Polityka

Utrzymanie tej strony kosztuje mnie coraz to więcej czasu, i pieniędzy. Dotacji nie otrzymam, reklam nie mogę zamieszczać. Co niektórzy już się cieszą że wkrótce ta strona zniknie. Ust nie zamkną mi na kłódkę, jeśli wesprzesz moją zrzutkę, na utrzymanie tej strony, wpłacając dobrowolną kwotę na konto.
Bank PKO BP nr rachunku: 33 1020 3916 0000 0602 0098 3122
z dopiskiem „Dla Jana”. Za wszystkie wpłaty z góry dziękuję. 
20 11 2024 Polska na zakręcie - z najgorszym kierowcą. A dziś potrzebujemy wzrostu, a nie stagnacji i recesji.
Ekonomiści nie mają wątpliwości. Polska gospodarka jedzie na oparach, a Polacy zaczynają przejadać oszczędności. Jeśli je mają. Po powodzi koalicja 13 grudnia postanowiła szybko wrócić do strategii przykrywania antypisowskim hejtem każdej niewygodnej dla siebie informacji. Ale będzie miała coraz bardziej pod górkę – także po wygranej Donalda Trumpa w USA. Niestety, za nieudolność i nieodpowiedzialność tego rządu zapłacą Polska i Polacy - pisze Krzysztof Wołodźko w "Gazecie Polskiej". Polska jest dziś na gospodarczym, geopolitycznym, energetycznym i infrastrukturalnym wirażu. A za kierownicą siedzą ludzie, których niegdyś nazywano gangiem Olsena. Niestety, od grudnia 2023 roku pokazują znacznie niebezpieczniejsze dla całego kraju oblicze. Mówię oczywiście o rządach koalicji 13 grudnia, która wpycha nas nie tylko w poważne ekonomiczne, lecz także międzynarodowe kłopoty. Pod koniec października Ludwik Kotecki z Rady Polityki Pieniężnej mówił, że w 2024 roku wzrost gospodarczy w Polsce nie przekroczy 3 proc. rok do roku (r/r), a konsumenci stają się coraz ostrożniejsi w wydawaniu pieniędzy. Choć oficjalne dane o bezrobociu wciąż utrzymują się na niskim poziomie, to pierwsze klocki domina upadają z coraz większą prędkością. Nie ma właściwie tygodnia bez informacji o nowych masowych zwolnieniach we wszystkich regionach kraju. To już się przekłada na nastroje społeczne. Z przedstawionych w październiku przez GUS danych wynika, że 55 proc. Polaków uważa, iż sytuacja gospodarcza w kraju zmieniła się w ostatnim roku na gorsze. Rośnie inflacja – ten trend mimo pewnych wahań ma się utrzymać także na początku przyszłego roku.
Coraz gorsze wieści płyną z ochrony zdrowia – zamykanie porodówek, problemy szpitali z wykonywaniem świadczeń, okrajanie usług rehabilitacyjnych czy wycofywanie bezpłatnych badań profilaktycznych 40+ pokazuje, że do newralgicznego elementu całego systemu społecznego wraca strategia: pieniędzy nie ma i nie będzie. W prospołeczne obietnice zawarte w tzw. 100 konkretach nikt już nie wierzy. Coraz częściej słychać – póki co to badanie gruntu – że 800 plus zostanie „zreformowane”, a tzw. babciowe okazało się zbyt punktowym programem, więc bardzo szybko doprowadziło do podniesienia cen w żłobkach. Nawet liberalne media uznały, że zrobią sobie krzywdę, jeśli nie będą o tym mówić. Zatem tłumaczą, jak mogą, nową, coraz biedniejszą rzeczywistość. Tyle że dziś szukają całego mnóstwa czynników i wskaźników, co pokazała jakiś czas temu memogenna historia z drożejącym masłem i szokiem cieplnym krów – byle nie wspominać o rządach Donalda Tuska. W czasach PiS wszystko było dla nich znacznie prostsze. Chętnie mówiły o „PiS-inflacji” i odpowiedzialności gabinetu Mateusza Morawieckiego za wzrost cen. Dziś nie zająkną się nawet, że Tusk łże w żywe oczy w sprawach najżywotniejszych dla Polski. Mowa, rzecz jasna, o jego insynuacjach pod adresem 47. prezydenta USA, Donalda Trumpa. Jeśli spojrzeć nieco do przodu, to już jest pewne, że w Polsce skończył się nie tylko optymizm konsumencki. Żegnaj, nadziejo na dobrostan zwykłych polskich rodzin; witaj, horrendalnie droga energio, drenująca kieszeń większości Polek i Polaków – tak można określić nadchodzący czas. Minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska zapowiada odmrażanie cen energii. Polityka społeczna właściwie przestaje na naszych oczach istnieć, co najprawdopodobniej pogrzebie wciąż raczkującą polityczną karierę Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. I to nie dlatego, że resort rodziny nie łata systemowych dziur. Po prostu gospodarczo rząd Tuska jest do niczego. Liberałowie od zawsze uwielbiają przedstawiać się jako sprawni technokraci.
Tyle że to nieprawda. Ich wizja polskiej gospodarki jako dodatku do niemieckiego rynku była fetyszem przez długie lata III RP. Ale po 2008 roku działała coraz gorzej. I gdy PiS myślał już o energetyce jak o najbardziej suwerennej i efektywnej gałęzi polskiej gospodarki; gdy stawiał na rozwój infrastruktury na wschodzie i południu Polski; gdy jasno postawił na wzrost płac, zrywając z godzinówką 3–5 złotych i podnosząc płacę minimalną – ludzie Tuska i on sam wciąż byli na etapie: „jak podnieść wiek emerytalny w Polsce i nie przeszkadzać niemieckiemu kapitałowi robić interesów z Rosją”. Tuż po wyborach w USA i szoku poznawczym, jaki zapanował w liberalno-lewicowych mediach także nad Wisłą, mądre głowy zaczęły przypominać paru znanym redakcjom i gadającym głowom stamtąd, że liberałowie równają się pogardzie i nienawiści, której ludzie mogą zaraz mieć dość. Pisał o tym Witold Jurasz w Onecie. Dobrze, że pisał, choć mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że był to głos wołającego na pustyni. Wygrana koalicji 13 grudnia w ubiegłym roku wpędziła w pychę ludzi, do których apelował były dyplomata i publicysta. Więcej, dzięki symbiozie Donalda Tuska z mediami głównego nurtu, o jakiej PiS nawet nie mógł pomarzyć w czasach, gdy na Woronicza rządzili Jacek Kurski, a później Mateusz Matyszkowicz, obecny układ rządzący czuje się bezkarny. Konferencje prasowe Tuska przypominają dziś pogadanki dobrego dziadunia dla traktowanych pobłażliwie, coraz bardziej głupawych i potakujących wnuczków. Za niewygodne pytania płaci się, jak TV Republika albo dziennikarka „Tygodnika Solidarność” Monika Rutke, brakiem akredytacji. Branżowym mediom to nie przeszkadza. Wszak odzyskaliśmy demokrację. 
Uładzony i ujednolicony przekaz płynie „czystą wodą” z mediów liberalno-lewicowego mainstreamu i od sorosowych konserwatystów obficiej niż przed 2015 rokiem. A dodajmy do tego potężną falę czystek w instytucjach kultury, odpowiedzialnych także za sferę opinii i kształtowania społecznych i „elitarnych” wyobrażeń. Rząd wraca w neoliberalne koleiny sprzed blisko dekad, stosując starą strategię przemilczania narastających problemów klasy ludowej i gwarantując dostęp do zasobów tej części postinteligencji, która gra z nim do jednej bramki. Powrót Trumpa do władzy przeraził ich wszystkich, bo pokazał, że być może zostaną w kolejnych wyborach zmuszeni do oddania władzy, wpływów i zasobów. A byłby to dla nich cios o wiele straszniejszy, niż utrata pozycji przed ponad dziewięcioma laty. Dziś jeszcze nie sposób przewidzieć co do godziny i dnia tempa rozpadu układu, od zimy ubiegłego roku odtwarzanego przez Donalda Tuska. Fakt, że władza nie ma żadnego społecznego i gospodarczego pomysłu na nadchodzący coraz większymi krokami kryzys, gra oczywiście na jej niekorzyść. Trudno cieszyć się perspektywą „im gorzej, tym lepiej”, gdy to wszystko, jak zwykle, dzieje się kosztem polskiego społeczeństwa, indywidualnych i rodzinnych marzeń i aspiracji, szans rozwojowych całego kraju. A przecież dziś – w świetle geopolitycznych wyzwań – potrzebujemy wzrostu, a nie stagnacji i recesji. I nie potrzebujemy u władzy skrajnie nieodpowiedzialnych za swoje słowa łgarzy i krętaczy, których polityczne obsesje i zależności mogą nas wpędzić w największe od dekad kłopoty.
Źródło: niezalezna.pl,
Dlaczego my, Polacy jesteśmy tacy biedni? Prawie tak, jak ruskie raby, a cztery razy biedniejsi od Greków i szesnaście razy biedniejsi od Szwajcarów. Kto nas okrada? Nikt, każdy bierze tylko to co mu się słusznie należy. Bizancjum rośnie w siłę!? Jedyną strategią rządu Tuska jest zwiększanie deficytu, który już przekroczył 100 mld złotych!? W Polsce nie ma jeszcze ministra od wieszania papieru toaletowego!? W administracji centralnej, samorządowej, instytucjach publicznych, w służbie publicznej udaje, że pracuje około 2 mln. urzędników, i pracowników!? No i ta armia z dnia na dzień rośnie!? Niemcy - ponad 80 milionów ludzi i udaje się to ogarnąć 400 tysiącom urzędników. W amerykańskim Kongresie jest obecnie 100 senatorów i 435 reprezentantów w tzw. Izbie Reprezentantów czyli posłów. W polskim Sejmie jest obecnie 100 senatorów i 460 posłów. W Polsce mieszka 38 mln ludzi w Ameryce 332 mln. Polska to bogaty kraj. Wiesz już dlaczego jesteś taki biedny? 
18 11 2024 Blitzkrieg Gauleitera w okupowanej Polsce.
Jeszcze rok nie minął od przejęcia w Polsce władzy przez juntę 13 grudnia a już teraz Gauleiter na Polskę może przekazać kanclerzowi RFN symboliczną makietę ORLENU – giganta paliwowego, który został przez juntę kompletnie zdewastowany w niecały rok! Zysk ORLENU rok do roku spadł bowiem o 93% - bez konieczności użycia Bundeswehry lub osławionej w nalotach dywanowych na Polskę Luftwaffe! Wystarczyło w miejsce prezesa Obajtka i tysiąca fachowców wstawić do paliwowego giganta dywersantów gauleitera... 
Ale to nie jedyny sukces junty 13 grudnia na wojnie z Polską i polskością, pod dowództwem niemieckiego nominata! Przecież do dziś nie umilkły echa błyskawicznego ataku junty Donalda na polskie radio i telewizję oraz PAP pod dowództwem podpułkownika Sienkiewicza i przy wsparciu bodnarowców – zbrojnego ramienia junty 13 grudnia. Podobny atak – ale już pod dowództwem byłego "rzeźnika" praw obywatelskich Bodnara – junta przeprowadziła na Prokuraturę Krajową a kierujący ministerstwem spraw zagranicznych mąż pani Applebaum – bez zgody prezydenta zwolnił 50 polskich ambasadorów. Atak Niemców na radiostację w Gliwicach w 1939 roku to był pikuś w porównaniu z blitzkriegiem Donalda na budynek TVP, Polskie Radio i PAP nocą 20 grudnia 2023 roku. I choć junta faktycznie przejęła władzę w Polsce w dniu 13 grudnia 2023 – to faktyczny atak na Polskę rozpoczęła operacja dywersyjna na polską telewizję, wykonana przez przebranych za Polaków bodnarowców w środę 20 grudnia 2023 po godz. 22:00.
Sygnałem do ataku na radio i telewizję była uchwała sejmu, kierowanego przez pajaca z TVN a zarazem przydupasa gauleitera, czyli teraz „niezależnego od premiera kandydata na prezydenta Polski” Szymona Hołownię! Oto treść tej uchwały: „Sejm wzywa Skarb Państwa do podjęcia działań naprawczych w spółkach mediów publicznych, czyli w Telewizji Polskiej, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej”. Taki zapis znalazł się w uchwale, którą przegłosowali posłowie junty 13 grudnia, zobowiązując władze junty do "trwałego przywrócenia stanu zgodnego z konstytucją"(sic!) Bodnarowcom – pierwszy raz od ogłoszenia przez sowieckiego nominata stanu wojennego udało się wyłączyć sygnał TVP, co oznaczało początek okupacji Polski. Spustoszenia jakich już dokonała junta gauleitera na Polskę można porównać do czasów blietzkriegu Hitlera, skoro w niecały rok deficyt budżetowy Polski został podwyższony aż o 56 mld zł do 240 mld zł, zaś w projekcie budżetu na 2025 rok, deficyt osiągnie astronomiczną wysokość 290 mld zł ! W rezultacie tych dwóch decyzji junty Donalda Tuska, polski dług publiczny w zaledwie 2 lata, wzrośnie o ponad 10 proc. PKB (czyli o ponad 400 mld zł)- czyli z 49,6 proc. PKB na koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości do 59,8 proc. PKB na koniec 2025 roku - zaś w 2027 roku wyniesie aż 61,5 proc. PKB! Tak więc po 23 latach obecności w UE, decyzjami niemieckiego gauleitera Tuska przekroczymy tzw. kryterium z Maastricht, gdyż dług publiczny przekroczy 60 proc. naszego PKB! Bankructwo Polski jest więc w zasięgu ręki junty – a ten proces niewątpliwie przyśpieszy po „ubogaceniu” Polski przez nielegalnych imigrantów, wysyłanych nam z RFN. Do dla nich przygotowywanych jest aż 49 ośrodków w Polsce, gdzie z podatków Polaków ośrodki i nielegalni imigranci będą utrzymywani. Paradoksalnie to Polactwo zamiast najszybciej rozwijającego się kraju w Europie za czasów PIS-u i Kaczyńskiego – wybrało sobie niemieckiego nominata i zbrodniczą juntę…
Do najdroższej w Europie energii, jednego z największych spadków PKB, rekordowej zapaści eksportu, masowych zwolnień w upadających polskich przedsiębiorstwach, zapaści służby zdrowia - dochodzi kolejny wskaźnik, w którym wyrastamy na europejskiego lidera. Jest to drożyzna! Każdego więc kto głosował na tych bandytów i nadal ich popiera można nazwać „szmalcownikiem” - czyli tak samo jak w czasie niemieckiej okupacji w latach 1939 – 45. Blitzkrieg w okupowanej Polsce nie byłyby możliwy bez praktycznej likwidacji Konstytucji RP, którą zamieniła "pała i uchwała" opanowanego przez juntę sejmu. Sejm, kierowany jest przez pajaca z TVN-u (Hołownia ogłosił się „niezależnym” kandydatem na prezydenta RP!), który wykonuje polecenia gauleitera, według prawa takiego, jak je Tusk rozumie: „Musimy podejmować decyzje, które będą czasem kwestionowane; będę je podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie wszystkie one będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności z punktu widzenia purystów” – mówi dyktator okupowanej Polski… Junta 13 grudnia dokonała także demolki w polskiej dyplomacji, zwalniając aż 50 polskich ambasadorów bez zgody Prezydenta Polski i mianując m.in. na kierownika polskiej ambasady w Stanach Zjednoczonych b. psychiatrę, który uznał obecnego prezydenta USA za osobę niezrównoważoną!  Tę demolkę przeprowadził kolejny kandydat na prezydenta Polski, który stosunki z USA określił jako „bullshit” i „robienie laski Amerykanom” i podobnie jak jego małżonka – Donalda Trumpa nazwał „protofaszystą”! Nieuznawanie przez męża pani Applebaum aktów nominacji przez prezydenta RP i art. 39 Konstytucji RP potwierdza, że obecna władza w Polsce jest władzą okupacyjną. Przypomnę, że w dniu 30 listopada 1939 roku prezydent Polski Władysław Raczkiewicz wydał dekret o nieważności aktów prawnych władz okupacyjnych, stanowiący, że wszelkie akty prawne i zarządzenia władz, okupujących terytorium Państwa Polskiego, jeżeli wykraczają poza granice tymczasowej administracji okupowanego terytorium, są, zgodnie z postanowieniami IV Konwencji Haskiej z 1907 roku o prawach i zwyczajach wojny lądowej, nieważne i niebyłe…
Źródło: niepoprawni.pl,
Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka. Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią?
A tak naprawdę POPiS to jedna partia, grająca przed narodem dobrego i złego policjanta, a żeby było ciekawiej to od czasu do czasu zamieniają się rolami, by naród nie zauważył jak jest rolowany!?
Tusk wrócił i podgrzewa wojenną atmosferę!? Przecież on z Kaczyńskim grają rolę dobrego i złego policjanta, z tym że co kilka lat zamieniają się rolami, by móc na poprzednika wszystkie winy zrzucić!? 
14 11 2024 Ruskie onuce i niemieckie pachołki.
Historia III RP  na przestrzeni lat cechuje się pewną prawidłowością polegającą na regularnym występowaniu pewnego bardzo charakterystycznego zjawiska. Już od ponad trzydziestu lat, kiedy tylko coś nie idzie tak jak chciałaby Moskwa, nad Wisłą dochodzi do gwałtownych ataków na Antoniego Macierewicza. Wygląda to tak jakby na Kremlu ktoś wciskał specjalny guzik uruchamiający wszystkie zainstalowane w Polsce „ruskie onuce”. Tak było w 1992 roku, kiedy Macierewicz jako minister spraw wewnętrznych wykonując sejmową uchwałę ujawnił listę agentów zrejestrowanych przez UB i SB i wykonujących funkcje publiczne. Do dziś ta lista nazywana jest „listą Macierewicza”. Po jej ujawnieniu sowiecka agentura wpływu rozpętała w Polsce medialną burzę grzmiąc o „chorym z nienawiści” Macierewiczu, krzywdzącym niewinne i wielce zasłużone postaci, po czym doszło do pamiętnej „nocnej zmiany” i obalenia pierwszego demokratycznego rządu w Polsce od II wojny światowej.
Mijały lata i bez medialnego rozgłosu kolejne „skrzywdzone” przez Macierewicza osoby z listy agentów rzeczywiście okazywały się kapusiami komunistycznej bezpieki, a chyba ostatnim z tych „poszkodowanych” przez „chorego psychicznie kłamcę”, Macierewicza okazał się Michał Boni, który przed objęciem ministerialnej funkcji w pierwszym rządzie Tuska przyznał się po niemal 20 latach, że był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Znak”. Kolejny sygnał do ataku na Macierewicza popłynął z Moskwy, kiedy sejm w 2006 roku podjął decyzję o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) nazywanych „długim ramieniem Moskwy”. To właśnie Antoniemu Macierewiczowi powierzono realizację tego zadania. Nie można też zapomnieć o atakach na Macierewicza podczas tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej, w których prym wiedli postkomuniści, politycy PO i towarzysze generałowie kształceni w Moskwie lub szkoleni na kursach GRU. Dlaczego zarówno śp. premier Jan Olszewski oraz Jarosław Kaczyński powierzali Macierewiczowi tak trudne i niebezpieczne zadania? Przecież nie zawsze było im politycznie z nim po drodze? Odpowiedź jest prosta. Cała działalność Macierewicza w antykomunistycznej opozycji w czasach PRL-u wskazywała na jego profesjonalizm, bezkompromisowość, niezłomność, a przede wszystkim wielką odwagę. Przypominam to wszystko, ponieważ rozpętano kolejny atak na Maciarewicza w związku z jego czternastoletnim zaangażowaniem w wyjaśnienie kulisów smoleńskiego zamachu z 10 kwietnia 2010 roku. Nie dziwi, że ten atak wyszedł z rządu kierowanego przez Tuska, który za sam dyplomatyczny spisek z Putinem wymierzony w śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego powinien od dawna siedzieć za kratkami. Do ataku natychmiast dołączyły stare komunistyczne trepy będące dzisiaj z Tuskiem w koalicji, a wśród nich towarzysz z PZPR, Włodzimierz Czarzasty, który miał czelność zwrócić się do prezydenta RP Andrzeja Dudy z wnioskiem o odebranie Antoniemu Macierewiczowi Orderu Orła Białego, gdyż według niego stał się on „niegodny tego odznaczenia”. Przypomnę, że we wrześniu 2022 roku Antoni Macierewicz otrzymał to odznaczenie od prezydenta w rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników jako współzałożyciel tej organizacji i zasłużony działacz opozycji antykomunistycznej walczącej z takimi komunistycznymi trepami jak dzisiejszy polityczny koalicjant Tuska, towarzysz Czarzasty.
Jakby tego wszystkiego było jeszcze mało Czarzastego poparł na portalu X Bogusław Wołoszański, płatny donosiciel komunistycznej Służby Bezpieczeństwa o pseudonimach „Rewo”, „Ben”. Niestety dla SB Wołoszański, który za komuny był korespondentem radia i telewizji w Londynie, nie budził zaufania ani wśród Brytyjczyków, ani w środowiskach polonijnych. Z przedstawicielem komunistycznych reżimowych mediów niewiele osób chciało w ogóle rozmawiać. Nie potrafiąc nikogo zwerbować Wołoszański zaproponował esbekom zrobienie agenta ze swojej teściowej. Według materiałów IPN agent „Rewo”, „Ben” był oceniany przez oficerów komunistycznego wywiadu, jako agent „łasy na pieniądze”.
Na całe szczęście nie trzeba było długo czekać na odpowiedź prezydenta Dudy na wniosek złożony przez Czarzastego. Zapytany o to podczas rozmowy w Radiu Zet prezydent, wysłał komucha Czarzastego „na drzewo” mówiąc: „Pan Czarzasty mało istnieje w polityce i chyba w ten sposób postanowił zaistnieć, że wystąpi z taką inicjatywą. Można się uśmiechnąć. Nie widzę żadnego powodu, by odbierać order Antoniemu Macierewiczowi”. W ten sposób przy okazji na tej samej gałęzi prezydent usadził agenta komunistycznej bezpieki Wołoszańskiego.  Cała ta sytuacja po raz kolejny uzmysławia nam, że w III RP zbudowanej na porozumieniu komunistów ze środowiskami, które zdradziły ruch „Solidarności”, celowo wprowadzono mechanizmy blokujące rozliczenie komunistycznych zbrodniarzy i zdrajców wysługujących się Moskwie. I właśnie dlatego powtórzę to, o czym już wielokrotnie na łamach „Warszawskiej Gazety” pisałem. W polskiej polityce nie istnieje żaden próg kompromitacji i przyzwoitości, po przekroczeniu którego pewne osoby raz na zawsze lądowałyby na śmietniku historii. Jedyne co jest możliwe to uśpienie takich osobników na jakiś czas i oczekiwanie na moment, w którym takie skompromitowane osoby będą mogły wrócić. Tak było przecież z towarzyszem Czarzastym, który po „aferze Rywin-Michnik”, miał raz na zawsze zniknąć ze sceny politycznej, a dzisiaj wrócił z przytupem i jest z Tuskiem w koalicji. W Polsce stalinowskiej, aby poniżyć i zhańbić  żołnierzy niezłomnych oskarżano ich fałszywie o współpracę z niemieckim okupantem, a po wykonaniu na nich wyroków śmierci często wrzucano ich do dołów śmierci przebranych w mundury wermachtu. Dzisiaj, aby zhańbić Antoniego Macierewicza  byli komuniści i agenci SB bezczelnie oskarżają go o współpracę z Rosją, co jest kompletnie niedorzeczne patrząc na jego całą drogę życiową poświęconą walce z komunistycznym zniewoleniem Polski i zwalczaniu ruskiej agentury. Przypomnę, że cyngiel Michnika z „Gazety Wyborczej” Tomasz Piątek za książkę-paszkwil pt., „Macierewicz i jego tajemnice” zarzucającą Macierewiczowi powiązania z Rosją, otrzymał w Niemczech nagrodę w wysokości 30 tys. euro przyznaną przez Fundację Medialną Sparkasse Leipzig. Mało jednak kto wie, że nikt ze składu jury przyznającej tę nagrodę nie znał języka polskiego, a książka nigdy nie została przetłumaczona na język niemiecki. Widocznie do nagrodzenia michnikowego cyngla ważniejsza od znajomości polskiego języka była doskonała znajomość bieżących oczekiwań Kremla. Warto jeszcze przypomnieć, że laureat tej niemieckiej nagrody, Tomasz Piątek sam publicznie opowiadał o swoich problemach z alkoholem i narkotykami oraz wyznał, iż poddał się zabiegowi przecięcia nasieniowodów, aby nie mieć potomstwa, które odziedziczyłoby jego złe geny. Dobre i tyle. Przynajmniej mamy pewność, że „dynastia cyngli Piątków” na Tomaszu  się skończy.
No, ale póki co Piątek ciągle działa. 24 października gośćmi emitowanego w reżimowej neo-TVP Info programu „Niebezpieczne związki” prowadzonego przez Dorotę Wysocką-Sznepf byli: wiceszef MON, Cezary Tomczyk, Jerzy Miller, przewodniczący działającej pod dyktando Kremla komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, wicemarszałek senatu Michał „Misiek” Kamiński oraz Seweryn Blumsztajn i wspomniany Tomasz Piątek. Cała dyskusja miała na celu uczynienie z Antoniego Macierewicza ruskiego agenta. Piątek stwierdził: „Macierewicz cieszy się wsparciem Rosji od dawna, bo wszystko co robi, robi na jej korzyść. Za każdym razem, gdy dochodził do władzy starał się, by zniszczyć polskie służby specjalne. Kim jest człowiek, który tak robi? Taki człowiek to najprawdopodobniej agent i to agent bardzo skuteczny”. Z kolei polityczny chłystek Czaruś Tomczyk zapytany „podchwytliwie” przez Wysocką- Sznepf o Macierewicza: wariat czy agent? - odpowiedział: na pewno nie wariat. I ten oto sposób „ruskie onuce” zrobiły ruskiego agenta z człowieka, którego zasługi w walce z komunistycznym reżimem i sowieckim zniewoleniem są niepodważalne. Jego antykomunistyczna i antysowiecka działalność sięga jeszcze końca lat 60. ubiegłego wieku. W PRL-u był 23 razy aresztowany przez służbę bezpieczeństwa. W stanie wojennym internowany w więzieniu w Łupkowie zbiegł i przedostał się do Warszawy m. in. karawanem. Do 1984 roku pozostawał w podziemiu wydając miesięcznik „Głos”. Przez długie lata przeciwnicy Macierewicza atakowali go za „wściekłą rusofobię”. Od kilku lat na Kremlu przełożono wajchę i z Macierewicza robi się rusofila. Czynią to tacy politycy jak Tusk i Sikorski, którzy długimi latami z wielkim oddaniem czyścili zbrodniarzowi Putinowi buty. Na naszych oczach ruskie onuce i niemieckie pachołki pod patronatem reżimu Tuska z zaciekłego antykomunisty zwalczającego rosyjską agenturę w Polsce chcą zrobić ruskiego agenta. Nie możemy na to pozwolić.
Źródło: niepoprawni.pl,
Co do Macierewicza to mam inne informacje od autora powyższego tekstu, też wiarygodne,ba nadal mam wiele pytań!? Jaki związek łączył ojca bliźniaków Rajmunda z Fornalską? Czy Macierewicz to wnuk Dzierżyńskiego? Takich i wiele jeszcze innych mam pytań. Tylko czy otrzymam na nie odpowiedź zanim się rano obudzę z ręką w nocniku.
Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo w tenisówkach, w hełmie dziadka, tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza.
Sikorski o Macierewiczu: ostrzegałem przed tym kapusiem i partaczem. "Macierewicz uciekł ze Smoleńska z pełnymi gaciami"(....) "I ty tchórzu chcesz coś wyjaśnić???" - napisał na swoim blogu Palikot. Biesiadował w restauracji pod Smoleńskiem, przy suto zastawionym stole, zamiast udać się na miejsce katastrofy. Później żądał pociągu pancernego by wrócić do Warszawy!? Zadaję sobie pytanie, kiedy Macierewicz dojdzie do prawdy smoleńskiej, czy starczy mu na to życia!?
Macierewicz nie donosił, on tylko się chwalił SBecji jaką posiada wiedzą, i jakim jest ważnym działaczem opozycji!? Zawsze miał takie szczęście, że przyszedł za późno lub wyszedł wcześniej, kiedy SB aresztowało na tajnych spotkaniach działaczy „opozycji”!? Wypłakał internowanie, by później SB pozwoliło wspaniałomyślnie mu uciec!? 
12 11 2024 Bezprawie budzi bestialstwo.
Dopiero co uwolniono z aresztu księdza Michała Olszewskiego za słoną daniną 350 tys. złotych ( a także dwie, Bogu ducha winne, urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości), co żywcem przypomina zwyczaje gangów porywających ludzi, a potem żądających okupu. Z tą różnicą, że „rząd” Tuska te praktyki ubiera cynicznie w ...majestat prawa!  A 3 listopada br. doszło do bestialskiego pobicia 72-letniego księdza Lecha Lachowicza w parafii św.Brata Alberta w Szczytnie. Gdyby nie pani Elżbieta z pistoletem gazowym, 27-letni napastnik mógłby zabić księdza, który teraz walczy o życie w szpitalu jak podaje Mariusz Dzierżawski we wpisie Fundacji PRO-PRAWO  do ŻYCIA ( „Bandycki napad na księdza!”, naszeblogi.pl, 4.XI.br), a my modlimy się w jego intencji.  Napastnik dla pozorów znalazł się  w areszcie, ale czy stanie przed sądem ? Czy może wyjdzie na wolność za „kaucją”? Niestety, dzieje PRL-u, ai nawet III RP, wskazują raczej na to drugie rozwiązanie...Bowiem od lat stalinizmu nie odbudowano państwa prawa, zniszczonego po wojnie przez UB oraz siepaczy Stalina i Bieruta.
A podczas okrągłego stołu strona PZPR-u  nie chciała nawet dyskutować odnowy  Temidy, a tuż przed rozpoczęciem obrad nieznani sprawcy  zamordowali dwóch księży – ks. Stefana Niedzielaka i ks.  Stanisława Suchowolca. Był to złowieszczy znak, że III RP nie zamierza zmienić metod „rządzenia”, które utrwalają despotyzm. No i nie zmieniła. W lipcu 1989 zabito i trzeciego księdza Sylwestra Zycha, a śledztwo oczywiście także umorzono. W „majestacie prawa”, a raczej bezprawia. A zatem od 1945 do dzisiaj nie istnieje w Polsce państwo prawa, to już 79 lat tego bezhołowia i prawnej anarchii. Tylko PiS przez osiem lat próbował naprawy wymiaru sprawiedliwości, niestety spotkał się z wrogością UE i nieprzemyślanym wetem prezydenta.   Ile lat jeszcze Polacy będą  znosić  cierpienia z powodu samowoli  Temidy ? I która przeobraża się w gwałt na narodzie!  Zarówno w PRL-u jak i w III RP władza stosowała siłowe scenariusze. Oto dwa przykłady. 21 lipca 1958 ( a więc niedługo po odwilży 1956 ) grupa tajniaków z prokuratorem katowickim Janem Boboniem wtargnęła  przemocą do Prymasowskiego Instytutu Ślubów Narodu na Jasnej Górze. Ta bezprawna akcja i rewizja przybrała od razu charakter grabieży, bo do worków wrzucano też publikacje wydawane za zgodą cenzury, w Albertinum i Pallotinum! Zabrano dwa powielacze, papier. Daremny był protest ojców paulinów i kolegium Instytutu. Agenci zajęli się następnie kioskiem obok wejścia do Bazyliki, opróżniając jego półki. Wtedy pielgrzymi stanęli w obronie napadniętych, a kiedy po 21-ej zgodnie ze zwyczajem zamknięto bramy klasztoru, funkcjonariusze wezwali posiłki. Oddziały zomowców rozbiły bramy i bestialsko natarły na pątników. Bito ich pałkami, kopano, szarpano za włosy i lżono. Poturbowano też wielu księży i zakonników, którzy wzywali o zachowanie spokoju. Wojna bestii z Kościołem wracała z całą mocą po krótkiej odwilży. Ta okrutna pacyfikacja trwała do pierwszej w nocy, potem zatrzymanych wywieziono ciężarówkami. Napastnicy zabrali też całe wyposażenie Instytutu Prymasowskiego. Rabunek ten był dla reżimu jakby legalny!?
Czy byli to prekursorzy  „demokracji walczącej” Tuska? A wyroki w tej sprawie objęły oczywiście tylko napadniętych. Podobnych bitew w czasach PRL-u było wiele, a powody zdarzały się różne , np. zakaz budowy kościoła, zdejmowanie krzyży w szkołach, usunięcie lekcji  religii, kasata seminarium czy zamknięcie kaplicy przy sanatorium. Kraśnik, Nowa Huta, Gdynia, Toruń, Otwock, Jaworzno, Mszczonów, Gliwice czy Przemyśl – oto główne miejsca  starć, podczas których oddziały ZOMO w bestialski sposób rozpraszały manifestacje. Dzieje bestialstwa w PRL-u  dotyczyły wielu obszarów, korzystając z panującego bezprawia. Nie inaczej teraz, w tej chorej III RP, skażonej w dodatku bezprawiem „rządów” Tuska i bodnaryzacją. A oto współczesny obrazek:  4 lipca 2024 oddział policji z łomami w rękach wtargnął siłą do archiwum Krajowej Rady Sądownictwa. Następnie, wraz z towarzyszącym im „prokuratorem”, zabarykadowali się w KRS i rozpoczęli rozbijać szafy z aktami. Nie są to sceny z państwa prawa, choć komisarze unijni utrzymują, że nareszcie w III RP panuje rzekomo praworządność! Fikcja to oczywista, a bezprawie zawsze budzi bestialstwo czy to podczas akcji planowanych nielegalnie  przez władze, czy też w razie zbrodniczych napadów, dokonanych  przez  pojedynczych napastników jak  ostatnio w Szczytnie.
Ksiądz Lachowicz  niestety zmarł w szpitalu, stał się ofiarą panującej w mediach aury bezprawia, a może sprawcy działającego  tylko z osobistego impulsu i chęci zysku, albo i z polecenia służb obecnego rządu, który przecież popiera powszechność aborcji, obsesyjnie promowanej przez lewicę. A przy okazji uderza w Kościół. Właśnie w tych dniach  blogerka Alina@Warszawa zastanawia się „Kto chce zlikwidować w Polsce chrześcijaństwo i Kościół?” ( wpis z 4-11-24) i odkrywa nową ścieżkę, a miałby tu być ...Martin Borman i nazizm. Ciekawe... Jednak jest sprawą wiadomą od dawna, że polski katolicyzm był solą w oku prawosławia i cesarstwa rosyjskiego. Carowie już wiedzieli, potem  i Stalin, że polski Kościół i wiara Polaków  - obok naszej starszej kultury – utrudnia rusyfikację. Dzisiaj rosyjscy ideolodzy, a zwłaszcza Aleksander Dugin głęboko nienawidzą katolicyzmu i chrześcijaństwa marząc o wchłonięciu nas...Mówią wprost, że Rosja nie jest zainteresowana istnieniem niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Ani niepodległej Ukrainy, ani wolnych republik bałtyckich.  To ze wschodu więc płynie owa chęć likwidacji w Polsce chrześcijaństwa i Kościoła ( a także kultury i szacunku dla Historii), co zapewne pasuje i Niemcom. A za „rządów” koalicji 13 grudnia Tusk stara się przypodobać obu stronom w owej metodycznej likwidacji Polski, już nie tylko Kościoła, i realizuje stary postulat Sowietów, by w miejscu polskiego państwa została  tylko „szara strefa” – koniecznie bez Kościoła!  Kardynał Nycz zapewne już nie może na to patrzeć i właśnie prosił papieża o rezygnację!  ...Ale wróćmy do ks. Lachowicza,który niestety przegrał walkę o życie i jest niewątpliwie jedną z ofiar tej wojny rozpętanej przeciwko chrześcijaństwu i Kościołowi w wielu krajach, nie tylko w Polsce, w Niemczech czy we Francji. Motywacje tej wojny sięgają dalej, bo torują  drogę szalonym i obłędnym ideologiom i teoriom jak ta o 55 płciach, więc rujnująca chyba budżety miast na instalacje  odrębnych toalet!
A ideologia, która prowadzi do deprawacji dzieci seksem  w szkołach, zasługuje na wieczne potępienie. A jak pisze Mariusz  Dzierżawski ten kryminalny napad na księdza to efekt medialnej kampanii nienawiści wymierzonej w prawdę, dobro i piękno przy prawnym i sądowym pobłażaniu  bandytom i sprawcom napaści. A wszystko to dzieje się  w agresji wobec Bożych przykazań i kodeksów ignorowanych przez prokuratury i sądy III RP, które niestety istnieją tylko nominalnie. I tolerują nawet profanacje świątyń, przerywanie mszy i tak prowokacyjne napisy jak ...AVE SATANA, napis wymalowany na zabytkowym kościele Świętej Trójcy w Kwidzyniu...To zapewne główny patron i opiekun antypolskiego „rządu” Donalda Tuska, działającego przeciwko Polsce już od roku 1992, kiedy wraz z TW Bolkiem i  byłymi towarzyszami z PZPR obalał propolski rząd Jana Olszewskiego i Antoniego Macierewicza, rząd postulujący  lustrację zaledwie 66 polityków!  Aby ocalić  kariery tej garstki peerelczyków poświęcono wtedy interesy milionów Polaków i ich Ojczyzny...Dziś natomiast w obliczu ruiny i katastrofy  całego Kraju czas najwyższy zadać sobie to pytanie – czy mamy bronić III RP i  demokracji proklamowanej chyba nieszczerze po 1989 ? Czy też aprobować zamach stanu Tuska i Bodnara oraz ich promocję jawnego bezprawia i powrotu  do Ubekistanu? To byłoby przecież nie do przyjęcia!  Za rok stuknie 80 lat jak Polska miota się w konwulsjach, pozbawiona państwa prawa...Czas wreszcie uzdrowić ten tragiczny paraliż i absurdalny stan rzeczy! Bo bezprawie budzi bestialstwo, krzywdzi boleśnie naród  i to na wszystkich poziomach...Ludziom trzeba oddać sprawiedliwość, a państwo musi funkcjonować sprawnie z zachowaniem praworządności, nie zaś „demokracji walczącej”, za którą kryje się bestialstwo i bezprawie. Dla Polski nie ma ważniejszego problemu niż restytucja państwa prawa, zniszczonego po 1945 przez stalinizm.
Źródło: naszeblogi.pl
Współczesny komunizm to kolonializm, bandycki rabunek - brutalna grabież, kradzież i bezczelne złodziejstwo. I nic więcej, cała reszta, nie wyłączając bijącego po lewej stronie serduszka - to tylko kłamstwo, pozór i maskirowka. Słodka propaganda jest kurtyną osłaniającą ponurą prawdę.
Po 1989 r. Polacy nie zachłysnęli się wcale wolnością. Zachłysnęli się bezprawiem i anarchią. Polacy lubią bezprawie i anarchię.  Wtedy, przy Okrągłym Stole, wdeptano ich w glebę, a oni nawet tego nie czuli lub czuć nie chcieli. Mieli przecież swoją iluzoryczną "wolność", mogli przecież pluć na "komunę" budować swoje straganiki i handlować gównem na Stadionie. Bo Balcerowicz z Wałęsą i resztą zdrajców Narodu, także z Kaczyńskimi, podzielili się w międzyczasie ich Polską. Zdecydowali się ją zniszczyć, sprzedać za bezcen. Przecież im za to zapłacił Waszyngton. Wcale niemałe pieniądze. Zachłysnęli się Polacy wodą święconą, którą wlewano im w mózgi za pomocą bełkotu białego dziadka. Czuli się wielkimi zwycięzcami, a pod ich nosami niszczono to wszystko co przez 45 lat wspólnie budowali.  I zniszczono to doszczętnie. Ku radości hołoty krzyczącej "santo subito." 
08 11 2024 Trump zwycięzcą, zatrzymany pochód globalistów!
Więc jednak, po dwóch impeachmentach, czterech oskarżeniach kryminalnych, 34 skazaniach, dwóch zamachach, przy 85% negatywnym przekazie największych stacji telewizyjnych 45-ty prezydent Trump po raz drugi zasiądzie w Białym Domu jako 47-my prezydent USA. Republikanie zdobyli już przewagę miejsc w Senacie, a kto wie czy też nie w Kongresie. Amerykanie pamiętają, że za jego pierwszej prezydentury po prostu żyło im się lepiej w porównaniu do ostatnich 4 lat administracji Bidena i Harris. I mimo nachalnego czarnego PR-u płynącego z głównych mediów, wyborcom Trump wydaje się bardziej kompetentny, autentyczny, przekonywujący, mądrzejszy, zabawniejszy i wiarygodny niż jego marksistowska chichocząca konkurentka Kamala Harris. Wnuczek ziemi beskidzkiej, senator Bernie Sanders wprost powiedział, że Harris przegrała bo Demokraci porzucili ludzi pracy. Już w czasie wieczoru wyborczego okazało się, że Trump nie tylko przekroczy próg 270 zdobytych głosów elektorskich, ale wygra też w głosowaniu powszechnym, czego ostatnio wśród republikańskich prezydentów dokonał w 2004 r. G.W. Bush.  Trump będzie też drugim po Grover Cleveland (1892 r.)  prezydentem, który wygrał drugą nie następującą po sobie kadencję. Zwycięstwo Trumpa to policzek wymierzony globalistom, Hollywood, mediom i w sumie elitom politycznym obydwu partii. Dokonał tego deweloper, gwiazda telewizji, bywalec tabloidów, bezmyślnie lekceważony przez polityczną klasę USA od kiedy pojawił się na scenie w 2015 r. niespodziewanie wygrywając ze stara polityczną wygą Hillary Clinton.
Plan Trumpa to zablokowanie obostrzeń ekologicznych wyniszczających amerykańską ekonomię w imię walki z zmianami klimatycznymi, powrót do większego wydobycia ropy i gazu, powstrzymanie deindustrializacji i globalizacji i powstrzymanie masowej imigracji. Ten plan ekonomicznego uzdrowienia Ameryki i zapowiedź masowej deportacji ok. 18 mln nielegalnych imigrantów, którzy wdarli się do USA w za kadencji prezydenta Bidena ze strony lewicy przyniósł mu tytuł “rasisty” i “faszysty”, ale i zwycięstwo w ostatnich wyborach prezydenckich. Trumpa na prezydenturę wyniosła nowa koalicja złożona z ludzi pracy na którą składają się różne grupy rasowe i etniczne, od białych, latynosów do czarnych. Co interesujące Trumpa poparli również dotąd związani z lewicą młodzi mężczyźni. Jedną z tajemnic sukcesu Trumpa jest to, że wszystkie precyzyjnie dzielone i adresowane segmenty obywateli przez Demokratów, on traktował jednorako jako Amerykanów. Przeciwko Trumpowi stanęła wyborcza machina Demokratów dysponująca ponad $1 mld  (trzykrotnie więcej od Trumpa) oparta o wielki biznes i dotąd związanych z Republikanami neokonów, ciągle szukających okazji do nowych wojen. Na swoje wiece Kamala przyciągała wyborców zapraszając gwiazdy jak Oprah Winfrey, czy Beyoncé Knowles (która ponoć dostała $10 mln za 5 minutową wypowiedź)...
Programem demokratki Kamali Harris była głównie aborcja i straszenie rasistą i  faszystą Trumpem. Harris unikała wywiadów, a te których udzieliła zaprzyjaźnionym stacjom nie przyniosły jej sukcesu. Niestety nie pomagali jej też sojusznicy. Trump potrafił wyłapywać jej błędy i inteligentnie wykorzystywać je na własną korzyść, więc  oglądaliśmy Trumpa serwującego frytki w McDonaldzie, czy wsiadającego do śmieciarki. Trzeba przyznać, że chyba najbardziej “twardy” elektorat Kamali jest w więzieniu. Elon Musk nazwał Partię Demokratyczną partią przestępców, oni na nią głównie głosują dlatego, że ona ich łagodnie traktuje. 
Trump przygarnął też nowych sojuszników z obozu Demokratów jak RF Kennedy Jr, Tulsi Gabbard, przy okazji odrzucając neokonów i liberałów. RFK Jr. ma zająć się w administracji Trumpa sprawami opieki zdrowotnej. Trump tuż przed wyborami wystąpił w 3 godzinnym wywiadzie  u popularnego wśród młodych Joe Rogan, “The Joe Rogan Experience.” To mu wiele pomogło szczególnie, że dał się lepiej poznać wyborcom wypowiadając się na wiele tematów. Ogromnym atutem Trumpa stał się najbogatszy człowiek na świecie właściciel platformy X, słynny innowator Elon Musk, który wiele ryzykując zakupił ówczesną platformę Twitter, w ten sposób walcząc z wprowadzoną przez globalistów cenzurą i rozbijając ich monopol. Trump uzyskał też poparcie amerykańskich katolików (w tym Polaków), poparcia udzielił mu arcybiskup  Carlo Maria Viganò zaznaczając, że dla katolika głosowanie  na Kamalę Harris byłoby śmiertelnym grzechem. Sam prezydent-elekt wyznał: “Wielu ludzi mi powiedziało, że Bóg ocalił mi życie w pewnym celu. Tym celem jest uratowanie naszego kraju, odbudowanie wielkości Ameryki i teraz wspólnie podejmiemy się tej misji”. Trump zapowiada obniżenie podatków, wzrost produkcji energii, zastosowanie ochronnych taryf w handlu z innymi krajami (głównie Chiny), oraz zakończenie wojen (Ukraina, Izrael) i skupienie się na gospodarce i sprawach wewnętrznych  zapowiadając nowy “złoty wiek” dla Ameryki. Administracja Bidena śpieszy się aby przesłać ostatnią transzę pomocy dla Ukrainy wartości $6 mld zanim Trump w styczniu obejmie władzę. Ta suma jest częścią $61 mld pomocy dla Ukrainy przyznanej w kwietniu. Obejmuje ona wysłanie broni wartości $4,3 mld i $2,1 mld na nowe kontrakty na amerykańską broń dla Ukrainy.
Harris pochodzi ze stajni w której wyhodowano Obamę i jak widać stała się ofiarą własnego sukcesu. Jej zawrotna kariera nie stworzyła warunków do testowania jej w warunkach konfliktu i wyzwań. Była najbardziej lewicowym senatorem w Ameryce wspomagającym kulturę “Woke” i działalność Black Lives Matter. Latem 2020 r. popierała rozliczne  rozruchy na ulicach amerykańskich miast, płonęły rządowe i prywatne budynki, ranni i zabici byli policjanci i cywile, zaatakowany został nawet Biały Dom, a prezydent Trump z rodziną został ewakuowany do schronu. Podpalono też “prezydencki” kościół. Ówczesna senator Harris zbierała fundusze na kaucję dla zatrzymanych zadymiarzy, którzy wracali do swojego “rewolucyjnego zajęcia”. Ona sama zaznaczała, że rozruchy te nie ustaną i nie powinny ustać. Jest córką marksistów,  wychowywała się w super lewicowym Berkeley, w głowie ma rewolucyjne sny. Teraz Trump ma trudne zadanie zreformowania Państwa, oczyszczenia jego agencji tak aby naprawdę służyły Amerykanom, a nie lewackiej ideologii. Spójrzmy na liczby z ostatnich prezydenckich wyborów: w 2008 r.  bardzo popularny Obama otrzymał 69 mln głosów, w 2012 r. otrzymał 65 mln, w 2016 Hilary Clinton 65 mln, ale w 2020 r. “lichy” Biden  aby powstrzymać Trumpa otrzymał aż 81 mln głosów! Teraz Kamala otrzymała ok. 67 mln, a Trump ok. 72 mln głosów.  Obecnie wielu ludzi zadaje sobie pytanie: Jakim cudem Biden otrzymał 81 milionów głosów i gdzie wyparowały te miliony głosów?
Mijający 2024 r. obfitował w wybory na całym świecie, nie wszędzie rządzące dotąd partie straciły władzę. W Indiach premierem pozostał Narendra Modi, choć stracił 60 miejsc w parlamencie. Ursula von der Leyen pozostała  szefową Europejskiego Parlamentu, choć nastąpiło wzmocnienie partii prawicowych. Jednak  władzę straciły rządzące partie w Indonezji, Japonii, Anglii, Austrii, Finlandii, Holandii, Nowej Zelandii i Portugalii. Popularność traci Macron we Francji, Justin Trudeau w Kanadzie, czy Olaf Scholz w Niemczech. Akcje Tuska w Polsce również spadają, więc pojawi się zielone światło, miejmy nadzieję, że Polacy nie są daltonistami…

Putin wcześniej zapytany o swoich faworytów w amerykańskich wyborach prezydenckich powiedział, że jego faworytem był Joe Biden, ale został usunięty z wyścigu i ustąpił miejsca Kamali Harris, więc teraz Putin sympatyzuje z nią. Victor Orban: “ Liberałowie mieli już swój czas pod słońcem, nadszedł czas aby przegrywali w każdych wyborach zaczynając od Donalda Trumpa”. Wydaje się, że fiskalnie konserwatywny  Trump poprosił wyborców, aby sprawdzili zasoby w swoich portfelach, a Demokraci jakoś nie zauważyli, że kobiety częściej chodzą na zakupy dla swoich rodzin, niż do aborcyjnych klinik. Bezsprzecznie ogromny wpływ na obecną sytuację miał zakup przez Muska platformy X, ten facet zadziwia, a teraz ma zająć się odchudzeniem wydatków w rządowym budżecie, zapowiada obcięcie $2 bln! Wyborcy zrozumieli, że bez wolności słowa nie ma demokracji, no chyba, że mówimy o tej walczącej, socjalistycznej, albo narodowosocjalistycznej… W mediach społecznościowych wielki festiwal gadulstwa i reakcji na wynik wyborów. Lewicowi pasjonaci w szoku wrzeszczą, płaczą, grożą. Ci co oddali głos na Trumpa odczuwają wreszcie ulgę z powodu historycznego zwycięstwa Trumpa…
Źródło: niepoprawni.pl,
To co mówił Trump należy między bajki włożyć, teraz musi poczekać co zacznie robić!? Jeszcze nie zaczął urzędowania, a już stanowiskami dzieli!? Boję się tylko jednego że dziecko dostało do zabawy zapałki i to atomowe!?
Trump obiecał zakończenie wojny.....!? Jakoś nie wierzę w to, że przemysł zbrojeniowy pójdzie w odstawkę!? Ma zakończyć wojny, i jednocześnie chce by NATO się zbroiło!? Paradoks!?
Z forum: Cóż - wygrali "dobrzy" żydowinowie - bardziej ortodoksyjni - nie żydowinowie marksiści - i tyle nasze pociechy... Dlaczego media nie oszalały na punkcie zwycięstwa Trumpa i nie zarzuciły mu, że jest rasistą, faszystą i homofobem, jak to zwykle robią? Tak się składa, że głębokie państwo – które bezwarunkowo popiera państwo Izrael – potrzebuje Donalda Trumpa. Potrzebują charyzmatycznego, populistycznego zapalczywca, który zwiększy rekrutację i poprowadzi pęd do wojny. Harris nie mogła tego zrobić. Harris miała problem z przyciągnięciem nawet stu zwolenników na swoje wiece. 
07 11 2024 Tęczowa rozpacz.
- Koniec świata! - mawiał jeden z bohaterów serialu „Dom”, dozorca Ryszard Popiołek. Okazuje się, że hasło stało się po ponad 40 latach znowu aktualne, choć tym razem mówić należy raczej o całej gromadzie Popiołków… Najwyraźniej obecny od wieków w języku polskim zwrot „czarna rozpacz” musi być uzupełniony. To, co wyrabiają nadworni trefnisie „europejskiego” Donalda zdecydowanie zakrawa na rozpacz „tęczową”, aczkolwiek ze sporą domieszką różowego. A wszystko dlatego, że Naród Amerykański, jak określił to znany szerzej jako Bolek, były prezydent Polski Lech Wałęsa, zhańbił cały Świat. Bolo komentując prezydenckie wybory stwierdził z właściwym dla siebie taktem i elegancją: - Jak można wybierać pierwszego obywatela z takim życiorysem i z takim działaniem. To jest hańba dla świata! (…) Stany Zjednoczone jako naród dawały dobry przykład światu. Po raz pierwszy ten naród pokazał coś nieprawdopodobnego. Powyższe słowa za PAP cytuje m.in. Wirtualna Polska. Z kolei naczelny polskojęzycznego der Onet, niejaki Bartosch Wenglartschyk, straszy: ….dobry czas Europy właśnie dobiega końca. Donald Trump nie będzie naszym przyjacielem, a co najwyżej dobrym partnerem biznesowym, a gwarancje bezpieczeństwa NATO właśnie stały się trochę mniej wiarygodne. W USA wygrał dziś w nocy izolacjonizm. Trump będzie się angażować tylko tam, gdzie będzie widział możliwość zarobienia. I dlatego, zdaniem Herr Bartoscha Europa musi zjednoczyć się w jedno Państwo. Unia Europejska musi stać się wspólnotą sprawniej i szybciej zarządzaną. Kłótnie polityków o to, kto z nich jest ważniejszy, tracą rację bytu. W obliczu wycofanej Ameryki i coraz bardziej agresywnej Rosji Europa może liczyć tylko na siebie. Nie stać nas już na marnowanie czasu na długotrwałe debaty dyplomatyczne, decyzje muszą zapadać szybko i sprawnie. Jeśli nie podoba się premierom Fico czy Orbanowi, to Europa powinna ich zostawić w tyle. Jedyną gwarancją bezpieczeństwa dla tych krajów będzie sprzedanie się w całości Trumpowi. (…) Europa musi mieć wreszcie wspólną politykę zagraniczną. Za chwilę znajdziemy się w oku cyklonu, wywołanego przez brutalne decyzje Trumpa. Będziemy miotani między ciosami zadawanymi z jednej strony przez USA, a z drugiej przez Chiny. Ambicje poszczególnych premierów nie mają już znaczenia — kraje Europy są tak małe w zderzeniu z dwoma światowymi mocarstwami, że będą się liczyć tylko w kupie. Pojedynczo zostaniemy zjedzeni albo przez Trumpa, albo przez Xi. Oczywiście w tych rozważaniach nie mogło zabraknąć Ukrainy. Wenglartschyk: Największym przegranym dzisiejszej nocy jest Ukraina. Jej los leży dziś w rękach Europy. W rękach premiera i prezydenta Polski, kanclerza Niemiec, prezydenta Francji i przywódców wszystkich krajów UE od Portugalii po Cypr spoczywa dziś odpowiedzialność za to, czy Putin zostanie powstrzymany, czy nie. Trump załatwi sobie w tym czasie działkę pod budowę Trump Tower w Moskwie. 
Jeszcze zabawniej brzmią ostrzeżenia „dziennikarza dla klimatu”, niejakiego Szymona Bujalskiego (uoyazoo, cóż to za nazwisko dla publicysty – wszak bujać to inaczej kłamać!). Trump zdaniem tego klimatysty wygrał, bo… Kampania Trumpa polegała na fake newsach, nienawiści i narcystycznym kłamaniu o samym sobie. (…) Fakty i prawda nie mają żadnego znaczenia. Liczy się jedynie narracja, którą kupią ludzie. Skoro w "kolebce demokracji" wygrywają kłamstwa i nienawiść, to można się niepokoić. Tak po prawdzie słowa te jak ulał pasują do „europejskiego” Donalda i wyborów z 15 października 2023 r. Jednak z tego powodu Szymon Bujalski nie robił rabanu. Kilkunastu ekonomistów z nagrodą Nobla przestrzegało, że wygrana Trumpa może przemienić się w gospodarczy kryzys. Proponowane przez niego rozwiązania doprowadzą do wystrzału inflacji i większego obciążenia finansowego "zwykłych" ludzi. Najbogatsi mogą zaś liczyć na rozmontowanie wielu przepisów, poluzowanie regulacji i potężne ulgi podatkowe. Wielu z nich hojnie finansowało kampanię kandydata Republikanów, a sam Elon Musk może zostać jego bliskim współpracownikiem. Rozwarstwienie społeczne w USA może więc wystrzelić w kosmos. A wraz z nim – konflikty społeczne, szukanie winnych i dalsza polaryzacja społeczeństwa. Skoro USA grozi poważny kryzys (niekoniecznie gospodarczy), to można się niepokoić. Wenglartschyk pisał o Ukrainie, Bujalski natomiast o Rosji. Ale na tym nie koniec. Jak już wspomniałem, sytuacji w USA nie należy oceniać w odosobnieniu. Tymczasem Rosja ani nie przegra wojny z Ukrainą, ani nie została uznana za trędowatą. W ostatnim czasie w Kazaniu zorganizowano szczyt państw należących do BRICS. Władimir Putin spotkał się z przywódcami Brazylii, Indii, Chin, RPA i kilku państw arabskich. Izolacja Rosji? Raczej tworzenie nowych globalnych obozów i podziałów. Skoro Rosja trzyma się mocno z nowymi partnerami, to można się niepokoić. No i oczywiście klimat, choć tu akurat klimatysta Szymon nie wspomina wyłącznie o Trumpie. Nie zapominajmy też o zmianie klimatu. Jak kończy się lekceważenie tego tematu i potęgi natury, pokazała ostatnia powódź w Hiszpanii. I nie mam dobrych wiadomości. Od miesięcy chyba każdego tygodnia trafiam na wiadomości, które są załamujące. Używam tego słowa w pełni świadomie, nie w ramach "clickbaitu". Rosną emisje gazów cieplarnianych, zanika przyroda, ubywa wody, wzrasta liczba głodujących, przybywa ekstremalnych zjawisk… a politycy z całego świata i wiele ludzi ma to w poważaniu. Bujalski w końcu się zreflektował. I choć tekst wygląda niczym wyklejanka ze stron jakiegoś „zielonego katechizmu” zakończenie tekstu jest POprawne Politycznie. Niekontrolowany rozwój sztucznej inteligencji, przybierający w siłę populizm w Europie, pogłębiające nierówności społeczne, rosnące koszty życia… (…) I tak oto straciliśmy najlepszy czas, by jako gatunek zboczyć ze złej ścieżki. Przyszłość napędzą więc nienawiść, kłamstwa, fake newsy, ogłupianie ludzi, wyzysk oraz pogoń za obrzydliwą kasą i władzą. Trump nie jest dziełem przypadku. Jest tym, co ludzkość ma do zaoferowania.
To ci dopiero Popiołek… Tymczasem Tusk jak przystało na prawdziwą żonę stanu złożył Trumpowi gratulacje. Wybór Trumpa, jak widać, to policzek wymierzony w coraz bardziej wrzeszczącą gębę lewicy. Już nie tylko europejskiej, ale również tej zagnieżdżonej w Nowym Świecie. Trump chce pozbawić kobiety ich praw, co było jednym z czołowych haseł zwolenników Kameli Harris. Tyle, że te prawa lewicowcy ograniczyli praktycznie do zabijania nienarodzonych, zwanego eufemistycznie aborcją. Za chwilę, podobnie jak jest to już w niektórych bardziej „demokratycznych” krajach, będą walczyć o powszechną eutanazję. Potem, być może, zgodę pacjenta zastąpi wola jakiegoś administracyjnego tworu. Bo co to za życie, skoro wypłata ledwie starczy na czynsz i byle jakie pożywienie? Zamiast wegetować w nędzy i zajmować przestrzeń, przy okazji „niszcząc” klimat wydychając dwutlenek węgla (o pierdach zawierających metan nie zapominajmy, a one wszak są konsekwencją kiepskiego jedzenia) prosta i szybka śmierć. Nowy wspaniały świat… Tymczasem ludzie wybrali Trumpa, a to przecież zły przykład dla Europy. Już byli blisko, już witali się z gąską… Lewacka propaganda zniszczyła mózgi wielu osobom, czego symbolem na długo pozostanie, przynajmniej w Polsce, wrocławskie Jagodno. Okazało się jednak, że najbardziej zryło berety samym propagandzistom. Coraz wyraźniej stawiają się bowiem w rolach übermenschów, nowej klasy panów, mających rządzić światem do jego końca i jeden dzień dłużej. Nie przez przypadek na wielu profilach ludzi o wybitnie lewicowym (lewackim wręcz) światopoglądzie widnieją hasła przeciwstawiające populizmowi elitaryzm. Oni bowiem są elitą, powołaną do zawiadywania całą resztą. Jak zresztą pisał ponad pół wieku wcześniej jeden z uznawanych za ojców Unii Europejskiej hr. Richard Coudenhove-Kalergi:
Dzisiejsze rasy i klasy będą stopniowo znikać ze względu na eliminację przestrzeni, czasu i uprzedzeń. Eurazjatycko- negroidalna rasa przyszłości, podobna z wyglądu do starożytnych Egipcjan, zastąpi różnorodność narodów i różnorodność jednostek. Porządku zaś będzie pilnować nowa arystokracja. Problem współczesnego świata polega na tym, że ONI już wierzą we własną nobilitację. Na szczęście Opatrzność czuwa i zamiast „nowej hrabini” Kameli Harris wybory wygrał Trump.
Źródło: niepoprawni.pl,
„ Naród Amerykański, jak określił(......) Bolek (…) zhańbił cały Świat.” Bolek zastanów się kto tak naprawdę jest hańbą, i kto kogo zhańbił!?
Z forum: Dzisiaj, parę godzin po wyborze D.Trumpa na prezydenta USA, Niemcy zareagowały zapowiedzią upadku rządu i przedterminowymi wyborami na wiosnę, zapowiadając proamerykański nowy rząd. Hi, Hi...ale się narobiło...Kameleony prawdziwe...To teraz się pytam, gdzie się schowa bandyterka Tuska...?. Chyba pozostało im popełnić sepuku, bo tej dotychczasowej jatki jakiej urządzili w kraju, Polacy im nie zapomną i nie odpuszczą. Czyli...Cela+ pozostała, albo "serdeczne ramiona" Moskwy.
Czy Tusk zastąpi Scholza!? Skoro Merkel z pochodzenia Polka była prezydentem Niemiec, to niby dlaczego Polak z pochodzenia Niemiec nie może nim być!?
Nie chcę być prorokiem, ale być może jeszcze w tym roku nastąpi wymuszone tym nowym rozdaniem w USA, przebudzenie w polskim sejmie i upadek rządu Tuska głosowaniem o wotum zaufania i przedwczesne wybory na wiosnę. Moim zdaniem, to bardzo możliwy scenariusz. 
06 11 2024 Stróżyk tropi....Stróżyka? Czyli Obłęd totalny.
Tusk mówił o końcu „ery geopolitycznego outsourcingu”. France Info nazywa Tuska „jednym z najbardziej wpływowych przywódców europejskich”. Nota bene nie wiedział o tym Scholz, pomijając go w rozmowach na temat Ukrainy. Dalej rozgłośnia zaznacza, że „Polska jest obecnie krajem, który podejmuje największy wysiłek na rzecz swej obrony”, przeznaczając na nią 4 proc. PKB, czyli „dwukrotnie więcej niż Francja lub Niemcy”. I dalej jeszcze śmielej: Tusk, „były szef Rady Europejskiej, przejmuje tu pałeczkę suwerenności europejskiej”, którą Francja i Niemcy podejmują coraz rzadziej. Głos obu tych krajów – zdaniem France Info” – stał się „niesłyszalny” z powodu kryzysów w swojej polityce wewnętrznej”. Ewidentne i zadziwiające, że tak popularna stacja nie wie o czym pisze, nie śledzi „sukcesów Tuska” w polityce polskiej, a szuka ich w światowej. Nie dostrzega gołym okiem widocznego kryzysu państwa i rządu. Iście francuskie olewanie odbiorców.
Namaszczenie Tuska przez francuską rozgłośnię jest wyrazem tak szokującego absurdu, że gdyby je brać poważnie, należałoby oczekiwać rychłego końca Unii Europejskiej. Zresztą taka ewentualność wcale nie jest wykluczona, biorąc pod uwagę przekształcenia traktatów unijnych, za którymi stoją Niemcy przy niemrawej asyście Francji, dążąc do stworzenie upragnionego Grossdeutschland czy Deutsch Europa. To Niemcy Tuska tu zatrudniają. Tusk wyrwał się z tym outsourcingiem, o czym zresztą marzą przede wszystkim Niemcy; pewnie nawet przez nie podmówiony. Ale w sytuacji Polski, zagrożonej ze wschodu, która w razie konfliktu znalazłaby się zapewne w podobnej sytuacji jak w 1939 roku, odezwanie Tuska świadczy o tym, że jest on nie tylko całkowicie nieudolny w rządzeniu państwem, ale także w dziedzinie jego bezpieczeństwa, co w sumie, gdyby ten naród, którym on rządzi i pomiata, miał odrobinę zdrowego rozsądku, powinno to skutkować jak najszybszą zmianą władzy w Polsce. A zatem obłęd zbiorowy, jak na razie ma się dobrze, a Polacy czekają na dalsze przejawy tej nowej i swoistej pandemii. Daleko szukać nie trzeba. Bodnar i jego „prawnicy” robią wszystko, by pognębić każdego, kto przez 8 lat rządów prawicy zrobił coś dobrego dla Polski. Ks. Olszewski, to w dodatku sygnał jak będzie się „opiłowywać „Kościół”. Macierewicz na szubienicę, bo podniósł rękę na Putina, z którym Tusk akurat się obłapiał. Kiedyś nie wolno było mówić o Katyniu. Nic się nie zmieniło, bo teraz nie wolno ruszać sprawy tych co zginęli, bo chcieli uczcić ofiary Katynia. Dochodzą tu te żałosne komisje śledcze mające jeden cel: zemstę na osobach, które dobrze przysłużyły się Polsce. Kiedy widzę areopag w środku z panią Sroką, mającą przy boku Trelę, który nawet nieboszczyka przytaszczyłby przed ten „swój trybunał”, nachodzą mnie natrętne myśli, które z całej siły odganiam. bo jawi mi się Freisler i osławiony Volksgerichtshof, a także ich ofiary. Nic na to nie poradzę, takie mimowolne skojarzenie.
Na budżecie się nie znam, ale skoro słyszę od kogoś, kto teraz tym zarządza, że rząd Tuska spłaca długi PiSu, to myślę sobie, że nawet kłamstwo winno mieć pozory sprawiedliwości. Bo inaczej staje się jeszcze czymś gorszym niż mijanie się z prawdą. Przytoczę opinię polityków poprzedniego rządu: Wczoraj rząd Tuska zdecydował o podwyższeniu deficytu budżetowego na rok 2024. Ma on wynieść aż 240 mld złotych. Politycy PiS zorganizowali dziś konferencję prasową, na której odnieśli się do tych informacji. Na początku zaprezentowano spot. "Skończył się PiS, skończyły się pieniądze. Ponad 200 miliardów złotych deficytu w 2024 roku. To więcej, niż łącznie przez 4 lata drugiej kadencji rządu PiS. Więcej niż w czasach pandemii i czasach wojny na Ukrainie. Po niespełna 10 miesiącach rząd Tuska musi nowelizować budżet. Nie, nie po to, żeby realizować obietnice dane Polakom i chronić ich tarczami, ale przez to, że załamały się wpływy podatkowe. Dochody z podatku CIT spadły o 9 miliardów złotych w porównaniu do zeszłego roku. W czasach PiS wyłącznie rosły. Rząd Tuska nas zadłuża na ponad 200 miliardów i to tylko w jednym roku. Ludzi nie stać na zakupy i ograniczyli konsumpcję. Wartość nowoczesnych inwestycji firm spada. Intel zrezygnował z fabryki chipów, a kolejne zakłady ogłaszają grupowe zwolnienia. Ten rząd to gospodarcza katastrofa" Skąd się bierze taki deficyt? Dużo by o tym pisać. Przytoczmy słowa Obajtka: "Czyli mówicie, że Grupa Orlen, która ma teraz straty (minus 34 miliony za II kwartał 2024 roku) będzie rozliczał tych, dzięki którym koncern miał gigantyczne zyski (w II kwartale 2023: 6 mld zł zysku) i który odprowadzał do budżetu państwa rekordowe podatki (36,5 mld zł za I półrocze 2023)?". Taka jest prawda, a jeśli nią nie jest, to trzeba tego dowieść, a nie karmić ludzi bajkami, jak to rząd Tuska musi biedować, bo Polskę zadłużył PiS.
Symptomy obłędu są u nas na wyciągnięcie ręki. I to wcale nie tylko ponieważ nauczycielka rządzi Służbą Zdrowia i jest przekonana, że się do tego nadaje. Trochę śledzę przymiarki do wyborów prezydenckich. Tu dopiero widać jak dobre mają ludzie mniemanie o sobie. Przy tylu potencjalnych kandydatach i partiach ich wysuwających, jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłby prezydent absolutnie bezpartyjny. Ale na to nie będzie zgody, niezależnie od opcji politycznych. Z kolei jeśli sobie wyobrażę, że prezydentem mógłby zostać Hołownia lub Trzaskowski, to – proszę o wybaczenie – Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej stałby się rekwizytem teatralnym. Oczywiście na życzenie wymaganej części Polaków tak stać się może. Bo na tym także polega obłęd globalny. To znaczy wciskający się wszędzie. Dziś są wybory w USA. Ważne kto wygra, ale sam fakt, że blisko połowa Amerykanów wybiera kobietę znaną z braku tego wszystkiego, co konieczne jest do kierowanie państwem o wszechstronnym wpływie na to, co dzieje się na świecie, jest obłędem groźnym nie dla jakiegoś państwa czy narodu, to groźba dla świata. Na szczęście wygrał rozsądek, czyli Ronald Trump. Przecież trzeźwo patrząc na współczesne nam wydarzenia, grozi to światu zagładą, jeśli wygrywać miałby mord niewiniątek, zboczenia i perwersje. W końcu więc to, że złodziej krzyczy: łapaj złodzieja, a Stróżyk bada czy poza nim jeszcze ktoś był w sitwie z towarzyszami, to tylko jedna odsłona teatrzyku, jakiego widownią jest dzisiaj Polska. Takich anomalii mamy na pęczki i nimi będzie się trzeba zajmować, by uratować Polskę.
Źródło: niepoprawni.pl,
Biedna nasza Polska cała, cudotwórców se wybrała. Cudów teraz nie ma, POzostaje tylko ściema! Biedna nasza Polska cała, cudotwórców se wybrała. Naród płacze, klnie i szlocha. Donek ludu już nie kocha. Ci co cuda ogłaszali, wrednie naród oszukali. Ci co w cuda uwierzyli, se kłopotów przysporzyli. Pewien Fircyk- bez krępacji. Cud obiecał POlskiej nacji. Trafnie uznał: lud to kupi, bo jest ciemny, mocno głupi. W PeO młodzież uwierzyła. Do urn wartko POdążyła. I we Wronkach i w Pułtusku. Dali głos Donaldu Tusku. No nareszcie, jest nadzieja. Naród wybrał czarodzieja. No i w końcu stał się cud. Był Chlebowski i Drzewiecki z Sobiesiakiem, czary mary są afery, wyszedł SMRÓD. Bezrobocie z POdatkami jak gruźlica pnie się w górę. Rosną ceny i zarobki platformianych urzędasów. Z Unii forsa POgrzebana. Autostrady zawalone. Służba zdrowia dogorywa. Pielęgniarki i robole nędzne grosze zarabiają....
Najpierw PiS obiecywało że zamkną tych z PO. Teraz ci z PO mówią że zamkną tych z PiS. Chętnych do zamykania jest więcej bo i Czarzasty obiecuje program cela+. A wszystko po to żeby pelikany miały teatr, który odwróci ich uwagę od tragicznego stanu Państwa. Wszyscy oni z tej samej gliny. Wszyscy oni po jednej Magdalence. Tam każdy na każdego teczki ma i w życiu żaden nie pójdzie siedzieć. Nie ważne z której strony. 
04 11 2024 Ostatni dzwonek dla Polski.
Czy ulegliśmy przekonaniu, że opór zmianom jakie zachodzą wokół nas jest bezcelowy? Tak przynajmniej widzą to bijący na alarm, którzy stwierdzają, że ludzie ogłuchli, oślepli, bądź zgłupieli do reszty, godząc się na to co gotuje im europejski socjalistyczno-burżuazyjny New Age, robiący wszystko, aby na powrót sprowadzić mentalnie i materialnie nasze społeczeństwo do roli bezbronnej i bezwolnej (niemającej na dodatek ojczyzny – jak pisał Marks i Engels) klasy robotniczej, a raczej wyrobniczej. Ci z rodaków, co jeszcze zaprzątają sobie tym głowę uważają, że reszta pozbawiona została potrzeby cywilnej autorefleksji i albo nie widzi tego co oni, albo – co bardziej prawdopodobne – od krzyku, czy protestu powstrzymuje ich powszechnie panująca, trudna do zwalczenia głupota, a także studząca wszelkie odruchy obywatelskie poprawność polityczna, kiedyś narzucana nam siłą przez oprawców, dziś po prostu modna i z nadmierną grzecznością tolerowana (w przeciwieństwie do posiadania niepopularnych poglądów).
Może to jest przyczyna tego, że coraz mniej w nas elementu reakcyjnego i gdy trzeba podnosić rękę na ochotnika do budowania barykad (choćby tylko tych słownych przeciwko rozpuszczającym się w rozlewisku absurdu nie tylko zasadom społecznym, kulturze i tradycji, ale nawet pierwszym, niepodważalnym prawom mającym gwarantować obywatelom bezpieczeństwo w każdym tego słowa znaczeniu) zamiast gromkich „Ja, ja!” towarzystwo ukradkiem rozchodzi się do swoich spraw. Ostatecznie - jak w tym wierszyku „Każdy jest pewien, że ktoś to zrobi”. Ktoś zostanie i wysłucha do końca uderzających na trwogę i skoro rzeczywiście coś jest na rzeczy, ktoś to zauważy i podniesie rękę dając się wciągnąć w nigdy niekończące się zadanie naprawiania świata. Tego lokalnego oczywiście, mającego postać naszego dysfunkcyjnego, sterowanego od wieków z zewnątrz Państwa. Zazwyczaj daję się przekonać i zostaję, czasem niepewnie podnoszę rękę. Niepewnie, bo mnie też często dopada zwątpienie. Próbuję coś robić, już nie z pobudek ideologicznych i chyba nie po to, by nie popaść w rozpacz spowodowaną brakiem prawdziwych problemów (o których ja i moi rówieśnicy wiedzą jedynie z lekcji historii, bądź z mediów relacjonujących sytuację w państwach trzeciego świata). Robię to ze świadomości, że może być gorzej i że jest jeszcze o co walczyć. Uważam, że jesteśmy na kursie kolizyjnym z jutrzejszą beznadzieją i nie zmienią tego bynajmniej nasze codzienne narzekania pod nosem.
Powodów do niezadowolenia mamy aż nadto, a ich pierwszą i główną przyczyną jest to, że rządzącym zupełnie nie zależy na interesie przeciętnych Kowalskich. Nie mylą się w dobrej wierze, co Ci mogliby im jeszcze wybaczyć. Jest wręcz przeciwnie – mydlą im oczy, świadomie działając na ich niekorzyść. Wywołują w nich poczucie winy i niższości, twierdzą, że nie dla nich są wielkie projekty i aspiracje, że nie stać nas na nie finansowo i intelektualnie. Z drugiej strony mówią wiele o nadrzędnych celach, ratowaniu świata, pomocy bliźnim, czy konieczności podążania za trendami, by nie zostać w tyle, nie narazić się na sankcje i izolacjonizm. Socjotechnika w dużych dawkach i stężeniu. Niewiele za to mówią (i jeszcze mniej robią) w kwestii reform, poprawy standardu życia czy bezpieczeństwa, zresztą to nie ma znaczenia – żadna odgórna reforma nie przyniesie dziś korzyści obywatelom, gdyż nie ma tego w założeniach i sytuacji nie zmienią kolejne wybory, jeśli nie odsuniemy od władzy zużytej klasy polityków. Najwyższy chyba czas wyjść na ulicę i głośno wyrazić sprzeciw. Nie mówię o rewolucji rodem z Ukrainy, ale o działaniach gwarantowanych przez ustawę zasadniczą, o ponownej aktywizacji politycznej społeczeństwa i wyłonieniu nowych przedstawicieli z tłumu tych, którzy nie skalali się jeszcze polityką, którzy – cytując Stanisława Brzozowskiego  – „codzienną pracą sprawiają, że kraj żyje i nie traci myśli”. Zdolnych stawić opór temu narodowemu ubezwłasnowolnieniu.
Nasze władze tylko jednego boją się bardziej niż swoich zagranicznych panów – jednoczących się w obliczu niedoli i tyranii rodaków. Wywołujących zrywy na miarę powstań, tworzących ruchy na miarę Solidarności. Jeśli wydaje się Wam, że to nie ten moment historyczny, że potrzeba wojny czy okupacji by powalczyć o swoje, powiem tylko tyle, że nasi bardziej cywilizowani sąsiedzi już ten punkt zwrotny przegapili. Dali się zwieść liberalno-lewicowym nawoływaniom do uszczęśliwienia świata i wszystkich wyciągających rękę, kosztem gospodarzy, którzy przestali być już Panami w swoich domach. Dziś nie mają recepty na to co z tym zrobić. Gaszą więc pożary i z dobrą miną do złej gry brną dalej po równi pochyłej, próbując pociągnąć nas solidarnie za sobą. My możemy się jeszcze obronić, nim nasze dziedzictwo kulturowe wyblaknie, a społeczno- gospodarcze otoczenie stanie się smutne, szare i wrogie. Możemy się jeszcze od tego odciąć, ale do tego potrzeba woli Narodu, zanim szkody będą nieodwracalne. Póki można to zrobić w sposób pokojowy. Póki broń werbalna jest jeszcze coś w stanie zdziałać, byśmy nie musieli w przyszłości sięgać po tę palną. Zanim rozmiękczony powszechnym, choć kończącym się dobrostanem charakter naszych mas zdrewnieje i bez pytania chwycą one za bruk, a sprzątać po tym polskim majdanie będą trzy następne pokolenia.
Źródło: niepoprawni.pl,
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów.
Demokracja to wszechobecna kontrola wszystkich i wszystkiego, bo wolność to robisz to co ci każą w miejscu w którym ci wskażą, w wyznaczonym czasie!?
Z forum: Panowie tych władz są zagraniczni! Cieszy mnie, że autor to zauważył. Ja bym nawet dodała, że panowie tych władz są zaoceaniczni. W końcu gdy za kilka lat słuch po waśniach Kaczyńskiego, Tuska oraz ich popleczników zaginie zapomnimy na chwilę o starych urazach, by szybko znaleźć sobie nowy pretekst do jakiejś narodowej swary i kłótni, które przyszły rząd wywoła lub podgrzeje skwapliwie wykorzystując w myśl przysłowia „Dziel i rządź”.
Poziom rozumienia rzeczywistości dla zdecydowanej większości Polaków jest znikomy. To skutej tresowania ich po okrągłym stole, a zaczęło się ogłupianie od Isaury. Robiły to WSZYSTKIE kolejne rządy. Niewielu też rozumie sens wypowiedzi Tuska, że czasy outsoursingu w polityce się skończyły. Jak widać naciski zza oceanu wchodzą w stan końcowy. Skutek? Dla większości wolność to praca 12h dla żyda i flaszka z golonką wieczorem. 
30 10 2024 „Skończył się PiS, skończyły się pieniądze”. Opozycja wypunktowała rząd 13 XII za gigantyczną „dziurę Tuska".
- Oni stosują strategię „Po nas choćby i potop”. Ona polega na tym, że w przyszłym roku deficyt budżetowy przekroczy 300 miliardów złotych. W dwa lata dług państwa urośnie grubo ponad pół biliona złotych. Ponad 500 miliardów złotych. Tak nie było nigdy - podkreślił Mateusz Morawiecki, wiceprezes PiS. Największa partia opozycyjna zaprezentowała także specjalny spot, w którym wypunktowano "dziurę Tuska". Wczoraj rząd Tuska zdecydował o podwyższeniu deficytu budżetowego na rok 2024. Ma on wynieść aż 240 mld złotych. Politycy PiS zorganizowali dziś konferencję prasową, na której odnieśli się do tych informacji. Na początku zaprezentowano spot. "Skończył się PiS, skończyły się pieniądze. Ponad 200 miliardów złotych deficytu w 2024 roku. To więcej, niż łącznie przez 4  lata drugiej kadencji rządu PiS. Więcej niż w czasach pandemii i czasach wojny na Ukrainie. Po niespełna 10 miesiącach rząd Tuska musi nowelizować budżet. Nie, nie po to, żeby realizować obietnice dane Polakom i chronić ich tarczami, ale przez to, że załamały się wpływy podatkowe. Dochody z podatku CIT spadły o 9 miliardów złotych w porównaniu do zeszłego roku. W czasach PiS wyłącznie rosły. Rząd Tuska nas zadłuża na ponad 200 miliardów i to tylko w jednym roku. Ludzi nie stać na zakupy i ograniczyli konsumpcję. Wartość nowoczesnych inwestycji firm spada. Intel zrezygnował z fabryki chipów, a kolejne zakłady ogłaszają grupowe zwolnienia. Ten rząd to gospodarcza katastrofa" – wskazano w nagraniu.
Mariusz Błaszczak podkreślił, że "nasze oceny się sprawdziły - mówiliśmy wielokrotnie, że rząd koalicji 13 grudnia nie potrafi rządzić".
"Mamy do czynienia z dziurą Tuska wynoszącą już ponad 50 miliardów złotych. Wczoraj zmieniony został budżet państwa na ten rok przez rząd. Wzrósł deficyt i to jest droga prowadząca do katastrofy. To droga prowadząca do tego, żeby po wyborach prezydenckich przyszłorocznych doszło do cięć wydatków. Wtedy Donald Tusk powie, że to Unia Europejska go zmusiła, bo procedura nadmiernego deficytu wymusza na nim takie działania. To będzie jeszcze głębsze sięgniecie to kieszeni polskich rodzin. Już lekką ręką rząd koalicji 13 grudnia zrezygnował z tarczy energetycznej. Przypomnę, że razem z Polakami zebraliśmy 140 tysięcy podpisów pod projektem obywatelskim „Stop podwyżkom od lipca”. Ten projekt wciąż leży w podkomisji sejmowej. Koalicja 13 grudnia nie chciała go przyjąć, nie chciała go uchwalić. Nie chciała doprowadzić do tego, żeby ceny energii były niższe" – oświadczył polityk. Przypomniał też, że "jak się okazało, rząd nie podtrzymał w negocjacjach wyłączenia wydatków na obronność z procedury nadmiernego deficytu". "To niesie za sobą bardzo poważne konsekwencje. Jedyną skuteczną odpowiedzią na zagrożenia jest silne Wojsko Polskie i żeby tak było nakłady na obronność muszą być wysokie. Niestety tak nie jest" – wyjaśnił.
Następnie głos zabrał Mateusz Morawiecki.  "Wrócił kryzys w podatkach. Polacy, czy jesteście zwolennikami koalicji rządzącej, czy opozycji na moment odłóżcie to na bok. Popatrzcie na to, bo to są wasze pieniądze, co dzieje się w budżecie. W obecnej sytuacji mamy do czynienia nie tylko z tym, co widzieliśmy wczoraj. Jak wyszedł Tusk, to widać było, że średnio się orientuje w tym, o czym mówi. On się w ogóle średnio orientuje w sprawach gospodarczych, finansowych, a to bardzo niebezpieczne, ponieważ w najlepszym razie można powiedzieć, że zapanowała tam niefrasobliwość, a w najgorszym i niestety mam takie podejrzenia, że jest przyzwolenie na to, co dzieje się w podatkach" – oznajmił. Polityk odniósł się też do danych dotyczących strony przychodowej budżetu.  "Po pierwsze, mamy załamanie w dochodach od podatków od dużych korporacji międzynarodowych. Umownie ten podatek nazywamy podatkiem CIT, ale lwia część z tego podatku pochodzi od dużych korporacji międzynarodowych i spółek skarbu państwa. Mamy do czynienia z prawdziwym załamaniem. Tutaj nie ma żartów. Przez 8 lat Platformy Obywatelskiej 2007-2015 widzieliśmy już nie tylko stagnację, ale regres w podatku od firm międzynarodowych. Skubanie Polaków na najróżniejsze sposoby to była specjalizacja, która wtedy niestety królowała. To nie są żarty, tutaj chodzi o miliardy złotych, których Polacy są pozbawieni. To właśnie dlatego nie stać ich na realizację tych wszystkich programów, o których mówili. Popatrzmy na podatek VAT. Nawet KE przyznała, że nam udało się poprzez różne mechanizmy opanować ten wielki kryzys w karuzelach VAT-owskich. Ba, nie tylko opanować. To właśnie stamtąd wzięliśmy środki na 800 plus, 13 i 14 emeryturę. To są wielkie programy i szereg innych, jak chociażby Rodzinny Kapitał Opiekuńczy" – wymieniał.
Morawiecki stwierdził też, że "ta nieumiejętność zarządzania państwem, budżetem, przekłada się na dramat polskich rodzin, na dramat w portfelach Polaków".
"Widzieliśmy załamanie konsumpcji, bo przecież to jest prosty związek przyczynowo-skutkowy.  Oni stosują strategię „Po nas choćby i potop”. Ona polega na tym, że w przyszłym roku deficyt budżetowy przekroczy 300 miliardów złotych. W dwa lata dług państwa urośnie grubo ponad pół biliona złotych. Ponad 500 miliardów złotych. Nie tylko tak nie było nigdy, tak nie było w ciągu 8 lat naszych rządów, gdzie wygenerowaliśmy poprzez uszczelnienie budżetu gigantyczne środki na politykę społeczną, w budżecie pojawiły się środki na politykę bezpieczeństwa, wyrównywania szans" – przypomniał. Morawiecki wskazałl, że "Tusk chwali się, że przeznaczy 10 mld zł na subwencję wyrównawczą - my o tej porze w tamtym roku przeznaczyliśmy 14 mld zł". "Kilkadziesiąt mld zł na inwestycje i subwencję wyrównawczą w latach 2021, 2022 czy 2023. W dziurze Tuska znalazły się pieniądze dla Warszawy jako najbogatszej polskiej metropolii, a nie ma pieniędzy dla małych miast. Gdzie są te pieniądze?" – zapytał. Zaapelował też, by "popatrzyć na wymiar inwestycyjny i na inwestycje greenfieldowe". Przypomniał, że "prowadził rozmowy z szefami firm z całego świata, żeby tu w Polsce lokowali swoje inwestycje, tymczasem dzisiaj mamy załamanie również w tym obszarze". "Polacy, nie dajcie sobie zamydlić oczu tymi opowieściami premiera Tuska" – zaapelował do rodaków Morawiecki.
Źródło: niezalezna.pl,
Znaczy się mamy powtórkę z Balcerowicza, bo Tusk zamiast szukać oszczędności rozbudowuje armię urzędników!? Lampę naftową już kupiłem, dynamo pod wiatraczek podłączyłem, ryż wokół szałasu zasiałem, i co mi tam Tuska przy łuczywie, i ognisku może jakoś przeżyję!?
Bizancjum rośnie w siłę!? Jedyną strategią rządu Tuska jest zwiększanie deficytu, bo kasa państwowa jest pusta jak bęben!? W Polsce nie ma jeszcze ministra od wieszania papieru toaletowego!? W administracji centralnej, samorządowej, instytucjach publicznych, w służbie publicznej udaje, że pracuje około 2 mln. urzędników, i pracowników!? No i ta armia z dnia na dzień rośnie!? Niemcy - ponad 80 milionów ludzi i udaje się to ogarnąć 400 tysiącom urzędników. W amerykańskim Kongresie jest obecnie 100 senatorów i 435 reprezentantów w tzw. Izbie Reprezentantów czyli posłów. W polskim Sejmie jest obecnie 100 senatorów i 460 posłów. W Polsce mieszka 38 mln ludzi w Ameryce 332 mln. Polska to bogaty kraj.
Z forum: Polska bez PiS- u zawsze będzie uśmiechnięta i żaden pisowski kwik tego nie zmieni. Co do budżetu, to deficyt i tak jest dużo niższy niż za poprzedniego rządu bo za PiS- u deficyt był ukrywany w funduszach poza budżetem, np. w funduszu covidowym, co przełożyło się na 20% inflację rok do roku. 
26 10 2024 Co rząd Tuska powinien zrobić dla Polski?
Przeciętny obywatel przestaje rozumieć język, jakiego używają politycy, zwłaszcza kiedy nie mogą powiedzieć prawdy, a pragną, by ich słowa za takową uznano. W chwili obecnej jesteśmy świadkami tego zjawiska. Kłamstwa Tuska i jego ludzi to rzecz tak ewidentna, że nawet nie wypada o tym mówić. Może nawet zbytnie roztrząsanie tego tematu usuwa w cień skutki tych kłamstw, mianowicie, coraz bardziej zapadającą w niemoc Polskę. To nawet nie jej pomijanie w ważnych dla Europy, a jeszcze bardziej dla nas spraw, jak choćby tego co dzieje się na Ukrainie. Ostatnie spotkanie czterech przywódców państw w Berlinie i pominięcie Polski, która pierwsza skoczyła na pomoc Ukrainie, podczas gdy gospodarz tego spotkania kanclerz Scholz reprezentuje kraj, oferujący w tych tragicznych krajach 5000 hełmów, co wręcz zakrawało na kpinę. Trudno jednak traktować poważnie rząd, który doprowadził w ciągu kilku miesięcy kraj będący w wyjątkowo dobrej sytuacji ekonomicznej na skraj bankructwa. To, co na początku mówił pan Domański, że „spłacamy długi poprzedników” włóżmy między bajki.
Nieważne. czy to jest efekt zamierzonej polityki „prounijnej” Tuska, czy rezultat nieudolności rządu. Raczej jedno i drugie. Ważne jest to, że obywatelom grozi nagły spadek ich zasobów, bynajmniej nie tych lokowanych w bankach, bo tymi dysponuje dziś kasta rządząca, ale środków zapewniających, wprawdzie nie zamożne, ale jako tako dostatnie życie. W tym zadbanie o szkoły dla dzieci, szkoły w pewnym stopniu zabezpieczone przed pomyslami obecnego Ministerstwa Oświaty. Co powinien uczynić rząd w obliczu już ponoszonych przez państwo i społeczeństwo szkód? Powiem coś, co wielu uzna za nonsens, bo po 1944 roku w Polsce zanikły takie kategorie, jak honor, odpowiedzialność i uczciwość. Nie było na to popytu, bo rządy Polską wtedy nie mogły sobie na taki luksus pozwolić, a ponadto komunistyczna noblesse de robe (tak we Francji nazywała się szlachta urzędnicza) po prostu tych pojęć nie znała od dziecka. Ale nawet, kierując się tylko obiektywną oceną własnych możliwości, rząd Tuska winien podać się do dymisji. W II RP tylko niewiele gabinetów dotrwało do końca kadencji, a gabinet Grabskiego podał się w obliczu zagrożenia bolszewickiego do dymisji 24 lipca 1920 r. Zaznaczyłem, że w obecnej sytuacji żądanie takie, skądinąd przecież oczywiste, uznane zostanie przez, jeśli nie ogół to znaczną jego część, jako fantasmagoria. Z jedynego powodu. Po prostu ludzie ci nie widzą żadnej racji, by wyrzec się żłobu i możliwości czerpania z niego dowoli. Ekonomika zarówno dźwiga wzwyż jak ściąga w dół. Najbliższy przykład ZSRR. Potężne państwo, nie pokonał go ani Hitler, ani zimna wojna i Żelazna Kurtyna. Uległ własnej z gruntu fałszywej ekonomice, co musi czekać każde państwo komunistyczne, Korei Północnej nie wyjmując. Ktoś powie, gdzie tu w Unii Europejskiej komunizm? Owszem, ale on się inaczej nazywa. Może to być Zielony Ład, może któreś z „przykazań” ekologii będącej na usługach ideologii. Albo po prostu egoizm szukający swego kosztem bliźnich. Krótko mówiąc, my dziś mamy z tym do czynienia, gdyż dobrze sytuowana Polska to dzisiejszy „Korytarz”, wtenczas stojący na przeszkodzie zjednoczenia terytorium Niemiec, a dziś ich panowaniu w Europie. Zatem część naszej zapaści ekonomicznej to wypadkowe opisanych tu zjawisk, a część to już nasz geniusz destrukcji towarzyszący nam od końca XVIII wieku.
Co zatem robi Tuska rząd, by ostać się na tej resztówce Polski? Nic nowego, broni się tak jak kiedyś Jaruzelski komunizmu. Z moli i kurzu otrząsają się ongisiejsze „autorytety”. Oto występ jednego z nich: „Zwycięstwo PiS zaszkodzi tylko Polsce, ale zwycięstwo Trumpa może mieć takie skutki, jak dojście Hitlera do władzy. (...) Zawsze mówiłem, że reżim PiS-u to "putinizm po polsku". Teraz mogę powiedzieć ostrzej: to jest faszyzm w stylu Mussoliniego. Faszyzm z ludzką twarzą Andrzeja Dudy - takie tezy stawiał podczas "Igrzysk Wolności" w Łodzi Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej"”. Michnik bawi się w proroka i „karzącą rękę” ongiś ludowej sprawiedliwości, do której zresztą mizdrzył się tak samo jak do tych zza „Żelaznej Kurtyny” – rzec trzeba, nie bez powodzenia. Na krótki czas uwiódł nawet tak szczwanego lisa, jak Giedroyć. Jaruzelskiego następnie obśliniał, chcą go przekonać, że mimo swej opozycyjności, zawsze grali w jednej drużynie. Ale tam, gdzie najbardziej chciał poklasku wzbudzał raczej politowanie. Źle świadczy o jego renomowanej inteligencji, próba pozyskania prymasa Wyszyńskiego dla tzw. Kościoła otwartego. Na starość przynajmniej szczerze dobiera sobie kompanów, gdyż Leszek Jażdżewski. to gdy chodzi sprawę Kościoła, właściwy dla niego partner. Takie sufragia, jak michnikowe niewiele jednak dla reżimu Tuska/Bodnara znaczą. Jeśli tylko Trump życzliwie im skinie, prędzej Michnik będzie przypominał Hitlera niż Trump. Tusk ma większe kłopoty. To, że nie dotrzymał obietnic przedwyborczych wielu mu wybaczy, mając świadomość, że to oni głupio dali się nabrać. Tu chodzi o coś więcej. O to, by odebrać, a nie dotrzymać. Przypominam sobie, że w PRL jak chciano ludzi zrobić w konia, zawsze jakiś autorytet (n.p. Rakowski) tłumaczył w Trybunie Ludu lub w Polityce, że coś jest bardzo złe i należy to naprawić, n. p szkodliwą konsumpcję masła zastąpić zdrową margaryną. Lub też pisano obszernie jak bardzo staniały u nas ostatnio lokomotywy. Obecnie uwertura do marsza żałobnego dostatniej Polski brzmi podobnie. Najpierw program „Rodzina 800+” zawłaszczył Tusk kłamliwym oświadczeniem, że „został on wprowadzony na początku naszych rządów”. Zapewnił też, że „co dane, nie będzie zabrane”, Dwa kłamstwa, które miały zamydlić oczy narodowi. W sprawozdaniu z wykonania ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci za 2023 r., które właśnie trafiło do Sejmu stwierdzono, że program "Rodzina 800 plus" poniósł klęskę w dziedzinie demografii. W ślad za wspomnianym sprawozdaniem pojawił artykuł Bogusława Chrabota, byłego redaktor naczelnego „Rzeczpospolitej”. W tekście pt. „Zamknąć „800+”. Czas na nowe programy” pisze m.in.: „należy się pożegnać z programem „800+”, czyli iluzją, że można garścią srebrników skłonić Polaków do posiadania dzieci. Ten program to czysta polityka, kupowanie głosów. Działanie pozorne, które uniemożliwia bardziej racjonalną politykę społeczną”. Jednocześnie minister Domański zapewnia, że do końca kadencji sejmu 800+ będzie wyplacane.
Dobrego nastroju w rządzie nie traci tylko ministra Leszczyna. Wszystko w lecznictwie się wali, a ona: "Fakt jest taki – pieniędzy w NFZ-cie na wszystkie te świetne, nowoczesne technologie, fantastyczne leki onkologiczne, neurologiczne, kardiologiczne oczywiście będzie za mało". Ale jak by co, to leki i narzędzia fantastyczne. I jak tu się nie cieszyć? Taki, jak to Niemcy mówią Galgenhumor – humor pod szubienicą. Mimo wszystko jednak władza dba o najpilniejsze potrzeby obywateli. "W związku ze zgłoszoną interwencją w sprawie uciążliwości akustycznych powodowanych przez parafię rzymskokatolicką WNMP w Poznaniu Urząd Miasta (...) zawiadamia, że w dniu 21 października o godz. 12.00 w wyżej wymienionej lokalizacji zostanie przeprowadzony dowód z oględzin ws. uciążliwości hałasowych powodowanych przez funkcjonowanie przedmiotowego zakładu", Pan Jaśkowiak w Poznaniu to taka uwertura do zamykania ust Kościołowi, jak pan Chrobota do likwidacji 800+. A swoją drogą „zakład” zamiast parafii?! No, no, „piłowanie” zostało w tyle. Jak widać, remedia na biedę Polski proponowane przez reżim mają pewne braki. Ktoś mógłby powiedzieć, że największym z nich jest sam rząd zasługujący raczej na miano rządu partyjnego niż Polski. Ale i to nie żadna nowość. Doświadczaliśmy tego przez blisko pół wieku. Wielu zatem przywykło.
Źródło: niepoprawni.pl,
Tuska będzie niezwykle trudno rozliczyć bo on już czeka w lakierkach by się ewakuować do swej kochanej ojczyzny za Odrę!? Jeszcze tylko złoto wywiezie z NBP do Bundesbanku!?
Z forum: Co rząd Tuska powinien zrobić dla Polski?. Powninien popłynąć „Darem Pomorza” na wyspę Pitcairn na Pacyfiku i tam już pozostać po wsze czasy. Tak wyobrażam sobie dar Pomorza dla reszty Polski. Nie tylko stać nas na to, ale to wręcz nas obowiązek wobec polskiej racji stanu! Zielony Ład, tak jak już sama nazwa tej konstrukcji zdradza, jest czymś niedojrzałym, czymś w fazie eksperymentów, takimi też były eksperymenty doktora Frankensteina. Eksperymenty na żywych organizmach narodów kojarzą się z obsesjami innego doktora, a mianowicie Josefa Mengele w Auschwitz. Niemcy ciągle wpadają w nowe nałogi, albo też nadal kultywują te stare. Komunizm wypróbowali w Rosji, a ten później rozlazł się po całym świecie niczym wirus covida z Chin Ludowych. Teraz chcą uzdrawiać świat Zielonym Ładem. 
24 10 2024 Bodnar doceniony.
Dawnymi czasy, zaraz na samym początku wojny polsko- jaruzelskiej, w najsłynniejszym kabarecie nie tylko Krakowa głośno odśpiewano „dekret o stanie wojennym”. Efekt komiczny był nie do powtórzenia. Nieco wcześniej Mistrz Pietrzak czasami brał do ręki jakąś ówczesną „gazetę wyborczą” i głośno odczytywał wiadomości. Widzowie pokładali się ze śmiechu. Czemu przypominam? Bo za sprawą obecnego (nie)żondu mamy powtórkę z rozrywki. Oto na stronie www ministerstwa bondaryzacji wymiaru sprawiedliwości (b. Ministerstwo Sprawiedliwości) pojawił się wpis: Polska zajęła 33. miejsce w rankingu Rule of Law Index publikowanym przez World Justice Project. Pierwszy raz od 8 lat pozycja Polski poszła w górę – jest to znak, że przywracanie praworządności w Polsce idzie w dobrym kierunku. – Po wyborach parlamentarnych Polska wróciła do grona krajów praworządnych. Podjęliśmy szereg działań, aby naprawiać wymiar sprawiedliwości. Jesteśmy na początku drogi, ale cieszy nas fakt, że po latach spadków w rankingu, w końcu umocniła się nasza pozycja. Jesteśmy zadowoleni, że udało się przełamać tendencję spadkową, ale naszym głównym, długodystansowym celem jest znalezienie się w czołówce państw w rankingu – ocenił Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar.
Na znaczenie rankingów takich jak Rule of Law Index minister Bodnar zwracał wielokrotnie uwagę w przeszłości. W 2021 r. w jednym ze swoich felietonów napisał: „Tego typu rankingi kształtują postrzeganie państwa na arenie międzynarodowej. Ma to wpływ na warunki prowadzenia działalności gospodarczej oraz inwestycji, ale także na ogólne poczucie kondycji danego państwa. Pozwalają także na lepsze kierowanie zainteresowania organizacji międzynarodowych oraz instytucji, które chcą wspierać przemiany demokratyczne w danym państwie”. Największy wzrost oceny (aż o 21 pozycji) Polska zanotowała w kategorii „Constraints on Government Powers” – ograniczenia władzy rządowej. Wskaźnik ten bada mechanizmy, które gwarantują odpowiedzialność władzy przed obywatelami. Mechanizmy te muszą być zapewnione poprzez działania władzy ustawodawczej, sądowniczej, a także instytucje przeprowadzające niezależne audyty. Wskaźnik ten bada również w jaki sposób funkcjonuje odpowiedzialność karna urzędników państwowych oraz wolność działań organizacji pozarządowych i mediów. Kolejnym wskaźnikiem, w którym Polska odnotowała znaczący wzrost (o 14 pozycji) jest „Open Government” – otwartość rządu. W tej kategorii kluczową rolę odgrywa przejrzystość działań rządu, prawo obywateli do informacji publicznej oraz mechanizmy pozwalające na działalność obywatelską oraz na wniesienie skarg dotyczących usług publicznych. Poprawę odnotowano także w kategoriach „Civil justice” (o 5 pozycji) – sądownictwo cywilne oraz „Fundamental rights” (o 4 pozycje) – prawa podstawowe. Analiza raportu pokazuje, że nadal należy prowadzić działania mające na celu naprawienie i wzmocnienie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie ulega jednak wątpliwości, że działania ministra sprawiedliwości Adama Bodnara mają realny wpływ na poprawę sytuacji w Polsce, a kierunek zmian jest prawidłowy. Najbardziej podoba mi się kategoria „otwartość rządu” i awans w tej kategorii aż o 14 pozycji. Idę o zakład, że to głównie zasługa wiceministra sprawiedliwości Myrchy oraz ministrzycy Spurek, pardons Hennig - Kluski czy jakoś podobnie. ;) Najważniejsze jest jednak stwierdzenie Bodnara – Po wyborach parlamentarnych Polska wróciła do grona krajów praworządnych. Co tam, że wszystko działa po staremu, wszak nowy żond nie zaproponował ani cienia ustawy. No, może poza propozycją zmuszenia części środowiska sędziowskiego do znanej z lat 1940 - 50 tzw. samokrytyki. Nic to, że zamiast Prokuratora Krajowego mamy przebierańca, procesy polityczne stają się normą a wobec zatrzymanych stosowane są tortury! Bodnar na podstawie jakiegoś NGO-su, który swoje głębokie przemyślenia i analizy opracowuje wyłącznie na podstawie otrzymanych z danego kraju donosów, pieje z zachwytu nad samym sobą.
Patrząc na to, co obecnie dzieje się w tzw. wymiarze sprawiedliwości zakrawa to na czyste wariactwo. Dla społeczeństwa jest to natomiast kolejny dowód, czym oPOzycja totalitarna zajmowała się przez osiem lat odsunięcia od koryta (wszak w ten sposób traktują władzę, co widzimy już całkiem wyraźnie pod obsadzie „fachoffcami” państwowych spółek i dołowaniu ich wyników). W myśl pamiętnego hasła „ulica i zagranica” w kraju organizowano różnego rodzaju kodziarskie spędy, lotne brygady opozycji, ubywateli ze stojącym na czele słynnym „trójzębem wolności” i pisano, gdzie tylko się dało. M. in. do World Justice Project (WJP), której częścią raportu się chwalą. Teraz zaś piszą, że już jest fajniasto. Więc Polska w rankingach awansuje. Swoją drogą to żałosne, że Bodnar stosuje takie metody. Nawet Giertych lepiej by to wymyślił…
Źródło: niepoprawni.pl,
Demokracja to wszechobecna kontrola wszystkich i wszystkiego, bo wolność to to co robisz w miejscu w którym ci wskażą, w wyznaczonym czasie!?
Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych . Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia. Obecna władza nie ma żadnych skrupułów co najwyżej chce zachować tylko pozory.
W Europie podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc...Społeczeństwa europejskie utraciły czy raczej odebrano im kontrolę nad swoimi krajami. Brak z ich strony żądań mających zwiększyć wolność gospodarczą i polityczną powoduje że oligarchia wykorzystuje hasła do walki z politykami i bankami dążąc do ograniczenia fasadowej i tak demokracji. Oligarchia dąży za wszelka cenę do ograniczenia świadczeń społecznych, całkowitego wywłaszczenia ludzi z ich majątku oraz do zmuszenia do pracy tych , którzy próbują unikać eksploatacji . Pragnie sterować reprodukcją społeczeństwa kierując środki tylko do tych grup pracowników, które uzna za przydatne dla siebie. 
19 10 2024 Nieśmiertelne zasady sprawowania władzy absolutnej.
Zasady władzy absolutnej nie zmieniły się od czasów Nerona. Zmieniają się jedynie metody, choć zamordyzm od zawsze był i nadal jest fundamentem  wszystkich systemów autorytarnych: od faszyzmu, przez komunizm po liberalizm – określony przez dyktatora na Polskę jako „demokracja walcząca”. Fundamentalną, współczesną zasadą „nowoczesnego” autorytaryzmu jakim jest liberalizm, jest pacyfikacja społeczeństwa i stworzenie jednej partii i jednego narodu, podążającego za jedynym wodzem. Do takiego systemu Polska właśnie zmierza pod wodzą jedynego wodza i w istocie jednej partii. Dopełnieniem systemu znanego za Hitlera i Stalina będzie stworzenie „jednego” narodu. Aby ten cel osiągnąć, trzeba naród zastraszyć i pozbawić go wszystkich instytucji, do których może się jeszcze odwołać – z kościołem katolickim na czele.
Słynny slogan nazistów „Ein Volk, ein Reich, ein Führer” – nie został jednak przez nazistów wymyślony. Ten slogan był „twórczym” rozwinięciem hasła z czasów Cesarstwa Niemieckiego, które nie miało żadnego związku z nacjonalizmem lub inną radykalną ideologią. Hasło „Ein Reich, ein Volk, ein Gott” powstało w Niemczech w XIX-wieku i wiązało się z ideą zjednoczenia Niemiec, którą urzeczywistniono podczas słynnej proklamacji Cesarstwa Niemieckiego z 18 stycznia 1871 roku.
I choć europejscy liberaliści tak jak mogą tak odżegnują się od sloganu nazistów oraz hasła z czasów zjednoczenia Niemiec, to w istocie cel zjednoczenia Europy pod niemieckim przewodem i wiara we współczesnego „boga”, czyli w równość płci, związki partnerskie, aborcję oraz klimat sprawia, że hasło z czasów Cesarstwa Niemieckiego jest nadal żywe. Realizacja tego sloganu jest jednak możliwa w Polsce poprzez „demokrację walczącą”, czyli wykorzystanie sprawdzonych przez 100 lat - bolszewickich metod pacyfikacji społeczeństwa. Kto dzisiaj Putinowi podskoczy, choć w Rosji A.D.2024 niemal dwie trzecie spośród 144,5 mln obywateli Rosji żyje bez tak podstawowych zdobyczy współczesnego świata, jak dostęp do kanalizacji, energii elektrycznej czy sieci gazowej bądź grzewczej? Jeszcze gorzej jest w takich „postępowych” krajach jak Kuba czy Korea Północna.
Ideologiczny cel „raju na ziemi” prowadzi bowiem wprost do kompletnej zapaści gospodarczej, przy kompletnej apatii społecznej i to widmo już widać na horyzoncie Polski – o czym przestrzegł Prezydent Duda w swym expose w dniu 16 października 2024 roku. Dziś nawet nie protestują pozostawione sobie ofiary gigantycznej powodzi z rejonów, gdzie na partię oszusta głosowało 50% wyborców...  Na ideologiczny miraż stworzenia raju na ziemi nabrało się wiele społeczeństw, które ostatecznie spacyfikowane - nie są zdolne do żadnego protestu. Na miraż liberalnego raju Polacy nabrali się powtórnie – tym razem w wyborach z 15 października 2023, które obecny dyktator Polski – po zmasakrowaniu jego 10-miesiecznych „osiągnięć” przez Prezydenta RP - nazwał „świętem demokracji”(sic!). Tusk debatując - wbrew Konstytucji - nad orędziem Prezydenta Dudy stwierdził, że Polacy głosując na niego w dniu 15.10.2023 doskonale wiedzieli, że wybierają oszusta, który zdemoluje Polskę i co należy dziś świętować!!! Przecież było to w istocie święto liberalno- lewackiego gigantycznego kłamstwa, widocznego jak na dłoni po roku od wyborów. Łgarstwa o stu konkretach w sto dni, lekarzach dzwoniących do pacjenta z pytaniem o zdrowie, o czarodziejskiej różdżce, uzdrawiającej wszystko i o „uśmiechniętej” Polsce, gdzie energia będzie o połowę tańsza a ludzie nie będą płacili podatków!  Dziś na uśmiech nie może się zdobyć nawet oszust, obiecujący te wszystkie cudy. Jego zacięta twarz, zaciśnięte piąstki i wydawane wbrew Konstytucji „dekrety” to obraz kolejnego psychopaty, któremu udało się zdobyć władzę w wyniku demokratycznych wyborów. Choć przyznać trzeba, że jedynie co się Tuskowi udało - to stworzyć „jedną partię”.
Sposób Tuska na pacyfikację satelickich partyjek był dokładnie taki sam, jak w czasach najgłębszej komuny i dyktatury ciemniaków. Zasada pierwsza – to „SELEKCJA NEGATYWNA”, czyli postawienie na czele ministerstw i spółek skarbu państwa podobnych jak za komuny osobników – czyli kompletnych dyletantów, którzy zgodzą się na wszystko. Zasada druga: dać dyletantom takie przywileje, by swojej kariery bronili jak niepodległości, jak ten portier awansowany na członka zarządu państwowej spółki, czy pajac-maturzysta, postawiony na czele sejmu lub też uliczna aktoreczka, bluzgająca na opozycję. To, że udało się psychopacie przeforsować te kandydatury w wyborach świadczy tylko o tym, że degrengolada społeczeństwa osiągnęła już taki poziom, że droga do Białorusi wcale nie jest tak odległa. I o tym wie Donald Tusk. Trzeba jednak przyznać, że zasady pacyfikacji społeczeństwa i satelickich partii są w demokracji walczącej Donalda Tuska znacznie – ale to znacznie droższe niż w reżimie ŁUKASZENKI, że nie wspomnę o przaśnej komunie! Kiedyś wystarczył talon na Trabanta lub Syrenkę lub darmowa wycieczka zagraniczna do krajów miłujących Pokój. Dziś trzeba tej bandzie dyletantów dać najdroższe samochody Audi, gigantyczne wynagrodzenia lub wycieczkę ministra do Tajlandii w ramach współpracy gospodarczej, aby wszyscy - jednym - wspólnym głosem chwalili Jedynego Wodza. To wyjaśnia dlaczego państwowa kasa jest pusta, zaledwie po 10 miesiącach rządów junty Donalda Tuska. 
I choć rozumiem ukłon Prezydenta Dudy w kierunku dwóch ministrów z PSL, to przecież PSL już nie istnieje. Nie istnieje też Trzecia Droga i Lewica. Istnieje za to zbieranina dyletantów, trzymająca się koryta - jedynego koła ratunkowego, które spaja juntę 13 grudnia. Pojedyńczy głos Żukowskiej o tym, że "rocznica wyborów nam się nie udała", jest cieniutkim piskiem w zjednoczonym chórze zdrajców Polski pod kierownictwem Donalda Tuska... Jaka więc będzie przyszła Polska, w której społeczeństwo zostało w dużej części spacyfikowane, zaś tzw. elity kompletnie zdemoralizowane przez 35 lat post-komuny?  Dziś sądy masowo przywracają przywileje emerytalne byłym utrwalaczom władzy ludowej z czasów najgłębszej komuny - przy milczeniu tzw. IV władzy, czyli spacyfikowanych lub przestraszonych żurnalistów. Tylko wielki wstrząs może doprowadzić do tego, że wolna Polska kiedyś powstanie. Tak więc wszystko – jak zawsze – jest w ręku Boga…
Źródło: niepoprawni.pl,
Tusk, chyba coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że zadanie, które przed nim postawili niemieccy mocodawcy, czyli słynne „odsunięcie PiS od władzy” jest już obecnie niewykonalne i stąd jego coraz silniejsze negatywne emocje, które widać i na jego twarzy i w gestykulacjach.
W Polsce po 20 latach niepodległości ustalił się de facto monocentryczny, monopolistyczny system władzy. Wprawdzie istnieje parę partii politycznych jak PSL w obecnej koalicji przypomina rolę ZSL czy SLD spełniające funkcję „partyjnego betonu" w ramach obozu rządzącego. Mamy też PiS udający opozycję a tak po prawdzie prowadzący jak po sznurku PO od zwycięstwa do zwycięstwa. Obecna władza nie ma żadnych skrupułów co najwyżej chce zachować tylko pozory. W Europie podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc......
Z forum: (...) Koncept demokracji walczącej powstał jeszcze w czasach Republiki Weimarskiej, a potem był rozwijany w latach 40-ych i 50-ych w Niemieckiej Republice Federalnej - tak się wówczas Zachodnie Niemcy nazywały. Potem demokracja walcząca na całe dziesięciolecia zniknęła, by odrodzić się w czasie rządów skrajnie nieudolnej koalicji świateł drogowych, jak od barw partyjnych nazwano sojusz pod wodzą kanclerza Olafa Scholza czerwonej SPD, liberalnej FDP i Zielonych.
(...) Do demokracji walczącej odnosi się jeszcze też zasada którą towarzysz Soso, czyli Stalin sformułował mówiąc, że wraz z rozwojem komunizmu zaostrza się walka klasowa. Tak więc im więcej czasu od wyborów upłynęło, im więcej ich przeprowadzono - do Sejmu, samorządowe, do Parlamentu Europejskiego, im więcej instytucji publicznych obecna władza przejęła, im więcej jej ludzi państwo obsiadło tym bardziej demokracja walcząca o demokrację walczyć musi.
14 10 2024 Ujawnili zarobki Patrycji Koteckiej-Ziobro. Odpowiedziała.
Ponad 4,5 mln zł netto zarobiła w Link4 Patrycja Kotecka-Ziobro, żona byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - wynika z informacji, do których dotarło Radio Zet. Link4 to ubezpieczeniowa spółka zależna od PZU. Zarząd PZU zarzuca Koteckiej-Ziobro i innym menedżerom "niekompetencję" i dopuszczanie się "licznych nieprawidłowości". Audyt otwarcia w Grupie PZU za lata 2016-2024 wykazał szkody na kwotę ponad 700 mln zł - poinformowała w ubiegłym tygodniu spółka. Według niej odkryte nieprawidłowości dotyczą m.in. sfery zatrudnienia. Do prokuratury trafiły już trzy zawiadomienia. Jedną z osób wymienionych w pokontrolnych wnioskach PZU jest Patrycja Kotecka-Ziobro, była dziennikarka, żona byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro w rządzie PiS i Suwerennej Polski.
Kontrola wskazała na brak nadzoru nad spółką zależną Link4 . "Link4 skoncentrował się jedynie na ślepym zdobywaniu udziałów w rynku, co w połączeniu z niekompetencją i licznymi błędami managerskimi doprowadziło do strat w segmencie ubezpieczeń komunikacyjnych" - napisało PZU. Spółka przypomniała, że od 2016 r. za sprzedaż online i marketing w Link4 odpowiadała żona ówczesnego ministra sprawiedliwości, która w 2020 r. weszła do zarządu Link4, i pracowała tam do 2022 r. Z audytu wynika, że członkowie organów korporacyjnych PZU SA i PZU Życie SA, ale także pozostałych spółek z Grupy PZU, w latach 2016-2024 dopuszczali się licznych nieprawidłowości, które doprowadziły do powstania szkód w wielkich rozmiarach. W większości przypadków działania w tym obszarze były spowodowane względami politycznymi i leżały w interesie osób związanych z partią rządzącą w wymienionym okresie - poinformowało PZU w komunikacie. Jak przypomina Radio Zet, Patrycja Kotecka-Ziobro odeszła z Link4 pod koniec 2023 roku. Do tego czasu była zatrudniona na umowę o pracę na stanowisku dyrektora marketingu. Kiedy zasiadała w zarządzie spółki - czyli od maja 2020 do grudnia 2022 roku - jako dyrektor pozostawała na urlopie bezpłatnym. Wynagrodzenie za pracę w zarządzie pobierała z kontraktu menedżerskiego - informuje Radio.
Według informacji, do których dotarł dziennikarz Mariusz Gierszewski, Kotecka-Ziobro zarobiła w Link4 od 2016 do 2023 roku ponad 4,5 mln zł netto. Jako członek zarządu otrzymywała na rękę średnio 41 tys. zł miesięcznie. Co roku wypłacano jej także ponad 100 tys. zł premii. W lipcu i sierpniu 2023 roku, już jako dyrektor marketingu Link4, otrzymała 186 tys. zł wynagrodzenia wynikającego z kontraktu menedżerskiego - informuje Radio Zet. Kiedy odchodziła ze spółki ubezpieczeniowej w listopadzie 2023 roku, wypłacono jej netto 400 tys. zł określone w dokumentacji jako "odszkodowanie" oraz 65 tysięcy złotych "ekwiwalentu" - ujawnia Radio Zet. Jak na te informacje zareagowała Patrycja Kotecka-Ziobro? "Oceniam bardzo wysoko profesjonalizm, wiedzę i działania moich wszystkich kolegów i koleżanek z zarządu, z którymi miałam przyjemność współpracować. Część z nich była związana z firmą od czasów pierwszego rządu PO, a jeden z członków zarządu, odpowiedzialny za sprzedaż, pełnił wcześniej funkcję wiceministra skarbu w rządzie Donalda Tuska. Moje zarobki były zgodne z rynkowymi standardami. Jeśli chodzi o wynagrodzenie, które otrzymywałam, informacje, które pan posiada, są błędne" - podkreśliła w odpowiedzi przesłanej Radiu Zet.
Odniosła się także do wyników audytu i zarzutów o niekompetencje. "W ramach mojej odpowiedzialności, Link4 konsekwentnie osiągało wysokie wyniki. Wprowadziłam strategię marketingową, dzięki której Link4 pozyskało prawie 700 tys. nowych klientów, co przyczyniło się do wzrostu przypisu składki ubezpieczeniowej z 460 mln do 1,2 miliarda. Odpowiadałam również za wizerunek marki, a za mojej kadencji Link4 stało się jednym z trzech najlepiej rozpoznawalnych brandów ubezpieczeniowych w Polsce. W porównaniu do udziału w rynku, rozpoznawalność Link4 była wyjątkowo wysoka. Dwukrotnie otrzymałam nagrodę Effie za kampanie marketingowe, przyznawaną przez jury, w którego skład wchodzili m.in. przedstawiciele TVN i Agory - instytucji, które nie są znane z sympatii do mnie, co tym bardziej świadczy o obiektywnej wartości tych działań" - czytamy w oświadczeniu żony Ziobry przysłanym redakcji Radia Zet. Już po publikacji tekstu Kotecka-Ziobro przesłała swoje oświadczenie również redakcji Money.pl, zamieszczamy je poniżej w całości: "Link4 było w 100 proc. spółką zależną od PZU. Strategia wzrostu udziału w rynku była zainicjowana przez radę nadzorczą PZU, a zarządy spółek w grupie miały ją realizować. Niemniej, uważam, że w tamtym czasie strategia ta była optymalna. Odeszłam z zarządu Link4 w 2022 roku, a strata, o której mowa, odnosi się do lat 2023/2024. Łączenie mnie z tym wynikiem jest całkowicie nieuzasadnione i stanowi celową dezinformację oraz manipulację, prawdopodobnie na zlecenie obecnych władz. Za rentowność polis odpowiadał inny członek zarządu. W okresie, kiedy byłam członkiem zarządu, spółka była stabilna finansowo, choć lata 2023/2024 były trudnym okresem dla rynku ubezpieczeń. Każdy, kto ma choć minimalne pojęcie o tej branży, wie, że funkcjonuje ona w cyklach, w których pojawiają się okresy strat, po których następują lata wzrostów i zysków. Strata Link4 w ubiegłym roku to naturalny element tego cyklu i może być zrekompensowana w kolejnych latach. Był to efekt wojny cenowej wystarczyło zajrzeć do raportów KNF, aby zobaczyć że na portfelu OC wszyscy ubezpieczyciele odnotowali stratę za 2023 rok" - napisała Kotecka-Ziobro w przesłanym nam komentarzu.
Źródło: money.pl,
A im ciągle mało i mało. Oni tylko potrafią tylko jedno doić, doić, i doić państwo, czyli nas!? Od dawna emeryt, no i nie widziałem grabi co grabią od siebie!?
Z archiwum: Czy państwo polskie ma problem? Czy Patrycja Kotecka miała jedenaście lat temu kontakty z półświatkiem? Czy to przestępcy kazali jej zbliżyć się do Zbigniewa Ziobry? Takie zarzuty stawia żonie ministra sprawiedliwości jeden z byłych członków gangu pruszkowskiego, świadek koronny Piotr K., pseudonim „Broda”, który dla środowiska PiS jeszcze niedawno był bardzo wiarygodnym człowiekiem. Bo jeśli byłoby tak, że Patrycja Kotecka „miała służyć gangsterom do rozpracowywania różnych środowisk”, a „kontakt ze Zbigniewem Ziobro nawiązała na zlecenie mafii”, to byłby nie tylko skandal, ale przede wszystkim bardzo niebezpieczna dla bezpieczeństwa państwa sytuacja.
Z forum: Zero jeżeli prawdziwe są twoje zdjęcia ze szpitala to powiem tak. Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy. Za nasze krzywdy. A jeżeli teatrzyk to i tak czekamy na ciebie i życzymy ci dużo zdrówka bo w sądzie doczesnym będzie ci potrzebne. 
13 10 2024 Capi di tutti capi.
Nie jest to skojarzenie z Matteo Messino Denaro, ale ze sposobem sprawowania władzy, kiedy odrzuci się demokrację bezprzymiotnikową. „Nasz dotychczasowy model jest skończony. Mamy nadmiar regulacji i jesteśmy niedoinwestowani. W ciągu 2-3 lat, jeśli będziemy podążać swoją klasyczną agendą, znajdziemy się poza rynkiem – mówił podczas jednego z paneli dyskusyjnych w trakcie Berlin Dialogue Emmanuel Macron, prezydent Francji. Unia Europejska może umrzeć, jesteśmy na skraju bardzo ważnego momentu. Macron dalej konstatuje, że UE jest w tyle za USA i Chinami w kwestiach m.in. bezpieczeństwa, obronności, transformacji klimatycznej i sztucznej inteligencji. Macron podpisał się pod diagnozą jaką sporządził na początku września w swym raporcie Mario Draghi, były szef Europejskiego Banku Centralnego i premier Włoch. Czym będzie dla ludzkości sztuczna inteligencja, to się jeszcze okaże. Prognozy nie są jednoznaczne. To, że „transformacje klimatyczne” są dziś pożywką dla różnorakich kombinacji i nadużyć nie ulega wątpliwości. W sumie jednak Macron ma rację, choć całe zagrożenie Unii Europejskiej koncentruje on na niedostatkach ekonomicznych, pomijając dryfowanie Europy na lewo i wyzbywanie się jej własnej tożsamości, a to właśnie decyduje o być albo nie być Europy. Rzecz jasna, nie w sensie geograficznym, ale Europy jako ojczyzny ojczyzn będącej dziedzictwem kulturowym i ideologicznym sięgającym wstecz do starożytnej Grecji, Rzymu i chrześcijaństwa. Zburzenie fundamentu kulturowego i światopoglądowego grozi Europie zawaleniem się jej budowli. Spory o ekologię, nadzieje pokładane w sztucznej inteligencji tyle znaczą, co niegdyś zastosowanie pary jako źródła energii i obawy przed zatruciem powietrza przez dymy lokomotyw. Unia Europejska zatem faktycznie umiera, bo przestała być tym czym być miała. Wypisywanie na akcie zgonu deficytu gospodarczego to zwykłe mydlenie oczu. Trzeba odważnie sięgnąć do właściwej diagnozy schorzeń starej Europy. To wielki temat. Pozostańmy tymczasem na własnym polskim podwórku. Tu w miniaturze widać proces zapadania się Europejskiej Unii, a może nawet Europy takiej, jaką rozumieć należy w świetle historii i trwałych wartości.
13 XII 2023 r. w rezultacie wyborów, Polską będącą na przestrzeni 8 lat dostatnim, zyskującym znaczenie w świecie, konkurencyjnym w stosunku do krajów o ustalonym statusie ekonomicznym, krajem zdolnym zadbać o własne bezpieczeństwo, zaczęła rządzić Koalicja, w rzeczywistości Platforma Obywatelska (Europejska) z kilkoma satelitami, jak się okazuje, raczej bez realnego wpływu na rządzenie, a będącymi czymś w rodzaju przyzwoitek pozwalających wodzowi (führerprinzip na wzór III Rzeszy) na wprowadzanie do polityki neologizmów w rodzaju „demokracji walczącej”, co w rzeczywistości daje wolną rękę w ręcznym sterowaniem państwem bez oglądanie się na prawo i Konstytucję. Nienawiść do PiS i zemsta, czy to będzie pomszczenie „Wisły” czy też tego, że zamiast Hansestadt Danzig lub nawet Freie Stadt Danzig mamy dziś Gdańsk, to jedyne czytelne motywy tak brutalnego ataku na polską państwowość, w gruncie rzeczy na Polaków, dla których jest ona naczelną wartością. Za co mści się cała sfora usłużnych handlangerów (nosicieli cegieł na budowie)? Tego można się domyślać. Wszak to ci sami, którzy musieli odejść od pełnych żłobów w 2015 roku i tyle lat czekać aż będzie można ponownie przystąpi do „korzystania” z Polski, czyli żyłowania tych, co ich wybrali. I stało się. Znowu na nic „nie ma pieniędzy i nie będzie”. Wielu twierdzi, że to nieudolność owych handlangerów. Owszem, bo nie kompetencje, wiedza, doświadczenie, ale partyjność i psie posłuszeństwo dla „wodza” decyduje o przydziale stołków. Czy w normalnym państwie nauczycielka kieruje resortem zdrowia, albo kobiety bez jakiegokolwiek doświadczenia urządzają szkolnictwo? Rzecz jasna, na Spółkach Skarbu Państwa żerują różnego rodzaju synekury rodzinne, w Radach Nadzorczych biorą sute wynagrodzenia. Otwartą drogę mają różnego rodzaju mafie i mafiozo. A komisje badające rzekome wykroczenia poprzednich rządów to parawan dla własnych przekrętów. A to, że cierpi ksiądz za to, że nie ukradł ale zbudował dom pomocy społecznej i osoby Bogu ducha winne! Gdzież tu problem? Przecież mamy nielegalne prokuratury i „niezawisłe” sądy, właściwie obowiązuje prawo tylko takie jakie wymyślą Tusk z Bodnarem. Jest jednak pytanie zasadnicze i tu odpowiedź jest już nie tak prosta. Jak polscy wyborcy mogli dokonać takiego wyboru, skoro Tusk i jego zwolennicy rządzili przed 2015 r., a skutki ich rządów były aż nadto widoczne? Rozsądnej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Bo przecież Tusk w czasie kampanii przedwyborczej nawet się nie wysilał. Te same obietnice i wprost żenujące kłamstwa. Chodził w tej białej koszuli z obrysem serca i plótł co mu ślina na język przyniosła. Tylko najnaiwniejsi mogli dać temu wiarę. Patrząc na te jego występy, zawsze przychodziły mi na myśl przemówienia Goebbelsa w Reichstagu. To był też kłamca, ale w tym co mówił zawsze było coś, co potrafiło przekonać. U Tuska nic nie było przekonujące. Wiadomo było, że niczego nie dotrzyma. I tak jest dzisiaj. Rząd dobrał w taki sposób, że każdy zrobi to co on chce, a on chce tego czego chce pani von der Leyen. A że ona przygotowuje grunt pod niemiecką Europę, to i Tusk czyni to samo z Polską. Prosta sprawa. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby respektowano Konstytucję i porządek prawny, dlatego pojęcie praworządności zmieniło także swe znaczenie. Wszystko jest praworządne, co odpowiada celom pani von der Leyen. To jest de facto już funkcjonowanie Polski jako prowincji Deutsches Europa. Dlatego można lekceważyć obowiązujące prawo, prezydenta i Naród polski, bo jedno i drugie najlepiej gdyby w ogóle nie istniało. Oglądam Ojca Chrzestnego rozumiem powiedzenie capo di tutti capi – to jest sposób rządzenia gangu. Ów szef wszystkich szefów chętnie słucha, co oni mają do powiedzenia, ale decyduje tylko on. Dlatego nie toleruje wokół siebie indywidualności. Dlatego też w gangu nie ma demokracji. A jeśli słowo to musi się znaleźć w słowniku władzy, trzeba je w jakiś sposób wydmuchać z treści, n. p. może to być demokracja ludowa, walcząca. Czyli żadna. A więc Polska będzie taka jakiej chce capo di tutti capi. A właściwie nie on ale ci, którzy pozwalają mu nim być. Do czasu! W świecie gangsterskim są oni zawsze anonimowi. Czy i tu takimi są?
Źródło: niepoprawni.pl,
Wreszcie w UE należy postawić na swoim, tupnąć nogą, poprawić czapkę, trzasnąć drzwiami, i zawiesić płacenie składki członkowskiej!? No i co dalej Londyn czy Moskwa!?
Cała ta KE to jedna wielka ściema. Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Natomiast pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach oraz życie w super komfortowych warunkach umiłowanym przywódcom, wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje.
Unia to, Unia tamto, a my co dzieci, orkiestra żeby nami dyrygowano!? Dziś zapomniano czy powinna być UE!? To miał być wspólny rynek, i organ doradczy, a nie superpaństwo z hegemonią Wielkich Niemiec!?
Przez kilka ostaniach lat nie jestem zadowolony, że jesteśmy w UE!? No bo Unia to nakazuje tamtego zabrania!? Ponoć tyle otrzymujemy dotacji, to dlaczego nasz dług tak szybko rośnie!?
Z forum: Bezprawie, którym Tusk Donald posługuje się w Polsce podlega unijnej zmowie milczenia, czyli omertà ma tu zastosowanie. "Nigdy nie otwieraj ust, chyba że siedzisz na fotelu dentystycznym". "Kto jest głuchy, ślepy i niemy, żyje sto lat w pokoju". W mafii obowiązuje ponadto surowy Kodeks Honoru, czy też Postępowania, który składa się z 10 mafijnych przykazań. Pod tym względem UE ma jeszcze ogromne zaległości do odrobienia, ale się stara. A Tusk stara się zrobić nam apetyt na to, od czego się od razu wymiotuje, i w tym celu używa oksymoronów, czyli zwrotów, które są sprzecznością samą w sobie (np. spiesz się powoli) takich jak; „demokracja walcząca” czy też „prawo, jak my je rozumiemy”. Kabaret Zgermanizowanych Panów. 
12 10 2024 NFZ coraz bardziej niewypłacalny. Szpital w Krotoszynie wziął kredyt, by zapłacić zaległe wynagrodzenia.
Kredyt w wysokości pięciu milionów złotych zaciągnął krotoszyński Szpital Powiatowy w firmie BFF MEDFinance. - NFZ nie wypłacił szpitalowi za wykonanie ponad limit świadczeń za pierwsze półrocze 2024 r. Ponadto szpital ponosi straty w bieżącej działalności, ponieważ rosną wynagrodzenia, ceny materiałów medycznych, leków i usług - tłumaczy dyrektor placówki Beata Maj. Los placówki wkrótce mogą podzielić szpitale w całej Polsce. Przeterminowane należności otrzymali kontraktowi lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki i instrumentariuszki. Zaległości w wynagrodzeniach sięgających dwóch i trzech miesięcy dotyczyły kilkudziesięciu osób. Lekarze chirurdzy i ortopedzi zatrudnieni na kontraktach w szpitalu już w lipcu informowali władze powiatu krotoszyńskiego o powtarzających się zaległościach w wynagrodzeniach lub ich braku. Zapowiedzieli, że jeżeli nie dostaną zaległych pensji, to odejdą od łóżek. Starosta Paweł Radojewski zapewniał, że pieniądze będą, ponieważ szpital chce zaciągnąć kredyt. Natomiast dyrekcja prosiła o cierpliwość i wyjaśniała, że na długi składa się wiele czynników. Jak wytłumaczono, pieniędzy brakuje, bo NFZ nie wypłacił szpitalowi za wykonanie ponad limit świadczeń za pierwsze półrocze 2024 r. Ponadto szpital ponosi straty w bieżącej działalności, ponieważ rosną wynagrodzenia, ceny materiałów medycznych, leków i usług. Wielomilionowy dług wobec dostawców spłacany jest w ratach.
We wrześniu lekarze ponownie skierowali list do starosty. Tym razem zawiadomili gospodarza powiatu, że zmuszeni są szukać pracy w innych szpitalach. Ich zapowiedzi o odejściu od łóżek potwierdziły się. Na stronie internetowej szpitala zamieszczono ogłoszenie, że od 1 października zawieszono funkcjonowanie oddziału wewnętrznego z pododdziałem kardiologicznym. Na oddziale jest 26 łóżek, a w pracy pozostało trzech lekarzy. To za mało – jak poinformowała dyr. Beata Maj - żeby świadczyć profesjonalną opiekę medyczną. Jako powód podała braki kadrowe wśród lekarzy.
10 października na konto szpitala wpłynęło 5 mln zł kredytu obrotowego zaciągniętego w firmie BFF MEDFinance. Dyrektor Beata Maj powiedziała, że dzięki temu wszystkie zaległości wobec pracowników kontraktowych zostały uregulowane.
Na tym kłopoty finansowe szpitala w Krotoszynie jednak nie kończą się, wypłaty zaległości nie rozwiązują problemu na stałe. „Sytuacja, jak w całej Polsce, jest trudna. Brakuje kadry, zapłaty za nadwykonania, nie rosną należności za świadczenia medyczne. Czekamy na dobre wieści z ministerstwa zdrowia lub z NFZ. Na razie nie wiadomo, jak będzie kontynuowana kwestia kolejnych rozliczeń” - powiedziała dyrektor. Starosta krotoszyński zlecił przeprowadzenie kontroli wewnętrznej szpitala w celu sprawdzenia funkcjonowania placówki pod kątem finansowym. Szpital, jak zaznaczył, zadłużony jest na blisko 15 mln zł.„Musimy przyjrzeć się szczegółowo temu, co dzieje się w szpitalu. Brakuje pieniędzy na bieżącą działalność, trzeba znaleźć jakieś oszczędności” - powiedział starosta. Zdaniem włodarza, dopóki nie będzie odgórnych rozwiązań systemowych, to nadal będą kłopoty. „Wystarczy włączyć telewizor, radio, żeby posłuchać co dzieje się w szpitalach. Bez przerwy jest mowa o zawieszaniu czy likwidowaniu oddziałów, o problemach finansowych szpitali, więc to nie jest tylko nasz problem i rząd powinien się nad tym bardziej pochylić” – powiedział Radojewski.
Dyrektor Maj obecnie podejmuje intensywne działania, żeby przywrócić działalność oddziału wewnętrznego. „Na ogłoszenie o zatrudnieniu lekarza na stanowisko kierownika zgłosiły się już dwie osoby” – powiedziała. I dodała: „Nie wykluczam, że do pracy powrócą ci lekarze, którzy odeszli”.
Rzecznik Praw Pacjenta w rozmowie z Wirtualną Polską zapowiada, że jeszcze w tym roku będą gotowe przepisy zwalczające znachorów i szarlatanów. Przepisy - wobec nieskuteczności działań prokuratury - będą uwzględniać kary administracyjne. Za diagnozowanie i leczenie niezgodne z aktualną wiedzą medyczną może grozić nawet 500 tys. złotych kary.
Źródło: niezalezna.pl, wp.pl,
No, a jaka kara dla lekarzy co przepisują bez liku pigułki!? Prowadzi to do uzależnień z których trudno jest chorego wylecieć!? A medycyna niekonwencjonalna nie wywołuje takiego spustoszenia w organizmie jak pigułki!?
A co z firmami farmaceutycznymi i lekarzami, którzy promowali szczepionki covid. Okazuje się, że część nich była nic nie warta. Dla firmy farmaceutycznej pół miliona to drobiazg. A może kara powinna być w wysokości stukrotności przychodu - i nie dla firmy (bo ona się zwinie szybko) tylko dla tych ludzi którzy w tym procederze uczestniczyli - od prezesów i dyrektorów po lekarzy promujących nieskuteczne środki.
Opieka medyczna w Polsce to studnia bez dna. Pan doktor ciężko "pracuje" po 48 godzin i zgarnia na miesiąc po kilkadziesiąt tysięcy zł. Oprócz tego oczywiście prywatna praktyka lekarska dzięki której chory może otrzymać miejsce w państwowym szpitalu. Chory system...ale za to lekarz ma nowe Porsche...
A oto kilka szalonych pomysłów Leszczyny ministra zdrowia!?

Z forum: – Szpitale nie są po to, żeby wykonywać zabiegi, które chcą wykonywać, ale są po to, żeby wykonywać takie zabiegi, jakie zamawia u nich NFZ. Dlaczego? Dlatego, że to my i NFZ mamy mapę potrzeb zdrowotnych i na to nakładamy mapę świadczeń. Proszę sobie wyobrazić, gdyby każdy szpital w Polsce doszedł do wniosku, że interna to mu się nie opłaca, więc będzie robić ablacje i wszczepiać rozruszniki. Ponad 40 proc. pacjentów w tym szpitalu, tych wysokospecjalistycznych, to są ludzie spoza tego powiatu. Nie pozwolę, żeby szpital w Żywcu szantażował oddział wojewódzki NFZ – mówiła Leszczyna.
Mamy taką propozycję "dobrowolnej reorganizacji szpitali". Szpitale w Polsce czekają cięcia? Nie lubię słowa likwidacja, ale mamy taką propozycję dobrowolnej reorganizacji szpitali i będę o tym rozmawiała ze starostami, marszałkami i dyrektorami szpitali 11 lipca. Co proponujemy? Mamy trzy powiaty - w każdym mamy chirurgię, porodówkę, pediatrię i internę, a tymczasem te potrzeby zdrowotne moglibyśmy zaspokoić w ten sposób, że gdyby tych trzech starostów jako związek jednostek samorządu terytorialnego wprowadziło te trzy szpitale jako jeden podmiot leczniczy, to umówiliby się, kto ma chirurgię, internę, opiekę długoterminową. Wystarczy nam być może jedna, a nie trzy porodówki - powiedział dzisiaj w radiowej Trójce minister zdrowia, Izabela Leszczyna. 
09 10 2024 Budka: Totalizator to tylko wyjątek.
Jako że afery Totalizatora Sportowego ukryć się nie da próbuje się ją przedstawić jako jednostkowy przypadek. Przypomnijmy. Początkowo wypłynęło tylko w Szczecinie. Zarząd dobrze funkcjonującego oddziału zachodniopomorskiego Totalizatora Sportowego w ramach przywracania demonkracji i żonduff praffa takiego, jak je rozumie Tusk i jego ferajna został wymieniony. Ale zamiast obiecywanych przez Tuska na przedwyborczych spotkaniach fachowców mających wymienić pisowskich „nieudaczników” na odzyskane stołki trafili krewni-i-znajom- króliczka, czyli ludzie powiązani w różny sposób z kompromitacją 13 grudnia. Ten oczywiście zaprzeczający przedwyborczym bajdurzeniom Tuska i jego akolitów fakt w końcu został skomentowany przez niejakiego Budkę, który zanim został nagrodzony synekurą w Brukseli zajmował się oczyszczaniem spółek Skarbu Państwa z „nieudaczników” z PiS jako minister ds. aktywów państwowych. W opublikowanym na der Onecie wywiadzie „gomułkowicz” idzie w zaparte: Mówił pan o dobrych praktykach. To znaczy, że w koalicji rządzącej nie ma dobrych praktyk, skoro doszło do takiej sytuacji w Totalizatorze Sportowym? Myślę, że to jest tylko jeden przykład, wyjątek, gdzie coś poszło "nie tak". Natomiast proszę zwrócić uwagę, że nie było żadnych innych doniesień, że w innych spółkach dzieje się podobnie. Na pewno nie jest tak, jak to działo się za PiS-u, że np. szefową dystrybucji w jednej ze spółek energetycznych została osoba, która pracowała wcześniej w przedszkolu albo w naftowym gigancie zatrudnia się osobę podejrzewaną o kontakty z dilerami irańskiej ropy. Czy może pan europoseł dziś zapewnić nas, że takie praktyki były tylko w TS, że w innych spółkach nie dochodziło do obsadzania swoimi ludźmi? Jeszcze raz: ani gdy byłem ministrem, ani dziś nie jestem w stanie zapewnić, czy w tych kilkuset spółkach, które podlegają pod MAP, został ktoś zatrudniony, kto ma legitymację partyjną.
Wiem jedno – jeśli chodzi o rady nadzorcze i zarządy tych spółek bardzo pilnowaliśmy, by nie znaleźli się w nich czynni politycy. Ministerstwo nie ma żadnych narzędzi, by móc nadzorować politykę kadrową na niższych szczeblach. Natomiast skończyliśmy z patologicznymi praktykami naszych poprzedników, gdy szuflady ministrów były wypchane partyjnymi CV, a zarządy spółek dostawały od polityków listy osób do zatrudnienia. Po historii ujawnionej z TS pojawiają się takie głosy, że KO wchodzi w buty PiS i robi dokładnie to samo. To wyjątkowo krzywdzące i niesprawiedliwe porównanie. Wystarczy spojrzeć dziś, kto znajduje się w radach nadzorczych i zarządach państwowych spółek. Partyjnych nominatów zastąpili znani ekonomiści, profesorowie prawa, praktycy, rektorzy czołowych uczelni. Kiedyś wystarczyło pożyczyć prezesowi PiS pieniądze, by zasiadać w radach nadzorczych dwóch kluczowych spółek Skarbu Państwa, pomalować ścianę w kampanii wyborczej z politykami PiS, by stać się prezesem największej spółki paliwowej, być kierowcą prezesa, by potem zarabiać krocie jako dyrektor w takiej spółce. Skończyliśmy z takimi praktykami. Oczywiście przy takiej skali stanowisk zdarzają się wpadki i błędy, które muszą być naprawiane. Ale jedno jest pewne. Co takiego? Powrotu do słynnego TKM Jarosław Kaczyńskiego już nigdy nie będzie. TKM, czyli Teraz kurwa my było skrótowym podsumowaniem faktycznie dokonanym przez Jarosława Kaczyńskiego... rządów AWS w 1997 r. Jak pamiętamy premierem został wówczas Jerzy Buzek. Człowiek jak najbardziej z tej samej banieczki, co obecny żond. Mgr prawa Budka jedynie wie, że coś dzwoni… Tymczasem TKM jak najbardziej obowiązuje PO 13 grudnia 2023 r.
Bo ujawniona afera nie dotyczy jedynie Szczecina. W ostatnim czasie lukratywne posady w Totalizatorze Sportowym znaleźli działacze Koalicji Obywatelskiej, PSL-u i Lewicy. Nowa władza wymieniła 13 dyrektorów regionalnych Totalizatora. Lubelskim oddziałem spółki pokieruje Bartosz Piech, działacz PSL-u, który w ubiegłym roku z list Trzeciej Drogi kandydował do Sejmu. To dość znana postać wśród lubelskich ludowców – podkreślił politolog, Paweł Kubala.
Parę lat temu to on stawał w szranki o kierowanie lubelskim PSL-em z ówczesnym europosłem, Krzysztofem Hetmanem, dla którego nie stanowił większego zagrożenia. Być może jest to nagroda za to – ocenił. PSL otrzymało jeszcze Oddział Totalizatora w Łodzi. Koalicja Obywatelska obsadziła dyrekcję regionalną m.in. w Koszalinie. Tam stanowisko objęła współpracowniczka senatora Stanisława Gawłowskiego. Nominat Koalicji Obywatelskiej został dyrektorem także m.in. w Gdańsku. To Adam Sekuła, jak się okazuje, znajomy Donalda Tuska… z boiska. Partyjne nominacje do spółek były czymś oczywistym, a zarzuty Koalicji Obywatelskiej wobec PiS były tak naprawdę programem wyborczym ówczesnej kolacji – zauważył Andrzej Gwiazda. (za: TV TRWAM). Jak pamiętamy (przynajmniej niektórzy) aby obalić twierdzenie ogólne (np. wszyscy młodzi i wykształceni głosują na PO) wystarczy wskazać pojedynczy przypadek świadczący o tym, że jest odwrotnie.
Pan europoseł Gomuł…, pardo, Budka, z całą powagą twierdzi, że: Myślę, że to jest tylko jeden przykład, wyjątek, gdzie coś poszło "nie tak". Natomiast proszę zwrócić uwagę, że nie było żadnych innych doniesień, że w innych spółkach dzieje się podobnie. Na pewno nie jest tak, jak to działo się za PiS-u(…). A zatem poza nieszczęsnym Totalizatorem wsjo było OK. Niestety, ludzie są pamiętliwi. Przede wszystkim pamiętają o byłej asystentce ówczesnego posła Budki Sarze Borowieckiej. Aktualnie absolwentka prawa rozpoczęła aplikację adwokacką. Brak jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego nie przeszkadzał jednak w objęciu stanowiska w Orlenie (i to od razu jako specjalista w Biurze Prawnym ds. Komercyjnych i Międzynarodowych). Pamiętają również Hołowni… O tym, że jeden z recenzentów wiekopomnej pracy „dochtórskiej” niejakiego Myrchy trafił do Rady Nadzorczej PGE już pisałem. Jak dobrze poszukać znowu pełno jest informacji o nagłych awansach, np. ze stoiska mięsnego do spółki Skarbu Państwa. Zanim rządowa zbieranina stała się znana jako kompromitacja 13 grudnia nazywana była też koalicją głodnych. Przeciętnie rozsądny Polak tymczasem zadaje sobie pytanie o skalę nadużyć obecnej jaczejki. Wszak pisowcy kradli na potęgę, ale to wszak miernoty nieudaczne były. A mimo to państwowe firmy miały zyski. Teraz, gdy kompromitacja 13 grudnia zastąpiła tych nieudaczników fachowcami, co z miejsca powinno oznaczać lepszą funkcjonalność ww. firm nagle pojawiły się straty. A zatem jeśli PiS kradł miliony to nowa władza kradnie miliardy. Jeśli na poważnie brać zapowiedzi Tuska i maturzysty Hołowni sprzed 15 października inaczej po prostu być nie może. I to chyba jest największa POrażka propagandowa (pijarowa jak toś woli) tej ekipy. Ale ciągle dla (zbyt) wielu polskojęzycznych najważniejsze jest, że PiS już nie rządzi. Najwyraźniej Polska jeszcze za mało upadła.
Źródło: niepoprawni.pl,
Tusk i jego rząd nie mają czasu by popilnować spraw dotyczących Polski!? Bo wszyscy są zajęci polowaniem na tych z PiS-u wyszukiwaniem afer!? A sami robią dokładnie to samo, ba wkrótce prześcigną tych z PiS- u!? Tusk chce wskazywać komisarzy w gminach. Ci w Totku wygrali konkursy. A że akurat to jedna rodzina?Zdarza się. Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina.
Od kiedy obalono Olszewskiego. Polska staje się coraz to bardziej państwem magdalenkowym, okrągłostołowym!? Wpierw PO przekazało pałeczkę sztafety w biegu do dyktatury PiS. Teraz PIS przekazał pałeczkę PO, i ile razy to jeszcze ma trwać!? Nie chcę ci ja Tuska, nie chcę ci ja Kaczyńskiego, no bo niby dlaczego zawsze mam wybierać między ciepłym a zimnym qufnem!? 
06 10 2024 Gdyby ks. Olszewski był tak transparentny jak Owsiak, nie wyszedłby z więzienia.
Premier Donald Tusk powierzając Jerzemu Owsiakowi pomoc ofiarom powodzi i używając państwowych pieniędzy do wspierania jego prywatnej fundacji, wrócił do standardów traktowania WOŚP we wczesnej, bananowej III RP. Tyle że gdy chodzi o transparentność tego typu działań, Polska mocno się zmieniła od czasów, gdy Tusk przyjmował niemieckie marki w reklamówkach, Leszek Miller pożyczał miliony dolarów z Moskwy, a posłowie nie musieli składać oświadczeń majątkowych. Choć poprawiło się pod tym względem za PiS, to Tusk ogłosił, że odbywało się wówczas gigantyczne złodziejstwo i zaczął ścigać za fundowanie wozów strażackich i zamykać do więzienia za budowę ośrodka dla ofiar przemocy. Po czym całkowicie rozbił własną narrację, w sposób skrajnie niegospodarny wspierając prywatną fundację. „Może od razu zlikwidujemy państwo i je wyoutsorcujemy jakieś fundacji?” – tak wyciągnięcie przez Tuska w czasie powodzi Owsiaka skomentował socjalista Jan Śpiewak. „Szybką i dobrą pomoc powinno gwarantować państwo. Koniec kropka” – napisała z kolei posłanka partii Razem Paulina Matysiak. Najostrzej po lewej stronie rzecz skomentował Piotr Wójcik, publicysta ekonomiczny „Krytyki Politycznej”: „Niestety, nieznośne przebłyski z lat 90., gdy oprócz powodzi musieliśmy znosić puszczane w kółko »Moja i twoja nadzieja«, stają się coraz bardziej realne. Premier Tusk wystąpił na konferencji z Jerzym Owsiakiem, nazywając go »najwybitniejszym specjalistą od szybkiej i dobrej pomocy dla ludzi«, najwyraźniej zapominając o istnieniu straży pożarnej, pogotowia, policji i wojska. Szef WOŚP zaoferował państwu, którego budżet sięga 900 miliardów złotych, pomoc wartą 40 milionów oraz poinformował o zrzutce na dodatkowe środki”.
Co obecna władza zarzucała politykom Solidarnej Polski w sprawie zakupu wozów strażackich? Pomińmy retorykę ambasadorowej Doroty Wysockiej- Schnepf z neoTVP, która mówiła o „wozach strażackich rzekomo przydatnych nie wiadomo do czego”, bo autorzy wypowiedzi w podobnym stylu sami chcą teraz o nich zapomnieć. Główny zarzut dotyczył tego, że politycy przy okazji przekazywania owych wozów strażackich reklamowali się w swoich okręgach wyborczych. Co robią politycy pod każdą szerokością geograficzną.
Za co trafił do aresztu ks. Michał Olszewski? Prokuratura zarzuciła mu, że kierowana przez niego Fundacja Profeto miała otrzymać 100 mln zł dotacji, mimo że nie miała… doświadczenia w pomocy osobom poszkodowanym. Zarzuty prokuratorskie dotyczyć miały wypłaty z FS ponad 66 mln zł dla Profeto, która – w ocenie prokuratorów – nie spełniała wymagań formalnych i merytorycznych, by otrzymać te pieniądze. Ale czemu winny był tu ksiądz, którego fundacja, jak każdy podmiot, miała prawo ubiegać się o dotację? Według prokuratury miał działać „wspólnie i w porozumieniu” z urzędnikami. I to wszystko. Że mimo twierdzeń prokuratury o kiepskim poziomie merytorycznym ośrodek powstał? A co to kogo obchodzi? Co jeszcze zarzucano politykom Solidarnej Polski? Że Fundusz Sprawiedliwości udzielał wsparcia różnym podmiotom z powodów politycznych. A przypadek Owsiaka? „Jurek wygrał z sepsą, więc szeroki strumień płynie do jego fundacji ze Spółek Skarbu Państwa?” – pytał teraz poseł Dariusz Matecki. To najgłośniejsza, ale niejedyna akcja WOŚP, która pomogła Tuskowi w dojściu do władzy. Tuż przed wyborami w całej Polsce wywieszone zostały banery z hasłem: „Polacy! Pokonajmy to zło! Wygramy”,  a pod nim w kolorze mało odróżniającym się od tła dodano: „z sepsą”. Oczywiście rzekome „pokonanie zła” było hasłem Koalicji Obywatelskiej w kampanii wyborczej, a „złem” – Prawo i Sprawiedliwość. Ale szef WOŚP kampanię na rzecz opozycji prowadził nieustannie. Występował na wiecu Tuska w Warszawie, a na swój festiwal nie tylko zaprosił Adama Bodnara, lecz także strofował jego uczestników, by mu nie przeszkadzali. Gdy jeden z nich zadał Bodnarowi pytanie: „Problem z tzw. mową nienawiści jest taki, że to jest źle zdefiniowane, bazuje na subiektywnych uczuciach. Ja mogę powiedzieć, że moje słowa pod twoim adresem to krytyka, a twoja krytyka pod moim adresem to mowa nienawiści. W jaki sposób definiujecie swoją mowę nienawiści?”, ten odpowiadał mało przekonująco. Kiedy więc młody człowiek chciał jeszcze wymienić się z nim argumentami, do akcji wkroczył Jerzy Owsiak. I obsztorcował go: „Słuchaj odpowiedzi. Wysłuchaj, zadałeś pytanie. Adam ci odpowiada i nie dyskutuj z tym”.
„Jeśli coś zawalicie na jesieni, więcej nie będziemy robić festiwalu… Mało tego, jeśli ktoś nie pójdzie na wybory, dostanie ode mnie kopa w d…. Wszyscy idziemy na wybory, bo to jest nasz obowiązek” – takimi wypowiedziami szantażował uczestników festiwalu Owsiak. Zaś zaproszona przez niego Katarzyna Kolenda-Zaleska bzdurzyła: „Dlaczego te wybory są takie ważne? Rozumiem, że kochacie ten festiwal i chcecie przyjechać w przyszłym roku… i do końca świata, i o jeden dzień dłużej. A jeśli nie pójdziecie na wybory, to tego festiwalu może w przyszłym roku nie być. Jeśli wydaje wam się to science-fiction, że w przyszłym roku nie będzie festiwalu, to ja wam mówię – nie wierzcie w to. Nie pójdziecie na wybory – nie będzie festiwalu”. Gdy strajk kobiet organizował najbardziej wulgarne manifestacje, przed kolejnym finałem WOŚP Owsiak ogłosił, że WOŚP „gra ze Strajkiem Kobiet”. A gdy Barbara Kurdej-Szatan nazwała strażników granicznych mordercami, Owsiak też zaprosił ją na swój festiwal. Opowiedziała ona o hejcie, który ją spotkał, i wyjaśniła, że krytyka, jaka na nią spadła po jej haniebnych słowach, była... „atakiem państwowym”. Czy może dziwić, że Tusk daje w tej sytuacji zarobić Owsiakowi, z oczywistą stratą dla państwa?
Źródło: niezalezna.pl,
Powiedzmy wprost powódź zatopiła premiera, który kompletnie nie radzi sobie z tragedią narodową. Zamiast zorganizowanych, mądrych działań urzędników, i wojska, dezinformacja i niesmaczne fotki z talerzem zupy. Zamiast realnej rządowej pomocy finansowej, Jurek z puszką.
Rząd zwleka z pomocą, no bo teraz najważniejsze są dla przedsiębiorców są kasy fiskalne, do których rząd jakieś grosze dołoży!? Wpierw odmówili pomocy przedsiębiorcom, kto będzie następny, no bo piniendzy nie ma i nie będzie!? 
03 10 2024 Jakiej reformy sądownictwa chce rządząca koalicja?
Kilka dni temu Izba Karna Sądu Najwyższego wydała orzeczenie, że p. Dariusz Barski został zdjęty ze stanowiska prokuratora krajowego, niezgodnie z prawem. W tej sytuacji, szanujący praworządność Minister Sprawiedliwości i jednocześnie Prokurator Generalny, nie powinien mieć wątpliwości, co w takiej sytuacji powinien zrobić. No trudno, trzeba zjeść tę żabę, (czyli odwołanie pod nieuzasadnionym pretekstem oraz bez wymaganej Konstytucją akceptacji Prezydenta) i przywrócić p. Dariusza Barskiego na stanowisko. Niestety, Minister Sprawiedliwości uważa, że orzeczenie Sądu Najwyższego go nie obowiązuje. I tutaj trzeba wyjaśnić dlaczego minister A. Bodnar twierdzi, że to orzeczenie SN go nie obowiązuje? Ano dlatego, że rzeczoną uchwałę jakoby podjęli neo- sędziowie a nie sędziowie. Zaraz, zaraz, jacy neo- sędziowie? Przecież w polskim porządku prawnym nie ma żadnych neo- sędziów. Furda tam, że w porządku prawnym nie ma,. Neo- sędziowie są w mediach, znaczy się, takie określenie jest. Dziennikarze wiodącej telewizji prywatnej aż się zachłystują tym nowym słowem. I Minister Sprawiedliwości obecnego rządu (btw. były rzecznik Praw Obywatelskich), na podstawie wymyślonego przez publicystów neologizmu, mówi nam wszystkim prosto w twarz. Nie mam waszego płaszcza i co mi zrobicie. Tutaj trzeba jeszcze jedno powiedzieć. Minister Adam Bodnar nie byłby taki odważny, gdyby nie unijny parasol, jaki ma rządząca koalicja. I znowu, jaki parasol? Już wyjaśniam. Gdy PiS wprowadzał reformę sądownictwa, z Brukseli leciały gromy i błyskawice w stronę Polski. Dzisiaj, gdy koalicja rządowa siłą przejmuje telewizję publiczną, odwołuje i mianuje prokuratorów niezgodnie z prawem i Konstytucją, robi włam do KRS-u, ignoruje orzeczenia Sądu Najwyższego - w Brukseli, unijnym przybytku praworządności - cicho sza. Nikt tam, nawet nie zająknie się o łamaniu praworządności w Polsce. Jednak sprawa jest poważniejsza, niż tylko kwestia wirtualnych neo-sędziów, wymyślonych przez sprzyjających koalicji rządzącej, publicystów. Rzecz w tym, że kilka lat temu, rząd Zjednoczonej Prawicy podjął reformę wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście ówczesnej opozycji (a obecnej koalicji rządzącej) ta reforma bardzo się nie podobała. Ale bez wchodzenia w to, dlaczego rząd Zjednoczonej Prawicy podjął tę reformę i dlaczego ta reforma ówczesnej opozycji się nie podobała, niepodważalny jest następujący fakt. W Polsce, prawo stanowi Sejm za pomocą ustaw przyjmowanych większością głosów. Dotyczy to również prawa, według którego funkcjonuje wymiar sprawiedliwości. I tamten rząd realizował swoją reformę wymiaru sprawiedliwości za pomocą ustaw, czyli z poszanowaniem obowiązującego w Polsce porządku konstytucyjnego.
Opozycja jednak twierdziła (a dzisiaj, jako rządząca koalicja nadal twierdzi), że tamta reforma została przeprowadzona niekonstytucyjnie i bezprawnie. No dobrze - i nie wchodząc w przerzucanie się argumentami - załóżmy, że tak było. Ale przecież rządząca koalicja ma obecnie większość w Sejmie. Cóż więc stoi na przeszkodzie, aby Sejm uchwalił ustawę, która tamtą reformę, rzekomo bezprawną i niekonstytucyjną poprawi! I przywróci jej zgodność z prawem i Konstytucją? Dlaczego koalicja rządząca tego nie robi? Aha, jest jeszcze Prezydent, który - tak jak tego wymaga Konstytucja - aby ustawa weszła w życie musi ją podpisać! Toteż koalicja obawia się, że Prezydent może zawetować ustawę wprowadzającą zmiany likwidujące rzekomą niezgodność z prawem, reformy wprowadzonej przez PIS. I tutaj jest pies pogrzebany. I to jest prawdziwy powód tego, że rządząca koalicja krzyczy wniebogłosy o neo-sędziach. A nie to, że ci ludzie nie są sędziami!
Dlatego mam dla koalicji rządzącej blogerską radę. Prezydent jest częścią porządku konstytucyjnego w Polsce. I o tym z jakiej jest opcji politycznej, decydują Polacy. Konstytucja ujmuje to następująco: Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany przez Naród w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich. Tak zadecydowali ojcowie założyciele obecnie obowiązującej Konstytucji (btw liberalno-lewicowi ojcowie założyciele). Wartością nadrzędną jest państwo a nie partie polityczne. Toteż rząd, jeżeli tworzą  go  opcje polityczne inne  niż ta, z której jest Prezydent (co się zdarza nie tylko u nas) musi się z tym liczyć. I tego Panie i Panowie z koalicji rządzącej nie przeskoczycie. Jeżeli faktycznie chcecie poprawić (naprawić) reformę sądownictwa, to dogadajcie się z Prezydentem. Prezydent to osoba, ale Prezydent to również instytucja ustrojowa. Toteż nie ma sposobu, aby można było rządzić praworządnie ignorując Prezydenta. Pisząc więc ustawę, poprawiającą poprzednią ustawę, uzgodnijcie z nim jej zapisy. Tak, aby były konstytucyjne i zgodne z praworządnością. No chyba, że koalicja rządząca chce, aby nowe prawo było dyskryminacyjne wobec  sędziów, którzy nie są dyspozycyjni wobec obecnej władzy - vide pomysł ministra A. Bodnara z czynnym żalem. Wtedy faktycznie, powtarzanie, za rozgrzanymi dziennikarzami z prywatnej telewizji, niestworzonych historii o neo-sędziach ma jakiś sens. Ale ten sens i taka reforma sądownictwa, nie mają nic wspólnego z praworządnością.
Źródło: naszeblogi.pl,
Dzięki Tuskowi mamy dwóch prokuratorów krajowych!?
Polska się obudzi jak Prezydent zadziała. Nie docenialiśmy Prezydenta a teraz jest czas na Pokera. Wydaje się, że obóz rządowy sam sprowokował ruch prezydenta. Teraz w ,,obronie demokracji walczącej'' wprowadzi się punkt drugi czyli ponowny najazd na Pałac Prezydenta. Kierwiński i gotowe służby już czekają. Ciekawe gdzie znajduje się w tej chwili wojsko przysłane podobno dla ratowania powodzian przez Niemców na rozpaczliwy apel Tuska. 
Z forum: Nawet drobiazgi świadczą o tym jak obóz rządzący szanuje prawo. Żenujący widok uśmiechniętej złośliwie gęby smarkuli z biura przepustek zabraniającej wstępu PK Barskiemu wejścia do budynku zaprzecza temu by tę bandę traktować inaczej niż bandę.
Prezydent może zawetować ustawę. No może, takie ma prawo w demokratycznym państwie. Tyle że koalicja 15.10 do Yumy ani myśli postępować zgodnie z polskim prawem. Ani z wolą wyborców, którzy nie dali im takiego mandatu, aby obalić weto Prezydenta. Więc koalicja 15.10 do Yumy działa bezprawnie. Spieszy im się zaklepać to bezprawie. Banderowiec od Bodnara, niejaki Korneluk stwierdził w nielegalnie przejętej TVP, że jest prokuratorem krajowym na podstawie dekretu Tuska. Tyle że dekrety to były za Bieruta. Np. ten słynny o nacjonalizacji kamienic w Warszawie, dzięki któremu teraz nadzwyczajna kasta mecenasików obłowiła się na nielegalnie przejętych kamienicach. Nic dziwnego, że mecenasiki są najaktywniejszą grupą w obalaniu prawa w Bolanda - patrz gupa "Wejście". To są wielomilionowe zyski do ich kiesy.
PS. W tym całym zamieszaniu chodzi o podporządkowanie wymiaru sprawiedliwości, czyli sądów pod władzę wykonawczą. Ewentualnie po stracie władzy będą korzystać na nielegalnie powołanych prokuratorach przestępcy z ich koalicji. Już teraz mecenasiki mogą podważać decyzje banderowca Korneluka, nielegalnie uzurpującego funkcję Prokuratora Krajowego. I podważają.
Jak ja widzę zakończenie tego cyrku? To jest dość proste: prokurator krajowy pan Dariusz Barski udaje się do prezydenta RP, a pan prezydent A. Duda zbiera swoich chłopców i jakiś odpowiedni oddział komandosów, po czym udają się razem pod siedzibę Prokuratury Krajowej i wchodzą do gabinetu. W sumie pan Prezydent ma prawo wchodzić do każdego urzędu w Polsce w dowolnej chwili (czy nie ma?). Czy któryś z "krawężników", które nie wpuściły Barskiego do budynku każe prezydentowi iść do biura przepustek? Albo nie wpuści poza szlaban? Niestety w tym przypadku może się okazać, że ktoś znowu wyda rozkaz NIEWPUSZCZENIA PREZYDENTA DO PK!Mówiąc szczerze czekam na taki scenariusz. Bo to pokaże jak w soczewce KTO TAK NAPRAWDĘ RZĄDZI W POLSCE ....I może gawiedź głosująca w wyborach zrozumie wreszcie jakiej agenturze powierzyła swoje losy i losy naszego państwa, które z takim trudem formalnie odzyskaliśmy. Pytanie, które nasuwa się jako kolejne: czy są w Polsce jakieś siły, które wyeliminują te wszystkie patologie. Pan prezydent Duda może dziś spróbować, a poza tym, to chyba ma jakąś władzę większą niż premier? Ma jakieś dekrety? 
28 09 2024 „Czynny żal” i „czynny podziw”?
Miało być „po nowemu”,czyli pełna swoboda zadawania pytań premierowi, po jego wystąpieniu w sprawie działań „praworządnego” państwa przed i po powodzi. Nagłe opuszczenie sali sejmowej przez Donalda Tuska („Jest pan Wielki!”) oraz Hołownię w trakcie zadawania pytań przez posłów z PIS-u nie uszło uwadze opozycyjnych komentatorów, którzy jeszcze nie wyrazili czynnego żalu przed wodzem partii i rządu. Sugestie opozycji, że rządzący Polską stchórzyli przed pytaniami w sprawie odpowiedzialności premiera za skalę zniszczeń po wielkiej powodzi – postępowe media słusznie oceniły – tak zresztą jak wódz rządu i junty -jako „szczucie” na Donalda Tuska. Donald Tusk jest przecież jest nie tylko „Wielki”, ale jako „Wielki” powinien być powszechnie podziwiany - nie tylko przez wojewodę Cebulę… Przypomnijmy więc spostrzeżenie wojewody Cebuli, które ujawnił w czasie kolejnej transmisji serialu pt. „Sztab kryzysowy”. Wojewoda Cebula, raportując premierowi sytuację powodziową, ujawnił nieznaną społeczeństwu tajemnicę, która dzięki transmisji telewizyjnej dotarła pod dachy i strzechy Narodu: Muszę to przekazać: Henryk Matysik, były wójt Kolska zwrócił się do mnie: „Przekaż panu premierowi, że jest wielki”. Przekazuję, dziękujemy bardzo… — powiedział na sztabie kryzysowym Marek Cebula.
Zanim słowa wojewody Cebuli (który niechybnie dostanie przysłowiowego „kopa w górę”) zdołały wybrzmieć – równie ważną dla ofiar powodzi informację o miłościwie nam panującym Donaldzie Wielkim przekazał nie kto inny, jak walczący nadal o wolność i demokrację - były watażka Agrounii a teraz wiceminister rolnictwa Kołodziejczak. Dodajmy, że Kołodziejczak bawił ostatnio w krajach Azji, gdzie pouczał zacofanych ministrów rolnictwa o uprawie ziemniaków i roślin kapustnych, czym się zajmował przed objęciem teki wiceministra. Jednak wraz z powrotem Kołodziejczaka z wycieczki do Tajlandii gruchnęła wieść o zakazie importu kurczaków z Polski!!!
Wprawdzie winę za tę sytuację nie ponosi osobiście wiceminister Kołodziejczak lecz tłumacz, który błędnie przetłumaczył słowa wiceministra o chorobie ziemniaków - to już kolejne słowa Kołodziejczaka, wypowiedziane tym razem w języku polskim i w pasie transmisyjnym propagandy Tuska - z pewnością dotarły do Wodza Partii i Rządu. Kołodziejczak w Radiu ZET dał bowiem odpór oskarżeniom słuchaczy Radia Zet, którzy zarzucają rządowi Donalda Tuska „niechlujstwo” i „chaos”, co miało doprowadzić do gigantycznych szkód powodziowych. Przybyły z Tajlandii na odsiecz Donaldowi były zadymiarz oświadczył: „Pewnie gdyby coś zrobić inaczej też byłoby inaczej. Gdybyśmy tak myśleli, to daleko nie zajedziemy. Polityka rządu w tym kierunku według mnie jest dobra, jeżeli chodzi o zarządzanie tym kryzysem. Państwo zdaje egzamin, ludzie mogą liczyć na skuteczną i dobra pomoc państwa”. Kołodziejczak odniósł się także do słów premiera Donalda Tuska, który 13 września stwierdził, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Kołodziejczak bezkompromisowo i z odwagą watażki Agrounii wyznał red. Rymanowskiemu, że „Premier w tym temacie nie popełnił błędu, bo na pewno jest człowiekiem, na którego dużo osób patrzy z podziwem, między innymi ja, za to w jaki sposób zarządza tym wszystkim będąc na miejscu”. Tymi słowami Kołodziejczak wyznaczył dodatkowy standard w kraju demokracji walczącej z prawem pod przewodem Donalda Tuska. Jak już wiadomo - każdy, kto nie zamierza stracić pracy w tym kraju powinien złożyć na ręce Bodnara - pełnomocnika Donalda Wielkiego – akt „czynnego żalu” za otrzymaną w okresie reżimu PIS-u nominację na sędziego, awans, podwyżkę czy też świadczenie. Warunkiem uznania „czynnego żalu” przez państwo Tuska będzie dobrowolne pozbycie się nominacji i awansu oraz zwrot otrzymanej w czasach PIS-u podwyżki i świadczenia na rzecz wiodącej w tym kraju partii, czyli Platformy Obywatelskiej.
Z kolei – utrzymanie stanowiska, nominacji, awansu, podwyżki i świadczenia otrzymanych w czasie, gdy Donald Tusk i junta 13 grudnia doszli do władzy - wymagać będzie wyrażenia „czynnego podziwu” dla premiera – tak jak to uczynił watażka Agrounii – dziś na stanowisku wiceministra, którego stać jest na buty za 18 tysięcy złotych. Czyli dokładnie tak samo, jak w czasach „awansu społecznego”, gdy wystarczyło mieć doświadczenie w sadzeniu kapusty i ziemniaków, by zostać ministrem. Kołodziejczak wyrażając swój podziw dla Tuska udowodnił, że Donald Wielki wolność słowa ma na pierwszym miejscu, a więc każdy – tak jak Kołodziejczak – może publicznie wyrazić swój podziw dla wodza partii i rządu. Nie zmienia to jednak nastawienia praworządnego państwa Tuska do mącicieli i warchołów, szczujących na Donalda Tuska! Państwo Donalda Tuska z całą surowością zwalczać będzie – z wykorzystaniem zwartych oddziałów Milicji Platformy Obywatelskiej (MPO) – wszelkie przejawy szczucia, w oparciu o art. 172 KK: Kto przeszkadza działaniu mającemu na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
P.S.: Czasem aż oczy bolą patrzeć, że się przemęcza tak jak w peerelu nasz premier Tusk Donald – nasze Słońce Peru! Ciągle debatuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Kołodziejczak Michał - minister drugiej klasy. Niech żyje nam premier sto lat!
Źródło: niepoprawni.pl,
Puszczę wodze fantazji, Tusk prezydentem, a Morawiecki premierem ależ to byłaby siła!? W 100 dni stalibyśmy się największą gospodarką na świecie, a obiecankom nie byłoby końca!? I wcale to nie jest śmieszne!?
Gdzie Tusk tam musi być zamieszanie, panika, i awantury!? No i najważniejsze Tusk obiecał pomoc dla powodzian, póki co obiecał, i tak to pozostanie!? Zobaczcie jak tych miliardów na pomoc przybywa nie tak dawno było ich 5 a dziś to już ponad 20, a jutro być może będzie ich 100!? No bo co to jest dla Tuska!?
To powódź to smaczny kąsek dla sprawujących dziś władzę!? Pomyślcie do dyspozycji mają miliardy złotych, poza wszelką kontrolą!? Pamiętacie covid i afery jakie były udziałem PiS-u, a mieli do dyspozycji dużo mniejsze fundusze!?
Wydano zakaz lotów by nie można było zobaczyć jakie są skutki działania anty-powodziowego!? No i najważniejsze nie zobaczymy Tuska w akcji , jak uszczelnia wały niczym chłopczyk który kiedyś uratował Holandię przed powodzią!? 
22 09 2024 W cieniu grubej kreski.
"Gruba kreska" , którą premier Mazowiecki w 1989 roku odkreślił PRL od III RP jest symbolem tolerancji i wielkoduszności Polaków. Mimo krzywd wyrządzonych narodowi polskiemu przez 45 lat rządów komunistów, nowa ekipa u władzy nie przeprowadziła dekomunizacji, czyli pozbawienia wpływów na życie publiczne dawnych funkcjonariuszy reżimu, nie odbierała majątków i nie wyrzucała z pracy. Mogło to dawać nadzieję na harmonijne współżycie w przyszłości podzielonego przez Stalina narodu - katów i ich ofiar. Zagraniczni obserwatorzy byli pod wrażeniem wielkoduszności Polaków i zachwycali się faktem jak to "Polak porozumiał się z Polakiem", Michnik z Urbanem, Geremek z Kwaśniewskim...
Wówczas porozumienie było stosunkowo łatwe, bo główni aktorzy sceny dziejowej wywodzili się z tej samej wspólnoty ideowo- towarzyskiej, a często i etnicznej. Dziś sytuacja jest diametralnie inna – strona pokonana w wyborach 15 października ma perspektywę "Norymbergii" i nie może liczyć na osławioną tolerancję lewicowej "liberalnej demokracji"... Przemiany 1989 roku są chyba najbardziej zafałszowanym fragmentem polskiej najnowszej historii, dlatego w poznańskim środowisku patriotycznym powstał pomysł wydania edukacyjnej broszury odkłamującej wtłaczaną nam przez 30 lat narrację.
Istotę transformacji ustrojowej 1989 roku najtrafniej podsumował Wojciech Jaruzelski pisząc w liście do I Sekretarza Komunistycznej Partii NRD – Egona Krenza: "Oddaliśmy władzę, ale zachowaliśmy pakiet kontrolny akcji". I taka była istota "pierestrojki",
czyli przemiany ustroju sowieckiego w system przypominający demokrację, ale z zachowaniem ciągłości władzy komunistycznej. Brytyjski sowietolog Christopher Story szczegółowo analizował przemiany ustrojowe bloku sowieckiego i doszedł do wniosku, że po "pierestrojce" ("przebudowie") komunizm przybrał nową, bardziej zakamuflowaną formę, którą nazwał "demokratyzmem". Był to system przypominający demokrację, ale z jedną podstawową różnicą: obojętnie, która partia wygra wybory - zawsze wygra KGB, bo wszystkie partie są kontrolowane przez KGB. Obojętnie, kto zostanie wybrany prezydentem – zawsze wygra nominat KGB, bo wszyscy rywale są wytypowani przez KGB. Widzieliśmy to w Polsce, mając w 1995 roku do wyboru: czy wolimy prezydenta TW "Olka", czy TW "Bolka". Udawanie prawdziwej demokracji było oszustwem mającym na celu przekonanie ludzi na Zachodzie, że są już bezpieczni, bo komunizm właśnie upadł, a Związek Radziecki nie istnieje. Przy okazji odrzucono bzdurny gorset ideologiczny marksizmu – leninizmu i niewydolną gospodarkę planową. Komuniści przygotowywali się do swego "upadku" wiele lat. Już w latach 70 ub. wieku w ramach przygotowań do przemian, z inicjatywy KGB zorganizowano w Helsinkach Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy KBWE, na której Związek Radziecki i kraje bloku sowieckiego zobowiązały się przestrzegać "praw człowieka". Stworzono warunki do istnienia - niezbędnej w demokracji- legalnej opozycji. Ponieważ nieliczni prawdziwi opozycjoniści byli już rozstrzelani, lub siedzieli w łagrach, zaistniała potrzeba wytworzenia nowej opozycji, ale tylko „konstruktywnej” i „przewidywalnej”, czy nawet zadaniowanej. Takim „opozycjonistom” (zwanym „dysydentami”) zamierzano wkrótce "przekazać władzę". O finezji sowieckich służb świadczy fakt, że przezornie KGB zagwarantowała sobie wgląd w proces kontroli przestrzegania praw człowieka. Według Wikipedii: "Komitet Helsiński w Polsce – niezależna inicjatywa obywatelska, powołana jesienią 1982 roku w Moskwie do kontroli przestrzegania praw człowieka i wolności gwarantowanych w przyjętych przez PRL umowach międzynarodowych w podpisanym w 1975 w Helsinkach akcie końcowym KBWE." W tym czasie zjechali się do Moskwy (!) dysydenci z krajów bloku sowieckiego i założono tam 20 takich komitetów, które następnie połączyły się we Wiedniu w Międzynarodową Helsińską Federację Praw Człowieka (IHF). Celem federacji było kontrolowanie respektowania praw człowieka przez państwa - sygnatariuszy Aktu Końcowego KBWE. W 2008 roku austriacki sąd wydał wyrok skazujący byłego dyrektora finansowego IHF Rainera Tannenbergera za sprzeniewierzenie 1,2 miliona euro. Mimo kompromitacji, ruch helsiński jest postrzegany pozytywnie i służy często jako trampolina do karier politycznych (np. Adam Bodnar). W tym "cyrku KGB" udzielało się nieświadomie wielu zacnych (i mniej zacnych) ludzi i nie sposób odmówić im zasług i pewnych osiągnięć. Dziś ruch zajmuje się głównie prawami nielegalnych imigrantów szturmujących polskie granice, ale – pewnie z braku czasu ;) – nie dostrzega więźniów politycznych i ich traktowania w Polsce.
Jaruzelski wspomniał kiedyś, że mogą sprawić, że "aureole pospadają". Była to wyraźna sugestia posiadania „kompromatów”, co jest typowe dla sowieckiej polityki kadrowej – awansują ci, co mają jakąś skazę w życiorysie, co zwiększa szansę na wspomaganą karierę. Właściciele "wspaniałych życiorysów opozycyjnych", "autorytety moralne", naczelni redaktorzy i znaczące postaci życia politycznego dostały sygnał z sugestią, że muszą zachowywać się "przewidywalnie". Wiele wiadomości we wspomnianej broszurze pochodzi z praktycznie nieznanych w Polsce prac amerykańskich sowietologów - akurat tych, co wcale nie uważali, że „wygraliśmy zimną wojnę”. Ich teksty pozwalają zrozumieć międzynarodowe uwarunkowania procesu transformacji (np. dlaczego narzucono nam prezydenta Jaruzelskiego, dlaczego przewidziano dla nas mniejszy zakres suwerenności niż w innych krajach bloku sowieckiego, dlaczego pozostawiono cały aparat represji łącznie z sądami do dyspozycji „pokonanych” komunistów). Warto o tym wiedzieć, aby nie dziwić się widząc dwuznaczną postawę USA (i całego Zachodu) wobec zbrodni smoleńskiej. „Zostawcie tych agentów, zostawcie tych szpiegów, wszyscy jak mieli być odwróceni, to zostali odwróceni, pracują na rzecz nowego układu. Zostawcie to w świętym spokoju. Wszystkie wasze pomysły są pomysłami idealistów, którzy nie rozumieją układu. Tak ma być”. Taka była odpowiedź szefa CIA na skargę polskiego polityka, że nie da się w Polsce przeprowadzić lustracji. To wszystko są konsekwencje „małej Jałty”, czyli porozumienia Reagan/Gorbaczow w Reykjaviku (1986).W zamian za zjednoczenie Niemiec, zgodę na wyjazd Żydów z ZSRR, wycofanie wojsk rosyjskich z Europy Wschodniej, musieliśmy zapłacić likwidacją przemysłu i armii, a także brakiem możliwości samodzielnego prowadzenia polityki zagranicznej.
Autorzy „resetu” z Rosją - Tusk i Sikorski, konsekwentnie wspomagali realizację budowy EUROAZJI – koncepcji geostrategicznej Aleksandra Dugina, choć wiedzieli, że wiąże się to z likwidacją polskiej państwowości (A. Dugin: „Polska nie jest nam potrzebna w żadnej formie”), a wstępem był "trójkąt kaliningradzki" i mały ruch graniczny na obszarze dawnych Prus Wschodnich. Istnieje opinia, że proces wychodzenia z komunizmu zajmie tyle czasu, ile trwała okupacja komunistyczna. Minęło już 30 lat, osiągnęliśmy wiele, ale nasz proces "wybijania się na niepodległość" daleki jest od zakończenia. Wręcz przeciwnie – obecnie jesteśmy świadkami rekomunizacji. Odtwarzanie państwowości polskiej od zera w 1918 roku przebiegało znacznie szybciej, niż odzyskiwanie państwa, które komuniści przekazali "w dobre ręce".
Źródło: niepoprawni.pl,
Winę za nierozliczenie oprawców stanu wojennego ponoszą nowe władze ponoć demokratyczne po 1989 roku. 13 Grudnia Jaruzelski otworzył oczy narodowi.  Pękła obłuda jak bańka mydlana. Poznaliśmy: Kto nasz a kto z SB? A dla kogo sprawy narodu są ponad prywatę. Później w Magdalence doszło do podpisania paktu o wzajemnej adoracji i nie rozliczaniu komunistycznych władców. Postanowiono też sprzedać za psi grosz majątek narodowy na który pracowały całe pokolenia bez pytania się o zgodę prawowitych właścicieli, narodu. Jaruzelski to był szlachcic z krwi, i kości, i to było widać!? Dziwiło mnie jak on mógł zrobić taką karierę u sowietów!?
No a gdzie byli Kaczyńscy gdy tłum Wałęsę na ramionach niósł? Odpowiem stali murem koło Jaruzelskiego i Kiszczaka, by później w Magdalence ich bronić.
Z forum: Kto najwięcej krzyczał za wejściem do UE, ano Miller, Kwaśniewski i ich środowisko. Wejście do UE, to była ucieczka komunistów przed odpowiedzialnością karną, to była gwarancja ich bezkarności i nietykalności. Nagle mordercy komunistyczni stali się demokratami. a komuna chce wszystko rozwalić bazując na strachu społecznym. Ale tu się przejadą, bo naród powstanie i podejmie walkę i opór z marksistowską hydrą.  Co do powodzi, to nasuwa się coraz więcej wiele wątpliwości..."Tsunami" w Polsce po 3-dniowych opadach? Równie dobrze można spreparować "powodż" w czasie suszy, gromadząc wodę w licznych zbiornikach i gwałtownie je opróżniając. Pęka tama jedna, druga i mamy efekt "kuli śnieżnej". Tusk pewnie za wolno niszczy Polskę, więc w Berlinie powstał chyba plan "szybszej i skutecznej realizacji celów niemieckich...To tylko takie moje rozważania, ale pewnie wielu ma wątpliwości. Tylko ludzi żal, bo wielu straciło życie i dorobek pokoleniowy, a ich przyszłość bardzo niepewna. Czas abyśmy solidarnie, jako społeczeństwo  pomogli finansowo, bo tylko oni wiedzą jak potencjalnie ofiarowane przez nas pieniądze spożytkować na swoje pilne potrzeby. 
19 09 2024 Tragifarsa pt. „Sztab Kryzysowy” już na ekranach neo- TVP!
Nie po to Donald Tusk przy pomocy bodnarowców i podpułkownika Sienkiewicza siłą przejął Telewizję Polską, by ta nie przedstawiała spektakli Zbawcy Narodu. Donald Tusk – bo o nim przecież mowa, już przed wyborami stwierdził, że po ośmiu latach rządów PIS-u (który zajmował się rozdawnictwem i realizacją przeskalowanych inwestycji – takich jak zupełnie zbędny zbiornik retencyjny w Raciborzu) – Naród potrzebuje igrzysk. Czyli spektakli organizowanych przez „najlepszego w dziejach” premiera Polski. By nim zostać, jego partia jeszcze przed wyborami organizowała „spontaniczne” występy teatralne, na których Donald Tusk w przebraniu Zbawcy Narodu obiecywał „100 konkretów na 100 dni”. Czyli podobne obiecanki do „Stu cudów”, które Tusk zapowiadał już w 2007 roku, zapewniając wtedy że "powstanie rząd, który zbuduje polski cud gospodarczy. Po to idziemy do tych wyborów i obiecuję wam zwycięstwo". Z tych cudów Tuska pozostał tylko syf gospodarczy i nałożona na Polskę klauzula największego deficytu… Ale łatwowierny naród polski z łatwością dał się nabrać w 2023 roku na kolejne spektakle Tuska, który odgrywał w nich rolę Ojca i Zbawcy Narodu, Dobrego Wuja, a także Ręki Sprawiedliwości. Organizowane w 2023 roku spektakle, kolejny raz wywoływały entuzjazm społeczeństwa, które nie mogło się doczekać benzyny po 5.19, tańszej o połowę energii, 60 tys. złotych bez podatku, dobrowolnego ZUS, czy akademików za złotówkę. Wkrótce po wyborach okazało się jednak, że Wielki Reżyser ma inny plan na igrzyska, niż „100 konkretów” obiecane Polakom...
Zamiast monodramu pt. „100 konkretów na 100 dni”, opanowana przez juntę 13 grudnia Telewizja Polska (nota bene razem z TVN i Polsatem) zaczęła przedstawiać na swych ekranach serial pt. „Komisje sejmowe” oraz mrożący w żyłach thriller pt. „Aresztowania przestępców z PIS-u”. W tych – pełnych rozmachu produkcjach w reżyserii Donalda Tuska – sam Tusk już nie uczestniczył, rozpisując role na wybitnych aktorów scen polskich, takich jak "bogobojny" pajac z TVN-u Szymon Hołownia, podpułkownik Sienkiewicz, były rzecznik PO Bodnar (zwany „rzeźnikiem), śledczy Joński i Szczerba oraz Sroka od Gowina wraz ex-ambasadorem Bosackim i żarliwym post-komunistą Trelą – a także zastępy aktorów drugiego planu. Czyli z udziałem odnowionej esbecji i Milicji Platformy Obywatelskiej - w skrócie MPO. Ostatni akord thrillera – tym razem z udziałem prowokatorów Platformy Obywatelskiej zobaczyliśmy na ekranach telewizorów 10 września 2024 roku, gdy to babcia Kasia położyła się pod Pomnikiem Smoleńskim – okryta złotą folią i ochraniana przez zwarte oddziały MPO. Grozę sytuacji leżącej pod Pomnikiem „Warszawianki roku” Rafała Trzaskowskiego zwielokrotnił w tym samym dniu Wielki Reżyser – zgodnie z zasadami mistrza dreszczowców Alfreda Hitchocka. Hitchcock bowiem mówił, że „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Donald Tusk w tym samym dniu zapowiedział bowiem - wraz ze swoim „rzeźnikiem” Bodnarem - kolejne spektakle teatralne dla gawiedzi zamieszkującej Polskę pt. „Samokrytyka, czyli czystki sędziów” oraz równie przerażający serial pt. „Walczący z demokracją”.
Jeszcze nie wybrzmiały zapowiedzi Tuska i Bodnara, gdy 13 września 2024 roku – w związku z zapowiedzią gwałtownych opadów – Tusk wystąpił solo na ekranach telewizorów, próbując złagodzić narastające w społeczeństwie napięcie. W krótkim expose Zbawca Narodu oświadczył, że „ nie ma powodów do paniki” i że "prognozy nie są przesadnie alarmujące". Tusk to zapowiedział mimo tego, że Komisarz UE od zarządzania kryzysowego 10 września udostępnił rządowi polskiemu najnowsze dane satelitarne, które wskazywały na to, że na południu Polski może dość do tragicznej powodzi!  Donald Tusk jednak uznał, że także przyroda przestraszy się wodza partii i rządu. Tak jak jego przestraszeni nominaci, w tym zawsze groźny Tygrys z PSL-u… Nie wiem, czy tylko sama natura, czy też Siła Wyższa sprawiła, że cały repertuar Tuska na sezon teatralny 2024-25 runął w jedną noc wraz z falą powodziową, która zrujnowała tysiące domów na południu Polski! Przerażony Tusk, który zamierzał odgrywać w nieprzesadnie alarmującym kryzysie rolę Dobrego Wuja – gra dziś rolę Cara w widowisku „Sztab Kryzysowy”. A car, jak to car: opieprza gnuśnych i jeszcze bardziej przerażonych od siebie bojarów. Tuska i jego państwa z dykty nie ociepli więc spożywana na wizji zupa szczawiowa z jajeczkiem, którą dostarczyli mu od tajemniczej Gosi funkcjonariusze służb mundurowych. Tuska nie uratują też wezwane wybitne ekspertki od klimatu w osobach Hennig - Kloski i Uli Zielińskiej – przeciwniczki budowy zbiorników retencyjnych a tym bardziej - wezwany na pomoc pan Jurek. Wprawdzie dla Tuska „Owsiak jest pewnie najwybitniejszym ekspertem od pomocy”, jednak wzywając na pomoc szefa WOŚP Jurka Owsiaka – Donald Tusk ogłosił totalną klęskę stworzonego przez siebie w 10 miesięcy państwa z dykty! 
Telewidzowie skazani są więc na seanse nienawiści wodza partii i rządu -  tym razem skierowane do samorządów i do nieudolnych urzędników, którzy zasiadają razem z nim w sztabie kryzysowym! W jednym z odcinków serialu Tusk zrugał samorządowców za to, że „ludzie są rozgoryczeni i zniecierpliwieni, ponieważ zdarza się, że przez długi czas nie otrzymują pomocy”. Tusk opieprzył także uczestników spektaklu „Sztab Kryzysowy”, dostrzegając śmichy- chichy w trakcie swoich oracji: - Nie może być tak, że tutaj, w tej sali, jest lepszy nastrój niż wśród ludzi tam, w terenie. Jeśli u nas będzie lepszy nastrój, to ludzi szlag trafi i trzeba ich zrozumieć - podkreślił Tusk. Z tą chwilą skończyły się nie tylko śmichy-chichy w sztabie kryzysowym, ale także ostatecznie upadła "Uśmiechnięta Polska" Donalda Tuska. Teraz towarzyszyć nam będzie wściekły wódz, jago zaciśnięte pięści, wilcze oczy i szlag, który każdego trafi. Bo lepszy nastrój to paradoksalnie - czasy okrutnego reżimu Kaczyńskiego.  Groźny car także nakazał, aby wszyscy bez wyjątku, "także samorządowcy i pracownicy samorządów", pomogli powodzianom: 
- Ludzie muszą was widzieć, muszą móc was dotknąć, muszą od was uzyskać elementarną informację” – przyznając tym samym, że w państwie z dykty - obok braku pomocy dla ofiar kataklizmu - nawet informacja nie funkcjonuje…
- Mamy być cały czas w pełnym napięciu. Nie ufajcie dobrym komunikatom – podkreślił Tusk w kolejnym odcinku serialu pt. „Sztab Kryzysowy”. Powiedział to ten sam Tusk, który 13 września – podobnie zresztą jak w czasie całej swej działalności teatralnej – okłamywał Polaków przekonując, że „ nie ma powodów do paniki” i że "prognozy nie są przesadnie alarmujące"! „Nie ufajcie komunikatom Donalda Tuska” ! – to jedyne przesłanie teatralnej tragifarsy pt. „Sztab Kryzysowy”…
P.S. Tusk w ostatnim odcinku "Sztabu Kryzysowego" ostrzegał, by "nie wierzyć człowiekowi, który przebrany w mundur wizytuje różne miejsca udając wojskowego i informuje o tym, że za chwilę będą wysadzone wały". Niestety! Wielu ludzi uwierzyło człowiekowi przebranemu za premiera RP, który przekonywał, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące"!
Źródło: niepoprawni.pl,
Jak długo jeszcze Tusk będzie udając troskliwego ojca narodu, lansując się na terenach powodziowych!? Przy tym przeszkadza w akcji ratunkowej, niepotrzebnie stresując ratowników!
Zapamiętajcie więc sobie raz na zawsze: „Co przez Tuska obiecane – nigdy wam nie będzie dane”, zaś "Co przez PIS wam było dane - to przez Tuska będzie odebrane". Bo PIS wam dając, okradał państwo polskie! 
17 09 2024 Ciepła zupa dla Tuska i pajac sejmowy. 
Samorządowcy alarmują, że nie mają informacji na czas, brakuje zarządzania kryzysowego a na Opolszczyznę wysłano najbardziej kompetentną „ministrę” z rządu dyktatora Tuska, czyli Urszulę Zielińską(sic!). Tę samą Zielińską, która wraz z inną „gwiazdą” Koalicji Obywatelskiej – Moniką Wielichowską blokowały budowę zbiorników retencyjnych! „W dobie zmiany klimatu i postępującego problemu suszy, inwestowanie w zbiorniki zaporowe niszczące przyrodę jest w naszej ocenie najgorszym możliwym rozwiązaniem” – przekonywała Zielińska, która teraz – już jako wiceministra blokuje inwestycje na rzece Odrze – wsłuchując się w głosy ryb, którym ciążyć będą załadowane statki... Kilka lat temu Koalicja Obywatelska i jej lokalna liderka Monika Wielichowska także wmawiała mieszkańcom Kłodzka, że nie potrzebują zbiorników retencyjnych, które budował rząd premiera Morawieckiego… Mimo tragedii setek tysięcy ludzi, którzy w powodzi stracili cały swój dobytek – a niektórzy także i życie – propaganda najlepszego w dziejach Polski rządu i premiera (wg. śledczego Jońskiego!) nie może przestać działać! Sam - najlepszy w dziejach ludzkości premier opublikował bowiem na Istagramie „ocieplający” wizerunek Ojca Narodu spot, przedstawiający jak spożywa gorącą jeszcze zupę szczawiową ze słoika dostarczonego mu przez Gosię!
Jaka to jest Gosia nikt nie wie, gdyż w okresie swojego premierostwa Donalda Tuska widziano tylko z asystentką Kristiną (córką sowieckiego sołdata), uprawiającą w Polsce zawód kosmetyczki, zanim stała się asystentką Ojca Narodu. Nikt też się nie dowie, ile społeczeństwo kosztował transport słoika z zupą szczawiową do sztabu Tuska, by zupa od tajemniczej Gosi nie ostygła. Wg. Departament Stanu USA – godzina lotu helikoptera Apache to 6,4 tysiąca dolarów. Gdy doliczyć koszty poniesione przez Milicję Platformy Obywatelskiej (MPO), która konwojowała przewożony słoik z gorącą zupą szczawiową - kwota 100 tys. zł nie będzie wygórowana... Gorąca jeszcze zupa od Gosi nie tylko ociepliła Donalda Tuska, ale także udowodniła niedowiarkom, że junta 13 grudnia nie będzie szczędzić grosza na wydatki związane z tragiczną powodzią. Oczywiście – nie będą to kwoty takie, jakie najlepszy w dziejach ludzkości rząd i premier już wydali na propagandę – w tym 3 miliardy złotych na agitatorów z neo-TVP! - ale to nie oznacza, żeby zabrakło pieniędzy na transport dla dyktatora gorącej zupy Gosi!
Ocieplając się zupą szczawiową Donald Tusk udowodnił zatem niedowiarkom, że jego słowa: „Nie ma powodu do paniki, prognozy nie są przesadnie alarmujące” (jak oświadczył na trzy dni przed wielką powodzią) są nadal aktualne. Warto dodać, że Główny Inspektorat Sanitarny wysłał do mieszkańców województw opolskiego i dolnośląskiego alert o korzystanie wyłącznie z wody butelkowanej. Ma to związek z problemami z wodą pitną, jakie występują na zalanych terenach. Tak więc spełniło się radzieckie powiedzenie, że "Ten kto ma władzę, ten ma i zupę"... W propagandową narrację „Ojca Narodu” wpisał się jak echo sejmowy pajac, który zapytany o obecną wicemarszałek Monikę Wielichowską (KO), która „aktywnie wspierała protesty przeciwko budowie zbiorników retencyjnych” (nota bene wraz z obecną wiceministrą Urszulą Zielińską) - w odpowiedzi… zaatakował dziennikarza. Marszałek Sejmu i szef jednej z partii tworzących rządzącą juntę 13 grudnia zapytał bowiem dziennikarza, co ten zrobił w sprawie zbiorników retencyjnych! Przypomnijmy więc, co robił Hołownia, który obecnie kieruje sejmem i który oskarżył rząd PIS-u o defraudację środków publicznych m.in. na wozy strażackie dla OSP - biorące czynny udział w ratowaniu dobytku i ludzi w czasie powodzi. Otóż retencyjny marszałek – w tym samym czasie gdy PIS „defraudował” środki publiczne na budowę zbiorników retencyjnych – walczył z leżakiem ma plaży w Sopocie! Zdjęcia Hołowni i Prokopa są nadal dostępne w Internecie – choć są bezskutecznie przykrywane spożywaną przez Tuska gorącą jeszcze zupą szczawiową.
Swoją drogą – wyrażam „czynny żal”, że nie ma już pośród nas Stanisława Barei. Scena gotowania zupy szczawiowej przez Gosię i dostarczania jej przez bodnarowców na lotnisko, gdzie grzany jest helikopter Apache, który natychmiast wzbija się w powietrze wraz ze słoikiem gorącej jeszcze zupy – kierując się w rejon powodzi – a następnie: mrożący krew w żyłach transport po pozostawionych przez powódź ruinach słoika gorącej nadal zupy z lotniska do sztabu Donalda Tuska – byłby niewątpliwie hitem filmu pt. „Brunatny Niedźwiedź”. Bo „Miś” Stanisława Barei był tylko filmem do śmiechu…
Źródło: niepoprawni.pl,
Matuchno kochana to Tusk jak Kaczyński też ma osobistą kucharkę!?
Pamiętam powódź tysiąclecia, i te liczne codzienne konwoje z pomocą!? Później okazało się, że pomimo tak ogromnej pomocy, nie wielu poszkodowanych ją otrzymało!? Czy dziś będzie tak samo!?
Przez lata nic się nie robiło by miasta zabezpieczyć przed powodzią, a dziś udawany wielki płacz władzy!? Myślicie, że po tej powodzi się coś zmieni!? Nie bo władza potrzebuje pieniędzy na ponad luksusowe życie uwłaszczając się na publicznym majątku!?
Skwituję to tak za Kaczyńskiego było źle, chcieliśmy mieć lepiej i wybraliśmy tego co obiecywał 8 gwiazdek!? No i mamy nieustanną drożyznę, w sklepach zaś tłumów nie ma!?Tusk nie wprowadził jeszcze programu oszczędnościowego w swoim rządzie, który jest najliczniejszy na świecie!? Z własnego doświadczenia wiem, że grupa wydajniej pracuje kiedy jednego brakuje!? Natomiast jeden więcej to już jest tragedia!? 
16 09 2024 Stan wojenny pod nazwą „demokracja walcząca”.
Podczas spotkania premiera i ministra sprawiedliwości ze starannie wybranymi przedstawicielami środowiska prawniczego, które odbyło się w ubiegły piątek - przedstawiono założenia do projektu ustawy regulującej status sędziów powołanych w oparciu o przepisy dotyczące KRS, które weszły w życie w 2018 r. Jak zapewnił Adam Bodnar, „czynny żal” wyrażony przez sędziego, zagwarantuje mu, że „dalej będzie mógł orzekać”, nie ponosząc żadnych konsekwencji. Donald Tusk wprost zapowiedział, że prawa przestrzegać nie zamierza, ponieważ działa „w kategoriach demokracji walczącej” a dzisiejszą polską rzeczywistość porównał do sytuacji powojennych Niemiec, gdzie nad przestrzeganiem prawa i porządku czuwały wojska Stanów Zjednoczonych (!): „Nie chciałbym, żebyśmy w Polsce znaleźli się kiedykolwiek w takiej sytuacji, że siła zewnętrzna jest niezbędna, żeby gwarantować nasz ład konstytucyjny. Byłaby to tragedia. Ale musimy w sobie w związku z tym odnaleźć siłę (nie mając prawnych narzędzi), siłę i determinację. W końcu, w przypadku władzy wykonawczej za to nam płacą, żeby podejmować ryzyka i podejmować decyzje, które będą czasami także przez państwa kwestionowane. Znaczy ja tak, czy inaczej takie decyzje będę podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności (…) w pełnym tego słowa znaczeniu”. Powróćmy do 25 listopada 1981 roku – czyli do czasu tuż przed ogłoszeniem przez gen. Jaruzelskiego stanu wojennego w dniu 13 grudnia tego roku. Podczas podobnej narady w gmachu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak stwierdził, że należy używać wobec społęczeństwa straszaka interwencji, mówiąc o koncentracji wojsk na granicy i możliwości wejścia wojsk nie tylko radzieckich, ale także czeskich i niemieckich. Gen. Jaruzelski zwrócił się do Komitetu Ministrów państw Układu Warszawskiego, obradującego na początku grudnia 1981 roku w Moskwie o wydanie komunikatu, niedwuznacznie grożącego użyciem siły, który jednak na skutek sprzeciwu Rumunii i Węgier nie został przyjęty. Jak wynika ze współczesnej analizy dostępnych dokumentów Związek Sowiecki trawiony pogłębiającym się kryzysem gospodarczym i pochłonięty zbrojną interwencją w Afganistanie nie był jednak skłonny do rozwiązań siłowych, choć naciskał na Jaruzelskiego na szybkie uspokojenie sytuacji w Polsce. Generał Jaruzelski usłyszał, że powinniśmy ten problem rozwiązać sami. Podobnie będzie w dzisiejszej Polsce…
Po 43 latach od ogłoszenia przez Jaruzelskiego stanu wojennego w kamasze trupów komunizmu wszedł Donald Tusk, ogłaszając powołanie demokracji walczącej i strasząc Naród obcą interwencją, czyli czołgami Bundeswehry na ulicach polskich miast. Bo nie sądzę, by Tusk - tak jak Jaruzelski odważył się zaprosić armię Putina, „żeby gwarantować nasz ład konstytucyjny”! Chociaż po psychopacie można się wszystkiego spodziewać… Każdy jednak Polak wie, że Republika Federalna Niemiec - trawiona pogłębiającym się kryzysem gospodarczym i bankructwem polityki migracyjnej oraz słabością własnej armii nie będzie skłonna do rozwiązań siłowych, choć RFN nalega na Tuska, by sam poradził sobie z sytuacją, do której Tusk sam doprowadził wraz z sojusznikami z junty 13 grudnia. To oni rozgłaszali od ponad ośmiu lat – gdy PIS zdobył władzę – łamanie Konstytucji i organizując pucze sejmowe, demonstracje kodziarzy a nawet sędziów!  O armii Putina można powiedzieć tylko tyle, że tak jak w 1981 roku w Afganistanie - tak i teraz pochłonięta jest zbrojną interwencją – tym razem na Ukrainie.
„Tymczasem mamy zabawę, jeden sędzia jest taki, drugi siaki, a trzeci owaki. Jednego do recyklingu, a drugiego do odpadów, a trzeci ma wyznać czynny żal przed władzą wykonawczą. Gdzie jest trójpodział władzy? To jest zaprzepaszczenie standardów demokratycznych wypracowanych wręcz w XIX wieku. Tymczasem wychodzi premier z ministrem i chcą stosować połajanki wobec sędziów i prokuratorów. Uważają, że mogą sobie na to pozwolić, oczywiście nie mogą!” – mówi legalny zastępca Prokuratora Generalnego prok. Michał Ostrowski – odwołany przez Bodnara -  odnosząc się do przygotowywanej w resorcie Bodnara ustawy, która przewiduje automatyczne procesy dyscyplinarne w tym „czynny żal” sędziego względem władzy wykonawczej oraz podzielenie sędziów na trzy grupy. "Za te umyślne działania premier będzie musiał ponieść konsekwencje karne. Wobec premiera Tuska i min. Bodnara będą podejmowane działania weryfikujące o charakterze karnym, bo tu nie mamy do czynienia tylko z działaniami politycznymi. To są działania związane z łamaniem prawa, są przepisy z kodeksu karnego” - stwierdził prok. Ostrowski. Jak jednak uczy historia: ani generałowie Jaruzelski i Kiszczak oraz partia komunistyczna i jej przybudówka ZSL nie ponieśli w „wolnej” Polsce żadnych konsekwencji, czego rezultatem jest odrodzenie się komunistycznej hydry i stan wojenny 2.0. ogłoszony po 43 latach. Tym razem pod nazwą „demokracji walczącej”…
Źródło: niepoprawni.pl,
No i fajnie, właśnie Tusk zapowiedział koniec praworządności w Polsce!? Nową tradycją będzie to, że to co dziś Tusk podpisze jutro odwoła!?
Dożyliśmy czasów, gdy przestrzeganie prawa stało się zbrodnią przeciwko praworządności – mówi rzecznik SN prof. Aleksander Stępkowski. I to jest cała prawda o Państwie Tuska.
Za demokracji wszystko niczyje. Dzisiejsza tak zwana demokracja polega na tym ze jeden decyduje a wszyscy odpowiadają za wydane i realizowane autokratyczne decyzje. Demokracja to nie system sprawowania władzy, a system utrzymujący ludzi w niewoli, i obarczający ich... odpowiedzialnością za tą niewolę. Nie muszę dodawać, że to przynosi zysk nadzorcom (realny i mentalny, tak jak kapo w obozie). I tu jest klucz do rozwiązana tego problemu, który generuje miliony innych problemów, dotykających nas na co dzień. Zatem czym się rożni demokracja od totalitaryzmu? Nie sadzicie że samosądy byłyby bardzo ożywcze dla demokracji!? 
08 09 2024 Tusk już w butach Józefa Stalina!
Józef Stalin w swoim „dziele” pt. „Przeciwko wulgaryzacji hasła samokrytyki”, zamieszczonym w nr 146 sowieckiej «Prawdy» z dnia 26 czerwca 1928 r. stwierdził m.in. „Potrzebna nam jest taka samokrytyka, która podnosi poziom kultury klasy robotniczej, rozwija jej ducha bojowego, umacnia jej wiarę w zwycięstwo, pomnaża jej siły i pomaga jej stać się rzeczywistym gospodarzem kraju”… Minęło 96 lat od tych słów komunistycznego tyrana, by znalazł się naśladowca Stalina, który zapowiedział nie tylko Procesy Norymberskie 2.0, lecz także ustami swojego Prokuratora Generalnego zapowiedział wprowadzenie instytucji samokrytyki... Przypomnę, że w czasach Stalina Prokuratorem Generalnym Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR) był Nikołaj Wasilewicz Krylenko - współtwórca kodeksu karnego RFSRR, w tym w szczególności art. 58 KK RFSRR - będącego podstawą masowego terroru politycznego, oraz główny prokurator oskarżający w procesach politycznych w tym w procesach pokazowych. Te same procesy pokazowe zapowiada Adam Bodnar - Prokurator Generalny rządu Donalda Tuska, mówiąc o rozliczeniach sędziów oraz o wprowadzeniu samokrytyki w sytuacji, gdy przyjęli nominację z rąk prezydenta Andrzeja Dudy i na podstawie Konstytucji RP: W tym przypadku przewidujemy wprowadzenie instytucji „czynnego żalu”. Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje, mogą od następnego dnia startować w nowych konkursach i ubiegać się o funkcjonowanie na nowych zasadach. W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni…
Donald Tusk mówiąc o Norymberdze i o samokrytyce podkreślił, że jest historykiem, a więc sam samokrytyki nie wymyślił, lecz musiał ją zaczerpnąć do „praworządnej” Polski na podstawie wytycznych Józefa Stalina. Samokrytyka za czasów Stalina stanowiła bowiem rodzaj świeckiego, publicznego wyznania prawdziwych bądź domniemanych „grzechów” politycznych, po którym następowało swoiste „odpuszczenie” (gdy samokrytyka „została przyjęta” przez odpowiednią instancję partyjną) lub na wieczne potępienie gdy uznano, że dana osoba „nie skrytykowała się dostatecznie”. Taki sam będzie sens skutecznej samokrytyki sędziów i „odpuszczenia im grzechów”, o czym bez żenady mówi Prokurator Generalny Donalda Tuska: W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni… Zapowiedziana przez Tuska samokrytyka sędziów nie będzie jednak nowością za czasów jego panowania, gdyż już teraz niejaki Giertych - który będąc w rządzie z PiS mówił, że „Platforma Obywatelska to jest jedna, wielka lura” – zaś dziś codziennie spowiada się Tuskowi z „grzechów” PIS-u! Dzięki tej spowiedzi, Giertych nie tylko został rozgrzeszony, ale i obdarzony przez Tuska stanowiskiem przewodniczącego ds. rozliczeń PIS-u, a także uznany za nietykalną „świętą krowę” w państwie Tuska mimo tego, że nadal ma status podejrzanego w śledztwie dotyczącym spółki Polnord prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną w Lublinie. Do miejsca zamieszkania Giertycha nie wkroczą zatem bodnarowcy o szóstej rano i nie zakują w kajdanki osobnika, podejrzanego o przewał 72 mln zł… Giertych został bowiem rozgrzeszony nie tylko przez wodza państwa Tuska, ale i przez przywódcę duchowego junty 13 grudnia! Czyli przez europejskiego Ajatollaha, z którym liczy się cała Europa….
Giertych to nie jedyny grzesznik, który nawrócił się na wiarę europejskiego Ajatollaha, składając druzgocącą samokrytykę i kolejne zawiadomienia o grzechach PIS-u.. Do mistrzów samokrytyki także należy Kluzik-Rostkowska - była szefowa kampanii lidera PiS, która wyraziła „czynny żal”, gdy przystępowała do PO: „Przepraszam wszystkich, których namówiłam do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich….Poczułam się tak samo oszukana jak wszyscy. Gdy mnie dzisiaj pytają, jakbym się czuła, gdyby Kaczyński został prezydentem i dokonał tej wolty, której dokonał po wyborach, mówię, że czułabym się strasznie". Stalin podkreślał, że samokrytyka to "uczciwa, jawna, bolszewicka i szczególna metoda wychowania kadr partyjnych i w ogóle klasy robotniczej w duchu rewolucyjnego rozwoju" i "potężny oręż w walce o socjalizm". Nazywano ją „jedną z najważniejszych sił napędowych rozwoju społeczeństwa socjalistycznego”. Tę siłę napędową w rozwoju „praworządnej” Polski Donalda Tuska wykorzystał także dobrze wychowany przez Tuska Tomasz Siemoniak który przez wyborami 15 października 2023 był na urodzinach, z których złożył publiczną spowiedź: „Wiele osób pyta za pośrednictwem FB o moją obecność na spotkaniu urodzinowym redaktora Roberta Mazurka w piątek 17 września. Choć nie wypowiadam się w mediach to z szacunku dla pytających tutaj krótko odpowiadam: żadnego alkoholu na spotkaniu nie piłem, z posłami PiS żadnego kontaktu nie miałem. Z jednym z ministrów (posłem z mojego regionu wyborczego i jego żoną (w większej grupie co widać na zdjęciu) zamieniłem kilka słów przy wyjściu. Wiedzy kto będzie nie miałem. Żałuję, że w piątek po 21 nie zostałem w Sejmie, ale czułem się zobowiązany potwierdzeniem zaproszenia i zamiarem osobistego złożenia życzeń. Nikt z mediów przed wtorkową publikacją mnie nie pytał, gdzie byłem wieczorem. Ale oczywiście konsekwencje polityczne są twarde i jasne, ponoszę je oddawszy się do dyspozycji przewodniczącego Donalda Tuska, do którego ocen i wyczucia politycznego mam absolutne zaufanie przez 30 lat współpracy. A z tymi, którzy niszczą Rzeczpospolitą od 6 lat i niegodziwościami zamierzam nadal walczyć z pełną determinacją. W każdej roli jaką będę pełnić. Dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i z pokorą przyjmuję ostrą krytykę. Przepraszam za wszystkie publiczne skutki mojego działania.”
Publiczna i druzgocąca samokrytyka Siemoniaka spowodowała, że przywódca duchowy junty 13 grudnia nie tylko rozgrzeszył swojego byłego kierowcę, ale także powierzył mu stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznych oraz Koordynatora Służb Specjalnych, które jak powszechnie wiadomo - współpracują z bezpieką Putina, co potwierdza sprawa Rubcowa vel Gonzalesa. Rosyjski szpieg Paweł Rubcow wyjechał bowiem z  Polski z kompletem wiedzy o służbach specjalnych...
Źródło: niepoprawni.pl,
Z forum:  Całą tą bezprawną "władzę" obecnej Targowicy, czas nazwać po imieniu. Mamy rządzące ZOMO. Mocno wierzę, że Polacy zorganizują liczny czynny opór masowymi demonstracjami w kraju.
Oto nowe zasłyszane europozdrowienie :„Guten Morgen –Tuskom w mordę” aktualne do powszechnego stosowania , i to nie tylko przy okazji odbywajacych się kolejnych edycji Marszów Niepodległości …
Targowica chce przywrócić nowe Polakom ORMO, czyli ustawowo płatnych "sygnalistów". Polacy z natury i historycznie brzydzą się donosicielstwem i kapusiami. Nie ma przyzwolenia na plugawych odszczepieńców rodem czerwonej komuny. 
07 09 2024 Nienawiść odbiera rozum.
Tusk wrócił z Brukseli, jak można mniemać, nie tyle z własnej woli. Powodów mogło być kilka. Jeden, może nie najważniejszy, to jego przekonanie, że nigdy nie zagnieździ się w tym towarzystwie jako jeden z nich. Jean-Claude Juncker lubił popić, ale niekoniecznie miało to wpływ na to co mówił. Pamiętamy, jak klepiąc Tuska po ramieniu powiedział, że nie jest tu wcale potrzebny. Nieco później pani von der Leyen życzyła mu premierostwa w Polsce. Ale to właśnie było wymowne. Tusk był potrzebny, ale nie tam lecz w Polsce, która lewactwu europejskiemu przysparzała kłopotów, bo nie chciała „siedzieć cicho” – jak jej radził w 2003 r. Jacques Chirac – kiedy Polska starała się o wejście do Unii Europejskiej. Zadaniem Tuska było wytępić to niezrozumiale dla wielu ludzi Zachodu umiłowanie własnej tradycji, a zwłaszcza katolicyzmu jako fundamentu życia społecznego. Polska musiała też „siedzieć cicho” pod względem gospodarczym, by w żaden sposób nie konkurować z hegemonią Niemiec na żadnym odcinku życia. Jak ostatnio się okazuje, złym okiem patrzą Niemcy na zbrojenia, bo to także potwierdza wolę Polski do utrzymania pełnej suwerenności.
Tusk dobrze zrozumiał powierzone mu zadanie, bo od przejęcia władzy nie tylko nie kontynuuje dobrej passy, jaką miała Polska przez poprzednie 8 lat rządów prawicy, co jeszcze owocuje silną pozycją ekonomiki polskiej w świecie. Ale cały okres od grudnia 2023 r. znaczony jest stagnacją i cofaniem się na polu gospodarczym. To z kolei wymaga puszczania w niepamięć obietnic wyborczych, a skupienia całej działalności na swoistym polowaniu na czarownice – ściganie i bezpodstawne więzienie ludzi Bogu ducha winnych, bo przecież konkretnych zarzutów im się nie stawia. Wszystko to w sumie po to, by zdelegalizować największa partię opozycyjną – PiS, której odebrano też należne jej uposażenie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie absolutne bezprawie stosowane przez wszystkie agendy państwowe, upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości i uczynienie z prawa takiego „jak je rozumie” i Bodnar narzędzia walki z Narodem. Priorytetem absolutnym jest jednak walka z Kościołem i to nie tylko jako z instytucją w stosunku do państwa mającą także własne priorytety, ale jest to walka o narzucenie społeczeństwu ateizmu będącego już oficjalnym wyznaniem partii a i jego pomagierów. Stosowanie aborcji ad libitum i do ostatnich dni ciąży, wbrew prawu, a na mocy zaleceń a i Leszczyny ma na celu taką zapaść demograficzną Polski, by jedynym ratunkiem przed bankructwem było przyjmowanie imigracji wszelkiego gatunku. To bowiem dopomoże do zatarcia tożsamości Polski jako ukształtowanej w dziejach i póki co, żywotnej. Niemcy będą do Polski wypychać uciążliwych dla nich imigrantów. Zatem Polska otrzyma ekwiwalent za mordowane własne dzieci. Ten iście diabelski plan nie dziwi o tyle, że każdy renegat zawsze nienawidził tego, co porzucał. Czy to wszystko może się powieść? Mając na uwadze ogrom głupoty, którą potrafił Tusk wywołać swymi kłamliwymi obietnicami, pozyskując elektorat głosujący na zasadzie „byle nie PiS” i tzw. wyższą klasę, czyli tych, którym stale jeszcze skóra cierpnie na myśl, że ktoś może odkryć ciemne strony jeśli nie ich, to kogoś bliskiego. Stąd zamach na IPN. Miał też elektorat złożony ze złodziei, zwłaszcza vatowskich, dla których Tusk otworzył szerokie pole działania, a czego skutki widać już na finansach państwa. Dorobiono do tego legendę jakoby na PO głosowała inteligencja. O jej kondycji najdobitniej świadczy klientela, której Tusk zapłacił za wspieranie go w dziele destrukcji Polski na zamówienie Brukseli, a przede wszystkim Berlina. Ta klientela dziś rządzi Polską. Głupio czy mądrze, sami oceńmy. Czy jednak wszystkiego tego dość będzie, by Polskę zgubić? Tusk i jego kompani mogą się poślizgnąć na własnych rachubach. Nie mam na myśli coraz dotkliwszego wzrostu kosztów życia. Wysprzedaż majątku narodowego na długo nie wystarczy, nie mówiąc o tym, że rodzi bezrobocie. Jest inna rzecz. Tusk był zdany na najgłupszą ekipę, gdyż nikt mający odrobinę rozumu nie podjąłby się tak drańskiej roboty, za którą musi kiedyś odpowiedzieć. Gdyby następna władza puściła to płazem, to byłoby to największe zagrożenie Polski. Już gruba kreska Mazowieckiego narobiła dość zła. Przysłowie mówi: lepiej z mądrym stracić niż z głupim zyskać. Nie wymieniam takich nominacji jak Nowackiej i spółki mającej na celu sprowadzić szkołę do rzędu hodowli istot uplątanych w sidła wszelkich możliwych wypaczeń. Co w głowach zostanie to się okaże. Oddanie Prawa i Sprawiedliwości na pastwę chorej sfrustrowanej samowoli Bodnara, wojska zaś de facto ambicjom niejakiego Tomczyka, zdrowia Polaków pani nauczycielce podstawówki, sejmu sobowtórowi, gdy chodzi o intelekt, Wałęsy, nie mówiąc o innych agendach rozdętych do niemożliwości, a potraktowanych jako nagroda za wierną służbę. Bodnar, to był najgorszy wybór Tuska, bo on pobełtał nie tylko wymiar sprawiedliwości, obecnie całkowicie zależny od decyzji politycznych, z niepraworządności uczynił modus sprawowania władzy. Na tym wózku daleko się nie zajedzie, podobnie jak przywrócenie instytucji więźniów politycznych. Ciekawe, że w publicystyce nie widać pytań: kim właściwie jest Bodnar? A przecież poluje on na Polaków niezgorzej niż kiedyś MBP, Polsce szkodzi skutecznie. To przypomina czasy, o których większość Polaków zapomina. Jako ośmiolatek byłem świadkiem aresztowania mego ojca przez gestapo. Zamordowany w miesiąc potem. Tak to się odbywa i dziś. Dyktatura bez tego żyć nie potrafi. Nie służy też Tuskowi rozpostarty przez niego parasol nad super złodziejami, mającymi miliony nie wiadomo skąd, albo nawet wiadomo, ale tym gorzej. Jeden się mu wprawdzie wypłaca, podpowiadając w walce z Kościołem. Wyjątkowo godne pogardy jest podlizywanie się Giertycha, który chyba już dobił dna swoich możliwości: "Zarówno Sobór Watykański II, jak i Konkordat pomiędzy Stolicą Apostolską, a RP zakazuje mieszania ról instytucji Państwa i Kościoła. Tymczasem w Polsce doszło do jawnego złamania tej zasady przez kierowane przez o. Tadeusza Rydzyka Radio Maryja należące formalnie do prowincji redemptorystów (i inne jego prywatne już media)".  Giertych, najlepiej znający swe własne agendy, za które dotąd nie odpowiadał, powinien lepiej niż inni wiedzieć, jaka jest różnica między państwem rozumianym jako aktualnie rządząca partia, a Narodem. Gadzinowość Giertycha odsłania następująca jego wypowiedź, właściwie rodzaj denuncjacji: „sprawa odebrania koncesji dla Radio Maryja powinna być jedną z pierwszych decyzji po wygraniu wyborów prezydenckich", a ewentualne przyznanie jej innej instytucji kościelnej mogłoby nastąpić "dopiero po udzieleniu gwarancji przestrzegania Konkordatu przez nowych wydawców oraz inne instytucje kościelne". Zatem Giertych chce, by prezydentem został ktoś, kto skutecznie by promował zabijacie dzieci, ich deprawację w szkołach i niszczenie Narodu na obce żądanie. Jednego mu trzeba życzyć, by nigdzie nie przedstawiał się jako katolik. Ale, by tak postąpić, trzeba by mieć sumienie i choć odrobinę wstydu. Tusk i Bodnar używają hasła walki z „językiem nienawiści”, a wraz ze swymi zwolennikami innego języka nie używają. Ich „polonistką” jest Marta Lempart. To jednak nie jedyny przejaw ich obłudy. Inaczej nie potrafią, bo trawi ich właśnie nienawiść, a wiadomo, że nienawidząc, traci człowiek rozum. Do czego to prowadzi, powinien wiedzieć każdy kto przemoc uznał za narzędzie władzy. Tego wszakże dostrzec nikt nie może, tracąc rozeznanie. Tak przecież skończył Hitler, Napoleon i Stalin konając, bo nikt mu nie udzielił pomocy.
Źródło: niepoprawni.pl,
Tusk coraz głębiej drenuje nasze kieszenie, a pomimo to cieszy się tak dużym poparciem!? Dziwna ta Polska jest!?
Donald Tusk to bowiem nie tylko Słońce Peru, Genialny Strateg i Geniusz z Kaszub - wielokrotnie odznaczany przez rząd RFN-u za wybitne osiągnięcia na terenie Polski! Donald Tusk to przecież nasz Drogi Przywódca – a pozwolę sobie oświadczyć, że to Najdroższy Przywódca w dziejach Polski! Tuskowi i jego juncie udało się bowiem w osiem miesięcy rządów spuścić z budżetu Polski do przysłowiowego kibla aż 73 miliardy złotych, czyli ponad połowę gotowego już CPK – wg. przeskalowanego projektu PIS-u!
"Fachowcy", wyznaczeni przez Najdroższego Przywódcę doprowadzili przecież do tego, że nawet kura znosząca przysłowiowe „złote jaja” zdycha po pół roku rządów kompletnych debili i tylko patrzeć, jak Orlen zostanie sprzedany Niemcom po to, by Niemcy nadal mogli organizować Campusy dla komsomolców z DonaldJugend…
Z forum: POraża mnie TOTALNY brak wyobraźni u komuszych tuskoidów. "Oni" mają dzieci, wnuki, rodziny i nie widzą, że gotują piekło także dla swoich i to w najbliższej przyszłości. Wszak nie uciekną przed nim na Księżyc, ani Marsa. 
26 08 2024 KIM JE TUSK?
PO informacji Ministerstwa Finansów już żaden wróg praworządnego państwa Donalda Tuska nie będzie miał wątpliwości, by odpowiedzieć na pytanie: KIM JE DONALD TUSK? Donald Tusk to bowiem nie tylko Słońce Peru, Genialny Strateg i Geniusz z Kaszub - wielokrotnie odznaczany przez rząd RFN-u za wybitne osiągnięcia na terenie Polski! Donald Tusk to przecież nasz Drogi Przywódca – a pozwolę sobie oświadczyć, że to Najdroższy Przywódca w dziejach Polski! Tuskowi i jego juncie udało się bowiem w osiem miesięcy rządów spuścić z budżetu Polski do przysłowiowego kibla aż 73 miliardy złotych, czyli ponad połowę gotowego już CPK – wg. przeskalowanego projektu PIS-u! Jak ujawnił Lasek Maciej – wybitny specjalista w czasach Tuska od powielania raportu Anodiny, zaś obecnie pełnomocnik państwa Tuska ds.CPK: „szacowany koszt wybudowania lotniska krajowego w Baranowie wraz z inwestycjami towarzyszącymi, czyli włączeniem portu w ciąg dróg publicznych oraz realizacja kolei dużych prędkości, to 131 mld zł do 2032 r.” Nic wiec dziwnego, że żadnego CPK, żadnych inwestycji towarzyszących jak drogi i koleje wielkiej prędkości nie będzie, skoro nasz Najdroższy Przywódca i jego fachowcy od rujnowania Polski, potrafili w osiem miesięcy okraść Polskę z 73 mld złotych!. Niedowiarkom, którym junta za pieniądze z budżetu RFN lasuje mózgi na Campusie Polska przypomnę, że dla porównania - w tym samym okresie ub.r., gdy jeszcze rządził PiS - deficyt wyniósł 12,6 mld, a dwa lata wcześniej mieliśmy nadwyżkę budżetową w wysokości 27,7 mld zł. Oznacza to, że pod władzą junty 13 grudnia deficyt podskoczył aż o 57 mld zł. Innymi słowy – rządy Donalda Tuska kosztują Polaków dziennie 300 milionów złotych i jak można przewidzieć, nie będzie to ostatnie słowo Najdroższego Przywódcy w dziejach Polski, który z Polski tworzy Koreę Północną Unii Europejskiej. Już dziś powinny więc zawisnąć w urzędach portrety Najdroższego Przywódcy oraz ołtarzyki, na których pracownice układać będą co ranka naręcza kwiatów, jak to się dzieje w kraju Najdroższego Przywódcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, w skrócie KRLD. Najdroższemu Przywódcy państwa Tuska należy się bowiem nie mniejszy szacunek, jakim cieszy się Kim Dzong Un w Korei Północnej.
Bo przecież likwidacja przez Najdroższego Przywódcę „przeszacowanego” CPK, inwestycji portowych, elektrowni atomowych, regulacji Odry a nawet produkcji czołgów K2 to nie jest przypadek. "Fachowcy", wyznaczeni przez Najdroższego Przywódcę doprowadzili przecież do tego, że nawet kura znosząca przysłowiowe „złote jaja” zdycha po pół roku rządów kompletnych debili i tylko patrzeć, jak Orlen zostanie sprzedany Niemcom po to, by Niemcy nadal mogli organizować Campusy dla komsomolców z DonaldJugend… Skoro w pół roku zysk netto grupy Orlen spadł o 12 miliardów 729 milionów rok do roku, z czego wynika strata netto w drugim kwartale tego roku w kwocie 34 milionów złotych – to przecież nie trzeba żadnych zdolności profetycznych by przewidzieć, że bankructwo Orlenu jest tysiąckrotnie bardziej prawdopodobne, niż benzyna po 5.19! Niedowiarkom przypomnę, że już w 2022 roku Platforma Obywatelska przedstawiła swoje plany wobec Orlenu, pisząc wtedy na oficjalnym profilu o…. skandalicznie wysokich zyskach Orlenu! Wściekłość Najdroższego Przywódcy, że PIS stać było na rozdawanie (zupełnie zbędnych!) wozów strażackich strażakom z OSP i (o zgrozo!) za państwowe pieniądze zakupił Pegasusa do ścigania ruskiej agentury oraz złodziei, zaś państwowy Orlen przynosił zyski – dzisiaj się materializuje. Bo już wtedy – w 2022 roku naczelny ekonomista „opozycji demokratycznej” – czyli niejaki Rysiu Petru (ten z wycieczki na Maderę) mówił, że trzeba te „pseudo-strategiczne” spółki Skarbu Państwa sprywatyzować! A jak już wszystkim wiadomo – najszybsza droga do prywatyzacji i likwidacji wszystkiego co polskie wiedzie przez bankructwo, co skutecznie realizował niejaki Janusz Lewandowski – nadal europoseł z wysuniętego ramienia Platformy Obywatelskiej. Wystarczy tylko na czele państwowych spółek postawić „fachowców” - wyznawców Najdroższego Przywódcy, typu Lasek, czy obecny prezes Orlenu Fąfara - że nie wspomnę o specjalistce od zieleni miejskiej, która piastuje stanowisko prezesa w spółce zbrojeniowej "Mesko"...
Źródło: niepoprawni.pl,
Tusk postępuje dokładnie tak jak Kaczyński!? Co to się stało jak wrócił do Polski nie trzyma już łap w kieszeni!?
Z forum: Minęło dziewięć lat od ucieczki z Polski i dziś Tusk musi spłacić długi zaciągnięte u brukselskich i berlińskich sponsorów, którzy sterowali jego karierą i dzięki którym utrzymał się na powierzchni. On jest ich inwestycją: Tusk został wybrany do wykonywania brudnych zadań przez swoich sponsorów, ponieważ jest sprawdzonym w praktyce – powiem to wprost – zdrajcą i można mu zaufać, że znów wyprzeda Polskę bez żadnych wyrzutów sumienia. Tusk jest dziś zwykłą marionetką brukselskiej biurokracji i niemieckich planów imperialnych.
Zna ktoś większego sQrwysyna, takiego który bardziej nienawidzi swojego własnego kraju niż Tusk.
Gdzie jest dzisiaj pani Małgorzata Tusk? Rozpłynęła się…Dziś za Tuskiem chodzi i wraz z Tuskiem wszędzie wyjeżdża Agnieszka Rucińska - powołana pod koniec grudnia 2023 r. na podsekretarza stanu w Kancelarii Premiera…Po pół roku od przejęcia władzy nad Polakami zdążyliśmy przekonać się o okrucieństwie  socjopaty Tuska, który podobnie jak Kalibabka zdążył upokorzyć wszystkich Polaków - nie tylko swoje ofiary - i to na skalę nieporównywalną z psychopatą Kalibabką!
Dziś już wiadomo każdemu Polakowi, mającemu szczęście żyć w państwie rządzonym przez Słońce Peru, Geniusza Kaszub i Lidera Europy, że złodzieje z PIS-u okradli państwo polskie, rozdając wozy strażackie Ochotniczym Strażom Pożarnym, tomografy i sprzęt medyczny szpitalom, kupując Pegasusa do tropienia przestępców a nawet kamizelki odblaskowe dla dzieci!
Zapamiętajcie więc sobie raz na zawsze: „Co przez Tuska obiecane – nigdy wam nie będzie dane”, zaś "Co przez PIS wam było dane - to przez Tuska będzie odebrane". Bo PIS wam dając, okradał państwo polskie!
15 08 2024 A więc jednak stan wojenny à la Tusk.
Wielu myślących Polaków zastanawia się co zrobi Tusk w obliczu tak szybkiego – przecież – dopiero ósmy miesiąc mija od przekazania władzy Tuskowi przez PSL – regresu Polski we wszystkich dziedzinach? Nawet tych, które miały stanowić szyld „uśmiechniętej Polski” – to znaczy praworządności. Pani Jourowa, nie mająca nic wspólnego z widzeniem rzeczy takimi jakimi one są, będzie w końcu musiała dostrzec wyczyny Bodnara, który samego siebie uczynił prawodawcą. Oczywiście UE może to właśnie uznać za praworządność, tylko na ile przekona innych? To jest sytuacja mutatis mutandis podobna do tej z 1981 roku. Jaruzelski miał także Polskę w proszku, zatem słychać było, że bratnia armia przyjdzie Polsce (sic!) w pomoc, a że w istocie taka groźba nie istniała, przeto trzeba było własnymi siłami bronić władzy komunistów w Polsce, czyli PZPR. Sama partia obronić się nie mogła; na dłuższą metę nie miała takiej siły. Nikt chyba nie spodziewał się, że Tusk i PO znajdzie się tak raptownie w podobnej sytuacji. Przecież zastali Polskę zasobną i dobrze prosperującą gospodarkę, a zasoby Polski wystarczyłyby zarówno na bezpieczne rządzenie jak i na wynagrodzenie POwskiej lumpenelity (prawo autorskie nieocenionej i niedocenionej prof. Anny Pawełczyńskiej) czy wreszcie na grabież. Wszystko wskazuje na to, że Tusk, znając dobrze wartość swych obietnic przewidywał wczesny krach w gospodarce. Sięgnął zatem po środki zaradcze. Najął Bodnara, by ten totalnie rozbebeszył system prawny i funkcjonowanie aparatu sprawiedliwości. Coś podobnego zatem, co Kiszczak zrobił przy pomocy usłużnych jurystów w stanie wojennym. To pozwalało na dowolne terroryzowanie społeczeństwa. Trzeba przyznać skuteczne, ale na krótką metę, bo nie jest dziś tajemnicą, że stan wojenny zwiastował koniec władzy komunistycznej. On zawsze zwiastuje koniec każdej władzy. Tusk powinien o tym pamiętać, ale z tej pamięci nie korzysta. Ponieważ prawo stanowione w Polsce dziś nic nie znaczy, przeto można n. p. zabierać immunitet komu się chce i zachowywać go dla swoich, n. p. prof. Grodzkiego, mimo, że ruszył proces szczeciński. Widać jak na dłoni, że prokuratura, a może i sądy działają na telefon, jak we wczesnym PRLu. „W lutym br. PR w Szczecinie wycofała wniosek o wyrażenie przez Senat zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Grodzkiego. Prokurator uznał, że ten wniosek jest co najmniej przedwczesny. Zostały w nim sformułowane tezy, które niekoniecznie muszą być jedynymi uprawnionymi tezami czy też przebiegiem zdarzeń". Takiego zdania jest rzecznik Prokuratury Rejonowej w Szczecinie, Marcin Lorenc.
Co innego sprawa ks. Olszewskiego i dwóch pań przetrzymywanych w areszcie ponad wszelką miarę czasową prawnie przewidzianą. Te osoby, zdaniem reżimu, mogłyby mataczyć, ale prof. Grodzki już nie. Osobiście uważam, że sprawa Grodzkiego, to tylko przypadek egzemplaryczny. Chodzi jednak o to, że nie dopuszcza się do jego wyjaśnienia, a oskarżany przez setki świadków chodzi w glorii senatora RP. Tymczasem innych ściga nie prawo a nienawiść i wsadza się ich do więzienia lub dyfamuje jak Marcina Romanowskiego. Nie obowiązuje już nawet w etyce rządzących i prawniczej dawne fundamentalne prawo neminem captivabimus nisi probetur (nikogo nie aresztujemy, aż mu winę dowiodą). Owszem, może i obowiązuje ale tylko w przypadku takich spraw jak Grodzkiego. Za Tomaszem Duklanowskim przypomnę: - Koalicja Obywatelska i koledzy Grodzkiego bronią go od samego początku.  „Forsują kłamliwą tezę, że jest to śledztwo polityczne. Jest ogromny materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę i z tego materiału wynika, że Tomasz Grodzki, który był dyrektorem szpitala, założył fundację, która była przykrywką do prowadzenia działalności przestępczej na masową skalę. Tych zarzutów, które usłyszeli lekarze, jest dużo - i przyjmowanie łapówek, oszustwa, pranie brudnych pieniędzy oraz działanie w zorganizowanej grupie prowadzonej pod przykrywką fundacji, której założycielem był Grodzki”.
Szczególnie cuchnącą sprawą jest badanie przez PKW sprawy wydatków PiS w czasie kampanii wyborczej. Wiadomo, że chodzi o likwidację PiSu poprzez ogłodzenie go. Komisja badająca sprawę przedłużyła swą działalność do 29 sierpnia, rzekomo „ponieważ z rządu napływają kolejne dokumenty, które według ministrów z rządu Donalda Tuska "przesądzają sprawę"”. Oczywiście nie o dokumenty chodzi, ale o naciski, żeby orzeczenie Komisji było przeciwko PiSowi. A wiele wskazuje na to, że choć w komisji przewagę mają ludzie Tuska, co też jest naruszeniem dotychczasowej praktyki, mocą której to PiS jako partia zwycięska w wyborach powinien mieć najwięcej członków w PKW, to jednak nawet ci ludzie z PO mają, być może, jakieś poczucie uczciwości i nie chcą popełnić łotrostwa o jakie nalega Tusk. Tusk widocznie pozazdrościł Jaruzelskiemu jego przemówienia z 13 grudnia 1981 roku i urządził swe własne ogłoszenie stanu wojennego, czyli wojny przeciwko narodowi polskiemu. O ile Jaruzelski chciał pokazać Sowietom, że jest im wierny do końca, tak Tusk pokazał von der Leyen i lewackiemu betonowi UE, że zrobi w Polsce podobną praworządność, jakiej ta pani sobie zażyczyła. Tu można upatrywać widowisko w postaci Tuska z grobową miną zapowiadającego rzeź wszystkich swych przeciwników, a w tle jawią się trzej mściciele. Groteska i zarazem żałosny kicz propagandowy. Starsi mogli to kojarzyć z takimi postaciami jak Jeżow i Jagoda tropiciele wrogów Stalina, Ta trójka przy stoliku pilnie coś notująca kojarzy się znowu z „trojkami”, jakie funkcjonowały w ZSRR, przeczesując kraj, aresztując, osądzając i rozstrzeliwując rzekomych i rzeczywistych wrogów reżimu. I to rozesłanie 200 urzędników, by fabrykowali materiały do oskarżeń PiS o malwersację. Tusk, znany z braku jakiejkolwiek konstruktywnej działalności, tutaj okazał się niezwykle rączy, bo „pochwalił się, że jak do tej pory w sprawie rzekomych rozliczeń opozycji zarzuty postawiono 62 osobom, a do prokuratury skierowano 149 zawiadomień”. Uczciwe byłoby po prostu zlustrowanie Polski sprzed 2015 r. i tej, jaką Tusk przejął w 2023 roku. Ale uczciwość ten rząd wyrzucił za burtę, podobnie jak prawo, powołując w to miejsce jedynego prawodawcę – Bodnara. I tak w łeb wzięła praworządność i demokracja, a narodził się totalitaryzm. Ten, jaki stworzył Jaruzelski miał jeszcze przykrywkę w postaci socjalizmu i rzekomego ocalenia narodowego, ten Tuska ma za sobą tylko nienawiść, zemstę, chęć odzyskania tego co prawica dała narodowi, a co miało trafić do kieszeni gangsterów, płacących komu trzeba dolę.
Wystąpienie Tuska skomentował już były premier, wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki: "Układ zamknięty rządzi dziś Polską, a kłamstwa jego szefa mają jeden cel: Zlikwidować największą partię opozycyjną w Polsce i przykryć kwestię likwidacji CPK, atomu czy horrendalnych podwyżek, które wydrenują kieszenie obywateli. Z obsesją idzie się do lekarza, a nie do władzy" Morawiecki nie powiedział najważniejszego: likwidacji ma ulec Polska, taka o jaką walczyli nasi ojcowie od Mieszka I do upadku komunizmu sowieckiego w Polsce. Tym razem przygotowuje się ją pod kolejny zabór. Ale wszystkie stany wojenne jakoś się kończą, niekoniecznie z korzyścią dla ich instygatorów. Skończył się ten carski w 1875 r. Myśli niepodległościowej nie wygasił. Stan wojenny Jaruzelskiego skończył się już po półtora roku. Jak długo potrwa ten Tuska? Zobaczymy. Naród przetrwa, poszarpany, bo kanalii nigdy nigdzie nie brakowało. I my ich mamy pod dostatkiem. Dobrze będzie, gdy wojna, jaką Tusk wypowiedział, nie PiSowi, ale Polsce i Narodowi broniącemu swej tożsamości przed atakami mafii europejskiej z siedzibą z Berlinie, uświadomi temu Narodowi, że Polską się nie frymarczy, stawiając ją w zastaw za nie zawsze czyste interesy partyjne.
Źródło: naszeblogi.pl,
Tusk nie spełniał i nie będzie spełniał swoich obietnic wyborczych no bo dwa razy obiecać to tak jak raz dać!?
Tusk narozrabiał pora by się ewakuował do swej ojczyzny, tylko z czym Glapińskiego nie wyprowadził, złota nie wywiózł!?
11 08 2024 Historyczna decyzja państwa Tuska.
Najlepszy w dziejach Polski premier i co oczywiste – najlepszy w dziejach premier Europy, zorganizował w piątek 9 sierpnia 2024 roku konferencję prasową na której nasze, już polskie Słońce Peru ogłosiło historyczną decyzję. Decyzję, po której Rzeczpospolita Polska znajdzie się w gronie takich krajów miłujących pokój, jak Białoruś, Rosja i Korea Północna, zaś wszyscy przeciwnicy Jedynego Wodza znajdą się w więzieniu. Jak wyjaśnił na konferencji prasowej Premier Donald Tusk: szef MSWiA Tomasz Siemoniak, szef Ministerstwa Sprawiedliwości Adam Bodnar i szef resortu finansów Andrzej Domański zwrócili się do niego o zgodę na podpisanie takiego porozumienia, aby - jak mówił - „walczyć z układem zamkniętym, który był budowany od 2016 r i którego konsekwencje ponosimy do dziś”.
Premier Tusk oświadczył, że wyraził zgodę na podpisanie tego porozumienia i to w obecności licznych przedstawicieli postępowych mediów - oczywiście z wykluczeniem tych mediów, które najlepszemu w dziejach ludzkości premierowi robią wbrew! Tę historyczną zgodę Donalda Tuska można tylko przyrównać do innej, historycznej zgody najlepszego w dziejach Polski premiera na współpracę polskiego kontrwywiadu z FSB Władymira Putina: „Podjęcie powyższej współpracy wynika z planowanej realizacji zadań w zakresie właściwości Służby Kontrwywiadu Wojskowego" – czytamy w piśmie szefa SKW gen. bryg. Janusza Noska. "Na dokumencie widnieje podpis premiera Donalda Tuska z odręcznym napisem „Zgoda”. Tak więc Donald Tusk zapisze się złotymi zgłoskami w historii Polski, choćby także z tego powodu, że po objęciu władzy, PIS nie postawił zdrajcy Polski przed Trybunałem Stanu…
Po tym oświadczeniu Donalda Tuska – na konferencji pojawili się trzej wybitni ministrowie najlepszego w dziejach Polski rządu - w eleganckich, czarnych garniturach, podkreślających wagę historycznego porozumienia i zasiedli za przygotowanym stołem, na którym leżały już trzy egzemplarze porozumienia. W blasku fleszy odbył się historyczny akt, zgodnie z którym panowie ministrowie wzajemnie podpisali porozumienie na które zgodził się Jego Ekscelencja, Słońce Peru, Geniusz Kaszub i Lider Europy Donald Tusk. Po podpisaniu porozumienia, zgodnie z którym trzej ministrowie – niczym Trzech Jeźdźców Apokalipsy – będą wspólnie walczyć (a nie jak ten Don Kichot w pojedynkę) z „układem zamkniętym”, czyli ze złodziejami – Jego Ekscelencja wyprosiła ich z konferencji. Jego Ekscelencji Donaldowi Tuskowi chodziło bowiem o to, by ministrowie natychmiast przystąpili do śmiertelnego boju, oświadczając:  Bardzo chcielibyśmy złapać wszystkich, którzy okradali państwo polskie, chcielibyśmy odzyskać maksimum tego, co jest do oddania. Ale efektem końcowym pracy ministrów, którzy to porozumienie podpisują, ma być zestaw propozycji, który uniemożliwi w przyszłości nadużywania władzy, stanowisk, powiązań na rzecz własnych interesów. Dziś już wiadomo każdemu Polakowi, mającemu szczęście żyć w państwie rządzonym przez Słońce Peru, Geniusza Kaszub i Lidera Europy, że złodzieje z PIS-u okradli państwo polskie, rozdając wozy strażackie Ochotniczym Strażom Pożarnym, tomografy i sprzęt medyczny szpitalom, kupując Pegasusa do tropienia przestępców a nawet kamizelki odblaskowe dla dzieci!
Warto więc przypomnieć, że do Ochotniczych Straży Pożarnych trafiło z przestępstwa PIS-u m.in. ponad 180 wozów strażackich, a także specjalistyczne quady, tysiące zestawów ratownictwa medycznego, defibrylatory, pilarki, nożyce do cięcia karoserii, noże do pasów bezpieczeństwa, kamery termowizyjne, radiotelefony, ubrania ochronne, hełmy i buty strażackie! Rząd Mateusza Morawieckiego przekazał także samorządom 100 miliardów złotych na drogi, kanalizację, szkoły, szpitale oraz na ochronę zabytków…To wszystko będzie musiało być zwrócone państwu Donalda Tuska, zaś ci co dali i korzystali z ukradzionego Polsce majątku trafią do więzienia! Ale przecież to nie wszystko! Bo czy dla celów wyborczych, rządy Kaczyńskiego nie obniżyły Polakom wieku emerytalnego, okradając Polskę na dziesiątki miliardów złotych? To wszystko emeryci będą musieli zwrócić państwu Donalda Tuska!  PIS przecież – nadużywając władzy rozdawał matkom po 500 +, a potem nawet po 800+! To wszystko trzeba będzie także oddać państwu Donalda Tuska – pod groźbą kary wieloletniego więzienia . Zgodnie bowiem z oświadczeniem Tuska z 8 sierpnia 2024:  "chcielibyśmy odzyskać maksimum tego, co jest do oddania".. A do oddania będą też emeryckie 13-ki i 14-tki, podwyżki płac i nagrody otrzymane w czasach PIS-u, różnicę w cenach benzyny, którą PIS obniżył, by wygrać wybory!
A ile miliardów złodziejski rząd PIS-u przekazał przedsiębiorcom w ramach anty-covidowej tarczy?  Te, pochodzące z grabieży pieniądze przedsiębiorcy także będą zmuszeni oddać państwu Tuska - oczywiście poza właścicielami piekarni w Kościanie i zakładu przetwórstwa warzyw i owoców w Starym Bojanowie, którzy poskarżyli się Tuskowi na reżim PIS-u.  Tak, jak syn właściciela piekarni w Kościanie Robert Sworacki, który podziękował  przyszłemu premierowi za zainteresowanie się trudną sytuacją piekarnictwa. – My nie chcemy zwalniać pracowników, nie chcemy też zawyżać cen naszych produktów (...). My cierpimy, po prostu – mówił. Dziś, gdy Tusk - zgodnie z obietnicami - obniżył ceny gazu o połowę - ceny chleba w piekarni Marka Sworackiego z pewnością spadły o połowę, z czego cieszy nie tylko piekarz, ale i mieszkańcy Kościana, którzy zagłosowali na Zbawcę Polski. Co by jednak nie mówić, to Trzech Jeźdźców Apokalipsy będzie miało kupę do zrobienia, by zadowolić najlepszego w dziejach Polski premiera. A nie będzie im łatwo, gdyż walcząc ze śmiertelnym wrogiem - podobnie jak Don Kichot, korzystać będą tylko z jednej chabety – nadal wiernej premierowi.  Przypomnę  niedowiarkom, że Donald Tusk to kolejny po Kaliguli władca, któremu udało się konia wprowadzić do Parlamentu. Już tylko ten fakt świadczy o niezwykłych mocach Słońca Peru, Geniusza z Kaszub i Lidera Europy!
Zapamiętajcie więc sobie raz na zawsze: „Co przez Tuska obiecane – nigdy wam nie będzie dane”, zaś "Co przez PIS wam było dane - to przez Tuska będzie odebrane". Bo PIS wam dając, okradał państwo polskie! Dlatego nie będzie w państwie Tuska promocji benzyny po 5.19, promocji 60- ciu tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku oraz cen energii, obniżonych o połowę - skoro to był taki sam "konkret w 100 dni", jak "100 cudów w 100 dni" za poprzedniej kadencji Oszusta z Kaszub. Nie będzie dofinansowania budowy lokalnych dróg i szpitali, zaś szkoły i przedszkola będą likwidowane a zabytki wyburzane, skoro Polactwo jak pelikany łyknęło  100 cudów Tuska  i jego 100 konkretów...
Najlepszy w dziejach Polski premier i co oczywiste – najlepszy w dziejach premier Europy skończy więc z okradaniem Polski i nie wyda złamanego grosza na  złodziejskie projekty PIS-u, w tym także na "przeskalowane" inwestycje, jak CPK, inwestycje portowe, terminal kontenerowy w Świnoujściu, żeglowną Odrę czy elektrownie atomowe! Za to wsadzi do więzienia każdego, który robi wbrew Donalda Tuska...
P.S. Do najlepszego w dziejach Polski premiera zwracają się kolejni ministrowie z rządu Junty 13 grudnia z prośbami o wyrażenie zgody na podpisanie porozumień w sprawie wzajemnej współpracy przy produkcji dowodów na złodziejstwo PIS-u. Jest więc oczywiste, że ogrom zadań nie pozwala rządowi Tuska zająć się innymi sprawami niż obsesją Tuska, który wyraźnie oświadczył Narodowi:  "Mam obsesję, żeby przestrzegać i szanować konstytucję". Oczywiście  przestrzegać tak, jak ją rozumie Zbawca Polski...
Źródło: niepoprawni.pl,
Ja jeszcze nie zapomniałem o 200 mld zł ukradzionych przez VAT-owską mafie!? 
08 08 2024 Zielony Ład jak kolektywizacja.
Ambitny muzyk, chytry dziedzic imperium rosyjskiego przyniósł tu ewangelię wolności, to znaczy nienawiść do tego wszystkiego, co niemoskiewskie, stałe mordowanie tych, którzy mogliby uwierzyć, że możliwe jest inne życie – pisał Jacek Trznadel o polityce Józefa Stalina. Minęło 100 lat i ambitny dziedzic imperium niemieckiego, pani Ursula von der Leyen, niesie do Polski ewangelię wolności, czyli wypłukiwania suwerenności politycznej i gospodarczej naszego państwa i nienawiść do wszystkiego, co stanowi ponad tysiącletnią tożsamość chrześcijańskiego narodu polskiego. Ursula von der Leyen stosuje te same komunistyczne metody. Przesiedlenia narodów i grup etnicznych było jednym z najważniejszych instrumentów polityki Józefa Stalina i służyło rozbijaniu grup świadomych i aktywnych społecznie, zrywaniu więzi etnicznych, kulturalnych i religijnych, czy też oczyszczanie określonych rejonów (zwłaszcza przygranicznych) z elementu uznanego za politycznie niepewny (Stanisław Ciesielski MHP). Z tych też powodów Ursula von der Leyen zmusza Polskę do przyjęcia odmiennych etnicznie, kulturowo, religijnie imigrantów, jakby za mało było zapraszanych  zza wschodniej granicy przez poprzednio rządzącą ekipę.  Prof. Robert Conquist , wybitny historyk, znawca problematyki wielkiego stalinowskiego terroru, objaśnia ciągłość rosyjskiej polityki eksterminacji wroga: „Deportacja to od wieków zwykła rzecz w Rosji. Ale wtedy nie na tak wielką skalę jak pod Stalinem”.  Pod Agendą ONZ 2030 skala przesiedleń jest znacznie większa. Co będzie z Polską, jeżeli będzie się ją wtłaczać gwałtem na tory bizantyńskie, a nawet turańskie? Gdzież tam dla nas miejsce?! – pytał Feliks Koneczny w 1930 roku zaniepokojony działaniami masonów w XIX i XX wieku (poprzedników WHO, ONZ i UE). Obecnie zmierza Europa do stanu, w jakim pogrążona jest znaczna część Orientu – pisał Feliks Koneczny. Dobrze to ujął Ferdynand Goetel, określając wrażenie wyniesione z Port-Said w te słowa: „Wygląd miasta zewnętrzny, międzynarodowy, przypomina ladacznicę, która każdą część garderoby otrzymała od innego gościa, a tylko koszulę ma swoją i ta jest brudna”.
Oby Europa powstrzymała się na tej drodze i oby nasza Polska nie była w tym ostatnia! Miejmy w pamięci, że komunizm jest konsekwentny, wiedzący czego chce, kroczący bezwzględnym pochodem do swoich absurdów. Trudno potykać się z nim ludziom nie wiedzącym, czego właściwie chcą, czerpiących pomysły równocześnie aż z czterech cywilizacji. Skorośmy zachwiali cywilizacją własną, skoro urządzamy sobie mieszankę, w której nie ma nic jasnego, a tylko o wszystkim wolno wątpić, nie dziwmy się, że coraz więcej osób tęskni za jakimś „pewnikiem” i bierze go skąd się da, skoro my żadnego pewnika masom nie dajemy. Jeżeli się jeszcze sferom rządzącym (tj. masonerii) powiedzie podkopać powagę Kościoła, możemy potomkom naszym pogratulować cywilizacji... portsaidzkiej.- ostrzegał  Feliks Koneczny w 1930 roku („O cywilizację łacińską”). Minęło pawie 100 lat,  a pani  Ursula von der Leyen w komunistycznym bezwzględnym pochodzie prowadzi  Polskę do absurdu zwanego Zielonym Ładem (za Stalina absurd ten nazywał się kolektywizacją), czyli pozbawienia Polaków własności (ziemi rolnej, lasów, gospodarki wodnej, przemysłu itp.) i prawa do pracy w oparciu o własny kapitał. Dzięki kolektywizacji państwo ZSRR przejęło od chłopów „za darmo lwią część produkcji rolnej i pozyskało środki na uprzemysłowienie”. Absurd budowy wspaniałego świata na dziewiczych terenach Syberii i innych bogatych rejonach Rosji poprzez plan szybkiego ich uprzemysłowienia w XX wieku, pochłonął 60 milionach ofiar z różnorodnych grup etnicznych. Obecnie komunistyczne absurdy nazwane są przez pracujących nad naszą percepcją grupy inteligentnych socjotechników tak, byśmy nie widzieli w nich zagrożenia dla naszej wolności a wysługujące się komunistom opiniotwórcze środowiska działają tak, jak opisał to Feliks Koneczny w 1930 roku.
Spójrzmy uważnie na świat, a zobaczymy, jak złu zależy niezmiernie na tym, by uchodzić za dobro, od tego bowiem zawisło jego powodzenie. Popatrzmy jak brutal stara się obmyślić dla swoich gwałtów jakieś wyjaśnienie usprawiedliwiające, żeby wykazane było, że on przez swe postępki staje się dobroczyńcą współobywateli. Systemów opartych li tylko na samym gwałcie w historii powszechnej jest w bród, ale każdy z nich dbał o to, by mu nie zabrakło mówców i pisarzy uznających go za wcieloną sprawiedliwość i potrzebę nieodzowną swego społeczeństwa. Zdzierstwa, bezprawie, terror, zbrodnie wszelkiego rodzaju każą uważać się za zrządzenia i zarządzenia opatrznościowe. Ale gdyby temu nikt nie uwierzył, ilość popleczników zła jakżeż byłaby nikła! Kto piął się depcząc wszelką słuszność, ten chce potem, by zdeptana słuszność stanęła po jego stronie i nie uspokoi się, dopóki nie pojawią się wywody tej słuszności ułożone przez pochlebców zainteresowanych w pomyślności bezprawia. Gwałtownik gotów sądy rozpędzać a delię podszyć sobie wyrokami sądowymi (delia ta na nowo w Polsce jest w użyciu!), dąży jednak do tego, by mieć sądy po swej stronie, bo nie zazna spokoju, dopóki nie będzie mógł obwieszczać na wsze strony, że on działa właśnie w imię sprawiedliwości. Czyż bolszewiccy gwałtownicy nie postępują tak samo? („O cywilizację łacińską”). Zamiast starej komunistycznej metody mordowanie tych, którzy mogliby uwierzyć, że możliwe jest inne życie , pani Ursula von der Leyen zapowiada „odbudowywanie zaufania”  co oznaczać może ograniczenie dostępu do informacji niezgodnych (czyli pokazujących Polakom, że możliwe, a nawet konieczne jest życie w wolności) z przekazem Agendy ONZ 2030 oraz  powołanie Europejskiej Tarczy Demokracji, o której pisze redaktor Łukasz Warzecha w ostatnim numerze Dorzeczy. Pani Ursula von der Leyen optuje za siłą policyjną mogącą działać we wszystkich państwach członkowskich.
Czy będzie to struktura na wzór stalinowskiej CZEKI?   Stalin był twórcą iluzji, genialnym kuglarzem i mistrzem w ferowaniu skazujących wyroków. Były dwa typy rzeczywistości, przedstawionej przez państwo oraz całkiem innej, codziennej. W świecie paranoi żyli nie tylko jego najbliżsi współpracownicy skazywani wraz z rodzinami na śmierć czy łagry, ale i rodzina. Siostra żony Stalina skazana na 10 lat wiezienia, jej mąż rozstrzelany. Aresztowano także żonę syna Stalina a narzeczony córki Stalina, reżyser filmowy trafił do obozu pracy. Nic nie potrafiło wstrzymać Stalina przed szafowaniem wolnością i życiem współobywateli. Pragnąc chronić się przed niezadowoleniem przywódcy wiodącej partii, najznakomitsi ludzie nauki i kultury podpisywali wierno poddańcze listy do przywódcy. Pani Ursula von der Leyen konsekwentnie realizuje Agendę ONZ 2030  za pośrednictwem Minister Barbary Nowackiej, która nie dopuszcza do wiedzy tych (młodych Polaków), co mogliby uwierzyć, że możliwe jest inne życie. Czyni to poprzez likwidację lekcji religii, historii i języka polskiego ,przygotowując polską dziatwę do europejskiego podręcznika do historii,  a tym sposobem pozbawiając Polaków wiedzy, iż przynależą do narodu , który nie zhańbił  się wyzyskiem kolonialnym, wywołaniem I i II wojny światowej w celu zapanowania nad światem,  eksterminacją innych narodów w niemieckich obozach koncentracyjnych i rosyjskich łagrach, ukraińskim ludobójstwem na innych nacjach i innymi zbrodniami, które są udziałem Niemiec, Holandii, Belgii i innych krajów Europy i świata, narodu, który był napadany, eksterminowany, kolonizowany przez 123 lata  i ograbiany z własności terytorialnej, dziedzictwa narodowego i wielowiekowego dorobku prywatnego przez tych, którzy obecnie chcą Go ponownie zniszczyć , pozbawić wolności i własności posiadania i myślenia, narodu, który wniósł wkład w historię , gospodarkę,  kulturę i naukę Europy i świata. Wszystko, co odciąga od jedynej najważniejszej rzeczy na świecie t. j. od urzeczywistnienia powszechnego komunistycznego ustroju powinno być doszczętnie zniesione- pisał prof. Marian Zdziechowski w 1924 roku, a 100 lat później realizuje pani  Ursula von der Leyen. Więc mają oni w nienawiści patriotyzm, bo uczucia patriotyczne odrywają narody jedne od drugich, komunizm zaś nie da się urzeczywistnić w obrębie jednego państwa, on wymaga współdziałania wszystkich narodów; chcieliby zniszczyć rodzinę, bo rodzina sprzyja rozwojowi uczucia własności; ale przede wszystkiem nienawidzą religię, bo religia zwraca myśl od celów ziemskich ku Niebu. (Renesans a rewolucja prof. dr hab.Marian Zdziechowski)
Źródło: naszeblogi.pl,
Dzisiejsza wolność dla śmieszności demokracją nazywaną polega na tym że możesz robić to co każą w miejscu gdzie ci zostanie wskazane. Od niewolnictwa dzieli nas tylko malutki krok!
Z archiwum: Trele- morele. Planeta małp.
Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych . Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia.
W Europie podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc...Niewolnicze podatki doszły do takiej wysokości, że ludziom, głównie z klasy średniej oligarchia pozostawiła zbyt mało środków aby ta mogła posiadaćwystarczającą ilość dzieci aby mogła zachodzić ich reprodukcja. Drugim problemem jest ucieczka z systemu eksploatacyjnego młodych ludzi. Zostają oni przy rodzicach, ponieważ nie mają rodzin nie muszą ciężko pracować, aby popłacić podatki a za pozostawioną resztę utrzymać rodziny. Społeczeństwa europejskie utraciły czy raczej odebrano im kontrolę nad swoimi krajami. Brak z ich strony żądań mających zwiększyć wolność gospodarczą i polityczną powoduje że oligarchia wykorzystuje hasła do walki z politykami i bankami dążąc do ograniczenia fasadowej i tak demokracji. Oligarchia dąży za wszelka cenę do ograniczenia świadczeń społecznych, całkowitego wywłaszczenia ludzi z ich majątku oraz do zmuszenia do pracy tych , którzy próbują unikać eksploatacji . Pragnie sterować reprodukcją społeczeństwa kierując środki tylko do tych grup pracowników, które uzna za przydatne dla siebie.
31 07 2024 Czy Giertych i Grodzki pójdą siedzieć wraz z Romanowskim?
Minister Adam Bodnar powinien grać w pokera. Ze swą bezmimiczną twarzą byłby godnym rywalem nawet dla wielkiego Szu. Zresztą, kto wie, może grywa, jeśli nie w pokera, to chociaż w bezpruderyjną kamienną twarz. Ostatnio dał popis maestrii w stylu Bustera Keatona, gwiazdy kina niemego, o obliczu nigdy nie skażonym najdrobniejszym grymasem, obwieszczając na konferencji prasowej zwołanej po odrzuceniu przez sąd wniosku prokuratury o areszt dla Marcina Romanowskiego, że w państwie prawa żaden przestępca nie może się ukrywać za jakimkolwiek immunitete. 
Pryncypialność ministra zachęciła dziennikarza niesłusznych prawicowych mediów do postawienia pytania: czy ta zasada dotyczy także Tomasza Grodzkiego i Romana Giertycha. – Oczywiście – mocnym głosem potwierdził Bodnar z obliczem jak gdyby zatrzymanym w stop klatce portretu pamięciowego. Ma gościu nerwy jak postronki, tylko pozazdrościć. Ciekawe czy po tej przestrodze jeszcze jakiś sędzia odważy się potwierdzić na rozprawie odwoławczej w drugiej instancji decyzję pani sędzi Agaty Pomianowskiej, że Marcin Romanowski powinien odpowiadać przed sądem z wolnej stopy? Bo podobno po tej deklaracji ministra były marszałek senatu, Tomasz Grodzki, nie rozstaje się ze szczoteczką do zębów. A Roman Giertych udoskonala symulowanie zasłabnięć przy próbach zakuwania go w kajdanki. I to nie przed wsadzeniem mecenasa do wora, jak niegdyś postulowali uczniowie, lecz w trakcie interwencji demokratycznych organów ścigania. Co tam zresztą poskramianie jednego faceta, choć to kawał chłopa. Wkrótce siły porządkowe będą zmuszone stawiać czoła rozgniewanym elektorkom demokratycznej do szpiku kości władzy, której esencja parlamentarna odrzuciła projekt jakiejś proaborcyjnej ustawy. Kilka lat temu zwolenniczkom skrobanek łatwo przychodziło obrzucanie obelgami siepaczy nasyłanych na demonstracje przez klikę z Nowogrodzkiej. Teraz są zmuszane do protestów przeciw swoim. Czy zatem pod sejmem dojdzie do pikniku pod hasłem: „nu, nu, brzydka władzo, popraw się”? Pod granicą z Białorusią nie doszło. Gromada zdemoralizowanej gówniażerii lżyła i opluwała grupę żołnierzy Wojska Polskiego. Stosowne(?) filmiki trafiły do internetu. I głównie na tej podstawie policja usiłowała identyfikować sprawców. Odsyłając poprawność polityczną do diabła przyznam, że wkurzyła mnie postawa chłopaków z patrolu. Toż należało na miejscu spuścić łomot naćpanej tłuszczy, tak, by łobuzeria zapamiętała na długo tę nauczkę! I nie byłby to żaden samosąd, lecz aktywna perswazja ucząca szacunku dla munduru! No to jeszcze coś z tej samej beczki. W modernistycznej nowomowie rozmaite burdy i ekscesy wzniecane zwykle pod szczytnymi hasłami ratowania planety, noszą nazwę nieposłuszeństwa obywatelskiego. Ekscytujące są zwłaszcza wspinaczki pseudoekologów na kominy, spacery po dachach i przykuwanie się do drzew. Ponoć na jakimś sabacie tych popaprańców, groteskowych klonów Grety Thunberg, rzucono pomysł by za ich hymn uznać szlagwort: „Siedzieliśmy jak w kinie, na dachu przy kominie, a może jeszcze wyżej niż ten dach…”. I w tej atmosferze klimatycznej grozy coraz śmielej poczyna sobie aktyw Ostatniego pokolenia blokując w proteście przeciw budowie autostrad i dróg szybkiego ruchu ulice w centrach miast. Jak głosi fama, przyklejanie się do jezdni blokerzy trenowali w rytm mantry: „to nie sztuka zabić kruka, ani sowę palnąć w głowę, ale sztuka tkwić uparcie gołym tyłkiem na asfalcie”. Tę determinację coraz częściej doceniają kierowcy, chłodząc w upalne dni klimatyczną awangardę gaśnicami samochodowymi. Przypuszczam, że cała ta uciążliwa dla zmotoryzowanych hucpa pozostawałaby jeszcze jednym wyskokiem subkulturowym bez większego znaczenia, gdyby do akcji nie wkroczyły generatory rzeczywistości urojonej. Aktywowi ostatniego Pokolenia zorganizowano istne tournee po słusznych mediach. Ależ ci bezpotomni, a zwłaszcza bezpotomne, mają nawijkę. Pamiętam czasy, gdy moja babcia słuchając ideologicznych bredni zaprzyjaźnionej ze mną działaczki ZMS(Związku Młodzieży Socjalistycznej), szeptała zatroskana: „dziecko, napij się rumianku, bo chyba dopadła cię jakaś influenza”. Przypuszczam wszak, że młodej gwardii proletariackich, wróć, progresywnych mas, nie wystarczy nawet aspiryna.
Owe wspomnienia zachęcają mnie do jeszcze jednej dygresji. Mój wiekowy stryj obserwując z masochistycznym zacięciem występy kwiatu słusznej żurnalistyki w TVN 24, zwykł był mawiać, że w czasach wczesnej komuny stanowili by oni i one naturalnie, awangardę ZMP(Związku Młodzieży Polskiej). Bowiem tak, jak ówczesna załgana skrzecząca pospolitość ociekała polskością, obywatelskością i umiłowaniem pokoju, że wspomnę Związek patriotów Polskich, Polską Rzeczpospolitą Ludową, Ludowe Wojsko Polskie, Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, Związek Bojowników o Wolność i Demokrację, Stronnictwo Demokratyczne, Front Jedności Narodu, Kongres Obrońców Pokoju, Rady Narodowe i Milicję Obywatelską, tak dziś chlustają z prawo, wróć, z lewomyślnych mediów rządy prawa, progres, demokracja, konstytucja i oczywiście antypisizm, modernistyczny ekwiwalent antyimperializmu… Na koniec spróbuję wystawić peryskop z nadwiślańskiego grajdołka. Amerykańscy prześmiewcy sugerują, że Demokraci w panice szukają zmiennika Bidena, gotowego na porażkę z Trumpem. U nas taką rolę w starciu o prezydenturę z Andrzejem Dudą odegrał niedawno Rafał Trzaskowski. Jako optymista czekam na bis za rok. A niepoprawnym fantastom przypominam na otarcie łez, że w amerykańskich wyborach startuje zwykle kilkanaścioro zagończyków z buławami w plecakach. Może zatem któryś, lub któraś przerwie mijankę republikańsko-demokratyczną. Chyba jednak zgodnie z babciną sugestią sprzed lat muszę naparzyć sobie rumianku.
ps.
- Czy podzielasz opinię światłych elit, że przywracanie prawa trwa u nas zbyt wolno? - pyta z nutką prowokacji w głosie mój komputer.
- Po pierwsze, mój Eustachy, nie światłych elit, lecz szmatnych elyt i po drugie, nie przywracanie, lecz przewracanie, lub, jeśli wolisz, demolka - przedstawiam mu swoją ocenę sytuacji.
Źródło: naszeblogi.pl,
Kiedy wreszcie Giertych zostanie przesłuchany, przecież już ozdrowiał!?
Przed laty pisałem ratujmy Polskę póki jest jeszcze czas, bo jak zaczną markety likwidować to już nie będzie co ratować!? Wtedy staniemy się tylko krajem tranzytowym taką pustynią w samym środku Europy. Coraz to bliżej jesteśmy tego dnia!?
Ministerstwo kierowane przez Bodnara, to instytucja czerpiąca wzory ze stalinowskich i hitlerowskich urzędów. Za jego ministrowania Polska staje się krajem więźniów politycznych (Kamiński, Wąsik, ks. Olszewski, panie Urszula i Karolina).
Z archiwum: Przy okazji nagrody, przyznanej przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.). Były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w swym przemówieniu przyrównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, którego Niemcy – jako mentor – muszą oswajać: – Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić! – dał Bodnar nadzieję dzikiej zwierzynie zza Odry i Nysy Łużyckiej, którą Niemcy mają zamiar nadal oswajać...Bodnar dobrze wie, że Niemcy określali ( i często nadal określają!) Polaków mianem "polnische schweine", skoro przyrównał nas do zwierząt w swej mowie dziękczynnej za niemiecką nagrodę...
Żeby zrealizować cele Tuska, czyli uwięzienie w celach wszystkich „wrogów ludu” – słusznie okrzyknięty „rzeźnikiem” praw obywatelskich prokurator Bodnar powołał na szefa zespołu śledczego ds. Pegasusa… prokuratora Gacka, który w 2014 roku wtargnął wraz z ABW do redakcji „Wprost”! Przypomnę, że wejście agentów ABW do siedziby redakcji „Wprost” miało związek z ujawnieniem nagrań rozmów ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NPB Markiem Belką oraz byłego ministra transportu Sławomira Nowaka z wiceszefem PGNiG Andrzejem Parafianowiczem. Wielu Polaków pamięta dantejskie sceny, podczas których agenci ABW wraz prok. Gackiem usiłowali odebrać laptopa z danymi informatorów ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Wprost” Sylwestrowi Latkowskiemu…
28 07 2024 „Co przez Tuska obiecane, nigdy wam nie będzie dane”
Zapamiętajcie sobie ten slogan, wymyślony przez Kapitana Nemo – bo tak długo, jak długo trwać będzie polski naród w letargu, tym bardziej ten slogan będzie do niego docierał. I może dopiero wtedy gdy 50% z tych, którzy nadal wierzą w Platformę Obywatelską i w mega oszusta – recydywistę dostrzegą, że Tusk potraktował i nadal traktuje ich jak idiotów - może wtedy zrozumieją i obudzą się z letargu. Bo nadal – według sondaży Koalicja Obywatelska ma 2% przewagi nad PIS-em, więc oszust Tusk nadal może realizować swój plan powrotu Polski do PRL. Błogi sen trwa, podczas gdy Tusk wraz bandą wazeliniarzy i nieuków, przydupasów, bojówek Bodnara oraz zgrai wystraszonych żurnalistów, sędziów i prokuratorów demolują Polskę, tworząc twór pod znaną już nazwą PRL. Nie będzie to jednak „czysta” Polska Rzeczpospolita Ludowa. To będzie Polska Republika Lewacka – „ni pies-ni wydra- coś na kształt świdra”, czyli połączenie Białorusi z Hiszpanią, z nowo-mową Eurokołchozu i pod nadzorem Moskwy i Berlina.
Jedynym programem dla neo-PRL jest i będzie aborcja oraz związki partnerskie ("będziemy głosować aż do skutku"!), gdyż „piniędzy” nie starczy na obiecaną przez Tuska benzynę po 5.19, na 60 tys. kwoty wolnej od podatku, na tańszą o połowę cenę energii, na 13-tki i 14-ki dla emerytów i na wdowią emeryturę w kwocie 50% emerytury zmarłego małżonka – a tym bardziej na pro-rozwojowe inwestycje. Mega oszust Tusk ma przecież ważniejsze zobowiązania wobec Moskwy i Berlina oraz rodzimej agentury. Generalnie chodzi o to, by Polska stała się tworem przypominającym Gubernię z czasów rozbiorów, gdzie on – Gauleiter Tusk stanie się nietykalnym władcą, któremu armie Jońskich składać będą hołdy pochwalne. Już teraz przyszły Gauleiter Tusk jest chwalony pod Niebiosa, zwłaszcza przez tych, którzy zaprzedali się diabłu: „Ludu mój ludu posłuchajcie mnie. Kończę bytowanie na tym padole, nie mam żadnego interesu” – pisze Lech Wałęsa, który w wywiadzie dla „Faktu” przyznał się, że boi się trafić do piekła: „No właśnie nie chcę być ze Stalinem, z Leninem. Bo wtedy będą mnie męczyć”. Przed spodziewanym spotkaniem ze Stalinem i Leninem agent Bolek apeluje dzisiaj: „Na kolana WIĘC Rodacy dziękujmy opatrzności ZA TO ŻE KOLEJNY raz w historii otrzymujemy na TRUDNY CZAS wspaniałych prowadzących. Takich jak Tusk czy Bodnar”…
Dzieło agenta Bolka, który komunę obalił „na cztery łapy” realizuje właśnie Donald Tusk. Już ponad 10 tysięcy esbeków pobierać będzie gigantyczne emerytury, które PIS im odebrał!  Nic więc dziwnego, że nie starczy na 14-ki dla emerytów, które Tusk ogolił o 860 złotych a ponad milionowi emerytów  Tusk 14-ki odebrał. To zrozumiałe, skoro koszt samych ubeckich emerytur to 3 mld złotych!!! Nie będzie też żeglownej Odry, którą Tusk przywróci do natury, jak zapowiedziała w radio niekumata wiceministra klimatu Urszula Zielińska, mówiąc o szykowanej przez rząd Tuska ustawy o „renaturazycji Odry”. „Renaturyzacja” oznaczać będzie całkowitą likwidację transportu na tej rzece.! A dlaczego? Bo, jak mówi Zielińska „ryby mają za mało wody”(sic!). Co ciekawe – dość wody ryby mają w Renie, Dunaju, Łabie, Wezerze, Sekwanie i Mozeli oraz w wielu innych rzekach europejskich, w których rozwijany jest transport wodny. Dyktatura ciemniaków to nieodłączna cecha PRL i neo-PRL-u. Teraz na tej armii przygłupów może wyżywać się nawet wulgarna lewaczka Lempart, nazywając ich "ch...mi"... Stworzenie Polskiej Republiki Lewackiej to nie tylko program aborcji na życzenie oraz związków partnerskich oraz likwidacja inwestycji przygotowanych przez PIS. To także pełna kontrola nad Tuskiem, wychwalanym przez cichowlaza Jońskiego jako „najważniejsza osoba w Europie (!)
A czy znacie w Europie choć jednego, najmarniejszego przywódcę – wnuczka żołnierza Wehrmachtu, którego asystentką jest córka sowieckiego sołdata, stacjonującego w Europie w czasach komuny? I w dodatku oszustkę, ukrywającą się pod zmienionym, ruskim nazwiskiem  "Potopalskaja" - na niby-to ukraińskie Voronovska!  Czy w Polsce są już tylko osobniczki typu Lempart, Kotula, czy Zielińska nie nadające się do żadnej pracy, że trzeba angażować córkę sowieckiego sołdata, który stacjonował w Polsce wraz z Armią Czerwoną? A może Voronovska vel Potopalskąja musiała być przez Tuska zatrudniona, by był przez 24 godziny pod pełną kontrolą? Czy Tusk musiał także zatrudnić Henryka Grobelnego w radzie nadzorczej Wojskowych Zakładów Elektronicznych Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która współpracuje ze amerykańskimi koncernami zbrojeniowymi Lockheed Martin i Raytheon przy budowie obrony przeciwlotniczej Wisła? Wydaje się, że musiał, co potwierdził członek PO - agent "Rewo", znany także jako TW "Ben".  Przypomnę, że Henryk Grobelny to negatywnie zweryfikowany oficer - agent SB, którego zadaniem w PRL było m. in. inwigilowanie Kościoła katolickiego. Kościoła, którego teraz Tusk „opiłuje”, likwidując lekcje religii w szkołach i likwidację funduszu kościelnego...
Poseł Platformy Obywatelskiej Bogusław Wołoszański zapytany o zatrudnienie agenta SB w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, próbował relatywizować problem: Kto się tym przejmuje poza nami? Ale jeżeli to trafi do Putina, on może być tylko zadowolony, że tak jest. To jest inny świat(sic!)  Bogusław Wołoszański - agent wywiadu SB o pseudonimie „Rewo” - autor "Sensacji XX wieku" a zarazem poseł Platformy Obywatelskiej przyznał więc, że zatrudnienie agenta SB Henryka Grobelnego w PGZ, to znakomicie rozwiązana sprawa dla Władymira Putina, który może być zadowolony z Donalda Tuska. Tusk przecież po spotkaniu z Putinem na molo obiecał, że „z premierem Putinem przypilnujemy, by nikt piachu w tryby nie sypał” . Agent komunistycznej bezpieki Bogusław Wołoszański a zarazem poseł PO zatem potwierdził, że Polska po ośmiu miesiącach rządów Donalda Tuska i junty 13 grudnia – „to jest inny świat”. Świat, w którym „Co przez Tuska obiecane, nigdy wam nie będzie dane” – ku przypomnieniu wyborcom giga oszusta, z którego Putin może być tylko zadowolony...
Źródło: niepoprawni.pl,
Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!?
Zapomnieliśmy, że TUSK = Teraz Usłyszysz Same Kłamstwa!? Pamiętam jeszcze sukcesy Tuska, podwyżka wieku emerytalnego, bezrobocie, OFE, i dziś, co aż tylu chce to powtórzyć!?
Psychopata Tusk nienawiść do Polski i do Polaków wypił z mlekiem matki, która mówiła wyłącznie po niemiecku. Nienawiść do Polski Tusk odziedziczył też po dziadku – żołnierzu Wehrmachtu oraz w wyniku licznych szkoleń w RFN, gdzie jak wspominają świadkowie był „bardzo łatwy w hodowli”.
Według Tuska „polskość to nienormalność”, trzeba usunąć Krzyże z przestrzeni publicznej, wprowadzić związki partnerskie, zabrać Polakom emerytury, zwiększyć wiek emerytalny i zmniejszyć zasiłki pogrzebowe, zabrać „jałmużnę” 800+ i nałożyć sankcje za nieprzyjęcie imigrantów arabskich oraz pozbawienie Polski suwerenności? 
16 07 2024 Solidarność i ruch hipisowski.
Co ma wspólnego ideologia hipisów z ideologią solidarnościową? To, że zarówno Solidarność jak i ruch hipisowski – twierdzę- zostały zainstalowane w Polsce przez służby. Nie ma się o co obrażać, powszechnie wiadomo, że kraje satelickie sowieckiej Rosji upadały pod ciężarem głupoty własnego systemu, a klasa rządząca chciała pierestrojki przeprowadzanej w taki sposób, żeby nie tylko nic nie stracić lecz zachować wpływy oraz zyskać pieniądze i przejąć - jak to nazywał Marks- środki produkcji. Charakterystyczne jest, że zarówno w Solidarności jak i w ruchu hipisowskim spotkały się odgórne tajne inicjatywy z autentycznym dążeniem społeczeństwa. Inaczej nie udałoby się zgromadzić w Solidarności 10 milionów członków, w tym wielu uciekinierów z PZPR. Nawet zatwardziali partyjnicy też chcieli zmiany sytemu, chcieli zostać kapitalistami, chcieli zastąpić swoje zależne od łaski akurat rządzącego kacyka przywileje autentycznym bogactwem i przywilejami dziedzicznymi.
Dużo wcześniej – młodzi ludzie mieli dosyć peerelowskiej biedy i szarzyzny, chcieli kolorowo się ubierać i kolorowo żyć, chcieli popróbować narkotyków o których wyśpiewywali songi ich idole na przemycanych albo kupowanych w Peweksie płytach. Bliskie ich sercu były ideały wolnej miłości, a szczególnie  im się podobała propozycja uprawiania miłości zamiast prowadzenia wojen. Dla komunistycznej władzy natomiast dobry był i pożądany każdy sposób rozbrojenia młodzieży i odciągnięcia jej od polityki. Oddolna inicjatywa młodzieży spotkała się więc z perfidnym, dalekosiężnym planem komunistycznych służb. Dowodów na to, że komunistyczne służby wbrew pozorom sprzyjały rozwojowi ruchu hipisów w Polsce, oraz że niektóre komuny były pod opieką komunistycznych władz jest wiele.  Jedną z takich ewidentnie tolerowanych a może nawet koncesjonowanych i „ prowadzonych” przez władze komun była organizacja niejakiego Proroka. Prorok uważany za pierwszego i najwybitniejszego z polskich założycieli ruchu hipisów to pochodzący z podkrakowskiej wsi Józef Pyrz, malarz i rzeźbiarz po roku w zakopiańskiej szkole Kenara, oraz student filozofii na  ATK.  Rozpoczął on swoją misję latem 1967 r. w Mielnie natomiast Idee hipisowskie wcielał w życie w komunie zorganizowanej w willi przy ul. Cyganeczki w Warszawie. Ta komuna była pewnego rodzaju wzorcem. Zasadą był brak zasad. Mieszkańcy komuny i ich goście sypiali na dwóch ogromnych własnoręcznie uszytych materacach. Niektórzy jej mieszkańcy pracowali ale zarobki szły do wspólnej kasy. Do szafy w korytarzu każdy wrzucał ubranie, w którym przyszedł z miasta, i wyjmował to, co mu się podobało. Według podobnych zasad funkcjonowały inne komuny czy pseudo komuny w Polsce. Podobny styl prezentowała na przykład wspólnota tworząca teatr funkcjonujący przy Zakładach Azotowych w Puławach . Oni jednak, choć mieli podobno jak komuna Pyrza wspólne ubrania i pieniądze, skupieni byli na swojej artystycznej misji, a nie na realizacji narkotycznych, kolorowych snów. Wracając do Proroka. Tylko ktoś bardzo naiwny mógłby uwierzyć, że bez parasola ochronnego ze strony służb można było przetrzymywać 60 osób w jakimś mieszkaniu czy willi. W PRL wystarczyło żeby w naszym mieszkaniu pojawił się kuzyn z innego miasta aby natychmiast odwiedził nas dzielnicowy. Po przyjeździe na wczasy na wieś, aby nie narazić się na kolegium, wszyscy pędzili zameldować się u sołtysa. Jeszcze mniej prawdopodobna jest powielana w licznych hagiograficznych opisach wersja udziału komuny Proroka w inwazji wojsk sprzymierzonych na Czechosłowację. Jak pisze w swoim naiwnym tekście Grzegorz Łyś: <> „ Zrządzeniem losu zabrali się wojskową ciężarówką” - naiwność tej relacji przekracza granice idiotyzmu. Wojska udającego się na akcję nie zatrzymaliby na szosie żaden autostopowicz czy autostopowiczka, nawet Miss Polonia, a co dopiero stado 60 hipisów. Udział komuny Proroka musiał być dokładnie zaplanowaną operacyjną grą, której celem było odwrócenie uwagi opinii publicznej od inwazji na Czechosłowację. Dlatego tak uprzejmie wiozła hipisów do Dusznik wojskowa ciężarówka,  a potem zapewniono im posiłki i  kwaterę w schronisku Pod Muflonem. Powstanie wzorcowej komuny Proroka było częścią planu rozbrajania polskiej młodzieży. Najlepszy dowodem tego jest fakt, że  Prorokowi i jego ludziom udzielał przez pewien czas schronienia klub ZMS na warszawskiej Starówce.
Ruch hipisów powstał w styczniu 1967 roku podczas festiwalu o nazwie The World’s First Human Be-in w dzielnicy Haight-Ashbury w San Francisco. Tego dnia naukowiec z Harvardu Timothy Leary ogłosił ostateczny zmierzch starych amerykańskich bogów, pieniądza i pracy oraz początek nowej religii miłości i wolności opartej na buddyzmie zen.  Jej sakramentem było LSD. Idee te były kontynuacją koncepcji wyrażanych w imieniu pokolenia beatników przez Allena Ginsberga i Michaela McClure. Pomimo szalejącej w Polsce cenzury idee owe gorliwie i skrupulatnie rozpowszechniał tygodnik Forum. Dziewczyny i chłopcy szyli sobie kolorowe stroje, a zamiast LSD musiał im wystarczyć rozpuszczalnik tri. Wojowali z władzą i z kościołem. W latach osiemdziesiątych Pyrzowi pozwolono emigrować do Francji gdzie lansował się – to też typowe- jako gorliwy katolik.
Źródło: naszeblogi.pl,
Ryszard Terlecki: życie "Psa". Kiedyś hipis, dziś "pistolet" prezesa, całe życie był radykałem. Dziś ten radykalizm może go zgubić.
Za moich młodych czasów wąchało się butapren, smażoną czarną pastę do butów Kiwi, paliło trawkę!? I z tego co pamiętam, to Breżniew był pierwszym hipisem po wschodniej stronie muru, bo zaczynał od wąchania skarpetek!? Sprzedałem taką wiadomość koleżance z DDR, i do dziś jak mnie się to przypomni, to plecy same się prostują!? 
Solidarność ruch społeczny powstały w wyniku protestów robotniczych. Skupił przede wszystkim robotników mających największe zaufanie wśród załogi danego zakładu. Z chwilą kiedy zaczął przekształcać się w związki zawodowe na czele tego ruchu społecznego, stanęli karierowicze ludzie którym były obce sprawy robotnika. To oni doprowadzili do grabieży majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia byle tylko zaspokoić swoje ambicje. Dziś pierwsi stają po odznaczenia i domagają się gloryfikacji ich domniemanych czynów. Ordery nie dla nich. Dla nich surowe kary i konfiskata zagrabionego majątku. Nie zrobili kariery w PZPR bo ich stamtąd wyrzucili za malwersacje lub pijaństwo to zrobili ją w Solidarności bo w niej( wśród kierownictwa pseudo działaczy) znaleźli poklask i oparcie.
Winę za nierozliczenie oprawców stanu wojennego ponoszą nowe władze ponoć demokratyczne po 1989 roku. 13 Grudnia Jaruzelski otworzył oczy narodowi.  Pękła obłuda jak bańka mydlana. Poznaliśmy: Kto nasz a kto z SB? A dla kogo sprawy narodu są ponad prywatę. Później w Magdalence doszło do podpisania paktu o wzajemnej adoracji i nie rozliczaniu komunistycznych władców. Postanowiono też sprzedać za psi grosz majątek narodowy na który pracowały całe pokolenia bez pytania się o zgodę prawowitych właścicieli, narodu. Jaruzelski to był szlachcic z krwi, i kości, i to było widać!? Dziwiło mnie jak on mógł zrobić taką karierę u sowietów!?
No a gdzie byli Kaczyńscy gdy tłum Wałęsę na ramionach niósł? Odpowiem stali murem koło Jaruzelskiego i Kiszczaka, by później w Magdalence ich bronić. Niezwykłe koligacje rodzinne: Wojciech Jaruzelski i Bronisław Komorowski są połączeni łańcuchem rodzinnym składającym się z 18 osób. A związek rodzinny Jaruzelskiego z Jarosławem Kaczyńskim jest o 5 osób dalszy, liczy 23 osoby. Oligarchia od stuleci włada Polską i światem. 
13 07 2024 Ten, który miał nie dać się ograć w Brukseli, ograny już kolejny raz.
Kilka dni temu, tuż po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim,  premier Donald Tusk  ku zaskoczeniu dużej części opinii publicznej w Polsce, poinformował, że trwają prace na koncepcją wytwarzania prądu przez polskie elektrownie dla Ukrainy, jednak bez obciążania jego ceny, kosztami zakupu pozwoleń na emisję CO2. Co więcej za tak wytworzoną energię elektryczną przesłaną na Ukrainę, polskim elektrowniom miałaby zapłacić Komisja Europejska, z tej części unijnego budżetu, która jest przeznaczona dla tego kraju. Dostawy tak wytwarzanego prądu na Ukrainę, miałyby zapobiec zapaści energetycznej tego kraju tej jesieni i zimy, w związku ze spodziewanymi atakami Rosji na funkcjonującą jeszcze infrastrukturę energetyczną tego kraju. Propozycja przedstawiona przez premiera Tuska, została uznana powszechnie, mówiąc najoględniej, za kontrowersyjną, bowiem produkcja tańszego prądu z polskiego węgla, ale tylko dla Ukrainy i milczenie w sprawie ogromnych kosztów jakie ponosi polska gospodarka i gospodarstwa domowe w naszym kraju w związku z funkcjonowaniem EU ETS jest po prostu nie do przyjęcia. Okazało się jednak, że propozycja Tuska jest kontrowersyjna nie tylko w Polsce, ale także w Komisji Europejskiej, co więcej okazało się, że polski premier przedstawił ją publicznie, bez żadnych konsultacji w Brukseli. Na pytania skierowane przez polskich dziennikarzy do przedstawicieli KE, najpierw odpowiedzieli, że nic nie wiedzą o tej proponowanej przez premiera Tuska pomocy energetycznej dla Ukrainy. Później, reakcja była jeszcze mocniejsza, stwierdzono, że produkcja prądu z węgla bez opłat za emisję CO2 jest sprzeczna z unijnym prawem i nikt w UE nie zamierza go zmieniać, co więcej KE zdecydowanie stwierdziła, że „nie widzi możliwości produkowania prądu dla Ukrainy z polskiego węgla za europejskie pieniądze”. A więc wg stanowiska KE, nie tylko nie ma możliwości produkcji prądu dla Ukrainy z polskiego węgla bez opłat UE ETS, ale już propozycja aby za ten prąd zapłacono z unijnego budżetu jest wręcz kuriozalna.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca po posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli, premier Tusk zdecydowanie stwierdził „Polska uzyskała 100% tego co zakładaliśmy jeżeli chodzi o projekty obronne dotyczące bezpieczeństwa. I dodał „chodziło o to aby zarówno za projekt Podniebnej Kopuły przygotowany wspólnie z Grecją jak i Tarczy Wschód przygotowany wspólnie z państwami bałtyckimi odpowiedzialność wzięła UE, a nie poszczególne państwa narodowe i to się udało”. Co więcej sugerował, że w tej sprawie przegłosowane zostały Niemcy i Francja stwierdzając „ nie chcę broń Boże przesadzać, ale właściwie jestem weteranem tutaj i po raz pierwszy widziałem sytuację, w której Niemcy i Francja przekonywały do swoich rozwiązań, a właściwie cała reszta liderów wsparła polskie stanowisko w kwestii tych flagowych projektów obronnych”.
Zaledwie 24 godziny później, kiedy opublikowano konkluzje z posiedzenia Rady Europejskiej  okazało się, że nie ma w nich żadnych zapisów dotyczących finansowania ze środków unijnych zarówno Podniebnej Kopuły, ani Tarczy Wschód. Ba nawet gorąco wspierające rząd Donalda Tuska media, takie jak np portal Okopress, czy rozgłośnia RMF FM po rozmowach z przedstawicielami delegacji z innych krajów uczestniczących w tym szczycie, napisały ze żadnych tego rodzaju ustaleń nie było, wręcz przeciwnie sprzeciwiano się finansowaniu tego rodzaju projektów z funduszy unijnych. Okazało się także, że kanclerz Scholz, wspierany przez prezydenta Macrona, zdecydowanie odrzucił polską propozycję, wspieraną przez kraje bałtyckie, zakupów broni finansowanych z budżetu UE, przy okazji jak informują media ,„szorstko traktując” Polaków i Bałtów.
Zupełnie niedawno Polska jako jeden z 7 krajów UE, została objęta przez KE procedurą nadmiernego deficytu, wiążącą ręce rządowi w przygotowaniu budżetu na 2025 rok i lata następne, choć wydając ponad 4% PKB na obronę narodową, powinna być z tej restrykcji wyłączona. A jeszcze wcześniej była wypowiedź premiera Francji, mówiąca o tym jak to w ramach paktu migracyjnego kraje Europy Zachodniej przymusiły kraje Europy Środkowo-Wschodniej w tym Polskę, do obligatoryjnego przyjmowania nielegalnych imigrantów, albo płacenia za tych nie przyjętych, choć wcześniej Donald Tusk mówił parokrotnie o tym ,że Polska będzie beneficjentem tego paktu. Minęło zaledwie pół roku rządzenia przez Donalda Tuska, a już przynajmniej 4-krotnie został ograny w Brukseli i to w sprawach tak fundamentalnych jak przyjmowanie nielegalnych imigrantów, procedura nadmiernego deficytu, finansowanie Tarczy Wschód, a w tych dniach, także produkcji prądu dla Ukrainy bez opłat EU ETS, za który miałaby zapłacić Komisja Europejska. 
Źródło: naszeblogi.pl,
Skoro Tusk dał się ograć 4 razy to znaczy że w Brukseli nic nie znaczy!?
Z archiwum: Gdyby Tusk posiadał jakieś szczątkowe resztki honoru i godności to nawet po tylu latach wypowiedziałby Niemcom służbę. On tego jednak nie zrobi. Po pierwsze stopień jego uwikłania w służbę Niemcom jest zbyt duży, a po drugie bunt przeciwko hojnemu mocodawcy nie leży w jego charakterze. On zawdzięcza Niemcom wszystko i wie, że bez nich nic nie znaczy. Jednak Tusk coraz rzadziej pojawia się na europejskich salonach, ponieważ w obecnej sytuacji stał się politycznym gorącym kartoflem i niemal symbolem patologicznego sojuszu Niemiec z Rosją, który to sojusz na tyle wzmocnił Putina, że ten mógł napaść na Ukrainę. 
30 06 2024 Skandal w Gdańsku! rotmistrz Pilecki, Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów usunięci z wystawy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Protestuje PSL, PiS, Konfederacja: - „Nie zgadzamy się na takie traktowanie naszych bohaterów - powiedział Wicepremier i Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz” w Polsat News. Autorzy wystawy mówią, że nie cofną swojej decyzji. Trzeba przyznać, że decyzja o zdjęciu portretów polskich bohaterów świadczy o ohydnej postawie zarządzających muzeum ludzi. Oczywiście są to ludzie Platformy Obywatelskiej. Pełniącym obowiązki dyrektora muzeum jest prof. Rafał Wnuk, mianowany przez ówczesnego Ministra Kultury, kontrowersyjnego (delikatnie mówiąc) Bartłomieja Sienkiewicza.
Prof. Paweł Machcewicz, pierwszy dyrektor i współtwórca muzeum w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówi: „Nie cofniemy zmian w MIIWŚ. I nigdy nie ulegniemy naciskom polityków. Żadnych!”. „Zresztą to nie są żadne zmiany, my po prostu przywracamy pierwotny kształt wystawy i usuwamy z niej fałszerstwa historyczne”. („Gazeta Wyborcza”). Muzeum za sytuację obwinia poprzedni rząd, który zmienił wystawę, ponadto nowe władze oświadczyły, że:
- „Wprowadzenie gabloty poświęconej wyłącznie duchownym rzymskokatolickim oraz zawieszenie w centralnych punktach tej przestrzeni portretów o. Kolbego i rtm. Pileckiego zaburzyło antropologiczny charakter narracji” – czyli co, mają nie te, co trzeba, pochodzenie rasowe, nie tę, co trzeba, narodowość? Czy ci ludzie wiedzą, jakiego argumentu używają?;
- umieszczenie fotografii rodziny Ulmów w sekcji "Droga do Auschwitz" "rozbiło kompozycję artystyczną  i spójność narracyjną tej części ekspozycji" (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku). Prawdziwy bohater sympatyzującego z partią rządzącą profesora! Niepoddawanie się naciskom polityków to postawa godna uwagi, naśladowania, i kto wie, może kiedyś bohaterski profesor dostanie odznaczenie od samego Donalda Tuka. Chodzi o Order Orła Czarnego (czarne orły w godłach mieli nasi zaborcy). Bł. Rodzinę Ulmów zabiły nazistowskie Niemcy, świętego Maksymiliana Kolbe również Niemcy, Pileckiego na sumieniu mają natomiast Niemcy i Sowieci (sowietyzm – sposób Rosji na dominacje na świecie). Ryba psuje się od głowy – na całym wydarzeniu swoją akceptując łapę Minister Kultury j Dziedzictwa Narodowego Bożena Żelazowska: W 2017 roku, ówczesny dyrektor Muzeum, zdecydował o politycznej ingerencji w kształt wystawy głównej, naruszając prawa autorskie twórców, co potwierdził wyrok sądu. Mamy w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego przykłady, że ingerencje cenzorskie i naciski na twórców były stosowane za rządów PiS niejednokrotnie. Z taką zmienioną wersją wystawy publiczność zapoznawała się przez ostatnie siedem lat. Dziś warto obejrzeć wystawę w jej oryginalnym kształcie. Jako Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego chciałabym, aby nasza pamięć i historia były przedmiotem otwartej dyskusji, krytycznej analizy i pogłębionej refleksji, a nie narzędziem służącym do rozniecania społecznych i politycznych sporów. Oświadczenie Minister Kultury Oświadczenie Minister Kultury. Jakby to skomentować…
Profesor Paweł Machcewicz jest pracownikiem Polskiego państwa, a to, co ma być wystawiane w muzeum, należy do polskiego dziedzictwa i obywateli, a nie fochów nowej władzy atakującej w ten sposób polskich patriotów i pamięć o nich, tylko dlatego, że w gdańskim muzeum wyeksponował ich poprzedni rząd. To we własnym domu albo swoim prywatnym muzeum, profesorowie mogą robić sobie wystawy, nawet zdjęć Hitlera, czy te o polskich obozach koncentracyjnych. Ściągając wizerunki polskich bohaterów, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, profesor zachowuje się właśnie politycznie, a wtóruje mu Minister Kultury z . No, ale robiąc coś politycznego można robić dobro i zło – ściągając portrety Ulmów, Pileckiego, ojca Kolbe, dokonano zła. Gdyby po stronie Muzeum i Ministerstwa Kultury była dobra wola, to dla takich osób jak Pilecki, Kolbe, czy Ulmowie, na wystawie w Muzeum II Wojny Światowej znalazłoby się miejsce. A tak, to znalazło się tylko dla przejawów małostkowości, zemsty, chęci zniszczenia, co zaskutkowało antypolonizmem. Bo ci, co zdjęli zdjęcia, są albo zdrajcami Polski, albo totalnymi głupcami, którzy tak nienawidzą innych Polaków (jeśli np. są z innej partii politycznej), że na jedno wychodzi – też są zdrajcami, ale tak głupimi, że tego nie rozumieją. Szczerze, to chcąc alb nie chcąc, ci ludzie stanęli w jednym szeregu zarówno z tymi, którzy zabili Ulmów, Pileckiego czy Kolbego, jak i z tymi, którzy przez lata deptali i wciąż depczą pamięć o tych, i innych, polskich bohaterach.
Źródło: niepoprawni.pl,
Usunęli portrety w muzeum, bo widocznie Tuskowi tacy bohaterowie przeszkadzają, bo walczyli z Niemcami!?
Z forum: Władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej pod patronatem Premiera PRL Magistra Donalda Tuska postanowiła po defaszyzacji byłych wolnych mediów zdefaszyzować muzeum II Wojny Światowej w Danzig, dawniej Gdańsk usuwając ze stałej ekspozycji tak znienawidzone postacie, jak św. Maksymiliana Kolbego, powszechnie znanego katolickiego antysemity, rodzinę Ulmów, która rzekomo miała przechowywać żydów czy rotmistrza Witolda Pileckiego który jak chciał wchodził i wychodził z polskiego obozu zagłady w Oświęcimiu, za co spotkała go słuszna kara z rąk patronów PRL, Urzędu Bezpieczeństwa! Faszystowska ekspozycja w muzeum zakłamywała także historię II Wojny Światowej obarczając socjalistyczne Niemcy odpowiedzialnością za jej wybuch. A przecież Adolf Hitler, ceniony zwłaszcza przez Polki niemiecki polityk (skrobanki w każdym czasie na żądanie) wyraźnie powiedział: o 5.45 odpowiedzieliśmy ogniem!
Jan Bogatko
Ps.: tego zdania są także uczeni radzieccy, jak Władimir Pyton, przyjaciel Donalda Tuska (nasz człowiek w Warszawie). Warszawa, stare rosyjskie miasto, od 1918 roku w Polsce, jest dumna z takich osobistości, jak Tusk.
22 06 2024 Wrócił Derdziuk, wracają metody....
Motto: Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.
Zbigniew Derdziuk, słynny za sprawą niejakiego Kazika (No daj mi Derdziuk wódki, no co ci to stanowi? Ja nie mogę, muszę zawieźć tatowi – piosenka No speaking inglese) tak naprawdę w czasach I i II rządu Donalda Tuska pełnił rolę drugiego Hilarego Minca. Jak powinniśmy pamiętać Minc był w czasach stalinowskich jednym z trójcy zarządzającej zniewoloną przez Sowietów Polską (pozostali to Bolesław Bierut oraz Jakub Berman, wujek obecnego senatora Marka Borowskiego). To on właśnie odpowiadał za niesławnej pamięci „bitwę o handel”, czyli bezpardonową rozprawę z polskimi rzemieślnikami (dziś nazywano by ich przedsiębiorcami). Ze Zbigniewem Derdziukiem kojarzy się również wojna, jaką państwo Tuska wytoczyło przedsiębiorcom. Naprzód, przez długie lata pozwalało na korzystanie z możliwości unikania płacenia składek ZUS w pełnej wysokości poprzez wykonywanie tzw. pracy nakładczej (czasem składki płacono od kwoty 28 zł miesięcznie!), by w końcu zaatakować. I nagle mali i drobni (w nomenklaturze zwani mikroprzedsiębiorcami) dosłownie z dnia na dzień stali się dłużnikami ZUS na kwoty sięgające nawet ich 5-letnich przychodów! Patrząc na politykę składkową innych państw widać wyraźnie, że Polska ze swoimi składkami uzależnionymi od wysokości średniej płacy wyraźnie postawiła na…. eliminację tych najdrobniejszych. No bo jeśli w Anglii przedsiębiorca rocznie może płacić nawet tylko 5 funtów, zaś w przedstawianej jako satrapia Erdogana Turcji ok. 90 zł miesięcznie polskie 1500-2000 zł jest faktycznie stawką zaporową. Wygląda to tak, jakby ustawodawca świadomie chciał pozbyć się z polskiego rynku małych, rodzinnych firm, często stricte usługowych, w tym małych sklepików wiejskich czy osiedlowych, punktów naprawy obuwia itp. Za czasów pierwszego i drugiego Tuska zrobiono wszystko, by uniemożliwić sięganie po alternatywę. Ale nie tylko. Poprzez zmianę wykładni istniejących od lat 1970-tych przepisów sięgnięto wstecz po ludzi, którzy latami byli mamieni przez ZUS poprawnością swoich działań. Po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy wróciło stare. W ZUS oznacza to zmianę prezesa. Miejsce prof. Gertrudy Uścińskiej zajął mgr Zbigniew Derdziuk. No i znowu przedsiębiorcy mają problem. Już za poprzednich rządów ekipy Tuska były próby obciążenia składką osoby, która co prawda dokonała wpisu, ale faktycznie działalności jako przedsiębiorca nigdy nie rozpoczęła. Spora część osób, będących jedynymi udziałowcami spółki kapitałowej (99,999% jest to spółka z o.o.) podlega ubezpieczeniom na tych samych prawach, co przedsiębiorcy. Nauczony poprzednim doświadczeniem Derdziuk wie, że decyzja ZUS, określająca zaległości z tytułu składek w przypadku braku fatycznej działalności gospodarczej musi polec. Rozbito zatem proces na dwa etapy. Teraz o podleganiu pod ubezpieczenia społeczne z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej orzeka NFZ. Przedsiębiorcy, którzy zaniepokojeni udają się z pytaniami do siedzib Funduszu słyszą, że to tylko formalność. NFZ bowiem nie ma możliwości badania stanu faktycznego. W 99% przypadków przedsiębiorca będzie więc spokojnie czekać na decyzję wymiarową, która będzie wydawana już nie przez NFZ, ale ZUS. Tu jednak spotka go rozczarowanie. Decyzja NFZ o podleganiu jest już bowiem prawomocna. Sąd zatem oddali odwołanie. O podleganiu ubezpieczeniom zdrowotnym orzeczono decyzją, od której przedsiębiorca się nie odwołał. Wymiar składek jest więc tylko czynnością materialno-techniczną, a zatem w postępowaniu odwoławczym nie ma miejsca na badanie zasadności ich ustalenia. Wyrok zatem może być tylko jeden. Czy ZUS sięgnie wówczas po inne składki? Moim zdaniem jest to pytanie retoryczne, niestety.
Źródło: niepoprawni.pl,
Jestem pełen podziwu dla tych którzy odważyli się i prowadzą własną działalność gospodarczą w Polsce. Ileż to trzeba mieć zapału i jakim być odpornym żeby nie polec w walce z ZUS i Urzędem Skarbowym. Prawo podatkowe powinno być proste i zrozumiałe dla każdego? Komu zatem zależy na tym by je tak skomplikować że najwybitniejsi specjaliści mają problemy z jego interpretacją? Gdy prawo podatkowe było zrozumiałe dla wszystkich, wtedy skończyłaby się nagonka na "oszustów", których sami urzędnicy kreują. Dlatego tak zajadle walczą by prawo podatkowe jeszcze bardziej było zagmatwane, by urzędnik mógł bezkarnie nakładać kary finansowe na firmy nawet jak nie ma racji. No ale jakie są wtedy efekty jego działalności?
Z archiwum: Dwóch Polaków postanowiło założyć biznes. Nazwijmy ich Jaś i Krzyś. Jaś założył firmę w UK a Krzyś założył firmę w PL.
Jaś UK
Jaś uzbierał 1000 funtów i kupił pędzle, artykuły malarskie, którymi przez cały miesiąc handlował, uzupełniając co jakiś czas braki. Na konie miesiąca miał już 2000 funtów. Przeliczył czy mu się to opłaca, zapłacił „ZUS” 11 funtów, podatku nie zapłacił bo można zarobić 11 tys funtów wolnych od podatku, więc pierwszy podatek zapłaci dopiero w 12 miesiącu działalności. Jaś uznał że na początek 989 funtów zarobku pozwoli mu kupić towar za 1989 funtów w kolejnym miesiącu.

Krzyś PLKrzyś również wystartował z biznesem skromnie za 1000 zł i po miesiącu handlu pędzlami, artykułami malarskimi miał już 2000 zł. Policzył czy mu się to opłaca. Zapłacił ZUS 1200 zł. Brakło mu niestety 200 zł więc musiał dołożyć z tego co miał na start. Przychód 1000 zł miał jeszcze wolny od podatku ale w kwietniu będzie musiał już go zapłacić. Krzyś zamknął biznes spakował się i wyjechał. Morawiecki powiedział w TVP Polacy wracajcie z emigracji i inwestujcie w Polsce. Krzysia szlag trafił. 
14 06 2024 Zmiany w europarlamencie. Jeszcze nie teraz a raczej nigdy!
Wielu oczekiwało dużych przetasowań w Europarlamencie. Niektórzy nawet mówili, że dotychczasowe elity stracą władzę i UE będzie mogła się zmienić od środka. Nic z tych nadziei się nie zmaterializowało. Dotychczasowe elity pozostaną u władzy, nad czym ogromnie boleję, ale takie są fakty. Dotychczasowe elity znów będą miały zdecydowaną przewagę i teraz już nie będą popełniały błędu i przegłosują wszystko co będą chciały wraz z niemieckim projektem Jednego Superpaństwa Europa. Mało tego frakcja EPP nawet powiększyła ilość mandatów o 13, z czego się cieszyła Ursula von der Leyen i M. Weber. D. Tusk być może aż tak się nie cieszy bo to oznacza, że zabraknie dla niego funkcji szefa Komisji Europejskiej. I dla Polski odnośnie Tuska jest to niedobra konfiguracja frakcji bo D. Tusk może być zmuszony do zostanie w Polsce i kandydowania na urząd Prezydenta RP.
A my jesienią wybraliśmy bardzo "mądrze". Podziwiam tę naszą krótkowzroczność i bezmyślność. I zastanawiam się, że może my-współcześni Polacy naprawdę nie zasługujemy na wolną i niepodległą Polskę. Skoro tak to będziemy mieli w Polsce Generalne Gubernatorstwo i będziemy żyli pod butem niemieckim. Brawo "fajnopolacy", brawo!!! Teraz to dopiero D. Tusk da Wam popalić, oj da...
No, ale już mi się nie chce ponownie krytykować dużej części Polaków, bo mogę stać się nudny. Żałuję tylko przelanej krwi za naszą Ojczyznę przez naszych polskich przodków. I po co im  to było? Teraz to my oddajemy się w łapy niemieckie jak onegdaj w łapy Carycy Katarzyny, gdzie Polska została zdradzona przez Targowicę. Ale wtedy to była grupa szlachty a dziś zwykli Polacy, których głosy przesądziły, iż w Polsce nastąpiła zmiana władzy. Naprawdę tak Wam źle było za PiS to zobaczycie jak Wam będzie za PO (KO)... Także EPP i inni koalicyjni z innych frakcji będą mieli zdecydowaną przewagę. Można sobie wyobrazić koalicję: EPP, S&D, RE, nawet Lewicy czy Zielonych. W takim układzie ta koalicja miałaby zdecydowaną większość w Europarlamencie a największe znaczenie decyzyjne będzie miała znów EPP. 
Co powinna zrobić teraz Polska? W normalnym kraju, gdzie zarówno opozycja jak i rządzący mają jakieś fundamentalne zasady scalające nasz kraj a mianowicie choć granicę posiadania bądź nie posiadania suwerenności, wolności i niepodległości Polski jest warunkiem koniecznym i wystarczającym żeby mogły funkcjonować w polskiej przestrzeni publicznej. I wtedy zarówno PiS jak i PO (KO) winny działać  w Europie na rzecz właśnie takiej naszej Ojczyzny. Natomiast nasze rządzące elity nie potrafiły będąc w opozycji schować do szafy swojej nienawiści do PiS i oskarżyły swój własny kraj na arenie międzynarodowej niemal o wszystko. A dziś ta opozycja rządzi i oddaje w łapska unijno-niemieckie naszą Ojczyznę! W takiej sytuacji w PE Polska powinna rozpocząć procedurę wyjścia z UE, czyli Polexitu. Ja optuję za tym od dawna i mógł taki krok podjąć PiS (ZP), ale tego nie zrobił. Więc by Polexit był możliwy muszą odbyć się nowe wybory parlamentarne a tak może się stać gdy Polacy oddolnie doprowadzą do zmiany totalitarnej władzy w Polsce. Może się okazać, że nawet zapowiedź Polexitu sprawi, że Polska będzie miała moc decyzyjną w PE i w całej UE, choć tak bardzo na to bym nie liczył. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że te eurowybory mogły być ostatnie w tym kształcie w UE. Za 5 lat może się okazać, że już powstanie Jedno Państwo Europa a w niej naszej Ojczyzny już nie będzie i staniemy się jakimś landem, regionem, województwem w UE z żadną mocą decyzyjną, bez wolności, suwerenności i niepodległości. 
I jest tak jak opisałem w pierwszym akapicie: ten nowy Europarlament nawet wzmocnił siły dążące do Superpaństwa Europa więc nie ma się co łudzić, że UE można zreformować "od środka". Dziś można tylko liczyć na oddolny bunt społeczny w całej Europie i wyautowanie w niebyt dotychczasowe elity unijne. Możemy jako Europejczycy, ale też posiadający własne Ojczyzny gromadnie  zawalczyć o swoje kraje, ich realne istnienie. I oby tak się stało!!!
P.S. Ależ postawienie do kąta premiera D. Tuska. Frakcja EPP (EPL) wyznaczyła naszego premiera aby na najbliższym posiedzeniu Rady Europejskiej zaproponował kandydaturę Ursuli von der Leyen na przewodniczącą KE, czyli na następne 5 lat. A przecież na to stanowisko miał chrapkę D. Tusk. Ale on w swojej frakcji nie ma nic do powiedzenia oprócz... służalczego wykonywania poleceń z nadzieją, że coś mu jeszcze skapnie z unijnego stołu. 
Źródło: naszeblogi.pl,
Oj będzie się teraz działo w PE, szykuje się niezłe show!?
Jak zatrzymać falę imigrantów. Wydaje się, że najprościej by było ograniczyć zasiłki socjalne, no tak ale za tym stoją bardzo duże pieniądze dla polityków!?
Po tych wyborach UE się nie zmieni, jaką była taką pozostanie, bo do PE wybrano przede wszystkim tych, którzy jadą do Brukseli tylko po wielkie pieniądze, oni już dawno zapomnieli o swoich krajach!?
Z forum: Czarnecki wybiera emigrację!!! Hit News...Ryszard Czarnecki prawdopodobnie nie wróci do Polski po przegranej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Europoseł PiS ubiegał się o kolejną reelekcję, ale mandatu nie zdobył. Polityk nie zamierza jednak żegnać się z Brukselą. - Miałem telefon z propozycją. W grę wchodzi międzynarodowa aktywność – zdradził. Po 20 latach stać go na mieszkanie w Monte Carlo...
***Tusk da Wam popalić, oj da...*** Tyle że tym co głosowali na Tuska i jego ferajnę, to wszystko jedno. Nie da im popalić, tylko nam popierającym suwerenną i niepodległą Polskę. Już teraz przymierza się do masowego wsadzania nas do kicia. Tak się niedawno wyraził. I tym razem nie kłamał. Tusk pała żądzą zemsty za tych 13 ministrów PO-PSL, którzy mają postawione zarzuty karne. Oczywiście procesy nie mogą się skończyć, a w przypadku nieślubnego dziecka Platformy Sławka N-ka nawet nie może się zacząć, bo sędziowie nie podejmują się tego samobójczego zadania osądzenia złotego chłopaka Platformy :-) :-) :-) 
Tak się cieszę, że wybrano ponownie Kopacz do PE!Bo będzie się tam zajmować ochroną dinozaurów przed ludźmi rzucającymi w nich kamieniami! 
12 06 2024 Zwycięzca zgarnia wszystko.
Współczesna polityka demokratyczna często przypomina grę o wysoką stawkę, gdzie zwycięzca zgarnia wszystko, a przegrani muszą zmagać się z konsekwencjami swojej porażki. Najnowsze wybory europejskie przyniosły niespodziewane rezultaty, które wydają się potwierdzać tę tezę. Donald Tusk, stary-nowy lider sceny politycznej, wygrał wybory, kanibalizując wyborców Trzeciej Drogi (TD) i Lewicy. Teraz te partie, zepchnięte na margines, będą jedynie maszynkami do głosowania. Przed nimi rysuje się wybór: albo będą wspierać Tuska i głosować za jego projektami, albo staną w obliczu przedterminowych wyborów parlamentarnych, które mogą zakończyć się ich całkowitą eliminacją z parlamentu. Kanibalizacja wyborców TD i Lewicy - strategia Tuska. Tusk wykazał się dobrze obraną strategią w czasie kampanii wyborczej. Skupił się na wyborcach TD i Lewicy, obiecując im bardziej przekonujące wizje przyszłości niż ich własne partie. To przemyślane podejście nie tylko zwiększyło jego poparcie, ale także osłabiło jego przeciwników. Wyniki wyborów pokazały, że TD jako koalicja zdobyła zaledwie 6,91% głosów, co jest poniżej progu wyborczego wynoszącego 8%. Taka sytuacja stawia TD w niezwykle trudnej sytuacji, pozbawiając ich realnego wpływu na politykę. Podobnie jak i Lewica uzyskująca wynik 6,3% gdzie do osiągnięcia minimum wyborczego 5% jest już naprawdę blisko.
Wygrana Tuska oznacza, że teraz będzie on mógł realizować swoje polityczne wizje bez większych przeszkód ze strony koalicjantów. TD i Lewica, pozbawione silnego mandatu wyborczego, będą zmuszone do wspierania jego inicjatyw, w obawie przed rozpisaniem przedterminowych wyborów. Tusk teraz jasno da do zrozumienia, że brak poparcia dla jego polityki może skutkować nowymi wyborami, w których TD i Lewica mogą nie przekroczyć progu wyborczego i nie wejść do sejmu. To stawia go w pozycji dominującej, gdzie może dyktować warunki i forsować swoje rozwiązania, niezależnie od sprzeciwu potencjalnych przeciwników. Wyniki wyborów i strategia Tuska ujawniają pewne paradoksy współczesnej demokracji. Z jednej strony, wybory mają na celu odzwierciedlenie woli ludu i zapewnienie reprezentacji różnorodnych poglądów politycznych. Z drugiej strony, zwycięstwo jednego gracza może prowadzić do marginalizacji innych głosów, co w praktyce zmienia dynamikę demokracji. Tusk, jako wygrany, ma teraz możliwość realizacji swoich planów bez większych przeszkód, co może budzić obawy dotyczące równowagi politycznej i reprezentacji mniejszościowych opinii. Wyzwania dla TD i Lewicy. Dla TD i Lewicy nadchodzi czas trudnych decyzji. Z jednej strony, mogą kontynuować współpracę z Tuskiem, co pozwoli im na przetrwanie i zachowanie teoretycznie jakiegoś wpływu na politykę (w praktyce żadnego, chyba że te pomysły będą skorelowane z pomysłami Tuska i wpisywały się w jego wizję). Z drugiej strony, taka współpraca może zostać odebrana przez ich wyborców jako zdrada wartości, co może prowadzić do dalszego spadku poparcia. Alternatywą jest podjęcie ryzyka i walka o swoje wartości, nawet jeśli oznacza to ryzyko przedterminowych wyborów i potencjalnego braku reprezentacji w parlamencie. Wybory dały Tuskowi wszelkie narzędzia, żeby realizować swoją politykę bez większych przeszkód. Teraz, po wyniku wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE), pokaże swoje prawdziwe oblicze jakie znali starsi wyborcy za czasów jego I i II rządu (m.in. wysoka inflacja, podwyższenie wieku emerytalnego, brak poszanowania obywatela jako jednostki, która godnie żyje). Jego zdolność do narzucenia swojej woli koalicjantom będzie wyznaczała umiejętność wykorzystywania politycznych realiów. Czy jego rządy staną się symbolem autorytarnego podejścia do władzy? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: Tusk zamierza rządzić twardą ręką, nie pozwalając na żadne odstępstwa od swojej wizji co w dłuższej perspektywie czasu zrujnuje Polskę i zuboży społeczeństwo (ostatni przykład to strajk i głodówka rolników, gdzie jego strategia polegała na przeczekaniu i zmęczeniu się rolników).
Konsekwencje dla demokracji. Zwycięstwo Tuska i jego dominująca pozycja w polityce mogą mieć daleko idące konsekwencje dla demokracji w kraju. Z jednej strony, stabilne rządy mogą przynieść korzyści w postaci szybkich i zdecydowanych działań. Z drugiej strony, brak równowagi politycznej i marginalizacja innych głosów mogą prowadzić do erozji demokratycznych wartości i mechanizmów kontrolnych. Ważne jest, żeby obywatele i instytucje demokratyczne były czujne i gotowe do reagowania na wszelkie próby nadużycia władzy. Jednak frekwencja wyborcza z ostatniej niedzieli na poziomie 40,65 % nie napawa optymizmem…Współczesna polityka to gra o wysoką stawkę, gdzie zwycięzca zgarnia wszystko. Tusk, wygrywając wybory europejskie 2024, pokazał swoją polityczną zręczność manipulując swoimi koalicjantami i ich wyborcami. Teraz jako zwycięzca, ma możliwość realizacji swojej wizji bez większych przeszkód. Przed Trzecią Drogą i Lewicą stoją trudne wybory, które mogą zadecydować o ich przyszłości. Jednocześnie, cała sytuacja stawia ważne pytania o przyszłość demokracji i równowagę polityczną w kraju. Ostatecznie, to jak Tusk wykorzysta swoją władzę i jak zareagują na to obywatele, zadecyduje o dalszym rozwoju politycznej sceny w kraju. Kto naprawdę wygrał a kto przegrał wybory do europarlamentu? Najwięcej w wyborach do Europarlamentu zyskała Konfederacja zabierając część wyborców przegranej partii PiS (ZP).
Ale tak naprawdę zwyciężył D. Tusk i jego fanatyczni wyborcy. Osiągnął to kosztem przede wszystkim Trzeciej Drogi, którą niemiłosiernie ograł poprzez publikację w proniemieckim onecie.pl informacji o  haniebnym zatrzymaniu żołnierzy na granicy polsko-białoruskiej za oddanie strzałów ostrzegawczych wobec nielegalnych imigrantów atakujących żołnierzy.  A faktem jeszcze bardziej niekorzystnym dla rządu było to, że przez dwa miesiące informacja ta była ukrywana przez rząd "koalicji 13 grudnia". Za to zatrzymanie bezpośrednio odpowiedzialny był minister obrony narodowej i członek Trzeciej Drogi (z ramienia PSL) Władysław Kosiniak-Kamysz. Chociaż ja jestem pewien, że i tak zgodę na takie zatrzymanie musiał wydać lub na nią się zgodzić D. Tusk, ale to nie jest ważne, bo opinia publiczna po prostu za takie wydarzenie obwiniła szefa "ludowców". 
Źródło: niepoprawni.pl,
Po tych wyborach UE się nie zmieni, jaką była taką pozostanie, bo do PE wybrano przede wszystkim tych, którzy jadą do Brukseli tylko po wielkie pieniądze, oni już dawno zapomnieli o swoich krajach!?
Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. Wybory są tak uczciwe jak ordynacja wyborcza System wyborczy jest tak skonstruowany że preferuje uprzywilejowanych którzy już się obłowili i stać ich na kampanię wyborczą.
Z forum: "Kto naprawdę wygrał a kto przegrał wybory do Europarlamentu?"  - Ano wygrał twór okrągłostołowy zwany POPISem a znowu przegrała Polska.  Kaczyński właśnie zrealizował punkt czwarty ze swojej piątki przegrania wszystkiego, zostały mu jeszcze do przegrania wybory prezydenckie.  A MM nie dał się oszukać bo naiwniakiem nie jest, on jest globalistycznym banksterem i reprezentuje interesy globalistów a nie Polski.  A zmianę pokoleniwą JK już zapowiedział, otóż w następnych wyborach on będzie kandydował na prezesa...
Koalicja rządząca się rozsypie? „Jeżeli mamy być przystawką dla Tuska, to ja sensu nie widzę“Donald Tusk może prężyć muskuły, ale tylko do czasu, dopóki cierpliwości starczy koalicjantom - stwierdził poseł PSL Marek Sawicki pytany o to, czy według niego KO, która uzyskała najlepszy wynik w tych wyborach, będzie teraz próbowała zdegradować swoich koalicjantów w rządzie. Jeszcze mocniej w tym kontekście wypowiedział się inny polityk Ludowców - Jarosław Rzepa. Jego zdaniem, jeżeli PSL ma być tylko przystawką do tego, co premier zdecyduje, to nie widzi sensu w kontynuowaniu takiej koalicji. 
04 06 2024 Ersatz (przed)wyborczy Tuska.
Zapowiadana likwidacja przemysłu, w szczególności zaś wydobywczego, uderzy przede wszystkim w Śląsk. Dla zrównoważenia tego efektu tuż przed eurowyborami koalicja 13 grudnia uznała ślonsko godka za język regionalny. Przy okazji Tusk obudził upiory w głębi Polski, co do końca nie było działaniem zamierzonym. Bo z jednej strony podbijanie opinii politycznej wizją Górnego Śląska dążącego do „powrotu do Niemiec” jest wyjątkowo chwytliwe. Z drugiej - gdy tylko otworzyć atlas Europy widać, że z Opola do granicy z Niemcami mamy ok. 240 km z Katowic natomiast 350 km. Zatem jakimś wyimaginowanym cudem Górny Śląsk (a i część opolskiego) miałyby stanowić niemiecką enklawę na terytorium Polski. Mimo to opowieści o niemieckim Śląsku, o ludziach, którzy pod szyldem regionalizmu tworzą w istocie swoistą piątą kolumnę są niestety rozpowszechniane nawet przez tych, którzy tolerują regionalność Kaszub, Góralszczyzny czy też… Wielkopolski. A tak, bowiem Poznań i Górny Śląsk łączy to, że przez długie lata znajdowały się w obrębie Państwa Niemieckiego, co m.in. zaowocowało podobieństwem słownictwa (chyba najbardziej popularne słowo to określenie twarzy. Na Śląsku i w Poznaniu sznupa, przy czym określenie śląskie jest bardziej pejoratywne). Zapomina się jednak, że przez ponad 6 wieków historia Śląska biegła obok Polski. Zatem poza świadomością antenatów współczesnych Ślązaków działy się wydarzenia trwale kształtujące resztę Polaków. To rozbiory, utrata niepodległości, powstania narodowe w XIX wieku. Tymczasem Śląsk zaznał jedynie zmiany podległości – z regionu Cesarstwa Habsburgów stał się prowincją pruską. Co więcej, taka podległość wykształciła cechy rzadziej spotykane w reszcie kraju. Blisko 200 lat w Państwie Pruskim (i jego kontynuatorze Cesarstwie Niemieckim) wykształciły szacunek dla władzy, poczucie praworządności oraz, co z kolei jest wynikiem pracy w przemyśle wydobywczym, etos pracy czy też dyscyplina społeczna. Ba, Ślązaków różni nawet stosunek do Żydów. Tutaj nie było małych żydowskich miasteczek (tzw. sztetł), domokrążców wciskających niby towar za niewielką cenę. Tutejsi Żydzi stanowili część burżuazji, na dodatek niemieckojęzycznej. Ktoś pamięta, że twórca kremu NIVEA (a także pierwszej pasty do zębów oraz plastra opatrunkowego) Oscar Troplowitz z urodzenia był gliwiczaninem? Albo że założycielami b. Huty Gliwice byli dwaj żydowscy przemysłowcy Salomon Huldschinsky i Albert Hahn?
Ten drugi znany był nawet w Imperium Rosyjskim (pierwsza fabryka rur w Jekaterynosławiu, dzisiaj Dniepr, przed 2016 r. natomiast Dniepropietrowsk).
II wojna światowa przyniosła zmiany na niespotykaną skalę w całej historii Śląska. Nagle okazało się, że stare miasta, opanowane przez żywioł niemiecki, opustoszały, dając z kolei miejsce wypędzonym z terenów wschodnich Rzeczpospolitej (głównie ze Lwowa). To m.in. dlatego w Gliwicach czy w Bytomiu można poruszać się godzinami, odwiedzając sklepy czy kawiarnie i zwyczajnie nie usłyszeć śląskiej gwary. Ba, o wiele częściej można trafić na rosyjski czy też ukraiński. Wg ocen dokonywanych podczas ostatniego Spisu Powszechnego w województwie opolskim mieszka ok. 45% Ślązaków, w śląskim zaś 24%. Trzeba jednak pamiętać, że obecne śląskie zawiera w sobie również Zagłębie (Sosnowiec, Będzin, Dąbrowa Górnicza i Czeladź) oraz rolnicze tereny wokół Zawiercia i Częstochowy. Ale nawet na stricte śląskiej ziemi (umowną granicę stanowi rzeka Brynica) śląskość jest w defensywie. Na Opolszczyźnie stoją puste wsie, bo właściciele pracują w Niemczech. Z kolei rozwój górnictwa w czasach PRL-u doprowadził do masowego osiedlania ludzi z innych regionów Polski. W moim regionie najwięcej pochodzi z okolic Lublina i Zamościa. Nie zapominajmy jednak, że kwestia językowa nie przesądza o wyborze państwowości. Na ziemiach, objętych po 1918 r. plebiscytem, ok. 60% ludności używało języka polskiego (tak bowiem gwara śląska była kwalifikowana w Niemczech!), natomiast za Polską opowiedziało się jedynie 40%. To m.in. wynik odpowiedniej propagandy. Bogate Niemcy były przeciwstawiane ubogiej Polsce, na dodatek uwikłanej praktycznie dzień po odzyskaniu Niepodległości w wojnę na wschodzie (z tzw. Ukraińską Republiką Ludową) i na południu (wbrew ustaleniom Czesi zbrojnie zajęli Zaolzie i maszerowali na Skoczów). Nikt dzisiaj nie ukrywa, że gdyby sytuacja ekonomiczna była odwrotna do polskości przyznawali by się nawet mieszkańcy Hamburga. ;) Tutaj dotykamy jednej z ciągle obecnych zadr w świadomości Ślązaków. Otóż wg nich Polska zamiast „awanturować się na wschodzie” powinna zbrojnie upomnieć się o Śląsk. Oliwy do ognia dolało „wyzwolenie” i Tragedia Górnośląska. Wstydem Polski, do tej pory w żaden sposób nie naprawionym, jest traktowanie rodzin b. działaczy Związku Polaków w Niemczech. Znaczna ich część była zmuszana do wyjazdu. W zbiorowej pamięci Ślązaków ciągle tkwi obóz w Świętochłowicach – Zgodzie. Za Niemca był tam podobóz KL Auschwitz. Po wojnie baraki zaanektowało NKWD wespół z UB. Komendant, słynny czerwony zbrodniarz Salomon Morel w ciągu dwakroć krótszego czasu osiągnął dwukrotnie większą śmiertelność.
Na Opolszczyźnie komuchy miały z kolei obóz „przejściowy” w Łambinowicach. Oficjalnie śmiertelność w nim wynosiła ok. 30%. To były tematy tabu w PRL. Nic dziwnego, że po 1989 r. ujrzały światło dzienne głównie, niestety, za sprawą Ruchu Autonomii Śląska. Przy czym nazywane były „polskimi obozami”, przeciwko czemu z kolei protestowali inni mieszkańcy Górnego Śląska. RAŚ stał się zadrą. Patrząc z boku wygląda to tak, że póki Śląsk kojarzył się tylko z folklorem było OK. To taka spuścizna po PRL-u, gdzie prócz węgla i stali ówczesne województwo katowickie kojarzone było tylko z zespołem Śląsk i krupniokami. RAŚ od początku natomiast miał przyprawianą niemiecką gębę. Tymczasem zapominano, a raczej świadomie przemilczano, że Śląsk autonomią cieszył się jeszcze przed wojną. Po 1945 r. natomiast nastąpiła często rabunkowa eksploatacja złóż węgla bez refleksji, co dzieje się na powierzchni. Zapadliska górnicze, pękające domy, pofałdowane drogi w tym nawet ostatnio budowane autostrady…Nic dziwnego, że w środowisku intelektualistów śląskich przyjęło się określenie Polska Katanga. Eksploatacja dotykała także żywych. Wokół hut cynku i ołowiu w Miasteczku Śląskim i Katowicach – Szopienicach warunki życia doprowadziły do prawdziwej epidemii ołowicy. Mawiano nawet, że kanarek w tamtych rejonach przeżywa góra jeden dzień. Władza ludowa wynagradzała to poprzez pensje, wyraźnie wyższe niż w innych regionach Polski. Oraz dobre, jak na ówczesne warunki, zaopatrzenie.
Po 1989 roku kopalnie zaczęły zanikać. Skończyło się także monstrualne zadymienie regionu (w latach 1950-60 po ulicy Niedurnego w Rudzie Śląskiej raz w tygodniu jeździł spychacz, aby usunąć pył z szyn tramwajowych) tak, że teraz bez przeszkód z wyższych budynków czy też wzgórz można dojrzeć góry. I nie tylko Beskid, ale nawet… Tatry. To jednak wcale nie oznaczało, że zniknął przemysł. Po prostu wdrożono nowe, ekologiczne rozwiązania. Ale pozostała jedna „trucizna” - dwutlenek węgla. Złożone w Brukseli obietnice nowej ekipy Tuska dotyczące redukcji emisji tej „trucizny” oznaczają koniec ery przemysłowej na Śląsku. I nikt nie ma pomysłu, co robić, by ludzie mieli pracę pozwalającą na godne życie. Ba, nawet na przeżycie. Wraca stary - nowy pomysł Tuska – wygaszać Polskę! A więc przede wszystkim Śląsk.
Szpece od PR-u, dzięki którym zbieranina 13 grudnia sięgnęła po władzę, ukuli więc nowy sposób na przyciągnięcie Ślązaków do urn wyborczych i głosowanie PO właściwej stronie. Ślonska godka ma się stać językiem. Równoprawnym w stosunku do polskiego. Kto wie, może nawet hipotetyczni europosłowie koalicji przeforsują w Brukseli, że ślonski stanie się oficjalnym językiem Unii? ;) To byndzie ale uciecha. Podczas zbierania szparglów w Niemczech mogymy godać po naszymu, tj. po europejsku! Tak właśnie wygląda prawdziwa oferta Tuska dla Śląska a raczej jego mieszkańców bez względu na pochodzenie.
Źródło: niepoprawni.pl,
Akcja Polaku nie płacz nad zamykanymi kopalniami węgla! Nie było Solidarność, nie było Balcerowicza, Rostowskiego, Morawieckiego mieliśmy najtańszy węgiel na świecie!? W Polsce zamyka się kopalnie, a produkcja węgla na świecie stale rośnie. Chiny, Indie, Indonezja zwiększają wydobycie, w najbliższych latach rozpocznie działalność ponad 300 nowych kopalń!? No to już wiemy dlaczego w Polsce mamy smog i śmierdzące powietrze!?
Kiedy polskie kopalnie zostaną przejęte przez izraelskie, i niemieckie koncerny, stanie się prawdziwy cudu, kopalnie przemienią się z trucicieli, w uzdrowicieli!? 
03 06 2024 Za czy przeciw rozbiorowi polski?
W środę 10 kwietnia 2024 roku Parlament Europejski zatwierdził pakt migracyjny, który wprowadzał mechanizm relokacji i tak zwanej „obowiązkowej solidarności”. Tego samego dnia Tusk w podczas konferencji prasowej zorganizowanej w sejmie powiedział: „Ja mam pewne możliwości czy zdolności budowania pewnych sojuszy i z całą pewnością mechanizmu relokacji, albo płacenia za to, że nie przyjęło się tego mechanizmu… Ten mechanizm Polski nie będzie dotyczył.” Oczywiście jak to u Tuska, jego wypowiedź miała na celu uspokojenie, albo mówiąc wprost, uśpienie czujności Polaków i od początku do końca była perfidnym kłamstwem. Oto we wtorek 14 maja Rada Unii Europejskiej składająca się z ministrów finansów państw członkowskich już ostatecznie zatwierdziła pakt migracyjny. Co to oznacza dla Polski? Ta „obowiązkowa solidarność” według unijnej Orwellowskiej nowomowy jest tak naprawdę przymusem. Jeżeli Polska odmówi przyjęcia nielegalnych imigrantów za każdego nieprzyjętego zapłaci 20 tys. euro kary. Taka jest realna siła i możliwości Tuska, który zawsze był, jest i do końca politycznej kariery będzie tylko kelnerem Berlina sprzedawanym propagandowo jako ktoś kto wiele może, a tak naprawdę mogący tylko tyle, na ile pozwolą mu jego niemieccy nadzorcy. Kelner, choć elegancko opakowany nie jest od układania menu restauracji, a tylko od roznoszenia dań pod wskazane stoliki. Tak właśnie wyglądają prawdziwe wpływy Tuska. W czasach, kiedy niemieckim rządem kierowała jego protektorka, kanclerz Angela Merkel, Tusk wpierał jej szaleńczą politykę migracyjną i układanie się z Putinem, bo taki wydano mu rozkaz.  
Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego więc Tusk nawet po zatwierdzeniu paktu migracyjnego przez Radę UE dalej łże. Na konferencji prasowej stwierdził, że: „Nie będziemy za nic płacić, nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów z innych kierunków, UE nie narzuci nam żadnych kwot migrantów, natomiast Polska będzie skutecznie egzekwowała wsparcie finansowe ze strony UE w związku z tym, że stała się państwem goszczącym setki tysięcy migrantów głównie z Ukrainy". Oczywiście nie wskazał strony dokumentu, na której te jego łgarstwa byłyby zapisane. Nie powiedział też, że UE nie traktuje Ukraińców, którzy w wyniku wojny uciekli do Polski jako nielegalnych imigrantów. Te kłamstwa to gra na czas, która potrwa do 9 czerwca, czyli do dnia wyborów, po których okaże się czy konserwatystom uda się odbić Parlament Europejski zdominowany przez lewaków i liberałów realizujących politykę narzucaną przez Berlin. Ich porażka najwidoczniej wisi w powietrzu, więc niejako rzutem na taśmę, jeszcze przed wyborami przepchnęli kolanem pakt migracyjny, a Tusk jak zwykle był pachołkiem Berlina w tej niemieckiej ustawce.
Szczerze mówiąc mam już serdecznie dość perfidnych kłamstw Tuska, ale cóż mogę poradzić na to, że głosami Polaków znowu na czele rządu stanął najbardziej niewiarygodny i załgany polityk w Polsce, na dodatek wysługujący się Niemcom. On liczył na zbiorową amnezję Polaków, a skoro jest u władzy to najwidoczniej jego kalkulacje w dużej mierze się sprawdziły. Historia kłamstw tego człowieka jest tak długa, że bez żadnych wątpliwości można nazwać go osobnikiem pozbawionym wszelkich skrupułów. Kłamstwo i hipokryzja są permanentnymi cechami jego patologicznej osobowości. U niego nie występują żadne hamulce czy wątpliwości natury moralnej. On kłamie patrząc Polakom prosto w oczy. On doskonale wie, że jest politycznym oszustem. Przypomnijmy sobie jak stojąc na czele totalnej opozycji atakował budowę ogrodzenia na granicy z Białorusią gdy ruszył sterowany z Kremla atak na naszą granicę stanowiący element wojny hybrydowej, która przerodziła się w pełnowymiarową wojnę na Ukrainie. Oto kilka jego wypowiedzi z tamtego czasu: „Oni robią jakichś ohydny spektakl, ohydne polowanie na te dzieci i matki” „Wypowiadanie znowu tych słów, które są kompromitujące, że Polska obroni się, tak jakby ci ludzie wypowiedzieli nam wojnę. To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca  na ziemi” „Po pierwsze dostarczyć, natychmiast pomoc dla tych ludzi, żeby przeżyć i przestać, o tym dyskutować. To nie może być zadanie dla posła Franka Sterczewskiego, bo go tam będą gonić, złapią i uniemożliwią. Rafała Trzaskowskiego, nie mówiąc o mnie, też tam nie dopuszczą, a my gorzej biegamy” „Postawią mur i płot, i jeszcze jeden mur, i jeszcze najlepiej, żeby prąd elektryczny podłączyć pod to ogrodzenie”. Wszyscy pamiętamy jak po tych wypowiedziach Tuska ruszyła wielka nagonka na rząd Zjednoczonej Prawicy wspierana przez cała armię celebrytów, dyżurnych autorytetów, organizacje pozarządowe i media z TVN, niemieckim Onetem i Gazetą Wyborczą na czele. Na niespotykana skalę obrażano i opluwano żołnierzy Straży Granicznej nazywając ich „śmieciem”,„mordercami” i „watahą psów, która osaczyła biednych ludzi”. Kulminacją tej kłamliwej i de facto prorosyjskiej nagonki był film Agnieszki Holland „Zielona granica”, który mial premierę tuż przed ubiegłorocznymi wyborami do parlamentu.  
Dzisiaj ten sam Tusk ruszył na granicę z Białorusią by wesprzeć funkcjonariuszy Straży Granicznej i podziękować im za ofiarną służbę. Jak przystało na zawodowego kłamcę i farbowanego lisa mówi do nich: „Przyjechałem przede wszystkim po to, żeby dowódcy, jak ich podkomendni, nie mieli najmniejszych wątpliwości, że państwo polskie i polski rząd jest z nimi w każdej sytuacji tutaj na granicy. Chce, aby także polska opinia publiczna wiedziała coraz więcej o niezwykle trudnej, wymagającej służbie, misji wszystkich ludzi zaangażowanych w ochronę polskiej granicy na odcinku białoruskim, ale i całej polskiej granicy”. A co z tą „straszną zaporą” o której chodząca na smyczy Sorosa organizacja Amnesty International pisała: „Witajcie w Guantanamo”? Tusk także w sprawie tej „nieludzkiej zapory” całkowicie zmienił zdanie i mówi: „Ta zapora nie spełnia naszych oczekiwań. Straż Graniczna i wojsko jednoznacznie zwróciło się do mnie w czasie mojej wizyty na granicy polsko-białoruskiej o potrzebę wzmocnienia tej zapory. I to jest plan minimum. To nie są uchodźcy, to coraz rzadziej są migranci, rodziny biedne szukające pomocy. W 80 przypadkach na 100 mamy do czynienia ze zorganizowanymi grupami młodych mężczyzn - 18-30 lat, takie kategorie wiekowe - bardzo agresywnych.
Wiceszef MON, Cezary Tomczyk ogłasza:  „My dzisiaj zapowiadamy, i o tym też były rozmowy tam na miejscu, wzmocnienie tej zapory. Bo to co zrobił PiS tam na granicy, to jednak jest w dużej mierze prowizorka.  Konkretnie będzie tak, że na całej długości tej zapory, która została zbudowana kilkanaście miesięcy temu będzie wzmocnienie, które jest opracowane przez Politechnikę Śląską i naszych inżynierów po to, by ta zapora była nie do przejścia. dziś jest tak, że migranci, przy pomocy służb białoruskich, przy użyciu byle lewarka są w stanie dzisiaj pokonać tę zaporę”. A co ze słynnymi„nieludzkimi pushbackami” budzącymi grozę w czasach rządów PiS? Tak nazywano działania Straży Granicznej prowadzące do przymusowego zawracania nielegalnych imigrantów na terytorium Białorusi. Dzisiaj są to już działania konieczne i jak najbardziej zgodne z prawem. Wiceszef MON, Cezary Tomczyk wskazuje, że: „Tak działa polskie prawo, i nie ma w tym absolutnie niczego złego”. Jak więc widzimy „biedni ludzie szukający lepszego życia” stali się dzisiaj dla Tuska „zorganizowanymi grupami młodych agresywnych mężczyzn”. Jak tak dalej pójdzie to Tusk jeszcze przed wyborami do PE podłączy prąd do ogrodzenia na polsko- białoruskiej granicy przy owacjach na stojąco tych wszystkich Kurdej-Szatanów, Frasyniuków, Stuhrów i Damięckich oraz wsparciu TVN, Onetu i Gazety Wyborczej.
Histeryczne wystąpienie sejmowe Tuska, podczas którego zaatakował PiS i opluł śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego świadczy, że on panicznie boi się porażki w wyborach do PE, które odbędą się 9 czerwca. Najwyraźniej wieszczą to zamawiane przez PO wewnętrzne sondaże. To chyba po ich lekturze Tusk na portalu X napisał: Nie idziesz na wybory, bo się zmęczyłeś? Bo wkurzył Cię ten czy inny minister? Pamiętaj: to wyborcy wygrywają i przegrywają wybory. Bo głosują za czymś, nie za kimś. Na przykład za Europą albo za Rosją. Nie głosujesz - przegrywasz SWOJĄ walkę, nie czyjąś. Walkowerem”. Jak widzimy w desperacji ten najbardziej prorosyjski polityk straszy dzisiaj Rosją. Tusk chyba zapomniał, że w 2009 roku stojąc na konferencję prasowej obok Putina mówił: „Z premierem Putinem przypilnujemy, by nikt piachu w tryby nie sypał”. Chodziło o nowy kontrakt gazowy z Rosją, któremu sprzeciwiał się śp. prezydent Lech Kaczyński. Jak wiemy prezydent Lech Kaczyński przestał „sypać piach w tryby”, gdyż 10 kwietnia 2010 roku został zamordowany, co pozwoliło rządowi Tuska 29 października 2010 roku podpisać ręką Waldemara Pawlaka niekorzystny kontrakt jamalski, który zagrażał bezpieczeństwu energetycznemu Polski. Pamietajmy, że podana przez Tuska alternatywa odnosząca się do wyborów 9 czerwca jest fałszywa. Nie będziemy wybierać między Europą a Rosją. Będziemy wybierać między Europą suwerennych narodów a IV Rzeszą Niemiecką, do której chce wcielić Polskę namiestnik Berlina Tusk. Będziemy głosować „za”, albo „przeciw” rozbiorowi Polski.
Źródło: naszeblogi.pl,
Gdyby UE współfinansowała budowę dodatkowych zabezpieczeń płotu na granicy, to by miała kontrolę nad wydawaniem pieniędzy, a tak wszystkie karty w ręku Tuska!? 
Z forum: "Będziemy wybierać między Europą suwerennych narodów a IV Rzeszą Niemiecką" - Przykre jest to, że duża grupa Polaków tego nie widzi. Widzę w komentarzach w lokalnych mediach, jak dużo ludzi nie widzi oczywistych oczywistości. 
25 05 2024 Wybory 9 czerwca, czyli chłop potęgą jest i basta.
Mam nadzieję, że kłamstwa Tuska dotarły już do świadomości większości polskiego społeczeństwa, ale w obliczu rosnących cen i nadchodzących podwyżek warto je jeszcze raz przypomnieć. W czerwcu 2022 roku Tusk obiecywał benzynę po 5 zł za litr. W styczniu 2023 roku w kampanii wyborczej podczas spotkania z wyborcami w Siedlcach podtrzymał swoją obietnicę mówiąc: „Mogę to powtórzyć, dziś benzyna byłaby po 5,19 zł. I mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością. Dzisiaj, gdybym był premierem to rachunki za prąd i za gaz mogłyby wynosić połowę tego co wynoszą teraz”. Już na samym finiszu kampanii przekonywał, że: „Te marzenia to nie są wielkie ideologie, wielkie pretensje. Ludzie w Polsce chcą po prostu żyć godnie, normalnie. Chcą zarabiać na życie, które nie przypomina dramatu, myślenia, czy starczy do pierwszego. Te 100 dni, 100 konkretów doprowadzą do tego, że ludzie w Polsce będą mieli więcej w kieszeni, będzie taniej w polskich sklepach i będzie lepiej w każdym polskim domu”.
Ostatnio będąc na giełdzie kwiatowej byłem niechcący świadkiem pełnej emocji rozmowy dwóch małżeństw w średnim wieku. Z tej wymiany zdań przebijało zdziwienie i wściekłość. Oni nie mogli pojąć jakim człowiekiem musi być Tusk, skoro po takiej serii wyjątkowo bezczelnych kłamstw nie ma żadnych oporów, aby stanąć przed Polakami i patrząc wprost w oko kamery zachowywać się tak jakby się nic nie stało. Zastanawiam się ile jest w Polsce takich osób, które tego wysługującego się Niemcom oszusta muszą odkrywać na nowo? Przecież ten patologiczny szkodnik i kłamca grasuje po Polsce już od niemal 40 lat, a w ilości problemów, szkód, strat i nieszczęść jakie sprowadził na Polskę i Polaków jest niedoścignionym rekordzistą. Ja rozumiem, że w emocjach całe odium za krzywdy spada na niego. Bardzo dobrze, że tak się dzieje, ale warto byłoby zawsze na koniec uzmysłowić sobie, że to nie Tusk tylko jego niemieccy mocodawcy zlecają mu tę brudną i czasami mokrą robotę. On jest tylko ich tępym narzędziem i na pewno nie możemy powiedzieć, że jest narzędziem bezwolnym, biernie wykonującym rozkazy padające z Berlina. Jego ewidentnie ta antypolska robota rajcuje. Jednak nie zmienia to faktu, że tak naprawdę to Niemcy wygrali wybory parlamentarne  w Polsce i to oni rękoma Tuska i jego bandy doprowadzą do tego, że fabryki w Polsce będą padać, bezrobocie i inflacja rosnąć, a stopa życiowa spadać. Nie będzie ani wielkiego hubu komunikacyjnego jaki zapowiadał projekt CPK, ani rozbudowy portu kontenerowego w Świnoujściu, ani użeglownienia Odry. Rozwój Polski musi zostać z rozkazu Berlina szybko zatrzymany, tak jak wzrastająca w ostatnich latach atrakcyjność życia w Polsce. Na naszych oczach Niemcy rękoma Tuska dokonują w Polsce gospodarczej rebelii i sabotażu. Jesteśmy niszczeni na własne życzenie wyrażone w wyborach z 15 października 2023 roku, sponsorowanych pieniędzmi Brukseli i Berlina.
Po napaści na Polskę polityka niemieckiego okupanta przybrała niezwykle represyjny i zbrodniczy charakter. Heinrich Himmler otwarcie mówił, że obowiązkiem niemieckiego narodu jest zagłada Polaków. „Polacy zostaną starci z powierzchni ziemi „- deklarował. Zanim się to stanie Polacy mieli zostać najpierw pozbawieni tożsamości narodowej i kulturowej by stać się ciemną masą niewolniczo pracującą dla „niemieckich panów”.  Oczywiście nie porównuje „jeden do jednego” okresu niemieckiej okupacji z dzisiejszymi czasami, ale musimy sobie uświadomić, że Niemcy od wieków są do nas wrogo usposobieni i traktują nas jako przeszkodę dla swoich imperialnych celów. Podporządkowanie sobie Polski to ich odwieczny plan i zadanie. Zmieniają się tylko czasy, a w związku z tym i metody. To dążenie do marginalizacji Polski i imperialne apetyty przejawiają się czasami w najmniej oczekiwanych momentach i miejscach. W lutym 2019 roku podczas wizyty w Japonii ówczesna kanclerz Niemiec i wielka protektorka Tuska, kanclerz Angela Merkel powiedziała: „Właściwie jesteśmy prawie sąsiadami. Znajdujemy się daleko od siebie, pomiędzy nami jest tylko Rosja”. Co bardziej czujni i niezależni dziennikarze pytali wtedy: „A co z Polską, Ukrainą i państwami bałtyckimi? Jak można w taki sposób lekceważyć niepodległe i suwerenne państwa? A może Niemcy wyznaczyli już tym państwom rolę swoich kolonii? A może niemiecki imperializm tylko umiejętnie udaje, że został na wieki wieków uśpiony”?   
Jesteśmy dzisiaj w punkcie zwrotnym historii zarówno dla Polski jak i dla Europy, a 9 czerwca wybory do Parlamentu Europejskiego odpowiedzą na pytanie: w jakim stopniu Polacy i Europejczycy zdają sobie z tego zagrożenia sprawę? Ilu Polaków i Europejczyków rozumie, że przyszło nam walczyć z neokomuną, która okupując UE już w oficjalnych dokumentach odwołuje się do manifestu komunistycznego Altiero Spinellego, który już 80 lat temu twierdził, że: „Kwestia, która musi być rozwiązana jako pierwsza, to zniesienie podziału Europy na suwerenne państwa narodowe. W przeciwnym razie postęp osiągnięty w innych dziedzinach będzie jedynie pozorny”. Niemcy bardzo umiejętnie grają i sterują tym komunistycznym szaleństwem słusznie zakładając, że w ten sposób Europa może wpaść w ich pazerne i żądne hegemonii łapy. Marzy mi się, żeby Polacy na masową skale rozpoznali w końcu to śmiertelne zagrożenie i 9 czerwca ruszyli do urn głosując przeciwko niemieckim sługusom i zdrajcom z KO, Polski 2050, PSL i Lewicy. Będziemy wybierali 53 europarlamentarzystów i dobrze, żeby większość stanowili tacy, którzy rzeczywiście będą bronić suwerenności Polski. Do tej pory wyglądało to różnie. Najczęściej lewactwo i liberałowie od Tuska wysługiwali się Berlinowi i Brukseli z zapałem, zaś frakcja premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy robiła to samo, ale krzywiąc się i  usprawiedliwiając każde kolejne ustępstwo jakąś tajemną taktyką i strategią. Niestety, ani raz nie starczyło im odwagi, aby skorzystać z prawa do weta. Cóż to za różnica skoro to samo robią jedni i drudzy, tyle, że jedni chętnie a drudzy niechętnie? W wyborach do PE z 2019 roku mapa polityczna Polski wyglądała nieco inaczej. Wybieraliśmy 52 europosłów z czego 27 mandatów przypadło Komitetowi Wyborczemu Prawo i Sprawiedliwość, 22 mandaty Koalicyjnemu Komitetowi Wyborczemu Koalicja Europejska, PO, PSL, SLD i Zieloni oraz 3 mandaty Komitetowi Wyborczemu Wiosna Roberta Biedronia. Wtedy nie trwała na Ukrainie wojna i nie istniała powszechna świadomość, co do odpowiedzialności za te wojnę Niemiec, które flirtowały z Putinem, robiły z nim interesy, budowały na terenie Rosji nowoczesne poligony, na których szkolili się barbarzyńscy najeźdźcy. Mało tego, Niemcy i Francja omijały embargo na dostawy broni do Rosji. Dlatego za wyjątkowo cyniczne uważam wypowiedzi oszusta Tuska, który szukając poparcia przed zbliżającymi się wyborami straszy Rosją choć sam na rozkaz Berlina tulił się do Putina. Nagle stal się przeciwnikiem paktu migracyjnego i „Zielonego Ładu”, a gdy tylko odbędą się już wybory znowu jak przystało na kłamcę i niemieckiego lokaja zaśmieje się nam wszystkim prosto w twarz. On dzisiaj z wyuczonym dramatyzmem w głosie mówi: „Te wybory, nie każdy w to może uwierzy, nie do każdego może to dociera, ale te wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski powojennej, mimo że są to wybory do Europarlamentu, więc wydawałoby się, że do miejsca i spraw, które są dość odległe od codziennego życia. Nigdy te sprawy, które będą rozstrzygały także w PE, w całej Europie, we wszystkich europejskich stolicach, nigdy nie były tak ważne i nie miały tak radykalnego wpływu na nasze codzienne życie, jak właśnie teraz, w czasie wojny, zagrożeń, o jakich Europa nie myślała jeszcze kilka lat temu. Jeśli będziemy słabi, skłóceni, podzieleni, niezdolni do zorganizowania obrony na poziomie naszego kraju i całej Europy, tak to będzie wojna”.
O organizowaniu obrony przed Rosją mówi dzisiaj człowiek, który pomagał Angeli Merkel budować pozycje Putina i jest odpowiedzialny za likwidację jednostek wojskowych na wschodniej flance NATO oraz zwijanie polskiej armii do tego stopnia, że wszystkich żołnierzy zdolnych do walki i chwycenia za broń można było w czasie jego rządów pomieścić na Stadionie Narodowym w Warszawie. Który to już raz diabeł Tusk ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni? Czy znowu wielkomiejski elektorat 9 czerwca da się uwieść temu niemieckiemu delegatowi ds. likwidacji państwa polskiego? Moim zdaniem cała nadzieja na ocalenie Polski spoczywa w rękach mieszkańców polskiej wsi, którzy udowodnili, że potrafią kierować się zdrowym rozsądkiem i tak zwanym chłopskim rozumem. Oni „Europę Ojczyzn” słusznie rozumieją również jako „Europę Ojcowizn”. Co prawda 60 proc. (23,1 mln) Polaków mieszka w miastach, ale w tych najbardziej kosmopolitycznych powyżej 200 tys. żyje 10,7 mln. Wieś to 40 proc (15,3 mln) Polaków, a małe miasteczka poniżej 20 tys. mieszkańców to kolejne 5 mln. Myślę, że 9 czerwca mieszkańcy polskiej wsi udowodnią, że: „Chłop potęgą jest i basta” - jak mówił Gospodarz do marginalizującego rolę chłopów Poety w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego.
Źródło: niepoprawni.pl,
Z sprawą Kołodziejczaka polscy rolnicy nie zdążyli lub nie dali rady zarejestrować własnego komitetu wyborczego przed wyborami do bundes- ojro- parlamentu !
Wrócił Tusk, i firmy likwidują działalność, albo uciekają zagranicę!?
To co mówi Tusk należy jednym uchem wpuszczać , a drugim wypuszczać, bo on nigdy prawdy nie mówi!?
Tusk coraz to bardziej staje się Niemcem, jego mimika, gestykulacja jest bardzo typowa dla tej nacji!? Nie sądzicie, że z wąsami jak u Wałęsy byłoby mu do twarzy!?
21 05 2024 Koalicja 13-go grudnia to nie nieroby, czyli jaki jest cel "rządów" Tuska...
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą, jakoby "rząd" Tuska z nim samym na czele nie potrafił rządzić. Rafał #Ziemkiewicz , którego bardzo cenię i, którego lubię czytać i słuchać tak właśnie uważa - Tusk nie potrafi rządzić. Moim zdaniem nie jest to kwestia braku umiejętności, tylko celowego działania przejawiającego się całkowitym... brakiem działania. Otóż jedynym celem obecnej władzy, której stery mocno w łapkach trzyma Donald T., jest unicestwienie Polski jako kraju i Polaków jako narodu. Na długo przed wyborami parlamentarnymi stwierdziłem, że kiedy platformiano- lewacka grupa dorwie się do władzy, w tempie ekspresowym, bezczelnie i czasami być może brutalnie będzie chciała zatrzymać wszelkie inwestycje, zneutralizować i przejąć państwowe instytucje oraz odzyskać wszystkie spółki skarbu państwa, które za rządów PiS generowały zyski. Często zyski wręcz niewyobrażalne, kiedy porównać je do czasów poprzednich "rządów" PO. Ordynarne, załgane eskalowanie nastrojów społecznych w dobie wojny za naszą wschodnią granicą ukierunkowane jest na pobudzenie chaosu, niepokojów społecznych i agresji, którą z pomocą medialnego kartelu IIIRP zrzucić będzie można na "PiSowców". Mówiłem także i pisałem, że Tusk zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że proces demontażu państwa przeprowadzić musi w bardzo krótkim czasie. Zanim rozsądna część jego elektoratu oraz elektoratu koalicjantów zorientuje się, dokąd zaprowadziła ich fanatyczna nienawiść do PiS zrodzona na ideologii "ośmiu gwiazdek".
Mamy więc zamiatanie ogromnych, nastawionych na rozwój, bezpieczeństwo i suwerenność projektów przy jednoczesnym, świadomym zniechęcaniu światowego biznesu do inwestowania w Polsce i wycofywania się z naszego kraju dobrze prosperujących dotychczas wielkich biznesów. Mamy też usłużne, potulne, pudrowane propagandą umacnianie nieograniczonej władzy niemiecko- francuskiej Brukseli z jednoczesnym odnawianiem relacji z "Rosją taką, jaką ona jest". Polska moi Drodzy ma się jak najszybciej stać krajem nienadającym się do normalnego, bezpiecznego i spokojnego funkcjonowania. Wynarodowienie Polaków odbywać się będzie na kilku płaszczyznach. Pierwszą, jest nagłe zubożenie. Drugą utrata poczucia bezpieczeństwa. Trzecią natomiast utrata tożsamości. Płaszczyzna pierwsza, ta najbardziej oczekiwana przez Berlin jest realizowana od samego początku "rządów" Koalicji 13-go grudnia. Polacy nie mają prawa myśleć o własnych ambicjach, planach i potrzebach. Mają myśleć wyłącznie o przetrwaniu z miesiąca na miesiąc, kupując niepolskie produkty w niemieckich i francuskich dyskontach i marketach, modląc się o pracę przy zbiorze szparagów. Płaszczyzna druga również jest już rozwijana - naród, który nie może się sam wykarmić, nie jest w stanie obronić się przed zagrożeniami z zewnątrz. To po pierwsze. Po drugie - wszystkie siłowe resorty, włącznie z armią, są ponownie we władaniu ludzi, którzy w latach 2008-2015 likwidowali polską armię, posterunki policji i straż graniczną. Po trzecie natomiast akceptacja przez Tuska szaleństwa paktu migracyjnego ma uczynić z Polski slumsy Europy, co spowoduje dantejskie sceny na ulicach polskich miast, przy których Paryż, Berlin, czy Sztokholm okażą się wesołymi miasteczkami pełnymi uśmiechniętych ludzi.
Pozbawianie Polaków tożsamości jest planem realizowanym od czasów powstania Gazety Wyborczej, TVN i niemieckich, polskojęzycznych mediów. Dziś jedynie, za sprawą lewackich ministrów, nabrało ogromnego przyspieszenia. Indoktrynacja obrzydzająca polską spuściznę narodową, wraz z jej historią, kulturą i wiarą, ma na celu rugowanie z młodych umysłów pojęć "patriotyzm", "ojczyzna", czy "wiara". Młodzi ludzie nasączani poczuciem niższości i wstydu mają brzydzić się Polską pragnąć zostać obywatelami Europy. Polacy mają jak najszybciej stać się dumnymi Europejczykami, podczas gdy Niemcy w dalszym ciągu będą dumnymi Niemcami, Holendrzy dumnymi Holendrami, a Francuzi dumnymi Francuzami. Tuskowi pozostało jedynie spacyfikowanie ostatnich konserwatywnych mediów. Kiedy tego dokona, uzna, że może już wszystko. I wtedy jego najtwardszy dziś elektorat płącząc i zgrzytając zębami będzie złorzeczył na swój los podcierając tyłki niemieckim emerytom... Będzie już jednak za późno, bo celem obecnie "rządzących" jest pogrążenie Polski tak, aby nie była w stanie odbudować się ze zgliszcz, chaosu i marazmu... Obym się mylił Szanowni Państwo...
Źródło: niepoprawni.pl,
Tusk coraz to bardziej staje się Niemcem, jego mimika, gestykulacja jest bardzo typowa dla tej nacji!? Nie sądzicie, że z wąsami jak u „Wałęsy” byłoby mu do twarzy!?
Od kiedy Tusk odsunął od władzy Olszewskiego, Polska staje się coraz to bardziej państwem magdalenkowym, okrągłostołowym!?
Tusk z Kaczyńskim grają dobrego i złego policjanta, od czasu do czasu rolami się zamieniają, to takie haratanie w gałę!?
Wrócił Tusk, a z nim wyższe podatki, opłaty, firmy uciekają z Polski, będą grupowe zwolnienia, eksperci mówią o podwyższeniu wieku emerytalnego, wrócą zakupy na zeszyt, i co jeszcze...!? Co to będzie jak zacznie obowiązywać reguła nadmiernego deficytu!?
Nie chcę ci ja Tuska, nie chcę ci ja Kaczyńskiego, no bo niby dlaczego zawsze mam wybierać między ciepłym a zimnym qufnem!?
Z forum: Nazywanie tej Koalicji 13 Grudnia w ten właśnie sposób nie odzwierciedla skali zła ile oni już zdążyli wyrządzić Polsce w tak krótkim czasie. Poza tym dla wielu młodych ta data nie znaczy tak wiele jak dla tych co pamiętają Stan Wojenny i 13 Grudnia. Moim zdaniem powinniśmy częściej nazywać ich Koalicją Zdrajców Polski lub, np. Koalicją Zła. Ale nie tylko o nazwę tu chodzi.....
19 05 2024 Przypadek utraty tożsamości. Polak-Pałkiewicz: Źle rozumiana wolność prowadzi do braku poczucia zażenowania.
Coraz więcej ludzi ma dziś problem ze zrozumieniem swojego miejsca wśród innych. Dlatego że nie rozumieją, kim są. Jeśli nie wie się, kim się jest, to postrzega się całą rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Nasze czasy niosą piętno tej przypadłości. Żyjemy wśród ludzi, którzy nie są w stanie pojąć tego, co dzieje się wokół nich. Przykłady pijanych i awanturujących się publicznie polityków mówią same za siebie. "Dorastałem w epoce, w której nikt nie uważał, że coś mu się należy bez wysiłku” – pisze Domique Bourmaud, pisarz i teolog, urodzony we Francji w 1958 r. Dodaje: „Nie było darmowych posiłków, wymigiwania się od obowiązków domowych, tolerowania przez rodziców wszelkiego rodzaju wybryków. Wiedzieliśmy, że życie wymaga ciężkiej pracy... Instynktownie rozumieliśmy, że każde działanie ma konsekwencje, zasługuje na nagrodę bądź karę. (…) dostatek i bogactwo były de facto nieznane i postrzegane jako obcy świat, który od czasu do czasu można zobaczyć na ekranie. Europa posiadała wówczas świadomość głębi swej historii, własnej roli; nikt nie traktował poważnie haseł o wolności i równości. Nawet jeśli nastolatkowie miewali problemy z przyswojeniem sobie zasad etykiety, byli wystarczająco rozgarnięci, by nie burzyć się na napominania rodziców i kierować się wewnętrznym poczuciem przyzwoitości, wpajanym im od pierwszych lat życia. Żaden dorosły nie zniżyłby się do krzyku czy używania nieparlamentarnego języka w towarzystwie: pewnych rzeczy po prostu się nie robiło!”.  
Jakże daleki, a wręcz egzotyczny może wydawać się nam dziś tamten świat, przecież nieodległy. Na początku XXI w. w Polsce słynny stał się incydent w jednej ze szkół, gdy uczniowie zirytowani swoim anglistą wrzucili mu na głowę kosz na śmieci i namiętnie go fotografowali. Nauczyciel nie potrafił zareagować. Okazał się człowiekiem infantylnym. Robiono potem z niego ofiarę „niesprawiedliwości” uczniowskiej, nie wspominając, że celem wybryku – być może zainscenizowanego – było symboliczne odebranie autorytetu nauczycielowi, ukazanie go jako pokonanego pajaca. To był początek. Jeśli dawniej ludzie gorszyli się zbyt swobodnym zachowaniem kobiet w miejscach publicznych, przeklinającymi przedstawicielami władzy administracyjnej czy politycznej, to dlatego, że w ich zachowaniu istniała sprzeczność między tym, kim ci ludzie byli, a ich statusem społecznym. Dostrzegano ją, ponieważ istniały powszechnie akceptowane porządek oraz hierarchia, zaś oni je deptali.
Dziś nic już nas w zasadzie nie gorszy, bo uchodzi to za „obciach”, a my pouczani jesteśmy, że naszym obowiązkiem jest się nie gorszyć niczym. Bełkocący na mównicy minister spraw wewnętrznych i administracji wywołuje salwy śmiechu, niczym dawny wiejski błazen na jarmarku. Przyzwyczajeni jesteśmy do rozwydrzonych i przeklinających dzieci, obnażających się publicznie dorosłych, kobiet wywrzaskujących swoje „prawa”, postaci politycznych kłamiących w żywe oczy, złodziei i deprawatorów chodzących w glorii dobroczyńców. Dlaczego tak jest? To nie tylko siła przyzwyczajenia. Nie tylko demoralizująca rola środowisk, do których kartą wstępu jest pozbycie się wszelkich zasad. Nie tylko efekt wbijania do głów przez propagandę, że to wszystko nieszkodliwy i radosny folklor. To przede wszystkim skutek utraty poczucia własnej tożsamości jako istot rozumnych i stworzonych przez Boga. Wydaje nam się, że wszelki porządek i hierarchia nas ograniczają, coś nam odbierają, a naszym głównym życiowym zadaniem jest stać się widowiskiem, być przedmiotem zazdrości. Coraz częściej nie przyjmujemy do wiadomości, że miejsce, które mamy zajmować w społeczeństwie, nie musi być wysokie i eksponowane, by było źródłem spokoju, powodzenia, a nawet szczęścia. To nie jest tylko kwestia polityki i jej propagandy. Dzisiejsza kultura, ale po części religia, sprzyja zamykaniu się w intelektualnym systemie, który daje odpowiedź na wszystkie pytania, a zarazem całkowicie odcina od rzeczywistości.
Człowiek sam dziś ocenia nawet prawdy religijne, czy mu pasują, czy nie. Wszystko, „co nie jest mną”, wydaje się obce i zbędne. Sami dla siebie stajemy się sektą. Czy nie takie są dzisiejsze społeczeństwa – europejskie, cywilizowane, kulturalne, oświecone, „prounijne”, nowoczesne, aż miło! W istocie infantylne i niezdolne do czynu. Pytanie, ile jest jeszcze wśród nas ludzi, którzy nie utracili kontaktu z rzeczywistością, zdolnych, by ją poznać, zrozumieć i chcieć na nią wpływać. Gdy jesteśmy skupieni na sobie samych, żyjemy kłamstwem, nie zdając sobie sprawy, że znaleźliśmy się w świecie fikcyjnym. Rozbite rodziny, nadpobudliwe, roszczeniowe dzieci, rodzice widzący jedyną szansę na opanowanie buntu swoich pociech w zaspokajaniu każdej ich zachcianki, porzucani przez własnych potomków starzy rodzice, zawalidrogi do cieszenia się swobodą i urokami życia – to nie są skutki jedynie systemu politycznego. Czy w tych warunkach można jeszcze mówić, że prowadzi nas uniwersalna prawda, którą przyjmujemy jako spadkobiercy christianitas? Pozostały jej subiektywne wyobrażenia. Jakie pojęcie o swoim miejscu w społeczeństwie może mieć człowiek, który nie rozeznaje prawdy, nie szuka jej, nie chce jej znać? Czy ktoś taki może zrozumieć samego siebie? Jest w stanie rozróżnić zjawiska, z którymi ma do czynienia, i nazwać je? 
Wymowny jest przypadek Quebecu. Ta kanadyjska prowincja wraz z dawną stolicą kraju były najsilniejszym ośrodkiem katolicyzmu na kontynencie. Prężnym gospodarczo, z wysoką kulturą naukową, artystyczną, kulturą codziennego życia, z katolickim szkolnictwem na dobrym poziomie. Wielu Kanadyjczyków, ale i przybyszy z Europy czuło się tu jak w domu. Mieszkańców Quebecu nazywano „naturaliter catholicæ” („z natury katolickimi”). W latach 1960–1966 zaczęła tam rządzić Liberalna Partia Quebecu, która bez żadnego oporu społecznego przeprowadziła tzw. spokojną rewolucję. Nastąpiła daleko posunięta laicyzacja życia; państwo przejęło całkowicie szkolnictwo z rąk Kościoła. Obyczaje rozluźniły się tak dalece, że dziś Quebec, niedawną ostoję tradycyjnego ładu, można porównać do Amsterdamu czy Hamburga. Kościoły świecą pustkami. Nie ma śladu po lekcjach religii. Nie było rozlewu krwi, przemocy, terroru, nastąpił jednak triumf ateizmu, a wraz z nim upadek kultury. Ludzie się po prostu poddali. Dziś zamiast z normami i zasadami, o których ochronę dba zarówno państwo, jak i społeczeństwo, mamy do czynienia „z autentycznymi mitami, w których elementy prawdziwe są pomieszane z fikcyjnymi, my zaś nie potrafimy ich rozróżnić. Widzimy też tęsknotę za jakimś cudownym, utopijnym rozwiązaniem, zdolnym rozproszyć otaczającą nas mgłę i uwolnić nas od wszelkich problemów” – twierdził Dawid Pagliarani. Jest w tym dezorientacja, udręka i rozpacz narodów, które, po dwóch tysiącach lat, stały się znów pogańskie.  Warto przypomnieć dawną maksymę: „To, co szkodzi Kościołowi, nie może wyjść na prawdziwe dobro państwu”. Może uda się wtedy wrócić do sytuacji z czasów, gdy Polska słynęła z kultury, także kultury osobistej jej mieszkańców. Nie tylko dlatego, by inni nie brali nas na języki, ale by o samych sobie myśleć z szacunkiem.
Źródło: niezalezna.pl
Nie było wiary, kościoła, rodziny, wartości i byliśmy, ba wtedy nastąpił nasz największy rozwój, zeszliśmy z drzew, rozpaliliśmy ogień, wynaleziono koło....! Kościół, wiara to dzidy, łuki... karabiny, to przemoc i walka o dominację nad innymi.
Zdrowe fundamenty demokracji to niezależna władza sądownicza. To władza sądownicza jest od wyznaczania granic cnocie wszelkich ludzi posiadających władzę i skłonnych jej nadużywania. Tylko jak to ma działać w naszej rzeczywistości, jeżeli sądzący w wielu wypadkach sami mają ubrudzone ręce, a część powinna być także osądzona. Przez kogo? Brak tej świadomości w społeczeństwie polskim jest de facto przyzwoleniem na bezprawie władzy, także sądowniczej. Dlatego dziś w Polsce nie obowiązuje żadne prawo wszystko zależny od widzimisię sędziego. W tej samej sprawie dwa różne składy sędziowskie mogą skazać na szafot albo uniewinnić i przyznać duże odszkodowanie. W bandyckim państwie liczą się tylko układy bo prawo jest dla biednych a sprawiedliwość dla bogatych.
Czego my wymagamy, skoro państwo poprzez odpowiednie rozporządzenia zezwala uczniom z takimi wadami jak : dysleksja, dyskalkulia, ADHD etc. zdawać maturę, studiować, zajmować wysokie stanowiska, ba nawet można zostać nauczycielem. A skoro później „chorzy absolwenci” obejmują władzę na różnych szczeblach to mamy chore, kalekie państwa. Dziś nie "wiedza" a „chęć szczera” drzwi do kariery otwiera. 
15 05 2024 Wesołe jest życie staruszka!?
Trzy lata, gdy mając lat 67 poszedłem na emeryturę, potrzebowałem, by się otrząsnąć z traumy. Jak to wiem od mojego ojca, który również opiekował się liczną grupą emerytowanych kapitanów KŻM i starszych mechaników, czyli szefami na statku. mieszkającymi w Orłowie, to, że niestety ich spora część nie przeżywała tego pierwszego emerytalnego okresu. Stres, trauma drastyczna zmiana trybu życia była tak wielka, że organizm odmawiał posłuszeństwa. Po własnych doświadczeniach dobrze to rozumiem. Tak, te trzy pierwsze lata emerytury były jak pływanie w głębokiej wodzie oceanu. Albo raczej w wodzie, która zamieniła się w mętny kisiel. Nikt nie uczy, nie tłumaczy, pozostawiając starszych ludzi w dramatycznym momencie w samotności, bez wsparcia, a co najważniejsze, bez porady, bez pomocy, jak najlepiej przejść z jednego "stanu skupienia" w następny i niestety końcowy. Medycyna, z tą śmieszną polską geriatrią, która nagle się obudziła i powoli dopiero kiełkuje i psycholodzy, którym nagle zapachniało pieniądzem i na wyścigi zakładają gabinety i kliniki, by za proste badanie, mające dać odpowiedź, czy masz początki demencji, czy jest spoko – to tylko naturalne starzenie - badanie które możesz wykonać sam, posiłkując się komputerem, inkasują 400 zł lub więcej, za krótką wizytę. Niestety, upadek moralny także spowodował, że chciwość zaczyna dominować w stosunkach transakcyjnych.
Efektem tego gwałtu na psyche, jaki jest, gdy kończy się zasadniczy, pracowity i twórczy okres życia, to wysoki poziom stresu, nawet depresje i zaburzenia lękowe uogólnione [ (GAD – Generalized Anxiety Disorder),określa dolegliwości związane z nieustannym poczuciem strachu i niepokoju. Osoba cierpiąca z powodu tego rodzaju zaburzeń odczuwa nieustanny lęk, nawet wtedy, gdy nie ma do tego żadnego powodu.] Otoczenie, a w szczególności zaniepokojona rodzina – małżonkowie i dzieci mówią po prostu, że to nerwica. Takie fanaberie. I ojciec, albo matka mają po prostu się uspokoić i przestać świrować. Medycyna dopiero niedawno zaczęła do tego podchodzić poważnie. Niestety w bardzo prymitywny i bezmyślny sposób. Żebyście wiedzieli ile sprzedaje się leków anksjolitycznych (na stany stresu i niepokoju) – na tony wprost – a nikt nie informuje, żaden lekarz, choć jest to jego psim obowiązkiem, że długie zażywanie takich pastylek, demoluje umysł. Powstają kłopoty z pamięcią, koncentracją i twórczym myśleniem. (Te jakże popularne w narodzie benzodiazepiny – ostrzega się – nie powinny być brane dłużej niż dwa tygodnie, bo rozwalą mózg). A rezultat końcowy takiego leczenia? Pacjent, niby już spokojniejszy, w pewnym momencie zaczyna się jeszcze bardziej denerwować, bo nie wie, gdzie położył kluczyki do samochodu, zapomniał co ma kupić w sklepie, i co najbardziej niebezpieczne – zapomina, czy już wziął codzienne leki, czy jeszcze nie.
….......
Po prostu niepisana doktryna obecnej medycyny jest taka, że na starość ma być tobie dobrze, spokojnie, a nawet radośnie. A jedyną szybką drogą do tego, są farmaceutyki – całe półki leków psychoaktywnych. Do wyboru, do koloru. Tylko... takie leczenie w końcu – i to dosyć szybko – robi z ciebie zombie. Żaden pan doktor, który o ciebie, seniorze dba, nie wspomni, że ordynowane leki bardzo szybko ciebie otępiają, pozbawiają jasności spojrzenia, zakłócają pamięć i likwidują motywację do czegokolwiek. Tworzą z ciebie modelową babcię, albo idealnego dziadka. Takich, co to chcą już spędzać swoje życie przesiadując na ulubionym fotelu, albo kanapie, gapiąc się w telewizor i podjadając słone paluszki. Masz już na sobie pieluchomajtki, więc tu nie ma problemu. A pod głowę dostajesz poduchę, aby spokojna drzemka, była wygodna i nie męcząca. I tak właśnie ma być do końca. Dzisiejsza kwintesencja emerytury i starości. Każdy przyzwoity lekarz, zanim cokolwiek zaordynuje na recepcie tobie, gdy jesteś już w sile wieku, powinien zapytać: - Czy chcesz żyć dalej bez nerwów, zbędnego niepokoju, w spokoju i bez niepotrzebnych kłopotów; czy raczej ważne dla ciebie jest mieć czysty umysł, nadal dobrą percepcję świata i zdarzeń, zdolność logicznego i kreatywnego rozumowania i jako taką pamięć. Bo taki masz wybór, o którym może nawet nie wiesz – albo, albo. Spokojny (i bezmyślny) dziadek na kanapie, coraz bardziej pogrążający się w niebycie, albo dziadek – nawet niech będzie, że również głównie na kanapie, ale ciągle kontrolujący otoczenie, myślący, a nawet coś tworzący. Taki stary człowiek z pełną świadomością i kontrolą. Musisz być przygotowany i mieć świadomość, że niestety, już nawet po pięćdziesiątce powoli zaczynasz się psuć. Pocieszę – twoje auto psuje się nawet po pięciu latach, a remont w chałupie zrobisz, bo żona ci żyć nie da, po dziesięciu latach.
Zestaw dolegliwości które czekają przeciętnego seniora to: choroby związane z układem krwionośnym (lub mądrzej – układem sercowo naczyniowym); cukrzyca typu 2; wątroba. Panowie dodatkowo muszą się liczyć, że ich prostata zacznie puchnąć i rozpoczną się kłopoty z siusianiem. I bądź pewien, że gdy już zostaniesz zdiagnozowany, wykonasz kilka podstawowych badań, to już do końca życia będziesz codziennie przyjmował od 5 do 10 leków. Jeszcze jeden istotny problem, o którym już wspomniałem. Jest duża szansa, że mogą cię dopaść problemy psychiczne. Czy to będą zaburzenia snu, brak apetytu, depresja, niepokój, wahania nastroju. Nie wspomnę już o zębach i stomatologach. Może tylko powiem, że zrobienie porządku z zębami w twoich ustach to wydatek rzędu 40 – 50 tysięcy zł. Oczywiście prywatnie. W tej dziedzinie państwo, NFZ, nie pomaga i myśli, że masz zęby jak rekin, któremu, jak wiadomo, zęby stale odrastają. Czy właśnie o takiej starości marzyłeś, gdy przemęczony, o 23 odszedłeś w pracy od biurka i komputera. Albo zaorałeś już po zmierzchu dziesiąty hektar? Na pewno wyobrażałeś sobie, że wreszcie będziesz mógł porządnie wypocząć i robić, co ci się żywnie podoba. Niestety nie...
Źródło: niepoprawni.pl,
W publicznej służbie zdrowia obowiązują procedury, i jak je przestrzegano to niewiele można zrobić!? Moją żonę, emerytkę tak faszerowali lekami, że na odwyku wylądowała, bo lekarze nie byli w stanie zdiagnozować przyczyn bólu!? Leczyli ją na depresję, co chwila zmieniając leki !?
Dorabiałem jako emeryt i klnę bo potrącali mi składkę zdrowotną, emerytalną, ubezpieczenie, dlaczego skoro jako emeryt jestem ubezpieczony, mam zapewnioną opiekę zdrowotną, a emerytura mnie wystarcza!? Znaczy się rząd chce bym pracował na czarno!? 
Jako emeryt pracuję, i za to zapłaciłem, składkę zdrowotną za ubiegły rok ponad 3000 zł!? A tego zwrotu podatku razem z żoną emerytką było 2200 zł!? Żonie też potrącili składkę zdrowotną, znaczy się to nie była obniżka podatku a faktycznie jego podwyżka!? 
12 05 2024 Za chwilę zbudzimy się w niewoli.
Ponad dwa miesiące temu, 12 lutego Tusk spotkał się w Berlinie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i jak to ma w zwyczaju podczas wizyt u swoich nadzorców i mocodawców wyrecytował wyświechtany banał: "UE może być nie tylko potęgą cywilizacyjną, gospodarczą, ale także militarną". No cóż, sługa musi mówić to, co jego pan chce usłyszeć. Podobne słowa w czasach komuny słyszeliśmy nie raz. Przecież obóz państw socjalistycznych miał bardzo szybko dogonić Stany Zjednoczone i Zachód by stać się największą światową potęgą cywilizacyjną, gospodarczą, no i oczywiście militarną. W latach 50. i 60. ubiegłego wieku na placach dużych miast umieszczano specjalne konstrukcje, na których przedstawiano dwie krzywe wzrostu wykonane z zespawanych płaskowników. Oczywiście krzywa wzrostu obozu socjalistycznego zbliżała się do krzywej Zachodu i USA by w pewnym miejscu ją przeciąć i poszybować niemal pionowo do nieba pozostawiając zachodnich imperialistów daleko w tyle. Oczywiście nigdy w rzeczywistości do przecięcia się tych krzywych nie doszło, a konstrukcje z zardzewiałego żelastwa po cichu trafiały na złom, a na koniec komunistyczny „nowy wspaniały świat” zbankrutował.
Ten sen o potędze państw obozu sowieckiego do złudzenia przypomina dzisiejsze mrzonki neomarksistów z Brukseli. Co prawda bez używania zespawanych płaskowników, ale w 2000 r. Unia Europejska zaprezentowała ambitny plan nazwany „strategią lizbońską”, według którego do 2010 roku Europa miała stać się najbardziej dynamicznym i konkurencyjnym obszarem gospodarczym na świecie rozwijającym się szybciej niż Stany Zjednoczone. Sprawdziłem, i w 2000 r. poziom PKB per capita w USA był o 30 proc. wyższy niż poziom PKB w UE. A jak po tej ambitnej pogoni za Ameryką wygląda sytuacja dzisiaj po przeszło 20 latach? W 2022 roku PKB w UE wyniosło około 16 bilionów dolarów, w USA 26 bilionów , a w Chinach 19 bilionów dolarów. Nie trudno obliczyć, że dystans miedzy USA, a UE w ciągu tych lat jakie minęły od ogłoszenia „strategii lizbońskiej” podwoił się. Europa przegrywa dzisiaj z USA i Chinami. W jednym jednak Bruksela i Berlin pozostawili Amerykę daleko w tyle. Chodzi o szaleńczą i ideologiczną „zieloną transformację”. Także demografia, a szczególnie struktura wiekowa społeczeństw USA i UE mówi nam, że prędzej dojdzie do marginalizacji Europy niż do prześcignięcia Stanów Zjednoczonych. Przeżywamy obecnie swego rodzaju déjà vu. Dzisiaj znowu czynione są próby stworzenia żelaznej kurtyny, która tym razem ma oddzielić Europę od USA, z tym, że rolę ZSRR przejęły Niemcy, które chcą stworzyć swoje europejskie mocarstwo, które oczywiście, jak słodził Scholzowi jego lokaj Tusk, będzie największą potęgą gospodarczą, cywilizacyjną i militarną.
Widzimy więc, że to doganianie Stanów Zjednoczonych przez UE wypada gorzej niż blado, a unijny peleton przez ostatnie ćwierć wieku stracił już nawet kontakt wzrokowy z oddalającym się coraz bardziej Wujem Samem. Bruksela najzwyczajniej w świecie zaregulowała się na śmierć i nie ma już chyba ani jednej dziedziny życia, w którą ci współcześni neobolszewicy nie wetknęliby swoich brudnych paluchów. Skąd zatem ten legendarny już euroentuzjazm Polaków? Po pierwsze nie jest on taki jak go się nam przedstawia. Każda medialna dyskusja, w której pada jakaś krytyka Brukseli jest kwitowana krótko słowami w stylu: Przecież Polacy są największymi euroentuzjastami na Starym Kontynencie. Jest to oczywista manipulacja. To prawda, że jesteśmy w grupie prounijnych społeczeństw, ale ktoś próbuje zrobić z nas na siłę lidera najgłośniej wzdychającego do Brukseli. Tymczasem sama UE cyklicznie sprawdza za pomocą raportów Eurobarometru poziom tej miłości w poszczególnych krajach i w badaniu z lutego 2024  zajęliśmy 11 miejsce, przy czym już tylko 51 proc. Polaków ma do unii całkowicie pozytywny stosunek. Pozostali traktują UE obojętnie, albo oceniają negatywnie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, iż fakt, że w Polsce poparcie dla UE wypada powyżej unijnej średniej wcale nie oznacza, że jesteśmy najbardziej prounijnym krajem na Starym Kontynencie. A przecież to kłamstwo na każdym kroku próbuje się nam wmówić, choć euroentuzjazm Polaków wyraźnie się obniża.  
To prounijne nastawienie Polaków będzie szybko wygasać zwłaszcza pod rządami realizującej niemieckie interesy „koalicji 13 grudnia”. I nie pomogą tu zaklęcia niemieckiego Onetu, który piórem Bartosza Węglarczyka tak zachęca do wyzbycia się przez Polskę suwerenności: Stany Zjednoczone Europy to konieczność. Zacznijmy o tym rozmawiać. Przez ostatnie osiem lat mówienie o Stanach Zjednoczonych Europy, czy o wejściu Polski do strefy euro było traktowane przez obóz władzy dosłownie jak zdrada. Dziś warto i trzeba do rozmów na ten temat wrócić, bo żaden kraj Europy samodzielnie w nowym świecie postkrymskim nie znaczy wiele. Zjednoczona Europa to na dłuższą metę jedyne rozwiązanie dla Polski. Jaką rzeczywistą rolę w tych „Stanach Zjednoczonych Europy" będzie pełniła Polska? Tego już się nie dowiemy od robiącego u Niemca Węglarczyka. Nie powie o tym, ani „Gazeta Wyborcza”, ani TVN ani inne reżimowe media. Tymczasem już dzisiaj na naszych oczach Tusk z rozkazu Berlina niszczy naszą gospodarkę i oddaje bezpieczeństwo polskich granic w niemieckie łapy, czym ambasador Niemiec w Polsce i szef Budeswerhy oficjalnie się chwalą. Europa powierzyła już raz Niemcom odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne i skończyło się to flirtem Berlina z Putinem, a w konsekwencji agresją Rosji na Ukrainę. A cóż spowodowało, że nagle pod rządami Tuska zachodnie koncerny w ekspresowym tempie zwijają produkcję w Polsce i dochodzi do zwolnień grupowych pracowników? Była premier Beata Szydło na portalu X alarmuje: Tylko w tym tygodniu ogłoszone zostały decyzje o likwidacji pracującej dla Fiata fabryki silników w Bielsku-Białej oraz wielkiej fabryki autobusów Scania w Słupsku. Pod koniec zeszłego roku Volvo zlikwidowało swoją fabrykę autobusów we Wrocławiu. Pracę tracą tysiące osób, a w kłopoty popadają firmy polskich podwykonawców i dostawców. Dodajmy do tego koncern Michelin, który likwiduje fabrykę opon w Olsztynie. Ale to nie tylko branża motoryzacyjna. Levi Strauss zamyka fabrykę w Płocku, a oddział PepsiCo w Krakowie zwalnia 200 osób. Nokia podziękowała 800 polskim pracownikom, a największy dostawca blach grubych dla przemysłu ciężkiego, Huta Liberty w Częstochowie zatrudniająca 1000 osób zaprzestała produkcji i wszystko na to wskazuje, że jej już nie wznowi. Jeżeli dodamy do tego gwałtowne hamowanie wszystkich potężnych inwestycji zapoczątkowanych przez rząd PiS-u, otrzymamy dramatyczny obraz  nadchodzącej i starannie zaplanowanej w Niemczech polskiej katastrofy. Tusk z premedytacją na rozkaz Niemiec zerwał z polityką poprzedniego rządu polegającą na ochronie producentów i konsumentów przed kolejnymi szaleńczymi pomysłami Brukseli. Pandemia Covid-19, kryzys energetyczny i inflacja spowodowana agresją Rosji na Ukrainę nie spowodowały takich strat gospodarczych jak dzisiejsze ucieczki zachodnich koncernów z Polski, które dopiero się rozpoczęły.
Zapowiedziana na początek lipca drastyczna podwyżka cen energii dokończy dzieła i zabije konkurencyjność polskiej gospodarki. Niemiecki lokaj Tusk otrzymał z Berlina polecenia wdepnięcia  hamulca tak mocno, aby produkcja w Polsce przestała się komukolwiek opłacać. Nie raz ostrzegaliśmy, że zaciągnięty przez Tuska w Berlinie i Brukseli polityczny kredyt, który pozwolił mu dorwać się do władzy trzeba będzie co do grosza spłacić i nie ma wątpliwości, że odbędzie się to kosztem Polski i Polaków. „Koalicja 13 grudnia” i reżimowe media są oburzona tym, że PiS straszy Niemcami i utratą niepodległości przez Polskę, ale przecież ten plan przekształcenia UE w federalne państwo kierowane z Berlina jest wprost zapisany na 131 stronie umowy koalicyjnej partii tworzących rząd kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Nie raz już w swoich tekstach ostrzegałem, że takim federalnym europejskim państwem będzie można zarządzać z Berlina tylko i wyłącznie w sposób autorytarny poprzez proniemieckie dzierżymordy ustanowione w dzisiejszych państwach członkowskich.  Staniemy się jak mówił Jarosław Kaczyński: terenem zamieszkiwania Polaków zarządzanym z zewnątrz.
Nie mamy czasu, aby na zmianę rządu „koalicji 13 grudnia” czekać do końca kadencji, bo to by oznaczało, że dajemy Tuskowi czas na spłacenia całego politycznego długu jaki zaciągnął w Brukseli i Berlinie. Zacznijmy od masowego udziału w planowanej na 10 maja wielkiej manifestacji w Warszawie, a 9 czerwca podczas wyborów do PE pogońmy lewaków i folksdojczów służących interesom Niemiec. Europie i Polsce potrzebna jest wielka konserwatywna rewolucja. Czekając do końca kadencji pozwolilibyśmy Brukseli i Berlinowi na dokończenie  procesu wolnego gotowania polskiej żaby, stopniowo  przyzwyczajającej się do coraz bardziej nieznośnych warunków. To na czym polega syndrom gotującej się żaby świetnie oddaje „Wiersz na dobranoc” poety, pisarza i scenarzysty Kornela Filipowicza.
W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku
(Czasem nawet oddawać
Ale zawsze mniej, niż zabrano)
Codziennie po trochę
W ilościach niezauważalnych
Aż pewnego dnia
Po kilku lub kilkunastu latach
Zbudzimy się w niewoli
Ale nie będziemy o tym wiedzieli
Będziemy przekonani
Że tak być powinno
Bo tak było zawsze.
Źródło: naszeblogi.pl,
Firma likwidują działalność w Polsce, bo ZUS, podatki, inne opłaty przekraczają granice rozsądku!?
Po 1989 tylko raz byliśmy na plusie, kiedy Balcerowicz sprzedał najlepsze zakłady przemysłowe w Polsce, później było tylko gorzej. Rostowski zadłużył Polskę po uszy. Morawiecki tylko dopełnia dzieło zniszczenia kruchej gospodarki polskiej!? Niskie podatki to koło zamachowe gospodarki, ale Tusk z tego kpi!?
Dogonić Zachód, USA, to jak jazda rowerem, w którym założono jedno koło amerykańskie, a drugie rosyjskie. Takim rowerem nie pojedziesz, bo każde koło chce kręcić w swoją stronę, a na dodatek Niemiec hamulcami operuje!?
Z forum: Czy rzeczywiście obudzimy się w niewoli za chwilę? Przecież już jesteśmy. Podczas wczorajszego protestu oprócz olbrzymich sił policyjnych rzuconych do ewentualnej pacyfikacii marszu rolników przez Tuska sytuację nadzorowały radiowozy niemieckie. Czyli pytania o naszą suwerenność są chyba zasadne, czy padnie też pytanie w Sejmie co niemiecka policja robiła w Warszawie? Protest zapowiedziany jako pokojowy był rzeczywiście pokojowy i nie wymagał interwencji policji Tuska czy Scholtza Czy jest w Europie państwo tak upokorzone jak Polska żeby obca policja rządziła się jak u siebie?Dlaczego niemiecka policja nie patrolowała w tym czasie sytuacji w Dreźnie gdzie ulicami z flagami jeździli neonaziści? Wątpię czy ktoś nam to wytłumaczy. Jesteśmy zapewne już częścią Niemiec jak to zapowiedział w przemówieniu antypolak Sienkiewicz i czas odświeżyć Auschwitz dla Polaków.
09 05 2024 Pusta narracja Trzeciej Drogi zamiast konkretów.
Polska polityka od lat jest areną pełną obietnic, sloganów i pustych frazesów. Na scenie publicznej nie brakuje polityków gotowych wygłaszać zapierające dech w piersiach przemówienia, które jednak w swojej treści przypominają raczej niekończące się słowotoki bez żadnych konkretów. W obliczu zbliżających się wyborów samorządowych, Trzecia droga tj. PSL i PL2050, wraz z innymi ugrupowaniami, ciągle kręcą się wokół jednego tematu: odsunięcia PiS od władzy. Jednakże, czy to jedyna rzecz, na którą stać rządzących? Oczywiście, nie brakuje w tym teatrze politycznym oburzenia, krzyków i deklaracji, że "wszystko zmieni się po wyborach". Ale czy rzeczywiście te słowa mają jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości? Odsunięcie PiS od władzy było dla wielu obywateli ważnym celem, ale teraz oczekują oni czegoś więcej niż tylko pustych obietnic.
Złotousty Marszałek. Patrząc na dzisiejszą scenę polityczną, trudno nie zauważyć, że opozycji brakuje konkretów i pomysłów na realne zmiany w samorządach. Przez lata słyszeliśmy o 12 gwarancjach, które miały odmienić Polskę, czy o wizji budowy nowego lepszego świata. Ale gdzie są te konkretne propozycje? Gdzie są plany działań na rzecz rozwoju gmin, miast i powiatów? Marszałek Hołownia jeździ na wiece wyborcze, na których obiecuje złote góry, a następnie mrozi ustawy, w tym ustawę o aborcji, licząc na to, że to wymusi na wyborcach głosowanie na PL2050. To tak, jakby grał na emocjach i strachu ludzi, zamiast przedstawiać konkretne propozycje i plan działania. A może nie ma planu działania? Może to tylko puste słowa? Plan, który sprawdzał się w Talent show w komercyjnej telewizji? Ale polityka to nie Talent show w komercyjnej telewizji, a prawdziwe życie, polityka to spełnianie wyborczych obietnic, polityka to przedstawianie na żywo, gdzie nie można zrobić dubla i powtórzyć raz jeszcze nieudanej sekwencji…
Intelektualne ameby w komisjach śledczych. A co z komisjami, które powstają jak grzyby po deszczu? Kolejne komisje śledcze, badające coraz to nowe afery, które często kończą się bezowocnie. Ile komisji postawiło winnych przed sądem? Ile komisji wyssało jak pijawka pieniądze z kieszeni podatnika? Poziom merytoryczny członków tych komisji pozostawia wiele do życzenia, a obywatele zmuszeni są słuchać w telewizji długich debat na temat spraw, które niczego nie zmieniają. Gdyby nagroda za pracę w komisji była skorelowana z efektywnością i poziomem merytorycznym, niektórzy politycy musieliby zwracać pieniądze obywatelom za marnotrawienie ich czasu i słuchanie tych intelektualnych ameb. Często widzimy, że członkowie komisji śledczych wchodzą na salę z pośpiesznymi notatkami, nieprzygotowani do omawiania nawet podstawowych faktów czy analizy dokumentów. Ich pytania często krążą wokół powierzchownych informacji, zamiast wnikać w sedno sprawy. Brak staranności w przygotowaniu do posiedzeń, oraz brak chęci do rzetelnej analizy faktów sprawiają, że komisje te stają się miejscem prowadzenia spektakularnych pokazów, a nie skutecznych działań ukierunkowanych na dochodzenie prawdy. Wielokrotnie brak konkretnych argumentów, a także powtarzanie tych samych pustych frazesów sprawiają, że publiczność może mieć wrażenie, że wysłuchała jedynie wyuczonego monologu zamiast rzetelnej dyskusji. Obywatele mają prawo oczekiwać więcej od swoich przedstawicieli, zwłaszcza jeśli chodzi o podejmowanie istotnych decyzji dotyczących życia społecznego. Wymóg większej odpowiedzialności za wykorzystanie czasu i zasobów publicznych, mógłby stymulować do bardziej efektywnej pracy, oraz angażowania się w sprawy istotne dla społeczeństwa. Jednakże, dopóki nie nastąpią realne zmiany w tym zakresie, Polacy będą nadal patrzeć na te komisje z rozczarowaniem, a krytycy będą mieli kolejne dowody na nieefektywność wielu działań politycznych.
Praktykujący od czasu do czasu lekarz ekspertem ds. obronności kraju? Najbardziej niepokojące jest jednak ignorowanie przez polityków realnych potrzeb i problemów społeczeństwa. Ktoś, kto jest lekarzem i to takim, który praktykuje od czasu do czasu, żeby nie stracić uprawnień lekarskich, z pewnością nie jest najlepszym ekspertem w sprawach związanych z obronnością kraju (wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz). To tylko jeden z przykładów ignorancji, jaką kierują się niektórzy politycy, dbając głównie o swój interes, a nie interes całego państwa. Każdy z obecnych mężczyzn, który kiedyś był chłopcem i był mały, bawił się czołgami, ale czy to definiuje go jako przyszłego męża stanu, który może odpowiadać za politykę obronną Polski i jest kompetentny, żeby zarządzać obszarem militarnym w razie zagrożenia ze strony innego państwa? Obywatele są zmęczeni pustymi obietnicami, frazesami i niekończącymi się dyskusjami na temat niczego. Czekają na konkretne propozycje, plany działania i realne zmiany, które poprawią jakość życia w ich miejscowościach. Samorządy potrzebują liderów, którzy będą działać z determinacją i skutecznością, nie tylko mówić piękne słowa na konferencjach prasowych.
Odsunięcie PiS od władzy było jednym z głównych postulatów, który zyskał poparcie znacznej części społeczeństwa. Jednak teraz, gdy ten krok został już dokonany, władze mają okazję udowodnić, że są gotowe na coś więcej niż tylko deklaracje. Społeczeństwo oczekuje konkretnych działań, które będą skupiały się na realnych potrzebach naszych miast i gmin. Nie wystarczy już tylko obiecywać zmiany, teraz czas na ich wdrażanie. Pracowite władze, które nie tylko zajmują się płynącymi z mediów tematami, lecz także aktywnie podejmują się rozwiązywania problemów społeczności lokalnych. O to właśnie obecnie w naszym kraju powinno chodzić. Nie jest wystarczające, że sejmowe posiedzenia skracane są w imię politycznych gier i manipulacji. To jest czas, żeby politycy rzeczywiście zaczęli działać dla dobra naszej ojczyzny i jej obywateli, a nie tylko dla własnych interesów i ambicji.
Zdrada rolników. Dodatkowo, należy jeszcze wspomnieć o zdradzie rolników. Bo to oni zagłosowali na swoją partię, jaką jest PSL, na swojego przedstawiciela Władysława Kosiniaka-Kamysza, który jest liderem tego ugrupowania. A ich przedstawiciel zamiast o nich walczyć, wolał wziąć sobie Ministerstwo Obrony Narodowej, pomimo braku kwalifikacji i kompetencji do zarządzania nim, zamiast Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zamiast walczyć o rolników, którzy mu zaufali i wybrać Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zrezygnował z niego, bo to gorący kartofel, którym może się sparzyć. Bo tam trzeba walczyć o rolników, bo to nasi żywiciele! Przewodniczący PSL-u Kosiniak-Kamysz tego nie zrobił, odciął się od swojego elektoratu, od ciężkich spraw, od spraw trudnych, bo tak jest wygodniej. Dlatego teraz rolnicy powinni mu „podziękować” w nadchodzących wyborach samorządowych.
Gdzie są konkrety? Społeczeństwo oczekuje od swoich wybranych przedstawicieli konkretów, planów działań, które będą miały realny wpływ na poprawę jakości ich życia. Czasami wydaje się, że polityka staje się jedynie spektaklem, w którym my, obywatele, jesteśmy jedynie publicznością, a decyzje podejmowane są na szczeblu, który nam nie odpowiada. Jednak, żeby zmienić tę sytuację, musimy sami stać się aktywnymi uczestnikami tego procesu. Nasze głosy, nasze opinie i nasze oczekiwania są kluczowe dla kształtowania przyszłości naszego kraju. Dlatego też, nie możemy pozostać bierni, jedynie krytykując z boku. Musimy angażować się, wymagać konkretów od wybranych polityków, a także wspierać tych, którzy rzeczywiście działają dla dobra społeczeństwa. Czas na polityków z konkretami, którzy będą działać dla dobra Polski i jej obywateli. Ale to także czas dla nas wszystkich, abyśmy przestali być jedynie widzami w tej politycznej sztuce, a stali się aktywnymi uczestnikami zmiany.
Nasze zaangażowanie i determinacja są kluczowe dla przyszłości naszego kraju. To jest czas, w którym każdy z nas może mieć realny wpływ na to, w jakim kierunku pójdzie Polska. Czy będzie to kierunek pełen konkretnych działań i pozytywnych zmian, czy też jedynie kolejnymi oczekiwaniami i rozczarowaniami, nic nie wnoszącymi do naszego życia. To, zależy od nas samych. To od nas zależy, komu tą władzę damy…STOP pustej narracji i braku kompetencji, kłamstwu i infantylności quasi „polityków” Trzeciej No (droGI)!
Źródło: naszeblogi.pl,
Kiedyś mówiono: wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, wkrótce będziemy mówić: Trzecia Droga prowadzi do Tuska!?
Joński zrobił cyrk z komisji, i wydaje mu się, że jest centrum wszechświata!? Dużo krzyczy, i mało robi!?
No i odsunęliśmy PiS od władzy, no i wyszło jak zwykle trafiliśmy z deszczu pod rynnę!?
Ci wielcy politycy to notoryczni kłamcy, bo ponoć jedno słowo prawdy ich zabije!? No bo jak mówił lord Radosław Sikorski, "dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać" .

09 05 2024 „Człowiek Putina w Warszawie” na tropie wpływów rosyjskich…
„Nasz człowiek w Warszawie” - w ten sposób jeden z najbardziej popularnych rosyjskich serwisów internetowych zatytułował tekst dotyczący wizyty Donalda Tuska w Moskwie. To portal gazeta.ru opublikował w lutym 2008 r. entuzjastyczny artykuł o Donaldzie Tusku – ówczesnym premierze RP - zatytułowany wspomnianym wyżej tytułem. Reakcja Donalda Tuska na ten artykuł była natychmiastowa: - Równie dobrze można by powiedzieć o Putinie "nasz człowiek w Moskwie" - tak ówczesny premier polskiego rządu odniósł się w TVN do słów rosyjskiego serwisu internetowego gazeta.ru. A dziś ten sam Donald Tusk organizuje narady w KPRM w sprawie wpływów rosyjskich….w okresie rządów PIS-u !!! Nietrudno przewidzieć, że wniosek z tych narad będzie tylko jeden: to Jarosław Kaczyński jest winny temu, że sędzia Tomasz Szmydt uciekł na Białoruś, gdzie poprosił Łukaszenkę o azyl! Wprawdzie zdrajca Szmydt uciekł na Białoruś w trakcie rządów „Człowieka Moskwy w Warszawie”, ale przecież na ucieczkę sędziego z Polski przymknął oko wywiad opanowany przez pisowski reżim! Wprawdzie wywiadem kieruje "jaśnie oświecony" lampką były kierowca Tuska - Siemoniak - a wywiadowi Tusk odebrał Pegasusa, to jest niewątpliwe, że trzeba  dokonać jeszcze większych czystek w organizacji, która nielegalnie wykorzystywała Pegasusa przeciwko wrogom PIS-u. Nie zapominajmy, że pisowski reżim pozbył się z wywiadu, takich patriotów jak gen. Pytel i płk Nosek – fotografujących się w czapkach bolszewików na krążowniku „Aurora” i bezpodstawnie oskarżonych przez PIS o współpracę z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa! To przecież Donald Tusk - organizujący narady w sprawie wpływów rosyjskich za rządu PIS-u napisał na TT o Pytlu i Nosku: '' byli i są wzorem odpowiedzialności, patriotyzmu i honoru''! Czy jest ktoś w rządzie junty 13 Grudnia, kto odważy się podważyć certyfikat patriotyzmu, odpowiedzialności i honoru wydany przez „Człowieka Moskwy w Warszawie”? W dodatku certyfikat wydany przez człowieka, który nawiązał bratnie stosunki z „Rosją taką, jaka jest”? Warto w tym miejscu dodać, że ludzie ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza – m.in. ówczesny szef SKW Piotr Bączek i rzecznik resortu Bartłomiej M. – weszli w towarzystwie Żandarmerii Wojskowej do pomieszczeń Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Centrum tym zarządzali tacy polscy „patrioci” jak właśnie gen. Piotr Pytel i płk Krzysztof Dusza, którzy próbowali nie dopuścić do wejścia do centrum współpracowników Antoniego Macierewicza! I co w tej bulwersującej sprawie orzekł niezawisły sąd, z którego teraz uciekł sędzia Szmydt.? „Odwołanie oskarżonych z funkcji odbyło się z naruszeniem prawa. Nie było podstaw prawnych, by wkroczyć na teren Centrum” – napisał w uzasadnieniu sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Marek Celej.
Tak więc organizowane przez kontrwywiad spotkania i popijawy z zaproszonymi do Polski ruskimi agentami FSB, były nie tylko w pełni legalne, ale także zgodne z linią partii obywatelskiej i premiera Donalda Tuska, który nawiązywał stosunki z „Rosją taką jaka jest”.  Mało tego! Były zgodne z linią Europy i takich postaci, jak Angela Merkel, czy Ursula von der Leyen, z którą zdjęcie sobie zrobiła agresorka Pihowicz a także sam minister "Bobas"! Tusk, jako wielki patriota europejski - człowiek Moskwy i Berlina powinien więc natychmiast zdelegalizować PIS i prezesa Kaczyńskiego, przywrócić na stanowiska wszystkich wyrzuconych przez PIS ludzi, którzy byli i nadal są „wzorem odpowiedzialności, patriotyzmu i honoru''. A także odtworzyć WSI, zlikwidować CBA, zakazać używania Pegasusa wobec „Rosji takiej, jaka jest” i co najważniejsze, znów zaprosić min. Ławrowa do Polski, by wyłożył polskim ambasadorom zasady jak „nie sypać piachu” w relacje Tuska z Putinem! 
Ucieczka Tomasza Szmydta na Białoruś jest zatem sygnałem dla Junty 13 Grudnia, że „zgodnie z wolą Narodu”i przedwyborczymi zapowiedziami Donalda Tuska - trzeba jak najszybciej przywrócić gigantyczne emerytury pracownikom komunistycznych służb, którzy w latach PRL prześladowali i mordowali działaczy podziemia niepodległościowego. Jest bowiem oczywiste, że żaden ubek nie uciekł i nie ucieknie na Białoruś, gdyż ubecy są "wzorem odpowiedzialności, patriotyzmu i honoru" uśmiechającej się Polski!  W tej sytuacji jest oczywiste, że Polska stanie się „uśmiechnięta” od ucha do ucha, ale także szanowana od Kamczatki po Wyspy Kanaryjskie, gdy minister Sikorski obsadzi wszystkie stanowiska w MSZ ludźmi którzy ukończyli moskiewską szkołę dyplomatyczną. Niestety! Pisowski reżim pozbył się także wybitnych dyplomatów, którzy studiowali w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych w czasach Związku Radzieckiego! Przypomnijmy, że w czasach poprzedniego rządu Donalda Tuska prawie połowa z 4-ch tysięcy pracowników MSZ, to  byli absolwenci MISM, a ich pozbycie się ostro skrytykował mąż pani Applebaum mówiąc, że „nie byłoby dobrze, gdyby z powodu ukończenia tej czy tamtej uczelni ktoś był dyskryminowany lub faworyzowany”….
Dziś, gdy szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska przywraca normalność w MSZ, a wraz z nią absolwentów Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych – czas na powołanie na wszystkie stanowiska rządowe lojalnych i odpowiedzialnych patriotów, takich jak modelowe „resortowe dziecko”, czyli syn gen. Andrzeja Kierwińskiego, który cieszył się najwyższym zaufaniem nie tylko władz PRL-u, ale i ZSRR. Nie ulega wątpliwosci, że cieszył się zaufaniem  znacznie większym, niż sędzia Szmydt! Przypomnę więc niedowiarkom, że ojca obecnego Ministra Spraw Wewnętrznych - zwanego „Bobasem” ulokowano już w latach 70-tych w Sekretariacie KOK-u, a konkretnie w oddziale zajmującym się obiektami specjalnymi, czyli radzieckimi silosami atomowymi! Jest oczywiste, że taki Kierwiński jeden z drugim - jako dwa „wzory odpowiedzialności, patriotyzmu i honoru'' – nigdy nie uciekną z „praworządnej” Polski, by służyć Łukaszence! Aż do śmierci będą służyć człowiekowi Putina w Warszawie... 
Źródło: niepoprawni.pl,
Piłeś nie jedź, no i trzymaj się z daleka od mikrofonu, bo to może skończyć się tragicznie!? Awaria nagłośnienia trwała dokładnie tyle, ile trwało wystąpienie Kierwińskiego, zbieg okoliczności!?
Z archiwum: Być może w młodości trzej przyjaciele.
Merkel i Putin droczą się za przeproszeniem jak para zakochanych a przede wszystkim robią wspólnie dobre interesy. Angela Merkel według prof. Krasnodębskiego“Jedną z fascynacji Merkel był język rosyjski”, “Wygrała olimpiadę języka rosyjskiego i w nagrodę pojechała do Moskwy”, “Tam gdzie mieszkała, stacjonowało wielu żołnierzy sowieckich”. Rodzina Merkel dokonała wyboru opcji niemieckiej.
Władimir Putin po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w KGB jako oficer operacyjny. W latach 1985–1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej,oficjalnie pracował jako dyplomata.
Z kolei Donald Tusk w dzieciństwie mówił po niemiecku, w latach 90. wydawał książki o Gdańsku podkreślając jego wielokulturowość, jest człowiekiem pogranicza kulturowego, a jego rodzina wybrała opcję polską. Z tą polskością Tusk ma problem i nie chodzi tylko o ten słynny artykuł w “Znaku” – “Polak rozłamany” “Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”.
Czyżby Stasiek ich połączył? Zastanawiałem się już od dawna nad tym ? 
08 05 2024 Kto rządzi Polską?
Ostatnie wydarzenia w polskiej polityce rzucają kolejny raz niepokojące światło na mechanizmy działania obecnej władzy. Zamknięcie przez Komisję Europejską (KE) procedury dotyczącej przestrzegania praworządności przez Polskę z artykułu 7 to tylko wierzchołek góry lodowej. Głębsze zagadnienie tkwi w kontroli nad decyzjami państwowymi, które wydają się być podyktowane nie troską o dobro społeczeństwa, ale raczej interesami wybranych grup, w tym przypadku Niemiec. Polska nie zrobiła nic w kierunku praworządności. Polska w swoim rządzeniu, nie podjęła żadnych istotnych kroków w kierunku przestrzegania praworządności. Co więcej, obecna koalicja rządząca nie wprowadziła żadnej ustawy w tej sprawie, świadoma, że prezydent nie podpisze takiego aktu. Jest to jasny sygnał ignorowania głowy państwa, która została pominięta w procesie decyzyjnym. Sami nawet się chwalą, że jak będą mieli swojego prezydenta, wtedy będzie podpisywał ustawy. Jednak nie biorą pod uwagę tego, że nie będą już wtedy rządzić i prezydent będzie im potrzebny do podpisywania aktu ułaskawienia, kiedy już zostaną osądzeni wszyscy zdrajcy polskiej racji stanu.
Niezwykle niepokojące jest również uzurpowanie sobie przez obecną władzę prawa do zmiany prawa za pomocą dekretów, które pozbawione są mocy prawnej. To działanie jest wyjątkowo niebezpieczne, gdyż podważa fundamenty demokratycznego państwa prawa i tworzy precedens, który w przyszłości może mieć opłakane skutki (kolejna władza posunie się jeszcze dalej, które będzie miało tragiczny skutek dla zwykłego obywatela).
Zaniechanie budowy CPK i informacja z KE o przywróceniu praworządności. Ostatnie wydarzenia wokół projektu zaniechania budowy węzła lotniczo-kolejowo-drogowego CPK, który miałby konkurować z analogicznym węzłem w Niemczech, tylko pogłębiają tę teorię spiskową. Nagłe zaniechanie tego komunikacyjnego projektu, i chwilę potem pojawienie się informacji z KE o przywróceniu praworządności w Polsce, wydają się być zbyt dużym zbiegiem okoliczności. Jednak w życiu, a tym bardziej w życiu politycznym nic nie dzieje się bez przyczyny i ingerencji z zewnątrz.
Czy zatem Polska jest sterowana przez Niemcy? Ta teoria wydaje się być jeszcze bardziej prawdopodobna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że po zmianie władzy (wybory parlamentarne w 2023 roku), środki z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) zostały natychmiastowo odblokowane. To nie tylko pokazuje, że istnieje silna kontrola nad zasobami, ale również sugeruje, że władza jest instrumentem w rękach niewidzialnych manipulatorów. Dlatego też, obywatele muszą być świadomi tych niepokojących zjawisk i domagać się transparentności, oraz odpowiedzialności ze strony swoich rządzących. Polska nie może być kierowana interesami nielicznych grup czy zagranicznych sił. Władza powinna być służebna społeczeństwu, a nie odwrotnie. Obywatele mają prawo do rzetelnej i uczciwej polityki, która uwzględnia ich dobro i przyszłość kraju. Teoria versus praktyka i kto straci na tym najbardziej. Tak wygląda teoria. Jednak w praktyce jest całkowicie inaczej. Polacy, ta część, która głosowała na obecną koalicję rządząca nie widzi problemu. Dziwię się ludziom starszym, którzy przecież pamiętają dwa poprzednie rządy Tuska, i jak wysokie było bezrobocie, jak wyglądała praca na umowę śmieciową po kilka złotych brutto za godzinę!, tak, kilka złotych brutto!. Natomiast młodszy elektorat, na pytanie dlaczego chcą zmian, odpowiadają że jest źle. Więc dopytuję, co jest źle? I tutaj pojawia się pustka w głowach, nie potrafią odpowiedzieć. Mają miny jakby głowa tęskniła za rozumem. Wie że coś takiego istnieje, ale nigdy go nie widziała.
Dlatego do wszystkich ludzi w końcu dotrze, a w szczególności do ludzi młodych, że będzie źle, że będzie drogo, że nie będą mieli pracy po skończeniu studiów, bo lewactwo zabrało się za edukację, że nie będą w stanie konkurować na rynku zawodowym z Azjatami, czy Hindusami. Że będzie niebezpiecznie, bo wszędzie będą migranci, którzy się nie integrują, tworzą getta i przestępczość. I to nie jest wróżenie, tylko przykłady z Niemiec, Francji, czy państw skandynawskich. Szczególnie te ostatnie były bardzo tolerancyjne w tej kwestii, ale teraz już wiedzą, ze popełniły błąd wpuszczając na swój teren obcą kulturę. Że będzie głód, bo Unia Europejska (UE) zarżnie Zielonym Ładem polskie rolnictwo i zmusi Europejczyków do jedzenia robaków, jeżdżenia transportem publicznym, zabije w nich polską i europejską tożsamość, wymaże patriotyzm. Już pokazuje jak będzie źle, wprowadzając dyrektywę budynkową , za którą zapłacimy wszyscy i która będzie kosztowała krocie, a jeszcze kilka lat temu zachęcała dopłatami, żeby instalować źródło gazowe, bo jest najtańsze i najbardziej ekologiczne (bo miała wtedy umowę z Rosją na gaz i na tym opierała swoją politykę energetyczną, Niemcy na tym opierały swoją politykę energetyczną).
Podsumowanie: Jak już to wszystko się wydarzy, jak już to wszystko przeżyjecie i zobaczycie, że życie potrafi mocno kopać, jak będziecie mieli swoje rodziny, dzieci i wyjdziecie z bezpiecznej strefy komfortu, którą dają Wam Wasi rodzice, wtedy się obudzicie i stwierdzicie jak mocno przegraliście swoje życie…ale wtedy będzie już za późno…
"Jeśli rządy UE zgodzą się na zakończenie postępowanie przeciwko Polsce, Węgry pozostaną jedynym krajem, przeciwko któremu toczy się taka procedura" - zauważa Hubert Wetzel na łamach "SZ". I dodaje, że do czasu porażki PiS w Polsce, węgierski premier Viktor Orban miał w Warszawie sojusznika, który mógł uchronić go przed zbyt surowymi karami za łamanie zasad praworządności.
Unia za pomocą pieniędzy (także naszych) wpłynęła na układ sił politycznych w Polsce. Teraz, przed wyborami europejskimi próbuje robić podobnie.
"Dziś rozpoczyna się nowy rozdział dla Polski. Uważamy, że po ponad 6 latach procedurę art. 7 ust. 1 można zamknąć. Gratuluję premierowi Donaldowi Tuskowi i jego rządowi tego ważnego przełomu. Jest to wynik ich ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform" - von der Leyen
Czy Tusk sprzedał Polskę? "Komisja Europejska poinformowała, że rząd Tuska zgodził się na uznanie całkowitej nadrzędności prawa UE nad polskim. Oznacza to, że pełną kontrolę nad każdym aspektem życia Polaków otrzymują brukselscy urzędnicy" – napisała Szydło. "Nic dziwnego, że von der Leyen jest taka zachwycona Tuskiem. Szefowa KE przyjechała oficjalnie odebrać hołd lenny od swojego wiernego wasala, który dał jej Polskę w prezencie" – dodała.
Źródło: naszeblogi.pl, wp.pl, niezalezna.pl
No tak wystarczyło, że Tusk zdobył władzę i Polska stała się krajem praworządnym!? Zatem rodzi się pytanie czy Polska funkcjonuje jako kraj, którego działania nie są sterowane z zewnątrz?
Wystarczyła tylko zmiana władzy, i nastąpiło odblokowanie środków z KPO!? Strach pomyśleć co to będzie jak Tusk straci władzę w Polsce!?
Z forum: Niemiecka prasa bez ogródek: "UE nagradza Polskę za zmianę kursu". Bruksela chce pokazać Polakom, że głosowanie za proeuropejskim rządem opłaca się zarówno politycznie, jak i finansowo - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
A ponieważ obecna unia to zakazy, nakazy, brak swobód obywatelskich i wciskanie nam niechcianych gości, to tym razem unia się przeliczy. Zagłosujemy, aby dotychczasowych unijnych decydentów wysłać na sowitą unijną emeryturę.
Orzeczenie TK w tej sprawie stawia tę sprawę jednoznacznie: Najwyższym prawem w Polsce jest Konstytucja RP i prawo eurokołchozu nie ma tu zastosowania. To nie Tusk decyduje w takich sprawach ale K O N S T Y T U C J A! Tusk to sobie może przysięgać Ursuli, że jej nie skopie tyłka, tylko go pocałuje! 
07 05 2024 Odblokowanie KPO. Zamiast kamieni milowych jeden kamyczek.
Ostatnie lata w polskiej polityce były okresem wielu zmian i kontrowersji. Jedną z kluczowych kwestii, która wywołała wiele dyskusji i emocji, było odblokowanie Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Jest to temat, który był przedmiotem wielu spekulacji i analiz, a także powodem do krytyki dla poprzedniego rządu, który wielokrotnie podkreślał swoją walkę o niezależność Polski. Czy odblokowanie KPO było rzeczywistą korzyścią dla kraju, czy może manipulacją polityczną? Ochrona polskiej tożsamości narodowej. Poprzedni rząd, na czele z Jarosławem Kaczyńskim wyznaczył sobie za cel walkę o suwerenność Polski, oraz ochronę polskiej tożsamości narodowej. Narracja ta była często sprzeczna z unijnymi dążeniami do asymilacji migrantów i promowania zacierania tożsamości narodowej. Dla wielu obserwatorów było to działanie godne uznania, podkreślające niezależność Polski wobec nacisków z zewnątrz. Jednakże, decyzje podejmowane przez rząd w kwestii KPO rzucają nowe światło na tę narrację. Wielu krytyków wskazuje na fakt, że Polska nie otrzyma pełnej kwoty z KPO, co oznacza stratę miliardów złotych. Powodem tego jest brak zdolności do wykorzystania całej puli środków w określonym czasie. Warto przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu. Po pierwsze, należy zauważyć, że wcześniejszy rząd podkreślał walkę o suwerenność Polski, stawiając ją na pierwszym miejscu. Dla wielu było to działanie godne uznania, które podkreślało niezależność Polski wobec nacisków z zewnątrz. Jednakże, fakt blokowania środków z KPO budzi pytania o konsekwencje tego działania. Czy rzeczywiście było to działanie na rzecz dobra Polski, czy może bardziej miało to związek z politycznymi interesami?
Nie można również pominąć aspektu czasu. W momencie, kiedy inne kraje unijne już wykorzystują te środki na rozwój infrastruktury, edukacji czy ekologii, blokowanie środków z KPO może prowadzić do utraty szansy na pełne wykorzystanie tych funduszy. Czy więc interesy polityczne powinny zawsze przeważać nad interesem gospodarczym i społecznym kraju? Blokowanie środków z KPO przez UE. Wreszcie, istnieje argument dotyczący zróżnicowania politycznego w Unii Europejskiej (UE). Blokowanie środków z KPO przez UE, mogło być traktowane jako pewnego rodzaju protest wobec polskiej polityki, szczególnie w kwestii praworządności (oficjalne stanowisko UE). Donald Tusk, będący kluczową postacią w polskiej polityce, miał szansę wpłynąć na przyspieszenie odblokowania środków z KPO, co mogłoby być korzystne dla rozwoju kraju. Jednakże, jego działania wydają się sugerować coś innego. Zamiast skupić się na działaniach na rzecz Polski, przez lata koncentrował się głównie na atakowaniu rządu Prawa i Sprawiedliwości (PIS) i narzekaniu na łamanie praworządności w Polsce. Decyzje i działania Donalda Tuska mogą być zrozumiałe z perspektywy politycznej. Po pierwsze, jego działania mogą być interpretowane jako próba zdobycia poparcia w Unii Europejskiej, gdzie kwestie praworządności w Polsce są gorącym tematem. Ataki na rząd w Polsce, w kontekście unijnych standardów, mogą być postrzegane jako działanie na rzecz unijnych interesów.
Czy interesy Polski były zawsze na pierwszym miejscu? Czy faktyczne działania Donalda Tuska, które skupiały się głównie na krytyce rządu PIS, przynosiły korzyść Polsce? W momencie, gdy Polska potrzebowała wsparcia finansowego i szybkiego odblokowania środków z KPO, lider Koalicji Obywatelskiej (KO) skupiał się na innych sprawach. Warto zauważyć, że ostateczne odblokowanie środków z KPO nastąpiło po zmianie władzy, a nie w wyniku rzeczywistych zmian w polskiej polityce czy praworządności. Brak wprowadzenia istotnych zmian w ustawach czy działaniach wskazują na to, że odblokowanie środków było wynikiem politycznych gier, niż rzeczywistej poprawy sytuacji w kraju, w tym praworządności.
Dodatkowo, brak istotnych zmian w polskiej polityce czy praworządności, a jednocześnie odblokowanie środków, może świadczyć o pewnej niespójności. Skoro unijne fundusze miały być związane z przestrzeganiem pewnych standardów i zasad, to dlaczego odblokowano je w momencie, gdy nie zaszły żadne istotne zmiany w tych obszarach? Wreszcie, warto podkreślić, że taka sytuacja może świadczyć o ingerencji obcych polityków w polską politykę. Decyzje dotyczące funduszy europejskich powinny być przede wszystkim kwestią wewnętrzną kraju, a nie wynikiem presji czy ingerencji z zewnątrz. Sterowanie procesem z zewnątrz może rodzić wiele pytań dotyczących suwerenności kraju i jego zdolności do samodzielnego podejmowania decyzji.
Ingerencja obcych polityków z UE w polską politykę
Odblokowanie środków z KPO w kontekście braku istotnych zmian w praworządności może budzić wiele pytań i wątpliwości. Czy faktycznie służyło to interesom Polski, czy może bardziej było elementem politycznej gry i strategii nowej formacji rządzącej? To pytanie pozostaje otwarte, jednakże warto zastanowić się, czy decyzje dotyczące funduszy europejskich powinny być bardziej związane z interesem kraju czy raczej zewnętrznymi wpływami i politycznymi strategiami. Decyzja o odblokowaniu środków z KPO i spełnieniu zamiast kamieni milowych, jedynie jednego kamyczka tj. odsunięcie PiS od władzy, pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Czy rzeczywiście był to krok w interesie Polski, czy może bardziej wynik politycznych układów i manipulacji? Dla Polaków ważne jest, żeby decyzje polityczne były podejmowane w trosce o dobro kraju i jego obywateli, a nie jako element gry politycznej. Odblokowanie środków z KPO to przykład manipulacji politycznej. Ostatecznie, odblokowanie środków z KPO może być postrzegane zarówno jako szansa na rozwój Polski, ale także jako przykład manipulacji politycznej. Tylko czas pokaże, czy ten kamyczek rzeczywiście przyczyni się do budowy solidnego fundamentu dla Polski w nadchodzących latach. Trzeba przyznać, że termin "kamienie milowe" jest wyświechtanym frazesem, szczególnie w kontekście politycznym. Wydaje się, że został on stworzony przez UE, a następnie wielokrotnie powtarzany przez obecną koalicję rządzącą. Czy rzeczywiście były to kamienie milowe w rozwoju Polski, czy raczej element szachownicy politycznej, gdzie środki z KPO były narzędziem szantażu politycznego?
Trzeba także podkreślić, że sam fakt, iż środki z KPO zostały odblokowane po zmianie władzy, budzi wiele pytań. Czy faktycznie decyzja odblokowania środków była podyktowana troską o rozwój Polski, czy może bardziej chęcią pokazania swojej skuteczności przez nową formację rządzącą?
Podsumowanie. Wszystko to prowadzi do pytań, czy Polska rzeczywiście stała się pełnoprawnym uczestnikiem europejskiej wspólnoty, czy też nadal funkcjonuje jako kraj, którego działania są sterowane z zewnątrz? Czy rzeczywiście Polska stoi na solidnym fundamencie, czy też dalej musi walczyć o swoją niezależność i suwerenność decyzji? Te pytania pozostają otwarte, ale z pewnością warto je sobie postawić w kontekście odblokowania środków z KPO i politycznych manipulacji, które mogły za tym stać. Wczoraj przewodnicząca KE Ursula von der Leyen napisała na platformie X, że Komisja zamierza zamknąć procedurę z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej przeciwko Polsce wszczętą w grudniu 2017 roku. Przy okazji przewodnicząca KE gratuluje premierowi Tuskowi i jego rządowi ważnego przełomu i stwierdza, że „jest to wynik jego ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform”. Najprawdopodobniej dzisiaj na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, von der Leyen to powtórzy, próbując wesprzeć Tuska i jego kandydatów do Parlamentu Europejskiego w rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej. Tyle tylko, że ten komunikat przewodniczącej KE o zakończeniu procedury z art. 7 wobec Polski, dobitnie pokazuje jaka to była trwająca przez ponad 6 lat polityczna hucpa przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości i wcale nie musi pomóc Tuskowi i Platformie.
Źródło: niepoprawni.pl, naszeblogi.pl,
Niby UE daje Polsce tyle pieniędzy, no to dlaczego ta szybko rośnie zadłużenie Polski!? Co to będzie jak zacznie obowiązywać reguła nadmiernego deficytu, bo mamy najdroższy rząd na świecie!? Balcerowicz wróci tylko, że już nie ma co sprzedawać, no chyba, że rząd zacznie się pozbywać kapitału ludzkiego, bo tylko takowy już pozostał!? Oby tylko była możliwość wybranie sobie PANA!?
Z forum: Z kamieni milowych wystarczyło zrealizować tylko jeden. "Odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość".
Komisja Europejska jest wyposażona w moce niemal magiczne. Gdy w jakimś kraju UE pojawia się rząd niezgadzający się z jej polityką, natychmiast w tym kraju pojawią się kłopoty z praworządnością, które równie szybko znikają, gdy władzę w tym kraju obejmuje rząd z Komisją się zgadzający. 
06 05 2024 Władza Tuska odrąbie rękę podniesioną na Kierwińskiego!
To już nie są przelewki! Morda w kubeł prowokatorzy - w sprawie bohatersko walczącego z POgłosem ministra Marcina Kierwińskiego w czasie obchodów Dnia Strażaka w dniu 3 maja 2024 roku! Ta data będzie niewątpliwie zapisana złotymi zgłoskami w historii III RP oraz Platformy Obywatelskiej już nie jako „Święto Konstytucji” lecz jako „Dzień Walki z Pogłosem”, zaś Marcin Kierwiński – „Kierwą” zwany, uznany zostanie po wsze czasy, jako bohater, który nie tylko walczył z POgłosem, ale jak wykazały badania podległej ministrowi spraw wewnętrznych Policji – walczył całkowicie na trzeźwo! Nie jest zatem prawdą, jak twierdzi były członek Platformy Obywatelskiej a zarazem wybitny ekspert Jacek Protasiewicz, który swój wpis na platformie X rozpoczął od opowieści o spożywaniu alkoholu w „gabinetach rządu PO”: Wczoraj byłem zajęty do późna. Dopiero teraz zobaczyłem wystąpienie @Mkierwinski A więc: 1) byłem jego zastępcą, jako szefa kampanii PO w 2011, więc spotykaliśmy się codziennie i często. Poznalem go całkiem dobrze. 2)wiem ile i co jest pite w gabinetach rządu PO, a zwłaszcza w willi Premiera na parkowej, na tarasie zwanym pieszczotliwie “Miami”. Wiem też, jak dużo tam (i w KPRM) się pijało. Podsumowując: @MKierwinski wczoraj był napruty, jak Messerschmitt. Gadanie o problemach technicznych, to ściema dla maluczkich, jak niegdyś o słynnym dziadku – napisał Protasiewicz.
Na reakcję „Kierwy” nie trzeba było długo czekać, gdyż złożył on na mediach społecznościowych następujące oświadczenie: Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia - poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań. O kolejnych krokach będę Państwa informował…
Sprawa jest zatem śmiertelnie poważna, gdyż oświadczenie ministra któremu podlega nie tylko policja, ale i służba bezpieczeństwa – zawsze gotowa do przeprowadzenia kipiszu w trakcie nieobecności podejrzanego o działalność anty-państwową, a w tym konkretnym przypadku o szkalowanie dobrego imienia ministra Marcina Kierwińskiego - wybrzmiało jak ostrzeżenie Józefa Cyrankiewicza z 29 czerwca 1956 roku:”… Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny”…
Każdy prowokator i szaleniec sugerujący, że Kierwa „był napruty, jak Messerschmitt” – szkaluje nie tylko obecnego ministra spraw wewnętrznych, ale i jego tatusia, który Kierwę wychował! Każdy prowokator i szaleniec dobrze przecież wie, ze tatuś Kierwinskiego był generałem LWP – zasłużonym dla Związku Sowieckiego, kierując Sekretariatem Komitetu Obrony Kraju i obroną sowieckich silosów atomowych. Obrazą dla ministra Kierwińskiego jest stwierdzenie, że „był napruty jak Messerschmitt”, skoro jego tatuś bronił sowieckie silosy atomowe przy pomocy radzieckich maszyn MIG-21!
Jest zatem oczywiste, że Junta 13 Grudnia i Donald Tusk osobiście - takiemu prowokatorowi, czy szaleńcowi, który podniesie rękę na Kierwińskiego - tę rękę odrąbie w interesie klasy robotniczej, oczekującej na benzynę po 5.19, na energię o 50% niższą niż za kaczystowskiego reżimu i na 60 tysięcy kwoty wolnej od podatku, oraz
– odrąbie rękę w interesie chłopstwa pracującego, które nie może doczekać się decyzji o likwidacji rolnictwa, a także
- odrąbie rękę w interesie inteligencji - zwłaszcza zaś studenterii, której junta obiecała akademiki za złotówkę oraz 600 zł/miesięcznej dopłaty do czynszu!
Tylko prowokator i szaleniec nie dostrzega, jak gauleiter Tusk walczy o podniesienie stopy życiowej ludności! Choć Donald Tusk mógł podnieść VAT na żywność o 50% - podniósł go tylko o 5%! Podobnie będzie z cenami za prąd i gaz – które zostaną wreszcie uregulowane w interesie walki Donalda Tuska o podnoszenie stopy życiowej!
Donald Tusk wraz Kierwińskim, Sienkiewiczem, Bodnarem i całą junta 13 grudnia walczyć też będą o dalszą demokratyzację naszego życia, likwidując nie tylko TVP, Polskie Radio, Prokuraturę, To już nie są przelewki! Morda w kubeł prowokatorzy - w sprawie bohatersko walczącego z POgłosem ministra Marcina Kierwińskiego w czasie obchodów Dnia Strażaka w dniu 3 maja 2024 roku! Ta data będzie niewątpliwie zapisana złotymi zgłoskami w historii III RP oraz Platformy Obywatelskiej już nie jako „Święto Konstytucji” lecz jako „Dzień Walki z Pogłosem”, zaś Marcin Kierwiński – „Kierwą” zwany, uznany zostanie po wsze czasy, jako bohater, który nie tylko walczył z POgłosem, ale jak wykazały badania podległej ministrowi spraw wewnętrznych Policji – walczył całkowicie na trzeźwo!
Trybunał Konstytucyjny i CBA – lecz także przeprowadzając dalszą demokratyzację Konstytucji w myśl prawa takiego, jak je rozumie Donald Tusk i junta 13 grudnia!Trybunał Konstytucyjny i CBA – lecz także przeprowadzając dalszą demokratyzację Konstytucji w myśl prawa takiego, jak je rozumie Donald Tusk i junta 13 grudnia!
Dzisiaj - w podobnej sytuacji, w jakiej znalazła się nasza Ojczyzna 70. lat temu można oczekiwać, że cała postępowa warszafka zagłosuje na Marcina Kierwinskiego - kandydata nr. 1 partii obywatelskiej do europarlamentu! By dać odpór prowokatorom i szaleńcom, którzy szkalują dobre imię syna generała - chronionego przez Sowietów i oskarżając Marcina Kierwińskiego, że w dniu 3 maja 2024 roku „był napruty, jak Messerschmitt” a nie jak radziecki MIG-21!
Nietypowe wystąpienie ministra Marcina Kierwińskiego podczas Dnia Strażaka stało się najważniejszym wydarzeniem politycznym majówkowej soboty. Kierwiński brzmiał, jakby był - mówiąc kolokwialnie - niedysponowany. Ale winę zrzucał na "pogłos" i "problemy z nagłośnieniem". Ale podobne problemy przydarzyły mu się rok temu w majówkę w Płońsku.
Próba mydlenia ludziom oczu i wybielania pijackiego bełkotu z pogłosem była żałosna. Oczywiście, czasem występują sprzężenia magnetyczne, ale w tym przypadku był to zwykły, pijacki bełkot niemający z tym zjawiskiem nic wspólnego! To nie pierwszy raz, kiedy próbuje się ukryć nieodpowiednie zachowanie osób na wysokich stanowiskach za pomocą pokrętnych tłumaczeń. Jednak społeczeństwo jest coraz bardziej świadome i nie daje się zwieść tego typu manipulacjom. Żadne badanie alkomatem nie zmieni rzeczywistości i nie wskaże winnego, jeśli jest nim przełożony wszystkich policjantów! To Kierwinski pokazał, że ma problem z alkoholem. Osoby mające takie dolegliwości, wiedzące że mają za chwilę wystąpienie publiczne i pomimo tego, nie potrafiące się powstrzymać od napicia, nigdy nie powinny piastować żadnych funkcji publicznych, a tym bardziej nie powinny reprezentować Polski na arenie międzynarodowej (pamiętajmy, że Kierwiński kandyduje do Parlamentu Europejskiego).
Wystąpienie Kierwińskiego przypomina mi słynne wystąpienie Kwaśniewskiego i jego filipińską grypę czy zdjęcia Sienkiewicza ledwo trzymającego się na nogach w sejmie i jego słynny biały proszek. Czyżby trafiła do nas epidemia filipińskiej grypy?  Ktoś powie, że każdemu się przytrafi. Owszem, ale każdy a już na pewno polityk mający trochę szacunku do obywateli a przede wszystkim do własnych wyborców zamyka się w ciszy własnego domu i stara się wyleczyć z tej filipińskiej zarazy a nie występuje publicznie.
Źródło: niepoprawni.pl, niezalezna.pl, naszeblogi.pl,
Piłeś nie jedź, no i trzymaj się z daleka od mikrofonu, bo to może skończyć się tragicznie!?
Z forum: Awaria nagłośnienia trwała dokładnie tyle, ile trwało wystąpienie inżyniera z Orgmaszu. Przed i po nagłośnienie działało perfekt. Przypadek? Nie sądzę :-) :-) :-)
Kierwie się zepsuł mikrofon. Stuhrowi lusterka w samochodzie a Najsztubowi, Kozidrak i Kraśce pedał gazu. Sienkiewiczowi źle zrobili schody w Sejmie a Kwachowi udzieliła się rzadka choroba z Filipin. Wasz wujek jak przemawiał na weselu, to też się plątał przez krzywy parkiet. "Jeśli osoba na tak wysokim stanowisku nie potrafi kontrolować swoich własnych zachowań związanych ze spożywaniem alkoholu....." - takie zachowanie można na siłę zakwalifikować, jako nieprzyzwoite. Choć zgadzam się, że w takim czasie i miejscu nie powinno mieć miejsca. Znacznie groźniejsze jest to, co stało się później. To całe dziwne badanie alkomatem, pani policjantka, której nikt nie zna, brak filmów z monitoringu, itp. To ociera się o przestępstwo mataczenia, kłamstwa. Któryś z posłów PIS powinien złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Kierwińskiego. Przesłuchać policjantów pod przysięgą. Facet, który ma strzec naszego bezpieczeństwa dopuszcza sie przestępstwa ? 
02 04 2024 Aborcja zamiast sierpa i młota…
Globalistyczna radykalna lewica popiera program aborcji nie tylko w odniesieniu do istot nienarodzonych, ale też aborcję państw narodowych, ich unikalnych historycznie ukształtowanych kultur i tradycji oraz wywodzących się z religii systemów wartości wspierających rodzinę. Aby zbudować nowy lewacki światowy kołchoz trzeba najpierw zniszczyć ten zdywersyfikowany, piękny w swoim bogactwie różnorodności świat i sprowadzić ludzi do poziomu motłochu zarządzanego przez wielkie międzynarodowe organizacje. Zapomnijmy o wielowiekowym dorobku pokoleń naszych przodków, którzy swoim wysiłkiem stworzyli unikalną kulturę i świat wartości, model rodziny. namawiają nas abyśmy porzucili cały ten obciachowy ciemnogród dla najlepszego już wypróbowanego na świecie ustroju, dla komunizmu. 
Właśnie uczestniczysz w takim spektaklu pogardy dla wszystkiego co było najdroższe Twoim przodkom, co otrzymałeś w swoim spadku i teraz namawiają Cię abyś zamienił to na kolorowe obiecanki i świecidełka wybierając nowy wspaniały świat. Świat przewodniczącego Mao, Lenina, Stalina, Pol Pota i Klausa Schwaba. Obiecują Ci świat równości, pozbawiony dyskryminacji i wolności w którym nic nie będziesz miał, będziesz wolny od zmartwień i marzeń i wreszcie będziesz szczęśliwy(?). Nie bądź jednym z tych mitycznych zacofanych upartych Syzyfów, pomóż globalnej lewicy osiągnąć wymarzone zwycięstwo, oni tak bardzo Cię kochają i chcą Twojego dobra (Twoich dóbr, wolności i praw obywatelskich). Pomóż im wreszcie rozwalić ten niesprawiedliwy, rasistowski i zacofany świat Twoich rodziców i dziadków i daj szansę prawdziwym liderom ludzkości Klausowi Schwabowi, Urszuli von der Lenin i wszystkim baranom i owieczkom, które w poszczególnych państwach im służą.
Zwycięstwo już niedaleko, wyłania się z mgły zastraszających zmian klimatycznych, która jeśli uwierzysz, otuli Cię, osłoni przed nadchodzącym nieszczęściem jak kolejny piąty buster szczepionki przed wirusem. Zniknie ten świat pełen wyborów, zmagań, podejmowania decyzji, nierówności i wiecznych trosk i odpowiedzialności! Staniesz się wreszcie wolnym, jak wszyscy więźniowie skazani za swoje przewinienia przeciwko normom i wartościom starego społeczeństwa. Staniesz się wolny też od wolności, ale co tam, to zrozumiesz kiedy już będzie za późno, kiedy obudzisz się w pięknie udekorowanej rzeźni wolności.
Temat aborcyjny jest dla lewicy wytrychem do emocjonalnej studni złota, o czym możemy się przekonać praktycznie przy każdych wyborach. Aborcja (dzieciobójstwo prenatalne) jest jednak zabijaniem, złym zabawianiem się w Boga, odbieraniem życia, podobnie jak jej późna wersja eutanazja. Ciekawe co ci zachwyceni sobą postępowcy wymyślą następnego kiedy już do ust wciskają nam robaki,  kanibalizm? Dzisiejsze elity rządzące jakby zapominając, że to one swoją polityką stymulują, narzekają na spadek urodzeń jednocześnie finansując z kieszeni podatnika darmową i łatwo dostępną antykoncepcję i aborcję. Wspierając finansując i propagując kliniki aborcyjne  grożą karami sądowymi aktywistom pro-life modlącym się obrońcom życia. Jeśli dzieci są przyszłością narodu, to logicznie mówiąc promowanie aborcji jest świadomym unicestwieniem Narodu. Czyj to jest plan? W Manifeście Komunistycznym Marksa i Engelsa z 1848 r. przebija wizja powrotu do prymitywnego raju, do kibutzu gdzie wszystko jest proste i sprawiedliwe, nie ma prywatnej własności, a wszystkie dzieci są wspólne. Oczywiście tą wspaniałą wizję przyszłości próbowano urzeczywistnić w Rosji po zwycięstwie rewolucji komunistycznej, a wielką rolę w tym dziele odegrała minister bolszewickiego rządu Aleksandra Kołłątaj (“Szura”). Głosiła wyzwolenie kobiet z reżimu małżeństwa i program totalnej wolności seksualnej. Trzeba przyznać, że te ładniejsze kobiety były wówczas bardzo zajęte, brzydsze mniej. Jurni proletariusze otrzymywali kartki (jak na “dobra” konsumpcyjne za Jaruzelskiego) przydziału na seks z dowolną kobietą, ważna była równość, wolność i sprawiedliwość. Kobiety nie mogły odmówić szczęścia narastającemu ciśnieniu członków  proletariatu. A dzieci były wspólne, aby dorośli mogli się realizować, wspólne tak jak rozpowszechniające się choroby weneryczne. Cel był ten sam co w dzisiejszym programie lewków: rozbicie tradycyjnej rodziny. Aborcja była “na zawołanie”, ukrócił to dopiero przestraszony skutkami wujaszek Stalin.
W mass mediach co rusz to podnosi się krzyk, że aborcja na żądanie począwszy od pigułek “dzień po” aż do prawa zabijania do końca ciąży (a nawet po!) jest konieczna dla utrzymania zdrowia kobiety. Dziś dochodzi do sytuacji, że odmowa dokonania aborcji jest ścigana i jest zbrodnią, co innego rozrywanie dziecka szczypcami i wysysanie odkurzaczem po likwidującym życie zastrzyku w serce. Później dochodzi do tego lukratywny handel i przemysł kosmetyczny. Szkoda gadać, barbarzyństwo i zdziczenie i ci ludzie podobno mają sumienie, które jest Sądem Nieustającym i później będzie gryzło. No, może przesadziłem, a wszystko przez to, że z natury jestem optymistą… Według postępowców (w kierunku przepaści) zachęcanie, dbałość o dzietność jest  rasizmem (mówią o tym głównie biali) i dowodem na ekstremalną prawicowość. W 1960 r. w USA wskaźnik był 3,65 urodzeń na kobietę, w 2023 r. jest 1,6. Przeciętnie wskaźnik niezbędny do utrzymania poziomu dotychczasowej populacji wynosi 2,1. Naukowe pismo Lancet ostrzega, że w nadchodzących dekadach  ilość urodzin dramatycznie spadnie i raczej się nie odbuduje. Lancet przyjmuje, że obecnie globalny przyrost urodzeń wynosi 2,23. Polsce grozi zapaść demograficzna, nasz wskaźnik urodzeń to tylko 1,467 i dalej wykazuje tendencję spadkową… Globaliści o tym wszystkim wiedzą, a nawet to planują, ratunkiem w tej sytuacji ma być wzmożona migracja, która pomoże w załataniu kryzysu demograficznego i jednocześnie pomoże globalistom uzyskać pełniejszą kontrolę zastraszonego nowymi konfliktami (wzrost przestępczości) społeczeństwa.
Dokonywanie aborcji dlatego, że teraz to niedobry czas na dziecko, bo nauka, kariera, czy inne plany trywializuje  poważny etyczny problem, czego lekceważenie może mieć bardzo poważne konsekwencje dla dalszego szczęścia człowieka, który przecież o swoim czynach nie może zapomnieć. Weźmy takiego Baracka Husseina Obamę, którego matka, studentka Stanley (Anna) miała 17 lat kiedy zaszła w ciążę. Przecież ta dziewczyna miała wiele powodów, aby “nie komplikować” sobie życia. Jednak były prezydent Barack Jr, ojciec dwóch córek zapytany o te zagadnienia powiedział, że gdyby jego córka zaszła w ciążę, to pomógłby jej rozwiązać ten problem (!). Są ludzie, którzy nie potrafią wyciągnąć wniosków z doświadczeń swoich najbliższych, albo ta umiejętność została u nich zablokowana przez ideologię...
Wspaniały i dowcipny Ronald Reagan kiedyś powiedział, że problem ze zwolennikami i aktywistami aborcji i cywilizacji śmierci jest taki, że wszyscy oni zdążyli się już urodzić. Co prawda jeśli naprawdę stoją twardo i świadomie na swoim stanowisku to zawsze mają przecież szansę na późną aborcję, czyli eutanazję. Przecież przeludnienie jest poważnym problemem. Ratujmy Matkę Ziemię! 
Źródło: niepoprawni.pl,
Walczmy o to, żeby kobiety nie musiały poddawać się zabiegowi aborcji, uczmy, tłumaczmy, ale nie zabraniajmy ustawą zwłaszcza w takim kształcie, bo to i tak nic nie da, każda kobieta, która będzie zdecydowana, żeby usunąć dziecko, to i tak to zrobi. Walczmy o dzieci tych, kobiet, które nie chcą tego robić a są zmuszane, przez rodzinę czy sytuację życiową. Walczmy przede wszystkim edukacją i pomocą, a nie prawem, które i tak w tej sytuacji jest nieudolne.
Wydawać by się mogło, że prawo do aborcji ma charakter dość marginalny. Kobiety z reguły pragną mieć dzieci i rzadko która stoi w sytuacji dramatycznego wyboru; czasem jednak mieć ich nie chcą, nie mogą lub są zbyt odpowiedzialne, by mieć kolejne. Antykoncepcja zawiodła lub była niedostępna, mąż był pijany i użył siły, ktoś nas wykorzystał i porzucił; wiele jest przypadków, których konsekwencją nie może być wymuszone rodzicielstwo.
W prywatnym gabinecie lekarskim nie obwiązuje klauzula sumienia, i aborcja nie stanowi żadnego problemu!? I może w tym wszystkim chodzi o to, że im bardziej zakazana aborcja tym droższa!?
Z forum: Oto przyszłość pecudes hominum!.
1) Ograniczenie nauki, kultury i wolności (już trwa od dawna)
2) Hodowla idiotów i dyplomowanych matołów (już trwa)
3) Hodowla niewolników (już trwa poprzez przepisy, ograniczenia prawne i propagandę medialną np. mowa nienawiści)
4) Aborcja (w trakcie walki i trwa)
5) Eutanazja chorych (następny krok i pierwsze kroki już zrobione)
6) Eutanazja starszych nie produktywnych (przyszłość)
7) Eutanazja przeciwników politycznych i niepokornych (przyszłość)
8) brak szacunku i kultu zmarłych, co było początkiem cywilizacji homo sapiens (koniec znanej nam cywilizacji)
Proszę się zastanowić, jaki cel maja najbogatsi i najsilniejsi ludzie świata. Przecież na wszystko ich stać. Dlatego najbardziej pragną dla siebie i swojego potomstwa czystego powietrza, czystej wody w wystarczających ilościach, wystarczających dla nich ilość minerałów i niewolników oraz nieskazitelnej natury. Dlatego na ich potrzeby wystarczy armia 600 mln zidiociałych niewolników. To znacznie ograniczy zanieczyszczenie powietrza i wód. Ograniczy zużycie minerałów które niestety się kończą i da im wystarczająca ilość niewolników do wygodnego życia. I taki jest cel elit światowych który próbują osiągnąć rękami zidiociałych lewaków i politycznych ekonomów! W tym celu szerzą strach wśród niewolników (Covid, Wojna Ukraina, Izrael, Taiwan, uchodźcy, terroryści itd.) abyśmy sami powiedzieli "róbta co chceta". Czy to przypadek, że najazd uchodźców na Europę i USA nastąpił jednocześnie, czy może jast to sterowane przez takich bydlaków jak Soros! I tak homo sapiens zmienia się w pecudes hominum!!
01 05 2024 Wybory do PE i ucieczka politycznych „ekspertów”.
Listy do wyborów Parlamentu Europejskiego (PE), czyli przyszły scenariusz dla politycznych „ekspertów” od „zadań specjalnych” i karierowiczów obecnego rządu. Tak można by podsumować obecną sytuację, w której polityczne kulisy przypominają grę szarych uczestnikach, stylizowanych na oryginalne kolory sceny politycznej. „Wybrańcy” narodu Borys Budka (cyt.: Nie wybieram się tam…a następnie cyt.: Premierowi się nie odmawia), Bartłomiej Sienkiewicz (cyt.: Parlament Europejski jest cmentarzyskiem politycznym i ja się tam nie wybieram…a za chwilę umieszczony jako jedynka na liście Małopolska i Świętokrzyskie), Krzysztof Hetman, nijaki, z brakiem elementarnych podstaw ekonomii, który twierdzi, że „Program Mieszkanie na start” nie przyczyni się do wzrostu cen mieszkań, czy ostatni Marcin Kierwiński i jego śmiech, śmiech szydercy o plebejskim wyrazie twarzy kierowcy TIRa, drwiącego z naiwności swoich wyborców, kiedy się dowiedział, że jest jedynką na liście KO miasto stołeczne Warszawa.
Patrząc na te wybory, widać wyraźnie, jak z pozoru niezainteresowani kandydaci, znienacka zmieniają swoje oblicze, jakby mieli w zanadrzu ukryty as w postaci gotowego planu na posiedzenie w PE, zamiast pracy w kraju. Nic nie zrobili (poza oczywiście rozmontowywaniem Polski), ich wyborcy im zaufali, a ci zamiast dalej pracować na ich rzecz, otwarcie śmieją im się w twarz myśląc jak są naiwni, i przede wszystkim, że znowu uwierzą w każde ich kłamstwo. Oczywiście nie zapominajmy o duecie „bohaterów” tj. Dariusz Joński i Krzysztof Szczerba. Sherlock Holmes i dr Watson polskiej sceny politycznej, niezmordowani tropiciele afer lansowani przez obecnie rządzącą koalicję. Obaj są przewodniczącymi komisji śledczych, gdzie pokazali swoją nieudolność i brak kompetencji, i ten ostatni, który podpisał się pod tzw. wrzutką wiatrakową, nie wiedząc że się pod nią podpisał. Ile musi wynosić poniżej kreski MIN poziom oleju w głowie, żeby zrobić coś takiego? Wielokrotnie zadaję sobie to pytanie i wielokrotnie nie jestem w stanie znaleźć na nie odpowiedzi. Jedyne to ogarnia mnie pusty śmiech, ale też niedowierzanie, jak bardzo wyborcy kogoś takiego są w stanie sobie spojrzeć w lustro i twierdzić, że Polska i jej dobro jest najważniejsze…i naprawdę głosują na kogoś takiego? Manipulowanie masami. Z jednej strony obserwujemy ten spektakl cynizmu, gdzie politycy śmieją się w twarz swoim wyborcom, pokazując jak łatwo jest manipulować masami. Wszystko zaczyna się od banalnych obietnic, jak te dotyczące ceny benzyny po 5,19, które szybko przechodzą z etapu obniżki do braku wpływu na rynek (odpowiedź Donalda Tuska, że jako premier nie ma wpływu na ceny benzyny).
Aż w końcu dochodzimy do absurdu, gdzie 100 konkretów okazuje się jedynie złudzeniem, a ambicje polityka stają się jego tarczą (tłumaczenie Donalda Tuska, że jako premier był zbyt ambitny, że to wszystko chciał osiągnąć w 100 dni… naprawdę wyborcy, jesteście tak naiwni, że wierzycie w takie tłumaczenie, kogoś kto zachowuje się jak patologiczny kłamca? Jeśli tak naprawdę jest, biada temu narodowi, który jest tak naiwny…przypomnę tylko, ze premier Tusk rządził już dwa razy i DOSKOLANE wie, jak funkcjonuje cała ta rządowa aparatura. Wśród tego chaosu znajduje się także postać taka jak Łukasz Kohut i jego stwierdzanie, które później matacząc próbował wybielić, że to zostało wyrwane z kontekstu. Nie zostało!, bo sam tak napisał. Mam obywatelstwo polskie, ale nie jestem Polakiem. I choć to rozróżnienie może wydawać się subtelne dla niektórych, dla wielu staje się kamieniem obrazy w obrębie zaufania społecznego. W końcu, jak można zaufać osobie, która zdradziła swoje własne przekonania, podając się za kogoś, kim nie jest? To pytanie unoszące się w powietrzu, niczym niewypowiedziana oskarżenie, pozostawia w naszym społeczeństwie nieodpartą chwiejność. Jednakże, to pytanie powinno stać się punktem wyjścia do głębszej refleksji. Osoba, która otwarcie przyznaje, że nie jest Polakiem, nie zasługuje na zaufanie ani na mandat do reprezentowania interesów Polski! Takie wyznanie musi wzbudzić wątpliwości i budzić naszą czujność. "Won zdrajco polskiej racji stanu!" - mogłoby takie stwierdzenie pojawić się w przestrzeni publicznej i w głowach niektórych, i słusznie. Pozostaje pytanie, czy możemy zaufać osobom, które zatajają swoją lojalność i prawdziwe przekonania. To nie tylko kwestia narodowej tożsamości, ale także kwestia fundamentalnego zaufania, które powinno towarzyszyć każdemu, kto staje na arenie politycznej. W końcu, jak możemy oczekiwać, że ktoś będzie bronił naszych interesów, jeśli sam nie identyfikuje się z nimi? To pytanie nie tylko zawiesza się w powietrzu, ale powinno prowadzić nas do krytycznej analizy, kto naprawdę reprezentuje nasze wartości i idee w polityce.
Kłamca zawsze będzie kłamał, bo taka jest jego natura. Ale co jest najbardziej zatrważające, to nie tylko fakt, że politycy kłamią, lecz także to, że ludzie wciąż dają się zwieść, wierząc w obietnice, które czasem już na starcie tracą swoją wiarygodność. Definicja kłamcy jest klarowna - skłonność do kłamstwa stanowi integralną część jego natury. To jak wirus, cierpliwie czekający na dogodny moment, żeby zaatakować i osłabić fundamenty społeczne. Kłamstwa stają się wirusem, który infekuje umysły i wyborcze decyzje, podszywając się pod obietnice zmiany, a w rzeczywistości służąc jedynie interesom własnym i partyjnym. W tym scenariuszu, społeczeństwo staje się żywicielem dla pasożyta politycznego, który żeruje na zaufaniu, czerpiąc z niego energię do dalszych manipulacji. Coraz szersze kręgi manipulacji przecinają społeczne tkanki, tworząc coraz większe rozdźwięki pomiędzy obietnicami a rzeczywistością. To groteskowa farsa, gdzie słowa stają się jedynie pustymi dźwiękami, a wybory stają się jedynie wyścigiem szczurów, gdzie wygrywa ten, kto potrafi sprawniej manipulować emocjami i obietnicami. I na koniec, otrząśnijcie się wreszcie z tego amoku. Oto więc Europa, gdzie wybory do europarlamentu stają się widowiskiem pełnym kurtuazji, ale pozbawionym istotnej treści. Czy w tym labiryncie politycznych manipulacji jest jeszcze miejsce dla autentycznej polityki, opartej na zaufaniu i uczciwości? Czas pokaże, czy społeczeństwo będzie umiało wyciągnąć wnioski z tych doświadczeń i postawić opór manipulacjom, czy też pozostanie uwięzione w kłamstwie i złudzeniach, zatracając wiarę w polityczną rzeczywistość.
Źródło: naszeblogi.pl
Tak jak po II WŚ funkcjonariusze III Rzeszy uciekali głównie do Ameryki Płd, tak funkcjonariusze PO uciekają do PE. I kogo tam widzimy? A jest tam Kierwiński, który kazał najść Pałac Prezydencki, aby aresztować posłów Kamińskiego i Wąsika, ponadto zezwolił na pałowanie pokojowej manifestacji rolników. Więcej na https://sklave.manifo.com/
No, a jak uciekinierzy nie otrzymają mandatu do PE, to co wrócą na swoje stanowiska, ale odpraw już nie zwrócą!? A ci co zajmą ich miejsca, też odprawy otrzymają, i oto w tym wszystkim chodzi!?
Z forum: Wyścig koalicyjnych szczurów czy raczej ucieczka? Chyba jedno i drugie,bo szczury mają przed oczami smakowitą słoninkę w postaci uposażeń europosła praktycznie bez żadnej odpowiedzialności za to co robi i mówi. Ucieczka -oczywiście i to paniczna. Po miesiącach handryczenia się o stołki,stanowiska,posady,meblowania gabinetów,walki o samochody służbowe okazało się że ta ,,elyta'' i samozwańczy ,,eksperci'' nie potrafią rządzić,nie nadają się ,są zbyt głupi i leniwi,bo cała energia poszła na walkę z PiS-em i kretyńskie komisje śledcze. Nie ma więc innego wyjścia jak Bruksela która już zresztą i tak jest zapełniona takimi samymi matołami jak oni. Wielu z nich ma tyle zarzutów,że ucieczka przed odpowiedzialnością karną staje się koniecznością. Ekipa która po nich przyjdzie będzie równie głupia i nie nadająca się do rządzenia. Będzie więc jak obecnie meblowanie gabinetów na nowo,zabiegi o służbowe samochody i nadmierne rozdęcie resortów. W tym wszystkim tylko jedno dziwi-postawa suwerena. Nie wiadomo czy jest aż tak ślepy i głuchy,tak cierpliwy i tak wyrozumiały że to wszystko bez szmeru przyjmie?I jeszcze się będzie uśmiechać? 
28 04 2024 "Idziemy do Parlamentu Europejskiego, żeby odrzucić Zielony Ład" - prezes Kaczyński podczas konwencji PiS.
"Chcemy jeździć tym, na co nas stać, co nam się podoba. Chcemy podróżować po Europie. Chcemy jeść to, co lubimy. Chcemy, krótko mówiąc, żyć w zgodzie z tym modelem, który znamy i który chcielibyśmy tylko umocnić. Chcielibyśmy móc go realizować w ten sposób, iż więcej spośród naszych rodaków będzie mogło korzystać z tych wszystkich dobrodziejstw" - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, podczas swojego wystąpienia na konwencji w Warszawie. Wczoraj po godz. 12:00 rozpoczęła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości pt. "Wolni Polacy wobec zmian traktatowych w Unii Europejskiej". Wydarzenie jest elementem kampanii wyborczej przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Po zakończeniu wszystkich paneli, a także wystąpień poszczególnych polityków - nadszedł czas na przemówienie prezesa ugrupowania PiS - Jarosława Kaczyńskiego. "Zacznę od słów, które są znane, ale warto je powtarzać - jesteśmy Polakami i mamy polskie obowiązki. Nasza biało-czerwona drużyna przystępuje do tych wyborów, do tego wielkiego przedsięwzięcia z pełnym przekonanie, pełną determinacją, że musimy bronić polskich wartości, polskich interesów i polskiej racji stanu" – powiedział na wstępie. Polityk wskazał, jak ważna dla Polaków jest wolność. "Co to w praktyce oznacza? To oznacza podjęcie spraw, które nie wyczerpują całości tego wszystkiego, co stanie jako wyzwanie przed naszymi posłankami i posłami do PE, ale które w tym momencie są najważniejsze... To jest sprawa Zielonego Ładu, paktu migracyjnego, zmiany traktatów, euro, ochrony polskiej wsi, bezpieczeństwa i w końcu - tego, co jest istotą polskości - wolności. Nie ma Polski bez wolności" – kontynuował. Jak wskazał - "być Polakiem, znaczy być człowiekiem wolnym". "Dlaczego akurat te punkty? Dlatego, że musimy jasno powiedzieć - odrzucimy Zielony Ład, idziemy do tego Parlamentu, żeby odrzucić Zielony Ład. On w dzisiejszej swej wersji, bo był różny, o tym też nie należy zapominać, godzi w polskie rolnictwo, praktycznie prowadzi do jego likwidacji. Tutaj trzeba dodać, chociaż to nie wchodzi w skład Zielonego Ładu - taką samą likwidację można uzyskać poprzez otwarcie naszych granic na import z Ukrainy. Warunki są tak różne, tak bardzo przeważa pod tym względem to wszystko, co jest produkowane w Ukrainie - koszty tych produkcji, że takie otwarcie oznacza po prostu, radykalne ograniczenie naszego rolnictwa i likwidację polskiej autonomicznej niezależności i bezpieczeństwa żywnościowego"
– zapewnił prezes PiS.
Przyznał także, że "Zielony Ład to także coś znacznie dalej idącego", wymieniając m. in. szkodliwą dla Polek i Polaków dyrektywę budowlaną, wyższe ceny energii, z którymi będziemy musieli zmierzyć się w najbliższej czynności oraz wyższe ceny działalności gospodarczej.  "Równa się to wyższym cenom we wszystkich dziedzinach. To oznacza również wyższe ceny transportu, transportu lotniczego, co uderza nie tylko w nasze portfele, ale uderza także w naszą wolność. Wolność ma różne aspekty. Mówiliśmy o tym od wielu, wielu lat. Jednym z tych aspektów, które Polacy sobie bardzo cenią, jest wolność podróżowania. Realizacja tej wolności jest w ogromnej mierze zależna od cen biletów samolotowych, od możliwości taniego podróżowania w Europie - także do odległych punktów. Tutaj Zielony Ład ograniczy te loty" – punktował dalej. Kaczyński wskazał, że Polacy są narodem, który "chce mieć różne swobody - od tych politycznych, po te zwykłe, codzienne". "Chcemy jeździć tym, na co nas stać, co nam się podoba. Chcemy podróżować po Europie, w tym bardzo często tanimi liniami. Chcemy jeść to, co lubimy. Chcemy, krótko mówiąc, żyć w zgodzie z tym modelem, który znamy i który chcielibyśmy tylko umocnić. Chcielibyśmy móc go realizować w ten sposób, iż więcej spośród naszych rodaków będzie mogło korzystać z tych wszystkich dobrodziejstw, jednocześnie my tego wszystkiego też będziemy mieli więcej. A co to oznacza? Że będziemy bogaci. Jak to uzyskać? Musimy się szybko rozwijać, a Zielony Ład godzi w to z wielką siłą. To jest potężne uderzenie w nasze szanse rozwojowe" – mówił.
I dlatego, jak tłumaczył - "jest to przeciw Polsce, przeciwko rolnikom, ale i przeciwko innym grupom społecznym".
"Poza wąską elitą, jest to przeciwko wszystkim Polakom. Na to się nie zgadzamy. Zatrzymamy także wszystkie te szaleńcze przedsięwzięcia imigracyjne - pakt imigracyjny. Czy dlatego, że jesteśmy ludzi złymi? Przypomnijmy sobie rok 2022, 2023 - Ukraińców, którzy w milionach przybywali do Polski. Czy trzeba było dla nich organizować obozu? Nie, Polacy ich przyjęli. Dawali na to pieniądze, dawali własne domy, własne mieszkania. Polacy są dobrymi ludźmi, ale Polacy mają prawo chcieć żyć w bezpiecznym kraju. W kraju, w którym obowiązują reguły wynikające z ich kultury - polskiej i chrześcijańskiej" – kontynuował. "Dlatego mówimy tutaj - zdecydowanie nie, także i dlatego, że jest to przymus. Jesteśmy suwerennym krajem i w tak podstawowych sprawach, będziemy robić to, co uważamy. Dlatego musimy to zatrzymać... To jest nasze zobowiązanie" - zaapelował do zebranych na sali.
Źródło: niezalezna.pl
Z archiwum I rząd Tuska: Żyć jak pan, na kredyt, czy ciułać i rezygnować z przyjemności!? Oto jest pytanie!? Zacznijmy od tego, że nie ma dobrych pożyczek, kredytów. To jest w obecnych czasach konieczność by przeżyć kolejne dni. Moi dziadkowie, rodzice odkładali na czarną godzinę bo mieli z czego. Mnie jeszcze kilkadziesiąt lat temu starczało na dobre życie, ba mogłem inwestować a dziś wegetuję. Praca na dwa etaty i wiele kredytów do spłaty tak żyje dziś zdecydowana większość Polaków mieszkających w Polsce. No a później zdziwienie że 30- 40- latek jest tak wyeksploatowany jak 70 letni Niemiec, Francuz czy biedny Grek. Zachłysnęliśmy się swobodą, możemy jeździć po Europie bez granic, w samochodach, które są własnością banków, mieszkać w domach obciążonych hipoteką...Przez to, że nie kradliśmy, nie przyjaźniliśmy się z ludźmi systemu i staraliśmy się być wszędzie i zawsze uczciwymi, jesteśmy tu gdzie jesteśmy i mamy, to, co mamy.
Z forum: Tak święta racja zielony ład do kosza,chcemy żyć w normalnym świecie a nie jak roboty nakręcane przez fanatyków.
Jaruś przewali wybory do eurokołchozu, startują w 90% trupy polityczne z niskimi możliwościami intelektualno- poznawczymi, reszta to czyste cwaniactwo Kurski, Kamiński, Wąsik o podobnych walorach. Ten beton partyjny owszem wierny ale Mierny. Brak w tej partii intelektualnego zaplecza tak jak w Konfederacji. Skończą tak jak na to zasługują.

Wyjątkowo zgadzam się z Panem Kaczyńskim. Chce taniej energii, żywności i mieszkań. Ciuchy mogą być drogawe. No i oczywiście chcę pracować zdalnie.
I kto to mówi?. Gość, któremu UE była zawsze gwoździem w bucie, a Rosja jakby mniej. Przecież to pisowcy przez ostatnie lata podpisywali się pod fitfor55, Zielonym Ładem i Wspólną Polityką Rolną. Teraz będą walczyć przeciw... buhaha. Kaczyński ty na głowę upadłeś, najpierw promujesz zielony ład i chwalisz się nim w Polsce a teraz chcesz go odrzucić? Dzięki PIS teraz wszyscy rolnicy strajkują ale też na początku razem z pisem go wprowadzali bo liczyli na większe dotacje? 
25 04 2024 Bezradność, zgodnie z przewidywaniami prof. Staniszkis.
Codziennie dowiaduję się o tym, że Antypolacy coś nowego zrobili. Teraz chcą zlikwidować CBA, bo chcą nas okradać bez ograniczeń. Szykanują Kamińskiego i innych ludzi, którzy poświęcili swe życie dla odbudowy państwa polskiego. Gdy PiS objął władzę wydawało się, że będziemy mogli odzyskać Polskę. Niestety okazało się, że dla PiS`u są ważniejsze rzeczy niż Ojczyzna. Ja wiem, brzmi to strasznie, ale taka jest prawda. Po to by sprawować władzę w kraju potrzebne jest odpowiednio duże zaplecze polityczne, zaplecze ludzi, którzy będą gotowi popierać działania władzy państwowej, na bieżąco pilnować by nie dochodziło do sabotażu tych działań przez Antypolaków, będących zapleczem kadrowym partii. Wydaje się to być oczywiste, ale praktyka pokazała, że nie dla wszystkich. Wróćmy do kwestii dymisji Pani Szydło ze stanowiska premiera. Kaczyński zdecydował się na jej zdymisjonowanie, bo nie mógł dużej znieść jej sprzeciwu dla kierunku polityki wewnętrznej. Jej programem politycznym była „rodzina na swoim” a programem politycznym Prezesa była afirmacja pracowników. Ona chciała silnych rodzin a On chciał by pracownicy najemni dobrze zarabiali. Ona chciała by możliwie dużo rodzin było niezależnych od systemu ekonomicznego państwa a on chciał systemu na tyle silnego, by wymusić na przedsiębiorstwach „likwidacje kominów płacowych”, czyli mówiąc ludzkim językiem zrównanie płac pracowniczych w firmach. Ona chciała rozwoju samodzielnych podmiotów gospodarczych a on chciał wymusić inwestycje, czyli mówiąc ludzkim językiem tak podnieść koszty pracy, by konieczne było inwestowanie w technologie, bo firmy miały rzekomo pieniądze i nie chciały ich inwestować. Trzeba więc było im te pieniądze zabrać do budżetu ( np. składki ZUS i podatki, ale nie tylko) na sfinansowanie inwestycji głównie infrastrukturalnych, a podniesione koszty pracy miały przymusić firmy do inwestycji z oczywiście z kredytu, bo własnych pieniędzy by już nie miały. W związku z tym firmy te w całości, czyli właściciele i pracownicy odwrócili się od PiS- u. I druga oczywistość, dotyczyło to firm krajowych, które nie miały możliwości „optymalizacji kosztowej”. Firmy zagraniczne nic sobie z takich działań nie robiły.
By skrytykować pomysły Pani Szydło rzucono hasło wyjścia z „pułapki średniego rozwoju”. Mówił o tym wielokrotnie Morawiecki. Miało to tyle samo sensu co wcześniejsze obawy Belki o przegrzanie koniunktury w sytuacji bardzo powolnego rozwoju gospodarczego a w zasadzie stagnacji.
Dlaczego program Kaczyńskiego był bez sensu. Obecnie problemem nie jest wyprodukowanie jakiegoś towaru a jego sprzedaż po opłacalnej cenie. Jeżeli ktoś ma towar a nie ma systemu sprzedaży, to zostaje z tym towarem i szybko plajtuje. W praktyce wygląda to tak. Firma Toyota mając świetny towar w postaci doskonałych samochodów pierwsze pieniądze z rynku europejskiego miała po 15 latach od rozpoczęcia sprzedaży. Przez pierwsze 15 lat dopłacała do swej obecności w Europie i to dużo. Bo trzeba było zbudować sieć sprzedaży, magazyny części zamiennych itd. Firma Johnson & Johnson artykuł w postaci ściereczek do kurzu wprowadzała na rynek 5 lat. Tyle minęło zanim miała ze sprzedaży tego artykułu dochód netto. Zarówno Toyota jak J&J musieli finansować wejście na rynek ze środków własnych. W przypadku J&J koszty wdrożenia technologi produkcji ściereczek z mikrofibry stanowiły nieledwie 20% kosztów ogólnych wprowadzenia towaru na rynek. Reszta to wyprodukowanie zapasu magazynowego, promocje i premie dla sprzedawców oraz reklama.
Żadna polska firma, może poza Orlenem, nie dysponowała kapitałami wystarczającymi do jednoczesnego zwiększenia produkcji i zbudowania ich sieci sprzedaży. Dlaczego na skutek działań rządu musiała zwiększać produkcję. Bo taka jest cecha postępu technicznego, którego wdrożenie chciał wymusić rząd. Postęp technologiczny zmniejsza koszty jednostkowe ale zwiększa podaż towaru i tą zwiększoną podaż trzeba gdzieś sprzedać. Nie da się produkcji ani podaży usług dowolnie „skalować”. Wyjaśnię to na przykładzie. Jeżeli mamy zakład produkcji odzieży, który zatrudnia na linii produkcyjnej ok. 20 osób i linia ta dobrze funkcjonuje, to jeżeli chce zwiększyć produkcję musi zatrudnić kolejne 20 osób, bo musi zorganizować nową linię produkcyjną, czyli jeżeli chce zwiększyć produkcje to musi ją zwiększyć o 100% a nie o np.20%. Oczywiście można zautomatyzować produkcję starej linii ale wtedy nowe maszyny będą pracować nie przez cały czas, nie będzie wykorzystany ich potencjał i przyniosą stratę a nie zysk, bo zysk z nich będzie wtedy, gdy będą pracować odpowiednio intensywnie, tak są wycenione przez producenta. Czyli prowadzi to do wzrostu kosztów produkcji przy stałej cenie. Identyczne problemy mają i duże firmy, z tym że one mając większy wolumen towarów mogą z jednych zrezygnować a system sprzedaży wcisnąć zwiększoną produkcję innego.
Czyli mamy „pułapkę średniego rozwoju”. Tak więc całkiem słusznie przedsiębiorcy odwrócili się od PiS- u. Ale jest jeszcze jeden problem. Otóż na podstawie rozmów z osobami bliskimi władz PiS`u wiem, że przynajmniej niektórzy z prominentnych działaczy wiedzieli, że tak to się skończy jak się skończyło. Dlaczego więc nic nie zrobili. Dlatego, że Prezes jest jeszcze dalej żołnierzem NSZZ Solidarność i uważa, że Solidarność jest solą tej ziemi. Czyli co dobre i zaakceptowane przez Solidarność, to musi przynieść pozytywne skutki polityczne dla wszystkich. Tak kiedyś rzeczywiście było ale świat się zmienił, czego Prezes nie zauważył. Jeżeli do tego doda się obsesyjną wręcz skłonność Prezesa do jednolitości poglądowej w PiS- ie i brak akceptacji dla jakiejkolwiek samodzielności myślenia to mamy przepis na katastrofę, która się zdarzyła. Jako pierwsza o nieprawidłowościach w PiS- ie zaczęła mówić prof. Staniszkis w 2015 roku i niestety miała rację. Nie kryła Ona z resztą i tego, że jej słusznym zdaniem głównym winowajcą jest Prezes. I teraz przed nami dylemat, czy powierzać kierowaniem samochodem kierowcy, który dla własnych widzimisię spowodował katastrofę, czy może poszukać innego.
Źródło: niepoprawni.pl,
Kaczyński Jarosław przyznam, że ten człowiek budzi czasem we mnie coś na kształt współczucia. Zdeklarowany wróg nepotyzmu skazany na Misiewiczów, Obajtków, Morawieckich..... Zaciekły antykomunista zmuszony, z braku ekonomicznej wiedzy, do gospodarczych i społecznych decyzji rodem z PRL. Szczery wróg PZPR i SB, współpracujący z synami wrażego systemu, bo otaczające go beztalencia nie zapewnią mu realizacji marzenia o nieograniczonej władzy. Właściciel firmy powołanej w celu uratowania Polski, świata i całej ludzkości, do której myślący Polacy się nie garną, dopóki nie rozszerzy działalności. Prometeusz i Syzyf w pakiecie… Smutne. 
23 04 2024 Budapeszt nad Wisłą potrzebny od wczoraj.
JE nadzwyczajny i pełnomocny ambasador Ukrainy Wasyl Bohdanowycz Zwarycz dał pretekst do spodziewanych siłowych rozwiązań na naszej wschodniej granicy. W opublikowanej ostatnio odezwie do polskich rolników apeluje: Proszę Was o zaprzestanie blokady granicy z Ukrainą. Wróćcie do swoich rodzin i do swojej aktywności zawodowej, którą my w Ukrainie od zawsze darzyliśmy szczególnym szacunkiem. Mamy przed sobą wspólną europejską przyszłość. Musimy wspólnie wykorzystać potencjał współpracy i partnerstwa dla dobra naszych dzisiejszych i przyszłych pokoleń. Pomóżcie Ukrainie przetrwać, obronić siebie i Was przed rosyjskim agresorem. Nasze zwycięstwo jest gwarancją, że rosyjski brudny but nigdy nie wstąpi do Waszego domu, a w Polsce nigdy nie usłyszycie odgłosów eksplozji rosyjskich rakiet i płaczu za poległymi na wojnie.
Argumentum ad misericordiam (argument z litości) już w połowie XIX wieku niejaki Schopenhauer uznawał za nielojalny chwyt erystyczny, niegodny stosowania w dyspucie toczonej przez kulturalnych ludzi. Co ma do zdolności obronnej Ukrainy blokada wwozu do Polski ukraińskich płodów rolnych, których sprzedaż i tak nie zasila ukraińskiego budżetu, ale wielkie ponadnarodowe firmy? Nasi rolnicy poza tym przepuszczają wszelkie konwoje zdążające na Ukrainę nie tylko z pomocą humanitarną ale, przede wszystkim, militarną. Nie ma związku pomiędzy nietrzymającym żadnej normy UE zbożem a zdolnością odpierania ataków przez armię UA. Poza tym przedstawianie Ukrainy jako… obrońcy państwa należącego do NATO jest delikatnie mówiąc ucieszne. Aż prosi się o przypomnienie starego porzekadła dobrze znanego nie tylko w Polsce ale i na Ukrainie: Wyżej sra niż dupę ma! To, że Ukraina nie padła w ciągu 7- 10 dni od najazdu armii Federacji Rosyjskiej w lutym 2022 r. jest zasługą przede wszystkim Polski, Anglii i USA. Przypominam, że nasza pomoc nastąpiła pomimo wrogich gestów ze strony władz UA praktycznie od momentu objęcia władzy w Polsce przez Zjednoczoną Prawicę. Ot, wystarczy przypomnieć wydarzenia z ostatniego roku. W maju podsekretarz stanu w polskim MSZ Łukasz Jasina na portalu X zamieścił wpis, w którym to zwrócił uwagę na konieczność rozwiązania ostatecznego problemu Rzezi Wołyńskiej. Wspomniany na wstępie Wasyl odpowiedział: Jakiekolwiek próby narzucania prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie, co musimy w sprawie wspólnej przeszłości są nieakceptowalne i niefortunne. Najwyraźniej zdaniem obecnej kijowskiej ekipy mamy po prostu na kolanach służyć Ukrainie i cieszyć się, że oni jeszcze walczą. Bo to niby także za nas. A od UPA zwyczajnie wara.
Jak pamiętamy Polska została wówczas dość szybko „ukarana”. Zełenski przemawiając w ONZ jednoznacznie wskazał na nasz kraj jako na... pomagający Rosji. Tymczasem na rozwiązanie czekają ciągle ekshumacje ofiar ukraińskiego ludobójstwa. I nie tylko. Na ścianie polskiej szkoły we Lwowie wisi popiersie Szuchewycza, mordercy Polaków. Coraz więcej Polaków odbiera to jako jawne naigrywanie się z naszej martyrologii. To są rzeczy do załatwienia w ciągu kilku minut. Ale nie zrobiono nic. Obecny rząd Ukrainy pokazuje nam, że ma nas w dupie. Polska jest fajna, prezydent może być klepany po plecach i nazywany przyjacielem tak długo, jak realizuje kijowskie interesy. Kiedy jednak zaczyna upominać się o swoje od razu staje się… agentem Moskwy. Niestety. Rządząca prawica wielokrotnie podkreślała związki z Węgrami. Ale wobec Ukrainy nie poszła śladem Orbana. To poniekąd zasługa wychowania. Nasze rządzące elity ciągle nie chcą zrozumieć, że wobec postsowieckich elit (a takie są właśnie na Ukrainie) zastosowanie ma inna zasada: Chama należy bić w mordę. Bo kiedy go pogłaszczesz, to cię ugryzie. Homo sovieticus rozumie tylko taki język. Wszystko inne traktuje jako oznakę słabości i… lekceważy. ZP jednak łudziła się bardziej cywilizowanym układem. Wróćmy jednak do apelu Zwarycza. Brzmi on tak, jakby był napisany na Czerskiej. Ambasador ukraiński twierdzi bowiem: Rząd Rzeczypospolitej Polskiej czuje Was i wspiera, podejmuje ważne decyzje, które pomagają rozwiązać Wasze pilne potrzeby. Wydaje się, że nie ma dziś w Polsce chyba bardziej uprzywilejowanej klasy gospodarczej niż rolnicy. Polski rząd stworzył dla Państwa możliwości otrzymania dotacji i dopłat bezpośrednich.
W instytucjach unijnych polskiemu rządowi udało się zrewidować zapisy „Zielonego ładu”, przekonać pozostałe kraje UE do zastosowania pewnych ograniczeń w handlu z Ukrainą, które zaczną obowiązywać od czerwca br. Dzięki działaniom polskiego rządu UE wkrótce faktycznie zaprzestanie importu produktów rolnych z Rosji i Białorusi. Otworzy to nowe możliwości sprzedaży Waszych polskich produktów w krajach UE. Tak właśnie brzmi narracja... prorządowych mediów. Tusk rzekomo przekonał UE, Zielony Ład to już historia… A teraz trzeba pomagać Ukrainie i przestać blokować wwóz do Polski nietrzymającego żadnych norm ukraińskiego zboża i innych płodów rolnych. Bo inaczej ruskie rakiety spadać będą na Olsztyn, Częstochowę, Zegrze i Opatów. Siłowe odblokowanie wwozu ukraińskiego zboża do Polski będzie miało wreszcie uzasadnienie. W odpowiedzi polscy rolnicy powinni poinformować pana ambasadora Zwarycza, że właśnie Władimir Putin rozważa zakończenie wojny na Ukrainie. Krym, obie samozwańcze republiki oraz ziemie aż po Don jak w ukraińskim hymnie wrócą do Kijowa. Poza tym porty na Jeniseju oraz Amurze w ramach rekompensaty za dotychczasowe straty znajdą się na 99 lat pod administracją Ukrainy. Na dodatek Rosja zwróci Czechom Królewiec a Władywostok Chinom. Mniej więcej odpowiedź byłaby na tym samym poziomie faktograficznym, co apel ukraińskiego dyplomaty. Niestety. Co z tego, że Polska i Ukraina działające razem stanowiły czynnik stabilizujący Europę wschodnią przez wieki? Patrząc na to, co robi ekipa Zełenskiego widać wyraźnie, że jakiekolwiek porozumienie dzisiaj jest niemożliwe. Zełenski, podobnie zresztą jak i ekipa Rudego u nas, musi odejść. A potem się zobaczy. W każdym bądź razie jedno jest pewne. Wobec Kijowa Warszawa musi stać się drugim Budapesztem. Epoka marchewki minęła bezpowrotnie. Teraz jest czas na politykę kija.
Źródło: niepoprawni.pl,
Wójt gminy zdecydował w poniedziałek o rozwiązaniu protestu rolników na granicy w Dorohusku (woj. lubelskie). Niezadowoleni z jego decyzji rolnicy przyjechali do niego z gnojowicą i oponami. Sprawą zajęła się policja.
- Wydałem decyzję o rozwiązaniu protestu rolników przed przejściem w Dorohusku ze względu na straty przedsiębiorców z naszego regionu, jak i ze względu na mieszkańców, bo jest bardzo duże ryzyko utraty przez nich pracy w różnego rodzaju firmach związanych z przejściem granicznym. Tym bardziej że protest nie przynosi żadnego efektu -  poinformował w poniedziałek wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa.
Wójt Sawa przypomniał, że protesty na granicy w Dorohusku trwają od października 2022 roku. Najpierw granicę blokowali przewoźnicy, a teraz rolnicy.
Część rolników, kiedy dowiedziała się o decyzji wójta, nie zamierzała czekać na złożenie formalnego odwołania. - Podczas rozchodzenia się uczestników protestu doszło do zapalenia się kilku bel słomy, które znajdowały się w miejscu manifestacji. Przyjechała straż pożarna i ugasiła ogień - przekazała kom. Ewa Czyż z chełmskiej policji
Protestujący twierdzą, że wójt jest już znany ze "wspierania Ukrainy kosztem Polaków" jak też "z ochrony interesów firm z tego kraju".
Kilka osób pojawiło się przed domem Wojciecha Sawy. Przed bramą jego posesji rozlana została spora ilość gnojowicy oraz zapłonęły opony
 - informuje lublin112.pl. - To za rozwiązanie protestu. Napiętnujemy wszystkich, którzy działają antypolsko - miał argumentować jeden z rolników. Na miejscu interweniowała straż pożarna oraz policja.
Źródło: wp.pl
Nie tak dawno rolnicy wylali gnojowicę przed KPRM. W ten sposób Tusk zjednoczył się z Krystyną Jandą i czuje jakby ktoś na niego srał.
Tusk zaapelował do rolników by nie blokowali granicy,no bo w UE najważniejszy jest interes właścicieli z bogatej części Europy, którzy zakupili wielkie obszary ziemskie u naszych wschodnich braci!? Mają niskie koszty produkcji to i ceny produktów rolnych są bardzo niskie!? A nie można tak znieść ograniczenia w sprzedaży ziemi obcokrajowcom, by wyrównać szanse do polskiej produkcji rolnej!?
Jaśnie pani komisarz Ursula von der Leyen pojechała na Ukrainę obchodzić nie tylko drugą rocznicę inwazji rosyjskiej, ale i – szerokim łukiem – odwiedzić wszystkie latyfundia „prawdziwych Europejczyków” produkujące zboża, owoce, warzywa itp. nie tylko na ziemi ukraińskiej, ale i na ziemi rosyjskiej. Być może przede wszystkim na ziemi rosyjskiej: Warzywa z Rosji na polskich stołach. Kolosalny import z kraju Putina. A taka malutka Holandia jest największym eksporterem zboża w Europie!?
Z forum: Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwać w błędzie to głupota. Można mieć dobre intencje, ale realizacje ich nie zawsze są dobre. Zło najczęściej swoje cele realizuje w ukryciu i podstępnie, dlatego częściej odnosi sukcesy niż dobro. PiS w wielu sprawach działał otwarcie i skutecznie, jednak nie we wszystkich. Dzięki swojej otwartości często odkrywał swoje zamiary przedwcześnie i pozwalał złu na przeciwdziałanie, dywersje. Totalna opozycja wygrywała i wygrywa z prawicą na punkty, bo przywódcy się nie zmieniają i nie uczą na błędach. Polską muszą rządzić prawdziwi patrioci a nie przebierańcy, odporni na wpływy "zagranicy" . Nie szanują nas Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie, Żydzi, bo Polską rządzą od lat przebierańcy i marionetki. 
22 04 2024 Klon Gomułki w totalitarnej Polsce…
Obecnie rządząca Polską Junta 13 Grudnia nie jest tak masową organizacją, jaką była Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Lecz niewątpliwym zamiarem naczelnego wodza junty jest totalna zemsta na PIS-ie, by już nikt nie zagroził członkom zjednoczonych partii „demokratycznych” i nie wysłał ich kiedyś do więzienia. Z tej groźby zdaje sobie Donald Tusk - niemiecki przydupas, ostrzegając członków - tym razem obywatelskiej partii: „Jeśli damy ciała w kilku najbliższych wyborach, to do władzy wróci PiS, a wszyscy na tej sali pójdą siedzieć”.
Jedyną pociechą dla wodza zjednoczonej Junty 13 Grudnia jest fakt, że żaden komunista nie poszedł siedzieć po 1989 roku za to, że PZPR była w istocie agenturą Związku Sowieckiego. Więc niby dlaczego członkowie Platformy Obywatelskiej – partii stworzonej za niemieckie pieniądze i realizujący politykę Niemieckiej Republiki Federalnej wobec Polski mieliby „pójść siedzieć”? Przecież każdy członek partii obywatelskiej doskonale pamięta słowa szefa klubu PO-KO Neumanna: "Jeśli będziesz w Platformie, będę cię k... bronił jak niepodległości". Jak pisze Mirosław Szumiło w artykule „Czerwona elita. Komuniści u władzy w Polsce”: „W szczytowym momencie (pod koniec lat siedemdziesiątych) do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej należało 3 mln ludzi. Większość z nich zapisywała się z przyczyn czysto koniunkturalnych, zawierając „umowę o partyjność”. Członek partii zobowiązywał się do podporządkowania władzom PZPR, ta zaś udzielała mu poparcia i opieki. Faktyczną władzę w partii i w państwie sprawowało wąskie kierownictwo partyjne, wspierane przez pracowników aparatu partyjnego – swoistą „partię wewnętrzną”. Te grupy stanowiły rdzeń i podporę totalitarnego systemu władzy”.
Tak więc – podobnie jak za władzy PZPR tak i dzisiaj, zjednoczona pod przewodem PO Junta Junta 13 Grudnia udziela „poparcia i opieki” każdemu, kto podporządkuje się władzom junty a w zasadzie jednemu führerowi, stojącemu na czele „partii wewnętrznej” – złożonej z „wąskiego kierownictwa partyjnego, wspieranego przez pracowników aparatu partyjnego”. Te grupy stanowią rdzeń i podporę odradzającego się w Polsce totalitarnego systemu władzy…
„Wszyscy funkcjonariusze KPP jako „zawodowi rewolucjoniści” musieli myśleć i postępować zgodnie z „linią Kominternu”. Będąc „wierzącymi” komunistami, mieli nabożny stosunek do Związku Sowieckiego. Nie bez przyczyny Moskwę nazywano w partyjnym slangu Mekką. Ten quasi-patriotyzm sowiecki był głęboko zakorzeniony we wszystkich partiach komunistycznych” – pisze Mirosław Szumiło. Dzisiaj – „zawodowi przywracacze praworządności” – muszą działać zgodnie z „quasi-patriotyzmem brukselskim” wiedząc, że wszystkie instytucje UE opanowane są przez Niemców, którzy w pełni popierają Tuska i odradzający się w Polsce system totalitarny. Wystarczy posłuchać, co mówi przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen – nominatka RFN-u.
Tę niemiecką linię byłemu „rzeźnikowi” praw obywatelskich Bodnarowi, podpułkownikowi Sienkiewiczowi i Kierwińskiemu - synowi byłego aparatczyka PZPR na moskiewskim pasku oraz wąskiemu kierownictwu junty 13 Grudnia wyznacza zaufany Berlina - Donald Tusk. Nabożny stosunek Tuska do Republiki Federalnej Niemiec staje się elementem „wiary” państwa polskiego w to, że Niemcy nas zbawią, a przynajmniej obronią – tak jak bronią Tuska! Dotyczy to praktyczne każdej dziedziny życia, wyznaczanej Polakom przez Niemców: począwszy od rezygnacji z inwestycji, likwidacji rolnictwa, demolki szkolnictwa, oddania Brukseli zarządzania sądownictwem oraz zgody na relokację emigrantów i oddania Berlinowi kierowania polską armią oraz wprowadzeniem do Polski nowego, postępowego światopoglądu. Skoro Bundestag zatwierdził dobrowolną zmianę płci, to dlaczego nie wprowadzić w Polsce aborcji na życzenie i tabletki PO dla piętnastoletnich dziewczynek i to bez recepty? Na to wszystko potulnie zgadzają się nowe władze spółek państwowych, duża grupa sędziów i prokuratorów, lekarzy oraz nauczycieli - a nawet spacyfikowani wojskowi, zaś odtworzeniu totalitarnego systemu towarzyszy nachalna lewacka propaganda powołanych do „likwidowanych” spółek medialnych agitatorów. Tylko jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę, że wg. aborcyjnego projektu Platformy Obywatelskiej – aborcja dotyczyć ma każdej „osoby” będącej w ciąży! A więc i mężczyzn!  Libero-lewackiej rewolucji towarzyszy bowiem „nowo-mowa” – rodem z głębokiej komuny…
Wprawdzie neo-TVP (Tusk Vision Network) straciła ¾ widzów – to jednak propaganda libero-lewacka jest bardziej agresywna, niż za czasów tow. Gomułki, gdy istniał tylko jeden program telewizyjny! Dzisiaj językiem telewizji Tuska mówią żurnaliści TVN ale i większość żurnalistów Polsatu! Prorocze stały się więc słowa tow. Gomułki, który w swoich pamiętnikach zanotował: „KPP za nadrzędny cel swojej działalności uważała zawsze wychowanie swoich członków w duchu bezgranicznej wierności i bezwzględnego zaufania do Związku Radzieckiego”. Zaledwie po czterech miesiącach władzy gauleitera, resortowe dzieci wychowane w duchu miłości do ZSRR nie wspominają w swych programach o brutalnym przejęciu mediów i prokuratury przez totalitarną juntę, mającą „na pierwszym miejscu” – podobnie jak za komuny – „przywracanie praworządności”…
To wszystko słychać, widać i czuć, gdyż jednym z członków „wąskiego kierownictwa” führera Tuska jest Borys Budka – jako żywo przypominający Gomułkę – w słowach, czynach a nawet w gestykulacji! Na własne oczy widzimy, że Gomułka, który doprowadził Polskę do nieprawdopodobnego zacofania gospodarczego - ma swojego klona w osobie ministra aktywów państwowych, który w imieniu niemieckiego nominata usiłuje doprowadzić m.in. ORLEN do takiego stanu, jaki PIS zastał po poprzedniej władzy Tuska. „Z niecierpliwością czekam na kolejne sensacyjne doniesienia, którymi Borys Budka chce zakryć niewygodną prawdę, w tym: coraz droższe paliwo; raporty firm związanych z Bartłomiejem Sienkiewiczem, brak jakichkolwiek nowych inwestycji realizowanych przez spółki skarbu państwa” - odpowiedział ministrowi aktywów państwowych Borysowi Budce Daniel Obajtek – były prezes, za którego czasów Orlen w ostatnich pięciu latach wypracował 26,2 mld zł zysku, podczas gdy w czasie 8 lat rządów PO-PSL było to łącznie 2,9 mld zł….
Źródło: niepoprawni.pl,
Dziś boimy się jeszcze bardziej jak za komuny. I to jest mistrzostwo świata. Jak na razie nie widzę żadnej różnicy pomiędzy tym co robiła Platforma, co robił PiS, i co robi teraz KO.
Budka, czyżby faktycznie był to prawnuk Gomułki, który miał syna o nazwisko Strzelecki, który z kolei miał córkę a ta córka urodziła Borysa Budkę, takie informacje można przeczytać w internecie. Cóż można od niego wymagać, tego samego co od towarzysza Wiesława i jego postawy w czerwcu 1956 roku oraz grudniu 1970 roku!?
Budka: Gdybym spotkał tego kogoś, kto wymyślił, że jestem wnukiem Gomułki, to nie ręczę za siebie.
Od kiedy obalono Olszewskiego. Polska staje się coraz to bardziej państwem magdalenkowym, okrągłostołowym!? PiS przekazał pałeczkę sztafety w biegu do dyktatury KO, bo już nie miał na kogo zwalać winy. No i kasa państwowa była pusta jak bęben!? A tak zacznie się od nowa tym razem będzie to wina Kaczyńskiego.....!?
Z form: Przyznaję się, że zbłądziłem - nie dostrzegając wielkich osiągnięć w bohaterskiej działalności Borysa Budki, którego imię rozsławiane jest od rzeki Sprewy po rzekę Wołgę - podobnie do imienia Władimira Iljicza Uljanowa. Zaślepiony nacjonalistyczną a w zasadzie faszystowską propagandą - nie dostrzegłem wielkiego wkładu Borysa Budki, który tow. Budka osobiście włożył w podwaliny ruchu rewolucyjnego w Polsce...
Mówimy Borys a w domyśle Partia mówimy Partia a w domyśle Budka. ;)
17 04 2024 Czy my musimy w tym uczestniczyć??
Słucham jednej z najlepszych Pań minister w kadencji 2015-2019, oczywiście wysłanej do Brukseli i zastanawiam się, czy wśród ludzi rozsądnych jest choćby jedna osoba mająca jakiekolwiek złudzenia co do gry prowadzonej z Brukselą i jakiekolwiek złudzenia co do sensu udawania tam, że jesteśmy pełnoprawnym członkiem UE, i jakiekolwiek złudzenia co do  sensu udawania i łataniny tutaj; łataniny bezskutecznie usiłującej zminimalizować katastrofę, jaka z roku na rok staje się coraz bardziej oczywista, a którą jest poddawanie się władzy komisarzy zamiast pójścia drogą Wielkiej Brytanii. Jeśli po wyborach do europarlamentu okaże się, że oblicze „Brukseli” się nie zmieni, że z Brukseli nadal będzie wyzierała na świat nie szlachetna twarz Europy, lecz prymitywna sawietskaja roża, w pijanym widzie bełkocząca o „zielonym” ładzie, to jak będzie można udawać że się nie wie, dlaczego ten moloch wymyślający coraz większe idiotyzmy i terroryzujący nimi narody Europy potrafi w parę tygodni odebrać suwerenność Polsce, a nie potrafi sobie poradzić z przemytnikami ludzi, latami bezkarnie i skutecznie uprawiającymi swój proceder? Komu ten moloch służy?
Gdyby narody Europy zdawały sobie sprawę, co tak naprawdę dzieje się w Afryce, ilu kacyków rzekomo niepodległych państw, niszcząc więzi plemienne i podsycając plemienne animozje obejmowało kolejne połacie tego kontynentu od lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, będąc obowiązkowo po „studiach” na moskiewskich uniwersytetach i w służbach specjalnych  ZSRS, to te narody Europy wiedziałyby, czym jest dziś Afryka. Terytorium okupowanym przez Rosję. Kim są rzekomi uchodźcy? Z wielkim prawdopodobieństwem - armią rok po roku zwiększaną, wysyłaną do Europy przez Putina. Po co? Żeby zdestabilizować państwa Europy i przygotować kontynent europejski na zwycięski przemarsz armii Putina (albo innego sowieckiego aparatczyka) od Bugu do Lizbony. Napaść na polską granicę z Białorusi, podczas którego okazało się, że afrykańscy „uchodźcy” biorący w nim udział  byli szkoleni w Moskwie, powinien pozbawić złudzeń całą Europę, a co zrobiła „Bruksela”, co zrobiła Komisja Europejska? Przypuściła atak na Polskę, co miało decydujące znaczenie dla destabilizacji sytuacji politycznej w naszym kraju i w regionie, decydujące znaczenie dla Ukrainy i decydujące znaczenie dla wyniku wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Pieniądze nie biorą się znikąd. „Zamrożone” fundusze KPO zostały wykorzystane w sposób niekonwencjonalny, ale za to skuteczny, a ponieważ pieniądze nie rosną na drzewach, do dziś musieliśmy czekać na pierwszą transzę… A wracając do afrykańskiej armii Putina – od 2015 roku europejskie wybrzeże Morza Śródziemnego zostało praktycznie pozbawione ochrony, choć w momencie powstania tzw. „kryzysu migracyjnego” wystarczyło dopilnować, żeby ten „kryzys” nie narastał – czyli zawracać armię Putina tam, skąd wypłynęła. Co zrobiono? Punkt przeładunkowy na wyspie Lampedusa. Ruki swabodnyje. Herzlich Willkommen i Włosi winni. Włosi, którym w 2020 roku podesłano taki ładunek Covid-19, że tysiącami marli na ulicach. Oczywiście ładunek z Chin, bo któż by zawracał sobie głowę  laboratorium koło Nowosybirska?...Ja mam tylko jedno pytanie, złożone: czyj to jest biznes , kto z kim współpracuje i kto wydaje rozkazy ludziom decydującym np. o relokacji? Nie oczekuję odpowiedzi. Czy my musimy w tym uczestniczyć? Bezsilność naszych rządów (wszystkich!), służalstwo części europosłów teoretycznie reprezentujących Polskę świadczy o tym, że do powiedzenia tam, w PE, możemy mieć kilka słów, nic więcej. A jeśli tak, jeśli zbliża się wielkimi krokami zaplanowane tam zrujnowanie naszego kraju i sprzeciwy nasze nic nie znaczą, to jaką mamy gwarancję, że cokolwiek się zmieni? Taką, że pójdzie do wyborów  pół miliarda ludzi i zagłosuje na partie prawicowe? A ilu obywateli Europy jest byłymi migrantami? A ilu obywateli Europy ma doszczętnie sprane mózgi? Ilu nie będzie przeszkadzało oddanie ograbionej przez kolejne „zielone łady” Europy Środkowej Putinowi? Oni wszyscy pójdą do wyborów, bo to zaprzysięgła „elita” kontynentu.
Jaki odsetek szans mamy na wygraną? Ile można udawać, że wszystko będzie w porządku, choć nie jest, i nie będzie? Jak długo można oszukiwać ludzi, których - jeśli nie będą wiedzieli o wszystkim, co na nich za chwilę spadnie - czeka nieuchronna katastrofa? Ilu z tych ludzi przed 15 października 2023 o tym co na nich spadnie nie wiedziało, bo nasi politycy woleli udawać, że mają na to wpływ i tylko „wsparcia” potrzebują, choć w takiej sytuacji mieli wręcz obowiązek błagać o ratunek i mówić jak jest i jak będzie, nie oszczędzając narodowi żadnych szczegółów, bo to o naród chodziło, o Jego bezpieczeństwo i przetrwanie? Za chwilę zobaczymy i usłyszymy to samo -  i przez gardło im nie przejdzie, że dla narodu polskiego to będą wybory ostatniej szansy. Żadnemu do głowy nie przyjdzie bić na alarm w ferworze walki o miejsca na listach wyborczych? Czy znajdzie się choć jeden sprawiedliwy? Chcemy wiedzieć jak jest. Wszyscy powinniśmy wiedzieć jak jest. A przede wszystkim – chcemy mieć pewność, że oni, politycy, też to wiedzą.
Nie z monosylab komisarza Lewandowskiego przekazanych w dowolnym tłumaczeniu przez europosłów, lecz ze szczerych wypowiedzi dokładnie informujących  jaka jest sytuacja i co nas czeka. Lukrowanie nieczystości nie zdało egzaminu w 2023 roku, nie zdało egzaminu w wyborach samorządowych, i będzie śmiertelnie niebezpieczne przed wyborami do tzw. „europarlamentu”. Grzeczne teksty, woal manier wykluczających szczerość…  Nie bacząc na możliwości pierwszego lepszego smartfona podaje się nam przestarzałe relanium, żebyśmy broń Boże za dużo się nie dowiedzieli. A że i tak wiemy, to wkurzenie w narodzie narasta. W TV Trwam, TV Republika, w TV wPolsce można powiedzieć wprost, co się myśli – i wszędzie tam nasi politycy omijają swoje myśli szerokim łukiem, i rżną głupa. A jeśli któryś nie wytrzyma i się z tego wyłamie, to gremia decyzyjne dbają, żeby mówił już tylko prywatnie. To nie jest sposób na komunikowanie się z wyborcami w sytuacji zagrożenia. To jest lekceważenie zagrożenia i swojej roli w polityce. Naród polski, nie bacząc na szalejące w Polsce zielone ludziki, będzie musiał stanąć przed wyborem: uczestniczymy w farsie komisarzy unijnych czy nie. I to jest nasz prawdziwy wybór w czerwcu 2024. Najwyższy czas to pojąć.
Źródło: naszeblogi.pl
Doczekałem się czasów, złodziej ze złodziejem kłóci się, który mniej ukradł!? Skoro Unia Polskę traktuje jak kolonię, to powinniśmy ją opuścić! Pytanie co dalej, ano Londyn lub Moskwa!
Z archiwum: Łyżka dziegciu w beczce miodu: Polska po 1989 roku stała się rynkiem zbytu a nie krajem, który jest dostawcą wyrobów wysokiej jakości na Zachód. No chyba, że chodzi o wykształconych fachowców, którzy wieją z Polski za chlebem. Być w Unii na warunkach kolonii to, żaden interes dla Polski nie dość, że więcej wpłacamy jak otrzymujemy to jeszcze nam dyktują na co konkretnie dofinansowanie przeznaczyć. Unia tak Polsce pomaga, to dlaczego tak zadłużenie lawinowo wzrasta!?
Unia to, Unia tamto, a my co dzieci, orkiestra żeby nami dyrygowano!? Dziś zapomniano czy powinna być UE!? To miał być wspólny rynek, i organ doradczy, a nie superpaństwo z hegemonią Wielkich Niemiec!? 
Z forum: Potrzebna jest partia, której przed 2023 rokiem zabrakło; opozycyjna wobec PiS i jednocześnie wykluczająca jakąkolwiek współpracę z PO i jej przybudówkami. Nie będąca na smyczy - ani lewactwa europejskiego, ani bolszewii rosyjskiej - czyli mająca tyle wolności, żeby wspierać to, co dobre dla Polski i walczyć z tym, co jej szkodzi. Zamiast postsowieckich dzikusów powinniśmy mieć cywilizowaną patriotyczną opozycję. Zabrakło odwagi, a teraz brakuje większości...
13 04 2024 „Obóz Demotragiczny” i „Łotergej”…
„Co za gnojek…Całe życie mi spieprzył”: Małgorzata Tusk w książce “Między nami”... Nie było żadnej afery podsłuchowej w stylu amerykańskiej “Watergate”. Była post-sowiecka awanturka, którą w duchu wzajemnego zrozumienia wyjaśnili sobie towarzysz Włodzimierz Czarzasty z szefem kancelarii Sejmu Cichockim – wysuniętym z ramienia Szymona Hołowni. Po spotkaniu tow. Włodzimierz dodał na wizji, że ważniejszy od podsłuchów lewactwa przez Cichockiego jest nierozerwalny sojusz lewactwa z obozem demokratycznym, który – jak wiadomo - z demokracją ma tyle wspólnego, co Rzepa i Motyka z rolnictwem. Do kompletu brakuje jednak śmietanki, gdyż stary aktywista ZSL/PSL  Andrzej Śmietanko przeszedł już na zasłużoną emeryturę… Tak czy siak, towarzysz Czarzasty udowodnił społeczeństwu, że dla liberalnego lewactwa wyrosłego z komuny koryto jest ważniejsze od zwyczajnego honoru... Zamiast afery Watergate mamy więc typową dla „obozu demotragicznego” aferkę „Łotergej”, gdzie łatwo odkryć łotra, który za tym wszystkim stoi. To ten sam gnojek, którego opisała Małgorzata Tusk. Śmiało więc można postawić Konia z rzędem a nawet z całym rządem, że „Łotergej” – czyli wzajemne hakowanie – jest i będzie jedyną metodą na utrzymanie w ryzach obozu, który z uśmiechem na wargach lewaczek wprowadza „praworządność” w Polsce. Czyli in vitro, aborcję na życzenie, imigrantów i kto wie - może jeszcze kary bezwzględnego więzienia za określenie transwestyty mianem „pana” lub „pani” - zaś Murzyna "Murzynem" i Araba "Arabem"?
Za tym wszystkim stoi ten sam gnojek, którego nikt nie widział razem z panią Małgorzatą od czasu wysłania go przez Niemców do spacyfikowania Polski. A tu nadchodzą wybory do parlamentu europejskiego, więc „obóz demotragiczny” musi kontynuować rozpoczęte już igrzyska – oczywiście z pominięciem faktów, za które można wylecieć z konferencji prasowej premiera! Nie będzie więc grania sukcesem „setki konkretów w sto dni” oraz benzyną po 5.19. Nie będzie pytań o losy CPK i o to - za co grubą kasę bierze niejaki Lasek - współtwórca raportu, opartego na „ustaleniach” Anodiny i PO co Polsce Senat?. Bo za likwidacją CPK i wszystkich, rozpoczętych przez PIS inwestycji stoi Człowiek Moskwy i Berlina, któremu żaden żurnalista „odpolitycznionych” mediów nie odważy się podskoczyć! Każdy przecież wie, co może zrobić z takim żurnalistą podpułkownik Sienkiewicz, który kontynuuje „odpolitycznianie” mediów, kultury i co najważniejsze – dziedzictwa narodowego - jak to robiono za Józefa Stalina!
To wszystko, włącznie z pozbyciem się "nienormalnej polskości" oraz obiecanej Polakom 60 tysięcy zł kwoty wolnej od podatku jest bowiem niezbędne dla przyjęcia przez Polskę co najmniej 100 tysięcy migrantów - zgodnie z decyzją Parlamentu Europejskiego. Wprawdzie Człowiek Moskwy i Berlina „ma w głowie plan” w jaki sposób nie przyjmie migrantów z Afryki i Azji do Polski, to znów postawię Konia z rzędem a nawet z całym rządem, że będzie to zapłata z naszych podatków po 20 tysięcy euro za jednego nieprzyjętego imigranta! Gauleiter na Polskę ma przecież sprawdzony już plan, znany jako „plan Tuska na Pelikana”.... Wyborcy junty 13 grudnia łykną bowiem jak pelikany zapowiedź zablokowania przez Tuska imigrantów tak samo, jak już łyknęli kwotę 60 tys. złotych i benzynę po 5.19, że nie wspomnę o stu cudach, które Tusk obiecał już w kampanii z lat 2005 i 2008. Tak więc 100 tysięcy imigrantów razy 20 tysięcy euro daje okrągłą sumkę 2 mld euro, czyli 8 i pół miliarda złotych, wywalonych z polskiego budżetu…
Nie będzie więc w Polsce ani CPK, ani portu kontenerowego w Świnoujściu, ani elektrowni atomowych i regulacji Odry, skoro Człowiek Moskwy i Berlina ma w głowie kolejny plan dla przygłupów, głosujących na juntę 13 grudnia. Ponadto - w ramach dalekosiężnych planów gauleitera jest także zlikwidowanie polskiego rolnictwa – co Człowiek Moskwy i Berlina niedawno wynegocjował w trakcie „owocnych i przebiegających w duchu wzajemnego zrozumienia” rozmów ze stroną ukraińską. „Obozowi demotragicznemu” pozostało więc męczenie Polaków Pegazusem, przy pomocy którego – wprawdzie legalnie „podsłuchiwano Polaków”, to jednak na podstawie „wyłudzonych” od sądu zgód, co wyśledził były Rzeźnik Praw Obywatelskich.
Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji junta 13 grudnia wypuściła na arenę cyrkową rządowego Konia z żądaniem przesłuchania prezesa Kaczyńskiego przy pomocy wariografu. Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem, gdy wniosek Bodnara o zgodę na użycie wariografu wobec prezesa Kaczyńskiego zatwierdzi nieugięty bojownik o „praworządność” w polskich sądach, czyli sędzia Tuleya – męczennik „obozu demotragicznego”. Ten sam Tuleya, od którego zgodę na podsłuchiwanie Pegazusem "wyłudził" Prokurator Ziobro z PIS-u…
Źródło: niepoprawni.pl,
A mnie się wydaje że Tusk wrócił do Polski tylko po to by wyprowadzić Glapińskiego z NBP, i wywieźć złoto do Niemieckiego Banku Federalnego!? Po wykonaniu tego zadania wróci do Niemiec, swojej ojczyzny!? 
Program koalicji 13 grudnia. Przejecie mediów – by kłamać. Likwidacja CBA – by kraść. Przejąć sądy – by nie być osądzony. Likwidacja prokuratury - by nie być oskarżonym. Usunięcie Glapińskiego – by wprowadzić euro, zabrać złoto. Zmiany w szkole – by deprawować nieletnich.
11 04 2024 Kłamstwo, kompleksy i ich wypieranie, czyli fundamenty poparcia partii Tuska...
Za nami kolejne wybory. Tym razem te, których wagi Polacy wciąż jeszcze doceniać nie potrafią. Nie, to nie wyrzut. Żal jedynie. I ocena stanu faktycznego. Nie zmienia to faktu, że największym przegranym jest Tusk i jego paczka. Jakkolwiek nie pudrowałyby tego faktu polskojęzyczne media i jakkolwiek nie będzie "zwycięstwa" koalicji 13 grudnia wyolbrzymiał sam Tusk, on i jego paczka przegrali wybory samorządowe. Kolejne wybory, które niewysilającemu się specjalnie obserwatorowi po raz enty naświetliły pewien, nazwijmy to, fenomen. Fenomen objawiający się od 2007 roku. Z każdym rokiem ze spotęgowaną mocą ów fenomen wybrzmiewa. Dla mnie bowiem fenomenem jest fakt, że spora część Polaków tak ochoczo, nie biernie, ochoczo! pozwala się okłamywać. Ba! Lwia część tychże Polaków łaknie kłamstw zachłystując się nimi. To efekt dziesięcioleci brutalnej, ordynarnej indoktrynacji przeprowadzanej przez postkomunistyczne oraz polskojęzyczne, niemieckie media.
Pisałem tu o tym wielokrotnie. Pompowanie w umysły Polaków poczucia niższości, poczucia wstydu i wzbudzanie pragnienia bycia wreszcie tym lepszym, "zachodnioeuropejskim". Przez trzydzieści trzy lata. Każdego dnia. W każdej godzinie. I owe trzydzieści trzy lata indoktrynacji, którą Tusk z paczką i swoją propagandą doprowadzili do perfekcji, której nie pozazdrościliby nawet propagandyści ZSRR. I tak oto trzydziestotrzyletnia indoktrynacja stworzyła "fajnopolactwo", które w mediach społecznościowych przykleja sobie na profilach flagę europejską miast polskiej nazywając się Europejczykami mieszkającymi w polskich miastach. "Fajnopolactwo", które z lubością, słowo w słowo cytuje teksty z pasków TVN24 i tytuły z Onetu traktując je jako fakty niepodważalne. "Fajnopolactwo", które "pisorów" nienawidzi bardziej niż innych, bo "przecież Kaczyści podzielili Polskę, zrujnowali ją i wywołali polsko- polską wojnę!" I nienawiść ta zawiodła ich w tak głębokie odmęty bezrefleksyjności, że idąc w ślad za posłem od naleśników, przyklejają sobie na autach i profilach "osiem gwiazdek" obok europejskiej flagi.
Oglądałem niedawno mini serial dokumentalny "Einsatzgruppen. Brygady śmierci". Rzecz o Niemcach ( przez Netflix nazwanych nazistami ), których zadaniem było skoordynowane, systemowe mordowanie Żydów podczas II WŚ. Pojawiały się w tym serialu wątki Litwinów i Ukraińców, którzy - często inspirowani przez Niemców, dokonywali okrutnych zbrodni na niedawnych sąsiadach. Tematem przewodnim serialu, była oczywiście genetyczna wręcz, niemiecka nienawiść do Żydów... Podobny model nienawiści wykreowany został zresztą w sowieckiej Rosji. Koszmarnie dotknął kułaków, Ukraińców i wreszcie samych Rosjan. Tam nienawiść doprowadzona została do granic obłędu. Nienawidzono sąsiadów, znajomych, a często najbliższych tylko za to, że nie dość gorliwie wyrażali miłość do Stalina, partii i komunizmu. Nienawidzono aby podkreślić swoje oddanie komunizmowi w oczach innych nienawidzących. A fundamentem tej nienawiści był... strach. I wiecie Państwo, odnoszę wrażenie, że... identyczne zachowania zaczynają być kreowane w Polsce. Nienawiść do "PiSiorów", często granicząca z obłędem jest ostentacyjnie afiszowana ze strachu.
No bo przecież jeśli będę głośno krzyczał "j..ć PiS", to nikt mnie o byciem "PiSowcem" nie posądzi, prawda? Nienawiść ze strachu powodowanego... nienawiścią. Błędne, zamknięte koło obłędu. I w tej obłędnej rzeczywistości ludzi doprowadzonych do obłędu, nie ma miejsca na racjonalne myślenie. Jest efekt stada, które bezwiednie, niemal na ślepo podąża za głosem uznawanym za wyrocznię. Idą z zaciśniętymi z nienawiści pięściami, łypiąc na siebie podejrzliwie, dygocąc ze strachu przed podejrzeniem o bycie "PiSowcem". Niewiele trzeba, aby koś takie podejrzenie rzucił. Wystarczy przytoczyć jaskrawy fakt spoza bańki TVN, niewłaściwie określić pogląd na temat europarlamentu. Albo - a wiem to z własnego doświadczenia, powiedzieć Niemcy, a nie "naziści", co świadczy o nienawiści do przyjaciół Polski Niemców, która też jest przecież "PiSowska"... Kto na tej nienawiści drążącej Polaków korzysta? Ci sami, którzy wieki temu uznali, że Polska istnieć w żadnym kształcie i formie nie powinna. Niemcy i Rosjanie od zawsze "ofiarowali" Polsce wyłącznie krew, łzy i cierpienie. Z nienawiści do Polski i Polaków. I kiedy tylko mogli, wykorzystując czy to sługi wierne, czy pożytecznych idiotów, robili wszystko, by poróżniać Polski naród. Wyciągnąwszy wnioski z historii, wiedząc, że my, Polacy, w kompleksach, właściwie zindoktrynowani  własną historię podepczemy, uznali, że nie są im do upodlenia Polski i Polaków potrzebne czołgi i karabiny. Wystarczą im media pompujące do polskich głów kompleksy, poczucie niższości i nienawiść do siebie samych. Z wielkiej miłości do "europejskości".
Źródło: niepoprawni.pl,
A mnie się wydaje że Tusk wrócił do Polski tylko po to by wyprowadzić Glapińskiego z NBP, i wywieźć złoto do Niemieckiego Banku Federalnego!? Po wykonaniu tego zadania wróci do Niemiec, swojej ojczyzny!?
Po 1989 r. Polacy nie zachłysnęli się wcale wolnością. Zachłysnęli się bezprawiem i anarchią. Polacy lubią bezprawie i anarchię.  Wtedy, przy Okrągłym Stole, wdeptano ich w glebę, a oni nawet tego nie czuli lub czuć nie chcieli. Mieli przecież swoją iluzoryczną "wolność", mogli przecież pluć na "komunę" budować swoje straganiki i handlować gównem na Stadionie. Bo Balcerowicz z Wałęsą i resztą zdrajców Narodu, także z Kaczyńskimi, podzielili się w międzyczasie ich Polską. Zdecydowali się ją zniszczyć, sprzedać za bezcen. Przecież im za to zapłacił Waszyngton. Wcale niemałe pieniądze. Zachłysnęli się Polacy wodą święconą, którą wlewano im w mózgi za pomocą bełkotu białego dziadka. Czuli się wielkimi zwycięzcami, a pod ich nosami niszczono to wszystko co przez 45 lat wspólnie budowali.  I zniszczono to doszczętnie. Ku radości hołoty krzyczącej "santo subito."
Z forum: Degeneracja postaw patriotycznych wśród młodzieży zaczęła się szybko rozprzestrzeniać po 1990 roku. Brutalna transformacja ustrojowa doprowadziła do szybkiego zubożenia społeczeństwa, do rozwoju patologii społecznych, do rozrostu struktur mafijnych i strefy czarnego rynku. Z taką Polską trudno było się utożsamiać, nie sposób było ją szanować, a kto mógł, ten wolał ją opuścić i szukał lepszego życia gdzieś za granicą. Miliony rodaków wyemigrowało wtedy na Zachód. O jakiej Polsce opowiadają oni dzisiaj swoim dzieciom? Niszczenie polskiej tożsamości narodowej lub jej podmiana, były zawsze pierwszymi celami naszych odwiecznych wrogów. Od tego zawsze zaczynali okupację Polski, czyli od likwidacji patriotów. W trzecim pokoleniu po wojnie zaczął pojawiać się zanik poczucia tożsamości narodowej ponieważ wysychało już źródło, z którego można by było ten patriotyzm czerpać. Wpływy propagandowe z zagranicy na młode polskie umysły były coraz silniejsze i wielu dało sobie wmówić, że być Polką lub Polakiem oznacza jedynie być wieczną ofiarą, petentem i nieudacznikiem, skazanym na litość i na jakieś ochłapy od tych lepszych i światlejszych. Koalicja 13 grudnia ma ambicje i środki, by ten stan ciągle utrwalać i przenosić go na następne pokolenia, w imię tworzenia nowego, wspaniałego obywatela Unii Europejskiej.
Polacy są wychowani w atmosferze kłamstwa i uważają je za coś naturalnego. Zaakceptowali i polubili je, a połowa społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że okłamują sami siebie: szewc piekarza, piekarz stomatologa, lekarz pacjenta. Proszę sobie przypomnieć, ba do dziś to ma miejsce, w jaki sposób polskie i zagraniczne firmy zmuszały młodzież do oszukiwania ludzi: banki, sieci komórkowe, świat reklam i firmy żyjące z reklamy itd. Poziom szkół jest zastraszający, nie ma tam nauki, lecz jest produkcja półanalfabetów, stosunek mediów i partii politycznych do społeczeństwa itd. Od 1989 r. w Polsce państwo nie istniało, hulał tu kto chciał i mógł. Programy naukowe, szkolne i medialne dyktowały nam obce firmy, spółki i fundacje. Świadomość dewastował: wolny rynek, przekonanie, że cenę dyktuje kupujący i to co Pan pisze: polityka wstydu i produkcja pożytecznych idiotów. 
08 04 2024 Sekrety sekty „konkreciarzy”.
13 grudnia 2023 roku to oficjalna data powołania w Polsce sekty „konkreciarzy”. Bo właśnie od tej daty liczyć należy 100 dni, gdy się miało spełnić owe 100 konkretów, które zapowiedział prorok Tusk na przedwyborczych wiecach. Sekta „konkreciarzy” to oficjalna już – państwowa wiara w proroctwa Tuska, który właśnie 13 grudnia 2023 roku stanął na czele koalicji 13 Grudnia, czyli zlepka partii, które przegrały wybory w dniu 15 października 2023, zaś z dniem 13 grudnia prorok Tusk stał się premierem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Ten cudowny manewr Proroka sprawił, że od dnia 13 grudnia 2023 roku trwa „przywracanie praworządności” w Polsce, polegające na usuwaniu siłą wszystkich tych, którzy do sekty „konkreciarzy” nie należą. A są to wszyscy zwolennicy PIS, w tym także katolicy, którzy zgodnie z proroctwem Tuska będą w Polsce bezwzględnie „opiłowani”. Temu służą uchwały opanowanego przez „konkreciarzy” Sejmu - dotyczące zastąpienia wiary w Boga w wiarę w Człowieka, a konkretnie - wiarę w proroka Tuska. Wiara „konkreciarzy” w człowieka to nie jest proste przeniesienie idei komunizmu, lansowanej w Polsce przez 45 lat. Wprawdzie wiara w proroctwa komunizmu polegała na wierze w aktualnego I Sekretarza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to przecież wiele się od tego czasu zmieniło. Prorok Tusk nie jest już - jak tow. Jaruzelski - tylko Człowiekiem Moskwy! On jest także Człowiekiem Berlina, choć równocześnie pełni rolę I sekretarza zjednoczonych partii, które przegrały wybory w dniu 15 października 2023 roku. Prorok Tusk jest więc jedynym gwarantem utrzymania władzy w Polsce przez sektę „konkreciarzy” – popieraną już nie tylko w Moskwie ale i w Berlinie. Istotnym elementem utrzymania władzy przez „konkreciarzy” są obrzędy państwowe. Nie będzie więc już poświęcenia ważnej inwestycji przez katolickiego kapłana, ani transmisji niedzielnej Mszy świętej przez państwową telewizję!  Prorok Tusk na stanowisku Premiera zdołał bowiem w zaledwie 100 dni opanować państwową telewizję, by ją tak „odpolitycznić”, by nadawała wyłącznie państwowe obrzędy „konkreciarzy”, w tym najważniejszy z obrzędów - czyli obrady Sejmu. Tymi obrzędami kieruje arcy- kapłan Hołownia – absolwent seminarium TVN-u, mający długoletnie doświadczenie w prowadzeniu katolików na manowce. W trakcie tych obrzędów następuje cud zmaterializowania się „praworządności”, czyli podjęcie uchwały w sprawie zamachu na kolejną instytucję Państwa lub też na konkretnych ludzi – uznanych za wrogów ludu wierzącego w Donalda Tuska. Uchwała Sejmu pozwala innym arcykapłanom sekty Tuska na wtargnięcie do każdej instytucji, a nawet do prywatnego domu – bez zgody prokuratora i w czasie nieobecności właściciela nieruchomości. Wystarczy tylko zgoda całkowicie „odpolitycznionego” prokuratora Bodnara, by doprowadzić do „przywrócenia praworządności”, która jest istotnym elementem „pojednania” w „uśmiechniętej” Polsce.
Niezachwiana wiara w proroka Tuska – widzialnego człowieka Moskwy i Berlina pozwala każdemu „konkreciarzowi” uwierzyć, że „ręka sprawiedliwości” go nie dosięgnie – tak, jak nie dosięgła jeszcze najbliższego kręgu wyznawców Proroka. Ale przecież do czasu!  Są to bowiem tylko pobożne życzenia wyznawców Proroka, którego rzecznik Grabiec nie ukrywa, że ręka sprawiedliwości jednak „dosięgnie każdego”... Strach jest przecież niezbędnym elementem utrzymania absolutnej władzy przez Proroka – podobnie jak to było w przypadku Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Wierni ludzie z ich najbliższego otoczenia umierali wykrzykując ich imiona przed powieszeniem, czy rozstrzelaniem! A co dopiero babcia lub dziadek, których wystarczy postraszyć odebraniem emerytury... Widzialnym przykładem tej niezachwianej wiary w Tuska jest Roman Giertych – adwokat diabła. Podejrzany o milionowe malwersacje Giertych zemdlał na widok policji w czasach reżimu pisowskiego, a następnie ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości w słonecznej Italii. Gdy wreszcie doszło do zjednoczenia koalicji przegranych partii – pod przewodem proroka – adwokat diabła stał się głównym oskarżycielem PIS-u  - wszakże zdając sobie sprawę, że w jego przypadku fortuna na pstrym koniu jedzie. Wystarczy jedno słowo Proroka i będzie po koniu...
Dlatego nikt z sekty konkreciarzy nie podskoczy dzisiaj Tuskowi z błahego powodu, że wprowadził 5% VAT na żywność i wprowadzi podwyżki na ceny energii! Przecież Tusk mógł ten VAT podwyższyć do 25% - jednak tego nie zrobił! Żaden konkreciarz nie beknie też słowem, że prorok Tusk nie zrealizował 100 konkretów w 100 dni!  Przecież prorok Tusk nie musiał niczego obiecywać swoim wiernym, by na niego zagłosowali! Wiernym Tuska wystarczą konkretne "przenośnie" proroka, by poszli za nim do piekła! Podobnie jak ta warszafka, która poszła za Dupiarzem, wybierając go ponownie na prezydenta stolicy. I to mimo tego, że Dupiarz ma dla obecnych warszawiaków tylko kupę serducha przy garach, gdyż taśma klejąca gdzieś mu się zagubiła...
P.S, Prawdziwym - widzialnym cudem proroka Tuska jest likwidacja Senatu RP - przy równoczesnym zachowaniu stanowisk, immunitetów oraz wynagrodzeń 50 senatorów - w tym "kopertnika" Grodzkiego i Staszka Gawłowskiego - b. sekretarza generalnego PO. Tym niewidzialnym organem kieruje Trzecia Osoba w państwie Tuska, czyli Kidawa-Błońska. Jej oświadczenie ws. ataku sił izraelskich na "konwój humanistyczny" wywołało zrozumiałe poruszenie w kręgach postępowej - światowej dyplomatołecji. 
Źródło: niepoprawni.pl,
Program koalicji 13 grudnia. Przejecie mediów – by kłamać. Likwidacja CBA – by kraść. Przejąć sądy – by nie być osądzony. Likwidacja prokuratury - by nie być oskarżonym. Usunięcie Glapińskiego – by wprowadzić euro, zabrać złoto. Zmiany w szkole – by deprawować nieletnich.
Tusk szuka nieuczciwych polityków!? Proponuję by zaczął od siebie!? Bardzo wielu uważa, że PiS to jedno wielkie zło, zaś PO to sama dobroć!? Tusk już rządził w Polsce, i co musiał uciekać do Brukseli!? Sporo żyję na tym świecie, i mówię, że natury człowieka nie można zmienić!? Lis zawsze pozostanie lisem!?
Pamiętacie: By żyło się lepiej! Premier obiecuje - spróbuj się nie śmiać. Tusk Donald , Zielona Wyspa, Tuskolandia. podwyższenie wieku emerytalnego, OFE....
Z forum: “Prorok Tusk jest więc jedynym gwarantem utrzymania władzy w Polsce przez sektę „konkreciarzy” – popieraną już nie tylko w Moskwie ale i w Berlinie.” 
03 04 2024 Wybory ‘24. Wody ruszyły.
Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim wyznawanie dwóch sprzecznych poglądów i wierzenie w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji, a zarazem bezwiedny, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo to mogłoby wywołać w nim poczucie winy. - George Orwell: Rok 1984.
Koalicja 13 grudnia, zwana też Koalicją Nienażartych, najwyraźniej sięga po klasykę. Oto tekst autorstwa znanej działaczki feministycznej Klementyny Suchanow opublikowany 1 kwietnia na portalu Onet. Niestety, nie jest to prima aprilis… "Tradycyjne wartości" w służbie Rosji. W Polsce dzieje się dziś to samo, co w Ukrainie przed wojną. Na polskim podwórku szerzy się narracja antyukraińska, z nią idzie w parze wzrost narracji prorosyjskiej. Co ciekawe, wszędzie w okolicy znajdziemy fundację Ordo Iuris. Wiktor Medwedczuk, kum Putina, został objęty sankcjami ze strony Czech za kierowanie portalem Voice of Europe oraz korumpowanie zachodnich dziennikarzy i polityków, w tym polskich. Jeszcze nie wiemy których, bo służby milczą na ten temat. To człowiek do różnych zadań. Przed Euromajdanem prowadził w Ukrainie prorosyjską partię i "obywatelski" NGO, porównywał Unię Europejską do Trzeciej Rzeszy i straszył "genderowymi teoriami". Ideologiczne podglebie, które byłoby mniej toporne, "zdobyło sympatię" Ukraińców i pozwalało Rosji na stworzenie "geopolitycznej enklawy", starał się mu zapewnić Aleksiej Komow z "grupy Małofiejewa". Grupa ta znana jest z infiltracji zachodnich środowisk fundamentalistycznych, jak Agenda Europe, do której należy m.in. Ordo Iuris.
Ordo Iuris od dekady szykuje podobne podglebie ideologiczne w Polsce, a prezes organizacji, Jerzy Kwaśniewski, opowiada o "europejskich rozbiorach Polski" i należy do tego samego ultraprawicowego środowiska, które tworzyło siatkę wpływów, jaką było Voice of Europe. Bo wszystkie rosyjskie przedsięwzięcia się ze sobą przenikają, czasem stoją za nimi te same osoby. Czeska afera uchyliła tylko rąbka tajemnicy, dobrze jednak mieć w końcu ze strony służb potwierdzenie tego, o czym część dziennikarzy pisała już od lat. Ale historia tych działań jest dłuższa. Proponuję zajrzeć pod ich podszewkę, bo to, jak prokremlowskie środowiska współpracowały ze sobą w Ukrainie w przededniu Euromajdanu, co robił Medwedczuk czy Komow, nakłada się na to, co dzieje się dzisiaj w Polsce. Polska prawica w szczególności tak naprawdę stanowi środowisko proputinowskie, a zatem wrogie rodzajowi ludzkiemu, jak głosi ostatnio narracja tych, którzy onegdaj z tymże Putinem przybijali żółwiki po śmieci polskiego Prezydenta. Bo przecież tylko Tusk w oparciu o potęgę UE (nb. bez Polski łącznie mającą mniej czołgów niż dzisiaj pozostaje w dyspozycji naszego wojska) jest w stanie obronić nas przed sowiec…, pardon, ruską inwazją. ;) Zaś prawdziwe antyputinowskie nastawienie cechuje wyłącznie tych, którzy nie reprezentują tradycyjnych wartości.
Wg aktywistki proaborcyjnej Suchanow (Stachanow???) prawica służy Rosji. Rozumiem, że w ślad za taką deklaracją przyjdą następne. Oto np. polscy geje w myśl tradycji starożytnych Greków będą tworzyć hufce zbrojne dla obrony Ojczyzny. Są wszak wystarczająco odważni. Od dawna wiadomo, że pederaści obsadzają gros partii faszystowskich w USA. Tak jakoś się dziwnie poukładało… Tymczasem w Polsce lansowany jest model... ciotowaty. Pocieszny Biedroń, ciągle słynny ze swojego występu w programie „Kilerskie karaoke”, gdzie deptał po… gównach. A przecież agresja środowisk LGBT jest powszechnie znana. Kilka lat temu głośna była sprawa niejakiego Michała Szutowicza, używającego ksywy Margot, albowiem uważa, że jest kobietą, na dodatek zaś… lesbijką. Kto chce, odnajdzie w sieci. Faktem jednak jest, że te środowiska terroryzują społeczeństwo za pomocą prawa. Jesteśmy wszak o krok od wprowadzenia kolejnych zaostrzeń w prawie karnym i odpowiedzialności za choćby lekką krytykę tęczowych środowisk. Bo przecież tak właśnie wygląda zakaz „mowy nienawiści”, czego przykładem jest np. Szkocja.
J.K. Rowling, czyli autorka książek o Harrym Potterze, najwyraźniej testuje szkockie prawo. Według nowych przepisów osoba, która używa niewłaściwych zaimków w stosunku do osób transpłciowych, popełnia przestępstwo. Rowling mieszkająca w Edynburgu skwitowała nowe prawo w postach. Napisała m.in. że już oczekuje aresztowania. (…) Rowling w sarkastyczny sposób opisała kilkanaście transpłciowych kobiet w Szkocji. Argumentowała, że jeśli naprawdę będą karać tych, którzy używają w stosunku do tych osób innych zaimków, niż te osoby sobie życzą, to wolność słowa i przekonań w Szkocji dobiegnie końca. Autorka książek o młodym czarodzieju podała przykłady aktywistki Beth Douglas czy lekkoatletki Gulii Valentino, która chce być w kobiecej drużynie, 58-latka stwierdziła, że żadna z wymienionych nie jest kobietą.
Swoją drogą mamy do czynienia z dość ciekawą woltą propagandową. Przed wyborami 2015 roku PiS był bowiem przedstawiany jako partia dążąca do wojny z Rosją. Teraz z kolei ta sama prawica ma być proputinowska. Najwyraźniej sztabowcy Tuska długo myśleli, czym porwać wyborców w nadchodzących wyborach. Lewica postawiła na prawa kobiet, zawężone do aborcji, Ciecia Droga przedstawia się jako obrońca tradycji chrześcijańskiej, ale bez fanatyzmu. Tuskowi pozostał zatem tradycyjny atak na PiS i próba przystrojenia się w piórka obrońcy Europy przed wschodnią despotią.
Tyle, że jakoś dziwnie dobrał sobie sojuszników. Suchanow, w przeszłości oskarżana publicznie przez Margot o molestowanie seksualne próbująca wykazać, że tylko środowiska lewicowo-tęczowe są patriotyczne zwyczajnie śmieszy. Co jednak nie znaczy, że część wyborców wierzących w słowo pisane nie uzna powyższej argumentacji i odda swój głos na kandydatów KO. Mimo fiaska 100 konkretów ciągle jeszcze za mało ludzie dostali po d…, by uznać swój błąd popełniony 15 października. Co bardziej zajadli deklarują nawet, że 100 konkretów nie ma znaczenia. Ważne jest, że to już 100 dni bez PiS. Podwyżki cen żywności, jakie dosięgły nas tuż przed wyborami, również nie zdążą zaistnieć w świadomości publicznej.
Wieki temu Konfucjusz powiedział: Jeśli masz wroga nie walcz z nim. Usiądź na brzegu rzeki i poczekaj, aż woda przyniesie jego ciało. Trzeba spokojnie POczekać. Wody bowiem ruszyły.
Źródło: niepoprawni.pl,
A mnie się wydaje, że to PO przegra kolejne wybory, szczególnie na wsiach!? Rolnicy już mają dość Tuska, i to dopiero po 100 dniach premierowania!?
LGBT przymusowo leczyć, zamykać w zakładach zamkniętych, bo oni chcą by ogon psem kręcił!?

I nie zarzucajcie mi że jestem nietolerancyjny! Kiedyś takiemu czemuś przez przypadek podałem rękę, karetka reanimacyjna przyjechała, i na tydzień na OIOM trafiłem!
Dlaczego mniejszość jakim jest LGBT ma narzucać swoje zasady większości!? Jako chorzy powinni siedzieć cicho!?
Tusk szuka nieuczciwych polityków!? Proponuję by zaczął od siebie!? Bardzo wielu uważa, że PiS to jedno wielkie zło, zaś PO to sama dobroć!? Tusk już rządził w Polsce, i co musiał uciekać do Brukseli!? Sporo żyję na tym świecie, i mówię, że natury człowieka nie można zmienić!? Lis zawsze pozostanie lisem!?
28 03 2024 Immunitet. Za i przeciw Adama Bodnara.
Pytanie jakie nurtuje szereg komentatorów wtorkowych wydarzeń dotyczy zakresu immunitetu poselskiego. Bowiem zgodnie z art. 105 Konstytucji poseł jest nietykalny przynajmniej do momentu uchylenia immunitetu przez większość sejmową. Ale czy obejmuje on również mieszkanie? Aktualnie głoszona przez protuskowe me(n)dia teza brzmi: immunitet parlamentarny obejmuje jedynie osobę posła. No to sięgnijmy w przeszłość… Zaczęło się w 2014 roku. Na kanwie przeszukania domu ówczesnego posła Jana Burego konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski w opinii sporządzonej na zlecenie PSL-u stwierdził: Dopuszczenie przeszukania pomieszczenia parlamentarzysty bez uchylenia immunitetu formalnego - na zasadzie, że prowadzone jest postępowanie +w sprawie+ albo, że przeszukanie pomieszczenia parlamentarzysty nie narusza jego wolności osobistej - prowadzi do obejścia przepisu art. 105 ust. 2 Konstytucji, ponieważ pozwala na faktyczne prowadzenie postępowania karnego przeciw parlamentarzyście bez uchylenia immunitetu. Podobnego zdania był również obecny guru prawny rudej ekipy prof. Marek Chmaj. Co więcej w działalności organów doszukał się znamion przestępstwa: Działania prokuratora wypełniają znamiona przestępstwa nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego z art. 231 kodeksu karnego. Zdecydowanie ciekawiej zaczęło się jednak robić podczas dwóch kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy. Oto 28 września 2020 roku ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich na kanwie sprawy sędzi Beaty Morawiec pisał: Zasadnicze wątpliwości RPO budzi także dopuszczalność przeprowadzenia przez prokuraturę czynności zmierzających do przeszukania w domu sędzi. W ich wyniku, jak podaje prasa, zajęto jej laptop. Tymczasem sędzia nadal jest objęta immunitetem. Przeprowadzenie takich czynności może zatem bezpodstawnie ingerować w immunitet sędziowski gwarantowany przez art. 181 Konstytucji.
Pamiętajmy, że immunitet poselski i sędziowski praktycznie niczym się nie różnią. Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy sędzi Morawiec. W tzw. Archiwum Osiatyńskiego znajdujemy datowany na 30 stycznia 2021 roku tekst Mariusza Jałoszewskiego o wiele mówiącym tytule Sąd: Przeszukanie domu sędzi Morawiec nielegalne. Prokuratura Krajowa naruszyła jej immunitet. Prezes Iustitii Krystian Markiewicz podkreślał w opinii dla OKO.press, że immunitet chroni sędzię nie tylko przez zarzutami karnymi, ale chroni też miejsce pracy i zamieszkania przed przeszukaniem. I Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w postanowieniu z 15 grudnia 2020 roku w najważniejszej dla wszystkich sędziów kwestii przyznał rację Beacie Morawiec. Orzekł, że decyzja o przeszukaniu jej domu – w razie gdyby odmówiła dobrowolnego wydania rzeczy – jest nielegalna. Sędzia Ewa Bałan- Gonciarz orzekła, że nakaz przeszukania domu sędzi jest niezgodny z artykułem 181 Konstytucji, który mówi, że „Sędzia nie może być, bez uprzedniej zgody sądu określonego w ustawie, pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. Sędzia nie może być zatrzymany lub aresztowany, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa, jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania. O zatrzymaniu niezwłocznie powiadamia się prezesa właściwego miejscowo sądu, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego”. Sąd orzekł też, że Prokuratura Krajowa naruszyła artykuł 80 paragraf 1 ustawy o ustroju sądów – powiela i precyzuje normę konstytucyjną – oraz artykuł 219 paragraf 1 kodeksu postępowania karnego. Bo prokuratura groziła przeszukaniem domu sędzi, w sytuacji gdy nie uchylono jej immunitetu.
Tymczasem protuskowy organ Rzeczpospolita grzmi w obronie kolejnego przykładu bondaryzacji prawa: Immunitet nie chroni mieszkań polityków. Tak było w przypadku Jana Burego, posła PSL, czy prezesa NIK Mariana Banasia, któremu CBA przeszukała mieszkanie oraz gabinet prezesa w 2020 r. – Sądy nie podzielają opinii prawników i dopuszczają przeszukanie domu czy biura bez uchylenia immunitetu – mówi „Rz” mec. Marek Małecki, obrońca Mariana Banasia.
Oczywiście możliwa jest też interpretacja zakładająca nierówność immunitetów. Skoro sędziowie tworzą nadzwyczajną kastę, jak stwierdziła to całkiem niedawno sędzia Irena Kamińska nic dziwnego, że również ich immunitet musi być nadzwyczajny. Wątpię jednak, by znalazło to szersze uznanie. ;) Stare polskie przysłowie mówi, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Jak widać niegdysiejsza opozycja, obecnie tworząca egzotyczną koalicję 13 grudnia jest tego przykładem. Szczególnie zaś Adam Bodnar, całkiem wyraźnie podążający tropem wyznaczonym ongiś przez wielkiego elektryka. W odróżnieniu jednak od Wałęsy najpierw był PRZECIW, dopiero teraz jest ZA. Punkt widzenia zależy bowiem od punktu siedzenia. Trawestując zaś słynną wypowiedź ojca lewicowych ruchów niejakiego Uljanowa (nick Lenin) – moralne jest to, co służy koalicji 13 grudnia.
W przypadku gdy śledztwo obejmuje grupę osób, którym przysługuje immunitet formalny, z czym mamy do czynienia w omawianym śledztwie, brak możliwości przeszukania w fazie in rem w sytuacji niecierpiącej zwłoki, a dokonanie takich czynności dopiero po formalnym skierowaniu wniosku o uchylenie immunitetu sparaliżowałoby, a nawet zniweczyłoby śledztwo. Sam wniosek o uchylenie immunitetu musi być przecież właściwie uzasadniony, a więc wiąże się z przedstawieniem dowodów przemawiających za jego uchyleniem. Co więcej, ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nakłada na prokuratora obowiązek udostępnienia akt sprawy na żądanie organu rozpatrującego wniosek. Przeprowadzenie przeszukania u osób objętych immunitetem formalnym dopiero po uchyleniu tych immunitetów czyniłoby te czynności bezprzedmiotowymi.
Czy neoprokuratorzy Bodnara uznali zatem, że Zbigniew Ziobro powinien usłyszeć zarzut??? Skoro tak, to jakich dowodów ewentualnej winy szukali w prywatnym domu posła? Poza tym trudno uwierzyć, że włamanie do pustego domu było spowodowane sytuacją niecierpiącą zwłoki. Nie było przeszkód, by przeszukanie odbyło się w sposób cywilizowany. Ale wtedy Tusk nie odniósłby spodziewanego efektu. Czy jednak faktycznie odniósł? Arogancja władzy wobec osoby mającej immunitet u wielu osób zapaliła ostrzegawcze światełko. Skoro Tusk tak postępuje z posłem, mającym immunitet, to co może zrobić ze zwykłym obywatelem??? Operetkowy rudzielec w ten sposób zaczyna być straszny dla społeczeństwa. A to jest już całkiem jawny początek jego końca.
Źródło: niepoprawni.pl,
Dlaczego nie przeszukano mieszkań Konia, kiedy unikał stawienia się na przesłuchanie, a później uciekł do Italii!?
Przeszukano domy, szeryfa, posłów, i nie słyszałem by coś obciążającego znaleźli!? Widzieliśmy przeszukania mieszkań S. Nowaka, i wyciągane ze skrytek grube zwitki banknotów!? No to było coś!?
A tak po prawdzie Funduszem Sprawiedliwości zarządzał Kaczyński, a Ziobro i jego urzędnicy tylko podpisywali stosowne dokumenty!?
Tusk szuka nieuczciwych polityków!? Proponuję by zaczął od siebie!? Bardzo wielu uważa, że PiS to jedno wielkie zło, zaś PO to sama dobroć!? Tusk już rządził w Polsce, i co musiał uciekać do Brukseli!? Sporo żyję na tym świecie, i mówię, że natury człowieka nie można zmienić!? Lis zawsze pozostanie lisem!?
22 03 2024 Prezesowi NBP grożą Trybunałem, a na rynkach spokój. Dlaczego?
Nawet jeśli koalicja przegłosuje postawienie prezesa przed Trybunałem Stanu, to on najpewniej się nie zawiesi. Wtedy nadal będzie rządził, a rząd nie bardzo będzie mógł czegoś z tym zrobić - pisze w opinii dla money.pl ekonomista Piotr Kuczyński. Po zapowiedzi postawienia prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu na rynkach finansowych…nic się nie wydarzyło. I to nie dlatego, że punkt 1 i 6 wniosku (jego treść przypominamy na końcu tekstu - redakcja money.pl) jest bezsensowny, a punkt 4 wątpliwy. Wręcz dziwię się twórcom wniosku, że takie punkty do niego wpisali. Warto rzucić okiem na art. 220 ust. 2 Konstytucji RP oraz art. 3 ust. 1 ustawy o NBP, żeby zobaczyć, że punkt numer jeden (który tworzy wręcz grupę przestępczą) jest bezsensowny.
1.Rynki od wielu miesięcy wiedziały, że taki wniosek się pojawi, więc miały czas na przygotowanie się i zdyskontowanie takiego obrotu sprawy. To ważny punkt, bo rynki nie lubią zaskoczeń – reagują wtedy zgodnie z angielskim powiedzeniem: "when in doubt sell out" (po angielsku, bo ładnie brzmi – po polsku: kiedy masz wątpliwości, to sprzedawaj).
2. Nie jest wcale pewne, że zbierze się ponad połowa posłów głosujących za wnioskiem przy obecności ponad 50 proc. posłów. Już teraz posłanka partii Razem Paulina Matysiak mówi, że ten wniosek to "hucpa".
3. Nawet jeśli zbierze się określona wyżej liczba posłów, to przecież ciało obradujące w budynku Trybunału Konstytucyjnego orzekło (?), że taka liczba posłów nie jest wystarczająca do zawieszenia prezesa NBP. Potrzeba 3/5, a tego zebrać się nie uda.
4. W związku z tym nawet jeśli koalicja przegłosuje postawienie prezesa przed Trybunałem Stanu, on najpewniej się nie zawiesi. Wtedy nadal będzie rządził, a rząd nie bardzo będzie mógł coś z tym zrobić.
5. Prezes ma już blisko 74 lata i może mu się po prostu nie chcieć walczyć. Wtedy mógłby złożyć rezygnację, co rynki przyjęłyby z ulgą. Problem w tym, że Adam Glapiński nie wygląda mi na osobę, która łatwo się poddaje (znak zodiaku: Baran – jest 7 dni ode mnie starszy).
Czy są jakieś zagrożenia? Są. Dwa pierwsze, które się nasuwają:
- Europejski Bank Centralny broni prezesa Glapińskiego (w końcu przecież EBC też skupował obligacje). Wynik: chwilowe zawirowania na rynkach.
- po przegłosowaniu wniosku, zgodnie z wersją rządową, członkowie RPP z ramienia poprzedniego Senatu nie biorą udziału w obradach RPP, a rząd następnie twierdzi, że głosowania pozostałych są nieobowiązujące dla banków i rządu. Powstaje potworny bałagan, na co reagują rynki finansowe (bardzo negatywnie).
- NBP wytacza działa i zaczyna sprzedawać kupione podczas pandemii obligacje. Rentowności długu gwałtownie rosną, złoty się przecenia. Należy mieć nadzieję, że ten wniosek miał na celu jedynie wypełnienie jednego z konkretów Platformy Obywatelskiej i ugrzęźnie on w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej na długie miesiące, a może nawet lata. We wniosku zarzuca się Glapińskiemu, że w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania dopuścił się naruszenia Konstytucji RP i ustaw, w ten sposób, że:
Ciąg dalszy na: https://www.money.pl/gospodarka/prezesowi-nbp-groza-trybunalem-a-na-rynkach-spokoj-dlaczego-opinia-7008398279904160a.html
 To jest po prostu nadużycie prawa - mówił Kaczyński w TVP Info. - Coś więcej. To jest po prostu zbrodnia przeciwko polskiej gospodarce, przeciwko polskiej wiarygodności. I to coś takiego, co może trwać przez naprawdę dziesięciolecia. To nie jest moja opinia, ja nie jestem ekonomistą, to jest opinia ekonomistów - stwierdził.
Kaczyński ocenił, że Glapiński "znakomicie wręcz przeprowadził walkę z inflacją" bez poważnego osłabienia gospodarki. - I tylko przez dwa miesiące wzrost cen był wyższy niż wzrost płac. To się nikomu w Europie nie udało. To była naprawdę znakomita akcja i ja wielokrotnie, jeszcze wiele miesięcy przed sukcesem o tym mówiłem, że to jest tak prowadzone - przekonywał.
Źródło: money.pl,
Konstytucja RP przewiduje postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu, ale w sytuacji kiedy naruszył on ustawę zasadniczą i inne ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania. Tyle tylko, że przed Trybunałem Stanu odpowiada się za decyzje indywidualne, a oskarżenia polityków dotyczące stóp procentowych, czy tzw. luzowania ilościowego, to decyzje kolektywne, ta pierwsza Rady Polityki Pieniężnej liczącej 10 osób razem z prezesem NBP, w której każdy członek ma jeden głos, ta druga 9-osobowego Zarządu NBP, w której także każdy członek ma jeden głos.
NBP należy do systemu europejskich banków centralnych, a to oznacza że na straży jego niezależności stoi Europejski Bank Centralny i inne instytucje unijne w tym TSUE, który zablokował niedawno decyzję o pozbawieniu funkcji prezesa łotewskiego banku centralnego.
Z forum: Panie Prezesie niech się Pan trzyma i pilnuje rezerw złota bo ta banda POdpisala zgodę że np. Niemcy w razie kryzysu mogą korzystać z naszych rezerw bo to niby są wspólne. Niemcy właśnie już mają spory kryzys i jak podał ich Bank Centralny deficyt wynosi ponad 60mld.€
Tusk już się w nienawiści całkiem zatracił i coraz bardziej szkodzi RP. Czas z tym skończyć i zdelegalizować tą zbieraninę spod ciemnej gwiazdy którą się otoczył.

Panie Kaczyński, pańscy partyjni kolesie tak ściśle "trzymali się" litery prawa, że jeszcze kilka miesięcy i będzie można nakręcić niezły kryminał o pisowskich "wałkach". Obajtek sam chce złożyć doniesienie do prokuratury, że był inwigilowany przez służby w czasie kiedy pełnił funkcję prezesa Orlenu, więc połącz pan sobie kropki i przestań pan bzdury gadać i mieszać i tak już ogłupiałemu elektoratowi PiS. 
20 03 2024 Zaczarowana różdżka gauleitera Tuska.
Wystarczyły dwa tygodnie od przekroczenia polskiej granicy przez wojska Adolfa Hitlera, by władze III Rzeszy ogłosiły, że marka niemiecka będzie odtąd obowiązującym środkiem płatniczym na wszystkich okupowanych terytoriach Rzeczpospolitej. Profesor Czesław Łuczak wyjaśnił, że taki krok odgrywał rolę symboliczną: miał potwierdzać pełnię triumfu nazistowskiego reżimu. Poza tym brano pod uwagę problemy praktyczne. Wprowadzenie do obiegu marki miało na przykład umożliwić oddziałom Wehrmachtu dokonywanie najpotrzebniejszych zakupów. Dobytek należący do Polaków podlegał rekwizycjom. Chodziło o uregulowanie transakcji armii najeźdźczej z Niemcami, którzy żyli na obszarze walk. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy zdecydowano ostatecznie o całkowitym wycofaniu złotego i zespoleniu tych obszarów z systemem monetarnym hitlerowskiego imperium. W odniesieniu do Górnego Śląska odpowiednie regulacje wydano już 9 września 1939 roku. Pozostałe obszary anektowane zostały nimi objęte 27 października.
Sytuacja w dzisiejszej Polsce jest zasadniczo różna od niemieckiej okupacji z dnia 1 września 1939 roku, gdyż to Polacy sami sobie wybrali okupanta, który planuje wprowadzić de facto niemiecką walutę na okupowanym przez juntę Donalda Tuska terytorium Rzeczypospolitej - potwierdzając tym samym pełnię triumfu federalizowanej przez Niemcy Unii Europejskiej. Istotnym elementem kolejnej niemieckiej wojny z polskim Narodem jest sam Tusk – szczerze nienawidzący Polski i Polaków („polskość to nienormalność”!), który bez żenady obiecuje postawienie prezesa Narodowego Banku Polskiego przed Trybunałem Stanu. Nie muszę dodawać, że osądzać będą prezesa Glapińskiego starannie wybrani sędziowie – wskazani przez zamachowca Bodnara, który w 100 dni spacyfikował sądy i prokuraturę. Tusk może więc spokojnie zakomunikować żurnalistom podobnie spacyfikowanych mediów, że „Wniosek o Trybunał Stanu dla Adam Glapińskiego jest przygotowany i gotowy. Zostanie złożony w najbliższych dniach”…
Trudność obecnej okupacji Polski polega na tym, że okupanci nie chodzą w mundurach junty 13 Grudnia – tak jak dumnie nosili je esesmani i gestapowcy w czasach Hitlera. Więc z kim dzisiaj mogą walczyć polscy patrioci? Z babcią, która (choć chodzi do Kościoła) uwierzyła w cuda czarciego syna a teraz będzie się zastanawiać, czy kupić marchewkę czy też pietruszkę? A może z młodą matką, która wraz ze swym tępawym mężem zagłosowali na 60 tysięcy kwoty wolnej od podatku? A może będzie to student, któremu Tusk obiecał 600 złotych miesięcznej dopłaty do czynszu a teraz dzielić będzie studia z nocnym dyżurem na parkingu Lidla? A może będzie to zdesperowana nastolatka, której zacofany prezydent odebrał tabletkę PO, gdy nie pomyślała Przed? A może będzie to aktorka starszego pokolenia, której tak jak PIS srał na głowę, tak samo Platforma Obywatelska wypróżnia się na jej inteligencką facjatę? A przecież Polska miała być uśmiechnięta, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Donalda! Uśmiech nawet zniknął z oblicza Izy-dyletantki, którą Tusk tym razem rzucił na Zdrowie, choć to właśnie Iza - gdy zobaczyła różdżkę Donalda od razu uwierzyła w jej cudowną moc!  A przecież media państwowe  - „odzyskane dla ludzi” przez Donalda Tuska – powinny od rana do wieczora trąbić o cudownej różdżce Donalda, skoro on sam zmuszony był na konferencji prasowej …”bardzo wyraźnie podkreślić, przez te trzy miesiące zrobiliśmy więcej niż jakikolwiek rząd w historii III RP. W warunkach trudniejszych niż inne przed nami rządy i dobrze o tym wszyscy państwo wiecie. Przez te trzy miesiące, począwszy od tej zwłoki, dzisiaj dobrze wiemy, że ta zwłoka w powołaniu mojego rządu była spowodowana wyłącznie chęcią i potrzebą zabezpieczenia własnych, egoistycznych, finansowych, czasami wręcz brudnych interesów…”
Sukcesy Tuska są więc ewidentne, choć opanowane przez juntę Polskie Radio i Telewizja – taktownie milczą - zamiast wyliczać sukcesy Tuska w okupowanej od trzech miesięcy Polsce!  Taka sytuacja nie była do pomyślenia w czasach Hitlera, gdy propaganda Goebelsa piała pod niebiosa o sukcesach blitzkriegu w okupowanej od 1 września 1939 roku Polsce... Owszem – gdy tylko Tusk pojawi się w Berlinie – rodzime media pieją z zachwytu nad przywracaną w Polsce praworządnością, a uśmiech nie znika z ust niemieckiej komisarki von der Leyen na widok Donalda. To byłej ministerce obrony RFN polskie fabryki amunicji zawdzięczają 2 mln euro wsparcia europejskiego – podczas gdy niemieckie fabryki otrzymały 40X więcej! Ale to wszystko wina reżimu PIS-u, który nie zajął się amunicją w czasie, gdy Król Kłamstwa „praktycznie 80% swojego czasu” poświęcił na walkę o rolnictwo! Bo nie jest przecież żadną tajemnicą, że Tuskowi chodzi o to, by wreszcie zrównać polskiego chłopa z ziemią i dlatego wyznaczył na ministra obrony zawsze wiernego Kosiniaka a na rolnictwo niejakiego Siekierskiego do spółki z Rzepą i Motyką, których nazwiska wskazują, że są niewątpliwymi reprezentantami WSI...
Gauleiter Tusk doskonale jednak wie, że będzie zmuszony zetrzeć się z „Solidarnością”, czyli z podobnymi warchołami z jakimi walczył Jaruzelski. Jak pamiętamy - ta walka zakończyła się wielkim sukcesem kata polskiej państwowości, który nie tylko dotrwał do wolności - to jeszcze został prezydentem Polski! Nota bene - już nie komunistycznej! Kim zostanie Tusk po wojnie z Polską, to tylko Pan Bóg wie: czy jak Jaruzelski zostanie Prezydentem i to wybranym przez Naród, czy też Kimem – półbogiem wielbionym przez staruszki chodzące do Kościoła i grzebiące w Lidlu w przecenionych pietruszkach - a także przez studentów – wierzących do końca studiów w 600 złociszy dodatku do czynszu?
Jedyna zatem nadzieja w Bogu Wszechmogącym, który pozwolił nam przeżyć nie tylko Szkopa i Ruska – więc ze swego Miłosierdzia pozwoli nam i Tuska przeżyć. I tą nadzieją ja także żyję – nie wywieszając wszakże Białej Flagi, chociaż Franciszek już ją dawno wywiesił. I to przed męką i śmiercią zdradzonego Jezusa Chrystusa...
P.S. W sukurs Tuskowi przyszedł jego były kierowca Siemoniak, którego tym razem gauleiter na Polskę rzucił na służby specjalne, by je zlikwidować. Siemoniak przyznając, że "Ma rację Tusk, który mówi, że mało który rząd przez trzy miesiące zrobił tak dużo" - dał do zrozumienia, że jego pryncypał ma jeszcze w Polsce kupę do zrobienia... 
Jak dowiaduje się money.pl, przy sporządzaniu sprawozdania finansowego NBP za 2023 r. miało dojść do "istotnych problemów". Istnieje także szereg zastrzeżeń prawnych co do działań prof. Glapińskiego, które mogły wywołać szkody materialne dla banku. Część członków RPP chce wyjaśnienia tych wątpliwości na dodatkowym posiedzeniu. Na początku marca tego roku w obronę prezesa NBP wzięła także jego zastępczyni Marta Kightley. W TV Republika mówiła, że ma obawy i dostaje sygnały, że Polska jest postrzegana jako kraj niestabilny. Według niej skutki postawienia jej szefa przed Trybunał Stanu mogą być "dalekosiężne". - Może to bezpośrednio wpłynąć na premię za ryzyko, co oznacza, że obsługa polskiego długu będzie droższa. My jako podatnicy będziemy musieli się na tę obsługę więcej złożyć - argumentowała. Na tych słowach suchej nitki nie zostawił Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu i wieloletni obserwator polityki monetarnej nad Wisłą. "My bowiem, ludzie z rynku finansowego, codziennie pozostający w kontakcie z inwestorami zagranicznymi, niczego takiego nigdy dotąd nie słyszeliśmy" - dodawał, przyznając, że wypowiedź wiceprezeski NBP "kwalifikuje się do księgi rekordów głupoty".
Źródło: niepoprawni.pl, money.pl,
Trybunał Stanu dla Glapińskiego, pytanie kto będzie następny!? No i co zrobi Duda!? A co ze złotem gdzie trafi do Frankfurtu czy Londynu jak to kiedyś przed wojną było!?
Z forum: Skoro NBP uzyskało finansowy wynik ujemny, to skąd wypłacanie sobie horrendalnych kwartalnych premii przez Glapińskiego ? Przecież ten "geniusz" i tak zarabia więcej niż jego odpowiednik w USA ....
Ujemny wynik wynika z wysokich rezerw i wzmocnienia kursu złotówki. Jest duże prawdopodobieństwo że po zamachu na NBP kurs poleci i nagle pojawi się wielomiliardowy zysk którym podzielić się chcą ludzie Tuska. Potem gdy kurs ponownie kurs się wzmocni okaże się że mamy nie 200 mld $ rezerw a 100 mld $ jak w roku 2015.
Miało być 6 mld zysku, a wyszło 21 mld straty. To w normalnym rozumieniu wychodzi 27 mld straty. Tłumaczenie, że wojna, że złe czasy. Przecież inflacja malała, złoty się umacniał. Glapiński wciąż dokupywał złoto, bo stać go było. Zrobili sobie prywatny folwark, źródełko, z którego czerpali miliardowe korzyści, okradając Polaków. Lwia część tego poszła na kampanię wyborczą PISU. Służby powinny sprawdzić, czy w ogóle jest jeszcze jakieś złoto. 
19 03 2024 Wróciły tuskowe szwadrony policyjne z tarczami atakujące pokojową manifestację.
Długo nie trzeba było czekać. Trzy miesiące wystarczyły Koalicji 13 grudnia do ponownego sformowania szwadronów policyjnych ćwiczonych na Marszach Niepodległości przez Bartłomieja Sienkiewicza i spółkę. Do stolicy przybyli rolnicy z całej Polski. Wspierają ich leśnicy i myśliwi. Rolnicy sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi i wpuszczaniu ukraińskiego zboża do Polski. Decyzją ministra Kierwińskiego nie zostały do Warszawy wpuszczone traktory, ludzie przyjechali z całego kraju, aby zaprotestować przeciwko niszczeniu dorobku życia ich przodków i przyszłości ich dzieci na wsi polskiej. Przed kancelarią premiera w Warszawie zgromadzili się w środę rolnicy, którzy przeszli potem ulicami stolicy pod Sejm; domagając się realizacji swoich postulatów. Obok rolników w demonstracji uczestniczyli też m.in. związkowcy z "Solidarności". Pokojowa demonstracja została zakłócona przez agresywną Policję z tarczami i gazem pieprzowym w pojemnikach na plecach. Koalicja 13 grudnia przegania rolników sprzed Sejmu. Puścili gaz, otoczyli część protestujących i rozganiają. Prowokacje i ataki wobec protestujących — napisał na platformie X poseł Suwerennej Polski Sebastian Kaleta.
Zgromadzenie zakończyło się po godzinie 15. Z policyjnych megafonów słychać było komunikaty wzywające do opuszczenia terenu Sejmu, informacje o tym, że zgromadzenie jest nielegalne, a także ostrzeżenie o „przystąpieniu do działań”.
Na miejsce przyjechały także kolejne kordony i armatka wodna. Policja poinformowała demonstrujących pod Sejmem, że zgromadzenie jest nielegalne i wezwała uczestników do rozejścia się. Reporter PAP, który był na miejscu demonstracji poinformował, że ok. godz. 15 policja poinformowała manifestujących przed siedzibą parlamentu, że zgromadzenie jest nielegalne i wezwała uczestników protestu do rozejścia się. Wcześniej doszło do zamieszek pomiędzy rolnikami, a przedstawicielami służb. W kierunku policji rzucano kostką brukową, ta z kolei odpowiedziała gazem łzawiącym. Na ulicach przed Sejmem  obecne były  kordony policji oraz armatki wodne. Wśród demonstrujących widoczni byli także politycy Konfederacji. Pod Sejmem były  jednostki policyjne  z bronią gładkolufową. Teraz jest już bardzo, bardzo niebezpiecznie. Do policjantów dołączyły jednostki z bronią gładkolufowąm.  Są też jednostki uzbrojone w tarcze. Może zaraz zacząć się robić bardzo niebezpiecznie — relacjonuje dla Telewizji wPolsce Maciej Zemła. Teraz jak widzimy jest kolejny poziom eskalacji. Jednostki policji odgradzają Sejm od ulicy Pięknej. Są też jednostki uzbrojone w gaz pieprzowy — informuje Zemła. W stronę policjantów leciały regularnie race, dlatego sytuacja jest daleka od spokojnej podkreśla. Do sytuacji odniosła się stołeczna policja. Zachowania zagrażające bezpieczeństwu naszych funkcjonariuszy, w tym rzucanie w nich kostką brukową, nie mogą być lekceważone i wymagają stanowczej i zdecydowanej reakcji – podkreślono we wpisie. Jak dodano, „policja nie jest stroną toczącego się sporu, w związku z którym odbywają się protesty. Ze swojej strony również dokumentujemy ich przebieg, a materiały te zostaną wykorzystane między innymi na potrzeby dalszych czynności procesowych – poinformowano. Policja przekazała, że „w czasie wydarzeń mających miejsce przy ul. Wiejskiej rannych zostało kilku funkcjonariuszy". Na obecną chwilę zatrzymano kilkanaście osób. Część spośród protestujących osób próbowała przedostać się przez barierki zabezpieczające teren Sejmu. Zostało to im uniemożliwione – wskazano. Prowadzone przez nas obecnie działania mają na celu zapobieżenie eskalacji w inne rejony miasta takich sytuacji, jakie miały miejsce przy ulicy Wiejskiej. Od początku prowadzonego zabezpieczenia wykorzystujemy w nim zespoły antykonfliktowe, dążąc do zapobiegania konfrontacji – dodała policja.
avatar użytkownika Maryla  
https://blogmedia24.pl/blog/Maryla
Maryla, śr., 06/03/2024 - 15:36
Źródło: niepoprawni.pl,
Z forum: Dzień przed protestem rolników, ktoś "przypadkiem" rozrzucił na trasie przemarszu kostkę brukową. No i stało się, jak za pierwszej Solidarności, jak na pamiętnym Marszu, zomowcy ruszyli na ludzi strzelając gazem i pałując rolników, bez żadnego powodu. Jednego zomowca przyłapano na tym jak właśnie tą "przypadkową kostką rzucał w tłum rolników. Trzej inni spokojnego człowieka z flagą, jak na Marszu, rzucili na ziemię i skopali. Chłopcy mają te dowody na filmach, wrzucą do sieci, aby silni ludzie nie wyrywali znów laptopów dziennikarzom, aby znów przed sądem pokazać tuskowych oprawców w akcji. 
08 03 2024 Mam już tego wszystkiego dosyć! Widziałem protest rolników w Niemczech. Widziałem setki traktorów w Berlinie (…..) również setki traktorów w Brukseli (…..) Palili tam opony, a unijnych urzędasów polewali gnojówką. Bojówki antyterrorystyczne policji jakoś nikogo nie odstraszały (….) dziesiątki traktorów – traktorów polskich rolników – w ładne rządki ustawione na jakiejś podwarszawskiej łące (....) nie pojechali, bo pan Trzaskowski i pan Kierwiński im nie pozwolili......
Staram się polskich rolników rozumieć i ich usprawiedliwiam mimo dziwnej wstrzemięźliwości. Bo oni, w odróżnieniu od rolników niemieckich, holenderskich, czy nawet hiszpańskich nadal wspinają się po drabinie społecznej. A to ich bardzo dużo kosztuje. Wczoraj mieli 10 hektarów, dzisiaj mają 100. A te stojące na dzikim parkingu traktory tak naprawdę nie są w pełni ich. To sprzęt kupiony na kredyt, czy wzięty na leasing. To wszystko na wsi i w małych miastach to nie prawdziwe bogactwo, to pozory bogactwa......
Zapewniam, że jest znacznie więcej młodych przedstawicieli nowego pokolenia, którzy idą w ślad za światem starych, konserwatywnych repów. Tych dziadków, którzy nie wyobrażają sobie świata, bez swojego przytulnego kąta w naszym wolnym i przepięknym kraju.....
Na moje rozumowanie i emocje wpływają osobiste przeżycia z roku 1968, z roku 1970, gdzie doświadczyłem, że zdesperowany naród, może walczyć i nie ulegać milicji, ZOMO, wojsku z ich całym uzbrojeniem. Obraz grupy mężczyzn, z moim udziałem, przewracających kilkudziesięcio- tonowy transporter opancerzony SKOT, przy Dworcu Głównym w Gdańsku, towarzyszy mi w takich dniach, jak 6 marca 2024 i przypomina mi, do czego jest zdolny zdesperowany naród.......
Więcej na https://sklave.manifo.com/polityka 
18 03 2024 Powrót komuszych demonów i dziejowy wysyp podgrzybków.
Kiedy przychodziłem na świat Adolf Hitler jeszcze nie wiedział, że przegra wojnę, a Józef Stalin nawet nie marzył o prezentach, jakie mu sprawili w Jałcie Roosevelt z Churchillem ,więc nikt nie zaprzeczy, że, co nieco w życiu widziałem i z niejednego pieca nie zawsze świeży chleb jadłem. W podstawówce chodziłem do Trzydziestki na krakowskich Dębnikach dosłownie vis a vis kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie mi udzielił pierwszej komunii św. mieszkający wtenczas w tej parafii kleryk, o nazwisku Karol Wojtyła, a mnie nawet przez myśl nie przeszło, że to święty. W tej szkole męskiej, niezależnie od pogody, każdego dnia przed lekcjami na podworcu, gdzie grywaliśmy w piłkę obywały się poranne apele, na których nasze chłopięce mózgi były poddawane talmudycznej obróbce ideologicznej. Każdy apel zaczynał się od chóralnego odśpiewania hymnu Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej – „Naprzód, Młodzieży Świata”, a następnie odbywało się pranie mózgów w formie prelekcji światopoglądowych. Uczniowie z porządnych rodzin byli w domu przez rodziców odtruwani, zaś reszta jak gąbki chłonęła komuszą propagandę.Te doktrynerskie pogadanki organizowały oddelegowywane w teren przez władzę ludową zaprzedane jej brygady objazdowe składające się zwykle z dzielnicowego sekretarza PZPR, który dysponował trupą młodych aktywistów partyjnych, a dokładniej mówiąc ślepo oddanych czerwonemu reżimowi zetempowców i zetempówek o charakterystycznej fizjonomii do złudzenia przypominającej młodego nazistę śpiewającego pieśń „Tomorrow belongs to me” w filmie „Kabatet”. Owi misjonarze stalinowskiego zakonu opowiadali nam bajki o zaplutych karłach reakcji, którzy tylko czyhają, żeby nas do więzień powsadzać; o zrzucanej przez imperialistów stonce ziemniaczanej, która nam wszystko wyżre a w Polsce głód i bieda nastaną; o niosącym nam pokój i dobrobyt dobrodusznym Józefie Stalinie; o dbającym o nasze bezpieczeństwo marszałku Rokossowskim, który się kulom nie kłaniał; o zdradzieckich bandytach akowskiego podziemia, którzy chcą podpalić Polskę… długo by można wymieniać.
Od tamtego mrocznego czasu minęło wiele lat. W międzyczasie historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny poszły w górę. Dziesięć lat później naród się zbuntował. Zrodziła się Solidarność. „Upadła” komuna. Odzyskaliśmy „wolność”. Wywalczyliśmy sobie „demokrację”, za co wielu zapłaciło życiem i rozpoczęła się III RP. I co? CHAM CHAMA CHAMEM POZOSTAŁ- ZŁODZIEJ NA ZŁODZIEJU JECHAŁ. Brutalnie zdeptano polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii zabito poczucie wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem poganiał. Złodziej na złodzieju jechał. Wszystkie chwyty były dozwolone. Zaniechano reform by się przypodobać ludziom. Dokonano skoku na emerytury. Wpędzono Polskę w monstrualne długi. Śledztwo smoleńskie bez zmrużenia oka oddano w obce ręce. Polaków protestujących pod stocznią nazwano wyjącym bydłem. Zakwestionowano dorobek poległego na służbie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od szefa opozycji zażądano badań psychiatrycznych. Bezczeszczono modlących się ludzi. Próbowano cichcem obejść konstytucję. Byle tylko rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki. Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami.
Na szczęście posiadający instynkt samozachowawczy naród znowu się zbuntował i w jesiennych wyborach 2015 wybrał prawicowego Prezydenta, a władzę powierzył w ręce koalicji partii prawicowych. I co? Już nazajutrz w post-komuszych mediach powiało grozą i psy się rozwyły. Zaczęło się powszechne judzenie, obrażanie, opluwanie i knucie przeciw nowej władzy na niespotykaną nigdy dotąd skalę. Nowa opozycja dostała jakiegoś pierdolca! Rozpętano iście obłąkańczą histerię. Rzucono do boju przypominających najgorsze czasy aktywistów i politruków i w efekcie wpędzono Polaków w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura. I wybaczcie mi szczerość, ale jak patrzę na to, co się w Polsce teraz dzieje po tym, jak prawica z woli narodu wygrała wybory z większością sejmową; jak słucham, co wygaduje na wiecach Komitetu Obrony Demokracji przewodzący stadu współczesny „pezetpeerowiec” o kałmuckich rysach i gminnych manierach oraz jego wyszczekane „zetempówy”; jak patrzę na pozorującego rolę rzecznika Trybunału Konstytucyjnego, niejakiego i nijakiego Borysa Budkę, nota bene kropla w kroplę podobnego do towarzysza Wiesława i władającego językiem żywcem  wziętym z epoki minionej. Jak patrzę na putinowsko zawziętą koparę na metr w głąb i zimne oczy bluzgającego ubecką grypserą  mafioso Platformy Obywatelskiej Sławomiar N. to myślę ze zgrozą: Boże! Nie miałem pojęcia, że w Polsce jest nadal możliwy tak obfity wysyp prawdziwków o komuszym rodowodzie.
Wiem, że pojechałem po bandzie, ale ja przeżyłem w Polsce siedem dekad i wciąż mam w pamięci przesycony trupim jadem nienawistny język komunistów, którym znowu przemówiły dzieci i wnukowie tych, którzy w tatach czterdziestych stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa, a w latach sześćdziesiątych poparli, a jeszcze żyjący nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Jaruzelskiego, jako męża stanu. Więc na litość Boską! Ludzie! Czy wy nie widzicie, że ta zgraja post-komuszych gangsterów w walce o odbicie utraconej władzy jest zdolna do wszystkiego i celem obalenia pragnącej naprawić Polskę nowej władzy, albo lepiej ratowania własnych tyłków nawołuje was do wyjścia na ulicę, co się może rozlewem krwi skończyć??? Czy wy rzeczywiście nie widzicie ich obłudy (???) Że was chcą jeszcze raz w konia zrobić (???). I na koniec słowo do inteligencji. Przyjrzyjcie się proszę chłodnym okiem tej „Nowoczesnej”. Przecież tu na kilometr obornikiem zalatuje, a temu ich liderowi słoma nie tylko z butów, ale zza kołnierza wyłazi. Toż to, że tak powiem modelowy ćwok nieodróżniający aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka. A te jego pyskate aniołki nie dość, że brzydkie jak noc listopadowa to na dobrą sprawę nie potrafią wypowiedzieć kilku zdań złożonych bez zgubienia wątku. Naprawdę chcielibyście takich „elit” (???).
WYWIAD MAGDALENY RIGAMONTI Z BORYSEM BUDKĄ
Pan jest wnukiem Władysława Gomułki? Tak, zaczynamy? - Borys Budka w rozmowie z Magdaleną Rigamonti "Gdybym spotkał tego kogoś, kto wymyślił, że jestem wnukiem Gomułki, to nie ręczę za siebie. Rzadko kiedy ktoś wzbudza moją agresję. Ludzie mają prawo mnie obrażać, mówić, co o mnie myślą. Mogą mnie wyzywać od komuchów, ubeków, bo po mnie to spływa. W 1989 r. miałem 11 lat, więc ani komuchem, ani ubekiem być nie mogłem. Jednak myślę, że gdybym spotkał tego kogoś, kto wymyślił, że jestem wnukiem Gomułki, to nie ręczę za siebie" - mówi Borys Budka z PO w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.
Źródło: niepoprawni.pl,
Budka, czyżby faktycznie był to prawnuk Gomułki, który miał syna o nazwisko Strzelecki, który z kolei miał córkę a ta córka urodziła Borysa Budkę, takie informacje można przeczytać w internecie. Cóż można od niego wymagać, tego samego co od towarzysza Wiesława i jego postawy w czerwcu 1956 roku oraz grudniu 1970 roku!?
Z forum: Wiceprzewodniczący PO Borys Budka był gościem programu „Gra o głosy”, w którym pytania mogą zadawać widzowie. Jeden z nich zapytała właśnie o wyjazd Donalda Tuska do Brukseli, a konkretnie czy czuje się oszukany przez lidera PO. Padłą zaskakująca odpowiedź.
- Czy jak Karol Wojtyła wyjeżdżał do Watykanu, to oszukał kogokolwiek? Znam kulisy, o których Donald Tusk opowiadał i to była wielka szansa dla Polski. To była absolutnie dobra decyzja – stwierdził Borys Budka. Można odnieść wrażenie, że współpracownik byłego premiera porównał go do papieża Jana Pawła II, zauważając, że obaj opuścili kraj, by ostatecznie wpłynąć na jego korzyść. Takie słowa nie tylko mogły być zdumiewające, ale też na pewno nie wszystkim słuchaczom przypadły do gustu.
Sroka wprawdzie wezwała prezesa Kaczyńskiego przed oblicze komisji jako świadka, jednak po pierwszych - zadanych przez Srokę pytaniach okazało się, że prezes Kaczyński został wezwany jako uznany przez Srokę przestępca, którego Sroka zamierzała przepytać przy pomocy wariografu. Stąd więc wzięły się pytania Sroki o zgodę na wykorzystanie wariografu oraz złożenie przez prezesa Kaczyńskiego wniosku o przyznanie mu statusu świadka koronnego...
17 03 2024 "Tradycyjne zaciskanie pasa". Wołodźko: Wilki w owczej skórze znów strzygą społeczeństwo.
Koalicja 13 grudnia stopniowo przyspiesza powrót do antyspołecznej polityki Platformy Obywatelskiej sprzed 2015 r. Nie powstrzymują jej nawet nadchodzące wybory samorządowe i prezydenckie. A to zła prognoza dla większości społeczeństwa w kolejnych latach. Na duży wzrost cen i publicznych danin mogą nałożyć się zmniejszenie dynamiki dochodów i ponowny wzrost inflacji. Ale spokojnie – rząd się sam wyżywi. To już pewne. Wraca 5-proc. VAT na żywność. W TVN próbują z tym oswoić miłośników pizzy z Jagodna, twierdząc, że to być może „najlepszy czas na podwyżki” (tak, to głos eksperta). „Gazeta Wyborcza” jakoś dziwnie nie grzeje tematu, choć jeszcze kilka miesięcy temu usłyszelibyśmy wiele o „pisowskiej drożyźnie” i rządzie nieczułym na społeczne potrzeby. W lewicowo-liberalnych środkach przekazu nie zabrakłoby chwytających za serce „reportaży” o biedujących emerytkach i rodzinach z dzieckiem, którym nie pomaga nawet 800+. Ale władza się zmieniła, zmieniła się też mainstreamowa narracja. Wkrótce Polacy i Polki usłyszą: płacz i płać. I trudno współczuć ludziom, którzy znów pozwolili na powrót do władzy Donalda Tuska. Jak zwykle szkoda Polski. I tych, którzy jednak nie dali się nabrać na 100 banialuk Koalicji Obywatelskiej, „nową wrażliwość” postkomunistycznej lewicy i „zatroskanego obywatela” Szymona Hołownię z Trzeciej Drogi.
Gdy po październikowych wyborach mówiłem, że grozi nam powrót koalicji polskiej biedy, nie wszyscy byli do tego przekonani. Panował pogląd, że Donald Tusk będzie się starał zachować socjalno- gospodarcze status quo z czasów Prawa i Sprawiedliwości, bo to służy stabilności nastrojów społecznych. I wraz z 800+ uśpi czujność przede wszystkim tej części mniej zamożnych Polek i Polaków, która jednak postawiła jesienią na koalicję 13 grudnia. Tym bardziej że stary układ najpierw chciał spacyfikować ważne dla swojego publicznego wizerunku instytucje – na czele z TVP i Polskim Radiem. W ostatnich dniach zdemolowano także Biełsat – wyrzucając stamtąd Agnieszkę Romaszewską-Guzy i mocno obcinając budżet opiniotwórczego, ważnego dla polskiej racji stanu medium, które nie bez specjalnej przesady można nazywać nowym Radiem Wolna Europa. Patrząc szerzej, w ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami wielkiej czystki, która sięgnęła także 50 ambasadorów. Głośno i po cichu koalicjanci czyszczą siłowo, bez najmniejszego pardonu, mniejsze i większe instytucje – od spółek skarbu państwa po placówki kulturalne. 
Państwo wraca w neoliberalne tryby. Wbrew wyświechtanej opinii neoliberalizm nie polega na niskich podatkach, prymacie libertariańskiej wizji wolnego rynku i wycofaniu się polityki z gospodarki. Nic z tych rzeczy. Rzeczywisty neoliberalizm to socjalizm dla bogatych i wpływowych oraz swoisty miks feudalizmu, najbardziej drapieżnych kapitalistycznych rozwiązań i podatkowej opresji dla mniej zamożnych. I to się właśnie marzy koalicji 13 grudnia. To jest jej stare, polityczne DNA. Jak najwięcej kosztów przenosi się na mniej zamożnych. I nie chodzi wyłącznie o najuboższych i ubogich. Nawet ludzie z jedną czy dwiema średnimi krajowymi podpadają pod logikę: płacz i płać. Jednak gdy jest tanio, nie odczuwają tego tak bardzo. Kiedy nadchodzi drożyzna, taka prawdziwa, a nie „pisowska”, im także zaczyna brakować na ratę kredytu. Na paliwo i dodatkowe zajęcia edukacyjne dla dzieci lub wakacje w ciepłych krajach. Rzecz jasna „pięćsetplusy” pierwsze przestaną „sr… na wydmach”. Ale polskiej klasie średniej na kredyt, z pudełkowych osiedli w rodzaju wrocławskiego Jagodna, także zaraz zrobi się w kieszeni puściej. Tylko że w lewicowo-liberalnych mediach nikt już nie będzie szczuł ich na władzę. Będą raczej uspokajani, że inaczej się nie dało. I że warto w imię demokracji zjeść jedną pizzę w miesiącu mniej.
Czystka w publicznych mediach była potrzebna między innymi po to, by w kolejnych miesiącach władza mogła przystąpić do nowej gospodarczej terapii szokowej. Ona odbywa się w innych warunkach niż balcerowiczowska transformacja, której towarzyszyły nagłe załamanie polskich przedsiębiorstw w skali całego kraju, hiperinflacja i bardzo wysokie bezrobocie. Dziś Polki i Polacy mają też inne marzenia i aspiracje. Władza natomiast zaraz mocno przykręci nam wszystkim śrubę, tłumacząc to rynkową koniecznością. Bo przecież 5-proc. VAT na żywność to dopiero początek. Za tym pójdzie gigantyczny, sięgający nawet 80 proc. wzrost rachunków za prąd (podaję dane za Money.pl). No i duży skok cen paliw. To wszystko wywoła efekt domina, bo każdy z tych czynników będzie napędzał kolejne. Zagraniczne sieci handlowe, które zdominowały nasz rynek, nie oprą się pokusie, żeby przy okazji ekstra na nas zarobić. 
No i co z tego? Liberałowie i lewica od zawsze byli zwolennikami poglądu, że polskiego społeczeństwa nie ma co rozpieszczać. Luksus był dla naszej nielicznej nadwiślańskiej oligarchii; komfort dla dość wąskiej wyższej klasy średniej; dobrobyt dla części publicznej administracji i dość nielicznych ludzi wolnych zawodów; później zaczynało się życie od pierwszego do pierwszego, na kredyt i na chwilówkę. Żelazny elektorat koalicji 13 grudnia wywodzi się spośród najzamożniejszych. I solidnie uśpionej medialną propagandą części mniej zamożnych. Dużo zależy od tego, jak szybko ci ostatni przekonają się, że „uśmiechnięta Polska” szczerzy się do nich nie tą częścią ciała, którą biorą za twarz. Tym bardziej że podwyżki VAT są starym sposobem ochładzania gospodarki i zaciskania pasa... na brzuchu lub szyi społeczeństwa. Mamy zapewne do czynienia z pierwszym próbnym balonem ze strony rządzących. W 2022 r. Izabela Leszczyna obiecywała, że gdy Koalicja Obywatelska przejmie władzę, „problemy Polaków znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”. W styczniu tego roku z oburzeniem informowała dziennikarza, że „nie da się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienić wszystkiego od razu”. Nic nie poradzimy na problemy minister zdrowia z czarodziejską różdżką. Może powinna wymienić ją na inną. Choć pewnie i to nie pomoże. Powiem przewrotnie: byłoby dość żałosne oburzać się na hipokryzję platformerskiej władzy. Na 100 banialuk Tuska, obietnice bez pokrycia lub spełniane pod publiczkę ćwierćobietnice, których załatwienie niewiele w gruncie rzeczy zmienia albo są częścią nagonki na Zjednoczoną Prawicę. Na to nie ma sensu się oburzać, bo było jasne, że tak będzie. Istotne jest jednak, by mocno i na chłodno punktować każdą niekorzystną dla większości społeczeństwa decyzję koalicji 13 grudnia. A takich decyzji będzie więcej, coraz więcej. Gdyż stanowią one, punkt po punkcie, element strategii politycznej obecnego układu. Ta strategia niewiele zmieniła się od czasów pierwszego rządu Tuska: utrzymać polskie społeczeństwo, nasz rozwój gospodarczo-infrastrukturalny, w sferze swoistego letargu. Żadnych ambitnych inwestycji, które godziłyby w rozbudowę niemieckiej Mitteleuropy, Polacy jako tania fizyczna i umysłowa siła robocza względem zachodnich sąsiadów. Nie trzeba większej przenikliwości, by spostrzec, że powrót do polityki aspołecznej i hamowanie inwestycji w rodzaju CPK to awers i rewers tej samej monety. To różne oblicza tej samej strategii, która dała Donaldowi Tuskowi i całej jego liberalno-politycznej kamaryli taki poklask na europejskich salonach.
Dziś tuskową koalicję pochłania spór o aborcję. Na nim skupia się też uwaga niemałej części elektoratu grudniowych wspólników. PiS przygląda się temu z boku. I dobrze. Warto mieć jednak świadomość, że gdy nadciągnie realna drożyzna, prędzej czy później pojawi się społeczne niezadowolenie, którego nie da się przykryć nawet narracją współpracujących z „trzynastogrudniowcami” mediów. I wtedy koalicjanci także zaczną na siebie zrzucać wzajemną odpowiedzialność za ubożenie niemałej części społeczeństwa. Przed wyborami prezydenckimi może to już być ważna karta w grze. Szkoda tylko, że najbardziej słoną cenę zapłacą za ten konflikt zwykli Polacy, którzy w październiku ubiegłego roku nie dali się nabrać wilkom w owczej skórze. 
Źródło: niezalezna.pl,
Jak Tusk obieca to tylko obieca, a jak powie, że zabierze to zabierze!? Wkrótce Zielona Wyspa, i powszechny dobrobyt nas czeka!?
Za Tuska było sielsko i anielsko, ba mieliśmy Zieloną Wyspę, i zakupy na zeszyt!?
Skoro wrócił Tusk, to podatki muszą być większe, by tuskosikom żyło się lepiej!?
VAT w dół a koszty gwałtownie w górę, i wyjdzie jeszcze drożej jak było!? No bo jak twierdził Rostowski im wyższy VAT tym ceny w sklepach niższe, i to okazuje się być prawdą.Pamiętam czasy kiedy wszyscy byliśmy milionerami, jesteśmy na dobrej drodze by ponownie nimi zostać!? Dajmy szansę Balcerowiczowi, on nas nie zawiedzie!? 
15 03 2024 Tusk do członków zarządu PO, jak PiS wróci do władzy, to wszyscy na tej sali, pójdą siedzieć.
Jak podaje portal Onet.pl po rozmowie z jednym z członków władz Platformy, Donald Tusk na ostatnim posiedzeniu zarządu partii, powiedział „że jeżeli przez kłótnie, damy ciała w kilku najbliższych wyborach, to do władzy wróci PiS, a wszyscy obecni na tej sali, pójdą siedzieć”. Ta wypowiedź świadczy o tym, że premier Tusk ma świadomość, że od momentu przejęcia władzy w Polsce członkowie koalicji 13. grudnia, łamią obowiązujące w naszym kraju prawo, a to jest związane nie tylko z odpowiedzialnością polityczną, ale także karną. Zresztą objąwszy stanowisko premiera Donald Tusk to zapowiedział, na jednej z pierwszych konferencji prasowych wtedy razem z marszałkiem Szymonem Hołownią, że „będziemy działać zgodnie z prawem, ale tak jak my je rozumiemy”. I to rozumienie prawa przez ekipę Tuska, polega między innymi na stosowaniu uchwał sejmowych zamiast ustaw,  różnego rodzaju pisemnych rozkazów i nakazów wydawanych przez ministrów, a także wysyłania silnych ludzi, tak jak to było w TVP , Polskiej Agencji Prasowej, Prokuraturze Krajowej, a ostatnio wobec protestujących rolników.
Przypomnijmy tylko 3 sytuacje, kiedy ponad wszelką wątpliwość rządzący łamali i ciągle łamią prawo, co rodzi w przyszłości nie tylko odpowiedzialność polityczną (przed Trybunałem Stanu), ale także odpowiedzialność karną. Zamach na media publiczne rozpoczął się od przyjęcia uchwały przez większość sejmową PO, Ruch Hołowni, PSL i Lewicę i to właśnie ona stała się podstawą do bezprawnych działań ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. To on powołał bezprawnie nowe rady nadzorcze i nowe zarządy TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej i  ich prezesi wspierani przez prywatne firmy ochroniarskie, zaczęli szturmować budynki tych trzech instytucji. Robiono to przez parę dni, najtrudniej szło w TVP, gdzie dotychczasowy zarząd bronił się przed „wrogim przejęciem”, ale gdy sąd rejestrowy nie wpisał nowych władz w uzasadnieniu podając, że minister kultury nie jest organem właściwym do przeprowadzenia takich zmian, ten zdecydował się na powołanie likwidatorów. I ten krok jest bezprawny, bo instytucje powołane ustawą, można tylko w podobny sposób „likwidować' , a przecież wiadomo, że likwidacja mediów publicznych, to działania pozorne, prowadzone tylko po to, aby ominąć obowiązujące prawo, co potwierdzają sądy nie wpisując likwidatorów do Krajowego Rejestru Sądowego. Mamy więc podwójne władze we wszystkich trzech wymienionych wyżej instytucjach i można mówić o chaosie prawnym, ale za jego stworzenie w pełni odpowiada Donald Tusk i jego wspólnicy w tym zamachu na media publiczne.
Podobny chaos prawny stworzyła obecna rządząca większość wspierana przez „zaprzyjaźnionych” sędziów w sprawie uwięzienia posłów Kamińskiego i Wąsika, w sytuacji kiedy zostali oni ułaskawieni w 2015 roku przez prezydenta Andrzeja Dudę. Po 7 latach od tego ułaskawienia „sądy” zdecydowały się wznowić te sprawę, pierwszy wyrok na obydwu posłów wydał słynny sędzia Łączewski (obecnie już poza stanem sędziowskim), który później, chciał ustalać strategię walki z PiS-em z redaktorem Lisem. O aresztowaniu z kolei obydwu posłów zdecydował sędzia, który jest synem byłej  już dyrektorki biura poselskiego posła Kierwińskiego, człowiek z którego kont w mediach społecznościowych, wręcz wylewał się hejt na Prawo i Sprawiedliwość. Na wszystkie te działania rządząca większość zdecydowała się mimo wspomnianego już aktu łaski prezydenta Andrzeja Dudy i wyroków Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która uchyliła decyzje marszałka Hołowni o pozbawieniu mandatów obydwu posłów. Sejm pracuje więc w składzie 458 posłów, choć zgodnie z Konstytucją RP powinno ich być 460, a Prezydent Andrzej Duda konsekwentnie w trybie następczym, wysyła uchwalone ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
Z kolei minister sprawiedliwości Adam Bodnar dokonał wręcz kuriozalnej próby odwołania szefa prokuratury krajowej Dariusza Barskiego. Mogliśmy  bezprawną próbę odwołania, zobaczyć na własne oczy, dzięki odwadze zastępcy prokuratora krajowego prokuratora Roberta Hernanda, który zapowiedział ministrowi, że całą rozmowę z nim nagrywa i poinformował go, że nie tylko łamie prawo, ale także popełnia przestępstwo. W tej sytuacji powołanie na stanowisko pełniącego obowiązki prokuratora krajowego prokuratora Jacka Bilewicza (stanowisko, którego zresztą w ustawie nie ma) jest właśnie  klasycznym sposobem wprowadzania chaosu tym razem w prokuratorze, zwłaszcza, że minister Bodnar zdecydował jeszcze o odwołaniu z delegacji aż 144 prokuratorów, co oznacza paraliż wielu najważniejszych śledztw. Kolejnymi instytucjami, które mają być potraktowane przez rządzących w podobny sposób, są Krajowa Rada Sądownictwa, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy czy Narodowy Bank Polski. Z tej wypowiedzi Tuska wynika jednak, że zdaje sobie sprawę, że w tych działaniach on i jego ekpia łamią prawo i w sytuacji utraty władzy, będzie ich czekać nie tylko odpowiedzialność polityczna ale i odpowiedzialność karna.
Wpierw zacząłem się śmiać do rozpuku z głupoty a przynajmniej z naiwności ludzi z najbliższego otoczenia D. Tuska. Ich guru bowiem "umoczył" ich wszystkich w bezprawie, co faktycznie będzie implikowało, że będą w przyszłości sądzeni za łamanie tegoż prawa. Przecież wszystkie decyzje obecnego rządu są wynikiem rozkazu lub ich akceptacji  przez szefa rządu. Ale też pod wszystkimi tymi bezprawnymi decyzjami nie ma podpisu D. Tuska a podpisy jego podwładnych, którzy te decyzje podejmują. A jeżeli je podejmują to faktycznie muszą się bać przed przyszłymi konsekwencjami karnymi ich podjęcia. I tak sobie zarządza ludźmi D. Tusk. Ma władzę absolutną i doprowadził do tego, że jego ludzie mają być potulni i jemu posłuszni bo... jeżeli stracą władzę to będą siedzieć. Więc ma być koniec jakichś sporów "i basta". Jest to typowo mafijne zarządzanie poprzez nakłanianie ludzi do działań bezprawnych by potem kierować nimi poprzez strach i zastraszanie prze konsekwencjami łamania tegoż prawa. Chyba wszyscy wiemy jak to jest w prawdziwej mafii: każdy jej członek jest u początku swojej mafijnej "kariery" zmuszany do złamania prawa, co z reguły powoduje, iż z takiej mafii trudno odejść bezkarnie i trzeba dalej, dalej i dalej łamać prawo... 
Później niestety ogarnął mnie smutek, że D. Tusk w ciągu niespełna czteromiesięcznych rządów stworzył z polskiego państwa strukturą iście mafijną. I teraz mamy do czynienia z Polską, która "bezprawiem stoi". A wszystko przez to, że część durnych i okłamanych Polaków zagłosowała tak, że ten osobnik mógł wrócić do władzy, władzy której w Polsce w ogóle nie powinien mieć nigdy. Teraz tylko my sami-Polacy możemy go odsunąć od władzy. Nie możemy w tej sprawie liczyć na nikogo: ani teraz na USA, ani na międzynarodowe instytucje, ani tym bardziej na niemiecką UE, która chwali bezprawie w Polsce, bo... planuje takie same kroki w celu utrzymania dotychczasowej władzy w UE a Polska służy im jako "poligon doświadczalny", który ma pokazać jak daleko mogą się w przyszłości posunąć w bezprawiu i tyranii.
Ale głowa do góry. Prawdziwi Polacy nigdy się nie poddawali i nie poddadzą a a'la "capo di tutti capi" może tylko ze strachem czekać na dzień, kiedy przestanie nim być, no... chyba, że zawczasu zdąży uciec do Berlina, Brukseli czy Moskwy...
Źródło: naszeblogi.pl, niepoprawni.pl,
Z archiwum: Być może w młodości trzej przyjaciele.
Merkel i Putin droczą się za przeproszeniem jak para zakochanych a przede wszystkim robią wspólnie dobre interesy. Angela Merkel według prof. Krasnodębskiego“Jedną z fascynacji Merkel był język rosyjski”, “Wygrała olimpiadę języka rosyjskiego i w nagrodę pojechała do Moskwy”, “Tam gdzie mieszkała, stacjonowało wielu żołnierzy sowieckich”. Rodzina Merkel dokonała wyboru opcji niemieckiej.

Władimir Putin po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w KGB jako oficer operacyjny. W latach 1985–1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej,oficjalnie pracował jako dyplomata.
Z kolei Donald Tusk w dzieciństwie mówił po niemiecku, w latach 90. wydawał książki o Gdańsku podkreślając jego wielokulturowość, jest człowiekiem pogranicza kulturowego, a jego rodzina wybrała opcję polską. Z tą polskością Tusk ma problem i nie chodzi tylko o ten słynny artykuł w “Znaku” – “Polak rozłamany” “Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”.
Czyżby Stasiek ich połączył? Zastanawiałem się już od dawna nad tym ?
Z forum: Bój to jest ich ostatni  i dlatego trzeba dyscyplinować POlszewików na wszystkie możliwe sposoby.
A Tusk ma nie tylko ideały postsowieckie, ale też postnazistowskie. Wszak w połowie jest Niemcem po matce a Niemcy były zawsze zafascynowane Rosją i odwrotnie. Stąd była ich odwieczna chęć graniczenia ze sobą na zgliszczach Polski 
14 03 2024 Budowa CPK nie ruszy do końca rządów koalicji 13 grudnia.
Chocholi taniec wokół największej planowanej inwestycji III RP każe szukać przyczyn gdzie indziej, niż tylko w rzekomej wadliwości projektu, zawyżeniu nakładów itd. co „kompetentni fachowcy” Tuska (a także on sam) starają się wdrukować społeczeństwu. Tymczasem powód, dla którego budowa CPK nie ujrzy światła dziennego podczas rządów koalicji 13 grudnia był otwarcie podawany już dawniej.
To po prostu efekt nowej religii lewicy liberalnej – klimatyzmu. Nie dajmy więc sobie wmówić, że ekipa Rudego zaskoczyła swoich wyborców, przekonanych, że Polska nadal będzie się rozwijać, ale tym razem pod nowym-starym premierem. O planach m.in. Tuska, Czarzastego, Filiks, Zandberga, Biedronia itp. ekologów wiadomo co najmniej od czerwca 2019 roku, kiedy to powstał sławny na całym świecie raport stowarzyszenia 40 Cities – organizacji zrzeszającej 40 największych miast świata, w tym Warszawę. 40 Cities uważa, że skupione w nim miasta odpowiadają za 10% dwutlenku węgla produkowanego przez człowieka. Innymi słowy chodzi o 0,52% globalnej emisji dwutlenku węgla, wliczając w to prócz przemysłu, hodowli, transportu również pożary lasów i wybuchy wulkanów itp. I właśnie dlatego 40 Cities postanowiło z tym walczyć.
Do 2030 roku emisja CO2 musi być zmniejszona przynajmniej o połowę. Ilość samochodów musi być zredukowana o ponad 2/3, jeść mięsa mamy mniej, niż podczas stanu wojennego, ubierać się mamy rzadziej, niż Kubańczyk (system kartkowy) itp.
Natomiast polatać samolotem możemy sobie raz na dwa lata i tylko na odległość większą, niż 1500 km. Paryż czy Chorwacja zatem odpadają. Po co więc nam lotnisko, które nie będzie używane??? Liberalna lewica ma już spore doświadczenie w sabotowaniu budowy lotnisk. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Oto mający być wybawieniem dla Berlina Port Lotniczy Berlin-Brandenburg zbudowano w rekordowym tempie… 14 lat. Powodem były zmiany projektu podejmowane w trakcie budowy. Sprawa dość jasno opisana w polskojęzycznych mediach. Trzeba wreszcie zrozumieć, że Trzaskowski zwalczający ruch samochodowy w Warszawie to po prostu ogniwo tego samego lewacko- liberalnego zielonego łańcucha. I podobne metody. Wszak „zieloni fachowcy” już zapowiadają zmianę planów, a na pewno ich audyt. Wg ostrożniejszych szacunków tylko to powinno opóźnić inwestycję o rok. Bardziej realne szacunki mówią już nawet o czterech latach. A jak okaże się, że zdaniem „zielonych mędrców” trzeba dokonać korekty planów budynków infrastruktury lotniskowej? W Berlinie zmiana planów (dostosowanie terminala do ewentualnej obsługi A-380, choć ten nigdy nie miał tam lądować ) dała opóźnienie rzędu 3-4 lat. Nie zapominajmy też o „ekologach”, którzy nagle odkryją siedlisko jakiegoś pływaka niebieskobrzeżka czy też afgańskiego turkucia podjadka.
Wrzask na całą UE i postój…

O co w tym wszystkim chodzi? Ekologowie alarmują, że ZIEMIA PŁONIE!, a to za sprawą nadmiernej koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze dzięki działalności człowieka. Otóż wg aktywistów powołujących się rzecz jasna na badania naukowe od mniej więcej 2,5 mln lat temu aż do XVIII wieku poziom dwutlenku węgla wynosił jakieś 280 ppm. Aktualnie zaś sięgną 420 ppm. Musimy zatem walczyć. Jako że cała CYWILIZACJA odpowiada za emisję ok. 5,2 % globalnej emisji tego gazu zatem gdybyśmy nagle wyłączyli wszystkie urządzenia, piece, paleniska, przestali oddychać, jeść itp. poziom CO2 by opadł. Jak łatwo policzyć zamiast 420 ppm byłoby wtedy 398 ppm. Tymczasem ZIEMIA NIE PŁONĘŁA przy stężeniu o ponad 100 ppm... niższym! Tego się już zrobić nie da, wygaszając CYWILIZACJĘ. Może trzeba być pozatykać wulkany? Ale ile cementu trzeba, który wszak ma swój ślad węglowy… ;) Lewica od zawsze czuje szczególny pociąg do UTOPII. I nie należy się pocieszać, że milczą na temat restytucji GUŁAG-ów. Wygląda na to, że znaleźli nowy sposób na zniszczenie Ludzkości.
Ps. Najnowsza teoria – CO2 wytworzony przez CZŁOWIEKA zamiast jak naturalny opadać na Ziemię (jest cięższy od powietrza) jakimś cudem pozostaje w atmosferze. Tak więc produkujemy nadmiarowy CO2, który nie uczestniczy w procesach życiowych roślin. Tylko... „pali planetę”.
Źródło: niepoprawni.pl,
Tyle lat budują CPK i jak była łąka tak jest łąka i nic poza tym!?
Na realizację każdego programu są potrzebne pieniądze, z skąd je weźmie władza, ano z naszych kieszeni, i to ze sporą nawiązką!? Dobra jest ta kampania wyborcza, przynajmniej dowiedziałem się, że budują CPK bo tereny lotniska Okęcia są potrzebna na inwestycje budowlane!?
Dla tych pseudo działaczek ŚCIEŻKA ZDROWIA taka jaką fundowała milicja zwana obywatelską byłaby bardzo ożywcza!? Później zapakować do Nyski wywieź do środku lasu, zabrać buty, i niech ekologicznie wracają do domu!? Wydano wyrok na zwierzęta, bo metan. Czy obrońcy klimatu zatrzymają się w tym szaleństwie? Jeśli ich nie powstrzymamy, BĘDZIEMY NASTĘPNI!? Wystarczy jedna dyrektywa unijna.... A ci co przeżyją w Europie Zielony Ład, wracają na drzewa rosnące tylko w rezerwatach, albo do klatek w ZOO jako ekologiczna atrakcja!? Matuchno kochana, a jednak Planeta Małp to nie science fiction, a real jaki chcą nam zgotować unijni urzędnicy!? 
Ponad 2500 delegatów, 5000 ochroniarzy, i ponad 2000 prywatnych odrzutowców przyleciało do kurortu w Szwajcarii na World Economic Forum Davos 2023. Aby nam powiedzieć , żebyśmy nie jeździli spalinowymi samochodami, nie jedli mięsa, i nie grzali się za bardzo. 
14 03 2024 Jeżeli tak podejmuje się decyzje w ministerstwie finansów, to mamy państwo „z dykty”.
Wczoraj razem z Waldemarem Budą przeprowadziliśmy kontrolę poselską w ministerstwie finansów, w związku z wtorkowym komunikatem tego resortu o powrocie do 5% stawki VAT na żywność. W uzasadnieniu tego komunikatu znalazło się stwierdzenie, że powrót do 5% stawki VAT na żywność od 1 kwietnia jest jak najbardziej uzasadniony, ponieważ, wyraźnie została obniżona inflacja. Właśnie do tego uzasadnienia nawiązaliśmy i chcieliśmy uzyskać w resorcie, między innymi opracowania pokazujące wpływ decyzji o podniesieniu stawki VAT na żywność do 5% na wzrost poziomu inflacji, ale także jej wpływ na sytuację finansową gospodarstw domowych szczególnie tych mniej zamożnych. Po paru godzinach oczekiwania na te ekspertyzy oraz po rozmowach z dyrektorami departamentów zajmujących  się zarówno podatkiem VAT, a także prognozowaniem  makroekonomicznym, okazało się, że takich opracowań nie ma. Decyzja o podwyższeniu stawki VAT na żywność do 5% była więc tak naprawdę decyzją polityczną , której skutków zarówno dla poziomu inflacji w Polsce jak i sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych, w ogóle nie badano. Jak można się domyślać główną motywacją było zwiększenie wpływów z podatku VAT w 2024 roku, które są szacowane w mediach o charakterze ekonomicznym na około 12 mld zł w ciągu całego roku, choć departament VAT nie potwierdził tej wielkości dodatkowych dochodów z tego podatku.
Przypomnijmy więc, że zerowa stawka na żywność obowiązywała od 1 lutego 2022 roku i była reakcją rządu premiera Morawieckiego na wzrost cen spowodowany pandemią covidu, była parokrotnie przedłużana, co więcej ówczesny szef rządu już po utworzeniu się w Sejmie nowej większości, zdecydował na początku grudnia poprzedniego roku o jej przedłużeniu tym razem  już tylko na I kwartał 2024 roku. Dalsze utrzymywanie zerowej stawki VAT na żywność wydawało się konieczne co najmniej z dwóch powodów, odejście od niej spowoduje bowiem wzrost jej cen o zdecydowanie więcej niż 5%, (stawka VAT zostanie podniesiona z 0% do 5%),  co uderzy w mniej zamożne gospodarstwa domowe, a także zapewne spowoduje kolejny impuls inflacyjny. A ponieważ wydatki na żywność w strukturze wydatków gospodarstw domowych w Polsce w roku 2022, wynosiły średnio ponad 27%, a dla mniej zamożnych rodzin sięgały nawet 40%-50%, to podwyżki cen żywności spowodowane powrotem do 5% stawki VAT, mocno odczują przede wszystkim ci mniej zamożni konsumenci.
Polityczna decyzja rządu premiera Tuska o podwyższeniu stawki VAT na żywność  jest podejmowana w tym samym momencie, kiedy Narodowy Bank Polski (NBP) publikuje prognozy dotyczące kształtowania inflacji w Polsce w tym roku i w dwóch kolejnych latach, a także innych wielkości makroekonomicznych takich jak PKB, czy stopa bezrobocia. NBP zaprezentował 2 warianty tych prognoz, gdy będą utrzymane tarcze antyinflacyjne tzn. zerowy VAT na żywność i zamrożone ceny na prąd, gaz i ciepło systemowe i gdy obydwu tych tarcz nie będzie. Niestety wszystko na to wskazuje, że rząd będzie realizował drugi wariant, po decyzji o podwyżce VAT na żywność, najprawdopodobniej zostanie podjęta decyzja o rezygnacji z mrożenia cen nośników energii. Według NBP  w I wariancie  średnioroczna inflacja w Polsce w latach 2024-2026 wyniesie odpowiednio 3%, 3,4% i 2,9%, a w II wariancie odpowiednio 5,7%, 3,5% i 2,7%, a więc bez utrzymania dwóch tarcz antyinflacyjnych, będzie blisko 2-krotnie wyższa w 2024 roku niż w sytuacji kiedy byłyby one utrzymane. Co więcej wg prognozy NBP w I wariancie wzrost PKB w latach 2024-2026 wyniesie odpowiednio 3,5%, 4,2% i 3,3%, natomiast w drugim wariancie odpowiednio 3,2%,3,6% i 3,2%, a więc bez zachowania tarcz będzie niższy w 2024 roku o 0,3 pkt procentowego , a w 2025 roku, aż o 0,6 pkt procentowego.
Sytuacja gdy decyzje skutkujące tak dużym wpływem na poziom inflacji, czy poziom wzrostu gospodarczego, są podejmowane w resorcie finansów bez żadnych analiz i badań , świadczy o tym ,że mamy państwo „z dykty”. A przecież zapowiedziane zostały przez obecny rząd równie brzemienne w skutki finansowe i makroekonomiczne decyzje, jak podniesienie kwoty wolnej od podatku PIT do 60 tys zł, wakacje od ZUS, czy też możliwość odliczania składki zdrowotnej przez przedsiębiorców. Żadne prace w resorcie nad tymi rozwiązaniami nie są prowadzone, choć przecież Donald Tusk zapowiedział, że je wprowadzi w 100 dni rządzenia, a  ten termin upływa już 22 marca. Tyle będzie nas kosztować przywrócenie VAT-u na żywność. Można założyć, że rodzina "dwa plus dwa" będzie musiała wydać na żywność ponad 1400 zł więcej w skali roku - szacuje w rozmowie z money.pl Mariusz Zielonka z Konfederacji Lewiatan. Chodzi o skutki decyzji rządu o przywróceniu 5-procentowej stawki podatku VAT na żywność.
Na szczęście Polacy nie mają powodów wyłącznie do narzekań. Trzeba zwrócić uwagę na płace. - Pamiętajmy, że przeciętnie będziemy zyskiwali dzięki dodatnim realnym wynagrodzeniom, co pozwoli łagodniej przejść moment skokowej podwyżki cen produktów spożywczych - ocenia ekspert Lewiatana. Wynagrodzenia - z uwagi na niską inflację - rosną szybciej. Ekonomista Rafał Mundy przedstawił swoje wyliczenia dotyczące tego, jak przywrócenie stawki VAT na żywność przełoży się na zwiększone wydatki Polaków. Zastosował prostą analogię. Wskazał, że jeśli ktoś wydaje na żywność 100 zł tygodniowo (przy obecnej stawce VAT 0 proc.), to po przywróceniu stawki 5 proc. jego roczne wydatki wzrosną o około 250 zł. W przypadku kwoty wynoszącej 200 zł tygodniowo, rocznie będzie to oznaczało wzrost o około 500 zł, natomiast przy tygodniowych wydatkach na poziomie 300 zł, koszt powrotu do 5 proc. stawki VAT wyniesie około 750 zł rocznie. Te szacunki można rozszerzyć, dopasowując do własnych wydatków na żywność.
Dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, uważa z kolei, że zmiana będzie miała największe znaczenie dla osób o najniższych dochodach, w tym dla emerytów. Ekonomista wylicza, że przeciętny emeryt wydaje miesięcznie około 500 zł na żywność i napoje. Zakładając, że produkty z tych grup były objęte zerową stawką VAT, a po zmianie będą opodatkowane 5 proc. stawką, miesięczna korzyść wynosiłaby 25 zł. Uwzględniając jednak fakt, że nie wszystkie artykuły spożywcze miały obniżony VAT, realna oszczędność dla emeryta będzie prawdopodobnie wynosiła kilkanaście złotych miesięcznie.
Źródło: naszeblogi.pl, money.pl,
Ci ekonomiści to jest po czyjej są szkole, że takie banialuki próbują nam wstawić: wydawać 100 złotych tygodniowo na żywność!? Zaś emeryt wydaje miesięcznie około 500 zł na żywność i napoje. Gdzie jest tak tanio!? Aha Eureka już wiem 100 złotych tygodniowo w sklepie, a za 1000 ze śmietnika!?
Skoro wrócił Tusk, to podatki muszą być większe, by tuskosikom żyło się lepiej!?

VAT w dół a koszty gwałtownie w górę, i wyjdzie jeszcze drożej jak było!? No bo jak twierdził Rostowski im wyższy VAT tym ceny w sklepach niższe, i to okazuje się być prawdą.
Pamiętam czasy kiedy wszyscy byliśmy milionerami, jesteśmy na dobrej drodze by ponownie nimi zostać!? Dajmy szansę Balcerowiczowi, on nas nie zawiedzie!?
Z forum: Pan poseł to taki grymaśny. Ekspertyz mu się zachciało. Przecież wiadomo że ministerstwo jest na etapie rozrastania się liczebnie,walki o stołki i stołeczki, a nie zajmowanie głupotami.
Tylko że jak jeszcze prąd drożeje to wszystko zdrożeje więc za żywność zapłacimy 2000 zł rocznie więcej za ogrzewanie prądem pompą ciepła dodatkowo 2 000 złotych więcej będzie razem 4000 zł będziesz znowu inflacja raty kredytu nie spadną we Francji VAT na prąd 5,5% w Polsce 23% VAT. Polacy to dopiero początek zobaczycie dopiero po podwyżce cen energii. Ale chcieliście PO to macie, chcieliście kłamcę - proszę bardzo. Tylko teraz nie narzekajcie. 
10 03 2024 Coś pęka w grudniowej koalicji. Wołodźko: Odradza się obawa w oczach i głosach.
Ktoś powie: protesty rolników nie zmienią nastawienia fajnopolackiego elektoratu, karmionego codziennie seansami antypisowskiej nienawiści nie tylko przez znaczące, tradycyjne środki przekazu, ale i socjalmedialną popkulturę. Nie znam jednak nikogo, kto po mocnym uderzeniu w kieszeń wciąż jest zadowolony z władzy. Klasa średnia na kredyt, nie tacy już młodzi, wykształceni z wielkich miast nie nacieszą się 100 banialukami Tuska. A koalicji 13 grudnia mówi jasno: taniej już było. I bardzo mocno liczy na to, co w nagłym przypływie szczerości wprost powiedziała Anna Maria Żukowska: „Zanim ludzie się zorientują, że jest drożej, minie dobre pół roku”. Macherzy z tuskowej koalicji najwyraźniej liczą na to, że ludzie przełkną realną drożyznę, a po drodze – niejako siłą ciążenia – w kolejnych wyborach postawią na ludzi lewicowo-liberalnego układu. To cyniczne podejście pokazuje najlepiej, że dla koalicji 13 grudnia liczy się tylko władza. To jest ich mentalne DNA: lewicowo-liberalne siły zawsze miały w lekceważeniu to, jak żyje się większości zwykłych Polek i Polaków. 100 banialuk Tuska miało pomóc ukryć tę prostą prawdę w najbardziej newralgicznym, przedwyborczym okresie. Niestety, to im się udało. W przypadku PiS było to miękkie podbrzusze: Zjednoczona Prawica prospołeczną politykę potraktowała jako źródło realnej zmiany na lepsze. I gwaranta swoich dobrych notowań. 
Tylko że teraz koalicja 13 grudnia będzie musiała jakoś wybrnąć ze swoich obietnic, złożonych właśnie zwykłym Polkom i Polakom. Na razie idą w obyczajówkę. I będą szli dalej – choć po grudach. Ale tabletki „dzień po” polskie rodziny nie włożą do garnka. A spór o liberalizację prawa aborcyjnego okazuje się jeszcze jednym narzędziem, z pomocą którego Tusk rozgrywa swoich koalicyjnych partnerów. I widać bardzo, jak źle jest lewicy w koalicji z Trzecią Drogą, która ostentacyjnie już przechodzi na pozycje określane mianem konserwatywnych przez TVN i „Gazetę Wyborczą”. Koalicja 13 grudnia liczyła na to, że przynajmniej do wyborów samorządowych, być może prezydenckich będzie mogła cieszyć się sielankowymi nastrojami w Polsce. 100 banialuk wykorzystywane jest bardzo punktowo – realizacja niektórych „konkretów” służyć ma przede wszystkim podtrzymaniu zaufania wyborców do tuskowego układu. Część „konkretów” spełniono po to, żeby Tuskowi łatwiej się rządziło – zawłaszczenie mediów publicznych przez likwidatorów zniszczyło kruchy pluralizm medialny ostatnich lat. Inne „konkrety”, jak niższy VAT dla branży beauty, to ewidentny ukłon w stronę części biznesu. 
Wreszcie mamy „konkrety”, które w zamierzeniu miały pokazać indolencję PiS w sprawach gospodarczych, a stały się dla ludzi Tuska wyzwaniem ponad siły.
 Myślę o audytach dotyczących CPK i zniszczeniu całego projektu. Jedni kpią, że zadziałała „klątwa Macieja Laska”, który po śledztwie smoleńskim żadnej publicznej funkcji nie powinien piastować. Ale tak naprawdę okazało się coś znacznie więcej: że PiS dobrze zrozumiało rozwojowe potrzeby Polski. 
A Platforma Obywatelska wciąż ma mentalność niemieckich kapciowych. I nie rozumie, jak bardzo zmieniły się ambicje i oczekiwania także młodszego pokolenia Polek i Polaków, którzy uważają, że nasz kilkudziesięciomilionowy, duży kraj, węzłowy dla środkowo-wschodniej Europy, w pełni zasługuje na nowoczesny hub komunikacyjno-transportowy. Znamienne, że w tej akurat sprawie Marcin Horała ma poparcie posłanki Razem Pauliny Matysiak. Najważniejsze aspiracje młodszego pokolenia Polek i Polaków są znacznie bardziej oczywiste i wiążące dla ludzi prawicy i młodej lewicy niż dinozaurów balcerowiczowskiej, kompradorskiej transformacji. A Koalicja Obywatelska wciąż mentalnie jest taką partią. To nie jest tak, że za tydzień czy dwa koalicja 13 grudnia będzie sondażowo rozłożona na łopatki. Nie jestem też pewien, czy można mówić obecnie o przesileniu politycznym. Tusk wciąż ma spory kredyt zaufania wśród fajnopolaków. Korzysta z przychylności mediów, które znacznie zmieniły ton relacji o wydarzeniach w kraju, odkąd przejął władzę. 
Śmierć żołnierzy na poligonie w Drawsku Pomorskim, tajemnicze obiekty z napisami cyrylicą lądujące w Polsce, policyjna przemoc, zapowiadane podwyżki, coraz droższe paliwo – jakże spokojny stał się przekaz „Wyborczej”, Onetu i TVN w tych sprawach. Tusk nie musi się już obawiać, że przy Woronicza przypomną mu jego skandaliczną politykę polsko-rosyjską (czy może: niemiecko-rosyjsko-polską). To niestety działa usypiająco na elektorat. Lider koalicji 13 grudnia liczy też na zmęczenie PiS i czarny pijar wobec tej partii, w którym celują sejmowe komisje śledcze. Ale ziarna upadku wzrastają powoli. Już widać dobrze, gdzie są słabe punkty rządzącej koalicji. Nie tylko niesnaski między poszczególnymi partiami – dość długo będzie spajał je strach przed powrotem PiS do władzy. Znacznie mocniejszym kryzysowym czynnikiem będzie narastająca arogancja i ignorancja tej władzy w sprawach zwykłych ludzi. Niebawem powrócą do retoryki „wolnego rynku”, tłumacząc coraz to nowe podwyżki. Zaczną też rosnąć podatki i stopniowo będzie ubywać ulg. Z ambitnych projektów infrastrukturalnych nie zostanie niemal nic. Oni inaczej nie potrafią rządzić, choć, niestety, nauczyli się to lepiej maskować. Jednak i to się z czasem skończy.
Źródło: niezalezna.pl
Wrócił Tusk i wróciły prowokacje i pałowania demonstrantów, on to uwielbia!? Kiedy zacznie strzelać, jak to już robił przed laty!?
Jak Tusk zacznie zmieniać konstytucję, to wszystko nam zabierze, i wyśle na szparagi, gdzie będziemy pracować za miskę ryżu!?
Wkrótce Zielona Wyspa, i powszechny dobrobyt nas czeka!? No bo jak Tusk obieca to tylko obieca, a jak powie, że zabierze to zabierze!?
Obecnie rząd Tuska liczy sobie, aż 134 osoby, a ma ich być ponad 200!? No bo wiecie ile jest do sprzątania po PiS-ie!? 
Tusk dogadał się z Niemcami? Jaki: „To była po prostu umowa”. "Jestem przekonany, że była umowa między Tuskiem a Niemcami: wy blokujcie Polakom pieniądze aż my wrócimy do władzy, w zamian oddamy wam znacznie więcej" – tak uważa eurodeputowany Suwerennej Polski Patryk Jaki, odnosząc się do zapowiedzi szefowej KE ws. wypłaty Polsce (blokowanych do tej pory) środków z KPO...... 
09 03 2024 Zaufani przyjaciele.
Premier Mazowiecki swą pierwszą "podróż zagraniczną" odbył do ambasady ZSRR, gdzie zaprowadził go gen. Kiszczak, aby ambasador Kaszlew mógł sobie pooglądać z bliska "pierwszego niekomunistycznego premiera Polski". To wówczas ambasador poinformował niekomunistycznego premiera, że "ZSRR ma bardzo wielu przyjaciół w Polsce, a wśród nich są też zaufani przyjaciele". Oleg Gordijewski oceniał ilość tych "zaufanych przyjaiół" – czyli po prostu agentów czy współpracowników sowieckich służb – na 25 do 30 tysięcy. Nie wiemy ilu ich może być dziś, po prawie czterdziestu latach, ale możemy być pewni, że "zaufani przyjaciele" Rosji w Polsce są.
Dr Jerzy Targalski badający przez wiele lat archiwa krajów dawnego bloku sowieckiego, dostrzegł pewną prawidłowość - Rosjanie bardzo sobie cenią wartości rodzinne i obdarzają swoim zaufaniem wielopokoleniowe klany sowieckich kolaborantów. Im też powierzają najtrudniejsze zadania (np. "budowę demokracji" po 1990 roku). Dlatego jeśli dziadek pracował dla NKWD, a ojciec dla KGB, istnieje szansa, że syn pracuje dla FSB.
Platforma Obywatelska jest powszechnie kojarzona jako partia pielęgnująca i rozwijająca tradycyjną przyjaźń polsko – niemiecką, także z uwagi na postać lidera, który sam zadeklarował, że jest "Niemcem i Polakiem" (i dlatego kocha futbol). Ale Europejczyk Donald Tusk dość luźno przywiązany do polskości (miał dziadka Polaka – jak Angela Merkel) nie był wyłącznym twórcą Platformy; pewien generał SB pochwalił się, że miał swój udział w zakładaniu partii. Tak więc również tradycje przyjaźni polsko – radzieckiej są w tej partii kontynuowane. Udział komunistycznych służb w powoływaniu partii politycznych i tworzeniu "społeczeństwa obywatelskiego" nie jest niczym nadzwyczajnym. Stary komunistyczny bezpieczniak – Franciszek Szlachcic mówił, że "rolą policji jest zwalczanie i tworzenie opozycji".
Platforma Obywatelska powstała w 2001 roku jako odpowiedź na partię braci Kaczyńskich, a obie formacje wywodziły się z "Solidarności" i miały w zasadzie identyczny program. Trudno w to uwierzyć, ale w 1992 roku Donald Tusk pytany kto miał rację – Michnik, czy Macierewicz, odparł, że Macierewicz. Obie partie opowiadały się za lustracją i dekomunizacją – czyli za pozbawieniem przywilejów i wpływu na życie publiczne osób uwikłanych w działalność komunistycznych służb. Zarówno PiS, jak i PO, zagłosowały za rozwiązaniem Wojskowych Służb Informacyjnych, które były po prostu ekspozyturą sowieckiego wywiadu wojskowego GRU. Za "pierwszego Tuska" przeprowadzono nawet ograniczenie przywilejów emerytalnych funkcjonariuszy SB. Inicjator tej ustawy - poseł PO Sebastian Karpiniuk, został później "nagrodzony" wycieczką do Smoleńska z prezydentem Kaczyńskim...
Platforma Obywatelska organizowała niegdyś dla swych członków rekolekcje w Łagiewnikach (sic!), a przewodniczący Tusk po 25 latach w związku zawarł nawet ślub kościelny! Jednak z czasem partia formalnie chadecka zaczeła ewoluować i obecnie w lewicowości, internacjonaliźmie i atakach na Kościół dorównuje starej, komunistycznej lewicy.
Partia Kaczyńskich nigdy nie zmieniła swej linii programowej, natomiast zdumiewająca metamorfoza PO skłania do podejrzeń, czy powołanie tej formacji nie było celowym działaniem dezintegrującym wobec wywodzącego się z "Solidarności" środowiska niepodległościowego? Znane są przypadki, gdy dziennikarze czy politycy z opozycyjną, antykomunistyczną przeszłością, z przyczyn koniunkturalnych zmieniali poglądy i przechodzili na stronę, ich zdaniem, zwyciężającą. Jednak zmiana poglądów wielu tysięcy członków partii, wydaje się bezprecedensowa. Jedyna analogia jaka się nasuwa, to "przewerbowanie na stronę amerykańską" całej komunistycznej służby SB w wyniku umowy zawartej w Portugalii w 1990 r. między gen. Kiszczakiem, a CIA.
Najważniejszą obok D. Tuska postacią w Platformie jest jej sekretarz generalny, szef warszawskich struktur i obecny minister MSWiA – Marcin Kierwiński. Minister spraw wewnętrznych to bardzo ważna funkcja, gdyż na jego biurko co rano spływają meldunki o wszystkim co się w kraju dzieje. Nie wiadomo, czy Marcin Kierwiński swój sukces zawdzięcza w jakiejś mierze swemu pochodzeniu. Ojciec ministra od lat 70 ub. wieku pracował w Komitecie Obrony Kraju, a jego osiągnięcia zawodowe musiały być znaczne, gdyż w roku 1999, już w III RP został awansowany na generała. KOK liczył kilkanaście osób, w gronie których omawiano to, co chciano ukryć przed innymi ludźmi ze szczytów aparatu władzy. Skład KOK był utajniony – wiadomo było tylko, że na jego czele stał gen. Tuczapski, który biurko objął po rosyjskim generale w roku 1957, gdy skończyła się bezpośrednia okupacja sowiecka.
Późniejszy generał Andrzej Kierwiński pracował w najważniejszej komórce KOK – jego sekretariacie, gdzie zajmował się obiektami specjalnymi i był jedną z 12 osób znających położenie sowieckich instalacji atomowych w Polsce, musiał więc być najbardziej zaufanym z "zaufanych przyjaciół" Rosji.
Minister Kierwiński wyznaje wartości europejskie, jest miłośnikiem praw człowieka, i nie wiadomo, czy odziedziczył zaufanie Rosjan. Odnośnie zajęć ojca stwierdził: "Nie mam takiego wrażenia, że robił coś znaczącego dla władzy". Sam robi rzeczy istotne dla władzy – np. w ramach przywracania praworządności i "odpolitycznienia" policji wymienia komendantów wojewódzkich poczynając od komendanta głównego, co jego zdaniem zapewni "nową jakość polskiej policji".
Dokładnie to samo robił Grzegorz Schetyna w czasie swojego urzędowania jako minister spraw wewnętrznych (2007 – 2009). Prominentny polityk Platformy Schetyna wywodzi się z kompletnie innych kręgów niż Kierwiński, bo jest właścicielem "pięknego opozycyjnego życiorysu", choć niektórzy dopatrują się w tym życiorysie pewnych nieciągłości. Tajny współpracownik ps. "Miś" poinformował SB w Opolu, że Schetyna kolportuje ulotki, jednak opolscy esbecy nie dostali zgody na przerwanie wrogiej działalności właśnie tego opozycjonisty. Być może warszawska centrala SB miała wobec niego inne plany.
Po przemianach ustrojowych Schetyna zrobił błyskawiczną karierę – jeszcze przed trzydziestką był wicewojewodą, właścicielem Radia Eska i klubu sportowego.
Powstała w 2006 roku Komisja Weryfikacyjna WSI znalazła w dokumentach informacje, że młody i zdolny polityk utrzymywał kontakty z kadrowymi oficerami sowieckiego wywiadu wojskowego GRU. Temat nie został wyjaśniony, bo po dojściu do władzy PO w 2007 roku, komisję zlikwidowano.
Jako przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna wprowadził do europarlamentu tajnych współpracowników komunistycznych służb o pseudonimach „Buer“, „Carex“, “Belch“, „Karol“, „Znak“, "Minim" (jednak TW "Miś" nie znalazł się na liście).
Były solidarnościowiec Schetyna miał dziwną słabość (z wzajemnością) do starych komunistów np. do Leszka Millera – niegdyś sekretarza Komitetu Centralnego PZPR, którego Rosjanie uważali za swojego"zaufanego przyjaciela", gdyż wręczyli mu 1.2 mln dolarów jako tzw. pożyczkę moskiewską na rozwój polskiej demokracji. Ponieważ pieniądze zostały wręczone przez warszawskiego rezydenta KGB Ałganowa z naruszeniem przepisów dewizowych, jakiś wścibski prokurator molestował nieco Leszka Millera, dopóki sprawy nie umorzono "z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną". Powody sympatii przywódców Platformy Obywatelskiej do starych komunistów pozostają nieznane. Może to tylko wspólna niechęć do środowisk niepodległościowych, a może powinowactwo duchowe?
Jak ujawniono w serialu "Reset", Donald Tusk usiłował wprowadzić byłego działacza PZPR Włodzimierza Cimoszewicza, tajnego współpracownika komunistycznych służb ps. "Carex", na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy, rekomendując go jako "człowieka o najwyższych kompetencjach i najwyższej uczciwości", który zagwarantuje "promocję demokracji, rządów prawa i praw człowieka". Cimoszewicz jednak stanowiska nie uzyskał – w głosowaniu dostał drugie miejsce, a Donald Tusk musiał się tłumaczyć przed kolegami z prawicowej (?) Europejskiej Partii Ludowej, dlaczego zgłosił kandydata z innej strony sceny politycznej. Włodzimierz Cimoszewicz mógł cieszyć się zaufaniem Rosjan, gdyż ojciec polityka - urodzony w Ulianowsku Marian Cimoszewicz – był żołnierzem Armii Czerwonej, współpracował z NKWD, a po wojnie zwalczał "reakcyjne podziemie" jako oficer Informacji Wojskowej.
Być może Rosjanie traktują jako swojego zaufanego przyjaciela także miastowego ludowca Władysława Kosiniak – Kamysza. Jest on za młody, by mieć pseudonimy, ale ma stryjka Zygmunta, który jako podsekretarz stanu w ministerstwie obrony narodowej podjął decyzję, by samolot Tupolew 154M zazwyczaj serwisowany w Moskwie, wysłać na remont do firmy o kagiebowskiej prowieniencji w Samarze. Była to decyzja brzemienna w skutkach... Gdy generał Jaruzelski został prezydentem, napisał do swego wschodnioniemieckiego kolegi Egona Krenza "oddaliśmy władzę, ale zachowalismy pakiet kontrolny". W "niekomunistycznym rządzie" Tadeusza Mazowieckiego komuniści objęli tylko resorty obrony narodowej i spraw wewnętrznych.
Mało kto w Polsce wie, że w odległej części świata, w Nikaragui rozgrywały się wypadki niemal takie same jak w Polsce; stan wojenny został wprowadzony tego samego dnia, później komuniści nie byli w stanie utrzymać władzy, zorganizowali wybory, które przegrali. Niechętnie oddali władzę zachowując resorty siłowe, a ich camrade commendante – Daniel Ortega został prezydentem. Komuniści mogą odpuścić rolnictwo, czy służbę zdrowia, ale nie "pakiet kontrolny"...
Gdy w 2005 roku Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, wszyscy byli pewni, że powstanie koalicja partii wywodzących się z "Solidarności" o niemal identycznym programie, czyli POPIS. Jednak Donald Tusk postawił zaporowy warunek – zażądał resortów spraw wewnętrznych i MON dla swoich polityków...
Dziś premier Tusk może swobodnie obsadzać swoimi ludźmi dowolne resorty. Być może przez przypadek zarówno w MSWiA, jak i w MON znaleźli się ministrowie pochodzący z rodzin obdarzonych zaufaniem towarzyszy radzieckich. Miejmy nadzieje, że nominaci Tuska nie są tymi "zaufanymi przyjaciółmi", o których mówił ambasador Kaszlew.
Źródło: niepoprawni.pl,
Porównując ten nowy po 1989 roku twór, "wymyślony" w Polsce, choć tak na prawdę na Kremlu, do innych systemów już istniejących, możemy go z całym przekonaniem nazwać para-mafijnym. Władza komunistom i ich "obywatelskim" klonom była niezbędna tylko po to, by móc swobodnie i bezkarnie kraść i się bogacić. Oczywiście takie rozwydrzenie nie było dla wszystkich. O nie, nie, Tylko dla swoich. W okresie III RP, od 1989 do 2015 dokonano ogromnej grabieży majątku narodowego, jak również zasobów prywatnych zwykłych, często biednych obywateli. Zapewne kiedyś historycy wyliczą dokładnie ile Polska przez te 25 lat straciła. Wcale się nie zdziwię, gdy ukradziona przez tę mafię kwota będzie oscylowała wokół biliona złotych. Przychylność większości narodu obecna władza już ma. Silna jest też presja społeczna, by wreszcie rozliczyć i zakończyć kryminalną stronę minionego okresu. Tego wymaga elementarna sprawiedliwość.
W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę.
Z forum: To nie ma znaczenia czy jakiś polski rząd będzie lansował wobec Polski politykę Niemiec czy Rosji. Oba te państwa zawsze w dziejach współpracowały nad wybiciem "łacińskiego klina" jakim jest Polska. I dalej będą ze sobą współpracować aby nas "zaorać", ponieważ w ich DNA tkwią geny stepowych azjatyckich cywilizacji, które  nigdy się nie pogodzą z cywilizacją łacińską. Trzeba mieć tego świadomość. 
08 03 2024 Mam już tego wszystkiego dosyć!
Widziałem protest rolników w Niemczech. Widziałem setki traktorów w Berlinie – w samym centrum, niemalże świętym i symbolicznym dla Niemców miejscu – przy Bramie Brandenburskiej, Brandenburger Tor, tam, gdzie kończy się słynna aleja Unter den Linden. Widziałem również dziesiątki, może również setki traktorów w Brukseli. Dosłownie przy wejściu do głównej siedziby Unii Europejskiej. Palili tam opony, a unijnych urzędasów polewali gnojówką. Bojówki antyterrorystyczne policji jakoś nikogo nie odstraszały. A dzisiaj widziałem również dziesiątki traktorów – traktorów polskich rolników – w ładne rządki ustawione na jakiejś podwarszawskiej łące. Chcieli zdeterminowani (widać nie za mocno) nasi rolnicy wjechać do Warszawy, by tam zademonstrować swój sprzeciw, ale nie pojechali, bo pan Trzaskowski i pan Kierwiński im nie pozwolili.
Ciekaw jestem, czy te wszystkie zgromadzone traktory zdesperowanych rolników, którym właśnie dzięki Unii Europejskiej i ich cyngli – rządu 13 Grudnia, świat się wali, to wyłącznie z terenów podwarszawskich, czy może niektórzy powoli na tych traktorach jechali nawet 400 kilometrów. I po co? By sobie pogadać z kolegami na jakimś ugorze? Staram się polskich rolników rozumieć i ich usprawiedliwiam mimo dziwnej wstrzemięźliwości. Bo oni, w odróżnieniu od rolników niemieckich, holenderskich, czy nawet hiszpańskich nadal wspinają się po drabinie społecznej. A to ich bardzo dużo kosztuje. Wczoraj mieli 10 hektarów, dzisiaj mają 100. A te stojące na dzikim parkingu traktory tak naprawdę nie są w pełni ich. To sprzęt kupiony na kredyt, czy wzięty na leasing. To wszystko na wsi i w małych miastach to nie prawdziwe bogactwo, to pozory bogactwa.
I rolnicy wiedzą, że ich jeden fałszywy krok i spadną z drabiny – znowu staną się nędzarzami. Tak więc strach przed perspektywą likwidacji europejskiego rolnictwa, jak to sobie wymyślili Timmermansy z Brukseli, jeszcze nie nabrał mocy. Ciągle przeważa staropolskie – jakoś to będzie. Nie – tym razem już "jakoś to NIE będzie". Władająca Europą, jak i służalcy ich, obecnie u władzy w Polsce, to fanatycy i durnie. Klasyczne barbarzyńskie prymitywy, co w obronie kretyńskich ideologii, pójdą "choćby po trupach". Żeby było jasne – ja nie poniżam Polaków. Nie poniżam rolników i pozostałych protestantów. Oni robią co mogą w obecnej sytuacji. A nieustanna, codzienna manipulacja medialna nie pozwala im poczuć tragizmu sytuacji, jeżeli wszyscy nie zaczniemy przeciwdziałać. Zaczniemy walczyć. Tadeusz Kościuszko – to bohater narodowy Rzeczpospolitej – ale nie tylko – również Stanów Zjednoczonych. Pomnik generała stoi w zaszczytnym miejscu w Waszyngtonie – w połowie drogi między Białym Domem i Senatem. Swoją historyczną Insurekcję, powód do narodowej dumy, oparł na walczących chłopach. Biedacy nie mieli w co się ubrać i czym walczyć z carskimi potworami. Symbolem stały się ich kosy postawione na sztorc, jako ich jedyna broń. Byli nie tylko waleczni – byli bohaterscy. Dziś chyba widać, że awansowanie, poczucie złudnego bogactwa, potrafi ludziom odebrać odwagę, bitność, waleczność i stanowczość. Bo może piękne traktory się porysują i żona będzie marudzić?
Grupa ludzi – Polaków patriotów – takich, co chcą krzyczeć, chcą wołać do narodu: - "Co wy robicie?! Chcecie sobie znowu założyć kajdany, a może nawet pętlę na szyję?!" jest w obszarze opinii publicznej bardzo skromna. Widać wprawdzie, że ona rośnie, że trzeźwe i ważne umysły zaczynają być słuchane i zauważane.
Lecz czy ten wzrost zrozumienia, świadomości powrotu do epoki feudalnej, powrotu do nędzy, a nawet głodu, będą rosły szybciej, niż destrukcja i zbrodnie Brukseli- Berlina i ich agentów – Tuska, Bodnara, Sienkiewicza i całej bandy krwawych idiotów.? Poważni intelektualiści, którzy już zdobyli i ugruntowali swój autorytet i zaufanie patriotycznych obywateli, jak profesorowie Nowak, czy Zybertowicz, jak redaktorzy Ziemkiewicz i Gadowski, a także pan europoseł Jacek Saryusz-Wolski, dostają wreszcie wsparcie od młodszych – równie mądrych i równie rozumiejących, czym jest i być powinno bycie Polakiem, wiernym ojczyźnie i kochających ją. I nie są to tylko ludzie ze strony Prawa i Sprawiedliwości. To są samodzielnie myślący patriotyczni obywatele o takich zdolnościach, że łatwo znajdują posłuch i potrafią kształtować opinie publiczną, bez manipulacji, bez kłamstw i propagandy. Pani poseł Ewa Zajączkowska-Hernik, rzecznik Klubu Parlamentarnego Konfederacji jest posłanką, którą koniecznie trzeba słuchać. Proszę wysłuchać choćby tego – EWA ZAJĄCZKOWSKA-HERNIK ZAORAŁA TUSKA I UNIĘ EUROPEJSKĄ.
Koniecznie trzeba obserwować pana doktora, naukowca – ekonomistę z Instytutu Studiów Podatkowych, Artura Bartoszewicza. Całkiem możliwe, choć nieoficjalna jest informacja, że może pan doktor zdecyduje się na kandydowanie w przyszłych wyborach parlamentarnych. Brak mu niestety silnego zaplecza, a ja byłbym przeszczęśliwy, gdyby taki człowiek został prezydentem. Z całego cyklu jego wystąpień, proszę posłuchać tego: CZY POLSKA JEST WOLNYM KRAJEM? – kto realnie za nas decyduje? [10 pytań do dr. Artura Bartoszewicza]. Także młody Maciej Podstawka, który na kanale #Bądź Na Bieżąco przekazuje dwa razy dziennie najnowsze wiadomości ze swoim krótkim komentarzem, który bardzo się starał, żeby nie łączono go z tymi z lewa, czy tymi z prawa, w końcu nie wytrzymał. Posłuchajcie: Przepraszam, Nie Mogłem Dłużej Milczeć. To nie tylko ta trojka wykazuje się mądrością i patriotyzmem. Zapewniam, że jest znacznie więcej młodych przedstawicieli nowego pokolenia, którzy idą w ślad za światem starych, konserwatywnych repów. Tych dziadków, którzy nie wyobrażają sobie świata, bez swojego przytulnego kąta w naszym wolnym i przepięknym kraju.
Ta lektura podana powyżej uspokoiła moje wzburzone nerwy po kilkugodzinnej obserwacji warszawskiego protestu rolników i wspomagających ich rodaków. Niestety, było dokładnie tak, jak się spodziewałem. Takie przekonanie spowodowane było, gdy wziąłem pod uwagę, kto w tym ogólnopolskim strajku będzie reprezentował przeciwników: Tusk, Kierwiński, Sienkiewicz, Bodnar. Szuje, prowokatorzy i tchórze chowający się za plecami młodych policjantów. Takich właśnie zakodowałem sobie już kilkanaście lat temu.
Nie poniżam Polaków! Nie poniżam polskich rolników. To dobrzy ludzie, nieco bezradni, bez silnego przywódcy i nieco zagubieni. Na moje rozumowanie i emocje wpływają osobiste przeżycia z roku 1968, z roku 1970, gdzie doświadczyłem, że zdesperowany naród, może walczyć i nie ulegać milicji, ZOMO, wojsku z ich całym uzbrojeniem. Obraz grupy mężczyzn, z moim udziałem, przewracających kilkudziesięcio- tonowy transporter opancerzony SKOT, przy Dworcu Głównym w Gdańsku, towarzyszy mi w takich dniach, jak 6 marca 2024 i przypomina mi, do czego jest zdolny zdesperowany naród. Czy teraz również będą musiały dziać się takie rzeczy? Policja wczoraj prowokacyjnie atakując spokojnych protestantów była również uzbrojona w nowoczesną broń gładkolufową. Po co to mieli?
Źródło: niepoprawni.pl,
Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinniśmy zajmować każde ze stanowisk w administracji, zarządzaniu a nie partyjniacy i ich rodziny. Nadszedł czas by kosy przekuć. Tylko takimi siłowymi metodami można uzyskać efekt, albo rząd wykonuje wolę Narodu, albo wywozi się go na taczkach.
O 1972 roku trzy razy uczestniczyłem w cyrku wyborczy, i na czwarty raz nie dam się namówić!? No chyba że przy pomocy kosy postawionej na sztorc przyjedzie mi wybierać!? Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy.
Takie protesty rolników, rządzących, ani ziębią, ani parzą, mają to za przeproszeniem w nosie!? A wsiąść na traktory przekuć kosy na sztorc, i ruszyć na Warszawę, i pogonić to dzia.... !? Kiedy wreszcie społeczeństwo zrozumie, że bogata wieś to jeszcze bogatsze miasto!? Rolnik z głody nie umrze.....
06 03 2024 Płonie planeta Rafała, czyli rzecz o idiotach…
Niemen tak by zaśpiewał: Mówią płonie stodoła, płonie aż strach
Trzeszczy wszystko dokoła, ściany i dach
Gorąco, że hej......

To już powszechna jest prawda: Na juntę 13 Grudnia głosowali idioci i ci sami idioci zagłosują na Rafała Trzaskowskiego, na Platformę i jej kolaborantów w kolejnych wyborach. Skoro poprzednim zobowiązaniem przedwyborczym Rafała była budowa „Strefy Relaksu” na Placu Bankowym z drewnianych palet – co kosztowało warszawiaków milion złotych - to teraz Rafał może spokojnie postraszyć swoich wyborców płonącą Planetą, która niewątpliwie spali palety z Placu Bankowego. A kto jak nie Rafał obroni Planetę przed niechybnym pożarem, który w zgliszcza zamieni palety o wartości miliona złotych ze „Strefy Relaksu”? Jeśli chodzi o Warszawę – tym bohaterem jest – tak jak i był ten, który wynalazł taśmę klejąca i potrafił Wisłę przekształcić w wielkie szambo.
Zaś ratunkiem dla klimatu na całym świecie są Tusk, Trzaskowski i junta 13 Grudnia, powtarzająca jak stado papug wszystkie brednie i strachy oszustów z Platformy Obywatelskiej. Dlatego rolnictwo musi upaść na zamienianych w ugory i torfowiska wielkich obszarach Polski. Ale zanim to nastąpi – trzeba Polaków tak postraszyć, by zgodzili się żreć trawę i chleb z mąki torfowej ze świerszczy.
Nie ma bowiem w Polsce tak wielkich cwaniaków jak Trzaskowski i Tusk, którzy już dawno temu zorientowali się, że większość wyborców to idioci, którzy łykną każdą obiecankę i dadzą się postraszyć tym, że Planeta spłonie a wraz z nią palety Rafała z Placu Bankowego. Sami Tusk i Trzaskowski nie są bynajmniej idiotami. To perfekcyjni cwaniacy, żerujący na głupocie Polaków – potrafiący odczytać oczekiwania mas ludowych. W wiejskim gronie – Tusk będzie pochylał się nad problemami rolników, hodowców i sadowników, a wśród emerytów służb „mundurowych” – obieca niechodzącym nigdy w mundurze ubekom, że naprawi ich krzywdy. Wśród feministek Tusk obieca aborcję, in vitro, eutanazję i wprowadzenie LGBT zamiast lekcji religii, a gdy Tusk trafi do szkoły – obieca, że dzieci nie będą musiały się uczyć - ku ogólnej radości! Podobnie do niemieckiego gauleitera postępują wszyscy ci, którym marzy się fucha w samorządzie, czy w euro-parlamencie. Oni też już wiedzą, że większość wyborców to idioci, którzy całą swoją wiedzę posiedli z TVN-u, gazety żydowskiej czy z Tik-Toka. Bo gdyby wyborca Platformy i junty 13 Grudnia poświęcił choć 5% czasu na czytanie - zamiast oglądania Tusk Vision Network oraz przekształconej z TVP – TVPropaganda pod dyrekcją red. Czyża - funkcjonariusza frontu ideologicznego – zapewne by się dowiedział, że ocieplenia i oziębienia Planety są cykliczne! Mało tego. Ostatnie, wielkie ocieplenie Planety miało miejsce 8 tysięcy lat temu, gdy stopiły się lodowce. Opisany w Ewangelii potop, to nie mityczne wydarzenie lecz taka sama prawda, jak śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Ale kto by tam czytał zacofane pisemka, które podważają niepodważalną wiarę w Donalda Tuska i jego wysłannika na Warszawę – Rafała Trzaskowskiego! Warszawa kolejny raz kupi Rafała, dając mu gigantyczną kasę za obronę klimatu na całym świecie. Warszawiacy zgodzą się na powszechne płatne parkingi. zwężanie ulic, zakaz wjazdu samochodem do stolicy (poza urzędnikami Ratusza), chleb ze świerszczy i sklepy komercyjne jak za Gierka, gdzie za bajońske ceny można było kupić pół kilo kiełbasy śląskiej. Warszawiacy zapłacą miliony Dupiarzowi za to, by sprawdzał klimat we wszystkich zakątkach Planety: od Hongkongu po Las Vegas - od Rio de Janerio po Dubaj - od Brukseli po San Francisco i dalej - aż do Hawajów! Duma z Dupiarza warta jest każdego głosu idioty, który czuje dziś niewątpliwą satysfakcję z wyboru szkopskiego -a więc europejskiego gauleitera...
Właśnie to internacjonał Rafał - po sesji zdjęciowej w podstawionym mu przez spółkę WTP tramwaju - udzielił wywiadu dla Radia Zet, gdzie twórca „Strefy Relaksu” postraszył durnych warszawiaków, że ziemia płonie i niedługo ludzie będą się bić o… wodę. „Niech pan zobaczy, co się dzieje za oknem. Planeta się pali! Za chwilę będziemy się bić o wodę. Planeta się skończy. Po prostu nie pozwolimy, by nam się spaliła”. Nikt z tych, którzy słuchali swego idola w Radiu Zet nie ma dzisiaj wątpliwości, że ulewny deszcz, który następnego dnia nawiedził Warszawę i nadal pada – to zasługa bohaterskiego Rafała! Jest zatem niewątpliwe, że Tusk i Trzaskowski, podobnie jak Kim Ir Sen i Kim Dzong Il – będą tak samo czczeni, jak Koreańczycy z Północy czczą swoich bożków. Bo naturalną konsekwencją kompletnego zidiocenia jest oddawanie czci fałszywym prorokom. Tym celom podporządkowane jest pierwsze 100 dni rządów Tuska i jego władz okupacyjnych. A więc nie żadne 60 tysięcy kwoty wolnej od podatków, żadne dobrowolna składka zdrowotna dla przedsiębiorców, nie żadna złotówka za akademik, czy dopłata tysiąca złotych do czesnego! To brutalny atak na media, by móc wyhodować na następne wybory kolejną armię idiotów, głosujących na Platformę Obywatelską i jej przybudówki – włącznie z Konfederacją!
To kolejni kolaboranci okupantów Polski, którzy zgodzili się wymienić „upolitycznionych” redaktorów, prokuratorów i sędziów. To kolejne uchwały podejmowane przez pajaca z TVN-u na stanowisku marszałka – wprowadzające taki chaos w Państwie, by można idiotom wmówić, ze za wszystko winny jest PIS i Kaczyński. To kolejne komisje – wzorowane na rezultatach Inspekcji Robotniczo- Chłopskich - kierowane teraz przez funkcjonariuszy junty 13 Grudnia – jak za czasów Bieruta i Jaruzelskiego, gdy za pęto nielegalnej kiełbasy można było trafić do pierdla. To pomieszanie komuny z faszyzmem, „praworządności” z bezprawiem, a w konsekwencji „europejskiej” Polski z sowiecką Białorusią. Na tym kompletnym chaosie „uśmiechniętej” Polski – Tusk, Trzaskowski i im podobni będą budowali „pojednanie”. Pod jednym wszakże warunkiem: Te i przyszłe wybory były i będą po to, by Tuskowi, Trzaskowskiemu i im podobnym „nie zadawano żadnych pytań”. Ale o co ma zapytać idiota, który łyknie każde rzucone mu gówno, zaś za odpowiednią kasę znajdzie się w Polsce nie jeden – lecz tysiące Judaszy? Jak jednak nie być bezgranicznie wdzięcznym za "kupę serducha" Dupiarza i "praworządność" szkopskiego namiestnika?
Źródło: niepoprawni.pl,
Każdy kandydat na prezydenta Warszawy jest lepszy od Trzaskowskiego, który nic nie robił dla stolicy tylko za Tuskiem jeździł, i zanieczyszczenia z Czajki do Wisły spuszczał!?
Trzaskowski musi wygrać te wybory, bo tylko on może, godnie szefować w stolicy, wkrótce landu niemieckiego.
Za czasów Rafała Trzaskowskiego doszło do pobicia rekordu Europy w zrzucie ścieków do rzeki! Podczas awarii kolektorów w 2019 i 2020 r. do Wisły odprowadzono łącznie ponad 14 mln m sześc. ścieków – wynika z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Z archiwum: Wielkim sukcesem zakończyła się parada LGBT +Q w stolicy Polski. Paradę lesbijek, pederastów, biseksów, transwestytów i różnego rodzaju niby-mężczyzn i niby-kobiet uzupełnił bowiem warszawski dupiarz, pod którego patronatem odbyło się to zbiegowisko: „Parada Równości ponownie przeszła ulicami Warszawy.
Na śmieciach Warszawiaków majątek zbił Włodzimierz Karpiński - zaufany Donalda Tuska były już minister skarbu w rządzie PO-PSL, zaś sekretarz miasta stołecznego Warszawy za rządów Dupiarza. Ten zaufany oszust został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA w związku z podejrzeniem przyjęcia wielomilionowych korzyści majątkowych (ok. 5 mln zł) i powoływania się na wpływy przy przetargach na wywóz i utylizację nieczystości z terenu Warszawy.
06 03 2024 Cała władza w ręce… oligarchów!
Pięknie i obiecująco, a jednak Europa wzięta na celownik globalistów zakwitła buntem. W obronie uratowania Matki Ziemi zlikwidujmy rolnictwo, żywność przecież jest w sklepach! W obronie demokracji oddajmy władzę w ręce oligarchów, prawa obywateli to przeżytek. Spętani zarządzeniami, parytetami i ogólnikami dla dobra ludzkości ludzie pamiętający swoje otwarte, doznane wolności i marzenia swoich Ojców i Matek nie zgadzają się z absurdalnymi zarządzeniami i dyrektywami lewackich, komunistycznych elit UE. Przecież ci inspirowani komuną eurokraci dążą do zniszczenia porządku rzeczy naszej cywilizacji, co jest zrozumiałe jeżeli chcą zbudować Nowy Świat w którym nic nie będziesz miał i będziesz szczęśliwy (?). Dziś “opornikiem” (z czasów Solidarności),  symbolem wolności i buntu jest ciągnik kierowany przez ciężko pracującego na roli obywatela, którego status unijni biurokraci chcą zmienić na status “niepokorny chwast przeszłości”, ktoś z już zniszczonej cywilizacji, bez znaczenia. Żywność wyhodujemy na GMO Ukrainie, a najlepiej w laboratoriach (Bill Gates).  Jak się komuś to nie podoba to niech wybierze dietę ze smakowitymi robakami, palce lizać. Przecież to oznacza złamanie naszego kodu historycznego “żywią i bronią” właśnie opartego na woli walki i pracy najlepszych synów Narodu. To oni w 1920 r. zatrzymali ten idiotyczny totalitarny czerwony pochód zagłady ze wschodu, a dziś sprzeciwiają się zalaniu nas wyniszczającymi  okólnikami z zachodu. Ciekawe co na to wyborcy para ludowej maskotki “Tygryska” jak on wytłumaczy im zaprogramowaną eutanazję polskiego rolnictwa. Rolnicy to twardzi Polacy ich tak łatwo nie oczaruje super nowoczesna propaganda oni mają geny kosynierów i zasiany rozsądek i twardość Witosa.
Największe baty należą się tu oczywiście politykom, którzy “pomylili ołtarze” i przecież wiedząc kim są ich nowi sponsorzy szczęśliwości, jak ćmy lecą do projektowanego zgubnego zielonego światła. Sęk w tym, że politykom zawsze chodzi o własne ego, możliwe  korzyści majątkowe i prestiż. Wtedy z podszeptów korporacyjnych lobbystów zapominają, że mieli reprezentować swoich wyborców, a nawet Naród i Jego interesy. Naiwnie myśleliśmy, że funkcjonujemy w systemie republikańskim, gdzie wybrani przez nas reprezentanci dbają o nasze interesy i interesy naszych dzieci. Jednak to tylko śpiewka przeszłości oczywiście oderwana od rzeczywistości, ale ciągle patriotycznie deklamowana przez polityków.  Dziś przeciętny polityk (czy cała jego partia) jest w sytuacji piłkarza transferowanego z jednego do drugiego klubu korporacyjnych interesów, też dla osobistej chwały i zysku. Zawsze mówiłem, nigdy nie zakochuj się w polityku, to człowiek będący pod ogromną presją lobbystów pilnujących interesów wielkich korporacji, które za lojalne wsparcie potrafią się sowicie odwdzięczyć, jak i kolegów, którzy już połknęli haczyk sukcesu. Jeśli taki polityk nie pozwoli się skorumpować, to oni skorumpują  jego siostrę, brata, teściową itd. Po prostu oni od tego są, to ich praca, za komuny robiła to Partia ze swoimi kuszącymi układami, a jeśli było trzeba to uruchamiała SB…
To, że Twój polityk będzie walczył o Twoje interesy to tylko Twoja naiwność z której przy odpowiednim poziomie spostrzegawczości i inteligencji kiedyś się wyleczysz. Jeśli autentycznie lubisz swojego polityka, daj mu szansę, uparcie patrz mu na ręce. Zwracaj mu uwagę, przypominaj mu o obowiązkach,  pomagaj mu pozostać czystym, ostrzegaj, że coś jest nie tak, że kierowany jest w jakąś brudną grę. Przecież polityka to świat szamba, świat śmiałych i niewyobrażalnych przekrętów dla dużych koncernów ze smakowitymi ochłapami dla polityków.  My naiwnie i pogańsko  wtłaczamy naszych ulubionych polityków w nieomal święte ramki i nie posiadamy się z radości jeśli zaprezentują jakieś werbalne piruety, a w ich portfele strzelają lobbyści jak Lewandowski strzela do bramki… I trudno o lepszy wynik. To co nas otacza i to co nadchodzi to rezultat naszego obywatelskiego lenistwa i naiwności. Widzimy przecież, że idące  zmiany nie rozszerzają naszych praw, czy możliwości prosperity, ale nakładają na nas nowe restrykcje i kolejne podatki. Czy my na pewno chcemy takich zmian na jakie potulnie zgadzają się nasi reprezentanci w parlamencie? Czy mamy jeszcze samozachowawczy instynkt? Nie chcę nikogo straszyć, tu chodzi o nie zainfekowany propagandą zdrowy rozsądek, ale to dopiero początek tego co nas czeka i na co zagłosują w Brukseli i w Warszawie polityczne popychadła konsultowane i kierowane przez zielone i czerwone międzynarodowe siły. Posiadane przez nich media klarownie nam wytłumaczą, że to jedyna słuszna droga i jesteś naprawdę wspaniała/y i postępowy, że zgadzasz się na chytrze i bałamutnie podsuwane ci rozwiązania.  Zainstalowanie rządu Tuska w chyba najbardziej katolickim i konserwatywnym kraju europejskim jakim jest Polska było niesamowitym zwycięstwem sił globalistycznych, głównie przy pomocy zorganizowanego w ostatniej chwili zabiegu z “trzecią drogą”. Jednocześnie zapobiegło to sytuacji w której Polacy mogliby pokusić się o odegranie większej roli między skłóconymi wojną na Ukrainie Rosją i odczuwającymi kryzys Niemcami. Podporządkowanie Polski Niemcom pozbawi ją szans na podjęcie strategicznych decyzji infrastrukturalnych, wrzuci ją w wirnik  zależności i zadłużenia, kierując ją na przyjęcie euro. W ten sposób Polska zostanie podporządkowana Berlinowi i straci swoją szansę na wybicie się na samodzielność i “dogonienie” wysoko rozwiniętych krajów zachodu.
Przypomnijmy, że od przemian w 1989 r. dochód na głowę mieszkańca w Polsce wzrósł aż 300% (najwięcej w Europie), zostając najszybciej rozwijającą się ekonomią, na świecie dynamizmem ustępując tylko Chinom. Wywołana na Ukrainie wojna po rozczepieniu narodowo zorientowanej Rosji od liberalnego Berlina ma tylko chłopakom z Davos pomóc w przyspieszeniu realizacji ich planów zbudowania większego europejskiego klimatycznego imperium, które byłoby wzorcem dla Ameryki. Dziś Europa staje się chorym człowiekiem dla którego wzrost ekonomiczny ustępuje wzrostowi sprawowanej przez oligarchię kontroli. Dlatego do pomocy przeforsowano sprowadzanie z Afryki i innych stron świata uchodźców często zupełnie nie przystosowanych do pożytecznego włączenia się do owocnego życia społecznego i gospodarczego. Oni mają być potrzebni do obniżenia poziomu naszego życia, obniżenia poczucia bezpieczeństwa i zniszczenia naszej lokalnej i narodowej tożsamości. Wtedy elitom będzie łatwiej nami rządzić…
W rezultacie sami poprosimy o podniesienie poziomu inwigilacji i większej kontroli społecznej przez organy bezpieczeństwa Państwa. Taki będzie rezultat i cel zamieszania i zmian jakie zachodzą dziś na naszych oczach. Dlatego polski rolnik nie tylko żywi i ziemię orze, ale i nasze wolności i Ojczyznę ocalić pomoże, czego daj Boże!
Źródło: niepoprawni.pl,
Wydano wyrok śmierci na zwierzęta, bo metan. Czy obrońcy klimatu zatrzymają się w tym szaleństwie? Jeśli ich nie powstrzymamy, BĘDZIEMY NASTĘPNI!? Wystarczy jedna dyrektywa unijna, wystarczy jeden operatywny aparatczyk, wystarczy, że w swoim dziejowym posłannictwie armia szaleńców przywiązanych do synekur, wpływów i terroru, żeby ruszyła machina ludobójstwa w majestacie prawa, w imię ochrony klimatu przed metanem.
Są tacy, którzy twierdzą że to z miłości do Ziemi… To taka sama miłość, jak u jaśnie pani komisarz, która pojechała na Ukrainę obchodzić nie tylko drugą  rocznicę inwazji rosyjskiej, ale i – szerokim łukiem – odwiedzić wszystkie latyfundia „prawdziwych Europejczyków” produkujące zboża, owoce, warzywa itp. nie tylko na ziemi ukraińskiej, ale i na ziemi rosyjskiej. Być może przede wszystkim na ziemi rosyjskiej: Warzywa z Rosji na polskich stołach. Kolosalny import z kraju Putina.
Znaczy się ci co przeżyją w Europie Zielony Ład, wracają na drzewa rosnące tylko w rezerwatach, albo do klatek w ZOO jako ekologiczna atrakcja!? Ja pitolę, a jednak Planeta Małp to nie  science fiction, a real jaki chcą nam zgotować unijni urzędnicy!?
Z forum: …...nie popieram Tuska. Uważam go i jego bandę za zdrajców i łajdaków. Ale kiedy widzę Morawieckiego, który będąc premierem domagał się unijnych podatków, podpisywał im co chcieli. Który dał się ograć z KPO jak przedszkolak a dzisiaj podburza rolników przeciw zielonemu ładowi, który sam zaakceptował to mam wrażenie ze gorszej qrwy Kaczyński nie mogli sobie wybrać.
Mam pytanie: Gdzie są górnicy, gdzie są energetycy, gdzie są inne branże których idiotyczna polityka zielonego ładu pozbawi miejsc pracy. Na rozdawnictwo ktoś musi pracować. Jeśli wy stracicie pracę nie będzie z czego wam rozdawać i was utrzymywać. Co liczycie, że inni za was wyjmą ziemniaki z ogniska a później się przysiądziecie. Oto polska solidarność!!!
04 03 2024 Ziemia Obiecana.
Żyjemy w czasach kiedy dostęp do wszelkiego rodzaju dóbr jest większy niż kiedykolwiek w historii (przynajmniej dla ludzi cywilizacji Zachodu), a nasze cechy wrodzone sprawiają, że by je zdobyć jesteśmy w stanie harować od świtu do nocy kosztem zdrowia, relacji rodzinnych i więzi społecznych. Wizja powszechnego dobrobytu, którą gonimy jest złudna i dla większości niedościgniona. Atuty współczesnego świata stają się powoli naszym przekleństwem. Dla podwyższenia, lub choćby utrzymania statusu i poziomu życia gotowi jesteśmy nie tylko wyzbyć się swoich poglądów i wartości (a przynajmniej powstrzymać się od głośnego ich wyrażania), ale także zgodzić się na ograniczenie naszych swobód. Pożądamy pieniędzy już nie dla samej przyjemności wydawania - motywacją do ich zarabiania stała się sama chęć ich posiadania. W końcu zgromadzony majątek ma zagwarantować spokojny sen i niezależność, ale posiadanie daje tylko pozory niezależności, gdyż w dzisiejszym świecie prawdziwą niezależność osiągają tylko nieliczni posiadacze prawdziwych fortun. Mamy czasy najgorszego możliwego połączenia niezdrowego kapitalizmu, który pod pretekstem wydajności i efektywności do cna wyżyma pracownika, ze zgniłym socjalizmem, który w ramach jałmużny chce poprawić mu byt. Klasy wyższe dzieląc się z klasami niższymi częścią bogactwa (przez biedotę wypracowanego) zyskały ich lojalność i przychylność przejmując nad nimi jeszcze większą kontrolę. Te wymuszone ustępstwa nie zmieniły jednak nastawienia elit do niższych warstw społeczeństwa, gdyż ich interes jest przeciwstawny interesowi dobra publicznego i zawsze będą działać wbrew niemu, jednocześnie tym dobrem publicznym grając przy ubieraniu swojego interesu w zasady i normy prawne.
Trwamy w dobie przewlekłego kryzysu nie tylko gospodarczego, ale i ideowego. Nie jesteśmy już społeczeństwem, tylko zbiorem konkurujących ze sobą jednostek. Lepiej sytuowane warstwy próbują za wszelką cenę utrzymywać swoją nadrzędność i status społeczny, podtapiając całą resztę. Ta reszta to neopańszczyźniani chłopi, z trudem utrzymujący głowę nad powierzchnią - ich status nie zmienił się od wieków, mimo posiadania markowych ubrań, telefonów, zmywarek, samochodów i innych modnych gadżetów. Trwa obecnie gotowanie żaby. Bezbolesność przystosowania wpływa na brak reakcji z naszej strony. Wygodne życie mimo posiadania wszelkich dóbr dalej jest feudalizmem, tylko dziesięcina jest pięć razy wyższa. Wygodne życie to tylko jedna strona medalu z drugiej jest zastraszanie i rozbudzanie pragnień przez opanowaną przez media kulturę, niepewność jutra i pogoń za pieniądzem, sprawiające, że czujemy się wyobcowani we własnym kraju, nienawistnie spoglądając na sąsiada i próbując dorównać mu stanem posiadania. W końcu zwykły człowiek od zarania dziejów o przetrwanie walczy sam, a wpływ na przebieg wydarzeń w kraju czy na świecie ma niewielki. Demokracja dała mu jednak złudne nadzieje, że to się zmieni. To złudzenie powoli gaśnie, choć idealiści wierzą, że społeczeństwo znajdzie jakieś wyjście z tej straconej pozycji, na której stoi. Ludzkość wychodziła przecież z gorszych opresji. I zaraz wpadała w następną.
Dzisiejszy system społeczno- gospodarczy, nazywany najlepszym z wymyślonych, staje się mało wydolny. Problemy migracyjne, szkodliwe trendy gospodarcze i światopoglądowe, technokracja, galopujące zadłużenie, chwiejny pokój światowy, podszyta interesami moda na ekologię i postępująca dewaluacja pieniądza sprawia, że coraz głośniej mówi się o potrzebie szukania nowych rozwiązań ustrojowych, problem w tym, że nie mamy zbyt wielu opcji. Słyszałem ostatnio opinię, że jeśli demokracja ma przetrwać musi przestać być demokracją. Sprowadza się to do powrotu władzy silnej ręki, co już wielokrotnie przerabialiśmy, z marnym skutkiem. Zresztą nieważne czy żyjemy w systemie autorytarnym czy demokratycznym, głównym problemem jest zawodność człowieka, u którego zdolność do kierowania się szlachetnymi pobudkami zanika z wiekiem. W masach z przyczyny braku możliwości wykazania się, u klas wyższych - wykonujących zajęcia wyznaczone im przez stanowisko lub społeczność - z samej przyczyny dzierżenia władzy, która skutecznie ich deprawuje. Jeśli Państwo jednych i drugich do roli przykładnych obywateli nie przygotuje, nie wyedukuje ich należycie, to żaden system się nie sprawdzi. Polska jest tego świetnym przykładem. Kto dziś traktuje szkołę jako przywilej? Rodzice traktują ją jak przechowalnię, a uczniowie jako nieprzyjemny obowiązek. Kadrę nauczycielską zrównano z motłochem i nie robi się nic, aby przywrócić jej należny status, zresztą cały system edukacji władze traktują jak kulę – nie kulę armatnią przebijającej mury ciemnoty, ale kulę u nogi. Bijących na alarm nie trzeba uciszać, nikt ich nie słucha, dla ogłupiałych tłumów los przyszłych pokoleń to przecież czysta abstrakcja.
Pisałem już wielokrotnie, że w zastraszającym tempie tracimy zdolność samodzielnego myślenia, ale także kolektywnego działania. Potężny strumień informacji docierający do nas każdego dnia trudno przekuć w użyteczną wiedzę. Coraz bardziej upolitycznione media karmią nas propagandą strachu, jak nie wirus to wojna, jak nie kryzys gospodarczy, to zabójcze ocieplenie klimatu. Do tego trwające w nieskończoność thrillery na scenie politycznej w cyklu spory-kampania-wybory. To wszystko poprzecinane reklamami, które wciskają nam całą masę zbędnych produktów (od leków na potencję i suplementów diety, przez roboty odkurzacze, szczoteczki soniczne i niemieszczące się w kieszeni smartfony, po szybkie pożyczki, które mają to wszystko sfinansować). Trwanie w tej tragikomedii zubaża naszą świadomość, i kieruje nasze myślenie na boczne tory. Masy walcząc o okruchy tortu zjadanego przez nielicznych tracą odruch solidarności i więzi ze społeczeństwem stając się łatwym celem dla dobrze zorganizowanych podmiotów gospodarczych, korporacji i instytucji nastawionych na zysk i kontrolę obywateli. Samo zarządzanie tymi organizacjami (a tym bardziej Państwami) stało się tak problematyczne i cechuje je taka bezwładność, że nawet zarządzający nimi od szczytów władzy przez wszystkie stopnie drabiny zostają takimi samymi niewolnikami wszelakich zależności, bezwzględnej ekonomii i poprawności politycznej, jak cała reszta biernych wykonawców poleceń.
Przyjęliśmy zasady gry, której skutków nie przewidzieli nawet Ci, którzy ją stworzyli. Uśpiono nas, skłócono i zaprzęgnięto do niezdrowej rywalizacji. Karmieni strachem i żądzą widzimy jedynie mętny obraz świata, gdzie jedyną drogą do szczęścia jest wspiąć się wyżej ponad otaczających nas ludzi, gdzie podobno widać więcej i łatwiej się oddycha. Panowanie nad światem złożyliśmy w rękach już nie tylko mierności, ale przede wszystkim chciwości, wzruszamy ramionami na postępujące rozwarstwienie społeczne, rosnącą władzę gigantów skupiających większość światowego bogactwa i malejącą władzę reprezentujących nas papierowych rządów, nie mówiąc już o samorządach. Wiem, że trudno patrzeć na to z takiej perspektywy, kiedy każdy uciemiężony ma pełny brzuch, wygodną kanapę i wielki telewizor zapewniający mu rozrywkę o każdej porze dnia i nocy. Jednoczyliśmy się w obliczu patrzącej nam w oczy śmierci, tym razem nie zagrażają nam raczej bezpośrednie działania wojenne i głód (choć nie jest to takie oczywiste), jeśli już to wojna informacyjna i zwykłe wykluczenie z decydowania o własnym losie i przyszłym kształcie tego świata. Nie potrafimy zjednoczyć się przeciwko nowym opresjom, skoro ich nie widzimy. Przeciwko systemowi, który nie jest już katem i oprawcą, choć niewoli i kontroluje nas mocniej niż poprzednie. Nie potrzebuje już kajdan na ręce, zaprzęga w nie umysły. Wróg jest niewidoczny i mówi Ci, że sam jesteś swoim wrogiem, jeśli nie skorzystasz z okazji, które ci proponuje, jeśli nie staniesz do wyścigu, w którym wygraną są bogactwa tego świata. Sam jesteś panem swojego losu, więc nie oglądaj się na innych. Wspólnota, braterstwo, solidarność to przeżytki poprzednich epok, społeczeństwo dziś to zbiór jednostek będących twoimi konkurentami lub co najwyżej klientami. Mówimy dużo o wolności osobistej, o tolerancji, o prawach człowieka, ale tak naprawdę ten drugi człowiek przestał nas kompletnie interesować. Reszta i jej problemy, ludzie z krwi i kości, mijani na ulicy czy w sklepie, sąsiedzi czy kamraci to tylko wyimaginowani mieszkańcy tego samego wszechświata, którzy nie są warci naszego zainteresowania. Ta reszta to niestety także my, dopóki tego nie odkryjemy dalej będziemy biernie przyglądać się postępującemu zepsuciu świata i władzy, które wszystkim nam się udzielają.
Źródło: niepoprawni.pl,
Biurokracja zjada wszystko naszą teraźniejszość i przyszłość!? Moi dziadkowie, rodzice odkładali na czarną godzinę bo mieli z czego. Mnie jeszcze kilkadziesiąt lat temu starczało na dobre życie, ba mogłem inwestować a dziś wegetuję. Praca na dwa etaty i kupa kredytów do spłaty tak żyje dziś zdecydowana większość Polaków mieszkających w Polsce. No a później zdziwienie że 30- 40- latek jest tak wyeksploatowany jak 70 letni Niemiec, Francuz czy biedny Grek. Zachłysnęliśmy się swobodą, możemy jeździć po Europie bez granic, w samochodach, które są własnością banków, mieszkać w domach obciążonych hipoteką...Przez to, że nie kradliśmy, nie przyjaźniliśmy się z ludźmi systemu i staraliśmy się być wszędzie i zawsze uczciwymi, jesteśmy tu gdzie jesteśmy i mamy, to, co mamy.
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów.
Trele- morele. Planeta małp. Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych. Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Zatem głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia. Obecna władza nie ma żadnych skrupułów co najwyżej chce zachować tylko pozory. 
W Europie podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc...
03 03 2024 Ściema. Aspirowanie do miana pierwszego kontynentu neutralnego dla klimatu.
Unia Europejska: 446,7 mln ludzi (ok. 5 % populacji ludzkiej), 4 422 773 km kwadratowych powierzchni (ok.1% powierzchni Ziemi) stanie się neutralna dla klimatu, co powstrzyma globalne ocieplenie, które jest albo go nie ma, Ziemia to nie sterylne laboratorium, podlega różnym wpływom i zmianom - ale wyobraźmy sobie, ilu szalonych „obrońców klimatu” musiałoby pożegnać się ze stołkami i poszukać jakiejś pracy, gdyby nie potrafili tworzyć i mistrzowsko wykorzystywać ściemy:
2050 – zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto. Kompletna bzdura, bo tego bilansu nie da się sprowadzić do zera, coś do powiedzenia ma tu jeszcze przyroda – chyba że będzie już całkowicie zniszczona, co Europejski Zielony Ład spokojnie może osiągnąć, ale jaki wtedy będzie bilans?
2050 – oddzielenie wzrostu gospodarczego od zużywania zasobów. Zero węgla, zero ropy naftowej, zero gazu, atom na cenzurowanym, pozostają tony przemielonych przez wiatraki ptaków, kilometry sześcienne złomu, no  i farmy fotowoltaiczne - miliony hektarów paneli słonecznych wymienianych co ćwierćwiecze, zupełnie nie degradujących ziemi, zupełnie nie ocieplających klimatu, no bo jak?
2050- nowoczesna, zasobooszczędna  i konkurencyjna gospodarka, w której żadna osoba ani żaden region nie pozostaną w tyle.Konkurencja bez konkurencji, wszyscy w jednym szeregu i nikt nie pozostanie w tyle, i nikt nie wyrwie się do przodu - to tylko w UE jest możliwe. Kłania się ekonomia polityczna socjalizmu. Kłaniają się zespołowo Marks, Engels i Lenin.
Jeszcze parę  kwiatków: „transport i składowanie CO2; technologia tworząca jednolity rynek emisji CO2; komisja oszacuje, jaką ilość CO2 należy usunąć bezpośrednio z atmosfery; przemysłowe usuwanie CO2”.  I na koniec meritum: „Usuwanie i trwałe składowanie CO2 – mogłoby być rozliczane w ramach unijnego handlu uprawnieniami do emisji” . Tyle bzdur po to, żeby ograbić parę państw – ale z jakim skutkiem? Ta ściema jest niebezpieczna i już zabójcza dla przyrody. „Zerowy poziom gazów cieplarnianych netto” jest nieosiągalny w ogóle, i  kompletnie nierealny w środowisku naturalnym z bardzo prostego powodu – środowisko naturalne nie jest sterylne. Jeśli w środowisku nie zachodzą pewne procesy niesterylne, to kolejne gatunki roślin i zwierząt wymierają z głodu. To już ma miejsce. Wymierają dziko żyjące ptaki. Jeśli w środowisku rolniczym, całkowicie pozbawionym przemysłu  znikają w ciągu kilku lat kolejno: skowronki, słowiki, wilgi, szpaki, to nie jest to spowodowane dwutlenkiem węgla ani metanem, lecz zwalczaniem hodowli i monokulturą roślinną, czyli brakiem owadów, czyli brakiem pożywienia. Jeśli normy unijne nakazują, pod groźbą drakońskich kar, likwidację gniazd jaskółczych w budynkach gospodarczych w każdym momencie okresu lęgowego, bo jaskółek nie może być tam, gdzie są zwierzęta, to ja to nazywam bestialstwem.
Zwierząt jest coraz mniej – ostatnio np. zniknęły koty. Te zwykle, domowe i te półdzikie. Dobrostan lisów się kłania i toksyczna szczepionka przeciw wściekliźnie u lisów, kilka razy w roku rozrzucania w sąsiedztwie gospodarstw, w pokarmie… Brak hodowli oznacza brak naturalnego środowiska na polach. Nawozy sztuczne mogą być uzupełnieniem, a dziś, z braku nawozów naturalnych, stały się podstawą. Brak hodowli wymusza zupełnie inną strukturę upraw, pozbawioną roślin motylkowych, głównie miododajnych, więc głodują i wymierają także pszczoły. To nie jest wybór rolników, to jest konieczność, ponieważ możliwość prowadzenia hodowli – głównie tej małej, na własny użytek, im odebrano. Jak? Np. kratki zamiast zwykłej ściółki w oborach, kosztujące krocie - i unijne normy kratek zmieniające się tak często, jak się to decydentom opłaca. Kontrole, kontrole, kary. Cierpi na tym przede wszystkim środowisko naturalne, kolejne gatunki nie są w stanie przetrwać w warunkach sterylnie toksycznych i wymierają z chorób, których nikt nie ewidencjonuje, bo tak naprawdę nikt w UE nie jest zainteresowany ochroną przyrody. Tu chodzi o wielki deal, reset z Rosją, tym razem na poziomie podstawowym – „zniszczcie ich ziemie, odbierzcie im ziemię, odbierzcie im chleb, wygracie każdą wojnę.” Szkodliwość rolnictwa polskiego dla środowiska naturalnego to zwykła ściema, mająca usprawiedliwić zwykły bandytyzm, dziś niestety bandytyzm na poziomie tego, co kiedyś wydawało nam się oaza porządku i poszanowania prawa, i dlatego za wejściem do tego czegoś głosowaliśmy (mea culpa!)
Piszę to jako osoba wychowana na wsi, pomimo życia w wielkim mieście nigdy nie tracąca kontaktu ze wsią, wiedząca dokładnie, z czego startowaliśmy i do czego dobrnęliśmy, i w czym brniemy teraz. W unijnych odchodach. W wydalinach najgorszej patologii politycznej, mentalnej i obyczajowej. Czysta woda jest potrzebna; nie ta, o której bredzą w reżimówkach nieporadni hipokryci, lecz taka jak w stajni Augiasza, bo czas na to najwyższy. Wydano wyrok śmierci na zwierzęta – bo metan. Czy lobby „obrońców klimatu”  się w tym szaleństwie zatrzyma? Samo na pewno nie. Jeśli ich nie powstrzymamy, BĘDZIEMY NASTĘPNI. Już teraz to się dzieje. Na razie ubiera się to w „dobrą śmierć”, w „prawo do własnego ciała”, w „tolerancję” dla 56 płci (oczywiście każda bezdzietna), w systemowym hołubieniu, forowaniu promowaniu związków jednopłciowych.
Ciąg dalszy czeka niedaleko, wystarczy jedna dyrektywa unijna, wystarczy jeden operatywny aparatczyk, wystarczy, że urośnie utwierdzi się w swoim dziejowym posłannictwie armia szaleńców przywiązanych do synekur, wpływów i terroru - żeby ruszyła machina ludobójstwa w majestacie prawa, w imię ochrony klimatu przed metanem.
P.S.
 Są tacy, którzy twierdzą że to z miłości do Ziemi… To taka sama miłość, jak u jaśnie pani komisarz,  która pojechała na Ukrainę obchodzić nie tylko drugą rocznicę inwazji rosyjskiej, ale i – szerokim łukiem – wszystkie latyfundia „prawdziwych Europejczyków” produkujące zboża, owoce, warzywa itp. nie tylko na ziemi ukraińskiej, ale i na ziemi rosyjskiej. Być może przede wszystkim na ziemi rosyjskiej: Warzywa z Rosji na polskich stołach. Kolosalny import z kraju Putina
Źródło: naszeblogi.pl
Znaczy się ci co przeżyją w Europie Zielony Ład, wracają na drzewa rosnące tylko w rezerwatach, albo do klatek w ZOO jako ekologiczna atrakcja!? Ja pitolę, a jednak Planeta Małp to nie  science fiction, a real jaki chcą nam zgotować unijni urzędnicy!?
Z forum: …..Modzelewski stwierdził, na 30 min. przed ciszą referendalną, czyli ok. 23.30 w 2003 roku, że w chwili obecnej nie ma sensu wstępować do UE (to być może "nie opłaca się", albo "nie ma uzasadnienia"). Niestety jego słów nikt potem nie powtórzył przed głosowaniem, ani po, więc widzieli o tym tylko ci, którzy oglądali debatę w TVP na żywo, czyli tylko ci, którzy nie musieli iść rano do pracy. Nie wiem dlaczego prof. Modzelewski odważył się na takie "zdanie odrębne"? Żeby móc patrzeć w lustro bez obrzydzenia? Tak więc nasza obecność w UE jest wynikiem oszustwa, a nie nieświadomości. Przy okazji jak byłoby bez naszego członkostwa w UE widać na przykładzie Szwajcarii. Nie należą, mają własną walutę, a w każdym sklepie można płacić w Euro... Nie płacą składek, nie muszą realizować poronionych pomysłów typu "zielony ład" i nie słyszałam, żeby jakiś Szwajcar martwił się ile CO2 wydziela. Tam wszystko co jest, jest dla ludzi i sami ludzie w referendach decydują o najważniejszych sprawach. W dodatku mają szczęście i nie mają tam żadnych rudych wnuków folksdojczów, których Ursula von der Leyen wybiera im do rządu... Mają najliczniejszą armię gotową w ciągu kilku dni do walki, a jest ich wszystkich ok. 7 mln, z 4 nacji i 4 języki. Każdy zdolny do służby wojskowej ma broń w domu. 
02 03 2024 Tusk pytany kiedy paliwo będzie po 5,19 zł, beztrosko stwierdził „ja też na to czekam”
Szybkimi krokami zbliża się 100 dni rządzenia premiera Donalda Tuska (przypadnie 22 marca) i coraz częściej jest on pytany o realizację głównych zapowiedzi  programowych Platformy „100 konkretów na 100 dni rządzenia”. Jedną z tych zapowiedzi była obniżka cen paliw, przy czym tej kwestii Donald Tusk w kampanii wyborczej poświęcił wiele czasu, parokrotnie na spotkaniach wyborczych Platformy mówił, że „gdyby on został premierem to następnego dnia benzyna będzie po 5,19 zł”. Już po zdobyciu władzy czołowi politycy Platformy precyzowali, że nastąpi to po zmianie władz koncernu Orlen, ale mija właśnie miesiąc od wymiany rady nadzorczej i zarządu tej firmy, a ceny paliw zamiast spadać, wyraźnie rosną, a cena oleju napędowego szybkimi krokami, zbliża się do 7 zł za litr. W tej sytuacji wręcz beztroska odpowiedź Tuska na pytanie, kiedy będzie paliwo po 5,19 zł, stwierdzeniem „ja też na to czekam” jest bezpośrednim nawiązaniem do tego jak politycy Platformy, traktują zobowiązania wyborcze. Przypomnijmy zatem, co mówili w obietnicach wyborczych w 2014 roku w podsłuchanych rozmowach, w restauracji „Amber Room”, ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i ówczesny minister finansów Jacek Rostowski. Sikorski, nawiązując do toczącej się już wówczas kampanii wyborczej w związku z wyborami parlamentarnymi na jesieni 2015 roku, prześmiewczo mówił miedzy innymi „dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać”, a Rostowski poszedł jeszcze dalej, mówiąc „obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą”. A więc w kampanii wyborczej można obiecywać co ślina na język przyniesie, bo przecież po wygranych wyborach, jeżeli ma się takie podejście do deklaracji wyborczych, to wiadomo, że nie będzie się ich realizować.
Przypomnijmy także, że w połowie listopada poprzedniego roku podczas pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji prezydent Andrzej Duda wygłosił tradycyjne orędzie i zwrócił się do tworzącej się wówczas nowej większości sejmowej, że powinna pamiętać o realizacji obietnic wyborczych, które złożyli w kampanii wyborczej. Prezydent podkreślił wtedy, że po 8 latach rządów Zjednoczonej Prawicy, duża cześć wyborców zupełnie inaczej podchodzi do obietnic wyborczych składanych przez partie polityczne, ponieważ wie, że mogą i powinny być one realizowane. Wówczas siedzący w pierwszym rzędzie sejmowych ław, posłowie Marcin Kierwiński, Donald Tusk i Borys Budka, teraz już premier i dwaj jego ważni ministrowie, zaczęli się wręcz ostentacyjnie śmiać. Już wtedy nie wróżyło to najlepiej obietnicom wyborczym złożonym przez Platformę, a było ich naprawdę sporo, a niektóre z nich uważane są wręcz za sztandarowe, jak wprowadzenie 60 tysięcznej kwoty wolnej od podatku PIT. Najprawdopodobniej ci trzej czołowi politycy Platformy, śmiejąc się na sali sejmowej, przypomnieli sobie co mówili o obietnicach wyborczych, Sikorski i Rostowski  po ponad 7 latach rządów PO-PSL w 2014 roku. Wraz ze zbliżaniem się terminu 100 dni rządzenia Donalda Tuska coraz częściej pojawiają coraz bardziej „ciekawe” wyjaśnienia jak politycy Platformy rozumieją zapewnienia realizacji programu „100 konkretów na 100 dni rządzenia. Objaśnił to w jednym z programów publicystycznych, senator tej partii Adam Szejnfeld, który stwierdził, że w zapowiadanym programie, chodziło o 100 konkretów w ciągu 100, ale wcale nie po sobie następujących dni, a więc może to być 100 dni w ciągu  całej kadencji, a być może i kolejnej. Co więcej  wypowiadając te słowa senator Szejnfeld, jedną ręką kręcił przy swojej głowie wymowne kółka, co miało sugerować, że jeżeli ktoś uwierzył, że chodziło o 100 konkretów w pierwsze 100 dni rządzenia, to musiał być niespełna rozumu. Zdaje się, że tych którzy uwierzyli Tuskowi i jego partyjnym kolegom w ubiegłorocznej kampanii wyborczej, było ładnych parę milionów, więc senator Szejnfeld, sugerujący, że to ludzie niespełna rozumu, potwornie zaryzykował, tak traktując zwolenników swojego ugrupowania. Jeżeli już dziennikarze i wyborcy zaczną rozliczać obietnice wyborcze to wtedy będzie się tłumaczyło, że chodziło  o ich realizację przez całą albo nawet dwie kadencje, a spoty wyborcze gdzie zostały one zawarte zwyczajnie się skasuje ( tak zrobiono ze spotem o 60 tysięcznej  kwocie wolnej od PIT, czy spot o największej ilości ministrów i wiceministrów w rządzie). A tych, którzy dalej będą się upierać, że jednak chodziło o „100 konkretów w pierwsze 100 dni rządzenia” określi się mianem niespełna rozumu, jak to „subtelnie” zrobił senator  Adam Szejnfeld. Można też bezczelnie tak jak premier Tusk powiedzieć, że „ja też na to czekam” na zobowiązanie w sprawie paliwa po 5,19 zł, w sytuacji kiedy się to po wielokroć zapowiadało tuż po zwycięstwie wyborczym.
Źródło: naszeblogi.pl
Znaczy się te obietnice to była taka klasyczna piłkarska kiwka!? Znowu wróci haratanie w gałę, Słońce Peru, Złoty Tusk, Zielona Wyspa, OFE (te pieniądze nie należały do Polaków), hrabia von Rostowski, lord Sikorski.....!? No, a co Herr Tusk z naszymi oszczędnościami, należą do nas czy już nie!?
Z forum: Przez 90 dni rządów neoliberalni marksiści z Tuskiem na czele, nie zrealizowali nawet kilku konkretów ze 100 obiecanych na pierwsze 100 dni rządów. Te zrealizowane są albo mało istotne, albo służą zaspokojeniu potrzeb grup dewiantów. Totalna porażka! Zero wiarygodności!

02 03 2024 Jak Dziambor kraść to dobrze – czyli 77 limuzyn dla nierobów…
W ramach „odpolitycznienia” spółek skarbu państwa - Portem Gdańsk kieruje delegowany do tego zadania członek rady nadzorczej Krzysztof Kaczmarek. Odpolityczniony Krzysztof Kaczmarek to zupełnie przypadkowo - wspólnik męża posłanki Magdaleny Sroki. Sroka, która startowała z list Trzeciej Drogi i z wysuniętego ramienia PSL-u  - w przeciwieństwie do Dziambora - uzyskała mandat i w styczniu 2024 została powołana na przewodniczącą sejmowej komisji śledczej ds wykorzystania oprogramowania Pegasus. Jak poinformowało Radio Zet - były poseł Konfederacji Artur Dziambor został zatrudniony w Porcie Gdańsk na stanowisku dyrektora Departamentu Marketingu i Komunikacji i ma również pełnić funkcję rzecznika prasowego portu. A to ci fachowiec! W kontekście całkowitego odpolitycznienia Portu Gdańsk oraz zatrudnienia posła Konfederacji na wysokopłatnym stanowisku w państwowej spółce – warto przypomnieć wpis Artura Dziambora z ubiegłego roku:
"Wystarczy Nie Kraść! - z tym hasłem lata temu PiS szedł do wyborów. Po wzięciu władzy, wpadli na to, że rzeczywiście nie ma co kraść, jak można całkiem legalnie poobsadzać swoich na wysokopłatnych stanowiskach w spółkach państwowych i w instytutach powoływanych do nicnierobienia" – napisał obecny nierób z Konfederacji na wysokopłatnym stanowisku. Teraz – gdy Dziambor może już całkiem legalnie kraść jako przedstawiciel junty 13 Grudnia, która niczym się nie zajmuje jak tylko odpolitycznieniem Polski, czyli także nielegalnym obsadzaniem swoich ludzi na wysokopłatnych stanowiskach w spółkach państwowych, w mediach i w instytutach powoływanych do nicnierobienia – stało się jasne, że „odpolityczniona” Konfederacja stała się immanentną częścią junty Donalda Tuska. I to bynajmniej nie za sprawą nominacji Dziambora na wysokopłatnym stanowisku w porcie gdańskim! Drogę do legalnego okradania Polski przez Dziambora otworzył nie kto inny, jak absolwent I Liceum Ogólnokształcącego w Zielonej Górze Krzysztof Bosak, który został wybrany przez juntę 13 Grudnia na wicemarszałka Sejmu!
Zatem wszystkie sugestie, by PIS zwiększył swoje poparcie poprzez sojusz z Konfederacją są tak samo trafne, jak dotychczasowe próby puszczania oka do PSL-u i Trzeciej Drogi! Wystarczy wspomnieć tylko komisarza Wojciechowskiego (byłego członka PSL), czy też „posełki” Pawłowskiej (od Hołowni) – skuszonej do zasiadania w Sejmie przez.....oczywiście Szymona Hołownię – w miejsce Mariusza Kamińskiego! Pawłowska – w przeciwieństwie do Dziambora - będzie zatem nielegalnie okradać Polskę, powołana jako dublerka Kamińskiego na posła III RP! Podobnie zresztą jak Gasiuk- Pihowicz - zatrudniona przez juntę w nieistniejącej dla junty Krajowej Radzie Sądownictwa oraz już setki - jeśli nie tysiące reprezentantów junty 13 Grudnia, zatrudnionych na nielegalnych ale wysokopłatnych stanowiskach - po opanowaniu siłą "reżimowych" mediów, Prokuratury i sądów... O skali rozpoczętej już grabieży Polski przez całkiem legalnie a także nielegalnie obsadzonych przedstawicieli junty 13 Grudnia na wysokopłatnych stanowiskach w spółkach państwowych i w instytutach, świadczy choćby fakt rozpisania przetargu o wartości 10 mln zł na zakup 77 luksusowych limuzyn dla powoływanych do nicnierobienia 77 członków Tuska rządu, który liczy sobie – bagatela - aż 134 osoby!
Co ciekawe, wszyscy z pyszczących na PIS obecnych członków okupacyjnego rządu gauleitera Tuska – tak jak codziennie pojawiali się w reżimowej TVPInfo z oskarżeniami oraz zapewnieniami, że jak zaczną rządzić skończy się nie tylko Bizancjum, ale także obsadzanie nierobów na wysokopłatnych stanowiskach – nagle znikli z ekranów odpolitycznionej TVP! Pomijając kompletnych dyletantów, powołanych na szefów resortów w osobach Sienkiewicz, Bodnar, Kierwiński, Kosiniak-Kamysz, Iza Leszczyna, Gawkowski, Nowacka, Dziemianowicz- Bąk, Hennig- Kloska, Okła- Drewnowicz, Nitras, Szłapka, Klimczak czy Wieczorek – gdzie się ukryli brylujący w reżimowej TVPInfo tacy reformatorzy (obecnie w randze wiceministrów) jak choćby Joanna Mucha, Lubnauer, Myrcha (ps. Belzebub), Śmiszek, Lasek, Kinia Gajewska, Paweł Olszewski, Zielińska, Rzepa, Motyka, Krajewski i wierny Jaruzelskiemu do końca życia obecny wiceminister dyplomacji Andrzej Szejna???
Przecież podpułkownik Sienkiewicz tak odpolitycznił TVP, że dzisiaj każdy z oczekujących na limuzyny 77 wiceministrów, mógłby codziennie godzinami opowiadać bajki o tym „co już zrobił” dla Polski – oprócz obsadzania swoimi ludźmi wysokopłatne stanowiska w spółkach państwowych i w instytutach powoływanych do nicnierobienia! A przecież wystarczy, by odpolitycznione TVPInfo przemianowało "Strefę Starcia" na "Strefę Miłości", by znów tam pojawiła się nieodżałowana Rzepa wraz z Szejną! Czyżby problem odpolitycznionej TVP polegał zatem na braku środków transportu dla Wybrańców Narodu, oczekujących na 77 limuzyn - w tym dla Rzepy i Szejny? Przecież taka Urszula Zielińska (wiceministra ds. klimatu, która zapowiedziała 90% redukcję CO2 do 2030 roku) mogłaby na rowerze dojechać do obecnego studia TVP – ostatecznie zaś - na ramce roweru wiceministra Miłosza Motyki z PSL-u! Milczy też wymowny w reżimowej TVP Dariusz Klimczak (obecnie Minister Infrastruktury) na temat dokonań opanowanego przez PSL ministerstwa. Czyżby jedyną wytyczną Tuska dla członka PSL w randze ministra – jest przygotowanie Polski na likwidację infrastruktury w ramach paktu Fit for 55, o czym już zakomunikowała wiceministra Zielińska?
Jedyną nadzieją na jakieś sukcesy Polski pozostaje kierownictwo Ministerstwa Sportu w osobach: Sławomir Nitras - Minister Sportu i Turystyki, Piotr Borys - Sekretarz Stanu, Ireneusz Raś - Sekretarz Stanu, Ireneusz Nalazek - Podsekretarz Stanu i Adam Wojtaś- Dyrektor Generalny. To oczywiste, że wszystkie sukcesy polskich sportowców ekipa junty 13 Grudnia odważnie weźmie na klatę, zaś za klęski obarczy PIS. Jednak tak liczna obsada ministerstwa i to w rękach takich fachowców jak Nitras, Borys, Raś i Nalazek sugeruje, że w MS opracowywana jest nowa taktyka rządu na czekające go na wiosnę rozgrywki z demonstrantami... Zgodnie z wytycznymi szefa rządu – taktyka na starcia z demonstrantami oparta już jest i oczywiście będzie - na harataniu w gałę. Tylko klasyczna „kiwka” Donalda Tuska oraz gra na czas mogą zapewnić juncie 13 Grudnia przetrwanie do rundy jesiennej...
Źródło: niepoprawni.pl,
Media szumią, czy będzie powtórka z córki Thun!? Ćwierć miliona złotych za jeden dzień pracy. Kulisy zwolnienia Marii Thun z Ministerstwa Cyfryzacji. Zarobki w Polsce przebiły europejskie. W jeden dzień można zarobić nawet 300 tys. zł. Wystarczy, że zmienił się rząd i od razu mamy zarobki na odpowiednim poziomie! I to jest konkret nr 101 oni po prostu realizują drugą setkę konkretów bo te z pierwszej są zbyt marginalne dla społeczeństwa
01 03 2024 "Nie pozostawił złudzeń". Oto co rolnicy usłyszeli od Tuska.
- Każdy został przy swoim. Premier dużo zwala na Brukselę. Chyba nawet za dużo - tak ustalenia po rolniczym szczycie w Warszawie komentuje Wiesław Gryn ze stowarzyszenia"Oszukana Wieś". Natomiast według wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka "rolnicy w końcu dowiedzieli się, że mają premiera". Jak słyszymy od rolników, przełomu na czwartkowym "szczycie rolniczym" z szefem rządu nie było. Żadne porozumienie nie zostało podpisane. A to oznacza, że blokady będą kontynuowane. Rolnicy deklarują, że protest 6 marca nie został odwołany. Na ten dzień w Warszawie planowany jest protest generalny. Do rolników mają dołączyć przewoźnicy i myśliwi. - Czekamy na konkrety - mówił inny uczestnik rozmów Szczepan Wójcik. Jak dodał, premier nie pozostawił złudzeń, że jeśli Zielony Ład zostanie obalony, to nie będzie np. dopłat bezpośrednich.
Według uczestników "szczytu" premier wyjaśniał też, że nawet czasowe zamknięcie granicy z Ukrainą nie rozwiąże problemu, bo poszkodowane zostaną inne branże.— Rząd nie był przygotowany do rozmów. Traktujmy się poważnie — mówi w rozmowie z Onetem lider rolniczej "Solidarności" Tomasz Obszański, który demonstracyjnie wyszedł wczoraj ze spotkania z premierem Donaldem Tuskiem. Jego związek nie odwołuje zaplanowanego na przyszły tydzień kolejnego marszu w Warszawie. — My nie pójdziemy do Hołowni. Jak Hołownia chce, to niech przyjdzie do nas — zaznacza Obszański. Zaznacza, że w marsz 6 marca włączy się cała "Solidarność", nie tylko ta rolnicza. Zaprasza też do udziału wszystkie inne związki zawodowe i organizacje rolnicze. — Protest będzie duży i mocny. Wszystkie branże się włączają. Spodziewam się ok. 100 tys. osób — mówi nam szef związku. Demonstracja ma mieć miejsce przed Kancelarią Premiera i Sejmem. Szczegółowa trasa przemarszu jest jeszcze ustalana.
— Na pewno nie będziemy 6 marca wchodzić do Sejmu z żadną delegacją — zaznacza Obszański. Wbija przy tym szpilę w liderów protestu, którzy zdecydowali się na ten krok we wtorek.
Nie pozwolimy kompromitować rolników. To była kompromitacja ze strony pana Hołowni i Sejmu. Marszałek powinien wyjść i rozmawiać z rolnikami z szacunku dla nich samych. A nie jakaś delegacja, która musiała jeszcze pójść do biura przepustek, żeby w ogóle dostać się do Sejmu — mówi szef rolniczej "Solidarności".
Obiecany był jakiś rzekomy okrągły stół. Uczestniczyliśmy już w czymś takim dwa razy i nic to nie dało. Teraz potrzebne są szybkie, radykalne rozwiązania — mówi Obszański. Zastrzega przy tym, że wszyscy liderzy protestów "chcą jak najlepiej, tylko nie zawsze im to wychodzi". Lider rolniczej "Solidarności" atakuje też wprost Donalda Tuska. — Premier powinien wyjść i porozmawiać z rolnikami, a nie nimi gardzić, bo tak to teraz wygląda. Nie wiem, czy będzie miał odwagę to zrobić 6 marca — zaznacza. Czy możliwe, że "Solidarność" odwoła marsz w Warszawie, jeśli rząd pójdzie na ustępstwa? — Nie sądzę — odpowiada Obszański. — Nie sądzę, by Zielony Ład był zredukowany do minimum. Chyba że stanie się cud.
Absurdalnie brzmią propozycje Tuska, żeby Komisja Europejska skupiła ok. 20 mln ton nadwyżki zbóż na unijnym rynku i tak skupione zboże w ramach pomocy humanitarnej skierowała do krajów afrykańskich. Na taki skup UE musiałaby wyłożyć przynajmniej 5 mld euro, których w budżecie UE oczywiście nie ma, a rozdysponowanie tego zboża w biednych krajach afrykańskich przez organizacje pomocowe, kosztowałoby dodatkowo 2-3-krotność jego wartości, czyli kolejne 10-15 mld euro, których tym bardziej nie ma w unijnym budżecie. Aż dziw bierze, że premier przez 7 lat i szef Rady Europejskiej przez kolejne 5 lat, nie ma wiedzy na poziomie elementarnym w sprawie obecnych problemów polskiego rolnictwa i w związku z tym składa rolników kolejne deklaracje, które go tylko ośmieszają.
- Chyba wszyscy uwierzyliśmy wreszcie, że jesteśmy po jednej stronie – powiedział Donald Tusk.
- Spotkanie było dłuższe, bo rozmawialiśmy o bardzo konkretnych propozycjach - powiedział Donald Tusk po zakończeniu rozmów z rolnikami. - Powiem delikatnie: nie wszyscy są moimi fanami, ale mają bardzo silne argumenty. Propozycje rozwiązań nie są jeszcze spójne. Niektóre oczekiwania są być może bardzo wygórowane, bo dot. zmiany polityki Unii Europejskiej - podkreślił.
Źródło: money.pl, onet.pl, naszeblogi.pl, next.gazeta.pl,
Tusk nagle zwołał szczyt rolniczy w Warszawie, miał to być kolejny okrągły stół, ale niektórzy rolnicy zaraz ten szczyt opuścili!? No bo ten okrągły stół miał trwać, kilka miesięcy, przy którym by gadano i gadano i gadano!? Tak się rozmawia z Tuskiem, jak nie słucha to się wychodzi !? Bo jak Tusk obieca to tylko obieca, a jak powie, że zabierze to zabierze!?
Z forum: We wtorek rząd Tuska odesłał rolników „z kwitkiem”, a teraz na czwartek zwołuje szczyt rolniczy, w centrum „Dialog”, na które mają być zaproszeni liderzy wszystkich protestujących grup, co będzie chyba trudne, bo tych protestów, było co najmniej kilkaset w całym kraju.
Strona ukraińska jest przekonana, że skoro umowa o bezcłowym handlu z UE będzie przedłużona do 6 czerwca 2025 roku, to nie ma żadnej przestrzeni do ustępstw w stosunku do żadnego kraju członkowskiego.
„Dialog”  jest więc czystym zabiegiem PR-owskim, który ma zdjąć przynajmniej część odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, z premiera Donalda Tuska, nikt nie zarzuci Tuskowi i juncie 13 Grudnia, że nic nie robią w sprawie polskiego rolnictwa! Jak to nic nie robią??? Przecież debatują z rolnikami! A więc przeciwnie niż za PIS-u, który nie tylko nie debatował z rolnikami, to jeszcze narzucił jednostronne embargo na zboże z Ukrainy i wypłacił rolnikom dopłaty za poniesione straty – narażając się Unii Europejskiej.
29 02 2024 Debata z dziadkiem leśnym o śmierci rolnictwa...
Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

Jan Kochanowski – w Pieśni 5 z 1586 roku o spustoszeniu Podola przez Tatarów.
Junta 13 Grudnia, którą Polacy sobie wybrali w październikowych wyborach nigdy nie ukrywała i nie ukrywa zamiaru pełnej integracji Polski z Unią Europejską. Właśnie w dniu 27 lutego 2024 roku Parlament Europejski przyjął nowe przepisy o odbudowie zasobów przyrodniczych, mimo protestów przeciwko Europejskiemu Zielonemu Ładowi oraz ostrzeżeń Prawa i Sprawiedliwości, że nowe porozumienie przyniesie negatywne skutki dla sektora rolno-spożywczego. Nowe unijne prawo to kolejny cios wobec rolników, hodowców i rybaków i de facto - uśmiercenie całego polskiego rolnictwa, hodowli i rybołówstwa. PE przyjął te przepisy mimo fali protestów rolników w całej Europie – w tym w Polsce... Polska pod rządami oszusta Tuska i jego junty oczywiście nie zrezygnuje z pełnej integracji z niemiecką Unią Europejską, więc zaproponowała protestującym rolnikom śmierć na raty – czyli rozmowy „okrągłego stołu”, w których likwidacja rolnictwa, hodowli i rybołówstwa zostanie „wydebatowana”. Do debaty gotowy jest rotormistrz Hołownia i „dziadek leśny” Siekierski. Jak już wszystkim wiadomo – dziadek leśny Siekierski, który z ramienia PSL piastuje stanowisko ministra w rządzie oszusta Tuska – nic nie robi jak tylko debatuje od trzech miesięcy - chociaż nie wiadomo z kim i o czym, gdyż wszystkie notatki z tych debat Siekierski utajnił, gdy posłowie PIS-u przyszli na kontrolę poselską do Ministerstwa Likwidacji Rolnictwa. Z przecieków wynika jednak, że minister Siekierski debatuje od trzech miesięcy z wiceministrem Kołodziejczakiem, którego osobiście wstawił do rządu oszust Tusk, zaś w rozmowie z posłami z PIS-u, minister Siekierski się przyznał, że celem prowadzonych przez niego rozmów ze stroną ukraińską jest „przygotowanie do rozmów” ze stroną ukraińską (sic!).
W tej sytuacji wystraszony protestami oszust Tusk, który obiecywał, że nie da się „wykiwać” Unii Europejskiej – próbuje dziś wykiwać polskich rolników, tak samo jak dyktator Jaruzelski wykiwał Polaków, gdyż zgodził się na „okrągły stół” – by ratować swoją i komunistów skóry. Wielomiesięczne obrady „okrągłego stołu” pozwolą oszustowi Tuskowi i jego juncie nadal pustoszyć Polskę (tak jak Tatarzy pustoszyli Podole) - aby na końcu "debat" - podpisać zgodę na śmierć polskiego rolnictwa, zgodnie z wytycznymi Parlamentu Europejskiego. Ale za to śmierć na raty, czyli po dłuższej agonii... 
Oszust Tusk ma bowiem zgodę niemieckiej Unii Europejskiej na zawieszenie przegłosowanego przez PE porozumienia, które zobowiązuje państwa członkowskie do odbudowy do 2030 roku co najmniej 30 proc. siedlisk przyrodniczych (od lasów, łąk i terenów podmokłych po rzeki, jeziora) ze stanu złego do dobrego, co najmniej 60 proc. do 2040 roku i 90 proc. do 2050 roku. Gdy po debacie „okrągłego stołu”ucichną protesty rolników – Tusk to porozumienie z rolnikami odwiesi - tak jak unieważnił referendum. W tym miejscu dodam, że przyjęte przez PE porozumienie pozwoli Tuskowi i jego juncie wywłaszczyć właścicieli nieruchomości, postawionych na osuszonych terenach, gdzie powstały osiedla domów jednorodzinnych oraz liczne  przedsiębiorstwa! Debaty „okrągłego stołu” z reprezentantami oszusta Tuska mają jeszcze jeden walor: nikt nie zarzuci Tuskowi i juncie 13 Grudnia, że nic nie robią w sprawie polskiego rolnictwa! Jak to nic nie robią??? Przecież debatują z rolnikami! A więc przeciwnie niż za PIS-u, który nie tylko nie debatował z rolnikami, to jeszcze narzucił jednostronne embargo na zboże z Ukrainy i wypłacił rolnikom dopłaty za poniesione straty – narażając się Unii Europejskiej! I to bez żadnych rozmów z Unią!
A przecież w reżimowej wtedy TVPInfo – codziennie pojawiali się „obrońcy” polskiej WSI z przeczwarzonego ZSL-u, którzy oskarżali PIS o brak negocjacji z Unią i zapowiadając, że jak zaczną rządzić – w parę dni wynegocjują z Unią ratunek dla polskich rolników! Wkrótce minie 100 dni okupacji Polski przez oszusta Tuska i jego juntę. Co załatwili w Unii Siekierski, Krajewski, Zgorzelski, Klimczak, Paszyk, czy przysłowiowe Motyka i Rzepa? Dziś bronią notatek z rzekomych negocjacji jak niepodległości, zaś wiceminister Stefan Krajewski porównał przybyłych na kontrolę posłów PIS-u do „ruskich agentów”(sic!). Czyli do posłów Jońskiego i Szczerby, którzy za rządów PIS-u regularnie „szli na kontrolę” nie tylko ministerstw, ale nawet do spółek! Tchórze z PSL-u - broniąc swoich stołków w rządzie oszusta Tuska - nawet boją się dzisiaj ogłosić jednostronne embargo na zboże z Rosji – regularnie sprowadzane do Europy - przy pełnej zgodzie Unii Europejskiej! Ale za to junta chce debatować, czyli stwarzać pozory, że coś robi dla Polski i dla polskich rolników i hodowców...Nie minęło 100 dni okupacji Polski a już – tak jak za dyktatury Jaruzela i junty generałów – oszust Tusk i junta 13 Grudnia przygotowują się do obrad nowego „okrągłego stołu”. Wkrótce się okaże, czy Polak „i przed szkodą i po szkodzie głupi”…
Źródło: niepoprawni.pl,
Po 1989 r. Polacy nie zachłysnęli się wcale wolnością. Zachłysnęli się bezprawiem i anarchią. Polacy lubią bezprawie i anarchię.  Wtedy, przy Okrągłym Stole, wdeptano ich w glebę, a oni nawet tego nie czuli lub czuć nie chcieli. Mieli przecież swoją iluzoryczną "wolność", mogli przecież pluć na "komunę" budować swoje straganiki i handlować gównem na Stadionie. Bo Balcerowicz z Wałęsą i resztą zdrajców Narodu, także z Kaczyńskimi, podzielili się w międzyczasie ich Polską. Zdecydowali się ją zniszczyć, sprzedać za bezcen. Przecież im za to zapłacił Waszyngton. Wcale niemałe pieniądze. Zachłysnęli się Polacy wodą święconą, którą wlewano im w mózgi za pomocą bełkotu białego dziadka. Czuli się wielkimi zwycięzcami, a pod ich nosami niszczono to wszystko co przez 45 lat wspólnie budowali. I zniszczono to doszczętnie. Ku radości hołoty krzyczącej "santo subito."
28 02 2024 Protest rolników w Warszawie. Na jego czele milioner i ulubieniec o. Rydzyka.
Jako jeden z liderów wtorkowego protestu rolników w Warszawie, Szczepan Wójcik był obecny na rozmowach w Sejmie i Kancelarii Premiera. Wcześniej dał się poznać jako jeden z liderów branży futrzarskiej w Polsce, który pojawił się w 2020 r. w materiale Onetu "Krwawy biznes futerkowców". Materiał ujawnił powiązania biznesmena z o. Tadeuszem Rydzykiem.
"Marsz gwiaździsty" rolników na Warszawę zgromadził ok. 10 tys. uczestników — twierdzi stołeczny ratusz. Wydarzenie współorganizowało OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych na czele ze Sławomirem Izdebskim, ale podczas protestu trybunem stał się Szczepan Wójcik. Uczestniczył on w spotkaniach z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią i szefem Kancelarii Premiera Janem Grabcem, informując zebranych, że obie rozmowy zakończyły się bez konkretów. Tusk uciekł przed odpowiedzialnością, Kołodziejczak... nie przyszedł. "Rząd sobie nie radzi". Budująca atmosfera towarzyszyła protestowi rolników w Warszawie, o czym w Telewizji Republika mówił dziś poseł Jacek Ozdoba. W debacie w programie Katarzyny Gójskiej przewinęło się wiele wątków dotyczących rolników: ucieczka Donalda Tuska od odpowiedzialności, "zielony nieład" czy jadąca walcem unijna legislacja. Wczoraj w Warszawie odbyły się protesty rolników. Postulaty polskich rolników to odstąpienie od przepisów Zielonego Ładu, uszczelnienie granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE, oraz także obrona hodowli zwierzęcej w Polsce. Rolnicy spotkali się w Sejmie z Szymonem Hołownią i w Kancelarii Premiera z Janem Grabcem. Nie wyszli zadowoleni, uznając, że zabrakło konkretów. Poseł Jacek Ozdoba z Suwerennej Polski był na proteście rolników. - Atmosfera była budująca. Zaskoczyło mnie, jaka była argumentacja. Rolnicy mówili, że nie chcą tych wszystkich nadregulacji, dodatkowych kosztów. A w sprawach Ukrainy sytuacja jest katastrofalna. Rząd sobie nie radzi, a Kołodziejczak na nic się nie przydał rolnikom. Był zapraszany, nie przyszedł - powiedział Ozdoba. Race, gwizdy i spięcie przed Kancelarią Premiera. Tak wyglądał marsz rolników na Warszawę.
Politycy nie wyszli do nas. Przed wyborami potrafili. Teraz nie potrafią — mówią nam rozgoryczeni rolnicy. Na ich wielkim proteście w stolicy nie zabrakło emocji. Oberwało się nie tylko rządzącym. Oskarżenia z tłumu poleciały także w stronę organizatorów. Jest bardzo źle. Czujemy oddech konkurencji ze wschodu — zaznaczał jeden z rolników, tłumacząc, dlaczego przyjechał do Warszawy.
Do utarczki z policją doszło na samym początku protestu. Niektórzy z wyruszeniem przed Sejm nie chcieli czekać na organizatorów. Na demonstracji pojawiło się antyukraińskie hasło. — Może trochę za ostro. Ale to ma dotrzeć do niektórych, pokazać, jaka jest rzeczywistość — mówił nam trzymający baner mężczyzna.
— Mówią, że stoimy przed murem. Nie, nie przed murem, tylko nad wielką przepaścią — mówi nam Andrzej, rolnik spod Ząbkowic na Dolnym Śląsku.
— Trzeba było tak protestować rok temu. Ale inni nie chcieli, bo popierali PiS. Teraz jest już późno — uważa Andrzej.
Tak jak wszyscy rolnicy, z którymi rozmawiamy, bez wahania wymienia dwa powody, dla których tu przyjechał: Zielony Ład i żywność z Ukrainy.
U nas cały czas są inspekcje. Dokładnie kontrolują, jakich środków używamy. A na Ukrainie jest wolna amerykanka. Każdy pryska, czym chce. I jak my mamy z nimi konkurować? — pyta.
Zdaniem rolników plombowanie transportów przeznaczonych na tranzyt to "fikcja" i "cyrk na kółkach", a na granicy "jest Meksyk". Są przekonani, że zakazane produkty i tak trafiają na polski rynek z fałszywymi papierami.
W podobnym tonie wypowiada się pszczelarz spod Zamościa. Miód nie jest objęty embargiem. — Ten z Ukrainy w hurcie jest sprzedawany po 5 zł. A nasz kosztuje 18-19 zł. Na Ukrainie robią, co chcą, pryskają, czym chcą, a jeszcze podobno sprowadzają miód z Wietnamu i popychają go dalej do nas — mówi. — Za azoty płaciliśmy ostatnio 4,5 tys. zł za tonę, za fosfory 6 tys. za tonę. Jak sprzedawaliśmy pszenicę po 1,5 tys. zł, to jeszcze można było żyć. Teraz, jak pszenica jest po 600-700 zł, to już nie ma sensu. Nie mówiąc już o tym, jak życie podrożało — tłumaczy nam Andrzej spod Ząbkowic, który wspólnie z synem prowadzi 110-hektarowe gospodarstwo.
— Nawozy bierzemy od dystrybutorów w kredytowaniu. A oni się nie patyczkują. Jedno wezwanie, drugie i jest komornik — dodaje. W tłumie protestujących widzimy również charakterystyczny baner, który wywołał skandal już na wcześniejszych rolniczych protestach. Pokazuje wykopywaną z Polski ukraińską postać wraz z hasłem "Koniec gościny niewdzięczne sk*****syny". 
Protestujący rolnicy wrócili dziś do domów z niczym. Czarnek: To jest różnica między naszym rządem a obecny. Rolnicy, którzy protestowali wczoraj w Warszawie i spotkali się z Szymonem Hołownią i Janem Grabcem, wrócili do domu bez żadnych konkretów ze strony rządowej. "To są te różnice pomiędzy tym rządem, a naszym rządem. Myśmy zamknęli granicę i to wbrew Unii Europejskiej. A rolnikom wypłaciliśmy natychmiast 10 miliardów złotych dopłat" - przypomniał w Telewizji Republika Przemysław Czarnek.
Według organizatorów protestu rolników w Warszawie, na ulicach stolicy pojawiło się nawet 20 tysięcy uczestników demonstracji. Przedstawiciele ugrupowań rolniczych zostali przyjęci przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię, a także przez Jana Grabca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Stronie rządowej przekazali, że domagają się głównie szybkiego zamknięcia granicy z Ukrainą na produkty rolne z tego kraju i powstrzymania europejskiego Zielonego Ładu. I chociaż zdecydowanie pokazali siłę, na ten moment kontynuować mają protest, bo od strony rządowej nie uzyskali "żadnych konkretów i terminów" w sprawie głównych postulatów.
P.o. rzecznika prasowego KSP przekazała, że "podczas wtorkowych zgromadzeń policjanci zatrzymali trzy osoby". - Dwie z nich zatrzymano za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, kolejną z narkotykami - wskazała kom. Marta Gierlicka.
Źródło: onet.pl, niezalezna.pl, wp.pl,
Unijni urzędnicy za grube pieniądze doprowadzili do tego, że produkcja rolna w całej unii stała się nieopłacalna!? Tak nagle z dnia na dzień Ukraina stała się największym producentem taniej żywności na świecie, a jeszcze kilka lat temu żywność sprowadzali z zagranicy!? A niby to dlaczego mam kupować drogie polskie produkty rolne!?
Z forum: Ludzie, to nie są rolnicy tylko bogacze obszarnicy. Kogo stać na maszyny za kilkanaście milionów złotych?? No i mają dopłaty do paliwa rolniczego, do pola, ugoru i zwierząt, nie płacą ZUS- u tylko symboliczny KRUS, a chcą jeszcze więcej od polskiego podatnika w ramach dopłat i od UE, i by rząd nie dopuścił żywności w konkurencyjnych cenach !!! A jak pojawi się nadprodukcja to aby wszystko skupić za pieniądze podatników i zakopać w ziemi.
Dziwne, "rolnicy" protestują przeciwko Unijnemu, "zielonemu ładowi", protestują przeciwko importowi żywności od "sąsiada" i głosują na PiS, który zgodził się na ten "zielony ład" i nie wprowadził embarga na import żywności. Ktoś coś z tego rozumie ?? Na dodatek PiS, przyłącza się i popiera te protesty. To jest dopiero hipokryzja. Czy Ci protestujący rozumieją w ogóle, jak są pięknie rozgrywani, manipulowani i wykorzystywani ?? Chyba jednak nie a w najbliższych wyborach, polecą do Urn i znów zagłosują na PiS.
Te protesty to efekt działalności PiS i ich komisarza ds. rolnictwa w UE. To on odpowiadał za rolnictwo w Unii, to realizator Kaczyńskiego Zielonego Ładu. Na filmie stworzonym na cele kampanii w 2021r komisarz ds. rolnictwa Wojciechowski mówi: "Europejska Wspólna Polityka Rolna i Zielony Ład to wielka szansa dla rolnictwa w Polsce, szczególnie dla małych i średnich gospodarstw rodzinnych, bo to one są podstawą rolnictwa". "Razem wykorzystajmy tę wielką szansę, jaką stwarza Europejski Zielony Ład" 
23 02 2024 Gramatyka „Praworządności” i arytmetyka wściekłych hien…
„…. zastaliśmy bałagan, chaos i kilkuletnie opóźnienia, to naprawdę zrobimy to 10 razy szybciej niż wy! Ale jeszcze chwilę potrzebujemy…” - Iza Leszczyna – Ministra Zdrowia, Szczęścia i Wszelkiej Pomyślności. Wyjaśniło się PO co juncie 13 Grudnia potrzebna jest gramatyka. „Gramatyka to uporządkowany zbiór reguł językowych rządzących organizacją zdań, dyskursów i tekstów. Innymi słowy jest to zespół prawideł umożliwiających tworzenie złożonych jednostek językowych oraz ich składanie z jednostek elementarnych”. Właśnie przy pomocy złożonych jednostek językowych wiceminister cyfryzacji Gramatyka tłumaczył się w RMF FM redaktorowi Mazurkowi z arytmetyki zatrudnienia przez Ministerstwo Cyfryzacji córki euro-posłanki Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska a z partii - Polska 2050. Zgodnie z arytmetyką - protegowana Gramatyki została zatrudniona za skromne 42 tys. zł brutto oraz za 252 tysiące odprawy za jeden dzień „pracy”. Jest to oczywiście nowy rekord świata wśród krajów miłujących „praworządność”! Bo przecież nie tylko Donald Tusk ma „praworządność” na pierwszym miejscu! Także rotorniczy Hołownia wielokrotnie zapewniał wielbicieli programu „Mam Talent” – występując tym razem w programie „Obrady Sejmu” - o nowej jakości opanowanego przez juntę 13 Grudnia Parlamentu oraz rządu, który mozolnie opanowuje wszystkie dziedziny życia – że nie wspomnę o odpolitycznionych „fachowcach” rzucanych przez juntę – a w tym przypadku przez wiceministra Gramatykę – na opróżniane z PIS-u stanowiska.
Mało tego: junta zdążyła już stworzyć taką liczbę nowych stanowisk, że na dzień dzisiejszy zabrakło limuzyn rządowych do wożenia wybrańców Narodu! Tak więc po pozbyciu się „tłustych” kotów przyszedł czas na żarłoczne i w dodatku wściekłe hieny, wożone w wypasionych limuzynach…
Kolejną „odpolitycznioną” osobą, którą junta zatrudniła (choć już zdążono ją odwołać) - była córka Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska a z partii - Polska 2050. Odpowiadając na pytania redaktora Mazurka - wiceminister cyfryzacji Gramatyka zmuszony był do wspięcia się nie tylko na wyżyny gramatyki – ale i cyfryzacji. Bo 42 tysiące za miesiąc pracy to było marzenie niejednego tłustego kota, że nie wspomnę o 252 tysiącach odprawy za jeden dzień! Ale nie tylko te cyfry padły w wywiadzie z red. Mazurkiem. Okazało się, że za półtora miesiąca pracy Gramatyki – cyfra 700 tysięcy złotych pojawiła się na jego cyfrowym i papierowym koncie bankowym!
W związku z „przepracowaniem” jednego dnia przez Marię - córkę Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska a z partii Polska 2050 – w ministerstwie, którym kieruje Krzysztof Gawkowski (Nowa Lewica) – wiceminister Gramatyka (niczym ów Judasz z opowieści szefa resortu) – usiłował umyć swoje spracowane ręce przed red. Mazurkiem. Ciekawe - kto ze słuchaczy radia RMF FM uwierzył w zapewnienia Gramatyki, że jego powiązania partyjne z Różą Marią Barbarą Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska a z partii - Polska 2050 - nie miały wpływu na decyzję ministerstwa o zatrudnieniu Marii Thun? W gramatykę Gramatyki uwierzyć mógł tylko sam Piłat Poncyliusz …Tak więc z całej gramatyki, czyli stworzonych w wywiadzie w radiu RMF FM przez Gramatykę złożonych jednostek językowych - tylko cyfry się ostały, czyli: 42 tysiące i 252 tysiące za dzień pracy córki Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska a z partii Polska 2050 oraz cyfra 700 tysięcy za półtora miesiąca żerowania Gramatyki na Polsce…
P.S. Tajemnicą Junty 13 Grudnia nadal pozostaje cyfra, jaką barbarzyńcy pozyskali z opylenia fortepianu Steinway w ramach likwidacji Radia Kraków. O tej sprawie - oburzona Elżbieta Penderecka powiadomiła podpułkownika Sienkiewicza, który w imieniu Gauleitera zarządza dziś polską kulturą i dziedzictwem narodowym. Niedowiarkom więc przypomnę, że wywózką nie tylko fortepianów zajmowała się ostatnio Armia Czerwona „wyzwalająca” Kraków.
Źródło: niepoprawni.pl,
Za jeden dzień pobytu w pracy tak duża odprawa, to się w głowie nie mieści!? Ciekawe kto będzie następny by otrzymać tak gigantyczną odprawę!?
Jakoś dziwnie reformy pani Nowackiej pachną mi innymi, sprzed 85 lat, które zdefiniował Heinrich Himler: "szkoły dla polskich dzieci powinny uczyć przede wszystkim prostego liczenia do 500, napisania własnego nazwiska, wiedzy, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, być uczciwym, pracowitym i rzetelnym”. Himmler stwierdził również: „Czytania nie uważam za konieczne”.
Dlaczego nauczyciele nie wymagają tego co uczą, a później są zdziwieni że tak mało zarabiają!? Głąb dostaje promocje bo jakiś cymbał wymyślił dysleksje, by lenistwo, tępotę, usprawiedliwić!? Może i ostro, ale za moich czasów szkolnych dla takich „geniuszy” były szkoły specjalne, no i premierem nie miał szans zostać!?
A miało być tak fajnie 100 konkretów na 100 dni. No i zamiast 100 konkretów mamy 121 ministrów w rządzie Tuska, podobno jest ich już więcej!? By Bizancjum rosło w siłę musi być droga energia, paliwo, w sklepach!? Czeka nas powrót Balcerowicza, no chyba, że się obudzimy z letargu!?
Dziś szkoła uczy przede wszystkim szablonowości, wszelka samodzielność, własna inicjatywa zabijane są w samym zarodku. Do głosu dochodzi pokolenie, które życie dzieli już na dwa światy: rzeczywisty oraz wirtualny. Temu pokoleniu zostało wbudowane dążenie do konkurencji i eliminacji najbliższego kolegi w wyścigu do sukcesu. Potrafią już najbliższym podkładać świnie, a w firmach, bankach i korporacjach uczą ich jak oszukać klienta, by kupił produkt czy szeroko pojętą usługę. Prawie codziennie uczą ich jak mówić półprawdę, jak omamić współmieszkańca kraju czyli sąsiada. Szkolą ich spece od tzw. wizerunku medialnego, których to działaniom jesteśmy cały czas poddawani, a szczególnie wyraźnie przy każdych wyborach.
Z forum: Do dzisiaj nie umiem zrozumieć dlaczego moja definicja komunizmu, opracowana już dwadzieścia lat temu, z uporem maniaka jest całkowicie ignorowana? Oto ona, przez lat dwadzieścia powtarzana i stale udoskonalana: WSPÓŁCZESNA DEFINICJA KOMUNIZMU. Komunizm jest zorganizowaną grupą przestępczą, złożoną z ludzi interesu (świadomie i celowo posługujących się agenturą wpływu), realizującą plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach, dążącą do wrogiego przejęcia władzy politycznej, w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego, w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką, w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich, pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego. Ten cel zorganizowana grupa przestępcza realizuje wszelkimi dostępnymi, nawet zbrodniczymi środkami.
19 02 2024 W szponach Mefistofelesów.
Nikt nie był tak praworządny, jak Mefistofeles, co Pana Twardowskiego kusił. Nikt tak jak on, ten wysłannik piekła nie kochał zasad, dotrzymywania umów i honorowania podpisów (wolał te krwią sporządzone), nikt się tak jak on nie odwoływał do praw. A ponieważ trafił na uczciwego, dopadł Twardowskiego w zgodzie z „literą” umowy w karczmie „Rzym” (a miało być miasto Rzym, informuję tych, co skończyli tylko gimnazjum) i uważał, że to wystarczy, by Twardowskiego zabrać do piekła. 
Wierzą widocznie w ten rodzaj praworządności rządzący nam obecnie niemiłościwie, sami depcąc prawo i Konstytucję. Wierzą w nieokreśloną praworządność, której nie ma, gdy rządzi PiS, a która pojawia się jak diabełek z pudełka, gdy rządzą oni sami.
Przez diabełka, a może i tego dużego, musiała być ona wysmażona. Szczególnie przygnębiające są pokazywane przez telewizję obrady komisji śledczych. Te komisje usiłują obrzucić zarzutami możliwie największą liczbę najwyżej postawionych polityków poprzedniego rządu. Niewiele z tego wynika. Zarzuca się im decyzje, uważane przez dziś rządzących za kamień obrazy godny procesu w komisjach karnych, a w istocie bardzo trudne, np. z okresu pandemii, czy uruchamiające nowatorskie inwestycje na wielką, nieznaną we współczesnej Polsce skalę, jak Centralny Port Komunikacyjny z siecią szybkich kolei. Czasem decyzje te podejmowane były pod naciskiem Unii lub tzw. sojuszników, czasem samodzielnie przez poprzedni rząd. Decyzje te można zawsze, a więc i dziś,  przedyskutować, choć taka dyskusja też sporo kosztuje, choćby czas uczestników, koszty prądu w jupiterach i nadajnikach czy koszty nadawania programu TV. Można doszukiwać się nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy publicznych na rozwiązania, które okazały się nietrafione z przyczyny tzw. siły wyższej (vide wybory korespondencyjne). Ale jeżeli odrzucić społecznie krzywdzący ponad jedną trzecią obywateli, założony z góry prosty pogląd z rejonów „silnychrazem” i niestety części platformerskich „elit” politycznych, jakoby PiS „wyłącznie kradł i kradł” i wszystko robił, by „ukraść” więcej – widać, że przedmiot śledztw i dociekań jest pusty, a przebieg śledztw okazuje się żenujący. Przy okazji obserwowania pracy tych komisji nasunęło mi się sporo uwag, często przykrych. Wszyscy za to płacimy jako podatnicy. W komisjach zasiadają również prawnicy a przewodniczący i inne osoby mają dostęp do wszelkiej pomocy prawnej, eksperckiej i sekretarskiej. Nie wpływa to na praworządność procesów.
Ostatecznie pasmo awantur na pierwszych posiedzeniach komisji „wizowej” czy „kopertowej” można by uznać za efekt braku doświadczenia. Przewodniczący komisji bywają niedouczeni nie tylko na poziomie przepisów prawa, na poziomie podstawowej wiedzy szkolnej, ale brak im także zwykłej, zdawałoby się, znajomości życia, brak im podstawowej empatii w stosunku do drugiego człowieka. Może w tym ostatnim przypadku smutne – miejmy nadzieję, że niegroźne  – żniwo przyniosło odczłowieczanie Polaków głosujących od lat na PiS, zapoczątkowane „szarańczą pisowską” Schetyny i innymi porównaniami, rodem z mrocznych stron internetu. Znajomości życia, podobnie jak zasad kultury codziennej, wymaga się u sędziów, a oczekuje u posłów, reprezentantów dużych grup obywateli, gdy chcą występować w roli sędziów. Tymczasem nie potrafią czasem nawet przeczytać pytań na swoich kartkach, dukają, mylą osoby. Pan Hermeliński, ekspert prawny, z gotową radą na każdy temat, bez drgnienia powieki radzi prezydentowi „odsyłanie ustaw z powrotem do sejmu bez podpisu”, bo tak; Lech Falandysz to był arcymistrz praworządności przy takim pomyśle. Ale cóż, skoro można ustawy obalać uchwałami…
Mijają kolejne posiedzenia, a nic się nie poprawia. Płyną chamskie odzywki, niewczesne porównania, kpiny z osób z opozycji, które stają przed komisją jako przed sądem, jako w gruncie rzeczy oskarżone, i mają prawo do poważnego potraktowania. Wyrzucono z komisji osoby „zamieszane” w sprawę, bo były kiedyś gdzieś przez chwilę obecne, albo napisały jakiegoś obojętnego w treści maila. Podziwiałam cierpliwość min. Dworczyka, gdy próbował wyjaśnić prowadzącemu przesłuchania, że cytat to nie to samo, co mowa zależna; prowadzący cudze opinie przytaczał jako stwierdzone i dowiedzione fakty, bo ktoś coś powiedział. Nie do zaakceptowania był sposób traktowania pani marszałek Witek, kobiety najwyższej kultury, choć tych, którzy delikatność kształciły na tekstach i rechotach „silnychrazem”, musiała jej asertywność denerwować. Ta kobieta, o 21 lat starsza od przewodniczącego komisji (pamiętamy, jak młody Joński na pytanie o datę roczną Powstania Warszawskiego podał rok 1988) a może i więcej od kilku innych jej członków, wytrzymała przesłuchanie od godz. 10.00 rano do 17.00, być może była jakaś przerwa, ale zdrzemnęłam się w trakcie ze zmęczenia. Siedem godzin przesłuchań, podczas których po raz setny zadaje się te same pytania, choć odpowiedź padła i wydaje się nawet najgłupszym jasna jak słońce. Czy to w ogóle jest dozwolone prawnie? Wszystko to są dzisiejsze „gry i zabawy” ludu polskiego, reprezentowanego przez kwiat narodu, członków władzy ustawodawczej naszego państwa. A Pan Twardowski spokojnie siedzi na Księżycu i oczekuje na dalszy rozwój wypadków. Na razie.
Źródło: naszeblogi.pl
Komisje śledcze, zespoły śledcze, rekordowa ilość ministrów w rządzie czy jest nas na to stać!?
To nie komisje a jeden wielki cyrk: jedno pytanie twa 15 minut, a odpowiedź jest prosta nie wiem, lub nie pamiętam.....!?
Z forum: Trzeba jeszcze uzupełnić tekst o informacje, że niewygodni z PiS zostali wyeliminowani z komisji, zaś niewygodni z PO na wszelki wypadek nie zostali  powołani przed jej oblicze jako świadkowie większością głosów KPP (koalicji przegranych partii). Tu najważniejszym świadkiem byłaby pani marszałek Senatu Małgorzata Kidawa Błońska, która publicznie chwaliła się, że sama "wywaliła" wybory kopertowe, a chodziło o to, żeby skompromitować PiS z jednej strony (że nie potrafią zorganizować wyborów w czasie pandemii) i podmienić kandydata PO na prezydenta z pani marszałek (o zerowym poparciu) na Trzaskowskiego, który miał zastąpić A. Dudę. Partia Oszustów pokazuje właśnie jak rozumie demokrację, prawo, przyzwoitość. Dla mnie to dno.
Szefem komisji kopertowej powinien być senator Grodzki. Zna się na kopertach jak nikt.
PiS przez calutkie 8 lat rabował, łupił, defraudował, grabił i kradł, ale było na socjale, wielkie budowy i "sny o potędze". Przyszli "zbawcy" i w dwa miesiące, wszędzie cięcia, "audyty", likwidacje, bajzel, syf i bezprawie. słowem - nie ma na nic. No, curwa mistrzowie świata.

19 02 2024 Państwo do kosza?
Od lat, bo od 2017, pisałem o negatywnych skutkach weta prezydenta Andrzeja Dudy wobec reformy Temidy proponowanej przez rząd PiS-u, gdyż od  razu to weto wyglądało na sabotaż wobec nieodzownej polityki Prawa i Sprawiedliwości. Wydarzenia ostatnich tygodni, od 13 grudnia do stycznia i lutego 2024 skłoniły w końcu  polityków do potwierdzenia moich obaw. Krytyczny głos usłyszeliśmy z ust Patryka Jakiego, który obecnie jest szefem Suwerennej Polski: „Prezydent Duda mierzy się właśnie ze skutkami storpedowania przez siebie reformy sądownictwa” ( Fronda, 24 stycznia 2024). I dalej: „Ci sędziowie, których prezydent uratował w r. 2017 przed usunięciem z Sądu Najwyższego dziś kwestionowali jego prawo łaski wobec posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. „ Zdaniem Patryka Jakiego „ta sprawa to dowód  jak kończy się polityka ustępstw wobec kasty, totalnej opozycji i Brukseli”. Tydzień później ( Fronda, 1 luty 2024) wtóruje mu pan Marcin Warchoł, były minister sprawiedliwości :”Prezydent Duda mierzy się ze skutkami własnego weta ws. reformy sądownictwa. Uratowani w 2017 sędziowie odwdzięczyli się prezydentowi Dudzie doprowadzając we współdziałaniu z Koalicją 13 grudnia do chaosu i anarchii w polskim sądownictwie”. I dalej: „Zakwestionowali oni również prerogatywy samego prezydenta RP zmuszając go do powtórnego (I) wydania łaski  w tej samej sprawie! Sędziowie ci już dawno wypowiedzieli posłuszeństwo państwu polskiemu...” Były minister Warchoł mówił też, że „działania ministra Bodnara jako byłego Rzecznika Praw Obywatelskich stanowią tak naprawdę pogwałcenie tychże praw obywatelskich...( chodzi tu o prawa posłów Kamińskiego i Wąsika), a był kiedyś Bodnar niby przedstawicielem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i w przeszłości stawał w obronie wielu oskarżonych czy osądzonych  jak np. Jakuba A., który brutalnie zamordował 10-letnią dziewczynkę. Bronił także wulgarnej Marty Lempart jako... ”wybitnej aktywistki”(!) ( Fronda, idem). Jak zatem widzimy w rządzie Tuska bryluje były rzecznik o dziwnych preferencjach,litujący się nie nad ofiarami, a dziś mało kompetentny  jako minister. I trudno odmówić racji obu panom, istotnie  prezydenckie weto z 2017 r.  wobec reformy Temidy przedłużyło żywotność reliktów PRL-u w sądownictwie. I te relikty dostały 13 grudnia nowy zastrzyk nadziei od kadr peerelczyków,ex-komuchów, neo-lewicy, „rolników” z PSL i lewaków wszelkich odcieni. Cała ta koalicja tuskowa grawituje w stronę UE,więc i Niemiec, co nie byłoby złem, gdyby nie łączyło się z likwidacją państwa polskiego i z ruiną praworządności, którą podsyca premier Tusk z akolitami. Bodnaryzacja prawa rośnie lawinowo, a od początku jest bezprawiem. Ułatwiło ją – jak wskazali Jaki i Warchoł – weto Dudy z 2017,al bowiem osłabiło ono III RP i zahamowało też oczyszczenie państwa z chorej tkanki PRL-u. A w III RP nie należało honorować nominacji sędziowskich przyznanych w okresie peerelowskim. Nie da się więc ukryć, że fatalne weto służyło pogrobowcom PRL-u, a nie uzdrawianiu Temidy nad czym tak pracował  rząd  Prawa i Sprawiedliwości, podczas gdy prezydent? Ano niestety  podciął skrzydła rządowi Dobrej Zmiany jakby nigdy nie utożsamiał się z PIS-em, co sugerują także  jego animozje wobec ministra Macierewicza czy Ziobry, a zagadką była jego dziwna opieszałość w wyjaśnianiu smoleńskiego zamachu, niestety widoczna w odpowiedzi na pytania solidarnych 2010. Prawie osiem lat stagnacji, dopiero po inwazji Ukrainy sprawa ruszyła szybciej, a również i zespół Macierewicza ogłosił oczekiwany raport.
Dziś na miejsce poważnego i racjonalnego rządu PiS-u wkroczyła antypolska mafia, która szybko demoluje dorobek ostatnich ośmiu lat, poczynając od kasaty zespołu Macierewicza, ponieważ sprawa smoleńska jest hańbą  w krętej polityce  Tuska. Bezprawny demontaż III RP trwa zresztą w każdej dziedzinie, od wolnych mediów po sądy i prokuraturę, co oznacza, że celem Tuska ( a także jego protektorów z UE)  jest państwo z gruntu niepraworządne. Tak bowiem w UE traktowane są państwa podległe Brukseli i Berlinowi, mają one być całkowicie zwasalizowane i pozbawione własnej jurysdykcji. Tylko patrzeć a sprawdzi się złowieszcze określenie oficera Sienkiewicza sprzed lat, który nazwał Polskę „kamieni kupą”. I o to chodzi totalnej opozycji ( dziś koalicji 13 grudnia) oraz ich opiekunom z UE. Demolowaniu polskiego państwa towarzyszą zaś ministerialne decyzje, które torpedują wychowanie młodzieży w duchu polskości, gdyż anuluje się nauczanie historii ojczystej, a do szkół wkraczają „specjaliści” od seksu, choć dzieciom ten „przedmiot” jest absolutnie niepotrzebny i tylko zatruwa świadomość małolatów. Dzieciństwo jest jedyną strefą niewinności, jest też jakby drugą, duchową „ciążą”, w której dojrzewają przyszłe osobowości, zdolności i talenty i dlatego nie można zakłócać tego procesu przedwczesną ingerencją seksu. Psychologia od Freuda ostrzega, że wczesny kontakt z seksem wywołuje u dzieci nerwice i zaburzenia. Inwazja edukatorów seksu w szkołach jest więc gwałtem na naturalnym rozwoju osobowości dzieci, które powinny być chronione specjalną ustawą. Więcej w „Gazecie Polskiej”( 7-13.2.br) w artykule „Pornorząd czyli burdel w polskich szkołach”, polecam.  Czy tych zagrożeń nie dostrzega prezydent rzekomo wszystkich Polaków?
A wiszą też nad nami inne zagrożenia, wolę je dzisiaj przemilczeć, by nie wywoływać wilka z lasu. A po reformie wyrzuconej  do kosza wetem z 2017, koalicja 13 grudnia z Tuskiem na czele (nominalnie nie wybranym przez naród, więc uzurpatorem) zmierza powoli do tego, by do kosza wyrzucić także polskie państwo?! Co o tym sądzi Prezydent?  Raz broni słusznie praworządności, potem zwołuje konferencje z rządem ewidentnie antypolskiego Tuska...A gra toczy się o wysoką stawkę,  jest nią Polska. Ale jak powszechnie wiadomo dla Tuska Polska w ogóle się nie liczy – i taki człowiek został znowu premierem ? To niewiarygodne. Prezydent Duda ma inną wizję Polski, lecz złapany w pułapkę niepraworządności ( do której częściowo się przyczynił) czy jest w stanie – w obliczu tsunami bezprawia rozpętanego przez Tuska, Bodnara, Hołownię czy Sienkiewicza – ocalić demokrację i polskie państwo? I przeciwstawić się woli UE, która to bezprawie na razie aprobuje! I mamy pozwolić, Panie Prezydencie,  na demontaż Polski?
Źródło: naszeblogi.pl
Koniec mitu Donalda Tuska!? Nie wrócił na „białym koniu”, bo nie potrafi jeździć konno!? Koń jest trudny do kierowania! W przeciwieństwie do jego fanatyków!? Cały czas pamiętam jak Tusk powiedział pieniądze nie należały do Polaków, i boję się czy będą należały!?
Z forum: "i taki człowiek został znowu premierem ?" - ano został, bo polskie społeczeństwo przestało być narodem. Dało się ogłupić propagandzie, traci tożsamość i instynkt przetrwania. Niestety, wpuszczenie do rządu Morawieckiego, to kolejny błąd. Chodzą słuchy, że Morawiecki i Duda zawarli cichy pakt, którego celem jest przejęcie PIS-u po Kaczyńskim. Na dzień dzisiejszy musi powstać nowa formacja, która skupi ludzi młodych, ale już doświadczonych. Która odetnie się od starego betonu z PIS i szkodników typu Duda i Morawiecki. Jeśli tego nie zrobią, to popłyną w niebyt lub zostaną zmarginalizowani. 
18 02 2024 12 marca 2024 r. dywanik w waszyngtonie.
Generalnie nic nowego pod słońcem. W czasach słusznie minionych wzywanie poszczególnych genseków z krajów satelickich do Centrali w Moskwie nie dziwiło nikogo. Co najwyżej rozmiar reprymendy i forma jej udzielenia były zachowane w tajemnicy. A trzeba powiedzieć, że moskale potrafili być brutalni, czego na własnej skórze doświadczył niejaki Bierut. Do Warszawy wrócił w drewnianej skrzyneczce, co z pewnym zadowoleniem komentowała nie tylko warszawska ulica. Czasy uległy zmianie. Wbrew pozorom mogą być nawet brutalniejsze od dawno minionych. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zaproszenie (mające charakter wyraźnego wezwania) Prezydenta Andrzeja Dudy oraz neopremiera Donalda Tuska to sięgnięcie do dawnych tradycji. Po prostu Rudy zdążył już tak namieszać, że w świecie zrobiło się głośno. Za głośno.
A tego administracja waszyngtońska sobie nie życzy. Pewnie skończyłoby się tylko na jakimś „przyjacielskim” upomnieniu przez ambasadora gdyby nie to, że coraz wyraźniejsze są sygnały zapowiadające „drugi reset” w stosunkach z Rosją. Oto pod koniec marca planowana jest w Spale konferencja dotycząca bezpieczeństwa w biznesie. Teoretycznie tylko jedna z konferencji, jakich wiele. W praktyce jednak okazuje się, że stoi ona na przekór amerykańskiej polityce w zakresie bezpieczeństwa właśnie. Otóż strategicznym partnerem, i to jedynym, tego „iwentu” jest chiński koncern Huawei, w wielu krajach uznawany za trudniący się inwigilacją, kradzieżą danych oraz działający na szkodę NATO. Fizycznie za przebieg odpowiada człowiek przez dekady związany z komunistycznym aparatem represji w Polsce – Tadeusz Koczkowski. Jawnym sygnałem jest natomiast udział w konferencji wicepremiera  Krzysztofa Gawkowskiego. Mamy więc jawny ukłon w stronę Chin; te zaś, jak pamiętamy, awansowały na największego sojusznika Putina. Biden ma więc powód, by czuć się zaniepokojony. Polska wyrosła na najmocniejszy kraj NATO w Europie, nadto zaś strategiczne położenie nie pozwala po prostu dostarczania pomocy wojennej Ukrainie inną drogą niż tylko przez nasze terytorium. Rosja jest więc szczególnie mocno zainteresowana w bałaganie u nas. W tych kategoriach trzeba by też rozpatrywać unijną zgodę na bezcłowy import towarów rolnych z tamtego rejonu. W Brukseli zdają sobie sprawę, że to cios w polskich rolników. I właśnie o to chodzi. Protestujący na granicy będą pomawiani o współpracę z Rosją. A to z kolei na nowo obudzi niechęć pomiędzy dwoma narodami, razem mogącymi napisać nowy rozdział w historii Europy. Jest spora szansa na rozdmuchanie starego konfliktu.
A wszystko dlatego, że Polska pokazała nazbyt wylewnie swoją sympatię dla kolejnej ofiary putinowskiej agresji. Czy Biden postanowił zaingerować? Opowieści o odpuszczeniu Europy ze względu na zagrożenie chińskie możemy sobie darować. USA jest bowiem jedynym mocarstwem globalnym, prowadzącym takąż globalną politykę. Ale nawet takie państwo potrzebuje lokalnych sojuszników.
A jakby nie patrzeć w Europie na placu boju pozostaje tylko Polska. Niemcy silne są bowiem już tylko na papierze. Trzy dekady konsekwentnych rządów lewicy doprowadziły do agonii ongiś drugą armię w NATO. Wystarczy wspomnieć, że wg dalekosiężnych planów Bundeswehra ma osiągnąć stan równy oddziałom zlikwidowanym przez Siemoniaka podczas ostatnich rządów Tuska w ciągu najbliższej… dekady. Trawestując wypowiedź obecnego premiera z czasów, gdy był tylko liderem oPOzycji – a z jakiej paki mieliby budować silną armię? Od wschodu jesteśmy my, więc naszym zmartwieniem jest obrona przed Rosją. Francuzi na wojenkę również się nie szykują… Co najwyżej poprą nas bazgrząc na chodnikach wokół rosyjskiej ambasady. Bo nawet gdyby się zdarzył jakiś cud i faktycznie by chcieli, to nie mają czym. Przyznam, że ciężko pisać takie słowa. Ale musimy uświadomić sobie jedno – opowieści o wspólnej armii, ekologicznej na dodatek!, Unii Europejskiej to mrzonki. I to mocno odległe w czasie. Bać się raczej należy tęsknoty za dealem, jaki wespół z Rosją Niemcy realizowali do wybuchu wojny Putina z Ukrainą.
W tych kategoriach postrzegam przyzwolenie na import ukraińskich pseudoproduktów rolnych. Zwłaszcza, że jak donoszą niezależne media, eksport z Ukrainy poza Europę osiągnął już poziom z 2021 roku. Teoretycznie zatem odpadł najpoważniejszy argument za otwarciem granicy. Tyle tylko, że w grę wchodzą ogromne pieniądze. Na Ukrainie eksport, podobnie jak w Polsce, obciążony jest zerową stawką VAT (w Kijowie podatek ten zowie się PDV, ale jest generalnie tożsamy z naszym). Aż prosi się więc o eksportowanie jak największych ilości… na papierze. Być może by zapewnić odpowiedni tonaż ładowane jest wszelkie g…, mogące choć z grubsza przypominać fakturowany towar. Przy okazji zaś zaognia się sytuację po obu stronach granicy tak, by na nowo zagrzać krew pobratymczą. Bo to akurat jest na rękę elitom tak w Moskwie, jak w Berlinie. To nie podoba się Ameryce. „Dywanik” w Białym Domu może oznaczać zaostrzenie kursu USA wobec Europy, która nie tylko poczuła się bezpieczna pod amerykańskim parasolem, to jeszcze przy lada okazji stara się wejść w szkodę Wujowi Samowi.
Swoją drogą patrząc na efekty, jakie słynna wypowiedź Trumpa wywarła w Niemczech, ciamciaramciowanie w polityce, kiedy za przeciwnika ma się Putina, to jawna dywersja. A raczej ogłoszenie kapitulacji zanim się jeszcze sięgnęło po broń. W jakim zakresie Tusk zostanie postawiony do pionu zobaczymy zatem już za miesiąc. Sienkiewicz i Bodnar odejdą w niebyt, być może wystawieni w wyborach do europarlamentu. Natomiast Polska nie odstąpi od projektów gwarantujących nam bezpieczeństwo. Tusk i jego ekipa będą dalej rzeźbić, ale z daleka obchodząc inwestycje strategiczne dla USA.
Póki co niezależność militarna UE pozostaje bowiem w sferze rojeń.

Źródło: niepoprawni.pl,
Donald Tusk i Andrzej Duda razem polecą do USA, który z nich zabierze ze sobą krzesło!?
Dlaczego rolnicy protestują przeciw napływowi taniej żywności z Ukrainy, a nie nadmiernemu opodatkowaniu produkcji rolnej w Polsce!? A jeszcze nie tak dawno kupcy z Ukrainy, Rosji, przyjeżdżali do Polski i kupowali prosto z pola cały plon!?
Czy aby to na pewno jest Ukraińskie zboże!? Największe koncerny rolne funkcjonujące na Ukrainie są własnością kapitału zagranicznego, co więcej z 10 największych, aż 9 jest zarejestrowanych w rajach podatkowych co oznacza, że nie płacą podatków na terenie tego kraju. Jak to możliwe, że w kraju ogarniętym wojną, rolnictwo pracuje na pełnych obrotach, zalewa swoimi produktami rolnymi całą Europę!?
14 02 2024 Mentalni niewolnicy u władzy.
U każdego Polaka posiadającego choćby tylko resztki honoru i dumy narodowej scena jaka niedawno rozegrała się w ministerstwie sprawiedliwości powinna budzić mieszane, ale wyłącznie negatywne uczucia składające z gniewu, oburzenia, odrazy i pogardy. Oto minister sprawiedliwości Adam Bodnar goszcząc unijnego komisarza ds. sprawiedliwości Didiera Reyndersa jako prezent wręczył mu zdjęcie współczesnej Warszawy mówiąc: „Zdarzało się, że pan komisarz wcześniej bywał w tym gmachu i doszło do pewnych zdarzeń, które na pewno państwo pamiętają. Chciałbym trochę odczarować to miejsce dla pana komisarza. W związku z tym przygotowaliśmy mały prezent. Panie komisarzu, to jest zdjęcie Warszawy odbudowanej, pięknej, cudownej, także m.in. dzięki środkom unijnym. Mamy nadzieję, że pan komisarz przyjmie od nas ten prezent. Dziękuję za wizytę”. To był hołd lenny i jednocześnie przeprosiny za to, że poprzednik lokajczyka Bodnara, minister Zbigniew Ziobro goszcząc w 2021 roku komisarza Reyndersa wręczył mu zdjęcia  Warszawy zrównanej z ziemią przez niemieckich barbarzyńców mówiąc: „Polska reprezentowana przez ten rząd, Ministerstwo Sprawiedliwości reprezentowane przez tego ministra, to kierownictwo, nie zgodzi się nigdy na takie stanowisko, by jednym wolno było wprowadzać pewne zmiany w obszarze sądownictwa, w tym wprowadzenie mechanizmów demokratycznych w zakresie wyboru sędziów, a inne państwa był tego pozbawione, bo tak, bo tak chce urzędnik Komisji Europejskiej, bo tak chce jakiś sędzia TSUE, bo tak sobie życzy tego jakiś polityk na przykład w Berlinie. Przekazałem komisarzowi zdjęcia obrazujące historię Warszawy i zniszczenia, jakich dokonali Niemcy, realizując ideologię segregacji narodów”.
W ten sposób polski polityk chciał wskazać wysługującemu się Niemcom komisarzowi Reyndersowi, że i dzisiaj trwa niemiecka polityka segregacji narodów i znowu jej ofiarą jest Polska szykanowana, szantażowana, karana i nieustannie napominana tylko dlatego, że Berlinowi nie podoba się rząd realizujący polskie interesy i kierujący się polską racją stanu. Porównanie postaw Ziobry i Bodnara ukazuje nam jak zachowuje się poważny i dumny polski polityk, a jak mentalny sługus i pachołek o duszy niewolnika, gotowy bez wazeliny wciskać się w tyłek takiej brukselskiej miernocie i karierowiczowi jak Reynders. Warto wiedzieć, że ten unijny komisarz ds. sprawiedliwości jest byłym ministrem finansów w belgijskim rządzie. Funkcję tę pełnił w czasach, kiedy premierem był jego kumpel i polakożerca Guy Verhofstadt. W Belgii po serii zarzutów o korupcję i pranie brudnych pieniędzy Reynders jest politykiem niewybieralnym. Kiedy zostawał z niemieckiego nadania unijnym  komisarzem ds. sprawiedliwości nie był nawet europosłem. Berlin powierzając mu tę funkcję doskonale wiedział, że w jego osobie będzie miał usłużnego kelnera serwującego w podskokach wszystko co mu położą na tacy. Można powiedzieć, że wizyta Reyndersa u Bodnara była spotkaniem dwóch politycznych lokai o niewolniczych duszach. W ten oto sposób młodszy kelner Bodnar puścił oko do starszego kelnera Reyndersa w nadziei, że ten wstawi się za nim u swojego niemieckiego nadzorcy. Bodnar mówiąc, że: Warszawę odbudowano także dzięki unijnym środkom, napluł milionom Polaków w twarz, podobnie jak komuniści, którzy latami chełpili się tym, że to oni odbudowali Warszawę. Tymczasem stolicę Polski odbudowali i sfinansowali dobrowolnymi datkami Polacy i Polonia wiedząc, że komuniści kiedyś w końcu odejdą, a Warszawa pozostanie na wieki. Stolica powstała jak Feniks z popiołów tylko dzięki zapałowi i entuzjazmowi polskiego narodu. Komuniści jedynie wyrazili zgodę na odbudowę. O odbudowie Warszawy zadecydował osobiście Stalin tuż przed konferencją w Jałcie, kiedy potrzebował poparcia dla planu całkowitego podporządkowania sobie Polski. To on cynicznie w celu propagandowym przedstawił w Jałcie wizję „odrodzonej Polski” ze stolicą w Warszawie. Podobnie było z odbudową Zamku Królewskiego. Po masakrze robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku już 19 stycznia 1971 roku na wniosek Edwarda Gierka Biuro Polityczne KC PZPR podjęło decyzję o odbudowie Zamku. Była to decyzja czysto polityczna. Komuniści pod wodzą nowego I sekretarza szukali legitymizacji w społeczeństwie po krwawej jatce jaką urządzili miesiąc wcześniej protestującym stoczniowcom. I znowu nie zawiedli Polacy i Polonia. Nie tylko sfinansowali całkowicie odbudowę, ale przekazali mnóstwo darów rzeczowych w tym przechowywane do tej pory i ocalone pozostałości ze zburzonego przez Niemców zamku. Zdjęcie Bodnara przekazującego Reyndersowi zdjęcie współczesnej Warszawy z podziękowaniem dla UE za pomoc w jej odbudowie to obraz hańby i kompletnego upadku nie tylko lokaja Bodnara, ale całej tej łajdackiej sprzedajnej ferajny tworzącej „koalicję 13 grudnia”. Wszytko na to wskazuje, że w najbliższym czasie szykuje nam się kolejna wyjątkowo wredna i haniebna propagandowa ustawka. Jak wiemy pod wodzą protegowanego Tuska,  pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza ministerstwo kultury dołączyło do resortów siłowych organizując bandyckie ataki na media publiczne. Sienkiewicz odwołał też cały zarząd spółki Pałac Saski, która powołana została w celu odbudowy Pałacu Saskiego, Pałacu Brühla oraz kamienic przy ulicy Królewskiej w Warszawie. Koszt odbudowy oszacowano na 2,5 mld złotych. Problem w tym, że Polacy entuzjastycznie odnieśli się do idei odbudowy, a w jednym z sondaży wskrzeszenie Pałacu Saskiego zyskało więcej zwolenników niż budowa nowej linii metra. Co zatem kryje się za decyzją Sienkiewicza?
Warto w tym miejscu odnieść się do wywiadu, którego niemieckiemu „Newsweekowi udzielił niedawno niemiecki historyk Peter Oliver Loem. Stwierdził on, że: „Niemcy powinny zareagować na polskie oczekiwania, również materialnie. Oczywiście, nikt nie mówi o płaceniu bilionów, ale to powinien być jakiś zauważalny gest. To mogłaby być np. odbudowa pałacu Saskiego”. Coś musi być na rzeczy, ponieważ po tym wywiadzie Sienkiewicz na portalu X dokonał wpisu o treści: „Ostatnio głośno jest o Pałacu Saskim. Będzie głośniej – stay tuned”. Wygląda na to, że reprezentująca niemiecki interesy ekipa Tuska już wkrótce wspólnie ze swoimi mocodawcami zza Odry rozpoczną wielką propagandowa akcję, która pozwoli stronie niemieckiej wykpić  się z płacenia reparacji oszacowanych na 1,5 biliona USD kwotą 2,5 mld złotych, potrzebnych na odbudowę Pałacu Saskiego. Wszystko to będzie przebiegało w propagandowej otoczce pełnej hymnów pochwalnych i peanów o wspaniałym niemieckim geście okazanym Polsce i Polakom. Znowu usłyszymy znane stare fałszywe śpiewki o tym, jak to Niemcy wspaniale rozliczyli się ze swoją trudną historią i jak powinniśmy być im za ten wspaniały gest wdzięczni. Tę całą planowaną niemiecką propagandową ustawkę realizowaną w porozumieniu z ekipą Tuska tak podsumował na portalu X poseł Arkadiusz Mularczyk: „Oferta partycypacji Niemiec przy odbudowie Pałacu Saskiego od lat była suflowana przez niemieckich dyplomatów. Przyjęcie takiej „zapłaty” od Niemiec zamiast zapłaty reparacji wojennych wycenionych w Raporcie o stratach wojennych na 1,5 bln USD należy potraktować, jak zdradę stanu”. Nie ma w słowach Arkadiusza Mularczyka nawet cienia przesady. Tylko wynarodowieni zdrajcy i renegaci mogą zgodzić się na to, aby odbudową tylko jednego zespołu zabytków wykręciło się zbrodnicze niemieckie państwo odpowiedzialne za śmierć 6 milionów Polaków, unicestwienie naszej stolicy, zniszczenie lub zrównanie z ziemią kilkudziesięciu miast,  spalenie i spacyfikowanie ponad 800 polskich wsi,  tylko z tych znajdujących się w naszych dzisiejszym granicach. Winnych rozgrabienia polskiego majątku w tym dóbr kultury, których do dziś nie możemy odzyskać, ponieważ Niemcy z żelazną konsekwencją bronią łupów zagrabionych Polakom w cieniu okrutnych zbrodni. Przypomnę, że chodzi o  2,8 tys. obrazów znanych europejskich szkół malarskich, 11 tys. obrazów autorstwa malarzy polskich, 1,4 tys. wartościowych rzeźb. Utraciliśmy 15 mln książek z różnych okresów, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starodruków, 25 tys. map zabytkowych, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych. Niemcy zrabowali zbiory z 26 tys. polskich bibliotek szkolnych, 4,5 tys. bibliotek oświatowych i 1 tys. bibliotek naukowych (łączne straty bibliotek wyniosły około 22 000 000 woluminów). Z polskich kościołów zrabowano 5 tys. zabytkowych dzwonów i tysiące innych nieudokumentowanych eksponatów i przedmiotów wartościowych. Dlatego musimy wykrzyczeć głośne NIE dla tej planowanej propagandowej niemieckiej ustawki, w której uczestniczy ekipa Tuska. Naród ludobójców, złodziei i paserów okazuje się też być narodem wyjątkowo cynicznych cwaniaków.
Źródło: niepoprawni.pl,
Pytanie kiedy Polska stanie się landem Wielkich Niemiec, służącym wyłącznie jak wysypisko śmieci, i do tranzytu towarów pomiędzy Niemcami a Ukrainą!?
12 02 2024 Wybryki pułkownika „Rympałka”…
Od czasu, gdy władzę w Polsce przejęła „koalicja 13 grudnia”, opinia publiczna jest zaszokowana stylem zawłaszczania przez nią naszego państwa. Zatwardziali zwolennicy centrolewu cieszą się z tarzania w smole i pierzu poprzedniej ekipy rządowej, ale większość Polaków patrzy ze zdumieniem i nierzadko strachem na łamanie prawa, którego z premedytacją dopuszcza się kanclerz Tusk i jego pseudodemokratyczna kamanda. Jeszcze niedawno krzyczeli oni zgodnym chórem „konstytucja”, czyniąc z postulatu jej literalnego, wręcz talmudycznego przestrzegania, główny oręż walki z PiS-em, a nawet swoisty fetysz, zaspokający jakieś niezdrowe skłonności, czego przykładem jest Lech Wałęsa, który z koszulki z napisem „konstytucja” uczynił stały element swojej garderoby. Jednak wielu umiarkowanych wyborców, co z głupoty lub przez pomyłkę zagłosowało na nowe wcielenie kominternu, przeciera teraz oczy ze zdumienia, widząc jak centrolewicowi hunwejbini z ostentacją podcierają sobie tylną część ciała ustawą zasadniczą, którą wcześniej z takim namaszczeniem cytowali. No cóż, miało być wspaniale, a wyszło jak zawsze, bowiem zwyciężyła mentalność Kalego…
Minister (nie)Sprawiedliwości Adam Bodnar szuka z dużym zaangażowaniem podstawy prawnej, mającej rozgrzeszyć bandyckie metody przejmowania mediów publicznych przez „silnych ludzi” z ekipy byłego podpułkownika UOP Bartłomieja Sienkiewicza, ale ma z tym niemałe trudności, bowiem widać gołym okiem, że działania te miały charakter bezprawny i przestępczy. Świadczą o tym liczne orzeczenia sądów, które odmawiają rejestracji zmian we władzach spółek medialnych. Ostatnio Sąd Rejonowy w Warszawie odmówił też wpisania do KRS-u likwidacji Polskiego Radia. Pomimo więc znaczącego wsparcia udzielanego Sienkiewiczowi przez wielu przedstawicieli „nadzwyczajnej kasty”, nie może on liczyć na całkowitą solidarność z nim ludzi uczonych w prawie, którzy najwidoczniej mają świadomość możliwych konsekwencji popierania tego swoistego zamachu stanu. Opiera się on bowiem na wątpliwej jakości uchwale sejmowej, a także na przemocy instytucjonalnej organów rządowych i kolaboracji z nimi części środowiska prawniczego oraz na cichym przyzwoleniu ze strony Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Taka postawa zachodnich elit wywołuje u wielu Polaków słuszne oburzenie, ponieważ faryzeusze z Brukseli i Waszyngtonu patrzą przez palce na łamanie praworządności przez rząd Tuska, gdy jeszcze do niedawna każda próba zreformowania systemu prawnego podejmowana przez PiS wywoływała u nich paroksyzmy wściekłości. A wszystko to dzieje się w atmosferze nagonki propagandowej na polski ciemnogród, organizowanej przez media koszerne, które dyplomacja amerykańska uratowała wcześniej przed repolonizacją.
Zadziwiająca nadaktywność Sienkiewicza zapewniła mu już przydomek pułkownika „Rympałka”, który nie ugina się przed majestatem prawa, bo przecież „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po jego stronie”. Skąd się wzięła u niego tak niezwykła determinacja? Być może z pewnej tajemniczej substancji, którą niedawno zażywał podczas posiedzenia parlamentu. Kamery bowiem uchwyciły moment, gdy minister „wyjął z marynarki przedmiot przypominający foliowy woreczek i wciągał biały proszek”. Bartek skwitował później swoje zachowanie stwierdzeniem, że „żuł kości swoich wrogów”. No cóż, jaki minister taki dopalacz, ale widać działa na niego niezwykle pobudzająco, bo od dłuższego czasu rozrabia jak pijany zając… I nie są to niewinne „awantury i wybryki małej małpki Fiki-Miki”, z sympatycznej opowiastki Kornela Makuszyńskiego, tylko poważne rozróby polityczne, skutkujące brutalnym łamaniem praworządności.
Sienkiewicz do takich akcji nadaje się znakomicie, o czym wie jego partyjny pryncypał, który od dawna hodował całe stado osobników dyszących żądzą zemsty i gotowych bezlitośnie dorzynać pisowskie watahy. Tusk dał więc hasło do ataku i zaczął walić żelaznym prętem w klatkę z platformianymi małpami, które oszalały z nienawiści i ruszyły w Polskę, tratując wszystko na swojej drodze… Na front kulturalny został akurat oddelegowany minister (bez)kultury, któremu Tusk postawił ważne zadanie: zdepolonizować naszą kulturę i uczynić ją bardziej „europejską”, ale przede wszystkim zapewnić komfort działania rządowi centrolewu, poprzez ustanowienie monopolu medialnego. Bartek szczyci się pochodzeniem szlacheckim i pokrewieństwem z Henrykiem Sienkiewiczem, jednak nie poszedł w ślady wielkiego przodka, który w latach zaborów krzepił swoją twórczością serca Polaków, ucząc ich miłości do Ojczyzny. Prawnuk wielkiego pisarza okazuje raczej pogardę dla polskości, nazywając nasz kraj państwem teoretycznym i ostentacyjnie ignorując hymn państwowy. Ostatnio siedział bowiem na swoich czterech literach, gdy wszyscy posłowie, nie wyłączając Tuska i jego kompanów, odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego w Sejmie. Być może oczekiwał odegrania hymnu Unii Europejskiej lub „Deutschland, Deutschland über alles”, na których dźwięk wyprężyłby się jak struna, oddając cześć cudzym bogom… Nie może więc dziwić, że Tusk uznając niegdyś „polskość za nienormalność” postawił na Sienkiewicza, z którym najwyraźniej znalazł w tej kwestii wspólny język…
Bartek jest od dawna zaufanym człowiekiem Tuska, wykonującym jego zlecenia specjalne. Już w 2013 roku kierował akcją pacyfikacji środowiska kibiców piłkarskich, którzy podczas protestów antyrządowych ośmielali się skandować: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Dyspozycyjni prokuratorzy postawili im wtedy zarzut „okazania lekceważenia konstytucyjnym organom RP poprzez wykrzykiwanie obraźliwego hasła dotyczącego premiera”, a nasz antybohater, będąc ówcześnie szefem MSW, próbował brutalnie okiełznać niepokornych kibiców. Sienkiewicz organizował też najazd na redakcję tygodnika „Wprost”, gdzie chciano zarekwirować owoc pracy kelnerów z restauracji „Sowa&Przyjaciele”, którzy nagrali między innymi jego szczere wynurzenia o tym, że dokonania rządu PO-PSL to w istocie „ch…j, d…a i kamieni kupa”. Na wspomnianych taśmach można było także usłyszeć rozmowę ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, w trakcie której padła wyraźna sugestia, jakoby minister Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki przed ambasadą rosyjską podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku, aby w ten sposób skompromitować środowiska patriotyczne. Jak więc widać prowokacje i przemoc stanowią stały element aktywności Bartka policmajstra… Nadzwyczajna „odwaga” Sienkiewicza przy demolowaniu polskiego prawa bierze się też stąd, że może on liczyć na całkowitą bezkarność i spokojny azyl w Brukseli. Świadczy o tym przypadek Włodzimierza Karpińskiego, byłego ministra w rządzie PO-PSL i sekretarza w ratuszu warszawskim, który prosto z aresztu, gdzie przebywał w związku z udziałem w tzw. aferze śmieciowej, trafił do Parlamentu Europejskiego i cieszy się teraz immunitetem. Za realnością takiego scenariusza przemawiają informacje o tym, że Borys Budka i Bartłomiej Sienkiewicz mają się znaleźć na listach kandydatów w tegorocznych eurowyborach, o czym wspomniał ostatnio prof. Kazimierz Kik, który stwierdził, że: „Ci ministrowie mieli poważne zadanie, czyli przejęcie władzy. To są politycy pierwszego uderzenia. Kiedy uda im się wyeliminować »pola minowe«, partie wystawią ich w wyborach do PE”.
W tych okolicznościach, niejeden tubylec z kraju nad Wisłą rzekłby, że nie interesują go wybryki sitwy politycznej i po prostu uznałby, że: „nie mój cyrk, nie moje małpy”. Ale mi osobiście żal Polski, którą niszczą szkodnicy z centrolewu, fundujący nam recydywę swoich (nie)rządów, marnujący nasze szanse rozwojowe, demontujący instytucje państwowe i demoralizujący społeczeństwo polskie… Dlatego uważam, że musimy z odwagą i determinacją stanąć do walki o naszą Ojczyznę, musimy wyrwać ją ze szponów obcej agentury i partyjnych warchołów, aby Polska stała się wreszcie własnością Polaków!
Źródło: niepoprawni.pl,
Z archiwum: Gdzie Ty jesteś moja Polsko? To nie jest moja Polska. Moja ojczyzna jest krajem ludzi dobrych, sprawiedliwych,uczciwych,miłosiernych. Ludzi radosnych, szczęśliwych, spokojnych. Jest państwem szanującym obywatela, dbającym o swój zrównoważony rozwój, wpatrzonym w wizję dostatku, powagi i dobrobytu. A take Polske mamy. W tym państwie nie da się normalnie żyć. Tu człowiek człowiekowi wilkiem, a każdy dzień, bezwzględną walką o przetrwanie. Tu rządzą prawa dżungli i mentalność Kalego, tu sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Błazen jest królem, wagabunda pełni rolę mędrca, kuglarz aspiruje do rządu dusz. 
11 02 2024 Od dyktatury ciemniaków do ciemniaków „oświeconych” …
Polska przeszła długą drogę od czasów „dyktatury ciemniaków” - gwałtownie wracając po wyborach w październiku 2023 w koleiny lat 60-tych. Wtedy Polską rządził Gomułka i dyktatura ciemniaków. Fakt powrotu do tej epoki potwierdził największy „ałtorytet” dyktatury Donalda Tuska - były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Powróćmy więc do pamiętnego 1968 roku…W styczniu 1968 roku komunistyczne władze zdecydowały o zdjęciu z afisza spektaklu "Dziady" w reżyserii Kazimierza Dejmka, który dwa miesiące wcześniej miał premierę w Teatrze Narodowym. Jak stwierdził ówczesny władca Polski – chociaż formalnie tylko szeregowy poseł – Władysław Gomułka: ’Przedstawienia „Dziadów” Dejmka stały się polityczną odskocznią o wymowie antyradzieckiej’. Decyzja komunistycznych władz spotkała się ze sprzeciwem środowisk intelektualnych i dała początek protestom studenckim, znanym jako wydarzenia marcowe, które zostały później brutalnie spacyfikowane. W lutym 1968 roku na zebraniu Związku Literatów Polskich w Warszawie postanowiono uchwalić rezolucję protestacyjną skierowaną do władz. W dyskusji głos zabrał Stefan Kisielewski, który użył określenia; dyktatura ciemniaków dla nazwania systemu władzy w ówczesnej Polsce. Określenie to zrobiło później wielką karierę ze względu na swoją trafność i lapidarność. Z drugiej strony podziałało na władze jak czerwona płachta na byka, w szczególności zaś rozwścieczyło Władysława Gomułkę, który był bardzo przewrażliwiony na swoim punkcie, a przy tym pamiętliwy i mściwy. Czyli dokładnie taki sam pamiętliwy i mściwy, jak obecny dyktator Donald Tusk. W kilka dni po swoim wystąpieniu, Stefan Kisielewski został dotkliwie pobity przez tzw. nieznanych sprawców i stał się wrogiem komuny aż do czasu „okrągłego stołu”. Choć od rządów Gomułki minęło 60 lat – dyktatura ciemniaków znowu powróciła do Polski wraz z Donaldem Tuskiem - odświeżonym trupem I Sekretarza PZPR. Stworzona przez Tuska kolejna wersja dyktatury ciemniaków jest jednak znacznie groźniejsza od swojej poprzedniczki, gdyż nie istnieje w środowisku jednej partii i w nieistniejącej wówczas demokracji oraz zamkniętych granic i braku dostępu do informacji. Poza tym – obecne ciemniaki są znacznie lepiej wykształcone – można więc powiedzieć, że stały się „oświecone” Unią Europejską a nie przaśną Rosją sowiecką.
Opętana władzą dyktatura ciemniaków Donalda Tuska – po ponad 60 latach od totalnej władzy komuny - po krwawo tłumionych przez nią buntach społecznych, po powstaniu „Solidarności” i po ogłoszonym stanie wojennym musi mieć świadomość, że już nie powtórzy się „okrągły stół” i „gruba kreska” ! „Oświecone” ciemniaki Donalda Tuska muszą zdać sobie sprawę, że nie będą rządzić wiecznie a kolejna zbrodnia przeciwko Polsce i polskiemu Narodowi nie zostanie „zamieciona” pod dywan. Powstanie bowiem Trybunał, który rozliczy nie tylko Tuska, ale wszystkich bodnarowców, którzy uchwałami opanowanego przez juntę 13 Grudnia sejmu – de facto zmienili ustrój Polski z „demokratycznego państwa prawa” – jak zapisano w Konstytucji RP – w totalitarne państwo lewacko-liberalne – nie różniące się wiele od wczesnej komuny.
Przypomnę więc odurzonym przez dyktatora Tuska, że zgodnie z definicją: „Państwo prawa (państwo prawne), to koncepcja państwa, w którym obowiązujące prawo ma pozycję nadrzędną w systemie politycznym, wiąże rządzących i wyznacza zakres ich kompetencji, a obywatelom gwarantuje szereg praw i wolności”. Po niespełna dwóch miesiącach dyktatury Tuska i junty 13 Grudnia – rządzących już nie wiążą żadne prawa, zaś Konstytucja RP nie wyznacza zakresu kompetencji Tuska i jego junty i nie zapewnia obywatelom ich praw i wolności. Konstytucję można wywiesić w klozetach partii walczących o "praworządność"! Dzisiaj można ułaskawionych przez Pana Prezydenta na mocy Konstytucji – pozbawić poselskiego immunitetu, zamknąć w więzieniu i zakazać wstępu do Sejmu. Drwiny zasiadającego na fotelu marszałka, „oświeconego” przez TVN maturzysty z „więźniów politycznych”, którym ten ciemniak bezprawnie odebrał statusy posłów, są dobitnym przykładem dokonanej zmiany ustroju Polski w dyktaturę oszalałych z nienawiści ciemniaków. Zbrodnia na Konstytucji RP będzie ścigana przez 25 lat, więc do końca swego życia żaden poseł nie będzie spać spokojnie, skoro podniósł rękę za uchwałami, zmieniającymi ustrój Polski w reżim totalitarny i cofnął Polskę do czasów Gomułki i dyktatury ciemniaków!
Totalnego ciemniactwa rządzących Polską nie trzeba udowadniać: wystarczy cytować ich słowa o „przywracaniu” praworządności a nawet o tak, zdawało by się oczywistych sprawach, jak święto Trzech Króli, budowa CPK, „sprzedaż” Lotosu, o pigułce „PO” dla dziewczynek w wieku 15 lat, czy też o ochronie klimatu Unii Europejskiej. W tym miejscu informuję, że naukowcy odkryli przeszłość Antarktydy: dowody zebrane z rdzenia lodowego o długości ponad 600 metrów sugerują, że pokrywa lodowa Antarktydy Zachodniej około 8000 lat temu gwałtownie się skurczyła - o 450 metrów w ciągu zaledwie 200 lat!
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie „Nature Geoscience”. Według tych badań istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ten proces – podobnie jak 8 tysięcy lat temu może się powtórzyć.
Jeżeli lód zacznie się wycofywać, będzie to niezwykle gwałtowny proces, który może mieć katastrofalne skutki dla globalnego wzrostu poziomu mórz. Zasoby wody uwięzione w pokrywie lodowej Antarktydy Zachodniej są na tyle obfite, że ich uwolnienie mogłoby spowodować podniesienie się poziomu mórz nawet o 5 metrów.
Oszalałe na punkcie klimatu „oświecone” ciemniactwo wyniki badań naukowców albo zamiecie pod dywan, albo też wyhodowanym przez 30 lat „wolnej” Polski przygłupom wyjaśni przyczynę gwałtownego ocieplenia sprzed 8-miu tysięcy lat. Wystarczy wypuścić do telewizji wiceministrę Zielińską, która przygłupom wyjaśni, że przyczyną gwałtownego stopienia lodów Antarktydy sprzed ośmiu tysięcy lat była bezsporna nieobecność Fransa Timmermansa i jego programu „Fit for 55” oraz polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej! Bo gdyby 8 tysięcy lat temu - w celu ograniczenia emisji CO2– pierwotni ludzie zamiast palić drewnem w jaskiniach zastosowali panele fotowoltaiczne oraz wiatraki – nie doszło by do opisanego w Biblii potopu! Już wtedy zasadniczy wpływ na ocieplenie klimatu miało smażenie mięsa i ogrzewanie się przy ogniskach – zamiast spożywania surówek z trawy przy zainstalowanych pompach cieplnych i co oczywiste – poruszanie się samochodami elektrycznymi… Tego typu bajki opowiadali i nadal opowiadają „oświeceni” Europą ciemniacy – mając za słuchaczy przygłupów, którzy na nich zagłosowali, łykając brednie totalnej opozycji jak zgłodniałe pelikany. Dziś dyktatura „oświeconych” ciemniaków jest już faktem, skoro wielki „ałtorytet” Tuska - były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll sam się zdegradował i przeniósł do ery dyktatury ciemniaków oświadczając: „Jeżeli chce się wprowadzić praworządność – pamiętając, że to jest jakiś warunek, abyśmy dostali pieniądze od Unii Europejskiej – nowa władza nie może iść drogą ustawodawczą”.
Tak jak Władysław Gomułka spełniał wszystkie żądania Moskwy – tak samo jest dzisiaj. Z tą tylko różnicą, że w Gomułkę wcielił się Donald Tusk, zaś rolę Moskwy i ZSRR przejął Berlin i Unia Europejska, która nie da nam pieniędzy jeśli nie zniszczymy Polski jako Państwa prawa! Za destrukcją Państwa Prawa stoi bowiem zawsze wierny partii prof. Zoll, oraz bojówki Donalda Tuska, które wtargnęły do Polskiego Radia, Telewizji Polskiej a nawet do Pałacu Prezydenta.
Dyktaturę oświeconych ciemniaków uzupełniają bodnarowcy, którzy opanowali Prokuraturę i sądy i planują atak junty 13 Grudnia na Trybunał Konstytucyjny. Zakaz spożywania mięsa przyjdzie później. Tuż przed Potopem…
P.S. "Wykształcony" Donald Tusk jest paradoksalnie znacznie większym ciemniakiem od prymitywa Władysława Gomułki. Ale o tym w kolejnym blogu…
Źródło: niepoprawni.pl,
Z archiwum: Trele- morele. Planeta małp.
Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością
gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych . Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia.

Społeczeństwa europejskie utraciły czy raczej odebrano im kontrolę nad swoimi krajami. Brak z ich strony żądań mających zwiększyć wolność gospodarczą i polityczną powoduje że oligarchia wykorzystuje hasła do walki z politykami i bankami dążąc do ograniczenia fasadowej i tak demokracji. Oligarchia dąży za wszelka cenę do ograniczenia świadczeń społecznych, całkowitego wywłaszczenia ludzi z ich majątku oraz do zmuszenia do pracy tych , którzy próbują unikać eksploatacji . Pragnie sterować reprodukcją społeczeństwa kierując środki tylko do tych grup pracowników, które uzna za przydatne dla siebie.
Gomułka krzyczał z Trybuny Sejmowej: W tym roku na każdego obywatela przypada po pół świni, a jak komuś mało to może dostać jeszcze po ryju!; W 1945 roku staliśmy nad przepaścią,ale udało nam się zrobić wielki krok do przodu.; Przed wojną polski chłop nie miał nic, teraz ma dwa razy tyle.; Gdybyśmy mieli blachy, to byśmy produkowali konserwy. Ale nie mamy mięsa. 
09 02 2024 Thank you Radek, czyli dyplomacja dyktatora Tuska.
Wałęsa chciał drugiej Japonii, Tuski drugiej Irlandii, a Grodzki chce drugiej Danii. Tylko nikt z nich nie chce Polski. A ja wolę swojską Polskę od tych obcych krajów. 




 
„Nikt się na świecie nie liczy z dyplomacją PIS-u” – to zdanie powracało jak bumerang na wszystkich wiecach przedwyborczych obecnej junty 13 Grudnia. Także obecny dyktator Tusk, chętnie wyśmiewał na swoich wiecach – wraz z powtarzającym jego tezy chórem klakierów - „nieudolną” dyplomację pisowską. W tym chórze klakierów Tuska wyróżniał się „tygrys” Kosiniak i jego dwór w osobach Siekierskiego i Krajewskiego podnosząc, że PIS nie potrafi rozmawiać z Unią w sprawie wstrzymania napływu bezcłowej ukraińskiej pszenicy i kukurydzy na polski rynek. Dziś Siekierski wraz z Krajewskim ( czyli minister i wiceminister rolnictwa) gdzieś się ukryli – a zboże z Ukrainy jak waliło, tak wali do Polski, zaś ministrowie z PSL-u bojąc się Unii - nawet strajku rolników nie potrafią ugasić. Paradoksem jest, że całe ministerstwo… popiera strajk rolników, potwierdzając kompletną niemoc wybrańców WSI… Przedsmak nowej – reżimowej dyplomacji pokazał niedowiarkom przyszły wiceminister rolnictwa – watażka Kołodziejczak z AgroUnii. Ten wybitny fachowiec od zadym (m.in. pod Ambasadą Stanów Zjednoczonych) – udał się po wyborach do twierdzy UE wraz z ciężarówką bochenków chleba. Oprowadzany przez Halickiego po brukselskich korytarzach – każdego kto się nawinął zatrzymywał ze słowami:„ Hände hoch! Guten Tag! Das ist polnisches brot von polnischen Bauern! Sehr gut! Jawohl! Danke schön! - i wręczał bochenek chleba… Kołodziejczakowi udało się nawet Ursuli von der Leyen wdusić bochenek chleba, kiedy Ursula wychodziła z jakieś sali - co potwierdza  wielki talent dyplomatyczny Kołodziejczaka. Ten sukces uzmysłowił wyborcom junty 13 Grudnia, że skończyły się czasy „nieudolnych rządów PIS-u” i nadchodzi era prawdziwych fachowców. Także od robienia dyplomacji...Takim niewątpliwym fachowcem był nieodżałowany Radek Sikorski (znany też jako "Radsik") – recydywista, który ożył za arabskie pieniądze i znowu został powołany przez Donalda Tuska na ministra spraw zagranicznych. Wraz ze skromnym gronem 7 darmozjadów z junty 13 Grudnia. O Sikorskim można by godzinami mówić, gdyż znane są jego dyplomatyczne wyczyny z czasów, gdy Tusk wraz teoretycznym rządem PO-PSL liczyli się na całym świecie, a zwłaszcza zaś na Kremlu. Także Amerykanie do dziś nie zapomnieli dokonań Radka w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Dyplomacja Radsika nie polegała bowiem tylko na „robieniu Amerykanom laski” czy na „murzyńskości” naszego kraju wobec Stanów Zjednoczonych - co Radsik wyznał Vincentowi Rostowskiemu w nagranej rozmowie. Dyplomatyczna ofensywa byłego mudżahedina wobec USA trwała bowiem i za rządów PIS-u, gdy Radsik opublikował na twitterze wpis po awarii rosyjskich gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2. Choć przyczyny uszkodzenia gazociągów były nieznane, Radsik zamieścił wpis o treści: „Thank you, USA”. Choć Sikorski ten tweet usunął - odbił się on szerokim echem na świecie – a zwłaszcza zaś w USA.
Teraz Stany Zjednoczone jako pierwsze powiedziały ministrowi Radsikowi „Thank you”, gdy ten zapowiedział swoją 6-dniową wizytę w USA w dniach 6-11 lutego br. Okazało się bowiem, że Departament Stanu USA nie znalazł dla szefa polskiej dyplomacji 1 godziny na spotkanie z A. Blinkenem! I tak minister Sikorski po wizycie w Berlinie i ostentacyjnej demonstracji uległości wobec RFN – nie odwiedzi już Waszyngtonu: ze względu na to, że „pilne obowiązki Antonego Blinkena nie pozwalają mu na spotkanie”. Te słowa w dyplomacji oznaczają: jesteś Sikorski personą non grata! Thank you! Tak więc na naszych oczach – przy całkowitej ślepocie „niezależnych” mediów i żurnalistów – Polska „zaczęła się liczyć” na świecie tak samo, jak w Stanach Zjednoczonych liczą się z Kosowem czy Albanią! Jednak dodatkowy grzybek do dyplomatycznego barszczu junty 13 Grudnia - dorzucił sam Gauleiter na Polskę. Tusk w dyplomatycznej furii napisał bowiem na portalu X: „Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać wolność i niepodległość, musi dziś przewracać się w grobie. Wstydźcie się” - odnosząc się do środowego głosowania w Senacie Stanów Zjednoczonych, gdzie głosami głównie republikanów odrzucony został projekt ustawy łączącej pomoc dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu z restrykcjami imigracyjnymi.
Niezwłoczna odpowiedź na tweet Gauleitera potwierdza, że Donald Tusk liczy się już na całym świecie! „Jestem za wsparciem Ukrainy, ale najpierw musimy pomóc Ameryce” - powiedział PAP republikański senator Marco Rubio i równocześnie odpowiedział Tuskowi na portalu X: „Drogi Premierze, czy możemy zacząć wysyłać do Pana co miesiąc 300 000 migrantów, którzy nielegalnie przedostają się do Ameryki? Naprawdę pomogłoby nam to uporać się z inwazją na nasz kraj i znacznie przyczyniłoby się do przyjęcia ustawy pomocowej, którą mamy zatwierdzić”.
Jak bardzo dyktator Tusk zaczął byc popularny na całym swiecie potwierdza kolejna wypowiedź, dotycząca szarży dyktatora z Polski na republikańskich senatorów USA: „Jako osoba, która pracowała dla Margaret Thatcher, uważam, że Reagan zdecydowanie potępiłby antydemokratyczne posunięcia podejmowane przez rząd Tuska w Polsce, w tym wsadzanie do więzień polityków opozycji/zamykanie stacji telewizyjnych. Żelazna Dama też byłaby przerażona” - napisał w serwisie X Nile Gardiner, ekspert waszyngtońskiego think tanku Heritage Foundation i były doradca brytyjskiej premier Margaret Thatcher, dodając: Możesz być pewien, że kiedy Joe Biden opuści Gabinet Owalny, Donald Tusk nie będzie mile widziany w Białym Domu. Ten człowiek jest chodzącą katastrofą dla Polski i stosunków amerykańsko-polskich". Cóż więc pozostaje „chodzącej katastrofie dla Polski” i jego specjaliście od „dożynania watah” i „robienia laski”? Nic innego, jak jedną uchwałą przemianować Ministerstwo Spraw Zagranicznych na Ministerstwo Spraw Germańskich…
Źródło: niepoprawni.pl,
Wyższość nad innymi wreszcie dopadnie lorda Sikorskiego, bo na to jak mało kto zasługuje!? Słoma mu z butów wystaje, a zachowuje się jak książę!?
Dworek Radosława Sikorskiego w Chobielinie. Radosław Sikorski mieszka jak prawdziwy angielski lord. Do zabytkowego szlacheckiego dworku minister spraw zagranicznych wstawił zabytkowe organy i - jak informuje fakt.pl - sam grywa na nich dla swoich gości.Na działce o powierzchni 14 ha państwo Sikorscy mają także do dyspozycji zagrodę dla danieli, ogród, staw, leśniczówkę, a także kort tenisowy.
Oj! Bałam się. Bałam się. Oj! Bałam się.
Donald Tusk wystraszył dziewczynkę???
Zapłakana dziewczynka postanowiła zwrócić premierowi medal, który założył jej z okazji pasowania na przedszkolaka. Co zobaczyła??? Czyżby Nelly Rokita mówiąca, że "wilcze oczy premiera Donalda Tuska straszą nasze dzieci" miała rację? Tak może się tylko wydawać patrząc na te zdjęcie, ale naprawdę dzieci cieszyły się z wizyty premiera w przedszkolu

Gif: https://s1.manifo.com/usr/d/d849/95/manager/pbl/inne/tusk-donald-wystraszyl-dziewczynke.gif 
08 02 2024 Krach na horyzoncie a gauleiter na urlopie…
Zaledwie po 50 dniach władzy człowieka Putina i Angeli Merkel oraz stworzonej po październikowych wyborach junty 13 Grudnia – na horyzoncie Polski pojawił się krach finansowo-gospodarczy jakiego nie widzieliśmy od czasu, gdy Donald Tusk rządził Polską w latach 2008-2015. Zapowiedź tego krachu przynosi informacja ministerstwa finansów o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa za 2023 rok. Okazuje się bowiem, że już sam wynik wyborów z 15 października wystarczył, by uśpione mafie vatowskie przebudziły się wraz z częścią przedsiębiorców uznając, że po 15 października 2023 nie trzeba będzie płacić podatków, albo że można je płacić w znacznie niższej niż do tej pory wysokości, gdyż urzędy skarbowe – zarządzane przez „fachowców” Tuska będą dla przestępców tolerancyjne. W tym miejscu dodam, że unikanie lub zaniżanie podatków w wielu krajach, w tym w USA traktowane jest jako przestępstwo przeciwko Państwu. Paradoksalnie - przestępstwo przeciwko Polsce dostrzegł polsko- języczny portal Onet.pl, w którym ukazał się artykuł red. Rafała Hirsza pod znamiennym tytułem „Dochody z VAT w budżecie spadły w grudniu aż o 36 proc.”! Utrata 30 mld złotych przez juntę 13 Grudnia znalazła się jednak w cieniu „afery” kopertowej, gdzie wydano 65 mln zł na przeprowadzenie wyborów, które wywaliła "prawdziwa prezydentka" Kidawa-Błońska. 
Jak wynika z informacji Ministerstwa Finansów - zarządzanego przez zaufanego Tuska, Andrzeja Domańskiego - odnotowano gwałtowne załamanie wpływów z VAT, które z poziomu 25 mld zł we wrześniu, zaczęły gwałtownie spadać w październiku i listopadzie, żeby w grudniu osiągnąć poziom zaledwie 12 mld zł!  Załamanie wpływów ma bezpośrednie przełożenie na wpływy podatkowe za cały rok 2023 - niższe aż o blisko 30 mld zł niż planowano (wyniosły tylko 506,8 mld zł, podczas gdy planowano osiągnąć 536,8 mld zł)! Tak więc po 50 dniach nierządów junty 13 Grudnia mamy zapowiedź krachu finansowego, czego skutkiem będzie nowelizacja budżetu już w połowie roku i gwałtowne cięcia budżetowe. Zresztą już te cięcia trwają, gdyż w sytuacji załamania się dochodów podatkowych w IV kwartale z podatków VAT i CIT i ich zmniejszenia łącznie na blisko 40 mld zł, , minister Domański - nie chcąc znacząco zwiększyć deficytu budżetowego - poważnie ograniczył wydatki budżetowe. Nie będzie zatem ani w tym, ani w przyszłym roku zwiększenia kwoty wolnej od podatków do 60 tys. złotych, nie będzie dopłat do czesnego dla studentów i bardzo prawdopodobne, że gdy junta 13 Grudnia nie zostanie wcześniej obalona – Unia Europejska nałoży na Polskę już w przyszłym roku klauzulę największego deficytu! Przypominam, że junta 13 Grudnia zwiększyła deficyt budżetowy na 2024 rok w stosunku do planu PIS-u o 20 mld do astronomicznej kwoty 184 mld zł!
Co to oznacza, pamiętają zapewne starsi nauczyciele i państwowi urzędnicy a także emeryci – uposażenia i emerytury zostaną zamrożone! Będą też masowo wyprzedawane polskie przedsiębiorstwa tak jak wtedy, gdy szkopski nominat już Polską rządził – wyprzedając 1000 polskich przedsiębiorstw. Już dziś mamy przedsmak tego, co wkrótce nastąpi – ministra edukacji Basia Nowacka zapowiedziała, że nie będzie laptopów dla uczniów, gdyż „nie ma na to pieniędzy w budżecie”! Dodam, że pieniędzy nie ma i już ich nie będzie, jak za ministra Vincenta. A zresztą – po co uczniom laptopy, skoro ministra Nowacka zlikwiduje zadania domowe? Pieniądze znajdą się jednak na sute wynagrodzenia dla wygłodzonych kotów. Rząd junty 13 Grudnia, który na dzisiaj liczy sobie - bagatela! - 122 ministrów i wiceministrów zawsze się wyżywi, a przy nim setki – jeśli nie tysiące całkowicie odpolitycznionych „ekspertów”. Oto wygłodzony i zdesperowany Jarosław Gowin, któremu marzyło się stanowisko premiera – a co najmniej marszałka Sejmu po „wywaleniu” wyborów: ledwo opuścił komisję ds. wyborów kopertowych i już czekała na niego koperta z zawiadomieniem, że w nagrodę za prawidłowe zeznania - znalazł się w gronie ekspertów w jednym z departamentów Głównego Urzędu Miar! Gowin - jako wybitny ekspert od wszystkiego - tym razem będzie się w GUM zajmować… technologiami ....wodorowymi w Departamencie Innowacji i Rozwoju! (sic!) Kopertowy „Ekspert” Jarosław, podobnie zresztą jak "ekspertka" Mucha, ministra Nowacka, czy nauczycielka polskiego Iza Leszczyna, którą tym razem Donald Tusk rzucił na ministerstwo zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności - świeżym okiem kompletnego dyletanta niechybnie rozwiąże także problem wdrożenia technologii wodorowych w Polsce – oczywiście na koszt podatnika!  Jak Gowin wszystko rozwiązywał, tego żadna komisja nie wyjaśni, więc tym razem wygłodzonemu Gowinowi  wystarczyła wodorowa kość, rzucona mu przez Gauleitera
Wskazówką dla "działalności" eksperta Gowina będzie budowa niewidzialnej elektrowni atomowej przez byłego już ministra Grada, na co teoretyczny rząd Tuska wywalił 200 mln zł. Będzie to zatem kolejna odpowiedź na pytanie: jak za pieniądze podatników przetrwać nadciągający krach finansowo-gospodarczy!  Bo przy takim tempie załamania wpływów VAT i CIT już w połowie roku będzie konieczna nowelizacja budżetu i gwałtowne ograniczenia wydatków budżetowych – m.in. na takie inwestycje jak CPK, regulacja Odry, terminal kontenerowy w Świnoujściu, elektrownia atomowa w Kopalinie, czy inwestycja amerykańskiego Intelu w produkcję półprzewodników. Konieczna będzie „prywatyzacja” ORLENU, co nie od dzisiaj zapowiada niemiecki okupant. Mafie - nie tylko vatowskie doskonale o tym wszystkim doskonale wiedzą tym bardziej, że Tuskowi w 50 dni udało się sparaliżować najważniejsze instytucje polskiego państwa – więc nic im nie grozi w perspektywie likwidacji CBA. Nie będzie już reżimu PIS-u, który za przestępstwa przeciwko Państwu zabierał gangsterom całe majątki!  Na naszych oczach zobaczymy więc gwałtowne bogacenie się złodziei i gangsterów przy postępującej pauperyzacji większości społeczeństwa. Już dziś ceny na bilety kolejowe wzrastają o ponad 40%! Bo lepiej już było, zaś w połowie 2024 roku zabraknie ca. 50 mld zł wpływów budżetowych – czym nikogo nie straszę, lecz jedynie komunikuję za Ministerstwem Finansów, które opublikowało informację o wykonaniu budżetu państwa za 2023 rok…
P.S. Po 50 dniach wytężonej pracy Gauleiter na Polskę udał się na zasłużony urlop…
Źródło: niepoprawni.pl, 
Jestem bardzo wdzięczny Tuskowi za to że pozbawił mnie pieniędzy w OFE!? Wyobraźcie sobie jakbym się czuł źle z emeryturą ponad 7000 złotych na miesiąc!? Cały czas o jakieś głupotach bym marzył!? A tak starczyło do końca miesiąc to jestem bardzo zadowolony!? 
07 02 2024 Media i niektórzy eksperci dają sygnał rządzącym - Orlen trzeba rozwalić.
Wczoraj w dzienniku „Rzeczpospolita” na pierwszej stronie, a wcześniej w innych mediach, artykuły o tym, że po przejęciu władzy w Orlenie, nowa władza powinna tę firmę demonopolizować, a tak naprawdę rozwalić i sprzedać po kawałku zagranicznym inwestorom. Pretekstem do tego rodzaju decyzji był raport NIK dotyczący fuzji Orlenu z Lotosem, którego myślą przewodnią jest stwierdzenie, że akcjonariusze mieli na niej stracić około 5  mld zł, ze względu na zaniżenie wartości aktywów, które zostały sprzedane inwestorom zagranicznym ze względu na decyzję Komisji Europejskiej, towarzyszącą zgodzie na tę fuzję. Wprawdzie wiceprezes Orlenu Janusz Szewczak na wczorajszej konferencji prasowej „rozniósł w puch” te ustalenia raportu NIK i zaprezentował wyliczenia z których wynika, ze akcjonariusze nie tylko nie stracili na tej fuzji a wręcz przeciwnie zyskali około 9 mld zł, ale tego rodzaju informacje nie zmieniają nic w dążeniu do „rozwalenia” Orlenu.
Najdziwniejsze w tych atakach na Orlen jest jednak to, że jest to firma, która w ostatnich latach dostarcza do budżetu ponad 10% wszystkich dochodów, a w roku 2023 najprawdopodobniej będzie to aż 12% tych dochodów. Chodzi oczywiście o wpłaty do budżetu z tytułu wszystkich podatków: podatku dochodowego, podatku od płac pracowników, a także wpłat z tytułu VAT i akcyzy, w roku 2023 była to najprawdopodobniej kwota ponad 70 mld zł, podczas czy wszystkie dochody budżetowe w  wyniosły około 600 mld zł. Podważanie fuzji dokonanej przez Orlen najpierw z Lotosem, a później wchłonięcia PGNiG i zapowiedzi, że rządowi prawnicy zbadają czy można ją unieważnić, jak to uczynił niedawno na konferencji prasowej Donald Tusk, jest skrajną nieodpowiedzialnością i proszeniem się o kłopoty, w tym także o poważne ograniczenie zysków firmy i w konsekwencji wpłat do budżetu z tytułu różnych podatków. Przypomnijmy, że w 2022 roku (za rok 2023 nie ma jeszcze pełnych danych) wartość sprzedaży Orlenu już po wspomnianych połączeniach, zbliżyła się do 280 mld zł, przy czym ponad 40% tego obrotu pochodziło z zagranicy, a zysk netto, wyniósł aż 33,6 mld zł i był trzykrotnie wyższy niż w roku poprzednim, co więcej za dwa ostatnie lata 2021-2022 spółka odprowadziła blisko 10 mld zł samego podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). Sumarycznie w latach 2016-2022 tylko jeden Orlen osiągnął, aż 70,4 mld zysku netto, co oznacza, że było to o ponad 12 mld zł więcej, niż całkowite przychody z prywatyzacji ponad 950 spółek przeprowadzonej przez rząd PO-PSL w latach 2008-2015, które wyniosły ok. 58 mld zł i ten fakt jest szczególnie kompromitujący ale i obciążający dla Donalda Tuska, który przez 7 lat był szefem tamtego rządu. Ponadto w związku z rekomendacjami Komisji Europejskiej o wykorzystaniu tzw. ponad nadmiarowych zysków sektora energetycznego do złagodzenia skutków destabilizacji cenowej na rynku surowców energetycznych, Orlen przeznaczył w 2023 aż 14 mld zł z tego zysku na zamrożenie cen gazu w gospodarstwach domowych, przedsiębiorstwach, a także sektorze usług społecznych. Co więcej Orlen ciągle realizuje politykę utrzymywania jak najniższego poziomu cen paliw na rynku krajowym i wszystkie statystyki europejskie potwierdzają, że Polska ma jedne z najniższych poziomów cen paliw w całej Europie.
Ponadto w 2022 roku  już po połączeniu z Lotos i PGNiG, Orlen S.A. dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej, całkowicie zrezygnował z kupowania ropy i gazu ziemnego w Rosji w związku agresją tego kraju na Ukrainę. Przypomnijmy, że pod koniec rządów PO-PSL, jeszcze w 2015 roku dostawy ropy z Rosji stanowiły aż 90% polskiego importu, po niecałych 8 latach byliśmy w stanie obyć się bez rosyjskiego surowca, bez negatywnych konsekwencji dla polskiej gospodarki. Było to możliwe dzięki pozyskaniu do współpracy największej firmy petrochemicznej na świecie Saudi Aramco, która z jednej strony zakupiła 30% udziałów w rafinerii Lotosu, z drugiej dostarcza już ponad 50% ropy naftowej przerabianej przez Orlen w swoich 7. rafineriach. W 2022 roku Orlen zrezygnował także ostatecznie z dostaw rosyjskiego gazu, choć jeszcze w 2015 roku aż ponad 90% tego surowca było importowane z Rosji, a w 2010 roku, tuż po katastrofie smoleńskiej, doszło do haniebnej wręcz próby podpisania przez rząd PO-PSL umowy gazowej z Rosją aż do 2037 roku.
Ten wielki koncern rozpoczął także realizację dwóch wielkich inwestycji, które będą miały wpływ na zmianę struktury polskiego miksu energetycznego, już w tym roku rozpocznie się budowa wielkich farm wiatrowych na Bałtyku o łącznej mocy 5,2 GW, co stanowi aż ponad 25% dotychczasowej zainstalowanej w Polsce mocy OZE. Trwają także przygotowania do budowy małych reaktorów atomowych tzw. SMR, Orlen wspólnie z dysponującym w tym zakresie technologią, amerykańskim koncernem GE Hitachi Nuclear Energy, powołał specjalną spółkę celową, która będzie realizowała to przedsięwzięcie (Orlen Synthos Green Energy). Realizacja takich przedsięwzięć przez polskie firmy, których wartość idzie w dziesiątki miliardów złotych, nie była możliwa do tej pory, ponieważ polskie firmy nie dysponowały odpowiednim potencjałem aktywów i w konsekwencji możliwościami finansowymi (dopiero obroty rzędu 300 mld zł i zysk netto rzędu 30 mld zł rocznie, jakie osiąga obecnie Orlen, takie możliwości tworzą). Wyjątkowo brutalne wielomiesięczne atakowanie przez polityków Platformy firmy, która nie tylko zagwarantowała Polsce i Polakom bezpieczeństwo energetyczne, w sytuacji toczącej wojny się za naszą wschodnią granicą, a także potrafiła w tak trudnym czasie odejść od rosyjskich surowców, oraz realizuje wielomiliardowe inwestycje i dostarcza corocznie ponad 10% dochodów budżetowych, wygląda na podcinanie gałęzi, na której ta koalicja siedzi. Nie ulega bowiem wątpliwości, że stworzenie wielkiego koncernu multienergetycznego, (w 2022 roku piątej najszybciej rozwijającej się firmy na świecie), okazuje się nie tylko sukcesem finansowym, co widać już po wynikach firmy zarówno za rok 2022, jak i 2023, ale przede wszystkim stwarza ogromne możliwości inwestycyjne w szeroko rozumianej polskiej energetyce, co w sytuacji przyspieszenia przez UE realizacji ambitnej polityki klimatycznej jest wręcz nie do przecenienia. Politycy Platformy z Donaldem Tuskiem na czele atakując Orlen, a teraz wspierani także przez media takie jak Rzeczpospolita, czy Gazeta Wyborcza, mówiąc o monopoliście (choć posiada zaledwie 24% stacji benzynowych w Polsce) i konieczności jego rozbicia i znowu prywatyzacji, pokazują swoja prawdziwą twarz jeżeli chodzi o gospodarowanie majątkiem Skarbu Państwa. 
Źródło: naszeblogi.pl
Wycena nie zawsze odpowiada rzeczywistej wartości sprzedawanego przedmiotu!? Sprzedajemy za tyle ile zaoferuje nam kupujący!? Z tym że zawsze może zrezygnować!?
Nie może tak być by polska firma, ba koncern na dodatek państwowy, przynosił takie duże zyski, które w całości trafiają do kasy państwowej a nie do prywatnej kieszeni!? Przecież to, aż kuje w oczy, i zaprzecza wszelkim zasadom demokracji!? 
02 02 2024 Demokracja i kapitalizm już nie istnieją. Od wielu lat.
Wiele się słyszy - demokracja, kapitalizm (choć ten drugi oczerniany przez media). Javier Milei przybył, by demokrację i kapitalizm ratować ze szponów komunizmu. A ja wam ze smutkiem rzekę, że nie ma już czego ratować. Demokracja: Proszę sobie spojrzeć na II Rzeczpospolitą, a dokładniej na skład Sejmu. Byli tam przedstawiciele najróżniejszych ugrupowań. Sprzeczali się ze sobą na najróżniejsze tematy, poruszali kontrowersyjne tematy.
Wtedy politycy przedstawiali swoje programy, a to, czy ludzie ich chcą, okazywało się w wyborach. Obecnie ogromna większość polityków (raczej politruków...) nie ma swoich programów. Po wojnie bowiem upowszechniły się sondaże, które mogę nazwać zabójcami demokracji.Weźmy na przykład Donalda Tuska. Jego partia nie ma programu (stu konkretów nawet nie próbują realizować...), a on sam wygląda na człowieka bez własnych poglądów. Mówi to, co według wewnętrznych partyjnych sondaży cieszy się aktualnie największym poparciem. I niestety ogromna większość polityków tak właśnie działa, a partie z prawdziwym programem są po prostu zmiatane przez "wężoustych" (z nielicznymi wyjątkami). Pomyślcie sobie państwo, co by powiedzieli platformersi, gdyby startowali w wyborach w np. 1922 roku. Nie powiedzieliby nic, bowiem żaden sondaż nie powiedziałby im, co mają mówić. W tychże wyborach w 1922 komuniści zdobyli marginalne poparcie (2 mandaty na 444), bo ludzie nie chcieli u siebie ruskiej bidy. Zaś obecnie komuchy stroją się w piórka demokratów, i dzięki sondażowej taktyce "wężoustwa" tworzą "uśmiechnięte reżimy" gdzie się da. Kapitalizm: Kiedyś (w XIX, XX wieku) istniał prawdziwy kapitalizm. Kapitaliści wymyślali innowacyjne technologie, ale najważniejsze - robili oni to dla dobra ogółu.
Na przykład - Henry Ford zbudował monopol (może to złe określenie, ale ogromną przewagę) na automatyzację samochodów, żeby zwykłego Kowalskiego było stać na własne auto; Rockefeller zbudował monopol paliwowy, po to, żeby potem obniżyć ceny, żeby ludziom było lepiej. Zmienił to - określenie wymyślił R. Ziemkiewicz - "kapitalizm akcjonariuszy". Przytoczę bardzo trafne określenie Ziemkiewicza, czyli, że można porównać firmę, korporację do ciała, zaś prezesa do mózgu. I wyobraźcie sobie państwo, że mózg jest kadencyjny, i robi on wszystko, by zwiększyć zyski, bo to zagwarantuje mu wyższą odprawę. Kończy się to tym, że kolejne mózgi sprzedają kolejne organy ciała, a potem jest już za późno, by cokolwiek ratować. Porównanie bardzo dobrze oddaje realia obecnego "neo- kapitalizmu", jak gom zwykł nazywać, i chyba nie muszę w tej materii więcej wyjaśniać. I zasadniczo, ci menedżerowie robią wszystko, by ludzi jak najbardziej złupić, niezależnie od wyrządzonych zniszczeń. Tak więc monopoliści zamiast obniżać cen, podwyższają je; Kiedyś markę stanowiła jakość, zaś obecnie (niemal) wszystko to tandeta (i w dodatku z reguły droga), dla której nie ma alternatywy. Urządzenia elektroniczne psują się błyskawicznie po wygaśnięciu gwarancji; wszędzie reklamy; wszyscy chcą, żeby produkt jak najszybciej wyrzucić, i kupić nowy. A najgorsze - neokapitaliści zainteresowali się marksizmem, i razem z trockistami współpracują na zagładę zachodniej cywilizacji. Walczą z Chrześcijaństwem, jednym z filarów naszej cywilizacji, a zamiast niego postulują klimatyzm, czyli de facto nową religię będącą legitymizacją ateistycznego konsumpcjonizmu. "Ale przynajmniej jest wolny rynek". Bzdura.
Załóżmy, że wynalazłeś coś - powiedzmy, bardzo odporne buty. Zaraz jakaś korporacja złoży ci prepozycję kupna, a jak odmówisz, zrobią jakąś prowokacyję (np. słynne pozwanie MacDonalda za zbyt gorącą kawę), żeby przejąć twój patent i uniemożliwić ci własne działanie. I to wszystko zaczyna bardzo przypominać sowiecki komunizm. W ZSRR był jeden wódz, jedna partia, i jeden lud. W neo- kapitaliźmie jest jedna korporacja (czasami konglomerat, bądź nieformalny sojusz), jeden "filantrop" i jedna masa konsumencka. Konkluzja: Jestem realistą, a sytuacja jest bardzo czarna. Nie da się przecież zakazać sondaży. Z "kapitalizmem akcjonariuszy" można by meteorytyczne walczyć, próbując przywrócić ten dobry, XIX-wieczny kapitalizm, choć nikt się raczej tego nie podejmie, za dużą siłę ma ten "komunizm kapitalistów" (określenie Ziemkiewicza). Oni w końcu zbudują nowy komunizm, ale prędzej czy później ludzie go obalą. Ciekawe tylko, czy nauczą się na błędach. To było takie luźne rozważanie nad stanem obecnych czasów. Zachęcam do przemyślenia tego sobie.
Źródło: niepoprawni.pl,
Za demokracji wszystko niczyje. Dzisiejsza tak zwana demokracja polega na tym ze jeden decyduje a wszyscy odpowiadają za wydane i realizowane autokratyczne decyzje. Demokracja to nie system sprawowania władzy, a system utrzymujący ludzi w niewoli, i obarczający ich...odpowiedzialnością za tą niewolę. Nie muszę dodawać, że to przynosi zysk nadzorcom (realny i mentalny, tak jak kapo w obozie). I tu jest klucz do rozwiązana tego problemu, który generuje miliony innych problemów, dotykających nas na co dzień. Zatem czym się rożni demokracja od totalitaryzmu?
Z archiwum: Trele- morele. Planeta małp. Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych . Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia.
Niewolnicze podatki doszły do takiej wysokości, że ludziom, głownie z klasy średniej oligarchia pozostawiła zbyt mało środków aby ta mogła posiadać wystarczającą ilość dzieci aby mogła zachodzić ich reprodukcja. Drugim problemem jest ucieczka z systemu eksploatacyjnego młodych ludzi. Zostają oni przy rodzicach, ponieważ nie mają rodzin nie muszą ciężko pracować, aby popłacić podatki a za pozostawioną resztę utrzymać rodziny. Społeczeństwa europejskie utraciły czy raczej odebrano im kontrolę nad swoimi krajami. Brak z ich strony żądań mających zwiększyć wolność gospodarczą i polityczną powoduje że oligarchia wykorzystuje hasła do walki z politykami i bankami dążąc do ograniczenia fasadowej i tak demokracji. Oligarchia dąży za wszelka cenę do ograniczenia świadczeń społecznych, całkowitego wywłaszczenia ludzi z ich majątku oraz do zmuszenia do pracy tych , którzy próbują unikać eksploatacji . Pragnie sterować reprodukcją społeczeństwa kierując środki tylko do tych grup pracowników, które uzna za przydatne dla siebie.
01 02 2024 Gawkowski – wicepremier, który był prymasem…
Naczelną zasadą każdego Führera jest, było i będzie – by każdy jego podwładny był od niego głupszy. To się odnosi także do najwyższego rangą diabła, którego imię to Lucyfer – czyli paradoksalnie „Niosący Światło”. Biblia bowiem mówi, że to Bóg stworzył potężnego, inteligentnego i pięknego ducha, który był najwyższy rangą wśród wszystkich aniołów. Jego imię to Lucyfer (oznaczające ‘Niosący Światło’) – i był on bardzo dobry. Lecz miał także wolną wolę, przy pomocy której mógł dokonywać wyborów. Fragment w Księdze Izajasza wspomina o jego wyborze: „O, jakże spadłeś z nieba, ty, gwiazdo jasna, synu jutrzenki! Powalony jesteś na ziemię, pogromco narodów! A przecież to ty mawiałeś w swoim sercu: Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy. Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym”. Rządzący Polską od 13 grudnia 2023 r. ziemski Lucyfer – stojąc na czele junty 13 Grudnia zaledwie po miesiącu po wstąpieniu na niebiosa Rady Ministrów i wspierany przez głupszych od siebie sługusów – zdążył się już zrównać z tym, który rozpętał piekło na ziemi, zaś sam nazwał się Sumieniem Narodu. Bo przecież wyjaśnienia naszego Lucyfera na temat metod przywracania „praworządności” w Polsce niczym nie różnią się od słów niemieckiego Sumienia Narodu, który pod pozorami przywracania praworządności doprowadził Niemców i niemal wszystkie Narody świata do wrót piekła: „Jeżeli ktokolwiek robi mi wyrzuty i pyta dlaczego nie odwołaliśmy się do normalnych sądów, by te wydały wyroki, moja jedyna odpowiedź brzmi: w tej godzinie byłem odpowiedzialny za los narodu niemieckiego i tym samym byłem Najwyższym Sędzią niemieckiego ludu!” – mówił poprzednik naszego Lucyfera, który odebrał sobie życie w bunkrze pod kancelarią III Rzeszy.
W Polsce rządzonej przez Lucyfera prawo i normalne sądy przestają istnieć. Istnieje już tylko „wola” Lucyfera, którą sam potwierdził, pisząc ostrzeżenie na platformie X do Prezydenta RP: Panie Prezydencie, „hellbent on doing something” znaczy „jest gotowy za wszelką cenę”- odnosząc się do tekstu CNN na swój temat. Lucyfer, ignorując prawo, Konstytucję, sądy, prokuraturę i Trybunał – ostrzegł także Polaków, że „jest gotowy za wszelką cenę” przywrócić w Polsce „praworządność”. Oczywiście „praworządność” taką, jak ją Lucyfer rozumie wraz z armią ponad 110 przydupasów gotowych na wszystko. Pytanie, jak daleko posunie się alter ego Sumienia niemieckiego Narodu jest otwarte, skoro nasz Lucyfer przyznał, że nie istnieją dla niego żadne granice! Lucyfer ma bowiem wokół siebie takich ćwierćinteligentów, jak zarządzająca ministerstwem zdrowia kompletna dyletantka - nauczycielka polskiego Iza Leszczyna, „sportsmenka” Mucha – obecnie rzucona przez Lucyfera na wiceministrę edukacji, Rzeźnik PO – rzucony na prokuraturę i sądy, którego podwładnym jest „Belzebub” Myrcha, pod-pałkownik Sienkiewicz rzucony na kulturę i dziedzictwo narodowe, syn sowieckiego generała na MSWiA, maturzysta na Marszałka Sejmu, zaś „wisienką” na tym czarcim torcie stał się lewak Gawkowski w roli wicepremiera i ministra cyfryzacji! Nie wspominam o Kołodziejczaku, który stał się ostatnio dziwnie małomówny…
Wracając do bezpośrednio podwładnego Lucyfera, czyli wicepremiera Gawkowskiego – ten broniąc honoru i czci swojego pryncypała, zaatakował Prezydenta RP, po skierowaniu do TK ustawy budżetowej. Ćwierćinteligent Gawkowski skompromitował się jednak tak samo, jak wiele razy skompromitowała się obecna niekumata Marszałka Senatu Kidawa-Błońska, czy wiceminister Belzebub – małżonek posłanki PO Gajewskiej o iloczynie inteligencji równym 180: Polacy mogą czuć się zawiedzeni, bo prezydent odbiera im pewną szansę na lepsze jutro. Prezydent poprzez podpis i skierowanie ustawy do TK jest jak Judasz - umywa ręce, by to Julia Przyłębska ostatecznie zdecydowała, czy budżet jest dobry czy nie – powiedział Gawkowski. Gawkowski udowodnił więc niedowiarkom, czym się skończy edukacja bez zadań domowych – które w jego przypadku zastąpione zostały pogadankami z członkami Biura Politycznego KC PZPR. Warto jednak podkreślić, że Gawkowski w szkole był zawsze Prymasem, więc zna się także na cyfryzacji! Takie własnie przygłupy rządzą już Polską, zaś od nich większe – Nie daj Boże! – będą Polską rządzili! Czy zatem - za sprawą Lucyfera i jego przygłupów nie jest realna neo- biblijna świecka historia o tym, jak Lucyfer sprzedał Polskę za garść waluty Euro – przy całkowitym milczeniu Poncyliusza, który nie dostał się do Sejmu? Przecież wstęp do tej świeckiej opowieści zaczął już pisać wicepremier Gawkowski, który w szkole był Prymasem...
Źródło: niepoprawni.pl,
Dziś do władzy zaczynają dochodzić resortowe dzieci bardzo dobrze wykształcone w zagranicznych uczelniach, z praktykami w międzynarodowych korporacjach. Odpowiednio przeszkolone by rządzić i dzielić. Kłamstwo zaś stało się ich narzędziem pracy tak jak łyżka, widelec, nóż przy stole. Postaci używających kłamstwa wśród polityków jest na pęczki i nie jest to domeną tylko jednej partii. Bardzo lubię Polskę, bo to niezły Meksyk. I chyba najlepsze miejsce dla wariatów . Przyłącz się do nas jest nas coraz więcej! Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. Wybory są tak uczciwe jak ordynacja wyborcza System wyborczy jest tak skonstruowany że preferuje uprzywilejowanych którzy już się obłowili i stać ich na kampanię wyborczą.

01 02 2024 Strachy Rudego. Wojna.
Historia uczy, że aby rządzić jakimkolwiek społeczeństwem potrzebny jest strach. Ten z kolei można podzielić na endo- i egzogenny. Mówiąc zaś po ludzku chodzi o to, że źródłem strachu jest albo centralna władza, albo też strach czai się na zewnątrz. Polska po 4 czerwca 1989 roku zdecydowanie nie miała władzy, która napawała by społeczeństwo strachem. To dość nieszczęśliwe porównanie rudej jaczejki z jaczejką jaruzelskiego w zasadzie poza dość nieszczęśliwie dla tuskowych propagandzistów zbieżną datą powstania (13 grudnia) zdaje się nie zauważać jednego. Otóż Jaruzelski robił wszystko, aby komunistyczne państwo umocnić tak, by trwało jak najdłużej. Z kolei Tusk najwyraźniej realizuje „program Paździochowej” (Świat wg Kiepskich) – chce wszystko rozdupcyć. Niemniej patrząc z boku on i jego czołowi hunwejbini jawią się raczej w kategoriach komicznych, a nie siłowego zagrożenia dla społeczeństwa. Zatem strach umożliwiający rządzenie Tusk musi wszczepić ludziom z zewnątrz. To akurat nie jest trudne. Tuż za naszą wschodnią granicą toczy się bowiem najbardziej krwawa w Europie po 1945 roku wojna. I obojętnie, jakbyśmy ją nazwali, giną w niej ludzie. Jak pamiętamy stosunkowo niedawno obecny premier był w Rosji przedstawiany jako „nasz człowiek w Warszawie”, do historii zaś przeszły żółwiki, wymieniane przez niego z Putinem po śmierci Lecha Kaczyńskiego.
Ale tylko krowa nie zmienia poglądów, jak mówi mocno rozpowszechnione na Kaszubach przysłowie. Tusk już po 6 tygodniach od przejęcia władzy postanowił (a raczej był zmuszony) zacząć straszyć społeczeństwo Putinem. I choć jak pamiętamy jeszcze niedawno słyszeliśmy o konieczności zmniejszenia „nadmiernej militaryzacji” w miarę postępującego oporu nie tylko społeczeństwa, ale najważniejszych instytucji, które miały paść łupem ryżego blitzkiegu pod koniec grudnia 2023 r., wróciła wojenna retoryka. Wicekamysz, niejaki Paweł Zalewski, w dzisiejszej porannej rozmowie RMF otwarcie już straszył nieodległą wojną. Otóż wybuchnąć powinna już za 18 miesięcy, maksimum zaś za trzy lata. Dziwnym trafem tak, by wizja konieczności wspólnego przygotowania obrony pozwoliła tuskowym na spokojne doczekanie do końca obecnej kadencji Sejmu. W końcu jesteśmy krajem frontowym granicząc z Gubernią Mińską. Wg wicekamysza nie zachodzi jakakolwiek obawa, że obecny rząd uchylać się będzie od programu zbrojeń. Ale…Wojna już jest na Ukrainie. To jest bardzo poważna sytuacja, dlatego realizujemy pakiet modernizacyjny i staramy się rozwijać to, co zaczęli poprzednicy, ale w dobry i skuteczny sposób. Ten dobry i skuteczny sposób to nic innego, jak kolejna ściema. Bo niby co? Zmienią zamówienia? Bo po co nam jakieś czołgi, nie wspominając o armatach? Wszak mocni mamy być dzięki sojuszom… Co prawda Bundeswehra ma wg założeń osiągnąć liczebność oraz ogólnie zdolność bojową równą polskim jednostkom... zlikwidowanym przez Siemoniaka dopiero za 15 lat, ale za to za nami stoi armia francuska. I całe 250 czołgów. ;) Ale najbardziej uderza w oczy samozadowolenie pana, który doświadczenie zawodowe zdobywał praktycznie wyłącznie w Sejmie. Dodajmy, że początkowo jako… pisior.
Otóż rząd koalicji 13 grudnia działa w sposób dobry i skuteczny, co rzekomo różnić go ma od poprzednika. Dość daleko idący wniosek zważywszy, że od zaprzysiężenia rządu minęło raptem 6 tygodni.
Kto jednak pamięta poprzednie rządy Tuska nie powinien być zdziwiony. Choć w kraju panowała autentyczna bieda, czego symbolem stały się głodne dzieci oraz zakupy na zeszyt, powtarzano nam do znudzenia bajeczkę o „zielonej wyspie”, jaką to miała być rozwijająca się harmonijnie pod rządami Tuska, wspomaganego przez Sikorskiego i Rostowskiego Polska. Teraz słyszymy, że ONI rządzą skutecznie i dobrze. Ilu ludzi nabierze Zalewski? Pewnie sporo. Przynajmniej na obecnym etapie. Gorzej już będzie wyglądało to po eurowyborach, gdy z jaczejki 13 grudnia spadnie maska.
Wtedy dopiero zacznie się jazda w pogoni za nawet najdrobniejszym stanowiskiem. Łabędzi śpiew lewicy… Kto wie, czy również nie nastąpi długo oczekiwany koniec PSL-u. Ugrupowanie Hołowni podzieli natomiast los wcześniejszych projektów mających skusić niezdecydowanych wyborców rzekomą alternatywą. Tak jak Petru w 2015 r. Czy jednak wystarczy czasu? Trzeba bowiem liczyć zupełnie poważnie na kolejną zapaść gospodarczo-militarną, jak uczy doświadczenie immanentnie związaną z rządami Tuska i jego PO-mazańców. ;) Musimy się jednak pospieszyć. Ruskie bowiem wskutek wojny z Ukrainą ponieśli wielkie straty. Nie tylko w sprzęcie, ale też w ludziach. Będą więc odbudowywać swój potencjał 6-8 lat po zaprzestaniu działań bojowych. Możemy zatem dać POrządzić rudej jaczejce góra dwa lata. Na dzień dzisiejszy bowiem przedterminowe wybory mogą nie dać rezultatu, a nawet powiększyć stan posiadania KO kosztem satelitów. Czarzasty poza Sejmem to jednak żadna pociecha, gdyby Tusk nadal dysponował większością.
Musimy więc dać mu porządzić na tyle długo, by jak najwięcej obywateli doznało na... własnych plecach, czym jest „europejska demokracja” liberalnych neomarksistów. Na razie z niedowierzaniem obserwujemy niepojętą wręcz kompromitację Adama Bodnara, uważanego przez wielu za rozsądnego prawnika jeszcze w połowie grudnia ub. roku. Bartłomiej „ruska budka” Sienkiewicz rozczarował jakby mniej. Jego wyczyny w czasach, gdy szefował MSWiA, następnie opublikowane nagrania nie dawały żadnych złudzeń, co do faktycznej roli, jaką ma spełnić w „kulturze”.
Tylko to na razie odbierane jest z zachwytem przez fajnopolaków; takie cuś w rodzaju igrzysk, jakie césôrz Tusk urządził wiernemu ludowi. Za moment jednak zacznie się bieda. I nie dlatego, że na świecie jest kolejny kryzys. Ale dlatego, że rząd dyletantów przesiąknięty jest liberalną ideologią, co oznacza ślepe oddanie brukselskim dogmatom. Bezrobocie w skali kraju podskoczyło. W gminach, gdzie cała gospodarka oparta jest praktycznie o las, dramatycznie rośnie. Za chwilę rozleją się ponownie rolnicze strajki, gdyż z szumnych zapowiedzi „załatwienia” spraw w Brukseli (vide: Kołodziejczyk) nie tylko, że nic nie zostało, to jeszcze okres bezcłowy dla ukraińskich płodów rolnych został wydłużony do 2025 roku. To może oznaczać bankructwo dla dziesiątek tysięcy gospodarstw rolnych tylko w Polsce. Blokady przejść granicznych bardzo szybko doprowadzą do konfliktu już nie tylko na poziomie Państw, ale na poziomie ludzkim. Tym najważniejszym. Bronimy się ciągle przed myślą, że to nie jest biurokratyczna głupota, ale przemyślane działanie. Tymczasem wszelkie znaki wskazują, że Polska pod wodzą Tuska obrała kurs na zbliżenie z Chinami. Chiny natomiast są najbliższym, i najważniejszym zarazem, sojusznikiem Rosji. Polacy ciągle jeszcze żywią zbyt wiele sympatii do Ukrainy, aby mogło to podobać się tym siłom w UE, które są zainteresowane powrotem do intratnej współpracy z Rosją.
Żyjemy jednak w demokracji, więc ludzi trzeba odpowiednio urobić. Protesty, rodząca się praktycznie z automatu niechęć po obu stronach granicy, będą korzystne dla Moskwy i Brukseli. Tak naprawdę Tusk i jego berlińsko-brukselscy mocodawcy przygotowują drugi reset. Dla pospólstwa jest jednak straszenie wojną. Byleby tylko jak najdłużej popierać Tuska. Nie zmienia się wszak koni pośrodku brodu, a rządu w kraju zagrożonego wojną.
Źródło: niepoprawni.pl,
Wiem jedno w razie godziny „W” należy się poddać, niech się bronią wielkie pany!? Polską kiedyś, i dziś rządzi magnateria, oligarchowie, a szlachta ich tylko wspiera, pozostali zaś to biedne żuczki, które niczym Syzyf toczą kulę łajna zawsze pod górę!?
Dla nas biednych żuczków nie ma znaczenia czy wygra PO czy PiS, nadal będziemy mieli pod górkę, i to coraz bardziej stromą!?
Z archiwum: Dziś boimy się jeszcze bardziej jak za komuny. I to jest mistrzostwo świata. Jak na razie nie widzę żadnej różnicy pomiędzy tym co robiła Platforma a co robi PiS. Tusk był w epoce Gierka a Kaczyński cofnął się do Gomułki. PZPR jak mi Bóg jest miły znowu przy władzy. Z ta różnicą że w PZPR była jednomyślności a w PiSie jest dyktatura i powszechne mściwosierdzie panuje. Kaczyński do perfekcji opanował rządzenie strachem, nie słuchasz nie wykonujesz jego poleceń to w odstawkę idziesz i gruba kasa koło nosa ci przechodzi. Co to będzie jak Kaczyńskiemu kasy zabraknie? 
28 01 2024 Wszyscy won!
Na dwa dni przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia AD 1989 zakład karny opuścił ostatni więzień polityczny PRL, Józef Szaniawski - historyk, politolog, sowietolog i dziennikarz. Komuniści wsadzili go do więzienia za konspiracyjną współpracę z Radiem Wolna Europa. Minęło od tamtego czasu niemal 35 lat i w tak zwanej nowej, lepszej Polsce rządzonej przez „prawdziwych demokratów” z Tuskiem na czele mamy znowu więźniów politycznych. Są nimi dwaj opozycyjni posłowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Zostali oni uprowadzeni przez policję z Pałacu Prezydenckiego gdzie byli gośćmi głowy państwa. Przeglądam media społecznościowe i widzę wielką radość wśród dziennikarzy mediów wspierających Tuska. Kłaniają się oni policji w pas, dziękują i gratulują. A przecież jeszcze nie tak dawno temu podczas rządów PiS oskarżali policję o brutalność podczas „marszów kobiet” i „czarnych marszów”. Na naszych oczach rodzi się dyktatura, a spora rzesza Polaków najwyraźniej się cieszy. Nic nowego. To nie prawda, że po wprowadzeniu przez komunistów stanu wojennego przytłaczająca większość Polaków ten brutalny zamach potępiła. Tak się składa, że dokładnie pamiętam głosy ludzi, którzy cieszyli się, że pachołek Kremla „silny człowiek” Jaruzelski wziął sprawy w swoje ręce i w końcu zaprowadzi porządek. Dzisiaj za „silnego człowieka” ma robić pachołek Niemiec Tusk, a część polskiego społeczeństwa wraz z Berlinem, Brukselą, Waszyngtonem, Moskwą i Mińskiem bije mu brawa. Jeżeli wierzyć sondażowi IBRIS ponad polowa Polaków popiera wsadzenie posłów PiS do wiezienia. Jak to podsumować? Chyba tylko słynnymi słowami marszałka Józefa Piłsudskiego: „Naród wspaniały, tylko ludzie k….” Daję sobie głowę uciąć, że ci wszyscy radujący się dzisiaj z osadzenia w więzieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika są potomkami bądź sami opowiadali się za tym, aby komunistyczni zbrodniarze i zdrajcy Jaruzelski i Kiszczak nie trafili za kratki i jak wiemy ich życzenie się spełniło.
Nie jestem prorokiem i nie wiem jak długo przetrwa obecna władza, ale jednego możemy być pewni. Wcześniej czy później przyjdzie taki dzień, w którym ci reanimatorzy systemu III RP, czyli republiki bananowej realizującej interesy zagranicznych mocodawców pożegnają się z rządzeniem. Jednak, aby była to radosna chwila dla Polski i Polaków nowa władza będzie musiała spełnić jeden podstawowy warunek niezbędny do budowy poważnego państwa prawa realizującego polskie interesy i kierującego się polską racją stanu. Warunek, którego nie spełniono po 1989 i niestety także po 2015 roku. Ten warunek to pociągnięcie do odpowiedzialności karnej i konstytucyjnej wszystkich, którzy z premedytacją to państwo niszczyli i anarchizowali, czyli mówiąc wprost zdradzili. Tym razem nie przejdzie już opowiadanie pisowskich bajeczek o twardych rozliczeniach szkodników i zdrajców, które skończyło się zaraz po wyborczym zwycięstwie w 2015 roku. Następnym razem w podobne bajeczki Polacy nie uwierzą, a prawdziwej naprawy państwa będą mogli dokonać tylko ludzie zdeterminowani i odważni, którzy rozumieją jakie zło wyrządziła Polsce ta cała postkomunistyczna i lewacko- liberalna banda zdrajców i renegatów.
Mówiąc w największym skrócie, aby naprawić państwo trzeba na samym początku ukarać winnych, co będzie dla społeczeństwa nie tylko pokazem praworządności realizowanej przez poważne państwo, ale także wielką zbiorową lekcją sprawiedliwości, dzięki której Polacy zobaczą jak kończą ci, którzy przeciwko wolnej, suwerennej Polsce wystąpili łamiąc prawo i konstytucję. Ta wielka lekcja powinna być bezlitosna i przebiegać pod rzuconym kiedyś przez Wojciecha Cejrowskiego hasłem: Wszyscy won! Sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, a nawet profesorowie prawa, którzy w jakikolwiek sposób anarchizowali lub pomagali anarchizować polskie państwo. Wszyscy won. Politycy, dziennikarze, pseudo-autorytety i celebryci wspierający targowicę. Wszyscy won. Działające w naszym kraju zagraniczne koncerny medialne szkodzące Polsce. Wszyscy won. Prywatne agencje ochrony, które brały jakikolwiek udział w bezprawnej napaści na media publiczne w Polsce. Wszyscy won. I nie powinno mieć znaczenia czy reprezentują kapitał amerykański, niemiecki, rosyjski czy żydowski. Wszyscy won.
Dzisiaj jesteśmy w sytuacji, w której po kilku tygodniach rządów „koalicji 13 grudnia” dochodzi do bezpardonowego łamania Art. 7 Konstytucji RP mówiącego, że: Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Mało tego, liczne „autorytety prawnicze”, politycy rządzącej koalicji i dziennikarze łże-mediów przekonują, że właśnie tak trzeba. Skoro przepisy prawa już nie obowiązują, to tak jak w totalitarnych reżimach zaczyna obowiązywać prawo władzy. Czyżby oni wszyscy sądzili, że unikną kary? Czy naprawdę są na tyle naiwni, by wierzyć, że uda im się jakoś z tego wywinąć? Czy naprawdę sądzą, że Berlin i Bruksela dysponują szalupami ratunkowymi dla każdego z nich i każdemu zapewnią pobyt w pięknej willi z widokiem na palmy, plaże i lazurowe morskie fale? W najdogodniejszym momencie to Tusk i jego najbliżsi kolesie ewakuują się do jakiejś bezpiecznej krainy, a reszta frajerów zostanie tu na miejscu z namaszczonym nowym przywódcą kalibru Ewy Kopaczyny, którą Tusk w 2014 roku postawił na czele rządu kpiąc sobie nie tylko z Polaków, ale przede wszystkim ze swoich partyjnych koleżanek i kolegów. Ciekawe, kiedy oni zauważą, że Tusk łamie prawo i konstytucję bardzo sprytnie, bo pod żadnym dokumentem sankcjonującym bezprawie nie ma jego podpisu? Są za to podpisy frajerów, którzy za wszelką cenę chcą uchodzić za twardzieli, prymusów i demonstrują premierowi swoje bezgraniczne oddanie. Akcję pt. Wszyscy won będzie trzeba przeprowadzić bez znieczulenia i litości, jeżeli chcemy uniknąć tej przestrogi autorstwa nawróconego na chrześcijaństwo masona Josepha Comte de Maistre: „Do chwili obecnej narody zabijano w podbojach, czyli przez inwazje: ale tutaj nasuwa się ważne pytanie: czy naród nie może umierać na własnej ziemi, bez przesiedlania czy inwazji, a przez to, żeby szkodniki rozkładały samo sedno tych oryginalnych i ustanowionych zasad, które czyniły ten naród takim, jaki jest?”. Cały problem jednak w tym, że na ocalenie Polski mamy bardzo mało czasu. Jeżeli rząd „koalicji 13 grudnia” przetrwa całą kadencję to mówiąc kolokwialnie, mamy pozamiatane. Nawet jeżeli przetrwa tylko te 400 dni, podczas których Tusk zapowiada „zrobienie porządku żelazną miotłą” na ocalenie Polski może być już za późno. Po dokonaniu zmiany traktatów Berlin będzie mógł odtrąbić swoje zwycięstwo i najwyraźniej cała ta akcja dewastowania prawa w Polsce jest na to obliczona. Polacy poddawani są bardzo agresywnej inżynierii społecznej, której celem jest neutralizacja środowisk patriotycznych, które stawiają opór i nie chcą poddać się kontroli, jaką nad Polską i Polakami chce sprawować Berlin. Czasu pozostaje coraz mniej i właśnie dlatego niemieckiemu lokajowi Tuskowi rozkazano iść na rympał zapewniając mu propagandową i medialną osłonę. Zauważmy, że w czasie gdy Tusk przy udziale sporej części środowisk prawniczych dokonuje w Polsce rebelii, nie tylko niemieckie media udzielają mu wsparcia, usprawiedliwiając jego działania i ani słowem nie wspominają o ewidentnym łamaniu prawa, zapisów konstytucji oraz zamachu na pluralizm medialny. Niestety wody w usta nabrał również ambasador USA w Polsce, Mark Brzezinski, który w czasach rządu PiS tak żarliwie bronił wolności mediów i zasad demokratycznego państwa prawa fotografując się namiętnie z przedstawicielami totalnej opozycji, którzy tworzą dzisiaj "koalicję 13 grudnia”. Musimy cały czas pamiętać, że niemieckie wsparcie dla Tuska potwierdza tylko, że Niemcy zawsze były przeciwne temu żeby Polska była wolnym, silnym i suwerennym państwem. To nie przypadek, że 13 grudnia 1981 roku po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce ówczesny kanclerz RFN, Helmut Schmidt już na drugi dzień podczas konferencji prasowej wyraził zrozumienie dla decyzji gen Wojciecha Jaruzelskiego. Dokładnie z tego samego powodu Berlin ze zrozumieniem podchodzi dzisiaj do działań Tuska z tą jednak różnicą, że wspiera swojego człowieka zaś Jaruzelski był człowiekiem Kremla. Tak czy inaczej, każdy wysoko usadowiony w hierarchii polskiej władzy zdrajca zawsze może liczyć na zrozumienie i wsparcie Berlina. Nikt już dzisiaj nawet nie wspomina do jakich tragedii doprowadziła niemiecka bezwzględność i koncepcja podporządkowania sobie Europy Środkowo-Wschodniej i Bałkanów (tzw. plan Mitteleuropy). To Niemcy swoją perfidną polityką przyczyniły się do krwawej wojny, która doprowadziła do rozbicia Jugosławii i to oni przyczynili się do oderwania Kosowa od Serbii. Niestety po raz kolejny w historii nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za tragedie, tym razem narodów byłej Jugosławii. Przypominam to wszystko, ponieważ w Polsce sporej części opinii publicznej jest bardzo trudno uwierzyć, że to Berlin stoi za prawniczą rebelią i zamachem stanu w Polsce. na czele którego stoi ich człowiek Tusk i jego pomagierzy. Doprowadzając do rozbicia Jugosławii Niemcy wykorzystali okres rozpadu ZSRR zajętego wtedy swoimi wewnętrznymi problemami. Dziś wykorzystują przyzwolenie Rosji zajętej wojną z Ukrainą.
Trudno w dzisiejszej tragicznej sytuacji znaleźć jakiegoś znaczącego zagranicznego prawdziwego przyjaciela Polski, który miałby odwagę na forum międzynarodowym powiedzieć, co naprawdę dzieje się w Polsce i o co toczy się ta niemiecka gra. Znaleźliśmy się w sytuacji, którą najlepiej oddaje powiedzenie: siła złego na jednego. Musimy zatem liczyć tylko i wyłącznie na siebie oraz Opatrzność i temu zacytowanemu powiedzeniu przeciwstawić hasło: „I Herkules d..a, kiedy ludzi kupa”. Tylko czy w Polakach odezwie się instynkt przetrwania jako wolny naród? Czy jest w nas tyle siły, aby skutecznie przeciwstawić się niemieckiej agresji, która z założenia ma wyglądać na wewnętrzny konflikt i wojnę polsko- polską?
Przyszedł czas na rozpatrzenie także czarnego scenariusza. Na co liczą organizatorzy tego puczu? Najprawdopodobniej chodzi im o całkowite zdewastowanie polskiego państwa i wywołaniu wśród Polaków poczucia absolutnego bezprawia i chaosu. Polakom trzeba wmówić tak jak przed zaborami, że skłócone elity nie potrafią rządzić państwem i najlepszym rozwiązaniem będzie całkowite oddanie się pod kuratelę obcych państw. Jako jedyny ratunek będą nam stręczyć zwierzchnictwo Brukseli i Berlina oraz unijnego prawa, które ma mieć wyższość nad polską konstytucją. W zamyśle Berlina to Tusk jest tym człowiekiem, który w ich interesie ma zgasić nad Polską światło wolności i suwerenności. Czy Polacy się przebudzą i powiedzą zdrajcom: Wszyscy won. Czasu pozostało naprawdę niewiele, więc wkrótce dowiemy się czy będziemy w Polsce gospodarzami czy tylko niemieckimi parobkami?
Źródło: niepoprawni.pl,
Dwóch starszych panów Tuska i Kaczyńskiego zamknąć w jednym pomieszczeniu, i dopiero wypuścić jak zaczną ze sobą rozmawiać!?
Koniec mitu Donalda Tuska!? Nie wrócił na „białym koniu”, bo nie potrafi jeździć konno!? Koń jest trudny do kierowania! W przeciwieństwie do jego fanatyków!? Cały czas pamiętam jak Tusk powiedział pieniądze nie należały do Polaków, i boję się czy będą należały!?
25 01 2024 Pokażmy się: Patriotyczny front.
Na co jeszcze czekamy?! Aż będzie za późno? By potem powtarzać: - "Mądry Polak po szkodzie"? Czy jest nas mało? Czy po 30 latach złudnej wolności straciliśmy naszą waleczność? Naszą odwagę i wolę obrony swoich swobód? Nie chce mi się w to wierzyć. Usypiano nas. Mącono w głowach. Poniżano i pozbawiano narodowej godności. Udało im się nas złamać? Czy rzeczywiście jesteśmy niemieckimi podludźmi, którzy sami nie potrafią dać rady. Czy więc zgodnie z tą prusko – kacapską teorią zgadzamy się, bo już nas Berlin i Bruksela przekonali, że najlepiej żeby "lepsi" od nas panowali nad Polską. Tylko gadamy, kłócimy się, przekonujemy i biernie patrzymy co się dzieje. Ciągle jedyna reakcja to pokrzykiwanie na modłę żydowską: - Ajajaj! Jest źle! Pomocy! Na pomoc - jaką? skąd? - nie ma co liczyć. Nie jesteśmy durniami Tuska, co codziennie odbierają rozkazy z berlińskiej centrali.
Musimy wreszcie zacząć aktywnie sami działać. Sami – nie za pomocą straży więziennej, której ewidentny przestępca – Bodnar w tej chwili używa do bezprawnego przejęcia kolejnej instytucji – Prokuratury Krajowej.

Gdy w sierpniu 1980 roku w Trójmieście i Szczecinie, a po chwili również w innych miejscach, zaczęliśmy strajkować, to dosłownie natychmiast poparło nas 10 milionów Polaków. Nie bali się nawet przystąpić do Solidarności komunistyczni członkowie partii PZPR. To był – dobre na to słowo – zryw narodowy.
Czy sytuacja dzisiaj nie jest gorsza, bardziej niebezpieczna niż ta z roku 1980? A my nie mamy się bronić? Reagujemy tylko jak widzowie w cyrku. Przyglądamy się, emocje nas rozsadzają, ale z fotela się nie ruszamy. Wczoraj wieczorem (24 stycznia 2024), stojąc przed wejściem do Prokuratury Krajowej, Prezes Jarosław Kaczyński wraz ze swoim otoczeniem, nasz w ostatnich latach, a i w tej chwili, jedyny mąż stanu RP, którego mimo wielkich wysiłków szkopskich i kacapskich wysiłków, autorytetu i godności nie udało się złamać, ogłosił zdecydowanie: - " Musimy stworzyć wspólny front oporu przeciwko destrukcji państwa".I to szybko. Natychmiast. - Dodam od siebie. Sięgając wstecz pamięcią, wiem, że stworzenie jakiegokolwiek ruchu społecznego i tego najważniejszego – ruchu oporu – tego NARODOWEGO FRONTU, wymaga przywódcy. Czy jest ktoś inny, o takim autorytecie, o takich dokonaniach, jak Jarosław Kaczyński?
Wiem, to człowiek stary i schorowany. Na pewno też zmęczony. Jednak wiem, że gdy jest ważne zadanie, gdy staje przed nami niebotyczny cel, to każdy wówczas potrafi czynić cuda. Może przywódcą Frontu powinien być prezydent Duda? Chyba nie. Dosyć mamy pertraktacji, uległości. Tej całej koncyliacyjności i schylania głowy przed wrogiem. Nie, nie, nie! Mały człowiek, którego zna każdy człowiek – jedni go szanują i poważają; inni go nienawidzą i się go obawiają. Chciano go zbrodniczo zabić. Nie udało się. Lecz z ruską pomocą zamordowano mu brata – bliźniaka wraz z jego żoną. Jedyną rodzinę Prezesa. Jest uparty i konsekwentny. Ludzie za nim pójdą. Może jest gdzieś inny, nawet lepszy przywódca. Taki prawdziwy trybun ludowy. Lecz historia nas nauczyła, że ci skaczący przez płot mogą być agentami wroga, by poprowadzić nas na manowce. Każda grupa społeczna, ludność, część narodu, którzy mają wspólny cel, gdy mają przywódcę, któremu ufają i którego szanują, zaczyna działać sprawnie i skutecznie. Wszyscy co cenią muzykę symfoniczną, dobrze wiedzą, że orkiestra gra dobrze i harmonijnie, gdy prowadzi ją dyrygent.
W sytuacji sprawnego zorganizowania, a potem dowodzenia, ruchu społecznego, nagle wytwarza się wspólny, jednolity umysł. Wspólne myśli, wspólne cele i taktyki działania. To jest nagły wybuch tej transcendentalnej świadomości całej zorganizowanej grupy. Współczesna psychologia społeczna, która niestety jest sztywno laicka, a nawet radykalnie ateistyczna, potrafi przyjąć i akceptować działania tłumu w amoku, gdzie może dochodzić do zbrodni, lecz nie chce słyszeć, że może być coś, co zjednoczy ludzi w jednym pozytywnym celu i działaniu. Ale cóż... dzisiaj już wyraźnie widzimy, jak bardzo nauka potrafi się mylić. Właśnie jedne po drugich upadają dogmaty i teorie, które przez lata kształtowały nasze światopoglądy.
My wszyscy uczciwi patrioci jesteśmy winni to naszym rodzinom, naszym dzieciom i wnukom, gdy chcemy by nadal byli Polakami. Berlińska marionetka, Tusk Donald i jego przyboczni, już dzisiaj zasługujący na dziesięcioletnie wyroki sprawiedliwych sądów, chcą, bez najmniejszej wątpliwości, zetrzeć wreszcie, po setkach lat nieudanych usiłowań, Rzeczpospolitą z map świata. Nigdy się na to nie zgodzimy. Ciągle jesteśmy młodym i niedojrzałym państwem, które musi się jeszcze wiele nauczyć. Chcemy się nauczyć wszystkiego, co wytworzy w nas dumę narodową, godność i najważniejsze: - umiejętność rozróżniania, co jest dobrem, a co złem. Wprost przeciwnie działają polscy – wewnętrzni i zagraniczni wrogowie, którzy ludziom robią codziennie taką wodę z mózgu, że już wielu straciło kontakt z rzeczywistością. Z nimi właśnie musimy natychmiast zacząć walczyć. Zjednoczona Prawica straciła już mnóstwo czasu od wyborów 15 października 2023. Policzmy – to już 3 miesiące i 10 dni. A do kolejnych wyborów, również bardzo ważnych, pozostało już tylko dwa i pół miesiąca. Gdzie jest gabinet cieni, który powinien być już gotowy jeszcze przed wyborami?!
Czy prawica już coś robiła, jakąś kampanię wyborczą na 7 kwietnia? Widocznie byli aż w takim szoku po przegranych wyborach, że przestali patrzeć perspektywicznie. Więc w końcu jest potrzebny WSPÓLNY FRONT. Osobiście wolałbym, żeby był to ruch spontaniczny. Oddolny. Ale cóż.. wszyscy czekają na Godota. I dzisiaj już nie ma wyjścia. Musimy nie tylko ruszyć z a Kaczyńskim, ale również go ochraniać, i co ważne, pilnować go, by szedł prostą drogą.
Źródło: niepoprawni.pl,
Wrócę do Solidarności z czasów okrągłego stołu. Co pozostawiliście Polakom po tym Okrągłym Stole? To co dzisiaj widzimy na ulicach? Jak mogliście dopuścić do reprezentowania Solidarności przez Tuska, Michnika, Kuronia, Mazowieckiego, Frasyniuka i inne zdradzieckie pomioty. No bo Kaczyńscy reprezentowali wujka Jaruzelskiego, i Kiszczaka!? Przecież to Wasi koledzy, znaliście ich bardzo dobrze i uznaliście, że takie kan..... mają decydować o losach Polski? Do tego grona trzeba dołączyć zdrajcę Geremka udającego dobro Jezusa.
Kilka słów o Solidarności. Solidarność ruch społeczny powstały w wyniku protestów robotniczych. Skupił przede wszystkim robotników mających największe zaufanie wśród załogi danego zakładu. Z chwilą kiedy zaczął przekształcać się w związki zawodowe na czele tego ruchu społecznego, stanęli karierowicze ludzie którym były obce sprawy robotnika. To oni doprowadzili do grabieży majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia byle tylko zaspokoić swoje ambicje. Dziś pierwsi stają po odznaczenia i domagają się gloryfikacji ich domniemanych czynów. Ordery nie dla nich. Dla nich surowe kary i konfiskata zagrabionego majątku. Nie zrobili kariery w PZPR bo ich stamtąd wyrzucili za malwersacje lub pijaństwo to zrobili ją w Solidarności bo w niej( wśród kierownictwa pseudo działaczy) znaleźli poklask i oparcie.
22 01 2024 Obiecanki-cacanki a Tuskowi władza.
Jak wiadomo człowiekowi najtrudniej przyznać się, że został zrobiony w bambuko. Mali i drobni przedsiębiorcy wreszcie zaczynają rozumieć, że obietnice „wakacji ZUS”, płatnych urlopów czy też domniemywana przez zadłużonych w ZUS kolejna „abolicja” to były tylko pijarowe zagrywki ryżego, mające skłonić jak największą część elektoratu do niegłosowania na PiS. Wygląda na to, że do grona „zadowolonych” powoli zaczną dołączać nauczyciele. I bynajmniej nie mam na myśli tej części, która konsekwentnie popierała i popiera Zjednoczoną Prawicę, ale tych, dla których Sławomir Broniarz od dekad jest kimś w rodzaju świeckiego guru. Oto w fanzinie political-fiction z Czerskiej (używającego na co dzień nazwy Gazeta Wyborcza) upust rozczarowaniu ostatnimi propozycjami podwyżek nauczycielskich pensji daje nie kto inny, ale wicebroniarzowa Urszula Woźniak.
- Nie jestem rozczarowana, jestem wściekła - przyznaje wiceprezeska Związku Nauczycielstwa Polskiego Urszula Woźniak. To jej reakcja na projekt rozporządzenia płacowego dla nauczycieli. Wynika z niego, że obiecane jeszcze w kampanii wyborczej "nie mniej niż 1,5 tys. zł brutto" nie dotyczy realnych wynagrodzeń, tylko średnich, do których wliczanych jest wszystkich kilkanaście dodatków, jak również odprawy emerytalne. (…) - Okazuje się jednak, że 1,5 tys. zł dotyczy mitycznego wynagrodzenia średniego, a nie realnej stawki - komentuje szef oświatowej "Solidarności" Waldemar Jakubowski. - Warto przypomnieć, że o 30-procentowej podwyżce rozmawialiśmy jeszcze z byłym ministrem Przemysławem Czarnkiem i mówiliśmy o niej w kontekście rekompensaty inflacyjnej - dodał.
Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP, podkreśla, że ich związek docenia wysiłek. - Ale nie jest to spełnienie przedwyborczych obietnic.
Po obiecanej podwyżce początkujący zarobi o 666 zł więcej, mianowany – o 815,- zł więcej zaś dyplomowany aż o 1673,- zł więcej od kogoś, kto przyjmie się do pracy po raz pierwszy i nie ma żadnych kwalifikacji. I to, zaznaczam, w sferze budżetowej, bo na budowie ktoś, kto nadaje się tylko do pchania taczek czy też do przysłowiowego „mieszania wapna” zarobi zdecydowanie więcej, niż nauczyciel… dyplomowany. Gdyby jednak przeliczyć podwyżki na procenty wcale tak źle nie jest. Płaca minimalna bowiem wzrosła o niespełna 18%. Wynagrodzenia nauczycieli odpowiednio zaś o 33%, 30% i 30%. Zatem Tusk… dotrzymał zobowiązania przedwyborczego. ;) Z tą jednak różnicą, że zamiast podwyżek o 1500,- zł każdemu podniósł o 30% płace wszystkim. Tylko… średnio. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest co innego. Otóż podawane przez ZNP stawki wynagrodzenia dotyczą sytuacji praktycznie niewyobrażalnej. Są to tzw. gołe pensje. Trudno jednak wyobrazić sobie nauczyciela mianowanego bez wysługi lat.
Tak samo, jak w każdym zawodzie o faktycznej wysokości wynagrodzenia decydują dodatki. A tych w szkolnictwie jest całkiem sporo. Przykładowo: Dodatek funkcyjny - dyrektorzy szkół mogą otrzymać dodatek funkcyjny w wysokości od 5 proc. do 100 proc. zasadniczego wynagrodzenia. Natomiast dodatek funkcyjny dla nauczycieli za sprawowanie funkcji wychowawcy klasy wynosi około 600 zł. Dodatek za trudne warunki pracy - jest to dodatkowe 20 proc. wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela za prowadzenie zajęć z dziećmi i młodzieżą z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim, a także za prowadzenie zajęć w specjalnych przedszkolach, szkołach i klasach, oraz indywidualnego nauczania dziecka zakwalifikowanego do kształcenia specjalnego. Dodatkowo nauczyciele prowadzący zajęcia dydaktyczne w klasach łączonych w szkołach podstawowych otrzymują 25 proc. stawki godzinowej za każdą przepracowaną godzinę.
Dodatek za uciążliwe warunki pracy - nauczyciele pracujący w warunkach uciążliwych mogą otrzymać dodatek w wysokości ustalonej według stawki dodatku za trudne warunki pracy, powiększonej o 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Dodatek za wysługę lat - pracownicy otrzymują 1 proc. podstawy pensji za każdy przepracowany rok, jednak nie może to przekroczyć 20 proc. Dodatek wiejski - wynosi 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Ponadto w październiku 2023 roku nauczyciele otrzymali specjalny, jednorazowy dodatek w wysokości 1125 zł (realnie około 755 zł po odliczeniu podatków i składek) z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej. A przecież do średniej płacy nauczyciela zaliczane są jeszcze tzw. nadgodziny i inne dodatki, lokalnie zależne od samorządów itp. Tak więc pytanie o rzeczywistą pensję nauczyciela jest ciągle otwarte.
ZNP, jak każdy związek zawodowy, podaje najniższe wartości. I trudno się dziwić, wszak związki od tego są, by pracownikom tworzyć jak najlepsze warunki. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że obecny rząd postanowił wykorzystać statystykę dla własnych celów.
Stąd oburzenie. Bo przecież średnia to jedno z największych kłamstw wymyślonych przez ludzi trzymających władzę dla ogłupiania maluczkich.
Obrazowo – jeśli ja jem mięso a ty kapustę to średnio wychodzi, że jemy bigos. ;) 
Wystarczy, że w placówce oświatowej na 5 osób dwie mają dodatki rzędu 100% wynagrodzenia to średnia rośnie aż o 40%. Ale to doprawdy nie moje zmartwienie. Jako Polaka przeraża mnie pomysł okrojenia programu szkolnego. A zwłaszcza plan ograniczenia ilości lektur, bo wymagania dotychczasowe są przeokropne – do matury trzeba znać „aż” 52 pozycje, w tym niektóre dość krótkie, jak „Bogurodzica”. 52 pozycje w cztery lata to… 13 na rok. Faktycznie, obciążenie ponad miarę, zwłaszcza że w kanonie zawarty jest Inny świat Gustawa Herlinga – Grudzińskiego. Czyli pozycja demaskująca paskudną historię dzisiejszej eurolewicy obecnej ministrzycy oświaty nie wyłączając.
Być może też to jest jedna z recept na podwyżki w oświacie? Okrojenie programu i następcze zmniejszenie ilości godzin lekcyjnych w efekcie doprowadzi do redukcji etatów.
Pamiętać przy tym należy, że w czasach, kiedy Tusk haratał w gałę na szkolnym boisku klasy liczące 40 uczniów nikogo nie dziwiły. Ba, były wręcz normą. A przecież tylu z nas wyszło na ludzi. Chcą wiedzy? Niech idą do szkół prywatnych. Gros społeczeństwa musi być odpowiednio wychowana do życia w coraz mocniej widocznym eurokołchozie. Zresztą… po co jakakolwiek nauka, skoro jest wikipedia? A jak za trudno cokolwiek samemu znaleźć wystarczy włączyć odpowiedni kanał w tivi albo wejść na Onet. ZNP się burzy, wtóruje mu Solidarność… Obawiam się jednak, że poza schadenfreude, jaką zaczyna odczuwać spora część społeczeństwa (sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyn…, pardon, Sławomirze Broniarzu!), mało co z tego wyniknie. Ot, kolejna grupa cynicznie zrobiona w bambuko przez Rudego. On i jego jaczejka wszak wierzą, że tropienie i oskarżanie PiS o wszelkie zło tego świata pozwoli dojechać spokojnie do następnych wyborów. A pół roku wcześniej znowu się coś obieca. Wszak w międzyczasie wyrośnie już kolejny elektor
Źródło: niepoprawni.pl,
Nie będzie podwyżki 1500 zł dla nauczycieli. Kolejna obietnica ze "100 konkretów" - idzie do szuflady. W piątek ZNP otrzymał do zaopiniowania projekt rozporządzenia płacowego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jak wyliczyli związkowcy, podwyżki dla nauczycieli wyniosą od 1167 zł do 1365 zł brutto. 1 lutego 2024 r. ma odbyć się w tej sprawie spotkanie uzgodnieniowe. No bo jak Tusk obieca, no to tylko obieca, a jak powie że zabierze to zabierze, i ta maksyma jest znana wszystkim od dziesięcioleci!?
Do kogo mają nauczyciele pretensje, przecież to oni wykształcili tych co mają władzę!? Jak ich nauczyli nauczą tak oni rządzą!
Szkoły i nauczyciele są niepotrzebni, wystarczą lekcje w telewizji!? A tak po prawdzie demokracja i przymus nauczania to, aż kuje w oczy!? Jeszcze na dodatek wystawianie ocen. To już absolutny absurd. A precz z tym komunistycznym anachronizmem. Skoro nauczyciel uważa, że za mało zarabia, no to niech idzie na produkcję, tam dużo więcej zarobi!?
16 01 2024 J. Biden chyba znów oddał Europę w łapska Niemiec i Rosji.
Nigdy nie miałem zaufania do J. Bidena, bo od początku chciał oddać Europę w łapska kondominium niemiecko- rosyjskiego i gdyby nie atak W. Putina na Ukrainę, to już dawno by to nastąpiło. Zresztą uważam, że W. Putin rozpoczął swoją wojnę właśnie dzięki takim deklaracjom z pierwszych miesięcy urzędowania, gdzie J. Biden nawet w końcu zaakceptował Nord Stremay, bo... budowa jest już na ukończeniu, więc nie ma sensu jej przerywać. 
W takiej sytuacji W. Putin był pewny, że administracja J. Bidena nie będzie zbytnio ingerować w tę wojną i to tym bardziej, że ona przecież miała trwać maksymalnie do tygodnia czy dwóch tygodni. I gdyby nie to, że naród ukraiński broni się bohatersko do dzisiaj to byłoby tak jak w przypadku aneksji Krymu, o którym świat i USA już zapomnieli. W miarę trwania wojny - sądzę, że pod naciskiem służb specjalnych i lobby wojskowo-obronnego w USA  - J. Biden został niejako zmuszony do zmiany o 180% swojego stanowiska w sprawie oddania Europy wspomnianemu kondominium niemiecko- rosyjskiemu i wtedy dopiero zaczęła się amerykańska pomoc dla Ukrainy i wspieranie tzw. wschodniej flanki NATO a tym samym Polski. Ale przecież musimy pamiętać, że J. Biden jest lewicowym demokratą a jego wiceprezydent K. Harris to już całkowicie komunistka. Poza tym J. Biden jest gorącym zwolennikiem ruchu LGBTQ i ideologii gender. Zresztą również ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski jest lewicowy i ileż to razy dawał temu wyraz chodząc na tęczowe "Marsze Równości" czy "upiększając" ambasadę tęczową flagą lub spotykając się z przedstawicielami wcześniej opozycyjnej  a dziś już formacji rządzącej w Polsce. A przecież to ambasador USA w Polsce jest odpowiedzialny za przekazywanie informacji o Polsce amerykańskiej administracji i samemu J. Bidenowi oraz oczywiście realizuje u nas politykę J. Bidena.
A jednak ZP ostatecznie przegrała, choć wygrała, ale nie ma zdolności koalicyjnej do utworzenia rządu. No i tym sposobem rządzi dziś w Polsce totalitarna władza "koalicji 13 grudnia i chaosu". Czyli jednak nie było tym razem dodatkowego wsparcia od USA, a to oznacza, że J. Biden chyba ponownie oddał Europę w łapska Niemiec i Rosji, co potwierdził mówiąc - zapytany przez korespondenta Polskiego Radia o jego ocenę  dojścia do władzy w Polsce prounijnego rządu - "Myślę, że to bardzo dobrze". To stawia Polskę i patriotycznych Polaków w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony mamy atak niemieckiej UE, która chce stworzyć z Europy Jeden Wielki Scentralizowany Kołchoz a'la ZSRR zwany Jedną Europą ze stolicą w Berlinie a to oznaczać będzie praktyczną utratę przez Polskę i inne kraje UE swoich: wolności, suwerenności i niepodległości. Czy nie po to właśnie Niemcy wysłały do Polski D. Tuska? Z drugiej strony mamy Rosję, która prędzej czy później znów będzie ściśle współpracowała  z Niemcami tworząc kondominium niemiecko- rosyjskie i może to dla Polski oznaczać kolejny rozbiór z granicami uwzględniającymi rozwiązania zawarte w Pakcie Ribbentrop–Mołotow lub nawet na Wiśle: zachodnia część Polski dostanie się w łapy Superpaństwa Niemieckiego (unijnego) a wschodnia część dostanie się w łapy W. Putina. Czy dlatego w czasach rządów PO-PSL rozbrajano wschodnią część Polski i mieliśmy się zacząć bronić dopiero na linii Wisły? Dlatego tak ważna była odbudowa polskiego wojska na wschodzie Polski, czego dokonała ZP.
No i dalej z "trzeciej strony" USA, które mogą (oby nie!) już na stałe oddać Europę Niemcom a jak Niemcom to i Rosji. Pocieszeniem dla nas może być stałe stacjonowanie wojsk USA w Polsce, niemal ukończona tarcza antyrakietowa i podpisanie z USA kontraktów zbrojeniowych, i na budowę dużej elektrowni jądrowej, z których D. Tusk raczej nie zrezygnuje, choć na pewno utrąci lub ograniczy kontrakty z Koreą Południową. Ponadto jesteśmy w NATO. Ciekawe są też poglądy, że dla USA bardzo szybki rozwój Polski za czasów rządów ZP (PiS) może być za duży, bo grozi zachwianiem równowagi geopolitycznej. Pisze o tym dr R. Brzeski w tekście "PIS I DUCH ROCKEFELLERA". Nie wspomniałem jeszcze o marzeniach niektórych "pustych, ale bogatych" głów (wiecznych wędrowców) marzących o jakimś Jednym Rządzie Światowym (NWO), a które w USA stanowią bardzo silne lobby. Oni uważają, że zbudowanie Superpaństwa Europa jest kolejnym etapem budowy NWO. Niebezpieczne dla nas jest także to, że można zauważyć ogólne zmęczenie wojną na Ukrainie, również w USA a dodatkowo trzeba pamiętać, że tam w listopadzie 2024 roku są wybory prezydenckie i J. Biden musi niejako znów zostać twardym lewackim i zideologizowanym Demokratą. Z naszego punktu widzenia jest to złe więc musimy raczej "trzymać kciuki" za rywala J. Bidena niezależnie kto nim będzie, czy D. Trump czy ktoś inny z konserwatystów. Oceniając obecną geopolitykę to należy też skonstatować, iż USA teraz mają na głowie Chiny, Tajwan, Bliski Wschód i Zatokę Perską, więc znaczenie Europy dla USA powoli staje się coraz mniejsze a w przypadku jakiegoś starcia z Chinami USA będą chciały mieć co najmniej neutralność Rosji. Ja w to nie wierzę, ale taki Józio Biden może mieć inne zdanie.
Reasumując. Nasza wolność, niepodległość i suwerenność po raz kolejny zależą tylko od nas i to my, Polacy musimy ich bronić i o nie walczyć. Nikt za nas tego nie zrobi. Jeżeli damy się zastraszyć i się poddamy to może się tak stać, że Polski już nie będzie i to na zawsze!
Tak ja wiem, że jak obalaliśmy komunę to mieliśmy swojego św. Jana Pawła II a za oceanem Ronalda Reagana, ale dziś jesteśmy w lepszej sytuacji, bo wiemy, że można pokonać reżim D. Tuska siłą naszych głosów i siłą naszej liczebności na patriotycznych manifestacjach. Dodatkowo może stanie się tak, że w wielu krajach Europy społeczeństwa zbuntują się przeciw totalitarnym planom zniemczonej UE dążącej do likwidacji ich państw. W czerwcu odbędą się najważniejsze od początku UE wybory do Europarlamentu i naprawdę może się okazać, że obecne elity unijne stracą swoją dominującą pozycję albo będzie ona dalece ograniczona. Także głowa do góry! "Ruda WRONa orła nie pokona"!
Źródło: naszeblogi.pl
Od bardzo dawna marzy mi się granica na Wiśle, może na starość moje marzenie się spełni!? 6 lat mieszkałem w Niemczech i nie żałuję, mogłem zostać na stałe, ale........!?
Nowa Jałta, czy nowy Poczdam będziemy mieli!? A granica na Wiśle czy Odrze będzie przebiegała!? Już raz Roosevelt podarował w Jałcie, Stalinowi Polskę na złotej tacy.
Z forum: Chyba nikt nie wierzy, że polityków PO podsłuchiwali jacyś kelnerzy, ale to, że była to CIA jest bardzo prawdopodobne. Organizatorem grupy kelnerów byl Łukasz Nurzyński, menadżer z restauracji Sowa&Przyjaciele a wcześniej w restauracji Lemongrass, zlokalizowanej naprzeciwko ambasady USA w Warszawie, dziś nieczynnej i nazywanej kiedyś "poligonem podsłuchowym w sercu Warszawy". 
15 01 2025 Zetempowski pomiot.
Stawiamy sobie pytania, skąd obecnie na polskiej scenie politycznej wziął się element, jakiego w takim jak to obecne, wydaniu trudno nawet doszukać się w czasach Gomułki czy Gierka? Komuniści po 1956 r. starali się zachowywać, na ile pozwalał tamten ustrój, pozory demokracji, nawet swoistej praworządności. Partia była tu odniesieniem. Ciekawe, że nie władza wykonawcza ani konstytucja, ale właśnie partia. Jest jednak pewien element dziś zupełnie nie zauważany, a niezwykle ważny, który tłumaczy obecność takich, a nie innych ludzi w obecnym establishmencie władzy w Polsce. Umyślnie nie używam tu przymiotnika „polskim”, bo w warstwie decyzyjnej ten establishment nie jest polski. Zadowolenie, jakie widać w Moskwie i Berlinie z zapaści, w jaką wpadła Polska mówi samo za siebie. Dla mnie sposób działania Tuska i jego ludzi odświeża wspomnienia z lat 40 i 50. To był czas najczarniejszy, nie tylko z racji panoszenia się MBP, UB, NKWD, procesów i mordów sądowych, ale wszechwładzy ZMP na ważnym odcinku wychowawczym. Ta polska odnoga Komsomołu była potworną dawką truizmy, która wgryzła się w pokolenia i truje do dziś, choć wielu nią dotkniętych nawet o tym nie wie. Czytając tomy poświęcone dzieciom resortowym jak gdyby przeżywam ponownie to zetempowskie piekło. Bo należy przypomnieć, czym ta organizacja była? Wikipedia podaje” „Związek Młodzieży Polskiej (ZMP) – młodzieżowa organizacja ideowo-polityczna, działająca w Polsce w latach 1948–1957 i wzorowana na radzieckim Komsomole. Powołana została przez rządzących krajem komunistów do realizowania polityki ich partii wobec młodzieży, służyła indoktrynacji młodych, kształceniu nowych kadr dla władzy oraz pomocy w przebudowie społeczeństwa na modłę komunistyczną. Stanowiła jeden z symboli polskiego stalinizmu. Rozwiązana 11 stycznia 1957”. Ta definicja niewiele mówi, bo istotne było to, że prócz masy młodzieży zmuszonej do wstąpienia do ZMP – przymuszali nauczyciele, pracodawcy, szantażowała bezpieka – wielu było, którzy tę drogę obrali sobie do kariery. I to co zapluskwili polisie społeczeństwo na dziesięciolecia. Odmowa przynależności pociągała za sobą represje. Odmówiłem stanowczo wstąpienia, a w 1951 r. zdawałem maturę. Na szczęście mieliśmy jeszcze nauczycieli rodem z II Rzeczypospolitej. Przymus przynależności był podobny jak w III Rzeszy obowiązkowe członkostwo w Hitlerjugend. Co więcej wśród zetempowców spotykało się aktywistów, których znało się jeszcze jak paradowali w mundurach HJ.
Otóż patrząc na aktywistów obecnej władzy w Polsce wraca się myślą do tamtych czasów.
W „Gazecie Wyborczej Igor Tuleya powiedział: „Tak jak prof. Sadurski uważam, że nie wolno się oglądać na bezprawne przepisy. Osoby odbudowujące praworządność mają prawo do zdecydowanych działań. Przecież nie ma znaku równości między tymi, którzy dzisiaj zdecydowanymi ruchami będą odbudowywać praworządność, a tymi, którzy tę praworządność niszczyli. Cel dzisiejszych działań jest szlachetny, mają one właśnie odbudować praworządność”.
W ten sam sposób praworządność w wydaniu Stalina odbudowywali zetempowcy. Dokładnie tak samo, a przedmiotem ich wzgardy była Polska suwerenna zniszczona przez Niemcy i Sowiety. Zawsze się zdziwiłem, że tacy ludzie jak Tuleya i mu podobni mogą pętać się po pilskim prawie i sądownictwie, ale widocznie czekali na swoje 5 minut. I tacy ludzie dziś – do kiedy, nie wiadomo – będą zatruwali organizm narodu, może nie będący w najlepszej kondycji, ale też nie do końca zdeprawowany. Ten prawnik jako rzecznik praworządności to dowcip stulecia. Inny przykład głębokiej degrengolady dezintegrującej dziś Polskę – mówiąc najdelikatniej – to Roman Giertych. Nie wiem czy ma do niego zastosowanie porzekadło corruptio optimi pessima, bo ze znakiem zapytania jest tu słowo „optimus”, ale odczuwam gorzką satysfakcję, że nigdy nie ufałem mu, kiedy nosił sztandar Ligi Polskich Rodzin i p.o. katolika. Odnotowałem związaną z nim wypowiedź, za Niezależna.pl :„Uważam, że p. Matczak nazywając mnie „pośmiewiskiem” z tego powodu, że chcę rozliczenia PiS, przekroczył wszelkie normy - pisze na platformie X poseł Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych. Ten drugi zaś - na razie bezskutecznie - apeluje do rządzących o „zagospodarowanie zmęczonej wspólnoty”, przy jednoczesnym poświęceniu satysfakcji „najbardziej zaciekłych”. Oliwy do ognia dolewa Igor Tuleya, pisząc o "prawie do retorsji", rzekomo przysługującym rządzącym”. Profesor Matczak doskonale wiedział co mówi, a Roman Giertych, któremu po drodze właśnie z Tuleyą i każdym kto będzie paskudził Polskę, bo on już inną ma ojczyne. Mógłby chociaż trochę pokazać zażenowania, oświadczając, że chce rozliczyć PiS. Czy z tej racji, że się tam na nim poznano? Giertych zmieniał poglądy i partie jak rękawiczki. Pod tym względem wyprzedził wszystkich konkurentów. Znając jego środowisko, trudno się jednak pogodzić z tym, że na takim poziomie osiadł.
Ale zacząłem od ZMP. I w zasadzie cała wypowiedź tego tematu dotyczyła. Wystarczy postawić puentę. Zatem czy należy szukać pomiotu ZMP wśród dzisiejszych „panujących”: w Polsce? Polecam lekturę „dzieci resortowych”. Zepsucie charakteryzujące środowisko ZMP osadziło się w genach. To wychodzi po latach i działa automatycznie. Tak samo w genach pozostało zaprzaństwo tych, którzy przyjęli w okupacji niemiecką volsklistę. W styczniu 1945 w Mąkowarsku, gdzie już czatował na Ruskich z dubeltówkami volkssturm, przez wieś przeprowadzał mnie chłopak z HJ. Czynił to na polecenie jakiegoś przełożonego, ale z wielką niechęcią i stale mi ubliżał: ihr Saupolen, wir kommen mal wieder und machen mit euch Schluss (świńscy Polacy, my tu wrócimy i wtedy was wykończymy). I ta nienawistna, teutońka twarz. Przypomina mi ją zawsze kiedy patrzę na Tuska. Ta sama nienawiść i pogarda dla wszystkiego co polskie. Na dodatek jest premierem rządu w Polsce. ZMP, najgorsza z organizacji komunistycznych w Polsce i Eindeutschung największa plama na wielu obywatelkach Polski okupowanej – to spuścizna, która znowu daje znać o sobie. Naiwni są ci, którzy myślą, że taka trucizna uwalnia się z organizmu w jednym pokoleniu.
Źródło: niepoprawni.pl
Kiedy byłem młody, i....straszono mnie burżujem, kułakiem, Czarną Wołgą......Dziś straszy mnie się komunistą, a kimże ta bestia jest!? Poznałem w swoim życiu wielu komunistów, i zawsze byli to ludzie prawi, walczący o dobro innych, byli to tacy społecznicy, którym nie była obojętna krzywda ludzka. Wiem było, też bardzo dużo patologi! Zatem może, dziś należy mnie straszyć komunistycznym burżujem!? Ale tak nie można, bo Kaczyńskiemu śni się sanacja!
Tak walczono z kułakami, przyjechali ostatni worek ziarna zabrali, ostatnią maciorę, kurę. Następnym razem nie było już komu przyjechać i do kogo, bo wszyscy......!?
Znaczy się wkraczamy w erę walki z kułakami!? Wkrótce Tusk doprowadzi do tego, że podatki i opłaty przekroczą nasze zarobki, i będziemy musieli pożyczkami się ratować, tylko kto je nam da!?
14 01 2024 Ruda Bidula.
Światem rządzi pieniądz. Ta wyświechtana, tysiącletnia prawda oczywista tak spowszechniała, że już często o niej zapominamy, albo lekceważymy.
Dlaczego więc oburzamy się i protestujemy, gdy dociera do nas, że cały światowy system opiera się na korupcji? Najprawdopodobniej dlatego, że nie stać nas, by w tym systemie uczestniczyć.
Pewnie kiedyś urzędniczce, by zechciała przeczytać nasze podanie daliśmy jakieś trudno dostępne czekoladki, policjantowi drogówki 50 zł, sprytnie włożone w nasz dokument, albo flaszkę lepszej gorzały panu egzaminatorowi gdziekolwiek. I znamy reguły – im nasza sprawa ważniejsza, tym łapówka musi być odpowiednio wysoka. We wielu miejscach na świecie, przywołam tu kraje muzułmańskie, czy dalekiej Azji, łapówka, czyli bakszysz, to element normalnego życia. Sam siedziałem dwie godziny na lotnisku w Karaczi w Pakistanie, bo spóźniał się miejscowy agent, który miał mnie odebrać i zawieść do hotelu. A on właśnie miał przygotowany bakszysz dla oficera na lotnisku. Żeby to raz było... Zawsze to było. Wszędzie poza naszą wspaniałą cywilizacją zachodu.
Łapówkarstwo, korupcja długo były dosyć drobnym elementem naszego życia. Dało się jakoś żyć. Lecz natychmiast po Magdalence i Okrągłym Stole przepotężna, całkiem nowa korupcja walnęła nas obuchem w łeb. Wygłodniali komuniści, chciwe i bezwzględne bolszewickie służby specjalne, te ubecje, esbecje, wsioki, ułopcy, i prowincjonalni dygnitarze rzucili się jak szarańcza w amoku, by rozgrabić wszystko, co teoretycznie jeszcze za komuny, należało do narodu. To było jeszcze więcej niż korupcja. I wygląda na to, że czeka nas powtórka. Wygłodniałe przez osiem lat hieny neobolszewickie, Mafia 13 Grudnia, już zaczęła rozszarpywać to, co przez ostatnie 30 lat udało się zbudować. Nie skłamię, jeżeli powiem, że obecnie do polityki, nie tylko w Polsce – wszędzie – idzie się wyłącznie po to, by się na wszelkie sposoby i to jak najszybciej, nie ważne, że po świńsku, bogacić się.
Taki, najpierw aresztowany za korupcję tuskowy minister Nowak, a już za chwilę na wolności, u którego CBA znalazło ukryte miliony w wydrążonych nogach stołu, podwójnej ściance szafy i gdzie tam jeszcze. W Pisie również zdarzały się sprawy korupcyjne, tylko, że było ich względnie niewiele, to u tego całego liberalnego lewactwa było ich setki. Można by wymieniać to bez końca a i tak czytelnicy mogą dodać nowe ze swojego doświadczenia. Czy to marszałek senatu, ordynator szpitala, który kasował średnio 3 tys. zł za przyjęcie do szpitala, czy prezes NIKu, uczestniczący w sektorze prostytucji, albo sędzia, właściciel 20 posiadłości, ksiądz, co wraz z tym dziecięcym clownem Hołownią zakładali TV Religia. Lecz są, szczególnie jeżeli weźmiemy skalę Unii Europejskiej – gdzie parlament oszołomów już w poziomie korupcji dogania instytucje światowej korupcji, jakimi są organy ONZ (słynne WHO), też polskie ciekawostki.
Nagle dowiadujemy się, że wg. oficjalnych danych, spośród wszystkich posłów i urzędników UE na pierwszym miejscu jest słynny wojowniczy bohater z Afganistanu, Sikorski Radosław. A ja się temu wcale nie dziwię. Jeżeli ktoś poprzez ożenek, a może nawet poprzez obcięcie napletka (może dlatego ciągle jest obsikany), staje się członkiem nowojorskiej gminy Rotszyldów, to mu włos z głowy nie spadnie, choćby nawet swoje pieniądze wytwarzał na kserokopiarce. To bohater, którego żona ochroni przed wszelkimi, szczególnie kaczystowskimi, plagami złego świata. Lecz najciekawszy w tym wszystkim jest Rudy Bidula. Jeszcze niedawno nieoficjalny Król Europy; a teraz wysłany jako Wielki Likwidator, do anihilacji tego paskudnego wrzodu na dupie, jakim jest Polska. Otóż nazwałem go Ruda Bidula, boooo – on przez te bodajże osiem lat, kiedy rozkoszował się urokami Brukseli w zacnym towarzystwie PRAKTYCZNIE NIC NIE ZAROBIŁ! Albo zarobił marne grosze. Nawet wobec takiego wojownika (Szalom!) Sikorskiego, nie mówiąc już o świetnym aktorze i jeszcze lepszym biznesiarzu, znanym jako Ferdynand Kiepski, który jest 10-tym najbogatszym człowiekiem w RP, posiadając te parę miliardów PLN. "Z oświadczenia lidera PO wynika, że zgromadził on 112 tys. Złotych oraz 285 tys. euro. Posiada też polisy na życie i dożycie o wartości 300 tys. złotych i dwa razy 70 tys. Złotych." On przecież przed wyjazdem do Europy już jakieś pieniądze miał. Wygląda więc na to, że Bidula był jakimś chlubnym wyjątkiem i żadnych lodów w Brukseli nie kręcił, a Niemcy – wiadomo – chytre jak psy z kością, niczym swojemu człowiekowi nie dawali. Przecież taka van der Layen zgromadziła grube miliony, a jak się o to dociekliwi pytali, to pokazała im faka.
Trudno uwierzyć, że gdy nasz Rudy siedział tyle lat w najlepszym miejscu u najlepszego żłobu, to zarobiło grosze. Prawda? Nie wiemy jednak, że ten słynny wspinacz na kominy i damski bokser, śmieje się ha ha tym nie pokazanym na kamiennej twarzy rechotem. Bo... on jest człowiekiem świata i wy polaczki nie macie pojęcia, jak to się na świecie robi. Zapewne wiecie, co to token. Jednak pozwolę sobie przybliżyć: to malutkie urządzenie elektroniczne będące generatorem kodów jednorazowych, używane w transakcjach internetowych, jak przelewy, czy inne dysponowanie zasobami ukrytego gdzieś tam konta. Dzisiaj już się nie odróżni tokena od Visa, czy Mastercard. W bardzo dużym uproszczeniu można powiedzieć, że jest to podobne, gdy działasz na swoim prywatnym koncie poprzez Internet, to zazwyczaj transakcję musisz potwierdzić na swoim telefonie, gdzie SMSem przysłano ci jednorazowy kod, ważny bodajże 3 minuty. Różnica taka, że i tokeny są w pewnym sensie tajne, oraz oczywiście konta też, tak, że możesz nawet nie wiedzieć, gdzie to konto się znajduje.
A teraz, czy ktoś z was, może stanowczo zaprzeczyć, że Nasz Rudy Bidula, jest tak ciapowaty, że nawet bez haratania w gałę w PSG, czy machając rakietą jak Iga Świątek, on nie potrafił zarobić więcej niż jego polityczni koledzy – ewidentne prowincjonalne palanty? Nawet jego zadeklarowany zegarek to tylko Seiko... Nawet mnie, emeryta, stać na jednego Vacheron Constantina. To ci dopiero zgrywus.
Źródło: naszeblogi.pl
Z archiwum: W 1989 roku po wielu libacjach i wzajemnych poklepywaniu się po plecach z Magdalenki wyruszył Wesoły Autobus w Polskę by ją zmieniać. I tak sobie jedzie i jedzie... Co jakiś czas zatrzymuje się by zabrać kolejnych uczestników libacji. Od czasu do czasu biesiadnicy wymieniają kierowcę by mogli bezpiecznie dalej się bawić. Dziś w tym Wesołym Autobusie zrobiło się niemiłosiernie ciasno. Trzeba kogoś wysadzić ale kogo jak wszyscy mocno się trzymają i nikt nie zamierza wysiadać. Każdy więc szuka sojusznika który pomógłby mu wyrzucić z Wesołego Autobusu konkurenta. W tym amoku w jaki wpadli nikt z biesiadników nie zauważył że Wesoły Autobus jedzie nie tą drogą i na dodatek nie w tę stronę. Ba okazuje się że nikt w nim nie pracuje dla kraju tylko dla własnego raju na ziemi. Bajka nie to dzisiejsza Polska. Dziś ten Wesoły Autobus należy zepchnąć do rowu a biesiadników osądzić i ukarać tak jak na to sobie zasłużyli. Tylko kto ma to zrobić? Tuskowi i Kaczyńskim udała się jedna rzecz, zarządzanie strachem. Mistrzostwo świata. Cały czas zastanawiam się jak to możliwe by bać się bardziej niż za komuny. Co taki strach powoduje? Strach o utratę pracy ? Wyższy poziom niepewności o przyszłość, a więc i wyższy poziom lęku ? Dezintegracja społeczna , a co za tym idzie osłabienie więzi społecznych i wynikające z tego trudności komunikacyjne i poczucie osamotnienia ? Strach przed utratą dostępu do gadżetów i błyskotek proponowanych przez świat konsumpcji? 
12 01 2024 Dyktatura parobków dyplomowanych.
Wraz z tak zwaną armią Berlinga przywiało do Polski propagandowe hasło: nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Miało wabić w szeregi maszerującego od wschodu ludowego wojska ludzi wprawdzie bez wykształcenia, ale za to klasowo odpowiednich. Cywilna wersja agitacyjnego hasła przyszła po 1948 roku razem ze stalinizmem i koncepcją “awansu społecznego”. Program tego awansu miał wyciągać ludzi ze wsi do miasta, dać im szansę szybkiego zdobycia jakiegoś wykształcenia a po wstąpieniu do komunistycznej partii zapewnić kierownicze stanowisko w administracji lub świeżo upaństwowionych strukturach. Wstępem do masowego awansu niedouczków było usunięcie z programów szkół i uczelni przedmiotów, które wyrabiały umiejętność samodzielnego, krytycznego myślenia tak potrzebnego do uodpornienia się na indoktrynację, propagandę i manipulację. Na pierwszy ogień poszły filozofia, historia i ekonomia. Usunięto nawet łacinę, która uczyła logiki i precyzji formułowania myśli. W zamian dano marksistowsko-leninowską indoktrynację ideologiczną i wpychaną nachalnie w mózgi masową propagandę. Wytyczne zawarto w niepublikowanej uchwale Biura Politycznego KC PZPR z czerwca 1949 roku, gdzie ogłoszono “ofensywę ideologiczną”, której celem było oczyszczenie środowisk naukowych i oświatowych z “elementów zdecydowanie reakcyjnych”. Równolegle drogą “rewolucyjnych metod szkolenia” zamierzano przygotować młode kadry dla realizacji Planu Sześcioletniego. Rewolucyjne metody polegały w praktyce na odizolowaniu od młodzieży starych pedagogów, którzy nie odpowiadali płynącym z Moskwy ideologicznym kryteriom oraz na ekspresowym tempie przepuszczania przez Instytut Kształcenia Kadr Naukowych klasowo odpowiednich kandydatów rekomendowanych przez partię. Zakładano, że “politycznie pewni” będą mieli wykształcenie średnie, ale brak matury nie był przeszkodą. Można go było nadrobić na “kursach zerowych” w trakcie trzyletnich studiów na kierunkach teorii państwa i prawa, historii oraz ekonomii politycznej.
Na “ideologiczny front” w IKKN komunistyczny aparat rzucił dobraną kadrę naukową o “twardym kręgosłupie”.  Wykłady prowadzili m.in. guru filozofii epoki stalinizmu Adam Schaff, przed wojną działacz Kominternu oraz Bronisław Baczko były politruk Ludowego Wojska Polskiego. Teorię państwa nauczał kapitan Henryk Holland, politruk 2 dywizji piechoty LWP, redaktor polskich wydań dzieł Lenina i Stalina. Z aparatu komunistycznej młodzieżówki  ZMP oddelegowano Leszka Kołakowskiego. Wiedzę prawną szerzył Igor Andrejew, który jako sędzia Sądu Najwyższego w 1952 roku zatwierdził wyrok śmierci na generale Auguście Fieldorfie “Nilu”. Na zajęciach w IKKN upowszechniano twierdzenie, że “prawo, to podniesiona do godności ustawy państwowej wola klasy panującej w danym społeczeństwie”. Twierdzenie to doczekało się przeniesienia z doby stalinizmu w nasze czasy w słowach: “prawo, tak jak my je rozumiemy”. Większość młodszych wykładowców Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych wysłano na kilkutygodniowe kursy do Związku Sowieckiego. Poziom tych szkoleń obrazuje zalecany na nich “Krótki słownik filozoficzny” Marka Rozentala i Pawła Judina. Zdaniem autorów teoria względności Einsteina to nonsens i świadectwo “gnicia kultury burżuazyjnej” zaś cybernetyka to “reakcyjna pseudonauka” wykorzystywana do “brudnych celów” przez “podżegaczy do nowej wojny światowej.” Wyedukowani na takich kursach i podręcznikach przekazywali zdobytą “wiedzę” dalej zgodnie z wytycznymi I Kongresu Nauki Polskiej z 1951 roku, który zalecił by przyjąć marksizm-leninizm za fundament metodologii wszelkich badań naukowych. I przyjęto, zwłaszcza w wykładach z ekonomii, które oparto na twórczych formułach Stalina. Natomiast w nauczaniu dziejów najnowszych fundamentem była “Historia Polski” Gryzeldy Missalowej i Janiny Schoenbrenner, z której można było się dowiedzieć, że przywódcy Powstania Warszawskiego “związani byli z okupacyjnymi władzami i Gestapo”, że “dowództwo AK poddało się władzom hitlerowskim” zaś “hrabia” Bór-Komorowski to człowiek “zbrodniczy”. W opinii dziennika “Życie Warszawy” ze stycznia 1953 roku zadaniem historii winno być ”bezlitosne rozbijanie skorupy kłamstw, pod którymi słudzy Watykanu, obszarnictwa i faszyzmu usiłowali ukryć i wypaczyć prawdę historyczną”. Prawdę tę ukazał Tadeusz Mazowiecki gromiąc we wrześniu tegoż, 1953 roku “imperializm amerykański”, który oszukuje polskich katolików, że “nowa wojna, wojna dokonywana przez neo-hitlerowski Wehrmacht ma pozostawać w zgodzie z dobrem Kościoła”.
W takim klimacie, z takimi wykładowcami absolwenci IKKN oraz podobnych kursów partyjno-naukowych wyrastali na nową robotniczo-chłopską elitę państwa, a ci co pozostali w kręgach akademii nieśli kaganiec marksistowsko-leninowskiej oświaty kolejnym pokoleniom zgodnie z zapewnieniem Adama Schaffa: “Odszedł od nas Józef Stalin - gigant myśli i czynu. Umarł, ale jednocześnie pozostał z nami, gdyż żyją i działają Jego nieśmiertelne idee, żyje i rozwija się jego dzieło…” Idee te odżywają w kolejnych pokoleniach i funkcjonują do dzisiaj w polskim życiu naukowym i politycznym. Kiedyś ambicją ludzi z awansu społecznego nie było zdobycie wiedzy i najwyższych umiejętności w wybranej dziedzinie. Ich ambicją było zostać przy pomocy partii brygadzistą w PGR a może powiatowym urzędnikiem, a może wspiąć się na szczebel wojewódzki albo jeszcze wyżej dostać się do krajowej “nomenklatury”, czyli wyselekcjonowanej elity oferowanej przez partię. Najbardziej zasłużeni i zauważeni przez Moskwę mogli nawet trafić do nomenklatury bloku sowieckiego albo crème de la crème do organizacji międzynarodowych sponsorowanych przez Związek Sowiecki i zostać w nich nawet, kiedy ZSRR zabrakło a sowieckie aktywa przejęły postępowe instytucje Unii Europejskiej. Dzisiaj jest podobnie chociaż nie trzeba już się wstydzić tak potępianych i wyszydzanych przed laty burżuazyjnych nawyków: cygar, szampana, ośmiorniczek, itp. Tylko strach pozostał ten sam, strach przed powrotem tam skąd się wyszło. Lęk przed widmem syczącym ciętą odpowiedź dawaną świeżo upieczonym oficerom LWP: “nie pomogą szczere chęci z g… bicza nie ukręcisz”.
Źródło: niepoprawni.pl
Wow!? Znaczy się ojciec Kaczyńskiego dopadł dziadka Tuska!? Herr Tusk o co tam słychać u syna Michała!? Czy rola jaką pełnił tatuś premiera Morawieckiego w GetBack, była podobna do tej jaką pełnił syn Tuska w Amber Gold?
Czym był, czym jest ten straszny komunizm??? Bardzo dobrze wytłumaczył to nam profesor, komunista, przedwojenny, na wykładach jakie prowadził z „Nauk Politycznych” przez nas nazywanych „Religią”: „W kapitalizmie jest wyzysk człowieka przez człowieka a w komunizmie jest dokładnie odwrotnie”. Po wygłoszeniu tej doktryny profesor znikł pomimo, że na jego wykładach trudno było znaleźć wolne miejsce. Czyich interesów bronili ci co mieli decydujący wpływ na kształt demokracji w Polsce: Geremek, Bartoszewski, Mazowiecki, Krzysztof Skubiszewski. Kolejność ta nie jest przypadkowa!! Kim był Geremek, który niczym Josip Broz Tito trzymał twardą ręką zarówno prawicę jak i lewicę. No i ten wypadek tak przemilczany a przecież od niego zaczęły się waśnie i wzajemne opluwanie się. Dziś stawiam sobie pytanie: Kim jest Kaczyński? Kim jest Tusk? W czyim imieniu występują? Czyich interesów bronią?
Z archiwum grudzień 2012 r : Nie do wiary a jednak prawdziwe. Wierzyć się nie chce że tak można było wytresować społeczeństwo i to w ciągu dwudziestu kilku lat. Staliśmy się całkowicie zależni od wybrańców narodu. Jedyne co potrafimy dziś robić to pochylać głowy i po cichuteńku by nikt nie usłyszał biadolić. Dlatego władza staje się coraz to bardziej zachłanna, beztroska, zadufana w sobie...bo wystarczy raz dać władzy malutki palec a natychmiast urąbie nam całą rękę. Dziś władza nie liczy się z naszym zdaniem no bo jak ma się liczyć skoro go nie mamy. Nie dziwota przeto że podwyżka goni podwyżkę a władza baluje, ucztuje.....korupcja i nepotyzm króluje. No bo kto i co tej władzy może zrobić??? No kto jej podskoczy??? Znajdzie się taki??? Stoimy i czekamy niczym te krowy by nas dojono z tym że krowa ma prawo ryczeć i ma prawo do swobodnego wypasu a nam tego zabrania się....
11 01 2024 O czym nie trąbią neo- media Tuskowe.
Ano o paru rzeczach nie mówią, a jak już, to w ostateczności. Tak było o obradach ws ustawy budżetowej. Do dziś nikt nie podał, że rozpatrywany był nowy skład Państwowej Komisji Wyborczej, i że wśród zgłoszonych kandydatów był Ryszard Kalisz (ten Kalisz) zgłoszony przez SLD, ale na szczęście negatywnie zaopiniowany. Wczoraj i Neo-Info Tuska i stary Polsat News Tuska nadawali relację na żywo z wydarzeń pod pałacem prezydenckim. Oczywiście nie pokazali samej interwencji policji, ani nie powiedzieli, że prezydent był w Belwederze na spotkaniu z Polakami z Białorusi, ale nie mógł dojechać do pałacu, bo wyjazd z Belwederu został zablokowany. TVN-u przeważnie nie oglądam, więc nie wiem co oni nadawali. Wczoraj pojawiła się informacja o odrzuceniu przez TSUE pytań prejudycjalnych wysłanych przez słynnego anty PiS-owskiego sędziego Żurka z Krakowa. Usłyszałam, że TSUE określił te pytania jako niedopuszczalne! Dziwne określenie, nie do końca jestem pewna, czy dobrze przetłumaczone z oryginału. Dziś taką niepodawalną informacją jest "Cios dla ministra Sienkiewicza. KRS nie uznał jego decyzji w sprawie TVP". To jest tak jakby po drodze jechał wielki walec, ale media udają, że go nie widzą. Poza tym sam Sąd Najwyższy wydaje dwa sprzeczne orzeczenia w zależności od tego która "Izba SN" orzeka. Wczoraj jedna, jakaś ws. Kontroli orzekła, że Kamiński jest posłem, a dziś inna "Izba SN" ws. Pracy, że nie jest. 
Tuskowe media nie były łaskawe podać, że marszał Hołownia popełnił przestępstwo, bo zmienił adresata odwołania, jakie złożyli Kaniński i Wąsik. Oni zaadresowali odwołanie do Izby Kontroli, a marszał, za pośrednictwem którego tylko mogli się odwołać, skierował odwołania do Izby pracy SN.
Ale tego można się dowiedzieć tylko z TV Republika, albo TV Trwam, bo reszta kłamie jak najęci. 
W TVP INO-Tusk pojawili się tacy ludzie jak Sierakowski z Krytyki Politycznej (skrajna lewizna) no i prawniczy guru lewizny chanukowiec prof. Chmaj, który zapewne opracował procedurę aresztowania posłów Kamińskiego i Wąsika w pałacu prezydenckim. To ten sam Chmaj, któremu nikt nie chciał podać ręki po programie na żywo "Strefa Starcia" prowadzonym prze Adamczyka. Mówił w programie tak żenujące i podłe rzeczy, że wszyscy unikali jego ręki, co było świetnie widać na wizji. 
Dziś rano w TVP Info Tusk jacyś młodzi prowadzący analizowali wybory młodych ludzi, którzy popierają działania nowego rządu. Że wreszcie jest "praworządnie". No młodzi głupi mogą tak sądzić, ale każdy kto pamięta poprzednie rządy Donalda T. zadaje proste i logiczne pytanie: no dobrze, ale jeśli siedzą teraz Kamiński i Wąsik, to dlaczego nie siedzi:
1. posłanka PO Sawicka, kochanka agenta Tomka, który ostatnio stał się antyPiS-owski; 
2. były poseł i zausznik Tuska Sławomir Nowak; 
3. mec. Roman Giertych, który miał postawione zarzuty i nic się nie toczy w jego sprawie - zarzuty nie zostały oddalone; 
4. sam B. Sienkiewicz, o którym z podsłuchów wiadomo, że kazał podpalić budkę strażnika przed ambasadą rosyjską w czasie, kiedy przechodził tamtędy Marsz Niepodległości, żeby ten marsz i narodowców skompromitować i przyprawić Polakom miano bandytów; 
5. Donald T. za udział w zamachu na prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w 2010 roku; 
6. Hanna Gronkiewicz-Waltz za afery prywatyzacyjne w m.st. Warszawa, w tym preparowanie upoważnień przez ludzi, którzy mieliby po 126 lat w chwili pisania upoważnień;
7. wielu innych członków PO za udział w aferach takich jak AmberGold 
8. że o takich ludziach PO jak Balcerowicz za "prywatyzacje" nie wspomnę;
9. tu - piękny wpis i spis: https://naszeblogi.pl/68905-ni... 
10. Zapomniałam zupełnie o panu W. Cimoszewiczu (PZPR, SLD, europoseł z nadania PO), który potrącił kobietę, o P. Najsztubie (TVN-24), który potrącił kobietę na pasach, i nie posiadał prawa jazdy, ani badań technicznych, o P. Kraśko (TVP Tusk, TVN-24), który nie zapłacił kilkuset tysięcy zł podatku do urzędu skarbowego - oni wszyscy nie tylko nie siedzą, ale nawet nikt ich nie chce sądzić i karać!

Można dopisywać wszystkich innych, którzy powinni być skazani dużo wcześniej niż Kamiński i Wąsik. Niestety media Tuska tym sprawami się nie zajmują więc nie pozostaje młodym nic innego jak się douczyć, poszukać, posłuchać ludzi nie związanych z Tuskiem i mediów, nad którymi nie ma kontroli. Muszą się douczyć i to szybko, zanim Tusk i jego mafia przeniesie własność Polski z Suwerena, na jakiegoś kanclerza BRD, albo innego Władimira Władimirowicza. Przy okazji stwierdzenie, że mamy w Polsce nie tylko galimatias prawny jest zbyt łagodne i nie oddaje skali problemu. To jest prawny burdel, a tacy sędziowie jak ci z Justitii pełnią rolę pracownic tego przybytku. Co ciekawe, tylko oni ostatnio występują w TVP Info-Tusk.
Źródło: naszeblogi.pl
Dziś w Polsce nie obowiązuje żadne prawo wszystko zależny od widzimisię sędziego. W tej samej sprawie dwa różne składy sędziowskie mogą skazać na szafot albo uniewinnić i przyznać duże odszkodowanie. W bandyckim państwie liczą się tylko układy bo prawo jest dla biednych a sprawiedliwość dla bogatych.
Z forum: Zapomniałam zupełnie o panu W. Cimoszewiczu (PZPR, SLD, europoseł z nadania PO), który potrącił kobietę, o P. Najsztubie (TVN-24), który potrącił kobietę na pasach, i nie posiadał prawa jazdy, ani badań technicznych, o P. Kraśko (TVP Tusk, TVN-24), który nie zapłacił kilkuset tysięcy zł podatku do urzędu skarbowego - oni wszyscy nie tylko nie siedzą, ale nawet nikt ich nie chce sądzić i karać! 
09 01 2024 Czy wybory i referendum były ważne? i gra wokół M. Kamińskiego i W. Wąsika. 
Przed nami decyzja Sądu Najwyższego rozstrzygająca ważność lub nieważność wyborów parlamentarnych i referendum. Ma się to stać 11 stycznia 2024 roku a dokona tego Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Przed ogłoszeniem decyzji SN warto zadać pytanie: "Jak to się stało, że wbrew wszelkim przedwyborczym sondażom Trzecia Droga uzyskała aż 14,4% głosów?". Przecież tak naprawdę w tych badaniach sondażowych TD miała maksimum 10% a niektóre z nich nawet przewidywały, że nie przekroczy prawnego progu dla koalicji wynoszącego 8%!
Przecież te głosowania w kolejkach do 3 czy 4 nad ranem 16.10.1023 roku odbywały się niezgodnie z prawem wyborczym, bowiem ogłoszenie wyników exit pool winno zostać dokonane dopiero po zamknięciu wszystkich komisji wyborczych a zostały ujawnione już o godzinie 21.00 dnia 15.10.2023 roku, czyli w sytuacji, gdy w niektórych komisjach trwało jeszcze głosowanie. Dodatkowo stwierdzono proceder tzw. "turystyki wyborczej", która dotyczyła około 600 tys. wyborców bez uwzględnienia głosujących za granicą. Chodzi tu o Polaków, którzy głosowali nie w swoim miejscu zameldowania, ale gdzie indziej i mieli zaświadczenia o prawie do głosowania poza miejscem zameldowania. Proceder miał na celu zalanie swoimi zwolennikami miejsc, w których zwolennicy PIS mają większość i przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Polegało to na tym, że: z rejonu, w którym wygrana z dużą przewagą głosów jest pewna - jakaś dzielnica Warszawy. Tamtejsi aktywiści zgłaszają chęć głosowania w rejonie, gdzie pis miał zawsze małą przewagę i można było w ten sposób doprowadzić do przegranej PiS (ZP) w jakimś obwodzie głosowania. 
Polska ma przyjęte demokratyczne prawa dotyczące wyborów i one nie mogą być łamane i np. cisza wyborcza ma określone uwarunkowania a więc przestaje obowiązywać już po zakończeniu głosowania. No to ja pytam: dlaczego PKW nie przedłużyła ciszy wyborczej do momentu zakończenia głosowań we wszystkich okręgach wyborczych? Czy ten błąd PKW winien być wystarczający do uznania przez SN nieważności wyników wyborów i referendum? Ależ oczywiście, bowiem PKW niezależnie od wszystkiego koniecznie winna przedłużyć ciszę wyborczą aż do zamknięcia 100% lokali wyborczych. Takie jest po prostu prawo i winno ono bezwzględnie obowiązywać! Warto w tym miejscu przypomnieć, że za naruszenie zakazu podawania do publicznej wiadomości w trakcie ciszy wyborczej wyników sondaży, zachowań wyborczych i przewidywanych wyników wyborów grożą w Polsce sankcje, ponieważ jest to traktowane jako przestępstwo. Może to być kara w wysokości nawet do 1 mln zł. 
Ponadto jeżeli chodzi o referendum, to z całej Polski napłynęły informacje, iż nagminny był proceder, w którym komisje wyborcze wydawały tylko dwie karty dotyczące wyborów parlamentarnych a nie wydawali karty referendalnej i albo bezprawnie pytali się czy wyborca chce tej karty czy nie albo dawali tę kartę na wyraźne życzenie wyborcy. A przecież komisje nie miały prawa nie wydawać kart referendalnych lub pytać się o nie wyborcy. To wyborca ewentualnie po otrzymaniu wszystkich kart mógł oznajmić, że oddaje pustą kartę referendalną i nie uczestniczy w referendum. Biorąc powyższe pod uwagę to Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego winna uznać wybory i referendum za nieważne, co skutkowałoby rozpisaniem nowych wyborów parlamentarnych i referendum. 
Ale jest jeszcze ważny aspekt w tej sprawie.  Otóż Izba Sądu Najwyższego, która ma orzekać w sprawie ważności wyborów to ta sama izba, która uznała, iż panowie M. Wąsik i M. Kamiński są nadal posłami i unieważniła decyzje Sz. Hołowni w sprawie wygaszenia poselskich mandatów tych posłów.  Stąd - obawiając się, że ta izba może nie uznać ważności wyborów - obecnie rządzący zrobią wszystko, żeby ich decyzja o wygaśnięcia mandatów poselskich dla tych posłów PiS była wykonana i posłowie poszli do więzienia.  Jest tak, bowiem politycy obecnej koalicji nie uznają tej izby jako prawidłowo funkcjonującej w SN a gdyby ulegli w sprawie tych posłów to by oznaczało, że jednak ją uznają. I sądzę, że Sz. Hołownia zupełnie celowo i z premedytacją wybrał sobie inną izbę SN, która miała zdecydować o losie posłów PiS, bo gdyby np. zrobiłby to prawidłowo to niejako uznałby za ważną podważaną przez "ferajnę 13 grudnia" Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.  A tak mamy sytuację, że gdyby np. wspomniana izba wydała orzeczenie o nieważności wyborów parlamentarnych i referendum to ta decyzja byłaby i będzie podważana przez obecnie rządzących. Jak widać mamy chyba do czynienia z wielopiętrową intrygą prawną... i to tym bardziej, że dziś Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w osobie sędziego Tomasza Trębickiego wydał nakazy doprowadzenia skazanych M. Kamińskiego i M. Wąsika do jednostek penitencjarnych, czyli do więzienia! 
Źródło: niepoprawni.pl
Koalicja, przez osiem lat miała na ustach jeden wyraz: KONSTYTUCJA. W koszulce z tym napisem przyszedł na inaugurację obecnej kadencji Sejmu Lech Wałęsa, na konstytucją płakał za czasów poprzednich rządów obecny marszałek Hołownia, demonstrujący na dość licznych zgromadzeniach opozycji ludzie skandowali niezmiennie: konstytucja! konstytucja! I co? I okazało się, że pierwszą rzeczą jaką naruszyli, jaką odstawili do konta, jaką próbowali obejść, stała się... KONSTYTUCJA.
Konstytucja to taka książeczka, podobna do modlitewnika, książeczki do nabożeństwa, wielu z nich korzysta ale czy przestrzega, znajdzie się chociaż jeden taki!?
Z forum: "Koalicja 13 Grudnia" nie może kwestionować mandatu Izby do uznawania ważności wyborów, bo jeśli dziś jest rzekomo niekonstytucyjna, to była też taka 4 i 3 lata temu. A to by oznaczało, że Sejm poprzedniej kadencji nie był legalny, wybór Prezydenta nie był legalny, a więc i ogłoszone przez niego wybory z 15.10.2023 nie były legalne!No, chyba, że właśnie o takie unieważnienie państwa chodzi totalsom. W końcu obecna dekompozycja państwa, jakiej się dopuszczają, nie ma precedensu w ostatnim 30 leciu, ba nawet w czasach komunizmu.
I jeszcze jedna myśl. Możliwe, że Hołownia umożliwi Polakom reasumpcję głosowania z 15.10. Jeżeli Posłowie Kamiński i Wąsik trafią do więzienia, Sejm będzie nieprawidłowo obsadzony. Tak więc jego uchwały i ustawy będą obarczone piętnem nieważności. W tym ustawa budżetowa. Zablokowanie możliwości głosowania dwu legalnie wybranym, a nielegalnie usuniętym posłom da pretekst do uznania przez Prezydenta, że ustawa ta nie została legalnie uchwalona. A to pozwoliło by na rozwiązanie Sejmu wobec braku ustawy budżetowej w terminie. Możliwe, że totalsi sami się ograją i tym razem przelicytują. 
07 01 2024 Ale jaja! Ale jaja! Führer, pajac i nazi-bolszewicy…
Przez 8 lat gardłowali o braku praworządności i łamaniu Konstytucji – nie wskazując wszakże żadnego „złamanego” przepisu prawa ani też podstawy prawnej, uzasadniającej zarzuty o łamanie prawa. Liderzy opozycyjnych partyjek podważali też status Trybunału Konstytucyjnego oraz sędziów, zaprzysiężonych przez prezydenta RP. Bo dla dzisiejszej junty 13 Grudnia – czyli dla zbieraniny partii, które po przegranych wyborach stworzyły większość sejmową – zadymy, szczucie i notoryczne kłamstwa były sposobem na dostanie się do Sejmu, gdzie ustami pajaca z TVN ogłosili „nową jakość” rządzenia i debatowania ! Ta „nowa jakość” to zapomniane już metody bolszewickie, gdzie za pomocą dekretów stworzono bolszewicką „praworządność” a na każdego, który tej „praworządności” się sprzeciwiał znajdowali paragraf. Dziś minister Bodnar, który w nierządzie Tuska pełni rolę bolszewickiego komisarza ds. sprawiedliwości - mając pod sobą także prokuraturę i nie wyzbywając się zaszczytnej funkcji senatora nie ukrywa, że poszukuje podstaw prawnych, by uzasadnić zamach na media przez podpułkownika Sienkiewicza.
Wystarczyła bowiem uchwała zdominowanego przez juntę 13 Grudnia Sejmu, by podważyć Konstytucję, ustawy a także prerogatywy Prezydenta RP! Tworząc totalny chaos i anarchię – junta 13 Grudnia usiłuje przerzucić na PIS swoją odpowiedzialność za zamach na Polskę! Tak jakby to PIS wprowadził nielegalnie Konstytucję RP z 2 kwietnia 1997 roku, według której ponoć można uchwałą obalić nie tylko ustawę ale samą Konstytucję! Ale jak twierdzi nazi-bolszewik Bodnar jest szansa, że junta Tuska przywróci Polakom Konstytucję, bowiem „Mamy sytuację, w której przywracamy tę konstytucyjność i szukamy jakiejś podstawy prawnej, żeby to zrobić”. Nazi-bolszewicki Minister-Prokurator Generalny i Senator w jednej osobie - tej podstawy prawnej od lat szuka w Berlinie, gdzie w październiku 2021 roku, odbierając nagrodę przyznaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.) Bodnar porównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, którego Niemcy – jako mentor – mają oswajać. Nie udało się to Hitlerowi, więc Niemcy za pomocą Tuska, Sienkiewicza i Bodnarów usiłują wreszcie Polaków „oswoić”… Na wywołanym przez juntę Tuska chaosie i anarchii świetnie poruszają się „ałtorytety” prawne III RP, do których doszlusował pajac z TVN-u, z którego junta 13 Grudnia stworzyła neo-marszałka Sejmu! Te ałtorytety zdążyły podważyć nie tylko status Trybunału Konstytucyjnego, nazywając go „Trybunałem Przyłębskiej” ale także tzw. neo-KRS-u, do którego (choć ponoć nie istnieje!) powołano awanturnicę Gasiuk-Pihowicz i już jej wypłacono 14 tysięcy zł za próby storpedowania obrad Rady! Rząd führera Tuska słono więc płaci z naszych podatków za zadymy i wywołane burdy w KRS, TVP, PAP i w Polskim Radiu. Ale Gasiuk-Pihowicz to przecież nie jedyna zadymiara!
Oto Remigiusz Dziemianowicz - działacz opozycji antykomunistycznej z czasów PRL, aresztowany wielokrotnie przez Służbę Bezpieczeństwa wskazuje bowiem na swoją córeczkę, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk!  Ta lewacka działaczka miała pierwotnie apetyt na objęcie ministerstwa oświaty, snując "ambitne" plany związane z tym resortem. "Chcemy odwrócić wektory podstawy programowej - z przeszłości na przyszłość. Zamiast HiT-u i religii chcemy wprowadzić edukację seksualną, edukację klimatyczną oraz edukację pracowniczą, bo młodzi ludzie są grupą najbardziej narażoną na wyzysk" - perorowała na łamach gazety żydowskiej. Ostatecznie Dziemianowicz-Bąk została wybrana przez führera na „ministrę" rodziny, pracy i polityki społecznej, ku przerażeniu swojego ojca. Remigiusz Dziemianowicz nie przebiera bowiem w słowach:"Tak wychowała ją moja żona (...) córeczka jest typową nazi-bolszewiczką, ale nie ja ją tak wychowywałem, a więc jedynie może mi być przykro" - napisał w jednym z komentarzy ojciec obecnej "ministry" rodziny, pracy i polityki społecznej , która zna się także na nazi-bolszewickiej edukacji…
Opisywanie tego na czym się zna pajac z TVN-u, którego junta 13 Grudnia powołała na neo-marszałka Sejmu, choć skończył jedynie maturę – to zadanie dla specjalisty od psychiatrii. Hołownia bowiem nie może pogodzić się z decyzją Sądu o przywróceniu Kamińskiemu i Wąsikowi immunitetów, które odebrał im - oczywiście zgodnie z prawem takim, jak je rozumie führer Tusk. Warto dodać, że neo-marszałek, równocześnie przyznał immunitet europejski siedzącemu za kratami Karpińskiemu – zaufanemu führera Tuska! Zabiegi neo-marszałka celnie skomentował były szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, od 2023 r. poseł na Sejm RP, Paweł Szrot: "Profesorowie Waltoś i Gardocki kontra niedoszły magister Hołownia. Całe to parcie do wsadzenia Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego za kratki za wszelką cenę ma już charakter chorej obsesji"... Obsesję Hołowni można wyjaśnić tym, że jako neo-marszałek wydał Prezesowi SN wyraźny rozkaz, by ten wyznaczył taki skład sędziowski, żeby Kamińskiego i Wąsika wsadzić wreszcie do więzienia! Wychodzi więc na to, że Hołownia – podobnie jak Bodnar – obok fotela neo-marszałka i posła na Sejm zajmie także fotel obecnego Prezesa SN Piotra Prusinowskiego. Oczywiście – powołując się na wolę Narodu i na prawo – jak je rozumie führer junty 13 Grudnia… Przejawem chorej obsesji führera Tuska jest Elżunia Bieńkowska – była wicepremierka, która wraz Tuskiem uciekła do Brukseli po aferze taśmowej. Tusk planuje bowiem jeszcze większe jaja niż je zafundował po 13 grudnia 2023 roku! Tusk chce zastąpić prezesa Obajtka na Orlenie, właśnie Elżunią! Bo któż lepiej niż Elżunia potrafi pić, palić i nic nie robić aż „wszystko pierdyknie” a po Polsce zostanie tylko „ch.., d… i kamieni kupa”? Bo przecież chyba nie Tygrys Kosiniak – kandydat postępowej WSI w nierządzie Tuska! Trzeba jednak przyznać, że ten „gościu przeprowadził dwie najgorsze historie w wolnej Polsce - reformę 67 i OFE” – jak stwierdził niejaki Graś na taśmach prawdy...
P.S. Czy to prawda, że Małgorzata T. opuściła „gnojka, który jej zmarnował życie”? Ja się tylko pytam, panie Bodnar…
Źródło: niepoprawni.pl
Koalicja, przez osiem lat miała na ustach jeden wyraz: KONSTYTUCJA. W koszulce z tym napisem przyszedł na inaugurację obecnej kadencji Sejmu Lech Wałęsa, na konstytucją płakał za czasów poprzednich rządów obecny marszałek Hołownia, demonstrujący na dość licznych zgromadzeniach opozycji ludzie skandowali niezmiennie: konstytucja! konstytucja! I co? I okazało się, że pierwszą rzeczą jaką naruszyli, jaką odstawili do konta, jaką próbowali obejść, stała się... KONSTYTUCJA.
Konstytucja to taka książeczka, podobna do modlitewnika, książeczki do nabożeństwa, wielu z nich korzysta ale czy przestrzega, znajdzie się chociaż jeden taki!?
Z forum: Były szef MON Macierewicz zwrócił też uwagę na powiązania marszałka Sejmu ze służbami specjalnymi, co w jego ocenie jest o wiele groźniejsze dla Polski, niż jego zgoda z Donaldem Tuskiem. Oznajmił, że to w Polsce 2050 "byli ludzie wiązani ze służbami rosyjskimi w ostatnich latach". Wskazał tu m.in. szefów SKW generałów Janusza Noska i Piotra Pytla, a także płk Krzysztofa Duszę, którzy mieli współpracować z FSB."To oni wszyscy byli właśnie doradcami formacji pana Hołowni. To formacja pana Hołowni tych ludzi wprowadziła do możliwości decydowania o najważniejszych elementach państwa polskiego. Jeżeli oni mają kluczową rolę teraz w służbach specjalnych, to znaczy, że Rosjanie decydują o polskim bezpieczeństwie"– powiedział. (...)
02 01 2024 Dlaczego jest nam potrzebny Kościół Katolicki.
Ja chyba już nie wierzę, że ksiądz ma realny kontakt z Panem Bogiem. Że Ten mówi mu, przekazuje swoją wolę, a ksiądz obwieszcza ją nam, maluczkim. Ja się napatrzyłem i nasłuchałem i to nie całkiem z drugiej czy trzeciej ręki o skandalicznych zachowaniach hierarchów kościoła. Samobójstwo księdza Piotra do reszty mną wstrząsnęło, bo co z tego, że się brandzlował na plaży patrząc może w kierunku rodziny, w kierunku kobiety lub dziewczynki. Co z tego, skoro Bóg jest jego Sędzią i Panem. Alfą i Omegą? Co z tego? A jednak poszedł na tory, ścigany ludzką bezwzględnością, pogardą, zaciekłością i zrobił ten krok, pod rozpędzone 60 ton lokomotywy, które sprasowały w oka mgnieniu jego istnienie na miazgę.
Do czego jest nam potrzebny Kościół Katolicki, zwłaszcza w tak anachronicznej formie jak dzisiaj? Odpowiadam. Do przetrwania człowieczeństwa. Bo człowieczeństwo nie wynika samo z siebie. Bo ono wynika z odniesienia do Boga, do Źródła istnienia wszelkiego i wszystkiego. Bo bez Boga życie nie ma sensu i każda zbrodnia jest usprawiedliwiona, potrzebna, konieczna i pożądana, jeśli prowadzi do korzyści zbrodniarza.
Dzisiaj Terlikowscy z Szustakami nie mający pojęcia o życiu, ale mający pojęcie - słuszne zresztą - o potwornych nieprawościach księży, duchownych, hierarchów, chcą ten kościół zniszczyć. Chcą go zaorać. Księża, czasem młodzi nie wiedzą co myśleć. Biskupi, ci polscy, starają się przetrwać na miarę ograniczonych zdolności poznawczych i intelektualnych jakie im dano. Lud? Na szczęście lud polski ciągnie nie odwraca się od kościoła w sposób gremialny, choć pewien proces istnieje i jest to proces negatywny. Byłem we Francji, rozmawiałem z ludźmi, z księdzem, z siostrą zakonną. Patrzyłem. Francja to w oczach współczesnych ludzi kraj laicki, wrogi kościołowi. Bardziej bym to powiedział o Hiszpanii, choć też nie w pełnym zakresie. Tam Kościół Katolicki umiera. Zanika. U nas trwa. Nie tak dynamiczny, ale wciąż trwa, paradoksalnie może dzięki faryzeizmowi i hipokryzji Polaków, którzy nie zgłębiają doktryny, którzy nie wchodzą w szczegóły, którzy Kościół traktują jako element życia, jako element obyczaju. No bo jak, umierać, rodzić się, żenić się. To ostatnie zresztą dzięki konwencji stambulskiej, utrzymanej heroicznie przez rząd katolickiego premiera, jakby coraz rzadziej, Polki jakby coraz rzadziej chciały być matkami, pompowane przez dominikanina ojca - "Nikogo nie nazywajcie swoim ojcem, jeden jest bowiem was Ojciec w Niebie" - Szustaka, ideałami samodzielnej, bogatej, niezależnej wdowy mordującej przebiegle wrogiego jej narodowi dowódcę.
A gdybyśmy tak zrobili księżmi kobiety? Albo zlikwidowali księżowatość jako taką. Niech będzie jak dawniej - starszy mianowany przez gminę chrześcijańską. Przecież tak właśnie było w początkach chrześcijaństwa! A może Kiko z jego odsuwającym duchowieństwo na bok neokatechumenatem? Przecież możemy samodzielnie. Myśleć. Decydować. Modlić się jak zechcemy. Liczba eutanazji w Kanadzie rośnie nie wg zależności proporcjonalnej ale chyba wykładniczo. Każdy ma dostęp. Do kościoła, do procedury eutanazyjnej. Do polityka. Do eksperta. Do komórki. Do Netflixa. Do dziesiątków heretyckich nauczycieli, których Kościół w swojej mądrości pacyfikował w przeszłości. Księża też się wycofują. Nie pójdą, w ludzi, na wizytę duszpasterską. Tylko do tych, co się zgłoszą, co przyjdą i się  zapiszą. Tak jest lepiej. Grzeczniej. Wygodniej. Kulturalniej. Nowocześniej. Pewnie takie numerki powinni wprowadzić. Dlaczego potrzebny jest ksiądz. Ten idiotyczny dzisiaj zupełnie wynalazek młodego faceta, który zamiast się żenić i - teraz wrażliwsze osoby proszone są o przejście do następnego akapitu - posuwać wybrankę, zostaje bezżenny, ze swoim instynktem seksualnym bez możliwości naturalnego zaspokojenia, ze świadomością - często - że nie będzie miał potomka, dziecka, syna, córki, że to jest - kpijcie ile wlezie, szalona w sumie ofiara. W kulturze hinduskiej istnieją wędrowni nauczyciele, czasem się ich nazywa guru, ale to nie jest perfekcyjne określenie. Przychodzi taki w pobliże wioski, gdzieś się umiejscawia i sobie mieszka, w jaskini, w chacie, gdzieś, blisko. Wtedy cała wioska karmi tego człowieka. Przynoszą mu jedzenie, jak trzeba coś do ubrania i życia. To głupi ludzie - ktoś powie. Dlaczego to robią? - zapyta inny. Dlatego, że ów guru jest personifikacją, uobecnieniem w ich świecie, świata innego, większego, wspanialszego, w którym ich świat jest zakorzeniony, z którego czerpie sens i przyczynowość. Guru jest ich "reprezentantem" w drodze do Nieba. Złym, dobrym, różnie bywa, ale jest, jest odniesieniem się do czegoś poza.
Pytanie z czym my zostaniemy, jeśli pozbędziemy się księży i kościoła? Zostaniemy z przysłowiową ręką w nocniku, to znaczy z tym co mamy, a co nam odpowiada i co się nam podoba. Z pluralizmem heretyków, głoszących gnostyckie androny, z chórem hedonistów, którym chwilowo ( to może być czas mierzony w latach ) jest dobrze. Z zastępami ateistów, którzy będą zaciekle atakować samą ideę istnienia Boga, z akwizytorami błędnych religii, którzy mają do zaoferowania kolorowe, jakże dobrze wyglądające paciorki. Kościół jest nam potrzebny jako jednolita instytucja. Tak, ta instytucja popełnia karygodne błędy. Teraz czas na pokazanie tych, co ich nie popełniają. Tak, w tej instytucji, brak jest wiary w Boga. Tak różnymi postawami, działaniami, naukami skrzywdzili ludzi. A jednak - są nam potrzebni. Bo "lepsze jest wrogiem dobrego". Bo wszystkie utopie oferują "lepszą przyszłość", tylko ta przyszłość nie istnieje teraz, ale jak zniszczymy to, co istnieje, to się objawi i będzie dla nas. Jak komunizm czy inne utopie. Kościół jest nam potrzebny, bo wprowadza sacrum do naszego życia. To znaczy wprowadza odniesienie do świata prawdziwego, do świata nieprzemijalnego, do rzeczywistości ostatecznej, którą możemy wyszydzać, lekceważyć, nawet w chwili śmierci, ale czy warto? A jeśli istnieje? Racjonalne argumenty podpowiadają, że istnieje. Kościół jest nam potrzebny, właśnie w tej scentralizowanej, księżowskiej formie, do tego, żeby był jakiś punkt odniesienia w życiu, które staje się zbiorem ruchomych piasków. Wielcy tego świata poprzez media i dostęp do naszych umysłów, celowo starają się o całkowitą dekonstrukcję, o rozbicie naszego całościowego i przekraczającego  bieżący dzień, świata. Kościół, ze swoim racjonalizmem, bo inne kościoły jak prawosławny, są bardziej mistyczne, umocowuje umysł człowieka. Jasne, że nie każdego. Mowa jest o przeciętnym człowieku, o większości. To im Kościół w osobie księdza przynosi pewnego rodzaju pewność, że Bóg jest, że żyć moralnie i etycznie należy. Co będzie bez Kościoła? Królestwo patologii Bezosa, Gatesa, czy innych jeszcze większych od nich? W zwykłych, czasem pogarliwie traktowanych praktykach religijnych tkwi wielka wartość. W instytucji Kościoła Katolickiego tkwi ciągle ogromna wartość. Straszliwe głosy zewsząd ujadają, aby to rozmontować, podzielić, zburzyć i zbudować na nowo. O dziwo oportunistyczni polscy duchowni prawidłowo rozeznają potrzebę czasu. Trzeba przetrwać. Oczywiście przetrwanie to nie wszystko, ale to podstawa, bez której cała reszta, będzie nam odebrana, przez tych, którzy mają jednego tylko boga, wszechogarniającego, pochłaniającego rzeczywistość ludzi i rzeczy - chciwość.
Źródło: naszeblogi.pl
Nie było wiary, kościoła, rodziny, wartości i byliśmy, ba wtedy nastąpił nasz największy rozwój, zeszliśmy z drzew, rozpaliliśmy ogień, wynaleziono koło....! Kościół, wiara to dzidy, łuki... karabiny, to przemoc i walka o dominację nad innymi.

02 01 2024 Rządy prawa to kaftan bezpieczeństwa?
Ostatnia walka KO o telewizję z PiS może służyć do zastanowienia się nad jednym z idoli naszych czasów, jakim są "rządy prawa". Chociaż to nie jest to samo co anglosaskie określenie "checks and balanaces", ale w praktyce możemy tego typu rozwiązanie systemowe organizacji państwa traktować jako jedno. Koalicja, która wbrew zapewnieniom PiS, jednak wygrała wybory przez osiem lat miała na ustach jeden wyraz: KONSTYTUCJA. W koszulce z tym napisem przyszedł na inaugurację obecnej kadencji Sejmu Lech Wałęsa, na konstytucją płakał za czasów poprzednich rządów obecny marszałek Hołownia, demonstrujący na dość licznych zgromadzeniach opozycji ludzie skandowali niezmiennie: konstytucja! konstytucja! I co? I okazało się, że pierwszą rzeczą jaką naruszyli, jaką odstawili do konta, jaką próbowali obejść, stała się... KONSTYTUCJA. Zwolennicy KO i innych podmiotów Za czasów prezydentury Lecha Wałęsy wpływową osobą w Polsce był jego prawnik pan Falandysz. Z jego nazwiskiem związane było - jest? - określenie "falandyzacja prawa". Otóż przedstawiał on rozmaite interpretacje istniejącego prawa tak, że w zasadzie nikt nie wiedział, co prawo znaczy, bo można było je prawie dowolnie naginać, stąd raczej mieliśmy - mamy? - do czynienia z rządami prawników, ale nie z rządami prawa.obecnej koalicji, mają taki sam problem poznawczy, jak nie tak dawno temu zwolennicy PiS czy ZP, a mianowicie, całkowity rozjazd deklaracji, haseł oraz faktycznego postępowania. Mówię prawo, idę w lewo, mówię białe, robię czarne. A to białe i prawo, to były najświętsze hasła wypisane na sztandarach, pod którymi "walczyliśmy", dla których walczyliśmy, a teraz... musimy na gwałt znaleźć interpretacje, racjonalizacje, bo rzeczywistość wstania z kolan spełniła się w nie mającej precedensu w historii państwa polskiego deklaracji polskiego rządu, że "jesteśmy sługami narodu ukraińskiego". Nie ważne. Konstytucja - szlochał Szymon Hołownia. Praworządność! - potężnym głosem głosiła Unia Europejska, odcinając Polsce pieniądze. A tymczasem konstytucja i praworządność wydaje się - "poszły się paść" i gra muzyka, i dalej walczymy o konstytucję i praworządność.
Za czasów prezydentury Lecha Wałęsy wpływową osobą w Polsce był jego prawnik pan Falandysz. Z jego nazwiskiem związane było - jest? - określenie "falandyzacja prawa". Otóż przedstawiał on rozmaite interpretacje istniejącego prawa tak, że w zasadzie nikt nie wiedział, co prawo znaczy, bo można było je prawie dowolnie naginać, stąd raczej mieliśmy - mamy? - do czynienia z rządami prawników, ale nie z rządami prawa. Ale o co chodzi w sporze, walce, wojnie, starciu, konflikcie o TVP? Chodzi o to, że Polacy w wyborach powiedzieli "już dość". Powiedzieli "chcemy zmiany". Mniejsza o ocenę racjonalności ich wyborów i decyzji, ale sama decyzja i wybór nie podlega dyskusji, jak też intencja stojąca za tym wyborem, za tą decyzją. W związku z powyższym, wybrani politycy, chcą realizować aspiracje ludzi, którzy ich wybrali, większości wyborców. I... NIE MOGĄ. Bo konstytucja i prawo nie pozwalają. To ważne. Zauważmy raz jeszcze: rządy prawa (konstytucja i praworządność) NIE POZWALAJĄ ludziom na realizację ich intencji i aspiracji. Wydaje się, że podobna sytuacja miała miejsce z rozmaitymi nominacjami i zmianami w sądownictwie, dokonywanymi poprzednio.
Czy zatem nie możesz wymienić zarządu i pracowników telewizji? Czy nie możesz zmienić sądownictwa czy jakichś sędziów? Oczywiście, że możesz, tylko z g o d n i e  - - z - -  p r a w e m ! To znaczy, jak na dodatek będziesz miał po swojej stronie prezydenta RP, co nastąpić może ewentualnie za 2 lata, jak będziesz miał większość 2/3 co niemal niemożliwe. Itd. Itp. Czyli... nie, nie możesz. Nie możesz, bo nie rządzisz. Bo rządzi prawo. Rządy prawa zostały pomyślane jako zabezpieczenie obywateli przed władzą. Chodziło o to, że rządzący nie mogą obywatelom narzucić niczego niezgodnego z prawem, nie mogą ich karać, niezgodnie z tym prawem, nie mogą postępować niezgodnie z prawem. Rządy prawa miały zwiększać przestrzeń wolności ludzi, miały ograniczać władzę. Żeby właśnie, nie mogła robić, co chce. Żeby nie dochodziło do nadużyć władzy. Dobrymi intencjami jest droga do piekła brukowana, stąd "rządy prawa" stały się narzędziem ubezwłasnowolnienia ludzi. Zabezpieczeniem przed ich "nieodpowiedzialnymi" decyzjami, wyborami, dążeniami. Współczesne państwo jest w swojej widocznej i publicznej sferze państwem imposybilizmu, jest państwem, które z definicji niemal "nic nie może", oczywiście chodzi o istotne decyzje, zmiany, działania. Tam gdzie nie ma tak zwanego "głębokiego państwa" (z ang. deep state), tam społeczeństwa i państwa znajdują się w kompletnym dryfie. Stają się "łupem" prawników, hufców wykwalifikowanych specjalistów pracujących w długich horyzontach czasowych. A ludzie poprzez swoich polityków - nie mogą. Bo mogliby zrobić błąd. Być jak małpa z brzytwą. Bo są głupi i nieodpowiedzialni, stąd muszą się zdać na "ekspertów". Stąd nie powinni podejmować decyzji, co i jak ma być, a jedynie kogo sobie wybiorą, ale ten wybrany i tak " nic nie może ", bo nie rządzi, bo są "rządy prawa", które uniemożliwiają. Rządy prawa to kaftan bezpieczeństwa. Kaftan, który ma zapewnić bezpieczeństwo ludziom, bo on jest zakładany ludziom, a nie władzy. Władza, czy występujący w imieniu "głębokiego państwa" politycy, nie są obiektem oddziaływania "rządów prawa". Gdy ty złamiesz prawo, to jak cię wykryją, pojawi się policja, która cię dopadnie i tak dalej, zostaniesz ukarany. Bo złamałeś prawo. Gdy politycy złamią prawo i wydadzą bezprawne akty i polecenia służbowe w zakresie plandemi, to... pojawi się policja, która cię dopadnie. Politycy i wysocy urzędnicy państwowi są ponad prawem, ono, jego rządy dotyczą zawsze ciebie. Więc może przydałaby się refleksja, ok. wiem, że to za trudne, czy te rządy prawa mają sens w bieżącej, aktualnej rzeczywistości. Bo tak naprawdę pełnią rolę kaftana bezpieczeństwa zakładanego społeczeństwom, oczywiście dla ich bezpieczeństwa i oczywiście, chcąc zapewnić komuś więcej bezpieczeństwa trzeba mu odebrać część wolności i decyzyjności - i to właśnie czynią rządy prawa. Może zatem czas przestać robić bóstwo z tego hasła, a w szczególności z jego obowiązującej obecnie formy. A może lepiej, żeby zmiany nie mogły być wprowadzane? Ale to złudzenie. Obywateli rządy prawa nigdy nie chronią, gdy władza chce ich skrzywdzić czy wykorzystać, co udowodniła w całej rozciągłości tak zwana plandemia. Kto zatem powinien rządzić? Państwem. Społeczeństwem? Ludzie jako zbiorowość? Elita głębokiego państwa? Politycy i urzędnicy? Bo "rządy prawa" to wybór tych dwóch ostatnich grup. My, w kaftanie bezpieczeństwa jakim stały się owe rządy prawa, możemy się frustrować, gdy nie dzieje się to, czego oczekiwaliśmy, cieszyć, jeśli ci co wygrali, a których nie lubimy, mają kłody pod nogami, możemy gardłować sobie w internecie albo w końcu się zamknąć, bo niewiele albo nic tak naprawdę od nas nie zależy. I za wiele nie dokazywać, bo kaftan bezpieczeństwa, który nam założyli, może nam zrobić krzywdę. Niech żyje zatem wrzask i milczenie owiec.
Źródło: naszeblogi.pl
No i co dziwicie się wszak: Lud pije szampana ustami swoich przedstawicieli!?
Konstytucja to taka książeczka, podobna do modlitewnika, książeczki do nabożeństwa, wielu z nich korzysta ale czy przestrzega, znajdzie się chociaż jeden taki!?
Co to za kraj w którym prezydent toczy wojnę z premierem, zamiast wspólnie pracować dla dobra Polski!? No tak tylko czy obaj są Polakami, czy może mają tylko obywatelstwo polskie!?
Definicja Prawa; Prawem jest zbiór logicznych definicji i uregulowań służących społeczeństwu i jego obywatelom do ochrony zdrowia, życia, egzystencji, ochrony tych wartości oraz do zdefiniowania, uregulowania egzekwowania wzajemnych obowiązków, odpowiedzialności i praw. 
Podstawowe Ugruntowane Zasady Prawne to; 

- Zasady Współżycia Społecznego 
- Zasada Sprawiedliwości Społecznej 
- Zasada niezawisłego rozstrzygania sporów 
Zatem czy zgodnie z tą prosta definicją. Nasze państwo jest państwem prawa? Czy chroni swoich obywateli zgodnie z Konstytucja? Dlaczego wymiar sprawiedliwości jest iluzją a Biuro Rzecznika Prawa Obywatelskich atrapą za pieniądze podatników? Prezydent, Premier, Marszałek Sejmu składają przysięgę na Konstytucje, iż będą dbać o dobro narodu. Zatem obywatel zwracający się o pomoc, załączając dowody, iż został poszkodowany, utracił majątek, wolność na skutek łamania prawa, powinien liczyć na ich pomoc. Jednak zazwyczaj otrzymuje odpowiedź nie mamy kompetencji lub zasłaniają się brakiem odpowiednich przepisów regulujących tok postępowania. Czy nie jest to przejawem buty i arogancji, łamania podstawowych praw zagwarantowanych w konstytucji przez aparat państwowy!
26 12 2023...Et respice finem. Bacz na skutki swych czynów.
Przyznaję, że niekiedy drażnię niektóre osoby, pisząc kilka słów w języku im nieznanym. Kiedyś, gdy ktoś takie przysłowia tłumaczył słuchaczom, to ich obrażał, bo każdy inteligent, a często i półinteligent je znał. Dziś kulturą dyryguje pan, który jako motto swego urzędu ma zdanie zaczynające się od litery h… a kończące się słowami „kamieni kupa”, co z kolei było definicją państwa. Nota bene przez jego kompanów rządzonego, czyli przez PO/PSL. Niech więc będzie, że głowacze w rodzaju Sienkiewicz i Hołownia i podobni im prominenci pławią się swej „wyzwolonej” z tradycyjnej kultury niewiedzy, zatem wyjaśnię tytuł. W pełnym brzmieniu przysłowie brzmi on: Quidquid agis, prudenter agas et respice finem. W tytule są z tego ostatnie 3 słowa. Co czynisz, czyń rozważnie i przewiduj skutek. Niestety, tego przysłowia nie znali lub je lekceważyli niezliczeni ludzie z pierwszych stron gazet, czyli prominenci, a zwłaszcza przypadkowi menedżerowie wielkiej polityki. Niekiedy warunki sprawowania władzy wykluczały to przewidywanie skutku. Żaden z naszych prominentów komunistycznych tego przewidzieć nie mógł, gdyż musiał wierzyć w komunizm jako finalny przystanek ludzkości, a po wtóre od niego nie zależało dokąd pożegluje kierowany przezeń statek. W żadnym układzie totalitarnym tego przewidzieć nie można, ale w demokracji już tak. O ile ta jest jakąś wartością realną. W systemie totalitarnym w ogóle jej nie ma. Takim był de facto system napoleoński. „Napoleon po dojściu do władzy rozprawił się, jak wiadomo, niezwykle szybko i skutecznie z liczną podówczas we Francji prasą. Obsesyjna nienawiść do „ideologów“ kazała mu wytrącić z ich rąk oręż najniebezpieczniejszy: niezależne od rządu gazety”. Z 70 paryskich czasopism ostały się w końcu 4. (Tadeusz Łepkowski, Propaganda napoleońska w Księstwie Warszawskim. „Przegląd Historyczny” 53/2 1962). Jak skończył Napoleon wszyscy wiemy. Goebbels także nie tolerował wolnych mediów, ale był o tyle uczciwy, że przyznawał, iż propaganda ma niewiele wspólnego z obiektywizmem, a jeszcze mniej z prawdą. Tego się trzymał Völklischer Beobachter i Stürmer , przy czym tego ostatniego nie tolerował nawet Göring, von Schirach i Goebbels nie podpisywał się pod produkcjami Streichera. Ale gdzież naszym menadżerom mediów z nominacji Tuska do Goebbelsa!? Był wcielonym złem, ale nie głupcem. W III Rzeszy pozostało trochę pism niezależnych niszowych, ale panowanie nad opinią miały tylko media rządowe. Głosiły ostateczne zwycięstwo Tysiącletniej Rzeszy. A jaki był jej koniec także wszyscy wiemy.
Czy zatem nie warto pomyśleć, rzucając się z brutalną agresją na media publiczne, przecież nie partyjne, gdyż dotąd TVP służyła głównie informacją o stanie Polski i o tym, co się w niej dzieje, a nie o sprawach partyjnych – i tak być powinno – podczas gdy odbierając kilku milionom obywateli ich media, nowa władza czyści sobie przedpole dla propagandy będącej na obcych usługach, jak wiele stacji komercyjnych z TVN na czele. Czy to jest to naprawianie Polski po 8 latach jej prawdziwej i jedynej od 1989 r. prosperity? Któryś z dyżurnych dziennikarzy reżimu powiedział, że teraz zamiast „zupy propagandowej” będzie czysta woda. Że woda, to pewne, ale trująca, zatem czy czysta? Społeczeństwo znajdzie sposób, by obok mediów polskojęzycznych były polskie. W czasie stanu wojennego Jaruzelskiego były setki, nawet tysiące tytułów. Będzie i tak w czasie stanu wojennego Tuska z kwaterą główną w Brukseli i Berlinie. Warto jednak przypomnieć sobie jak się skończył Jaruzelski i WRON. Wprawdzie uratowała ich fałszywka tzw. opozycji antykomunistycznej i ona chce po raz wtóry wprowadzić Polskę w matnię., tym razem o tyle groźniejszą, że sponsorowaną zarówno z Moskwy jak i z Unii Europejskiej, a konkretnie z Berlina, który znowu marzy o Grossdeutschland. Trzeba jednak mieć na uwadze to respice finem – to owo tak ważne w życiu osobistym i publicznym licznie się ze skutkami swych czynów. O tym obecna władza z całą pewnością nie myśli, a to się przydarza komuś, kto miast myśleć zaślepia się nienawiścią.
Źródło: niepoprawni.pl
Po 1989 r. Polacy nie zachłysnęli się wcale wolnością. Zachłysnęli się bezprawiem i anarchią. Polacy lubią bezprawie i anarchię.  Wtedy, przy Okrągłym Stole, wdeptano ich w glebę, a oni nawet tego nie czuli lub czuć nie chcieli. Mieli przecież swoją iluzoryczną "wolność", mogli przecież pluć na "komunę" budować swoje straganiki i handlować gównem na Stadionie. Bo Balcerowicz z Wałęsą i resztą zdrajców Narodu, także z Kaczyńskimi, podzielili się w międzyczasie ich Polską. Zdecydowali się ją zniszczyć, sprzedać za bezcen. Przecież im za to zapłacił Waszyngton. Wcale niemałe pieniądze. Zachłysnęli się Polacy wodą święconą, którą wlewano im w mózgi za pomocą bełkotu białego dziadka. Czuli się wielkimi zwycięzcami, a pod ich nosami niszczono to wszystko co przez 45 lat wspólnie budowali.  I zniszczono to doszczętnie. Ku radości hołoty krzyczącej "santo subito."
Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka. Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej.
W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią? 
05 12 2023 Niemiecki „blitzkrieg” wiatrakowy, czyli o „idealnej” broni przeciwko Polsce.
Podczas wiecu Donalda Tuska w Legionowie posłanka KO Kinga Gajewska zapowiedziała nienawidzącego polskości niemieckiego namiestnika słowami:  „Ludzie są jak wiatr (...) Przed nami też ten, który wieje idealnie – Donald Tusk”.
– Trudno się z tym nie zgodzić – powiedział Mateusz Morawiecki, komentując słowa posłanki KO. – Rzeczywiście Tusk wieje i zwiewa idealnie. Tak, jak zwiał z Polski do Brukseli, chociaż mówił, że nigdy tego nie zrobi – dodał.
I choć większość Polaków wybrało PIS w październikowych wyborach, to w wyniku powstałej po wyborach anty-pisowskiej koalicji okazało się, że Polacy sprowadzili na Polskę wiatr z RFN-u, którego celem jest ostateczna rozprawa z polskością i Polakami. Pierwszą bowiem ustawę, którą wprowadzić zamierza niemiecki namiestnik i jego także przegrani w wyborach koalicjanci oraz pajac na fotelu marszałka - jest ustawa wiatrakowa. Na tę zabójczą broń UE już przeznaczyła 5 mld euro kredytu, który Polacy będą musieli spłacać w migającym świetle z wiatraków – aż do końca swojego krótkiego życia…Niemcy nie będą już musieli wysyłać swoich wojsk do Polski, by rozwiązać odwieczny problem „nienormalnej polskości”. Wystarczy, że niemiecki Siemens postawi wiatraki przy osiedlach mieszkaniowych i przy parkach przyrody. Wyginą także ptaki, przy kompletnym milczeniu „ekologów”, finansowanych również przez Niemców. Dziwnym bowiem trafem w ustawie Platformy Obywatelskiej i Trzeciej Drogi do Platformy znalazły się kuriozalne - a przecież nieprzypadkowe zapisy o instalacji niemieckiego złomu w Polsce – pod groźbą wywłaszczenia Polaków. Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński odkrył ten zapis w projekcie ustawy wiatrakowej:”… Polska ma zostać zasypana używanymi turbinami z importu. No i oczywiście ponieść koszty składowania i utylizowania niebezpiecznych odpadów po wiatrakach wyeksploatowanych wcześniej przez Niemcy i inne państwa. A wszystko pod przykrywką „modernizacji”. Na czym to polega: Autorzy projektu dodali zapisy o „modernizacji” – tj. wymianie turbin w istniejących wiatrakach – bez nowej decyzji środowiskowej (to swoją drogą groźne samo w sobie). Myślicie pewnie, że chodzi o wymianę na nowe, cichsze i bardziej wydajne, długowieczne turbiny, które będą nam służyć przez dekady? No to przeczytajcie proponowany art. 6 ust. 10: W ramach „modernizacji” będą mogły być zainstalowane tylko turbiny STARSZE niż 4 lata”.
Tak więc niemiecki gauleiter na Polskę zasypie Polskę niemieckim złomem, a ci którzy będą się sprzeciwiać – zostaną wywłaszczeni ze swoich nieruchomości!  Nikogo nie trzeba więc straszyć, skoro przepis na likwidację Polski – a co gorsza – także Polaków jest zawarty w ustawie wiatrakowej. O samych wiatrakach przeczytacie choćby w Wikipedii, gdzie dowiecie się o ich „ekologicznych” walorach oraz o „idealnym wietrze”, który je uruchamia. Bo na terenie Polski przeważają strefy ciszy wiatrowej, zaś jedynym obszarem, gdzie efektywnie pracują wiatraki energetyczne jest strefa nad Bałtykiem – czyli tam, gdzie na morzu ma powstać gigantyczna farma wiatrowa, sfinansowana przez Orlen! Ale w tej samej ustawie wiatrakowej, mającej charakter wypowiedzenia Polsce wojny – Donald Tusk wraz z Hołownią przewidzieli również zniszczenie ORLENU. Ceny energii sfinansuje bowiem polska spółka – podczas gdy niemieckie firmy OZE zostaną zwolnione z dopłat do ceny energii, zaś za kredyt z Unii upadający Siemens będzie mógł zainstalować swój złom praktycznie w każdym zakątku Polski!  Ponadto Niemcy pozbędą się problemu utylizacji składowanych u siebie  niesprawnych wiatraków! Opylą je Polsce! O tym największym problemie dla Niemców pisze portal BiznesAlert.pl. Utylizacja skrzydeł wiatraków turbiny wiatrowej, które osiągają długość do 60 metrów jest niezwykle kosztowna ze względu na to, że trzeba je ciąć diamentowymi piłami mechanicznymi . Skrzydła składają się bowiem z włókna szklanego i plastiku. Rosną także koszty ich spalania w spalarniach śmieci – co wymaga energii, pozyskiwanej w Niemczech z elektrowni węglowych! Dla Niemców taniej jest eksportować zużyte łopaty za granicę. Wystarczy łapówa lub niemiecki order z finansową gratyfikacją za „obronę klimatu”…
Niemiecki potencjał eksportu części wiatraków wynosi według MDR NEWS do 50 tysięcy ton rocznie. - Są nadal rynki w krajach byłego Związku Sowieckiego, które chcą kupować niemiecki sprzęt, także ten starszy. Elektrownie wiatrowe są rozmontowywane i po odświeżeniu eksportowane, aby pracować przez następne dziesięć, piętnaście lat - przyznaje Wolfram Axthelm z Bundesverband WindEnergie, organizacji reprezentującej przemysł wiatrowy. Niemcy promują więc Energiewende za granicą i promowali ja także w Polsce na konferencjach organizowanych przez rząd RFN-u. Komisja śledcza powinna sprawdzić czy Hennig-Kloska była uczestnikiem sponsorowanych przez Niemców konferencji! Do swojej technologii i do swojego złomu Niemcy przekonują bowiem takie kraje trzeciego świata, jak Kolumbia czy Malezja - czytamy w BiznesAlert.pl. Co by nie mówić – nim „demokratyczna” opozycja zaczęła rządzić – już nas sprowadziła do poziomu krajów trzeciego świata, rozpatrując jako pierwszą – ustawę wiatrakową! A przecież zapowiadali 60 tys. kwoty wolnej od podatku, czesne za złotówkę, benzynę za 5 zł i spadek inflacji do zera – gdy tylko przejmą władzę… Skąd się więc bierze ten niemiecki „blitzkrieg” wiatrakowy i po co Polsce niemiecki złom i wiatraki Siemensa 300 metrów od osiedla, skoro Orlen planuje farmy wiatrowe na morzu? Odpowiedź jest prosta: Niemcy nie mogą uratować bankrutującego Siemensa z własnego budżetu ze względu na niedozwoloną pomoc publiczną oraz dlatego, że kanclerz Scholz doprowadził budżet RFN do deficytu w kwocie 60 mld euro! Niemcy wpadli więc na pomysł, by Siemensa uratować dzięki swojemu namiestnikowi w Polsce: błyskawicznie udzielili Polsce kredytu na 5mld euro - poprzez UE i oczywiście w ramach KPO! - który to kredyt rząd Tuska wypłaci Siemensowi za sprowadzony złom do Polski!
Rezultatem tej machinacji Berlina i jego namiestnika w Polsce był gwałtowny wzrost akcji Siemensa przy równoczesnym spadku akcji Orlenu. To wszystko nadaje się pod Trybunał Stanu! W tym miejscu warto dodać, że znacznie sprawniejsze i nowocześniejsze oraz tańsze od turbin Siemensa są turbiny chińskie – tym bardziej, że do Polski ( w ramach „modernizacji”) trafić mają turbiny starsze niż 4 lata! Niemiecki „blitzkrieg” wiatrakowy to element wojny z Polakami, którzy muszą znów stać się tak biedni, by pracować u Niemców: przy szparagach i podcieraniu Niemcom tyłków w domach starości. Jest przecież oczywiste, że w Polsce gwałtownie spadną ceny nieruchomości wszędzie tam, gdzie stanie w odległości 300 czy nawet 500 metrów niemiecki wiatrak. Wiatrak bowiem produkuje energię, gdy prędkość wiatru przekracza 2,5 m/s – a takich miejscowości w Polsce jest niewiele – więc niemieckie wiatraki produkować będą jedynie hałas i efekty optyczne, jak równie niebezpieczne dla zdrowia psychicznego migotanie światła. Oprócz hałasu w zakresie słyszalnym turbiny wiatrowe generują infradźwięki, czyli fale w zakresie częstotliwości mniejszych od słyszalnych, oraz hałas niskoczęstotliwościowy(do 500 Hz). Poziom tego hałasu jest zależny od przyjętej konstrukcji i waha się w granicach 100–107 dB(A) przy turbinie. Maleje w miarę oddalania się od niej. W zakresie infradźwięków dominują częstotliwości 1–5 Hz. Infradźwięki są falami bardzo długimi, rozprzestrzeniającymi się na wiele kilometrów i przenikającymi nawet ściany betonowe. Na skutek rezonansu i małej skuteczności ich ekranowania są powodem znacznej uciążliwości w budynkach mieszkalnych położonych w bliskim sąsiedztwie elektrowni wiatrowych.
Infradźwięki, wbrew powszechnemu mniemaniu o ich niesłyszalności, są odbierane przez organizm - poza specyficzną drogą słuchową - także np. przez receptory czucia wibracji. Progi tej percepcji znajdują się o 20÷30 dB wyżej niż progi słyszenia, zależy to głównie od poziomu ciśnienia akustycznego, czyli „siły” dźwięku. Gdy poziom ciśnienia akustycznego przekracza wartość 140 dB, infradźwięki mogą powodować trwałe, szkodliwe zmiany w organizmie. Możliwe jest występowanie zjawiska rezonansu struktur i narządów wewnętrznych organizmu, subiektywnie odczuwane już od 100 dB jako nieprzyjemne uczucie wewnętrznego wibrowania. Jest to obok ucisku w uszach jeden z najbardziej typowych objawów stwierdzanych przez osoby narażone na infradźwięki. Dominującym skutkiem wpływu infradźwięków na organizm jest ich działanie uciążliwe, występujące już przy stosunkowo niewielkich przekroczeniach progu słyszenia. Jak wykazują badania krajowe i zagraniczne, hałas infradźwiękowy ma wpływ na pogorszenie sprawności psychofizycznej, powoduje uczucie zmęczenia, zmniejsza czujność i ostrość widzenia, może być przyczyną senności oraz uporczywych bólów głowy... Niemcy nie muszą więc okupować Polski przez Bundeswehrę. Niemcom wystarczy ich nominat Donald Tusk – „idealny wiatr”, który po zainstalowaniu niemieckich wiatraków – znów zwieje do Brukseli czy Berlina. Bo Tuska nic w Polsce nie trzyma: niemiecki namiestnik nawet tu nie ma własnego mieszkania! Jest w Polsce „na delegacji” ?
Źródło: niepoprawni.pl
Koło mnie postawili fermę wiatrową, no i praktycznie pola uprawne wokół wiatraków stały się nieużytkami, drogi dojazdowe tak podzieliły pole, że orać można tylko koniem, lub szpadlem przekopać!?
W Polsce turbiny zregenerują, i będą jeszcze długie lata służyć, no i najważniejsze prąd będzie coraz to droższy!? No i mnie się wydaję ze tu nie chodzi o ekologie tylko o to by jak najwięcej wyciągnąć pieniędzy z naszych kieszeni!?
Po kiego wiatraki jak mają budować elektrownie atomowe, i są panele!? Wiatr wieje za darmo, a energia elektryczna wyprodukowana przez wiatraki jest trzy razy droższa od tej z węgla!?
Po kiego nam tak duże elektrownie atomowe skoro nasz geniusz Morawiecki jako jedyny na świecie rozbił młotkiem atom!? Wystarczy kowadło i młotek i już mamy mini reaktor atomowy, przyjazny dla środowiska!?
Z forum: Przecież mafiozi z PO-PSL i wszelkie inne mafie vatowskie czy paliwowe też chcą mieć swój udział w możliwości ponownego rabowania Polski i Polaków.
Przy okazji całej tej afery wiatrakowej i kukułczego jaja w postaci projektu ustawy wyjaśniło się po co Donaldowi cała ta koalicja złożona z samych głupków. 
26 11 2023 Czy spełnią się sny Hitlera?
Tegoroczny Marsz Niepodległości odbył się pod hasłem „Jeszcze Polska nie zginęła”. Zastanawiam się jakie hasło będzie obowiązywało za rok, a może dwa? Jeżeli sprawy potoczą się zgodnie z planami Berlina i jeśli w ogóle wolno będzie maszerować to na transparentach napiszemy: „Co nam obca przemoc wzięła / Szablą odbierzemy”. Tylko czy starczy nam tych szabel? Sądząc po wynikach ostatnich wyborów mogą być z tym trudności. Jak mogliśmy się przekonać niepodległość i suwerenność nie jest dla Polaków niezbywalną wartością, albo kompletnie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia jakie czai się tuż za rogiem. Przecież bardzo prawdopodobne, że już nie długo nazywanie Polski państwem będzie wielką przesadą i określeniem na wyrost, ponieważ utracimy wszystkie najważniejsze atrybuty państwowej władzy zwierzchniej. Będziemy mogli mówić o Polsce co najwyżej jak o kraju, a nie o państwie i to w sensie jakim mówi się dzisiaj o krajach związkowych w Niemczech, czyli landach. Staniemy się zatem zaledwie krajem członkowskim UE, pozbawionym tak naprawdę suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej. Dla przykładu Polska nie będzie mogła prowadzić własnej polityki zagranicznej, ani własnej polityki gospodarczej, energetycznej i obronnej. To centrala w Brukseli pod dyktando Berlina będzie decydować o międzynarodowych sojuszach jak i o wysokości podatków w Polsce, które będą podlegać „harmonizacji”, a więc ustalane poza Polską pod dyktando Belina, który w  oczywisty sposób będzie uwzględniał swoje interesy. Reasumując, nie można mówić o suwerennym państwie jeżeli nie może ono podejmować żadnych suwerennych decyzji dotyczących polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Nasuwa się smutna refleksja. Mówi się, że Święto Niepodległości to święto wszystkich Polaków. Tak powinno być, ale niestety tak nie jest.
Kiedy wielokrotnie na lamach „Warszawskiej Gazety” pisałem o budowie IV Rzeszy Niemieckiej byli zapewne i tacy, którzy myśleli sobie, że dobrze jest dmuchać na zimne, ale wizja Polski jako kraju o prerogatywach niemieckiego landu wydawała się im kosmiczna i mało prawdopodobna. Wiele razy podpierałem się słowami znakomitego  pisarza, publicysty i wizjonera Stanisława „Cata” Mackiewicza, który już w 1956 roku, zaledwie 7 lat po podziale Niemiec na RFN i NRD mówił: „Moim zdaniem rewizjonizm niemiecki jest na długie lata unieszkodliwiony czy powstrzymany ogólną sytuacją. Zachodnie Niemcy, gdyby miały przystępować do rewizjonizmu, to musiałyby przystąpić przede wszystkim do budowania federacji europejskiej”. To wprost niewiarygodne, że autor tych słów przewidział  niemal 70 lat temu scenariusz według którego Niemcy, póki co bezkrwawo, zrealizują testament Hitlera.  Pani prof. Krystyna Pawłowicz po wyborach z 15 października na platformie X napisała: „Już niedługo, za sprawą nowego UE traktatu Niemcy znowu, „NA TRWAŁE” zajmą sobie tereny Polski…Zachodniej ? Sny Hitlera po latach, już bez użycia siły spełnią się BEZ OPORU Polaków. Większość wyborców w RP niedawno, z radością oraz ze słowami „je..ć” i „nienawidzę” dała zgodę…”
Są to słowa prawdziwe i jednocześnie ukazujące dramatyzm sytuacji, w której znalazła się Polska. Oczywiście „Gazeta Wyborcza”, TVN i polskojęzyczne niemieckie media w Polsce typu Onet czy Newsweek trąbią na okrągło o braku alternatywy dla naszego członkostwa w UE i przekonują o konieczności zmiany traktatów, a wszystkie przestrogi mówiące o utracie suwerenności przez Polskę nazywają „grą na emocjach” i „szerzeniem wyimaginowanych zagrożeń przez PiS”. Problem w tym, że w Brukseli leży już na stole bumaga likwidująca naszą suwerenność i czeka tylko na podpis. Manifest Komunistyczny napisał w więzieniu włoski komunista Altiero Spinelli (1907–1986). Jego nazwisko widnieje dzisiaj nad gmachem Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Przypomnijmy zatem fragmenty tego "Manifestu z Ventontene”. Obsesją Spinellego była likwidacja państw narodowych. W „dziele życia” tego zatwardziałego komucha, do którego odwołują się sprawozdawcy projektu zmian traktatowych czytamy: „Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa. […] Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię. […] Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które stoi na własnych nogach i dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego”.
Jednak najbardziej w tym komunistycznym manifeście przeraża, że nie ma tam nawet jednego słowa odwołania się do woli czy potrzeb europejskiego ludu. Komuniści jak zwykle wiedzą lepiej czego ten lud pragnie i potrzebuje. Czytamy, że: „Nasz ruch czerpie pewność co do celów i kierunków działania nie z rozpoznania jakiejś nie istniejącej jeszcze woli ludu, ale ze świadomości reprezentowania najgłębszych potrzeb nowoczesnego społeczeństwa. Dzięki niej nasz ruch wyznacza linie kierunkowe nowego porządku, narzucając jeszcze nieuformowanym masom pierwszą społeczną dyscyplinę. Nowe państwo powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii i dla nowej, prawdziwej demokracji”. Jest to niczym niezawoalowana zapowiedź stworzenia w Europie neomarksistowskiej dyktatury, nazywanej „demokracją prawdziwą”, a w rzeczywistości nadchodzi komunistyczny zamordyzm. Czy Berlin jest rzeczywiście zafascynowany wizją komunisty Spinellego? Śmiem w to wątpić. Ja myślę, że Niemcy z premedytacją i wyrachowaniem wykorzystują te komunistyczne szaleństwo jako wygodne narzędzie do realizacji własnych celów, czyli ustanowienia swojego przywództwa i hegemonii w Europie. Przecież kanclerz Olaf Scholz publicznie ogłosił, że: „Niemcy powinny przejąć odpowiedzialność za Europę i świat”. Kolejnym krokiem federalistów jest zapowiedź utworzenia armii UE i odebranie kompetencji państwom członkowskim w takich obszarach jak obrona, sprawy zagraniczne i bezpieczeństwo zewnętrzne. Wiąże się to z likwidacją armii narodowych. Jest to bardzo sprytny zabieg, ponieważ pozbawi on w przyszłości państwa możliwości podjęcia zbrojnego oporu przeciwko dyktaturze Berlina i Brukseli oraz będzie pretekstem do pozbycia się wojsk amerykańskich z Europy. Propagowane w czasach „żelaznej kurtyny” przez Związek Radziecki i państwa układu warszawskiego hasło „Amerykanie do Ameryki” znowu stało się modne. Brzmi to groźnie jeśli przypomnimy sobie słynne słowa pierwszego w historii sekretarza generalnego NATO, Brytyjczyka Lionela Ismaya, który powiedział, że Sojusz Północnoatlantycki powstał, żeby: „Rosjan trzymać z daleka, Amerykanów przy sobie, a Niemców pod kontrolą”. Bliska perspektywa końca rządów PiS i przyszłe premierostwo niemieckiego nominata na to stanowisko Tuska ośmieliło niemieckich polityków do bardziej odważnych zapowiedzi. Oni ustami synalka adiutanta Hitlera i byłego ambasadora Niemiec w Polsce Arndta Freytaga von Loringhovena mówią nam dzisiaj: „W interesie obu stron leży potrzeba ściślejszej integracji Bundeswehry z Siłami Zbrojnymi RP, a w dłuższej perspektywie także trwałe przemieszczenie wojsk niemieckich do Polski”. W tym samym opublikowanym na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” artykule syn hitlerowca z satysfakcją dodaje: „Po ośmiu latach impasu rząd Donalda Tuska będzie ponownie blisko współpracował z Niemcami."
Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że Polska od czasu drugiej wojny światowej nie była w tak groźnej i dramatycznej sytuacji jak dziś. Jak uczy historia po likwidacji państwa polskiego następuje rugowanie wszelkich przejawów polskości. To temu celowi ma służyć zapowiadana likwidacja Telewizji Publicznej, Rady Mediów Narodowych i Instytutu Pamięci Narodowej. Z tego samego powodu z szkół zniknie przedmiot „Historia i Teraźniejszość”. To są działania ewidentnie czynione „pod okupanta”. Co będzie jeśli spełni się czarny scenariusz i Polska utraci suwerenność? W czasach zaborów głównymi czynnikami jednoczącymi Polaków była pamięć o dawnej wielkości, świetności oraz wielowiekowej tradycji polskiej państwowości. Wielkie znaczenia miała kultywowana przez szlachtę idea wolności i niepodległości. Olbrzymią rolę odegrał polski Kościół i inteligencja. Jak byłoby teraz, skoro w ostatnich wyborach 11,6 mln Polaków zagłosowała na polityków nowej targowicy godzących się na odebranie Polsce suwerenności? Zakończę fragmentem przemowy Henryka Sienkiewicza, który w czasach zaborów odbierając 10 grudnia 1905 roku w Sztokholmie nagrodę Nobla powiedział: „Wysoki areopag, który tę nagrodę przyznaje, i dostojny monarcha, który ją wręcza, wieńczą nie tylko poetę, ale zarazem i naród, którego synem jest ów poeta. Stwierdzają oni tym samym, że ów naród wybitny bierze udział w pracy powszechnej, że praca jego jest płodna, a życie potrzebne dla dobra ludzkości. Jednakże zaszczyt ten, cenny dla nas wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla syna Polski!... Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje!... Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód, że działa!... Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać! Komuż nie przyjdą na myśl słowa Galileusza: E pur si muove!..., skoro uznana jest wobec całego świata potęga jej pracy, a jedno z jej dzieł uwieńczone”. Ówczesna światowa prasa komentowała: „Nie przemawiał jak poeta, który dostał się na szczyt sławy, lecz bardziej jak orędownik wielkiego narodu, pragnącego swej wolności.” Mam nadzieję, że tym razem chór orędowników wielkiego narodu, pragnącego swej wolności usłyszymy zanim będzie za późno. W tym chórze na pewno zabraknie głosu noblistki Tokarczuk. No cóż, jakie czasy, tacy nobliści.  
Źródło: naszeblogi.pl 
05 11 2023 Powyborczy ambaras.
Wybory z 15 października, choć wygrał je PiS, okazały się niepełnym sukcesem, albowiem partia rządząca nie uzyskała absolutnej większości w Sejmie, brakuje 36 posłów.. Oznacza to, że pojawią się różne kłopoty i problemy. Drugie miejsce zdobyła Platforma Obywatelska ( de facto Oligarchów), założona przez generała Czempińskiego z dawnej ubecji PRL-u, który był peerelowskim agentem, wydalonym z USA w roku 1976 z USA, ponieważ „szpiegował Amerykanów, polskich emigrantów, Polonię i Kościół katolicki, a też arcybiskupa Karola Wojtyłę, który  odwiedził wtedy Stany Zjednoczone. Trzecie miejsce zdobyła tzw. Trzecia Droga Szymona Hołowni, partia utworzona z myślą wsparcia opozycji ( podobno „drugi garnitur PO” ), a sterowana -  jak  to czasem widać - przez generała Różyckiego, który wstąpił do PZPR już po...stanie wojennym, a zatem wtedy kiedy partyjni często rzucali czerwone legitymacje. W tejże „trzeciej drodze” hulają także chłopcy z PSL-u, dawni koalicjanci Platformy Obywatelskiej czyli Oligarchów. Dalej uplasowała się Konfederacja, która mimo szumnej nazwy (Wolność i Niepodległość) nie wie jaka ma być Polska! Ano są zbyt młodzi?  I wreszcie lewica, która po 18-tu latach wraca niestety do Sejmu pod wodzą Włodzimierza Czarzastego,  a ma on długą karierę w strukturach dawnej komuny, nawet wymieniano go też wśród postaci z grupy „trzymającej władzę”, która wysłała Rywina po łapówkę do Agory. Był też jednym z ofiarodawców obrazu Kossaka dla prezydenta Kwaśniewskiego,  w okresie największego upadku polskich wyborców, którzy dwukrotnie wybrali TW Alka na prezydenta. Chyba wystarczy, by uświadomić sobie jak bardzo chora jest tak zwana III RP i jakie to środowiska wtargnęły dziś  do parlamentu. Są to przecież gromady peerelczyków i Polska znowu będzie pod ich okupacją jak pisał w r. 2010 prof. Ryszard Legutko. Łączy ich nienawiść do PiS-u i do Polski, bo nie rozumieją, że właśnie te „pisiory”  prowadziły politykę propolską i troszczyły się o Polaków i o rodziny.  A dla tej dzikiej opozycji ważniejsze jest, by dbać o aferzystów według słów Neumanna, który mówił, że ich obronią przed wymiarem sprawiedliwości, bo to ich kolesie. Po 1989 nie było nowej Polski, ani III RP, przy stole stworzono  „republikę kolesi”, którzy zastąpili towarzyszy i byli też nietykalni jak  dawni partyjni. Odgadł to świetny rysownik Andrzej Krauze już w r.1981 publikując w warszawskiej „Kulturze” karykaturę panów w kapeluszach, którzy zgadzali się na odnowę pod warunkiem, że zostaną nietykalni!  I tych nietykalnych – twór powszechnej korupcji – broniło tzw. państwo prawników ( ale nie prawa), a szczególnie odznaczył się na tym polu premier Donald Tusk podczas afery hazardowej ( 2005/6), gdy atakował Centralne Biuro Antykorupcyjne, by tylko ochronić swych ministrów przed sądem! Korupcję utrwalił też prezydent Andrzej Duda, gdy w r.2017 zawetował pisowski projekt reformy Temidy. Zrobił to na życzenie aferzystów i tych peerelczyków, którzy również marzyli o swej nietykalności. I rosło coraz większe środowisko tych nietykalnych, znajdując immunitety nawet w senacie. Czy Duda był zatem tylko przypadkowym wspólnikiem Tuska i jego umiłowania korupcji ? Czy też uległ szantażom jakichś mafii ? Nie wiemy, ale tak czy owak nietykalni znaleźli w nim „opatrznościowoego” opiekuna.  A rozkład wymiaru sprawiedliwości utrzymywał się na tym poziomie, że Tusk mógł zupełnie bezkarnie buszować po Polsce wiele miesięcy uprawiając kampanię dla PO, a w dodatku na zlecenie i za fundusze z Niemiec. Niebywałe, Tusk – likwidator stoczni i wielu gałęzi przemysłu, morderca smoleński, bo przecież to on doprowadził do rozdzielenia wizyt w Katyniu,a potem oddał śledztwo stronie rosyjskiej, co było zdradą stanu za co powinien podlegać karze do 10 lat więzienia,  wreszcie herszt nietykalnych, by wymienić tylko niektóre z „osiągnięć” Donalda... Prezydent Duda musiał o nich wiedzieć, też o jego nienawistnej niechęci do Polski, a jednak zapraszał  go na Marsze Niepodległości, co było wielką naiwnością czy może czymś innym ? Tusk i tak zbywał to milczeniem. Tolerowanie  węża, który wskutek nieustannej  awarii prokuratury i często sądów, mógł włóczyć się po Polsce i motać, knuć, wzywać do przewrotu skończyło się tym, że PiS – mimo zwycięstwa – nie uzyskał większości. Teraz odczuje to boleśnie społeczeństwo i może sam Prezydent, bo tyle wysiłku włożył w umocnienie sojuszy z USA i NATO ( to Duda akurat robił świetnie!), a nagle wróci Tusk i nas znowu rozbroi? I odbierze zasiłki, podwyższy wiek emerytalny oraz niejeden zły figiel wypłata. Już teraz, przed powstaniem rządu. PO zapowiada rozwiązanie CBA, a to cios dla praworządności, a więc znowu zakwitnie korupcja!  Oznacza to, że korupcja i kradzież mienia publicznego uzyska legalizację,  stanie się systemem. Nie widzą tego doktorzy prawa ? W takim państwie rządzić będzie zatem kasta nietykalnych ( obok kasty sędziów), którzy od afery FOZZ grabili Polskę. Czy więc warto było Panie Prezydencie wetować reformę Temidy ?  O to w tych wyborach  nietykalni walczyli o przedłużenie nietykalności, a obywatele myśleli naiwnie, że PO dba o ich interesy! A Tusk, główny komendant korupcji, patrzy tylko jak zaspokoić niemieckie życzenia. Kampania manipulacji  ( dranie szczuli durniów jak słusznie dostrzegła Małgorzata Todd w swym kabarecie) sprawiła, że głosy na PO dawali często młodzi wypłukani z szacunku dla własnej historii i tradycji! Nie wystarczyła bowiem wycieczka młodzieży na Monte Cassino, zorganizowana pięknie przez prezydenta Dudę, gdy w szkołach obcinano kanon lektur i redukowano historię, gdyż peerelczycy chcieli wyhodować sobie  nowych peerelczyków. Dlatego nie pasuje im minister Czarnek, ani patriotyczny podręcznik prof. Roszkowskiego. Wrogość okazują też wobec IPN, a to zamach na Polskę i jej historię. A po 1989 należało przypomnieć Polakom ważną książkę Stanisława.Mikołajczyka „Polska zgwałcona” nie tylko w warszawskium wydawnictwie De Facto ( 2005), ale i polecić ją w lekturach licealnych. A dziś okazuje się, że rację miał Zbigniew Herbert przewidując triumf post-komunistów, gdy właśnie koalicja peerelczyków ponownie dusi aspiracje Polaków do suwerenności ? Nadchodzi znowu okres rządów i okupacji peerelczyków, o której kiedyś poisał już prof.Legutko?  Nie pierwszy to raz, w 1992 też obalono projekt polskiego państwa i wtedy także Donald Tusk przyczynił się do tej egzekucji. Grozi nam znowu powrót do republiczki kolesi, stworzonej w 1989 przez elitki peerelowskie, a było to takie dziwaczne państewko konsumowane kosztem obywateli i tuczące się wysypem afer, choć  Platforma zwała się perfidnie obywatelską! Te elitki opanowały media, kulturę, edukację wraz z uczelniami i wymiar „sprawiedliwości”, który chciał uzdrowic PiS, ale prezydent wetował. Aferzyści mają więc komfort nietykalności i o to chodziło opozycji, stąd nienawiść do PiS-u i domaganie się...”praworządności”, dopiero wtedy UE odblokuje może należne nam kwoty. Peerelczycy bardzo się śpieszą do władzy, naciskają więc na Prezydenta, by pominął  prawomocne  ustanowione reguły, które przyznają pierwszeństwo w tworzeniu  rządu przez zwycięska partię czyli przez Prawo i Sprawiedliwość, a doradca Dudy pan Mastalerek  już wysyła Prezesa Kaczyńskiego na...emeryturę?! Tymczasem prezydent  zaprasza wszystkie (?) partie na konsultacje, a zatem czyżby Prezydent pomijał prawa ? Inaczej jest w Hiszpanii, gdzie król  daje szansę tworzenia rządu PP albo PSOE, ale stoi z boku i nie  zwołuje wspólnych konsultacji. Czy prezydent Duda ustępuje  peerelczykom ? Tym formacjom, które gwarantują zgodę na wszelkie pomysły lansowane w UE, a więc na oddanie lasów i rezygnację z niepodległości naszego kraju, zalanego masą uchodźców, którzy zagarną sobie 500 plus, kiedy Tusk odbierze go Polakom!  I czy człowiek wplątany w smoleńską „katastrofę” i parę innych zbrodni miałby być ponownie kandydatem na premiera RP? Polska więc staje nad przepaścią nonsensu i bezprawia! Czy te powyborcze refleksje już są podstawą, by wszcząć larum ? I dlaczego prawie 27% wyborców nie głosowało, czy los Ojczyzny jest im obojętny ? Teraz za to zapłaci cały kraj...A przecież czuło się, że peerelczycy z imć Tuskiem szykują zamach na Polskę! I wreszcie to, że głosowano w przeddzień 45-tej rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża, a nie pomyślano o Jego poemacie „Myśląc Ojczyzna”, w którym pisał : „Wolność stale trzeba zdobywać.(...) Nie możemy godzić się na słabość. Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, jeśli zapomina, że został posłany, by czuwać aż przyjdzie jego godzina...”
Źródło: naszeblogi.pl
A ja myślę. że przyczyną tego jest to, że nadal większość z nas uważa, że państwowe to nie nasze takie niczyje!? Kiedy to się wreszcie skończy? W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę.
06 10 2023 PO I PSL. Awers i rewers tej samej monety.
„PO i PSL konsumują swoje dochody ? Koniunktura u deweloperów”. "Co rusz media donoszą, że w ostatnim roku nastąpił duży wzrost sprzedaży mieszkań u deweloperów. W całej Polsce. Zastanawiałem się, co może być przyczyną takiego wzrostu. Przecież tak gwałtownego wzrostu ilości osób dobrze zarabiających raczej nie było. Na pewno z życiowej konieczności w kredycie kupują mieszkania młodzi ludzie mający lepsze zarobki i młode małżeństwa, większość przy wsparciu dobrze sytuowanych rodziców. Ale ta ilość jest wyliczona, wiadoma, i nie do końca tłumaczy tą koniunkturę na budowę i sprzedaż mieszkań deweloperskich. I tu przypomina mi się zeszłoroczna rozmowa w czasie pobytu u znajomego, koło bardzo bogatego miasteczka w bogatym rejonie na zachodzie Polski. Silny PSL. Blisko miasta wojewódzkiego gdzie silne PO. Jak to Polacy, gadamy o polityce, perspektywy wyborcze i takie tam. Na tapecie rządzący w okolicy PSL.
On : - „ Słuchaj, oni mają tutaj Ratusz tak obstawiony, że nie ma żadnych szans, by ktoś inny tu wygrał. Chyba, że oni wystawią następny swój komitet pod inną nazwą. Że to „lud”. Może dobiorą kogoś z PO bo się wspierają. Ale ktoś inny, to się raczej nawet boi wystartować, nie ma ludzi, nikt nie chce kłopotów. PiS istnieje tylko formalnie, mają wsparcie w województwie, parę głosów dostanie, ale tyle, co czasami jeden coś sobie pogada. U nas w miasteczku i okolicy rządzi z 5-6 rodzin PSL- owskich. Mogą być różne nazwiska, bo pożenieni, ale faktycznie 5-6 rodzin. Jak idziesz do Ratusza, masz do czynienia tylko z nimi. Przypadków tu nie ma. Mnie burmistrz toleruje bo od małego razem chodziliśmy do szkoły. Ale ja tu jestem dziadem. To co potrzebuję załatwię, ale wiem, że nie mogę się wychylać. Bo nic nie załatwię, a coś zawsze załatwiać trzeba. My tu wszystko o sobie wiemy, ja wiem kogo jest hotel, kogo zajazd a kogo stacja benzynowa. Wszystko PSL. Kto ma ile hektarów, kto dzieli pieniądze unijne, czyja baba jest dyrektorem w szkole, czyja córka pracuje u niej, które dziecko ma jaki etat. Jakie są powiązania, których ty byś nie zobaczył nawet jakbyś tu rok posiedział. I wszyscy wiedzą jak mają głosować. Tylko PSL. Jedna z tych rodzin ma w miasteczku i w mieście 100 mieszkań, rozumiesz, 100 mieszkań. Tylko na sam wynajem. Zabezpieczeni na 200 lat. Oni są tak za „unią” i tak kochają „unię” jak sama Unia siebie nie kocha. Tu się nic nie ukryje, prędzej czy później ktoś się pochwali, choćby na weselu przy wódce. Ale i tak ludzie wiedzą kto i co ma. Nawet jak to na dzieci, synowe i zięciów albo wnuki. To i tak jedna rodzina. Jedna PSLowska rodzina. I etaty w ratuszu. I w agencjach, co ich PiS teraz trochę ograniczył. Ale oni cierpliwie czekają, aż „unia” ten PiS załatwi. Wszystko jest podzielone, tam nikt obcy się nie dostanie. Hale, zakłady, pracownicy, pola, starzy pod miastem a młodzi w mieście (miasteczku, przyp. aut.). Dla nich kupić dla dziecka mieszkanie w x (miasto wojew., przyp. aut.) to jest nic. Najlepsi klienci deweloperów. A czterdzieści kilometrów stąd mam kolegę. PSLak , był gdzieś tam dyrektorem, dziś ma 1000 hektarów. Spotkaliśmy się na zjeździe klasy, to się pochwalił, chciał mi zaimponować. Ty wiesz co to za pieniądze? Z kim PiS chce tu wygrać? Tam może tak (czyli u mnie, przyp.red. ), tu nie.
Wszystkie te liczby przypisane ludziom PSLu padły w rozmowie. Może on przesadził ? Oczywiście w Lubelskiem to by było nierealne, może gdzieś piąta , dziesiąta część. Ot, ktoś wszystkim dzieciom pomoże postawić chałupy i załatwi pracę, najlepiej przy polityce lub dzieleniu pieniędzy unijnych. Oczywiście w Lublinie da się zarobić deweloperom, wiadomo, stolica województwa. Czy PiSowi uda się to przełamać? Zobaczymy. Dla Polski, dla dzieci i wnuków zwykłych ludzi to na pewno było by lepiej. Ale tak sobie myślę, że i PO, i PSL i np. deweloperzy, to w wielu miejscach jedna „wielka rodzina”. I ta „koniunktura” na mieszkania deweloperskie rzeczywiście może być „konsumowaniem” przez rodziny z PO i PSLu tych wielu lat u władzy i lekkich pieniędzy, budowania fortun. W przypadku PSLu u władzy od lat czterdziestych, choć pieniądz przyszedł już po „transformacji”. Tyle, że trzeba się było umiejętnie „przetransformować” i fortelem zmienić nazwę z ZSL na PSL. Struktury były te same, ciągłość, ale oczywiście przyszła młodzież. Tyle, że „po rodzinie”. Jeżeli się weźmie pod uwagę, że co roku nie trafiało do budżetu albo wypływało z budżetu razem 35-40 miliardów złotych (każdego roku) i poprzednio rządzący na to przymykali oko, to pytanie, a czego tak „przymykali” to oko, gdzie te pieniądze trafiały do kogo po troszeczku a do kogo więcej. Ale do tego już nikt nigdy nie dojdzie. Choć z tych pieniędzy pewno więcej do „sympatyków” PO. PSL brał co na wsi i etaty na województwo. A pole, polem. Hektarów nigdy nie za dużo. Podział wpływów. Gdyby się tak przyjrzeć, to pewnie 90 % najbogatszych rolników na wsi lubelskiej to PSL. A może przesadziłem? Tylko 80% ? Może 70 %. Mało? Jeśli chcemy wyrównać szanse dla wszystkich, trzeba popierać „dobrą zmianę” lub ludzi, co nie są w układach z PSLem. Na takich trzeba głosować ".
P.S.
Inna sprawa, że względu na lokalne układy (?), nie wiem, pewnie tylko w tamtym czasie, bo zaszły jakieś zmiany, lokalny PiS tą gazetą ani nawet żadnym artykułem nie był zainteresowany. Chociaż na każdej stronie każdy czytelnik mógł przeczytać u góry: „Zachęcaj innych do głosowania na listy PiS”. Sam, chociaż już wtedy po 60 -tce, ale Skaut, w czasie wolnym, pociągami , autobusami ( nie stać mnie było na utrzymanie samochodu ) i „podwózkami” dobrych ludzi, jeździłem po miasteczkach i targowiskach by prowadzić dystrybucję i wspierać „dobrą zmianę”. Przy okazji bardzo ciekawe rozmowy z ludźmi. Wcale nie patrzyli na mnie jak na marsjanina. ( Gorzej jak podchodząc do ludzi, trafi się na „przeciwną” opcję, trzeba mieć wtedy dużo spokoju i dobrego nastroju :). Ale da się ). Mam zresztą w tej materii swoje przemyślenia i doświadczenia.
Pamiętam też, jak przed wyborami próbowałem gazetą zainteresować kilku radnych PiS ( chyba trzeba było w Sejmiku, ale ci i tak wygrali) . Jeden , fakt że grzecznie,  machnął ręką i stwierdził, że „my już mamy policzone, mamy pewne 17 miejsc” :) ( rada miasta to 31 osób, czyli... „szkoda fatygi” ). Wyszło jak wyszło, wybory na prezydenta miasta i radnych zostały wtedy w Lublinie (2018) trochę „przerżnięte”. Z listy partii rządowej do Rady Miejskiej weszło tylko 12 osób, kandydat na prezydenta przegrał w pierwszej turze, chyba ledwo przekroczył 31 %. Ponoć teraz jest inaczej, wiem, lata minęły, ale to już nie leży w zakresie moich zainteresowań, zwykłego wyborcy. Wtedy to koniec końców uznałem, żeby wspierać tylko rząd, to najpewniejsze, w rządzie rzeczywiście wszyscy nie tylko pracują ale harują. Bez „twardej” pracy nie ma kołaczy. 
Źródło: niepoprawni.pl
I pomyśleć, że kiedyś około 11 mln obywateli miało wspólny cel, byli jak jedna rodzina!? Wystarczył mały podmuch by się rozbiegli, i zaczęli sobie do gardeł skakać !? Dziś już ci co mają władzę nie kradną miliona, a ich setki, wkrótce znajdzie się taki co zrobi przewałkę na 1 mld zł!?
A naród będzie mu tylko zazdrościł, i podziwiał, bo przecież okradł to bezduszne państwo.

Pięć lat temu pisałem: Czy Kaczyński da radę zrobić czystkę na najwyższych stanowiskach państwowych? Wątpię bo to jest porywanie się z motyką na słońce. Przecież gdzie spojrzy to rodzina która od wieków stanowiska okupuje. Zatem hop siup! No i od nowa Polska...Ludowa. Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały....
05 10 2023 Jak q***a tych polaczków załatwić?
Przejrzałem sobie migawki z ulicznej imprezki zapożyczonej ze szkopskich Gleichstellungsparade, tu ukryte sprytnie pod iście sowieckim napuszeniem pod nazwą „Marsz miliona serc“ (Jako, że to osobniki bez serca, musieli sobie przykleić takie za 20 zł na koszulce). Takie coś, a jakże, musiał zorganizować na polecenie Deutsche Geheimdienste aus Berlin, lokalny Gruppenführer, Herr Tusk Donald, jak wiemy marzący o tym by wreszcie stać się Gauleiter'em der Ostprovinz Polen. Miało być milion towaru gotowego do asymilacji, lecz niestety zdołano osiągnąć tylko 10%. To się Kancelarii podobać nie może. Co ten Scheißkerl sobie wyobraża? Że będziemy go karmić bez końca? I to za nic? Polak to wprawdzie nie jest, ale na pełnowartościowego Niemca się nie nadaje. Właściwie wszystko, co pachnie tym paskudnym polactwem, czego nie można zwalczyć, powinno być załatwione spryskując z samolotów oryginalnym, tym od Degussa, IG Farben i Th. Goldschmidta Cyklonem B. A te prymitywy, bezmózgi jeszcze od nas żądają jakichś makabrycznych pieniędzy?! Bezczelne chamy! Zamiast na kolanach buty lizać, oni ciągle nas NIE UWIELBIAJĄ! Niemcy z żadnym krajem "uchodźców nie graniczą. Nawet z Turcją, czy Libanem. I do Afryki i Azji też jest kawał drogi. Z najbliższego punktu Turcji do granicy Niemiec, to ponad 2000 kilometrów. Kawał drogi. I podążając najkrótszą trasą trzeba przejść przez Bułgarię, Serbię, Węgry, Austrię. Albo łodziami z dykty dopłynąć do Włoch. Czy szanowna pani kanclerz konsultowała z tymi państwami, lub chociaż tylko zawiadomiła o spodziewanym przepływie rzeszy ludzi do Niemiec? Gdzież tam! To poniżej godności klasycznego Prusaka przejmować się takimi nieistotnymi drobiazgami. Wszyscy widzieliśmy co działo się potem. Żywa rzeka ludzi przetaczająca się przez Europę. W zdecydowanej większości młodzi mężczyźni. W zdecydowanej większości muzułmanie z innych krajów. Na apel odpowiedzieli nie ci, którzy byli w największej potrzebie – biedacy, wielodzietne rodziny, po islamsku upodlane kobiety. Wprost przeciwnie – młodociane osiłki, dobrze ubrani, każdy z telefonem komórkowym w ręku. A jak się wkrótce dowiedzieliśmy, łączyło ich jedno, niechęć do pracy, idea życia na socjalu, wszczynanie awantur, molestowanie kobiet i w żadnym wypadku chęć przystosowania się i zaakceptowania reguł życia w ewentualnej nowej ojczyźnie.
Jest grubo ponad milion tych nowych imigrantów, którzy odpowiedzieli na apel Merkel i przybyli do Niemiec. Przybyli i dewastują już prawie całą Europę, tworząc problemy, jakich nie było. I wszystko, jak się wydaje i jak zapewne będzie wkrótce historycznie interpretowane, przez kaprys jednej niemieckiej kobiety z komunistyczną przeszłością. Jakie to proste i poczciwe – Niemcy znowu dali się omamić jednemu człowiekowi i w imię szczytnych ideałów narobili bigosu na starym kontynencie. Niemieccy biedacy dają się zahipnotyzować. I tak, jak za szalonym zbrodniarzem Adolfem, tak teraz za upartą i arogancką Angelą, podążają jak szczury na dźwięk zaczarowanego fletu w Hameln. Tylko, że to nieprawda. Sam jeden Hitler, czy sama jedna Merkel, bez wsparcia Niemców nic nie znaczą. To wspólny niemiecki umysł powoduje, że regularnie powtarzają się klęski i nieszczęścia, przez które cierpią miliony ludzi, praktycznie całej Europy.
Zasadniczo z dwóch powodów: – Niemcy ze swoim poczuciem wyższości, syndromem Übermenscha, są święcie przekonani, że panowanie nad całym kontynentem należy się im, jak małpie banan. Jeszcze bardziej przekonani niż komuniści Lenina. Oni wiedzą, jak Ordnung muss sein - jak wygląda prawdziwy porządek świata. I tylko oni są zdolni do tego, by taki cel osiągnąć. Pozostali – Francuzi, czy Holendrzy, instrumentalnie mamieni pozorami przyjaźni, ci clowni Włosi i polscy podludzie, są tylko po to, by służyć Niemcom, słuchać się ich i czekać na rozkazy. Wytyczne, polecenia i właśnie rozkazy płynące z Berlina;
– Niemcy wiedzą bardzo dobrze, że nadciąga dla nich potężny kryzys. I tak, jak każdorazowo w Rosji Wielka smuta, powoduje, że przywódcy państwa, car, czy kanclerz, musi zrobić coś spektakularnego, najlepiej rozpętać wojnę, albo rozpocząć Drang nach Osten, by przełamać nieuniknione i nie dopuścić do upadku państwa. Ten kryzys to nie tylko zapaść demograficzna. Choć to przede wszystkim. Państwo boryka się z poważnym problemem. Spośród ok. 81,8 mln mieszkańców Niemiec w 2009 r., aż 16,9 mln osiągnęło wiek emerytalny, co oznacza, że co piąty Niemiec jest emerytem. W ciągu ostatnich dwóch dekad odsetek ten wzrósł prawie o połowę. Szacuje się, że w ciągu najbliższych dziesięcioleci tempo wzrostu liczby emerytów w stosunku do ogólnej populacji będzie wzrastać, a do 2060 r. ludność państwa zmniejszy się o 20%. Przyrost naturalny w Niemczech wynosi -0,19%, co stawia państwo na 211. miejscu na świecie. W Europie niższy przyrost naturalny osiągają jedynie państwa dawnego ZSRR, Węgry, Rumunia oraz część państw bałkańskich. Wskaźnik urodzeń wynosi zaledwie 8,37 urodzeń na 1000 mieszkańców, co jest jednym z najgorszych wyników na Starym Kontynencie i siódmym od końca na świecie. Wysoki jest także współczynnik zgonów, wynoszący 11,17 zgonów na 1000 mieszkańców, co plasuje kraj na 36. miejscu pod tym względem na świecie i dwunastym w Europie.
To nie tylko suche liczby i prosta statystyka. Problem Niemców jest znacznie głębszy, o czym dobrze wiedzą, ale z przyczyn zasadniczych nie chwalą się przed światem. Niemcy to ginące plemię. Tylko, że zanim padną, potrafią jeszcze porządnie narozrabiać na świecie. Dlaczego ginące? Z nieokreślonych przyczyn biologicznych, Niemcy coraz bardziej tracą płodność. I to zarówno mężczyźni i kobiety. Niemieckie plemniki w testach płodności wypadają najgorzej na świecie. A kobiety, nawet jak zajdą w ciążę, mimo fantastycznych warunków, jakie im państwo stwarza, nie są w stanie zdrowej ciąży utrzymać. Dlatego też właśnie Niemcy uznali, że potrzebują świeżej krwi. Niemcy są domem dla trzeciej pod względem wielkości grupy imigrantów, z 10 milionami spośród ok. 190 mln wszystkich imigrantów na świecie. W 2009 r., 20% populacji kraju miała migracyjne korzenie. W spisie powszechnym w 2011 roku 2,7 mln osób zadeklarowało pochodzenie tureckie, a także 2 mln polskie, 1,3 mln rosyjskie, 1,2 mln kazachskie oraz 0,8 mln włoskie. Lecz to ciągle mało, jak się ma ujemny przyrost naturalny. A na dodatek sprawa jest alarmująco pilna, bo rozpaczliwie, już dzisiaj, brak rąk do pracy. Nie można dopuścić, aby stanęły zakłady Kruppa, IG Farben, Bayera, czy Volkswagena.
Na dodatek Niemcy przestają nadążać za rewolucją technologiczną. W technologiach elektrycznych i elektroniki przemysłowej, takie niegdyś słynne zakłady Siemensa są dziś daleko w tyle za szwedzko – szwajcarskim ABB, czy nawet francuskim Schneiderem. A czy ktoś zna jakiś niemiecki telefon komórkowy? Komputer? Lub choćby telewizor? No i mamy właśnie żywą rzekę muzułmanów z Afganistanu, Pakistanu, Somalii, Mali, Nigerii i paru innych państw. Zdążają do Europy, by ratować Niemcy. Spośród tej rzeszy niemieccy specjaliści, inspektorzy i komisarze wybiorą sobie najlepszych, najbardziej przydatnych dla niemieckiej gospodarki, a może nawet, co już chyba jest snem wariata, najbardziej płodnych, stąd tuszowanie i ciche przyzwolenie na gwałty i molestowanie seksualne, a resztę, tych niechcianych, te ludzkie plewy, poupycha się po sąsiednich krajach. Między innymi w Polsce, bo to duży kraj i sporo tam się zmieści.
Pierwsza fala imigrantów z Turcji, rozpoczęta już w latach pięćdziesiątych ub. wieku, pokazała, że ludzie o korzeniach muzułmańskich nie są zdolni, a tym bardziej chętni do asymilacji, by stać się wartościowymi obywatelami nowego kraju. Za duża przepaść cywilizacyjna. Na dodatek ich stosunek do pracy jest fatalny. Są krnąbrni i leniwi. Gdybym ja, na podstawie swoich życiowych doświadczeń, miał poszukiwać ludzi do pracy, to wziąłbym Filipińczyków, mieszkańców Sri Lanki, czy Bangladeszu. Co Niemcami kierowało, że zwrócili się w kierunku wyznawców islamu? Ich płodność i stosunek do kobiet? Jak napisałem na wstępie, doradcy i eksperci światowych przywódców i wojennych zwycięzców, Frankina Delano Roosvelta i Winstona Churchilla, może nieco pod wpływem niedawno zakończonej najkrwawszej z wojen w historii, doszli do wniosku, że jedynym rozwiązaniem i zlikwidowaniem ryzyka kolejnych tragedii, jest wyeliminowanie narodu niemieckiego ze światowej społeczności. Wiemy, że było bardzo blisko takiej decyzji. Jednakże zrobiono coś dokładnie przeciwnego. Plan Marshalla i parę innych projektów pozwoliły na szybką odbudowę Niemiec, a ostateczne zjednoczenie po 1990 roku, ponownie uczyniły z Niemiec niebezpieczną potęgę. Potęgę, która nigdy nie wyrzekła się swoich ekspansjonistycznych ideałów, filozofii wspomnianego Übermenscha, chęci panowania nad całą Europą i gardzenia słabszymi sąsiadami. Gdy w 1920 roku obroniliśmy się, a przy okazji chyba całą Europę, przed bolszewicką zarazą, rozpoczęło się tworzenie niezależnego, suwerennego bytu – II Rzeczpospolitej. Było to dla Niemców nie do wytrzymania. Więc, miedzy innymi dlatego, wkrótce mieliśmy rok 1939. Rok 2015 jest powtórką tamtych dążeń II RP. I znowu Niemcy wpadają we wściekłość. Przyznam szczerze, że na zachodzie wolałbym mieć innych sąsiadów, a Niemców gdzieś na Antarktydzie. Ale o tym dobrze wiemy chyba już od czasów Mieszka I.
Źródło: naszeblogi.pl 
Granica na Wiśle może to jedyne najlepsze rozwiązanie, Kaczyński i Tusk coraz to bardzie mnie utwierdzają w tym przekonaniu!? Bo tylko ta granica zwiększa moje szanse na przeżycie!?
02 10 2023 Magdalena Ogórek postać z innej czerwonej bajki - stalinowska hipokrytka - postkomunistka ze wstydem TVP info w tle.
"Do rzeczy" z okładką pięknej " prawicowej dziennikarki". Mężulek ogórek, Piotr Mochnaczewski, tw ub z listy Macierewicza, komunista SLD, alkoholik i złodziej -po  pijanemu prowadzi samochód, ukradł pół miliona złotych. "Postacią z innej bajki, chociaż równie czerwonej, jest Magdalena Ogórek, reprezentująca młode pokolenie lewicowych aktywistów, która obecnie przechodzi proces „nawrócenia” i aklimatyzacji do nowej rzeczywistości politycznej. Procesowi jej przemiany światopoglądowej towarzyszy rozwijająca się zadziwiająco szybko kariera medialna, która w oczywisty sposób łagodzi u niej ewentualne rozterki ideowe. Do wytrwałości w podążaniu nową ścieżką polityczną, zachęcają ją również słowa podziwu dla jej uroku osobistego, wypowiadane często przez prawicowych pochlebców. Jednak warto zauważyć, że ocenianie kogoś pod kątem jego wyglądu zewnętrznego, nacechowane jest dużą dozą subiektywizmu, wszak to, co się nam podoba lub nie podoba jest kwestią gustu, a ten u różnych osób bywa bardzo odmienny. Dlatego nie zamierzam się skupiać na powierzchowności pani Ogórek, bo nie ma to wiele wspólnego z treścią tego artykułu. Dla porządku rzeczy chcę tylko zaznaczyć, że nasza „bohaterka”, przypominająca trochę postać Makowej Panienki z pewnej czechosłowackiej bajki, zdołała nawet oczarować Leszka Millera, kreowanego niegdyś na „rasowego” macho. Magda ma zapewne dużą wprawę w zalotnym trzepotaniu rzęsami, bo do tego stopnia omotała lidera postkomunistów, że ten, nie zważając na zastrzeżenia swoich partyjnych towarzyszy, obwołał ją kandydatką SLD w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Walory estetyczne nie były oczywiście decydującą przesłanką, którą kierował się Miller przy podejmowaniu tej ryzykownej decyzji, ponieważ, jak sam stwierdził, do kandydowania: – „Nie było innych chętnych. Wszyscy mówili, że to wybory na niby”.
Niemniej jednak rzucił na szalę resztki swojego „autorytetu”, jaki posiadał wśród czerwonej hołoty i próbował wykreować ją na nową „lwicę lewicy”, która miała tchnąć ożywczego ducha w rozkładające się truchło SLD. Magda, choć nie przypominała w niczym owego drapieżnika, a raczej prezentowała się jak „słodki kociak” rodem z „Pudelka”, to dość szybko zerwała się ze smyczy i zaczęła brykać. W efekcie całkowicie położyła kampanię wyborczą i ostatecznie uzyskała jedynie 2,38% głosów. Nie pomogły jej ani zalotne miny robione do elektoratu, ani wykształcenie, ani to, że była jedyną kobietą wśród kandydatów. Przepadła z kretesem, pogrążając swojego patrona i wbijając gwóźdź do trumny lewicy, która ostatecznie została wyeliminowana z parlamentu. Ktoś mało zorientowany w meandrach polskiej polityki, mógłby uznać, że wpadka SLD z kandydaturą Ogórek, to jakiś przypadek lub efekt fatalnego zauroczenia, lecz jeśli się temu dokładniej przyjrzeć, to z łatwością można zauważyć, że jest wprost przeciwnie.
Magda była bowiem od wczesnej młodości zaangażowana w działalność obozu postkomunistycznego, jest też typowym produktem lewicowej kuźni kadr. Odbywała staże w kancelarii (p)rezydenta "Alka" Kwaśniewskiego, pracowała w MSWiA za rządów SLD, a następnie zatrudniono ją w klubie poselskim tego ugrupowania. Na kilka lat związała się z Grzegorzem Napieralskim, wspierając go aktywnie w wyborach prezydenckich, a w 2011 roku. bezskutecznie próbowała się dostać z lewicowej listy do Sejmu. Wyszła też za mąż za dość wpływowego polityka SLD, Piotra Mochnaczewskiego, który znany jest z tego, że prowadził samochód w stanie upojenia alkoholowego, za co został nawet ukarany, oraz że ma lepkie ręce, ponieważ zasiadając we władzach jednej z prywatnych uczelni, wykorzystał okazję i ukradł sztućce za pół miliona złotych. Jego nazwisko znalazło się także na tzw. liście Macierewicza, jako tajnego współpracownika służb specjalnych PRL. Magda, jak przystało na bardzo zaradną osóbkę, wyczuła doskonale nie tylko zmieniające się wiatry historii, ale także słabość, jaką mają do niej niektórzy prawicowi politycy, co ułatwiło jej kokietowanie kolejnego starszego pana, którego przychylność ma niebagatelny wpływ na rozwój jej osobistej kariery. W nagrodę za porzucenie „ciemnej strony mocy” została zatrudniona w TVP, gdzie prowadzi nawet własny program "Studio Polska". Bryka zresztą w różnych zakątkach prawicowego salonu, stała się bowiem nie tylko „uznanym” i „cenionym” komentatorem politycznym, ale także autorką wielu wpadek, a nawet skandali…
Magdalena Ogórek jest niewątpliwie przykładem „błyskotliwej” kariery na salonach nowej władzy, ponieważ „w dwa lata przepoczwarzyła się z wysługującej się SLD gąsienicy w pięknego motyla Dobrej Zmiany”. I pomimo rozlicznych zastrzeżeń, co do szczerości jej „nawrócenia”, cieszy się poparciem i opieką możnych protektorów, którzy dbają o to, aby bajka „O Makowej Panience i smutnym Emanuelu” miała swój dalszy ciąg…Magda nie jest jedynym głosem lewicy, który rozbrzmiewa w rządowych mediach. Wprawiło mnie bowiem w zdumienie, gdy pewnego czerwcowego wieczoru na antenie TVP, wystąpił z komentarzem do rozgrywającego się na naszych oczach spektaklu z obrad komisji Amber Gold, niejaki Marek Formela, który robił tam za „eksperta”.
Muszę uczciwie przyznać, że jego wypowiedź nosiła znamiona dobrego rozeznania w tej tematyce, ale nie to zwróciło moją uwagę, lecz raczej jego wątpliwe kwalifikacje etyczne, których brak powinien go wykluczać spośród „autorytetów” w zakresie rozliczania aferzystów. Nie jest bowiem tajemnicą, że Formela został parę lat temu skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku za udział w aferze Stella Maris i pranie brudnych pieniędzy, na rok i trzy miesiące więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata. Być może o zaproszeniu go do tego programu zdecydowało to, że w 2015 roku przed drugą turą wyborów prezydenckich, jako członek Rady Krajowej SLD, wystosował apel do lewicowego elektoratu i władz swojej partii o poparcie dla Andrzeja Dudy. Przedstawił wtedy dość trafną analizę sytuacji politycznej i namawiał do zaangażowania się po stronie kandydata PiS-u, twierdząc, że leży to bardziej w interesie SLD „niż grzebanie w garderobie Magdaleny Ogórek”.
Mam też świadomość, że niniejszy artykuł może się nie spodobać bezkrytycznym wielbicielom nowego układu, którzy zapewne woleliby, abym się zajął huczną imprezą w willi Romana Giertycha, na której balowali przedstawiciele upadłej koalicji. A bawili się tak doskonale, że musiała nawet interweniować policja, wezwana przez sąsiadów rozrywkowego mecenasa. W tym kontekście nasuwa się pytanie: co wprawiło wspomniane towarzystwo w szampański nastrój, przecież zgodnie z zapewnieniami rządzących oni już dawno powinni siedzieć za kratkami? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy poszuka samodzielnie. Ja tymczasem mam zamiar wytykać palcami, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to mało eleganckie, tych osobników, którzy jeszcze do niedawna stali tam, gdzie stało ZOMO, a teraz, korzystając z niezwykłej dla nich przychylności, przenikają do szeregów prawicy. Uważam ich bowiem za farbowane lisy, a ich nagłe „nawrócenia” za akty koniunkturalizmu, za co zapewne przyjdzie nam kiedyś słono zapłacić, bo zamiast wykreowania nowej i zdrowej moralnie elity, mamy znowu do czynienia z próbą asymilacji komuchów…Wojciech Podjacki "Polski Szaniec" 2/17
Źródło: niepoprawni.pl
Ogórek, ogórek, ogórek, Zielony ma garniturek, I czapkę i sandały, Zielony, zielony jest cały. W tym przypadku nie oznacza koloru!?
Ogórek jest jak arbuz, z wierzchu zielony, a w środku czerwony, i tego nic już nie zmieni!?
Z archiowum: - Nizinkiewicz: Jeśli Magdalena Ogórek zarabia 600 tys. zł rocznie, to jak jeszcze nigdy nikomu opłaciło się jej przegrać wybory prezydenckie. W Pałacu Prezydenckim przymierałaby głodem. Teraz już nie wiadomo, kto tak naprawdę w wyborach walczy o prezydenturę, a kto o angaż w TVP.
02 08 2020 Mąż Magdaleny Ogórek aresztowany. Miał okraść krakowskie uczelnie.
Jak informuje tvn24.pl, w piątek Piotr M. został zatrzymany i przewieziony do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Prywatnie to mąż Magdaleny Ogórek.  Prokuratura przedstawiła mu pięć zarzutów dotyczących m.in. wyłudzenia na szkodę osoby prywatnej ponad dwóch i pół miliona złotych. Zarzuty dotyczą działania na szkodę wierzycieli Małopolskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Dietla w Krakowie. Polegało ono na ukrywaniu składników majątkowych szkoły o wartości 218 tysięcy złotych zagrożonych zajęciem w toku prowadzonych postępowań egzekucyjnych. Zarzucono mu także naruszenie praw pracowniczych pracowników Małopolskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Dietla „poprzez niewypłacanie wynagrodzeń lub wypłacanie ich z opóźnieniem” oraz „nieuregulowanie obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne o wartości ponad 1 miliona złotych”. Zarzuty obejmują także przywłaszczenie sobie 500 tys. zł z majątku uczelni oraz wyłudzenie 2,6 mln zł. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował mężczyznę na trzy miesiące. Magdalena Ogórek przygotowała oświadczenie dotyczące doniesień medialnych o jej mężu. "Sprawa ta nie dotyczy w najmniejszym stopniu mojej osoby" – napisała na Twitterze. "W związku z powyższym żądam poszanowania prywatności mojej i córki" – dodała i zagroziła podjęciem kroków prawnych w przypadku nie dostosowania się do jej słów. Tym razem żona wszystko przepisała na męża!? 
12 09 2023 Polonia Felicita.
Dzień po wygraniu przez Tuska jesiennych wyborów Wisłą zamiast wody popłynie miód i mleko. To samo nastąpi na Odrze, ale dopiero po uzgodnieniu z Niemcami. W zasadzie tylko tego zabrakło podczas sobotniego mityngu wyborczego KO w Tarnowie. Kolejne spontaniczne spotkanie  Donalda Tuska z wyborcami tym razem miało miejsce w Tarnowie. Sala pełna po brzegi. Niestety, opisujący ten spektakl żurnalista Onetu Szymon Piegza troszeczkę psuje siłę przekazu… - Chcemy pokazać naszą chęć przywrócenia normalności i demokracji w tym kraju. Tego dziś zdecydowanie nie ma. Jako kraj idziemy w kierunku Wschodu, a my tego nie chcemy — tłumaczy swoją dzisiejszą obecność na konwencji KO młode małżeństwo z Krakowa. — Jesteśmy w Tarnowie, a nie w Końskich, ponieważ my nie lubimy PiS-u. Nie chcemy, by krajem rządziła zorganizowana grupa przestępcza — dodaje starsza para, która na dzisiejsze wydarzenie przyjechała specjalnie spod Warszawy.
(…) Wśród sympatyków Koalicji Obywatelskiej, którzy zdecydowali się sobotnie południe spędzić na konwencji, nie zabrakło również osób spoza Tarnowa. Na kilkudziesięciu autobusach oraz samochodach oznaczonych partyjnymi barwami można było rozpoznać miasta i miejscowości prawie z całej Polski.
Kilkadziesiąt autobusów po circa 50 osób w każdym to od 1500 do… 4500 osób (kilkadziesiąt, a zatem od 30 do 90). Arena Jaskółka Tarnów, w której odbywało się spotkanie z mieszkańcami Tarnowa mieści 4317 widzów (w tym 271 gości w strefie VIP i 93 dziennikarzy), z czego 3559 na stałych miejscach siedzących oraz 746 na składanych trybunach teleskopowych.
Czyli na wszelki wypadek Tusk przywiózł ze sobą nawet 100% widzów??? No, w najgorszym przypadku połowę... A przecież to za Kaczyńskim miały jechać w różne strony Polski autokary z dyżurną klaką. ;) Przejdźmy jednak do najważniejszej części, jaką było przedstawienie 100 konkretów na 100 dni. Zanim jednak to nastąpi, cofnijmy się nieco w czasie. Czołowy ętelektualysta Platformy Zbigniew Hołdys jeszcze w 2022 roku ćwierkał na Twitterze: Czy pamiętacie, jak Rostowski i Tusk ostrzegali, że rozdawnictwo PIS sprowadzi na Polskę dramat i że to się źle skończy? Że Polski nie stać na 500+ i PIS będzie musiał podnieść podatki, a ceny pofruną tak, że ludzie zawyją. Pamiętacie? Okazuje się jednak, i to po upływie roku, że rozdawnictwo jest OK pod warunkiem, że wprowadzenie go w życie obieca ktoś inny, niż Kaczyński. Polska, której wg duetu Tusk-Rostowski nie stać było na 500+, co głosili w 2014 roku, po ośmiu niespełna latach rządów PiS-u jest w stanie udźwignąć bez problemu 800+, babciowe 1500+, kredyty 0%, 13 mld zł dla samorządów itp. No to mamy do czynienia z cudem gospodarczym większym nawet od tego przypisywanego Adenauerowi w NRF po zakończeniu II wojny światowej. ;)
Kolejne dwie kadencje PiS, a Niemcy będą przyjeżdżać do Polski zbierać grzyby i jagody w naszych lasach. ;)

Tusk najwyraźniej zapomniał, czym straszył. I obiecuje dalej. 
Oto do wiosny 2024 roku w Polsce nastąpi cudowne rozmnożenie lekarzy. I tak powstaną powiatowe centra zdrowia na obszarach pozbawionych odpowiedniej diagnostyki, zatrudniające, w co chyba nikt nie wątpi, fachowy personel. No i odpowiednio wyposażone w tomografy, aparaty rentgenowskie itp. Pewnie Owsiak pomoże… Nagle nastąpi wysyp lekarzy – geriatrów i przybędzie miejsc w zakładach zajmujących się opieką długoterminową. Co prawda lekarz, by osiągnąć specjalizację potrzebuje ok. 12 lat, ale co tam! Tusk obiecał i Tusk powoła nowych lekarzy specjalistów w ciągu jednego kwartału. ;) Przy okazji w iście ekspresowym tempie zostanie wybudowana odpowiednia infrastruktura. A w szkole zmiany prześcigną wszystkie dokonania rządów III RP po 1989 r., samego Tuska nie wyłączając.
Przede wszystkim nauczyciele dostaną 30% podwyżki, nie mniej niż 1500,- zł. Każdy uczeń stanie się szczęśliwym posiadaczem szafki, cokolwiek to znaczy, oraz będzie miał dostęp do elektronicznego podręcznika. Uczniowie będą uczyć się na jednej zmianie, choć trudno dziś wskazać szkołę, gdzie jest inaczej (pogłębiający się niż demograficzny). Co prawda nauczycieli brakuje, ale i z tym Donald sobie poradzi, podobnie jak z ilością lekarzy. W Tarnowie Tusk obiecał, że już w drugim semestrze roku szkolnego 2023/24 pojawi się szeroka oferta... bezpłatnych zajęć pozalekcyjnych. Ba, nawet opłaci się umierać. Zasiłek pogrzebowy wzrośnie z obecnych 4 tys. do 6.450 zł. Szereg obietnic dotyczy przedsiębiorców. Trzeba jednak zauważyć, że Tusk nie poszedł aż tak daleko, by zaoferować dobrowolny ZUS. No i najważniejsze dla sporej grupy osób pałających żądzą zemsty za swoje urojone krzywdy wyrządzone przez PiS (w tej grupie wyróżnić należy tzw. emerytów resortowych).
Tusk obiecał postawić przed Trybunałem Stanu: Andrzeja Dudę, Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina, Zbigniewa Ziobro, Adama Glapińskiego, Macieja Świrskiego, Piotra Glińskiego. Tak nawiasem to chyba pierwszy taki przypadek w historii świata, gdy kreujący się na premiera jeszcze w tym roku facet chce postawić w stan oskarżenia urzędującego jeszcze dwa lata Prezydenta. A jednak pomimo tego, że powyższy stek obietnic niemożliwych po prostu do wykonania nie tylko w czasie 100 dni, ale nawet całej kadencji (4 lata) został przygotowany przez pijarowców i ma na celu skłonić jak najwięcej ludzi do oddania głosu na bywszego krula Europy widać też prawdziwy program, jaki po wyborach zacznie realizować KO pod wodzą Tuska. Oto w sklepach znaleźć powinno się minimum 50 proc. strategicznych produktów żywnościowych z Polski. A to zdecydowanie zawęża krąg towarów, jakie w połowie powinny pochodzić od polskich producentów.
Na stronie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych znajdujemy, że do strategicznych produktów żywnościowych należą:
1. Zboża i produkty zbożowe
2. Mięso i przetwory mięsne
3. Tłuszcze roślinne i zwierzęce
4. Produkty mleczne
5. Inne (np. woda pitna mineralna, cukier).

Jak widać poza zainteresowaniem Tuska pozostaje np. grupa sadowników czy też producentów owoców miękkich. Nadal w markecie małym czy dużym nawet w sezonie maliny będą mogły być wyłącznie z Maroka a porzeczki z Peru. Poza tym na powrót mamy pozostać w cieniu Rosji bez armii zdolnej stawić kałmuckim hordom choćby opór taki, jak na Ukrainie. Zgodnie z zapowiedzią Tuska trzeba dokonać kontroli procedur dot. awansów i zakupów w polskim wojsku od 2015 r. Co to znaczy? Ano to, że zgodnie ze słynną już wypowiedzią Janusza Zemke (ongiś PZPR) himarsy, które kupujemy, doprowadzą do nieszczęścia. Zaś dzielny, bo jeszcze o czerwonych korzeniach, emerytowany generał Różański mówi wprost o zerwaniu zawartych już kontraktów. Bo po co nam broń, skoro z zachodu nic nam nie zagraża, a z Moskwą Tusk się dogada???
Co prawda Tusk na osłodę opowiada o przystąpieniu do programu obrony przeciwrakietowej tzw. Kopuły Europejskiej, ale… W październiku 2022 roku na szczycie ministrów obrony UE w Brukseli został podpisany list intencyjny w sprawie budowy European Sky Shield - europejskiej tarczy antyrakietowej. Realnie więc nie istnieje i trudno określić nawet, kiedy zaczną się próby. A my potrzebujemy obrony na już. Z kolei zapowiedź transformacji energetycznej, mającej ograniczyć emisję dwutlenku węgla aż o 75 proc. do 2030 r. to nic innego jak tylko kontynuacja tzw. wygaszania polskiego przemysłu i likwidacja kopalń. Pamiętajmy, że gros energii elektrycznej w skali roku pozyskujemy z węgla, w tym brunatnego. Obojętnie zresztą co spalałaby elektrownia i tak procesowi uzyskiwania energii towarzyszy emisja dwutlenku węgla. Transformacja energetyczna oznacza zatem zastąpienie bloków węglowych wiatrakami i ogniwami fotowoltaicznymi. Nic to, że Niemcy powoli się z tego wycofują. Tusk wie lepiej. Tak więc prócz obietnic niemożliwych do spełnienia mamy realną zapowiedź likwidacji Państwa.
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Minęło dziewięć lat od ucieczki z Polski i dziś Tusk musi spłacić długi zaciągnięte u brukselskich i berlińskich sponsorów, którzy sterowali jego karierą i dzięki którym utrzymał się na powierzchni. On jest ich inwestycją: Tusk został wybrany do wykonywania brudnych zadań przez swoich sponsorów, ponieważ jest sprawdzonym w praktyce – powiem to wprost – zdrajcą i można mu zaufać, że znów wyprzeda Polskę bez żadnych wyrzutów sumienia. Tusk jest dziś zwykłą marionetką brukselskiej biurokracji i niemieckich planów imperialnych. (...)Lekarze i inżynierowie. Tych będzie mnóstwo, jak tylko Tusk zlikwiduje płot na granicy z Łukaszenią. Związek Socjalistycznych Republik Europejskich będzie im płacić pensje, byle tylko nie przyjeżdżali do Niemiec, gdzie już tych lekarzy nadmiar (na wizytę u specjalisty czeka się tylko 3 miesiące). Kursy arabskiego dla seniorów, pacjentów owych geriatrów, opłaci Parlament Europejski albo Fundacja Batorego. 
10 09 2023 Mamy w Polsce ponad 90 podatków itp. - Tylko Konfederacja to naprawi! Odpowiedź na główne zarzuty wobec Konfederacji.
Tak ogromna liczba ponad 90 podatków, opłat i składek pokazuje jak chore jest zarządzanie naszym Państwem! Sama ich obsługa w sumie kosztuje nas (Państwo i podmioty je opłacające, które przerzucają te koszty na klientów) prawdopodobnie setki milionów jeśli nie miliardy złotych! Podatki, biurokracja i rozdawnictwo niedługo nas wykończą, a już na pewno emerytury milionów Polaków będą głodowe! Zadłużenie Polski ciągle i szybko rośnie i jak tak dalej pójdzie nikt nam nie pożyczy na spłatę poprzednich długów, a jeśli pożyczy to na bardzo wysoki procent. ZUS nie ma żadnych odłożonych pieniędzy (a powinny być odłożone grube miliardy złotych), tylko wypłaca się środki z bieżących wpłat, a ponieważ mamy kryzys demograficzny tych wpłat bez zdecydowanej zmiany systemu będzie coraz mniej ergo emerytury będą głodowe!!!
POPiS prześciga się w rozdymaniu wydatków, na przykład 800+, kredyt 2% i 0%, laptop+, 300+, bon turystyczny, darmowe leki dla seniorów itd., które to programy uczą obywateli, że pieniądze nie biorą się z pracy tylko z redystrybucji, w dodatku to kosztowna dla nas podatników biurokracja, koszty obsługi tych programów to duże pieniądze. Do tego szastanie pieniędzmi na głupoty - duże pieniądze wydano na niezużyte szczepionki na koronawirusa, na urzędy pracy gdy bezrobocie jest znikome, na marnotrawny ZUS, na coraz większą liczbę urzędników, których jest kilka razy więcej niż potrzeba itd. W programie Konfederacji są podatki, tylko nie ponad 90 jak teraz i liczące wielokrotnie mniej stron ustawy podatkowe, aby zwykły człowiek mógł je przeczytać i zrozumieć bez prawnika. Konfederacja ma najlepszy program dla pracujących (ale ci którzy nie pracują też nie ucierpią, bo jest ich stosunkowo niewielu, a naprawdę potrzebującym Państwo będzie pomagać), jego realizacja ograniczy liczne patologie. Niektórzy boją się, że wolny rynek będzie korzystny tylko dla bogatych - tymczasem zdrowy wolny rynek da prawie wszystkim lepszą przyszłość (poza cwaniakami), to właśnie gdy jest duża biurokracja i skomplikowane prawo w mętnej wodzie bogaci zyskują jeszcze większe majątki naszym kosztem bo dają łapówki za korzystne zmiany w prawie lub wykorzystują niezamierzone luki w prawie mając najlepszych prawników.
Państwo powinno być sprawne, ale to wcale nie oznacza, że musi być mnóstwo urzędników i ogromny budżet - to obywatele lepiej wiedzą jak wydawać swoje pieniądze niż urzędnicy, więc Państwo powinno zabierać tylko tyle, aby zabezpieczyć swoje potrzeby, teraz zabiera DUŻO więcej. Widać, że prawdziwa oś sporu to Konfederacja kontra reszta. Niektóre media powołując się na jakichś ekspertów twierdzą, że programu Konfederacji nie da się zrealizować. Tymczasem nie da się policzyć wszystkiego, bo firmy pozbawione tego worka kamieni w postaci wielu podatków i biurokracji zaczną zarabiać więcej, a to spowoduje też spory wzrost dochodów budżetowych z podatków, które pozostaną. Również niektórzy wyborcy uważają, że Konfederacja nie będzie w stanie zrealizować swojego programu. Tymczasem wystarczy słuchać ekspertów, doradców i opozycji (ta nie zawsze, ale czasem też coś trafnego powie). To, że dotąd tego nie zrobiono nie wynika z tego, że to trudne, ale z tego, że taki system pasuje urzędnikom i politykom partii, które dotąd rządziły. Inni mówią z kolei, że politycy Konfederacji sprzedadzą się za stołki. Moim zdaniem tak nie będzie, bo w zdecydowanej większości to ludzie ideowi. Poza tym jeśli weszliby w koalicję za stanowiska, a nie program, to za 4 lata nie wejdą do Sejmu RP i oni to wiedzą, więc wątpię, że strzelą sobie w kolano. To byłoby całkowicie irracjonalne, a oni są rozsądni.
Przeciwnicy i media atakują Konfederację za program dotyczący zdrowia, twierdząc, że doprowadzi on do śmierci wielu ludzi, których nie będzie stać na leczenie. Tymczasem to co proponuje sprawi, że będzie więcej pieniędzy na leczenie, więc uda się wyleczyć więcej chorych niż ma to miejsce teraz. Obecnie wielu ludzi umiera na ciężkie choroby, bo czeka miesiącami na wizytę u specjalisty czy w kolejce do szpitala, do tego wiele rodzin zbiera na operacje dzieci na siepomaga i w innych miejscach. Konfederacja wprowadzi konkurencję dla marnotrawnego NFZ. Jestem przekonany, że prywatna konkurencja NFZ doprowadzi do dużo bardziej efektywnego wydawania pieniędzy, które Państwo przeznacza na leczenie. Jeśli jednak jakimś cudem by tak się nie stało, to nic złego się nie stanie - obywatele pozostaną w NFZ, bo nie wybiorą gorszej oferty konkurencji.
Składki, jakie wpłacamy do NFZ być może nie wystarczą do ubezpieczenia się na leczenie wszystkich dolegliwości, jakie mogą nam się przydarzyć się, ale jeśli nawet to mając o wiele więcej pieniędzy z naszej pracy będziemy mogli się dodatkowo ubezpieczyć i na to środków nam wystarczy i jeszcze dużo pieniędzy nam zostanie. Podsumowując jeśli spadną koszty biurokracji będzie więcej pieniędzy na leczenie chorych w tym tych biednych i średnio zarabiających! Krytykowany jest również program Konfederacji dotyczący edukacji. Tymczasem bon edukacyjny wymusi na szkołach, nauczycielach lepszą pracę, bo będą musieli się starać, aby mieć uczniów w swojej szkole, ale też wtedy nauczyciele więcej zarobią. Sporo Polaków boi się, że Konfederacja doprowadzi do wyjścia Polski z UE, strach ten podsycają rywale i część mediów. Tymczasem Konfederacja nie ma w programie takiego postulatu, a jeśli nawet ktoś nie ufa w takie zapewnienia to wyjście z UE jest niemożliwe, bo w referendum to nie przejdzie.
Natomiast warto wiedzieć dlaczego Konfederacji nie podoba się obecny kształt UE i czemu chce walczyć o jej naprawę. Już przy naszym wejściu do UE popełniono błędy, bo weszliśmy do UE na niesprawiedliwych dla naszych rolników warunkach. Zaś obecnie UE stała się gorsza też dzięki politykom PiS, PO, PSL, Polski 2050 i Lewicy. Pokazują to choćby zakaz rejestracji aut spalinowych i diesla już niedługo, durna polityka klimatyczna UE (poza UE mało kto ją realizuje, więc nawet jak UE się zarżnie gospodarczo to i tak nic to nie da, bo produkcja przeniesie się poza UE. Dwutlenek węgla nie ociepla klimatu, rośliny go pochłaniają i ziemia jest bardziej zielona, zwiększa się ilość roślinności) oznacza dla nas ogromne wydatki, znacznie większe niż pieniądze które dostajemy z budżetu UE i co gorsza te wydatki nic dobrego nie przyniosą, to pieniądze wyrzucone w błoto. Kolejne złe decyzje UE to niezdefiniowany tzw. mechanizm praworządności którym można nas dowolnie szantażować i KPO za który zapłacimy 3 razy więcej niż dostaniemy rzekomo bezzwrotnie ponieważ rośnie nasza składka do budżetu UE, wchodzą w życie nowe podatki unijne, do tego rząd PiS przyjął setki tzw. „kamieni milowych” czyli zadań do wykonania, aby otrzymać pieniądze z KPO z których część jest niekorzystnych dla nas Polaków, czy nawet dopuszczanie robaków do użytku jako żywność dla nas (w sytuacji gdy wielu ludzi zwłaszcza dzieci i osoby starsze nie czytają etykiet) oraz biurokratyzacja rolnictwa i innych dziedzin życia.
Niektórzy uważają, że Konfederacja nie miała racji w sprawie polityki dotyczącej koronawirusa. Tymczasem PiS, PO, PSL, Hołownia i Lewica pomijali wszelkie poglądy w tym lekarzy mówiących o tym, że nie należy wprowadzać lockdownu i innych tłamszących nas restrykcji, że najważniejsze jest dbanie o stan zdrowia, kondycję fizyczną, że przyłbice i maseczki nie chronią przed zachorowaniem. Co do przyłbic to nawet sami rządzący później przyznali, że są bez sensu. Z powodu lockdownu i restrykcji zmarło znacznie więcej ludzi niż na koronawirusa (teleporady nie pomagały ciężko chorym, odwoływano wiele zaplanowanych operacji, wielomiesięczny brak ruchu powodował zawały i inne choroby), straciliśmy też setki miliardów złotych (opozycja poza Konfederacją to popierała). W miesiącach "zimnych" można się było w miesiącu zetknąć z koronawirusem 20, 30, czy 50 razy - nawet jeśli lockdown i restrykcje ograniczyły liczbę kontaktów z wirusem do np. kilku to wystarczyło zetknąć się TYLKO RAZ, aby zachorować! To pokazuje, że były one bezsensowne.
Nie mówiono, że szczepionki nie chronią przed zachorowaniem, a jest sporo przypadków nagłych zgonów młodych ludzi, którzy zostali zaszczepieni. Mało informowano też choćby o tym ile rządzący i to nie tylko premier Morawiecki, ale też władze Unii Europejskiej wydali na szczepionki, które nie zostaną wykorzystane, zostaną zutylizowane, zatem miliardy z naszych podatków zostały zmarnowane! Do tego wielu ludzi zwłaszcza dzieci i młodzieży z powodu lockdownu i restrykcji miało problemy psychiczne, a niektórzy popełnili samobójstwa. Podsumowując "lekarstwo" okazało się znacznie gorsze od choroby.
PiS ściąga tysiące imigrantów muzułmańskich mówiąc, że ta imigracja jest kontrolowana, ale jest ona kontrolowana tylko w teorii, tak naprawdę ani nie wiemy co ci ludzie myślą, ani nasze służby nie są w stanie ich kontrolować na co dzień, to fikcja.
To, że część firm chce ich ściągania to nie znaczy, że rządzący mają im ulegać, zwłaszcza, że jak ci imigranci zostaną to ich dzieci i wnuki będą robili takie ogromne zamieszki i popełniali wiele przestępstw jak Muzułmanie we Francji i innych Państwach Europy, poza tym powoduje to zaniżanie naszych pensji (bo część z nich pracuje np. w przewozach na aplikacje).
Część Polaków krytykuje stanowisko Konfederacji dotyczące aborcji. Tymczasem trzeba ustalić to czy płód to człowiek czy nie człowiek – bo jeśli człowiek, to za mord na człowieku i to w dodatku niewinnym powinna być kara. Zatem w którym momencie jeśli nie od poczęcia jest to człowiek?Jeśli nie chce się dziecka można je urodzić i oddać do adopcji. Swoją drogą ciekawe czy jakby matka musiała sama nożem zarżnąć swoje dziecko mające mniej niż 9 miesięcy to byłoby tyle aborcji?
Głośno było o tzw. piątce Sławomira Mentzena. Jednak piątka to był żart, przecież Konfederacja mówi, że chce uprościć i obniżyć podatki, a nie je zlikwidować, to samo z innymi punktami - np. nie chodzi o szkodzenie Żydom, ale sprzeciw wobec bezprawnych roszczeń organizacji żydowskich. Spora część krytyki Konfederacji dotyczy wypowiedzi Janusza Korwin-Mikke. Warto wiedzieć, że Korwin już nie rządzi Konfederacją, ani nawet swoją mniejszą partią, Nową Nadzieją, której liderem został Sławomir Mentzen, jest już prawie na emeryturze politycznej, przyszła kadencja może być jego ostatnią, sporo jego wypowiedzi nie jest uwzględnionych w programie Konfederacji, więc jego podejście nie jest reprezentatywne dla całej Konfederacji. Czasem Konfederacja krytykowana jest także za rzekomy radykalizm objawiający się np. zadymami na Marszu Niepodległości. W tej sprawie warto stwierdzić, że kilkadziesiąt tysięcy narodowców przyjeżdżało na marsz, demonstrować swój patriotyzm i to robili - czy to zatem nie podejrzane, że mała kilkudziesięcioosobowa grupka robiła coś zupełnie innego, rozróbę? Co więcej wszystkie główne media jak na czyjś rozkaz pokazują tylko tę grupkę, a nie sam marsz! Czy to nie dziwne? Warto odnotować, że w ostatnim czasie PSL i Polska 2050 Hołowni poszły w sferze gospodarki śladem Konfederacji (szczegóły pod linkiem). Jednak są dużo mniej wiarygodni w tych kwestiach niż Konfederacja - PSL rządziło i robiło odwrotnie, a Polska 2050 chce robić podobne rzeczy co zbiurokratyzowana UE. Na koniec piszę o sprawie, której Konfederacja w tej chwili nie krytykuje czyli o ogromnych wydatkach zbrojeniowych naszego kraju. Moim zdaniem Rosja nie będzie w stanie nas zaatakować w najbliższym czasie gdyż już stracili dużą część sprzętu i wyszkolonej armii, ich możliwości rekrutacji nowych żołnierzy nie są nieograniczone, a w najbliższym czasie stracą jeszcze więcej. Przez przynajmniej 20-30 lat Rosja nie będzie w stanie nas zaatakować. W tym czasie PiS/ZP wydaje grube miliardy złotych na wojsko gdy to zbędne, a robili znacznie mniej przez poprzednie 7 lat gdy zagrożenie ze strony Rosji było realne! Warto pamiętać, że obecnie zakupiony sprzęt za te 20-30 lat będzie już dość stary i wyeksploatowany. Podsumowując będziemy przez to znacznie biedniejsi, a nasze bezpieczeństwo nie będzie większe.
Źródło: niepoprawni.pl
Podatki w Polsce są za wysokie, a Kaczyński jest za niski. No a to co wyprawia Morawiecki to nie tylko dyskryminacja, ale i eksterminacja polskich firm w Polsce. Zablokowanie zwrotu należnego podatku VAT, ciągłe nękające kontrole, niezasadne grzywny, mandaty, niezrozumiałe prawo podatkowe etc to piekło jakie przygotował dla polskiego przedsiębiorcy Morawiecki!? 
03 09 2023 Wojna naszych czasów. Jak nie Hitler, to Putin.
Dobrze pamiętam wiece tuż po zakończeniu II wojny światowej, gdyż jako gimnazjalista, chcąc nie chcąc, musiałem w nich uczestniczyć. Obowiązkowym sloganem w każdym przemówieniu było: nigdy więcej wojny. A ja sobie myślałem, nie tylko ja, ale większość Polaków, że jeszcze jedna wojna przed nami, bo trzeba będzie przepędzić Ruskich. Ale oczekiwanie z biegiem czasu przerodziło się w marzenie. Spełnienie, choć w innej scenerii, nadeszło, lecz pokolenia narosłe w międzyczasie były na tyle zmęczone, że nie były w stanie przypilnować, by po odejściu Ruskich pozamiatano. I tak już pozostało. O haśle: nigdy więcej wojny zapomniano. W 1945 roku myślano głównie o Europie. W latach 1992-1995 toczyła się wojna na Bałkanach. Lata dziewięćdziesiąte i aż do 2009 r. znaczone są wojną w Czeczenii. Można jednak powiedzieć, że zasada samostanowienia, którą Lenin mydlił wszystkim oczy po wybuchu rewolucji w Rosji, zaczęła się realizować w wyniku pierestrojki i upadku ZSRS. Rozpad imperium carsko- bolszewickiego obudził nadzieję na wyzwolenie narodów gnębionych w tym domu niewoli. Dziś widzimy, że nadzieje były próżne. Putin zdecydował się na odbudowę dawnego imperium. Rozpoczął na Kaukazie i przyszła kolej na Ukrainę, Białoruś wchłaniana jest jako „bratni naród”, co przypomina żonglerkę sowiecką towarzyszącą budowie państw wasalskich. Nikt nie wątpi, że ewentualne pokonanie Ukrainy to nie koniec apetytów Rosji. Jej imperializm, nieważne czerwony czy jakiejkolwiek barwy, jest nienasycony. Zawsze taki był. Przyczyna wojen prowadzonych pod tym hasłem jest zawsze ta sama: zaborczość i idąca w ślad za nią „urawniłowka” czyli siłowo dokonywana rusyfikacja. Bo Rosja nie przestała być państwem totalitarnym. Jej polityka jest kalką tego, co zamierzał Hitler, najpierw stosując Gleichschaltung wobec własnego narodu, a potem narzucając go podbitym narodom. Jeśli więc ktoś, niech to będzie opozycja totalna czy mniej idiotycznie nazwana, dmie w jedną trąbę z Putinem, Weberem, Scholzem czy z kimkolwiek z unijnej nomenklatury, to musi wiedzieć, że bierze udział w wojnie przeciw Polsce i żadnym kompromisem się z tego nie wykręci. Wojna przeciwko własnemu państwu i narodowi? Tego nie było nawet w czasach targowicy, gdyż ona tylko wspierała Rosję w niszczeniu Polski.
Pozostając w Europie zwróćmy uwagę właśnie na Niemcy. Wydaje się, że przegrana III Rzeszy zniechęciła je do realizowania słów znanej piosenki: wir werden weiter marschieren, bis alles in Scherben fällt, denn heute gehört uns Deutschland und morgen die ganze Welt. (Pomaszerujemy dalej, aż wszystko w gruzy się rozsypie, bo dziś należą do nas Niemcy a jutro cały świat.) Wojna w klasycznym znaczeniu nic by im nie dała. Można ją wszakże toczyć w inny sposób. Okazało się, że Unia Europejska, mająca w swych założeniach niwelację ewentualnych konfliktów, po kolejnych, dodajmy samowolnych, korektach tych założeń, je umożliwia. I Niemcy z tego korzystają, w dodatku bynajmniej nie zmieniając przeciwnika. Zawsze była nim w pierwszym rzędzie Polska i tak pozostało. Podobnie jak w najbliższej komitywie były z Rosją zawsze Prusy, a one z kolei tak zdominowały kraje niemieckie, że po 1870 r. cesarstwo Hohenzollernów identyfikowało się z Prusami. Po raczej przypadkowym zderzeniu się tych krajów w 1914 r. już Hitler, mimo swej nienawiści do komunizmu, znalazł z bolszewicką Rosją wspólny język i to nie tylko dopiero w pakcie Mołotow –Ribbentrop, ale w przygotowaniu do wojny, kiedy to na poligonach sowieckich ćwiczyła się armia niemiecka. Dalszy ciąg to był już wspólny rozbiór Polski
Obecna sytuacja jest paradoksalna, gdyż wojnę z Polską toczą Niemcy w Unii Europejskiej, chcąc zmusić rząd Zjednoczonej Prawicy do wyrzeczenia się coraz bardziej suwerenności Polski na rzecz organów unijnych. Wspomaga ich w tym totalna opozycja czyli już obecnie jawnie prezentująca się jako V kolumna, coś w rodzaju Selbstschutzu, który przed wybuchem II wojny światowej przygotowywał Blitzkrieg, bezkarnie działając w Polsce. Analogie są bardzo bliskie. Niemcy dla osiągnięcia swej dominacji w Unii Europejskiej muszą przede wszystkim ujarzmić Polskę i zasłużyć na przyjaźń Putina. Stąd ich niechęć do wspierania Ukrainy, co z kolei znowu zbliża Niemcy do Rosji i przyczynia się do resetu dawnej polityki obu państw wobec Polski. Obu stronom zależy na upadku obecnego polskiego rządu i zainstalowaniu w Polsce ekipy uległej zarówno wobec Berlina-Brukseli jak Moskwy. Wszystko to dostrzega profesor Andrew Tettenborn z walijskiego Swansea University, który stwierdza „Bruksela będzie potrzebowała wszystkich umiejętności dyplomatycznych, jakie może znaleźć, aby postawić na swoim w Europie Wschodniej, aby Polska nie wierzgała. Będzie też musiała zdać sobie sprawę, że pomimo całej teorii o nadrzędności prawa UE, w wielu przypadkach, w tym w tak gorących kwestiach, jak imigracja i ukraińskie zboże, nie będzie miała innego wyboru, jak tylko zacisnąć zęby i pozwolić członkom UE działać po swojemu”. Tenże uczony analizuje w magazynie Spiker dalej naszą sytuację: „Unia Europejska zachowuje się coraz bardziej jak imperialna potęga, czego przykładem jest jej spór z Polską i sposób, w jaki chce na niej wymusić podporządkowanie się. Ocenia, że premier Mateusz Morawiecki ma w rękach mocne argumenty, a Bruksela – coraz większy problem. „Pytanie tylko, czy ideologom w Brukseli wystarczy wyobraźni lub pokory, by się wycofać”? A dodać trzeba, czy posłom opozycji w PE wystarczy uczciwości, charakteru i lojalności wobec, jak by nie było, własnego kraju. Czy zechcą go wydawać na łup agresorów naszych czasów?”
Podczas Campusu Polska Przyszłości przewodniczący Lewicy Włodzimierz Czarzasty przekonywał, że to właśnie z powodu zmian klimatycznych rośnie problem migracyjny i jak stwierdził, cudzoziemców nie zatrzymają żadne mury. „Nie będzie murów żadnych, nie zatrzymają żadne mury matek z dziećmi, jak będą uciekały z krajów gdzie nie będzie jedzenia, gdzie nie będzie wody. Po prostu społeczeństwa muszą się do tego przygotować, muszą być otwarte. Mówią na nas "multi kulti", my mówimy: posłuchajcie trzeba zrobić rozsądne prawo, trzeba mieć plan przyjęcia różnych ludzi z różnych kultur, z różnych religii, bo może tak nastąpić”. Jakież to obłudne, jaka płaska demagogia, podczas gdy do Europy pchają się głównie młodzi amatorzy życia z socjalu. Czarzasty po prostu kpi, ale w braku konkretnego programu cóż mu innego pozostało? Swoją drogą, trudno uwierzyć, by ktoś uważający siebie za polityka plótł takie bzdury. Jakie są powody współczesnego nam najazdu na Europę, to wiemy dobrze. Prawdą jest, że europejscy dusigrosze powinni choćby część swoich zysków oddać tym, którzy rzeczywiście za chlebem i z głodu szturmują bastion europejski. Prawdą jest, że tchórzliwi i zapatrzeni w swe drobne sprawki politycy światowi powinni położyć kres takim bandyckim ekscesom, jak te na Ukrainie, w Syrii, krajach afrykańskich, ale przyczyny tych wojen są zawsze te same: przemoc silniejszego i zatkanie pieniędzmi gęby tym którzy powinni powiedzieć: nie. Opozycja, nie tylko Czarzasty, współgra z Łukaszenką, który jak kiedyś hitlerowcy, a dziś ponoć Rosjanie, pędzili ludzi przed czołgami, tak i on pędzi tych biedaków na granicę z Polską, na czym z kolei może i on, a już z pewnością różne hieny, zarabiają grube pieniądze. Ciekawe, co by Czarzasty zrobił z tymi ludźmi w Polsce? To, że Europa zachodnia się wkrótce zadusi swą gościnnością, jest tylko sprawą ideologów, podobnych jak nasz lewicowy guru, Tusk. Każdy musi swój rachunek sam płacić, zatem haracz żądany przez UE z racji odmowy udziału w tym interesie jest bezprawiem stosowanym w ramach rzekomej walki o praworządność. Żądanie horrendalnych kar za nie przyjmowanie tych cwaniaków szukających w Europie wygód bez wyrywania sobie rękawów jest wystarczającym powodem, by Unii powiedzieć: do widzenia. Ani Polska ani inny kraj nie będzie płacić za bezmyślną politykę imigracyjną niektórych państw zachodnich, zwłaszcza Niemiec pani Merkel. Tak więc wyglądają wojny naszych czasów. Tak ją prowadzi z Polską „Unijna nomenklatura - która zawsze nienawidziła partii PiS i której były przewodniczący Rady, Donald Tusk, przewodzi obecnie opozycyjnej Platformie Obywatelskiej – nie ukrywa, że chce odejścia Morawieckiego". Dopowiemy sobie: jakie zadanie powierzono Tuskowi w Berlinie i Brukseli? Bo to, że jest on i jego kompani jako sojusznicy Niemiec i UE w wojnie z Polską nie może już być dla nikogo tajemnicą. Członkowie PO nie tylko jako aborcjoniści wzięli ostatecznie rozbrat z chrześcijaństwem, ale także z Polską, zamieniając jej dobro na służbę obcym interesom.
Źródło: niepoprawni.pl
Dzisiejsza wolność dla śmieszności demokracją nazywaną polega na tym że możesz robić to co każą w miejscu gdzie ci zostanie wskazane. Od niewolnictwa dzieli nas tylko malutki krok!
„(...) Wolność jest tylko wówczas, gdy Naród tworzy jedność, a lud w nim żyjący , czuje się włodarzem , nie zaś niewolnikiem garstki opętanych(...) Jan Paweł II
Unia sama się rozwali. Problem będą miały tylko te państwa, które przyjęły euro, czyli w istocie walutę niemiecką. Pamiętajmy, że warunkiem wstąpienia do strefy euro było oddanie wszystkich aktywów finansowych do Banku Centralnego we Frankfurcie. W tym także rezerw złota! Będzie więc bitwa o złoto, którego Niemcy tak łatwo nie oddadzą. Polska ma swoje 220 ton złota w NBP o wartości ponad 14 mld zł i Niemcy mogą nam skoczyć...Każdy kraj, który teraz wstępuje do strefy euro w istocie ratuje niemiecką gospodarkę. Przekonali się o tym Chorwaci, stając się w istocie niemiecką kolonią z cenami jak w RFN....
Z forum: Dlatego "führer" Tusk z jego „für Deutschland” został skierowany przez rosyjsko- niemiecką agenturę do Polski z nominacją na premiera od załganej lewackiej małpy von der Leyen z UE -- m.in. po to żeby podporządkować i zniszczyć Polskę razem oraz w interesie Niemiec wprowadzić Polskę do strefy euro, co byłoby dla Polski bardzo kosztowne i prowadziłoby do recesji. Ponadto, w UE i Niemczech jest wielu agentów rosyjskich zbrodniarzy oraz agentów wpływu działających pośrednio na rzecz rosyjskich zbrodniarzy. Są także osoby, które ze względu na swoje przekonania polityczne lub powiązania ekonomiczne chcą, żeby zbrodnicza Rosja z sowieckim zbrodniarzem z KGB Putinem - była traktowana jak normalny partner.
23 08 2023 IV Rzesza Niemiecka - Grupa Webera w ataku na Polskę z Unią Europejską w tle.
W EPIZODZIE "WOLNE MIASTO WARSZAWA" Z "KORYTARZEM" DO IV RZESZY NIEMIECKIEJ.. UNIA EUROPEJSKA - ADOLF HITLER BIS. Powtarzają się więc żądania  Adolfa Hitlera w przeddzień 1 września 1939 roku. Nie milkną echa wypowiedzi szefa Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera, który w rozmowie z niemieckim dziennikiem „FAZ” przyznał, że celem jego i europejskiej frakcji EPL jest „zastąpienie PiS w Polsce”. W reakcji na słowa niemieckiego polityka popularne stało się używanie określenia „grupa Webera” – krąg europejskich polityków, urzędników i decydentów zdeterminowanych, by zmienić władzę w Polsce. Weber nie jest bowiem odosobnionym przypadkiem. W ostatnim czasie Polskę pouczali i krytykowali politycy, którzy w przeszłości mieli stawiane m.in. zarzuty korupcyjne. Portal tvp.info prezentuje listę nazwisk eurokratów, którzy nie kryją się z planami obalenia demokratycznie wybranego przez Polaków rządu. Przypominamy także nazwiska unijnych komisarzy, którzy byli przeciwko zgodzie na polskie KPO i za wszelką cenę starają się utrudnić Polsce dalszy rozwój. Kaleta: Lista niemieckich polityków zaangażowanych w polityczne atakowanie Polski jest długa. Skok na polską kasę z funduszy unijnych, by tych pieniędzy Polsce nie wypłacać, to w istocie plan Niemiec na osłabienie Polski – powiedział poseł... Skandaliczne słowa szefa EPL wywołały oburzenie polskiej opinii publicznej. Wypowiedź Webera komentują publicyści i politycy – także z Platformy Obywatelskiej. Lider PO jednak nie komentuje słów niemieckiego kolegi.
Burza po słowach Manfreda Webera . Przypomnijmy: przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przekonywał, że „opowiada się za kursem, który wyklucza radykałów”. W tym miejscu wymienił niemiecką AfD, partię Marine le Pen oraz Prawo i Sprawiedliwość. „Sformułowałem trzy warunki jakiejkolwiek współpracy: za Europą, za Ukrainą, za praworządnością. W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy” – stwierdził. Na około cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi tego typu wypowiedzi unijnych liderów budzą pytania o wpływ zagranicznych polityków na decyzje Polaków. Tym bardziej, że spór Bruskeli z Polskim rządem m.in. o praworządność czy wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy trwa i niewiele wskazuje na to, by Unia zamierzała ustąpić Warszawie przed wyborami. Zdaniem polityków PiS to jawne wywieranie presji na rząd, a blokowanie unijnych funduszy ma doprowadzić do pogorszenia sytuacji gospodarczej Polski i spadku notowań partii rządzącej. A w efekcie – zmiany władzy.
UNIA EUROPEJSKA Z NIENAWIŚCIĄ DO POLSKIEJ RACJI STAMU. Politycy brukselscy i oskarżenia korupcyjne. Łączy ich hipokryzja i nienawiść do Polski. Viera Jourova, Eva Kaili, Didier Reynders. Brukselscy politycy atakują Polskę za brak „praworządności”, żądają nakładania kar i blokowania środków... Unijny establishment nie kryje, że jego faworytem do przejęcia rządów w Polsce jest Donald Tusk. Mówiła o tym m.in. szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. – Od dawna funkcjonuje „grupa Webera”; jej celem jest zdobycie władzy za pomocą przemocy instytucjonalnej i finansowej w państwach, które dalej uważa za swoje kolonie – ocenił europoseł PiS Patryk Jaki, jako pierwszy używając tego terminu dla opisania nieformalnego zrzeszenia orędowników obalenia PiS.
JAK WEBER Z TUSKIEM WALCZYLI O "PRAWORZĄSNOŚĆ /"  POLSCE. Już w ubiegłym roku Manfred Weber w Parlamencie Europejskim (podczas debaty o stanie Unii Europejskiej) wprost odnosił się do naszego kraju.Mówię to pod adresem przyjaciół z Polski: my z Donaldem Tuskiem walczymy o praworządność  – stwierdził z sympatią dla lidera PO, który z posady w Brukseli wrócił do Warszawy, by walczyć z PiS. Kto jeszcze odnajduje się w tym gronie? Von der Leyen czeka na „premiera Tuska”. Również w 2022 r. podczas kongresu Europejskiej Partii Ludowej, niemiecka przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wylewnie dziękowała ustępującemu ze stanowiska szefa EPL Donaldowi Tuskowi. Na Twitterze pisała, że uosabia on „ich wartości” i „wraca do swojego kraju, by ich bronić”. W skierowanym do Tuska przemówieniu poszła jeszcze o krok dalej: „Gdy znów się spotkamy, zobaczę cię, jak powiedziałeś, jako premiera” – stwierdziła życzeniowo. Chciała „głodzić Polskę”, bo nie podoba jej się rząd . Jawną niechęć do polskiego rządu okazała wcześniej wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego (wcześniej sekretarz generalna niemieckiej SPD) Katarina Barley. – Musimy ich zagłodzić finansowo. Oni potrzebują pomocy. A jeśli powiemy, że nie dostaną pieniędzy, to myślę, że w końcu będą musieli ustąpić – powiedziała w rozmowie z "Deutschlandfunk".
Słowa o głodzeniu z ust przedstawicielki Niemiec odbiły się szerokim echem. „Musimy ich zagłodzić finansowo”. TVP emituje nagranie skandalicznej wypowiedź Barley. HISZPAŃSKI EUROPOSEŁ ESTEBAN GONZALES  PONS  - HITLEROWIEC GEN, FRANCO BIS. Jednak nie tylko niemieccy politycy mają zakusy na zmianę rządu w Polsce. Hiszpański europoseł Esteban González Pons na początku tego roku, gdy przymierzano go do pokierowania komisją mającą badać informacje o „nielegalnym użyciu systemu Pegasus” (jeszcze przed rozpoczęciem prac zespołu) postawił tezę, że polskie władze „nie wydają się być dobre dla Polski”, więc trzeba je obalić. – Spróbujemy pomóc polskiemu społeczeństwu zmienić władze – powiedział europoseł Europejskiej Partii Ludowej w wywiadzie dla serwisu Euractiv.
GŁÓWNA BOHATERKA UNIJNEJ AFERY  GRECKA EUROPOSŁANKA EVA KALII ZAATAKOWALA POLSKI RZĄD. W ostatnich miesiącach nic nie łączy się tak mocno ze skandalami w Unii Europejskiej jak nazwisko greckiej europosłanki Evy Kaili. Dlaczego znalazła się na liście „grupy Webera”? To właśnie podejrzana o olbrzymią korupcję w aferze Katargate socjalistka, późniejsza wiceprzewodnicząca Europarlamentu, od 2016 r. atakowała polski rząd, zarzucając mu „alarmująco autorytarny skręt”. Już siedem lat temu, na początku rządów Prawa i Sprawiedliwości, domagała się nie tylko wdrożenia „mechanizmu praworządności”, ale także znacznie dalej idących działań. Zupełnie inaczej oceniała standardy panujące w Katarze, wychwalając ten kraj jako „lidera praw pracowniczych”. Kaili była także pod obserwacją z powodu kontaktów z Rosją. WICEPRZEWODNICZĄCA  TSUE ROSARIO DE LAUPUERTA SILVA, SĘDZIA, KTÓRA KAZALA ZAMKNĄĆ TURÓW Z NAŁOZENIEM KARY PÓŁ MILIONA EURO DZIENNIE (SIC !). Sędzia, która kazała zamknąć Turów i jej związki z partią Tuska . Koneksje „grupy Webera” z Europejską Partią Ludową widać między innymi u sędzi TSUE, która jednoosobowo zdecydowała o nałożeniu pół miliona euro kary dziennie na polski rząd za... wydobywanie węgla z polskiej kopalni Turów.
….........
WYWIAD PAP Z JAROSŁAWEM KACZYŃSKIM. "Niemcy chcą budowania federalnej UE pod przewodnictwem Berlina; TSUE odgrywa w tym działaniu oczywistą rolę - ma po prostu dawać pseudoprawne alibi na tego typu pozatraktatowe uzurpacje; staramy się budować front przeciw takim działaniom" - powiedział w wywiadzie dla "GPC" prezes PiS Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej Codziennie" prezes PiS mówił o konflikcie z UE. Wskazywał, że celem nowego niemieckiego rządu jest przekształcenie Unii w federację zarządzaną przez Berlin, co - jego zdaniem - oznacza "podporządkowanie nas sobie i odebranie Polakom prawa do samostanowienia".
…....
Szef PiS zapytany, czy Unia Europejska oparta o traktaty jeszcze istnieje, odpowiedział, że "można powiedzieć, że instytucje europejskie radykalnie odrzuciły traktaty". "Dokładnie tak - traktaty w Unii przestały obowiązywać, a nowym prawodawcą stał się TSUE" - powiedział Kaczyński.
Źródło: niepoprawni.pl
Unia sama się rozwali. Problem będą miały tylko te państwa, które przyjęły euro, czyli w istocie walutę niemiecką. Pamiętajmy, że warunkiem wstąpienia do strefy euro było oddanie wszystkich aktywów finansowych do Banku Centralnego we Frankfurcie. W tym także rezerw złota! Będzie więc bitwa o złoto, którego Niemcy tak łatwo nie oddadzą. Polska ma swoje 220 ton złota w NBP o wartości ponad 14 mld zł i Niemcy mogą nam skoczyć...Każdy kraj, który teraz wstępuje do strefy euro w istocie ratuje niemiecką gospodarkę. Przekonali się o tym Chorwaci, stając się w istocie niemiecką kolonią z cenami jak w RFN.... 
18 08 2023 Wiecie? wasze konwinienty zawdzięczacie mafii.
Pewnie wielu wie to już od dawna, że nasze, codziennego użytku, Żabki i Biedronki zostały stworzone przez najpotężniejszą w latach 90-tych mafię w Polsce. Ja, niemądry skupiałem się na Trójmieście, tej karykaturalnej Małej Sycylii, a prawdziwe, wielkie przekręty, robiło się w Poznaniu i okolicy.
Tam, gdzie jeszcze czuć smród germanizacji i Hakaty, gdzie się wspomina z nostalgią wursta i kartoffelsalat, nauczono się w sposób dobrze zorganizowany (Ordnung muß sein) działać przestępczo i w szarej strefie; gdzie bandziory jak warkocz przeplatały się z sędziami, prokuratorami, politykami, starą ubecją i nowym UOPem; z urzędem ceł, urzędami skarbowymi, oraz z każdym kto akurat był potrzebny. A media oni mieli swoje własne. A jak jakiś napalony dziennikarz z zewnątrz za bardzo węszył, to zniknął. Tak było z 24-letnim Jarosławem Ziętarą. Zniknął, bo jak w Poznaniu się szeptało, jego zwłoki rozpuszczono w kwasie, Choć policja i prokuratura przekonywała, że młody dziennikarz wybył za granicę. Do Australii, czy gdzieś tam. Tak, byli brutalni i bezwzględni jak te obecne meksykańskie kartele narkotykowe. A to dlatego, że wiedzieli, że są bezkarni. Że w Polsce nikt im nie podskoczy. Ci, co nie zostali kupieni, zostali zaszantażowani. Czymkolwiek, ale bolesnym. A żeby jeszcze gość dobrze zrozumiał, to dostawał wpierdol od ruskich najemników, Bandziorów zawodowych. Jak mieli się czuć zagrożeni, gdy w całej ich działalności przewijają się takie postacie, jak generał Jaruzelski w czarnych okularach, generał Kiszczak, najbardziej przebiegły człowiek u szczytu władzy, Jerzy Urban, czy premier Rakowski. A jak to się dzisiaj przyjmuje, już bez zbędnych wątpliwości, nadzór nad całością poznańskiego kartelu sprawował były wicepremier epoki PRL, a potem szef Głównego Urzędu Ceł Ireneusz Sekuła. Tak, to ten – pamiętacie? - który popełnił w biurze samobójstwo strzelając sobie trzy razy w brzuch. Co jest światowym ewenementem, bo już po pierwszym strzale, człowiek ma dość. Podobno był winien ogromne pieniądze mafii pruszkowskiej.
Co to było w tym Poznaniu, co pozwalało się rozwinąć pierwszemu w Polsce po transformacji, mafijnemu kartelowi? To była firma, dzisiaj już dosyć zapomniana i przez lata skutecznie wymazywana - Elektromis. A na czele stał prosty, niewykształcony człowiek, wychowanek sierocińca, potem drobny złodziejaszek, trzeba przyznać – utalentowany, który wpadł w oko służbom PRLu, by w końcu zostać przywódcą do końca, nie tylko słynnego Elektromisu, ale dużego holdingu, gdy firma matka utworzyła kilkadziesiąt podległych podmiotów gospodarczych, z czego połowa to były firmy – słupy, potrzebne do prania pieniędzy. Tym geniuszem czarnego biznesu był gość, którego obawiał się nawet tak potężny Poznaniak, jak Aleksander Gawronik, który został zapamiętany jako jedyny w kraju co dokładnie w dniu uchwalenia ustawy walutowej, otworzył na polsko – niemieckiej granicy sieć kantorów. (Kierownikami wielu były żony dowódców przejść granicznych i służby celnej. Aha, przypominam – Gawronik nawet został senatorem!) był, można powiedzieć władca Poznania i połowy Wielkopolski, Mariusz Świtalski.
Młodsi mogą nie pamiętać, że po transformacji, w erze Mazowieckiego i Balcerowicza, Świtalski i Gawronik byli najbogatszymi Polakami. Każdy trzeźwo myślący domyśla się, że taki Świtalski i Gawronik, wraz ze swoją gwardią, to była ściema. To imperium należało do kogoś innego.
Lecz nawet dzisiaj, po 30 latach nikt się nie odważa publicznie powiedzieć, czyja to była inicjatywa, kto był "właścicielem" i skąd były pieniądze na rozkręcenie potężnego biznesu. 
Nieoficjalne eksperci i historycy czasów transformacji, z IPNem włącznie, zakładają, że "Projekt Elektromis" mógł być depozytariuszem majątku po PZPR, puszczonym na czarny rynek, by przynosił szybkie i wysokie dochody. Lecz także wielu emerytowanych pułkowników i majorów UOPu, a także innych służb, jak mantrę zaczyna spowiedź, bez podawania nazwiska, pytaniem: - Czy Elektromis był założony przez SB?"
Tylko wspomnę, że we wczesnych latach 90-tych najwięcej zarabiano na przemycie i przekrętach, finansowych, bankowych i walutowych. Przemycano w ogromnych ilościach paliwa, alkohol i papierosy. Potem utworzono rynek kradzionych samochodów. No i zupełna nowość na dużą skalę w Polsce – elektronika użytkowa – telewizory, magnetowidy i kasety do nich; sprzęt audio, pierwsze kasetowce, potem MP3 na słuchawki i wreszcie komputery. 
Wtedy, oprócz Pewexu za dolary, albo kupony, nie było sklepów by można by było tak towar kupić. Były za to "okazje" – tym cały kraj handlował. I to nie były prymitywne bandziory z Pruszkowa i Wołomina. To była bardzo sprytna organizacja, wykształcona na mieszaninie bolszewickiego działania i niemieckiego ordnungu. Tych do dzisiaj braci syjamskich z gatunku kotów syjamskich, które od setek lat usiłują złapać i pożreć myszkę – małą Polę de domo, Rzeczpospolitą. Na szczęście, jak w kreskówkach Disney'a, ciągle im się nie udaje.
Tak sobie wyliczyłem, że ten cały poznański, biznesowy projekt powstał, gdy jeszcze za PRLu, pod koniec 1988 roku weszła w życie tak zwana ustawa Wilczka, o "wolności gospodarczej". To słynne hasło leseferyzmu – "co nie jest zakazane, jest dozwolone" (laissez faire, laissez passer). Infantylna i śmiem powiedzieć – bardzo nieuczciwa we wielu obszarach, grupa tych « biznesmenów », w spory stopniu ze szkoły Korwina-Mikkiego, te Mentzeny, a także Kołodziejczaki, lubią się co rusz podpierać ustawą Wilczka. Ciekaw jestem, czy dalej tak chętnie by się na nią powoływali, gdyby wiedzieli, że jest to ustawa ministra Wilczka i premiera Rakowskiego. A stworzono ją tylko po to, żeby wysocy towarzysze PZPR, oraz agenci służb specjalnych, ta górka ubeków, mogli « legalnie » obracać zdobytym nielegalnie majątkiem. Właśnie zakładać biznesy. Nie tylko mikro, ale nawet mega-makro.
Jakoś ci młodzi chcący pracować i dorabiać się na swoim, w systemie w pełni liberalnym, nie pojmują, że to uczciwie i przyzwoicie nie będzie działać w kraju, gdzie wymiar sprawiedliwości praktycznie nie działa, a sądy wydają wyroki wyłącznie zgodne ze swoim partyjnym widzimisię i własnym interesem. Około roku 1995 imperium Elektromisu & C0. zaczęło się sypać. Sprawa zaginięcia dziennikarza, Jarosława Ziętary, rozlała się na cały kraj. Tuszowanie przez poznańskie media już nic nie dawało, gdy podjęli temat, dziennikarze śledczy – nomen omen – Gazety Wyborczej. Byli za silni na ubeckich kacyków i szajkę Urbana (która do dzisiaj ma się dobrze tak, że nawet umieszcza swoich ludzi w sejmie i senacie). Zaczęły się procesy; wiele z nich przeniesiono daleko poza Wielkopolskę. Już zaczęto się Poznaniowi bacznie przyglądać. Szefostwo Elektromisu zdecydowało się odrzucić swoją markę i całość biznesu nazwać Eurocash. Wiedziało już, że grunt ich parzy w stopy, ale wcale nie zamierzało się poddać. Jakże to? Kiedyś najbogatsi Polacy mają zejść ze sceny i zostać dziadami (czyli zwykłymi obywatelami). Na dodatek sądy, prokuratury, policja i naprawdę ich świetni adwokaci robili wszystko, by złoczyńcy nie zostali ukarani i żeby najważniejsi nie poszli siedzieć. Udało się tylko sprawiedliwości dorwać byłego senatora, Aleksandra Gawronika, który musiał odsiedzieć swoje. Oczywiście za mało – ale swoje. W USA za takie przekręty pewnie by dostał 150 lat. Ale ci naprawdę ważni, ci, co dostarczyli kapitał założycielski poznańskiego imperium, ci panowie w ciemnych okularach i długich płaszczach rozkręcali biznes, teraz idąc z duchem czasu, przeprowadzając się na międzynarodowe boisko. Najczęściej wizytowali Niemcy i lubili zakupy w słynnym dyskoncie Aldi. To idealna sieć dla zwykłych ludzi, To najlepsze miejsce na codzienne zakupy i najlepiej, kiedy sklepy są blisko. Czyli sieć musi być gęsta i obecna w każdej dzielnicy, Nawet nie jeden sklep, czy market, ale nawet kilka, jeśli potrzeba. Samorządy lokalne patrzyły na to przychylnym okiem i udostępniały atrakcyjne lokalizacje, zgodnie z zasadą ręka rękę myje.
Dosyć szybko ich doradcy i eksperci zorientowali się, że Polacy niespecjalnie lubią robić zakupy towarów spożywczych we wielkich, w stylu amerykańskim i nie tylko, hiper-marketach. Tak właśnie na moich oczach padł najpierw HIT, a potem brytyjskie Tesco (które naprawdę lubiłem). Wolą ludzie, jak kiedyś, za komuny, parę kroków od domu, mieć PSS lub MHD. Więc czemu nie powtórzyć tego? Dobry inwestor znalazł się w Portugalii. To koncern Jeronimo Martins Booker.
I tak oto szemrane towarzystwo Elektromisu poszło w nowe i udane biznesy – Biedronki, Żabki i jeszcze parę pomniejszych. A wiedząc o tym, że poznańskie Imperium Przekrętu utworzyła w swoim własnym interesie bolszewicka ubecja, to nie skłamiemy, że to właśnie UB i towarzysze z PZPRu zrobili coś dobrego dla ludności kraju. Proszę nie wyobrażać sobie, że ci, co tam rządzili, wspaniałomyślnie, jako pokutę, oddali biznes w przyzwoite ręce. Nie, nie – oni nadal mają w tym udziały i duże pieniądze zarabiają. Ale zawsze – to pewien postęp. Już nas w Biedronkach i Żabkach nie tłuką gumowymi pałami; nie legitymują przy wejściu, a także bananów i mleka nie sprzedają na kartki. Tylko, jeśli ktoś może naiwnie przypuszcza, że komunizm i jego najgorszą odmianę, bolszewizm zlikwidowaliśmy skutecznie, to się grubo myli. Oni żyją i mają się dobrze. Spora część szybko po transformacji przybrała kostiumy Solidarności i tak zamaskowani przejmowali lokalne władze i tworzyli swoje pokrętne, uprzywilejowane i złodziejskie biznesy.
Notoryczni narzekacze i wyśmiewacze PiSu, zarzucający im drastycznie małą skuteczność, nie pojmują, lub też świadomie pomijają, że bolszewia i ich odpowiednio wychowane dzieci i wnuki, ciągle mają większą moc sprawczą w kraju, a takie wymienione powyżej komuchy, tak sobie wszystko zorganizowali w tych Magdalenkach, że nic im nie można zrobić bez oskarżenia o autorytaryzm i łamanie prawa. Stąd ciągle jest miejsce w polityce i innych wpływowych instytucjach i gospodarce, takich ludzi jak Miller, Cimoszewicz, Palikot, Korwin-Mikke, Mentzen i Kołodziejczak. Tak się zawsze dzieje, jeżeli po przejęciu stajni, natychmiast jej się z gnoju nie wyczyści.
No, ale Biedronki i Żabki są spoko.

Źródło: niepoprawni.pl
Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka. Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią? 
09 08 2023 Totalna wojna lewicy z Trumpem…
Z nowości na rynku politycznym można zaobserwować mrożący krew w żyłach rosnący wpływ globalnego ocieplenia na ograniczanie swobód obywatelskich i związaną z tym wizję przyszłości  koloru sędziowskiej togi. Rzeczywiście łatwo jest zauważyć jak komunizujący porywacze Partii Demokratycznej niemal w dobrze nam znanym bolszewickim stylu usiłują blokować i eliminować swoich politycznych konkurentów przy pomocy sądów. Globalna lewica tak bardzo opasła się potęgą pieniądza, medialną dominacją i kontrolą, że przeciętnemu obywatelowi już robi się niedobrze. Najlepszym przykładem na powyższe niech będzie sytuacja D.J. Trumpa. Bez wątpienia były prezydent i obecnie oczywisty  lider republikańskiego rankingu  kandydatów na prezydenta  USA, D.J. Trump jest najbardziej niszczonym i tropionym, tak przez wymiar sprawiedliwości jak i mainstream media, człowiekiem wśród amerykańskich polityków. Najwyraźniej widać, że doszczętnie skorumpowane  lewackie globalne elity już od 2015r. robią wszystko aby go wyeliminować z gry i pozbawić szans na zatrzymanie swoich planów budowania “lepszej przyszłości” dla każdego byłego obywatela konstytucyjnej republiki. W sumie nie ma się im co dziwić.  Skoro kolegialnie zdecydowali, że Boga nie ma to właśnie oni instalują swoje opasłe “cztery litery” na jego miejsce. Po bolszewicku przejmując Jego autorytet, opiekę i troskę o przyszłość nad owieczkami, które zaszczepione i wkrótce zaczipowane,  pozbawione ludzkiej godności, własności prywatnej i opieki tradycyjnej rodziny należą już do nich.  Parafrazując: “nie będziesz nic posiadał oprócz szczęścia”.
Program Trumpa to zatrzymanie upadku i rozkładu Ameryki, odbudowanie jej ekonomii, produkcji energii, siły militarnej, zatrzymanie nielegalnej imigracji, powrót do tradycyjnej edukacji, odbudowa niezależnej klasy średniej i przegonienie lewactwa z jego “Przebudzeniem” demolującym w wielu wymiarach zdrowie, siłę i przyszłość państwa. Koniec zabawy w destabilizujące wojny, w gender, transgender, koniec wyprzedaży amerykańskich interesów przez skorumpowanych polityków zagranicznym korporacjom i oligarchom. Przecież grupy trzymające władzę, które wylansowały Joe Bidena nie mogą sobie pozwolić na realizację takiego programu! Prezydencka kampania wyborcza już w toku. Zaskakuje natężenie mnożonych sądowych oskarżeń jakimi pośpiesznie rząd Bidena stara się wyeliminować Trumpa. Pamiętamy wyssaną z brudnego lewego palca “Russian Collussion”, kiedy bezpodstawnie oskarżano Trumpa o powiązania z Putinem. Pamiętamy dwa bezpodstawne impeachmenty prezydenta Trumpa. Pamiętamy, że kiedy zwrócił się do prezydenta Żeleńskiego o wyjaśnienie korupcji wokół m.in. Burismy, (w grę wchodziła korupcja, synowie Bidena, Pelosi i Kerry), natychmiast zarządzono impeachment. 
Trumpa oskarżono także o wywołanie ataku, wyreżyserowanego “powstania” na Kapitolu 6 stycznia 2021 r. i tym samym o próbę zakłócenia pokojowego przekazania Bidenowi władzy. Komentatorzy uważają, że wyraźnym celem inspirowanych zamieszek było przykrycie nadużyć wyborczych i szybkie “zaklepanie” Joe Bidena na prezydenta. Pamiętamy, że Trump wcześniej sugerował użycie 10,000 wojska do ochrony Kapitolu, jednak ówczesna speaker Pelosi nie była tym zainteresowana…  Broniąc się przed sądową nagonką były prezydent wydał już $40 mln na prawników, te pieniądze mogłyby być użyte na kupowanie czasu na klipy wyborcze w mediach. Celem ataków sądowych jest też odciągnięcie go od wyborczych wieców i przygotowań do zbliżających się debat wyborczych. Już 15-go stycznia mamy imprezę wyborczą Iowa caucus, kiedy Trump będzie oskarżony w Nowym Jorku o zniesławienie kobiety E. Jean Carroll, wcześniej uniewinniony o zarzut gwałtu kilka dekad temu, ale zasądzono mu karę $5 mln. Dwa tygodnie później 29 stycznia Trump i jego biznes mają stawić się w sądzie w/s podejrzenia o tworzenie biznesowej piramidy. Tydzień temu prezydenta Trumpa postawiono w stan oskarżenia w Waszyngtonie D.C. w/s zamieszek z 6 stycznia (prokurator Jack Smith “the Ripper”). Trzeba przypomnieć, że oskarżające go jury rekrutowano w stolicy, której mieszkańcy w ok. 95% głosowali na Bidena. To jury pewnie uznałoby, że Trump jest zaginionym bratem Kaczyńskiego…
Dotychczas federalne jury (koronna ława przysięgłych) oskarżyło Trumpa o posiadanie i przetrzymywanie  w swojej posiadłości w Mar-a-Lago na Florydzie dokumentów z klauzulą “ściśle tajne”. Wiemy jednak, że tylko prezydent ma prawo do odtajania tego rodzaju dokumentów, natomiast znaleziono takowe u Joe Bidena z okresu kiedy był senatorem i wiceprezydentem, ale o tym cisza. Następnie ława przysięgłych w Nowym Jorku na Manhattanie postawiła  Trumpowi 30 zarzutów wobec jego biznesu (tam na Bidena głosowało ponad 80% populacji). Senat prowadzi też dochodzenie w/s powiązań syna Bidena z rosyjskim oligarchą, byłą żoną mera Moskwy Jurija Łużkowa. Elena Baturina uczestniczyła w obiedzie z ówczesnym VP Bidenem i przekazała na konto firmy jego syna Huntera $3,5 mln (luty, 2014 r.). Napływa coraz więcej dowodów  i Kongres  rozważa rozpoczęcie impeachmentu Bidena i jego “Berii”, prokuratora generalnego Merricka Garlanda.  Aby medialnie przykryć skandal z przesłuchaniem Archera, Joe Biden wreszcie oświadczył, że uznaje siódmą wnuczkę, nieślubną córkę Huntera, Navy Joan Roberts. Dotąd zaprzeczał jej istnienia, a Hunter zwalczał jej matkę w sądzie w/s alimentów, zabraniając dziecku używania  swojego nazwiska. 
Prezydent Biden wielokrotnie zaprzeczał jakoby miał coś wspólnego, bądź wiedział o szemranych biznesach swojego syna Huntera i brata Jamesa. W oficjalnej wersji podczas rozmów telefonicznych z jego biznesowymi klientami rozmawiał jedynie o pogodzie, pewnie o globalnym ociepleniu. Co zdumiewające, po takich rozmowach na kontach Huntera pojawiały się duże pieniądze. Może to jest dobry i skuteczny sposób na wyjście z kryzysu? Wszyscy powinniśmy rozmawiać o pogodzie, a  w naszym banku zrobi się cieplutko… Tajemnicą poliszynela jest, że wychodzące na światło dzienne korupcyjne afery klanu Bidenów, które szacuje się na kilkadziesiąt milionów dolarów psują politykę Demokratom i uderzają właśnie w Baracka Obamę za którego prezydentury miały one miejsce i to sam Obama namaścił przecież Bidena na “wicekróla” Ukrainy…Przypomnijmy słowa Obamy definiujące ówczesnego VP Joe Bidena: “Nie sposób przecenić do jakiego stopnia Joe potrafi wszystko spieprzyć”... Swego czasu Napoleon Bonaparte powiedział: “Nigdy nie przerywaj wrogowi, gdy popełnia błąd”... 
Źródło: niepoprawni.pl
Ponad 2500 delegatów, 5000 ochroniarzy, i ponad 2000 prywatnych odrzutowców przyleciało do kurortu w Szwajcarii na World Economic Forum Davos 2023. Aby nam powiedzieć , żebyśmy nie jeździli spalinowymi samochodami, nie jedli mięsa, i nie grzali się za bardzo.
Zielony ład to polityka wciskania nam na siłę nowego porządku świata, z jednym rządem, jednym prezydentem!? Zielony Ład w Polsce to masowa wycinka lasów, i drzew w miastach!?
Dobre to bogate Niemcy mogą tonami odprowadzać CO2, bo ich stać na kupno praw do jego emisji, a biedacy tacy jak Polska za kilkanaście kilogramów odprowadzanego CO2 kary będą płacić!? Doprawdy powiadam wam trudno jest zrozumieć ten Zielony Ład!?
Z forum: Globalne ocieplenie występuje przede wszystkim w Niemczech, skoro wyłączyli atomowe elektrownie i będą się grzać przy niemieckich panelach fotowoltaicznych. Ba, ten styl chcą narzucić Unii państw w całości. W Polsce to słoneczne ogrzewanie jest dotowane przez Unię, więc firmom niemieckim kasa  się oczywiście zgadza. To ma znamiona siłowego lobbingu, ale skoro kasa się zgadza, to cicho sza. Bólem głowy jest szybka realizacja w dążeniu do budowy elektrowni atomowych w Polsce, ale to już osobny temat. 
30 07 2023 „Solidarność”. fenomen „lubelskiego lipca”.
Zbliża się sierpień, kolejna rocznica strajków 1980 r. Ale stosunkowo mało znana jest w przestrzeni publicznej informacja, że przed sierpniem były masowe lubelskie strajki lipcowe, gdy stanęło ok. 150 zakładów z Lublina i Lubelszczyzny. Dość mało znany, bo mniej medialny kawałek polskiej historii. Mało znanych jest zresztą wiele bohaterskich epizodów Lubelszczyzny po II w. św. które sobie powoli studiuję. A które później były, w mojej ocenie, podglebiem Lubelskiego Lipca 1980r. Przez większość życia nie wiedziałem np. , że w roku 1946, a więc rok po zakończeniu II wojny światowej, w odwecie za pomoc dla powojennej partyzantki antykomunistycznej UB, KBW i MO dokonały pacyfikacji wsi Wąwolnica, miejsca lubelskich pielgrzymek, 30 km od Lublina. Okrążyli wieś i zaczęli systematycznie palić domy i obejścia. Doszczętnie spłonęło ponad 100 domów i kilkaset zabudowań gospodarskich. Zostały zgliszcza, mieszkańcy schronili się w lesie. A nie były to bogate okolice. To było rok po zakończeniu II w światowej ! I 2 lata po "wyzwoleńczym" wejściu sowietów na ziemię lubelską. Nie tak rzadko można spotkać na Lubelszczyźnie przypadek, gdy ktoś miał w rodzinie jakiegoś dziadka czy wujka, który ukrywał się do roku 1956 przed komunistycznymi zbrodniarzami. Wracam czasami do pamiętników Zdzisław Brońskiego „Uskoka”, który otoczony w bunkrze pod stodołą w jednej z zagród, wysadził się granatem, by nie dostać się w ręce komunistycznych siepaczy. Rok 1949 . Takich przypadków było dużo, dużo… Dramatyczna obrona przed komunizmem i „wyzwolicielami” w mundurach Smierszu i UB.
/ Pamiętnik „Uskoka”, czerwiec 1945 - ..” Prześladowania trwają nadal. Tysiące Polaków - którym dotychczas udaje się ujść [z] rąk siepaczy - zmuszonych jest karabinem, pistoletem i granatem bronić swego życia. Stąd powstały „bandy”. Ale czy to są bandy i czy ludzi tych bandytami nazwać należy - osądzi społeczeństwo. (…) Na terenie gm. Ludwin i Spiczyn przez pięć lat okupacji niemieckiej nie zginęło tylu Polaków, ilu zginęło przez pięć miesięcy „demokratycznej niepodległości”. Setki osób wyłapano i wywieziono w nieznanym kierunku. Miejscowi „demokraci”, ślepe narzędzie w ręku wroga, zaczęli dochodzić do tego, aby palić zabudowania i niszczyć dorobek rodzin akowskich „przestępców”, więzić ich braci lub ojców, a nawet wykonywać wyrok na miejscu. Po kilkugodzinnym torturowaniu zamordowano najniewinniejszego człowieka - którego syn rzekomo ma być w „bandzie”. Zwłoki trudne do rozpoznania porzucono w lesie. Trudno powstrzymać rękę przed odwetem”…. Zaiste, dramatyczne były powojenne losy tej ziemi. Jeszcze raz: ...„Na terenie gm. Ludwin i Spiczyn przez pięć lat okupacji niemieckiej nie zginęło tylu Polaków , ilu zginęło przez pięć miesięcy „demokratycznej niepodległości” !!. / 20 km od Lublina /. Tak instalowała się "władza ludowa", której niektórzy  komunistyczni potomkowie , z ramienia PO, reprezentują teraz "swoją" Polskę w PE ! . Czy dzieci mają to w podręcznikach szkolnych ?
Jak zbadano, „Lalek”, który zadenuncjowany zginął z bronią w ręku w roku 1963,  ok 25 km od Lublina, od czasów II wojny światowej był wspierany systematycznie, naprzemiennie lub okazjonalnie, przez ok 200 osób. Chociaż UB i wszelkie służby wychodziły ze skóry, przetrwał prawie 20 lat i nikt go nie wydał, zanim nie trafił się Judasz. Gospodarz, u którego wtedy przebywał, dostał 5 lat ciężkiego więzienia. Rok 1963. Patrzę na mapy autoryzowane przez IPN. W trakcie II wojny światowej w woj. lubelskim było 65 tys. zaprzysiężonych żołnierzy AK. W województwie w którym się urodziłem 5 tys. I to widać wyraźnie w wynikach wyborczych i poparciu dla Prawa i Sprawiedliwości jako politycznego spadkobiercy AK i Solidarności. Tam gdzie wskazana  cyfra jest  wysoka, jak np. na Podkarpaciu czy w Małopolsce i innych miejscach, i poparcie dla tej partii wysokie.
Wbrew powszechnemu mniemaniu, przed rokiem 1989 Lubelszczyzna była nieźle uprzemysłowiona. Świdnicka, podlubelska Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego gdzie rozpoczęły się strajki, / motocykle WSK były produkcją „poboczną”, bo zakład działający na bazie przedwojennych zakładów lotniczych, produkował śmigłowce i samoloty dla Polski i  "demoludów" . I zatrudniał w 1980 r. 9 tys pracowników /. Prawie tyle także Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie, produkująca „Żuki”, a odległa 40 tys od Lubina Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku zatrudniała 8 tys ludzi. Takie mało komuś znane w Polsce zakłady jak EDA w mało znanej, pośród lasów położonej Poniatowej, 40 km od Lublina, część przedwojennego COP, / podzespoły napędowe i silniki do pralek automatycznych, kompresory do sprężarek w lodówkach /, liczyły 5 tysięcy pracowników, / dziś, ku radości mieszkańców teren szykowany dla wojska, 12 ha +100 ha następnych /. Niedalekie zakłady Azotowe w Puławach to wtedy ok. 6 tys pracowników. Unikatowych produkcji też było wiele, jak jedyna w Polsce Fabryka Wag w Lublinie gdzie pracowało 2 tys osób, czy Zakłady „Kasprzaka” w Lubartowie. To przeważnie kobiety. Wiele, wiele innych zakładów. Gdy stanęła lubelska lokomotywownia, bardzo ważny strajk, i cała kolej, komuniści byli bezradni, musieli podpisać porozumienie, chociaż bronili się przed tym prośbą, podstępem i groźbą.
Lubelski Lipiec to dla mnie pewien fenomen. Duża izolacja geograficzna i komunikacyjna i wcale nie było wiadome jak to się skończy, czy czasami znowu nie będą strzelać. Toć granica z Rosją / wtedy /, ok 85 km od Lublina. Żadnych zagranicznych dziennikarzy jak w czasie pięknego patriotycznego zrywu w Poznaniu w 56 r. , w czasie Targów Poznańskich, czy w portowym Gdańsku. I nurtujące umysły pytanie, „ a może będą wywozić, jak tysiące z Lubelszczyzny po wojnie?”. Większość już nie wróciła. Dlatego to może tutaj właśnie na masową skalę, po doświadczeniach roku 1956, 1970 i 1976-go zastosowano manewr, że strajkujący robotnicy nie opuszczają terenu zakładów pracy, co było dużym problemem dla milicji, wojska i Służby Bezpieczeństwa. Jak wprowadzić prowokatorów i konfidentów ? Dotychczas było to tak, że protestujące załogi wylegały na ulice miast, zaczynały się gwałtowne rozruchy co komuniści wykorzystywali, czasem nawet prowokowali i od pretekstem „zaprowadzenia porządku” strajki i rozruchy zbrojnie i brutalnie pacyfikowano, wszystko trwało relatywnie krótko. 1-2-3 dni. Spazm protestu. Na Lubelszczyźnie strajki rozpoczęły się 08.07 , swoje apogeum osiągnęły po ok 10- ciu dniach a wygasły jeszcze tydzień później. Ok. 150 zakładów. A przyszłość nieznana. Sierpień miał dopiero nastąpić. Teraz obserwuję powoli budząca się swoistą „modę” na Lublin, co mnie bardzo cieszy. Na pewno jest tego wart. Plac Litewski jest dla mnie najładniejszym a na pewno najbardziej funkcjonalnym placem miejskim, z tych które znam. I Stare Miasto jest unikalne, niesymetryczne, z zaułkami. / Aktualnie jak wczoraj i dzisiaj i jutro, coroczny Festiwal Sztukmistrzów, ulubiony przez mieszkańców i turystów, a chyba zwłaszcza dzieci /.
I sporo innych miejsc. Dla mnie na przykład Kościół pobrygidkowski, ponad 600 lat, budowany rękoma jeńców krzyżackich sprowadzonymi spod Grunwaldu na rozkaz króla Jagiełły. Jako wotum dziękczynne za wygraną Bitwę pod Grunwaldem. Obok to którego właśnie, w Bibliotece Łopacińskiego w czasie II wojny światowej ukrywano usilnie poszukiwany przez hitlerowców by go zniszczyć , obraz Jana Matejki, właśnie „Bitwa Pod Grunwaldem”. Ale to już znana historia. / No i wszędzie blisko i zielono :). A niedługo jednak stanie, w dobrym miejscu, ku zgrozie lewactwa i potomków UB oraz konfidentów, pomnik tak zasłużonego w walce z rosyjskim imperializmem, tragicznie poległego, prezydenta Lecha Kaczyńskiego /.
Nie każdy wie, że Antoni Patek, polski patriota i  powstaniec listopadowy, który emigrując osiedlił się w Szwajcarii,  pomysłodawca i twórca znakomitych zegarków, ulubionych wśród cesarzy i głów koronowanych, firmy PATEK,  pochodził z  podlubelskich Piask, 25 km od Lublina i niedaleko miejsca gdzie w roku 1963 zginął ostatni poległy z bronią w ręku Żołnierz Niezłomny, ps. "Lalek". 
Źródło: niepoprawni.pl
Kilka słów o Solidarności. Solidarność ruch społeczny powstały w wyniku protestów robotniczych. Skupił przede wszystkim robotników mających największe zaufanie wśród załogi danego zakładu. Z chwilą kiedy zaczął przekształcać się w związki zawodowe na czele tego ruchu społecznego, stanęli karierowicze ludzie którym były obce sprawy robotnika. To oni doprowadzili do grabieży majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia byle tylko zaspokoić swoje ambicje. Dziś pierwsi stają po odznaczenia i domagają się gloryfikacji ich domniemanych czynów. Ordery nie dla nich. Dla nich surowe kary i konfiskata zagrabionego majątku. Nie zrobili kariery w PZPR bo ich stamtąd wyrzucili za malwersacje lub pijaństwo to zrobili ją w Solidarności bo w niej( wśród kierownictwa pseudo działaczy) znaleźli poklask i oparcie.
24 07 2023 Jak ludzie Tuska Polskę grabili…
Nie dziwi mnie, że rzecznikiem führera Tuska jest Grabiec. Donald Tusk, ubiegający się o fotel premiera Polski codziennie bowiem oczernia rząd PIS-u o złodziejstwo. Tym złodziejstwem są….zarobki menadżerów gigantycznych państwowych spółek, których Tuskowi nie udało się opylić za grosze, gdy rządził Polską. Czołowym „złodziejem” według Tuska ma być prezes ORLENU Daniel Obajtek, którego zarobki są o 1/3 mniejsze niż zarobki prezesa Krawca, który kierując za Tuska Orlenem miał zyski…20 razy mniejsze, niż ma je dzisiaj prezes paliwowego giganta!
Wściekłość Tuska jest zrozumiała, gdyż wszystkie wskaźniki gospodarcze obecnej Polski – w tym skala pomocy społecznej dla rodzin i emerytów – przy zdecydowanie niższych podatkach niż w czasach Tuska – wskazuje na gigantyczną grabież Polski i okradanie Polaków przez rządy Platformy Obywatelskiej i PSL – w tym osobiście przez Donalda Tuska. Bo za Tuska „piniedzy nie było” i miało już nie być, choć np. kwota wolna od podatku wynosiła niemal 10-krotnie mniej niż za PIS-u… To Tusk dobierał sobie złodziei, spośród najbardziej zaufanych osobników. Dzisiaj oczekują oni na rozpoczęcie procesów, gdyż Kasta nie jest zbyt rychliwa – zgodnie z doktryną Neumanna. Ot, choćby prawa ręka Tuska – słynny „model” Lolo Pindolo (obecny w Moskwie przy sprzedawaniu Polski przez Tuska), czyli Sławomir Nowak , który gigantyczne łapówy chował w meblach – w tym w wydrążonych nogach od stołu! Albo minister skarbu Karpiński, który siedzi wraz z Baniakiem w areszcie za łapówy przy „śmieciowych” przetargach. Albo sam pupilek Kasty Niezwykłych Ludzi, czyli Sławek Neumann – były wiceminister zdrowia, którego proces także nie może się rozpocząć…
Tusk – niemiecki przydupas jak ognia boi się ujawnić swoje gigantyczne zarobki na stanowisku „Króla” Europy oraz gigantycznej odprawy, o którą sam złożył wniosek – jednak rzuca na prawo i lewo oskarżenia o złodziejach – ale oczywiście nie o sobie samym i o tych, którymi się otoczył. Tusk milczy o Aleksandrze Gradzie – słynnym menadżerze – także byłym ministrze skarbu, którego Tusk zatrudnił w lewej spółce, jakoby budującej elektrownię atomową. Z budowy tej elektrowni pozostał jedynie okazały pałac, który sobie Aleksander Grad wraz z małżonką postawili, zaś 200 mln zł z budżetu państwa na budowę elektrowni atomowej rozeszło się po innych złodziejach Platformy Obywatelskiej. Bo co to jest 200 baniek na całą mafię? O Aleksandrze Gradzie pisano już w 2009 roku: „Spółka MGGP - której udziałowcem był Aleksander Grad, a teraz jest jego żona - ma milionowe kontrakty od państwa, m.in. na wykonywanie map lotniczych. Z powodu nieprawidłowości przy wykorzystaniu tych map do rozdzielania unijnych dopłat, Unia nałożyła na Polskę 400 milionów złotych kary” - pisał w październiku 2009 roku "Najwyższy Czas". Polska musiała zapłacić 400 milionów złotych kary za to, że źle przygotowała mapki lotnicze do wniosków o dopłaty rolne. Okazało się, że najwięcej nieprawidłowości było tam, gdzie zdjęcia wykonywała spółka MGGP, założona przez Aleksandra Grada. Spółka Aleksandra Grada zarobiła 11 milionów złotych na wykonaniu map lotniczych. Okazało się jednak, że są one nieprawidłowe, dlatego Unia ukarała Polskę. Według Unii najwięcej nieprawidłowości zanotowano w Małopolsce i województwie łódzkim. Tam, gdzie według "Najwyższego Czasu" działała MGGP. Założona przez Grada Małopolska Grupa Geodezyjno - Projektowa żyła więc z zamówień publicznych, a jej przychody rosły w niebywałym tempie - jak informował "Najwyższy Czas". W 2003 roku - czyli wtedy, gdy Grad był już posłem - jej przychód wyniósł 15 milionów, rok później 25 milionów, a w roku 2007 już 53 miliony. Ale Grad nie był aż tak głupi, by się dać złapać za rękę jak Lolo Pindolo! Aleksander Grad założył tę firmę na początku lat 90. Później sprzedał udziały żonie i to teoretycznie ona wygrywała przetargi. Przedsiębiorstwo rozwijało się tak samo dynamicznie, jak kariera polityczna Grada - pisał "Najwyższy Czas ". Gdy Aleksander Grad został ministrem, jego spółka zdążyła podpisać z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad kontrakty o łącznej wartości 60 milionów złotych. Gdy konkurenci próbowali odwołać się od wyników przetargu na wykonanie prac, to zawsze przegrywali - twierdzi "Najwyższy Czas". Firmą Grada zainteresowała się w 2007 prokuratura. Jednak w 2008, gdy Aleksander Grad został ministrem śledztwo umorzono. Zaufany Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej stał się więc nietykalny, choć wraz z Tuskiem przewalili ponad 600 mln zł: 400 mln jako karę za bezużyteczne mapki lotnicze i 200 mln zł za „niewidzialną” elektrownię atomową.
I tak wracamy do Sławomira Neumanna – proroka Platformy Obywatelskiej. Ten już dawno temu przewidział, że każdy złodziej i aferzysta należący do Platformy Obywatelskiej, będzie nietykalny w III RP.  Proroctwo Neumanna uzupełnił sam capo di tutti capi Platformy Obywatelskiej. Desygnowany przez Niemców Donald Tusk ostrzega na swoich wiecach, że każdą rękę podniesioną na Platformę Obywatelską, Tusk osobiście odrąbie. Wprawdzie to samo ostrzeżenie padło już ze złotych ust tow. Cyrankiewicza na wiecu w dniu 29 czerwca 1956 roku – ale każdy Polak powinien wiedzieć, co nas czeka, gdy Tusk i jego cyrankiewicze przejmą władzę w Polsce.
To znów będzie robienie lodów na szpitalach, zamówienia publiczne dla spółek, kierowanych przez zaufanych złodziei Donalda Tuska oraz masowo sprowadzane do Polski śmieci z RFN-u. To będzie także eldorado dla mafii grabiących Polskę, gdy Orlen przerabiał za Tuska 1/3 ilości ropy, przerabianej dzisiaj. Bo do Polski Donalda Tuska dostarczane były cysterny z lewym paliwem – jak oceniono – 600 cystern dziennie! Z kolei „firmy” zajmujące się produkcją lewych faktur to była specjalność władzy Tuska. Do dziś Policja i CBA odkrywają takie „firmy”, więc ilość złodziei, których „ojcem chrzestnym” był i nadal jest Donald Tusk można spokojnie ocenić na dziesiątki tysięcy osób. To są oczywiście wyborcy Platformy Obywatelskiej - także ci, których udało się umieścić w więzieniach – a także oczekujący prawie od dwóch lat – jak Lolo Pindolo - na rozpoczęcie procesu sądowego. Ten najbardziej zaufany Donalda Tuska oskarżony jest o założenie zorganizowanej grupy przestępczej i kierowanie nią, przyjęcie korzyści majątkowych w kwocie 6,5 mln zł, żądanie łapówek w wysokości 4,5 mln zł, płatną protekcję w związku z pełnieniem funkcji szefa Ukrawtodoru (ukraiński odpowiednik GDDKiA), pranie brudnych pieniędzy w kwocie ok. 5 mln zł. A także o występki z czasów, gdy zajmował wysokie stanowiska w Polsce: żądanie i przyjmowanie łapówek w latach 2012–2013 w zamian za stanowiska w spółkach skarbu państwa oraz płatną protekcję w związku z pełnieniem funkcji ministra transportu oraz szefa gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska.
I tylko walczący ze złodziejstwem Donald Tusk sprawi – gdy go Polacy oczywiście wybiorą! – że wszystkie mafie i złodziejstwo na giga-skalę na zawsze znikną z mapy Polski! Oczywiście z mapy wykonanej przez zaufanego Grada. I to znikną w jeden dzień, gdy Tusk zlikwiduje Centralne Biuro Antykorupcyjne! Tuski zrobi też czystkę w Policji, w Wojsku Polskim oraz w Straży Granicznej.  Tusk zapowiedział przecież przywrócenie do pracy wszystkich „pokrzywdzonych” przez PIS oraz wypłacenie odszkodowań zasłużonym dla komuny i dla władzy Tuska. Lolo Pindolo nie czeka zatem na rozpoczęcie procesu przez kastę, lecz na odszkodowanie zasądzone od kasty…
Źródło: niepoprawni.pl
A ja wierzę w to, że wreszcie się obudzimy i POPiS przestanie rządzić w Polsce!?
Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinniśmy zajmować każde ze stanowisk w administracji, zarządzaniu a nie partyjniacy i ich rodziny. Nadszedł czas by kosy przekuć. Tylko siłowymi metodami można uzyskać efekt, albo rząd wykonuje wolę Narodu, albo wywozi się go na taczkach prosto za kratki. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy.
Bardzo lubię Polskę, bo to niezły Meksyk. Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. 
16 07 2023 Tragedia pomyłek w Ukrainie.
Już kilkanaście miesięcy trwa rosyjska agresja w Ukrainie. Odsłania się coraz więcej tragedii, dramatów, rozczarowań i …ruchu w interesach. Jedni tracą życie, drugim puchną portfele akcji. Co nam mówi wojna o nas samych, o naszych przywódcach w Europie i za Atlantykiem. Tracą wszyscy: Ukraińcy, Rosjanie, Europejczycy, mieszkańcy globalnego Południa, planeta. Jak zwykle gorące kasztany za Anglosasów wyciągają zwykli ludzie, choć im do szczęścia naprawdę potrzeba niewiele: chleba, pracy, pokoju. Panowie wojują, a Ukrainiec dostaje kulkę. Czas na trudne pytania i jeszcze trudniejsze odpowiedzi – przynajmniej dopóki nie powstanie sławna już komisja ds. badania wpływów rosyjskich. Szkoda, że nie zajmie się ona dociekaniem prawdy o przyczynach i skutkach rosyjsko- natowskiego konfliktu.
Wojna czyni miliardera. Według aktualnych danych, które zebrał Jakub Dymek w „Przeglądzie”, największe korzyści przypadają udziałowcom banków oraz udziałowcom firm wydobywczych i zbrojeniowych. Amerykański sektor bankowy tylko w pierwszym kwartale tego roku powiększył swoje dochody o 80 mld dol. Cały sektor żywi się teraz dochodami z obligacji skarbowych i wyższych odsetek od publicznego długu. Duża jego część finansuje pomoc militarną dla Ukrainy. Nie narzekały na zyski, i w efekcie wzrost akcji, właściciele i top management korporacji wydobywczych: Shella, BP, Equinora, Exxona i Chevrona. Także polski Orlen miał niezły rok: firma zarobiła na czysto ponad 33 mld złotych, z czego 6.4 mld przypadło na dywidendy dla akcjonariuszy. Czyja kieszeń spustoszała? Europejskich konsumentów, którzy są na końcu łańcucha pokarmowego. Wzrostu kosztów i turbulencji z dostawą nośników energii i minerałów doświadczał europejski przemysł. Osieroceni przez Rosję przedsiębiorcy muszą teraz zasilać napędy maszyn droższym i kosztownym ekologicznie amerykańskim skroplonym gazem LNG. Zarabiają, co oczywiste, amerykańscy producenci uzbrojenia: Northrop Grumman, Lockheed Martin, Raytheon. Wszyscy są na dużym plusie. Zamówienia Pentagonu wzrosły o 50 proc. , skok o  70  mld dol., a przecież kraj ten ma budżet wojskowy bliski 1 biliona dol. Zamówienia płyną m.in. od budowniczych fortu Polanda, wzmożonych militarnie Niemców, zawsze gotowych do militarnych imprez na cudzy koszt Brytyjczyków. W sumie, kraje NATO podpisały umowy opiewające na 100 mld euro.
Klęska imperium peryferii. Upada państwo, które swego czasu podbijało kosmos i dokonało przyśpieszonej, choć kosztownej industrializacji. Było tak blisko sukcesu: wystrzelenie sputnika w r. 1957, pierwszy lot w przestrzeni kosmicznej Jurija Gagarina w r. 1961, wyprodukowanie układu scalonego w 1962 r. Po upadku ZSRR w wyniku zazbrojenia wrócił stary, dobrze oswojony peryferyjny kapitalizm. Zostało jeszcze 4,5 tys. głowic jądrowych. To świadectwo absurdów zimnej wojny. Za równowartość 1,5 proc.  majątek narodowy przejęli oligarchowie. Dochody z eksploatacji bogactwa narodowego w postaci cennych węglowodorów i minerałów trafiają odtąd na rynki finansowe Zachodu. System polityczny na czele z autokratą podtrzymuje społeczną moc i władzę oligarchów. Nie ma nowoczesnego przemysłu, wojsko świetnie się prezentowało tylko podczas parad. Przyszłość rysuje się ponuro: zamiast własnych oligarchów kontrolę nad bogactwami Syberii mogą przejąć właściciele zachodniego kapitału portfelowego. Pozostanie jak dotąd tania praca oraz wiele dobrze wynagradzanych stanowisk dla specjalistów obsługujących zagranicznych inwestorów.
Ukraina w geopolitycznej matni. Powrót Rosji do peryferyjnego kapitalizmu objął też Ukrainę. Oligarchowie obu krajów się połączyli, najpierw ze sobą, a później z zachodnim sektorem finansowym, zasmakowali luksusu w metropoliach i kurortach całego świata. Ich przywódcza elita chyba nie za bardzo przejmowała się losem własnego narodu, wpisując się w amerykańską strategię w grze o zachowanie światowej hegemonii, w  dalekosiężną rozgrywkę z Chinami. Ofiary ludności cywilnej to teraz karta przetargowa w realizacji strategicznych celów. Podobnie przywódcy polskiego państwa potraktowali w sierpniu 1944 r. ludność cywilną stolicy i jej zabytki. Zwłaszcza lewicę powinno interesować, jak nowi „demokraci” z Kijowa traktowali i traktują prawa pracownicze, wolność słowa, swobodę zrzeszeń oraz prawa mniejszości narodowych (w sławetnej ustawie o języku i w praktyce działania administracji). Co z bohaterami narodowymi, którzy zapisali się jako pogromcy ludności żydowskiej, polskiej i rosyjskiej? Na razie jedynie anty-rosyjskość jest atutem coraz bardziej marionetkowego ukraińskiego państwa.
Czerwonym szlakiem do demokracji. Amerykańska armia dwukrotnie w XX wieku rozstrzygnęła militarną rywalizację europejskich mocarstw. Stąd estyma dla amerykańskiego żołnierza na starym kontynencie. Lecz po drugiej wojnie światowej trudno aspirować amerykańskim prezydentom do roli przewodników ludzkości, nauczycieli demokracji czy obrońców praw człowieka. Najpierw przelali hektolitry krwi mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej. W ciągu 11 lat wojny w Wietnamie śmierć poniosło ok. 3,8 miliona Wietnamczyków, ponad 310 tys. Kambodżan i ok. 62 tys. Laotańczyków. Do listy ofiar trzeba dopisać milion wdów, 880 tys. sierot, 380 tys. kalek. Do tego zdewastowane środowisko naturalne: 5 mln hektarów lasów wypalonych napalmem i pomarańczowym defoliantem. Tylko w l. 1965-68 w operacji Rolling Thunder zrzucono ponad osiemset tysięcy ton bomb – więcej niż w rejonie Pacyfiku podczas drugiej wojny światowej. Wiele ofiar pochłonęły wojny po zamachu w 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. Całkowita liczba ofiar jest trudna do ustalenia, bo to nie tylko ofiary na polu walki. To głównie wynik destrukcji gospodarki, usług publicznych, środowiska naturalnego Afganistanu, Pakistanu, Iraku, Syrii, Jemenu. Liczbę ofiar można szacować nawet na 3,6-37, mln, a ogółem w tej strefie konfliktów nawet na 4,5-4,6 mln (według Stephanie Savell z Brown University). Wygląda na to, że dla amerykańskiego społeczeństwa liczy się tylko śmierć własnych obywateli. W dniu zamachu w Nowym Jorku według danych ONZ tylko z głodu i niedożywienia zmarło 35 tys. dzieci poniżej 10 roku życia. Tego samego dnia na globalnym Południu z powodu łatwo uleczalnych chorób zmarło 156 368 osób. Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. Prawa do Wyżywienia, Jean Ziegler stwierdza ze smutkiem, że „ta masowa śmierć nie wywołuje żadnych emocji”. W przeciwieństwie do katastrofy łowców przygód na dnie oceanu. Obraz świata skurczył się do rozmiaru telewizyjnego okienka, a nawet smarfonowego lufcika.
Wszystkiemu winien Putin? Żylibyśmy we wspaniałym świecie, gdyby nie kremlowski dyktator. Ale inni szatani też nie próżnowali. Żyjemy w  świecie, który wykreowali dla mieszkańców planety Amerykanie na przełomie lat 80/90. To świat neoliberalnego, oligarchicznego kapitalizmu, z  bogatym centrum Triady (USA z Kanadą, UE teraz z Wielką Brytanią i Japonia z Koreą Płd., Australią) i z ubogim, globalnym Południem. Do najuboższych 60 proc.  ludzkości trafia zaledwie pięć procent światowych dochodów. Jego dalsze trwanie wymaga ciągłego wzrostu gospodarczego i masowej konsumpcji. Dlatego członkowie narodów bogatych konsumują 84 proc.  zasobów. Dlatego też to oni w 92 proc.  odpowiadają za zmiany klimatyczne. A w tych statystykach przoduje elita finansowa przewodniej siły ludzkości. Trwanie obecnego ładu podtrzymuje tzw. instytucjonalna triada (WTO, MFW, BŚ), kierowana z tylnego siedzenia przez departamenty amerykańskiego rządu. Operują one dolarem jako walutą operacji finansowych. Także militaryzm sprzężony z sektorem zbrojeniowym podtrzymuje euroatlantycką koniunkturę. Nad wszystkim nadzór sprawuje sępi kapitał Doliny Krzemowej. Wojna tylko umacnia amerykański model kapitalizmu, czyli życia ponad stan własnej gospodarki i jej oszczędności. Nadchodzi kres jednobiegunowego świata z rolą USA jako gwarantem ładu. Do tego służy 800 baz wojskowych rozsianych na morzach i lądach. Przyjmujące kraje płacą za bezpieczeństwo jako amerykańską usługę publiczną.
Ktoś przewodzi Europie? Europa nie ma własnego państwa, jego finansowe elity tworzą wspólny świat obiegu kapitału z kolegami milionerami i miliarderami całego świata. Jak oni, podzielają wolnorynkowe dogmaty, strzegą konkurencyjności jak źrenicy oka. Nie przeszkadzają urzędniczym elitom UE, ani raje podatkowe, ani śladowe podatki od korporacji cyfrowych. Nie przeszkadzają, bo same są przyspawane do panującego reżimu za sprawą posiadanych akcji, nieruchomości, dobrze płatnych posad. Nie zmieniają ram instytucjonalnych Unii, które stworzyli niemieccy ordoliberłowie. Dlatego również ekologiczna transformacja dokonuje się w systemie podporządkowanym logice zysku i wzrostu PKB – tylko w inne miejsce przemieszcza się bariera ekologiczna wzrostu gospodarczego. Np. żeby do 2050 r. wyprodukować 7 terawatów energii elektrycznej (to mniej niż połowa zapotrzebowania), trzeba będzie wyprodukować co najmniej 4,8 mld ton żelaza. Geopolitykę gazociągów zastąpią wojny o metale rzadkie, zwłaszcza litu. Europejscy przywódcy zwołują konferencje na temat modernizacji krajów globalnego Południa, inicjują raporty w tej sprawie, organizują okolicznościową pomoc w razie katastrof humanitarnych. Ale kwestię miliardów zbędnych ludzi chcą rozwiązać, oplatając granice Europy murami. Jeśli zawiodą, pozostanie relokacja uchodźców. Natomiast państwo chińskie wkracza z inwestycjami i kredytami. Wszyscy przebudzeni ekologowie i młode progresywne pokolenie dostrzegają postępującą degradację planety. Ale nie potrafią dostrzec głównej przyczyny – metawładzy korporacji i sektora finansowego nad pracą, planetą i życiem jej mieszkańców. Stają w bojowym szyku Wuja Sama, bo nie potrafili skutecznie rozwiązać europejskiego dylematu bezpieczeństwa. Trwają przy strategii stworzonej w innych czasach przez amerykańskich jastrzębi i jastrząbków na potrzeby kompleksu militarno-przemysłowego. Stopniowo więc przygotowują kontynent dla zasobnych emerytów świata.
Nie będzie żadnej głębszej korekty kapitalizmu na waszyngtońską modę, jeśli europejska wspólnota nie zajmie się własnym bezpieczeństwem. Kuratela silnego Wuja Sama rodzi coraz więcej zagrożeń, wciąga w rywalizację na Pacyfiku. Tylko redukcja arsenałów broni, budowa środków zaufania i kontroli – pozwoli skierować fundusze na cele modernizacji globalnego Południa i proekologiczną reindustrializację . Ostatecznie te cuda techniki i tak kończą na złomowisku, jak tysiące transportowców, bombowców B-52, myśliwców, a nawet F-15 i F-16 na pustyni Arizony. Wyścig po innowacje, inspirowany przez sępi kapitał Doliny Krzemowej, nie rozwiąże problemów społecznych i ekologicznych. Tworzy tylko nowe w coraz innych dziedzinach, kontynentach i rejonach świata: Morze Południowochińskie z Tajwanem jako jednym z głównych producentów chipów, słabnięcie dolara jako waluty rezerwowej, ochrona praw własności zamiast gratyfikacja dla twórców innowacji. Teraz dodatkowo muszą podzielić się władzą nad światem z chińskim kolosem. Na początek w gronie G-20. Europa coraz wyraźniej staje wobec alternatywy: atlantyzm czy euroazjatyzm. Jedni liczą zapewne na interesy ze świeżo upieczonymi demokratami w Rosji i na Ukrainie, inni czekają na odbudowę Nord Stream 1 (premier Saksonii Michael Kretschmer w wywiadzie dla Die Welt).
Chiny i BRICS. Rekwizycje oszczędności najpierw Libii, teraz Rosji ożywiły działania na rzecz odchodzenia od dolara we wzajemnych rozliczeniach handlowych, np. między Chinami a Arabią Saudyjską. Chiński nacjonalizm coraz śmielej odzyskuje swoje miejsce jako centrum przemysłu, inwestycji, kredytów, ośrodek nowych rozwiązań instytucjonalnych w dziedzinie dialektycznych sprzężeń państwa i rynku. Państwo kreuje i organizuje strategię rozwoju, sterując pośrednio sektorem prywatnym i firmami publicznymi. Przoduje w 37 na 40 dziedzin najnowszych technologii dzięki ogromnemu potencjałowi badawczo-rozwojowemu: mają 1,5 mln inżynierów i tysiące pracowników nauki. Pozostaje pogoń za monopolistami w produkcji najnowocześniejszych chipów. Wkomponowanie Chin w współkierowanie przebudową światowej gospodarki i międzynarodowy instytucji – zrodzi wiele napięć, bo uderzy w dotychczas uprzywilejowany Zachód. Wokół Chin powstaje biegun kontestujący obecny ład światowy.
Wojenne wzmożenie w forcie Polanda. Jeszcze raz się potwierdza obserwacja, że w kraju, gdzie wszyscy mówią to samo, nikt nie myśli. Doktrynę obronną rządzącego obozu sformułował na wiecu ówczesny prezydent kraju: najpierw Gruzja, potem Ukraina, państwa bałtyckie, na końcu my. Wróciła narodowa obsesja agresywnej Rosji, jakby nie było żadnej geopolitycznej różnicy między znajdującą się u podbrzusza Rosji Ukrainą a Polską. Ta przecież nie ma żadnych konfliktów z Rosją: terytorialnych, biznesowych czy narodowościowych. Chyba że się działa w interesie amerykańskiego protektora. Kiedy Jarząbek staje się Jastrząbkiem, nie przeszkadza mu już klęska sektora publicznego, upadek powiatowych szpitali, nędzne płace w budżetówce. Daje się uwieść złotoustym prezesom, przewodniczącym, premierom, unijnym komisarzom. To bez wyjątku pierwszorzędni przywódcy drugorzędni. Właśnie ich społeczną funkcją, świetnie wynagradzaną, jest to, by nie dostrzegali kryzysowej sytuacji, w jakiej znalazł się starczy kapitalizm. Wciąż musi inwestować w pstrokaciznę towarów, ale planeta ma ograniczone zasoby i pojemność na szkodzące jej emisje. Jedynie życie w homeostazie z przyrodą, racjonalne i umiarkowane korzystanie z zapasów, które jeszcze pozostały – daje szansę umiarkowanego dostatku wszystkim mieszkańcom planety.
Zbrojenia są gigantycznym marnotrawstwem zasobów. Nie dajmy się zwodzić soldatesce lokalnej i światowej. Wspierają ją telewizyjni samozwańczy „eksperci”. To podżegacze wojenni z think tanków, z akcentem na tanki. Żaden wyścig zbrojeń nie rozwiązał dylematu bezpieczeństwa, który  wywołuje nieprzezwyciężalna niepewność co do cudzych motywów, intencji i możliwości działań ofensywnych. I właśnie ta niepewność jest pewna. Ale można ją redukować, budując środki zaufania i redukując arsenały. I wybrać nie armaty, tylko masło i zdrowie.
Źródło: wpunkt.online
27 06 2023 Manfred Weber: jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS.
Niemieccy politycy coraz częściej już zupełnie otwarcie mówią, że są zaangażowani w nadchodzące wybory parlamentarne w Polsce i zrobią wszystko aby „odsunąć PiS od władzy”. W poprzednim tygodniu w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, następca Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPL) i jednocześnie przewodniczący frakcji tej partii w PE Manfred Weber, powiedział to wprost „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy”. Ta wypowiedź Webera brzmi podwójnie groźnie, bo potwierdza zaangażowanie w Niemiec w polską politykę, ale także rodzi mroczne skojarzenia, bo przecież to właśnie Niemcy już dwukrotnie w poprzednim wieku „prowadzili nas do Europy”. Zresztą jest ona równie jednoznaczna jak wcześniejsza wypowiedzieć przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen (także z EPL), która także zapowiadała niemiecką ingerencję w polską politykę.
Przypomnijmy, że pożegnanie Donalda Tuska na zjedzie Europejskiej Partii Ludowej w Rotterdamie w maju 2022 roku, kiedy odchodził ze stanowiska jej przewodniczącego, przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, było wyraźnym sygnałem, że instytucje europejskie, będą go wspierać w kampanii parlamentarnej w Polsce, tak żeby odzyskał on władzę w naszym kraju. Przewodnicząca KE powiedziała wtedy to wprost, że teraz dziękuje mu za wykonaną pracę i go żegna, ale chce go powitać w Brukseli jako nowego polskiego premiera już na jesieni 2023 roku. Zresztą, cały szereg faktów jednoznacznie wskazuje, że Tusk decydując się wrócić do polskiej polityki, latem 2021 roku, miał zapewnienie zarówno przewodniczącej KE, jak i szefa frakcji EPL w PE Manfreda Webera o daleko idącym wsparciu przy użyciu bardzo różnych instrumentów, które mają mu pomóc odzyskać władzę w Polsce. Stąd liczne rezolucje PE przeciwko Polsce, których inspiratorem była frakcja EPL, a w niej europosłowie Platformy i PSL-u, stąd już ponad 2-letnie polityczne blokowanie środków z KPO dla naszego kraju, stąd liczne inicjatywy KE i wnioski do TSUE o sankcjonowanie Polski i najwyższe w historii UE kary finansowe, jakie zostały nałożone na jakikolwiek kraj członkowski.
Przypomnijmy, że tzw. zabezpieczenie w sprawie Turowa to było 0,5 mln euro dziennie, a kara za Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym to 1 mln euro dziennie (czyli 365 mln rocznie), choć do tej pory najwyższa kara to było blisko 58 mln euro ale na każde pół roku (czyli najwyżej 116 mln euro rocznie), nałożona na Francję za brak prawidłowej kontroli nad połowami niektórych gatunków ryb. W związku z takim traktowaniem naszego kraju przez instytucje europejskie, pojawiły się nawet opinie, że Polska jest sankcjonowana przez KE, podobnie jak Rosja, mimo tego że ten kraj jest agresorem, a Polska głównym hubem jeżeli chodzi o pomoc Ukrainie, przyjęła także kilkanaście milionów Ukraińców uciekających przez wojną, z czego około 1,5 mln, pozostaje u nas do tej pory i korzysta ze wszystkich praw jakie mają obywatele naszego kraju. Nie trzeba się nawet wysilać, żeby w działaniach instytucji europejskich wobec Polski, zobaczyć niemieckie inspiracje (doskonale wpisują się w nie działania europosłów Platformy, PSL-u i Lewicy), bo to właśnie głównie Niemcom, zależy na powrocie Donalda Tuska do władzy. Zniknęłaby wtedy z agendy relacji polsko-niemieckich sprawa odszkodowań za II wojnę światową oszacowana na ok. 1,5 biliona euro, która w związku z działaniami ministra Mularczyka, rozlała się po całym świecie i coraz bardziej psuje Niemcom opinię. Ostatecznie zostałby także przyjęty unijny obligatoryjny system rozdziału imigrantów, który pozwoliłby Niemcom w ciągu kilku lat, pozbyć się wszystkich tych, którzy przybyli do tego kraju w latach 2015-2016 i do tej pory nie podjęli pracy.
Polska przestałaby także być jednym „z rozgrywających” w sprawie Ukrainy, a wtedy ten kraj można by było przekonać do rozmów pokojowych z Rosją i w konsekwencji wrócić z nią do robienia interesów jak przed wojną (głównie sprowadzana tanich surowców energetycznych). Wreszcie także z kopyta mogłyby ruszyć przygotowywana od ponad 2 lat reforma unijnych traktatów, tworząca scentralizowaną UE, już z całkowitą dominacją duetu niemiecko-francuskiego i której przeciwny jest rząd Zjednoczonej Prawicy. A przecież to nie wszystkie sprawy, które zostałyby rozstrzygnięte na korzyść Niemiec, gdyby w Polsce do władzy wróciłaby Platforma, powrót do liberalnej polityki gospodarczej, doprowadziłby znowu do spowolnienia wzrostu gospodarczego i wzrostu bezrobocia, a tym samym kolejnego exodusu Polaków, a to właśnie na pracowników z naszego kraju, czeka niemiecka gospodarka.
Wygrana Tuska w Polsce jest Niemcom potrzebna jak powietrze i w związku z tym zrobią wszystko i na forum UE, a także przy pomocy będącej w ich rękach soft power (media, instytucje pozarządowe), aby doprowadzić do jego zwycięstwa w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Ta kampania wyborcza, jest także o tym, a Tusk chcąc zagłuszyć debatę o prorosyjskiej i proniemieckiej polityce rządów PO-PSL w latach 2008-2015 i kontynuacji tej ostatniej po ewentualnym zwycięstwie, nakręca emocje, z nadzieją, że przykryją one wszystko. Tak ostentacyjna zapowiedź Manfreda Webera o ingerencji w kampanię wyborczą w Polsce, powinna spotkać się ze zdecydowanym odporem, a Tusk powinien być publicznie pytany, czy to niemieckie zaangażowanie akceptuje.
Źródło: naszeblogi.pl
Mieszkałem kilka lat w Niemczech, jako niewolnik, i lepiej żyłem, jak wolny człowiek w Polsce!? Ba po powrocie do Polski marzyła mi się granica na Wiśle!? Ale to już mi przeszło!?
Z forum:To właśnie po to stworzyli Szkopy tą UE z tymi najpierw tzw. "traktatami" żeby krok po kroku ponownie przejąć w ich sadystyczne szpony nasz kraj ale nie na 123 lata tak jak to onegdaj było, ale już na zawsze i o dziwo mordercy naszego narodu którzy jak wyszli z kicia to od r. 1957 tworzyli są nazywani "OJCAMI UE" czyli: - WALTER HALLSTEIN doradca prawny Hitlera + mordercy skazani w Norymberdze i niestety o tym kto jest twórcami cisza.
Podczas rządów Tuska upadło ok. 3200 sporych firm. Wykańczano firmy konkurencyjne wobec firm niem. jak stocznia, fabryki porcelany, firmy komputerowe... Bezrobocie szalało. Ludzie godzili się na upokorzenie typu praca za 5 zł. Ruskim otwierano Polskę wschodnia, likwidując armie. Tusk otrzymał stanowiska a Polakom została praca do śmierci, zakupy na zeszyt, urlop w polach szparagowych, beznadzieja i modlitwa o dobry humor Putina. Wszystko może jeszcze wrócić skoro tak wielu tego chce... 
Wreszcie jakiś niemiecki polityk powiedział expressis verbis o co w tym wszystkim chodzi i jaka będzie stawka jesiennych wyborów. Tu nie chodzi o żadne sądy (które w Niemczech są upolitycznione do bólu), nie chodzi o żadne LGBT i inne bzdury. Tu chodzi o podporządkowanie sobie Polski i wsadzenie za stołem premiera człowieka, który zawsze przedkładał interes Niemiec nad interesem Polski. Tylko i wyłącznie o to chodzi Niemcom. Nie jest ważne, czy jest to Fryderyk II, czy Bismmarck, Hitler, Merkel, czy Scholz. Cel jest zawsze ten sam. Zmieniają się tylko metody. Jeżeli są Polacy, którzy do tej pory tego nie widzieli, to może przejrzą wreszcie na oczy. Jeżeli nie, to dla Polski nie ma już nadziei. 
05 06 2023 Olbrzym się obudził – „Konsultacje społeczne” Donalda Tuska.
„Konsultacje społeczne”, jakie pod wodzą Tuska odbyły się w niedzielę 4 czerwca 2023 r. w Warszawie, uświadomiły Polakom jedno – eurolewica nie zamierza odpuścić ani o jotę. Bywszy krull Jewropy, Donald Tusk, buńczucznie zapowiedział: Olbrzym się obudził! To doprawdy tylko kiepska reminiscencja słów znanego w XX wieku socjalisty, dr Józefa Goebbelsa, który to na parteitagu w berlińskim Pałacu Sportu obwieszczając rozpoczęcie wojny totalnej na koniec zakrzyknął: - A więc powstań, Narodzie, niech rozpocznie się sztorm! (18.02.1943 r.). Patrzmy więc na to tak, jak wymagają tego okoliczności. Eurolewica dostała w dupę we Włoszech, choć do ostatnich chwil brukselska „centrala” próbowała zastraszyć Włochów wizją odcięcia ich od funduszy unijnych, jeśli wybiorą „niewłaściwie”. Tydzień temu dostała po palcach w Hiszpanii, gdzie w wyborach samorządowych rządzące lewactwo poniosło klęskę. Co prawda liczą, że przesuwając wybory z października na lipiec zdołają coś jeszcze ocalić, ale to tylko mrzonki.
Dekady rządów pomarcowych degeneratów (vide: pedofil Daniel Cohn-Bendit, uwielbiany przez naszą lewicę) doprowadziły nie tylko do rozbrojenia zachodniej części UE, ale też do umocnienia Rosji i ogólnego upadku moralnego całej Europy. A więc dość! Nasze naiwne mrzonki o dialogu z tamtą stroną są nawet już nie funta, ale zwyczajnie gówno warte. Aktorzyna Seweryn po prostu powiedział to, co między sobą powtarza „światła” lewica – z wrogami się nie dyskutuje, wrogów się pierdoli! O tym wiemy co najmniej od lutego 2019 roku, ale najwyraźniej nie potrafimy pojąć.Tymczasem lewacy nie mają zahamowań. 30 stycznia strona Indymedia podała szczegółowe instrukcje, jak zabijać mają polityków partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Aby zaś ułatwić decyzję o morderstwach, członków AfD odczłowieczono, określając ich epitetem, którym często skrajna lewica nazywa swoich wrogów, a mianowicie słowem „świnie”.
Posłanka do Bundestagu, współprzewodnicząca AfD Alice Weidel powiedziała: Poprzez to bezpośrednie wezwanie do morderstwa, skrajnie lewicowy terror przeciwko AfD osiągnął nowy poziom. Jeśli wzywa się do zabójstwa, wydaje się, że wszystkie ograniczenia zawiodły. Wzywam rząd niemiecki do  sklasyfikowania tak zwanej Antify jako organizacji terrorystycznej i zamknięcia portalu Indymedia. Lewacy pokroju Tuska, Biedronia, Trzaskowskiego itp. nie mogą udawać zdziwionych. Wszak już w 2011 roku polskojęzyczny Newsweek zdemaskował prawdziwe oblicze czerwonych antyfaszystów: – Widzisz, tobie może się wydawać, że my się bawimy w demonstracje. Jasne, happeningi, protesty, akcje „Gazety Wyborczej”, poparcie celebrytów i kolorowe transparenty są potrzebne do edukacji społeczeństwa. Ale faszyści mają w dupie transparenty. Jedyne, czego mogą się bać, to my. Niech więc o nas słyszą. A więc mamy bać się lewaków i w związku z tym robić to, co oni uważają za właściwe. Tak właśnie wygląda demokracja, której wg Tuska nie ma wraz z nastaniem rządów PiS-u. Ale przecież oni nigdy nie ukrywali swoich zamiarów. Tyle tylko, że miarkowano je udając, że są tylko indywidualnymi wypowiedziami. Oto lewak (czyli wg Tuska obrońca demokracji) dr Rafał Suszek otwarcie stwierdzał: Częste przywoływanie tu konstytucyjnego prawa nacjonalistów do wolności zgromadzeń i wolności słowa, jest absurdem, bo za wolnością musi iść odpowiedzialność za słowa. A każdy, kto głosi i praktykuje nienawiść – kulturową, rasową, religijną, o podłożu seksualnym lub politycznym – i zadaje gwałt ,,innym”, nieprzystającym do ciasnej nacjonalistycznej miary ,,polskości”, odmawiając im niezbywalnych praw podstawowych, sam wyrzuca siebie poza nawias wspólnoty przywilejów i swobód podstawowych. Inny lewacki świr z Uniwersytetu Warszawskiego – dr Wojciech Jabłoński nawoływał do sikania na pomnik Poległych w Smoleńsku.
Dzisiaj wszyscy, którzy w minionych latach określili się wyraźnie po stronie wrogiej Polsce, udają patriotów i walczą o wolność i demokrację. Nie brakło nawet „Bolka”…
Tusk, zwracając się do zgromadzonych zakończył swoją agitkę słowami: Jestem dumny i szczęśliwy, że mogę dzisiaj tutaj w Warszawie, w samo południe powiedzieć: zwyciężymy! Doprawdy radość Tuska przypomina tę, którą odczuł Seweryn Rzewuski na wieść, że... król Stanisław August Poniatowski przystąpił do konfederacji targowickiej! I właśnie dlatego dialog z nim, szerzej – z cała formacją niby to liberalną, w istocie zaś socjalistyczną, jest niemożliwy. Tusk uważa, że jest na fali wznoszącej, więc gadać z nikim nie będzie chciał tym bardziej wtedy, gdy będą negocjowane warunki kapitulacji…
Gdy jednak okaże się, że przegrywa, podpisze każde porozumienie; będzie ono aktualne tak długo, jak długo Tusk uzna, że opłaca się je kontynuować.
A tak naprawdę jest tylko osiem gwiazdek. Klio, córka Zeusa i Mnemozyny, jest nader kapryśna. I dlatego przez jej kaprys niedzielny marsz zwolenników Tuska stanowił kalkę wcześniejszego o osiem lat Marszu Gwiaździstego, zorganizowanego przez OPZZ w sobotę 18 kwietnia 2015 roku, a więc niespełna miesiąc przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Powielanie haseł, powielanie scenariusza…
Najwyraźniej tamten Marsz (nb. oceniany przez warszawski Ratusz na ok. 60 tys. uczestników, choć optycznie wyglądał tak samo, jak „pół miliona” Tuska) zapadł mocno w pamięć obecnej oPOzycji. Bo jeśli nawet uważali Solidarność za wroga nie spodziewali się aż takiego protestu ze strony „swoich”, czyli OPZZ.
Założyć zatem można, że 18 kwietnia 2015 roku rozpoczął się upadek formacji, która wszak zapewniała wszem wobec o swojej wyjątkowej predestynacji do sprawowania władzy. Po ośmiu latach (osiem gwiazdek) liczą na utratę pamięci społeczeństwa. „Zielona wyspa”, w której piniendzy ni ma i niy byndzie, w sądach deptana jest nie tylko godność ale i elementarne poczucie sprawiedliwości (vide: program polsatu Państwo w państwie) a laskę robi się Amerykanom itp. w ustach Tuska i jego akolitów wyrasta z czasem do jakiegoś raju utraconego. Tymczasem ich propozycja to prócz wspomnianych gwiazdek jeszcze ch…, dupa i kamieni kupa. Owszem, wiele złego można zarzucić rządzącym. Ale proszę wskazać jakiś argument  ZA  opozycją. I nie tylko tą skupioną wokół skompromitowanego krula Jewropy. Za jakąkolwiek. I to poniekąd jest nasze nieszczęście.
Źródło: niepoprawni.pl
Dziwię się, że po tym co nawyczyniał Tusk, aż tylu przyszło na jego marsz!? Zapomnieli że TUSK = Teraz Usłyszysz Same Kłamstwa!? Pamiętam jeszcze sukcesy Tuska, podwyżka wieku emerytalnego, bezrobocie, OFE, i dziś co aż tylu chce to powtórzyć!? Nie chcę ci ja Tuska, nie chcę ci ja Kaczyńskiego, no bo niby dlaczego zawsze mam wybierać między ciepłym a zimnym qufnem!?
Aż kilka minut poświęciłem na oglądanie tego marszu, i tak się zastanawiałem, o co chodzi jego organizatorom!? No i wymyśliłem ekipa Tuska ma zastąpić ekipę Kaczyńskiego, i to ma być wszystko!? 
03 06 2023 Bolka i Donka marsz do piekła.
Lech Wałęsa już wie, że trafi do piekła. Brzydko starzejący się współpracownik SB ponownie podzielił się swoją wizją piekła i strachem, że trafi tam po śmierci: „Stalin, Lenin na kierowniczych stanowiskach. A ja będę małym diabełkiem i będą mnie bardzo mocno niszczyć” - podkreślił, dodając, że aby ocalić swoją duszę przed piekłem, będzie „robił wszystko, aby pomóc Polsce”. Pamiętajmy że Bolek wielokrotnie "pomagał Polsce": chciał przecież bazy sowieckie zamienić na rosyjskie strefy Join Ventures i wprowadzić Polskę do NATO-BIS wraz ze Związkiem Sowieckim... Tak więc „legendarny” Lech Wałęsa jest nie tylko męczennikiem za życia, ale już wie, że także po śmierci będzie męczony. Tym razem przez Stalina i Lenina i co gorsza – beż żadnej pomocy ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego, dla których Bolek robił wszystko, by uratować komunę! Teraz diabełek Bolek  – aby ocalić swoją duszę - za podszeptami czarta i czarciego syna  przygotowuje się na kryterium uliczne przeciwko PIS-owi, bo "...oszukują, próbują oszukać wybory, próbują w ogóle dojście do wyborów skomplikować. A więc będzie tylko jedno rozwiązanie — kryterium uliczne – stwierdził sobowtór Wałęsy w rozmowie z polsko- języcznym Der Onet.
Bolek ponownie przyznał się do swojego męczeństwa za życia, za które oczywiście odpowiedzialny jest PIS i Kaczyński, gdyż "...mnie wcześniej wyłączono, agentem zrobiono. To był początek tej wielkiej walki, takiej kryminalnej, bezczelnej. I przygotowanie lewych dokumentów po to, żeby mnie wyłączyć z obiegu
Lecha Wałęsę poznano już w 1992 roku, gdy jako agent Bolek znalazł się na liście Macierwicza. Dzięki puczyście Donkowi – Bolek mógł jednak nadal rządzić Polską, wyznaczając na premiera kolejnego puczystę - Pawlaka. A prezydentem wkrótce stał się komunista Kwaśniewski – także uczestnik puczu, gdy obalano rząd Jana Olszewskiego. Teraz oni wszyscy (w imieniu Kwaśniewskiego – żona Jolanta) – stawią się na marszu, upamiętniającym sukces puczu z dnia 4 czerwca 1992 roku. Zdaniem agenta Bolka, sytuacja jest podobna jak 31 lat temu: "Jeśli teraz ich nie wyrzucimy. Jeśli nie załatwimy w sposób prawidłowy, praworządny, no to prędzej czy później wojna domowa jest nieunikniona". Wtedy Wałęsa także straszył wojną domową, gdy Polska ujawni sowiecką agenturę i Wałęsę, jako agenta komunistycznej bezpieki i żądał natychmiastowego wyrzucenia premiera Jana Olszewskiego z urzędu. Sytuacja Donka - zagrożonego ujawnieniem prawdy jest dzisiaj podobna do sytuacji Bolka w 1992 roku. Dlatego ustawę z 2023 roku w sprawie wpływów rosyjskich trzeba w ten sam sposób uwalić, jak uwalono ustawę lustracyjną z 1992 roku – organizując pucz!  Bolek radzi więc prezydentowi Andrzejowi Dudzie aby odszedł z urzędu, gdyż „nie nadaje się, szkodzi Polsce”, a następnie prezydent Duda ma: "Zmienić nazwisko i iść do zakonu. Na kolanach modlić się o wybaczenie grzechów (sic!)
Komuna więc w Polsce bynajmniej nie upadła – gdyż jej przeciwników czeka w wyzwolonej przez Tuska Polsce jak nie komora gazowa (jak zapowiedział  „arystokrata dziennikarstwa” Tomasz Lis), to przynajmniej więzienie.  Przypominam, że za Gomułki - Cyrankiewicza komuna obcinała ręce tym, którzy na nią swe ręce podnieśli! Tusk także zapowiada, że  będzie siłą usuwać z urzędów swoich przeciwników, a tych którzy głosowali za ujawnieniem wpływów rosyjskich – wyśle się do więzienia - katolików zaś tak opiłuje, by już więcej nie podnieśli w Polsce głowy ! I po to ma być marsz w dniu 4 czerwca 2023, na który wzywają w Parlamencie Europejskim tacy Polakożercy i naziści jak Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein z domu Woźniakowska czy Halicki . A nuż pobudzeni przez Führera Polacy zbudują barykady, zaczną się wzajemnie zabijać aż wreszcie wezwą Bundeswehrę, by zrobiła Ordnung w Polsce? Platforma Obywatelska wie, że w walce o władzę pozostała jej już tylko ulica i zagranica. Wysłany na Polskę przez Niemców Donald Tusk także pojął, że udając jak Bolek męczennika i opowiadając niestworzone historie   – pozwoli nadal utrzymać pozycję Führera. Donek – podobnie jak Bolek łże więc o swoich urojonych dokonaniach. Tak jak Bolek – Tusk obiecuje likwidację IPN, CBA i TVP – aby żadna informacja o jego sojuszu z Rosją „taką jaka jest” nie przedarła się do świadomości społeczeństwa. Tusk – podobnie jak Wałęsa – za sprawcę swoich wszystkich nieszczęść uznał braci Kaczyńskich. Nieprzypadkowo więc wpis Lisa ukazał się tuż przed marszem. Bo tak samo gnojono ś.p. Lecha Kaczyńskiego – przerzucając odpowiedzialność za zamach…. na Jarosława Kaczyńskiego! !
Teraz winnym słów „znajdzie się komora na Dudę i Kaczora” – obciąża się Prawo i Sprawiedliwość! Możemy się więc spodziewać, że Tusk – podobnie jak agent Bolek – wkrótce ogłosi, że gotów jest przebaczyć prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, jeśli ten „padnie na kolana i przeprosi”. Bo przecież to Kaczyński według Wałęsy nie tylko „zmontował teczkę Kiszczaka i całą tę sprawę” i na Bolka sprowadził „różne nieprzyjemne rzeczy” to także nie żałował Donka! Dowiemy się wkrótce, że to nie Tusk ale jego sobowtór spotykał się z Putinem na molo w Sopocie. To nie Donek, ale jego sobowtór wysłał na szkolenie do Moskwy przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej i oddał śledztwo Rosji w sprawie zamachu na ś.p. prezydenta Lecha Kaczynskiego! Już dzisiaj Tusk na swoich wiecach obiecuje aresztowanie dziennikarzy, którzy ujawniaja „zmontowane przez Kaczyńskiego” materiały na temat relacji Tuska z Putinem.
W strachu przed ujawnieniem związków z Rosją – na marszu w dniu 4 czerwca - ramię w ramię staną więc puczyści z 1992 roku, by bronić „zagrożonej demokracji”. A w istocie – ich wpływu na Polskę, ich gigantycznych majatków, których dorobili się na okradaniu Polaków! To przecież oni – wraz z komunistami sqrwili demokrację w Polsce – plując na Polskę na forum Parlamentu Europejskiego. To straszące Apokalipsą menelstwo – zdolne jest do sprzedania wszystkiego co polskie, do sprowadzenia milionów imigrantów z Afryki i Azji, do zburzenia kościołów i zrobienia z Polaków niewolników Rzeszy Europejskiej! Nie do pomyślenia jest  dla koalitów Tuska, by po 33 latach od „okrągłego stołu” – gdy to Wałęsa dogadał się z Jaruzelskim i Kiszczakiem w sprawie podziału władzy – komuniści i folksdojcze, zdrajcy i pożyteczni idioci Putina nie mogli nadal rządzić Polską…To się po prostu w pale nie mieści... W przeciwieństwie jednak do Lecha Wałęsy - Donald Tusk z podniesionym czołem maszeruje do piekła, gdzie także jak Lenin i Stalin może liczyć na kierownicze stanowisko. Bo kto zbudował Rosję taką, jaka ona dzisiaj jest?  Kto z taką Rosją zawarł sojusz? Przy wszystkich osiągnięciach agenta Bolka dla komuny - tylko Donald Tusk został uznany przez następcę Stalina za "człowieka Rosji w Warszawie". Stanowisko Króla Piekła już Tuskowi przepowiedzieli Brytyjczycy...
Źródło: niepoprawni.pl
Już raz Tusk 4 czerwca maszerował i nic dobrego z tego dla Polski nie wyszło!? Dlaczego tym razem ma być inaczej!?
Tusk to najlepszy uczeń Wałęsy, pomagał mu odsunąć od władzy Olszewskiego, który chciał obalić pakt zawarty w Magalence, skierowany przeciwko robotnikom!?
Nie chcę ci ja Tuska, nie chcę ci ja Kaczyńskiego, no bo niby dlaczego zawsze mam wybierać między ciepłym a zimnym gównem!? Zastanawia mnie co ludzi jeszcze przyciąga do PiSu. No bo miał być koniec dojenia państwa, a doją trzy razy tyle. Mieli wstać z kolan, a leżą na łopatkach. Więc albo sondaże kłamią, albo mamy w kraju ponad 30% debili!? 
01 06 2023 Lex Tusk by wyłożyć PiS?
Czy powołanie Komisji do zbadania rosyjskich wpływów jest strzałem samobójczym? Czy może przemyślaną strategią na rozłożenie PiS?
Bo póki co nie widać by Tusk miał zostać ofiarą. Za to widać że dzieje się sporo rzeczy i to dzieją się szybko. Zaskakująco szybko. Tak jakby inni gracze już wcześniej mieli przyszykowaną strategię. 
Pierwszym szybkim i zaskakującym, przynajmniej mnie, ruchem była decyzja Dudy. Wcześniej niewiele wskazywało że Duda będzie tak skory podpisać tą ustawę. Prezydent ostatnio nie wykazywał szczególnego zapału jeśli chodzi o popieranie przedsięwzięć rządu. Co oczywiście nie jest wcale świeżą rzeczą. Ostatnio wszakże mieliśmy przykład w sprawie KPO. Wcześniej Duda przykładowo wsparł na przekór Kaczyńskiemu, niemiecką inicjatywę rozmieszczenia Patriotów w Polsce. Ostatnio zaś utarł nosa Błaszczakowi podczas afery związanej z rosyjską rakietą znalezioną pod Bydgoszczą. Duda stanął po stronie ludzi odpowiedzialnych za tuszowanie tej sprawy. Dowódców, którzy jak się wydaje świadomie i z premedytacją nie dopełnili swoich obowiązków.
Duda w istocie nie jest obecnie w żaden sposób zależny od PiS. Trzeciej kadencji przecież Konstytucja nie przewiduje. A dobrą fuchę na emeryturze mogą mu załatwić także Niemcy - jeśli przykładowo im odda porządną przysługę. Słowem Duda może działać po swojemu i nie miał żadnych powodów by podpisywać Lex Tusk. Ustawę jak się wydaje wręcz celowo przegiętą jeśli chodzi o prawo, konstytucję. Takie zresztą były pierwsze sygnały z pałacu prezydenckiego. Sugerujące że Komisja nie ma żadnych szans na przedstawienie swoich wniosków we wrześniu. Biorąc więc pod uwagę to wszystko wydawało się że Duda będzie zwlekać albo zrobi to samo co w przypadku KPO. Wyśle ustawę do Trybunału, którego działania zresztą sam zamraża. A jednak! Duda podpisuje. I to szybko. Nagle okazuje się że równie szybko następuje reakcja wszystkich istotnych graczy. Ambasador USA wyraża wątpliwości. Jeszcze bardziej zdecydowanie reaguje UE. Nagle mamy debatę na temat tej ustawy w Parlamencie UE. Tak jakby odpowiedź UE była już wcześniej przygotowana. Jednocześnie elegancko w proteście rezygnują doradcy Dudy. W dobrze zorganizowanym medialnym ciągu, jeden po drugim każdego dnia. Tak by temat był podtrzymywany. Dzieje się podejrzanie szybko i zgranie ale przecież to jeszcze o niczym nie świadczy. Przecież każdy jest przekonany że pogrążenie Tuska i jego kumpli będzie łatwe i to oni muszą oberwać. Ale czy naprawdę?
Na WP mamy ciekawy tekst o tym że Komisja ma mieć dostęp do wszelkich tajnych dokumentów. Co ma ponoć nawet doprowadzić NATO do furii. Ponieważ przy okazji prac komisji mogą zostać ujawnione różne zastrzeżone dla właściwych służb dokumenty. I właśnie ten motyw wydaje się być naprawdę ciekawy. Co jeśli przykładowo przepytywany Tusk odpowie: Są pewne dokumenty pokazujące że sprawa nie jest taka jak się przedstawia. W tym i owym mieli udział także inni ludzie. Np. Amerykanie. Z administracji Bidena (czyli vice Obamy, który rządził w tym samym czasie). Wiem że te dokumenty istnieją gdyż powstały za czasów moich rządów. Ustawa przyznała Komisja prawo do ich odtajnienia. Proszę więc je odtajnić by potwierdzić moje słowa”. To jeden ze scenariuszy. Odpowiednio kierując swoją obroną łatwo będzie można zahaczyć o ludzi i sprawy, których ujawnienia nikt nie chce. Myśląc o tym dalej doszedłem do wniosku że wręcz na tym może polegać istota tej ... ustawy czy może kukułczego jaja? Że może chodzić nawet o coś więcej niż lokalne rozgrywki na polskim podwórku. Które ostatnio stało się naprawdę istotne. Wszystko ze względu na wojnę na Ukrainie. Być może tutaj już zapomniano... Ale ja przypominam. Przed wizytą Bidena w Kijowie i Warszawie miała miejsca naprawdę wielka polityczna gra. W której Morawiecki i Duda odgrywali rzeczywiście istotne role. Tyle że jak się wydaje reprezentujące innych ludzi. Podczas kiedy Duda robił sobie zdjęcia z Macronem i Scholzem za plecami, Morawiecki wybierał innych polityków. Obaj wszakże latali jak wściekli po całej Europie odbywając spotkanie za spotkaniem, której to polityki efektem była właśnie wizyta Bidena. Co się wtedy działo naprawdę, o co szła stawka, pewnie się nie dowiemy szybko, ale było na tyle istotne że zmusiło Bidena do przylotu. Do Warszawy, której polityka, ze względu na Ukrainę, jest istotna na szczeblu światowym. I dlatego też Lex Tusk może być czymś więcej niż się ludziom wydaje. Co tłumaczyłoby takie zainteresowanie tą ustawą. Przy czym trzeba pamiętać że z tych samych powodów wszyscy w Europie i USA trzymają rękę na pulsie i wiedzą co się dzieje w polskim sejmie. I kto wie kto tam naprawdę odpowiada za jej podejrzanie rozpasany kształt. Kusząco rozpasany. Taki, który mógł przypaść do gustu Kaczyńskiemu. Tylko że jak mówi przysłowie, każdy kij ma dwa końce. Owo rozpasanie może obrócić się na niekorzyść PiS.
Bo co jeśli faktycznie zaczną grzebać jakie to Ruskie i na kogo mieli wpływy? W latach zaprowadzonego przez obecną administrację USA Resetu? Dlaczego oskarżać Tuska a nie Obamę, Bidena, Clinton? Dlaczego nie oskarżać tych, którzy faktycznie sprawili że Ruskie rozkręciły się na arenie międzynarodowej? W końcu co mógłby zrobić Tusk gdyby nie miał przyzwolenia. A może zachęt! Od tych, którzy się wysoko dogadywali? Ciągle toczy się gra na Ukrainie. I w Polsce. A to spada rakieta w Polsce, zabija dwóch ludzi. A to spada rakieta, o której nic nie mówią. A to mamy przecieki z Pentagonu, które ujawniając dane o Ukrainie hamują pęd ku wojnie. Toczy się gra jak ta wojna ma przebiegać. O tym jak będzie przebiegać będą decydować pewne ważne ludki i ważne informacje. Ludki, które obecnie mają decydujący głos stawiają na wojnę. Co jednak jeśli wyjdą kolejne ważne informacje. Które pokażą że Tusk był jedynie wykonawcą woli tych ludków? Z administracji Bidena? Różne rzeczy mogą się pojawić. I wszystkich tutaj zaskoczyć. Kiedy Tusk lub Sikorski (który sporo wie) zapragną by faktycznie poszukać tych ruskich wpływów i podadzą konkretne tropy. I Komisja się przestraszy. Albo i nie. Bo po co grzebać w tym syfie. Po co to Amerykanom czy UE? Po co w Polsce ludzie, którzy chcą grzebać? Albo robić po swojemu. Byli tacy, wielu źle skończyło. Niektórzy nie rozumieją wciąż. Więc mogą być nikomu niepotrzebni.
Źródło: naszeblogi.pl
Z forum: Zdecydowanie jest coś nie tak z Lex Tusk. W przecieki przeciw Tuskowi nie  bardzo wierzę gdyż wiem że nie był on żadnym ruskim agentem. Był kolesiem, który wreszcie liznął władzy i robił to co mu kazano. Nawet nie rozumiał dlaczego. Nie myślał. Wykonywał. Dzisiaj zmieniło się to i owo, Tusk stał się bardziej samodzielny, rozeznał się w realnej polityce. W której wtedy Ruskie były na czasie. Zabawne jest przykładowo że nie tylko Biden ale taki BlackRock robili znakomite interesy z Ruskami. BlackRock jest określany jako kluczowy gracz, fundusz, który przyciągnął inwestorów Putinowi. Dzisiaj dzięki wojnie, na której tak zależy Bidenowi, BlackRock zdobywa dominującą pozycję na Ukrainie. Ale skąd o tym ma wiedzieć PiSowiec? Wszystko mamy jak na dłoni. Tylko trzeba zacząć myśleć zamiast biernie chłonąć propagandę opierającą się na ciągle eksploatowanych uprzedzeniach, strachach bazujących na kilku wybranych faktach. To nie Tusk jest tym na którego stawiają Ruskie więc ta ustawa powinna obrócić się na jego korzyść jeśli wszystko pójdzie z planem. 
30 05 2023 Oczyścić Polskę z posowieckiego szamba!
Zbiorowy, histeryczny atak totalnej opozycji na PIS i na Prezydenta, który podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. wpływów rosyjskich – jako żywo przypomina podobny atak elit „okrągłego stołu” ws. lustracji. Przypominam, że kiedy 19 lipca 1991 r. Senat uchwalił niewielką większością głosów konieczność sprawdzenia przed wyborami, czy kandydaci na posłów i senatorów byli agentami, projekt ten został szybko pogrzebany, a ówczesny minister spraw wewnętrznych Henryk Majewski oświadczył, że lustracja „destabilizowałaby politycznie państwo polskie”(sic!). Tak więc już wtedy – po niby to „obaleniu” komuny – elity „okrągłego stołu” uznały, że bez komunistycznej agentury Polska nie może istnieć!
Pucz z 4 czerwca 1992 roku, w wyniku którego obalony został pierwszy, niekomunistyczny rząd Jana Olszewskiego. Rząd, który pozbył się komunistów (włącznie z gen. Kiszczakiem i Florianem Siwickim), których przygarnął do rządu Tadeusz Mazowiecki - w wyniku tajnej, mocno zakrapianej wódą ugody „drużyny” agenta Bolka z komunistami w Magdalence. W tym puczu uczestniczyli Donald Tusk i Waldemar Pawlak – przestraszeni lustracją – „destabilizującą państwo polskie".  Aleksander Kwaśniewski w imieniu przepoczwarzonej w SLD – PZPR oświadczył wtedy, że także komuniści zagłosują za odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Dziś się okazuje się, że komunistyczna hydra, której nie odcięto łba w 1992 roku – odrodziła się za rządów tych obu puczystów, tj. za czasów koalicji PO-PSL, w której Donald Tusk został premierem a pan Waldek – jego zastępcą. Dodajmy także, że Alek aż przez dwie kadencje był prezydentem „wolnej” Polski! Gdyby była w Polsce lustracja - Alek nigdy nie byłby prezydentem Polski, ani gen. Jaruzelski! Ten musiałby jak Honecker uciekać do Chile!
Strach, przerażenie i histeria pro- putinowskiej totalnej opozycji po uchwaleniu ustawy o powołaniu komisji ds. wpływów rosyjskich są o wiele większe niż wtedy – w 1992 roku, czyli po ponad 30-latach od puczu czerwcowego. Dziś spokojnie obok Tuska, Budki, Kierwińskiego mógłby wystąpić Jacek Kuroń, który wtedy – podobnie jak dzisiejsi „obrońcy demokracji” – z przerażeniem w oczach wył do kamery telewizji, że lustracja „jest to stek kłamstw”, który wymyślili ludzie „chorzy na sprawiedliwość”. Gdyby Kuroń żył – z pewnością stanął by obok Tuska na marszu w „obronie demokracji”, zorganizowanego przez notorycznego puczystę Tuska w strachu przed ujawnieniem czynów i ludzi działających w sojuszu z Rosją - przeciwko Polsce. Czy znów Adam Michnik obroni Tuska, tak jak obronił Jaruzelskiego krzycząc: "Odp......lcie się od generała"? Wtedy – w 1992 roku lista komunistycznych agentów obejmowała 64 nazwiska, włącznie z prezydentem Lechem Wałęsą. Dzisiaj lista pro-putinowskich i pro-niemieckich posłów wynosi 214 osób, którzy przestraszyli się ustawie o powołaniu komisji. Bo przecież jest oczywiste, że puczysta Tusk, wraz z puczystą Pawlakiem realizowali w ramach koalicji PO-PSL plan wyznaczony im przez kanclerz Angelę Merkel – starą komunistkę z NRD w czasach, gdy kontrolę nad jej działaniami sprawował skromny agent GRU Władymir Putin! Za swoją służalczość, za wstrzymanie inwestycji energetycznych, stara komunistka z NRD odwdzięczyła sie Donaldowi posadą "króla" Rady Europy i apanażami w gigantycznej kwocie!
Tak więc neo-komuna odrodziła się niczym hydra w czasach „wolnej” Polski, w której nie dokonano lustracji. To z ramienia Platformy Obywatelskiej, zamontowanej przez Niemców i za niemieckie pieniądze - w euro-parlamencie znaleźli się tacy komuniści jak Miller, Cimoszewicz, że nie wspomnę całej listy Polakożerców, głosujących w PE za sankcjami przeciwko Polsce! Czas więc oczyścić Polskę z posowieckiego szamba! Czas, by ujawnić wszystkie „czyny i rozmowy” a także dokumenty w wyniku których Polska stała się sojusznikiem „Rosji takiej, jaka jest” i gdy prezydent Komorowski chwalił się Obamie z dokonanego resetu z Rosją, by robić „wzajemnie korzystne interesy”. Wściekłość, pogróżki i szantaże opozycji dotyczące powołania do życia komisji do spraw rosyjskich, choć przypominają czasy puczu z 4 czerwca 1992 roku – nikogo jednak już nie przestraszą. Polsce nie zagraża już pucz sowieckich generałów, gdyż dzięki 8 –letnim rządom PIS-u pozbyto się wpływu pro-putinowskich generałów na Wojsko Polskie, Policję i Straż Graniczną. Do dziś totalna opozycja jednak wyje na Antoniego Macierewicza, który w czasie krótkich rządów PIS w koalicji z LPR i Samooobroną zlikwidował WSI (ustawa z 2006 r), zaś min. Błaszczak (atakowany przez Rosję i polską pro-putinowską totalną opozycję) – przeniósł do rezerwy szkolonych w ZSRR generałów i sprowadził do Polski wojska amerykańskie. To generał Mirosław Różański (w latach 1982–1990 członek PZPR) - doradca ds. wojskowych Polski 2050 Szymona Hołowni skrytykował zakupy uzbrojenia dla polskiej armii. Podał też w wątpliwość... przygotowania do obrony terytorium Polski. – Powinniśmy myśleć o tym, żeby odsuwać zagrożenie, a nie zastanawiać się, jak będziemy bronić rubieży – oznajmił doradca Hołowni(sic!).
Istnieje więc obawa, że w przypadku wygranej pro-putinowskiej opozycji – znów likwidowane będą jednostki wojskowe, zrywane kontrakty zbrojeniowe i awansowane będą komunistyczne trupy do Wojska Polskiego i Straży Granicznej. I co oczywiste – zostanie kacapom zapewniona kontrola polskiej tarczy anty-rakietowej, wykłady Ławrowa dla polskich dyplomatów, współpraca polskiego kontrwywiadu z FSB i wysyłanie do Rosji na szkolenia członków Państwowej Komisji Wyborczej. Reaktywację Festiwalu Pieśni Radzieckiej w Kołobrzegu będziemy mieli jak w banku!. Nie wynika to z domysłów, lecz z czynów i uzgodnień Donalda Tuska z Putinem…
To oczywiste, że w wyniku wygranej pro-putinowskiej opozycji – amerykańskie wojska opuszczą Polskę, mur na granicy z Białorusią zostanie zburzony a szef dyplomacji Tuska, czyli Radek Sikorski postraszy Ukraińców, by podpisali rozejm z Rosją – gdyż inaczej zginą… Przed takim scenariuszem przestrzega ambasador USA Mark Brzeziński, który na antenie TVN24 wypowiedział się pozytywnie nt. decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, by skierować ustawę do sprawdzenia przez Trybunał Konstytucyjny: „W pełni doceniamy i rozumiemy, dlaczego prezydent Duda przekierował tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego”. Zabrakło zrozumienia, że podpisanie oznacza powstanie sądu kapturowego dla opozycji. Już lepiej byłoby milczeć, niż udawać troskę o demokrację”. „Demokracja” wg zapowiedzi Tuska, Kosiniaka, Hołowni, Czarzastego i Bosaka – to wpływ pro-putinowskich partii oraz ich pożytecznych idiotów na bezbronną Polskę. Nie zaskoczyło mnie więc wycie pożytecznej posłanki KO Kamili Gasiuk-Pihowicz, która na antenie TOK FM postraszyła Prezydenta Andrzeja Dudę: „…to najgorsza decyzja w historii tej marnej prezydentury. To decyzja, która zamyka Andrzejowi Dudzie drogę do międzynarodowej kariery. Można wprost powiedzieć, że Andrzej Duda wybrał nie drogę międzynarodowej kariery, ale zakładu karnego”.
Strach się więc bać, kiedy Gasiuk-Pihowicz zamykać będzie karierę międzynarodową Andrzejowi Dudzie i otwierać dla niego wraz z Borysem Budką drogę do zakładu karnego. Takiej histerycznej tragi-farsy nie zdołano bowiem wymyślić w żadnym programie Monty Pythona…
Źródło: niepoprawni.pl
Komisja jest potrzebna, ale z członkami z opozycji, może wreszcie poznamy treść rozmowy na molo, i ostatniej braci!?
Komisja może mieć i dobre strony!? Wreszcie dowiem się jakim cudem żołnierz, i łączniczka AK dostali wille na Żoliborzu!? No i kim był Rajmund ojciec bliźniaków!?
Postawienie kogoś z opozycji przed komisją wpływów, będzie równoznaczne z przegranymi wyborami przez PiS!? 
29 05 2023 Targowica z krakowskiego Kleparza.
Przyznaję rację Stanisławowi Michalkiewiczowi, który twierdzi, iż - ex nihilo nihil /fit/ ( z niczego może być tylko nic). Według tego autora „dureń pozostanie durniem, a szubrawiec - szubrawcem, może nawet jeszcze gorszym… bo czymże… znieczulimy uczucie bólu i wstydu na widok głębokiego upadku moralnego i politycznego naszego Narodu, który w jakimś niepojętym samobójczym porywie uznał, że najlepszymi jego reprezentantami będzie gromada szubrawców? Mówię oczywiście o Sejmie i Senacie, gdzie może nie wszyscy są szubrawcami, jednak tym razem ekipa szubrawców nie tylko jest wyjątkowo liczna, ale w dodatku zachowuje się z wyzywającą orientacją”. / „Nasz Dziennik” 4 listopada 2011 Stanisław Michalkiewicz „Zaduszkówka” /. O kim m.in. mowa? Zapewne o pospolitym łgaO kim m.in. mowa? Zapewne o pospolitym łgarzu i politycznym kuglarzu, sprzedawcy wódek, człowieku jakby z buszu, przyjacielu urzędującego prezyderzu i politycznym kuglarzu, sprzedawcy wódek, człowieku jakby z buszu, przyjacielu urzędującego prezydenta, któremu Naród wręcza w podarunku mandat poselski czyniąc jego ugrupowanie trzecią siłą w parlamencie. W polskiej polityce wydarzyło się coś takiego, co wydarzyć się nie powinno. Wystarczy zatem mieć wielkie pieniądze, przyjaciół w obozie PO, wiele hucpy i bezczelności, aby stać się upoważnionym do reprezentowania Narodu, również na arenie międzynarodowej. Ten oto pospolity penis ze świńskim ryjem, któremu bezczelna TVN umożliwiła kreację jak i jego apologeci sejmowi, przejął władzę i będzie decydował o polityce międzynarodowej, podatkach i różnych aktach prawnych kierujących życiem 40 milionowego państwa. Józef Piłsudski powiedział o takich w roku 1918: "Kury wam szczać wyprowadzać..." Przypomina to Stana Tymińskiego z czarną teczką, opowiadającego tajemniczo co zawiera czarna teczka i o zamianie Polski w Kanadę pachnącą zielenią dolarów. Tymińskiemu mało kto uwierzył, ale stał się on na jakiś czas tematem rozmów politycznych, był przez chwile przyjmowany na salonach i - w co aż trudno uwierzyć - on uwierzył w swoją misję i sukces. Tymiński, to taki z łaski tłumów ludowy bohater kilku tygodni, coś na wzór wczorajszego Leppera i dzisiejszego sprzedawcy flaszek z Biłgoraju, z rodziny szmalcownika i deliryka. Należy tylko podziwiać odwagę ludzi, którzy na niego głosowali i wrzucili do kartonowego pudła wyborczą kartę, jakby nieświadomi, że tacy polityczni hochsztaplerzy, to nie tylko żaden pożytek, ale coś wręcz groźnego dla polskiej demokracji.
Owa partia popierana przez serwilistyczne media i duchownego Adama Bonieckiego, redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” nisko nakładowego pisma lewackiego współpracującego z „Nie” i „Gazeta Wyborczą”, uważającego się nie wiadomo dlaczego za pismo katolickie, posiada w swoich szeregach m.in. tranwestytę / psychicznie chorego / chłopo – babę, lub odwrotnie, homoseksualistów. Droga polska powinna być normalną drogą, nie taką od Grabarczyka i tuskobusa, ale jak Via Appia Antica, co to przetrwała od czasów cesarzy rzymskich do dziś. Może ludzie zrozumieją, oby nie za późno.
Każdego dziesiątego dnia miesiąca odprawiania jest na Wawelu uroczysta msza święta, kiedy modlimy się w intencji ofiar zamachu smoleńskiego z 10 kwietnia 2010 roku.
A po liturgii jest zejście ze wzgórza wawelskiego pod Krzyż Katyński, gdzie odbywa się swoista manifestacja patriotyczna. Miał tam swój wykład profesor Andrzej Nowak, najlepszy polski historyk od stosunków polsko - sowieckich i najnowszej historii Polski; był inny historyk Ryszard Terlecki, nie dawno przemówiła pani Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie IPN, ofierze smoleńskiej katastrofy. Pani Zuzanna Kurtyka, lekarz pediatra, bardzo mocno zaangażowała się w aktualną politykę, oczywiście po stronie prawa i Prawa i Sprawiedliwości; niestety przegrała swoją kandydaturę do Senatu, choć jej, jak mało komu, należy się głos w sprawie Polski i zasad, jakie ten kraj powinien dziś spełniać.
Niestety Polacy zagłosowali inaczej, uważając, iż obecna władza spełniła wszystkie nasze oczekiwania i swoje zobowiązania przyjęte przed czterema laty. Rządzący zachowali się odwrotnie, sprzeniewierzyli polskie stocznie, pozbawiając praktycznie Polskę dostępu do morza, skopali gospodarkę morską, sprzedali polski przemysł, oddali sowietom gros koncesji na gaz łupkowy, zdemobilizowali wojsko, odsłonięto granice. Władza zwasalizowała Polskę wobec wschodniego sąsiada, oddała pole Niemcom w Świnoujściu, pogmatwała polskie drogi i polskie tory kolejowe. Według oświadczeń przedstawicieli branżowych związków zawodowych polskie koleje będą sprawne za 10 – 15 lat, jak dobrze pójdzie z remontami torów. Polskie drogi i autostrady krajowe w całej Polsce rozkopane, przez długie lata będą w takim nieprzejezdnym stanie. Złotówka traci systematycznie na wartości, gaz , prąd i benzyna drożeją łącznie z podatkami, ceny powszechnie rosną. Urban powrócił z nienawistnym Polsce przekazem „rząd się wyżywi”. Władza oszukuje naród w kwestii katastrofy w Smoleńsku. Oblała błotem opozycję, czyniąc z Jarosława Kaczyńskiego najbardziej groźnego dla Polski człowieka, Prawo i Sprawiedliwość przedstawiając jako partię antypolską faszystowską, niezdolną do przejęcia rządów. Platforma ustanowiła sądownictwo, które jest publicznym pośmiewiskiem i ze sprawiedliwością ma nie wiele wspólnego. Usunęła z mediów niezależnych dziennikarzy, nie dopuszczając do głosu ludzi, którzy reprezentują opcje niezależną i uczciwą. Panoszą się natomiast w mediach te wszystkie Lisy, Żakowskie, Wołki, Paradowskie, Olejnikowe, Gugały i takie tam dziennikarskie popłuczyny. Padł konserwatywny tradycyjny krakowski „Dziennik Polski”, „Rzeczpospolita”. Pozostała z mediów jedna wielka „Trybuna Ludu” pod sztandarem „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Za nic mają rządzący nami Polacy polską tradycję wolnościową. Polskie godło, hymn narodowy, biało - czerwoną. Nie darmo powiedział kiedyś Tusk, że patriotyzm, to garb, który uwiera.
Źródło: niepoprawni.pl
Po 1989 r. Polacy nie zachłysnęli się wcale wolnością. Zachłysnęli się bezprawiem i anarchią. Polacy lubią bezprawie i anarchię.  Wtedy, przy Okrągłym Stole, wdeptano ich w glebę, a oni nawet tego nie czuli lub czuć nie chcieli. Mieli przecież swoją iluzoryczną "wolność", mogli przecież pluć na "komunę" budować swoje straganiki i handlować gównem na Stadionie. Bo Balcerowicz z Wałęsą i resztą zdrajców Narodu, także z Kaczyńskimi, podzielili się w międzyczasie ich Polską. Zdecydowali się ją zniszczyć, sprzedać za bezcen. Przecież im za to zapłacił Waszyngton. Wcale niemałe pieniądze. Zachłysnęli się Polacy wodą święconą, którą wlewano im w mózgi za pomocą bełkotu białego dziadka. Czuli się wielkimi zwycięzcami, a pod ich nosami niszczono to wszystko co przez 45 lat wspólnie budowali.  I zniszczono to doszczętnie. Ku radości hołoty krzyczącej "santo subito."
26 05 2023 Parada oszustów PO:„Dupiarz” Trzaskowski.
Poruszająca wyobraźnię każdego dyletanta kariera Izy Leszczyny – Głównej Ekonomistki Platformy Obywatelskiej – to nie jedyny symbol partii oszustów, kierowanej z Berlina. Komisja Europejska teraz stanęła w obronie wysłanego do Polski führera Tuska twierdząc, że tunel pod Świną nie jest dziełem PIS-u, lecz Unii, która sfinansowała ten projekt w 85 procentach! KE jednak nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego poklepywany po plecach na europejskich salonach Donald Tusk, gdy rządził – nie tylko nie otrzymał finansowania z Unii, to nawet nie wystąpił o finansowanie budowy tunelu pod Świną?! Może akurat Donald Tusk był bardzo zajęty przygotowaniami do turnieju haratania w gałę, pomiędzy posłami europejskich, postępowych partii?
Kierowana z Berlina Komisja Europejska wystąpiła już w obronie zastępcy Führera, czyli warszawskiego „Dupiarza” - zachowując taktowne milczenie w sytuacji jednej z największych katastrof ekologicznych. Każdy postępowiec przecież wie, że za czasów Rafała Trzaskowskiego - który w programie Wojewódzkiego przyznał się, że był „dupiarzem” – doszło do pobicia rekordu Europy w zrzucie ścieków do rzeki! Podczas awarii kolektorów w 2019 i 2020 r. do Wisły odprowadzono łącznie ponad 14 mln m sześc. ścieków – wynika z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Ale nie chodzi mi tylko o rekord Europy, lecz także o wykorzystanie ścieków przez „Dupiarza” dla zrobienia w Warszawie gigantycznych pieniędzy na ściekach. Awaria „Czajki” – sztandarowej inwestycji HGW i Donalda Tuska w Warszawie – wykorzystana została do zrobienia gigantycznej kasy przez ludzi nominowanych przez „Dupiarza”. Same tylko wynagrodzenia w warszawskim ratuszu przekroczyły bowiem w 2022 r. kwotę miliarda złotych, a wielu zaufanych „Dupiarza” zarabia więcej niż premier i prezydent Rzeczypospolitej!
Na śmieciach Warszawiaków majątek zbił Włodzimierz Karpiński - zaufany Donalda Tuska były już minister skarbu w rządzie PO-PSL, zaś sekretarz miasta stołecznego Warszawy za rządów Dupiarza. Ten zaufany oszust został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA w związku z podejrzeniem przyjęcia wielomilionowych korzyści majątkowych (ok. 5 mln zł) i powoływania się na wpływy przy przetargach na wywóz i utylizację nieczystości z terenu Warszawy. Wraz z Karpińskim, funkcjonariusze CBA zatrzymali jeszcze 10 osób, w tym wybitnego polityka Platformy Rafała Baniaka, byłego wiceministra skarbu w czasach, gdy Karpiński był ministrem. Tak więc spełniła się przepowiednia Stanisława Barei z filmu „MIŚ”. To Bareja przewidział wielkie śmieciowe inwestycje, które zapowiedział  Rafał Trzaskowski, ubiegając się o fotel prezydenta stolicy... A wszystko zaczęło się niewinnie: od reportażu stacji TVN, relacjonującego zabiegi szerzej nieznanego majsterkowicza - syna agentki SB "Justyny" - przychodzącego z pomocą wiernym Platformie starszym paniom. Dzięki brawurowej naprawie przy pomocy taśmy klejącej wypadającej z drzwi szyby– Rafał Trzaskowski zdobył takie zaufanie większości Warszawiaków, że wybrali go na prezydenta stolicy!
Wprawdzie nie udało się Rafałowi –warszawskiej „złotej rączce” naprawić przy pomocy taśmy „Scotch” rurociągów odprowadzających ścieki do oczyszczalni „Czajka” – to jednak nazwisko postępowego „Dupiarza” stało się słynne w całej Europie a nawet na całym świecie! „Dupiarz nie nadążał z realizacją zaproszeń, odbywając 23 podróże zagraniczne w 2019 roku, 4 delegacje w 2020 roku, 12 takich wyjazdów rok później i aż 20 w 2022 roku. Nie zapominajmy jednak, że „Dupiarz” - mimo nawału zagranicznych obowiązków - w tym samym czasie odbył wiele oficjalnych wizyt do stolicy Polski – owacyjnie witany na Okęciu przez radnych Platformy Obywatelskiej z warszawskiego ratusza!
Awaria „Czajki” stała się dla skromnego niegdyś majsterkowicza, pretekstem do zrobienia gigantycznych pieniędzy na Warszawiakach. Dupiarz podwyższył stawki za wywóz śmieci, czyli de facto – także na łapówki dla zaufanych Donalda Tuska. Stołeczny ratusz nie obniży jednak stawek za śmieci, mimo tego, że sąd administracyjny orzekł, że pobrał niesłusznie od mieszkańców 180 mln zł za odbiór odpadów! Dodajmy – jest kwota za którą Donald Tusk, jako premier – zbudował wraz min. Gradem - pierwszą na świecie niewidzialną elektrownię atomową! Nominowani przez Dupiarza urzędnicy miasta stołecznego Warszawy stwierdzili bowiem, że nadwyżka za śmieci została przeznaczona na finansowanie systemu gospodarowania odpadami komunalnymi w latach 2023–2025. Te prace już trwają, gdyż przygotowywany jest przez warszawski ratusz plan wizyt światowych stolic przez Rafała Trzaskowskiego, by mógł się on przyjrzeć systemom gospodarowania odpadami. Te wizyty z pewnością pochłoną owe 180 ml złotych, gdyż śmieciowy biznes nie zakończył się bynajmniej na wyroku sądu, skoro kasa pozostała w rękach oszustów! 
Być może Dupiarz zawita także do miasta Heraklion, które jest stolicą Krety. Będzie to okazja, by namówić mieszkającą tam Kretenkę Manuelę Gretkowską do powrotu do stolicy Polski, skąd – jak wyjaśniła społeczeństwu „godnie wyp…..ła”… Czyżby Kretenka Manuela "wy......lając" z Polski nie wiedziała, że już teraz Dupiarz Trzaskowski - syn agentki SB realizuje postępowy program, sponsorując byłą esbeczakę oraz organizacje LGBT? Przecież już wkrótce mieszkańcy stolicy Polski – jako pierwsi poznają smak kotletów z gąsienic, pizzy z mąki szarańczy i oprócz Dupiarza – nie wylecą nigdzie samolotem poza Warszawę! Ot, choćby na Kretę…
Źródło: niepoprawni.pl
Gdy Tusk wygra to: Koń zostanie prokuratorem generalnym, Leszczyna premierką, łapówkarz marszałkiem, Dupiarz prezydentem, a Trynkiewicz Rzecznikiem Praw Dziecka!?
Musimy przyzwyczaić się do życia w bogatyźmie, robaczki grillować, na tym co pobliżu domu znajdziemy i nadaje się do palenia!? Dżdżownice to nawet kiełbaski przypominają, a muszki jakie są smaczne, że nie wspomnę o sianku!?
13 04 2023 Z ziemi ukraińskiej do Polski!?
W wyniku blokady portów czarnomorskich ukraińskie produkty rolne miały być przewożone przez terytorium Polski, a następnie eksportowane drogą morską głównie do krajów Afryki, a także Bliskiego Wschodu. Tymczasem zamiast do miejsc przeznaczenia trafiły na polski rynek. Kiedy w kwietniu ubiegłego roku Unia Europejska przychylając się do prośby ukraińskiego prezydenta Zełenskiego, zniosła cła na import ukraińskich towarów, niektórzy zarówno polscy, jak i ukraińscy biznesmeni wyczuli okazję do zrobienia kokosowych – choć nie chodziło tu bynajmniej o egzotyczne owoce – interesów. Zaczęto masowo sprowadzać zboże z Ukrainy, które dzięki niskiej cenie wyrugowało z naszego rynku zboże krajowe. Teoretycznie cały ten zabieg był zgodny z regułami gry rynkowej, jednak w tym przypadku złamane zostały zasady jakimi kierowano się umożliwiając wywóz ukraińskiego zboża z portów europejskich do tych krajów, które na skutek blokady zostały nagle pozbawione dostaw. W związku z tym zboże to powinno zostać objęte procedurą tranzytu, co oznacza, że mogło tylko czasowo znajdować się na polskim terytorium i nie mogło być sprzedawane na naszym rynku. Powinno zatem być wywożone polskimi statkami a skoro nasza flota handlowa jest zbyt skromna by masowe je przewozić, to powinny być kierowane do potężnych portów handlowych w Amsterdamie czy Hamburgu, tam zostać załadowane i dalej transportowane drogą morską na  inne kontynenty. 
Nie wchodząc w szczegóły samej procedury tranzytu należy zwrócić uwagę na to, że winna jest tu strona ukraińska nie informując Polski o tym, że jej produkty mają podlegać zasadom tranzytu, a nie importu. Wygląda na to, że dla władz w Kijowie ważne było tylko to aby wypchnąć zagranicę zbożowe nadwyżki a głodujący niech się sami martwią – dochodzi do wniosku szewc Fabisiak. Czy to właśnie miał na myśli ukraiński minister odpowiedzialny za politykę rolną Mykoła Solski mówiąc podczas niedawnej wizyty w Polsce, że wszyscy rozumiemy, kto jest winowajcą tej sytuacji? A następnie dopowiedział, że strona ukraińska wstrzymuje wywóz do Polski pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Oczywiście winę za tą całą aferę ponosi też strona polska, zezwalając na niekontrolowany import ukraińskiego ziarna wbrew interesom naszych rodzimych rolników. Szewc Fabisiak uważa, że Polska powinna domagać się od Ukrainy jednoznacznej deklaracji, że jej produkty żywnościowe mogą być czasowo sprowadzone na teren Polski jako tranzyt a nie eksport. Takie też stanowisko zajmuje PSL i Lewica domagając się w Sejmie wprowadzenia wobec przewoźników obowiązku wpłaty kaucji zwracanej po opuszczeniu przez towar obszaru Polski.
Z kolei nowy minister od rolnictwa Robert Telus widzi tu winę UE a konkretne jej decyzję o wyzerowaniu stawek celnych na ukraiński import. Faktem jest, że w Unii obowiązuje wspólna polityka celna i wszelkie decyzje odnoszą się do wszystkich państw członkowskich, które decyzje te muszą respektować bez względu na skutki, jakie ponosi ich rynek wewnętrzny. W tym przypadku zniesienie ceł odbiło się na krajach Europy Środkowej podczas gdy np. dla Irlandii czy Portugalii nie miało to żadnego znaczenia. Jednakże sam fakt zniesienia ceł nie oznacza, że w imię wspomagania Ukrainy możemy zalewać nasz rynek ukraińskim bezcłowym zbożem. Z problemem tym nie umiał sobie poradzić dotychczasowy minister rolnictwa i wciąż wicepremier Henryk Kowalczyk i dopiero trzeba było aby sprawą zainteresowali się prezydenci obu krajów nakazując swoim podległym urzędnikom podjęcie stosownych decyzji. Szewc Fabisiak dochodzi zatem do przekonania, że cała sprawa miała wymiar nie komercyjny, lecz polityczny podobnie jak wszystko co dotyczy Ukrainy.
Problem napływu ukraińskiej produkcji rolnej dotyczy nie tylko naszego kraju, lecz także jeszcze czterech innych. Premierzy Polski, Bułgarii,, Rumunii, Słowacji i Węgier wysłali do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen list w którym występują o interwencję apelując o uruchomienie dodatkowych źródeł finansowania w celu wsparcia producentów rolnych, którzy ponieśli straty a w ostateczności ponownego wprowadzenia ceł i kontyngentów taryfowych. Szewc Fabisiak zwraca uwagę na to, że nikt nikogo nie zmusza do zakupów bezcłowego ukraińskiego zboża a wprowadzenie unijnych ograniczeń ma na celu dosyć nieudolne usprawiedliwienie dla rządów tych krajów. W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazła się Bułgaria , która podobnie jak Polska zamiast być krajem tranzytowym dla ukraińskiego zboża stała się tegoż zboża importerem. Wprawdzie UE oferuje 61 milionów dolarów jako rekompensatę dla bułgarskich rolników, jednak Związek Producentów Zboża uważa tę kwotę za niewystarczającą. Dla porównania – Polsce proponuje się 18 milionów. W efekcie bułgarscy rolnicy organizowali masowe protesty m. in. blokując przez trzy dni przejścia graniczne z Rumunią. Twierdzą, że nie są w stanie sprzedać 40% zbiorów. W odróżnieniu od Polski, która po rozmowach z Ukrainą w końcu znalazła jakieś wyjście z impasu władze bułgarskie nie interesowały się tym problemem. I nie ma w tym nic dziwnego skoro politycy zajmowali się głównie kampanią wyborczą do parlamentu – zauważa szewc Fabisiak. A rządu nadal nie ma w związku z czym nie ma komu podejmować decyzji. Wbrew wstępnym wynikom po  przeliczeniu wszystkich głosów okazało się, że wybory wygrała nie koalicja Kontynuujemy Zmiany – Demokratyczna Bułgaria, lecz niewielką większością partia GERB byłego trzykrotnego premiera Bojko Borisowa i zgodnie z konstytucją to on jako pierwszy otrzyma misję utworzenia rządu. Borisow już zapowiedział podjęcie na ten temat rozmów ze wszystkimi partiami obecnymi w parlamencie. Jednak koalicja z góry oświadczyła, że nie wejdzie do żadnego rządu w którym znalazłby się GERB. Liczą na to, że partia Borisowa mając 69 na ogólną liczbę 240 deputowanych nie zdoła utworzyć rządu w związku z tym taką misję otrzyma druga pod względem liczby posłów koalicja dysponująca 64 mandatami. I tym właśnie a nie problemami rolników pasjonuje się bułgarski świat polityczny.
Źródło: wpunkt.online
Afery korupcyjnej ciąg dalszy, ciekawe ile kosztowała podatnika ukraińskiego, prośba Zełenskiego o zniesienie cła na import ukraińskich towarów!?
Kto, i za ile, otworzył drzwi polskich spichlerzy na całą szerokość dla zboża najgorszej jakości z Ukrainy, bo to najlepsze zabrali Rosjanie, lub statkami przez Morze Czarne zostało wywiezione w daleki świat !?
Na Ukrainie brakuje spichlerzy, magazynów do przechowywania zboża, tradycyjnie jest składowane w pryzmach bezpośrednio na polu!? I właśnie ta otoczka pryzmy nie jest już zbożem, tylko odpadem w Polsce nazwane zbożem technicznym!? Ciekawe co zrobi rząd ze zbożem technicznym zalegającym w magazynach, którego nikt nie chce kupić!?

13 04 2023 Będzie tylko gorzej poświąteczna depresja.
My, Polacy, kochamy nasze święta – Boże Narodzenie i Wielkanoc. Z mojego skromnego poznania świata, to chyba kochamy najbardziej spośród innych narodów. Tam przeważa komercja, konsumpcja, propaganda i chęć kolejnej imprezy. Brak wiary i religii jest ewidentny. Rządzący mediami, biznesem i polityką, już nie ateiści tylko antyteiści, skrupulatnie usuwają nasze chrześcijańskie, boskie powody tych najważniejszych dla nas świąt, z powszechnego obszaru opinii publicznej. Już nikt oficjalnie nie napisze: Życzenia Wielkanocne, tylko Świąteczne Życzenia. A w przyszłości mają to być święta (już małą literą), jedne z wielu rokrocznych wydarzeń, dających wolny od pracy dzień. Bez odnoszenia się do upamiętniania najważniejszych spraw związanych z wiarą. Krecia robota propagandy dominującej dzisiaj w obrębie naszej zachodniej neo-bolszewii, pod fałszywym logo lewicy neoliberalnej, z widocznym fanatyzmem godnym Hitlera, czy Putina, stara się wyczyścić świat, w którym żyjemy z tradycyjnych wartości i zwyczajowych zachowań, które nam towarzyszyły przez wiele stuleci.
Nie odważyli się tego czynić nawet bolszewicy w PRLu. Owszem, walczyli z kościołem, bo Karol Marks powiedział, że religia to opium dla mas (Opium des Volkest). Lecz nawet czołowi aparatczycy komunizmu i funkcjonariusze aparatu władzy, po cichu brali śluby kościelne i w kościele chrzcili dzieci. W Boże Narodzenie dzielili się opłatkiem, uroczyście z rodziną siadali do wigilijnego stołu, jedli karpia i inne, tradycyjne potrawy, śpiewając później wspólnie przy przystrojonej choince nasze piękne kolędy, mówiące o Narodzinach Pana. To tradycyjne dwudniowe Święto czciło urodzenie Jezusa, a następnie, w ściśle wyliczonym wiosennym dniu, rozpoczynaliśmy (i nadal rozpoczynamy) celebrację Wielkiego Tygodnia, kiedy przeżywamy Mękę Pańską, zakończoną Ukrzyżowaniem Jezusa Chrystusa, symbolicznie w Wielki Piątek, by po dwóch dniach, właśnie we Wielkanoc, wspólnie się radować i celebrować cud Zmartwychwstania Bożego.
Żyję już dostatecznie długo, żeby zauważyć, iż obecnie, nie w ciężkich czasach niewolniczego komunizmu, lecz teraz, podobno, gdy w post-komunizmie odzyskaliśmy wolność, te nasze tradycyjne rytuały i celebracje zaczynają więdnąć i blaknąć. Święta ciągle następują już tylko siłą rozpędu, głównie podtrzymywane przez drapieżny handel i jego propagandę, by wycisnąć z człowieka jego i tak niewystarczające marne grosze. Po staropolsku – postaw się, a zastaw się. Coś się zmienia... Czy my tego chcemy? A czy ktoś pytał się nas o zdanie? To wymazywanie naszych najważniejszych Świąt z corocznych ważnych zdarzeń to zaledwie fragment większej cywilizacyjnej operacji. To akcja dzisiejszych władców, by zmienić nam radykalnie styl życia. Od urodzenia, któremu będzie można w każdej chwili, bo taką będziemy mieli zachciankę, zapobiec, aż po końcowy moment życia, któremu pomoże eutanazja. Styl życia to znacznie więcej niż okresowe mody, ułatwienia związane z rozwojem techniki, czy nawet kolejną rewolucją technologiczną, a nawet ze wzrostem dobrobytu.
Styl życia, to wszystko, co na co dzień i od święta robimy. To nasze wartości i zasady. To nasz światopogląd. Nasze oceny i decyzje. A nawet jak się ubieramy i co jemy. Co lubimy, a czego nie. Co szanujemy, a co odrzucamy, lub tylko lekceważymy. Praktycznie wszystko co pokazuje jak żyjemy i kim jesteśmy. Oczywiście wielu z nas oszukuje i otoczeniu prezentuje tylko pozory. Na przykład teraz, gdy mamy Internet z wyszukiwarkami, wielu leni i głupców z ambicjami udaje mądrych, wykształconych myślicieli, bo wystarczy kliknąć parę razy i Google wraz z Wikipedią dostarczą wiedzę, o której nie mieli pojęcia. A jak się wkrótce rozwinie i upowszechni ten "cud" AI, sztucznej inteligencji, ChatGPT, to nawet prace doktorskie i inne naukowe dysertacje, będzie można w kwadrans ściągnąć z sieci. Przewiduję, że namnoży się nam doktorów i profesorów, leniwców z pustymi głowami, lecz z ambicjami do tytułu przed nazwiskiem. A dzieciaki, jeżeli mądrzy ludzie nie zainstalują blokady, wszystkie prace domowe, bez chwili namysłu i niepotrzebnego studiowania słowa pisanego, załatwią w 15 minut.
…....................
Nie dziwcie się waszej nowej nerwowości, ciągłemu stresowi, kłopotami ze snem i ponurymi myślami. Przyczyna jest prosta – to brak stabilizacji i niepewność jutra. To wam sztucznie, z zewnątrz zafundowano i nie ma w tym waszej winy. I właśnie stabilny styl życia może ponownie przywrócić wam spokój i pogodę.
Wybrane fragmenty z : https://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/bedzie-tylko-gorzej-poswiateczna-depresja
W PRL-u nie było tak źle, no ale chcieliśmy mieć lepiej no to mamy syf zwany demokracją!? Każdy każdemu wilkiem, każdy z każdym walczy, podkopuje dołki, donosi.....!? Ta demokracja zniewoliła nas całkowicie, liczy się tylko mamona!?
Z archiwum z 2012 roku: Trele- morele. Planeta małp. Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA, które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych. Powstał swoisty mur rozdzielający dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy. W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami , na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej , coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą. Zatem głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia.
Obecna władza nie ma żadnych skrupułów co najwyżej chce zachować tylko pozory. W Europie podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc...Niewolnicze podatki doszły do takiej wysokości, że ludziom, głownie z klasy średniej oligarchia pozostawiła zbyt mało środków aby ta mogła posiadać wystarczającą ilość dzieci aby mogła zachodzić ich reprodukcja. Drugim problemem jest ucieczka z systemu eksploatacyjnego młodych ludzi. Zostają oni przy rodzicach, ponieważ nie mają rodzin nie muszą ciężko pracować, aby popłacić podatki a za pozostawioną resztę utrzymać rodziny.
Społeczeństwa europejskie utraciły czy raczej odebrano im kontrolę nad swoimi krajami. Brak z ich strony żądań mających zwiększyć wolność gospodarczą i polityczną powoduje że oligarchia wykorzystuje hasła do walki z politykami i bankami dążąc do ograniczenia fasadowej i tak demokracji. Oligarchia dąży za wszelka cenę do ograniczenia świadczeń społecznych, całkowitego wywłaszczenia ludzi z ich majątku oraz do zmuszenia do pracy tych , którzy próbują unikać eksploatacji . Pragnie sterować reprodukcją społeczeństwa kierując środki tylko do tych grup pracowników, które uzna za przydatne dla siebie.
05 04 2023 Kaczyński wydał "rozkaz". Kto "podniósł ciśnienie" rolnikom?
Dla Jarosława Kaczyńskiego załagodzenie nastrojów wśród rolników jest dziś priorytetem. Jak się dowiadujemy, prezes miał wysłać jednoznaczny sygnał do polityków obozu władzy, że mają powstrzymać wewnętrzne spory o zboże z Ukrainy i robić wszystko, by rozwiązać problem i "nie konfliktować wsi". Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, Jarosław Kaczyński o sporze rządu z rolnikami mówił też w czasie partyjnej odprawy z  pełnomocnikami okręgowymi partii z całej Polski, którzy w centrali partii przy Nowogrodzkiej stawili się kilka godzin wcześniej. Obszernie na ten temat pisaliśmy w Wirtualnej Polsce. - Nasi wyborcy mają w rodzinach wkurzonych rolników, którzy są w ciężkiej sytuacji. My nie możemy eskalować negatywnych nastrojów, tylko tłumaczyć, jaka jest sytuacja, co już zrobiliśmy i co zamierzamy zrobić dalej - mówi nam jeden z działaczy PiS. Przyznaje, że problematyczny jest fakt, że "zbliża się Wielkanoc i rolnicy pozostaną z problemem przy świątecznych stołach", bo wicepremier Kowalczyk nie daje rady.
W dodatku w ugrupowaniu rządzącym kiepskie noty zbiera komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. - Niedostatecznie zadbał o nasze interesy w Brukseli - słychać w obozie władzy. On sam pozostaje niezrażony i nie ma sobie nic do zarzucenia. - Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, dzięki moim działaniom, polscy rolnicy otrzymali 5 mld zł pomocy. Wykonałem swoje zadanie nie w stu, a w dwustu procentach - stwierdził w poniedziałek w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Spór z rolnikami chce wykorzystać Konfederacja. Centrala PiS ma tego świadomość i widzi w tym zagrożenie. W poniedziałek politycy formacji Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka zaprezentowali "piątkę dla rolników", licząc na przychylność tej grupy w kampanii wyborczej. - Biją nas w czuły punkt, cynicznie wykorzystują gorsze nastroje wśród rolników i zmęczenie wojną w Ukrainie - zauważa rozmówca z PiS.
Jak relacjonujemy od kilku dni w Wirtualnej Polsce, znaczące spadki cen zbóż wywołują ostre protesty rolników w Polsce. Wiąże się to z niekontrolowanym napływem na nasz rynek zboża z Ukrainy, co wpływa na dużo niższe ceny polskiego zboża i tym samym zubożenie polskich rolników. Prezes zdaje sobie sprawę, że jeśli jego formacja nie wygra na wsi w sposób zdecydowany, a rolnicy "odpłyną" do Konfederacji lub nie pójdą na wybory, to PiS o utrzymaniu władzy będzie mogło zapomnieć.
Wielki protest w bastionie PiS. "Zostaliśmy oszukani". Nie pomogło porozumienie podpisane w ubiegłym tygodniu, bo teraz rolnicy oskarżają Kowalczyka o złamanie zapisów z dokumentu. Ich zdaniem tym samym zostało zerwane porozumienie z rządem. - Nie jest realizowane. A zboże z Ukrainy nie przestało napływać. A nawet import tego zboża się zwiększył - mówili rolnicy, których co najmniej pół tysiąca we wtorek protestowało w Czerniczynie pod Hrubieszowem. - Zostaliśmy znów oszukani przez wicepremiera - stwierdzili. Minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk podał się do dymisji. Na konferencji prasowej wyjaśnił powody swojej decyzji. - Jednym z punktów porozumienia było zobowiązanie, że polski rząd wystąpi do Komisji Europejskiej  o uruchomienie klauzuli ochronnej w zakresie importu bezcłowego i bezkontyngentowego zboża z Ukrainy - powiedział. Jak dodał, polski rząd złożył wniosek razem z rządami Słowacji, Rumunii, Węgier i Bułgarii. - Natomiast Komisja Europejska opublikowała projekt przedłużenia bezcłowego i bezkontyngentowego importu zbóż z Ukrainy na kolejny rok, który ma obowiązywać od czerwca br. do 5 czerwca 2024 roku. Ponieważ widać bardzo wyraźnie, że ten postulat podstawowy rolników przez Komisję Europejską nie zostanie spełniony, złożyłem rezygnację z funkcji ministra rolnictwa i rozwoju wsi - powiedział Henryk Kowalczyk.
W sieci wrze po dymisji w rządzie. "Kowalczyk po prostu uciekł i zostawił całe środowisko z potężnymi problemami" - komentuje Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. "Kolejny minister z łapanki nie rozwiąże jednak problemów rolników" - dodaje szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Kowalczyk po prostu uciekł i zostawił całe środowisko z potężnymi problemami. Kowalczyk zostawił ministerstwo z sześcioma wiceministrami, którzy totalnie nie znają się na rolnictwie. - napisał Kołodziejczak na Twitterze. "Żenująca klęska polityki rolnej PiS. Minister Kowalczyk uzasadnia swoją dymisję złymi decyzjami Komisji Europejskiej, w której komisarzem ds. rolnictwa jest polityk PiS Janusz Wojciechowski. Polscy rolnicy na takie numery się nie nabiorą" - komentuje poseł PO Robert Tyszkiewicz. Zdaniem Jacka Nizinkiewicza z "Rzeczpospolitej", Henryk Kowalczyk jest "twarzą porażki, ale też trochę kozłem ofiarnym, bo lista winnych jest dłuższa".
Nowym szefem resortu rolnictwa zostanie Robert Telus. Telus jest posłem PiS od 2007 roku. Przewodniczy sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz podkomisjom związanym ze sprawami rolniczymi, w tym zajmującej się monitorowaniem wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej oraz podkomisji ds. zwalczania afrykańskiego pomoru świń. "Jest kilkanaście firm, które doprowadziły do tego, że mamy (w Polsce - red.) bardzo dużo zboża sprowadzonego z Ukrainy. Ja chciałbym poznać te firmy, żeby każdy z nas je znał i mógł ocenić, czy było to etyczne działanie, polegające na tym, że nie kupowano zboża od polskich rolników, tylko ściągano je taniej z Ukrainy i doprowadzono do nadpodaży w Polsce. Obecnie te silosy są pełne i te same osoby domagają się, aby im pomóc w ich opróżnieniu - być może po to, aby ponownie napełnić je zbożem ukraińskim, na co nie możemy pozwolić" - podkreślił Waldemar Buda na konferencji prasowej w siedzibie PiS w Łodzi.
Źrodło: wp.pl
Ale jaja Kowalczyk podał się do dymisji, ale w rządzie pozostaje jako wicepremier!?
Kowalczyk jest niewinny, całą winę ponosi KE bo unieruchomiła natychmiast klauzuli ochronnej w zakresie importu bezcłowego i bez kontyngentowego zboża z Ukrainy!? No to ja się zapytuje kto, i za ile, otworzył drzwi polskich spichlerzy na całą szerokość dla zboża najgorszej jakości z Ukrainy, bo to najlepsze zabrali Rosjanie, lub statkami przez Morze Czarne zostało wywiezione w daleki świat !?
No a co z ukraińskim zbożem najgorszej jakości, zalegającym polskie spichlerze!? Dymisja to za mało za tym powinna iść konfiskata majątku całej rodziny aż do najmłodszego pokolenia!?
Zełenski przyjechał do Warszawy by jeszcze więcej byle jakiej jakości zboża nam wepchać, i w zamian otrzymać najnowocześniejszy sprzęt wojenny, za który zapłaci polski podatnik!? No bo bracia Ukraińcy za nas walczą z Putinem, to im wszystko się należy, oczywista oczywistość za darmo!?
Z forum: Rozumiem, że DYMISJA to zwolnienie dyscyplinarne ?! Czyli temu PANU nie zostaną wypłacone żadne apanaże z PIENIĘDZY PODATNIKÓW!!! 
03 04 2023 "Stan Wyjątkowy". Konfederacja bez Żydów i gejów. Kaczyński grozi wrogom Przyłębskiej. Nowe przygody komendanta od granatnika.
Nie ma co do tego wątpliwości — Konfederacja to polityczny projekt z pełną premedytacją budowany na ekstremalnych postulatach i radykalnych teoriach. Batożyć gejów? Czemu nie! Straszyć Żydami, którzy odbiorą Polakom ziemię? A jakże! Grozić kobietom dokonującym aborcji 10-letnią odsiadką? Oczywiście! Do tego poszczekać na Unię Europejską i obiecać likwidację podatków — i oto cały program Konfederacji. Tak to przynajmniej wyłożył jeden z liderów tej formacji Sławomir Mentzen, gdy cztery lata temu współtworzył Konfederację. Dziś nagranie z wykładu Mentzena — które prezentują autorzy słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy" — jest dla konfederatów niewygodne, bo pokazuje ich cyniczną grę na emocjach wyborców. Wykład ów — czy też raczej biznesplan na zrobienie partii — otwiera oczy na cynizm Konfederacji. Ojcem chrzestnym sukcesu Konfederacji jest nade wszystko Jarosław Kaczyński. Nie, to nie jest niespodzianka. Wszak Konfederacja to pragmatyczny sojusz dwóch środowisk politycznych, które samodzielnie nie byłyby w stanie dostać się do Sejmu. Do korwinistów latami zrażał sam ich lider Janusz Korwin-Mikke, plujący na kobiety i mniejszości, szukający za to dobrych stron w pedofilii i putinizmie. Od narodowców odstręczały wygolone karki i czarne koszule ich najwierniejszych szwadronów. Po stworzeniu sojuszu obu partyjek, schowaniu Korwina i czarnych karków, Konfederacja osiągnęła wyborczy sukces — oba elektoraty dodały się z nawiązką. W niektórych sondażach są już trzecią siłą, z poparciem sięgającym kilkunastu procent. W ostatnim badaniu Ipsos dla OKO.press i TOK FM Konfederacja znalazła się na podium i z poparciem 11 proc. wyprzedziła Polskę 2050 i Lewicę. Z kolei w głośnym "sondażu obywatelskim", który promował ideę jednej listy opozycji, Konfederacja sięgała 13-15 proc.
"Na początku trzeba porwać ludzi. Trzeba im przekazać wielką, radykalną ideę, żeby tych radykałów porwać. Wiemy co mówić, żeby wyborcy nas słuchali. Korzystamy z danych, mamy podejście naukowe. Wyszło nam pięć postulatów. To »piątka« Konfederacji: nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej". Donald Tusk przekonuje na spotkaniach z wyborcami, że Konfederacja to przybudówka PiS, dzięki której Kaczyński zachowa władzę po wyborach. To nie jest takie proste, o czym Tusk dobrze wie — straszenie Konfederacją to dla szefa Platformy zręczne narzędzie do mobilizowania własnego elektoratu. Nie ma wątpliwości, że Konfederacja powstała niezależnie od PiS i ku rozpaczy PiS weszła do Sejmu. Dlatego też w ostatnich latach PiS tak sowicie opłacał organizacje Roberta Bąkiewicza, lidera marszu Niepodległości — bo stanowił konkurencję dla narodowców z Konfederacji.
Dziś PiS już rozumie, że z Bąkiewicza nic nie będzie. Dlatego próbuje okiełznać konfederatów, zakładając, że po wyborach koalicja z nimi może być jedyną szansą na utrzymanie władzy. W tym sensie Tusk ma rację, że jesienią może powstać antyunijna, antygejowska, antyaborcyjna koalicja PiS-Konfederacja, która nawet w sprawie Żydów może wypracować własny konsensus — wszak Kaczyński ma już za sobą wojny z Izraelem. Przed Kaczyńskim najtrudniejsze dla niego wybory od momentu dojścia PiS do władzy. Po raz pierwszy musi się mierzyć z dwoma poważnymi przeciwnikami. Z prawej — z rosnącą w siłę Konfederacją, a z lewej — z Platformą, wzmocnioną powrotem Tuska do polskiej polityki. A i sytuacja wewnątrz Zjednoczonej Prawicy nie napawa go optymizmem. Mimo prezesowskiego nakazu zawieszenia wewnętrznych wojen, wojny toczą się na całego. Starcie największych wrogów — Mateusza Morawieckiego i Zbigniewa Ziobry — podgrzewa polityczna niepewność ziobrystów, że dostaną miejsca na listach PiS. Do tego dochodzą ambicje wracającej do krajowej polityki Beaty Szydło, która walczy z Morawieckim o premierostwo, a o prezydenturę ze swą dawną przyjaciółką marszałek Sejmu Elżbietą Witek. Do tego złodziejstwo bielanowców w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, wściekłość na wsi wywołana błędami PiS w sprawie tranzytu ukraińskiego zboża i wciąż rosnące ceny — by wymienić pierwsze z brzegu troski prezesa.
W dodatku Kaczyński wciąż nie doszedł do pełni sił po operacji kolana, co — jak słyszą twórcy "Stanu Wyjątkowego" — wywołuje jego irytację i gniew, a to odbija się na jego politycznych podwładnych. W tej sytuacji należy docenić wagę wywiadu, którego Kaczyński udzielił rządowej Polskiej Agencji Prasowej. A jest to wywiad na jeden temat — na temat Julii Przyłębskiej. Prezes obsadził ją w roli biednej sierotki, na którą dybią wilki — czyli zbuntowani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego.
Do kogo pije Kaczyński? Pod koniec roku w TK niespodziewanie wybuchł bunt. Aż 7 z 15 sędziów uważa, że w grudniu minionego roku skończyła się jej kadencja na fotelu szefowej TK. Druga połowa Trybunału sądzi inaczej — plus sama Przyłębska rzecz jasna. Z jednej strony ma więc Przyłębska większość. Ale z drugiej — nie jest w stanie prowadzić kluczowych spraw, do których potrzeba składu 11 sędziów. A buntownicy zwoływane przez nią rozprawy lekceważą. A sytuacja w TK robi się dla niego o tyle niebezpieczna, że przez bunt w TK opóźnia się wypłata unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Chodzi o to, że uzgodniona z Brukselą ustawa o Sądzie Najwyższym — która cofa sądowe fikołki Ziobry — nie spodobała się prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który wysłał ją właśnie do TK. Kaczyński naciska na szybką rozprawę i klepnięcie ustawy — mimo oporu Dudy i Ziobry. Na razie jest to niemożliwe właśnie dlatego, że do przeprowadzenia rozprawy potrzebna jest jedenastka sędziów.
Autorzy "Stanu Wyjątkowego" zastanawiają się również, czy kontrolę nad własnym życiem i rodziną ma jeszcze generał Jarosław Szymczyk, szef policji. Tak, to ten sam gość, który niedawno był bliski samounicestwienia się granatnikiem przywiezionym z Ukrainy — na szczęście nic poważnego mu się nie stało. I ten sam gość, którego brat jest zamieszany w karuzelę wyłudzającą VAT — tak się złożyło, że jako jedyny w tej karuzeli nie trafił do aresztu. Teraz — jak ustaliła "Gazeta Wyborcza" — komendantowi biedy napytała córka. Generałówna kumplowała się z żoną gangstera i kibola Daniela K. — zaprosiła ich nawet na swe wesele. Młodzian ów śpiewał rapy o nienawiści do policjantów i policyjnych donosicieli — by po zatrzymaniu samemu zostać kapusiem i prosić córkę generała o wstawiennictwo u papy. Generał przyznaje, że córka pytała go o zatrzymanie Daniela K. I nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu rzekł latorośli, by się nie interesowała jego pracą. Jest za to oburzony, że narusza się jej prywatność. "Już w pierwszych godzinach po publikacji artykułu moje dziecko stało się obiektem fali okrutnego hejtu. Moja córka nie jest osobą publiczną i ma pełne prawo do prywatności" — napisał w oświadczeniu. Mamy wrażenie, że porzuciła prywatność generalskiej córki, gdy przyjęła rolę pośredniczki żony gangstera. Choć może po prostu dziewczyna ma dobre serce. Ewentualnie — lubi ostry rap o podwładnych papy.
Źródło: onet.pl
Ostatni raz głosowałem na Tymińskiego, i kto wie czy nie zagłosuję na Konfederację!? Dopóki nie odsuniemy od władzy okrągłostołową mafię w Polsce nic się nie zmieni!? Odsunęliśmy od władzy PZPR, to i tych odsuniemy, nic mylnego, komuniści oddali władzę kiedy mieli przygotowany grunt by dalej rządzić, pod innym szyldem, i gwarancje nietykalności!? Ba ich przywódcy mieli pogrzeby państwowe z najwyższymi honorami, jakie przysługują bohaterom!? Czy Konfederacja jest w stanie coś zmienić w Polsce, uważam, że tak, ale Reichstag na Wiejskiej musi „spłonąć politycznie!?
02 04 2023 Iza Leszczyna zapowiada likwidację Polski…
Na antenie Radia Plus dała głos wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej a zarazem „główna ekonomistka” partii Donalda Tuska, czyli Iza Leszczyna. Leszczyna, której nie dało się namówić na ujawnienie programu Platformy Obywatelskiej nagle „ni z gruchy, ni z pietruchy” stała się wylewna, ujawniając do czego Platforma Obywatelska doprowadzi Polskę, gdy wygra wybory. A będą to zmiany epokowe – na znacznie większą skalę niż zmiany po „okrągłym stole”... Cofnięcie Polski o 33 lata, czyli do 1990 roku, gdy aferałowie rozpoczęli proces „demonopolizacji”, czyli podzielenia polskich przedsiębiorstw na spółeczki po to, by można je metodą „salami” opylić za grosze – ujawniła była nauczycielka polskiego ze szkoły podstawowej, którą Tusk rzucił na ministerstwo finansów. W ten sposób Iza Leszczyna, opromieniona sukcesem „loterii paragonowej” stała się teraz główną ekonomistką Platformy Obywatelskiej, zdolną do przeprowadzenia operacji likwidacji państwa polskiego - zgodnie z marzeniem Niemców i ich nominata Donalda Tuska. Likwidacja gospodarki RP, w tym jedynego koncernu, który jest cierniem w oku każdego aferała i co oczywiste Niemców - rozpocznie niedokończony przez Tuska proces, w związku z jego ucieczką po ujawnieniu "taśm prawdy" i przegraną PO w wyborach w 2015 roku. PIS natychmiast przerwał bajeczne interesy mafii paliwowych, tworząc finalnie koncern Orlen, który Tusk wraz z Leszczyną obiecują teraz zniszczyć tak, jak zrujnowali polskie stocznie!  Przypominam, że już po roku rządów PIS-u przerób ropy przez polskie rafinerie wzrósł o 30%, gdyż cysterny z lewym paliwem przestały przekraczać granice Polski. Ale to się zmieni, gdy Platforma Obywatelska znów zacznie okupować Polskę, co zapowiada Iza Leszczyna na antenie Radia Plus…
Kiedyś pisałem, że Tusk rzucił Izę na ministerstwo finansów, by świeżym okiem kompletnej dyletantki rozwiązała problemy finansowe rządu Tuska. Przypomnę, że za rządów Tuska Polska objęta była przez UE klauzulą nadmiernego deficytu, co oznaczało zamrożenie wszystkich wydatków rządu PO-PSL, gdyż „piniędzy nie było i nie będzie” – jak oświadczył minister Rostowski. Dzięki Izie powstała jednak „loteria paragonowa”, w której główną nagrodę – samochód „Opel Isignia” – wygrała koleżanka Izy - Grażyna Kawecka-Karaś – była przełożona Izy z Regionalnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Częstochowie. Trudno więc dziś mówić o „świeżym spojrzeniu dyletantki”, skoro Izy pomysły cofają nas o ponad 30-ci lat, gdy ekonomiczny kretyn głosił, że „małe jest piękne”, więc trzeba wszystkie polskie przedsiębiorstwa rozbić na spółeczki… Teraz Iza - już jako prawa ręka führera Platformy d.s. ekonomicznych – ogłasza kretyński plan likwidacji koncernu Orlen i to zaledwie w 100 dni! Jest to możliwe gdyż każdy wie, że na zbudowanie zwyczajnego stołka potrzeba paru godzin, a zniszczyć go można w paręnaście sekund! Wiedzą o tym funkcjonariusze dzisiejszej Platformy Obywatelskiej, którym udało się zniszczyć cały polski przemysł motoryzacyjny, elektroniczny, stoczniowy a do spółki z PSL – opylić wszystkie przetwórnie warzyw i owoców i „sprywatyzować” polski handel detaliczny. Teraz wystarczy otworzyć granice dla mafii paliwowych i ponownie postawić Krawca na czele Orlenu, by po stu dniach Tusk mógł wydać oświadczenie w sprawie Orlenu: "Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie "nie" inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Nasi sąsiedzi są również od tego, abyśmy robili z nimi wspólne interesy"...
Ale dajmy głos kretynce ekonomicznej, czyli głównej ekonomistce Platformy Obywatelskiej: „W ciągu stu dni cena benzyny będzie w okolicach 5 zł. Do słów Donalda Tuska trzeba się przywiązywać, bo one wszystkie staną się rzeczywistością po wyborach” . Iza zapytana, jak Tusk to zrobi odpowiedziała , że „PO rozbije monopol Orlenu”: Nie może tak być, że w Orlenie mamy kawałek Lotosu, PGNiG, i jednocześnie mamy najwyższe ceny gazu dla przedsiębiorców. 30 proc. gazu to jest nasz gaz. My go wydobywamy w Polsce. Główna składowa dzisiejszej ceny benzyny na stacji benzynowej to jest marża Pana Obajtka. Ponieważ jest monopolistą, skupił w swoich rękach ogromną firmę, która zamiast wspierać Polaków w bardzo trudnym czasie, ograniczyć swoje marże do minimum, pompuje te marże i pomaga rządowi lawirować cenami”
Polemika z kretynką ekonomiczną jest bez sensu, choć warto by się Izy zapytać, dlaczego ceny na benzynę na polskich stacjach takich zagranicznych koncernów, jak TOTAL, BP czy SHELL są wyższe niż na stacjach ORLENU? Co zatem Iza wraz z Platformą Obywatelską zrobią, by rozbić obecne w Polsce zagraniczne koncerny, które stosują podobne marże jak Pan Obajtek? Skoro nikt zagranicą nie zamierza rozbijać swoich gigantycznych koncernów paliwowych, takich jak Chevron, Exxon, BP, Total, czy Saudi Aramco - czy zatem Iza wraz z Platformą Obywatelską doprowadzą do nacjonalizacji stacji benzynowych, należących do zagranicznych koncernów - aby cena na wszystkich stacjach w Polsce osiągnęła wyznaczony przez führera Tuska cel? Niewątpliwie do tego dojdzie, skoro kretynka ekonomiczna zapowiada regulowane ceny na polskich stacjach benzynowych, czyli zapowiedziane przez führera Tuska 5,19 zł za litr benzyny 95...  Skoro więc Orlen zostanie przez Platformę Obywatelską rozbity na spółeczki, a następnie „korzystnie” opylony, tak jak Platforma opylała wszystko, w tym polskie stocznie – czy starczy pieniędzy na obiecane przez führera Tuska „babciowe”? Niewątpliwie nie wystarczy, skoro Iza zdradza skąd Platforma weźmie pieniądze na „babciowe”: „Składki i podatki zrównoważą to 1500 zł, więc nie narażamy finansów publicznych na straty”. Iza sugerując, że "babciowe" nie stworzy żadnego kosztu po stronie budżetu państwa przyznała się, że Platforma Obywatelska zwiększy podatki i składki by nie narazić finansów publicznych na straty z powodu „babciowego”! A tak się Iza zarzekała, że nie da się namówić na ujawnienie prawdziwego programu Platformy przed wyborami! Iza lekko przyciśnięta w Radiu Plus wyznała, że planem PO jest likwidacja koncernu Orlen, otworzenie granic dla mafii paliwowych i zwiększenie podatków na "babciowe". Czyli pełna powtórka z rządów Tuska...
Powróćmy więc do pięknych czasów, gdy Iza rzucona na wiceministrę, opracowywała loterię paragonową w swoim gabinecie w Ministerstwie Finansów. W tym samych czasie w restauracji Sowa i Przyjaciele na Dolnym Mokotowie obradują przy ośmiorniczkach i policzkach wołowych: minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka oraz jego najbliższy współpracownik a zarazem były minister skarbu Sławomir Cytrycki.
Pochylając się nad rządzoną przez siebie i Donalda Tuska Polską, Sienkiewicz załatwia przy wódeczce polityczny deal z Belką, czyli dodruk pieniędzy. Sienkiewicz chce, aby NBP pomógł w finansowaniu deficytu budżetowego i tym samym pomógł Platformie w trudnych wyborczych latach. W trakcie spotkania w restauracji Sowa i Przyjaciele minister Sienkiewicz zamawia „sześć wódeczek” i już wkrótce staje się wylewny stwierdzając: „państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje”. Po czym – bez żadnych oznak zdziwienia ze strony Belki i Cytryckiego - dodaje: „Jeden z głównych pomysłów rządowych, czyli Polskie Inwestycje Rozwojowe to „c…, dupa i kamieni kupa. Po czym dodaje: „Polacy mają w dupie Orliki i autostrady, którymi bez przerwy chwali się Platforma”. Oczarowany szczerością Sienkiewicza prezes Belka - w zamian za dodrukowanie pieniędzy żąda głowy ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i nowelizacji ustawy o banku centralnym. Kilka miesięcy później obie rzeczy się dokonują...  Gdy zaś później okazuje się, że samochód Opel Insignia wygrywa koleżanka Izy – Iza Leszczyna publikuje oświadczenie: "...informuję, że od listopada 2015 r. nie pełnię funkcji Sekretarza Stanu w Ministerstwie Finansów i w związku z tym nie nadzoruję już tego projektu”. Iza publikuje swoje oświadczenie kilka miesięcy po przegranych przez Platformę Obywatelską wyborach, gdy PIS już pogonił Izę z ministerstwa finansów - nie doceniając jej niewątpliwych zasług w budowie teoretycznego państwa i kamieni kupy, o czym rozprawiali "mężowie stanu" przy wódeczce i policzkach wołowych w restauracji "Sowa i Przyjaciele"...
Źródło: niepoprawni.pl
Tusk kłamał, kłamie, i będzie kłamał bo taka jego natura, a jak z Morawieckim się dogada, to „To ch.., d.. i kamieni kupa” nas czeka!?
Tusk z Kaczyńskim grają dobrego i złego policjanta, od czasu do czasu rolami się zamieniają, to takie haratanie w gałę!?
Nic nie sugeruję: Szejk naftowy Obajtek jest właścicielem lub współwłaścicielem 39 nieruchomości - wynika z ustaleń dziennikarzy Wirtualnej Polski. Są jeszcze Morawiecki, Glapiński, i wielu innych szwejków!?
Wkrótce za Morawickiego przyjdzie nam mieszkać w szałasach, ogrzewanych, i oświetlanych ogniskiem! Tylko na jak długo starczy nam drewna? Doszło do tego, że dziś będziemy musieli przed Morawieckim uciekać za granicę, za chlebem, tak jak było za Tuska!?
Dla mnie PiS i PO to jedno zło, zamiast pracować dla dobra Polski i jej mieszkańców nogi sobie podkładają, ba jeden drugiemu robi na złość!? Mam nadzieję ze następnych wyborów już nie przetrwają, i wreszcie ktoś ich rozliczy!? 
29 03 2023 1 Euro na teoretyczne państwo Tuska i Platformy.
Poseł Mariusz Kałużny z PIS-u odniósł się w TVP Info do faktu, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk skorzystał z przepisów, które umożliwiły mu wcześniejszą wypłatę euroemerytury i już od roku pobiera świadczenie wysokości 4,6 tys. euro miesięcznie, czyli ok. 21 tys. zł. brutto. Dodam, że wraz z emeryturą z Polski – Donald Tusk będzie miał łącznie 30 tys. zł miesięcznej emerytury… „Ogłaszam konkurs na całą Polskę. Nagrodą może być moje jednomiesięczne uposażenie poselskie. Oddam je na dom dziecka w województwie kujawsko-pomorskim, jeśli znajdzie się jeden człowiek, który ma w Polsce wyższą emeryturę niż Donald Tusk” - powiedział Kałużny. Okazało się jednak, że są tacy emeryci w Polsce, więc honorowy poseł Prawa i Sprawiedliwości wpłacił pieniądze - dokładnie 7000 zł - na rzecz Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej "Insieme-Razem" w Toruniu, prowadzonej przez Zgromadzenie Kleryków Regularnych Somasków…
Nie minął jednak miesiąc, gdy społeczeństwo przekonało się, czym różni się honorowy poseł PIS-u od führera totalnej opozycji, pobierającego miesięcznie 30 tys. zł emerytury: Tusk założył się o 1 (słownie: jedno) euro, że „po przywróceniu zasad wydawania publicznych pieniędzy i działania NBP z czasów gdy rządziła PO, w ciągu dwóch lat Polska znajdzie się w gronie 5-6 państw europejskich z najniższą stopą inflacji”. Krezus Tusk, który po ucieczce z Polski dorobił się 6 milionów euro - postawił na ten zakład symboliczne jedno euro!!! Ale nie chodzi tylko o brak honoru i sknerstwo führera Tuska. Tusk jest bowiem tak beznadziejnie głupi, że wbrew swej kandydatce na ministrę finansów - przy okazji tego zakładu ujawnił cały – tzw. gospodarczy plan Platformy Obywatelskiej! Iza Leszczyna, która publicznie oświadczyła, że „nie da się namówić na ujawnienie programu Platformy Obywatelskiej przed wyborami”, po zakładzie Tuska została z tym swoim oświadczeniem jak żona Himilsbacha z angielskim! Gdyby bowiem - nie daj Boże! – Platforma znów zaczęła wydawać publiczne pieniądze, jak w czasach gdy rządziła a NBP działał tak samo, jak pod przewodem tow. Marka Belki – to jest oczywiste, że ministra Leszczyna wkrótce by oświadczyła, że w kasie państwa „piniędzy nie ma i nie będzie”! Tak jak to oświadczył minister Vincent z Bydgoszczu, zaś Tusk przyznał, że nie zakopał w Zakopanem żadnych pieniędzy na świadczenia dla dzieci... Przypomnę więc, że w ostatnim roku rządów Platformy Obywatelskiej (tj. w 2015), świadczenie na dziecko do 5 lat życia wynosiło 77 złotych - wszakże pod warunkiem, że dochód na osobę w rodzinie wynosił 564 złote! Tusk więc przyznał, że do tego poziomu sprowadzi polskie rodziny, gdy zacznie Polskę znowu „żądzić”!
Ale to nie wszystko, by Tuskowi udało się sprowadzić Polskę do grona 5-6 państw europejskich z najniższą stopą inflacji! Trzeba będzie „schłodzić” gospodarkę – zgodnie z receptą inspektora Instytutu Marksizmu Marksizmu i Leninizmu przy KC PZPR tow. Balcerowicza, wynalazcę słynnego „popiwku”, czyli podatku od „ponad-normatywnych” wynagrodzeń. Zgodnie z receptą tow. Balcerowicza trzeba będzie także „sprywatyzować” wszystko co polskie, zaś zgodnie z zaleceniami eksperta Platformy Obywatelskiej Bogusława Grabowskiego – zlikwidować wszystkie „jałmużny”, takie jak 500+, 300+, 13-tki i 14-ki dla emerytów i tak zwiększyć wiek emerytalny, by każdy obywatel mógł umrzeć z honorem na posterunku pracy.
To nie jest żadne straszenie. To są fakty z rządów Tuska i Kopaczyny! Zasadą niskiej inflacji "liberałów" było  bowiem ograniczenie pieniędzy na rynku i brak pracy. Gdy Tusk przywróci 4 zł/ godzinę pracy i zlikwiduje miejsca pracy – Polacy masowo opuszczać będą Polskę w poszukiwaniu chleba. W tym u niemieckiego bauera przy zbiorze szparagów. Przypomnę więc, że zasady „wydawania publicznych pieniędzy i działania NBP z czasów gdy rządziła PO” określiła Unia Europejska, nakładając na Polskę klauzulę największego deficytu! Zgodnie z tą klauzulą – zamrożone zostały wszystkie rządowe wydatki – w tym płace w urzędach, policji, w szkolnictwie, w służbie zdrowia oraz emerytury. Podwyżka emerytury w kwocie 20 zł/mies. był to szczyt marzeń emeryta w okresie rządów Tuska i Kopaczyny!
Ale to przecież nie wszystko: To Platforma Obywatelska wraz z PSL rozpoczęła prywatyzację szpitali i usiłowała nawet polskie lasy sprywatyzować!  Sprywatyzowali nawet historię polskiej muzyki, sprzedając za grosze Polskie Nagrania oraz zlikwidowali polskie stocznie, które stanowiły śmiertelną konkurencją dla stoczni niemieckich. Opylili nawet kolejkę linową na Kasprowy i zamierzali ruskom sprzedać polskie rafinerie! Rafinerie były bowiem niepotrzebne w teoretycznym państwie Platformy Obywatelskiej i PSL-u, skoro dziennie 600 cystern z lewym paliwem przekraczało granicę Polski! Rządy PO-PSL likwidowały placówki Policji, i Poczty Polskiej oraz linie kolejowe i autobusowe i co oczywiste kolejowe dworce. W ramach nawiązania przez Tuska stosunków z „Rosją taką, jaka jest” – zlikwidowano jednostki wojskowe na wschodzie i ograniczono liczbę wojska do 90 tysięcy żołnierzy i oficerów! To Donald Tusk jeszcze w lutym 2012 r. - równo dwa lata przed rozpoczęciem rosyjskiego ataku na Ukrainę oświadczył, że „potrzeby militarne obiektywnie opisane nie wskazują w żadnym wypadku na potrzeby budowy i użytkowania dużych jednostek” ! Psychiatra Bogdan Klich – rzucony przez Tuska na ministra obrony – w 2008 r. podkreślał: „Podjąłem już szereg takich działań, które mają zaowocować albo już zaowocowały oszczędnościami”, zaś jego następca Siemoniak (były kierowca Tuska) bezradnie rozkładał ręce i mówił: "Nikt nie lubi takich rzeczy jak oszczędzanie, ale jak nie ma, to nie ma" – podkreślał, wskazując na państwowy budżet. Słynne tablice Mendelejewa w które Wojsko Polskie zostało „uzbrojone” w czasie rządów PO-PSL były odzwierciedleniem „teoretycznego” państwa, które stworzył Tusk oraz inwestycje, określone mianem „ch…,d… i kamieni kupy” – zgodnie z oświadczeniem jego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza na "taśmach prawdy".
Tusk zapewniając dzisiaj, że „w ciągu dwóch lat Polska znajdzie się w gronie 5-6 państw europejskich z najniższą stopą inflacji” równocześnie ujawnił, że proces doprowadzenia Polski do stanu klęski z okresu jego rządów zajmie mu zaledwie dwa lata!   Ale to i tak długo, skoro Iza Leszczyna jeszcze niedawno zapewniła, że „inflacja natychmiast zniknie w Polsce, gdy tylko Platforma Obywatelska wygra wybory".  Mało tego, Iza oświadczyła, że także „znikną wszystkie problemy Polaków”! Mam nadzieję, że problemy Polaków rzeczywiście znikną. Ale tylko wtedy, gdy Polacy wyrzucą w wyborach na śmietnik historii lewactwo i „cudowną” broń Niemców rzuconą na Polskę.
Źródło: niepoprawni.pl 
Balcerowicz zniszczył bezpowrotnie polską gospodarkę, oddając majątek narodowy gromadzony przez pokolenia, za czapkę ulęgałek, w ręce kapitału zagranicznego!? Nie rozumiem po kiego ma wrócić Balcerowicz, skoro wszystko zniszczył już Morawiecki!? Polsce dziś jest potrzebny dobry gospodarz a nie partyjny pajac dbający przede wszystkim o swoją kieszeń, broniący interesów partii którą reprezentuje!? Morawiecki musi odejść, i stanąć przed Trybunałem Stanu, razem z Balcerowiczem, i Rostowskim!? 
27 03 2023 „Gott mit uns”, Czyli od Wehrmachtu do Platformy.
Staro- testamentowa dewiza „Bóg z Nami” używana była na sztandarach wojskowych i w detalach umundurowania armii pruskiej a później niemieckiej. Z dewizą „Gott mit uns” na klamrze przy pasie szedł do boju z polskością każdy żołnierz Wehrmachtu, w tym dziadek byłego premiera. Tego samego, który po ujawnieniu taśm prawdy musiał uciekać z Polski, by schronić się pod opiekę byłej komunistki z NRD a zarazem córki pastora, którą Niemcy wybrali sobie na Kanclerza. Głównym wyznaniem byłego premiera było hasło "polskość to nienormalność", zaś dziś za nienormalnych uznaje wyborców PIS-u, mówiąc na spotkaniu z mieszkańcami Gołdapi: Uczciwych, przyzwoitych, normalnych Polaków jest więcej niż tych, którzy wspierają tę władzę w jej największych łajdactwach…
Donald Tusk plując na Polaków zaczyna podpierać się Bogiem, tak jak to robił Adolf Hitler, który w swoich przemówieniach powoływał się na Opatrzność boską, używając religijnych fraz typu „mein Gott” (mój Boże), „Gott sei Dank”(Bogu niech będą dzięki), które funkcjonowały jako faszystowskie rytuały językowe. Dziś tę samą frazeologię stosuje Tusk, określony przez Deutsche Welle, jako „polnischer Oppositionsführer”. Na spotkaniu z uczestnikami finansowanego przez Niemców Campus Academy, führer Tusk dokonał egzegezy Ewangelii i Dekalogu z punktu widzenia niemieckiego faszysty i jego nienawiści do polskości: "Jesteś katolikiem, chcesz przestrzegać dekalogu, wierzysz w fundamentalne zasady chrześcijaństwa, rozumiesz Jezusa Chrystusa? To nie możesz głosować na PiS czy Konfederację" – mówił w Sosnowcu lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, dodając: "Na miłość Boga, to nie ma kompletnie nic wspólnego z chrześcijaństwem, to nie ma nic wspólnego z dekalogiem" – tak prorok Platformy Obywatelskiej ocenił działalność PIS-u oraz obronę Jana Pawła II przed atakami lewactwa. W tym miejscu trzeba przypomnieć zasady nowego „dekalogu” Platformy Obywatelskiej, wielokrotnie wyrażane przez proroka Tuska i głównego teologa Platformy Obywatelskiej, Sławomira Nitrasa, którego Tusk – tak jak obiecywał - „nie zawahał się użyć”. Jest to zapowiedź usuwania Krzyży z przestrzeni publicznej i religii ze szkół, to także „opiłowanie katolików”, zerwanie konkordatu, wprowadzenie aborcji na życzenie oraz finansowanie in vitro z budżetu państwa, oraz zgoda na małżeństwa homoseksualistów i lesbijek...
Jeśli nie liczyć zapowiedzi dodruku pieniądzy przez Platformę Obywatelską oraz likwidacji TVP, NBP, IPN, CBA i Orlenu - jest to jedyny program PO, o czym z dumą poinformował namaszczony przez Tuska główny kontroler wyborów Sławomir Nitras: „Jestem przeciwnikiem konkordatu, jestem przeciwnikiem religii w szkole, jestem za małżeństwami homoseksualnymi, jestem za in vitro i nie chcę, żeby mi Kościół mówił, że jest inaczej i z takim programem idę do wyborów- zadeklarował Nitras. Taki jest właśnie program Platformy Obywatelskiej na Polskę! W tej sytuacji atak TVN - gadzinówy Platformy Obywatelskiej oraz lewackich bojówek na świętość Jana Pawła II – jest naturalną konsekwencją wojny führera Tuska o duchowe przywództwo w Polsce. Tusk – podobnie jak Adolf Hitler – musi więc najpierw „opiłować” katolików, usunąć Krzyże i religię ze szkół, pozbawić autorytetu polskiego papieża i zerwać Konkordat. Wtedy wysłany przez Niemców „polnischer Oppositionsführer” wprowadzi swój nowy (oczywiście popierany przez Jezusa (sic!) „dekalog” : aborcję na życzenie i małżeństwa pederastów. Wtedy także otworzy się droga do ostatecznego rozwiązania problemu „polskości” - czyli oddanie Polski we władanie niemieckiej Rzeszy Europejskiej. W wojnie Tuska o przywództwo duchowe nie zaskakują więc jego słowa o polskim Kościele i arb. Jakby dzisiaj chodziło biskupom o ewangelizację i dobry kontakt z młodymi, to abp Marek Jędraszewski nie mówiłby o LGBT „tęczowa zaraza”, bo za takie słowa idzie się do piekła - tak przewielebny Tusk postraszył Lucyferem arb. Jedraszewskiego! 
Drogą do przywództwa duchowego nad Polakami są cykliczne, bezczelne kłamstwa führera, który chce pełnić w Polsce rolę arabskiego Ajatollacha. To Tusk  mówi dzisiaj, że wymyślił Baltic Pipe, kiedy tak naprawdę Tusk – po Millerze budowę Baltic Pipe zablokował! To Tusk bezczelnie łże, mówiąc: "Nigdy nie mówiłem, że mur nie powstanie", gdyż 13 października 2021 r., po posiedzeniu klubu Koalicji Obywatelskiej, Donald Tusk oświadczył: „Ten mur nie powstanie ani w ciągu roku, ani w ciągu trzech lat, bo nie jest wcale intencją zbudowanie dobrych, skutecznych zapór. Ich intencją jest robienie emocjonalnych spektakli i wydanie blisko 2 mld zł bez żadnej kontroli” !  „Polnischer Oppositionsführer” potrafi także publicznie zełgać w sprawie ataku policji na strajkujących górników mówiąc, że jest to „słynne kłamstwo o tym, że rząd Ewy Kopacz strzelał do górników. Jakoś ja nie zauważyłem żadnego rannego górnika”! 
Co ciekawe, te wszystkie bezczelne kłamstwa führera Tuska przyjmowane są gromkimi brawami uczestników obrzędów, w trakcie których łgarz jest okadzany niczym pogański bożek: „Zacznę od wyrażenia szacunku dla pana premierze, że będąc na takim etapie życia, osiągnął pan prawie wszystko na wielu płaszczyznach. Wrócił pan do polskiej polityki i panu się chce. A Polacy są dla pana wyjątkowo niesprawiedliwi. Mam taką subiektywną ocenę, że my, jako naród, nie zasługujemy na pana, na polityka tej klasy – podkreśla wzruszona wyznawczyni Ajatollacha na obrzędach w Częstochowie, a sala jej odczytaną z kartki laudację przyjmuje owacjami… Do dziś historycy zastanawiają się jak to możliwe, że wielki europejski naród złożył swój los w ręce szaleńca? A może Adolf Hitler jednak nie był szaleńcem, lecz cynicznym politykiem umiejącym świetnie manipulować ludźmi? Mężem stanu, który wciąż ma naśladowców? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na spotkaniach Tuska z wyborcami Platformy Obywatelskiej, którzy jak pelikany łykają każdą brednię führera, przysłanego przez Niemców do Polski. Z misją ostatecznego rozwiązania problemu „polskości”…
Źródło: niepoprawni.pl
Donald Tusk wystraszył dziewczynkę???
Zapłakana dziewczynka postanowiła zwrócić premierowi medal, który założył jej z okazji pasowania na przedszkolaka. Co zobaczyła??? Czyżby Nelly Rokita mówiąca, że "wilcze oczy premiera Donalda Tuska straszą nasze dzieci" miała rację? Tak może się tylko wydawać patrząc na te zdjęcie, ale naprawdę dzieci cieszyły się z wizyty premiera w przedszkolu

Gif: https://s1.manifo.com/usr/d/d849/95/manager/pbl/inne/tusk-donald-wystraszyl-dziewczynke.gif
Tusk, chyba coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że zadanie, które przed nim postawili niemieccy mocodawcy, czyli słynne „odsunięcie PiS od władzy” jest już obecnie niewykonalne i stąd jego coraz silniejsze negatywne emocje, które widać i na jego twarzy i w gestykulacjach. 
15 03 2023 Poranek władcy w świecie jutra.
Xing Johan Aljeksijej von Koppenvduppen leniwie przeciągnął się w łożu. Nieco skopał kołdrę z puchu edredonów, popatrzył na odsłonięte pośladki jednej z sekretarek. Oficjalnie nie mógł jej nazwać żoną. Nawet w jego Siedzibie Usłużni mogli być informatorami któregoś z chwilowych Zarządców Departamentów. Każdy z nich starał się w jakiś sposób przypodobać Przewodniczącemu Unii Paneuroazjoamerykańskiej. Jednak wiedział że to może być tylko chwilowe. Oficjalnie już dawno zakazał lektury Dzieł Wielkiego Lenina i opisów działań Wielkiego Stalina. Zniszczono wszystkie wpisy. Spalono nieliczne książki. Zresztą umiejętność czytania po Wielkim Zrównaniu stała się rzadkością. Komplet Dzieł znajdował się u niego w ukrytym sejfie. Zaś sam czasem zasięgał zawartych w nich Mądrości gdy któryś z Zarządców zbyt wzrastał na znaczeniu. Spojrzał w lustro, na rumianej twarzy zaczął powstawać z wolna jej służbowy wyraz. Wolał go wyćwiczyć niż nosić elektrostymulator. Trzeba zaraz wyjść i pokazać się wyczekującym tłumom. Ale najpierw... osobiście nałożył warstwę pudru symulującego bladość. Taką jaka zdobiła te kilka milionów Roślinożernych zamieszkujących Unię. Jeszcze pędzelek z delikatnym pudrem do sztucznego podkrążenia oczu.
Musiał się pokazać tłumom jeszcze przed śniadaniem by wyglądać na odpowiednio znękanego. Jak tłumy czekające na poranne Słowa. Celowo nie mówił przygotowany. Oczywiście ktoś mógłby mu podpowiedzieć Treść. Lecz zacięcia i nieporadność powinny być odpowiednio dozowane przed końcową genialną Konkluzją. A taką miał przygotowaną już od dziesięciodniowego  tygodnia. Noo, można wyjść na balkon. Jeszcze założył ekologiczny worek dzienny. Osobiście nie znosił tej szmaty lecz nie powinien się wyróżniać od Wolnych Obywateli. Powoli zbliżył się do pancernej szyby zasłaniającej balkon. Podniósł obie ręce, pozdrawiając przybyłych. Tłum ledwo trzymających się na nogach Roślinożerców zafalował i wydał akceptujący pomruk. Zaklął w duchu(kur... znowu to depopulacyjne homopozdrowienie). Włączył system nagłaśniający. Powiedział wyćwiczonym słabym głosem: "cha wam w de". Tłum zamruczał: cha nam w de. Za stosunki heteroseksualne surowo karano, jednak czasem przymykano oko. Ktoś przecież musiał przecież pracować na polach.
Powoli zaczął swe poranne Słowa. Miałem sen! Oto śniło mi się że jestem w Matce Ziemi! Tłum zamruczał z aprobatą.I oto wyrwano mnie przemocą, chwytając za włosy. A okazały się one nacią. Byłem marchwią! Tłum znów zamruczał i pokiwał się w miejscu. Ktoś brutalny położył mnie na desce i zaczął równie  brutalnie ciąć. Czułem niewyobrażalny ból. Roślinożerni! Czy wiecie jak ciężko jest żyć i umierać dla Was marchwi?? Tłum zamarł w przerażeniu.
Dlatego zarządzam by w ciągu tygodnia wszystkie warzywa i rośliny jadalne przed spożyciem poddawać eutanazji. Odpowiednie środki otrzymacie w Centrach Rozdawnictwa. 
Wiedział że owe"środki" były w istocie sporządzone ze zmielonego suszonego kału członków Komitetów Jedynej Partii.  Ale to miało tylko podkreślić ekologiczny charakter. Zaś w samych członkach Komitetów wzbudzić podświadome poczucie wyjątkowości. Jeszcze raz popatrzył na powiewające szare flagi. Do niedawna były tęczowe lecz ekobarwniki dawno wypłowiały. A oficjalnie nie można było ich wymienić częściej niż raz na trzy ekolata. Odwrócił się i powłócząc nogami wrócił do Szarego Korytarza. Osobiście zamknął Zewnętrzne Drzwi.  Jeszcze tylko poranny Obowiązek. Wszedł do niewielkiego pomieszczenia z bogato zdobionymi ścianami, wyposażeniem łazienkowym ze szczerego złota oraz szafirową posadzką. Na ścianie wisiało wielkie lustro. Stanął naprzeciw i już normalnym głosem wypowiedział Hasło: sześćset sześćdziesiąt sześć. Powtórzył je jeszcze dwukrotnie.
Lustro pociemniało. Pokazała się w nim przepiękna twarz Istoty.
Xing!
Tak jest Wasza Światłość?
Czy łyknęli jak zawsze?
Tak jest.
Bardzo dobrze.

O Panie mój Lucipheriusie, jakże słodko Ci służyć i być twym Namiestnikiem. Aż do szczęśliwego Spotkania. No, no, bez tych, odezwała się Istota. A zresztą, wiesz, ten pomysł z marchewką niezły. Całe Piekło aż zaniosło się od śmiechu, póki nie zakazałem. Tak jest Panie Mój. No, to teraz na śniadanko, namiestniku. Pamiętaj, Depopulacja! Depopulacja, powtórzył pożegnalne hasło. Lustro odzyskało zwykły wygląd.
Wyszedł. Zdjął oficjalny Strój. Nago wszedł do sypialni gdzie żona już jadła pieczone udka z kurczaka, przyniesione przez ich osobistą tajną kucharkę. Zaprzysiężoną i pracującą w równie tajnej farmie Zarządu. Spojrzał na rysującą się krągłość brzucha żony. Tak, rządzący muszą mieć Potomków. Zocha! Nie mogłaś poczekać aż zmyję puder??
Źródło: niepoprawni.pl
Musimy przyzwyczaić się do życia w bogatyźmie, robaczki grillować, na tym co pobliżu domu znajdziemy i nadaje się do palenia!? Dżdżownice to nawet kiełbaski przypominają, a muszki jakie są smaczne, że nie wspomnę o sianku!?
Zielony komunizm chce nas zmusić do jedzenia robali, i siana!?
Podniósł się rwetes, Polacy, którzy tak lubią schabowego mają jeść robaki. Wszystkich, którzy to wymyślili wysłać do Kim Ir Sena co najmniej na rok, niech się w praktyce przekonają jak to ich szaleństwo wygląda.
14 03 2023 Lewackie obracanie świata do góry nogami.
Lewacka rewolucja kulturalna coraz śmielej zmierza do obalenia cywilizacji chrześcijańskiej, by na jej gruzach stworzyć nowy – zdeprawowany i diabelski świat - nie uznający Dekalogu i całego dorobku chrześcijańskiej kultury. W ramach tej rewolucji trzeba znanym słowom nadać nowe znaczenie lub też stare słowa zlikwidować, jak np. słowa pan, pani, mężczyzna i kobieta. Słowu „małżeństwo” trzeba nadać nowe znaczenie, a więc także związek dwóch pederastów lub lesbijek oraz transwestytów. Także słowo „miłość’ rozszerzyć o słuszną nienawiść do wszystkich, którzy bronią prawdy i cywilizacji chrześcijańskiej. Istotnym elementem budowy lepszego świata, będącego odwróceniem o 180 stopni cywilizacji chrześcijańskiej jest „aborcja” oraz adopcja „dobrej” śmierci, czyli nazistowskiej eutanazji. To przywódcy partii nazistowskiej, w tym Adolf Hitler, hołdowali poglądom, że państwo dla „wyhodowania” jak najdoskonalszego gatunku ludzkiego powinno w sposób istotny wpływać na prokreację swoich obywateli. Choć koncepcja ta, realizująca postulaty eugeniki, nie była niczym nowym, jednak w III Rzeszy posunięto ją do obłąkańczego ekstremum, dopuszczając możliwość fizycznej eliminacji osobników uważanych za niepełnowartościowych. Dziś są już państwa z Europy „pierwszej prędkości” jak Holandia i Hiszpania – gdzie eutanazji poddawni są nie tylko starcy ale nawet i dzieci! Wszystko po to, by stworzyć nowy, lepszy świat, gdzie nie istnieje cierpienie!
Aby zlikwidować cierpienie zwierząt hodowlanych i obronić planetę przed odzwierzęcymi gazami – zapowiadana jest konsumpcja robaków oraz likwidacja samochodów spalinowych! Wszystko ma się poruszać na wiatr lub na energię słoneczną nawet wtedy, gdy przyjdą mrozy i coraz częstsze śnieżne burze docierające nawet do Kalifornii! Są nawet tacy wyznawcy lewackiej rewolucji, którzy postulują jedzenie dzieci – oczywiście w ramach ochrony klimatu! W tę lewacką rewolucję wpisuje się totalna opozycja w Polsce, w tym były skromny malarz kominów z Gdańska – syn Niemki i wnuczek żołnierza Wehrmachtu. On, na swych cotygodniowych parteitagach przedstawia swym wyznawcom odwrócony o 180 stopni obraz Polski, jako państwa faszystowskiego, kierowanego przez dyktatora Kaczyńskiego, którego partia łamie praworządność i Konstytucję, gwałci prawa kobiet i postępowej społeczności LGBT, oraz prawa „soli tej ziemi”, czyli funkcjonariuszy UB, SB, ZOMO i Milicji Obywatelskiej. – Krzywdy na pewno zostaną naprawione – obiecuje dzisiaj Tusk byłym esbekom, których PIS pozbawił przywilejów emerytalnych, których w wolnej Polsce nie dorobiły się ofiary komunistycznej bezpieki.
Jak pisze minister Czarnek: „Jedyny program, który przedstawia, to taki, że jeśli nie wygra wyborów w sposób demokratyczny, to będzie gromadził ludzi na ulicach, czyli będzie robił pucz, jakiś zamach stanu. Jeśli zaś wygra wybory, to złamie prawo i wyrzuci z gmachu NBP prezesa Glapińskiego, który rzekomo, według niego, jest wybrany nielegalnie, chociaż został wskazany przez prezydenta i wybrany przez demokratyczną większość, ustanowioną w demokratycznym kraju przez większość wyborców…Jedyny program PO to jest zamach stanu, pucz i łamanie przepisów prawa” – podkreślił Czarnek. Były malarz kominów przedstawia się bowiem, jako nowy Mesjarz, który zbawi Polaków:”Jeśli macie dzieci, wnuki, wiecie co? Jeśli macie tak jak ja córkę, wnuczkę, to nie możecie na miłość Boga głosować na PiS. Oni naprawdę zgotowali piekło kobietom i oni zgotują piekło waszym córkom i wnuczkom” – grzmiał fałszywy prorok na Konwencji PO w Radomiu… Każdy jednak wie, że nie można mieć dwóch Bogów przed sobą. Dlatego zamach TVN (Tusk Vision Network) na papieża Jana Pawła II był odpowiedzią na słowa niemieckiego nominata, który objawił się w Radomiu, jako Zbawiciel Polski: Polski bez mięsa i nabiału, bez samochodów, bez ORLENU i CPK, bez samolotów i kanału przez Mierzeję, bez zapory na granicy z Białorusią, bez wiary i nadziei i co oczywiste – bez Wielkiego Polaka św.Jana Pawła II.
Pomniki Jana Pawła burzyć bowiem będą lewaczki Schouring i Diduszko do spółki z Jurnym Stefanem – psycholem, któremu ufa Tusk. Już Adolf Hitler wiedział, że bez zaufanych ludzi nie da się zrealizować planów opanowania Europy przez III Rzeszę – tak jak dzisiaj nie da się zrealizować planów opanowania przez Niemcy Unii Europejskiej bez niemieckich przydupasów. Rolę „Völkischer Beobachter” - faszystowskiej gadzinowy pełni dziś w Polsce stacja TVN, która za nienawidzącym polskości Tuskiem, codziennie odwraca nasz świat do góry nogami. Można odnieść wrażenie, że TVN i polsko-języczne media działają zgodnie z tajną instrukcja Hitlera dla niemieckich mediów masowych z 24 października 1939 roku: „Dla wszystkich w Niemczech, aż do ostatniej dziewki od krów, musi się stać jasne, że polskość równa się podczłowieczeństwu. Polacy, Żydzi i Cyganie znajdują się na tym samym szczeblu ludzkiej niepełnowartościowości. Gdyby tego rodzaju tenor zniknął z niemieckiej prasy, a wobec polactwa znalazła zastosowanie zasada tolerancji, to w ciągu niewielu lat zostalibyśmy przez polactwo rasowo podminowani, co dla niemczyzny stanowiłoby niezwykle duże niebezpieczeństwo. Nie ma więc powodu, aby publikować głębsze rozważania i artykuły o braku kultury w Polsce i o polskim podczłowieczeństwie. Wystarczy, jeśli taki lejtmotyw będzie pobrzmiewać w sposób hasłowy i pojawiać się incydentalnie w postaci pojęć «polska gospodarka», «polski upadek» i podobnych. Należy to czynić tak długo, aż każdy obywatel Niemiec będzie miał zakodowane w podświadomości, że każdego Polaka – obojętne czy to robotnika rolnego czy intelektualistę – należy traktować jak robactwo”
W tej sytuacji nikogo nie dziwi, że wystawiona do PE przez Platformę Obywatelską Ochojska – robi w PE wystawę o rzekomym polskim ludobójstwie na granicy z Białorusią - bez żadnej reakcji führera Tuska ! Nie dziwi, że Platforma przez lata ukrywała w swoich szeregach pedofila – odpowiedzialnego za śmierć dziecka, zaś wszyscy zaufani Tuska siedzą dziś w areszcie za gigantyczne przewały na śmieciach i autostradach…
Źródło: niepoprawni.pl
Dlaczego migranci nie korzystają z legalnych przejść granicznych, tylko decydują się na przestępstwo przekraczając nielegalnie granicę!? I co mają być jeszcze głaskani po głowach!?
Zielony komunizm chce nas zmusić do jedzenia robali, i siana!? Musimy przyzwyczaić się do życia w bogatyźmie, robaczki grillować, na tym co pobliżu domu znajdziemy i nadaje się do palenia!? Dżdżownice to nawet kiełbaski przypominają, a muszki jakie są smaczne, że nie wspomnę o sianku!?
11 03 2023 Pod żadnym pozorem nie wypuszczać cugli z rąk!
Jacek Kuroń w swojej wydanej w 1989 roku książce „Wiara i wina. Do i od komunizmu” opisał sposób polowania przez Indian na mustangi. Relata refero – co znaczy powtarzam  co usłyszałam, bo nie przyszłoby mi do głowy czytanie tych bredni. Otóż zdaniem Kuronia Indianin wskakiwał na ogiera, przewodnika stada i przez pewien czas pozwalał się unosić w wybranym przez konia kierunku. Potem stopniowo zakręcał, nawet o 180 stopni i doprowadzał ogiera, a za nim całe stado do zamkniętego koralu. Na koniach się znam i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że są to brednie, opowieści z książeczek dla dzieci do lat pięciu. Nikt nigdy w ten sposób nie polował na dzikie konie. Opowieść  Kuronia jest jednak doskonałą metaforą sposobu w jaki on i jego środowisko obeszli się z opozycją niepodległościową. Otóż Kuroń i jego drużyna (его отряд) przez dłuższy czas mówili wszystko to, co chcieliśmy słyszeć, oraz galopowali na naszych plecach w wybranym przez nas kierunku. Potem zaczęli zakręcać, aż wreszcie zakręcili dokładnie o 180 stopni, co obecnie jest już chyba dla wszystkich jasne. W czasie strajku w Stoczni Gdańskiej tak zwanym „doradcom” dali się nabrać nie tylko robotnicy. Dali się również nabrać państwo Gwiazdowie i Ania Walentynowicz. Nie tylko wpuścili Kuronia wraz z jego ekipą do stoczni, nie tylko słuchali jego rad, lecz – mówiąc językiem wyścigowym- pozwolili sobie wyrwać cugle z rąk. To Kuroń, Geremek i inni doradcy rozdawali odtąd karty. Montowali, koalicje, zorganizowali Kanciasty Stół niesłusznie zwany Okrągłym, dogadali się z komuną jak swój ze swoim, bo przecież to byli sami swoi. Ogólnie rzecz biorąc - pozwoliliśmy wszyscy aby wypustki stalinowskiej grupy interesu przejęły i zagospodarowały naszą oddolną, solidarnościową rewoltę. Od czasu tych wydarzeń, od czasu strajku w Stoczni Gdańskiej minęło kilkadziesiąt lat lecz jak widać niewiele się jako społeczeństwo nauczyliśmy. Kiedy rozmawiałam z Gwiazdami, czy nawet z szeregowymi uczestnikami strajku pytając dlaczego mając przewagę i wiedząc doskonale jakie środowisko doradcy reprezentują, nie wypędzili ich po prostu ze stoczni, odpowiadali nieodmiennie: „Jak to, przecież to byli znani opozycjoniści, nam wszystkim imponowało, że jesteśmy z nimi na ty, że się przyjaźnimy”. Odnoszę wrażenie, że nadal jak przedszkolaki tęsknimy do tego, żeby ktoś nas pochwalił, pogładził po główce, zaliczył do przyjaciół. W takim tonie była odbierana ostatnia wizyta Bidena w Warszawie, która miała jakoby świadczyć o wielkim znaczeniu Polski na arenie międzynarodowej.
To, że Tusk przyzwyczajony do poklepywania go jak psa przez Merkel, przechwala się 40 sekundową rozmową z Bidenem nie powinno dziś nikogo  dziwić. To jednak, że oczekujemy uznania ze strony Komisji Europejskiej, że pokornie godzimy się na absurdalne kamienie milowe, czyli kłody rzucane nam pod nogi, że redagujemy ustawy pod dyktando UE, to cytując klasyka:  „ gorzej niż zbrodnia -to błąd”. Nie wykorzystaliśmy możliwości zawetowania powiązania wypłaty należnych krajowi pieniędzy z arbitralną oceną stanu  praworządności  w tym kraju, wątpię nawet czy zawetujemy planowaną przez UE likwidację prawa do takiego weta. Obawiam się, że zgodzimy się na zamianę Unii w federację i będzie to koniec naszej już i tak mocno nadwątlonej suwerenności. Zostaniemy landem kształtującej się IV Rzeszy. Rynkiem zbytu, rezerwuarem taniej siły roboczej. Kilka tygodni temu komisja ochrony środowiska Parlamentu Europejskiego usiłowała przegłosować oddanie polskich lasów pod zarząd UE.  Za tą ustawą i przeciwko interesom Polski głosowali posłowie PO- Ewa Kopacz, która zasłynęła w kraju własną, całkowicie oryginalną, koncepcją przyczyn wyginięcia dinozaurów  (zgodnie z jej słowami ludzie pierwotni wytłukli je kamieniami, tyle, że jak wiemy, za czasów dinozaurów nie było ludzi), Bartosz Arłukowicz, oraz Adam Jarubas z ZSL. Unia usiłując przejąć polskie lasy chce zarządzać jedną trzecią obszaru kraju. Nikt nie zastanawia się nad konsekwencjami przejęcia przez obce państwo czy federację obcych państw również bogactw naturalnych  znajdujących się pod tymi lasami. Kolejny raz zupełnie dobrowolnie wypuszczamy cugle z rąk. Zdajemy się na realizację cudzego planu, w cudzym interesie. Kolejny raz, bo przecież transformacja ustrojowa mogła zakończyć się zupełnie inaczej. ZSRR walił się pod ciężarem własnej niewydolności, nasi rodzimi aparatczycy byli w defensywie. Był moment gdy można było nie dopuścić do planowego zniszczenia całego polskiego przemysłu, do wyprzedania go za grosze, do spauperyzowania społeczeństwa i do uwłaszczenia komunistycznej nomenklatury. Podobnie jak teraz, gdy jest ostatni moment, żeby nie zgodzić się na zielony totalitaryzm UE. Niestety społeczeństwo ponownie jest zaczadzone samozadowoleniem, podobnie jak było w czasie Solidarności i obrad Okrągłego Stołu. Tym razem pozwoliliśmy się zaczadzić własną szlachetnością w pomaganiu Ukrainie. Nie tylko przechwalamy się tą szlachetnością, lecz odsądzamy od czci i wiary kraje, które próbują dbać o własne interesy. Wydaje się nam, że to my rozdajemy karty, lecz to tylko nasze mrzonki. Konsekwentnie realizujemy cudzą agendę, godzimy się na prześladowanie obywateli pod pretekstem śledzenia mitycznego „śladu węglowego”, godzimy się na zakaz rejestrowania samochodów spalinowych na rzecz drogich i niebezpiecznych elektryków, na budowanie w kraju elektrowni jądrowych przez firmę o wątpliwej opinii. I cały czas „nasładzamy się” ( rusycyzm celowy) swoją rzekomo wyjątkową rolą, nie tylko w Europie, lecz na całym świecie.
Aż się prosi zacytować tutaj Ignacego Krasickiego.
„Mnie to kadzą — rzekł hardo do swego rodzeństwa
Siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa.
Wtem, gdy się dymem kadzideł zbytecznych zakrztusił
Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił”.

Po wszystkich naszych historycznych doświadczeniach powinniśmy zaprzestać wypinania piersi do orderów. I jak w tytule-pod żadnym pozorem nie wypuszczać cugli z rąk.
Źródło: naszeblogi.pl
Na tamte czasy Bolek był idealny, i wyśmienicie wywiązał się z zadań jakie wyznaczyli mu robotnicy!? Tylko niepotrzebnie dał się przekabacić Wielkim Panom z KOR -u!?
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów.
Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka. Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią? 
10 03 2023 Lewacka hołota, a nie opozycja.
Tak się złożyło, że ubiegłotygodniowe wydanie „Warszawskiej Gazety” zamykane było akurat w trakcie wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych  Joe Bidena w Warszawie i dlatego na początek w kilku zdaniach chciałbym odnieść się do tego historycznego wydarzenia. Przewidywałem, że totalna opozycja i wspierające ją łże media zrobią wszystko by umniejszyć znaczenie tej obserwowanej przez cały świat wizyty i nie pomyliłem się. Jednak i ja nie doceniłem stopnia degeneracji tej hołoty, dla której polska racja stanu jest pojęciem czysto abstrakcyjnym i niemożliwym do ogarnięcia ich politycznymi horyzontami ograniczającymi się tylko wyłącznie do traktowania swoich pozycji czy zajmowanych stanowisk jako odskoczni do budowy osobistych karier, nabijania kabzy i realizacji swoich prywatnych interesów. Prawdziwy wymiar tej wizyty natychmiast wychwyciły niemieckie media. Nie kryjąc złości i rozczarowania portal gazety „Frankfurter Rundschau” pisał: „Joe Biden leci nad Niemcami do Polski, aby wygłosić przemówienie na temat wojny na Ukrainie. Wydaje się, że Warszawa to nowy Berlin. Ale to nie wszystko. Biden demonstracyjnie spotyka się z Bukareszteńską Dziewiątką w Polsce. Grupa obejmuje tylko kraje NATO z Europy Wschodniej”. Według dziennika „Welt”: „Wizyta na wschodniej flance NATO pokazuje, że prezydent USA dostrzega zmieniony układ sił w UE. W drodze do Polski po prostu przeleciał nad Paryżem i Berlinem. […] Dziś Polska jest jednym z najważniejszych sojuszników dla USA”. Trudno się dziwić temu niemieckiemu rozgoryczeniu, skoro jeszcze nie tak dawno temu Berlin i Paryż w sojuszu z Putinem i przy pomocy polskich sługusów Tuska, Sikorskiego i spółki próbowali wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy. Odkąd Biden został prezydentem już drugi raz przybył do Polski i ani razu nie pojawił się w Berlinie i Paryżu. Widzimy dlaczego tak ważne dla Niemiec jest odsuniecie PiS-u od władzy i ustanowienie w Polsce rządu mentalnych folksdojczów.  
W podobnym tonie wizytę Bidena w Warszawie komentowano w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech czy Niderlandach. Jednak wspierające totalną opozycje media działające w Polsce śpiewały już z innego klucza. Niemiecki Newsweek piórem niejakiego Jakuba Dymka napisał: „Mieliśmy zbyt wygórowane oczekiwania? Wujek z Ameryki znów nie przywiózł prezentów. Wizyta Bidena w Warszawie była do granic możliwości przewidywalna. Wielkim wydarzeniem był potajemny wylot z Waszyngtonu i wizyta prezydenta USA w Kijowie – Polska zaś pełniła tu rolę tła i pretekstu”. Wygląda na to, że Berlin tekstem w polskojęzycznym  „Newsweeku” próbował odreagować swoją wściekłość spowodowaną wzrostem znaczenia Polski. Teraz czas przejść do części rozrywkowej związanej z obecnością prezydenta USA w Warszawie. Tej rozrywki dostarczyli nam politycy PO. Jak wiemy na marginesie każdej wizyty przywódcy wielkiego mocarstwa w jakimś kraju dochodzi do nic nie znaczących kurtuazyjnych krótkich uścisków dłoni z ustawionymi w kolejce politykami i urzędnikami. Światowe media nigdy tych nic nie wnoszących migawkowych spotkań nie relacjonują. Jest to coś, co humorystycznie określamy jako „rąsia, buźka, klapa, goździk”. W przypadku Bidena wszystko ograniczyło się tylko do „rąsi”, a zaszczytu jej uściśnięcia dostąpili między innymi: Donald Tusk, Tomasz Grodzki i Rafał Trzaskowski. Przy takiej okazji zawsze dochodzi do wymiany kilku zdań podczas których strzelana jest pamiątkowa fotka. Odfajkowanie tej trójcy z PO nie zajęło Bidenowi nawet minuty, a największym przegranym okazał się Tusk, któremu nie zdążono nawet podczas szumnie zapowiadanego spotkania zrobić zdjęcia z Bidenem na tle flag Stanów Zjednoczonych i Polski. Zapowiadając te „planowane spotkania na szczycie” przekroczono po raz kolejny wszelkie granice śmieszności i kompromitacji. Oto kilka przykładów: Michał Wróblewski z portalu wp.pl pisał na Twitterze: Trwa rozmowa w cztery oczy Joe Bidena z Rafałem Trzaskowskim, niebawem ma dołączyć Donald Tusk i Tomasz Grodzki. Radzio Sikorski podbijał bębenek: „Zaczyna się spotkanie byłego Przewodniczącego Rady Europejskiej oraz Prezydenta Warszawy”. Najwidoczniej uznano, że błazenady nigdy dość i postanowiono te kilkadziesiąt sekund, które prezydent USA poświęcił trzem politykom PO przekuć w sukces i wydarzenie wielkiej rangi. Niemiecki Onet: "Trzaskowski spotkał się z Bidenem. Zdradził, czego dotyczyła rozmowa”. RMF24: „Prezydent USA Joe Biden po wtorkowym przemówieniu w Warszawie spotkał się z liderami Platformy Obywatelskiej: Donaldem Tuskiem i prezydentem stolicy Rafałem Trzaskowskim, a także marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim”.
TVN24 połączył się na żywo z Rafałem Trzaskowskim tylko po to by ten przez kilka minut relacjonował kilkudziesięciosekundową rozmowę z Bidenem, podczas której co najwyżej zdążył się przedstawić jako „Dupiarz z Warszawy”. Jak wyglądały naprawdę te „rozmowy w cztery oczy” na antenie TVP Info opowiedział stojący w tej samej kolejce do zdjęcia wiceszef MSZ, Paweł Jabłoński: „Dla mnie to jest szczerze mówiąc trochę zabawne, jak czytam te dyskusje, bo ja tam byłem, miałem możliwość obserwowania tego. […]  Później rzeczywiście była pewna grupa, kolejka osób ustawionych do wspólnego zdjęcia. Tak się składa, że ja również w niej się znalazłem, tak nas amerykański protokół tak ustawiał. Wyglądało to w ten sposób, że stał prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, Donald Tusk… Mnie ustawiono dokładnie za Donaldem Tuskiem, a przed marszałkiem Grodzkim - nawet przepuściłem marszałka Grodzkiego, żeby jakieś protokolarne reguły zachować.  Każdy podchodził: chwila rozmowy, 20-30 sekund, uściśnięcie dłoni. Oczywiście, to jest wielki zaszczyt i ja też się bardzo cieszę, że miałem okazję porozmawiać chwilę z prezydentem Stanów Zjednoczonych o Inicjatywie Trójmorza, bo to też jest niezwykle ważna rzecz, ale gdybym twierdził, że miałem wczoraj jakieś rozmowy czy niezwykle ważne spotkanie, które było głównym punktem, to bym się trochę ośmieszał i ja myślę, że trzeba zachować pewną powagę”. Tak naprawdę najlepszym podsumowaniem rozmów Tuska, Grodzkiego i Trzaskowskiego z prezydentem Bidenem będzie ta rymowanka autorstwa śp. Andrzeja Waligórskiego:
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące W dość niewybredny sposób podtarł się zającem. Zając się potem żonie chwalił po obiedzie: - Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
Teraz trochę zmienię temat. Rafał Trzaskowski relacjonując na antenie TVN24 swoją „długą rozmowę w cztery oczy” z prezydentem Bidenem powiedział: „Prezydent Biden i jego administracja stawiają na silną demokrację w regionie. To jest niesłychanie istotne, że Polska musi być dzisiaj najsilniejszą demokracją w całym regionie, bo nie stać wspólnoty transatlantyckiej na to, aby na wschodniej flance była demokracja, która ma problemy z praworządnością”. Tymczasem jak się okazuje to sam Trzaskowski ma problemy z pojmowaniem demokracji, co niedawno ujawniono. Przystępując jako prezydent Warszawy do stowarzyszenia metropolii C40 Cities stał się w Polsce politycznym liderem oddania Polaków pod but ekodyktatury  Lewackie neobolszewickie szaleństwo, które popiera Trzaskowski ma w planach ograniczenie wolności jednostki poprzez odgórne sterowanie wszelkiego rodzaju konsumpcją. Oczywiście jak na neokomunistów przystało ograniczenie wolności jednostki ma być realizowane dla dobra mas, czyli w imię wyższych celów. I tak C40 Cities rekomenduje, aby obywatele mogli odbywać podróże samolotem tylko raz na trzy lata. Proponuje się limit dzienny 2,5 tys. spożywanych kalorii oraz stopniowe eliminowanie spożycia mięsa, jego przetworów oraz nabiału, aż do osiągnięcia ideału jakim ma być zero konsumpcji tych produktów. Na początek spożycie mięsa na osobę ma w 2030 roku wynieść 16 kg rocznie (obecnie 70 kg), a nabiału 90 kg rocznie (obecnie 200 kg).
Te neobolszewickie zalecenia, które zgodził się realizować Trzaskowski brzmią tak nieprawdopodobnie, że zupełnie nie dziwi mnie reakcja Polaków. Mało kto traktuje to wszystko poważnie, a w internecie aż roi się od kpin i żartów na ten temat. Ja jednak chce przypomnieć, że już nie raz to co wydawało nam się kompletnie nierzeczywiste w końcu zaistniało i stawało się jak najbardziej realne. Tak było z małżeństwami jednopłciowymi, adopcją dzieci przez pary homoseksualne, wybieraniem sobie płci czy eutanazją. Stosunek partii lewicowych i liberalnych do zabijania dzieci poczętych niczym nie odbiega dzisiaj od opracowanego w 1939 roku przez niemieckiego okupanta dokumentu zatytułowanego: „Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia”. Oto jego fragment brzmiący jak ściąga, z której garściami czerpią dzisiaj lewaccy piewcy cywilizacji śmierci:”Wszystkie środki, które służą ograniczeniu rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzanie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia".
Pamiętajmy, że pomysły lewackich rewolucjonistów nie znają żadnych ograniczeń. 16 lutego hiszpański parlament zatwierdził ustawę umożliwiającą zmianę płci nawet dzieciom, które ukończyły 12 rok życia, a 16 latki będą mogły bez żadnych ograniczeń rejestrować płeć odmienną od biologicznej. Ale to nie koniec uszczęśliwiania ludzkości po lewacku. W tej samej Hiszpanii dopuszczono współżycie seksualne z kręgowcami pod warunkiem, że to współżycie: „nie powoduje u kręgowca urazu wymagającego leczenia weterynaryjnego w celu przywrócenia mu zdrowia”. Jednym słowem hulaj dusza, piekła nie ma i zoofile oprócz ssaków mają jeszcze do wyboru płazy, gady, ptaki i ryby. Jeżeli nie potraktujemy poważnie nadciągających zagrożeń to już tej jesieni polskim rządem może kierować niemiecki delegat ds. obalenia polskiego rządu Tusk, albo podający się za liberalnego demokratę niebezpieczny lewacki fanatyk Trzaskowski. Oczywiście jeśli tak się stanie to nie wszystko zawali się i runie w jednej chwili, bo jak śpiewał Jacek Kaczmarski:
Pomimo wszystko świat trwać będzie nadal
W słońce i kłamstwo wierzą ludzie prości
Niedostrzegalna szerzy się zagłada
A wszystkie ręce lśnią aż od czystości

Źródło: niepoprawni.pl
W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę. Wielką radość sprawiłaby mnie przegrana PO i PiS!? Okrągłostołowym należy powiedzieć do widzenia, a jak nie będzie na kogo głosować, to w domu pozostać!?
07 03 2023 Odzieranie Polaków ze świętości Jana Pawła II.
Nie jest prawdziwe ostrzeżenie, że Tusk i Platforma Obywatelska jak wygrają wybory, to niczego nie zrealizują, co obiecali. Jest przeciwnie! Platforma jeszcze przed wyborami realizuje to co obiecała! Tusk obiecał, ze zdejmie Krzyże, a Nitras zapowiedział opiłowanie katolików i to już się dzieje!  Aż strach pomyśleć, co będzie po wyborach! Program „opiłowania” katolików jest szeroki i realizowany na wielu poziomach: przez bojówki Platformy Obywatelskiej, przez skoalicone z Platformą lewactwo, organizacje LGBT, przez żurnalistów postępowych mediów oraz niezawodną Kastę Niezwykłych Ludzi i przez „amerykańską” stację TVN, założoną przez funkcjonariuszy SB i WSI z siedzibą w kantorku na lotnisku w Amsterdamie...Nic więc dziwnego, że właśnie ta stacja wzięła się za największy autorytet Polski – świętego Jana Pawła II. Nagle pojawili się „świadkowie” wspierania pedofilii przez Karola Wojtyłę, w tym „przyjaciółka” św. Jana Pawła, która w cudowny sposób przejrzała na oczy. Czyżby ten cud przejrzenia na oczy „przyjaciółki” JPII stał się za wstawiennictwem nawróconego na postęp red. Terlikowskiego? Bardzo możliwe…
Bo przecież atak na św. Jana Pawła to skoordynowana akcja „postępowców”, w ramach której bezczeszczone są kościoły, pomniki i figury świętych, a usuwanie Krzyży zgodnie z zapowiedzią Donalda Tuska już się dokonuje, przy błogosławieństwie Kasty Niezwykłych Ludzi, dla której zakłócanie Mszy św. przez lewaków i taką Schouring –Wielgus – nie jest społecznie szkodliwe! To szerszy plan, realizowany zgodnie z Instrukcją Carycy Katarzyny II:
"Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku – to małe narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę Pana – to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu.
Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu – to Polacy[….] Trzeba rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność[….] Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu[….] Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę[….] Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba"… Tusk i lewactwo realizuje pośpiesznie program carycy Katarzyny, którego finałem była utrata przez Polskę niepodległości i trzy rozbiory. Wprawdzie teraz neo- targowicy chodzi o włączenie Polski w tryby Europy „pierwszej prędkości” pod niemieckim butem, co potwierdza swymi wpisami obecny, jak i byli ambasadorowie Republiki Federalnej Niemiec. Przypominam więc, że to Niemcy zamordowali ok. 2800 duchownych katolickich (księży, kleryków, zakonników i sióstr zakonnych ) w czasie okupacji, zaś represjom poddano ok. 6400 duchownych, a ponad 5 tysięcy z nich w tym siostry zakonne więzieni byli w niemieckich obozach koncentracyjnych i zagłady.
W ramach Instrukcji carycy Katarzyny opluwany jest nie tylko Kościół w Polsce. Opluwani są Polacy jako ciemnogród i Polska – jako „państwo faszystowskie”. Rezolucje podejmowane na forum Parlamentu Europejskiego przez totalną opozycję przeciwko Polsce – to immanentna część planu carycy Katarzyny, którego skutkiem były Rozbiory. Dzisiaj więc za samobójstwo dziecka zgwałconego przez wpuszczonego do domu pedofila - członka Platformy Obywatelskiej - odpowiada oczywiście PIS, czyli tak samo jak PiS wg. Platformy odpowiada za śmierć prezydenta Gdańska z rąk psychopaty i przy biernej ochronie występów orkiestry świątecznej pomocy! Tak właśnie zabija się w Polsce elementarną moralność, zgodnie z Instrukcją carycy Katarzyny…
Fałszywym męczennikiem usiłuje zostać włochaty prezydent Sopotu, którego ponoć PIS podsłuchuje przy pomocy Pegasusa. Ale co tam prezydent Sopotu! Cała Polska jest inwigilowana, głosi Włochacz – kolejna atrakcja Sopotu, po zmarłym Kapeluszniku. Przecież każde dziecko wie, że gdyby nie „nielegalne” podsłuchy – Lolo Pindolo nadal chowałby walutę w nogach od stołu, Staszek Gawłowski wypoczywał by w swojej wilii w Chorwacji, zaś sekretarz generalny Warszawy Karpiński – wspólnie z Baniakiem nadal robili by kokosy na śmieciach.
Bo Polskę trzeba okraść doszczętnie, co wie niemiecki nominat na führera, któremu "zawdzięczamy" m.in. likwidację stoczni i jednostek wojskowych na wschodzie Polski, niewidzialną elektrownię atomową i sojusz z Rosją „taką, jaka jest”. Fałszywy Zbawca to właśnie ta „wszczepiona w polski naród zaraza” - wnuczek żołnierza Wehrmachtu i z matki Niemki - szczerze nienawidzący "polskości". To jego codzienne nawoływania do „nieposłuszeństwa", do zdrady, anarchii i buntu. To nieustanne oskarżanie Polski o ludobójstwo na granicy z Białorusią i łamanie „praworządności” , której nikt nie sprecyzował. Bo Polaków „trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba”. Caryca Katarzyna jednak nie przewidziała, że 250 lat później będzie to pajda chleba ze świerszczy – proponowana przez wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej w ramach pilotażu dla Warszawy. Przypomnę na koniec, że decyzja o rozbiorze Polski zapadła w Petersburgu już w połowie 1771, zaś pierwszy układ rosyjsko- pruski został potajemnie podpisany w Petersburgu 17 lutego 1772 pod fałszywą datą 15 stycznia…
Źródło: niepoprawni.pl
Co za czasy żadna świętość nie zostanie uszanowana!? Co z tego, że wiedział, jak obowiązywała go tajemnica spowiedzi!?
Z forum: Tusk nie otrzymał rekomendacji od rządu na reprezentowanie Polski w Unii Europejskiej na druga kadencje. Pozostał tam nielegalnie łamiąc polskie prawo. Jeżeli tego się nie wykorzysta, to znaczy ze nie ma woli na to w obecnym rządzie. Przypomnę ze na druga kadencje Tusk otrzymał rekomendacje od Angeli Merkel, czyli od rządu niemieckiego. Jeżeli to nie jest zdrada stanu to co to jest? 
05 03 2023 Umiejętność ssania.
W jaki sposób można się szybko wzbogacić? Znaleźć sobie dobrze płatną posadę, odziedziczyć potężny spadek, wygrać w kasynie czy w grach hazardowych? Niekoniecznie. Zdaniem szewca Fabisiaka, wystarczy znaleźć sobie odpowiedni cycek i się do niego przyssać. Warunkiem właściwego wykorzystania umiejętności ssani jest tu znalezienie takiego cyca, który chętnie da się wydoić. Przy czym może on być zarówno krajowy, jak i zagraniczny. Zacznijmy od krajowego podwórka. Na temat afery willowej szewc Fabisiak już się wypowiadał. Teraz przyszła kolej na następny skandal tym razem związany z potężnym dofinansowaniem czegoś co się nazywa Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Owo Centrum działa od 2020 r. osiągając w ubiegłym roku dochód na poziomie 132 zł. Świadczy to o tym, że – jak zauważa szewc Fabisiak – nie potrafiło ono zadbać nawet o własny rozwój. A mimo to otrzymało dotację w wysokości 55 mln złotych. Adrian Zandberg nazwał to inwestycyjnym naciąganiem. 
Formalnie, podobnie jak w przypadku czarnkowego rozdawania nieruchomości, wszystko odbyło się zgodnie z prawem, choć tzw, gołym okiem widać, że  w  tym przypadku procedury prawne zostały mocno naciągnięte. Niby ogłoszono konkurs i niby w tym konkursie wygrało rzeczone Centrum. Wprawdzie stosowny wniosek został złożony po tym jak już upłynął termin zakończenia rekrutacji w związku z czym termin ten przedłużono o kilka godzin aby rzeczony wniosek mógłby być rozpatrzony – rzecz jasna pozytywnie. Formalną przyczyną były względy techniczne, co też niby jest zgodne z prawem. Szewcowi Fabisiakowi przypomina to reasumpcje sejmowych głosowań, które na trwałe zapisały się w annałach światowego parlamentaryzmu. O ile cel milionowych uwłaszczeniowych zagrywek pisowskiej nomenklatury był jasny, to w przypadku Centrum spawa wydaje się być bardziej zagmatwana. Rozdając pieniądze prorządowym fundacjom władza miał w tym jasno określony interes zabezpieczając przy pomocy pana Czarnka swoim ludziom bezpieczny byt materialny na wypadek wyborczej porażki. Powstaje natomiast pytanie jakimi i czyimi interesami kierowano się hojnie obdarzając milionami jakąś mało znaczącą firemkę. Niektórzy uważają, że 26-letni prezes Centrum posłużył jako słup rejestracyjny za którym stoją bardziej wpływowe osobistości. Może tak być i, co gorsza, jest to zgodne z obowiązującym prawem nie zabraniającym podstawiania słupów pod z góry przygotowane konkursy. Sorry, takie mamy prawo – szewc Fabisiak snuje tu analogię do znanej wypowiedzi jednej z byłych członkiń byłego rządu. 
Również zgodne z prawem było pozyskiwanie przez Radosława Sikorskiego potężnych dudków od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Chcieli dawać Sikorskiemu, to dawali i nikomu niby nic do tego. Niby, ponieważ przyssanie się do zjednoczonego emirackiego cycka, choć nie stanowi naruszenia prawa, to jednak budzi zastrzeżenia natury etycznej. Faktem jest, że byli politycy biorą zagraniczne pieniądze za doradztwo bądź wygłaszanie wykładów. Nie są to jednak czynni politycy jak w przypadku europosła Sikorskiego. Sam Sikorski uwypukla to, że propozycję wejścia do Rady Doradczej Forum Sir Bani Yasłą Yas otrzymał od Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZEA jeszcze w 2017 r., kiedy jeszcze nie zasiadał w Parlamencie Europejskim. Tym nie mniej szewc Fabisiak uważa, że po wyborze do PE powinien on zrezygnować z tych apanaży choć by po to by uniknąć zarzutów o lobbowanie w PE na rzecz zagranicznych sponsorów. Tymczasem, jak informuje holenderska gazeta NRC, w Parlamencie trzykrotnie oddał głos na korzyść Emiratów oraz ich sojusznika – Arabii Saudyjskiej. Sikorski nie dostrzega tu związku pomiędzy jego głosowaniami a finansowaniem go przez ZEA twierdząc, że działał zgodnie ze stanowiskiem jego europarlamentarnej frakcji Europejskiej Partii Ludowej. Potwierdził to w rozmowie z tabloidem Fakt jej rzecznik Pedro Lopez de Pablo utrzymując, że taka była linia polityczna partii. Skoro jednak głosowanie w kwestiach dotyczących uwięzienia jednego z blogerów w ZEA oraz dostaw do toczącej wojnę w Jemenie broni Arabii Saudyjskiej czy obowiązującej tam kary śmierci było zgodne z linią polityczną europejskiej partii, to nijak nie pasuje do niej przymiotnik Ludowa – zauważa szewc Fabisiak. Galopujący Major zwrócił w Trybunie uwagę na to, że Zjednoczone Emiraty Arabskie tworzą sieć kontaktów także nieformalnych oraz starają się budować obóz sympatii politycznych. Potwierdza to dr Michał Lipa z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówiąc, iż Emiraty prowadzą bardzo wyrafinowaną, a przy tym nie rzucająca się w oczy politykę zagraniczną wobec krajów Unii Europejskiej, która z kolei zainteresowana jest dostawą surowców energetycznych. Powstaje jednak pytanie dlaczego ZEA wybrały sobie akurat Radosława Sikorskiego? Być może zaważyło tu mniemanie o posiadanych przezeń kontaktach zagranicznych a może inne względy. A może nie było w Europie innych chętnych do wzbogacenia się przecież w zamian za coś – zastanawia szewc Fabisiak.
Źródło: wpunkt.online
Jeśli władzy trzeba tłumaczyć jak być przyzwoitym, za co dostaje się po łapach, to nasuwa się pytanie czy ludzie tej władzy potrafią samodzielnie myśleć? Być przyzwoitym czy to naprawdę jest takie trudne? Żyję w świecie, w którym bycie przyzwoitym człowiekiem jest, niedoceniane, a bycie szują jest nagradzane. Dziś kto nie kradnie ten nie żyje, a wegetuje!?
28 02 2023 Radosław Sikorski – Kolejna ofiara.
Sołtys, cham, knur z Chobielina… To tylko część epitetów, jakimi ludzie określają byłego Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego. Z kolei dla dzisiejszej oPOzycji jest on mężem stanu, politykiem, człowiekiem wpływowym itp. On sam z kolei postanowił ostatnio podawać się za… ofiarę. Przypomnijmy. Od dłuższego czasu publiczne PO-pisy chama z Chobielina (na taką bowiem ksywę zasłużył sobie przez lata odstawienia od koryta, co wykładniczo wręcz pogłębiało jego frustrację, a przez to wpłynęło na język wypowiedzi) stanowią pożywkę dla rosyjskiej propagandy. I nie tylko międzynarodowej, jak wtedy, gdy za prawdopodobne wysadzenie gazociągu Nord Stream dziękował USA. Ale przede wszystkim tej na lokalny użytek putinowskich propagandzistów, starających się usilnie wytworzyć obraz Polski prącej do rozbioru Ukrainy. Niestety, nie tylko. Za sprawą holenderskich mediów wypłynęło, że Sikorski jest… arabską utrzymanką. I to rocznie pobierającą kwoty, jakich przeciętny Kowalski nie potrafi zgromadzić przez całe życie. Najwyraźniej Radzio ma wielkie walory liczące się dla Arabów oraz skrytych w ich cieniu Raszystów. Czy chodzi o żonę, z domu „Jabłońską” (po niemiecku i w jidysz Apfelbaum, częściwo tłumaczone na angielski – Applebaum)? Zostawmy takie rozważania. Na razie Radzio jest na celowniku, bo to on pobiera kasę. Jako że racjonalnie tego wytłumaczyć się nie da, poza tym to przyjaciel oppositionführera Tuska trzeba było na szybko wymyślić coś, co zwróci uwagę lemingów w pożądaną stronę.
Tym razem Radzio ma stać się kolejnym mencenikiem Platformy – po Szarym Człowieku (ktoś jeszcze pamięta?) i po zaszczuwanym przez PO kamieniczniku Adamowiczu. Dlatego triumfalnie przedstawił na Twitterze list, odręcznie pisany na kartce wyrwanej z uczniowskiego zeszytu, opatrując go odpowiednim wstępem. Jak widać teraz biedny leming zamiast zastanawiać się, skąd u Radka pieniądze, podejrzanie wyglądające na otrzymane z Kremla via Dubaj, będzie teraz żył w przekonaniu, że zły PiS chce zamordować tego POlityka. A to oznacza, że Radzio musi być dobry. Przecież demiurg zła Kaczyński uwziął się na wybitnych przedstawicieli oPOzycji – ciągle czepiają się Bogu ducha winnego senatora Stanisława Gawłowskiego, wielkiego POlityka, przyjaciela Tuska Sławomira Nowaka (znanego szerzej jako Zegarmistrz bądź też Lolo Pindolo), trwa wieloletnia gehenna kryształowego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego itd., itp. Dlatego murem za chobielińskim knurem! Tyle, że to taka operacja fałszywej flagi na miarę człowieka, którego szczytowym osiągnięciem było robienie laski Amerykanom, jak sam zresztą przechwalał się u Sowy. Sikorski zagrożony przez pisowskiego terrorystę w zamierzeniu ma powodować, że jakiekolwiek informacje o Sikorskim będą odbierane jako pisowskie szczucie. Tak samo przecież wykorzystywano informowanie o delikatnie mówiąc niejasnych interesach kamienicznika Adamowicza po jego śmierci. W podobny sposób broni się Lolo Pindolo, Gawłowski, a nawet skazany już prawomocnie b. senator Józef Pinior – wszyscy oni mieli być poddani represjom przez „pisowską” prokuraturą i skazani przez takież sądy.
Oczywiście za opozycję wobec Kaczora-dyktatora, a nie pospolite przestępstwa (co prawda o niepospolitej skali). Taka narracja sączona jest przez fanzin political fiction nadredaktora Michnika, podobnie der Onet czy też TVN, by o niszowym Newsweeku nie wspomnieć. Radzio - ofiara PiS pragnie zatem dołączyć do tego "pokrzywdzonego" grona. Na ile trafi to do wyborców gotowych przymknąć oko na brak programu oPOzycji, ale również nie utożsamiający się z lemparcim wulgaryzmem czy też, ogólnie, ośmioma gwiazdkami? Obawiam się, że plany "strategiczne" Sikorskiego zawiodą. Kalkulacja  bowiem jest prosta – żelazny elektorat będzie głosować na PO bezwzględnie, natomiast ten bardziej wyrobiony może się… zrazić do całej formacji prymitywizmem akcji Radka Zdradka. Zatem oPOzycyjne media przejdą obok tej nowej rewelacji, a Radzio po pewnym czasie albo przykryje ten wpis kolejnymi, albo po prostu go usunie. Niemniej warto go odnotować, bowiem jest jaskrawym przykładem stresu, w jakim ten najbardziej butny oPOzycjonista aktualnie się znajduje.
Coraz bardziej widać, że Radzio, chodzący przez większość życia w glorii niezłomnego wojownika walczącego z internazizmem, ostatnio zaś niezłomnego w walce o wolność dla sądów i demokrację, może trafić na śmietnik historii. I to z mało chwalebną etykietą. A on, ongiś wschodząca gwiazda polityki, ma dopiero 60 lat, co w świecie polityki oznacza często rozpoczęcie kariery, a nie jej zakończenie i pisanie pamiętników. Pamiętać też trzeba, że na wspomnienia zdemaskowanych agentów wpływu jest małe zapotrzebowanie.
Źródło: niepoprawni.pl
Ta narcystyczna mania wielkości, którą prezentuje, lorda oksfordczyka, sprawia, że on czuje się kimś ważnym. Ale mylą mu się role. - Dominik Tarczyński o Sikorskim Radosławie.
Tak to jest jak kogoś w gumofilcach wpuścimy na salony, atrament wypije z kałamarza, a zegarek kłonicą będzie nakręcał!?
Adres do filmu Szejk z Chobielina: https://twitter.com/i/status/1624143960514912261
Kilka lat temu lord Sikorski powiedział: Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom..... Wizjoner!? 
25 02 2023 Kto skorzystał na wizycie Bidena?
Wizyta Bidena w Kijowie i Warszawie może być różnie odczytywana, ale przecież prezydent USA (nie jako osoba, ale jako instytucja) miał jakiś cel na widoku, łącząc zapowiedzianą bytność w Warszawie z Kijowem. Można to odczytać tak, że Kijów jest ważniejszy, lub że Warszawa posiada znaczenie tylko w kontekście ukraińskim. Niezależnie od możliwości odczucia pewnego zawodu w relacji do nadziei, związanych z samym faktem wyróżnienia Polski jako wiernego sojusznika, zastępującego w Europie niepewne Niemcy i Francję, zostaliśmy jednak po raz pierwszy w historii stosunków polsko- amerykańskich potraktowani jako partner (może jako kandydat na partnera), a nie tylko jeden z licznych przedmiotów zainteresowania. Czy przelot do Warszawy ponad Berlinem i Paryżem otwiera linię stałego użytkowania, czy jest tylko fragmentem rozgrywki europejskiej, okaże się w najbliższym czasie. Przede wszystkim, jak miałem okazję pisać na ten temat, nie istnieje nic takiego jak trwała polityka imperialna Stanów Zjednoczonych. Nawet w stosunku do Dalekiego Wschodu, gdzie Amerykanom, a właściwie MacArthurowi udało się stworzyć trwałe ośrodki sojusznicze, też mamy do czynienia z silnymi wahaniami, szczególnie w odniesieniu do Chin. Nie jest zatem wykluczone, że przyszłoroczne wybory prezydenckie w USA przyniosą zasadniczą zmianę stosunku do Europy.
Pośrednią, ale bardzo istotną korzyścią dla nas jest zapewnienie pomocy dla Ukrainy, bardzo ważnej w tym i następnym roku, w mniejszym stopniu można też potraktować optymistycznie oświadczenie w sprawie obrony strefy NATO. Trudno też będzie wycofać się Bidenowi z ogłoszonego, jednoznacznego stanowiska w sprawie stosunków z Rosją. Putin musi zrewidować, przynajmniej do końca amerykańskiej kadencji prezydenckiej, nadzieje na ożywienie prób przyciągnięcia Rosji do rozgrywki antychińskiej. Chińczycy natychmiast skorzystali z okazji, oferując Rosji wsparcie; ewentualne bezwarunkowe przyjęcie tej oferty przesądza los Rosji, nie wykluczone, że na trwałe. W ten sposób wizyta kijowsko- warszawska otworzyła możliwości powstania nowych układów międzynarodowych. Dla nas najbardziej pożądanym skutkiem byłoby zastąpienie roli Niemiec i Francji jako czołowego przedstawiciela NATO na wschodniej flance. Oczywiście wraz z krajami skandynawskimi, bałtyckimi i krajami środkowej Europy, najbardziej zagrożonymi i doświadczonymi w kontaktach z Rosją.
Przeniesienie ciężaru obrony Europy na wschód jest naturalną konsekwencją wyzwolenia spod sowieckiej dominacji, ale dotychczas blokowaną egoistycznym i krótkowzrocznym stanowiskiem Niemiec. Szkoda tylko, że w Warszawie nie doszło do spodziewanego sygnału w tym względzie w postaci zapowiedzi organizacji stałych baz amerykańskich w Polsce. Może to posłużyć jako argument o braku jakiegokolwiek konkretnego znaczenia tej wizyty polegającej wyłącznie na wielekroć powtarzanych komplementach i zyskiwaniu tanim kosztem polskiej przychylności. Niezależnie od wszelkich przewidywań, mamy już pewne pozytywne objawy reakcji na stanowczą postawę amerykańskiego prezydenta. Jest nim przede wszystkim zmiana stanowiska Scholza, który nagle dostrzegł, że jego wsparcie dla Rosji nie znajduje uznania zarówno zagranicą, z wyjątkiem Francji, jak i w samych Niemczech, a co najważniejsze – zrozumienia w USA, jako dowodu starań o przeciągnięcie Rosji na zachodnią stronę. Potężne wpływy niemieckie w Rosji okazały się zbyt słabe w zestawieniu z ambicjami imperialnymi Putina. Polska miała prawo liczyć na bardziej zdecydowane stanowisko Bidena, ogłoszone w trakcie środowego spotkania B9 w Warszawie (szkoda, że nie 11) przedstawicieli wschodniej flanki NATO. Z punktu widzenia wartości militarnej tego zgromadzenia, co dla Amerykanów ma fundamentalne znaczenie, liczyć się mogą jedynie Polska i Węgry, a zatem wielką szkodą jest ciągle jeszcze brak Finlandii i Szwecji. Zmusiło by to do poważniejszego traktowania tego związku jako partnera.
Należy mieć na uwadze znaczenie tej wizyty w wewnętrznych stosunkach amerykańskich. Jeżeli Biden, mimo swego wieku i objawów osłabienia stanu zdrowia, ma zamiar starać się o reelekcję to musi liczyć się z reakcją amerykańskiej opinii publicznej. Ta najwyraźniej jest niechętna zbytniemu angażowaniu się w sprawy europejskie. Wymaga to szczególnej ostrożności w wypowiedziach. I tak, oświadczenie o obronie każdej piędzi ziemi krajów NATO wywoła wiele negatywnych ocen ze strony wpływowych czynników amerykańskich. Cóż zatem pozostaje robić najbardziej zagrożonym? Jedynym skutecznym sposobem jest pójście o krok naprzód przez kraje pierwszej linii frontu i ogłoszenie solidarnie że “atak na jeden z krajów tego zgromadzenia jest równoznaczny z atakiem na pozostałe”. Nie stoi to w sprzeczności z osławionym art. 5 traktatu północno atlantyckiego, ale go precyzuje, nie dając potencjalnemu agresorowi nadziei na możliwość uniknięcia zbiorowego oporu militarnego. Dla Stanów Zjednoczonych byłby to sygnał na aktywne przystąpienie do wspólnej obrony, a to w zestawieniu z rosyjskim szantażem miałoby decydujące znaczenie. I o to właśnie przede wszystkim chodzi.
NATO jest opóźnione w rozwoju o dobrych kilka lat, powinno przede wszystkim mieć silnie uzbrojoną i sprawnie kierowaną wschodnią flankę z pełną przynależnością krajów skandynawskich. Już w 2014 roku zabrakło umowy o współpracę obronną z Ukrainą, można było wówczas uniknąć bezkarnej agresji na Krymie i w Donbasie. Pod tym względem obecna wizyta amerykańskiego prezydenta jest opóźniona o 9 lat, na tyle też trzeba ocenić opóźnienie NATO w stanie przygotowania do wojny. Nie można w krótkim czasie nadrobić wszystkich zaległości, ale można zbiorowym wysiłkiem już dziś stworzyć silny blok obronny na wschodzie i na tej podstawie przeprowadzić rozgrywkę z Rosją o wpływy na Ukrainie, Białorusi i w krajach kaukaskich. Ręczę, że koszt przeprowadzenia takiej operacji byłby mniejszy aniżeli obecna wojna i ryzyko jej perspektyw.
Przez te 9 lat żyło się w NATO złudzeniami, że przecież nikt na świecie nie odważy się na zagrożenie najpotężniejszemu sojuszowi obronnemu w dziejach ludzkości. A tymczasem okazało się, że to nie tylko Rosja skompromitowała się ze swoją potęgą, ale i NATO nie bardzo umie sobie poradzić ze stanem agresji i zniszczenia na jego granicy. Pakt północno atlantycki istnieje już przeszło siedemdziesiąt lat, ale przez ten czas, odbywając niezliczone konwentykle i utrzymując armię urzędników, nie potrafił przygotować podstawowego obowiązku obronnego, jakim jest reakcja na agresywne działania krajów sąsiedzkich. Niedawno o tym pisałem i mogę jedynie jeszcze raz stwierdzić, że organizacja obrony zachodniego świata wymaga gruntownej przebudowy przez nadanie jej zdolności natychmiastowego, a niekiedy automatycznego reagowania na wszelkiego rodzaju próby naruszania pokoju i ładu międzynarodowego. Dopiero wtedy będziemy mogli czuć się bezpieczni, bo dziś wiemy, że wszelkiego rodzaju zapewnienia o naszym bezpieczeństwie tylko zwiększają nasze obawy.
Z pewnością wizyta Bidena była potrzebna, ale “rodzynki w koszyku” przywiózł tylko Ukrainie, serwując jeszcze jeden pakiet za 500 mln dolarów, ale dla nas ponoszących w dużej mierze skutki wojny na Ukrainie, nie mówiąc już o groźnych perspektywach, tylko ciepłe słówka. Chyba jednak to trochę za mało. Jest jeszcze jeden problem europejski: już drugie stulecie Europa nie jest w stanie samodzielnie obronić się przed agresją. Współczesne wydatki zbrojeniowe europejskich krajów NATO przekraczają pięciokrotnie wydatki rosyjskie, rozporządzają też one bronią nuklearną, a mimo to w zestawieniu z dużo słabszą od Sowietów Rosją czują się bezbronne. W porównaniu do oporu biednej Ukrainy ten stan należy uznać za haniebny.
Zdając sobie z tego sprawę, czyż nie wskazane byłoby specjalne przygotowanie obronne w stosunku do praktycznie jedynego agresora zdolnego zagrozić Europie - Rosji (no, może na dodatek z Białorusią). Zamiast trwonić pieniądze na próżno, czy nie lepiej byłoby przeznaczyć je na dozbrojenie tych którzy z pewnością będą walczyć o “naszą i waszą wolność”. W tej chwili pierwszą i jedyną linią obrony NATO jest kraj nie należący do paktu, ale przecież niezależnie od udzielanej jemu pomocy, trzeba pomyśleć o faktycznie drugiej, ale w NATO pierwszej linii obrony złożonej z krajów członkowskich. Żaden z krajów wchodzących w rachubę nie jest w stanie własnymi środkami pokryć kosztów obrony, przecież nie tylko swojej, ale też i całej wspólnoty. W grę wchodzą nie tylko koszty zakupu sprzętu wojennego, ale też organizacji przemysłu zbrojeniowego. Jest to sprawa o tyle pilna, o ile niepewny jest wynik wojny na Ukrainie, stan zagrożenia może trwać latami, tym bardziej, że mimo sankcji Rosja ciągle rozporządza dostatecznymi środkami na jej prowadzenie.
Źródło: naszeblogi.pl
Na wizycie Bidena skorzystała li tylko gospodarka USA, przemysł zbrojeniowy będzie musiał zwielokrotnić produkcję, podobnie jak w Rosji, która też za pomocą pośredników będzie potrzebowała dostaw z Rosji !?

25 02 2023 Polska armia rośnie w siłę.
Polska wpierała i wspiera nadal Ukrainę, dlatego że - podkreślił szef MON - zwycięstwo Ukrainy leży w żywotnym interesie bezpieczeństwa naszej ojczyzny. ''Czerpiemy z doświadczeń Ukrainy i wykorzystujemy je do przygotowania Wojska Polskiego. Bardzo szybko modernizujemy wyposażenie - w przyszłym tygodniu podpiszemy umowę ws. bojowych wozów piechoty Borsuk, grubo ponad tysiąc egzemplarzy na przestrzeni lat. Jeszcze w tym roku na wyposażenie wojska trafia HIMARS-y zamówione w 2019 r. To jest ważne, żeby pokazać tę perspektywę, iż my konsekwentnie od 2015 r., kiedy PiS wygrało wybory, wzmacniamy Wojsko Polskie, które do 2015 roku było rozwiązywane' - powiedział Minister Obrony Narodowej,, wyliczając: "629 jednostek organizacyjnych Wojska Polskiego rozwiązano za czasów koalicji PO-PSL, szczególnie jednostki na wschodzie".
O Przemyśle Obronnym RP zaczyna być głośno nie tylko z tytułu zakupów uzbrojenia z USA i Korei Południowej i roli tego przemysłu w realizacji zadań z nim związanych, ale głownie z uwagi na nowoczesny potencjał, kadrę inżynierską i wysoko kwalifikowanych fachowców oraz techniczne osiągnięcia w produkcji najnowocześniejszego sprzętu uzbrojenia .  Wojna na Ukrainie dobitnie pokazała skuteczność na polu walki produkowanego w Polsce przez Polską Grupę Zbrojeniową głownie zestawów rakiet przeciwlotniczych i armatohaubic oraz karabinków „Grot”. Powiedział Minister Obrony Narodowej. Głośno jest już na świecie o rewelacyjnych systemach  PPZR (Przenośny Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy) „Piorun” to broń produkowana przez należącą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej firmę Mesko z siedzibą w Skarżysku-Kamiennej. "Pioruny” stanowią głęboką modernizację pocisków Grom , które wprowadzono do służby w latach 90. XX w. (stąd drugim stosowanym oznaczeniem tej broni jest GROM-M). Zestaw, który znajduje się na uzbrojeniu Wojska Polskiego od 2019 r., posiada układ naprowadzania pasywnego na podczerwień.  Rakiety te z powodzeniem niszczą nisko lecące śmigłowce czy samoloty agresora rossji atakujące bezbronną Ukraińską ludność.
Polskie haubice „Krab” walczą w Ukrainie już od ładnych kilku miesięcy i są bardzo docenianie przez tamtejsze wojsko. Co jakiś czas do sieci trafiają także nagrania czy zdjęcie tej broni z frontu i na jednym z nich zostały doskonale uwidocznione gabaryty tego pojazdu. Armatohaubica (AHS) Krab to samobieżna gąsienicowa haubica 155 mm zaprojektowana w Polsce przez Centrum Produkcji Wojskowej Huta Stalowa Wola, poprzez połączenie południowokoreańskiego podwozia K9 Thunder z brytyjską wieżą AS-90M Braveheart z działem kalibru 52 i systemem kierowania ogniem artyleryjskim WB Electronics Topaz. Ale to nie wszystkie możliwości Polskiego nowoczesnego Przemysłu Obronnego. To lata doświadczeń w modernizacji sprzętu kołowego, pancernego i wyposażenia Sił Zbrojnych RP.
W ostatnim czasie prasa informuję o decyzji MON I PGZ  – „O produkcji czołgów K2, która będzie prowadzona w poznańskich Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych, a armatohaubic K9 – w Bumar Łabędy w Gliwicach” – jak poinformował prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Sebastian Chwałek.Produkcja czołgów K2 i armatohaubic K9 będzie organizowana we współpracy ze stroną koreańską, Jak podkreśla w mediach Polska Grupa Zbrojeniowa, gliwicki Bumar i poznańskie Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne czekają nowe wyzwania. W praktyce oznacza to, że w 2023 r. wydamy na zbrojenia niemal 97 mld zł, co jest absolutnym rekordem w historii naszej armii. Będzie to także ogromny skok względem wojskowych wydatków z roku 2022, które zamknęły się w ponad 57 mld zł.
Z Korei Płd. do polskiej armii trafi także 48 samolotów FA-50. Jest to ponaddźwiękowy, lekki myśliwiec, który może być używany także jako ponaddźwiękowy samolot szkoleniowy. Jest to pierwsza maszyna tego typu wywodząca się z Korei Płd. (choć zbudowana we współpracy z koncernem Lockheed Martin) i jeden z niewielu ponaddźwiękowych samolotów szkoleniowych na świecie. Sama maszyna to w pewnym sensie młodszy brat kultowego F-16, z którym wiąże go kilka podobieństw. Obsługuje go dwójka pilotów, FA-50 ma też zasięg ok. 1,8 tys. km, a jego konstrukcja może wytrzymać przeciążenia 8 g (plus minus 3 g). Myśliwiec rozpędza się do prędkości Ma 1,5 i może latać na wysokości do 14,5 km. Głównym uzbrojeniem maszyny jest z kolei działko 20 mm z 205 szt. amunicji, oprócz tego można zamontować na nim do 3,7 t różnorodnego arsenału. Np. rakiety Hydra, pociski powietrze-powietrze AIM-9 Sidewinder oraz AIM-120, a także pociski powietrze-ziemia Maverick oraz pociski przeciwokrętowe. Konstrukcja wspiera także szeroką gamę bomb kierowanych i niekierowanych.
Amerykańskie czołgi Abrams M1A2 w najnowszej wersji SEPv3 to jedna głośniejszych inwestycji MON-u w ostatnich miesiącach. Mówimy o łącznie 250 maszynach. Kontrakt wart 23 mld zł ma na celu unowocześnić polskie siły pancerne, które w dużej mierze opierają się na niemieckich czołgach Leopard 2. To będzie prawdziwa "pancerna pięść" nie do pokonania na współczesnym polu walki. Co potrafi ten sprzęt? Czteroosobowa załoga ma do dyspozycji gładkolufowe działo M256A1 kal. 120 mm oraz trzy karabiny maszynowe (jeden kal. 12,7 mm i dwa kal. 7,62 mm). W terenie czołg Abrams M1A2 może osiągnąć prędkość 40 km na godz. przy maksymalnym zasięgu 200 km. Na drodze wygląda to lepiej – prędkość na poziomie 67 km na godz. oraz 425 km zasięgu. W ręce polskich żołnierzy trafią również pojazdy opancerzone Cougar, które dostaliśmy od Stanów Zjednoczonych niemal za darmo – Polska za 300 wozów musiała zapłacić 27,5 mln dol., co pokrywa koszty przygotowanie ich do działania oraz transport i szkolenie personelu. Skąd taka "promocyjna" cena? Amerykanie, w ramach programu pozbywania się nadwyżek, po prostu oddali sprzęt. Pojazd może przewozić od sześciu do dziesięciu osób, a wieżyczka ogniowa przystosowana jest do sterowania zdalnego. Polskie siły pancerne wzmocnią m.in. koreańskie, nowoczesne czołgi K2 Czarna Pantera. Za 180 czołgów K2 wraz z dodatkowymi pakietami zapłacimy 3,37 mld dol., a same czołgi trafią do Polski do 2025 r. K2 czarna pantera jeden z najnowszych czołgów znajdujących się obecnie w aktywnej służbie, do której wszedł w 2014 r. Głównym uzbrojeniem maszyny jest działo 120 mm, które dzięki wydłużonej konstrukcji zapewnia pociskom większą precyzję i siłę przebicia pancerza. Czołg korzysta także z automatycznego systemu ładowania, dzięki czemu dysponuje większą szybkostrzelnością niż konkurencja. W sumie K2 może wystrzeliwać do 10 pocisków na min., przenosząc 40 szt. amunicji. Czołg wyposażono także w kilka unikalnych rozwiązań związanych z jego zawieszeniem. Czarna pantera potrafi przechylić się do przodu lub do tyłu, wykonując swoisty klęk, ułatwiając załodze celowanie, potrafi także obniżyć swoje zawieszenie nawet o 40 cm, dostosowując je do podłoża. Jeśli chodzi o defensywne możliwości czołgu, to chroni go m.in. system obrony aktywnej typu soft-kill, polegający np. na zakłócaniu czujników wrogiej amunicji. Szczegóły samego opancerzenia są z kolei objęte tajemnicą, wiemy za to, iż czołg posiada specjalny system ostrzegający załogę przed pociskami wystrzelonymi w jego kierunku. Ten sam system potrafi też automatycznie wystrzelić granaty dymne, które blokują termiczną sygnaturę czołgu, utrudniając wykrycie go przez wroga. MON podpisał już także umowę na zakup 288 wyrzutni K239,  z czego pierwszych 18szt. zintegrowanych z polskimi pojazdami Jelcz trafi do żołnierzy w 2023 r. Jak podaje polski rząd "K239 Chunmoo to samobieżna kołowa wieloprowadnicowa wyrzutnia rakiet mogąca strzelać pociskami o różnym kalibrze. Przenosi dwa kontenery z pociskami rakietowymi, w każdym może mieć m.in. sześć kierowanych rakiet kalibru 239 mm o donośności około 80 km lub jeden pocisk balistyczny o donośności około 290 km". Na papierze jest to więc broń o parametrach zbliżonych do wspomnianych wcześniej amerykańskich wyrzutni HIMARS.
Te najnowocześniejsze na świecie sprawdzone w boju na Ukrainie wyrzutnie będą wsparciem dla naszej artylerii rakietowej. Polska chce zakupić łącznie 500 zestawów M142 HIMARS, które staną się częścią 80 baterii systemu Homar. Pojedynczy pojazd (5-tonowa ciężarówka kołowa z opancerzoną kabiną) jest w stanie przenosić sześć rakiet GMLRS (Guided Multiple Launch Rocket System) lub jeden pocisk balistyczny MGM-140 ATACMS o zasięgu do 300 km. Polski Przemysł Zbrojeniowy nie zostaje w tyle oto kilka pozycji które zasilają Polską Armię : Huta Stalowa Wola odpowiada również na zapotrzebowanie WP produkując Bojowy Pływający Wóz Piechoty Borsuk, który aktualnie jest w fazie testów. Pojazd ten jest w stanie przewieźć do dziewięciu żołnierzy (trzy osoby załogi i sześciu piechurów z pełnym wyposażeniem) oraz zapewnić im ochronę przed ostrzałem z broni palnej (karabiny, pistolety itp.), ładunkami wybuchowymi czy granatnikami przeciwpancernymi.
Uzbrojenie Bojowego Pływającego Wozu Piechoty Borsuk składa się z armaty kal. 30 mm, karabinu maszynowego kal. 7,62 mm i podwójnej wyrzutni pocisków przeciwpancernych. Oprócz tego pojazd ma mieć do dyspozycji granaty dymne do maskowania swojej pozycji, system przeciwpożarowy i modułowy pancerz. Drony wchodzące w skład systemu WIZJER, opracowane przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych i produkowane we współpracy z konsorcjum złożonym z Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz Wojskowych Zakładów Lotniczych w Łodzi i w Bydgoszczy, trafić mają na wyposażenie polskiej armii w latach 2024-2027. Pierwsza dostawa obejmować ma 25 bezzałogowców, a całe zamówienie to sto pojazdów wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Wartość kontraktu to 174 mln zł brutto, a same statki powietrzne mają pozwolić na skuteczne wykrywanie celów na ziemi, co umożliwić ma bardziej precyzyjne prowadzenie ognia (np. przez artylerię). Zasięg takiego drona to 35 km, a czas, jaki może spędzić w powietrzu, "przewyższa trzy godziny". W czerwcu 2022 r. Polska Grupa Zbrojeniowa poinformowała o podpisaniu kontraktu z MON "3,5 tys. pocisków oraz 600 mechanizmów startowych dla PPZR Piorun, które zostaną dostarczone do Sił Zbrojnych RP w nadchodzących latach". "PPZR Piorun" to przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy o wadze 19,5 kg przeznaczony do zwalczania śmigłowców, samolotów, bezzałogowych statków powietrznych i rakiet skrzydlatych. Jest to usprawniona wersja pocisków Grom, które w swoim nowym wydaniu doczekały się całej gamy usprawnień oraz nowości. Od swojego poprzednika piorun różni się m.in. zmodyfikowanym mechanizmem startowym oraz celownikiem zwiększającym możliwość wykrycia zbliżającego się celu. Mechanizm startowy pozwala tym samym na wybór: trybu pościg-spotkanie, rodzaju celu, warunków pogodowych, realizuje też zapytanie swój-obcy, komunikuje się z celownikami optycznym i termowizyjnym oraz ma możliwość zastosowania klucza autoryzacji. Zasięg rażenia pioruna wynosi od 400 m do 6,5 km na wysokości celu od 10 m do 4 km.
Ostatnią potwierdzoną inwestycją są brytyjskie pociski CAMM (Common Anti-Air Modular Missile), które jeszcze w tym roku mają stać się częścią systemu obrony przeciwlotniczej NAREW. Minister Błaszczak potwierdził zakup dwóch jednostek ogniowych w kwietniu 2022 r. – każda bateria składa się z trzech wyrzutni iLauncher zintegrowanych z polskim system kierowania ognia, pojazdu kołowego, na którym zamontowano platformę do wystrzeliwania pocisków oraz radaru ZDPSR Soła. Oprócz tego szef MON potwierdził zakup zapasu amunicji w postaci pocisków CAMM wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym. Pojedynczy ładunek waży 99 kg, a jego długość to 3,2 m. Maksymalny zasięg pocisku to 25 km, a jego prędkość to ponad 3,5 tys. km na godz. (liczba Macha 3). System samonaprowadzania aktywnego pozwala na skuteczne niszczenie bezzałogowców, myśliwców czy innych pocisków. Ostatnie na naszej liście są francuskie satelity Pleiades Neo (VHR-2020) – pod koniec grudnia 2022 r. ministrowie obrony Polski i Francji podpisali wiążący kontrakt, na mocy którego otrzymamy dwa urządzenia pozwalające na obserwację celów na Ziemi z dokładności do 30 km. Ten nowoczesny sprzęt przysłuży się tylko polskiej armii, a satelity mogą być też wykorzystywane w kartografii czy celach związanych z rolnictwem.
Niestety dwa satelity kupione przez Polskę zostaną wysłane w przestrzeń kosmiczną do 2027 r. Do tego czasu będziemy mogli korzystać z francuskiej konstelacji Pleiades Neo składającej się aktualnie z dwóch urządzeń krążących wokół Ziemi.
Nowości czekają także na polskich marynarzy. W marcu 2022 r. MON ogłosił przecież dużą inwestycję w polską marynarkę wojenną. Chodzi o budowę wielozadaniowych fregat w ramach programu "Miecznik", na który wydamy 8 mld zł. Do 2031 r. nasz kraj otrzyma trzy takie jednostki zbudowane na brytyjskiej licencji okrętów Arrowhead 140 (fregata typu 31) dostosowanego oczywiście do polskich potrzeb i wymagań. Tego typu jednostki to elastyczne, wielozadaniowe konstrukcje zdolne do wykonywania różnorodnych misji dysponujące szeroką gamą uzbrojenia i wsparciem śmigłowca przenoszonego na pokładzie.
Źródło: naszeblogi.pl
My zapłacimy za wyrzutnie HIMARS wraz z rakietową amunicją, a one sobie pojadą na Ukrainę, no bo jak może być inaczej!? UE, NATO nas nie obroni, no bo niby dlaczego mają za nas nadstawiać swoje głowy!? Polski żołnierz ma bronić polskich granic, a czym będzie bronił jak cały najnowocześniejszy sprzęt wojskowy pojedzie na Ukrainę!?
Mania wielkości zapanowała wśród rządzących w Polsce, chcą mieć największą i najnowocześniejszą armię w Europie!? No i kto za to wszystko zapłaci, oczywista oczywistość ci najbiedniejsi, bo arystokracja polityczna jak zwykle od podatków się wymiga, ale na dostawach dla wojska zarobi krocie !? 
22 02 2023 Wizyta Bidena w Polsce: Tusk w 4 oczy z prezydentem!
Wszystkie media światowe publikują zdjęcie ze spotkania führera totalnej opozycji Donalda Tuska z prezydentem – po tym jak prezydent USA Joe Biden zakończył swoje wystąpienie w Arkadach Kubickiego. O przygotowaniach do tego spotkania w cztery oczy napisał na Twitterze były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, odpowiedzialny za reset stosunków z „Rosją taką, jaka jest”: „Zaczyna się spotkanie byłego Przewodniczącego Rady Europejskiej oraz Prezydenta Warszawy z @POTUS”    – . napisał sponsorowany przez Arabów minister w rządzie Donalda Tuska. Tą informacją Sikorski unaocznił oniemiałemu z wrażenia społeczeństwu na czym polega zrobienie laski Amerykaninowi przez funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej. Dodajmy - laski szybkiej, bo nie trwającej nawet dwóch minut - czyli, niczym klepnięcie Angeli w plecy Donka! Jednak pomimo przygotowań do zrobienia laski – Donald Tusk był tak zaskoczony, że prezydent osobiście zechciał uścisnąć jego drogą dłoń, że nawet nie zdążył podnieść się z krzesła! Kiedy po 28 sekundach führer totalnej opozycji zdołał się otrząsnąć ze spotkania w cztery oczy z prezydentem  – przypomniał sobie jego krótkie słowa: „Joe Biden krótko i dosadnie: Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności i demokracji. Zawsze i wszędzie”. Przy okazji tego spotkania Donalda Tuska w cztery oczy wyszło na jaw, na czym polega obłęd Donalda. To halucynacje, skoro Donald Tusk pomylił prezydenta Dudę z prezydentem Bidenem... Historyczne, trwające 28 sekund spotkanie Donalda Tuska w cztery oczy z prezydentem nie umknęło uwadze ukrywającego się zagranicą obrońcy syna Tuska – Józefa Bąka, który napisał za pomocą niezawodnego Twittera: „Donald Tusk od lat wyszydzany i atakowany przez PiS został dzisiaj wsparty przez Prezydenta USA w sposób nieprawdopodobny. Podobnie Tusk wsparł przed wyborami w USA, gdy jako Przewodniczący Rady Europejskiej napisał : „W polityce światowej jest miejsce tylko dla jednego Donalda”.
Ukrywający się przed Prokuraturą RP mecenas Giertych tym samym udowodnił wszystkim niedowiarkom, że nie tylko Donald jest jeden, lecz także i jego koń. A jaki jest koń – każdy widzi. Ukrywający się zagranicą koń nie mógł przecież dostrzec, że jego pryncypał spotkał się z prezydentem Dudą, a nie z prezydentem Bidenem...
Trzeba jednak oddać prawdę, że znacznie dłuższe spotkanie w 4 oczy z prezydentem, odbył słynny Dupiarz Warszawski, chwaląc się zdjęciem z prezydentem Bidenem i podpisując go na Twitterze wzruszającym tekstem, po trwającym dokładnie 38 sekund spotkaniu: Spotkanie z prezydentem @JoeBiden po jego przemówieniu w @warszawa. To ważne, że raz jeszcze potwierdził siłę naszych sojuszy i jedność wolnego świata. Jesteśmy razem po stronie wartości, wolności, demokracji. Podpis Dupiarza pod zdjęciem budzi jednak pewien niedosyt, gdyż Dupiarz nie pochwalił się światu opinią prezydenta Stanów Zjednoczonych na temat programu pilotażowego, który Dupiarz wprowadzi w Warszawie, gdy Platforma Obywatelska – pod światłym przywództwem Donalda Tuska – wygra wybory. Wyznaczenie przez Dupiarza 16 kilogramów czyli 35 funtów mięsa na rok na każdego mieszkańca Warszawy, musiało wzbudzić wstrząsające wrażenie na prezydencie Bidenie!
Choć Dupiarzowi udało się przebić Donalda w zrobieniu laski o 10 sekund, to już nie udało się wielkiemu polskiemu uczonemu. Kopertnikowi. Kopertnik także się spotkał w cztery oczy z prezydentem Bidenem, ale zaledwie przez 23 sekundy, gdyż widok Amerykanina zatkał Kopertnika!  Co zaś powiedział Kopertnikowi prezydent Stanów Zjednoczonych, tego się nie dowiemy, choć Biden wyraźnie wygraża Kopertnikowi palcem na załączonym przez Platformę Obywatelską zdjęciu. Czy ma to związek z nadchodzącą w maju 2023 roku rocznicą obrony immunitetu Kopertnika przez Senat RP?
Spotkania funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej w cztery oczy z prezydentem Stanów Zjednoczonych a w przypadku mającego halucynacje führera totalnej opozycji - z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej – szeroko komentuje prasa zachodnia, reprezentowana w Arkadach Kubickiego przez byłego redaktora niemieckiego „Newsweeka”, niejakiego Lisa : „PiS chciał zawłaszczyć politycznie wizytę Bidena. Fakt, że zaczęła się w Kijowie oraz dzisiejsze spotkania Bidena z Tuskiem i Trzaskowskim, kompletnie ten plan zdemolowały” – obwieścił z satysfakcją Lis, namaszczony już na prezesa Telewizji Polskiej. Oczywiście, gdy Platforma Obywatelska wygra wybory... To że Lis ma mózg kompletnie zdemolowany - nie trzeba nikomu udowadniać... Co by nie mówić - funkcjonariusze Platformy Obywatelskiej udowodnili jednak społeczeństwu, że nie tylko Putin, Angela , Scholz i Arabowie się z nimi liczą! Także Ameryka się z nimi liczy! Poza oczywiście Sikorskim, który ma bana na zbliżanie się do Prezydenta Stanów Zjednoczonych, żeby mu czasami laski nie zrobił...
Źródło: niepoprawni.pl
Miał przylecieć do Polski, zatrzymał się w Ramstein, i z Warszawy pojechał pociągiem do Kijowa!? No i Dudzie, Morawieckiemu zagrał na nosie za przeproszeniem!? Tego że taki numer wywinie i wpierw pojedzie do Kijowa nikt chyba się nie spodziewał!? Teraz tylko w Warszawie zbierze kolejne zamówienia na broń i sprzęt dla najnowocześniejszej armii w Europie i może zadowolony wracać do USA!?
Kolejna niespodzianka Bidena wsadził kij w mrowisko spotykając się z świętą trójcą Tuskiem, Trzaskowskim, Grodzkim, a zapominając o Kaczyńskim, Macierewiczem, Terleckim!?
Z forum: Kilka lat temu Donald Tusk wieszczył totalną izolację Polski na arenie międzynarodowej w przypadku przegranej Trumpa... Dziś Polska jest najważniejszym, strategicznym państwem regionu. Jakiś czas temu antypolskie media polskojęzyczne umniejszały rolę spotkań Dudy i Bidena. Dziś te same media muszą się wić i wykonywać nie lada publicystyczne sztuki aby sekundowe pozowanie do zdjęć wraz z kurtuazyjną wymianą "kilku słów" określać mianem spotkań opozycji z Bidenem. Kabaret, groteska i cyrkowe sztuki opozycji i ich mediów.
30 sekund wymiany wzrokowej, a TVN przygotowuje program na 30 minut o wspaniałym spotkaniu Tuska z Prezydentem USA. Jedyna prawdomówna stacja. 
20 02 2023 Politycy z zobowiązaniami.
Politycy powinni mieć zobowiązania wobec wyborców i tylko wobec nich. W praktyce jednak bywa, że polityk skorzysta ze wspomagania zewnętrznego, a potem musi się odwdzięczyć "sponsorom", którzy zresztą chętnie podają pomocną dłoń aspirującym politykom. Czytelnicy książek Wołkowa czy Suworowa, bez problemu mogą rozpoznać polityka z "zobowiązaniami", który często dysponuje pięknym, jakby szytym na miarę życiorysem, ale z pewnymi nieciągłościami czy nagłymi "zwrotami akcji". Najważniejszym jednak wskazaniem jest biblijna zasada – "po owocach ich poznacie". Podejmowane decyzje i wypowiedzi, nawet pomimo tzw. "działań uwiarygodniających", dekonspirują najlepiej. Polityk może się mylić, ale jeśli podobne błędy się powtarzają, nasuwa się przypuszczenie, że błędy są celowe i wynikają z "zadaniowania". Nie brak na naszej scenie politycznej tak zachowujących się postaci, które jednak są praktycznie "nie do ruszenia" jeśli zachowują elementarną ostrożność i płacą podatki. Dlatego agenci wpływu z najwyższej półki muszą być wynagradzani starannie wypranymi pieniędzmi. Najbanalniejszym sposobem są "konsultacje", ale może być też cykl wykładów, wydanie książki, czy nagroda na specjalnie ustawionym konkursie.
Można sobie też wyobrazić celowo organizowane w małym egzotycznym kraju zamknięte dla mediów doroczne konferencje, w których uczestniczy wielu płatnych konsultantów z różnych rejonów świata. Mają oni okazję spotkać się osobiście z Sergiejem Ławrowem, co jest najlepszą formą kontaktu, bo nic nie jest w stanie zastąpić spotkania "twarzą w twarz". Ławrowa znamy dzisiaj jako ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, ale był on długoletnim szefem rezydentury KGB w Ameryce, zalegendowanym jako przewodniczący delegacji ZSRR przy ONZ w Nowym Yorku. "Massalskiego nadzieja, że z naszą pomocą silne potrafi wytworzyć stronnictwo, oddała go w nasze ręce".- to fragment meldunku do cara o polskich politykach. Czy dziś może zaistnieć podobna sytuacja i czy może dotyczyć np. Grzegorza Brauna?
Ten reżyser wartościowych filmów długo był cenioną postacią środowisk niepodległościowych. To on zwrócił uwagę na „nieregularności” w życiorysie Grzegorza Schetyny i w momencie największego zmarginalizowania tego polityka, proroczo przewidział jego polityczny „come back”. Świetny był cykl Brauna pt. „Errata do biografii” o postaciach, których życiorysy zostały w III RP nieco „podrasowane”. On chyba jako jedyny polski polityk pozwalał sobie na lekkie dokuczanie Żydom, co jest działalnością wysokiego ryzyka. Wypowiedzi antyamerykańskie (o „obcych wojskach okupacyjnych stacjonujących na terenie kraju”) i antyukraińskie Brauna były znane na długo przed obecną wojną. Później reżyser zaczął udzielać wywiadów postsowieckim mediom i dał się sfotografować w Moskwie, na Placu Czerwonym w towarzystwie Swirydowa - agenta zalegendowanego jako dziennikarz (został wydalony naprzód z Czech, a później z Polski pod zarzutem pracy dla rosyjskich służb). Swirydow wiedział co robi umieszczając to zdjęcie na swoim "fejsie". Teraz Braun nie ma już odwrotu - został „sprofilowany”. Dziś dobry reżyser i niefortunny polityk stał się politycznym folklorem i „harcownikiem” sejmowym urządzającym dziwne happeningi. Szkoda, że nie robi już filmów. Może nakręci kiedyś „Erratę” do swojej biografii? Nie brak w Polsce mężów stanu mających globalne ambicje – Aleksander Kwaśniewski chciał być sekretarzem generalnym ONZ, Włodzimierz Cimoszewicz i Radosław Sikorski aspirowali na posadę szefa NATO ( !). Aby uzyskać nominację musieliby pozyskać poparcie bardzo wpływowych ludzi i środowisk. Takich posad nie dostaje się za czapkę śliwek. Czy coś komuś obiecywali?
Istnieją opinie, że na urząd "króla Europy" Donald Tusk został wybrany „wolą 550 mln Europejczyków” ze względu na swój urok osobisty i walory intelektualne. Choć niektórzy twierdzą, że Tusk za posadę zapłacił likwidacją polskiego przemysłu stoczniowego i wiernopoddańczą służbą wobec europejskich decydentów. Redaktor Adrian Stankowski zwrócił uwagę na unikalny w naszej historii przypadek - wśród polskich magnatów, czy polityków, bywali tacy- służący Prusom, albo Rosji. Natomiast D. Tusk był miły i uczynny zarówno dla Niemiec, jak i dla Rosji. Do państw cieszących się jego życzliwością można by dodać jeszcze Izrael. Chyba najmniej przychylności ze strony Tuska mogli oczekiwać Polacy. W 2008 roku Donald Tusk udał się z wizytą do Nowego Jorku, gdzie spotkał się z wiodącymi przywódcami amerykańskich organizacji żydowskich. Premierowi towarzyszyli inni mężowie stanu - Radosław Sikorski i Sławomir Nowak (znany także jako Sławomir N. czy Lolo – Pindolo). Nasza delegacja wywarła na gospodarzach znakomite wrażenie - "zupełnie nowa generacja polityków o otwartych umysłach" - stwierdzono. Przy okazji wspomniano poprzednią polską wizytę - prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był oschły, mało serdeczny i nie oczarował rozmówców. Na zarzut, że w Polsce wzrasta antysemityzm prezydent odparł tylko, że przejawy antysemityzmu nie są tolerowane.
Wkrótce po wizycie Tuska, Polska zaczęła wypłacać emerytury bardzo starym, ale wcale licznym byłym obywatelom polskim mieszkającym w Izraelu, którzy przeżyli holokaust. Czy coś uzyskano w zamian, oprócz życzliwości znanej gazety i pewnej prywatnej telewizji? 33 lata temu ostatni już pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Mieczysław Rakowski wydał swoje ostatnie polecenie: "Sztandar PZPR wyprowadzić". Partia, która przez ponad 40 lat była narzędziem sowieckiej dominacji nad Polską, przestała istnieć. Jednak tego samego dnia 29 stycznia 1990 roku, w tym samym miejscu, ci sami ludzie utworzyli nową partię – Socjaldemokrację Rzeczpospolitej Polskiej pod kierownictwem Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie była to tylko zmiana znaku towarowego – towarzysze przeszli wielką przemianę mentalną; z pryncypialnych zwolenników dyktatury proletariatu i leninowskiego "centralizmu demokratycznego", stali się subtelnymi miłośnikami demokracji parlamentarnej i Europejczykami. Przestali także walczyć z kapitalizmem, bo wielu z nich stało się kapitalistami uwłaszczając się na majątku narodowym.
Dwa miesiące wcześniej, w listopadzie 1989, przybył do Polski z kurtuazyjną wizytą ówczesny minister finansów Izraela Szimon Peres i odwiedził premiera Mazowieckiego. Wydaje się jednak, że faktycznym celem wizyty była misja ratowania gwałtownie rozsypującej się partii komunistycznej, która jednak wciąż liczyła 2 mln członków i dysponowała wielkim majątkiem. Peres zalecił natychmiastową zmianę nazwy partii i obiecał przyjęcie do Międzynarodówki Socjaldemokratycznej. Czy była to spontaniczna inicjatywa polityka izraelskiego? Wydaje się jednak, że Peres mógł działać w porozumieniu z przewodniczacym  Międzynarodówki Socjalistycznej - Willy Brandtem. Potencjał tkwiący w staro- nowej partii natychmiast dostrzegli też inni gracze. Luźno przywiązani do polskości internacjonaliści proletariaccy z dawnego PZPR wydawali się obiecujący i "perspektywiczni" także w planach rosyjskich. Dlatego warszawski rezydent KGB Ałganow wręczył wysokiemu funkcjonariuszowi nowej partii - Leszkowi Millerowi tzw. "pożyczkę moskiewską" (1,2 mln $). Dziwne, że "pożyczka" nie została powierzona po prostu przewodniczącemu nowej partii. Prawdopodobnie było to powodem słynnej "szorstkiej przyjaźni" między Kwaśniewskim, a Millerem – może ci dwaj liderzy SdRP mieli zobowiązania wobec różnych "przyjaciół zewnętrznych"?
Tak więc o względy świeżych socjaldemokratów (a byłych komunistów) zabiegali trzej "akcjonariusze" – Rosja, Niemcy i Izrael. Zawsze ci sami, niczym fatum, od wielu dziesięcioleci (czy nawet stuleci) starają się uzyskać "pakiet kontrolny" nad naszym krajem. Nieco wcześniej generał Jaruzelski poinformował swojego wschodnioniemieckiego odpowiednika Egona Krenza: "Oddaliśmy władzę, ale zachowaliśmy pakiet kontrolny".
W III RP zawsze "pakiet kontrolny" znajdował się gdzieś poza Polską, a stosunkowo największy zakres podmiotowości uzyskaliśmy po 2015 roku. Dziś, w miarę ewolucji Unii Europejskiej i stopniowego przejmowania kompetencji państw narodowych, nasz pakiet akcji się zmniejsza i proces ten będzie postępować coraz szybciej. Dokładnie ten scenariusz opisał już w roku 2002 (jeszcze przed naszą akcesją do Unii!) brytyjski sowietolog Christopher Story, który przewidywał, że Unia w końcu stanie się zcentralizowana z rządem socjaldemokratycznym pod kontrolą niemiecką. Czy mogliśmy przypuszczać w 2004 roku, że przepustka do świata Zachodu, którą załatwili nam towarzysze Kwaśniewski i Miller, grozi utratą niepodległości?
Źródło: niepoprawni.pl
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów. 
17 02 2023 Postępowa Warszawa A.D.2030.
Oto przegląd wiadomości ze stolicy Polski w 2030 roku:
1. Wg. sondażu „Głosu stolicy”, aż 70% mieszkańców Warszawy popiera politykę pilotażową oraz inwestycyjną prezydenta Trzaskowskiego. Sonda dotyczyła całkowitego zakazu spożycia mięsa i nabiału w stolicy oraz zwężenia wszystkich dróg oraz likwidacji miejsc parkingowych. Obecnie do centrum Warszawy mogą wjechać wyłącznie samochody elektryczne niemieckiej produkcji.
2. W ramach akcji „STOP trucicielom”, warszawska straż miejska zatrzymała na wjeździe do stolicy aż 327 kierowców, szmuglujących rąbankę z tych części Polski, gdzie nie istnieje całkowity zakaz spożycia mięsa i nabiału. Jak informuje Komendant WSM, wśród zatrzymanych kierowców znalazł się przestępca, który przewoził w bagażniku pół świni oraz 100 kilogramów twarogu lubelskiego. Na domiar złego, straż miejska znalazła w kieszeniach nieletniego syna przestępcy aż 6 kg serów z Podlasia oraz dwa ozory wołowe. Zgodnie z obowiązującym w Warszawie prawem, straż miejska zarekwirowała samochody przestępców oraz skierowała wnioski do stołecznej prokuratury. Przypominamy, że za spekulację rąbanki oraz nabiału grozi nawet do 10 lat więzienia!
3. Już od tygodnia obowiązuje w centrum Warszawy nowy układ komunikacyjny. Wszystkie drogi przemianowano na ścieżki rowerowe, zaś ścieżki rowerowe przeznaczono dla ruchu samochodów elektrycznych. Ze względu na ocieplenie planety, likwidowane są w Warszawie połączenia  autobusowe, co spotkało się z pełną akceptacją mieszkańców stolicy. 
4. W związku z ograniczeniem zakupu odzieży do trzech sztuk rocznie – rada Warszawy ustaliła, że w odniesieniu do mężczyzn będzie to w 2031 roku czapka, spodnie i koszula, zaś kobiety będą mogły nabyć biustonosz, rajstopy oraz apaszkę. Dodatkowo kobietom przysługiwać będzie zakup 12 par majtek, tj. na miesiące styczeń, luty, marzec, kwiecień, itd….
5. Na lotnisku Chopina powitano przybyłego z Korei Północnej prezydenta Trzaskowskiego. Była to już trzecia w tym roku wizyta prezydenta Warszawy w Korei Północnej i vice versa. Czyli już trzecia wizyta prezydenta Warszawy w Warszawie, po jego zagranicznych wojażach. Warto dodać, że doświadczenia zdobyte przez prezydenta Trzaskowskiego w czasie jego wizyt zagranicznych realizowane są już w naszej stolicy. I tak na Ursynowie – duży parking samochodowy przekształcony został na pastwisko, na którym zasadzono rośliny niezbędne do sporządzania codziennych posiłków przez mieszkańców tej pięknej dzielnicy. 
6. W czasie wczorajszej akcji na Bazarze Różyckiego, straż miejska zatrzymała 6 bab, które ukrywały jaja pod spódnicą. Jak informuje rzecznik warszawskiej straży miejskiej – zatrzymane baby pochodziły z Podlasia, skąd szmuglowana jest do stolicy większość jaj oraz masła. Główny epidemiolog stolicy pani Sylwia S.. ostrzega, że spożycie jaj i masła może być przyczyną takich chorób jak: zawał serca, udar mózgu, nowotwory żołądka, wątroby oraz trzustki a także zawroty głowy, grożące utratą przytomności. Epidemiolożka wskazuje, że na warszawskim rynku dostępne są liczne zamienniki jajopodobne oraz niemieckie masło silnikowe, produkowane przez koncern BMW z wysoko-rektyfikowanych olejów - które cieszą się szerokim uznaniem warszawskich smakoszy.
7. Wielkim sukcesem warszawskich służb porządkowych oraz straży miejskiej zakończyła się wczorajsza nocna akcja na istniejące jeszcze w podziemiu pijalnie mleka. W czasie nocnej obławy zlikwidowano 21 nielegalnych pijalni mleka oraz zatrzymano „Jogurta” - bossa gangu twarogowego. „Jogurt” m.in. kierował podziemnym barem mlecznym, do którego schodził się element przestępczy z Pragi Południa. Niestety nadal nieuchwytny jest gangster „Boczek”, zajmujący się przemytem drobiu i wieprzowiny do stolicy. Warto dodać, że czasie wczorajszej obławy zatrzymano 430 osób uzależnionych od mleka i przekazano je na zamknięte leczenie odwykowe do warszawskiego ośrodka nad Zalewem Zegrzyńskim.
8. Jak informuje ratusz – rada Warszawy przeznaczyła w budżecie na 2031 rok aż pół miliarda złotych na leczenie odwykowe osób uzależnionych od mięsa oraz nabiału. Ponad 100 milionów złotych kosztować będzie przygotowanie talonów na odzież oraz wyznaczenie sklepów, gdzie będzie można zrealizować talony na ubrania. Zgodnie z sugestią handlowców – nadal będą istnieć odzieżowe sklepy komercyjne, gdzie będzie można zakupić trzewiki całoroczne oraz kapcie.
9. W związku z rozbitą przez siły porządkowe demonstracją „Solidarności” pod warszawskim ratuszem – rzeczniczka Ratusza zdecydowanie zaprzeczyła, jakoby w warszawskich urzędach istniały sklepy „za żółtymi firanami”, w których urzędnicy i funkcjonariusze Ratusza mogą zakupić mięso, nabiał, oraz odzież z Chin. „Ostro potępiamy wywrotową działalność „Solidarności” oraz wiadomych nam sił, które usiłują zniweczyć tak długo budowany w Warszawie postęp, szkalując władze stolicy, które cieszą się od czasów rządów HGW niezachwianym zaufaniem mieszkańców stolicy” – oświadczyła rzeczniczka Ratusza.
10. W warszawskich delikatesach pojawiła się długo oczekiwana mąka ze świerszczy, polecana przez europejskich dietetyków. Wykonany z niej chleb świerszczowy charakteryzuje się chrupiącą, chitynową skórką, wyśmienite są też kruche ciastka z mąki świerszczowej .
11. Wczoraj, w godzinach nocnych policja zatrzymała w okolicy bulwaru nad Wisłą, dwóch podejrzanie zachowujących się młodych mężczyzn. Po zatrzymaniu podejrzani przyznali się do spożycia kiełbasy żywieckiej, zaś u jednego mężczyzny policja znalazła ponad 100 gr tego groźnego specyfiku. Zgodnie z prawem posiadanie ponad 100 gram kiełbasy (dla własnego użytku) jest już w Warszawie przestępstwem.
12. Po dwóch latach intensywnego śledztwa został wreszcie zatrzymany niebezpieczny wurzofil Łukasz N. Przestępca zapraszał dziewczęta i chłopców do swojego mieszkania na Mokotowie, gdzie częstował zwabionych młodych ludzi nabiałem oraz pokazywał im zdjęcia kiełbas oraz innych wyrobów mięsnych. Wurzofil publikował też zdjęcia kiełbas w internecie. Przestępcy grozi kara 20 lat więzienia.
Źródło: niepoprawni.pl
Dzisiaj się z tego śmiejemy, a za kilka lat będziemy płakać!? No chyba że się obudzimy i dewiatów przegonimy!?
15 02 2023 Kto gorszy, Czarnek czy Don Kichot?
Ostatnio czuję się jak pan młody ze sprośnej dykteryjki, który na prowokacyjne pytanie weselnego wodzireja: kto jeszcze nie miał panny młodej, jedyny podniósł rękę. Bo chyba spośród wszystkich wtrącających swoje trzy grosze do skrzeczącej pospolitości tylko ja nie wspomniałem dotychczas nawet słowem o wiatrakach. A przecież towarzyszą mi one niemal od urodzenia. Pierwszy, kręciołek z kliszy fotograficznej na patyku kupili mi rodzice na odpuście w Gidlach słynących z cudownej figurki Matki Boskiej adorowanej w klasztorze Dominikanów. Być może właśnie jej kult sprawił, że pochodząca z leżącego tuż za rogatkami Gidel Pławna Żydówka Maria Neuman, matka Jana Kiepury, została katoliczką. O metafizykę otarł się również Wincenty Witos zapisując w swych pamiętnikach tekst pieśni: “O matko Boska Gidelska, Tyś jest pani Archanielska”…Potem nastał czas literackich skojarzeń. “Don Kichot” Cervantesa, “Igraszki z diabłem” Drdy, piosenka o Marynie ze młyna… Bo w istocie do niedawna wiatraki służyły do mielenia ziarna na mąkę, gdyż OZE wcale nie wymyślili ekolodzy.
Wreszcie zobaczyłem paryski Moulin Rouge z wiatrakiem olewającym nie tylko zasadę 10h, ale też minimalne odległości od ludzkich siedzib. A przecież generowana wewnątrz tego przybytku energia przyprawiała wielu o zawrót głowy. A tak na marginesie całego zamieszania z wiatrakami zastanawiam się czemu Chińczycy przy swej kreatywności, że wspomnę papier, proch, latawce, cienie, ceramika dynastii Ming, kulinaria pachnące teraz u nas na każdym rogu, nie wpadli w trakcie rewolucji kulturalnej na pomysł wytwarzania taniego prądu siłą wiatru? Otarli się jedynie o tę koncepcję produkcji rozproszonej budując po wsiach dymarki do wytapiania żelaza. O, byłbym zapomniał. Zamierzam zaapelować do Parlamentu Europejskiego o internowanie Don Kichota i uznanie go za persona non grata na Starym Kontynencie. I nie muszę chyba uzasadniać dlaczego. No to sobie pożartowałem z wiatraków, choć nie wiem czy wariacje na temat OZE nie podpadają pod jakiś paragraf. Zresztą czy to istotne? Jeśli nawiedzeni talibowie progresu zagną na mnie parol, to niezawiśli sędziowie dadzą mi popalić i bez kodeksu. Pocieszam się tylko, że jestem gdzieś na końcu kolejki do zgilotynowania. Bowiem ostatnio rozochoceni opozycyjni pieniacze skarżą na wyprzódki kogo popadnie, zwłaszcza w trosce o wolność słowa. Podobno juryści tworzą rejestr określeń zakazanych w stosunku do TVN 24, typu: zakłamana stacja, ośrodek manipulacji czy amerykański telebim PO, tudzież szczwalnia. Uwaga, zniesławiającej szczwalni proszę nie mylić ze szczujnią, obiektywną oceną TVP Info. Już, już, zamierzałem po tych kpiarskich wprawkach trącić jakieś górne C, ale entuzjazm licznych funkcjonariuszy generatorów rzeczywistości urojonej fetujących wyniki sondażu pracowni Kant-ar kolejny raz pokazujące trend wzrostowy poparcia dla partii opozycyjnych i pikowanie reżymowej prawicy, przypomniał mi stary, nieco makabryczny dowcip.
- Mamusiu, czemu ubierasz choinkę w lipcu?- A bo to ty anemiczna kruszyno doczekasz grudnia?
Suchar spointuję parafrazą przesłania księdza Twardowskiego. Spieszcie się cieszyć z lutowych rezultatów sondaży na jesień. One tak szybko odchodzą w niepamięć. Wystarczy tego chichotu. Na koniec kilka spostrzeżeń na temat spraw naprawdę fundamentalnych. Kolejne wcielenie Witosa(dwa razy Witos w jednym tekście upoważnia mnie chyba do starań o członkostwo w PSL) Władysław Kosiniak-Kamysz i wielebny Szymon Hołownia obwieścili, wróć, to słowo zawiera inwektywę, więc zapowiedzieli, że zamierzają razem działać na rzecz przygotowań do stworzenia grupy wspólnej, która wynegocjuje warunki do ustalenia założeń do przyjęcia… Sorry, zgubiłem się, ale komunikat niewątpliwie zabrzmiał profesjonalnie i czytelnie na tyle, że sejmowa liderka polski 2050, Hanna Gil-piątek opuściła ruch Hołowni. I teraz komentatorzy zachodzą w głowę, kto wciągnie Gil w swoje szeregi. Dla porządku ocennego wspomnę na marginesie o zgryźliwej uwadze pewnego oszołoma, że peeselowska mizeria próbuje dodryfować do parlamentu w zęzie coraz bardziej chybotliwej łajby. Lecz od siebie dodam, że nie ma co wybrzydzać, bo w razie przedwyborczej trwogi łajbę weźmie na hol galera PO. Profesor Przemysław Czarnek powoli pakuje swoje ministerialne manatki, bowiem wisi nad nim votum nieufności. A pisząc serio, sądzę, że opozycja tym wnioskiem strzeliła sobie w piętę. Przecież permanentny jazgot gru pod hasztagiem “Willa plus” sprawia, że wyznawcy liberyjnej demokracji znają już na pamięć argumenty katonów. I traktują wszelkie półprawdy, insynuacje i wciskanie kitu niczym prawdy objawione tym bardziej, że są zaimpregnowani na usiłowanie zakłamywania rzeczywistości przez reżymowe szczujnie. PO prostu nie czytają, nie słuchają i nie oglądają tego szajsu.
Wszak debatę sejmową zaszczycą swymi kamerami także tak zwane wolne media. A jej scenariusz będzie identyczny, jak wszystkich poprzednich prób odwoływania ministrów. I po zglanowaniu Czarnka przez wnioskodawców powtarzanymi do znudzenia od miesiąca zarzutami, progresywna opinia publiczna zyska szansę poznania z informacji ministra i premiera szerszego spektrum kto, gdzie, kiedy, dlaczego i za ile, wspiera organizacje pozarządowe. Przyznaję wprawdzie, że często natrafienie na ślad wielu hojnych donatorów jest trudniejsze niż dotarcie do źródeł Amazonki, co naturalnie nie umniejsza odkrycia Jacka Pałkiewicza. Natomiast dosyć czytelne są dla mnie intencje prezydenta Andrzeja Dudy, który skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o Sądzie Najwyższym, czym skonfundował polityków wszystkich opcji. Nie przyłączając się do zaskoczonych przyznam, że na miejscu prezydenta uczyniłbym podobnie, żeby utrzeć nosa butnym togomitom. Ale wedle części komentatorów racja stanu wymagała podpisu. Na szczęście nie mojego i mogę beztrosko zanucić: many wszystko wprawią w ruch, gdy many masz, to jesteś zdrów…
Źródło: nasze.blogi.pl
Ponoć wiatr jest za darmo, no to dlaczego energia z niego jest taka droga!? Pamiętam czasy kiedy na każdej najmniejszej rzeczce były zainstalowane turbiny wodne, to dopiero była ekologia!? Zniszczono je bo państwo nie miało nad nimi pełnej kontroli!? 
12 02 2023 Ja Advocatus Diaboli czyli Sikorskiego.
Walizki pieniędzy i słodkie wycieczki do kurortów, tak mamy w tytule na Interii. Oczywiście w tekście o Sikorskim. Wrażym tekście który tak jakoś został umieszczony na wielkim internetowym portalu. Aż chciałoby się zapytać gdzie się podziała w mediach wrogość do PiS? Gdzie ten Układ wspierający i kryjący przekręty KO? Może w Holandii? Tam nie? Może i nie, oczywiste jednak że Układ jest i ciągle dybie na Polskę i jej rząd. Wiedzą o tym świetnie tutejsi blogerzy i nie przestają o tym pisać. Tak jednak wszędzie osaczyli tego Sikorskiego że aż żal mi się go zrobiło :) Więc pomyślałem czemu nie? W końcu bronię Niemców. A nawet Tuska. Wiec co mi tam Sikorski ;) Najpierw zaatakowała go holenderska gazeta a teraz nawet telewizja. Nikt tam nie wie kim jest Sikorski ale najwyraźniej te walizki i słodkości tak wstrząsnęły zarządem stacji że postanowiono o tym napisać a i wyemitować. Oczywiście nie o walizkach i słodkościach, które otrzymała stacja i gazeta! Tylko o tych, które miał otrzymać Sikorski. - Mogę sobie wyobrazić, co myślą ludzie: co za skorumpowany gang - mówi Lousewies Van der Laan. Szef holenderskiego oddziału organizacji walczącej z korupcją twierdzi, że jest "zszokowany" rewelacjami dotyczącymi Sikorskiego. - Myślałem też, że osiągnięto dno - dodaje Holender. Który przyłączył się do rzucanych przez Zandberga gromów. I słusznie skoro „Jego (Sikorskiego oczywiście) zachowanie podczas głosowań w połączeniu z płatnościami budzi podejrzenia" - jak opisuje holenderska NRC. Niewątpliwie szokujące, polityczne dno! ;)
Bo jak inaczej nazwać to że Sikorski głosował tak jak jego ugrupowanie parlamentarne? Oraz to że nie ukrywał otrzymywanych pieniędzy. Taka lojalna, otwarta postawa musiała niejednego zszokować. Podczas kiedy bowiem w modzie jest trzymanie pełnych kasy toreb pod łóżkiem, Sikorski ot tak zwyczajnie dostawał przelew na konto i jeszcze odprowadzał podatek! To ostatnie zwłaszcza musiało być nie do pojęcia dla redaktorów holenderskiej gazety i szefa od korupcji. Nie dziwne więc chyba że Holendrzy zareagowali ostro. Mnie jednak zaraz przypomniał się Tusk. Ten przynajmniej, tak jak należy, kasę dostawał w reklamówkach! Ale i tak miał pecha kiedy okazało się (jak mnie uświadomił spike) że pewnego dnia J. Kurski dostał do ręki lokalną gazetkę gdzie napisano że dziadek Tuska służył w Wermachcie! No napatoczyła się ta gazetka Kurskiemu i Tusk musiał uznać swój czarny antypolski charakter. Co być może pogrzebało jego szanse objęcia urzędu prezydenta. W przypadku Sikorskiego gazetka nie wydaje się lokalna ale też w sumie napatoczyła się w dobrym (lub złym) momencie. Oczywiście sama z siebie! Trzeba więc w obronie powiedzieć że Tusk i Sikorski są pechowcami... Gdy tylko wydaje się że coś zaczyna im iść lepiej zaraz, tak jakoś, pojawia się coś co sprowadza ich na ziemię. Taki Tusk dostał reklamówkę marek niemieckich i szczęście było blisko! A tu nagle media wszystkie mówią o tych markach. Był Tusk szefem partii i musiał się pożegnać. Z szefostwem a i partią też. Później tułał się tu i tam. Najwyraźniej reklamówek dużo nie dostawał gdyż szło mu opornie. Gdy wreszcie miał zostać prezydentem pojawił się duch jego dziadka. Kiedy wreszcie został premierem. Jakieś ludki nagrały taśmy w restauracji. A przecież miał mieć Polskę u stóp. Ale natchnęło jednego z kelnerów. Ten widząc że cała Polska i wszystkie służby służą Tuskowi. I Niemcom. Postanowił wejść do gry! Zdobył sprzęt. Oraz wiedzę. Pewnie się nasłuchał co i jak! I nie bał się nikogo... W państwie totalnego zamordyzmu! Nagrywał. Tusk znów musiał obejść się polski smakiem.
Zamiast Tuska premierem miał zostać więc Sikorski. Ale okazało się że wszyscy wiedzą że jest pijakiem. I papla bez umiaru i Sikorski też musiał obejść się smakiem... A dzisiaj, teraz kiedy przestał pić. I zaczął dostawać stałe przelewy znów ten pech! Holenderska gazeta. I telewizja. I zły Katar. I źli Arabowie.
No i te media. Jak może zły Sikorski brać kasę od Arabów! Podczas kiedy dobry Orlen wypłaca im góry pieniędzy za ropę i jeszcze robi z niemi deal w ramach przejęcia Lotosu. Niech napiszą portale że może Sikorski to sprawił! Fuzję z Arabami dogadał. W końcu kasę za coś brał. Ale chyba tego nie zrobił. Bo Araby płacące Sikorskiemu są złe. A te którym płaci Orlen są dobre. Więc oczywiste jest że Sikorski robi rzeczy złe. Więc nie mógł zrobić dobrze... Zwłaszcza że pewnie trzyma z Katarem! Który przekupywał europosłów! I którego statki LNG zawijają systematycznie do Świnoujścia dostarczając gaz PGNiG czyli Orlenowi. Już ponad sto przypłynęło. Ale i tu Sikorski ma pecha. Gdyż jak piszą Holendrzy, pewnie brał kasę od tych złych Katarczyków. W walizkach! I słodkościach... Bo kto by uwierzył że można coś zrobić za 96 tys rocznie. Kraj przejąć! Czy nawet głupi kontrakt podpisać. Np. z dobrym Katarem, któremu płaci Orlen.
Niestety. Chciał przejąć Polskę Tusk z reklamówką pieniędzy. I Sikorski z kasą na koncie. Wszyscy to wiedzą. Ale im się nie udało! Bo w Polsce byli zawsze mądrzy ludzie, którzy wiedzieli że należy chronić nasz kraj przed takimi osobnikami. Spikniętymi z Niemcami jak Tusk czy Arabami jak Sikorski. Więc tak naprawdę nie tylko pechowcy ale i nieudacznicy. Oderwani od rzeczywistości kombinatorzy. Za wysokie progi dla cwaniaczków!
Tyle byłoby na ich obronę. Nie diabły, wysoki czy plebsowy sądzie ale diabełki. Z drugiej strony trzeba uznać jedną przewinę. W stosunku do Sikorskiego. Ten lubi paplać! I stąd wszystko się wzięło. Ale o tym może w kolejnym odcinku. Dzisiaj towarem szczególnie pożądanym są opinie niezależne. Ujawnienie zaś sponsora wyklucza niezależność.W grę zatem wchodzić musi odpowiednia logistyka. Przypomnijmy. Nie tak dawno, bo dekadę z hakiem uwagę opinii publicznej przyciągała córka ówczesnego premiera, niejaka Kasia Tusk. Prowadziła bloga, na którym to umieszczane były reklamy. I były to kwoty wysokie, do dzisiaj raczej niedostępne nawet dla portali istniejących od lat. Ujawnione dane jednak nie rzucały na kolana. I choć korumpowanie Donalda Tuska za pośrednictwem jego córki należy odrzucić, to przecież wcale nie oznacza, że taki sposób jest niemożliwy. Generalnie trudno uwierzyć, że człowiek o poziomie Nitrasa jest rozchwytywany na Bliskim Wschodzie. Ostatnio niderlandzkie media podają kolejną kwotę - pół miliona dolarów otrzymanych ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Naprawdę ktoś wierzy, że to za jakieś konsultacje???
A jeśli Radek jest tylko słupem, naprawdę zaś chodzi o jego żonę? Niezależną dziennikarkę, uczestniczką spotkań Grupy Bilderberg??? Przypomnijmy, co pisała o niej Karolina Wrońska w 2012 roku: ….Anne Applebaum pochodzi z wpływowej rodziny amerykańskich Żydów. Jej ojciec, waszyngtoński adwokat Harvey M. Applebaum, jest partnerem ogromnej, amerykańskiej kancelarii Covington & Burling obsługującej czołowe światowe koncerny, ekspertem amerykańskich władz i organizacji międzynarodowych oraz wykładowcą University of Virginia. Matka Elizabeth Bloom Applebaum jest związana z Corcoran Gallery of Art, największą prywatną galerią w Waszyngtonie. Anne Applebaum ma jeszcze dwie siostry: jedna jest prawnikiem i mieszka w Kalifornii, druga pracowała do niedawna w instytucie badającym problemy edukacyjne na Florydzie.
Sikorski dawno zatracił zdolność bycia kimś. Już na „taśmach prawdy” dał się poznać jako zwykły prostak, dla którego polityka zagraniczna była „robieniem laski”. Publikowane zaś zdjęcia z normalnie obszczanymi spodniami nigdy nie spotkały się z jakąkolwiek ripostą, czy też groźbą spowodowania postępowania karnego, choć grożenie Giertychem stanowi stały element zachowania Radka w sprawach wiele mniejszej wagi.
Źródło: naszeblogi.pl, niepoprawni.pl
Tak to jest jak kogoś w gumofilcach wpuścimy na salony, atrament wypije z kałamarza, a zegarek kłonicą będzie nakręcał!?
Z archiwum: Kasia Tusk była jedną z pierwszych polskich blogerek modowych. Na jej stronie niemal codziennie pojawiają się nowe stylizacje na spacer, na obiad czy też randkę z chłopakiem. Kasia Tusk przez te wszystkie lata stała się ekspertką do spraw mody. 30-latka wydała nawet poradnik pt. „Elementarz stylu”. Na jej blogu pojawiają się także cenne rady jej koleżanek dotyczące wystroju wnętrz, pielęgnacji ciała czy też gotowania. Czy księżniczka służy do brania zakamuflowanych łapówek? Wyobraźcie sobie, że mam trochę kasy i trochę interesów do zrobienia. I umawiam się z Kasią Tusk, by poubierała moje buty, pochwaliła moje czerwone skarpetki, założyła stringi z logo mojej firmy. I w zamian za to płacę jej 10 mln PLN. Kasia odprowadza należny podatek. Wszystko jak najbardziej legalnie i oficjalnie. Ani ona, ani ja nie musimy ujawniać niczego. W końcu nie jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi. A może sprawa ta jest bardziej banalna i blog Kasi Tusk służy do brania zakamuflowanych łapówek? Tego nie wiem. Ale skoro ja jestem w stanie wymyślić taki sposób zarobkowania, to co dopiero sprytni biznesmeni tacy jak Marcin P. ze słynnej firmy Amber Gold chociażby.
Z forum: Jeszcze niedawno Sikorski nie wydawał się być kimś istotnym. Naśmiewano się na przykład z jego twierdzenia o amerykańskim udziale wysadzeniu NS. Rzecz wydawał się drugorzędna, paplanina przebrzmiałego polityka. Obecnie jednak mamy do czynienia z całą zmasowaną kampanią do której Sikorski się nie przyczynił. Wywleka się co się da, przeinacza, inscenizuje teatralne zagrywki. 
10 02 2023 Radosław Sikorski: ogromny atut Platformy Obywatelskiej!
W dobie ujawnienia gigantycznej afery łapówkarskiej na szczytach Unii Europejskiej, euro-deputowany Platformy Obywatelskiej Radosław Sikorski stał się ogromnym atutem tej praworządnej i postępowej partii. „Atutów” Sikorskiego wprawdzie nie odkryła policja belgijska, lecz pisowska, liberalna gazeta holenderska „NRC” która ujawniła, że Sikorski otrzymuje od Zjednoczonych Emiratów Arabskich 100 tys. dolarów rocznie za doradztwo przy konferencji Sir Bani Yas. Policja belgijska, która znalazła stosy banknotów w mieszkaniach przewodniczącej Parlamentu Europejskiego i innych członków mafii katarsko-marokańskiej – niestety nie mogła się pochwalić podobnym sukcesem z przeszukania mieszkania ogromnego atutu Platformy Obywatelskiej. I to z kilku powodów: Po pierwsze: Radosław Sikorski nie ma mieszkania, lecz jest właścicielem Pałacu. Po drugie: Pałac Radosława Sikorskiego jest w polskim Chobielinie, gdzie policja belgijska nie ma prawa do przeszukania.
Po trzecie: Sikorski – jako ogromny atut Platformy Obywatelskiej – nie jest taki głupi jak prawa ręka Tuska Lolo Pindolo, który kasę trzymał w nogach od stołu! Sikorski, jako niewątpliwy atut Platformy założył bowiem spółkę pn. „SIKORSKI GLOBAL”, na której konto całkiem legalnie wpływają gigantyczne kwoty od Arabów. Od tych kwot pobierany jest podatek, co podkreślają z naciskiem wszyscy obrońcy „ogromnego atutu" PO - o pozycji międzynarodowej”! Zazdrość tych, którzy tej pozycji nie mają wynika jednak z ich głupoty, skoro nie potrafili wykonać całkiem prostego ruchu, zapewniającego nie tylko bezkarność, ale i szacunek funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej.
Poza tym – eurodeputowany Sikorski ma immunitet, może więc granicę Unii przekraczać bez żadnej obawy, że będzie przeszukany. Podobnie zresztą jak granicę Emiratów Arabskich, dla których pracuje, jako „konsultant… Gdyby inni euro-deputowani Parlamentu Europejskiego byli tak samo mądrzy jak „ogromny atut” Platformy Obywatelskiej – to też pozakładali by spółki, na których konta – całkiem legalnie – wpływałyby łapówy od Arabów za rzekome „doradztwo” i „konsultacje”. Wprawdzie manewr ze spółką i kontem został wymyślony przez obrońcę Radka - niejakiego Konia, który w rozmowie z Piotrem Nisztorem przedstawił legalny sposób na "zarabianie" gigantycznych kwot, przy pomocy spółki, która "płaci podatki" - bez narażenia się na łapownictwo – to tylko wybitne umysły o pozycji międzynarodowej zdołały pomysł Konia wcielić w życie! W taki właśnie sposób finansowane są łapówy od czasu, gdy w siatce z Biedronki zdołano upakować jedynie 600 tysięcy euro. Gdy ma się spółkę – wystarczy tę kwotę "za konsultacje" przelać na wskazane konto i dodatkowo zatrudnić np. syna premiera w legalnie istniejącej spółce mafii!
Metoda Kopernitka, który jak wskazała Kidawa - obraca się w strefie niemieckiej – też jest już anachroniczna. PO co pobierać koperty z drobniakami, skoro można założyć fundację „pro-zdrowotną”, na której konto wpływać będą łapówy za przyśpieszenie operacji? PO co taki burmistrz, wójt, czy prezydent z PO ma się narażać na to, że plik banknotów nie trafi w otwarte okno jego samochodu? Wystarczy przecież że syn założy spółkę "doradczą" a teściowa, żona i córka oraz reszta rodziny znajdą legalne zatrudnienie (oczywiście bez konieczności wykonywania jakiejkolwiek pracy!) u przedsiębiorcy, któremu zależy na takiej zmianie planu zagospodarowania przestrzennego, by tuż obok domków jednorodzinnych – wybudować kilka 20-piętrowych wieżowców… Dzisiaj, w dobie postępującego postępu i gwałtownie pleniącej się praworządności wystarczyło, że taki Lolo Pindolo założył by spółkę LOLO PINDOLO GLOBAL i dziś byłby drugim „ogromnym atutem” Platformy Obywatelskiej o „pozycji międzynarodowej”! Nikt nie śmiałby zarzucić Platformie, że Lolo Pindolo jest naturalnym kandydatem Platformy na ministra od budownictwa dróg i autostrad, tak jak Radosław Sikorski jest nadal murowanym kandydatem na ministra spraw zagranicznych…
A taki Staszek Gawłowski – sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej? Gdyby posłuchał światłych rad Konia i założył firmę pt. STASZEK GLOBALNY – dziś nie byłby oskarżony o łapówy w sektorze melioracji, lecz jako „ogromny atut” PO!  Staszek byłby kolejnym "murowanym"  kandydatem Tuska na ministra od spraw melioracji i pogłębiania kanałów wodnych – a nie czekał na proces! Sięgając dalej – w głąb historii – warto przypomnieć, że Al Capone nie został aresztowany za działalność mafijną, lecz za nie płacenie podatków. Gdyby spółki mafii chicagowskiej regularnie płaciły podatki – Al Capone nie trafił by do Alcatraz, lecz kto wie – został by szanowanym senatorem z Chicago? Te wszystkie nauki z przeszłości wyjaśniają, dlaczego jedni czekają na proces, inni zaś stają się „ogromnymi atutami o pozycji międzynarodowej”.
Źródło: niepoprawni.pl
Holenderski dziennik napisał, że Sikorski mówi w tym kontekście o "najsłynniejszej konferencji na Bliskim Wschodzie". "Zasiada w jej radzie doradczej od 2017 roku, w wyniku czego otrzymał już prawie pół miliona euro od Ministerstwa Spraw Zagranicznych Emiratów Arabskich" - napisał "NRC".
Gazeta wylicza, że Sikorski poparł w Parlamencie Europejskim sprzeciw wobec wstrzymania dostaw broni do krajów zaangażowanych w  "wyniszczającą wojnę w Jemenie". Dziennik wskazuje, że wróg Emiratów, Iran, jest regularnie atakowany przez Sikorskiego, ale jednocześnie europoseł PO jest bardziej pobłażliwy "dla represyjnych reżimów" ZEA i Arabii Saudyjskiej.
Dziennik przypomina, że w 2021 r. sprzeciwił się on również wezwaniu do działań przeciwko ZEA w związku z uwięzieniem krytycznego blogera, a także poparł próbę złagodzenia rezolucji w sprawie kary śmierci w Arabii Saudyjskiej.
"We wszystkich sprawach dotyczących tych krajów głosowałem zgodnie z zaleceniami mojego ugrupowania politycznego" - wyjaśnia gazecie eurodeputowany. Dziennik przypomina, że Sikorski jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej (EPP).
Źródło: wp.pl
A czy tajemniczy katarski inwestor nadal płaci Sikorskiemu za doradzanie w ratowaniu polskich stoczni!?
Matuchno kochana Radosna Sikorka doradcą za tak duże pieniądze, przecież on na niczym się nie zna, to kombinator!? Tak to jest jak kogoś w gumofilcach wpuścimy na salony, atrament wypije z kałamarza, a zegarek kłonicą będzie nakręcał!?
Z forum: Obajtek też sprzyja ZEA i to nie mniej 
03 02 2023 Jak wyglądają zakupy Polaków. "Jeść trzeba, ale mniej, taniej i gorzej".
Bazyli utrzymujące się podwyżki cen żywności widzi nawet na najtańszych kurczakach. Zawsze kupował te do 4 zł za kilogram. Teraz płaci podwójnie. Też za te najtańsze. Jego emerytura to niecałe 1,6 tys. zł. — Ostatnie pieniądze wydaję na te kurczaki, bo muszę jeść. W listopadzie poszedłem do pracy, bo emerytury na życie nie starczało. Sprzątam dwa duże place dziennie. Poważnie choruję, mam sarkoidozę płucną, ale pracować muszę — przyznaje mężczyzna, którego spotykam na podmiejskim bazarze w Białymstoku. Sprzedawcy i klienci mówią nam, że ceny części produktów żywnościowych pną się w górę. Klienci śmieją się, słysząc moje pytanie o to, czy zasoby ich portfeli są wystarczające, aby utrzymać się od pierwszego do pierwszego. — A co, pani nie widzi? — odpowiadają. W odpowiedzi od większości moich rozmówców słyszę, że po tylu miesiącach drożyzny, już prawie nikt nie zwraca uwagi na ceny. — Jeść trzeba, ale mniej, taniej i gorzej — mówią zgodnie. Przed południem w i przy podlaskim Centrum Rolno- Towarowym na przedmieściach Białegostoku tłumów nie widać. A bo pogoda niesprzyjająca, bo zimno i wieje, a to dzień roboczy i młodzi w pracy. Jednak jak wskazują napotkani klienci, a szczególnie także nieliczni sprzedawcy — jest wciąż drogo, a nawet jeszcze drożej, w zależności od rodzaju nabywanych towarów. Na krytej i ogrzewanej hali giełdy jest nieco więcej klientów, ale i tu widać zasunięte kratami, wygaszone boksy, niektóre już opróżnione przez byłych najemców.
Choć cebula na Filipinach stała się dobrem luksusowym, a ludzie próbują ją przemycać do kraju, sprzedawcy w Polsce jeszcze takich scenariuszy nie przewidują. Jednak właśnie to warzywo wskazują jako to, którego cena najbardziej wzrosła w ostatnich tygodniach. — Cebula w Białymstoku podrożała o 30 proc., co daje 60 gr na kilogramie, a będzie jeszcze więcej — mówi Zenon, właściciel warzywniaka, który powinien już odpoczywać na emeryturze.
Podobnie mówią klienci. — Będzie tak samo, jak ze zbożem. Po żniwach są drogie, a potem płaci się dużo taniej — mówi mężczyzna, który wziął kilogram cebuli. — Robię zakupy w wielu miejscach, ale człowiek już się tak przyzwyczaił, bo nie ma dnia, żeby coś do góry nie poszło. Przykre to, ale pytanie "jak żyć?" trzeba zadać rządzącym. To nie my jesteśmy dla nich, tylko oni dla nas. Jednak nikt nas nie słucha. Jeśli będą mieli trzecią kadencję, to już nie wiem, co z nami będzie — klient emeryt zapewnia, że w tym roku ani on, ani jego rodzina nie pójdzie głosować. — Ja chcę autentycznej zmiany, a nie fikcyjnej, a to zależy od nas — dodaje.
W rozmowę włączają się kolejni klienci, zdecydowanie o odmiennych poglądach politycznych. — Ludzie nie pamiętają, co było za Platformy. Roboty nie było nawet, a teraz to jest wszystko. Ceny? Eeee tam, nie są to wielkie podwyżki. Moja emerytura wystarcza mi na wszystko — przerywa przechodzący mężczyzna. — Nie należy się tym cieszyć, proszę pana — wtrąca się klient od cebuli. — Bo niedługo panu zabraknie — odpowiada emeryt od kilograma cebuli. Annę, klientkę białostockiej giełdy rolno- towarowej, pytam w biegu: — Najbardziej wrosły ceny oleju i masła. Cukier też podrożał. Robią nam wodę z mózgu, że są promocje, ale to jest jedna wielka lipa: najpierw wyciągnąć cenę do góry, żeby potem zrobić promocję i kazać kupować po trzy sztuki — zwraca uwagę kobieta.
Sugeruje, żeby sprawdzić ceny na hali targowej giełdy. — Dzisiaj widziałam kalafior po 12 zł, a to jest naprawdę dużo. Za niewielki brokuł po 8 zł to też niemało. Wszystko wzrosło — dorzuca, a kalafior w hali znalazłam po prawie 15 zł. Otwarte stoisko z jajami. — Od połowy grudnia jest drożej o 10-20 gr na jajku. Ludzie przychodzą, biorą i narzekają — pracownica straganu na paletki lub sztuki sprzedaje typowo wiejskie jaja kurze, ale też fermowe i nakrapiane, dużo większe jaja indycze. Największe wzięcie mają te najbrudniejsze, bezpośrednio od gospodarza, bo "wyjęte prosto spod kurki".
O styczniowe ceny żywności pytam starsze małżeństwo przy ladzie z wędlinami. Żona odpowiada, że teraz kupują mniej, a wędliny to rzadko. — Jak idzie się do sklepu, to płaci się więcej niż miesiąc, dwa temu. Jeszcze pracujemy, to na razie wystarcza — słyszę. Inni klienci narzekają na ceny drobiu i ryb. — Jeden tydzień pierś z kurczaka kosztuje 25 zł, a potem promocje robią i jest za 21. Jakościowo nie widzę różnicy, ale może już zdechłe mięso nam sprzedają? — zastanawia się kobieta ok. czterdziestki. — Warzywa podrożały. Papryka droga, cebula to masakra jaka droga, kapusta kiszona też.
Jeden z klientów wskazuje wysokie ceny ryb. — Za kilogram mintaja płacę teraz pięć razy drożej. Mięso jest w miarę tanie, ale pomidory malinowe po 25 zł za kg to przesada — ku zdziwieniu słuchaczy przy warzywniaku, Stanisław przyznaje, że nie musi oszczędzać i nie patrzy na ceny, bo z wysoką emeryturą stać go na wszystko. Kobiety mówią, że trochę oszczędzają na jedzeniu, bo jedzą mniej. — Za gaz na ogrzanie domu płacę teraz trzy razy więcej niż w ubiegłym roku. Prawie całą wypłatę muszę wydać na rachunki. Kawę kupuję o 30 proc. drożej, ale co nam pozostaje? Tylko picie kawy i gadanie — śmieje się, że nawet tanie piwo jest już droższe o 50 proc.
Źródło: onet.pl
Byłem w Auchan i to co zobaczyłem przeraziło mnie, zdecydowana większość klientów szperała w produktach spożywczych, z kilkudniowym terminem ważności do spożycia, na dodatek wsypanych do kilku koszy, przechowywanych w dużo wyższej temperaturze od zalecanej przez producenta!? 
Dlaczego w Niemczech cukier jest po 2.50 zł a w Polsce po 6.00zł!? No bo sprzedano polskie cukrownie za czapkę ulęgałek, i musimy cukier sprowadzać z Niemiec, pomimo, że jest produkowany w Polsce!? No a transport przecież kosztuje!?
31 01 2023 Tusk wynalazł bombę atomową!
Donald Tusk, wyznaczony przez Niemców na führera totalnej opozycji miał być ich cudowną bronią - ową wunderwaffe - przy pomocy której uda się spacyfikować Polskę, a Polaków sprowadzić na łono postępu i praworządności. Czyli na łono wiodącej Republiki Federalnej Niemiec w przyszłej Rzeszy Europejskiej…. Żeby rozpocząć oficjalny ostrzał Polski z wysuniętego ramienia Platformy Obywatelskiej – dotychczasowy przewodniczący tej organizacji musiał się zdymisjonować, by komitet centralny mógł wybrać nowego przewodniczącego, czyli Donalda Tuska - dobrze znanego z czasów sprzed ucieczki z Polski do Brukseli. I tak się stało, zgodnie z tradycją partii nowego typu, czyli zgodnie z tradycją Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, przejętą przez Partię Obywateli. Zgodnie z wytycznymi Berlina (za czasów PZPR z Moskwy), Borys Budka zdymisjonował się w dniu 2 lipca 2021 roku, a już dnia następnego komitet centralny Platformy Obywatelskiej wybrał nowego wodza Partii. Jak twierdzą wtajemniczeni, oficjalną przyczyną rezygnacji Borysa Budki był zły stan zdrowia, potwierdzony – podobnie jak w przypadku rezygnacji tow. Władysława Gomułki przez konsylium lekarskie: „W dniu 2 lipca 2021 roku w godzinach rannych u przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Borysa Budki wystąpiły poważne zaburzenia czynności serca, uniemożliwiające mu dalsze kierowanie partią”…
W tym miejscu należy dodać, że w związku z ucieczką Tuska do Brukseli i jego rezygnacją z funkcji przewodniczącego w dniu 8 listopada 2014 roku, Platforma Obywatelska przerżnęła w 2015 roku wybory parlamentarne i od tego czasu zajmuje się wyłącznie ostrzałem Polski – zarówno od strony ulicy, jak i z zagranicy. Wysyłając w 2021 roku Tuska do Polski Niemcy mieli nadzieję, że Tusk wreszcie obali rząd PIS-u, zanim dojdzie do wyborów w 2023 roku, które mogą być śmiertelne dla PO i co oczywiste – dla planów sfederalizowania Polski w ramach Rzeszy Europejskiej. Wszystkie bowiem dotychczasowe próby zadym ulicznych, puczów i Majdanów trwające od końca 2015 roku aż do dnia 3 lipca 2021 roku - organizowane przez Ewę Kopacz, Grzegorza Schetynę i Borysa Budkę – zakończyły się totalnym fiaskiem. I to mimo tego, że partia rzuciła do boju oddziały bojówkarzy pod kierownictwem Trójzęba i słynnego Farmazona. Na nic się też zdało wypuszczenie na PIS Lamparta i legendarnego Józefa Grzyba! W tej sytuacji tylko Donald Tusk miał się stać cudowną bronią na błyskawiczne zwycięstwo RFN-u, czyli w znanym już z II WŚ blitzkriegu. Niestety. Trwający od 3 lipca 2021 roku ostrzał Polski i Polaków przez nowego führera totalnej – antypolskiej opozycji nie doprowadził do zainicjowania wojny domowej – w tym do marszu na Warszawę legendarnego agenta bezpieki TW Bolka na czele dwumilionowej armii – podobnie jak to się stało w krajach latynowskich. Cykliczne próby Tuska, by przerazić Polaków nadciągającym krachem gospodarczym, brakiem ciepła – węgla i gazu, masła i cukru oraz powszechnym zatruciem rtęcią – też spełzły na niczym. Kiedy więc PIS przegłosował zmiany w ordynacji wyborczej, a więc zwiększenie ilości lokali wyborczych oraz wspólne liczenie oddanych głosów przez całą komisję wyborczą – widmo kolejnej porażki w wyborach parlamentarnych stanęło przed oczami niemieckiej wunderwaffe, czy przed wilczymi oczami Donalda Tuska…
W tej, dramatycznej dla Platformy Obywatelskiej i co oczywiste także dla Berlina sytuacji – zdesperowany Donald Tusk postanowił postraszyć Polaków (podobnie jak to czyni Putin wobec Ukraińców), dawno nie stosowaną taktyczną bronią atomową. Donald Tusk, występując w Senacie oświadczył: „Mamy w naszych szeregach Sławomira Nitrasa i nie zawahamy się go użyć”! Donald Tusk, który miał być wunderwaffe na niepokornych Polaków ogłosił, że za „pilnowanie” wyborów, a w zasadzie za „piłowanie” wyborców - odpowiadał będzie właśnie Sławomir Nitras – zwyczajny łobuz i cham nie mający oporów, by grzebać w torebkach posłanek PIS-u! Tak się jednak nie kończy epopeja Donalda Tuska w Polsce. Ta niemiecka marionetka, chodząca za sprawą Niemców także na kacapskiej smyczy – zrobi wszystko (jak to sam ogłosił), by dojść do władzy. Czym jeszcze poza Nitrasem może zdesperowany Tusk postraszyć Polaków jeszcze się dowiemy. Bo choć Tusk to nie Putin, ale przecież także może postraszyć Polaków bombą atomową. Oczywiście na skalę możliwości Platformy Obywatelskiej…
Źródło: niepoprawni.pl
Za rządów Tuska pozamykano polskie stocznie, ponoć za niedozwoloną pomoc rządu!? Dziś Tusk wrócił i UE chce pozamykać polskie kopalnie!? Dziwny zbieg okoliczności, czy celowe działanie!?
Nienawidzę PiS- u ale po tym jak Tusk ograbił OFE, i mam mniejszą emeryturę o ponad 2 tys. zł, nigdy już na niego nie zagłosuję!? I coś mnie się wydaje Herr Tusk że kolejnej Generalnej Guberni nie będzie!?
Tusk kłamał, kłamie, i będzie kłamał bo taka jego natura!? Aż zimne ciarki mnie przechodzą kiedy sobie pomyślę, że znowu przejmie władzę razem z Rostowskim, Sikorskim.....
A mnie jakoś powrót Tuska nie cieszy jeszcze nie zapomniałem jak ukradł nam 150 mld zł z OFE twierdząc bezczelnie, że nie były to nigdy nasze pieniądze, zlikwidował stocznie, a dziś robi wszystko, żeby nasz KPO nie został zaakceptowany przez UE? Nawet nie wyobrażacie sobie jaką radość sprawiłoby mnie postawienie przed sądem Tuska, i Kaczyńskiego, i raz na zawsze pozbycia się ich z polityki!?
Z forum: Jeśli on dalej będzie tak gadał, to 27% sPOłeczeństwa będzie przeżartych nienawiścią do PiSu i jego wyborców. Trzeba zatrzymać tego sowieckiego agenta! 
30 01 2023 Czy jesteśmy na drodze do wariatkowa?
Im bliżej wyborów, tym głupsze i pozbawione sensu, wręcz przeczące zdrowemu rozsądkowi – którego politykowi nie może zabraknąć, jeśli chce czegoś więcej niż stanowiska lub wywiązania się z jakichś komuś danych zobowiązań – a towarzyszy temu jakiś dziwny niepokój, podobny do szukania schronienia przed nadchodzącą burzą. Tusk na briefingu prasowym w Senacie mówił: „Dzisiaj rano poprosiłem moich najbliższych współpracowników, posłanki, posłów, senatorki, senatorów, pana marszałka, żebyśmy razem przed państwem stanęli w obliczu kolejnego gwałtu na fundamentalnych zasadach demokracji. Mówię tu o nieustannych próbach manipulacji przy Kodeksie wyborczym, który najwyraźniej przeszkadza PiS. Ta partia szuka różnych sposobów, co udowodniły także to ostatnie dni i przegłosowanie wczoraj nowego Kodeksu wyborczego, aby, obawiając się być może porażki w głosowaniu, zniekształcić wynik wyborów”.
Niedawno TVN ogłosiła triumfalnie o remisie w sondażu poparcia między PiSem i PO. Tusk z kolei snuje swoje obawy, że „PiS jest gotowy także sfałszować wybory, one [obawy – ZZ] niestety są coraz bardziej uzasadnione”. Ton tych kasandrycznych proroctw przerywa na chwilę niezastąpiona pani Izabela Leszczyna, uspokajająco dla Tuska zdradzając, że co do funduszy KOP to, „jest szansa na jedną transzę w wakacje, a cała reszta zależy od tego, jaki będzie wynik wyborów. Jak wygra PiS, nie będzie ani KPO, ani w ogóle środków unijnych”. A może w takiej sytuacji nie będzie w ogóle Polski w Unii i pani ta zostanie na lodzie? Jeśli brać w ogóle poważnie to, co ta pani mówi, to znaczy, że się wygadała. Bo w takim razie musi istnieć układ między opozycją a Komisją Europejską i te wszystkie kamienie milowe, to po prostu psie remanenty na trawniku. Po prostu wy róbcie wszystko, by utrącić PiS, a kto będzie rządził w Polsce, to się okaże. Po prostu wy otworzycie od wewnątrz drzwi, a my wejdziemy i zrobimy swoje. Czyli słowem, przeniewiercza służba otwiera drzwi mieszkania swego chlebodawcy, a reszta to robota rzekomych „włamywaczy”. Coś według scenariusza „Policjantki i Policjanci”. I cóż ten biedny Tusk ma zrobić? Jego mina Zeusa gromowładnego już nie wystarcza. Drzwi od środka tak łatwo się nie otworzy, a ten sondaż? Cóż taki on wiarygodny jak TVN. Z kolei sporo Polaków, którzy nie chcą frymarczyć Ojczyzną tak łatwo nie odpuści. A więc nie pozostaje nic innego jak mieć kogoś, kto gotów jest na wszystko. Już wyostrzył piłę, by opiłować katolików, czemu nie ma opiłować wyborów i tak przyciąć ich wyniki, by akurat pasowały do wymiaru PO, bo wcale nie całej totalnej! Prosta sprawa. Jest przecież Sławomir Nitras, przy którym Feliks Edmundowicz wyglądał jak dziecię pierwszo komunijne. A do pomocy doda mu się kogoś, kto potrafi udawać troskliwą opiekunkę ciężko doświadczonych. I zaraz taka się pojawia. Któż by inny, jak nie pani Janina Ohojska, Założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, posłanka do Parlamentu Europejskiego. Jej zdaniem „PiS może doprowadzić do tego, że wojna w Ukrainie może przesunąć się także na nasz kraj”. Odnosi się także do sytuacji na granicy polsko- białoruskiej. Stwierdza: Wiemy, że na granicy zginęły 34 osoby. Jeśli okaże się, że jest ich więcej, to dla mnie to jest ludobójstwo”. Trudno się po tej pani spodziewać czegoś, już jeśli nie rozumnego, to przynajmniej utrzymanego w granicach zdrowego rozsądku. Tolerowanie przez państwo polskie ekscesów w wykonaniu tej jej Polskiej Akcji Humanitarnej na granicy z Białorusią, gdzie dokonuje się dzień w dzień agresja przeciwko Polsce, którą pani O. rzekomo reprezentuje w PE, jest wymuszone groźbą jeszcze większych szykan ze strony KE i PE, niż te jakich Polska doświadcza na co dzień. Powinna jednak powiedzieć kto tych ludzi zabił? I to ma obowiązek wyegzekwować sąd polski, do którego należy też obrona dobrego imienia Polski. Zobaczymy czy znowu rozejdzie się to po kościach, jak chuligańskie wybryki niektórych posłów na granicy?
Oczywiście „opiłowanie” nie tylko Kościoła, a w ogóle społeczeństwa, ma według Tuska polegać na kagańcu nałożonym mediom. Czytamy na ten temat: „Media Strefy Wolnego Słowa dostały już pozwy od Donalda Tuska i stacji TVN. Okazało się, że nie można głośno mówić, że Tusk prowadził prorosyjską politykę, i że TVN kłamie. Do tego znamienitego grona cenzorów doszlusował w ostatnim czasie Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która wszczęła postępowanie ws. ukarania Radia Szczecin za materiał o pedofilu związanym ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej”. Jasne, jak można Tuskowi wytykać publicznie jego karesy z Putinem. Podobnie jakim prawem ktoś upublicznia dane o pedofilu z kręgów PO. Przecież są księża, którzy jak twierdzi pani Jachira – chyba zawalczy z Nitrasem o pierwszeństwo w piłowaniu? – będą na plebaniach liczyć głosy i fałszować wybory. Rozumiem, że każdy orze jak może, ale czy tej głupoty nie zbyt wiele? A co, kiedy Polacy się skapną?
Ktoś z PO powiedział: Jeśli Szymonowi [Hołowni] wróci rozum i będzie chciał współpracować, to temat jest nadal otwarty - mówi nam jeden z polityków PO. Nie chcę tego pana obrażać, jak to czynią jego kumple z totalnej, ale przecież może być i tak, że rozum go wcale nie opuszczał, albo rzeczywiście już wrócił, a wtedy z pewnością drogi do Tuska nie znajdzie. Co, jeśli wszystkie te przedwyborcze przedsięwzięcia Tuska i spółki zawiodą, a przecież program mają ogłosić dopiero po wyborach? No, może już i teraz uchylają rąbka. Przecież można ściemniać w tak wielu kwestiach: w sprawach wieku emerytalnego, socjalnej pomocy dla emerytów i rodzin, a i tak w końcu po wyborach będzie, jak zwykle:„róbta co chceta”, zatem co się zabierze dziatwie, rodzinom i emerytom bez zasług dla PRL, da się byłym ludziom bezpieki i w ogóle funkcjonariuszom komunistycznym. I to trzeba jasno powiedzieć już teraz. Tusk tego nie ukrywa, bo chodzi o spory elektorat ludzi, którzy zawsze byli na usługach Moskwy, a więc mu bliskich. Ale udostępnić głosowanie osobom starszym i nie mającym jak dotrzeć do urn? Za żadną cenę, bo to manipulacja. Ta bezczelność przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Stawiać siebie i totalną na pierwszej linii w walce o sprawiedliwość społeczną, nawet jeśli tylko dla wybranych? To coś niesłychanego po minionych rządach PO/PSL. Można kłamać, a do następnych wyborów znów się coś wymyśli. Cztery lata dolce far niente. Wystarczy by tym z Brukseli nie przeszkadzać. Na pierwszy ogień pójdą lasy. Już „kowalski na grzyby nie pójdziesz”!
Przypomina mi się rok 1947, styczeń, wybory. Jako harcerze rozdawaliśmy, całkiem zresztą legalnie, karty do głosowania na Mikołajczyka. Ścigało nas ORMO. Jeden z gwintówka, chyba z wojny japońskiej, chciał ją zarepetować, ale zamek wypadł mu w śnieg. Ciekaw jak uzbrojony będzie Nitra?
Źródło: niepoprawni.pl 
27 01 2023 Szymon idzie po populizm.
Podczas ostatniej konwencji programowej nowo wybrany przewodniczący Polski 2050 odpowiedział na zaczepki Donalda Tuska: „decyzja powinna zapaść po dokładnym policzeniu wszystkich wariantów”. Chodzi o wspólną listę opozycji, rzekomo gwarantującą pewną wygraną ze Zjednoczoną Prawicą. Szymon Hołownia nie mówi „nie” (choć z lektury felietonów Gazety Wyborczej, zdawać by się mogło, że jest już dawno w koalicji z prezesem). Pewnie ma w pamięci przykry los Ryszarda Petru i Nowoczesnej – zwabionych, zjedzonych i strawionych przez większego, sprytniejszego zwierza.
Ale unikanie bratnich uścisków to tylko jedna z bolączek. Polska 2050 poszukuje własnej drogi programowej i strategii, która pomoże przetrwać i rozwinąć skrzydła. Niezależnie od rezultatu, to kłopotliwy element przyszłej układanki rządowej. 
A przecież formacja eks- prezentera TVN-u to tylko kolejna odsłona starej historii: próby przebicia swoistej tetrarchii polskiej polityki – dwie duże partie prawicowe, mali ludowcy i lewica. Palikot, Petru, Kukiz… kolejne próby rozszerzenia tego grona spalały na panewce. Niezależnie od swej konsystencji (populizm libertyński, liberalny czy prawicowy) elektorat wkurzonych jest najbardziej niestabilny. Kim są ludzie chcący oddać głos na ugrupowanie Hołowni? Według analizy portalu OKO.press to przede wszystkim byli zwolennicy PO, Konfederacji, PSL i osoby wcześniej niegłosujące. W mniejszym stopniu również niegdysiejsi fani Lewicy. Nie udało się więc przyciągnąć elektoratu PiS. Przyszli za to wyborcy obrotowi i tzw. elektorat wkurzonych. To dobre wieści dla opozycji, bo rośnie rezerwuar jej zwolenników. Dla samego Hołowni już niekoniecznie, bo musi balansować między bardzo różnymi oczekiwaniami. Jego program odzwierciedla ten stan rzeczy. W sensie narracyjnym Polska 2050 to umiarkowana chadecja o liberalno- aktywistycznych ciągotach, nie uciekająca od elementów lewicowych, opleciona w opowieść o partii, która dostrzega wyzwania przyszłości. A poza tym lubi dyskutować, konsultować i uwalniać energię Polaków. Za wyjątkiem tzw. spraw ideologiczno- kulturowych. Tutaj wybiera zamiatanie pod dywan indywidualnego sumienia poszczególnych polityków i polityczek. Stąd trudno stwierdzić co ostatecznie zrobi partia z takimi kwestiami jak aborcja czy prawa osób LGBT. 
Zajrzyjmy na stronę Polski 2050: Polska potrzebuje „nowej, obywatelskiej siły”, kraj powinien należeć „do Polaków, nie do liderów partyjnych”. Konieczne jest odpartyjnienie oraz wzmocnienie usług publicznych. Głównymi wyzwaniami na następne dekady są polityka zagraniczna i zmiany klimatyczne. Są też oczywiste postulaty w stylu „Trzeba oprzeć edukację nie na kontroli, nadzorze i biurokracji, ale zaufaniu i obiektywnych standardach” czy „postawienie na pracę – aktywizacja zawodowa”. Sięgając głębiej odnajdujemy bardziej rozwinięte propozycje, ale rzadko które wychodzą poza rzeczy oczywiste. Całość spaja wrażliwość populistyczna – naprawa Polski przyjdzie wraz z odpartyjnieniem państwa i uwolnieniem ducha obywatelskości. Świat dyskutuje o kryzysie demograficznym, zbierającej fali migracji klimatycznej. sztucznej inteligencji, zaniku miejsc pracy, ale niewiele z tych palących wyzwań znajduje miejsce w wizji Hołowni. Zdarza się czasem, że Hołownia odkurza odznakę futurysty, myślącego kilka pokoleń naprzód (zdania w stylu: „naszym celem jest wypracowanie pomysłu dla Polski na pokolenie, nie na kadencję” stanowią esencję programu Polski 2050). Jak w ostatnich tygodniach, gdy stwierdził, że jak najszybciej trzeba skończyć z gotówką i przyjąć pieniądz cyfrowy. Kiedy wybuchła fala krytyki, a komentatorzy zauważali, że takie rozwiązanie będzie prowadziło do totalnej kontroli życia obywateli, szybko odpuścił, wskazując że „być może z czasem, z postępem, pojawi się również jako opcja możliwość korzystania z bardziej ucyfrowionych narzędzi płacenia” (czy to możliwe, że Hołownia nie słyszał o kartach płatniczych?). Przyszłościowa narracja wraca w pogadankach Hołowni, jednak często jest ona mocno spóźniona wobec realnych trendów lub wręcz przyjmuje formę memiczną. O wiele ciekawiej jest na niwie politycznej. Głosowanie za odrzuceniem ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma być krokiem w kierunku uzyskania przez Polskę należnych pieniędzy z KPO, ujawniło kolejny zwrot lidera Polski 2050 – tym razem w stronę najbardziej zagorzałego elektoratu opozycji. Tego, który woli stracić miliardy złotych niż nagiąć swoje polityczne sumienie. W takim właśnie tonie argumentował Hołownia, krytykując konkurencję z opozycji: „Mają kłopot z tym, że połamali własne sumienia i zagłosowali za ustawą, która jest niekonstytucyjna i nie przyniesie Polsce żadnych pieniędzy w szybkim terminie.” Wedle sondażu IBRIS dla Rzeczpospolitej opcja wspierająca wstrzymanie się od głosu ma tyle samo zwolenników (35,7 proc.), co przeciwna (37,9 proc). Nawet, jeśli wliczymy w to głosy respondentów popierających obóz Zjednoczonej Prawicy, widać wyraźnie, że sprawa nie jest jasna. To zamieszanie działa na korzyść Hołowni, choć już niekoniecznie przynosi zyski opozycji jako całości. Ten ideologiczno- celowościowy miszmasz będzie stanowił problem dla ewentualnej, przyszłej koalicji rządzącej – o ile rzecz jasna obóz opozycji zdobędzie sejmową większość. Polityczne cele Lewicy, Platformy i PSL współgrają z odczuciami ich wyborców a programy tych ugrupowań ze starymi, znanymi ideologiami (liberalizm, konserwatyzm, socjaldemokracja). U Hołowni nic nie jest jasne (może prócz tego, że jednak nie wejdzie w objęcia Kaczyńskiego, jak sugerują najbardziej zaciekli pretorianie Platformy). Polska 2050 to nowy zawodnik na zatłoczonym pokładzie opozycji. Taki świeżak musi sie odróżnić, by przeżyć. Ostatnie sondaże wskazują, że nowa partia ma już najlepsze czasy za sobą, a jej poparcie oscyluje w granicach 7-12 proc. Jeśli Szymon Hołownia odrobił lekcje z polskiej polityki, będziemy świadkami niezłych turbulencji.
Źródło: wpunkt.online
Kaznodzieja Hołownia pełni rolę Tymińskiego, i jego zadaniem jest odebranie głosów opozycji!? Pytanie kto pojawi się z czarną teczką!? 
25 01 2022 Radosław Sikorski: od oksfordczyka do ławrowczyka…
Jak mówią ruscy: mit oksfordczyka Sikorskiego runął "w tri p…y”!  A ile to było szumu w polsko- języcznych mediach na temat oksfordczyka - męża pani Applebaum! Ile to wywiadów z oksfordczykiem przeprowadziła prasa niemiecka i prawdziwa telewizja amerykańska, zarejestrowana w kantorku na miotły na lotnisku w Amsterdamie! Setki! Tak wiele, że ego przyjaciela Nikodema Dyzmy urosło powyżej Giewontu – jakby to określił prezes Glapiński. Bo przecież mąż pani Applebaum – jak sugerowały polsko- języczne media – miał objąć najwyższe stanowiska w Europie: szefa dyplomacji Unii Europejskiej, a nawet szefa NATO! Wszystko skończyło się jednak na tym, że „oksfordczyk” Sikorski stał się gwiazdą telewizji „Rosija” i kremlowskiej propagandy oraz dozgonnym pupilkiem Siergieja Ławrowa. „Oksforczyk” Sikorski stał się więc typowym „ławrowczykiem”, jakich wiele w dzisiejszym świecie…
Wprawdzie mąż pani Applebaum kupił sobie tytuł Master of Arts za 10 funtów, ale przecież nie ma takiego drugiego, który zdobył by się na gest wysupłania brytyjskiej waluty na taki dyplom! A ten, jak się okazało bezcenny dyplom otworzył mężowi pani Applebaum drogę do kariery. Oczywiście: kariery za rządów Donalda Tuska, który – jak już wielokrotnie wspominałem – potrafi i z gówna bat utoczyć. Wystarczy wspomnieć najbliższych współpracowników Tuska, którzy albo uciekli z Polski, albo czekają na proces… Tylko jeden prezydent Lech Kaczyński rozszyfrował oksfordczyka Sikorskiego oświadczając, że „Sikorski nie nadaje się na żadne stanowisko”. – Nie kryję, że przyczyniłem się do odejścia Sikorskiego ze stanowiska – przyznał ś.p. Lech Kaczyński w połowie października 2007 w wywiadzie dla „Rzepy”.
Przypomnę więc, że Radosław Sikorski został wywalony z funkcji ministra obrony w lutym 2007 roku (czyli za koalicyjnych rządów PIS-u), zaś w nowym rządzie Donalda Tuska miał objąć stanowisko ministra spraw zagranicznych, czemu gorąco sprzeciwiał się prezydent ś.p. Lech Kaczyński. Jego brat – prezes PIS-u w wywiadzie dla "Newsweeka" przypomniał, że w końcu 2007 roku prezydent Lech Kaczyński wyrażał wątpliwości co do zasadności powołania Sikorskiego na stanowisko ministra spraw zagranicznych, o czym rozmawiał z Tuskiem. Na pytanie, czy jest jakaś konkretna wiedza, czy też konkretne wydarzenie, które dyskredytuje Sikorskiego, Kaczyński odparł: "Tak". Jak dodał, chodzi o wydarzenie, które nastąpiło po tym, jak Sikorski został ministrem obrony w rządzie PiS. Kaczyński przyznał, że z tego powodu Sikorski został zdymisjonowany w lutym 2007 r. i zastrzegł jednocześnie, że "do dymisji doszło z pewnym opóźnieniem".
Prezydent Lech Kaczyński przez kilka tygodni próbował zablokować kandydaturę Sikorskiego na szefa dyplomacji w rządzie Tuska. Bezskutecznie. Donek powołał „oksfordczyka” mimo tego, że Sikorski nie nadawał się na żadne stanowisko. Zapewne zadecydowała o tym postawa samego „oksfordczyka”, który w końcówce kampanii wyborczej zapewnił swego przyszłego pryncypała, że „dorżnie pisowskie watahy”… I wtedy zaczęła się jazda! Jako szef dyplomacji, delegowany przez UE do rozmów z przywódcami Majdanu w Kijowie, Sikorski postraszył ich, że zginą, gdy nie podpiszą uzgodnionego z Janukowyczem układu. Co ciekawe – dzień po uzgodnieniu przez Sikorskiego układu z Janukowyczem – Janukowycz uciekł z Ukrainy, choć tym „układem” Sikorski zapewnił sobie bezgraniczne zaufanie szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Od tego czasu datowane jest także dozgonne zaufanie Radka do Siergieja, czego wyrazem było zaproszenie szefa rosyjskiej dyplomacji na spotkanie z polskimi ambasadorami w Warszawie, gdzie Ławrow wyłożył „kawa na ławę” na czym polega odwieczna przyjaźń polsko- radziecka. Kulminacją wzajemnego zaufania pomiędzy rządem Tuska i Putina stała się współpraca polskiego kontrwywiadu z rosyjską Służbą Wnieszniej Razwiedki Rassijskoj Fiedieracii, czyli z rosyjską służbą wywiadu zagranicznego.
Motorem resetu rządu Tuska z Rosją był Sikorski, zaś momentem zwrotnym w dalszej integracji z Rosją – katastrofa samolotu TU-154M pod Smoleńskiem, gdzie zginął Prezydent RP Lech Kaczyński i jego Małżonka Maria wraz z 96 osobami na pokładzie. Co wtedy - zaraz po katastrofie wygadywał Sikorski, to temat na osobne opracowanie… Fakt, że dzisiaj ławrowczyk Sikorski już bez mydła wchodzi kacapom miedzy policzki – nie trzeba nikomu udowadniać. Zwłaszcza mediom, uzależnionym od mordercy Putina. Wystarczy tylko posłuchać kremlowskiej propagandy, uradowanej słowami „mołodca” Radosława i cytującej jego wypowiedź, będącą niczym miód na serce każdego kacapa: Myślę, że [rząd PiS] miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, wtedy gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. I gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, różnie mogło być - stwierdził w rozmowie z Radiem Zet Radosław Sikorski, pytany przez Bogdana Rymanowskiego, czy rząd PiS planował rozbiór Ukrainy. Zacytuję słowa Jacka Karnowskiego o ostatnim –miejmy nadzieję – występie ławrowczyka Sikorskiego na polskiej scenie politycznej: „Skala kłamstwa, którym posługuje się Sikorski, jest porażająca. Jest dokładnie taka sama jak wówczas, gdy Niemcy próbowali przekonać świat, że to Polacy na nich napadli w Gliwicach. Jest dokładnie taka sama jak wówczas, gdy Sowieci przekonywali, że wkroczyli na wschodnie tereny II RP by „chronić ludność”. To jest ten sam duch bezczelności tak wielkiej, że zapiera dech w piersiach”.
Ławrowczyk Sikorski i jego występy na scenie politycznej, w tym w Parlamencie Europejskim bynajmniej nie przeszkadzają Führerowi totalitarnej opozycji. Tusk więc nie odetnie się od pupilka Ławrowa, tak samo jak nie odciął się od ekonomisty Grabowskiego, który ujawnił program Platformy Obywatelskiej na likwidację Polski. Tusk nie odetnie się także od Vincenta Rostowskiego, który przyłączył się do plującego na Polskę ławrowczyka!  Przecież Niemcy nie dali by sobie rady z Polakami, gdyby Tusk był tylko sam - bez armii oszustów, zdrajców i lizusów błogosławiących jak nie ZSRR to RFN i jak nie Rosję Putina to Niemiecką Unię Europejską. Bez tej armii zdrajców, sprzedawczyków i zwyczajnych kanalii komunizm w Polsce nie trwał by pół wieku! Gigantyczna kasa przepływająca do "praworządnej" Europy jak nie z Rosji, to od rządzącego światem żydostwa przekonała niejednego „ekonomistę”, „męża stanu” i „moralnego ałtoryteta” do paktu z diabłem. Z tego paktu nie da się już wyzwolić. Stąd też wzięło się powiedzenie, że „Donald Tusk oddałby Polskę za czapkę śliwek, podczas gdy Kaczyński oddałby życie za Polskę”…
Źródło: niepoprawni.pl
O tym, że Radosław Sikorski to prostak, wszyscy już wiedzą, na salonach mówią o nim: Dżentelmen w walonkach z Chobielina PO kursach w oxfordzie.
Z forum: — Zasługi Sikorskiego, jeśli chodzi o organizowanie UE wokół interesów Ukrainy, są nie do przecenienia. To on ostrzegał Ukrainę, że Rosja na nią napadnie. Nie słyszałem, by Jarosław Kaczyński ostrzegał Zełenskiego po otrzymaniu informacji od USA o tym, że Rosja zaatakuje. Ale widziałem Kaczyńskiego z politykami, którzy siedzą w kieszeni Putina — powiedział Donald Tusk w Siedlcach, odpowiadając na pytania jednego z uczestników spotkania z wyborcami, który, choć się nie przedstawił, okazał się pracownikiem TVP Info.
Radosław Sikorski nie ujawnił rozmowy z sopockiego molo, bo mówił o spotkaniu, w którym uczestniczyło ok. 40 dyplomatów ze strony Polski i Rosji. I oczywiście nie, Putin nie proponował żadnego rozbioru Ukrainy, tylko wysyłał takie aluzje, insynuacje, że (...) Lwów był polskim miastem. Ta rozmowa podkreślała bardzo lekceważący stosunek Putina do Ukrainy jako takiej. Ale nie było w tym ani nic zaskakującego, ani szokującego. Tego typu narrację Putina można było usłyszeć też lata później — mówił Tusk.
Źródło: onet.pl
23 01 2023 Upór Niemców w sprawie Leopardów jest dla nas korzystny!
W bazie wojskowej w Ramstein w południowych Niemczech, odbyło się spotkanie natowskich sojuszników w sprawie dostarczenia na Ukrainę ciężkiego sprzętu wojskowego, w tym m.in. niemieckich  czołgów Leopard 2. ""To był „wielki thriller czołgowy” – podkreśla „Bild”, opisując piątkowe spotkanie ministrów obrony i wysokich rangą wojskowych w bazie lotniczej Ramstein (Nadrenia-Palatynat). Nowy niemiecki minister obrony Boris Pistorius (SPD) spotkał się tam ze swoim amerykańskim odpowiednikiem - Lloydem Austinem. To była walka między Niemcami a USA o dostawę czołgów bojowych na Ukrainę”, ale w piątek nie zawarto porozumienia w tym transatlantyckim sporze. Jak dowiedział się „Bild”, kanclerz O. Scholz odmówił pójścia na ustępstwa, a Stany Zjednoczone również pozostały uparte”". Na teraz sytuacja jest więc taka, że Niemcy odmawiają pozwolenia krajom sojuszniczym na przekazanie przez nie posiadanych czołgów Leopard na Ukrainę a taka zgoda jest niezbędna, bowiem w umowach między członkami NATO jest zapis, że ewentualne przekazanie lub odsprzedaż sprzętu wojskowego krajowi nie będącemu członkiem NATO wymaga zgody kraju producenta tegoż sprzętu. "Niemcy znalazły się w osamotnieniu, albowiem poza tym krajem praktycznie wszyscy sojusznicy Ukrainy doszli do porozumienia w sprawie dostawy czołgów — zauważa profesor Dirk Rochtus, specjalista ds. międzynarodowych uniwersytetu w Leuven, cytowany w weekendowym wydaniu dziennika „Het Laatste Nieuws”. Rochtus twierdzi, że kolejne argumenty podawane przez kanclerza Niemiec to klasyczne wymówki. Scholz najpierw powiedział, że chce zgody wszystkich swoich sojuszników. Potem wymyślił kolejną wymówkę: Niemcy dostarczą czołgi tylko wtedy, gdy Stany Zjednoczone wyślą czołgi Abrams. Zdaniem naukowca Berlin ciągle obawia się urazić Rosję i przypomina, że ważną rolę odgrywają także powiązania gospodarcze". Wśród krajów, które najbardziej naciskają na zmianę decyzji Niemców są: USA, UK, Polska, Finlandia czy też kraje bałtyckie. Podkreśla się, że bardzo mocną presję na Niemcy wywiera Polska. Ostatnio rzadko mam powody do chwalenia międzynarodowych posunięć naszego rządu, ale w tym przypadku nacisk na Niemcy w sprawie przekazania Leopardów na Ukrainę jest bardzo dobrą strategią Polski. 
Oczywiście wynika ona z dotychczasowej postawy rządu i Polaków, którzy od początku wojny liderują w pomocy Ukrainie i to zarówno w postaci przyjmowania uchodźców wojennych oraz pomocy humanitarnej, jak i pomocy wojskowej. Niemcy natomiast cały czas uchylają się od takowej pomocy, licząc zapewne na szybkie zakończenie wojny i wznowienie bardzo dobrych gospodarczych i politycznych stosunków z Rosją. Podobnie jak  Rosja Niemcy myśleli, że wojna potrwa tydzień, no może maksymalnie miesiąc i wszystko "powróci do tego jak było"... a tu od 24 lutego 2022 roku trawa w najlepsze, ale Ukrainie potrzeba cały czas dostaw uzbrojenia, w tym ciężkiego. Nietrudno zauważyć, że blokowanie przez Niemców przekazywania Ukrainie czołgów Leopard jest działaniem typowo prorosyjskim i nastawionym na zwycięstwo Rosji w tej wojnie. To widzi cały świat a Niemcy same pozbawiają się jakichkolwiek argumentów do bycia liderem w Europie. Nie ukrywam, że z geopolitycznego punktu widzenia taka postawa Niemic jest bardzo korzystna dla Polski. Z jednej strony - co już wspomniałem - degraduje uzurpacyjną przywódczą rolę Niemiec w Europie a z drugiej strony radykalnie podnosi polityczne znaczenie naszego kraju. Dodatkowym ważnym dla nas elementem jest to, że Niemcy swoim postępowaniem pokazują też egoistyczną postawę wobec całego NATO, przedkładając ewentualne przyszłe korzyści wynikające z kontaktów z Rosją nad zobowiązania wynikającymi z przynależności do NATO. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, iż Niemcy pokazały, że są niemal rosyjskim "koniem trojańskim" w Europie i NATO. Sądzę, że w końcu - o ile wojna będzie jeszcze trwała - kanclerz Olaf Scholz ulegnie presji USA i zezwoli na przekazanie tych czołgów na Ukrainę. Ale to już nic nie zmieni w negatywnej, międzynarodowej ocenie tego kraju. No chyba, że Niemcy zdecydują się na zaostrzenie konfliktu z USA, co mogłoby dla nich stać się katastrofą. Musimy sobie bowiem zdawać sprawę z faktu, że Niemcy nie są do końca wolnym krajem i do 2099 roku są ubezwłasnowolnione przez aliantów z II WŚ: Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Francję. 21 maja 1949 roku podpisany został tajny traktat (der Geheime Staatsvertrag) ograniczający suwerenność przyszłej Bundesrepublik. Jego sygnatariuszami była tworząca się administracja niemiecka oraz trzy mocarstwa okupacyjne: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja. W tym dokumencie zapisano, iż do roku 2099, czyli przez 150 lat od jego zawarcia, każdy kolejny kanclerz Republiki Federalnej Niemiec musi podpisać mocarstwom okupacyjnym lojalkę zwaną potocznie der Kanzlerakte. Ogranicza ona suwerenność Niemiec w kluczowych obszarach związanych z szeroko rozumianym bezpieczeństwa państwa i najpierw jest podpisywany podczas pierwszej wizyty nowego kanclerza Niemiec w USA. Dlatego też nasze naciski na Niemcy muszą być jeszcze bardziej intensywne, bo doprowadzenie jednak do zmiany decyzji przez Olaf Scholza może w konsekwencji radykalnie popsuć przyszłą współpracuję niemiecko- rosyjską, co z naszego punktu widzenia (ale też wielu innych krajów europejskich i USA) jest bardzo pożądane. 
Źródło: naszeblogi.pl
Dla Niemiec najważniejszy warunek to gwarancje zwrotu kredytu na zakup czołgów przez Zełenskiego!? No bo Zachód udziela pomocy tylko za pieniądze, nie tak jak Polska!?
A polska władza, ze wszystkich sił dąży do wojny z amią Putina!? Wkrótce na Leopardach w Polsce będą szkolone załogi ukraińskie, i po zakończeniu szkolenia przejmą je za darmo na własność!? Pytam się z jakiej racji, przecież nas nie jest na to stać!?
22 01 2023 Szymon Hołownia przewodniczącym partii Polska 2050. „Opozycja wygra te wybory”.
Szymon Hołownia został wybrany na przewodniczącego partii Polska 2050 - poinformował w sobotę, podczas pierwszego krajowego zjazdu tej partii, przewodniczący Krajowej Komisji Wyborczej Polski 2050 Michał Jaworski. „Do polityków, którzy z bycia w polityce uczynili sobie cel sam w sobie, mówię wprost - zastąpimy was” – mówił po wyborze. W sobotę w Łodzi odbywa się pierwszy krajowy zjazd Polski 2050. Podczas wydarzenia przewodniczący Krajowej Komisji Wyborczej Polski 2050 Michał Jaworski poinformował, że 22 grudnia zeszłego roku komisja wyborcza zarejestrowała jednego kandydata na stanowisko przewodniczącego partii - był nim Szymon Hołownia. Dodał, że za kandydaturą Hołowni w wyborach, które odbyły się w dniach od 17 do 19 Stycznia 2023 roku, oddano 311 ważnych głosów, z czego 310 za Szymonem Hołownią. Frekwencja wyborcza wyniosła 83,38 proc.
Najtrudniejsze teraz przede mną. (...) Odpowiedzialność za wejście w wybory i zdanie tego egzaminu, który dla każdej partii politycznej jest najważniejszy - powiedział po ogłoszeniu wyniku wyborów nowo wybrany przewodniczący partii. Dziś jesteśmy tutaj nie dla siebie, nie dlatego, żeby nam było wygodnie, żeby nam było miękko pod przysłowiową pupą, jesteśmy tutaj dla innych, dla tych, którym zdecydowaliśmy się, wychodząc z tych naszych ciepłych kapci, nie boję się tego słowa - służyć. Dla tych, których słyszę, spotykając ich na ulicy, w sklepie, na spotkaniach - jesteście ostatnimi, którym zaufaliśmy (...) błagamy, nie zepsujcie tego - dodał Hołownia.
Zdaniem lidera Polski 2050, do wejścia do polityki pchnęła go niezgoda na to, że politycy zrobili z niej "skrzyżowanie wenezuelskiej telenoweli z galą MMA". Byliśmy na tyle mądrzy, że ten "wkurz" zamieniliśmy nie na agresję, ale na marzenie, które nas połączyło - o Polsce, w której polityka da wreszcie ludziom żyć; w której będzie więcej powietrza i zmieścimy się wszyscy. (...) Gdzie Orlen w jednym gangu z rządem nie będzie okradał ludzi na cenach paliw i ciepła. Gdzie nie będzie musiało być domów dziecka, bo wszystkie dzieci będą w "zaopiekowanych" przez państwo rodzinach zastępczych.  Gdzie minister nie będzie ministrantem, bo kościół i państwo wreszcie wrócą na swoje miejsca - mówił. Hołownia podkreślił, że w ciągu ostatnich lat jego zwolennicy wykazali się odwagą - niosąc pomoc uchodźcom, bezdomnym, dyżurując w biurach Polski 2050, a także tworząc programy "nie wiedząc nawet, czy ta tępa polityka weźmie z tego, chociaż dwa zdania".
To jest odwaga, będąc naszym kandydatem na kandydata, podpisać zobowiązanie do 30 godzin wolontaryjnej pracy w hospicjum, schronisku czy z potrzebującymi w kryzysie bezdomności - dodał. Przypominając o działalności społecznej swoich zwolenników Hołownia zaznaczył, że dobrze wiedzą oni, iż za wykonaną pracę nie zostaną im zaoferowane "stołeczki" ani "spółeczki". Jeśli Polska 2050 będzie w rządzie, to w Orlenie nie będzie ludzi Kaczyńskiego, ale też ludzi Tuska, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza, Czarzastego czy Biedronia. Orlenem - tak jak każdą spółką państwową, ale i samorządową - będzie kierował wybrany w przejrzystej procedurze apolityczny i profesjonalny fachowiec - zapowiedział. W jego opinii Sejm należy "przewietrzyć", bo ponad dwie trzecie posłów zasiada w nim więcej niż 7 lat. Dlatego na listach Polski 2050 wśród kandydatów 99 proc. mają stanowić osoby, które nigdy nie były posłami - aktywiści, działacze i profesjonaliści, którzy wiedzą co dzieje się tam, gdzie toczy się życie "zwykłych" Polaków. Do polityków, którzy z bycia w polityce uczynili sobie cel sam w sobie, mówię wprost - zastąpimy was - podkreślił.
Według Hołowni 2023 rok przejdzie do historii, bo w nim "Polską przestanie rządzić Jarosław Kaczyński". Opozycja wygra te wybory - nie pomimo tego, że się różni, ale dzięki temu, że się różni. I że wreszcie wielu różnych wyborców, a nie wciąż ci sami, zdecyduje się oddać w wyborach swój głos. Nie będzie miało większego znaczenia - jedna czy dwie listy - jeżeli Polacy uwierzą, że opozycja po tych wyborach wspólnie stworzy jeden rząd, a to jest przecież pewne - zaznaczył. Lider Polski 2050 uważa, że "stara opozycja" przegrała z Prawem i Sprawiedliwością kilkukrotnie, ponieważ Polacy głosując "wciąż nie byli pewni, czy opozycja już wie, co wcześniej zrobiła źle". W jego opinii ludzie nie zrezygnują z tego, co jest teraz na rzecz tego, co już było. Jeśli mają zrezygnować z tego, co jest, to tylko dla tego, co może być, czyli dla przyszłości, nowej wizji, nowego planu na ich życie - mówił. Hołownia nawiązał także do krytycznych wypowiedzi pod jego adresem ze strony opozycji w związku z głosowaniem w Sejmie nad projektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, która według jej autorów ma wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. W głosowaniu Polska 2050 była przeciw projektowi, choć reszta opozycji wstrzymała się od głosu, co umożliwiło uchwalenie ustawy.
Żartowaliśmy sobie, że udało nam się zjednoczyć opozycję; to my jesteśmy "grabarzami wspólnych list", zdrajcami, kłamcami. Zaraz zacznie się szukanie kozła ofiarnego, którego będzie można obarczyć winą za to, że po raz kolejny demokracja przegra z PiS. Bardzo przed tym przestrzegam - zaznaczył. Dodał też, że nigdy nie będzie stawiał żadnych ultimatów opozycji, jedynie PiS, bo to on jest jego przeciwnikiem, a nie żadna z demokratycznych partii. Jesteśmy ruchem, który w naturalny sposób powstał, gdy znaczna część wyborców uznała, że potrzebuje zmiany, nowej reprezentacji i polityki, aby skutecznie odsunąć PiS od władzy - podkreślił Hołownia, zaprzeczając jakoby Polska 2050 miała być "rezerwuarem kadr dla innych partii" czy "piątą kolumną PiS". Swoje ugrupowanie określił jako "radykalne centrum", które bezwarunkowo broni takich wartości jak wolność, godność jednostki, Polska demokratyczna i praworządna".
Hołownia zwrócił się także bezpośrednio do lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Od naszej długiej, serdecznej rozmowy minął już tydzień i nic się u nas nie zmieniło. Mówię o tej rozmowie, którą mieliśmy przed tamtym głosowaniem, w której z obu stron fraza "doskonale cię rozumiem" padała bardzo często. My się bardzo dobrze rozumiemy i niczego nikomu nie musimy udowadniać - mówił. Dodał, że mino oskarżeń ze strony opozycji jego zdanie pozostaje niezmienne. Nadal stoimy na stanowisku, że na stole powinny być teraz wszystkie opcje - od jednej listy do samodzielnych startów, a decyzja powinna zapaść po dokładnym policzeniu wszystkich wariantów, aby rzecz opierała się nie na naszych deklaracjach i intuicjach, ale na obiektywnej, rzetelnej analizie - wyjaśnił. Lider Polski 2050 przyznał, że słyszał, iż PO i Lewicy wystartują w wyborach same. Jeśli to oficjalne stanowisko, to ok, przyjmujemy to. Poradzimy sobie, poukładamy to jak trzeba. Najważniejsze: szanuję wasze decyzje i zawsze będę je szanował.(...) I nigdy za wroga nie będziemy uważać kogoś, kto myśli inaczej - dodał. Po wyborze na przewodniczącego Polski 2050 Hołownia mianował członków zarządu partii - na I wiceprzewodniczącego wskazał Michała Kobosko; II wiceprzewodniczącym i sekretarzem została Agnieszka Buczyńska, skarbnikiem - Jacek Kozłowski. Do zarządu weszły także Hanna Gil-Piątek, Paulina Hennig Kloska, Paweł Zalewski i Maciej Żywno.
Źródło: rmf24.pl
Hołownia pełni rolę Tymińskiego, i jego zadaniem jest odebranie głosów opozycji!? Pytanie kto pojawi się z czarną teczką!?
Ale to już było: Jak już będę prezydentem, to też dużo zmienię. Będzie zupełnie inaczej. Nie będzie sejmu i senatu. Będzie prezydent i premier i oni będą tworzyć ustawy. Jako prezydent nie będę siedział za biurkiem. Będę jeździł po całej Polsce, a ona będzie od morza do morza. - Krzysztof Kononowicz 
21 01 2023 Kto Tuskowi przełożył wajchę?
Rafako spadło pod nogi Tuskowi niczym ziarno przysłowiowej ślepej kurze. Nie ucichła bowiem afera z niespodziewanym ujawnieniem przez ekonomistę Bogusława Grabowskiego tajemnicy programu Platformy Obywatelskiej – zgodnie z którym - gdy tylko Tusk i Platforma dorwą się do władzy – wszystko, co polskie sprywatyzują. Nie tylko takie Rafako i firmę Tauron, którzy są w sporze w sprawie wykonawstwa bloku 910 megawatów – ale i polskie porty i lotniska, banki, elektrociepłownie a nawet lasy oraz odkupione przez PIS, a „sprywatyzowane” przez koalicję PO-PSL przedsiębiorstwa! Mało tego! Według Grabowskiego, Platforma Obywatelska rozbije PKN Orlen na spółeczki i w ich miejsce wpuści zagraniczne podmioty, równocześnie odbierając emerytom trzynaste i czternaste emerytury, oraz ograniczając program 500 plus i podwyższając wiek emerytalny – praktycznie aż do śmierci. W sytuacji, gdy Platforma Obywatelska nie miała odwagi, by swój program ujawnić społeczeństwu - tezy eksperta ekonomicznego Platformy Obywatelskiej Bogusława Grabowskiego stały się jak pocałunek śmierci dla przysłanego nam przez Niemców führera totalnej opozycji. Tusk od tego czasu zamilkł i wystraszony zaszył się ze swoimi najbliższymi współpracownikami w kancelarii partii, zbudowanej także za pieniądze z RFN-u…
Kiedy więc przed tygodniem Tauron wezwał Rafako do zapłaty ponad 1,3 mld zł tytułem kar umownych i odszkodowań, zaś Rafako oświadczyło, że w tej sytuacji zamierza złożyć wniosek o upadłość – führer totalnej opozycji nagle obudził się z letargu, przerzucił wajchę i kazał się zawieść do potencjalnego bankruta! Tu Donald Tusk pokazał się zebranym ad hoc pracownikom, związkowcom i kierownictwu Rafako w chwale  nieustraszonego  obrońcy „polskości”, zwłaszcza zaś upadających pod ciężarem przyszłych długów, polskich przedsiębiorstw! To nagłe, przeobrażenie Donalda Tuska z bezwzględnego tępiciela nienormalnej „polskości” w obrońcę polskich firm – musiało porazić wszystkich, a zwłaszcza premiera Morawieckiego, który oświadczył: Po dłuższej nieobecności znowu pojawił się w Polsce specjalista od „ratowania” polskich przedsiębiorstw. Tak je ratował kiedyś, że bezrobotnych było ponad 2 miliony. Wujek Dobra Rada…
Słowa premiera to tylko część prawdy o Tusku, „ratującym” polskie przedsiębiorstwa. Tusk mówiąc dzisiaj, że „Rafako trzeba ratować” nie kiwnął przecież najmniejszym paluszkiem swojej piąstki, by sprzeciwić się Niemcom, którym zamarzyła się likwidacja polskich stoczni, czyli likwidacja polskiej konkurencji! Przeciwnie! Tusk wraz z Gradem zainscenizowali „prywatyzację” z udziałem Katarczyków, a w istocie – z żydowskim funduszem inwestycyjnym, by stocznie w Gdyni i w Szczecinie ostatecznie zlikwidować! Nawet syndyk masy upadłościowej płakał, gdy wyprzedawał majątek stoczni po cenie złomu, żeby nie można było w przyszłości przemysłu stoczniowego odtworzyć! Dziś Donald Tusk mówi do załogi Rafako, że w sprawie sporu Taurona i Rafako „potrzebne są decyzje, które są w rękach rządzących i które uświadomią Tauronowi, że jego zadaniem nie jest niszczenie Rafako. Rządzący i spółki Skarbu Państwa są od tego, aby wspierać polskie firmy, a nie je pogrążać”. To od czego był rządzący Polską Donald Tusk, gdy pogrążał polskie firmy tak, by można je było opylić za grosze lub nawet zlikwidować?
Kto jeszcze uwierzy w słowa oszusta, że gdy wraz z Platformą Obywatelską zdobędzie władzę - zacznie „wspierać polskie firmy, a nie je pogrążać” ? Bo przecież nie uwierzy w te słowa Bogusław Grabowski który ujawnił, co Tusk i Platforma zrobią z Polską i Polakami, gdy dorwą się do koryta pt. POLSKA. Donald Tusk – przy okazji wizyty w Rafako zamieścił także wpis na Twitterze, który to wpis wyjaśnił  nagłą przemianę Tuska z destruktora „nienormalnej polskości” w obrońcę polskiego przedsiębiorstwa: "Trzeba ratować polskie Rafako. Konieczne natychmiastowe decyzje. Mateusz, wajchę przełóż!”. Donald Tusk pisząc o przerzuceniu wajchy, mimowolnie ujawnił, że w czasie rządów PO-PSL za wszystkimi decyzjami o pogrążaniu i likwidacji polskich przedsiębiorstw, stał on sam! Teraz wystarczyło, by Tuskowi znów ktoś przełożył wajchę, by natychmiast przekształcić go z likwidatora w obrońcę polskich przedsiębiorstw!!! Ta szokująca sytuacja wyjaśnia nagłe zwroty, dokonywane przez Tuska: od całowania chleba i robienia na nim znaku Krzyża – po usuwanie Krzyży i „opiłowaniu” katolików; od nienaruszalności Konstytucji, po wpisanie do niej małżeństw pederastów; od przestrzegania „praworządności”, po wyprowadzanie ludzi z urzędów i skazywanie członków PIS-u bez wyroków; od jałmużny 500 plus do oświadczenia, że 500+ to Platforma wymyśliła!
Takich nagłych zwrotów o 180 stopni było już tyle, że po niespodziewanej obronie polskiego Rafako, ekonomista Grabowski bynajmniej nie zwariował, lub też rzucił to wszystko i zamknął się w klasztorze Karmelitów Bosych. Przeciwnie… Bogusław Grabowski, siedząc w fotelu i popijając whisky pod kubańskie cygaro ze spokojem obserwował naiwnych ludzi z Rafako, jak nabierali się na przełożoną wajchę Donalda Tuska... Bo Grabowski doskonale wie, że nad przekładaniem wajchy führera totalnej opozycji pracuje sztab ludzi tylko po to, by uciułać kolejne głosy na Platformę. Spektakl w RAFAKO, to przecież część przedwyborczej inscenizacji Platformy Obywatelskiej. W ostatecznym rozrachunku to Bogusław Grabowski weźmie wajchę Tuska w swoje ręce i przełoży ją na zapowiedzianą już w TVN24 pozycję. Nie będzie więc szoku, gdyż wszyscy przecież od Grabowskiego się  dowiedzieli, jaki program ma Platforma Obywatelska!
W ten sposób Zbawca RFN-u będzie mógł nadal spokojnie haratać w gałę, a zaproszony do Rafako przez zrozpaczonych związkowców, będzie mógł im powiedzieć: „Ja wam przecież prezesa nie wybierałem”… I będzie to czysta prawda, gdyż prezesa likwidowanego Rafako wybierze wajchowy Grabowski.
Źródło: niepoprawni.pl
Oj! Bałam się. Bałam się. Oj! Bałam się. Donald Tusk wystraszył dziewczynkę??? Zapłakana dziewczynka postanowiła zwrócić premierowi medal, który założył jej z okazji pasowania na przedszkolaka. Co zobaczyła??? Czyżby Nelly Rokita mówiąca, że "wilcze oczy premiera Donalda Tuska straszą nasze dzieci" miała rację? Tak może się tylko wydawać patrząc na te zdjęcie, ale naprawdę dzieci cieszyły się z wizyty premiera w przedszkolu
Gif: https://s1.manifo.com/usr/d/d849/95/manager/pbl/inne/tusk-donald-wystraszyl-dziewczynke.gif
Z forum: Dlaczego kierowany przez Donalda Tuska rząd PO-PSL umorzył dług Gazpromowi, dlaczego chciał sprzedać Rosjanom rafinerię Możejki, czy dlaczego likwidował jednostki WP na wschodzie - to niektóre z 10. pytań zadanych w piątek przez europosłów PiS Tomasza Porębę i Jacka Saryusza- Wolskiego.W piątek podczas konferencji prasowej w Warszawie europoseł PiS Tomasz Poręba, wraz z europosłem Jackiem Saryuszem-Wolskim zaprezentowali 10 pytań do szefa PO, byłego premiera rządu PO-PSL w latach 2007-2014 Donalda Tuska.
Całość: https://wpolityce.pl/polityka/630873-pis-zadaje-10-pytan-szefowi-po-donaldowi-tuskowi
Rafako. Na syndyka Balcerowicz, a sędzią komisarzem Juszczyszyn. Obaj mają doświadczenie. 
19 01 2023 „Ulica i zagranica”, czy „Cela i Angela”? 
Na naszych oczach wali się kolejna Wieża Babel, której los jest tak samo przesądzony, jak los skorumpowanego Imperium Rzymskiego. Wprawdzie trwają jeszcze gorączkowe zabiegi, by uratować Unię Europejską przed katastrofą, lecz w zasadzie polegają one na „nie rozdrapywaniu ran”. Mimo to afera łapówkarska w Parlamencie Europejskim - choć kompletnie przemilczana w Polsce przez takich obrońców „demokracji” i „europejskich wartości” jak Platforma Obywatelska, Kasta Niezwykłych Ludzi i polskojęzyczne media w rodzaju TVN, Onet, czy gazeta żydowska – ostatecznie wysadzi współczesną Wieżę Babel.
Okazuje się bowiem, że „demokrację” i „europejskie wartości” można sobie kupić w Parlamencie Europejskim – jak również można w tym Parlamencie kupić każdą rezolucję – w tym zwłaszcza taką, która piętnuje kraje łamiące „praworządność” i „europejskie wartości”. Można też przegłosować, że krajami „praworządnymi” mogą być takie autorytarne monarchie jak Królestwo Maroka lub Emirat Kataru, zaś Polska „dokonała autorytarnego skrętu w prawo”, jak to oceniła była przewodnicząca Parlamentu Europejskiego – obecnie przebywająca w areszcie.
Wszystko zatem powróciło do starego, sowieckiego „porządku”, gdzie to na Kremlu decydowano jaki kraj „miłuje Pokój”, a jaki należy spacyfikować. Dzisiaj najbardziej miłujący Pokój kraj, czyli Rosja dokonuje codziennie brutalnych mordów na ludności cywilnej Ukrainy…Łapówkara Eva Kaili to tylko czubek rozpadającej się na naszych oczach góry lodowej, choć proces przekształcenia Unii w organizację typu mafijnego zaczął się właściwie wraz z chwilą podpisania Traktatu o Unii Europejskiej z dnia 7 lutego 1992 (tak zwany traktat z Maastricht) na mocy którego 1 listopada 1993 powstała Unia Europejska. Wielką rolę w doprowadzeniu Unii Europejskiej do stanu rozkładu odegrali kanclerze RFN, tj. Helmut Kohl, Gerhard Schröder i oczywiście była komunistka z NRD Angela Merkel. Nie trzeba wielkich badań, by sprawdzić rolę Angeli Merkel w stawianiu na piedestale współczesnej Wieży Babel takich osobników jak choćby Donald Tusk. Przecież Eva Kaili także nie wyfrunęła sroce spod ogona, tak jak nie została przez nikogo wybrana w demokratycznych procedurach Ursula von der Leyen – poprzedniczka Christine Lambrecht na stanowisku ministra obrony RFN. Łatwość stworzenia bata z gówna, to cecha każdego autorytarnego reżimu, którym stała się Unia Europejska. W Unii Europejskiej zadziałały więc wszystkie mechanizmy znane z obozu państw socjalistycznych, a nawet podobne są hasła pod którymi budowano komunistyczny raj na ziemi i Europę "pierwszej prędkości".. Bo co dziś znaczą takie „europejskie wartości”, jak Godność, Wolność, Demokracja, Równość, Praworządność i Prawa człowieka – skoro każdą z tych wartości można było sobie kupić w Parlamencie Europejskim lub też w równie skorumpowanym Trybunale Europejskim, czyli w TSUE? Te hasła są dziś tak samo puste, jak hasła na których zbudowano tzw. Kraj Rad…
Z powodu braku jakiegokolwiek akceptowalnego przez Polaków programu - receptą na odzyskanie władzy w Polsce przez Tuska i Platformę Obywatelską miało być hasło „Ulica i zagranica”. A więc "majdany" i zadymy uliczne, organizowane przez zwolenników Platformy Obywatelskiej – a zwłaszcza zwolenniczki aborcji, „praw” LGBT, „wolnych mediów”, a nawet nielegalnych imigrantów, atakujących granicę Polski. Gdzie jest dziś słynny Farmazon, Trójząb Kasprzak, czy Lempart ze swoimi hasłami „wypierdalać” i „jebać PIS”? Gdzie jest ten legendarny Józef Grzywko – kładący się na ulicy i plujący na Policję, czy też pułkownik Mazguła – walczący wraz z Rozenkiem o prawa ubeków do wielotysięcznych emerytur? Gdzie ta Inspekcja Robotniczo- Chłopska w osobach Joński-Szczerba broniąca nachodźców od Łukaszenki, gdy Unia się wali, a korupcja korupcją pogania? Gdzie ten słynny Lolo Pindolo – cudowne dziecko Donalda Tuska, który setki tysięcy dolarów i euro chował w nogach od stołu? Gdzie się ukrywa ten odważny – niczym koń na Pardubickiej – mecenas, którego Kasta wybroniła przed zeznaniami w Prokuraturze? Owszem, jest jeszcze w Senacie RP słynny Kopertnik, którego własną piersią broni „legendarny” działacz opozycji Borsuk. Jest jeszcze Staszek – były sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, który za ciężką pracę w sektorze melioracji kupił sobie rezydencję na Chorwacji. Jest jeszcze słynny oksfordczyk (którego ponoć znał nawet Nikodem Dyzma!), a któremu nieznani sponsorzy regularnie wysłali przelewy na konto w skromnej kwocie 40 tys.zł/miesięcznie. Gdzie jest Józef Bąk - syn premiera Tuska i jego siatka z Biedronki?  Oni dziś wszyscy trzęsą portkami, w strachu przed rozlewającą się niczym tsunami aferą korupcyjną w Parlamencie Europejskim... Bo przecież nikt nie odważy się dzisiaj zaatakować Polski o łamanie „praworządności”, skoro do dziś nie wiadomo w całej UE, na czym ta praworządność polega. Zwłaszcza w kontekście gigantycznej korupcji, w której zamieszanych jest min. 60 europosłów! Przecież to już grupa przestępcza, czyli mafia wewnątrz Parlamentu Europejskiego, która ten parlament sparaliżowała, zanim go doszczętnie rozwali!
Kto się odważy dzisiaj bronić Lola Pindola jak niepodległości, skoro wali się Wieża Babel i gdy kolega klubowy polityków aresztowanych za łapówki - socjalista Raphaël Glucksmann - przyznał że „kobiety i mężczyźni z naszej grupy wszystko przehandlowali za gotówkę”? Myślicie, że Sławek Neumann odważy się teraz podać pomocną dłoń łapówkarzowi z Platformy Obywatelskiej? Na naszym podwórku z hasła „Ulica i zagranica” pozostała więc tylko „Cela i Angela” oraz zaciskający piąstki roztrzęsiony führer Tusk. Tusk już wie, że Olaf Scholz nie będzie za niego umierać w sytuacji, gdy na głowę kanclerza RFN wali się misternie zbudowany plan budowy MittelEuropy. Bo co można zbudować na fundamentach skorumpowanej organizacji i przez takich budowniczych jak "Czerwony szeryf", którego Scholz rzucił na ministerstwo obrony RFN w miejsce niekumatej kumoszki Lambrecht? Przecież ten łapówkarsko - lobbystyczny proceder trwał w Parlamencie UE już 15 lat, czyli wystarczająco długo, by mury kolejnej w historii świata Wieży Babel kompletnie zgniły. Z deklaracji Roberta Schumanna, opublikowanej 9 maja 1950 r. nic już nie pozostało, poza oczywiście datą narodzin Unii Europejskiej - uroczyście upamiętnianą co roku podczas obchodów Dnia Europy.
Czy ktoś dziś w Polsce jeszcze pamięta z jakiej przyczyny w dniu 22 lipca odbywało się corocznie świąteczne fetowanie? Zapewne nawet  towarzysze Miller, Cimoszewicz, Belka, Hubner i Liberacki, których Platforma Obywatelska rzuciła na Parlament Europejski, zapomnieli tę "historyczną" datę w dziejach budowy raju na tej ziemi...
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Rząd PiS powinien natychmiast podjąć prace studyjne nad tym jak wyjść z tego bolszewickiego kołchozu zwanego UE, w którym rabujące Polskę mafie w UE, Niemczech i PL razem z bolszewickimi komisarzami i politrukami w UE łamią zawarte z UE traktaty oraz okazują swoją bolszewicką nienawiść do Polaków i polskich patriotów!Tym bardziej, że i Niemcy i UE mają problemy z rosyjskim agentami wśród znaczących polityków jak Merkel i Scholz oraz z silną infiltracją państw UE przez agentów rosyjskich służb. A także agentów wpływu – osób, które ze względu na swoje powiązania ekonomiczne chcą, żeby Rosja była traktowana jak normalny partner. To także w znacznym stopniu utrudniają prowadzenie właściwej polityki czyli polityki pełnej izolacji Rosji.
Unia sama się rozwali. Problem będą miały tylko te państwa, które przyjęły euro, czyli w istocie walutę niemiecką. Pamiętajmy, że warunkiem wstąpienia do strefy euro było oddanie wszystkich aktywów finansowych do Banku Centralnego we Frankfurcie. W tym także rezerw złota! Będzie więc bitwa o złoto, którego Niemcy tak łatwo nie oddadzą. Polska ma swoje 220 ton złota w NBP o wartości ponad 14 mld zł i Niemcy mogą nam skoczyć...Każdy kraj, który teraz wstępuje do strefy euro w istocie ratuje niemiecką gospodarkę. Przekonali się o tym Chorwaci, stając się w istocie niemiecką kolonią z cenami jak w RFN.... 
17 01 2023 Premier mówi, że budżet puchnie dzięki ściągalności podatków. Firmy, że państwo winne jest im miliardy.
W polityce najbardziej jestem dumny z tego, że budżet w roku przejmowania władzy był na poziomie niecałych 300 mld zł, a nasz budżet po ośmiu latach rządów to ponad 600 mld zł. Ani z inflacjami, ani ze wzrostami gospodarczymi nie jest to porównywalne, my po prostu uszczelniliśmy system finansowy. Pognaliśmy te mafie vatowskie, tych łajdaków, łobuzów, przestępców finansowych, na których tamci przymykali oczy – mówił 3 stycznia w Q&A premier Morawiecki. Jednak zdaniem ekspertów zwiększone wpływy są tylko na papierze. 600 mld zł to podatki naliczone, a nie należne. Państwo będzie musiało część z nich firmom zwrócić. Słowa premiera Morawieckiego o "przestępcach finansowych" wstrząsnęły przedsiębiorcą z Nowego Sącza panem Kazimierzem (nasz rozmówca poprosił o zmianę imienia i ochronę danych osobowych, bo obawia się represji ze strony urzędników skarbowych – przyp. red.). Po 30 latach prowadzenia dużej firmy handlującej surowcami rolnymi z całą Europą, a nawet Azją, został z niczym. Powód? Wstąpił o zwrot należnego firmie VAT.
Jak relacjonuje nasz rozmówca, Urząd Skarbowy zamroził mu wszystkie konta bankowe, zatrzymał samochody i przejął biurowiec na konto przyszłych kar. Zarzucono mu działanie w karuzeli vatowskiej, obrót pustymi fakturami. W najlepszych latach działalności firma, którą prowadził ze wspólnikami, miała ponad 100 mln zł obrotu i zatrudniała łącznie (wraz z zakładem produkcyjnym) 200 pracowników.
– Prowadziliśmy interesy z wieloma dużymi kontrahentami zarówno w kraju, jak i za granicą, w tym dużymi zakładami produkcyjnymi. W miarę, jak nasza firma rosła, rosła też struktura obrotów w eksporcie i zwroty VAT, o które występowaliśmy. Początkowo było to 50 tys. zł miesięcznie, potem 200 tys. zł, aż w końcu doszło do pół miliona złotych miesięcznie – relacjonuje nasz rozmówca. Jak twierdzi, początkowo fiskus – po wcześniejszej obowiązkowej kontroli dokumentów – zwracał firmie bez problemu nadpłacony VAT, a ponieważ potrzebowali ciągle gotówki, zaciągali pod te przyszłe zwroty VAT kredyty. 
– Banki udzielały nam ich chętnie, wiedząc, że naszym dłużnikiem jest Skarb Państwa – opowiada pan Kazimierz. To się jednak zmieniło. Przełomem była końcówka roku 2017 r. i początek 2018, kiedy to Urząd Skarbowy nagle wstrzymał firmie pana Kazimierza wypłatę VAT aż za cztery miesiące. Łącznie było to ok. 2 mln zł. Pan Kazimierz mówi, że nie czuje się ani łobuzem, ani przestępcą finansowym. – Nie zrobiłem niczego wbrew prawu, znam dobrze swój fach – zapewnia. Dodaje, że będzie walczył o swoją firmę i dobre imię.
Naczelny Sąd Administracyjny niedawno przyznał mu rację, orzekając, że Urząd Skarbowy bezprawnie wstrzymał mu zwrot VAT.
Firm, którym urzędy skarbowe wstrzymały zwrot podatków, są w Polsce tysiące. W 2017 r. – odpowiadając na interpelację poselską złożoną przez posła Bartosza Jóźwiaka (Kukiz'15) w sprawie opóźnień w zwrocie VAT – ówczesny wiceminister finansów Marian Banaś informował, że Krajowa Administracja Skarbowa jest dłużna przedsiębiorcom ponad 2 mld zł. 
Jednak jak przekonują nas eksperci, skala opóźniania zwrotów VAT jest dużo większa. Z przygotowanego przez Bogdana Zegara raportu dla związku aptekarzy, który zawiera oficjalne dane publikowane przez Ministerstwo Finansów, są dowody na to, że słowa premiera o tym, że "bierzemy podatki od korporacji międzynarodowych, bo wiedzieliśmy, jak je opodatkować", nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości. Przykładem może być izraelska sieć aptek i drogerii Super-Pharm, które są praktycznie w każdym większym mieście w Polsce. Ta sieć od 2017 r. nie zapłaciła w naszym kraju aż do 2021 r. włącznie ani złotówki podatku dochodowego (ostatnie dane MF są z 1 grudnia 2022 r. i odnoszą się do roku podatkowego 2021 – przyp. red.). W krótkim oświadczeniu Super-Pharm wyjaśnia, że w latach 2017-2019 nie płaciła podatków w Polsce, bo rozliczała stratę finansową z wcześniejszych lat, a w latach 2020-2021 – miała kolejne straty.
To niejedyny tego typu przypadek. W latach 2017-2019 sieć aptek DOZ należąca do holenderskiego CEPD NV – przy przychodzie 1,395 mld zł – zapłaciła trochę ponad pół miliona złotych CIT, co stanowi zaledwie 0,04 proc. jej obrotów. Wykazała 455 mln zł straty, co stanowiło ok. dwukrotność rynkowej wartości posiadanych przez spółkę aptek. Zdaniem prof. Wojciechowskiego, sukces w ściąganiu podatków w dużym stopniu polega na wstrzymywaniu – "sztuczkami" prawnymi i technicznymi – zwrotów miliardów złotych naliczonego firmom VAT.
– Państwo daje przyzwolenie administracji skarbowej na opresyjne działania wobec firm i stąd ten "sukces" – ocenia prof. Wojciechowski.
Tymczasem urzędnicy skarbówki nie tylko doręczają firmom postanowienia o przedłużeniu terminu zwrotu już po ustawowym terminie, ale i rozpatrują negatywnie zażalenia na wydawane w tym trybie postanowienia. Mimo że sądy wskazały fiskusowi jasne wytyczne w tym zakresie.

– W niektórych przypadkach takie celowe działania organów skarbowych, granie na czas prowadzi do upływu terminu przedawnienia roszczeń wobec państwa (który to termin upływa po pięciu latach podatkowych, licząc po roku, za który jest zwrot – przyp. red.). Wskutek czego przedsiębiorcy tracą prawo do zwrotu podatku VAT – mówi mec. Nogacki.
Jak podkreślają urzędnicy, zwroty VAT są poddawane badaniu zasadności zwrotu i jeżeli nie budzą wątpliwości, zwracane są w terminach ustawowych. "Naczelnik urzędu skarbowego, zgodnie z przepisami, ma prawo przeprowadzić czynności sprawdzające lub wszcząć kontrolę podatkową. Jeżeli nie ma możliwości zakończenia tych czynności do upływu terminu do zwrotu, zgodnie z przepisami ma prawo postanowieniem przedłużyć termin zwrotu" – przypomina resort finansów.
Źródło: money.pl
Wielcy Polacy: Kopernik wstrzymał Słońce ruszył Ziemię, zaś Jarosław Kaczyński wstrzymał rozwój ruszył niedorozwój. No i niech tak będzie Rostowski rozszczelnił VAT, Tusk za to odpowie. Morawiecki zabetonował VAT do tego stopnia, że koszt odzyskania jednej złotówki wynosi około dziesięciu złotych. Na dodatek praktycznie wstrzymał zwrot należnego podatku VAT, przez co coraz to więcej firm wpada w poważne kłopoty finansowe. Kto za to odpowie, Kaczyński?
Towarzyszu Morawiecki odblokujecie wreszcie zwrot należnego podatku VAT, bo zatory płatnicze się porobiły!? Firmy produkują, sprzedają, a w kasie coraz to więcej brakuje bo Skarbówka zwroty blokuje!? Jak tak dalej będzie to już nie będzie czego ratować!?
Jestem pełen podziwu dla tych którzy odważyli się i prowadzą własną działalność gospodarczą w Polsce. Ileż to trzeba mieć zapału i jakim być odpornym żeby nie polec w walce z ZUS i Urzędem Skarbowym. Prawo podatkowe powinno być proste i zrozumiałe dla każdego? Komu zatem zależy na tym by je tak skomplikować że najwybitniejsi specjaliści mają problemy z jego interpretacją? Gdy prawo podatkowe było zrozumiałe dla wszystkich, wtedy skończyłaby się nagonka na "oszustów", których sami urzędnicy kreują. Dlatego tak zajadle walczą by prawo podatkowe jeszcze bardziej było zagmatwane, by urzędnik mógł bezkarnie nakładać kary finansowe na firmy nawet jak nie ma racji. No ale jakie są wtedy efekty jego działalności?
16 01 2023 "Stan Wyjątkowy". Ziobro wytypował zabójców ojca. Podzielona opozycja ratuje PiS. Szamanka prezesa nadzoruje Obajtka.
No cóż, trzeba to przyznać: pod nieobecność prezesa w obozie władzy zapanował niezły rozgardiasz. Najnowsze sejmowe głosowania pokazują, że koalicja rządowa się chwieje — w praktyce PiS nie ma większości, bo zależy od kaprysów i interesików Solidarnej Polski, a także niezliczonego sejmowego planktonu, łasego na małe przekupstwa w zamian za głosy. Szkopuł w tym, że gdy Kaczyńskiego nie ma w Sejmie, to nawet nie bardzo kto ma dociskać Ziobrę i dopinać deale z pragmatycznymi, interesownymi posłami. Widać to było gołym okiem, gdy w Sejmie pojawiła się ustawa o Sądzie Najwyższym — to przepisy, które mają doprowadzić do odblokowania przez Brukselę pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy. Zbiesił się nie tylko Zbigniew Ziobro i jego ludzie — tego się można było spodziewać, bo kasa z KPO wzmocni premiera, którego wszak chcą obalić. Szkopuł w tym, że nawet część posłów PiS ostentacyjne pokazała swój sprzeciw — tak jak Antoni Macierewicz wyciągnęli z czytników karty do głosowania, by w ogóle nie mieć z KPO nic wspólnego. Ustawa przeszła wyłącznie dlatego, że większość posłów opozycji wstrzymała się od głosu — na tym etapie to była pomoc dla Morawieckiego. Autorzy "Stanu Wyjątkowego" Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz ("Newsweek") zaglądają za kulisy tej rozgrywki i przypominają premierowi, że gdy ustawa wróci z poprawkami Senatu, to takie ciche wsparcie mu nie wystarczy — ze względów proceduralnych musi mieć prawdziwą większość. A czy z Ziobrą? Wątpliwe. W tym wydaniu "Stanu Wyjątkowego" Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz rozmawiają także o procesie dotyczącym okoliczności śmierci Jerzego Ziobry, w którym jego syn — występujący jednocześnie w rolach prokuratora generalnego oraz zwierzchnika sądów — chce zamknąć lekarzy leczących ojca oraz skazać biegłych i ukarać sędzię, którzy ich oczyścili. Wieszczą też koniec eldorado Daniela Obajtka. Nie chodzi o to, że szef Orlenu przestanie nas wyzyskiwać wysokimi cenami paliwa. Nie chodzi też o to, że dostanie po kieszeni — a właśnie się dowiedzieliśmy, że zarabia 2 mln rocznie. Chodzi o to, że wracający do zdrowia prezes wysłał do rady nadzorczej Orlenu swą słynną patronkę Janinę Goss. A ta seniorka pracy partyjnej, miłośniczka ziół i zbieraczka magicznych kasztanów już niejednemu zawodnikowi zatruła życie. Prawda panie Antoni?
Macierewicza Goss wykończyła regionalnie — jej udzielne księstwo polityczne to PiS w Łódzkiem. Macierewicz chciał dostać do kierowania jakikolwiek kawałek partii — i rzucił się właśnie na Łódzkie. Pozamiatała go raz dwa — pozostało mu drobne partyjne poletko w Piotrkowie Trybunalskim. Z kolei Jacka Kurskiego załatwiła ogólnopolsko. W sierpniu minionego roku jako szef TVP odwołał szefa łódzkiego oddziału telewizji Błażeja Kronica, który był człowiekiem Goss. Co więcej, Kurski osobiście pofatygował się do Łodzi, żeby na spotkaniu w TVP dobitnie oświadczyć, że decyzji nie zmieni, nawet gdyby chciał go zmusić sam Jarosław Kaczyński. Goss zupełnym przypadkiem zdobyła nagranie z tego spotkania. I sprezentowała je Kaczyńskiemu. Finał znamy — "Kura" właśnie się urządza w mieszkaniu w Waszyngtonie, w okolicy przyjaznej dla osób LGBT. A co będzie z Danielem Obajtkiem? Przy jego ambicjach i jej charakterze stawiamy na wykańczanie globalne. Już samo wejście do Orlenu Goss ma wyjątkowe — wicepremier Jacek Sasin jako nadzorca spółek skorzystał z przepisów, które upoważniają skarb państwa do powoływania w każdej chwili jednego członka rady nadzorczej Orlenu. Czytaj: zadzwonił leczący się prezes i kazał natychmiast.
Powiedzieć, że ustawa o Sądzie Najwyższym to przepisy, które mają doprowadzić do odblokowania przez Brukselę pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy — to nic nie powiedzieć. W praktyce to ustawa o politycznym życiu lub śmierci PiS. Odpowiednio rozsmarowane miliardy z Unii mogą poprawić sytuację gospodarczą, zmniejszyć inflację i umocnić złotego, a dzięki temu obniżyć ceny surowców energetycznych — i zwiększą szanse PiS na trzecie zwycięstwo wyborcze. Bez pieniędzy na KPO partii władzy trudno będzie władzę zachować. Wszystko to rozumie doskonale Zbigniew Ziobro — dlatego jest przeciw. Na dziś minister sprawiedliwości nie ma żadnego interesu w tym, aby pieniądze do Polski popłynęły, bo nie jest mu na rękę umocnienie PiS i jego śmiertelnego wroga Morawieckiego.
O co gra Ziobro? O wymianę premiera jeszcze przed wyborami oraz o polityczne gwarancje, że jego Solidarna Polska zostanie wzięta na listy PiS. Dziś — na ledwie kilka miesięcy przed wyborami — wciąż nie ma takich takiej pewności, mimo że jest sojusznikiem PiS od niemal 9 lat. To jest realna stawka w grze o KPO, a Ziobro pokazał, że nie żartuje — jego partia zagłosowała przeciwko ustawie o Sądzie Najwyższym. Ziobro chce doprowadzić do skazania kardiochirurgów, do usunięcia ich z zawodu i zamknięcia w więzieniu. Pozwala na to zaostrzenie zarzutów wobec niektórych lekarzy. Wedle prokuratury, lekarze działali umyślnie, narażając pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. — Jestem nękany i poddawany stałym naciskom — mówi prof. Dariusz Dudek, jeden z oskarżonych. — Nadal przeprowadzam zabiegi kardiologiczne. Jako jedyny polski kardiolog zabiegowy zostałem wybrany prezydentem Stowarzyszenia Kardiologów Inwazyjnych w Europejskim Towarzystwie Kardiologicznym. Nikt z kolegów kardiologów w Europie nie przypuszczałby, że można prowadzić procedurę karną przez ponad 16 lat, pomimo braku podstaw do oskarżenia nas lekarzy. Dziś na sali sądowej naprzeciw kardiochirurgów stają awatary Ziobry w trzech rolach: pokrzywdzonego, prokuratora i nadzorcy sądu. To kafkowski proces, w którym już zupełnie nie chodzi o prawdę i 370 tysięcy.
Źródło: onet.pl
O co walczy Ziobro o przestrzeganie konstytucji, czy może o uznanie winy lekarzy za śmierć ojca!?
Kiedy wreszcie opozycja zrozumie, że blokowanie KPO, nie jest wymierzone przeciwko PiS-owi a narodowi!? A to wszystko bo kochamy Kaczyńskiego, który wpierw stwarza problemy, a później je rozwiązuje!?
Obajtek nie miał nawet 10 zł, a dziś jest szejkiem naftowym, który rządzi i dzieli!? Ciekawe czy Obajtek już przejął kontrolę nad Kaczyńskim, czy jeszcze ją ma i dlatego wysyła Goss by jej nie utracić!?
14 01 2023 Państwo policyjne (wg Lenina).
Jako należący do pokolenia pierwszego NZS doskonale pamiętam czasy, gdy towarzysz Lenin cieszył się pewną popularnością także wśród niepodległościowej Opozycji. Oczywiście nie cały, ale jedno zdanie, chlapnięte przez przypadek nim jeszcze świat ujrzała „ojczyzna światowego proletariatu”. Na murach, szczególnie w pobliżu uczelni wyższych, pojawiły się słowa wodza światowej rewolucji: Państwo policyjne to takie, w którym policjant zarabia więcej od nauczyciela. Generalnie nawet dzisiaj słowa te mogę w każdej chwili przywołać, tak mocno wbiły się bowiem w pamięć. Pamiętajmy przy tym, że słowa te nie dotyczyły jedynie nauczających w podstawówkach, szkołach zawodowych, technikach czy liceach. Również, a patrząc przez tzw. pasek, czyli wysokość wypłaty, przede wszystkim! dotyczyło to nauczycieli akademickich.
Komuna bowiem nie rozpieszczała tych, od których przede wszystkim zależał poziom całego społeczeństwa. Mój dobry znajomy, syn pani dziekan jednego z wiodących wydziałów pewnej Akademii Medycznej, obserwując problemy finansowe, z jakimi boryka się rodzina, edukację zakończył na maturze. Pieniądze, i to całkiem spore, zarabiał prowadząc bufet w klubie studenckim (oficjalnie bezalkoholowy, nieoficjalnie zaopatrzony w wódkę i spirytus) , a kiedy w stanie wojennym interes mocno podupadł przerzucił się na spółdzielczość studencką. Cóż, prawda tamtych czasów była taka, że  kwartalnie potrafił zarobić tyle, ile jego matka w ciągu... ćwierćwiecza pracy na uczelni. Oczywiście był swego rodzaju wyjątkiem. Spora część dzieci peerelowskich naukowców godziła się na niedostatek w zamian otrzymując iluzję wyższej samoświadomości. To właśnie w latach 1980-tych popularne stało się hasło najpierw być, a potem mieć. Szczególnie hasło to popularne było wśród rożnych grup duszpasterstwa akademickiego.
Wcześniej, w dekadzie Edwarda Gierka, Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej. Upadek gospodarczy Polski w czasach nocy jaruzelskiej wymuszał niejako tego typu filozofię. Owszem, byliśmy nędzarzami, ale za to o jakże bogatym wnętrzu... Rok 1989 miał przynieść przełom. Sprawy stojące na głowie miały być posadowione na nogach. Tylko jedno praktycznie nie uległo zmianie – płace na uczelniach pozostawały w tyle. I to nawet nie za wynagrodzeniami w likwidowanym przemyśle, ale również za tymi w tzw. sferze budżetowej. Jedyni wygrani tzw. transformacji, a raczej transmutacji ustrojowej to byli sędziowie i prokuratorzy. Oraz pracownicy samorządowi, ale od pewnego stopnia wzwyż. Zostawmy jednak ten wątek i dajmy zarabiać historykom, niech piszą o minionych dekadach. Dla nas ważny jest stan obecny szkolnictwa wyższego. Dla Józefa Wieczorka czy też prof. Radosława Zenderowskiego sprawa jest dość prosta. Wg pierwszego tzw. nauka opanowana jest przez bezwartościowe klany i koterie, nie dające z siebie nic, gdyż… dawno już wydalili ze swego grona ludzi z pasją, gotowych tworzyć naukę, a nawet NAUKĘ... za darmo.
Zenderowski podobnie. W jednym ze swoich ostatnich felietonów kpiąco pisze:
– Bardzo proszę, wybierzcie sobie nowego dyrektora, jeśli chcecie i zdołacie do tego przekonać rektora, ale pamiętajcie o jednym. Żaden z moich poprzedników nie patrzył przez palce na wasze niedoskonałości i błędy, żaden nie rozgrzeszał was z ewidentnego nieróbstwa, lawiranctwa i tumiwisizmu. Znam ja was doskonale – pozorantów, wewnętrznych emigrantów, celebrytów. Chcecie wiele, ale dajecie mało.
– Czyli jak będzie – zapytał pracownik, który przed chwilą dołączył do spotkania.
– Będzie jak było i jak ma być – odpowiedziałem teatralnie trzaskając drzwiami.
Cóż, skoro tak wyglądają uczelnie wyższe to zamiast tworzyć jakieś pseudoreformy (np. Gowina) i udawać, że mamy uniwersytety, politechniki, akademie itp., powinniśmy raz-dwa pozbyć się tego balastu? W budynkach po uczelniach można by urządzić wiele potrzebnych instytucji – salony masażu, salony samochodowe, butiki, lombardy, firmy dające chwilówki etc. Bo po co nam uczelnie, skoro są w Niemczech??? A także na Słowacji, w Czechach, Austrii a nawet za Morzem Bałtyckim itp. Najwyraźniej tego brakuje w wypowiedziach obu tych panów. Jeszcze... Rzeczywistość jednak skrzeczy… i zadaje kłam tego typu wnioskom. Przede wszystkim poziom polskiego absolwenta (wg Wieczorka kończącego jakąś nic niewartą szkółkę, daleko w tyle za uczelniami z Bangladeszu) jest wystarczający, by podjąć pracę… na renomowanych uczelniach Zachodu, czasem nawet z pierwszej piątki dowolnego rankingu cytowanego przez tego pana. Trudno przypuszczać, że na taki poziom student wdrapał się za pomocą samokształcenia. Tak samo nasi doktorzy (biolodzy, informatycy, lekarze itp.) nie mają specjalnych problemów ze znalezieniem pracy w zawodzie. Ba, wśród nich można znaleźć nawet dyrektorów poważnych naukowych laboratoriów. Z drugiej strony człowiek pamięta jeszcze ze szkoły średniej regułę Heisenberga; zaadaptowana do potrzeb nauk humanistycznych ogólnie mówi o zaburzeniu obserwowanego układu dokonanego przez sam fakt obserwacji. A kiedy dodamy do tego osobę obserwatora? Wieczorek, będący jak twierdzi absolwentem kiepskiej polskiej uczelni siłą rzeczy wnosi ze sobą… kiepską obserwację. Kto wie, czy do takich samych wniosków doszedłby absolwent tak wyróżnianych przez niego uczelni Bangladeszu… ;) Z kolei wypowiedź prof. Zenderowskiego można tłumaczyć również tak. Środowisko pracowników naukowych składa się z pozorantów, wewnętrznych emigrantów, celebrytów, którzy chcą wiele, ale dają mało. Czytelnik felietonu Profesora nie ma żadnych danych, by sądzić, że ta krótka charakterystyka omija również autora. Tak więc całość wypowiedzi można sprowadzić do zalecenia siedzenia cicho, bo jeszcze się wyda, ile faktycznie wszyscy są (nic) warci. To jednak oznacza, że na polskich uczelniach zatriumfowała tzw. selekcja negatywna. Nie będę rozwijał tego tematu, tylko wspomnę – podobna selekcja in minus miała miejsce w polskim sądownictwie końca lat 1970-tych i 80-tych. Tymczasem hasło najpierw być… w warunkach realnego kapitalizmu (można gdybać, na ile jest on dziki) musi ustąpić najpierw mieć. A w zasadzie nieco zmodyfikowanemu – by móc zaistnieć trzeba najpierw mieć! Tymczasem pieniądze, jakie Polska oferuje nauczycielom swoich nauczycieli itp. są niższe, niż zarobki w popularnych sieciówkach handlowych! Owszem, Ministerstwo szczyci się podwyżkami od 1 stycznia 2023 roku. Wg materiałów opublikowanych przez polską Policję na tzw. kursie, czyli stacjonarnym szkoleniu podstawowym, początkujący policjant zarabia„na rękę” średnio 3.539,- zł – przy czym ma zapewnione na czas kursu zakwaterowanie i wyżywienie. Gdyby wynagrodzenie to ubruttowić wg zasad obowiązujących w cywilnym świecie otrzymalibyśmy kwotę 4.706,85 zł brutto. A zatem powyżej asystenta ( i to o kwotę ponad 1100 zł) oraz mniejszą od adiunkta o 558,15 zł brutto. Ale jeśli do tego dodać wyżywienie i zakwaterowanie??? Policjant po kursie jednak awansuje. Płacowo przede wszystkim. Wg materiałów polskiej Policji po zakończeniu szkolenia kursant zostaje mianowany policjantem w 2. grupie zaszeregowania, a jego zarobki rosną średnio o 934 zł do kwoty 4.473,- zł. Oczywiście netto. Przeliczając to na brutto wg zasad obowiązujących na uczelniach - 6 077,14 zł brutto. Zatem... policjant zaraz po ukończeniu stacjonarnego kursu zarabia więcej, niż… profesor uczelni!
Źródło: niepoprawni.pl
Morawiecki coraz głębiej penetruje nasze kieszenie!? Wkrótce każdy urzędnik będzie mógł sprawdzić ile masz pieniędzy na koncie w banku!? Od 1 lipca banki muszą przekazywać organom podatkowym dane o posiadanej liczbie kont, ich stanie, a także obrocie swoich klientów. Rejestr ciąż, informowanie czym dom jest ogrzewany, inwigilacja konta, wgląd przez ubezpieczyciela do rejestru wykroczeń kierowców, czy to już państwo policyjne.
08 01 2023 Tusk i totalsi ostrzelani przez niemieckie patrioty!
Tego nie spodziewali się najwięksi folksdojcze i kacapy w Polsce! Republika Federalna Niemiec – ostrzelała polską neo- Targowicę przy pomocy Patriotów i to po informacji o przekazaniu niemieckich Patriotów na Ukrainę! Bez jednego wystrzału rakiety Patriot… Można sobie wyobrazić ciężkie obrażenia, jakie odniósł niemiecki przydupas, planowany na gauleitera landu nad Wisłą. Ale przecież nie tylko Donald Tusk liże dzisiaj rany po ostrzale z niemieckich Patriotów, gdzieś schowany w lisiej norze. Także elokwentny Lis stracił mowę, po niemieckim ostrzale. A przecież ten „arystokrata” polskiej żurnalistyki jeszcze w dniu 24 listopada 2022 wył na rząd PIS-u na Twitterze: „Zamiast wziąć Patrioty z Niemiec wpadli na pomysł, by przy okazji sprowokować konflikt NATO z Rosją. Regularni kretyni. ...” Dzisiaj okazuje się, że regularni kretyni to szkopsko- ruskie marionetki mianujące się „opozycją” oraz dziennikarze na służbie polsko- języcznych mediów!  Oni zawsze chodzili i nadal chodzą na czyimś pasku. Jak nie na pasku ruskich, to na pasku szkopów – gotowi aportować, oczekując w strachu, co ich aktualny pan zadecyduje. Żeby nie być gołosłowny podam imiona i nazwiska tych wszystkich regularnych kretynów, którzy wystraszyli się słów prezesa Kaczyńskiego i ministra obrony Mariusza Błaszczaka w sprawie przekazania Polsce niemieckich Patriotów. To właśnie prezes Kaczyński i minister Błaszczak zaproponowali, by Patrioty przekazać Ukrainie. Co się wtedy działo, wśród bandy wystraszonych kundelków, warto ciągle przypominać: Oto były kierowca Tuska – jaśnie oświecony lampką biurową b. minister obrony  Siemoniak  już w dniu 27 listopada w „Gazecie Wyborczej” groźnie zawarczał na PIS, nie zrywając się przy tym z niemieckiej smyczy: „Kaczyński silnie gra antyniemiecką kartą, więc trudno byłoby mu wytłumaczyć wyborcom PiS, dlaczego przyjmujemy ich pomoc wojskową. W NATO taka sytuacja z pewnością została przyjęta fatalnie. Nigdy nie było tak, żeby sojusznicze relacje wykorzystywać w sporach między państwami”.
Odwagą popisał się także szogun Brąka, czyli gen. Stanisław Koziej: „Od strony merytorycznej polska oferta, by wysłać Patrioty Ukrainie, nie ma szans powodzenia. To zupełnie nierealistyczne, żeby niemieckie baterie Patriot pojechały do Ukrainy” – mówił 25 listopada na łamach oko.press. Minęło półtora miesiąca i to co zupełnie nierealistyczne, stało się zupełnie realistyczne! Wystarczył tylko jeden telefon prezydenta Stanów Zjednoczonych do Scholza, by ten podkulił ogon i zdecydował o przekazaniu Patriotów Ukrainie! A przecież Scholz chce rządzić całą Europą! Oczywiście przy pomocy takich marionetek jak Donald Tusk i jego totalna Targowica…Przypomnijmy więc historyczne słowa führera Targowicy, po oświadczeniu premiera Mateusza Morawieckiego:  „Rząd chce, by zaoferowane Polsce baterie systemu Patriot trafiły jednak do Ukrainy, a nie na wschód naszego kraju. Taka propozycja ochroni pogranicze ukraińsko-polskie. Robimy wszystko, by zapewnić maksimum bezpieczeństwa w tej części Polski”. Słowa polskiego premiera wzburzyły już wrzącą krew Donalda Tuska, który kolejny raz udowodnił, że wszystko zrobi „für Deutschland”: - Wiem, że oni są na tej wojnie z całym Zachodem i Niemcami przede wszystkim, ale partyjne gierki to jest jedno, a bezpieczeństwo Polski, Polek i Polaków, to jest sprawa absolutnie fundamentalna – mówił lider PO Donald Tusk, dygocąc ze strachu…
Natychmiast jak echo, odezwał Paweł Kowal, który bez żadnego wstydu wchodzi między policzki Donalda: "Rząd bawi się bezpieczeństwem narodowym i pozycją Polski w koalicji antyputinowskiej"- napisał zna Twitterze neofita Platformy Obywatelskiej. Warto też zacytować odważnych wojskowych, których rząd PIS-u skutecznie się pozbył. Oto płk. dypl. pil. Marek Ciszewski - b. przedstawiciel Polski w NATO Air Defence Committee (Komitetu ds. Obrony Powietrznej NATO) oburzył się po oświadczeniach polskiego premiera i ministra obrony: – Powiem, że przy pewnych wypowiedziach we mnie, oficerze Wojska Polskiego, który przez lata pracował w NATO, krew się burzy. Pozostało mi jeszcze tyle wojskowych nawyków, że rumienię się ze wstydu, gdy ten, któremu winien jestem posłuszeństwo i szacunek, błaźni się na moich oczach. I tyle. Wystarczy – kompletnie zbłaźnił się płk Ciszewski w wywiadzie udzielonym 1 grudnia „Gazecie Wyborczej”… W tej bandzie wystraszonych kundelków nie zabrakło też nieustraszonego generała, wspierającego pajaca Hołownię: „Strzał kulą w płot i antyniemiecka obsesja Kaczyńskiego, która kładzie się cieniem na polskim bezpieczeństwie” – to opinia gen. Mirosława Różańskiego związanego z Polską 2050, wygłoszona w wywiadzie udzielonym „Newsweekowi” 4 grudnia.
A co takiego powiedział prezes Kaczyński, że gen. Różański od razu narobił w spodenki z lampasami? „Propozycja z całą pewnością jest interesująca. Zaznaczam, że wyrażam tu mój własny, osobisty pogląd, ale uważam, że dla bezpieczeństwa Polski najlepiej byłoby, gdyby Niemcy przekazali ten sprzęt Ukraińcom, przeszkolili ukraińskie załogi, z zastrzeżeniem, że baterie miałyby być rozlokowane na zachodzie Ukrainy – powiedział Kaczyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. Po tych słowach prezesa Kaczyńskiego, Donald Tusk znów stanął w obronie Niemców – jak się dzisiaj okazuje – błaźniąc się bez reszty. Tusk ocenił, że decyzja resortu obrony jest "dramatycznie nieakceptowalna". - Bo przecież my mówimy o decyzji, która dotyczy bezpieczeństwa Polaków…. Z kolei Radosław Fogiel z PiS przekonywał dziennikarzy, że "nie ma żadnego problemu w wyszkoleniu ukraińskich żołnierzy". Kiedy dziennikarka "Wyborczej" Justyna Dobrosz-Oracz przytoczyła mu komentarz sugerujący, że Kaczyński może po takiej decyzji być odpowiedzialny za ewentualny atak rakietowy na Polskę, Fogiel zaorał żurnalistkę żydowskiej gazety: - Jeżeli ktoś tak mówi, to ma nie po kolei w głowie! 
W tej plejadzie wystraszonych kundelków oczywiście nie zabrakło byłego członka Biura Politycznego KC PZPR, robiącego w TVN i w Polsacie za speca od demokracji i oczywiście od dyplomacji przez duże „D”: "Minister Błaszczak namawia Niemców, żeby Patrioty z NATO-wską załoga dostarczyć na Ukrainę. Jeśli pan minister chce być tak szczodry, to niech je przyjmie od Niemiec, a potem sam ustawia cały system na Ukrainie. A na koniec niech osobiście go obsłuży"
 - napisał na Twitterze desygnowany przez Schetynę do PE, europoseł Leszek Miller.
Ze sfory wystraszonych kundelków warto też zacytować „Staszka”, czyli Katarzynę Lubnauer z KO: "polityka 'na złość mamie odmrożę sobie uszy' w wykonaniu PiS zagraża bezpieczeństwu Polaków". "Fobia antyniemiecka przybrała absurdalny wymiar. Całkiem niepatriotyczny" - napisała.
Jeszcze dalej posunął się nieustraszony wiceszef Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk - "Trzeba to nazwać wprost. To zdrada interesów narodowych. Jak inaczej nazwać fakt, że minister obrony narodowej odmawia przyjęcia do Polski rakiet Patriot? - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24. - Minister obrony narodowej odmawia sojusznikowi z Zachodu, członkowi NATO tego, żeby rakiety stacjonowały na terenie Rzeczypospolitej. To się nie mieści w głowie – ocenił Czarek. Jednak z całej tej sfory wystraszonych kundelków, najgroźniej na PIS zaryczał Tygrys Władzio: - Myśleliśmy, że chociaż w sprawie bezpieczeństwa Polski, w sprawie obronności jest rozwaga i ponadpolityczne porozumienie, a nie partyjne interesy. U pana Błaszczaka, u rządzących wygrywa partyjny interes i jakaś głupia strategia skłócania nas z naszymi sojusznikami w NATO - skomentował na konferencji w Sejmie Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. Tygrys ocenił, że "to niedopuszczalne", a "nieprzyjęcie oferty wzmocnienia obronności Polski (...) jest po prostu zdradą albo głupotą". - Jedno i drugie jest dyskwalifikujące dla rządzących – podkreślił następca Waldka Pawlaka - nie przeczuwając, że kompletnie się zdyskwalifikuje po decyzji o przekazaniu Patriotów na Ukrainę…
Po decyzji kanclerza Scholza, sfora wystraszonych kundli gdzieś się pochowała po kątach, wraz z groźnym Tygrysem Władkiem. Pozostało im tylko skomlenie, że benzyna nie kosztuje 10 złotych za litr od stycznia 2023 roku jak zapowiadali, zaś chleb po 30 zł za bochenek, jak straszył führerek Tusk bredząc także, że na składach węglowych jest błoto malowane na czarno i że nie będzie gazu, cukru a nawet mrożonek... Te wszystkie brednie, strachy i przepowiednie w lot podchwytywała „arystokracja” z TVN oraz niezawodna nowa Falska Polsatu, czyli swojska Gozdyra.
Źródło: niepoprawni.pl
Gdyby mnie ktoś 7 lat temu spytał, czego może zabraknąć w Polsce pod koniec rządów PiS, to wymieniałbym chyba wszystko, ale na pewno nie węgiel. Przecież tego się teoretycznie nie dało spie...... A oni spie.......
Baterie Patriotów skoro mają bronić polskiego nieba, powinny stacjonować na terytoriom Ukrainy, i to jak najdalej od polskiej granicy, by znowu coś z nieba nie spadło!?
06 01 2023 PIS-ie! Program, albo życie!
Przez ostanie kilkanaście miesięcy Prawo i Sprawiedliwość zajmowało się handryczeniem z pewnym kretynem i szalbierzem. I udało się! Na zasadzie kto z kim przestaje … teraz PIS także boi się własnego cienia. Czy PIS musi przegrać ? Nie, nie musi, ale najpierw sam z siebie powinien uwierzyć w zwycięstwo, no i przede wszystkim przestać lansować swoich wrogów. Skoro już wiemy co powinien zrobić PIS aby nie przegrać, to może spróbujmy się zastanowić, co powinien zrobić PIS aby wygrać, gdyż to nie to samo co nie przegrać. Dowód, proszę bardzo: awans naszej reprezentacji, która mimo, iż nie potrafi grać w piłkę, przeszła do następnej rundy. Tak na dobrą sprawę, to nie trzeba było z szatni wychodzić, tylko siedzieć sobie w klimatyzacji, a inni załatwili sprawę. Nie było zwycięstwa, ale nie przegrali! Sukces! Skąd znamy takie sukcesy! PIS-owi, nam  wszystkim (!) potrzeba zwycięstwa, zwycięstwa przygniatającego, na tyle znaczącego, aby tamtym raz na zawsze zamknąć gęby. Czy PIS ma karty w ręku? Oczywiście, jest tylko pytanie czy potrafi grać, czy chce grać! Pytam, bo jakoś tak nie widzę, aby ta ekipa miała jakiś plan na zwycięstwo. Jeżdżą po kraju, coś tam wygadują ale moim zdaniem to nie są gadki na wygraną kampanię wyborczą, to raczej takie popierdułki u cioci na imieninach i to tak gdzieś po drugiej flaszce, gdy już najbrzydsza kobitka w zasięgu wzroku zaczyna być ponętną i atrakcyjną sztuką, za którą byś poszedł w ogień i nie tylko. Najsamprzód, trzeba raz na zawsze skończyć z jojczeniem jaki to ten (tfu, na psa urok) jest kłamczuch, jurgieltnik i Antypolak. Przecież każdy to wie, a sam (tfu, na psa urok) wie najlepiej, że jest kłamczuchem siedzącym w niemieckiej kieszeni i dobrze mu z tym bez dwóch zdań.
Aby wygrać trzeba pociągnąć naród (to też każdy wie, gorzej jak to wykonać), ja spróbuję podpowiedzieć. Moja podpowiedź będzie może kiepska, może siermiężna (ale za darmochę), natomiast niech posłuży jako zaczyn dla szczodrze opłacanych specjalistów od podpowiadania. Po pierwsze primo do kogo PIS ma skierować swoją kampanię? Proste pytanie, krótka odpowiedź: do „nieprzekonanych” do szarej strefy, do tych 60% wyborców, którzy mają głęboko w d..e „takie na ramię broń!” jak wybory. Oni nie chodzą, gdyż nie chodzili za komuny, nie chodzili za demokracji i żyją! Więc uważają, że jest fajnie. PIS ma im uświadomić, że tym razem to muszą ruszyć d..y, bo będzie kiepsko i nie klawo, gdy ci inni dorwą się do koryta i nie będzie co do gara włożyć, nie będzie na browara, nie będzie 500 plusa, nie będzie na gryla … nic nie będzie, bo tamci wszystko rozkradną, a na dzień dobry powrócą do pomysłu wcześniejszej emerytury, a jeśli ministrem finansów obiorą kogoś takiego jak obecny doradca prezydenta pan chyba doktór, albo już profesor Modzelewski, to powrócą do jego pomysłu z ’96 czy 97 roku i wprowadzą podatek katastralny (to jest taki tyfus, że trza będzie za mieszkanie własne, socjalne, spółdzielcze – za każde wsio ryba, dodatkowo kilka stów miesięcznie zapłacić, bo na mordę z bloku wypierniczą). I to trzeba bardzo dokładnie - jak krowie na rowie - tym wszystkim, ptaszynom niebieskim wytłumaczyć, tak, aby się po nocach śniło. Że pierniczę? Ani trochę. Że podniesie się larum. No i dobrze, o to właśnie chodzi: my chcemy wam załatwić gryla a oni wam odbierają przyjemność. To sk…ny jedne. Głosujcie jak uważacie, przymusu nie ma! Ale demokracja kosztuje.
PIS nie musi przekonywać przekonanych, ale PIS musi jasno i wyraźnie podpowiedzieć, z której strony jest chlebek posmarowany i lepiej żaby tak zostało. Emerytom, że dostają pieniądze jak nigdy przedtem (13-nastkę, czternastkę, rewaloryzację i to nie po 30 złotych jak za poprzednich krętaczy, którzy się zastanawiali czy w ogóle będzie na emerytury: piniendzy nima i nie byndzie jak przekonywał spec od Bydgoszczu) jest o czym mówić; matkom i ojcom, że mają 500 plus, a będzie więcej; rolnikom że płacili za KRUS (grosiki i było fajnie jak cholera), a teraz ciężko z krusowej emeryturki się wyżywić, więc dostają takie emerytury jakby płacili tyle samo co zusowcy. Tak, PIS daje, ale musi to wreszcie wydusić z siebie - nie liczyć na to, że ktoś się przecież domyśli, bo się nie domyśli – głosić, że dawał i daje, że gdyby tak się nieszczególnie stało, że PIS-u nie będzie, to niestety zresztą, ale dutków także nie będzie, bo tamci zabiorą o czym trąbią na wszystkie strony i smutna godzina zadudni do drzwi oznajmiając, aby kit z okien wydłubywać.
PIS się kryguje, a może się boi wygrać, kto wie, taka ciekawostka przyrodnicza! Wicie, rozumiecie, za górami za lasami … a tu trzeba łopatą do głowy: albo cnotka , albo pij dupa wodę.Na zakończenie karty atutowe (zero kosztów, jakby się kto pytał).
Pierwsza sprawa, to PIS powinien podjąć rękawicę (wziąć byka za rogi) i spytać Naród czy dalsze przebywanie Polski w UE jest sensowne, czy przeciwnie, czy Polska powinna szykować się do wystąpienia z Unii czy siedzieć w tym kołchozie czekając, aż sam ducha wyzionie. Trzeba ogłosić, iż wraz z najbliższymi wyborami parlamentarnymi będzie ogólnonarodowe referendum w kwestii Polexitu, a rząd PIS-u bez względu na okoliczności zastosuje się do woli większości Polaków. Tylko tyle. Oj co to będzie, co to będzie! Czy może być jeszcze lepsze hasło wyborcze dla wszystkich? Być albo nie być! Wszystko w twoich rękach, Polaku! Nie będę z przyczyn obiektywnych rozwodził się nad wszelkim aspektami znaczenia referendum polexitowego, niech każdy sam się nad tym zastanowi w skrytości ducha, gdyż nie ma co wywoływać wilka z lasu.
Otóż, może być jeszcze lepsze hasło wyborcze! No, może nie lepsze, ale równie dobre.Teraz, zaraz (nie za rok, ani na świętej Nigdy), już jutro nieledwie, należy wystąpić na ostro o reparacje od Niemców. Nie kombinować co Niemcy odpowiedzą, bo to akurat wiadomo jak mało co, ale trzeba skierować sprawę do sądu. Wynająć za honorarium pół procenta od wygranej kwoty (na ten przykład), kancelarię wyspecjalizowaną w odszkodowaniach gdzieś na Manhattanie i informować na bieżąco (w czasie przedwyborczym) o postępach w dochodzeniu kilku bilionów dolaresów. Nie ma chleba, zrobić igrzyska. Na zimno, spokojnie informować Polaków jak się sprawy mają. Frakcja niemiecka kwęka, że to odszkodowanie, to takie mydlenie oczu, więc pora udowodnić nam i im, że to nie do końca mydlenie oczu, że jest do wyrwania od potomków morderców i zbrodniarzy zadośćuczynienie i że PIS to zrobi jak nikt inny na świecie, i że będą pieniądze, choćby Niemcy mieli płacić przez szacowany okres trwania ich tysiącletniej Rzeszy. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że kampania wyborcza będzie ciekawa? Czy ktoś ma wątpliwości, że PIS wygra w cuglach o  kilka długości? Tylko musi chcieć, nie cykać się tylko walczyć!
Źródło: niepoprawni.pl
Nie chcę waloryzacji, 13, 14, ja chcę stabilnych cen!? Czy to doprawdy jest takie trudne!? 100 mld zł trzeba zapłacić samych odsetek za obligacje skarbu państwa!?
Nie chcę ci ja Tuska, nie chcę ci ja Kaczyńskiego, no bo niby dlaczego zawsze mam wybierać między ciepłym a zimnym gównem!? Zastanawia mnie co ludzi jeszcze przyciąga do PiSu. No bo miał być koniec dojenia państwa, a doją trzy razy tyle. Mieli wstać z kolan, a leżą na łopatkach. Więc albo sondaże kłamią, albo mamy w kraju ponad 30% debili!? 
27 12 2022 Niebezpieczny jak Hołownia. Dawid Wildstein o najobrzydliwszych działaniach najróżniejszych labusiów.
W starej polszczyźnie jest piękne słowo „labuś”. To określenie księdza, który zbytnio polubił pokusy życia doczesnego. Bardziej niż msza i kościół, interesują go imprezy i pieniądze. Kocha salony, chce być ich bywalcem. We współczesnej Polsce mamy bardzo wielu takich labusiów. Najczęściej są oni obiektem kpin, uważa się ich za groteskowych, ale niezbyt groźnych. Niestety, ich szkodliwość jest dużo większa, niż można byłoby sądzić. Zwłaszcza jeśli chodzi o labusiów związanych z PO i Hołownią. Oczywiście nie jest tak, że labusie są z zasady zwolennikami opozycji. Mamy mnóstwo takich i po prawej stronie. Pokusa polityki i apanaży może być związana zarówno z PiS, jak i z aktualną opozycją. Niemniej labusie od Platformy są o tyle „wyjątkowi”, że w ich wypadku nastąpiło ostateczne zerwanie z jakąkolwiek istotą wiary. Biblią jest dla nich już tylko „Wyborcza”, ewangelią – TVN.
W wypadku księży takich jak Kramer, Mądel czy Sowa sojusz „tronu z ołtarzem” dokonał się w sposób pełny. Jeśli w ich perspektywie pojawia się w ogóle Kościół, jego dogmaty, związana z nim wspólnota, to tylko jako obiekt krytyki. Cokolwiek by sądzić o labusiach prawicowych, oni przynajmniej udają, że są jeszcze związani z tą instytucją. Wersja gazetowyborcza zrezygnowała nawet z tych pozorów. Co istotne, labusie nie muszą być kapłanami (chociaż w ich wypadku jest to najmocniej widoczne). Mamy przecież całą rzeszę publicystów „katolickich”, którzy „nawrócili się” na Platformę. Regularnie wspierają najróżniejsze jej inicjatywy, uczestniczą w jej politycznej propagandzie, legitymizując chociażby takie wydarzenia jak Campus Trzaskowskiego. Najczęściej tłumaczą to potrzebą „dialogu”, „otwartością”, pochyleniem się nad „poglądami i problemami” innych. Brzmi szczytnie, niestety jeśli tylko trochę poskrobać, błyskawicznie okazuje się, że owe piękne idee sprowadzają się po prostu do pełnej kapitulacji względem antyreligijnego elementu obecnego w tej partii oraz realizowaniem jej celów politycznych.
Jaka jest podstawowa cecha labusia PO? Zawsze, w momencie najbardziej kryzysowym, stanie po stronie totalnej opozycji. Jego podstawową więc rolą jest tłumaczenie. Za każdym razem, gdy jakiś przedstawiciel PO przekroczy granice, chlapnie coś nie do obrony, na scenę wkracza grupa labusiów, żeby stwierdzić, że to nieporozumienie. Nitras powie o „opiłowywaniu” katolików? Żaden hejt, po prostu niezgoda na pewien typ relacji państwo– Kościół. Rolą labusiów jest więc udawanie, że to, co skrajnie antykatolickie, takim nie jest. W ich perspektywie w ogóle nie ma żadnego zagrożenia ze strony lewicy czy liberałów, jedynym wrogiem okazuje się… prawica. Problemem nie jest tłum dewastujący kościoły, lecz księża i manifestanci, którzy zdecydowali się tych miejsc bronić (zamiast, zdaniem labusiów, prowadzić dialog). Problemem nie są ludzie atakujący polską straż graniczną i wspierający prowokacje Łukaszenki, lecz kapłani, którzy nie wołają o otwarcie granic dla każdego. Przykłady tego typu można mnożyć. Zasada jest prosta. Zawsze winna jest tylko jedna strona… i nigdy nie jest nią lewica czy PO. Pojawia się pytanie, po co Platformie tacy księża i publicyści? Po co im Kramer, Mądel, Sowa oraz wielu im podobnych? Przecież na Zachodzie już od lat tacy fajnokatolicy są niepotrzebni lewicy czy liberałom. Kościół politycznie został w większości przypadków skutecznie zamknięty w getcie, na jego resztki obecne w przestrzeni publicznej atak jest ciągły i bezpardonowy, bez wyjątków. Odpowiedź jest banalnie prosta. Polacy to wciąż bardzo katolickie społeczeństwo. Niezależnie od tego, jak szybko rosną u nas negatywne dla Kościoła trendy społeczne, wciąż daleko nam do „standardów” panujących w tej kwestii w większości państw Unii Europejskiej. Tym samym kwestie religijne są dla Polaków wciąż istotne przy wyborach politycznych. Jak pokazują badania, są one ważne w sposób raczej „reaktywny”. Kwestie wiary nie są argumentem do głosowania za kimś, ale mogą być fundamentalne, jeśli chodzi o zrezygnowanie z poparcia dla danej partii politycznej, jeśli będzie ona zbyt antykatolicka.
Ten mechanizm potwierdza zresztą samo działanie PO, które przez lata jak ognia usiłowało unikać zbyt antyklerykalnych czy antyreligijnych wystąpień. Nie było to zresztą w ich wypadku zbyt trudne, Platforma, jako partia zupełnie amorficzna, pozbawiona programu, o wciąż zmiennym i niespójnym przekazie, wolała trzymać się możliwie z dala od jakichkolwiek twardych, ideologicznych deklaracji. To się jednak przez ostatnie lata zmieniło. Powodów jest wiele, część na pewno związana jest także z procesami społecznymi, do jakich doszło w polskim społeczeństwie. Jednak najistotniejszym powodem wydaje się być po prosu sama propaganda PO, za pomocą której usiłuje ona możliwie rozkręcić emocje społeczne w Polsce oraz, co jeszcze istotniejsze, w odpowiedni sposób przedstawić nasz kraj na arenie międzynarodowej, szczególnie w UE. Okazuje się, że skrajnie histeryczny, lewicowy dyskurs antypisowski, przedstawiający nasze państwo jako brutalną teokrację, religijny reżim mordujący ludzi i tym podobne brednie, jest do tego wręcz idealny. Że właśnie tego typu absurdalnych kłamstw, jako legitymacji do swoich wymierzonych w Polskę działań, oczekują od PO jej zachodni partnerzy. Niemniej konsekwencją wspomnianego dyskursu jest konieczność wyraźniejszego, lewicowego zadeklarowania się PO, wraz z negatywnymi tego konsekwencjami politycznymi dla tej partii.
Tutaj na scenę wkracza Hołownia, wraz z towarzyszącymi mu labusiami. Partia gwiazdeczki TVN pełni kluczową rolę, żeby ograniczyć negatywne skutki wspomnianego przechyłu PO na lewo. Żeby ci, których odrzucają nowe szaty ideologiczne PO, dostali polityczną wydmuszkę, z którą nadal będą mogli się identyfikować, wspierając w ten sposób, najczęściej nieświadomie, całość układu związanego z totalną opozycją. „Gazeta Polska” wielokrotnie opisywała, jacy ludzie odnaleźli się w tej partii, jakiej są proweniencji, jaki typ operacji przypomina sam sposób pojawienia się akurat tego ugrupowania politycznego. Niemniej jego największa szkodliwość nie tkwi nawet w genealogii politycznej tego tworu czy w „typach spod ciemnej gwiazdy”, których można znaleźć na jej zapleczu. Niezależnie bowiem od tego, kto jest w jej szeregach, u samego źródła formacji Hołowni tkwi gigantyczne kłamstwo i próba zmanipulowania polskiego społeczeństwa. Hołownia bowiem, z całym sztafażem jego katolicyzmu, sugeruje, że są to dla niego wartości istotne, a więc że jego rolą będzie ograniczanie zbytnio lewicowych postulatów PO. Że będzie w ten sposób chronił interesy także katolików. Razem z całą forpocztą labusiów pokazuje swoim potencjalnym wyborcom, że nie muszą się bać ideologicznego skrzywienia, coraz wyraźniejszego w totalnej opozycji, że dzięki niemu nie dojdzie do skrajności. W ten sposób jest w stanie przyciągnąć do siebie ludzi rozżalonych i zniechęconych do PiS, którzy jednocześnie poważnie traktują swoją wiarę (stąd też zapewne tak stabilna pozycja tej partii w sondażach, mimo właściwie braku jakiejkolwiek realnej agendy politycznej). Po prostu ci ludzie nie mają na kogo innego głosować.
Jednak rola Hołowni będzie zupełnie inna. Jest on dziś kluczowy dla potencjalnego zwycięstwa PO, zwłaszcza że nie będzie realnym koalicjantem, lecz zwykłą przystawką tej partii. Wizja, że miałby on działać podmiotowo względem Platformy, jest absurdalna. Jest on więc tylko zasłoną dymną, za pomocą której może dojść do władzy partia, która zintensyfikuje wszystkie negatywne procesy, których nie chcą ludzie głosujący na Hołownię. Dlatego kłamstwo, jakie stoi za tym ugrupowaniem, tak jak i działanie związanych z nią najróżniejszych labusiów, jest nie tylko tak groźne, lecz także, w sensie moralnym, wyjątkowo obrzydliwe – nawet jak na polską politykę, która do „najczystszych” przecież nie należy.
Źródło: niezalezna.pl
Na kogo głosować!? Nie na PiS, nie na PO, no to na kogo, na Hołownię który pełni rolę Tymińskiego!?
Hołownia naprawdę ma talent, tylko czy naród naciśnie Złoty Przycisk!? Być może będzie to tylko ktoś z Wielkiej Trójki Agnieszka, Małgorzata, Augustin!? Ale to nie gwarantuje wygrania Wielkiego Finału ! 
Z forum: 50 lat ma prawie i dzieciak?On jest kukiełką byłych , komunistycznych służb, marny pisarz, prawie grafoman, marny dziennikarz bez wykształcenia, na polityka tak się nadaje, jak koza na baletnicę. Plecie androny, kierują nim inni. 
25 12 2022 Rok w cieniu.
Polska realizuje gigantyczny program zbrojeniowy. Fundusz zbrojeń do 2035 r. ma wynieść pół biliona złotych czyli 500 miliardów. Rząd takich pieniędzy nie posiada. Zamierza je pożyczyć na rynkach międzynarodowych. Pojawia się pytanie, czy znajdą się chętni, aby zainwestować w polskie zbrojenia? Jeśli Polska będzie państwem przewidywalnym, praworządnym, mającym dobre stosunki z USA i z Komisją Europejską, uchwalany co roku budżet, to pewnie będzie to możliwe. Jeśli Polska stanie się państwem nieprzewidywalnym, skłóconym z partnerami, to polski program zbrojeniowy stanie pod znakiem zapytania. To kolejny argument za odblokowaniem pieniędzy z KPO. Środki z KPO oczywiście nie pójdą na armię, ale kompromis z Komisją Europejską poprawi wizerunek i rating Polski, spowoduje, że będziemy mogli pożyczać na rynku na niższy procent. Również na zbrojenia.
Póki co pierwsze etapy programu zbrojeniowego są realizowane. Zakupy w Korei to krok w dobrą stronę.
Pamiętajmy jednak o naszej zbrojeniówce. Zbrojenia powinny być kołem zamachowym gospodarki. Umożliwiać wejście przemysłu na wyższy poziom technologiczny. Tymczasem nasza zbrojeniówka traktowana jest po macoszemu. Rząd kupuje 212 armatohaubic K9 w Korei i tylko 48 Krabów ze Stalowej Woli. Tymczasem proporcje powinny być odwrotne. Nie neguję jednak zasadności współpracy z Koreą. Sam o nią apelowałem, nim rząd ją podjął. Współpraca z Korea jest kierunkowo ciekawą opcją. Daje ona możliwość współpracy z polską zbrojeniówką i transferu technologii. To odróżnia Koreańczyków od Amerykanów, którzy na transfer technologii decydują się bardzo niechętnie, a i Polska ma z offsetem raczej średnie doświadczenia.
Oczywiście nie oznacza to, że nie należy kupować amerykańskiej broni. Należy. Amerykanie nie dają technologii, ale dają wielkie korzyści geostrategiczne. Patrząc realistycznie, kupując amerykańską broń umacniamy sojusz z najpotężniejszą armią świata, z państwem, z którym mamy zbieżne interesy geostrategiczne. To daje Polsce nie tylko nowoczesny sprzęt ale i bezpieczeństwo. Dlatego należy kupować i Abramsy i czołgi K2. K2 ponieważ, to nowoczesne czołgi i transfer nowoczesnych technologii do polskiej zbrojeniówki. Abramsy ponieważ, to nowoczesne czołgi i umocnienie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Minusem kontraktu koreańskiego może być skomplikowana logistyka i ryzyko zablokowania połączenia między Polską a Koreą. Polskę i Koreę Południową dzieli na lądzie prawie 8 tys. km, a trasa morska liczy ponad 13 tys. mil morskich. Są też łyżki dziegciu w beczce miodu. Pierwsze oznaki, że w polskim programie modernizacji armii zaczyna brakować środków na naprawdę potrzebne zakupy. Według informacji prasowych w grudniu rząd miał ogłosić podpisanie porozumienia z Francją ws zakupu satelitów dla wojska. Nic z tego nie wyszło, bo jak mówi się w sejmowych kuluarach w skarbcu MON widać już już dno i zabrakło pieniędzy na dalsze zakupy. Jako posła z Warmii i Mazur cieszy mnie, że wojsko będzie wzmocnione na granicy z Rosją, z Obwodem Królewieckim. Mieszkańcy pamiętają, że w Ostródzie po wojnie aż do lat 80 stacjonował pułk pancerny. Potem w mieście był ośrodek szkolenia kierowców czołgów. Niestety zlikwidowany w 2011 roku, kiedy ten los spotkał wiele jednostek.
Zarówno Polska, jak i Ukraina, nie będą Rosji dorównywać liczbą uzbrojenia. Możemy natomiast przeciwstawić agresorowi wielką liczbę ludzi broniących aktywnie swojej ojczyzny. Dlatego jest ważne aby jak największa liczba osób w Polsce posiadała chociaż podstawowe kompetencje wojskowe. Uważamy jednak, że na szkolenie powinny trafiać przede wszystkim osoby, które odbyły już zasadniczą służbę wojskową, ewentualnie osoby, które chcą takiego przeszkolenia. Nie ma sensu tworzyć poczucia nerwowości, w sytuacji, gdy chętnych do odbycia przeszkolenia wojskowego nie brakuje. Metoda ochotnicza jest tysiąc razy lepsza od przymusu. Lewica natomiast konsekwentnie jest przeciwko poborowi. Skuteczna armia to armia złożona z ludzi, którzy chcą w niej być, którzy traktują służbę jak spełnienie marzeń, a nie jak przykry obowiązek. Szczególnie istotne jest to, aby do wojska wciągać osoby ze specjalistycznymi umiejętnościami. W dzisiejszych czasach pobór jest rozwiązaniem anachronicznym. Poboru nie ma ani w USA, ani w Kanadzie, ani w najważniejszych europejskich państwach NATO i UE. W państwach UE i NATO pobór jest tylko w Skandynawii, na Cyprze, w Grecji, Austrii i Estonii.
Wbrew temu co uważa Jarosław Kaczyński Polska nie potrzebuje armii licznej, ale dobrze wyposażonej, dobrze wyszkolonej i dobrze dowodzonej. Armii, które dzięki nowoczesnym systemom rozpoznania, w tym systemom satelitarnym, wie więcej od przeciwnika, potrafi działać szybciej, z zaskoczenia. Do tego nie potrzebujemy wojska z poboru. Potrzebujemy zaplecza rezerwy dla armii zawodowej. Ale powinna być to rezerwa zbudowana z ochotników. Nic na siłę. Nie ma obowiązkowej służby wojskowej, jest służba dobrowolna. Przy przeszkoleniach trzymajmy się tego kierunku. Przeszkolić się powinni wszyscy którzy chcą. Wokół wojska trzeba dziś budować pozytywną atmosferę. Wzywanie na ćwiczenia osób bez doświadczenia wojskowego na zasadzie przymusu nie pomaga w budowaniu tej pozytywnej atmosfery. Ćwiczenia 200 tys osób można zorganizować w pierwszej kolejności angażując tych, którzy chcą wziąć udział w tych ćwiczeniach, a w drugiej kolejności tych, którzy maja już doświadczenie wojskowe. Taki sposób organizacji ćwiczeń pozwoliłby sprawdzić jak obywatele reagują na wezwanie do udziału w działaniach wojska. Podejmowanie kolejnych działań powinno być uzależnione od reakcji obywateli.
Źródło: wpunkt.online
Nam silna armia nie jest potrzebna, kiedy brakuje chleba!? A to co dziś mamy to obraz nędzy i rozpaczy. Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo w tenisówkach, w hełmie dziadka, tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza. Modernizacja polskiej armii, póki co to tylko są obiecanki przedwyborcze, podpisano umowy i czekamy, na mannę z nieba!?
Czy jest nas stać na najnowocześniejszą i najliczniejszą armię świata!? Przecież za nami stoi NATO!? Z kim zamierza Kaczyński prowadzić wojnę!? Ja już wiem na kogo nie zagłosuje w nadchodzących wyborach!?
Polska armia po przejściu w formę "zawodową", stała się wielkim biurem dla wojskowych. 70-80 proc. całej armii to tzw. "biurowi żołnierze". W razie wojny zasypiemy wroga papierkami i przepisami. 
No a przed kim to ci rekruci mają bronić Polski, skoro Polska jest pod butem Kaczyńskiego!? Toż to będą nie najeźdźcy a wyzwoliciele!? 
18 12 2022 Rezygnacja z FO, wstrzymanie składki do UE i postraszenie Polexitem!
I po raz kolejny mamy zamieszanie wokół pocovidowego unijnego Funduszu Odbudowy (FO) i związanego z nim naszego Krajowego Planu Odbudowy (KPO) a ściślej mówiąc Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności. Warto przypomnieć o co tak naprawdę walczymy. W lipcu 2020 roku UE przyjęła swój budżet na lata 2021-2027 obejmujący tradycyjne Wieloletnie Ramy Finansowe (WRF) oraz novum w postaci popandemicznego Funduszu Odbudowy (FO) w łącznej wysokości 1,8 bln Euro. Z tej puli dla Polski przyznano 159,1 mld Euro, z czego:
– 101 mld Euro w ramach WRF,
– 58,1 mld Euro w ramach FO.

W ramach FO 23,9 mld euro winniśmy otrzymać w formie bezzwrotnych grantów oraz 34,2 mld euro w formie pożyczek (razem: 58,1 mld Euro). Z ogólnej puli środków, 20 proc. pieniędzy musi trafić na cyfryzację, a 37 proc. na inwestycje związane ze środowiskiem oraz ochroną zdrowia. Wydatkowanie reszty środków ma też być w jakimś stopniu skorelowane z powyższymi, co zostało zawarte w polskim KPO, w którym nagle pojawiło się przeszło 160 warunków ("kamieni milowych"), które musimy spełnić aby te środki uzyskać. Kto jest po polskiej stronie odpowiedzialny za przyjęcie KPO w tej wersji, która zabiera nam naszą suwerenność? Na tak postawione pytanie w odpowiedzi słyszymy jeno ciszę... Zwróćmy uwagę na fakt, że większość tych środków z FO stanowią pożyczki a nie bezzwrotne granty, czyli musimy je zwrócić a zaciągać je będzie w naszym imieniu UE. Na jakich warunkach finansowych? Tego nie wiemy i sądzę, że swobodnie moglibyśmy je pożyczyć we własnym zakresie i na pewno na lepszych i nie korupcyjnych warunkach.  Teraz znów "na tapecie" jest reforma SN i tzw. Izby Dyscyplinarnej. Rząd przygotował ustawę, która dla wielu jest już całkowitą kapitulacją Polski wobec Unii Europejskiej. Minister Sprawiedliwości Z. Ziobro zapowiedział w imieniu SP, iż tej ustawy nie poprze i prawdopodobnie dlatego (oprócz konstytucyjnych wątpliwości Prezydenta RP dotyczących m.in. faktu przeniesienia ID SN do NSA) w ostatniej chwili Wicemarszałek Sejmu RP R. Terlecki przy pomocy Marszałka Sejmu RP E. Witek zdjął do 11 stycznia 2023 roku z porządku obrad Sejmu RP dyskusję plenarną i ewentualne głosowanie nad tym projektem. 
Czy jako Polska możemy jeszcze zachować swoją suwerenność, tą jej resztkę którą mamy? Żeby odpowiedzieć na to pytanie to trzeba się cofnąć do roku 2020. Wtedy to w lipcu i grudniu zgodziliśmy się na coś, na co nigdy nie powinniśmy się zgodzić i wtedy należało postawić jasne i twarde weto a była to zgoda na: 
1). "Uwspólnotowienie długów unijnych".  Rozwiązanie przyjęte w UE po raz pierwszy w historii oznaczające, iż każde państwo unijne staje się żyrantem długów (w ramach FO) innych państw UE. Dla nas oznacza to, iż gdyby jakiś kraj miał kłopoty ze spłatą długów wynikających z zaciągniętych pożyczek w ramach otrzymanych środków z Funduszu Odbudowy lub po prostu by ich nie spłacał,  to każdy inny kraj UE - w tym Polska - będzie wedle jakiegoś tam współczynnika proporcjonalności zobowiązany do spłaty długu tego kraju. I do takiego żyrowania jesteśmy zobowiązani nawet już dziś, gdy KE wstrzymuje nam owe środki.
2) "Podatki unijne". Znów po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z faktem, że Komisja Europejska otrzymuje prawo ustanawiania podatków dla wszystkich krajów UE. Dotąd takie prerogatywy miały tylko poszczególne państwa a teraz to KE ma takie prawo, co jest jawną ingerencją w dotychczasowe i traktatowe uprawnienia zarówno państw-członków UE, jak i KE. Teraz możemy spodziewać się, że nigdy demokratycznie nie wybrany rząd europejski w postaci KE może swobodnie nakładać nam podatki z pominięciem rządów danego kraju europejskiego. 
3) "Mechanizm warunkowości". Zgodzono się na warunkowość przyznawanych środków unijnej pomocy, które będą udostępniane tylko wtedy, kiedy np. UE uzna, iż kraj jest praworządny. Od tamtej zgody, gdy "widzimisię" lewackich elit unijnych uzna, że np. w Polsce nie są spełniane warunki praworządności, to będzie mogła wstrzymać dla tego kraju pomoc unijną. Jednym słowem dobito targu: "mityczna praworządność za pieniądze". Co prawda niby określono jakieś ograniczenia w interpretowaniu tej praworządności, ale nikt w UE nic sobie z tego nie robi i nie będzie tych ograniczeń brał pod uwagę. W lipcu i grudniu 2020 roku niestety polski rząd - mimo werbalnego zaklinania rzeczywistości - de facto zgodził się na taki mechanizm, za co długookresowo przyjdzie nam zapłacić ubezwłasnowolnieniem decyzji polskich władz wobec UE a "pieniądze za praworządność" będą dla unijnych biurokratów idealnym instrumentem szantażu i nacisku na niepokorne kraje jak Polska czy Węgry lub inne, które chciałyby zachować swoją suwerenność. Widzimy to jasno teraz. Jednym słowem nasz brak veta w lipcu czy grudniu utorował drogę do budowy sfederalizowanego Państwa Europa, europejskiego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich pod zarządem niemieckim i jeszcze nadrządem NWO. Przecież gdybyśmy postawili veto to i tak mielibyśmy europejskie pieniądze w ramach dotychczasowych funduszy pomocowych, które nam się po prostu należą, gdy wpłacamy unijne składki".  Dlatego jestem zły, że Polska nie wycofała się z tych umów z roku 2020. Mieliśmy (mamy?) idealny pretekst w postaci przeszło półtorarocznego blokowania dla nas środków z FO przez KE. Zostałoby nam te 101 mld Euro tradycyjnej pomocy unijnej i sądzę, że to dla nas by wystarczyło a dzięki temu uniknęlibyśmy uwspólnotowienia długów, podatków unijnych i "mechanizmu warunkowości", czyli tego wszystkiego, co diametralnie ogranicza naszą suwerenność i niepodległość oraz staje się podwaliną budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa ze stolicą w Berlinie.  Ale teraz okazuje się, że gdy nie podporządkujemy się unijnym warunkom (kamieniom milowym) UE może nam cofnąć całą pomoc, nawet tą w ramach Wieloletnich Ram Finansowych. Tak przynajmniej sugerują elity unijne, choć nie mają do tego żadnych praw, bo te pieniądze się nam po prostu należą. Cóż więc nam pozostaje? Po pierwsze. Skończmy z naszą naiwnością.
UE i jej KE już nas wielokrotnie oszukiwały a my przyjmowaliśmy ich werbalne zapewnienia wierząc, iż zostaną spełnione. Ileż można? Jeden czy dwa razy można dać się oszukać, ale w nieskończoność wierzyć w zapewnienia UE i KE, by potem owe instytucje nie dotrzymywały słowa. To jakiś absurd i kompletna naiwność z naszej, polskiej strony! Musimy negocjować bardzo twardo i jednocześnie drobiazgowo trzymać się prawa wynikającego z podpisanych przez wszystkie unijne kraje traktatów. Jakakolwiek próba odejścia unijnych elit od tych traktatów winna się spotkać z naszym wetem! Po drugie. Zrezygnujmy z pieniędzy w ramach unijnego FO, czyli tych z KPO. Taka ewentualna rezygnacja może okazać się niezbędna do utrzymania naszej suwerenność a do tego - o czym pisałem wyżej - wszystko, co podpisaliśmy w 2020 roku przestałoby nas obowiązywać. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to przedsięwzięcie bardzo trudne i ryzykowne. Nastąpiłby zapewne frontalny atak opozycji na PiS i obecne władze. Do tego wszystkiego rozległby się unijny, atakujący nas krzyk na całą Europę. Mogłoby to doprowadzić do przegranej PiS w wyborach w roku 2023, ale co jest ważniejsze: utrata naszej suwerenności za wątpliwe unijne srebrniki czy jej zachowanie dla przyszłych pokoleń? Po trzecie. Wobec nie wypłacania nam pieniędzy z UE wstrzymajmy naszą składkę do tejże unii. Ze względu na wstrzymanie nam wypłaty środków unijnych z FO (lub nawet przyszłościowe wstrzymanie tych zwyczajnie pomocowych) winniśmy jasno zagrozić lub nawet czasowo wstrzymać naszą składkę do UE. To powinno wybrzmieć ostro i kategorycznie. Nasze relacje z UE winny być oparte o podmiotowy wzajemny szacunek obu stron. Nie może być tak, że jako Polska "klęczymy" przed unijnymi elitami. Musimy naprawdę się szanować, bo gdy tak nie będzie to nikt nie będzie nas szanował. A mamy przecież ponad tysiącletnią państwowość, mamy swój język, naszą wiarę i tradycję. Czy mamy z tego wszystkiego zrezygnować, zrezygnować z suwerenności i niepodległości, o które walczyły nasze przeszłe pokolenia? Nigdy!
Po czwarte. Zagroźmy Polexitem. W końcu musimy wprowadzić do dyskursu publicznego możliwości Polexitu. Obecnie rządzący unikają tego tematu za wszelką cenę, żeby nie dać tzw. pożywki dla totalnej opozycji, bo ona i tak oskarża ZP o takie zamierzenia. Tyle tylko czy warto a'priori odsuwać taką możliwość? Na pewno nie, bo UE i KE w obecnym kształcie stała się dla nas naprawdę wrogiem naszej suwerenności i niepodległości. A z wrogami trzeba walczyć a nie oddawać tego co nasze, polskie! Taka groźba być może postawiłaby UE "do pionu" i pokazałaby, że dla zachowania naszej suwerenności i niepodległości jesteśmy w stanie - wzorem UK - opuścić ten komunistyczny i historycznie anaturalny  twór. Ja wiem, że my jako naród do niedawna byliśmy postrzegani jako niemal najbardziej prounijny w Unii Europejskiej a przynajmniej wśród wszystkich, którzy zostali nowo przyjętymi członkami tej organizacji. I rzeczywiście tak chyba było, bowiem w momencie naszego przyjmowania do UE wszystkie badania opinii publicznej wskazywały, że nasza w niej obecność była oczywistością dla niemal 70% moich rodaków. 
Ja osobiście nad tą fascynacją Polaków Unią Europejską zawsze ubolewałem, bo zdawałem sobie sprawę, że ta cała unia ma komunistyczne cele wyznaczone przez Altiero Spinellego, które zawarł jako główny autor w tzw. " Manifeście z Ventotene". Mam też niejaką satysfakcję, że nie dałem się otumanić prounijnej propagandzie i w o dziwo (sic!) dwudniowym referendum nad wstąpieniem Polski do UE głosowałem "przeciw"!
Potwierdzeniem tego zafascynowania elit unijnych ideami komunizmu kulturowego jest to, że ""Komisja Europejska w „Białej Księdze” o przyszłości Unii Europejskiej wymienia tylko jedno źródło ideowe jej dalszego rozwoju – właśnie napisany w duchu ideologii marksistowskiej Manifest z Ventotene. Jego autorzy zakładają federalizację Europy, niezależnie od woli mieszkańców kontynentu" (sic!).
Inaczej ujmując to UE dąży do stworzenia drugiego ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, o czym ja piszę już od lat (zresztą to określenie, czyli ZSRE użyłem jako pierwszy w przestrzeni publicznej i nie mam żadnych pretensji, że ono już przyjęło się powszechnie :). A powstanie takiego ZSRE wyklucza istnienie wolnych, suwerennych i niepodległych państw, w tym oczywiście Polski! I tylko historycznie symptomatyczne jest to, że najbardziej dążą do tej federalizacji Niemcy, którzy uzurpują sobie prawo dominacji w tym federacyjnym związku państw, który ostatecznie ma stworzyć z Rosją tzw. Eurazję od Władywostoku do Lizbony.  Osobiście sądzę, że wkrótce nastąpi znaczne zwiększenie sceptyków wobec UE czy KPO i FO, bowiem coraz bardziej dowiadujemy się, że tych warunków (tzw. "kamieni milowych"), które stawia nam UE jest zdecydowanie znacznie więcej niż owe trzy dotyczące reformy naszego wymiaru sprawiedliwości.  Mało tego! Jak wskazałem Polsce grozi się nie tylko wstrzymanie pieniędzy z FO i naszego KPO, ale w ogóle wszystkich środków unijnych, nawet tych przysługujących nam w zwykłym budżecie UE! Także wydaje się, że nadeszła pora skończyć z tym naszym postrzeganiem UE, bo jeżeli ona dalej będzie dążyć do stworzenia Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa (ZSRR - bis, IV Rzesza Niemiecka) to dla niepodległej i suwerennej Polski będzie jej koniec. Staniemy się landem niemieckim i cała nasza przeszłość, nasza walka o niepodległość, krew naszych przodków... okażą się daremne. Po prostu nas nie będzie tak jak w okresie rozbiorów! I tego chcą od zarania dziejów najwięksi nasi wrogowie: Niemcy i Rosja!
I musimy wreszcie to zrozumieć! I musi to do nas wreszcie dotrzeć, że Niemcy i Rosja są tacy sami jak u zarania II WŚ i wieki wstecz! Dziś Niemcy niemal realnie nawołują do poddanie się Ukrainy Rosji. Czy może nas to dziwić? Mnie w ogóle nie dziwi i trzeba wreszcie skończyć z naszym poddaństwem wobec tych dwóch imperialnych naszych agresorów. Dotyczy to szczególnie Niemiec, wobec których dziś winniśmy być bardzo brutalni i - mimo ich niechęci - dążyć na arenie międzynarodowej do wypłaty przez nich odszkodowań i reparacji za zniszczenia dokonane na polskiej ziemi i na polskim narodzie przez niemieckich hitlerowców, nazistów w czasie II Wojny Światowej. Niemcy nie są godne i nie mają żadnego moralnego - co dziś też wobec Ukraińców udowadniają -  i etycznego prawa by pełnić rolę przywódczą w UE! Powinny być natomiast alienowane a wobec nich inne kraje UE winny zastosować sankcje niemal podobne jak wobec obecnej Rosji! I jestem też - tak jak proponują  Brytyjczycy - za bojkotem firm i towarów niemieckich. I trzeba wreszcie postawić naród niemiecki do pionu, aby nie trzeba było ich profilaktycznie i bez podania przyczyny bombardować raz na 50 lat jak podobno proponował Winston Churchill. Jeżeli tak powiedział to chyba był bardzo przewidujący, niestety...
Ze wszech miar kłamliwi i aroganccy butni Niemcy się tego boją i dlatego tak mocno wspierają dzisiejszy upadek Ukrainy. To haniebne, ale moim zdaniem normalne, bo oni od zawsze mentalnie byli agresorami, którzy uznają za przyjaciół tylko innych agresorów jak Rosja i taki empatyczny kraj jak Polska jest przez nich obiektem wzgardy i pogardy! Tym bardziej, że powoli stajemy się podmiotem w Europie a nie podnóżkiem Niemiec. Ja osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, że jako Polacy dziś w dużej mierze jeszcze bezmyślnie wspieramy obecny kierunek rozwoju UE. Przecież przeżyliśmy na sobie II WŚ, powojenny ZSRR i komunizm a tak naprawdę dążenia unijnych lewackich elit obecnie nie różnią się prawie wcale od zamysłów sowieckich komunistów. One chcą tego swojego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich co ZSRR... bez państw, granic i narodów. Tego samego chciały sowieckie komunistyczne elity! ZSRR padł, bo musiał paść, bowiem tak kończą się historycznie anaturalne  i aberracyjne marzenia o "urawniłowce" i budowie jakiegoś ponadnarodowego państwa totalitarnego. Upadło Cesarstwo Rzymskie, upadła III Rzesza Niemiecka, upadł ZSRR,  upadnie też UE w wymiarze dzisiejszych jej celów. Jedyną normalną formą europejskiej współpracy jest Europa Ojczyzn, czyli forma funkcjonowania dawnego EWG a to oznacza upadek idei UE w jej dotychczasowym kierunku "rozwoju"!
Źródło: niepoprawni.pl 
15 12 2022 Procedury i odpowiedzialność.
W czasach gdy zaczynałam pracę w liceum prace maturalne sprawdzało się w domu. Nikt nie podejrzewał nauczycieli o  oszustwo choć oczywiście nie można wykluczyć, że jakieś oszustwa się zdarzały. W środowisku nauczycielskim, jak w każdej populacji, może przecież zdarzyć się czarna owca. W tych czasach ludzie poczuwali się jednak do odpowiedzialności za swoje postępowanie i nie były im potrzebne procedury regulujące każdą czynność i każdy najdrobniejszy  ruch. Nauczyciele poczuwali się przede wszystkim do odpowiedzialności za wyniki matur uczniów, więc w naszej szkole organizowaliśmy bezpłatne konsultacje. Tylko nieliczni uczniowie brali korepetycje. Czuliśmy się również zobowiązani  do sprawiedliwego oceniania uczniów. Jeżeli na przykład  uczeń podczas egzaminu przez pomyłkę zmienił treść zadania na trudniejsze i rozwiązał je bezbłędnie to za zgodą komisji egzaminacyjnej ( komisji szkolnej) ocenialiśmy to zadanie na maximum punktów. Obecna procedura wymaga natomiast żeby każda zmiana treści zadania (na przykład zmiana znaku w równaniu na przeciwny) oznaczała 0 punktów za to zadanie. Procedura ta ma zapobiegać potencjalnym oszustwom polegającym na zmianie treści zadania na łatwiejsze. Przyjmuje się więc z góry, że uczeń jest oszustem, a wyklucza możliwość, że jest po prostu roztargniony albo tylko zdenerwowany egzaminem. Mechaniczne posługiwanie się procedurą przez egzaminatorów wymusza ślepe posłuszeństwo uczniów. Dobra odpowiedź to odpowiedź zgodna z kluczem a nie koniecznie prawdziwa.
Podobnie działa system oceniania uczniów za pomocą testów.  Zamiast zastanawiać się jaka odpowiedź jest poprawna uczeń kombinuje jaką uznaje za poprawną autor klucza do odpowiedzi. Pisząc rozprawkę uczeń liczy słowa jakby ich liczba była ważniejsza od sposobu przedstawienia i uzasadnienia swoich poglądów. Takie wymagania premiują brak własnego zdania i pokorne podporządkowanie się bezsensownym przepisom. Jest to doskonała szkoła oportunizmu. O nierzetelności i braku obiektywizmu podobnego sposobu oceniania najlepiej świadczy fakt, że dwaj profesorowie i znani pisarze (Marcin Król i Antoni Libera) polegli na maturze z języka polskiego, której poddali się kilka lat temu dla eksperymentu. Jeden z nich nie zdał, a drugi zdał maturę tak słabo, że z całą pewnością nie dostałby się na studia na tym wydziale, na którym jest obecnie nauczycielem akademickim.
Procedury zastąpiły indywidualną odpowiedzialność również w medycynie. Obecnie lekarz nie musi troszczyć się czy pacjent przeżyje i wyzdrowieje. Chory może sobie spokojnie umrzeć byle w zgodzie z procedurą. Skończyły się czasy gdy lekarz jechał zimą w nocy chłopskimi saniami do porodu i zamiast zażądać honorarium zostawiał położnicy pieniądze na niezbędne wydatki. Takim lekarzem był jak słyszałam od mieszkańców Mińska Mazowieckiego Władysław Gucewicz -od 1934 r. do lat powojennych lekarz powiatowy w Mińsku.  Władysław Gucewicz został oddelegowany przez prezydenta Ignacego Mościckiego do stworzenia systemu opieki zdrowotnej II Rzeczpospolitej. Był absolwentem Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Wśród zasług Władysława Gucewicza wymienić należy powołanie do życia systemu kas chorych oraz stworzenie sieci ośrodków zdrowia. Wielokrotnie honorowano dr. Gucewicza najwyższymi godnościami okresu międzywojennego. Obecna Rada Mińska Mazowieckiego poświęciła Władysławowi Gucewiczowi ulicę w tym mieście. 
Już w bliższych nam czasach takim charyzmatycznym lekarzem był pediatra-doktor Leśkiewicz. Doktor Leśkiewicz przyjmował w przychodni rejonowej przy ulicy Szczęśliwickiej w Warszawie. W tej przychodni nigdy nie czekało się z dziećmi w kolejce na wizytę czy na szczepienie. Pielęgniarki biegały jak frygi z dokumentami, przychodziły również do domu aby odwołać wizytę czy przypomnieć o terminie szczepień. (Nie było wtedy telefonów komórkowych a na telefon stacjonarny czekało się wiele lat). O doktorze Leśkiewiczu krążyły legendy. Kiedyś podobno wyrzucił przez okno puchowy becik, w którym matka przyniosła przy 30 stopniowym upale przegrzane niemowlę. Innej histerycznej mamusi, która mierzyła dziecku co godzinę temperaturę zagroził przełożeniem przez kolano. Stawiał bezbłędne diagnozy bez odsyłania dziecka na niepotrzebne badania. Kierował  się zdrowym rozsądkiem, poczuciem własnej odpowiedzialności i wiedzą a nie procedurami. Ostro sztorcowane matki ceniły go a dzieci  uwielbiały. Znam przypadek dziewczyny, która wybrała jako specjalność pediatrię tylko dlatego, że była zapatrzona jak w obraz w doktora Leśkiewicza.
Świat w którym moralność, życzliwość, empatię i poczucie odpowiedzialności zastępuje niewolnicze trzymanie się procedur jest dla jednostki światem groźnym. Mniej jest istotne czy jednostka przeżyje czy zginie czy będzie zdrowa czy chora czy będzie mądra czy głupia niż ślepa zgodność postępowania osób, od których losy tej jednostki zależą-czyli lekarzy, nauczycieli, sędziów i pilotów -z procedurami. Doskonale pokazuje ten problem historia amerykańskiego pilota Chesley’a Sullenbergera. Sullenberger stał się postacią powszechnie znaną po tym, jak 15 stycznia 2009 roku jako pilot samolotu rejsowego lotu US Airways 1549 zwodował swój samolot na rzece Hudson. Tuż po starcie jego Airbus A320 zderzył się z kluczem gęsi, w wyniku czego obydwa silniki samolotu uległy awarii. Spośród 150 pasażerów i 5 członków załogi znajdujących się na pokładzie nikt nie zginął. Wyczyn Sullenbergera zwanego przez przyjaciół Sully został doceniony przez społeczeństwo, kolegów po fachu, burmistrza Nowego Jorku i dwóch amerykańskich prezydentów lecz nie ominęło go uciążliwe śledztwo, w którym jedynym zarzutem było nie przestrzeganie procedur i odmowa podporządkowania się poleceniom wieży kontroli lotów. Jednak gdyby Sully słuchał kontrolera z pewnością rozbiłby samolot, a wszyscy pasażerowie wraz z nim samym zginęliby w katastrofie. Wtedy zginęliby zgodnie z procedurą, a więc całkowicie legalnie, natomiast uratowali się wbrew procedurze czyli właściwie nielegalnie.
Źródło: naszeblogi.pl
Eutanazje w Polsce mamy gratis, ba Kopacz zagwarantowała ją w podstawowym koszyku świadczeń medycznych!? No bo jak to nazwać co wyprawia się z chorymi, długie kolejki, brak leków, badania jak najniższym kosztem, no i wszechobecne procedury, zanim wypełnią stosy papierków to pacjent może zejść!?
Matury wypadły bardzo słabo, a co tam, minister przygotował gotowy zestaw pytań, który będzie dostępny przed maturami, egzaminami!? Znaczy się głąb, głąba będzie uczył, a później rządził, o sorry już rządzi!?

Pamiętam jak złapał mnie inspektor PIP, przy usuwaniu awarii oświetlenia na hali produkcyjnej, z widlaka na którym było położonych kilka palet!? Na krzyczał się na mnie, a ja mu powiedziałem, co pan sobie myśli, że ja dwa dni będę stawiał i rozbierał rusztowanie by wymienić żarówkę, to dyrektor zaraz mnie zwolni, i co powiem dzieciom, że straciłem pracę bo przepisów BHP przestrzegałem!? 
09 12 2022 Bodnar – produkt „kultury” prawnej RFN-U.
Adam Bodnar - były Rzecznik Praw Obywatelskich (nota bene w Polsce!) odbiera dziś w Niemczech nagrody, błogosławiąc tak jak Tusk „kulturę” niemiecką i przy okazji przyrównując Polaków do dzikich zwierząt! Nie inaczej było przy okazji nagrody, przyznanej przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.). Były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w swym przemówieniu przyrównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, którego Niemcy – jako mentor – muszą oswajać: – Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić! – dał Bodnar nadzieję dzikiej zwierzynie zza Odry i Nysy Łużyckiej, którą Niemcy mają zamiar nadal oswajać... Wiem coś o tym, gdyż moja ś.p. mama, jej matka i siostra przeszła przez niemieckie ośrodki, gdzie traktowano Polaków i Polki, jak zwierzęta. Był to Pawiak i KZ Ravensbrück. Takich „ośrodków” oswajania Polaków było znacznie więcej, ale Bodnar nie będzie przecież psuł Niemcom nastroju i to akurat, gdy Bodnara dekorują!
Zresztą każdy folksdojcz czy kacap ma taką pamięć, w której nie istnieją całe obszary historii, których nie warto dzisiaj wspominać. Zwłaszcza wtedy, gdy jest się odznaczanym, lub gdy ma się nadzieję na order od szkopów i przy okazji kasę od Niemców. Wie to dobrze oswojony Bodnar, wie to Tusk, wiedział śp. Bartoszewski i nieodżałowany szef dyplomacji, czyli mąż pani Applebaum – szykowanej na pierwszą damę w polskim landzie.
Polskich zdrajców i zwyczajnych przydupasów znają też Niemcy, których nagrody nie wpadają przecież w ręce pierwszego z brzegu Polaka! To musi być ktoś tak dobrze oswojony, jak ten „łatwy w hodowli” szkopskiej Donald Tusk i jak Adam Bodnar, który został Rzecznikiem Praw Obywatelskich w zdziczałej Polsce. Nota bene - z wysuniętego ramienia Platformy Obywatelskiej i całego lewactwa – nienawidzącego Polski: 
„Mieszkając w Gryficach na każdym kroku spotykałem się z naturalnym dziedzictwem niemieckim. To pozwala wiele zrozumieć. Zmusza do refleksji. Historii nie zmienimy. Ale możemy wyciągać wnioski, jak również zastanawiać się jak wspólnie o nią dbać, jak ją upamiętniać” – mówił Bodnar po odznaczeniu go przez Niemców, których obecność na polskich ziemiach upamiętnia wiele pomników i miejsc pamięci. Ale nie o taką pamięć Bodnarowi chodzi: on chciałby, by Polacy pamiętali Niemców za ich „kulturę” prawną – wstydząc się równocześnie własnego prostactwa i grubiaństwa, które wg. Bodnara uczyniło nas zwierzątami: – Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską – mówił Bodnar dodając, że "...komentarz do art. 1 ówczesnej Konstytucji »Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej«, był pierwszym źródłem mojej wiedzy o doktrynie niemieckiej na temat Rechtsstaat (państwo prawa)”. Oswojony z niemiecką wyższością i oślepiony niemiecką butą Bodnar oczywiście nie dostrzeże, że polska Konstytucja 3 Maja 1791 roku była pierwszą spisaną ustawą zasadniczą w Europie i drugą na świecie – po Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki, podczas gdy Niemcy uchwalili Konstytucję II Rzeszy prawie wiek później!
Uchwalona w 1871 roku przez parlament II Rzeszy Konstytucja, przyjęła model monarchii konstytucyjnej, w którym daleko idące uprawnienia głowy państwa zagwarantowane zostały cesarzowi. Były Rzecznik Praw Obywatelskich sam się więc sytuuje jako „echtes Volksdeutsch” skoro nie wie, że „Konstytucja 3 Maja była (i pozostaje) jednym z fundamentów polskiej tradycji republikańskiej. Była punktem odniesienia dla tradycji i dążeń niepodległościowych w latach rozbiorów, okupacji i komunistycznego zniewolenia. Fakt, że została obalona na skutej interwencji rosyjskiej i kolejnych rozbiorów nie pozwolił na to, aby stała się jednym z fundamentów tożsamości europejskiej. Jednak jej znaczenie dla polskiego myślenia o wolności okazało się ponadczasowe: było powodem do dumy i źródłem wzmocnienia samooceny każdego z pokoleń przypominających Europie o prawie Polaków do wolności – stawiających postulat powrotu Polski na mapę polityczną kontynentu i pełnej niepodległości”(dr Maciej Korkuć). Hołd Bodnara złożony Niemcom i doktrynie Rechtsstaat (państwa prawa) przy okazji otrzymania nagrody od Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V. pomija oczywiście fakt, że Niemcy do dziś nie mają Konstytucji – lecz jedynie ustawę zasadniczą, którą wymogli na Niemcach zachodni alianci!
Po II wojnie światowej Wielka Brytania, Francja i USA jako zwycięskie mocarstwa toczyły bowiem ze Związkiem Radzieckim spory o okupowane Niemcy. W celu przyśpieszenia realizacji planów utworzenia zachodniej części państwa pod nadzorem własnego rządu wojskowego, alianccy gubernatorzy przekazali premierom krajów związkowych w zachodnich Niemczech pełnomocnictwa z konkretnymi zadaniami. Premierzy zachodnich krajów związkowych obawiali się jednak, że konstytucja jako dokument założycielski nowego państwa może pogłębić rozłam Niemiec na Wschód i Zachód. Niemiecka Konstytucja miała mieć charakter prowizoryczny i obowiązywać tylko do momentu przezwyciężenia podziału i ponownego zjednoczenia Niemiec. Z tego względu niemiecka ustawa zasadnicza obowiązuje od 1949 r. i w swym zamyśle jest tylko prowizoryczna! Powoływanie się Bodnara na wyższość niemieckiej „kultury” prawnej przy równoczesnym plugawieniu Polaków i polskiej tradycji konstytucyjnej, w tym Konstytucji RP z 1997 roku jest dostatecznym uzasadnieniem dla pogardy tej – oswojonej przez Niemców kreatury, oraz podobnych do Bodnara osobników. Te kreatury wykorzystują bowiem każdą okazję, by splugawić Polskę i porównać Polaków do oswojonych przez Niemców zwierząt. Bo nawet nie do pod-ludzi! Bodnar dobrze wie, że Niemcy określali ( i często nadal określają!) Polaków mianem "polnische schweine", skoro przyrównał nas do zwierząt w swej mowie dziękczynnej za niemiecką nagrodę...
Także Bodnar - jak zresztą wszyscy folksdojcze oraz kacapi z totalnej opozycji - dołączył dziś w imię totalnej władzy do niemieckiego chóru, który zamierza Polaków zagłodzić. Tak też się stało w ostatniej części przemówienia byłego rzecznika, który wyśpiewał znaną już i jakże miłą dla ucha każdego szkopa melodię: „Pojawia się także ton: przymknijmy oko na nadużycia, bo biznes na nas naciska, aby uruchomić jak najszybciej polskie środki z Krajowego Planu Odbudowy. Czy to jest przejaw odpowiedzialności za całą Unię Europejską, jako wspólnoty opartej na wartościach? Aktualny kryzys w Polsce już teraz oznacza wiele złego dla Polaków, sędziów, prokuratorów, działaczy społecznych. Ale on może stać się także zarzewiem kryzysu egzystencjalnego dla Unii Europejskiej. Właśnie ze względu na tragiczne doświadczenia historyczne, właśnie na Niemcach i na Republice Federalnej Niemiec spoczywa szczególna odpowiedzialność za przyszłość Unii Europejskiej – całej Europy, w tym państw na wschód od dawnej Żelaznej Kurtyny” – przekonywał Niemców do dalszej tresury Polski i Europy,  oswojony przez szkopów Adam Bodnar.
Bodnar nie zapomniał w swej przemowie, że "przejawem odpowiedzialności za całą Unię Europejską, jako wspólnoty opartej na wartościach"  jest dalsze oswajanie polskich świń przez Niemców. I to nawet głodem! Bo przecież "jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić"!
Źródło: niepoprawni.pl
Może jednak to nie tak było? Były szwedzki SS-man: Polacy to powinni nazistom na kolanach dziękować. Wydawało wam się dotąd, że Niemcy wywozili Polaków na roboty przymusowe i zaprzęgali do niewolniczej pracy? Przecież to jedno wielkie kłamstwo! Szwedzki esesman przekonuje czytelników swoich wspomnień, że w rzeczywistości naziści dali prymitywnym Słowianom dobrą pracę, nauczyli ich jak używać mydła, dobrze karmili, a nawet organizowali dla nich spektakle i kabarety w ich ojczystych językach. Istna idylla!
Erik Wallin – szwedzki ochotnik służący w Waffen-SS - nawet po zakończeniu wojny i ostatecznej klęsce nazizmu nie pożegnał się ze swoimi ideałami. Po latach, z pomocą innego esesmana, Thorolfa Hillblada postanowił spisać wspomnienia, tak by każdy mógł się dowiedzieć jak wielką odwagą do ostatnich chwil wykazywała się ponoć „najlepsza siła zbrojna od czasów Spartan Leonidasa”.Relacja Wallina zawiera też nad wyraz interesujące uwagi o Polakach. Kiedy esesmani z ochotniczej dywizji „Nordland” wycofywali się przez Pomorze i Brandenburgię w stronę Berlina, poczęły im doskwierać nocne ataki band uzbrojonych cywili polskich i rosyjskich. Erik Wallin czuł tak wielkie wzburzenie ich niewdzięcznością, że postanowił poświęcić całą stronę „rzekomym” robotnikom przymusowym. Bez dalszego komentarza zapraszam do lektury historii o wielkim dobrodziejstwie, jakie spotykało słowiańskich prymitywów ze strony niemieckich panów: Byli to osobnicy wyrwani z mizernej egzystencji w białoruskich i ukraińskich ruderach – plugawych, śmierdzących, zawszonych i zapchlonych chatach z błota. Wywieziono ich do pracy w niemieckim przemyśle zbrojeniowym. Po raz pierwszy w swojej bezbarwnej i beznadziejnej egzystencji dostali dobrze zorganizowane stanowiska pracy i ludzkie warunki życia. Ich brudny i zapchlony przyodziewek został zastąpiony czystymi kombinezonami z i tak szczupłych zapasów goszczącego ich państwa, a dzięki niepraktykowanym przez nich dotąd gorącym prysznicom z udziałem mydła (…) ich wszy i pchły odeszły w niebyt. Teraz nazywali siebie sklaven arbeiter, robotnikami niewolniczymi, ale byli opłacani, po ludzku zakwaterowani (…) oraz karmieni swojskim, regionalnym jedzeniem z kuchni zbiorowych, wydawanym w czystych stołówkach. Organizowano im wieczorne przedstawienia, spektakle teatralne w ich ojczystych językach, wieczorki z muzyką klasyczną i ludową oraz przedstawienia kabaretowe. Stopniowo uczyli się codziennego używania mydła i wody, a także innych, elementarnych zachowań z zakresu higieny osobistej. Krótko mówiąc, zaczęli żyć jak ludzie
Można by się tylko zastanawiać: jakim cudem żaden z tych ucywilizowanych polskich (i nie tylko) robotników nie przedstawił sprawy w podobny sposób?Jakim cudem żaden nie dziękował niemieckim panom za zrobienie z niego człowieka? Może jednak to nie tak było? 
Cytat za:
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/07/01/byly-szwedzki-ss-man-polacy-to-powinni-nazistom-na-kolanach-dziekowac/#ixzz3Oc8U2Ane 
07 12 2022 Co wiecie o wielkim resecie?
Kolejny Wielki Reset kierowany jest tym razem nie z Moskwy (międzynarodowy Komintern), ale z Davos. To następna wielka rewolucja, która tym razem ma skutecznie zmienić świat i wreszcie jest wdrażana zgodnie z planem ojców założycieli (Marks, Engels), czyli w krajach wysoko uprzemysłowionych. Konstytucją Wielkiego Resetu dalej pozostaje londyński “Manifest Komunistyczny” z 1848 r.  Właśnie obserwujemy kolejny etap jej wdrażania przy pomocy kreowanych kryzysów (wojny, pandemie) i ofiarowanych nam prób ratowania pokoju, a ostatnio nawet  naszego zdrowia. Jedno jest pewne, że każda taka próba wychodzenia z kolejnych kryzysów przesuwa wskazówkę zegara ograniczającego nasze obywatelskie prawa i wolności w kierunku wartości 0, jednocześnie zbliżając nas do projektowanej epoki cyfrowego niewolnictwa. Powstaje podejrzenie, że kilka lat temu globalistyczne elity świata zawarły pokój, tymczasowo rezygnując z poważnej wojny i używając siatki finansowych powiązań z lokalnymi rządami narodowymi  zdecydowały się na użycie broni biologicznej przeciwko własnym obywatelom. Celem jak zwykle jest Wielki Reset nawet przy użyciu bezpośrednich spersonalizowanych bombardowań…
Żyjemy w czasach w których zauważamy, że światowi liderzy popełniają błędy w swoich kalkulacjach. Choć czasem wydaje się, że tylko oglądamy platońskie cienie w medialnej jaskini, a cel tych programowanych ponad nimi błędów jest całkiem inny. Można przyjąć, że prawdziwym celem I wojny światowej było zniszczenie chrześcijańskich monarchii i podzielenie świata na narodowe części. Jednocześnie towarzyszył jej projekt Wielkiego Resetu z rewolucją mającą ogarnąć całą Europę, projekt zatrzymany pod Warszawą w 1920 r.  Okazało się dalej, że Stalin zdradził światową rewolucję, pech chciał, że rewolucja marksistowska (a właściwie leninowska), której celem było wyzwolenie z kapitalistycznego wyzysku klasy robotniczej, rozegrała się w społeczeństwie rolniczym.  II wojna światowa  pozwoliła komunizmowi objąć większe obszary Europy i Azji, jednocześnie zamieniając zachodniego hegemona (z Anglii na USA). Od czasów Nixona/Kissingera obawiając się zjednoczenia wielkiego bloku komunistycznego (Rosja, Chiny), USA wspierały kapitałowo i technologicznie Chiny, aby oddzielić je od Rosji, wówczas głównego pretendenta do roli supermocarstwa (w sferze militarnej, nie ekonomicznej). Zachód oczekiwał, że bogacący się Chińczycy porzucą komunizm i dołączą do klubu zachodnich elit. Przez ostatnie ćwierć wieku USA kompletnie zdominowały świat, pozostając na placu boju jako hegemon. Jednak okazało się, że gwałtownie rosnące w potęgę Chiny, które są polem doświadczalnym globalistów w zakresie absolutnej kontroli elit nad społeczeństwem, również zdradziły ideały światowej rewolucji przyjmując strukturę narodowego państwa faszystowskiego z domieszką leninizmu. Chiny w strukturze władzy przypominają sowiecką Rosję z jej politbiurem i silną władzą sekretarza/prezydenta, jednak z NEP-owską ekonomiczną wolnością i dużą rolą wielkich koncernów kontrolowanych przez państwo, co jest charakterystyczne dla państw faszystowskich. Obecnie Chiny są największym światowym producentem dóbr głównie na zachodnich technologiach i największym eksporterem, niestety w tym i  produktu Wielkiego Resetu jakim stał się COVID.
W USA ośrodkiem centralnym jest grupa trzymająca władzę (Deep State), a formalnie na jej czele stoi medialnie wybieralny prezydent, nieco kontrolowany przez Kongres wybierany przez lobbystów ponadnarodowych korporacji i kontrolowane przez nich media. Wielką rolę odgrywają  tu interesy przemysłu zbrojeniowego (Pentagon) i wpływowe środowisko neoconów (wcześniejszych trockistów). Wojna na Ukrainie ma też na celu odepchnięcie realizacji niebezpiecznego scenariusza wypchnięcia USA z Europy przez przyszły sojusz Mitteleuropy z Rosją. Przypomnijmy, że USA już dwukrotnie interweniowała w Europie, aby zmienić projektowany przez innych porządek rzeczy. Dziś to Chiny stanowią największe zagrożenie dla światowej pozycji USA, które widzą konieczność odwrócenia kalki Nixona, czyli prewencyjne oddzielenie Rosji od Chin. Putin choć uczestniczy w tej międzynarodowej grze kierując się własnymi imperialnymi interesami, ma być wciągnięty w walec wyniszczania, aby go testować i osłabić, a następnie możliwie oswoić. W oczach Waszyngtonu osłabienie Rosji (jako potencjalnej głębi strategicznej Chin) jest konieczne na wypadek konfliktu na Dalekim Wschodzie. Wydawałoby się, że to ryzykowna gra, jednak jej uczestnicy wiedzą, że prawdziwym strategicznym przeciwnikiem Rosji są sąsiednie rosnące w siłę Chiny (historyczny spór terytorialny). Dlatego jesteśmy świadkami proxy war na Ukrainie. 
Kierownictwo Państwa Polskiego wierzy, że powinno wykorzystać ten historyczny moment i hojnie i wielorako wspomagając zaatakowaną Ukrainę w koncercie głównie z USA i Wielką Brytanią, odsunąć wizję historycznego imperialnego zagrożenia ze strony Rosji. Kalkulacja polskich elit o patriotycznym odcieniu opiera się również na zagrożeniu płynącym od strony odgrzewanych niemieckich apetytów stworzenia Mitteleuropy, w którym miałaby roztopić się Polska jako zaplecze dla niemieckiego mocarstwa. Takie mocarstwo Niemcy projektowali opierając się na rosyjskim zrozumieniu i korzystnych dostawach rosyjskiego gazu i ropy, oraz otwarciu rosyjskiego rynku bogactw naturalnych do wspólnej eksploracji. Z powyższego wynikałoby, że Polska znalazłaby się w niemieckiej, a nie rosyjskiej strefie wpływów. Pomyłki w założeniach strategicznych zdarzają się często. Wojnę łatwo rozpocząć, ale trudniej skończyć, bo zawsze ster przejmuje Bóg wojny, który niejednego figla w historii spłatał krzyżując plany strategom. Putin był pewien, że wcześniej zabezpieczył kierunek Unii Europejskiej (kontrakty gaz, ropa, NS I i II). Następnie korzystając ze swoich “ukraińskich” doświadczeń z 2014 r. siłą 180,000 żołnierzy uderzył z 3 stron na Ukrainę zamierzając utrącić jej zachodnie sympatie w kierunku wejścia do UE i NATO. Sztabowcy Putina zapomnieli jednak o tym, że przez ostatnich 8 lat ukraińskie siły zbrojne były intensywnie szkolone i wyposażane przez USA, WB i Polskę. Putin też nie docenił stopnia korupcji i niekompetencji we własnych szeregach. W konsekwencji tego musiał wycofać się z kierunku kijowskiego i ostatnio z Chersonia, ale dalej jest w grze... 
Wydaje się, że monitorujemy spóźnioną wojnę domową w obrębie byłego sowieckiego imperium. Jednak nie wiadomo ile jeszcze miliardów będzie trafiać do dziurawego ukraińskiego worka, świat łatwo nudzi się powtarzaną ludzką tragedią. Kto wie jak wojna się zakończy, Rosja posiada ogromną przewagę w głębi strategicznej, ludnościowej i zasobach. Poza tym ma też w UE zastępy niecierpliwych sojuszników, oczekujących “szczęśliwego” i w miarę szybkiego zakończenia wojny. Cóż, nie przedłużając chciałbym przypomnieć, że najmniejszą i najczęściej prześladowaną na świecie mniejszością jest jednostka, której prawa i wolności depcze właśnie postępowa globalistyczna komuna kiedyś z Moskwy, dziś z Davos.
Źródło: niepoprawni.pl
Putina odstawią, a co z Ukrainą, przemysłem zbrojeniowym w USA!?
Przemysł zbrojeniowy pracuje w USA na maksymalnych obrotach, dzięki wojnie na Ukrainie!?
Dziwna ta wojna zniszczenia są tylko po stronie Ukraińskiej!? Dlaczego armia ukraińska nie atakuje obiektów wojskowych w Rosji!? 
28 11 2022 PO - Partia niemiecka w Polsce?
Odpowiedź na tytułowe pytanie zdaje się oczywista i można nawet pozbyć się pytajnika, i niemalże uznać je za stwierdzenie faktu. A jeżeliby uznać, że niemiecka to po części zawsze rosyjska. Tej oczywistości chyba nie trzeba zbytnio tłumaczyć. Jeżeli jednak tak jest to nigdy PO nie była i nie jest partią polską. Szkic tego tekstu wraz z tytułem powstał kilka dni wcześniej niż wypowiedź J. Kaczyńskiego na spotkaniu z mieszkańcami Przemyśla, gdzie powiedział, iż ""mamy u nas "partię polską" i "partię niemiecką" i wygrać musi "partia polska"" oraz dodał, że "stoi przed nami zadanie niesłychanie trudne, gdyż nasi przeciwnicy polityczni nie mają żadnych oporów (...) ta druga partia jest gotowa chwytać się metod zupełnie niebywałych. Nie ma w parlamencie europejskim drugiego przypadku, żeby przedstawiciele jakiegoś państwa (...) tak wściekle atakowali władze tego państwa i tak dążyli do tego, żeby te władze miały najróżniejszego rodzaju trudności (...) Przy czym nie o władzę tak w gruncie rzeczy tutaj chodzi, chodzi o społeczeństwo. Chodzi o takie zmęczenie społeczeństwa, żeby w końcu powiedziało: no to niech tamci rządzą. Wszystko jedno, będzie nam lepiej. Otóż szanowni państwo, nie będzie nam lepiej. Także w wymiarze życia zwykłego człowieka, zwykłej rodziny, to nie będzie lepiej. Bo nigdy nie jest lepiej, jeżeli jakieś państwo, jakiś naród jest zdominowany przez inne państwo i inny naród".
Na marginesie warto jeszcze przytoczyć fragment wypowiedzi J. Kaczyńskiego na temat polskości i bycia Polakiem: ""Wydawałoby się to oczywiste, ale już dzisiaj pojawiają się w Polsce ludzie, którzy mówią o sobie, że jest unijką polskiego pochodzenia. Jest takie pytanie zasadnicze, czy ku temu powinna zmierzać Polska i Europa. Czy rzeczywiście jest tak, że dobrze będzie, jeśli ludzie w Unii staną się unitami czy unijkami pochodzenia tego czy innego narodu? "Czy tego rodzaju połączenie jest w ogóle możliwe i czy nie oznaczałoby ono niezwykle radykalnego zubożenia Europy, która składa się z wielu narodów i kultur. Te narody i te kultury łącznie tworzą to ogromne, niezmierzone i chyba nieporównywalne z niczym na świecie bogactwo (...)  w przeświadczeniu PiS i Zjednoczonej Prawicy jest to droga niewłaściwa dla Polski i Europy. To będzie prowadziło do zubożenia, ale w istocie także musi prowadzić do dominacji jednego czy dwóch narodów. Że ci unici czy unijki pochodzenia np. niemieckiego będą ważniejsi od tych innych (...) "Jeśli chcemy dbać o swoje interesy, o swój rozwój narodowy, to oczywiście chcemy być w Unii, chcemy uczynić wszystko, żeby w tej Unii być, ale z drugiej strony musimy też pamiętać, że Unia powinna działać zgodnie ze swoimi traktatami, a my zgodnie z traktatem, który żeśmy przyjęli w referendum i następnie ratyfikowali. Te traktaty takiego rozwiązania, o którym mówiłem nie przewidują (...) to jest treść sporu, który toczy się w naszym kraju i w Europie (...) Polska jest naszą ojczyzną, a Europa jest tylko częścią świata, w której leżymy, a ta Zjednoczona Europa jest porozumieniem między różnymi ojczyznami (...) To porozumienie jest bardzo cenne, ale musi być ujęte w pewne ramy. Niektórzy chcą inaczej, chcą przyspieszyć bieg historii w niewłaściwym kierunku i temu musimy się przeciwstawić"". 
Ale wróćmy do PO, która wywodzi się bezpośrednio z Kongresu Liberalno- Demokratycznego (KLD). Ów Kongres, którego jednym z liderów na początku lat 90. był Donald Tusk, miał otrzymać od niemieckiej CDU pożyczkę w wysokości miliona marek. Tak twierdzi przynajmniej P. Piskorski, niegdyś też członek KLD i sekretarz generalny oraz wiceprzewodniczący tejże partii, który w latach 1991–1993 był pierwszym przewodniczącym Fundacji Współpracy Polsko- Niemieckiej, której celem była poprawa stosunków społecznych i gospodarczych z Niemcami. Tak więc na pewno nie mija się z prawdą. Zresztą nigdy nie złożono na niego doniesienia o mówienie nieprawdy w tej sprawie. Po prostu została ona "zamieciona pod dywan" i cały czas jest w zawieszeniu i chyba już nadszedł czas aby ją wyjaśnić. Sam Donald Tusk przez wielu jest uważany za agenta BND (Bundesnachrichtendienst -   Federalna Służba Wywiadu stworzona w RFN) o pseudonimie "Oscar" bądź "Oskar". Temu jednak zaprzecza Sławomir Centkiewicz: "Tusk nigdy nie był TW, ani agentem Stasi o ps. Oskar, to fejki w gruncie rzeczy mu służące :)". 
Ja jestem raczej skłonny zgodzić się ze S. Centkiewiczem, bo tak naprawdę D. Tusk nie musiał być werbowany przez tajne służby niemieckie. On po prostu nigdy nie czuł się Polakiem a Niemcem, więc po co go było werbować? On sam działał i do dzisiaj działa tak jak oczekiwali i oczekują od niego jego zachodni krajanie. Pamiętamy przecież jego słynne słowa z 1987 roku o tym, że dla niego "polskość to nienormalność". Oczywiście mówił to niejako w kontekście wewnętrznych rozterek związanych z jego pojmowaniem naszego kraju i naszej polskości, ale nawet dzisiaj mierzi go ewentualny powrót do polskiego parlamentu: "demotywuje mnie świadomość, że będę musiał kandydować (...) to jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział na tej Wiejskiej (siedziba Sejmu - red)".
W domu D. Tuska mówiło się raczej po niemiecku. Dopiero po wojnie zaczęto mówić po polsku. W dzieciństwie przez polskie dzieci był nazywany "niemcem" albo i gorzej. Dziadek (lub stryjeczny dziadek) D. Tuska służył w Wermachcie. Co prawda dzisiaj obowiązuje wersja, że został do tej niemieckiej formacji wcielony przymusowo, ale fakt pozostaje faktem. Przewodniczący KLD D. Tusk odegrał też niechlubną rolę podczas tzw. "Nocnej Zmiany" w 1992 roku, kiedy to TW "Bolek" czyli L. Wałęsa doprowadził do upadku rządu J. Olszewskiego. To wtedy L. Wałęsa zwołał przedstawicieli niemal wszystkich partii, aby przy ich pomocy przeprowadzić zamach stanu a D. Tusk zasłynął ze stwierdzenia: "Panowie policzmy głosy", które miały zagwarantować obalenie prawicowego rządu, który był pierwszym wyłonionym w prawdziwie wolnych a nie kontraktowych wyborach powszechnych. Sam KLD po krótkim "romansie" ze zdradziecką i antypolską Unią Wolności (UW) przekształcił się w Platformę Obywatelską (PO). Jej oficjalnymi założycielami było tzw. "trzech tenorów": Maciej Płażyński (pierwszy przewodniczący, który tak naprawdę był li tylko "listkiem figowym" tej partii i został zamordowany podczas tragedii smoleńskiej w 2010 roku ), Andrzej Olechowski oraz Donald Tusk (wieloletni przewodniczący i premier w latach 2007–2014). Ale tak naprawdę "mózgiem" powstania PO był Gromosław Czempiński, który w PRL był agentem komunistycznego wywiadu. Jeden z założycieli partii, Andrzej Olechowski, w PRL był współpracownikiem wywiadu, kontaktem operacyjnym właśnie Gromosława Czempińskiego. W jednym z wywiadów w kontekście PO Gromosław Czempiński stwierdził: „Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali.” "Janusz Palikot po opuszczeniu Platformy Obywatelskiej zaczął ujawniać mechanizm działania tej partii, który polegał na umieszczaniu swoich ludzi gdzie tylko się da. Oceniał, że 90% posłów PO znalazło się w parlamencie dla pieniędzy. Liderzy stworzyli osobny mechanizm zdobywania pieniędzy, który polegał na tym, że człowiek PO zostawał szefem miejskiej spółki, ale musiał wypłacić premię do kieszeni kilku ludzi z partii, którzy odsyłali jeszcze z tego procent na kampanię wyborczą i samych posłów".
Tyle tylko, że J. Palikot zapomniał o tym, że największe pieniądze dla PO płynęły przede wszystkim ze strony Niemiec i to nie tylko w postaci gotówki, ale również np. w postaci synekur w UE, czego jawnym przykładem jest unijna kariera D. Tuska.  No tak..., ale przed karierą w UE D. Tusk był przez wiele lat premierem polskiego rządu, który Polskę doprowadził do stanu takiego, że stała się ona "kartonowym państwem" gdzie królowało powiedzenie, że to "ch...j, dupa i kamieni kupa".  D. Tusk jako premier działał przede wszystkim w interesie Niemiec a po części Rosji. De facto zlikwidował polski przemysł stoczniowy, który był konkurencją tegoż przemysłu niemieckiego. Zainicjował likwidację polskich kopalni węgla kamiennego, uzależnił Polskę od rosyjskiego dostawcy gazu ziemnego, pozwolił na realizację rosyjsko - niemieckich rurociągów Nord Stream  i przeprowadzał cały czas balcerowiczowską prywatyzację jak np. w sektorze polskich uzdrowisk. Ponadto podczas rządów D. Tuska mieliśmy niemal 2000 afer, od stoczniowej poprzez hazardową i "misiakową" a skończywszy na aferze Amber Gold, w której oszukano tysiące ludzi i chciano poprzez zależną spółkę OLT EXPRESS pozbyć się na rzecz Niemiec polskiego przewoźnika lotniczego PLL "LOT". Planowano też oddać Niemcom Polskie Koleje Państwowe. 
Do Polski D. Tusk powrócił na rozkaz A. Merkel, aby obalić władzę PiS. Na pewno to dla niego jest swoista katorga, ale co mu pozostało? Nic... bo już w UE został przekreślony i tylko zdobycie władzy w Polsce może mu dać jeszcze jaką-taką pozycję w Europie. I naprawdę nic mu nie dadzą usłużne pokłony wobec Niemiec: Należy pamiętać, że jednak upadający D. Tusk będzie się chwytał wszystkiego aby swój cel osiągnąć. On walczy o polityczne życie... dla dobra Niemiec i Niemców... 
Źródło: niepoprawni.pl
Słońce Peru, Złoty Tusk umacnia swoją pozycję. Czy takiej Polski chcemy!? Sądzę że Polska bez Tuska, i Kaczyńskiego byłaby bliższa memu sercu!?
Fascynacja Tuskiem już dawno temu mi przeszła!? Dokopie Kaczyńskiemu, przejmie władzę, i co dalej!?
Złoty Tusk, Słońce Peru!? Zapomnieliście jak Tusk haratał w gałę, a międzynarodowi spekulanci, mafia „grabili” Polskę, i wagonami wywozili „zarobione” pieniądze zagranicę!? Naprawdę chcecie powrotu Tuska do władzy!? Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!?
Jeszcze pamiętamy 10 obietnic Tuska z października 2007 r. !?
1. Przyspieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy.
2. Radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty.
3. Wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic.
4. Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ.
5. Uprościmy podatki, wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną, zlikwidujemy 200 opłat urzędowych.
6. Przyśpieszymy budowę stadionów na Euro 2012.
7. Wycofamy wojska z Iraku.
8. Sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce.
9. Podniesiemy poziom edukacji i upowszechnimy Internet.
10. Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją. Polska zasługuje na cud gospodarczy. 
25 11 2022 Owsiak grzmi o "bezczelności" przy przekształceniu CSK MSWiA. Dyrekcja szpitala odpowiada na jego "rewelacje".
Rozwój pracowników i modernizowanie placówki - to główne założenia przekształcenia CSK MSWiA w Warszawie w Państwowy Instytut Medyczny. Prezes WOŚP Jerzy Owsiak, dopatrzył się jednak w ustawie spisku. Dyrekcja szpitala postanowiła odpowiedzieć Owsiakowi. "Zapraszamy na spotkanie z zarządem i pracownikami szpitala, podczas którego chętnie odpowiemy na każde zadane pytanie" – przekazano w piśmie do szefa WOŚP.
Prezes zarządu Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy napisał w mediach społecznościowych 21 listopada, że "Sejm mega przeważającą większością głosów uchwalił ustawę o Państwowym Instytucie Medycznym", a "mówiąc krótko – politycy stworzyli sobie osobny, tylko dla nich, poza wszelką kolejnością, ale także logiką, swój prywatny, co tu dużo gadać, szpital". "Bezczelność tego projektu nieprawdopodobna" – ocenił. "Kiedy nasze fundacyjne półki uginają się od segregatorów z prośbami o sprzęt medyczny, grupa 270 posłów ustaliła, czyli przegłosowała, prywatną służbę zdrowia dla siebie" – napisał Jerzy Owsiak.
W reakcji na te stwierdzenia dyrekcja CSK MSWiA opublikowała w czwartek skierowany do niego list otwarty. "Odnosząc się do Pańskiej wypowiedzi zamieszczonej w mediach społecznościowych, dotyczącej przekształcenia Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Państwowy Instytut Medyczny MSWiA, ze smutkiem przyjmujemy krzywdzące i nieprawdziwe informacje przekazywane przez Pana opinii publicznej" – napisano. "Twierdzi pan, że tworzymy prywatną służbę zdrowia dla polityków, tymczasem ustawa o Państwowym Instytucie Medycznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji nie wprowadza żadnych zmian w kwestii zasad udzielania świadczeń zdrowotnych i nie daje przywilejów w tym zakresie żadnej grupie" – podkreślono.
Celem ustawy o Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA jest – jak zaznaczono – utworzenie instytutu badawczego, który będzie prowadził badania naukowe i prace rozwojowe w powiązaniu z udzielaniem świadczeń opieki zdrowotnej. Dyrekcja szpitala akcentuje, że Instytut będzie kontynuował działalność leczniczą, którą prowadzi Centralny Szpital Kliniczny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie. "Główny cel placówki pozostanie niezmienny – zaspokajanie potrzeb zdrowotnych ogółu ludności, wszystkim obywatelom. Co ważne, utworzenie Instytutu przyniesie pacjentom wymierne korzyści w postaci zwiększenia liczby udzielanych świadczeń zdrowotnych, poszerzenia ich zakresu oraz ułatwienia w dostępie" – przekazano w liście. Odnosząc się do kwestii świadczeń opieki zdrowotnej udzielanych osobom piastującym najwyższe kierownicze stanowiska w kraju – prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz premierowi, szpital wskazał, że osobom tym, niezależnie od świadczeń określonych w przepisach o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, przysługują świadczenia w razie nagłego zachorowania lub urazu, wypadku, zatrucia lub konieczności natychmiastowego leczenia szpitalnego."Dotyczy to również oficjalnych podróży krajowych i zagranicznych oraz oficjalnych wizyt zagranicznych. Regulacje te wynikają z treści obowiązującej od ponad 40 lat ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe" – dodano. Do udzielania takich świadczeń zobligowane są – jak przypomniano – wszystkie podmioty lecznicze tworzone nie tylko przez ministra właściwego do spraw wewnętrznych, ale także ministra obrony Narodowej.
Dyrekcja podkreśliła, że Centralny Szpital Kliniczny MSWiA to jednostka, która leczy setki tysięcy pacjentów rocznie. "W ubiegłym roku wykonaliśmy ponad 7600 operacji, około 40 tys. hospitalizacji i pół miliona porad ambulatoryjnych i POZ. Niedawno dokonaliśmy pierwszego przeszczepu płuc na Mazowszu. Wspólnie z Fundacją POLSAT tworzymy Centrum Chorób Rzadkich dla dorosłych pacjentów. Wykonujemy rocznie setki najnowocześniejszych operacji z użyciem robotyki DaVinci. Zawsze byliśmy i będziemy otwarci na potrzeby pacjentów z całej Polski" – zapewnia placówka. "Poza leczeniem pacjentów Zespół szpitala ma również ambicje, aby się rozwijać. Dlatego zaproponowaliśmy naszemu organowi założycielskiemu przekształcenie CSK w placówkę badawczo-naukową, jaką ma być Państwowy Instytut Medyczny MSWiA. Pomysł poparła cała kadra kierownicza i zdecydowana większość pracowników" – podkreślono. Zaznaczono, że dzięki uchwaleniu ustawy pracownicy będą mogli rozwijać się naukowo, a placówka będzie mogła pozyskać dofinansowanie kolejnych inwestycji.
Zaproszenie na rozmowę. "Jest pan osobą, która doskonale zna problem niedofinansowania opieki zdrowotnej w szpitalach. Fundacja WOŚP od wielu lat wspiera zakupy aparatury medycznej, dzięki której uratowano życie i zdrowie wielu pacjentów. Dlatego jesteśmy przekonani, że ostatnie pana wypowiedzi w mediach były formułowane na podstawie nieprawdziwych informacji" – wskazano w liście. "Zapraszamy pana na spotkanie z Zarządem i pracownikami szpitala, podczas którego chętnie odpowiemy na każde zadane pytanie. Mamy nadzieję i wierzymy w to, że wyjdzie pan z niego przekonany o słuszności utworzenia nowoczesnego ośrodka badawczego, który leczy wszystkich pacjentów na najwyższym poziomie" – przekazano w liście.
Podpisali się pod nim: dyrektor CSK MSWiA prof. Waldemar Wierzba; zastępca dyrektora ds. medycznych dr Artur Zaczyński; zastępca dyrektora ds. klinicznych i naukowych dr Zbigniew Król; zastępca dyrektora ds. teleinformatycznych i inżynierii medycznej mgr Krzysztof Płaciszewski i zastępca dyrektora ds. ekonomicznych mgr Wojciech Orzeł.
Źródło: niezalezna.pl
Orkiestra Owsiaka i jego natarczywe Owsiki! Rok w rok niechcem ale muszem siedzieć w domu by mnie na mieście nie dopadły, i puszkami oczu mi nie wybiły!
Z forum: Przecież za chwilę będzie kolejny finał orkiestry, więc trzeba zacząć się pokazywać w różnych mediach, w tym także społecznościowych. Tak się robi wokół siebie krąg zainteresowania. Nieważne co mówią, byle mówili - to jest motto każdego osobnika funkcjonującego w sferze medialnej. Im więcej i im głośniej, tym lepiej. Nie ma nic gorszego od ciszy w eterze. 
23 11 2022 Pax Russica.
Sąsiedzi Rosji, przerażeni imperialnymi ambicjami Kremla, zbroją się. Wg Rosji jest to przygotowywanie do napaści na były (?) Sowietskij Sojuz!
Idealni sąsiedzi Rosji powinni być, wzorem współczesnych Niemiec, pozbawieni armii.
Wtedy już koncentracja choćby jednej rosyjskiej dywizji nad granicą powinna przywołać do porządku „krnąbrny” rząd i przywrócić „pokój” w moskiewskim rozumieniu. A jak nie… 24 lutego 2022 roku na zawsze zapadnie w pamięć Narodów jeszcze niedawno ujarzmionych przez rosyjski imperializm. Oto tekst zamieszczony na stronce www rosyjskiego rządowego think tanku  russtrat. Stany Zjednoczone przygotowują Polskę, pompując ją bronią, do konfliktu z Rosją „Poznaj militarne supermocarstwo Europy – Polskę!” - Politico podziwia siłę obronną państwa polskiego. MOSKWA, 22 listopada 2022 r., Instytut RUSSTRAT. „Polska armia musi być tak potężna, żeby nie musiała walczyć samą swoją siłą” – powiedział niedawno premier Mateusz Morawiecki. Wyraźnie widać, że Warszawa buduje swój potencjał obronny, m.in. kupując nową broń z Korei Południowej.
Rakiety, które spadły na terytorium Polski i spowodowały śmierć dwóch osób, jak pisze Politico, ujawniły „prostą rzeczywistość: Polska może mieć najlepszą armię w Europie. A będzie tylko silniejszy”. Mimo że rakiety okazały się ukraińskie, Politico wraz z polskimi władzami obwinia oczywiście Rosję za to, co się stało. W publikacji nie omieszkano też wspomnieć, że obecna Warszawa ma „głęboką antypatię do Moskwy”. Warszawa zdecydowanie ruszyła w kierunku celu, nakreślonego przez polskiego ministra obrony Mariusza Błaszczaka – „stworzenia najpotężniejszych sił lądowych w Europie”: planowane jest zwiększenie wydatków na obronę z 2,4% PKB do 5% oraz zwiększenie liczby personelu do 300 000 personelu wojskowego do 2025 r. Ponieważ liczby te przewyższały niemieckie, Stany Zjednoczone pospiesznie wyznaczyły Warszawę jako swojego nowego przyjaciela. „Polska stała się naszym najważniejszym partnerem w Europie kontynentalnej” – powiedział wysoki rangą oficer armii USA w Europie.
Partnerstwo natychmiast ujawniło zainteresowaną stronę - kompleks wojskowo-przemysłowy Stanów Zjednoczonych okazał się plusem. Podpisano kontrakt za 23 mld zł (4,9 mld euro) na dostawę 250 czołgów Abrams ze Stanów Zjednoczonych oraz zawarto kontrakt wart 4,6 mld dolarów na zakup 32 myśliwców F-35. Nawet dziennikarze Politico zauważają nuty paranoi w antyrosyjskich nastrojach polskich władz. Chociaż wśród zwykłych Polaków jest wielu porządnych, rozsądnych ludzi, którzy są świadomi, że hegemon pcha ich do maszynki do mielenia mięsa w zamian za osłabioną Ukrainę. Politolog Leszek Sykulski zadał proste pytanie: czy Ukraina przeprosiła Polskę za rzeź wołyńską i dlaczego na terenie państwa polskiego szkolą się grupy dywersyjne? Według Sykulskiego Stany Zjednoczone potrzebują "strategicznego bufora z Rosją", a Warszawa przygotowuje się do wojny. Za co politolog został od razu oskarżony o prorosyjską propagandę i antyamerykańskie poglądy. Wygląda na to, że Stany Zjednoczone poważnie myślą o wciągnięciu Polski w kolejny konflikt zbrojny z Rosją, by walczyła, podobnie jak Ukraina, „do ostatniego Polaka”. Linku nie podaję z oczywistych powodów.
Przeanalizujmy powyższy tekst. Oto Polska się zbroi nie po to, by móc przeciwstawić się zapędom Putina, ale po to, by… zaatakować Rosję! Wg anonimowego sowiec…, pardon, rosyjskiego autora USA chce wciągnąć Polskę w kolejny konflikt z Rosją w miejsce Ukrainy. Bo przecież oni tam na Kremlu wszystko sobie policzyli i już wojnę wygrali...
Jako że autor cytowanego tekstu woli pozostawać anonimem skierujmy pytanie do tow. Eleny Paniny, szefowej tego think tanku. Jak Polska ma zaatakować Rosję, skoro wspólna granica to tylko 210 km (obwód kaliningradzki)? W świetle prawa międzynarodowego Białoruś jest innym państwem, niż Rosja. To, że razem utworzyły ZBiR (adekwatna nazwa!) nie oznacza jeszcze, że Polska graniczy z Rosją na dodatkowym odcinku 418 km. Nawet zakładając, że polskie pułki ruszą na Rosję, to i tak mogą zdobyć jedynie formalnie czeski Kralevec z przyległościami. ;) Z Czechami jednak od lat żyjemy w pokoju. Ale Rosja najwyraźniej uważa, że dokonamy desantu. ;) Niestety, wypominane pieniądze za sprzęt wojskowy mający wzmocnić obronne możliwości polskiej armii jakoś nie obejmuje wojsk powietrzno-desantowych czy też słynnych w PRL-u „niebieskich beretów”, mających zając w przyszłej wojnie Bornholm i Danię. Oczywiście w zmienionych warunkach powinny dokonać desantu na Leningrad, czy jak teraz zwie się to miasto. ;)  Natomiast prawdą bezsporną jest atakowanie Ukrainy z terenów Białorusi, co może oznaczać w przyszłości atak na Polskę właśnie z tamtego rejonu. Ale wg tow. Paniny i reszty moskiewskich jastrzębi posiadanie armii gotowej na odparcie rosyjskiego ataku stanowi… akt wrogi wobec Rosji! Tak właśnie wygląda kremlowskie myślenie. Wróg to ten, kto potrafi obronić swoją suwerenność. I tak, niestety, uważają nie tylko od dzisiaj, ale przynajmniej od czasów Iwana IV, zwanego Groźnym.
Źródło: niepoprawni.pl
Polska suwerenna pod butem Kaczyńskiego, nie o takiej Polsce marzę!
Za okupacji niemieckiej czy rosyjskiej był dużo lepiej jak pod butem Kaczyńskiego, który przy pomocy Morawieckiego grabi nas do gołej skóry!? 
20 11 2022 Manewry przedwyborcze.
Liczne wizyty, opowiadania, bajki i głaskanie potencjalnych wyborców potwierdzają kalendarzowy fakt, że powoli wkraczamy w okres przedwyborczy. Jako dojrzały sklerotyk miałem patriotyczną nadzieję, że wszystkie „strony” wyborczej walki zachowają odpowiednią powagę i uczciwość postępowania, a zwłaszcza troskę o demokratyczną równość dostępu do środków masowego przekazu. Pewne wstrząsy zaczęły targać moją rzadko używaną duszą, kiedy dotarły informacje o hojności szefów państwowych spółek, wspierających jednakowymi datkami wybór dwóch znanych pań do parlamentu europejskiego. To prawda, że podobne dowody wdzięczności wobec partii bywają stosowane w niektórych krajach, ale nie w takiej skali i z wyraźnie nakazową jednolitością. Jednak – biorąc przykład z Wołodyjowskiego – pomyślałem „…nic to – Baśka”. W krajowych wyborach parlamentarnych musieliby finansowo wspierać kilkuset pisowskich kandydatów, a to byłoby nie tylko moralnie naganne, ale też zbyt kosztowne i zauważalne.
Już następnego dnia moje tolerancyjne nastawienie uległo jednak istotnej zmianie. Otrzymałem bowiem dość obfitą korespondencję, w znacznej części już wyglądem wskazujące na „urzędowe” pochodzenie. Z należytą czcią i trwogą przystąpiłem do jej otwierania, słusznie przypuszczając, że będą w niej także nowe rachunki. Nie myliłem się. Zaskakująco gruba koperta pochodziła od jednej z naszych czołowych firm, czyli PGNiGE. Rachunek za gaz nie był (jeszcze!) Oszałamiający, ale ubarwiono go dodatkowymi pismami, w których rzucały się w oczy wielkie i tłuste „startowe” napisy, wyraźnie wskazujące, czego ich treść będzie dotyczyć. Na jednym – jakby ważniejszym – jest napis: „DZIĘKI STARANIOM RZĄDU”.
Pełna strona tekstu wyjaśnia niedokształconemu adresatowi, że gdyby nie zapobiegawcze decyzje rządu, to musiałby płacić za gaz nawet o 642 procent więcej, niż wynoszą obecne rachunki! A na drugim piśmie napis tytułowy jest jeszcze większy: „DZIĘKI RZĄDOWEJ TARCZY ANTYINFLACYJNEJ”.
Tekst – także na całą stronę – wyjaśnia obywatelowi, że staraniem rządu od lutego do października 2022 roku obniżono radykalnie stawki VAT, pobierane przy sprzedaży gazu i energii elektrycznej, chroniąc go przed inflacją, 
Zdębiałem z zachwytu nad pomysłowością pisowskich propagandystów. Jeśli każda spółka skarbu państwa utrzymująca korespondencyjne kontakty z klientami – obywatelami podniesie popyt na papier i zrobi obecnemu rządowi taki prezent, to dla rządu będzie to najtańsza forma przedwyborczej promocji. Daleki od polityki szeregowy obywatel w kopertach z rachunkami także za energię elektryczną, wodę, kablową telewizję, profesjonalnymi informacjami o zmianach w emeryturach i rentach itp. itd., znajdzie też pozytywne informacje o staraniach rządu, wraz z ich entuzjastyczną oceną. Jak się czyta takie panegiryki, raz, dwa razy, a nawet dziesięć razy to może budzić zdziwienie, a nawet niesmak. Ale jak widzimy to codziennie i przez kilka miesięcy, to może zostawić ślad w naszym leniwym umyśle, aktywizujący się w czasie wyborów. Niezdecydowany obywatel pomyśli – „właściwie nie mam na kogo głosować, ale jak wszyscy piszą, że obecny rząd jest taki fajny – to może zagłosuję na tworzącą go partię”.
Ten mechanizm reklamy rządu jest oczywiście sprzeczny z zasadami równości uczestników konkurencji wyborczej. Ale jeśli pisowscy specjaliści od propagandy będą chcieli go kontynuować, to doradzałbym im pójście „na całość”. Z szefami zależnych od rządu organów administracji, szkołami i uczelniami, prokuratorami i bardziej posłusznymi sędziami powinno się uzgodnić, że oni nie zostaną w tyle i pochwałę zaradności obecnego rządu będą umieszczać na wszelkich emitowanych decyzjach. Nieśmiało sugeruję następujące, dostosowane do ich specyfiki, teksty:
W urzędach stanu cywilnego gmin i miast: – na dokumentach zawarcia związku małżeńskiego: Dzięki wspieranemu przez nasz rząd życiu towarzyskiemu te dwie osoby – deklarujące się, jako kobieta i mężczyna – poznały się, sprawdziły i postanowiły założyć rodzinę – podstawową komórkę społeczną.
– na świadectwach urodzenia dziecka: To piękne dziecko urodziło się dzięki stworzeniu odpowiednich warunków i intensywnemu wsparciu przez nasz rząd i tworzącą go partię.
W końcu na sądowych wyrokach uniewinniających i dokumentach umorzenia spraw przez prokuratorów – Jesteś nadal wolnym obywatelem, dzięki dyskretnym staraniom naszego rządu, który wziął pod uwagę Twoje deklaracje wspierania zjednoczonej prawicy.
Czuję, że mógłbym podjąć się roli niewyczerpalnego źródła takich pomysłów – także konkurując z ministrem zajmującym się oświatą i szkolnictwem wyższym. W tych sferach zadanie aktywizacji przedwyborczej jest trudniejsze. Nie wystarczą pochwały rządu na świadectwach i dyplomach – trzeba stworzyć mechanizm wyzwalający w umysłach nauczycieli i profesorów akademickich przemożną chęć przekonującego wychwalania prawdziwych i fikcyjnych osiągnięć rządu. Dobrym przykładem może być Pan Premier, chociaż naśladowcy powinni zadbać o większą wiarygodność. Doszedłem do  wniosku, że moje zdolności propagandowe nie powinny się marnować. Oczekuję więc propozycji nierzucającej się w oczy, ale dobrze płatnej posady, zapewniającej w odpowiednim czasie sympatycznie zredagowany nekrolog. A odpowiedni czas nadejdzie na pewno szybciej, niż naród będzie świętował ukończenie raczej niepotrzebnych inwestycji w rodzaju Centralnego Portu Komunikacyjnego i pałacu Saskiego, oraz potrzebnej elektrowni jądrowej.
A tak na marginesie – nasz rząd bardzo lubi Stany Zjednoczone AP, tylko nieco mniej lubi równe daleką geograficznie Koreę Południową. I planuje, że  to  właśnie przedsiębiorstwa tych dwóch państw wybudują nam w dość dalekiej przyszłości elektrownie atomowe. A nie lubi Francji, która ma 58 reaktorów zgrupowanych w 19. elektrowniach, w większości wybudowanych i działających według własnych, bardzo nowoczesnych technologii. Nie  po  to  zrezygnowaliśmy z francuskich śmigłowców Caracali, żebyśmy teraz dawali im zarobić na elektrowniach!
Źródło: wpunkt.online
Ci w rządzie nie muszą zarabiać kilkadziesiąt tysięcy złotych skoro inni muszą przeżyć za najniższą krajową!? Na dodatek to żadni fachowcy....Rząd szuka oszczędności poprzez tworzenie nowych stanowisk pracy w kancelarii premiera, prezydenta, spółkach, instytucjach.....Natomiast ogranicza wydatki na szkolnictwo, i służbę zdrowia!?
Nie idzie kryzys, a już jest, i to za zasługą Morawieckiego, który pożycza pieniądze gdzie się tylko da, i nie liczy się z kosztami!? No bo dla prezesa najważniejsze jest utrzymanie większości parlamentarnej!? Nie ma już parlamentarzysty PiS, który nie posiadałby dodatkowej posady wiceministra, prezesa agencji rządowej, pełnomocnika rządu ds. czegoś tam. Dzięki temu może brać diety, czasem też i uposażenia poselskie, oraz pensje ministerialne lub prezesowskie. No i jak tu nie chwalić rządu !?

20 11 2022 Czy niepodległość jest tylko od święta?
W świętowaniu dnia niepodległości, lub jak kto woli „obchodzeniu Święta Niepodległości” obecna władza w Polsce bije na głowę, a nawet na wiele głów, wszystkie dotychczas rządzące ugrupowania od samego początku zmian ustrojowych, czyli od roku 1989. Ktoś jednak złośliwie napisał przy tej okazji że „im więcej świętowania tym mniej niepodległości”. Mam do tej opinii zasadnicze uwagi, a właściwie to jedną lecz w moim przekonaniu decydującą, a mianowicie przekonanie, że z niepodległością jest jak z cnotą: albo się ją ma albo nie. Jeżeli cokolwiek robię z obcego polecenia pod przymusem, to znaczy, że niepodległości nie mam i reszta dyskusji jest zbędna. Wstępując do UE zdawaliśmy sobie sprawę, że przynależność do tej organizacji pociąga za sobą konieczność przestrzegania reguł w niej obowiązujących, podobnie jak w każdej organizacji. Nie oznaczało to jednak pozbycia się naszej niepodległości, a jedynie dokonywanie świadczeń na rzecz tej organizacji w zamian za określone korzyści.
W praktyce okazało się, że „świadczenia” rosną, a korzyści kurczą się, ponadto postępowanie administracji unijnej, która powinna służyć zjednoczonym państwom, coraz bardziej nabiera charakteru władztwa wykraczającego poza zakres uprawnień traktatowych. Dotyczy to jednak wyłącznie krajów z dawnego sowieckiego obozu. Cel dla którego zostały one włączone do UE ujawnił w swoim czasie prezydent Francji Chirac, nakazując im „siedzieć cicho”. Nie mamy zatem do czynienia ze wspólnotą państw, dbającą o harmonijny rozwój wszystkich jej członków, ale z unią „dwóch prędkości” jak eufemicznie została nazwana oczywista dyskryminacja i bezprawna interwencja w wewnętrzne sprawy państw. Klasycznym przykładem w tej mierze jest sprawa „praworządności”, czyli swobodna ocena ze strony unijnych władz wykonawczych podporządkowania wybranym ich poleceniom. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą praworządnością, polegającą na przestrzegania obowiązującego prawa. Taką wiążącą ocenę, czyli orzeczenie może wydać jedynie sąd na podstawie rozpatrzenia konkretnych przypadków z zachowaniem sądowego trybu postępowania. Działania KE w tym względzie stanowią naruszenie prawa i powinny być zaskarżone do sądu, a winni podlegać karze.
Jak dotąd nikt nie zdobył się na skierowanie sprawy na drogę sądową. Ewentualne uchwały Rady Europejskiej w tym przedmiocie nie mają mocy prawnej i mogą być traktowane jedynie jako nieobowiązujące poglądy. Oczywiste naruszenie prawa oznacza, że UE przestała być instytucją prawną na rzecz satrapii wykorzystującej przewagę siły. W tym przypadku dotyczy to możliwości dysponowania pieniędzmi. Państwa podporządkowujące się takim działaniom KE w tym momencie tracą suwerenność, będącą podstawowym warunkiem niepodległości, a sprawcy [powinni być] imiennie oskarżeni o zdradę. Wszystko to jest aktualne pod warunkiem że państwo reprezentujące Polskę, tzw. „III Rzeczpospolita” jest państwem niepodległym. Z okoliczności jego powołania i z treści stosowanej w nim konstytucji wynika, że nie jest to twór niepodległy. Stanowi bowiem kontynuację PRL, sowieckiego nadania, w sposób oczywisty pozbawionej niepodległości, a wprost zapisanej podległości Sowietom. Ażeby ten fakt podkreślić wprowadzono zapis konstytucyjny o bezpośrednim obowiązywaniu prawa zewnętrznego w rozdziale o źródłach prawa, a szczególnie w art. 90. To co się mieni „walką o utrzymanie niepodległości” jest w istocie fragmentem walki o jej odzyskanie. Niestety nie ma możliwości jej odzyskania bez zasadniczej zmiany konstytucji. Formalnie, z racji braku jej umocowania prawnego, nie wymaga to zapisanej w niej  kwalifikowanej większości w sejmie, wystarczy orzeczenie Sądu Najwyższego o rzeczywistym stanie prawnym.
Z racji braku przekazania ciągłości władzy prezydenckiej, wymagającej przekazania oryginału konstytucji i zaprzysiężenia jej wg. obowiązującej roty, państwo stworzone zapisem noszącym nazwę „Konstytucji RP” z 2 kwietnia 1997 roku nie stanowi kontynuacji niepodległego państwa polskiego, a jedynie jest swego rodzaju „transformacją” PRL, czyli „PRL bis” jak mawiał Wałęsa. Szczególnie dramatyczna jest walka braci Kaczyńskich o nadanie charakteru państwa niepodległego obecnej formie polskiej państwowości. Natrafili bowiem na opór ze strony wszystkich sił, którym ta forma odpowiada, tj. przede wszystkim Niemiec, Rosji i władz unijnych, a szczególnie ze strony obecnej opozycji w Polsce, sprawującej przez przeszło dwadzieścia lat władzę jako kontynuację PRL. W tą walkę wpisana jest tragedia smoleńska, która ujawniła też prawdziwe oblicze walczących stron. Można wyrazić daleko idące obawy, że bez zmiany konstytucji i definitywnego zerwania łączności z PRL, wymagającej zresztą jej osądzenia i przedstawienia odpowiednich oskarżeń, a także związanych z nimi roszczeń w stosunku do Rosji jako prawnej spadkobierczyni ZSSR – nie da się ostatecznie przywrócić Polsce stanu niepodległości. 
Bieg historycznych zdarzeń wymaga jednak działań zdecydowanych, zmierzających do zmiany stanowiska w skali światowej w celu wyeliminowania świadomie fałszywej, zakłamanej oceny postawy niektórych państw z Rosją na czele. Bez tego nie można oczekiwać wprowadzenia pokojowej i wolnej współpracy narodów.
Można zarzucić takim dążeniom cechę utopijności, co nie zmienia jednak konieczności prowadzenia o nie walki. Ludzie powszechnie powinni mieć przynajmniej świadomość prawdziwego oblicza świata. Toczona obecnie walka na polskim, oficjalnym forum politycznym odbywa się na warunkach dyktowanych przez przeciwników rządu, co niesłychanie utrudnia możliwość odniesienia sukcesu w postaci odzyskania atrybutów niepodległości.
Słabością strony rządowej jest przyjęcie konwencji licytacji z opozycją w zakresie: „kto da więcej”. Opozycja ma w tym względzie oczywistą przewagę, gdyż nie musi niczego z obiecanek realizować, natomiast rząd musi się wykazać wykonaniem obietnic. Ten sposób walki prowadzi nieuchronnie do pogorszenia sytuacji gospodarczej państwa. Wprawdzie nie wiemy jaki udział w obecnej inflacji mają rządowe wsparcia dla ludności, lecz nie ulega wątpliwości fakt pojawienia się na rynku konsumpcyjnym dodatkowej, wielomiliardowej sumy pieniędzy. Jednakże bodajże gorsze skutki wynikają z wyrabiania postawy roszczeniowej bez zachęty do aktywnego uczestnictwa w procesie twórczym. Jest to zresztą powszechna choroba naszej cywilizacji, niosąca groźbę nieuchronnej jej likwidacji. Znacznie lepiej było by tworzyć zachętę do podejmowania na szerszą skalę produkcji i usług wypierając obecne zawłaszczenie rynku przez produkty obce. Nie jest to łatwe, ale całkiem możliwe, mając szczególnie na względzie wyśrubowaną propozycję cenową ze strony produktów zachodnich i niską jakość wschodnich. Ze strony rządu wymagane jest w pierwszej kolejności uczestnictwo w przełamaniu wpływów lobby importowego i zachęta do współdziałania i jednoczenia wysiłków w kierunku tworzenia silnych, autentycznie polskich przedsiębiorstw. Posiadanie  autonomicznej gospodarki jest też elementem niepodległości, podobnie jak i odpowiednie warunki obronne, żeby na nasze ziemie nie spadały bezkarnie obce rakiety.
Źródło: naszeblogi.pl
Wielki czas powiedzieć pieniądze z KPO, albo wychodzimy z UE, Wyspy czekają!?
Powrót do normalności za Kaczyńskiego jest nie możliwy!? Polska bez Tuska, Kaczyńskiego byłaby zupełnie innym krajem, przede wszystkim ludzie byliby milsi, nie byłoby wojny każdego z każdym o wszystko!? 
Z forum:....sytuacja gospodarcza jest ... świetna, pomimo pandemii i wojny oraz związanej z tym inflacji. KE nie może tego przeboleć że bez KPO nie może zagłodzić Polski. Już knuje, aby pozbawić Polski środków z Funduszu Spójności, na wniosek oczywiście totalniackiej opozycji, która bardziej mi przypomina niemiecko- kacapską agenturę niż polskie partie. 
14 11 2022 Lewicy gra niepodległością.
Boję się lewicy. Nauczony bowiem doświadczeniem kilku dekad przeżytych w tym „najlepszym z możliwych” ustrojów doskonale zdaję sobie sprawę, że do zaoferowania ma ona jedynie piękne hasła. Natomiast po dojściu do władzy natychmiast zaczyna przerabiać Państwo na powszechny obóz koncentracyjny. Tymczasem wyrosło pokolenie, które zupełnie nie ma pojęcia o przeszłości. Co najwyżej ziewną podczas projekcji Alternatywy 4 Barei uważając, skądinąd nie bez racji, że państwa o takich absurdach nie powinno być na świecie. A już prawdziwą klęską było słuchanie przeze mnie komentarzy do Misia – mam wrażenie, że młodzi obejrzeli film wyłącznie dlatego, by nie urazić starszego równo o pokolenie pana. ;) Lewica doskonale zdaje sobie pojęcie z tego zjawiska. Na użytek najmłodszych pokoleń stroi się zatem w piórka demokratów, zaś niegdysiejsi towarzysze z najbardziej ohydnej organizacji „politycznej” (tak naprawdę reprezentującej bolszewickie interesy w Polsce) PZPR potrafią pouczać Polaków o demokracji i wymogach współczesnej Europy! Co prawda Leszek Miller w schyłkowym okresie PRL-u robił na odcinku towarzysza z ludzką twarzą, to jednak faktem jest, że przez lata awansował w kompartii dzięki swojej ortodoksji marksistowskiej.
Dzisiaj, chyba wzorem Putina, który przecież walczy na Ukrainie z nazizmem, nasza rodzima lewica walczy z faszyzmem. Ten faszyzm to przede wszystkim obrona granic nie tylko Polski, ale całej Unii Europejskiej, przed zwożonymi przez ludzi Łukaszenki uchodźcami, których zadaniem było dostarczenie nam tylu wewnętrznych problemów, by pomoc Ukrainie miała okazać się jeśli nie niemożliwą, to co najmniej mocno utrudnioną. Ta prawda ciągle jednak nie dochodzi do lewicy. Wg nich powinniśmy ściągnąć z granic Straż Graniczną i pozwolić na dowolne najścia grup, które pod granicę podwiezie postsowiecki duet (Putin-Łukaszenka). Trzeba więc przypomnieć, że kiedy obecni lewicowi posłowie (czy też ich ojcowie, jak w przypadku Gduli) sprawowali rządy, granice zewnętrzne sowieckiego raju były strzeżone lepiej, niż dzisiaj front w Donbasie. Ktoś, kto próbował przekroczyć granicę pomiędzy Niemiecką Republiką Demokratyczną a Niemcami czy też Berlinem Zachodnim (enklawą wolności otoczoną przez NRD) był bezlitośnie rozstrzeliwany. Tak samo było na innych granicach, np. pomiędzy Czechosłowacją a Austrią. Jakoś tow. Miller wtedy nie użalał się nad ich losem…
Wiem. Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów. Ale kiedy obejrzałem na stronce Archiwum Osiatyńskiego obszerny reportaż z Antyfaszystowskiego Marszu idącego równolegle do Marszu Niepodległości nie potrafię uwierzyć w jakąkolwiek zmianę lewicowej mentalności. Prócz normalnej dla tej grupy demonstrujących obecności flag lgbtq+, haseł dotyczących witania wszystkich uchodźców widać flagi antify, w tej chwili najbardziej niebezpiecznej organizacji terrorystycznej na świecie.
Ścigani w USA, ścigani w Niemczech znaleźli sobie przytulisko pośród polskich lewaków! Bezczelni do tego stopnia, że nawet święty dla Polaków symbol Polski Walczącej połączyli ze swoim symbolem! Powstaje pytanie, jaki naprawdę jest stosunek lewicy do Polski? Przecież jeszcze rok temu „antifa”, jak widać po „antyfaszystowskim marszu” zblatowana ze środowiskami lgbt+ i generalnie lewicy, publicznie mówiła, że być Polakiem to wstyd! Ten lewacki wstyd był wynikiem… Odsieczy Wiedeńskiej oraz walki o Niepodległość w latach 1939-45! Chętnie poznałbym stosunek do Odsieczy oraz Polskiego Państwa Podziemnego tuzów dzisiejszej lewicowej oPOzycji. Co na to europoseł Miller? Biedroń? Cimoszewicz? Co na to Czarzasty? Chętnie poznam też zdanie Macieja Gduli, syna Andrzeja, starego działacza PZPR, w tym podsekretarza stanu (wiceministra) w MSW Kiszczaka. Wstydzicie się towarzysze, Odsieczy Wiedeńskiej? Bo to pewnie był waszym zdaniem akt islamofobii??? Natomiast walka z okupantem niemieckim była germanofobiczna, a nawet, co tu ukrywać, przeciw przyszłej Unii Europejskiej? Europa, ta postępowa oczywiście, upatruje główne niebezpieczeństwo w prawicowym brutalnym ekstremizmie i takim samym islamskim. Terror lewacki (lewicowy i anarchistyczny) nie stanowi widocznie zagrożenia. Tymczasem: W 2021 r. w UE nie przeprowadzono żadnych prawicowych ataków terrorystycznych. Dwa ataki zostały udaremnione, jeden w Szwecji i jeden w Austrii. Był jeden nieudany prawicowy atak terrorystyczny w Belgii.
Po prawdzie lewica też się jakoś specjalnie nie popisała. W 2021 r. w UE jeden lewicowy atak terrorystyczny przeprowadzono w Niemczech. Nie łudźmy się. Milczenie lewicowych bojówek wynika z tego, że w Europie nie było okazji, by antifa mogła dać czadu tak, jak to robiła w latach ubiegłych.
Warszawiacy (i nie tylko oni) doskonale pamiętają „gościnne występy” lewackich bandytów podczas Marszu Niepodległości w 2011 r., kiedy to „antyfaszyści” głównie z Niemiec atakowali nawet członków grup rekonstrukcyjnych! 
Dzisiaj ta sama antifa kroczy obok innych bojowników o wolność i demokrację, zaś Archiwum Osiatyńskiego z dumą ich pokazuje. Niestety, brak jest tam filmików pokazujących wyczyny „antyfaszystów” w Hamburgu czy też podczas demonstracji 2020 r. w USA. Lewica za każdym razem, kiedy sięgała po władzę (Rosja 1917, Niemcy 1932) obiecywała nowy wspaniały świat.
Tylko zapominała dodać, że obietnica dotyczyła wąskiego kręgu wysokich rangą funkcjonariuszy partyjnych. 
Historia jest więc największym wrogiem lewicy. Trudno więc się zdziwić, że na antyfaszystowskim marszu pojawił się młody bojownik z takim oto hasłem. Najwyraźniej nawet historia jest faszystowska. Należy przypuszczać, że kiedy lewica sięgnie po władzę, prawda (raczej пpaвдa) zatriumfuje. Ot, odkurzy się przechowywane z należnym pietyzmem podręczniki autorstwa Heleny Michnik i znowu będzie gites. A swoją drogą ciekawe, kiedy lewicowi matematycy wezmą się za rehabilitację zera…
Źródło: niepoprawni.pl
Antifa to trenowane lewackie bojówki, brutalne i bezwzględne. Ich celem zawsze jest doprowadzenie do jak największych rozruchów na ulicach miast. Do przekształcenia nawet pokojowych protestantów w ogarnięty amokiem motłoch, który zacznie niszczyć, palić, dewastować, rabować, a jak trzeba – zabijać. Trenowani w walkach ulicznych, jak  rosyjskie oddziały specjalne, nazywane u nas "zielonymi ludzikami" są w takiej niby-wojnie wyjątkowo skuteczni.
Z forum: Brutalni bandyci z bolszewickiej tzw. Antify napadający polskich patriotów na ulicach - to jest cena jaką Polska płaci za zbrodniczą antypolską propagandę bolszewickich politruków z sowieckiego "GWna".I jeszcze paru innych mass mediów założonych przez bolszewickich politruków za pieniądze z FOZZ zrabowane Polakom. Politrucy z "GWna" i ich michnikowszczyzna - jako nienawiść do Polaków i polskiego patriotyzmu powinna być osądzona i skazana za antypolską działalność od początku przejęcia i uczynienia z "GWna" antypolskiej gazety przez trockistę Michnika.
08 11 2022 Likwidacja stoczni.
Kilka dni temu minęła 14-ta rocznica zamknięcia naszych stoczni! Komisja Europejska wydała bowiem decyzję o likwidacji Stoczni Szczecińskiej i Stoczni Gdyńskiej! A rząd Donalda Tuska nie zaoponował wobec tej antypolskiej operacji. Całkowita kapitulacja rządu PO-PSL  sprawiła, że dzień 6 listopada 2008 okazał się sądnym dniem dla naszego przemysłu stoczniowego. Rząd Tuska mógł odwołać się od tej decyzji do unijnego sądu, istniała taka prawna możliwość. A jednak premier Tusk nie skorzystał z tej opcji – czy uległ presji unijnej czy niemieckiej ? Było przecież oczywiste, że ustępstwo w takiej sprawie dawało ogromne korzyści stoczniom niemieckim, które nagle pozostały bez konkurencji nad Bałtykiem! Nie ulega więc kwestii, że ustępstwo premiera Donalda Tuska było na rękę stoczniom niemieckim, które z dnia na dzień dostały monopol na budowę okrętów w rejonie bałtyckim. Dalszy  bieg wydarzeń wskazuje, że rząd PO-PSL i Tusk nie mieli dobrej woli obrony polskiego przemysłu stoczniowego. Zamiast odwołać się od tej decyzji przystąpił natychmiast do likwidacji stoczni, także w wymiarze politycznym, albowiem już 5 grudnia 2008 doprowadził do głosowania w Sejmie, które również na tym forum zadecydowało o zamknięciu obu tych przedsiębiorstw. Wynik głosowania był prawdopodobnie przygotowany wcześniej, oto 197 posłów Platformy Obywatelskiej, 30 posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Klubu „Lewicy” ( dzisiaj to SLD) glosowało za likwidacją obu stoczni. Przeciwko tej haniebnej ustawie byli tylko posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Lewica wraz z Platformą ( neolewicą ) mściła się też za „Solidarność”, a na warszawskich salonach szeptano po 1989, że duże zakłady są niebezpieczne i że mogą wywrócić nową władzę. Zemsta ta dosięgła i Stocznię Gdańską, o czym warto wspomnieć przy innej okazji.
Pracę utraciło nagle ponad 11 tysięcy stoczniowców, ale i tysiące osób zatrudnione w firmach powiązanych ze stoczniami. Bezrobocie na Pomorzu Zachodnim i Środkowym podskoczyło o 5 do7 procent. Szacuje się, że straciło wtedy pracę około 30 tysięcy Polaków. Cynizm Platformy „Obywatelskiej” sięgnął szczytu, bo stoczniowcom proponowano przekwalifikowanie się na...psich fryzjerów! A Donald Tusk został nazwany „grabarzem polskiego przemysłu stoczniowego”, czego się podjął w interesie Niemiec. Z pewnością bardzo mu to pomogło w jego karierze unijnej, nie ulega  wątpliwości. Zdumiewa to, że dziś ten „grabarz stoczni” może swobodnie włóczyć się po Polsce i udawać niewiniątko, które strofuje PIS, konfabulując piramidalne kłamstwa, a innym przypisuje swoje najgorsze cechy. Przecież to co robił rząd premiera Tuska było po prostu wojną ekonomiczną z Polakami, zaplanowaną w interesie niemieckim, a może i w rosyjskim. A oczywiste jest i to, że każda utrata własności prowadzi do utraty suwerenności. Donald Tusk był na tym polu specjalistą, obcinał całe przestrzenie tej suwerenności od stoczni poczynając, a kończąc na oddaniu śledztwa smoleńskiego Rosjanom. A polityczne ostrogi Tusk zdobył biorąc udział w obalaniu rządu Jana Olszewskiego, wtedy zawarł sojusz z ex-komunistami. Wybrał potem Platformę, bo  zakładały ją dawne służby PRL-u. W lipcu 2009 Gromosław Czempiński ( były agent służb PRL-u, szpiegował nawet Wojtyłę!) w rozmowie z Dorotą Gawryluk na antenie Polsat News ujawnił, jaką rolę odegrał w powstaniu Platformy Obywatelskiej.(...) Odbyłem ogromną ilość rozmów z członkami Unii Wolności, musiałem przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą oni później świetnie realizowali. – A Donald Tusk ? To nie on zakładał ?  Z Tuskiem też rozmawiałem, to był ten jeden z trzech. Jeszcze Płażyński, też trzeba pamiętać... Platforma Obywatelska miała być odpowiedzią – jak można sądzić z daty jej powstania – na tworzące się Prawo i Sprawiedliwość, które było śmiertelnym zagrożeniem dla byłych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL i związanych z nimi biznesmenów”.   ( „Resortowe dzieci. Służby”, W-wa, Fronda 2014, str.37/38).  Mijają lata, a Tusk okazał się najbardziej zajadłym wrogiem Polski i – wykorzystując naiwność ludzi - nadal stroi „liberała”!  Ale że nikt jeszcze nie obrzucił go nieświeżymi skorupkami ?  To prawdziwa zagadka!
Źródło: naszeblogi.pl
Tusk to polityk najczęściej odznaczany przez rząd Niemiec. Pobił już rekord medali niemieckich swojego guru Bartoszewskiego, który twierdził, że bardziej od Niemców bał się Polaków podczas  II Wojny Światowej.
Z forum: Oczywiście,  że wypełnia to wszelkie warunki do postawienia zarzutu zdrady stanu. Tylko dlaczego nie zrobiono ani kroku aby taki zarzut postawić? Czyżby świadomość, że obecnie miłościwie nam panujący w gruncie rzeczy robią to samo? 
Teraz to już i tak nie ma znaczenia. Suma poparcia dla opozycji jest znacząco wyższa niż dla PIS-u. Więc Polacy zdecydują o likwidacji Polski w ciągu roku, a nie chcą gotowania żaby przez Morawieckiego. Polskich opcji nie ma. Jeśli Kaczyński myślał, że braki węgla na zimę nie przełożą się na jego klęskę, to jest idiotą. Na Śląsku nadal puste składy, natomiast Niemieckie firmy w strefach ekonomicznych mają pełne zasilanie na polskim węglu.
Tusk z PO i PSL rządził od 7 listopada 2007r. I tylko do 31 grudnia 2010 r. sprzedał 724 zakłady wysyłając tysiące Polaków za pracą za granicę. Zmniejszył o 1/3 zasiłek pogrzebowy. Podwyższył podatek VAT do 23 proc. a na artykuły dziecięce drastycznie z 8 do 23 proc. Podniósł wiek emerytalny. Podniósł akcyzę na paliwo. Afera taśmowa, która pokazała, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” a interes narodowy wyparty został interesem prywatnym biznesowo- politycznych elit. Afera Amber Gold – usilnie zamiatana pod dywan. Afera reprywatyzacyjna. Afera stoczniowa – czyli doprowadzenie polskich stoczni do upadku Afera hazardowa. Próba doprowadzenia LOT do upadłości. Afera autostradowa, która doprowadziła polskie firmy do upadłości. Likwidacja ulg podatkowych (budowlana, internetowa). Nałożenie na Lasy Państwowe gigantycznego haraczu - podatek od przychodu, a nie dochodu, co miało wzbogacić budżet państwa o 800 mln zł . Przyjęcie zabójczego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego. Skopiowane: cyt: " polskość to nienormalność", "patriotyzm, to obciach" "bycie Polakiem, to dla mnie dźwiganie brzemienia"...To był armagedon dla Polski i Polaków, ze tez ten szkodnik nie boi się takich bzdur, ze poświęcił życie Polsce opowiadać. Wobec szalbierstwa jakiego dopuścił się na Polsce, niech nie  pcha się tak na siłę do tego "poświęcenia ". Czy on nie widzi ze Polacy mówią jasno, spadaj oszuście, szwabski POmiocie.???  tylko pcha się do kolejnego rozkradania, jak świnia do koryta. 
07 11 2022 Bunt ramoli.
Kilka dni temu prof. Jan Majchrowski przypomniał swoją rezygnację z urzędu sędziego ( w grudniu 2021) na znak protestu przeciwko przedziwnym obyczajom w Sądzie Najwyższym, gdzie działy się rzeczy nieprzystojne. Oto, na przykład, sędzia Józef Iwulski – zawieszony – przychodził i prowadził sprawy...Dostawał pełną gażę...Dowiedziano się też, że Iwulski należał kiedyś do służb sowieckiego okupanta czyli do bezpieki...Zdumiewające było to, że takie sprawy wychodzą na jaw dopiero w 34 roku istnienia tzw. III RP, w 34 lata po tzw. upadku komunizmu i skasowaniu PRL-u!!! No, ale peerelczycy od początku byli wrogami lustracji. Jak można było proklamować III RP, a jednocześnie trzymać w niej sędziów z peerelowską nominacją ??? To kraj wariatów! O wyczynach Iwulskiego mówił właśnie parę dni temu prof. Majchrowski w TV Republika. Okazało się, że Iwulski stanął na czele 30 sędziów ( rozbójników!), którzy doprowadzili do rokoszu w Sądzie Najwyższym, a rezygnując z orzekania ( był to ukłon wobec UE naturalnie!) jakby żegnali się ze stanem sędziowskim. Taką interpretację podał prof. Majchrowski, a prof. Paweł Czubik złożył wniosek czy deklaracje tych „starych” sędziów nie oznaczają zrzeczenia się urzędu?  Prezes Małgorzata Manowska nie wyklucza dyscyplinarek, ale nimi nie grozi – jak mówi dla „Rzeczypospolitej” – aby nie zrobić przyjemności nikomu, kto chce na sztandarach dla Europy ponieść hasło, że znęcam się nad sędziami...Ale przyznaje, że oświadczenie tych 30 sędziów to „dziecinada i poziom piaskownicy”! W poprzednim wpisie wyraziłem nadzieję, że prezydent Andrzej Duda mógłby teraz jednym podpisem oczyścić SN z ramoli, którzy nominacje sędziowskie dostali w PRL-u! Więc teraz apelują, aby ich oświadczenia nie traktować jako odmowy sprawowania wymiaru...sprawiedliwości!?
Paradne, ależ to co mamy to po prostu ruina tego „wymiaru”!! Nie jest to nawet debata o niezawisłych sądach, bo pałac Temidy jest w gruzach, a prezes Manowska obawia się rosnącego chaosu, jej zdaniem „...SN jest rozdarty jak cała Polska i każda strona ciągnie do siebie.(...) Nienawiść społeczna tak nabrzmiała, że coś wreszcie musi pęknąć...” Oto skutki weta z 2017 roku, rośnie chaos, a prezydent dalej kluczy zamiast z chirurgiczną precyzją czyścić nadzwyczajną i starą kastę...Nie załatwią tego debaty na blogach, a namiastkę debaty wywołał mój wpis „Bezprawie stało się prawem” ( naszeblogi, 1-XI-2022), tekst o unicestwieniu praworządności w PRL-u, co komentujący zredukowali do dyskusji o sądach. Niezwykłe to... Staram się zrozumieć ich troskę, poza internautą jabe, który jak zwykle staje po stronie peerelczyków i wyraża tylko ich racje. Internauta kocur1 nazwał go zatem dosadnie „ żałosnym debilem, bezmózgim lemingiem...”, podobnie piszą inni, nabijając się z Leszka Millera czy Wlodzia Cimoszewicza,  a angela zarzuca tym, co najdłużej rządzili, że stać ich tylko na kłamstwa...Wreszcie bard Lech Makowiecki cytuje swoją satyryczną piosenkę o...niezawisłych sądach!  Można i tak, lecz ruina przybytków Temidy domaga się jednak poważnej reformy, a nie piosenek... Wystarczy posłuchać prof. Majchrowskiego, prof. Czubika i pani Manowskiej, aby  przekonać się, że biesy chcą zdominować nadzwyczajną kastę. W dodatku są to stare biesy z chowu PRL-u, a ich nominacje są z epoki PRL-u, państwa skasowanego już wyrokiem historii!!! I  nie uznają sędziów z nowej KRS, ale kryzys jest głębszy, bo i prokuratura lekceważy sobie doniesienie prof. Majchrowskiego o możliwości popełnienia przestęptswa przez sędziego Iwulskiego, gdy ten – zawieszony – orzekał w sprawach sądowych. Niestety, od roku prokurator ignoruje doniesienie prof. Majchrowskiego, najwidoczniej politycznie Iwulski ma poparcie prokuratury.  
Kryzys Temidy jest zatem głębszy i dotyczy nie tylko kasty sędziowskiej, jakby wskazywał na to tytuł wpisu Andy51 „Rokosz 30 sędziów SN. Czy PAD pokaże, że ma cojones ?” ( 3-XI-2022) Okazuje się, że Iwulskiego umocowali w SN peerelczycy jeszcze w r. 1990, choć nie spełniał wymogów formalnych ( 10 lat stażu w SN) i nie przeszedł głosowania. Nic to, bo w III RP nadal ważniejszy był układ z ubecją i tu Iwulski nie zawiódł peerelczyków...A jednak sprawa wyszła wreszcie na jaw i IPN zamierza postawić Iwulskiemu zarzut zbrodni komunistycznych w związku z wyrokami karnymi, które wydawał w okresie PRL-u, w stanie wojennym.  Oprócz niego pojawiają się tam nazwiska innych sędziów jak Michał Laskowski, Piotr Prusinowski, Włodzimierz Wróbel, Dariusz Zawistowski...Wszyscy oni zrezygnowali z orzekania w sprawach sądowych obok sędziów z nowej KRS a – jak podkreśla prof. Paweł Czubik – ich rezygnację należy traktować jako zrzeczenie się urzędu. Z kolei pani Manowska – jak już wiemy z jej wypowiedzi dla „Rzeczypospolitej” tego nie wyklucza, lecz obawia się gromów z UE. Jest realistką, więc  wyklucza rozmowy ze zbuntowanymi sędziami, ponieważ słusznie uważa, że do zawarcia kompromisu trzeba dwóch stron. Najwidoczniej zakłada, że grupa 30 rozbójników nie ma dobrej woli kompromisu. Ostrzega też, że spodziewa się rosnących ataków zwłaszcza na Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, która będzie oceniać ważność wyborów! I zapowiada, że uczyni wszystko, by dać odpór tym atakom. Próbę destabilizacji SN najlepiej mógłby zneutralizować jednak prezydent Duda, ale jak pyta Andy51 czy PAD pokaże, że ma cojones? Sprawa jest delikatna, a przecież Duda nigdy nie był w PiS-ie ( błąkał się kiedyś w Unii Wolności, gdzie było sporo peerelczyków), a zatem przesiąkł  sympatią do nich i nawet wetował ustawę degradacyjną, co było kolejnym despektem dla reformy RP i dla budowy III RP, nadal nieukończonej. Jeżeli Duda nie zamierza dokończyć konstrukcji III RP, to zapewne nie oczyści Sądu Najwyższego, a to byłoby tragicznym dysonansem i wielkim ciosem dla Polski.  Ukończeniem konstrukcji III RP musiałby się zająć już inny prezydent, ale czy znowu trafi się nam doktor prawa ? Na horyzoncie nie widać takiego, poza Kaczyńskim, ale Polakom tak wypłukano mózgi, że nawet nie rozumieją, że właśnie Kaczyński byłby idealnym prezydentem kładącym ostatnie cegiełki III RP!! Obywatele naszego PRL-bisu gustują bowiem w kandydatach nawet bez magisterium czy wyższych studiów jak pokazały dwie kadencje TW Alka ( numer ujawniono w Sejmie tzw. III RP), lecz sami swoi dalej wspierali TW Alka...Zapowiada się niestety kolejna dekada PRL-bis – chyba że obudzi się Duda i zagra legalnie na nosie euroludkom z TSUE...Tym bardziej, że TSUE przyznało właśnie prezydentowi RP prawo do mianowania i odwoływania sędziów. 
Źródło: naszeblogi.pl
Najfajniej jest, gdy pisowcy tropią w Koalicji Europejskiej postkomunistów. Towarzysz Piotrowicz bije wtedy brawo, TW Wolfgang klepie się z radości po udach, rozchichotany Kujda turla się po posadzce, a Czabański, Wolski, Król, Jasiński czy Kryże prawie mdleją w spazmach rechotu. 
06 11 2022 Państwo tekturowe.
Jest bardzo wiele poważnych problemów, którymi nie zajmuje się państwo ani jego instytucje stwarzając przez to sprzyjające warunki do poważnych przestępstw. Takim problemem są na przykład przestępstwa związane pośrednio z transplantacją narządów oraz definicją tak zwanej śmierci mózgowej, a przede wszystkim ich ciemna liczba.  Problemy te omawiane są niekiedy w ścisłym gronie specjalistów, Udało mi się wcisnąć na taką konferencję zorganizowaną przez stowarzyszenie lekarzy pod patronatem biskupa Hosera. Atmosfera na sali była gorąca, szczególnie, że obecny był i zabrał głos pan Terlecki,  ojciec dziewczynki u której po upadku z konia stwierdzono śmierć pnia mózgu czyli śmierć mózgową i przeznaczono ją do rozbioru na części zamienne. Ojciec wyrwał dziewczynkę z rąk oprawców w białych fartuchach i powierzył jej leczenie słynnemu profesorowi Talarowi. Profesor wybudził dziewczynę ze śpiączki, skończyła ona studia, wyszła za mąż, urodziła dziecko i jest całkowicie zdrowa. Awanturę wywołało moje proste pytanie: „jeżeli osoby od których pobiera się narządy uważa się za zmarłe dlaczego znieczula się je przed przeprowadzeniem zabiegu?”. Kilku lekarzy z lobby transplantologicznego zarzuciło mi kłamstwo i opowiadanie bzdur. Znalazł się jednak jeden uczciwy, który odpowiedział: „znieczula się, żeby zwłoki nie fikały w czasie operacji, bo to rozprasza lekarza”. Nie chcę wdawać się w rozważania na ten temat, bo nie jestem specjalistą.  Interesująca jest dla mnie natomiast omerta dotycząca tej bulwersującej sprawy. W mediach brak jest jakichkolwiek informacji na temat handlu narządami, przestępczego pobierania tych narządów od uprowadzonych osób, oraz łapownictwa związanego z walką o miejsce w kolejce do transplantacji. Nie wiadomo też czy tymi i podobnymi przestępstwami zajmują się w ogóle służby państwowe.
Innym poważnym przestępstwem, którym zupełnie nie interesuje się państwo są wyłudzenia nieruchomości od starych bezradnych osób przebywających, często z wyroku sądu rodzinnego, w domach opieki. Osoby, które nie mają własnej rodziny są zupełnie bezradne wobec oszukańczych praktyk, z którymi się spotykają. Zmuszane są na przykład do podpisywania pełnomocnictw, na podstawie których oszuści sprzedają ich mieszkania. Zdarzały się nawet przypadki nakłaniania staruszków do małżeństwa z podstawioną osobą. Znana  dobra adwokatka powiedziała mi, że po ukończeniu siedemdziesięciu lat obywatel jest w Polsce praktycznie ubezwłasnowolniony . Policja i prokuratury lekceważą skargi wiekowych ludzi traktując je jako starcze urojenia. Tak zwana afera reprywatyzacyjna też byłaby niemożliwa gdyby nie ciche przyzwolenie służb państwowych na jawne złodziejstwo i bez udziału w nim notariuszy i sędziów. Służby państwowe prezentują całkowite désintéressement  w kwestii niezwykle popularnych obecnie oszustw, które polegają na „wkręceniu” naiwnych i uprzejmych osób w nieistniejącą umowę na podstawie nagranej i zmanipulowanej rozmowy telefonicznej. Adwokat radził mi żeby na każdą telefoniczną propozycję odpowiadać „nie, nie, nie” i ani słowa więcej. Znam młode osoby, które odpowiadają w bardziej zdecydowany sposób, ale z przyczyn obyczajowych wolę tego nie cytować. Jeżeli naiwna osoba pozwoli nagrać swoje grzecznościowe wykręty w rodzaju: „ muszę się zastanowić, proszę jeszcze raz zadzwonić” łatwo może stać się ofiarą naciągaczy. Wystarczy aby taki naciągacz zgłosił roszczenie do „ rozgrzanego sądu” i uzyskał nakaz płatniczy aby doprowadzić do licytacji nieruchomości rzekomego kontrahenta. Nieszczęsny rzekomy kontrahent może być również nękany przez różnych specjalistów od windykacji i komorników. Oszustwa te nie byłyby możliwe bez współdziałania „aparatu niesprawiedliwości” niesłusznie zwanego w Polsce aparatem sprawiedliwości. Jakiego orzeczenia można zresztą oczekiwać od sędziego kleptomana złapanego na nałogowych kradzieżach elektroniki w sklepach, albo od sędziego, który bezceremonialnie podwędził ( teraz podobno mówi się zajumał) starszej osobie w sklepie 50 złotych, czy od sędzi która zostawiła bez pomocy potrąconego przez siebie motocyklistę?   Z kim się będą tacy sędziowie solidaryzować– ze złodziejem czy z okradanym? A przecież są według obowiązującej i forsowanej przez UE wykładni niezawiśli i nietykalni, a ich wyroki nie podlegają dyskusji. Kolejny proceder którym powinny zająć się służby państwowe to internetowa sprzedaż medykamentów. Rzekomych idealnych środków na porost włosów, na potencję, wspaniałych preparatów odchudzających, leczących nowotwory, a nawet środków poronnych. Lekarze i farmaceuci rejestrują wysoką liczbę zatruć takimi preparatami gdyż wchodzą one często w interakcję z innymi przyjmowanymi przez pacjenta lekami. Preparaty te są bez przeszkód reklamowane w tak zwanych mediach społecznościowych a nawet w mediach głównego nurtu.
Liberalna demokracja widzi państwo wyłącznie w roli  „nocnego stróża” to znaczy w roli stróża praworządności. W liberalnej demokracji państwo poprzez swój system prawny ma pilnować żeby obywatele nikogo nie oszukiwali i nie byli oszukiwani. Reszta jest kwestią dobrowolnej umowy pomiędzy niezależnymi jednostkami. Właśnie tej minimalnej roli państwo polskie bez wątpienia nie pełni. Angażując się w redystrybucję dóbr  zamienia się powoli w państwo socjalne czy wręcz socjalistyczne oddając przy tym walkowerem najistotniejsze zadania. Państwo socjalistyczne jak wiadomo widzi swoją rolę we wtrącaniu się w prywatne życie obywateli. Chce regulować ich relacje z dziećmi, wyznaczać standardy bytowe, których niedotrzymanie powoduje odbieranie dzieci, decydować o ich edukacji i sposobach leczenia, czyli chce wtrącać się w dziedziny zarezerwowane dla rodziców. Państwo które zaangażowało się ostatnio w przymusowe leczenie i szczepienie obywateli cenzurując jednocześnie wypowiedzi podważające sensowność i prawidłowość tych działań zdecydowanie grawituje w kierunku państwa socjalnego. Dla wszystkich byłoby jednak lepiej gdyby państwo pełniło skutecznie rolę „nocnego stróża”
Źródło: naszeblogi.pl
04 11 2022 Ostatnie podrygi niemieckiego parobka.
Ożywiona i poważna dyskusja o pokojowej współpracy i integracji europejskiej rozpoczęła się zaraz po II wojnie światowej i była zupełnym zaprzeczeniem tego czym jest dzisiejsza Unia Europejska. Europa legła w gruzach i w tamtym czasie na poważnie myślano o lekarstwie, którym miała być prawdziwa jedność i współpraca. Tamte plany nie obejmowały Europy Wschodniej, która najbardziej ucierpiała w wyniku rozpętanej przez Niemcy wojny, ponieważ alianci uznali za stosowne oddać ją na pastwę Stalina jako łup wojenny. Tamten piękny projekt od lat umiera na naszych oczach, ponieważ ideę wspólnoty i współpracy suwerennych państw narodowych zastąpiono wszechobecnym kłamstwem i milczeniem na temat głównego celu integracji, o którym po wojnie mówili wprost niemal wszyscy począwszy od polityków i naukowców po ludzi literatury i sztuki. Chodziło o to, aby zatrzymać marsz komunizmu ze wschodu, ale przede wszystkim tak mocno związać Niemcy mocnymi nićmi gospodarczej i politycznej współpracy, aby uniemożliwić im rozpętanie kolejnej wojny. Tak, Drodzy Czytelnicy głównym celem integracji było ucywilizowanie i wyedukowanie narodu niemieckiego po to, aby przestał być śmiertelnym i odwiecznych zagrożeniem dla Europy i świata. Szkoda, że nikt dzisiaj tej prawdziwej historii i celów integracji nie przypomina, zwłaszcza, że na naszych oczach Niemcy poprzez sojusz z Putinem znowu walnie się przyczyniły do kolejnej tragedii i rozlewu krwi czego jesteśmy świadkami na Ukrainie. Czy uleczenie lub mocne trzymanie w karbach chorego niemieckiego pacjenta przerasta możliwości europejskich narodów i państw? Nie wiem jak szybko i na jak długo, ale Niemcy będą musiały pożegnać się na razie z marzeniami o hegemonii w Europie i nie mam wątpliwości, że wielu nieskorumpowanych i nieuwikłanych agenturalnie polityków przestanie płynąć z tym niemieckim prądem. Popłyną z nim już tylko polityczne zdechłe ryby typu Tusk rozbijając łby o wystające głazy i kamienie. To jest system naczyń połączonych i kiedy pozycja Berlina słabnie, słabnie też znaczenie jego politycznych lokajów. Ludzie myślący i poważni doskonale zdają sobie sprawę, że w sytuacji, w której dzisiaj znalazła się Europa tylko wyjątkowy łajdak i karierowicz mógł tak jak Tusk mówić do Niemców: „Wasza sztuka rządzenia była błogosławieństwem dla Niemiec, Ukrainy i całej Europy”. Przecież te słowa to obciach i totalna kompromitacja. Może nie jest to jeszcze tak jaskrawo widoczne, ale sytuacja Tuska przypominać zaczyna ciężki los starego wyeksploatowanego parobka zatrudnionego na niemieckim folwarku, którego po latach pracy nie wypada  ot tak po prostu wyrzucić za płot i z litości trzeba mu podsuwać pod gębę miskę strawy.
Tusk nie ma wyjścia i musi już do końca swojej politycznej kariery płynąć z tym niemieckim nurtem, ale niedawno walnął łbem w pierwszy  napotkany większy wystający nad powierzchnię głaz. Oto trzy tygodnie temu z wizytą w Berlinie przebywał premier Węgier, Viktor Orban. Spotkał się tam z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, z którym odbył długą dwugodzinną rozmowę. Rozmawiał również z byłą kanclerz Angelą Merkel, a nazajutrz jako zaproszony gość uczestniczył w debacie zorganizowanej przez Komisję Wschodnią Niemieckiej Gospodarki, podczas której wezwał do natychmiastowego zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych z Putinem. Jak wiemy prezydent Zełenski  słusznie uważa, że negocjacje pokojowe można prowadzić tylko po wycofaniu się wojsk rosyjskich z zajętych bezprawnie terenów Ukrainy. Jak więc widzimy Orban stał się sojusznikiem Berlina i leje miód na serce Scholza, który wraz z prezydentem Francji Macronem marzą, aby „Putin wyszedł z twarzą” z tej barbarzyńskiej wojny i zatrzymał część zagarniętych terytoriów Ukrainy. Ci idioci nawet w obecnej chwili nie zdają sobie sprawy z tego, że oddanie Rosji czegokolwiek oznacza zawsze to, że Rosja może wziąć co chce. A teraz czas na wyjaśnienie, dlaczego wizyta Orbana w Berlinie jest dla Tuska niczym walnięcie łbem w wystający z wody głaz. Oto, co jeszcze niedawno Tusk mówił o Orbanie i „zdrajcach” którzy ośmielają się z nim rozmawiać: Orban jest wyjątkowo bezczelnym - bo jawnym i bezwstydnym - sojusznikiem Putina. Napaść Rosji na Ukrainę być może wyzwoli Zachód z takiej pokusy nieustannego appeasementu, takiego ugłaskiwania agresorów i dyktatorów. Czy Węgry Orbana są jeszcze rzeczywiście częścią Unii Europejskiej, czy to nie jest już takie ostateczne złamanie jej fundamentów. Dzisiaj rząd polski i PiS, i prezes Jarosław Kaczyński, i premier, muszą bardzo wyraźnie powiedzieć Polakom, Europie i Orbanowi: dosyć sojuszu z tym politykiem, który de facto buduje piątą kolumnę Putina w Europie. W obecnej sytuacji należy oczekiwać od polskiego rządu, żeby unikał hipokryzji, kłamstwa i nieznośnych dwuznaczności.
Co teraz zrobi Tusk? Czy stanie przed kamerami i publicznie połknie swój łajdacki i kłamliwy jęzor? Nie, nie zrobi tego. On będzie, jak to ma w zwyczaju, rżnął głupa, bo przecież nie powie, że jego niemieccy mocodawcy porozumieli się z „bezwstydnym sojusznikiem Putina”. Nie może przyznać, że Niemcy budują z Orbanem „piątą kolumnę Putina w Europie”. Nie powie, że oczekuje od Scholza „żeby unikał hipokryzji, kłamstwa i nieznośnych dwuznaczności”. Nie zapyta czy Niemcy Scholza „są jeszcze częścią Unii Europejskiej”. Nie raz pisałem, że Tusk potrafi prężyć muskuły i pyskować tylko na potrzeby wojny polsko-polskiej,  na której  front oddelegował go Berlin. Kąsanie niemieckiej ręki, która go karmi nie leży w charakterze tego lokaja i śmierdzącego tchórza. Tak jak już wspomniałem projekt integracji rozumiany jako ustanowienie hegemonii Niemiec w Europie kona. Każdy sukces ukraińskiej armii w wojnie z ruskim barbarzyńskim najeźdźcą przyspiesza konwulsje tego niemieckiego projektu. Kolejne wolty niemieckich polityków będą coraz częściej demaskowały i kompromitowały takich wysłużonych parobków Berlina jak Tusk. Gdyby führer totalnej opozycji coś jeszcze dla swoich niemieckich mocodawców znaczył to nigdy nie postawiliby go w takiej sytuacji jakiej znalazł się po wizycie Viktora Orbana w Berlinie. Był to typowy szachowy gambit, w którym poświęca sią pionka dla uzyskanie większej aktywności bardziej znaczących figur. Gdyby Tusk posiadał jakieś szczątkowe resztki honoru i godności to nawet po tylu latach wypowiedziałby Niemcom służbę. On tego jednak nie zrobi. Po pierwsze stopień jego uwikłania w służbę Niemcom jest zbyt duży, a po drugie bunt przeciwko hojnemu mocodawcy nie leży w jego charakterze. On zawdzięcza Niemcom wszystko i wie, że bez nich nic nie znaczy. Jednak Tusk coraz rzadziej pojawia się na europejskich salonach, ponieważ w obecnej sytuacji stał się politycznym gorącym kartoflem i niemal symbolem patologicznego sojuszu Niemiec z Rosją, który to sojusz na tyle wzmocnił Putina, że ten mógł napaść na Ukrainę. Tusk nie może też liczyć na zbiorowy zanik pamięci o tym, że był politykiem publicznie chwalonym przez Putina, komplementowanym przez Łukaszenkę, a w Berlinie obwieszany medalami i orderami.  
Unia Europejska w obecnym kształcie wcześniej czy później przestanie istnieć. Już dzisiaj powinna toczyć się poważna dyskusja o przyszłym kształcie Europy. Truizmem stało się mówienie o powrocie do chrześcijańskich wartości i zakorzenieniu w rzymskim prawie i greckiej filozofii. Jednak za mało mówi się o tym, o czym głośno debatowano po zakończeniu II wojny światowej. Ciągle obowiązywać powinna główna zasada, według której trzeba zabezpieczyć Europę przed niemieckim genetycznym pragnieniem władzy, które po raz kolejny doprowadziło do wojny grożącej wybuchem wielkiego światowego konfliktu. Trzeba w końcu zabezpieczyć Stary Kontynent  przed niemiecką ekspansją i głośno potępić plan superpaństwa obsługującego niemieckie i rosyjskie interesy.  Tusk i jemu podobni chyba nie zdają sobie sprawy, że już niedługo w atmosferze hańby wylądują tam gdzie ich miejsce, czyli na śmietniku historii.  
Źródło: niepoprawni.pl
Nadszedł czas na rozwiązanie tego eurokołchozu, gdzie jednym wolno wszystko, a inni muszą słuchać, i grzecznie wykonywać polecenia!?
Unia jako superpaństwo nie ma racji bytu!? Zapomniano czym miała być Unia. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje. Zaś KE stała się KC – Komitetem Centralnym decydującym o wszystkim.
01 11 2022 Złamana obietnica i perspektywa budżetowej katastrofy. Premier Morawiecki zmienia strategię.
Premier i ludzie z jego otoczenia mają świadomość, że sytuacja budżetowa Polski w roku wyborczym i kolejnych latach zapowiada się fatalnie. Stąd nieoficjalne sygnały wysyłane do wybranych mediów, że w relacjach z Komisją Europejską należy zrobić krok wstecz i odblokować wreszcie miliardy z unijnych funduszy. Na próby "dogadywania się" z Unią nie ma jednak zgody ze strony wpływowej grupy europosłów PiS, a także części przedstawicieli władz partii. Sam premier nie złożył jeszcze wniosku o uruchomienie środków z KPO, mimo że obiecał, iż zrobi to do końca października.
- Eurokraci znów nas kopną w d…, tak jak kopią nas cały czas. A premier chce się nagle z nimi dogadywać? "Uelastyczniać" stanowisko Polski? Przecież z nas się w Brukseli śmieją. Otwarcie - mówi jeden z przeciwników koncepcji kompromisu z Komisją Europejską. Sam Mateusz Morawiecki wysyła niejednoznaczne sygnały w tej sprawie. 24 października w wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" stwierdził, że "Unia Europejska, jako rodzina państw, które łączą wspólne wartości, oznacza dobrobyt, stabilność i bezpieczeństwo". Jednak kilka tygodni wcześniej - 9 października - premier mówił zgoła inaczej. "Biurokraci brukselscy rozszerzają swoje kompetencje bez jakichkolwiek podstaw traktatowych, nie możemy na to pozwolić, w ten sposób będą w stanie tak naprawdę stworzyć transnarodową bestię bez faktycznych i tradycyjnych wartości, bez duszy" - grzmiał szef polskiego rządu.
Jeden z ważnych polityków PiS mówi: - Mateusz jest w piekielnie trudnej sytuacji. Źle, że czasem wygląda, jak by się pogubił. Jak to się skończy? Bóg raczy wiedzieć. Wiadomo jedno: idą wybory, a kasy nie ma. Nie przypadkiem w kilku redakcjach pojawiły się teksty, które właśnie do tego namawiają: zamykania frontów. Morawiecki jest pod ścianą, ciąży na nim ogromna presja, więc coraz częściej mówi się o potrzebie dogadania się z Unią za wszelką cenę. Tyle że nawet jeśli zrobimy krok wstecz, to Komisja Europejska się na nas wypnie i nic nam nie da. Premier nie chce tego przyjąć do wiadomości, wciąż ma złudzenia, że coś uda mu się ugrać - mówi jeden z polityków obozu rządzącego. Faktycznie, w ostatnim czasie kilka redakcji opublikowało teksty o tym, że trzeba zrobić krok w tył w negocjacjach z Brukselą. "Kwestia przywrócenia kilku sędziów to nie Gdańsk. Nie warto za nią umierać. Dalszy konflikt z Brukselą mocno uderzy w naszą gospodarkę, ale i dla Unii może okazać się niszczący" - pisał w Interii Wiktor Świetlik, były dyrektor radiowej "Trójki", mający dobre relacje z otoczeniem premiera. Jak przekonywał publicysta: "Dalsze brnięcie w ten konflikt, stwarzanie pretekstów do blokowania ogromnych kwot, które należą się nam na bazie ustaleń dotyczących Krajowego Planu Odbudowy, to ścieżka donikąd. Tym bardziej, jeśli potwierdzą się przypuszczenia, że zagrożone są także pieniądze z funduszu spójności, które miały być rekompensatą za otworzenie się naszego rynku na rynki bogatsze, przede wszystkim niemiecki".
W tygodniku "Wprost" z kolei można przeczytać relacje anonimowych polityków PiS, którzy twierdzą, że bez resetu relacji z UE formacja Jarosława Kaczyńskiego może pomarzyć o trzeciej kadencji. - Namawiamy Jarosława Kaczyńskiego do zmiękczenia stanowiska wobec Unii. Jeśli nie będzie pieniędzy z UE, to nie będzie wygranej PiS-u w wyborach - przekazał tygodnikowi jeden z rozmówców. Inny stwierdził, że "musimy iść z Unią na ugodę jak Orban, a wtedy fundusze mogą spłynąć do Polski w nowym roku". Kolejny rozmówca przyznaje, że "kwestia funduszy będzie kluczowa przed wyborami zarówno dla partii rządzącej, jak i dla opozycji". - Można powiedzieć, że jak nie będzie funduszy, to nie ma PiS-u, a jak będą, to nie ma Tuska - podsumował jeden z polityków.
Rzecznik rządu Piotr Mueller w portalu Polska Press dodawał, że "trzeba starać się, żeby konflikt z Brukselą zamknąć". Podkreślał, że "sytuacja geopolityczna oraz sytuacja na rynkach finansowych jest na tyle złożona, że powinniśmy szukać rozwiązań". Szkopuł w tym, że ten ugodowy wobec UE przekaz to jedno, a konkretne kroki podejmowane przez premiera - drugie. Mateusz Morawiecki kilka tygodni temu obiecał złożenie wniosku o  płatność z Krajowego Planu Odbudowy "najpóźniej do końca października". Szef rządu obietnicy nie dotrzymał, zapowiadany termin minął.
Unijne środki - chodzi o 23,9 mld euro w grantach i 11,5 mld w tanich pożyczkach - nie zostaną odblokowane, jeśli rząd nie spełni warunków ustalonych z Komisją Europejską (m.in. dotyczących systemu dyscyplinarnego w sądach, przywrócenia zawieszonych sędziów, ale także innych spraw, niezwiązanych z wymiarem sprawiedliwości).
Morawiecki nie chce umierać za sądy, ale z kolei Ziobro i jego ludzie nie chcą umierać za Morawieckiego. I mają w tym ciche wsparcie wielu wpływowych polityków PiS, którym polityka europejska prowadzona przez premiera i jego ludzi po prostu się nie podoba. I jest to delikatnie stwierdzenie - mówi jeden z naszych rozmówców z obozu władzy. Jak słyszymy, o nowych programach społecznych czy waloryzacji 500+ możemy w roku wyborczym zapomnieć. A zadłużenie Polski i tak rośnie w zawrotnym tempie. - Budżet jest w coraz gorszym stanie [dług sektora finansów publicznych to już półtora biliona zł - red.]. Składane obietnice nie będą miały pokrycia w funduszach. To jest odpowiedzialność Morawieckiego - słyszymy od polityka Zjednoczonej Prawicy. Jeden z europosłów przekonuje: - Komisja Europejska testuje nasz rząd od miesięcy. A dzisiaj się z nas śmieje. Inny rozmówca z PE: - Bądźmy szczerzy: eurokraci nie odblokują nam tych pieniędzy przed wyborami, bo grają na upadek naszego rządu i powrót do władzy Platformy. W inny scenariusz i dobre serce Brukseli wierzą już tylko naiwniacy. Polityk PiS bliski premierowi: - Gdyby Ziobro i jego ludzie nie spaprali reformy sądownictwa, to już dawno byśmy te pieniądze mieli. A teraz nie mamy ani sprawnych sądów, ani pieniędzy.
Źródło: msn.com
Te pieniądze z UE nie pojawią się nigdy. I czas najwyższy sobie to uświadomić. Pozostaną jedynie złudną fatamorganą. No chyba, że Kaczyński z Morawieckim w workach pokutnych zaciągną Ziobrę na powrozie do Brukseli.
Powiem tak nawet jak Tusk zostanie premierem, to te pieniądze nie trafią do Polski, bo one są przeznaczone na ratowanie niemieckiej gospodarki!?
Przecież tu nie chodzi o praworządność, tylko by posłuszny Berlinowi Tusk przejął władzę w Polsce!?
Już dawno powinniśmy powiedzieć pieniądze z KPO, albo żegnaj UE!? Zaś Morawiecki powinien przed TS odpowiadać za uległość wobec UE. 
28 10 2022 „Zielona Wyspa” - Największy przekręt Donalda…
Centralne Biuro Śledcze Policji i Krajowa Administracja Skarbowa pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Białymstoku wyjaśniają jeden z wątków skomplikowanego śledztwa, w którym występuje już ponad 200 podejrzanych. Tym razem zatrzymano pięć osób podejrzanych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i pranie pieniędzy – dowiadujemy się z prasy. Jest to kolejna informacja o działalności mafii vatowskiej, obracającą fikcyjnym olejem napędowym, benzyną, olejem smarowym oraz olejem rzepakowym. Proceder polegał na fikcyjnym obrocie w ramach międzynarodowych dostaw za pośrednictwem kolejnych podmiotów gospodarczych, które następnie dokonywały ich sprzedaży na terenie Polski - nie ujawniając przedmiotu opodatkowania podatkiem od towarów i usług, bądź składając fikcyjne deklaracje na zwrot podatku VAT z budżetu Państwa. W ten właśnie sposób za rządów Tuska powstawał fikcyjny wzrost PKB, choć okradany przez mafie budżet Skarbu Państwa był kompletnie pusty! Mało tego! Rosnący deficyt zmusił rząd Tuska do zamrożenia płac w budżetówce (dotyczyło to także nauczycieli!), oraz do faktycznego zamrożenia emerytur! Słowa Vincenta Rostowskiego: „Piniędzy nie ma już nie będzie” odzwierciedlały całą „politykę” gospodarczą rządu Tuska i Kopacz, w wyniku której Polska została objęta przez UE klauzulą nadmiernego deficytu.
Koalicyjny rząd PO-PSL żeby ratować się przed sankcjami z tytułu nadmiernego deficytu, blokującym wydatki państwa – w tym także inwestycje – dokonał spektakularnego skoku na fundusze OFE oraz ustami Kosiniaka-Kamysza ogłosił podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, co w niektórych przypadkach oznaczało podwyższenie ustawowego wieku emerytalnego aż o 12 lat!  Ile nas – zwyczajnych Polaków – kosztowały rządy Tuska i koalicji PO-PSL łatwo więc wyliczyć. Samo OFE to wartość 153 mld złotych - choć do budżetu Państwa trafiło 19 mld zł mniej i nikt do dzisiaj nie wie, gdzie się te pieniądze rozpłynęły, bądź gdzie je Tusk zakopał! Kolejne 100 mld to podniesienie wieku emerytalnego i faktyczna kradzież emerytur należnych od 60 lat życia dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Np. moja żona z tytułu podniesienia wieku emerytalnego nie otrzymała wypłaty emerytury za 18 miesięcy! Takich, okradzionych przez Tuska i koalicję PO-PSL osób ( w większości kobiet, którym Tusk-Kosiniak podwyższyli wiek emerytalny min. o 5 lat) było co najmniej milion, więc kwota „oszczędności” na emerytach wyniosła spokojnie 100 mld zł.
Mimo „Zielonej Wyspy” i fikcyjnego PKB, będącego w dużej części rezultatem fikcyjnego obrotu m.in. paliwami – paliw na stacjach benzynowych jednak nie brakowało, choć cena benzyny oscylowała wokół 6 zł przy płacach i emeryturach niemal dwukrotnie niższych niż dzisiaj. Tę benzynę i ropę „załatwiały” rządowi Tuska i koalicji PO-PSL kolejne mafie. Tym razem mafie paliwowe! Takich nieopodatkowanych cystern za rządów PO-PSL  wjeżdżało do Polski średnio 600 dziennie, co oznaczało stratę około 24 milionów złotych każdego dnia. Szacuje się, że Polska straciła ca. 70 mld złotych tylko z tytułu obrotu lewym paliwem – usankcjonowanym przez rząd Tuska i PO-PSL! Tak więc rządy PO-PSL kosztowały Polaków ca. 350 mld złotych!
O procederze dostaw lewego paliwa doskonale wiedział rząd Tuska, skoro Sławomir Siwy ze związku zawodowego Celnicy PL mówił , że w czasach rządu Tuska "nie było woli politycznej, żeby zajmować się paliwami":
 - Jeśli były zatrzymane jakieś paliwa, to skutecznie wybijano z głowy dalszą działalność (...), a nawet zdarzały się przypadki, że osoby, które chciały w tym kierunku iść miały problemy. Słyszałem o takich przypadkach natury służbowej - mówił Siwy. Co charakterystyczne – przeładunek paliw dla Polski dramatycznie rósł w porcie Hamburg, zaś spadał w polskich portach. Tylko dlatego, że przez polską granicę z Niemcami  mogły bez przeszkód wjeżdżać cysterny z paliwem nieopodatkowanym! 
Tusk także doskonale wiedział o lewych fakturach VAT, na których zbudowana została „Zielona Wyspa”. Bez tych faktur PKB Polski byłoby ujemne, zaś bez lewego paliwa na stacjach – cena litra benzyna mogła przekroczyć nawet 7 zł – co przyznał sam Tusk! Ten znany Tuskowi proceder opisał Paweł Graś – najbliższy współpracownik Tuska, nagrany w rozmowie z aferzystami Platformy Obywatelskiej w restauracji „Sowa&Przyjaciele”. Na tych nagraniach Graś przyznaje, że bardziej opłacalna jest produkcja lewych faktur VAT, niż produkcja narkotyków, zaś Grasiowi wtórują ostatnio aresztowany (za lewe faktury) były senator PO Tomasz Misiak oraz Maciej Witucki- aresztowany wraz z Misiakiem prezydent Konfederacji Lewiatan:
Paweł Graś: Absolutnie nie opłaca się już produkcji narkotyków, tylko VAT.
Maciej Witucki: Produkcja faktur jest lepsza.
Paweł Graś: To jest problem, bo to się wiesz, to jak stonka się przerzuca, wiesz z obszaru na obszar.
Tomasz MisiakTworzysz sieć stu spółek...
Paweł Graś: Jakich stu??? Nie musisz stu tworzyć, no co ty! Problem jest tylko znalezienie... dzisiaj to jest złoto, jutro pręty stalowe, pojutrze wapno, potem olej rzepakowy, potem wiesz, ku**a każdy towar, absolutnie wszystko możesz...
Nic więc dziwnego, że po 2016 roku PIS było stać nie tylko na gigantyczny program społeczny, w tym na drastyczne zwiększenie poziomu minimalnej płacy i emerytur oraz na skrócenie wieku emerytalnego, ale także na odkupienie opylonych za grosze banków i na inwestycje. Tuska nie było stać nawet na tunel pod Świną, rurociąg Baltic Pipe - nie mówiąc już o przekopie Mierzei Wiślanej!  Wystarczyło tylko złodziei i współpracujące z nimi mafie odciąć od władzy. I to mimo tego, że „Na te obietnice, które PiS złożył, piniędzy po prostu nie ma i nie będzie” – jak mówił Vincent Rostowski - minister finansów w rządzie Tuska w wypowiedzi z 25.10.2015 r.
Czy Polska znów stanie się „Zieloną Wyspą” zadecydują Polacy w najbliższych wyborach. Bo „Zielona Wyspa” Tuska to „państwo teoretyczne”, w którym co najwyżej wyrosnąć może kolejny wielki „ch..., d… i kamieni kupa” – jak ocenił państwo Tuska jego wierny druh: minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz! Bo na tej „Zielonej Wyspie” wystarczy nic nie robić - haratać w gałę , pić i lulki palić, gdyż wszystko ureguluje  "niewidzialna ręka" rynku. Czyli mafie vatowskie, mafie paliwowe, łapówkarze i kopertnicy oraz „biznesmeni” z siatkami wypełnionymi walutą euro – czekający w kolejce na przyjęcie przez funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej. Bo wtedy nikt nie sprawdzi zawartości mebli Lola Pindola, ani zagranicznych pensjonatów nabytych za bezczelne okradanie Polaków oraz mieszkań zakupionych za przywiezione z III Rzeszy marki niemieckie. Hasło 
„Naprawimy Polskę” to w istocie zapowiedź powrotu „Zielonej Wyspy” Donalda Tuska - której istotną częścią będzie likwidacja CBA, Narodowego Banku Polskiego, IPN i mediów narodowych. Sprzedane zostaną także stacje benzynowe Orlenu oraz sam Orlen, by tak "naprawiona" Polska mogła się znowu stać zielonym rajem dla mafii i dla gangsterów nagranych w restauracji "Sowa&Przyjaciele". Finałem "naprawienia" Polski przez Tuska i otaczającą go Targowicę będzie oddanie Niemcom polskiej niepodległości w ramach wypełnienia zasad europejskiej "praworządności". Tę zasadę wyjaśnił Janusz Lewandowski - likwidator polskich przedsiębiorstw. Po prostu w UE "większy może więcej"....
Źródło: niepoprawni.pl
To co Polska mocarstwo światowe nie będzie już zieloną wyspą!? Wow! Rozumiem będzie krainą mlekiem i miodem płynącą, jednym słowem Polaka będzie Edenem !? A co się stanie z wężem Mateuszem, i drzewem wiedzy Jarosławem, oraz jego owocami!? 
25 10 2022 Tusk i trzydziestu rozbójników.
W Polsce  trwały nieustannie dzikie pląsy Tuska, agenta Brukseli i Berlina. Jeździł po kraju i wygłaszał absurdalne oskarżenia pod adresem rządu PiS-u, był zupełnie bezkarny, a przecież ciążą na nim różne zarzuty jak likwidacja stoczni, potem kopalni czy Polskiej Żeglugi Bałtyckiej i rybołówstwa (wszystko to Tusk likwidował w interesie Niemiec), intrygami rozdzielił wizyty w Katyniu, co skończyło się smoleńską „katastrofą”, a potem oddał śledztwo Rosjanom, co podpada pod paragraf o zdradzie dyplomatycznej. A gdyby dodać tu listę osób, które zginęły jako ofiary „seryjnego samobójcy”? A były dziwnie powiązane ze sprawą Smoleńska... Uff, wystarczy to chyba, aby prokuratura zajęła się panem Donaldem Tuskiem, prawda? Nie robi tego jednak, gdyż wymiar sprawiedliwości u nas przeżarty jest korupcją, a próbę uzdrowienia Temidy w 2017 zablokowało weto prezydenta. Ośmielony tym Tusk szalał i fabrykował kalumnię za kalumnią przeciwko PiS-owi, wiedząc że jego kłamstw nikt nie podważy, bo zmieszają się z błotem stajni Augiasza.. A ostatnio bezkarni poczuli się też sędziowie, głównie z peerelowskiego jeszcze nadania i oto trzydziestu z nich wydało podstępne oświadczenie, że nie będą orzekać w sprawach z udziałem sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa. Ich zdaniem istnieją rzekomo prawne przeszkody dla tej decyzji, gdyż wyczytali w jakimś miejscu, źe udział sędziego powołanego na wniosek nowej KRS w składzie Sądu Najwyższego prowadzi do nienależytej obsady sądu. I dlatego ci „zbuntowani” nie mogą niby orzekać w „wadliwej procedurze”, a rokosz tych 30-tu sędziów służy interesom Brukseli i wspiera bezzasadne machinacje UE wobec rządu PiS-u. Dosadnie skomentował to Patryk Jaki, europoseł z Solidarnej Polski i były wiceminister sprawiedliwości: „Oto status sędziów kwestionują ci, których głównie nominowano przez Radę Jaruzelskiego i totalitarny reżim. I to oni kwestionują sędziów powołanych za czasów władzy z najwyższą demokratyczną legitymacją. Dziękujemy @Andrzej Duda.”. Koniec cytatu. Wypada wyjaśnić tu aluzję pana Patryka, wypomina ona prezydentowi Dudzie to feralne weto z roku 2017, które zablokowało reformę sądów i wręcz wsparło sędziów orzekających w III RP jeszcze na podstawie peerelowskich nominacji, co było i jest anachronizmem. Oto sędziowie z PRL-u, państwa już skasowanego wyrokiem historii, mieliby działać w III RP?
Niestety, tak właśnie zdecydował prezydent, choć prawnik z wykształcenia. Oto paradoks na miarę XXI-wieku, paradoks bardzo smutny, świadczący, że niestety prezydentowi nie zależało na uzdrowieniu wymiaru sprawiedliwości, który przecież jest najważniejszym filarem polskiego państwa. A sprawiedliwość, zaraz po wolności, jest najbardziej istotną cechą demokracji. Tymczasem doktor prawa dla poparcia swego weta zasłonił się opinią pani Romaszewskiej, absolwentki fizyki! To niemal operetkowy wymiar naszej III RP! I nagle prezydent wszystkich Polaków stanął po stronie peerelczyków, w tym również po stronie klanu Kornhauserów jak sugerują internauci! Dlaczego uznał, że choroba Temidy jest nieuleczalna ? To prawdziwy koszmar nieukończonej III RP. A w tym chaosie właśnie niektórzy sędziowie spiskują przeciwko Polsce i w UE, a marszałek senatu Grodzki nieraz ryje pod rządem albo mianuje ławników, do czego nie ma zupełnie kompetencji. Koszmar goni koszmar, gdyż reforma Temidy stanęła w miejscu w r.2017, strata pięciu lat nie jest bagatelką, a każdy rok to kolejny gwóźdź do trumny. Czy naprawdę nie pozwolą nam wyleczyć Temidy? Miejmy nadzieję, że jednak w końcu zwycięży zdrowy rozsądek i dojdzie do tej terapii. Niedawno obudził się i prezydent Duda pytając publicznie , na łamach „Wprost”, Donalda Tuska o jego działania po smoleńskiej „katastrofie”...A sam Tusk strzelił sobie w stopę odgrzewając kotlet z aferą taśmową z 2014 roku, która przyczyniła się do przegranej PO-PSL w r.2015. Aferę sprzed tylu lat Tusk zamierzał wykorzystać dziś przeciwko... PiS-owi!!!??? I to jako dowód na rzekomo prorosyjskie implikacje PiS-u, gdy tymczasem okazało się, że była to spora afera polityków i zwykłych handlarzy węgla  (jak pan Falenta) z lat rządów PO-PSL, którzy działali w interesie rosyjskim! Tak więc PO-PSL forsując import rosyjskiego węgla zamykało polskie kopalnie, a gdy nasi górnicy protestowali, to rząd PO-PSL kazał do nich strzelać,  na szczęście gumowymi kulami... ale zawsze było to sprzeczne z demokracją!! Pamiętamy dobrze aferę podsłuchów z warszawskich restauracji  „Sowa i Przyjaciele”, ale Tusk dotknął tu truchła, które śmierdzi i obróciło się przeciwko niemu, bo prorosyjskie wątki – które chciał przypisać PiS-owi –  wskazują jednoznacznie na koalicję PO-PSL, a w dodatku Marcin W. ( wspólnik Falenty) zeznał w tej sprawie, że syn Donalda Tuska w to zamieszany otrzymał 600 tysięcy euro łapówki z tajemniczego funduszu rosyjskiego...Ciekawe jak się teraz pan Donald z tego wytłumaczy ? Bo Marcin W. zarzuca korupcję jego synowi, a Tusk wysoko ceni zeznania Marcina W...  Po takiej wpadce czy będzie jeszcze miał czelność snuć intrygi i wznosić piramidalne kłamstwa przeciwko Prawu i Sprawiedliwości ?? Z licznych komentarzy przytoczmy bodaj to, że Tusk strzelił sobie gola rosyjska piłką! I że coraz bardziej jest kulą u nogi Koalicji Obywatelskiej, ciągnąc ją w dół, co akurat nie martwi Polaków, lecz na pewno frustruje peerelczyków.
Źródło: naszeblogi.pl
01 10 2022 Dobry wujek Władimir.
Bez względu na to, co naprawdę dzieje się na ukraińskim froncie przekaz jest ten sam. Rosja nawet jeśli nie wygrywa, to tylko ze względów humanitarnych. Ale gdy rzuci wszystkie swoje siły… To zaczyna już przypominać zakaźną paranoję. Do niedawna druga armia świata, w zgodnej opinii światowych ekspertów dająca d… na Ukrainie, ciągle w mediach rosyjskich oraz pośród rozsianych po całym świecie spolegliwych wobec Kremla, przedstawiana jest jako NIEZWYCIĘŻONA.Nieważne, że stała się pośmiewiskiem. Nieważne, że już nawet w krajach bałtyckich widzą szansę na powstrzymanie ewentualnego najazdu – pieczołowicie konstruowane m.in. na bazie postsowieckich służb polskojęzycznych (i odpowiednio języcznych w innych krajach byłego bloku wschodniego) lobby trzyma kurs na niezwyciężoność ruskiego oręża. Zupełnie tak, jakbyśmy mieli rok 1944 i właśnie ruszyła operacja Bagration, nb. obmyślona przez naszego rodaka Konstantego Rokossowskiego. Ruska propaganda, szczególnie ta na użytek wewnętrzny, przypomina goebbelsowską z końca 1943 roku. Już stracili Afrykę, Włochy wypadły z wojny, Sycylia była w rękach aliantów zaś główna baza marynarki włoskiej Tarent stała się teraz jednym z portów, przez który szło zaopatrzenie dla walczących we Włoszech armii. Na froncie wschodnim zaś „wycofywano się na z góry upatrzone pozycje”, tudzież „skracano front”. Ale... Naród Niemiecki ciągle wierzył w Zwycięstwo.
Jeden z ważniejszych rosyjskich portalów, russtrat.ru, atakuje Zachód. Miesięczne badania zachodnich ekspertyz sytuacji na Ukrainie prowadzą do nieprzyjemnego wniosku – spory udział w odpowiedzialności za to, co się dzieje, spoczywa na tej całej armii jajogłowych wariatów z korporacji, trustów mózgów i globalnych mediów Zachodu, ostatnie trzy dekady utraciły kluczowe kompetencje w ocenie Rosji. Ich nieadekwatne, absurdalne, po prostu oszukańcze „analityki” – że Putin „blefuje ze strachu przed porażką”, że Rosja i jej armia są „słabe i zaraz się poddają”, że „większość Rosjan jest przeciwko SOW”, itp. - generuje kolejne fale eskalacji. Wywiad już oczywiście cierpi tak samo, ponieważ jest przygotowywany przez tych samych „ekspertów”.
(…) W rezultacie doszło do tego, że władcy zbiorowego Zachodu będą musieli „sprzedać” swojej ludności jeden z dwóch nieznośnych pomysłów: dlaczego nadszedł czas, by oddać Ukrainę na łaskę „pokonanej” Rosji (jeśli wciąż rozumieją, że Moskwa nie blefuje) lub dlaczego trzeba pilnie biec do bezpośredniej walki z Rosją (jeśli nie rozumieją i naprawdę decydują się „uderzyć w rosyjskie ugrupowanie Sił Zbrojnych”, jeśli używa ono taktycznej broni jądrowej). Cóż, upadek jest zawsze bardziej bolesny, gdy już uwierzyłeś we własną wyższość i bliskie zwycięstwo. Polskojęzyczni użyteczni idioci w swoich rojeniach idą zdecydowanie dalej. Wczoraj opublikowano wyniki referendum w ŁRL, DRL, zaporoskim oraz chersońskim obwodach, po którym widać, że Zełenski ma coraz mniej dowodów na kontynuowanie działań bojowych! Kijów musi po prostu usiąść do stołu negocjacyjnego z Moskwą. I zrobić to jak najszybciej… Zacznijmy od najbardziej oczywistej przyczyny. Według podanych oficjalnie wyników referendów, we wszystkich czterech przypadkach uczestnicy w zdecydowanej większości opowiedzieli się za wejściem w skład Rosji. Oznacza to, że w najbliższych dniach, po spełnieniu wszystkich wymaganych prawem procedur formalnych, staną się one częścią Federacji Rosyjskiej. Wszelkie ataki Kijowa po ogłoszeniu wyników będą traktowane, jako agresja wobec Rosji. Co pociągnie za sobą odpowiednie skutki dla Ukrainy.
Powyższy fragment odzwierciedla rosyjskie marzenia. Nic dziwnego, skoro autorem jest rosyjska grupa dywersji ideologicznej używająca nazwy NDP. Tak naprawdę Putin naśladuje Stalina. Pamiętamy wszak, że wszystkie podbite w latach 1939-41 kraje raz-dwa powoływały demokratyczne władze i występowały o… przyłączenie do ZSRS. Może więc warto wreszcie powiedzieć, że zgodnie z logiką Stalina-Putina w sowieckim miasteczku Jedwabne obywatele ZSRS zamordowali obywateli ZSRS? I niech Rosja, mieniąca się spadkobiercą Imperium Zła, rozliczy się ze swoją przeszłością! Dzisiaj mamy wierzyć, że mieszkańcy Ukrainy, pomimo wszechkorupcji (vide: Sławomir Nowak) żyjący na o wiele wyższym poziomie, chcą trafić do postkomunistycznego chlewa. Kolejny straszak – teraz będzie atakowana Rosja, więc Putin zareaguje. Przyznam szczerze, że nie tylko moim zdaniem po ataku rosyjskim na Kijów w powietrze powinno wylecieć Mauzoleum czerwonego zbrodniarza Lenina, potem zaś koszary wojskowe znajdujące się najbliżej Kremla. Budynek za budynek. Putin jest typowym homo sovieticusem, a zatem rozumie wtedy, gdy dostaje w mordę. Każda próba rozmowy, szczególnie zaś negocjacji, to jego zdaniem tylko oznaka słabości przeciwnika, co jedynie utwierdza jego agresję. Jak mawiano drzewiej w Polsce – jak chama pogłaszczesz, to cię ugryzie.
Szacunek u ruskich można zdobyć tylko nieugiętą postawą. Dlatego Macron na Kremlu już tylko śmieszy. I nie tylko na Kremlu. Zanim Putin ogłosił mobilizację moskiewska ulica powtarzała z zachwytem opowiastki o pewnym francuziku, ongiś ofierze pedofilki. ;) Zadziwia jednak logika Putina i jego kamaryli. Otóż oni mogą najechać suwerenne państwo, nazywając to dowolnie, co jednak nie zmienia istoty rzeczy. Ale już odpowiedź napadniętego jest poczytana za agresję, wymagającej nawet użycia odziedziczonej po Breżniewie broni atomowej. Toż to prawie jak znana opowieść o dobrym wujku Stalinie. Pamiętacie? Tak? To posłuchajcie:
Idzie Stalin przez Plac Czerwony, a tu nagle podbiega mały chłopczyk i prosi:
-Wujku, daj cukierka!
W końcu zniecierpliwiony wujek staje i mówi do dziecka:
- Sp..dalaj!
Głos z offu: - a przecież mógł zabić!
Tak samo dobry wujek Putin. Podobnie dzieci ukraińskie powinny być wdzięczne. Fakt, bombarduje, zrzuca bomby z fosforem, jego ludzie torturują pojmanych. Ale przecież mógł rzucić atomówę! Ukraińcy, walczący z bolszewikami do 1964 roku, znają doskonale mentalność ruską (postsowiecką konkretnie). Bezwzględni wobec słabszych, za to wobec silniejszych robią w portki. Tak właśnie wygląda społeczeństwo po 70 latach realnego socjalizmu, na czele którego stanął człowiek wywodzący się ze zbrodniczej KGB (wcześniej NKWD). Nie ma zatem nawet najmniejszych szans na rozmowy z Putinem. Jeszcze ruskie mają zbyt wiele uzbrojenia. Jeszcze armia słucha Kremla, a Putin ciągle uważa, że Rosja jest mocarstwem. Ktoś jednak liczy straty i widzi, że z każdym dniem Rosja staje się coraz bardziej bezbronna na… wschodzie. A to oznacza, że po kolejnych „niezwyciężonych” atakach na Ukrainę Chiny upomną się o zabrany im w połowie XIX wieku Chajszenwaj, obecnie znany jako Władywostok. A także inne ziemie, w sumie równe powierzchni I Rzeczpospolitej za jej największego rozkwitu! Putin tak naprawdę jest grabarzem tej Rosji, jaka od ponad trzystu lat była postrachem Europy. Podobnie jak Stalin, który przegrał wywołaną przez siebie II wojnę światową, gdyż nie udało mu się podbić Europy. Usiłowanie wskrzeszenia Imperium inaczej, niż gospodarczo, oznacza koniec. Owszem, poprzedzony fajerwerkami. Ale to już agonia. Państwo oferujące tylko surowce i prostytutki nie może bowiem przetrwać. Wygląda na to, że dożyję czasów, gdy śpiewane ongiś za młodu NIECH ŻYJE POLSKO-CHIŃSKA GRANICA NA URALU! staną się rzeczywistością…
Źródło: niepoprawni.pl
Zacytuję: Michaił Michaił eta piesnia dlia tiebia
Sztoby nowyje rjeformy tak dawioł ty da kańca
Michaił Michaił ty pastroisz nowyj mir
Nie anglijskij nie francuskij no ty ruskij bohatyr
Tolko pacziemu ty Putina nie ub///ił!?

Koniec Września: Dojdzie do tego, że dwa światowe mocarstwa zaczną się bombkami obrzucać, i ucierpią miliony niewinnych ludzi!? Nadzieją są protesty w rosyjskich miastach. Putin na okopy skanduje tłum w Moskwie, w reakcji na ogłoszoną mobilizację!?

01 10 2022 Lewica: PiS okrada Polaków z pieniędzy unijnych. To ponad 700 mld zł, które miało służyć walce z drożyzną.
„Władze Polski nie chcą zmienić praw zgodnie z KPO, więc nie możemy i nie wypłacimy żadnych pieniędzy” – oświadczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W odpowiedzi prezes PiS stwierdził, iż „nie wydaje mi się, żebyśmy mogli teraz otrzymać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy; czynienie dalszych ustępstw nie ma już żadnego sensu”.  Lewica od samego początku przestrzegała, że żadne sztuczki nie pomogą. Udawanie, że się likwiduje Izbę Dyscyplinarną nie jest jej likwidacją. Lewica ponad rok temu jak lew walczyła, żeby pieniądze z Unii Europejskiej trafiły do Polski. Dziś PiS te pieniądze blokuje, przez sto dni od zatwierdzenia przez Komisję Europejską KPO rząd Mateusza Morawieckiego nie złożył nawet wniosku o wypłatę środków z tego funduszu. KPO jest skonstruowany w oparciu o tzw. kamienie milowe, fundusze z niego będą wypłacane po przeprowadzeniu konkretnych inwestycji i sprawdzeniu przez Komisję Europejską, czy są one realizowane zgodnie z Krajowym Planem Odbudowy. W liczącym 300 stron załączniku do KPO opisane są konieczne do przeprowadzenia reformy, wiele z nich do tej pory skończyło się na zapowiedziach rządu. Wzywamy rząd do poinformowania opinii publicznej, a zwłaszcza posłów koalicji rządzącej, o wszystkich kamieniach milowych oraz o reformach, jakie w związku z tym czekają nasz kraj. Lewica w przeciwieństwie do PiS nie chce rezygnować z pieniędzy unijnych dla Polski. Odsunięcie partii Jarosława Kaczyńskiego od władzy będzie oznaczało, iż rząd tworzony przez demokratyczną opozycję będzie działał na rzecz odblokowania 58 miliardów euro dla Polek i Polaków. „Jarosław Kaczyński ogłosił, że Polska nie dostanie pieniędzy z Unii Europejskiej. Ta obawa, która towarzyszyła nam przez miesiące, staje się faktem. I prawdą jest również to, że Prawo i Sprawiedliwość okrada Polaków z pieniędzy z Unii Europejskiej. To ponad 700 miliardów złotych, które miało służyć walce z inflacją i drożyzną. Dać poczucie bezpieczeństwa samorządom, wzmocnić polską gospodarkę. Być też odpowiedzią na kryzys gospodarczy, który coraz bardziej się rozwija, leżą na kupców, a inne państwa korzystają. A my przez kłótnie polityków, przez bałagan w rządzie, przez kłamstwa premiera i jego zastępców z tych pieniędzy nie korzystamy” – mówił Krzysztof Gawkowski z Lewicy. „Najwyższa od 25 lat inflacja, niebywałe problemy gospodarcze to wszystko można byłoby załatwić, gdyby pieniądze z Unii Europejskiej do Polski płynęły, ale nie płyną. Najlepszym przykładem jest to, że jesteśmy w sytuacji, w której zobowiązaliśmy się spłacać zadłużenie, na które się wszyscy zgodziliśmy w ramach w ramach Unii Europejskiej. Inne państwa z tego korzystają i zadłużenie będą spłacały, a Polska nie skorzystała z nich, korzysta z pieniędzy z Unii Europejskiej, a i tak zadłużenie będzie spłacała. Prawo i Sprawiedliwość z pełną premedytacją pozbawia wpływów do budżetu, ale i do portfeli Polaków. Olbrzymich pieniędzy, po które wystarczy sięgnąć. One leżą na stole. Dzisiaj w Brukseli nam nikt nie przeszkadza. Niech Ziobro z Kaczyńskim zakończą spory. Niech Morawiecki dopełni obietnicy sprowadzić pieniądze, bo na billboardy w Polsce było wydane miliony złotych” – dodał szef Klubu Poselskiego Lewicy.
„W ten weekend mieliśmy okazję usłyszeć serię niemądrych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i jeden konkret. Ten konkret to to, że Prawo i Sprawiedliwość zrezygnowało z pieniędzy europejskich, odpuściło sobie te miliardy, które Polska miała dostać w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Pieniądze, które inne kraje bez problemu otrzymały. Pieniądze, które w innych krajach nie stanowi żadnego problemu, są oczywistością, że one docierają, już pracują na rzecz tych krajów. W Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość okazuje się być to nie do przeskoczenia. Usłyszeliśmy, że tych pieniędzy nie będzie. Ale słyszeliśmy także inne rzeczy. Słyszeliśmy dziwne wypowiedzi na temat liczenia głosów w najbliższych wyborach. Dziwne, dziwne wypowiedzi, które brzmiały jak wymówka władzy, która już wie, że te wybory przegra, która już wie, że te wybory przegra i próbuje znaleźć usprawiedliwienie, próbuje podważyć zawczasu wynik tych wyborów” – mówił poseł Maciej Konieczny.
„Usłyszeliśmy kuriozalną opowieść o wycieczce pociągiem europosłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli być wyrzuceni z pierwszej klasy. Jak się okazuje, w oczach Jarosława Kaczyńskiego to jest problem. Nie to, że setki miliardów złotych nie trafiają do Polski, ale to, że jego koledzy zostali wyrzuceni z pierwszej klasy, a przynajmniej tak im się wydawało. I to rzuca światło na priorytety tej władzy dla władzy Prawa i Sprawiedliwości. Najważniejsze jest to, żeby prawicowi politycy jeździli pierwszą klasą. Dla nas ważne jest to, żebyśmy wszyscy znaleźli wygodne miejsce w europejskim pociągu i dlatego obiecujemy coś, co powinno być oczywiste, że po zwycięskich wyborach te pieniądze trafią do Polski. Po zwycięskich wyborach nasze relacje z Unią Europejską poprawią się na tyle, że będziemy zyskiwać na zjednoczonej i solidarnej Europie. Dla nas najważniejsze jest to, żeby na naszej obecności w rodzinie europejskich państw zyskiwali Polacy. Jak widać, władza Prawa i Sprawiedliwości ma inne rzeczy na głowie” – mówił poseł Konieczny.
„Pociąg z funduszami KPO odjeżdża z Polski. Niestety nie dla wszystkich Polaków. Proszę państwa, podczas 7-letniej kadencji Prawo i Sprawiedliwość wyprodukowało 121 milionerów. To im się bez wątpienia udaje z pozyskaniem środków dla polskiego społeczeństwa, dla polskich samorządów niestety nie. Środki z KPO mogłyby zasilić gminy po kilkaset milionów złotych, dzięki czemu mogłyby ogrzać przedszkola, szkoły. Burmistrzowie, prezydenci miast codziennie mówią do nas, mówią o tym w mediach, mówią o spotkaniach z mieszkańcami, że będą musieli wyłączać oświetlenie. Jak tak właśnie działa Prawa i Sprawiedliwość? Pieniądze są dla swoich, a nie dla samorządów, nie dla Polek i Polaków, nie dla polskich przedsiębiorców, którzy po pandemii powinni móc równo konkurować na rynkach europejskim. Nie jest to dane. Prawo i Sprawiedliwość niestety odpuszcza, jeżeli chodzi o środki KPO. Nie ma na to naszej zgody” – mówił poseł Paweł Krutul.
„Pieniądze z Europejskiego Funduszu Odbudowy są wydawane i są rozliczane, ale nie w Polsce. We Francji już pół miliona budynków mieszkalnych zostało ocieplonych właśnie za pieniądze z Funduszu Odbudowy. A co mamy w Polsce? W Polsce zamiast pieniędzy unijnych mamy dobre rady premiera Morawieckiego, żeby ocieplać, ale nie wiadomo za co i nie wiadomo u kogo, bo ekipy w tej chwili są zajęte i windują cenę. I dzisiaj w czasie niespotykanej inflacji, bo Ministerstwo Finansów już teraz prognozuje wzrost inflacji do 16 i czterech dziesiątych procent. Rząd Prawa i Sprawiedliwości odmawia pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, ponieważ dokładnie sto dni temu do Polski przyjechała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przyjęła polski Krajowy Plan Odbudowy. I od stu dni rząd Prawa i Sprawiedliwości nawet nie złożył wniosku o pieniądze unijne. Nie złożył wniosku o ani euro z tych 58 miliardów, które są przewidziane dla Polski, to na złotówki 275 miliardów złotych, z czego 68 miliardów złotych na energię, na ocieplenia, na to, żeby walczyć z kryzysem energetycznym. Tej zimy nie ma z tego ani złotówki i wszystkie działania rządu, które są teraz podejmowane, nie zastąpią nawet małym stopniu tych pieniędzy. Mogły przyjść z Unii Europejskiej, ale na życzenie Prawa i Sprawiedliwości. Te 68 mld złotych na walkę z kryzysem energetycznym szerokim łukiem niestety omija Polska” – oświadczył Dariusz Standerski, dyrektor ds. legislacyjnych KP Lewica. 
Źródło: wpunkt.online
Z archiwum: Ręce same opadają, kandydat lewicy na Prezydenta RP, europoseł Biedroń, na stojąco bił brawo po uchwaleniu rezolucji PE przeciwko Polsce. No ale czego można się spodziewać po dewiacie, który ma nierówno pod sufitem!?
22 09 2022 Donald Tusk jedynym gwarantem uzyskania reparacji…
Przy okazji przyjętej przez Sejm RP uchwały ws. reparacji wojennych od Niemiec oraz gwarancji Platformy Obywatelskiej, że uzyskanie reparacji od Niemiec możliwe będzie tylko w przypadku zmiany rządu – warto przypomnieć gwarancje PO, dzięki którym „ludziom miało się żyć lepiej”…Donald Tusk w wygłoszonym w listopadzie 2007 expose zagwarantował obniżenie podatków i danin publicznych. Finalnie rząd PO-PSL obniżył, ale zasiłek pogrzebowy, zaś zwiększył podatek VAT. Platforma Obywatelska gwarantowała podwyżkę podatku VAT tylko na rok – góra dwa lata: - Sytuacja finansów publicznych jest na tyle dobra, że za dwa lata z pewnością wrócimy do poziomu VAT sprzed podwyżki - obiecał Jacek Rostowski, minister finansów, a podobną obietnicę złożył wiceminister finansów Janusz Cichoń: - Sytuacja jest dynamiczna, ale zakładamy, że od 2014 roku wrócimy do 22-procentowej stawki VAT. Podwyższony w 2011 roku VAT spowodował gwałtowne podwyżki cen żywności, wzrost podatków od mieszkania, energii i transportu. Ta zmiana zabrała Polakom w sumie 7 miliardów złotych z kieszeni - tylko w 2013 roku. Jeszcze bardziej dotkliwy był spadek wpływów z podatków, związany także z rosnącym bezrobociem, które w końcu 2011 r wyniosło 12,5%  oraz wzrosło do 13,4% w końcu 2012 r. W końcu stycznia 2013 r. liczba bezrobotnych wyniosła 2 295,7 tysięcy, tj. 14.4%!  Po pierwszych dwóch miesiącach 2013 roku gwałtownie spadły wpływy z VAT(!), zaś deficyt budżetowy przekroczył 60 proc. deficytu całorocznego!
Ruinie finansów państwa nie pomogła więc podwyżka podatku VAT oraz ogłoszone w 2012 roku przez Kosiniaka- Kamysza podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat! Gospodarka teoretycznego państwa PO-PSL waliła się na oczach, rosły ceny zaś Kosiniak przestrzegał, że będzie jeszcze gorzej, gdyż „Brak reformy (czyli podwyższenia wieku emerytalnego) oznacza niskie emerytury dla przyszłych pokoleń i wysoki deficyt systemu emerytalnego” - grzmiał ówczesny szef resortu pracy. Dla Tuska, Pawlaka i Kosiniaka stało się jasne, że trzeba będzie jeszcze bardziej okraść Polaków, żeby Unia Europejska zniosła nałożoną na Polskę klauzulę nadmiernego deficytu. Ta klauzula spowodowała, że przez cały okres rządów PO-PSL zamrożone zostały płace w budżetówce, w tym płace nauczycieli! Oszczędzano na wojsku-likwidując jednostki wojskowe na wschód od Wisły, a ogólna liczba żołnierzy WP zmieściła by się na Stadionie Narodowym... We wrześniu 2013 Donald Tusk ogłosił więc skok na fundusze OFE (150 mld zł), z których 19 mld nie trafiło do budżetu państwa! Czyżby Tusk je gdzieś zakopał na „czarną godzinę”?
„Piniedzy” więc nie było i zgodnie z zapowiedzią Vincenta Rostowskiego miało już ich nie być do końca rządów koalicji PO-PSL. Nic więc dziwnego, że po ujawnieniu nagrań z restauracji „Sowa i Przyjaciele” – Donald Tusk musiał salwować się ucieczką z Polski choć kilka miesięcy wcześniej gwarantował w TVP2, że nigdy nie opuści stanowiska premiera: „Podjąłem decyzję o tym, że chcę być dalej polskim premierem. Do 2015 roku tylko sprawy krajowe. Bycie polskim premierem jest dla mnie po stokroć ważniejsze niż potencjalne stanowisko europejskie. Decyzja jest definitywna”.
Po swojej “definitywnej” decyzji  - Tusk cichcem uciekł pod niemiecką opiekę wraz z wicepremierką Bieńkowską, która ujawniła w jaki sposób rząd PO-PSL reformował polskie górnictwo: "Ministerstwo Gospodarki generalnie w d***e miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni wiesz pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz ile zarabiali i nagle pierdyknęło" - oznajmiła wicepremier w podsłuchanej rozmowie z ówczesnym szefem CBA Wojtunikiem.
Przed ucieczką z Polski pod skrzydła Angeli Merkel – Tuskowi udało się jeszcze zlikwidować polskie stocznie (pod pozorem „prywatyzacji”) , by tam - w Berlinie - z dumą oznajmić niemieckiej kanclerz wykonanie powierzonego mu przez Niemców zadania. Wg. nagranych w restauracji „Sowa i Przyjaciele” ustaleń ministra Bartłomieja Sienkiewicza – po Tusku pozostał tylko „ch…, d… i kamieni kupa”…. Ewa Kopacz - desygnowana przez Tuska na stanowisko dublera premiera od razu zachwyciła kanclerz Merkel błyskotliwą Lambadą, wykonaną na czerwonym dywanie w Berlinie. Dublerka Tuska wkrótce zgodziła się na niemiecki plan 40-procentowej redukcji emisji CO2 do 2030 r. "Osiągnięcia" Ewy Kopacz w Brukseli ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński: „Wynik szczytu UE na temat polityki klimatycznej to cios w szanse rozwojowe Polski, to ciężka klęska...” 
Pomimo „wywalczenia” zabójczych dla polskiej gospodarki pozwoleń na emisję CO2, wykonawczyni Lambady na berlińskim dywanie nie straciła rezonu, oświadczając: „Odetchnęłam z ulgą. Polacy też mogą odetchnąć z ulgą. Nikt nie dawał nam szans, że nasze warunki, z którymi jechaliśmy na szczyt, zostaną przyjęte” - powiedziała premier na konferencji prasowej. „Wróciliśmy z tarczą. Dostaliśmy praktycznie 100 proc. tego, z czym tu przyjechaliśmy…. To, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe - powiedziała marionetkowa premierka. Broniąc zgody Polski na certyfikaty ETS, Kopacz zagwarantowała, że „po 2019 roku polski prąd nie zdrożeje dla odbiorców” (sic!). Mamy więc dzisiaj odpowiedź na pytanie kto jest odpowiedzialny za obłędną politykę energetyczną RFN, którą bez zmrużenia oka łykała koalicja PO-PSL!
Powróćmy jednak do czasów dzisiejszych  - gdy Platforma Obywatelska wraz totalitarną opozycją walczą o odzyskanie utraconej władzy nad Polską. Każda broń, każda absurdalna brednia (np. że premier Morawiecki jest agentem Putina, lub że w Odrze płynie parząca ludzi rtęć!) jest wykorzystywana w tej wojnie. Gdy okazało się, że zdecydowana większość Polaków jest za reparacjami wojennymi od Niemiec – Platforma od negacji reparacji a w istocie „obrabowaniem” Niemców przeszła do fazy poparcia żądań Polski – oczywiście z uwzględnieniem równoczesnej z notą do Niemiec -  noty rządu PIS do Rosji... Borys Budka, który był gościem RMF FM został zapytany o sprawę reparacji wojennych dla Polski i możliwość ich uzyskania. Polityk PO odpowiedział, że reparacje od Niemiec może zapewnić tylko Platforma Obywatelska(sic!) Zdaniem polityka opozycji uzyskanie reparacji od Niemiec możliwe jest tylko w przypadku zmiany rządu. - To jest możliwe tylko wtedy, kiedy zmieni się ta władza, bo przecież Jarosław Kaczyński za granicą nie załatwi niczego - powiedział były szef Platformy Obywatelskiej. Budka stwierdził, że międzynarodowe relacje, mogą budować ludzie, którzy "potrafią to robić" i wskazał na "osiągnięcia" swoich partyjnych kolegów: "Przypomnę, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek z Platformy Obywatelskiej, szef Rady Europejskiej Donald Tusk z Platformy Obywatelskiej, tak budowali sojusze. To były postacie, z którymi przywódcy światowi rozmawiali".
W dniu 14 września 2022 Sejm RP "wezwał rząd Republiki Federalnej Niemiec do jednoznacznego przyjęcia odpowiedzialności politycznej, historycznej, prawnej oraz finansowej za wszystkie skutki spowodowane w Rzeczypospolitej Polskiej i obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej w wyniku rozpętania II wojny światowej przez III Rzeszę Niemiecką". Platforma Obywatelska podjęła jednak próbę osłabienia wymowy uchwały ws. wezwania Niemiec do przyjęcia odpowiedzialności za skutki wojny, przez równoległe wezwanie Rosji. PIS tę próbę zwekslował, dodając jednak do uchwały zdanie: "Sejm RP stwierdza, że Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych za straty materialne i niematerialne poniesione przez Państwo Polskie podczas II wojny światowej w wyniku agresji Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich".
Jednak w związku z żądaniem Platformy Obywatelskiej odszkodowań od Rosji, rodzi się istotne pytanie: Czy Borys Budka także potwierdzi, że reparacje od Rosji może zapewnić tylko Platforma Obywatelska? Wynika to z prostej logiki: przecież Donald Tusk nie tylko budował sojusze z RFN i Francją ale także z Rosją! Dodajmy – "z Rosją taką, jaka jest”!  To Angela Merkel wielokrotnie dziękowała Donaldowi za serdeczny stosunek - wręczając mu ordery, zaś Putin nie mógł się nachwalić swojego człowieka w Warszawie!
Donald Tusk przecież nie tylko rozmawiał z Putinem na molo w Sopocie,ale także na Kremlu! A kto się ściskał z Putinem przy zgliszczach samolotu TU-154M ? Chyba nie Kaczyński! A kto oddał wrak samolotu i czarne skrzynki Putinowi? Chyba nie Macierewicz! A Ewa Kopacz: to czyja była ministra, która przy kawce w moskiewskim prosektorium opowiadała o wspaniałej współpracy z rosyjskimi patologami? Chyba to nie ministra z rządu Morawieckiego, który wg. Budki a w dodatku Borysa - nie potrafi budować sojuszy! To przecież ta sama Kopaczyna, która już jako dublerka Tuska zgodziła się na przyjęcie do Polski miliona Arabów i Afrykańczyków! W imię świętych sojuszy krajami "pierwszej prędkości" Unii Europejskiej!
A kto sprowadził do Polski agentów GRU w ramach współpracy z taką Rosją „jaka jest”? Czyżby współpraca Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską służbą – wywodzącą się wprost z KGB wynikała tylko z decyzji gen.Pytla? Czyżby Tusk - jako premier nic nie wiedział o penetrowaniu Polski przez rosyjską agenturę? A kto zaprosił Ławrowa do Polski, by wygłosił polskim ambasadorom prelekcję na temat budowania sojuszy?  Czy nie był to czasami min. Sikorski, który pod groźbą śmierci nawoływał Ukraińców, by podpisali porozumienie z Janukowyczem? A kto oddał Rosji zasądzone 1,2 mld zł z tytułu nieuzasadnionych opłat za gaz przez Gazprom? A kto zwolnił Rosję na 10 lat z opłat za przesył gazu przez Polskę? No – chyba nie Kaczyński! A kto podpisał porozumienie na dostawy gazu do Rosji do 2037 roku, aż musiała interweniować Unia Europejska? Czy nie był to czasami Pawlak Waldemar z PSL-u ? A kto chciał sprzedać Lotos Rosjanom? Czyżby był to Obajtek? Zasługi Tuska, Buzka, Pawlaka, Kosiniaka i Sikorskiego w budowaniu sojuszy – jawnie potwierdzanych przez „światowych przywódców” klepaniem po plecach naszych budowniczych – są niepodważalne. Jest więc oczywiste, że Donald Tusk jest jedynym gwarantem uzyskania od Rosji reparacji wojennych, gdyż nie tylko rozmawiał z Putinem, ale także się z Putinem ściskał – a nawet został uznany za „Człowieka Rosji w Warszawie”…
Źródło: niepoprawni.pl
Nienawidzę PiS- u ale po tym jak Tusk ograbił OFE, i mam mniejszą emeryturę o ponad 2 tys. zł, nigdy już na niego nie zagłosuję, a takich jest nas wielu!? I coś mnie się wydaje Herr Tusk że kolejnej Generalnej Guberni nie będzie!?
Z forum: Nie rozumiem dlaczego przestępcy i zdrajcy z "górnych półek" ciągle są nietykalni. O sprawiedliwość trzeba walczyć tak jak o wolność, inaczej ciągle będziemy niewolnikami. Jeżeli sądy zawodzą to należy przywrócić systemy lub organizacje, które rozwiązywały "takie problemy" podczas okupacji. Wrogowie śmieją się nam w twarz i robią bezprawnie wszystko co zechcą..  Jutro może być za późno.... 
21 09 2022 Co ja paczę? Apacze!
Najgorszą pozycją w budżecie państwa jest dotacja partyjna dla PO. Totalni mogą w każdej chwili z niej zrezygnować i przeznaczyć na coś sensownego ale jakoś nie chcą. Pisze o tym dlatego bo cały czas pojawiają się głosy że można przesunąć środki budżetowe z tego na tamto. Na onkologię np. z TVP czy coś. Jakoś rządzili 8 lat i nie poprzesuwali. Mieli dość czasu. Była zaś akcja obcinania wydatków w ministerstwach za Tuska i zdrowiu obcięli też.
Po 24 lutego się zmieniła sytuacja bo jak jakiś kretyn zaczyna wywodzić, że po co czołgi, F-35, na onkologię przeznaczcie lepiej, to teraz można mu powiedzieć że jak ruskie wejdą to będzie miał Buczę i Mariupol a nie onkologię. Jest to argument o znacznej sile przekonywania szerokich kręgów opinii publicznej. Trochę się krępują jeszcze zaprzeczać ale to się zmieni. Owszem, inni tam trollowali że po co 500+, czołgi lepiej kupmy. Takie akcje były problematyczne bo totalni zaczęli by kłapać, że po co, że prowokujemy Rosję, że nie grozi wojna w regionie, itp itd. Pisior nie miał jeszcze dowodów empirycznych na słuszność swych założeń. To jest taka sytuacja w której urywa się winda ale do momentu uderzenia nie ma dowodu, że walnie w glebę i się rozpierniczy. Jak już się rozpierniczy to wtedy wiadomo ale jest za późno. W każdym razie Kaczor rozumiał co się szykuje i przestrzegał.
Często toczyłem bekę wywodząc, że PiS to grupa rekonstrukcyjna sanacji ale obecnie minister Błaszczak działa nie po sanacyjnemu. Mamy szybkie, konkretne zakupy będące wynikiem całościowych analiz. Za sanacji to czołg 4 TP opracowywali latami. Była to bezlicencyjna kopia czołgu brytyjskiego, który miał fundamentalny wady koncepcyjne. Anglicy za dużo chcieli więc postanowili że sami zrobią taki. Guzdrali się z nim do 1939 roku w którym został skreślony. Podobnie od zakupu licencji na Vickersa do wprowadzenia 7 TP minęło sporo latek. Podobnie PZL P 38 Wilk i inne. Teraz mamy filozofię inną: pierwsze egzemplarze szkolne już w tym roku, dostawy od przyszłego i błyskawiczne wprowadzenie.
Po rozpasanych zamówieniach na czołgi, haubice, samoloty, BWP przyszła pora na helikoptery: reżim wysłał zapytanie do USA w sprawie 96 śmigłowców szturmowych AH-64 Apache. Ile nas one by wyniosły? Jarosław Wolski opowiada, że ok 60 miliardów złotych. Czy ja dobrze słyszę? W każdym bądź razie poczekajmy na odpowiedź USA bo 96 Apache to oni są w stanie wyprodukować w rok.
Nie jest to wbrew enuncjacjom wspomnianego Wolskiego najlepszy śmigłowiec bo jest lepszy Komancz. Tj. nie ma go bo okazał się tak monstrualnie drogi że nie wszedł. Możliwościami przewyższa jednak Apacza i jedyny problem z nim jest taki, że go nie ma. Apacza w porównaniu z innymi śmigłowcami wyróżnia radar na górze, nad wirnikiem. Jest tam też pełno różnej elektroniki rozpoznawczej ergo Apacz może prowadzić rozpoznanie będąc w całości schowany. Ma działko, rakiety, pewien pancerz. Czy się nam opłaca? Nie wiem i to zależy od ceny i naszych możliwości. Na pewno nasza 18 Dywizja ma wyglądać tak jak amerykańska dywizja ciężka, winna mieć zatem też Apacze.
Rosomak nie chce pływać. Wersja Rosomaka z nową wieżą miała pływać ale nie chce pływać więc nie będzie pływać. I tu jest alternatywa optymistyczna: Rosomaki z tą wieżą w ogóle nie będą pływać, dostaną mocniejszy pancerz, taki jak afgańskie Rosomaki. Wymontują im pędniki itp. Nie jestem bowiem entuzjasta pływania gdyż: komplikuje pojazd, wymóg ten powoduje ograniczenie opancerzenia i odporności wozu, podnosi cenę. Na Ukrainie coś tam pływa ale ponoć średnio wychodzi to pływanie. Jest problem z wyjeżdżaniem na drugi brzeg, który musi być przygotowany. BWP 1 ważył 14 ton a nowe BWP pod 30 i tu jest różnica. Drugim problematycznym postulatem jest zdolność do transportu lotniczego: ograniczenie rozmiarów i masy co wpływa na pancerz. Nowa wieża ma być bezzałogowa i mieć rakiety przeciwczołgowe, czyli dopiero teraz Rosomak stanie się BWP pełną gębą. I tu gratuluję Agencji Uzbrojenia czy tam tej osobie która podjęła konkretną decyzję: nie pływa i kij z tym. Nie będzie pływał.
Wchodzi do testów nowy zestaw umundurowania z kamizelkami kuloodpornymi. Testy takie powinny potrwać rok. A na pewno do wiosny pierwsza faza. Jak przejdzie to testy w warunkach zimowych to seria przedprodukcyjne można robić. Jeśli potem rozkręcą produkcje na poziomie 20 000 rocznie to będzie miało to jakiś sens. 200 000 w 10 lat? Czy 40 000 rocznie i 5 lat?
Czy ktoś w ogóle liczy przewidywane koszty tych programów z uwzględnieniem lat realizacji? Wątpię. Zwrócę jednak uwagę na powtarzające się androny. Co niektórzy bredzą bowiem na granicy epatowaniem upośledzeniem umysłowym. Nie przyjmują do wiadomości fundamentalnych zasad współpracy z Koreańczykami: transfer technologii do nas, przeniesienie produkcji, zgoda na wprowadzanie przez nas modyfikacji. Mówię tu o nowym Krabie: Z obecnym Krabem łączy go podwozie. Pierwsze sztuki koreańskie już w sumie są wyprodukowane, dlatego nie są tak wypasione jak nasze. Ale produkcja krajowa? Dlaczego ma nie mieć naszych luf? Będzie miała nasze lufy ze Stalowej Woli jeśli HSW będzie w stanie je wyprodukować. A jak nie to nie. Skokowo zapotrzebowanie na armatohaubice samobieżne wzrosło gdzieś tak pięciokrotnie: z 24 do ok 125 sztuk rocznie. Lufy: jeszcze więcej bo trzeba wymieniać zużyte lufy w Krabach walczących na Ukrainie. Tymczasem jeden z drugim biadoli, jak to zaoramy se Hutę, jej lufownię i wszystko. Co za brednie. Dywersja normalnie. I na koniec stawiam kwestię konkretną: zastąpienie sprzętu postsowieckiego: I mamy zagadnienia takie jak: stopień zastąpienia. Za PO ewidentnie był przewidywany niski stopień zastąpienia: docelowo zostalibyśmy z 300 czołgów, ze 100 Krabów, ile BWP? Czy PO planowało zastąpienie Goździków 122mm Krabami w ilości 1 do 1?
Źródło: niepoprawni.pl
Fajnie się czyta tylko Morawiecki jeszcze głębiej zajrzy nam do kieszeni, no i na koniec okaże że przywiozą je z uzbrojeniem, które wystarczy na kilka minut w razie stanu W!? Ale zawsze można z procy, i łuków do wroga strzelać!?
Nam silna armia nie jest potrzebna, kiedy brakuje chleba!? A to co dziś mamy to obraz nędzy i rozpaczy. Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza.
I mam nadzieję że polscy żołnierze nie będą już nigdy uczestniczyć w amerykańskich misjach wojskowych, broniąc ich globalnych interesów!?
Dziś żołnierz pracuje 8 godzin, i idzie sobie do domu, bo nadgodzin nikt nie płaci!? To nie są prowokacje tylko śmichy z naszych wojaków ubranych w mundury z głębokiego PRL-u, ba w tenisówkach, lub lakierkach na nogach!?
Generałowie w Polskiej armii są niepotrzebni. Bo Armia Polska po przejściu w formę "zawodową", stała się wielkim biurem dla wojskowych. 70-80 proc. całej armii to tzw. "biurowi żołnierze", nieustannie głodni podwyżek. W razie wojny zasypiemy wroga papierkami i przepisami. 
18 09 2022 Kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną otwarty. Co na to opozycja? Niestety, bez zaskoczenia...
Ledwo otworzyli a już pojawiły się pęknięcia betonu na główce falochronu przy wejściu do portu!? Politycy opozycji jednym głosem krytykują inwestycję, która jest kluczowa dla zapewnienia suwerenności Polski. Przekop Mierzei Wiślanej był solą w oku niektórych polityków już na samym początku prac. W dniu otwarcia kanału żeglugowego również nie szczędzili krytyki czy nawet szyderstw. Z udziałem m.in. prezydenta RP Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a także ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, została otwarta nowa droga wodna łącząca Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Dzięki przekopowi Mierzei Wiślanej Polska zyska niezależne od Rosji przejście z Zalewu na Bałtyk. 18 września, kanał będzie ogólnodostępny dla jednostek pływających. Telewidzowie TVN 24 nie mieli okazji oglądać na żywo transmisji z otwarcia kanału żeglugowego, bo stacja znalazła "zastępczy temat". Politycy opozycji zadbali jednak o spójny przekaz - jak jeden mąż krytykują i wyśmiewają strategiczną inwestycję. Ta lista jest naprawdę długa i dotyczy niemal wszystkich opozycyjnych ugrupowań...To jest kanał na skalę ich możliwości. Oni tym kanałem otwierają oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówią, to nasze, przez nas wykopane i to nie jest nasze ostatnie słowo! - Marek Belka.
W podobnym stylu wypowiadał się lider Polski 2050 Szymon Hołownia. - Myślę, że ta inwestycja została źle przemyślana, źle przygotowana. To niestety, mogą być - jeżeli się szybko czegoś z tym nie zrobi - zmarnowane pieniądze - mówił dziennikarzom.  Dodał, że aby wydane dotąd na ten kanał 2 mld zł nie były zmarnowane, trzeba planu, jak z tą inwestycją, z tym, co obecnie zrealizowano "pójść z tym, co jest, do przodu". Warto dodać, że europosłanka z ugrupowania Hołowni - Róża Thun - w 2020 roku skarżyła się unijnym instytucjom, nazywając przekop Mierzei Wiślanej "zagrożeniem dla Bałtyku". Próba zablokowania inwestycji nie powiodła się.
17 września - w symboliczną rocznicę sowieckiej agresji na walczącą już z Niemcami Polskę - uroczyście otwarty został kanał łączący Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Tym samym Polska zyskuje niezależne od Rosji przejście z Zalewu na Bałtyk. "To droga wolności, nowych szans i nowych możliwości. Jest świadectwem woli, sprawczości, dążenia do Polski silnej, niezależnej i suwerennej" – stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
Chcę ogłosić, że mimo trudnego położenia Rzeczypospolitej Polskiej, geopolitycznego w tej części Europy od ponad tysiąclecia, mimo wichrów wojen, które przyginały nas bardzo często do ziemi, mimo milionowych strat w naszym narodzie, mimo osobistych tragedii, które przeżyły polskie rodziny, pokolenia, mimo wszystkich przeciwności, mimo trudnych czasów, mimo lat komunizmu; mimo wszystkiego tego, co działo się także i w ciągu ostatnich 30 lat, Polska zwycięża. Zwycięża dziś tutaj na Mierzei Wiślanej - oświadczył prezydent Andrzej Duda.
Nie chodzi o to, czy tu będą mogły przepływać największe statki; od tego, by odbierać towar z największych statków, mamy inne porty; od tego, by ładować największe statki, mamy inne miejsca na wybrzeżu Rzeczypospolitej. Chodziło o to, by ta droga symbolicznie była otwarta, by nie trzeba było pytać o zgodę kraju, który nie jest nam przyjazny, kraju, którego władze nie wahają się przed atakowaniem i niewoleniem innych - mówił Duda podczas wystąpienia. Otwierany dzisiaj kanał żeglugowy, to droga wolności, nowych szans i nowych możliwości. Zrywamy dzisiaj, symbolicznie w dniu 83. rocznicy napaści Związku Radzieckiego na Polskę, ostatnie pęta naszej w gruncie rzeczy zależności, naszego uzależnienia od Związku Radzieckiego, a później od Federacji Rosyjskiej - mówił szef rządu.
Wierzę, że to początek czwartego portu Rzeczypospolitej. Wierzę, że to nowy impuls dla rozwoju tej ziemi. Ale przede wszystkim wierzę, że to kolejny akt tego, co było przez bardzo długie lata naszym marzeniem, także po 1989 roku, by Polska była naprawdę niepodległa, naprawdę suwerenna i naprawdę była silnym, poważnym, liczącym się państwem - powiedział prezes PiS. Ja tego nie potrafię zrozumieć - mówi prezydent Elbląga Witold Wróblewski, który od wielu lat promował przekop Mierzei. Skoro Urząd Morski pogłębia w porcie te dwie linie znajdujące się na terenie miasta, to dlaczego nie może pogłębić tej ostatniej 900-metrowej? Prezydent Elbląga zaznacza też, że samorządowcy "po drodze" toru wodnego nie odpowiadają za jego pogłębienie. Ani wójt, ani starosta nie musieli za to płacić ze środków samorządu - mówi włodarz miasta. Bez pogłębienia 900-metrowego odcinka do portu będą mogły przypływać tylko statki o tonażu do tysiąca ton.
Otwarcie Przekopu Mierzei Wiślanej było na poziomie dożynek. I to kiepskich. Siedem rzeczy, które nie spodobały mi się na otwarciu przekopu. Mam nadzieję, że PiS umie budować kanały, bo na ich otwieraniu zupełnie się nie zna. Z otwarcia przekopu wróciłem ze świadomością, że byli tam jacyś politycy, coś tam nawet mówili do zgromadzonych, ale ani ich nie widziałem, ani nie słyszałem.
1. Autobus powrotny czekał pół godziny.
Nikt nas nie informował o przyczynie opóźnienia. Czekaliśmy więc w środku, cali mokrzy po ulewie, a ci, dla których nie było miejsc siedzących, stali na zewnątrz. Z czasem zrobiła się z nich grupa ponad 100 osób. Podróż powrotna nie była już tak szybka, autobus często stawał w korku.
2. Nie widziałem żadnego polityka
Dla notabli przygotowano wielki namiot. Wąska grupa śmiertelników mogła oglądać i słuchać, kiedy tam przemawiają, ale tylko z punktu widokowego lub jego okolicy. Pozostali, obojętnie gdzie by stali, mogli w zasadzie zapomnieć, żeby ich widzieć i słyszeć.
3. Ludzie sikający po krzakach
Na teren przekopu przywieziono kilkadziesiąt toi toiów, ale postawiono je tam, gdzie zaplanowano wieczorem koncert. Nikt nie wpadł na to, żeby kilka z nich przenieść w miejsce, w którym będą gromadzić się ludzie chcący zobaczyć przepłynięcie pierwszego statku przez kanał.
Ponieważ większość osób przybyła na godz. 12. (nieraz po kilkugodzinnej podróży), bo wtedy według pierwszych zapowiedzi miała zacząć się cała uroczystość (zaczęło się de facto dopiero po godz. 13.), to już w okolicach godz. 14. niemało osób biegało pod płot za potrzebą. A niektórzy uznali nawet, że pod płot to będzie dla nich za daleko i specjalnie się z niczym nie kryli.
4. Wejście tylko na zaproszenie klubu "Gazety Polskiej"
Najlepszym i tak naprawdę jedynym miejscem do obserwacji oficjalnej części uroczystości był punkt widokowy, który był pagórkiem ze schodami. Niby nic trudnego tam dotrzeć, ale okazało się, że nie można tam wejść bez zaproszenia klubu "Gazety Polskiej". Wchodzili więc często członkowie i fani tejże, a obcy element był grzecznie wypraszany na bramce, by panoszyć się gdzieś dalej, najlepiej gdziekolwiek.
5. Naprzeciwko notabli znalazł się baner promujący Łupaszkę
Wybrańcy uzbrojeni w zaproszenia "Gazety Polskiej" pojawili się na wzgórzu naprzeciwko notabli z niejedną biało-czerowno flagą i dwoma transparentami promującymi lokalne kluby GP. Na jednym był Lech Kaczyński, na drugim Łupaszko, któremu część historyków przypisuje odpowiedzialność za wymordowanie cywilów w Dubinkach.
6. Mało różnorodności i transparentów
Choć przeciwnicy przekopu i część żeglarzy zapowiadali protesty, to nie zauważyłem na miejscu nikogo, kto by się z takimi poglądami obnosił. Nie widziałem też nawet prawie żadnych transparentów popierających przekop. Moim zdaniem za dużo było w tym wszystkim jednorodności, za mało różnic zdań. Wyjątkiem był Paweł z Jaworzna, który z miejsca stał się maskotką otwarcia. Chodził z wypisanym hasłem "Jarosławie dziękujemy za Przekop Mierzei" i sprawiał, że ludzie się uśmiechali od ucha do ucha.
7. Zamęczali nas na deszczu
Po godzinie przemów polityków przy przekopie prawie każdy już miał wyłączone radio. Znudzeni byli nawet ci, którzy ich słuchali, nie mówiąc już o tych, do których te przemowy nie docierały w żadnej formie. Nadeszła burza, ulewa spadła na nas wszystkich i każdy z nadzieją patrzył na most obrotowy, żeby ruszył się choć o centymetr.
Krótko po godz. 14. wreszcie się stało. Most poruszył się, jakaś kobieta krzyknęła, jakby doznała objawienia, a przeprawa bardzo sprawnie obróciła się tak, by swobodnie mógł przepłynąć ustawiony w stronę morza statek. Dopiero z czasem zaczęliśmy rozumieć, żeby obrót mostu to był pic na wodę i zdaniem niektórych sposób, żeby połowa mokrego tłumu nie uciekła.
Źródło: niezalezna.pl, rmf24.pl, onet.pl
Miała do portu w Elblągu wpłynąć barka z 1000 ton węgla, już się ustawiała kolejka!? No ale nie wpłynęła z dwóch powodów po pierwsze nie było węgla, a po drugie wyjście do portu jest za płytkie!?
Profesor Włodzimierz Rydzkowski, znany ekspert ds. transportu i logistyki podzielił koszt budowy przekopu Mierzei Wiślanej przez spodziewane zyski portu w Elblągu. Koszty wzrosły z 880 mln zł do 2 mld zł. Jeżeli to podzielimy przez 2 mln zł, bo na tyle są szacowane roczne zyski portu, jeżeli wzrosną obroty do miliona ton, to nakłady zwrócą się za tysiąc lat. To nie jest żart. Mówię poważnie— przekazał profesor.
PiS niestety też bez zaskoczenia- musiał to Głódź otwierać, nie?
Kluby Gazety Polskiej w liczbie około tysiąca uświetniły swoją obecnością otwarcie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Środowisko polskich patriotów jak zwykle nie zawiodło i było bardzo mocno słyszalne podczas tego wyjątkowego dnia. Skandowane "Tu jest Polska" niosło się po terenie uroczystości i przypominało, jak ważna to inwestycja. 
14 09 2022 Kto dał "zielone" światło do agresji Rosji na Ukrainę?
Niemcy nie tylko rezygnowały pośpiesznie z węgla kamiennego i brunatnego w energetyce ale zakwestionowali także atom w swym miksie energetycznym, stawiając na energię z wiatru i słońca. W tej sytuacji stabilizatorem systemu energetycznego w Niemczech, musiał stać się gaz, a ponieważ Niemcy nie mają własnych zasobów, postawili na gaz z Rosji, który dla nich ten kraj sprzedawał na specjalnych warunkach cenowych. Ba przez wiele lat relacje handlowe z Rosją układały się tak dobrze, że Niemcy uznali, że nie tylko będą zaopatrywali swój przemysł, w tym energetykę ale przede wszystkim będą hubem tego gazu dla całej Europy. Stąd wspólne infrastrukturalne projekty z Rosją, budowa 2 nitek Nord Stream1 o możliwości przesyłowej 55 mld m3, a w ciągu kilku następnych lat 2 kolejnych rur Nord Stream2 o podobnej wydajności,
To właśnie dokończenie Nord Stream, było dla Rosji sygnałem, że może zaatakować Ukrainę, bo ewentualna blokada przesyłu rosyjskiego gazu przez ten kraj, nie była już dla Rosjan wcale groźna. Nie ulega więc wątpliwości, że wybudowanie 4 rur gazociągu Nord Stream, zwolniło ostatnie rosyjskie hamulce przed zaatakowaniem Ukrainy, zwłaszcza, że po aneksji Krymu i zajęciu części obwodów Ługańskiego i Donieckiego w 2014 roku, unijne sankcje nałożone na Rosję były mniej niż symboliczne. Niestety ta wybitnie prorosyjska polityka energetyczna prowadzona przez Niemcy, miała ogromny wpływ na kształtowanie się unijnej polityki energetycznej, w niej także eliminowano węgiel, blokowano powstawanie nowych elektrowni jądrowych i forsowano energię odnawialną, a stabilizatorem systemów energetycznych miał być gaz. Rosji było w to graj, od jej gazu uzależniały się nie tylko Niemcy ale także inne kraje Europy Zachodniej, im więcej tego surowca Rosja do tych krajów wysyłała, tym była pewniejsza, że jak zaatakuje po raz kolejny Ukrainę, reakcja UE będzie podobna jak w 2014 roku, Rosja rewanżuje się Unii, zdecydowała się nawet na szantaż gazowy, a ponieważ Niemcy są najsilniej uzależnione od rosyjskiego gazu, to zablokowanie dostaw do Niemiec gazociągiem Nord Stream1, wywołało w tym kraju wręcz panikę. Poprzez działania KE, Niemcy chcieli wymusić oszczędności gazu w innych krajach, a tak zgromadzone rezerwy, miałyby być w sytuacji poważnych braków gazu, przekazywane do naszych zachodnich sąsiadów. To się jednak nie udało, większość krajów UE protestuje przeciwko takim rozwiązaniom, są przekonane, że Niemcy, pogłębiając swoje uzależnienie od rosyjskiego gazu, a w konsekwencji także UE, doprowadzili do największego po II wojnie światowej kryzysu energetycznego". Oczywiście, że w dużej części jest to prawda, iż wybudowanie NS1 i NS2otworzyło drogę W. Putinowi do agresji na Ukrainę, ale moim zdaniem ta prawda jest nie cała. Przecież bowiem nie tylko uzależnienie gazowe Niemiec i Europy od Rosji sprowokowało W. Putina do agresji na Ukrainę. Przypomnijmy sobie pierwsze działania J. Bidena zaraz po objęciu przez niego urzędowania jako prezydenta USA. Stany Zjednoczone jawnie wtedy zrzekły się wówczas z ingerencji w politykę europejską na rzecz oddania kierowania w niej Niemic i Rosji. USA postawiły wtedy na Chiny jako potencjalnego wroga kosztem kierowania wydarzeniami w Europie. I dopiero te dwa czynniki dały niejako zielone światło do agresji na Ukrainę: energetyczne (gazowe) uzależnienie Niemiec i Europy Zachodniej przez Rosję oraz oddanie Europy przez USA. Na szczęście Rosja zrobiła ogromny błąd atakując Ukrainę. Gdyby ona trwała tydzień to wszystko pewnie by "spłynęło po kościach", ale Ukraina zupełnie niespodziewanie podjęła heroiczną walkę i walczy do dzisiaj. To spowodowało zmianę o 180 stopni polityki amerykańskiej, która powróciła znów do Europy a UE została zmuszona do reakcji na tą wojnę sankcjami. Oczywiście są one niewystarczające i już widać, że zarówno przede wszystkim Niemcy, ale i Francja już mają "dość" tej wojny. A już kryzys energetyczny i wstrzymanie dostaw gazu przez Rosję poprzez rurociąg NS1 sprawił, że cała Europa martwi się o przeżycie zimy. W tej sytuacji rośnie presja o powrót do dobrych stosunków z Rosją. Tym bardziej, że np. przede wszystkim Niemcy, ale i inne kraje Starej Europy zafiksowani są ideologicznym i forsowanym przez Niemcy "Zielonym Ładem" czy pakietem "Fit for 55".
Zgadzam się ze Z. Kuźmiukiem, że rezygnacja z węgla czy atomu jako źródeł pozyskiwania energii okazała się dzisiaj mordercza dla UE a tego morderstwa dokonały Niemcy i jako sprawcy winny być dzisiaj skazane na infamię i zupełne milczenie w sprawach europejskich. Dodatkowo jeszcze obciąża ich reakcja na wojnę na Ukrainie, której de factwo nie pomagają jej prawie w żaden sposób, jak np. z czołgami Leopard, których Ukraina nie ujrzy nigdy. Ale sytuacja jest dynamiczna i kto wie, czy niezrozumiała tak naprawdę decyzja Rosji wstrzymania przesyłu gazu do Niemic poprzez NS 1 nie ma w tej sytuacji jeszcze trochę spiskowego działania. Będzie coraz trudniejsza sytuacja z dostępem gazu w Europie i to szczególnie podczas zimy. I sądzę, że już dzisiaj kraje europejskie będą niejako zmuszone i będą prosiły, żeby Berlin uruchomił Nord Stream 2, którego - pod naciskiem opinii europejskiej i światowej - certyfikację w dniu 22 lutego 2022 zawiesił Olaf Scholz (czyżby nie wiedział o dacie agresji? A wtedy - być może już niedługo - Kanclerz Niemiec dla "dobra Europejczyków" - pozytywnie przeprowadzi certyfikację i gaz popłynie przez Nord Stream 2. A tego od zawsze chciały i Rosja i Niemcy! A wtedy też Nord Stram 1 zostanie cudownie udrożniony i spełni się marzenie Putina i Merkel o czynnych dwóch rurociągach, na które przecież Niemcy i Rosjanie wydali grube miliardy. I wtedy to Niemcy będą zbierali europejskie róże zamiast ostów. 
Źródło: niepoprawni.pl 
11 09 2022 Najemnik Tusk i rasa panów.
Podczas zjazdu CDU słowo do delegatów wygłosił 16 stycznia 2001 ówczesny przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk, który z dużym uznaniem skomentował działania polityczne Niemiec na arenie europejskiej: "Wasz sposób rządzenia był i jest błogosławieństwem nie tylko dla Niemiec, ale i całej Europy, dla waszych wschodnich sąsiadów a jako Polak wiem, o czym mówię. Również dla państw Bałkanów i ich marzeniu o Europie oraz Ukraińców w ich walce z agresją" - mówił Tusk w języku niemieckim na tle odbudowanych po II WŚ kamieniczek dawnego Wolnego m. Gdańsk. Miasta, które miało pozostać na wieki niemieckie... Chodzący na niemieckiej smyczy Tusk nie krył w swoim hymnie pochwalnym nadziei, że Niemcy znów opanują Europę, a zwłaszcza zaś Polskę z której terytorium Tusk błogosławił po niemiecku niemieckie czyny i "wartości": „Fakt, że nie straciliśmy naszej wiary w przyszłość zjednoczonej Europy i w to, że nasze wartości mają sens jest również wynikiem waszej konsekwencji, cierpliwości i – mówiąc wprost – przyzwoitości”(sic!)
Elementarna przyzwoitość wymaga jednak by powiedzieć, że celem Niemców jest sfederalizowana pod ich przewodem Europa i o „mniejszej kulturze” Polska, jako podrzędny land Niemieckiej Unii Europejskiej. Bo przecież, jak przypomniał w pamiętnym kazaniu abp Gądecki: „Niemiecki Generalny Plan Wschodni zakładał, że po dwudziestu latach od ukończenia wojny nie będzie państwa polskiego ani 80% Polaków”. Ten niemiecki plan jest nadal aktualny – zaś federalizacja Europy stanowi nowy oręż Niemców w likwidacji państwa polskiego. Czas jednak szybko zrewidował błogosławieństwo Tuska i jego adorację niemieckiej sztuki rządzenia (art zu regieren) oraz niemieckiej „przyzwoitości”. Zaledwie po roku od peanu Tuska runęła cała niemiecka „sztuka rządzenia” Europą, której symbolem - po ataku Rosji na Ukrainę - stało się pięć tysięcy hełmów z demobilu, wysłanych do bombardowanej z ziemi i z powietrza Ukrainy. Runęła także niemiecka „przyzwoitość” – tak gloryfikowana przez niemieckiego najemnika w jego hymnie pochwalnym - gdy Niemcy obiecały Polsce i innym krajom Europy Środkowej wsparcie sprzętowe w zamian za postsowieckie czołgi i wozy opancerzone, które te państwa wysłały na Ukrainę. Za ponad 200 czołgów T-72 i zmodernizowanych T-72M1 oraz dodatkowych czołgów PT-91 Niemcy zaoferowały stronie polskiej…. 20 Leopardów 2A4 i to niesprawnych technicznie i bez pocisków! Niemcy zaś dotąd nie wyrazili zgody na dostarczenie Ukrainie czołgów bojowych Leopard 2A4! Nietrudno więc sobie wyobrazić niemiecką „pomoc”, gdyby Rosja zaatakowała Polskę, a Polską rządził ich najemnik Donald Tusk. Polska została by złożona na ołtarzu dobrych stosunków rzeszy niemieckiej z Rosją – tak jak wtedy, gdy podpisany został pakt Ribbentrop-Mołotow.  Przecież zgodnie z niemiecką doktryną, Polski miało nie być, ani 80% Polaków!
Po Angeli Merkel – byłej komunistce z enerdowskiego FDJ, która wyhodowała sobie Tuska - niemiecką „przyzwoitość” reprezentuje teraz lewak kanclerz Olaf Scholz, który kategorycznie odrzucił żądania w sprawie reparacji dla Polski. – Mogę zaznaczyć, podobnie jak wszystkie poprzednie rządy federalne, że kwestia ta została ostatecznie rozstrzygnięta w prawie międzynarodowym – powiedział kanclerz Niemiec w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Olaf Scholz potwierdził więc, że niemiecka „przyzwoitość” jest niezmienna od czasu zakończenia II WŚ, więc Niemcy nie zamierzają ponieść żadnej odpowiedzialności za zbrodnie i zrujnowanie Polski w czasie niemieckiej okupacji!  W przeciwieństwie do innych krajów, którym Niemcy wypłaciły reparacje wojenne...Olaf Scholz ogłosił stanowisko Niemiec w sprawie reparacji tuż po słowach führera niemieckiej opozycji w Polsce, którego Niemcy szykują na premiera niemieckiego landu. Zaraz po opublikowaniu w dniu 1 września 2022 raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w latach 1939-1945, zareagował wyznaczony przez Niemców na premiera Donald Tusk: „Inicjatywa PiS–u o reparacjach pojawia się, gdy mają potrzebę zbudowania narracji politycznej”. Tusk też dodał, że żadnych reparacji nie będzie, a partia rządząca gra „antyniemiecką kampanią”.
Argument ad hitlerum  Donalda Tuska o „antyniemieckiej kampanii” jest tak stary jak stara jest Rzesza niemiecka i Rasa Panów - wzbogacona na wojnach, mordach i grabieżach. Nietykalna Rasa Panów przetrwała bowiem do dzisiejszych czasów, siejąc spustoszenie w całej Europie, czego już nie da się ukryć...
Belgijski ekspert ds. energetyki, profesor uniwersytetu w Liege, Damien Ernst w rozmowie z PAP ujawnia całe „błogosławieństwo” niemieckich rządów w Europie: – Zielony fundamentalizm Niemiec doprowadził całą Europę do niespotykanego od II wojny światowej kryzysu ekonomicznego i prawdopodobnie sprzyjał wojowniczemu zachowaniu Władimira Putina. Inaczej rzecz ujmując, katastrofalna polityka energetyczna RFN była czynnikiem sprzyjającym wojennym planom Putina i doprowadziła też do ogromnego kryzysu gospodarczego, z którym mamy do czynienia teraz – mówi Ernst, uściślając, że niemiecka transformacja energetyczna (Energiewende) doprowadziła do zwiększenia zależności Europy od rosyjskiego gazu. – Niemcy popełnili dwa kluczowe błędy, które pogrążyły UE w obecnym kryzysie: zajęli negatywne stanowisko wobec energii atomowej i na rzecz osłabienia przemysłu jądrowego w całej UE; podjęli agresywne działania wobec przemysłu paliw kopalnych w Europie – chodzi m.in. o naciski na Polskę w sprawie na zamknięcie kopalń węgla, czy brak eksploatacji nowych złóż gazu w UE. Oba te czynniki sprzyjały rosyjskiemu przemysłowi gazowemu ze znanymi nam wszystkim konsekwencjami – podkreśla Ernst. – Jest jasne i dobrze udokumentowane, że (Niemcy) otrzymali również poparcie Putina w realizacji swojej infantylnej polityki, która mocno osłabiła UE. Putin w pewnym sensie uzbroił zielonych fundamentalistów przeciwko UE i teraz to wykorzystuje – dodaje belgijski ekspert. Jest też jasne i dobrze udokumentowane, że Niemcy wyhodowali sobie najemnika Tuska, by ten siał zamęt i chaos w Polsce w walce z „antyniemiecką kampanią” - błogosławiąc Niemców za ich "przyzwoitość"...
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Zielona energia, najlepiej się sprawdza i jest stabilna, jako pasza dla zwierząt. Dla Niemców najlepiej pasował zielony ruski gaz i kierownica dystrybucji tymże gazem w ich rękach, jako narzędzie szantażu Europy. Niemcy, to Dżin, którego nie wolno wypuścić w całości z butelki.
Mafiozi z PO-PSL i inne zbrodnicze mafie w Polsce i UE opłacające antypolską propagandę na rzecz PO chcą „żeby było jak było” - czyli ponownej możliwości bezkarnego rabowania Polski. Problem jest jednak w tym, że zarówno Niemcy jak i UE są rządzeni przez rosyjskich agentów. Spora część część lewactwa w Niemczech oraz tzw. europosłów to jest wręcz rosyjska agentura, albo pseudo ekolodzy czy zieloni sowicie opłacani przez rosyjskich zbrodniarzy. Sowiecko- rosyjska agentura w Niemczech i EU jest bardzo liczna - włączając Merkel oraz obecnego kanclerza Niemiec Scholza zakochanego w sowieckiej tzw. NRD. Olaf Scholz jako zdeklarowany marksista z Hamburga współpracował z komunistycznymi organizacjami w NRD. W najmroczniejszej fazie zimnej wojny dwudziestoparoletni Olaf Scholz, wówczas wiceszef młodzieżowej przybudówki SPD, regularnie jeździł do sowieckiego Berlina Wschodniego i Poczdamu, gdzie odbywały się wspólne obozy i konferencje z udziałem członków komunistycznej Wolnej Młodzieży Niemieckiej oraz Socjalistycznej Partii Jedności. Dlatego tacy antyeuropejscy zbrodniarze jak Timmermans w UE i zdegenerowane lewactwo mogą spokojnie opracowywać rosyjsko- niemieckie plany zniszczenia niezależnych krajów w Europie.
06 09 2022 Reparacje: Gdula i inni…
Uroczyste ogłoszenie w czwartek 1 września 2022 przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego raportu ws. żądania reparacji wojennych wobec Niemców w kwocie 6 bilionów 220 mld złotych, wywołało natychmiastową reakcję pro-niemieckiej opozycji. Wystarczył tylko jeden dzień, by ujawnili się funkcjonujący w polskiej polityce nie tylko pożyteczni idioci, ale także folksdojcze. Po ogłoszeniu raportu jako pierwszy do boju przeciwko PIS-owi i Prezesowi Kaczyńskiemu ruszył nominat Angeli Merkel, Donald Tusk, który oświadczył: – Tu nie chodzi o żadne reparacje od Niemiec, tu chodzi o kampanię polityczną, tu wewnątrz. Jarosław Kaczyński tego nie ukrywa, że na tej antyniemieckiej kampanii chcą odbudować poparcie dla partii rządzącej – powiedział w czwartek lider PO. Tusk opowiedział się zatem przeciwko niemieckim reparacjom, skoro Platforma Obywatelska nie zamierza budować swojego poparcia wśród Polaków na żądaniu odszkodowania od Niemców za zrujnowanie Polski w czasie II WŚ oraz brutalne mordy sześciu milionów Polaków.
Intencje führera totalnej opozycji w lot wyczuł były lider Platformy Grzegorz Schetyna, oświadczając w radiu RMF FM nie tylko, że „kwestia reparacji jest zamknięta", lecz także że „przyszły rząd – złożony z ugrupowań demokratycznych – nie wróci do sprawy reparacji od Niemiec”. Przekaz dnia lidera Platformy Obywatelskiej obudził wszystkich pożytecznych idiotów i funkcjonujących w polskiej polityce folksdojczów. Były szef polskiego MSZ Radosław Sikorski pytany o kwestię reparacji oraz moralnego obowiązku wypłacenia tych pieniędzy przez Niemcy dla, odpowiedział: – Mam wrażenie, że dla kolegów z PiS II wojna światowa w ogóle się jeszcze nie zakończyła. Mówią takie rzeczy jak zachód byłby większym wrogiem Polski, niż wschód – komentował ten, który bez cienia wstydu wzywał Niemców do kierowania całą Europą, dodając: „Dziś utwierdzamy się we wrogości do naszego sojusznika. Jakie dobro wynika z tego dla Polski? Bajki dla naiwnych”. Na odwagę zdobył się także Szymon Hołownia, wiążąc reparacje z utrzymaniem się przy władzy PIS-u! „Kim trzeba być, żeby rozpętaną przez Niemców #1września hekatombę zagłady i idącą za nią dziesiątki milionów ofiar, wykorzystywać dziś cynicznie wyłącznie w imię utrzymania się u władzy w kraju okradanym i niszczonym przez tych samych łobuzów, którzy dziś bredzą o reparacjach?” – napisał na TT Hołownia.
Partyjny przekaz Tuska, że żądanie reparacji wojennych od Niemiec, to "wewnętrzna propaganda i że nie ma szans na reparacje" rozochocił także proniemieckich żurnalistów. Ot takich jak np. zawstydzona raportem Renata Grochal: „Oglądam konferencję PiS i muszę powiedzieć, że straszne jest to wykorzystywanie tragedii milionów ofiar II Wojny Światowej w cynicznej, politycznej grze, obliczonej wyłącznie na wzbudzenie nastrojów antyniemieckich w Polsce i pobudzenie twardego elektoratu PiS. Wstyd!”. Wzburzona Anna Mierzyńska z OKO.press posunęła się nawet do groźby, że Niemcy zażądają od Polski (sic!) rewizji polskich granic, pisząc na TT: Jak się Niemcy w końcu wkurzą i otworzą temat granicy polsko- zachodniej, to dopiero się wesolutko zrobi… Zwłaszcza w perspektywie wojny za granicą wschodnią. Od miesięcy zdzieram tu klawisze, że to iście zbrodnicze wycie na Niemcy, pod dyktando człowieka chorego na paranoję władzy, pełnego urazów, kompleksów i nienawiści doprowadzi do tego, że u Niemców odżyją pragnienia odzyskania swoich kresów wschodnich... Żurnalistce OKO.press wtórował były minister przekształceń własnościowych, Waldemar Kuczyński, strasząc Polaków rozpętaniem przez Niemcy III Wojny Światowej za żądanie Polski od  Niemców reparacji za II WŚ: „Wielokrotnie pisałem o groźnym dla nas wyciu na Niemcy. Przedwczoraj haniebnie Morawiecki. To wzbudzi nienawiść do Polaków. I kiedyś „perszeron” spyta czemu trzecia część jego łąki należy do „kucyka” za Odrą. Niemcy nie muszą być jagnięciem, jak dziś. Nie zapomnijmy tego…”
Na tle pana Waldka, wpis europosła Marka Belki można odczytać jako bezsilny skowyt bolszewika, za którego czasów w każdej gminie miał stanąć jak nie pomnik Lenina to monument poświęcony żołnierzom radzieckim: Dzisiejsze, kampanijne wystąpienie pana Kaczyńskiego należało zatytułować „Pałac Saski w każdej gminie”. Byłoby nie tylko śmiesznie, ale i pompatycznie – napisał Belka. Ten skowyt pożytecznych idiotów, folksdojczów i bolszewików tak jak się zaczął – tak nagle zdechł. W sobotę bowiem ujawniono, że w uchwale z dnia 10 września 2004 r. w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych w Niemczech Sejm RP stwierdził, że „Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych za olbrzymie zniszczenia oraz straty materialne i niematerialne spowodowane przez niemiecką agresję, okupację, ludobójstwo i utratę niepodległości przez Polskę”. Tę uchwałę przegłosował nie tylko PIS, ale i lewica oraz Platforma Obywatelska – w tym Tusk i Schetyna…
Teraz zaczęła się żałosna próba odkręcania pro-niemieckiej narracji wraz z zapewnieniami – w tym führera Tuska, że oczywiście wszyscy są za reparacjami, tylko dziwią się, dlaczego tak późno PIS przygotował ten raport! Żaden jednak politruk PO nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Platforma tego raportu nie przygotowała w czasie 7 lat swoich rządów? Dlaczego Platforma Obywatelska w czasie swych rządów nie nadała biegu "Raportowi o stratach wojennych Warszawy" wraz z aneksem zawierającym materiał dokumentacyjny? Ten raport przygotował ówczesny prezydent Warszawy ś.p. Lech Kaczyński wraz z wyceną strat w kwocie  45 mld 300 mln dolarów ! Choć kolejna bitwa z PIS-em i z prezesem Kaczyńskim została sromotnie przegrana to nie oznacza, że partyzantka totalnej opozycji złożyła broń! Bo totalna opozycja ma w zanadrzu oprócz folksdojczów i pożytecznych idiotów, także prawdziwych idiotów. Oto Robert Kropiwnicki z PO wywołał konsternację w studiu TVP Info wypowiadając się o reparacjach wojennych od Niemiec, „że "3/4 kwoty zawartej w raporcie, bo ponad 4,5 biliona złotych, to wartość utraconych wynagrodzeń tych 5 milionów ofiar II wojny światowej, które teraz państwo polskie chce właściwie zagrabić, bo te pieniądze powinny dostać rodziny ofiar, a nie państwo polskie".  Kropiwnickiego i wszystkich innych przebił jednak poseł Lewicy Maciej Gdula, stwierdzając: „Domaganie się reparacji za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli w czasie drugiej wojny światowej to odrażający cynizm polityczny”. Odnosząc się do decyzji polskiego rządu ws. wystąpienia o reparacje wojenne od Niemiec, Gdula dodał: „Rolą Polski jest pamiętać o drugiej wojnie a nie zarabiać na niej” (sic!) . Jeszcze większą – odziedziczoną po ojcu niewolniczą podległość - zademonstrował Gdula w programie TVPInfo twierdząc, że w reakcji na żądanie reparacji wojennych, Niemcy mogą zgłosić reparacje za zajęte przez Polskę miasta Wrocław, Opole i Szczecin! Gdula sam się więc zdegradował do poziomu  nieuka i kompletnego ignoranta, który nie wie na mocy jakiego układu ustalono granice powojennej Polski i kto je ustalił! Jeśli zatem kogoś dziwi, że polskie uniwersytety są fabryką tępawych magistrów, zaś Uniwersytet Warszawski jest na odległym – 402 miejscu w świecie i to za wszystkimi chińskimi uniwersytetami - to znajdzie tutaj odpowiedź. Na UW wykłada przecież doktor habilitowany nauk społecznych, nauczyciel akademicki Maciej Gdula. To są dopiero jaja!!!
Źródło: niepoprawni.pol
Gdyby Polska otrzymała reparacje od Niemiec, to nic na tym nie zyskamy, bo wszystkie pieniądze trafią do USraela, i na Ukrainę, bo tam już czekają intratne posady!?
A mnie się wydaje że na reparacje od Niemiec jest już za późno, ale by przekształcić zespół przygotowującym raport dotyczący reparacji przez 5 lat, w komisję, lub departament z setkami dobrze płatnych etatów jest najlepszy czas!? 
29 08 2022 Od początku mieliśmy rację.
Rok temu w 80. rocznice napaści Niemiec na ZSRR Putin próbował uwieść Europejczyków, a w szczególności Niemców „wspaniałym wizjonerskim planem”. W niemieckiej prasie ukazał się tekst jego autorstwa, w którym zaproponował budowę „Europy od Lizbony po Władywostok”. Oczywiście realizacja tego planu według Putina mogłaby się ziścić tylko po wypchnięciu Stanów Zjednoczonych z Europy. Dlaczego Putin do ogłoszenia tej wizji wybrał datę agresji hitlerowskiej III Rzeszy na ZSRR, czyli dzień rozpoczęcia „operacji Barbarossa”? On doskonale zdaje sobie sprawę z odwiecznych niemieckich apetytów i ich patologicznej wprost żądzy do podporządkowywania sobie innych narodów. Putin jako Rosjanin świetnie rozumie Niemców, ponieważ w swoich genach niesie te same imperialne i zbrodnicze ciągoty, a jako oficer KGB operował na terenie NRD gdzie kontrolował siatkę swoich niemieckich agentów. Jego artykuł zaniepokoił sporą część niemieckich polityków i przedstawicieli elit, ponieważ bardzo szybko zrozumieli oni do czego Putin cynicznie nawiązuje uchylając jednocześnie rąbka tajemnicy, co do dzisiejszych planów Berlina. Otóż „operacja Barbarossa” wpisywała się w hitlerowski „Generalny Plan Wschodni” zakładający ustanowienie „Neue Ordnung” (Nowego Ładu) i utworzenie „Wielkogermańskiej Rzeszy”, która według tego planu miała sięgać „od Portugalii po Ural” zapewniając przestrzeń życiową dla „rasy panów”. Putin wie, że przy jego pomocy Niemcy realizowali „Generalny Plan Wschodni” przystosowany do współczesnych realiów, które póki co wykluczają użycie siły militarnej i fizyczne wyniszczanie „mniej wartościowych narodów”. Zaproponował Niemcom sojusz i wspólne imperium wykraczające poza Ural, aż do Władywostoku. Oczywiście Polska w tym uwspółcześnionym niemieckim planie awansowała do roli niemieckiej kolonii, a Polacy do rezerwuaru taniej siły roboczej. Póki co nie grozi nam jeszcze zagłada czy zagonienie do niewolniczej katorżniczej pracy ku chwale IV Rzeszy.
To co dzieje się dzisiaj na naszych oczach wydawało się wprost niewiarygodne jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Jednak i w tamtych czasach istnieli wizjonerzy, którzy przewidzieli, jakie przesłanki muszą zostać spełnione, aby Niemcy znowu zaczęły realizować swoje hegemonistyczne imperialistyczne plany. Po raz kolejny przytoczę słowa Stanisława „Cata” Mackiewicza, który już w 1956 roku, zaledwie 7 lat po podziale Niemiec na RFN i NRD mówił: „Moim zdaniem rewizjonizm niemiecki jest na długie lata unieszkodliwiony czy powstrzymany ogólną sytuacją. Zachodnie Niemcy, gdyby miały przystępować do rewizjonizmu, to musiałyby przystąpić przede wszystkim do budowania federacji europejskiej”. I tak 66 lat od wypowiedzenia tych słów nasze pokolenie jest świadkiem budowy w Europie superpaństwa, a kanclerz Niemiec, Olaf Scholz już niczego nie ukrywa i oficjalnie głosi, że: „Niemcy powinny przejąć odpowiedzialność za Europę i świat”. Nawet ci, którzy zarzucali „Warszawskiej Gazecie” antyniemiecką obsesję muszą teraz przyznać nam rację. W naszych ostrzeżeniach i krytyce uległej polityki premiera Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy nie było cienia przesady. Mówienie dzisiaj, że nasza niepodległość jest zagrożona to twardy fakt, a nie żadne mrzonki i fantasmagorie kilku „nawiedzonych publicystów”. O tym, o czym piszemy od wielu lat mówią dzisiaj już głośno politycy obozu rządzącego, do których nie raz apelowaliśmy o odwagę i stawienie oporu atakom Berlina realizowanym poprzez całkowicie podporządkowane mu unijne instytucje.
W ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Sieci” Jarosław Kaczyński mówi: „To wszystko razem powoduje, że nie mamy już gdzie się cofnąć. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi. Jeżeli wygramy, stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu. […] Ustępstwa nic nie dały, choć poszliśmy daleko, według mnie ryzykownie daleko. Trzeba uznać tę prawdę i skupić się na zabezpieczeniu polskich obywateli. […] Gdybym wiedział, że dadzą nam te główne pieniądze, to bym miał inne podejście. Ale jestem przekonany, że chcąc Polskę złamać i zmusić do pełnej uległości wobec Niemiec, zablokują także te fundusze. Znajdą nowe preteksty. Weźmy tę komisję Parlamentu Europejskiego, która nagle do nas zjeżdża i szuka prawdy o praworządności w redakcji „Gazety Wyborczej”, a dowód na jej brak widzi w pozwach składanych przez obywateli czy instytucje wobec tej redakcji. Rozumiem, że dowodem na praworządność byłby zapisany w konstytucji immunitet obejmujący także cywilną odpowiedzialność deliktową Adama Michnika, jego środowiska i wszystkich ich dokonań.”
Policzmy zatem te „główne pieniądze”, o których mówi prezes PiS, a których nie dostaniemy jeżeli „nie damy się złamać” Berlinowi. Oczywiście wszystko to pod warunkiem, że PiS wygra wybory i naprawdę nie da się złamać, w co coraz mocniej wątpię. Te główne pieniądze to 125 mld euro w perspektywie budżetowej na lata 2021-2027. W tym okresie nasza składka wyniesie 45 mld euro. Wynika z tego, że staniemy się bardzo szybko płatnikiem netto, który grubo dopłaca do tego całego unijnego interesu. Dodajmy do tego wstrzymane przez Brukselę 57 mld euro z Funduszu Odbudowy, z których 23 mld euro to miały być granty, a 34 mld to preferencyjne pożyczki. Te pieniądze miały służyć naprawie gospodarki po pandemii i wiele krajów już z nich korzysta. Nie można też zapominać o wojnie na Ukrainie. Polska przyjęła miliony uchodźców, a specjalne pociągi sanitarne przywożą do nas na leczenie rannych ukraińskich żołnierzy. Za tę pomoc na ciche polecenie Berlina Komisja Europejska nie przekazała Polsce ani jednego euro. Jak widzimy Niemcy tak wstrzemięźliwi w nakładaniu sankcji na reżim zbrodniarza Putina bez mrugnięcia okiem obłożyli Polskę potężnymi sankcjami gospodarczymi oczekując, że nasze społeczeństwo zbuntuje się przeciwko obecnej władzy i w nadchodzących wyborach postawi na opcję niemiecką reprezentowaną przez PO i führera Tuska. Relatywnie rzecz ujmując Niemcy nałożyli na Polskę większe sankcje niż na zbrodniczy reżim Putina.  
Berlin zdaje sobie sprawę, że bez skolonizowania Polski zmodyfikowany hitlerowski „Generalny Plan Wschodni” nie będzie mógł zostać dopięty. Celowe osłabianie Polski jest realizowane przez Niemcy z zimną konsekwencją i potężną dawką bezczelności. Jeżeli same tracą gospodarczo w wyniku ataku ich przyjaciela Putina na Ukrainę to żądają od innych państw, w tym Polski, by podzieliły się z nimi swoimi zasobami gazu. Nie dość, że blokują należne nam środki to jeszcze żądają od nas abyśmy rekompensowali im straty, do których sami doprowadzili romansując z kremlowskim zbrodniarzem. Mało tego, mimo iż Polska skapitulowała i na mocy ustawy prezydenta Dudy zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego potrącono nam właśnie kolejne 63 mln euro kary za jej funkcjonowanie choć de facto ID SN już nie istnieje. W sumie wysokość potrąconych kar z tego tytułu wynosi już 174 mln euro. Mało tego, KE kierowana przez Niemkę Ursulę von der Leyen nieustannie podejmuje działania, których celem jest niszczenie wizerunku Polski na arenie międzynarodowej poprzez propagowanie zmanipulowanych i nieprawdziwych informacji o naszym kraju. Nie ma żadnych wątpliwości, że są to wrogie działania Niemiec skierowane przeciwko Polsce wspierane przez całe stado renegatów typu stary obleśny komuch, towarzysz Miller mówiący ostatnio, że: „Polska przypomina wrzeszczącego bachora, którego trzeba wystawić za drzwi, i tak zostanie uczynione”. Tak mści się bezkarność zagwarantowana komunistycznym zdrajcom. Gdyby istniała jakakolwiek sprawiedliwość, taki Miller byłby już po odsiadce zasłużonego wyroku i zamiast zasiadać w PE, bałby się dzisiaj pokazać na ulicy w obawie, że jakiś Polak splunie mu prosto w gębę lub wymierzy soczystego kopa w jego sprzedajne czerwone dupsko. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że dzisiaj na naszych oczach toczy się wielka bitwa o suwerenność Polski i aby tę bitwę wygrać potrzebna jest jedność i wielka mobilizacja polskiego narodu. Czy dzisiejsza kondycja Polaków skłania do optymizmu?  W piątek, 5 sierpnia firma Social Changes opublikowała wyniki sondażu zrealizowanego na zlecenie portalu polityce.pl. Ankieterzy zapytali Polaków: „Czy Polska powinna zrezygnować z części suwerenności jeśli to będzie warunek otrzymania pieniędzy z Unii Europejskiej w ramach KPO czyli Krajowego Planu  Odbudowy?" Okazało się, że aż 29 proc. Polaków jest gotowa zrezygnować z części suwerenności za pieniądze, a przeciwnego zdania było 46 proc.  respondentów. Niemal jedna trzecia naszego społeczeństwa niepodległość traktuje niczym mało wartościowy towar, który można lekka ręką upłynnić za pieniądze. To zatrważające w obliczu pamięci wielu pokoleń Polaków, którzy w minionych wiekach za niepodległość Polski oddawali życie, przelewali krew i gotowi byli do wielkich wyrzeczeń, którym często towarzyszyło ogromne cierpienie.
Politycy PiS-u bardzo często mówią o konieczności budowania koalicji państw, z którymi można by sprzeciwić się planom federalizacji Europy pod przywództwem Niemiec. Niestety jak w tej chwili nie widzę szans na powstanie takiej silnej koalicji. Nie ma ani jednego premiera czy prezydenta któregoś z wpływowych europejskich państw, który zaprotestowałby głośno przeciwko brutalnym atakom i potężnym sankcjom, które dzisiaj dotykają Polskę. Póki co nie widać na horyzoncie odważnych, którzy sprzeciwiliby się zakusom Berlina. Jednak mimo tej uległości rządu wobec szantażystów z Berlina i Brukseli nie można odmówić PiS-owi wielu zasług i sukcesów. Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy stała się państwem o wiele silniejszym gospodarczo i militarnie. Uniezależnienie się od dostaw rosyjskiego gazu to również wielki sukces tego rządu. Mimo niesprzyjających okoliczności trzeba obiektywnie stwierdzić, że Polska dobrze sobie radzi, o czym świadczą choćby sondaże. Mimo wieloletniej bezprecedensowo brutalnej nagonki Berlina, Brukseli i miejscowych zdrajców poparcie PiS-u utrzymuje się ciągle na wysokim poziomie. Jednak nie zapominajmy, że im silniejsza będzie Polska, tym niemiecka nienawiść i chęć całkowitego skolonizowania naszego kraju będzie większa. Wiedział już o tym przywódca bolszewickiej rewolucji Włodzimierz Lenin mówiąc: „Im silniejszą Polska będzie, tym bardziej nienawidzić jej będą Niemcy, a my potrafimy posługiwać się tą ich niezniszczalną nienawiścią”.Źródło: niepoprawni.pl 
24 08 2022 Lewica po wysłuchaniu społecznym ws. Odry mówi o dymisji premiera i domaga się mocnych działań rządu.
Nie jest tak, jak mówi PiS, że to natura. Gdyby tak było, to dlaczego premier zdymisjonował dwie osoby? – Zorganizowaliśmy wysłuchanie społeczne, aby dowiedzieć się od ludzi, co ich boli. A boli ich bardzo dużo rzeczy. Po pierwsze, z tego spotkania wynika, iż panuje niesłychany chaos kompetencyjny w urzędach centralnych. Nie mówię o opóźnieniach i braku przekazywania informacji, ale o tym co się dzieje w tej chwili. Ludzie, którzy tu mieszkają nadal nie wiedzą co mają robić dalej. Taki przykład: czy zarybiać? Wstają ludzie, którzy są odpowiedzialni za zarybianie i mówią: chcemy decyzji. Czy mamy wpuszczać tony ryb w tej chwili do Odry, jeżeli ta Odra jest zatruta? Czy ona jest zatruta naprawdę? Czy te ryby przeżyją, niech ktoś podejmie decyzję. Wielki problem jest z przedsiębiorcami, nie można ich zostawić samych. Ludzie tracą pracę i mają prawo żądać od państwa, aby im pomogło. Wiemy, że nie będzie stanu wyjątkowego, ponieważ państwo musiałoby zapłacić odszkodowania. Jeżeli prawdą jest to, co dzisiaj usłyszeliśmy, że na przedsiębiorców, którzy walczą o swoje prawa nasyłane są izby skarbowe, to to jest horrendalny skandal.
Pytanie: co dalej? Poseł Szczepański zwołał posiedzenie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, na które wezwani zostali wszyscy wojewodowie z terenów nadodrzańskich. Mamy nadzieję na wyjaśnienie wielu spraw oraz na to, że wszyscy ludzie, którzy zostali dotknięci tą tragedią zostaną zabezpieczeni specustawą. Rząd nie może zostawić tych ludzi bez pomocy. Ludzie się pytają kto jest odpowiedzialny za tę tragedię. Nie jest tak, jak mówi PiS, że to natura. Gdyby tak było, to dlaczego premier zdymisjonował dwie osoby? Myślę, Pani premierze, że takich osób jest o wiele więcej. Jeżeli Pan tego nie zrobi to przyjdzie czas na Pana. Myślę, że przyszedł czas zapytać co robił pan minister Ozdoba? Nadszedł czas powiedzieć panu Witkowskiemu, że nie powinien kipieć arogancją i opowiadać, że może się w Odrze wykąpać. Niech Pan przestanie bzdury opowiadać albo niech się Pan w tej rzece wykąpie – mówił wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Poszkodowanym w katastrofie na Odrze pomocy powinien udzielić Fundusz Sprawiedliwości – Jesteśmy nad rzeką, która jest martwa. Tak samo życie umarło dla wszystkich tych, którzy dzięki Odrze mogą utrzymać swoje rodziny. Dzisiaj ludzie powiedzieli nam co musimy naprawić w państwie, w każdym jego aspekcie, od zarządzania kryzysem, przez działania ratunkowe, aż po działania profilaktyczne.
Prokuratura 10 sierpnia 2022 r. wszczęła sprawę zanieczyszczenia Odry na wielka skalę i wszyscy ci, którzy z powodu tej katastrofy stracili swoje źródło utrzymania lub ponieśli i będą ponosić jakiekolwiek straty finansowe są w myśl polskiego prawa osobami pokrzywdzonymi przestępstwem. Zanim wdroży się wiele projektów pomocowych, zanim doczekają się jakichkolwiek odszkodowań, już dzisiaj na etapie przedsądowym wszystkie te osoby mają prawo do pomocy prawnej, psychologicznej i finansowej z Funduszu Sprawiedliwości – mówiła posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.
Domagamy się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej – W Kostrzynie nad Odrą widać jak na dłoni, że pod rządami PiS nie istnieje system zarządzania kryzysowego. Istnieje za to system tuszowania kryzysu. Nie istnieje system informacji kryzysowej, ale istnieje system dezinformacji. Zamiast działać na rzecz poszkodowanych posłowie PiS i Solidarnej Polski zachowują się jak w kiepskim westernie lub filmie mafijnym, jeden gang Zbigniewa Ziobro obwinia drugi gang Mateusza Morawieckiego. Premier dymisjonuje Głównego Inspektora Środowiska, chociaż akurat on zrobił to co do niego należało. Ale nie dymisjonuje wojewody dolnośląskiego oraz pozostałych wojewodów, którzy w czasie katastrofy przebywali sobie na wakacjach. Zamiast wojen między frakcjami władzy, potrzebne są konkretne działania. Działania, na które czekają pracownicy, przedsiębiorcy wędkarze, rybacy oraz wszyscy ci, dla których Odra to źródło utrzymania. Bez względu na to kto jest winny katastrofy ekologicznej oraz katastrofy komunikacyjnej, nie możemy czekać, aż tym ludziom zostanie udzielona pomoc. Tak jak oni domagamy się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, aby jak najszybciej uruchomić wypłatę odszkodowań. To nie jest pierwszy kryzys, który ich dotknął. Po kryzysie pandemicznym po raz kolejny stają przed zagrożeniem utraty źródła swojego utrzymania. Na granicy polsko- białoruskiej rząd potrafił wprowadzić stan wyjątkowy, dziś jest on potrzebny tu. Apelujemy też do ministra Ziobro oraz do premiera Morawieckiego, aby zawiesili walkę buldogów pod dywanem, ważna jest konkretna pomoc dla mieszkańców województw nadodrzańskich – oświadczyła posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
System zarządzania kryzysem nie zadziałał – Wiceminister klimatu i ochrony środowiska Jacek Ozdoba mówi, że o największej katastrofie ekologicznej na Odrze dowiedział się 9 sierpnia od znajomego przez telefon. Dzisiaj jeden z wędkarzy powiedział bardzo ważną rzecz, że jeżeli jest jedno zgłoszenie to system powinien automatycznie zadziałać. To powinno być jak efekt domina. Tymczasem zarządzania kryzysem nie zadziałał. 
Wszystkie głosy i postulaty, które usłyszeliśmy podczas tego wysłuchania społecznego zabieramy do Sejmu i będziemy mówić na jutrzejszej komisji administracji czy komisji ochrony środowiska. Będziemy pytać: czemu rząd nie chce wprowadzenia stanu klęski żywiołowej – mówiła posłanka Katarzyna Kotula.
Źródło: wpunkt.online
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie nadzoruje 32 tys. obiektów hydrotechnicznych w całej Polsce. Łącznie w ciągu 4 lat funkcjonowania zrealizowało przeszło 12 tys. różnego typu zadań. Gospodarstwo prowadzi inwestycje na łączną kwotę 20 mld zł. No tylko jakoś nikt tego nie widzi!? Rzeki jak wylewały tak wylewają, a na dodatek ryby masowo zdychają!? Wychodzi na to że urzędnicy w Państwowym Gospodarstwie Wodnym Wody Polskie nic nie robią tylko stołki grzeją, i to za solidne pensje!?
Tak to jest jak w zarządzie spółki państwowej zasiada rodzina czołowych polityków PiS, którzy o wodzie wiedzą tyle że płynie z kranu!? 
11 08 2022 Polska jako land UE? Kowalski dla Niezalezna.pl: „Niemcy marzą o jednym wielkim superpaństwie".
Niemiecki rząd pod ostrzałem krytyki ze strony opinii publicznej. KPO dla Polski - nie wiadomo kiedy i czy w ogóle. Mrzonki Berlina o Tusku w roli szefa polskiego rządu. O tym wszystkim rozmawialiśmy z posłem Solidarnej Polski - Januszem Kowalskim. Coraz częściej słyszymy, że rząd Olafa Scholza coraz bardziej traci w oczach opinii publicznej. Teraz afera podatkowa, w tle dostawy broni, a w zasadzie ich brak - na Ukrainę, która dzielnie stawia czoła rosyjskiej agresji. Janusz Kowalski: Niemcy jako państwo zbankrutowały zarówno politycznie, jak i moralnie. Scholz kilkanaście tygodni temu nawoływał, że Niemcy są gotowe ponosić odpowiedzialność za sprawy Unii Europejskiej, w momencie, gdy same są słabe i bankrutują, krzyczą "więcej Europy, więcej Europy". Aż strach sobie wyobrazić co by było, gdyby Niemcy odpowiadały za UE, uzależniłyby ją jeszcze bardziej od Putina. Niemcy były, są i będą sojusznikami Rosji. Olaf Scholz, jak i większość niemieckiej sceny politycznej będą przeciwni dołączeniu Ukrainy do Unii Europejskiej. W mojej ocenie - rozpoczął się jeden z najpoważniejszych instytucjonalnych i geopolitycznych kryzysów UE. Moim zdaniem, linia podziału Unii Europejskiej będzie następująca - ci, którzy są za Rosją to jedna strona, a ci, którzy są przeciwko Rosji - druga strona. Sojusznikiem Rosji w tej całej geopolitycznej układance są Niemcy - wspierani oczywiście przez Francję na czele z Emmanuelem Macronem. To oznacza, że państwa bałtyckie,  które  słusznie obawiają się zagrożenia ze strony Rosji, bo za naszą wschodnią granicą jest prawdziwa wojna, nie mają wątpliwości, że te sojusze trzeba budować inaczej. Gdyby nie sojusz i partnerstwo z Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi, Kanadą, Niemcy nie zrobiłyby nic, żeby Ukrainie pomóc. Nasze gwarancje bezpieczeństwa trzeba opierać przede wszystkim na NATO. Unia Europejska jest przesiąknięta wpływami rosyjskimi...
Czy ta dość kuriozalna propozycja Niemiec w sprawie czołgów dla Polski też świadczy o tym, że działają oni zgodnie ze scenariuszem Kremla? Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że kłamstwo i niedotrzymywanie słowa jest wpisane w DNA niemieckiej polityki. Niemcy nawet w tak poważnej sytuacji, jaką jest wojna, nie potrafią dotrzymać słowa i przekazać czołgów, które były obiecywane podczas rozmów politycznych na najwyższym szczeblu. W takich rozmowach potrzebne jest zaufanie. Jeśli oni łamią dane słowo, nie dotrzymują obietnic, to oznacza, że mamy do czynienia z bardzo niewiarygodnym i fałszywym partnerem. Z tego właśnie Polska powinna wyciągać wnioski. Jakby nie patrzeć, Polska jest dziś w ogromnej potrzebie. Włożyliśmy ogromny wysiłek w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o pomoc Ukrainie. Mimo to, my pomocy ze strony Niemiec nie mamy. Wręcz przeciwnie, bo to Niemcy przewodzą dziś atakom na Polskę w Brukseli, Ursula von der Leyen - lider KE notorycznie atakuje Polskę, nakłada kolejne sankcje, jesteśmy poddawani presji, to są działania, które należy zakwalifikować jako działania na rzecz Putina. W sytuacji napiętej, osłabianie Polski - państwa członkowskiego - służy wyłącznie Putinowi, a na to właśnie jest przyzwolenie i Olafa Scholza, i CDU, i CSU, i niemal całej niemieckiej sceny politycznej. Jaki może być cel takich działań? Można mówić tu o celach czysto politycznych? Niemieccy politycy marzą o tym, żeby Polska stała się landem Unii Europejskiej. Żeby nie była krajem samodzielnym. W tym z pewnością pomogłoby im wygranie wyborów w 2023 roku przez proniemieckiego Donalda Tuska. O tym wspominała nie tak dawno temu przewodnicząca KE - Ursula von der Leyen - "Donald Tusk w roli premiera Polski". Jest to chyba dosyć jasno wyrażone stanowisko...
Niemcy wskazali swojego kandydata na premiera i jest to oczywiście Donald Tusk. Ten polityk doskonale wypełniał powierzone zadania w latach 2007-2014, będąc premierem Polski, realizował niemiecką politykę. Sam chełpił się kontaktami z Niemcami, sojuszami z Niemcami. Jego minister Radosław Sikorski wprost nawoływał Niemców do przejęcia pełnej odpowiedzialności za politykę unijną. Kolokwialnie mówiąc, krzyczał: "więcej Niemiec, więcej Niemiec". Dalej, w latach 2014-2019, pod skrzydłami Angeli Merkel - Tusk wykonywał idealnie swoją funkcję. Donald Tusk z perspektywy interesu niemieckiego jako szef Rady Europejskiej nie blokował Nord Streamu, nie walczył o polskie interesy, nie walczył o silne, suwerenne państwo.  Zachowywał się po prostu jak niemiecki polityk. W moim odczuciu on takim politykiem właśnie jest. Jest przesiąknięty niemieckim sposobem myślenia i polskie obywatelstwo mało tu znaczy. Teraz z kolei jest niemieckim kandydatem na polskiego premiera. Głównie dlatego Niemcy będą teraz skrupulatnie blokować unijne miliardy dla Polski. Mają w tym swój egoistyczny cel - zainstalowanie swojego premiera. Słusznie powiedział niedawno prezes Jarosław Kaczyński, który ocenił, że stawką nadchodzących wyborów będzie Polska niepodległa. Jeżeli wygrałby Donald Tusk - duża część niepodległości byłaby utracona w zaledwie kilka miesięcy. 
Warto wspomnieć również o propozycji KE, poprzedzonej pomysłem Niemiec, odnośnie dzielenia się gazem. Ładnie nazwano to "solidarnością europejską".
Ten przypadek również należy przeanalizować z ogromną uwagą... Niemcy sprawowali niezwykle egoistyczną politykę. Teraz, w obliczu zagrożenia chcą wykorzystać instytucje unijne w sposób cyniczny i dosłownie - ukraść nam gaz. W momencie, kiedy my robiliśmy wszystko, żeby uniezależniać się od rosyjskiego gazu, oni robili dokładnie odwrotnie - uzależniali się. Proszę zobaczyć, co teraz się dzieje. Niemcom brakuje gazu, więc postanowiono uruchomić całą machinę unijną, żeby im pomóc, w momencie, kiedy sprawy Polski ciągną się latami. To pokazuje tylko, że UE jest rządzona przez Niemcy. I znowu pojawia się tu opozycja z Donaldem Tuskiem na czele, która brutalnie atakuje polski rząd za to, że nie zgadza się na dyktat Niemiec. Na tym przykładzie ewidentnie widać, że nie działają w interesie polskim, tylko niemieckim. Mam nadzieję, że wielu wyborców PO przejrzy na oczy, że Platforma nie działa na rzecz Polski. Można się spodziewać tego, że jeśli Polska nie odda tego gazu, to będą naciskać, żądać i nakładać na Polskę ogromne kary. Czyli w tej sytuacji weto to nawet coś więcej niż konieczność...Polska zawetowała, ale niestety to rozporządzenie zostało i tak przyjęte. Sytuacja wygląda tak, że ten mechanizm jest nadal groźny. Zgadzam się z prezesem Kaczyńskim, który na każdym kroku powtarza, że to najważniejsze jest bezpieczeństwo energetyczne Polski. To, co reprezentują w tej kwestii Niemcy jest szalenie niebezpieczne i zagraża bezpieczeństwu milionów polskich rodzin. Widzimy, o ile wyższe są teraz ceny za energię. Składową tych podwyżek jest unijny podatek klimatyczny, nałożony przez UE z inicjatywy Niemiec. To powoduje wzrost inflacji i ubóstwo energetyczne milionów polskich rodzin. Uważam, że w obszarze energetycznym czeka nas ogromne starcie - nie tylko z Niemcami, ale całą Unia Europejską, ale wiem, że je wygramy. My jako prawica będziemy stać zawsze po stronie Polaków, zaś po stronie Niemców będzie Donald Tusk. I to jest właśnie ta linia podziału. Walkę o miejsce Polski w Unii Europejskiej rozstrzygną przyszłoroczne wybory. Pytanie brzmi następująco - czy chcemy mieć Polskę, która jest rządzona przez Polaków, czy chcemy mieć kadłubowy kraj, który jest landem Unii Europejskiej, rządzony przez namiestników Berlina.
Źródło: niezalezna.pl
To Polska znowu ma być Generalną Gubernią!?
Za niedługo w Polsce też będziemy mieli krainę mlekiem i miodem płynącą, tylko niech Kaczyński wygra kolejne wybory!?
Dla mnie nie żadnego znaczenia czy będę pod butem Berlina czy Moskwy!? Okupację sowiecką przeżyłem, i to całkiem dobrze, a dziś szkoda gadać!?
06 08 2022 To nie PiS podnosi cenę cukru w Polsce, ale Niemcy.
Ceny cukru mają uderzyć w PiS, tak jak nieprzekazywanie pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy. Ludzie głodni wywołują rewolucję i doprowadzają do zmiany władzy. Taki jest cel sterowanej z zewnątrz obecnej zmowy cenowej. Główni producenci cukru w Polsce mówią po niemiecku: Pfeifer & Langen Polska S.A., Südzucker Polska S.A. oraz Nordzucker Polska S.A. Jest jeszcze Krajowa Spółka Cukrowa S.A., ale to Niemcy rządzą. Cukier w Niemczech kosztuje 79 eurocentów, co po przeliczeniu daje ok. 3,70 zł. „Eksperci” mówią, że cenę podkręca niepotrzebna panika. A kto podkręca tę panikę? Czy pamiętacie Państwo, jak po przejęciu cukrowni przez Niemców kilkanaście lat temu ceny cukru urosły do ponad 6 zł za kg? Ludzie głodni wywołują rewolucję i doprowadzają do zmiany władzy, a to, że po rewolucjach żyje się gorzej, ma małe znaczenie. Tłum jest głupi. „Polska wśród liderów producentów cukru w Europie” – artykuł powstał 23 września 2021, https://poradnikhandlowca.com.pl/artykuly/polska-wsrod-liderow-producent...
A więc na polskim rynku jest dużo cukru ze zbiorów z tamtego roku. W tekście pada takie zdanie: „Polski przemysł cukrowniczy od lat generuje istotny procent wartości unijnego przemysłu cukrowniczego” – jest tylko poważny problem. Polski przemysł cukrowniczy mówi po niemiecku. Serce handlu również bije po niemieckiej, ale i francuskiej stronie. Nie jestem miłośnikiem obecnej władzy, ale twierdzenie, że za Jerzego Buzka, Leszka Millera, czy Tuska było lepiej, to bredzenie debili. Ale ludzie tak twierdzą. Manipulacjami gospodarczymi bardzo łatwo nakręcić manipulacje motłochu. Totalna opozycja – zdrajcy Polski, chce dać Niemcom władzę także nad polskimi sądami. Wiemy, że w Niemczech tamtejsi politycy wybierają sędziów, ale czemu Niemcy czepiają się Polski? Żeby doprowadzić do de facto likwidacji Polski. Cały system sądowniczy ma służyć budowie jednego europejskiego państwa. Przewodnicząca Komisji Europejskiej od 2019 roku Ursula Von der Leyen kilka dni temu powiedziała, że polscy sędziowie mają mieć możliwość kwestionowania statusu innych sędziów bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Tym samym UE chce anarchizacji Polski, walki w środowisku sędziowskim.
Europejczycy chcą, aby każde sędzia w Polsce był jak Stefan Michnik, Helena Wolińska, czy Roman Kryże. Jak anarchizacja Polski skończyła się w XVIII w., dobrze wiemy. Tu też należy przypomnieć, że cechą Niemców jest dehumanizacja ofiar. Niemcy chcą dokończyć swoje dzieło z 1 września 1939 roku. Ich nienawiść do Polaków jest już groteskowa. Niemcy nie będą mnie uczyć demokracji. Krajowy Plan Odbudowy? Zubożeni i wściekli Polacy mają ponownie wybrać ekipę Tuska. Dlatego Polsce wbija nóż w plecy. Jakie to niemieckie... Polska pomaga Ukrainie w wojnie z niemieckim sojusznikiem Rosją. Ma jednak spłacać unijne długi, na co zgodził się Morawiecki. Tymczasem Niemcy atakują Polskę chcąc zniszczyć naszą niepodległość. Akcja z zamknięciem kopalni w Turowie to również niemiecka sprawka. I żeby nie było, część pisowskiej elity ma sporo na sumieniu, a tym problemem jest np. Morawicki, Szumowski, zakup respiratorów czy brak opieki medycznej, przez co doszło do nadmiarowych zgonów w czasie paniki krowid-19. Ale ograniczeń żądało 50% obywateli. No i te skorumpowane środowiska medyczne, dla których śmierć pacjenta jest niczym.
Podziały były tu ponadpartyjne. Jednoczenie PiS wielu Polakom przywrócił godność: walczył z karuzelami VAT-owskimi, obniżył ZUS dla powstających firm, zwiększył kwotę wolną od podatku i obniżył podatki: pierwszy próg podatkowy - do kwoty nieprzekraczającej 120 000 zł. Stawka podatku od 1 lipca 2022 roku wynosi 12%. Tak, to prawdziwa rewolucja. PiS obniżył też VAT na jedzenie. I dba o emerytów, okradanych w latach tak komuny, jak i pod „odzyskaniu suwerenności”. W tym miejscu pewne prawicowe i konserwatywne media” są wściekle na te 13. I 14. emerytury, gdzie jest to wciąż krytykowane. Nie przeszkadza im to jednak żebrać o pieniądze na swoje utrzymanie. Chociaż PiS nie jest idealny, to warto zwrócić uwagę na patriotycznych liberałów”, których celem jest odsunięcie PiS od władzy. Swoją drogą żenujące są te polskie media internetowe, niby takie niepodległościowe, ale nie analizujące dokładnie rzeczywistości, pełne uprzedzeń. Tak, obecna władza zaczęła drukować pieniądze. Domyślam się, dzięki czemu zyskała taką możliwość – pozwoliły jej na to międzynarodowe struktury finansowe. To bardzo ważny czynnik faktycznej niepodległości. No i Andrzej Duda wchodzi w relacje z Chinami, chcąc, by były one stabilizatorem w Europie Środkowo-Wschodniej.
Krajowy Plan Odbudowy... To jeszcze nie czas na podział dobrej zmiany i wyrzucenia plew Morawickiego. Na tym skorzystają tylko zwolennicy Tuska i Niemcy. Swoją drogą, zwolennicy Tuska, jakimi są ograniczonymi ludźmi... Przecież wszystkie te wojny i wielkie wysiłki inwestowane na naprawę Polski są z winy tych, którzy chcą upadku Polski, jej bezmyślnego osłabiania, upadku gospodarczego w imię kosmopolitycznych bredni. I chociaż za przeciwników mamy kosmopolitycznych krótkowzrocznych, odpornych na dane statystyczne durniów, masochistów i sadystów, to PiS musi wygrać wybory. Ale żeby nie było tak łatwo, to nie może zyskać większości, ale stworzyć wspólny rząd z Konfederacją lub przynajmniej jej częścią. Niemcy i Rosja, nasi śmiertelni wrogowie, będą mieli wówczas trudniej.
Tłum jest głupi. Tusk niczym wodzirej, mógłby wyjść na mównicę i krzyczeć: Tłum jest głupi! Tłum jest głupi! Tłum jest głupi! A jego wyborcy będą skandować razem z nim. Od wielu lat, razem z różnymi ośrodkami wpływu krzyczą, żeby zniszczyć Polskę. Urodzeni niewolnicy. Wbrew pozorom nie ma co się nimi tak bardzo przejmować. Trzeba ich wziąć z buta. Wymyśli się kolejną pandemię i będą siedzieć cicho, jak na niewolników przystało. Ludzie, którzy niszczą własny kraj to śmieci i tak ich trzeba traktować.
Źródło: niepoprawni.pl
Wojna na Ukrainie trwa, bo jest to na rękę koncernom zbrojeniowym, bo wyprodukowaną broń gdzieś trzeba sprzedać!? USA teraz wtykają nos w sprawy Chin i Tajwanu tylko patrzeć jak wybuchnie kolejny konflikt zbrojny!?
Tylko patrzeć jak Mały Rycerz ogłosi stan wojenny, no i skończy się narzekanie na brak węgla, cukru, drożyznę....Zakupione czołgi zrobią porządek!? 
24 07 2022 "Stan po Burzy". Bajki Kaczyńskiego o cudownym Obajtku.
Sasin atakuje Morawieckiego węglem. Chłodnik Przyłębskiej receptą na upały. Szef rządu ma nóż na gardle. Wycieki wewnętrznych, rządowych dokumentów pokazują, że po ataku Rosji na Ukrainę Mateusz Morawiecki był ostrzegany, że w Polsce może zabraknąć węgla. Ostrzegali go odpowiedzialny za energetykę wicepremier Jacek Sasin oraz minister klimatu Anna Moskwa, zajmująca się surowcami. Mimo to premier przez wiele miesięcy nic z tym nie zrobił. Rzucił się na poszukiwanie węgla po całym świecie dopiero po tajnym alarmie Sasina z końca czerwca — wicepremier ostrzegał, że Polsce zabraknie węgla na zimę. Dziś Morawiecki robi dobrą minę do złej gry, zapowiadając, że węgla będzie w bród, podobnie zresztą jak gazu, ropy i innych surowców. Na razie to jednak tylko słowa — Morawiecki musi uspokajać nastroje, żeby nie doprowadzić do paniki i dalszych podwyżek cen surowców. Ale wiele wskazuje na to, że podejmując wiosną decyzję o wprowadzeniu embarga na węgiel z Rosji — popieraną zresztą przez opozycję — premier nie przeprowadził analiz, skąd można ściągnąć brakujący surowiec. Zdumiewające jest to, że w tej trudnej sytuacji z rządu niespodziewanie został wyrzucony Piotr Naimski, pełnomocnik do spraw dywersyfikacji źródeł energii. Pal licho, że nie wiadomo, czy będziemy mieli czym grzać zimą. Pal licho, że może zabraknąć energii i będzie wyłączany prąd. Pal licho, że cena benzyny może skoczyć do niebotycznego poziomu. Kluczowe było to, że Naimski sprzeciwiał się fuzji Orlenu z Lotosem — to połączenie firm paliwowych jest marzeniem Jarosława Kaczyńskiego, które obsesyjnie realizuje Daniel Obajtek. Naimski i jego ludzie uważają, że fuzja Orlenu z Lotosem otwiera Rosjanom możliwość wejścia na polski rynek paliwowy. Chodzi o to, że fuzji towarzyszy sprzedaż części Lotosu wybranym przez Obajtka firmom z Arabii Saudyjskiej i Węgier — a Naimski sądzi, że docelowo opchną one wszystko Rosjanom.
Czy to do Obajtka Naimski adresuje swoje pożegnanie z rządem? "Nie pierwsza to w moim dość długim już życiu dymisja. Ta przypada 30 lat po obaleniu rządu premiera Jana Olszewskiego, w którym pełniłem funkcję Szefa UOP." — napisał. Odwołanie się przez Naimskiego do mitu prawicy o obaleniu przez moskiewskich agentów rządu Olszewskiego i to w odniesieniu do przeprowadzanej przez Obajtka fuzji — widać, że w obozie władzy robi się naprawdę gorąco. "Stan po Burzy" — który w tym tygodniu prowadzą Andrzej Stankiewicz (Onet) oraz Renata Grochal ("Newsweek") — nie ma wątpliwości. Naimski padł ofiarą Obajtka, który omotał prezesa PiS i jest w tej chwili de facto drugą osobą w państwie.
Zdumiewająca jest ta słabość Kaczyńskiego do Obajtka, oparta w dodatku na nieprawdzie i kłamstwach. Jeżdżąc po Polsce Kaczyński opowiada o Obajtku takie rzeczy, że aż zęby bolą — sam Obajtek musiał mu nawciskać kitu. Sprawdziliśmy choćby wypowiedzi Kaczyńskiego na spotkaniu z mieszkańcami Grójca. Odpowiadając na pytanie o niskie ceny skupu cukinii, Kaczyński — nie wiedzieć czemu — perorował o Pcimiu, który za wójta Obajtka miał płynąć mlekiem i miodem. "Stworzył jedyny do tej pory w Polsce sklep w stylu amerykańskim, gdzie można wjechać samochodem i prosto z samochodu kupować, brać z półek. Zbudował potężną sieć dróg rowerowych, stworzył żłobek i przedszkole w każdej wsi, wykorzystując do tego różne pomieszczenia. Dokonywał, można powiedzieć, niesłychanych rzeczy" — twierdzi szef PiS. Jak sprawdził reporter Onetu Tomasz Mateusiak, w całej gminie nie ma ani jednego żłobka. Przedszkole jest jedno i dodatkowo 3 punkty przedszkolne w trzech kolejnych wsiach. Tras rowerowych jest niewiele ponad 4 km. Jedyny w Polsce sklep drive-thru? Najstarsi pcimianie o nim nie słyszeli. W sumie to już nawet nie jesteśmy zdziwieni, że głównym strategiem paliwowym — i to w czasach wojny — jest człowiek, o którego przeszłości nie wiemy nic pewnego. Wystarczy nam jednak decyzja Kaczyńskiego — wszak to on jeden jedyny ma prawo zadekretować, że Obajtek jest cudowny. My się po prostu trzymajmy za portfele, bez względu czy myślimy Naimskim czy nie. Sasin uderza Morawieckiego węglem. Morawiecki oddaje też węglem. Czy przybędzie od tego węgla dla nas?
Niedługo minie pół roku od wybuchu wojny. Widać wyraźnie, że znaleźliśmy się w kryzysie nie tylko militarnym i politycznym, ale także energetycznym. Rząd wstrzymał zakup węgla z Rosji, ze względu na sankcje nie kupujemy także ropy, a gaz Rosja odcięła nam sama. W ten sposób nie mamy surowców, które stanowiły dużą część naszego miksu energetycznego.
Morawiecki walczy o życie, bo jeśli nie zdoła złagodzić kryzysu, to może skończyć jako energetyczny zderzak PiS — prezes Kaczyński może go wymienić jeszcze przed wyborami. Jeśli okaże się, że węgiel jest bardzo drogi, albo nie ma go wcale, to Morawiecki zostanie przesunięty na inne odpowiedzialne stanowisko, a zastąpi go np. minister obrony Mariusz Błaszczak, który od dłuższego czasu szykuje się na urząd premiera.
Błaszczaka popiera grupa wrogów Morawieckiego — nie tylko Sasin, ale także była premier Beata Szydło, czy marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Na razie Kaczyński oficjalnie broni premiera. "Gdyby taka grupa miała takie cele, to musiałaby mieć na celu jeszcze jedno odwołanie. To znaczy mnie. Z tego względu, że do tej pory było tak, że bez mojej zgody nie dałoby się odwołać premiera. Krótko mówiąc takiej zgody nie ma. To są wymysły. Jeżeli wygramy, to sądzę, że rzadko się zdarza, by ktoś zwycięskiego premiera zmieniał." — powiedział prezes PiS, pytany o spotkania spiskowców w resorcie Sasina. Przyłębska promuje swą kuchnię w Brukseli. Czy Obajtek serwuje Kaczyńskiemu ruskie? Jeśli premierowi robi się gorąco, to dla ochłody polecamy sztandarowe danie szefowej Trybunału Konstytucyjnego. Julia Przyłębska postanowiła przemówić w europejskim serwisie Politico, który czyta cała Bruksela i politycy w stolicach krajów UE. "Muszę nieskromnie powiedzieć, że bardzo dobrze gotuję" – chwali się tam szefowa TK, z dumą podkreślając, że jej specjalnością jest chłodnik litewski. Wychwalając swój talent kulinarny, Przyłębska przyznała, że regularnie spotyka się z Kaczyńskim, z którym "rozmawia jedynie o kulturze i historii, a nigdy o polityce". — To fascynujący człowiek, który opowiada wiele ciekawych historii o życiu. Świadek historii — mówi wniebowzięta.
Źródło: onet,pl
Módlmy się, bo tylko żarliwa modlitwa nas ogrzeje, i nakarmi!? Brawo, węgla mamy na 200 lat, a my mamy zacisnąć zęby i marznąć, taka jest dobra rada premiera!? Jak tak dalej będzie to przyjdzie nam mieszkać w szałasach, przy ogniskach, i jeść to co uzbieramy, upolujemy!? 
23 07 2022 Jachira, Wcisło, Truskolaski i autorka książek „Nie dla idiotów”…
Byłem przekonany, że Jachira - autorka skeczów i happeningów sejmowych, w których np. rozrzucała fałszywe pieniądze z galerii Sejmu RP – uda się na zasłużony wypoczynek z dala od znienawidzonej Polski Kaczyńskiego. A tu siurpryza! Nienawidząca Polaków animatorka sejmowych spektakli publicznie zwierzyła się, że na „wypoczyn” udaje do polskich dziur i ciemnogrodów – zamiast wypoczywać w centrum Berlina lub w bratniej Brukseli! A więc nie tam, gdzie z samego serca Europy płyną połajanki skierowane do reżimu, który łamie obowiązujące w Europie wartości a zwłaszcza – tak umiłowaną przez Europę praworządność!  Czyżby posłanka Jachira – nie dość, że pełni w Platformie Obywatelskiej ważną rolę artystki sal sejmowych – jest także masochistką ? O swoim urlopie Jachira postanowiła zwierzyć się Narodowi z mównicy sejmowej – oczywiście – atakując przy okazji telewizję publiczną oraz mieszkańców polskich miasteczek : "Dzięki TVPiS jestem szczególnie popularna w różnych dziurach i ciemnogrodach, a chciałabym trochę odpocząć w te wakacje".
Każdy Polak mieszkający zwłaszcza w dziurze lub ciemnogrodzie doskonale wie, że taka telewizja niemiecka w ogóle o Jachirze nie wspomina, dzięki czemu nikt nie zna Jachiry w cywilizowanej części Europy. Jachira jest po prostu Nikim w prawdziwej Europie, choć jest szczególnie popularna w polskich dziurach i ciemnogrodach. Co gorsza – Jachira skarży się na tę popularność – zamiast podziękować prezesowi Kurskiemu! A tu znów siurpryza! Wybitna autorka sejmowych happeningów – a zarazem ulubienica Platformy Obywatelskiej i jej byłego prezesa Schetyny - zwraca się z wysokości mównicy Sejmu RP do Narodu o pomoc, wykrzykując: „Chciałabym, żebyście przekazali Jackowi Kurskiemu, że ja już nie potrzebuję więcej reklamy!” (sic!)
Czyżby autorka spektakli marionetkowych w Sejmie RP miała już dość reklamy, na którą sama zapracowała swoją ciężką pracą sejmową w Platformie Obywatelskiej?
Dlaczego więc Jachira – zamiast do Europy pcha się na zasłużony wypoczynek do dziur i ciemnogrodów, gdzie mieszkają opluwani przez nią ludzie, do których nie trafia tfurczość Jachiry? Czyżby Jachira odczuwała przyjemność z drwin i wytykania jej palcami, gdy się tylko pojawi w dziurze, czy w ciemnogrodzie?
W innej sytuacji jest noblistka Olga Tokarczuk z jej książkami „nie dla idiotów”. Wiadomo więc, że w polskich dziurach i ciemnogrodach nikt nie zna nie tylko książek Tokarczuk ale i samej noblistki. Olga Tokarczuk może więc udać się na wypoczynek do dowolnego ciemnogrodu bez obawy, że ją ktoś rozpozna i zacznie np. mobbingować… Jachira, która ma dość reklamy jest przeciwieństwem posłanki Platformy Obywatelskiej Marty Wcisło, która desperacko walczy o swoją popularność nie tylko w programach TVPInfo, ale także z mównicy Sejmu RP: „Dosyć tego!' Stop PCK. I CPK! I innym nazwom” – wykrzyczała posłanka Platformy. Wcisło wykrzyczała to jednak w dobrej przecież wierze, gdyż führer totalnej opozycji zapowiedział likwidację TVP, IPN, CBA, KRS, Trybunału Konstytucyjnego oraz jego sędziów oraz NBP wraz z prezesem Glapińskim – więc dlaczego Donald Tusk nie miałby zlikwidować także Polskiego Czerwonego Krzyża? Zwłaszcza, że Tusk zapowiedział usuwanie wszystkich Krzyży w Polsce! Posłanka PO Marta Wcisło zapewniła sobie tym samym darmową reklamę w TVP – taką jaką zdobyła już Klaudia Jachira...
Do poziomu Jachiry zbliżył się też białostocki poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Truskolaski, załączając na Twitterze zdjęcie pustych półek „w jednym z popularnych dyskontów”. Truskolaski nie tylko dołączył do poziomu Jachiry ale także do akcji zachodnich dyskontów, którzy na panice zarobili już krocie – drastycznie zwiększając ceny cukru. Przy okazji spreparowanej paniki poseł Platformy Obywatelskiej Truskolaski osiągnął wyżyny absurdu i popularność we wsi i w miastach załączając do swojego wpisu fotografię z Biedronki: „Węgla nie ma. Cukru oraz soli też brak jak można dziś zobaczyć w Białymstoku - w jednym z popularnych dyskontów”
Brak węgla na półkach Biedronki w Białymstoku to prawdziwy dramat dla posła Platformy Obywatelskiej. Bo gdzie teraz każdy poseł Platformy Obywatelskiej zakupi węgiel, choćby nawet wziął od reżimu PIS trzy tysiące złotych – przeciwko czemu zagłosowała cała opozycja lub też wstrzymała się od głosu? Wstrzymanie się od głosu posłów Platformy Obywatelskiej niestety nie dotyczy ich występów w mediach społecznościowych. I choć Jachira ma już dość reklamy – inni posłowie Platformy Obywatelskiej desperacko walczą o popularność nie tylko we wszystkich mediach, w dziurach i w ciemnogrodach – ale także w miastach mniejszych i większych. Zwłaszcza zaś tam, gdzie mieszkają czytelnicy książek Olgi Tokarczuk …
Źródło: niepoprawni.pl
Jachira to aktorka, dla której najważniejsze są oklaski, kiedy zapada kurtyna!? 
Z forum: Komunizm jest jak opium dla ludu w tym znaczeniu, że znieczula i paraliżuje intelekt ludzki. Opium jest narkotykiem, który stępia wyższe intelektualne zdolności człowieka, ale dopuszcza funkcjonowanie niższych funkcji wegetatywnych i zwierzęcych. Człowiek pod wpływem narkotyku nie może myśleć, ale może oddychać; nie ma własnej woli, ale może trawić; nie jest zdolny nadążać za procesem myślenia, ale jego krew krąży.
17 07 2022 W kierunku likwidacji ubóstwa energetycznego.
Choć z pozoru pełnia lata nie wydaje się okresem właściwym do zajmowania się tzw. kopciuchami, jednak warto uświadomić sobie, że wciąż ok. 3 mln gospodarstw domowych w naszym kraju ogrzewa swoje mieszkania piecami na węgiel czy drewno. To o tyle istotne, że - według publikowanych szacunków - zanieczyszczenia z sektora komunalno-bytowego odpowiadają za ponad 80% emisji szkodliwych pyłów w skali całego kraju. Rzecz jasna to zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym problem ten jest szczególnie odczuwalny. A może pogłębić się w okresie nadchodzącej zimy, gdy - w sytuacji drożejącego na rynkach światowych węgla - nawet przy obowiązywaniu programu, w ramach którego niedawno zagwarantowana przez rząd cena dla odbiorców indywidualnych wynosi niemal 1000 tys. zł/tonę, a jednocześnie odpowiednie rekompensaty zostaną przekazane sprzedawcom, którzy zechcą włączyć się do programu. Nie wiadomo bowiem, czy w najbliższych miesiącach średnia cena rynkowa na rynkach światowych, zwłaszcza w krajach skąd sprowadzany jest obecnie do Polski - w miejsce dotychczasowego: relatywnie taniego, rosyjskiego - nie zacznie ponownie rosnąć. W wielu przypadkach mogłoby to prowadzić do zachowań znanych z poprzednich lat, gdy, zwłaszcza w najuboższych gospodarstwach domowych, stosowano najtańszy, złej jakości węgiel i jego pochodne, a niejednokrotnie nawet śmieci.
Tymczasem, choć w ostatnich siedmiu latach lat liczba starych pieców węglowych spadła o niemal 850 tys. sztuk, problem smogu w miesiącach zimowych nadal daje się we znaki. Jest on sprawcą wielu rozmaitych chorób, a - według badań WHO - może nawet w 30% podwyższać ryzyko wystąpienia raka. To wystarczająco istotne powody, wskutek których od 2018 r. w całym kraju trwa akcja likwidacji tych źródeł ogrzewania połączona z ich zamianą na źródła zero- i niskoemisyjne. Organizatorem tych działań jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wykorzystujący do finansowania przedsięwzięcia środki unijne. Jak poinformował NFOŚiGW od wczoraj ruszył program „Czyste Powietrze Plus”. Na wymianę starego pieca węglowego oraz kompleksową termomodernizację domu jednorodzinnego beneficjenci dostaną z NFOŚiGW dofinansowanie wyższe niż w dotychczasowych wersjach programu o 10 tys. zł. Ponadto, w przypadku osób o niskich dochodach maksymalna dotacja może wynieść nawet 79 tys. zł. Program w obecnej wersji wprowadza także prefinansowanie, a więc możliwość otrzymania pieniędzy na wymianę kopciucha i termomodernizację domu jeszcze przed rozpoczęciem remontu. Będzie jeszcze łatwiej dostępny przez co szybciej wdrażany, a przede wszystkim stanie się atrakcyjniejszy dla osób o niskich dochodach - w ocenie ministerstwa klimatu i środowiska. A to ułatwi przyspieszenie likwidacji w polskim społeczeństwie zjawiska ubóstwa energetycznego.
Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska zaznacza przy tym, że: - wsparcie finansowe większe o 10 tys. zł ma szczególne znaczenie w obecnej sytuacji gospodarczej, kiedy zmagamy się ze wzrostem cen nośników energii. Aktualizacja maksymalnych kwot dofinansowania pozwoli mniej zarabiającym beneficjentom na wykonanie szerszego zakresu prac, a wprowadzenie prefinansowania, czyli wypłaty zaliczki na poczet wydatków związanych z remontem, otworzy nowe możliwości przed osobami, które dotychczas nie miały dostatecznych środków na rozpoczęcie przedsięwzięcia. Ponadto „Czyste Powietrze plus”, po obecnych zmianach, przewiduje m.in. wzrost górnego pułapu dofinansowania do 79 tys. zł - gdy osoba uczestnicząca w programie dysponuje średnimi miesięcznymi dochodami do 1260 zł/osobę w gospodarstwach jednoosobowych (do 900 zł w wieloosobowych) . Zaś jednoczesne zastosowanie nowego rozwiązania finansowego, jakim jest prefinansowanie sprawi, że „z wyprzedzeniem” będzie można otrzymać aż do 50 proc. przewidzianej kwoty dotacji. Oznacza to, że obecnie pieniądze, z odpowiedniego terytorialnie dla danego domu wojewódzkiego FOŚIGW wpłyną bezpośrednio na rachunek wykonawcy robót w terminie do 14 dni od daty zawarcia umowy o dofinansowanie. A zatem inaczej niż dotąd, gdy wypłata dotacji odbywała się w formie refundacji dopiero po zakończeniu części lub całości przedsięwzięcia.
Na program „Czyste Powietrze plus” przeznaczono 1,8 mld zł. - Liczymy, że dzięki temu jeszcze tego lata i tej jesieni rozpoczną się remonty w polskich domach. Szacujemy, że ponad 37 tysięcy rodzin w całej Polsce może skorzystać z programu i przejść na bardziej ekologiczne źródła ogrzewania swoich domów - ocenia szefowa resortu klimatu i środowiska. Jak więc widać droga do całkowitej likwidacji problemu smogu w polskich miastach i wsiach jeszcze daleka.
Źródło: naszeblogi.pl
Czy nadal dotacja równa się z zaciągnięciem wysoko oprocentowanego kredytu!? Jeśli mam niskie dochody, to nawet przy dotacji nie jest mnie stać na ocieplenie budynku!? Poza tym istnieje duże ryzyko że nie otrzymam dotacji, bo coś tam.....!? W tamtym roku ociepliłem budynek, wiem ile to kosztowało, dobrze że mieszkają z nami dwaj dobrze zarabiający synowie, i dołożyli się, inaczej z dwóch emerytur nie byłoby mnie stać na ocieplenie budynku!? I na całe szczęście nie wymieniłem kopciucha, to jakoś zimę przetrwamy!?
Z forum: Zawracanie d-py. Kopciuch jest OK. Nagonka trwa, by kupować od Niemców piece, które za parę lat znowu okażą się nieekologiczne. Już teraz w Niemczech trzeba wymieniać piece gazowe na piece na zrębki, które to piece tak naprawdę są kopciuchami z odpowiednim certyfikatem. Czyli zlikwiduj kopciucha, kup gazowy, potem zlikwiduj gazowy, kup nowego kopciucha, ale z certyfikatem. Naciąganie ludzi w najlepsze. Wojna na karku, najbezpieczniejsze ogrzewanie to kopciuch, który przyjmie wszystko. Gazu, prądu może nie być. Co wtedy? Trzeba znowu brać węgiel ze wschodu. Ropa płynie cały czas, a węgiel upuści krwi Ukraińcom? Jakieś faryzejskie myślenie. Chyba, by wywołać rozruchy na jesieni, kiedy nie będzie czym ogrzać domu. Ukraina cały czas bierze ropę i gaz z Rosji. Nie bądźmy bardziej święci od Papieża. 
17 07 2022 Jarosław Kaczyński: Daj Boże, przyjdzie czas, że to Zachód będzie u nas zbierać szparagi.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński spotkał się w piątek z mieszkańcami Płocka, gdzie przekonywał, że jego ugrupowania "dokonało wielkiego postępu nie podnosząc podatków, ale je obniżając". - Nasza płaca minimalna względem siły nabywczej pieniądza jest lepsza niż amerykańska i niemiecka. Śmiano się ze mnie, jak mówiłem, że euro jest warte w Niemczech co najwyżej 3 złote - stwierdził prezes PiS, podtrzymując tę tezę. - Trzeba nie mieć kompleksów, że jesteśmy gorsi i słabsi. Już teraz nie ma nas na polach szparagów, a daj Boże, przyjdzie jeszcze czas, że ci z Zachodu będą przyjeżdżać do nas na szparagi - dodał. Jarosław Kaczyński wskazał, że po siedmiu latach rządów PiS "Polska jest o 30 proc. bogatsza". - Dokonaliśmy wielkiego postępu nie podnosząc podatków, ale je obniżając - uznał. - To wydaje się sprzeczne, niemożliwe, a nam się to udało - dodał. 
- Cudowne możliwości i umiejętności, których inni nie mają? Nie. Po prostu wiedzieliśmy, że droga wybrana po '89 roku była zła - kontynuował w Płocku prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Panowało gigantyczne złodziejstwo, gigantyczne rozkradanie kraju i marnotrawstwo - ocenił. - Wiedzieliśmy, kto zyskuje, a kto ma mniejsze szanse. Nie wierzyliśmy w propagandowy zabieg, że nie zyskują tylko niedołężni - dodawał.  W dalszej części swojego wystąpienia Kaczyński wskazał, że PiS wydał "wiele miliardów złotych" na politykę społeczną.  - Sprawy bezpieczeństwa i geopolityki traktowaliśmy bardzo poważne. Wywiązywaliśmy się z naszych zobowiązań wobec NATO, najpierw 2 proc. PKB na zbrojenia, a teraz plan jest jeszcze większy, trudniejszy - 5 proc. PKB - mówił Kaczyński. - Nasze wielkie plany zbrojeniowe wynikają z chęci odstraszenia Rosji - uzasadnił. - Świat wcale się nie zmienił, nie ma końca historii, dlatego najlepiej odstraszyć Rosję - mówił. Zdaniem Kaczyńskiego, gdyby Ukraina broniła się krótko, nikt nie wyszedłby temu krajowi z pomocą. - Wojna Polski nie dotknie, jeśli Rosja uzna, że atak na Polskę się nie opłaci - kontynuował. 
- My w tej chwili płacę minimalną, liczoną wedle siły nabywczej, to jest obliczenie Unii Europejskiej, mamy wyższą niż amerykańska, (...) niższą niż niemiecka, mniej więcej na poziomie Hiszpanii, tuż tuż za Słowenią i niedaleko za dwoma, trzema państwami. Cala reszta jest poniżej nas. Powtarzam, tu chodzi o siłę nabywczą. Jeszcze raz tłumaczę, bo śmiano się ze mnie, gdy powiedziałem, zresztą bardzo ostrożnie, że euro jest warte w Niemczech co najwyżej 3 zł. Teraz to obliczono i nawet "Gazeta Wyborcza" przyznała, że jest warte najwyżej 2,55. Ale wielu ludzi ciągle tego nie rozumie, że czym innym jest wartość na giełdzie, wartość, relacja walutowa, a czym innym wartość w sile nabywczej - tłumaczył Jarosław Kaczyński. 
- Powinniśmy być w Unii Europejskiej, to nam bardzo pomaga - kontynuował. - Ale w tym wszystkim musimy zachować podstawową wartość, czyli suwerenne państwo - podkreślił prezes PiS. Kaczyński zaznaczył przy tym, że "Unia jest nośnikiem lewackiej ideologii". - Z całym szacunkiem do Portugalczyków, ale my się nie zrozumiemy - uznał nagle Kaczyński.  - Marsz do przodu. Mamy dobrobyt i prawdziwą wolność - obwieścił prezes PiS. Za chwilę dodał jednak, że Polskę czeka kryzys spowodowany sytuacją geopolityczną. - Przyszłe wybory skończą się naszym sukcesem - nie wątpi Kaczyński. - Innych w Polsce nie ma, dlatego to będzie nasze zwycięstwo - uznał prezes partii rządzącej.
Po przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęła się seria wcześniej przygotowanych pytań. W jednym z nich pojawiło się odniesienie do reparacji od Niemiec i sugestia, że ubieganie się o reparacje nie podoba się liderowi PO Donaldowi Tuskowi. - Pan każe, sługa musi - mówił w tym kontekście o Donaldzie Tusku Kaczyński. Wskazał też, że 1 września światło dzienne ujrzy raport na temat reparacji.  Jarosław Kaczyński skomentował również nową odsłonę sporu Polski i Komisji Europejskiej o wymiar sprawiedliwości i tzw. kamienie milowe. - Koniec tego dobrego - oznajmił prezes PiS, wskazując, że KE "nie ma żadnego prawa" ingerować w polski wymiar sprawiedliwości. Przypomnijmy, że po wielu miesiącach sporu o wypłatę Polsce środków z KPO, KE w końcu dała rządowi zielone światło, jednak sprawa wciąż nie jest jednoznaczna. - Zaproponowana przez otoczenie prezydenta ustawa reformująca Sąd Najwyższy nie spełnia kamieni milowych - przekazała pod koniec czerwca wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova.
Źródło: interia.pl
Już oczami wyobraźni widzę pełne pociągi Niemców jadących na roboty do Polski.
Jednak Kaczyński ma coś z Urbana, jak już wytłumaczy, to śmieje się z tego cała Polska, bo nikt nie wie o co mu chodziło!?
Musimy przyzwyczaić się do życia w bogatyźmie zafundowanym nam przez Kaczyńskiego i Morawieckiego!? Obiecali nam życie na wyższym poziomie jak na Zachodzie, i dotrzymali słowa!? Poziom Polski staje się poziomem dla Zachodu!?
Doganianie Niemiec to taka jazda rowerem, w którym założono jedno koło amerykańskie, a drugie rosyjskie. Takim rowerem nie pojedziesz, bo każde koło chce kręcić w swoją stronę, a Merkel steruje hamulcami!?
Z forum: Nawet Ameryka pustoszeje,wszyscy jadą do Polski pracować.
Wodzu podziel się tym ziołem żebyśmy też czuli taki odlot.
Już kiedyś chciał mieć Budapeszt w Polsce.............
Jarek wyjdź na miasto,zobacz ile co w sklepach kosztuje. Ile kosztuje fryzjer,paliwo na stacji itd itp. Zobacz co ty z tą swoją bandą klakierów i nieudaczników narobiłeś w Polsce!!!!
14 07 2022 Bolszewicka rewolucja Donalda Tuska.
Donald Tusk zapowiadając na spotkaniach z wyborcami Platformy rozprawienie się z PIS-em w istocie zapowiada Polakom bolszewicką rewolucję – totalny chaos i w końcu upadek polskiej państwowości. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej chce bowiem siłowo usunąć z urzędu nie tylko prezesa Narodowego Banku Polskiego. Podobne plany ma wobec między innymi sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Tak o swoich pomysłach mówił w maju w Stargardzie: – Trzeba będzie kilku odważnych ludzi, którzy wyproszą panie i panów, którzy nielegalnie zajmują miejsca i wyprowadzi się ich z budynku – zaznaczył Donald Tusk. Pomysł ten Tusk powtórzył także w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”: – Jak się pani Julia Przyłębska przykuje do fotela, to co? – pytała dziennikarka „Gazety Wyborczej”. – To trzeba będzie ją odkuć – odpowiedział Donald Tusk.
Sponsorowanemu przez Niemców Tuskowi – wbrew Izie Leszczynie, która zarzekała się, że nie ujawni przed wyborami programu Platformy Obywatelskiej - udało się na spotkaniach z wyborcami ujawnić cały, bolszewicki program PO, którego celem jest doprowadzenie w Polsce do rewolucji i zamieszek na ulicach polskich miast. Zwłaszcza wtedy, gdy PO przegra przyszłoroczne wybory! Taka zrewoltowana Polska stanie się łatwym łupem dla Niemców, którzy w umowie koalicyjnej rządu Scholza zapisali plan federalizacji Europy: – Przyjdzie moment, że na ulicy też się wszyscy zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie – przekonywał Donald Tusk. Tusk jest więc dla Niemców jedynym gwarantem, że Polska stanie się marionetkowym państwem, z niemiecką walutą i rządem realizującym plany Scholza i jego koalicjantów. – Jeśli jedyny program Donalda Tuska jest taki, że po przegranych wyborach będzie wychodził na ulicę, a jak wygra, to wyprowadzi prezesa Adama Glapińskiego z Narodowego Banku Polskiego, bo jest niby nielegalny, to jest to żenujące, poniżej jakiejkolwiek krytyki – ocenił minister prof. Przemysław Czarnek. Ocena min. Czarnka jest delikatna, gdyż w istocie Tusk zapowiada Polakom rewolucję – na wzór rewolucji bolszewickiej. Niemcy, którzy sfinansowali powstanie Platformy Obywatelskiej i zainwestowali w Donalda Tuska postępują bowiem dokładnie tak samo, gdy finansowali Włodzimierza Lenina i bolszewicką rewolucję.
Przypomnę więc, że w rozpaczliwej sytuacji I wojny światowej, gdy Niemcy walczyli na dwóch frontach - z perspektywą przystąpienia Stanów Zjednoczonych do Ententy i nieuchronną klęską - sztabowcy kajzera Wilhelma II Hohenzollerna zdecydowali się na pokerową zagrywkę, a asem w ich talii miał być niezbyt jeszcze znany rosyjski rewolucjonista Włodzimierz Iljicz Lenin. W przeciwieństwie do swoich pobratymców, Lenin nawoływał rodaków do przerwania wojny z Niemcami, obalenia raczkującej w Rosji burżuazyjnej republiki i do ustanowienia dyktatury proletariatu. Nikt wprawdzie nie wiedział, czym będzie dyktatura proletariatu, lecz sama perspektywa destabilizacji Rosji zadecydowała o sfinansowaniu Lenina. W Berlinie zapadła decyzja o przerzuceniu Lenina ze Szwajcarii – dokąd dotarł uciekając przed carskimi represjami – przez Niemcy do Rosji. Niemcy przetransportowali Lenina w zapieczętowanym wagonie, niczym zarazek dżumy, ze Szwajcarii do Rosji. Zaraza przerosła jednak niemieckie oczekiwania. Nie ulega kwestii, że przed wyjazdem do Rosji zainkasował prawie 3 tys. rubli. Płacili Niemcy, a pieniądze dostarczył Jakub Hanecki Fürstenberg, zwany później skarbnikiem Lenina. To jednak drobnostka w porównaniu z kwotami, które bolszewicy otrzymali z Niemiec przez następne miesiące. Historycy oceniają, że było to od 30 do 50 mln marek, co odpowiadałoby wartości nawet 10 ton złota. Pieniądze płynęły przez Szwecję, za pośrednictwem kilku prywatnych firm „krzaków”…
A ile pieniędzy Niemcy zapłacili Tuskowi na utworzenie pro-niemieckiej partii w Polsce? Kongres Liberalno-Demokratyczny, którego jednym z liderów na początku lat 90. był Donald Tusk, miał otrzymać od niemieckiej CDU bezzwrotną pożyczkę w wysokości miliona marek - twierdzi Paweł Piskorski. „To były pieniądze w gotówce, które działacze KLD wymieniali w kantorach na złotówki w Warszawie. Pieniądze poszły na budowanie partii w 1991 r” - cytuje "Wprost". – Donald Tusk przyjmował różnego rodzaju użyteczne w kampanii wyborczej rzeczy, jak na przykład samochody od biznesmenów – to wiedzieli wszyscy w KLD, to nie jest żadna tajemnica – mówił Piskorski. „Gdy nasz członek, nawet członek władz, Andrzej Gocman z Krakowa, pożyczał samochód Donaldowi, to równolegle starał się o prywatyzację na swoją rzecz Krakchemii przez Janusza Lewandowskiego” – pisze Piskorski w swojej książce "Między nami liberałami"…
Paradoksalnie podobnie postępowali finansowani przez Niemców bolszewicy! Zaraz po rewolucji, podczas wojny domowej w Rosji, dwóch zaufanych towarzyszy poszukiwało kompromitujących dokumentów, pozostałych po obalonym burżuazyjnym rządzie tymczasowym. Już w listopadzie 1917 roku poinformowali oni Trockiego o odnalezieniu i zniszczeniu dyspozycji niemieckiego Banku Cesarskiego nr 7433, opatrzonej datą 2 marca 1917 roku. Dokument ten oraz inne odkryte materiały dotyczył wypłat na propagandę pokojową w Rosji. Widniały w nim m.in. nazwiska Lenina, Zinowiewa, Kamieniewa i Trockiego. Sprawa rozeszła się po kościach – tak jak sprawa powstania za niemieckie pieniądze partii KLD i Platformy Obywatelskiej... Dziś – czysty jak łzy Beaty Sawickiej Donald Tusk może więc na wiecach Platformy Obywatelskiej ryczeć, że „przywróci praworządność” i „normalność”. Oczywiście - na ulicy i za niemieckie pieniądze oraz przez Fundację Adenauera a także przy pomocy bojówek, złożonych z „silnych ludzi” „odkuwających” z konstytucyjnych stanowisk wrogów Platformy Obywatelskiej… W tle sponsorowanej przez Niemców planów bolszewickiej rewolucji Donalda jest (tak jak za czasów Lenina!)  wojna i nadzieja, że Rosja ją zakończy i uratuje w ten sposób gospodarczą zapaść Niemiec – pozbawionych rosyjskiego gazu. To się stać może tylko wtedy, gdy zdobyta przez Tuska i Platformę Obywatelską Polska – przestanie pomagać Ukrainie i gdy wysunięty przez Tuska na ministra spraw zagranicznych Radosław Sikorski zagrozi Ukraińcom że wszyscy zginą, gdy nie podpiszą paktu z Putinem…
Źródło: niepoprawni.pl
No a kto ma rozliczyć tych co dziś u władzy!? Ci co ją przejmą będą tacy sami a nawet jeszcze gorsi!? Ulica, a kto ją poprowadzi, wszak liderzy zostali kupieni przez partię!? Zatem kolejny raz trafimy w łapy najgorszego elementu społeczeństw!? Nie potrafiono rozliczyć Jaruzelskiego, Kiszczaka, a myślicie, że rozliczą Kaczyńskiego!? Norymbergi długo jeszcze nie będzie!?
Jakoś w to rozliczenie nie wierzę!? Pamiętacie jak PiS przejmował władzę jak miał tych z PO rozliczyć, do więzienia wsadzić!? Teraz ci z PO chcą rozliczyć tych z PiS-u!? A mnie się wydaje że rozliczenia powinniśmy od Wałęsy, KOR-u zacząć!? 
09 07 2022 Premier Morawiecki przestrzega przed powrotem rządów PO. „Tusk - znaczy bieda. Nie chcemy powrotu biedy"
Premier Mateusz Morawiecki spotkał się dziś z mieszkańcami Rypina (woj. kujawsko-pomorskie). - Uważajmy, (...) bo to jest prawdziwy program PO: zlikwidować naszą politykę społeczną. Oni chcą powrotu do tego, jak było. (...) A jak było? Stara bieda, prawo dżungli, ubóstwo i chaos. Nie pozwolimy na to - zwrócił się do zgromadzonych. Morawiecki rozpoczął swoje wystąpienie od - jak powiedział - "czegoś bardzo niepokojącego, co mocno nim wstrząsnęło". "W internecie przejrzałem sobie relację ze spotkania pana Donalda Tuska z wyborcami i działaczami PO i podczas tego spotkania padł bardzo charakterystyczny głos, jednoznaczne stanowisko: my, członkowie PO - mówił jeden pan - jeden pan mówił, że ma nadzieję na to, że PO, gdyby wróciła, nie daj Boże, do władzy, to odbierze 500 plus, odbierze 13. i 14. emeryturę, że zrezygnują z całej naszej polityki społecznej, będą zabierać, likwidować, położą na tym wszystkim łapę" - powiedział premier. Jak dodał Morawiecki, "kiedy on to mówił na sali, wśród członków PO, była owacja". "Tak jest. Granda. Ale uważajmy, (...) bo to jest prawdziwy program PO: zlikwidować naszą politykę społeczną. Oni chcą powrotu do tego, jak było. (...) A jak było? Stara bieda, prawo dżungli, ubóstwo i chaos. Nie pozwolimy na to" - powiedział szef rządu.
"Mam nadzieję, że zabierzecie 500 plus". Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk wziął udział w sobotę w Szczecinie w spotkaniu z młodymi "Meet Up Nowa Generacja" Platformy Obywatelskiej. Przewodniczący Platformy powiedział m.in., że do wyborów PO będzie miała przygotowany precyzyjny projekt pilotażu na czterodniowy tydzień pracy. "Tylko odpowiedzialna władza, tylko tacy ludzie jak my są w stanie uratować 500 plus" - przekonywał także Tusk. W sobotę po południu wiceszef MSWiA, pełnomocnik rządu ds. uchodźców Paweł Szefernaker umieścił na Twitterze wpis, w którym napisał: "Członek PO do Tuska: "Mam nadzieję, że zabierzecie 500 plus i 14 emeryturę, że przestaniemy dokładać te pieniądze. Za pana rządów nic nie dopłacaliście, a dawaliśmy sobie radę - uczciwą, normalną pracą. Chciałbym, żeby polityka ciepłej wody w kranie wróciła". Polityk PiS dołączył do wpisu nagranie, na którym widać mężczyznę zwracającego się do Tuska podczas spotkania w Szczecinie, który mówi szefowi PO, że pobiera 500 plus, a jego tata - 14. emeryturę. "Ja się nie boję, że Platforma to zabierze. Ja mam nadzieję, że to zabierzecie. I przestaniemy dokładać kolejne pieniądze do ludzi, którzy będą coś pobierać" - stwierdził uczestnik spotkania.
"Panie premierze, ja mam pytanie - jako członek partii - kiedy przestaniemy z komunistami licytować się na socjalizm i na to, co będziemy więcej dokładać, dopłacać, finansować, itd. Ponieważ pamiętam pana rządy i wtedy nic nie dopłacaliście, ale dawaliśmy sobie radę. Uczciwą, normalną pracą dawaliśmy sobie radę" - kontynuował mężczyzna. "Nikt nam nie dokładał, nie dopłacał itd. i tego bym chciał, żeby to wróciło, normalna polityka ciepłej wody w kranie, bo dawaliśmy sobie za pana radę. I było super" - stwierdził. Wpis Szefernakera wraz z udostępnionym przez wiceszefa MSWiA fragmentem nagrania ze spotkania Tuska z młodymi w Szczecinie udostępnił w sobotę po południu również premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu opatrzył wpis i nagranie słowami: "Wnioski wyciągnijcie sami…".
"Tusk znaczy bieda". Morawiecki przypomniał, jak posłanka KO Izabela Leszczyna pod koniec czerwca w Radiu Plus, mówiąc o polityce mieszkaniowej, stwierdziła: "jak wygramy wybory przedstawimy wszystkie szczegóły". Zarzucił też prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu krytykę obniżania podatków przez rząd. "Oni nasze obniżenie podatków traktują jako szaleństwo" - mówił premier. Z kolei byłemu prezesowi NBP Markowi Belce wytknął słowa z programu "Newsroom" wp.pl, że "inflację można zwalczyć przez podnoszenie podatków". "Tusk znaczy bieda. Nie ma powrotu Tuska. Nie chcemy powrotu biedy" - oświadczył Morawiecki.
"PO to partia zwijania Polski". Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z mieszkańcami Rypina nazwał Platformę Obywatelską "partią zwijania Polski". Jego zdaniem rządy Donalda Tuska i PO niszczyły takie miasta jak Rypin. Zaapelował do mieszkańców, by nie dali się "wbić w liberalną niewolę". "Nie dajmy powrotu temu, co niszczyło takie miasta jak Rypin" - mówił szef polskiego rzadu. Jak dodał, to były rządy Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. "Obiecywali obniżenie podatków, a podnieśli VAT; obiecywali, że nie podniosą wieku emerytalnego, a podnieśli; obiecywali, że nie zabiorą Otwartych Funduszy Emerytalnych, a zabrali. Wprowadzili przymus szkolny dla sześciolatków" - wyliczał Morawiecki "Nie dajmy się z powrotem wbić w tamtą liberalna niewolę, która była za czasów PO" - zaapelował premier. Jego zdaniem opozycja będzie teraz składać puste obietnice. "Nasi oponenci polityczni chcą kłaść łapę na tym, co wypracowaliśmy, co Polacy ciężką pracą wypracowali" - mówił. "Kłamstwa i puste obietnice - nie dajmy się na to nabrać" - oświadczył Morawiecki.
Platformę Obywatelską nazwał "partią zwijania Polski". "Zwijane połączenia kolejowe, posterunki policji, zamykane zakłady pracy" - mówił premier. Pytał też, czy coś zrobili, by ulżyć kredytobiorcom, gdy wskaźnik WIBOR wynosił 6,80. Dodał, że "tamten kryzys (w 2008 roku) był jak mała mżawka w porównaniu do wielkiej burzy". Morawiecki przypomniał, że PiS wprowadził podatek od banków i hipermarketów i stąd są pieniądze na drogi, na politykę społeczną, na odtwarzanie posterunków policji. Zaś Platforma chce zlikwidować podatek bankowym, nie wprowadzać wakacji kredytowych i oddać te pieniądze bankom – podkreślił. "Są dwie różne Polski. Polska dla wybranych, dla grup interesów - takiej chce Donald Tusk i Polska dla wszystkich Polaków" - powiedział Morawiecki. "Wystarczy zagwarantować kontynuację naszych rządów, by były pieniądze na to wszystko" - dodał premier. Według niego to PiS wygrał wojnę z mafiami VAT-owskimi, z przestępcami podatkowymi, "wojnę o sprawiedliwy system". "Nie dajmy sobie zabrać nadziei" - zwracał się do mieszkańców Rypina premier. Jego zdaniem Platforma Obywatelska chce "wykopać Rów Mariański między Polakami, między wielką metropolią a małym miastem, między pracownikami, a pracodawcami, między starszymi, którym chcą zabrać 13 i 14 emerytury, a młodymi pokoleniami".
Źródło: Niezalezna.pl
Pamiętacie rząd miał być odchudzony, wtedy pracowało w nim 400 osób, dziś pracuje już ponad 1000 osób, i to nie koniec, do wyborów będzie liczył około 3000 osobników!? PiS kupuje większość, poprzez bezwstydne handlowanie stanowiskami państwowymi i funkcjami w spółkach Skarbu Państwa za bardzo duże pieniądze kupuje sobie większość, przeciągając pojedynczych posłów. Już nikt nawet po stronie władzy nie udaje, że jakąkolwiek rolę odgrywają kompetencje czy neutralność polityczna. Pod pojedynczych posłów tworzone są ministerstwa.....
Herr Tusk a gdzie moja emerytura z OFE się zapodziała!? Miały być piaski Egiptu, a tu nawet na piasek do piaskownicy braknie!? Z przed wielu lat tak śpiewali:
Wesołe jest życie staruszka
Gdzie spojrzy tam widzi Tuska
Głodniutki dzisiaj wstał z łóżka
Choć wczoraj odwiedziła go z MOPSu wróżka
Suchutki jak wiór nie ma sił wstać z łóżka
Guzik rwie i wdzianko mnie
trzęsie się z niecierpliwości
żeby dożyć tej radości
kiedy już nie będzie Tuska.

Z forum: PIS-PO JEDNO ZŁO A TA RESZTA PARTII TO NIEUDOLNE PIJAWY I SZUBRAWCY sługusy obcych nacji. Inaczej nie ma w Polsce opcji politycznej która by zadbała o dobro Polski i Polaków.
Propaganda na całego. Są tak samo dobrzy jak PO. Tak drogiego prądu i paliw nie było nigdy i jest to wina wyłącznie rządu i rozdawnictwa. Szwajcaria , Japonia inflacja poniżej 4%. Paliwo nawet Węgrzy maja po 5,3 PLN/litr nie mówiąc o 70% pozostałego świata, gdzie paliwo nie przekracza 4PLN/litr. I jeszcze PLN w stosunku do USD, EUR, CHF prawie po 4,8 PLN. No takiego sukcesu to dawno nie było. 
04 07 2022 Tusk zapowiedział "Noc długich noży"!
Podobieństwo Donalda Tuska do Adolfa Hitlera – szaleńca, który w imię władzy pociągnął miliony swoich wyznawców na śmierć, organizując hekatombę II Wojny Światowej - staje się niepokojąco zbieżne i co gorsza – obsesja Tuska przybrała już formę niepohamowanej desperacji. Bo przecież jeszcze w lutym tego roku Tusk przyznał w TOK FM, że „Nie ma gwarancji, że wygramy kolejne wybory, ale to cel, do którego się zbliżamy. Mam w tym udział. To moja misja, moja praca i obsesja” zaś już w czerwcu miał widzenie, że rządzi Polską, składając publiczne przyrzeczenie, że „ my te wybory wygramy. Wspólnie z całą opozycją albo nawet sami".
Postępujący obłęd Tuska, który wbrew Hitlerowi i Goebbelsowi nie musi wynajmować autora horrorów do realizacji ważnych zadań propagandowych Platformy Obywatelskiej a w dodatku „przepowiedział” wygraną PO w wyborach w 2023 roku – zasługuje na podobną analizę, jakiej dokonał Eric Kurlander w swoim dziele pt. „Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy”.
Skąd się biorą demony Donalda Tuska, który podobnie jak malarz landszaftów Adolf Hitler – także maluje obraz nadciągającej Apokalipsy?  A właściwie – Donald Tusk – były malarz kominów już wymalował Polskę na Konwencji w Radomiu nie tylko jak „piekło kobiet” , ale także Radom z 1976 roku, gdy komuna wprowadziła podwyżki cen artykułów mięsnych: - Ten obraz jest teraz tak podobny…a politycy obozu rządzącego podejmują aroganckie decyzje i tłumaczą, że ich nie obchodzi cena bochenku chleba. Nie dziwię się, Kaczyński pewnie ostatni raz kupował chleb, jak chodził do szkoły podstawowej – krzyczał Tusk prognozując za fałszywymi ekspertami cenę 30 zł za bochenek chleba pod koniec roku!
Czy te demony Tuska nie biorą się czasami wprost z „programu” przejęcia władzy przez Adolfa Hitlera – idola większości Niemców, których Hitler i NSDAP zmanipulowali na fali kryzysu światowego i szalejącej inflacji? Przecież to co Tusk wygadywał na Konwencji Platformy Obywatelskiej było stekiem kłamstw, manipulacji, by tylko wzbudzić u swoich wyznawców „nową energię”. Energię niepohamowanej nienawiści. Ten radomski spektakl niewiele się różnił od parteitagów NSDAP, na których charyzmatyczny malarz landszaftów wzbudzał energię nienawiści wśród swoich wyznawców. Pytania „czujecie tę energię?” pojawiały się więc jak mantra na konwencji Platformy Obywatelskiej i przypominały seans okultystyczny.
Na takich szatańskich seansach nie tylko wzbudzana była „energia”, ale także dokonywane były ofiary z ludzi – a najczęściej z dzieci. I taki okultystyczny element wprowadził malarz kominów Donald Tusk na seansie nienawiści w Radomiu. Na scenie pojawiła się bowiem Kinia Gajewska z dwójką uroczych dzieci – ofiarami reżimu Kaczyńskiego, który nie zgadza się na aborcję na życzenie. Wiadomo: gdyby rządził Tusk i Platforma – Kinia nie musiała by przychodzić na konwencję z dziećmi! Kinia trzymając jedno z dzieci wylewała swe żale na Kaczyńskiego oraz reżim PIS-u, który zabrania dzieciom, by wybierały sobie płeć! W trakcie gdy Kinia zaczęła mówić, że kobiety w Polsce boją się zajść w ciążę – towarzyszący jej partner "Belzebub" Myrcha aż kucnął pod mównicą! Widok kucającego Belzebuba stał się dla wszystkich zebranych w Radomiu wyznawców Tuska wyraźnym przekazem, że maltretowanego przez PIS Belzebuba nie stać było na prezerwatywy, które za rządów Tuska i Platformy będą przecież za friko! Tusk nie oszczędził więc nie tylko Kaczyńskiego, ale i polskich hierarchów krzycząc, że „ta ekipa: Jarosław Kaczyński, abp Marek Jędraszewski, Tadeusz Rydzyk nie ma zielonego pojęcia o macierzyństwie, ojcostwie, rodzinie, seksie, łóżku”! A potem dobił Glapińskiego – „gościa”, którego Tusk wyprowadzi z NBP bez ustawy i oczywiście – bez Konstytucji: „Ja wam to gwarantuję!”
W tym momencie nad salą w Radomiu powiało duchem Adolfa, zaś zadowolony z siebie Donald Tusk założył ornat i wykrzyczał: - Jeśli ktoś wierzy w Boga, czy może głosować na kłamstwo, złodziejstwo i nienawiść? Wierzysz w Boga? Nie głosujesz na PiS. To proste jak drut! Po tych słowach – napełnione energią nienawiści zbiegowisko wyznawców Tuska zaryczało: Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje!. Tusk mógł więc w sytuacji eksplodującej energii nienawiści zapowiedzieć swoim wyznawcom i zebranym bojówkarzom Platformy Obywatelskiej kolejną swoją wizję. Wizję Apokalipsy, gdy nakręceni nienawiścią wyznawcy Tuska wyruszą do boju na ulice polskich miast. Tak jak wtedy w Radomiu w 1976 roku, gdy „władza odpowiedziała przemocą, pogardą, kłamstwem. Ten obraz jest tak podobny do dzisiejszego, że powinien doprowadzać do rozpaczy. Ich zachowanie jest bardzo podobne" - stwierdził Tusk i zakończył: - Na ulicy się zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie... Krwawą rozprawę z PIS-em Tusk zapowiedział dokładnie w 88 rocznicę „Nocy długich noży”, gdy w nocy z 29 na 30 czerwca 1934 odbyła się akcja schwytania i wymordowania przeciwników Adolfa Hitlera. Tusk ma za sobą platformerskie bojówki, Kastę Niezwykłych Ludzi i Niemców: w tym prasę niemiecką, która pieje z zachwytu nad seansem nienawiści w Radomiu...
P.S. Prowadzonemu przez Tuska seansowi nienawiści Platformy Obywatelskiej w Radomiu towarzyszyły przykłady maltretowanych przez PIS ludzi. Jak przykład pani Agnieszki – nauczycielki i radnej PO, która za czasów Tuska zarabiała 2700 zł/miesięcznie i to przez 4 lata, gdyż płace w budżetówce były zamrożone. PIS napluł  więc Platformie w twarz, skoro w 2021 roku pani Agnieszka zarobiła ponad 150 tys. zł, czyli że zarabiała przeciętnie 12.553,51 zł miesięcznie! Jak w tej sytuacji oszalały z nienawiści Donald Tusk może zapomnieć PIS-owi obrazę rządów Platformy Obywatelskiej, kiedy jako premier nie posiadał guzika do włączenia płac i niskich cen? Jak Tusk może zapomnieć, że PIS zniszczył „kwitnące” aferami teoretyczne państwo, gdzie zbudowano „ch…, d… i kamieni kupę” , niewidzialną elektrownię i sprzedano za korzystną cenę 1000 polskich przedsiębiorstw? Wnuczek dziadka z Wehrmachtu zwrócił się więc do swoich wyznawców, zebranych w Radomiu z apelem: - Jeśli macie dzieci, wnuki, zwracam się do ojców i dziadków, jeśli macie córkę i wnuczkę, nie możecie głosować na PiS. Oni zgotowali piekło kobietom i oni zgotują piekło waszym córkom i waszym wnuczkom - powiedział załamanym głosem alter ego Adolfa Hitlera…
Źródło: niepoprawni.pl
Złoty Tusk, Słońce Peru!? Zapomnieliście jak Tusk haratał w gałę, a międzynarodowi spekulanci, mafia „grabili” Polskę, i wagonami wywozili „zarobione” pieniądze zagranicę!? Naprawdę chcecie powrotu Tuska do władzy!?
Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!?
01 07 2022 Triumf wczorajszej pierestrojki.
Nieco zapomniane już pojęcie "pierestrojki" kojarzy się nam z przemianami zapoczątkowanymi przez ostatniego sekretarza generalnego KPZR Michaiła Gorbaczowa w 1986 roku, które doprowadziły do "upadku komunizmu" i rozpadu ZSRR. Celem tych przemian miało być odrzucenie niewydolnego systemu ekonomicznego i przejście na gospodarkę rynkową, a w sferze ideologii odejście od gorsetu bzdurnej filozofii marksistowskiej i wprowadzenie pozorów demokracji. Dziś wiemy, że jednym z celów pierestrojki było też przekonanie świata zachodniego, że komunizm nie stanowi już zagrożenia, a Rosję można z radością powitać w gronie państw cywilizowanych. Rzeczywiście - aby pomóc "młodej demokracji"- natychmiast podjęto współpracę gospodarczą i zredukowano znacznie wydatki na zbrojenia. Ponieważ "wygraliśmy zimną wojnę", utrzymywanie kosztownej armii wydawało się zbędne. Niemcy do 2015 ograniczyły siły lądowe z 240 tys. do 63 tys., liczbę okrętów z 31 do 21, liczbę eskadr samolotów wielozadaniowych z 16 do 8, 5000 czołgów w r. 1991 do 320 czołgów dzisiaj. Zmniejszono też liczbę dywizji pancernych . Francuzi zredukowali armię z 220 tys. do 115 tys, marynarkę wojenną z 42 okrętów nawodnych i 14 podwodnych do 23 nawodnych i 10 podwodnych, eskadry samolotów wielozadaniowych z 12 do 9. Co ciekawe – te działania kontynuowane były także w czasach, gdy wiadomo już było o ogromnych rosyjskich zbrojeniach i powołaniu 70 nowych uczelni wojskowych przez Putina. Dlatego możemy przypuszczać, że decyzje o tych redukcjach suflowane były przez polityków "sponsorowanych" czyli "przyjaznych" Rosji.
Głos ekspertów (niezbyt licznych) zakłócających miłą atmosferę, którzy trafnie odczytali istotę sowieckiej pierestrojki, był ignorowany. Jeffrey Richard Nyquist - pracownik amerykańskiej Agencji Wywiadu Wojskowego, ekspert od Związku Sowieckiego i Rosji - tak pisał w 2003 roku: "Reagan utrzymał w mocy traktat ABM, zaufał Gorbaczowowi i poszedł tą samą drogą, co jego poprzednicy, drogą ustępstw i negocjacji. Komuniści wykiwali Ronalda Reagana, tak jak wykiwali Cartera, Forda, Nixona. Nikt nie powinien wierzyć w coś, czego w żaden sposób nie można zweryfikować. Nigdy nie powinno się ufać totalitarnej oligarchii zamieszanej w oszustwo i w potajemne magazynowanie broni masowego rażenia, nawet jeśli przekonują do tego tysiące rozbrojeniowych inspektorów. Ofiarą podstępu padł nie tylko Reagan, ale także "konserwatyści" wiodących krajów Zachodu. Oszukani zostali eksperci i politycy - od Helmuta Kohla w Niemczech, po Margaret Thatcher i Johna Majora w Wielkiej Brytanii. Niemal wszyscy uznali zmiany w komunistycznym imperium za prawdziwe i pozytywne.
Amerykańska broń atomowa została wycofana z kontynentu europejskiego. Triumf Zachodu nad Związkiem Sowieckim otworzył drogę dla optymizmu i politycznej choroby opartej na rzekomym zwycięstwie” O oszustwie pierestrojki pisał płk Anatolij Golicyn – zbieg z KGB (który po prostu znał plany sowietów) i brytyjski sowietolog Christopher Story. Ale najpełniejszy opis przemian, który uznaliśmy jako „upadek komunizmu” przedstawił dr Jerzy Targalski – znawca Rosji i poliglota (analizował dokumenty w 10 językach) - w swoim fundamentalnym dziele pt. „Służby specjalne i Pierestrojka”. Wielotomowa praca będąca wynikiem kilkuletniej kwerendy po archiwach wszystkich krajów „demokracji ludowej” i republik wchodzących w skład ZSRR, ukazała rolę komunistycznych służb specjalnych w demontażu komunizmu i budowaniu „demokracji”. Ciekawe jest porównanie harmonogramu zdarzeń w różnych krajach bloku sowieckiego. Zawsze podstawowym „kamieniem milowym” przemian była prywatyzacja banków, inne wydarzenia (powstanie „inicjatyw obywatelskich”, partii politycznych, „wolnej prasy”, zniesienie cenzury, powołanie fasadowych instytucji „demokratycznych” itp.) przebiegały niemal równocześnie w całym bloku. Nad harmonijnym przebiegiem przemian czuwał krążący po wszystkich krajach tow. Aleksandr Jakowlew. Działacze krajów pozostających w tyle byli ponaglani. Przywódcy przeciwni przemianom – starający się aby „było tak, jak było” - źle skończyli.
Do „budowy demokracji” wszędzie wyznaczono najbardziej sprawdzonych towarzyszy, a wśród nich najwyższym zaufaniem sowieckiego kierownictwa cieszyli się członkowie rodzinnych dynastii będących trzecim pokoleniem rosyjskich kolaborantów (polityk PO Cimoszewicz - junior ma szanse). Takim był np. „ojciec rumuńskiej demokracji” Ion Iliescu, który „zneutralizował” poprzedniego „kondukatora”. Tylko na najtrudniejszym terenie – w Polsce - został zainscenizowany „okrągły stół”, ale wszędzie najistotniejszym elementem było uwłaszczenie nomenklatury (wytworzenie „kapitalistów”) przy zachowaniu „sprawstwa kierowniczego” moskiewskiej centrali nad pozornie suwerennym krajem. Powstały ustrój łudząco przypominał demokrację parlamentarną, ale miał jedną zasadniczą różnicę, którą opisał Christopher Story – obojętnie, która partia wygrywa wybory, zawsze wygrywa KGB, gdyż wszyscy kandydaci są nominatami komunistycznych służb.
Modelowym przykładem tego zjawiska były pierwsze wolne wybory w Polsce w roku 1991, kiedy do Sejmu wprowadzono 64 agentów komunistycznych służb. Gdyby umieszczono ich na wspólnej liście, ta partia wygrałaby wybory i powołała rząd (zwycięska wówczas Unia Demokratyczna uzyskała 62 mandaty), ale zasoby agenturalne gen. Kiszczaka zostały równomiernie rozprowadzone po całym spektrum sceny politycznej. Jedyną partią w Sejmie wolną od agentury było Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego wściekle atakowane przez „wolne” media w myśl słów gen. Kiszczaka „naszych przeciwników politycznych medialnie wdepczemy w ziemię”. W lutym 1990 roku Kiszczak zachęcał swój personel by zakładać różne organizacje, „a nawet partie polityczne (…) głęboko infiltrować istniejące. Gremia kierownicze tych organizacji, na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być przez nas operacyjnie opanowane. Musimy sobie zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i polityki”. Dziś przykładem wyborów, „w których zawsze wygrywa KGB” są wybory we Francji, gdzie wszystkie najważniejsze siły polityczne – od nacjonalistów, przez liberalne centrum, aż po marksistowską lewicę, (a także nobliwy konserwatysta- ulubieniec katolików Fr. Fillon) – okazują się prorosyjskie. Świadczy to o stopniu penetracji życia politycznego krajów zachodu przez sowieckie służby. Ta ponura konstatacja tłumaczy też pokrętne stanowisko wiodących krajów UE wobec wojny na Ukrainie
Źródło: niepoprawni.pl 
25 06 2022 Zielony nieład.
Troska o środowisko jest słuszna. Tak jak troska o biednych, chorych, niezaradnych, dyskryminowanych, stygmatyzowanych, źle się czujących w swojej skórze, źle się czujących w swojej kategorii wiekowej, płciowej, społecznej, cierpiących na egzystencjalne leki i ogólnie rzecz biorąc na ból istnienia. Natomiast Ideologia postulująca  bezwzględny prymat klasy robotniczej, dyskryminowanych kobiet, Matki Ziemi, a przede wszystkim ideologie typu: turkeys lives matter ( życie indyków jest cenne) , są złe, niebezpieczne i powinny być odrzucone przede wszystkim dlatego, że usiłując rozwiązać jeden problem stwarzają wiele innych problemów, których już nie są w stanie rozwiązać. W informatorze pewnego elitarnego warszawskiego liceum znalazłam hasło: „ należy upowszechniać elitaryzm”. Dziwne, że nikt z nauczycieli nie wytłumaczył szlachetnym młodocianym utopistom , że hasło to jest podręcznikowym przykładem oksymoronu, czyli połączenia dwóch cech sprzecznych, z natury rozłącznych. Tak jak gorący lód czy uczciwy złodziej. Nie da się upowszechnić elitaryzmu, nie da się upowszechnić wyjątkowości, można tylko równać w dół. Jeżeli uniwersytet-jak kiedyś pouczono profesora Nowaka-  ma być miejscem przyjaznym dla wszystkich, nawet dla przeszkadzającego mu w zajęciach niezrównoważonego człowieka, to zajęcia te z konieczności będą się odbywały na stosownym dla intruza poziomie. Jeżeli uniwersytet ma być miejscem dla wszystkich  nie mają sensu wszelkie progi selekcyjne. Jeżeli jednak nie zastosujemy selekcji przy rekrutacji choćby na politechnikę, medycynę czy na prawo, będziemy mieć kiepskich inżynierów, lekarzy i sędziów. Na wydziałach matematyczno- przyrodniczych zachodzi na ogół na szczęście selekcja naturalna. Mniej utalentowani, którzy pomylili się w wyborze kierunku studiów odchodzą sami albo uciekają w dydaktykę. Nie trzeba przecież być Einsteinem żeby skutecznie uczyć dodawania ułamków tak jak nie trzeba być mistrzem olimpijskim żeby uczyć przewrotu w przód i w tył. Na wydziałach humanistycznych czy artystycznych selekcja jest konieczna jeżeli nie chcemy produkować armii sfrustrowanych nieudaczników.
Pomagając jednym przez przyznanie im szczególnych praw szkodzimy innym i całej społeczności. Co gorsza w dalszej perspektywie najczęściej szkodzimy również tym wyróżnionym. To żadne odkrycie, to banał. Pisali o tym ćwierć wieku temu amerykańscy liberałowie. „Przepisy i akty prawne przyjmowane na korzyść określonej grupy z biegiem czasu zaczynają działać na szkodę tej grupy” pisał na przykład Henry Hanzlitt w pozycji „Economics in one lessons” wydanej przez Ludwig von Mises Institute, Auburn, Alabama, USA w 2008 roku oraz Joseph E. Stiglitz, w „Economics of the Public Sector” wydanej w 2002 roku. 
Bardzo dobrym przykładem szkodliwości wcielanej przymusowo w życie utopijnej  ideologii  jest „ zielony ład”. Unia Europejska nakazuje odejście od energetyki węglowej na rzecz wiatraków, ogniw fotowoltaicznych, czy innych wynalazków. Usprawiedliwione jest podejrzenie, że UE używa tej ideologii wyłącznie do gnębienia nieposłusznych sąsiadów. Dwa lata temu gdy wiatraki nie działały z przyczyny braku wiatru a pola fotowoltaiczne zasypał śnieg Niemcy znaleźli się w potrzasku. Najspokojniej w świecie uruchomili wówczas elektrownie węglowe. („co wolno wojewodzie to nie tobie narodzie”). Nie wiadomo dlaczego brniemy w ten sam potrzask. Przejście z węgla na gaz .zawsze było sprzeczne z postulatem niezależności energetycznej kraju, doprowadziło również do podpisania niekorzystnych wieloletnich kontraktów z Putinem. Teraz bohatersko odcinamy się od Putina i gazu zapominając, że tym samym uzależniamy się od innych sojuszników. Dziwne że historia nie nauczyła nas, że sojusze są niepewne. Deklarujemy również inwestowanie w energetykę jądrową od której całkowicie odeszli Niemcy. Ciekawe kiedy Niemcy zakażą energetyki jądrowej w sąsiednich(jak mówi Michalkiewicz) bantustanach. W kwietniu, pomimo, że trwała już wojna na Ukrainie specjalną ustawą zakazano palenia węglem i drewnem w piecach i kominkach. „26 radnych wojewódzkich Mazowsza opowiedziało się za proponowaną nowelizacją uchwały antysmogowej, a 22 wyraziło swój sprzeciw.  To wystarczyło, żeby Sejmik Województwa Mazowieckiego przyjął regulacje, dzięki którym w Warszawie i okolicach przestanie być palony węgiel i paliwa wyprodukowane z jego wykorzystaniem”. Teraz premier zachęca obywateli do zbierania chrustu w lesie. I co z tym chrustem mają zrobić?
Unia Europejska żąda aby do roku 2035 nie wolno było używać samochodów spalinowych. Samochody z  napędem elektrycznym są bardzo drogie. Dobry samochód tego typu kosztuje 200- 250 tysięcy złotych. Na to nie będzie stać nawet średnio zamożnych. Mieszkańcy osad oddalonych od większych ośrodków dojeżdżali dotąd do lekarza czy na zakupy własnym samochodem, na który było ich stać dzięki bardzo niskim cenom używanych samochodów. Teraz ci ludzie staną się wykluczeni komunikacyjnie. Aby przeciwdziałać wykluczeniu komunikacyjnemu samorządy będą musiały organizować specjalne linie autobusowe.
Próba systemowego rozwiązania problemu rzekomego czy faktycznego smogu ( w Krakowie np. bywa smog) owocuje powstaniem nowych problemów też trudnych do rozwiązania. Na przykład kwestia utylizacji zużytych akumulatorów, bardzo toksycznych i bardzo dużych. Może się okazać, że usiłując chronić środowisko tak naprawdę mu szkodzimy. Poza tym prąd to  nie manna z nieba i trzeba go wyprodukować. Jeżeli zabronimy eksploatowania węgla elektrociepłownie będą musiały przejść na gaz, a gaz pochodzi z Rosji. Kupowanie od Niemców gazu sprowadzanego przez Niemców z Rosji to hipokryzja. Będą inne czysto praktyczne problemy . W jaki na przykład sposób mieszkańcy wyższych pięter w blokach będą ładować akumulatory swoich samochodów? Z kontaktu w garażu? Nie zgodzi się na to administracja bo trudne byłyby rozliczenia.  A jeżeli ktoś nie ma garażu czy będzie musiał ciągnąć przedłużacz z okna swego mieszkania na ósmym piętrze?. Jak nie staniesz plecy z tyłu
Źródło: naszeblogi.pl
Z forum: Przecież od nas nic nie zależy.  To "nasi wybrańcy" za nas decydują.  Gdyby mi ktoś w 2015 powiedział,  że rządzić będzie doradca Tuska, który zadłuży kraj w sposób niewyobrażalny,  pozamyka kopalnie i wręcz nadgorliwie będzie wykonywał wszystkie "zalecenia" UE to nazwałabym go ruską onuca, którą sama teraz zostałam. Tusk że swoją partią to byli harcerzyki przy obecnych, wycierających sobie krzywe gęby Ojczyzną i Honorem.
Tak się składa, że ludzie zamienili " kopciuchy" na ogrzewanie gazowe. Zachęcani dotacjami.  W pewnej wsi na Podkarpaciu gdzie nie ma instalacji gazowej gmina zachęcała do zmiany instalacji proponując przywożenie gazu w wielkich cysternach i rozprowadzanie po wsi. Idiotyczne i niebezpieczne. I tak będą palić chrustem za kwotę 0 zł za metr sześcienny  bo nikt przecież nie będzie ścigał kobieciny niosącej gałęzie. Palenie gałęziówki jest zresztą korzystne bo inaczej szaleją szkodniki. Bywało, że po wyrębie gałęziówkę palili w lesie pracownicy lasu za nic mając pseudo ekologiczne brednie czyli program ochrony kornika i sówki choinówki.
PiSowscy uważają Rosjan za głupków podczas kiedy wystarczy pokazywać codziennie Tuska we wiadomościach TVP by zaprowadzić tychże PiSowców w dowolne miejsce. Także Zielony Ład okazuje się być ok. Dlaczego rozkręcono import węgla po to by nagle stać się sankcyjnym prymusem. Do końca prowadzono antywęglowe kampanie. By w jednej chwili zostawić Polaków na lodzie. Teraz rząd znów robi ckliwą pokazówkę sugerując tani węgiel. I znów PiSowcy to łykną. Kolejne dopłaty nawet nie zastanawiając się skąd rząd ma te wszystkie pieniądze. Ciągle i ciągle. Nie będzie też ważne że można było tego uniknąć gdyby nie likwidowano wydobycia. 
18 06 2022 Czy premier m. Morawiecki naprawdę jest aż tak bezczelnym kłamcą?
Kiedyś napisałem o M. Morawieckim: "Mateusz Morawiecki w Davos rozmawiał z szefową YouTube i  raczył był napisać na Facebooku: "Wpis z cyklu: Polaków można spotkać wszędzie. Chyba wszyscy w Polsce wiedzą co to jest YouTube, ale pewnie nie wszyscy wiedzieli, że jego szefową jest Suzanne Wójcicki.  Na pewno Was zaskoczę, ale Susan jest moją daleką kuzynką z serca Świętokrzyskiego – jej rodzina mieszkała w Piotrowicach a moja rodzina w Nawarzycach i znały się świetnie. Te relacje potwierdziliśmy już na wielu przykładach. Spotkaliśmy się właśnie w #Davos. I wszystkich serdecznie pozdrawiamy". Onegdaj też stwierdził, że: ""członkowie jego rodziny” byli w stanie przeżyć niemiecką okupację dzięki pomocy polskich rodzin, lecz „żadna z tych osób, które narażały swoje życie nie została zaliczona w poczet tych najbardziej uhonorowanych, wielkich bohaterów – Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”". "W ten sposób Mateusz Morawiecki poinformował o żydowskich korzeniach swojej rodziny, co w polskiej polityce zdarza się rzadko. Albo wicepremier ma odwagę ignorować antysemickie uprzedzenia, albo te uprzedzenia w Polsce słabną, także w środowisku politycznym polityka. A może i jedno, i drugie".
Wspomnę tylko, że nasz premier przez wiele lat był prezesem jednego z największych polskich banków a wszyscy na świecie wiedzą, że takie lukratywne stanowiska w sektorze banksterskim mogą mieć tylko rodowici Żydzi lub też korzeniami z tymi Żydami "zjednoczonymi". Czy mi to przeszkadza? Raczej nie, bo takie są fakty... Oczywiście zawsze podchodzę z pewną dozą podejrzliwości do ludzi, którzy mają żydowskie pochodzenie lub też są filosemitami. Jednocześnie jednak - mimo krytycyzmu - uważam, że można być zawsze osobą, która jest przychylna Polsce. Swego czasu pisałem o M. Morawieckim: "Jego życiorys zawodowy jest wszakże ściśle związany z UE oraz III RP i dotychczas świetnie - jako przedstawiciel "banksterstwa" - radził sobie w tym szemranym środowisku. Stąd rodzi się wiele uzasadnionej krytyki M. Morawieckiego wskazującej, że jest on zwolennikiem i beneficjentem europejskiej idei wielopłaszczyznowej i ponadnarodowej integracji państw w ramach UE. Wskazuje się w tym kontekście, że: ukończył on "unijne" studia w Hamburgu, bankową karierę rozpoczynał w Deutsche Bundesbank w Niemczech, był związany z Central Connecticut State University i  w 1998 roku został zastępcą Dyrektora Departamentu Negocjacyjnego i Akcesyjnego w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, czyli przygotowywał Polskę do członkostwa w UE. W sferze zarzutów wobec M. Morawieckiego jest też sprawowanie przez niego funkcji prezesa zarządu "banksterskiego" BZWBK czy ścisłe związki z Konfederacją Lewiatan, kojarzoną ze spec-kreatorami III RP i np. nazwiskami takimi jak Kostrzewa czy Bochniarz. Dla wielu ostatecznie przesądzającym o negatywnej ocenie M. Morawieckiego jest jego udział w Radzie Gospodarczej premiera D. Tuska. Wielu też wskazuje jednak, że swoje osiągnięcia zawodowe zawdzięcza tak naprawdę talentowi, wiedzy, doświadczeniu i ciężkiej pracy w niesprzyjającym mu - z powodu własnej opozycyjnej działalności jak również takowej jego ojca K. Morwieckiego - otoczeniu. Poza tym podkreśla się zaangażowanie finansowe jego banku (BZWBK) w różnorakie przedsięwzięcia patriotyczne w Polsce, których nikt nie chciał współfinansować... ani rząd PO-PSL ani też żadne gospodarcze podmioty państwowe czy prywatne".
Pisałem to niespełna pięć lat temu i przez ten czas premier M. Morawiecki okazał się być jednak dobrym premierem, ale czy jego korzenie nie wpłyną niekorzystnie dla Polski w świetle ustawy 447 JUST? A poza tym, czy mając takie rodzinne konotacje nie powinien wpłynąć na cenzorską politykę YouTube, która na ten przykład zabrała telewizji internetowej wRealu.24 możliwość zarobkowania na reklamach?". Zacytowałem powyższe obszerne fragmenty mojego tekstu, aby przedstawić fakt, że od samego początku byłem trochę nieufny wobec premiera M. Morawieckiego, chociaż nieraz go nawet chwaliłem. Sądzę, że w ogóle zwolennicy PiS (a do takich się zaliczam) dalej mają mieszane odczucia wobec premiera i w dobrej wierze  oraz na zasadzie chciejstwa chcą wierzyć w jego dobre intencje... bo wierzy w niego J. Kaczyński.  Ale... ostatnie tygodnie i miesiące zasiały chyba w zwolennikach partii rządzącej wiele wątpliwości, które szczególnie dotyczą tzw. Krajowego Planu Odbudowy (KPO) i warunków wobec Polski (nazywanych w UE "kamieniami milowymi"), które UE postawiła wobec naszego kraju, i które musimy spełnić, aby otrzymać jakiekolwiek pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy. Okazało się bowiem, że tych warunków unijnych ("kamieni milowych") nie jest tylko trzy, które dotyczą wymiaru sprawiedliwość (a tak myślała cała opinia publiczna w Polsce), a przeszło 160 a nawet 200 czy więcej. Musimy je wszystkie spełnić, żeby dostać choć pierwszą transzę wypłaty z unijnego FO, którą przewidziano dopiero na wrzesień 2022 roku. A te "kamienie milowe" to dosłownie "ukamienowanie Polski". Są tam zapisy tak szczegółowe i tak pozatraktatowe, że aż "włos się jeży na głowie". Ozusowanie wszystkich umów o pracę, podwyższenie wieku emerytalnego (sic!) czy wprowadzenie podatków za korzystanie z samochodów spalinowych (na benzynę i ropę) i tzw. "zielone zapisy". To tylko malutki wycinek tych warunków. Szerzej o tym pisałem w tekście: "Rządowe animozje w sprawie KPO – Czy jest to "ukamienowanie" Polski?" .  Wobec tych aż tak dużych wątpliwości myślałem, że rząd podejmie nad nimi dyskusję z polskim społeczeństwem. Liczyłem na wytłumaczenie dlaczego zgodziliśmy się na te warunki i może na jakąś obietnicę, że nie prowadzą one do utraty naszej suwerenności i niepodległości. Że może jednak jest jakieś wyjście z tych "unijnych więzów" a rząd w jakiś cudowny sposób przechytrzył lewackie elity unijne.  Ale niestety - i piszę o tym ze smutkiem - w tym obszarze nic się nie wydarzyło a wprost przeciwnie. 
Dziś odbywa się zlot Klubów Gazety Polskiej i w czasie jego trwania padło pytanie jednego z australijskich przedstawicieli tych klubów: "Czy kamienie milowe oznaczają koniec z suwerennością Polski?". Proszę dobrze sobie przyswoić co premier M. Morawiecki odpowiedział na to pytanie: "Właśnie dziś, kiedy pieniądz jest tak drogi dla Polski, musimy rynkom finansowym płacić gigantyczne pieniądze, to dziś te pieniądze z KPO są potrzebne, by zabezpieczyć naszą suwerenność (...) Wszyscy, którzy próbują rozpętać histerię wokół tzw. kamieni milowych mylą się i nie tylko są w błędzie, ale leją wodę na młyn ruskiej propagandzie. Wiecie dlaczego? Bo suwerenność możemy utracić także poprzez gigantyczny kryzys gospodarczy, który doprowadzi do załamania. A pieniądze zewnętrzne, które są grantowe, unijne, za nie nie płacimy. Nie musimy płacić odsetek, ani ich zwracać. One są potrzebne na inwestycje. Łatwiej będzie nam wyjść obronną ręką z tych tarapatów (...) Proszę wszystkich członków Klubów. Pamiętajcie - KPO wzmacnia nasze bezpieczeństwo czy suwerenność. 99 procent tych kamieni milowych jest absolutnie w interesie Polski!". Powiem szczerze. Po tej wypowiedzi krew we mnie zawrzała. Po pierwsze: pieniądze z FO są tylko w części grantowe a reszta to pożyczki. Po drugie: gdyby jakiś kraj unijny nie mógł spłacić tych pożyczek to m.in. Polska będzie musiała je w jakiejś części je spłacać. Po trzecie: UE narzuca nam w "kamieniach milowych" konieczność narzucenia dodatkowych unijnych podatków (np. za samochody spalinowe), na co się zgodziliśmy. Po czwarte: tak naprawdę 99% tych "kamieni milowych" zmniejsza naszą suwerenność a nie odwrotnie jak - powiem to dosadnie - kłamie premier M. Morawiecki. Czy można być aż tak aroganckim i bezczelnym kłamcą? I to wobec patriotów z Klubów Gazety Polskiej? I ten żenujący argument o krytykach jako "ruskich onucach"...
Źródło: niepoprawni.pl
Kochamy Morawieckiego, za to że Hendrixa uczył na gitarze grać, za jego przebój „Wyrwij murom zęby krat. Zerwij kajdany podnieś VAT”. To geniusz, który jako jedyny na świecie rozbił młotkiem atom!? I zaraz zrodził się w jego genialnej głowie pomysł na milion aut elektrycznych na polskich drogach. Nie mamy co się martwić prądu do samochodów nie zabraknie, wystarczy kowadło i młotek i już mamy reaktor atomowy!?
Kiszczak: Tow Sekretarzu, Morawiecki znów atakuje, zniszczył 13 nysek i pobił 56 milicjantów! Co robić Tow Sekretarzu?..... I wtedy wchodzę ja, Mateusz cały na czarno... 
15 06 2022 Inflacja sracja.
Dziś krótka wrzutka, spowodowana nagłym wybuchem wściekłości. Dlaczego nasze władze ciągle nas mają za społeczeństwo idiotów? Nie mówię o lemingach, bo to tłumaczy się samo przez się. Dlaczego zachowują się jak rodzice: - ciiii, dzieci ciiii – potem wychodzą do drugiego pokoju, by rozważać wytłumaczenie tematu prokreacji nieletniemu. Bocian, czy może jednak kapusta? Przecież oni widzą i dobrze wiedzą, że gdy prosty lud zaczyna się przerzucać na zupki chińskie i zaczyna piec chleb w domu, bo jest niestety coraz drożej, to jest niemała grupa klasycznych cwaniaków, którzy się pasą na tej tzw. inflacji, jak zające na polu sałaty. Takie nasze klasyczne, chciwe świnie. Nie podważam i nie protestuję, że jest kryzys i nagle mamy dwucyfrową inflacje, gdy jeszcze niedawno poznaliśmy nowe słowo – deflacja. Jest kryzys, i to światowy, więc niestety koszty wszyscy musimy ponieść.
Lecz czy te koszty, te drenowanie naszych portfeli i kont, to wyłącznie wina COVID-19 i inwazja ruskich bestii na Ukrainę? Otóż nie. Przekonany jestem, że jakieś 30% tej inflacji, tego lawinowego wzrostu cen wszystkiego, to robota naszych parszywych cwaniaczków, przez których tak nas nie lubią na świecie, a my już się przyzwyczailiśmy i machnęliśmy ręką.
To ci, zapytani kim pan jest, odpowiadają – prezesem. - A ile ludzi pan zatrudnia? - Odpowiada – Na razie jestem sam. Nieroby i kombinatorzy zajmują się właśnie pośrednictwem. A w rzeczywistości spekulacją. Gdy jest spokój i równowaga, to rynek sam sobie z tymi parszywcami radzi. Lecz jak mamy chaos i kryzys, a na dodatek wymówkę: - bo wojna, bo paliwa drogie, bo kredyty, bo to i tamto, to te pijawki nie znają umiaru. Po raz pierwszy zobaczyłem nieduży bochenek chleba za 17 zł. Niedawno kosztował 7,50. Nikt mi nie powie, że aż tak podrożały surowce i koszty produkcji. Jest przecież inflacja, to czemu też nie zarobić. Albo drewno opałowe, które opala nadal w kraju ok. 11% domowych gospodarstw. Metr sześcienny dobrego byku, czy dębu był za 240 zł, to teraz kupić po 500. Bo siekiery i piły oczywiście też podrożały.
I tak jest wszędzie. Nie tylko cwaniaczki – spekulanci – pośrednicy, nas, końcowych konsumentów okradają bez mrugnięcia okiem. Robią to również wszelkie władze terenowe, miast i gmin, podnosząc wszystko co się da. Niedługo nawet pewnie na naszej malutkiej ślepej uliczce w lesie, pewnie też zainstalują parkomaty ze stawką 5 zł za godzinę. Bo w Gdyni na wszystkich parkingach przed marketami i galeriami już to robią. Ci chciwi szubrawcy wybrani by służyć mieszkańcom. W naszym kraju wszystko jest popieprzone, a okradanie maluczkich to ulubiony sport tych urzędasów i prezesów jednoosobowych firm, co całkiem niedawno załatwiali się za stodołą.
Lecz jest jeszcze gorzej. Wiecie kto, gdy my już autentycznie zaczynamy cierpieć, tuczy się jak wieprz, czy nawet rozrodczy knur? Oczywiście! To banki.
Bezczelnie walą ciebie z góry i z dołu, choć nic, oprócz przynależnej tej branży chciwości i bandziorstwa, nie uzasadnia takiego działania. Walą cię z góry i z dołu. Masz kredyt hipoteczny i karnie spłacałeś co miesiąc 1300 zł. No to teraz będziesz płacił 3000.
Bo kryzys i inflacja. Więc sam wiesz – musisz to poczuć. Wiemy, wiemy – to bolesne, ale cóż, my nie możemy być stratni. Umieściłeś sobie powiedzmy, 100 000 zł na lokacie, żeby sobie to powoli dojrzewało, a jak będzie potrzeba, to raz, raz i mam nieco gotówki na kolejną bzdurę. Lokata, jak obiecywali, solidna i bezpieczna. Żaden tam ryzyk fizyk. No więc zaglądasz na te swoje dziadowskie inwestycje, a tam już nie ma 100 tysięcy, tylko jest 77 000. Co się stało? Krach na giełdach świata? Ależ tam, to tylko inflacja – mówią ci. I to w żywe oczy, jak baranowi jakiemuś.
Czyli, jak już z jakiegoś powodu tylko zapach inflacji rozniesie się w powietrzu, to budzą się wszystkie mendy, wczepiają się w ciebie i zaczynają jak pijawki ssać. Ile się da. Kiedyś za takie spekulacje zakuwano w dyby i każdy mógł w krwiopijcę rzucić zgniłym pomidorem. A dzisiaj nawet to nam zabrano.
Źródło: niepoprawni.pl
Inflacja, a ja tam sobie robaczki różne grilluję, na tym co pobliżu domu znajdę i nadaje się do palenia!? Dżdżownice to nawet kiełbaski przypominają, a muszki jakie są smaczne.....Chcieliśmy mieć bogaty zachód no to dzięki Morawieckiemu go mamy!?
Wysoka inflacja jest w krótkim czasie dla rządu korzystna, ponieważ zwiększa dochody do budżetu państwa (szczególnie z podatku VAT i składek do ZUS-u) i zmniejsza wartość długu publicznego. Balcerowicza już przerabiałem, teraz czyha dużo groźniejszy Morawiecki, i jego wizja pracy za miskę ryżu, i mieszkanie w szałasie, dla przeciętnego Polaka!?
Inflacja uderza w te kraje, w których szasta się publicznym pieniądzem, nie dba się o regułę wydatkową, a powstałą dziurę budżetową łata się kolejnymi pożyczkami!? W Polsce dobra koniunktura to nieustany gwałtowny wzrost cen w sklepach!?
Jeśli Morawiecki nadal będzie premierem, to wkrótce będziemy mieli powtórkę z Balcerowicza!? Zamiast szukać oszczędności to na polecenie Kaczyńskiego, by zapewnić pisowi większość parlamentarną tworzy tysiące nowych stanowisk pracy w administracji, instytucjach państwowych, spółkach skarbu państwa!?
Inflacja szaleje a Morawiecki robi wszystko by jak najwięcej zarobić na obligacjach których kupił za 4.6 miliona złotych, a za ile kupił je Glapiński!? 
11 06 2022 Drugie płuco Europy - Ale z pęcherzykami!
Wyzwolenie się spod wpływu Rosji to bardzo ważna rzecz. To ważniejsze niż majątek i święty spokój. Warto nawet oddać życie za to, żeby nasi potomkowie nie żyli pod knutem ruskiego zamordyzmu. Wszystko, co wyciąga Ukrainę spod wpływów Rosji, jest warte zapłacenia najwyższej ceny. Widać, że starania Ukraińców są wiele warte i skutek jest bardzo dobry. Trzeba teraz zrobić wszystko, by rozbić Rosję w pył. Rosja musi zostać podzielona na wiele niepodległych państw na dużo więcej niż to się stało z ZSRR. Całkowita wygrana Ukrainy w wojnie z Rosją spowoduje cholerny rozkwit gospodarczy naszego regionu. Zadzierzgnięta teraz przyjaźń Polaków z Ukraińcami przez to, że chronimy ich żony i dzieci, jest cholernie ważna, bo razem z nimi możemy na ziemiach Pierwszej Rzeczpospolitej utworzyć drugie płuco Europy obszar ekonomicznie konkurencyjny dla Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Nawet Białorusi nie potrzebujemy, choć by się też przydała. Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja, Serbia, Bośnia, Hercegowina, Albania, Kosowo, Macedonia, Czarnogóra, Mołdawia w sposób naturalny przyłączą się do tego płuca. To bardzo dobrze, że będzie płuco z wieloma pęcherzykami.
Nie musimy w tym celu tworzyć jakiegoś wielkiego państwa, jakiejś jednolitej, centralnie sterowanej Rzeczpospolitej czy Austro-Węgier, jakiegoś mocarstwa. Śmiało potęgę dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów możemy odbudować w ramach tysięcy niezależnych, suwerennych krajów takich jak szwajcarskie kantony. To nie muszą być nawet kraje narodowe. Naród nie musi być polityczny. Ważni są przedsiębiorcy i kapitaliści, ważne są firmy i korporacje, ważny jest biznes i własność prywatna, kapitalizm i wolny rynek politycy są mniej ważni. Oni powinni się ograniczyć do dyplomacji i tworzenia obronnych sojuszy wojskowych, a nie zajmować się sterowaniem gospodarką. Będziemy wspólnie, całe Międzymorze, silni militarnie siłą i doświadczeniem wojennym obecnej Ukrainy oraz technologicznym wsparciem Amerykanów. Jednocześnie nastąpi niebywały boom gospodarczy, bo Ukraina dzięki zbliżeniu z nami i całym Zachodem pozbędzie się oligarchów i ruszy jej odbudowa. Dodatkowo pozbędzie się budowania swojej tożsamości narodowej na banderowskiej przeszłości. Obecna wojna już utworzyła ich silną nową tożsamość narodową i możliwość budowania milionów legend narodowotwórczych związanych z biciem ruskich nawet dla Ukraińców rosyjskojęzycznych ze wschodu. Warto pielęgnować przyjaźń z Ukraińcami, warto im wybaczyć banderyzm. Trzeba o zbrodniach na Wołyniu pamiętać, by się to już nigdy nie powtórzyło, ale nie należy za to winić dzisiejszych Ukraińców. Pokonanie Rosji to byłby bardzo korzystny scenariusz dla Polski i póki co ku temu idzie. Będziemy jeździć na wakacje na Krym, pływać po Morzu Czarnym jachtami, a na Krymie wybudujemy kosmodrom ślący polsko- ukraińskie rakiety na Księżyc. Jak Rosja zdechnie do końca, to się to ziści w parę lat. Dlatego warto teraz zacisną pasa i wszystko co mamy przeznaczyć na armię. Trzeba jak najszybciej dobić Rosję, a nie czekać latami aż zdechnie w drugiej zimnej wojnie.
Warto teraz zrobić to, co proponował generał Patton po zakończeniu II wojny światowej, nie kończyć jej, ale rozpocząć nową z ZSRR. Warto nawet było wtedy zrzucić bombę atomową na Moskwę. Gdyby to się stało, gdyby do końca lat 40-tych XX wieku zlikwidowano ZSRR, to dziś byśmy nie byli dziećmi PRL-u, czyli biednymi głupkami, ale wolnymi Panami Braćmi silniejszymi kulturowo i bogatszymi materialnie od Niemców czy Francuzów.
Warto za wolność od ruskich zapłacić nawet śmiercią tysięcy żołnierzy i cywilów czy zniszczeniem kilku miast. Warto żyć na wolności, a nie w ruskiej niewoli. Warto za wolność bić się na śmierć i życie. Wszelkie dawne ofiary polskie w naszych powstaniach, i dzisiejsze ukraińskie, nie idą na marne. Im mniej Rosji tym lepiej. Wolność jest ważniejsza niż życie, majątek czy święty spokój. W warunkach wolności można będzie wypracować wielokroć więcej majątku niż pod ruskim knutem. A majątek da święty spokój. To by było też warte dla Rosjan wyzwolić się spod tyranii ich wrednej wiedźmy matuszki rasiji.
A zupełnie czymś innym jest wyzwolenie spod amerykańskiego wpływu. Warto się wyzwolić spod ich politycznej poprawności, warto odrzucić ich pederastyczny styl życia, warto pozbyć się ich gloryfikacji genderyzmu, warto pozbyć się ich totalnego systemu finansowego, warto zlikwidować ich socjaldemokratyzm polityczny, warto odrzucić ich głupią cenzurę. Warto o tym mówić, warto pyskować, kłócić się, warto wyjaśniać, dlaczego obecne amerykańskie wartości obyczajowe są złe i są zaprzeczeniem tych dawnych. Ale nie warto za to ginąć, nie warto walczyć o to zbrojnie. Jeśli nie uda się po dobroci przekonać Polaków, że warto mieć własną tożsamość narodową, warto być wolnym Polakiem, warto pielęgnować nasze wolnościowe tradycje cywilizacyjne, polską tolerancję oraz Złotą Wolność, warto mieć nasze swobody osobiste i polityczne, to z dwojga złego lepiej zostać Amerykaninem niż ruskim.
Ruskich warto bić i zabijać, a Amerykanów trzeba przekonywać. Z ruskimi, z sowietami, z turańszczyzną, z bizantynizmem należy walczyć na śmierć i życie, pozbyć się tego zła przemocą, siłą militarną. Lepiej zginąć niż się im poddać. A z Amerykanami trzeba walczyć słowem, kulturą, dobrym przykładem, wszelkimi pokojowymi sposobami. A jak się nie uda, to trudno, należy się poddać i stać się pederastą, zmienić płeć, zarabiać w dolarach, pić coca-colę, jeść hamburgery i oglądać hollywoodzkie filmy. To da się przeboleć, bo można tylko publicznie udawać, że się robi te amerykańskie głupoty, a prywatnie praktykować sarmatyzm.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Określenie „drugie płuco” Europy to nie mój wymysł, to analogia Jacka Bartosiaka, który w ten sposób wyraża nadzieję na realizację idei Międzymorza. To przeciwwaga Polski z Ukrainą dla Niemiec i Francji. Jak Ukraina wygra z Rosją wojnę, to ta, wydawałoby się utopijna idea, zostanie zrealizowana. Ja idę dalej w tym porównaniu, pęcherzyki to mój pomysł. Warto by Europa miała drugie płuco, ale warto też, by się ono składało z wielu pęcherzyków – niezależnych i suwerennych, ale wspólnie oddychających dla dobra całości. Dobrze, że w naszym płucu będzie wiele pęcherzyków takich jak Słowacja, Czechy, Słowenia, Litwa, Łotwa czy Estonia, tak jak pierwsze płuco ma Belgię, Holandię, Danię, Luksemburg, San Marino czy Monako. Warto się z nimi wszystkimi przyjaźnić. Generalnie im jest mniejsze państwo, tym lepiej.
Źródło: niepoprawni.pl
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów.
Skoro niewolnictwo zostało zakazane to dlaczego nadal jesteśmy zmuszani do oddawania większości pieniędzy swoim „Panom”, którzy decydują, co możemy jeść i pić, czego mają się uczyć dzieci i jak mamy troszczyć się o własne zdrowie i przyszłość?
Z forum: Polacy zawsze żyli mitami. Na przykład mitem demokratycznej Ameryki czy Europy. W rzeczywistości ich demokracje polegają na religijnym przestrzeganiu prawa które sami sobie ustanowili. Demokracja amerykańska na przykład to zamordyzm jaki Polakowi nawet we snach się nie przyśni. Nie tylko amerykańska zresztą. No i scentralizowane instytucje które cały czas pracują nad tym jak nie utracić panowania nad światem. A w innych krajach - jak przewagę i panowanie osiągnąć. 
10 06 2022 Kowidowa pralnia pieniędzy.
Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 21 ; 22 maja - 03 czerwca 2022. Pięćdziesięciu dwóch medyków zajmowało się jednym pacjentem. Bajka? Ne. Tak wynika z dokumentacji dotyczącej kowidowych szpitali. Szokujące ustalenia kontroli NIK-u. Ile można było zarobić, pracując w szpitalu "kowidowym"? Na przykład 8 tys. miesięcznie złotych za 30 minutową obecność na takim oddziale. Zarobki z tego tytułu prawie 40 tys. złotych miesięcznie wcale nie były rekordem. Oznacza to, że lekarz na kowidowych dodatkach w ciągu miesiąca zarabiał więcej niż Polak pracujący za najniższą krajową przez cały rok. Czy kogoś jeszcze dziwi strajk rezydentów domagających się podwyżek? Przecież oni doskonale wiedzieli z jak wielkim narażeniem życia pracują ich koledzy. Najwyraźniej ich cierpliwość też miała swoje granice i trudno im się dziwić. Zwłaszcza, że jakoś nie było słychać o nowym kandydacie na pandemiczne ołtarze, który jako lekarz niosąc pomoc chorym na koronowirusa zaraził się kowidem i zmarł na służbie bliźnim.
JAK TO SIĘ ROBI. Po prostu - Ministerstwo Zdrowia wydało "ogólne wytyczne". Narodowy Fundusz Zdrowia "tylko" wypłacał. Robił to na wniosek dyrektorów szpitali, którzy dzielili fundusze. Zazwyczaj dostawali tyle ile chcieli. Według jakich kryteriów sporządzali wnioski? No, przecież dostali "ogólne wytyczne", to chyba według tych wytycznych. Dzisiaj urzędnicy twierdzą, że weryfikacja była działaniem dyrektorów, a ci ostatni że przy tak niejasnych przepisach i "braku chęci urzędników do współpracy" nie mają sobie nic do zarzucenia.
Najwyższa Izba Kontroli wzięła się za sprawdzanie wypłat kowidowych dodatków. Wystarczyło przyjrzenie się im w Zachodniopomorskiem, a już NIK doszedł do wniosku, że "lekarze pobierali więcej pieniędzy , niż powinni". Z raportu NIK wynika, że kilkanaście osób dostało po niemal 8 tys. złotych za spędzenie 30 minut na oddziale kowidowym. Jeden z lekarzy, który pracował w trzech placówkach równocześnie, pobrał dodatek w każdej z mich - łącznie niemal 38 tys. złotych miesięcznie. W jednym ze szpitali były zaś 52 osoby personelu medycznego na jednego pacjenta. Tak, dobrze czytasz Szanowny Czytelniku - 52 osoby zajmowały się jednym pacjentem ( ponowne prosimy - nie śmiać się, ".tak było", wcale nie zmyślamy, a przynajmniej tak wynika z raportu NIK-u ). Personel medyczny musiał staczać niezłe walki, aby się do pacjenta dopchać. Można sobie tylko wyobrazić jak z okrzykiem "ja ja" na tzw. wyprzódki rwał się do łóżka chorego. Pełne poświęcenie nie znane przeciętniakom, którzy mieli nieszczęście zapaść na prozaicznego raka i nie mogli się dostać nawet do jednego medyka..
TRUDNE DECYZJE. Co mówią sami lekarze? Dziennikarze wp.pl napisali, że rozmawiali z dziewięcioma i wszyscy stwierdzili, że zaistniała sytuacja to "wina niejasnych przepisów", braku "jakiejkolwiek weryfikacji Po prostu - biedni dyrektorzy szpitali, którzy mieli wykazać komu i ile się należy nie wiedzieli według jakich zasad powinni wypłacać środki. Na przykład nie wiedzieli, czy lekarzowi, który przepracował jeden dzień na oddziale kowidowym powinni wypłacić dodatek proporcjonalnie do jego aktywności zawodowej, czy za cały miesiąc. I pisali wnioski, jak im dyrektorskie sumienia podpowiadały. A urzędnicy zamiast to sprawdzić od razu wypłacali fundusze. A przecież dyrektorzy mieli dodatkowe "obciążenie" - dzielili nie swoje pieniądze, tylko Państwowego Funduszu Przeciwdziałania COWID-19. A jeszcze z czasów PRL wiadomo, co znaczy "państwowe".
TURYSTYKA KOWIDOWA. Dzisiejsze szastanie kowidową kasą dyrektorzy szpitali wyjaśniają krótko- gdyby nie płacili, to ich lekarze poszliby tam, gdzie dyrektorzy płacą. Zresztą i tak lekarze szybko załapali, że przecież i tak można zaliczyć więcej niż jeden dyżur w więcej niż jednym szpitalu tymczasowym. Na przykład pracując w dwóch szpitalach zbierali podwójne oklaski ( plus jedzenie dowożone przez wzruszonych ich poświęceniem restauratorów) i podwójne dodatki kowidowe. Poświęcenie niektórych medyków nie miało granic. Media powołując się na dostępną dziennikarzom dokumentację przytoczyły przypadek dyrektora i wicedyrektora jednego ze szpitali uniwersyteckich. Dyrektor szpitala na kowidowych oddziałach przepracował w rekordowym miesiącu 368 godzin, jego zastępca 422 godziny. Łatwo policzyć, że jeden leczył pacjentów 12 godzin na dobę, dzień w dzień przez cały miesiąc, a drugi w tym samym czasie zajmował się pacjentami przez 14 godzin na dobę. Każdego dnia. Obaj wskazali, że znaczną część tych godzin zajmowali się pacjentami kowidowymi. Nic więc dziwnego, że przy takim poświęceniu wicedyrektor za miesiąc pracy wystawił rachunek na 110 tys. złotych.
TRZY TYSIĄCE ZA NOC ZDALA OD ŻONY. Podatnicy płacili za wszystko, nawet za to, że lekarze przychodzili do kowidowych szpitali....uciąć sobie drzemkę. Gdy pod naciskiem ekspertów medycznych powstały szpitale tymczasowe i nie było w nich wielu pacjentów, zdarzało się, ze tzw. uznani lekarze przychodzili tam na dyżur bezpośrednio po zakończeniu swojej pracy w szpitalu. Przychodzili i uderzali w tzw. kimono. Nikt nie kwestionuje, że dyżur w szpitalu bywa męczący, zwłaszcza gdy lekarz chirurg po operacji biegnie do przyjmowania pacjentów i z powrotem, ale w takim przypadku właściwym dla niego kierunkiem jest łóżko we własnym domu, a nie na dyżurze. Tymczasem lekarze przychodzili, ucinali sobie trwającą kilka godzin drzemkę i zarabiali za to pomiędzy1,5 - do 3,0 tys. złotych. I tak nawet kilka razy w tygodniu. O absurdzie "bezpieczeństwa" nie kowidowych pacjentów, z którymi mieli przecież kontakt, po opuszczeniu szpitala tymczasowego, nawet wspominać nie warto.
MEDIALNA GWIAZDA TŁUMACZY. "Wstępne ustalenia Najwyższej Izby Kontroli są zatrważające. Oczywiście, o ile są one prawdziwe, ale NIK to poważna instytucja. Wiem bowiem, że w przychodniach dodatki były nieznaczne i wydatkowane oszczędnie. gdy więc dowiaduję się, że ktoś dostał 8 tys. złotych za 30 minut pracy z pacjentami kowidowym, włos mi się jeży na głowie. I o nie dlatego, że zazdroszczę tych pieniędzy, tylko widać "niedoskonałość systemu" - tłumaczy wp.pl medialna gwiazda pandemii dr Michał Sutkowski, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, członek Rady ds. Ochrony Zdrowia, działającej przy prezydencie RP i jeden z twórców pandemii strachu. Jasne - winien system. Biedni lekarze, nie mieli innego wyjścia, jak poświęcać się, rezygnując, ze spania u boku ślubnej we własnym łóżku, na rzecz samotnego drzemania w zimnej dyżurce. I to za marne 3 tys. złotych za jedną taką noc. Ktoś inny by się zgodził na takie poświęcenia?
DWÓCH WINOWAJCÓW Co na to urzędnicy? NFZ tłumaczy, że jego oddziały wojewódzkie otrzymywały od podmiotów leczniczych dane o personelu, który został zakwalifikowany przez podmiot leczniczy do otrzymania dodatkowego świadczenia pieniężnego, a także informacje o wysokości łącznej kwoty niezbędnej do wypłaty dodatkowych świadczeń pieniężnych. Jeśli dokumentacja zawierała "wiarygodne dane" szpital otrzymywał wnioskowane środki. Co to znaczy "wiarygodne dane"? Pewnie po prosu pismu dyrektora dobrze z literek i cyferek patrzyło. Ministerstwo Zdrowia zakomunikowało, że w przypadku "prawidłowo " wypełnionego wniosku, w ciągu trzech dni NFZ dokonywał przelewu na konto. Takie tempo! Teraz twierdzi, że za "kompletność i prawidłowość danych oraz za wskazania personelu, który kwalifikował się do otrzymania dodatkowych świadczeń pieniężnych według kryteriów z polecenia Ministra Zdrowia odpowiadał kierownik podmiotu leczniczego". A jak wiemy "kierownicy" nie mają sobie nic do zarzucenia, bo działali w zgodzie z niejasnymi wytycznymi Ministerstwa i nie mogli się o nie doprosić, chociaż Ministerstwo twierdzi, że wyjaśnień udzielało "na bieżąco"
Kto jest winien? Winni już są. Pierwszym jest oczywiście koronowirus, drugim - system. I tyle w tym temacie.
Pieniędzy nie ma, winnych brak. Co najwyżej, medykom przybyło po dobrym samochodzie w garażu, mieszkaniu dla dziecka, wnuczka, czy zdjęć w albumie z egzotycznej wycieczki na koniec świata. Ale przecież im się należało. W końcu wszyscy bili im brawo, a teraz niewdzięcznicy chcieliby rzucać oskarżenia. No przecież oni o te szpitale kowidowe, oczekujące na masowy pomór i zajmujący się pojedynczymi pacjentami walczyli dla dobra ogółu. Miliardy, które zagarniali nie mają z tym nic wspólnego. Swoją drogą, ciekawe na jakim poziomie zatrzyma się przepuszczanie państwowej kasy na pandemię - respiratory, dodatki kowidowe, maseczki, hale produkcyjne, które miały je wytwarzać, szczepionki... Czy ktoś ma jeszcze jakieś złudzenia, po co była ta cała pandemia?
PS. Oczywiście nie można wykluczyć, że kowidowe dodatki trafiły i do personelu medycznego, który faktycznie zajmował się chorymi na kowid. Tylko dlaczego lekarze milczeli?
Źródło: niepoprawni.pl 
28 05 2022 O „MĘŻU” JAROSŁAWA, O „PANI BASI” I O ODCZŁOWIECZANIU…
Post jest kontynuacją tekstu "On nam nigdy nie wybaczy, że zabił swojego brata...". Barbara Skrzypek czyli "pani Basia", legenda i szara eminencja Nowogrodzkiej, przez niemal 30 lat szefa kancelarii Kaczyńskiego i jego prawa ręka, główny udziałowiec spółki „Srebrna”. W czasach PRL-u niemal na pewno funkcjonariuszka „bezpieki” (kontrwywiad WSI?), asystentka gen. Janiszewskiego, jednego z autorów stanu wojennego i wieloletniego szefa gabinetu politycznego gen. Jaruzelskiego. Pani Basieńka w czasach komuny była również zatrudniona w Kancelarii Tajnej oraz (na różnych stanowiskach) w gabinecie premiera i ówczesnym URM. Miała więc przez wiele lat dostęp do tajnych i poufnych pism rządowych oraz najważniejszych tajemnic państwowych, także z zakresu bezpieczeństwa państwa i obronności. To nie jest żadna wiedza tajemna, to są powszechnie znane fakty. Ci, którzy pamiętają realia PRL-u, wiedzą doskonale, że pani Basieńka, już z racji dostępu do osoby premiera, Kancelarii Tajnej oraz współpracy z „twardogłowym” komuchem gen. Janiszewskim musiała spełniać bardzo wyśrubowane kryteria jeśli chodzi o właściwą postawę ideologiczną. Musiała być wielokrotnie sprawdzana pod kontem lojalności względem władzy komunistycznej.
A jednak już rok po upadku komuny (w 1990 r.) „pani Basia” stała się bliską współpracownicą Kaczyńskiego, a z czasem jego prawą ręką. Niewykluczone, że jako „wiano” wniosła Kaczyńskiemu dokumenty i wiedzę z czasów PRL-u, do których dostęp miało zaledwie kilkanaście osób (Kaczyński zawsze miał słabość do „haków” na innych). A potem miała z kolei dostęp do wszystkich dokumentów i tajemnic PC oraz PIS. Zapewne także tych związanych z największymi aferami lat 90. XX w. (Telegraf, reprywatyzacja „Ruchu”, Fundacja „S” itd.), w których główną rolę odgrywali obaj Kaczyńscy, Glapiński i Zalewski. Najważniejsi politycy PIS bali się jej panicznie, bo była sekretarką tylko z nazwy... Dla wyborców PIS zaś ta „komuszka” stała się niemal ikoną partii, godną szacunku i zaufania. Ci sami wyborcy PIS z entuzjazmem przyjęli PIS-owską ustawę dezubekizacyjną, która pracowników służb mundurowych PRL-u pozbawiała znacznej części emerytur. Nawet kierowców milicyjnych radiowozów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i więziennictwa, którzy służbę rozpoczęli np. rok przed upadkiem komuny. Bo to źli ludzie byli. W przeciwieństwie do dobrej „komuszki” Barbary Skrzypek. Politycy i wyborcy PIS, tak bezlitośni dla „resortowych dzieci” w mediach i partiach opozycyjnych, nie przyjmują do wiadomości komunistycznej przeszłości prominentnych członków własnej partii. To nie jacyś krewni członków PIS byli komuchami, tylko oni sami nimi byli! Między bajki Macierewicza o zamachu można włożyć zapewnienia Kaczyńskiego, że nic nie wiedział o współpracy Kujdy z SB. Zna Kujdę od niemal 30 lat, a teczka TW SB "Ryszarda" leży w IPN od dawien dawna. I właśnie dlatego Kaczyński powierzał tej kanalii różne wysokie stanowiska, w tym także fotel Prezesa „Srebrnej”. Gdy wybuchła afera z teczką Kujdy i on sam przyznał się do współpracy z SB, został na jakiś czas schowany do wielkiej szafy z napisem "Azyl dla komuchów" w gabinecie Prezesa. Aferę szybko przykryły następne afer PIS-u i Kaczyński wypuścił Kujdę z tej szafy. Został on szefem Rady Nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa. Antykomunista Kaczyński do nikogo nie ma tyle zaufania i sympatii, ile właśnie do byłych komuchów. Kaczyński doskonale wiedział również o przeszłości TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, a jednak wysłał go w „ambasadory” i to nie na jakieś zadupie, ale do Berlina. A Przyłębska i Pawłowicz? W czasie, gdy SB i milicja pałowały robotników w Ursusie i Radomiu, one maszerowały w czerwonych krawatach na pochodach 1-majowych jako członkinie władz komuszej SZSP. Tak więc albo ideologia PZPR tym dwóm szmatom pasowała, albo chciały po "linii partyjnej" skończyć studia i robić kariery zawodowe. Nie wiem doprawdy, co gorsze… A w połowie lat 70. członek władz wydziałowych SZSP to była szycha! Jan Pietrzak - dopieszczany przez Nowogrodzką i „kurwizję” - był zarówno członkiem ZMP, jak i PZPR. Łaniewska, deklamująca wzniosłe, patriotyczne wiersze podczas "miesiączek smoleńskich", już w czasach stalinowskich była aktywistką ZMP i donosiła do UB na kolegów ze studiów. A Piotrowicz, Karski, Czabański, Aumiller, Cioch, Łopiński (prawa ręka „Kurwskiego” na Woronicza, dziś w PKO BP)? To nie są jacyś szeregowi członkowie PIS! To są byli ministrowie rządów PIS i wysocy urzędnicy państwowi w czasach rządów PIS. Kostrzewski, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego i długoletni skarbnik PIS, to też były komuch. A Wassermann? Czy to nie kpina, że PRL-owski prokurator, który ścigał i oskarżał członków NZS-u, stał się jednym z najważniejszych polityków rzekomo antykomunistycznego PIS i szefem służb specjalnych? To się w pale nie mieści...
SKOK-i zakładali Lech Kaczyński i Grzegorz Bierecki. We władzach SKOK-ów politycy PIS zasiadali jednak sporadycznie. Obsadzili jednak te władze swoimi ludźmi. Co za przypadek, na ogół wywodzącymi się z dawnej komunistycznej "bezpieki", głównie WSI. Tej samej WSI, którą Macierewicz już bardzo dawno temu nazywał "zbrodniczą instytucją na usługach Kremla"... Kochanek Jarosława, por. Piotr P., też był przecież funkcjonariuszem WSI! To nie była jakaś przelotna gejowska znajomość, tylko trwający kilka lat związek, z kilkoma intymnymi spotkaniami w miesiącu, które podobno mają (a raczej miały do 2015 r.) bogatą dokumentację audio-video. Seksualny charakter tego związku nie ulega wątpliwości. Nie wiadomo natomiast, czy Piotr P. dostarczał Kaczyńskiemu jakieś materiały z przepastnych archiwów WSI.
Lech Kaczyński swego czasu był najzwyklejszym marksistą, który dla kariery zawodowej właził w dupę komuchom! Gdy się przegląda jego pracę doktorską (obronioną w 1980 r.), to więcej tam jest zachwytów nad geniuszem Lenina, Marksa i Engelsa, niż treści poświęconej prawu pracy... Jarosław nie pozostawał wcale w tyle za swoim braciszkiem. W jego z kolei pracy doktorskiej aż się roi od cytatów wypowiedzi czołowych stalinowskich przywódców i ideologów: Stalina, Bieruta, Gomułki, Cyrankiewicza, Kliszki, Sokorskiego, Werblana, Kąkola... Oto przykład marksistowskiej twórczości Jarosława: "Już w referacie KC na III Zjazd PZPR stwierdzono pojawienie się zjawiska naporu ideologii burżuazyjnej. Jednocześnie jednak podkreślona została zasada niestosowania metod administracyjnych w walce o ostateczny cel, jakim jest według słów Władysława Gomułki „całkowity triumf marksizmu leninizmu jako jedynej metodologicznej podstawy nauki"”. I tenże Kaczyński (oraz jego zwolennicy) wyzywał potem od "komuchów" Kuronia, Mazowieckiego, Geremka, Balcerowicza. Oraz zarzucał zdradę Polski lub działalność agenturalną "resortowym dzieciom", bo ich rodzic lub jakiś wujek był działaczem PZPR. Kończę wątek komuchów w wierchuszce PIS, o których to komuchach wyborcy tej partii nie chcą wiedzieć. Nie to, że nigdy się nie dowiedzieli! Dowiedzieli się i wymazali tę wiedzę z pamięci. Zadziałał zbiorowy syndrom wypierania prawdy w imię własnego politycznego komfortu psychicznego. No bo jak tu twierdzić, że jest się antykomunistą, atakować byłych SB-eków i członków PZPR w szeregach innych partii, mediach lub biznesie, i samemu uwielbiać Prezesa, który też był komuchem i głosować na SB-eków i komuchów, którzy stali się PIS-owcami.Wspomniałem o homoseksualizmie Kaczyńskiego, którego jego wyborcy nie przyjmują do wiadomości… Geje w PIS i kościele katolickim to dla nich temat tabu, będący zarazem dowodem na potworną obłudę i hipokryzję nie tylko polityków PIS, ale także ich elektoratu. Wyborcy PIS zdają sobie sprawę z orientacji seksualnej swojego "wodza", tylko starają się o tym nie myśleć. Bronią się rękoma i nogami przed powiedzeniem tego głośno. Jeśli ponad 70-letni facet nie tylko nie ma żony i dzieci, ale nie był nigdy choćby w związku z żadną kobietą, nikt go nawet nie widział z kobietą w kawiarni, teatrze lub na plaży, to nawet największemu przygłupowi zaczyna świtać w głowie uzasadnione podejrzenie. Orientacja seksualna jest jego sprawą. Ale sprawą nas wszystkich jest haniebna wojna, jaką wytoczył środowiskom LGBT. Hitler, zanim rozpoczął eksterminację milionów ludzi, najpierw odczłowieczył Żydów i Słowian. Łatwiej jest mordować prymitywnych podludzi, niż ludzi. Toteż nikt w hitlerowskich Niemczech nie płakał po milionach zagazowanych Żydów ani milionach zamordowanych Polaków, Rosjan, Ukraińców. Putin robi identycznie to samo. Kremlowska propaganda od wielu lat zohydza narodowi rosyjskiemu Ukraińców i Ukrainę. Efekt tego odczłowieczania całego narodu widzimy dziś w relacjach z wojny. Dużo łatwiej bombarduje się budynki mieszkalne, szkoły lub dworzec, pełne „tylko” podludzi, w dodatku „faszystów” i „zdrajców” ... Zbiorowy gwałt na ukraińskiej dziewczynie nie jest w Rosji traktowany jak gwałt, bo w przekonaniu tych bandytów ukraińska kobieta nie jest żadną kobietą.
I ten sam mechanizm odczłowieczania Kaczyński zastosował w Polsce w stosunku do osób LGBT. Gdy się czyta maile ze skrzynki Dworczyka, to ma się wrażenie, że to się dzieje w Rosji! Oto wysocy urzędnicy państwowi (!) ustalają, jak w mediach przedstawić dziesiątki tysięcy Polaków jako podludzi, jak uderzyć w ich godność i jak wmówić własnemu elektoratowi, że osoby LGBT to zboczeńcy, dewianci, wrogowie Polski i Polaków. Bo Prezes-homoseksualista uznał, że atak na osoby LGBT będzie najskuteczniejszym sposobem na wygranie wyborców prezydenckich! No i mieliśmy potem wypowiedzi Czarnka o tym, że osoby LGBT to ludzie nienormalni, którym nie przysługują żadne prawa. Mieliśmy wypowiedzi innych polityków PIS, na czele z głową państwa, że osoby LGBT to nie są ludzie, tylko ideologia. Zabrakło tylko wezwania, by osoby LGBT wieszać na latarniach... Choć Kaczyński sam jest gejem, to akurat jego zachowanie nie dziwi. Bo jest przede wszystkim kanalią zdolną do wszystkiego. Musi natomiast dziwić radykalizacja nastrojów wśród elektoratu jego partii, który dał się wprząc w PIS-owską propagandę anty-LGBT, a wiedzy o homoseksualizmie Prezesa nie dopuszcza do swojej świadomości. Kampanię zwalczania „tęczowej zarazy” Kaczyński prowadził ramię w ramię z „czarnym LGBT”. Biskupi-geje i księża-geje grzmieli z ambon, jakim to zagrożeniem dla bytu naszego państwa i przyszłości polskich rodzin jest to „tęczowe” LGBT. Skoro eurodeputowany Legutko, uznawany przez Kaczyńskiego za największy autorytet w jego partii, o wszechobecnym wśród polskiego kleru homoseksualizmie mówi wprost, że to „lawendowa mafia” i uważa go za największy problem kościoła w Polsce, to mamy mniej więcej wyobrażenie o skali tego zjawiska. Inna sprawa, że Legutko seksualne obcowanie księdza z 15-letnim ministrantem nazywa „homoseksualizmem”, choć jest to zwykła pedofilia.
Wyborcy PIS najchętniej gejów i lesbijki zamknęliby w rezerwatach albo nawet obozach koncentracyjnych. Osoby LGBT są dla nich synonimem zła, Szatana, degeneracji, niszczenia wartości chrześcijańskich itd. Ci sami wyborcy PIS księdza-geja bez oporów całują w dłoń klękają przed nim i czczą go, jakby był bóstwem. Bariera w ich głowach nie przepuszcza prawdy, że ten ksiądz tylko tym się różni od uczestników parad równości, że nie ma odwagi przyznać się do swojego homoseksualizmu! Podobnie jest z postrzeganiem setek polskich księży-pedofilów. Na pedofila-nieduchownego wyborca PIS rzuci się z pięściami. A pedofilii księdza katolickiego będzie starał się nie dostrzegać i stanie nawet w obronie pedofila przed tymi, którzy będą domagać się jego ścigania. Bo zwolennik PIS jest wychowany w bezwzględnym posłuszeństwie klerowi i ten poddańczy obowiązek jest silniejszy, niż troska o dobro dzieci. Ten syndrom wypierania i zaprzeczania, widoczny jak na dłoni w dwoistym postrzeganiu rzeczywistości, obserwujemy u wyborców PIS na każdym kroku. Uchodźca z Ukrainy to dla nich dotknięty nieszczęściem człowiek, któremu należy pomóc. Ale już uchodźca z ogarniętej wojną Syrii lub Afganistanu to roznoszący choróbska muzułmanin, brudas, pewnie złodziej lub terrorysta. Rozwodnicy Marta Kaczyńska, „Kurwski”, Kuchciński, Terlecki, Gliński, Kamiński, Czarnecki, Mazurek lub Zalewska to dla wyborców PIS strażnicy rodzinnego ogniska, wartości tradycyjnych i chrześcijańskich. Wyborca PIS świetnie pamięta „ośmiorniczki” (po 28 zł/porcja) i słowa Bartłomieja Sienkiewicza wypowiedziane 8 lat temu po pijaku u „Sowy i Przyjaciół”: „Ch…, dupa i kamieni kupa”. I wyborca PIS nigdy tych słów nie wybaczy. Ale już słów Cepa o „zapierd*laniu za miskę ryżu” udaje, że nigdy nie słyszał! Ten sam, tak pamiętliwy, wyborca PIS nie chce pamiętać, że 2 lata temu minister Szumowski za 220 mln zł kupił od handlarza bronią nieistniejące respiratory. A za 5 mln zł maseczki od znajomego instruktora narciarstwa, choć z góry wiedział, że te maseczki nadają się tylko na śmietnik…
https://www.facebook.com/Polityczne-wariacje-109421898220556
Jacek Nikodem vel Jacek Awarski
27 05 2022 Coraz bardziej ponuro?
Rosja to, mówiąc Feliksem Konecznym, zupełnie odrębna cywilizacja, kompletnie dla nas nie do zrozumienia, to jednak stwierdził, że narody kierujące się racjonalnym rozumem, nigdy nie będą w stanie pojąć ruskiej irracjonalności, która szczególnie od grudnia 1917, rządzi umysłami niemalże 98% procent Rosjan. A mottem tego ruskiego, państwowego tworu od ponad stu lat jest żarliwe przekonanie wszystkich tam, że: szanuje się tylko tych, których się boi. To właśnie widzimy własnymi oczami teraz, od 24 lutego, gdy ruska dzicz napadła Ukrainę. [Cytuję prosto z podkastu You Tube'a, więc nie jest to dosłowne, lecz sens starałem się zachować. jk] 
Redaktor Mazurek spytał się Felsztyńskiego: - Czy tamci ludzie [Rosjanie-jk] nie chcą się cieszyć życiem? 
Felsztyński odpowiedział: - Tak, oni chcą się cieszyć życiem, ale oni sobie te życie zupełnie inaczej wyobrażają. My, roztrząsamy to jako ludzie rozumu, więc nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego bogata Rosja, gdzie wszyscy mają dużo pieniędzy, wszyscy jeżdżą za granicę, a jako, że wszyscy mają więcej pieniędzy niż inni, to wszyscy ich szanują, bo są fajni, są dobrymi klientami, itd. Więc czego jeszcze tym ruskim brakuje?! Bo my podchodzimy do życia, do rzeczywistości racjonalnie,, a Rosja jest krajem absolutnie irracjonalnym. I z powodu tego, że ruscy uważają, że są niewystarczająco szanowani, to bardzo zaczyna ich to niepokoić.
Przecież tylko w języku rosyjskim jest to przysłowie = jak się boją, to szanują =, Dla Rosji te dwa pojęcia – bojaźń i szacunek – są jednoznaczne. Takim właśnie ruskim powiedzeniem żyje i oddycha cały kraj. Ale racjonalnego wyjaśnienia, co się dzieje, nie ma. Felsztyński powiedział jeszcze: - Rządzi od 100 lat KGB. Tych ludzi nikt nie uczył budowania, nikt nie uczył tworzenia. Ich uczono wyłącznie zabijania i niszczenia. I to jest w ich krwi. Tych ludzi są dziesiątki, setki tysięcy. Jest ich pełno. Jurij Felsztyński uważa, że z powodu mocno zaszczepionej im idei imperialnej, wszyscy Rosjanie uważają się za lepszych od innych. A ja dodam, że cały naród rosyjski cechuje fanatyzm i nikczemny sposób myślenia. Nawet tamtejszych intelektualistów i prawosławnych popów. Moje obserwacje z kontaktów, a także pracy z Rosjanami, potwierdzają tę tezę. I to w pewien drastyczny sposób: mimo wyraźnej nędzy, braku kultury i wykształcenia, gdy dyskusja schodziła na tematy, czy to międzynarodowe, czy konkretnie rosyjski, prezentowali oni w stosunku do nas, w szczególnie dobrze zapamiętanym momencie – do Polaków, Norwegów i Amerykanów, pełną pogardy nienawiść. Rosjanin, już nie młody, czuł się upokorzony, że on, lepszy człowiek musi pracować u tych gorszych od niego, małych ludzi. Czy nie taka sama postawa jest prezentowana teraz przez najpośledniejszych ruskich sołdatów na Ukrainie? Czy mordując człowieka na ulicy, on po prostu myśli, że właśnie zgniata karalucha?
Aby ich wreszcie wyleczyć z tej imperialno – bolszewickiej fantasmagorii potrzebne jest jedno: - muszą ponieść sromotną klęskę na Ukrainie. Tylko to zdoła ich otrzeźwić. Jak Felsztyński wyjaśnia, to, co sie dzieje z rosyjskim narodem, to nic nowego. By daleko nie sięgać, identycznie Hitler i cały ten nazizm, zaczadził wszystkich Niemców. I tylko totalna klęska w 1945 niemalże natychmiast ich uzdrowiła. No, może nie do końca, jak to dzisiaj widzimy. Jednakże żaden z nich już do hitleryzmu się nie przyzna.
Istnieje jednak dla wolnego świata duży problem. Ukraińcy są w stanie się obronić, lecz nie są w stanie zniszczyć Rosji na tyle, by długo się nie podniosła.
Rosyjski pisarz i historyk jest przekonany, że w końcu NATO będzie musiało się zaangażować w tę wojnę. Inaczej powoli, lecz z siła walca drogowego, ruscy ruszą na Mołdawię, a potem na państwa bałtyckie. Czyli dokładnie tak, jak to przepowiedział Lech Kaczyński. Niestety, to nie jest tylko jeden poważny problem w obecnej sytuacji. Bolszewicy, swoją marksistowską ideologią zdołali zatruć i wyprać mózgi wielu ważnym ludziom na zachodzie. A tych, co na tę truciznę byli odporni, znając ich słabe strony, w tym chciwość i wybujałe ambicje, po prostu kupili. Mamy więc na zachodzie Europy takie państwa, jak Niemcy, Francja, Niderlandy, Belgia, Austria, Włochy, które deklaratywnie "walczą" z Putinem, a po cichu go wspierają. Bo interesy z Moskwą przynosiły im wielkie dochody. Więc pragną, by tak było dalej. W rezultacie tylko oś anglosasko – słowiańska, a teraz na szczęście również skandynawska, ma wolę walki bez hamulców. Pojmują, że Rosja imperialna musi być zniszczona i pozostawić można tylko Rosję – kraj, jak jeden z wielu.
Jest kłopot. Lepiej by było, by cały Zachód, przeciwko któremu przecież Putin się postawił, był zjednoczony – zwarty i jednomyślny. Na szczęście przeważająca siła jest po stronie osi, gdzie na czele stoi najpotężniejsze państwo, USA, a także silna Kanada, Australia, Wielka Brytania i Japonia. Jak również silne w swym zjednoczeniu państwa Trójmorza, państwa wschodniej flanki cywilizacji europejskiej. Straszy się opinię publiczną, w większości nieco strachliwą i bez należytej wiedzy ludność, szaleństwem Putina, który w desperacji sięgnie po swoją broń nuklearną. Nawet wielu publicystów i dziennikarzy, kochających granie na emocjach, stosuje ten tani chwyt.
Mad – to po angielsku szalony. Ale MAD to Mutual Assured Destruction – wzajemnie zagwarantowane zniszczenie. To filar wojskowej strategii odstraszania. Nie ważne, kto pierwszy sięgnie po broń atomową, ma on również 100% pewności, że sam też zostanie całkowicie zniszczony.  Przypomnę, że Jurij Felsztyński powiedział, że Rosjanie również chcą dobrze żyć. Tylko inaczej. Nie są samobójcami. Jestem mimo wszystko optymistą, a może tylko mi się wyśniło, że zwyciężymy. Zniszczymy imperium zła. A to, co potem z tego zostanie, niech, jak chce na swój sposób, rozwija się buduje i tworzy. Ma przecież tyle bogactw. Już dawno temu, nie tylko Roland Reagan to wiedział, ale martwił się też nasz święty Jan Paweł II.
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Mój Ojciec opowiadał o tym, że gdy nawet podły europejski bandzior chce odebrać sąsiadowi mieszkanie, nigdy nie wrzuci tam granatu. Rosjanin zrobi to bez wahania. 
Kiedyś spacerowałem w Legnicy z podziwem i smutkiem oglądając wspaniały barokowy kompleks Szkoły Rycerskiej, straszliwie zaniedbany, wręcz zdewastowany wieloletnią eksploatacją przez Armię Czerwoną. Pytałem wujaszka dlaczego tak jest. Wujek, historyk. przedwojenny absolwent krakowskiego UJ, Rydzyniak, odpowiadał bez wahania o tym, że "Oni" tak samo traktują swoje własne zabytki, a jadąc lub idąc na wschód, gdy w oknach zamiast firanek pojawiają się gazety, wiemy że wkroczyliśmy do Rosji. 
22 05 2022 Ach ta komuna ach ta Europa.
Swojego czasu miałem okres, w którym pisałem aforyzmy. Same się rodziły i mnożyły. Pamiętam jeden z nich: społeczeństwo się dzieli na towarzyszy i obywateli. Nie było to nic odkrywczego, ale dziś można by dodać, że wszystko się rozlało i zostało tylko ciało. W polskim świecie, w którym dziś wszyscy żyjemy, dominują dwie tendencje: kryminogenność  i naiwność. Obydwie są tolerowane przez społeczeństwo, a więc przez Suwerena. Polaryzacja tych obszarów jest tak silna i absorbująca, że blokuje ona nie tylko procesy naprawcze, ale również logicznego myślenia i działania. Taki stan część obywateli zniechęca do jakiegokolwiek działania i losy swojego życia, swojej przyszłości, walkowerem oddają hochsztaplerom, cwaniakom i ludziom zupełnie przypadkowym. Natomiast, ci którzy chcą walczyć lub bronić racji stanu, są zwalczani przez obydwie strony. Wygrywa ten, kto płaci: grantami, nagrodami, stypendiami, wycieczkami, etatem, zatrudnieniem syna lub żony, łóżeczkiem lub po prostu kieliszkiem. I taka jest dzisiejsza Polska. Czy takiej chcemy? Oczywiście NIE. A co w tym kierunku zrobiliśmy – oczywiście nic, albo niewiele. Ale czy ktoś w III RP usłyszał oficjalną informację: czego jako naród chcemy i dokąd jako państwo zmierzamy? Też oczywiście NIE, ale za to od ponad 30 lat budujemy jakiś dobrobyt, którego nie będziemy mogli obronić i przy byle okazji harcujemy na pokaz światu. Państwo płaci za złą, albo niepotrzebną pracę, a obywatele krzyczą: za mało.
Po napaści Rosji na Ukrainę historia podarowała nam wyjątkowy prezent: dalszy ciąg procesu rozpadu mocarstw. Po I wojnie rozpadła się Austria, po II zniknęły Prusy, a obecnie wiele wskazuje na to, że przychodzi kolej na poważne osłabienie Rosji – państwa, które nadal jest głównym beneficjentem i jednocześnie kontynuatorem Świętego Przymierza z 1815 r. Bez Rosji diametralnie zmienia się układ polityczny nie tylko w Europie, ale też na świecie. Bez Rosji Niemcy i Francja tracą swoją agresywną siłę, a Polska odzyskuje swój tlen. Ale bez Rosji poważnie wzmacniają się Chiny, czego nie zaakceptują Stany Zjednoczone. W takiej sytuacji potrzebna jest rozumna siła, która swoje korzenia ma nie w PRL, wyuczonym kundlizmie czy w wyimaginowanej pogoni za dobrobytem, lecz w 1000-letnich polskich dziejach. Geopolityczne wektory się przesunęły, ale wyzwania od 300 lat pozostają te same. Po przebytej komunie i trwając w bałamutnej postkomunie znaleźliśmy się w takiej samej sytuacji, jak po rozbiorach. W II RP, my Polacy, spotkaliśmy się a nasi dziadowie zdołali zbudować niepodległe państwo. Dziś ten proces jest o wiele trudniejszy. Musimy go powtórzyć bez zwycięstwa pod Warszawą i nad Niemnem – w sposób rozumny i bez fali entuzjazmu. Swoją niepodległość, musimy odzyskać przynajmniej w głowach. I to jest pierwszy racjonalny kierunek, jaki musimy sobie zakodować i którym musimy podążać. Uwaga Piłsudskiego, że najważniejsza jest gospodarka była bardzo cenna i trafna, ale wówczas miała ona zupełnie inne podłoże społeczno- kulturowe, niż dziś. Ówczesne polskie społeczeństwo wiedziało na czym polega wolności i czym jest niewola, posiadało polski punkt odniesienia, a elity niepodległość miały zakodowaną we krwi. W takim społeczeństwie gospodarka żyje wraz z nim, staje się swoistą jednością, buduje przyszłość i rozwija dla niego.
Dziś możemy mówić o rosnącym PKB, ale gdy policzymy polskie zakłady, na które możemy liczyć w każdej chwili, to entuzjazm wydatnie spada. Okazuje się, że ważniejsza jest praca, niż kapitał i myśl. W umowach międzynarodowych i rachunkach pomijamy też wodę, której zaczyna nam brakować i czystość powietrza, za które musimy płacić z własnej kieszeni, tak jakby zakłady były nasze. Kolonializm wciąż ma się dobrze. Gdy przyłożymy miarę do stosunków międzyludzkich – w pracy i sąsiedztwie, to zaczyna się prawdziwy dramat. Widzimy nie tylko wyścig szczurów, chmurę ogólnej niekompetencji, postawy roszczeniowe, ale przede wszystkim obojętność i brak poczucia dobra wspólnego. Wieje pustką, bezideowością i agresją do samych siebie. We własnym państwie zaczynami się miedzy sobą po prostu żreć. Staliśmy się już takimi Europejczykami, że nie zauważamy, iż własne państwo zaczynamy traktować jak obcą kolonię. I to jest efekt ślepego szczura, który wygryza własne gniazdo, bo myśli że wszyscy są jego wrogami lub na wszystkim można zarobić. Na takich podstawach nie zbudujemy niczego – chyba, że będziemy pracować nie dla siebie. Nawet wojna na Ukrainie wydaje się niczego nie zmieniać, niczego nie uczyć. Trwamy w tej postkomunie, jak Lenin w grobie. Kiedyś to my na tamtych terenach wprowadzaliśmy chrześcijańską cywilizację, ale szybko może się okazać, bo Ukraińcy dużo wcześniej wybiją się na własną suwerenność niż my i zaczną nam dyktować to samo, co my im kiedyś. Jesteśmy na to przygotowani? Gdy słyszę prezydenta Dudy powtarzającego słowa prezydenta Zełenskiego o braku granicy między naszymi państwami, albo że Ukraińcy walczą za nas, to z całym zrozumieniem geopolitycznej sytuacji zaczynam mieć wątpliwości, czy jest w tym jakakolwiek racjonalna polska myśl? Wspierać i pomagać trzeba – nawet bardzo, ale taki rozwój sprawy oznacza nie tylko rosnącą inflację, ale głównie niekończące się finansowanie, na które nas nie stać. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej mając tak skomplikowaną historię, muszą w pierwszej kolejności zobaczyć swoje granice państwowe i ujrzeć swoją prawdziwą twarz, aby później mogły rozmawiać z sobą i rozwijać się dalej. To warunek do ułożenia jakiejkolwiek polityki między nimi.
Jeżeli Ukraina zdoła odpędzić Rosjan ze swoich granic, to nie będzie kierowała się sentymentami, lecz twardym interesem własnym. A ten interes podpowiada, że Ukraińcy nie będą chcieli kolejnego sprowadzania Polaków na swoje tereny, więc otworzą się bardziej na Niemców, Amerykanów, Anglików, na tych którzy mają pieniądze. Gdy natomiast hipotetycznie Ukraina przegra te wojnę (np. Amerykanie dogadają się z Chińczykami i przerwą dostawy broni), to prawie pewne jest, że Nort Stream 2 zostanie uruchomiony, a gospodarka niemiecka (a więc i unijna) do końca uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i ropy. Wojna jednak trwa, jej pierwsze oznaki już odczuliśmy, ale nie mamy pewności, że w którymś momencie nie nastąpi rewanż z okresu II wojny i uderzenie Rosji na Niemcy. W takiej sytuacji ich gospodarka wraz z unijną zostanie odcięta od gazu i ropy a niemal cały kontynent w krótkim czasie rzucony na kolana. Niemożliwe zawsze było możliwe. Takiego scenariusza wykluczyć nie można, choć Amerykanie prawdopodobnie dążą do dwubiegunowego podziału świata: na protektorat chiński i amerykański. Wojna na Ukrainie nadaje się do tego znakomicie. Czas gra na korzyść USA i niekorzyść Niemiec i Francji, dlatego też Amerykanie nie będą się spieszyć z jej zakończeniem. Chodzi im o własny rynek zbytu gazu i ustalenie własnych granic swojego imperium. Polska też nie powinna się z niczym śpieszyć i wszystko traktować z umiarem. A wiec ten ryt naiwności i kryminogennego cwaniactwa pozbawionego poczucia wspólnoty, nadal czyni z Polski bardzo wygodny teren do kolonialnej penetracji wszelkiej maści gangsterów i złodziei. Ludzie naiwni dzielą się na tych, którzy muszą nimi być i na tych, którzy czekają na jakiś cud. Z gangsterami i mafią walczą wszyscy, ale jednocześnie ich sieć i zasięg jest dowodem na słabość państwa i testem nieprzydatność polityków. Niewybaczalne jest to, żeby wciąż wszyscy byli bezkarni.
Ale jednocześnie trzeba podkreślić, że hienobranie w historii powszechnej nie jest niczym nowym. Taki jest ten świat i tak było zawsze. Dlatego potrzebne jest silne państwo, odpowiedzialne społeczeństwo, które wie czego chce i jest zdolne do wspólnej obrony własnego majątku, kultury i państwa. Dlatego wciąż potrzebna jest tradycyjna inteligencja ze swoim etosem, która ma poczucie państwa, zna swoje miejsce i posiada poczucie odpowiedzialności  - to naturalne, a nie powodowane nakazem prawnym. Wymordowanej starej inteligencji nie jesteśmy już w stanie odtworzyć, ale wciąż mamy do czynienia z podobnymi uwarunkowaniami, które ich tworzyły. Musimy więc przestać wierzyć w bajki, zdjąć komunistyczną czapkę, złapać z nimi kontakt, odtworzyć co można i kolejny raz zacząć budować Polskę od nowa. Tym razem powinno się udać, bo podziały stanowe, majątkowe i kulturalne odeszły już w siną dal. Pozostały tylko własne zdolności i szkoła, którą należy doprowadzić do porządku oraz własne państwo, które trzeba dobrze zbudować. Ukraińcy zespalają swój nowy naród za pomocą krwi i poświęcenia, czy my Polacy, których historia liczy 1000 lat, mamy rozbrajać się za pomocą bezradności i strachu? Ukraińcy na front idą sami, a w Polsce państwo za pójście na rok w „kamasze” musi płacić po cztery tysiące? Ach ta komuna, ach ta Europa!
Źródło: naszeblogi.pl 
21 05 2022 "Stan po Burzy". Złoty interes z Morawieckim. Nikt nie chce sojuszu z Tuskiem. Obajtek pracuje na prowizję dla Hofmana.
To nie jest łatwy czas dla Donalda Tuska. Wielkimi krokami zbliża się rocznica jego powrotu do Platformy, więc w politycznym światku ruszyły podsumowania — dał radę czy nie dał? Co prawda Tusk ustabilizował notowania Platformy na poziomie około 25 proc., ale wygląda na to, że nic więcej sam nie wskóra — wciąż sondaże otwiera PiS. Dlatego też głównym postulatem lidera PO staje się w tej chwili stworzenie wspólnej listy opozycji na wybory do Sejmu — to miałaby być recepta na pokonanie Kaczyńskiego. Tusk coraz mocniej naciska na szefa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza (swego dawnego ministra), na Szymona Hołownię (znajomego swej rodziny) oraz (może nieco mniej zdecydowanie) na liderów Lewicy Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia, by ogłosili wspólny start w wyborach z Platformą. W praktyce oznaczałoby to podporządkowanie się Tuskowi, czy też przynajmniej uznanie jego przywództwa — co nie uśmiecha się zwłaszcza Kosiniakowi-Kamyszowi oraz Hołowni. Mówiąc wprost, Kosiniak-Kamysz i Hołownia nie ufają Tuskowi i dlatego rozważają wspólny start — tyle że bez Platformy. Te opozycyjne szachy nie zmieniają jednego — dziś to Tusk jest głównym celem natarcia obozu władzy i to on wchodzi w ostre przepychanki z rządzącymi. Właśnie przystąpił do ataku na premiera za ukrywanie majątku — to efekt publikacji "Gazety Wyborczej", która opisała proceder obrotu nieruchomościami banku BZ WBK za czasów prezesury Mateusza Morawieckiego. Część sprzedanych przez bank budynków trafiła do biznesmenów kojarzonych z Morawieckim lub jego żoną. A tak się składa, że pani Iwona Morawiecka pilnie skrywa swój objęty intercyzą majątek — prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił nieprawdę, obiecując przed wyborami, że poznamy sztucznie rozdzielone majątki Morawieckich. Autorzy "Stanu po Burzy" Agnieszka Burzyńska ("Fakt") i Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) zastanawiają się, czy uprawniona jest teoria "Wyborczej", że obracanie nieruchomościami BZ WBK pasuje do zeznań kelnerów z afery taśmowej, którzy twierdzili, że nagrali taśmę, na której Morawiecki jako prezes banku rozmawiał o kupowaniu nieruchomości na tzw. słupy. Roztrząsają też tajemnice majątku państwa Morawieckich, dochodząc do brawurowej teorii — to wszystko jest winą Tuska. Wszak, gdy Morawiecki przeprowadzał intercyzy, gdy dał się nagrać kelnerom, gdy wreszcie jego bank sprzedawał budynki znajomym biznesmenom i następnie wynajmował je od znajomych biznesmenów — Morawiecki był przecież doradcą Tuska. Wedle "Stanu po Burzy" należy zrozumieć, że w tamtym czasie Morawiecki chachmęcił w finansach — bo taki po prostu był klimat w otoczeniu Tuska. Dziś już premier nie chachmęci, bo jest premierem uczciwej partii. Zmienił się, po prostu. Teraz wystarczy namówić żonę na jawność. No, chyba że żona wciąż mentalnie jest w Platformie.
Tusk zrozumiał, że sam Kaczyńskiego nie pobije. Ale Kosiniak-Kamysz i Hołownia mu nie ufają. Lider PO ruszył w Polskę. Krosno Odrzańskie, Barlinek, Korczyna, Krosno, Lipie Góry — Donald Tusk rzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu wyzwanie w Polsce powiatowej, gdzie niepodzielnie dominowało dotąd PiS. Tusk ruszył w drogę dlatego, że w rok od ponownego objęcia szefostwa Platformy na scenie politycznej nie zaszła zasadnicza zmiana. Mimo — kolejno — pandemii, galopującej inflacji, wojny i drożyzny wciąż co trzeci Polak deklaruje poparcie dla PiS. A to pozwala Kaczyńskiemu myśleć z optymizmem o trzeciej kadencji. Tusk zrozumiał już, że czasy się zmieniły i sam Kaczyńskiego nie pobije — jak to drzewiej bywało. Dlatego też coraz mocniej naciska na liderów PSL, Polski 2050, a także — choć mniej chętnie — Lewicy, by zgodzili się na wspólną listę opozycji. Ale po stronie opozycji nikt przywództwa Donalda Tuska nie chce — przynajmniej nie w tej chwili. Większość z liderów mniejszych partii traktuje ofertę Tuska w sprawie jednej listy jak pułapkę, która ma ich podporządkować liderowi Platformy.
Morawiecki kryje dziesiątki milionów majątku, zasłaniając się sztuczną intercyzą. Sam podsyca podejrzenia, że ma coś do ukrycia. Jeden z najbogatszych Polaków Paweł Marchewka wraz z grupą przyjaciół i wspólników przez lata przejmował nieruchomości po banku BZ WBK. Zaczęli w czasach, gdy prezesem banku był Mateusz Morawiecki. Tak się składa, że to ten sam Marchewka w zeszłym roku wyłożył prawie 15 mln zł na odkupienie działki od żony premiera — to słynna ziemia, jaką Morawieccy kupili za bezcen od Kościoła, który wcześniej uzyskał ją od państwa. Wśród osób skupujących nieruchomości BZ WBK był także m.in. Andrzej Konwent. To przedsiębiorca i zięć prominentnego wrocławskiego polityka PiS Andrzeja Jarocha, znajomego Morawieckiego. Ale — jak ujawniła "Gazeta Wyborcza" — takich znajomości z kręgu Morawieckich było przy przejmowaniu bankowych budynków więcej. Wiemy jedno — obracanie nieruchomościami banku to był złoty interes. Najpierw kupujący nieruchomości po oddziałach BZ WBK pocztą pantoflową dowiadywali się o możliwej sprzedaży. Potem brali kredyty na ten cel np. w banku PKO BP, kierowanym przez Zbigniewa Jagiełłę, przyjaciela Morawieckiego. A w finale — chylimy czoła! — bank BZ WBK zawierał z nowymi nabywcami umowy, na podstawie których swe sprzedane budynki wynajmował na siedziby oddziałów. Czyli niby nic się nie zmieniło, tylko kamienice po cichu zmieniły właściciela — takie bankowe perpetuum mobile.
Obajtek chce sprzedać część Lotosu proputinowskim Węgrom. W tle jego sąsiad, dawny rzecznik PiS Adam Hofman. Duże, ukrywane pieniądze mogą się też kryć za determinacją Daniela Obajtka, który za wszelką cenę chce doprowadzić do przejęcia Lotosu przez jego Orlen. W efekcie część Lotosu pójdzie pod młotek — węgierski, państwowy koncern MOL ma przejąć 400 stacji benzynowych. Dla pochodzącego z Pomorza Tuska rozbiór gdańskiego Lotosu to jedna z najważniejszych linii ataku na PiS. Nie jest to szczególnie trudne, bo po wybuchu wojny w Ukrainie i proputinowskich gestach premiera Węgier, MOL jest co najmniej podejrzanym inwestorem — to koncern od lat współpracujący z Rosjanami. Tusk zdaje sobie sprawę, że PiS jest w tej kwestii podzielony. Do dealu z putinowskimi Węgrami prze Obajtek, wspomagany przez wicepremiera Jacka Sasina nadzorującego spółki państwowe. Nieformalnym liderem przeciwników transakcji jest Piotr Naimski, rządowy pełnomocnik od dywersyfikacji zakupu surowców.
Atakując próbę sprzedaży stacji Lotosu, Tusk stawia PiS w trudnej sytuacji — wycofanie się, będzie przyznaniem mu racji. Ale Obajtek wspomagany przez Sasina poddać się nie zamierza. Przygotował przeciek do sprzyjających PiS mediów, by wykazać, że to Tusk jako premier chciał sprzedać Lotos nie tylko MOL-owi, ale nawet Rosjanom. Szkopuł w tym, że to breaking news sprzed 11 lat — więc Tusk go wyśmiewa, podkreślając, że za swych rządów nie sprzedał nikomu nawet kawałka państwowej firmy energetycznej, za to sprzedaje PiS, które niosło na sztandarach hasło niezależności energetycznej. "Stan po Burzy" zastanawia się, skąd determinacja Obajtka, by dopiąć transakcję z Orbanem, bratankiem Władimira Władimirowicza. W swych poszukiwaniach trafiliśmy na warszawskie osiedle Awangarda, gdzie sąsiadem prezesa Orlenu jest dawny rzecznik PiS, a dziś lobbysta Adam Hofman. To on jeździł na Węgry, lobbując za współpracą z MOL i — jak słychać w kręgach władzy — to on ma obiecaną sutą prowizję. Rozumiemy, że brnąc w umowę z MOL, Obajtek po prostu dba o dobre relacje z sąsiadem z bloku — "Stan po Burzy" murem za solidarnością lokatorską.
Źródło: wp.pl
Rozdzielność majątkowa fikcja czy rzeczywistość!? Dlaczego prokuraturę nie interesuje w jaki sposób niepracująca żona polityka dorobiła się tak dużego majątku!? Bardzo lubię Polskę, bo to niezły Meksyk. Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje.
Dorzynanie Tuska trwa. A ja tak sobie myślę, gdyby Tusk sprzedał Lotos Ruskim, to dzisiaj paliwo byłoby po 4.00 złote za litr, i nie byłoby Obajtka, Glapińskiego, i Morawieckiego !?
Morawiecki to dziecko solidarnościowej nomenklatury. Takie majątki powinny być wysokoopodatkowane. Nie pochodzą z ciężkiej pracy, ale z kontaktów i kapitału społecznego jego rodziny. Dlatego progresywny podatek katastralny potrzebny jest na wczoraj. Polski Ład, będziesz miał swój domek, oczko wodne...!? - Jan Śpiewak.
13 05 2022 Czy elity UE przy okazji wojny na Ukrainie chcą przyspieszyć federalizację UE?
Odpowiadając na tytułowe pytanie: niestety tak. Wielodziesiętne energetyczne uzależnienie krajów Starej Europy od Rosji jest faktem. I przez te dziesiątki lat UE pod władaniem Niemiec na to się godziła i chciała, aby tak się stało w imię budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europy, które zlikwiduje odrębne państwa europejskie a Niemcy będą kolejny raz krajem, który opanuje całą część świata od Władywostoku do Lizbony, oczywiście wspólnie z Rosją. To, co piszę nie jest żadnym novum. Niemcy zawsze chciały opanować wszystkie kraje Europy a najbardziej oczywiście Polskę, jako kraj największy w środkowo-wschodniej Europie. Ale przecież nie tylko Niemcy tego chciały. Tego samego chciała Rosja i stąd była zawsze swoista "komitywa" tych dwóch państw, chociaż bywało i tak, że oba z nich chciały samodzielnej dominacji jak w przypadku Niemiec w czasie II WŚ. Wracając jednak do wojny na Ukrainie. Cały czas rozpiera mnie duma z naszego narodu i jego spontanicznej oraz empatycznej reakcji na wojenną krzywdę Ukraińców. Pomagamy im jak tylko możemy, tak prosto z serca. Do tej pomocy zaangażowany jest już cały kraj a nasze pokłady współczucia dla ofiar agresji W. Putina na Ukrainę chwytają za serce chyba wszystkich a w szczególności tych, którym tę pomoc niesiemy. Ten ludzki odruch implikujący w nas aż takie pokłady altruizmu i życzliwości jest naprawdę czymś pięknym i dobrym, oddającym chyba dokładnie cechy charakteru/mentalność Polaków. Choć nieraz te cechy bywały dla nas przekleństwem, to zawsze zachowywaliśmy się jak trzeba, zwyczajnie po ludzku, po chrześcijańsku.
Ale ta wojna musi się kiedyś skończyć. Dziś nikt nie wie jakie będzie to zakończenie ani kiedy nastąpi. Niemniej w tym ferworze działań wojennych, kiedy w mediach wszelakich mówi się tylko o niej, nie możemy zapominać o Polsce, jej interesach i jej przyszłości. Bywa bowiem tak, że właśnie takie nadzwyczajne okoliczności są niecnie wykorzystywane przez naszych dotychczasowych wrogów. Nie miejmy zatem żadnych złudzeń, że wojna na Ukrainie coś zmienia lub zmieni w obszarze działań naszych dotychczasowych nieprzyjaciół, a szczególnie tych z lewacko- demoliberalnych elit unijnych i ich odpowiedników w Polsce w postaci totalnej opozycji, ale - co jest smutne - nie tylko jej. A może też okazać się, że właśnie teraz w cieniu wojny te wrogie nam działania zostaną zintensyfikowane lub nawet dopiero teraz uruchamiane i to na różnych polach. Wiele też takich działań zostaje "zamrożonych" do czasu zakończenia konfliktu - o tym też nie możemy zapominać. Są też obszary, które dzięki tej wojnie mogą być wykorzystane do realizacji naszych, polskich interesów.
Zauważmy więc. W tle wojna, prawdziwa wojna i rację ma Jakub Maciejewski z portalu wpolityce.pl, który że: "Z każdym tygodniem wojny coraz wyraźniej widać jak powinna współpracować wspólnota Międzymorza w realiach trzeciej dekady XXI wieku. Ukraina wzięła na siebie powstrzymanie brutalnej inwazji Rosji, Polska musi zatrzymać niemiecką presję w białych rękawiczkach (...) Nie zatrzymujmy się w pół drogi do budowania polskiej niezależności i suwerennych sojuszy. Wspólnota Europy Środkowowschodniej nie ma wyglądać tak, że przechowanie na czas wojny trzech milionów uchodźców i zaangażowanie polskich firm w odbudowę Ukrainy wyczerpują nasz potencjał. Rzeczpospolita ma przecież to samo położenie, co dawniej - między dziką Rosją a hegemonicznymi Niemcami. Nic więc dziwnego, że kiedy rosyjskie czołgi szturmują Donbas a putinowskie rakiety i bomby fosforowe zawalają niebo, niemiecka szefowa KE zdradziła plan podporządkowania Unii Europejskiej Berlinowi poprzez zniesienie zasady jednomyślności w podejmowaniu najważniejszych decyzji: tendencje imperialne porozumiały się tutaj ponad Wisłą i Dnieprem".
Bardzo celne uwagi, ale przecież taka postawa elit unijnych jest wciąż taka sama: w świetle wojny - na tle reakcji na nią - nastąpiło bankructwo dzisiejszej UE pod wodzą Niemiec a oni dalej swoje: "na kłopoty UE mają jedną receptę: więcej integracji!".
Partia D. Tuska w Europarlamencie EPL zwróciła się niedawno do KE o jak najszybsze uruchomienie wobec Polski i Węgier mechanizmu warunkowości "pieniądze za praworządność". I niemal od razu KE opublikowała wytyczne dotyczące konkretnego stosowania tego mechanizmu Dalej też nie jest zaakceptowany przez UE polski Krajowy Plan Odbudowy (KPO) umożliwiający uruchomienie pieniędzy dla Polski z unijnego Funduszu Odbudowy (FO) a te pieniądze są dziś Polsce bardzo potrzebne, bo jak na razie na ewentualną pomoc dla uchodźców z Ukrainy UE proponuje 500 mln euro ze swojego budżetu, choć niby ma być więcej, z tym, że "to kropla w morzu potrzeb" a jak na razie to Polska ponosi największe koszty pomocy humanitarnej dla ukraińskich uchodźców.
D. Tusk wykorzystując wojnę i jednocześnie kłamiąc na temat transakcji z węgierskim koncernem MOL, nawołuje do zaniechania fuzji PKN Orlen z Lotosem, co jest dla rozwoju Polski niezbędne strategicznie. Prawdopodobnie ten opór i tak nic nie da, bo fuzja obu firm jest już przesądzona. Nic nie słyszę, aby elity unijne zmieniły swój pozytywny stosunek do unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) ani też nigdzie nie znalazłem informacji na temat odejścia od "Zielonego Ładu" (Fit for 55), który jest katastrofalny przecież nie tylko dla Polski. Wielcy promotorzy "Zielonego Ładu" jak Frans Timmermans teraz milczą, ale jestem pewny, że po zakończeniu działań wojennych temat ten powróci ze zdwojoną siłą. Ale też przy okazji wojny swoje cele w Polsce osiągają również ideologiczni wyznawcy gender, multikulturowości, fałszywej tolerancji, LGBTQ+, New Age, itd. I niestety stało się to za sprawą obecnego Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który zawetował ustawę oświatową zwaną "Lex Czarnek" . Może to jest niewłaściwe w obecnej sytuacji, ale w interesie Polski jest też wykorzystanie tej wojny dla realizacji naszych celów i dla wzrostu znaczenia naszego państwa na arenie międzynarodowej. Chodzi tu przede wszystkim o zbudowanie stałych (ważne!) baz wojsk amerykańskich na naszym terytorium i również w pasie wschodnim. Innym działaniem może być zablokowanie niemieckiej niechęci do budowy u nas systemu małych i średnich elektrowni jądrowych oraz zintensyfikowanie prac nad budową normalnych rozmiarów dużej tego typu elektrowni. Nie możemy też zaprzestać negacji zarówno Nord Stream I, jak i Nord Stream II. W tym zakresie kategorycznie musimy żądać rozpoczęcia rozbiórki Nord Stream II, bo jak to nie nastąpi, to jestem pewien, że po zakończeniu wojny i po pewnym czasie po niej,  ten rurociąg zostanie jednak uruchomiony. Jest to też czas, aby w końcu wymóc na UE przyjęcie naszego KPO i uruchomienia dla nas środków z unijnego FO. 
Dodatkowo też ta nasza spontaniczna i instytucjonalna pomoc Ukrainie i Ukraińcom winna być wykorzystana do poprawy naszego wizerunku na świecie i zastopowała niemiecko- żydowską negatywną narrację na nasz temat jako nazistów i współwinnych a może i winnych za Holocaust. 
Winniśmy też zadbać o to, żeby dzisiejsza światowa niechęć do Moskwy i chęci przez nią zbudowania nowego imperium była długotrwała i nie skończyła się z końcem tej wojny i np. z nastaniem jakiegoś nowego prezydenta Rosji. No i wreszcie należy realnie urzeczywistnić projekt Trójmorza. To właśnie jest ten czas, kiedy to może nastąpić a w obliczu rychłego przystąpienia Finlandii i Szwecji do NATO może warto byłoby się zastanowić czy te dwa kraje nie włączyć do tegoż porozumienia.
Źródło: niepoprawni.pl
Niezdecydowanie w przyciskaniu Rosji do muru wynika przede wszystkim z tego, że przez długie lata współpracy Putina z Zachodem zdołał on na niespotykaną w historii skalę skorumpować zachodnie polityczne elity, a rosyjskie służby dokonały masowej infiltracji wszystkich ważnych opiniotwórczych i decyzyjnych europejskich środowisk.
Rosyjska i niemiecka agentura oraz skorumpowani europejscy politycy i urzędnicy są głównymi hamulcowymi działań, które dzisiaj pozwoliłyby się rozprawić ze zbrodniczym reżimem Putina. Te same siły od siedmiu lat sterują atakami Brukseli na Polskę. Europejska klasa polityczna to niepodlegająca resocjalizacji zdemoralizowana i zdeprawowana śmierdząca zgnilizna. Stary Kontynent wpadł w pułapkę dostając się pomiędzy rosyjski sierp i niemiecki młot. Zbrodniczy atak Putina na Ukrainę mimo całej grozy i tragedii ukraińskiego narodu daje UE szansę na wyjście z tej pułapki poprzez osłabienie na długie lata Rosji oraz powstrzymanie niemieckich dążeń do panowania nad Europą, do których jak widzimy Niemcy nie mają ani moralnego, ani politycznego prawa.
Z forum: Zobaczcie ile barier jest nam stawiane przy okazji fuzji PKN Orlen i Lotosu. Przecież te ataki naszych Targowiczan to czyste uderzenie w Polskę i jest to działanie proniemieckie i prorosyjskie. Już D. Tusk chciał Lotos sprzedać W. Putinowi i gdyby nie przegrał wyborów to jestem pewien, że tak by się stało. Podobnie było z LOT-em. Już Niemcy sobie ostrzyli na niego "ząbki" a D. Tusk im sprzyjał. Było też prawdopodobne, że PKP przejmą państwowe, niemieckie linie kolejowe. Naprawdę moim zdaniem za mało się mówi, co zostałoby z Polski, gdyby dalej rządziła PO z PSL-em a może i w koalicji z SLD. 
Najlepszym lekiem na Niemcy są oni sami. Podobnie jest z Tuskiem. Niemcy mają nadzieję, że stratują Polskę i utworzą wielkie mocarstwo ze stolicą w Berlinie. Putin albo jego następca myśli tak samo, czyli planuje stolicę imperium w Moskwie. Oczywiście po zastosowaniu odwróconego planu Barbarossa. Jak realizacja tego planu ma wyglądać, Rosja pokazuje na przykładzie Ukrainy. Jak będzie wtedy wyglądał Berlin? Można przypuszczać, że nie gorzej niż Mariumpol dzisiaj!?
Oczywiście projekt Eurazji od Lizbony po Władywostok jest wspólnym programem Niemiec i Rosji. Teraz przywódcy europejscy usiłują ocieplać wizerunek ludobójcy. Niezrównany francuski fircyk w zalotach wokół Putina śle kuriozalne apele do Żeleńskiego aby ten dla ratowania ,,twarzy Putina oddał część terytorium,.Tego jeszcze nie przerabialiśmy,takie są europejskie elity. Za chwile się zacznie wielkie debatowanie w UE i agitacja na rzecz pokazania ludzkiej twarzy monstrum pozbawionego ludzkich odruchów. Może nawet po śmierci zostanie wyniesiony na ołtarze przez aż nadto mu przychylnego papieża Franciszka. Równolegle zaczyna się wybielanie dzielnych rosyjskich zuchów tak pięknie umiejących strzelać do cywilów,gwałcić,mordować zwanych dla niepoznaki armią w czym aktywnie uczestniczą i polskie elity w osobach Michnika, Ochojskiej a ta miła grupka zacznie się powiększać Oczywiście tak upragniona Federacja powstanie tylko na jak długo utrzymają się uściski i miłość Niemców i Rosji w tym układzie? Przecież każde z nich chce przewodzić a jak wiadomo nawet najlepsze małżeństwa z czasem się rozwodzą. 
30 04 2022 Jak Putin zmienia świat.
Jedno trzeba przyznać Szczurowi Bunkrowemu, udało mu się w parę miesięcy dokonać czynów porównywalnych z pracami Herculesa ! Weźmy choćby Amerykański Kongres, Trumpowi udało sie tak dokładnie skłócić obie wielkie partie, iż nikt nie oczekiwał, aby cokolwiek mogło ich pogodzić. Tymczasem ostatnie głosowanie Izby Reprezentantów nad ustawą o Lend- Lease zakończyło sie wynikiem 42 : 1, co jest rekordem od 30 lat. A oto inne "osiągnięcia" Putina : -Ukraińska Armia dokonała ogromnego skoku w przezbrojeniu wedle standardów NATO,  a już teraz napływa tak dużo Zachodniego sprzętu, że samo przejście dokona się płynnie, w miarę wymiany utraconego poradzieckiego na Zachodni. Nie trzeba tłumaczyć,  jak to ułatwi wejście Ukrainy w struktury NATO. - Co najmniej 400 mld $ zablokowanych na Zachodzie rosyjskich rezerw  ma zasilić fundusz odbudowy Ukrainy  po zniszczeniach wywołanych rosyjską napaścią. Trwają intensywne prace prawne nad legalizacją tej operacji. Jest to ze wszech miar sprawiedliwe, aby to agresor pokrył straty swojej ofiary i wszystko wskazuje na to, że Putinowi to się uda :-)
-Od końca Zimnej Wojny Zachód nie był tak zjednoczony, 40 państw Koalicji Antyrosyjskiej koordynuje wspólne działania na poziomie Ministrów Obrony. Np. Nowa Zelandia obrabia zdjęcia satelitarne znad Ukrainy, aby praca nad nimi szła przez całą dobę i informacja trafiała do ukraińskiego Sztabu jak najszybciej. Najnowszym efektem rosyjskiej agresji jest zamiar Finlandii i Szwecji porzucenia tradycyjnej neutralności i  wstąpienia do NATO,  co ich rządy mają ogłosić w połowie maja. Po prostu nawet Skandynawowie zrozumieli, że żaden kraj sąsiad oszalałej Rosji nie jest bezpieczny, jeśli nie chroni go największy sojusz zbrojny na świecie. - Dosłownie wszyscy, a szczególnie Europa odbiera bolesną lekcję, iż robienie interesów z Rosją, a tym bardziej wiara w jej solidność i dotrzymywanie umów jest czystą głupotą. Im który kraj był mocniej zależny od dostaw paliw z Rosji, tym większe ma teraz kłopoty. Odwrotnie, tylko gospodarki wolne od uzależnienia od Rosji są bezpieczne energetycznie. Ta bardzo bolesna lekcja jednocześnie gwałtownie  przyspieszyła przejście zachodnich gospodarek na OZE,  a na krótką metę zmianę kierunków dostaw paliw. Chyba najskuteczniej zadziałał proces gwałtownej zwyżki cen na całym świecie, tak pozornie korzystny dla Rosji.  Przykładowo w USA, praktycznie niezależnych od rosyjskich dostaw i tak ceny paliw wzrosły dwukrotnie w czasie dwóch miesięcy wojny na Ukrainie. Na dłuższą metę oznacza to jednak powszechny skok inwestycji w alternatywną energetykę, nagle znacznie bardziej konkurencyjną od tradycyjnej opartej na wydobyciu paliw. A tego boomu nikt już nie cofnie... - Jednym z jego największych osiągnięć  jest wyrzucenie Rosji z grona normalnych, akceptowanych przez międzynarodową społeczność państw.  Orgia zbrodni i okrucieństw dokonywanych na bezbronnych cywilach na zdobytych terenach Ukrainy, co gorsza popieranych i nagradzanych przez władze cofnęły ostatecznie Rosję na poziom "trędowatej bandyckiej struktury", co skutkuje wypędzeniem jej ze wszelkich światowych organizacji, a trzeba będzie tak strasznie zniszczoną reputację rehabilitować przez dekady, jeśli nie pokolenia. Oczywiście przeciętni Rosjanie na razie tego nie rozumieją, ale dotrze to do nich aż za mocno, jakby się nie bronili.
Oczywiście można jeszcze sporo wymienić dzieł Putina i jego szajki, ale chyba największym wyczynem jest zaskakująca odbudowa znaczenia i potęgi Ameryki dorównująca tej z czasów "pustynnej Burzy". Przez następne 3 dekady prestiż Ameryki rządzonej przez raczej kiepskich Prezydentów stale się obniżał, nic więc dziwnego, że budzące się z długiej zapaści Chiny uznały, że mogą rzucić wyzwanie ich hegemonii. Trzeba było naprawdę potężnego wstrząsu, aby zjednoczyć coraz bardziej podzielony Naród i pogrążone w bieżących kłopotach władze.  I właśnie taki  ozdrowieńczy wstrząs zapewnił Ameryce Putin. W Budapeszcie w 94 r.  Anglosasi zapewnili swoim honorem,  że Ukraina może spokojnie oddać głowice nuklearne Rosji, ponieważ ONI gwarantują nietykalność jej granic. Już w 14 r. gdy Rosja zabrała Krym i Donbas, Obama dopuścił do złamania danego słowa, jednak wtedy można było znaleźć coś na usprawiedliwienie. Teraz jednak Putin postanowił ordynarnie, ostentacyjnie podbić Ukrainę, śmiejąc się z gwarancji Anglosasów. A to oznaczało dla Ameryki utratę reputacji nie do odrobienia, ponieważ pokazałaby, że wystarczy ją dobrze nastraszyć, aby złamała swoje obietnice. W obecnych warunkach, gdy Chiny coraz mocniej naciskają, najlepszą obroną jest tworzenie sojuszy, jak jednak ich członkowie mogą wierzyć w słowo Ameryki, gdy ta podle uciekła przed naciskiem Rosji, porzucając na jej łup państwo, któremu uroczyście gwarantowała bezpieczeństwo ? Putin i jego zgraja chyba autentycznie sądzili, że zastraszą Anglosasów, pojęcie honoru czy dotrzymywania umów kompletnie nie mieści się w ich mentalności Czekistów, ale tym razem nacięli się na całego. Obie partie doskonale zrozumiały, że tym razem trzeba zdać test decydujący, czy Ameryka ma nadal być hegemonem Wolnego Świata, czy też uciec do siebie i mieć nadzieję, że wróg zapuka do jej bram jak najpóźniej. Resztę oglądamy na co dzień, gdy Amerykanie zmontowali koalicję 40 państw i poprowadzili na "Specjalną Operację przymuszenia do pokoju"  Rosji. Najważniejsza była konkretna decyzja, zaś  realizować ją potrafią  z właściwą energią i skutecznością. Jak zawsze od ponad wieku... Koalicja Antyrosyjska nie jest już zaangażowana w żadne operacje ekspedycyjne i może całą moc swojego potencjału 30 razy większego od Rosji z Białorusią skierować na wygranie rywalizacji. Dlatego jedynym pytaniem jest KIEDY, a nie CZY Rosja zostanie pokonana .
PS. Ławrow o wojnie atomowej. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow udzielając wywiadu dla saudyjskiej stacji "Al-Arabiya" oznajmił, że Rosja nie uważa, że jest w stanie wojny z NATO. Zdaniem kremlowskiego dyplomaty to NATO jest przekonane, że jest w stanie wojny z Rosją. Ławrow zapewnił, że jego kraj nie grozi użyciem broni jądrowej. Dodał, że jego zdaniem to zachodnie media "przesadzają w tej kwestii".
— Nie "bawimy się" w wojnę jądrową — powiedział szef rosyjskiego MSZ. W swoich wcześniejszych wypowiedziach Ławrow ostrzegał świat przed realnym zagrożeniem wybuchu trzeciej wojny światowej. Pod koniec lutego rosyjska armia postawiła w stan podwyższonej gotowości swój arsenał jądrowy.
Źródło: naszeblogi.pl
Niezdecydowanie w przyciskaniu Rosji do muru wynika przede wszystkim z tego, że przez długie lata współpracy Putina z Zachodem zdołał on na niespotykaną w historii skalę skorumpować zachodnie polityczne elity, a rosyjskie służby dokonały masowej infiltracji wszystkich ważnych opiniotwórczych i decyzyjnych europejskich środowisk. Rosyjska i niemiecka agentura oraz skorumpowani europejscy politycy i urzędnicy są głównymi hamulcowymi działań, które dzisiaj pozwoliłyby się rozprawić ze zbrodniczym reżimem Putina. Te same siły od siedmiu lat sterują atakami Brukseli na Polskę. Europejska klasa polityczna to niepodlegająca resocjalizacji zdemoralizowana i zdeprawowana śmierdząca zgnilizna. Stary Kontynent wpadł w pułapkę dostając się pomiędzy rosyjski sierp i niemiecki młot. Zbrodniczy atak Putina na Ukrainę mimo całej grozy i tragedii ukraińskiego narodu daje UE szansę na wyjście z tej pułapki poprzez osłabienie na długie lata Rosji oraz powstrzymanie niemieckich dążeń do panowania nad Europą, do których jak widzimy Niemcy nie mają ani moralnego, ani politycznego prawa. 
23 04 2022 Tu leży pies pogrzebany.
„Panie prezydencie Macron, ile razy negocjował pan z Putinem, i co pan osiągnął? Czy powstrzymał pan którekolwiek z tych działań, które miały miejsce? Ze zbrodniarzami się nie negocjuje, zbrodniarzy trzeba zwalczać” – powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej po ujawnieniu bestialskich zbrodni w odbitym z rąk rosyjskich okupantów ukraińskim mieście Bucza. Myślę, że ojciec pana premiera, śp. Kornel Morawiecki z dumą spoglądał z góry na syna, bo przecież hołdował tej samej zasadzie sprzeciwiając się negocjacjom ze zbrodniarzami Jaruzelskim i Kiszczakiem w Magdalence i przy okrągłym stole. Negocjacje ze zbrodniarzami zawsze są łamaniem zasad moralnych i etycznych. Wcześniej czy później wywołują one poczucie winy i wyrzuty sumienia wyrządzonym złem na skutek paktowania z diabłem. Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego w obliczu tak zbrodniczej wojny prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz ciągle wydzwaniają do zbrodniarza Putina i z uporem sprzeciwiają się radykalnemu zaostrzeniu sankcji nakładanych na zbrodniczy kremlowski reżim? Dlaczego głosi się, że Zachód w obliczu rosyjskiej agresji jak nigdy jest zjednoczony skoro tak nie jest? To bezduszne kunktatorstwo, głównie Niemiec i Francji, według większości komentatorów i ekspertów ma wynikać z potężnych nacisków tamtejszych przemysłów od lat współpracujących z Rosją. Całe stado niemieckich ekonomicznych i finansowych autorytetów bije na alarm i ostrzega, że embargo na import surowców z Rosji przyniesie nieuchronną recesję i długoterminową inflację. Podsumowując te zimne nieludzkie kalkulacje można powiedzieć, że Niemcy mówią Ukraińcom: Sorry, ale musicie ginąć, ponieważ zyski naszej gospodarki oraz wysoka stopa życiowa Niemców są ważniejsze niż wasza wolność, niepodległość i los waszych obywateli mordowanych przez naszego gospodarczego partnera i przyjaciela Putina. Ja jednak stawiam dolary przeciwko orzechom, że ten opór Berlina, Paryża i Brukseli przeciwko prawdziwie radykalnym sankcjom wynika z czegoś zupełnie innego. Wszystkie wyżej wymienione powody, są tak naprawdę tylko pretekstami, czyli zmyślonymi powodami serwowanymi europejskiej gawiedzi w celu ukrycia prawdziwych przyczyn tej powściągliwości w karaniu faszystowskiego zbrodniczego putinowskiego reżimu. Bardzo często w moich felietonach nie pozostawiam suchej nitki na niemieckich mediach, ale dzisiaj zrobię wyjątek. Niemiecki dziennik „Die Welt” napisał: „Zmiana kursu przez Olafa Scholza 27 lutego była spowodowana strachem, a nie odwagą. Ukraina była okłamywana, a za kulisami nadal utrzymywano bliskość z Rosją. To jeden z powodów, dla którego masakra w Buczy była możliwa. Rząd niemiecki ponosi teraz część winy za masakry w Buczy i Mariupolu. […] Przed wojną Niemcy były bliżej Kremla niż ich zachodni sojusznicy – i nadal są, mimo wszystkich zbrodni popełnionych na Ukrainie. Staje się to oczywiste, gdy ponownie przyjrzymy się minionym kilku tygodniom – oraz temu, jak rząd federalny zachowywał się w kwestii dostaw broni. […] Dostawy broni zadecydują o tym, czy Niemcy, które dopuściły się najgorszych zbrodni w historii ludzkości, będą miały odwagę zrobić to, co Scholz zapowiedział w swoim przemówieniu: stanąć po właściwej stronie historii”.
Moim zdaniem to cale niezdecydowanie w przyciskaniu Rosji do muru wynika przede wszystkim z tego, że przez długie lata współpracy Putina z Zachodem zdołał on na niespotykaną w historii skalę skorumpować zachodnie polityczne elity, a rosyjskie służby dokonały masowej infiltracji wszystkich ważnych opiniotwórczych i decyzyjnych europejskich środowisk. Czy to może być powodem strachu kanclerza Niemiec, o którym pisze „Die Welt”? Przecież Olaf Scholz stoi na czele SPD – najbardziej prorosyjskiej partii w Europie. Z tej samej partii wywodzi się obecny prezydent Niemiec, Frank-Walter Steinmeier, który w rządzie putinowskiego agenta, kanclerza Gerharda Schrödera był ministrem spraw zagranicznych. To nie przypadek, że na czele Nord Stream AG stanął były oficer Stasi, Matthias Warnig, stary przyjaciel podpułkownika KGB Władimira Putina jeszcze z czasów jego służby w enerdowskim Dreźnie. Kolokwialnie mówiąc Kreml dysponuje dzisiaj kwitami nie tylko na unijnych polityków, ale także na wielu różnego szczebla urzędników z Brukseli, Berlina, Paryża, Rzymu, Londynu, Wiednia, Madrytu, Amsterdamu czy Kopenhagi. Jawnie współpracujący z Kremlem byli europejscy kanclerze, premierzy i ministrowie to tylko czubek wielkiej góry lodowej, pod którym skrywa się cała europejska proputinowska dobrze naoliwiona agenturalna machina. Gerhard Schröder, Wolfgang Schüssel, François Filon, Esko Aho, Paavo Lipponen, Karin Kneissel odcinają już tylko kupony od działalności w interesie Kremla, zaś pałeczkę po nich przejęli inni, równie wpływowi europejscy politycy, którzy dzisiaj przedstawiają się jako Bogu ducha winne ofiary oszusta Putina.
Niemcy mają jeszcze inny powód, do wielkiego niepokoju i strachu w związku z wojną na Ukrainie. Cały ich wielki plan przywództwa i hegemonii w Europie oparty był na ścisłej współpracy z Moskwą. Niemcy miały stać się nie tyle największym, ile głównym dealerem rosyjskiego gazu w Europie, od którego uzależnione byłyby państwa członkowskie UE w związku z „zielonym ładem” i „ratowaniem planety”. Oba te projekty zakładały, że rosyjski gaz będzie „paliwem przejściowym” przez bliżej niesprecyzowany okres czasowy rozciągany zapewne w nieskończoność. Te projekty forsuje wiceprzewodniczący KE, Frans Timmermans nazywany „adwokatem Gazpromu”. Co ciekawe Timmermans w latach 1990-1993 pracował jako drugi sekretarz w ambasadzie Holandii w Moskwie. Szepcze się, że już wtedy mógł zostać przez rosyjskie służby zwerbowany.
A jak wygląda sytuacja w Polsce? Wystarczy przyjrzeć się wszystkim polskim strategicznym decyzjom służącym naszemu bezpieczeństwu i mającym nas uniezależnić od Moskwy i Berlina. Wszystkie one począwszy od projektu Baltic Pipe, terminalu LNG, Centralnego Portu Komunikacyjnego po przekop Mierzei Wiślanej były przez PO i lewicę atakowane, torpedowane, wyszydzane lub celowo opóźniane. Warto przyjrzeć się interpelacjom poselskim parlamentarzystów PiS z czasów rządów koalicji PO-PSL. Jeszcze na miesiąc przed tragedią smoleńską poseł Joachim Brudziński pytał ministra skarbu Aleksandra Grada:  „Czy Pan Minister wyraża potrzebę kontynuowania prac nad budową portu gazu skroplonego w Świnoujściu, czy też zaszły w tej sprawie zmiany, o których opinia publiczna nie jest informowana?” „Dlaczego Pan Minister nie podejmuje żadnych działań związanych z budową terminala i chroniącego go falochronu w sytuacji wciąż aktualnej potrzeby dywersyfikacji źródeł dostaw gazu ziemnego do Polski?” „Dlaczego rząd Donalda Tuska zaprzepaszcza niekwestionowany dorobek rządów Prawa i Sprawiedliwości, który zdecydował się na budowę gazoportu, co jest gwarancją uniezależnienia Polski od dostaw gazu z kierunku wschodniego?”
Na krytykowanie przez totalną opozycję budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego trzeba dzisiaj spojrzeć z perspektywy wojny na Ukrainie. Dowództwo NATO przyznało, że ta inwestycja jest niezbędna z uwagi na potrzebę szybkiego reagowania wojsk sojuszu na wschodniej flance NATO. A co na to prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący PO, Rafał Trzaskowski? To on twierdził, że: „Mamy gigantomanię premiera Mateusza Morawieckiego, który proponuje lotnisko w szczerym polu. W Berlinie udało się po latach, i będziemy mieli lotnisko, no trudno będzie z nim konkurować”. A co o przekopie Mierzei Wiślanej, który skróci o 100 km szlak wodny na Bałtyk z pominięciem kontrolowanej przez Rosję Cieśniny Pilawskiej mówił europoseł PO Janusz Lewandowski? On o tym przełomowym projekcie z punktu widzenia interesów Polski mówił: „Dlaczego wyrzuca się w błoto 2 mld zł? Nie mówiąc o ogromnych kosztach ciągłego pogłębiania toru wodnego, bo taka jest zachcianka Kaczyńskiego. W istocie jest to największy nonsens gospodarczy i największa szkoda ekologiczna od czasu pomysłu odwracania biegu rzek z epoki Związku Radzieckiego”. A co o gazociągu Baltic Pipe, który okazuje się dzisiaj kluczowym projektem uniezależniającym Polskę od rosyjskiego gazu mówili premier Donald Tusk i wicepremier Waldemar Pawlak? Oni ogłosili, że: „Dodatkowy gazociąg do Polski nie jest potrzebny. W 2010 roku podpisaliśmy aneks do umowy z Rosjanami, który pozwolił na rewers wirtualny na gazociągu jamalskim. Następnie zaczął działać także rewers fizyczny. Mamy możliwość importu gazu z kierunku zachodniego. Budowa nowego gazociągu jest bezzasadna”.
„Da liegt der Hund begraben” – to fragment epitafium z siedemnastowiecznego niemieckiego psiego nagrobka znajdującego się w miejscowości Winterstein. Stąd wzięło się powiedzenie, Tu leży pies pogrzebany, którego używamy chcąc wskazać, w czym tkwi sedno jakiegoś problemu. Myślę, że to powiedzenie idealnie pasuje do wskazanych przeze mnie przyczyn takiej, a nie innej reakcji najbogatszych państw UE po ataku Rosji na Ukrainę. Rosyjska i niemiecka agentura oraz skorumpowani europejscy politycy i urzędnicy są głównymi hamulcowymi działań, które dzisiaj pozwoliłyby się rozprawić ze zbrodniczym reżimem Putina. Te same siły od siedmiu lat sterują atakami Brukseli na Polskę. Europejska klasa polityczna to niepodlegająca resocjalizacji zdemoralizowana i zdeprawowana śmierdząca zgnilizna. Stary Kontynent wpadł w pułapkę dostając się pomiędzy rosyjski sierp i niemiecki młot. Zbrodniczy atak Putina na Ukrainę mimo całej grozy i tragedii ukraińskiego narodu daje UE szansę na wyjście z tej pułapki poprzez osłabienie na długie lata Rosji oraz powstrzymanie niemieckich dążeń do panowania nad Europą, do których jak widzimy Niemcy nie mają ani moralnego, ani politycznego prawa. Niestety może się okazać, że procesy korupcyjne i uwikłania europejskich elit w niemiecko- rosyjski plan zaszły już tak daleko, że nawet wojna na Ukrainie niczego nie zmieni. Wydaje się, że niemiecko- rosyjska wspólnota dążeń, interesów i ideologii jest tak silna, że nie wiele da się zmienić.  Dlatego z pesymizmem powtórzę, że niestety tu leży pies pogrzebany.
Źródło: niepoprawni.pl
Gott mit uns. Patriarcha Cyryl wpisuje się nie tylko w styl Putina i jego reżimu, nazywając ludobójczy napad na suwerenny kraj i zbrodnie tam popełniane „interwencją wojskową”.Ba zagrzewa Rosję Putina do agresji: "Niech Pan pomoże nam zachować jedność w tym trudnym dla naszej ojczyzny czasie, a rządzący niech będą odpowiedzialni za swoich obywateli i gotowi do służby, nawet jeżeli miałoby to kosztować ich życie". Oczywiście wojnę toczy, jego zdaniem, Putin jako zabezpieczenie przed zachodnią kulturą liberalną, którą uważa za dekadencką.
Wojna to okazja do zrobienia dużych pieniędzy, i Francja, Niemcy z tego korzystają, ostatnio nawet Anglia też próbuje coś zarobić!? No a co robi Polska, ano pomaga, i nie dość, że straci to jeszcze problemów się nabawi!?
21 04 2022 Donald Tusk i geniusz Leszczyny.
Występ Donalda Tuska na ostatniej konwencji Platformy i jego apel o podwyżkę o 20% płac dla sfery budżetowej - w celu walki z inflacją - poruszył nawet najwierniejszych zwolenników oszusta, który miota się od czasu, gdy stał się sierotą po Angeli i Władymirze. Jak się okazuje, autorem programu Platformy Obywatelskiej walki z inflacją jest główna ekonomistka PO Iza Leszczyna... Historia kariery Izy Leszczyny - nieznanej nauczycielki ze szkoły podstawowej jest podobna do karier wielu funkcjonariuszy PZPR, którzy wyciągnięci z zakładów włókienniczych stali się autorytetami nie tylko w PRL-u, ale także w „wolnej” już Polsce. Niedościgłym wzorem dyletanctwa jest tow. Leszek Miller – b. członek Biura Politycznego KC PZPR a obecnie poseł w Europarlamencie, który zna się na wszystkim a zwłaszcza na demokracji i praworządności…
Za PRL-u problemy marksizmu i leninizmu rozwiązywane były zgodnie z leninowską zasadą: należało sanacyjnych ekonomistów, inżynierów i naukowców wymienić na ludzi znających się na trudzie prawdziwej pracy – tam na dole, w zakładach pracy, w polu, w punktach skupu czy też nauczających dzieci w szkołach podstawowych. „Świeże spojrzenie dyletanta” pozwalało bowiem dostrzec i rozwiązać te problemy, których nie widział sanacyjny inteligent. Dzięki tej zasadzie partia rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej w czasach rządów PZPR. Seria porażek wyborczych Platformy Obywatelskiej zmusiła partię do powierzenia władzy Donaldowi Tuskowi, który po ucieczce z Polski zrobił oszałamiającą karierę ale i pieniądze na stanowiskach Króla Europy oraz szefa EPP - największej partii w Unii Europejskiej. Zadaniem Tuska było osiągnąć to, co udało się PZPR, która rządziła 45 lat, pozbywając się wrogów i zapewniając społeczeństwu dobrobyt taki, jaki osiągnięto w bratnim nam ZSRR. Niestety dla Tuska, wkrótce po nominacji na Führera opozycji - jego promotorka zdecydowała się nie kandydować na stanowisko Kanclerza Rzeszy, zaś „Człowiek Tuska w Moskwie” rozpoczął brutalną wojnę z Ukrainą. Donald Tusk stał się więc z dnia na dzień sierotą po Angeli i Władymirze.... 
W tej tragicznej sytuacji Donald Tusk postawił na ekonomię i na wiecznie żywą zasadę Lenina. Atutem Tuska stała się więc Iza Leszczyna, którą Tusk (przed ucieczką z Polski) rzucił na Ministerstwo Finansów, by świeżym okiem kompletnej dyletantki przyjrzała się skołatanym finansom teoretycznego państwa Donalda Tuska. Przypomnę, że Polska Tuska została objęta przez Unię klauzulą nadmiernego deficytu, w wyniku czego wstrzymane zostały na siedem lat podwyżki płac w sferze budżetowej, zaś średni/coroczny wzrost emerytury wyniósł ca. 4 złote. Tuskowi po siedmiu latach „żądzenia” pozostał tylko „ch…, d… i kamieni kupa” oraz ekonomistka Leszczyna. Z chwilą objęcia przez Izę Leszczynę funkcji wiceministry u boku ministra Vincenta – coś drgnęło w Ministerstwie Finansów: Iza wprowadziła loterię paragonową, Kosiniak ogłosił zwiększenie wieku emerytalnego(w niektórych przypadkach aż o 12 lat!), zaś Donald z Vincentem okradli fundusz emerytalny OFE na 153 mld zł – choć do budżetu trafiło 19 mld zł mniej…
Dziś, gdy główną ekonomistką Platformy Obywatelskiej stała się Iza o świeżym spojrzeniu dyletantki, Tusk nie musiał długo czekać na program, którym PO obali znienawidzony reżim. To właśnie Iza wyjaśnia dzisiaj gdzie popadnie zapowiedź Tuska o 20 procentowym wzroście płac w budżetówce - niezrażona obelgami wypowiadanymi nawet przez dawnych koalitów: "Dziś u J.Żakowskiego w Tok występowała Izabela Leszczyna-podobno główna ekonomistka PO. Nie padły najważniejsze pytania: ile mld z z budżetu będzie kosztować obiecane 20% podwyżki dla sfery budżetowej i skąd PO weźmie na to pieniądze? Pytam publicznie. Proszę nie kręcić!" – napisał Balcerowicz. Na odpowiedź na pytanie Balcerowicza nie trzeba było długo czekać! IZA - Główna ekonomistka PO wyjaśniła rewolucyjną metodę walki z inflacją, przy pomocy zwiększenia inflacji:„Wydatkiem budżetowym jest tylko jedna z naszych propozycji, czyli 20 proc. podwyżka dla sfery budżetowej. Rzeczywiście to jest wydatek, ale według naszych wyliczeń ten wydatek w całości może być pokryty przez tzw. podatek inflacyjny, czyli to wszystko, co Polacy oddadzą do budżetu ponad to, co zaplanował rząd w ustawie budżetowej” — powiedziała Leszczyna(sic!) Mamy więc już jasność! Platforma walczyć będzie o jak największą inflację, by finansować z „podatku inflacyjnego” wszystkie swoje epokowe projekty! Jeśli Tuskowi uda się obalić reżim PIS-u, Iza Leszczyna, jako Ministra Finansów dbać będzie o utrzymanie inflacji na najwyższym poziomie, w celu zwalczenia inflacji. Taki program mogła wymyślić tylko kompletna dyletantka, zaś wygłosić twórca teoretycznego państwa Donald Tusk.
Bo przecież absolwent szkoły podstawowej potrafi wyliczyć, że im większa inflacja, tym wyższy „podatek inflacyjny”. Wystarczy więc "podatek inflacyjny" rozdać, by stworzyć perpetuum mobile gigantycznej inflacji, gdy zarabiać będziemy za (Nie daj Boże!) rządów Tuska po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie a do sklepu chodzić będziemy z plecakiem pieniędzy! 
Źródło: niepoprawni.pl
Kolejny łańcuszek szczęścia, ileż to ja ich już poznałem!? Wystarczy że każdego dnia każdy mieszkający w Polsce obywatel przekaże jedną złotówkę do wspólnej kasy z której wypłaci się po milionie 38 obywatelom. No a gdyby tak po 10 złotych się zrzucać. A przecież można i po więcej. To w kilka lat wszyscy bylibyśmy milionerami.
Leszczyna to geniusz z PRL-u. Młody po studiach zootechnik dostał za zadanie obliczyć ile krowa w PGR daje dziennie mleka. Przybył na wieś i liczy, udój trwa 10 min ilość mleka 12L. A więc to będzie: na godzinę, he 6 x 12 = 72 L na a przez 24h to będzie.................... To znaczy że możemy miliony litrów mleka eksportować i tak zostanie go nam w nadmiarze. Czy aby to tylko PRL- u dotyczy.
Tusk zabrał mi jedną emeryturę, wydłużył wiek emerytalny, podniósł VAT, ale co tam, niech sobie rządzi!? Wróci Rostowski, Sikorski, ale co tam.....my dalej będziemy się kłócić, kto więcej nam ukradł PiS czy PO!? 
16 04 2022 Polska inflacja.
GUS doniósł nam, że w skali unijnej mamy największe osiągnięcie w postaci najwyższego wskaźnika inflacji, gdyż policzył, że w marcu tego roku mamy w skali rocznej aż 11% inflacji. Wprawdzie na to osoba stale robiąca domowe zakupy, oburzyła się twierdząc, że z jej obserwacji wynika przynajmniej 20% zwyżki cen. Nie starałem się nawet tłumaczyć na czym polega różnica między zwyżką cen artykułów pierwszej potrzeby, a ogólną inflacją, czyli utratą siły nabywczej pieniądza. Według klasycznych pojęć przyczyną inflacji jest niekorzystna zmiana relacji między ilością pieniędzy i towarów na rynku. Na taki zarzut spotykamy się z próbą wyjaśnienia, że w obecnej sytuacji nie ma zjawiska nadmiaru pieniędzy w obiegu, a główną przyczyną jest wzrost cen nośników energii i że jak zwykle jest on najwyższy w Polsce.
Płacimy Rosji najwyższą cenę. Jak podają badacze problemu średnio przepłacamy o 50 dolarów na tysiąc m3. Przez ostatnie kilkanaście lat zebrała się z tego wielomiliardowa suma. Uruchomiony z wieloletnim opóźnieniem port gazowy (i za to ktoś powinien karnie odpowiedzieć), jest nie tylko niewystarczający, a na dodatek nie gwarantuje nam porównywalnych warunków dostawy. Wprawdzie zapewniano nas, że ostateczny koszt gazu skroplonego jest przynajmniej zbliżony do cen rosyjskich, ale analizy noszące cechy badań naukowych wskazują na dwukrotnie wyższy jego koszt.
W Polsce, kraju węglowym, powinno się poświęcić szczególną uwagę warunkom i kosztom jego wydobycia, a nie wyłącznie problemom likwidacyjnym. Polskie górnictwo węglowe ma piękne osiągnięcia, ale w ostatniej fazie gierkowszczyzny zostało w znacznej mierze pozbawione działań w kierunku racjonalności ekonomicznej na rzecz wydobycia za wszelką cenę. Pozostałości tego nastawienia mszczą się w trudnych latach walki konkurencyjnej. Efektem, poza wieloma innymi, jest nadmierny koszt wydobycia w wielu kopalniach. Może nie dziwić różnica kosztów w stosunku do odkrywkowych kopalń Australii, ale dotyczy to też kopalni głębinowych. Mamy zatem stały niekorzystny stosunek kosztów w relacji do rynku zachodnio europejskiego jak 7:5, co oczywiście powoduje nacisk na import i wzrost kosztów produkcji energii elektrycznej. Ten stan należy położyć całkowicie na karb wieloletnich zaniedbań, a przecież ciągle 70% naszej energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla.
Ropa naftowa jako źródło energii w Polsce znacznie ustępuje węglowi i tu rzeczywiście jesteśmy skazani na import. Nie zawiniona przez nas klęska polityki Trumpa taniej ropy spowodowała dwukrotny wzrost jej ceny, mimo że wydobycie nie uległo zmniejszeniu. Nie wiadomo czy Biden chciał w ten sposób ukarać Chiny, największego importera, czy napędzić pieniędzy krajowym naftowcom, czy może wkupić się w łaski Putina? Jak dotąd w Polsce wg GUSu zanotowaliśmy ponad 23% wzrostu cen energii w tym roku, a mając na względzie specyficzne warunki produkcji i zużycia energii w Polsce powinniśmy mieć raczej niższy poziom wzrostu cen anergii, szczególnie w porównaniu z krajami wyżej uprzemysłowionymi. Niestety tak się nie dzieje, są zatem inne powody, dla których mamy tak wysoką inflację.
Polacy wzbogacili się ostatnio, oszczędności wzrosły do wysokości 2 bilionów złotych. Wobec braku, lub bardzo niskich, dochodów, szczególnie z lokat bankowych, zasobów gotówkowych i oszczędności emerytalnych, skutkiem inflacji przyniosły one straty dla ich posiadaczy w wysokości nawet do 200 mld zł w skali rocznej. Zarobiły na tym banki, podnoszące oprocentowanie kredytów, a także posiadacze odpowiednich zasobów materialnych. Dla zamożniejszych depozytariuszy był to sygnał do zmaterializowania oszczędności pieniężnych. Najprostszym i najłatwiejszym sposobem jest lokowanie w nieruchomości, stąd pojawił się zwiększony popyt na zakup lokali nie dla potrzeb mieszkaniowych czy innego użytkowania, ale wyłącznie jako lokata pieniędzy. Spowodowało to skokowy wzrost cen lokali, uderzając w tych, którzy chcą kupić mieszkania dla potrzeb własnych.
Niekontrolowany wzrost cen mieszkań uderza najmocniej w młode małżeństwa, których nie stać na kupno, a nawet wynajem, najdroższych mieszkań w Europie i to nie tylko w relacji do osobistych dochodów Polaków. Mamy zatem do czynienia z typową spiralą inflacyjną, jako wtórny skutek wzrostu cen towarów i usług.
Kto wobec tego ponosi winę za ten stan rzeczy, niewątpliwie najgorszy w całej UE? Obiektywnie nie więcej niż 2–3% można przypisać wzrostowi kosztów energii, ale reszta to w głównej mierze wynik błędnej polityki pieniężnej. Przede wszystkim NBP wraz z wymyślonym ciałem RPP przespał cały rok, a jego reakcja jest dalece niedostateczna. W świetle dwucyfrowej inflacji oprocentowanie depozytów na poziomie 2,5%, przy równoczesnym obciążeniu kredytów w granicach 10% stanowi prezent dla banków, a nie skuteczny środek na powstrzymanie spadku siły nabywczej pieniądza.
Inflacja na obecnym poziomie zagraża stabilności i wiarygodności państwa, może wywołać nową falę ucieczki z kraju w pogoni za zarobkami w pewniejszej walucie. Liczenie na wzrost eksportu na skutek spadku wartości polskiego pieniądza jest zbyt ryzykowne, spowoduje bowiem destabilizację w warunkach zatrudnienia, fale strajków wymuszających podwyżki płacowe bez pokrycia.
Zresztą ludziom, którzy przeżyli skutki wysokich inflacji, nie trzeba ich przypominać. Problem leży w tym, czy uda się przezwyciężyć inflacyjną klęskę, do czego potrzebna jest nie tylko wiedza, lecz też determinacja na poziomie Grabskiego. Wprawdzie sytuacja nie jest (przynajmniej na razie) na poziomie ówczesnego stanu, ale to oznacza, że mamy możliwość powstrzymania biegu inflacji, jednak nieuniknionym kosztem wprowadzenia dyscypliny finansowej, szczególnie w sferze budżetowej. Wszystko to w sytuacji dodatkowych kosztów związanych z rosyjską agresją na Ukrainie. Dbając o dobro i pomoc sąsiadowi w potrzebie, warto również pamiętać o sobie. Posiadamy w Polsce dostateczne możliwości dla przezwyciężenia pandemii inflacyjnej, trzeba tylko z nich korzystać, podobnie jak w walce z koronawirusem. I to byłyby najpilniejsze życzenia świąteczne, niezależnie od wszelkich łask bożych.
Źródło: naszeblogi.pl
Wysoka inflacja to już była za Balcerowicza, i przetrwały tylko te firmy co ograniczyły znacznie produkcję!? Wkrótce zaczniemy kupować spod lady, pracować na czarno, i co wtedy towarzyszu Morawiecki, i Glapiński!?
Dlaczego nie stosujemy algorytmu wobec osób obejmujących stanowiska w administracji, rządzie...!?
Wysoka inflacja jest w krótkim czasie dla rządu korzystna, ponieważ zwiększa dochody do budżetu państwa (szczególnie z podatku VAT i składek do ZUS-u) i zmniejsza wartość długu publicznego. Realna wartość zadłużenia państwa na początku 2021 r. była z tego tytułu niższa na koniec roku aż o 83 mld zł - wyjaśnia prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. No i już wiemy skąd skąd wzięła się 80 miliardowa nadwyżka budżetowa u Morawieckiego!? 
Balcerowicza już przerabiałem, teraz czyha dużo groźniejszy Morawiecki, i jego wizja pracy za miskę ryżu, i mieszkanie w szałasie, dla przeciętnego Polaka!? Inflacja to nie wzrost popytu, to coraz to większa dziura budżetowa!? Inflacja to nic innego jak łatanie nadmiernej dziury budżetowej, powstałej w wyniku nieudolnych rządów!? Inflacja to szastanie pieniędzmi, by uzyskać korzyści polityczne, finansowe dla wąskiej grupy wybrańców!? Inflacja to nadmierna fiskalizacja gospodarki, tworzy się zbędne stanowiska pracy, urzędnicy szukają jednej złotówki, a podatnicy płacą za to 10 zł!? 
13 04 2022 Stronnictwo pruskie, a może ruskie?
Donald Tusk po zwycięstwie wyborczym w 2007 roku oświadczył, że "nie ma ambicji, aby mieć najgorsze stosunki z Rosją" i wybrał się w swoją inauguracyjną podróż zagraniczną do Moskwy, choć do tej pory premierzy III RP wybierali inne kierunki na pierwsze podróże zagraniczne. W Rosji spotkał się ze swoim odpowiednikiem- premierem Putinem i wspólnie oświadczyli, że będą pracować nad odbudowaniem stosunków polsko – rosyjskich "zdewastowanych przez Kaczyńskich". Komentator „Russia Profile” Dmitrij Babicz oświadczył, że Moskwa reaguje "pozytywnie" na objęcie rządów w Polsce przez "naszego człowieka w Warszawie", ale stosunki z Polską poprawią się "radykalnie" po wygraniu przez Władimira Putina wyborów prezydenckich, bo: „poprawa stosunków z Polską jest projektem Władimira Putina”.
Natychmiast przystąpiono do "naprawiania stosunków" począwszy od spraw drobnych – takich jak reaktywacja Konkursu Piosenki Radzieckiej (obecnie rosyjskiej) w Zielonej Górze, aż do "historycznych" jak pojednanie Kościołów (Gazeta Wyborcza: "arcybiskup Michalik przeszedł do historii"). Minister Sikorski storpedował budowę amerykańskiej tarczy antyrakietowej, zorganizował spotkanie (odprawę?) "doświadczonego dyplomaty" Ławrowa z polskimi ambasadorami i ustanowił "mały ruch graniczny" z Kaliningradem. Przeprowadzono pełną demilitaryzację wschodniej Polski do linii Wisły i zlikwidowano wszystkie brygady obrony terytorialnej (ostatnią rozwiązał min. Klich w 2010 r.)
Nie wiemy, czy wyjazd Państwowej Komisji Wyborczej do Moskwy na "konferencję naukową" i wymiana doświadczeń z tamtejszą komisją skutkował rezultatami wyborów, ale wybory samorządowe w 2014, na których nie było wymagane określenie przyczyn nieważności głosu, były wyraźnie "skręcone", a na ogłoszenie wyników trzeba było czekać miesiąc. W 2006 roku minister Macierewicz rozwiązał WSI, która była polską filią sowieckiego wywiadu wojskowego GRU, a która przeszła "suchą nogą" transformację ustrojową i urzędowała spokojnie przez 16 lat w III RP (ciekawostką może być fakt, że w archiwach tej służby skorowidze były pisane według alfabetu rosyjskiego - ABWGD). Na miejsce WSI powołano Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, która nie została zlikwidowana po dojściu do władzy ekipy Tuska, tylko pod nowym kierownictwem zaprzyjaźniła się z rosyjskim FSB (Władimir Putin: "poleciłem nawiązać współpracę FSB z polskim kontrwywiadem"). Oficerowie nowego kierownictwa tej służby byli tak "uczynni", że np. pisali interpelacje dla posła Brejzy, co nie leżało w zakresie ich obowiązków. Znane są spotkania szefa BBN gen. Kozieja ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Nikołajem Patruszewem (ex – szefem FSB, uchodzącym za organizatora morderstw politycznych w Rosji), który uczestniczył w posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego i spotykał się z prezydentem Komorowskim. Mniej znana jest działalność na polu zbliżenia polsko – rosyjskiego ówczesnej "trzeciej osoby w państwie" – Marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. Dziennik „Rzeczpospolita” donosił: ”Bogdan Borusewicz i Siergiej Mironow rozmawiali wczoraj w Moskwie o zacieśnieniu współpracy izb wyższych parlamentów Polski i Rosji, przede wszystkim o zaplanowanym na maj tego roku II Forum Regionów Polski i Rosji”.
W Tok FM podano także opinię Mironowa, że z Senatem Polski współpracuje się znakomicie – lepiej nawet niż z senatami państw dawnego ZSRR. Ówczesny przewodniczący Rady Federacji Rosyjskiej Siergiej Michaiłowicz Mironow był szefem opozycyjnej partii „Sprawiedliwa Rosja”, która to partia...popierała rząd Putina. S. Mironow też kandydował na prezydenta – był więc konkurentem Putina, ale na swoich spotkaniach wyborczych wzywał do głosowania na... Putina („wszyscy chcemy by prezydentem został W. Putin”).To taka osobliwostka rosyjskiej demokracji... Nie wiadomo, czy Borusewicz z Mironowem już wcześniej się gdzieś zacieśniali, a może Marszałek Senatu w przeszłości zacieśniał się z Mironowem seniorem? Jako wysoki oficer KGB w Leningradzie Mironow senior zdawał sobie sprawę, że utrzymywanie gorsetu idiotycznej ideologii marksistowskiej sprowadzi ZSRR na śmietnik historii. Dlatego był on współautorem koncepcji „pierestrojki” (już w końcu lat sześćdziesiątych!) i projektantem nowej roli policji politycznej. Według niego nie powinna być ona tylko aparatem represji, lecz czynnie kształtować rzeczywistość. Jak pisze A. Golicyn („Nowe kłamstwa w miejsce starych” w związku z tym zalecono: „Przygotowywanie fałszywej opozycji, podczas wprowadzania kontrolowanej demokratyzacji w reżimach komunistycznych, która będzie tam wykorzystana do wytworzenia sprzyjających warunków dla ujednolicenia działań z socjaldemokratami, związkami zawodowymi i katolikami.(...) Te przygotowania zostały ujawnione poprzez zarządzoną reorganizację i reorientację KGB i służb bezpieczeństwa krajów Bloku. Uzasadnieniem tej reorganizacji była logiczna potrzeba prowadzenia spójnych wysiłków, przy zainstalowaniu i prowadzeniu fałszywej opozycji,(...) w szczególności wykorzystywać agentów wpływu, rekrutujących się spośród wybitnych pisarzy, naukowców, przedstawicieli związków zawodowych, narodowców i przywódców religijnych.
Polska była w liczbie krajów, które odwiedził Mironow, inicjator tej nowej roli politycznej bezpieki, o czym zdecydował, gdy był szefem Wydziału Administracyjnego KPZR.” A w Polsce gawiedź wychowana na TVN i Gazecie Wyborczej wciąż uważa takie postacie jak Borusewicz, czy Sikorski za zasłużonych antykomunistów o „pięknych życiorysach opozycyjnych”... Życzeniem ministra Siergieja Ławrowa było, „aby stosunki polsko-rosyjskie doszły do ostatecznej normalizacji” i chyba miał on na myśli "wyprowadzenie" Polski z Unii Europejskiej, bo Sejm uchwalił ustawę ułatwiającą wystąpienia z Unii przez głosowanie zwykłą większością głosów. Do „ostatecznej normalizacji” jednak nie doszło, bo Koalicja Europejska (czy raczej euroazjatycka) straciła władzę w 2015 roku, jednak wciąż podejmowane są uporczywe próby „reintrodukcji” tuskizmu („by było tak, jak było”). „Katastrofa” smoleńska – fizyczne wyeliminowanie niemal całej konkurencji politycznej – dosłownie spadła z nieba Donaldowi Tuskowi. Teraz działania pacyfikacyjne jego ekipy mogły być już niczym nie skrępowane. Można było swobodnie wyprzedawać majątek państwa, czyli praktycznie realizować hasło „mniej państwa w gospodarce” (a także „mniej Polaków w państwie”) i „pracować” nad tożsamością Polaków przez ograniczenie nauczania historii i jęz. polskiego.
Równocześnie potężna agentura istniejąca w mediach od chwili „upadku” komuny zdołała przekonać Polaków, że ich najlepszym wyborem jest powierzenie władzy w ręce osobnika, dla którego „polskość to nienormalność”. Przyjaźń z Rosją „taką, jaka ona jest” w Polsce nie cieszy się popularnością i zdawali sobie z tego sprawę zarówno rządzący jak i ich mocodawcy. Dlatego nie forsowano na siłę przyjaźni polsko – rosyjskiej, a wszelkie działania podejmowane były pod szyldem „europejskości”. Problem w tym, że cała Unia Europejska jak i jej przywódcy (niezależnie lewicowi, czy prawicowi) wydają się być „stronnictwem ruskim”... Tuska i jego kamratów uważaliśmy za „stronnictwo pruskie”, ale może to była operacja pod fałszywą flagą?
Wszystkie decyzje polityczne Donalda Tuska - nie tylko te, związane ze "śledztwem smoleńskim"- robiły wrażenie, jakoby nasz mąż stanu podlegał jakiemuś "sprawstwu kierowniczemu". Władimir Putin jako rezydent KGB w Niemieckiej Republice Demokratycznej z pewnością miał dostęp do archiwów Stasi. Może widział akta "zasobu kadrowego" o pseudonimie "Oskar"?
Źródło: niepoprawni.pl
Podczas konferencji w Starachowicach 04 04 2022 r. doszło do incydentu. Jak podaje "Echo Dnia", jedna z osób, która pojawiła się na spotkaniu, podeszła w stronę Tuska i wykrzyczała m.in.: "Co pan jeszcze nie umarł? Co ty ***** nieboszczyku tu robisz, co?". Polityk nie zareagował, mężczyznę odsunęli działacze Platformy Obywatelskiej.
Tusk i jego kolesie zawetowali wszystkie należne Polsce fundusze, ba wystąpili o szybkie wyegzekwowanie nałożonych kar finansowych na naród polski !? Czy oni są naprawdę tacy głupi, czy perfidnie chcą z nas zrobić lokai Wielkich Panów Europy Pierwszej Prędkości!? Przecież ci zdrajcy nie głosują za sankcjami dla Kaczyńskiego, bo jemu nic się nie stanie, lecz głosują za sankcjami przeciw narodowi, który mieli reprezentować!? 
09 04 2022 Paniczny strach Tuska i hołd dla Macrona.
„Premier Mateusz Morawiecki jest prawicowym antysemitą, który zabrania LGBT” — oświadczył prezydent Francji w rozmowie z gazetą „Le Parisien”. Na epitety Emmanuela Macrona, który po aneksji Krymu przez Moskwę słał Putinowi – wraz z Angelą uzbrojenie o wartości ca.300 mln Euro – natychmiast zareagował wychowanek Angeli Donald Tusk. „Łatwy w hodowli” piesek Angeli Merkel obszczekał więc premiera Morawieckiego, przyłączając się do epitetów francuzika, który w okresie 40 dni brutalnej wojny Rosji z Ukrainą – kilkanaście razy dzwonił do Putina, choć jak stwierdził premier Morawiecki „z mordercami się nie rozmawia”.
„Panie prezydencie, Emmanuelu, żaden porządny Polak nie popiera pani Le Pen, tak jak żaden porządny Polak nie popiera Orbana czy Putina. W przytłaczającej większości Polacy są za Europą, Ukrainą i wolnością, pomimo bzdur opowiadanych przez premiera Morawieckiego”- powiedział Tusk, stojąc przy hałdzie węgla i sugerując, że rząd Polski jako jedyny w Europie sprzeciwia się sankcjom na zakup węgla z Rosji i nie wspiera Ukrainy w odparciu dziczy Putina... Z tego co ja wiem - żaden porządny Polak nie popiera Tuska – przydupasa Angeli Merkel, która „utorowała Putinowi drogę na Ukrainę” – oczywiście wraz z b. kanclerzem RFN Gerhardem Schroederem i agentem Stasi Mattiasem Waringem. O roli Niemiec w budowaniu potwora mówi duński dziennikarz i ekspert zajmujący się gazociągami Nord Stream 1 i 2 Jens Hovsgaard w swojej książce „Gier, Gas und Geld” (Chciwość, gaz i pieniądze), gdzie opisuje sieć powiązań, kryjących się za powstawaniem Nord Stream 1 i 2. Pytany przez dziennik „Die Welt”, czy Niemcy są odpowiedzialne za wojnę odpowiada: „powiedziałbym nawet, że Niemcy utorowały Putinowi drogę na Ukrainę”…
Donald Tusk był tylko marionetką w rękach Niemców, organizując spotkania Rady Europy i powtarzający jak papuga wszystko to, co Niemcy zrobili dla utorowania Putinowi drogi na Ukrainę. Podsumowaniem działalności Tuska - wyznaczonego przez Niemcy na „Króla Europy” i szefa EPP - największej partii w UE -  był hołd złożony Niemcom w języku niemieckim i wygłoszony „Für Deutschland” z polskiego Gdańska. Tusk w samych superlatywach wypowiadał się o rządzącej w Niemczech od 2005 r. partii. – Wolność, transparentność, prawda, rozsądek w walce z autorytarnymi tendencjami, korupcją, kłamstwami i populizmem zostały zachowane w dużej mierze dzięki CDU – stwierdził Tusk. – Były „błogosławieństwem” dla całej Europy, także dla wschodnich sąsiadów Niemiec – dodał i podkreślił: „Jako Polak wiem, o czym mówię”…
Hołd Tuski „Für Deutschland” ze stycznia 2021 Tusk dzisiaj powtarza, ale jako Hołd ku czci Macrona – plując „jako Polak” na polskiego premiera. Bo tylko do tego zdolny jest dzisiaj Donald Tusk, pozbawiony protekcji Angeli Merkel i porzucony przez Niemców, niczym zużyta już szmata. Przy okazji hołdu dla Macrona, Tusk straszy Polaków Marie Le Pen i Orbanem, jakby to oni sprzedawali broń Putinowi, łamiąc sankcje europejskie i elementarną praworządność oraz sugerując, jakby to Le Pen i Orban wstrzymywali sankcje przeciw Rosji i wydzwaniali do Putina, żeby nie mordował ludności cywilnej – w tym dzieci ukraińskich!
Po Tusku można się spodziewać wszystkiego najgorszego i największych obrzydliwości, gdyż jest to tonący polityk, który w rozpaczy chwyci się nawet brzytwy. Tusk to desperat, panicznie bojących się ujawnienia prawdy – w tym zwłaszcza o Smoleńsku, gdzie ściskał się z Putinem i wbrew międzynarodowemu prawu oddał śledztwo, wrak i czarne skrzynki Putinowi. Paniczny strach Tuska paradoksalnie ujawnił…. znany amerykański rabin Jacob Shmuel „Shmuley” Boteach, pisząc na Twitterze: „Znam polskiego premiera Mateusza Morawieckiego, gościłem go w Nowym Jorku i widziałem się z nim w Warszawie. Nazywanie go przez Macrona antysemitą, zwłaszcza gdy jest zaangażowany w jedną z największych humanitarnych akcji ratunkowych naszych czasów, jest niedopuszczalnym kłamstwem i oszczerstwem”...„Świat ma prawo kwestionować to, co negocjacje z Putinem przyniosły poza wzrostem barbarzyństwa” – ocenił Boteach. Tonący Tusk, posługując się kłamstwem i oszczerstwem złożył więc pocałunek śmierci Macronowi, tak jak go złożył faszystom i komunistom z partii Jobbik, uczestnicząc w wiecu przedwyborczym tej partii w Budapeszcie.
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Jak Tusk dla Putina sprzątał Polskę po „rusofobach”. 30 najmocniejszych faktów, nagrań i cytatów:
1. Exposé z 2007: Chcemy dialogu z Rosją taką, jaką ona jest. Już w swoim pierwszym exposé z 2007 roku Donald Tusk dużo mówił o zacieśnieniu relacji z Rosją. Wskazywał jasno: „Chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest”.
3. Pierwsza wizyta. „Ich człowiek w Warszawie”, „nasz człowiek w Moskwie” 8 lutego 2008 roku ówczesny premier Donald Tusk był w Moskwie, aby spotkać się z Władimirem Putinem, ówczesnym premierem Rosji Wiktorem Zubkowem, a także Dmitrijem Miedwiediewem, który był wtedy kandydatem na prezydenta. Tuskowi w podróży towarzyszyli m.in. Radosław Sikorski i Sławomir Nowak.
4. Tarcza antyrakietowa. Już na początku rządów gabinet Donalda Tuska dystansował się od amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Lider PO twierdził, że tarcza zwiększa bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych, „jednak fakt, że ta instalacja powstałaby w Polsce, zwiększa ilość ryzyk i zagrożeń dla strony polskiej”.
5. Rozbiór Ukrainy? „Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany”. To właśnie wtedy, w 2008 roku, Donald Tusk miał otrzymać od Władimira Putina „ofertę nie do odrzucenia”, rozbioru Ukrainy.
15. Darowany miliard Rosjanom. Co więcej – również w 2010 r. umorzono ponad 1 mld zł długu Gazpromu wobec spółki Europol Gaz, za przesył gazu gazociągiem jamalskim w latach 2006-09 (wartość darowanego Gazpromowi przez rząd Tuska a należnego Polsce długu wynosiła dokładnie 286 mln dolarów).
30. Sól w oku Rosji. „Gdyby natura chciała, żeby tam był przekop, to by był”. Odkąd Prawo i Sprawiedliwość w swoich planach zapowiedziało przekop Mierzei Wiślanej wiadomo było, że projekt, będący solą w oku Rosji, będzie bombardowany i blokowany. Przekop jest nie tylko szansą rozwoju Elbląga i całego regionu, ale daje także swobodny dostęp z Zalewu Wiślanego na Bałtyk z pominięciem kontrolowanej przez Rosję Cieśniny Piławskiej.
Całość na: https: www.tvp.info/59529715/relacje-donalda-tuska-z-wladimirem-putinem-czy-platforma-obywatelska-prowadzila-prorosyjska-polityke-przyklady 
02 04 2022 Rządy Merkel – błogosławieństwo czy przekleństwo dla Europy? 
To Angela Merkel wypuściła rosyjskiego dżina z butelki. Dlatego jak szyderstwo z rozumu i przyzwoitości brzmią dziś słowa Donalda Tuska, że rządy CDU w Niemczech były błogosławieństwem dla Europy, w tym dla Polski i innych krajów naszego regionu. W styczniu 2021 roku Donald Tusk wygłosił po niemiecku przemówienie na zjeździe rządzącej za Odrą Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej. Wazeliniarska przemowa przejdzie do annałów politycznej krótkowzroczności. Gdyby nie wojna na Ukrainie, byłaby śmieszna; po 24 lutego 2022 roku stała się więcej niż straszna.
Wazeliniarska mowa Tuska. Przypomnijmy jej treść. „Gdyby ktoś zapytał mnie, na kogo mogłem liczyć w staraniach o utrzymanie naszego wysokiego standardu życia, bez wahania wskazałbym na CDU. To właśnie CDU zawdzięczamy, że w walce z autorytarnymi tendencjami, korupcją, populizmem i kłamstwem nie zatraciliśmy wolności, uczciwości, przejrzystości oraz prawdy” – ogłaszał Donald Tusk. Lider Platformy Obywatelskiej przekonywał również, że bez przewodnictwa CDU sytuacja w Niemczech i Europie mogłaby wyglądać zdecydowanie gorzej. Jak stwierdził:
„Wasz styl rządzenia był błogosławieństwem nie tylko dla Niemiec, lecz także dla całej Europy, w tym dla waszych wschodnich sąsiadów, a jako Polak wiem, o czym mówię. Był istotny także dla państw bałkańskich w realizacji ich marzenia o dołączeniu do Unii Europejskiej oraz dla Ukrainy w jej walce z agresją”. Komplementom nie było końca. Tusk wychwalał CDU za przyzwoitość. I dalej kadził: „Dziękuję za pierwszorzędne, polityczne przywództwo w dramatycznym momencie naszej historii. Pandemia, brexit, napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i chaos za Atlantykiem – to ekstremalnie ciężki egzamin dla cierpliwości, efektywności i odpowiedzialności. Ciężar tej odpowiedzialności spoczywał w ostatnich miesiącach na barkach trzech wspaniałych kobiet: Angeli Merkel, Annegret Kramp- Karrenbauer i Ursuli von der Leyen. I mówię to w imieniu całej Europejskiej Partii Ludowej. Jestem pełen podziwu dla tego, co udało wam się zdziałać i osiągnąć”. Przytaczam tę kuriozalną laurkę, ponieważ – niestety – krótka pamięć niemałej części wyborców dość szybko kładzie się cieniem na polskiej polityce i decyzjach przy wyborczej urnie. Donald Tusk dalej jest traktowany bardzo serio przez wyborców Platformy Obywatelskiej, a w liberalnych mediach nikt nie odważa się zadawać mu trudnych pytań o jego niedawną perspektywę polityczną. A przecież cała jego działalność polityczna sprzed lutego 2022 roku sprowadzała się właściwie do dwóch rzeczy: wychwalania niemieckiego przywództwa w Europie i lobbowania w unijnych instytucjach za kolejnymi sankcjami uderzającymi w polski rząd. Szczególnie kuriozalnie w świetle dzisiejszej wiedzy, a także mocnej krytyki Kijowa pod adresem Berlina, który nie ogranicza się jedynie do rządów nowej koalicji, brzmiały uwagi Tuska, że dzięki rządom CDU państwa i narody Europy wschodniej mogą czuć się bezpiecznie. 
Nieledwie rok po tuskowej laurce dla CDU i Angeli Merkel, Władimir Putin wysłał własną do żegnającej się z urzędem kanclerz Niemiec. Prezydent Rosji zapewniał niemiecką polityk, że zawsze będzie mile widziana w jego kraju. Wedle kremlowskich służb prasowych: „Podziękował jej ciepło za wieloletnią owocną współpracę” i zaznaczył, że wniosła „znaczący wkład w rozwój relacji niemiecko-rosyjskich”. Putin dobrze wiedział, co mówi: w odróżnieniu od Donalda Tuska, który od czasu „polsko-rosyjskiego resetu” odgrywał jedynie rolę pionka w grze między Moskwą a Berlinem, włodarz Kremla był realnym rozgrywającym. I najpewniej oboje z Merkel mieli świadomość gry do jednej bramki. Wbrew pewnym głosom, Rosja czekała z atakiem na Ukrainę nie dlatego, że Putin bał się Merkel, lecz dlatego, że ciągnące się przez dekady polityczne wspólnictwo między nimi było warte takiej zwłoki. To największy prezent kremlowskiego władcy dla odchodzącej kanclerz Niemiec: poczekał z wojną na jej odejście z urzędu.
Wiele już powiedziano o gospodarczych i energetycznych interesach Niemiec i Rosji. Nord Stream 1 i Nord Stream 2, wbrew obłudnym zapewnieniom Angeli Merkel, okazały się bronią przeciwko Europie. Niemiecko- rosyjskie projekty – gdyby Putin prowadził nieco ostrożniejszą militarnie politykę w naszym regionie – zmieniałyby Unię Europejską w projekt polityczny ściśle podporządkowany niemiecko- rosyjskim (niemiecko- francusko- rosyjskim) interesom. Oczywiście nadal utrzymywano by potężną fasadę brukselskiej biurokracji, której prawa służyłyby pacyfikowaniu krajów takich jak Polska. Ale realnie liczyłaby się jedynie ekonomiczna struktura zysków i strat. Teraz widzimy to gołym okiem, obserwując, kto i jak reaguje na sankcje wobec Rosji: realny krwiobieg zachodniej Europy objawia się dziś z całą siłą. Nie mniej istotny jest wątek ściśle geopolityczny i militarny.  Amerykańskie i niemieckie media od kilkunastu dni przypominają, że to Angela Merkel zablokowała w 2008 roku przyjęcie dwóch bardzo ważnych państw do NATO. „Bild” ogłosił, że „to przede wszystkim Merkel uniemożliwiła przyjęcie Ukrainy i Gruzji do NATO podczas szczytu w Bukareszcie w 2008 roku. Ówczesny prezydent USA George W. Bush był wówczas zdeterminowany, aby oba kraje kandydowały do NATO. Jednak ostatecznie zwyciężyła Merkel”. 
Z kolei „The Washington Post” przypomniał, że po aneksji Krymu ówczesny wiceprezydent Joe Biden proponował swojemu szefowi, Barackowi Obamie, dozbrojenie Ukrainy. Choć dodajmy, że udało się wówczas wynegocjować szkolenia ukraińskiej armii. Ale USA i tak zaczęły wówczas krótki reset w relacjach z Rosją – pośredniczyła w tym Angela Merkel. Straszyła Obamę groźbą eskalacji konfliktu i zapewniała, że pokój da się kupić za cenę dyplomacji i normalnego handlu z Rosją. Nie trzeba dodawać, że każdy moment uśpienia Zachodu był korzystny dla imperialnych planów i zmniejszył zapewne dzisiejszy obronny potencjał Ukrainy i całej wschodniej flanki NATO. I w tym przypadku Angela Merkel była wyłącznie złym duchem, a nie błogosławieństwem dla Europy. Znamienne jest, że pozorny reset Zachód–Rosja w każdym regionie świata przebiegał wedle mniej więcej podobnego schematu, choć różnił się skalą. Rosjanie zapewniali o swoich pokojowych zamiarach i przekonywali, że bronią globalnego status quo przed rozszerzającymi się wpływami NATO. W tym samym czasie prowokowali kolejne konflikty, których skutki łagodziła na arenie międzynarodowej Angela Merkel. To ona reprezentowała interesy Rosji zarówno w Waszyngtonie, jak i w Warszawie – gdy III RP rządził Donald Tusk.  
Rządy CDU, rządy Angeli Merkel w Niemczech nie były błogosławieństwem dla Europy. Były pełne fałszu i chciwości, niemieckiego egoizmu i poczucia wyższości; pełne protekcjonalnego traktowania Europy Wschodniej. Wszystko to było możliwe również dzięki nadwiślańskim pomagierom byłej kanclerz Niemiec. Również dzięki tym, którzy na swoich łamach kilkanaście lat temu drukowali kuriozalne artykuły Władimira Putina.
Źródło: niezalezna.pl
Z archiwum: Być może w młodości trzej przyjaciele.
Merkel i Putin droczą się za przeproszeniem jak para zakochanych a przede wszystkim robią wspólnie dobre interesy. Angela Merkel według prof. Krasnodębskiego“Jedną z fascynacji Merkel był język rosyjski”, “Wygrała olimpiadę języka rosyjskiego i w nagrodę pojechała do Moskwy”, “Tam gdzie mieszkała, stacjonowało wielu żołnierzy sowieckich”. Rodzina Merkel dokonała wyboru opcji niemieckiej.
Władimir Putin po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w KGB jako oficer operacyjny. W latach 1985–1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej,oficjalnie pracował jako dyplomata.
Z kolei Donald Tusk w dzieciństwie mówił po niemiecku, w latach 90. wydawał książki o Gdańsku podkreślając jego wielokulturowość, jest człowiekiem pogranicza kulturowego, a jego rodzina wybrała opcję polską. Z tą polskością Tusk ma problem i nie chodzi tylko o ten słynny artykuł w “Znaku” – “Polak rozłamany” “Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”.
Czyżby Stasiek ich połączył? Zastanawiałem się już od dawna nad tym ?
Z forum: Zastanawiające - D Tusk po kontaktach z Ławrowem zaordynował ustawę ułatwiającą wyjście z UE... Ten facet jest do usług nie tylko dla Niemiec. Co do metamorfozy Merkel - istnieją poważne przesłanki do podstaw, że znała się ona z Putinem w okresie jego "urzędowania" w NRD. Warto pamiętać, że Merkel długo przebywała a ZSRR i wyszła tam za mąż (za Niemca, w którego też "inwestowano"). Jej oszałamiająca kariera przy Kohlu wyglądała na wspomaganą przez KGB zwłaszcza, że kanclerz - bohater zjednoczenia został wycofany w atmosferze skandalu.
26 03 2022 Bohater Lech Kaczyński.
"I my świetnie wiemy, że dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może czas na mój kraj- na Polskę"- mówił w Gruzji w 2008 roku Lech Kaczyński. Kiedy wszystko przebiega w zgodzie ze słowami nieżyjącego prezydenta wielu ludziom zaczynają się otwierać oczy i zaczynają dostrzegać w nim nie nieudacznika i najgorszego prezydenta III RP, jak to próbowały wmówić polskiemu społeczeństwu media establishmentu ale prawdziwego męża stanu i politycznego wizjonera.  Pod filmem na YouTube który udokumentował tą historyczną chwilę możne znaleźć wiele pozytywnych komentarzy pod adresem byłego prezydenta. I nie jest on już rusofobem, awanturnikiem, który stał na przeszkodzie wspaniałym relacjom z Rosją, ale prawdziwym bohaterem, który próbował przeciwstawić się złu i za to poległ. Bo ludzie widzą do czego jest zdolny Putin: bo skoro jest w stanie dokonywać zbrodni na Ukrainie to czemu tego samego nie mógł zrobić pod Smoleńskiem. Przecież już wcześniej zabijał swoich wrogów politycznych. Czytelników "Gazety Wyborczej" i "Newsweeka" czy też widzów TVN i tak to nie przekona - dla nich i tak Kaczyński i PiS to i tak ruscy agenci co pokazuje, że ogłupienie części polskiego społeczeństwa jest przerażająco wielkie i że propaganda salonu lewicowo-liberalnego może im wmówić dosłownie wszystko. 
Pamiętam do dziś tę kampanię nienawiści, zohydzania na każdym kroku prezydenta Kaczyńskiego, którego przedstawiano jako największy problem Polski. Nieprzypadkowo chyba rządząca wówczas partia na poważnie zastanawiała się nad przeprowadzeniem impeachmentu. Twarzami tej kampanii byli Stefan Niesiołowski i Janusz Palikot, którzy nie prowadzili zwykłej walki politycznej z nieżyjącym już prezydentem, ale przekraczając wszelkie granice przyzwoitości, bez żadnych hamulców próbowali na każdym kroku niszczyć Lecha Kaczyńskiego. Pisarz o pseudonimie Alef Stern, który w swoich książkach przewidział katastrofę smoleńską oraz wiele innych zdarzeń twierdził, że na Lecha Kaczyńskiego było zlecenie  i że zamach czuć było w powietrzu. Tak więc problemu na zawsze się pozbyto. Warto przypomnieć, że zaraz po katastrofie smoleńskiej Janusz Palikot twierdził, że to pijany Lech Kaczyński  doprowadził do tej tragedii; że wcześniej Bronisław Komorowski, którego związki z WSI są powszechnie znane (jako jeden był przeciwko rozwiązaniu tej post-sowieckiej organizacji) zapowiadał w Radiu RMF FM, że "prezydent gdzieś poleci i sprawa się rozwiąże"; a Radosław Sikorski na swojej konwencji wyborczej kazał powtarzać: "były prezydent Lech Kaczyński". Tuż przed katastrofą smoleńską media establishmentu III RP przeprowadziły całą kampanię propagandową przeciwko byłemu prezydentowi zgodnie z interesem ówczesnej władzy, której celem było uzasadnienie rozdzielania wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego (a przecież prezydent chciał, żeby wizyta była wspólna) przez co osłabiono pozycje  prezydenta. Salon lewicowo-liberalny przekonywał, że Kaczyński znowu się awanturuje, że wpycha się tam gdzie go nikt nie chce - było to częścią operacji tego co miało się wydarzyć wkrótce. Warto zwrócić uwagę, że tuż po katastrofie wszystkie autorytety, eksperci, dziennikarze występujący w tych mediach od razu wykluczyli najbardziej oczywistą tezę przyczyn tej tragedii - czyli zamach. Bo trzeba być człowiekiem wyjątkowo naiwnym albo silnie zmanipulowanym albo złej woli, aby wierzyć, że człowiek, który przeczytał Putina jak książkę i próbował mu się realnie przeciwstawić, który wygarnął mu całą prawdę w twarz podczas swojego przemówienia na Westerplatte w 2009 roku, który w końcu był nienawidzonym przez tych, którzy tak naprawdę rządzą w III RP zginął w przypadkowej katastrofie lotniczej. Jak często dochodzi do katastrof, w których ginie elita państwa? Dosyć rzadko, nieprawdaż?
Co ciekawe, jak ujawnił Stanisław Michalkiewicz kiedy jeszcze nie zidentyfikowano ciała prezydenta Kaczyńskiego ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski oraz jego współpracownicy gorączkowo poszukiwali dokumentu pod nazwą: "Aneks do raportu z rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych". Warto zatem postawić pytanie: kim są naprawdę środowiska, które w Polsce prowadziły nagonkę na prezydenta Kaczyńskiego i komu tak naprawdę służą? Bo że Lech Kaczyński od początku swojego kadencji nie był ich prezydentem to jest oczywiste. Pytanie tylko dlaczego? Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że to zrobili Rosjanie pozbywając się polityka, który był przeszkodą w planach odbudowy w tej części Europy imperium. W 2008 roku Lech Kaczyński w Gruzji powiedział co zamierza zrobić Putin i przeszkodził w jego planach, a na Westerplatte w 2009 roku wywalił mu całą prawdę w twarz. Zemsta zatem wydaje się tutaj oczywistym motywem. Poza tym katastrofa miała miejsce na terenie Rosji, która ma dostęp do wraku oraz innych dowodów tej zbrodni. Wszystko wydaje się oczywiste. Ja chciałbym zwrócić uwagę na inny ewentualny możliwy scenariusz tych wydarzeń. Warto przyjrzeć się interpretacji tej tragedii przez Stanisława Michalkiewicza, który dokonał bardzo oryginalnego spostrzeżenia, że przyczyną zamachu smoleńskiego mógł być wywiad Lecha Kaczyńskiego jaki udzielił Monice Olejnik. Wówczas podobno doszło do kłótni pomiędzy nim i ponoć prezydent ujawnił, że wie kim ona jest; zna jej pseudonim operacyjny i że ma ją na swojej liście. W ten sposób Michalkiewicz wskazał, że bracia Kaczyńscy prowadzili swoją grę z WSI i próbowali ich szantażować. I to również może być wyjaśnieniem tej zagadki.
Cała brudna prawda o III RP mogłaby wyjść wkrótce na jaw; mogłyby pospadać korony z wielu głów i to mógłby być koniec tego systemu. Nie można było do tego dopuścić. Ktoś bowiem musiał wsadzić tą bombę do samolotu w Polsce? Warto zauważyć, że po katastrofie zginęło wielu ludzi z rąk tzw. "seryjnego samobójcy", którzy zajmowali się ta sprawą. Czy to wszystko zrobiły rosyjskie służby specjalne? Czy ich wpływy w Polsce są aż tak potężne? Czy raczej nasi rodzimi bandyci? Wcześniej też doszło do innej katastrofy lotniczej CASY, w której zginęli oficerowie polskiej armii. Czy za tym też stała Rosja? A może ci, którzy nie mogli pogodzić się z utratą swoich wpływów w wojsku w wyniku prowadzonej polityki PiS. Jedno jest pewne: za Tuska doszło do dwóch katastrof lotniczych, w której polskie wojsko poniosło większe straty niż w czasach II wojny światowej. Taka jest straszna prawda o tych rządach.
Źródło: naszeblogi.pl
Na pokład samolotu lecącego do Smoleńska wsiadł człowiek „mały” kłótliwy,przeciętny prezydent, zaściankowy i ksenofobiczny, mierny polityk. Autor słów: "spieprzaj dziadu!"; "ta małpa w czerwonym"; "ja Panią załatwię", człowiek nie znający słów refrenu hymnu narodowego. Pośmiewisko nie tylko satyryków, ale całej Europy. Prezydent z najniższym poparciem społecznym. W trumnie ze Smoleńska przywieziono wybitnego Męża Stanu, patriotę, bohatera narodowego, ojca narodu, największego Polaka, równego królom. To ja się pytam, kto podmienił zwłoki, gdzie jest ciało Kaczyńskiego? 
19 03 2022 Największe wyzwanie w dziejach Polski.
Od aktu założycielskiego, za jaki symbolicznie przyjmujemy wydarzenia roku 996 n.e., nigdy jeszcze nie staliśmy przed tak potężnym wyzwaniem.
MUSIMY KOMPLETNIE PRZEBUDOWAĆ NASZE PAŃSTWO. Zmienić jego organizację, hierarchię wartości i sprawowania władzy. Wyeliminować ewidentne błędy i usterki. Zerwać ze złymi, szkodliwymi przyzwyczajeniami, tylko dlatego, że tak każe tradycja. ZACZĄĆ MYŚLEĆ INACZEJ. Nie tylko na miarę XXI wieku, lecz na miarę nowego MILLENIUM. 
W tym momencie większość polityków, a może szerzej – ludzi u władzy, poczynając od powiatu aż po szczyt, którzy w większości są historykami (polski fenomen), pewnie się oburzy, sięgając do swej wiedzy i zacznie przywoływać wiele historycznych faktów, które już były wielkim przełomem w naszych dziejach; a to Unię Lubelską, a to Cud nad Wisłą w 1920 roku, które nadały Polsce nowy charakter,. Zgoda, to były wielkie historyczne momenty. Lecz to, co MUSIMY zrobić dzisiaj, jest wyzwaniem, jakiego jeszcze nie mieliśmy. To jak piękny akt przyrody – Polska z poczwarki musi zrzucić skorupę, wyjść całkiem z kokonu, rozprostować skrzydła i wreszcie stać się motylem.
Okres w historii, w którym przyszło żyć mojemu – "powojennemu" pokoleniu, jest tak gęsty od zdarzeń, rewolucji, zawirowań i ciągłych zmian, że chyba wzmiankowani historycy nie potrafią przywołać czegoś podobnego w dziejach jakiejkolwiek cywilizacji. Nawet poprzednie rewolucje toczyły się w dużo wolniejszym, bardziej naturalnym tempie. Teraz niestety, większość społeczeństw nie jest w stanie nadążać za tym, co się nie tylko w otoczeniu, ale nawet z nimi dzieje.
PRL, prawie półwiecze Polski pod najgorszym z możliwych do wyobrażenia butem – stalinowskim bolszewizmem, dokonał strasznego spustoszenia w umysłach wszystkich, podkreślam – wszystkich bez wyjątku Polaków. Prosta zagrywka godna carskiej Ochrany – sprowadź naród do stanu, w którym najważniejsza jest walka o przeżycie – zdobywanie żywności, uzyskanie mieszkania, niemożność swobodnego poruszania się (obowiązek meldunkowy), pozbawianie swobody wypowiedzi i w reakcji tak zwane dwójmyślenie, a nie będzie już czasu i chęci, by cokolwiek zmienić, lub choćby poprawić. A potem, musiało wiele lat upłynąć, by zrozumienie wielkiego oszustwa z roku 1989, które nazwano Okrągłym Stołem, rozlało się w umysłach obywateli. Dziś mało kto ma wątpliwości, że wtedy nie było tak, jak powiedział profesor Zybertowicz (za co nawet teraz ścigano go sądownie) – Przy okrągłym stole komuniści podzielili się władzą ze swoimi agentami. Rezultatem tego, co w końcu okazało się starannie przemyślanym przez komunistów planem, była tragiczna pauperyzacja ludności, spowodowana przez tzw. Plan Balcerowicza oraz rozkradanie zasobów państwa pod pozorem prywatyzacji, operacja prowadzona przez Janusza Lewandowskiego (obecnie jeden z najbogatszych Polaków), tak aby infrastruktura, banki i zakłady przemysłowe przeszły w ręce komunistów, najczęściej powiązanych ze służbami specjalnymi PRLu i późniejszymi, którzy z dnia na dzień, z czerwonych przefarbowali się na kapitalistów. Ostatecznym celem, podobnie jak w Rosji, w Ukrainie i kilku innych post sowieckich państwach, było zbudowanie struktury oligarchicznej. Lecz ostateczny cel był jeszcze gorszy. Kremlowscy, bolszewiccy planiści, wespół ze swoim wiekowym powiązaniem, z Niemcami, zdecydowali zniszczyć Polskę jako państwo.
To doprowadziło do roku 2015. Konserwatywne i pro-suwerenne Prawo i Sprawiedliwość podwójnie wygrało wybory: najpierw jej kandydat Andrzej Duda zdobył fotel prezydencki, a wkrótce potem PiS uzyskał parlamentarną większość – i w Sejmie i w Senacie. Po początkowym szoku nowa opozycja, która przez osiem lat sprawiała destrukcyjną władzę, zaczęła realizować plan, zapewne wysmażony na Kremlu, przy współpracy Berlina, Zakomunikował to publicznie szef opozycji, konkretnie Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, oświadczając, że będą opozycją totalną. Czyli będą niszczyć wszystko, co zaproponuje demokratycznie wybrana władza. A metodą, jaką w tym celu zastosują, to jak powiedział – ulica i zagranica.
Hasło "ulica" oznacza wywoływanie nieustannych ulicznych zamieszek, protestów pod byle pozorem i produkowanie fałszywych obrazów poprzez zaprzyjaźnione, w większości należące do obcych, wrogich Polsce, neobolszewików, media. A "zagranica" to tworzenie negatywnego wizerunku naszego państwa, nie przebierając w kłamstwach i pomówieniach. To także wykorzystywanie opanowanych przez Niemcy instytucji Unii Europejskiej do gnębienia nas, wpływania na decyzje i generalnie do niedopuszczenia do spokojnego rozwoju i realizacji planów naprawy kraju, oraz poprawy dobrobytu obywateli, Aż do kompletnego zniszczenia Polski, jako suwerennego państwa i Polaków, jako wolnych, krnąbrnych i dumnych ludzi.
Co musimy zrobić? Trzeba sobie w pełni uświadomić – i to wszyscy, cały naród, a przede wszystkim obecna władza, że nasz system, całą konstrukcję państwa trzeba radykalnie przebudować. Dość już łatania dziur i rozdarć; dość już kontredansu – dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Siedem lat wysiłków udowodniło, że to nie tylko nic nie dało, ale że to nie ma sensu. Więcej traciliśmy niż zyskaliśmy.
Wrogowie Polski grają nieczysto. Unia Europejska omija, albo wprost łamie traktaty, TSUE – Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ma niewiele wspólnego ze sprawiedliwością w stosunku do RP. Stosuje kazuistykę i prawo kaduka (ten w sporze wygrywa, kto jest silniejszy). Natomiast takie niechętne, a nawet wrogie państwa jak Rosja, czy Izrael manipulują historią najnowszą, usiłując Polskę – jedną z najtragiczniejszych ofiar Hitlera i Stalina, obarczyć współwiną za minione czasy. Nawet Francuzi ordynarnie na poziomie dyplomatycznym oświadczyli, że Polska nie korzysta z okazji, by siedzieć cicho. Taki właśnie przed toczącą się wojną mieliśmy klimat. Mamy więc dzisiaj nie tylko moralne prawo i narodowy obowiązek, aby po prawie trzydziestoletnim okresie traktowania nas przedmiotowo, zacząć w pełni decydować o sobie i wreszcie zbudować dobre państwo. Czy komuś to się podoba, czy nie. Do naprawy jest prawna hierarchia państwa, od władz centralnych po wójta i sołtysa. Władza terytorialna, czy lokalna nie może sobie uzurpować prawa działania wbrew interesom całego państwa. Tak źle się dzieje niestety we wielu sektorach państwa. Tak jest w sądach, jest na uniwersytetach, w szkolnictwie i najgorsze w mediach. Władza centralna, która przecież jest emanacją narodu – suwerena, musi posiadać pełną moc sprawczą w każdym obszarze. Nie nawołuję do rządów autorytarnych. Nawet nie do rządów twardej ręki. Lecz władza musi być stanowcza i wzbudzać szacunek tym, że nie odpuszcza nikomu i egzekwuje wszystko co jest poprzez prawo sprawiedliwe.
Czy w momencie transformacji nie marzyliśmy o takim właśnie państwie? Odpuściliśmy... Nie dokonaliśmy dekomunizacji; nie dokonaliśmy deubekizacji. Bandziorów chowaliśmy na Powązkach... To właściwa pora na kontratak. Koniec nieustannej defensywy. Pora wreszcie zająć należną nam pozycję. To nie megalomania, jak powiedzą ci chowani w przekonaniu, że Polska to państwo podrzędne i mało warte. Pokażmy, że nas stać na przejście do nowej epoki. Może wtedy inni pójdą za nami? W ile lat, na piaskach i łąkach Gdynię zbudowano? Potrafiliśmy?
Źródło: niepoprawni.pl
Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!?
Tusk to jeden wielki błąd, zaczyna nam wracać pamięć do tego co wyprawiał, kiedy był premierem!? Złoty Tusk, Słońce Peru!? Zapomnieliście jak Tusk haratał w gałę, a międzynarodowi spekulanci, mafia „grabili” Polskę, i wagonami wywozili „zarobione” pieniądze zagranicę!? Naprawdę chcecie powrotu Tuska do władzy!? Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!? 
12 03 2022 Wojna UE z Polską w cieniu barbarzyńskiej wojny Putina.
Na naszych oczach rozpadł się mit cywilizowanej Rosji a z nim upadł także mit Unii Europejskiej: strażniczki pokoju, demokracji i praworządności na kontynencie europejskim. Europa nie będzie już taka sama, a Unia rozpadnie się na część zachodnią – post-putinowską i Europę Centralną i Wschodnią – strażniczkę pokoju i tych wszystkich wartości, które o pokoju decydują.
Tymi wartościami – w przeciwieństwie do post-putinowskiej, sfederalizowanej przez RFN i Francję Europy pod sztandarami LGBT – jest rodzina, wiara i tradycja oraz silne państwo. Te wartości w końcu zwyciężą i zmienią Europę po zakończonych wojnach. Wojna nie toczy się bowiem tylko w granicach Ukrainy, gdzie rosyjskie żołdactwo kierowane przez psychopatę pali i rujnuje ukraińskie miasta i wsie, a karmiona karmą dla psów wygłodniała horda ruskiej dziczy morduje, gwałci i rozjeżdża tankami bezbronnych ludzi – w tym dzieci ukraińskie. Wojna toczy się także w granicach Unii Europejskiej ale w sposób bardziej „cywilizowany”. Jest to wojna UE z Polską, która ma się skończyć wtedy – gdy podobnie jak w Ukrainie – zmienią się w Polsce władze na takie, które podporządkują się Europie „pierwszej prędkości”.
W tym celu – „bardziej cywilizowane” od Polski kraje, w tym zwłaszcza zaś RFN wymyślili zagłodzenie Polaków, jako swoiste „wunderwaffe” w opanowaniu Polski! Dziś nawet amerykański wywiad przyznał, że nie docenił determinacji i woli walki Ukraińców o swój kraj, o swoją tożsamość – wiarę i kulturę. Podobnie biurokraci z Komisji Europejskiej oraz ich donosiciele z Polski nie przewidzieli, że Polacy zdolni są do największej ofiary: do obrony polskości – tak bardzo znienawidzonej w głowach większości Niemców oraz ich popleczników z totalnej opozycji w Polsce. Bo to europosłowie m.in. Europejskiej Partii Ludowej, której liderem w UE jest Donald Tusk przygotowali rezolucję praktycznie blokującą wypłatę Polsce środków z instrumentów odbudowy. „Polscy” europosłowie z PO i SLD nie poparli poprawki PiS i EKR, dzięki której Komisja Europejska mogłaby wysłać do Polski pomoc finansową. Czyli nie chcieli, żeby pieniądze trafiły do samorządowców i przedsiębiorców, którzy teraz pomagają uchodźcom z Ukrainy !
To wszystko dzieje się właśnie teraz, gdy amerykański Senat przegłosował w nocy ze środy na czwartek ustawę budżetową wartą 1,5 bln dolarów, zawierającą pakiet 13,6 mld dolarów dodatkowych wydatków m.in. na pomoc Ukrainie i krajom przyjmującym uchodźców. W pakiecie wydatków pomocy dla Ukrainy znalazły się m.in. 3 mld na sfinansowanie zwiększonej obecności sił USA na wschodniej flance NATO, 3,5 mld na pomoc wojskową dla Ukrainy i 4 mld na pomoc humanitarną, w tym na pomoc uchodźcom w Polsce! Przypominam, że pro-putinowska Europa „pierwszej prędkości” przyznała wszystkim krajom wspierającym Ukrainę….0,5 mld Euro! Dodatkowo Senat USA przeznaczył 650 mln na uzupełnienie inwentarzy wojskowych państw, które przekazały uzbrojenie Ukrainie. Pakiet jest większy od tego, o który wnioskował Biały Dom i w ostatecznej formie prawie dwukrotnie zwiększono kwotę na pomoc wojskową.– Pakiet zapewni żywność, lekarstwa, schronienie, wsparcie dla ponad 2 mln uchodźców i środki dla zrujnowanej ukraińskiej gospodarki – przekonywał lider Demokratów w Senacie Chuck Schumer. – Umożliwi też dostarczanie jej broni, takiej jak Javeliny i Stingery, uspokoi i wzmocni NATO... 
Podczas gdy Senat Stanów Zjednoczonych przegłosował gigantyczną pomoc, w tym dla Polski w związku z wojną Putina na Ukrainie - w Brukseli odrzucono wniosek Polski o nieegzekwowanie kar za działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego do czasu reform. Zamiast tego "Komisja Europejska wysłała wezwanie do zapłaty do tej pory naliczonej grzywny za nieprzestrzeganie decyzji TSUE: 69 mln euro za czas od 3 listopada do 10 stycznia" zaś w tę samą środę 9.03.2022 wieczorem odbyło się ostateczne głosowanie nad rezolucją w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości w budżecie UE i skutkach orzeczenia TSUE. Wyniki głosowania zostały opublikowane w czwartek rano. Autorzy projektu – grupy EPL, S&D, Odnowić Europę, Zieloni i Lewica - wzywają w rezolucji KE do szybkiego uruchomienia tego mechanizmu. Ponadto w środę 9 marca 2022 jeden z rzeczników Komisji Europejskiej przekazał, że w związku z brakiem płatności z tytułu kary za funkcjonowanie kopalni w Turowie, KE potrąci odpowiednią kwotę z funduszy unijnych należnych Polsce! 18 stycznia minął bowiem ostateczny termin zapłaty pierwszej części zasądzonej przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej kary za dalsze funkcjonowanie należącej do PGE kopalni w Turowie. Transza sięga 15 mln euro z odsetkami!
Nie tylko więc zagłodzenie Polski jest celem Europy „pierwszej prędkości”, lecz także zrujnowanie polskich finansów! W tej wrogiej Polsce UE znaleźli się euro posłowie z Polski, w tym – oprócz Donalda Tuska, także czterech byłych premierów, o czym wspomniała była premier Beata Szydło: „PE przyjął haniebną rezolucję przeciwko Polsce. Warto nadmienić, że antypolską rezolucję wsparło czterech byłych premierów z Polski: Belka, Buzek, Cimoszewicz, Miller. Tacy ludzie kiedyś rządzili Polską - ludzie gotowi atakować własną Ojczyznę w chwili największego zagrożenia”.
Lista zdrajców Polski jest już powszechnie znana, tak jak ich działania wspierające wojnę EU z Polską:Oni nie tylko podpisują się gremialnie pod rezolucjami wnioskującymi do Komisji Europejskiej o zablokowanie należnych nam od co najmniej pół roku pieniędzy z Funduszu Odbudowy Kraju za łamanie praworządności w systemie sądownictwa i brak reakcji rządu na wyroku TSUE. Obecnie chcą dołożyć jeszcze jedną „cegiełkę hańby”. Chcą poprzeć rezolucję o wstrzymaniu funduszu z powody ograniczenia w Polsce wolności mediów oraz naruszania praw społeczności LGBT!!!
Ale są próby ocieplenia wizerunku zdrajców Polski. Podjął ją eurodeputowany Janusz Lewandowski- grabarz polskiej gospodarki. Janusz Lewandowski wpadł na genialny pomysł obdarowania ukraińskich dzieci wafelkami, których nie zdążyli zjeść pasażerowie lotu ze Strasburga (gdzie przegłosowano haniebną rezolucję przeciwko Polsce: "W samolocie LOT z Strasburga do W-wy rozdawano wafelki. Powiedziałem, że będę na Dworcu Centralnym, więc może kilka zostało i rozdam dzieciom. Panie przyniosły wszystko, co było na pokładzie, rozeszło się błyskawicznie. Mały przykład wielkiej życzliwości. Jesteście wspaniali!" - pochwalił siebie i powracających do Polski ze Strasbourga zdrajców Polski, którzy przegłosowali rezolucję ws. wstrzymania płatności dla Polski a w samolocie LOT-u nie zdążyli zjeść wszystkich wafelków...
Źródło: niepoprawni.pl
Czy oni są naprawdę tacy głupi, czy perfidnie chcą z nas zrobić lokai Wielkich Panów Europy Pierwszej Prędkości!? Przecież ci zdrajcy nie głosują za sankcjami dla Kaczyńskiego, bo jemu nic się nie stanie, lecz głosują za sankcjami przeciw narodowi, który mieli reprezentować!?
10 03 2022 A co z Polską ?
„Na” Ukrainie dokonuje się, całkowicie w swym stylu sowiecka, ludobójcza operacja. Zwykli ludzie w naturalnym odruchu ratują się ucieczką przed grożącym niebezpieczeństwem. Ludzie w przeważającej jednak mierze ideologicznie już „zaczadzeni” wbrew wszystkiemu. Wyrażają swą jedność i poczucie wyjątkowości narodu śpiewając banderowskie pieśni o „Wielkiej Ukrainie” i wznosząc gromko pozdrowienie „ Chwała Ukrainie , chwała bohaterom” – pozdrowienie OUN UPA. Polskie państwowe media , szczególnie radio podgrzewają chętnie ten stan ducha. Stan nie oddania ani „centymetra” „naszej” (sic !) ziemi, wyrażany najswobodniej w jeszcze wolnym Lwowie. Oczekują III wojny światowej, w którą to chcą wciągnąć przede wszystkim Polskę , a może i resztę Europy, gdyż wiedzą, że to jedyna cena upadku rosyjskiego imperium. Nawołuje do tego codziennie, mieniący się coraz głośniej ”Zbawcą Europy”, ich przywódca nie pozostawiając pola i złudzeń na jakikolwiek kompromis.
Właśnie pierwszy milion wojennych uciekinierów przekroczył polską granicę. Z różnych zakątków Ukrainy, najwięcej z najdalszych. Tam gdzie dojdą Rosjanie, wiadomo , że nie będzie do czego wrócić. Opuszczone mieszkania nie uchowają się także przed „swoimi”. Tak więc Lwów i kresy II RP „siedzą” jeszcze na tobołkach, mając nadzieję, że Moskal zatrzyma się przynajmniej na Zbruczu. Upokarzając ostatecznie Polaków pozostawieniem neutralnej Ukrainy na połowie dawnej Polski i z oczywistą stolicą we Lwowie. Z tego pierwszego miliona połowa mówi po polsku, w tym dzieci ! Jakże wielu, szczególnie kobiet, ma klasycznie piękne semickie rysy wschodnich Żydów. Najzacieklej, i najskuteczniej, walczą „cyborgi” od „Azowa” z tradycją hajdamacko – kozacką . W pierwszym dniu wojny dotarł zresztą do nich bezwzględny „zakon” moskali - banderowskich faszystów w niewolę nie bierzemy, likwidujemy na miejscu. Zniknęły więc naszywki z „wilczym hakiem” i czarno-czerwone proporce. Jaki jest zatem ten klucz do definiowania „narodu ukraińskiego” ? Jakże nieskuteczne okazały się „rugi” języka polskiego i próba nakazu posługiwania się wyłącznie ukraińskim. Przywódca Polski, naczelny dowódca sił zbrojnych, igrając na granicy zdrady, polską wolnością i racją stanu, ze znanych sobie tylko powodów gotów jest przyłączyć się do wojny judzony amerykańskim „zielonym światłem”. Do „nieoficjalnej” wojny mocarstw - po raz kolejny rozgrywanej, jak w Afganistanie czy Wietnamie, poza własnym terytorium. Coraz wyraźniej drżącą rękę trzyma na „guziku” , odpowiedzialny za bezpieczeństwo miliarda, tylko Europejczyków, szef sojuszu. Zmuszony do osobistej wycieczki do Warszawy, by ostudzić „gorącą” głowę państwa nad Wisłą.
Milioner w stylu ukraińskiego oligarchy, rzuca Polakom uwłaczającą jałmużnę za prywatną opiekę nad uchodźcami – 8 Euro (40 PLN) dziennie na gospodarstwo domowe oferujące pomoc (SIC !!!). Niemcy „warują” przyczajone i za pomocą swego, zawsze nad wyraz gorliwego, oberfolksdojcza usiłują Polskę ostatecznie ekonomicznie zadławić zakładając właśnie teraz ostatecznego politycznego „nelsona”. W organizację pomocy Ukrainie włączają się z nadzwyczajnym wzmożeniem spadkobiercy „cichociemnych” z Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, dokonujących w 1945 w Lublinie, ogłoszonego 22 lipca Manifestem Lipcowym, skutecznego zamachu stanu w imieniu Stalina. Dziś po przefarbowaniu swych niedawnych zasług - sowieckich tajnych współpracowników - na rzecz USA, są w sytuacji byłych nazistów w Austrii, politycznie rozgrzeszonych przez tegoż Stalina, a więc zmuszonych do lojalności aż do grobowej deski.
Co więc z Polską ? Włączenie dodatkowego miliona ludzi - na garnuszku, bo to głównie kobiety z dziećmi – w powszechny system zdrowia spowoduje wręcz stan ostrego zagrożenia zdrowia i życia własnych obywateli. Ewentualne „szemranie” już zostało profilaktycznie zakwalifikowane jako efekt rosyjskiej wojny informacyjnej i działania agentury wpływu. Chyba wypadnie wyciągnąć z „chobielińskiego pałacu” międzynarodowego politycznego chuligana, który jednak do ostatniej chwili odradzał Kaczyńskim jakże tragiczną w skutkach wyprawę smoleńską, a Ukraińców zmusił do podpisania porozumień mińskich wizją wybicia do nogi. Może się bowiem okazać, że jedynym rozwiązaniem będzie neutralność militarna Ukrainy, co nam Polakom winno także odpowiadać ze względu na państwowy kult założycielski OUN UPA i Bandery. Szowinistyczne zaślepienie amerykańsko dozbrojonej Ukrainy może być jednak nie do przełamania tak jak i upatrywanie swej szansy w światowym konflikcie.
Sprawy muszą nabrać tempa, bo milion uchodźców to dla 36. milionowego kraju jest już dopełnieniem do uznanej w Europie Zachodniej bezpiecznej demograficznie granicy 10% obcych (do 3. milionów mogło już w Polsce dotąd przebywać !). Później zaczynają się konflikty społeczne i nieodwracalny proces wynarodowiania. Wygląda więc na to , że Polska już doszła do limitu organizacyjnego i społecznego. Okażą się więc nie uniknione obozy przejściowe dla uchodźców , zorganizowane, jak od dziesięcioleci w takich przypadkach, w austriackim Traiskirchen czy włoskiej Latinie pod Rzymem. Na piętrowych łóżkach, w kilkudziesięcioosobowych salach, z posiłkami w menażkach i być może z tym 8 Euro dziennie, lecz na jednego uchodźcę (!), z międzynarodowym finansowaniem zgodnym z Konwencją Genewską. Inaczej nikt już w Polsce nie pojmie tego nadzwyczajnego w swej formie sytemu pomocy uchodźcom wojennym. Europejski polityczny szantaż finansowy wobec Polski należy w tej sytuacji bezwzględnie przeciąć stanowczym veto wobec unijnego „ ładu” pocovidowego i naszej w nim roli jako gwaranta obcych długów!
Źródło: niepoprawni.pl
Przyjrzyjcie się mapie...i zastanówcie się czego potrzeba, aby powstał twór zwany superpaństwem od Lizbony do Władywostoku? Trzeba połączyć lądem Rosję z Niemcami. Ukrainy już nie ma, na drodze została tylko Polska. Czy w przypadku ataku Rosji na Polskę, NATO istotnie się ruszy, czy będzie umierać za Gdańsk, czy przeciwnie propaganda niektórych krajów nie podchwyci argumentów rosyjskich, iż to my wykonaliśmy agresywny krok, a oni tylko się bronią, czy wejdzie w życie w takim przypadku art. 5 , aby NATO udzieliło pomocy. Gdyby było inaczej, to dlaczego USA nie podrywa już w stan gotowości bojowej dwóch, trzech dywizji i nie wysyła ich do Polski. 
09 03 2022 Ozon, Freon, CO2, Zielony Ład, pandemia - lewackie tłumienie wolnych ludzi!
Trwa wojna na Ukrainie a chorzy czerwono-zieloni lewacy dalej swoje. Jestem w stanie sobie wyobrazić jak wewnętrznie "krew ich zalewa" z powodu tak długiej i heroicznej walki Ukraińców. Nie dość, że oni patriotycznie walczą o swoje ziemie, o swoje państwo, co już jest niezgodne z przesłaniem i dążeniem unijnych elit do likwidacji państw i patriotyzmu narodowego to jeszcze muszą wbrew sobie podejmować decyzje o jakiś tam sankcjach wobec Rosji (a tak im się błogo żyło współpracując i finansując W. Putina) a do tego ich chory ekologizm schodzi na dyskusyjny plan dalszy. Frans Timmermans niemal ogłasza, że wojna wybuchła, bo jest to wina mitycznego Globalnego Ocieplenia i wzywa do jeszcze większego zintensyfikowania prac nad swoim Zielonym Ładem, ETS UE (handel emisjami CO2) i Fit For 55. A do tego dalej walczy o zrealizowanie swoich naprawdę chorych mrzonek: "Komisja Europejska nie będzie reformowała ETS, co oznacza, że spekulacje dalej będą miały miejsce prowadząc do wzrostu cen za energię elektryczną i gaz – wynika z komunikatu wydanego przez Fransa Timmermansa 8 marca 2022 roku. „Pokazuje się cele, dalej mówi się o dekarbonizacji, dalej nie mówi się o wychwytywaniu i pochłanianiu. Nie mówi się też o ETS - bardziej pokazuje się, że ETS jest zyskiem i w ogóle że trzeba nieoczekiwane zyski opodatkować po to, żeby zapłacić ludziom, którzy żyją w ubóstwie energetycznym” – ostrzega eurodeputowana PiS Anna Zalewska (…) To jest po prostu absurdalny komunikat. Nie zastąpi to stałej, stabilnej energii. Takie przyspieszenia jak do 2025 czy do 2030 roku bez stałych źródeł, czyli bez gazu, bez węgla i bez elektrowni jądrowych są niemożliwe".
Pani Dorota Łosiewicz (która jawi mi się ostatnio jako mówiąca niemal moim głosem - szacunek) stwierdziła w swoim tekście, że: Niby Unia Europejska przejrzała na oczy, niby już wie, że Władymir Putin, to prawdziwy zbrodniarz i najrealniejsze, z możliwych, zagrożenie dla wolnego świata i tak często i chętnie wspominanych wartości europejskich. Niby Europa zrozumiała do czego jest zdolny, ale na wszelki wypadek, jakby Putin się jednak uspokoił, trzeba się jeszcze trochę pozajmować Polską. Na przykład taki lider grupy liberalnej RENEW w Parlamencie Europejskim Steph Sejourne uważa, że Ukraina to nie powód żeby odpuścić Polsce ws. tzw praworządności.
W tym tygodniu Parlament Europejski ma głosować nad projektem rezolucji parlamentarnej wzywającej Komisję Europejską do nowych sankcji przeciwko Polsce. Projekt przygotowała frakcja EPL, podpisali socjaldemokraci, liberałowi, Zieloni i Lewica w Parlamencie Europejskim. W projekcie europosłowie domagają się od Komisji Europejskiej pilnego działania i zastosowania mechanizmu warunkowości natychmiast oraz wstecz bez żadnej dalszej zwłoki. Powtórzmy: polscy eurodeputowani chcą, mimo całej dramatycznej sytuacji, by Parlament Europejski i Komisja Europejska zajmowały się problemem Polski. Unia Europejska będzie więc nadal blokować Polsce wypłatę środków z Funduszu Odbudowy. TVP-Info informuje, że zdaniem ekspertki Instytutu Staszica ds. Niemiec Olgi Doleśniak-Harczuk w Berlinie i Brukseli jest „niesamowita chęć, żeby dowalić Polsce”. Oni w ten sposób starają się nas chronić jako Europejczyków przed rozwojem kolejnego autorytaryzmu. Tak to widzą, choć nie wiem, czy w to wierzą — ocenia ekspertka, którą cytuje TVP Info.
Na razie UE nie chce też odejść od katastrofalnej polityki klimatycznej, choć przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości o to apelują. Na szczęście twórca obłąkanego pakietu klimatycznego, Frans Timmermans, otrzeźwiał na tyle, by stwierdzić, że kraje planujące spalanie węgla jako alternatywy dla rosyjskiego gazu, mogą to robić zgodnie z celami klimatycznymi UE. Jednak nie należy spowalniać naszego przejścia na odnawialne źródła energii. Jego zdaniem trzeba zapobiec innemu śmiertelnemu niebezpieczeństwu, przed którym stoimy - czyli kryzysowi klimatycznemu. Rzecznik rządu, Piotr Muller, w Kwadransie Politycznym tę strategię skomentował dziś w ten sposób: Niektórzy nie zauważają, że żeby w przyszłości mierzyć się z kryzysem klimatycznym to państwa UE muszą być bezpieczne i stabilne. Najważniejsze jest obronienie teraz suwerenności Europy. Wygląda na to, że niektórzy będą w stanie zrozumieć gdzie jest prawdziwe zagrożenie, dopiero jak bomby zaczną im lecieć na głowę. Choć może i wtedy jeden z drugim stwierdzą, że to efekt zmian klimatycznych, którym nie dało się zapobiec".
Ileż to już  razy lewicowe elity światowe straszyły i de facto zniewalały nas końcem świata z powodu działalności człowieka a tak naprawdę ich celem była po prostu kasa i podporządkowanie sobie ludzi. Czy jeszcze pamiętamy o sławnej dziurze ozonowej, która miała ocieplić nasz klimat i zniszczyć ziemię promieniowaniem słonecznym pozbawionym osłony? Wtedy hurmem wycofywaliśmy freon podobno odpowiedzialny za tą ozonową dziurę. I była to złota żyła dla np. producentów lodówek, bo je masowo wymienialiśmy. Podobnie jest z Globalnym Ociepleniem, czyli Globalnym Ocipieniem i emisją CO2 podobno będącej źródłem tego ocieplenia. Ileż to kasy zarobił A. Gore na handlu powietrzem, czyli niczym (emisjami CO2) a do tego dostał za to Pokojową Nagrodę Nobla. Stworzono cały mechanizm i propagandę dotyczącą tego niby ocieplenia, choć jest to po prostu naturalny sinusoidalny cykl temperatury występujący na Ziemi od jej powstania. działalność człowieka nie ma tu nic do rzeczy! I na tej podstawie wymyślono jakiś system handlu uprawnieniami do emisji CO2, co staje się podstawą do redukcji naturalnych i wykorzystywanych od wieków nośników energetycznych, jak np. węgiel brunatny i kamienny. W UE chorzy ludzie wprowadzają jakieś Zielone Łady i mają na ich punkcie jakiegoś fioła, choć tak naprawdę kończy się to wszystko na zarabianiu przez nich pieniędzy i zniewalaniu ludzi.
Teraz też jakoś zniknęła pandemia. Na granicy z Ukrainą nie ma żadnych sanitarnych obostrzeń dla uchodźców wojennych. Czy te dwa lata propagandy covidowej to też było niemal tożsame z ozonem, freonem i CO2? Osobiście uważam, że tak...
Źródło: niepoprawni.pl
Zielony ład to polityka wciskania nam na siłę nowego porządku świata, z jednym rządem, jednym prezydentem!? A mnie się wydaje, że jak polskie kopalnie kupi zagraniczny inwestor to węgiel nagle stanie się cacy, i to ma być ten zielony ład!?
Dlaczego ta neutralność klimatyczna nie dotyczy największego truciciela w Europie Niemców, czy światowych trucicieli USA, Chin, Indii!? Ograniczamy emisję CO2, a wystarczy wybuch jednego wulkanu by poszło się ….bać stuletnie ograniczanie!? Poza tym nie ma dowodów ze wzrost emisji CO2 wpływa na ocieplenie klimatu!? Jeszcze nie tak dawno w okolicach Torunia były winnice!?
Dobre to bogate Niemcy mogą tonami odprowadzać CO2, bo ich stać na kupno praw do jego emisji, a biedacy tacy jak Polska za kilkanaście kilogramów odprowadzanego CO2 kary będą płacić!? Doprawdy powiadam wam trudno jest zrozumieć ten Zielony Ład!?
Takich nawiedzonych jest ci na pęczki, i nie tylko w Polsce, najgorsi są ci od Zielonego Ładu, chcą wyeliminować CO2, i zwierzaki z środowiska!? Ci chorzy psychicznie, idioci nie biorą pod uwagę, że bez CO2 świat przestanie istnieć, ostaną się tylko jakieś bakterie, proste organizmy!? 
06 03 2022 Kiedy Rosja zapłaci Polsce reparacje wojenne.
Gdy Rosja zabija niewinne dzieci, kobiety oraz niszczy szpitale, szkoły, domy mieszkalne i rabuje Ukrainę, co czynili historycznie zawsze, czas pomyśleć o wystąpieniu przez Rząd Polski o reparacje wojenne od Rosji. Na jaką kwotę okradli Polskę Sowieci W 1946 r. była to już kwota 667 mln. dolarów, szkody powstałe z tytułu wandalizmu żołnierzy Rosyjskich w czasie dokonywania rabunków wyniosły ponad 292.5 mln. dolarów co łącznie w przeliczeniu na dzisiejszą wartość, jak podają dostępne źródła, daje nam niebagatelną kwotę ponad 54 miliardy dolarów nie licząc odsetek.
Polski rząd, jak donosiła prasa, od paru lat mówi o konieczności uregulowania przeszłości. W 80. rocznicę wybuchu II Wojny Światowej temat reparacji wojennych znów został przywołany. - Trzeba domagać się zadośćuczynienia – podkreślił Mateusz Morawiecki podczas przemówienia na Westerplatte. O jakie pieniądze chodzi? Czy reparacje wojenne Polska zamierza dochodzić tylko od Niemiec czy od kolejnego agresora, który 17 września 1939 r bez wypowiedzenia wojny uderzył zbrojnie na nasz kraj. "Trzeba domagać się prawdy, trzeba domagać się zadośćuczynienia" – zaznaczył Mateusz Morawiecki, który wielokrotnie publicznie poparł roszczenie reparacyjne polskiego rządu wobec Niemiec i Rosji.
Tysiące sztuk bydła, maszyny z urządzeniami przemysłowymi, setki składów kolejowych pędzących w głąb ZSRR. Taki obrazek był widokiem codziennym w 1945 r – 1950 r. Przeczytajcie jak nas ograbiono. Wszelkie zdobycze wojenne to własność ZSRR 10 stycznia 1945 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRR wydała rozporządzenie, na mocy którego prawnie sankcjonowano grabież na niespotykaną skalę majątku stanowiącego tzw. zdobycz wojenną. Na realizację grabieży nie trzeba było długo czekać. Gregorij Żukow meldował Stalinowi w 1945r. o zdobyciu przez Armię Czerwoną kompletnie wyposażonych fabryk znajdujących się w takich miejscowościach jak : Łódź, Bydgoszcz, Radom, Gliwice i wielu innych miejscowościach, wyzwalanych przez Armię Czerwoną, ale także i Wojsko Polskie.
Stalin wówczas nakazał demontowanie wszelkich urządzeń przemysłowych, znajdujących się w fabrykach i zakładach na terenie wyzwalanej Polski, powołując do tego celu, na wniosek Żukowa, Komitet Specjalny. Decyzja Stalina skutkowała tym, że żołnierze rosyjscy zachowywali się na terenie Polski jak na podbitym terytorium grabiąc i rabując po drodze wszystko, co tylko stanowiło jakąkolwiek wartość. Grabiono skutecznie i to prawie do zera majątki ziemskie, dwory, magazyny, sklepy, maszyny rolnicze, artykuły spożywcze, paliwo, paszę, bydło i inne przedmioty ,które udało się ukraść. Opornych Polaków broniących swego mienia po prostu zabijano lub aresztowano i wysyłano setkami na Sybir. Ponieważ grabieże rozwijały się bardzo szybko na niespotykaną dotąd skalę dlatego też celem  ich planowego działania Sowieci powołali tzw. bataliony robocze liczące około 50 osób, które tworzyły np. poganiaczy bydła czy mobilne transporty do wywozu zrabowanego z terenu Polski mienia. Powołano łącznie 500 takich batalionów.
Jak Armia Czerwona wyzwalała Polski węgiel. Teren Górnego Śląska wybitnie przypadł do gustu złodziejom i szabrownikom Armii Czerwonej. Tylko pomiędzy 1 kwietniem a 1 czerwcem 1945 r., jak podają źródła, wywieziono w głąb Rosji 975 tys. ton ukradzionego węgla, który wówczas był surowcem na wskroś strategicznym. Po 1 czerwca 1945 r. pod nadzorem radzieckim codziennie wywożono do Rosji węgiel łącznie wywieziono go w ilości 26 tys. ton. Polskie rodziny głodne przymierały wówczas z zimna i braku opału. Szybko i planowo zdemontowano hutę w Gliwicach gdzie wywieziono urządzenia walcowni rur. Demontowano skrupulatnie wyposażenie Polskich elektrowni głównie w Miechowicach, Zabrzu, Zdziszowicach, Mikulczycach, Blachowni Śląskiej i Chełmsku Śląskim. W domach polskich oczywiście z tego powodu zabrakło prądu. Nie oszczędzono wyposażenia zakładów i fabryk w Dąbrowie Górniczej,, Chorzowie, Siemianowicach, Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Toruniu, Oświęcimiu i wielu innych Polskich miastach gdzie tylko weszła  Armia Czerwona wyzwolicieli i grabieżców oraz złodziei. Łupiono Polskie miasta. W samej tylko Bydgoszczy, jak podaje prasa, wywieziono wyposażenie 30 dużych zakładów przemysłowych oraz 250 jednostek pływających zagarniętych z Kanału Bydgoskiego. W Toruniu na 46 wagonów kolejowych załadowano wyposażenie młynów w wyniku czego w mieście zabrakło chleba. Ukradziono nawet śmieciarki z miejskich zakładów oczyszczania miasta.
Szczególne znaczenie Sowieci przywiązywali do kradzieży wyposażenia zakładów paliw syntetycznych. Do ZSRR wyjechało z terenu Polski prawie 10 tys. wagonów wyładowanych takimi urządzeniami. Z samych tylko Polic z usytuowanych tam zakładów Rosjanie zrabowali ich wyposażenie i załadowali je na 14 tys. wagonów wywożąc w głąb Rosji. Nie oszczędzono nawet Polskich kolei. Rozbierano i wywożono stacje transformatorowe, parowozownie, wagonownie, brali wszystko co stanowiło jakakolwiek wartość jak np. zakłady naprawcze , warsztaty. Wywieziono 5500 km linii kolejowych dla porównania w Polsce w 2010 r. długość linii kolejowych wynosiła 22046 km.
Rolnictwo zostało złupione doszczętnie. Wyzwoliciele spod znaku sierpa i młota szczególnie upodobali sobie jednak Polskie rolnictwo, które łupiono bez opamiętania. Tylko do 1 września 1945 r., jak podają źródła, zarekwirowano i wywieziono do Rosji 506 tys. sztuk bydła,114 tys. sztuk owiec, 206 tys. sztuk koni. Wywieziono ponad 72 tys. ton cukru, 14 tys. ton zboża i to tylko z powiatu toruńskiego, 20 tys.ton ziemniaków, 100 tys. ton słoniny, 25 tys. ton mięsa. Wyzwoliciele kradli ubrania, buty, radia, zegarki, rowery, zestawy stołowe a nawet gwoździe. Tych, którzy bronili swego mienia zabijano lub zsyłano na Sybir. Czerwonoarmiści kradli także poza planowo np. w październiku 1945 r. pijani żołnierze radzieccy rabowali stragany odbywającego się targu. Gdy chłopi stawiali opór zostali zaatakowani granatami i seriami z broni maszynowej – takie przypadki zdarzały się nagminnie. Polskich żołnierzy tzw Kościuszkowców, którzy stawali w obronie łupionych chłopów rozstrzeliwano  na miejscu lub degradowano i wsadzano do więzienia na wiele lat.
Tylko w 1948 r. z terenów Polski, sowieci wywieźli do Rosji 239 tys. wagonów zrabowanych rzeczy. Na jaką kwotę okradli Polskę Sowieci. W 1946 r. była to już kwota 667 mln. dolarów, szkody powstałe z tytułu wandalizmu żołnierzy Rosyjskich w czasie dokonywania rabunków wyniosły ponad 292.5 mln. dolarów co łącznie w przeliczeniu na dzisiejszą wartość, jak podają dostępne źródła, daje nam niebagatelną kwotę ponad 54 miliardy dolarów nie licząc odsetek.
Nic dziwnego, iż po „takim wyzwoleniu” w Polsce po 1945 r. zagościł głód a przemysł potrzebował ponad 50 lat by odzyskać to co wyzwoliciele ukradli. Znane były powszechne przypadki umierania głodową śmiercią głównie sierot i małych dzieci, gdyż żywność ukradli Rosjanie. Paradoksem niech będzie fakt, że właśnie tę zrabowaną z Polski żywność Rosja nam wysyłała jako ich pomoc dla odbudowy naszego kraju. Podobnie było w przypadku maszyn i urządzeń do fabryk i zakładów - oczywistsze za taką pomoc co musieliśmy „wyzwolicielom” słono płacić – ale to już temat na inny artykuł.
Źródło: naszeblogi.pl 
05 03 2022 Niemcy - wieczny sojusznik Rosji!
Jest taki kraj, który wyhodował W. Putina. To Niemcy, którzy od setek lat są ściśle związane z Rosją swoistym przymierzem. Nie ma sensu przypominać dziś fakty historyczne jak wspólne z Rosją rozbiory Polski czy ten ostatni IV wynikający z Paktu Ribbentrop–Mołotow będący tak naprawdę początkiem II Wojny Światowej. Natomiast w dzisiejszej sytuacji możemy powiedzie jedno: gdyby nie Niemcy to nigdy nie powstałaby tak wielka imperialna władza W. Putina. Trudno mi powiedzieć dlaczego tak jest, ale jakoś Niemcy mają swoisty kompleks Rosji jednocześnie połączony z jakąś niezrozumiałą jej fascynacją.  I chyba nie jest przypadkiem, że oba społeczeństwa są bardzo podobne - tylko w tych krajach mogły powstać największe ludobójcze socjalistyczne totalitaryzmy XX wieku: nazizm i komunizm. Co prawda w Rosji przywódcy Rosji Sowieckiej musieli użyć siły wobec własnego narodu a Niemcy sami z siebie ulegli fascynacji nazizmem, ale to tylko świadczy, że jednak Niemcy wedle swojego ordnung muss sein są potencjalnie bardziej niebezpieczni niż Rosjanie. 
Społeczeństwo niemieckie w czasie II WŚ popierało A. Hitlera w 90-ciu procentach. Do dzisiaj w wielu długoletnich firmach niemieckich stoją popiersia ich nazistowskich szefów z czasów wojny a Niemcy próbują wyprzeć swoją wojenną winę cedując ją na mitycznych, bez-narodowych nazistów a tak naprawdę na Polaków. Jedyną cechą, której ewentualnie można by zazdrościć Niemcom to ślepe, krok po kroku, dążenie do osiągnięcia swoich celów, np. w biznesie. To ich wyróżnia na tle całej Europy, ale jednocześnie ta cecha wyklucza wysoką inteligencję i kreatywność, których Niemcom bardzo brakuje. Ale potrafią dbać o swoje interesy, które przez ostatnie kilkadziesiąt lat były ściśle związane ze współpracą z Rosją a już z W. Putinem w szczególności. Kondominium niemiecko-rosyjskie kwitło przez ostatnie lata wspaniale, czego przykładem jest budowa dwóch Nord Streamów uzależniających całą Europę od dostaw rosyjskich surowców energetycznych a niemiecko- rosyjskie rurociągi w założeniu miały doprowadzić do sytuacji, w której redystrybucją rosyjskiego gazu na Europę zajmowałyby się oczywiście Niemcy. 
I doprawdy już nie wiem komu bardziej zależy na budowie Eurazji od Władywostoku do Lizbony: Niemcom czy Rosji, ale przecież jeszcze przed wojną na Ukrainie wszystko szło dobrze w realizacji tej idei. Nowy rząd niemiecki oficjalnie już potwierdził, że UE ma stać się Jednym Sfederalizowanym Państwem Europa bez państw, granic, narodów. Prezydent USA J. Bidem dał zielone światło na uruchomienie Nord Stream 2 i oddał tak naprawdę całą UE w ręce Niemiec a tym samym dał im wolną rękę do ich ścisłej współpracy z Rosją. A po powstaniu Jednego Państwa Europa pod zarządem Niemiec zapewne bylibyśmy światkami ścisłego porozumienia tego nowego europejskiego tworu z Moskwą, które byłoby już zalążkiem Euroazji. Mam nadzieję, że te plany wobec agresji putinowskiej na Ukrainę legły w gruzach, choć wcale nie jestem taki pewien, bo zachowanie Niemiec w czasie tej wojny też jest niepokojące. To one najbardziej blokowały ustanowienie ostrych sankcji na Rosję. Ostatecznie po kilku dniach się zgodziły, ale też np. wykluczyły z sankcji w postaci odcięcia Rosji od SWIFT dwa największe rosyjskie banki: Sbierbank i Gazprombank - z uwagi na to, że są zaangażowane w transakcje dotyczące dostaw energii do UE. Dalej sobie płynie gaz z Rosji do Niemiec rurociągiem Nord Stream I i wszystko wskazuje na to, że pomimo m.in. polskich postulatów o jego zamknięcie, nic się w tej materii nie zmieni. Niemcy pomagają Ukrainie wysyłając im 5 tys. hełmów (!) i w jednej trzeciej niesprawne i nienadające się do użytku rakiety "Strela", pamiętające jeszcze czasy NRD. Owszem pod naciskiem świata deklarują już wysyłanie nowszych rakiet, ale sądzę, że tylko dlatego, aby dalej się nie kompromitować. Nie ma decyzji o rozbiórce Nord Stream II i sądzę, że nie będzie a rurociąg po prostu poczeka na uruchomienie w lepszych, powojennych czasach. 
Swego czasu napisałem post: "Dlaczego a'priori jestem rusofobem (moskwofobem) i germanofobem?", w którym stwierdziłem m.in.: "Sądzę, że Niemcy mają w genach butę i chęć podporządkowywania sobie innych a już nas-Polaków w szczególności. To ich przeświadczenie o "rasie Panów" tkwi w nich bardzo głęboko. Teraz wyrosło już nowe pokolenie nie pamietające II WŚ. To oni teraz rządzą i o ile jeszcze pokolenie czynnych niemieckich nazistów po wojnie udawało skruchę, to teraz to nowe już pokolenie o wojnie nie chce pamiętać (bo ponoć to ich już nie dotyczy) i znów wedle nich "z czystym sumieniem" wracają do swoich  butnych korzeni". I pomimo wojny musimy o tym zawsze pamiętać. 
Źródło: niepoprawni.pl
Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy Polska stała się kolonią Niemiec, taką strefą buforową na przedpolach Rosji!? Zaś UE przekształca się w superpaństwo z hegemonią Wielkich Niemiec!?
Film Donald Tusk Pocałuj mnie mój kochany na:
https://www.youtube.com/watch?v=9TOg2yR_dN0
Według prof. Krasnodębskiego“Jedną z fascynacji Merkel był język rosyjski”, “Wygrała olimpiadę języka rosyjskiego i w nagrodę pojechała do Moskwy”, “Tam gdzie mieszkała, stacjonowało wielu żołnierzy sowieckich”. Rodzina Merkel dokonała wyboru opcji niemieckiej.
Władimir Putin po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w KGB jako oficer operacyjny. W latach 1985–1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej,oficjalnie pracował jako dyplomata.
Z kolei Donald Tusk w dzieciństwie mówił po niemiecku, w latach 90. wydawał książki o Gdańsku podkreślając jego wielokulturowość, jest człowiekiem pogranicza kulturowego, a jego rodzina wybrała opcję polską. Z tą polskością Tusk ma problem i nie chodzi tylko o ten słynny artykuł w “Znaku” – “Polak rozłamany” “Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”.
Czyżby Stasiek ich połączył? Zastanawiałem się nad tym już od dawna ?
Putin nie zaatakuje Polski, gdy Tusk przejmie władzę w Polsce!? Dlaczego tak myślę, bo w interesie wielkich Niemiec jest granica z Rosją, pytanie gdzie będzie przebiegać, na Wiśle czy na Odrze!? 
04 03 2022 Gazowy słoń w salonie. Sankcje na Rosję nie obejmują embarga na paliwa kopalne.
Mimo że sankcje, jakie Zachód skierował na Rosję, są niezwykle ciężkie, to tylko w małym stopniu dotyczą one skarbu rosyjskiej gospodarki - paliw kopalnych. Odejście od zależności od rosyjskich surowców jest trudnym zadaniem, a Europa może wpaść w klimatyczną pułapkę zastąpienia ich brudnymi źródłami energii z innych krajów. "Przez dziesięciolecia wielu przywódców (...) korzystało nieograniczenie i bez przerwy z paliw kopalnych. Ignorowaliśmy fakt, że wpływa to na zmiany klimatyczne. Ignorowaliśmy fakt, że ma to wpływ na przyszłość całego świata. Co więcej, ta ignorancja doprowadziła do stworzenia szalonych dyktatorów posiadających ogromne pieniądze, którzy zabijają ludzi i niszczą środowisko" mówił - Szachmatenko na forum Zgromadzenia ONZ ds. Ochrony Środowiska. "Mając to na uwadze, wzywam was do podjęcia wspólnych działań, aby wycofać wszystkie aktywa, wszystkie akcje z rosyjskich spółek paliw kopalnych (...) ponieważ tych pieniędzy używa się do zabijania ludzi".  Jednak przedstawiciele krajów UE oraz USA wskazują na nieskuteczność takiego zabiegu w krótkoterminowej perspektywie czasowej - a taka jest ta wojenna.
"Sankcje nie będą wymierzone w przepływy ropy naftowej, ponieważ zaszkodziłoby to amerykańskim konsumentom, a nie Władimirowi Putinowi" - stwierdził Amos Hochstein, doradca Departamentu Stanu ds. bezpieczeństwa energetycznego USA, w wywiadzie dla Bloomberg Television. "Jeśli obierzemy za cel rosyjski sektor naftowy i gazowy, to ceny wzrosną. Być może Putin sprzedałby tylko połowę swoich paliw kopalnych, ale za to za dwukrotnie wyższą cenę" - powiedział. 
Napięcia wokół Ukrainy już teraz pogłębiły europejski kryzys cen paliw, który rozpoczął się w zeszłym roku z powodu niedoborów, gdy świat wychodził z pandemii. Jak wskazuje tygodnik "Time" obecnie w Europie jedna MhW energii wytworzonej z gazu ziemnego kosztuje prawie dziesięć razy więcej niż rok temu. Już same obawy, że embargo na surowce energetyczne może wejść w życie, spowodowały wzrost cen - w ubiegły czwartek ceny gazu wzrosły w Europie o 51 proc., a ropa naftowa, której Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem na świecie, osiągnęła rekordową od siedmiu lat cenę 105 dolarów za baryłkę. - Rosja jest takim naszym europejskim rezerwuarem surowców. Była przez długie lata i Europa wyszła z takiego fałszywego założenia, że zbuduje zależność energetyczną po to, żeby Rosja została przywiązana do europejskiego kapitału i ten kapitał umożliwi kontrolę nad reżimem Władimira Putina. Stało się jednak coś odwrotnego. To Władimir Putin kontrolował Europę za pośrednictwem swoich surowców energetycznych i teraz zmiana wektora tej polityki nie nastąpi z dnia na dzień - mówi Zielonej Interii Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24.
- Rosja jest krajem, który ogromną część swojego budżetu opiera na paliwach kopalnych, na sprzedaży ropy i gazu. W tym momencie to właśnie gaz jest dominującym substratem, jeśli chodzi o dochody budżetowe Rosji. A obecne postępowanie tego kraju, czyli bezprecedensowa agresja na pokojowo nastawioną Ukrainę, powinna być weryfikacją dla europejskiego systemu energetycznego, który jest uzależniony od rosyjskich surowców - mówi Wiech. 
"Europa ma wpływ na rosyjski sektor energetyczny. Kupuje ponad 70 proc. gazu ziemnego, a embargo nałożone przez UE miałoby bardzo poważne skutki dla rosyjskich państwowych firm energetycznych w ciągu kilku lat" - stwierdziła Maria Pastukhova, ekspertka ds. geopolityki energetycznej w grupie badawczej E3G. Do podobnych wniosków doszedł Instytut Gospodarki Światowej w Kolonii (IfW)
Polska niestety ma również dużo na sumieniu, jeśli chodzi o wspieranie Rosji poprzez zakup jej surowców energetycznych. Jak wskazuje Forum Energii, w ciągu ostatnich 20 lat import węgla do Polski wzrósł o 756 proc., ropy o 41 proc., a gazu o 118 proc. W 2020 r. nasz kraj zużył 26,1 mln t ropy naftowej, z czego 16,8 mln t było importowane z Rosji. W przypadku gazu ziemnego zużycie w tym roku wyniosło 20,6 mld m3, z czego import z Rosji wyniósł 9,6 mld m3. "Europa dostrzegła już zagrożenie, jakim jest uzależnienie od surowców pochodzących z państw, które niekoniecznie podzielają europejskie wartości. I nie chodzi tylko o Rosję, ale także o wiele innych krajów, z których Unia pozyskuje gaz, ropę naftową czy inne surowce energetyczne. Dlatego tak ważnym elementem polityki unijnej jest właśnie dekarbonizacja i transformacja w stronę energetyki odnawialnej. Te lokalne, odnawialne zasoby energetyczne są czymś, co zapewni nam 100 proc. bezpieczeństwa, bo tego nikt nam nie zabierze. Nikt nie zabierze nam słońca, wiatru, rzek czy ewentualnych odpadów z rolnictwa, z których możemy produkować biogaz" - podkreślł natomiast prof. Zbigniew Karaczun, sozolog i ekspert Koalicji Klimatycznej, która apeluje o zatrzymanie importu rosyjskich paliw kopalnych do Polski. Długofalowo tego rodzaju ścieżkę chcą wybrać wcześniej wspomniane Niemcy. W potwierdzonej w tym tygodniu nowelizacji niemieckiej ustawy o odnawialnych źródeł energii znalazł się cel 2035 roku, jako momentu, w którym nasi zachodni sąsiedzi będą w stu procentach wypełniali zapotrzebowanie kraju na energię z OZE.
Źródło: interia.pl
Te sankcje to takie wydmuszki!? Przypomina mi się takie powiedzenie, zanim gruby schudnie, to chudy umrze!? Paliwo już ponad 6 zł za litr, a będzie jeszcze drożej, do sklepu strach wejść, bo z wrażenia można paść!? Na ulicach tak jakoś pusto się zrobiło!?
Dwa największe rosyjskie banki: Sbierbank i Gazprombank zostały wyłączone z unijnych sankcji z uwagi na to, że są zaangażowane w transakcje dotyczące dostaw energii do Unii Europejskiej.
Jak na razie sankcje nałożone na Rosję, uderzają w tych co je nałożyli!? Na ten przykład znajdzie się taki mądry co zerwie wieloletnie kontrakty i zapłaci olbrzymie kary np. na dostawę węgla, ropy, gazu....!?
- Zaapelowałem o to, żeby węgiel rosyjski nie był wwożony (do Europy - red.), żeby nałożyć embargo na rosyjski węgiel. A w perspektywie kolejnych miesięcy także nie kupować ropy i gazu (od Rosji - red.), bo to jest ten środek, poprzez który Putin jest w stanie finansować machinę wojenną - powiedział premier Morawiecki.
I co ten Matoł....uszek kombinuje, pozamykano polskie kopalnie, wydobycie spadło, to czym palić, z czego produkować prąd!? Czy „on” nie zdaje sobie sprawy z tego, że w Polsce produkcja stanien nie dość że polski węgiel jest bardzo drogi, to jeszcze go brakuje!? Można sprowadzać węgiel z innego kierunku, ale będzie jeszcze droższy od tego polskiego!? Ale co to Morawieckiego obchodzi, to nie jego problem, a firm!? I na koniec, premier nie martwi się Planem Odbudowy dla Polski, tylko walczy o taki plan dla Ukrainy!? Klepki mu się poprzestawiały, czy coś jeszcze gorszego Morawieckiego dopadło!? 
03 03 2022 Milczenie świrów- celebrytów.
Od dnia gdy Władymir Putin zaatakował Ukrainę, nie tylko wielu Ukraińców ukryło się w schronach. Ponad 1000 km na Zachód zamilkły także nasze, krajowe świry- celebryty: ukryta gdzieś babcia Janda już nie narzeka, że rząd PIS-u nasrał jej na głowę, Młynarska nie zamieszcza już na TT swoich zdjęć z plaż Malediwów... Symbolem świrów jest milczący dziś Szatan, a konkretnie Kurdej- Szatan, „postępowa” aktorka V kolumny - autorka największego paszkwilu na Polskę na polskich żołnierzy i Straż Graniczną: KUR*** !!!!!!!!!! KUR*** !!!!!!!!!!!!!!!! Co tam się dzieje !!!!!!!! To jest kur*** „straż graniczna” ????? „Straż” ?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO !!!! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!! Kur*** !!!!!! Jak tak można !!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę !!!!!!! Mordercy !!!!! Chcecie takiego rządu wciąż ????? Który zezwala na takie rzeczy wręcz rozkazuje tak się zachowywać ??????? Kur*** !!!!!!!!
Co gorsza - milczenie Szatana i Milczenie Świrów nie rozpala już wyobraźni Polaków, a tym bardziej przestały działać strachy, że świry opuszczą Polskę. Odpowiedź na ich groźby emigracji jest dzisiaj tylko jedna: ИДИ НА ХУЙ! Nie potrzeba Polakom Stuhrów, w tym pana Jurka, który zwierzał się Lisowi, jak to się w Polsce męczy: „Gdy przekraczałem austriacką granicę, zawsze czułem się jak u siebie. Na słowiańską fantazję jestem zbyt porządny (sic!).
Jak się ma takiego porządnego ojca to nie dziwi, że także Maciej Stuhr rozważał powrót do kraju, który wydał znanego malarza Adolfa Hitlera:
 - Jeśli mam szczerze odpowiedzieć, jaka była moja pierwsza myśl, to była ona taka: czy mnie się jeszcze w ogóle chce być patriotą? […] - Może trzeba rzucić kraj, wyjechać w cholerę, żyć gdzie indziej, przestać się zamartwiać tym, co się dzieje w Polsce? Bo, czy nie szkoda życia na to? Oczywiście, że szkoda życia na bycie polskim patriotą – tym bardziej, że świry nie mają teraz skąd zaczerpnąć świeżego powietrza. Ot choćby z TVN-u, który podrzucał świrom teksty do odczytania. A przecież jeszcze w grudniu 2021 red. Morozowski z TVN – syn komunisty Mozesa Mordki – przekonywał w swoim programie „Tak jest”,  że po 30 latach od upadku komuny „zaczynamy inaczej patrzeć na historię”. Morozowski vel Mordka stwierdził, że „gdyby po zakończeniu II wojny światowej władzę objął rząd przebywający na uchodźstwie w Londynie, to Polskę czekałaby zapaść cywilizacyjna: 
- Nie byłoby walki z analfabetyzmem czy masowej elektryfikacji - przekonywał syn żydowskiego komunisty…Co może więc podpowiedzieć aktorom scen polskich red. Morozowski, skoro jego idol Władymir Putin cofa świat do cywilizacji Józefa Stalina ? Jak w tej sytuacji może walczyć o prawa pederastów i lesbijek świr Hołdys, zaś Bogusław Linda atakować Kościół w Polsce? Przecież jeszcze w styczniu 2022 Linda zaatakował Kościół, mówiąc: "Roz******ył nasz kraj"… MILCZENIE ŚWIRÓW można usprawiedliwić brakiem tekstów, które mogliby z oburzeniem odczytać przed kamerami telewizji. W znacznie trudniejszej sytuacji są członkowie Targowicy, którym pozostaje przebrać się w zależności od sytuacji. W przebierankach lepiej niż wybitni aktorzy scen polskich spisuje się Donald Tusk. Führer totalnej opozycji przebrał się już za: Pruskiego Dziedzica, okradzionego przez PIS na kwotę 50 euro emeryta, Patriotę walczącego do ostatniej kropli krwi o Praworządność, za Nieustraszonego obrońcę Ukrainy, teraz zaś Tusk udaje zaciekłego wroga Putina, któremu ręki by nie podał – a tym bardziej uwiesił się na szyi!
Czekam tylko, kiedy Tusk odegra rolę Ojca Narodu –wzburzonego zamachem Putina na samolot TU-154M z 96 przedstawicielami polskich władz z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele… Prawdziwy pokaz błyskawicznego przebrania się z przyjaciela Putina i wroga Polski na wroga Putina i polskiego patriotę zademonstrował pan Waldek: jeszcze 16 stycznia 2022 r. Pawlak wypowiadał się na łamach rp.pl na temat Baltic Pipe : Moim zdaniem dodatkowy gazociąg do Polski nie jest potrzebny. (…) Zapłacą za to odbiorcy, bo trzeba będzie go spłacić. Gazociąg jamalski będzie więc stabilną infrastrukturą, z której nie będziemy korzystać. Baltic Pipe będzie bardzo drogim pomnikiem polskiego rządu. Nic więcej..
Nie minęły 2 miesiące a już w dniu 2 marca 2022 roku pan Waldek udzielił ostrego wywiadu Onetowi, w którym zachęcił rząd Polski do zaostrzenia sankcji na Moskwę (sic!):(…) to my możemy zakręcić kurek, a nie bać się jego zakręcenia. Przede wszystkim jednak myślę, że nawet krótkie – na miesiąc lub dwa – zatrzymanie importu surowców z Rosji podziałałoby piorunująco na Moskwę (!!!) A co się dzieje z naszym bohaterem narodowym, który własnymi ręcyma obalił komunę? Lech Wałęsa nagle zamilkł, choć 10 lutego 2022 napisał na Facebooku: "Zgłaszam gotowość natychmiastowego wyjazdu do Kijowa w celu solidarnej obrony. O gotowości został powiadomiony Pan Ambasador Ukrainy w Polsce"… Nie jest jednak prawdą (jak twierdzą wrogowie agenta Bolka), że milczenie Bolka to rezultat gwałtownego odwodnienia organizmu - krótko mówiąc sraczki! Jest przeciwnie: agent Bolek jest w drodze na Ukrainę, do której ma już wkrótce dotrzeć! Jako bohater wojny z komuną i laureat Nagrody Nobla - agent Bolek zostanie podwieziony na Ukrainę motorówką floty radzieckiej. Od strony Odessy…
Źródło: niepoprawni.pl
A tak na marginesie jakoś nie słyszałem by Kaczyński, i jego sztab potępili napaść Putina na Ukrainę!? Zachowuje się jak onegdaj Gowin, pamiętacie ten jego sprzeciw, owacje na stojąco a Gowin siedział i się nie cieszył!
01 03 2022 Piąta kolumna Putasa.
Zawsze mnie zastanawiało, jakim cudem wwieziona na ruskich tankach komuna w dość szybkim czasie opanowała całkiem spory jak na Europę kraj. Fakt, przez pierwsze lata w Polsce stacjonowało nawet 40% sił NKWD, które to często w „polskich” mundurach dbały, by raz zainstalowanej władzuchnie ludowej nic się nie stało. Ale potem? Umownie określmy - po 1956 roku? Przecież sam pamiętam, jak po Grudniu, gdy ster partii przejął Gierek, część moich kolegów (a i koleżanek) szła do kościoła pomodlić się, by przypadkiem… w Polsce nie zakończył się socjalizm. Boć to przecież najlepszy z możliwych ustrój był. ;) To efekt prania mózgów. Niestety, przy wydatnej pomocy nauczycieli często jeszcze zaczynających uczyć tuż przed wojną.
Dopiero wydarzenia 1976 roku spowodowały, że zaczęliśmy się zastanawiać. I rozmawiać. Ta przyspieszona edukacja w krótkim czasie dała efekty. Największym był Sierpień i ukradziona następnie Narodowi Rewolucja… W odróżnieniu ode mnie i praktycznie całego pokolenia młodsi mieli o wiele łatwiej.
Urodzony w 1975 roku Konrad Rękas wiedzę, którą myśmy zdobywali za cenę czasem nawet wydalenia ze szkoły czy uczelni miał podawaną na lekcjach – w 1989 roku kończył bowiem podstawówkę. Studiów co prawda nie zaliczył, ale to przecież nie powód, by być przez resztę życia bęcwałem. Tu właśnie leży problem. Po bezskutecznych próbach zaistnienia pośród prawicy, i to nawet dość ostrej (KPN) Konradzik odnalazł się (finansowo, jak należy przypuszczać)… w rosyjskim propagandowym Sputniku. Nie ważne, że teraz musiał zaprzeczyć deklarowanym wcześniej przekonaniom. Najwyraźniej kasa, a raczej kaska (sądząc po ilości i jakości jego publikacji raczej rozpieszczany przez Moskwę nie jest) poprzekładała klepki w mózgownicy Rękasa do tego stopnia, że stał się polskojęzycznym Rosjaninem, na dodatek o proputinowskiej orientacji. Kiedy cała Polska, nie bacząc na jeszcze wczorajsze spory, pomaga kobietom i dzieciom ukraińskim, ten polskojęzyczny Rosjanin próbuje wybielać agresora: Na poważnie zatem. Przede wszystkim właśnie każdy kto zna i rozumie politykę Putina musi rozumieć, że skoro uderzył – to musiał być do tego zmuszony. Zapewne Rosjanie wiedzieli o szykowanym ataku na siebie. Jasne, propagandowo lepiej wyszłoby poczekać i wyjść na ofiarę. Ale militarnie liczy się kto pierwszy uziemi OPK i lotnictwo przeciwnika – więc tak zrobili. Zwłaszcza, że przecież samo uznanie republik ludowych już zostało ochrzczone „inwazją”. Ukraina nie powstrzymała swoich działań przeciw Donbasowi, bredziła o pozyskaniu broni jądrowej (zapewne brudnej), a jednocześnie przekaz Zachodu do Rosjan był jasny „Nie brońcie się, bo powiemy, że to wyście zaczęli!”. No więc skoro bez ataku czy z atakiem Rosja była traktowana tak samo, a zagrożenie jej własnego terytorium rosło - to czemu niby miała nie atakować? Putin wykonujący uderzenie uprzedzające na Ukrainę – jest niczym Stalin, który by zaatakował Hitlera jako pierwszy, być może skracając wojnę o parę lat i ratując miliony ludzkich istnień na całym świecie.
Linku nie podaję. Wystarczy wrzucić w google’a.

Jak mawiano w Polsce, gdy język rosyjski był jeszcze obowiązkowo nauczany w szkołach? Sowsiem pojebałoś… ;) Oto targana kryzysem Ukraina, próbująca zbudować system bez odziedziczonej po ZSRS powszechnej korupcji, nagle staje się potencjalnym agresorem! Za moment napadnie na Moskwę i pewnie jej czołgi za dwa, góra trzy miesiące staną pod stolicą Putladii. Ale genialny strateg z Kremla, ekspodpułkownik KGB Putas wyprzedził atak biednego kraju na atomowe mocarstwo.
Trudno określić Rękasa innym słowem niż pojeb. Niestety, w taki irracjonalny sposób, za pomocą argumentów, które nawet nie są w stanie przekonać pensjonariuszy zakładu dla niedorozwiniętych w stopniu znacznym Putas próbuje uzasadnić napaść na suwerenny kraj. Rękas natomiast w „dobrej wierze” (buahahaha!) stara się do tych bredni przekonać jak najwięcej podobnych sobie renegatów. Nic dziwnego, że w końcu pisze: To, czego jesteśmy świadkami to nie (tylko) wojna rosyjsko- ukraińska, ale także starcie bloku chińsko- rosyjskiego z dominacją amerykańską nad Europą, w tym i nad Polską. Zwycięstwo rosyjskie (czyli ukraińskie, prawdziwej Ukrainy) od strony czysto pragmatycznej usunie potencjalną zawadę dla Pasa i Drogi, czyli wielkiego gospodarczego mostu eurazjatyckiego. Od strony geopolitycznej zaś brak skutecznej reakcji anglosaskiej już dziś oznacza ostateczny koniec systemu jednobiegunowego i zmierzch amerykańskiej hegemonii w jego ramach. Wzięcie Kijowa czy dalsza neutralizacja Ukrainy w drodze negocjacji dwustronnych byłyby świtem nowego, wielobiegunowego świata. A to, mimo indukowanego Polakom zaślepienia, mimo infantylizmu, w którym taplany jest nasz naród – stanowi jedyną szansę przełamania naszego peryferyjnego statusu, wyrwania się z pułapki średniego (i wygaszanego) wzrostu i otwarcia na szansę, tylko szansę, ale jednak szansę uzyskania geopolitycznej i geoekonomicznej dojrzałości. Dlatego bez dziecinnych flag na awatarach i przede wszystkim licząc na szybki pokój na Wschodzie – w polskim interesie liczmy na zwycięstwo rosyjskie, wyzwolenie Ukrainy, most eurazjatycki i nowe możliwości dla Polski.
Paniali ili niet??? ;) Polskojęzyczny putinowski propagandzista gra na urojeniach już tylko pewnej części wyborców JKM i Brauna. Ale każda godzina pokazuje, jak bardzo fałszywe są preteksty Putasa, zaś barbarzyństwo armii Federacji Rosyjskiej budzi oburzenie na całym już świecie. Dlatego zamiast Rękasa publicysty czy raczej Rękasa błazna mamy Rękasa putinowskiego trolla z którego można jedynie drwić. Który jednak powinien w najbliższej przyszłości zapłacić za swoje narodowe odstępstwo i jawną gloryfikację podłego agresora. I dlatego okupuje portale czytane przez nasze służby oraz garść idiotów, dla których putinowska Rosja ciągle jest przedłużeniem umiłowanego przez renegatów Związku Sowieckiego. Dla nas ważne jest natomiast to, że ujawnia propagandę, jaką jaczejka putasowska sączy w uszy Rosjan. Przy okazji zaś ujawniają się zdrajcy Polski.
Źródło: niepoprawni.pl
Jakoś nie słyszałem by Kaczyński, i jego sztab potępili napaść Putina na Ukrainę!?
Gdy Putin od początku XXI w. modernizował armię i zbroił się za zachodnie pieniądze, europejskie elity, naiwnie eksportowały kolejnych "szrederów" do rosyjskich spółek. "Szrederów", którzy jeszcze "przedwczoraj" mieli dostęp do najważniejszych tajemnic i planów NATO, tajemnic międzynarodowych organizacji i tajemnic państwowych!
Z forum: Piąta kolumna putasa miała zasięg globalny. Bardzo dobrze usadowiła się w USA. Rozwijała swoją działalność bardzo intensywnie już od 2014 roku. Jej fundamentem ideologicznym jest filozofia faszysty Dugina. Niektóre wymyślone przez nią dla Polski hasła są natychmiast rozpoznawalne, jak choćby: żyjemy nie w Polsce tylko w Polin, Ukraina to nie państwo, Ukraińcy to banderowcy, itd. Różne kłębowiska kacapskich żmij snuły od lat strategiczne plany jak rozebrać Ukrainę na kawałki, używając Węgier i Polski, a Polska miała połaszczyć się na Lwów. Rozpatrywane były plany nienawiści Ukraińców do Polaków po przyłączeniu zachodniej części Ukrainy i jak korzystne to będzie posunięcie ze strony Rosji, która zabierze cały ukraiński wschód. Kacapstwo drwiło sobie z rzekomej polskiej głupoty i planowało, że zajęta przez nich część Ukrainy zacznie od nowa, a pożyczki i zobowiązania prawne państwa ukraińskiego poniesie ofiarowany Polsce (puszka Pandory) zachód. To nie były tylko marzenia, to były realne plany. Chyba pamiętamy propozycje Żyrinowskiego. Propaganda rosyjska działała też bardzo intensywnie na terenie USA i to nie tylko poprzez swoje Sputniki. Upatrzyli oni sobie pewnych przedstawicieli ruchu prawicowego ale inwestowali też w krańcową lewicę i organizacje broniące środowisko naturalne. Chodziło tutaj aby Amerykanie importowali gaz i ropę, przy tym mieli jak najmniejszy zasób własny. Macki rosyjskiej korupcji były i ciągle są jak najbardziej realne. Senator Rand Paul , Republikanin z Kentucky, jest amerykańskim putinowcem, który dzielnie walczył przeciwko sankcjom na Rosję. Tę samą rolę pełni Patrick Buchanan, były doradca Nixona. Rozproszone po świecie kacapy całkowicie popierają putasa i żywią się kremlowską propagandą, chociaż w chwili obecnej zupełnie zaszokowani pozostają w cieniu, czekając na ostateczne uderzenie wodza. A gdyby nawet i cały świat się od tego rozwalił, to co? Bez wielkiej Rosji i tak przecież nie może być świata.
28 02 2022 Trzeci takt wojny ukraińskiej.
Obserwuje zdarzenia u naszego wschodniego sąsiada, Przyglądam się zachowaniu zachodnich elit. Pomimo widocznych zmian w ich postępowaniu, uważam to za grę pozorów. Jedynie GB gra va banque. Ostatnio BP nawet sprzedaje swoje udziały w Rosji świadome zapowiedzi Miedwiediewa o nacjonalizacji majątku krajów zachodnich. Mija czwarty dzień wojny na Ukrainie 2022. Rosja bez skrupułów dąży do realizacji swoich celów strategicznych. Każdy kto mógłby mieć zdanie odrębne jest zmuszony do rewizji swojej postawy. Dotyczy to również państw. Izrael nabiera wody w usta bo przecież w Syrii jest rosyjska baza a oni każdorazowo muszą prosić o cichą zgodę Moskwy na przelot samolotów w tej przestrzeni powietrznej. Prawa człowieka? - nieważne, bo Putin ma armie i rakiety. Nawet żydowskie pochodzenie Żełeńskiego blednie w blasku rosyjskiej salwy. Kolejny niemowa - Francja ma przecież wielkie inwestycje w Rosji. PSA poniesie straty więc Makaron nie przepuści okazji żeby siedzieć cicho – jak to nakazywał jeden z jego poprzedników. Włochy potrzebują dopływu kapitału za pomocą swoich bucików bo przecież EBC z siedzibą w Niemczech wykończył ich gospodarkę na cacy. Jacek Bartosiak od lat mówił o dośrodkowej tendencji największej gospodarki w UE.
Zaś same RFN gra na jednym fortepianie z Rosją od dekad co rzeczowo uzasadnił Dylewski – szkoleniowiec managerów z Berlina. Czytelniku czy Ty wiesz że na zachodniej stronie Uralu jest niemieckojęzyczna autonomia terytorialna? Czy Ty wiesz że jedynie ten rejon gwarantuje dostawy gazu do całej UE na 200lat? Wynagrodzenie za pracę tam porównywalne jest do polskiego, a dziś może nawet niemieckiego. Jedźmy dalej – USA czyli chyba najgłupsze mocarstwo świata w chwili swego upadku. Państwo które wespół z nihilistami wszelkiego autoramentu samodzielnie jeszcze za kadencji Trumpa rozpoczęło walkę przeciw własnym obywatelom za pomocą sankcji kowidowych jest niezdolne do realnych działań przeciw Rosji. Państwo które wespół ze swym zaprzysięgłym wrogiem jakim są Niemcy zarabiając na szprycowaniu całego świata osłabia potencjalnego rekruta do walki z nowym hegemonem Europy. Tak tak, big Tech, giełda i diaspora syjonistyczna sama sobie strzela w łeb – i to po raz kolejny po wyemancypowaniu Chin. Jakie są działania głównej siły NATO? Otóż wysyłają oni swoich żołnierzy do Polski tylko po to aby ewakuować obywateli USA i Izraela. Nawet Izrael postanowił wysłać nowego ambasadora do Polski po półrocznym wakacie.
Co robi w tym czasie nasz kraj? Czy Polska w pierwszej kolejności z Ukrainy ewakuuje własnych obywateli? Oczywiście nie! Polacy z Ukraińcami stoją w jednej 40 kilometrowej kolejce do granicy a specjalnym pasem przepuszczani są Amerykanie i Niemcy, czytaj Żydzi. Mało tego, Ministerstwo Zagłady ustami pana Niedzielskiego, którego polska jurysdykcja prawna nie obejmuje, stwierdził że restrykcje kowidowe Ukraińców nie dotyczą. To już widać nie jesteśmy we własnym kraju nawet obywatelami 2 kategorii. Dlatego nie dziwię się że o powszechnym dostępie do broni dla Polaków mowy być nie może, a my możemy spokojnie czekać na Armie Czerwoną zapijając wódeczką. Tragiczne jest też tak powszechne w mediach szczególnie prawicowych nazywanie głowy państwa rosyjskiego BANDYTĄ. Wszyscy Ci co tak gorliwie sączą jad na Putina kiedy on wygra i narzuci swoje warunki całemu NATO będą musieli odszczekać. Drzewiej za Polski szlacheckiej na taką ujmę na honorze wobec kogoś uzbrojonego po zęby zdobywał się jedynie szaleniec.
Ja też na fali nadziei walczących Ukraińców przez pewien czas myślałem że dadzą radę. Tyle że Rosja ma w odwodzie przy granicy jeszcze 30% wojsk ofensywnych i działa cały czas według wariantu A. Polega on na zdobyciu stolicy bez niszczenia infrastruktury krytycznej państwa ukraińskiego. Tak czy inaczej znaczna część Ukrainy zostanie przyłączona do Rosji a w najgorszym wypadku obywatele okupowanego terytorium podzielą los Czeczenii. Rosja ma w tym wielowiekowe doświadczenie. Dlaczego zatem Niemcy zmieniają front? Z kilku powodów. Pierwszy to eksport do USA i jest to najmniej istotna przyczyna. Drugi to Polska która może wypowiedzieć posłuszeństwo UE. Trzeci to propolska polaryzacja Narodu Ukraińskiego co załamuje całkowicie projekt Mitteleuropy. Jeśli bowiem Ukraina w każdej przyszłej formie wzmocni znacząco Polskę stanowi to niebezpieczeństwo utraty taniej siły roboczej i zaburzenia w niemieckiej machinie gospodarczej. To z kolei pociągnie za sobą utratę wpływów w kluczowym regionie Euroazji. Każdy propolski scenariusz Ukrainy kończy niemiecki projekt imperialny, umacnia potencjalnie USA w Europie. Niemcy zatem nie mogą sobie pozwolić na stanie po stronie „bad guys” i muszą udowodnić że cały czas grają w jednej europejskiej drużynie z Polakami czy Ukraińcami.
Na zakończenie kilka zdań na temat samej polityki rosyjskiej. Jeśli przyjąć założenie że niewydolność systemów emerytalnych jest przyczyną kowidowych rewolucji na świecie mających na celu zmniejszenie okresu świadczeń emerytalnych to oczywistym jest że Putin to jawne pogwałcenie praw człowieka wykorzystał do swoich celów. Nikt bowiem nie może mówić że Putin łamie prawa człowieka skoro on sam robi dokładnie to samo. Złamanie prawa do dysponowania własnym ciałem PUNKT! Złamanie prawa do wolności słowa PUNKT! Złamanie prawa zgromadzeń PUNKT!, Złamanie prawa do swobodnego przemieszczania się PUNKT! Złamanie prawa do pracy bez certyfikatu kowidowego PUNKT! Złamanie prawa dostępu do kultury masowej PUNKT! - to wszystko zrobił zachód co dziś skrzętnie Putin wykorzystuje kwestionując również istnienie państw takich jak Ukraina.
Oczywiście są przyczyny obiektywne wybuchu wojny, choćby to co powiedział ostatnio Jarosław Wolski że to demografia zmusza Rosję do agresji. Uważam dokładnie tak samo, dodam – Putin jest zmuszony do tych działań i to nie z powodów o których mówi oficjalnie czyli przesuwania NATO na wschód o czym tak ambitnie opowiada Wojciech Cejrowski. Putin musi anektować Ukrainę i odnowić Związek Radziecki aby w chłodnym sojuszu nie zostać pożartym przez chińską modliszkę. Zgodnie zresztą z zasadą „Boże chroń mnie przed moimi przyjaciółmi, z wrogami poradzę sobie sam”.
Źródło: niepoprawni.pl
Firm niemieckich, francuskich....jest bez liku na terenie Rosji. Niemcy już liczą straty jakie poniosą wprowadzając blokady!? I oby nam ta blokady czkawką się nie odbiły!? Dlatego wojna na Ukrainie bardzo szybko się zakończy!? 
26 02 2022 Nadzwyczajne spotkanie V kolumny w Polsce!
W związku z agresją rosyjską na Ukrainę zebrał się w nadzwyczajnym trybie Zarząd PO pod przewodem Donalda Tuska – wyznaczonego przez Niemców na Führera totalnej opozycji. Agresja Putina na Ukrainę pokrzyżowała bowiem wyznaczoną przez RFN misję Człowieka Putina w Warszawie, a więc: doprowadzenie do takiego chaosu w Polsce, by obalić legalnie wybrany rząd Prawa i Sprawiedliwości i powołać marionetkowy rząd z premierem Tuskiem na czele. Donald Tusk poniósł bowiem tak wielkie zasługi dla RFN i Rosji, że pozostaje jedynym przywódcą V kolumny w Polsce, na którego RFN i Rosja mogą nadal liczyć. Zatem nie zaskakuje, że zarząd Platformy Obywatelskiej podkreślił zagrożenia, jakie dziś stoją przed V kolumną w Polsce: SAMOTNOŚĆ POLSKI  - W czasie, gdy rządziła koalicja PO-PSL pod przewodem Donalda Tuska – Polsce nie tylko kibicowała RFN i Unia Europejska, ale także Rosja Putina. Śmiałe plany Tuska, dotyczące likwidacji polskiego przemysłu, w tym polskich stoczni oraz perspektywa likwidacji PLL LOT sprawiły, że RFN i UE liczyła na Tuska i nadal liczy na to, że Donald Tusk dokończy dzieła połączenia Polski z Zachodem, a konkretnie zaś z RFN.
Donald Tusk i Polska przez niego "żądzona” przestała być samotna z chwilą nawiązania bliskich stosunków Donalda Tuska z Władymirem Putinem – zaraz po katastrofie samolotu TU-154M pod Smoleńskiem. Tusk oddał śledztwo Putinowi choć dzisiaj mówi, że w Rosji nie ma wolnych sądów! Podpisał też umowę gazową z Gazpromem do 2035 roku, anulował wyrok sądu arbitrażowego nakazującego Gazpromowi zapłatę Polsce 1,2 mld zł a także zwolnił Rosję z opłat za tranzyt gazu przez Polskę do Europy na okres 10 lat, tj. na kwotę ca. 20 mld zł. Donald Tusk zobowiązał się też sprzedać LOTOS rosyjskiemu Rosnieftowi, by w ten sposób zapewnić stanowiska we władzach rosyjskiej spółki funkcjonariuszom Platformy Obywatelskiej z woj. pomorskiego. Dzięki Donaldowi Tuskowi zapewniono także dostęp kontrwywiadu Rosji do Polski, zaś minister Ławrow rozpoczął w Polsce szkolenia polskich ambasadorów. Polska przestała być samotna, gdy w 2011 roku rząd Tuska zlikwidował pułk w Suwałkach, dywizję z siedzibą w Legionowie, wojskową brygadę z siedzibą w Lublinie oraz batalion z siedzibą w Siedlcach. Wtedy to Rosja Władymira Putina uznała, że Donald Tusk jest człowiekiem Moskwy w Warszawie, zaś Donald Tusk uznał, że Putin jest człowiekiem Warszawy na Kremlu! Polska przestała być osamotniona…
Likwidacja baz wojskowych to nie było ostatnie słowo Tuska, by Rosja liczyła na Tuska, jako premiera rządu RP! Jego rząd i ministrowie Klich i Siemoniak w krótkim czasie zredukowali liczbę polskiego wojska do 90 tysięcy po tym, gdy Premier Donald Tusk potwierdził, że 2008 rok jest ostatnim rokiem, w którym obowiązuje powszechny pobór do wojska. Niestety, misja Tuska likwidacji Wojska Polskiego została przerwana po tym, gdy Tusk zmuszony został do ucieczki z Polski po aferze taśmowej. W sytuacji agresji Putina na Ukrainę niemiecko- rosyjska V kolumna w Polsce nadal liczy na to, że Tuskowi uda się dokończyć plan Zachodu, a konkretnie RFN – by przestać być samotnym. W granicach RFN polski land nie będzie osamotniony!
SPORY WEWNĘTRZE I CHAOS - V kolumna zaapelowała o zakończenie sporów polskiego rządu z Donaldem Tuskiem, aby zapewnić Platformie Obywatelskiej przejęcie władzy w Polsce. „Musimy przeciwdziałać chaosowi, ale cały świat musi zobaczyć, że Polska to prawdziwy dom” - podkreślił Tusk.  Wprawdzie Donald Tusk nie sprecyzował o jaki dom mu chodzi, jednak w swojej autobiografii pt. "Szczerze" wyznał, że w swoim domu bał się ojca, ponieważ ten go bił, zaś Ewa Tusk, matka Donalda wspominała w wywiadzie, że jej mama i babcia chciały po zakończeniu wojny wyjechać do Niemiec, gdyż były Niemkami... Oczekiwanie V kolumny, że Polska stanie się prawdziwym domem niemieckim, gdzie dzieci będą bite przez Tuska - Ojca Narodu (zgodnie z zaleceniem red. Lisa) – będzie raczej trudne do zrealizowania.
DEZINFORMACJA I DYWERSJA - V kolumna wielokrotnie podkreślała dywersyjne działania TVP, pokazujące nagrania polityków Koalicji Obywatelskiej, atakujących Polskę na granicy z Białorusią a także na forum Parlamentu Europejskiego oraz w organizowanych przez Platformę Obywatelską i jej bojówki KOD zadymach i puczach. Kształtowanie obrazu V kolumny w Polsce, w tym samego Donalda Tuska, jako polskich patriotów jest kluczowe dla przyszłej Polski pod rządami Platformy Obywatelskiej. BEZCZYNNOŚĆ - W sytuacji wojny Rosji Putina z Ukrainą, Donald Tusk uznał za dywersję pokazywane w TVP obrazy z polskich dworców: „Zróbmy wszystko, żeby nie było obrazów z polskich dworców, które by pokazywały, że nie potrafimy pomóc ludziom, którzy uciekają przed wojną”.
Można więc oczekiwać, że w sytuacji bezczynności reżimu PIS-u – na dworcach przy granicy z Ukrainą już wkrótce pojawią przedstawiciele V kolumny z kociołkami pożywnej zupy, wodą gazowaną oraz z pizzą. Tak, jak to było przy granicy z Białorusią, którą wizytowali przedstawiciele Donalda Tuska w osobach: Marta Lempart, duet Szczerski-Joński, czy biegający pomiędzy Strażą Graniczną poseł KO Franciszek Starczewski, usiłujący dostarczyć wodę gazowaną nacierającym imigrantom – wysłanym przez reżim Łukaszenki
Źródło: niepoprawni.pl
No a co z covidem, tak nagle znikł!? Paliwo w górę, kolejki przed bankomatami, zakupy na zapas......a to dopiero początek!? Jakie zmiany w Polsce przyniesie dzisiejsza noc!? WRON w niedzielę rano powitamy!? 
25 02 2022 Przyczyny wojny? Foto tusk dziecko.
Jeśli szukamy winnych Wojny, to musimy to sobie ostatecznie i brutalnie uświadomić, że poza Putinem bezpośrednią winę za Wojnę ponosi żałosny, zniewieściały, durny i zepsuty Zachód, z takimi państwami na czele jak Niemcy, Francja czy USA. Podczas gdy Putin od początku XXI w. twardą ręką i konsekwentnie modernizował armię i zbroił się za zachodnie pieniądze, europejskie elity, zamroczone szerzeniem gejowskich, pacyfistycznych, anarchistycznych, lewackich ideologii, naiwnie eksportowały kolejnych "szrederów" do rosyjskich spółek. "Szrederów", którzy jeszcze "przedwczoraj" mieli dostęp do najważniejszych tajemnic i planów NATO, tajemnic międzynarodowych organizacji i tajemnic państwowych! Państwa zachodnie, na czele z Niemcami, brnęły w samobójcze projekty Nord Stream I, Nord Stream II, uzależniając Europę od rosyjskiego gazu i potężnie finansując rosyjskie zbrojenia. Francja eksportowała do Rosji zaawansowaną broń, okręty wojenne.
Aby tego było mało, to przez ten cały czas młode pokolenia europejskie, zachodnie, młodzi mężczyźni, zostali wychowani na rzeczywiste, dorosłe, niewiasty. Dla tych "męskich niewiast" jedyną przydatnością jest poranny makijaż, stylowa, kolorowa fryzura, nowa "słit" focia na instagramie z setkami lajków, nowa torebka od tęczowej marki odzieżowej... Te młode, tęczowe pokolenia dorosłych mężczyzn nie mają często pojęcia jak trzyma się broń, bo w przedszkolach i szkołach, często zarządzanych przez gejów i lesbijki, obowiązywały w świetlicach zakazy bawienia się pistoletami i bronią. Jedyną znaną metodą "walki" dla tych pokoleń jest malowanie kredą tęczy na chodnikach i marsze z gołymi dupami pod tęczowymi sztandarami i ustawienie sobie tła i zdjęcia profilowego. Ewentualnie selfie z odważnym "hasztagiem". Przedstawiciele tych niepełnosprawnych pokoleń dawali nie raz w mediach popisy i deklaracje swojej bezpaństwowości, wyrazu braku zasad, honoru, troski o Naród, Ojczyznę. Co więcej - pluli wielokrotnie na te wartości.
Myślicie że cyrkowo-kabaretowa posłanka Jachira z niejakim Sterczewskim nas obronią? A może zdrajca Tusk, biegający jak ratlerek za Anielą zadba dziś o wasze bezpieczeństwo w czasie wojny? A może liczycie na doktorę Spurek i Roberta Biedronia ze swoim chłopakiem, omamionych ideologią eko-wege? A może zbawcami będą czerwoni komuniści Miller czy Cimoszewicz? Przyznajcie się w kim pokładacie nadzieje na te trudne czasy? Chcecie jeszcze argumentów? Jakimże genialnym ruchem był w ostatnim dziesięcioleciu bezmyślny import islamu do Europy! To nawet nie były działania krótkowzroczne! To były działania ślepe! Wszystko to w wyniku autorytarnych decyzji bezmyślnej "cesarzowej" Angeli, zahaczających o zdradę podstawowych interesów bezpieczeństwa Europy! "Dzięki" temu teraz, w czasie Wojny, będziemy mieli nie tylko problemy z rosyjską agresją, ale także z wewnętrznym wrogiem naszej kultury i cywilizacji. Podczas gdy rosyjscy żołnierze będą mordować, rabować i gwałcić, rodzący się europejski kalifat będzie ścinał głowy niewiernych. O tragiczna ironio losu! Jednymi z pierwszych ściętych głów będą jaskrawe, krzykliwe, zielono-różowe czupryny młodych, europejskich homoseksualistów... Takie jest prawo Szariatu. Takie jest prawo natury. Tak działa brutalna selekcja naturalna.
Mamy Wojnę - pora otrzeźwieć! Pora pozbawić się złudzeń. Zepsute, skorumpowane, naiwne, durne, zdradzieckie elity dziś nie zadbają o Wasze bezpieczeństwo. Nie łudźcie się. Będą dużo gadać, niewiele zrobią. Oni w tej chwili martwią się jedynie o swoje nielegalne majątki i konta w szwajcarskich bankach, zapasy złota. Tęczowe, durne, naiwne, bezmyślne bezhołowie nie zapisze się do Obrony Terytorialnej, nie kupi kałacha i nie będzie bronić swoich majątków, domów, rodzin. Oni uciekną za granicę jak pierwsi tchórze, niewiasty, bo tak zostali wychowani przez zachodnie elity, internet, netflixa i celebrytów, przy rozbrajającej bierności, a często z przyklaskiem swoich naiwnych rodziców. Jesteśmy zdani na siebie.
Źródło: niepoprawni.pl
Wypowiedź Tuska po napadzie Putina na Ukrainę: Tusk nie będzie walczyć o obronę Ukrainy przed oszalałym agresorem, lecz nadal walczyć będzie o obalenie rządu PIS, który domaga się ostrych sankcji UE przeciwko Rosji!
Po ataku na Ukrainę, Trump powiedział: Władimir Putin jest "bardzo sprytny", a jego decyzja o uznaniu niepodległości separatystycznych republik w Donbasie była "genialna". Czyżby kolejny przyjaciel Putina, jego człowiek w Waszyngtonie. się ujawnił!?
Z forum: Era "michnikowczyzny" zapoczątkowała u nas tą chorą ewolucję. Libertyzacja, laityzacja, gender, tęczowa neokomuna i wiele by wymieniać, to bezideowe stworzenie w przestrzeni Świata męskich niewiast. Szczególną rolę odgrywają internetowe medialne potworki, jak np: Facebook, tańce z gwiazdami i TVN-y i multum innych. Ta kolorowa szulernia epatuje za beztroskim, bezideowym kolorowym trwaniem. Młodzież jest pompowaną tą pstrą ideologią, aby stworzyć pustostan w głowach, łatwy później do sterowania i zniewolenia. Aby przejąć bezkrwawo zasoby ludzkie, trzeba wymazać wszelką społeczną moralność. Dlatego tak bardzo przeszkadza tym pseudo-postępowym ideologią religia katolicka. Z ulic i placów wyrzuca się narodowych bohaterów i ikony dorobku kulturowego, bo oni są świadectwem pozytywnych osiągnięć i czynów naszych wielkich przodków. Już dwie dekady pisał o tym czołowy antykomunista Waldemar Łysiak, którego szeroką paletę książek polecam. Mamy ideologiczną wojnę, który my Polacy wygramy, utrzymując istotę trwania chrześcijańskiego fundamentu Europy. Wierzę, że przykładem Polski Europa, a później Świat się szybko obudzi, bo to Polska obecnie zbudowała i buduje silną antyrosyjską koalicję. 
Wojny były, są i będą. Przetrwają tylko społeczeństwa zdrowe,przygotowane, waleczne i patriotyczne. Piłsudski wolność Polski też musiał wyrąbać szablą i nikt nam nie pomagał. Najpierw napaść Ukraińców na Lwów i i bohaterstwo Orląt, póżniej wojna ukraińsko-polska i w końcu bolszewicka nawała. Siła zatrzymanych bolszewików wtedy także wystarczała do podboju całej Europy. Przetrwaliśmy we własnych granicach pomimo 45.lat wasalnej zależności od Sowietów. Do dziś odczuwamy jednak skutki ukraińskich denuncjacji i list proskrypcyjnych dla Hitlera i Stalina. Rezultat to wywózki i wymordowanie polskiej elity wtedy i w następstwie rządy durniów dziś. Nie można popadać w histerię i egzaltację. Ukraińcy mają pierwszą okazję honorowo wywalczyć sobie państwo. Do tej pory riezali starców, kobiety i nabijali na sztachety dzieci. Na razie dostali wszystko za friko. Jeszcze wczoraj mścili się na niepogrzebanych kościach własnych zbrodni, nawet na kamieniach (lwowskie lwy). Dziś oczekują od potomków swych ofiar wszelkiej pomocy i empatii. Od świata militarnej pomocy. Dadzą radę, to wreszcie zasłużą na suwerenność. W 1920 jeszcze nie dojrzeli i rady nie dali. W innym przypadku "Stalin dał, Putin wzjał". Taka jest odwieczna kolej dziejów. 
24 02 2022 Twarde sankcje potrzebne na...
Najlepszym sposobem uratowania Ukrainy od rozdarcia przez dwugłowego orła   Rosji jest nałożenie twardych, bolesnych sankcji na… Niemcy. Berlin winien zostać odcięty od systemu transakcji bankowych SWIFT, niemieckie banki obsługujące inwestycje w Rosji winny zostać zepchnięte na margines zachodniego świata finansowego, niemiecki przemysł należy pozbawić dostępu do nowoczesnych technologii, np przemysł  motoryzacyjny do produkowanych w USA mikroprocesorów. US Army oraz brytyjska Armia Renu winny wysłać do Niemiec swoje oddziały i ponownie obsadzić bazy wojskowe zamknięte po zakończeniu “zimnej wojny”. Dopiero kiedy Berlin zostanie objęty “atomowymi sankcjami”, to być może wycofa się ze wspierania Moskwy i kreciego sabotowania działań zmierzających do obrony państw Europy środkowo-wschodniej przed upojonym władzą kremlowskim satrapą. 
W aktualnej sytuacji, kiedy Europa chwieje się na krawędzi konfliktu zbrojnego, Niemcy po raz trzeci w przeciągu 100 lat wpychają kontynent w wojnę. Po raz trzeci starają się zdominować państwa leżące między Atlantykiem a Bugiem, aby mieć silniejszą pozycję w planowanym wspólnie z Rosją panowaniem nad przestrzenią od Władywostoku po Lizbonę. Partnerstwo w tym planie Putin zaproponował Niemcom w listopadzie 2010 roku, pół roku po tragedii smoleńskiej, która zmasakrowała polityczną elitę Polski. Jego propozycji utworzenia “harmonijnej wspólnoty gospodarczej” słuchało ponad 300 najbardziej wpływowych polityków i przemysłowców Niemiec z Angelą Merkel na czele. Koncepcja została przyjęta. Pani kanclerz wyraziła nadzieję, że “rozwój stosunków między europejskim obszarem gospodarczym a Rosją zaowocuje wspólną przestrzenią ekonomiczną od Lizbony po Władywostok”. 
Niemcy zaaprobowały propozycję Putina bowiem pragną wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy i pozbyć się wreszcie amerykańskiej obroży nałożonej w 1949 roku prawem zwycięzcy w II wojnie światowej. Według oficjalnej narracji Berlina mocarstwa okupacyjne zrezygnowały ze swoich uprawnień i zjednoczone państwo niemieckie stało się “w pełni suwerenne” z mocy traktatu o ostatecznej regulacji zwanego potocznie Traktatem dwa plus cztery. Jest jednak pewien szkopuł. Traktat podpisali 12 września 1990 roku minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec Hans-Dietrich Genscher oraz minister spraw zagranicznych Niemieckiej Republiki Demokratycznej Lothar de Maiziere. Niby wszystko w porządku tyle tylko, że w dacie sygnowania traktatu RFN i NRD od 13 dni już nie istniały, a więc legalność paktu o “ostatecznej regulacji” jest mocno wątpliwa. W konsekwencji jak długo na terenie Niemieckiej Republiki Federalnej istnieć będą bazy wojskowe i stacjonować będą wojska byłych mocarstw okupacyjnych, tak długo Berlin może snuć narrację o “suwerenności” Bundesrepubliki, ale rzeczywistość jest inna.
Wraz z przyjęciem koncepcji Putina zmienił się stosunek Berlina do Sojuszu Atlantyckiego. W początkowym okresie NATO uważane było za symbol powrotu Niemiec na arenę międzynarodową, ale już w 1958 roku szef brytyjskiej misji łącznikowej przy wojskach sowieckich w Niemczech, pułkownik lotnictwa Hans Neubroch ostrzegał w jednym z raportów, że  “dezercja Niemiec z sojuszu NATO leży w sferze prawdopodobieństwa” i sojusznicza lojalność Niemców “musi być traktowana podejrzliwie”.  Z biegiem czasu rządzący Bundesrepublik uznali NATO za wygodny i stosunkowo tani parasol bezpieczeństwa, koszty którego należało umiejętnie wekslować na Stany Zjednoczone. Kiedy po przyjęciu oferty Putina zagrożenie rosyjskie zastąpiła współpraca z Rosją, NATO przestało być postrzegane w Berlinie jako sojusz obronny, ale raczej jako kosztowne i ciążące jarzmo. Ewentualnych przeciwników na kontynencie mogła bowiem, w razie potrzeby, odstraszyć odradzająca się potęga militarna Kremla, a zaciągnięte w tej wymianie usług długi można było spłacać dyskretną reprezentacją interesów Moskwy w NATO i Unii Europejskiej. 
Zmiana parasola bezpieczeństwa stała się źródłem niechęci Berlina do Warszawy, najsilniejszego państwa wśród nowych członków NATO. Polska, jak barykada, leżała w poprzek nęcącej wizji Putina. Zwłaszcza Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy, która niepokojąco rozszerzała dobre stosunki z Waszyngtonem i odwracała program osłabiania potencjału demograficznego, gospodarczego i obronnego kraju prowadzony pod przykrywką transformacji przez kolejne rządy i środowiska polityczne sponsorowane z Berlina. Reorientacja wektorów zagrażała powodzeniu rozwijającej się współpracy rosyjsko- niemieckiej i stąd rozliczne próby obalenia rządów PiS sposobem “ulica i zagranica” skoro w wyborach okazało się to niemożliwe. Stąd groźby  “zagłodzenia finansowego” Katariny Barley wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, a wcześniej minister sprawiedliwości Niemiec. Stąd zaskakujące orzeczenia TSUE i pozornie nieuzasadnione odwlekanie zatwierdzenia Krajowego Planu Odbudowy i wypłaty Polsce należnych miliardów euro przez Komisję Europejską kierowaną przez byłą minister obrony Niemiec Ursulę von der Leyen. Pozornie, gdyż klocki puzzla wskakują na swoje miejsca jeśli przyjąć, że mniej miliardów w polskiej kasie, to mniejsza możliwość rozwoju polskich sił zbrojnych i nabycia dla nich najnowocześniejszego uzbrojenia dla obrony “wschodniej flanki”.   
Bez niemieckich “jaczejek” i skorumpowanych polityków, rosyjskie możliwości “rozmiękczania” Unii Europejskiej i Sojuszu Atlantyckiego znacząco maleją.  Kreml przekonał się o tym eskalując nacisk militarny na Ukrainę, kiedy pod presją Waszyngtonu zaczął się giąć nawet nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Chcąc mu dać “ostrogę” Putin umieścił w swoim przemówieniu uzasadniającym inwazję terytorium Ukrainy sugestię, że w rozliczeniu zwycięskiego marszu Rosji na zachód Niemcy odzyskają swoje “rdzenne” ziemie odebrane im po II wojnie światowej i przyznane Polsce. Putin doskonale wiedział, że trafia tym w najczulsze miejsce niemieckiej elity politycznej. Wspomniany Hans Neubroch gotowość Niemiec do zdrady sojuszników z NATO tłumaczył przemożną dążnością do odzyskania wszystkich ziem, które elita Bundesrepublik, a wcześniej elita Rzeszy, a wcześniej elita Cesarstwa uważała i nadal uważa za niemieckie. Podobnie jak Putin wierzy, iż jego misją jest odzyskanie wszystkich ziem, które stanowiły domenę dynastii Romanowów. Ciekawe jak rozstrzygnięto lub jak zostanie rozstrzygnięty obszar obwodu królewieckiego, którego status nie został formalnie uregulowany po II wojnie światowej.
Źródło: niepoprawni.pl
Ukraina już dawno została spisana na straty, i Polska też nie dość że szaleje inflacja, to jeszcze musimy utrzymać armię Jankesów, przyzwyczajoną do luksusów!?
Putin zaatakował, ci z PO nabrali wody w usta, Bolek też milczy a miał pierwszy ruszyć na Putina!? Budka po agresji Rosji na Ukrainę zaatakował  rząd Polski - ale nie potępił Putina - podobnie jak Führer totalnej opozycji Donald Tusk, który czeka na dyspozycje z RFN-u.
Z forum: Polacy stoją ością w gardle zarówno Niemcom jak i Rosji. Do znudzenia będę powtarzać, że te dwie nacje mają w genach zainstalowany bizantynizm (Rosja przez cerkiew od strony południa a Germanie jeszcze z czasów Wędrówki Ludów i przejmowanie tradycji bizantyjskich na swoje terytorium przez m.in. księżniczki arabskie jako żony germańskich książąt)  I te dwie nacje zawsze dogadają się ze sobą co do wymazania Polski z mapy Europy, bo nasza personalistyczna cywilizacja łacińska stoi w sprzeczności z ich grupowym bizantynizmem. Niemcy nas tolerują w UE ale widać jak bardzo chcą nam zaszkodzić we wszystkich możliwych obszarach. O tym powinniśmy zawsze pamiętać. Jednym i drugim nie po drodze  z nami. 
23 02 2022 Rosja przewidywalna czy nieprzewidywalna?"
Często słyszy się opinię, że nie wiadomo "co zrobi Putin", bo to gracz "kompletnie nieprzewidywalny". Bywali jednak ludzie, którzy z dużą akuratnością potrafili przewidywać działania Rosji i jej przywódców, ale ich prognoz nikt nie chciał słuchać. W Polsce do takich ludzi należał niedawno zmarły dr Jerzy Targalski. Właśnie wśród Polaków najłatwiej jest znaleźć specjalistów "od przewidywania" Rosji, bo mamy kilkuwiekowe doświadczenia w obcowaniu z imperializmem rosyjskim. Niestety powszechna w świecie opinia o rusofobii Polaków w zasadzie uniemożliwia korzystanie z naszych doświadczeń i dlatego nikt nie traktował poważnie ostrzeżeń Lecha Kaczyńskiego. Rzadkim przykładem anglosaskiego "rusofoba", czy raczej realisty, był amerykański generał Patton, który kierował ciężkie zarzuty pod adresem ówczesnych polityków. Dopiero z dzisiejszej perspektywy widać, jak trafne były jego przewidywania: "Pozwolili nam wykopać w cholerę jednego gnoja, a jednocześnie zmusili, żebyśmy pomogli usadowić się następnemu, równie złemu albo jeszcze gorszemu niż tamten.(..) Wygraliśmy tylko szereg bitew, nie wojnę o pokój. (..) Będziemy potrzebowali nieustającej pomocy Wszechmogącego, jeśli mamy żyć na jednym świecie ze Stalinem i jego morderczymi zbirami”. „Po raz pierwszy od stuleci pozwoliliśmy siłom Czyngis-chana wejść do Europy Środkowej i Zachodniej (...) w naszych czasach nie będzie pokoju, a Amerykanie, także ci, którzy się dopiero urodzą, będą musieli walczyć z Rosjanami jutro, albo za piętnaście, czy dwadzieścia lat. Dzisiaj powinniśmy powiedzieć Rosjanom, że mają iść w cholerę, zamiast ich słuchać, kiedy nam mówią, że mamy się cofnąć."
Pattonowi nie pozwolono wyzwolić Pragi i został zmuszony do wycofania się z Czechosłowacji, która mocą uzgodnień alianckich została przeznaczona do "wyzwolenia" przez sowietów. Musiał także wstrzymać się przed wkroczeniem do Berlina, choć jego patrole dotarły już do przedmieść miasta 13 kwietnia. Pierwszą "samowolkę" generał wykonał w marcu 1945 roku forsując Ren, choć naczelny dowódca Eisenhower zamierzał przekraczać Ren dopiero w maju, "aż wody opadną". Na obawy ludzi zaniepokojonych o przyszłość Europy, naczelny wódz odpowiadał w żołnierskich słowach – "mam w dupie polityczną przyszłość Europy. Chcę tylko bezpiecznie doprowadzić swoich chłopców do domu". 3. Armia amerykańska dowodzona przez Pattona wyzwalała Francję spotykając się z wielkim entuzjazmem ludności, ale ze względów politycznych nie mogła wkroczyć do Paryża, bo trzeba było poczekać na zorganizowanie trzydniowego powstania i dowiezienia Armii Wolnych Francuzów...
Patton nie zdawał sobie sprawy ze stopnia infiltracji agentury komunistycznej w rządzie Stanów Zjednoczonych. Dziś szacuje się, że w administracji federalnej USA działało ok. 400 agentów komunistycznych - wśród nich byli też najbliżsi współpracownicy prezydenta Roosevelta. W tamtym czasie komunizm wydawał się niezwykle atrakcyjną ideą ("świat bez wyzysku człowieka przez człowieka"), nie istniały jeszcze efektywne służby kontrwywiadowcze, a prawdziwe oblicze bolszewizmu nie było powszechnie znane. Co do natury komunizmu, żadnych wątpliwości nie miał premier Churchill, który podobnie jak generał Patton, zdawał sobie sprawę, że II Wojna Światowa zostanie przegrana, jeśli nie doprowadzi się do zwycięstwa demokracji. Dlatego ci dwaj ludzie myśleli o kontynuowaniu wojny, w której alianci zachodni mieli konkretną przewagę. Pomijając fakt, że broń atomową wówczas mieli tylko Amerykanie, alianci zachodni dysponowali sprawnym zaopatrzeniem i przewagą w powietrzu. Sowieckie masy wojska i sprzętu (8 tysięcy czołgów, ciężarówki przeważnie produkcji amerykańskiej), przy przerwaniu zaopatrzenia – dostaw paliwa, amunicji i żywności, byłyby w zasadzie bezużyteczne.
Patton spotykał się z entuzjazmem na wyzwalanych przez Amerykanów terenach - masy uwolnionych robotników przymusowych i jeńców wręcz błagały generała o wstąpienie w szeregi jego armii. W Polsce istniał wielki i dobrze zorganizowany ruch oporu gotowy wesprzeć działania amerykańskie.  Z tego oczywiście zdawali sobie sprawę sowieci, dlatego postanowili Pattona "zneutralizować". Naprzód dzięki ich intrygom pozbawiono generała dowództwa 3 Armii, a następnie po kilku próbach zamachu, zamordowano.
Szczególnie perfidna była jedna z tych prób – klasyczna operacja "pod fałszywą flagą". Gdy generał leciał samolotem z Niemiec do Anglii, nad Francją jego samolot został ostrzelany przez angielski myśliwiec Spitfire z polskimi (!) znakami rozpoznawczymi. Pilotowi udało się uniknąć ataku, ale Patton był przekonany, że Polacy usiłowali go zamordować. Później okazało się, że polskie lotnictwo stacjonowało poza zasięgiem zdarzenia na północy Szkocji, a tego dnia żaden samolot nie wykonywał lotu. W końcu generał Patton "zginął w niejasnych okolicznościach" jak piszą we wszelkich materiałach na jego temat. Został on zamordowany sposobem szeroko stosowanym w III RP w czasie, gdy sowieckie służby budowały w Polsce "demokrację" – samochód generała zderzył się z ciężarówką...
Po wojnie zapanowała euforia i cały świat uważał, że wraz klęską państw Osi wygrały siły "dobra", a przez powołanie ONZ konflikty zbrojne będą po prostu niemożliwe. Tylko nieliczni, jak Churchill i Patton sądzili, że wojna została przegrana. Minęło 50 lat i historia się powtórzyła – "wygraliśmy zimną wojnę". Wprawdzie "imperium zła" się umniejszyło, ale bynajmniej nie zostało pokonane. "Pierestrojka", do której przygotowywano się 20 lat, nie przebiegła według przygotowanego scenariusza, zmiany poszły dalej niż zakładano, ale zdołano opanować sytuację. Podczas wielkiego bałaganu w Rosji, "jastrzębie" z Pentagonu proponowały raz na zawsze rozwiązać problem zagrożenia rosyjskiego, lecz zajmujący się polityką zagraniczną Sekretariat Stanu sprzeciwił się temu argumentując rzekomym "niebezpieczeństwem destabilizacji". Komu tak zależało na stabilnej Rosji? Czy Rosjanie przeprowadzając ryzykowne przeobrażenia mieli jakiś "parasol" w kręgach decyzyjnych USA? Sowietologiem, który nie wierzył w "koniec historii" i uważał, że to Zachód przegrał zimną wojnę, był Christopher Story. W wywiadzie z roku 2005 powiedział: "Związek Radziecki nie istnieje, więc Zachód może się rozluźnić, nie musi być czujny i teraz jest kuszony obietnicą współpracy. Ze strony sowieckiej jest to szantaż kolaboracji. Jest to równanie, w którym jednym elementem jest współpraca, a drugim szantaż. My współpracujemy zapominając o elemencie szantażu, ale jest to sytuacja bardzo, bardzo niebezpieczna.”
Na pytanie co robić i jak przeciwdziałać, Story odpowiedział: "Powinniśmy zostawić ich, by kisili się we własnym sosie i wycofać się z kooperacji. Obecnie jesteśmy głęboko zaangażowani we współpracę. Nie musimy tego ogłaszać, tylko po prostu wyplątać się. Przestać pomagać, wycofać się z kooperacji gdziekolwiek nadarzy się okazja, okopać się, a także zacząć się ponownie zbroić jak szaleni, ponieważ jedyną rzeczą, jaką oni powinni zrozumieć to to, że jesteśmy zdeterminowani bronić się i nie dopuścić do ich zwycięstwa.” Christopher Story, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Edward Harle był prominentnym dziennikarzem i ekspertem specjalizującym się w zagadnieniach ekonomicznych. Był także znawcą komunizmu i problematyki rosyjskiej. Gdy zaczął wydawać magazyn The Soviet Analyst, zmienił nazwisko ze względu bezpieczeństwa. Zmarł w lipcu 2010 na tajemniczą chorobę wątroby. Story sądził, że został otruty podczas wizyty w USA w marcu 2010 za pomocą wirusa wytworzonego przez ośrodek broni biologicznej w Fort Meade (operacja pod fałszywą flagą?).
Źródło: niepoprawni.pl
Już oczami wyobraźni widzę zdesperowanego Macierewicza, spanikowanego Błaszczaka, wystraszonego Kaczyńskiego jadącego na kocie, i chowającego się zza ich plecami Bolka, jak idą na Moskwę uzbrojeni po zęby, jeden niesie proc, drugi dwa kamienie, trzeci zaostrzonego patyka, a czwarty zimne ognie....., sam nie wie po kiego diabła!?
Sankcje natychmiast, ileż to już razy były, i co dały, skoro Niemcy i Francja tylnymi drzwiami swoje towary do Rosji dostarczały!? I jak na tym korzystali bo konkurencji nie było!?
Z forum: Żadne pokrzykiwania, tupania nogą, sankcje i przewożenie żołnierzy z miejsca na miejsce są "nieskuteczne".. Ukraina "liczy na pomoc", a sama nie reaguje "odpowiednio do sytuacji"..Czołgi wjechały, żołdactwo się okopało i na co liczą? Liczą się fakty i konkretne czyny. Jedna silna bomba w "biuro Putina" (jak w Japonii),  dała by więcej do myślenia agresorom niż te wszystkie dyplomatyczne wygibasy..Putin to terrorysta i tak należy go traktować.. 
21 02 2022 Kanada, laboratorium nadchodzącej dyktatury…
Dziś ważne są trzy sprawy. Próba sił w tańcu wojennym wokół Ukrainy, szpiegowanie ówczesnego kandydata, a później prezydenta Trumpa przez ludzi Hillary Clinton i oczywiście protest przeciwko kowidowemu zamordyzmowi w Kanadzie. Aby nie przedłużać, zajmę się tą ostatnią. Ciekawe, że wśród koczujących w Ottawie od trzech tygodni kierowców nie wybuchła pandemia Kowidu już samo to dowodzi bezsensowności mandatowych obostrzeń! Widzimy jedynie pandemię przemocy wobec pokojowo protestujących obywateli, więc nawet ślepiec postrzega, że tak naprawdę chodzi tu o kontrolę i cyfrową w chińskim stylu dyktaturę…
Kiedy patrzę na sprawy tego świata przez pryzmat nie zmieniającej się natury człowieka i na sam świat przez pryzmat “nihil novi” to zauważam, że dzisiejsze podporządkowywanie sobie całych połaci globu przez grupę Wielkiego Resetu/NWO  jest właśnie “nihil novi”. Już od początku XVII w. istniały międzynarodowe korporacje kolonizujące (brytyjskie, holenderskie etc.)  regiony Indii i innych regionów południowej Azji. Te korporacje (imitowane dziś przez organizację Schwaba Światowe Forum Ekonomiczne) były również ponad państwowymi organizacjami… Nauki medyczne zostały zepchnięte z głównej drogi przez media i medyczny establishment finansowane przez Big Pharma. Dziś podobnie jak ongiś w Rosji Sowieckiej najważniejszymi z nauk są nauki polityczne, ten kto w nie nie wierzy będzie obywatelem wyklętym i może nawet trafić do psychuszki, jak za sowietów. Na Boga! Nie wzmacniamy władzy podporządkowując się kolejnym obostrzeniom, mandatom ograniczającym naszą wolność! Wzmacniajmy nasz system odpornościowy, aby przetrwać ten zamach na naszą przyszłość. Ciekawe, kiedy inne kraje rezygnują z bezsensownych obostrzeń (w Izraelu po czwartej dawce uznali, że ludzie i tak chorują i roznoszą wirusy). W Kanadzie mniejszościowy rząd Trudeau przy ok. 90% zaszczepionej populacji zaostrza mandatowy reżim.
W Kanadzie straszna zima (ok. -20 stopni C), białe ulice napuszone śniegiem, białe twarze wolnych ludzi usiłujących zaklinać nadchodzącą zmorę dyktatury. Wszystko tu marznie, od nadziei na normalność, aż po konta bankowe zamrożone przez dyktatora  tym, którzy odważyli marzyć o wolności. Justin Trudeau potrzebuje lekcji historii i pewnie fryzjera, “demokratyczny” przywódca gardzący pokojowo strajkującymi ludźmi pracy. Toż nawet w późnym PRL-u komunistyczne władze rozmawiały, negocjowały z protestującymi,  ale nie Trudeau, który wydaje się, że chciałby iść dalej niż Jaruzelski. Trudeau po bolszewicku idzie na całość, jego dekret o stanie wyjątkowym musi zatwierdzić parlament, którego obrady odroczono (ze względu na bezpieczeństwo) na poniedziałek. W Ottawie, w rejonie protestu policja organizuje strefy zgniotu, uzbrojeni po zęby policjanci spychają sympatyków protestujących kierowców ciężarówek.  Facet ma pecha, bo protestujący ludzie są naprawdę pokojowi, nie ma podpaleń, pobić, walk, kradzieży, dewastacji (tak to było w US latem 2020 r.). Ten protest bardziej przypomina protest Gandhiego, czy polskiej Solidarności, niż ukraiński majdan, czy w US demolujące protesty BLM i Antify. Okazuje się, że najbardziej niebezpiecznym zawołanie w Kanadzie jest: “Trzymaj kurs!”
Choć w sobotę do przepychanki z protestującymi uruchomiono konie. Czerwone sotnie Trudeau kierowały się w tłumy zdumionych protestujących ludzi. Biedne konie z zakrytymi oczami, kierowane przez lewackich siepaczy utorowały sobie drogę w tłumie tratując ludzi. Starsza pani z chodzikiem nie zdążyła uciec, podobnie dwie inne stratowane osoby, które naiwnie wierzyły w swoje obywatelskie prawo do pokojowego protestu. W sobotę centralny plac przed parlamentem opuściło ok. 75% ciężarówek. Aresztowano głównych przywódców protestu, zablokowano dostęp do miasta dla osób wspierających. Zagrożono odebraniem dzieci strajkującym, zagrożono uśpieniem psów kierowców ciężarówek, po ich aresztowaniu. Słowem, pełen socjalizm w rozkwicie! Jednak poza Ontario (Ottawa) w innych prowincjach tego drugiego co do wielkości państwa świata (populacja Kalifornii, czy Polski) Kanadyjczycy budzą się, też protestując w obronie zagrożonej godności i wolności.
W Kanadzie ponad 63% obywateli popiera postulaty zniesienia szczepionkowych mandatów, w sąsiednim USA ponad 59% Amerykanów popiera kanadyjskich protestujących i na początku marca ma ruszyć konwój wolności na Waszyngton, DC. Oczy całego świata dziś zwrócone są na niesamowite zmagania obywateli pragnących obronić swoją wolność przed zakusami synalka Wielkiego Resetu. Co dalej? Mówią, że dziś w tym świecie kontrolowanym przez globalistów nie ma już gdzie “uciec”. Część ludzi parafrazując Stefana Kisielewskiego jest na etapie pytania: “Jak tu by się urządzić w tej dupie?”. Przypomnijmy, że Kanada z pewnością ma swoją “Syberię” więc pomimo, że jest historycznie biorąc młodym krajem to w ramach Wielkiego Resetu może wiele nadrobić… Niektórzy komentatorzy mówią o konieczności rozwodu, ci którzy chcą żyć w wolności i kapitalistycznej ekonomii powinni ulokować się w konserwatywnych prowincjach zachodniej Kanady. Natomiast ci którzy pokochali wszelkie odmiany komunizmu powinni mieszkać we wschodniej Kanadzie idąc dalej w chiński cyfrowy totalitaryzm, zwany też faszyzmem, czyli dominacją państwa w symbiozie z wielkimi korporacjami. Good Luck! Tak jak dla przyszłości sowieckiego systemu komunistycznego przełomowym był wybuch Solidarności w Polsce, tak przełomowym w świecie zachodnim zastraszonym przez ludzi Klausa Schwaba jest wybuch protestu truckersów, na dzień dzisiejszy kwitnący w Kanadzie. Tymczasem mamy twórczy chaos, jak to mówił wybitny myśliciel przełomu XX/XXI w. Lech Wałęsa: “Miała być demokracja, a tu każdy mówi co mu się podoba” (!)
Kiedy wchłaniam gorące filmikowe raporty z protestu w mroźnej Kanadzie, świadom tamtejszej temperatury (-20-30 stopni C), automatycznie przypomina mi się nasze kredo, hasło z lat stanu wojennego w Polsce, którego celem było podporządkowanie i zsowietyzowanie Solidarności. Wtedy z naszych gardeł podczas protestów wyrywał się ponadczasowy okrzyk: “Zima wasza, wiosna nasza!”. Pożyjemy, zobaczymy…
Źródło: niepoprawni.pl
Zrobiłem prywatnie test- wynik pozytywny. Poinformowałem lekarza - test PCR i 10 dniowa izolacja, którą właśnie zakończyłem. Nikt się nie zapytał jak się czuję, nikt nie proponował mi leków przeciwwirusowych, witamin, sposobu postępowania. Przysłano mi paczkę z PULSOKSYMETREM - łaskawcy mam swój. Czekali, aż wirus się namnoży osłabi organizm, choroba się rozwinie i pod respirator - za Covidowego bardzo dobrze płacą i na dyżurach można nieźle zarobić. 
19 02 2022 Mały człowiek się rozpada.
Aż przykro patrzeć. Mowa oczywiście o byłym premierze Donaldzie Tusku. Gdyby wiedział, że dostanie takie zadanie, kiedy powinien odpoczywać pod palmami sącząc drinka z parasolką, to chyba by coś wymyślił. O! Choroba... no jasne – covid... Tak sobie rozmyślał. Lecz długi trzeba płacić. Nie ma litości. A na dodatek aż się trząsł, by dopaść tego Kaczora. Jestem stuprocentowo przekonany, że Tusk jest klasycznym psychopatą. Nie ma empatii; nie ma sumienia. Skoncentrowany, jak oni wszyscy, na sobie egocentryk, na własnym dobru, przyjemnościach i w tym wypadku – na żądzy władzy. Wtedy, gdy ją osiąga może swobodnie poniewierać ludźmi, manipulować i z nich korzystać. Niech zapieprzają dla niego, bo na dodatek jest również skończonym leniem. Ci, co go poznali wtedy, gdy jeszcze wspinał się na kominy mogą to potwierdzić. Micha i marycha. I ciągłe imprezowanie. Raj podwórkowego wirażki. Musiały to zauważyć czujne i służbowe oczy, raczej słabo mówiące po polsku i uznały, że gość się przyda. Zwabią go obietnicą wspaniałej kariery.
I dostał swoje 5 minut. Już w czasie jego premierostwa bacznie go obserwowałem. Z uwagą nieprofesjonalnego psychologa. Początkowo miałem wątpliwości, czy Tusk jest psychopatą, czy tylko socjopatą. Różnica jest niewielka. Socjopata posiada jakieś szczątkowe uczucia empatyczne. Psychopata nie ma żadnych. Nauka anglosaska definiuje prosto i krótko – to człowiek kompletnie baz sumienia (conscience). Nie liczy się z nikim. I lubi wszystkimi pomiatać. Czasami jednak potrafi być miły i nawet uroczy. Wtedy należy być bardzo ostrożnym. Bo na pewno coś knuje i coś od ciebie chce. Nie spodziewaj się niczego dobrego. A leń-psychopata wysługuje się wszystkimi dookoła. Jeśli ktoś zechciałby te spostrzeżenia potwierdzić, to niech obejrzy parę wykładów naszego geniusza fizyki kwantowej, profesora Dragana i porówna z Tuskiem. Ta sama mowa ciała, niekontrolowane ruchy, wymowa i nieskrywana wyższość wobec otoczenia. Tylko w przypadku profesora mamy do czynienia z piękną uczciwością. Sam się przyznał, że jest psychopatą i stara się to kontrolować. Tylko tutaj mamy do czynienia z intelektem w obszarach górnej granicy możliwości ludzkiego umysłu. A co do Tuska, nie sądzę żeby on się wychylał w górę z okolic polskiej średniej IQ ( to 99. Osoba, która osiąga wynik między 115 a 130 jest uważana za inteligentną, między 130-145 już za wybitną, natomiast ilorazem powyżej 145 cieszą się osoby niezwykle zdolne.) Kiedy szefostwo Wojskowych Służb Informacyjnych dostało zlecenie utworzenia nowej partii,
powstała Platforma Obywatelska. Generał WSI Gromosław Czempiński oficjalnie przyznał się do tego (co można sprawdzić w Internecie). Żeby było ładnie i super-demokratycznie na czele stanęło trzech polityków: śp. Maciej Płażyński (zginął w Zamachu Smoleńskim), Andrzej Olechowski (leń jeszcze większy od Tuska, ale tajny agent służb) i właśnie Donald Tusk. Nie minęło dużo czasu, a Tusk pozbył się dwóch pozostałych przywódców PO. Teraz już sam mógł sobie "pokrólować".
Gdy po głupim błędzie Prawa i Sprawiedliwości Platforma zdobyła władzę, dla Tuska rozpoczął się, jak zapewne będzie na starość wspominał, najpiękniejszy, ośmioletni okres jego życia. BYŁ WŁADCĄ WSZECHMOCNYM! Nie do zdarcia. Otoczył się głupcami tchórzami, o których wiedział, że nie tylko mu nie zagrożą, ale nawet nie będą usiłowali. Niech by tylko taki Trzaskowski, czy Budka, zaczęli coś knuć i kombinować. Już po chwili mieliby Palikota na karku. Ponadto miał osobistego ochroniarza, znanego jako Cieć, o twarzy seryjnego mordercy, z którym nawet Putin nie chciałby zadzierać.
To były lata... rozmyśla teraz, gdy wyłamuje sobie palce. Armani, Armaniac i Cohiba. Po ośmiu latach takiego, przepraszam za niewłaściwe słowo, politykowania, jego muza Tante uznała, że pora Donka wypuścić w Wielki Świat. Kazała mu się pakować, zabrać wszystko co potrzeba i jazda do Brukseli. Bo w Warszawie już się zużył, a ewentualna klęska źle by świadczyła o reputacji Bundesligi. No więc spakował Ciecia i śląską rozrywkę po godzinach i pojechał. W przyszłej stolicy Europy (tylko formalnej, bo prawdziwą oczywiście, ku wściekłości żabojadów, jest Berlin z jego Schwanzparade) Donek dostał nie tylko dostojne, adekwatne do jego ambicji stanowisko, lecz nawet... synekurę! Czyli właściwie nic nie musiał robić. No może czasami podać płaszcz, czy marynarkę, dać się po pysiu poklepać pijaczkowi któremuś, niszczyć paskudnych brytoli, którzy naśmiewali się z Hitlera, oraz najlepsza robótka – straszyć rodaków, ten nienormalny ciemnogród, który – o! Tyle dostaniecie! - ośmielił się, na czele z tym potworem-Kaczorem, zaatakować osobiście jego, potomka Barbarossy (ten to dopiero był rudy), jakimś Dudą. Kiedyś za to zapłacą, mimo tego, że Ula rozwaliła Bundeswehrę. Nie szkodzi – Wowa ma i bombki i rakiety.
Miarka cierpliwości Tante się przebrała, gdy Donald w oficjalnym biurze, konkretnie, w pokoju konferencyjnym, kazał ustawić naturalnej wielkości gipsową figurę Kaczora. Początkowo figura była mu potrzebna, by codziennie sprawdzać, bo czasem mu się dziwnie wydawało, że tak nie jest; iż jego 174 cm wzrostu, to więcej, niż 168 cm Kaczora. Więc regularnie mierzył czy to prawda. Jednak wkrótce potem, ponieważ teraz aspirował do klasy, gdzie nie wypada haratać w gałę, trenował przy pomocy kija Big Bertha firmy Callaway Golf, tytanowego drivera o maksymalnej główce (jako początkujący miał kłopoty z trafieniem w piłkę) rozmiarów aż 460 cm^3. Oczywiście celował tylko w figurę Kaczora. Cieć mu na czerwono zaznaczył pożądane punkty trafienia, czyli głowa i przyrodzenie.
Tante miłośniczką golfa nie była. Szkockie paskudztwo. I oto pewnego dnia, gdy obudził się w świetnym humorze, ciągle jeszcze mając w myślach senne marzenia o tych Hawajach, gdzie leży sobie na ultrawygodnym plażowym legowisku, z nieodłącznym koktajlem z parasolką i obserwuje przechadzające się piękności w bikini, albo nawet topless (nie ma już tego wstydu jaki panował w rodzimym Wrzeszczu), trafił go grom z jasnego nieba. Wyczuł coś od razu i szlag trafił całe te Hawaje. Czy to koledzy mający już dość arogancji kolosalnego nieroba i wałkonia, czy sama Tante, której zapewne usłużne świnie codziennie donosiły o jego grzechach, spowodowały że musi szybko umyć zęby, naoliwić gardło, by to paskudne rrrrrr... nie było aż tak denerwujące i usiąść przed ekranem, połączyć się z Kancelarią i wysłuchać. Najprawdopodobniej, co czuł nawet pod łysiejącym czołem, wysłuchać jaki wyrok został wydany i co go czeka już jutro. Dobrze kombinował, jak to zwykle kombinuje inteligentny psychopata. Koniec. Ma się zbierać. I to nie żadne Hawaje czekają. Lub choćby ukochane Dolomity, albo nagroda w gmachu ONZ w Nowym Jorku.Ma wracać do Polski. Do tego przeklętego kraju i durnego plebsu. I ma zamordować Kaczora. Nie w sensie dosłownym oczywiście. On nie ruski szpion. Ma zrobić wszystko, tak bruździć i kombinować, aby Kaczor, na przykład dostając zawału, albo zakrztusić się pod respiratorem, przestał być kolcem w dupie dla Berlina i Brukseli. I dla Kremla oczywiście też. To głównie przez niego Polacken nie mają jeszcze ochoty, pod pozorem – my, Europejczycy, kochajmy się i ściskajmy, jak bracia i kochankowie – zapieprzać za półdarmo na wspaniałych plantacjach szparagów, lub ściereczką ścierać albo szyby Mercedesa nówki, lub pomarszczone tyłki zasłużonych SS-manów. Wymyślili sobie jakąś kretyńską suwerenność. Od czego on, Tusk, doznawał natychmiastowego skurczu pęcherza.
Ale cóż... walizy i hola do znienawidzonego Vatelandu. Przez lata spędzone na obczyźnie był skutecznie izolowany i zamknięty jak ślimak w skorupie i wiedział o dzisiejsze Polsce tylko tyle, co mu codziennie raportowali ludzie typu Halickiego, Biedronia, czy Różyczki. Był więc przekonany, że owszem, będzie pewien znojny wysiłek, ale to stado baranów już jest tak zdesperowane i wściekłe na durniów Kaczora, że potrzeba tylko iskry – właśnie jego, Tuska – Wałęsy-Bis, by przywrócić ich do rozumu i pozwolić im dać się wchłonąć przy pomocy paciorków z Obi, lub Lidla, w masę neoniewolników pracujących dla mądrzejszych, piękniejszych i bogatszych. Co już nawet nie tylko nożem i widelcem potrafią jeść, ale nawet hamburgera pałeczkami. No i wrócił. I się rypło. I to tak, że Hawajów długo nie będzie. To już Irkuck, albo nawet Władywostok są bliższe. Kłamały i oszukiwały te brukselskie wywłoki. Szybko się o tym przekonał. Ci ludzie w "tym kraju" patrzyli na niego złym wzrokiem. Dobrze, że nie pluli. Nawet jego niegdysiejsi oficerowie, jak Trzaskowski, Budka, czy ten palant Schetyna, to dzisiaj kanalie, s-syny gotowe go gotować w smole, alb w g. I co on ma zrobić? Już po paru dniach nabawił się takiej nerwicy, co natychmiast wychwycił ten padalec Kurski z jego ukradzioną TVP, który teraz bez przerwy pokazuje jego ściśnięte pięści, które inaczej dygotałyby tak, że nawet by nie trafił palcem do dziurki w nosie. Jedna staruszka zbluzgała go publicznie. Druga, nie młoda już pani, wygarnęła mu dosadnie, co o nim myśli i ile jest wart. Co za idiota wymyślił te wizyty na prowincji?! Moje miejsce, myśli Tusk, jest w aucie z zaciemnionymi (i kuloodpornymi ) szybami. Tylko tak można obserwować "ten kraj". To motłoch i ciemnogród. Już wiele lat temu Tusk miał o tym pełne przekonanie.
A oni tam w swoich pałacach i luksusowych gabinetach chcą, aby tę barbarzyńską tłuszczę Ojca Rydzyka, Kurskiego i Kaczora przeciągnąć na piękną stronę liberalnej demokracji. 
To jakaś paranoja! Nawet Michnik już padł. I teraz ja mam coś zdziałać?! Tak oto krok po kroku, kawałek po kawałku, ex-premier Donald Tusk, wysłannik europejskiej potęgi, zaczął się rozpadać. Rozpuszczać jak wyciągnięty z zamrażarki Kauflandu lód waniliowy słynnej niemieckiej fabryki Algida.
Źródło: niepoprawni.pl
Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!? 
18 02 2022 Wiadomości TVP przemilczały konferencję prasową Z. Ziobry!
Nie miałem możliwości obejrzenia dziś konferencji prasowej Z. Ziobry dotyczącej niedawnego orzeczenia TSUE w sprawie tzw. "mechanizmu warunkowości" uzależniającego wypłatę pomocową środków unijnych od przestrzegania przez dane państwo mitycznej tzw. unijnej praworządności. Na szczęście moi znajomi podesłali mi linki do tej konferencji, które też Szanownym Państwu rekomenduję w postaci dwóch relacji, bo nie wiem która się ostatecznie utrzyma na YouTube:
https://youtu.be/AygKUr6X4jE
https://youtu.be/MI8ZYt0D0ME

I powiem tak. Minister Z. Ziobro powiedział niewygodną prawdę o tym, że niestety polski rząd, którego jest członkiem dał się oszukać Unii Europejskiej w czasie negocjacji budżetowych w lipcu i grudniu 2020 roku, kiedy to premier M. Morawicki de facto podpisał unijne rozporządzenie w tej sprawie. I muszę przyznać, że już wówczas Z. Ziobro mówił publicznie, że premierzy Polski i Węgier powinny w tym obszarze postawić weto i byłoby to jedynie z korzyścią dla tych krajów. Ja zresztą też od samego początku też uważałem, że to weto winno być zastosowane.
Polecam obejrzenie tej konferencji prasowej, bo ona naświetla i tłumaczy jak żeśmy jako polskie państwo zostali perfidnie oszukani przez elity unijne z przewodniczącą KE, Niemką Ursulą von der Leyen na czele, która została tą przewodniczącą tak naprawdę dzięki Polsce i premierowi M. Morawieckiemu. Ale cóż... ten Polak, który wierzy Niemcom lub Moskwie może być a'priori uważany na naiwniaka i takim naiwniakiem okazał się niestety nasz premier. Z. Ziobro podczas tej konferencji prasowej wskazał na prawną i polityczną nierówność traktowania Polski w stosunku do krajów Starej Europy a w szczególności do Niemiec. Polskę się szantażuje praworządnością w odniesieniu do Izby Dyscyplinarnej SN, która tylko pośrednio powoływana jest przez polityków (w większości zresztą przez samych sędziów) a w Niemczech sędziów SN powołują tylko politycy i to jest zgodne z praworządnością? Hipokryzja najwyższych lotów. 
Minister Sprawiedliwości zwrócił się też z prośbą do prezydenta Andrzeja Dudy o zwołanie Rady Gabinetowej, aby odbyć dyskusję nad nową sytuacją, która rysuje się w wyniku orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczącego mechanizmu warunkowości. Powtórzył, że zgoda na ten mechanizm wyrażona podpisem Pana Premiera była błędem i z tego błędu trzeba się jakoś wycofać. Podkreślił też, że TSUE: "niejako usiłował zalegalizować tzw. rozporządzenie o warunkowości, które w sposób oczywisty z naruszeniem, złamaniem obowiązujących traktatów wprowadza nowe procedury prawne pozwalające Komisji Europejskiej na bardzo daleko idącą ingerencję w sprawy wewnętrzne państw członkowskich UE” a sam "mechanizm warunkowości" "ma też pozwolić KE na stosowanie elementów przymusu, bardzo daleko posuniętych gróźb i szantażu ekonomicznego, który wpływa na procesy demokratyczne w państwach członkowskich”. Z. Ziobro podkreślił też, że chciałby porozmawiać z prezydentem również o kwestii prymatu polskiej Konstytucji nad prawem unijnym i wyraził żal, że Prezydent w sprawie swojego projektu dotyczącego SN i ID nie skonsultował się z polskimi władzami wykonawczymi a wpierw poleciał do przewodniczącej KE na konsultacje. Dla mnie też jest to dziwne i zastanawiające: czy Prezydent A. Duda ma już zawsze zamiar konsultować polskie prawo wpierw z Ursulaą von der Leyen?
Na konferencji prasowej zostały też poruszone inne tematy, na które chciałby porozmawiać Z. Ziobro z Prezydentem, kwestie: samorządów; fatalnego dla polski projektu „Fit for 55”, który podwyższa cel redukcji emisji dwutlenku węgla w Unii na 2030 rok z 40 do 55 proc. względem poziomu z 1990 roku (koszt dla Polski to 2 biliony 400 miliardów złotych) oraz przeciwdziałania nachalnemu działaniu wyznawców ideologii LGBTQ+. Niestety okazało się, że polski premier w ogóle odrzuca dyskusję na ten temat: "Premier Mateusz Morawiecki sceptycznie odniósł się w piątek do propozycji szefa MS Zbigniewa Ziobry, by zwołać Radę Gabinetową poświęconą orzeczeniu TSUE ws. mechanizmu warunkowości. „Nie sądzę, żeby dzisiaj potrzebne były kolejne debaty na ten temat” - powiedział". No cóż Premier powiedział a w Wiadomościach TVP ani słowa o konferencji prasowej Z. Ziobry. A szkoda, bo naprawdę sprawa dotyczy naszej przyszłości, czyli suwerenności i niepodległości a to jest długookresowo ważniejsze niż np. konflikt Rosji z Ukrainą. Ważą się bowiem losy Polski i naprawdę żałuję, że trzon obecnie rządzących tego nie dostrzega. A przemilczenie przez Wiadomości TVP tej konferencji prasowej uważam za skandal!
Źródło: niepoprawni.pl
Długo czekaliśmy, ale wreszcie Ziobro skoczył Kaczyńskiemu do gardła, jak to się skończy, stawiam na przyspieszone wybory!? Ale i to duże!? Czy państwo polskie ma problem? Czy Patrycja Kotecka miała jedenaście lat temu kontakty z półświatkiem? Czy to przestępcy kazali jej zbliżyć się do Zbigniewa Ziobry? Takie zarzuty stawia żonie ministra sprawiedliwości jeden z byłych członków gangu pruszkowskiego, świadek koronny Piotr K., pseudonim „Broda”, który dla środowiska PiS jeszcze niedawno był bardzo wiarygodnym człowiekiem. Bo jeśli byłoby tak, że Patrycja Kotecka „miała służyć gangsterom do rozpracowywania różnych środowisk”, a „kontakt ze Zbigniewem Ziobro nawiązała na zlecenie mafii”, to byłby nie tylko skandal, ale przede wszystkim bardzo niebezpieczna dla bezpieczeństwa państwa sytuacja.
Z forum: Pamiętaj Szeryfie że po opuszczeniu rządu z automatu z prokuratora generalnego stajesz się Zerrem.
Widać, że Mr Zero ucieka z tonącego statku. Teraz przytuli się do Konfederacji i będzie próbował znowu wejść do sejmu. Mam nadzieję, że mu się to nie uda i tym razem ktoś skutecznie postawi go przed Trybunałem Stanu. 
16 02 2022 W kogo by tu Tuska przebrać?
Redaktor Lis, zwany też „lizem” w swoim wiernopoddańczym felietonie pt.”TUSK, MY, Naród” usiłuje wypromować Tuska na kogoś kim nigdy Tusk nie był: na Polaka-patriotę i to w dodatku z wizją: „Tusk musi zostać rzecznikiem polskiej nadziei i agentem polskiego optymizmu, gdy odbiera mu się prawa do polskości. Musi być przywódcą narodowym dokładnie w momencie, gdy propaganda władzy odmawia mu nie tylko patriotyzmu, ale nawet przynależności do narodu. Musi skleić dwie Polski…” Liz niemieckiego namiestnika na Polskę, którego Niemcy nie po to do Polski wysłali, żeby skleił Polskę, lecz by doprowadził do takiego poziomu nienawiści i podziału Polaków, by poparli pucz Platformy Obywatelskiej i na fali wojny domowej przekazali władzę Tuskowi i jego bojówkom – marzy o tym, by obiekt jego adoracji stał się „agentem polskiego optymizmu”, gdyż „Oscara za główną rolę może zdobyć tylko Tusk” (sic!).
Czyżby napalony na Tuska red. Lis zapomniał, że agent Stasi o pseudonimie Oskar już w Polsce był??? Polacy dokładnie poznali obiekt Lisa pożądań, który uciekł z Polski, gdy zaczął mu się palić grunt pod nogami po aferze „taśmowej”. Mimo to Lis w ślepej miłości do Tuska pisze na łamach Newsweeka: „Donald Tusk musi powiedzieć Polakom, jaka ma być Polska i dokąd ma iść. (…) Polska potrzebuje męża stanu, po latach nihilizmu potrzebuje idealizmu”; „Ocalając polską demokrację, mógłby stać się jej ojcem w stopniu porównywalnym do Wałęsy, Mazowieckiego, Geremka czy Kuronia”. Wg. wiernego liza - Tusk ma pełnić rolę „ojca i dziadka narodu”(sic!). Felieton w Newsweeku potwierdza, że Lis stracił kontakt rzeczywistością, licząc na to że Polacy czekają na dziadka z Wehrmachtu jak na Godota a za ojców demokracji uznają agenta Bolka, Mazowieckiego, Geremka i Kuronia. Szkoda tylko, że Lis nie dołączył do tej listy Frasyniuka lub Marty Lempart. Byłoby jeszcze śmieszniej…
Felieton szefa Newsweeka przypomina zalecenia scenografa dla aktora, występującego w roli Dziedzica Pruskiego. Lisowi chodzi o to, by biało-czerwona szarfa była dobrze widoczna dla każdego niedowiarka! Ale w tej roli Donald Tusk już wielokrotnie występował, choćby w transmitowanym przez telewizję skeczu z Płońska, gdzie grający Dziedzica Pruskiego Donald Tusk robił znak krzyża na chlebie - wspominając przy tym matkę i dom rodzinny. Tusk przezornie nie dodał, że w rodzinnym domu Tuska mówiło się po niemiecku, a matce z trudem przychodziła nauka języka polskiego po wyzwoleniu. Tak więc największym problemem dla nowej tożsamości Donalda Tuska będzie zmiana życiorysu, na życiorys Polaka wychowanego w duchu patriotycznym. Bo przecież nie wystarczy napisać w Wikipedii, że dziadek Tuska nie służył w Wehrmachcie tylko w AK skoro każdy Polak wie, że Afrika Korps nie miała nic wspólnego z polskim podziemiem. Co zatem zrobić z zapisanym w Internecie oświadczeniem patrioty Tuska, że „polskość to nienormalność”, że trzeba usunąć Krzyże z przestrzeni publicznej, wprowadzić związki partnerskie, zabrać Polakom emerytury, zwiększyć wiek emerytalny i zmniejszyć zasiłki pogrzebowe, zabrać „jałmużnę” 500+ i nałożyć sankcje za nieprzyjęcie imigrantów arabskich oraz za brak zgody reżimu PIS na pozbawienie Polski suwerenności?
W dobie postępu i genderowej rewolucji zdumiewa więc zalecenie Lisa, że Tusk musi w nowej odsłonie stać się „ojcem lub dziadkiem” i w dodatku „mężem stanu” ! A dlaczego Tusk nie może w kolejnych skeczach wystąpić w roli matki lub babci lub nawet nienachlanego męża, który przebiera się w kiecki? Dlaczego redaktor Lis zaleca Tuskowi zmianę tożsamości na tożsamość polskiej ciemnoty – owego „skrzywionego ryja” i „wieprzowego karku”? Dlaczego były Król Europy nie może wystąpić w skeczu - na kolejnej konwencji Koalicji Obywatelskiej - w roli cioci polskiej demokracji”? Naród by się pośmiał a i postępowcy z Tenkraju byliby zadowoleni… Rozumiem, że sytuacja Tuska jest tragiczna, z czego nawet zdał sobie sprawę oderwany od rzeczywistości red. Tomasz Lis. Tusk wysłany przez Niemców do Polski miał stać się „Führerem polskiej opozycji”, podczas gdy po kilku Tuska występach nikt z opozycji nie zamierza klękać przed niemieckim fagasem!  Tusk miał też za zadanie objechać całą Polskę, ale już na drugim spotkaniu w Mińsku Mazowieckim został tak objechany przez 84-letnią kobietę, że Tuskowi odeszła ochota na osobiste spotkania z Polakami. A nawet z dziennikarzami!
– Dlaczego pan nic nie robi? Dlaczego pan tak sprzyja Niemcom? (…) Proszę pana, ja mam 84 lata, przeżyłam wojnę i powstanie; jestem warszawianką, moi bracia zginęli w powstaniu warszawskim. Dlaczego pan narodowi polskiemu nie sprzyja, tylko sprzyja temu silniejszemu? Niemcy są silniejsze, Rosja jest silniejsza, a pan powinien wszystko robić, żeby walczyć, jeśli jest pan Polakiem. Bo może pan nie jest Polakiem? – mówiła kobieta do wystraszonego Tuska, który natychmiast salwował się ucieczką z Mińska Mazowieckiego.  I jak tu z Niemca zrobić Polaka? I to w dodatku polskiego patriotę, redaktorze Lis?
Źródło: niepoprawni.pl
Emeryt. Nie chce ci ja Kaczyńskiego, nie chce ci ja Tuska, no bo niby dlaczego mam wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym qwnem!?
Dzisiejsza tak zwana demokracja polega na tym ze jeden decyduje a wszyscy odpowiadają za wydane i realizowane autokratyczne decyzje. Demokracja to nie system sprawowania władzy, a system utrzymujący ludzi w niewoli, i obarczający ich...odpowiedzialnością za tą niewolę. Nie muszę dodawać, że to przynosi zysk nadzorcom (realny i mentalny, tak jak kapo w obozie). I tu jest klucz do rozwiązana tego problemu, który generuje miliony innych problemów, dotykających nas na co dzień. Zatem czym się rożni demokracja od totalitaryzmu?
Z forum: "Felieton w Newsweeku potwierdza, że Lis stracił kontakt rzeczywistością, licząc na to że Polacy czekają na dziadka z Wehrmachtu jak na Godota a za ojców demokracji uznają agenta Bolka, Mazowieckiego, Geremka i Kuronia."Lis vel Lisienko nie stracił kontaktu z rzeczywistością, on tylko dość dobrze diagnozuje stan świadomości sporej części gojów w Polsce, o czym można się przekonać, słuchając tego co mówi na tym nagraniu: https://youtu.be/Z79RiZWQFtk 
14 02 2022 Czy odrzucenie przez Polskę FO byłoby celowe?
Powody: uwspólnotowienie długów i nakładanie podatków unijnych! Ja wiem, że ewentualna utrata pieniędzy, szczególnie z FO byłaby idealną pożywką do krytyki rządów PiS. Wtedy Tuskuś występowałby cały czas z banknotem 50 Euro i omamiał Polaków kłamstwem. Zresztą chyba tylko to umie. Natomiast racjonalnie to tak naprawdę byłoby celowe zrezygnowanie z FO, co by się wiązało też z odrzuceniem przez Polskę uwspólnotowienia długów, czyli nie musielibyśmy płacić za niespłacane w ramach FO długi innych oraz uniemożliwilibyśmy Komisji Europejskiej nałożenia na nasz kraj (czyli nas wszystkich) dodatkowych podatków unijnych. W toczonej od lipca i grudnia 2020 roku dyskusji bardzo często sprowadza się ją li tylko do sporów  dotyczących powiązania wypłat z funduszy unijnych z mityczną unijną praworządnością, ale zapomina się właśnie o kwestiach związanych z nową perspektywą budżetową UE, czyli o wspólnym zaciąganiu długu, który w znacznej części ma pokrywać nowo utworzone instrumenty finansowe w ramach Funduszu Odbudowy oraz o możliwości nakładania przez KE dodatkowych podatków na wszystkich obywateli UE. 
Owszem kwestia powiązania pomocy unijnej z praworządnością jest naprawdę ważna i dotyczy w ogóle naszej długookresowej przyszłości, bo to element nacisku elit unijnych na kraje, które chcą zachować resztki suwerenności i niepodległości i nie zgadzają się na budowę Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa, bez granic i państw. Ale też ważne jest tu i teraz a więc bieżące zastanawiania się nad obecnym budżetem UE na lata 2021-2027. 
Powstały ze względu na pandemię koronawirusa dodatkowy unijny program Next Generation (Fundusz Odbudowy) ma wynieść około 750 mld euro, z czego około 60% (450 mld euro) to mają być właśnie pożyczki w ogromnej większości zaciągane na rynkach finansowych (podobno przy korzystniejszych warunkach niż te, jakie musiałyby spełnić poszczególne kraje samodzielnie zaciągające pożyczki) oraz w niewielkiej części poprzez emisję euroobligacji. 
O tym czy dane państwo skorzysta z tych pożyczek to na szczęście jest już kwestia decyzji konkretnych państw, ale nawet, gdybyśmy jako Polska zrezygnowali z nich to i tak ponosilibyśmy obowiązek ewentualnej spłaty części długów państw, które zdecydowały się na nie a utraciły płynność finansową i zdolność do ich spłaty. Z tego punktu widzenia głupotą byłoby nie skorzystanie z tych pożyczek w ramach FO, szczególnie przez biedne kraje południa oraz będące na dorobku (jak Polska) kraje Europy Środkowo-Wschodniej (przeważnie dawnych demoludów)! Pożyczki te będą zaciągane przez KE, podobnie jak euroobligacje i dopiero po ich uzyskaniu KE będzie je dystrybuować do poszczególnych krajów UE - ileż to nowych unijnych synekur powstanie i jakiż to korupcjogenny mechanizm! (ale to tak na marginesie). 
Polska z  Funduszu Odbudowy ma otrzymać 58,1 mld Euro z czego 23,9 mld euro w formie bezzwrotnych grantów oraz 34,2 mld euro w formie owych pożyczek. Z ogólnej puli tych środków 20 proc. pieniędzy musi trafić na cyfryzację, a 37 proc. na inwestycje związane ze środowiskiem (sic! - Zielony Ład?) oraz ochroną zdrowia (sic! - szczepionki obecne lub te na jakiś nowy wirus?). W swoim poście pt.: "Po co nam Unia Europejska i "jej pieniądze?"  wskazałem, że nawet cała bezzwrotna pomoc unijna może być Była) dla nas w ogóle niekorzystna finansowo a co dopiero można powiedzieć o pomocy w formie przekazanego nam długu w ramach pomocy z FO? Zresztą przyjęcie FO spowodowało już, że nasza unijna składka ma wynosić 2% naszego PKB a nie 1,2% jak było dotychczas, czyli nasze straty będą jeszcze większe.
Ale pomijając już to, to cóż tak naprawdę więc znaczy uwspólnotowienie długów? Ano to, że każdy kraj będzie mógł zaciągnąć pożyczkę z FO bez żadnego ryzyka, bo w razie, gdyby przestał spłacać, to po prostu przeterminowanymi spłatami zostaną obarczeni inni członkowie UE - "Żyć nie umierać"! Ale niestety to nie wszystko! Nawet chyba jeszcze ważniejsze jest to, że UE będzie musiała zapewnić sobie nowe źródła dochodów na pokrycie zaciągniętych unijnych pożyczek. Mowa jest tu o nakładaniu nowych unijnych podatków, z czym mamy do czynienia - podobnie ja z uwspólnotowieniem długów - po raz pierwszy w historii UE. I te podatki już nie będą ściśle związane z FO, ale zaczną funkcjonować powszechnie zapewne przez cały już czas istnienia UE!
Jakie one mogą być? Ano podatek (opłata) za oddychanie, czyli za tzw. ślad węglowy. Byłaby ona cłem nakładanym na import produktów, których wytworzenie wiązało się z emisją CO2. Kolejnym z pomysłów jest niewielki podatek od transakcji finansowych. Kolejnym może być podatek cyfrowy, obciążający przychody internetowych gigantów. Ten i jak się wydaje słuszny już nawet zaczynają już zresztą wprowadzać poszczególne kraje na własną rękę. 
Tyle tylko, czy urzędnicy unijni na tym poprzestaną? Podatek za ślad węglowy to kolejny absurd jak handel emisjami CO2, które też są swoistym podatkiem za oddychanie nakładanym na wszystkich (sic! - największy przekręt na świecie!) a szczególnie tych, którzy korzystają z tradycyjnych źródeł energii np. węgla kamiennego i brunatnego. Ceny emisji CO2 osiągnęły już niebotyczne rozmiary: z 5 euro za tonę w 2015 roku do niemal 100 euro za tonę obecnie i stanowią już 60% ceny energii. Podatki za transakcje finansowe czy cyfrowe jeszcze jakoś można byłoby uzasadnić, ale przecież zaczyna się też mówić o podatku katastralnym, czyli płaconym w wysokości 1-2% liczonych od aktualnej wartości rynkowej mieszkania (zabór własności!)... A co jeszcze może zaświtać w głowach elit unijnych? Aż strach się bać... może od jedzenia mięsa, co sprawi, że cena mięsa i tradycyjnych wędlin stanie się na tyle duża, że stanie się luksusem dla bogaczy? A może - tak jak niegdyś w Chinach - od posiadania dzieci? A może od chodzenia i biegania, bo pochłaniamy wtedy więcej tlenu i emitujemy zwiększoną ilość CO2... Inwencja twórcza nie zna granic! Reasumując. Może faktycznie dla Polski byłoby lepiej w ogóle zrezygnować z tego FO, bo i tak nam pozostaną tradycyjne środki pomocowe z UE... no chyba, że znów nas zaszantażują praworządnością a wtedy winniśmy się zastanowić nad Polexitem i finansować nasz rozwój własnymi środkami!
Źródło: naszeblogi.pl
Czy wszyscy ratyfikują FO!? Fundusz odbudowy ale dla kogo, Niemiec, Francji, a reszta otrzyma go jako wysoko oprocentowane kredyty na wyznaczone projekty przez Berlin!? Zatem może lepiej nie brać, bo ta pomoc będzie zbyt droga!? Ziobro: „Ta dotacja wcale nie jest bezzwrotna. Będzie przez Polskę spłacana przez 30 lat w postaci czterokrotnie wyższej składki członkowskiej i w podatkach, które Unia Europejska będzie mogła nałożyć na polskich obywateli i nasze firmy, w wysokości, której nie znamy…Do tej pory podatki mógł nakładać tylko polski parlament, i to był atrybut naszej niezależności”.
Fundusz Odbudowy to taka kość niezgody, bo podziałem jego chce tylko zająć się Morawiecki, i jest obawa że tylko pisowskie samorządy będą z niego korzystały!? Pozostali będą musieli smakiem się obejść, lub paść na kolana przed Kaczyńskim!?
12 02 2022 Po co nam Unia Europejska i "jej pieniądze"?
W tytule "jej pieniądze" ująłem w cudzysłowu, bowiem cała ta UE i jej urzędnicy żyją tylko bezproduktywnie dzięki naszym pieniądzom i dysponują tylko naszymi pieniędzmi.  To jest tak naprawdę klasa próżniacza, która stworzyła idealny mechanizm samofinansowania i zarabiania na narodach Europy i tymi nie swoimi pieniędzmi szantażująca tych, którzy wpłacają do ich wspólnego pieniężnego kotła a nie są ideologicznie tolerowani przez tych próżniaków. Tak naprawdę pomoc unijna polega na przelewaniu nie swoich środków do krajów UE, ale na pośrednictwie pasożytuje cała elita i biurokracja unijna. Więc po co dawać im pieniądze, skoro można zaoszczędzić i finansować własne gospodarki samodzielnie? Odnośnie do tytułu. Czy faktycznie przez te lata bytności w UE cokolwiek zyskaliśmy? Owszem, wedle oficjalnych danych Ministerstwa Finansów wpłaciliśmy w latach 2004-2021 (do listopada 2021) do budżetu UE ponad 68,6 mld EUR (uwzględniając zwroty oraz składkę). W tym samym okresie Polska pozyskała z unijnego budżetu prawie 210,4 mld EUR, czyli pomoc dla naszego kraju wyniosła netto 141,8 mld EUR. 
Tylko czy jest to faktyczna prawdziwie prawda? Otóż prawdopodobnie nie! "Z każdego euro wydanego przez kraje "starej Unii" na politykę spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej, w tym w Polsce, wraca do nich 61 centów - wyliczył resort rozwoju regionalnego. Według MRR to dowód, że ta polityka ma dobry wpływ na gospodarkę całej UE. 61 centów, które według tych wyliczeń wraca do krajów piętnastki z każdego euro wydanego na politykę spójności w Polsce, Czechach, na Słowacji i Węgrzech, to dodatkowy eksport krajów "starej Unii". W sumie korzyści piętnastki z realizacji polityki spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej w latach 2004-2015 resort szacował na 74,69 mld euro. Największe korzyści wynikające ze wzrostu popytu na dobra i usługi importowane z krajów "starej Unii" uzyskają Niemcy, które są największym partnerem handlowym wszystkich czterech krajów Grupy. Na ten jeden kraj przypada 43 proc. dodatkowego eksportu wynikającego z potrzeb dotyczących realizacji polityki spójności. Zyskują też Holandia, Włochy i Francja - licząc razem z Niemcami przypadnie na nie 68 proc. dodatkowego eksportu. MRR wyliczył także, że w przypadku Niemiec, Irlandii i Luksemburga korzyści wynikające z realizacji polityki spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej przewyższają ponoszone przez te kraje koszty". Ale i tego jest mało! "89 eurocentów wraca do Niemiec z każdego 1 euro wydanego przez ten kraj w ramach polityki strukturalnej w Polsce. Środki te wracają do naszych sąsiadów w postacie zamówień dla niemieckich firm", transferu zysków uzyskiwanych przez niemieckie firmy-córki do niemieckich spółek-matek oraz transferu środków na wewnętrzne operacje kosztowo-twórcze, jak np. tzw. pomoc właścicielska. Także licząc, że Polska uzyskała w latach 2004-2021 (do listopada) 210,4 mld EUR i przyjmując bardzo ostrożnie, że 70 eurocentów na jedno Euro jest retransferem powrotnym tych środków do krajów zachodniej - starej Europy to faktyczna pomoc dla Polski wyniosła w tych latach tylko 30% oficjalnych danych a to jest 63,12 mld Euro. My w tym czasie wpłaciliśmy do UE składkę w wysokości ponad 68,6 mld EUR. Tak więc już straciliśmy na bytności w UE kwotę 5,48 mld Euro. Tyle tylko, że są to moje ułomne wyliczenia, które przedstawiam na podstawie tylko oficjalnych danych a nie szczegółowych badań naukowców z dziedziny ekonomii.
Wybrane fragmenty z: https://niepoprawni.pl/blog/krzysztofjaw/po-co-nam-unia-europejska-i-jej-pieniadze
Łyżka dziegciu w beczce miodu: Polska po 1989 roku stała się rynkiem zbytu a nie krajem, który jest dostawcą wyrobów wysokiej jakości na Zachód. No chyba, że chodzi o wykształconych fachowców, którzy wieją z Polski za chlebem. Być w Unii na warunkach kolonii to, żaden interes dla Polski nie dość, że więcej wpłacamy jak otrzymujemy to jeszcze nam dyktują na co konkretnie dofinansowanie przeznaczyć. Unia tak Polsce pomaga, to dlaczego tak zadłużenie lawinowo wzrasta!?
Zapomniano czym miała być Unia. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje. Zaś KE stała się KC – Komitetem Centralnym decydującym o wszystkim. Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Natomiast pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach oraz życie w super komfortowych warunkach umiłowanym przywódcom, wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje. 
10 02 2022 60 Procent odwrócenie biegu dziejów.
60% płaci już dzisiaj każdy przysłowiowy baran, czyli ja, ty i niemalże wszyscy (bo na przykład urzędnicy instytucji Unii Europejskiej podatków nie płacą), tylko za to, że daliśmy sobie wcisnąć podatek za oddychanie. Totalitaryzm, który właśnie usiłuje powstać, jest pierwszy, który otwarcie mówi: - nie będziecie się bogacić, będziecie biednieć. A to, co dzisiaj oczywiste, stanie się luksusem. Nawet komunizm obiecywał dobrobyt. Fakt, w dalekiej przyszłości. Kiedyś...60% daniny za przywilej oddychania "czystym powietrzem" to dopiero początek. Bo za rogiem czai się dojrzewający i jeszcze zamaskowany, już z pękającą skorupką, totalitaryzm, i to taki, jakiego jeszcze w historii świata nie było. To na razie głównie rozfanatyzowana Europa, choć ci radykalniejsi z nas mówią – cały Zachód, cała domena "białego człowieka" – cywilizacja łacińska, właśnie zdychająca w drgawkach i paroksyzmach, po ranach zadanych nie przez kolejne potworne wojny, tylko przez nieludzkie, głupie i okrutne ideologie jak socjalizm, socjalizm narodowy, komunizm, czy faszyzm. A przede wszystkim przez ludzką pazerność.
Rozmiękczano nas od dziesięcioleci. Mityczne państwa dobrobytu o których od wojny marzyliśmy. A potem... jesteśmy wreszcie tam! Jak biedne bydło wchodzące do rzeźni, nie czuliśmy zapachu krwi i śmierci, tylko radość dołączenia do nich. Do rzeźników w maskach dobrodusznych dobroczyńców. Musiało prawie dwadzieścia lat upłynąć, byśmy w końcu w pełni zdali sobie sprawę, że jesteśmy tylko produktem, mięsem do przerobienia na steki, albo mielone. I nic już nie mamy do gadania. ONI o wszystkim decydują. Umowy, traktaty, prawo... śmieszni jesteśmy – kto pertraktuje z barbarzyńcami sam jest sobie winien, Niech teraz płaci za naiwność, infantylizm, brak wyobraźni i durną ufność w ład, porządek i zwycięskie zawsze dobro. To już było – ale teraz wszystko będzie inaczej. Koniec z obijaniem się na socjalu. Koniec pedalskiego święta. Wkrótce zobaczysz we własnej kieszeni, ile na prawdę jesteś wart.
Podobno szczepionka na COVID to eksperyment naukowy, mówią ci, co kochają wymądrzać się. Czym więc jest to, co właśnie dzieje się w komunistycznych Chinach. Eksperyment społeczny, któremu bacznie przygląda się cała "biała demokracja", czekając na efekty nieustannej obserwacji każdego obywatela, by plusami i minusami oceniania go, w rezultacie albo nagrodzić, albo ukarać. Dokładnie "1984" Orwella. Komuś się śniło, że taka absurdalna fikcja może przeistoczyć się w rzeczywistość, bo szaleńcy, co sprytnie błyskawicznie zdobyli miliardy, właśnie to przeczytali.
Likwiduje się klasę średnią w państwach dobrobytu. Akurat, kiedy Polska stara się jakoś, kulawo i marnie, ją budować. Klasa średnia jest zagrożeniem dla tego właśnie dzisiaj powstającego totalitaryzmu. Prawdziwa klasa średnia to szczęśliwe rodziny. To wypracowany majątek samemu, lub przez dziadków i rodziców. Skrawek wolności i godności osobistej. O co warto zawsze walczyć i będzie się walczyć, jak to się mówi – o swoje. Jak nic już swojego nie będziesz miał, a rodzina to dawny, prymitywny wymysł, mocno ograniczający wolność, mając w zamian szybką i łatwą przyjemność, czy satysfakcję z możliwością wyboru tego, co się w danym momencie lubi, to swobodnie, bez stresujących obowiązków, popłyniesz sobie z nurtem, a sternicy zadbają byś nie walnął o skały, lub nie utknął na mieliźnie, A oni dla wszystkich, już od żłobka i przedszkola dopilnują, byś nie wiedział co żeś stracił (ale nauczą ciebie jak się dobrze bawić i zrobić sobie mała przyjemność).
Ale hola, hola! Zlikwidowanie tradycyjnych struktur: rodziny, w tym podstawowych, najważniejszych w życiu pojęć: matka, ojciec, dzieci; zlikwidowanie wszystkich tradycyjnych bliskich kręgów: szerokiej rodziny, sąsiedzkich, towarzyskich; i pozbawienie osobistej własności, to dla tych "wodzów plemion", których na razie widzimy w Brukseli i Berlinie, za mało. Oni dobrze zdają sobie sprawę, że charakter człowieka powoduje zawsze dążenie do czegoś lepszego, specjalnego, wymarzonego. Jasna sprawa. Zrozumiałe. Więc oferujemy wam "marzyciele" kredyty, pożyczki, wynajmy, hipoteki. I kupicie wtedy sobie ten nowy smartfon, albo te kotlety, jak staną się luksusem, gdy idioci żywieniowi zaczną nas modyfikować, byśmy naturalnie spożywali i trawili trawę, bo ta wszędzie rośnie jak głupia. I nie będziecie mieli czasu by się martwić, że trzeba ciężej pracować, brać dodatkowe godziny, bo sen z powiek będzie spędzać myśl o długach do spłacenia. I nawet wam do głowy nie przyjdzie, bo takie rozmyślanie po prostu zaniknie w tym nowym świecie pogoni za pieniędzmi na spłaty długów i pogoni za przyjemnością, rozrywką dla mas i stanami upojenia. Nie pomyślicie, że teraz właściwie jesteście podlejszymi niewolnikami, niż w starożytnym Egipcie, Grecji, czy Rzymie. Nawet plemieniem nie jesteście, tylko stadem z pastuchami i owczarkami, które będą pilnować, byście przypadkiem nie zboczyli z właściwej drogi.
Czy my możemy jeszcze coś zrobić? Zawalczyć o prawdziwą wolność i odwieczne tradycje? Nie chce mi się tu dywagować o poziomie ogłupienia obywateli Zachodu, ich państw dobrobytu i łatwego socjalu. Nikt raczej u nas nie chce wierzyć jak wielki jest poziom głupoty tamtych społeczeństw. Nawet staraliśmy się małpować te kretyńskie wybryki z telewizji MTV, narzędzia urabiania młodych. Kto pamięta polityków polewających się wodą z wiadra. To tykanie się łokciami w instytucjach UE. No i te tragikomiczne klękanie zawodników przed meczami na stadionach. Możemy jeszcze (i czasu niewiele) zawalczyć, TYLKO wtedy, jeżeli do zdecydowanej walki staną demokratycznie przez nas wybrani władcy. I tu mamy duży problem – władza nasza, prawie cała Zjednoczona Prawica, a przynajmniej ci, którzy mają jakieś wpływy, są niestety tchórzliwi. Oczywiście oświadczą, że są tylko ostrożnie, że taka jest właśnie dyplomacja i że należy zawsze unikać konfliktów. Zgoda, tak być powinno, gdy wszystkie strony grają uczciwie i grają w to samo. A nie gdy RP stara się rozgrywać partię szachów, podczas gdy oni akurat rozgrywają ulubioną grę kremlowskich gabinetów – grę w dupniaka. I to my mamy się wypinać i zasłaniać oczy, gdy oni nas walą.
Wygląda na to, że nasza prawicowa władza, w sumie dosyć przyzwoici ludzie, gdzieś około roku 2016 dowiedziała się, że jest coś takiego w socjologii i psychologii społecznej jak asertywność. Nie ta zmodyfikowana już poprawnością polityczną, tylko tą właściwą – mieć swoje zdanie i walczyć o nie aż do skutku. I co ważne – nie dlatego, że w swoim mniemaniu ma się rację, lub akurat leży to w moim interesie, tylko taka walka musi się toczyć w ramach prawdy i sprawiedliwości. W ramach uczciwości i przyzwoitości. Zjednoczona Prawica potrzebowała aż 6 lat, aby po wchłonięciu takiej postawy, ją w pełni zrozumieć i nauczyć się z niej korzystać. Dlatego traciła sympatię zwolenników, których wprost rozwścieczały te nieudolne podrygi typu – krok naprzód, dwa kroki do tyłu. Raz skręt w lewo, raz skręt w prawo. I to całe zachowanie wobec ewidentnych oprawców – okazywanie szacunku, przestrzeganie protokołów i wyrafinowanych elementów dobrego wychowania na poziomie królewskiego dworu, gdy już nikt nie miał wątpliwości, że na przeciwko stoi szubrawiec, oszust, cwaniak i karierowicz, ktoś, kto chętnie by ci napluł w twarz, a gdyby nie był jeszcze parszywszym tchórzem, przyłożyłby piąchą w nos. Nie, my stoimy z wyrazami szacunku i psim wzrokiem, trykamy się łokciami i z uśmiechem konsumujemy kolejne kłamstwa, połajania, pogróżki. Tak już dalej być nie może, jeżeli mamy nie przestać być Polakami. Co to będą już tylko wspominać dawne, dobre czasy. Przykro jest pisać takie pesymistyczne przepowiednie. Nie robię tego dlatego, że akurat teraz dystopia – czarna wizja przyszłości jest popularna w pop kulturze. To nie straszenie kolejnym horrorem. Lecz jest to wielce prawdopodobny rozwój wypadków. Zawsze są tacy, co chcą panować i posiadać poddanych. Jak najwięcej zniewolonych, którzy są przecież najlepszym źródłem ich dobrobytu.
Źródło: niepoprawni.pl 
05 02 2022 Kiedy wreszcie L. Balcerowicz na zawsze przestanie dawać publiczny głos!?
"Były wicepremier Leszek Balcerowicz porównał TVP do Russia Today. Pisząc o zablokowaniu rosyjskiego propagandowego kanału przez władze Niemiec, zapytał, kiedy Polacy, „odsuwając PiS”, zablokują „PiS Today i całe to goebbelsowskie PiS TVP. Porównanie, oprócz tego, że jest częścią najnowszej „mądrości etapu” opozycji i jej sympatyków oraz autorytetów pt. „PiS sprzyja Putinowi/PiS rządzi jak Putin” etc. (mimo że to PiS jako pierwszy, a także- wybrany z ramienia tej partii prezydent, ostrzegali przed zakusami Putina jeszcze w czasach, gdy - dziś niesamowicie antyputinowski - ówczesny premier Donald Tusk był nazywany przez kremlowską prasę „naszym człowiekiem w Warszawie”), wydaje się również bezsensowne. 
Całkiem niedawno też poseł M. Szczerba z PO powiedział między słowami życzeń z okazji urodzin L. Balcerowicza, iż: "Pan Profesor trzy dekady temu miał Plan i potrafił go zrealizować. I nieustannie inspiruje!. Natomiast został wyśmiany i stłamszony podczas konferencji zorganizowanej dla młodych ludzi przez R. Trzaskowskiego pod nazwą "Campus Polska", gdzie nawet się obraził, że młode pokolenie nie spija "z jego słów śmietanki" jak młode pokolenia w latach 90-tych XX wieku.
Ale... "Nóż się w kieszeni otwiera", gdy można dziś zauważać, że ten pożal się Boże ekonomista znów chce wkroczyć na polską scenę polityczną i do publicznej dysputy. Tyle ile on narobił Polsce szkód (wraz z J. Lewandowskim) to trudno zliczyć: wyprzedaż za grosze polskiego majątku narodowego (tzw. "dzika" prywatyzacja a tak naprawdę umożliwienie firmom zagranicznym konkurencyjnego wrogiego przejęcia polskich firm), zezwolenie na wyprowadzenie z Polski miliardów dolarów (poprzez sztywny kurs dolara), pauperyzacja Polaków, bieda i ogromne bezrobocie, doprowadzenie Polaków do ubóstwa poniżej tego ubóstwa granicom... Ten człowiek już na zawsze w historii Polski winien być uważany za przykład bezwolnego albo cynicznego zdrajcę naszego kraju i uznany za persona non grata  a nawet odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Mało mamy w Polsce współczesnej geniuszy, czyli (za Wikipedią) osób posiadających bardzo wysoki poziom ogólnych zdolności poznawczych, zdolnych do tworzenia oryginalnych koncepcji naukowych, nowych form organizacji społecznej, nowych dzieł artystycznych, rewolucyjnych wynalazków technicznych. Wśród polityków i zwolenników reprezentujących obecną opozycyjną scenę polityczną występuje wyraźny deficyt geniuszy. Można powiedzieć, że chyba w ogóle ich nie ma.
Takim "guru" dla wielu jest właśnie L. Balcerowicz, który tak naprawdę jako ekonomista od 1989 roku forsuje jedno tylko zdanie:  prywatyzacja i jeszcze raz prywatyzacja. Zresztą w swojej dziedzinie co rusz i średnio raz na kwartał wypowiada się krytycznie na temat obecnej władzy, nie widząc, że jego niechlubny dla Polski czas przeminął. Sam Półbóg, jak na Geniusza przystało uwielbia sam siebie stając się w powszechnym odbiorze coraz bardziej śmieszny... ale geniusze mają pierwotny ciąg do władzy oraz cechują się megalomanią/samouwielbieniem i egocentryzmem połączonym egoizmem. Sądzę, że on w to swoje posłannictwo wierzy cały czas..., bo w niektórych chorobach chory nawet nie wie, że jest chory. 
Jak wspomniałem u niego występuje fetyszyzacja prywatyzacji: "trzeba prywatyzować wszystko i to szybko". Swego czasu powiedział m.in.: "Wyjście Skarbu Państwa z sektora energetycznego i sprzedaż części udziałów państwa w kilku największych firmach zmniejszyłyby potrzeby pożyczkowe Polski o ok. 70 mld zł, co odpowiada ok. 5 proc. PKB - oceniają eksperci z Fundacji FOR. - Mamy nadmierną, czyli szkodliwą obecność państwa w gospodarce, z punktu widzenia naszego rozwoju - powiedział przewodniczący FOR prof. Leszek Balcerowicz w środę podczas konferencji prasowej. Wyjaśnił, że udział państwa polskiego w gospodarce jest wyższy niż średnio na Zachodzie. - Odpolitycznienie gospodarki przez prywatyzację jest zasadniczą reformą. To reforma ustrojowa - dodał. Według niego prywatne firmy działają lepiej, poza tym politykom trzeba odebrać możliwość rozdawania stanowisk w firmach. Balcerowicz zaznaczył, że przyspieszenie prywatyzacji byłoby buforem, który wzmocniłby gospodarkę oraz zmniejszył przyrost długu publicznego, zanim zostaną przeprowadzone zasadnicze reformy m.in. finansów publicznych. - Jeżeli ktoś myśli o rozwoju naszej gospodarki, to musi myśleć o prywatyzacji jako o fundamentalnej reformie".
Tak mówił na początku 2010 roku i sądzę, że swojej opinii nie zmienił do dzisiaj. Jakżeż więc musi go boleć obecna repolonizacja polskich firm i rozwój państwowych spółek oraz planowane przez rząd duże inwestycje. To zupełnie inna wizja Polski niż on prezentuje od samego początku, czyli od 1989 roku. Musi go to wszystko bardzo frustrować stąd - w swoim przebłysku geniuszu - dalej jak mantrę mówi o tej prywatyzacji.  W tym prywatyzacyjnym zaklęciu mieści się cała jego genialna wiedza ekonomiczna... Takich ludzi - mówiąc sarkastycznie - nam potrzeba!
Na koniec trochę wiedzy dla młodych ludzi. Plan L. Balcerowicza był niemal wierną kopią tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zastosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Od 1987 roku (po deklaracji Gorbaczowa iż zgodzi się w przyszłości na Zjednoczenie Niemiec... a więc de facto na upadek komunizmu) plan ów (którego głównymi współtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować go w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych".  Kąsek więc był duży (tym bardziej, że Polska faktycznie za czasów E. Gierka zbudowała dość duży potencjał przemysłowy... fakt, że na kredyt i trochę nieraz alogicznie, niemniej potencjał konkurencyjności dla firm zachodnich był ogromny)... Więc sobie postanowiono przejąć ten potencjał rękoma L. Balcerowicza (nota bene był on chyba trzecim lub czwartym ekonomistą, któremu zaproponowano przeprowadzenie tej reformy... inni odmówili a doktorek L. Balcerowicz poczuł szansę na zrobienie po 15 latach doktorowania habilitacji).  Oczywiście doradcą L. Balcerowicza był J. Sachs... Tak o rozwiązaniach Konsensusu Waszyngtońskiego mówi Joseph Stiglitz- noblista w dziedzinie ekonomii z 2001 roku -"Efekty polityki wymuszanej przez porozumienie waszyngtońskie nie były zachęcające. W większości krajów, które oparły się na jego zasadach. rozwój był powolny, a tam, gdzie występował wzrost, korzyści nie były równo dzielone (...) Reformy oparte na porozumieniu waszyngtońskim wystawiły kraje na zwiększone ryzyko, przy czym ryzyko to w nieproporcjonalnie dużym stopniu ponosili ci, którzy byli najmniej zdolni do poradzenia sobie z nim".
Źródło: niepoprawni.pl 
03 02 2022 To nie CO2 zmienia klimat a klimat decyduje o ilości CO2.
W związku z trwającym obecnie kryzysem energetycznym, towarzyszącym kryzysowi pandemicznemu COVID-19 i przygotowaniom KE do wprowadzenia pakietu Fit for 55, warto przypomnieć opracowanie polskich naukowców z 2011 roku, protestujących przeciwko pakietowi klimatycznemu UE i wprowadzonemu mechanizmowi handlu certyfikatami do emisji CO2(system EU-ETS), będącemu wielkim geszeftem globalistów i elementem projektu Wielkiego Resetu oraz NWO, zapisanym w ONZ - owskich agendach:
- Agendy 21 z 1992 roku
- Agendy 2030 z 2015 roku
"Protest polskich naukowców przeciwko wprowadzeniu pakietu klimatycznego."
Przyjęty w Unii Europejskiej pakiet energetyczno – klimatyczny w celu ograniczania emisji dwutlenku węgla i handlu uprawnieniami do jego emisji jest nieuzasadnionym i nieroztropnym programem. Sztuczna regulacja CO2 jest bardzo kosztownym oraz antygospodarczym działaniem ograniczającym zastosowanie tańszych technologii i może wywołać bardzo głęboki kryzys gospodarczy. Program pakietu klimatycznego jest sprzeczny z przyjętym Traktatem lizbońskim. Polska podpisała Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską oraz Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym zobowiązała się popierać rozwój możliwie najwyższego poziomu wiedzy swojego narodu przez szeroki dostęp do edukacji oraz stałe uaktualnianie wiedzy. Do takiego rozwoju powinna dążyć i najwyższego poziomu wiedzy swojego narodu bronić.
Polska posiada ok. 9 mln ha lasów które potrzebują rocznie do swojego wzrostu ponad 3,2 mld ton CO2. Brakuje do pełnego wzrostu naszych lasów co najmniej 300 mln ton a nawet 500 mln ton tego życiodajnego gazu. Program Unii Europejskiej ogranicza nam antropogeniczną (pochodzącą z przemysłu) roczną produkcję dwutlenku węgla w ilości 280 mln ton. Za każdą dodatkową tonę emisji dwutlenku węgla ponad wyznaczony limit tj. 208 ton, będziemy płacić już 20 Euro. Roczne koszty wprowadzenia programu klimatycznego dla Polski szacowane są obecnie na kwotę 5 - 15 mld zł i będą wzrastały. W przyszłości planuje się jeszcze zmniejszenie wyznaczonego nam teraz limitu. Dlaczego więc musimy wprowadzać program ograniczania dwutlenku węgla ze szkodą dla naszych lasów oraz pól uprawnych i jeszcze za to słono płacić?
CO2 jako składnik powietrza atmosferycznego (makroelement) jest naturalnym nawozem niezbędnym światu roślinnemu. Prowadzone przez wiele lat badania potwierdziły, że na obszarach zielonych (w tym na terenach rolniczych) brakuje dwutlenku węgla. Intensywność rozwoju biosfery poprzez wzrost flory uzależniona jest od ilości CO2 w powietrzu, podstawowego czynnika hamującego (lub przyśpieszającego) wzrost roślinności w procesie fotosyntezy. Do budowy każdej rośliny potrzebne jest ponad 55% pierwiastka C w przeliczeniu na suchą masę. Cała ta ilość budulcowego pierwiastka C pochodzi wyłącznie z dwutlenku węgla zawartego w powietrzu.
Na terenach zielonych szczególnie w okresie intensywnego wzrostu roślinności (w maju) oraz w dniach słonecznych w godzinach południowych przy dostatecznej wilgotności gleby, występuje deficyt dwutlenku węgla. W celu zwiększenia przyrostu objętościowego masy roślinnej wskazane jest zwiększenie ilości CO2 w powietrzu. Dla przykładu, w celu zintensyfikowania upraw szklarniowych dostarcza się do pomieszczeń dodatkowo większe ilości tego gazu. Zwiększając ilość CO2 zwiększamy dwu – trzykrotnie intensywność przyrostu masy uprawy roślinnej. Dlatego zmniejszając ilości dwutlenku węgla ograniczamy rozwój świata roślinnego. W jakim więc celu wprowadzać ogromnie kosztowne działania gospodarcze zmierzające do ograniczania emisji, które po pierwsze nie przyniosą efektu w postaci zmniejszenia ilości dwutlenku węgla nawet o jedną dziesiątą procenta w atmosferze, po drugie niewielkie zmniejszenie będzie działaniem na pewno ze szkodą dla świata roślinnego. Na jakiej podstawie niektórzy twierdzą, że zwiększyła się zawartość dwutlenku węgla w atmosferze? Nadal brakuje wiarygodnych dowodów pomiarowych ilości CO2 na całej powierzchni i prostych metod ich weryfikacji .
….....................
Ignorowany jest zupełnie fakt potwierdzony empirycznie, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla wszystkich gatunków roślin, niż zawartość niska. Flora oczywiście sprzyja faunie i warunkuje jej życie na Ziemi oraz wzajemnie na siebie oddziaływają. Życie człowieka bez przyrody ożywionej byłoby niemożliwe. Niska zawartość dwutlenku węgla w powietrzu atmosferycznym ogranicza wzrost świata roślinnego. W jakim więc celu wprowadzać bardzo kosztowny system gospodarczy ograniczający emisję dwutlenku węgla, gazu „życia” koniecznego przyrodzie.
Opracowali: dr inż. Edward Przybysz & mgr inż. Wiesław Klimek
Wybrane fragmenty: https://niepoprawni.pl/blog/35stan/to-nie-co2-zmienia-klimat-a-klimat-decyduje-o-ilosci-co2
Z forum: …..lewactwo twierdzi że jest katastrofalne ocieplenie klimatyczne, a prawica - że go nie ma. To szczególny i godny uwagi podział wynikający zapewne z akceptowanych źródeł informacji. Ale prawda jest i musi być jedna. W największym skrócie: o  środowisko powinniśmy dbać aby go nie zniszczyć. Bo ma prawo do istnienia. Bo jest naszym środowiskiem które na to zasługuje. Jest dobrem które należy szanować.  Ale bzdury o katastrofalnym ociepleniu klimatycznym, to tezy wprowadzone chyba jeszcze przez bolszewizm w czasie zimnej wojny. Bez podstaw. Coś, jakby Zachód miałby się zabić własną pięścią. Na skutek kilkukrotnego zwiększenia kosztów pozyskania energii, a jeśli już to tylko czystej i odnawialnej. To oznacza głęboki kryzys ekonomiczny a więc też kryzys rozwoju ekonomicznego Zachodu wobec radosnego rozwoju państw komunistycznych. 
01 02 2022 Służby sprawdzają możliwe drugie dno delegacji NIK na Białoruś. W tle "biznesy" syna Banasia.
Dziennik przypomina, że chodzi o grudniowy wyjazd grupy przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli na spotkanie z Komitetem Kontroli Państwowej Białorusi. "Jego celem miało być — jak czytamy w piśmie prezesa Mariana Banasia do szefa sejmowej Komisji do spraw Kontroli Państwowej Wojciecha Szaramy — powołanie »roboczego zespołu kontrolerów do przeprowadzenia kontroli równoległej w Puszczy Białowieskiej z udziałem przedstawicieli Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kontroli UNESCO«" — pisze "Rz". — Wydaje się, że kontrola, o której mówią oficjalnie przedstawiciele NIK, była jedynie fasadowym powodem tej podróży. W sytuacji trwających działań strony białoruskiej przeciwko Polsce takie kontakty budzą zdumienie — mówi cytowany przez "Rz" rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Żaryn dodaje, że "sprawa wizyty delegacji NIK na Białorusi budzi szereg dodatkowych wątpliwości". — Tej wizycie przewodził faktycznie Jakub Banaś. Wątpliwe są podawane publicznie podstawy do organizowania tej wizyty — zaznacza. Według źródeł "Rzeczpospolitej" służby sprawdzają, czy wyjazd ma związek z "biznesami" Banasia juniora. "Jedna z jego firm miała prowadzić interesy ze stroną białoruską, wykorzystując stare kontakty ojca" — czytamy. "Banaś senior ma posiadać znajomego ze służb białoruskich w randze generała, który odpowiada za tamtejszą administrację skarbową. Może to być znajomość z czasów pracy w Ministerstwie Finansów" – sugeruje jeden z rozmówców "RZ".
"Pytań jest więcej. W NIK w tym samym czasie powstawała analiza dotycząca budowy muru na granicy polsko- białoruskiej, która, co oczywiste, godzi w interesy Białorusi. Jej krytyczne wyniki opublikowała 21 stycznia Gazeta.pl. »Rzeczpospolitej« NIK nie odpowiedział, czy raport kontroli jest dostępny i kiedy powstawał. Śladu po nim nie ma też – jak przyznaje nam – MSWiA. – Kontrola muru była w projekcie planu kontroli NIK w 2022 r. jako planowa, ale Kolegium w grudniu ją wykreśliło" – czytamy. Prezes Najwyższej Izby Kontroli złożył doniesienie do prokuratury na wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Uważa, że wiceszef resortu go zniesławił, zarzucając "zdradę państwa".
We wniosku do prokuratury Banaś i jego ludzie piszą: "jako pokrzywdzeni (…) zawiadamiamy o podejrzeniu popełnienia przestępstw polegających na przekroczeniu uprawień przez funkcjonariusza publicznego Piotra Wawrzyka sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, polegających na publicznym pomówieniu, znieważeniu i poniżeniu (…) konstytucyjnego organu Rzeczpospolitej Polskiej — Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, jak również funkcjonariuszy publicznych, pracowników Najwyższej Izby Kontroli". — To polityczna nagonka, a komisja została zorganizowana w celach politycznych — ocenił Marian Banaś na posiedzeniu komisji.
Banaś oświadczył, że nie boi się prawdy i nie chowa głowy w piasek, podczas gdy marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wezwana przez kontrolerów NIK do złożenia zeznań w charakterze świadka, nie stawiła się na przesłuchanie. Przypomniał, że każdy obywatel, który dostanie wezwanie na przesłuchanie, ma obowiązek stawić się lub usprawiedliwić swoją nieobecność. Jeśli ignoruje wyzwanie — dodał — to łamie prawo. Jak wskazał prezes NIK — Mam nadzieję, że do wstawiennictwa pani marszałek dojdzie wkrótce. Mam nadzieję, że na przesłuchaniu stawi się także prezes Jarosław Kaczyński, dla którego będzie to nie tylko obowiązek, ale i kwestia honorowa — powiedział Marian Banaś, nawiązując do wezwań NIK wobec ww. polityków.
Prezes NIK poinformował, że wyjaśnienia dot. wyjazdu na Białoruś zostały udzielone marszałek Sejmu 21 stycznia. — NIK to niezależny organ kontroli państwowej o konstytucyjnym umocowaniu. Nie pozwolę, aby politycznie sterowany marszałek Sejmu ingerował w niedozwolony sposób w kwestie dot. niezależności NIK — powiedział. 
O szczegółach delegacji poinformował jej przewodniczący, dyrektor białostockiej delegatury NIK Janusz Pawelczyk. Przekazał, że wyjazd dla pięciu osób na trzy dni na Białoruś kosztował 4,5 tys. zł. Wskazywał, że głównym celem rozmów była sytuacja w Puszczy Białowieskiej, w której prowadzona jest kontrola NIK. — To nie była wycieczka, żeby zrobić komuś na złość, czy też pogłębić kryzys pomiędzy oboma państwami. Ten wyjazd podyktowany był bardzo pragmatycznymi kwestiami. Na dzień dzisiejszy mamy poważne ustalenia, które wskazują na konieczność podjęcia radykalnych działań, zmierzających do tego, żebyśmy zniwelowali ryzyka, bo w niedługim okresie czasu możemy mieć poważny problem chociażby w komunikacji z UNESCO i innymi organizacjami międzynarodowymi — mówił. — Podczas spotkań ze stroną Białoruską nie poruszaliśmy kwestii politycznych, bo nas to nie interesuje. Poruszaliśmy kwestie merytoryczne, te kwestie, które mają istotne znaczenia dla aktualnie prowadzonych kontroli, a które mogą mieć poważny wpływ w najbliższym czasie — oświadczył.
Źródło: onet.pl 
29 01 2022 Wyznawcy Sześciu Króli.
Pani Monika Olejnik w „Kropce nad i” raczyła oświadczyć: „Miałam na studiach logistykę, więc potrafię myśleć logicznie”. Wystarczyłoby zajrzeć do Wikipedii aby się dowiedzieć, że: „logistyka to  proces planowania,  realizowania i kontrolowania sprawnego i efektywnego ekonomicznie przepływu surowców, materiałów i wyrobów gotowych. Działania logistyczne obejmują kontrolę zapasów, lokalizację zakładów produkcyjnych i magazynów  oraz przepływ informacji”. Na studiach ( zootechnika SGGW )  pani Monika mogła mieć faktycznie logistykę. Mogła się uczyć o transporcie żywca do rzeźni czy transporcie i magazynowaniu paszy dla krów, ale nie ma to nic wspólnego z logiką i jej wykładem. Oczywiście nie można wykluczyć, że pani Monika myśli logicznie w sposób naturalny, wrodzony, tak jak oddycha i nawet nie wie gdzie się tego nauczyła. Pani Monika jest zatem w sytuacji pana Jourdain ze sztuki J.B. Molière pod tytułem „Le Bourgeois gentilhomme” ( Mieszczanin szlachcicem), który nie wiedział, że mówi prozą. Pan Jourdain nie ukończył jednak podyplomowych studiów dziennikarskich i nie pracował jako dziennikarz. Nie parał się słowem. Można mu więc darować jego ignorancję. Pani Monika jako czynna dziennikarka powinna jednak odróżniać logikę od logistyki. Nie można również wykluczyć, że wpadka słowna Moniki Olejnik to zwykły lapsus. Tak czy owak zapisuje on  panią Monikę do grona Wyznawców Sześciu Króli założonego przez Ryszarda Petru.
Do grona Wyznawców Sześciu Króli zapisujemy również panią Janinę Ochojską na podstawie jej  wypowiedzi dla tygodnika Polityka: „ Gdy o tym myślę przychodzi mi do głowy proces Adolfa Eichmanna, który w Norymberdze bronił się mówiąc, że tylko wypełniał rozkazy”. Pani Ochojska choć jest astronomem, zawodową filantropką i zawodową posłanką europejską, a nie historykiem  z racji choćby swych dawnych związków z „Tygodnikiem Powszechnym” powinna przynajmniej słyszeć o sztandarowym dziele Hannah  Arendt „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła” wydanym w Polsce właśnie przez „Znak”. Powinna pamiętać, że proces Eichmanna odbył się nie  w Norymberdze lecz w  Jerozolimie 11 kwietnia 1961 roku, po brawurowym pojmaniu Eichmanna przez wywiad Izraela 11 maja 1960 r. w argentyńskim Buenos Aires, gdzie mieszkał i ukrywał się od 10 lat.  Eichmann został skazany na śmierć i stracony w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1962 roku.
Wysoką pozycję w Kościele Wyznawców Sześciu Króli zajmuje również Ewa Kopacz za wypowiedź dotyczącą wyginięcia dinozaurów: „Wtedy, kiedy dinozaury jeszcze były, a ludzie nie mieli żadnych strzelb, nie mieli żadnej broni nowoczesnej, która pozwoliłaby ich ( uwaga, dodatkowo błąd gramatyczny  - powinno być „ je” ) zabić. Rzucali kamieniami w tego dinozaura i wiadomo, że od jednego rzucenia tym kamieniem na pewno nie padł, ale jeśli przez miesiąc, dwa miesiące rzucali tymi kamieniami, to go na tyle osłabili, że mogli go pokonać. Więc presja ma sens" - przekonywała Ewa Kopacz. Dinozaury zniknęły z powierzchni ziemi w końcówce ery mezozoicznej, a więc około 70-80 mln lat temu. Pani Kopacz zapewne potraktowała dosłownie przenośny sens słowa dinozaury. Pod adresem konserwatywnej  strony sceny politycznej często używa się przecież argumentu „wyginiecie jak dinozaury” co oznacza przeświadczenie, że konserwatywny system wartości jest nie do utrzymania we współczesnym świecie.
O przynależność  do  grona Wyznawców Sześciu Króli otarł się również niestety premier Mateusz Morawiecki, który powiedział: „chcemy, żeby jak najwięcej osób zarabiało więcej, bliżej średniej krajowej, powyżej średniej krajowej, wokół średniej krajowej i również te osoby, które dziś zarabiają na poziomie średniej krajowej, będą beneficjentami tej zmiany”. Premier Morawiecki był prezesem wielkiego banku i ma wykształcenie ekonomiczne, nie jest więc możliwe żeby nie rozumiał pojęcia średniej. Być może miał na myśli, że chciałby aby jak najwięcej osób zarabiało kiedyś powyżej obecnej średniej krajowej. Ta przyszła średnia krajowa wzrośnie oczywiście wraz z zarobkami i cenami. Takie zjawisko nazywa się jak wiadomo inflacją. Pamiętamy czasy gdy wszyscy byliśmy milionerami, a ciastko kosztowało dwadzieścia tysięcy. Rolą pieniądza jest wyznaczanie udziału w podziale tortu jakim są dobra tego świata. Pieniądzem była kiedyś sól, potem metale szlachetne, pieniądz papierowy, zapis cyfrowy. Nie mam zamiaru przytaczać tu historii pieniądza. Pozwolę sobie za to na wspomnienia. Kiedy miałam bodajże cztery lata powiedziałam ojcu, że chciałabym znaleźć tyle złota żeby starczyło dla wszystkich ludzi na świecie. „Nie przyszło ci do głowy, że złoto miałoby wówczas wartość i siłę nabywczą piasku”- odparł kwaśno ojciec. Na usprawiedliwienie idiotyzmu, który powiedziałam przypomnę, że byłam wówczas tylko małym dzieckiem. Raz na zawsze zostałam wtedy wyleczona ze skłonności do myślenia utopijnego.  Żądanie, żeby wszyscy mieli wszystkiego równo jest niebezpieczną utopią i prowadzi do niebywałych zbrodni, gdyż może być zrealizowane tylko przemocą. Pragnienie żeby wszyscy zarabiali powyżej średniej jest nonsensem matematycznym. Większość rozkładów opisujących zjawiska przyrodnicze dąży do rozkładu normalnego, który jest symetryczny względem wartości oczekiwanej czyli średniej. Oczywiście istnieją rozkłady asymetryczne W rozkładzie o asymetrii lewostronnej najczęściej występująca wartość (dominanta, moda) jest większa niż wartość średnia. Wtedy wartości niższe od wartości średniej są bardziej rozproszone ( zróżnicowane). W rozkładzie o asymetrii prawostronnej dominanta jest niższa od wartości średniej a bardziej rozproszone są wartości wyższe od średniej. Inaczej mówiąc większość z nas zarabia poniżej średniej natomiast wysokie zarobki zależące od wielu czynników pozamerytorycznych są bardzo zróżnicowane bo taka jest waga tych czynników. Złośliwi internauci utworzyli nawet mem, w którym premier Morawiecki mówi: „ dzięki dobrej zmianie wszyscy będą zarabiać powyżej średniej krajowej” ale na szczęście to tylko dowcip.
Źródło: naszeblogi.pl
Z forum: Wczoraj przeczytałem, że R. Petru był cudownym dzieckiem. W wieku 6 lat wiedział tyle o ekonomii co teraz...Czy można by się pokusić o stworzenie panteonu gwiazd, który otwierał by R. Petru dalej np. Pan Joński, Pan Szczerba, Pani Jahira, Pani Żukowska, Pan Puda, Pan Soboń, Pan Niedzielski...itd...itd...Czy przedstawiciele herbu "tytan myśli i ojciec prawdziwej demokracji" nie powinni stworzyć wspólnego ugrupowania ? 
27 01 2022 "Ekstrema Solidarności" i odwrócenie sojuszy.
Podstawą ideologiczną PRL był tzw. „sojusz robotniczo – chłopski”; my do dziś borykamy się z innym bardzo trwałym sojuszem powstałym u zarania III RP – sojuszem „ekstremy Solidarności” z komunistami. W ponurej dekadzie lat osiemdziesiątych partyjna propaganda stale pisała o tzw. „ekstremie Solidarności” jako przyczynie wszelkich kłopotów. Utrzymywano, że partia i rząd dawno by się porozumieli ze „związkową częścią Solidarności”, gdyby nie „ekstrema”, a konkretnie jej najbardziej ekstremalne postacie - Kuroń i Michnik. Później ze zdumieniem zobaczyliśmy, że właśnie ci, po stokroć uwiarygodnieni w walce z komunizmem, najwięksi wrogowie systemu, stali się partnerami komunistów w rozmowach „okrągłego stołu”, a prywatnie wydawali się z nimi wręcz zaprzyjaźnieni. Trudno dociec, kiedy nastąpiło odwrócenie sojuszy, gdy ta część antykomunistycznej opozycji, która wywodziła się z kręgu pokonanej w 1968 roku „żydokomuny” („puławian”), postanowiła pogodzić się z dawnymi towarzyszami w celu wspólnej budowy demokracji...
Głównym propagandystą „schyłkowej komuny” był Jerzy Urban, prywatnie zaprzyjaźniony z „ekstremistami”. Ale o tym dowiedzieliśmy się dekady później. Pogłoski, że Michnik z Urbanem moczą się razem w jacuzzi traktowaliśmy jako esbeckie wrzutki mające na celu dyskredytację naszych przywódców. Jak blisko było „ekstremistom” kojarzonym z „Solidarnością” do środowiska z którego wyrośli, świadczy wyznanie Jacka Kuronia z jego książki pt. „Siedmiolatka, czyli kto ukradł Polskę” (dziś wiemy, kto ukradł, ale tego nie ma w książce Kuronia). Kuroń pisze nadzwyczaj ciepło o towarzyszach z partii komunistycznej: „Wielu moich znajomych, a nawet przyjaciół zostało w partii. (...) Różne są między nami zaszłości, ale jestem z nimi emocjonalnie związany. Co z tego, że ja przez lata byłem uważany za najgorszego wroga systemu, skoro zawsze będę się starał tych komunistów zrozumieć, jakoś ich wytłumaczyć, zobaczyć w nich ludzi szukających idei. Mój związek z ludźmi partii nie jest tak silny, jak związek z kolegami, z którymi wspólnie próbowałem obalić komunizm, ale jest i pozostanie na zawsze.”
Chyba jednak związek Kuronia z „ludźmi partii” (a właściwie ludźmi UB) był silniejszy od związku „z kolegami, z którymi wspólnie próbował obalić komunizm”, bo mianował swego śledczego z SB - pułkownika Lesiaka – na ważne stanowisko w Urzędzie Ochrony Państwa. Zadaniem Lesiaka w III RP była „ochrona państwa” przed ludźmi, z którymi Kuroń jeszcze niedawno „próbował obalić komunizm”. Lesiak zajął się nielegalną inwigilacją prawicy, a konkretnie Jarosława Kaczyńskiego, którego „trzeba wszelkimi metodami zwalczać. Obmową, działaniami operacyjnymi, wprowadzeniem agentury" (fragment instrukcji płk Lesiaka). Zdaniem historyków Kuroń prowadził rokowania w imieniu „demokratycznej opozycji”, a raczej odsuniętej w 1968 roku frakcji „puławian” PZPR. Rokowania te - zalegendowane w formie przesłuchań u płk Lesiaka - stanowiły część przygotowań do negocjacji „okrągłego stołu”, w trakcie których porozumieli się „jak Polak z Polakiem” - Michnik z Urbanem i Kwaśniewski z Geremkiem...
O agenturalności Wałęsy Polacy dowiedzieli się dopiero w 2008 roku z epokowej pracy Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pt. „SB a Lech Wałęsa”, ale ta wiedza była znana w kręgach bezpieczniackich i wśród wierchuszki partyjnej od lat (min. spraw wewnętrznych Kowalczyk do odpoczywającego na Krymie Gierka: ”Na czele strajku stoi nasz człowiek”). Mroczną tajemnicę Wałęsy znał także Jacek Kuroń (wiedzę tę prawdopodobnie uzyskał od swych kontaktów w resorcie bezpieczeństwa), dlatego poinformował o tym przywódców Wolnych Związków Zawodowych. Dla nich nie było to żadną rewelacją, bo według Andrzeja Gwiazdy, od trzeciego dnia strajku nie mieli wątpliwości co do roli Wałęsy. Po dramatycznych całonocnych obradach kierownictwa WZZ, aby nie narażać na zniszczenie dopiero co powstałej „Solidarności”, postanowiono ukryć ten fakt i otoczyć Wałęsę „kordonem sanitarnym”. Jak wiadomo szczelne kontrolowanie Wałęsy się nie powiodło - to on przy pomocy agentury pozbył się twórców związku. Kuroń prawdopodobnie sam chciał zostać przywódcą „Solidarności” („obalić komunę”, zdobyć Nobla, przemawiać w Kongresie USA itp.), dlatego w swej książce pisał z przekąsem: „Wałęsa niesiony na fali historii. On, przywódca robotniczy, łebski elektryk z Wybrzeża, na własnych nogach doszedł do płotu strajkującej stoczni i sam go przeskoczył. Potem już płynął na falach (...) Kiedy przeskoczył mur, jakieś dziwne siły wzięły go pod skrzydła (...) nikt nie odpowie dlaczego władza zgodziła się na niezależne związki, na czele których w naturalny sposób musiał stanąć Wałęsa. Ale że sprawy przyjęły taki obrót to już nie zależało ani od Wałęsy, ani od KOR-u, ani od związków zawodowych, ani od strajkujących. To była wola wyższa. Trudno zgadnąć gdzie zapadały decyzje. Na Kremlu? W Waszyngtonie? W Watykanie? W warszawskim KC? A może we wszystkich tych miejscach po części?” Ale Kuroń przekonał się w końcu do Wałęsy. Po puczu „nocnej zmiany” 1992 roku, gdy staraniem agentów rozmieszczonych we wszystkich ugrupowaniach sejmowych (z wyjątkiem partii Kaczyńskiego!) obalono rząd Jana Olszewskiego, Kuroń powiedział, że „uniknęliśmy strasznej, przerażającej sytuacji dzięki prezydentowi, dzięki Lechowi Wałęsie”. Ta „przerażająca sytuacja” to perspektywa dekomunizacji i pozbycia się agentury z życia politycznego.
Również „ekstremista” Michnik zmienił swój wrogi stosunek do Wałęsy (dziś go uwielbia), a zbiegło się to w czasie ze spektakularnym odwróceniem sojuszy w wykonaniu samego noblisty, gdy jako prezydent zaczął „wzmacniać lewą nogę”. Dziś zarówno Wałęsa jak i Michnik mocno trzymają się lewej nogi i jej okolic. Polska była najtrudniejszym obszarem do realizacji „pierestrojki”, choćby z powodu istnienia prawdziwej opozycji. Dlatego przemiany rozpoczęto właśnie u nas. Mimo starannego przygotowania kadr, dynamika wydarzeń zaskoczyła komunistów. Nastąpiła seria nerwowych konsultacji w Białowieży między Jaruzelskim, a sowieckimi decydentami. Ponieważ „Solidarności” nie udało się w pełni kontrolować operacyjnie, postanowiono związek zlikwidować siłą. Płk Mazguła miał rację mówiąc, że stan wojenny był przeprowadzony „stosunkowo kulturalnie” - w każdym razie jak na zwyczaje i możliwości komunistów. „Przywracanie porządku” w roku 1981 w sposób jaki niedawno widzieliśmy w Kazachstanie byłby klęską wizerunkową przywódców „wprowadzających demokrację” i mógłby zniweczyć istotę przemian w obszarze postsowieckim, bo pozory liberalizacji i demokratyzacji byłyby nie do utrzymania.
Polacy „zawdzięczają” Jaruzelskiemu straszną, straconą dekadę lat osiemdziesiątych, podczas której świat uciekał do przodu, ale ten czas był konieczny dla komunistów, by opanować sytuację. Nawet wśród publicystów konserwatywnych istnieje kompletnie błędna interpretacja tych czasów. Często mówi się, że komuniści za wszelką cenę starali się utrzymać dawny porządek, a chodziło o to, by mogli oni uchodzić za „mężów opatrznościowych” budujących demokrację („hamulcowi” procesu zmian – Żiwkow i Ceaucescu - źle skończyli). Mimo że już w grudniu 1981 roku skompletowany był cały zestaw postaci, którym zamierzano powierzyć pierwszoplanowe role w „demokratycznej Polsce” (byli oni internowani w Jaworzu), dopiero w roku 1989 uznano, że sytuacja dojrzała do kontrolowanego „przekazania władzy” w „dobre ręce”. Wymagało to aż 10 lat mrówczej pracy komunistycznych służb, stutysięcznej armii tajnych współpracowników i zewnętrznego wspomagania. Dlatego w Polsce najpóźniej przeprowadzono wolne wybory i najpóźniej opuściła kraj okupacyjna armia. Jaruzelski umiejętnie rozbrajając sytuację w Polsce, uratował cały proces „pierestrojki”, czym niewątpliwie zasłużył sobie na „platynowo – złoty” Order Lenina i wdzięczność organizatorów przedsięwzięcia. W Polsce najwięcej zawdzięczają Jaruzelskiemu główni beneficjenci przemian - komuniści, którzy zachowali swoją uprzywilejowaną pozycję, a także dokooptowani „ekstremiści” - pomagierzy w realizacji scenariusza napisanego w Moskwie.
Wybrane fragmenty z : https://naszeblogi.pl/61205-ekstrema-solidarnosci-i-odwrocenie-sojuszy 
24 01 2022 Czy Niemcy planują zamach stanu w Polsce?
Wszystko, a tym bardziej oświadczenie hiszpańskiego europoseła Estebana Gonzáleza Ponsa - wiceprzewodniczącego kierowanej przez Donalda Tuska Europejskiej Partii Ludowej wskazuje o planowaniu zamachu stanu w Polsce: – Spróbujemy pomóc polskiemu społeczeństwu zmienić władze, które wydają się nie być dobre dla Polski – mówi w wywiadzie dla portalu euractiv.pl hiszpański europoseł Esteban González Pons. To on – jak pisze portal – ma pokierować w lutym „misją Parlamentu Europejskiego ws. zbadania informacji nt. nielegalnego użycia szpiegowskiego oprogramowania Pegasus przeciwko politykom opozycji”...
Co ciekawe, plan obalenia rządu PIS-u wpisuje się w przygotowania Rosji do wojny z Ukrainą. Telewizja CNN bowiem poinformowała, że USA mają informacje wskazujące, że Rosja może planować zajęcie Kijowa i obalenie obecnych władz: "Wywiad amerykański posiada takie same jak Brytyjczycy dowody na to, że Rosja planuje zainstalowanie w Kijowie przyjaznego sobie przywódcy". Wynika to z faktu, że Rosja próbuje uniknąć ciągnącej się latami wojny. Jednym ze służących do tego kroków jest zainstalowanie w Kijowie przyjaznych sobie władz i używanie szpiegów do wzniecania protestów...
O imperialnych zapędach Putina, któremu udało się kupić wielu przywódców europejskich, w tym zwłaszcza z Niemiec od lat przestrzega Unię Europejską Polska pod rządami PIS-u. Ale UE już nie ma - jest to coraz bardziej zależna od RFN organizacja, która od lat prowadzi politykę przyjazną Rosji. Przewodniczenie radzie dyrektorów spółki Nord Stream 2 AG przez byłego kanclerza RFN dowodzi, że rurociągi Nord Stream1 i Nord Stram 2 są narzędziem do realizacji celów imperialnych przez Władymira Putina i federazacyjnych przez RFN. Akceptacja imperialnej polityki przez Niemcy stała się brutalnie widoczna właśnie teraz – w sytuacji zagrażającej Ukrainie agresji ze strony Rosji - co bez wątpienia doprowadzi do sytuacji grożącej III Wojną Światową. Warto bowiem zwrócić uwagę, że jak podaje agencja Bloomberg - prezydent Chin Xi Jinping może wpłynąć na decyzję Władimira Putina o ataku na Ukrainę! Chiński przywódca nie chce ponoć, aby ewentualny konflikt wywołany przez Rosję w Europie przyćmił zbliżające się igrzyska olimpijskie w Pekinie. "Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje Xi, jest to, by Putin przyćmił wielki moment Chin, wywołując globalny kryzys ze Stanami Zjednoczonymi i Europą. Szczególnie w sytuacji, gdy Xi chce wzmocnić swoją pozycję w kraju" - pisze amerykańska agencja, wskazując na nadchodzące wybory prezydenckie w Chinach.
Tak więc to nie Joe Biden i Stany Zjednoczone mają wpływ na deeskalację napięcia w Europie, ale przywódca Chin. Nie zdziwi mnie, gdy podobnie jak w przypadku Afganistanu, stetryczały przywódca Stanów Zjednoczonych zostanie zaskoczony nie przez Talibów, ale tym razem przez Rosję i Chiny.
Odstąpienie Kongresu Stanów Zjednoczonych od sankcji na Nord Stream 2 otworzyło bowiem drogę do rozpoczęcia pełzającej III Wojny Światowej. Ważnym elementem nadciągającej wojny będzie pacyfikacja przeciwników odradzającego się imperium sowieckiego i współpracującej z nim Rzeszy niemieckiej. Tak pozbyto się ś.p. Lecha Kaczyńskiego, który przybył do Tbilisi w 2008 roku, podczas wojny rosyjsko- gruzińskiej i po kolejnym bombardowaniu przez Rosjan miasta Gori. Po blisko 14 latach słowa ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego o potrzebie skończenia z rosyjską dominacją wydają się tak samo aktualne: „….dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę – przestrzegał w Gruzji prezydent Rzeczypospolitej. Najpierw Ukraina - a potem może Tajwan?…
Od czasu wojny z Gruzją zaszło wiele zmian w Europie. Ścisła współpraca Republiki Federalnej Niemiec z Rosją, oparta o dostawy gazu rurociągami Nord Stream sprawiła, że nie tylko zmiana władzy na Ukrainie jest dzisiaj konieczna z punktu widzenia imperialnych i federalizacyjnych planów Moskwy i Berlina. Wszak to Radosław Sikorski nazwał rurociąg Nord Stream 2 nowym Paktem Ribbentrop-Mołotow. W tej sytuacji konieczna jest także zmiana władzy w Polsce, o czym bez ogródek mówi dziś zastępca Tuska w Europejskiej Partii Ludowej Esteban González Pons. Żeby jednak doprowadzić do zamachu stanu, trzeba polskie władze pozbawić możliwości zdemaskowania szpiegów i agentów działających na rzecz wrogów Polski. Hiszpański zastępca Tuska nie kryje, że chce użyć „całej siły Parlamentu Europejskiego” do działań wobec Polski. W lutym PE ma obradować nad rzekomą „nielegalną inwigilacją” w Polsce”, czego efektem ma być kolejna rezolucja przeciw naszemu krajowi i w konsekwencji powołanie komisji śledczej, która miałaby „odkryć całą prawdę”. W grudniu agencja AP, powołując się na ustalenia grupy Citizen Lab działającej przy Uniwersytecie w Toronto i sponsorowanej przez Georga Sorosa podała, że za pomocą oprogramowania Pegasus miał być inwigilowany był senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek…. A kim jest Roman Giertych na którym ciążą podejrzenia o wypraniu dziesiątków milionów złotych? Giertych to nietykalna Święta Krowa - obrońca m.in....Radka Sikorskiego i Donalda Tuska – protegowanego Angeli Merkel, który przebiera nóżkami, by jak najszybciej rządzić Polską - oczywiście w imieniu IV Rzeszy a także jako człowiek Putina w Warszawie. Tusk jako szef EPL nie jeździ jednak po RFN, Francji czy Holandii, by spotykać się z przedsiębiorcami, gnębionymi przez rządy UE. Tusk – tak jak w sytuacji poprzednich puczów przeciwko rządowi PiS-u, organizowanych przez Platformę Obywatelską - niecierpliwie czeka w "tym kraju", by natychmiast po zamachu wskoczyć na stołek Gubernatora polskiego landu… Zabiegi do przeprowadzenia zamachu stanu w Polsce prowadzone są na coraz większą skalę i już zupełnie otwarcie: uczestniczy w nich Komisja Europejska, nakładając na Polskę absurdalne sankcje. A także TSUE. Rzecznik generalny TSUE stwierdził ostatnio, że sądy mogą badać przepisy krajowe pod kątem zgodności z prawem Unii Europejskiej. „To nawoływanie do anarchizacji systemów prawnych krajów członkowskich” – ocenił europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Źródło: niepoprawni.pl
Muszą wrócić czasy kiedy za szpiegostwo i dywersję karano śmiercią. 
22 01 2022 W tymczasowym szpitalu covidowym.
Może pan zdjąć maseczkę, tu panu nie będzie potrzebna. Powiedziała to do mnie jedna z trzech osób zawiniętych od stóp do głowy w kombinezony ochronne, w plastikowych maskach na twarzach zza których widać było tylko oczy. Ucieszył mnie ten rodzaj wolności – bardzo źle znosiłem te szmaty utrudniające oddech,  poprzedniej zimy przez noszenie maseczki straciłem zęba. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że jestem właśnie wrzucany do covidowej zupy. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że robiono to ze mną na podstawie niepewnego testu, sprzedawanego w sklepach spożywczych. Wielkie rozmiary szpitala, wszystkie te biurokratyczne procedury, karetka jak kabina pojazdu kosmicznego, zabezpieczenia personelu sugerowały, że  sytuacja pacjenta jest pod kontrolą, czy, wyrażając się mniej surowo, jest on pod czułą opieką. Taką też tutaj była codzienna troska o pacjentów w szpitalu tymczasowym. Leków, badań, kroplówek, jedzenia, troski mieli pod dostatkiem. Po dwóch dniach pobytu w szpitalu przypuszczałem, że gdyby nie warunki kwarantanny, skazujące mnie na minimum 10 dni przebywania w szpitalu, to mógłbym być stąd wypisany. Na tle innych pacjentów, przebywających tu niekiedy od przeszło miesiąca, byłem człowiekiem względnie zdrowym, poruszającym się normalnie bez szybko pojawiającego się zmęczenia, co jest typowe przy chorobie covidowej.  Korzystałem z tlenu, może to pozwoliło mi szybko wrócić moim płucom do normy.
Szpital umieszczony w hali targowej zaimponował mi. Został wykonany przez wojsko z OTK.  Przy każdym łóżku komputer z programami pozwalającymi choremu na samodzielną kontrolę swojego stanu zdrowia. Dobrze zorganizowana, otwarta przestrzeń hali, instalacja tlenowa, system przywoływania pielęgniarek, regulowane łóżka, różne warianty oświetlenia, toalety i prysznice, sympatyczna obsługa wreszcie -  wszytko to robiło dobre wrażenie. Bardziej jak z chorobą walczyłem z ludzką złą wolą, która docierała do mnie spoza szpitala. Rozmowy telefoniczne były moim głównym zajęciem. Z jednej z nich, dowiedziałem się, że Lubelszczyzna jest matecznikiem koronowirusa, stąd zaraza rozpełzła się po całej Polsce. Tu mieszka najwięcej niezaszczepionych. Najpierw zarazili Warszawę, gdzie masowo dojeżdżają do pracy, a stamtąd wirus zaatakował całą Polskę. Mojego rozmówcę trochę zatkało, gdy dowiedział się, że choć leżę w szpitalu lubelskim, covidem zaraziłem się prawdopodobnie we Wrocławiu, ewentualnie była to konsekwencja zaszczepienia się. Jeden z najciężej chorych w szpitalu, leżący ze mną na sali młody człowiek, z całą pewnością zaraził się właśnie we Wrocławiu. Ta czarna propaganda zwolenników zaszczepienia całego narodu sama nie miała sensu, ale samopoczucie tych, którzy ją rozpowszechniają, uległoby poprawie, jeśli dowiedzieliby się, że większość pacjentów szpitala covidowego to osoby nieszczepione. Na piśmie tego nie widziałem, przekazywał mi to jeden z lekarzy, który wszakże opcję szczepionkową zdecydowanie popierał, określając po cichu nieszczepiących się półgłówkami.
Innym docierającym do mnie odpryskiem propagandy, tym razem czysto antyrządowej, było ubolewanie, że rząd jest nieprzygotowany do epidemii i brakuje łóżek w szpitalach zakaźnych. – Chłopie – powiedziałem - komu ty to mówisz. Przecież ja jestem w takim szpitalu. Są w nim 402 łóżka, wszystkie detalicznie ponumerowane. Pacjentów i pacjentek jest w tej chwili dużo mniej jak stu, a zwożą tu wszystkich zdechlaków z całego, najbardziej podobno zaatakowanego przez zarazę, województwa. Widzę to na własne oczy, zdjęcie ci mogę posłać. Nie wiem, czy to do człowieka dotarło, znam kilka, humorystycznych w sumie przypadków, gdy polskiego zacietrzewienia nie są w stanie przełamać najbardziej oczywiste dowody. W czasie mojego 11- dniowego leczenia nie dotarła do mnie wiadomość o niczyjej tu śmierci. Ale akurat ja zajmowałem łóżko, na którym przede mną leżała śmiertelna ofiara covida, liczący 48 lat mężczyzna. Byłem świadkiem rozmowy, uzmysławiającej zagrożenie. Do mojego mocno chorującego sąsiada przyszła lekarka, która go tydzień wcześniej przyjmowała do szpitala. – Dobrze, że pana widzę – zaczęła rozmowę. Dowiedziałem się, że  młody człowiek otarł się o śmierć, istniała spora szansa, że już by go tu nie było. Jest się czego obawiać – zaraza, która uśmierca, jeśli tego nie dokona, to zdrowie podkopie.  
Po trzech dniach pobytu na sąsiednim łóżku znalazł się mój nowy towarzysz w chorobie. Człowieka tego przywieziono prosto z jakiejś lubelskiej piwnicy, gdzie znalazł się po wyrzuceniu go ze schroniska dla bezdomnych. Kaszlał specyficznie, raz jako chory na covida, dwa jako nałogowy palacz. Mnie kaszel już wtedy opuścił, ale zaraz wrócił i kaszlałem na nowy sposób, zapożyczony u sąsiada. Tak przynajmniej mi się wydawało. Zastanawiałem się, dlaczego tak  bez głowy lokowano pacjentów. W mojej sekcji stało 24 łóżka,  zdecydowanie więcej jak połowa była wolna, a potem w ogóle tylko trzy były zajęte.  Skazano nas na leżenie w odległości 1,2 metra od siebie. Cały świat objęty izolacjami, kwarantannami, przestrzeganiem dystansu a tu chorzy jeden przy drugim. Mój sąsiad, z którym przecież łączyła mnie naturalna solidarność, miał na dodatek typowy dla bezdomnych odruch trzepania i czyszczenia swojej odzieży. Czynił to perfekcyjnie, swoim wdziankami strzelał niczym z bata. Gładził je dłonią, jakby prasując, na sobie  albo rozłożone na łóżku. Miał specjalną szczoteczkę do ich czyszczenia. Tolerowałem tę manię, ale gdyby nie moje wyjście ze szpitala, to wyniósłbym się na koniec sali, bo na koniec wziął się za trzepanie pościeli.
Miałem w szpitalu czas na snucie refleksji i na dłuższe rozmowy, w których nieopatrznie zdarzało się wchodzić na frustrujące obie strony  tematy  natury politycznej i obyczajowej. Gdy pora na telefony się kończyła, siadywałem w nocy na końcu pustej z jednej strony sali i słuchałem dobiegającego z dala covidowego kaszlu.  Nie było go dużo - mocno kaszlała zwykle jedna osoba,  kilka wtórowało słabiej. Zastanawiałem się na zbieżnością obecnej mojej sytuacji i opisania przeze mnie kilka lat temu kaszlu w pewnej starej kamienicy. Ale sobie nieciekawy temat znalazłem – tak wtedy sam o tym z rezerwą myślałem. Dziś to temat numer jeden na świecie. A ten rozsypuje się jak stara kamienica. Szpital tymczasowy to też żałosne miejsce, umieralnia ludzi, co odeszli od Boga tak dalece, że nawet żaden krzyż tutaj nie wisi. Została im tylko obawa przed śmiercią, a potem bezrefleksyjna, zwierzęca zgoda na nią. Notuję swoje zaznaczające się dobitniej myśli. W tym, wydawałoby się, czasie odseparowania od społeczeństwa mogłem się niespodzianie do niego przybliżyć, więcej niż zwykle z ludźmi rozmawiając bezpośrednio i telefonicznie oraz słuchając szpitalnych rozmów. Nie mogę zrozumieć zawziętego uprzedzenia bezdzietnych starych ludzi do programu „500 plus”, i to już nie biorącego się ze względów na polityczne preferencje, ale powstałego z niechęci do dzieci, do tego rejwachu jaki czynią, a jaki ja sam uwielbiam. Świat bez dzieci, bez ich spontaniczności jest ponurym domem starców i demonów. Nie mogę pogodzić się z rozpowszechnioną w Polsce praktyką oczekiwania i wymuszania pieniędzy od starych rodziców przez ich wykoślawione moralnie, mocno dorosłe dzieci. Zdumiewa mnie skala żulostwa, które, między innymi, na tym bazuje. Pogodziłem się z faktem, że zawiść wobec rodaków, którzy odnieśli jak najbardziej zasłużony sukces, leży w narodowym charakterze i jest chorobą nieuleczalną.
W tym miejscu, w szpitalu covidowym spotkałem się bezpośrednio z deklaracjami nienawiści do katolickiego Kościoła. Młodsza część społeczeństwa polskiego ma to już wdrukowane w swój światopogląd. Do niej należący ze zdziwieniem przyglądają się ludziom przyjmującym Komunię, dla nich to wręcz egzotyka. Widziałem to po ich minach. Wyszedłem ze szpitala bogatszy o parę doświadczeń.  Jeszcze łatwiej mi teraz wskazać na luki w programach opieki zdrowotnej, na te czarne dziury, z których chory  się już nie wygrzebie. No i co z tego? Wiedzą  o tym wszyscy zainteresowani, w tym również ci, którzy tym zarządzają. Kliniczna niezdolność do rzeczywistych, skutecznych reform oraz niemożność zwalczenia w społeczeństwie potwora egoizmu nie rokuje Państwu  Polskiemu dobrze.
Źródło: naszeblogi.pl
Z forum: Chodzi o to, że rząd całą uwagę skupił na zarazie, w szczególności zaniedbał leczenia innych chorób. Nie należy więc mówić o nieprzygotowaniu, ale raczej nieprzemyślanej reakcji. Być może braki łóżek występują tam, skąd zabrano sprzęt, by stał w półpustych szpitalach kowidowych. 
21 01 2022 KE promuje Fit For 55 kosztem Polski. Tobiszowski dla Niezalezna.pl: Potrzebny jest rozsądek a nie demagogia.
"Takie półprawdy i liczby pozbawione kontekstu robią wielkie zamieszanie i zakrzywiają rzeczywistość." - ocenił wprowadzający w błąd wpis Komisji Europejskiej europoseł Grzegorz Tobiszowski. Jak stwierdził w rozmowie z Niezależna.pl, wydatki przedstawione przez KE, są niewielkie w porównaniu z tym, co idzie wraz z pakietem Fit For 55. Polityk zaznacza, że w obliczu trudności występujących na rynku energetycznym "potrzebna jest refleksja i rozsądek, a nie ideologia i demagogia". Twitterowy profil Komisji Europejskiej opublikował wpis, w którym informuje o 270 mld euro wydanych przez Polskę na import paliw kopalnych. Co ciekawe, KE nie podaje tam w jakiego okresu dotyczą dane oraz sugerując ogromne wydatki, co powinno skłaniać do poparcia FitFor55, nie wspomina o o wiele większym imporcie Niemiec. Wpis spotkał się z falą krytyki internautów, którzy zarzucili celową dezinformację. Komentujący stwierdzili, że celowo nie wspomniano o tym, że podane wydatki to suma 20 lat oraz, że nasi zachodni sąsiedzi, na węgiel, ropę i gaz, w ciągu o połowę krótszego okresu, wydali prawie 3 razy tyle.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy europosła Grzegorza Tobiszowskiego. Zdaniem polityka partii Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, zachęcanie w ten sposób do rozszerzania zielonej polityki, jest zakrzywianiem rzeczywistości. "Takie półprawdy i liczby pozbawione kontekstu robią wielkie zamieszanie i zakrzywiają rzeczywistość. To nie jest tak, że nagle w ramach Fit for 55 pojawi się znikąd darmowa czysta energia. Według analizy banku PKO SA realizacja Fit for 55 ma kosztować Polskę ponad 527 miliardów euro" - stwierdził europoseł. Jak dodał, "przedstawione przez Komisję Europejską liczby sumują dwie dekady. Te pół biliona euro wydać będziemy musieli w kilku najbliższych latach."
Hipokryzja państw członkowskich "W artykule Forum Energii zaznacza, że nie został wzięty pod uwagę eksport polskiego węgla. Pojawia się istotne pytanie - dlaczego? Rosyjski węgiel ma parametry, których wymaga wiele polskich ciepłowni, a rodzime kopalnie złóż takiego węgla nie mają - to duża część importu. Nasz węgiel natomiast w tym czasie eksportowaliśmy do kilkudziesięciu krajów świata - od państw najbliższych jak Austria, Niemcy i Czechy - po Afrykę północną - i co ważne - z dużym zyskiem." - zauważa Tobiszowski. Jak zaznaczył europoseł, "ropę naftową i gaz importują właściwie wszystkie kraje UE bo rodzime złoża pokrywają tylko ułamek zapotrzebowania. Niemiecki import gazu z Rosji wzrósł w ciągu ostatnich dwóch lat o 50%". Zdaniem polityka, "sprawą absolutnie nadrzędną jest energetyczna niezależność i energetyczne bezpieczeństwo Polski. Surowcem, który nam to dzisiaj i przez najbliższe lata będzie zapewniał jest węgiel, który jak wszyscy wiedzą jest na celowniku Komisji Europejskiej. “Stare kraje” Unii Europejskiej wielkimi kosztami i w długim czasie zmieniały swoje systemy energetyczne. Dobrze wiedzą, że wprowadzenie pakietu Fit for 55 będzie dla Polski i kilku innych krajów niezwykle trudne i może spowodować czasowe niedostatki energii. Tę energię nam dostarczą, oczywiście po swoich cenach i  o ile będą mieli nadwyżki, bo już widzimy, że są okresy kiedy występują niedobory. Wtedy z problemem zostaniemy sami.
Bilans pomiędzy konwencją a ryzykiem. Polska bardzo mocno inwestuje w nowoczesne, efektywne technologie energetyczne w tym w źródła odnawialne, ale tu też proszę zwrócić uwagę, że dostawcami technologii i urządzeń są europejscy giganci - tacy jak Siemens, który jest światowym liderem wśród dostawców turbin wiatrowych." Grzegorz Tobiszowski, przypomina również, że zmiany w systemie energetycznym Polski, nie należą do spraw prostych, a dokonanie ich w sposób satysfakcjonujący wiąże się z dużymi wydatkami. "Zwróćmy uwagę, że istotą są bardzo duże pieniądze.   Znacznie większe, niż te rzeczone 270 mld euro. Nasz system energetyczny musimy budować bilansując stabilną energetykę konwencjonalną z czystszą, ale znacznie bardziej niestabilną energią ze źródeł odnawialnych. Wykazywanie pojedynczych liczb bez uwzględnienia kontekstu, uwarunkowań i ogromnych kosztów alternatywnych to albo niedopatrzenie albo celowe wprowadzanie opinii publicznej w błąd." - oznajmia Tobiszowski. "Zadziwiające jest takie piętnowanie energetyki konwencjonalnej w czasie kryzysu energetycznego i galopujących cen energii. Widzimy dziś, że ten promowany przez Komisję Europejską system energetyczny się nie sprawdza. Teraz potrzebna jest refleksja i rozsądek, a nie ideologia i demagogia." - kwituje.
Źródło: niezalezna.pl
A mnie się wydaje jak Turów przejmą Niemcy, to i wydobycie węgla stanie się opłacalne, i kopalnia będzie ekologiczna!? Tak po prostu będą inaczej węgiel wydobywali!?
A mnie się wydaje, że jak polskie kopalnie kupi zagraniczny inwestor to węgiel nagle stanie się cacy, i to ma być ten zielony ład!? Rząd w ramach patriotyzmu gospodarczego sprowadza węgiel z Rosji, i Ukrainy, a polski na hałdach magazynuje!? Kto i ile na tym zarabia!? Zielony ład to polityka wciskania nam na siłę nowego porządku świata, z jednym rządem, jednym prezydentem!?
Dobre to bogate Niemcy mogą tonami odprowadzać CO2, bo ich stać na kupno praw do jego emisji, a biedacy tacy jak Polska za kilkanaście kilogramów odprowadzanego CO2 kary będą płacić!? Doprawdy powiadam wam trudno jest zrozumieć ten Zielony Ład!? 
19 01 2022. 75 urodziny Balcerowicza. Najlepsze komentarze lewicowych publicystów.
Balcerowicz w 1990 roku zafundował Polkom i Polakom terapię szokową. Do dziś ekonomista budzi kontrowersje oraz udziela się w życiu publicznym. Redakcja wPunkt podsumowała najlepsze komentarze lewicowych publicystów z okazji jego urodzin. “W związku z urodzinami Leszka Balcerowicza Panu profesorowi najlepsze życzenia:Dalekich podróży, zwiedzania bezkresnych przestrzeni, sprawdzenia się w starciu z ekstremalną pogodą i przygody przy wyrębie lasu w tajdze” – napisał Piotr Ciszewski. “75 lat temu urodził się Leszek Balcerowicz. Byłoby lepiej, gdyby się nigdy nie urodził” – pisze kwartalnik Nowy Obywatel.
“Nie należy zbytnio personifikować procesów społecznych. Ale nie należy też zbyt łatwo machać ręką na osobistą odpowiedzialność za sprawstwo podłości. Ten facet ma krew i ogrom krzywd na rękach. Bezwzględny, tępy doktryner, który nie zreflektował się nawet po latach. A tacy jak ja – ze społeczności i klasy przeoranej jego “reformami” – nigdy mu tego nie zapomnimy i nigdy nie wybaczymy. Bo dla nas to nie jest teoria, debata historyczna czy polityczna, spór publicystów. To nasze życie” – rozpoczął Remigiusz Okraska, redaktor naczelny kwartalnika „Nowy Obywatel”
“Widziałem kiedyś angielski rysunek satyryczny. Stoi dwóch robotników, jeden pyta “Słyszałeś, że chcą stworzyć muzeum Thatcher?”, a drugi odpowiada “A po jaką cholerę, przecież ono już jest tutaj wszędzie dokoła” – i pokazuje ruiny kopalni, hut, fabryk i zdewastowaną przestrzeń robotniczych społeczności. Tak właśnie wygląda muzeum Balcerowicza. Tylko w promieniu kilku kilometrów od miejsca, w którym to piszę, mam ruiny kilku dużych zakładów, na miejscu kilku innych stoją dyskonty czy inne gówniane obiekty, do tego ogrom zlikwidowanych usług stanowiących o jakości ludzkiego życia, życia tych, którzy własną ciężką pracą stworzyli to wszystko, a nierzadko własną odwagą utorowali drogę tym, którzy to zniszczyli. Ludzi, których te “reformy” sponiewierały, nierzadko w sposób naprawdę tragiczny, poznałem setki tylko tutaj. Nie musiałem czytać, studiować, analizować, dowiadywać się z mediów czy “rozpraw naukowych”, odkrywać, nawracać się na “prospołeczność” czy dokonywać jakichś pieprzonych “refleksji”, gdy już było dawno po wszystkim i gdy karty były rozdane – znaczone karty rozdane wpływowym, bogatym i bezwzględnym szulerom” – dodał.
“Że nie było alternatywy? Alternatywa jest zawsze. Tyle że alternatywa nie dałaby takich korzyści tak nielicznym i bezwzględnym. Za cenę krzywd mnóstwa innych. O “braku alternatyw” mówią albo idioci, albo – to częściej – ci, którzy na rzekomo koniecznym i jedynym kierunku i modelu zmian trafili więcej niż w totolotku. Niekoniecznie w gotówce, bo nierzadko w firmach, majątkach trwałych, akcjach rozmaitych Agor SA, sitwiarskich znajomościach elegancko zwanych kapitałem kulturowym, karierach, dobrych urodzeniach, posadach, prestiżach i innych łapaniach pana boga za nogi, zazwyczaj wcale nie za jakieś wielkie talenty, wysiłki czy aktywności, lecz za bycie elitą i służenie elicie. W jej podłej i bezwzględnej operacji, realizowanej po trupach” – zaznaczył.
“Dosłownie. Wielu bliźnich dotkniętych tymi “reformami” już nie żyje. Wielu z nich zmarło przedwcześnie wskutek owych “reform”. Samobójstwa, choroby na tle nerwowym, choroby z kiepskich warunków bytowania, choroby z chronicznego lęku i niepewności, choroby nieleczone z braku forsy albo z braku nadziei, choroby z wyzysku i poniewierki. I ogrom innych podłości, doświadczanych przez żywych ludzi stąd i stamtąd, nie z literackich czy naukowo-badawczych opowiastek o kimś nie wiadomo skąd, gdzie i dlaczego” – stwierdził.
“To ten łajdak powinien być już dawno w grobie, nie oni. I nic mnie nie obchodzi “kulturalne” i “rozsądne” stękanie, że nie wypada tak pisać i myśleć. Nie tylko wypada, ale i należy. Przynajmniej nam, dla których to wszystko nie było “procesem dziejowym”, “reformą gospodarczą”, “analizą przebiegu wydarzeń” i tak dalej – lecz życiem naszym i naszych bliskich” – podsumował Okraska.
“Prof. Leszek Balcerowicz kończy 75 lat. Serdeczne życzenia długiego życia w zdrowiu – z dala od polityki. Mało która postać polskiego życia publicznego jest tak mocno przereklamowana. W PL guru, w szerszym świecie kolejny neoliberalny radykał kopiujący recepty elit finansowych” – pisze Jędrzej Włodarczyk.
Źródło: wpunkt.online
18 01 2022 Poniżanie, płacz i przeglądanie maili. Tak miała wyglądać praca w Senacie. Co zrobił z tym Grodzki?
Portal Interia zajął się kwestią mobbingu w gabinetach Senatu RP kierowanego przez Tomasza Grodzkiego. W ocenie informatora serwisu, atmosfera w Centrum Informacyjnym Senatu ma być nie do zniesienia. Wśród grzechów głównych wymienia się m.in. poniżanie czy przeglądanie maili pracowników. Sam Tomasz Grodzki, według informatora Interii, miał być informowany o zaistniałych sytuacjach, ale sprzeciw dyrektorów CIS nie przynosił żadnego skutku. - Przeglądanie maili pracowników, wydzwanianie po godzinach, poniżanie, a nawet doprowadzanie do płaczu. Takimi metodami, według kolejnych świadków, miała się posługiwać Anna Godzwon. Sprawę bada senacka komisja ds. przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji, która proceduje od grudnia. Przesłuchania świadków rozpoczęły się 3 stycznia - podaje portal Interia. To pierwszy raz, gdy w tak kompleksowy sposób opisano to, co mogło dziać się w gabinetach pracowników Grodzkiego. - Tomasz Grodzki zawsze powtarza, że zarządzał szpitalem, więc z Kancelarią Senatu też sobie poradzi. Tylko parlament to nie szpital, a kultura mobbingowa idzie z góry. W systemie, który stworzył, nie każdy jest godzien spędzania czasu w jego towarzystwie. O wszystko dba bezpośrednio Anna Godzwon, która czuje wsparcie marszałka - pisze Interia.
W praktyce miało się to przekładać m.in. na wybór osób, które brały udział w różnych wyjazdach u boku Tomasza Grodzkiego. Według portalu, również szefowa gabinetu marszałka Małgorzata Daszczyk potrafiła m.in. wskazywać pracowników, którzy mogą wsiąść do samolotu z politykiem PO. Z prośbą o komentarz portal zwrócił się bezpośrednio do Anny Godzwon. Wiceszefowa CIS powiedziała Interii, że nie będzie się wypowiadała na temat swojej pracy i działalności senackiej komisji antymobbingowej. "Jestem urzędnikiem państwowym, obowiązuje mnie tajemnica służbowa oraz tajemnica postępowania przed komisją" - usłyszeliśmy.
Zapytana, czy prawdą jest, że większość pracowników CIS przebywa na zwolnieniach albo urlopach, nie chciała udzielać szczegółowych informacji i odesłała bezpośrednio do zainteresowanych. Powiedziała jedynie, że na miejscu pracuje dyrektor Anna Paradowska-Naturska. Jak ujawniła Godzwon, na zwolnieniu lekarskim przebywa za to Jakub Stefaniak, wiceszef CIS. - Z tego, co udało nam się ustalić, nie jest to jedyna absencja w tym dziale. Wśród pracowników Kancelarii Senatu panuje przekonanie, że nieobecności mają związek ze stresującą atmosferą, która odbija się bezpośrednio na zdrowiu urzędników - pisze Interia. Z naszych informacji wynika, że pracownik, który zawnioskował o zbadanie zachowań Anny Godzwon przez komisję antymobbingową nie może brać udziału w przesłuchaniach. - Odmówiono mi udziału w ostatnich przesłuchaniach. Wszystkie informacje pozyskuję drogą nieoficjalną. Wiemy jedynie, kto został zaproszony. Mój klient nie jest o niczym informowany - mówi Interii mec. Michał Rosa, adwokat pokrzywdzonego. Kilka dni temu pisaliśmy, że członkowie komisji zobowiązali się przekazać prawnikowi wszystkie materiały z przesłuchań, ale do tej pory nie dotrzymali słowa. - Planuję zwrócić się w tej sprawie do szefa Kancelarii Senatu z prośbą o wyjaśnienie sytuacji oraz przesłanie zapisu przebiegu komisji - deklaruje adwokat. Adwokat pokrzywdzonego pracownika zadeklarował, że w planach są "dalsze kroki prawne". Najpierw trzeba jednak poczekać na oficjalne zakończenie prac przez komisję. Z informacji Interii wynika, że do ofensywy ruszyła Godzwon, która znalazła dla siebie świadka. W senackich kuluarach słychać też, że urzędnicy dostali "prośbę", aby podpisywać się pod listem poparcia dla wicedyrektor CIS. Jak ustaliliśmy, przynajmniej kilku pracowników Kancelarii Senatu, którzy również mieli być mobbowani, rozważa złożenie pozwów indywidualnych.
Źródło: PAP, niezalezna.pl, interia.pl
Jak mnie to wszystko śmierdzi Kaczyńskim, Grodzki jest mu kulą u nogi. Łapówki to już przeszłość, dziś otwiera się prywatny gabinet lekarski, a tam ceny są wolnorynkowe!? Od lat na szczytach władzy w każdym miejscu toczy się zażarta wojna o jak największa kasę, wpływy, w duszy mając suwerena!? Od lat zadaję sobie pytanie dlaczego zawsze musimy wybierać pomiędzy ciepłym, a zimnym gównem!? Nie sądzicie, że samosądy byłby bardzo ożywcze dla demokracji!?
Senat zajmuje się Pegasusem, to należy jak zwykle odwracać uwagę i szukać haków na senat!?
Z forum: Bez kopert wszystko traci sens.
Jaki szef, taka jego prawa ręka. A szef to łajza rzadkiej klasy, więc dobrał sobie jędze, którą uczynił uchem, okiem i kątem wobec podwładnych.
Uważam że SENAT w drodze REFERENDUM należy rozwiązać i zlikwidować jako organ stanowiący nie tylko obciążenie polityczno-społeczne ale i materialne dla Kraju, gdyż SENAT w obecnym składzie osobowym z ludźmi z tzw opozycji którzy w znacznym stopniu uwikłani są w konflikt z prawem z zarzutami prokuratorskimi i podejrzanymi o przestępstwa nie daje pełnej gwarancji rzetelności, bezstronności i niezależności prawno- opiniodawczej ustaw na domiar organ pod kierownictwem obecnego marszałka senatu który nie tylko uwikłany jest z zarzutami podejrzenia o haniebne łapówkarstwo, na umierających ale jakby nie czuje pełnej suwerenności naszego Kraju w zakresie prawodawstwa i o instrukcje legislacyjne i ostateczne opinie prawne w zakresie tworzonego polskiego prawa występuje do organizacji międzynarodowych i państw trzecich. Wydaje mi się i chyba nie jestem tu odosobniony twierdząc że tzw. opozycja także w senacie działa destrukcyjnie i wbrew interesom naszego Kraju i przeciwko społeczeństwu Polski. 
17 01 2022 Paranoja grabarzy polskiej gospodarki…
Donald Tusk nie palił znicza przypadkowo. Tusk bowiem walczy o władzę nawet na cmentarzu i albo udaje głupa, albo nim jest skoro pisze na Twitterze: „Jeśli PiS naprawdę sprzedał stacje Lotosu węgierskiej firmie MOL, politycznie związanej z Moskwą, to znaczy, że Ład Kaczyńskiego jest bardziej rosyjski, niż sądzili najwięksi pesymiści”. Führer Tusk oczywiście nie wyjaśnił na czym polega polityczny związek węgierskiej firmy z Moskwą skoro wszystkim wiadomo, że węgierski rząd pozbył się w 2011 roku rosyjskich udziałów w spółce MOL. Może jednak Tusk, jako przedstawiciel niemieckiego rządu w Radzie Europy a teraz w Europejskiej Partii Ludowej, otrzymał od Niemców jakieś poufne informacje dotyczące udziału Węgrów w budowie NordSteam 1 i 2? Do tej pory wiedzieliśmy, że to Rosja razem ze związanymi politycznie Niemcami zbudowała dwa rurociągi przy pełnej aprobacie Europejskiej Partii Ludowej . Ten polityczny związek Niemiec z Rosją został spięty osobą byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, który kieruje radą dyrektorów nowej spółki Nord Stream 2 AG, należącej do rosyjskiego koncernu Gazprom – o czym z dumą i satysfakcją poinformował niemiecki dziennik "Der Tagesspiegel". Czyżby więc w radzie dyrektorów Nord Stream 2 AG miał zasiąść ktoś z firmy MOL, jak to sugeruje Herr Donald Tusk? Może nawet sam Viktor Orban?
Ale domysłów na poziomie Radia Erywań widocznie nie dość Platformie, skoro paranoicy z PO zaczęli się żywić urojeniami, które sami regularnie tworzą. Oto nieodżałowany Borys Budka, który sam się zdymisjonował po to, by Donald Tusk mógł rządzić wściekłymi z nienawiści politrukami PO pisze na Twitterze: „Chciałoby się rzec, a nie mówiliśmy, że to będzie Ruski Ład… Kaczyński jest znacznie bliżej Orbana i Putina niż kiedykolwiek wcześniej. Oddanie części Lotosu w ręce Rosjan tylko to potwierdza”. Borys Budka – podobnie jak jego pryncypał Tusk nie jest w stanie wykazać „rosyjskich rąk” w Lotosie, ale paradoksalnie potwierdza, że źródłem jego urojeń jest ciężka paranoja. Budka bowiem wierzy w to, co mówi… Okazuje się, że paranoja politruków Platformy jest zaraźliwa, skoro – wbrew oczywistym faktom - w niedzielę w programie „Woronicza 17” Robert Kropiwnicki z Platformy Obywatelskiej mówił całkiem na poważnie: - Wpuszczacie węgierskiego MOL-a, który jest absolutnie powiązany z rosyjskim kapitałem- dodając – „mają z Rosjanami „powiązania kontraktowe”…
Warto więc tym obłąkanym politrukom z Platformy przypomnieć, że ropę naftową z Rosji (na podstawie „powiązań kontraktowych”) – kupuje większość krajów Azji, Stany Zjednoczone zaś wiodącym obszarem jest tu Unia Europejska - największy konsument rosyjskich węglowodorów (absorbuje ponad 50 proc. rosyjskiego eksportu)! Wściekłość, która doprowadziła Tuska, Budkę, Kropiwnickiego, Lewandowskiego, Aziewicza i Pomaskę do obłędu wynika z faktu, że prezes Obajtek nie dość, że odebrał Rosji możliwość przejęcia Lotosu – rafinerii wraz ze stacjami paliwowymi – to także zablokował politrukom Platformy karierę biznesową w rosyjskim Lotosie! Planowana przez rząd Tuska sprzedaż Lotosu Rosjanom miała bowiem jeden cel: zapewnienie członkom Platformy sutych emerytur - na wzór uposażenia kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera. Jest oczywiste, że po sprzedaniu Lotosu Rosji – to politrucy Platformy zasiedli by w radach nadzorczych rosyjskiego Lotosu! Tak jak w innych „sprywatyzowanych” przez Platformę Obywatelską „srebrach rodowych” Polski.
Przyjęty przez rząd Tuska w 2008 r. Plan Prywatyzacji na lata 2008–2011 zakładał bowiem przekazanie w prywatne ręce 802 spółek ! Czyli najwięcej w całym okresie III RP od 1990 roku ! Gdyby nie rząd PIS-u – nie byłoby dzisiaj nie tylko Lotosu, ale i Orlenu, LOT-u i KGHiM! Przypomnę niedowiarkom, w tym grabarzom polskiej gospodarki czyli Balcerowiczowi i Januszowi Lewandowskiemu, że w planach Platformy Obywatelskiej na lata 2008-2011 była:
- likwidacja polskiej chemii przez prywatyzację Zakładów Azotowych Puławy, Zakładów Chemicznych Police oraz ZCH Organika-Sarzyna. Prywatyzacja ZCH Police oraz Zakładów Azotowych Puławy planowana była na 2010 r. Jest to tzw. II Grupa Wielkiej Syntezy Chemicznej, czyli Grupa tj. Ciech, ZA Kędzierzyn i ZA Tarnów.
- pozbycie się pakietu akcji KGHiM oraz sprzedaż Lotosu Rosjanom,
- likwidacja farmacji przez sprzedaż 49 proc. akcji spółki Cefarm Rzeszów i dokończenie sprzedaży trzech spółek Polskiego Holdingu Farmaceutycznego – Polfy Warszawa, Tarchominu i Pabianic,
- likwidacja polskiej zbrojeniówki: prywatyzacja m.in. Zakładu Tworzyw Sztucznych Gamrat oraz Huty Stalowa Wola oraz planowana do 2011 prywatyzacja 27 kolejnych spółek sektora obronnego,
- likwidacja polskiego transportu: sprzedaż PLL LOT oraz planowana sprzedaż 112 kolejnych spółek sektora, w tym PKS i 85 przedsiębiorstw komunikacji samochodowej!
- wg. Planu Prywatyzacji na lata 2008–2011 - rząd Tuska miał sprzedać 55,07 proc. akcji spółki Ruch, największego w Polsce dystrybutora prasy, 85 proc. akcji Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, a do 2011 r. 9 kolejnych spółek gospodarki morskiej.
Ponadto do prywatnych inwestorów, poprzez rynek regulowany trafić miało 31,64 proc. akcji Mennicy Polskiej. Plan prywatyzacji na lata 2008–2011 przewidywał prywatyzację 6 spółek sektora stoczniowego, 16 firm sektora hodowli i upraw, 22 z sektora odzieżowego, 27 jednostek usługowych oraz 29 spółek programu NFI. Warto dodać, że to Grabarz z Gdańska Lewandowski zlikwidował łącznie 512 spółek w ramach programu NFI.
Dziś grabarze polskiej gospodarki wyją z żalu, że im Obajtek ukradł Lotos, gdzie mieli zapewnione synekury. Czy o tych synekurach w ramach „prywatyzacji” Lotosu rozmawiał Donald Tusk z Władymirem Putinem na sopockim molo? Bardzo możliwe – bo z sopockiego mola doskonale widać nowy nabytek polskiego Orlenu – koncernu, który już dzisiaj uzyskuje miesięcznie takie zyski, jakich nie uzyskał w czasie całych rządów Tuska i jego ferajny ! Jest PO czym wyć z żalu...
Źródło: niepoprawni.pl
Q...wa Tusk zabrał mi jedną emeryturę, wydłużył wiek emerytalny, podniósł VAT, ale co tam!? Teraz będziemy się kłócić kto mniej ukradł Tusk czy Kaczyński!? A pamiętacie jeszcze Powszechne Świadectwa Udziałowe, ile to każdy miał na nich zarobić, i co!? 
15 01 2022 Gdy propaganda chce zastąpić rzeczywistość.
W ostatnim czasie mamy dwa przykłady tego zjawiska.  Pierwszy z nich to głoszenie, że Ziemi zagraża straszliwa katastrofa klimatyczna i jedyną radą na nią jest przejście na tzw. odnawialne źródła energii.  Uruchomiono propagandowe młyny i przestraszono wielu ludzi [zwłaszcza młodzież np. Gretę Thunberg].  Histeria sięgnęła szczytów.  Nie jest ona jednak w stanie zmienić tego, że owe odnawialne źródła są zbyt niestabilne, by można było na nich opierać system energetyczny kraju. Przekonała się o tym Szwecja, która zeszłej zimy musiała sprowadzać energię z Polski oraz Niemcy, które musiały uciec się do wykorzystywania elektrowni na węgiel brunatny.  W portalu Cire.pl znalazłam artykuł Michaela Schellenbergera "Dlaczego odnawialne źródła energii nie mogą ocalić planety".  Autor był w młodości gorliwym zwolennikiem OZE, ale potem zmienił zdanie.  Pisze m.in: "Nasze starania przyniosły skutek w 2007 r., kiedy kandydat na prezydenta Barack Obama przyjął naszą wizję. W latach 2009-2015 Stany Zjednoczone zainwestowały 150 mld USD w źródła odnawialne i inne technologie czystej energii. Ale od razu wpadliśmy w kłopoty. Pierwszy dotyczył użytkowania gruntów. Energia elektryczna z dachów pokrytych panelami kosztuje około dwa razy więcej niż energia elektryczna z farm słonecznych, ale farmy słoneczne i wiatrowe wymagają ogromnych ilości terenu. Ponadto farmy słoneczne i wiatrowe wymagają nowych, długich linii przesyłowych. Sprzeciwiają się nim także społeczności lokalne oraz ekolodzy, którzy starają się chronić dzikie zwierzęta, w szczególności ptaki.
Kolejnym wyzwaniem była zmienna natura energii słonecznej i wiatru. Kiedy słońce przestaje świecić, a wiatr przestaje wiać, trzeba szybko uzyskać dodatkowe rezerwowe źródło energii. (...) Gdy dowiadywaliśmy się o tych skutkach, stopniowo uświadomiłem sobie, że nie ma żadnej innowacyjnej technologii, która mogłaby rozwiązać podstawowy problem związany z odnawialnymi źródłami energii. Można sprawić, że panele słoneczne będą tańsze, a turbiny wiatrowe większe, ale nie można sprawić, by słońce świeciło bardziej regularnie, a wiatr bardziej niezawodnie. Zrozumiałem wpływ zjawisk fizycznych na środowisko. Aby wytworzyć znaczne ilości energii elektrycznej ze słabych przepływów energii, muszą być one rozmieszczone na ogromnych obszarach. Innymi słowy, problem z odnawialnymi źródłami energii nie jest problemem technicznym - jest nim natomiast sama natura zjawiska generowania energii. Wykorzystywanie źródeł energii, które są z natury niestabilne i wymagają dużych obszarów terenu, wiąże się z wysokimi kosztami ekonomicznymi.". Autor zaleca więc budowanie elektrowni jądrowych. 
Drugim przykładem propagandy próbującej zastąpić rzeczywistość jest walka z COVID 19 .  Koronawirus był początkowo kilkakrotnie zjadliwszy od zwykłej grypy.  Śmiertelność wśród zakażonych nie przekraczała nigdy 2-2.5%.  Rozpętano jednak ogólnoświatową kampanię histerii i praktycznie zaprzestano leczenia chorób.  Rządy podjęły rozmaite, tyleż kosztowne - co nieskuteczne działania.  Ogólnoświatowa akcja szczepień też nie przyniosła większych efektów, poza napchaniem kabzy firmom farmaceutycznym.  Obecnie ta pandemiczna propaganda zaczyna się załamywać.  Sądzę, że objawem tego jest dzisiejsza [15.01.2022] rezygnacja większości członków Rady Medycznej przy premierze Polski.  Przypomina ona ucieczkę szczurów z tonącego okrętu.  Jerzy Karwelis napisał dziś : "Sypią się filary kowidowej konstrukcji. Proszę bardzo, zaczniemy wyliczać same podstawowe rzeczy z ostatnich 30 dni. CDC wycofuje testy jako standard stwierdzania cowida, bo te nie są w stanie rozróżnić koronawirusa od grypy. Pisałem o tym od dawna i wszyscy na mnie pluli, żem nieuk, a tu – proszę bardzo. A więc całe te fale zakażeń możecie sobie teraz wsadzić… patyczkiem do nosa. Okazało się, że w wielu przypadkach to była grypa. Potwierdziła to na dniach Wielka Brytania, która ogłosiła, ze będzie traktować cowida jak grypę, dołączyła zaraz Hiszpania, dodając, że przestaje testować testami PCR, bo to (fałszywie pozytywna) loteria. Kiedy EMA, ta sama, która dała zezwolenie na masowe szczepienie nieprzebadanym preparatem milionów ludzi stwierdziła, że dalsze zaszczepianie, powyżej dwóch dawek, prowadzi do obniżenia naturalnej odporności (piszę o tym od miesięcy, dane pokazują wysyp zakażeń wśród zaszczepionych krajów) to ultrasi mogli się poczuć nie tyle zaniepokojeni, ale… zdradzeni. A więc wyskoczyli z sań, zamiast czekać aż ich premier zrzuci na pożarcie płaskoziemskim wilkom.
No i jeszcze wyszedł Pfizer i powiedział, że właściwie nie ma żadnej ochrony po dwóch szczepionkach. Wiadomo, oni to robią, by sprzedać następne dawki, ale gdzie są ci, którzy potwierdzali skuteczność (wieczną?) po dwóch zaszczepieniach, którzy dawali za to głowę a wątpiących wyśmiewali? I kiedy CDC  potwierdziło znikomą zjadliwość najnowszego modnisia, Omikrona, to już nie było się czego złapać. Dobił wszystko Gates, który stwierdził, że szczepionki (czyje, czyje, panie Gejtsu?) mają poważne wady, wirus w odwrocie, będzie grypa, a więc trzeba być szczepiennie ostrożnym.".
Tak właśnie jest.  Przy pomocy zmasowanej propagandy można wywołać masową histerię i skłonić polityków do głupich decyzji.  Propaganda nie wytworzy jednak energii elektrycznej i nie wyleczy chorych.  Dlatego też każda propagandowa bańka musi w końcu pęknąć.
Źródło: niepoprawni.pl
Jaki ja jestem szczęśliwy, że nie wymieniłem pieca na ten ekologiczny !? Póki co palę węglem z zapasów, a jak się skończy to będę palił tym na co mnie będzie stać!?
W Polsce budowa atomówki, przy naszych normach budowlanych, wody i piasku nie żałować, może oznaczać jedno, wielką światową katastrofę ekologiczną!? Ostatnio wybudowali drogę dwa kierunki ruchu, na której nie miną się dwa samochody!?
W pełni zaszczepiony, zakażony drugi raz, choruje, na kwarantannie!? Czy ja tu czegoś nie rozumiem!? A póki co idę zażyć dawkę przypominającą grzańca!?
12 01 2021 WP: Poszukiwania kozła ofiarnego po chaosie przy Polskim Ładzie. Premier broni ministrów.
Premier nie chce dymisji swoich współpracowników współodpowiedzialnych za chaos przy wdrażaniu Polskiego Ładu. Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że Mateusz Morawiecki chce chronić ministra finansów Tadeusza Kościńskiego oraz jego zastępców Piotra Patkowskiego i Jana Sarnowskiego. Tymczasem, jak twierdzą nasze źródła w PiS, stanowczych działań i symbolicznych zmian personalnych domaga się coraz większa grupa polityków klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Plan Prawa i Sprawiedliwości zakładał mocne wejście w 2022 r. z przekazami na temat tego, jak to niemal wszyscy w Polsce zyskali na wprowadzeniu Polskiego Ładu. - Przekaz miał być wyłącznie pozytywny, a zmiany podatkowe wprowadzano również z myślą o kolejnej kampanii wyborczej – mówi nam jeden z posłów PiS. Tak się jednak nie stało, bo błędne naliczenie zaliczki na podatek dochodowy wywołało oburzenie nauczycieli, przedstawicieli służb mundurowych, emerytów i rencistów. O niekorzystnych zmianach mówią też matki i ojcowie samodzielnie wychowujący dzieci.
Problem jest dostrzegany nie tylko przez opozycję i krytyków rządu, ale również przez wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którzy w styczniu zobaczyli niższe przelewy na swoim koncie.
Swoje niezadowolenie – jak słyszymy – przekazują w regionach również politykom partii rządzącej. Według naszych rozmówców, to sprawia, że coraz większa grupa posłów i senatorów PiS domaga się wyciągnięcia konsekwencji wobec odpowiedzialnych za chaos przy wdrażaniu zmian podatkowych.
W tym kontekście najczęściej padają nazwiska ministra finansów Tadeusza Kościńskiego oraz jego dwóch zastępców Piotra Patkowskiego i Jana Sarnowskiego. – Decyzja personalna pozwoliłaby symbolicznie zamknąć etap związany z chaosem, by pokazać, że nie ma zgody na fuszerkę – mówi nieoficjalnie kolejny poseł PiS. Z relacji naszych rozmówców wynika, że konsekwencje miałyby mieć przede wszystkim charakter wizerunkowy.
Premier broni siebie i ministrów. Na dymisje w rządzie nie godzi się Mateusz Morawiecki. Otoczenie szefa rządu podkreśla, że przeprosiny wypowiedziane m.in. w jego podcaście kończą sprawę. Dodatkowo współpracownicy premiera uważają, że kryzys związany z Polskim Ładem powoli się kończy, a korygujące rozporządzenie Ministerstwa Finansów jest wystarczające.
Według naszych informacji premier z własnej inicjatywy nie wyciągnie żadnych konsekwencji wobec swoich współpracowników. Sytuacja może się zmienić wyłącznie w przypadku wyraźnego polecenia Jarosława Kaczyńskiego i władz PiS. To może się stać, jeżeli partia uzna, że chaosu wokół Polskiego Ładu nie udaje się wygasić. – Wówczas trzeba będzie znaleźć kozła ofiarnego – taki scenariusz snuje ważny polityk partii rządzącej. Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę, że ewentualna dymisja oznacza nie tylko ponowne przyznanie się do błędu, ale może znacząco osłabić samego premiera. To byłoby na rękę Solidarnej Polsce, bo przedstawiciele partii Zbigniewa Ziobry wprost wskazują, że Mateusz Morawiecki odpowiada za podatkową rewolucję i wywołany przez nią chaos. Wprost w programie "Tłit" mówił o tym wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Zastępca Zbigniewa Ziobry pytany o to, kto odpowiada za błędy i chaos w Polskim Ładzie, bez wahania stwierdził, że "twarzą Polskiego Ładu jest premier Mateusz Morawiecki". - Jako Solidarna jesteśmy zaskoczeni, że tego rodzaju zdarzenie miało miejsce, ale - z tego co wiem - jest już naprawione. Nie mylą się ci, co nic nie robią. Rozporządzenie, które odnosi się do potrącania zaliczek, jest już wdrożone i ci, którym potrącono niesłusznie źle wyliczone opłaty, będą mieli wynagrodzenie tak szybko, jak to możliwe - podkreślił.
Nadziei polityków Prawa i Sprawiedliwości, że największe problemy związane z Polskim Ładem są już przeszłością, nie podzielają eksperci. Przed kolejnymi konsekwencjami ostrzega m.in. prof. Adam Mariański, przewodniczący Krajowej Izby Doradców Podatkowych. W liście otwartym do premiera napisał, że "czeka nas załamanie finansów publicznych, najpierw jednostek samorządu terytorialnego, a następnie państwa". "Podstawowym założeniem Polskiego Ładu miało być zmniejszenie tzw. klina podatkowego. Efekt Polskiego Ładu jest odwrotny. Dokonane zmiany spowodowały, że nastąpił skokowy wzrost obciążenia dochodów z pracy (działalności wykonywanej osobiście), a najbardziej korzystną formą 'samozatrudnienia' stała się działalność gospodarcza opodatkowana ryczałtem. To prowadzi do skrajnych nierówności: informatyk uzyskujący dochody z pracy na etacie może w najgorszym scenariuszu zapłacić nawet 45 proc. podatku i składki zdrowotnej (plus ZUS uzależniony od dochodu), a jego kolega z pracy wykonujący te czynności w ramach umowy B2B zapłaci tylko ok. 12,3 proc. podatku ryczałtowego (plus zryczałtowany ZUS)" – czytamy w piśmie.
Krajowa Izba Doradców Podatkowych przewiduje również, że czeka nas kolejna fala niezadowolenia z Polskiego Ładu. "Dopiero w kolejnych tygodniach, miesiącach, a następnie podczas dokonywania rozliczenia rocznego PIT do 30 kwietnia 2023 r. okaże się, jak duża grupa polskich obywateli została w sposób całkowicie chaotyczny i niesprawiedliwy obarczona dodatkowymi podatkami. W lutym czeka nas jeszcze tsunami związane z obciążeniami podatkowymi małych i średnich polskich firm, które będą musiały wywróżyć, jaka forma opodatkowania przyniesie im najmniejsze podwyżki podatków" – podkreślono.
Źródło: wp.pl
Jeszcze tydzień i dowiem się jaką otrzymam emeryturę, miało być więcej, za pracę na emeryturze etc.... waloryzacja, jakieś kilkaset złotych, a czuję, że będzie mniej o te kilkaset złotych!?
Polski Ład to nie reforma, ale zastąpienie jednego podatku drugim, a składka zdrowotna to odpowiednik domiaru z PRL-u!?
Dziś wyliczenie podatku, składki zdrowotnej jest proste jak domiar w czasach PRL-u !? Morawiecki tak to skomplikował, że sam się w tym wszystkim zagubił!? Moje rozwiązanie jest takie nic nie płacić, i zobaczyć co wyjdzie z tego na koniec roku!? No a jak tego wyjdzie za dużo, to można sobie za długi pójść posiedzieć we więzieniu!? Ciekawe co powie Kaczyński jak straci na Polskim Ładzie 1200 zł miesięcznie!? 
11 01 2022 Czyżby Tusk uważał, że Polacy mają pamięć ameby?
Przewodniczący Platformy Donald Tusk widocznie uważa, że wystarczy krytycznie albo prześmiewczo, skomentować jakieś posuniecie rządu Prawa i Sprawiedliwości na Twitterze albo zorganizować konferencję prasową, bez udziału dziennikarzy z pytaniami odczytywanymi przez rzecznika Jana Grabca, a notowania jego partii, wciąż będą rosły. Tak się działo tuż po jego powrocie do polskiej polityki, latem i jesienią poprzedniego roku, od jakiegoś czasu poparcie dla Platformy stanęło na poziomie dwudziestu kilku procent, mimo tego Tusk swojej strategii nie zmienia. Coraz częściej jednak jego wpisy, są traktowane przez dużą cześć internautów, jak wpisy internetowego trolla, ponieważ Tusk używa w nich populistycznych argumentów, a także traktuje Polaków jakby mieli pamięć ameby. Przecież Tusk ma na swoim koncie aż 7 lat premierowania i 5 lat kierowania Radą Europejską i duża część opinii publicznej w Polsce, pamięta zarówno „sukcesy” jego rządu, jak i „pomaganie” naszemu krajowi z Brukseli.
W poprzednim tygodniu ukazały się nieoficjalne informacje w mediach, że Orlen S.A. w związku z finalizacją procesu przejęcia Lotosu S.A., pozbędzie się części jego majątku na rzecz saudyjskiego koncernu Saudi Aramco i węgierskiego koncernu MOL. Donald Tusk zdecydował się na komentarz na Twittterze następującej treści „Jeżeli PiS naprawdę sprzedał stacje Lotosu węgierskiej firmie MOL, politycznie związanej z Moskwą, to znaczy, że Ład Kaczyńskiego jest bardziej rosyjski, niż sądzili najwięksi pesymiści”. „Smaczkiem” tego komentarza Tuska jest zestawienie z jego wypowiedzią jako premiera rządu, który w marcu 2011 roku tak skomentował informacje o przygotowywanej prywatyzacji Lotosu „nie ma powodów, by powstrzymać sprzedaż Lotosu Rosjanom”. Przypomnijmy, że procedura poszukiwania inwestora dla Lotosu, rozpoczęła się decyzją rządu Tuska, a podczas swojej wizyty w Warszawie pod koniec 2010 roku, ówczesny prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew, rozmawiał o tym zarówno premierem jak i prezydentem Komorowskim. Ofertę nabycia całości akcji będących w rękach Skarbu Państwa, złożył rosyjski koncern Rosnieft ale po upublicznieniu tej informacji, wybuchł skandal i w związku z tym, że trwała już kampania wyborcza do jesiennych wyborów parlamentarnych w 2011 roku, rząd z tych działań się wycofał. Nagłośnienie tej sprawy i nieuchronna kompromitacja Platformy, gdyby ostatecznie zdecydowała się na sprzedaż Lotosu Rosjanom, spowodowało, że mimo odrzucenia ustawy, rząd Tuska już do prywatyzacji tej firmy nie wrócił. Podobnie było z próbą sprzedaży Możejek, tu ze względu położenie na terytorium Litwy, rafineria kupiona przez Orlen w 2006, pracująca ze stratami, miała zostać sprzedana także Rosjanom. Rzeczywiście niedługo po nabyciu Możejek przez Orlen, Rosjanie przerwali dostawy ropy rurociągiem i trzeba było ją sprowadzać koleją, w związku z czym, firma przynosiła straty.
Rząd Tuska nie zrobił nic, żeby doprowadzić do odtworzenia dostaw rurociągiem, a coraz częściej zaczęto mówić o sprzedaży Możejek Rosjanom, po dojściu do władzy Zjednoczonej Prawicy, sytuacja firmy uległa radykalnej poprawie, przy wsparciu litewskiego rządu dostawy odbywają się dalej koleją ale już po znacznie niższych kosztach, firma odzyskała rentowność, a niedawno nowe władze Orlenu zadeklarowały kolejne wielomilionowe inwestycje w tę rafinerię.
Z kolei przejęcie tarnowskich Azotów przez firmę Acron, rosyjskiego oligarchy Wiaczesława Kantora, miało się odbyć za cichą zgodą Tuska, którą ponoć „wylobbowali” u niego były prezydent Aleksander Kwaśniewski i szef doradców ówczesnego premiera Jan Krzysztof Bielecki (tak pisała o tym wówczas Gazeta Polska Codziennie). Jego firmy zaczęły skupować akcje Azotów, gdy zgromadziły około 12% akcji Tarnowa, wybuchł skandal, ówczesny minister skarbu publicznie zaprzeczył, że jest jakakolwiek zgoda na prywatyzację Azotów i zaczęto się bronić przed jak to nazwano „wrogim przejęciem”. Ostatecznie połączono tarnowskie Azoty z Azotami w Puławach, podniesiono w ten sposób udziały Skarbu Państwa w całej firmie i Rosjanie wycofali się z prób przejęcia pakietu kontrolnego.
Gdyby więc nie działania Prawa i Sprawiedliwości, wtedy jeszcze jako partii opozycyjnej, a także społeczeństwa obywatelskiego, to ówczesny Donald Tusk prywatyzując Lotos, Orlen Możejki, czy tarnowskie Azoty, wprowadziłby wręcz „Ruski Ład” w polskiej gospodarce. Te wszystkie próby sprzedawania całych pakietów własnościowych strategicznych spółek Skarbu Państwa rosyjskim firmom czy oligarchom, miały miejsce wprawdzie około 10 lat temu, ale chyba Donald Tusk nie sądzi, że Polacy mają pamięć ameby. Co więcej fuzja Orlenu i Lotosu, nawet po realizacji tzw. środków zaradczych narzuconych przez KE, pozwoli na stworzenie dużego koncernu energetycznego w Polsce, który będzie mógł konkurować z największymi europejskimi firmami tego sektora w Europie.
Źródło: naszeblogi.pl
Jeszcze raz Hiljot. Pierwszy raz usłyszałem o wierszu WM i przeczytałem. Ale ja też podobny zamieściłem w lecie na portalu sadurski.com. Oto on:
PiSo-kacze prawdy.
Przykład biorąc z ruska Józka
PiS o wszystko wini Tuska!
Że Platforma to oszustka
pod kierunkiem wodza – Tuska,
że był w Wehrmachcie dziadek Tuska
a więc w Tusku dusza pruska,
że majątku trwa wywózka

z Polski pod rządami Tuska…

Więcej na: http://migielicz.pl/wojciech-mlynarski-wina-tuska/ 
10 01 2022 Donek znowu obszczekał „pisoską” Polskę.
„Plan Tuska też jest łatwy do rozpoznania: ulica i zagranica. Stąd nasilenie ataków z Brukseli i Berlina, to są piłki rzucane liderowi Platformy. I on w to gra, choć dzieje się to kosztem Polski i Polaków. Bierze to na swoje sumienie. Najwidoczniej znowu ma tutaj jakieś zadanie do wykonania, a potem zapewne obiecaną nagrodę w Brukseli" – tak charakteryzuje führera totalnej opozycji w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński…W tej trafnej charakterystyce jest ważna informacja, zawarta w słowach Jarosława Kaczyńskiego: „to są piłki rzucane liderowi Platformy. I on w to gra, choć dzieje się to kosztem Polski i Polaków”.
Zatem to nie Donald Tusk ma jakiś plan na Polskę. Ten plan ma Berlin i Bruksela a Tusk jest jedynie brukselsko-niemieckim kundlem, który ochoczo podąża tam, gdzie mu jego mocodawcy rzucą piłkę. To Bruksela i Berlin rządzą kundlem, którego sobie wyhodowali, by szczuć nim Polskę i Polaków. Donald Tusk byłby nikim, gdyby nie Niemcy i niemieckie pieniądze. To za niemieckie pieniądze powstała Platforma Obywatelska z której ramienia Tusk został premierem Polski. Tusk jednak nie wybił się na samodzielność w czasie swoich rządów i zanim został zmuszony do ucieczki z Polski po słynnej „aferze taśmowej” było wiadomo, że chodzi na niemieckim pasku. Tusk wyprzedał lub zlikwidował to wszystko co tylko Niemcy chcieli (łącznie ze stoczniami), pozostawiając po sobie „teoretyczne państwo”, „ch…, d… i kamieni kupę”. Musiał jednak uciekać z Polski, choć jego plany likwidacji Polski nie zostały w pełni wykonane: Tusk chciał przecież sprzedać Niemcom PLLLOT, Rosji Lotos a zagrożone „prywatyzacją” były także ORLEN i KGHiM… Jeszcze przed rezygnacją z urzędu premiera (czemu Tusk żarliwie zaprzeczał) był przez Niemców brany pod uwagę jako szef Komisji Europejskiej. Ostatecznie przypadła mu mniej prestiżowa rola przewodniczącego Rady Europejskiej – zaufanego Angeli Merkel. Tak o wywodzącym się z Gdańska polityku pisał w 2014 roku „Der Spiegel”: „Tusk ma być jedną z rozważanych kandydatur – jako polski konserwatysta uznawany jest przez wielu obserwatorów jako łatwy w hodowli dla Merkel, w odróżnieniu od pewnego siebie Junckera” – charakteryzował niemiecki dziennik.
Z kolei „Welt” twierdził, że dla Merkel Tusk to idealny kandydat. „Potulny polityk, którym można by bez problemów sterować”. Tusk więc w 2014 roku zgodził się na rolę niemieckiego kundla, któremu można rzucać piłkę będąc pewnym, że Donek natychmiast się za nią rzuci… Tusk był i jest przy tym tak zapatrzony w swego niemieckiego pana, że nawet rzuci się za rzuconym mu granatem. I to w spokojną niedzielę…
Właśnie w niedzielę Donald Tusk rzucił się na planowaną fuzję Orlenu z Lotosem, której jednym z warunków - ustalonych przez Komisję Europejską - jest sprzedaż części aktywów gdańskiej firmy. Pomimo, że negocjacje jeszcze nie zostały zakończone, Radio ZET podało, że „W najbliższym tygodniu PKN Orlen ogłosi, kto odkupi część aktywów Lotosu. Nie będzie to jedna firma, tylko dwie. Partnerem do zakupu części rafinerii w Gdańsku najprawdopodobniej zostanie saudyjski koncern Saudi Aramco. Stacje Lotosu odkupi za to węgierski MOL”… Reakcja niemiecko-brukselskiego kundla była natychmiastowa. Tusk rzucił się na węgierski MOL, pisząc na Twitterze: „Jeśli PiS naprawdę sprzedał stacje Lotosu węgierskiej firmie MOL, politycznie związanej z Moskwą, to znaczy, że Ład Kaczyńskiego jest bardziej rosyjski, niż sądzili najwięksi pesymiści”. Tusk rzucając się na MOL nawet nie sprawdził na czym polega rzekoma „prorosyjskość” węgierskiej firmy! Okazuje się, że większość udziałów – 28,3 proc. ma węgierski rząd a na liście akcjonariuszy nie ma ani jednego podmiotu powiązanego z Kremlem!
Tak więc „potulny polityk (niemiecki), którym można by bez problemów sterować” – rzucił się na „pisoski” Ład, podczas gdy sam – jako Premier RP i człowiek Kremla w Warszawie wprowadzał Ład Rosyjski! Pod koniec marca 2021 roku Tusk mówiąc o „prywatyzacji” Lotosu oświadczył, że „Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie „nie” inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Nasi sąsiedzi są również od tego, abyśmy robili z nimi wspólne interesy. Warto na koniec dodać, że fuzja Orlenu z Lotosem nie jest żadną prywatyzacją ! „Połączenie obejmie dwie spółki mające tego samego właściciela i do tej pory konkurujące ze sobą, co jest niespotykane na europejskim rynku. Dodatkowo intencją PKN Orlen jest wybór takich partnerów do realizacji środków zaradczych, którzy umożliwią rozwój potencjalnie przyjętych aktywów.” – napisano w oświadczeniu PKN ORLEN.
Źródło: niepoprawni.pl
KE kolejny raz broni interesów Wielkich Niemiec, stawiając trudne warunki na przejęcie Lotosu przez Orlen!? Ciekawe czy zostanie zaakceptowany przez KE inwestor z Arabii Saudyjskiej!? 
02 01 2022 Kilka spraw, na które politycy i publicyści nie zwracają uwagi.
Unia ma dochody - głównie ze składek jej członków i ceł - idą na koszty biurokracji i na "normalne" strukturalne dopłaty. Fundusz Odbudowy powstaje ze sprzedaży unijnych obligacji. Pożyczki z FO trzeba oddać, granty - finansuje Unia - czyli MY. Wszystko trzeba oddać. A sprzedaży owych obligacji dokonuje się z tzw. rentą. Innymi słowy jest to pożyczka na rynkach kapitałowych. Zdecydowana większość państw świata sprzedaje takie skarbowe obligacje - z różną rentą (oprocentowaniem). Wysokość tej renty zależy od zdolności kredytowej państwa (jego ratingu określonego przez wyspecjalizowane międzynarodowe agencje). Polska w ostatnich latach ma bardzo dobrą zdolność kredytową i sprzedaje swoje "papiery" z rentą wynoszącą ok 1 - 1,5 % rocznie (nawet zdarzyło się sprzedać obligacje z rentą ujemną). Unia (jako całość) ma niewątpliwie niższą zdolność kredytową niż Polska i my sami możemy pozyskać potrzebne nam fundusze TANIEJ niż te z FO. Nawet finansowo - biorąc FO - stracilibyśmy. A ponadto - pieniądze z FO są "znaczone" (można je wydawać tylko na zatwierdzone przez Komisję UE cele) i "warunkowane" - trzeba spełnić poza traktatowe widzimisię unijnych urzędników w sprawie wydumanych zarzutów z dziedziny praworządności.
Na koniec warto zauważyć, że powstanie FO było poprzedzone jego ratyfikowaniem przez parlamenty państw unijnych. Pojawia się też pojęcie "uwspólnotowienia" długów. Całkiem możliwe, że przyjmując FO w perspektywie spłacalibyśmy długi upadającej np. Grecji, w której cały czas dochody ludności per capita i emerytury są znakomicie wyższe niż w Polsce. Obligacje zazwyczaj kupują bogaci rentierzy bacząc uważnie jak wygląda wypłacalność emitenta. Komisja UE nie jest skłonna dawać raportów w tej mierze. Pozyskała już kilkadziesiąt miliardów Euro - podejrzewam że z EBC, który jest bankiem obsługującym strefę Euro. To równoważne z "drukiem" pustego pieniądza. Możliwe są prolongaty w spłacie "pożyczek" i rzeczywiste darowanie "grantów". EBC nie będzie się upominał, upomną się jednakże prawa rynku. Wspomniana nadmierna emisja bez towarowego pokrycia prowadzi oczywiście do inflacji. Duża waga niemieckiej gospodarki ten proces opóźnia, ale nie ma możliwości mu zapobiec. Zatem albo państwa będą kasę oddawać (ze wspomnianymi rentami plus koszty biurokracji), albo Unia jako całość będzie się pogrążała w inflacji. Konkluzja jest taka - gdyby Polska pochopnie skorzystała z pieniędzy z FO - zostałaby niejako wprowadzona tylnymi drzwiami do strefy Euro ze wszystkimi tego konsekwencjami. Mój głos w sprawie FO nie jest słuchany, ale w tym duchu zaczynają wypowiadać się politycy i ekonomiści, którzy już powinni być wysłuchani. Mam na myśli eurodeputowanego J. Sariusz Wolskiego i prezesa NBP prof. Glapińskiego.
Z innej beczki: L. Miller, który zablokował budowę Baltic Pipe pytany o tę szkodliwą dla Polski decyzję mówił, że to szło o 8 (zastanawiał się czy milionów, czy tysięcy) m3 gazu - postawił na 8 tys.m3. A szło o 8 mld. m3. Lewico i lewactwo - wybrałyście na premiera ekonomicznego analfabetę??? Torpedowanie Baltic Pipe rozpoczął już L. Miller. Tusk wstrzymał budowę gazoportu na 3 lata, a potem wieszał ordery za wbudowanie kamienia węg. Myślę, że nie dokończy równań: C+O2= , C6H6+O2= i CH4+O2=. Bo gdyby to znał, to nie podpisywałby pakietu ENERGETYCZNO-klimatycznego... Panie premierze M. Morawiecki - niech Pan pokona komisję Unii jej własną bronią - niech klimatyczny "podatek" obejmie także innych emitentów np. transport. Najlepiej zresztą by ów podatek obciążał PAŃSTWA - nie gospodarcze podmioty. Wielkość emisji CO2 przez poszczególne państwa podaje EUROSTAT. Można zresztą zacząć od "opodatkowania" spalanych kopalin, co może wyliczyć średnio zdolny uczeń szkoły średniej i byłoby to znakomicie dokładniejsze od dotychczasowego systemu i co ważne - dopiero SPRAWIEDLIWE. Wówczas nie płacilibyśmy najwięcej i ceny uprawnień poszłyby w dół, a nawet gdyby nie, to i tak nasza gospodarka stałaby się wówczas nadzwyczaj konkurencyjna w stosunku do "Zachodu" cieszącego się dotąd przywilejem darmowej emisji CO2. Wpadliby we własne sidła...
Nie cofając się do epoki Kościuszki i Wilsona - Tusk ułatwił Obamie durny "reset" torpedując budowę tarczy antyrakietowej. Mamy F-16, ale bez transferu technologii. Patrioty się ślimaczą, o F-35 za czasu Bidena ani słowa. Abramsy- zbędne dla US (nas?). Ot polityka "na kolanach". Generał, który szerzy idiotyzmy, że polscy żołnierze są dokarmiani przez ludność, bo nie mają co jeść. Ciekawe kto dał mu JAKIKOLWIEK wojskowy stopień, skoro nie ma o Wojsku Polskim bladego pojęcia. płk Janusz Kluba
Źródło: niepoprawni.pl
Unia chce sama pobierać podatki? Wtedy byłaby wolna od jakichkolwiek demokratycznie wybranych parlamentów i nie musiałaby się przejmować traktatami.
Dobre to bogate Niemcy mogą tonami odprowadzać CO2, bo ich stać na kupno praw do jego emisji, a biedacy tacy jak Polska za kilkanaście kilogramów odprowadzanego CO2 kary będą płacić!? Zielony ład to polityka wciskania nam na siłę nowego porządku świata, z jednym rządem, jednym prezydentem!? Doprawdy powiadam wam trudno jest zrozumieć ten Zielony Ład!? 
01 01 2022 Groźne skutki dawnych błędów.
Unia, to “niemiecka granda obliczona na zagarnięcie całej Europy. Nie można do tego dopuścić”. Komisja Europejska to “nie pochodzący z wyboru politycy z odrzutu”, którym “schlebia gnuśny parlament”.  Nikt ich nie rozlicza, “nie odpowiadają przed nikim”, “są pełni arogancji”, “wydają pieniądze, których nie zarobili”.  Przekazać “takiej bandzie choć odrobinę suwerenności, to już lepiej byłoby oddać ją Adolfowi Hitlerowi”. Ten “przynajmniej został wybrany”. Zacytowane tu negatywne opinie o Unii Europejskiej i jej kierownictwie pochodzą z opublikowanego 14 lipca 1990 roku wywiadu, jakiego udzielił tygodnikowi The Spectator Nicholas Ridley minister przemysłu i handlu w rządzie Margaret Thatcher. Ridley ostrzegał w nim przed odradzającymi się mocarstwowymi ambicjami Niemiec skrzętnie ukrywanymi w trakcie toczących się właśnie rokowań w sprawie zjednoczenia Republiki Federalnej Niemiec z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Podobnie jak Ridley, Margaret Thatcher nie lubiła Niemców i nie ufała im. Kiedy zauważyła, że jeden z doradców zaparkował na podjeździe jej rezydencji swego VW prychnęła bez namysłu: “proszę mi czegoś takiego nigdy więcej tutaj nie parkować”. 
Ridley w swym wywiadzie wykłada fundamentalny kanon polityki zagranicznej Zjednoczonego Królestwa: “zawsze gramy na równowagę sił w Europie. Naszą rolą jest utrzymać równowagę europejskich mocarstw. Zwłaszcza teraz, kiedy Niemcy robią się tak bezczelne” zaś “Francuzi zachowują się jak pudelki Niemców”. Thatcher była przeciwna zjednoczeniu Niemiec. Przeciwwagę dla jednoczących się Niemiec widziała w Polsce. Zaufany Ridley jeździł na rozmowy do Polski i do Czechosłowacji. W decydujących dniach zaprosiła do Londynu premiera Tadeusza Mazowieckiego. Program wizyty w lutym 1990 roku był tak ułożony, że kiedy Margaret Thatcher konferowała z szefem dyplomacji Bundesrepublik Hansem- Dietrichem Genscherem, to polski premier zwiedzał schrony gabinetu wojennego odległe od Downing Street 10 o kilka minut spaceru podziemnymi korytarzami. W dowolnej chwili mógł się pojawić i wziąć udział w strategicznej grze o przyszłość Europy. Polska delegacja rządowa przybyła jednak do Londynu przekonana, że wizyta ma charakter gospodarczy a nie polityczny. Nie była przygotowana do udziału w politycznym przemeblowywaniu Europy. Kiedy Margaret Thatcher zapytała szefa polskiego rządu o sowieckie wojska stacjonujące w Polsce ten odparł,  że są one “logistycznym zapleczem wojsk radzieckich stacjonujących w NRD. Chcemy, aby w ramach rozwoju sytuacji siły te się zmniejszały [...]”. „Zmniejszenie to jedno a wycofanie, to drugie - żachnęła się Margaret Thatcher. “Za wcześnie na wycofanie” - uciął premier Mazowiecki. Szukając przeciwwagi dla Niemiec w Europie brytyjska premier nie znalazła w Warszawie partnera. Na twardą decyzję zdobył się dopiero premier Jan Olszewski, który przekreślił  wszelkie opcje inne niż szybkie i całkowite wycofanie wojsk sowieckich z Polski.  
Puśćmy teraz wodze fantazji. Gdyby Mazowiecki wykrzesał z siebie w Londynie choć odrobinę geopolitycznej wyobraźni, to układ sił na kontynencie być może byłby inny. Być może Hans-Dietrich Genscher nie forsowałby tak energicznie planów ujawnionych w przemówieniu wygłoszonym w Tutzing w Bawarii, w którym jasno stwierdził, że zmiany zachodzące w Europie Wschodniej oraz proces zjednoczenia Niemiec nie mogą prowadzić do "naruszenia sowieckich interesów bezpieczeństwa". Genscher zadeklarował, że NATO "nie może rozszerzać się terytorialnie na wschód, to znaczy posuwać się bliżej do sowieckich granic”. Być może kanclerz Helmut Kohl nie uspokajałby prezydenta Związku Sowieckiego Michaiła Gorbaczowa, że wyjątek od zobowiązania do nierozszerzania NATO stanowi tylko terytorium NRD, a i to dopiero po wycofaniu się wojsk sowieckich. Niemieckie deklaracje sprzed 30 lat dają dzisiaj Władimirowi Putinowi koronny argument: Zachód oszukał Moskwę i złamał obietnicę co uzasadnia i usprawiedliwia wywieranie presji militarnej na Ukrainę i stawianie Sojuszowi Atlantyckiemu ultimatum z żądaniami gwarancji osłabienia wschodniej flanki NATO. Gdyby nie zignorowano mocnych słów Nicholasa Ridleya,  gdyby nie traktowano ich jako obsesji pokolenia pamiętającego II wojnę światową, to być może nie mielibyśmy dzisiaj naruszania unijnych traktatów w imię dominacji sterowanych z Berlina brukselskich eurokratów i kauzyperdów z TSUE. Gdyby, gdyby… cofnąć już tego nie można, ale można uczyć się na błędach pamiętając przestrogę Ridley’a, że niemiecka dominacja w strukturach wspólnoty europejskiej doprowadzi do buntu narodów.
Źródło: niepoprawni.pl
Unia chce sama pobierać podatki? Wtedy byłaby wolna od jakichkolwiek demokratycznie wybranych parlamentów i nie musiałaby się przejmować traktatami.
Z forum: Nie mogę pojąć, że większość narodów godzi się na ten terroryzm i dyktat niemiecki pod fałszywymi pozorami równości i demokracji. Jeśli Polska, Węgry, nie doprowadzą do przemian europejskich, to nie ma szansy aby ktokolwiek inny powstrzymał ten cały proces federalizacyjny i odrodzenia rzeszy, zniewolenia państw narodowych. Wielka Brytania się sprytnie z tego wszystkiego wyłączyła. 
30 12 2021 Męczennik Brejza i podgrzewanie Pegaza…
Pegasus to nowa, cudowna broń Platformy Obywatelskiej w walce o polskie koryto. Odcięci od władzy funkcjonariusze PO, którzy Polskę traktowali jak koryto, są na skraju wytrzymałości nerwowej, czego najlepszym przykładem jest ich führer Tusk: w ostatnim wystąpieniu na temat aktualnej sytuacji, Tusk 24 razy użył nazwy „PIS” i aż 26 razy nazwiska „Kaczyński”. Potwierdza to groźną chorobę psychiczną führera partii, czyli manię prześladowczą.
Objawami tej choroby umysłowej jest poczucie, że ludzie PIS-u a zwłaszcza Kaczyński chcą Tuskowi zaszkodzić, knują i obgadują, do tego dochodzi ciągły lęk Tuska i podejrzliwość – oto rzeczywistość osoby cierpiącej na manię prześladowczą. Jak twierdzą psychiatrzy, mania prześladowcza jest określeniem opisującym zaburzony stan psychiczny, który polega na tym, że osoba jej doświadczająca przejawia nieadekwatną, nieustanną wzmożoną czujność, drażliwość i podejrzliwość. Istotną rolę odgrywa także doświadczany lęk...
Wystarczyła wiadomość Associated Press, czyli – jak się okazuje agencji wywiadowczej, by nie tylko Tuska doprowadzić do stanu zaburzenia stanu psychicznego. W tym stanie znalazł się wybitny senator Platformy Obywatelskiej, czyli obywatel Krzysztof Brejza. Jak podaje Associated Press, telefony Krzysztofa Brejzy były inwigilowane w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku. Według danych organizacji Citizen Lab z Uniwersytetu w Toronto, na telefon polityka włamywano się Pegasusem łącznie 33 razy. Cyberataki trwały od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r. Wprawdzie agencja wywiadowcza Associated Press nie ujawniła kto się włamywał na telefony senatora Brejzy ale dla Brejzy jest oczywiste, że robił to PIS. "Trudno się dziwić, że stosując takie metody PiS wygrał wybory" - skomentował na Twitterze politruk Platformy…
Brejza oczywiście wystąpi z pozwami i będzie domagać się powołania komisji śledczej, mając za dowód oświadczenie agencji Associated Press. W tym przypadku nie potrzeba żadnych dowodów, by tak grzać Pegasusa (ponoć zainstalowanego przez PIS w telefonach Brejzy), jak niedawno Platforma grzała posła Mejzę. Bo podobnie jak w przypadku posła Mejzy – nie trzeba żadnych dowodów, by zrobić w Polsce „gównoburzę”. Wie o tym niezawodna Gozdyra, która w każdym swoim programie w „Polsacie” grzała Mejzę, a teraz grzeje Pegaza... W przypadku Brejzy sytuacja jest o tyle poważna, że reżim PIS-u już raz próbował dokonać zamachu na tego wybitnego senatora! I to w czasie, gdy Brejza miał się udać za pilną potrzebą do toi-toia zainstalowanego przez jego ojca Ryszarda, przy kamienicy senatora PO w Inowrocławiu. Warto zwrócić uwagę, że Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza nie bez powodu zainstalował toi-toia przy kamienicy swojego syna – zapewne z powodu częstych awarii kanalizy w grodzie Brejzów. Jednak na przekór zamachowcom z PIS-u, do pożaru toi-toia nie doszło w trakcie posiedzenia Krzysztofa Brejzy a ponadto - jak stwierdziła Prokuratura (oczywiście Ziobry!) - toi-toi został podpalony przez osobnika, nie związanego z PIS-em! Niesmak jednak pozostał a Krzysztof Brejza został uznany za męczennika Platformy Obywatelskiej, który mógł zginąć na posterunku!
Ten sam scenariusz co w przypadku toi-toia,  dotyczy inwigilacji Brejzy przy pomocy Pegasusa, o czym niewątpliwie zarządził prokurator Ziobro. Wprawdzie senator Brejza nie ma na to żadnych dowodów, ale przecież wystarczy obrzucić PIS szambem z toi-toia, by smród i niesmak pozostał. Nie do pogardzenia jest także fakt, że przy okazji rozrzucania szamba i grzania Pegasusa - oprócz senatora Brejzy - także mecenas Giertych oraz prokurator Ewa Wrzosek mają szansę stać się męczennikami Platformy Obywatelskiej…W ten sposób okaże się, że „Pegasus wart był posiedzenia w toi-toiu”…
P.S. Oczywiście, że ani Brejza, ani Wrzosek a tym bardziej Giertych nie przekażą swoich telefonów do sprawdzenia przez prokuraturę Ziobry na okoliczność Pegasusa! Będą na oczach Gozdyry umierać za miliony... W przypadku Giertycha są to aż 72 miliony!
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Gdyby Brejzę inwigilowały służby polskie, to dobrze by świadczyło o tych służbach. Brejza w pełni zasługuje na inwigilację, bo jest niebezpieczny dla państwa. Wszyscy już zapomnieli bulwersującą sprawę - interpelacje poselskie dla ówczesnego posła Brejzy pisali b. funkcjonariusze WSI. Sprawa się wydała jak niektórzy z wydalonych oficerów kontrwywiadu wojskowego założyli w Krakowie prywatny "Ośrodek kształcenia kontrwywiadu NATO", który rozpędził min. Macierewicz ("wyborcza pisała, że Macierewicz zaatakował NATO). Oczywiście NATO nie miało z tym nic wspólnego, a w pomieszczeniach znaleziono brudnopisy interpelacji, które później zgłaszał Brejza. Funkcjonariusze zamieszani w sprawę wywodzą się z WSI - polskiej filii sowieckiego GRU. 
21 12 2021 Aż 2/3 ceny prądu w Polsce to obciążenia unijne.
Jak poinformował wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin w wywiadzie dla „ Polska Times.pl”, w obecnych cenach prądu aż 2/3 stanowią koszty wynikające z unijnej polityki klimatycznej. Aż 59% ceny energii elektrycznej to koszty uprawnień do emisji CO2, których obecne ceny przekroczyły 90 euro za tonę emisji, kolejne 8% to koszty obowiązków związanych ze wspieraniem Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) i efektywności energetycznej. Zaledwie 2% to marża dla sprzedającego i akcyza, więc nawet obniżenie tej ostatniej do 0% na co zdecydował się rząd od stycznia przyszłego roku w niewielkim stopniu może wpłynąć na obniżenie ceny energii. Podwyżki cen prądu ogłoszone przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) dla odbiorców indywidualnych średnio o 24% w roku 2022, w dużej mierze wynikają więc z unijnej polityki klimatycznej. Jednak po wprowadzeniu rozwiązań osłonowych przez rząd 0% akcyzy i zmniejszenie podatku VAT z 23% do 5%, ceny te dla odbiorców indywidualnych mają wzrosnąć średnio tylko o 7%.
Trzeba przy tym wyjaśnić, że w latach 2021-2023 w ramach unijnego handlu emisjami CO2, Polska otrzyma średniorocznie około 105 mln ton pozwoleń, z tego 40 mln ton udostępni nieodpłatnie firmom wytwarzającym energię elektryczną i ciepło, a pozostałe 65 mln ton sprzeda na aukcjach (średnioroczne zapotrzebowanie naszego kraju na pozwolenia na emisję CO2 to ok. 170 mln ton). Dochody z tej sprzedaży są dochodami budżetu ale są to tzw. środki znaczone, a więc będą mogły być wydatkowane tylko i wyłącznie na przedsięwzięcia związane z „zieloną energetyką”. Brakujące średniorocznie 65 mln ton uprawnień do emisji CO2, polska szeroko rozumiana energetyka, będzie musiała kupić na którejś z dwóch giełd (niemieckiej EEX w Lipsku, albo ICE w Londynie) po bieżących cenach (zapewne już nie niższych niż 90 euro za tonę). Koszty tych zakupów to średniorocznie około 27 mld zł i takie pieniądze wypłyną corocznie z naszej energetyki zmniejszając jej możliwości inwestycyjne, a tym samym transformację energetyczną, która jest przecież głównym celem unijnej polityki klimatycznej. W ten sposób konsekwencje tak gwałtownego wzrostu cen uprawnień na emisję CO2, w znaczący sposób obciążając wytwarzających energię elektryczną tak wysokimi kosztami, że wręcz uniemożliwiają im transformację energetyczną.
Przypomnijmy także, że na tak radykalny system europejskiej polityki klimatycznej, najpierw jesienią 2008 roku zgodził się premier Donald Tusk na posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli (wtedy jeszcze możliwe było weto w tej sprawie). Wtedy właśnie zapadła jego zgoda na słynne 3x20 w tym redukcję o 20 proc. emisji CO2 do roku 2020, jeszcze poważniejsze negatywne skutki dla Polski miało wyrażenie zgody na zmianę bazy redukcji CO2 z roku 1990 na rok 2005 a także na obowiązkowy handel uprawnieniami do emisji dla wytwarzających energię elektryczną, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku. Jeszcze radykalniejsze rozwiązania zaproponowała KE w polityce klimatycznej w 2014 roku, Tusk wtedy jeszcze jako premier zdając sobie sprawę, że ich przyjęcie uderzy w Polskę jeszcze mocniej niż porozumienie z 2008 roku, dwukrotnie prosił o przełożenie debaty nad tymi zmianami na posiedzeniu Rady Europejskiej w marcu i w czerwcu 2014, na jesień tego roku. Pod koniec października 2014 roku na posiedzenie RE, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje (między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 proc. Do 2030), ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję, co już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen.
Drugim powodem jest fakt, że pozwolenia na emisję od stycznia 2018 roku stały się instrumentem finansowym, a tym samym w handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji. Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym kolejny powód do windowania ich cen. Wtedy ówcześnie rządzącym wydawało się, że akceptują rozwiązania, które szybko nie przełożą się na ceny energii elektrycznej w Polsce, choć znamienne było przejęzyczenie premier Kopacz, która po powrocie z Brukseli na konferencji prasowej w październiku 2014 roku powiedziała, że ceny energii elektrycznej w Polsce w 2020 roku wzrosną i dopiero po poprawieniu jej przez ówczesną rzecznik rządu, powiedziała że nie wzrosną. Wzrosły i to wyraźnie i tylko działania osłonowe prowadzone przez rząd zarówno w 2020 roku jak i te zapowiedziane ostatnio powodują, że ten wzrost cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych będzie ostatecznie niższy.
Źródło: naszeblogi.pl
Wkrótce będzie 16 lat rządów PO i PiS, i nie znam ani jednego sukcesu, który nakłoniłby mnie do głosowania na te partie. Za to można przytoczyć całą masę porażek, powstała by z tego książka "Jak nie rządzić krajem". Każda decyzja to ukłon w stronę interesów nielicznej grupki osób, oczywiście kosztem większości. Dlatego nigdy więcej PO i PiS w rządzie i sejmie.
Energia elektryczna z węgla jest najtańsza, tylko co oni do węgla dodają, że tak śmierdzi po spaleniu!? Gdyby kłamstwo było paliwem, to dzięki Morawieckiemu bylibyśmy światową potęgą energetyczną. Ciekawe gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2!? No i skoro Polska jest uznawana za jednego z największych trucicieli, to dlaczego sprzedajemy uprawnienia do emisji CO2!? Czyżby kary za przekroczenia były mniejsze, od ceny sprzedaży prawa do emisji!? W zeszłym roku handel uprawnieniami do emisji przyniósł 12,1 miliarda złotych. W tym miało być nieco ponad 10, ale rosnące ceny sprawiły ministrowi finansów piękną niespodziankę - budżet wzbogaci się nawet o 20 miliardów złotych, a może więcej!? Brawo PiS teraz będziemy płacić o 40% więcej za prąd, w teorii, bo w praktyce tego może być 140%!? 
20 12 2021 Słowa potrafią zabić. Andruszkiewicz o skandalicznych słowach Tuska: To człowiek chory z nienawiści.
- Donald Tusk widzi, że nie jest w stanie z nami konkurować na program, na efekty gospodarcze, na poziom życia Polaków. Widzi, że sondaże ma słabsze niż my. Widzi, że "efektu Tuska" nie ma i Polacy nie chcą oddać mu władzy. Więc postanawia po prostu podpalać Polskę i w ogniu tym być może w jakiś sposób odzyskać władze  - ocenił Adam Andruszkiewicz w rozmowie z Michałem Rachoniem w programie TVP Info #Minęła20. Lider PO Donald Tusk podczas jednego z protestów przeciwko nowelizacji ustawy medialnej groził prezydentowi Andrzej Dudzie, cytując słowa wiersza Czesława Miłosza. 
- Te słowa jakże dobrze pasują do tego dzisiejszego naszego spotkania. Adresuję je do mieszkańca tego Pałacu i jego mocodawcy: "Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta. Możesz go zabić, urodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy. Lepszy dla Ciebie byłby świt zimowy i sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta". Pamiętajcie o tych słowach wielkiego poety, pamiętajcie o tym, co czeka każdą władzę, która sprzeniewierza się ojczyźnie - mówił.
Redaktor Michał Rachoń zapytał wiceministra cyfryzacji, posła Prawa i Sprawiedliwości Adama Andruszkiewicza oraz senatora Polskiego Stronnictwa Ludowego Jana Filipa Libickiego o to, co sądzą o tego typu wypowiedzi.  Jako pierwszy głos zabrał polityk ludowców. - Tę część wypowiedzi Donalda Tuska uważam za niewłaściwą, bo to, że trzeba kogoś rozliczyć za złamanie prawa - a jestem przekonany, że będzie tego sporo, kiedy PiS przestanie rządzić - to jeszcze nie oznacza, że należy wzywać do wieszania. Nie wiem, trudno to powiedzieć, jaki tu jest kontekst - powiedział.
- Uważam, że nikt - a już w szczególności osoba o pozycji Donalda Tuska - nie powinien używać w stosunku do urzędującego prezydenta takich słów
- stwierdził Jan Filip Libicki. 
Michał Rachoń zapytał Adama Andruszkiewicza zapytał, czy to faktycznie są "tylko słowa, które nie powinny paść, czy może coś więcej". - Wiemy doskonale, że słowa potrafią zabić i w tym kontekście słowa Donalda Tuska niestety mogą doprowadzić do tragedii w Polsce, bo jeżeli znajdzie się w Polsce jakiś szaleniec, który stwierdzi, że być może ma on racje i trzeba powiesić prezydenta Rzeczpospolitej, bądź przedstawiciela władzy, to możemy mieć w Polsce tragedię - odpowiedział wiceminister cyfryzacji. - Pamiętamy, że był taki pan Cyba związany z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, który zastrzelił członka Prawa i Sprawiedliwości, a krzyczał także o tym, że chciał zastrzelić także prezesa Jarosława Kaczyńskiego, tylko mu się nie udało - dodał polityk. Poseł Prawa i Sprawiedliwości ocenił, że "Donald Tusk jest chory z nienawiści". - Zwróćmy uwagę, że od kiedy wrócił do polskiej polityki, to mamy bardzo dużą eskalacje wrogości, nienawiści, hejtu w polskiej polityce. On cały czas nakręca taki bardzo mocny konflikt w naszym państwie. To jest celowa robota, która ma zadanie podpalić Polskę - zauważył.
- Donald Tusk widzi, że nie jest z nami konkurować na program, na efekty gospodarcze, na poziom życia Polaków. Widzi, że sondaże ma słabsze niż my. Widzi, że "efektu Tuska" nie ma i Polacy nie chcą oddać mu władzy. Więc postanawia po prostu podpalać Polskę i w ogniu tym być może w jakiś sposób odzyskać władze - zaznaczył Adam Andruszkiewicz. 
Źródło: niezależna.pl
"Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta. Możesz go zabić, urodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy. Lepszy dla Ciebie byłby świt zimowy i sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta". Tusk wieszcz narodowy, narodził się nowy, dla prezydenta gałąź przygotowana!?
Z forum: Wystąpienie tego lokaja zawiera życzenia śmierci. To jest ohydne i nawet zgodnie z prawem karalne - o ile znaleźliby się normalni sędziowie. Los jest przewrotny - może sam przepowiedział sobie przyszłość.
"Ten 'internetowy troll i hejter', który 'dostał bęcki' w wyborach prezydenckich z Lechem Kaczyńskim i 'wymiękł' przed konfrontacją wyborczą z Andrzejem Dudą dziś odreagowuje frustracje. Jedyne na co zasługuje, to na cytat z fraszki Juliana Tuwima: 'Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam Ci prztyczka...'" - napisał Brudziński na Twitterze.
LIBICKI - ty chcesz rozliczać i kogo?! Za kogo ty się uważasz to już sam nie wiesz ! Takie dedykowane wiersze za nie właściwe uznajesz !? A jak po ciebie ze stryczkiem przyjdą to w swoim samo zachwycie sam sobie gałąź wyznaczysz ?! Do sądzenia innych dążysz w samo zachwyt popadając ! Za "CHRABIEGO WIELKOPOLSKIEGO" się masz a we własnej obłudzie innych topić byś gotów ! Własne gacie ponad POLSKĄ RACJE STANU stawiasz ! Dla płonącej Hiszpańskiej Togi 500 tyś EURO dziennie płacić chcesz i jak zawsze nie ze swoich ! Ty ciągle młodym działaczem jesteś tam gdzie swoją chorągiew wystawisz i zawsze ci z wiatrem ! Jakie stare czasy musiały w PSL wrócić że za swojego krasomówcę cię wystawiają ! Bez świateł kamer i blasku fleszy żyć nie potrafisz ! Cudze za swoje uznawać -umiaru nie znając a swoje w papierki owijać i za cukierki rozdawać ! To jest ta twoja życiowa rola którą grasz z każdego miejsca ! 
18 12 2021 Morawiecki ma rację, to Tusk i Kopacz zgodzili się na system handlu emisjami (ETS).
W związku z atakami posłów Platformy na rząd premiera Morawieckiego i oskarżeniami go o drożyznę, tuż przed ostatecznym głosowaniem budżetu na rok 2022, szef rządu zdecydował się zabrać głos w Sejmie i przypomnieć, kto wyraził zgodę na taki, a nie inny ostateczny kształt unijnego systemu handlu emisjami (EU ETS). Rzeczywiście ostatnie lata, to wręcz drastyczny wzrost cen pozwoleń na emisję CO2, obecnie sięgają one 90 euro za tonę, co oznacza, w ciągu ostatnich 4 lat ceny te wzrosły 10-krotnie, a w ciągu ostatniego roku 3-krotnie.
W sytuacji kiedy polski przemysł potrzebuje około 170 mln ton pozwoleń na emisję rocznie, a otrzymujemy około 105 mln ton (około 40 mln ton z nich rząd rozdziela wśród przedsiębiorstw bezpłatnie, a pozostałe 65 mln ton sprzedaje, przy czym dochody z tego tytułu wpływają do budżetu państwa i te środki muszą być przeznaczone na transformację energetyczną), co oznacza, że pozostałą cześć pozwoleń przedsiębiorstwa muszą kupić w ramach tego systemu handlu. Są to więc wydatki po obecnym kursie złotego wynoszące przynajmniej 25 mld zł i takie środki corocznie wypływają z polskiej gospodarki i osłabiają jej możliwości transformacji energetycznej. Przypomnijmy tylko, że na tak radykalny system europejskiej polityki klimatycznej, najpierw jesienią 2008 roku zgodził się premier Donald Tusk (słynne 3x20 w tym redukcję o 20 proc. emisji CO2 do roku 2020, przy czym wyraził też zgodę na zmianę bazy z roku 1990 na 2005, co w sposób szczególny postawiło Polskę w trudnej sytuacji, a także na obowiązkowy handel uprawnieniami do emisji dla wytwarzających energię elektryczną, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku).
Jeszcze radykalniejsze rozwiązania zaproponowała KE w polityce klimatycznej w 2014 roku, Tusk wtedy jeszcze jako premier zdając sobie sprawę, że ich przyjęcie uderzy w Polskę jeszcze mocniej niż porozumienie z 2008 roku, dwukrotnie prosił o przełożenie debaty nad tymi zmianami na posiedzeniu Rady Europejskiej w marcu i w czerwcu 2014, na jesień tego roku. Pod koniec października 2014 roku na posiedzenie RE, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje (między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 proc. Do 2030), ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję, co już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen. Drugim powodem jest fakt, że pozwolenia na emisję od stycznia 2018 roku stały się instrumentem finansowym, a tym samym w handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji.
Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym kolejny powód do windowania ich cen. A więc to właśnie ówczesne zgody premierów Tuska i Kopacz na kolejne  zaostrzenia unijnej polityki klimatycznej, spowodowały, że w ostatnich latach mamy do czynienia  z gwałtownym wzrostem cen pozwoleń na emisję CO2. Premier Morawiecki zaproponował na ostatnim szczycie Rady w Brukseli wyłączenie z tego handlu emisjami CO2 sektora finansowego, ale póki co nie ma na to zgody większości krajów, mimo tego, że system się rozregulował i najbardziej osłabia finansowo kraje, które stoją przed największymi wyzwaniami transformacji energetyki (a więc utrudnia transformację tym krajom). Być może jednak przyjdzie opamiętanie, ponieważ premier Morawiecki zapowiedział zawetowanie zamierzeń jego rozszerzenia przez KE na transport, mieszkalnictwo i ciepło systemowe. W marcu przyszłego roku, a być może nawet szybciej, szefowie rządów będą musieli wrócić do debaty na ten temat, ponieważ ceny prądu w kilku krajach Europy Zachodniej wzrosły o blisko 200%, a to grozi niepokojami społecznymi na dużą skalę.
Źródło: naszeblogi.pl
Energia elektryczna z węgla jest najtańsza, tylko co oni do węgla dodają, że tak śmierdzi po spaleniu!? Gdyby kłamstwo było paliwem, to dzięki Morawieckiemu bylibyśmy światową potęgą energetyczną. Ciekawe gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2!? No i skoro Polska jest uznawana za jednego z największych trucicieli, to dlaczego sprzedajemy uprawnienia do emisji CO2!? Czyżby kary za przekroczenia były mniejsze, od ceny sprzedaży prawa do emisji!? W zeszłym roku handel uprawnieniami do emisji przyniósł 12,1 miliarda złotych. W tym miało być nieco ponad 10, ale rosnące ceny sprawiły ministrowi finansów piękną niespodziankę - budżet wzbogaci się nawet o 20 miliardów złotych, a może więcej!? Brawo PiS teraz będziemy płacić o 40% więcej za prąd, w teorii, bo w praktyce tego może być 140%!?
14 12 2021 Kim był Jaruzelski?
Pułkownik Piotr Wroński, były oficer Służby Bezpieczeństwa, a później Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Wywiadu (odszedł ze służby w2008 r.) napisał książkę pt. „Czas nielegałów: krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów”. Były oficer SB w swojej książce opisuje sowieckie sposoby kontrolowania podbitych krajów przy pomocy „matrioszek” – wyszkolonych przez sowiecki wywiad osób, którym dopisano nową tożsamość. Byli, ale i nadal są to doskonale wykształceni oficerowie sowieckiego, a później rosyjskiego wywiadu, którzy prowadzą podwójne życie udając lojalnych obywateli kraju, w którym żyją. Matrioszka to drewniana rosyjska zabawka, składająca się z wydrążonych w środku lalek, włożonych jedna w drugą. Jest symboliczną rosyjską zabawką. Tak symboliczną, że w ten sposób zaczęto nazywać rosyjskich nielegałów, inaczej śpiochów. Jak twierdzi płk Wroński - tuż po wojnie, korzystając z zamieszania i śmierci milionów ludzi, nawet kilkuset oficerów sowieckich służb zaczęło udawać Polaków . Przeszli oni szkolenia w ZSRR – w tym naukę swojej nowej tożsamości i języka polskiego, by w podbitej Polsce udawać rdzennych Polaków. Cechą tych polskich „patriotów” było to, że nie posiadali rodziny (wymordowanej przez Niemców lub Rosjan), więc nikt nie odważył się podważyć ich pochodzenia.
Oczywiście nie dla wszystkich sowieckich agentów starczyło polskich życiorysów, ale w „wolnej” Polsce ochronił ich „okrągły stół” , miłość Adama Michnika i Platforma Obywatelska. Takie osoby znajdziemy dziś w euro-parlamencie, wysunięte z ramienia Platformy Obywatelskiej. Zwróćmy uwagę na oficjalny życiorys Wojciecha Jaruzelskiego zamieszczony w Wikipedii: „Wywodził się z rodziny szlacheckiej i ziemiańskiej herbu Ślepowron. Ród wywodzi się z pogranicza Mazowsza i Podlasia. Korzeniami sięga przełomu XV i XVI wieku….” Z dalszej części „życiorysu” dowiemy się, że „…od 1933 Wojciech Jaruzelski uczęszczał do gimnazjum prowadzonego przez zakon marianów na warszawskich Bielanach, a jego edukacja była sporym obciążeniem dla budżetu domowego. Na etapie wyboru rozpatrywane były także gimnazjum jezuickie w Chyrowie koło Lwowa i gimnazjum w Rydzynie. Szkoła uczyła w duchu endeckim oraz zasad katolickich i poszanowania polskiej tradycji…” Wychodzi na to, że Jaruzelski był nie tylko polskim patriotą, a powinien także doskonale znać łacinę i język francuski – obowiązkowe przedmioty w gimnazjum prowadzonym przez zakon Marianów! Dziwnym trafem gen. Jaruzelski nie znał tych obu języków…
Kontrolą nielegałów, czyli sowieckich „matrioszek” zajmował się gen. Czesław Kiszczak, o którego rodzicach dowiemy się z Wikipedii tylko tyle, że „w latach powojennych Kiszczak podawał, że jego rodzice podczas okupacji zostali wywiezieni na roboty przymusowe”. Potem słuch o „rodzicach” Kiszczaka zaginął. Czy „Kiszczak” był także rosyjską matrioszką? Płk Wroński w swojej książce nie wymienił nazwiska Kiszczaka, choć dość dokładnie opisuje historię dziecka. Nazywa je Sieriożą, z białoruskiej wioski, które w dzieciństwie osłuchało się z językami polskim, białoruskim, jidysz. Jak inne dzieci w latach 30. Sierioża był sierotą i trafił do domu dla dzieci wrogów ludu. Tam został zauważony jego lingwistyczny talent i trafił do ośrodka pod Moskwą, gdzie rozpoczęło się jego szkolenie na janczara Sowieckiego Związku. Na tych lekcjach wpajano mu nie tylko miłość do Kraju Rad, ale rozwijano znajomość języka polskiego, polskiej kultury i historii (oczywiście z sowieckiej perspektywy). Później nauczono go zasad walki tajnych służb, dywersji, nauczono jak zmagać się z wrogami sowieckiego państwa. W pewnym momencie zaprzestano tej nauki i skoncentrowano się na przyuczeniu młodego człowieka do bycia Polakiem 24 godziny na dobę. Zakazano mówić po rosyjsku... Czy pod koniec życia Sieroża - Czesław przypomniał sobie swoją prawdziwą tożsamość i kazał się pochować w obrządku prawosławnym? Bo przecież Czesław Kiszczak był ateistą i nigdy nie miał nic wspólnego z prawosławiem – wg. oficjalnego życiorysu!
Co ciekawe, Czesław Kiszczak nie tylko kontrolował działania tajnych służb PRL-u, ale był także oficerem prowadzącym agenta sowieckiej wojskowej informacji ps. Wolski – późniejszego generała i dyktatora PRL Wojciecha Jaruzelskiego. Kiszczak miał wiedzę o wszystkich „matrioszkach” w Polsce, więc jego powołanie na wicepremiera i szefa bezpieki w „pierwszym niekomunistycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego” było gwarancją, że w "wolnej" Polsce włos z głowy nie spadnie wszystkim sowieckim „matrioszkom”. W Polsce po 1989 r. wykryto kilkanaście „matrioszek” (jedna sama zgłosiła się do polskich służb) a jak niesie wieść gminna – pełną listą dysponował także Piotr Jaroszewicz który ogłosił, że „przerywa milczenie”. Niedługo potem został zamordowany… Życiorys to najważniejsza część tożsamości każdego człowieka. Zajrzyjmy więc do życiorysów dzisiejszych „europejczyków”, czy obrońców demokracji i praworządności. Jak nie ojciec komunista to brak rodziców lub też kariera, która zaczęła się dopiero w 1990 roku. Są też piękne, patriotyczne życiorysy – z tym, że ukradzione Polakom, którzy zginęli po II Wojnie Światowej...
Źródło: niepoprawni.pl
Jaruzelski to był szlachcic z krwi, i kości, i to było widać!? Dziwiło mnie jak on mógł zrobić taką karierę u sowietów!?
No a Konstanty Rokossowski marszałek Polski, i ZSRR. ponoć urodził się w Warszawie, w rodzinie kolejarza, i nauczycielki!? 
11 12 2021 Rosja ograbiła Polskę na 54 miliardy dolarów.
Polski rząd, jak donosiła prasa, od paru lat mówi o konieczności uregulowania przeszłości. W kolejną rocznicę wybuchu II Wojny Światowej temat reparacji wojennych znów został przywołany. - "Trzeba domagać się zadośćuczynienia" – podkreślił Mateusz Morawiecki podczas przemówienia na Westerplatte. O jakie pieniądze chodzi? Czy reparacje wojenne Polska zamierza dochodzić tylko od Niemiec czy od kolejnego agresora, który 17 września 1939 r bez wypowiedzenia wojny uderzył zbrojnie na nasz kraj. "Trzeba domagać się prawdy, trzeba domagać się zadośćuczynienia" – zaznaczył Mateusz Morawiecki, który wielokrotnie publicznie poparł roszczenie reparacyjne polskiego rządu wobec Niemiec i Rosji. Tysiące sztuk bydła, maszyny z urządzeniami przemysłowymi, setki składów kolejowych pędzących w głąb ZSRR. Taki obrazek był widokiem codziennym w 1945 r – 1950 r. Przeczytajcie jak nas ograbiono. Wszelkie zdobycze wojenne to własność ZSRR. 10 stycznia 1945 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRR wydała rozporządzenie, na mocy którego prawnie sankcjonowano grabież na niespotykaną skalę majątku stanowiącego tzw. zdobycz wojenną. Na realizację grabieży nie trzeba było długo czekać.
Gregorij Żukow meldował Stalinowi w 1945r. o zdobyciu przez Armię Czerwoną kompletnie wyposażonych fabryk znajdujących się w takich miejscowościach jak : Łódź, Bydgoszcz, Radom, Gliwice i wielu innych miejscowościach, wyzwalanych przez Armię Czerwoną, ale także i Wojsko Polskie. Stalin wówczas nakazał demontowanie wszelkich urządzeń przemysłowych, znajdujących się w fabrykach i zakładach na terenie wyzwalanej Polski, powołując do tego celu, na wniosek Żukowa, Komitet Specjalny. Decyzja Stalina skutkowała tym, że żołnierze rosyjscy zachowywali się na terenie Polski jak na podbitym terytorium grabiąc i rabując po drodze wszystko, co tylko stanowiło jakąkolwiek wartość. Grabiono skutecznie i to prawie do zera majątki ziemskie, dwory, magazyny, sklepy, maszyny rolnicze, artykuły spożywcze, paliwo, paszę, bydło i inne przedmioty ,które udało się ukraść. Opornych Polaków broniących swego mienia po prostu zabijano lub aresztowano i wysyłano setkami na Sybir. Ponieważ grabieże rozwijały się bardzo szybko na niespotykaną dotąd skalę dlatego też celem  ich planowego działania Sowieci powołali tzw. bataliony robocze liczące około 50 osób, które tworzyły np. poganiaczy bydła czy mobilne transporty do wywozu zrabowanego z terenu Polski mienia. Powołano łącznie 500 takich batalionów.
Jak Armia Czerwona wyzwalała Polski węgiel. Teren Górnego Śląska wybitnie przypadł do gustu złodziejom i szabrownikom Armii Czerwonej. Tylko pomiędzy 1 kwietniem a 1 czerwcem 1945 r., jak podają źródła, wywieziono w głąb Rosji 975 tys. ton ukradzionego węgla, który wówczas był surowcem na wskroś strategicznym. Po 1 czerwca 1945 r. pod nadzorem radzieckim codziennie wywożono do Rosji węgiel łącznie wywieziono go w ilości 26 tys. ton. Polskie rodziny głodne przymierały wówczas z zimna i braku opału. Szybko i planowo zdemontowano hutę w Gliwicach gdzie wywieziono urządzenia walcowni rur. Demontowano skrupulatnie wyposażenie Polskich elektrowni głównie w Miechowicach, Zabrzu, Zdziszowicach, Mikulczycach, Blachowni Śląskiej i Chełmsku Śląskim. W domach polskich oczywiście z tego powodu zabrakło prądu. Nie oszczędzono wyposażenia zakładów i fabryk w Dąbrowie Górniczej,, Chorzowie, Siemianowicach, Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Toruniu, Oświęcimiu i wielu innych Polskich miastach gdzie tylko weszła  Armia Czerwona wyzwolicieli i grabieżców oraz złodziei.
Łupiono Polskie miasta. W samej tylko Bydgoszczy, jak podaje prasa, wywieziono wyposażenie 30 dużych zakładów przemysłowych oraz 250 jednostek pływających zagarniętych z Kanału Bydgoskiego. W Toruniu na 46 wagonów kolejowych załadowano wyposażenie młynów w wyniku czego w mieście zabrakło chleba. Ukradziono nawet śmieciarki z miejskich zakładów oczyszczania miasta. Szczególne znaczenie Sowieci przywiązywali do kradzieży wyposażenia zakładów paliw syntetycznych. Do ZSRR wyjechało z terenu Polski prawie 10 tys. wagonów wyładowanych takimi urządzeniami. Z samych tylko Polic z usytuowanych tam zakładów Rosjanie zrabowali ich wyposażenie i załadowali je na 14 tys. wagonów wywożąc w głąb Rosji. Nie oszczędzono nawet Polskich kolei. Rozbierano i wywożono stacje transformatorowe, parowozownie, wagonownie, brali wszystko co stanowiło jakakolwiek wartość jak np. zakłady naprawcze , warsztaty. Wywieziono 5500 km linii kolejowych dla porównania w Polsce w 2010 r. długość linii kolejowych wynosiła 22046 km.
Rolnictwo zostało złupione doszczętnie. Wyzwoliciele spod znaku sierpa i młota szczególnie upodobali sobie jednak Polskie rolnictwo, które łupiono bez opamiętania. Tylko do 1 września 1945 r., jak podają źródła, zarekwirowano i wywieziono do Rosji 506 tys. sztuk bydła,114 tys. sztuk owiec, 206 tys. sztuk koni. Wywieziono ponad 72 tys. ton cukru, 14 tys. ton zboża i to tylko z powiatu toruńskiego, 20 tys.ton ziemniaków, 100 tys. ton słoniny, 25 tys. ton mięsa. Wyzwoliciele kradli ubrania, buty, radia, zegarki, rowery, zestawy stołowe a nawet gwoździe. Tych, którzy bronili swego mienia zabijano lub zsyłano na Sybir. Czerwonoarmiści kradli także poza planowo np. w październiku 1945 r. pijani żołnierze radzieccy rabowali stragany odbywającego się targu. Gdy chłopi stawiali opór zostali zaatakowani granatami i seriami z broni maszynowej – takie przypadki zdarzały się nagminnie. Polskich żołnierzy tzw Kościuszkowców, którzy stawali w obronie łupionych chłopów rozstrzeliwano  na miejscu lub degradowano i wsadzano do więzienia na wiele lat. Tylko w 1948 r. z terenów Polski, sowieci wywieźli do Rosji 239 tys. wagonów zrabowanych rzeczy. Na jaką kwotę okradli Polskę Sowieci
W 1946 r. była to już kwota 667 mln. dolarów, szkody powstałe z tytułu wandalizmu żołnierzy Rosyjskich w czasie dokonywania rabunków wyniosły ponad 292.5 mln. dolarów co łącznie w przeliczeniu na dzisiejszą wartość, jak podają dostępne źródła, daje nam niebagatelną kwotę ponad 54 miliardy dolarów nie licząc odsetek.
Nic dziwnego, iż po „takim wyzwoleniu” w Polsce po 1945 r. zagościł głód a przemysł potrzebował ponad 50 lat by odzyskać to co wyzwoliciele ukradli. Znane były powszechne przypadki umierania głodową śmiercią głównie sierot i małych dzieci, gdyż żywność ukradli Rosjanie. Paradoksem niech będzie fakt, że właśnie tę zrabowaną z Polski żywność Rosja nam wysyłała jako ich pomoc dla odbudowy naszego kraju. Podobnie było w przypadku maszyn i urządzeń do fabryk i zakładów - oczywistsze za taką pomoc co musieliśmy „wyzwolicielom” słono płacić – ale to już temat na inny artykuł.
Źródło: naszeblogi.pl 
Jak wyjeżdżali z Polski było podobnie, wywozili wszystko co miało jakąkolwiek wartość, z koszar, miejsc zakwaterowania!? 
09 12 2021 Podejrzana Lapuerta? "Libération" o korupcji na szczytach Unii.
Dziwna cisza spowiła rewelacje francuskiego dziennika. Cóż, reakcja wyczekująca jest jak najbardziej zrozumiała. Gdyby jakimś cudem okazało się, że publikacja była fejkiem, dziennikarze zaangażowani w jej rozpowszechnianie na zawsze musieliby pożegnać się z zawodem. Nie mówiąc już o bankructwie redakcji. Jestem już taki stary, że pamiętam emocje, jakie na całym świecie wywołały rewelacje dwóch dziennikarzy Washihgton Post – Boba Woodwarda i Carla Bernsteina. Ich dwóch, i tylko dwóch! zapoczątkowało proces, który doprowadził do ustąpienia ze stanowiska 37 prezydenta USA Richarda Nixona. Jak dotąd był to jedyny taki przypadek w historii Ameryki (tzw. afera Watergate, jeśli ktoś już nie pamięta). Francuski dziennik Libération tydzień temu zamieścił serię artykułów stanowiących podsumowanie dziennikarskiego śledztwa. Ujawniono w nich dziwne powiązania istniejące pomiędzy Europejską Partą Ludową (na czele jej ciągle jeszcze stoi Donald Tusk), a TSUE, Europejskim Trybunałem Obrachunkowym  oraz  urzędnikami Komisji Europejskiej.
Zamiast Unii Europejskiej mamy do czynienia z Państwem Europejskiej Partii Ludowej? Czy właśnie w głębi nieformalnych układów i powiązań, możliwych dzięki dziwnej liberalizacji wymagań wobec członków TSUE (brak tzw. rejestru transparencji w odróżnieniu od członków Komisji Europejskiej) należy szukać przyczyn szokującego orzeczenia byłej już „sędzi” TSUE Rosario Silvy de Lapuerty? Przypominam, jak ktoś zapomniał – ta dama nakazała dosłownie z dnia na dzień zamknąć kopalnię węgla brunatnego w Turowie, co z automatu pozbawia Polskę blisko 8% generowanej energii elektrycznej. O pozbawieniu podstaw ekonomicznych życia ludzi w Bogatyni nawet nie wspomnę. Za to cios ów spotkał się z nieukrywaną radością totalsów oraz wszelkiej maści „zielonych” z osobniczką Spurek na czele. Im gorzej dla Polski, tym dla nich lepiej. Czy również tu należy szukać prawdziwych przyczyn wstrzymywania Polsce pieniędzy z tzw. Funduszu Odbudowy (RRF)? W programie TVP INFO możemy zapoznać się z wypowiedzią francuskiego dziennikarza śledczego - Jeana Quatremera, autora publikacji. https://www.youtube.com/watch?v=ZgMAtPgzNpM
Co szokuje to podejście do ujawnionych informacji. Jako żywo stanowią one kalkę z zachowań tzw. komuny – gdy tylko jakiś dziennikarz chciał napisać, że towarzysz Kowalski (nazwisko przypadkowe!) kradnie, było to traktowane jako akt wrogiego ataku na Partię i System Socjalistyczny oraz podważanie sojuszu z ZSRS. I blokowane przez cenzurę. Nie inaczej jest w Unii. Red. Jean Quatremer stwierdza: – Kiedy 20 lat temu mówiłem w Brukseli o różnych skandalach dotyczących francuskiego komisarza, po pół roku od mojej publikacji, która doprowadziła do dymisji tego polityka, we francuskich mediach nie ukazało się praktycznie nic. To wynika z tego, że krytykowanie Unii Europejskiej jest postrzegane jako negowanie jej w całości.
Ciekawe, kiedy „wolne media” zaadoptują dla swoich potrzeb wymyśloną w epoce Gierka koncepcję krytyki konstruktywnej, przeciwstawianej zwykłemu krytykanctwu. 
Najogólniej krytykanctwem było stwierdzenie, że fabryka Pięćmil produkuje dziurawe prezerwatywy. W wersji krytyki konstruktywnej ta sama informacja brzmiała tak: Pięćmil produkuje opony na najlepszym światowym poziomie, dostępne i chętnie kupowane w wielu rejonach świata. To właśnie w opony Pięćmilu wyposażone są samochody, jakich używają polscy polarnicy na Spitsbergenie. Sprawdzają się także w surowych warunkach Mongolii i wietnamskiej dżungli. Czasem tylko produkowane ubocznie prezerwatywy wykazują drobne braki w postaci nieciągłości powierzchniowej, ale i te przejściowe problemy zostaną pokonane.
Tymczasem w Polsce próby bagatelizowania afery idą pełną parą. W dzisiejszym programie „Minęła dziewiąta”(TVP INFO) poseł KO Piotr Borys jako główny argument przeciw informacjom dziennika Libération wysuwa milczenie innych mediów. O organach UE nie wspominając. Skoro magiel milczy, sprawa nie istnieje. Wspomniana już była sędzia TSUE Rosario Silva de Lapuerta należała do jednych z większych donatorek europejskiej partii Tuska.
Tusk z kolei jest obecnie oficjalnym leaderem totalsów. W przeszłości jednak był, niczym jakiś zapoznany eksponat z Sevres, wzorcem POlityka, człowiekiem, który miał powrócić do Polski na białym Qniu, jeśli wierzyć opiniom POlitycznym. 
Znana jest także toczona od przegranych w 2015 roku wyborów nagonka na Polskę w wykonaniu polskojęzycznych posłów EPL właśnie. Ujawnione przez francuskiego dziennikarza śledczego Jeana Quatremera fakty co najmniej za wysoce prawdopodobną przedstawiają hipotezę, że wszelkie działania podjęte przeciw Polsce w imię obrony tzw. praworządności są w istocie działaniami podjętymi w interesie oPOzycji – naciski z zewnątrz mają zmienić wynik demokratycznych wyborów.
Oczywistą oczywistością jest, że gdyby PiS nawet nie wspominał o reformie sądownictwa a prof. Andrzej Rzepliński byłby prezesem TK dożywotnio do tego z prawem mianowania swojego następcy to i tak mielibyśmy jakiś inny problem. Tak samo istotny, jak ten z KRS-em. I istniałby on dopóki PiS nie oddałaby „zagrabionego koryta”, jak władzę w Polsce postrzega oPOzycja, która przecież już w Magdalence została dopuszczona do władzy namiestniczej w Polsce obok potomków sowieckiego desantu 1944/45. Przy okazji z ciągle jeszcze suwerennej Polski stalibyśmy się prowincją Świętego Cesarstwa Narodu Niem…., pardon, laickiej PZUE – Prawdziwie Zjednoczonej Unii Europejskiej. Takiej kontynuatorki znanej jeszcze w 1944 roku Festung Europa. W odróżnieniu od tej ostatniej praktycznie bez armii i strzeżonych granic.
Źródło: niepoprawni.pl
07 12 2021 Uderz w stół… a Tusk się odezwie. Szef PO nazwał Kaczyńskiego „zdrajcą” i straszy fałszowaniem wyborów.
Donald Tusk znów na chwilę gdzieś przepadł i przestał się aktywnie udzielać, ale po raz kolejny postanowił o sobie przypomnieć. Tym razem w „Onet Opinie” przekonywał, dlaczego jego powrót do polskiej polityki był tak ważny. W pewnym momencie Tusk przypuścił jednak ostry atak na Jarosława Kaczyńskiego, nazywając go „zdrajcą polskiego interesu narodowego”. To jeszcze nie wszystko. Lider PO znalazł przyczynę wyborczych porażek swojej partii. Przekonywał, że wybory w Polsce nie są uczciwe…
Tusk o… powrocie Tuska. Donald Tusk pytany o swój powrót do polskiej polityki przekonuje, że miał w Europie lepszą robotę, ale musiał wrócić do kraju, żeby ratować partię i nie tylko. Nie chcę tu ubolewać nad własnym losem, ale ambicje osobiste nie są jakąś szczególnie wysoką ceną, w porównaniu do tego jaką cenę przychodzi płacić mi i mojej rodzinie za to, wchodziłem do polityki. Nie wróciłem tutaj po stanowiska. Miałem niezłe stanowiska, niezłą pozycję w Europie. Jeśli mój powrót i prowadzenie Platformy przyczyni się do wygranej, to mi jest dość obojętne kto jaki urząd będzie pełnił po tym zwycięstwie. Jest cała grupa ludzi średniego i młodszego pokolenia, która bardzo dobrze rokuje w polskiej polityce - mówił Donald Tusk w „Onet Opinie”. W pewnym momencie temat rozmowy zszedł na obóz rządzący i ważne spotkanie europejskich konserwatystów, do którego w sobotę doszło w Warszawie. Donald Tusk wykorzystał okazję do ataku na Jarosława Kaczyńskiego. Pomiędzy Tuskiem, a dziennikarką Onetu Renatą Grochal wywiązała się krótka dyskusja:
Donald Tusk: Każdy kto naraża w sposób bezpośredni niepodległość Ukrainy na szwank, jest zdrajcą polskiego interesu narodowego.
Renata Grochal:Jarosław Kaczyński jest zdrajcą polskiego interesu narodowego?
Donald Tusk: Dokładnie tak. Organizowanie spotkania z politykami, wynoszenie ich na piedestał z tym symbolicznym użyczeniem kolumny prezydenckiej Marie Le Pen w Warszawie. Ona nie jest tak traktowana nigdzie na świecie, bo nie ma żadnego powodu, poza tym politycznym braterstwem jakie Kaczyński chciał wyrazić. Kaczyński zaprosił tutaj polityków jawnie antyukraińskich i jawnie prorosyjskich. Dosłownie w przeddzień rozstrzygnięć o przyszłości Ukrainy, niepodległości Ukrainy, a w konsekwencji o niepodległości Polski.
Zjednoczona totalna opozycja? Tusk ma też swoją teorię na temat tego, dlaczego do tej pory totalna opozycja przed jego powrotem kroczyła od jednej porażki do drugiej. Lider PO stwierdził, że w pewnym stopniu winna temu była sama opozycja. Opozycja do tej pory przegrywała wybory w dużej mierze na własne życzenie. One wcale nie musiały być przegrane. Uważam, że te najbliższe wybory mogą być wygrane i zależy to od sprytu i determinacji opozycji, a nie od jakichś czarów- marów, że teraz znajdziemy złoty klucz do umysłów i serc milionów Polaków. - mówił Donald Tusk w „Onet Opinie”.
To jednak nie wszystko. Tusk kreślił wizję walki z PiS pod jednym opozycyjnym sztandarem i w pewnym momencie zaczął przekonywać, że istnieje ryzyko, że… wybory zostaną sfałszowane.
Druga rzecz i to powinno być wspólne zadanie i opozycji i organizacji pozarządowych i takie inicjatywy są, jestem w kontakcie z m.in. KOD, żeby powstał bardzo efektywny i bardzo powszechny system kontroli wyborów, ponieważ to, czego się słusznie niektórzy obawiają, wybory mogą być nie tylko nieuczciwe, ale być może także sfałszowane, więc żeby uniknąć tego największego ryzyka, trzeba mieć też własny, niezależny system, oczywiście legalny system, kontroli wyborów.- mówił Tusk. Ten wątek pojawiał się w rozmowie Tuska na łamach Onetu dość często. Nie są uczciwe [wybory w Polsce], według oficjalnych standardów międzynarodowych. Zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce. Mamy do czynienia z wolnymi wyborami, czyli każdy może pójść i zagłosować, ale wybory są nieuczciwe, co znaczy, że naruszane są standardy w czasie wyborów, czyli na przykład nadużywanie mediów publicznych, które są w czasie wyborów tubą propagandową czy to Orbana czy Kaczyńskiego w Polsce - stwierdził Donald Tusk. Tusk kontra wolność słowa. Było też o wolności słowa i repolonizacji mediów. Donald Tusk i w tej sprawie ma swoją teorię. Czy w ogóle dzisiaj ktoś jeszcze pamięta, czy w ogóle można sobie wyobrazić sytuację, w której za mojego premierostwa Orlen kupuje wszystkie prywatne gazety lokalne i regionalne, żeby zrobić z nich kolejną tubę do promowania PiS-u i do prześladowania opozycji? To nie są różnice między tamtymi epokami. To przepaść. - przekonywał Tusk. Lider Platformy Obywatelskiej mówił, że jego kluczowym zadaniem jest… obrona wolnych mediów. Z całą pewnością mamy do wykonania wielką… To wielka sprawa, utrzymać na tyle, ile się da, wolne media i to jest wspólne zadanie całej opinii publicznej, wszystkich obywateli, to nie tylko opozycja czy tylko same wolne media powinny być w to zaangażowane. - mówił Tusk.
Źródło: niezalezna.pl, Onet.pl, 300polityka.pl
Dlaczego Tusk wrócił do Polski!? Bo Polska kupiła dużo złota, i będzie miał co sprzedać, jak przejmie władzę!? To jest dowcip opowiadany przez Polaków mieszkających w Niemczech!?
Lasów nie udało mu się sprzedać, i już ich nie sprzeda, bo Morawiecki je wytnie!?
Tusk to słońce Peru, były mistrz bajeru, zdetronizowany przez Morawieckiego!?
Tusk bardzo dobrze czuje się w roli posłusznego pieska Merkel, założono mu piękną obrożę, przyczepiono długą smycz by poczuł się jak wielkie panisko!?
I znofusz ma być Tuskolandia, Zielona Wyspa, Sowa, hrabia von Rostowski, lord Sikorski...!?
Tusk mógł zarobić w Brukseli ok. 8,2 mln zł. Kwota "na rękę" zapewne jednak będzie niższa ze względu na podatki. Co jednak istotne, stanowisko szefa Rady Europejskiej dało też Tuskowi dodatkową emeryturę - w kwocie ok. 21 tys. zł. Według nieoficjalnych informacji "Super Expressu", wraz z emeryturą krajową będzie to łącznie ok. 30 tys. zł emerytury miesięcznie. Świadczenie będzie przysługiwało Tuskowi już w 2022 r., kiedy to były premier skończy 65 lat.".Wynika z tego, iż Tusk mógłby do końca życia nic nie robić, co jak się wydaje - lubi. Dlaczego więc wrócił do polskiego grajdołka, który porzucił z radością siedem lat temu? Narzucająca się odpowiedź brzmi - Niemcy mu kazali. Jakie mają oni środki nacisku? Po sieci krąży przypuszczenie, ze Tusk był agentem STASI o pseudonimie Oscar. Zaprzecza jednak temu Sławomir Cenckiewicz. 
05 12 2021 Cel Niemców: IV Rzesza.
Pożegnanie kanclerz Angeli Merkel jako żywo przypominało paradę NSDAP po „Nocy Długich Noży”. Te zwarte oddziały Bundeswehry maszerujące z palącymi się pochodniami niczym nie różniły się od maszerujących przed Adolfem Hitlerem oddziałów NSDAP. Ponieważ historia niczego nie uczy to przypomnę, że Noc długich noży (niem. Nacht der langen Messer), to akcja przeprowadzona w nocy z 29 na 30 czerwca 1934 w celu schwytania i wymordowania przeciwników Adolfa Hitlera…Czym się różnią dzisiejsi Niemcy od ich potomków sprzed 87 lat? Tych różnic jest wiele, lecz nazizm tak jak utkwił za Adolfa Hitlera w umysłach większości Niemców – tak już nie wyszedł z umysłów ich potomków z czasów Angeli Merkel. Chęć dominacji nad światem, a przynajmniej nad Europą nie zniknęła choć przyznać trzeba, że Niemcom już się nie marzy pochód na Wschód – oczywiście z wyłączeniem Polski, która w pierwotnych planach Hitlera i Stalina miała się stać buforem, pomiędzy niemiecką Rzeszą a Rosją.
Niemiecki projekt federalizacji Europy to nic innego, jak niemiecka okupacja – lecz bez użycia Bundeswehry. Bundeswehra będzie chodzić tylko z pochodniami na okoliczność uroczystości organizowanych w sfederalizowanej Europie. Szybko jednak taka lewacka Europa stanie się łakomym kąskiem dla milionów migrantów z Afryki i z krajów arabskich i łatwym celem dla kolejnych władców Rosji. Niemcy nie będą już walczyć w Afryce, gdyż Afryka sama do nich przyjdzie i rozleje się po całej Europie. Żaden zaś „europejczyk” nie będzie się bić o niemiecką Unię Europejską, skoro nasi „europejczycy” wyzywają polskich żołnierzy od „morderców” tylko dlatego, że bronią granicy Polski…Cel dzisiejszych Niemców jest paradoksalnie taki sam, jak za Adolfa Hitlera: trzeba pozbyć się wszystkich przeciwników niemieckiej Unii Europejskiej po to, by IV Rzesza odniosła tryumf, jakiego nie zdołała osiągnąć w czasie II Wojny Światowej. I znów – tak jak w 1939 roku trzeba najpierw pokonać Polskę, by osiągnąć wymarzony przez Niemców cel.
Sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że przez 30 lat wolnej Polski zdołano tak zmanipulować umysły Polaków, że wielu z nich zachowuje się jak groźna sekta, podążająca jak barany za polskim Führerem i jego przydupasami. 500 złotych miesięcznie za parking pod blokiem w Warszawie? Niechby i było tysiąc, byleby PIS nie rządził! Benzyna po siedem, gdy zacznie znowu rządzić Tusk ? Niech będzie i po dziesięć, byleby pozbyć się „dyktatora”. Nic więc dziwnego, że zaczadzona nienawiścią totalna opozycja nie ma żadnego programu, poza obaleniem rządu. Na poczet przyszłego zwycięstwa kłamią na potęgę – nie tylko ich Führer i pomniejsi funkcjonariusze PO, Hołowni czy Lewicy. Wyją „wolne media” i ich funkcjonariusze na służbie Putina, Łukaszenki i „Deutsche Welle”. Wyją o zmyślonych prześladowaniach pederastów, kobiet i zboczeńców różnej maści. Wyją o mordowaniu „uchodźców” na granicy, podczas gdy nie odezwali się słowem, gdy niemiecka komisarz zapowiedziała zagłodzenie Polaków! Oczywiście o ile Polacy nie obalą rządu! Jawne i bezczelne szantażowanie Polski może tylko wywołać reakcję odwrotną patriotycznej części społeczeństwa która na szczęście dostrzega, że są to takie same próby, jakim było domaganie się przez Hitlera eksterytorialnego dostępu do Gdańska, czy objęcia ochroną niemieckiej ludności w Czechosłowacji.
Nadszedł już czas, by powiedzieć NIE! Polska nie może gwarantować pożyczek Unii, skoro z nich nie skorzysta. Polska nie może wprowadzić programów klimatycznych, skoro nie otrzyma pieniędzy z budżetu UE na który Polska się składa - za likwidowane elektrownie węglowe i kopalnie. Polska domagać się będzie odszkodowania od Niemców za wymordowanie 6 mln Polaków i za zrujnowanie kraju! Nie zlikwidujemy Bożego Narodzenia i nie zburzymy Kościołów! Nie zaczniemy traktować kobiet, jak mężczyzn i nie wyślemy ich do roboty w kopalniach i w kamieniołomach. Nie będą mężczyźni pakować się do kobiecych szatni i do toalet tylko dlatego, że wydaje im się, że stali się kobietami!
Wiem jedno. Tak jak komuna runęła, tak samo runie lewacka Unia. Byle tylko nikt na tym nie ucierpiał – choć to tylko bardzo pobożne życzenie. Bo jak wiadomo – im wyżej się Unia posunie – z tym większym hukiem rozwali. W Unię przestałem wierzyć. W Polskę wierzyć będę do końca swego życia
Źródło: niepoprawni.p
IV Rzeszę to buduje Kaczyński w Polsce, by utrzymać władzę!? Ciekawe ile Bozia dała mu jeszcze czasu!?
Zapomniano czym miała być Unia. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje. Zaś KE stała się KC – Komitetem Centralnym decydującym o wszystkim. Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Natomiast pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach oraz życie w super komfortowych warunkach umiłowanym przywódcom, wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje. 
03 12 2021 Stracisz prawo jazdy szybciej niż sądzisz.
Biorą się ostro za kierowców, to znak że nasi umiłowani rządzący są już na skraju finansowej przepaści. To zaczyna być śmiesznym. Naprawdę śmiesznym, ale też i groźnym. Jadę 40 na godzinę. Teren zabudowany. Pasy. Zwalniam jeszcze bardziej. Nagle z chodnika schodzi młody człowiek w słuchawkach na uszach,  wpatrzony w ekran telefonu. Ot, tak wszedł i przeszedł. Trąbię. Muzyka musi go ogłuszać, bo nawet nie zauważył.  Gdybym jechał szybciej i go tak pieprznął, to by do żadnej trumny dureń nie zapasował. Uratowało durnia to, że przed pasami zwalniam nawet wtedy, kiedy pieszy, nawet pozornie ochoty wejść na nie ma. Gdybym tak jednak gościa - jak napisałem wcześniej - roztarł po tej zebrze, to nie uratowałbym się zapewne przed ciężkim kryminałem, nawet gdybym jechał i 20 km na godzinę. Pytanie więc brzmi: karzemy kierowców piratów (słusznie), a co z pieszymi piratami drogowymi? Świrniętymi, pijanymi rowerzystami i kretynami na hulajnogach elektrycznych? Piszę to w kontekście informacji jaka się pojawiła. Wklejam z wytłuszczeniem idiotyzmu, który jest niczym innym jak tylko skokiem na kasę: "Zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h także poza obszarem zabudowanym, ujednolicenie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym niezależnie od pory dnia oraz zwiększenie zakresu ochrony pieszego w rejonie przejścia dla pieszych. Takie zmiany przewiduje projekt ustawy, wprowadzający rozwiązania, które mają poprawić bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego. Ustawa ma wejść w życie 1 lipca 2020 r. – zapowiada Ministerstwo Infrastruktury. " Jakby co nie mam już więcej pytań, gdyż odnoszę wrażenie, że ministerstwu wcale nie o bezpieczeństwo drogowe chodzi, ale o pieniądze wyrwane z kieszeni z przeznaczeniem na co innego, być może na puste  szosy (w tym wiejskie), dzięki czemu kolumny rządowe będą mogły jeździć z większą prędkością niż dotychczas. Tak napisałem 1 lutego 2020 roku na Salonie. Tekst zebrał blisko 20 tysięcy odsłon, czyli ludzie zmotoryzowani byli ciekawymi co tzw. Dobra Zmiana kombinuje z kierowcami, a kombinuje wytrwale dalej. 
Oto co wyczytałem i co teraz wklejam. Od 1 stycznia 2022 zostają wprowadzone nowe stawki mandatów. "Regulacja, która m.in. podwyższa maksymalną wysokość grzywny z 5 do 30 tys. zł, trafi teraz do podpisu prezydenta Andrzeja Dudy." Wątpię aby prezydent RP nie podpisał, on co mu każą sprawnie podpisuje, niczym  pułkownik z serialu MASH.
- Co ja podpisałem? -zapytał podającego mu do podpisania jakieś pisma Radara.
- O, to pan powinien wiedzieć a nie ja - odparł rezolutnie Radar.
Wcale nie śmieszne, a będzie straszniej. Minimalny mandat czy grzywna będą od Nowego Roku dużo wyższe. "Najwięcej zapłacą kierowcy za przekroczenie prędkości o 40-50-60 km/h. Każde kolejne przekroczenie prędkości o 10 km/h to będzie kolejne 800 złotych - nawet do mandatu w wysokości 5 tysięcy złotych. (...) Nowa ustawa zwiększa też maksymalną wysokość grzywny z 5 do 30 tys. zł . Usprawnia także uzyskiwanie renty, która jest wypłacana osobom najbliższym ofiary wypadku drogowego przez sprawcę umyślnego przestępstwa ze skutkiem śmiertelnym." Ci co nie zastosują się do zakazu wyprzedzania określonego znakiem lub ustawą, wyciągną z kieszeni od 1000 do 3.000 złotych.  Za brak ostrożności, czyli nieustąpienie miejsca pieszemu na pasach, nie wiem świadomie lub nie, jesli zostaniemy przyłapani w tym momencie przez chłopców radarowców zapłacimy z mety grzywnę-mandat w wysokości 3.000 złotych.
Dodatkowo,  mamy w tym miejscu swego rodzaju kuriozum, co celowo jeszcze raz pogrubię, bo widzę że od tego nasi miłujący nas rządzący nie odstąpili.
"Regulacja ustanawia również minimalną wysokość kary grzywny na poziomie 800 zł wobec sprawcy kierującego pojazdem mechanicznym, który przekracza dopuszczalną prędkość jazdy o ponad 30 km/h, niezależnie od tego, czy naruszenie zostało stwierdzone w obszarze zabudowanym, czy poza nim." Jaki wypływa z tego morał. Po pierwsze Dojnej Zmianie brakuje wyraźnie pieniędzy na pokrycie wszelkich ich plusów. Po drugie, AntyZmiana usiłuje powrócić do czasów wczesnego, burego PRL-u, kiedy to  po szosach rozbijali się wyłącznie partyjniacy lub ich przyaciele, a lud pracujący przemieszczał się pieszo, rowerem, wozem konnym lub komunikacją miejską oraz. PKP i PKS. Po trzecie Antyzmiana usiłuje wprowadzić totalną inwigilację, bo jak będzie można sprawdzić, że kierowca Kowalski swoim dwunastoletnim autem na kiepskiej drodze, w szczerym polu, w miejscu gdzie wrony w kaskach zawracają, przekroczył zakazaną przez ustawodawcę prędkość? Antyzmiana już wie jak to zrobić , co gorsza wspomniany zapis zostawi jeszcze w spadku swoim następcom, a ci nie tylko go nie zlikwidują, ale jak znam życie jeszcze owe prawo po swojemu poszerzą. Chyba trzeba będzie zagłosować na Konfederację. Innej opcji nie ma.
Źródło: kosa24.neon24.pl
Piesi zatracili instynkt samozachowawczy, zobaczy coś białego na jezdni to zaraz stawia nogi i przechodzi, a może wypadłoby popatrzeć w lewo prawo,....!
Dlaczego to kierowca ma uważać , a nie pieszy, przecież łatwiej zobaczyć samochód jak pieszego!? Mnie uczono spójrz w lewo, potem w prawo, znowu w lewo i jak nic nie jedzie to przechodź!? No tak tylko wtedy nie było tak dużo samochodów!? Budować bezpieczne przejścia to jedyne rozsądne rozwiązanie, bo inaczej dojdzie do tego że kierowca będzie musiał pchać swoje auto!?
Tato co to jest fotoradar? Fotoradar drogie dziecko, to taki karmik dla sępów.
Z forum: Policji na drogach obecnie jak na lekarstwo - można przejechać pół Polski i nie spotkać żadnego patrolu. Więc wielu uważa, że "hulaj dusza piekła nie ma !"Jednak z pieszymi i przejściami dla pieszych to jest już całkowite przegięcie i czysty bandytyzm, gdyż teraz każdy pieszy gamoń może się zachowywać gorzej niż gęsi i kury (te mają jednak jeszcze instynkt samozachowawczy) a za wszystko zapłaci nieszczęśnik, któremu taki gamoń wejdzie pod koła. 
02 12 2021 Covid z pozycji "zjadacza chleba".
Jak odnieść się do kwestii związanych z covidem? Czy rację mają władze namawiające do szczepień, czy też antyszczepionkowcy? Przyznaję, że czasami mam mętlik w głowie, gdyż brak jednoznacznych danych, które potwierdzałyby stanowiska stron. Jednak coraz bardziej jestem przekonany, że cała epidemia "wylęgła się" w głowach ludzi związanych z koncernami farmakologicznymi, ale inspirowanych przez polityków dążących do zwiększenia kontroli społecznej. Globalnie. Nie jestem zagorzałym antyszczepionkowcem, ale staram się do tematu podchodzić pragmatycznie, czyli rozważam korzyści i straty. Do tej pory się nie zaszczepiłem (podobnie ambiwalentny stosunek mam do szczepienia przeciwgrypowego). To dlatego, że mam wątpliwości tyczące długotrwałych skutków poszczepiennych;  zbyt krótki czas obserwacji, aby można było twierdzić, że są to jednostkowe przypadki nie wpływające na sumaryczne korzyści.
Niewątpliwie w przypadku ludzi nieobciążonych "skazami genetycznymi" - szczepienie jest skuteczne i przeciwdziała zachorowaniu na covid poprzez zwiększenie ilości przeciwciał. Jednak okazuje się, że nie jest to cecha stała, a jedynie okresowa - już teraz mówi się, że zwiększona odporność trwa zaledwie kilka miesięcy, a nawet jest ograniczona do 2 miesięcy. Oczywiście - nie ma fałszu w stwierdzeniu, że po szczepieniu przebieg choroby ma łagodniejszy przebieg. Tyle, że takie twierdzenie traci na słuszności wraz z upływem czasu po szczepieniu. Nawet gorzej. Wzrost śmiertelności u osób zaszczepionych sugeruje, że szczepionka zmniejsza samoistną odporność organizmu, a to by wskazywało, że nastąpi duży wzrost śmiertelności u osób zaszczepionych. Czy takie twierdzenie okaże się prawdą - odpowiedź na to pytanie pojawi się w niedługim czasie. Niemniej - takiej opcji nie można wykluczyć. Problemem jaki mamy jest to, że władze (nie tylko w Polsce) wprowadzają cenzurę na informacje dotyczące koronawirusa. Dane są niejasne i tendencyjne. Wątpliwości budzić może także terapia jaka jest stosowana. Przy pierwszych objawach - nie są stosowane żadne środki. To z tej racji, że brak jest leków antycovidowych. Dopiero, gdy choroba rozwinie się - można pacjenta zabrać do szpitala, a leczenie polega na  zwalczaniu pojawiających się schorzeń towarzyszących wynikających z osłabienia covidem organizmu. Zwykle - zapalenie płuc, ale i inne. Respirator - to ostateczność kończąca się "zejściem" w większości przypadków; można powiedzieć, że jest to terapia przyspieszająca śmierć. Terapie szpitalne, wobec stosowanych obostrzeń - są antyhumanitarne, gdyż nie pozwalają nawet na kontakty rodzinne; człowiek traktowany jest gorzej niż przedmiotowo. Ponieważ terapia szpitalne nie wychodzi poza zakres środków, które mogą być zastosowane w domu - można rozważać, a w przypadku ludzi z rodzinami nawet zalecać, kurację w domu. Równie skuteczne jak antybiotyki przy zwalczaniu zapalenia płuc są bańki, oklepywania i masaże, a chory jest z rodziną. Oczywiście antybiotyki (coraz mniejsza skuteczność) w domu też mogą być stosowane. Także nawet dotlenianie.
Co można zarzucić władzom? Przede wszystkim brak zainteresowania środkami mogącymi zmniejszyć, bądź spowolnić namnażanie się wirusa w organizmie, co pomaga w w samoistnym oczyszczaniu organizmu. Takim środkiem, znanym, chociaż podobno o małej skuteczności, jest amantadyna. Zakaz jej stosowania, mimo szeregu wskazań jednostkowej skuteczności, jest karygodnym błędem. Także (świadome?) opóźnianie badań nad skutecznością amantadyny, gdzie bada się wpływ na organizmy z rozwiniętą chorobą, a nie ma badań skuteczności w początkowej fazie choroby - budzi zdziwienie. Można twierdzić, że właśnie ten proces powinien być zbadany i jeśli doszłoby do procesu ludzi odpowiedzialnych za organizację akcji przeciwpandemicznej, to właśnie za te zaniechania powinny być postawione zarzuty w pierwszej kolejności. (Tu zaznaczę, że antyPiS nie ma na co liczyć w swych kalkulacjach, gdyż to właśnie celebryckie środowisko związane z opozycją jest największym zwolennikiem ograniczeń ).
Co na zakończenie? Chyba sugestia uświadomienia sobie, że o nasze własne zdrowie musimy dbać sami, a nie liczyć, że zrobi to tzw. Służba Zdrowia. Oni tylko wykonują procedury medyczne, za które im płacą. Chcesz być zdrowy - prowadź racjonalny tryb życia i staraj się nie korzystać z pomocy medyków - tylko porady; nigdy nie oddawaj się w moc ich wskazań. Mogą stworzyć gorszy aparat terroru niż najgorsi zamordyści.
Źródło: cygnus.neon24.pl
Przestańcie wreszcie straszyć, zacznijcie leczyć!? Dziś jak tylko zachorujesz, źle się poczujesz to od razu jest to covid!? Kolejka do apteki, stoję na dworze!? Nagle pani się zbulwersowała, krzyczy nie po to się szczepiłam, by maseczkę nosić, i na dworze w kolejce stać!? No i wuj, kolejka nagle znikła, została tylko skażona!? A póki co idę zażyć "przypominającą " dawkę grzańca, bo coś zimno dzisiaj!?
Z forum: Nie tylko amantadyna. Jest także ivermektyna dzięki której Japonia i Indie zredukowały zakażenia i śmiertelność do minimum. Co prawda rząd Japonii oficjalnie nie wskazał ivermektyny jako leku w leczeniu covida ale stowarzyszenie japońskich lekarzy wezwało swoich członków do powszechnego stosowania preparatu. Jest jeszcze lek który jest tani i skuteczny o którym mówił prof. Kuna: "Jak twierdzi dr hab. Piotr Kuna, kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych UM w Łodzi - sterydy wziewne redukują ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 o ponad 90 procent. 
Dodał także, że w sytuacji osób, które uzyskały dodatni wynik testu SARS-CoV-2, kortykosteroidy należy włączyć do leczenia natychmiast. Pacjent może je przyjmować samodzielnie w domu. Okres ich stosowania powinien wynosić przynajmniej 15 dni.". Gdyby zastosowano leczenie początkowe tymi preparatami uratowano by zdrowie i życie tysiącom ludzi. Niestety naśladowcy dr. Mengele usadowieni na szczytach władzy w Polsce i na świecie mają to w dupie i zacierają raczki z faktu,ze depopulacja ludzkości idzie zgodnie z planem. 
01 12 2021 Europa chce zbawić klimat świata, tyle, że kosztem Polski!?
Trwa skoncentrowany atak na Polskę. Nie mam tu na myśli nachodźców z Białorusi, tylko atak ze strony komisji UE (zdominowanej przez "stare" państwa unijne) i krajową opozycję. Celem jest utrzymanie status quo wypracowanego przez poprzednie rządzącą w Polsce ekipę pod kierownictwem D. Tuska. Dlaczego tak na tym zależy tym podmiotom? Otóż dotychczas istniejący stan prawny obowiązujący w Polsce gwarantował nie tylko przywileje kasty sądowniczej, ale przede wszystkim nienaruszalność wszelkich powiązań gospodarczych, administracyjnych a nawet tych usług wzajemnych w szkolnictwie i lecznictwie. Także powiązania sięgały międzynarodowych grup interesów. Te międzynarodowe interesy, to w pewnym uproszczeniu - utrzymywanie Polski na poziomie państwa o słabej gospodarce w dużym stopniu zależnej od "starszych braci" w UE. Owa "stara Unia" kupowała sobie, jak dotąd, posłuszeństwo w istotnych sprawach gospodarczych. Wykorzystywane były unijne prerogatywy np. dziedzinie państwowej pomocy dla ważnych segmentów narodowej gospodarki - dla stoczni, dla LOT-u, Niemieckie stocznie były przez państwo wspomagane, naszych wspomagać nie wolno było. W ten sposób niszczona była polska konkurencja na międzynarodowych rynkach. Zresztą poprzedzone to było przejęciem za bezcen wielu ważnych zakładów produkcyjnych przy pomocy takich koryfeuszy postępu gospodarczego jak L. Balcerowicz i J. Lewandowski. By ostatecznie spowolnić, czy nie dopuścić do stworzenia w Polsce konkurencyjnego przemysłu sięgnięto teraz do broni o nadzwyczaj dużym kalibrze. Taką bronią jest ustanowienie w Polsce wysokiej ceny energii elektrycznej. Każdy wie, że oznacza to nie tylko generowanie wysokich rachunków za prąd dla ludności, lecz wzrost kosztów KAŻDEJ produkcji, czyli eliminację Polsk i z konkurencji na międzynarodowych rynkach. Szczególną perfidią ze strony Niemiec i posłusznego im premiera Polski było sabotowanie budowy gazoportu w Świnoujściu i wspieranie budowy Nord  Stream II.
Wracając do ceny energii elektrycznej. Metoda jest taka - już w 2008 r. premier (D. Tusk) podpisał pakiet ENERGETYCZNO- klimatyczny w obecności ówczesnego "prezydenta" Europy (jednocześnie prezydenta Francji) - N. Sarkozy'ego, za co otrzymał (jakże cenne) klepnięcie w plecy przez w/w. Sarkozy wkrótce nieopacznie "chlapnął", że ów pakiet to największe zwycięstwo "starej" Unii nad jej nowymi członkami. Dla kamuflażu pakiet przewidywał derogacje do roku 2019, kiedy to zaczęło się obowiązkowe kupowanie "pozwoleń na emisję CO2". Kupowanie tych pozwoleń miało skutkować eliminację produkcji energii elektrycznej w elektrowniach węglowych. Wszystko pod pozorem walki o klimat. Ze statystyk wynika, że większym od Polski emitentem CO2 są Niemcy, Francja, Włochy, Wielka Brytania, a per capita to państwa Beneluksu i inne mniejsze państwa unijne. Tyle tylko, że pakiet przewidywał ten parapodatek TYLKO od spalania węgla, czyli uderzał w Polskę i Niemcy. (dla potężnej niemieckiej gospodarki to nie stanowiło problemu). Piszę w czasie przeszłym, gdyż obecnie "obowiązuje" nowy program walki o klimat, w którym w całej rozciągłości "opodatkowane" jest spalanie węgla, a o obowiązku kupowania pozwoleń na emisję CO2 przy spalaniu benzyn i gazu tylko się mówi , planuje i "pracuje" nad tym. Jak dotąd pozwolenia musi kupować tylko wewnątrzunijny transport lotniczy. Krótko mówiąc - Unia chce zbawić świat, tyle tylko, że kosztem Polski. Owe "pozwolenie na emisję..." podrożały wielokrotnie i jest to ZASADNICZA, prawie jedyna przyczyna wzrostu ceny energii elektrycznej. Wprawdzie ta cena w Polsce nie jest wyższa niż w innych państwach Unii, ale wynika to z tego, że energia el. wytwarzana w elektrowniach węglowych jest tańsza niż pozyskiwana z innych źródeł. Polska doświadczyła w swojej historii wiele dziejowych nieszczęść i niesprawiedliwości, tak że korzyść wynikająca z zasobów węgla i rozbudowanej węglowej energetyki - w minimalnym stopniu to rekompensuje. Innymi słowy, gdyby nie te sztuczne finansowe obciążenia, polska gospodarka wkrótce mogłaby nie tylko być dużą konkurencją dla "Zachodu", ale nawet zacząć eliminować ich produkcję z rynku. To oczywiście nie do pomyślenia dla państw przyzwyczajonych od wieku żyć kosztem innych. 
Aby ten stan rzeczy utrzymać potrzebny jest szantaż, nie "dostaniecie" pieniędzy w ramach Funduszu Odbudowy, dopóki nie zrezygnujecie z reformy sądownictwa (konkretnie z KRS i Izby Dyscyplinarnej SN) - jeszcze było żądanie przywrócenia do orzekania niektórych odsuniętych od tego sędziów, ale z tego zdaje się komisja UE zrezygnowała. Te warunki, to likwidacja pierwszych przejawów koniecznej reformy sądownictwa w Polsce i jawna ingerencja w naszą suwerenność. Polska nigdy (za żadne pieniądze nie zrezygnuje ze swojej suwerenności. Tzw. hucpa i "ściema" tego unijnego nieprzyzwoitego zamiaru zniewolenia Polski za pieniądze polega jednak na tym, że owe pieniądze są dla Polski nic nie warte. Wmawia się i wielu wmówiono, ze "wszyscy" na te pieniądze oczekują jak kania dżdżu, tymczasem są to "pożyczki, które oczywiście trzeba oddać i "darowizny" (granty), które Unia (jako całość) musi też oddać. Chyba, że będzie to "druk" pieniądza przez EBC (obsługujący strefę EURO), któremu już komisja "sprzedała" obligację za kilkadziesiąt miliardów EURO. Jak ma wyglądać wykupywanie unijnych obligacji, kto ma to robić, wg jakiego klucza - oficjalnie nie wiadomo. Wiadomo tylko, że parlamenty państw unijnych musiały ratyfikować ten Fundusz Odbudowy, czyli nastąpiło tzw. "uwspólnotowienie" długów. Może wszystkiego nie wiem, może EBC nie będzie długów egzekwował, czyli ów druk pieniądza spowoduje spadek wartości EURO i inflacje w strefie. Byłaby to dla Polski korzyść, ale nie wierzę, by główny "gwarant" pokrycia produkcyjnego i towarowego EURO - Niemcy - byli tak wspaniałomyślni.
Ten finansowy szantaż w stosunku do Polski nie jest skuteczny, gdyż zdolność kredytowa Polski jest na pewno większa niż średnia unijna i Polska sama może uzyskać potrzebne jej pieniądze "tańszym kosztem", ponadto, te pieniądze są "warunkowane" wspomnianą wyżej utratą suwerenności i są "znaczone", tzn. mogą być użyte tylko na cele zatwierdzone przez unijną komisję (z przewagą dla samorządów - sprzyjających opozycji). 
Polska (obrazowo mówiąc) ma dwie bomby atomowe, których użycie spowoduje unijną klęskę. Można zrezygnować z tego hucpiarskiego Funduszu Odbudowy, po drugie można wycofać się z unijnego planu walki o klimat (albo zawiesić uczestnictwo) i przestać kupować pozwolenia na emisję CO2. Wychodząc jednak z założenia, ze walka o klimat jest potrzebna - osobiście uważam, że Unia nie musi z niej rezygnować, Polska też. Możemy nadal kupować pozwolenia na CAŁĄ emisję CO2 pod warunkiem, że inne unijne państwa też będą takie pozwolenia kupować - na CAŁĄ emisję. Jak to zrobić? - najprościej w świecie. Pozwolenia na emisję mają kupować nie poszczególne zakłady, czy poszczególne fabryki produkujące np. samochody, lecz PAŃSTWA. Wielkość emisji poszczególnych państw podawał nawet EUROSTAT. Można zresztą zacząć od ilości spalanych kopalin (węgla , nafty i gazu). Znając te wielkości uczeń liceum może w pół godziny obliczyć ciężar emitowanego CO2.  Byłoby sprawiedliwie, wielokrotnie bardziej adekwatne i angażujące nie kilkaset urzędników tylko np. po jednym statystyku z każdego unijnego państwa. Cena energii elektrycznej dla Polski obniżyłaby się o połowę. Ale stare unijne państwa nie chcą być "sprawiedliwe", one chcą dla Polski utrzymać status półkolonii. Na miejscu rządu wystosowałbym ultimatum żądającym sprawiedliwości w walce o klimat Ziemi.
Źródło: niepoprawni.pl
A mnie interesuje co się staje z pieniędzmi, ze sprzedaży praw do emisji CO2!? Bo wychodzi na to że najwięksi truciciele mają tani prąd, i śmieją się z tego tak zwanego zielonego ładu!? Dlaczego Polska musi sprzedawać prawa do emisji CO2!? Odpowiem bo mamy Kaczyńskiego, Morawieckiego, i największych nieudaczników na szczytach władzy, dla których najważniejsza jest większość w parlamencie!?
Z forum: Bardzo rozsądnie zostało to przedstawione ale pozostaje pytanie, kto to zrobi, kto to przedstawi i co na to odpowie tzw polska łopozycja. Czy takie wyliczenia sa zgodne z konstytucja,czy uzasadnione demokracja i czy w ogóle można zadawać takie pytania bez uzgodnienia z naczelnym rabinem junii jewrpojskiej. Nie wspomnę o marksistowskich Niemcach wolnego wybiegu hodowanych przez Putina w wolnej chwili. 
29 11 2021 Tusk kodzi na rocznicy.
Przyznacie chyba, że nie ma większego faux pas, czyli obciachu niż się skodzić na ważnej rocznicy. Ten obciach jest jednak znacznie większy wtedy, gdy to główny prelegent uroczystości rocznicowych skodzi się na mównicy. I to nie raz…Tak się stało na obchodach szóstej, okrągłej rocznicy KOD-u, którą uświetnić miała mowa führera totalnej opozycji, który po latach banicji, gdy brylował na salonach Brukseli i Berlina – zdecydował się na powrót do Polski. Powrót Donalda Tuska z tułaczki po salonach Europy był oczywisty w związku z tym, że partia jego chlebodawczyni przerżnęła wybory w RFN, więc Angela Merkel zmuszona jest przejść na emeryturę. Kto więc teraz wesprze Tuska zagraniczną karierę? NIKT! Tusk otrzymał więc od Niemców zadanie zrobienia w Polsce zadymy, więc chłop stara się jak może, by zasłużyć na kolejny order Rzeszy niemieckiej.
Powrót Tuska do nienormalnej Polski, gdzie nie udało się wyplenić „polskości” był od lat starannie przygotowywany przez RFN i Sorasa – sponsorujących organizację buntów, puczy i zadym w krajach, gdzie jeszcze nie dotarł postęp. Wielką rolę w tych przygotowaniach odegrał KOD - przybudówka Platformy Obywatelskiej, założona przez bezrobotnego utrzymanka starszych, samotnych pań – niejakiego Kijowskiego Mateusza. Pierwsza zadyma KOD-u w której uczestniczył nieodżałowany Borys Budka, odbyła się pod nośnym hasłem przywrócenia przywilejów emerytalnych funkcjonariuszom UB, SB, ZOMO i Milicji, których jedyną przewiną było to że w czasach PRL pracowali jako sekretarki w tych zasłużonych dla PRL organach. Ponadto, jak wyjaśnił członek KOD – emerytowany pułkownik Mazguła – w stanie wojennym esbecja, MO i zomowcy bardzo kulturalnie traktowali opozycjonistów, organizując im nawet „ścieżki zdrowia” ! W PRL-u nie było więc bogato, ale za to jak zdrowo! Mimo wielu zadym KODu przeciwko dyktaturze PIS-u – kaczystowski reżim nie poddał się kodziarstwu i nie przywrócił przywilejów osobom walczącym ze znienawidzoną przez Tuska „polskością”. Przeciwnie! Na przekór Tusku – pisoski rząd przywrócił Polakom zabrany im przez rząd PO-PSL wiek emerytalny i zamiast wspierać zbrojne ramię Platformy – pieniądze odebrane mafiom przeznaczył na zasiłki dla dzieci (500+), trzynaste emerytury i wzrost płacy minimalnej. Jednym słowem Platformy Obywatelskiej – na rozdawnictwo.
– Dawaliście nadzieję – także mnie – kiedy pełniłem funkcję szefa Rady Europejskiej. Nie macie pojęcia, ile energii, ile siły przetrwania i wiary w przyszłość dawaliście Polakom i Europejczykom na całym kontynencie – zaczął swoją przemowę Donald Tusk na obchodach szóstej rocznicy powstania Komitetu Obrony Demokracji. Jednak już po chwili Tusk okrutnie się skodził na mównicy kiedy stwierdził, że organizacja – którą zrównywał KOD z KOR-em, SKS-em i „Solidarnością” – „wpisała się w najlepszą historię naszej ojczyzny ostatnich kilkudziesięciu lat”(sic!) To oczywiste, że bojówki KOD-u to naturalne zaplecze Platformy Obywatelskiej i führera Tuska, ale już bez przesady z tym porównywaniem kodziarzy do KOR-u i "SOLIDARNOŚCI"! Wprawdzie esbecja miała swoje wtyki w „Solidarności” i w KORze, ale po co to dzisiaj przypominać wielu członkom dzisiejszego KOD-u? Czyżby Tusk zamierzał esbeków i zomowców honorować "Krzyżami Wolności i Solidarności??? A także Farmazona, Mazgułę i Szczurka?
Führer Tusk w swojej laudacji KOD-u poszedł jeszcze dalej, obiecując byłym esbekom nie tylko przywrócenie ich przywilejów gdy Platforma Obywatelska odzyska należną jej władzę, to jeszcze odsetki od tych przywilejów i ordery za „odwagę i bezinteresowność”: – Będziemy ci wszyscy, którzy może przez chwilę zwątpili, waszymi dłużnikami – oświadczył Tusk, który chwalił aktywistów KOD za „odwagę i bezinteresowność”, dodając: – Wszędzie w Polsce jesteście najbardziej autentyczną gwarancją, że przyjdzie ten lepszy dzień…
Każdy, kto ma rozum wie, że lepszy dzień już był, co zresztą potwierdził w dalszej części swej rocznicowej mowy Führer Tusk, który dopiero teraz zrozumiał przesłanie „Króla Lwa” – choć przecież nie do końca: – Niedawno oglądałem z wnukami „Króla Lwa¨ i zrozumiałem, że jest to metafora dzisiejszych czasów. Pamiętacie, był zły lew Skaza, który kiedy objął władzę, wokół niego było ciemno albo była pożoga, kompletna ruina, a jego ludzie, jego władza – to były te hieny, które zajmowały się wyłącznie rabowaniem własnych obywateli i te filmowe hieny, działały wyłącznie we własnym interesie. I tak naprawdę nie ma moim zdaniem w tej metaforze, w tej przenośni, ani grama przesady – perorował lider partii, który musiał uciekać z Polski po tym, kiedy zostawił po sobie „ch…,d… i kamieni kupę” a zamiast walczyć z głodującymi polskimi dziećmi - proponował im szczaw i mirabelki...
Wracając do pożogi i kompletnej ruiny z czasów Tuska, gdy bezczelnie rabowano własnych obywateli - to przecież każdy pamięta, jak Tuska władza ukradła Polakom fundusz emerytalny OFE a premier Tusk nie miał nawet guziczka, by go wcisnąć i zmniejszyć szalejącą inflację. „Piniedzy nie ma" i miało już ich nie być po tym, gdy UE nałożyła na Polskę klauzulę nadmiernego deficytu, czego rezultatem było zamrożenie płac w budżetówce, paro-złotowe podwyżki emerytur, benzyna po 6 zł (po wygranych przez PO wyborach miała być nawet po 7!) i 89 złotych zasiłku na dziecko przy dochodzie do 600 zł/ osobę! Powyżej 600 zł/osobę nie było nawet i tych 89 zł!
Na szczęście hieny, które zajmowały się wyłącznie rabowaniem własnych obywateli i działały wyłącznie we własnym interesie, jak prawa ręka Tuska słynny Lolo Pindolo – przerżnęły wybory. Nic więc dziwnego, że Tusk opowiadając kodziarzom „Króla Lwa” nie dość, że skodził się okrutnie, to jeszcze wył jak owe hieny z filmu przeznaczonego dla dzieci…Tusk przecież przed swoją ucieczką z Polski szukał wszędzie oszczędności, gdyż jak wyznał – nie zakopał nigdzie kasy, którą ukradziono Polakom. A były to miliardy złotych, wywożone z Polski przez mafie trudniące się przekrętami VAT i handlem lewym paliwem. Codziennie przez granicę przejeżdżało ponad 600 cystern z paliwem, a firmy trudniące się przerobem ropy ledwo zipiały, tak że Tusk zamierzał je sprzedać! Opylił za grosze CIECH, Kolejkę na Kasprowy i nawet Polskie Nagrania! W kolejce stały kolejne firmy – w tym Lotos, LOT i KGHM, a doktor Klich redukował armię tak, że na Stadionie Narodowym zmieściło by się całe Wojsko Polskie!
Na szczęście Tusk musiał z Polski uciekać po tym, gdy wyciekły informacje o rabunkowej gospodarce rządów PO-PSL. Tuska nie oszczędziła nawet wicepremierka Elżbieta Bieńkowska, która rozmawiając z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem ujawniła, czym w istocie zajmowało się Ministerstwo Gospodarki w czasie, gdy Tusk haratał w gałę, jako premier III RP: - "Ministerstwo Gospodarki generalnie w d***e miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni wiesz pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz ile zarabiali i nagle pierdyknęło" - oznajmiła wicepremier w podsłuchanej rozmowie z Wojtunikiem. W 2015 roku Tuskowi i Platformie pierdyknęło. Po sześciu latach tułaczki Tusk wrócił do Polski i już zdążył się skodzić na rocznicy KOD-u….
Źródło: niepoprawni.pl
Jak mam się cieszyć z powrotu Tuska kiedy OFE okradł i mam mniejszą emeryturę, a teraz może mi ją zabrać!? W moim prywatnym archiwum takie coś znalazłem!?
Drogi memu sercu premierze Tusk!!!!
Drodzy i przemili Państwo moi!!!
Tylko zadowolony człowiek cieszy się wolnością.
Niestety ja nadal jestem niewolnikiem. 
Okradliście i pozbawiliście mnie wszystkiego.
Ochłapy mi rzucacie.
Mirabelkami i szczawiem częstujecie.
Dobre i to.
Cieszę się, że wody z kałuży nie każecie mi pić 
No i nie bijecie mnie,...... jeszcze...... pejczem ......
Znaczy się dbacie o swojego niewolnika.
Wielkie Wam za to dzięki drodzy memu sercu:
Donaldzie, Jarosławie, Januszu, Leszku, Ekscelencjo Józefie.........
Szczególnie zaś chcę podziękować Janowi –Vincentemu
za troskę jaką mnie otoczył
Dba o mnie jak troskliwy ojciec, 
bym się nie przejadł i na starość nie nudził. 

Serdecznie
pozdrawiam
sklave
Za komuny gnębiony w demokracji ciemiężony
i ze wszystkiego do cna ograbiony.

Z forum:"Tuskizm - styl sprawowania rządów charakteryzujący się upadkiem wszelkich norm moralnych, wykorzystujący ludzkie tragedie dla własnego interesu, a w komunikacji posługujący się prymitywnym językiem uproszczeń i oskarżeń. Popularny w Polsce w latach 2007-2015" 
28 11 2021 Pomiędzy Korwinem a Bartosiakiem.
To, że nasze państwo jest źle urządzone, chyba nikt nie ma wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów, na służbę zdrowia, sądownictwo, media, edukację, kulturę, naukę zwłaszcza humanistyczną, a także na poczucie tożsamości, identyfikacji i wyczucie państwa współczesnego Polaka. Najgorsze jest jednak to, że zamiast budować jakąś myśl, jakąś koncepcję wyjścia z kryzysu, prawie wszyscy oczekujemy i dyskutujemy nad wysokością dotacji i dofinansowania. Trzeba przyznać, że nie jest to ani zdrowe, ani normalne. Gdy spojrzymy wstecz na naszą nową szansę nowej nadziei, to nadal nie zauważamy, że kilkanaście roczników inżynierów i humanistów wychodzących z polskich uczelni zostało w sposób nieuleczalny zarażonych ideą wolnego rynku. Wierzono w niego, jak w Boga i dopiero teraz część wyznawców zaczyna dostrzegać, że coś tu nie tak. I była to swoista epidemia. Refleksja mimo wszystko jest jeszcze połowiczna, bo wielu z nas nadal nie zauważa, że ten przechył zabrał nam możliwość restytucji właściwych elit i wszystkim zakłócił proces niepodległego myślenia. W tym czasie sprzedaliśmy większą część Polski, rozbudziliśmy w sobie niespełnialne nadzieje, dostaliśmy komputery i zaczęliśmy żyć życiem wirtualnym, podpisywaliśmy niekorzystne dla siebie umowy i w taki sposób zabrnęliśmy w kozi róg: pomiędzy totalną opozycję a szklany sufit jaki wyznacza polityka dotacji bezwarunkowych. Obecny rząd owszem współpracuje w obywatelem, obniża jego koszty życia jak może, ale nie przygotowuje społeczeństwa do samodzielności i w ten sposób sam zakuł się w dyby niewystarczającego poparcia. I nie jest to kwestia naszego zacofania, naszych nieumiejętności rządzenia, specyfiki kulturowej czy Bóg wie czego jeszcze. To kwestia wstrzymania czasu, refleksji i sparaliżowania wszelkich procesów rozwojowych. Tak było w czasie zaborów, w PRL i tak jest obecnie. Nic nie jest w stanie zapełnić tej dziury, jaka powstała po wymordowaniu rdzennych elit, a więc tej inteligencji, która była nośnikiem naszego kodu kulturowego.
W okresie powojennym padliśmy ofiarą komunizmu i bolszewizmu, które zburzyły całą naszą tysiącletnią pracę kulturową, a po 1989 r. staliśmy się ofiarą  własnego mitu „Zachodu”, bezwarunkowej pogoni za dobrobytem i naiwności, która ma częściowo swoje korzenie w okresie zaborów, ale w lwiej części w powojennej wymianie elit i negatywnej ich selekcji, która utrzymuje się po dziś dzień. Proces ten przybrał dość karykaturalny wymiar i objawił się w postaci typowo cwaniackiej: Korwin, poprzez pozorną odkrywczość myślenia, zawładnął posolidarnościowym młodym pokoleniem, zabrał im dobry czas i skierował na bezdroża myśli. Gdy, jak feniks z popiołów wyłonił się Bartosiak, okazało się, że znajdujemy się w tym samym miejscu, że rozumiemy go poprzez Korwina. I z tym paradoksem zamierzamy iść w dalszą drogę. Myśli Bartosiaka nie możemy odrzucić, choćby z tego powodu, że jest ona odwróceniem korwinowskich dyrdymałów. Ale i tutaj czai się wiele mielizn, których Polacy w tym stanie umysłu i nauki raczej nie mają szans ominąć. Większość z nas nie ma bowiem świadomości, że cały powojenny czas zagospodarowała nam geopolityka piastowska i że jesteśmy w jej polu działania. Do 1993 r. (wymarsz Armii Czerwonej) mieliśmy o niej niewielkie pojęcie, a po tym czasie zaczęła ona głośno pukać do naszych drzwi. Zinterpretowaliśmy ją jako chęć pojednania polsko-niemieckiego. Od słynnego uścisku Mazowiecki – Kohl minęło wiele martwych lat i skończyło się połączeniem Niemiec i Rosji za pomocą dwóch rur gazowych. Położenie piastowskie uderzyło nas mocno w głowę i co ciekawe zrobiło to w momencie, gdy nasza scena polityczna i sami politycy zostali tak już powiązani ze sztucznie wytworzoną sytuacją, iż zmiana tego systemu wymaga albo niezwykłej politycznej umiejętności, albo przewrotu „majowego”. Trwanie w dzisiejszym klinczu oznacza klęskę. Myśl Bartosiaka, tak czy siak, wyprowadza nas na zupełnie inne tory myślenia. Pokazuje inne rozwiązania, a polityka Łukaszenki i Putina, poprzez aktywizację społeczną, sprzyja tym zmianom. Trzeba wejść w te buty, nauczyć się zasad geopolityki i zacząć ją wykorzystywać dla własnych celów, bo położenie piastowskie wymaga zupełnie innych zachowań, niż jagiellońskie. Terytorium Polski nie przecina już dwóch cywilizacji: łacińskiej i bizantyńskiej, lecz od 1945 r. jest państwem granicznym, a od 2004 r. kresami UE. Mamy więc diametralnie inną sytuację, niż miała II RP, mimo to potrzebujemy takiego społeczeństwa, jakie wykształcone została w okresie międzywojennym, które choć dyskutowało ostro, rozumiało, że zdrada Polski jest niewybaczalna na każdym poziomie i w każdej sytuacji.
Mamy bardzo trudny czas. Plasuje się on pomiędzy echem II RP, której mimo wszystko nie zdołano zamordować, a niewiadomą zachowań dzisiejszej młodzieży? Wiele dobrych sygnałów płynie z Podkarpacia, ale czekamy na odzew ziem zachodnich i północnych, gdzie zamieszkuje ludność bardziej obojętna i przez lata poddana działaniom systemowej niemieckiej prusyzacji. Jedno jest pewne, że jeżeli chcemy swoje państwo dobrze urządzić i nie chcemy żyć drogo i biednie, płacić dużych podatków i czuć się niewolnikami, musimy zmobilizować swoje siły nie pod patronatem myśli Korwina, lecz Bartosiaka, bo ono daje szansę na wyjście z martwego punktu, w jakim się znaleźliśmy. Przyszły los Polski zadecyduje się tym razem nie na Wschodzie, lecz na Zachodzie kraju. Kresów Wschodnich już nie mamy i mieć nie będziemy, ale za to nieoczekiwanie przybyły nam kresy zachodnie, których też zupełnie nie zauważamy. Tam zamiast syntezy trzech wielkich etosów: kresowego, wielkopolskiego i śląskiego, doczekaliśmy się wzajemnej obojętności i słabości w kierunku niemieckim. Poddanie się myśli Bartosiaka nie może być jednak bezwarunkowe.
Źródło: niepoprawni.pl
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów. 
22 11 2021 Trzaskowski rządzi stolicą już od 3 lat. Zapewnia, że Warszawa to „miasto idealne”. My przypominamy „dokonania”.
Z tej okazji Trzaskowski opublikował specjalny film, w którym omawia swoje "dokonania". My zaś przypominamy, jak w rzeczywistości wygląda "pasmo sukcesów" Trzaskowskiego. "3 lata temu zostałem oficjalnie prezydentem", "Warszawa przyciąga od zawsze. Stolica. To właśnie tutaj można zrobić karierę"- tymi słowami rozpoczyna swój wywód Trzaskowski. Następnie przechodzi do wychwalania swoich rzekomych dokonań w Warszawie:  "Budujemy miasto wygodne. Takie, po którym możecie podróżować wygodnym, sprawnym, nowoczesnym transportem publicznym. [...] Takie, w którym najważniejsze usługi publiczne - żłobki, przedszkola, szkoły, ale też placówki służby zdrowia, są na najwyższym poziomie, są bezpłatne"- przekonuje.
W propagandowym filmie Trzaskowski chwali się także swoimi zasługami w zakresie... ekologii!  "Budujemy stolicę zieleni. Miasto, które stawia na ekologiczny transport, które realnie działa na rzecz czystego powietrza i walczy z kryzysem klimatycznym. Miasto, w którym rok w rok przybywa nowych drzew, krzewów, miejsc zieleni. Miasto, w którym wspieramy wszystkie ekologiczne inwestycje" - mówi całkiem niewzruszony. Niedoszły prezydent RP opowiada także, że za jego rządów w stolicy "połacie betonu i chaotycznych parkingów" jest zastępowane "przyjazną dla mieszkańców, zieloną przestrzenią miejską". Słyszymy również, że Trzaskowski ze swoją świtą buduje "wreszcie miasto, w którym chce się spędzać wolny czas". "[..] W atrakcyjnych placówkach kultury, w nowoczesnych ośrodkach sportu. A także, w dobrze zagospodarowanych, przyjaznych, zielonych przestrzeniach publicznych - bulwarach, placach deptakach"- mówi. Trzaskowski na koniec swojej przemowy zwraca się do mieszkańców. "To się już dzieje, te zmiany zachodzą na Waszych oczach! Słowem - budujemy miasto idealne do życia"- podsumowuje.
Jak jest naprawdę? Czy wszystkie te zapewnienia o tym, że Warszawa pod każdym względem jest miejscem "idealnym do życia" mają coś wspólnego z rzeczywistością? Warto przypomnieć, jak w praktyce wygląda kwestia darmowych bezpłatnych usług publicznych, działań ekologicznych, walki z betonem czy nowoczesnych ośrodków sportu. Darmowe żłobki, którymi teraz chwali się Trzaskowski, były jedną z głównych obietnic polityka podczas kampanii wyborczej w 2018 roku. „Od 2019 roku wszystkie dzieci w Warszawie będą miały zagwarantowaną opiekę żłobkową. Jeżeli dziecko nie znajdzie miejsca w żłobku publicznym (miejskim), miasto zapłaci za opiekę nad dzieckiem w placówce prywatnej” - obiecywał obecny włodarz stolicy. W 2019 roku informowaliśmy na łamach naszego portalu, że Trzaskowski nie tylko nie dotrzymał swojej obietnicy, a dodatkowo w niektórych żłobkach opłaty wzrosły nawet pięciokrotnie. 
Sztandarowym przykładem troski o ekologię oraz symbolem "zieleni" Warszawy za rządów Trzaskowskiego są awarie oczyszczalni ścieków Czajka, które miały miejsce w 2019 i 2020 roku. W ich wyniku do Wisły trafiło łącznie kilka milionów metrów sześciennych nieoczyszczonych ścieków. Specjaliści Trzaskowskiego w kwietniu 2021 roku informowali, że w dalszym ciągu nie są w stanie określić, co było przyczyną tych awarii. W 2019 roku Trzaskowski z ekipą wpadł na świetny pomysł, aby na parkingu przy Placu Bankowym, jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w stolicy, utworzyć za milion złotych "Strefę Relaksu", czyli miejsce służące do "rekreacji". Jak informował ratusz, ustawiono tam "514 bezpłatnych miejsc do siedzenia, 20 leżaków, 78 stołów i 3 gier typu jenga". Atrakcją dla warszawiaków miała być możliwość posiedzenia na paletach w otoczeniu hałasu i spalin. Warszawiacy nie zostawili na tej "inwestycji" suchej nitki. Na koniec 2019 roku Rafał Trzaskowski pochwalił się zakończeniem inwestycji na Białołęce. Zagospodarowano tam teren nad Wisłą, co szumnie nazwano "plażą". Realizacja tej inicjatywy pochłonęła z miejskiej kasy ponad 140 tysięcy złotych. Niedługo później świeżo oddaną inwestycję zrównano z ziemią z uwagi na braki w dokumentacji.
Rafał Trzaskowski podczas samorządowej kampanii wyborczej zapowiadał, że gdy obejmie urząd prezydenta Warszawy, dołoży wszelkich starań, aby zmodernizować słynny stadion Skra. Miała tam powstać hala lekkoatletyczna. Gdy wybory się skończyły, jego narracja zmieniła się o 180 stopni. 
"Trzeba będzie poszukać inwestora, bo miasto samo tego nie udźwignie"- tak odpowiadał na pytanie "Gazety Wyborczej" o termin realizacji tej inwestycji zaraz po wyborach. Wspomniany stadion pozostaje w ruinie do dziś. 
Źródło: twitter.com, niezalezna.pl
Trzaskowski to dobrze opakowany produkt Sorosa, przygotowany przez specjalistów od wizerunku z Grupy Bilderberg, ma dbać by kapitał zagraniczny jak najwięcej zarobił w Polsce!?
Nie wiem czy ktoś zauważył, że za Trzaskowskiego, nie ma zdanych dużych inwestycji w Warszawie, samorząd zamknął się na cztery spusty, i w duszy ma pandemię!?
Trzaskowski to jeden wielki błąd Sorosa, czego się dotnie to skopie, szkolony, a jednak środek kapusty!?
Forum: Miasto może idealne ale jego prezydent FATALNY.
Skoro tak dużo musiał zrobić i wiele zmienić to by oznaczało że jego poprzedniczka HGW znana szerzej jako bufetowa była fatalną prezydentką. Czaskowky buduje miasto zieleni a jak wiadomo zieleń najlepiej rośnie gdy jest podlewana gnojówką. Teraz wiadomo po co był wylew Czajki. 
21 11 2021 I oto mamy przełom.
Naczynie połączone, jak perpetuum mobile, działa zawsze. Gdyby Łukaszenka nie wycofał swoich żołnierzy i emigrantów z przejścia towarowego w Kuźnicy, nikt nie zaryzykowałby odebrania prawa jazdy Donaldowi Tuskowi – jakież to symboliczne. Gdyby nie działania antypolskie Białorusi i Putina, Polacy dalej czkaliby na przebudzenie, a tak już 11.11.2021 r., w Dzień Niepodległości, zaroiło się w kraju od flag narodowych. Warto więc zwrócić uwagę, że prawda, jak statek widmo, wciąż krąży wokół nas i tylko czeka na okazję do ujawnienia swojej bandery. Czeka na swoją załogę, kapitana i rozkazy. Nikomu w najśmielszych oczekiwaniach nie przyszło do głowy, że jeden przypadek,  utrata prawa jazdy zneutralizuje doktrynę Neumanna, zatrzęsie portkami kilku kast panujących w Polsce i jednym ruchem sprawi, że nagle prawo zacznie obowiązywać wszystkich. Można powiedzieć, że to cud. Ale jeżeli te przełomowe wydarzenia potraktujemy jak cud, to natychmiast stracimy energię i wolę działania, kasty wrócą na swoje miejsce i ze zdwojoną siłą zaczną odzyskiwać dawne znaczenie, żołnierze na granicy nagle zaczną mieć większe problemy, a ci którzy odebrali prawo jazy Tuskowi zostaną ukarani największą możliwie karą. I jak zwykle wspólnie poniesiemy zasłużona klęskę. Przegramy z samym sobą. Nie mamy już drogi odwrotu. I ten szlaban postawiła nam historia.
Wydarzenie w Kuźnicy, mimo ustępstw Łukaszenki i Putina, nie mają charakteru regionalnego, lecz międzynarodowy. Zachowanie Merkel i Macrona w stosunku do Białorusi i Rosji, pozbawiło UE własnego odzienia. Nagle cały ciężar ratowania jej honoru spoczął na Polsce – kraju, który od 70 lat nie prowadził samodzielnej polityki zagranicznej, który nie ma własnej koncepcji kulturowej i którego obywatele żyją pod chmurą dotacji, pożyczek i podminowanej tożsamości. Innymi słowy, usiedliśmy na „gorącym kartoflu”, którego nie można ani nikomu podrzucić, ani w żaden sposób wychłodzić. Historia powiedziała „sprawdzam” i dopiero teraz zaczynamy rozumieć jak miałką wartość ma dla nas okres powojenny i postsolidarnościowy. Dopiero teraz zaczynamy szukać oktanów w paliwie, które produkowaliśmy przez ostatnie 70 lat. Kuźnice były naszymi Racławicami. Co dalej?
Dalej musimy zdać sobie sprawę z jednego, że po 1989 r. władza sama przyszła do działaczy „Solidarności” i podziemia posolidarnościowego. Zaskoczyła ich i dlatego bali się wziąć ją w swoje ręce, poszli więc na układ z komunistami. Potem było źle, ale z górki. Dziś jest podobnie, lecz skala o wiele większa, bo oczy większości państw Europy zwrócone są ku Polsce i czekają, tak samo, jak my przed Kuźnicami, na rozwój wydarzeń. Sytuacja jest taka sama, jak w 1939 r., jeżeli przeżyjemy – będziemy, jeżeli nie, nikt po nas nie będzie płakał, a świat dalej potoczy się swoim trybem. I po raz kolejny, lecz tym razem może z większym zrozumieniem, muszę odwołać się do II RP: tradycyjna inteligencja w 1918 r. swojej okazji nie zmarnowała. Chcąc wykorzystać dzisiejszą szansę, musimy otwórzcie szeroko bramy i serca prawdziwie niepodległej Drugiej Rzeczypospolitej, bo tam prawdziwa Polska się zaczęła i jedynie od niej możemy zacząć jakąkolwiek kontynuację. Innej drogi nie ma, bo wszystko wokół Niej jest sztuczne. I przestańmy już wyszukiwać bolszewickich argumentów przeciw. A co stanie się po 2021 r.?
Właśnie, i na to pytanie, jako Polacy, musimy odpowiedzieć sobie do bólu prawdziwie. Niemiecko- francuska polityka unijna została zdemaskowana, stanowiska określone i w zasadzie wszystko jest już jasne. Ale to „jasne” dotyczy stanowisk Merkel i Macrona, osób odchodzących ze stanowisk dowodzenia. Znaleźliśmy się w przestrzeni międzyfrontowej, którą z takim powodzeniem wykorzystywał Piłsudski, a która sprzyja dokonywaniu faktów dokonanych. Mamy więc wolną rękę i anarchię w kraju. Jeżeli przed ukonstytuowaniem się i stabilizacją kolejnych rządów w Niemczech i Francji nie wprowadzimy u siebie porządku, będziemy mogli tylko pomarzyć o jakiejkolwiek suwerenności czy niepodległości, a sytuacja w której się znajdziemy zmusi nas do płacenia kolonialnego haraczu. Skończyły się wycieczki, podchody i, jak powiadają w wojsku,  skończyło się babci sranie. Trzeba zawołać: Ojczyzna w potrzebie! Nie wiemy jaką politykę poprowadzi nowa Unia, ale wiemy, że dotychczasowa nasza postawa nie przynosi żadnych sukcesów. Musimy stworzyć swoje fakty dokonane. Najsolidniejszym i najbardziej naturalnym naszym sojusznikiem jest Turcja, w mniejszym stopniu Szwecja oraz USA. I to są trzy argumenty o różnym tonażu, w które musimy się zaopatrzyć przed nowym rozdaniem w UE. Przełom, na który dotąd, jak niewolnicy, czekaliśmy dokonał się jak zwykle na zupełnie innym poziomie. Do tego poziomu, jak na wojnie, musimy nagle dorosnąć – na szczeblu społecznym, jak i rządowym.
Zakwitły polskie flagi, polskie społeczeństwo zaczęło myśleć po polsku, samoczynnie zaczęto budować naturalną nam jedność z wojskiem, wreszcie dostrzegliśmy swój interes narodowy, zdrajcy tracą posłuch i pole manewru. Powoli żegnamy komunizm i postkomunizm, przyszedł czas na takie społeczeństwo, jakie zbudowała II RP, a więc społeczeństwo, które wiedziało co ma robić, nawet, gdy wymordowano mu przywódców. Te wzorce jeszcze istnieją, trzeba im tylko dać nowe życie. Przyszedł czas na zupełnie innych ludzi, odpowiedzialnych, dobrze wykształconych z wyrobionym poczuciem tożsamości. Nadszedł czas zmian. I oto mamy prawdziwy przełom. Czy podołamy? 
Źródło: niepoprawni.pl
19 11 2021 Żeby Polska była słaba, a Polacy byli biedniejsi. 
- trawestacja komuszego hasła z czasów PRL najlepiej oddaje cel i ducha dyplomatycznych zabiegów, do których poderwała się Angela Merkel i Emmanuel Macron. Berlin, Paryż, brukselscy eurokraci i sztrasburskie dietojady zadrżeli ze zgrozy, gdyż dotarło do nich, że twardo broniąca granicy Warszawa może wygrać hybrydowe starcie z Putinem i jego mińską nahajką. Wówczas Polska może stać się niekłamanym przywódcą Europy środkowo-wschodniej zaś PiS liderem europejskich konserwatystów a progresiści i neobolszewicy będą mogli tylko westchnąć “nous somme emmerde meine freunde”.
W kąt poszły więc wszystkie dąsy i zaczęto grzać druty. Putin musiał wycierpieć godzinę i trzy kwadranse Macrona. Merkel piłowała go dłużej, aż odesłał ją do Łukaszenki, aby dotarło do niej, że w rosyjskiej kulturze politycznej dzierżący władzę, który dobrowolnie rezygnuje z niej przed śmiercią nadaje się tylko na śmietnik historii. Pełniąca obowiązki kanclerza Niemiec pojęła, zatelefonowała do Mińska i pogawędziła z satrapą łamiąc decyzję UE, że Łukaszenki nie uznaje się za prezydenta.  No ale co tam, w Unii Europejskiej politycy francuscy mogą więcej, a niemieccy więcej niż francuscy. Rozmowy Merkel i Macrona z Putinem za plecami Polski niepokojąco kojarzą się z dzieleniem kontynentu europejskiego na strefy wpływów - Europa zachodnia dla Niemiec i Francji - Europa środkowa i wschodnia dla Rosji. Katarzyna Wielka mówiła “wszyscy szyją, tylko ja jedna kroję” i kroiła mapę Europy według ulubionego fasonu: zabór Krymu, ziem polskich, Ukrainy, Kurlandii. Być może w Paryżu, Berlinie i Moskwie uznano, że czas imitować dawne wzorce.
Nawet jeśli powyższy scenariusz jest niedoskonały, to i tak telefony zachodnioeuropejskich liderów odebrane zostały na Kremlu jako znak słabości czego skutkiem była próba inwazji polskiego terytorium i brutalny atak migrantów wspartych przebierańcami ze służb białoruskich na przejściu w Kuźnicy. Kilkanaście godzin później, niedaleko Czeremchy, kilkudziesięciu migrantów przy pomocy białoruskich funkcjonariuszy usiłowało sforsować nocą granicę oślepiając polskich obrońców laserem. Broni laserowej nie kupisz w wioskowym sklepiku i migranci jej nie posiadają. Użyli jej funkcjonariusze białoruscy. Mińsk jest sygnatariuszem konwencji z 1980 roku zakazującej wykorzystywania broni laserowych, ale można się nie przejmować międzynarodowymi porozumieniami skoro tandem Macron+Merkel złamał ustalenia UE legitymizując satrapę jako przywódcę Białorusi.  Nie była to jedyna dywersja na zapleczu Polski. Pięć frakcji w Parlamencie Europejskim domaga się odmowy zatwierdzenia polskiego Krajowego Planu Odbudowy gdyż rząd, który neguje pierwszeństwo prawa unijnego przed własną konstytucją nie może być uważany za godny zaufania. Być może Komisja Europejska nie ulegnie naciskowi europarlamentarzystów, ale nie należy być optymistą. Ich żądanie jest dla eurokratów wygodnym wytłumaczeniem wstrzymywania aprobaty KPO. O unijnej biurokracji mówi się, że daje tylko tyle, ile jej kumple mogą ukraść, a obecny rząd w Warszawie skutecznie uniemożliwia łupienie Polski i Polaków. Trzeba więc czekać, aż zostanie zmieniony na “godny zaufania” i liczyć, że Łukaszenka pomoże. Na pomoc Unii Europejskiej nie można liczyć. Obiecywane sankcje unijne będą zapewne tyle warte co karton kredek. Polska musi radzić sobie samemu. W kwestiach finansowych nie należy dłużej oglądać się na UE, która szybko, sprawnie i z ochotą nakłada na nas kary, ale hamuje wypłatę każdego euro. Mamy dobrą zdolność kredytową i trzeba to wykorzystać. Dobrze byłoby postarać się o preferencyjne traktowanie w londyńskiej City. Kanonem polityki zagranicznej Zjednoczonego Królestwa jest szukanie przeciwwagi dla państwa, które zanadto urosło po drugiej stronie Kanału Angielskiego. Niemcy już urosły i do tego sprzymierzyły się z Francją. Polska jest logiczną przeciwwagą. Warto wykorzystać tę sytuację. 
W stosunku do Białorusi i Rosji można odwołać się do kolejnych twardych działań obronnych. Początek został zrobiony. Kiedy służby białoruskie pognały chmarę migrantów na przejście graniczne w Kuźnicy, Warszawa je zamknęła i zaczęły się kłopoty transportowe na szlakach do Białorusi, Rosji a nawet Chin. Na granicy Polski i Białorusi znajduje się jeszcze dwanaście czynnych przejść granicznych: sześć drogowych, pięć kolejowych oraz jedno rzeczne. Jeżeli w Mińsku i dalej na wschodzie nie zrozumiano sygnału, to może trzeba powtórzyć. Doba ataków na granicy - zamykamy jedno przejście. Straty będą po obu stronach, ale na wojnie trzeba się liczyć ze stratami. Uderzeniem jądrowym w tym starciu byłoby zamknięcie Centrum Logistycznego Małaszewicze przy granicy z Białorusią na styku standardowego i szerokiego toru kolejowego. Nowoczesny terminal zwany jest bramą z Chin do Unii Europejskiej, gdyż przez Małaszewicze płynie największy strumień ładunków wysyłanych drogą lądową z Azji Wschodniej do UE i odwrotnie. Atomowy guzik jest w polskich rękach i warto o tym dyskretnie przypomnieć zachodnim i wschodnim politykom skorym do zakulisowego podziału Europy na strefy wpływów. 
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Global Times - oficjalna tuba Pekinu na zagranicę - pisze nie kryjąc niepokoju: "straty wynikające z zamknięcia białoruskiego połączenia kolejowego na polskiej granicy byłyby ogromne dla pociągów towarowych Chiny-Europa, a alternatywne trasy byłyby czasochłonne".Global Times cytuje portal RailFreight.com i przypomina, że w zeszłym roku przez Białoruś szła ponad połowa chińskiego tranzytu do Europy. Dzisiaj (19 listopada) ponad 300 pociągów towarowych zmierza z Chin do Brześcia i Global Times radzi chińskim firmom wysyłać z wyprzedzeniem ładunki dla odbiorców europejskich. 
15 11 2021 Wartość potencjalna.
Żyję już tyle lat, że mogę stanowczo powiedzieć: - Od czasów II WŚ ludzie na świecie, nie tylko w obrębie naszej cywilizacji, nigdy nie byli tak zdezorientowani, zestresowani i rozemocjonowani. Mogę więc powiedzieć: zdrowy rozsądek i ochota na poważne rozmyślania poszły się walić. W minionym dziesięcioleciu przepotężną rolę medialną zaczął odgrywać Internet. Rewolucja, która się w tym czasie dokonywała, spowodowała, że nawet dotychczasowy lider – telewizja, zaczęła przegrywać z komputerami, a w szczególności z powstałymi w tym szalonym postępie technologicznym, urządzeniami mobilnymi jak smartfony, czy tablety, które z pomocą technologii LTE, 4G, Wi-Fi, łączności satelitarnej, lub Bluetooth, pozwalały niemalże w każdym miejscu świata komunikować się innym, dowolnym punktem na Ziemi. Ludzie są już zmęczeni całym tym napięciem spowodowanym tym co się wokół dzieje. Nie mają już chęci i cierpliwości by zajmować się długimi i skomplikowanymi rozmyślaniami. Męczą ich długie przekazy i jakieś fundamentalne rozważania. Czy to filozoficzne, czy naukowe, a nawet w kwestii wiary. To było dobre parę lat temu.
Teraz ma być szybko, krótko i ekscytująco. Eksperci twierdzą, że bronią, która dziś potrafi zmienić bieg wydarzeń, jak te wspomniane wojny, czy obalanie polityków, jest mem internetowy – wzbudzający obrazek z dopisanym króciutkim tekstem. Liczy się tylko skandal i zbrodnia. No... może jeszcze seks i zagłada. Tak więc porzucam chwilowo, do czasu jak się sztorm uspokoi i fale zmaleją do przyjemnego kołysania, pisanie o sprawach fundamentalnych i zasadniczych, przy których niestety trzeba poważnie się zastanowić. Na razie nikt tego nie chce. Przekaz ma być krótki, jednoznaczny i po prostu prosty.
Chcę mieć nowy statek. Nie z drugiej ręki, ale nówkę prosto ze stoczni. Wypasioną, nowoczesną nówkę. Z wszystkimi niezbędnymi bajerami. Nie za małą, nie za dużą. Taką łajbę w okolicach 100 000 DWT. Myślę oczywiście o tankowcu dla ropy naftowej. To będzie... zaraz... coś pomiędzy 80 a 150 milionów dolarów. A teraz bomba – ja takiej forsy nie mam i nigdy nie miałem, a mimo to, nie fantazjuję o niebieskich migdałach i taki statek wkrótce będę miał. Cóż takiego czyni realnym, że taki gołodupiec, jak ja, może się porwać na budowę niezmiernie drogiego i wyrafinowanego statku za grubą setkę milionów dolarów? Tu właśnie dochodzimy do mojej wartości potencjalnej. Gdyż ja, niby człowiek z ulicy, bez pałaców, posiadłości i pojazdów klasy premium, mam bardzo, bardzo wiarygodny papier, gwarantujący mi tak zwany czarter, czyli przyrzeczenie stałego zatrudnienia, powiedzmy na pięć lat, z opcją przedłużenia na kolejne pięć lat, regularnego przewozu, załadunku i wyładunku ropy naftowej pomiędzy terminalem w porcie X na Zatoce Perskiej, a Europą – do wyboru – Rotterdam, Holandia, Le Havre, Francja, lub Wilhelmshaven, Niemcy, czy nawet Gdańsk, Polska. To nie jest ważne, jak taki papier zdobyłem. Może powiedzmy, uratowałem syna szejka przed atakiem rekina, albo jeszcze coś w tym typie. Ważne jest to, że stając się posiadaczem niby takiego świstka papieru, z zapisem paru ważnych słów i wiarygodnym podpisem, uzyskałem wysoką wartość potencjalną. Co najmniej 150 milionów dolarów, a jak przewiduję, to znacznie więcej. Ten jeden papier, promesa czarteru, obietnica zatrudnienia i dużych zysków, praktycznie otwiera większość bankowych skarbców, skłonnych z ochotą zainwestować swoje pieniądze w pewną i zyskowną inwestycję.
Nie ma takiej siły, by fakt, że mam poważną promesę czarteru, czyli robienia pieniędzy, pozostał długo w tajemnicy. Wtedy właśnie najbardziej ujawnia się moja wartość potencjalna. Setki propozycji, zaproszeń na imprezy, ekskluzywne kolacje i cały ten fałszywy szpan, podobny do tańca os wokół pozostawionego pączka na talerzyku. Wyżej wymienione działania są legalne, ale wszyscy dobrze wiemy, że więcej i szybciej można zarobić, gdy tylko zechce się działać w obszarze kryminalnym, lub choćby o naruszenie prawa ocierającym się. Wystarczy choćby zorganizować karuzelę VATowską, albo mieć dobrych i hojnych kumpli wśród sprawujących władzę. Jak śp. doktor Kulczyk na przykład. Lecz my nie chcemy kraść i oszukiwać. Mamy swoją godność i dumę.
Polska, nasza wspólna Rzeczypospolita, ma wielką wartość potencjalną. Lecz niestety jest to naszym przekleństwem. Bo próbują od wieków dobrać się do tego ludzie, w tym niestety najbliżsi sąsiedzi, ludzie silni, potężni, bezwzględni i zdolni do najgorszych rzeczy. Ten potencjał to strategiczne położenie. Dokładnie na przecięciu dróg i łańcuchów dostaw: wschód – zachód i północ – południe. To również wielki potencjał zasobów ludzkich. Polacy potrafią ciężko pracować i udowodnili nawet we wielu wysoko rozwiniętych krajach, że są inteligentni, sprytni i pomysłowi. Oraz solidni. Czego o wielu innych narodach, szczególnie tych zepsutych dobrobytem, powiedzieć się nie da. No i wreszcie nasze zasoby naturalne. Czegóż to my nie mamy? Zapewne przydałoby się znacznie więcej ropy naftowej i gazu, gdy na świecie węgiel popada w niełaskę. Lecz mamy za to dużo srebra i miedzi – metali strategicznych w epoce elektroniki. Nawet nieco złota mamy także. Jest u nas siarka, są różne sole. Polskie lasy to europejska potęga. Ziemi uprawnej też u nas nie brakuje i daje fantastyczne plony, lokując nas we wielu produktach rolnych w światowej czołówce. Natomiast to, co budzi mój niepokój, to to, że na świecie są potężne pracownie badawcze i analityczne, które wiedzą znacznie więcej o bogactwie potencjalnym Polski i cały czas dokładnie je monitorują. I jak się dobry klient pojawi, to jemu się część wiedzy sprzedaje, by sobie mógł swobodnie manipulować. Albo nawet kupić, przejąć, czy ukraść. Bo generalnie światowe pijawki, czy to kapitalizmu, czy lewactwa pod szyldem neoliberalnym, spadkobiercy kolonializmu i komuny, potrafią tylko wysysać, jak wszystkie pasożyty, słabe organizmy. Dlatego aby obronić swoje bogactwo, które na nas czeka, musimy stać się silni, tak silni, by byle skośnooki, lub czosnkowy kleszcz, także z sierpem, młotem i swastyką, nie mógł nas bezkarnie pokąsać. Na koniec taka refleksja: - jaki jest prawdziwy potencjał kraju, jeżeli złodzieje i oszuści w ciągu minionych 8 lat rządów gangu Tuska, zdołali ukraść niemalże pół biliona złotych ( 500 mld PLN), a my właściwie prawie tego nie odczuliśmy, zaślepieni grillem, piwem, czyli sławetną ciepła wodą w kranie?
Źródło: niepoprawni.pl
Pieniądz rządzi światem, tylko dlaczego sami nieudacznicy, pasożyty, maja taki łatwy do niego dostęp!? 
13 11 2021 Zielony nieład.
Napisała do mnie znajoma mieszkająca na wsi. Cytuję:   „Ponieważ robi się zimno, zainteresowałam się kupnem węgla na zimę. Trochę później niż zwykle. Otóż: ekogroszek zdrożał o ponad 50% i teraz kosztuje 1550 PLN/tonę zamiast jak rok temu 950 PLN/tonę. A ogrzanie średniej wielkości domu to minimum 50 kg węgla dziennie. Konsekwencje w skali kraju są nie do wyobrażenia - ludzie będą zamarzać, bo gaz też drożeje. Albo będą mieszkać w jednej izbie z kuchnią kaflową, jako to niegdyś bywało. Ale jaja.....”
Znajoma reprezentuje tak zwany wolny zawód więc tak czy owak sobie poradzi. Ludzie bez zawodu mieszkający w licznych znanych mi podgórskich i nadjeziornych wsiach po prostu sobie nie poradzą. Ci najubożsi palili dotychczas w zimie tak zwaną gałęziówką czyli pozostałościami po wyrębie lasów, którą można kupić za grosze albo w ogóle dostać za darmo w nadleśnictwach.  Za darmo, bo w wielu nadleśnictwach gałęzie pozostałe po wyrębie lasu pali się na miejscu. Nikt nie będzie zakładał w lesie hodowli korników czy innych szkodników nawet jeżeli tego oczekują zideologizowani (czyli zidiociali) ekologiści. Teraz mieszkańcy wsi straszeni są grzywnami za palenie węglem i drewnem i rzekome zanieczyszczanie atmosfery oraz nakłaniani do przejścia na ogrzewanie gazowe albo elektryczne. Ceny  gazu i prądu i tak zbyt wysokie dla niezamożnych ludzi mają wzrosnąć o ponad 40% co uczyni ogrzewanie gazem i  prądem zupełnie nierealnym. Ludzie i tak będą palić drewnem i nikt ich nie zmusi do rezygnacji z tego najtańszego na wsi źródła energii. Tylko tyle, że będą wchodzić w nieustanny konflikt z prawem. Unia Europejska przewiduje podobno rekompensaty podwyżek cen prądu i gazu dla ludzi niezamożnych. To właśnie typowe działanie skomunizowanego eurokołchozu. Stwarza się pod byle pretekstem problemy społeczne, a potem zatrudnia armię urzędasów którzy będą łaskawie przyznawać zapomogi lub ich odmawiać i kontrolować jak są wydawane. Sprowadza się wolnych ludzi do roli żebraków.
Teorie ekologicznych terrorystów od dawna były niestety traktowane  poważnie przez władze państwowe. Przypomnijmy sobie akcję wymiany lodówek, z których wydostający się freon miał podobno powodować powstawanie dziury ozonowej, popularnego straszaka z końca ubiegłego stulecia. Może ktoś odpowie mi na pytanie gdzie się podziała dziura ozonowa?. Zniknęła fizycznie czy tylko zniknęła z mediów gdyż przestała być nośnym straszakiem, a wynaleziono kolejne, dużo skuteczniejsze. Takim straszakiem od dłuższego czasu jest właśnie globalne ocieplenie. Dotarł do mnie również ( niestety spóźniony) apel pani  Joanny Gardynskiej  „ Proszę o głos poparcia dla kominków i pieców na drewno kawałkowe, brykiet drzewny i pellet spełniające wymogi niskoemisyjności określone przez UE w tak zwanym  „Ekoprojekcie”. Autorce apelu chodzi o  to żeby nie eliminować z rynku głównego rodzimego OZE ( odnawialnego źródła energii) i nie zlikwidować (z wszystkimi konsekwencjami społecznymi) całej branży produkcji kominków,  pieców na drewno oraz paliwa wytwarzanego z drewnianych odpadów.
Z prawdziwym zainteresowaniem zapoznałam się z przysłanym mi opracowaniem inżyniera Adama Bednarczyka. Autor twierdzi, że teorie, które przypisują odpowiedzialność za  globalne  ocieplenie Ziemi wzrostowi ilości gazów cieplarnianych, a w szczególności dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej są błędne i że jest możliwe obniżenie temperatury atmosfery ziemskiej poprzez zwiększenie albedo (stosunek ilości promieniowania odbitego do padającego) powierzchni Ziemi. na przykład przez zainstalowanie zwierciadeł lub folii refleksyjnych oraz pomalowanie na kolor biały obiektów na które pada promieniowanie słoneczne. Pan Bednarczyk jest posiadaczem odpowiedniego patentu w USA lecz jak to zwykle bywa  nie jest prorokiem w swoim własnym kraju.
Jeżeli produkuje się  drewniane meble, jeżeli przewozi się towary na drewnianych paletach nieuchronne jest powstawanie drewnianych odpadów. Zakaz spalania tych odpadów w piecach i kominkach pogłębia problem śmieci z którymi ludzkość coraz gorzej daje sobie radę. Chyba, że jakiś kolejny idiota zakaże produkowania mebli z drewna podobnie jak proponuje się zakaz wędkowania, polowania, spożywania przez ludzi mięsa, a wkrótce zapewne wydalania i oddychania. Tak nielubiany przez ideologów dwutlenek węgla jest przede wszystkim podstawowym surowcem asymilacji, a sama asymilacja wzorcowym procesem wykorzystania energii słonecznej do produkcji substancji niezbędnych dla całego ożywionego świata. Tymczasem we wszystkich większych miastach zamiast sadzić drzewa i hodować rośliny wycina się je pod lada pretekstem, betonuje podwórka i wykłada parkowe alejki kostką Bauma. W Warszawie takim pretekstem bywa na przykład oskarżenie drzew, że nie są rodzime lecz przywleczone z obcego ekosystemu. W czasach sprowokowanej przez lewackie ideały wędrówki ludów brzmi to jak żart lecz pod tym pretekstem powycinano swego czasu setki drzew w parkach. Między innymi stuletnie akacje w Lesie Bielańskim. Nie tylko na Bielanach i Żoliborzu, ale również w mniejszych miejscowościach na przykład w Łaskarzewie przyjęto strategię pałowania większych drzew czyli obcinania ich do połowy co powoduje oczywiście ich wyschniecie. Tak można przycinać tylko wierzby, które potrafią jak wiadomo  „odbić” z wbitego w ziemię na miedzy wierzbowego kołka, wegetując potem jako karłowate garbate stwory, ukochane podobno przez Chopina. Zdjęcia tych nostalgicznych roślinnych kalek nagminnie straszyły (a może zachwycały)na plakatach konkursów chopinowskich oraz na okładkach  płyt winylowych z utworami Chopina w ubiegłym stuleciu. Mam kilkanaście takich płyt.
Wszyscy naprawdę troszczący się o ochronę przyrody dobrze rozumieją, że „Zielony ład” to tylko pretekst, to tylko lewackie hasło które jak wszystkie lewackie hasła służy złu. Ma służyć pokonaniu Polaków mrozem. Nie wystarczy jak proponuje wiceszefowa Parlamentu Europejskiego Katarina Barley ich zagłodzić. Prawdziwego zielonego ładu nie ma. Jest tylko zielony nieład.
Źródło nasze blogi.pl
Krótko i na temat, będę palił tym na co mnie stać, i w duszy mam ekologię, ważne by w chałupie było ciepło!?
Ekogroszek to węgiel, no pellet to drewno, no to czemu mam wymienić piec na taki opał? Nie stać mnie na wymianę pieca, a o dotację jest niezwykle trudno, i co mi zrobią jak sobie na środku mieszkania ognisko rozpalę.
A co mi tam, wkrótce do szałasu się przeprowadzam to wystarczmy mi łuczywo, i ognisko, i będę sobie żył na stare lata jak panisko, na ryżu, korzonkach, robaczki zajadając!? Mam nadzieję że do końca mych dni Morawiecki wszystkich lasów nie wytnie!?
Z forum: Niestety, jest dokładnie tak jak Pani pisze.  W niektórych krajach idą jeszcze dalej - pojawiają się pomysły aby wprowadzić maksymalne dozwolone ilości kilometrów jakie obywatel będzie mógł pokonać w ciągu roku używając swojego samochodu. Aby ratować klimat. Tego nawet Stalin nie wymyślił. 
06 11 2021 Von Leyen – wielkie zagrożenie.
Dla losów Europy, a w konsekwencji też i całego świata największym zagrożeniem nie są ani Putin, ani Xi Jinping, ani nawet amerykański prezydent, nie pomijając spraw klimatu. Znacznie gorsze od nich wszystkich razem wziętych są personalia UE. Poziom władców Europy i ich wykonawców może napawać przerażeniem, ale w jeszcze większym stopniu - obrzydzeniem. Jest zdumiewającym faktem, że w chwili upadku jednego układu światowego i kształtowania się następnego, ludzie rządzący Europą prezentują tak mierny poziom intelektualny, nie mówiąc już o braku jakiejkolwiek pozytywnej koncepcji, a nawet zwykłej wiedzy, niezbędnej dla sprawowania kierowniczych funkcji. Nie jestem przeciwny udziałowi kobiet w rządach, ale mogę powiedzieć jak ten profesor na temat uznania pracy doktorskiej jakiejś pani, która zapytała: czy panu profesorowi nie przeszkadza to, że jestem Żydówką. Odpowiedź brzmiała: “mnie to nie przeszkadza, ale nie wystarcza”. Otóż to, nie wystarczy być, nawet z fotografii tak uroczą jak pani Urszula, dla której największy szacunek należy się za rzeczywiste osiągnięcie w postaci siedmiorga dzieci.
Natomiast, podobnie jak jej pryncypałka, wykazuje się co chwila żenującą niewiedzą. Przypominam wypowiedź pani Angeli o NS2 jako o prywatnej inicjatywie biznesowej, a pani Urszuli o “unieważnieniu przez polski TK traktatu unijnego”, nie wspominając już o stosunku do spraw ochrony klimatu. Na tym tle rodzi się pytanie: jak to możliwe, żeby mając do dyspozycji ogromny i kosztowny aparat doradczy pleść takie głupstwa? Można tylko zacytować że “nie ma przypadków, są tylko znaki”. Do czego mogą służyć tego typu “znaki”? Nasuwa się nieodparcie refleksja, że celem jest bezwzględne podporządkowanie władzy, której wolno wszystko z nadawaniem kształtu ogórka na czele. Nie możemy tolerować ludzi mądrych na wyznaczonych stanowiskach kierowniczych, gdyż jest to zbyt wielkie ryzyko ich usamodzielnienia. Najchętniej postawilibyśmy na czele tego “kołchozu”, jak niektórzy nazywają UE, pruskich feldfebli, ale to mogłoby wywołać powszechną dezercję ze strachu. Widok kobiet na tych zamordystycznych pozycjach daje znacznie większą gwarancję gładkiego przełknięcia ofiar. W świetle ostatnich wydarzeń należy chyba próbę stworzenia superpaństwa europejskiego uznać za spóźnioną. Pandemia, kłopoty energetyczne, afera klimatyczna, a nawet zagrywka Putina Łukaszenką, nie stanowią takiej przeszkody w tym względzie jak postępowanie władz unijnych.
Obserwując ich zagrywki nie trzeba wielkiego wysiłku umysłowego, żeby rozszyfrować tę grę. Jeżeli zatem odbiorca nie jest najętym agentem, lub osobnikiem przekupionym, bo nawet kandydaci na “pożytecznych idiotów” bez trudu zorientują się o co tu chodzi, nie może jej akceptować. Jest zatem nadzieja, że bez potrzeby polexitu nie zostaniemy bez reszty anektowani jako bezwolna masa podatna na wszelkie manipulacje, a przede wszystkim wyzysk. Wymagane jest tylko rozdmuchanie ogniska oporu, w czym nasza rola jest nie do przecenienia. Możemy potraktować całe to przedsięwzięcie jako drugi etap po obaleniu bolszewickiego imperium, z czego wynika stosowna nauka, że dla zwycięskiego  unicestwienia budowanego pracowicie duplikatu komuny, potrzebna jest nasza obecność w tym towarzystwie. Potrzebna jest też nasza solidarność z wyciągnięciem wniosków z roli i losów historycznej “Solidarności”.
Dzisiejszego wieczoru TVP “Historia” powtórzyła spektakl na temat “willi szczęścia”. Nie wiem czy inicjatorzy powtórki byli świadomi aktualności opisywanych wydarzeń. Znaleźliśmy się bowiem w czymś w rodzaju “willi szczęścia”, jeżeli nie wszyscy to przynajmniej znaczna część Polaków, w której w zestawieniu z życiem w PRL mamy znacznie lepiej materialnie. Złośliwi mogą jednak powiedzieć, że jak dotychczas to konsumujemy głównie odpadki z pańskiego stołu ze złomem samochodowym na czele. Ale nawet i to jest wielkim postępem w porównaniu do przebywania w obozie sowieckim. Przede wszystkim w odróżnieniu od niedawnej przeszłości można nam narzekać.
Podobieństwo polega głównie na tym, że w pierwszej fazie pobytu obiecywano pełnię swobody, ale w miarę upływu czasu zaciskano pętlę ubezwłasnowolnienia i akceptacji doktryny zniewolenia. Znajdujemy się w podobnym położeniu jak ci oficerowie, którzy uwierzyli na początku w dobrą wolę bolszewików, ale się ocknęli w chwili ujawnienia ich rzeczywistych zamiarów. I tak jak wówczas, znajdują się tacy którzy beneficja “willi szczęścia” przedkładają nad honor niezawisłości i wierności nakazom narodowej powinności. Pozbawmy się złudzeń, statek unijnego superpaństwa dryfuje na mieliznę. Ogromna masa “równiejszych” będzie wymagała obsługi w warunkach coraz trudniejszych z racji braku postępu w rozwoju. Wolę budowania czegoś pozytywnego objawia zbyt mała część uczestników tego tworu. Wyłoniona w tych warunkach quasi elita przekona się na własnej skórze do czego realnie się zmierza, podobnie jak prowodyrzy z “willi szczęścia”, którzy po wykorzystaniu ich usług zostali wyeliminowani na rzecz jeszcze nikczemniejszej kadry i tak do następnej kolejki.
W zaistniałej sytuacji, według mojego przekonania, opierającego się na bardzo wieloletnim doświadczeniu, jest tylko jedna droga wyjścia z tej pułapki. Jest nią bezwzględna walka o zmianę oblicza zjednoczonej Europy, zdecydowane odrzucenie koncepcji europejskiego państwa na rzecz wspólnoty wolnych i suwerennych narodów. Można też szukać innej drogi, chociaż jest ona zapewne znacznie trudniejsza mimo ewentualnych pozorów mniejszego ryzyka. Jedno jest pewne: warunkiem wstępnym każdej formy zmian jest usunięcie obecnej ekipy rządzącej UE, nie mówiąc już o nadaniu innego charakteru tej władzy.
Źródło: naszeblogi.pl
31 10 2021 Bodnar - DER LAUTSPRECHER DER POLNISCHEN SCHWEINE.
FÜR DEUTSCHLAND stało się hasłem “zdrowych sił Narodu”, czyli wszelkiej maści folksdojczów, bolszewików, złodziei, zboczeńców oraz zdrajców – a także ich potomków. Wśród tej splątanej w nienawiści do Polski i Polaków masie łatwo odróżnić Tuska od Sikorskiego czy Millera od Róży von Thun, że nie wspomnę o Wołodii Cimoszewiczu, który przecież znacznie różni się od Magdy Lempart. Niezależnie od płci kulturowej oni wszyscy plują na Polskę i na Polaków z równą zaciekłością.. Adam Bodnar – były Rzecznik Praw Obywatelskich bynajmniej nie dołączył do grona neofitów demokracji pod germańskim przewodem. Bodnar od lat stanowił fundament „zdrowych sił Narodu”, domagających się wprowadzenia germańskiego ordnungu w Polsce. Bodnar, odbierając w Niemczech nagrodę przyznaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko- Polskich (Deutsch- Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.) porównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, którego Niemcy – jako mentor – mają oswajać: "Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską. Ale to powoduje – po stronie mentora – także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z »Małego Księcia«. Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić". 
Bodnar wzywając Rasę Panów do zrobienia porządków w Polsce – niczym nie różni się od wykonawców woli Adolfa Hitlera oraz tysięcy niemieckich żołdaków, robiących „porządki” w okupowanej Polsce. Bodnar mentalnie nie różni się od sowieckiego okupanta, który w wyniku napaści Niemiec na Polskę – stał się wykonawcą woli Stalina – czyli pełnej integracji Polski ze związkiem Sowieckim.
Bodnar, przyrównując Polaków do dzikich zwierząt równocześnie ujawnił, że w Polsce pełnił rolę Rzecznika Polskich Świń – wymagających specjalnej hodowli przez Niemców. Ale paradoksalnie to właśnie Niemcy ujawnili, że Donald Tusk jest łatwy w hodowli… Kim jest zatem LPS Bodnar i z jakiej hodowli pochodzi? Bodnar uznając wyższość Rasy Panów nad Polakami ("świniami tarzającymi się w błocie") zwrócił uwagę na wagę pochodzenia wyższej od Polaków Rasy. Skąd więc się wzięli w Polsce ci, którzy domagają się niemieckiej okupacji i wprowadzenia na terenie Polski „niemieckiej myśli prawniczej”? Kto ich wyhodował??? Wystarczy sprawdzić pochodzenie Tusków, Sikorskich, Wałęsów, Cimoszewiczów, Michników i Bodnarów by się przekonać, że domaganie się sankcji na Polskę, domaganie się zagłodzenia Polaków i poddania ich germańskiemu „ordnungowi” nie jest żadnym przypadkiem. Oni wszyscy nienawiść do Polski i Polaków mają zapisaną w swoim DNA… Dziadek z Wehrmachtu lub sowiecki czołgista, agent NKWD, folksdojcz, zbrodniarz komunistyczny, politruk PZPR, uważający się za właściciela PRL-u czy „nieznani rodzice” – to typowe przypadki pochodzenia tych, którzy chętnie powitali by w Polsce żołnierzy Bundeswehry lub Armii Czerwonej. Wśród tych „zdrowych sił Narodu” nie znajdziesz jednego choćby potomka Żołnierzy Wyklętych…
Źródło: niepoprawni.pl
Z archiwum 01.07.2011 : Może jednak to nie tak było?
Były szwedzki SS-man: Polacy to powinni nazistom na kolanach dziękować. Wydawało wam się dotąd, że Niemcy wywozili Polaków na roboty przymusowe i zaprzęgali do niewolniczej pracy? Przecież to jedno wielkie kłamstwo! Szwedzki esesman przekonuje czytelników swoich wspomnień, że w rzeczywistości naziści dali prymitywnym Słowianom dobrą pracę, nauczyli ich jak używać mydła, dobrze karmili, a nawet organizowali dla nich spektakle i kabarety w ich ojczystych językach. Istna idylla!
Erik Wallin – szwedzki ochotnik służący w Waffen-SS - nawet po zakończeniu wojny i ostatecznej klęsce nazizmu nie pożegnał się ze swoimi ideałami. Po latach, z pomocą innego esesmana, Thorolfa Hillblada postanowił spisać wspomnienia, tak by każdy mógł się dowiedzieć jak wielką odwagą do ostatnich chwil wykazywała się ponoć „najlepsza siła zbrojna od czasów Spartan Leonidasa”.Relacja Wallina zawiera też nad wyraz interesujące uwagi o Polakach. Kiedy esesmani z ochotniczej dywizji „Nordland” wycofywali się przez Pomorze i Brandenburgię w stronę Berlina, poczęły im doskwierać nocne ataki band uzbrojonych cywili polskich i rosyjskich. Erik Wallin czuł tak wielkie wzburzenie ich niewdzięcznością, że postanowił poświęcić całą stronę „rzekomym” robotnikom przymusowym. 
Bez dalszego komentarza zapraszam do lektury historii o wielkim dobrodziejstwie, jakie spotykało słowiańskich prymitywów ze strony niemieckich panów: Byli to osobnicy wyrwani z mizernej egzystencji w białoruskich i ukraińskich ruderach – plugawych, śmierdzących, zawszonych i zapchlonych chatach z błota. Wywieziono ich do pracy w niemieckim przemyśle zbrojeniowym. Po raz pierwszy w swojej bezbarwnej i beznadziejnej egzystencji dostali dobrze zorganizowane stanowiska pracy i ludzkie warunki życia. Ich brudny i zapchlony przyodziewek został zastąpiony czystymi kombinezonami z i tak szczupłych zapasów goszczącego ich państwa, a dzięki niepraktykowanym przez nich dotąd gorącym prysznicom z udziałem mydła (…) ich wszy i pchły odeszły w niebyt. 
Teraz nazywali siebie sklaven arbeiter, robotnikami niewolniczymi, ale byli opłacani, po ludzku zakwaterowani (…) oraz karmieni swojskim, regionalnym jedzeniem z kuchni zbiorowych, wydawanym w czystych stołówkach. Organizowano im wieczorne przedstawienia, spektakle teatralne w ich ojczystych językach, wieczorki z muzyką klasyczną i ludową oraz przedstawienia kabaretowe. Stopniowo uczyli się codziennego używania mydła i wody, a także innych, elementarnych zachowań z zakresu higieny osobistej. Krótko mówiąc, zaczęli żyć jak ludzie.
Można by się tylko zastanawiać: jakim cudem żaden z tych ucywilizowanych polskich (i nie tylko) robotników nie przedstawił sprawy w podobny sposób?Jakim cudem żaden nie dziękował niemieckim panom za zrobienie z niego człowieka? Może jednak to nie tak było? 
Wybrane fragmenty z: 
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/07/01/byly-szwedzki-ss-man-polacy-to-powinni-nazistom-na-kolanach-dziekowac/#ixzz3Oc8U2Ane 
24 10 2021 Debata telewizyjna Jarosław Kaczyński - Donald Tusk realna?
"Prezes PiS nie ma w tym interesu" - Kaczyński boi się jak ognia rzutkości i swobody bycia Donalda. To jego największy wróg, a z wrogiem nie stajemy do walki, tylko go niszczymy - uważa prof. Wiesław Godzic, medioznawca. Kilka dni temu Jarosław Kaczyński powiedział, że jest gotowy do debaty z Donaldem Tuskiem, jeśli ten przeprosi. Lider PO spełnił warunek. "Teraz datę i miejsce poproszę" - napisał do prezesa PiS. Odpowiedzi nie dostał. - Kaczyński nadal ma traumę roku 2007, gdy przegrał - przypomina dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku i marketingu politycznego. "Popełniłem fatalny błąd, godząc się na dyskusję telewizyjną z Tuskiem, którą przegrałem" - przyznał Jarosław Kaczyński. Mówił o debacie z 12 października 2007 r. "Byłem wtedy zmęczony i chory. Trzeba było się nie godzić albo zrobić tydzień przerwy, zobaczyć, w jakiej formie jest Tusk w dyskusji, którą toczył z Aleksandrem Kwaśniewskim" - mówił były premier w rozmowie z Jerzym Sadeckim, autorem zbioru wywiadów "Trzynastu. Premierzy wolnej Polski" wydanego w 2009 r.
Donald Tusk wypomniał Jarosławowi Kaczyńskiemu zdarzenie sprzed lat: "Ciebie zabić, to jak splunąć. Tak pan powiedział do mnie kiedyś w windzie, wyjmując broń" - przypomniał Tusk. Kaczyński był zaskoczony. "Nie było takiego wydarzenia" - odparował. Po jakimś czasie na konferencji prasowej Kaczyński przyznał jednak, że miał w dawnych czasach "malutki pistolecik", ale zapewniał, że słów, które przytoczył Tusk, nigdy nie powiedział. Inni wypominają szefowi Platformy, że w trakcie debaty powiedział, że rozmawiał z panią Ewą, pielęgniarką ze Skarżyska Kamiennej, która zarabia miesięcznie 1020 zł. Po kilku latach Tomasz Sekielski, wtedy dziennikarz TVN24, w filmie "Władcy marionetek" odwiedził szpital, w którym rzekomo miała pracować pani Ewa. Nie odnalazł tej, która rozmawiała z Tuskiem. Widzowie pamiętają też, że obaj politycy podczas debaty mieli w studiu swoich zwolenników, ale to grupa sympatyków PO zachowywała się znacznie głośniej i reagowała entuzjastycznie na słowa Tuska, a buczała i wyśmiewała Kaczyńskiego. Radość z obu stron dało się słyszeć, gdy w trakcie debaty panowie zaczęli dyskutować, jak mają się do siebie zwracać. Kaczyński mówił konsekwentnie "panie Donaldzie", co za którymś razem rozbawiło Tuska. Wówczas szef Platformy powiedział: "panie Jarku". Kaczyński zareagował wtedy tak: "To już nie wiem: Donaldku, Donaldusiu?". Jednak najszerzej komentowano fragment debaty dotyczący wysokich cen. Kaczyński nie potrafił powiedzieć, o ile wzrosły ceny mięsa, ziemniaków, gazu czy benzyny. Wypunktował to Tusk, co pomogło mu zbudować narrację, że premier rządzi, choć jest oderwany od rzeczywistości. "Ok, jesteś taki kozak, to spróbuj" 14 lat później znów mówi się o debacie Kaczyński - Tusk. Ale nie tej z 2007 r.
Adam Bielan, prezes Partii Republikańskiej, która wchodzi w skład Zjednoczonej Prawicy, powiedział w TVN24, że nie widzi możliwości debaty Kaczyńskiego z Tuskiem. Według niego przeprosiny szefa Platformy są "kpiną". Następnego dnia na konferencji prasowej dziennikarze pytali o debatę Donalda Tuska. - Nie mam najmniejszej potrzeby przepraszania Jarosława Kaczyńskiego, ale skoro postawił taki warunek, żeby odbyła się debata, chyba naturalna debata szefów dwóch największych partii - rządzącej i głównej partii opozycyjnej, to mnie nic nie kosztuje, żeby powiedzieć: "przepraszam", "proszę", "dziękuję" i użyłem tych trzech słów, takich dość naturalnych, przynajmniej w moim codziennym języku - mówił Tusk. Jak przyznał, "numer" z przeprosinami się udał: - Pomyślałem sobie: "ok, jesteś taki kozak, nie boisz się debaty, to przepraszam, to spróbuj". No ale, jak zawsze w ostatnich latach okazało się, że coś trzeba mieć takiego, żeby nie pękać przed głównym oponentem, a tutaj tego nie ma.
Kaczyński może rozmawiać tylko ze "swoimi" dziennikarzami i najlepiej, jeśli zakres tematyczny rozmowy będzie wcześniej uzgodniony - ocenia medioznawca. - Podobnie działają inni politycy PiS - ocenia dr Oczkoś. - Ta władza opanowała do perfekcji nawiązywanie kontaktów tylko z zaprzyjaźnionymi ludźmi. To skandal, że najważniejsi politycy tej partii, jak pan Terlecki, odwracają się plecami do dziennikarzy, odzywają się w chamski sposób i robią to za nasze pieniądze. Kaczyński nie jest wymiataczem, jeśli chodzi o wystąpienia publiczne. Nie ma okazji ich trenować, bo przeważnie występuje w cieplarnianych warunkach, gdzie może liczyć na łatwe pytania dziennikarzy, a gdy wchodzi na mównicę, pomaga mu pani marszałek i cały zastęp jego najbliższych współpracowników. Kaczyński robi teraz tour po zaprzyjaźnionych redakcjach. Były już wywiady dla "Sieci", "Gazety Polskiej" czy Polskiej Agencji Prasowej. To ustawka, która ma odwrócić uwagę od drożyzny, szalejącej inflacji, walki o pieniądze z Unii czy rekonstrukcji rządu - uważa dr Oczkoś. Ekspert dodaje, że ofensywa medialna Jarosława Kaczyńskiego może oznaczać przyspieszone wybory parlamentarne i zmiany w rządzie. - Spór z Unią Europejską musi się skończyć rekonstrukcją. Najlepiej byłoby wymienić premiera, ponieważ będzie można zrzucić na niego wszystkie możliwe niepowodzenia. Elektorat PiS powinien to zrozumieć, bo Morawiecki nie jest w tym gronie lubiany - mówi dr Oczkoś.
Źródło wirtualnemedia.pl
23 10 2021 Idiotyzacja polityki i polityków.
Czy pamiętacie ludzi Platformy obywatelskiej sprzed kilkunastu lat? Pamiętacie takie nazwiska jak śp. Zyta Gilowska, Jan Maria Rokita, śp. Maciej Płażyński, śp. Zbigniew Religa czy choćby Andrzej Olechowski? To wszystko ludzie dawnej PO. Można byłoby znaleźć jeszcze trochę starych nazwisk ludzi, z którymi nie zawsze się człowiek zgadzał, czy wręcz z którymi chciał politycznie konkurować czy walczyć, ale jednocześnie miał szacunek i respekt, jako do poważnych przeciwników politycznych. Prezentujących pewien poziom wiedzy, inteligencji, czy głębię analizy - po prostu jakąś klasę. Jeśli miałbym stworzyć trafne porównanie, to użył bym następującego: przez nieco ponad dekadę Platforma Obywatelska z pozycji średniozamożnego mieszczanina, właściciela kamienicy czynszowej wraz ze sklepikiem na parterze, stoczyła się do roli zapijaczonego, bezdomnego narkomana spod wiaduktu na  Kensingtone Ave w Filadelfii: Brakuje mi bowiem nawet płaszczyzny porównania dla klasy i poziomu dawnych ludzi PO, do poziomu i klasy reprezentowanego przez takie patopostacie jak: Klaudia Jachira, Ewa Kopacz, Iwona Hartwich, Małgorzata Kidawa-Błońska, Agnieszka Pomaska, Joanna Mucha, Radosław Sikorski, biegacz Sterczewski, mędrzec Myrcha. Tych dwóch ostatnich posłów nawet nie znam z imienia - zapamiętałem ich "dzięki" ich idiotycznym wyczynom. Pierwszy urządzał sprinty na granicy białoruskiej. Drugi - zapytany o imiona Trzech Króli - wymienił Belzebuba, zamiast Baltazara. To jakby pomylić Austrię z Australią czy Szwecję ze Szwajcarią, kombinerki z kombinatoryką... No kompletny idiota... Upadek Platformy w dziedzinie klasy i poziomu jej posłów jest równie spektakularny, co zderzenie z ziemią arbuza, zrzuconego z ostatniego piętra wieżowca.
Zauważyłem właśnie, pisząc na bieżąco, że jestem w stanie z marszu wymienić znacznie więcej skrajnych idiotów z tej partii, niż dawnych ludzi posiadających klasę. Świadczy to jeszcze gorzej o przepaści pomiędzy dawną kanapą godnych reprezentantów-przeciwników tej partii sprzed 10-15 lat, a długim rzędem obecnych idiotów, walających się na długim krawężniku pod wiaduktem (nawiązując nadal do rzuconego na początku porównania). Powiem Wam nawet więcej. Tendencje dotyczące idiotyzacji, kretynizacji i infantylizacji polityki dotyczą całego spektrum politycznego Polski, Europy i Świata! Spójrzmy na takie postacie jak Spurek, gej Biedroń, jego gej-partner Śmieszek (czy jak mu tam).
W Europie takich debili posłów czy europosłów, są całe stada! Ba! Największe mocarstwo świata - USA - właśnie wybrało na prezydenta dziadka idiotę, bredzącego bzdury, ojca narkomana (Huntera Bidena), dającego się filmować z prostytutkami w niejednoznacznych scenach. Czy wyobrażacie sobie co działoby się w Polsce gdyby opinia publiczna dowiedziała się o podobnych wyskokach dziecka urzędującego prezydenta? Nie muszę pisać. A tam? Nie stało się nic. Wszyscy natomiast zwariowali, gdy policjanci zabili niechcący murzyna-narkomana z kryminalną przeszłością. Zaczęły klękać narody Świata! W oparach absurdu i jakimś narkotycznym szale napędzanym przez serwisy społecznościowe...
Gdy dowiedziałem się ostatnio, że Platforma Obywatelska lokuję prymitywa: Agnieszkę Pomaskę, jako szefową struktur pomorskich pomyślałem sobie od razu: doskonale! Potrzebujemy jak najwięcej iodtów, kretynów w Platformie i władzach tej partii! Przypomniały mi się nawet memy-żarty, mówiące o tym, że za podobnymi decyzjami w Platformie stoi sam Kaczyński :) I powiem Wam szczerze: coś w tym jest, do pewnego stopnia. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta! Rozgrywanie ich będzie łatwiejsze niż wygrana partia szachów z szympansem. Ba! Jakich tam szachów!? Warcabów albo kółka i krzyżyk! Przynajmniej szybciej pójdzie.
Takie same przemyślenia dotyczą całej rozgrywki europejskiej o praworządność. To jest sytuacja jedynie do wygrania! To że TSUE, Komisja Europejska, Parlament postawiły cały zakład na kartę pod tytułem "wyższość prawa europejskiego nad krajowymi konstytucjami", jest wyrazem tego, że po stronie UE rozgrywają to kretyni i idioci. Polska nawet nic nie musi robić, bo wykazanie wyższości Konstytucji, jest równie łatwe, co dowodzenie tego, że czarne jest czarne. Na razie mamy polityczną szopkę, ale jak przyjdzie co do czego, to nikt nie podpisze się pod takim kuriozum. Co więcej - elity UE tracą raz na zawsze wiarygodność w oczach Polski i zwykłych europejczyków. Misternie budowana narracja Unii Europejskiej, zawoalowana do tej pory w stosunkowo mądre, aczkolwiek nic nie znaczące pojęcia, takie jak demokracja, praworządność, europejskie zasady, właśnie zawaliła się doszczętnie, jak domek z kart! Doszczętnie! W ciągu kilku dni. Pospadały maski i przebrania i dziś doskonale wiemy, że mamy do czynienia z jednej strony z idiotami, a z drugiej strony z parszywymi, obrzydliwymi, odrażającymi, podłymi, paskudnymi kanaliami-zdrajcami. Mówię oczywiście o polskiej Targowicy v. 2. Królowie, królowe, książęta i damy oraz nasz rodzimy błazen, dedykowany na polskiego gubernatora - są nadzy! Widzi to cała Europa!
Na koniec przypominał mi się tekst, który latał wczoraj po necie. Trochę brzydki i wulgarny, ale według mnie to niezmiernie trafna parabola. Jeśli jesteście wrażliwi, to nie czytajcie. Carycę możemy zamienić dziś na Platformę/Unię Europejską: Księżna hrabina caryca Aleksandra miała trzy nocniki. Srebrny nocnik do codziennego użytku. Złoty nocnik, którego używała w soboty, niedziele i święta. I nocnik platynowy wysadzany diamentami na  specjalne okazje. I co? Jak ‘ruskie’ wpadli w środku nocy to się na schodach zesrała.
Źródło niepoprawni.pl
Dziś wybory Tuska na przewodniczącego Tuska. Wszyscy czekają z zapartym tchem kto wygra. Kto by nie wygrał i tak teściowa będzie rządzić.
Z forum: Radio ZET NEWS Wiadomości: Paweł Graś w rozmowie z nami potwierdza, że Donald Tusk przekonał von der Leyen do wypłaty Polsce funduszy z KPO. "To osobiste zaangażowanie Premiera Tuska zdecydowało, że pieniądze trafią do Polski. Tusk nie mówi o tym z wrodzonej skromności ale powinniśmy być mu wdzięczni".
Agnieszka Pomaska musiała uznać wyższość marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka w wyborach na szefa PO w regionie. Posłanka była faworytką po powrocie Donalda Tuska do partii. 
14 10 2021 Morawiecki:Ulepiliście sobie demona i walczycie z nim.....
….niczym Don Kichot, który widział wiatraki, a wyobrażał sobie, że to takie olbrzymy są i atakował je z kopią, te "olbrzymy". Wszyscy inni wiedzieli, że to wiatraki, ale on atakował te wiatraki z ogromną determinacją - powiedział. Polacy widzą doskonale, że wasz polexit to są takie wiatraki Don Kichota i myślę, mam nadzieję taką, że Polacy nie oddadzą naszej ojczyzny w ręce Don Kichotów - stwierdził również premier. "Partyjniactwo PO wyszło na wierzch". Podczas debaty politycy opozycji postawili na swoich ławach flagi Polski i UE. Szef rządu przypominał, że posłowie Platformy Obywatelskiej głosowali przeciwko ustawie wyrażającej zgodę na ratyfikację decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE, koniecznej do uruchomienia Funduszu Odbudowy, a tym samym byli przeciwko - jak mówił - Krajowemu Programowi Odbudowy, "przeciw środkom dla Polski". Byliście przeciwko polskim interesom, przeciwko interesom Polski w UE, tym samym byliście też przeciwko interesom UE. Reprezentowaliście swoje wąskie, ciasne myślenie, ciasne, partyjne interesy. Partyjniactwo PO wyszło na wierzch - mówił Morawiecki, oddając honor parlamentarzystom Lewicy, która "w tej kwestii wzniosła się ponad podziały". Przemówienie premiera przerwały okrzyki z ław opozycji, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek upomniała posłów. Morawiecki mówił, że według polityków opozycji prawo unijne jest nadrzędne nad polską konstytucją. Wtedy, kiedy już tak by się stało, to nie będziemy mogli mówić o tym, że Polska jest krajem w pełni suwerennym. Polska byłaby wtedy jakimś regionem w jakimś abstrakcyjnym superpaństwie europejskim, ale to nie byłaby suwerenna Polska i tego nie chcemy - powiedział.
Premier występując w Sejmie, zwrócił się do opozycji, przekonywał, że to, co obecnie ona robi to "antypaństwowa antypolityka". Postępujecie tak zresztą od lat. Aż strach bierze jakby sobie człowiek wyobraził, co byłoby, gdyby dzisiaj ten kryzys migracyjny, wyobraźmy sobie szanowni państwo, drodzy rodacy: ten kryzys migracyjny i PO z panem Cezarym Tomczykiem, który mówi, że można przyjąć każdą ilość migrantów, i jak by wyglądała wtedy Polska i jak wyglądałaby wtedy UE - mówił. Dlatego szanowni państwo mówimy "nie" dla jednego państwa europejskiego, z jedną centralą w Brukseli, mówimy "nie" dla centralizacji brukselskiej, mówimy "nie" dla stanów zjednoczonych Europy, bo to jest następna chora koncepcja lewackich ideologów, mówimy "nie" dla takiej koncepcji - powiedział premier.
 Może pan (Donald) Tusk już w tej chwili dyktuje drugą część swoich wspomnień "od brexitu do innych exitów, jak skutecznie rozwaliłem UE", drugi tom "Szczerze" - ironizował szef rządu, nawiązując do książki napisanej przez b. premiera i lidera PO. Ale w ogóle trzeba przyznać, że pan Tusk idzie przez życie jak huragan, czego się nie dotknie, doprowadza do ruiny, najpierw zrujnował polskie finanse publiczne i uciekł do Brukseli, potem w Brukseli doprowadził do kryzysu migracyjnego i do brexitu i uciekł z powrotem do Polski. Aż boję się pomyśleć, do jakiej ruiny doprowadzi Polskę teraz, Boże broń przed takimi politykami - powiedział Morawiecki. My chcemy Unii, która rozwiązuje problemy zwykłych obywateli, a nie Unii, która wdraża światopoglądowe rewolucje. Chcemy Unii, która realizuje interesy Polaków i interesy wszystkich obywateli - 450 milionów obywateli Unii Europejskiej - a nie widzimisię europejskich biurokratów - powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Dla nas to wspólnota, która musi się opierać na autentycznej równości - dlatego polski Trybunał Konstytucyjny 7 października nie zakwestionował traktatów europejskich, tylko wydał wyrok w obronie polskiej suwerenności, i pięknie go uzasadnił, tak jak zresztą kilka trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich. Bowiem, jeśli Unia ma pozostać demokratyczna, to naród - polski, holenderski, niemiecki, francuski, hiszpański, narody mieszkające w Belgii - musi decydować, a nie sędziowie, nie sędziowie TSUE. Szanujemy sędziów, ale oni nie są od ustanawiania nowego ustroju, tylko od sądzenia w ramach ustaw przyjmowanych w danym porządku prawnym - mówił premier. Premier ocenił, że dziś państwa członkowskie UE "stają się takim polem doświadczalnym instytucji europejskich - Komisji i - owszem, tak - Trybunału Sprawiedliwości UE, który przesuwa granicę z prawie każdym wyrokiem - na co pozwolą narody europejskie, czy pozwolą na pominięcie konstytucji krajowych". My na to nie pozwalamy - konstytucja jest najważniejsza - oświadczył szef rządu.
Mówicie, że Europa to wolność; dlaczego godziliście się na przymus relokacji migrantów w 2015 - taka była wasza polityka? Mówiliście, że Unia Europejska to sprawiedliwość - dlaczego za waszych rządów Polacy wyjeżdżali na zmywak do Anglii, żeby tam pracować? Mówiliście, że Unia Europejska to solidarność - dlaczego nie zapobiegliście, wy i wasz przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk - budowie Nord Stream 2, w wyniku czego Polska ma dziś największe ceny gazu? - zwracał się do opozycji premier.
Źródło rmf24.pl
Wzruszyłem się do łez, serce przyspieszyło, w gardle coś mi stanęło...Ale nagle przyszło otrzeźwienie, orzeźwienie przecież to wszystko powiedział Pinokio, Krzywousty, największy kłamca wśród kłamców!? Ktoś mu przerobiony Manifest Lipcowy podsunął, a on pojechał z nim na cały świat!?
No i łamigłówka zaczyna się układać!? Kilka dni temu Kaczyński powiedział: Trzeba po prostu, by rolnicy łączyli się w większe grupy, grupy producenckie, jeśli są jakieś spółdzielnie, to można wykorzystać, i kupowali jakby zbiorowo. Wtedy te ceny mogą być obniżone. Znaczy się powrót do kołchozów, PGR-ów, Spółdzielni Rolniczych z pełną księgowością, albo przekształcenie małych gospodarstw rolnych w firmę rodzinną, na zasadach obowiązujących dla małych przedsiębiorstw, firm!? No i już na lewo nic od rolnika nie kupisz, bo będzie musiał mieć kasę fiskalną!? Ziemniak który dziś kosztuje około 50 gr za kilogram, po wejściu Nowego Ładu będą kosztować 1.5 zł, i to nie w sklepie a na polu u rolnika!?
A to jest najlepszy pomysł Morawieckiego otwieram jednoosobową firmę, i jednocześnie muszę odprowadzać ZUS od wszystkich pełnoletnich członków mojej rodziny, i rodziny żony!? 
13 10 2021 Przestrzegam przed D. Tuskiem!
Być może staje się to nudne, ale warto jednak bardzo uważnie przyglądać się poczynaniom w Polsce D. Tuska. I trzeba też przypomnieć sobie jego działalność jako premiera RP. Jeżeliby założyć (tylko hipotetycznie), że jest wysłannikiem Berlina na Polskę oraz dla Rosji jest "ich człowiekiem w Warszawie", to najwięcej może ucierpieć nasza gospodarka. Oczywiście również atak na nasze, polskie wartości też jest dla Niemców czy Rosji ważny, ale nie tyle, co nasze zasoby naturalne, nasze przedsiębiorstwa czy też dynamicznie wzrastająca nasza gospodarcza konkurencyjność. W czasie, gdy był premierem kwitło mafijne, finansowe wyłudzanie od państwa polskiego należnych mu kwot z podatku VAT. Był to proceder nagminny, który w większej części zlikwidowały obecne władze. Oj... to naprawdę musi boleć owych mafijnych VAT-owców, ale też ich promotorów lub ludzi z kręgów dawnej władzy, którzy też być może - przymykając oczy na te szwindle - czerpali z tego zyski, choćby poprzez korupcję. 
Wszyscy chyba pamiętamy, że D. Tusk zapowiadał, że nasze narodowe Polskie Linie Lotnicze LOT wcale nie muszą być polskie. Co wtedy miał na myśli? Czy zamierzał - poprzez OLT Express - przekazać LOT niemieckiemu narodowemu przewoźnikowi, czyli Lufthansie (Deutsche Lufthansa AG)? Czy po to zmniejszał sztucznie ich rentowność? A teraz się okazuje (pominąwszy kryzys cowidowy), że nasze linie mają się całkiem dobrze i są bardzo konkurencyjne, m.in. wobec lotniczych niemieckich linii! Naprawdę warto sobie przypomnieć jego słowa...
A nasze lasy. Czy pamiętamy, że w nocnym głosowaniu - dzięki PiS-owi i tym samym tylko z przewagą 5 głosów - je uratowaliśmy dla Polski. Cały ówczesny rząd PO-PSL chciał je pośrednio sprywatyzować. Tylko komu? Wygadał się wtedy B. Komorowski, który - oczywiście też pośrednio - wskazał, że mogą one być elementem zapłaty Żydom za ich bezprawne i wyimaginowane żądania od nas reparacji wojenno-powojennych. A czy pamiętamy likwidację przez D. Tuska naszego przemysłu stoczniowego, który od zawsze był konkurencyjny wobec stoczni niemieckich. Według D. Tuska miał się pojawić jakiś tajemniczy "inwestor katarski", ale oczywiście nic z tej bujdy dla ciemnych "lemingów" nie wyszło a stoczniowcy dostawali propozycje przekwalifikowania się m.in. na... fryzjerów psów. No i oczywiście - w dalszej kolejności - warto sobie przypomnieć kontrakt gazowy z Rosją podpisany przez wicepremiera W. Pawlaka, który na szczęście został wtedy zablokowany (a jak by to było dziś?) przez KE, bo został uznany za skrajnie dla Polski i UE niekorzystny. No i dalej. Czy pamiętamy jak tamten rząd ubolewał nad kondycją finansową PKP i nie wróżył im nic dobrego bez wsparcia lub przejęcia przez "bardziej doświadczonych przewoźników". Czy wtedy myślano np. o przejęciu naszych PKP przez Deutsche Bahn AG (DB) – niemieckie przedsiębiorstwo kolejowe i logistyczne? Warto powrócić do tamtych wypowiedzi członków rządu D. Tuska.
Może to jest obszar niszowy, ale w sumie dla mnie bliski (pracowałem w Uzdrowisku). Rząd D. Tuska postanowił sprywatyzować 20 spośród 27 uzdrowisk w Polsce, które były - po procesie komercjalizacji - jednoosobowymi spółkami Skarbu Państwa. I większość udało mu się z tej listy sprywatyzować a przecież to one  również stanowią (stanowiły) dobro narodowe i to z tradycjami. Docelowo - gdyby rządził dalej - miało pozostać w rękach państwa tylko jedno: w Krynicy-Zdroju. Na szczęście stracił władzę i nie zdążył...
A czy pamiętamy aferę Sobiesiakową (Ryszarda Sobiesiaka), gdzie ten szemrany biznesmen budował sobie do woli kolejkę górską i wycinał bez pozwolenia drzewa z obszaru chronionego i chciał zarządczego stanowiska dla najbliższego członka rodziny (córki) w spółce Totalizator Sportowy?
Za czasów D. Tuska Polskie Koleje Linowe zostały sprzedane spółce Polskie Koleje Górskie S.A. (99,77% udziałów miała spółka Altura założona przez fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, 0,23% udziałów cztery gminy z terenu powiatu tatrzańskiego – Gmina Miasto Zakopane, Gmina Bukowina Tatrzańska, Gmina Kościelisko i Gmina Poronin). Dopiero w 2018 roku została zawarta  umowa pomiędzy funduszem inwestycyjnym Mid Europa Partners a Polskim Funduszem Rozwoju SA (PFR) w sprawie zakupu 99,77% akcji Polskich Kolei Linowych SA (PKL) przez Polski Fundusz Rozwoju od funduszu Mid Europa Partners i polskie kolejki górskie znów stały się polskie.
A czy pamiętamy, że D. Tusk ukradł nam 150 mld zł z OFE twierdząc bezczelnie, że nie były to nigdy nasze pieniądze? Czy też może przypominamy sobie, że D. Tusk deklarował, że Polska przyjmie walutę Euro już w 2012 roku? Czyli inaczej walutę, na której najbardziej zyskały Niemcy, no może jeszcze Francja i Holandia. To też umyka naszej uwadze? A już z zamierzchłych czasów czy pamiętamy D. Tuska, który chciał oderwać Kaszuby od Polski i twierdził, że dla niego "polskość to nienormalność"? I tak bym mógł wymieniać jeszcze wiele zachowań i wypowiedzi D. Tuska, i dodatkowo jeszcze ponad 2 tysiące razy, czyli tyle, ile bloger MarkD spisał jako afery rządów PO - PSL. 
Mógłbym, ale to jest bez sensu, bo i tak dziś D. Tusk zapowiada, że jak przejmie władzę to zlikwiduje wszystko, co zrobił dla ludzi PiS: programy socjalne (m.in. 500+, dodatki szkolne, dodatkowe emerytury, pomoc rodzinom wielodzietnym, bezpodatkową pracę dla młodzieży poniżej 26 roku życia, itd, itp.) a także zapewne ukróci dotacje na zrównoważony rozwój dla wszystkich regionów Polski i powróci do swojego  modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego, który zakładał tylko rozwój dużych aglomeracji i to tych z zachodniej, północnej i południowej Polski (szczególnie na dawnych polskich terenach zawłaszczonych onegdaj przez Niemcy). A jakie - gdyby udało się D. Tuskowi przejąć władzę w naszym kraju - czekają losy CPK, Baltic Pipe czy Przekopu Mierzei Wiślanej? Czarno to widzę, bo przecież wszystkie te polskie inwestycje uderzają bezpośrednio w żywotne, gospodarczo-polityczne interesy Niemic i Rosji. 
No i już zupełnie na koniec. D. Tusk robi wszystko (a raczej Niemcy), żeby nasz KPO nie został zaakceptowany przez UE, albo przynajmniej chce doprowadzić do odłożenia w czasie tej akceptacji. Pozostały jeszcze trzy kraje, które na taką akceptację czekają (a tym samym na uruchomienie dla nich środków unijnych na odbudowę pocowidową gospodarki): Polska, Węgry i Szwecja. Szwecja chyba tylko dlatego, żeby służyć jako listek figowy zasłaniający prawdziwe oblicze niemieckiej UE. Nasz szef NBP twierdzi, że nawet bez tych środków - które i tak są pożyczką, które zadłużają poszczególne państwa - Polska sobie poradzi i to, co dziś pozytywnego dzieje się w gospodarce polskiej jest daleko lepsze niż tzw. cud gospodarczy Niemiec. Oby relatywnie tak faktycznie było! Tym niemniej... my - jako Polacy - nie możemy dopuścić do tego, aby D. Tusk i jego formacja znów przejęli u nas władzę. To byłby koniec naszej gospodarki a silna gospodarka jest ostoją suwerenności i niepodległości! Chcemy je stracić? Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
Źródło niepoprawni.pl 
12 10 2021 Warszawski wiec "germańskiego gubernatora na Polskę" D. Tuska?
Coraz więcej osób - i bardzo dobrze - zaczęło mówić to o czym ja już pisałem wiele lat temu. Dla przykładu A. Gwiazda stwierdził w wypowiedzi dla wpolityce.pl, iż "Sprawa jest oczywista, Donald Tusk ma wyznaczoną rolę niemieckiego gubernatora w Polsce i po prostu o tę rolę walczy, bo nie może jej spełniać od 2015 roku". Podobnie wypowiada się Janusz Śniadek, poseł PiS: "Namiestnik Berlina w Polsce próbuje realizować niemieckie interesy i podporządkowywać Polskę w gruncie rzeczy Niemcom, bo to Niemcy dominują w Unii Europejskiej. Być może druga intencją Tuska jest to, by zahamować szybki rozwój Polski, bo silna gospodarczo Polska oznacza większą niezależność, samodzielność także polityczną". A ja od siebie dodam, że silna gospodarczo Polska jest zagrożeniem dla konkurencyjności Niemiec w Europie i to tym bardziej, że mamy jeszcze zachowaną polską walutę.
O potrzebie posiadania własnej waluty też pisałem i stwierdziłem m.in., że "Bez własnej waluty Polska byłaby bezbronna w razie dużych kryzysów i nie mogłaby się rozwijać w takim tempie jak do niedawna, czyli przed koronakryzysem. Bylibyśmy zdani - z walutą Euro - na łaskę EBC a tym samym moglibyśmy tylko liczyć na jałmużnę od bogatszych od nas krajów, które chcemy dogonić gospodarczo. Bez złotego ta pogoń nigdy się nie uda, bo wielkim krajom w postaci Niemiec czy Francji nie zależy, żeby nasza gospodarka dynamicznie się rozwijała i była konkurencyjna w stosunku do nich. Już to przerobiły kraje Południa Europy, gdzie ich konkurencyjność po przyjęciu Euro drastycznie spadła i musiały się po prostu zadłużać ponad miarę. Na walucie Euro najbardziej zyskały Niemcy. Po wprowadzeniu wspólnej waluty Niemcy stały się „Chinami Europy” odnotowując z roku na rok znaczną nadwyżkę w bilansie handlowym z innymi państwami unii walutowej. A pomyśleć, że D. Tusk deklarował, iż Polska może przyjąć Euro nawet w 2012 roku... Ale co mógł wówczas deklarować człowiek całkowicie wspierający niemiecką politykę i gospodarkę?". Czy można uważać, iż zmienił on w tym obszarze  swoje zdanie a tym samym niemieckie marzenie o wprowadzeniu w Polsce Euro? Pytanie wydaje się retoryczne. Szczerze powiedziawszy to w ogóle się zastanawiałem czy pisać o tej demonstracji, ale uznałem, że jednak sytuacja staje się na tyle groźna, że jednak jest taka potrzeba. 
Przychylam się do stwierdzenia, że tak naprawdę D. Tusk chyba wcale nie chciał do tej "polskiej nienormalności" wracać i że został namówiony (zmuszony?) przez jego protektorkę A. Merkel. W sytuacji, kiedy prezydenturę USA objął J. Biden (K. Harris?) i oddaniu przez niego naszej części Europy na rzecz Niemiec i poprzez rurociąg Nord Stream 2 i sytuację na granicy Polski z Białorusią,  także Rosji, to stał się On naturalnym wysłannikiem tychże, który ma jasne zadanie: "podpalić emocjonalnie Polskę" i obalić wszelkimi metodami obecny rząd. Jeżeli ktoś tego nie widzi, to musi być faktycznie intelektualnym ślepcem, nie rozumiejącym niczego z tego, co się dzieje. No jest jeszcze możliwość, że widzi i jest albo zdrajcą interesów polskich, albo chciwym cynikiem, dla którego Polska i Polacy są zupełnie obojętni i za "30 srebrników" jest w stanie nas sprzedać komukolwiek, albo też mitomania i megalomania w dążeniu do władzy jest jego cechą dominującą a zawiść i złość są jego immanentnymi cechami charakteru.  Gdzie umiejscowić tutaj D. Tuska? Pozostawiam to do rozstrzygnięcia czytelnikom. 
Ale też jestem coraz bardziej zawiedziony poziomem inteligencji dużej części polskiego społeczeństwa, którą onegdaj (ale w sumie całkiem niedawno) nazywano "lemingami". Czy taka hipokryzja jaką prezentuje dziś opozycja naprawdę ich nie razi? Jeszcze niedawno wszyscy z nich wołali Konstytucja (też wałęsowskie OTUA) i wskazywali, że jest to najważniejszy akt prawny w Polsce a dzisiaj krzyczą, że ona już wcale jest niepotrzebna bo wystarczą prawa unijne i Traktat Lizboński? Czy do tych głów nie dociera, że są sterowani jak kukiełki (pacynki) i wykorzystywani przeciw Polsce? Jeżeli znów nie widzą to: patrz poprzedni akapit. No i jeszcze ten Polexit odmieniany przez wszystkie przypadki i przypisywanie go do zamierzeń obecnie rządzących, choć nikt z nich ani razu nie powiedział, że ten Polexit jest realny a raczej było i jest przeciwnie: zarówno prezydent, premier, cały rząd i koalicja ZP głosi, iż tego naszego wyjścia z UE nie będzie. Osobiście mam mieszane uczucia w tej sprawie, bo dyskutować trzeba zawsze i w polityce nie ma słowa "nigdy". Obecny stan UE i kierunek jej rozwoju jest nie do zaakceptowania i albo Polacy zmienią to od środka, albo będzie czas na dyskusję nad Polexitem. Ale nie dlatego, że to opozycja o tym mówi, tylko po prostu obecne działania elity unijnej dążą do Superpaństwa i sądzę, że wiele krajów na to się nigdy nie zgodzi. A D. Tusk "strzela ślepymi nabojami" myśląc, że mamy 2010 czy 2011 rok, kiedy to Polacy byli najbardziej entuzjastycznie nastawieni wobec UE wśród innych państw, które do niej należą. Ale wtedy UE była jeszcze inna a dziś już dokładnie widać, że chce się z niej zbudować drugi ZSRR czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich i Polacy to widzą i nie tylko to... bo przecież dziś jesteśmy atakowani np. za takie same orzeczenie TK (o wyższości prawa krajowego nad unijnym) jak większość państw w UE, w tym np. Niemcy. I czy to nie jest skrajna hipokryzja elit unijnych a do tego różne traktowanie poszczególnych krajów - członków UE?
Widać, że totalna opozycja w sprawie domniemanego Polexitu sięga po "dobre wskazówki", bo ciągle powtarzając kłamstwo myśli, że stanie się ono w odbiorze swoich zwolenników w końcu prawdą. Tak jeszcze na zakończenie. Widząc mowę ciała (mimika twarzy, ruchy dłoni, wyraz oczu) i werbalną nienawistną agresję, jakie w swoich przemowach prezentuje  D. Tusk, to zastanawiam się nad jego kondycją psychiczną. Być może się mylę, ale - jako laik w tych sprawach - chętnie poznałbym opinię jakiegoś specjalisty, bo przecież to może też być wszystko wyreżyserowane w celu zwiększania poziomu negatywnych emocji wśród jego zwolenników. A taka kumulacja emocjonalnego wzburzenia może się w końcu zakończyć tragedią i rozlewem krwi na ulicach. Tego chce D. Tusk? Już i tak totalna opozycja przesunęła granice przyzwoitości zachowania wprowadzając do akceptowalnego słownictwa wulgaryzmy, opluwanie przeciwników czy nawet przedstawicieli służb mundurowych lub też już jawną agresję - na razie kończącą się dewastacjami elewacji kościołów, niszczeniem autobusów "pro life", atakami na funkcjonariuszy... ale takie rozemocjonowanie może w końcu wymknąć się spod kontroli. Po to D. Tusk wrócił do kraju? Pozostawiam pytanie otwarte. 
Źródło niepoprawni.pl
Tusk kłamał, kłamie, i będzie kłamał bo taka jego natura!? Tusk podniósł wiek emerytalny, i okradł mnie z emerytury z OFE!? Aż zimne ciarki mnie przechodzą kiedy sobie pomyślę, że znowu przejmie władzę razem z Rostowskim, Sikorskim.....
09 10 2021 Komunikat MSZ ws. wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego RP z 7 października potwierdził obowiązującą w Polsce i w Unii Europejskiej hierarchię źródeł prawa. Na pierwszym miejscu w tej hierarchii zawsze stoją krajowe konstytucje państw członkowskich UE. Unijne traktaty – jako akty prawa międzynarodowego – mają pierwszeństwo przed prawem krajowym rangi ustawowej, nie mogą jednak wyprzedzać konstytucji. Zasada ta nie budzi żadnych wątpliwości w orzecznictwie trybunałów i sądów konstytucyjnych wielu państw członkowskich UE. Sądy te wielokrotnie stwierdzały, że niektóre przejawy działania instytucji Unii Europejskiej, w szczególności Trybunału Sprawiedliwości UE, mają charakter ultra vires, tzn. przekraczają kompetencje przyznane tym instytucjom w traktatach. Orzeczenia takie zapadały m.in. we Francji, w Danii, we Włoszech, w Czechach, w Hiszpanii czy w Rumunii. Najbardziej ugruntowaną linię orzeczniczą w tym zakresie kontynuuje od lat 70. XX w. niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny.
Również polski Trybunał Konstytucyjny wydawał podobne orzeczenia w przeszłości – w składach pochodzących z wyboru dokonywanego przez Sejm RP we wszystkich konfiguracjach politycznych od momentu akcesji Polski do UE. W 2005 r. Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem sędziego Marka Safjana ustanowił zasadę, zgodnie z którą „Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej w stosunku do wszystkich wiążących ją umów międzynarodowych, w tym także umów o przekazaniu kompetencji w niektórych sprawach. Konstytucja korzysta z pierwszeństwa obowiązywania i stosowania na terytorium Polski” (wyrok z 11 maja 2005 r., sprawa K 18/04). Zasada ta została utwierdzona w następnych orzeczeniach TK, m.in. w postanowieniu z 19 grudnia 2006 r. (P 37/05), zgodnie z którym „Trybunał Konstytucyjny jest zobowiązany do takiego pojmowania swej pozycji, że w sprawach zasadniczych, o wymiarze ustrojowym zachowa pozycję „sądu ostatniego słowa” w odniesieniu do polskiej Konstytucji”, a także w wyroku z 24 listopada 2010 r. (K 32/09), w którym stwierdzono, że „przekazanie kompetencji UE nie może naruszać zasady nadrzędności Konstytucji i nie może łamać żadnych przepisów Konstytucji”.
Wyrok z 7 października potwierdza tę wieloletnią linię orzeczniczą. Trybunał nie zakwestionował przepisów Traktatu o Unii Europejskiej w całości. Wskazał jednak, że interpretacja, zgodnie z którą miałyby one prowadzić do nadrzędności norm prawa międzynarodowego nad prawem krajowym rangi konstytucyjnej, byłaby nie do pogodzenia z obowiązującą w Rzeczypospolitej Polskiej hierarchią źródeł prawa. Interpretacja prawa UE, będąca skutkiem ostatniego orzecznictwa TSUE, a zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny prowadziłaby bowiem do sytuacji, w której polscy sędziowie byliby zmuszeni (przez prawo UE, a więc normę prawną niższego rzędu) do pominięcia przy orzekaniu przepisów Konstytucji RP (a więc normy prawnej wyższego rzędu). Ponadto, interpretacja taka ustanawiałaby dla obywateli RP niższy standard ochrony sądowej niż ten, który przysługuje im na podstawie Konstytucji. Zgodnie z Konstytucją, sędziowie powołani przez Prezydenta RP są nieusuwalni, a w sprawowaniu swego urzędu podlegają jedynie Konstytucji i ustawom. Interpretacja prawa UE zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny zmierzała do podważenia tej zasady, dopuszczając do kwestionowania ich wyroków i faktycznego pozbawienia ich władzy sędziowskiej – co w konsekwencji pozbawia obywateli pewności prawa i zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Akceptacja tej interpretacji obniżyłaby zatem standard ochrony prawnej poniżej poziomu gwarantowanego w Konstytucji RP – i również z tego powodu nie mogła zostać uznana przez TK za zgodną z Konstytucją RP.
Zgodnie z art. 9 Konstytucji RP, Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego. Oznacza to, że wszelkie zobowiązania wynikające zarówno z pierwotnego, jak i wtórnego prawa Unii Europejskiej pozostają w mocy i będą przez Polskę przestrzegane. Przepisy Traktatu o Unii Europejskiej wskazane w wyroku TK z 7 października pozostają w mocy. Niedopuszczalna jest jedynie taka ich interpretacja lub stosowanie, która narusza polską Konstytucję.
Biuro Rzecznika Prasowego
Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Źródło niepoprawni.pl 
02 10 2021 Narodziny dyktatury.
Różnica między malarzem landszaftów a malarzem kominów jest ogromna. Ta różnica się zaciera, gdy zastanowimy się nad sposobem dochodzenia do władzy tych dwóch malarzy - choć tych osobników dzieli niemal epoka. To czas sprawia, że wielu dzisiejszych Polaków obserwujących cyrkowe występy posłów opozycji pośród których są zapewne także rosyjscy i niemieccy agenci wpływu, nie zdaje sobie sprawy, że to już kiedyś było. I to tuż za miedzą – w Rzeszy Niemieckiej.
Posłużę się pełnym cytatem: „Wbrew nadziejom Hitlera NSDAP nigdy w wolnych wyborach nie osiągnęła wyniku pozwalającego na sprawowanie samodzielnych rządów. Istniały w Niemczech partie i grupy społeczne, które okazywały sprzeciw wobec zarówno celów jak i brutalnych metod prowadzenia przez nazistów walki politycznej. Ich wpływ okazał się jednak zbyt słaby, zaś elity demokratyczne były zbyt skłócone i zdezorientowane, aby powstrzymać Hitlera na drodze ku władzy. W rezultacie w styczniu 1933 roku, po kolejnym kryzysie gabinetowym, prezydent Hindenburg desygnował Hitlera na stanowisko kanclerza Niemiec. Był to przełomowy moment w dziejach republiki weimarskiej i jednocześnie początek jej końca. Naziści uzyskując kontrolę nad aparatem państwowym, a zwłaszcza policją, w ciągu kilku miesięcy doprowadzili do zawieszenia swobód obywatelskich, likwidacji niezależnej prasy, usunięcia z Reichstagu opozycyjnych posłów i aresztowania przeciwników politycznych. Niemieccy Żydzi obserwowali rozwój wydarzeń z niepokojem, lecz bez popadania w przesadny pesymizm. Podobnie jak wielu obserwatorów zagranicznych uważali, że antysemityzm NSDAP był jedynie populistycznym hasłem wyborczym, pozwalającym na mobilizowanie skrajnie prawicowego elektoratu. Powszechnie przewidywano, że wraz ze zdobyciem władzy Hitler, jako polityk, skupi uwagę na bieżących problemach administrowania państwem i porzuci w oczywisty sposób tak nonsensowne i szkodliwe uprzedzenia. Wkrótce jednak okazać się miało, że nowy kanclerz traktował antysemityzm nadzwyczaj poważnie”.
Zapewne niewielu Polaków popadło w przesadny pesymizm, gdy Tusk ustami Radka Sikorskiego zapowiedział „dorżnięcie watah pisowskich”, zaś ustami Nitrasa zapowiedział „opiłowanie katolików”. Tusk przecież na konwencji w Płońsku całował chleb i czynił znak Krzyża, choć już dwa tygodnie później przyznał, że była to zwykła propaganda, czyli ściema. Podobną ściemą były słowa Tuska, aspirującego do rządzenia Polską o obronie polskiej granicy i polskich żołnierzach i funkcjonariuszach Straży Granicznej: „Polacy, kiedy pada słowo granica, terytorium, państwo polskie, to trzymają kciuki za straż graniczną i żołnierzy, zrozumcie to” – podkreślił w Płońsku...
Nie minął miesiąc od konwencji w Płońsku, gdy Polacy na własne oczy zobaczyli reakcję posłów Koalicji Obywatelskiej i postbolszewickiej Lewicy, gdy w Sejmie RP padły słowa "granica" i "terytorium" oraz słowa o straży granicznej i polskich żołnierzach. Ten szał nienawiści totalnej opozycji do polskiej granicy, polskiego terytorium oraz do Wojska Polskiego i Straży Granicznej zapadnie w pamięci Polaków na wiele lat, podobnie jak widok wściekłego „Speedy Gonzalesa” siedzącego w pierwszej ławie posłów KO – obok Kidawy i Borysa Budki. Zapewniam was – aspirujący do władzy w Polsce führer totalnej opozycji nie zawiesi nikogo za te oburzające występy w Sejmie RP, gdyż ten spektakl był częścią jego planu dojścia do władzy. Podobnie jak w czasach, gdy władzę zdobywał malarz landszaftów. Dyktatura zawsze wyrasta z zamętu, który od lat jest jedynym programem Platformy Obywatelskiej oraz postbolszewickiej Lewicy. „Dyskusja” w Sejmie na temat przedłużenia stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią, dokąd Putin z Łukaszenką dowożą tabuny migrantów z krajów muzułmańskich pokazała, że partia obywatelska to banda wściekłych kundelków, które zamilkną tylko wtedy, gdy ich uciszy sam führer. Wystarczył bowiem SMS od starej, 80-letniej doradczyni Tuska, by największe zdawało by się tuzy Platformy podkulili ogony, łasząc się do swojego Pana. Tylko bezwzględne posłuszeństwo gwarantuje bowiem łaskawość dyktatora...I choć Tusk nie został wybrany przez własną partię na stanowisko przewodniczącego, to już wkrótce zdobędzie władzę absolutną w Platformie Obywatelskiej. Donald Tusk będzie bowiem jedynym kandydatem w zaplanowanych na 23 października wyborach przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Tusk w krótkim czasie pozbył się konkurentów i tak wystraszył chłopców z ferajny, że nie znalazł się choćby jeden kontrkandydat Donalda Tuska. Zemsta teściowej może być straszna o czym wiedzą ci, którym się marzy absolutna władza nad Polakami na fotelu ministra. Nie trudno jest wyobrazić sobie Siemoniaka, który na fotelu ministra obrony znów rozbroi i zredukuje Wojsko Polskie, zaś Borys Budka jako minister sprawiedliwości wsadzi do więzienia członków PIS-u, co zresztą sam wielokrotnie zapowiadał... 
W procesie w Norymberdze nie brał udziału malarz landszaftów. 30 kwietnia 1945 roku prawdopodobnie przyjął kapsułkę z cyjankiem, a następnie strzelił sobie w skroń. Żaden z oskarżonych w procesie norymberskim nie przyznał się do winy i nie wyraził skruchy. Działali na rozkaz Führera i nic nie wiedzieli o niemieckich zbrodniach członków NSDAP w czasie II WŚ! Dziś, gdy chłopcy z ferajny Tuska nic nie wiedzą o migrantach dowożonych przez Putina i Łukaszenkę pod granicę z Polską przypomniałem, jak narodziła się dyktatura Adolfa Hitlera. W dniu 23 października 2021 narodzi się bowiem nowy dyktator, szczerze nienawidzący polskości. Wybrany zostanie przez aklamację jako jeden kandydat partii tchórzliwych piesków, które przestraszyły się osiemdziesiąt-letniej teściowej führera totalnej opozycji…
Źródło: niepoprawni.pl
Z archiwum 2013 rok: Drogi memu sercu premierze Tusk!!!
Drodzy i przemili Państwo moi!!!
Tylko zadowolony człowiek cieszy się wolnością.
Niestety ja nadal jestem niewolnikiem.
Okradliście i pozbawiliście mnie wszystkiego.
Ochłapy mi rzucacie.
Mirabelkami i szczawiem częstujecie.
Dobre i to.
Cieszę się, że wody z kałuży nie każecie mi pić
No i nie bijecie mnie,... jeszcze... pejczem ...
Znaczy się dbacie o swojego niewolnika.
Wielkie Wam za to dzięki drodzy memu sercu:
Donaldzie, Jarosławie, Januszu, Leszku, Ekscelencjo Józefie...
Szczególnie zaś chcę podziękować Janowi –Vincentemu
za troskę jaką mnie otoczył
Dba o mnie jak troskliwy ojciec,
bym się nie przejadł i na starość nie nudził.

Serdecznie
pozdrawiam
sklave
Za komuny gnębiony w demokracji ciemiężony
i ze wszystkiego do cna ograbiony. 
29 09 2021 Jaja jak berety.
Poślica Spurek deklaruje, że jest weganką, i nie toleruje wśród współpracowników jedzenia produktów pochodzenia zwierzęcego. To taki nowy rodzaj tolerancji – „tolerancja zabraniająca”. Zabrania na razie tylko współpracownikom, ale „miłe złego początki”. Swoją drogą to bardzo dziwne powiedzenie, bo kiedy już zza broni... pardon, Beretta mi przyszła na myśl... kiedy już zabroni wszystkim, miłe to wcale nie będzie. Przynajmniej dla mnie. Bo ja lubię jaja.Neomarksiści tak już mają, że gdy nie potrafią przekonać do swoich poronionych pomysłów, sięgają po zakazy, nakazy i metody siłowe. W końcu mają „rację”, więc ci, którzy nie chcą się podporządkować i nadal robią (i jedzą) jaja to na pewno „element patologiczny”, recydywa, a takich trzeba wyplenić ze społeczeństwa. Przecież każdy rozsądny, wykształciuch, oglądający właściwą TV (z logiem w niebieskim kółku) wie, że kura wcale nie chce znosić jajek – wręcz nie znosi znoszenia tych jaj, nie wspominając o robieniu – a jest do tego zmuszana. Nie przez Muchę, ale przez farmerów. To barbarzyńcy.
Ale odłóżmy jaja na bok (nie na boczek) i bądźmy przez chwilę poważni. Zastanówmy się, czy dałoby się taką Spurek postawić przed sądem? Albo Barda tęczowych Staszewskiego, co wymyślił strefy wolne od LGTBe? W te bujdy o strefach uwierzyło sporo euro- i spoza-eurokratów? Czy jest możliwe, że szkodliwa działalność tych, i wielu innych osób, będzie kiedykolwiek uznana w świetle prawa za szkodliwą, a zgodnie z prawem trafią za swą działalność za kraty? W końcu to euro-kraci. Zadaję te pytania na marginesie ostatniej decyzji pani Rosario Silva de Lampucery. Zwykle nie pytam o sprawy osobiste, bo... to przecież sprawy osobiste. Ale w tej sytuacji, wyjątkowo, chciałbym się jednak dowiedzieć, czy ta 67-letnia Hiszpanka jest weganką lub lesbijką. Bo jeśli jest, to może te kampanie spurkowo- bartkowe miały wpływ na podjęcie przez nią decyzji. Decyzji, której intencją była tak naprawdę chęć ukarania tych znienawidzonych przez Resorio Ślivę zjadaczy jaj i propagatorów stref z Polski. W końcu to skandal, że geje nie są wpuszczani do baru „Jeleń” w Szczyrku. I nie jest żadnym wytłumaczeniem fakt, że takiego baru w Szczyrku nie ma. To skandal i już.
Mamy chyba prawo widzieć, co legło u podłoża podjętej przez nią decyzji o zamknięciu kopalni w dalekiej Polsce. Dalekiej dla niej, ale nie dla nas. Oczywiście prawdopodobne jest też, że jako socjalistka z krwi i kości, a może także miłośniczka Gazety Wyborczej (nie należy tego wykluczyć), po prostu nie cierpi Jarosława Kaczyńskiego. Choćby dlatego, że on ma wąsy oraz afgańskiego psa, którego głodzi i plantację ha-szyszek... a jeśli nie ma, tym gorzej dla niego. Ta wiedza o pochodzeniu niektórych osób jest czasem niezbędna do zrozumienia, skąd biorą te niespożyte pokłady nienawiści i podłości. Wiedział to doskonale zmarły niedawno dr. Jerzy Targalski, co ujawnił w książkach z serii „Resortowe dzieci”, które miały „na celu pokazanie powiązań elit medialnych, biznesowych, politycznych i naukowych III RP ze strukturami PRL-u”. Opisywane tam osoby zaczynały swoje kariery w Polsce Ludowej, a niezwykle pomocni w rozwoju tych karier byli rodzice, pełniący funkcje w różnych resortach komunistycznego aparatu państwa. Wiedza i prawda nigdy nie są zbędne.
Przypomnę zatem, jak to Sylwia Spurek rozpaczała, kiedy po raz trzeci Sejm RP odrzucił kandydaturę jej koleżanki na stanowisko Rzecznika Platformy Obywatelskiej... pardon, Rzecznika Praw Obywatelskich. „Nieutulony w sercu żal” – jak śpiewał dawno temu Seweryn Krajewski. Po odrzuceniu kandydatury koleżanki, żal tym większy. Dlatego Spurek była w rozpaczy - „paczy i płaczy”, można było rzec filuternie. Ale nie pora na żarciki. Jak można było odrzucić kandydaturę Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na to stanowisko, ja się „zapytowywuję”? I to trzy razy (odrzucić trzy razy, bo „zapytowywuję” raz)! Ci nasi posłowie „Oj, nie znajom siem” – jak zaśpiewałby zespół ludowy „Grochowiny” im. Siniaka Kau Myszka... gdyby ktoś im pokazał jak śpiewać „majom” (a maj już dawno mi-noł, ju noł). Nie znają się, więc się nie poznali na tej kryształowej postaci (hłe, hłe, Mellechowicz). Obiekt żalów Sylwii i jej „jęków, stęków i zapłakanych oczów” – jak śpiewał (by) zespół Brathanki w piosence „Czerwone medale”, gdyby takowa kiedyś powstała – pani (domniemywam, że pani) Zuzanna Rudzińska-Bluszcz szybko została pocieszona po ostatecznej rezygnacji z kandydowania na RPO, zostając nową szefową Fundacji „ClientEarth - Prawnicy dla Ziemi”. Będzie w nas teraz walić z tamtej strony. I to nie jajami, ale kartaczami.
Zanim poślicy Spurek strzeli do głowy – bynajmniej nie z Beretty, choć jak zwykle kulą w płot – pomysł wprowadzenia ogólnoświatowego zakazu jedzenia jajek, przypomnę mój Pean, który w „bulach” tworzyłem i stworzyłem właśnie dla niej. Krótki, ale jajeczny. Ja tymczasem lecę zrobić sobie jajecznicę – na boczku... to znaczy na patelni. Pa.
CZERWONY KAP-SPUREK
Euro Pean wygłoszę na cześć tej posłanki
Pustej niczym Et-Ruskie z wykopalisk dzbanki
Jeśli taki znajdziesz, będzie w nim trochę piasku
Niczym złudnej nadziei, która świta o brzasku
Że się nawróci, zaduma lub zmityguje...
Gdy tak stale tumani, tokuje i pluje
Prędzej odlecą wiatraki i ruszą knieje
Nim Spurek oświeci i choć krztynę zmądrzeje
Jeśli się zachwycasz naczyniem na wonności,
Pamiętaj też, czym pachnie utrata wolności

Źródło niepoprawni.pl
No to Spurek musi teraz uważać, by Pawłowicz jako sałatkę ją nie skonsumowała, w czasie posiedzenia TK!?
27 09 2021 Morawiecki i jego drużyna. Jak poobsadzał na państwowych posadach znajomych z banków, resortów i "Solidarności Walczącej".
Byli urzędnicy kierowanych przez premiera resortów, członkowie założonej przez jego ojca "Solidarności Walczącej" czy bankowcy z rodowodem w BZ WBK i PKO BP – to trzy najważniejsze grupy zaufanych współpracowników Mateusza Morawieckiego, którzy obsiedli spółki skarbu państwa.
Morawiecki polityczną karierę zaplanował z bankową precyzją – udało mu się zbudować własne środowisko i umocnić swoją pozycję. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie grupa oddanych osób pracujących dla niego, a może przede wszystkim na niego. – Morawiecki, który do pierwszoligowej gry wszedł z pominięciem długiego terminowania w partii, a któremu w polityce się spodobało i chciałby zostać w niej na dłużej, musi budować sobie zaplecze – ocenia prof. Anna Pacześniak z UWr. Wśród ponad setki działaczy, których udało nam się zdefiniować jako ludzi Morawieckiego, brak jednak nazwisk szerzej znanych opinii publicznej. Poza jednym.
Tuż przed przystąpieniem do zbierania informacji do tego tekstu z listy oddanych współpracowników premiera w państwowych spółkach zniknęło to najbardziej rozpoznawalne: prezesa państwowego banku PKO BP Zbigniewa Jagiełły. To wieloletni przyjaciel szefa rządu jeszcze z czasów młodości i zaangażowania w "Solidarność Walczącą" stworzoną przez Kornela Morawieckiego, ojca premiera. Po roku 2015, kiedy władzę w Polsce przejął PiS, Jagiełło był jedynym prezesem spółki skarbu państwa, który nie stracił stanowiska. Jego pozycja była ponoć jednym z warunków, które Morawiecki postawił, decydując się na wejście do polityki. Chronić przyjaciela udawało mu się do maja 2021 r., kiedy Jagiełło został zmuszony do złożenia dymisji.
Drugi z ujawnionych przez "aferę mailową" współpracowników Morawieckiego to Mariusz Chłopik, do niedawna dyrektor biura marketingu sportowego i gamingu w PKO BP (bank jest sponsorem tytularnym piłkarskiej Ekstraklasy). Jego wyrzucenie z banku, ponoć zgodę na to wydał sam Jarosław Kaczyński, to kolejny, po prezentacji listy, element osłabiania pozycji premiera i wojny, jaką toczy on z wicepremierem Jackiem Sasinem. Chłopik wciąż zasiada jednak w radach nadzorczych spółek Lotos Terminale i Śląskiego Rynku Hurtowego Obroki – ta ostatnia należy do Grupy CZH, której większościowym akcjonariuszem jest Agencja Rozwoju Przemysłu. Prywatnie zaś to zięć Konstantego Radziwiłła, byłego ministra zdrowia w rządzie Morawieckiego, a obecnie wojewody mazowieckiego.
Kolejnym bliskim współpracownikiem premiera jest Wojciech Myślecki od lat zaprzyjaźniony z rodziną Morawieckich. W latach 80., gdy ojciec szefa rządu Kornel Morawiecki ukrywał się przed milicją i SB, Myślecki opiekował się rodziną założyciela "Solidarności Walczącej". Sam był zresztą jej członkiem, a według jego własnej relacji to on osobiście odbierał od Mateusza Morawieckiego przysięgę na wierność SW. Po 2015 r. Myślecki znalazł się w radach nadzorczych spółek Tauron i KGHM, obecnie zasiada w radzie "zrepolonizowanego" przez PZU Alior Banku. Człowiekiem Morawieckiego jest również prof. Waldemar Paruch, do 2019 r. szef Centrum Analiz Strategicznych przy premierze. Dziś jest członkiem aż trzech rad nadzorczych: Polskiej Fundacji Narodowej oraz spółek Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego Poznań i Aranda sp. z o.o., należących do Agencji Rozwoju Przemysłu. Od czasów premierowania Morawieckiego do spółek ciągnie cała grupa jego współpracowników z czasów pracy w BZ WBK. Pracownikiem tego banku był np. Adam Bugajczuk, dziś wiceprezes KGHM Polska Miedź SA. Prezes kombinatu Marcin Chludziński też uważany jest za nominata obecnego szefa rządu. Wcześniej był szefem wspomnianej ARP, zasiadał też w radzie nadzorczej Polskiej Fundacji Narodowej. Dziś jest członkiem rady PZU. Przeszłością w BZ WBK pochwalić mogą się również dzisiejszy wiceprezes PKO BP Piotr Mazur i członkowie zarządu PKN Orlen: Patrycja Klarecka i Armen Artwich, który zasiada też w radzie nadzorczej PLL LOT.
Z banku Morawieckiego do państwowych spółek trafili też inni: 
obecny prezes LOT-u i Polskiej Grupy Lotniczej Paweł Milczarski;
członkini rady nadzorczej PZU Agata Górnicka (jej mąż Tomasz jest członkiem zarządu Polskiego Holdingu Nieruchomości i członkiem rady nadzorczej spółki Nitroerg z grupy KGHM);
członkowie rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych Janusz Krawczyk i Filip Paszke;
Krystyna Wąchała-Malik z zarządu spółki PFR Nieruchomości czy Monika Standziak-Koresh, zatrudniona w PKN Orlen i zasiadająca w radzie nadzorczej spółki Orlen Usługi Finansowe;
Artur Sociński, wicedyrektor w Agencji Rozwoju Przemysłu i członek rady nadzorczej ARP Leasing 1. W radzie tej ostatniej spółki odnajdujemy również bliskich premierowi: Marzenę Zalewską, wcześniej dyrektor biura zarządzania i restrukturyzacji majątku skarbu państwa w ARP za czasów Chludzińskiego, i Pawła Góreckiego, prawnika z Wrocławia, rodzinnego miasta Morawieckiego. Dziś jest on nie tylko wiceprzewodniczącym rady nadzorczej PZU, ale również wiceprezesem Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych;
Szymon Kowalczyk, wiceprezes należących do Taurona spółek TEC1, TEC2 i TEC3. Do 6 września Kowalczyk był również członkiem rady nadzorczej samego Taurona;
W KGHM za ludzi Morawieckiego uważani są także członkowie rady nadzorczej Bartosz Piechota i Andrzej Kisielewicz, kolejny w tym gronie były działacz "Solidarności Walczącej".
"Partia i Spółki". Wspólne śledztwo Onetu, Wyborczej i Radia ZET. Na co dzień konkurujemy ze sobą o newsy i uwagę odbiorców. W tym śledztwie postanowiliśmy połączyć siły, bo wymagała tego racja stanu. Każda z naszych redakcji w ostatnich latach opisywała, jak PiS i jego koalicjanci coraz bardziej rozsiadają się w państwowych spółkach, używając rozdawania posad do poszerzania pola swoich wpływów. Widzieliśmy, że skala tego zjawiska jest duża. Ale jak konkretnie? Który z polityków rozdaje najwięcej łupów? Jakie są kulisy sporów o polityczne synekury? I jak to wpływa na stan samych spółek? Na te pytania postanowiliśmy uzyskać szczegółowe odpowiedzi.
Wybrane fragmenty z: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/morawiecki-i-jego-druzyna-jak-poobsadzal-na-panstwowych-posadach-znajomych/877hbbt 
24 09 2021 KRWAWA JATKA PO URODZINACH U RED. MAZURKA…
Przybyły prosto z Berlina z misją blitzkriegu Donald Tusk - z braku zwycięstw na polach bitwy z PIS-em postanowił wreszcie sobie ulżyć. Oczywiście na swoich feldmarszałkach, którzy doprowadzili do tego, że Platforma zaczęła sondażowy zjazd w dół. Już na sobotniej imprezie powiało mrozem po uczestnikach konwencji, gdy – ku zaskoczeniu zebranych – Tusk przedstawił się jako katolik, mówiąc: „Naszym przeciwnikiem nie są katolicy, bo przecież my jesteśmy katolikami w dużej większości, nie wpadajmy w schizofrenię”… Jak mówią świadkowie, Nitras po słowach Tuska resztę konwencji przesiedział w ubikacji, zaś Sikorski – który od dawna moczu nie trzyma – nie wytrzymał… Czy wyobrażacie sobie strach w oczach Jońskiego, Szczerby, Jachiry i Sterczewskiego, gdy usłyszeli w telewizji mrożące w krew żyłach słowa Tuska o obronie polskiej granicy?: „Otóż Polacy, kiedy pada słowo granica, kiedy pada słowo terytorium, państwo polskie, to trzymają kciuki za Straż Graniczną i żołnierzy, zrozumcie to…”
Joński, Szczerba, Jachira i Sterczewski, którzy nie zostali zaproszeni na występy Tuska w Płońsku, dziś czekają w strachu, kiedy wściekły Führer totalnej opozycji i na nich wyda wyrok… Bo skoro takie tuzy jak Budka i Siemoniak zostali zawieszeni? Bo właśnie dzisiaj Führer totalnej opozycji wezwał Budkę i Siemoniaka na dywanik do swojej kwatery (ponoć jest to bunkier pod Pałacem Kultury i Nauki), gdzie otrzymali zdrowy opieprz za uczestnictwo w urodzinach redaktora Roberta Mazurka. Po wyjściu z kwatery Führera okazało się, że Budka i Siemoniak oddali się do dyspozycji Naczelnego Wodza partii obywatelskiej w kontekście pełnionych przez siebie funkcji w partii i klubie. Okazało się bowiem, że Budka i Siemoniak pili wódkę na urodzinach red. Mazurka razem ze śmiertelnym wrogiem Führera i Platformy Obywatelskiej – członkami Prawa i Sprawiedliwości! W sytuacji zdrady partii i jej Führera nie będzie zaskoczeniem, że Borys Budka i Tomasz Siemoniak po oddaniu się do dyspozycji Tuskowi, złożyli na ręce drogiego wodza partii – nominata Angeli Merkel i niezawodnego patrioty germańskiego – druzgocące samokrytyki. Oto fragment samokrytyki Borysa Budki: „Z wielkim żalem przyznaję się do niewybaczalnego błędu uczestnictwa na urodzinach red. Mazurka. Na zorganizowaną przez red. Mazurka imprezę urodzinową szedłem w przekonaniu, że red. Mazurek – zgodnie z zaleceniem najdroższego wodza naszej partii - nie zaprosi żadnego przedstawiciela reżimu PIS. Niestety – na miejscu okazało się, że red. Mazurek złamał wszystkie demokratyczne standardy, gdyż oprócz przedstawicieli Platformy Obywatelskiej w osobach Borys Budka, Tomasz Siemoniak i Sławomir Neumann zaprosił także przedstawicieli reżimu pisowskiego. Niepomny zaleceń najdroższego nam Führera totalnej opozycji, zamiast wyjść z imprezy ze słowami do red. Mazurka: „Będziesz pan wisiał!” – uczestniczyłem w imprezie urodzinowej, wznosząc kilkukrotnie toasty na cześć solenizanta. Oświadczam jednak, ze toasty te wznosiłem bez żadnej satysfakcji, podczas gdy obecny ze mną poseł Siemoniak czynił to z wyraźnym zadowoleniem. Zwracam drogiemu mi Przewodniczącemu uwagę, że bawiący u red. Mazurka poseł Neumann Sławomir zataczał się po kilku toastach, ale nie został zawieszony...”
Oto fragment druzgocącej samokrytyki Tomasza Siemoniaka, złożonej po oddaniu się do dyspozycji pełniącego obowiązki przewodniczącego Platformy Obywatelskiej: „Najdroższy Donaldzie! Nieustraszony pogromco Wielkiej Brytanii! Nadziejo wszystkich postępowych sił, ciemiężonych przez reżim Kaczyńskiego! Zwracam się do Ciebie najdroższy Donaldzie z prośbą o łagodny wymiar kary, w związku z moją obecnością na urodzinach red. Mazurka. Na tę imprezę nie miałem zamiaru pójść, jednak uległem długotrwałym namowom Borysa Budki który twierdził, że nasza obecność na urodzinach red. Mazurka została zaakceptowana przez drogiego mi Przewodniczącego Partii. Na imprezie urodzinowej zachowywałem się zgodnie z zaleceniem Najdroższego Przywódcy, wydanym na konwencji naszej partii, czyli tak jakby Führer naszej partii nie był przeciwnikiem katolików.
Jeszcze bardziej demonstracyjnie ode mnie zachowywał się Borys Budka i przewodniczący PSL Kosiniak-Kamysz, że nie wspomnę o Neumannie. Nie tylko wznosili toasty razem z przedstawicielami reżimu, to nawet poklepywali po plecach wrogów naszej partii! W tej sytuacji, uznając swoją winę proszę Cię najdroższy Donaldzie o wyrozumiałość. Nadmieniam, że mam do spłacenia duży kredyt, zaś mojej małżonce grozi wyrzucenie z TVP, gdzie pracuje od 2005 roku. Ponadto, pomimo wielu naświetlań moje zdrowie nie uległo znaczącej poprawie, zaś moje rachunki za prąd znacząco wzrosły w okresie reżimu Kaczyńskiego…”
Zawieszenie Borysa Budki i Tomasza Siemoniaka nie może dziwić w kontekście historycznym, np. w kontekście zamachu na Führera III Rzeszy. Führer totalnej opozycji nie może przecież dopuścić do powstania ruchu oporu wewnątrz partii, która tylko chwilowo przestała odnosić sukcesy. Spisek Budki i Siemoniaka mógł bowiem doprowadzić do upadku władzy Führera totalnej opozycji i partii, która zamiast walczyć na śmierć i życie z PIS-em, razem ze śmiertelnym wrogiem będzie chodzić na wódkę. Zgodnie z planem spiskowców, przygotowanym pod kryptonimem „Solenizant”, redaktor Mazurek miał tak ośmieszyć Führera totalnej opozycji, by ten – podobnie jak w 2014 roku – salwował się ucieczką z Polski…
Źródło niepoprawni.pl
Z forum: "Żadnego alkoholu na spotkaniu nie piłem, z posłami PiS żadnego kontaktu tam nie miałem" – zapewnia Tomasz Siemoniak. Wiceprzewodniczący PO jednak twierdzi, nie ma do szefa pretensji. „Z pokorą przyjmuję ostrą krytykę” – czytamy w publicznych wyjaśnianiach Tomasza Siemoniaka....
Jak donoszą śląskie media - Borys Budka chciał popełnić harakiri. Budkę uratowała jednak Monika Rosa, z którą Budka zaszczuwał w Żorach radnego Kałużę.
Sądze ze Borys Budka tak dobrowolnie nie zrzekł się z przywództwa swojej partii. Zrobił to prawdopodobnie na plecenie Europejskiego Związku Partii Liberalnych skąd Tusk został wylany jako delegat, by wykonać powierzone zadania przez centrale. Oczywiście Budka jak każdy kto choć na chwile poczuł smak władzy nie przestał marzyc o tym by ją odzyskać. Być może na tym bankiecie urodzinowym szukał wspólników do wykolejenia Tuska przywiezionego w teczce z Brukseli? Fuhrer Tusk wpadł więc w panikę i dlatego nagle zmienił front w stosunku do Kościoła, a przecież jeszcze parę dni temu chciał zdejmować krzyże ze ścian szkol i urzędów. To szamotanie się Fuhrera z własnymi planami świadczy o tym ze konkurencja depcze mu po pietach. Wysłannik centrali wyraźnie się nie sprawdza. Centrala pewnie teraz analizuje czy ta kandydatura nie była tylko odgrzewaniem starego kotleta, na który nikt w Polsce apetytu już nie ma? Zanim fuhrer się wyłoży kompletnie z niejednym panicznym krokiem wyskoczy. Brawo Budka i Siemoniak. Pomóżcie Tuskowi zgasić światło w waszej partii. Może w nagrodę za te przysługę znajdzie się ktoś kto was przygarnie.
21 09 2021 PROFESOROWIE - Z. KRYSIAK I T. GROSSE: POLSKA TRACI FINANSOWO NA OBECNOŚCI W UE!
"Całkowite straty finansowe dla Polski, wynikające z transferów finansowych pomiędzy naszym krajem a Unią Europejską, wynoszą (za lata 2004-2020) około 535 mld złotych – wynika z raportu przygotowanego przez zespół pod przewodnictwem prof. Zbigniewa Krysiaka (SGH) i prof. Tomasza Grosse (UW). Bilans zaprezentowano w poniedziałek (wczoraj) na konferencji prasowej w Sejmie. Pomysłodawca raportu europoseł Patryk Jaki podkreślał, jak ważne jest, byśmy mieli „uczciwą dyskusję i uczciwe liczby” na temat tego, ile Polska zyskała w sensie finansowym, ile straciła i jaki jest bilans uczestnictwa w UE" [1].
Dzisiaj w "Radio Wnet" profesor Z. Krysiak udzielił wywiadu tłumacząc słuchaczom zawiłości metodologiczne powstawania raportu oraz szczegółowiej przedstawił co tak naprawdę oznaczają dla Polski te wyliczenia.  Warto dokładnie wysłuchać profesora, bo stara się tłumaczyć rzeczy dla wielu trudne w sposób w miarę prosty. 
https://www.youtube.com/watch?v=27ydTSOibLk
Warto zwrócić uwagę, że w tym raporcie chodzi jedynie o przepływy finansowe a nie inne korzyści lub straty w pozostałych obszarach naszego członkostwa w UE, jak np. know-how, transfer nowoczesnych technologii, poziom inwestycji zagranicznych, poziom bezrobocia, wysokość PKB, itd. Wskazana jest w nim po prostu tylko i wyłącznie finansowa strona strat jakie Polska poniosła w żywej gotówce, czyli ile pieniędzy netto otrzymaliśmy z UE a ile UE uzyskała pieniędzy netto dzięki otwarciu naszego rynku, który pozwolił na transfer zysków z Polski do krajów UE. 
Najważniejsze konkluzje raportu to: 
"• w latach 2004-2020 z budżetu UE do Polski trafiło w latach 2004-2020 netto 593 mld zł;
• bilans finansowy spółek UE transferujących zyski z Polski to 981 mld zł. – To ten przepływ pieniądza w tamtym kierunku. To kwota netto, uwzględniająca zyski polskich spółek generujących zyski za granicą, na terenie UE – wyjaśniał prof. Krysiak.
• Minus 388 mld złotych to różnica w bilansie (między dwoma pierwszymi punktami), wskazująca, że średnioroczny ujemny przepływ wynosi około 23 mld zł;
• całkowite straty dla Polski w okresie od 2004 roku wynoszą około 535 mld złotych (wraz z bilansem eksportu do UE uwzględniającym wartość wsadu z importu – kolejne minus 148 mld złotych).
Środki, które Polska otrzymuje z UE, nie rekompensują otwarcia polskiego rynku wewnętrznego dla państw Europy Zachodniej – mówił podczas prezentacji raportu prof. Tomasz Grosse z UW". Ogólnie Polska straciła finansowo na bytności w UE (do końca 2020 roku) grubo ponad 30 mld zł rocznie. Jest to bardzo ważny raport, który obala mit, że dzięki UE coś tam finansowo zyskujemy. Po prostu tracimy, z jak już wspomniałem zastrzeżeniem, że chodzi tylko o pieniądze. Ale chyba to jest najważniejsze, bo przez lata wmawiano Polakom, że to właśnie otrzymywana przez Polskę pomoc finansowa netto jest największą korzyścią przynależności do UE a okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. To kraje Starej UE a przede wszystkim Niemcy zyskują najbardziej na wejściu Polski i innych krajów, które wraz z Polską weszły jako nowe do UE. Tyle tylko, że tak naprawdę w tej całej UE nawet większość pozostałych krajów Starej Unii też pracują dla Niemiec. A waluta Euro wyssała z nich wszystko, co mogła dla tych Niemiec wyssać i ssie dalej. Całe szczęście w tym nieszczęściu to to, że Polska nie ma jeszcze wspólnej waluty Euro i zachowała swojego złotego. Inaczej byśmy finansowo tracili kilka razy więcej!
Raport profesorów nie jest pierwszym, który wskazuje na to, że tak naprawdę nasze członkostwo w tym całym Eurokołchozie jest finansowo bezsensowne. Podobnego lub zbliżonego zdania jest też autor książki "Dziesięć lat w UE. Bilans członkostwa" T. Cukiernik, choć podaje on bardziej szacunkowe dane niż raport profesorów, którzy wykazali się mrówczą pracą i ich raport jest jeszcze bardziej wiarygodny. Oczywiście większość ekonomistów z tytułami naukowymi wypisuje od lat bzdury i wychwala oraz przedstawia UE jako nasze dobrodziejstwo dziejowe. Raport profesorów został przedstawiony wczoraj a już dziś macierzysta uczelnia prof. Z. Krysiaka - SGH odcina się od niego, nie próbując nawet podjąć naukowej, merytorycznej polemiki z tezami raportu. Raport ów podważa ostatni argument konieczności naszej przynależności do UE w dzisiejszej formie jej trwania i rozwoju. UE musi się zmienić od środka politycznie, ideowo i gospodarczo aby trwała dalej i abyśmy mieli z tego jakieś korzyści. Tymczasem staje się powoli drugim ZSRR czyli Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich i jej centrala (KE, PE, TSUE) uzurpuje sobie prawo do poza-traktatowego decydowania w wewnętrznych sprawach krajów będących jej członkiem. Polska obok Węgier jest tylko początkiem takich ingerencji. Chcą nas karać finansowo m.in strasząc zabraniem środków unijnych lub też nawet już nakładając kary za brak wstrzymania pracy kompleksu Turowa (to akurat jednoosobowo sędzina TSUE). Czy w takim wypadku naszą pierwszą reakcją nie powinno być czasem wstrzymanie naszej składki do tej Unii? A może jednak - skoro UE (Niemcy) - tak finansowo zyskują na naszej w niej obecności nie powinniśmy choć zagrozić Polexitem? Może to by ich jakoś otrzeźwiło, choć mam nikłe w tym obszarze nadzieje. Ale musimy coś robić! Należy się podziękowanie za pracę wykonaną przez w/w profesorów. Jako ekonomista wiem jakie było to trudne i jak dziś Oni ryzykuję ostracyzmem wśród pseudonaukowców - piewców UE. Tym bardziej wierzę, że metodologicznie ów raport jest bez zarzutu, bo profesorowie położyli na szali całą swoją karierę i dorobek naukowy. 
P.S. Osobiście czuję pewną, ale raczej niechcianą satysfakcję. Głosowałem przeciw wejściu Polski do UE i odkąd zacząłem blogować w 2008 roku, to wielokrotnie pisałem, że to nasze wejście było i jest do tej pory błędem. 
Źródło niepoprawni.pl
W 2013 roku pisałem: Jak na razie Unia pokazała nam cukierka za szybą i to pancerną. Kiedyś Wielki Brat ze Wschodu dziś Unia za nas decyduje co jest dobre a co jest złe. Unia nie daje pieniędzy, nie jest dobrom wujkiem, zwraca tylko część wpłaconych wcześniej obowiązkowych składek z tym, że zastrzega sobie na co mają zostać wydane. Dlaczego nie możemy sami decydować na co je przeznaczać??? Pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach a życie w warunkach komfortowych wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje. Nikt nie liczy strat poniesionych w wyniku zniszczenia polskiego przemysłu, polskiej myśli technicznej z zapleczem naukowym, polskiego rolnictwa...Bo to jest nie do oszacowania i nie do odrobienia. Pieniądze jakie są zwracane mają być pod rygorem zwrotu przeznaczane przede wszystkim na szkolenia, przygotowanie projektów no i infrastrukturę znaczy się drogi umożliwiające szybki tranzyt przez Polskę.
Nasz..umiłowany Wódz...,..Ojciec Narodu.., ..Słońce Peru.., ...bohater narodowy.. miał ruszyć w Polskę znowu Tuskobusem. Pragnął dowiedzieć się na co ponad 100 miliardów euro chcą wydać Polacy. Dziś już nie pragnie dowiedzieć się, Tusk już to wie, że n... Obieca wszystko, a Polska od samej propozycji objazdu premiera Tuska będzie rosła w siłę, a Polacy będą się bogacić. Wszak pańskie oko konia tuczy nawet na odległość.
Z forum: Nie mniej miałam i mam świadomość, że zanim to nastąpiło - naszą gospodarkę skutecznie zniszczyli Balcerowicz z Lewandowskim. Mam nadzieję, że podczas następnej elekcji ci jurgieltnicy już nie wejdą do parlamentu UE, ani też do polskiego parlamentu. A wywiad profesora Krysiaka należy jak najszerzej upublicznić!
15 09 2021 Dożyć tej chwili, gdy PE debatuje o mojej Ojczyźnie to koszmar…
Uważnie słucham obrad Europarlamentu, który dzisiaj zajął się Polską. Moją Polską! Sprawa dotyczy oczywiście stanu naszej praworządności i wolności mediów. Słucham i czuję coraz większe zażenowanie, coraz większy wstyd. Debatę o Polsce rozpoczęła wiceszefowa KE, Vera Jourova. Przypomniała ona wszystkie, podjęte do tej pory, działania, by Polska wróciła na drogę demokracji. Ileż jeszcze można …Nasi deputowani z PiS walczyli do upadłego w obronie obozu władzy w Polsce, nie zauważając nawet, jak bardzo się ośmieszają. Oczywiście, zarówno oni, jak i ich koledzy z prawej strony nie widzą żadnego problemu w Polsce. Przecież jest wspaniale, nikt nie jest prześladowany, nikt ścigany, to jakieś dyrdymały i nic poza tym. To odsłona kolejnego odcinka kiepskiej telenoweli. Nie mogło się też obyć bez przypomnienia, że za rządów PO było o wiele gorzej. I to zarówno w sferze wymiaru sprawiedliwości, jak i wolności mediów. Uważają oni, że Polska jest dyskryminowana, traktowana jako państwo członkowskie, ale drugiej kategorii i w ogóle to świetnie wyreżyserowana nagonka przez opozycję, która nie potrafi pogodzić się z porażką wyborczą. Eurodeputowana PiS Jadwiga Wiśniewska wykrzyczała, że „Media w Polsce są wolne i nie ma żadnych problemów z wolnością słowa”, a tak w ogóle to „w Polsce nie ma stref wolnych od LGBT, to kłamstwo. Pani Jourova była w Polsce, niech poda jakieś przykłady, gdzie tak jest (…)Przestańcie pouczać Polaków, jak mają żyć i głosować”. Wsparł ją Patryk Jaki, który odniósł się właśnie do sytuacji mediów w Polsce i popłynął. Stwierdził, że „ta telewizja nie jest obiektywna. Dla tej telewizji nie ma Trybunału Konstytucyjnego, tylko Trybunał Przyłębskiej. (….) Promują ideologię gender, wyśmiewanie patriotyzmu i narrację Łukaszenki w sprawie kryzysu na granicy. Wam się to podoba, bo wszystko, co niszczy Polskę od środka jest dla was dobre”.
Polska ma prawo decydować o swoich sprawach wewnętrznych i UE nic do tego. Ci jednak, dla których demokracja jest podstawą wspólnot europejskiej, podkreślali strach polskiego rządu przed własnymi obywatelami i ten właśnie strach prowadzi obóz władzy do łamania podstawowych zasad, niszczenia tych wartości, które są najważniejsze. Dla europosła, Słowak Michala Simecka sprawa jest jasna. „KE powinna zażądać kar dla Polski i Węgier”. – Czas na rozmowy się skończył, czas na działanie. UE nie może sponsorować ataków na praworządność”. Wielu mówi, że trzeba Polskę ukarać… Słucham i powiem szczerze, że nawet nie wiem, jak skomentować to, czego jestem świadkiem. Bo co mogę powiedzieć? Powtórzyć, że jest mi wstyd, czuję się zażenowana i wręcz upokorzona?
Przecież wcale nie musiało dojść do tej debaty. Nikt by nie krzyczał i nie negował wyników wyborczych, które dały władzę Kaczyńskiemu i jego partii, gdyby nie zboczył on ze ścieżki demokratycznej. Nikt nie wychodziłby na ulice, by zaprotestować przeciwko władzy, która trzyma się tego systemu wartości, który przez lata był marzeniem Polaków. Jednak obóz władzy tego nie rozumie. Wciąż tkwi w przekonaniu, że Oni to samo dobro, a reszta świata zazdrości i się czepia. Zero refleksji, zero pokory i rozdmuchany nad miarę narcyzm polityczny. To właśnie przez to dzisiaj jesteśmy pariasami Europy. Nie wiem, czy Parlament Europejski przyjmie rezolucję w sprawie Polski, ale wciąż pamiętam, co czułam, gdy wstępowaliśmy do UE. Pamiętam tę radość, to niesamowite poczucie wolności… …a teraz? Jest mi bardzo, ale to bardzo źle. Tym bardziej, że mieszkam w Polsce, żyję w tym kraju, kocham go, a jednak chciałabym, by Europarlament przyjął tę rezolucję, mimo, że i sama odczuję tego skutki.
Chciałabym, by wspólnota europejska zakręciła nam źródełko z dotacjami, bo nie wierzę, ze pieniądze te będą wydane uczciwie i faktycznie dla dobra Polski. Jestem pewna, że zostaną one zmarnotrawione, będą taką „zapchajdziurą” socjalną, a samorządy, zwłaszcza te, niepokorne, niewiele z nich skorzystają. Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy nie zasługuje na żadne wsparcie, na żadną kasę. Nie zasługuje…
Źródło koduj24.pl
Sprzed 6 lat: Gdzie jesteś moja Polsko? To nie jest moja Polska.
Moja ojczyzna jest krajem ludzi dobrych, sprawiedliwych, uczciwych, miłosiernych. Ludzi radosnych, szczęśliwych, spokojnych. Jest państwem szanującym obywatela, dbającym o swój zrównoważony rozwój, wpatrzonym w wizję dostatku, powagi i dobrobytu.

A take Polske mamy!
W tym państwie nie da się normalnie żyć. Tu„człowiek człowiekowi wilkiem“, a każdy dzień, bezwzględną walką o przetrwanie. Tu rządzą prawa dżungli i mentalność Kalego, tu „sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie“. Błazen jest królem, wagabunda pełni rolę mędrca, kuglarz aspiruje do rządu dusz.

Sprzed 4 lat: List do Polski
Mój biedny kraju . Polsko Ty moja, zamknięta znowu w okowach błazna historii. Ileż to już razy niszczona butą swego narodu, traciłaś moc. Ileż to już razy wstawałaś z kolan Słaba a jednak piękna. Szara a jednak taka bardzo nasza. Patrzę dzisiaj na Ciebie i widzę, jak powoli zanurzasz się w odmętach obłędu swoich przywódców. Widzę twarze karykaturalnie wykrzywione pseudopatriotyzmem, zaciśnięte pięści tych co w sercach mają Dekalog. Słyszę narastający, miarowy krok nienawiści, przemierzający ulice Twych miast. Coraz głośniej i głośniej. Coraz mocniej i mocniej. Z jakim pietyzmem układają Ciebie na ołtarzu hipokryzji, po to, by otoczyć kręgiem własnej miernoty, by zasłonić Twoje marzenia fałszem i półprawdą. Kaleczą Ciebie, ranią, bo kim Ty Polsko jesteś dla nich? Miłością czy farsą? Wiarą czy arogancją? Kim?Wokół mnie tyle twarzy, smutnych jak moja. Pełnych niedowierzania, a jednak niezłomnych, niepokonanych. My nie musimy krzyczeć, byś nas Polsko słyszała. Nie musimy bezcześcić Twojej flagi okrywając nią obłudę i kłamstwa. Znowu będziesz kolorowa, piękna. Znowu będziesz domem dla wszystkich. Jesteśmy dla Ciebie i z Tobą. Jesteśmy i będziemy
Czy po tylu latach coś się zmieniło na tej wojnie polsko- polskiej!?
10 09 2021 Stroszą piórka, machają drewnianymi szabelkami i po co? UE się nie przestraszy i nie ulegnie.
Odnoszę wrażenie, jakby ekipa rządząca weszła na kolejny poziom w celu realizowania własnej wizji Polski. Polski wyalienowanej … dla narodowego dobra. Polski nie poddającej się żadnym zewnętrznym wpływom…dla narodowego dobra. Polski autorytarnej…dla narodowego dobra. Polski wolnej od elementów obcych…dla narodowego dobra. Polski opartej na katofanatyzmie…dla narodowego dobra. I właśnie dla takiej Polski, będącej marzeniem ojców narodu, jedyną przeszkodą w osiągnięciu tego celu stała się Unia Europejska. Unia, której istoty, zbyt ciasne, wręcz ksenofobiczne umysły przedstawicieli obozu władzy, nie są w stanie pojąć. Oni zupełnie nie łapią, że UE to nie jakaś tam piaskownica, do której można sobie wskoczyć, jak ma się taki kaprys, walnąć tego z lewej i z prawej łopatką w łeb, gwizdnąć wiaderko i grabki, a potem wyskoczyć z wrzaskiem, wtulić się w maminą spódnicę, poskarżyć się na te paskudy, co to całą piaskownicę chcą zagrabić dla siebie, dostać lizaczka na pocieszenie i poszukać sobie nowej kupy piasku, gdzie może uda się nią porządzić podług siebie.
Oni nie rozumieją, że przystępując do UE przyjęliśmy na siebie pewne zobowiązania i nie można sobie ot tak pstryknąć palcami i powiedzieć, że mnie się już tu nie podoba i albo będziesz droga Unio działać podług moich reguł, albo ja stąd spadam. Oni nie łapią, nie rozumieją, a powód tego jest oczywisty. Z jednej strony to ta chora wizja, podług której chcą przebudować Polskę w swój koszmarek, w czym UE w obecnym kształcie przeszkadza. Ale to też fakt, iż po prostu nie mają poczucia przynależności do wspólnoty europejskiej. Traktują ją jak wroga, jakiegoś potworka, który roztacza nad ich Polską parasol dyktatu i wiecznej kontroli. Kiedy prawie 6 lat temu udało im się na tyle zbałamucić naród, że wygrali wybory, natychmiast nastroszyli piórka i uznali, że nie tylko zmienią Polskę, ale i ustawią UE na swój obraz i podobieństwo. Kiedy jednak okazało się, że wspólnota europejska nie padła na kolana z zachwytu, nie zadrżała ze szczęścia i wręcz „olała” zapędy kmiotków ze Wschodu, to się zaczęło. Najpierw owa wspólnota zaczęła z uwagą przyglądać się, co ta władza robi z taką fajną do tej pory, Polską. Polską, która miała znaczący głos w Brukseli i awansowała do jednego z czołowych państw unijnych. Obserwowała, przyglądała się ze spokojem, aż w końcu uznała, że dosyć tego pobłażania, że UE to nie instytucja „wolnej amerykanki” i zaczęła grozić. Wytykać palcem każdą wpadkę, która była i jest ewidentnym łamaniem prawa. Tego prawa, pod którym się podpisaliśmy, które zobowiązaliśmy się przestrzegać, przystępując do Unii.
Unia nie chce się podporządkować, nie chce ulec, więc ruszyła ostra propaganda, której celem przekonanie narodu, że ta UE taka be, taka paskudna i nastawiona na zniszczenie polskiej tożsamości narodowej, polskiej suwerenności, polskiej kultury i tradycji. Cały ten pakiet bzdur owinięto szczelnie katolicyzmem, który również w tejże wspólnocie jest ostro zagrożony, po czym zaczęto ładować Polakom w głowy tę antyunijny papkę, wierząc, że to przełkną i uwierzą. Nie ma co, już widać, że coś tam się im udało, bo nastroje antyunijne w narodzie rosną. Teraz padają już coraz bardziej ostre słowa. O „dyktaturze brukselskiej demokracji„, która nam nie odpowiada (Janusz Kowalski). O tym, że UE to okupant, „przysyłający namiestników, którzy mają rzucić Polskę na kolana” i my z tym okupantem będziemy walczyć (niejaki Suski). Terlecki grozi, że „jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, to musimy szukać rozwiązań drastycznych”, a Stanisław Janecki, jeden z prowadzących program „W tyle wizji”, emitowany w TVP Info, proponuje, że „można by wysłać do Brukseli 12. Dywizję Zmechanizowaną, żeby wytłumaczyła Komisji Europejskiej, jakie jest polskie stanowisko w sprawie straszenia, kar i wstrzymywania środków dla Polski. Przez Niemcy przejdą w jeden dzień.
Żeby namieszać Polakom w głowach jeszcze bardziej, lansuje się ostro pogląd, jakoby Polska traciła na byciu w UE (rówwwnież Janusz Kowalski), co zostało natychmiast sprostowane przez KE, która poinformowała, że „zestawienie transferów finansowych pomiędzy Polską a budżetem UE wskazuje na tendencję dokładnie odwrotną”. Faktycznie, wystarczy spojrzeć chociażby na zestawienie tylko roku 2020 i co widzimy? Dostaliśmy z Unii blisko 19 mld euro (dokładnie 18 990 577 832). Nasza składka członkowska wyniosła 5 832 358 768 euro. Jakby więc nie liczyć, saldo w ubiegłym roku wyniosło więc 13 157 260 783 euro na plusie. Nigdy nie było sytuacji, również w poprzednich latach, byśmy do kasy unijnej wrzucali więcej niż dostajemy. I co, kto tu buja?
Warto zastanowić się, jak wyglądałaby dzisiaj Polska, gdybyśmy 1 maja 2004 roku do niej nie wstąpili? I warto zdać sobie sprawę z faktu, że UE bez nas przetrwa, ale my bez niej znajdziemy się w czarnej dziurze.
Źródło koduj24.pl
Z forum: Ostatnie wystąpienia przydudasów Kaczyńskiego (słowo „polityków” nie odpowiadałoby rzeczywistości) świadczą o tym, że rozpoczęło się już przygotowanie artyleryjskie do operacji wyjścia Polski z UE. Nie wolno tego lekceważyć! Przypominam opinię prof. Łętowskiej, że do wyjścia z UE nie potrzeba wcale referendum. Wystarczy przepchnięta przez Sejm ustawa o wypowiedzeniu traktatów unijnych i podpis Dudy. W tej sytuacji konieczna jest natychmiastowa i intensywna kampania na wsi, skąd pochodzi lwia część wyborców PiS-u. Trzeba ich przekonać, że wyjście z Unii to koniec unijnych dopłat do hektara i innych projektów współfinansowanych przez Unię – bo PiS nie ma już kasy i nie będzie w stanie zastąpić Unii. „Ciemny lud” (©2005, Jacek Kurski) ogłupiony dodatkowo przez kur.wizję być może nie rozumie, co to praworządność i dlaczego sędziowie powinni być niezawiśli – ale dobrze zrozumie, co będzie oznaczać zakręcenie kurka z unijną kasą. 
08 09 2021 Nasza najdroższa władza.
Jak policzyła opozycja, aktualny rząd jest rządem najdroższym od początku transformacji. Najwięcej od pierwszych powojennych wolnych wyborów czasów kosztuje też Rzeczpospolitą (a więc pana, i panią, i tamtego pana też…) utrzymanie urzędu prezydenta. Co nie dziwi, bo karnety narciarskie bardzo ostatnio podrożały. Niebagatelnie urosły też, i znów najbardziej w całym okresie po upadku PRL, zobowiązania skarbu państwa związane z wydatkami rządu. Bo covid, bo „plusy”, bo wreszcie „ambitne” budowy „pisizmu”. No i jeszcze zakupy uzbrojenia w USA, choć tu nie wydano, jak dotąd, żadnych pieniędzy. Suwerenowi bowiem, zwłaszcza jeśli chodzi o środki, które nie trafiają bezpośrednio do jego własnej kieszeni, wystarczają w tej kwestii same deklaracje. Chciejstwo zapowiedziane (słynne „chcielibyśmy, aby…”), jeśli odpowiednio pokazane w TVPiS, jest przez elektorat pana prezesa interpretowane jak czas przeszły dokonany. Bowiem mamy teraz w Polsce specyficzną odmianę demokracji. Demokrację medialną, mianowicie. Większość wyborców wystarczająca do podtrzymania władzy po prostu bierze za prawdę to, co zobaczy w rządowej telewizji. A telewizja pokazuje im, co akurat – jak wynika z sondaży – chcieliby zobaczyć i usłyszeć. I to wystarczy.
Tak więc – mamy najdroższe rządy ever, i to nawet jeśli liczyć tylko oficjalne wydatki, pomijając rozdawane cichaczem nagrody (bo te pieniądze się po prostu należały), pensje zwasalizowanych polityków w spółkach skarbu państwa, brukselskie „kilometrówki” posła Czarneckiego, czy okazyjne inwestycje we wrocławskie grunty pana premiera. Ale to wcale nie Mateusz Morawiecki jest, czy też raczej już wkrótce zostanie, najdroższym ministrem swojego rządu. Będzie nim, i to już za chwilę, szef sądownictwa i prokuratury w jednym, minister-magister, Zbigniew Ziobro. Nie, żeby zarabiał więcej od kolegów, ani nawet z tej przyczyny, że jego żona dostaje wielokrotność tej kwoty w Link4, gdzie pracuje jako specjalistka od reklamy. I nawet nie z tego powodu, że – jak wykazała niedawna kontrola NIK – minister bez skrupułów korzysta z funduszy przeznaczonych na wsparcie ofiar przestępczości, wydając te pieniądze na finansowanie przychylnych mu instytucji oraz firm kolegów. Ba, nic tu nie mają do rzeczy pieniądze europejskie wydane, wbrew przepisom, na jego własną kampanię wyborczą.
Otóż nasz najdroższy minister będzie najdroższy z uwagi na nieuchronne – zdaje się – kary, jakie nałoży na nas Unia za nieprzestrzeganie wyroków TSUE. A nie przestrzegamy ich z powodu pana ministra właśnie. I jego „reformy sądownictwa”, dzięki której mógł osobiście dokuczyć kilku kolegom, lepszym od niego na roku. I pognębić kilku innych, zdecydowanie zdolniejszych. Optymistycznie szacuje się te koszty na kilkaset tysięcy euro dziennie. Zresztą – te kary to i tak nic, w porównaniu z coraz bardziej prawdopodobnym odebraniem Polsce środków z Funduszu Odbudowy. Tak, tych 770 miliardów obiecanych narodowi przez premiera Morawieckiego, które uśmiechały się do nas z billboardów na każdym podwórku. Ich też – zdaje się – nie będzie. A to przyczyną systematycznego rozdeptywania przez pana Zbyszka i jego kolegów trójpodziału władzy i systematycznego poddawania wymiaru sprawiedliwości kontroli politycznej. Konkretnie – kontroli „najdroższego ministra”. Europa grozi, a pan Ziobro twardo stoi na stanowisku, że „nie będą nas, w obcych językach, pouczać o praworządności”. Innymi słowy – on wie najlepiej, jak powinno wyglądać prawo i sprawiedliwość. W końcu od lat należy do PiS. Chodzi więc o to, by życzenie pana ministra było rozkazem dla prokuratora, a potem sędziego. Toteż z okolic Ministerstwa Sprawiedliwości płynie komunikat „ani kroku wstecz”. I – rzecz ciekawa – politycy obozu władzy wydają się godzić na to, żeby Zbigniew Ziobro rzeczywiście został najdroższym z naszych polityków (w sensie, że jego działalność będzie nas kosztować krocie, i mam na myśli nie tylko opłakane skutki materialne). Czemu tak bronią sprawy ewidentnie straconej i stają po stronie jawnego bezprawia?
Cóż, kto wie, jakie materiały leżą w szufladach naszego najdroższego ministra, czekając na swoje pięć minut. To po pierwsze. A po drugie chodzi też o „Bezkarność plus”. Bo z prawnego punktu widzenia czas po ewentualnej utracie władzy przez partię aktualnie rządzącą dla wielu jej członków i sympatyków będzie oznaczał prawdziwy Armagedon. Dotyczy to zwłaszcza prawników współpracujących z ministrem w zawłaszczaniu sądownictwa. Bo korporacje zawodowe nie mają litości dla „zdrajców”. To podobnie jak z dziennikarzami, tylko że oni mogą zawsze liczyć na jakieś media niszowe. Tymczasem nic dotąd nie wiadomo o „niszowych” agendach wymiaru sprawiedliwości. Tak więc nawet ci, co nie będą odpowiadać karnie, raczej nie znajdą roboty w zawodzie. Nie będą mieć życia, po prostu.
Ta władza musi więc trwać. Nawet za cenę utraty pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Nawet, jeśli będzie to oznaczało izolację w Unii, a nawet polexit. I nawet, jeśli za egzotyczne fantazje ministra na temat prawa i jego wyobrażenia o praworządności zapłacimy – jako państwo – powrotem w rosyjską strefę wpływów. Widać, dla tej formacji władza warta jest nie tylko mszy, ale nawet powrotu „komuny”. No i każdych pieniędzy. Oczywiście naszych.
Źródło koeduj24.pl 
06 09 2021 „Polały się łzy me czyste, rzęsiste”.
Naprawdę! Nie pamiętam już, kiedy wzruszenie tak mi ścisnęło gardło, a wdzięczność rozlała się wokół, jak właśnie dzisiaj, gdy z zapartym tchem wsłuchiwałam się w to, co mówią ojcowie narodu na zorganizowanej szybko konferencji prasowej dotyczącej wprowadzenia stanu wyjątkowego. Stanu, bez którego zapewne już dzisiaj Polski by nie było! Na szczęście, władza czuwa! Władza nie odpuszcza! Kiedy przedstawiciele rządu, delikatnie zawieszali głos, tak jakby nie mogli opanować płaczu, gdy dziękowali Służbie Granicznej, policji, terytorialsom i wojsku za to wielkie poświecenie się miłości do Ojczyzny i obstąpienie ponoć bardzo szczelnie granicy z Białorusią, poczułam że odlatuję razem z nimi.
Ci nasi dzielni chłopcy. Narażeni na straszne niebezpieczeństwo, oddaleni od rodzin, które wręcz umierają ze strachu o ich życie. Czyż to nie wspaniały, najbardziej dobitny przykład patriotyzmu, tak bardzo nam dzisiaj potrzebny? Mało tego! Okazuje się, że mieszkańcy terenów objętych stanem wyjątkowym dziękują mundurowym za wsparcie i gwarancje bezpieczeństwa, jakie swoją obecnością im dają. Ponoć im całkiem fajnie teraz i zupełnie nie odczuwają skutków tej decyzji rządu. A nawet jeśli, to są pełni zrozumienia i empatii, bo wiedzą, że to kwestia ich być albo nie być, żyć albo nie żyć. Nie powiem, to był ten moment, gdy dostałam aż dreszczy, prawie że, rozkoszy… No a już słowa pana Morawieckiego łyknęłam zupełnie bez zagrychy. No dobrze, przyznam się, że podczas jego przemówienie wzmacniałam się kawą z procentami, ale uwierzcie mi proszę! Tych procentów nie było na tyle dużo, by mi zaciemnić obraz i przytłumić słuch. Dowiedziałam się od niego, to, co najważniejsze, czyli…wprowadzenie stanu wyjątkowego to nasza jedyna szansa na przetrwanie. Bo to już praktycznie wojna! Dotarło do mnie, że w ciągu ostatnich kilku dni dzielni mundurowi zidentyfikowali bardzo wiele prób nielegalnego przekroczenia granicy i to nie tylko przez podpuszczonych przez reżim białoruski imigrantów, ale też osoby, które „są niestety prawdopodobnie na rozkazie białoruskich służb i współpracują z reżimem Łukaszenki”.
To zapewne te „zielone ludziki”, którymi straszy nas obóz władzy od pewnego już czasu. Z przerażeniem usłyszałam o zbliżających się manewrach wojskowych Zapad 2021, które mają być największymi ćwiczeniami od 40 lat. Tak na marginesie, zastanawiam się tylko, skąd Morawiecki wie, że będą one największe? No ale może się czepiam, bo facet musi mieć wiarygodne źródło, które przekazuje mu odpowiednie informacje. A może to nie kwestia prawdy tylko wiary, że tym razem on nie kłamie? Tak więc przed nami te nieszczęsne manewry i na bank możemy spodziewać się licznych prowokacji.
Ponoć już teraz było słychać jakieś wybuchy, a co nastąpi dalej, to cholera wie. A właściwie nie cholera, tylko nasz rząd i dlatego, „na Boga”, trzeba chronić naszej granicy. I trzeba przekonać opozycję, by nie stawała na sztorc i zagłosowała dzisiaj za tym stanem wyjątkowym jako jedyną szansą Polski na przetrwanie. Morawiecki nie byłby sobą, gdyby nie odniósł się do słów Frasyniuka i Wałęsy. Ma nadzieję, ze teraz to już oni wiedzą, co i jak, bo przecież mają rzetelny przekaz sytuacji od rządu, więc powinni wycofać się ze swoich słów i przeprosić. Jak wspomniałam wcześniej, słowa tych panów trzeba brać na wiarę, bo inaczej się nie da. Nie da się ich w żaden sposób zweryfikować, bo po prostu nie ma kto tego zrobić. Dziennikarze, podobnie jak przedstawiciele organizacji humanitarnych, nie są dopuszczani do granicy, ale to żadna złośliwość. Żadna próba manipulacji faktami. To tylko ta niezwykła troska i dbałość o ich bezpieczeństwo, bo ten potwór, który czai się na granicy może w każdej chwili uderzyć i zrobić krzywdę. Tak! To jest właśnie ten moment, gdy trzeba przestać czepiać się i szukać dziury w całym… Jak władza nam mówi, że tysiące imigrantów, wspomaganych przez białoruskie siły, chce ruszyć na Polskę, to właśnie tak jest! Jak władza mówi, że ćwiczenia wojskowe Zapad 2021 zagrażają naszej suwerenności, więc trzeba na zimne dmuchać, to tak jest! Jak władza wbija nam do głowy, że wróg czai się i nie znamy dnia ani godziny, gdy zaatakuje, to tak jest! Jak władza wykorzystuje sytuację, by podciągnąć sobie słupki sondażowe w górę i przekonać Polaków, że bez takiej władzy to jesteśmy skazani na zagładę naszej państwowości, to tak jest! Jak władza robi z nas idiotów, to tak jest, ale o tym akurat ciiiiii… O tym głośno się nie mówi.
Źródło koduj24.pl
To nie stan wyjątkowy, a przygotowania do wojny z własnym narodem. Cieszmy się, że na razie w pasie przygranicznym obowiązuje, wkrótce może się to zmienić!?
Czemu to wszystko ma służyć, wywołaniu konfliktu!? No, a gdzie jest wojsko NATO, amerykańskie!? A wpuścić imigrantów, przecież oni w Polsce nie zostaną, wsiądą w samochody i za kilkanaście godzin będą w Niemczech zasiłek odbierać!?
A ja cały czas mam nadzieję że granica będzie przebiegała wzdłuż Wisły, i w nosie mam suwerenność, jak nie ma za co żyć!?
02 09 2021 Wystąpienie Balcerowicza na Campus Polska to popisowy przykład pogardy dla młodych ludzi.
Mimo zorganizowanego przez współpracowników prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego specjalnego doboru młodych ludzi uczestniczących w „Campusie Polska”, na debatach z niektórymi gośćmi padały bardzo niewygodne pytania. Tak było podczas wystąpienia Leszka Balcerowicza, który widocznie uznał, że ma przed sobą studentów I roku ekonomii na SGH, uczelni na której jest wykładowcą i w związku z tym może bagatelizować kwestie podnoszone przez młodych ludzi. Po stwierdzeniu Balcerowicza w kontekście Polskiego Ładu, „że nie można wprowadzać zmian nie konsultując ich z ludźmi, bo to jest naplucie ludziom w twarz” jeden z uczestników debaty zapytał „czy jego terapia szokowa wprowadzana na początku lat 90-tych, które spowodowały hiperinflację, wysokie bezrobocie, a nawet samobójstwa, nie była napluciem ludziom w twarz?”. Balcerowicz odpowiedział, „że to nie pytanie, tylko próba jego obrażenia, co więcej w tej próbie porównania tkwi głupi błąd, bo to są sytuacje nieporównywalne”, a więc klasyczny przykład pogardy. Ale to nie jedyne mocne starcie Balcerowicza z młodymi ludźmi, kilka razy zwracali mu uwagę, że każdą krytyczną uwagę dotyczącą jego działań jako wicepremiera w rządach premierów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jerzego Buzka nazywa „wyzwiskami”, podczas gdy z perspektywy 30-lat można stwierdzić, że popełniał on błędy o tragicznych skutkach gospodarczych i społecznych. Przypomniano mu wyprzedaż majątku państwowego, dla niepoznaki nazywane prywatyzacją, doprowadzenie do bardzo wysokiego bezrobocia, czy pauperyzację dużych grup społecznych. Na każdą taką uwagę „wykładowca” reagował bardzo nerwowo, nie przyjmując do wiadomości, że cokolwiek w czasie swojego „premierowania” mógł robić źle, a ci którzy tego nie rozumieją, zwyczajnie go obrażają.
Ba w czasie swojego wykładu, sugerował młodym ludziom walkę w internecie z Prawem i Sprawiedliwością przy pomocy memów i wręcz żądał aby dla dziennikarzy i ekspertów, którzy jego zdaniem sprzyjają rządzącym, tworzyć w mediach społecznościowych „pręgierze” z ich nazwiskami i sylwetkami.
Niezwykle „intersującą” wypowiedzią Leszka Balcerowicza było stwierdzenie, że teraz zajmuje się „stłamszeniem” Polskiego Ładu, co jest dobitnym potwierdzeniem, że ten program jest korzystny dla zwykłych ludzi. Przypomnijmy, że w ramach Polskiego Ładu jest zawarta nowelizacja ustawy PIT, w której znalazła się propozycja podwyższenia kwoty wolnej od podatku z obecnych 3,090 zł na 30 tys. zł (a wiec podwyżka blisko 10-krotna), a także podwyższenie kwoty w II przedziale podatkowym, od której podatnicy płacą nie 17% a 32% stawkę PIT, z obecnych 85 tys. zł do 120 tys. zł, a więc o 40%.
Kwota wolna od podatku PIT jest podwyższana pierwszy raz od momentu wprowadzenia tego podatku czyli od ponad 30 lat (poza podwyższeniem kilka lat temu tej kwoty do 8 tysięcy zł dla podatników o najniższym poziomie dochodów), kwota II progu podatkowego jest podwyższana pierwszy raz od 12 lat, a wiec są to zmiany o charakterze wręcz przełomowym. Zdecydowano także, że zlikwidowana zostanie możliwość odliczania wynoszącego do tej pory 7,75% odpisu składki na ubezpieczenia zdrowotne (NFZ) od podatku, od tej pory wszyscy ubezpieczeni, będą odprowadzali pełną 9% składkę na Fundusz, liczoną od ich wynagrodzenia albo dochodów w przypadku prowadzenia działalności gospodarczej. Proponowane obniżki podatku PIT, są tego rzędu, że zyska albo nie straci na nich aż 90% podatników (czyli około 23 mln), a z kolei na emeryturze bez podatku (do 2,5 tys. zł brutto), zyska ponad 70% emerytów i rencistów. Według danych resortu finansów łącznie te zmiany w podatku PIT spowodują, że w kieszeniach podatników tego podatku, zostanie około 14 mld zł (wg. szacunków o tyle mniejsze z tytułu tego podatku mają być dochody budżetu państwa).
Z kolei w związku z innym sposobem rozliczania składki na NFZ dochody Funduszu z tego tytułu wzrosną już w pierwszym roku po wprowadzeniu zmian przynajmniej o 14 mld zł i pozwolą na wzrost nakładów na ochronę zdrowia przekraczający 6% PKB już w 2023 roku i 7% PKB w 2027 roku.
Jeżeli tego rodzaju bardzo korzystne zmiany dla zdecydowanej większości podatników, Leszek Balcerowicz chce „stłamsić”, to znaczy, że tak jak w latach 90-tych, los zwykłych ludzi kompletnie go nie interesuje. Co więcej jego stosunek do młodych ludzi zgromadzonych na Campus Polska, w zdecydowanej większości przecież mu sprzyjających, to jednak pogarda tak charakterystyczna dla „elit” III RP.
Źródło naszeblogi.pl
Przypomnieć należy, że plan „urynkowienia” polskiej gospodarki powstał jeszcze w KC PZPR, a jego twórcą był pracownik Instytutu Marksizmu i Leninizmu tow. Balcerowicz.To on w „wolnej” Polsce ten program wprowadził, i wraz z innymi towarzyszami za czapkę ulęgałek sprzedali majątek narodowy gromadzony przez pokolenia.
Z forum: Każdy, powtarzam, każdy kto obserwuje życie w Polsce, wiedział, jakie skutki przyniesie skupienie takich figur jak Balcerowicz, Tusk, Michnik, Stuhr Czy Miłoszewski i zapewnienie im mikrofonu i nagłośnienia. Osobiście żałuję, że do tego grona, nie dokooptowano  Wałęsy czy Komorowskiego. Siłą powstrzymano w ostatniej chwili Lempart, bo nawet mentalnie opóźnieni organizatorzy tego konwentyklu, zrozumieli, że musi wówczas dojść do rycerskiego zawołania, wzmocnionego przez audytorium: "wy.....ć!". Ale to kwestia PR-u i estetyki.
Istotniejsza jest inna kwestia: brak kontroli Tuska nad opozycją. Warto przypomnieć obraz Tuska, kryjącego twarz, podczas słynnych "wynurzeń łazienkowych" Władysława Bartoszewskiego i kabareciarza Majewskiego. On wie, że tą drogą zmierza do klęski. Po tym, jak towarzycho zignorowało jego nieśmiały apel, o zaprzestanie cyrków na granicy, kolejna błazenada w Kortowie, uświadomiła mu, że nawet jeśli totalniacy wygrają wybory parlamentarne, to większość będzie kilkumandatowa. Nie powtórzy manewru Bieńkowska-Rostowski, czyli obsadzenie ważnych stanowisk ludźmi znikąd, za to całkowicie od niego zależnymi. Będzie musiał mozolnie klecić większość, dzieląc stanowiska i tracąc natychmiast nad nimi kontrolę. On już to kiedyś widział. My też to widzieliśmy. Piękny Marian i jeszcze piękniejsza katastrofa AWS-u. Teraz będzie miał silną opozycję i tak jak wówczas, Prezydenta po drugiej stronie. Gdy opadnie bitewny kurz i będzie chciał "po walce, rozprostować palce", zobaczy, że to koniec marzeń o rządzeniu. Ludzie zamarzą o powrocie Kaczora i likwidacji chaosu. Rządy Tuska, to będzie tylko epizod. Wydaje się, że on to dobrze rozumie, bo całkiem niedawno stwierdził, że wrócił tylko po to, by odsunąć PiS od władzy, a potem da rządzić innym. Całkiem niegłupie. Materialne zabezpieczenie ma, na dobre życie na niemiecko-hiszpańskiej wyspie  - starczy. 
27 08 2021Tusk przebudził demony wojny z Polską.
Prasa niemiecka zaanonsowała przybycie do Polski Donalda Tuska - przydupasa Angeli Merkel, jako powrót Führera opozycji do niepokornej Polski. Zatem to Niemcy ustanowili w Polsce samozwańca opozycji, a Platforma Obywatelska tę decyzję w pełni zaakceptowała: Borys Budka grzecznie się zdymisjonował, by zrobić miejsce dla Dublera przewodniczącego Koalicji Obywatelskiej, skupiającej wszystkie demony nienawiści wobec Polski i polskości. Gwoli prawdy przypominam, że Platforma Obywatelska powstała za niemieckie pieniądze, więc Platforma musi wykonywać to, co jej Niemcy rozkażą. W myśl szkockiego przysłowia: „Melodię wybiera ten, kto płaci kobziarzowi”, Platforma Obywatelska zawsze grała na niemiecką nutę, zwłaszcza pod batutą potomka żołnierza z Wehrmachtu. Z chwilą objęcia przez Tuska funkcji Führera totalnej opozycji demony nienawiści do Polski i Polaków, które funkcjonują w Polsce pod zakamuflowaną nazwą Partii Miłości wpadły w szał. Stałą transmisję ich szaleństwa zapewniła niezastąpiona stacja TVN24 założona przez agenturę SB i WSI oraz nieodżałowana „Gazeta Wyborcza” Adama Michnika. Mając wsparcie V kolumny medialnej oraz samego Führera opozycji – demony wojny z Polską i Polakami przystąpiły do ataku na wszystkich, którzy nie zapomnieli dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna”, stanowiącej potwierdzenie wierności Wojska Polskiego polskiemu państwu.
Pierwszy atak demonów Tuska nastąpił przy okazji nowelizacji ustawy dot. nieruchomości bezspadkowych, na które miały ochotę organizacje żydowskie zagranicą (głównie w USA) oraz krajowa mafia. Sygnał do ataku na PIS i na marszałek Witek dał nie kto inny, jak zawsze wierny Tuskowi Radosław Sikorski, który jako pierwszy ogłosił w 2012 roku program „dorzynania watah” przez Platformę Obywatelską. Warto dodać, że „oksfordczyk” Radosław Sikorski to zaprawiony w bojach mudżahedinów bojownik o wolny Afganistan, zaś „dorzynanie watah pisowskich” rozpoczął w 2010 roku członek Platformy Obywatelskiej Ryszard Cyba, atakiem na biuro poselskie PIS, gdzie miał nadzieję dopaść Jarosława Kaczyńskiego. Wobec braku przewodniczącego PIS – Cyba z zimną krwią zastrzelił szefa biura Marka Rosiaka. Sikorski w obecności red. Olejnik, czyli słynnej „Stokrotki” nazwał w stacji TVN24 Pawła Kukiza „durniem lub szmatą”, podczas gdy „Stokrotka” poza wytrzeszczem oczu nie zareagowała na bezczelną politykę „miłości” aparatczyka Platformy Obywatelskiej….
Właściwy atak na Polskę demonów Donalda Tuska nastąpił z chwilą podesłania przez Łukaszenkę kilkudziesięciu „imigrantów” z krajów arabskich – w tym z Iraku i Egiptu – na granicę z Polską. Jako pierwsi pojawili się od polskiej strony na granicy z Białorusią niezawodny duet komików Platformy Obywatelskiej, czyli Joński i Szczerba z dwoma śpiworami oraz z pizzą Margherita – ulubionym przysmakiem uchodźców z krajów arabskich. Niestety – siepacze PIS, czyli Straż Graniczna i żołnierze WP – nie dopuścili komików PO nawet do zasieków przy granicy z Białorusią. Obrona granicy - tym razem od strony polskiej - tak rozwścieczyła demony totalnej opozycji, że z dnia na dzień ujawnili się niemal wszyscy – nadal czynni agenci Putina i Łukaszenki – ku niewątpliwej uciesze polskiego kontrwywiadu, który bez żadnego wysiłku uzyskał niemal kompletną listę bolszewickiej agentury w Polsce. Warto dodać, że lista b.agentów Stasi oraz folksdojczów jest już kontrwywiadowi znana, gdyż nie tylko Führera totalnej opozycji korzenie tkwią w Wehrmachcie. Przecież nie tylko Władysław Frasyniuk wraz z funkcjonariuszem TVN Kajdanowiczem ujawnili się na wizji TVN24 jako sojusznicy walczącej z Polską bolszewickiej agentury:  na tej liście znalazła się także wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, euro-posłowie z ramienia Koalicji Obywatelskiej Janusz Lewandowski i tow. Leszek Miller, euro-poseł Lewicy Robert Biedroń oraz liczne grono posłów totalnej opozycji, jak B.Budka, tow. Włodzimierz Czarzasty a nawet „artystka” cyrkowa Jachira.
Spektakularny pokaz przywiązania do dyktatury Aleksandra Łukaszenki i dla jego tajnej akcji „Śluza”, polegającej na dowożeniu pod granicę z Polską przybywających legalnie na Białoruś obywateli Iraku, dał poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski, który próbował sprintem ominąć kordon żołnierzy, by dostać się do koczujących na Białorusi migrantów. Sprintowi Sterczewskiego towarzyszył doping i oklaski zebranych przy granicy zwolenników szerokiego otwarcia granicy z Białorusią co potwierdza, że totalna opozycja zrobiła sobie z ochrony granicy z Białorusią arenę cyrkową. Na tej arenie pojawiła się słynna Lempart (Wyp*****lać) wraz z grupą wściekłych macic, niosących dla imigrantów kociołek zupy. Zupę ostatecznie aktywistki same zjadły, po czym tradycyjnie napluły na Polskę. 
Czy na tej arenie pojawiają się po Jońskim, Szczerbie, Morawskiej-Staneckiej, Ikononowiczu, Lempart i Sterczewskiem kolejni artyści cyrkowi, czas pokaże. Jedno jest pewne: sowiecka agentura nie ma Polakom niczego do zaoferowania oprócz cyrkowych występów – w tym występów Führera totalnej opozycji, który grozi Polakom rozpętaniem wojny, jeśli nie wybiorą folksdojczów i agentów Putina i Łukaszenki. Wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie, by szeroko otworzyć granicę z Białorusią i zalać Polskę imigrantami z krajów arabskich, a przy okazji terrorystami i zielonymi ludzikami Putina. Wiaczesław Mołotow uzasadniał najazd Związku Sowieckiego na Polskę w dniu 17 września 1939 roku tym, że Polska to „pokraczny bękart traktatu wersalskiego”. Ataki totalnej opozycji na polskich żołnierzy, strzegących wschodniej granicy to nic innego, jak zagrzewanie śmiertelnych wrogów do kolejnego najazdu na Polskę, by ostatecznie rozwiązać problem "nienormalności" Polski.  Tym problemem jest "polskość" Polaków.
Źródło: niepoprawni.pl
24 08 2021 W. Frasyniuk: pseudo-polski oszołom z wielkimi pieniędzmi.
Co można mieć w głowie, żeby polskich państwowych funkcjonariuszy wyzywać od "watahy psów" i "śmieci"? A wcześniej aktywnie uczestniczyć w marszach KOD-u i walczyć z rządem PiS-u w sposób bardzo agresywnie prymitywny. Długo się zastanawiałem i chyba jedyne, co mi przyszło do głowy to strach... przed ujawnieniem jego przeszłości i pochodzeniem pieniędzy, które pozwoliły mu na rozkręcenie dużego biznesu transportowego. Nie jest bowiem tajemnicą, że przez długi czas zajmował lub współzajmował się się pieniędzmi przeznaczanymi przez cały świat dla Pierwszej Solidarności w regionie wrocławskim a szczególnie zapewne partycypował w sławetnych i niewyobrażalnych na ówczesne czasy 80 milionach, które wrocławska Solidarność podjęła z banku 3 grudnia 1981 roku, tuż przed wprowadzeniem przez Wolskiego vel W. Jaruzelskiego Stanu Wojennego. Nigdy wiarygodnie nie wyjaśniono co stało się z tymi pieniędzmi. A właśnie W. Frasyniuk był prominentnym działaczem Solidarności wrocławskiej. Oficjalnie to Józef Pinior, ówczesny rzecznik finansowy związku był pomysłodawcą całego tego przedsięwzięcia, który do współpracy zaprosił Piotra Bednarza, wiceprzewodniczącego Zarządu Regionu dolnośląskiej Solidarności oraz Tomasza Surowca i Stanisława Huskowskiego. Jest jednak uprawnione twierdzenie, że W. Frasyniuk musiał o tym wiedzieć, bowiem ówcześnie był przewodniczącym zarządu regionu Dolnego Śląska i bez jego wiedzy nie byłoby możliwe podjęcie tych 80 milionów zł. 
No dobrze. Pieniądze to jedno. Drugie to wprost nienawiść do rządzących i tych, którzy ich wybrali. A przecież my Polacy wybraliśmy ZP (PiS) i daliśmy im zgodny z prawem demokratyczny mandat do zarządzania naszym krajem.  I to dwukrotnie z rzędu. Oczywiście jest to nie po myśli tych, którzy mozolnie budowali tzw. III RP czyli PRL-bis. Po 1989 roku ta ekipa, którą reprezentuje m.in. W. Frasyniuk dokonała grabieży Polski i spauperyzowała oraz zatomizowała Polaków. Do roku 2015 (no może za wyjątkiem dwuletnich wcześniejszych rządów PiS i jeszcze dawniejszych rządów J. Olszewskiego) Polska ubożała, likwidowano niemal wszystkie gałęzie przemysłu, szerzyło się bezrobocie a my stawaliśmy się tanimi najemnymi pracownikami Niemców i innych nacji, bez własności i klasy średniej, którą niszczono w zarodku (jak np. Pana Romana Kluskę założyciela Optimusa). A już rządy PO-PSL były pod tym względem podobne do złodziejskich rządów takich ludzi jak L. Balcerowicz czy J. Lewandowski. Terapię szokową jaką wprowadzono w Polsce w roku 1990 - na podstawie tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego i przez ludzi takich jak: J. Sachs, Lipman, G. Soros - ostro krytykuje m.in. laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Joseph E. Stiglitz.
Mam nadzieję, że w końcu W. Frasyniuk odpowie za swoje czyny, bo przecież lżenie funkcjonariuszy państwowych na służbie podlega w Polsce karze a telewizja, która takie wypowiedzi emituje może zostać pozbawienia koncesji. Ale jest jeszcze jedno. Totalna opozycja zaczęła używać języka, który w Polsce nigdy nie funkcjonował. Czy to ruch M. Lempart czy wypowiedzi polityków opozycji są karygodne. Do dyskursu politycznego zostały wprowadzone przekleństwa i wulgaryzmy a ludzie, którzy ich używają zieją nienawiścią do wszystkiego co tradycyjnie polskie. Widać to też po oczach i wyrazie twarzy, choćby u D. Tuska. Opozycja wprowadziła knajactwo do polskiego obiegu publicznego i jest to przykre a ja nie mogę się z tym pogodzić. Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
Źródło: niepoprawni.pl
Frasyniuk z dnia na dzień stał się milionerem, Nie tak dawno 200 nowiusieńkich Tirów z nieba mu spadło!? Dziś pragnie dużej spółki skarbu państwa!? Morawiecki senior, też tak „szczęśliwie” z dnia na dzień dorobił się fortuny!?
Frasyniuk skąd miałeś kasę na 200 nowiusieńkich tirów skoro 1989 roku, skoro miałeś tylko jedne brudne gacie?! Lepper o to pytał, pytam i teraz ja! Odpowiadaj wielki „opozycjonisto"!
Z forum: 15 03 2013 Panie Frasyniuk! Powiedz pan jak to się robi. Byłeś pan tak jak ja szoferem w MZK . Teraz jesteś pan wielkim przedsiębiorcą, masz pan kilkadziesiąt ciężarówek. Czy to nie z tych 80 milionów wyprowadzonych z banku na kilka dni przed stanem wojennym? A ja, po 44 latach pracy w warszawskim MZK mam nie całe 2tys emerytury... Czy we Wrocławiu tak dobrze w MZK płacili? Czy zwyczajnie podprowadziłeś tą forsę?
Skąd się wziął Frasyniuk? Najstarsi solidarnościowcy z Wrocławia pamiętają, że w wyborach na przewodniczącego Solidarności Dolnośląskiej wygrał inny człowiek, ale zrezygnował po bodajże 2 tygodniach (czy ktoś go poprosił o rezygnację?) i wtedy przewodniczącym potężnego regionu "S" został 22 letni (!) kierowca Frasyniuk. Jest relacja solidarnościowca z Australii (chyba nazywał się Krupiński), który twierdził, że w więzieniu Frasyniuk namawiał go na przyłączenie się do "konstruktywnej opozycji" i roztaczał perspektywy dokładnie takie, jakie mieli ci, którzy poszli do Kiszczaka. Podczas pobytu w więzieniu Frasyniuk był bardzo bojowy i regularnie szarpał się z klawiszami, co jest charakterystyczne dla uwiarygodniających się kapusiów. Pamiętamy, że do rozmów okrągłego stołu "negocjatorów" dobierał sobie Kiszczak. Wybrał on dla "strony społecznej" także 5 swoich ulubionych związkowców (Wałęsa, Bujak. Frasyniuk, Gil, Kasprzyk). Dziwnym trafem gdy w przeddzień wprowadzenia stanu wojennego 12 grudnia przed północą skończyły się obrady Komisji Krajowej i SB zwinęła całe kierownictwo związku, Frasyniuk i Bujak "uniknęli zatrzymania" i zaczęli działać w "podziemiu" organizując opór...Profesor Wieczorkiewicz uważa, że w kierownictwie Solidarności było więcej ludzi Kiszczaka, nie tylko Wałęsa. Wszystkie "kwity" z tych czasów są zniszczone. Wałęsa wpadł przez przypadek - zostały stare papiery, gdy był nic nie znaczącym robociarzem - kapusiem.
22 08 2021 Barbarzyństwo kroczy przed upadkiem.
Państwo PiS uniemożliwia swoim obywatelom bycie przyzwoitym człowiekiem.
Pod hasłem „Szturm nielegalnych migrantów na granicę” tvp.info informuje o poważnym zagrożeniu dla Polski i Polaków. Co prawda, groźni szturmowcy leżą na razie w krzakach, głodni, zmarznięci i krańcowo zmęczeni, ale gdyby tak ich nakarmić i pozwolić się ogrzać, to można się spodziewać wszystkiego najgorszego.
Nic więc dziwnego, że pogranicznicy i żołnierze biorący udział w obronie polskiej granicy na rozkaz polityków pilnują, by do uchodźców nie trafiło jedzenie ani koce przyniesione przez ludzi o ludzkich odruchach. Nic dziwnego, że rozwijają drut kolczasty (żyletkowy, zwany falangą), by jeszcze skuteczniej osłonić nas przed ich niechybnym atakiem na Polskę.
Władza nie szczędzi pochwał swoim obrońcom. „ Dziękuję żołnierzom, dziękuję Straży Granicznej za skuteczną ochronę naszej granicy wschodniej” – ogłosił premier. Ma za co dziękować pogranicznikom. To oni dopadli tych samych uchodźców, którzy wcześniej przeszli już przez granicę i byli na terenie Polski. Pogranicznicy nie bili, nie strzelali, tylko ryczeli do nich: – „Wypierdalać!„. Zagnali tych ludzi na białoruską stronę, na ziemię niczyją, żeby tylko nie przyjąć ich wniosków o azyl, żeby wyłgać się od wymogów konwencji genewskiej i żeby scedować na Łukaszenkę humanitarny obowiązek pomocy ludziom w krańcowej potrzebie. Właśnie dlatego, bohatersko broniąc granic ojczyzny przed szturmem trzydziestu dwóch wycieńczonych wędrowców, uniemożliwiają im kontakt z prawnikami. Dlatego zagłuszają łączność z tłumaczką, włączając silniki samochodów. I dlatego ustawiają szpaler kilkaset metrów od piętnastometrowego pasa granicznego, bezprawnie blokując dojście do granicy dziennikarzom i obywatelom, którzy chcą nieść pomoc ludziom w potrzebie.
Okoliczni mieszkańcy pytają, dlaczego pogranicznicy nie przekazują uchodźcom przygotowanego przez nich jedzenia. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński wyjaśnia im w TVN24, że przecież „imigranci” nie znajdują się na terenie Polski, zatem powinni postarać się o wyżywienie na Białorusi, a tak naprawdę oni wcale nie potrzebują naszej pomocy ani azylu, bo Łukaszenka jaki jest taki jest, ale z jego strony nic im nie grozi… Premier Morawiecki potwierdza: „Co do uchodźców, którzy są wykorzystywani przez pana Łukaszenkę, mogę powiedzieć, że musimy chronić terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i oczywiście od nas musi zależeć, kogo my wpuszczamy, a kogo nie”… Uchodźców z Afganistanu, którym w przypadku powrotu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, oczywiście nie wpuszczamy i nie wpuścimy. Ani tych trzydziestu dwóch, ani żadnych innych. „Straż Graniczna nie będzie wpuszczała nielegalnych imigrantów do Polski” – zapewnia wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. A minister obrony Mariusz Błaszczak uspokaja, że w tę operację jest zaangażowanych ponad 900 żołnierzy, którzy nie pozwolą naruszyć polskiej granicy. Swoich fałszywych trzech groszy nie omieszka dołożyć wszechobecny minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek: „Nie możemy dopuścić do ryzyka gwałtów i zabójstw, zwłaszcza kobiet, tak jak to się dzieje na potęgę w Niemczech czy we Francji”. I tylko pan prezydent nie włącza się do chóru obrońców Polski przed nawałą trzydziestu dwóch najeźdźców z Afganistanu. Jest na urlopie nad morzem i prosił, żeby mu nie przeszkadzać. Podobnie zresztą jak wcześniej.
Rządzący mówią nam o zagrożeniu uchodźcami i bohaterskiej obronie przed nimi. Mówią, że jeśli przyjmiemy kilkadziesiąt osób, to wygra Łukaszenka i wtedy sprowadzi nam tysiące imigrantów. Mówią, że są niebezpieczni, że mają złe zamiary, że to nie uciekinierzy, tylko cwaniacy, którzy chcą żyć na nasz koszt. Mówią, że wśród nich kryją się przestępcy i terroryści. Mówią nam różne rzeczy, nie mówią tylko, że to są ludzie. Krańcowo zmęczeni, wygłodnieli, brudni, chorzy, niewyspani, zmarznięci. Ludzie, którzy wegetują na gołej ziemi w lesie w Usnarzu Górnym, w dramatycznych warunkach. Ludzie bez przyszłości, którym pomóc nie pozwolą. Przemoczeni po wielogodzinnej ulewie chorują, ale lekarza do nich nie dopuszczą. – Prawdopodobnie kilka osób ma już zapalenie płuc – alarmuje lekarka Paulina Bownik, którą rośli obrońcy wypchnęli poza kordon nie pozwalając nawet przekazać chorym apteczki z lekami. „To kwestia czasu, zanim ci ludzie zaczną umierać!” – mówi zrozpaczona lekarka. „Trudno jest mi się teraz nie rozpłakać…„.
***
W lutym pracownia Kantar przeprowadziła sondaż na zlecenie Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR). Okazało się, że stosunek Polaków do uchodźców zmienił się mocno od czasu nikczemnej nagonki, która wpłynęła na zwycięstwo PiS w wyborach. Po kilku latach większość Polaków (62 proc.) była już zdania, że Polska powinna przyjmować uchodźców, a przeciwną opinię miało zaledwie 18 proc. respondentów. PiS nie kryje rozczarowania tą przemianą i za wszelką cenę stara się przywrócić skuteczność straszakowi, któremu zawdzięcza poparcie. I wcale nie jest bez szans. Porażający jest cynizm rządzących usprawiedliwiających swoje barbarzyństwo, ale wręcz grozę budzą coraz liczniejsze wypowiedzi rodaków odsądzających od czci, a w szczególności od wiary, ludzi w krańcowej potrzebie ratowania życia. To straszne jak wielu Polaków, jak łatwo i jak szybko pozwala się zdemoralizować i upodlić. W aktualnym sondażu portalu wyborcza.pl, czytanym przecież głównie przez wyborców opozycji, już 26 proc respondentów nie zgadza się na wpuszczenie do Polski uchodźców z Afganistanu.
Szczególnie bulwersujące jest odczłowieczenie ludzi szczycących się przynależnością do katolickiego Kościoła, którego kanony nakazywały głodnego nakarmić, nagiego przyodziać i w ogóle kochać bliźniego jak samego siebie. Napisałem „nakazywały”, bo już nie nakazują. Uaktualnioną doktrynę polskiego KK zaprezentował właśnie minister Czarnek. W odpowiedzi na zarzuty, że władza nie traktuje uchodźców po chrześcijańsku wyjaśnił: „MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO POLEGA NA TYM, BY BYĆ ODPOWIEDZIALNYM ZA SWOJE DZIECI I BLISKICH”. Czyli kochać należy tylko swoich, nie swoich już nie, natomiast obcych można spokojnie nienawidzić. I co? I nic. Pies z kulawą nogą, że o Episkopacie nawet nie wspomnę, nie zwrócił uwagi, że reprezentant polskiego rządu, który ostentacyjnie obnosi się ze swoim zajadłym narodowym katolicyzmem, jawnie kpi z Ewangelii.
Pal sześć pana Czarnka, samozwańczego delegata pana Boga na Polskę, który w poczuciu misji wędrownego kaznodziei niejedną jeszcze brednią nas zaskoczy. Ważniejsze zdaje mi się pytanie, dlaczego tak łatwo trafia do ludzi nieludzka argumentacja rządzących? Nie wystarczy powiedzieć, że państwo PiS uniemożliwia obywatelom bycie przyzwoitym człowiekiem. To prawda, ale dlaczego ufamy moralnym zgniłkom, którzy wiele razy dowiedli swej niewiarygodności? Niewiedza, niedostatek wyobraźni, głupota, owczy pęd, fałszywa lojalność wobec grupy i swego „przywódcy”, strach przed „czarnym ludem” …? A może Polacy są jakoś szczególnie podatni na manipulacje, bezczelne kłamstwa propagandy i teorie spiskowe? Tak czy owak – symbolem staropolskiej gościnności nie jest już chleb i sól, tylko drut kolczasty.
PS. Jeśli ktokolwiek z rządzących poczułby się obrażony lub zniesławiony niniejszym tekstem, to bardzo się cieszę.
Źródło koduj24.pl
Jak tych wpuścimy, to jutro będzie ich kilka tysięcy, a pojutrze......Poddali się Talibom, by do Niemiec przyjechać po zasiłek, i nic nie robić do końca życia, i żyć jak wielcy panowie!? Brutalne ale jakie prawdziwe!? W Polsce brakuje rąk do pracy, nie ma komu zbierać płodów rolnych....przekracza granicę, i automatycznie do pracy się zgłasza!? No tak tylko Allach na to nie pozwala!? 
13 08 2021 Świat za nas tej wojny nie wygra.
Ustawa Lex TVN ruszyła Polaków. Pierwszy raz od Strajku Kobiet i protestach w obronie sędziów, tysiące moich rodaków wyszło na ulice miast i miasteczek. Nie kikunasto czy kilkudziesięcioosobowe grupki, ale autentycznie…TYSIĄCE! W tym i bardzo wielu ludzi młodych. Nie wiem, czy to jest już ten przełomowy moment, w którym Polacy wreszcie się obudzą i za chwilę będzie to protest nie tysięcy, a milionów. Natomiast jedno wiem na pewno. Świat za nas nie wywalczy naszego prawa do demokracji. Owszem, padają ostre słowa i groźby ze strony Komisji Europejskiej. Są orzeczenia TSUE. Teraz pojawiło się zdecydowane (chyba?) stanowisko USA. Światowe media piszą o nas, piętnują to, co nieRząd robi z naszym krajem, ale to nie wystarczy. Jako Polska jesteśmy, wprawdzie coraz mniejszym, ale jednak, trybikiem międzynarodowych powiązań, układów i układzików, a świat polityki rządzi się nie emocjami, ale wyważonym, spokojnym, bardzo racjonalnym sposobem myślenia.
Popatrzmy na Białoruś. To, co tam się dzieje, woła o pomstę do nieba i co z tego? Sankcje, ostrzeżenia, odizolowanie Łukaszenki, działania, które praktycznie niczego nie zmieniają. Jak terror był, tak jest. Wydaje się, że po przywódcy Białorusi to spływa. Być może, patrząc długofalowo, kiedyś skutki tego, co czyni świat w obronie Białorusi będą widoczne, ale tak na dzisiaj, nic się nie zmienia. Podobnie i z Polską. Nikt nie będzie za nas ginął i poprzez eliminację jednego ogniwa rozwalał cały łańcuch tychże powiązań i układzików. Świat pogrozi prezesowi i jego kumplom paluszkiem, wprowadzi jakieś restrykcje może, ale na ile uderzą one w obóz władzy tak skutecznie, by przyniosło to jakieś efekt? Nie łudźmy się! Choć poparcie świata cieszy, to tylko my sami możemy usunąć ten nieRząd, tego prezesa, w niebyt. Tylko od nas zależy, jaką Polskę zostawimy kolejnym pokoleniom. I trzeba przyznać, że jest coraz trudniej prowadzić tę walkę, a będzie jeszcze gorzej. Mamy przeciwko sobie nie tylko tego niewielkiego człowieczka z rozrośniętym na maksa ego, ale i miliony (niestety) jego zwolenników, którzy przeszli przez pisowską maszynkę manipulacji i są dzisiaj tak wierni, tak lojalni, tak bezkrytycznie przyjmujący wszystko, co im ta władza powie, jak dogmat w najczystszej postaci.
Kaczyński dokonał jeszcze jednego. Doprowadził do sytuacji, gdy właśnie te miliony jego wyznawców zanegowały polską elitę intelektualną. To już tragedia, bo każdy, kto choć trochę zna historię, wie, że bez niej z narodem można robić, co tylko się chce. Naród bez swej elity intelektualnej to jak osesek, który nigdy nie będzie miał szans, by się rozwinąć, stanąć na nogi, pójść do przodu. To jak pociąg pozbawiony lokomotywy, jak drzewo bez korzeni.
I to właśnie inteligencja zawsze w pierwszej kolejności stawała się ofiarą najeźdźców, okupantów, dyktatorów. Każdego, komu marzyło się bezwolne społeczeństwo. Społeczeństwo w pełni podporządkowane, nie patrzące w przyszłość, potulne i jednocześnie karne. Kaczyński wyciągnął dobrą naukę z tej historycznej lekcji. Największe polskie autorytety, cieszące się uznaniem za swe dokonania w świecie, nazwał „wykształciuchami” i przekonał miliony swoich, że nie znają się na niczym, nic nie znaczą, są tylko wyrazicielem wrogich wobec Polski postaw. Na ich miejsce postawił swoich, już ponoć nie „wykształciuchów”. Ludzi, którzy w normalnym państwie nie mieliby szans, by się z tym swoim intelektem wybić, bo natura poskąpiła im talentu, bo zbyt ciasne umysły mają, bo nie ten poziom. Zastąpił ludzi światłych, wspaniałych, miernotą…
Przekonał również swój elektorat, że tak naprawdę to ich Polska, a nie tych, co to opływają w dostatek, mieszkają w wypasionych chatach, mają niezłe oszczędności na kontach, mogą sobie pozwolić na piękne wakacje. Wykorzystał prostą zasadę, czyli my to prawdziwi Polacy, my to ci dobrze, a tamci to wrogowie, bo dorobili się naszym kosztem, bo ich status majątkowy na pewno szemrany i zbudowany na pasożytowaniu na nas, soli tej polskiej ziemi. Miliony Polaków dało się nabrać i …teraz, gdy wychodzimy na ulice, musimy wziąć i ich pod uwagę. Oni bowiem nie mają nawet świadomości, że nasze protesty są również w ich imieniu, dla ich dobra. Że są ofiarami populizmu, pionkiem w perfidnej grze prezesa i wspierającej go Polskiej Instytucji Kościelnej. Mamy przeciwko sobie tych osiłków, co to pod nacjonalistycznymi flagami, niosą hasełka pełne nienawiści, agresji i wszelkiego rodzaju fobii. Oni wydają się już dla demokratycznej Polski straceni, ale to również dla ich dzieci protestujemy i walczymy o piękną dla Polskę. Podobnie jak dla dzieci pracowników mediów reżimowych, których trudno nazwać dziennikarzami, czy potomków skorumpowanych polityków, dla których nie są ważne zasady, ale tylko koryto, nawet przegniłe do szpiku. Dla dzieci policjantów, którzy znajdują szczególną przyjemność w prześladowaniu człowieka, tylko za to, że jest CZŁOWIEKIEM i POLAKIEM.
Świat za nas tego nie zrobi, nie wygra tej walki, a dla nas świadomość, o co toczy się gra, to ogromna odpowiedzialność. Proszę więc mi nie mówić, że protesty są bez sensu. Że pisanie nie ma sensu. Że słowa nic ze sobą nie niosą. Że nie warto nic, trzeba tylko czekać, aż cud sam się stanie. Nie! Każde działanie, które pomaga nam się zmobilizować, daje nam siłę, daje nam poczucie wielkiej wspólnoty, jest krokiem ku Polsce uśmiechającej się do przyszłych pokoleń, MA SENS! Jesteśmy dzisiaj razem i wierzę, że będziemy razem dalej. Aż do skutku. I że będziemy liczeni na ulicach w milionach, nie tysiącach.
Źródło koduj24.pl
Nie tak dawno Tusk ustąpił wobec protestów przeciw ACTA!? Czy Kaczyński zdecyduje się na wycofanie kontrowersyjnej ustawy Lex TVN !?
Z Forum: Od początku rządów PiS o tym wiemy, byliśmy ostrzegani, że walec się toczy, że demokracja pada, że w końcu po nas przyjdą i…przyszli. Mają już wszystko co potrzebne, żeby rozpieprzyć, rozkraść, ustawić się, rodzinkę i kolesiów. To co kiedyś, wcale niedawno było nie do pomyślenia w nowej Polsce, Polsce tolerancyjnej, przyjaznej, rozwijającej się teraz przygnębionej, cofającej się do średniowiecza pod przywództwem dyktatorka, kościoła i całej masy chciwych i pazernych miernot.
Ale powinniśmy wyciągać wnioski z historii, i uczyć się na błędach. W 1956 roku znaczna część obywateli uwierzyła w słowa Gomółki. A skończyło się to strzałami do robotników na Wybrzeżu. Potem uwierzyliśmy w słowa Gierka „pomożecie towarzysze”…. I wielu pomagało ba nawet poczuliśmy trochę swobody bo na wczasy do Bułgarii niektórzy jeździli. Od 1980 r. z wiarą było u nas gorzej ale uwierzyliśmy Wałęsie, uwierzyliśmy Papierzowi że można coś zmienić i że demokracja to nasza przyszłość. I po 26 latach znaczna część obywateli uwierzyła ze „Polska jest w ruinie” jak to przekonująco opowiadała B. Szydło. Niby żadnych ruin nikt nie widział, no może poza budynkami byłych PGR. Ale swoje dołożył kościół, zamachowe teorie Antoniego też zrobiły sporo wody z mózgów… I od 2015 mamy „kaczyzm” czyli nową odmianę katosocjalizmu. Niby po doświadczeniach socjalizmu nie powinniśmy nabrać się na kaczyzm, ale się nabraliśmy. I jaki morał z tej opowieści? Taki ze jesteśmy łatwowierni, tak samo jak za czasów Gomółki i Gierka, i nie potrafimy wyciągać wniosków że zdarzeń naszej historii. A przy okazji uwielbiamy jak „władza” nam coś daje, a najlepiej jak obiecuje że da, i to im więcej obieca tym lepiej. Wtedy jesteśmy gotowi oddać naszą wolność nasze prawa…. I oddajemy. Pocieszające jest to że dotyczy to tylko co trzeciego z nas. Kaczyński już raz szedł na zwarcie z USA i Izraelem i się wycofał. Myślę że teraz też się wycofa, tylko i USA i UE muszą tak samo twardo zagrać. Myślę że PiS nie przetrwa kompromitacji jaką przyszykował Kaczyński. Pytaniem otwartym pozostaje czy ta kompromitacje zobaczy wyborca? Mam nadzieję że zobaczy. Nam pozostaje czekać i kartka wyborcza.
08 08 2021 Kaczyński goni w piętkę, czyli konstytucja niezgodna z konstytucją.
Trzy tygodnie temu peerelowski prokurator a pisowski sędzia Trybunału mgr Przyłębskiej ogłosił, że polskie sądy nie muszą się stosować do zabezpieczeń nakazanych przez unijny Trybunał Sprawiedliwości. Jeszcze przed tygodniem z warownego obozu władzy dobiegały gromkie okrzyki, że ani kroku wstecz, że nie oddamy ani guzika od suwerenności, że Izba Dyscyplinarna albo śmierć, że tu jest Polska i że nie będzie Unia pluć nam w twarz ni dzieci nam europeizować. Aż tu nagle pan premier bąknął, że nowa Izba nie spełnia jego oczekiwań. I zaraz potem spełniająca oczekiwania prezesa Kaczyńskiego pierwsza prezeska SN, znienacka zamroziła rzeczoną Izbę oraz poprosiła tamtejszych funkcjonariuszy przebranych w togi, by w miarę możliwości i chęci zaprzestali na jakiś czas gnębienia prawdziwych sędziów. Ba, sam pan prezydent przerwał na chwilę swój sześcioletni urlop, by wyrazić dezaprobatę dla Izby, którą sam wymyślił i osobiście powołał.
Szybko się okazało, że owa zaskakująca wolta zaskakującą bynajmniej nie była. I, wbrew opiniom wszystkich przytomnych komentatorów, to narzędzie służące zastraszaniu przyzwoitych sędziów pakowane jest do zamrażarki wcale nie z powodu zdecydowanej reakcji władz Unii, ani wyroku TSUE, ani realnej groźby zablokowania dotacji i wlepienia Polsce dotkliwych kar za każdy dzień bezprawia. A już na pewno nie jest to podwijanie ogona w odpowiedzi na coraz twardsze naciski Amerykanów, zainteresowanych nie tylko losem swej największej inwestycji w Polsce, ale też stanem polskiej praworządności. Z błędu wyprowadził nas sam prezes. W wywiadzie dla PAP Jarosław Kaczyński wyjaśnił, że likwidacja Izby Dyscyplinarnej omawiana była kilka miesięcy temu, już dawno została pozytywnie zaopiniowana przez komitet bezpieczeństwa i wpisano ją do projektu reformy przygotowanej przez minister Annę Dalkowską. Co prawda nikt, łącznie z członkami komitetu bezpieczeństwa, nie przypomina sobie dyskusji w tej sprawie, nie mówiąc już o jakichś uzgodnieniach, ale świadczy to jedynie o randze sprawy, której nadano zapewne gryf tajności dostępny co najwyżej tym ostatnim, do których wódz miewa jeszcze zaufanie: Błaszczakowi z MON, Sasinowi z resortu aktywów państwowych i Suskiemu z Radomia…
Czy Kaczyński naprawdę każe wycofać z obiegu ustawy kwestionowane przez Unię i jej trybunał? No, bez przesady. Nie pozwoli na to prezesowa ambicja i nie przełknie tego elektorat, przekonywany przez TVPiS, że bez Izby Dyscyplinarnej kasta pijanych posiadaczy immunitetów rozjeżdżać będzie przechodniów na pasach, a tabuny sędziów włóczyć się będą po sklepach kradnąc na wyścigi części do wiertarek. „Zlikwidujemy Izbę Dyscyplinarną w tej postaci, w jakiej funkcjonuje ona obecnie, i w ten sposób zniknie przedmiot sporu” – uspokoił prezes dodając, że „nie chodzi o to, by zupełnie przestała działać, lecz znacząco zmieniła sposób funkcjonowania”, dodając, że jest to świetny pomysł na zakopanie przedmiotu sporu z Unią Europejską. Elektorat PiS odetchnął z ulgą, a wyborcy innych ugrupowań zdumieli się ogromnie i zadziwili naiwnością człowieka okrzyczanego geniuszem politycznym, któremu zdaje się, że uda mu się oszukać Unię i sojusznika zza oceanu zmieniając tylko nazwę i usytuowanie bezprawnego tworu.
Jarosław Kaczyński nigdy nie robił na mnie wrażenia człowieka zrównoważonego, ale teraz zachowuje się jakby wymagał nagłej interwencji medycznej. Cały świat wie, że celem „lex TVN” jest zawłaszczenie lub zniszczenie znienawidzonej stacji, która obnaża dyktatorskie intencje prezesa, punktuje kłamstwa, wyśmiewa głupstwa i mobilizuje przyzwoitych Polaków do obrony demokracji i praw obywatelskich. Wszyscy o tym wiedzą, ale prezes idzie w zaparte opowiadając dyrdymały o zagrożeniach polskich mediów ze strony Rosji i Chin, które lada chwila wtargną do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Z tego powodu właśnie USA, nasz najbliższy sojusznik i członek OECD, nie może być nadal właścicielem TVN. Ale to nie wszystko. „Uważamy, że pomysł z możliwością kupna przez kraj z OECD jest śmieszny, bo ryzyko z tym związane, w tym z praniem brudnych pieniędzy, wejściem do polskich mediów narkobiznesu, byłoby ogromne” – doprecyzował Kaczyński okrzyczany kiedyś mianem politycznego geniusza. Chińczycy dopuszczeni do OECD w celu wykupienia polskich mediów, John Biden piorący w TVN swoje brudne pieniądze, ekipa „Szkła kontaktowego” cichcem rozprowadzająca narkotyki… Że też nikt nie zadzwonił po pogotowie!
Fakt, Kaczyński jest dzisiaj pod silną presją. Dotąd szło mu jak po maśle, a po zawłaszczeniu Trybunału Konstytucyjnego mógł uznać, że proces zawłaszczenia Polski potoczy się już z górki. Kiedy przeforsował ustawy rujnujące sądownictwo poczuł, że jest wszechmogący. Może ustanowić zakaz mówienia po niemiecku, może wprowadzić kierowniczą rolę PiS i wieczną przyjaźń z Rosją Putina, a korzystając z TK mgr Przyłębskiej może nawet orzec, że Konstytucja jest niezgodna z konstytucją. Dlatego Kaczyński nie przejmował się przesadnie ani protestami krajowymi, ani unijnymi. Oczarowany bezczelną szarżą Orbana doszedł do wniosku, że w Brukseli siedzą naiwne miękiszony, skrępowane i zakneblowane polityczną poprawnością, których można oszukiwać tak jak polski elektorat, a nawet jeśli nie, to przecież cokolwiek Kaczyński zrobi Bruksela i tak będzie nam płacić i z Unii nas nie wyrzuci. Bezpieczne trwanie miał nam zapewnić sojusz z USA, a dokładnie sojusz z bliskim Kaczyńskiemu populistą i autokratą Donaldem Trumpem. Jego porażka stała się porażką prezesa. Jeszcze się łudził, że życzliwi republikanie wrócą do władzy. Jeszcze liczył, że przeczeka do powrotu Trumpa, przekupując demokratów obietnicą zakupu 250 czołgów bez przetargu i negocjacji. Ale gdy okazało się, że i republikanie mają do niego pretensje nie tylko o TVN, ale też o rujnowanie demokracji, gdy w dyplomatycznym języku zrugał go najbliższy współpracownik Trumpa Mike Pompeo, przyszło załamanie i prezes zaczął pleść od rzeczy.
Świat idzie naprzód, a Kaczyński cofa się w coraz mroczniejszą przeszłość. Nie wszyscy jego funkcjonariusze i nawet nie wszyscy wierni pretorianie chcą mu towarzyszyć. Dziś już nie każdą porażkę i nie każdy głupi błąd da się ludziom wyjaśnić przywracaniem godności i powstawaniem z kolan. Również naszych sąsiadów i sojuszników nie da się już oszołomić słowotokiem premiera ani oszukać obietnicami i szacherkami legislacyjnymi. Pusta kasa państwa pozbawiona unijnych dotacji grozi kryzysem, którego nie zażegna państwowo-narodowo-patriotyczna narracja. Osamotnieni będziemy skazani na pożarcie przez Putina. A wszechmogący Kaczyński miota się w świecie kompletnie bezradny. Nie ma żadnego pojęcia o współczesnej dyplomacji, szczególnie o jej języku. Ci, którzy mówią grzecznie, są w oczach prezesa słabeuszami. Silny jest ten, kto odpowiada krzykiem i grubiaństwem. Doczekaliśmy czasów, gdy suwerenność oznacza samotność, a narodowa godność objawia się prostackim chamstwem.
Źródło koduj24.pl
06 08 2021 Dzisiaj moja miłość do Polski i patriotyzm…milczą.
Jeszcze nie tak dawno, wydaje się, że wczoraj, miłość do Ojczyzny i patriotyzm miały naprawdę wielkie znaczenie. Nikt nie zmuszał mnie, bym czuła do Polski to, co czułam. To było po prostu całkiem naturalne, całkiem zrozumiałe. Obchodziłam ważne dla nas rocznice tych wydarzeń historycznych, których byłam spadkobiercą. Rocznicę uchwalenia Konstytucji 3. Maja, wybuchu II wojny światowej i jej zakończenia, Powstania Wielkopolskiego, Powstań Śląskich, Powstania w Getcie Warszawskim, Powstania Warszawskiego, Zbrodni Katyńskiej… Zawsze w te dni poddawałam się zadumie, zapalałam znicze, krążyłam myślami wokół, oddając hołd każdemu, dzięki któremu żyłam, miałam swoje marzenia, realizowałam siebie, nigdy nie wstydząc się, z jakiego kraju pochodzę, i jakie wartości narodowe mam wnieść w przyszłość.
Mój patriotyzm też był taki na miarę 2 połowy XX wieku i tego, XXI. Objawiał się uczciwą pracą, płaceniem podatków, szacunkiem dla drugiego człowieka, rozumieniem, że mam prawo do własnych poglądów i przekonań, ale nie wolno mi sobą krzywdzić innych, a tym bardziej narzucać im siebie i tego, co mam w głowie. Dbałam o środowisko, przestrzegałam prawa, zarówno tego spisanego, jak i moralnego, starałam się zawsze reagować na czyjąś krzywdę, być, pomagać…Ktoś powie, że byłam święta. No nie, swoje miałam za uszami, ale jednak wychowanie w domu, szczęście, że trafiłam w swoim życiu na ludzi, którzy mieli ogromny wpływ na mnie i moje pojmowanie, co to znaczy być człowiekiem, Polką, obywatelem świata, przyniosło, myślę, dobre efekty.
A potem … przyszła katastrofa prezydenckiego samolotu nad Smoleńskiem i znalazł się człowiek, który wykorzystując śmierć własnego brata, postanowił wprowadzić w Polsce swoją wizję miłości do Ojczyzny i swoje rozumienie patriotyzmu. Tylko po to, by wykorzystać to, co dla nas najważniejsze; naszą historię, wartości narodowe, tradycję, by zamknąć nas w klatce własnych kompleksów, strachu, zaściankowości i małości.
To on zebrał wokół siebie grupę nieudaczników, którzy za diabła nie mogli przebić się w Polsce intelektualnych autorytetów, Polsce pełnej godności, patrzącej do przodu, budującej swoje podstawy na dobrych relacjach zarówno w kraju jak i z sąsiadami, opartych na kompromisie, partnerstwie i przede wszystkim, chęci bycia częścią światowej wspólnoty. To on wsparł kiboli oraz środowiska o mocno brunatnym zabarwieniu, nazywających siebie „solą polskiej ziemi”, uważających, że tylko oni mają patent na miłość do Polski i patriotyzm. To on, już po zdobyciu władzy w 2015 roku krok po kroku, konsekwentnie zaczął pracować nad zmianą oblicza polskiej ziemi. To tak, jakby wraz z tymi brunatnym, wycinał z naszej historii to, co mu pasowało do wprowadzenia jego rozumienia miłości do Ojczyzny i patriotyzmu. Wywalił część, nie pasujących mu bohaterów, zastępując swoimi.
Tak więc, w kotle prawdziwej polskości znaleźli się żołnierze wyklęci, nawet ci, którzy splamili ręce ludobójstwem. Znalazły się przekłamania dotyczące wielu niewygodnych kart historii jak m. in. udział Polaków w mordowaniu Żydów, przekłamania dotyczące imigrantów. Znalazły się pretensje i roszczenia do Francji, Niemiec, Szwecji Ukrainy, Litwy, negacja wszystkiego, co się temu panu nie podoba. Mogłabym wymieniać jeszcze dużo i długo, ale po co, gdy wszyscy wiemy, co w tym kotle nam ten człowiek ugotował.
Potem wziął, wymieszał to coś, doprawił sporą dawką katofanatyzmu, antysemityzmu, odrzucenia każdego, kto z powodu koloru skóry, pochodzenia, orientacji seksualnej, wyznawanej religii, nie zasługuje na miano Polaka i ruszył w Polskę, karmiąc naród tak przyrządzonym „daniem”. Na chwalę swojej żądzy władzy. Na chwałę samego siebie i sobie podobnym. Ech, ileż znalazło się chętnych do łykania tego paskudztwa. No i wylazł z nory taki Bąkiewicz, Międlar i całą rzesza im podobnych. Osiłków dumnie noszących na ramieniu opaskę Powstańca Warszawskiego, chwalących się wytatuowanym Orłem w Koronie i jednocześnie wywrzaskujących hasełka, pokazujące, że fobia goni fobię. Osobników nieźle napitych po dobrej burdzie z okazji ważnego wydarzenia historycznego, sikających gdzieś na trasie, nie przejmując się, że robią to publicznie. Łysolków lub króciutko przyciętych, pełnych agresji, rzucających racami, przyjaźniących się z faszystowskimi organizacjami z innych państw i jednocześnie przekonujących nas, że to oni są patrioci! Oni są Polacy! Reszta to motłoch i jakiś tam tylko odpad narodowy, nie warty uwagi. i to oni właśnie są dzisiaj wzorem do naśladowania. To są ci prawdziwi Polacy Patrioci! Niestety! Dzięki temu panu i całej jego ekipie „miłość do Ojczyzny” i „patriotyzm” stały się wyświechtanymi, mocno przeżutymi i kiepsko strawionymi, frazesami, budzącymi ogromną niezgodę i przekonanie, że to już nie moja Polska.
A jednak…ona wciąż moja. Taka poraniona, z połamanymi skrzydłami. Smutna, szara, zrezygnowana. Zakopana po uszy w kłamstwie i manipulacjach. Przedarta na pół, chora, zagubiona…To wciąż moja Polska, choć teraz miłość do niej znacznie trudniejsza. Nie da się tak, ot… pstryk…i odsunąć ją na boczny tor, przejść obok obojętnie, zapomnieć. Nie da się, choć dzisiaj ona taka brzydka, taka byle jaka, taka … A może dzięki temu, ona dzisiaj bardziej moja?
Źródło koduj24.pl
Dziś patriota to polityk, który za publiczne pieniądze okrada własny naród . Dlatego oszuści mogą tak bezkarnie działać w Polsce? Bo za nimi stoją posłowie, senatorowie, ministrowie, pozostali wielcy politycy. Niesłuszne oskarżenie, no to skąd nagle na ich kontach bankowych pojawiają się milionowe sumy?
Dziś patriotyzm to najlepszy biznes w Polsce. Im większy patriota tym większy rachunek swej ojczyźnie wystawia. Zatem to są patrioci czy bezduszni najemnicy? Sam już nie wiem. Zobaczcie jak wyceniany jest patriotyzm lecieli na polityczne show i rodziny milionowe odszkodowania otrzymują, a inni np. rodziny poległych żołnierzy na misjach już nie? 
03 08 2021 Dlaczego podwyżki dla posłów? Bo przecież poseł nie powinien zarabiać tyle, co kierownik sklepu!
Na podwyżki dla władzy żaden moment nie jest dobry, bo ludzie zawsze będą to krytykować. Ale przecież „rośnie płaca minimalna, wynagrodzenia. W firmach prywatnych, czy w spółkach, ludzie mają o wiele wyższe zarobki, dlatego nie chcemy zrobić tak, że wszyscy będą uciekać do spółek, a tutaj nie będzie miał kto pracować” – mówi zatroskany poseł PiS. „Sześć lat temu, gdy PiS wygrał wybory, płaca minimalna była na poziomie 1800 zł. Dziś mamy już 2800 zł, czyli to już prawie 50 proc. podwyżek” – dodaje inny, nie mówiąc ani słowa o spadku wartości nabywczej złotówki przez te 6 lat. Trzeba też wiedzieć, jak bardzo jest to wymagająca praca. „To jest praca od poniedziałku do niedzieli, od rana do nocy. Nie każdy parlamentarzysta tak pracuje, ale rodziny tych, którzy tak pracują są niesamowicie sfrustrowane” – powiedział inny poseł partii rządzącej, najwyraźniej nie mając pojęcia o pracy konduktorów, maszynistów PKP, pilotów wycieczek, lekarzy, policjantów i innych zawodów, pracujących po nocach, także i w niedzielę, po to, aby posłowie mogli przebywać w oświetlonym i ogrzanym budynku.
„Parlamentarzyści nie powinni szukać drugiej pracy”. Całkowicie się zgadzamy z tym tłumaczeniem. Jednak z prośbą, aby tę pierwszą wykonywali należycie i to za takie pieniądze, na jakie się godzili na początku. Przypomnijmy, że inflację rozhuśtał rząd i to on, a nie podatnicy powinien za nią zapłacić. Tymczasem podwyżki posłom Jarosław Kaczyński obiecał już na czerwcowym posiedzeniu klubu, a sprawa miała być dogadana ponad podziałami. „Nie było właściwie żadnych wątpliwości, że ludzie, którzy pełnią stanowiska wiceministrów, czyli podsekretarzy stanu, zarabiają niewspółmiernie mało” – argumentował Andrzej Duda, który błyskawicznie podpisał rozporządzenie o podwyżkach. „Fachowców też trzeba opłacać” – dodaje inny poseł PiS i zgadzamy się z nim całkowicie. Tylko trzeba być fachowcem. To przecież „tylko potraktowanie parlamentarzystów tak, jak każdej innej grupy zawodowej. Parlamentarzyści i samorządowcy w ostatnich kilku latach…nie otrzymywali żadnych podwyżek wynagrodzeń. Właściwie parlamentarzyści, jako jedyna grupa w Polsce, mieli obniżkę wynagrodzeń trzy lata temu” – dodał premier Morawiecki.
Partia rządząca szuka sojuszników dla podwyżek poza własnymi szeregami. Podobno opozycja także naciska rząd na podwyżki. „Politycy Lewicy, wbrew własnej doktrynie pytają, czy to normalne, żeby premier zarabiał mniej niż przeciętny pracownik na stanowisku kierowniczym w korporacji?” – Zwierzał się poseł Jacek Żalek i dodał: „Polska klasa polityczna nie ma odwagi powiedzieć, że politycy powinni zarabiać na miarę odpowiedzialności, jaką biorą za państwo”. I z tym całkowicie się zgadzamy, patrząc na nieodpowiedzialność pewnych polityków.
Zatroskanym o stan gospodarki państwa po pandemii i pytającym, skąd rząd weźmie na podwyżki, posłowie PiS odpowiadają: „Te pieniądze są przede wszystkim z nowych miejsc pracy, z rosnącej gospodarki, bo ona ma się dobrze…Producenci nie mogą nadążyć z produkcją” – i dlatego, zamiast inwestować te pieniądze, ratując społeczeństwo przed kryzysem, rząd chce wypracowane przez nas nadwyżki przejeść. Pieniądze będą też z Polskiego Ładu, za który przecież zapłacić ma UE: „Polski Ład to ogromne pieniądze, fundusze, za które będą odpowiedzialne ministerstwa. Oni też muszą zarabiać godnie”. „Proszę spojrzeć też szeroko na budżet państwa, dla niego podwyżki dla 560 osób to nie jest suma, która go rozłoży” – tłumaczy poseł PiS. Skoro tak, to tym bardziej nie rozłoży go wypłacenie dodatków covidowych pracownikom służby zdrowia, którzy doprosić się nie mogą znacznie mniejszych podwyżek za znacznie bardziej ryzykowną pracę. Ale według PiSu „lekarz specjalista potrafił zarobić w czasie pandemii w szpitalu…100 tys. miesięcznie”. Informacje podobno pochodzą od dyrektorów szpitali. Dyrektorzy szpitali powinni też uświadomić posłów, że lekarze w czasie pandemii ryzykowali własnym życiem – a na to nie ma dobrej ceny.
Wyjaśnienie, czym się różnią np. lekarze czy nauczyciele od tych, „którym się widocznie należy”,  daje mimo woli poseł Żalek: „Czy Poseł powinien zarabiać tyle, co kierownik sklepu, a prezydent RP tyle co przedstawiciel handlowy?…Politycy muszą być odporni na siłę wpływów lobbystów. Każdemu państwu opłaca się mieć polityków odpornych na zewnętrzne wpływy, niestety takiej rękojmi nie dają słabo opłacani przedstawiciela administracji państwa”. Bo poseł to taki pracownik, który –  jeśli mu pracodawca, czyli podatnik odpowiednio nie zapłaci – sprzeda się bez skrupułów lobbyście. I naprawdę chcecie Państwo płacić za cokolwiek takim pracownikom?
Źródło: natemat.pl
Efekty pracy posłów widzę codziennie wchodząc do sklepu patrząc na półki co chwila z nowymi wyższymi cenami!? Wkrótce bogaty Zachód będzie musiał gonić ceny w polskich sklepach!? Poziom Polski stanie się poziomem dla Zachodu!?
Ceny w sklepach oszalały, a to dopiero początek szaleństwa, Morawiecki co ty wyprawiasz!? Ten geniusz ekonomi wzrost PKB realizuje gnębiąc naród podwyżkami podatków, wprowadzając co chwila nowe opłaty, i podatki!? Mamy dwa wyjścia wygonimy Morawieckiego, albo sami z kraju wyjedziemy!?
Wyłudzanie podatku VAT to między innymi efekty pracy posłów. Dbając o swoją kieszeń lobbują dziurawe ustawy. W efekcie ci co mają dużo nic nie płacą a tym co mają mało zabiera się prawie wszystko. Nieprawda. No to w jaki sposób hrabia von Rostowski, lord Sikorski, Morawiecki, Obajtek i wielu innych dorobili się takich majątków? A Fiskus jest ślepy i głuchy.
Z forum: "Czy poseł powinien zarabiać tyle co kierownik sklepu?". Tak w PiS tłumaczą podwyżki dla rządzących. Jak najbardziej. A nawet mniej, ponieważ jedyne co robi, to klika palcem jak szefostwo partii sobie zażyczy.
Czy ktoś już wrzucił komentarz, że jak im się nie podoba to mogą iść na kasę w Biedronce? Czy takie rady są zarezerwowane dla nauczycieli? Daj spokój, wyobrażasz sobie te machloje na kasie? 
„To jest praca od poniedziałku do niedzieli, od rana do nocy. Nie każdy parlamentarzysta tak pracuje, ale rodziny tych, którzy tak pracują są niesamowicie sfrustrowane”. Biedny poseł – nie „poszedł w politykę” z własnego wyboru, tylko dostał nakaz pracy w Sejmie. Te idiotyczne tłumaczenia są powtarzane od lat.
31 07 2021 I manifestacja klubów GP przeciw polityce PiS.
I reforma sądownictwa była politycznym majstersztykiem prezesa Kaczyńskiego: zdecydowanym atakiem na postkomunistyczny Sąd Najwyższy. PiS utwierdził dominację na prawicy, jednocześnie poważnie punktując w tzw. głębokim państwie - rządzących PL elit wywodzących się z potomków głębokiego PZPR + dokooptowani. Reforma bowiem zmieniała tak dużo by nie zmienić nic i by nadal sądami rządzili ci sami. Ci sami ale nie tak samo. Kaczyński wprowadził bowiem do SN kilku nowych ludzi oraz Izbę Dyscyplinarną, która miała dokonywać ew. korekt (jak czas pokazał niespecjalnie kolidujących). Jednak drobny wyłom, w dodatku słaby, niekąsający, to dla totalitarystów z sędziowskiego głębokiego państwa olbrzymia zniewaga. Z zapałem godnym lepszej sprawy zaczęli więc knuć przeciw PL spiski z Brukselą, nie-Brukselą, z kim się dało, wykazując przy okazji całą słabość służb państwowych PL. Efektem były różne antypolskie  wyroki TSUE, decyzje KE, które rząd dość sprytnie częściowo łykał, częściowo ignorował, co ostatecznie doprowadziło do umowy sprzed roku, w której PL za obietnicę olbrzymich funduszy zgodziła się na uzależnienie wypłaty europejskich funduszy (dotąd obligatoryjną) od decyzji KE (przeciw czemu ostro protestowały Konfederacja i partyjka Ziobry).
Dziś sytuacja jest taka, że KE właśnie ma wypłacać PL I transzę olbrzymich funduszy. Jednocześnie pojawia się wyrok innej instytucji UE (likwidacja Izby Dyscyplinarnej), którego niewykonanie może zablokować wypłatę funduszy. Jednocześnie PiS już wystąpił z wielką kampanią ekonomiczno - społeczną dla której te fundusze są kluczowe. Na takie dictum PiS - zgodnie z dotychczasową polityką - ugiął się i ustami Kaczyńskiego i Morawieckiego, a także w liście I prezes SN Manowskiej zapowiedziane zostały zmiany, które, w skrócie, polegaj mają na tym, że sądownictwem dyscyplinarnym zajmą się razem i starzy i nowi sędziowie (o ile Bruksela wyrazi na to zgodę). 
I to jest właśnie tło I manifestacji Klubów GP. Manifestacji niby popierającej rząd,  de facto jednak wymierzonej w uległość rządu PiS wobec Brukseli. Widać to było dokładnie w wypowiedziach mówców. Rozpoczął A. Borowski pytając retorycznie czy można oddać suwerenność za pieniądze (czyli o to co de facto rząd Morawieckiego zrobił rok temu w lipcu). Motyw wiodący pozostałych mówców był jeden: ani kroku wstecz! Co w tym kontekście odczytać można jednoznacznie: nie będziemy ulegać Brukseli. Wyroki TSUE przeciw sądom w PL i KRS nie mają waloru wykonalności, są przekroczeniem traktatów! I to właśnie miał stwierdzić TK 3 sierpnia (we wtorek). Jednak niedługo po ogłoszeniu manifestacji Klubów GP ogłoszenie wyroku zostało przesunięte na 31 VIII.
Sama manifestacja nie była szczególnie znacząca, zwłaszcza, że w związku z antyrządowym wydźwiękiem została przez TVP Kurskiego w 80% ocenzurowana. Ważne jest jednak, że po raz pierwszy Kluby GP jednoznacznie wystąpiły przeciw linii prezentowanej przez Kaczyńskiego. I nie da się ich zawiesić jak nieposłusznych posłów ani skierować na nich huraganowego ataku przez GP i cenzurę jak to było z partyjką Ziobry. Bo - jak mówił sam Jarosław - Kluby GP to jego oddziały szturmowe. Ale nie jest też tak, że PiS nie ma życia poza GP i poza Klubami. PiS dorobił się już znacznie szerszego elektoratu i może i Kluby i samą GP obejść. Ale jeszcze nie bezkarnie**. Zresztą trudno dziś mówić o jakimś realnym buncie Klubów przeciw Kaczyńskiemu. Jeszcze nie. Bo coś mi się wydaje, że w razie konfliktu Ziobro - Kaczyński Kluby - mimo iż są bardziej radykalne niż Ziobro - stanęłyby jednak po stronie Kaczyńskiego - przeciw linii którego dziś protestowały.
PiS dochodzi dziś kolejne zadanie: utrzymać Kluby i spowodować, by z entuzjazmem popierały linię PiS, w tym podporządkowanie PL Brukseli. A już na pewno by nie przeszły do Konfederacji czy Ziobro-Konfederacji (mimo spójności poglądów), a najlepiej ostro ją zwalczały. Czy to zadanie trudne? Myślę, że PiS da radę, a na pewno ma duże szanse. Podwaliny zostały położne. Pierwszą jest szczepionka w postaci przylepienia do Konfederacji łatki "Ruskich onuc" czyli ukrytych agentów Kremla. Pozostałe techniki zostały wskazane czy to w przemówieniach T. Sakiewicza czy A. Macierewicza. Jest to walka z "targowicą" i "Rudym Zdrajcą", a także wskazywanie na PiS jako obrońcę konserwatywnych wartości (sprzeciw wobec aborcji, ideologii lgbt). Procesy społeczne mają jednak swoją dynamikę i ludzie wiecznie nie dadzą się oszukiwać. Wcześniej czy później PiS będzie musiał się zdecydować nad wyborem ścieżki, którą podąża. A jak nie PiS to Kluby GP. Decyzja ta może oznaczać albo koniec PiS - jakim go znamy, albo rozłam i wygaśniecie jednego z ostatnich epigonów Wielkiej Obywatelskiej Solidarności.
**- ale jest też możliwy inny wariant: głębokie państwo pozwala PiS istnieć i kwitnąć dlatego, że potrafi zarządzać, zdobyć serca i zaprząc w jarzmo polskich robotników i chłopów, tak niepokornych, że stworzyli Solidarność, a tego nigdy nie udało się do końca zrobić ani SB ani WSI, GRU, CIA i KGB. Gdyby więc PiS stracił sterowność nad tą grupą potrzeba jego istnienia stanęłaby pod znakiem zapytania, tak samo zresztą jak potrzeba istnienia Konfederacji, gdyby straciła ona wpływ na środowiska kibolskie i sebixowskie.
Swoją drogą to warto docenić kunszt inżynierii społecznej w której udało się podzielić ludzi który myślą bardzo podobnie jeśli nie tak samo, na dwa zwalczające się obozy.
Źródło naszeblogi.pl
Jedni krzyczą: Niech żyje Polska!
Drudzy: Jeba* PiS!
Ale to Ty decydujesz, po której stoisz stronie. 
30 07 2021 Już nie jestem wkurzona. Nie jestem zdołowana. Bój się prezesie mojego spokoju!
Czy jestem wkurzona? Już nie. W końcu prawie 6 lat karmiona jestem pisowszczyzną w pięknym, wręcz pokazowym wydaniu, więc poziom adrenaliny przestał mi skakać w górę, zatrzymał się i pozwala bardziej merytorycznie spojrzeć na ten kiepski cyrk. Czy jestem zdołowana? Już nie, co nie znaczy, że stałam się bierna, moszczę wygodnie w swoim gniazdku i niczego nie oczekuję, na nic nie liczę. Jestem spokojna (wreszcie!), dzięki czemu zachowuję świeżość myśli, spojrzenia i większą łatwość w ocenie. Czy jestem w stanie permanentnego zdziwienia? Już nie. Prezes i jego ludzie już dawno przekroczyli moją granicę, za którą szok, niedowierzanie i to właśnie zdziwienie. Nie ma dnia, bym nie wrzucała do kosza kolejnych akcji, inicjatyw, dokonań tych, którzy obiecywali dobrą Polskę, a serwują nam bylejakość, byle myślenie, byle inteligencję, „byle” do potęgi maks na każdym obszarze życia społecznego, gospodarczego, politycznego, międzynarodowego.
Tak! Teraz już jestem spokojem. Można powiedzieć, że wyszłam ze wszystkich emocji, stanęłam obok i z lekkiego dystansu przyglądam się dokonaniom „dobrej zmiany”, na nic nie licząc, niczego nie oczekując i przede wszystkim nie wierząc w nic, co mi ona serwuje. Tak! Te panie i panowie, ten prezes i jego kolesie koalicjanci, którzy uznali, że poparcie mniej niż 9 milionów Polaków w wyborach parlamentarnych, daje im patent na rozwalanie państwa, nie są w stanie niczym mnie już zaskoczyć czy zadziwić. Taka Manowska, I prezes SN, która prawie ze łzami w oczach pisze listy do swoich szefów, bo sama nie ma pojęcia, co zrobić z orzeczeniami TSUE. Biedna ona, brakuje jej wiedzy, kwalifikacji zawodowych, siły, by podjąć jedyną słuszną decyzję, by zachować resztki twarzy. Niech ktoś za nią zadecyduje, co dalej, bo ona nie da rady. Ona nikim, zwykłym pionkiem i to właśnie pokazała teraz najdobitniej. Jestem tym zaskoczona? Absolutnie nie. Ten marsz przez Polskę z Nowym Ładem, który wciąż tylko na iluś tam kartkach papieru spisany. Który w wielu punktach budzi powszechny sprzeciw ekspertów ekonomii i finansów. Który wciąż poprawiany na kolanie i nie wie nikt, kiedy znajdzie się w Sejmie i będzie przegłosowany. Ot, taki wciąż dokument widmo, ale co tam. Ma robić za element przedterminowej kampanii wyborczej, więc ruszyła brać pisowska i gada, gada, gada. Przekonuje, a lud nie łapie, że to wciąż tylko gruszki na wierzbie, w tym niektóre mocno robaczywe i ściska dłonie władzy, z pokorą i uwielbieniem pochyla głowę i dziękuje. Jestem tym zaskoczona? Absolutnie nie.
To przekonanie, że wszyscy mogą nam podskoczyć, bo nikt nie jest tak praworządny jak my, nikt nie jest tak sprawiedliwy jak my, nikt nie ma takiego patentu na prawdę jak my, nikt nie zasługuje na taki szacunek jak my. Idąc tym tokiem myślenia, prezes i jego ekipa ośmieszyli nasz kraj, zniszczyli jego świetną pozycję międzynarodową i doprowadzili do sytuacji, gdy Polska stała się passe. Polska stała się kolekcjonerem wrogów. Obraziliśmy już Żydów, Niemców, Ukraińców, Francuzów, pokłóciliśmy się z Czechami, nie najlepiej układa nam się z Litwą, nawet Szwedów zaczepiamy za zniszczenia z czasów Potopu (1655-1660). A teraz do listy wrogów dorzuca się USA. To kara dla prezydenta Bidena za to, że ukochany przyjaciel prezesa, pan Trump, przegrał wybory i chwilowo odszedł w niebyt. Ech, dowalić tej niewdzięcznej Ameryce i jednocześnie załatwić najbardziej znienawidzoną stację, w której Amerykanie mają swoje udziały….to marzenie ekipy rządzącej, która powinna jednak nazywać się ekipą demolującą, a nie rządzącą. Jestem tym zaskoczona? Absolutnie nie.
Te działania Ziobry, Morawieckiego i jeszcze kilku pseudointelektualistów, którzy kierują idiotyczne zapytania do swojego Trybunału Konstytucyjnego, świetnie wiedząc, że ten wyda takie oświadczenia, jakie sobie ci panowie zażyczą. Ten Czarnek, którego marzeniem jest likwidacja szkół świeckich i zastąpienie ich katolickimi, bo liczy się tylko produkcja Homo PiSsus o ostrym zabarwieniu nacjonalistyczno – katofanatycznym. Ten rzecznik praw dziecka (specjalnie małą literą, bo na wielką on nie zasługuje), który chce katować dzieci martyrologią zamiast zająć się ich problemami, które dzisiaj niszczą im życie. Te media reżimowe, które sprzedały się za byle co i serwują od rana do nocy program, którego celem postępujące zidiocenie narodu. Ten Duda, który bezrozumnie dudzi i dudzi i ta całą reszta pachołków prezesa, wiernej jego gwardii, bojówek nacjonalistycznych. Ci ogłupiali prokuratorzy na usługach władzy, biegający nie za tymi, za którymi powinni. Czy są oni w stanie mnie czymś zaskoczyć? Już nie.
Ten niesamowity sojusz polskiego kościoła z obozem władzy. Sojusz, który prowadzi nas w stronę koszmarnego fanatyzmu religijnego, odbierający prawo do życia każdemu, kto nie pasuje. Ci opaśli hierarchowie tonący w bogactwie, którym wciąż mało. Czy to mnie zaskakuje? Już nie. 
Uśmiecham się, nieco gorzko, ale jednak, bo wiem, że nic nie trwa wiecznie. Wszystko kiedyś się kończy, więc walczę słowem, piętnuję kolejnymi punktami karnymi i jestem jak „przyczajony tygrys, ukryty smok”. I czekam cierpliwie… i wiem, że się doczekam.
Źródło koduj24.pl 
27 07 2021 Jak się robi rewolucję?
Ponad 10 tysięcy udostępnień, mnóstwo polubień i życzliwy komentarz zatroskanego Donalda Tuska zyskał fejsbukowy wpis znanego dziennikarza Wojciecha Fuska. Zdesperowany człowiek, walczący dotąd ze złem i bezprawiem o praworządność i przyzwoitość w polityce, pisze, że rosnąca fala łajdactw paraliżuje go i obezwładnia. Pisze, że w III RP nigdy z taką intensywnością, agresywnością i bezwzględnością nie pleniło się złodziejstwo, chamstwo, kłamstwo, blagierstwo, buta i pycha, które wywołują u niego poczucie bezradności. Ta bezradność zastępuje red. Fuskowi dotychczasową wściekłość i bunt, jego energia i wola walki wypierana jest przez odrętwienie, a upokorzenie rodzi poczucie bezsilności i niemocy. PiS rzeczywiście ruszył do szalonego ataku na resztki demokracji. Kaczyński i jego fagasi napadli na TVN, nie ukrywając, że planują przejęcie także pozostałych wolnych mediów. Minister Czarnek wściekłą szarżą rozjeżdża oświatę i zapędza naukę w mury swojego Ciemnogrodu. Minister Ziobro ściga przyzwoitych sędziów, oskarża opozycjonistów i straszy protestujących obywateli. Minister Kamiński masowo inwigiluje i podsłuchuje Polaków. Zblatowany z PiS Trybunał Konstytucyjny ogłasza, że sądy unijne mogą mu skoczyć i nagwizdać. Polska władza wykonuje długi krok w kierunku wyjścia z UE. A to jeszcze dalece nie wszystko.
Całkiem serio grozi nam utrata części, albo i całych 770 miliardów, bo przecież UE nie może sobie pozwolić na lekceważenie swych podstawowych zasad, nawet w wykonaniu nawiedzonych polityków reprezentujących kraj, który z woli samozwańczego wodza samo lokuje się na peryferiach Europy. Unijne wsparcie przestało być pewne. Tymczasem polska kasa wyczyszczona jest już niemal do dna, co nie przeszkadza władzy nadal suto obdzielać swoich, tolerować przekręty i wyrzucać pieniądze na propagandowe fantasmagorie. Oficjalny, mocno zaniżony dług państwa, osiągnął jeden bilion 134 miliardy, czyli kwotę znacznie większą niż dwuletnie wpływy budżetowe. Dramatyczne zadłużenie Polski z epoki Gierka staje się miłym wspomnieniem. Co zrobi Unia? Czy możemy liczyć na szybką i zdecydowana reakcję i na sankcje bardziej dotkliwe dla władzy niż dla obywateli? Czy jednak będzie to proste zamknięcie kurka z dotacjami, zniecierpliwione machnięcie ręką i milcząca dezaprobata, z jaką pasażerowie tramwaju traktują złośliwego, rozwrzeszczanego bachora? Byłoby fatalnie, gdyby Unia uznała, że polskie bezprawie niespecjalnie uwiera polskich obywateli, że Polacy dali się przekupić, albo po prostu przywykli, przycichli i gotowi są już zaakceptować bandyckie rządy. A wygląda na to, że taka właśnie opinia rozprzestrzenia się powoli w krajach zachodnich. Kaczyński wyprowadza nas z Unii i jednocześnie z głów Europejczyków. Unia nie spieszy się więc z decyzjami blokującymi polskie bezprawie. Spieszy się natomiast Kaczyński, by zdążyć zbudować swoją dyktaturę, zanim dostanie po łapach od sąsiadów i kopa od wyborców, kiedy okaże się, że nie ma już pieniędzy nawet na wyborczą kiełbasę.
Działania UE byłyby szybsze i bardziej radykalne, gdyby wyborcy z krajów Unii przycisnęli w tej sprawie swoich przedstawicieli w rządach i w unijnych władzach. Ale oni już zaczynają pytać, dlaczego mają płacić Polsce za samą tylko obecność w Unii, skoro Polakom wyraźnie nie przeszkadza polexit? Czy warto pomagać Polakom, którzy chyba godzą się na autorytaryzm, skoro nie protestują tak zdecydowanie i masowo jak wcześniej?
„Upokarzające jest i to, że 30 procent obywateli kraju, z którego nie wyjechałem w odpowiednim momencie, jest mimo to gotowych na nich głosować” – napisał w swoim poście Wojtek Fusek, obezwładniony nieustającym poparciem dla partii, która po wyborach zrzuciła maskę opiekuńczego szeryfa, ujawniła mściwe oblicze najeźdźcy i rozpoczęła okupację Polski. Rzeczywiście, rozziew między skalą bezprawia a siłą protestów społecznych jest zaskakujący. Pierwsze manifestacje oprotestowujące ledwie projekty i antydemokratyczne zakusy PiS, gromadziły dziesiątki tysięcy demonstrantów. Dzisiaj, kiedy ta partia gangsterskimi metodami chce podporządkować sobie ostatnie wolne media, kiedy zalewa nas fala bezczelności i buty, a PiS w miejsce demokratycznego ładu wciska nam swój „nowy polski” ład, protestują tylko nieliczni. Ten brak masowej reakcji nie oznacza oczywiści zgody obywateli na poczynania władzy. Niektórych udało się zastraszyć, ale przeważająca część obywateli po prostu zwątpiła w skuteczność protestów. Dopadła ich rezygnacja, czyli dokładnie to, co czuje Wojtek Fusek, który swoje rozpaczliwe oświadczenie na FB kończy wezwaniem: „Ktoś musi podać rękę, ktoś zaszczepiony na pisowski jad. Jestem jak jeden z tysiąca żołnierzy uśpionej armii. Można nas obudzić. Czekam na sygnał.”
Nie pomogę red. Fuskowi. Moje doświadczenia w organizacji protestów wywodzą się z czasów bez internetu i komórek, kiedy ludzie kontaktowali się ze sobą dzwoniąc z ulicznych telefonów i wzywali do boju poprzez ulotki drukowane na spirytusowym powielaczu albo na maszynie do pisania przez kalkę w 10 kopiach. Nie wiem, jak skłonić Polaków do powrotu na ulice, a w szczególności jak rozruszać mniejsze miasta i gminy, których aktywności Kaczyński boi się najbardziej. Udało mi się jednak dotrzeć do osoby, która ma całkiem spore pojęcie o organizowaniu współczesnych demonstracji. To Katarzyna Łysiak – Idzik, liderka protestów w jednym z powiatowych miast Wielkopolski, lokalna bizneswoman i aktywistka społeczna, która potrafi zrobić zadymę tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał.
Wielkopolska Słupca jest jednym z tych miasteczek, gdzie ludzie żyją swoim życiem pozostając na uboczu spraw wielkiej polityki. Nie widziano tu wielkich demonstracji za komuny ani znaczących protestów przeciwko kolejnym rządom w wolnej Polsce. Zdawałoby się, że mieszkańcy zajęci codziennymi kłopotami dobrze się czują w spokojnej, sennej atmosferze, ale okazało się, że była to tylko drzemka. Bo kiedy PiS zwiózł swoich wyborców na przedwyborczy wiec poparcia dla Andrzeja Dudy, naprzeciw nich stanęło ok. 200 mieszkańców popierających Rafała Trzaskowskiego. A potem w październikowym strajku kobiet wzięło udział 3 tys. ludzi, niemal co czwarty obywatel Słupcy. Jak to się stało? Opowiada Kasia Łysiak: – Przepis na rewoltę w małym mieście jest prosty: Najpierw trzeba być wystarczająco wkurzony, żeby poczuć konieczność pokazania tej bandyckiej władzy środkowego palca. O taki stan ducha jest akurat łatwo, bo PiS robi, co może, żeby doprowadzać ludzi do białej gorączki. No więc po pierwsze, musisz chcieć. Po drugie, musisz porozmawiać o tym z najbliższymi. Obdzwoń wszystkich, których masz w spisie telefonów, zapytaj, co sądzą o proteście w twojej okolicy. Może zorganizuj jakiegoś grilla, spotkanie przy kawie, piwie albo tylko spacer. Wybadaj, komu z nich chce się bardziej niż innym i kto mógłby współorganizować protest. A potem umów się, że każdy obdzwoni swoich znajomych, sondując możliwość ich udziału. Oczywiście trzeba też uruchomić lokalne portale społecznościowe i nawiązać kontakty z organizacjami społecznymi i aktywistami. Ale niekoniecznie z partiami politycznymi. Nasze demonstracje wsparł koniński Kongres Kobiet, ale wypiął się na nas SLD, które tutaj, cholera wie czemu, beztrosko współpracuje z PiS. Olali nas także działacze lokalnego RDPS (Radni dla Powiatu Słupeckiego), który skupia ludzi z PO, Nowoczesnej i Lewicy. Pomogło tylko dwóch działaczy PO i o dziwo – radni powiatowi PSL. I jakoś daliśmy radę.
Spytałem panią Kasię, co powiedziałaby ludziom, którzy chcą rozpocząć czy wznowić protest, ale boją się, że się ośmieszą i na placu zostaną sami. Odpowiedziała tak: – Powiem im, że nie będą sami, bo z nimi są miliony Polaków, naprawdę miliony. I niemożliwe, żeby nikt się nie pojawił na proteście, bo ludzi, którzy mają dość jest bardzo wielu. I wielu z nich tylko czeka, aż pojawi się ktoś, kto ich poprowadzi. Kiedy organizowałam pierwszy protest, nie bałam się, że stanę na placu sama, zresztą zaraz po ogłoszeniu w Internecie zaczęło do mnie wydzwaniać wielu ludzi pytając, czy to prawda, i od razu, żeby zgłosić swój udział. A potem przyszli z flagami Unii, z transparentami zrobionymi w domu, z własnymi hasłami na plakatach. I jeszcze jedno: kiedy po raz pierwszy pokazaliśmy się mieszkańcom, kiedy stanęliśmy naprzeciw zaskoczonych pisowców, których stać było tylko na okrzyki: – Do Berlina! Do Berlina! – poczuliśmy wielką satysfakcję. Poczuliśmy się wolni.
Ożywić większe miasta potrafi Donald Tusk, gromadzący dziś tłumy na spotkaniach. Ale uaktywnić mieszkańców miasteczek i gmin, których protesty przerażają Kaczyńskiego i skłaniają go do kroków wstecz, mogą tylko ludzie „stamtąd”. Tacy jak pani Kasia właśnie. Nie wiem, czy jej wypowiedź choć trochę poprawi minorowy nastrój red. Wojciecha Fuska. Ale mój poprawiła znacząco.
Źródło koduj24.pl
Kaczyński Jarosław przyznam, że ten człowiek budzi czasem we mnie coś na kształt współczucia. Zdeklarowany wróg nepotyzmu skazany na Misiewiczów. Zaciekły antykomunista zmuszony, z braku ekonomicznej wiedzy, do gospodarczych i społecznych decyzji rodem z PRL. Szczery wróg PZPR i SB, współpracujący z synami wrażego systemu, bo otaczające go beztalencia nie zapewnią mu realizacji marzenia o nieograniczonej władzy. Właściciel firmy powołanej w celu uratowania Polski, świata i całej ludzkości, do której myślący Polacy się nie garną, dopóki nie rozszerzy działalności. Prometeusz i Syzyf w pakiecie… Smutne. 
W Europie, na Świecie, podatki , opłaty ,składki, system ubezpieczeń społecznych osiągnęły już tak wysoki poziom, że można mówić o specyficznej formie niewolnictwa. Mieszkańcy są na taką skalę rabowani, że nie są w stanie samodzielnie, bez pomocy państwa się leczyć, zadbać o siebie na stare lata, czy edukować dzieci etc.....
17 07 2021 Abrams TVN-24.
Abrams to najnowocześniejszy czołg produkcji amerykańskiej, sprawdzony na wielu frontach świata. Jak już wiadomo, rząd zjednoczonej prawicy zakupił 250 sztuk takich czołgów wraz z pakietem szkoleniowym. Ta decyzja spotkała się wręcz z entuzjastycznym przyjęciem. A znana stacja należąca do amerykańskiego koncernu Discovery poświeciła tej transakcji specjalny program. Do telewizyjnego studia na ul. Wiertniczej z mocą swoich 1500 KM wjechał potężny Abrams, lecz na szczęście – jak się okazało - był to tylko hologram maszyny. Z wieżyczki „ wystawał” także hologram red. Węglarczyka. Redaktor – hologram, w przystępny sposób objaśnił podstawowe parametry czołgu. Okazało się, że czołg, który zakupił PIS owski rząd wyposażony jest w system Tank Urban Survival Kit, w skrócie TUSK, i dopiero ta nowa informacja spotkała się entuzjastycznym przyjęciem w studio. Program o czołgu, prowadził znany nam wszystkim red. Andrzej Morozowski, który na wstępie, wyraził zadowolenie, że rząd zjednoczonej prawicy zacieśnia współprace z przemysłem amerykańskim i kupuje najlepszy i sprawdzony w boju sprzęt. W tym specjalnym programie wystąpiła także, red. Olejnik, która w swoim zwyczajem postawiła kropkę na i. I jeszcze raz, zapewniła, że jest to dokonały zakup - I dla tego czołgu nie ma alternatywy - Celnie i ze swadą argumentowała. Propozycja euro – czołgu jest mrzonką. Taki czołg zanim, wyjdzie z fazy koncepcyjno – badawczej, to miną dziesięciolecia, a nam nowy czołg potrzebny jest na wczoraj. Red. Olejnik musiała – jak to ona – zademonstrować swoje buciki i najnowszą torebkę, ale uczciwie trzeba przyznać, że także zademonstrowała turbinę Honewell AGT 1500. Dzięki tej turbinie – argumentowała dalej - czołg pojedzie na każdym paliwie, a nawet na wodzie mineralnej. Najlepiej butelkowanej. A ona w tej materii czuje się naprawdę ekspertem. Jednak tą ostatnią informacje oprotestował sam Palikot. Który wprost powiedział, że ta turbina działa na lotniczą benzynę, a nie na wodę mineralną. Nawet tą butelkowaną. Ewentualnie, ta turbina „ pojedzie” na żołądkowej gorzkiej. Z figą, w terenach pustych i z wiśnią, na mazowieckich równinach. Do studia na Wiertniczej, wpadł na chwilę, były poseł Niesiołowski w towarzystwie kilku dam, który jak to on, że swadą i błyskiem w oku, zaproponował na paliwo dla czołgu, nalewkę na mirabelkach. Niestety. Ten pasjonujący temat paliwa przerwał red. A. Morozowski, który podsumował dyskusje w ten sposób, że co prawda Abrams jest paliwożerny, ale dzięki turbince, o której wspomniała red. Olejnik. I dzięki rozmaitym trunkom, jakie rozlewane są w Polsce, eksploatacja tego czołgu nie musi być taka droga jak twierdzi opozycja.
Swoje trzy gorszę chciał jeszcze wtrącić red. Durczok, ale wyprowadzono go ze studia. Potem, w trakcie dyskusji pojawił się zarzut, że polski przemysł zbrojeniowy nie będzie miał udziału w produkcji czołgu, nawet w minimalnym rozmiarze, chociażby ograniczonym do malowania czołgu w barwy ochronne... I wtedy, w studio, pojawiła się znana pogodynka Omenaa Mensah, znawczyni problematyki subsaharyjskiej a także pogody w Polsce. W sposób dobitny stwierdziła, że Jarosław Kaczyński ma racje, że kupuje te czołgi w kolorze piaskowym, ponieważ w najbliższych latach czeka nas ocieplenie klimatu i nie ma pewności, czy Polska nie będzie jedną wielka Pustynią Błędowską. I wtedy, takie czołgi, jakie proponuje prezes PiS, będą jak znalazł. Tą optymistyczną wypowiedz Omeny goście zgromadzeni w studio nagrodzili oklaskami. A red. Morozowski wybiegł na środek studia i zaczął skandować – Jarosław! Jarosław! Polskę i Discovery zbaw!
Na koniec programu gości zgromadzonych w studio zaszczycił sam Członek zarządu TVN, Edward Miszczak, który był jednak bardziej krytyczny, z jednej strony wyraził zadowolenie, że polski rząd zacieśnia współprace z przemysłem amerykańskim, ale z drugiej strony wyraził żal. Mianowicie zarzucił rządowi zjednoczonej prawicy, dlaczego zakupiono tylko 250 czołgów, a nie 500. Polskiej Armii, także należy się program 500plus - zakończył swój wywód. A potem w krótkich żołnierskich słowach, zapewnił, że stacja TVN zamierza zakończyć zgubną dla skarbu państwa, politykę optymalizacji podatkowej. I zapewnił, że od dziś, stacja TVN a także TVN 24 jak również pozostałe stacje, rozpoczynają akcje promocyjną związaną z uczciwą polityką podatkową – To skandal. To naprawdę skandal! – zagrzmiał – że wielkie firmy BIG TECHu – unikają opodatkowania. Liczymy na to, że wszystkie zagraniczne firmy uczciwie płacić będą podatki. I dzięki temu polskie państwo stać będzie nie tylko na Abramsy, ale także na planowane 3 fregaty, które koniecznie powinny wybudować polskie stocznie, ale także, zakup dwóch nowych okrętów podwodnych. - Dwóch? Dlaczego dwóch? - Stanowczo zaprotestował A. Morozowski. - Jak wszyscy będą płacić podatki. Nie optymalizować, nie manipulować z kosztami uzyskania przychodów, to Polskę stać będzie nawet na trzy takie okręty, z takimi rakietami, aby w ich zasięgu był Kalingrad. - Na Kaliningrad!  Na Kaliningrad ! – Podniósł się tumult, już miało się wrażenie, że z tym okrzykiem na ustach publika wybiegnie na ulice Wiertniczą, lecz na szczęście, na koniec wydarzył się zabawny incydent. Otóż do studia wkroczyła prof. Środa, i stanowczo zaprotestowała. O cóż chodziło tej znakomitej feministce i naukowczynini. Otóż prof. Środa, stwierdziła, że nazwa czołgu krzywdzi kobiety. Wręcz je upokarza. Zabiera im wolność. Dlatego czołg powinien nosić nazwę Abramsowa TVN - 24. Ta uwaga wywołała pewną konsternacje, ale zgromadzonych w studio gości uspokoił sam Edward Miszczak, który ogłosił dobrą nowinę. A mianowicie stacja TVN przygotowuje nowy serial.
- Serial? Tak, chcemy serialu – zewsząd krzyczano – Nowy serial na nowe czasy. Żadne takie ”Chyłki” „ Tajemnice Szelągowskiej” Czy te „ Maje w Ogrodzie” My chcemy o czołgu. Tylko, ile tego? 20, 40, 60 odcinków? I jaki tytuł jego będzie ??? Podniósł się wielki krzyk i rejwach. Wręcz wyrywano sobie włosy z głowy a wtedy Edward Miszczak uniósł rękę i rzekł. - Spokój! Jego nazwa to.... Cztery pancerne i biały koń.
Źródło naszeblogi.pl 
11 07 2021 Dlaczego PiS strzela sobie w kolano?
Dziesiątki milionów w euro i dolarach wyasygnował już rząd PiS z chudej już kasy państwowej, by ogłaszać światu, że praworządna Polska jest modelową demokracją, a jej obecni włodarze to ludzie przyzwoici i wielce sympatyczni. Sporo kosztowały całostronicowe ogłoszenia i teksty sponsorowane w New York Times, Washington Post i innych amerykańskich mediach. Te miliony trafiły do tego zsypu, gdzie wcześniej wyrzucono pieniądze na wybory kopertowe, znikające respiratory i wadliwe maseczki, bo dzisiaj te same gazety i stacje telewizyjne, które wczoraj sławiły nasz kraj, nie zostawiają na polskiej władzy suchej nitki. Wszystkie liczące się agencje światowe ujawniły i bezlitośnie schlastały projekt ustawy, której prawdziwym celem jest wyeliminowanie z polskiego rynku medialnego, albo co najmniej uciszenie, największego publikatora spośród tych, których PiS jeszcze nie zdążył zagarnąć.
Zainteresowanie światowych środków masowego przekazu jest zrozumiałe. Temat to atrakcyjny z wielu powodów. Po pierwsze, dla ludzi poprawnie myślących niepojęty jest samobójczy wręcz atak władz polskich na swego największego sojusznika, o którym powszechnie wiadomo, że wolność słowa ma w genach i że nie ustąpi na pół kroku broniąc amerykańskich interesów w każdym zakątku świata. Polski projekt noweli prawa medialnego jest tematem atrakcyjnym również dlatego, że spośród wielu dotychczasowych idiotycznych argumentów PiS w obronie czynionego bezprawia, uzasadnienia tej ustawy są najbardziej chyba odjechane. Światowe media odnotowały, że twarzą nowelizacji jest Marek Suski, wytrwały tropiciel carycy Katarzyny, niezłomny poszukiwacz spisków wszelakich, z zawodu perukarz, który w wolnych chwilach zajmuje się malowaniem obrazków i szydełkowaniem. Broniąc nowego prawa dał upust swojej nieokiełznanej wyobraźni. Otóż „spolonizowanie” TVN, czyli tak naprawdę przejęcie tej stacji przez spółkę zależną od PiS, okazuje się niezbędne, ponieważ po pierwsze w ostatnim czasie zdarzyły się ataki hakerskie na polskie instytucje, a po drugie wrócił Donald Tusk. Z komentarzy światowych mediów w tej sprawie można się zorientować, że pytanie „co ma piernik do wiatraka?” ma swoje odpowiedniki w wielu językach. Równie żałośnie brzmi tłumaczenie, że ustawa jest niezbędna, bo jeśli polska stacja TVN nie zostanie spolonizowana, to niechybnie dostanie się w ręce Chińczyków albo nie daj Bóg jakichś Arabów. Czyli broniąc się przed przejęciem polskich mediów przez wrogów Polski wyrzucamy z rynku przyjaciół Amerykanów… W tym kontekście uciesznie zabrzmiał argument premiera Morawieckiego, który broniąc ustawy uderzył w rzewne tony: „państwo polskie nie może być bezwolne jak listek na wietrze” …
Dlaczego PiS po raz kolejny strzelił sobie w kolano? – zastanawiają się komentatorzy. W imię czego narażane są wciąż jeszcze przyjazne relacje z ostatnim wielkim sojusznikiem? Z jakiego powodu Kaczyński trwoni resztki dobrej opinii o Polsce i marnotrawi ogromne pieniądze wydawane na promocję Polski w świecie? Czemu świadomie ściąga na siebie i na swoją partię gromy ze strony demokratycznej „międzynarodówki” mediów i dziennikarzy, którzy nie odpuszczą w obronie wolności prasy i poglądów swoich kolegów, naciskając na swoje rządy, by też nie odpuściły? Opinie są rozmaite.
Może to wyraz desperacji? Może ryzyko zrujnowania relacji z USA wynika ze świadomości, że bez uciszenia wolnych mediów ta władza nie wygra następnych wyborów? Może funkcjonariusze PiS łudzą się, że są w stanie spowodować, by w polskich mediach obowiązująca stała się narracja TVP? A widz TVP wie o tej sprawie tyle, że celem nowelizacji jest nie dopuścić wrogów Polski do zawłaszczenia polskich mediów, że podobne przepisy obowiązują już w krajach Unii i że opozycja, działająca w interesie obcych sił, stara się utrzymać status quo swojego TVN jako źródła kłamstw, kalumnii i kłód rzucanych rządowi pod nogi. Widz TVP nie zna stanowiska amerykańskiej ambasady, że „USA z rosnącym niepokojem obserwują procedurę związaną z koncesją TVN oraz nowy projekt zmian ustawy medialnej„. Nie zna oświadczenia zarządu TVN: „Pod pozorem walki z obcą propagandą próbuje się ograniczyć wolność mediów. Nie ugniemy się pod żadnymi naciskami i pozostaniemy niezależni, działając w imieniu naszych widzów„. Nie ma pojęcia, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji blokuje od prawie roku koncesję dla TVN 24. I nawet nie wie, że projekt ustawy nie był konsultowany z koalicjantami i że Jarosław Gowin nie chce popierać pomysłów „ograniczających pluralizm mediów„. W dniach zadymy wokół bezczelnej próby uciszenia TVN partyjna TVP informuje natomiast o strasznych skutkach powrotu Tuska, który zamierza zamrozić unijne fundusze dla Polski oraz o aferze, którą odkrył szef serwisu wPolityce.pl Jacek Karnowski, mianowicie o ofercie złożonej Izraelowi przez większość senacką, że jeśli Żydzi pomogą im obalić rząd PiS, to PO i koalicja zajmą się sprawą żydowskich roszczeń…
Strach przed porażką wyborczą może być przyczyną pomysłu, który w języku opisującym bandyckie zachowania nazywa się wymuszeniem. Strach i niepewność mogą być głównymi motorami działań PiS-u, wymierzonych w wolność mediów i wolność nas wszystkich. Desperacja może im podsuwać także ryzykowne scenariusze. PiS zdaje się mówić, że tak długo będzie nękać TVN, aż odda TVN 24 jakiemuś podmiotowi prawdziwie polskiemu, działającemu zgodnie z linią partii, na przykład Orlenowi. Część komentatorów jest zdania, że nowa ustawa nie zmierza wcale do wykupienia, zawłaszczenia czy zamknięcia niepokornych mediów. Chodzi w niej o to, by nad TVN zawisło zagrożenie istnienia tej stacji. PiS ma nadzieje, że również inne wolne media ugną się pod tego rodzaju naciskami, uciszą się i spasują. Teorii „miękkiej presji” zdaje się jednak przeczyć ewolucja poglądów Kaczyńskiego w tej sprawie. Prezes nigdy nie traktował serio konstytucyjnej reguły wolności prasy, media zawsze były dla niego narzędziem walki politycznej. Przed 2015 rokiem Kaczyński głosił, że pierwszy program TV powinien należeć do rządzących, a drugi program oddać należy opozycji. Po objęciu władzy oświadczył, że musi podporządkować sobie TVP i publiczne radio, ponieważ media komercyjne są w rękach opozycji. A kiedy oglądalność PiS-owskich publikatorów drastycznie się obniżyła, Kaczyński oświadczył, że władza nie może sobie pozwolić na tak rażącą dysproporcję, i niemal oficjalnie nakazał ekonomicznie dusić wolne media, blokując im dopływ reklam ze spółek skarbu państwa oraz próbując je przydusić podatkiem od reklam. Ambicje prezesa eskalowały i wreszcie, poprzez swego sługusa z Orlenu, udało mu się przejąć lokalna prasę. A przecież to jeszcze nie koniec.
Jeśli świat nie rozumie dążeń prezesa, jeśli tkwi w naiwnym, dosłownym rozumieniu pojęć „wolność słowa” i „wolność mediów”, jeśli nie rozumie, że wyłącznym dysponentem tych wolności powinien być silniejszy, występujący przecież w imieniu większości wyborców – to trudno.
Tym gorzej dla świata, którym nie należy się przesadnie zajmować. W wielu sprawach Unia okazała się bezradna, Ameryka też w końcu przełknie Budapeszt w Warszawie. Przecież jeśli wielki Trump powiedział, że Polska jest dla USA bardzo ważnym strategicznym partnerem, to taki Biden nie będzie się chandryczył o jakiś TVN, ani tym bardziej o wykupienie w przyszłości wszystkich niezależnych mediów w dalekiej Polsce przez państwowe spółki lub podporządkowanych rządowi biznesmenów. Na Węgrzech to przeszło, więc czemu nie w Polsce?
Następnym krokiem może być przejęcie kontroli nad internetem i zawłaszczenie lub zastraszenie opozycyjnych portali i blogów. A potem to już tylko Białoruś, gdzie do siedzib wolnych mediów wdzierają się szturmowcy Łukaszenki, wydawnictwa są likwidowane lub zawłaszczane bez wyroku, a niepokorni wydawcy i dziennikarze lądują w więzieniu bez postawienia zarzutu. Nierealne? To prawda, że nie ma u nas spektakularnych akcji służb w redakcjach, nie ma aresztowań dziennikarzy, wyroków dla niepokornych wydawców ani lipnych oskarżeń skutkujących rujnującymi grzywnami. Ale myślę, że PiS nie kopiuje rozwiązań białoruskich dlatego, że nie chce, tylko dlatego, że nie może. Jeszcze.
Źródło koduj24.pl
08 07 2021 Zdolni do wszystkiego.
Stało się. Na kongresie, 3 lipca, PiS uchwaliło ustawę, która powinna koniecznie przejść do historii ustawodawstwa polskiego jako dokument pod każdym względem przełomowy. W ten sposób formacja rządząca naruszyła bowiem przynajmniej kilka podstawowych praw gwarantowanych obywatelom w Konstytucji. Opozycja, oczywiście, jest „na tak”. Jeśli krytykuje, to najwyżej, że „za późno”, „za mało”, „za dużo furtek” (że niby łatwo uchwalone ograniczenia objeść). Szeregowi posłowie partii władzy są tu zdecydowanie bardziej krytyczni. Że niby po co? Że przecież to ich w ogóle nie dotyczy. A nawet jeśli, to dobrze było tak, jak było. No i – pytanie zasadnicze – komu to, tak naprawdę przeszkadzało.
A jednak w końcu, po sześciu latach uwłaszczania się działaczy, rodzin, znajomych i znajomych znajomych na majątku skarbu państwa doszło do uchwalenia „ustawy sanacyjnej”. Nazwa jest lekko myląca, bo nie o „sanację” tu chodzi, ale o nepotyzm, czyli zakaz zajmowania przez wyżej wymienione osoby intratnych posad w tychże spółkach i w ogóle –jednostkach budżetowych. Większość zainteresowanych była – jak wynika z ich wypowiedzi przed kamerami różnych stacji tv – przekonana, że stało się tak na osobiste życzenie pana prezesa. Bo inaczej ich synekury byłyby przecież nie do ruszenia. No ale sam szef widać uznał, że już tak dalej się nie da. I że popularne dotąd „kradną, ale się dzielą” powoli zmienia się na „dzielą się, ale kradną”. Z naciskiem na „kradną za dużo”. A to może zdecydowanie wpłynąć na nastroje elektoratu. Tak więc, z posadą za kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie dla zaprzyjaźnionego kierowcy czy makijażystki może być teraz trudniej, a upychanie dzieci w PKO czy Orlenie raczej odpada? E, no bez przesady… Tyle, że trzeba teraz będzie mnożyć etaty bardziej dyskretnie. No a poza tym, z inkryminowaną ustawą jest jak z hasłem reklamowym telefonii komórkowej: „ nie wolno, ale jak się bardzo chce, to można”. Bo od zasady nieprzyjmowania do roboty rodziny i znajomych działaczy są wyjątki. Pierwszy, to kompetencje. Otóż nie powinno się zatrudniać ludzi po liceum (ale za to katolickim!) na ważnych stanowiskach rządowych, no ale jeśli ktoś jest wyjątkowo zdolny, jak – na przykład – zastępca rzecznika PiS, Radosław Fogiel – to, oczywiście, jak najbardziej wypada. Pan Radosław może również doradzać prezydentowi w kwestiach prawnych. Wprawdzie nie jest prawnikiem, ale za miejsce urodzenia ma Radom. Więc oczywiste jest, że z takim pochodzeniem może służyć niejedną cenną radą Andrzejowi Dudzie – doktorowi prawa.
A przecież w PiS wszyscy są podobnie, czyli wyjątkowo uzdolnieni. Nawet ci bez matury. Bo jeśli jej dotąd nie zrobili, to jest to wyłączna „wina Tuska”! I to właśnie dlatego dzisiejsi członkowie Prawa i Sprawiedliwości nie zostali elitą i musieli znosić wywyższanie się i pogardę „wykształciuchów” – liberałów. To się jednak – i na szczęście – zmieniło. A o zdolności do piastowania wysokiego stanowiska świadczy teraz nie matura, lecz chęć szczera służenia partii oraz panu prezesowi. Ta sama „chęć szczera” z każdego zrobi również milionera. Bo to się im wszystkim, tym biznesmenom bez biznesplanów, MBA i pieniędzy, a też bez wykształcenia i znajomości języków – należało! Za lata poniżania pod rządami komuszej i ubeckiej merytokracji! Teraz nareszcie dostali okazję, żeby „sprawdzić się w biznesie”. Albo, jak syn europosła Czarneckiego – najpierw w bankowości, a potem w polityce. Lub jak drugi jego syn – w przemyśle zbrojeniowym. Bo taki z niego patriota. Poza wszystkim – każdy musi gdzieś pracować. Dzieci, krewni i znajomi polityków z PiS też.
Sam pan poseł, często wypowiadający się mediach w imieniu PiS, też jest zresztą wzorem patriotyzmu i – zapewne wrodzonej – ekonomicznej zaradności. A to zgarnął dodatkowe 100 tysięcy euro za paliwo z Europarlamentu (niestety, wredni Europejczycy nie docenili jego kreatywnej księgowości i kazali kasę zwrócić), a to usiłował zrekompensować sobie nieudany deal z Brukselą pobierając nienależne kilometrówki (75 tys.) ze Związku Piłki Siatkowej, którego jest którymś tam wiceprezesem. Pełni tę funkcję „społecznie”, bo z pensją wynoszącą zaledwie marne 10.000 złotych. Miesięcznie. Ale brutto. No ale każdy przecież ma prawo dorobić. Zwłaszcza gdy – jak pan poseł – zna się na wszystkim. A się zna, skoro pełnił już, z powodzeniem zapewniającym mu dalsze trwanie w polityce, funkcję wiceministra kultury oraz ministra do spraw integracji europejskiej. To i w siatkówkę też potrafi. A już liczyć, to szczególnie. I niech ktoś teraz powie, że ludzie podobni z charakteru, manier i predyspozycji panu posłowi, którzy zajmują teraz eksponowane stanowiska w spółkach, nie mają kwalifikacji do ich piastowania. To oczywiste, że je mają. Druga rzecz, że od ustawy sanacyjnej jest jeszcze inny wyjątek. Bowiem wolno też zatrudniać rodzinę i znajomych jeśli „są w pilnej potrzebie życiowej”. No a kto nie jest? Zwłaszcza teraz, w dobie pandemii?
Że zaś potrzebujących są całe tłumy, to i uchwalono, że takie stanowiska pierwszej potrzeby mogą być obsadzane jedynie na pół roku. Bardzo słusznie, bo w ten sposób potrzebujący w parę miesięcy zarobią kilkaset tysięcy i nabędą prawa do milionowych odpraw, a po nich przyjdą kolejni, i – za chwilę – następni. Majstersztyk z tej ustawy, po prostu. Przyszłe pokolenia powinny się na niej uczyć co zrobić, żeby było – niby – zrobione, a wszystko zostało, jak było. W tych okolicznościach zarzuty postawione wyżej, te o łamanie konstytucyjnego prawa do równego traktowania i do pracy, są nieuzasadnione. Rodzina i znajomi polityków z PiS wciąż mają takie same możliwości zatrudnienia z spółkach, jak wszyscy inni obywatele Rzeczypospolitej. A że są one jakby większe, niż wynikałoby z bezdusznej statystyki, to tylko dlatego, że w partii rządzącej są wyłącznie ludzie kompetentni i zdolni. Do wszystkiego.
Źródło koduj24.pl
No i patrzcie Tusk wrócił i postawił Kaczyńskiego na baczność!? I ten ze strachu postanowił walczyć z nepotyzmem....ale nie w PISie tylko w opozycji.....no bo ci z rodzin pisowskich to najlepsi z najlepszych fachowców!? Syn Szydło pracuje u Obajtka pod zmienionym nazwiskiem, i to teraz będzie powszechne, to nowy sposób na walkę z nepotyzmem w szeregach PiS!?
Syn Tuska jest urzędnikiem zarabia według niego poniżej 3 000 zł, a jak się dokładnie przyjrzeć to będzie tego około 4 500 zł, a gdyby tak policzyć wszystko.... Tusk kłamał, kłamie, i będzie kłamał, co to będzie jak z Morawieckim się dogada!?
Powstała kolejna uchwała, której przestrzegać powinna wyłącznie opozycja. Za kilka tygodni Kaczyński, albo Sasin, ogłoszą listę nazwisk polityków z opozycji, których rodziny pracują gdzieś tam w lokalnych firmach i to pewnie prywatnych. Lista będzie gigantycznie długa, bo znajdą się na niej wszyscy kluczowi politycy opozycji i ich rodziny. Oczywista, oczywistość dla porównania dadzą kilka nazwisk pisowskich z 3-4-go szeregu wraz z przesłaniem, że nepotyzm na masową skalę uprawia opozycja, a rządzący są święci.
04 07 2021 Tusk wrócił – idziemy na wojnę.
Tusk wrócił na 100 procent. Rzeczywiście, pełne sto procent Tuska można było zobaczyć podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej PO i usłyszeć w stołecznej Hali Global Expo. Ceniony polityk światowego formatu, szanowany wszędzie tam, gdzie demokracja ma się dobrze i znienawidzony przez despotów z krajów autorytarnych, znowu objął rządy w partii. Tej, którą siedem lat temu zostawił „murowaną” z dorobkiem sześciu wyborczych zwycięstw, a teraz zastał… taką, jaka jest. Można Tuska nie lubić, można kpić, że wielki polityk został ledwie p.o. szefa P.O., ale każdy, kto go widział i słyszał, musiał poczuć jego siłę, zdecydowanie i upór.
Donald Tusk wrócił, aby walczyć. Nie z Budką o dokonania w przewodzeniu partią ani z Trzaskowskim o przywództwo. Chce walczyć z Jarosławem Kaczyńskim i jego mafią, która ukradła Polskę Polakom i właśnie ją rozkrada. Retoryczne jest więc pytanie: z kim ta wojna? Ale warto pytać, z czym trzeba wojować? Tak ogólnie wiadomo. „Dzisiaj zło rządzi w Polsce, stajemy do walki z tym złem (…), trzeba zacząć od pierwszego przykazania: jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody” – powiedział nowy szef PO. A tak bardziej konkretnie? Donald Tusk wskazał najważniejsze fronty. Po pierwsze, walka z rezygnacją. Dzisiaj jest bardzo ważne, nie tylko dla Platformy, „odzyskanie wiary w sprawczość i w możliwość wygranej (…) a nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły. Nie wygra partia, która nie bardzo wierzy w cel własnego istnienia„. Nowy przewodniczący największego w parlamencie ugrupowania opozycyjnego powiedział rządzącym wprost: „Idziemy po zwycięstwo, bo się was nie boimy; idziemy po zwycięstwo, bo nie jesteśmy bezradni”. A swoim obecnym i potencjalnym wyborcom dodał otuchy przekonując, że nie wolno bać się PiS, bo to formacja, która nie zasługuje na lęki i obawy Polaków. Nowy szef PO nazwał PiS „groteskową grupą ludzi„, a rządy Zjednoczonej Prawicy „parodią dyktatury„. – „To nie jest obezwładniająca siła. Obezwładnia nas brak wiary i nasza słabość. Wystarczy mocniej im się przyjrzeć i spokojnie, z przekonaniem powiedzieć: macie z kim przegrać” – przekonywał.
Kaczyński i jego „ludzie mafii” w ciągu sześciu lat zdążyli zdemolować dotychczasowy system wartości i zdemoralizować obywateli, którzy przyzwyczajają się do ordynarnego złodziejstwa, tolerują chamskie przekręty, akceptują bezwstydną pazerność ludzi władzy oraz ich krewnych, znajomych i lokai. A ci są przekonani, że zawłaszczana kasa im się należy za to tylko, że są u władzy, i tylko dlatego, że mogą ją wziąć. Skarb państwa stał się prywatną skarbonką Kaczyńskiego, oddaną do dyspozycji licznych cwaniaków, kombinatorów i zwyczajnych złodziei. Skala ich przekrętów oraz rozmiary nepotyzmu zaniepokoiły nawet elektorat PiS. Niestety, nie można liczyć na dobrą pamięć prezesa, który kiedyś nakazał oddać ministrom niezasłużone premie, wyrzucił z partii kilku działaczy PiS za kanty na delegacjach i ogłosił, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Etyka sprawowania władzy poszła w niepamięć i – jak ocenił Donald Tusk – istotą ostatniego kongresu PiS było „wymyślenie, jak kraść dalej, ale tak, żeby tego nie było widać”. Ocena sytuacji przez powracającego Tuska musiała rządzących zaboleć, a może i przestraszyć. Świadczą o tym ich komentarze – chamskie, butne, bezczelne albo ni w pięć ni w dziewięć.
„A kto to jest Tusk?” – dowcipkował wicemarszałek Terlecki pytany, co sądzi o powrocie dawnego premiera. „Donald Tusk i Platforma Obywatelska nie potrafią funkcjonować inaczej niż poprzez konflikt, poprzez dzielenie Polaków (…). Donald Tusk jest autorem, jednym z architektów tych konfliktów i podziałów, jakie wydarzyły się w Polsce i niestety trwają do dzisiaj” – oceniła rzeczniczka PiS Anita Czerwińska, hołdująca doktrynie prezesa, że białe jest czarne lub w razie potrzeby przeciwnie.
Zero refleksji i zero pomysłów” – napisał na Twitterze o wystąpieniu Tuska minister w KPRM, poseł PiS Łukasz Schreiber. „Likwidacja 500 plus, podniesienie wieku emerytalnego dla Polaków i natychmiastowy powrót do polityki zgiętego karku. Tak może wyglądać ambitny program p. Tuska na najbliższe 100 dni”   – zatweetował minister w KPRM Michał Wójcik z Solidarnej Polski. „Niepokoi trochę stan emocjonalny p. Tuska, cały czas z nienawiścią i pogardą (…) Facet, który uciekł z rozkradanej przez mafię VAT-owskie Polski, żeby zarabiać 70 tys. zł miesięcznie, mówi o złodziejstwie i broni samotnych matek… Zawsze miał tupet!” – wylał wraz z żółcią wicepremier, minister kultury (!) Piotr Gliński.
Głos w sprawie powrotu Donalda Tuska zabrał też zawsze bezkompromisowy gigant intelektu Marek Suski: „My się nie zajmujemy frustratami!” – wyjaśnił dobitnie. I właśnie w tym problem, panie Suski. Gdyby PiS zajmował się jednak frustratami, to może w polityce mniej byłoby dewiantów, którzy swoje problemy psychiczne odreagowują na narodzie. Nie byłoby aż tylu chorobliwie wzmożonych ideologów siłą narzucających Polakom swoje absoluty i mrzonki. Ziobro nie zajmowałby się sprawiedliwością, Czarnek oświatą, a Sasin zarządzaniem. „Oni tak, jakby stand-up prowadzili” – zauważył nowy szef PO. Nerwowe, nieprzemyślane, chamskie reakcje rządzących, ciskanie zużytymi obelgami i zjełczałymi kłamstwami oraz zwalanie na Tuska własnych win, źle wróżą mafii rządzącej, której w minioną sobotę wypowiedziana została wojna. Wyraźnie widać, że ludzie PiS nie są pewni ani wygranej, ani własnej przyszłości. Gołym okiem widać, że się po prostu boją. Mimo dobrej miny do paskudnej gry boi się także sam prezes. Łatwo to ocenić, bo kiedy Kaczyński jest wyraźnie zaniepokojony, wtedy szydzi, kiedy się kogoś boi, to go opluwa, a kiedy wpada w panikę, to szczuje na przeciwnika. Proszony o komentarz w sprawie powrotu Tuska prezes powiedział m.in.: „Z tego, co wiem, jego pozycja nie jest – mówiąc delikatnie – najmocniejsza. Brak zamiłowania do ciężkiej pracy pana Tuska – u nas dobrze znany, dowcipy o tym są – tam coraz gorzej jest przyjmowany” – wyjaśniał. Zdumiewające, bo w wielu oficjalnych wypowiedziach najpoważniejszych polityków europejskich Donald Tusk zbierał pochwały za pracowitość właśnie, a także za upór i konsekwencję w realizacji swojej misji. Ale gdyby nawet było prawdą, że Tusk został wykopany za lenistwo, to nadprezes, który zupełnie nie orientuje się w sprawach Europy, nie mógłby tego wiedzieć, a z jego fagasami „reprezentującymi” nas za granicą nikt nie zechciałby o tym gadać.
Od chwili, gdy w sferze publicznej pojawiła się pierwsza wiadomość o możliwym powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki, w pisowskich mediach ruszyła lawina błota, a funkcjonariusze partyjnej propagandy rozpoczęli przemysłową produkcję oszczerstw i kalumnii. Na pierwszy plan wyciągane są germańskie proweniencje i niemieckie koneksje polskiego Kaszuba, który udokumentowaną walką o wolną Polskę dowiódł swego patriotyzmu znacznie bardziej przekonująco niż Kaczyński i jego sługusi, piszący na nowo swoje życiorysy. Z braku rzetelnych zarzutów odgrzewane są kłamstwa o dziadku z Wehrmachtu, odświeżane są stare przedwojenne i wojenne fobie, nie bacząc na polsko-niemiecką wspólnotę interesów w NATO, UE i w wielu międzynarodowych organizacjach, gdzie nasz zachodni sąsiad często wspiera polskie interesy (Niemcy nie przyłączyły się np. do czeskiej skargi na szkodliwą także dla nich działalność kopalni Turów). Tymczasem TVPiS bredzi o antypolskich knowaniach Tuska z Merkel, a dowodem na to jest fakt, że Donald z Kaszub dobrze mówi po niemiecku… Sam prezes wspomaga tę histerię, tyle, że w swoim niepowtarzalnym stylu. – „Nie wszystkim odpowiada germanocentryczność Donalda Tuska…” mówi ze złośliwym uśmieszkiem. Ciekawe, czy to on będzie się śmiał ostatni.
Źródło koduj24.pl
A może by tak ci z POPiSu przestali wreszcie wymachiwać szabelkami, krzyczeć liberum veto,..... i wzięli się do roboty dla dobra Polski, i Polaków. Może by tak przestali myśleć o prywacie, własnej kieszeni, a zaczęli myśleć o narodzie, który ponoć reprezentują!? No właśnie mam wrażenie, że co co niektórzy z „wybrańców narodu” reprezentują USrael!? 
01 07 2021 Minister Czarnek na misji.
Opozycja postawiła w Sejmie wniosek o odwołanie ministra edukacji, Przemysława Czarnka. Skuteczność tej akcji będzie – choćby z uwagi na sejmową arytmetykę – porównywalna do skuteczności innych podobnych wniosków „totalsów”. Mało tego. Można iść o zakład, że zarzutom o upartyjnianie szkoły, jej klerykalizację, obniżanie standardów nauczania i cofanie edukacji do poziomu z epoki przedoświeceniowej towarzyszyć będą gromkie brawa partyjnych kolegów pana ministra.
Że szef resortu edukacji uznaje prawa człowieka za fanaberię lewactwa? Ach, brawo, brawo!
Że uważa, iż osoby nieheteronormatywne to nie ludzie? Wiwat, niech żyje!
Że idea równości płci to aberracja, a kobiety powinny zająć się tym, do czego zostały stworzone, czyli rodzeniem dzieci? Hip, hip, hurra!
Że religia (zamiennie z etyką, ale w naszych warunkach to z religią pod inną etykietą) to najważniejszy z przedmiotów szkoły powszechnej? Brawo ten pan!
Klaskaniem mając spuchnięte prawice koledzy pana ministra z pewnością wesprą jego plan podporządkowania szkoły powszechnej standardom fundamentalistów z Ordo Iuris z przyległościami. Za nic mają bowiem doniesienia ze świata, które jednoznacznie sugerują, że powierzanie wychowania i edukacji instytucjom religijnym, to proszenie się o poważne kłopoty. Przykładów jest aż nadto. Najnowszy dotyczy „misji edukacyjnej” kościoła katolickiego w Kanadzie, gdzie owa instytucja jeszcze od czasów brytyjskich zajmowała się wychowywaniem i nauczaniem ludności autochtonicznej – Innuitów (minister Czarnek, nieuznający politycznej poprawności, zapewne nadal nazywa ich Eskimosami).
Dlaczego rząd demokratycznego, było nie było, państwa powierzył to zadanie kościołowi? Bo – zapewne – wierzył w jego misję. W to, że kierujące się Dekalogiem kadry takich placówek placówek z oddaniem pochylą się nad przywracaniem „dzikich plemion” cywilizacji chrześcijańskiej. Na dobro Kanadyjczyków wypada zaliczyć okoliczność, że wówczas jeszcze nie było wiadomo o działalności podobnych placówek w Irlandii, o siostrze Bernadetcie, ani o sposobie funkcjonowania seminariów w Niemczech, Stanach Zjednoczonych czy… Polsce. Teraz już co nieco wiemy, ale ta wiedza wyraźnie nie przekonuje ani pana ministra, ani jego klakierów, czyli niemal wszystkich posłów partii aktualnie rządzącej. Im „katolickie wychowanie” wciąż się – zdaje się – podoba, a metody (oraz skutki) nie budzą żadnych wątpliwości bądź refleksji. Widać wciąż wierzą, że cywilizowanie Eskimosów, podobnie jak prostowanie kręgosłupów potencjalnym lewakom i aborcjonistkom, wymaga stosownych, skutecznych metod. A jeśli niezbędne jest w tym celu głodzenie, zamykanie w ciemnicy, bicie czy wreszcie molestowanie seksualne to cóż – w szczytnym celu, jakim jest zbawienie, wszystkie chwyty wydają się dozwolone. No, przynajmniej ludziom o formacji intelektualnej i kwalifikacjach etycznych pana ministra i jego kolegów. Bo przecież cel polskiej szkoły powszechnej został już przez ministra określony. Jest nim… dobrze Państwo zgadli. Jest nim zbawienie! A cel, wiadomo, uświęca wszelkich środki.
Minister i doktor KUL w jednym sam to powiedział. Literalnie! W Kanadzie nie wszystko się udało. Niektórzy „Eskimosi” okazali się tak oporni na przyjęcie „wartości chrześcijańskich”, że ich ewangelizacja zakończyła się tragicznie dla ich karmionych surowym mięsem ciał materialnych. Po prostu pomarli, niektórzy zapewne w mękach, a ich szczątki złożono – z zachowaniem pełnej dyskrecji – na cmentarzach zaimprowizowanych przy „ośrodkach wychowawczych”. Nie było z tym problemu, bo placówki zazwyczaj mieściły się z dala od niedyskretnych oczu, gdzieś w środku kanadyjskich lasów. Już wiadomo, że misja edukacyjna kościoła katolickiego w Kanadzie kosztowała życie niemal tysiąc małoletnich Innuitów. No, ale zapewne ocalono w ten sposób ich nieśmiertelne dusze! Więc „Alleluja i do przodu”, by zacytować klasyka. Minister Czarnek może się zatem spodziewać „zielonego światła” dla swojego programu klerykalizacji i ewangelizacji polskich podstawówek edukacyjnych, a poparcie partyjnych kolegów uzyska przez aklamację.
Bo tylko surowość i konsekwencja, a też „bicie dzieci rózeczką, jak każe Duch Święty”, mogą powstrzymać nad Wisłą triumfalny pochód lewackiego sekularyzmu. 
Brawo ten pan!
Źródło koduj24.pl
Vivat PiS! Vivat dobre zmiany! Wy jesteście bogi, my jesteśmy c h a m y!?
Joanna Senyszyn szokuje na Twitterze! “Trzeba Czarnka odwołać, ale jeśli się nie uda, po prostu wywieźć na taczce”. Społeczeństwo liczy na taczkowe doświadczenie i pomoc „Solidarności”.
Takich Czarnków w PiSie na wysokich stanowiskach państwowych jest na pęczki, i wszystkich odwołać się tak po prostu nie da.
Minister Czarnek, jest człowiekiem o poglądach ultrakonserwatywnych wielokrotnie atakował mniejszości seksualne i głosił poglądy odpowiadające ideologicznemu repertuarowi skrajnej prawicy. Tacy religijni fundamentaliści nie powinni piastować wysokich stanowisk państwowych, bo to jest legalizacja terroryzmu!? 
17 06 2021 Zdaniem Kaczyńskiego Moskwa ma gotowe plany inwazji. Dowód? Ostatnie cyberataki.
W zeszłym tygodniu  odkryto ataki hakerskie na konto ministra Michała Dworczyka. Ujawniono,  że „zhakowanych miało zostać od 4 do 4,5 tys. kont, a hakerzy przejęli łącznie około 70 tys. e-maili”. Jak dowiadujemy się dzięki  Onetowi, „w środę odbyły się tajne obrady Sejmu, w czasie których przedstawiona została informacja rządu na temat ostatnich cyberataków na polityków rządzącej formacji. Tajne obrady zakończyły się po godz. 15”.
Każdy urzędnik państwowy i nie tylko podpisuje klauzulę RODO i różne oświadczenia o poufności. Czy członków pisowskiego Rządu to nie obowiązuje? Muszą jak baby z magla, pisać o sprawach państwowych w prywatnych mailach ??? Na domiar wszystkiego Kaczyński, który niemal boi się spadającego liścia, otacza się szwadronami policji i ochroniarzy, nie pójdzie sam na Stare Powązki na grób rodzinny nawet w środku białego dnia,  z zadowoleniem straszy innych. Tak, jak to zrobił podczas niejawnych obrad Sejmu, kiedy stwierdził, że za ostatnimi cyberatakami stoi oczywiście Moskwa, która ma już gotowe plany ataku na Polskę. Maniu, Maniu już jestem na pierwszym piętrze.
Prezes, o czym wszyscy wiedzą,  ma nadprzyrodzone zdolności wyszukiwania czyhających wokół wrogów, najczęściej wymyślonych. Zapowiada więc projekt ustaw „które dadzą rządowi nowe narzędzia do czuwania nad bezpieczeństwem cyfrowym”. Ponadto  Jarosław Kaczyński stwierdził, że  „w Sejmie jest wielu ludzi nieprzyjaznych państwu polskiemu, ale jest tu minister Zbigniew Ziobro i wszystko notuje” . Pańskie oko konia tuczy? „Wszyscy posłowie otrzymali ulotkę dotyczącą cyberbezpieczeństwa i tego, jak powinni się zachować w razie ataku, ale liczyli na rzetelną merytoryczną informację a takiej nie otrzymali” ujawnił  szef Klubu Lewicy, Krzysztof Gawkowski. W sprawie zabrali też głos sam Dworczyk  i premier Mateusz Morawiecki.
Podczas posiedzenia Sejmu do dziennikarzy wychodzili pojedynczy posłowie mówiąc, że „liczyli na rzetelną, merytoryczną informację a to co się dzieje to  kpina z instytucji niejawnego posiedzenia.” Zażądali od Morawieckiego „żeby w ciągu 12 godzin wszyscy zostali indywidualnie poinformowani, czy zostały przejęte ich konta”. Brawo  wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński! Tylko tak dalej!
Żródło: onet.pl
Skoro to były tajne obrady sejmu, to skąd wiadomo co powiedział Kaczyński!? Tak się zastanawiam po kiego Moskwa ma zaatakować Polskę, skoro rządzi w niej PiS!?
Kaczyński chciał by Polska była ,,samotną bezbronną wyspą” i do tego doprowadził!? Tylko patrzeć jak wojsko USA wycofa się taktycznie za Odrę!
Putin, jak tylko się budzi to zaraz bierze mapę i marzy o inwazji na Warszawę połykając po drodze bałtyckie mini państewka. Jak już się dobrze obudzi to mu przechodzi i rozczarowuje Macierewicza, Targalskiego i Sakiewicza. Inwazji jak nie ma tak nie ma... No ale nie o mokre sny Putina mi chodzi bo on może sobie śnić co mu się podoba. O Polsce mówię. Jesteśmy gdzie jesteśmy i tego nie zmienimy.
Z forum: Na tajnym posiedzeniu Sejmu Kaczyński oznajmił, że Moskwa ma gotowy plan inwazji na Polskę. Nic tylko czekać wizyty Heiko Maas'a u Ławrowa, zawarcia paktu i mamy wojnę. Leczenie Kaczyńskiego już nic nie da. Przypadek beznadziejny.
„w Sejmie jest wielu ludzi nieprzyjaznych państwu polskiemu, ale jest tu minister Zbigniew Ziobro i wszystko notuje” Jak nic Kaczyński szykuje się do delegalizacji opozycji, a te notatki Ziobry będą dowodem „zdrady” i podstawą oskarżenia prokuratorskiego i w konsekwencji delegalizacji partii. Kaczyński i spółka władzy nie oddadzą nigdy, ale do tego muszą opozycję zdelegalizować i zmienić konstytucję. To jest oczywista oczywistość, więc jest to tylko kwestią czasu. Oczywiście czekają nas wtedy rozruchy, które Kaczyński z przyjemnością krwawo będzie próbował stłumić. Nie po to przecież zbroił służby w dużą ilość pocisków używanych przeciwko demonstrantom, co bodajże pod koniec 2019 r. pisały media. Jak zresztą wynika z maili Dworczyka, plany krwawego tłumienia protestów już były przy demonstracjach kobiet. Dlaczego więc Kaczyński miałby się zawahać przed wcieleniem tego w życie przy jeszcze większych protestach ludności po delegalizacji opozycji i nielegalnej zmianie konstytucji? Kwestia Moskwy jest oczywista, bo wzorem Baćki „ciepłego człowieka” Kaczyński zwróci się o pomoc do Putina. Uprzedzenie, że „Moskwa ma plany napaści na Polskę” to po prostu ujawnienie, że Putin pomoże PiS w utrzymaniu władzy tak, jak pomaga Łukaszence. Jest przecież oczywiste, że po takich krokach, jak delegalizacja opozycji, zmiana konstytucji i wysłanie służb przeciwko protestującym w Unii nas już nie będzie i nawet wojska amerykańskie nie staną w obronie obywateli, bo Biden szybko je wycofa. Zresztą w Unii nie będzie nas już wcześniej – wystarczy tylko wyrok TK, że konstytucja jest ponad prawem unijnym i międzynarodowym, co zapewne orzekną, jak tylko Unia zablokuje przelanie kasy z Funduszu Odbudowy i uruchomi mechanizm praworządności.
13 06 2021 Tusk powiedział coś po niemiecku!
Konrad Fijołek, kandydat opozycji na prezydenta Rzeszowa, nie oszukał rządu na dostawie nieistniejących respiratorów, nie sprzedał państwu lewych maseczek za potrójną cenę, nie wcisnął naszemu wojsku tysięcy chińskich zabawkowych kompasów, nie wydał milionów na nielegalne wybory ani nie kupił sobie dziesiątków pałacyków i parceli za niewiadome pieniądze. Gdyby to zrobił, zapewne nie spadłby mu włos z głowy. Ale kandydat na prezydenta Rzeszowa wykonał coś znacznie gorszego: kilka miesięcy temu użył brzydkich słów. Konkretnie jednego, zapożyczonego od pań ze Strajku Kobiet, które wyraziście określało ich stosunek (!) do PiS. Co gorsza, ówczesny radny miejski Fijołek zamiast nazwy partii, którą należy j…ać, użył sformułowania „Kaczystan”.
Nieszczęsny autor inkryminowanego wpisu nie ogłosił, wzorem Daniela Obajtka, że cierpi na syndrom Tourette’a, w wersji dotąd nieznanej medycynie, bo objawiającej się jednorazowym tylko atakiem koprolalii (mimowolnym wypowiadaniem niecenzuralnych słów). Nic więc dziwnego, że zagotowało się w kręgach władzy. „Oto obraz kultury totalnej opozycji!” – zagrzmiał najpierw Patryk Jaki, upowszechniając wszem i wobec zrzut ekranu z zapisem wypowiedzi konkurencyjnego kandydata. „Zgroza!” – krzyknęli chórem prominenci oraz funkcjonariusze partyjnej TVP i dworacy udający dziennikarzy w służalczych mediach. I trzeba przyznać, że ten jęk trwogi trafił do ludu. Bo obecna władza nabyła już sporą wprawę we wszechstronnym uwypuklaniu i szerokim upowszechnianiu najdrobniejszych niedomogów opozycji. Ba, potrafią je nawet uwypuklać i upowszechniać w sytuacji, gdy akurat żadne niedomogi nie występują. Dobrym przykładem jest tutaj list wicemarszałka polskiego Sejmu do zwyciężczyni białoruskich wyborów prezydenckich. Okazało się, że pani Cichanouska afiszowała się z politykami opozycji nie wiedząc, co robi, więc Terlecki pospieszył wyjaśnić, z jakim to szemranym draństwem białoruska przywódczyni się pospolituje. Ujawnił przede wszystkim, że PO ma na sumieniu sześciokrotną przegraną w rozmaitych wyborach. Co prawda, wcześniej PiS przegrał wybory również sześć razy, ale za to Prawo i Sprawiedliwość nigdy w życiu nie było antyrządowe… Terlecki uświadomił też, że w strasznych czasach rządów Tuska wszystkie ośrodki władzy państwowej oraz ogromne środki finansowe pozostawały pod całkowitą kontrolą ówczesnej władzy, natomiast „Prawo i Sprawiedliwość nigdy takiej władzy nie miało i nie ma jej obecnie„. Wicemarszałek wymienił przy okazji przykłady sekowania opozycji przez PO i katowania Bogu ducha winnych nacjonalistów przez podporządkowaną Tuskowi policję. Podkreślił również, że dzisiejsza opozycja kwestionuje legalność państwowych instytucji, wspiera sędziów łamiących prawo, a przede wszystkim nie uznaje wyniku demokratycznych wyborów. Co prawda, nikt dotąd nie znalazł żadnej wypowiedzi żadnego polityka opozycji kwestionującego legalność wyborów, ale przecież jeśli prezes powiedział, że nie uznają ich wyniku, to nie uznają.
Metoda przypisywania przeciwnikom własnych wad i bezprawnych czynów za pomocą faktów importowanych z księżyca nie jest wynalazkiem Kaczyńskiego, ale trzeba przyznać, że po przejęciu tej techniki od bardziej zaawansowanych dyktatorów została ona rozwinięta i szczegółowo doprecyzowana. A w wykonaniu speców z kiedyś publicznej, a dziś partyjnej telewizji, procedura opluskwiania stała się wręcz sztuką. Wręcz laboratoryjnym przykładem jest aktualna nagonka na Donalda Tuska. Kiedy były premier zapowiedział powrót do czynnej polityki, na Nowogrodzkiej powiało grozą. I zaraz w podległych mediach rozpoczęła się metodycznie zaplanowana i nadzorowana histeria. To już nie jest prymitywna akcja prostego szczucia i prymitywnego opluwania zamordowanego potem prezydenta Adamowicza. To kunsztowna operacja, wskutek której Donald Tusk nie może być już tylko wątpliwym patriotą i przestępcą dyplomatycznym, który polską rację stanu przehandlował za jakieś nie wiadomo co, obiecane mu przez Putina. 
Dzisiaj Donald Tusk po prostu nie jest Polakiem. To zwyczajny Niemiec. NIEMIEC! I polska telewizja ma tego liczne dowody. Po pierwsze, Tusk zna, oprócz angielskiego także język niemiecki, a co gorsza – on czasem się nim posługuje! Po drugie, miał jednak dziadka w Wehrmachcie. Po trzecie, założoną przez niego partię KLD (Kongres Liberalno-Demokratyczny) wspierało niemieckie CDU, a robiło to tak skrycie, że do dziś nie znaleziono żadnego dowodu tych dotacji. Po czwarte, Tusk odebrał nagrodę im. Walthera Rathenaua, pisarza, polityka i przemysłowca, który nie dość, że był Niemcem, to jeszcze Żydem! Ktoś nie doczytał, że Rathenau za swoja działalność i pochodzenie został zamordowany i dziś nazywany jest „pierwszą ofiarą III Rzeszy”. W TVP relacja z wręczenia Tuskowi nagrody jego imienia zilustrowana została zdjęciami Hitlera i Stalina…Gdyby komuś było jeszcze mało, propagandziści prezesa Kurskiego wyliczają kolejne zbrodnie byłego premiera RP i szefa byłej rządzącej PO, które sprowadzają się do tego, że Donald Tusk prowadził szarżę przeciwko Polsce w imię interesów państw zachodnich z Niemcami na czele, którym nie w smak, że Polska za rządów PiS nadzwyczajnie rozkwitła. Takie i podobne tezy ilustrowane są m.in. obrazem szarży wojsk krzyżackich z filmu Aleksandra Forda. A to jeszcze nie wszystko. Przed nami projekcja filmu TVP „o życiu i dokonaniach” Donalda Tuska. Film jest supertajny, dlatego w prawicowych mediach znaleźć można liczne szczegóły fabuły tego dzieła. Będzie więc o tym, jak ojciec lał Donalda pasem, jak dorosły Tusk zamieniał w trumnach ciała ofiar katastrofy smoleńskiej i z jakim ożywieniem rozmawia z Putinem. Zapowiadany jest także obraz (fałszywka) przedstawiający Tuska jako menela z siatką pełną piwa. A na bis planowana jest wstrząsająca prezentacja byłego premiera (i zdaniem propagandzistów PiS byłego Polaka), który najbezczelniej mówi coś po niemiecku. No, po prostu zgroza!
Źródło koduj24.pl 
10 06 2021 Tylko jedność Polaków pozwoli nam przetrwać!
Dotychczas bowiem stawialiśmy na USA, które w jakimś stopniu tworzyło nad nami tzw. "parasol ochronny" i traktowało nas jako swój kraj w Unii Europejskiej. Stąd było przyzwolenie i poparcie dla V4 czy Trójmorza oraz negatywna postawa Stanów Zjednoczonych wobec drugiej nitki niemiecko-rosyjskiej rury Nord Stream. Jakby nie patrzeć to też USA sprzyjały budowie u nas Centralnego Portu Komunikacyjnego, rozbudowie morskiego terminala gazowego LNG, Baltic Pipe, Via Carpatia, Via Baltica czy Przekopowi Mierzei Wiślanej.  Wprowadziły też do nas swoje wojska jako wschodnią flankę NATO. W założeniach administracji D. Trumpa to Polska miał być krajem stanowiącym trzon międzynarodowych porozumień mających na celu stworzenie przeciwwagi dla Niemiec i Rosji, które ponad głowami krajów europejskich od zawsze się dogadywały, zgodnie zresztą z ideą kondominium rosyjsko-niemieckiego i budowy przez Niemcy tzw. Mitteleuropy i określenia stref wpływów Rosji i Niemic w Europie. 
Sytuacja diametralnie się zmieniła. J. Biden (K. Harris?) odwrócił wektory polityki zagranicznej USA. Teraz stawiają one na Niemcy i będą dążyły do pozyskania Rosji w walce hybrydowo-gospodarczej z Chinami. Cofnięcie sankcji wobec budowy Nord Stream 2 to niestety tylko początek tej zmiany polityki. Zresztą już widzimy jej skutki. Balitic Pipe jest sabotowany przez Danię, nastąpił konflikt z Czechami w sprawie kopalni Turów mogący zagrozić V4, nagle były jakieś duże kłopoty w Bełchatowie, Australia żąda od nas horrendalnych odszkodowań, Róża Gräfin von Thun und Hohenstein kolejny raz judzi w PE i KE przeciw Mierzei Wiślanej, KE kieruje do TSUE sprawę przeciwko Polsce w związku z przepisami dot. zamówień publicznych a PE przyjął skandaliczną rezolucję przeciwko Polsce w sprawie mechanizmu warunkowości. Nie można oprzeć się wrażeniu, że wszystko to nie jest przypadkowe i mamy do czynienia ze zintegrowanym czasowo atakiem na nasz kraj. Cofnięcie poparcie dla nas przez USA było tylko iskrą, która uruchomiła antypolskie procesy zawieszone wcześniej podczas prezydencji D. Trumpa. Niemcy po prostu czekały i tak naprawdę przeczekały jego prezydenturę a teraz wszystko idzie zgodnie z ich ponadczasowymi celami, w których Polska i Polacy są traktowani jako wyrobnicy na ich usługach. Ten ich gen antypolskości drzemie w nich od zawsze.
W naszym kraju zaś kłócimy się o wielkie bzdury. Jesteśmy w stanie wydrapać sobie oczy za PiS czy PO. Przecież to jest śmieszne i świadczy o tym, że nic nie nauczyliśmy się z naszej historii. Takie wewnętrzne kłótnie zawsze prowadziły Polskę do upadku. Czy naprawdę aż tak trudno to zrozumieć? Czy musimy powielać błędy naszych przodków? Mamy wspaniałą historię, swój język, tradycję, wiarę, obrzędy, naszą ziemię i bogactwa naturalne, morze i góry, jeziora, lasy. Polska to piękny kraj i szanujmy to, że ją mamy a nie wystawiajmy jej na licytację wielkich (lub uważających się za wielkie) mocarstw! Zawsze w czasach trudnych to jednak potrafiliśmy się zjednoczyć i teraz właśnie jest taki czas. Czas dla nas wszystkich, niezależnie czy uważamy się za prawicowych zwolenników PiS czy też za zwolenników PO albo Lewicy.
Nie wiem, czy PiS jest prawicą sensu stricto. Tak już nie jest, bowiem dziś trudno uznać kogoś za prawicowca czy lewicowca. Te podziały przeszły do lamusa. Teraz liczą się konkretne posunięcia rządzących nami partii. Na dziś jest to PiS, którego wielu - jak np. R. Ziemkiewicz - uważa za socjalistyczną odmianę przedwojennej sanacji. Czy tak jest w rzeczywistości? Można się pokusić o stwierdzenie, że chyba tak skoro rozdaje on pieniądze "na prawo i na lewo", przy jednoczesnym uderzeniu w finansowe podstawy tzw. "klasy średniej". To jest czysta polityka i ekonomiczne podejście do gospodarki Johna Maynarda Keynes'a. Czy jesteśmy w stanie efektywnym  popytem nadrobić nasze zaległości? Czy inwestycje publiczne są w stanie zaspokoić nasze marzenia o doprowadzeniu Polski do krajów wysoko rozwiniętych? Tego nie wiem, bo wszystko się może zdarzyć. 
Natomiast - o czym zawsze mówiłem - Polacy nie mają się czego wstydzić. Jesteśmy ludźmi bardzo pracowitymi i kreatywnymi, co właśnie widać teraz w czasie pandemii koronawirusa. Wszystkie wskaźniki czy współczynniki gospodarcze są u nas bardzo dobre i przewyższają wszystkie kraje UE. Mamy najniższe bezrobocie, eksport notuje najwyższe wartości od lat a polski wzrost gospodarczy (PKB) odbiega pozytywnie od innych. Z tego możemy być naprawdę dumni, bowiem pokazujemy krajom europejskim, że potrafimy być od niech zdecydowanie lepsi. Może stąd wynika taki krytycyzm ważnych (lub uważających się za ważnych) krajów wobec Polski. Kompleksy niższości próbują po prostu zniwelować atakiem na nasz kraj i ogólnie Polaków. Tak więc mamy kolejne - oprócz wskazanych wcześniejszych jak język i tradycja - argumenty, aby przeciwstawić się kreowanej przez genetycznych antypolaków i rodzimych zdrajców Polski "polityki wstydu": naszą kreatywność i pracowitość. Potrafimy o wiele więcej niż nam się wydaje albo zostało to nam wtłoczone. Naprawdę możemy być z nas dumni!
Pamiętam jak onegdaj pracowałem w dużej firmie niemieckiej, która w międzyczasie zakupiła polską firmę, w której wcześniej się zatrudniłem. Po jej przejęciu miałem wątpliwą przyjemność współpracy z niemiecki właścicielami. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie potrafili odczytać przygotowanych przeze mnie analiz w najnowszej wersji Excela. Okazało się, że nie byli w stanie jeszcze zakupić tej wersji i opierali się na wcześniejszej, o dwie numeracje niższej. I to nie był jedyny taki przypadek, ale symptomatyczny. Nie dziwi więc, że tak chętnie Niemcy potrzebują naszych informatyków, choć i są wściekli, że Polacy teraz nie chcą zbierać ich szparagów. Musimy się po prostu szanować, bo jak my sami nie będziemy to nikt nas nie będzie darzył tym szacunkiem. Ale tak naprawdę w obecnej sytuacji liczy się jedność Polaków i tych, którzy czują się Polakami. Musimy - jako Polska - pokonać obecne trudności i niewesołą sytuację geopolityczną. Może jednak należy postawić na Chiny i zgodę dla nich na budowę przez nasz kraj ich Nowego Jedwabnego Szlaku? A może na Turcję, która być może nie będzie w stanie dogadać się z J. Bidenem? Nie wiem, ale musimy być teraz jednością, jednością narodową, bo naprawdę czekają nas trudne lata. 
Źródło: niepoprawni.pl
Biden chce spotkać się z Putinem, i omówić sporne kwestie!? Znaczy się podzielą się strefami wpływów!? Najważniejsze że Niemcy skończą budowę Nord Stream 2, a mogliśmy mieć ten rurociąg na terenie Polski, i liczyć pieniądze, ale za Oceanem zdecydowano inaczej!? Kaczyński doprowadził do tego że Polska nie ma sąsiadów ale wrogów!? 
06 06 2021 Cham chamem, na wieki wieków… amen.
Dwa ostatnie wydarzenia zdumiały i zbulwersowały nawet ludzi przekonanych, że nic co pisowskie nie jest w stanie ich zaskoczyć. Oto Piotr Duda, przewodniczący zblatowanej z PiS „Solidarności”, zażądał usunięcia słowa „Solidarność” z odsłoniętego właśnie pomnika, który ma formę właśnie słowa „Solidarność”. Natomiast Ryszard Terlecki wicemarszałek tego Sejmu, który przed miesiącem uchwalił zdecydowany „sprzeciw wobec brutalnej kampanii represji rozpętanej przez władze białoruskie przeciw obywatelom Białorusi”, zaproponował liderce tamtejszej opozycji, żeby już nie oczekiwała wsparcia od polskich władz, tylko sobie „poszukała pomocy w Moskwie”. Te dwa z pozoru tak różne wydarzenia łączy coś więcej niż tylko bezmyślna głupota.
Szef „Solidarności” zapowiedział donieść do prokuratury, że najbardziej znani działacze związkowi z czasów, gdy „S” była jeszcze niezależna i samorządna, zawłaszczyli symbol, który dziś jest własnością Dudy i Kaczyńskiego, oraz że opozycja nielegalnie uczciła 32. rocznicę wolnych wyborów – wielkiego zwycięstwa 10-milionowego ruchu, w związku z czym odsłonięty właśnie pomnik należy zburzyć. Wicemarszałek Terlecki natomiast postanowić zburzyć życzliwe relacje między państwem polskim a zdecydowaną większością narodu białoruskiego, a to dlatego, że opozycja polska zawłaszczyła sobie nienależne prawo do kontaktów z opozycją zagraniczną. Przedstawicielka prześladowanych Białorusinów najbezczelniej wzięła udział w obchodach rocznicy polskich wolnych wyborów, uczestniczyła w odsłonięciu pomnika „Solidarności” oraz spotkała się nie tylko z prezydentem RP, ale również z prezydentem Warszawy. A na dokładkę pozwoliła się zaprosić na imprezę młodzieżową Campus Polska Przyszłości organizowaną – o zgrozo! – przez Rafała Trzaskowskiego, a to oznacza, że zamierza „reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce”, czyli w gruncie rzeczy „bierze udział w werbunku antyrządowych kadr”. Terlecki wyjaśnił też, że odmowa poparcia zwyciężczyni białoruskich wyborów prezydenckich przez polskie władze usprawiedliwiona jest również tym, że Cichanouska „traci sympatię większości Polaków”. Sam oczywiście nie stracił sympatii Polaków spotykając się z przewodniczącą izby wyższej białoruskiego parlamentu Maryjanną Szczotkiną, autoryzując tym samym bezprawny organ nie pochodzący z uczciwych wyborów.
Oprócz podobieństw jest też różnica między „występami” Piotra Dudy i Ryszarda Terleckiego. Wystąpienie tego pierwszego nie odbiło się szerszym echem. Ot, człowiek coś tam palnął, powiedział, co wiedział, ale „on już tak ma”. Natomiast kompromitujący wygłup Terleckiego obiegł całą Europę. I nie wiadomo, co bardziej niedorzeczne: teza wicemarszałka, że Cichanouska, uznawana przez cywilizowany świat za prezydenta Białorusi, nie ma prawa spotkać się z nikim, kogo nie lubi polska władza, czy też dziwaczne usprawiedliwienia wybryku polskiego polityka najwyższej rangi, liczne w lokajskich mediach. Pełną odpowiedzialność za ten incydent ponosi tam opozycja, pozwalająca sobie zapraszać osoby, z którymi kontaktować się może tylko władza, natomiast reakcja wicemarszałka, „znanego przecież z bezkompromisowych ocen i opinii”, była usprawiedliwiona, a ponadto tylko „jednorazowa i emocjonalna”.
Na pewno jednorazowa? Gdy w 2018 roku na Litwie trwała agresywna lituanizacja oświaty i kultury, polska mniejszość sprzeciwiała się ograniczeniu jej praw do kształcenia w języku polskim, licząc na wsparcie polskiego rządu. Doczekała się reakcji wicemarszałka polskiego Sejmu, który w wywiadzie dla litewskiego portalu delfi.lt oświadczył, że organizacje polskich mniejszości narodowych w innych krajach muszą brać pod uwagę interesy państwa polskiego, a państwo „nie może być zakładnikiem swojej mniejszości”. Tym samym ogłosił, że rząd PiS gotowy jest poświęcić interesy Polaków na Litwie w zamian za niejasne korzyści współpracy z tamtejszym prawicowym rządem… Tyle w sprawie „jednorazowego i incydentalnego” wyskoku wicemarszałka. Równie prawdziwa jest opinia, że skandaliczne bonmoty Terleckiego są tylko emocjonalną odpowiedzią na jakieś wredne prowokacje. Brak miejsca, by zacytować wszystkie jego złośliwe kpiny z przeciwników, z obcych, z ludzi LGBT+, a także z parlamentarzystów, szyderstwa wygłaszane na chłodno, często z wyzywającym uśmiechem. Z fotela marszałka Sejmu słyszeliśmy już wiele docinków, złośliwości i zwykłych chamskich odzywek w rodzaju „siadaj, pajacu”, “co pan za brednie opowiada”, “kto pana tu wysłał?” itp. Posłance Klaudii Jachirze, która z trybuny wygłosiła swoje uwagi do Funduszu Odbudowy, Terlecki odpowiedział: „Czasem można po prostu poziom głupoty przekroczyć” …
Długa jest lista ludzi, których profesor nauk humanistycznych obrzucił inwektywami. Próbował rozdeptać nawet wielkiego aktora Janusza Gajosa, bolejącego z powodu dzielenia Polaków przez Kaczyńskiego, pisząc: „Mali, śmieszni ludzie. Wydaje się im, że występują na Narodowej Scenie, a to tylko teatrzyk marionetek„… Terlecki jest też autorem wielu prowokacyjnych i bezczelnie kłamliwych opinii. Bez mrugnięcia okiem wmontował film „Kler”, (którego nie widział, bo… nie miał czasu) w „falę ataków na katolików i Kościół”. Na ostatniej prostej kampanii do wyborów parlamentarnych 2019 roku wkurzył Polaków twierdząc, że „publiczna służba zdrowia w Polsce uchodzi za jedną z najlepszych w Europie„. Cynicznie szczuł na przyzwoitych ludzi z wymiaru sprawiedliwości twierdząc, że państwo zbyt pobłażliwie podchodzi do działalności politycznej sędziów. Głosił również tezę, że państwo powinno siłą zagonić lekarzy do pracy przy pacjentach z koronawirusem. Itd., itp.
Jak takiego nazwać? Bo przecież Terlecki, mimo pewnych niezdrowych symptomów, nie jest ani durniem (w odróżnieniu…), ani niespełna rozumu. Trudno go zaszufladkować nawet sięgając do historycznych wzorców z początków wolnej Polski. Nie pasuje do nawiedzonych polityków z formacji narodowo-katolickich, których powszechnie nazywano oszołomami. Nie można go też skojarzyć z agresywnie wzmożonymi przedstawicielami młodych gniewnych, zwanymi „pampersami”, którzy obsiedli publiczną telewizję. Terlecki nie pasuje do żadnej grupy ówczesnych wzmożonych patriotów, a to z prostego powodu: trudno mu zarzucić jakąś ideowość. Raz mówi to, raz tamto, raz tak, raz inaczej. Nie jest też koniunkturalistą, bo często sam sobie szkodzi, sprzedając własną partię i kolegów dla dobrego bon-motu. Ale też nie jest jajcarzem na etacie pisowskiego błazna, bo znacznie częściej irytuje i jątrzy niż rozśmiesza.
Kim więc jest ten gorliwy katolik – rozwodnik, który dla drugiej żony zostawił troje dzieci i który jawnie kpi z ewangelicznej reguły miłości bliźniego? Kim jest ów były naczelnik w krakowskim IPN, zaprzysięgły wróg esbeków, który bez żenady ujawnił mroczną przeszłość własnego ojca, tajnego współpracownika SB? Kim jest profesor światłych nauk humanistycznych, który nic nie chce wiedzieć o tolerancji, którego pasją życiową jest szczucie i podjudzanie, a przyjemnością zdaje się być obrażanie ludzi myślących samodzielnie? Opinia mojej babci, która o ludziach pokroju Terleckiego mawiała: cham chamem, na wieki wieków, amen – wydaje się w tym przypadku niezasłużenie dobrotliwa.
Źródło koduj24.pl
"Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowskiego, to niech szuka pomocy w Moskwie" — napisał na Twitterze Terlecki!?
A tymczasem Terlecki spotyka się ze Szczotkiną wiceprzewodniczącą parlamentu Łukaszenki!?Nie ma to jak reklamować reklamować reżim przez przedstawiciela reżimu!? Nie ma to jak reklamować reklamować reżim przez przedstawiciela reżimu!?
Piotr Duda, żołnierzyk stanu wojennego, który 13 grudnia pacyfikował siedzibę Telewizji Polskiej. Tak, wiem, że był szwejem w służbie czynnej i wykonywał rozkaz, ale znałem osobiście i naocznie żołnierzy służby czynnej, którzy w tę noc potrafili odmówić wykonania rozkazu, co kończyło się natychmiastowym zakuciem w kajdany przez WSW. Pewnie dziś marzy o kolejnej pacyfikacji ! Oj polatałoby się z giętką „białą pasztetówką”, polatało jeszcze....
Przypomnijcie, proszę, kiedy i z kim walczył Piotr Duda, żebyśmy żyli w wolnym i demokratycznym kraju? Chyba ze stołem, o stołki! A niech mnie, ten "bohater" narodowy, wedle przykładu, podarł nawet decyzję Trybunału o wydaniu zabezpieczenia. 
29 05 2021 Zmierzch Ziobry? – wywiad z prof. Antonim Dudkiem.
Znany politolog Antoni Dudek udzielił wywiadu  #TYLKONATEMAT: „Uważam, że rola Zbigniewa Ziobry w polskiej polityce powoli zmierza ku końcowi. To jest ten z pierwszoplanowych polityków, przed którym widzę najmniejsze szanse na sukcesy w przyszłości”. W przypadku zarządzenia wcześniejszych wyborów, a może do nich dojść na wiosnę przyszłego roku, to szef Solidarnej Polski straci najwięcej. „Moja teza jest taka, że na Nowogrodzkiej zdecydują się na przyspieszenie wyborów, jeśli Polski Ład – który w istocie jest programem wyborczym PiS – przyniesie jesienią spodziewany efekt odbicia sondażowego”. Gdyby partia rządząca odzyskała wysokie poparcie, to przedterminowe wybory byłyby bardzo prawdopodobne. Wyraźnie widać, że prezes Kaczyński walczy mocno o poparcie – stąd ta jego ogromna aktywność w mediach, niespotykana w ostatnich latach. I raczej nie chodzi o to, by PiS przeczekał trudny czas w roli silnej opozycji. Kaczyński ma świadomość tego, że on sam może już nigdy nie odzyskać władzy. „Przedterminowe wybory miałyby więc posłużyć PiS do pozbycia się tych kłopotliwych „biedakoalicjantów”. Czyli ziobrystów i gowinowców , którzy co i rusz utrudniają rządzenie ekipie z Nowogrodzkiej”. Nie ma żadnych dowodów na to, że Solidarna Polska i Porozumienie, idąc samodzielnie do wyborów uzyskają wynik ponad 3 %. Zatem to nie oni dają Kaczyńskiemu poparcie. Obecnie PiS ma z nimi więcej kłopotów niż korzyści.
„Kaczyński raczej przestał wierzyć, że Solidarna Polska i Porozumienie pozwolą mu na uzyskanie większości konstytucyjnej, na co do 2019 roku prezes z pewnością pokładał nadzieje”. Czyli wariant węgierski zdobycia konstytucyjnej większości w Sejmie nie sprawdził się. Musiał widzieć, że szczytem możliwości było wygranie wyborów prezydenckich przez Andrzeja Dudę  minimalną ilością głosów. „Aktualnie najbardziej optymistyczny dla PiS scenariusz jest więc taki, że wyniki kolejnych wyborów pozwolą im na utrzymanie większości w Sejmie”. A do tego „przystawki” nie są mu już potrzebne. „Znając mentalność polityczną prezesa Kaczyńskiego – a obserwuję ją od ponad ćwierć wieku – nie wierzę, że on autentycznie chce się na nowo dogadać z Ziobrą i Gowinem”. Co zrobią jego koalicjanci? Gowin ma sytuację znacznie prostszą – współpraca z Kosiniakiem-Kamyszem, który wprost zaprosił go do Koalicji Polskiej. Druga opcja to dogadanie się z Polską 2050 albo Platformą. To pierwsze byłoby zapewne łatwiejsze, bo powrót do PO może okazać się zbyt trudny, zwłaszcza, że ta partia skręca mocno w lewo.
Ziobro ma autentyczny problem. Oczywiście, członkowie tej partii już odgrażali się, że dogadają się z Konfederacją. „Taki scenariusz jest jednak mało realny. Konfederacja jest formacją, która już cierpi na nadmiar liderów i brak integracji”. W Konfederacji już ścierają się 2 skrzydła: nacjonalistyczne i libertariańskie. Ziobro, jako człowiek z zupełnie innej bajki, tylko dołożyłby im kłopotów. Dlatego profesor Dudek sądzi, że po rozstaniu z PiS rola tego polityka znacznie się zmniejszy. Czy wcześniejsze wybory opłacają się opozycji? Przy ich retoryce, że PiS jest największym złem, oczywiście musieliby poprzeć taki wniosek. „Nie wyobrażam sobie, że Platforma mogłaby zagłosować przeciw uchwale o samorozwiązaniu Sejmu”, niezależnie, czy będą, czy nie będą gotowi na wybory.
„Na tym w ogóle polega cały problem Platformy, że kiedy Kaczyński rzuca im rękawicę, oni muszą ją podnieść. Już prędzej Lewica mogłaby w tej sprawie kręcić, ale ona nie ma żadnego znaczenia. Żeby osiągnąć tę większość potrzebną do rozwiązania Sejmu, muszą jednogłośnie zagłosować posłowie PiS i PO”.
Oczywiście, dla PiS byłoby korzystne, gdyby PO odrzuciła uchwałę o samorozwiązaniu Sejmu. Mogliby wtedy utyskiwać na mierność głównej partii opozycyjnej, że ucieka od odpowiedzialności itp. A przecież są inne metody rozwiązania Sejmu – np. przez prezydenta na skutek nieuchwalenia ustawy budżetowej.
Na razie PiS zyskuje na wprowadzeniu Polskiego Ładu. „Pytanie, jak wiele i na jak długo? Obiecanie większości obywateli, że będą mieli wyższe dochody musiało zadziałać”. Pytanie, czy partia rządząca odzyska tych obywateli, których straciła w okresie pandemii. Tymczasem do terminowych wyborów mamy 2 lata. Obietnice do tego czasu zwietrzeją, a ludzie oswoją się z wprowadzonymi rozwiązaniami. Polski Ład jest „olbrzymim obciążeniem dla budżetu, kosztem zadłużania państwa PiS obiecuje kolejne złote góry. Czy to się da jeszcze zwielokrotnić w roku wyborczym? Pewnie już nie”. Na dodatek nie wiadomo, ile czasu Kaczyński jeszcze wytrzyma ze swoimi koalicjantami. Trzeba będzie w końcu Polakom wyjaśnić, dlaczego sądownictwo działa gorzej niż kiedykolwiek. Wyborcy PiS też to w końcu zauważą i zaczną stawiać kłopotliwe pytania. „Trzeba będzie więc znaleźć winnego… Ziobro wie, czym to grozi, więc już sam znalazł winnego w premierze Morawieckim”.
„Kaczyński ma dla wyborców fantastyczne uzasadnienie decyzji o pozbyciu się Gowina i Ziobry. Zacznie trudniej będzie mu w przyszłości uzasadnić, dlaczego ich ciągle toleruje”.  Jeśli faktycznie zrzuci winę na Ziobrę za kiepskie działanie sądów, a na Gowina za problemy z polityką społeczną, jego zwolennicy zaczną pytać, dlaczego trzymał ich tak długo. Pytanie, kto szybciej zdąży zwalić winę na kogo.
Źródło: natemat.pl
Z forum: W tej „puszce z Pandorą” nikt już się z nikim nie dogada. Pytanie, czy to w ogóle ma jakieś znaczenie ? Moim zdaniem, nie. Polska stała się garem przypalonego bigosu, który nadaje się już tylko do wyrzucenia.
Czyżby Ziobro oddał teczki z hakami? Skoro nie oddał to rządził będzie.
28 05 2021 Jeszcze o polskim ładzie, czyli pana prezesa recepta na normalność.
To jest dopiero szczerość! To się nazywa mówienie prawdy prosto w oczy, a nie, jak inni, między wierszami. Na coś takiego stać niewielu, ale – co wiemy od wczoraj – na pewno stać prezesa wszystkich prezesów, szefa PiS. Dowiódł tego w szeroko dziś cytowanym wywiadzie dla tygodnika „Wprost”, gdzie wprost wypowiedział się o ograniczeniu – z inicjatywy jego partii – prawa do aborcji. Co miał do powiedzenia kobietom i w ogóle – tej części społeczeństwa, która uważa przymus rodzenia głęboko upośledzonych płodów za wyrafinowaną torturę? Ano, żeby ludzie przestali histeryzować, bo powszechnie wiadomo, że pomimo wszelkich ustaw i dekretów aborcje jak były, tak są i nadal będą. Przecież wszyscy umiemy czytać ze zrozumieniem ogłoszenia o tanich zabiegach za granicą. A też każda, nawet średnio rozgarnięta niewiasta wie, gdzie w razie czego szukać skutecznej pomocy oraz ile to kosztuje. Tak więc, pan prezes zaapelował do rodaków, żeby już się przestali awanturować na ulicach i żeby dali sobie wreszcie spokój z tą aborcją. Bo każdy wie, jak z tym jest. No proszę – jaki ogarnięty, rozumiejący realia władca z tego pana prezesa! Ale skoro tak, to po co było całe to zawracanie głowy z „Trybunałem” i jego „wyrokiem”?
A, to już zupełnie inna kwestia… bo mogą sobie gdzieś tam, w obcych językach, bez komplikacji abortować uszkodzone płody, ale tu jest Polska i Ład też mamy tutaj nasz własny. Polski, znaczy. A w tym Ładzie zupełnie nie mieści się „mordowanie dzieci poczętych”. Tak nam dopomóż Episkopat!
Wniosek: Kto w dziedzinie praw reprodukcyjnych chce się kierować aktualnym stanem wiedzy i zdrowym rozsądkiem (ewentualnie własnym sumieniem), powinien udać się na najbliższe lotnisko i odlecieć do Europy. Tej Europy, w której wciąż jeszcze panuje –bo ja wiem – nieład? Bezład? A już na pewno moralny bałagan.Tej szczerej do bólu zębów wypowiedzi pana prezesa nie należy lekceważyć, bo wynikają z niej znacznie bardziej ogólne wnioski co do celu i definicji państwa według twórców i mocodawców Polskiego Ładu. I nie bez powodu zabrakło w tym programie planów co do świetlanej przyszłości usług publicznych oraz ich zatrudnionych w budżetówce „wykonawców”.
Analogie można tu mnożyć, jak pan prezes mnoży teraz dodatki socjalne. Tak więc – ktoś chce, żeby jego dzieci miały w szkole więcej chemii, matmy, biologii i informatyki, a mniej religii , „żołnierzy wyklętych” i lektury pism Jana Pawła II, to – wiadomo – bez zbędnej zwłoki zapisuje potomstwo do szkoły prywatnej. A najlepiej od razu wysyła po wiedzę do Anglii czy innej zagranicy. Ktoś potrzebuje pilnej operacji albo drogich, nowych technologii medycznych czy leków. Co robi? Jeśli jest rozgarnięty co najmniej tak, jak potrzebująca aborcji przeciętna niewiasta, to udaje się prościutko do prywatnej przychodni lub gabinetu. Tam nie czeka pięciu lat na operację usunięcia zaćmy czy rezonans magnetyczny. W skrajnych przypadkach, kiedy nawet profesorska praktyka jest „za krótka”, organizuje zbiórkę w Internecie i… wyjeżdża na leczenie za granicę.
Rodacy marzą o własnym dachu nad głową? No więc, zgodnie z programem Ładu Polskiego – idą do banku, a potem ustawiają się w ogonku do dewelopera. Też często zagranicznego. Bo już raczej nie mogą liczyć na niedrogie, finansowane przez państwo mieszkania na wynajem. Teraz dostaną, co najwyżej, gwarancje rządu na pierwszą wpłatę. A i to wtedy gdy mają góra 25 lat i piątkę dzieci, czy jakoś podobnie. Gdzie na M –półtora, czyli kawalerkę z ciemną kuchnią za pół miliona, zarobi reszta obywateli, przy cenach metra które tylko w ostatnim roku wzrosły o ponad 30 procent? Wiadomo gdzie – za granicą. A może nawet właśnie tam kupią sobie wymarzony apartament, bo ceny mamy już u nas wyższe niż we Włoszech czy Hiszpanii. No i nawet w Toskanii można już dostać dom za jedno euro i tani kredyt na remont kapitalny.
I tak ze wszystkim, oprócz wiary w Kościół i wiary w partię pana prezesa. Ta jest i zapewne pozostanie fenomenem czysto polskim, katolickim i patriotycznym jak rodak z PiS-owskiej definicji „prawdziwego Polaka”. Ale co do reszty, to już niemal wszystko jest u nas podejrzane, bo obcego pochodzenia. Weźmy choćby samochód na wtyczkę i gniazdko. Owszem, mamy już nad Wisłą do wyboru jakieś tam hybrydowe skody, toyoty czy jeepy, ale – jak dotąd –ani jednego z miliona rdzennie polskich e-polonezów czy e-fiatów, co to je pan premier obiecał narodowi w ramach „Strategii Zrównoważonego Rozwoju”. To nich chociaż nowy porządek zapowiadany przez partię pana prezesa będzie tutejszy i swojski!
Bo – jeszcze raz – tu jest Polska, więc Ład też będziemy mieć polski. A kto chce, żeby było „normalnie”, czyli jak w Europie, to musi za to zapłacić – po zachodnim przeliczniku – wielokrotność trzynastej emerytury, o Pięćset Plus nie wspominając. A tak w ogóle, to w zasadzie powinien sobie poszukać miejsca do życia gdzieś za granicą.
Źródło koduj24.pl 
24 05 2021 Lewacy chcą nam zamknąć Turów a pan Morawiecki buduje "szczepionkową loterię"...
W jednym z memów internetowych pan prezes Kaczyński wzdycha do Pana Boga - "Boże, prosiłem Cię o głupią opozycję, ale chyba Przesadziłeś". Bo po piątkowej decyzji lewackiej sędziny z TSUE "nakazującej" Polsce natychmiastowe zamknięcie kopalni w Turowie "totalni" politycy kompromitują się na wyścigi. Najpierw stołeczny Rafau wygłosił z ekranu - "Jest orzeczenie i rządzący muszą się do niego zastosować" ! Dziś najnowsza zabawka i "nadzieja" rodzimych banksterów i międzynarodowych grandziarzy czyli Szymonek- wymoczek oświadczył - "...chcemy czy nie chcemy, zgadzamy się czy nie zgadzamy to musimy wykonać postanowienie TSUE dlatego, że my nie możemy wybierać sobie lepszych i gorszych postanowień TSUE (...) musimy respektować wyroki i postanowienia" !!! Wielokrotnie już kreowani na liderków celebryci polityczni udowadniali swą bezdenną głupotę. Nie bronić interesu polskich pracowników, bezpieczeństwa energetycznego kraju, machnąć ręka na tysiące ludzi, którzy mogą szybko utracić pracę to tylko kawiorowa "opozycja" jest zdolna powiedzieć i zrobić. A potem mizdrzyć się do tych samych Polaków z prośbą o głosy w  wyborach. Tylko Budka, Czaskoski, Hołownia i im podobni wiedzą jak te sprzeczności pogodzić. Rzeczywiście pan prezes nic nie musi robić, tylko pozwolić opozycyjnym idiotom mówić z ekranu...
Ale kwestia Turowa pokazuje też jak realne są zagrożenia wynikające z grudniowej kapitulacji pana Morawieckiego w Brukseli. Po pierwsze jak na dłoni widać, że różne unijne lewackie "sądy", "trybunały" i urzędy coraz śmielej będą wywierały nacisk na polskie władze w interesie Niemiec czy Francji (a może i Rosji?) podpierając się przyjętym wtedy również przez pana Morawieckiego "mechanizmem praworządności". Wykonanie dziś "wyrok " TSUE to klęska wizerunkowa pana Morawieckiego i wielkie zagrożenia dla energetycznego bezpieczeństwa kraju. W dodatku to otwarty konflikt ze związkami zawodowymi w tym z NSZZ "Solidarnością". Po drugie takie "orzeczenie" pokazuje jak wygląda w rzeczywistości równość państw tworzących eurokołchoz. Po niemieckiej i czeskiej stronie granicy pracuje po kilka kopalni węgla brunatnego i elektrowni. Nikt jakoś nie chce zabronić im dalszego działania, nikt nie skarży do TSUE czy innego sądowego dziwadła. Trzeba trafu tylko Turów grozi ekologiczną katastrofą i musi zniknąć. Przecież to farsa. A mnie rodzi się infantylne pytanie - dlaczego pan premier Morawiecki dotąd nigdy nie wystąpił do TSUE czy innego dziwadła sądowego z wnioskiem o likwidację czeskich czy nawet (o zgrozo!) niemieckich kopalń węgla brunatnego, usytuowanych tuż przy polskiej granicy i grożących nam ekologiczna katastrofą? Może zapomniał...?
Niepokoi mnie dwudniowe spotkanie Rady Europy, które zacznie się dziś a zakończy jutro. Oczywiście pan premier Morawiecki po powrocie ogłosi kolejny gigantyczny "sukces" swój i swoich kamratów, ale tak samo czynił w ubiegłym roku. I dopiero po jakimś czasie "sukcesy" w magiczny sposób zamieniały się w ogromne problemy dla polskiej suwerenności. Dziś we Wrocławiu pan Morawiecki powiedział - "(...)nawet w sytuacji hipotetycznego zamknięcia kopalni(...) oznaczałoby to i tak konieczność dalszego pompowania wody, a więc element sporu polsko- czeskiego i tak nie zostałby wyeliminowany". Zupełnie nie uspokajają mnie słowa pana Morawieckiego - "Nie możemy sobie pozwolić na ryzyko utraty dostaw energii elektrycznej do milionów mieszkańców Polski. Na pewno państwo polskie do tego nie dopuści". Doskonale pamiętam prężenie muskułów przed bliźniaczym grudniowym szczytem i zapewnienie pana Morawieckiego, że nie oddamy ani guzika, a polskie weto wybrzmi głośno. Skończyło się żałosnym popiskiwaniem i zgodą na szkodliwe (dziś widoczne bardzo)  powiązanie środków z tzw."funduszu odbudowy" z "mechanizmem praworządności". I pamiętam jak wtedy odsądzano od czci pana ministra Ziobro i tych, którzy ważyli się kwestionować gigantyczny "sukces" pana premiera. Powoli sprawdza się, że unijny lewacki kołchoz zaczyna "metodą salami" odcinać po plasterku polską suwerenność. Jeżeli teraz pan Morawiecki  "hipotetycznie"  zakłada możliwość zamknięcia Turowa to moje obawy rosną. Oby nie przylgnęło do niego stare ale celne zdanie premiera Czernomyrdina - "chciał dobrze a wyszło jak zwykle".
I na koniec - to nie przypadek, że niemal jednocześnie eksplodowała sprawa zamknięcia Turowa a w kopalni w Bełchatowie pożar unieruchomił ogromny, wysoki na trzydzieści metrów taśmociąg. Nie wiem czym zajmują się polskie służby poza inwigilacja niewygodnych rodaków, ale tej sprawie przyjrzeć się trzeba pilnie. Państwo bez energetycznego bezpieczeństwa nie może być suwerenne. Po cichu kończy się budowa Nord Stream 2, komunista dziadek Biden nie kiwnie w tej sprawie palcem, a Niemcy nie pozwolą nikomu w eurokołchozie podjąć żadnej interwencji. Martwi też, że pan premier od piątku nie znalazł chwili czasu by zajrzeć do Turowa i zapoznać się z sytuacją, zdaje się, że również żaden z ministrów jego rządu nie pofatygował się tam. Dotarła tam za to pani europoseł Zalewska, ze słowami otuchy i wsparcia dla przestraszonych ludzi i trzeba to docenić. No ale jak się szykuje "szczepionkową loterię", zachęcającą Polaków do "wyszczepiania się" (tak, tak proszę Państwa - jakie czasy takie metody), w której "wyszczepieni " będą mogli wygrać nawet milion złotych to na inne sprawy nie ma czasu. Brzydko się bawicie krajem panowie...
Źródło: niepoprawni.pl
No i znalazł się trzeci kraj gotowy do czwartego rozbioru Polski!? Niemcy, Rosja, a Austrię zastąpią Czechy!? Wystarczyło, że Putin zgromadził swoje wojska przy granicy z Ukrainą, a Polska momentalnie została przez wszystkich pewnych sojuszników, zaufanych przyjaciół opuszczona!? Biden dogadał się z Putinem, i będzie dokończona budowa Nord Stream 2, nam pozostanie gazoport, i niespełnione marzenia, o sprzedaży gazu z Ameryki, sąsiadom!?
Z forum: Widzę, że coraz więcej osób - które przecież głosowały na PiS i od dawien dawna chciały naszych rządów - ma wątpliwości, co do kierunku w jakim zmierza dziś nasze państwo. Jesteśmy coraz bardziej przez UE gotowani jak ta żaba, którą się powoli podgrzewa aż do całkowitego jej ugotowania. Kopalnia Turów to pierwsza tak poważna ingerencja w nasze państwo. Do tego dochodzi "wyszczepianie", którego koszty będą pokrywane z Europejskiego Funduszu Odbudowy w ramach tak zwanych środków własnych UE. Możemy się spodziewać nowych europejskich podatków lub pokrywania długów innych krajów w ramach uwspólnotowienia tych długów. No i ta mityczna, ale bardzo dla nas groźna "unijna praworządność", pod którą można włożyć wszystkie lewackie pomysły UE. Będziemy grillowani coraz mocniej a niemiecka UE (IV Rzesza) tylko "zaciera rączki". Powoli tracimy sojusznika w postaci USA, na którego postawiliśmy wszystkie karty. J. Biden (albo bardziej prawidłowo: K. Harris) już zapowiada rezygnację z sankcji dla firm budujących Nord Stream 2, a to oznacza bardzo bliski kolejny reset stosunków USA-Rosja. Zagrożona jest współpraca V4, bo to Czechy wystąpiły do TSUE o decyzję o zamknięcie naszej kopalni w Turowie. Brak wsparcia USA zagraża też projektowi Trójmorza. 
Sytuacja jest więc niewesoła. Zostaliśmy w UE niemal sami z Węgrami, które są zbyt małe, aby mieć jakiś decydujący wpływ na UE a poza tym różnimy się z nimi stosunkiem do Rosji. Jak już pisałem dla mnie jedynym wyjściem jest jednak coraz głośniejsze wzywanie do Polexitu i sądzę, że coraz więcej osób w Polsce zacznie o nim myśleć. Decyzja ws. Turowa jest pierwszą taką, którą możemy wykorzystać do promocji tego pomysłu. Być może sama zapowiedź o wyjściu z UE podziała na unijne elity otrzeźwiająco. Może...
23 05 2021 Fundusz na fantasmagorie ministra.
Były czasy, gdy Jarosław Kaczyński domagał się transparentności wszelkich poczynań władzy i pełnej jawności wydatkowania środków publicznych. W opozycji i przez pierwsze lata sprawowania władzy PiS głosił konieczność otwartości życia publicznego i bezwzględnego ścigania sprawców najdrobniejszych nawet przekrętów. Jeszcze w 2017 poseł Marcin Horała wyjaśniał, że zmieniając ustawę o samorządach zwiększy się transparentność zarówno wybierania, jak i sprawowania władzy. Jeszcze cztery lata temu Mariusz Kamiński próbował wypromować nowy pomysł na walkę z korupcją forsując ustawę „O jawności życia publicznego”. Ale było – minęło.
Ustawa koordynatora służb specjalnych została zastopowana i po cichu wycofana, a stało się to w chwili, gdy Jarosław Kaczyński rozpoczął tajne rozmowy w sprawie budowy swoich dwóch „srebrnych” wież. Kolejne afery korupcyjne i przekręty funkcjonariuszy PiS uświadomiły prezesowi, że skończyły się czasy transparentnego sprawowania władzy. Otwartość przestała się opłacać. Dziś, gdy prawica przestała być zjednoczona i rządząca formacja zaczęła się Kaczyńskiemu rozłazić w rękach, prezes uświadomił sobie, że już nie jest w stanie powstrzymać swoich pazernych kanciarzy przed przekrętami, a ideowych funkcjonariuszy przed forsowaniem swoich fantasmagorii dowolnym publicznym kosztem. Rozwiązaniem – takim, jak wielu poprzednich dylematów tej władzy – okazało się prawne usankcjonowanie bezprawia.
Wielkie przekręty realizuje się dziś za pieniądze ukrywane w rozmaitych rezerwach budżetowych i funduszach celowych. Średniego kalibru szwindle finansowane są ze specjalnych „skarbonek”, takich jak podległy ministrowi kultury Narodowy Instytut Wolności, który dotuje klakierów obecnej władzy, ale także rozmaitej maści oszołomów, jak np. antyszczepionkowców, którzy otrzymali właśnie hojną dotację dla swojego portalu. Natomiast mniejsze machlojki opłacane są środkami oddanymi ministrom do ich wyłącznej dyspozycji. Takimi jak procedowany właśnie w Sejmie fundusz ministra edukacji i nauki. Projekt ustawy w tej sprawie ma na celu „zwiększenie kompetencji ministra”. Opozycja nie ma wątpliwości. To skok na kasę, prywatny folwark, indywidualny fundusz na zachcianki. Bo nie ma w tym projekcie mowy o jawności, kontroli, konkursie, przetargu, porównywaniu ofert. Minister Czarnek jednoosobowo zdecyduje, na co wydać oświatowe pieniądze. Tak jak minister Ziobro, który najbezczelniej wykorzystuje przyznany mu Fundusz Sprawiedliwości i z pieniędzy przeznaczonych na wsparcie ofiar przestępstw finansuje partyjne projekty, prawicowe media, inicjatywy narodowców, ale przede wszystkim przedsięwzięcia promujące jego partię. Konflikt w obozie władzy zmusił go do walki o przetrwanie w najbliższych wyborach, a do tego niezbędne jest wsparcie medialne. Wygląda na to, że Ziobro zamiast konkurować z Kaczyńskim o względy o. Rydzyka, sfinansuje budowę konkurencyjnego imperium medialnego. Właśnie zdecydował, że niemal całą pulę prawie 50 milionów złotych, środków, które miały otrzymać centra pomocy dzieciom ofiarom przemocy lub wykorzystania seksualnego, otrzyma Fundacja Profeto księży sercanów. Fundacja ta, prowadzona przez byłego księdza egzorcystę wsławionego atakiem na Harry’ego Pottera, za ponad 25 milionów złotych zbuduje nowy katolicki, konkurencyjny dla mediów Rydzyka ośrodek medialny, z salą widowiskową, studiami nagraniowymi, reżyserkami i pełnym wyposażeniem. Dla zmyłki ośrodek nazywać się będzie „centrum pomocy dla ofiar przestępstw”.
Co zrobi minister Czarnek z pulą środków, które oferuje mu projekt ustawy uchwalanej w celu „zwiększenia kompetencji ministra”? Nie wie tego nikt, może nawet z samym ministrem włącznie. Nie ma merytorycznej dyskusji dowodzącej potrzeby i korzyści płynących z nowego funduszu. Nie ma tam słowa o jakichś dodatkowych środkach na nowe projekty ministra i można podejrzewać, że prywatne pomysły ministra Czarnka finansowane będą z subwencji oświatowej, albo z puli na poradnie psychologiczno-pedagogiczne, które pewnie zostaną zlikwidowane. A kiedy w polskim sejmie brakuje sensownych argumentów, to marszałkini Witek włącza piąty bieg. Projekt jest oczywiście poselski, więc nie podlega obowiązkowi konsultacji społecznych i może być procedowany „z prędkością światła”. Na przeczytanie i przemyślenie ustawy posłowie mieli niespełna dwa dni, zamiast regulaminowych siedmiu. Łatwiej zgadnąć, na co minister Czarnek nie wyda milionów przekazanych mu do osobistej dyspozycji. Na pewno nie na zmiany w programach nauczania ani na pokrycie kosztów nowej koncepcji intensywnej nauki historii Polski, wyszarpanej z dziejów Europy. Bo formowanie obrazu świata według PiS i obowiązkowa indoktrynacja katolicka finansowane będą zapewne z dotychczasowych publicznych środków na oświatę. Tylko do wiosny 2020 roku ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego przekazało prawie 3,5 miliona złotych Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej oraz dwóm fundacjom związanym z o. Tadeuszem Rydzykiem. Lux Veritatis dostała 118 tys. zł w ramach „Działalności Upowszechniającej Naukę” na produkcję cyklu programów „Społeczna odpowiedzialność nauki”. Dotacje otrzymała też fundacja „Nasza Przyszłość” w ramach wieloletniego programu „Niepodległa”. A kilkanaście dni temu minister Czarnek podpisał list intencyjny w sprawie zakupu… pełnomorskiego statku badawczego, by „Polska miała historyczną możliwość przeprowadzania badań w obszarach koncesji poszukiwawczych na oceanach”.
Czy Minister Czarnek wyda przyznaną mu kasę na jakieś nowe programy? W ubiegłym roku wiodący projekt ministerstwa nazywał się „Godność, wolność, niepodległość” i służył „kształtowaniu postaw patriotycznych i obywatelskich przez włączanie uczniów, wychowanków i nauczycieli we wspólne świętowanie obchodów 100-lecia polskiej niepodległości (…) w związku z 100. rocznicą urodzin Jana Pawła II, papieża Polaka w uzupełnieniu projektu MEN dodano moduł edukacyjny związany z dziedzictwem kulturowym Jana Pawła II w rozbudowanej grze edukacyjnej”… Obecnie minister Czarnek realizuje i współfinansuje projekt bardziej skomplikowany niż szkolna „gra w papieża”. To rządowy program „Za życiem”, który kosztować będzie kilkaset milionów złotych. Chodzi o przygotowanie informatora pocieszającego kobiety zmuszone do rodzenia dzieci śmiertelnie chorych lub martwych. Chodzi też o bliżej niezidentyfikowane wsparcie, np. „w zakresie informacji i poradnictwa na temat rozwiązań wspierających rodziny (…) w których przyjdzie albo przyszło na świat dziecko z nieodwracalnym upośledzeniem (…) albo w których dziecko umarło bezpośrednio po porodzie na skutek wad wrodzonych”. Chodzi też o wsparcie kobiet, „które po porodzie nie zabiorą do domu dziecka z powodu poronienia, urodzenia dziecka martwego, urodzenia dziecka niezdolnego do życia, urodzenia dziecka obarczonego wadami wrodzonymi albo śmiertelnymi schorzeniami”.
Na co więc minister od nauki i edukacji wyda miliony z puli przyznanej mu do wyłącznej dyspozycji? Może na upowszechnienie wśród młodzieży opinii, że Unia jest „tworem niepraworządnym”. Może na zapędzanie uczennic do kuchni i dziecinnego pokoju. Może na dowiedzenie, że LGBT to tylko modna choroba. Może na sfinansowanie codziennych mszy rozpoczynających lekcje we wszystkich szkołach. Nie wiadomo. Wiadomo tylko, że do tej pory pan Czarnek nie miał przesadnie nabożnego stosunku do publicznych pieniędzy. Niemal od razu po objęciu urzędu, nie mając jeszcze rozeznania, kto w ministerstwie ma jakieś zasługi, wypłacił pracownikom Ministerstwa Edukacji Narodowej nagrody uznaniowe na łączną kwotę 682 749,57 zł. Wcześniej, roczna pula nagród w resorcie nie przekraczała kilkunastu tysięcy zł. Nagrody od Czarnka dostali wszyscy – od dyrektorów (po 73 046,23 zł) po sekretarki, kierowców i sprzątaczki (po 5 289,30 zł). Dlaczego? Czy samokrytycznie uznał, że nikt o zdrowych zmysłach nie pomoże mu realizować jego idee za darmo? Czy też dlatego, że mu po prostu wolno? Teraz będzie mu wolno jeszcze więcej.
Źródło koduj24.pl
Przegraliśmy Polskę, bo oddaliśmy ją bandzie partyjnych cwaniaczków, kombinatorów, i tak jak spod obcych zaborów, tak teraz uciekamy spod własnego. Pozostawiając za sobą państwo beznadziejnie chore, kalekie, zadłużone po uszy i zalane lukrem propagandy sukcesu. Polska to najbogatszy kraj na świecie. Wszyscy kradną i jeszcze trochę zostaje. Przedtem kradli łyżeczką, potem łyżką, a teraz chochlą. 
20 05 2021 Nowy stary ład.
Jeszcze nie zdołaliśmy się nacieszyć „Nowym Ładem”, a już go odwołano. Spieszmy się kochać łady, tak szybko odchodzą – chciałoby się w tym miejscu zacytować klasyka…Ale Ładu nie pochłonął wszechobecny u nas teraz pandemiczny bałagan. On tylko zmienił nazwę, z Nowego na Polski. I słusznie, bo tak naprawdę nie o nowe, czy zwłaszcza nowoczesne rozwiązania w nim chodzi. Porządki, które władza zapowiada, kusząc społeczeństwo Ładem, są co najmniej tak stare, jak endecja, tak więc teraz, po zmianie, przynajmniej w nazewnictwie wszystko się zgadza. Ład ma być Polski, aby – mówiąc ogólnie – Polska była Polską! Bo Polska to kraj dumny i piękny, i teraz trzeba zadbać o to, żeby był jeszcze dumniejszy i piękniejszy. Do tych zadań wyznaczony został, między innymi, minister Czarnek, który posprząta narodową oświatę, usuwając z niej resztki myśli liberalnej i lewackiej, a w zasadzie, to myśli jako takiej, czyli myślenia w ogóle. Bo polska szkoła w Polskim Ładzie ma być od krzewienia polskości właśnie. Mniej biogenezy na rzecz katechezy. Logiki na korzyść etyki. Chrześcijańskiej, co się rozumie samo przez się. No i – generalnie – mniej wszelkiej teorii, a więcej historii, która ma być teraz wykładana w wymiarze przynajmniej sześciu godzin tygodniowo. O czym będą się uczyć polskie dzieci? O katastrofie smoleńskiej. I o żołnierzach wyklętych. Czyli o wszystkich najważniejszych wydarzeniach z dziejów narodu, jakby ktoś pytał. A też o Unii Europejskiej, jaka to ona niepraworządna i w ogóle – niemoralna, odkąd Zachód porzucił Dziesięcioro Przykazań i postawił na Prawa Człowieka, które – przynajmniej według aktualnego ministra polskiej edukacji – nie istnieją. 
W naszej szkole będzie więc wiele o Przykazaniach i nic o Prawach. Zwłaszcza o prawach kobiet, bo to – znów według ministra – czysty satanizm. Zresztą w oświacie będzie – generalnie – więcej wiary ( i co z tego, że to oksymoron?) . Co tam zresztą „więcej”. Wiara będzie odtąd filarem i celem polskiej edukacji. W co, mianowicie? 
Po pierwsze, w Pana Boga, bo podstawowym celem polskiej szkoły ma być zapewnienie przyszłym pokoleniom szczęścia wiecznego, czyli wskazanie drogi do zbawienia. Tak uważa minister Czarnek, a jego słowo w epoce Polskiego Ładu stanie się oświatowym nakazem.
Po drugie – we właściwe autorytety, co w dobie zgubnego relatywizmu naszych czasów ma podstawowe znaczenie. Tak więc, nauczanie zostanie oparte na pismach Jana Pawła II oraz wywiadach prasowych Pana Prezesa I. Po zakończeniu edukacji uczeń polskiej szkoły powinien bez problemu uzasadnić, dlaczego Lech Kaczyński największym prezydentem był oraz wytłumaczyć wątpiącym, gdzie jest miejsce kobiety w społeczeństwie, i dlaczego w kuchni. Mówiąc inaczej – jednym z najważniejszych, choć nie do końca nazwanych wprost, zadań Polskiego Ładu ma być wprowadzenie edukacji wyznaniowej. Wyznaniowe ma być zresztą – generalnie – polskie państwo, ubogacone wiarą w Kościół i Partię (wiadomo jaką). Taki to będzie Polski Ład. 
Takie właśnie, rozmodlone i upartyjnione, ma być kochane przez obywateli, ponieważ Polska jest piękna, a będzie jeszcze piękniejsza. Zwłaszcza, jak już odbuduje się, po raz kolejny zapowiedziane w programie Ładu, zamki kazimierzowskie. Które wydadzą się zresztą jeszcze piękniejsze na tle milionów 70-metrowych domków z – koniecznie, bo ustawowo – płaskimi dachami, wzniesionych sposobem gospodarczym przez obywateli. Bo ci, co nie zechcą czekać na obiecany milion nowych mieszkań, dzięki Ładowi będą je sobie mogli postawić sami, z bloczków ytong, gdziekolwiek zechcą. Bez papierologii – zgód, warunków i w ogóle wszelkiej biurowej mitręgi. A też bez architekta i kierownika budowy.
No i Ładnie. Będzie zresztą jeszcze cudniej, bo z krajobrazu, gdzie przybędzie domków, znikną fabryki, kominy i inne nieprzyjemne dla oka obiekty przemysłowe. One, niemal w komplecie, przeniosą się bowiem niebawem do Unii, a głównie do pobliskich Czech. A to z powodu zapowiadanych w Ładzie wyższych podatków dla przedsiębiorców. Ale spokojnie. Unia sypnie groszem, więc starczy i na Port Lotniczy w Baranowie i na przekop Mierzei. Może tylko zabraknie paru groszy na lecznictwo, no ale twórcy Ładu pokonali ów problem zapowiadając zwiększenie wymiaru składki zdrowotnej. I likwidację ulgi na nią.
Elegancko uporawszy się z kwestią mieszkaniową i problemem niedoinwestowanej służby zdrowia państwo postanowiło też uzupełnić popandemiczne deficyty demograficzne. Bo wyszło na to, że umieralność w dobie covidu mamy najwyższą na świecie. Toteż będą dodatkowe zachęty do posiadania kolejnych dzieci. Ma się rozumieć – finansowe. Następne Pięćset a nawet Tysiąc Plus na drugie, trzecie i dalsze dzieci w rodzinie. I jeszcze ulga na domek. Tak więc – będzie przepięknie. W tej sytuacji strach myśleć, ile potrwa, nim będzie normalnie.
Źródło koduj24.pl
Nowy Ład jeszcze nie wszedł w życie, a już rząd wprowadza w nim poprawki, które zatrzymają zapewne euforię co niektórych. Zapisz się do PiS-, a otrzymasz wsparcie, dofinansowanie!?
Budowa domu do 70 m2 bez pozwolenia to pomysł na slumsy w Polsce!? Płaski dach to oszczędność terenu, bo na nim można postawić kolejny dom!?
Rząd PiS chce wyhodować nowych obywateli. Wkrótce uczniowie w ramach zajęć z wychowania patriotycznego pojadą na wycieczkę szlakiem żołnierzy wyklętych, nauczą się strzelać, zamarzą o śmierci za ojczyznę. A wszystko to w myśl hasła Więcej patriotyzmu w szkole. Pacierz zawsze przed rozpoczęciem lekcji. Ot i cała a może dopiero początek reformy szkolnictwa po PiSowsku. 
16 05 2021 Od starego nieładu do nowego ładu.
Pandemia słabnie, ale koronawirus ani myśli nas opuścić. Organizacyjny chaos w służbie zdrowia przeistoczył się w zamęt szczepionkowy. W statystyce zgonów Polska umacnia się w ścisłej światowej czołówce, umierają kolejni ludzie, którzy nie powinni umrzeć. O wprowadzaniu i luzowaniu rygorów sanitarnych nie decydują epidemiolodzy, tylko wola prezesa i słupki poparcia. Polską administrują przypadkowi ludzie, którym lojalność zastępuje kwalifikacje i doświadczenie. Kasa państwowa, oskubywana przez cwanych prominentów, świeci pustkami. Na jaw wychodzą kolejne przekręty pazernych funkcjonariuszy partii władzy. Unia traci cierpliwość i coraz realniej myśli o wdrożeniu reguły „fundusze za praworządność”, a europejski trybunał lada dzień rozłoży na łopatki całą reformę Ziobry. Rządzący ogłaszają, że nie wiąże ich prawo międzynarodowe. Krajowe już od dawna ich nie wiąże. Bezkarność rodzi kolejne afery, skrzętnie zamiatane pod dywan. NIK ogłasza, że premier i rząd świadomie sprzeniewierzyli 76 mln zł. W koalicji rządzącej wciąż tli się zarzewie konfliktu grożącego rozłamem…
W takich oto okolicznościach Prawo i Sprawiedliwość z pompą i fanfarami ogłasza Wielki Plan, zastępujący dotychczasową Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju, która już im się znudziła. Nowy projekt, podobnie jak wszystkie dotychczasowe autorstwa PiS, ma zapewnić Polsce niespotykany dotąd rozwój, a obywatelom powszechną szczęśliwość. Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Wszystko dla wszystkich, dla każdego coś miłego. Przeszedłem całą drogę – od obecnej ponurej rzeczywistości do raju na ziemi opisanego na 130 stronach „Polskiego Ładu” (pis.org.pl). Podczas lektury pobrzmiewał mi w głowie stary przebój niezapomnianych Wałów Jagiellońskich, skopiowany z masowych pieśni śpiewanych w najczarniejszym okresie komuny: „A przed nami większe cele, / a przed nami nowy świat. / Razem młodzi przyjaciele / zbudujemy nowy ład./ Hej, młoty, do roboty!…”. Nic dziwnego, że nie jestem w stanie zrecenzować owego epokowego dokumentu. Łatwo się wzruszam i nie dysponuję odpowiednim zasobem odpowiednich przymiotników. 
Ograniczę się do zatem do kilku uwag.
Ten projekt miał się pierwotnie nazywać „Nowy Ład”. Ktoś przytomny (zdarzają się tacy również w PiS) zauważył jednak, że nazwa w tak lakonicznej formie zaprowadzić może obywateli do skojarzenia, że Nowy Ład ma zastąpić dotychczasowy Stary Nieład. Potem jakiś fan Gwiezdnych Wojen wyraził opinię, że ten Ład jest bez ładu i składu i lepsza będzie „Nowa Nadzieja”. Wreszcie któryś z zawodowych patriotów zaproponował, by zostawić „ład”, słowo niemal archaiczne, ale miłe uszom prezesa, dodając jednak przymiotnik „polski”, upss… „Polski”, oczywiście. Po pierwsze dlatego, że to co narodowe, automatycznie staje się mniej podejrzane, a po drugie po to, by odsunąć domysły, że projekt realizowany będzie za unijne, a nie pisowskie pieniądze, rozdawane Polakom z poczucia sprawiedliwości dziejowej i z dobroci serca Pierwszego Patrioty.
Reakcje polityków na pomysł rządzących, jak odwrócić uwagę od kompromitujących władzę afer oraz od bałaganu w kraju i we własnych szeregach, są… jakby to powiedzieć… niepokojąco wyważone. Tylko Koalicja Obywatelska dostrzega rzeczywiste intencje autorów projektu. Wśród komentatorów „Polskiego Ładu” (taką ostatecznie nazwę zobaczyć można na stronach rządowych), przeważają opinie z cyklu: ciekawe, ale zobaczymy, czy sprawdzi się w praniu. „Na pierwszy rzut oka wygląda to nieźle, ale trzeba policzyć, jak to sfinansować”. „Sporo korzystnych rozwiązań, ale czy wszystkie da się zrealizować?”.
Ostrożną akceptację dla wielu pomysłów PiS deklaruje PSL i partia Hołowni. Krok dalej idzie Lewica. Krzysztof Gawkowski ocenia, że jest w tym programie „kilka ciekawych pomysłów, kilka zgodnych z programem Lewicy„ które mógłby wspierać. To są ustawy Lewicy, nie trzeba pisać nowych! – dodał szef klubu parlamentarnego Lewicy… Natomiast poseł tej formacji Maciej Konieczny deklaruje wprost, że ponieważ niektóre propozycje PiS są zgodne z ich programem, to jego ugrupowanie nie wyklucza współpracy na tym polu.
Nie wiem, czy w ten desperacki sposób Lewica dowodzi, że jednak miała rację paktując z autorami największego bezprawia wolnej Polski, czy też na złość konkurentom z opozycji odmraża sobie drugie ucho. Mam nadzieję, że zanim rozpocznie zapowiadaną współpracę w realizacji projektu przypomni sobie dotychczasowe doświadczenia współpracy PiS z opozycją i rozważy kilka argumentów. Choćby na przykład takich: W sieci krąży lista prawie 100 obietnic rzuconych Polakom pod nogi przez najważniejszych funkcjonariuszy i nominatów formacji Kaczyńskiego. Większości dotąd nie zrealizowano, a wielu nie zrealizuje się nigdy. Długa jest też lista uroczyście zapowiadanych projektów – mieszkaniowych, drogowych, produkcji aut elektrycznych, floty promów, chmary dronów i wielu jeszcze, ogłaszanych tak jak obecnie pod bezczelnie kłamliwym hasłem „my dotrzymujemy słowa”. Internetowi statystycy gromadzą kłamstwa najważniejszych osób w państwie, którzy w interesie swojej formacji i dla utrzymania władzy gotowi są oszukiwać Polaków, nawet ryzykując ich zdrowie i życie, jak w przypadku ogłoszenia kresu pandemii przed wyborami, by zyskać głosy seniorów.
Znamienici ekonomiści komentujący na gorąco „Polski Ład” nie widzą możliwości sfinansowania tego projektu. Wbrew zapowiedziom rządu nie da się tego zrobić z funduszy unijnych. Po pierwsze, nie wiadomo, czy dotacje nie zostaną wstrzymane, skoro rządzący demonstracyjnie lekceważą wyroki TSUE i nie zamierzają wycofać się z legislacyjnego bezprawia. Po drugie, pieniądze unijne, których wydatkowanie poddane będzie tym razem ścisłej kontroli, tylko w niewielkim stopniu służyć mogą „konsumpcji” i bezpośredniemu rozdawnictwu, które od początku preferuje ta władza, licząc na wdzięczność wyborców. Po trzecie, mimo ustaleń z Lewicą rząd PiS nie czuje się zobligowany do sprawiedliwego podziału środków i dotacji, i z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że konfitury znów skierowane zostaną cichcem do „swoich” regionów, do swoich ludzi, do zwykłych złodziei rozzuchwalonych bezkarnością, do pazernych kombinatorów oraz do Tadeusza Rydzyka i Daniela Obajtka.
Kolejny projekt PiS może przysporzyć koalicji rządzącej wielu zwolenników. Nigdy dotąd żadna władza nie obiecała Polakom tak wiele. Dla żyjących w informacyjnej bańce, skazanych na propagandę lokajskich mediów zawłaszczonych przez PiS, Polski Ład to wielka szansa na społeczny i materialny awans, wręcz rewolucja w ich życiu. Czy opozycja potrafi wyartykułować tak donośny głos prawdy i zdrowego rozsądku, by wygrać z partyjną indoktrynacją, by obnażyć miałkość i rzeczywisty charakter projektu, obrać go z bogatych szat i pokazać, że PiS jest nagi? Coraz bardziej wątpię. Jak nieraz już w historii bywało, cała nadzieja w ludziach myślących i przyzwoitych.
Źródło koduj24.pl
Nowy ład, znaczy się ciąg dalszy obiecanek cacanek bo....przecież tych pieniędzy z FO już dawno nie ma, tak tak Morawiecki już je wydał!? Niemożliwe, nie dla Mateusza, on potrafił wybudować dom w którym się urodził!? Za Gierka taki wierszyk był popularny: "Nie cieszta się osły, że wam pensje podrosły, ja ceny podwoję i tak wyjdę na swoje”. Pamiętacie jak jeszcze nie dawno latał z grubą książką „Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, no i co coś z tego zrealizował!? Nic tylko podatki podniósł, i wprowadził nowe!? 
15 05 2021 Premier poświęcił swego przyjaciela. Kulisy dymisji prezesa banku PKO BP Zbigniewa Jagiełły.
Szef państwowego giganta PKO BP Zbigniew Jagiełło — wieloletni przyjaciel premiera — został zmuszony do dymisji, bo władze PiS chcą mieć większą polityczną kontrolę nad pieniędzmi banku i jego kadrami. Jako pretekst do ataku na Jagiełłę została wykorzystana finansowa operacja sprzed lat, która rykoszetem może uderzyć w kolejnych ludzi Morawieckiego. Premier traci współpracowników, ale wciąż wierzy, że uda mu się ocalić własną skórę.
Kluczowa gra toczy się o polityczną kontrolę nad wydawaniem unijnych pieniędzy. Do tej pory pierwsze skrzypce w finansach grał Morawiecki i jego ludzie.
Teraz kontrolę nad pieniędzmi chcą przejąć politycy z centrali PiS. Jagiełło był solą w oku dla większości polityków PiS, dla których posady w państwowych spółkach są naturalnym partyjnym łupem. W tym sensie Jagiełło był dla nich człowiekiem Platformy i jej gospodarczego guru Jana Krzysztofa Bieleckiego. Rzeczywiście to dzięki związkom z Bieleckim Jagiełło dostał posadę prezesa PKO BP już za pierwszej kadencji rządu Tuska — jesienią 2009 r. Pamiętać należy, że w tamtym czasie Morawiecki jako prezes prywatnego banku BZ WBK także był blisko Platformy, od 2010 r. zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze.
Jednak pracując z Platformą, Morawiecki grał na dwa fronty. Dzięki swemu dobremu znajomemu, europosłowi PiS Ryszardowi Czarneckiemu nawiązał kontakty z wiceszefem PiS Mariuszem Błaszczakiem, a w finale — z Jarosławem Kaczyńskim. Tajemnicą poliszynela jest to, że Morawiecki przez Jagiełłę upychał w PKO BP swoich ludzi — w ten sposób do banku trafił m.in. syn Ryszarda Czarneckiego, obecny poseł PiS Przemysław Czarnecki. Także obecny szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk trafił za czasów Platformy do PKO BP — w latach 2012–2015 był doradcą Jagiełły. Skrzętnie unika podawania tego w życiorysach. Platforma po aferze taśmowej zaczęła tonąć. Morawiecki też został nagrany przez kelnerów w knajpie u Sowy, m.in. podczas biesiad z Jagiełłą oraz Krzysztofem Kilianem, przyjacielem Tuska i Bieleckiego. Morawiecki wyszedł z tego skandalu bez szwanku z prostego powodu — taśmy z jego rozmowami nie zostały ujawnione w pierwszych publikacjach dotyczących tej sprawy.
Jagiełło, jak każdy prezes dużej państwowej spółki, płacił polityczny haracz — finansował prawicowe media, sponsorował imprezy środowiska PiS, opłacał nagrody. Wkrótce po dojściu PiS do władzy — wiosną 2016 r. — Jagiełło uznał, że musi zasponsorować Nagrodę im. Lecha Kaczyńskiego dla konserwatywnych twórców. Wcześniej, za rządów Platformy, takiej potrzeby nie czuł, choć nagroda została stworzona w 2011 r. W związku z tym prezes dał 100 tys. zł nie tylko laureatowi za 2016 r., ale także wszystkim poprzednim.
Dopóki Morawiecki rósł w siłę, partia zgrzytając zębami, akceptowała taką sytuację. Tyle że w ciągu ostatnich miesięcy premier wyraźnie osłabł. Błędy w zwalczaniu pandemii, nieudane, skażone naruszaniem prawa wybory korespondencyjne, walka ze Zbigniewem Ziobrą — Morawiecki jest dziś w poważnym kryzysie. Jesienią minionego roku stracił właściwie ostatniego poza Kaczyńskim protektora — wiceszefa PiS Adama Lipińskiego, który odszedł z partyjnej polityki na emerytalną synekurę do zarządu Narodowego Banku Polskiego. Premier próbował się jeszcze ratować, tworząc Radę Doradców Politycznych, do której wciągnął bliskich ludzi Kaczyńskiego, by pozyskać ich wsparcie. Tyle że fasadowość tej rady biła po oczach.
Właśnie tę słabość premiera postanowili wykorzystać jego wrogowie, naciskając na pozbycie się Jagiełły i wprowadzenie w PKO BP porządków na modłę innych spółek skarbu państwa, którymi w praktyce zarządza partia. Morawiecki dostał ultimatum: albo skłoni Jagiełłę do dymisji, albo Jagiełło zostanie odwołany przez radę nadzorczą przy okazji rozliczenia roku finansowego. Jagiełło zrozumiał, że to koniec i podał się do dymisji.
Przejęcie Nordei jako pretekst do czystki ma dodatkową zaletę — można uderzyć jeszcze jednego człowieka premiera. Chodzi o Pawła Borysa, szefa Polskiego Funduszu Rozwoju, przez który płynie pomoc dla firm dotkniętych pandemią. Przed przyjściem do rządu Borys pracował w PKO BP i — jak twierdzą spiskowcy — był jednym z autorów fuzji.
Borys, tak jak Jagiełło, na celowniku jest od co najmniej kilku miesięcy. Niedawno "Wiadomości" zaatakowały go, sugerując, że odpowiada za nieprawidłowości przy rozdzielaniu antykryzysowych pieniędzy z tarcz — ilustracją był gang sutenerów, którzy dostali państwowe dofinansowanie.
Jednocześnie politycy Solidarnej Polski zarzucają Borysowi promowanie w spółkach skarbu menadżerów z czasów Platformy. Rzeczywiście Morawiecki i jego ludzie czasem sięgali po ekspertów współpracujących w przeszłości z PO. Dla przykładu to dzięki Morawieckiemu do zarządu PKO BP trafił Rafał Antczak w przeszłości ekspert gospodarczy Platformy i współpracownik fundacji założonej przez Leszka Balcerowicza. Po odejściu Jagiełły w politycznym światku spekuluje się, że Borys jest kolejnym, który poda się do dymisji, bo zostanie do niej zmuszony.
Kluczowa gra toczy się o właśnie polityczną kontrolę nad wydawaniem unijnych pieniędzy. Do tej pory pierwsze skrzypce w finansach grał tercet Morawiecki–Jagiełło–Borys. Teraz kontrolę nad pieniędzmi chcą przejąć politycy z centrali PiS. W partii żywe jest przekonanie, że od tego, jak się tym strumieniem pokieruje, zależeć będą wyniki kolejnych wyborów. Dlatego Jagiełło musiał odejść, dlatego trwa polowanie na Borysa. A premier? Według informacji Onetu wierzy, że zrzucając z sań kolejnych współtowarzyszy, sam ocali skórę. Wierzy nawet, że wciąż ma szansę na posadę wiceprezesa PiS. Ale nawet jeśli Morawiecki wytrwa do wyborów, to będzie coraz słabszy. A w finansach miejsce jego ludzi zajmie partyjny aparat PiS.
Źródło onet.pl
W imię czego Morawiecki poświęcił swojego długoletniego przyjaciela!? Czyżby chodziło o odwołanie premiera, który nie jest z PiS- u!?
I o co ta kłótnia, przecież tych pieniędzy z FO już dawno nie ma, tak tak Morawiecki już je wydał!? Niemożliwe, nie dla Matołusza, on potrafił wybudować dom w którym się urodził!?
09 05 2021 Makaron na uszy czyli ciemny lud to kupi.
Dzięki premierowi Morawieckiemu i Zjednoczonej Prawicy Polska wyrwała Unii największą w historii dotację dla Polek i Polaków, za którą rząd dokończy naprawę zrujnowanej przez PO Rzeczpospolitej i zaspokoi wszelkie potrzeby obywateli. Przesłany do Brukseli projekt uchwały ratyfikującej Plan Odbudowy, sporządzony wraz z samorządami i z udziałem lewicy, jest dokumentem ostatecznym a jego ratyfikacja to zwykła formalność. Europejski Trybunał Praw Człowieka głęboko się myli nazywając dublerami trzech sędziów nominowanych podczas rządów PiS i twierdząc, ze wyroki z ich udziałem nie są wyrokami. A już wręcz skandaliczna jest opinia rzecznika generalnego TSUE, że zmiany w polskim prawie dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów są sprzeczne z prawem unijnym, bo tym samym unijny sąd staje w obronie sędziów nieudaczników, niegodnych i przestępców. Tak ludzie władzy komentują najważniejsze wydarzenia ostatniego tygodnia. Kłamliwie, naiwnie, głupio, irytująco. A co myślą naprawdę? Żeby się tego dowiedzieć nie trzeba aplikować im serum prawdy. Wystarczy pozbierać wypowiedzi prominentów wygłaszane we własnym gronie, kwestie wyłapane czułymi mikrofonami dziennikarzy niezależnych stacji, myśli publikowane przez nich samych na FB i ich cytaty niechcący puszczone w życzliwych sobie mediach.
WOKÓŁ FUNDUSZU ODBUDOWY
Przez cały tydzień oglądaliśmy spektakl według scenariusza i w reżyserii Jarosława Kaczyńskiego pod roboczym tytułem „jak skłócić i podzielić opozycję, zyskując przy tym kilka procent sondażowego poparcia”. Majstersztyk polegał również na wykreowaniu obrazu, w którym ludzie PiS to prawdziwi, nieudawani patrioci, nadzwyczajnie troszczący się o interesy Polaków, w odróżnieniu od Platformy, która „nie chciała” miliardów dla Polski. Udało się też schować ministra Ziobrę i stłumić konflikt w szeregach pokłóconej prawicy, rozdmuchując niesnaski w szeregach przeciwników. Przy okazji rządzący objawili się jako pragmatyczni negocjatorzy zaprzeczając opinii o antyunijnych autorytarnych oszołomach, którzy nie chcą rozmawiać ani z opozycją, ani z Unią. Taki jest oficjalny, propagandowy obraz sytuacji przed drugim odcinkiem spektaklu, już w scenerii Senatu. A co mówią o tym między sobą sami prominenci władzy? Co powiedzieliby, gdyby jakimś cudem zaczęli mówić prawdę?
Ziobro ma sporo racji. Niby pomocowe pieniądze unijne, a szczególnie te stanowiące wspólny kredyt, który trzeba będzie solidarnie spłacić, z daleka śmierdzą przyspieszoną integracją państw UE. A do tego dopuścić nie można, bo im bardziej zacieśnią się związki Polski z Europą, tym częściej i skuteczniej przeszkadzać będzie ta Europa w kontynuacji naszej dobrej zmiany, która w gruncie rzeczy polega na tym, żeby raz zdobytej władzy nigdy nie oddać. Z drugiej strony jednak nie można było zrezygnować z tych miliardów, bo w kasie państwa pusto, a wyborcom trzeba będzie podsypać grosza przed wyborami. Nie można też, przynajmniej na razie, trzasnąć unijnymi drzwiami, bo Polacy jeszcze nie dojrzeli do polexitu i słabo reagują na nasze próby obrzydzania im wspólnej Europy. Dlatego trzeba zrobić tak: po pierwsze – oblepić Polskę plakatami, wychwalającymi Morawieckiego i PiS za wyrwanie Unii 770 mld zł, największej w historii dotacji. To oczywiście kant, bo większość tej kwoty czyli 100 mld euro jest planową dotacją budżetową przypadającą na Polskę, a reszta to Fundusz Odbudowy, gdzie 32 mld jest pożyczką. Po drugie, trzeba rozważyć, czy nie powinniśmy skorzystać tylko z tej puli, która – jak słusznie powiedział Ziobro – należy nam się jak psu zupa. A wspólnych pożyczek, które stworzą nam jakieś nowe zobowiązania i grożą widmem ściślejszej integracji, wcale nie musimy brać. Chyba że uda się tak zrobić, żeby te pożyczki spłacały samorządy. I to jest po trzecie. Bo jak nieprzychylne samorządy się przewiozą na nadmiernych kredytach, to wyborcy ich rozliczą, a my do bankrutujących miast wstawimy swoich komisarzy…
ROZMAWIAMY, ALE BĘDZIE, JAK MY CHCEMY
Samorządowcom, związkowcom i społecznikom, których władza łaskawie dopuściła do negocjacji, zdawało się, że skutecznie walczą o lepsze i bardziej sprawiedliwe warunki dystrybucji unijnych pieniędzy. Czarzastemu i Zandbergowi zdawało się, że premier skwapliwie akceptuje wszelkie ich postulaty. Polakom zdawało się, że odbywają się jakieś konsultacje społeczne, które dają szansę, by tym razem unijne wsparcie nie było dzielone po uważaniu w proporcji 10 do 1 na korzyść samorządów rządzonych przez PiS. Tyle że negocjacje i rozmowy prowadzone były (i nadal są) w sytuacji, gdy koncepcja wydania unijnej kasy od dawna jest już gotowa. Wiceminister Waldemar Buda, referujący w Sejmie projekt uchwały ratyfikującej Plan Odbudowy, wyjaśnił, że przesłany do Brukseli Krajowy Plan Odbudowy jest dokumentem ostatecznym i nie ma możliwości wprowadzenia w nim poprawek, natomiast sama ratyfikacja to tylko formalność. Ale niedługo potem marszałek Witek rozpoczęła głosowanie nad poprawkami do Planu. Po co, skoro podobno nic w nim nie da się zmienić? Równocześnie z Brukseli dobiegło wyjaśnienie, że z prawnego punktu widzenia ustawa ratyfikacyjna wcale nie jest powiązana z KPO, a rozsądne doń poprawki są wręcz wskazane. Nad „niewzruszonym” planem wciąż trwają konsultacje ze Związkiem Miast Polskich i Unią Metropolii Polskich. Okazuje się, że plan zawiera szkolne błędy – np. w tej samej sprawie rząd występuje raz o 10 mld, a w innym miejscu o 12 mld, natomiast ludzie w wieku do 74 lat są u nas w wieku produkcyjnym… Warto więc spytać, co tak naprawdę mógłby nam powiedzieć wiceminister od infrastruktury, świadomy, że jego łgarstwo ma tak krótkie nogi, że przewróci się jeszcze na tym samym posiedzeniu Sejmu?
– Odkąd lewica obiecała nam, że zagłosuje tak, jak chcemy, sprawa jest zamknięta. Jeszcze dla niepoznaki negocjujemy jakieś wdrożenia, ale z chwilą, gdy kupili nasze obietnice, klamka zapadła. Teraz już kasa musi być nasza. I niech wam się nie zdaje, że możecie jeszcze coś zmienić w Senacie. Oprócz lewicy jest przecież PSL. Ale najważniejsze, że do wyborców dotarł przekaz – PO nie chce miliardów i rozpoczęła wojnę z lewicą, a jak przegrała głosowanie, to na złość opóźniać będzie ratyfikację, aby Polki i Polacy dostali swoje pieniądze później, niż powinni. Ale my nie dopuścimy do tego!
OBCE SĄDY NIECH SIĘ GONIĄ!
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Polska naruszyła art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który gwarantuje prawo do sprawiedliwego procesu, bo Trybunał Konstytucyjny z dublerem w składzie nie jest sądem ustanowionym zgodnie z przepisami. A nie jest, bo prezydent Duda i Sejm nominując trzech nielegalnych sędziów „bezprawnie wpłynęli na TK”. Wyrok otwiera drogę do dalszego skarżenia Polski za orzeczenia wydawane z udziałem dublerów i dochodzenia odszkodowań (dotyczy to również wyroku ograniczającego aborcję). A to jeszcze nie koniec międzynarodowego blamażu Polski, bo niemal równocześnie rzecznik generalny TSUE wydał opinię, że zmiany w polskim prawie dotyczącym systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów są sprzeczne z prawem unijnym. Jeśli tak orzeknie cały Europejski Trybunał Sprawiedliwości, to wysadzi w powietrze „reformę PiS”. Co na to rządzący? Tym razem nie ma się czego doszukiwać, władza mówi w tej sprawie otwartym tekstem:
„Europejski trybunał bez podstawy prawnej i poza kompetencjami wydał wyrok w sprawie składu polskiego Trybunału Konstytucyjnego” – oświadczyła mgr Przyłębska, prawniczy autorytet, któremu TSUE czy ETPCz może buty czyścić. Oczywiście opinie prezes Przyłębskiej są zbieżne z oceną prezesa Kaczyńskiego, któremu obuwie glansować powinny wszystkie sądy świata. Również minister Ziobro, który w przeszłości wielokrotnie kwestionował werdykty europejskich trybunałów, teraz przychyli się do opinii pani prezes, że „wyrok stanowi rażące naruszenie prawa i nie znajduje jakiejkolwiek podstawy w aktach prawa międzynarodowego konstruujących status Trybunału w Strasburgu”. Mówiąc bez ogródek „wyrok nie wywołuje żadnych skutków w polskim porządku prawnym” i wywoływać nie może, bo wtedy unieważni wszystkie dotychczasowe osiągniecia reformy sądownictwa. W przypadku przegranych wyborów dzisiejsza zgoda na okrojenie uprawnień wyznaczanych przez PiS sędziów, grozi rozliczeniem obecnych decydentów przez tych, których mianowali ich wrogowie…
W opinii wielu rozumnych komentatorów formacja Kaczyńskiego jest na najlepszej drodze do zapewnienia sobie trzeciej kadencji, a biorąc pod uwagę, na co ich stać dla rozszerzenia swojej władzy, przyszłość Polski maluje się w ciemnych barwach. Chyba że opozycji uda się dotrzeć do tej jednej trzeciej obywateli, która wciąż daje się nabierać na propagandę PiS. Chyba że uda nam się ujawnić i uwiarygodnić to, co tak naprawdę myślą rządzący o Polsce i Polakach.
Źródło koduj24.pl
Lewica uratowała rząd Morawieckiego. Budka z duetem Kosiniak, Kamysz mieli już przygotowane wotum nieufności w związku z utratę przez PiS większości w Sejmie!? No ale Czarzasty zameldował panie prezesie zadanie wykonane!?
30 kwietnia rząd czyli najważniejszy organ władzy wykonawczej przesłał do UE ostateczną wersję Krajowego Planu Odbudowy. Dlaczego warto o tym mówić? Bo dokument ten ani przez chwilę nie podlegał kontroli parlamentu!!! A zawiera przecież rozwiązania skutkujące możliwością nakładania nowych podatków na Polaków przez organy UE z pominięciem polskiego parlamentu. 
06 05 2021 Budka w wojennym amoku.
Tego można się było spodziewać. Po roku walki o dostęp do koryta pod tytułem Polska – wódz naczelny totalnej opozycji nie tylko obudził się z ręką w nocniku ale został oblany ciepłym moczem. I to przez KOGO? Przez koalicjanta, który tandemowi Budka-Trzaskowski miał zapewnić 276 głosów w Sejmie! I choć od ogłoszenia przez Budkę „Koalicji 276” minęły zaledwie 3 miesiące – PIS wygrał głosowanie w Sejmie w sprawie Funduszu Odbudowy aż 290 głosami! I chociaż Budka usiłuje jeszcze straszyć Polaków Kopertnikiem, który wywróci stolik z Funduszem Odbudowy - jest już pewne, że Budce nie uda się już kierować totalną opozycją. Ale opozycją teatralną – jak najbardziej. W teatrze Budki marszałek Grodzki wystąpi więc w ostatnim akcie domagając się, aby Sejm uwzględnił w rozdziale kasy, także fundusze na odbudowę pozycji samorządowców. Bo każde dziecko w Polsce już wie, że prawdziwe pieniądze zarabia się w samorządach. Taki poseł Platformy Obywatelskiej jak Robert Kropiwnicki wszystkiego czego się w życiu dorobił, to z pracy w spółce samorządowej. I choć Kropiwnicki zarabiał w tej spółce zaledwie 5,5 tys. złotych – stać go było na zakup 9 (słownie: dziewięciu) mieszkań, z których jedno wynajmował samorządowej agencji towarzyskiej! Tych mieszkań nie dorobił się z uposażenia posła RP!
A taki szef małej Sycylii – Budyniem zwany? On także nabył 7 (słownie: siedem) mieszkań i stał się posiadaczem 32 kont bankowych dzięki ciężkiej pracy w samorządzie. Wprawdzie radość z tego gigantycznego majątku ma dziś wdowa po Adamowiczu – ale wszystko pozostało w familii.. A z czego, jak nie z Funduszu Odbudowy mogą być realizowane wielkie przedsięwzięcia inwestycyjne samorządów takie, jak kolejna Strefa Relaksu na parkingu przed magistratem Warszawy? Albo zimowa plaża nad Wisłą, piaskownica w środku miasta Gdańska, że nie wspomnę o zakupach dzieł sztuki, jak Rydwan dla prezydentessy Dulkiewicz?
Z czego samorządowcy opłacą parady gejowskie, gdy minie epidemia i zrobi się tak ciepło, że będzie można zdjąć majtki? Dlaczego samorządy mają być pozbawione funduszy na budowę tak oczekiwanych hosteli dla pederastów i transwestytów? Przecież nie da się wszystkiego pokryć ze zwiększonych opłat za wywóz śmieci!  Każdy ma przecież świadomość, że rozwój nowoczesnego społeczeństwa LGBT kosztuje. Jak na czele parodii Bożego Ciała może się pojawić Rafał Trzaskowski czy Ola Dulkiewicz – nie zapewniając wcześniej organizatorom parad należnego im sponsoringu? Przecież to dzięki dofinansowaniu z budżetu Warszawy „Strajk Kobiet” i Lemparcica mają godną siedzibę w samym centrum stolicy! Stąd można kierować oddziałami wściekłych macic i wzywać rząd, żeby w……..lał !
Borys Budka, jako wybitny strateg teatralnej opozycji zapewne przygotował kolejne spektakle, po których upadnie reżim pisoski. Bo przecież Platforma nie może dopuścić, by maltretowany przez reżim opozycjonista Sławomir Nowak znowu trafił do pierdla! A przecież Sławomir N. także garściami korzystał z funduszy unijnych, jako minister transportu. Niedowiarkom przypomnę więc pouczające zdarzenie dotyczące dostępu Platformy Obywatelskiej do koryta. Sławomir N. został zaproszony do Francji przez ówczesnego ministra transportu Republiki Francuskiej. Po zwiedzeniu Paryża, Sławomir N. został zaproszony na kolację w rezydencji ministra. Oczarowany jej wielkością i wyposażeniem, Sławomir N. zapytał ministra, w jaki sposób dorobił się tak wspaniałej posiadłości? Minister transportu Francji poprosił Sławomira na taras:
- Widzisz Slavomir tę autostradę na horyzoncie? – zapytał gościa z Polski
- No widzę….- odpowiedział Sławomir N.
- No wiesz… Autostrada według projektu miała mieć po trzy pasy w każdą stronę – wyjaśnił minister pochodzenie swojego majątku.
Minęły zaledwie dwa lata, gdy to Sławomir N. zaprosił swego odpowiednika z Francji do odwiedzenia Polski. Gdy gość z Francji po wykwintnej kolacji zapytał, jak Sławomir N. dorobił się jeszcze bardziej luksusowej posiadłości – Sławomir N. a zarazem prawa ręka Donalda Tuska poprosił go na taras:
- Widzisz Andre tę autostradę na horyzoncie? – zapytał gościa z Francji.
- Nic nie widzę?! – odpowiedział Francuz zgodnie z prawdą.
- No właśnie…- odpowiedział Sławomir N.
Wojna Budki z PISem nie dotyczy więc tylko obalenia rządu PIS. Ona dotyczy dostępu Platformy Obywatelskiej do rozdziału funduszy europejskich po to: ŻEBY PLATFORMA OBYWATELSKA ROSŁA W SIŁĘ, A LUDZIOM PLATFORMY ŻYŁO SIĘ DOSTATNIEJ!
Źródło: niepoprawni.pl
04 05 2021 Babcia Kasia. Maleńka jesteś Wielka.
Jest niewysoka, drobna. – Metr pięćdziesiąt w kapeluszu – mówi ze śmiechem.
Fizycznie nie jest tytanem, ale ma dużo tej wewnętrznej energii, która każe ludziom walczyć do upadłego o to, żeby było normalnie.
Ma 65 lat i cały boży dzień zajęty, bo trzeba przecież praworządności w Polsce bronić, a to czasochłonne! Jak ją „zawijają” policjanci wcale się nie boi. – Jestem na nich wściekła – przyznaje. Zna parę języków obcych i od kilkunastu lat nie ma telewizora. Za to w telewizji pokazują ją często, ostatnio bardzo często, bo stała się niejako symbolem obywatelskiej walki o Polskę i normalność w niej. – Żadna ze mnie gwiazda! – zastrzega.
O kim mowa? Oczywiście o Katarzynie Augustynek, zwanej pieszczotliwie Babcią Kasią.
Pani Katarzyna to ciepła i otwarta osoba.
Rozmawiając z nią aż trudno uwierzyć, że to ona miała ostatnio, bo 21 kwietnia, pod gmachem Sądu Najwyższego nie tylko znieważać, ale też niemal pobić trzech rosłych policjantów. – Kochać to ja ich tam nie kocham – przyznaje 65-latka. – Są zbrojnym ramieniem systemu, którego nie akceptuję i który będę zwalczać, bo tak trzeba, żeby było znów normalnie – mówi z przekonaniem. – Ale krzywdy im nie zrobiłam, a oni w sądzie po prostu kłamali – podkreśla Babcia Kasia. Z zeznań warszawskich policjantów wynikało, że Katarzyna Augustynek miała ich nie tylko zwyzywać od „ch…jów” i „pisowskich k….rew”, ale i porządnie poturbować! Mowa była o kopaniu i szarpaniu za mundury, a jeden z funkcjonariuszy pożalił się sędzi Justynie Koska – Janusz prowadzącej rozprawę Babci Kasi w trybie sądu 24-godzinnego przewidzianego dla chuliganów, że 65-latka go „uszczypła”. Wobec takiego ataku policja zapewne liczyła na to, że K. Augustynek zostanie skazana.
Tymczasem sędzia J. Koska – Janusz ogłaszając, że Babcia Kasia jest niewinna, w uzasadnieniu tego wyroku po prostu zdruzgotała zarówno zeznania policjantów, jak i ich zachowanie wobec K. Augustynek. – Skoro obywatel protestuje, nie narusza porządku prawnego, realizuje swoje konstytucyjne prawo do zgromadzeń, do wyrażania opinii, to rolą policji nie jest legitymowanie obywatela, który realizuje w taki sposób swoje prawa. Oskarżona nie miała nawet obowiązku ujawniania swojej tożsamości, bo nie była ani przestępcą, ani nie była sprawcą wykroczenia, w związku z tym policja nie mogła domagać się od niej okazania, czy też wykazania swojej tożsamości, czy okazania jakiegokolwiek dokumentu – podkreśliła sędzia. – Co natomiast funkcjonariusze robią wobec tak protestującej osoby? Stosują absolutnie nieproporcjonalne, nieadekwatne i nieznajdujące umocowania prawem środki. Ciągną osobę po ulicy w taki sposób, że narusza to godność człowieka. Nie można, zdaniem sądu, w taki sposób postępować, żeby osoba, która pokojowo protestuje została wręcz odzierana z odzieży, no to naprawdę jest działanie, które nie znajduje żadnego usprawiedliwienia – nie pozostawiła wątpliwości sędzia. Dodała też, że w tych okolicznościach użycie przez K. Augustynek słowa „dureń” wobec policjanta było czynem o niskiej szkodliwości społecznej.
Katarzyna Augustynek pytana, czy jest zaskoczona wyrokiem uniewinniającym, zaprzecza. – Nie spodziewałam się innego, bo nic złego nie zrobiłam, a wierzę w niezawisłość sędziów, mimo tego, co ta władza stara się w wymiarze sprawiedliwości robić – wyznaje Babcia Kasia. – Jak już wspominałam, funkcjonariusze przed sądem kłamali i moja pani prawnik już przygotowuje stosowne dokumenty do tego, by ich oskarżyć o składanie fałszywych zeznań – podkreśla. – A ja? A ja nadal będę „ulicować”, czyli protestować przeciwko niszczeniu Polski przez tę władzę. Dokładnie tak, jak zapowiedziałam w ostatnim słowie przed sądem – deklaruje K. Augustynek.
A od dawna tak Babcia Kasia ulicuje? – W latach 80. zeszłego wieku zdarzało mi się „gonić” z ZOMO-wcami po ulicach– wspomina z uśmiechem 65-latka. – Gdy nastała wolna Polska, myślałam z ulgą, że tamto już nigdy nie wróci. Ale, niestety, myliłam się – przyznaje kobieta. – Moje ulicowanie w III RP zaczęło się 3 grudnia 2015 roku – opowiada. Przypomnijmy, że wówczas zapadł w Trybunale Konstytucyjnym pamiętny wyrok głoszący, że przygotowana przez PiS ustawa wprowadzająca zmiany w funkcjonowaniu TK jest w całości niezgodna z Konstytucją. Chodziło m.in. o wybór 5 sędziów – dublerów przez Sejm. – Wtedy usłyszałam „na mieście”, że trzeba iść pod Trybunał na Szucha i zaprotestować przeciw jawnemu łamaniu Konstytucji, więc poszłam – wspomina pani Katarzyna. A potem to już „poszło”. – Uczestniczyłam w manifestacjach poparcia dla prof. Małgorzaty Gersdorf , następnie protestowałam przeciwko szykanowaniu niezawisłych sędziów, jak Igor Tuleya, czy Paweł Juszczyszyn i nadal będę to robić. Jak długo? Jak długo będzie trzeba! – pani Kasia jest pełna animuszu.
Co czuje drobna 65-latka, gdy postawni policjanci wloką ją po chodniku? Czyżby strach? – A skąd! Wcale się ich nie boję, tylko jestem na nich okropnie wściekła – przyznaje K. Augustynek. – Dlaczego? Dlatego, że są bezmyślnymi narzędziami w rękach tej władzy i pomagają jej niszczyć Polskę! Policjant powinien myśleć, jak mówiła pani sędzia Koska – Janusz, a nie tylko ślepo wykonywać polecenia przełożonych – zauważa kobieta. – Nie wypieram się, że czasem ich tam nazwę „durniami”, czy podobnie, bo niestety na to zasługują – podkreśla. Być może mało kto o tym wie, ale pani Katarzyna mogłaby bez trudu nazwać policjantów durniami po hiszpańsku. – Przepraszam, wasz pomysł jest chyba dobry, ale nie nowy – sprowadza nas na Ziemię Babcia Kasia. – Pani dr Hanna Machińska, zastępczyni RPO nadzorująca prace Zespołu Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, którą za jej aprobata podaję jako osobę najbliższą w sytuacji zatrzymania mnie przez policję, a która wie, że mam problemy z parlamentarnym językiem, prześmiewczo doradzała mi kiedyś właśnie takie rozwiązanie – śmieje się pani Katarzyna. 65-latka w istocie zna hiszpański.
– Jak to było z hiszpańskim? Ano gdy nastała wolna Polska, postanowiłam spełnić swe marzenie i wyjechać turystycznie za granicę. Wybrałam Hiszpanię, bo to było najdalej, jak się dało wtedy w Europie – wspomina pani Kasia. – Pojechałam i zakochałam się w tym kraju i w tym języku – wyznaje K. Augustynek. – Postanowiłam nauczyć się hiszpańskiego, żeby móc czytać hiszpańską literaturę – opowiada. Pani Kasia wróciła do Polski i zapisała się na kurs hiszpańskiego. Teraz uczy się włoskiego, ale nie jest zadowolona z efektów. – Może za stara już jestem na naukę – zastanawia się. A tak naprawdę, to zwyczajnie czasu jej brak.
Sama o sobie mówi, że obecna popularność nieco ją krępuje. – Żadna tam ze mnie gwiazda mediów – podkreśla. – To atakujący mnie policjanci zrobili ze mnie „celebrytkę” mimo woli – zauważa. A co myśli pani Kasia, widząc siebie na kolejnych telewizyjnych kanałach? – Rzadko mam taką okazję – wyznaje 65-latka. – Od 12 lat bowiem nie mam w domu telewizora. Z komputera też nie korzystam. W zasadzie mój kontakt elektroniczny ze światem to telefon – zdradza. A co robi pani Kasia w wolnym czasie? – No cóż, wiele tego wolnego czasu to nie mam. Ale jak się trochę znajdzie, to lubię czytać. Najbardziej kryminały i to szwedzkie. Dlaczego? Ano jakoś tak kiedyś stały się u nas modne, sięgnęłam po nie i znów się zakochałam. Kiedy zatem czas pozwala, spędzam go ze szwedzkim kryminałem – uśmiecha się.
W mediach piszą, że Babcia Kasie nie jest wcale babcią. – Nie jestem i jestem – mówi 65- latka. – Kilkanaście lat temu zmarła ostatnia osoba z mej rodziny – wyznaje. – Nie mam więc bliskich krewnych, w tym wnuków. Ale za to mam tysiące wnuków i wnuczek „ulicznych” , młodych ludzi, którzy rozumieją ideę tego, o co ja i inne podobne mi osoby walczą i idą walczyć razem z nami. To bardzo budujące, że tak wielu jest takich młodych ludzi – zauważa. A gdyby tak ktoś zapragnął zjeść obiad z panią Katarzyną Augustynek, to jakie wykwintne danie zamówiłaby sławna babcia Kasia. – Żadne wykwintne! – zastrzega się 65-latka. – Najbardziej lubię zupę ogórkową i ruskie pierogi, a na deser lody kawowe, mniam! – deklaruje pani Kasia. – Uwielbiam takie jedzenie i lepszego czy wykwintniejszego mi nie potrzeba.
Pani Katarzyna jest pełna energii, ale każdy przecież musi kiedyś odpocząć. Gdzie zatem udałaby się na urlop od ulicowania? – Gdyby tylko czas i także, nie ukrywam, fundusze mi na to pozwalały, to na pewno nad morze. Ubóstwiam morze, w zasadzie każde, a tak dawno nad żadnym nie byłam – przez chwilkę pani Kasia jest smutna. – Ale kto wie, może jeszcze pojadę… – dodaje z nadzieją. Taka właśnie jest Katarzyna Augustynek, ta sławna Babcia Kasia – pozornie zwyczajna i swojska, a emanuje siłą, której nie mają nawet połowy ludzie znacznie od niej więksi i młodsi. Bo to nie jest taka fizyczna siła, to siła ducha – siła, której nie dają rady rośli, uzbrojeni policjanci. Oni zwyczajnie tego ducha nie czują …
A ja nadal będę „ulicować”, czyli protestować przeciwko niszczeniu Polski przez tę władzę. Dokładnie tak, jak zapowiedziałam w ostatnim słowie przed sądem – deklaruje Babcia Kasia. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał wyrok uniewinniający w sprawie Katarzyny Augustynek, zwanej Babcia Kasią. – Nie można w taki sposób postępować, że osoba, która pokojowo protestuje, zostaje wręcz odzierana z odzieży. To działanie nie znajduje żadnego usprawiedliwienia – oceniła sędzia. To znaczy, że policjant nie może być bezwolnym, nierefleksyjnym narzędziem. Policjant nie jest pałką policyjną, tylko jest człowiekiem, który musi oceniać sytuację.
Monika Kamińska Źródło koduj24.pl
Z archiwum: Babcia Kasia została zatrzymana, wrzucona do suki z zarzutami o... napaść na funkcjonariusza, grozi jej do 3 lat więzienia... ciekawe, jakie zarzuty usłyszą naziole chuliganie za poważne uszkodzenia ciała 35 funkcjonariuszy i zdewastowania części stolicy?
Ratunku, kobiety katują policjantów! Słynna babcia Kasia, kobieta niepozornej postury, pobiła rosłego policjanta. Tłumaczy się teraz, że ledwie dotknęła pleców policyjnej bluzy, ale kto by tam wierzył babci, świadkom i nagraniom. Starszą kobietę zatrzymano, przewieziono na komendę, przetrzymano kilkanaście godzin, a w międzyczasie rzucono w toalecie na posadzkę i rozebrano do naga, bo przecież mogła schować w majtkach koktajl Mołotowa…
Jacy ci policjanci są nieszczęśliwi kobiety ich biją, dzieci atakują, dobrze że kiboli mają po swojej stronie to ma kto ich bronić!?
Siedmiu policjantów pilnowało Babcię Kasię podczas zakupów pączka w cukierni!! Wow! Babcia Kasia jest takim zagrożeniem, że musi jej pilnować pododdział policji? Co to będzie jak pojawi się druga babcia!?
Babcia protestuje, i cały pluton antyterrorystów jej pilnuje, matuchno kochana co to będzie jak druga babcia się pojawi, no a jak dziadek do nich dołączy to będzie już koniec świata Kaczyńskiego !? 
02 05 2021 Witamy w szambie PiS.
Kiedy partia Kaczyńskiego zaczęła znieważać prawo, gdy objawiła swoje zniesmaczenie ustawą zasadniczą, pisałem : „W państwie PiS konstytucja się nie przyjęła”… Dzisiaj w przypływie życzliwości napisałbym co najwyżej: „Kaczyński powydzierał kartki z Konstytucji i powiesił je sobie na gwoździu w toalecie na Nowogrodzkiej”. Przez całe zawodowe życie starałem się ważyć słowa i kiedy recenzowałem polityków, to spośród wielu ocennych przymiotników wybierałem na ogół te najmniej kaleczące i zniechęcające do powrotu ludzi, którzy poszli fałszywą drogą. PiS sprawił, że nerwy puszczają i wszelkie niuansowanie ocen dorobku mafijnej partii Kaczyńskiego wydaje się pudrowaniem rzeczywistości.
Formacja sklecona przez prezesa uruchomiła wielki propagandowy wentylator, ciskając w śmigło najobrzydliwsze ekskrementy. Język publicznej debaty sparszywiał, nad głowami Polaków latają dziś obelgi, paskudne inwektywy, kłamliwe zarzuty, oszczerstwa i pomówienia. Można odnieść wrażenie, że rządzącym skończyły się zasoby eleganckich kłamstw. Jakby już wyczerpali zapas dyplomatycznego krętactwa, którym dotychczas próbowali osłaniać czynione bezprawie, a nowych argumentów nie chce im się szukać. Bo i po co, skoro bezprawie stało się normą. Gdy zorganizowana grupa przestępcza (sąd orzekł, że wolno tak pisać o obecnie rządzących), przejęła wszystkie demokratyczne instytucje, poczuła się tak mocna, że przestała się liczyć z obywatelami. Potłuczona prawica przestała dbać o pozory, o prawdopodobieństwo swoich wyjaśnień, o wiarygodność wykrętów, o logikę argumentacji. Kolejne akty bezprawia władza uzasadnia teraz kłamliwym czymkolwiek. Kłamią z pełną świadomością, że ludzie wiedzą, że łżą. Patrzą nam w oczy z drwiącym uśmieszkiem, jakby pytali: no i co nam zrobisz?
Czy nie szyderstwem było mianowanie ministrem oświaty człowieka nauki najmniej chyba oświeconego? Wyszukali w swoich szeregach najbardziej odjechanego fundamentalistę, który tradycyjne przedmioty uważa za mniej ważne od ideologicznej propagandy wspierającej obecną władzę, zarówno świecką, jak i kościelną. Matematyka to dla niego drugorzędna dyscyplina, a w przedmiotach humanistycznych najważniejsze okazuje się wychowanie w ortodoksyjnej rodzinie, walka z nierealnym gender i z bardzo realną obecnością w szkołach dzieci LGBT. Minister Czarnek zakpił z rodziców, ogłaszając, że religia lub etyka do wyboru będą teraz obowiązkowe, chociaż dobrze wiedział, że wyboru nie będzie, bo w polskiej oświacie jest 34 tys. etatów katechetów, a nauczycieli etyki niewiele ponad 800. Minister głosi, że reformuje polską szkołę promując grę „edukacyjną” o JP II: „Wolność, Godność, Niepodległość”. Dla ósmoklasistów aplikujących do liceów ministerstwo i kuratoria produkują konkursy w rodzaju rywalizacji na najpiękniejszy „znaczek XXI Pielgrzymki Rodziny Szkół im. Jana Pawła II na Jasną Górę”. Konkursy tego typu są wysoko punktowane, a dla porównania – za zwycięstwo w renomowanym turnieju matematycznego „Kangur” przysługuje punktów… zero!
Czy nie szyderstwem było mianowanie rzecznikiem praw obywateli i obywatelek mrocznego faceta, który odebrał Polkom ich podstawowe prawo dysponowania własnym ciałem? Czym jak nie napluciem w twarz ludziom przyzwoitym było desygnowanie do Trybunału Konstytucyjnego czynnych polityków, najwierniejszych sługusów władzy wykonawczej, pozbawionych wymaganej wiedzy i dorobku? Czym jak nie chamskim rechotem historii było publiczne przesłuchanie rzecznika Adama Bodnara przez sędziego z PiS z doświadczeniem prokuratora stanu wojennego? A wyznaczenie do oceny, czy unijne prawo cokolwiek jeszcze w Polsce znaczy, byłej posłanki partii rządzącej, zaślepionej nienawiścią do Unii, nie było przypadkiem cyniczną zagrywką? I czy nie było jawną kpiną desygnowanie do Rady Muzeum Auschwitz-Birkenau Beaty Szydło, która niegdyś posłużyła się przykładem oświęcimskiego holokaustu, by pokrętnie uzasadnić zagrożenia ze strony uchodźców, których postanowiła nie wpuścić do Polski? Ludzie, którzy doszli do władzy obiecując praworządność, walkę z patologią i równość wobec prawa, nawet już nie próbują usprawiedliwiać swojego bezprawia. Bez cienia żenady bronią kombinatorów i oszustów, jeśli tylko wywodzą się z ich formacji. Dobrze się mają bohaterowie afer SKOK, Getback, KNF, przekrętu z respiratorami, szwindlu z maseczkami, czy spryciarze odpowiedzialni za wyposażenie wojsk terytorialnych w chińskie zabawkowe kompasy, w cenie wielokrotnie zawyżonej.
Państwo PiS chroni dzisiaj faceta z szemraną przeszłością, właściciela dziesiątków domów, pałaców i działek, kupionych za pieniądze, których nie miał. Pisowski minister przyznaje mu pokaźną dotację na remont pałacyku, bynajmniej nie wymagając, by obiekt miał w jakikolwiek sposób służyć społeczeństwu. Dziś ten fenomen biznesu o mentalności drobnego złodziejaszka okradającego własną rodzinę, rewanżuje się władzy kupując sieć gazet i czasopism, na które Kaczyński od dawna miał chrapkę. Sąd na wniosek RPO zawiesił tę transakcję zakazując wszelkich działań właścicielskich, ale pan Obajtek unieważnił ten wyrok. Co mu tam sąd, skoro ma poparcie cichego właściciela Polski o ambicjach Najwyższego Prawodawcy! Co mu tam przyzwoitość i własne obietnice. Jeszcze niedawno zapewniał, że w kupionych redakcjach nie będzie zwolnień ani politycznych nacisków. Dziś, za pomocą swoich podkuchennych, wymiata dotychczasowych szefów redakcji z Polska Press. Wzorem swoich mocodawców mówi nam niemal wprost: – Możecie mi skoczyć. Media, prokuratura, sądy, wszyscy możecie mi nagwizdać. Mam was w pompie. Robię i będę robił to, co każe prezes, bo dzięki niemu mogę kolekcjonować kolejne pałace i działki i nikt mnie palcem nie tknie. A jak będziecie podskakiwać, to zasypię was stosem pozwów. Orlen ma przecież mnóstwo prawników i wielką kasę, a Orlen to ja…
Władza kpi w żywe oczy z obywateli obsadzając ważne stanowiska ludźmi bez kwalifikacji formalnych, faktycznych czy moralnych. W państwie PiS marszałkiem Sejmu może zostać technik ogrodnik, ministrem perukarz, a wiceministrem hajlujący nacjonalista. Podobnie dzieje się w kręgach akolitów tej władzy. Nowym dyrektorem programowym skrajnie prawicowej Telewizji Republika jest od kwietnia Witold Newelicz, który przed laty produkował twarde narkotyki i napadł na policjanta, a zawodowe kwalifikacje zdobył redagując gazetkę więzienną. Przy okazji: stołeczna prokuratura bada sprawę związanego z TVP celebryty Jarosława Jakimowicza. Zawiadomienie dotyczy handlu ludźmi, a konkretnie dziećmi… Propaganda produkowana przez pachołków prezesa, ścigających się, by zasłużyć na akceptujące skinienie Jego Rozumnej Głowy, już nawet nie jest brudna. To szambo, do którego wrzuca się każdego, kto podpadnie, albo kto popadnie, jeśli interes partii wymaga wskazania jakichś winnych bezprawnych ekscesów władzy. Propaganda TVP chyba już nie ma ambicji pozyskiwania nowych odbiorców ani przekonywania oponentów do idei Kaczyńskiego. Nie zależy im nawet na zwabieniu wątpiących, albo wierzących PiSowi, ale niepraktykujących. Propaganda partyjno-państwowa funkcjonuje dzisiaj po to, by swoim niezłomnym i wiernym na wieki wieków amen głosić omnipotencję ich formacji i Wielkiego Wodza oraz po to, by śmieszyć, tumanić i przestraszać niepokornych, myślących samodzielnie bez pomocy partyjnej szczujni. Kurski odprawia swoje gusła nad głowami tych, których nazwał „ciemnym ludem”, ale od czasu do czasu odwraca się do nas i wywala jęzor krzywiąc się ze złośliwą satysfakcją.
Źródło koduj24.pl
Kaczyński jest jak czyrak nieusuwalny, i niereformowalny, ale zawsze można go wyciskać!?
Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinniśmy zajmować każde ze stanowisk w administracji, zarządzaniu a nie partyjniacy i ich rodziny. Nadszedł czas by kosy przekuć. Tylko siłowymi metodami można uzyskać efekt, albo rząd wykonuje wolę Narodu, albo wywozi się go na taczkach prosto za kratki. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy. 
01 05 2021 Urodziłem się w Komunie, a zemrę w Rzeszy.
Będzie o pieniądzach, o dużych pieniądzach, o 750 miliardach które Polska „dostanie” z Unii. Otóż zupełnie niedawno polski pan premier miał dylemat czy zawetować budżet unijny, czy zwyciężyć. Wyszło jak wyszło – zwyciężył, gdyż TSUE ma zdefiniować: czy Polska dostanie pieniądze na niepraworządne rządy czy nie dostanie, bo jeśli nie dostanie to Polska jest gotowa i zdecydowana nie ratyfikować porozumienia o zaciągnięciu kredytu przez całą Unię i ponownie zwyciężyć.
TSUE ma odpowiedzieć za dwa lata (jak dobrze pójdzie), a bilonowy kredyt jest potrzebny bankrutom unijnym już, więc czy znajdzie się koalicja w Polsce aby przepchnąć przez parlament ratyfikację żyrowania unijnego kredytu teraz bez względu czy będzie praworządna czy nie będzie wedle unijnych lewaków ? I ponowne zwycięstwo!  Czerwoni poprą rząd - będzie wymagana konstytucyjna większość 2/3 na obciążenie naszego kraju ewentualną „spłatą” zaciągniętego kredytu przez europejskich bankrutów. Czy to dobrze gdy Polska weźmie miliardy kredytu czy źle, ale jeśli weźmie to ta góra pieniędzy powinna być wzięta przez mądrych, którzy spowodują, że pieniądze nie zostaną sprzeniewierzone, lecz że zarobią na swoja spłatę. I tu pełna zgoda co do tezy, aby pieniądze były mądrze lokowane. W szczegóły jako dyletant nie wchodzę, gdyż ja w to miejsce „o krawcowej wyjadę”. Kredyt na zgromadzenie tak ładnie zwanego "funduszem rozwoju", będzie teoretycznie zgromadzony przez wszystkie niepodległe ( jeszcze) państwa Eurokołhozu, gdyż praktycznie to drukarnie uruchomią trzecią zmianę, ale to odpuśćmy w rozważaniach, jako mało istotny szczegół, albowiem esencją owego rozdawania miliardów (zwycięstwa naszego rządu) jest drobny szczegół tego pomysłu, mianowicie żyrowanie eurokołhoźnianego długu przez państwo. Przez wszystkie państwa Eurokołhozu.
Polska będzie „wisiała” tak zwanym obciążeniem łącznym, to znaczy, że nie odpowiadamy za dług, który ewentualnie dostaniemy, lecz za całość długu w wysokości biliona czy więcej Euro. Gdy już Polska się zgodzi, to bez względu na to czy Unia da czy nie da dutków (bo brak praworządności dla tęczowych, albo skrobać się na żądanie nie można, albo „ciapatych” nie wpuszczamy, albo .. nie ważne co), to i tak i tak żyrujemy. Aby było łatwiej zrozumieć ów myk posłużę się przykładem: w osiedlu domków jednorodzinnych mieszka dwudziestu kilku lokatorów (każdy w swoim domku) i postanawiają wziąć kredyt na wybudowanie drogi dojazdowej, powiedzmy bilion Euro. Któregoś dnia ja mówię rozbiorę swój domek, gdyż trzeba spłacać raty, a ja nie mam ochoty. Mówię na zebraniu wspólnoty: tu jest przypadająca na mnie część zadłużenia, a ja odchodzę. O nie, nie, szanowny panie, może pan odejść, ale tylko wówczas gdy spłaci pan cały kredyt bilion Euro, gdyż kredyt łączny ma to do siebie, że dopóki nie jest spłacony to na każdym centymetrze kwadratowym osiedla domków wisi cały bilion kredytu.
Na tym polega pomysł, aby żaden kraj, nigdy nie opuścił Eurokołhozu, gdyż ten obecnie zaciągany kredyt jest tak wymyślony, aby nigdy nie został w pełni spłacony. No może za tysiąc lat. Oczywiście kraje bankruci już dzisiaj nie mają zamiaru niczego spłacać, bo niby jak. Ale kto by tam od nich żądał jakiejkolwiek spłaty. Morda w kubeł, a jeśli nie to przyjdzie komornik i zabierze krzesła, telewizor, majtki … albo greckie wyspy, albo hiszpańskie plaże, albo polski Śląsk, albo uszczęśliwi ów Komornik mieszkańców Wolnego Miasta, a co, niech mają.
Oczywistym jest, że sukces naszego - rządu 2/3 za przyjęciem ustawy o zaciągnięciu długu publicznego (art. 89 Konstytucji RP), nie byłby możliwy bez dokooptowania sobie wspólnika, aby można było przepchnąć miliardy przez parlament i tu następny sukces! Opozycja się podzieliła! Już nie jest totalna, jednolita, wstrętna i głupia. Już jest część konstruktywna (akurat popadło na czerwonych) i ta pozostała czyli ta o d..ę potłuc. Równie dobrze mogło być odwrotnie, gdyż akurat tak totalnym wyszło z rzutu monetą, ale znów pies jest gdzie indziej pochowany. Aby można było obciążyć Polskę dodatkowym zadłużeniem trzeba niestety poczytać zapisy art. 216 ust.4 Konstytucji  Rzeczypospolitej, a tam stoi jak wół, że zadłużenie kraju jest ograniczone do 3/5 wartości dochodu krajowego brutto. Ba, ale jak to czytać? Część tak zwanych konstytucjonalistów (tych od sukcesów rządowych) orzeknie, że jeśli weźmiemy tyle co dają z Unii w „kredycie” jakieś marne 30 miliardów € to nie ma problemu, ale druga część speców od konstytucyjnego mataczenia wskaże na obciążenie łączne, na owe biliony eurosów. Oczywiście obie frakcje się nawet nie zająkną, że w zasadzie to ograniczenia konstytucyjne zostały już przekroczone, albo jesteśmy tylko, tylko na granicy. Oczywiście wygra opcja „zwycięstwa rządowego”, ale opcja totalnych głosicieli prawdy objawionej odczeka i przypomni sfrustrowanemu elektoratowi jakie to maliny zgotowała „Dobra zmiana” wpędzając naród w „dośmiertny” jasyr eurokołhoźniany. Przecież oni byli na nie, jak z zapisami z Lizbony, to ten prawicowy prezydent podpisał kiepskie układy, to nie oni, oni akurat wyszli na papierosa. I tak oto mój ukochany rząd Dobrej Zmiany, za który dałbym się pokroić spowoduje, niewątpliwie, że umrę sobie w Czwartej Rzeszy Niemieckiej, i jeszcze będę cieszył się z kolejnych zwycięstw „mojego” rządu. Mistrzostwo świata!
Źródło: niepoprawni.pl
Czy wszyscy ratyfikują FO!? Bo Fundusz Odbudowy to wysoko oprocentowane kredyty, na dodatek mają być wydane zgodnie z wolą Berlina!? To może warto poszukać tańszych kredytów!?
Ziobro: „Ta dotacja wcale nie jest bezzwrotna. Będzie przez Polskę spłacana przez 30 lat w postaci czterokrotnie wyższej składki członkowskiej i w podatkach, które Unia Europejska będzie mogła nałożyć na polskich obywateli i nasze firmy, w wysokości, której nie znamy…Do tej pory podatki mógł nakładać tylko polski parlament, i to był atrybut naszej niezależności”. 
28 04 2021 Fundusze, czyli skóra na niedźwiedziu.
Po niedzielnym spotkaniu ostatniej szansy okazało się to, co i tak było dla wszystkich oczywiste. Wieści o końcu Zjednoczonej Prawicy znów okazały się przedwczesne. Perspektywa utraty apanaży w spółkach skarbu państwa otrzeźwiła zacietrzewionych koalicjantów na tyle, że zdecydowali się trwać u władzy, choć niektórzy będą chyba musieli sprzedać wszystkie lustra. Bo jak tu teraz, po tych wszystkich deklaracjach o niemożliwych do przezwyciężenia rozbieżnościach, spojrzeć sobie w oczy przy goleniu? Początek tygodnia przyniósł zresztą formacji rządzącej, a przynajmniej frakcji premiera, jeszcze więcej dobrych wiadomości. No bo tak: Lewica zdecydowała się poprzeć w Sejmie rządowy Plan Odbudowy, czyli projekt, jak i na co rozdysponować „wynegocjowane” przez Mateusza Morawieckiego unijne miliardy. Państwo „lewactwo” targowali się ostro, ale premier w końcu obiecał im wszystko, czego w związku z ewentualnym poparciem PiS się domagali. Dostali zgodę na 30 procent kasy dla samorządów, na pieniądze na mieszkania i wreszcie na komisję ekspertów nadzorującą podział funduszy.
No więc będą na „tak”. Dla „dobra Polaków”, oczywiście. Chyba już zapomnieli, że – zdaniem formacji rządzącej – akurat oni, „komuniści i złodzieje”, Polakami raczej dla PiSowskiej władzy nie są. Poza tym w ferworze negocjacji jakoś umknęło im, że jak premier mówi, że coś zrobi, to … mówi. Może po prostu nie zwrócili uwagi na dojmującą nieobecność zapowiedzianych jakiś czas temu elektrycznych samochodów, które – w sile miliona – miały teraz jeździć polskimi ulicami. Trudno się zresztą dziwić. Wszak ludzie lewicy nie rozbijają się drogimi limuzynami jak, nie przymierzając, minister Macierewicz czy premierka Szydło. Jeżdżą rowerami miejskimi, to mogli nie zauważyć ich braku.
Co znaczy słowo premiera mogliby też, ewentualnie, zapytać Szwedów, którzy na wieść o promie pasażerskim nowej generacji, którego budowę zapowiedział szef rządu, zainwestowali miliony koron w rozbudowę portu w Ystad. No, żeby ten wspaniały produkt polskiej myśli technicznej i woli politycznej miał gdzie zacumować. Problem w tym, że stępka zdążyła już zardzewieć, a Szwedzi zostali z tym nabrzeżem jak – nie przymierzając – Himilsbach z angielskim. Ale, w sumie, należało się im. Potop pamiętamy! Można iść o zakład, że los Szwedów już wkrótce podzieli ugrupowanie Włodzimierza Czarzastego. A kasę rozdzieli się, jak zawsze, wśród swoich. Za resztę drobnych kupi się zaś niezbędne w kolejnej kampanii głosy wyborcze, obiecując tysiąc plus dla milusińskich, siedemnastą emeryturę dla seniorów oraz program Węgiel Plus dla Śląska. W ten sposób unijna kasa pozwoli formacji pana prezesa utrzymać się na bajecznie płatnych posadach przez kolejną kadencję, a dodatkowy bilion deficytu spłacą dzieci, które teraz dostaną po tysiaku na miesiąc. Bo to pożyczka jest, a nie rozdawnictwo jakieś. Więc jak dorosną, będą „plusa” oddawać w podatkach przez resztę życia, wraz z odsetkami jak u „Bociana” (RSO 120 procent). Chyba, że wyjadą za granicę.
No ale i na to znajdzie się rada. Wystarczy wyjść z Unii, schować paszporty Kowalskich w szufladach MSZ i zamknąć granice. Tak więc, radość stronników pana premiera z wygranego głosowania może się szybko okazać przedwczesna. Bo profesor Krystyna Pawłowicz, zdeklarowana nieprzyjaciółka Unii Europejskiej, ma wydać wyrok w sprawie stosunku prawa polskiego do legislacji unijnej. Jaki on będzie? Można by założyć, że wiadomo, ale to akurat zależy od planów pana prezesa na równowagę sił w koalicji. Jeśli akurat zechce spełnić postulaty ministra sprawiedliwości, to pani Krystyna powie „nie” Unii, a pan premier, a wraz z nim Lewica, Prawica i tłum obojętnych na politykę rodaków, słowem – my wszyscy zobaczymy negocjowany z takim sukcesem Fundusz Odbudowy, jak przysłowiowe własne ucho, bez lustra. Bo Europa, jeśli wyrok TK będzie po myśli Zbigniewa Ziobry, zapewne nie zechce dać nam ani złamanego grosza.
Tymczasem minister Ziobro tak bardzo chce posadzić parę nielubianych osób, i tak mu nie w smak rządy Mateusza Morawieckiego, że aż gotów jest zaryzykować wszystkie pieniądze Unii i przyszłość Polaków. Dla ich dobra, oczywiście. Pan prezes z kolei, godząc się na to, by własny koalicjant głosował przeciw Funduszowi i nie wywalając go za to z rządu, wydaje się wspierać zamiary pana Zbigniewa. Oczywiście pani Pawłowicz może zrobić wszystkim niespodziankę i orzec zgodnie z prawem i interesem kraju, ale nie ma co wierzyć w kolejny Cud nad Wisłą. Tak czy inaczej, największym przegranym tych negocjacji będzie wcale nie premier Morawiecki, tylko naiwna Lewica. I my wszyscy. Trochę na własne życzenie. Bo ktoś na pana Zbigniewa przecież głosował. A ktoś inny nie głosował przeciw. Tymczasem już za niebawem, w maju 2021 roku, oficjalnie rozpocznie się polexit.
Źródło koduj24.pl
Lewactwo cieszą się z porozumienia z PiS jak dzieci, którym dano do zabawy kolorowe papierki po cukierkach!?
Biedroń dla pieniędzy zrobi wszystko!? Morawiecki potrafi jak nikt inny obiecywać, i zaraz zapominać co obiecał!? To lawirant i kłamca notoryczny, a ci z Lwicy zachowali się jakby o tym nie wiedzieli!? Pani, panie Biedroń, a macie jakiś papier, kwit, gdzie spisaliście to niby-porozumienie ? Zresztą on i tak nic by nie znaczył, bo pisiory mają na sumieniu połamaną wielokrotnie Konstytucję, to jakiś papierek, to bzdura. Ludziom bez honoru nie podaje się ręki, a cóż dopiero mówić o siadaniu z nimi do stołu dla negocjacji. Nie wstyd wam ?! 
25 04 2021 Pogoda dla bandziorów.
48-letni mieszkaniec Leszna dotkliwie pobił kobietę, która w sklepie sieci Kaufland zwróciła mu uwagę na brak maseczki. Do sieci trafiło nagranie, na którym widać, że nikt z personelu sklepu nie udzielił poszkodowanej kobiecie pomocy. Nie zareagowali też klienci. Podobnie jak w sklepie na warszawskim Mokotowie, gdzie napakowany osiłek pobił 70-latka za zwrócenie uwagi na brak maseczki, a potem groził ofierze, że jeśli wezwie policję, znajdzie go i zabije. Podobnie jak w Złotowie, gdzie miejscowy bandzior pobił kierowcę autobusu, który ośmielił się poprosić o założenie maseczki. Podobnie jak w Bydgoszczy, gdzie ekspedientka odmówiła obsługi klienta bez maski. Rosły osiłek wyszedł ze sklepu, a po chwili wrócił w maseczce i uderzył kobietę, która osunęła się na podłogę tracąc przytomność.
Od kilku lat słabnie poczucie bezpieczeństwa Polaków. Już nie tylko cudzoziemcy czują się w Polsce zagrożeni. Uporczywe szczucie na uchodźców, ludzi nieheteroseksualnych, na obywateli o poglądach lewicowych, na krytykujących władzę i Kościół, przyniosło wreszcie owoce. Poszły w lud liczne w IV Rzeczpospolitej przykłady prymatu bezmyślnej siły nad rozumnym myśleniem. W dusznym od nienawistnych oskarżeń klimacie Rzeczpospolitej Pisowskiej już mało kto cieszy się komfortowym poczuciem bezpieczeństwa. Zagrożeni są nawet ci, którzy z definicji mają ratować i pomagać. Niemal codziennie media informują o atakach na ratowników medycznych w karetkach oraz lekarzy i pielęgniarki w szpitalach. Agresorami są nie tylko pijane łobuzy i grandziarze, ale coraz częściej „zwyczajni obywatele” – na przykład koronasceptycy, którzy nie chcą być leczeni ani tym bardziej szczepieni, w obawie przed wprowadzeniem do ich organizmu złowrogiego chipa wymyślonego przez rosyjskiego trolla, albo przed zainfekowaniem fragmentem abortowanego płodu, wymyślonym przez polskiego biskupa.
Kontestowana przez nasze władze stambulska Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, coraz słabiej broni kobiety i dzieci. Z ręki mężów i partnerów każdego roku ginie ok. 500 Polek. Coraz częściej zabijane są też dzieci. Prokuratorzy nie dostrzegają zagrożeń i lekceważą domową przemoc. Dwuletni Marcel zginął we własnym mieszkaniu przy ul. Kilińskiego w Chodzieży. Od blisko roku był katowany, bity, zrzucany z łóżka na podłogę. Jadł karmę dla gryzoni, albo nie jadł wcale. Policjanci i prokuratorzy od wielu miesięcy wiedzieli o przemocy w tym domu, bo powiadomił ich szpital, który przyjął chłopczyka ze złamaną nogą, a lekarze wykluczyli wypadek. Śledztwa jednak nie wszczęto, akta wylądowały na półce. Prokurator miał ważniejsze sprawy.
„Ważniejsze sprawy” ma również policja – i jest owych spraw coraz więcej. Gdzie te czasy gdy chronili, a nie atakowali ludzi zgromadzonych na legalnych pokojowych demonstracjach, gdzie te czasy, kiedy stróżowie prawa naprawdę bronili prawa… Z rozrzewnieniem wspominać można zdeterminowane interwencje policji wobec faszyzujących nacjonalistów i agresywnych kiboli rzucających petardy, race i groźby karalne. Dziś wrogami państwa i obiektem bezwzględnej pacyfikacji są kobiety, dzieci i ludzie w podeszłym wieku. Tacy, których policja się nie boi, tacy, którym bezkarnie można łamać ręce, walić teleskopowymi pałami, pryskać gazem w oczy. I nie mówimy tu o zamierzchłej przeszłości.
Kilka dni temu, podczas protestu w obronie sędziego Igora Tulei, działaczka społeczna Katarzyna Augustynek, znana jako „Babcia Kasia”, została zatrzymana i w trybie przyspieszonym postawiona przed sądem, pod zarzutem znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Starsza kobieta niepozornej postury miała ich wyzywać, bić, kopać, drapać itp. Policjanci, którzy zatrzymali Katarzynę Augustynek, wyraźnie plątali się w zeznaniach, przecząc sobie nawzajem. Jeden przez drugiego opowiadali o szczegółach „napaści”, cytując obficie wyjątkowo wulgarne wyzwiska, którymi miała ich obrzucać babcia Kasia. Ale na nagraniach przedstawionych w sądzie widać i słychać zupełnie coś innego: policjanci zatrzymują, szarpią i niosą kobietę, która gubi buty, więc kładą ją na ziemię, ciągną za nadgarstki po chodniku, potem trzech funkcjonariuszy chwyta ją za ręce, nogi i wlecze do radiowozu. Na nagraniu nie widać, żeby ofiara kopała, drapała, czy uderzała, zresztą ma skrępowane ręce i nogi. Nie słychać też wyzwisk, które policjanci jej zarzucają. Tylko raz, gdy policjanci chwytają ją za nogi, babcia Kasia mówi do jednego z nich: „Zabierz, durniu, te łapy”. Świadek zeznał, że to policjanci obrażali kobietę, a przez szybę radiowozu zobaczył, że klęczą na niej i dociskają ją kolanami. Sąd kazał niezwłocznie zwolnić oskarżoną babcię Kasię, wyrok zostanie ogłoszony we wtorek.
To nie był wyjątkowy incydent. Kilka dni temu w Głogowie policja spacyfikowała protest ok. stu mieszkańców. Na nagraniach udostępnionych przez inicjatywę OtwieraMY widać, jak policjant bije pałką jedną z kobiet. Kobieta jest też szarpana i rzucona na ziemię. Natomiast w Lublińcu pani Czesława Włuka opublikowała zdjęcie dwóch policjantów wciskających młodego mężczyznę do radiowozu. Zdjęcie opatrzyła opisem: „Zapytany policjant za co takie traktowanie odpowiedział : bo się nie przedstawił”. Kilka dni temu pani Czesława została wezwana na komendę, gdzie usłyszała, że publikując to zdjęcie miała zamiar znieważyć fotografowanych policjantów…
Policyjne władze nie tracą dobrego samopoczucia. Kiedy we Wrocławiu doszło do masowego gazowania strajku kobiet, poseł Śmiszek spytał komendanta o powody tak drastycznych interwencji. W odpowiedzi usłyszał, że podczas tej demonstracji policjanci czuli się zagrożeni. Podobnie argumentowano w Komendzie Głównej, nie zważając na śmieszność tej żałosnej skargi, odebranej przez większość Polaków jako przejaw bezczelnej buty.
Zniknęli gdzieś przyzwoici policjanci, zastraszeni relegowaniem ze służby za pobłażanie „wrogom państwa” i za krytykę bezprawia. Wypłynęli na powierzchnię karierowicze, dla awansu gotowi na każde świństwo. Podnieśli głowy krętacze, gotowi łgać przed sądem i pod przysięgą zarzucać ofiarom winy popełnione w rzeczywistości przez kolegów w mundurach. Obudzili się nieuleczalnie chorzy na władzę, damscy bokserzy i zwyczajni sadyści, obecni w każdym środowisku i w każdej branży, jednak szczególnie tam, gdzie pracownikom przysługuje jakaś forma władzy. W szeregach policji ujawnili się zwyczajni bandyci w mundurach, folgujący swoim namiętnościom w słusznym przekonaniu, że władza ich wybroni. I nie bez racji.
W ubiegłym roku komendant główny policji zapowiedział, że w każdym przypadku kierowania gróźb w stosunku do podległych mu policjantów i ich rodzin funkcjonariusze będą mogli liczyć na pomoc. Minister Mariusz Kamiński wystosował list w tej sprawie do funkcjonariuszek i funkcjonariuszy, w którym zapewnił: „Możecie być pewni, że będę dążył do tego, aby osoby, które kierują pod Waszym adresem groźby lub dopuszczają się bezpośrednich ataków, poniosły prawem przewidzianą odpowiedzialność”. W konsekwencji Biuro do Walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji, a także wydziały do walki z cyberprzestępczością komend wojewódzkich zajmują się dzisiaj… krytycznymi wobec policjantów wpisami w sieci.
Polska policja traci w oczach społeczeństwa. Trwoni dorobek, na który pracowała wiele lat. W niedawnym sondażu IBRiS dla Interii tylko 44,1 proc. respondentów deklarowało zaufanie do policji. Jeszcze w 2016 r. tej formacji ufało aż 70 proc. Polaków. Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom twierdzi, że polscy funkcjonariusze nadużywają siły podczas zatrzymań. Zdaniem Komitetu, zatrzymanym utrudniany jest także dostęp do pomocy prawnej i nie mają oni możliwości poinformowania rodziny o swojej sytuacji.
Władza mówi policjantom to, co wszystkim swoim funkcjonariuszom na każdej państwowej posadzie: masz robić co ci każemy, cokolwiek by to było. Może ci się zdawać, że to, co robisz, jest bezprawne, ale pamiętaj, że to my ustanawiamy prawo. W razie czego obronimy cię przed zarzutami o nadużycie władzy, bo po naszej stronie jest prokuratura, a teraz mamy również swoich sędziów. Nie pytaj więc, czemu musisz wystawiać mandaty ludziom w maskach gromadzącym się na legalnym proteście, a nie masz prawa interweniować, gdy grupa prominentów bez masek tłoczy się na imprezie religijnej czy rocznicowej. Nie pytaj, dlaczego masz ochraniać agresywne marsze nacjonalistów, a pokojowe demonstracje kobiet pacyfikować, pałować, gazować i rozpędzać. Nie dziw się, kiedy każą ci wzywać na komendę i straszyć dzieci, które na Facebooku wkleiły informacje o protestach i nie żal się, że nie wolno ci zareagować, gdy ktoś z naszych pisze nienawistne posty o Żydach, pedałach, lesbach i lewakach, prowokując ataki na nich. Jeśli chcesz pozostać w pracy i awansować, to rób, co ci każą, i pamiętaj, że ten, kto kontestuje nasze polecenia albo wręcz się im sprzeciwia, sam prosi się o kłopoty. I mogą to być naprawdę duże kłopoty. Tak się rodzi państwo policyjne.
Źródło koduj24.pl
23 04 2021 „Szkoda, że kolejny raz górnicy zostali nabici w butelkę”.
No proszę! Przed chwilą pisałam o udziale pana Dudy w Szczycie Klimatycznym, gdzie niby z troską chce pochylić się nad najważniejszym wyzwaniem, jakie czeka ludzkość, a tymczasem....Wczoraj podano informację, że związkowcy i przedstawiciele rządu wreszcie podpisali porozumienie określającej szczegóły transformacji górnictwa węgla kamiennego oraz Górnego Śląska. Jak pisze Patryk Białas, ekspert ds. sprawiedliwej transformacji, z Koalicji Klimatycznej, „Kiedy liderzy światowi uzgadniają podwyższenie celów polityki klimatycznej, a cały świat świętuje Dzień Ziemi, część polskiego rządu i część liderów związkowych ogłaszają porozumienie. Kiedy w Brukseli Komisja Europejska i Parlament Europejski uzgodniły ramy prawa klimatycznego i cele klimatyczne, w tym cel neutralności klimatycznej do 2050 roku, staną się wiążące prawnie, w Polsce ogłasza się umowę, która nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwą. Smutny to dzień dla Śląska i smutny dzień dla Polski”. Nie ukrywa on, że polski rząd gra nie fair i górnicy zostali przez niego wystrychnięci na dudka. Z jednej strony rząd „wyciąga ręce po fundusze europejskie, w tym również fundusze przeznaczone na łagodzenie skutków likwidacji górnictwa w Polsce. Z drugiej strony, oszukuje górników i ich rodziny utrzymując, że transformacja energetyczna nie dotyczy naszego kraju, a górnictwo w Polsce może trwać przez kolejne dekady”. I dalej: „Transformacja energetyczna Polski jest wielkim wyzwaniem. Podpisana „umowa społeczna” nie ma nic wspólnego z kompleksowym planem sprawiedliwej transformacji. Rząd i związki zawodowe okłamują górników, że węgiel będzie można wydobywać aż do połowy wieku. Szkoda, że za węglowe oszustwo najwyższy rachunek zapłacą górnicy, którym zabiera się czas na przygotowania do zmian. Podpisane porozumienie jest chowaniem głowy w piasek przed dziejącą się na świecie i Europie transformacją energetyczną. Szkoda, że kolejny raz górnicy zostali nabici w butelkę„.
Jednak nie wszyscy współczują górnikom. Są tacy, którzy uważają, że „Nabici w butelkę? Nie sądzę. Po ostatnim porozumieniu, dostaną przywileje o jakich mogą pomarzyć inne grupy zawodowe. Olbrzymie odprawy, zagwarantowane zatrudnienie i inne benefity, w czasach, gdy miliony ludzi traci pracę i nie może podjąć nowej. Ale oczywiście, wmawiajmy ludziom, że to górnik jest poszkodowany. Jedynie niektórzy ogarnięci, co poszli w górnictwo wiedząc, co mogą zyskać”. Jedno jest pewne. Dzisiaj pan Duda będzie czarował na Szczycie Klimatycznym, wiceminister Soboń jest przekonany, że Komisja Europejska ochoczo zgodzi się na przyjęcie tego dokumentu i polskiej wizji w tym temacie, a my, podatnicy, będziemy ostro bulić by zapłacić za wprowadzenie tym porozumieniem, ustawowych gwarancji zatrudnienia do emerytury oraz osłon socjalnych dla odchodzących z pracy górników, ich urlopów przedemerytalnych i odpraw pieniężnych.
Źródło: gazeta.pl/bankier.pl
Kupuj polskie produkty to najnowsze hasło pisuarów, no i to widać i to słychać!? Nie potrafię zrozumieć jak Morawiecki mógł wygrać wybory na Śląsku!? Musieli wyniki sfałszować!? Z jednej strony się cieszę, że tani ruski węgiel płynie szeroką rzeką do Polski!? A z drugiej strony żal mi zamykanych polskich kopalń!? Dlaczego na polski węgiel nałożono ponad 120 podatków i opłat, no i mamy kwiatek do kożucha, koszt wydobycie 1 tony to maksymalnie 300 zł, a na składzie kosztuje 1000 zł. W Polsce zamyka się kopalnie, a produkcja węgla na świecie stale rośnie. Chiny, Indie, Indonezja zwiększają wydobycie, w najbliższych latach rozpocznie działalność ponad 300 nowych kopalń!? No to już wiemy dlaczego w Polsce mamy smog i śmierdzące powietrze!? Nie wiemy tylko kto zgarnia kasę za zamykanie kopalń w Polsce!?
Morawiecki zamyka kopalnie, a Amerykańsko- szwajcarsko- niemieckie konsorcjum ma pomysł na budowę nowej kopalni w Polsce, znaczy się zostanie zrestrukturyzowana, czyli dotrą do węgla wysoko koksującego nieodzownego w produkcji stali, którego wydobycie jest już opłacalne !?
Z forum: Jak pisze bankier.pl związkowcy i przedstawiciele rządu uzgodnili w czwartek treść umowy społecznej, określającej szczegóły transformacji górnictwa węgla kamiennego oraz Górnego Śląska. Parafowanie dokumentu zaplanowano na najbliższą środę w Katowicach 
22 04 2021 Zaskakująco dobre dane z polskiej gospodarki.
Wczoraj w mediach pojawiły się dane dotyczące polskiej gospodarki na koniec marca tego roku, z których między innymi wynika, że produkcja przemysłowa przebiła najśmielsze oczekiwania i wzrosła w ujęciu rok do roku o blisko 19%. Po tzw. odsezonowaniu ten wzrost wynosi 15,7% w ujęciu rok do roku ale bardzo optymistyczną informacją jest to, że produkcja przemysłowa w marcu jest wyższa aż o 7,3% niż przed pandemią. Jednocześnie okazało się, że wynagrodzenia w marcu wzrosły aż o 8% w ujęciu rok do roku, co po uwzględnieniu średniorocznej inflacji w wysokości 3,2%, oznacza, że realne wynagrodzenia wzrosły w ujęciu rocznym aż o 4,8%. Wszystko to dzieje się w sytuacji, kiedy w związku z 3 falą pandemii koronawirusa w naszym kraju, działalność w niektórych branżach polskiej gospodarki jest całkowicie zablokowana, bądź poważnie ograniczona. To wyraźne przełamanie trendu wzrostowego przez produkcje przemysłową w marcu tego roku, dla której bazą jest rok 2015 pokazuje, że polska gospodarka może w tym roku osiągnąć wzrost wynoszący powyżej 4% PKB.
Przypomnijmy, że prestiżowy Wiedeński Instytut Studiów Ekonomicznych podkreślił niedawno, że wg jego prognozy Polska będzie w tym roku jedynym krajem w UE, którego PKB osiągnie wartość sprzed wybuchu kryzysu. Przypomnijmy także, że największe światowe agencje ratingowe (Fitch, Standard& Poor's), wiosną tego roku zaprezentowały prognozy wzrostu PKB w Polsce w 2021 roku na poziomie 3,5-4%, co oznacza, że rzeczywiście pod koniec tego roku odrobimy spadek PKB z 2020 roku, który wyniósł 2,7%. W konsekwencji obydwie agencje potwierdziły dotychczasowy wysoki rating Polski dotyczący stanu polskiej gospodarki, jej perspektyw rozwojowych, a także dobrego stanu finansów publicznych.
Okazuje się, że pomoc finansowa państwa skierowana od przedsiębiorców i pracowników jest niezwykle skuteczna skoro mimo ograniczeń w gospodarce spowodowanych kolejnymi lock downami, produkcja przemysłowa rośnie tak gwałtownie. Jak poinformowała w tych dniach Kancelaria Premiera łączne wsparcie w ramach kolejnych Tarcz Antykryzysowych i dwóch Tarcz Finansowych przekroczyło już wręcz astronomiczna kwotę 205 mld zł. Wsparcie udzielone przedsiębiorcom w ramach 2. Tarcz Finansowych w dniu 10 kwietnia przekroczyło -70, 2 mld zł, z kolei wsparcie z 8. już Tarcz Antykryzysowych przekazywane za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) przekroczyło- 71,3 mld zł, wsparcie przekazywane za pośrednictwem instytucji podporządkowanym Ministerstwu Rodziny i Polityki Społecznej przekroczyło -30,3 mld zł, ZUS-u 32,6 mld zł, a Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości -0,2 mld zł.
Sumarycznie to wręcz astronomiczna kwota zbliżająca się do 10% polskiego PKB i wydatkowanie tak dużych środków w ciągu niespełna roku na pomoc państwa dla przedsiębiorców i pracowników dotkniętych skutkami pandemii Covid19, było możliwe tylko dzięki temu, że przez 5 lat rządów Zjednoczonej Prawicy udało się zredukować dług publiczny w relacji do PKB o 8 punktów procentowych z 54% do 46%. Wygląda więc na to, że instrumenty wsparcia dla przedsiębiorców i pracowników zostały tak dobrze skonstruowane przez rząd, że podtrzymują one zarówno produkcję jak i miejsca pracy i to w całej gospodarce, nawet w tej części, która została objęta ograniczeniami.
Wzrost produkcji przemysłowej w marcu o blisko 19% wykraczający poza trend wyznaczony jeszcze sprzed pandemii koronanwirusa, pokazuje z jednej strony siły witalne tkwiące w polskiej gospodarce, z drugiej skuteczność polityki fiskalnej państwa wspierającej przedsiębiorców i pracowników.
Źródło naszeblogi.pl
Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle!? Czego on się napił, co zjadł, że takie głupoty wypisuje!?
Dziwne to zjawisko im więcej zaszczepionych, tym więcej jest jeszcze zakażonych!? To tak jak z gospodarką im szybciej się rozwija, tym wyższe ceny w sklepie, lub wodą im bardziej ją oszczędzamy tym jest droższa!?
Polska gospodarka jak to dumnie brzmi, ale kiedy to było!? Dziś jak firma ma malutką stratę to się bardzo cieszy, i liczy na lepsze czasy. Zapewniam Was że dopóki Morawiecki będzie stał na czele rządu możemy liczyć jedynie na jeszcze gorsze czasy!?
Musimy przyzwyczajać się do życia w „bogatyźmie” zafundowanym przez Morawieckiego! Wzrost PKB skoczy do 8%, albo jeszcze więcej!? Jak tak dalej pójdzie to bogaty Zachód będzie musiał gonić ceny w polskich sklepach!? Morawiecki obiecał nam życie na wyższym poziomie jak na Zachodzie, i dotrzyma słowa!? Poziom Polski stanie się poziomem dla Zachodu!?
Z forum: To oczywiście dobre wiadomości ale dotyczą jakich konkretnie przedsiębiorstw? Potrafi Pan podać 10największych przedsiębiorstw i 10 o największym wzroście produkcji? Z informacją jak wielkie to kwoty sprzedaży, jakie podatki US i ZUS, i jakie dotacje są w tych firmach? I jakie miały lockdowny od marca ub.roku? 
16 04 2021 Wyciąganie za kompetencje.
We wtorek, odnotowano w Polsce 644 ofiary pandemii. W środę – ponad 800. Padł kolejny dramatyczny rekord. Co okazało się – w tej sytuacji- głównym newsem we wszystkich programach informacyjnych? Konferencja prasowa ministra Ziobry w sprawie Sławomira Nowaka. Oraz „rozprawa” TK dotycząca RPO- Adama Bodnara! Standard. Oczywistą niekompetencję obozu władzy w walce z pandemią „przykryto” organizując tak zwany „cyrk medialny” na temat zupełnie niezwiązany z tragiczną sytuacją w służbie zdrowia i bodaj już najwyższym u nas współczynnikiem umieralności na covid na świecie. Bo przecież zawsze można wskazać kogoś jeszcze mniej kompetentnego. Na przykład wymiar sprawiedliwości.
Decyzja sądu o wypuszczeniu z aresztu byłego ministra Nowaka (po 9 miesiącach) wydała się obozowi władzy jeszcze bardziej skandaliczna, niż niewydolność narodowych szpitali tymczasowych, toteż minister sprawiedliwości zdecydował się potępić ją publicznie, na specjalnej konferencji prasowej. W jej trakcie osobiście dowodził bezsprzecznej winy aresztanta Nowaka, nazywając go wprost „przestępcą”, który oto, tylko ze względu na sympatie polityczne sędziego, będzie teraz chodził powolności. Bo przecież to nie jest wina prokuratury, że po trzech latach śledztwa i niemal roku trzymania podejrzanego za kratami nie była dotąd w stanie sformułować aktu oskarżenia i wysłać g do sądu. Minister Ziobro wie o tym najlepiej jako Prokurator Generalny. Więc – tym razem jako Minister Sprawiedliwości – już prokuratorów uniewinnił.
Co innego ze Sławomirem Nowakiem. Ten powinien siedzieć. I to najlepiej razem z sędzią, który zdecydował o wypuszczeniu go z aresztu. No bo nie może być tak, że taki sędzia może sobie sądzić tak, jak sądzi, że może. Nie po to była „dobra zmiana” w sądownictwie i nie o takie sądy walczył bohatersko pisząc kolejne nieudane, wadliwe lub sprzeczne z Konstytucją ustawy pan magister Dwojga Funkcji Ziobro! Skoro szef wszystkich sędziów i prokuratorów w jednym zdecydował o winie Nowaka, na długo przed procesem, określając go publicznie „przestępcą”, to znaczy, że Nowak jest winny i powinien zostać tam, gdzie był, do czasu, aż minister zdecyduje inaczej. A nie, żeby jacyś sędziowie uzurpowali sobie prawo do ingerowania w decyzje ministra. A to dlatego, że – jak łatwo było wywnioskować z głęboko emocjonalnej wypowiedzi szefa resortu sprawiedliwości – nie ma czegoś takiego, jak niezależna władza sądownicza. Władza jest tylko jedna. I leży tam, gdzie leży. Na Nowogrodzkiej, zdaje się. Chociaż teraz, to już nie za bardzo wiadomo…Opozycja i różni tam obrońcy praw człowieka, których – co ogłosił inny minister – Przemysław Czarnek – tak naprawdę, to nie ma, podchwycili temat i krzyczą o braku kompetencji pana magistra Ziobry. Ba – do dymisji go wzywają, z powodu nieznajomości prawa.
Ale mylą się głęboko, ponieważ pan minister prawo zna najlepiej na świecie. Prawo bowiem to…pan minister. I – by zacytować klasyka – nie będą mu różni tam, w obcych językach, dyktować, jaką tu u nas praworządność mieć mamy! I, żeby była jasność, to żaden tam brak kompetencji. Niedouczenie jakieś,albo coś. Przeciwnie. To najwyższy poziom kwalifikacji. Kto tego nie wie, nie nadaje się do żadnej funkcji w obozie PiS. Nie bez powodu najmocniejszym bastionem PiS jest wszak Podkarpacie, gdzie z dawien dawna stosowane jest przysłowie: „wszystko można, co nie można, byle z wolna i z ostrożna”. Najlepiej po cichu. Ale jak trzeba wprost, bez zbędnych ceregieli, to też.
Dokładnie takie same zdolności i umiejętności posiada, na przykład, sędzia TK – Krystyna Pawłowicz, choć niektórzy usiłują teraz podważyć jej zdolność do sprawowania funkcji z powodu nieznajomości prawa o ochronie danych osobowych, nie mówiąc już o dyskryminacji osoby ze względu na płeć i orientację, czego wprost zakazuje Konstytucja. No ale, gdyby pani Krystyna, albo jej kolega z ław TK, sędzia Piotrowicz nie umieli sobie radzić z takimi drobiazgami jak RODO czy Ustawa Zasadnicza, to przecież nie byliby w ogóle sędziami TK z nominacji partii rządzącej. A i jego przewodnicząca nie byłaby przewodniczącą, gdyby nie potrafiła pouczyć RPO Adama Bodnara, że ma się do niej zwracać „wysoki trybunale”, czy jakoś podobnie.
Marszałek Terlecki również nie byłby marszałkiem tego Sejmu, a prezes Orlenu jego prezesem, gdyby wczoraj nie powiedzieli o sądach tego, co właśnie powiedzieli.
To na tym polegają ich kompetencje. Dlatego szef koncernu paliwowego może być magistrem wyższej szkoły czego bądź, minister sprawiedliwości – nie znać prawa, a ambasador nie mieć matury ani nie opanować żadnego języka obcego. Ministrowi edukacji wolno nie posiadać wiedzy w kwestii praw człowieka, a wiceministrowi – „praw zwierząt”. To nawet lepiej, bo formalne kompetencje –jak by nie patrzeć – jednak utrudniają nieco publiczne wygłaszania takich specyficznych poglądów i – zwłaszcza – wprowadzanie ich w życie.  Cóż, jak stąd wynika kwalifikacje niezbędne do sprawowania rządów w państwie PiS to nie tyle stan wiedzy, co stan świadomości. marszałka Terleckiego w kwestii braku kompetencji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Lub, co jeszcze gorzej, o ich zaangażowaniu politycznym. Po niewłaściwej stronie, oczywiście. Bo gdyby wyrok w sprawie Nowaka był po myśli władzy, to wtedy byłby w porządku. A tak – nie jest.
Źródło koduj24.pl
Kaczyński Jarosław przyznam, że ten człowiek budzi czasem we mnie coś na kształt współczucia. Zdeklarowany wróg nepotyzmu skazany na Misiewiczów. Zaciekły antykomunista zmuszony, z braku ekonomicznej wiedzy, do gospodarczych i społecznych decyzji rodem z PRL. Szczery wróg PZPR i SB, współpracujący z synami wrażego systemu, bo otaczające go beztalencia nie zapewnią mu realizacji marzenia o nieograniczonej władzy. Właściciel firmy powołanej w celu uratowania Polski, świata i całej ludzkości, do której myślący Polacy się nie garną, dopóki nie rozszerzy działalności. Prometeusz i Syzyf w pakiecie… Smutne. 
13 04 2021 To był spisek!
Donald Tusk, od niepamiętnych czasów ulubiony wróg Prezesa, pozwolił sobie skrytykować prezesową prokuraturę, która od dziewięciu miesięcy przetrzymuje w areszcie Sławomira Nowaka i nie kwapi się ze skierowaniem zarzutów do sądu, gdzie oskarżany mógłby bronić swoich racji. Chodzą słuchy, że Nowak siedzi niejako w zastępstwie i będzie siedział tak długo, dopóki nie zezna czegoś, za co można będzie posadzić Donalda Tuska.
Przypomnijmy: Nowak to były minister w rządzie PO-PSL, który wyleciał z roboty, ponieważ w oświadczeniu majątkowym nie uwzględnił jednego zegarka i jednej umowy leasingowej, co w owych czasach było niedopatrzeniem karygodnym, oburzającym i niedopuszczalnym. Dziś oskarżony został o jakieś przekręty, o których niewiele wiadomo, bo zarzuty zostały utajnione. Wiadomo tylko, że są to zbrodnie tak niebywałe i porażające, że na wszelki wypadek przez pół roku nie pozwolono mu nawet zadzwonić do żony, a przez dziewięć miesięcy nie zobaczył nikogo z rodziny. Nowak okazał się więc równie groźny jak terroryści z Guantanamo, którym też miesiącami odmawiano wszelkich kontaktów. Bezmiar przestępstw popełnionych przez Nowaka i moc dowodów potwierdzających jego winę uprawniły generalnego prokuratora do unieważnienia obowiązującej w państwie prawa reguły domniemania niewinności. Minister Ziobro publicznie nazwał byłego ministra transportu przestępcą, a na dowód jego winy pokazał na telebimie zdjęcie sterty pieniędzy, co wzbudziło zrozumiałe zainteresowanie dziennikarzy z partyjno-rządowych mediów.
Donald Tusk pozwolił sobie skrytykować przewlekłość postępowania prokuratury dwa dni przed terminem rozprawy odwoławczej od decyzji sądu niższej instancji, przedłużającej areszt o kolejne trzy miesiące. Sprawę wylosowała sędzia Agnieszka Domańska z warszawskiego Sądu Okręgowego, która uznała, że dochodzenie prokuratora i areszt Nowaka nie mogą jednak trwać w nieskończoność i nakazała zwolnić oskarżonego. Oburzony tym i rozdrażniony Zbigniew Ziobro zorganizował konferencję prasową, a raczej pogadankę dla dziennikarzy bez prawa zadawania pytań, podczas której wyraził przekonanie, ze możemy być świadkami politycznego spisku w obronie przestępcy. Spisek polegałby na tym, że Donald Tusk niejako wymusił na sędzinie zwolnienie Nowaka, który teraz najprawdopodobniej ucieknie z kraju. Możliwe, że Tusk uczynił to z obawy, że dalsze śledztwo, które „zatacza coraz szersze kręgi”, może ujawnić również jego przekręty. Zdaniem pana Ziobry podtekst polityczny owej afery objawia się również tym, że sędzina Domańska jest członkinią Iustitii. Co prawda stowarzyszenie to, do którego należy ponad jedna trzecia polskich sędziów, jest legalne (jeszcze), ale nie kryje niechęci do obecnego ministra i wyraża krytyczne opinie o „dobrej zmianie” w wymiarze sprawiedliwości. Na kanwie wspólnych z Donaldem Tuskiem idei, wrogich wobec legalnej władzy, niewykluczone są również jakieś osobiste kontakty byłego premiera z sędziną. Jak zauważył red. Grzegorz Sroczyński w TVN24 – nie jest wykluczone, że sędzia, która wypuściła z aresztu Sławomira Nowaka jest odkryciem towarzyskim Donalda Tuska i gotuje mu obiadki…
***
Prawniczy bełkot prokuratora generalnego, zaprawiony spiskową teorią o tajemnych wpływach Donalda Tuska na polski wymiar sprawiedliwości, nie zasługuje na merytoryczną polemikę. W sytuacji, gdy władza ubiera w sędziowskie togi polityków własnej partii, zarzut stronniczości sędziów z powodu ich przynależności do legalnej korporacji zawodowej jest śmieszny i zwyczajnie głupi. Zgodnie z pokraczną logiką Ziobry: kiedy Tusk mówi, że Nowak nie powinien tak długo siedzieć bez sądu, to agresywnie naciska na sąd, natomiast gdy prokurator generalny twierdzi, że Nowak powinien nadal siedzieć bez sądu, to działa w interesie publicznym.
Minister, który zastępuje sąd, może sto razy twierdzić, że wszyscy są równi wobec prawa, ale i tak prawo nadal nie będzie równe dla wszystkich. Długa jest lista kolegów partyjnych Zbigniew Ziobry obwinianych o wielkie i mniejsze przewałki, którymi prokuratura się nie zajęła, a jeśli nawet z konieczności wszczęła dochodzenia, to po to, by je umorzyć. I to nie jest wina Tuska.
Źródło koduj24.pl
Znaleziono 4 mln zł u Nowaka, po prawie dwóch miesiącach od aresztowania, to ile tego może być u Morawieckiego, Szumowskiego, Glińskiego, Banasia, Kaczyńskiego......
08 04 2021 Osiem demonstracji w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Jak będą wyglądały obchody?
Dwie msze oraz składanie wieńców przy pomnikach na pl. Piłsudskiego w Warszawie, delegacje w okrojonym składzie, wszystko w reżimie sanitarnym. Tak mają wyglądać główne obchody 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej. W okolicach pl. Piłsudskiego zarejestrowanych zostało też osiem demonstracji. Większość z nich organizują osoby związane ze Strajkiem Przedsiębiorców. - Nie będzie miłej atmosfery - zapowiadają. - Uważam, że obowiązkiem władz państwowych jest upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej, pomimo trudnej sytuacji pandemicznej. Podczas wszystkich uroczystości zachowywane będą zasady sanitarne - zapewnia w rozmowie z Onetem Anita Czerwińska, rzeczniczka PiS
Większość z ośmiu demonstracji, planowanych w pobliżu pl. Piłsudskiego, organizowana jest przez przedstawicieli Strajku Przedsiębiorców, w ramach akcji pod hasłem "Narodowa blokada schodów Jarosława" - Chcemy wykrzyczeć całą prawdę o tym, jak się dziś traktuje społeczeństwo. I jak przez Kaczyńskiego, jego decyzje i działania, nasz kraj, niczym tupolew, zmierza w kierunku ziemi i mimo że słychać już "pull up, pull up", nikt nie podnosi go do góry - mówi Paweł Tanajno, jeden z organizatorów demonstracji. Stołeczny ratusz musiał je zarejestrować, ponieważ zostały zgłoszone na maksymalnie pięć osób, a więc zgodnie z obowiązującymi przepisami. Jednocześnie władze stolicy zakazały dwóch kolejnych zgromadzeń, bo miało w nich uczestniczyć 150 i 300 osób
To już druga rocznica katastrofy smoleńskiej, która odbędzie się w czasie pandemii. Poprzednie obchody wzbudziły wiele kontrowersji. 10 kwietnia 2020 r. na placu Piłsudskiego pojawił się bowiem Jarosław Kaczyński na czele dość licznej grupy polityków (wśród nich był też krewny prezesa PiS), których było więcej niż pozwalały ustanowione przez rządzących przepisy (obowiązywał wówczas zakaz gromadzenia się powyżej dwóch osób). Nikt nie miał maseczek, nie wszyscy zachowywali odpowiedni dystans społeczny. Policja nie reagowała. - Nie mamy w tym przypadku do czynienia ze zgromadzeniem w trybie ustawy, a poszczególne osoby wykonują swoje zadania w ramach pełnionych urzędów i funkcji - tłumaczyła potem Komenda Stołeczna Policji.
Kolejna rocznica katastrofy smoleńskiej już za kilka dni, w sobotę, 10 kwietnia. Jak będzie tym razem? - W związku z pandemią koronawirusa tegoroczne obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej ograniczone zostaną do wymiaru liturgicznego. Rozpocznie je o godz. 8 rano msza święta w kościele seminaryjnym na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Potem delegacje państwowe, które ze względów sanitarnych będą w okrojonych składach, złożą kwiaty i wieńce przed pomnikami na placu Piłsudskiego. Formalnie będzie to uroczystość państwowa, której organizatorem jest Ministerstwo Obrony Narodowej i to ono dopracowuje szczegóły jej przebiegu - mówi Onetowi Anita Czerwińska, rzeczniczka PiS.
- Potem delegacje pojadą na cmentarze i będą składać wieńce na grobach ofiar katastrofy smoleńskiej. Obchody zakończy wieczorna msza, która rozpocznie się o godz. 19 w archikatedrze warszawskiej na Starym Mieście. Uważam, że obowiązkiem władz państwowych jest upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej, pomimo trudnej sytuacji pandemicznej - dodaje.
- Oczywiście podczas wszystkich tych uroczystości zachowywane będą przepisowe zasady sanitarne. Do kościołów będzie mogła wejść tylko określona liczba osób, wynikająca z obostrzeń epidemicznych. Będą też przestrzegane wszelkie inne zasady sanitarne, jak zachowanie dystansu społecznego czy zakrywanie ust i nosa maseczką - podkreśla Czerwińska.
Jak ustalił Onet, sześć z tych ośmiu demonstracji organizują osoby związane ze Strajkiem Przedsiębiorców, w ramach akcji pod hasłem "Narodowa blokada schodów Jarosława". Na profilu wydarzenia na Facebooku czytamy m.in: "Jarek zabrałeś nam wolność, my zabierzemy ci rocznicę. Wszyscy razem 10.04 do Warszawy na słynne schody! Czas, aby to ludzie zaczęli odbierać rządzącym ich wolność. Zrobimy im lockdown na schody. Bądźmy razem przeciw rządzącym! Czas na działania, czas na ruch obywateli".
Obstawiliśmy plac Piłsudskiego właściwie z każdej strony. Mamy właściwie trzy cele. Po pierwsze: spowodować, żeby Jarosław Kaczyński w ogóle nie przyjechał na plac Piłsudskiego. Staniemy w poprzek drogi, podczas legalnej demonstracji, blokując z każdej strony wjazd na plac. Musiałby przejechać po nas. Bo nikt nie może legalnie, bez użycia nieuzasadnionej przemocy, usunąć nas z miejsca zarejestrowanego zgromadzenia - tłumaczy w rozmowie z Onetem Paweł Tanajno, polityk i biznesmen, jeden z liderów Strajku Przedsiębiorców, były kandydat na prezydenta RP i prezydenta Warszawy.
Źródło onet.pl
Z forum: Ludzie jak wy tak możecie gnębić najwybitniejszego Polaka Tysiąclecia, bezpośredniego potomka Bolesława Chrobrego. To tylko Jemu zawdzięczacie 500+, Obajtka w Orlenie, Sasina wszędzie gdzie tylko można, Spytajcie Panienki Jasnogórskiej dzięki komu wstaliście z kolan, spytajcie dzięki komu Polska jest militarną potęgą Europy, spytajcie dzięki komu Polska rośnie w siłę a ludzie dostają żytniej. Spytajcie dzięki komu wygrał Hurkacz i dlaczego Bayern przerżnął mecz bez Lewandowskiego. Na kolana wredna Totalna Opozycjo, bij się w piersi i dziękuj z łzami w oczach za wszelkie Dary spływające na nasz piękny kraj, dzięki temu że na jego czele stoi Genialny Strateg i Myśliciel nie byle jaki!!! 
31 03 2021 Dyrektor Generalny Lasów Państwowych dostał 95 proc. zniżki na dom od Lasów Państwowych.
Kilka dni temu Grzegorz Zubowicz, były polityk PiS-u z Suwalszczyzny i były leśnik wysłał do kolegów i koleżanek z Lasów Państwowych, a także do premiera Mateusza Morawieckiego, wiceministra Edwarda Siarki i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego list, oskarżający Andrzeja Koniecznego, dyrektora generalnego Lasów Państwowych o nadużycia. Jednym z powodów jest kupno nieruchomości od Lasów Państwowych przez ich dyrektora, po imponującej zniżce. „Dojna zmiana do kwadratu”- komentuje sytuację Zubowicz. Jego zdaniem Andrzej Konieczny przynależy do „leśnej elity dobrej zmiany”. Korespondencja ta krąży od kilku dni między leśnikami i wzbudza wielkie emocje – czytamy w portalu „Wyborczej”. Autor listu rozstał się z Lasami po tym, gdy próbował alarmować w sprawie kradzieży drewna, z kolei na niego skarżyli się koledzy i koleżanki z Lasów w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych (postępowanie nieprawomocnie umorzono). Zubowicz został też wyrzucony z podlaskich struktur PiS. Wspomniana nieruchomość ma powierzchnię ponad 110 metrów kwadratowych i stanowi część leśnej osady, na którą składają się trzy budynki (łącznie sześć mieszkań) w pobliżu siedziby nadleśnictwa Pomorze w gminie Giby, w okolicy jeziora. Na jej zakup Konieczny dostał od Lasów Państwowych 95 proc. zniżki, kiedy był już … ich dyrektorem. Jak to możliwe?
Do niedawna przy wykupie lokali mieszkalnych pracowników Lasów Państwowych obowiązywała zasada, że wartość wykupowanego lokalu nie może przekroczyć 100 tys. zł. Tymczasem nieruchomość dyrektora Andrzeja Koniecznego została wyceniona przez niezależnego rzeczoznawcę na 188,4 tys. zł. Jednak przy sprzedaży Lasy Państwowe wzięły pod uwagę (na podstawie przepisów) jedynie wartość księgową domu Koniecznego – w efekcie, choć nieruchomość była warta niemal 200 tys., wartość księgowa … nie przekraczała ustalonego limitu 100 tys. zł. Konieczny kupił go z 95-procentową bonifikatą, czyli zapłacił około 9,5 tys. zł. Miesięczne wynagrodzenie zasadnicze dyrektora generalnego LP wynosi   14 670 zł brutto (+ dodatek funkcyjny). Wystarczyła zatem jedna pensja…
Szefowi LP udało się obejść także inny, ważny warunek. Otóż zgodnie z ustawą o lasach, prawo pierwokupu  tego typu nieruchomości spośród pracowników mają te osoby, które „są ich najemcami i w których mieszkają”. Konieczny – będący od 2015 roku wiceministrem środowiska a od 2018 roku dyrektorem LP – wspomniany dom na Suwalszczyźnie wynajmował od 1999 roku i to fakt posiadania umowy najmu potraktowano jako argument dla określenia, czy Konieczny w ogóle tam mieszka, a więc czy ma prawo pierwokupu. Zdaniem Lasów Państwowych to tam nieprzerwanie znajdowało się jego „centrum życiowe”, mimo że obowiązki służbowe pełnił z dala od gminy Giby. „Przez ponad 20 lat Andrzej Konieczny dzierżawił jeden z sześciu lokali mieszkalnych w zabudowie szeregowej w „osadzie Pomorze”, płacił za niego czynsz i był w nim zameldowany; jest zarejestrowany u lekarza rodzinnego w tej miejscowości, tam był zarejestrowany jego samochód i tam płacił podatki” – napisała Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych. Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Zubowicz, który przypomina, że obecny dyrektor już od 2006 roku pracował kolejno w  Lublinie, później w Warszawie.
Według informacji LP, dyrektor nie wnioskował o wykup użytkowanego przez siebie lokalu, to nadleśnictwo poinformowało go o zamiarze jego sprzedaży w styczniu 2019 roku i zawiadomiło o przysługującym mu jako najemcy prawie pierwokupu, ostrzegając, iż prawo to wygasa po upływie sześciu miesięcy od daty otrzymania oferty sprzedaży lokalu” – zaznacza rzeczniczka i podkreśla że cała procedura odbyła się zgodnie z zasadami opisanymi w ustawie o lasach. Oprócz wspomnianej części osady w Nadleśnictwie Pomorze Konieczny nie kupił żadnej innej nieruchomości. Malinowska w imieniu dyrektora Koniecznego zapowiedziała także sprawę w sądzie przeciwko Zubowiczowi. Ten twierdzi, że póki co nie otrzymał jeszcze pozwu od dyrektora.
Źródło: wyborcza.pl
Z forum: Pisowski dyrektor Lasów Państwowych kupił 110-metrowy domek blisko jeziora za 9,5 tys. zł. Nawet Obajtek tu wysiada. Jedyne co napędza działaczy PiS to niepohamowany apetyt na kasę. Jeden obrobi kontener PCK z odzieżą dla biednych, drugi "kupuje" dom.
Blisko jeziora, to i komarów multum. Dlatego cena była niska. A przez osiem poprzednich lat PO nic nie zrobiła, żeby rozwiązać problem komarów Taką mam koncepcję.
Fajnie żyje się funkcjonariuszom państwa PiS. Jeden dostaje milion zniżki na mieszkanie, inny kupuje dom za 9,5 tys. zł. Te pieniądze im się należały!
Jakże prawdziwe stają się w tym kontekście słowa pani K. Rusin: „W Polsce rządzą złodzieje i patologiczni kłamcy! I każdy dzień jest na to kolejnym dowodem.” Polacy, jak długo będziemy to tolerować. Przypominam, że koalicja PO-PSL przegrała przez zegarek, ośmiorniczki i kamieni kupę.
Biedak musiał zapłacić aż 5% wartości. A przecież polski Kościół Rzymsko Katolicki kupuje, zgodnie z prawem, działki i obiekty za 1% ich rzeczywistej wartości.
To niesprawiedliwe. Panu dyrektorowi należy się zwrot nadpłaconych 4%. Wszak dewizą PiS jest równość i sprawiedliwość wszystkich. Nieprawdaż? 
25 03 2021 Literaci do piór, czyli chwila dla debila.
Pisarz, Jakub Żulczyk nazwał był prezydenta Dudę „debilem”. Jakiś czas temu nazwał, ale teraz pojawił się problem. Oj nieładnie…No i kłopot ma, bo ktoś z otoczenia prezydenta poczuł się – w jego i Rzeczypospolitej imieniu – ciężko obrażony. No bo jak to tak, że „debil”? Rozpętała się z tego awantura na miarę międzynarodową, bo o grożących autorowi trzech latach w pudle za obrazę majestatu informowała nawet telewizja BBC. Że niby taki skansen w Polsce mamy, że ściga się tu za używanie nieobyczajnego języka wobec urzędników państwowych. Tymczasem autorowi skargi do prokuratury należy się medal za postawę. Bo przecież wykazał się wyjątkową empatią i taktem w stosunku do osób niewydolnych intelektualnie. Debilizm, to bowiem określenie naukowe, zapożyczone do języka potocznego z podręczników psychiatrii klinicznej. A przecież wszyscy zgodzimy się, co do zasady, że naigrywanie się z niepełnosprawności jest co najmniej nieeleganckie. Tak po prostu nie wypada! Czym bowiem zasłużyli sobie chorzy niewydolni umysłowo, żeby ich zaraz porównywać z panem Andrzejem Dudą? No czym, pytam?
Ale zaraz, przecież to nie chodziło o obrazę uczuć niepełnosprawnych, tylko o osobę pana prezydenta…No cóż, tutaj literat nie ma wiele na swoją obronę, bo na co dzień obcując ze słowami powinien był wiedzieć, że czyniąc inkryminowane porównanie wypadało zaznaczyć, za Sienkiewiczem klasykiem, że urąga się „prywatnemu, nie posłowi”. I wówczas byłaby to – ewentualnie- sprawa z oskarżenia prywatnego, o ile pan prezydent zdecydowałby się powierzyć ocenę swojej sprawności intelektualnej biegłym psychiatrom. Kolejny, znacznie zresztą większy grzech znanego pisarza jest taki, że nazywając prezydenta „debilem” wykazał się kiepską kreatywnością językową. „Debil”? Naprawdę? Uznanego autora rzeczywiście nie było stać na nic więcej? No cóż, skoro tak, to – chciałoby się powiedzieć – „literaci do piór”! I niech, zamiast wyzywać aktualnie rządzących jak byle troll na Fejsie potrafi, napiszą kolejne, współczesne wersje lektur szkolnych. Inspiracji nie braknie. Wystarczy przejrzeć nagłówki tabloidów.
Weźmy jeden z paragrafów zapowiadanego szumnie programu PiS na czasy po pandemii – „Nowego Ładu”. Na przykład rozdział: „Polska – nasza ziemia”. Właśnie dowiedzieliśmy się z gazet o kolejnej posiadłości ziemskiej prezesa Orlenu, Daniela Obajtka. Inni prominentni politycy formacji władzy też dobrze wiedzą, że grunt, to podstawa. Rozumieją to zarówno premier Morawiecki, skupujący okazyjnie mieszkania i działki we Wrocławiu, jak i biskup Głódź, remontujący dworek na Podlasiu za dotacje z PEFRONU. Partia pana prezesa jest przewidująca, więc przewidziała marzenia swoich pretorian o małych białych dworkach zanim jeszcze wygrała wybory. Zaraz na początku rządów wyjęła więc z szuflady i uchwaliła w dwie doby ustawę o obrocie gruntami. Jeszcze kilku takich prezesów Orlenu i polska ziemia –rzeczywiście – cała będzie „nasza”. Ich, znaczy. Wszystkich przyjaciół PiS-u.
Czyż to nie jest gotowy materiał na nową „Ziemię Obiecaną”? Ten nie miał nic, tamten nie miał nic, ów nie miał nic. Mieli więc razem (z małą pomocą partii) akurat tyle, by postawić sobie Dwie Wieże. Albo chociaż po rezydencji dla każdego…W związku ze spektakularnymi karierami „od zera do milionera”, które robią teraz zacni wójtowie, pilni licealiści oraz skromne nauczycielki, na swoją kolej czeka też aktualna wersja „Nikodema Dyzmy”. W dobie błyskawicznych rozwodów kościelnych i dyskretnej turystyki aborcyjnej nie od rzeczy byłaby również reedycja „Dziewic Konsystorskich” i „Moralności pani Dulskiej”. Na swojego, tym razem polskojęzycznego Lermontowa czeka też z utęsknieniem wciąż nieopisany „Bohater naszych czasów”. A jako odpowiedź na „Nowy Ład”, jakiś kolejny „Nowy Wspaniały Świat”. Natomiast co do inwektyw z poziomu Internetu, literaci powinni wziąć sobie do serca czterowiersz Juliana Tuwima:
„Próżnoś repliki się spodziewał
Nie dam ci przytyczka ani klapsa
Nie powiem nawet „pies cię j…ł
Bo to mezalians byłby dla psa”.

Źródło koduj24.pl
22 03 2021 Polityka zagraniczna PiS. Niekończące się pasmo „sukcesów”.
PiS uważa, że świat kończy się tam, gdzie sięga wzrok i myśl Kaczyńskiego. Świat uważa inaczej. Ta sprzeczność powoduje wiele problemów, które są brzemienne w skutki dla Polski. Trzeba przyznać, że polska polityka zagraniczna prowadzona przez kolejnych ministrów spraw zagranicznych PiS oraz Dudę stanowi pasmo niekończących się sukcesów. Nasze wysiłki są dostrzegane zarówno w ich wymiarze wspólnotowym, euroatlantyckim i bilateralnym. Nie mogę stać z piórem u nogi, gdy intelektualne wysiłki prawych i sprawiedliwych są tak wysoko oceniane i pozytywnie komentowane. Przyznaję szczerze, że dają one od lat wymierne efekty wizerunkowe dla Polski, napawając z pewnością ich autorów narodową dumą.
Unia Europejska. Komisja Europejska i Parlament Europejki są areną kolejnych opinii i debat poświęconych naruszaniu przez polski rząd prawa wspólnotowego i fundamentalnych dla Unii wartości. Fundusze przyznawane Polsce w budżecie Wspólnoty są uzależnianie od przestrzegania przez „zjednoczoną prawicę” zasady praworządności. Nie ma to nic wspólnego ze stosunkiem UE do Polski, ale do poczynań jej obecnych włodarzy. Nawet własne MSZ ostrzega swoich mocodawców przed skutkami planowanego wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej. Obecni w PE europosłowie PiS i jego krajowych akolitów stanowią dzisiaj trzon nic nieznaczącej frakcji, dla żartu nazywanej Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami. Starają się oni dorównać wzorcowi zachowań, który stworzył Nigel Farage, do niedawna brytyjski filar tego egzotycznego środowiska. Wystąpienia europosłów, Szydło, Kempy, Jakiego, Legutko i im podobnych krasomówców, z pewnością przynoszą „suwerenowi” kolejne powody do wątpliwej satysfakcji. Im natomiast nadal przynoszą wynagrodzenia w Euro i pewność unijnej emerytury.
NATO. Było w niej do niedawna nieco ciszej o naszych wysiłkach i dokonaniach. Jednak „prawdziwy Polak” zawsze i wszędzie potrafi. Nie musieliśmy więc długo czekać na efekty jego starań. Od grudnia 2019 do grudnia 2020 roku, zespół niezależnych ekspertów państw Sojuszu przygotował raport, będący oceną sytuacji strategicznej Organizacji. W ich ocenie znajdujemy się w wąskiej grupie państw członkowskich, które generują polityczne problemy dla spoistości i skuteczności obronnej NATO. Minister Rau, na swojej stronie facebookowej podziękował Annie Fotydze, członkini zespołu ekspertów, za jej wkład w prezentację w Raporcie polskiego punktu widzenia. Jest on rzeczywiście dostrzegalny, o czym pisałem już szerzej na tym portalu, a także na Facebooku pod hasłem #NATO2030. Po zmianie administracji amerykańskiej możemy liczyć na kolejne sukcesy w NATO, choć już od 2015 roku udało się nam skutecznie nie obsadzić żadnego istotnego stanowiska w KG i dowództwach Sojuszu.
Relacje regionalne i bilateralne. Doprowadziliśmy do marginalizacji znaczenia Trójka Weimarskiego i Grupy Wyszehradzkiej. Ważny projekt Partnerstwa Wschodniego stracił swojego istotnego lidera. Nad forsowanym projektem Trójmorza (już wielokrotnie poronionym w naszej historii), od miesięcy panuje żenująca cisza. Nie jesteśmy także postrzegani, jako istotny partner w debacie na temat bezpieczeństwa międzynarodowego, także w bliskim nam geograficznie kontekście poczynań Rosji. Świadczy o tym dobitnie brak zaproszenia Dudy na tegoroczną Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa. Tłumaczenia Szczerskiego o ograniczeniach w ilości uczestników powodowanych stanem epidemii są ponurym żartem. Powód jest prosty -po co zapraszać kogoś, kto wciąż się uczy… jazdy na nartach. Z relacji bilateralnych z USA, które opierały się głównie na psychologicznie zrozumiałych sympatiach personalnych Dudy i Trumpa nie pozostało już nic. Infantylne zachowania tego pierwszego, gdy drugi równie infantylnie reagował na przegrane wybory sprawiają, że w Polsce od trzech miesięcy nie ma Ambasadora Stanów Zjednoczonych. W języku dyplomacji jest to wyraźny sygnał zmniejszonego zainteresowania wzajemnymi relacjami. Państwo PiS po zainfekowaniu wirusem Trumpa znalazło się w politycznej izolacji, która trwa znacznie dłużej niż ta powodowana koronawirusem.
Jakość dyplomacji. Kolejni ministrowie pisowskich spraw zagranicznych stanowią doskonałą wizytówkę widzenia świata wg „zjednoczonej prawicy”. Nasza służba dyplomatyczna pełna jest specjalistów, których w czasach „pierwszego PiS” dosadnie nazwał „dyplomatołkami” nieodżałowany Władysław Bartoszewski, niekwestionowany autorytet także w dziedzinie spraw zagranicznych. Nowa ustawa o służbie zagranicznej ma im teraz gwarantować pewność zatrudnienia oraz kontynuację doboru kadrowego ich następców. Kluczowymi jej wymogami jest brak wykształcenia i znajomości języków. Może to lepiej, gdyż nie mając nic do powiedzenia lepiej milczeć w każdym języku.
Źródło koduj24.pl
Z forum: Ale za to przyjaźń z San Escobar nam kwitnie, i to jest miarą sukcesu polityki zagranicznej PiS. PiS nie kłania się Angeli to trójkąt Weimarski do niczego potrzebny nie jest. A prof Bartoszewski miał nosa i trafnie już lata temu określił PiS-owska dyplomację. 
19 03 2021 Szykuje się ostra walka rządu i opozycji o Krajowy Plan Odbudowy.
Atmosfera między rządem i opozycją jest coraz bardziej napięta. Powód? Krajowy Plan Odbudowy (KPO), a konkretniej przygotowana przez rząd strategia wydatkowania 58,1 mld euro (250 mld zł) na popandemiczną odbudowę Polski, które przypadają jej w ramach Funduszu. Opozycja stawia rządowi ultimatum w tej sprawie, a rząd je ignoruje. Jest przekonany, że ostatecznie i tak postawi na swoim. Tymczasem z każdym dniem przyszłość dziesiątek miliardów euro z Europejskiego Planu Odbudowy, staje się coraz bardziej niepewna.
Przypomnijmy: własny KPO musi przygotować i przedłożyć Komisji Europejskiej każde państwo członkowskie do końca kwietnia. Jest to warunek otrzymania środków z Funduszu. Dokument nie jest przyjmowany przez Sejm, gdyż opracowuje i wysyła go do Brukseli rząd. W Sejmie odbędzie się jedynie głosowanie nad ratyfikacją samego Funduszu Odbudowy, pozwalającego Unii Europejskiej po raz pierwszy w historii zadłużyć się na rynkach finansowych w celu pozyskania środków na odbudowę gospodarek krajów unijnych. Żeby Fundusz Odbudowy wszedł w życie i kraje członkowskie otrzymały zgromadzone w nim środki, ratyfikować go muszą wszystkie kraje unijne. Tymczasem opozycja ostro krytykuje przedstawiony przed kilkoma tygodniami przez premiera Mateusza Morawieckiego projekt KPO. Uważa go za ogólnikowy i nietransparentny, i że na jego podstawie będzie mogło dochodzić do niewłaściwego wydawania pieniędzy z Funduszu Odbudowy.
9 marca przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz postawili rządowi warunki swojego poparcia dla Krajowego Planu Odbudowy. To m.in. uwzględnienie w KPO samorządów i pracodawców oraz zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu, na którym odbyłaby się szczegółowa debata nad projektem. Słowem, jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, opozycja powiązała ze sobą obie kwestie, KPO i ratyfikacji całego FO, gdyż zdecydowanie łatwiej jest mówić, że nie poprze się projektu przygotowanego przez rząd i wadliwego zdaniem opozycji, niż że zagłosuje się przeciwko wielkiemu programowi pomocowemu UE, na który liczy wszystkie 27 państw członkowskich. KPO stał się zatem kartą przetargową w rękach opozycji. Jeśli rząd wprowadzi do niej zmiany, na których jej zależy, to zagłosuje ona za ratyfikacją Funduszu. Jeśli nie? Czy postawiona pod ścianą opozycja będzie w stanie zagłosować przeciwko unijnemu programowi pomocowemu? Politycy z rządu liczą, że nie i że opozycja wyłącznie blefuje. Wie natomiast, że głosować za dokumentem nie zamierza Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, która od początku go krytykuje – jako pierwszy krok do federalizacji Unii Europejskiej. Dlatego rząd liczy, że to głosy Lewicy pozwolą ratyfikować unijny dokument bez oglądania się na Ziobrę, Koalicję Obywatelską i PSL.
Tymczasem Lewica z ostateczną decyzją ws. Funduszu Odbudowy chce zaczekać na trzy rzeczy: zakończenie konsultacji społecznych (2 kwietnia), na przedstawienie przez rząd szczegółów KPO, a nie tylko pięciu filarów, które prezentował premier Morawiecki oraz na to, czy i w jakim stopniu rząd uwzględni w ostatecznym kształcie KPO postulaty i propozycje opozycji. – Jeśli PiS nie zacznie poważnie podchodzić do Krajowego Planu Odbudowy, to radziłbym oswajać się z wariantem pesymistycznym – mówi jeden z czołowych polityków Lewicy, która domaga się przyjęcia KPO w formie ustawy przez parlament. Złożyła w tym celu projekt uchwały i równocześnie rozpoczęła też szerokie konsultacje z samorządami oraz organizacjami pracodawców i przedsiębiorców, żeby lepiej zorientować się w oczekiwaniach tych środowisk wobec KPO. – Nie powinno być tak, że ten plan jest przyjmowany, procedowany, omawiany bez udziału posłów i posłanek, bez udziału społecznego – argumentowała na konferencji prasowej w Sejmie wiceszefowa klubu Lewicy posłanka Beata Maciejewska. Dodajmy, że już pojawiły się bowiem analizy prawne, które dowodzą, że do ratyfikacji Funduszu Odbudowy potrzebna jest nie zwykła, ale kwalifikowana większość dwóch trzecich głosów w Sejmie. PiS musi więc zgromadzić nie 231, tylko aż 307 głosów za ratyfikacją. Czyli nawet poparcie całego klubu Lewicy na nic by się zdało.
Jeśli kształt KPO się nie zmieni i propozycje opozycji nie zostaną uwzględnione, to ani KO, ani PSL nie poprą ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Nie może być tak, że usiądą sobie premier Morawiecki z ministrem Budą i będą decydować komu dadzą unijne pieniądze. Bo wtedy dostaną je powiązane z PiS-em samorządy, agencje i spółki – tłumaczy osoba z władz Platformy. Jak mówi z kolei inna członkini zarządu PO: Jeszcze miesiąc temu powiedziałabym panu, że nie ma możliwości, żebyśmy nie zagłosowali za ratyfikacją Funduszu Odbudowy. Te pieniądze są Polsce niezwykle potrzebne. Jednak po przejrzeniu Krajowego Planu Odbudowy, po tym, jak w tej sprawie zachowywali się rządzący, po tym, jak komentują to samorządowcy i przedsiębiorcy czy wreszcie po tym, co o tej sprawie mówi się w Europie, nie wykluczam już takiej opcji.
Tymczasem ani Koalicja Obywatelska, ani ludowcy nie otrzymali na razie ze strony rządu żadnej odpowiedzi na swoje postulaty dotyczące KPO. – W tej sprawie przeciągniemy PiS po ziemi do samego końca. Zresztą nie tylko w tej, bo nie mają większości także dla kilku innych projektów – zapewnia polityk ze ścisłych władz PSL i zaznacza, że rząd wielokrotnie korzystał już z pomysłów opozycji, choć robił to zazwyczaj za późno i niechętnie się do tego przyznawał. – Wiedzą doskonale, że opozycja na funduszach unijnych zna się doskonale i po prostu nawet oni sami, jako wprowadzający te zmiany, skorzystają na ich wdrożeniu.
Tyle, że zagłosowanie przeciwko ratyfikacji funduszu Odbudowy byłoby dla Koalicji Obywatelskiej decyzją niesłychanie trudną. Przez całe lata stawiali się w roli obrońcy polskiej obecności w Unii i najlepszy adwokat interesów Polski w Brukseli. Wielu wyborców KO mogłoby takiego ruchu nie zrozumieć. Takiego zdania jest chociażby Włodzimierz Cimoszewicz. – Byłby to tak dramatyczny zgrzyt jak pęknięcie lustra. To byłoby nienaprawialne. To byłoby fatalne wobec własnych wyborców, ale także wobec opinii europejskiej. Nie rozumiano by w ogóle, kto jest kim w Polsce i potraktowano by opozycję mniej więcej jako taką samą jak PiS  podkreślił były premier, a obecnie europoseł.
Dlatego Platforma pracuje już nad innym planem: zwróceniem uwagi Komisji Europejskiej na szereg nieprawidłowości i ryzyk, które niesie ze sobą Krajowy Plan Odbudowy, przygotowany przez polski rząd. To wariant działania znacznie mniej spektakularny, ale dla opozycji znacznie bezpieczniejszy niż weto dla ratyfikacji FO. Rolę „złego policjanta” przejmuje wówczas Komisja Europejska. Z kolei opozycja może kreować się na strażnika interesów Polek i Polaków oraz kontrolera rządu, nie narażając jednocześnie na szwank swojego proeuropejskiego wizerunku i nie ryzykując, że przez nią Polki i Polacy zostaną pozbawieni niemal 60 mld euro – czytamy w portalu.
Źródło: gazeta.pl
Z forum: Platforma musi poprzeć KPO. Nie ma wyjścia. Po 1 bo UE patrzy. Po 2 najważniejsze - bo bardziej obecnie jej zależy na uniknięciu przedterminowych wyborów niż PiSowi. Obecne wypowiedzi polityków PO to tylko polityczna rozgrywka. PJK to wie. Bardziej ciekawe jak zachowa się ZZ.
Z tego, co orientuję się w nastrojach po stronie opozycyjnej, to bardzo chcieliby przedterminowych wyborów. Im szybciej, tym lepiej. Ale bardziej wierzę w "Plan B", czyli wyręczenie się w sprawie Krajowego Planu Odbudowy Komisją Europejską.
Bezwarunkowe i bezmyślne poparcie ratyfikacji funduszu i oddanie pisowcom 60mld Euro bez żadnej kontroli to zbrodnia przeciw Polsce i niezpisiałym Polakom! Szmalec z Uni to nie jest kometa Halleya, że przejdzie nam koło nosa i następny raz będzie za 72 lata. Skoro prawica się miota w konwulsjach to należy dorżnąć watahę, a nie ratować ją poparciem w sejmie, bo wyborcy tego nie zrozumieją. Ci, którzy tego nie rozumieją i tak mają was w dupie i to głęboko. 
17 03 2021 Wiadome siły, czyli dworek prezesa.
Podobno pewna jest tylko śmierć oraz podatki. Choć też niekoniecznie, czego dowodzą – z jednej strony – akty wniebowstąpienia, a z drugiej – luka VATowska. Z rzeczy absolutnie pewnych zostają nam więc tylko „wiadome siły”. One działają zawsze, odkąd tylko istnieją stanowiska polityczne, dające dostęp do państwowych pieniędzy. Podstawowym zadaniem tychże „sił” jest kompromitacja skutecznych, zasłużonych polityków partii akurat rządzącej (w tym momencie tych należących do PiS-u) poprzez upowszechnianie fałszywych oskarżeń. Oraz zbierane i tworzenie „kompromatów”.
Są w tym one (siły, znaczy) tak zapamiętałe, że potrafią nie tylko preparować akta IPN, fabrykować nagrania usiane gęsto wulgaryzmami lub zdjęcia oficjeli w niedwuznacznych obyczajowo sytuacjach. Cichaczem wciskają też gwiazdom pana prezesa (i jemu samemu też) kosztowne dworki i apartamenty.
Ostatnio przedmiotem takiego przewrotnego, skrytego działania „sił wiadomych” stał się Daniel Wszystkomogący Obajtek, szef Orlenu. 
Nagle okazało się – o czym uprzejmie doniosła znana z koordynacji podobnych pokazówek „Gazeta Wyborcza” – że prezes państwowego koncernu naftowo- medialnego (lub odwrotnie) ma tyle mieszkań, pensjonatów, siedlisk, pałaców i dworków, że o istnieniu niektórych zdążył nawet zapomnieć. A już na pewno nie potrafi się doliczyć, ile one kosztowały i skąd wzięły się przeznaczone na te remonty państwowe dotacje. A wcześniej środki na tak okazałe zakupy. Ponieważ zaś wszyscy wiedzą, że pan Obajtek to, co ma, „ma od Boga”, to za całą tą aferą dworkową muszą stać „siły”, od dawna planujące nie tylko uderzenie w partię, ale też jej zaplecze ideowe.
Bo to nie może być przypadek, że po brawurowej akcji podrzucania prezesowi Danielowi do portfela (inwestycyjnego) nieruchomości wielokrotnie przekraczających wartością dochody wójta Pcimia, Wszystkomogący szef Orlenu musi się teraz publicznie tłumaczyć z dowodów na naturalny talent do biznesu oraz innych Bożych darów i błogosławieństw. Także i innym politykom PiSu „wiadome siły” usiłują wcisnąć na siłę jakieś kosztowne rezydencje, a potem pokazać je w TVN , strasząc powiadomieniem CBA i śledztwem prokuratorskim. Prowokatorzy nie cofają się tu przed niczym, a ich działania miewają nawet charakter międzynarodowy, o czym świadczy choćby udział obywatela Austrii w akcji o kryptonimie „Dwie Wieże”. Nieudanej, oczywiście. Bo nie z panem prezesem takie numery. Wiadomo, że z tymi „Weżami” to były tylko takie strachy na Lachy, bo pan magister Ziobro czuwa, w lot pojmując niecne intencje mocodawców „sił wiadomych”.
No ale w kwestii drogich nieruchomości nie można zaufać już literalnie nikomu, o czym wcześniej przekonał się też premier Morawiecki. Także i jego nie ominęły próby wepchnięcia mu jakichś tam okazyjnych działek pod Wrocławiem, którą to transakcję objął podobno osobistym patronatem sam kardynał Gulbinowicz. Jak widać, nawet interesy prowadzone za pośrednictwem kurii nie gwarantują, że „wiadome siły” będą się trzymać na bezpieczny dystans. Oprócz umów notarialnych, emisariusze „sił” podsyłają też niewygodnym politykom podejrzanych kontrahentów. Jak całkiem niedawno uczynili to byłemu już ministrowi zdrowia – Łukaszowi Szumowskiemu. Ich rodzinom i rodzinnym biznesom te same środowiska wmuszają zaś – bez konkursów czy przetargów – sowite państwowe dotacje. Wciskają im też, zapewne przy użyciu gróźb karalnych, atrakcyjne kontrakty i zamówienia rządowe. A wszystko, oczywiście, tylko i wyłącznie po to, by później wyciągać takie rzeczy przed kamerami grzmiąc o nepotyzmie, korupcji, mafijnych układach i upartyjnieniu państwa. Ba, nawet o rozkradaniu publicznych pieniędzy, uwłaszczaniu się na majątku obywateli i jawnym, bezczelnym „garnięciu pod siebie” dobra wspólnego. Oraz o chronieniu „swoich” przez zblatowaną i politycznie podległą prokuraturę i organy ścigania.
Rozsądny abonent telewizji prezesa Kurskiego oczywiście rozumie, że to nie politycy są winni. Oni ciężko pracują dla Polski i Polaków z poczucia patriotycznego obowiązku. Te zaś pieniądze, rezydencje, limuzyny, opłacane w milionach posady dla siebie, osobistych makijażystek, kierowców i kolejnych narzeczonych, to wszystko robota „wiadomych sił”. Spisek, zmierzający do spowolnienia dalszego rozwoju kraju i kolejnych sukcesów partii rządzącej. A ostatecznie do – uchowaj Boże – obalenia „dobrej zmiany” i „nowego ładu”. No ale każdy, kto ogląda TVP, dobrze wie, że to wszystko kłamstwa, oszczerstwa i medialne prowokacje sił wiadomych. Chciwość, czy zwłaszcza pazerność na kasę, to cecha nieobecna wśród polityków PiS-u. Oni wszyscy pracują dla Polski z miłości do Ojczyzny, Boga i Honoru. Bo przecież, jak powiada prezes wszystkich prezesów: „do polityki nie idzie się dla pieniędzy!” Te zresztą – jak zapewniała swego czasu była już premier Szydło, się im wszystkim i tak należały!
Źródło koduj24.pl 
16 03 2021 Rozgrzany, marcujący Władek zawstydza nagrzane Julki.
Istny dom wariatów, nawet nie trzeba zrobić oblotu nad ...kukułczym gniazdem, aby tego dowieść. Mimo to zacznę od piękna, od normalności.
Fotka z ogłoszenia IPN, zdjęcie bardzo młodej, młodziutkiej kobiety, dziewczyny w mundurze formacji lotniczej, żołnierza ( żadnej żołnierki) PSZ na zachodzie. Dzisiaj już wiadomo, kim jest ( a może raczej była(?), wszak, dziś miałaby ze 100 lat!) ta śliczna, dziewczyna o subtelnej, delikatnej urodzie, o zafrasowanym, zamyślonym mądrym spojrzeniu. Cyt. za Fronda: " Teraz Jan Pawlicki informuje na Twitterze: „Kim jest ta dziewczyna? Wspólnymi siłami wielu poszukiwaczy udało się to ustalić. Maria Barr, córka polskiego pułkownika, wdowa po brytyjskim pilocie polskiego pochodzenia. Na zdjęciu ma 22 lat. Odbiera odznaczenie dla swojego poległego męża z rąk króla Jerzego VI”.
niezależna pl ;" Maria Barr, Polka z Grodna, która w momencie wykonywania zdjęcia miała zaledwie 22 lata. Dziewczyna ze zdjęcia to Polka, Maria Barr, żona Squadron Leadera Philipa Rexa Barra, dowódcy 107. Dywizjonu RAF Maria pochodziła z Grodna, jej ojciec był pułkownikiem Wojska Polskiego (mam pewne podejrzenia, że mógł to być Benedykt Chłusewicz) Philip Barr zaginął w 1942 roku nad Holandią i pośmiertnie odznaczono go DFC. Odznaczenie odebrała jego żona Maria. Zdjęcie wykonano 8 czerwca 1943 roku po wręczeniu orderów przez króla Jerzego VI rodzinom poległych. W momencie wykonania tego zdjęcia miała 22 lata. ( na marginesie nasza, moja Krajanka z Kresów ( moja rodzina spod Indury, ONA z Grodna).
Teraz przechodzę niestety do brzydoty. Jakże kontrastują z nią, tą piękną, młodziutką o subtelnej urodzie polską kobietą w furażerce z polskim orłem w koronie, te wulgarnie wrzeszczące, durnowate Julki-ulicznice z zaciągu Lempart, obnoszące się z symbolem hitlerjugend. Piękno, normalność, rodzina; mama, tata, dzieci! I totalne tego zaprzeczenie z czterema literami mnożącymi niemal codziennie rzekomą kolejną ... płeć. Piękno, życie i cywilizacja śmierci. Mąż, zona, dzieci, rodzina i jej zaprzeczenie, sodomici. Jakiż obłędny zgrzyt!, wynaturzeńcy, sodomici zwący siebie geyami- wesołkami. A cóż to za wesołość może się brać z grzebania w ...odbycie? Wszak przez dziesiątki lat żadnemu proktologowi, chirurgom proctologom, badającym pacjentów nawet do głowy nie przyszło, aby się z tego powodu nazwać wesołkiem-geyem! Proctolog...wesołek?! Byłaby niezła jazda!, koledzy nie tylko z interny, by ich śmiechem zabili.
Skoro o zbitce, to bez Władka, tramwajarza ani rusz. To największy geniusz! jeden z tych nielicznych, którzy po dekadzie Jaruzela masakrującego "S" wyjechali z podziemia kawalkadą tirów. Piszący te słowa nie może się nadziwić. Cud byyznesu! Dziwy nad dziwy! ( nie mylić ze zlemparciałymi bluzgajacymi ulicznicami z hitlerowską runą na gębach), gdyż nie tylko ja ( co nieco, też się zrobiło dla wolności, sorry za nieskromność ) po niemal dekadzie wyszedłem mocno poobijany, na grzbiecie z 10 letnią, wytartą kurciną wzór M 65 (z kolekcji hoff, zakupiona po kilkugodzinnym odstaniu w 1980 w domach centrum), a Władek motorniczy tramwaju wyjechał z podziemia tirami. A gdzież on je parkował przez lata? I jak tu nie wpaść w kompleksy; skoro nie tylko tacy jak ja, Torunianin po studiach, wyższych, podyplomowych i po 10 latach aktywności w podziemnej "S" w tej samej nędznej kurcinie, a wrocławski motorniczy zamiast wajchy, za kierownicą Manów, Scanii, etc.
Nie żalę się!, tylko nadziwić się nie mogę! Tak więc!, spoko!, nie mogę mieć pretensji do wajchy, lecz tylko do siebie i uznać wyższość wajchy nad swoim nieudacznictwem. Taka sama wajcha pomyślności towarzyszyła dziadkom wdowie po zamordowanym prezydencie Gdańska. Albowiem historia przecudownego wzbogacenia się teściów śp Adamowicza jest niemalże tożsama z efektowną karierą biznesową Frasyniuka Władysława. Otóż dziadkowie ojrodeputowanej pani wdowy, są jedynym nie tylko mi znanym przypadkiem cudownego wzbogacenia się robotników przymusowych III Rzeszy, wracających po wojnie z pokonanych Niemiec. Zaryzykuję stwierdzenie, że byli oni jedynymi szczęśliwcami, którzy wywiezieni, dorobili się na robotach przymusowych w III Rzeszy i dlatego tak hojnie obdarowali wnuki, a dzieci Adamowiczów. Można? Można! Przypadek Władka tramwajarza z Wrocławia może i należy!, rozpatrywać w tej samej kategorii co wyjątkowy fart dziadków Adamowiczów; niesamowity fart! Mieć farta, to jest coś, co wyróżnia te dwa opisane przypadki. Dlatego też nie powinna nikogo ani dziwić, ani zaskakiwać to, że tak wdowa, jak dzielny byyznesmen z taką pogardą wyrzucają z siebie te ośmiogwiazdkowe wulgaryzmy w stronę rzeszy!, ba nawet milionów Polaków. Albowiem oni, to ludzie sukcesu! A my, te miliony, to nieudacznicy!, ciemniaki. Paniska z wajchą, całą gębą. A gęba pełna bluzgów, wyzwisk. Rzygowisko.
Mimo to, żadna łachudra, a tak zachowuje się Frasyniuk i Michnik, nie jest w stanie mnie obrazić, nawet najgorszymi, najbardziej plugawymi wyzwiskami ( w tym mniej lub bardziej ugwiazdkowanymi!). Albowiem, to oni Michnik, Frasyniuk, takim jak ja coś są winni w przeciwieństwie do mnie!
To oni są moimi dłużnikami. Także tysiącom takich jak ja, z okresu stanu wojennego, członkom "S", tak w Toruniu jak w całej Polsce, którzy nie tylko zbierali dla nich, dla ich rodzin ten przysłowiowy i dosłowny wdowi grosz, gdy byli aresztowani, a potem w więzieniu. ( i co istotne, jak mi wiadomo, w tamtych czasach nigdy nic nam się do palców nie przylepiało z tego co było własnością "S"). Łachudra Władek po prostu pokazuje co rusz swoją właściwą twarz.
Panisko! Prymityw poczuł się paniskiem! Jakże jego zachowanie konweniuje z tą lemparcianą wulgarną, plugawą czernią. Frasyniuk znalazł się we właściwym towarzystwie. Jest wśród swoich. W rzygowisku.
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: ...to wygrywać w Toto-Lotka, kiedy człowiek potrzebuje pieniędzy. Mieć fart... to wygrywać w kasynie (najlepiej kilka razy z rzędu), kiedy się jest "gołodupcem" i człowiek potrzebuje kasy na duży interes. Mieć fart... to zarobić na giełdzie, kupując akcje jakiejś firmy, kiedy inni jeszcze nie wiedzą, że ich cena wzrośnie i sprzedać je, gdy ogłaszają, że firma podpisała gigantyczny kontrakt i to wpłynie na wynik finansowy. Władek niewątpliwie zalicza się do tej grupy "farciarzy".
08 03 2021 Dlaczego zamilczanie faktów zastąpiło Dobrą Zmianę...?
Pycha i kłamstwo zawsze kroczą przed upadkiem. Niestety mijanie się z prawdą, obietnicami czy faktami stało się nieodłącznym elementem działania rządu pana premiera Morawieckiego. Oburzonym na moje obecne pisanie wyjaśniam, od trzydziestu kilku lat jestem po tej samej prawej stronie, w latach osiemdziesiątych i ja swoją maleńką cegiełkę wolności dołożyłem do gmachu wolnego i suwerennego państwa. Z wielką energią zwalczałem nie-rządy PO, Tuska, Komorowskiego i ich sitwy. Aktywnie działałem przy wszystkich wyborczych kampaniach od 1990 roku. Z jaką radością witałem razem z milionami Polaków prezydenturę pana Andrzeja Dudy oraz rząd pani premier Szydło. Dobra Zmiana zacięła się niedługo po tym jak z niejasnych powodów pani premier Szydło ustąpiła (przypominam, że stało się to dzień po obronieniu wotum nieufności wobec niej w Sejmie), a premierem został pan Morawiecki. Wielkie nadzieje związane ze słynnym nazwiskiem zaczęły się szybko kurczyć, a od marca 2020 roku zwiędły zupełnie. Mijanie się z prawdą tak weszło w krew panom ministrom, że każdy dzień bez nich jest dniem straconym. Dziś błysnął były minister energii Tchórzewski, który zapomniał już o swych niedawnych deklaracjach i stwierdził, że rekompensaty dla najuboższych za podwyżki cen energii nie są Polakom potrzebne bo..."stajemy się bogatsi więc mówimy, że nas na to stać". Ani pan Morawiecki ani nikt inny nie zająknął się na tę wypowiedź, media też dziwnie ją przemilczały, a szkoda.  Powie ktoś - to drobiazg- otóż nie, bo wyższe ceny energii przełożą się na podniesienie cen we wszystkich działach gospodarki a w konsekwencji uderza w każda polską rodzinę. Niedawno odtrąbiono ogromny "sukces" - pan Morawiecki z ekranu, a po nim jak dzieci panowie Niedzielski i Dworczyk zapewnili o "wyszczepieniu" 90% osób z tzw. grupy "0" czyli pracowników medycznych. Zaprotestowała Naczelna Izba Lekarska i oto MZ skorygowało dane pokazując 3 marca, że "wyszczepiono" dopiero 40% dentystów i 46% lekarzy! I co? - ano nic - zamilczano tę informację...Nikt nigdy nie wyjaśnił Polakom dlaczego zdechł po cichu program -"Mieszkanie plus" i kto za jego fiasko odpowiada..Gdy zaczęto "wyszczepiać" ludzi  panowie ministrowie i gromada sprzedajnych "ekspertów" jednym głosem zapewniali, że  po przyjęciu pierwszej dawki "szczepionki" drugą należy bezwzględnie podać po 21 dniach! Inaczej będzie źle...I co? Ano dziś ci sami ludzie - panowie Morawiecki, Dworczyk i Niedzielski z miedzianymi czołami ogłosili, że drugą dawkę będzie można przyjąć po 42 dniach (Pfizer) albo nawet po 12 tygodniach (Astra Zeneca). Przecież medycyna to nie poezja, jeżeli podaje się leki, to nie można tego robić w taki sposób, zmieniać zasad leczenia w sposób dowolny. Wiadomo, że chodzi o zbyt małą liczbę szczepionek, ale po co tak głupio okłamywać Polaków? . 21 dni to dwa razy mniej niż 42. Absurd goni absurd, a panowie ministrowie brną w nieprawdę po kolana.....Obecna ekipa rządząca przyjęła taktykę, polegającą na tym, że zamilcza niewygodne fakty i ujawniane tajemnice, nie protestuje, nie koryguje ich, tylko po prostu zamilcza...W ten sposób pokazuje jak ocenia zwykłych Polaków i ich intelekt. Nikt już nie wspomina o milionach masek przywiezionych wielkim samolotem, które okazały się nieprzydatne, bo posiadały sfałszowane atesty. Nikt nie mówi już o braciach Szumowskich z handlarzem broni, dostawcą respiratorów w tle. W otchłani zapomnienia zniknęły "obostrzenia" dotyczące obowiązku noszenia rękawiczek, do lamusa trafiły przyłbice, nie mówi się już o ozdrowieńcach, którzy sami nabyli odporności na cwanego wirusa i nie muszą być szczepieni. Nie tłumaczy się dlaczego wirus nie atakuje tłumów w galeriach, hipermarketach, pociągach,a tak chętnie napada ludzi w kościołach, hotelach czy restauracjach. O fakcie, że żadnych masek i innych środków ochronnych nie muszą używać kierowcy TIR-ów czy piloci nikt już taktownie nie wspomina. Arogancja urzędników, którzy poczuli się nieusuwalni, kłamstwa, przemilczanie niewygodnych faktów to dziś codzienność. Oczywiście o żadnej odpowiedzialności za zaniechania i błędy urzędnicy martwić się nie muszą, ustawy "antycovidowe" skutecznie ich przed tym chronią. No więc - hulaj dusza...
I na koniec - Brytyjczycy (Yellow card) dziś podali o 250 tysiącach "wyszczepionych" osób, których dotknęły skutki uboczne przyjęcia "szczepionki". W tej liczbie jest 460 zgonów, 35 przypadków utraty słuchu, 25 utraty wzroku, 2033 schorzeń krwi, 1032 schorzeń serca, 1242 schorzeń oczu, 9360 schorzeń jelitowo - żołądkowych i dziesiątków różnych innych przypadłości. W Polsce nie podaje się żadnych danych o tzw. niepożądanych odczynach poszczepiennych, a nie wiadomo przecież jakie skutki może przynieść przyjęty preparat za kilka miesięcy czy lat. Ciekawe czym uraczą nas rządzący gdy, co nie daj Boże, masowo chorować poważnie zaczną "wyszczepieni"...?
Źródło: niepoprawni.pl
Dziesięć lat temu pisałem: Dziś władza nie czuje nad sobą bata!!! Wykształciło to wśród sprawujących władzę poczucie bezkarności. Dlatego stali się zuchwali wręcz bezczelni. Zadufani w sobie w poczuciu wyższości nad innymi już nie kradną oni grabią i to na wyścigi niczym wygłodniałe stado wilków z obowiązującym prawem buszu. Wszak kto pierwszy ten lepsze profity weźmie. Nastały złote czasy dla krętaczy i cwaniaków. Dziesięć lat minęło i czy coś się zmieniło!? Nie jest jeszcze gorzej, dziś już nie kradnie się miliona, czy kilkanaście, dziś robi się przekręty na setki milionów złotych, na dodatek w pełnym majestacie prawa, z poparciem najwyższych władz w Polsce!?
07 03 2021 Rządzącym opadają maski.
W czasie powracającego lockdownu, gdy Polacy zmagają się z nacierającą trzecią falą pandemii, kiedy codziennie umierają setki ludzi, w sytuacji, gdy znowu zaczyna brakować respiratorów i miejsc covidowych w szpitalach, pan prezydent RP po raz kolejny jedzie na narty. Andrzej Duda robi sobie wolne w czasie, gdy równocześnie rozpala się „wojna na górze”, której skutkiem może być utrata miliardów na wsparcie spauperyzowanych rodaków i na odbudowę gospodarki pokiereszowanej przez epidemię…
Na słynnych taśmach ze spotkania kierownictwa PiS w sprawie dwóch wież spółki Srebrna, Jarosław Kaczyński potwierdził, że austriacki adwokat pracował dla niego przez wiele miesięcy, ale bez wyroku sądowego nie może mu zapłacić. Wzór wszelakich cnót Jarosław Uczciwy oświadczył, że na rozprawie chętnie potwierdzi, że pan Birgfellner wykonał zleconą mu pracę, za którą należy mu się wynagrodzenie. Proces w tej sprawie właśnie się rozpoczął i okazało się, że zdaniem pełnomocnika Kaczyńskiego, Austriakowi nic się nie należy, bo nie było z nim umowy na piśmie…
Ani rządzący, ani służalcze media, ani sam Daniel Obajtek nie odnieśli się do opublikowanych w „Wyborczej” dowodów wskazujących, że były wójt Pcimia może być kłamcą, oszustem i złodziejem. Gazecie zarzucono „polityczną hucpę”, ogłoszono, że Wyborcza „gra z przestępcami”, a prawnik Obajtka, który zupełnym przypadkiem obsługuje na co dzień Prokuratora Generalnego, od razu zaczął grozić. Zażądał natychmiastowego zaprzestania publikacji na ten temat, usunięcia tekstów już opublikowanych przez gazetę (?) oraz 200 tys. zł. Jeśli „GW” nie spełni tych żądań, pozwie ją o znacznie wyższe odszkodowanie. Nawiasem mówiąc będzie to pięćdziesiąty piąty pozew przeciwko Wyborczej, wniesiony w ostatnich czasach przez polityków obozu władzy i spółki skarbu państwa.
Występujący w mediach przedstawiciele władzy przestają już odpowiadać na trudne pytania, a dociśnięci do ściany zmieniają temat, podnoszą głos, reagują agresją. W odpowiedzi na kolejne pytanie o losy milionów utopionych w nieistniejące respiratory, dziennikarz dowiedział się, że jest nudny, tendencyjny i odgrzewa stare kotlety. Reporter, który zauważył, że władza zamiast przygotować kraj na kolejną falę pandemii zajmowała się LGBT, aborcją, przejęciem mediów, rekonstrukcją rządu i sama sobą – dowiedział się, że kłamie oraz że nie jest patriotą, podważa rację stanu i sprzedał się wrogom Polski…
Niemiłościwie nam panujący, ufni w swoją omnipotencję, przestali wierzyć w naukę. Eksperci, nie tylko niezależni, ale także ci, których rządzący powołali do swoich ciał doradczych, skarżą się coraz głośniej, że nie są słuchani. Powołani do Rady Medycznej wybitni specjaliści (tutaj nie dało się upchnąć kolesiów i szwagrów) głośno protestują przeciwko lekceważeniu ich opinii. Dr Paweł Grzesiowski mówi wprost: nie chcę być naukowym parawanem dla politycznych decyzji.
Magister Przyłębska ogłosiła, że wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w którym zasiadają najtęższe prawnicze głowy z państw UE, „narusza ład konstytucyjny RP i wykracza poza unijne traktaty”. Tym samym prezeska TK poinformowała Polaków, że prawa unijnego przestrzegać należy tylko wtedy, gdy prezesowi Kaczyńskiemu to pasuje. Pani magister, wraz z licznymi politykami Zjednoczonej (?) Prawicy, którzy uważają się za lepszych fachowców od koryfeuszy prawa z TSUE, skasowała wyrok Trybunału uznając, że TSUE „przekroczył swoje kompetencje”. Przy okazji rządzący podzielili się z Polakami niespodziewanym odkryciem, że nasza Konstytucja, odpowiednio przez nich interpretowana, jest ważniejsza od unijnych przepisów, chociaż wchodząc do Unii zobowiązaliśmy się przestrzegać europejskich (a więc i naszych) reguł, nawet gdyby kłóciły się z polskim prawem. Na wniosek premiera falsyfikat Trybunału Konstytucyjnego ma teraz potwierdzić werdykt, wydany już przez panią magister na wyraźne życzenie partii władzy…
***
W czasach, o których wyborcy PiS pamiętać nie chcą, partia władzy zobowiązała się do przestrzegania zasady równości wobec prawa oraz do bezwzględnej walki z bezprawiem. I początkowo reagowała na przekręty swoich prominentów, a nawet piętnowała przejawy naruszania przez nich zasad etycznych i cywilizowanych reguł sprawowania władzy. Ostatnio coś się jednak zmieniło. Wielu polityków PiS jakby zrzuciło maski, obnażając pazerne i często mściwe oblicze zadufka nieuleczalnie chorego na władzę i kasę. Opisane wyżej, a także podobne coraz liczniejsze zdarzenia, wskazują na lawinowo rosnącą butę, megalomanię i prostackie chamstwo rządzących. Czy to są symptomy rosnącej pewności siebie, poczucia nieograniczonej mocy i przekonania, że władzy raz zdobytej już nie oddadzą? Czy może przeciwnie: to objawy strachu, niepewności, słabości i postępującego rozkładu formacji Kaczyńskiego?
Źródło koduj24.pl
05 03 2021 Rozważania przy kawie, a w tle zdemoralizowana przez obóz władzy, rzeczywistość.
To już minął rok. Rok, gdy pandemia dopadła i nas. Pamiętacie, jak to było? Dochodziły do nas niepokojące wieści z Chin, ale to przecież tak daleko, więc nie było czym się martwić. Rząd uspokajał, mówił, że nawet jeśli, to jesteśmy świetnie przygotowani i podsycał w nas poczucie bezpieczeństwa, a my trzymaliśmy się tego mocno. Mimo że świetnie widzieliśmy, co ta władza sobą reprezentuje. Mimo że dała nam tak popalić, iż o jakimkolwiek zaufaniu do niej być nie mogło. A jednak uwierzyliśmy, bo po prostu tego bardzo chcieliśmy…
Do tej pory zachorowało 750 659 osób, z których 44 649 zmarło. Ta liczba byłaby znacznie wyższa, gdybyśmy dodali do niej tych, „nie covidowych”, którzy nie otrzymali na czas pomocy, umierających tylko dlatego, że służba zdrowia okazała się niewydolna, że obóz władzy nie zadbał o ich ochronę i właściwą opiekę. Od roku żyjemy w totalnym chaosie. Dezinformacja, sprzeczne komunikaty, podejmowane co rusz kolejne decyzje, wzajemnie się wykluczające i powodujące, że człowiek nie jest w stanie ogarnąć niczego, a jego poczucie bezpieczeństwa w tak trudnej sytuacji, to jedna wielka fikcja. Gdy dzieje się coś, co wymaga od nas, obywateli, większej aktywności politycznej, to słyszymy, że władza panuje nad sytuacją. Luzowano reżim sanitarny, bo wybory prezydenckie, a kampanię trzeba było zrobić, bo Duda musiał, po prostu MUSIAŁ, biegiem zostać dalej prezydentem. Bo Boże Narodzenie, a to czas największej kasy dla kościoła. Bo to czy tamto…
A potem nagle wielkie BUM i przywracanie reżimu… i tak na okrągło. Dobrze – źle, góra – dół, luz – dociśnięcie. Sklepy, restauracje otwierane na kilka dni i zamykane, podobnie szkoły, teatry itp. itd. Huśtawka, jaką nam ten rząd funduje, buja się ostro, a my wraz z nią. Potem nadszedł czas szczepionek i tu zaczęła się kolejna jazda. Harmonogram szczepień okazuje się o kant pewnej części ciała roztrzaskany. Lista do zaszczepienia już kilkakrotnie zmieniana, modyfikowana. Jedni wciąż czekają na zaszczepienie, choć znajdują się w odpowiedniej grupie, a już pojawiają się koleni. Totalny bałagan.
O aferach z maseczkami i respiratorami to już nawet nie chce mi się gadać. Podobnie jak i szkoda komentować rozmowy pana Dudy w sprawie ściągnięcia nam szczepionek z Chin, które nie są uznane przez WHO.
To jednak nie koniec! Zjednoczona Prawica, zamiast skupić się na pandemii i wszystkim tym, co z nią związane, twardo trzyma się swojej linii politycznej i pracuje ciężko nad zmianami, które akurat teraz są najmniej istotne. Dla niej to jednak priorytet, bo przecież trzeba umocnić autorytaryzm i wyznaniowy charakter państwa.
I gdy my, obywatele, jesteśmy coraz bardziej wykończeni pandemiczną rzeczywistością, to ona kombinuje, by zniszczyć niezależne media, podporządkować już sobie całkowicie wymiar sprawiedliwości, dowalić niepokornym sędziom i prokuratorom, znaleźć kolejne furtki, by obejść Konstytucję, załatwić kobiety swoją ustawą aborcyjną, wykończyć opozycję przy pomocy bardzo oddanej nowej władzy policji, wyciągnąć z nas tyle kasy, ile się da, serwując nam podwyżki, nowe podatki, inflację i całkowite zawalenie poczucia normalności. To ona idzie na wojenkę z UE i całym światem tylko po to, by postawić na swoim, by zrealizować własną, chorą wizję Polski. Jakby tego było mało, funduje nam też spektakl, taką polską wersję „Gry o tron”. Na naszych oczach żre się ostro o władzę, a jej trzej „tenorzy z bożej łaski” podsuwają sobie świnię za świnią, podkopują się, straszą, szantażują, grożą… bez skrępowania i na całego.
No poważnie? Kilkadziesiąt tysięcy ofiar śmiertelnych! Setki tysięcy zakażonych. A prezes i jego koalicjanci śmieją nam się w twarz, serwując kolejne przekręty i kłamiąc w żywe oczy. Broniąc swoich nieudaczników, przepychając ustawy, które są jak z piekła rodem, a ich celem jest zniszczenie Polski, polskiej demokracji. Ich celem stworzenie fanatycznego państwa. Ciemnogrodu i skansenu. Co trzeba mieć w głowie, by w obliczu tak strasznej tragedii, jaka nas spotyka, rozgrywać swoje malutkie, polityczne interesy? Ja wiem, ale nie powiem tego głośno. Nie nazwę tego dosadnie, bo chcę zachować resztkę szacunku do samej siebie i wiarę, ze kulturą wciąż stoję wyżej niż ci oni…ci dzisiejsi władcy.
Źródło koduj24.pl
01 03 2021 Bezprawie w obronie własnej.
Oglądam i czytam lokajskie media, słucham ludzi nieczułych na przekręty władzy, rozmawiam ze znajomymi, którzy okazują się adwokatami wielu przestępczych poczynań obecnie rządzących. Ręce opadają. Nie zdawałem sobie dotąd sprawy z rozmiaru spustoszeń poczynionych przez ostatnie lata w umysłach Polaków. Poraża skala naiwności sprzyjającej zasiedlaniu umysłów przez toporną propagandę. Zatrważa postępujący stan bezwładu w głowach ludzi do niedawna przytomnych i roztropnych. Szokuje rosnący zasięg relatywizmu moralnego, który skutecznie usprawiedliwia chaos, bezprawie i podłość. Wstrząsający jest poziom topornej propagandy, która jednak trafia jakoś do co trzeciego dorosłego rodaka. Kilka przykładów:
Z jakiego powodu media protestują przeciwko projektowi ustawy o podatku od reklam? Bo ”zza żałobnych komunikatów i winiet alarmujących o zagrożeniu wolności słowa wypełzła zwykła pazerność (…). To wyjątkowo podła manipulacja, gdy z gębą pełną frazesów o odbieranej wolności przedstawiciele medialnych krezusów walczą o kasę i zapierają się rękami i nogami, aby nie dać uszczknąć z niej ani grosza m.in. na walkę ze skutkami pandemii, ochronę zabytków, cyfryzację czy wsparcie wartościowych projektów dziennikarskich”. Dlaczego PO postuluje likwidację TVPInfo? To proste: bo się boi tej stacji. Bo ludzie z Platformy „nie życzą sobie, by ktoś mówił o ich awariach, nieudolności, bezradności wobec polskich wyzwań”.
Po co Orlen przejął lokalne media? I z jakiego powodu trzeba wykupić, upaństwowić, albo po prostu zlikwidować pozostałe, niezależne jeszcze stacje RTV i wydawnictwa? To oczywiste: Polska musi odzyskać suwerenność informacyjną, bo przecież „dwa pokolenia Polaków były jej pozbawione. Niemieckie media w naszej wspólnocie próbowały nas sformatować, przejąć kontrolę nad polską kulturą i polskim językiem. Starały się narzucić nam niemiecką perspektywę…”. W reakcji na kolejne przekręty prominentów PiS, ujawniane przez wolne (jeszcze) media, władza i jej apologeci powtarzają starą mantrę, że przecież poprzednicy też kradli. A kiedy to nie wystarcza, bo niby dlaczego dawne przestępstwa mają legalizować te obecne, dopowiadają, że przedtem kradła władza, czyli PO z PSL, a teraz, jeśli w ogóle ktoś kradnie, to konkretni pojedynczy ludzie, którzy zaistnieć mogą w każdej partii, ale tylko w PiS spotykają się z bezwzględna reakcją… itd. Łatwo znajdą swoich odbiorców nawet najbardziej idiotyczne argumenty. Dobrym przykładem są „taśmy Obajtka”, dowodzące przestępczych machinacji i moralnej degrengolady nowego pupila prezesa Kaczyńskiego. Zdaniem rządzących, ich wyborców oraz służalczych mediów te nagrania, to „kolejny kapiszon Gazety Wyborczej”. Idą w zaparte i będą bronić swojego Człowieka Roku wbrew faktom i logice. Będą go bronić tak, jak bronili Mariana Banasia, dopóki nie pokazał swoim mocodawcom środkowego palca. Argumenty mają rozbrajające, wręcz dziecinne: „Po pierwsze – nagrywanie Obajtka bez jego zgody i wiedzy to niebywała podłość”, natomiast potajemne nagrywanie rozmówców przez samego Obajtka w jego gabinecie i na służbowym sprzęcie, było oczywistą koniecznością, bo przecież „wokół każdego geniusza biznesu czają się zawistnicy gotowi zmontować jakąś prowokację”.
Po drugie, lewacy atakują Obajtka, bo przełamuje imposybilizm i dlatego opozycja się go boi. Po trzecie, bezzasadny atak na człowieka przysparzającego Polsce sukcesów, to „kolejna próba destabilizacji państwa” przez opozycję, która planuje zniszczyć „Orlen” dlatego, że ta spółka ma świetne wyniki… uff. A co do wulgaryzmów zarejestrowanych na taśmach, to obrońcy naznaczonego przez Boga geniusza biznesu dadzą się pokroić, że Człowiek Wolności, przeklina od dawna „i tylko dlatego, że cierpi na zespół Tourette’a, którego jednym z objawów jest wypowiadanie wulgaryzmów”… Tyle że człowiek dotknięty tą chorobą klnie nie tylko przez telefon, ale również podczas licznych wypowiedzi publicznych, wywiadów, a także dziękując za uhonorowaniem go tytułem „Człowieka Wolności”, który internauci interpretują jako „Człowiek jeszcze na Wolności”.
Ostatnie badania opinii wskazują, że poparcie Polaków dla Unii Europejskiej powoli, ale jednak spada. Zmanipulowana i nieustannie podsycana groźba unijnych sankcji za niepraworządność rozpala poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Na portalu Wpolityce.pl można przeczytać: „W tej grze chodzi o ocalenie Polski i zahamowanie [jej] podboju przez bolszewizm Unii Europejskiej (…), można powiedzieć, że w jakimś sensie Polska znajduje się obecnie w takiej sytuacji, jak w 1920 r. (…) jest to swego rodzaju druga wojna polsko-bolszewicka. Tu chodzi o ocalenie Polski (…), a przy okazji o uniknięcie swego rodzaju eksterminacji …”. Czyli – Rodacy do boju, na barykady, ratuj się Polsko, itd. Czy patriota może nie zareagować na takie zagrożenie? Oczywiście może i powinien nie zareagować. Nawet gorący patriota usłyszy, że trąbki na alarm grają za głośno i fałszywie. Problem w tym, że propaganda PiS wyprodukowała pokaźną liczbę patriotów nie tyle gorących, co gorączkowych, wojowniczych i niezwykle hałaśliwych. Gorączkowi patrioci niechętnie godzą się na bezprawie i na wzór Gowina nie cieszą się z szargania Konstytucji. Ale przecież wielki cel: budowa nowej wielkiej i zasobnej Polski – bez obcych, komunistów, lewaków, gender, LGBT i wszystkich myślących samodzielnie – ten cel uświęca dowolne środki. Jeśli kraj toczy gangrena, to niezbędna jest interwencja chirurga. Wycięcie społeczeństwu kawałka jego wolności, odjęcie przysługujących mu praw jest zabiegiem bolesnym, ale koniecznym, bo chorym przywraca życie społeczne, a innych chroni przed zarazą…
Dla zaczadziałych pisowską propagandą obecne bezprawie to forma obrony własnej, która według szeryfa Ziobry usprawiedliwia wszelką przemoc. W imię interesu większego można poświęcić mniejszy. Krystyna Pawłowicz, głosując w komisji sejmowej, oświadczyła, że ma świadomość niekonstytucyjności prawa, za którym głosuje, ale partyjny interes i lojalność są ważniejsze. Te słowa, które w normalnym kraju powinny ją zdyskredytować na amen, wyeliminować ją jako polityka z polityki, a jako naukowca z nauki, rzuciła lekko, bez zahamowań i z przepraszającym uśmiechem, jak panna Krysia z bufetu spytana, czemu sprzedaje wczorajszą sałatkę. Obecna sędzina TK walnie przyczyniła się do demoralizacji Polaków, wpajając im ten szczególny rodzaj relatywizmu, który pozwala na krętactwa i egocentryczne wygibasy myślowe, usprawiedliwiające pazerność i bezwzględność, sankcjonujące przekręty i świństwa bez konfliktu z logiką i sumieniem.
Bo akceptacja bezprawia stała się już formą obrony własnej. Gorączkowego patriotę usprawiedliwia sytuacja, okoliczność i jego prywatna racja stanu. A tą racją stanu jest obrona JEGO środowiska i JEGO partii, która chroni JEGO status, pozycję i dochody, a także JEGO rodzinę i przyjaciół. Dlatego prawda i przyzwoitość muszą polec w konfrontacji z lojalnością. W obronie własnej i w imię wyższych celów – jak w każdej dyktaturze.
Źródło koduj24.pl 
Z forum: Z jednej strony może to i dobrze że młodsi rodacy mają okazję poznać jak wygląda „toporna propaganda” rodem z PRL. Brakuje tylko niemieckiego rewizjonizmu oraz Hupki i Czaji których zastąpiło PO i Tusk. Z drugiej strony jest tragedią że poparcie dla głoszonych przez PiS idiotyzmów wciąż wynosi 29%. Mit „dobrej zmiany” legł w gruzach tak jak i trwałość prawicy. Kolejne afery taśmowe które wstrząsają PiS, pokazują rozkład władzy. PiS to już nie dobra zmiana tylko zmiana najgorsze. A nazwa partii brzmi dzisiaj jak żart, prawo mają głęboko w czterech literach a sprawiedliwość brzmi też fałszywie bo jest ręcznie sterowana przez jednego człowieka. I ten sojusz tronu z ołtarzem który wkurza coraz więcej osób. 
27 02 2021 Wracamy do feudalizmu?
Już każdy widzi, że demokracja się nie sprawdza. A już demokracja parlamentarna to kompletna parodia, gdyż w parlamentach najczęściej lądują idioci i cwaniacy. Przestępcy też, co widać dobitnie w polskim Senacie. System partyjny to kolejna bzdura. Widzimy jak to się dzieje. Albo grupa kolesi ma wspólne interesy i jeszcze tylko potrzebuje władzy. Lub też jakieś kgb, mossad, czy cia, chce skrycie rządzić którymś państwem i wystawia różnych palikotów, petru, czy hołownie. Potwierdził to człowiek służb specjalnych, gen. Czempiński, były szef UOPu, przyznając, że to on założył Platformę Obywatelską (Na czyje polecenie? Bo nasz super-szpieg, Zacharski powiedział, że to głupek). A potem te idiotyczne systemy głosowania, niby na wybranego gościa, a na prawdę na partię. Wybierasz sobie jednego, głosujesz na niego, a wygrywa inny. To się kupy nie trzyma. To parodia. Wpędzili nas Grecy w kanał z tą demokracją. I zawsze to było oszustwo. Czy w Atenach, Rzymie, lub Wenecji zawsze była grupa trzymająca władzę. No dobrze... Jeżeli nie demokracja, to co tu jeszcze może być?
Autorytaryzm? No nie, to półśrodek. Znowu mamy ten paskudny parlament pełen worów i idiotów, jak u nas, czy w Strasburgu. Pozostaje więc autokracja, lub, jak to woli, dzisiejszy, tak pogardzany przez liberalnych demokratów, totalitaryzm. Tak! To jest to! Przynajmniej tak długo, póki nie wymyślimy czegoś fajniejszego. To tylko fragmentarycznie moje przemyślenia. Cały ten ciąg myślowy odbywa się w głowach tych, co są w stanie to rzeczywiście realizować. Sky is the limit! Chyba wszyscy dobrze znamy ten amerykanizm. Nie, nie – nie chodzi o utwór tego hip-hopowego grubaska The Notorious B.I.G. Choć on ideę ładnie w klipie prezentuje (to pokazuję poniżej). To końcowy etap tej amerykańskiej fantazji, dla której miliony imigrantów, w tym połowa nielegalnych zdąża do USA. Wiecie – na początku jest "od pucybuta do milionera", a na końcu właśnie mamy "sky is the limit" – jedyną granicą jest niebo. Możliwości są nieograniczone.
Jest paru ludzi na świecie, którzy w takie nieograniczone możliwości uwierzyło. Bo co może im przeszkodzić? Taki Trump? Wart 3 miliardy USD? Tyle to ma podstarzały nasz lokaj Soros. My mamy setki miliardów! My jesteśmy 4, 5..... N-ta władza. Kto nas zatrzyma?! Australia już się ukorzyła, po tym, jak podskakiwała. Wielu publicystów, w tym Rafał Ziemkiewicz, sądzi, że im chodzi tylko o forsę. O jeszcze większą forsę. Bzdura! Oni chcą mieć cały świat.
Tragifarsą jest to, że to faceci z pokolenia 1968. Flower power. Walki z policją w kampusach, koszulki z Che i książeczka Mao w kieszeni. Chłopcy ze szkoły Keruoca, zakochani w balladach Ginsberga i wsłuchani w mądrości Chomsky'ego. Komuniści w sercach i bolszewicy w działaniu. Oni pragną zdobyć cały świat. I urządzić go po swojemu. To, chyba nikt nie ma wątpliwości, nie będzie demokracja. Oj, nie. Oni są na to zbyt inteligentni. To będzie taki "miękki totalitaryzm". Coś na pewno w tym stylu sobie wymyślą. Działają w imię swojej nowej, wyidealizowanej przyszłości od momentu, jak tylko opanowali internet, potem gazety papierowe, Hollywood, koncerny telewizyjne... Media, informację i komunikację.
Właśnie rozprawiają się z religią (opium dla mas – Karol Marks). Zaczęli od najsłabszej – chrześcijaństwa. Płoną kościoły... fizycznie atakuje się księży. Bardzo jestem ciekaw, jak to będzie wyglądać, gdy zabiorą się za islam. Rozpoczęto, wykorzystując przy okazji pandemię, ważny etap dla ich projektu świata przyszłości. To zniszczenie klasy średniej. Ona jest w przyszłej konstrukcji – światowym systemie autokratycznym niepotrzebna. Szczególnie szeroko pojmowana inteligencja. Po co przyszłej wielkiej władzy ktoś ma patrzeć na ręce, krytykować, lub choćby kręcić nosem. Zbuduje się nowy powszechny lud, mocno niedouczony, niewiele wymagający, niespecjalnie narzekający, bo zabezpieczy im się to, co potrzebują. Z dużą dozą przyjemności, rozrywki, używek, wolnej i wielopłciowej miłości, plus oczywiście tradycyjnego grilla i fastfudy. Niech się cieszą i bawią. Tak jest – chleba i igrzysk. Netflix już jest.
Na koniec – najważniejsze zadanie, a właściwie dzisiaj idee fixe jednego z tych przyszłych, niedoszłych tyranów, Billa Gates'a, - depopulacja planety Ziemia.
Projekt powoli się rozkręca. Najpierw aborcja "na pstryknięcie palcem". Taka dodatkowa i powszechna antykoncepcja. Są już nawet głosy, że jak dzieciak nie będzie się podobał, bo jest na przykład "trudny", to aborcja może być aż do szóstego roku życia. 
Wtedy na pewno nastolatki nie będą brykały i nie będą krnąbrne i buntownicze, bo wyczują, co czai się za rogiem. Z drugiego końca, wiek emerytalny oczywiście się podniesie do maksimum. Czyli do końca. A kto jeszcze będzie miał tyle sił, że "naturalnie nie zejdzie", to... no cóż, pomoże się mu. Nie ma mowy o żadnym okrucieństwie – o, nie! Humanitarnie i spokojnie, a może nawet radośnie pozwoli się nieprzydatnemu już do niczego seniorowi zasnąć.
Pamiętajmy – światowi mędrcy i eksperci (Klub Rzymski) wyliczyli, że optymalna liczba Polaków to 15 milionów. Dzisiaj jest nas ponad 37 mln. Jeżeli im się uda i nas pokonają, to się będą musieli nieco namęczyć, by się pozbyć 21 milionów ludzi z niedużego terytorium. A przecież muszą się pozbyć również z innych terytoriów. Jakaś kolejna super-pandemia? A ta dzisiejsza, to tylko próba generalna? Zdajecie sobie państwo sprawę, że to tylko taka moja fantazja. Rozważania hipotetyczne. Lecz czy ktokolwiek, ze stuprocentową pewnością może zaprzeczyć wyśmiać, powiedzieć, że to bzdura? No, słucham.
Źródło: naszeblogi.pl 
22 02 2021 A niech umierają…
Irytujące są przejawy bezradności, nieudolności czy lenistwa władzy. Ale jeszcze bardziej irytuje, że świadome powodowanie śmierci ludzi nazywane jest bezradnością, nieudolnością czy lenistwem. W rządowych raportach zakażeń SARS COV 2 liczba zgonów nie wydaje się najważniejsza. Wcześniej podawana jest informacja o nowych zachorowaniach i krzepiąca wiadomość o liczbie ozdrowieńców. O ludziach poległych na wojnie z koronawirusem oficjalne przekazy w mediach informują na końcu, niejako przy okazji, jakby ważniejsza była liczba wolnych respiratorów, czy zajętych miejsc covidowych w szpitalach. Można to zrozumieć, bo w końcu trzeba „z żywymi naprzód iść” i nie należy poddawać się posępnym nastrojom. Można by nawet zaakceptować inne liczne przejawy „życiowego” podejścia do epidemii ludzi odpowiedzialnych za obronę obywateli, gdyby „praktyczne” nastawienie władzy do swoich powinności w czasach zarazy nie śmierdziało tak ostentacyjnie cynizmem i gruboskórną znieczulicą. Od początku pandemii rząd zaniżał liczbę zgonów na COVID. Do dzisiaj zresztą nie wykorzystuje się w pełni potencjału laboratoriów wykonujących testy. Lekarze informowali o wielokrotnym przyroście przypadków chorób płuc i serca, a w tysiącach aktów zgonu jako przyczynę śmierci wpisano choroby towarzyszące COVID. Patolodzy potwierdzali, że nie testowano wcześniej wielu zmarłych z klasycznymi objawami koronawirusa. Wolne media zaprezentowały poufne wytyczne zalecające, by tylko w stuprocentowo pewnych przypadkach klasyfikować zmarłych jako ofiary koronawirusa. Ale mimo zapożyczonej z PRL metody ukrywania niewygodnych faktów liczba zgonów na COVID w Polsce przekracza średnią europejską. Resort zdrowia ogłosił właśnie oficjalnie nadejście trzeciej fali pandemii. Wielu dotychczasowych ofiar koronawirusa nie można było uratować. Ale też wielu mogłoby wyzdrowieć. Żyliby, gdyby nie bezmyślność decydentów, którzy przespali pół roku opowiadając dyrdymały, że zatrzymują COVID pod granicą, a jakby co, przygotowani są na wszelkie scenariusze. Wielu Polaków przeżyłoby epidemię, gdyby nie skandaliczny, wszechogarniający chaos w planowaniu i realizacji projektów obrony przed koronawirusem. Obserwując organizację walki z COVID mam wrażenie, że widziałem już lepiej zorganizowane zamieszki uliczne. Ludzie umierali z braku respiratorów, których nie zamówiono wtedy, gdy robiły to inne kraje, i nie u producentów, tylko tam, gdzie można było bezkarnie ukraść dziesiątki milionów. Ludzie umierali również z braku respiratorów, które były w rządowym magazynie, ale nikt nie wpadł na odkrywczy pomysł, by naruszyć „żelazną rezerwę”. Ludzie umierali dlatego, że władza uczyła ich lekceważyć zagrożenie. Premier ogłaszał koniec pandemii, prezydent organizował spotkania z wyborcami, nadprezes demonstracyjnie ignorował zalecenia ochronne, jakby sugerując, że wirus omija miesięcznice smoleńskie i spotkania z biskupami, a na widok jego świty pierzcha w popłochu. Wielu umarło dlatego, że zaufali niedouczonemu lekarzowi w randze ministra, który kpił z ochronnych funkcji maseczki – a potem także jego naśladowcom, którzy zalecali bronić się przed zarażeniem za pomocą bawełnianych szmatek, a od biedy i szalików.
Ilu ludzi zginęło w DPS-ach, zanim władza przypomniała sobie, że istnieją? Ilu musiało umrzeć, zanim władza wpadła na pomysł budowy szpitali polowych, które w sąsiednich krajach przygotowano pół roku wcześniej? A ilu jeszcze umrze, bo nasze doraźne szpitale okazały się bardzo drogimi sanatoriami dla lekkich przypadków? Ilu umarło w karetkach stojących w kolejkach przed izbami przyjęć, w oczekiwaniu na wolne miejsce? A ilu jeszcze umrze, bo rząd nie jest w stanie przygotować i zrealizować rozsądnej procedury szczepień? Ilu zakwalifikowanych do grupy bezwzględnego pierwszeństwa nie dożyje do wyznaczonego im terminu – w maju? Ilu zakończy życie dlatego, że ktoś tam wymyślił, by część seniorów z groźnymi chorobami przewlekłymi przerzucić na koniec kolejki? Ilu niepełnosprawnych nie przeżyje, bo nie mogli pojechać do wyznaczonego im punktu szczepień oddalonego o setki kilometrów? A ilu dojechało, ale wróciło z kwitkiem, bo akurat zabrakło szczepionki, której nie dowieźli, albo dowieźli za mało, lub tyle co trzeba, ale bez strzykawek i igieł?
Nie sposób policzyć, ilu ludzi nie przeżyje chaosu zafundowanego przez beztroską i nieudolną ekipę Kaczyńskiego. Swoją bezmyślność i bezradność tuszują zwalając odpowiedzialność na „niezdyscyplinowanych” ludzi (społeczeństwo się nie sprawdza) oraz, rzecz jasna, na Unię Europejską. Łżą przy tym w żywe oczy. Premier okłamuje nas, że brakuje szczepionek na COVID-19, bo Komisja Europejska źle negocjowała umowy z ich producentami. Prawda jest taka, że Polska sama uczestniczyła w tych negocjacjach, a człowiek premiera brał nawet udział w rozmowach w najwęższym, siedmioosobowym zespole – i nie zgłaszał zastrzeżeń. Przeciwnie, chwalił Unię, że początkowa cena za jedną dawkę, której od UE żądał BioNTech/Pfizer, wynosiła 54 euro, a skończyło się na 15,5 euro za dawkę. Władza kłamie też wyjaśniając, dlaczego zrezygnowała z zakupu dodatkowej partii szczepionek Moderny. Bo to nieprawda, że z powodu wyższej ceny, przecież nie raz dowiedli, że pieniądz się dla nich nie liczy. Po prostu dostawę tej partii szczepionek zaplanowano na koniec roku, a rząd uznał, że do tego czasu pandemia się skończy. Wszyscy Polacy mieli być zaszczepieni do końca lata… czekaj tatka latka. Póki co premier Morawiecki odwiedzając w czwartek punkt szczepień w Katowicach oskarżył Unię o wszelkie covidowe zło, dziękując równocześnie wszystkim, którzy „tak dobrze zorganizowali proces dystrybucji i logistyki”.
Irytujące są przejawy bezradności, nieudolności, bezmyślności czy lenistwa władzy. Ale jeszcze bardziej irytuje, że świadome powodowanie śmierci ludzi nazywane jest bezradnością, nieudolnością, bezmyślnością czy lenistwem. Polska staje się krajem pogrzebów. Polacy umierają w męczarniach pod respiratorami. Umierają straszną śmiercią przez uduszenie, przegrywając walkę o kolejny oddech. Umierają w samotności, izolowani od rodziny, której ból – o dziwo! – jest taki sam jak Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata. Według zaniżonych statystyk pandemia odebrała nam dotąd 43 tys. rodaków. W ciągu minionego tygodnia zmarło na COVID półtora tysiąca ludzi. Można by nimi zapełnić prawie 15 tupolewów. Nikt im nie zorganizuje miesięcznicy, nikt nie uhonoruje ich pomnikiem ani nawet tablicą. Dla rządzących pozostaną nieuchronnym pokłosiem epidemii. W normalnych czasach poczynania władzy mogą być mądre lub głupie, zyskowne albo niekorzystne, przyzwoite lub chamskie, legalne albo bezprawne. Ale w czasach pandemii nie wolno oceniać decyzji rządzących tylko w kategoriach, czy dzięki nim będzie się nam żyło lepiej czy gorzej. W dniach zarazy pytać trzeba najpierw, czy wskutek działań władzy będzie się żyło w ogóle.
Andrzej Karmiński.
Źródło koduj24.pl
Szczepią, szczepią a efekty są marne, bo ilość zakażonych rośnie, śmiertelność też!? Brakuje szczepionek!? To co w Polsce szczepionki na COVID nie potrafimy wyprodukować!? No i co z tego, że będzie to podróbka, ale uratuje życie tysięcy, ba nawet setek tysięcy!?
W szpitalach brak jest personelu!? W nocy oddziały bez lekarza, pielęgniarki to norma!? Jakoś media o tym zapominały!?
A mnie się wydaje, że ten wirus był już od dawna, i dlatego robiono badania!? No i się stało wybuchła panika, i teraz jak zachorujesz od razu z rozdzielnika jest to COVID!?
Liczba zakażeń rośnie, bo jak tylko zachorujesz, od razu jest to COVID, innej opcji nie ma bo NFZ najlepiej za to płaci!? Poza tym od lat wiadomo, że wiosna, i jesień to sezon grypowy.
Idą na całość, klękajcie narody, wkrótce zaszczepią miliard Polaków, i Niedzielski spędzi urlop odbywając rejs dookoła świata, luksusowym jachtem!?
Gdyby te 2 mld PLN dla TVP, przeznaczyć na zatrudnienie personelu medycznego- również z innych państw- to pielęgniarki wypatrywałby chorych na progach szpitali, witając każdego chlebem, i solą. 
20 02 2021 Stan po Burzy. Kaczyński obawia się utraty władzy. Czy Gowin stworzy taktyczną koalicję z opozycją?
Platforma porzuca swe konserwatywne korzenie i kieruje się na lewo, popierając ułatwienia w dokonywaniu aborcji. Pierwszym poligonem dla nowej PO będą wybory prezydenta Rzeszowa, których ranga wykracza daleko poza Podkarpacie. W Rzeszowie odbędzie się próba generalna przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Władza już się kłóci w sprawie swego kandydata — to będzie ostre starcie PiS i Solidarnej Polski. Jarosław Kaczyński pacyfikuje koalicjantów, bo zagląda mu w oczy widmo utraty władzy. Zły sen prezesa to wolta posłów Jarosława Gowina i stworzenie przez nich rządu z opozycją. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym odcinku podcastu “Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.
Nastąpiła zmiana epokowa. Po dwóch dekadach działalności Platforma Obywatelska zmienia swe oblicze ideowe. Popierając aborcję do 12. tygodnia ciąży, partia porzuca umiarkowany konserwatyzm i otwarcie zwraca się do elektoratu liberalno- lewicowego. To może doprowadzić do buntu i odejścia grupy posłów. Platforma do tej pory popierała kompromis aborcyjny, bo sama była światopoglądowo podzielona. W przyjętej dwie dekady temu deklaracji ideowej partia uznała, że "prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne". Kłopoty zaczęły się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Część bliższych lewicy polityków PO — choćby wiceszef partii Rafał Trzaskowski — uznało, że nie ma powrotu do zerwanego przez PiS kompromisu. Za zdecydowaną zmianą podejścia do aborcji opowiedział się też Donald Tusk, który firmował wspomnianą deklarację z 2001 r. — Dziś nikt nie chciałby bronić dawnego kompromisu aborcyjnego, który jedynie polaryzował scenę polityczną. Skoro tego kompromisu nie ma, to trzeba zostawić kobietom prawo do decyzji — powiedział Tusk na spotkaniu z członkami Klubu „Gazety Wyborczej”.
Sprzeciwili się temu były szef PO Grzegorz Schetyna, były prezydent Bronisław Komorowski, a także partyjni konserwatyści. Ten konflikt narastał w ostatnich tygodniach. Konserwatyści go przegrali. Czym to się skończy i czy konserwatyści opuszczą partię? Fakty są takie, że Platforma może sobie dzisiaj uchwalać, co jej się tylko podoba, ale, nawet gdyby wygrała wybory i stworzyła rząd, to w perspektywie kilku lat nie jest w stanie zmienić przepisów aborcyjnych. Przeszkodą będzie prezydent Andrzej Duda oraz Trybunał Konstytucyjny, który przyjął interpretację Konstytucji zakazującą aborcji i nie tak łatwo będzie to zmienić.
Platforma zdaje sobie z tego sprawę, ale zgłasza deklarację ideową po to, by wyborcy wiedzieli, w jakim kierunku zmierza partia. Z kolei władza żyje wyborami prezydenckimi w Rzeszowie. Wieloletni prezydent z korzeniami w PZPR, Tadeusz Ferenc, zrezygnował ze stanowiska i na następcę upodobał sobie Marcina Warchoła, człowieka Zbigniewa Ziobry. Warchoł zamierza udawać kandydata obywatelskiego, bo choć Podkarpacie jest konserwatywne, to Rzeszów już nie. To nie podoba się Kaczyńskiemu, który wolałby kandydata obywatelskiego, ale z PiS. Zarząd regionu podkarpackiego PiS wręcz zażądał wystawienia własnego kandydata, zamiast popierania Warchoła. Ale prezes ma nie lada dylemat. Czy wystawić własnego kandydata i zaryzykować porażkę, czy poprzeć Warchoła, który dzięki namaszczeniu przez Ferenca, ma bardzo duże szanse na zwycięstwo? Ważnym argumentem może być to, że gdyby Warchoł wygrał wybory na prezydenta Rzeszowa, to zwolniłby się jeden fotel poselski w Zjednoczonej Prawicy, które przejąłby nie ktoś z Solidarnej Polski, a przedstawiciel PiS. Na razie Ziobro i Kaczyński idą na zwarcie, zupełnie jak w 2013 r., gdy byli skłóceni i bili się w wyborach uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu. Ziobro wystawił tam... innego Ziobrę. A wygrał Zdzisław Pupa z PiS. Historia lubi się potarzać, tyle że wraca jako farsa.
Napięte relacje Kaczyński ma wciąż także z drugim koalicjantem. Wicepremier Jarosław Gowin wnosi o odwołanie z rządu wszystkich polityków Porozumienia, którzy mu się sprzeciwiają. Nie może tego jednak zrobić sam, więc prosi Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS nie może tego zrobić, ponieważ wszyscy ci, których Gowin chce się pozbyć, uczestniczyli w próbie jego obalenia, inspirowanej właśnie przez Kaczyńskiego. Gowin wie, że to Kaczyński stał za “zamachem” na niego. Zdając sobie sprawę z tego, że nie może liczyć na miejsca na listach wyborczych PiS dla siebie i swoich ludzi w 2023 r., Gowin rozmawia z opozycją. Kaczyński się obawia, że tuż przed wyborami Gowin zrobi taktyczną koalicję z opozycją i odsunie PiS od władzy, przejmując przy okazji TVP, by wyłączyć w kampanii propisowską propagandę. W tej sytuacji obóz władzy może się rozsypać — niepewne jest choćby zachowanie Ziobry. Taki wariant wspólnego rządu anty-PiS był sondowany przez Gowina wiosną zeszłego roku — co potwierdził sekretarz PSL Piotr Zgorzelski, który był gościem w programie Onet Opinie. Kaczyński boi się takiej wielkiej koalicji. Czy jest ona realna?
Źródło onet.pl
Wow!? Pożar w burrrrdelu. Czyli kartofla na wiosnę posadzą albo na jesień wykopią!? Gowin do przedterminowych wyborów doprowadzi !? 
18 02 2021 Łatwo się zaszczepić... ha, ha!
Zaszczepiony – Nie. Status – oczekujący i chętny. Perspektywa – nie znana. Ocena procesu – burdel. Ojciec już w dzieciństwie nauczył mnie, że szczepienia i szczepionki to przełom w medycynie, który usunął dziesiątki paskudnych chorób, które prześladowały ludzi wszędzie. Obok mieszkał chłopiec, kulawy i wątły, widać, że nieszczęśliwy. Tata powiedział, że to z powodu choroby Heinego – Medina. W szkole takich dzieciaków spotkałem więcej. Lecz tata powiedział, że już wkrótce nie będzie tego, bo już jest szczepionka. I dodał z dumą, że szczepionkę stworzył jako pierwszy na świecie, Polak, lekarz i naukowiec Hilary Koprowski. Pamiętam jednak, że po wojnie sen z oczu medycynie spędzała szalejąca gruźlica. Pamiętam więc dobrze, jak zostałem zaszczepiony, chyba jak wszystkie dzieciaki wówczas, słynną BCG (Bacillus Calmette-Guérin). Była wtedy wielka akcja wyszczepień. A starsi zapewne dobrze pamiętają, jak my, powojenne dzieciaki, strasznie baliśmy się wścieklizny. To dopiero wirus! I ta piana na ustach... no i straszna igła w brzuch.
Na szczęście nasze, szczepimy dzisiaj tylko zwierzęta. Sześć lat temu, po długim okresie trzymania się wód europejskich, poprzez nieszczęsny szifting do Afryki Zachodniej, krainy tysiąca chorób, musiałem poddać się, w okresie dwóch miesięcy 11 szczepieniom. Przeżyłem i nie chorowałem.
Zeszłego roku też poddałem się szczepieniu – na pneumokoki. I tyle....

Nic więc dziwnego, że bez głupich, strachliwych myśli, natychmiast zapisałem się, zgodnie z harmonogramem, na szczepienie przeciwko koronawirusowi.
Sprawdziłem na mapie punktów szczepień i znalazłem, że moja stała klinika też będzie szczepić. W dniu rejestracji wyczekałem rano do otwarcia i w pierwszej godzinie zarejestrowałem się. Mija tydzień – nic. Drugi tydzień – nic. Trzeci też. Nie wytrzymałem i dziennikarskim sposobem dotarłem do osoby wiarygodnej w klinice i chcącej rozmawiać. Usłyszałem, że klinika przygotowała się na 150 szczepień tygodniowo. Góra, czyli pewnie MZ, zdecydowało, że tygodniowo dostaną szczepionkę dla 60 pacjentów. A tak po prawdzie, to cały czas dostają tylko 30 porcji. Jak by tego było mało, gdy ja spokojnie i cierpliwie czekałem rano, by telefonicznie się zgłosić, ministerstwo nie nagłaśniając sprawy, już o północy uruchomiło możliwość zapisów na szczepienie i to ze swobodnym wyborem punktu szczepienia. Więc ja rano, starając się znaleźć na czele seniorów do szczepień, miałem już przed sobą, jak mi powiedziano, kilkaset zgłoszeń. Potem jeszcze usłyszałem, że nasz wzorcowy obywatel, typu "zaradny Polak" rejestrował się w kilku miejscach, wprowadzając bałagan w systemie elektronicznym. No to sobie czekam. Może koniec marca... może kwiecień.
W ostatni piątek wieczorem zatelefonowali do mnie zaprzyjaźnieni lekarze ze szpitala PCK w Redłowie, iż jest taka sytuacja u nich, że mnie zarejestrowali na szczepienie u nich w szpitalu. Mam być dokładnie w niedzielę o 10:00. To pojechałem. Już przy szlabanie na teren szpitala zorientowałem się, że coś nie tak. Przed budynkiem onkologii, gdzie szczepią, ujrzałem kłębowisko ludzi. Poważny tłum. Pytam się, co to – tak, wszyscy do szczepień.
Nawet nie zaparkowałem, bo nie było gdzie i zrobiłem rekonesans. 
Przede mną szacunkowo 200 – 300 osób. Szczepi 6 lekarzy. No to liczę – już w sporym tempie, na zaszczepienie jednego pacjenta potrzeba minimum 10 minut. Jest 6 doktorów, to wychodzi, że w godzinę są zdolni obsłużyć 36 osób. Optymistycznie zakładając, że w kolejce przede mną jest tylko 200 oczekujących, to i tak trzeba czekać pięć i pół godziny. Zrobiłem w tył zwrot i wróciłem do domu.
W poniedziałek, dnia następnego, pojechałem raz jeszcze do szpitala. Gdyż pomyślałem sobie, że nie mogli przecież wszystkich chętnych zaszczepić, więc może przedłużyli operację na drugi dzień. Nic z tego. Próżne nadzieje. Wyjątkowo przemiła pani pielęgniarka o żelaznym spojrzeniu, załatwiła ze mną sprawę krótko: - Wczoraj to było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj. Przyznam, że jako filozofa amatora, zamurowała mnie tą prawdą. Później dowiedziałem się, że w niedzielę rzeczywiście zaszczepili wszystkich. Przedłużyli szczepienia i zamiast do piątej, szczepili do północy. Wobec całej tej gmatwaniny szczepiennej oczywiście wściekłem się na Ministerstwo Zdrowia. To ich durne dyspozycje powodują, że terenowe punkty szczepień otrzymują śmiesznie małe ilości szczepionek, gdy w tym samym czasie szpitale bazowe są zalewane dostawami, których nie mogą, albo nie potrafią zużyć, albo przekazać dalej. Po chwili jednak przypomniałem sobie, jak w Gdyni, a dokładniej w całym Trójmieście zniszczono delikatną strukturę szpitalnictwa. Teraz, gdy kiedyś szpital PCK cieszył się fantastyczną renomą (podobnie jak Szpital Miejski), jest pełną bałaganu placówką, częścią jakiejś Spółki z OO. Cholera wie, czy prywatną, czy miejską, a zapewne mieszaną. Tak oto osobiście brałem udział w szczepieniach. Ale się nie zaszczepiłem. Ot, co.
Źródło: niepoprawni.pl
W środę zaszczepiono 141 tys. osób. Jest to najwyższy wynik dobowy od kiedy w Polsce ruszyła akcja szczepień. Idą na całość, klękajcie narody, wkrótce zaszczepią miliard Polaków, i Niedzielski spędzi urlop odbywając rejs dookoła świata, luksusowym jachtem!?
30 01 2021 Prezes "karmi pelikany". Przez wywiad Jarosława Kaczyńskiego w PiS-ie rozgrzały plotki.
W obozie władzy huczy po wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS otworzył pole do spekulacji o wymianie premiera. Tej jednak nie będzie. - Kaczyński bawi się z mediami. I własnym obozem - mówią politycy Zjednoczonej Prawicy. "Prezes Jarosław Kaczyński znalazł nowego kandydata na premiera", "Dni Mateusza Morawieckiego są policzone", "Morawiecki jest zużyty", "To zderzak, którego trzeba będzie wymienić" - takie twierdzenia od dobrych kilku dni przewijają się w medialnych publikacjach. Oczywiście wszystkie okraszone wypowiedziami polityków PiS, którzy nieoficjalnie zwiastują "nowe otwarcie" w rządzie. I to na najważniejszym stanowisku: Prezesa Rady Ministrów. Ile w tym prawdy? Dziś niewiele: wbrew spekulacjom Jarosław Kaczyński nie zamierza pozbywać się Mateusza Morawieckiego. Problem w tym, że spekulacje te podsyca sam prezes PiS.
Czwartek 28 stycznia, telewizja wPolsce.pl emituje wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. Lider obozu władzy mówi w nim o Polsce jako oazie wolności, broni organizacji systemu szczepień, chwali działania antypandemiczne i zapowiada nowe, społeczno-gospodarcze projekty. Nazwiska premiera Morawieckiego jednak w tym kontekście Kaczyński nie wymienia ani razu. Rozpływa się za to nad Danielem Obajtkiem, byłym wójtem Pcimia, dziś prezesem PKN ORLEN. Poświęca mu połowę z trwającej pół godziny rozmowy.
Kilka cytatów:
"Daniel Obajtek jest nadzieją. Nadzieją nie naszego obozu politycznego, nie jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski. Wszystkich Polaków, którzy chcą dobra naszego narodu, którzy chcą żyć w kraju silnym, liczącym się, coraz silniejszym i którzy po prostu chcą sukcesu".
"Prezes Obajtek już wiele dla Polski uczynił i jestem przekonany, że uczyni jeszcze dużo, dużo więcej, bo ma ogromne możliwości, niezwykłą determinację i to coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować. Tę aurę, którą wokół siebie tworzy, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu. Bez tej szczególnej cechy wielkie przedsięwzięcia są niemożliwe. On tę cechę ma. To cecha naprawdę bardzo ważna".
"Jeżeli będziemy szli dalej tą drogą, która została rozpoczęta dzięki decyzjom prezesa Daniela Obajtka, to będziemy szli ku temu, by uzdrowić sytuację".
"Daniel Obajtek to przede wszystkim zupełnie niezwykły człowiek, jeżeli chodzi o talent organizacyjny, dynamikę, łatwość podejmowania decyzji i to celnych decyzji, słusznych decyzji. W tym naszym zbiorze różnego rodzaju osób, które mają kwalifikacje do tego, żeby zrobić dla społeczeństwa coś dobrego, on jest bardzo wyróżniającą się postacią. Nie chcę tutaj używać określenie ‘gwiazda’, bo to może w tym kontekście nie najlepsze określenie, ale to naprawdę człowiek niezwykły".
"Kiedyś historycy będą nazwisko Daniela Obajtka bardzo często wymieniali jako jedno z najważniejszych tego czasu, czasu, który oby trwał jak najdłużej".
Jaki sygnał chciał tą rozmową wysłać prezes PiS? Pytamy w partii.
- Po pierwsze: wskazać, że jest personalna alternatywa, że mamy "kadrowe diamenty". Po drugie: żeby zasłużyć sobie na uznanie prezesa, trzeba robić, a nie tylko mówić, że się zrobi. A Obajtek robi. Po trzecie: zmobilizować Morawieckiego do działania. A że w taki sposób? W polityce nie jest się dla przyjemności. Po czwarte: typowe "bujanie łódką". Narzucanie nowego przekazu, wrzucanie personalnych wątków, badanie nastrojów, ustawianie szeregów wewnątrz obozu. Cytaty z Jarosława dziennikarze łykają jak pelikany - wymieniają nasi rozmówcy z PiS.
Jeden z nich zaznacza: - Premier mógł się czuć urażony, pominięty, bo przecież nikt tak nie zasuwa, jak on. Wywiad prezesa nie był w stosunku do niego uczciwy.Inny rozmówca: - Z Morawieckim obroniliśmy Sejm i Pałac Prezydencki. Nikt tak nie zapier… w kampaniach, jak on. Kolejny informator zauważa: - Proszę zwrócić uwagę, że dzień po tym, jak Kaczyński wygłosił pean na cześć prezesa Obajtka, w prasie pojawiły się nagle szczegóły "Nowego Ładu" [dużego planu społeczno-gospodarczego na czasy po pandemii - red.], którego twarzą ma być Morawiecki. Ludzie premiera zareagowali błyskawicznie. Polityk PiS: - To zdrowa rywalizacja. Jarosławowi właśnie o to chodziło.
Źródło wp.pl
Z forum: Tooo jest właśnie dezinformacja dla frajerów! To także skłócenie swojego personelu,ponieważ dzięki temu nie zakładają jakichś spisków przeciw swojemu guru! donoszą na siebie nawzajem. Takie rządy w przeszłości już były w różnych marionetkowych państewkach.

30 01 2021 Cesarzowa Niemiec: Lockdown! – Kniaź Nowogrodzki: Jawohl! - czyli medycyna polityczna i zarządzanie archiwami.
W kwestii otworzenia galerii handlowych najważniejsze jest moim zdaniem to, że nikt nie wziął w łapę. Podobnie, jak w sprawie dętej najoczywiściej afery z zakupem zapłaconych z góry i niedostarczonych przez handlarza bronią respiratorów, w której Kniaź Nowogrodzki autorytatywnie dziś rozstrzygnął, że wszystko jest zgodne z prawem (i sprawiedliwością), a nawet, jak to określił Rywin podczas negocjacji biznesowych z Michnikiem - koszerne.
A skoro nie są winne ani ministerstwo, ani służby, ani nawet handlarz bronią (to akurat dla mnie oczywiste) to znaczy, że nikogo posądzić/posadzić nie wolno, bo sadzanie za niewinność to jeszcze nie ten etap, ale nie traćmy nadziei. Natomiast co do utrzymywania lockdown’u w polskich małych, rodzinnych firmach, mogę tylko powtórzyć za warszawskimi wróbelkami, że decydujące słowo w kwestii lockdown’u ma Kniaź Nowogrodzki, co jest zrozumiałe, bo gdyby nie miał decydującego słowa we wszystkim, z medycyną polityczną włącznie (jest taka specjalizacja), to by nie był kniaziem, a jest. On w wywiadzie, który można sobie obejrzeć w Salonie Dziennikarskim, 28 minuta, wytłumaczył, że tak, jak jest - jest dobrze i wyznaczył suszny (to po żoliborsku) kierunek: "zduśmy tę pandemię - załatwmy tę sprawę! A z innymi damy sobie radę!" (w tym momencie zacząłem nerwowo sprawdzać kołnierzyk).
A to, że galerie są własnością tzw. kapitału zagranicznego, zaś kawiarenki i pensjonaty – należą do Polaków, jest najzupełniej przypadkowe. Nie napiszę też, że słowa bankstera są g… warte, bo akurat na g… powstały gigantyczne fortuny, co każdy zainteresowany może sobie sam sprawdzić i to grzebiąc nie we wspomnianym g…, a w Internecie. Za to na słowie bankstera poległy ( i polegną) rzesze polskich bankrutów, ale bankster na imię nie ma Zawisza, toteż nie ma się czemu dziwić. Jednak bez wahania potwierdzę, że to wszystko, co we czwartek powiedział ten jego poddworczyk jest wiarygodne tak samo, jak słynne banksterskie malowanie kraju na strefy zielone, żółte i czerwone, że o samochodziku na elektryczne bateryjki i 100 000 mieszkań dla Ciemnego Ludu/Suwerena (wersja zależna od tego, czy swobodna, nienagrywana rozmowa, czy oficjalny spicz) nie wspomnę. Ten typ tak ma.
***
Pytanie, które się natrętnie nasuwa (mnie przynajmniej, ale to nie jest na tym blogowisku reakcja ani typowa, ani tym bardziej obowiązkowa), to dlaczego ci Niemcy tak do tego lockdown’u prą? Odpowiedź, która mi się też nasuwa i to wręcz spontanicznie (za co przepraszam, ale to nie moja wina), najlepiej objaśnić przy pomocy starego, polskiego porzekadła: nim gruby schudnie, to chudy umrze. Kto jest tym grubym? No rzecz jasna Niemcy. Mają z czego chudnąć – wystarczy przypomnieć inne, polskie powiedzenie (mniej stare): jedź do Niemiec – twoje złoto, obrazy, cymelia, futra już tam są!
***
No to teraz pora zapytać (ja tak uważam, że pora), dlaczego władze w Warszawie tak ochoczo niemiecki przykład naśladują? Choć przecież w wyniku tej operacji, Polakom (to znaczy tym zwykłym, gorszego sortu – nie z Magdalenkowej nomenklatury) pisany jest los tego chudego? Który umrze w najlepszym razie ekonomicznie, a masę upadłościową po nim wykupi za ojro, nieco tylko wyszczuplony sąsiad zza Odry?
Odpowiedzi mam na końcu języka dwie:
1. Bo w relacjach Cesarzowa – Kniaź obowiązuje hierarchia senior – wasal.
2. Odpowiedź, która jest zapożyczoną i sparafrazowaną puentą anegdoty o królu pruskim Fryderyku Wielkim i młynarzu z Sanssouci: bo są jeszcze archiwa w Berlinie!

Dlaczego archiwa? O tym za chwilę.
Otóż kilka dni temu obejrzałem oscarowy film „Życie na podsłuchu”, pokazujący ponoć życie w NRD (było takie państwo). Bohaterem filmu jest oficer STASI, nawrócony w trakcie pełnienia swej inwigilacyjnej służby i ratujący w brawurowo-operetkowy sposób, wziętego dramaturga, który żyjąc sobie w enerdówku luksusowo, tego enerdówka szczerze nie znosił. No pisz-wymaluj taki gość generała Kiszczaka w Magdalence. Film jest wprawdzie załganym bzdetem, ale jedna scena jest jak najbardziej autentyczna: otóż już po upadku Muru Berlińskiego, wspomniany dramaturg idzie do ichniego IPNu i tam, wywożą mu na wózku cały, wielotomowy towar, czyli dokumentację inwigilacji, a na pytanie o inwigilującego go oficera STASI – prowadzą go do archiwum, gdzie po prostu pokazują mu kompletną kartotekę ze zdjęciem, nazwiskiem, adresem zamieszkania towarzysza kapitana!
Nie żartuję - wszystko na wszystkich, poukładane w szufladkach, alfabetycznie - tak porządek (pardon - Ordnung) tam mają! Co to jednak ma do tytułowych archiwów? A, niech kto potrafi, sam sobie wytłumaczy.
Źródło: niepoprawni.pl
28 01 2021 Kaczyński o przejęciu Polska Press przez Orlen: jedna z najlepszych wiadomości, które usłyszałem.
Czy wolność w Polsce jest zagrożona? Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego istnieje w naszym kraju "nieukrywana tendencja do tego, by tę wolność nie tylko ograniczyć, ale po prostu zlikwidować". Wicepremier do spraw bezpieczeństwa udzielił wywiadu telewizji wPolsce.pl.
- Jest bardzo wiele przykładów tego ograniczenia wolności. Dzisiaj w centrum uwagi jest to, co zdarzyło się w USA, odebranie głosu urzędującemu prezydentowi.  Ale przecież różnego rodzaju działania, które zmierzają do tego, by ludzie o poglądach konserwatywnych, bo tak to w tej chwili na świecie wygląda, nie mogli się bezpiecznie wypowiadać, ponosili jakieś negatywne konsekwencje - często daleko idące, dzisiaj bywa nawet, że karne - swoich wypowiedzi, swoich poglądów – odparł. W jego ocenie w tej chwili jest "właściwie nieukrywana tendencja" do tego, by "wolność nie tylko ograniczyć, ale po prostu zlikwidować".
- Pojęcia, którymi się tutaj przeciwnicy, wrogowie wolności - tak to trzeba, określać - posługują są zwykle mylące. To jest celowo stosowana socjotechnika. Tutaj "mowa nienawiści" jest na czele tych pojęć i "tolerancja" jako druga. Przy czym to ostatnie słowo jest używane w taki sposób, który całkowicie odwraca pierwotne i właściwe znaczenie tego wyrazu. To w wielu już miejscach przybiera także charakter nie tylko praktyk, w szczególności praktyk środków masowego przekazu, ale także jest to ujęte już w normach prawnych o charakterze represyjnym i te represje bywają już stosowane - mówił szef PiS. Kaczyński przypomniał, że już dosyć dawno temu mówił, iż Polska pozostaje "swego rodzaju oazą wolności" w Europie i w świecie "jest prawdą coraz bardziej". - Chodzić istnieją siły, które zupełnie jawnie dążą do tego żeby przestała być tą oazą, żeby w Polsce też te ograniczenia działały i to działały coraz bardziej ofensywnie - powiedział.
- Proszę pamiętać, że Platforma, wbrew swoim opowieściom o opresjach jakie ją spotykają, ma w Polsce bardzo znaczną część władzy. Już nie mówię o jej wpływie na władzę sądowniczą, mówię po prostu o samorządach, ale także o samorządach korporacyjnych, w szczególności samorządach uczelni. Tutaj takich aktów skierowanych przeciwko wolności jest już sporo - stwierdził. Zapowiedział jednocześnie, że PiS będzie się temu przeciwstawiać. - Będą odpowiednie ustawy - zadeklarował.
Przypomnijmy. 7 grudnia ub.r. PKN Orlen ogłosił zakup od Verlagsgruppe Passau wydawnictwa Polska Press, do którego należy m.in. 20 z 24 wydawanych w Polsce dzienników regionalnych oraz blisko 120 tygodników lokalnych. Orlen argumentuje, że zdobędzie dzięki temu dostęp do 17,4 mln użytkowników portali wydawnictwa.
- Uważam, że to jedna z najlepszych wiadomości, którą usłyszałem w ciągu ostatnich lat. To pierwszy krok w drugą stronę. My pozbawiliśmy się w wielkiej mierze mediów na rzecz czynników poza polskich, głównie niemieckich, z ogromną stratą dla naszej suwerenności. Już nie jako państwa, ale jako naród i z ogromnymi stratami w innych dziedzinach - mówił Kaczyński w wywiadzie dla telewizji wPolsce.pl. Ocenił, że media przejmowane przez niemieckich przedsiębiorców jeszcze w latach 90-tych "odegrały ogromną rolę w demoralizowaniu młodzieży". - I to takim demoralizowaniu najbardziej można powiedzieć wulgarnym, prymitywnym - ocenił.
- Jeżeli będziemy szli dalej tą drogą, która została rozpoczęta dzięki decyzjom prezesa (PKN Orlen Daniela) Obajtka, to będziemy szli ku temu, by tę sytuację uzdrowić, bo to jest sytuacja fatalna w sensie narodowym - powiedział prezes PiS. Kaczyński oświadczył, że Polska musi mieć własne media, a media "niepolskie powinny być w naszym kraju wyjątkiem i to takim - można powiedzieć - rzadkim wyjątkiem". Zaznaczył, że nie jest to droga ani łatwa, ani krótka, ale "to jest jedyna droga obrony naszej wolności, naszej suwerenności, bo media to jest coś, co by można było porównać przynajmniej do znaczących części mózgu i jednocześnie układu nerwowego człowieka". - Człowiek, któremu by to odebrano już po prostu nie byłby człowiekiem w całym tego słowa znaczeniu. I także naród, któremu to odebrano jest rzeczywiście w bardzo trudnej sytuacji - mówił szef PiS.
Szef PiS pytany o ocenę działalności prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, stwierdził, że ma on "talent organizacyjny". - W tym naszym zbiorze różnego rodzaju osób, które mają kwalifikację do tego, żeby zrobić dla społeczeństwa w szerszym tego słowa znaczeniu coś dobrego, on jest taką bardzo wyraźnie wyróżniająca się postacią - powiedział. Według prezesa PiS, PKN Orlen wyrasta na spółkę, która "liczy się w skali międzynarodowej". - Dziś to wszystko, co działo się choćby wokół połączenia między Orlenem a Lotosem, różnego rodzaju naciski, żeby do tego nie dopuścić, UE musiała się na to zgodzić, pokazują, że to już jest bardzo poważnie traktowana siła. Ci, którzy naciskali, to najcięższa waga nie w skali europejskiej, ale i światowej - powiedział Kaczyński.Prezes PiS wyraził przekonanie, że Obajtek "uczyni jeszcze dużo więcej dla Polski".
Pytany o plany PiS na przyszłość Kaczyński potwierdził, że przedstawiony zostanie tzw. Nowy ład. - Plany będą niedługo przedstawione, są naprawdę ambitne, daleko idące, są w dalszym ciągu prospołeczne, ale nastawione na to, żeby działanie dla społeczeństwa, w tym także dla tych grup, którym jest trudniej było połączone z działaniem prorozwojowym, bo Polska musi szybko, szybciej, wyraźnie szybciej niż kraje zachodniej Europy, rozwijać się - powiedział szef PiS. Wśród priorytetów Kaczyński wymienił zwiększenie PKB oraz zasobności społeczeństwa. Zaznaczył zarazem, że "to wszystko musi być realizowane w ten sposób, by nie unieważniało przedsięwzięć innego rodzaju, właśnie tych w sferze ducha".
Prezes PiS pytany o ocenę wpływu pandemii na funkcjonowanie państwa ocenił, że wiele zależy od spraw, na które rządzący nie mają wpływ. Dodał przy tym, że miejmy nadzieję, że pandemia jest w fazie, w której "zbliża się jej opanowanie" w wyniku prowadzonych szczepień. Według Kaczyńskiego obecny system pozwala na zaszczepienie nawet kilkuset tysięcy osób dziennie, jednak we wszystkich krajach UE brakuje szczepionek. Dopytywany, czy uznaje to za porażkę UE, szef PiS stwierdził, że idea całego procesu rozdziału szczepionek była dobra. - Idea była dobra, ale jeżeli to będzie się ciągnęło, to wtedy będziemy mogli mówić o porażce. Na razie tej porażki nie ma, są tylko kłopoty - powiedział. Przekonywał, że Polska ma pieniądze nawet na najdroższe szczepionki i jest determinacja, żeby wydać nawet bardzo duże środki na szczepienia.
Według Kaczyńskiego, polska gospodarka dobrze radzi sobie w pandemii, a jeśli chodzi o społeczną odporność na sytuację "nie jest najgorzej". - Bo chociaż są różnego rodzaju incydenty, środowiska, które nie chcą przyjąć do wiadomości rzeczy oczywistych, ale jednak nie przybiera to charakteru, jak w innych państwach - stwierdził.
Szef PiS odniósł się do do nagrody dla Obajtka. - Jest on (Obajtek - red.) nadzieją. Nadzieją nie naszego obozu politycznego, nie jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski. Wszystkich Polaków, którzy chcą po prostu dobra naszego narodu. Uważam, że kapituła nagrody świetnie wybrała, oczywiście także czytelnicy - mówił szef PiS. Przypomnijmy. Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek został nagrodzony tytułem Człowieka Wolności 2020 roku tygodnika "Sieci". Zgodnie z regulaminem uhonorowana może zostać osoba, "która swoją pracą, podejmowanymi działaniami, postawą, twórczością lub działalnością publiczną przysłużyła się obronie wolności – zarówno wolności słowa, jak i wolności obywatelskich".
Wcześniej nagrodę otrzymali Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński, Julia Przyłębska, Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, Krzysztof Szwagrzyk i Jarosław Marek Rymkiewicz.
Źródło: wPolsce.pl, Press.pl, PAP, onet.pl 
27 01 2021 Minister, czyli wyciąganie za kompetencje.
Na nic się zdały pogłoski, że pandemia to ściema a w szpitalach pod respiratorami leżą dobrze opłaceni statyści. Nie sprawdziły się rozsyłane Internetem wici o mikroczipach, zasadzających się na naiwnych w każdej fiolce produktu Pfizera. Nic nie pomogły też sugestie, że za produktami Moderny i Astry Zeneki stoją nieczyste interesy odpowiednio – Billa Gatesa i Georga Sorosa. Ludzie, w tej liczbie także Polacy, jakby się zmówili, że będą się szczepić, i żadną miarą nie można im tego wybić z głowy. Nawet osobisty autorytet Edyty Górniak nie zdołał odwieść seniorów od ustawiania się w kolejkach do przychodni od bladego świtu… Nie tak to miało wyglądać. Nikt nie powiedział w porę ministrowi Dworczykowi, że Narodowy Program Szczepień może w statystykach pobić partię aktualnie rządzącą, ustanawiając rekordy nie tylko popularności, ale też zaufania społecznego.
Tak więc, minister nie wiedział, bo niby skąd miałby, że:
-samych seniorów 60 plus jest w Polsce niemal 10 milionów, a nie dwa, jak zakładano, składając zapotrzebowanie na dostawy szczepionek,

-większość z nich (seniorów, znaczy) nie bardzo ma też rozeznanie lub (oraz) dostęp do skomputeryzowanych rejestrów szczepień, co dotyczy zwłaszcza miejscowości, które nie nazywają się Warszawa, Wrocław, ani nawet Wałbrzych,
-oni wszyscy (no, prawie) nie dali wiary wymienionym na wstępie, popularnym teoriom spiskowym na temat szkodliwości szczepień i stawili się do nich nieomal w komplecie,
– co ma się nijak do cichych kalkulacji partii aktualnie rządzącej, żeby pandemię wziąć na przeczekanie, metodą „na Szweda”, pozwalając zadziałać wielce szanowanym w kręgach konserwatystów „prawom naturalnym” (kto przeżyje, zdrowy będzie).
O tym, że pan minister nie miał pojęcia o wszystkim, co powyżej, wciąż niezaszczepieni obywatele dowiedzieli się dzięki konferencji połączonych sił władzy i opozycji w sprawie pandemii, zorganizowanej przez premiera Morawieckiego. To wtedy wyszło na jaw, że szef programu Szczepień Narodowych nie miał pojęcia, ilu chętnych mu się na te sczepienia zgłosi i że trzeba ich będzie najpierw jakoś zarejestrować. Nie wiedział też, że firmy farmaceutyczne mogą – z różnych przyczyn – nie dotrzymać harmonogramów, a małe przychodnie- nie znaleźć w porę chętnych na całość dostaw organizowanych im raz w tygodniu. Bo mamy do czynienia z jednej strony z produktem o bardzo krótkich terminach ważności a z drugiej – z tak zwanym „czynnikiem ludzkim”. Tak więc, kilometrowe kolejki we Wrocławiu nie sumują się z wakatami na szczepieniach w Sokółce.
Ale to nie jest wina ministra przecież.
Bo – umówmy się – kompetencja rządzących (akurat pan Dworczyk jest z wykształcenia historykiem) zależy w prostej proporcji od kompetencji powołanych przez nich ekspertów. Tyle w temacie. Tymczasem kto jest najbardziej medialnym ekspertem pana ministra od Szczepień Narodowych? Profesor Andrzej Horban mianowicie. Epidemiolog. Tymczasem on, co łatwo wnioskować po licznych z nim wywiadach, nie wie dokładnie tego samego, czego i jego minister. A więc, na przykład – ilu mamy seniorów. W sumie – tego akurat wiedzieć nie musi. Nie dostrzega również, choć jako „zakaźnik” tym razem powinien, związku między ogniskami pandemii a turystyką międzynarodową, toteż nie jest zwolennikiem kwarantanny. Tej samej relacji przyczynowo- skutkowej nie zauważa też pomiędzy – na przykład – otwartymi szkołami, a wzrostem zachorowań, choć od dawna wskazują na nią inni eksperci na całym świecie. Toteż doradza otwarcie szkół. A najlepiej wszystkiego. Odradza natomiast szczepienie nauczycieli. Bo… są młodzi, wykształceni i często myją ręce. Więc sobie poradzą.
Natura już tak ma, że jakoś „radzi sobie”, dzięki tak zwanej „odporności zbiorowej”, czego rząd po cichu próbował latem. Co wiemy od… tego samego profesora. Tak się jakoś, niechcący, wygadał, po prostu. Ufny naturze, pan profesor, jak na sceptycznego naukowca przystało, nie pokłada za to zbyt wielkiej nadziei w szczepieniach, uważając (nie bez racji), że „prędzej wszyscy przechorujemy pandemię, niż doczekamy szczepień”. Święte słowa. 
A że wyszły z ust eksperta, więc minister Dworczyk osobiście dopilnował, żeby stały się „ciałem” i jeszcze w grudniu zrezygnował z wielu milionów dawek szczepionek Pfizera i Moderny, które miały przyjechać do nas w ostatnim kwartale tego roku. Z kolei, pan prezydent, z tych samych, ale może zupełnie innych powodów, grzecznie odmówił przyjęcia nieokreślonej bliżej ilości szczepionek z USA, obiecanych przez Donalda Trumpa. Tak więc, prognozy eksperta Horbana spełnią się na pewno. Zanim się zaszczepimy, wszyscy zdążymy złapać Covid, a niektórzy nawet tego pewnie nie przeżyją. Ale bez paniki. Ten sam ekspert uspokaja, że w styczniu zmarło zaledwie dwa razy więcej rodaków, niż zazwyczaj. I w zeszłym roku też. Tyle, co nic, po prostu.
Więc dajmy już spokój ministrowi Dworczykowi. Jedyna pandemia „grypy”, o której uczą na historii, to „Hiszpanka”. Więc nie bez powodu rząd – zdaniem rządu – radzi sobie z zarazą „znakomicie”. Cóż, w takim porównaniu…Bożena Chlabicz-Polak.
Źródło koduj24.pl
No, a kto miał to wszystko policzyć, skoro Morawiecki potrafi jako jedyny w rządzie potrafi liczyć do dziesięciu, i za to geniuszem został okrzyknięty!?
13 01 2021 Dworczyk: możemy szczepić miliony osób miesięcznie.
18 01 2021 Wow!? Morawiecki: jesteśmy gotowi miliard osób tygodniowo szczepić!? 
26 01 2021 OtwieraMY, czyli bunt przedsiębiorców.
Najważniejszym wydarzeniem stycznia 2021 w Polsce jest niewątpliwie bunt przedsiębiorców.  Ich po prostu już nie stać na dalsze zamknięcie działalności i zaczynają masowo otwierać swoje biznesy.  Epidemia, epidemią, ale żyć trzeba.  Rząd jest sterroryzowany przez medyków i służby sanitarne i boi się znieść choćby część "obostrzeń".  W efekcie, "Przedsiębiorcy już się nie boją. Biznesy są masowo otwierane. Polacy doszli do wniosku, że przetrwanie jest najważniejsze. Skala akcji przeraża nawet rząd. Władza nie spodziewała się takiej ilości otwarć, jeszcze niedawno wiceminister Olga Semeniuk mówiła o zaledwie 70-80 obiektach gastronomicznych w skali całego kraju. Jak widzimy, jest trochę inaczej.
Informacje o kilkudziesięciu tysiącach otwartych lokali gastronomicznych to zatrważające dane – oceniła w poniedziałek wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk. Wiceminister odniosła się w TVP1 do informacji o tym, że w czasie minionego weekendu ponad 20 tys. obiektów gastronomicznych zostało otwartych mimo obowiązujących obostrzeń przeciwepidemicznych." Sytuację rządu pogarsza fakt, że postępowanie przedsiębiorców cieszy się powszechnym poparciem społecznym.  Portal Bussinesinsider.com.pl napisał: "Większość Polaków bowiem pozytywnie ocenia otwarcie niemal każdej zamrożonej branży wbrew rządowym zakazom. Jedynym wyjątkiem są kluby i dyskoteki. W przypadku hoteli i pensjonatów otwarcie popiera 69,2 proc. społeczeństwa. Zdecydowanie pozytywnie ocenia je 31,6 proc., a raczej pozytywnie 37,6 proc. Jeszcze większe poparcie społeczne ma otwarcie stacji i wyciągów narciarskich – pozytywnie odnosi się do takich ruchów 74,9 proc. Przeciwnego zdania jest zaledwie co piąty ankietowany. 69,6 proc. ankietowanych popiera otwieranie się restauracji. Nieco mniej, bo 65,4 proc. zapytanych pozytywnie odnosi się do otwarcia kawiarni. Z kolei 59,2 proc. popiera bunt siłowni i klubów fitness.
Tak szerokiego poparcia społecznego nie ma jedynie otwieranie klubów i dyskotek. Pozytywnie myśli o nim zaledwie 23,9 proc. respondentów. (...)
Równocześnie jednak poparcie dla "buntowników" w grupie wyborców Prawa i Sprawiedliwości również jest wysokie. 
Otwieracie hoteli pensjonatów popiera 51 proc. ankietowanych o takich preferencjach. Bunt górali i uruchomienie stacji narciarskich 59 proc., restauracji 52 proc., a kawiarni 51 proc. Tak dużego poparcia nie mają wśród wyborców PiS siłownie i kluby fitness (35 proc.) oraz dyskoteki (13 proc.)." Źle to wróży rządowi.  Co więcej - sądy administracyjne są także przeciw niemu.  W portalu Bankier.pl dziś [26.01.2021] ukazał się tekst: "Sądy uchylają kary i zwracają uwagę m.in. na brak właściwej podstawy prawnej oraz niezgodność rządowych zakazów i nakazów z Konstytucją. Przedsiębiorców, którzy zastanawiają się nad wznowieniem działalności mimo groźby kary z sanepidu, może to zachęcić do masowego łamania lockdownu. (...) - Dotychczasowe orzecznictwo wskazuje dwie główne wady decyzji wydawanych przez sanepid. Pierwszą i najważniejszą jest niekonstytucyjność podstawy prawnej dla decyzji o nałożeniu kary - podkreśla adwokat Paweł Kopij. - Jeśli chodzi o ograniczenia w wolności prowadzenia działalności gospodarczej, to najważniejszy jest art. 22 Konstytucji, według którego takie ograniczenia mogą być wprowadzane, jednak jest to dopuszczalne wyłącznie w drodze ustawy. Natomiast w stanie prawnym, który mamy dziś, te ograniczenia są wprowadzone rozporządzeniem. I to jest głównym powodem uchylania tych decyzji przez sądy. Złamane zostały podstawowe reguły, jakie wprowadza Konstytucja."
Na Twitterze utworzono specjalny hashtag  #otwieraMY . Wiele przedsiębiorstw planuje otwarcie od 1 lutego, nieżależnie od tego, co zrobi rząd, [m.in w Beskidach i Karkonoszach]. Internauci piszą: "Rząd nie zniesie żadnych obostrzeń, to ludzie po kawałku znoszą rząd". "Do presji i otwartego buntu, nie tylko restauratorów, bo lokale natychmiast wypełniły się klientami i jeszcze więcej czekało w kolejkach, doszła seria wyroków sądów administracyjnych. We wszystkich orzeczeniach mamy jedną wykładnię, kary nałożone przez sanepid są bezprawne, łamiące konstytucję, z kolei stworzone przez PiS „przepisy” to czyste bezprawie łamiące reguły legislacji. Krótko mówiąc rząd odwrócił hierarchię aktów normatywnych i ustawił najniższy akt jakim jest rozporządzenie na najwyższym miejscu, przed ustawą i konstytucją. Dlatego też nie dajmy sobie sprzedać dobroduszności rządu i wspaniałomyślnego poluzowania obostrzeń. Oni nie robią tego z powodów medycznych i tym bardziej z własnej woli, oni to robią, ponieważ sypie im się zastraszanie Narodu i grozi im odpowiedzialność za wprowadzone bezprawie. Klasyczne zawołanie „presja ma sens”, to całe wyjaśnienie zapowiadanych zmian.".
Źródło: niepoprawni.pl
No i stanęliśmy przed ścianą, albo wirus nas zabije, albo z głodu pomrzemy!?
Jeśli tarcza ma być pomocą dla upadających firm, to nie powinny być stawiane warunki na jej otrzymanie!? Bo tak naprawdę to nie rząd firmom pomaga, tylko wszyscy podatnicy, a rząd tylko na tym dobrze zarabia!? Dlaczego Morawiecki nie stoi jeszcze przed Trybunałem Stanu, za to że biega z koktajlami Mołotowa, i rzuca nimi w Gospodarkę, od kiedy tylko zastąpił Szydło!? 
24 01 2021 Rocznica powstania PO a wirus mutuje w głowach rządzących...
Dziś jedna z najtragiczniejszych rocznic "powstań" w Polsce - mija właśnie 20 rocznica powstania Platformy Obywatelskiej.  Na początku 2001 roku Olechowski (TW "Must") , Tusk i Płażyński ogłosili o powstaniu nowej politycznej siły w Polsce, tworzonej na gruzach AWS-u. Niemal równolegle wystartował projekt PiS, wyrosły z PC ale i AWS-u także. Nikt wtedy, oglądając twarze liderów nowej formacji liberalnej nie przypuszczał ile zła, korupcji, nepotyzmu, zniszczenia obyczajów politycznych przyniesie PO. Oraz zwykłej niekompetencji i głupoty. Nikt nie myślał, że zza pleców liderów szybko wyjrzą oblicza Czempińskiego czy Dukaczewskiego, a Jaruzelski i Kiszczak nadal dla tego towarzystwa będą "ludźmi honoru". Tusk, Schetyna, Komorowski i ich pomagierzy stworzyli zorganizowaną grupę przestepczo - konfidencką, która poza okradaniem Polaków prowadziła działania zgodne z interesami Niemiec i trochę też Rosji. Wyprzedaż majątku narodowego, stałe drenowanie kieszeni Polaków, podniesienie wieku emerytalnego, kradzież OFE czy nawet zasiłku pogrzebowego - to "dokonania" PO, o których zapominać nie wolno. To za nie-rządów Tuska wydarzyła się smoleńska tragedia, do dziś niewyjaśniona. Z wielkim uczuciem ulgi Polacy pożegnali PO w 2015 roku. Od tego momentu stała się ona "totalną" opozycją, mając nadal silne korzenie w samorządach. Dlatego obecnie, gdy PO-mafia strojąc się w szaty "obrońców demokracji" atakuje obecne władze, pamiętajmy - to są ci sami ludzie, po pięciu latach siedzenia w kącie jeszcze bardziej głodni publicznych pieniędzy, synekur, zdeterminowani do likwidacji suwerenności kraju i wolności polskich...
Wirusowy obłęd rządzących w różnych krajach ludzi mutuje szybciej i niebezpieczniej chyba niż sam wirus. Oto władze Barcelony starają się zmusić obywateli by przestali...rozmawiać ze sobą, telefonować i jeść w środkach komunikacji publicznej. Oczywiście dla swego dobra. Usłużni medyczni szarlatani wydali werdykt, że głośne rozmowy bezpośrednie oraz telefoniczne - uwaga! - "mogą emitować do 50 razy więcej cząstek wirusa". Mądry ten wirus - mutuje coraz szybciej, zawsze zgodnie z założeniami rządzących. W katalońskich pociągach już pojawiły się napisy - "cisza" albo "ciche pociągi". W ślad oszalałych hiszpańskich lewaków chcą pójść inne kraje, w tym Niemcy i Francja. Orwell się w grobie przewraca ze wstydu. W marketach czy galeriach wirus omija rozmawiających czy jedzących a tu proszę - w tramwaju czy pociągu atakuje zajadle. Następnym krokiem, być może i "kupionym" przez nasze władze, będzie pewnie zakaz chodzenia w dni parzyste lewą stroną ulic, bo jak wyjaśnią "spece" od epidemiologii, podstępny wirus będzie czekał za każdym rogiem na nieszczęśników nie stosujących się do zakazu. Ciekawe w jaki sposób rządzący państwami spróbują wprowadzić zakaz samodzielnego myślenia bez pomocy telewizora ? Niemożliwe ? No to poczekajmy...
Po raz kolejny Niemcy udowodniły w jakim celu istnieje UE z dziesiątkami tysięcy biurokratycznych lewackich nierobów. Całkowicie lekceważąc stale wspominaną "europejską solidarność", rząd niemiecki podkupił Pfizera i szczepionki, które miały trafić do różnych krajów UE, znalazły się w Niemczech. I co? Ano nic jak zwykle. Żaden z unijnych bubków, ujadających od lat na "brak praworządności" w Polsce czy na Węgrzech nawet się nie zająknął na tę systemową kradzież. Ale przecież wiadomo nie od dziś - wszyscy w UE są równi ale Niemcy są równiejsi... W efekcie programy szczepień w wielu krajach dostały zadyszki. Nie dostrzegła problemu, jakże wrażliwa na obronę "praworządności" rodzima opozycja, to nic dziwnego. Ale dlaczego nikt z polskiego rządu nie nazwał rzeczy po imieniu? Zrzucanie winy na producenta, gdy tak naprawdę wszyscy wiedzą jak jest przyczyna opóźnień w dostawach szczepionej zasmuca ale i wywołuje pytanie - dlaczego tak jest? Mutti Angela ma prawo negocjować z producentami, kupować deficytowy produkt pod stołem i to jest ok. Miał racje mądry Churchill - "Niemcy należy raz na 50 lat bombardować bez podania przyczyny, inaczej znów obudzą się tam upiory totalitaryzmu"...
I na koniec - poległ ledwie się rozpoczął "narodowy program szczepień". Nie dlatego, że jest "narodowy"czy powodem jedynym jest brak odpowiedniej ilości szczepionek, ale przede wszystkim dlatego, że został scentralizowany. "Główny szczepiennik narodowy" czyli szef KPRM-u oraz sam pan premier uznali, że wystarczy rozrysować schemat, pokazać na tabelkach odpowiednie daty i miejsca i będzie super. Pan minister - nomen omen - Niedzielski monotonnym głosem obwieszczał "sukces przed sukcesem" gdy w rzeczywistości chaos trwa w najlepsze od 27 grudnia. Na dziś szczepionkę (pierwszą dawkę na razie) przyjęło ok. 700 tysięcy Polaków, a przecież podawano, że w tzw.. grupie "0", czyli medycznej, która miała być zaszczepiona  najszybciej, jest grubo ponad milion ludzi. 15 stycznia zawiesił się system rejestracji 80-latków, a w ostatni piątek "narodowy program" dobili 70-latkowie. Nie zazdroszczę rządzącym, wzięli na barki trudne zadanie, Ale przy ogromie wyzwań delegowanie uprawnień a nie trzymanie wszystkiego pod jednym telefonem jest chyba właściwszym rozwiązaniem. Więcej wiary w umiejętność samodzielnego myślenia Polaków - Panowie.
Źródło: niepoprawni.pl
Czas PO i PiS dobiegł końca, czas pozbyć się karierowiczów!? Pytanie kto dalej będzie przewodził polskiej scenie politycznej!? Jak na razie następców nie widać!?
Jak na razie Morawiecki i jego klakierzy zrobili wielki bałagan przy szczepieniach!? Nic dziwnego skoro na jednego szczepionego potrzeba, aż półtorej godziny stracić!? Dlaczego bo po drodze setki protokółów trzeba wypełnić, no i badania przed, oraz wypełnienie karty pacjenta też sporo czasu zajmują!? 30 szczepionek tygodniowo na jeden punkt szczepień!? A propaganda swoje: Dworczyk: możemy szczepić miliony osób miesięcznie. Wow!? Morawiecki: jesteśmy gotowi miliard osób tygodniowo szczepić!?
Dzięki min. Niedzielskiemu szczepionki stały się dobrem luksusowym, i dlatego mamy gigantyczne kolejki, omijanie ich przez znajomych, jednym słowem totalny bałagan!?
19 01 2021 Tajne archiwa Jaruzelskiego i pytanie: czyja jest Polska?
Dobrze, że w roku 30-to lecia wyborów parlamentarnych w Polsce w 1991 roku, które nazywa się pierwszymi całkowicie demokratycznymi po 1989 roku, coś „dobra zmiana” postanowiła odsłonić z tego co zasłonięte. Czy rzeczywiście wybory w 1991 roku, aż do ostatnich w 2020 roku takimi „ całkowicie demokratycznymi” były i czy „odtajnione” dokumenty pozwolą rzeczywiście poszerzyć wiedzę Polaków w tej materii.
Prawda znajdująca się tajnym archiwum Jaruzelskiego, czyli w archiwum Komitetu Obrony Kraju(KOK- należący do najbardziej utajnionych w strukturach władzy PRL, utworzony w 1957 roku), w dalszym ciągu jest groźna dla elit czynnych od 1989 roku w polityce III RP i to elit ze wszystkich stron sceny politycznej, „dobrej zmiany” nie wyłączając. W tym archiwum są tysiące dokumentów tj. Raportów, donosów, na podstawie których można prześledzić kariery tych co po 1989 i dziś są na świecznikach, a co najniebezpieczniejsze, to wiedza o tych, którzy swe kariery w latach 80-tych przygotowywali, by to oni sprawowali zewnętrzne znamiona władzy w III RP w ich interesie.
Na przykład Jaruzelski już w 1993 roku wiedział, ze prezydentem w 1995 roku zostanie Aleksander Kwaśniewski, bo do tej roli go przygotowywano w latach 80-tych(1987–1990), powołując dla niego w tym celu Komitet Młodzieży i Kultury Fizycznej. Jak wiadomo W. Jaruzelski przygotowania do transformacji ustrojowej omawiał z 70-letnim Davidem Rockefellerem, podczas pobytu w USA 25 września 1985 roku, formalnie w celu wygłoszenia przemówienia podczas XL sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
To te globalistyczne siły, które reprezentował David Rockefeller sprawowały i sprawują nadzór nad politykami pełniącymi formalnie władzę w Polsce i w których interesie tajne archiwum Jaruzelskiego (archiwum KOK) jest i zapewne jeszcze długo będzie tajne, zwłaszcza, że w USA po wyborach prezydenckich władzę przejmie amerykańskie „deep state”, którego familia Rockefellerów jest jednym z głównych elementów. Narzędziem tej familii podczas transformacji ustrojowej po 1989 roku był KOR a później została zainstalowana w 2007 roku w Polsce loża B’nai B’rith – Loża Polin –międzynarodowa organizacja założona w Polsce 22–23 października 1922 w Krakowie jako XII okręg polski, będąca filią międzynarodowych stowarzyszeń B’nai B’rith – najstarszej, nieprzerwanie działającej organizacji żydowskiej na świecie i będącej de facto żydowską organizacją wywiadowczą i organizacją wpływów diaspory żydowskiej w świecie.
Metodą działania diaspory żydowskiej jest ukrywanie pochodzenia etnicznego ludzi umieszczanych na kluczowych stanowiskach w rożnych krajach świata i dlatego tak potępiane jest tzw. grzebanie w życiorysach, w których oficjalne informacje zaczynają się zazwyczaj od danych o szkole średniej. Inną metodą jest promowanie na ważne funkcje w państwie ludzi posiadających podwójne obywatelstwo, czego przykładem jest Jacek Rostowski, minister finansów w rządach PO-PSL. Podwójne obywatelstwo to jest wentyl bezpieczeństwa, gdyby w Polsce im coś groziło. Sprawcy afery ArtB skorzystali z tego i schronili się w Izraelu, ale nie oni jedyni z tego korzystali.
Źródło: niepoprawni.pl
13 01 2021 Hajda na Kapitol!
W Ameryce rok 2021 rozpoczął się jak klasyczny thriller, choć niektórzy do dziś nie mogą uwierzyć, że to nie fantastyka. Zaczęło się od „trzęsienia ziemi” w Waszyngtonie, po czym napięcie…ciągle rośnie. Szczegóły szturmu na Kapitol pokazały już wszystkie telewizje świata, więc nie ma się co rozpisywać. Ale każdy kolejny dzień dostarcza ileś tam newsów z frontu przekazywania władzy w ręce Demokratów. I są to wieści mocno niepokojące, bo zagrożenie wcale nie minęło, a przekonani o „skradzionych wyborach” wielbiciele ustępującego prezydenta bynajmniej nie porzucili planów odebrania Bidenowi władzy siłą i „odzyskania” Ameryki. Wciąż wierzą oni w zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa, zupełnie niezrażeni tym, że jak na razie sztabowi prezydenckich prawników nie udało się odszukać ponad siedmiu milionów „zgubionych” bądź „ukradzionych” głosów oddanych na ustępującego prezydenta (tyle potreba mu w tej chwili do zwycięstwa). I choć wymiar sprawiedliwości odrzuca kolejne pozwy sztabowców Trumpa z powodu braku dowodów, jego zwolennicy wiedzą swoje. Wybory zostały sfałszowane! Że oszustwom wyborczym przeczą fakty? Cóż, w ten sposób szwindel jest tylko bardziej oczywisty. A brak dowodów jest na to najlepszym dowodem, dowodzi bowiem, jak głęboko sięga lewacka konspiracja.To jak „zamach” w Smoleńsku.
Tak więc, naród amerykański, lekko tylko zachęcany przez prezydenta Trumpa, w końcu machnął ręką na sądy, wziął sprawy w swoje ręce i ruszył na Kapitol. Ratować ojczyznę przed komunizmem i falą lewactwa. W sumie, szturm mógł się nawet udać, bo „twierdza światowej demokracji” okazała się żałośnie bezbronna, więc przy okazji padł kolejny z amerykańskich mitów. Ten o wyjątkowej sprawności tutejszych „służb” wszelakich. Po wszystkim wyszło zresztą na jaw, że FBI dało radę i w porę ostrzegło kogo trzeba, ale prawdopodobnie ochrona po cichu sprzyjała rebeliantom, no ale potem wszystko potoczyło się inaczej, niż planowano. Padły pierwsze szyby. Potem padły strzały. I tylko chwile dzieliły – zdaje się – wciąż urzędującego prezydenta od proklamacji powstania narodowego. A taki był – zdaje się – plan. Ale wtedy padły też ofiary (w sumie życie straciło pięć osób) i na spiskowców w mundurach padł – chyba – strach. Tym bardziej, że – jak wynika z aktualizowanych na bieżąco raportów – zabarykadowani na Kapitolu politycy zdołali jakoś wezwać na pomoc Gwardię Narodową. Kryzys opanowano, ale wcale nie jest pewne, na jak długo. Bo w czasie gdy Demokraci szukają sposobu na odsunięcie od władzy Donalda Trumpa, już to z paragrafu o niepoczytalności, już za pomocą procedury impeachmentu, jego zwolennicy poszukują skutecznej metody organizacji kolejnych szturmów na Waszyngton by – jak to ujmują – nie dopuścić do oddania Ameryki sekcie pedofili – satanistów, porywającej dzieci i pijącej ich krew (to w skrócie sens teorii QAnon) albo – jeszcze gorzej – komuchom. Bo te dzieci to i tak nic w porównaniu z bezpłatną służbą zdrowia i edukacją przecież! I ze zrównaniem w prawach białych mężczyzn z babami i gromadą śniadych mniejszości etnicznych! Na razie Waszyngton się zbroi, służby zgarniają uczestników szturmu i zamykają w pace, a niektórych, to nawet od razu wywalają z roboty za terroryzm. Bo wielu bitnych chłopaków nacierających Kapitol okazało się funkcjonariuszami przeróżnych służb mundurowych. W tym gronie znaleźli się zarówno żołnierze, jak też policjanci, a nawet strażacy. Zabawę psują zresztą chłopakom nie tylko służby. Od wczoraj robią to również cherlawe nerdy z IT. Wszyscy najwięksi dostawcy Internetu odmówili swoich usług prawicowym portalom, bez czego bardzo trudno organizować regularną wojnę domową. A plany są ambitne. W niedzielę szykuje się zbrojne oblężenie siedzib wszystkich stanowych legislatur, zapowiadane jako największe takie wydarzenie w historii USA. Druga strona też, oczywiście, nie pozostaje głucha na te wezwania. Tak więc, emocje wcale nie opadły. A nawet jakby wręcz przeciwnie. W całym tym zamieszaniu jest dla rządu tylko jedna pocieszająca informacja. Przykryło ono skutecznie wyjątkową nieudolność państwa w organizacji szczepień. Kolejny amerykański mit, ten o sprawnej służbie zdrowia, właśnie umiera, cicho i samotnie. Jak kolejne dziesiątki tysięcy Amerykanów właśnie odchodzących na covid-19.
Źródło koduj24.pl
To było nieprawdopodobne. Aż mi oczy wychodziły z orbit z niedowierzania gdy zobaczyłam, że można sobie tak po prostu wejść uzbrojonym do kongresu największego światowego mocarstwa i nie tylko bezkarnie plądrować teoretycznie najlepiej chronione pomieszczenia, ale i podkładać bomby.
Amerykańska demokracja wali się, a wydawało się, że stoi na bardzo silnym, stabilnym fundamencie!? A może by tak wysłać z Polski do pomocy specjalistów od demokracji Morawieckiego, Macierewicza, Sasina, że nie wspomnę o Jarosławie!?
Z forum: A polska prawica jest za Trumpem. Wyznawcy konserwatywnych poglądów są przeciwni lewackiej zarazie dyskryminującej najwspanialszego prezydenta. Jeżeli branża IT podtrzyma restrykcje to prawica stanie się jeszcze bardziej konserwatywna i przywiązana do tradycji. Będą się zwoływać za pomocą znaków dymnych albo tamtamów. Instytucje finansowe też dokładają cegiełkę (Pay Pal, Deutsche Bank) co z pewnością spowoduje powrót do tradycyjnej wymiany towar za towar albo koraliki. Wycie, jak Musk (twórca Pay Pal) mógł odwrócić się od Trumpa, który mu pomógł. Ano mógł. Niech politycy zrozumieją, że to najbogatsi poprzez lobbystów kształtują świat. 
12 01 2021 Podduszana demokracja.
Na Kapitolu, świętym miejscu Ameryki pojawiły się postaci z gier komputerowych i zrobiły demolkę. Zaraz też zaczęto ubolewać nad podeptaniem amerykańskiej demokracji, która stanowi wzór dla świata. Żółtowłosy i pomarańczowy Trump też jest jej przedstawicielem, OK? Najpierw nawoływał zwolenników do walki. Teraz twierdzi, że ci co wtargnęli to Nie – Amerykanie. Wzór demokracji? Otóż nie.
Demokracja amerykańska długo opierała się na czarnym niewolnictwie. Jeszcze w latach 50 tych, ciemnoskóra, wspaniała pieśniarka Billie Holiday nie mogła wystąpić w nowojorskiej operze. Mówiąc o demokracji tamtych nieodległych przecież historycznie czasów, mówimy o prawach białych mężczyzn, którzy mogli liczyć na sprawiedliwy wyrok. Czarny lud wieszano na drzewach bez sądu. Prawo stanowił lincz. O takim drzewie śpiewała Billie. To czarno białe pęknięcie pokutuje do dziś. Rządzący obecnie w naszym ukochanym kraju czują wspólnotę z tą białą, męską częścią Ameryki. Stąd przymilanie się do Trumpa, kupowanie zbędnego sprzętu dla wojska za miliardy. Stąd wyczekiwanie prezydenta Dudy z gratulacjami dla Bidena, rojenia, że może uda się jeszcze wrócić idolowi. Rządzące nami niedouki czuły oparcie w Trumpie. Wydawało się im, że on tak jak oni, robi co chce, łamie prawo, depcze konstytucję. Nic bardziej mylnego.
Nawet zwykły sędzia mógł zatrzymać głupią decyzję Trumpa. Może demokracja amerykańska jest kulawa, jednak prawo działa. Sądy i sędziowie są nietykalni. Sędzia Tuleja byłby nietykalny, ponieważ działał i działa zawsze zgodnie z prawem. Niedokształcone prawiczki prawa, co to wymyślają kolejne ograniczenia wolności obywatelskiej, nie mogłyby tam szerzyć bezprawia w majestacie „swojego prawa”. Niszczą kolejne, ostatnie bastiony prawa. Został jeszcze Rzecznik Praw Obywatelskich. Skończyła się kadencja kompetentnego i bezstronnego Adama Bodnara, to chcą wstawić jakiegoś „swojego” kolesia. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na jego nazwisko. Jest dobra kandydatka Zuzanna Rudzińska – Bluszcz, popierana przez ponad tysiąc różnych organizacji, samorządowych, prawniczych, uniwersytetów, przez prof. Strzembosza. Dla nich to obciążenie, bo to są elity.
PSL wyłamał się z poparcia świetnej kandydatki i dał „swojego” Gwiazdowskiego. Jasne, że go popierają, ma poglądy jak Kosiniak, zanim się polukrował na tolerancyjnego. Gwiazdowski wsławił się wypowiedzią na temat aborcji i wolności wyboru kobiety. Rzekł był ów mędrzec, że „wolność to miała, zanim zdjęła majtki”. No, to fajny RPO byłby, PiS mógłby też go poprzeć. Prezydent Duda pomyślał, że skoro PSL może wysuwać to i on powinien. Znalazł na strychu, odstawionego tam Jana Rokitę, kiedyś reklamowanego jako „premier z Krakowa”. Pamiętacie, to facet od okrzyku: „Ratunku! Niemcy mnie biją!”. Chyba lepsza byłaby żona Rokity – Nelly, z pewnością śmieszniejsza.
Amerykańska demokracja jest kulawa, to prawda. Zdarza się, że czarna szyja bywa duszona kolanem białego policjanta. Mentalność zmienia się najtrudniej. Jednak prawo amerykańskie działa. Nasza demokracja pod oskubanymi skrzydłami pisowskich rządów ciężko choruje. Nie pracuje jej głowa, politycy ciągle kłamią, oszukują nawet w sprawach pandemii, źle liczą, manipulują. Plotą trzy po trzy, teraz pieprzą kretyńsko, że szturm hord na Kapitol był tym czym opanowanie trybuny sejmowej przez posłów opozycji. Cierpią na logoreę, ględzą bez umiaru. Kręgosłup skrzywiony, trójpodział władzy nie działa jak trzeba. Trzymają się jeszcze dzielni prawnicy, sędziowie, prokuratorzy. Muszą walczyć z opłacanymi sowicie dupkami rządowymi na stanowiskach.
Łączenie wypłat z europejskiej kasy z praworządnością dla tego rządu i jego partii jest nie do przyjęcia. Bo praworządność jest dla nich „tak zwana”. Może więc dobrze się stało, że nie będą mieć oparcia w Trumpie, tak jak nie mają w Europie. To może nam trochę pomóc. Jedno jest pewne, żeby odsunąć ich od rządzenia, uzdrowić demokrację, trzeba się dobrze przygotować. Opozycja powinna mieć program, z którym pójdzie do wyborów. Przyda się znane z protestów kobiet, hasło: Wypierdalać!
Źródło koduj24.pl
09 01 2021 Niemcy kręcą UE jak chcą a program "wyszczepień narodowych" się zawiesza...
Nie od dziś zwracam uwagę, że pisanie o tzw. "totalnej" opozycji jest pozbawione sensu. Ludzie ci, odcięci od strumienia łatwego publicznego pieniądza, chyba obrazili się na intelekt i w postanowieniu tym trwają już piąty rok. Popiskiwania Budki, Kosiniaka, Czarzastego i ich kolesi wywołują tylko grymas niechęci a czasem salwy śmiechu. To już tylko kabaretowa opozycja. Wczorajsze posiedzenie połączonych sejmowych komisji w sprawie przejęcia przez PKN Orlen sieci niemieckich czasopism od Polska Presse twierdzenie to potwierdziło w całości. Posłowie PO-mafii i lewactwo atakowało prezesa Orlenu Obajtka za to, że śmiał zabrać Niemcom ich propagandową tubę w Polsce. Dotąd bowiem polskojęzyczne te "gadzinówki" sączyły niemiecka narrację i jad według wskazań z Berlina i zdaniem opozycji było to w porządku. Prym wiodła pani PO-seł - przepraszam za wyrażenie - Śledzińska - Katarasińska. Niemłoda ta dama, nienachalnej raczej urody, od 1968 roku była stale w awangardzie postępu, tyle, że w PRL-u jako przedstawiciel partii-matki a teraz PO-mafii. Zawtórowali jej za Odrą niemieccy dziennikarze, domagając się "demokratyzacji" prasy...w Polsce. Ciekawe jak opozycja chce zdobyć poparcie Polaków by wygrać w następnych wyborach...?
Pod koniec mijającego tygodnia Niemcy na własna rękę zaczęły kupować od producentów "cudowną" szczepionkę. Zrobiły to z typowo niemiecką butą i arogancją, łamiąc unijne ustalenia,  mówiące o tym że KE negocjuje zakup "cudu" dla wszystkich krajów UE a żaden kraj nie prowadzi zakupów samodzielnie. No i co z tego? - "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi ?" W ten prosty sposób Mutti Angela ośmieszyła paniulkę van der Layden, w cywilu też Niemkę i wszystkie unijne instytucje. Obrzydliwe te działania nie spotkały się z jakąkolwiek reakcją unijnych lewaków- biurokratów, nikt się nie oburzył, nie wspomniał o łamaniu prawa czy praworządności w ogóle. Tak wygląda równość według unijnych nierobów. Po co nam ta cała Unia jeszcze...?
Rządzący znów majstrują przy przepisach prawa, tym razem przy zapisach kodeksu wykroczeń. Do Sejmu właśnie wpłynął projekt ustawy, autorstwa grupy posłów PIS-u, który zakłada...przymus przyjmowania mandatów przez obywateli od policji. Obecnie można odmówić przyjęcia mandatu i wtedy to policja kieruje sprawę do sądu. Odwrócenie zasady spowoduje, że policjanci staną się jakby pierwszą sądową instancją, a to łamie Konstytucję. Policja będzie samodzielnie decydować o konieczności nałożenia mandatu i jego wysokości. Dopiero po jego przyjęciu Polak może odwołać się do sądu. Takie metody stosowano w państwach totalitarnych, wspomnieć wypada choćby tzw. sądy ludowe w Niemczech czy osławione "trójki" w Sowietach. Rozumiem, że po orzeczeniu sądu administracyjnego w Opolu, zdejmującego karę grzywny z fryzjera, którego ukarał sanepid, rządzący chcą odpowiedzialność przerzucić na obywateli a zdjąć odpowiedzialność z policji. To przypomina słynne rozporządzenia rządu czy ministra finansów, nie oparte na żadnych ustawowych zapisach. Kiedy ta fasada się zawali Zjednoczona Prawica straci władzę...niestety...
I na koniec - według nieoficjalnych informacji rząd ma przedłużyć "obostrzenia" na dwa kolejne tygodnie. Wściekłość i coraz większa nieufność Polaków do rządzących będą rosły. Nie mówiąc o stratach całych branż gospodarki. Bajki opowiadane przez pana premiera o "narodowym patriotyzmie" wyrażającym się zgodą na stałe pozamykanie ludzi w domach i dożywotnie noszenie masek już nie działają na nikogo. Lawinowo rośnie liczba zgonów osób nieleczonych w wyniku lockdownu służby zdrowia. "Cudowna" szczepionka w żaden sposób tu nie pomaga, zresztą siermiężna propaganda telewizyjna raczej odstręcza i niż zachęca ludzi do "wyszczepień". Dodając do tego coraz większy chaos z programem i kolejnością szczepień, nie jestem optymistą czy otoczenia pana premiera sobie z tym poradzi. A jeśli to się zawali, runie też rząd Zjednoczonej Prawicy....a innych zdolnych do sprawowania władzy w Polsce nie widać...
Źródło: niepoprawni.pl
01 01 2021 Hity rządzącej elity…
No i mamy już od kilkunastu godzin Nowy Rok. O rany, to już 2021, a my wciąż w czarnej dziurze. Zjednoczona Prawica wciąż radośnie będzie nas wprowadzać w autorytarną państwowość, w której pierwsze skrzypce będzie odgrywać Polska Instytucja Kościelna, takie stworki jak Ordo Iuris, takie potworki jak niejaki Bąkiewicz, prezes i takie tam ludki, które w normalnych warunkach by się nie uchowały. Zamiast jednak patrzeć do przodu i dywagować, co nas czeka, jak i po co, skupmy się na podsumowaniu tego paskudnego roku 2020. Pozwolę sobie przedstawić taki mój osobisty, bardzo zapewne subiektywny, ranking zdarzeń i zjawisk, które stały się dla mnie symbolem minionego roku. Nie ukrywam, że miałam ogromny problem z wyborem, bo przecież tych „kwiatków” od groma i trochę się uzbierało, ale posiedziałam, pomyślałam, przeanalizowałam i mam! I zapraszam, licząc, że sami też coś jeszcze dorzucicie od siebie. Nie ma co się szczypać i trzeba zacząć od koronawirusa, który najpierw poszalał sobie daleko od nas, potem, ku wielkiemu zaskoczeniu rządzących, zagościł na polskiej ziemi, no i tak sobie wciąż siedzi i nas ostro podgryza. Przyznam, że choć rozumiem, iż pandemia zaskoczyła cały świat i żadne państwo nie było na nią przygotowane, jednak chyba nigdzie ta zaraza nie stała się orężem w walce politycznej w takim stopniu jak właśnie u nas. Co tam pandemia, wzrastająca liczba zachorowań i śmierci, ważne dla rządu było zadbanie, by na stołku prezydenckim wciąż zasiadał pan Duda, więc z każdej strony walono w nas informacją, że koronawirus może nam podskoczyć, pandemia już opanowana, nic nam nie grozi. No i lud uwierzył, biegnąc ochoczo na wiece wyborcze. Oczywiście bez maseczek, tłumnie i radośnie. W końcu, jak władza mówiła, że najgorsze już za nami to znaczy, że za nami, więc hulaj dusza…Cel został osiągnięty. Dumny Duda zadudził z rozkoszy, no i zaczęła się jazda. Te sprzeczne komunikaty, informacje nie trzymające się kupy, manipulacja faktami, wmawianie nam, że Polska pod rządami takiej elity błyszczy przykładem i wszędzie jest znacznie gorzej niż u nas.
I tu jest właściwe miejsce, by wspomnieć o kolejnym hicie czyli…wyborach korespondencyjnych. Nie będę się rozpisywała, tłumacząc, co i jak, bo wszyscy świetnie wiemy, kto to wymyślił i po co, ale jedno jest pewne. Wyrzucone 70 mln zł to już naprawdę „wielki sukces” w dziedzinie marnotrawstwa naszych, podatników, pieniędzy. Do dzisiaj nikt nie jest winny, nikt nie zostanie ukarany, a główny bohater tych wyborów, pan Sasin, wspina się po szczeblach kariery i nie traci dobrego humoru. Z pandemią wiąże się kolejny hiciorek. Słynne respiratory ministra Szumowskiego. Dużo ich było, nie nadawały się do użytku, znaczna ich część w ogóle nie dotarła do ministerstwa. Prężny przedsiębiorca, zajmujący się handlem bronią, nieźle się wzbogacił na tym interesie, kasy nie zamierza oddać. A kto mu coś zrobi? Kto go pociągnie do odpowiedzialności? Ziobro, którego priorytetem jest wykończenie wymiaru sprawiedliwości czy inni ministrowie, nastawieni głównie na ochronę swego prezesa i dowaleniu opozycji? Myślę, że obrotny handlarz może spać spokojnie.
Nie zapominajmy też o rokoszu Ziobry, który śmiał wystąpić przeciwko miłościwie nam panującemu prezesowi, pomachać tekturową szabelką i uwierzyć ,że prezes to już na tyle bezradny staruszek, iż można szturmem przejąć schedę po nim. Padło wiele ostrych, często niecenzuralnych, słów, wzajemnych oskarżeń, było mnóstwo złości i zaparcia, a potem…potem na oczach śledzącego przebieg zdarzeń, narodu, obóz władzy zafundował nam sztukę z gatunku kiepskiej komedii pt. „Wielkie godzenie”. Ziobro został ustawiony do pionu. Na jakiś czas tylko, bo wiadomo, cwana przechera z niego i nie odpuści. Jak tylko nawinie się okazja, to ruszy do boju, bo władza należy mu się jak psu zupa. Narodowi, ot tak, żeby się nie nudził, partia rządząca urządziła igrzyska związane z rekonstrukcją rządu. O rany, rekonstruowali się wiele dni, wręcz tygodni, zalewali nas newsami w tym temacie, chadzali z tajemniczym uśmieszkiem i brali nas ostro na przetrzymanie, ale, gdy doszło już co do czego, okazało się, że cała ta rekonstrukcja to nic innego jak delikatny lifting. Tego przesunęli, tamtego awansowali i wszystko zostało po staremu. No, poza jednym. Do rządu dołączył sam prezes. To już w ogóle niezła heca. Niby ma się facet zająć bezpieczeństwem państwa, niby ma doradzać, a przecież wiadomo od ponad już 5 lat, że nikt bez jego przyzwolenia nawet do toalety nie wyskoczy. Za co więc płacimy prezesowi niezła kasę? Za pilnowanie Ziobry! To jedyny powód, dla którego pan Kaczyński został wiceministrem. Jak już mowa o prezesie, to nie wolno zapomnieć o panu Dudzie. Ten to już jest takim pięknym gwoździem pisowskiego roku 2020. Największa atrakcja! Od stycznia zasuwał jak mrówka prowadząc kampanię wyborczą, którą nazwał dyplomatycznie spotkaniami odpowiedzialnego prezydenta z narodem. W końcu wygrał i …zniknął. Najpierw zaszył się gdzieś, by dojść do siebie po tak wielkim wysiłku i zmaganiu się z własnymi kłamstwami i wrzaskami. No i właściwie do dzisiaj, czyli 1 stycznia 2021, jest jak prezydent widmo. Jest, a jakby go nie było…pojawia się i znika. Milczy, gdy powinien mówić, gada bzdury, gdy powinien zamilczeć. On już swój cel osiągnął. Jest pan nad pany i przez kilka lat nikt mu nie podskoczy, więc po co ma udawać, że jest tym, kim nie jest?
Jak już lecimy na całego to weźmy pod lupę zwykłą głupotę i pokrętne myślenie obozu władzy, który był przekonany, że czas pandemii to idealna pora na orzeczenie TK w sprawie aborcji. Wiara, że naród przestraszony wirusem, będzie siedział cicho i palcem nie kiwnie, więc można mu bardziej dowalić, okazała się bardzo płonna. Zjednoczona Prawica wyprowadziła na ulice tłumy wkurzonych kobiet, a protesty objęły cała Polskę, nawet tę, pisolubną. Efekt? Do dzisiaj orzeczenia TK nie opublikowano i prezes z kolesiami zupełnie nie mają pomysłu, jak ten problem rozwiązać. Ech, mogłabym jeszcze wymienić Czarnka, jako wschodzącą gwiazdę 2020 roku, szok po przegranych przez przyjaciela Trumpa wyborów w USA, wielka dyskusję o zawetowaniu ustawy budżetowej UE, ale już Wam daruję. Już odpuszczę i, biorąc przykład z Dudy, zamilknę, bo wiem, że są granice wytrzymałości ludzkiej.
I mimo wszystko, dobrego Nowego Roku życzę.
Źródło koduj24.pl 
30 12 2020 Dlaczego Polska jest ciągle pariasem Europy?
O konieczności gruntownej zmiany na polskiej scenie politycznej. Jakie są przyczyny tego, iż po 30 latach przemian polityczno- ekonomicznych wynagrodzenia Polaków są w dalszym ciągu kilka razy niższe od tych w Europie Zachodniej? Dlaczego w znacznie krótszym czasie (5-10 lat) innym państwom udało się wyjść z podobnego ubóstwa i osiągnąć najwyższy na świecie standard życia swych obywateli (np. Irlandii, Nowej Zelandii czy Singapurowi)? „Rząd próbował chyba wszystkiego, co nie działało.” Ruth Richardson -współautorka cudu gospodarczego w Nowej Zelandii. Wystarczy pozbyć się z polskiej polityki 300 ludzi …W ciągu ostatnich 30 lat kolejno rządzące lub współrządzące w Polsce ugrupowania (przede wszystkim SLD, PSL, AWS, UW, PO, PiS) wmawiają Polakom, iż nasz kraj osiągnął wielki ekonomiczny sukces. Prawda jednak jest taka, iż Polska nie wykorzystała właściwie tych 30 lat (by nie rzec zmarnowała je) i okupuje teraz najniższe miejsca na wszystkich możliwych listach rankingowych, obrazujących wynagrodzenia, ogólny standard życia czy wielkość PKB na głowę. Polacy zarabiają prawie 6 razy mniej niż mieszkańcy Liechtensteinu, ponad 3 razy mniej niż Irlandczycy, prawie 2 razy mniej niż Hiszpanie, ok. półtora raza mniej niż Estończycy czy Słoweńcy!
Przeciętne wynagrodzenie miesięczne netto w EURO (2019/2020) na podstawie Wikipedia – List of European countries by average wage.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
1. Liechtenstein      4,887
2. Szwajcaria        4,588
3. Luksemburg      3,573
4. Dania                3,562
5. Islandia              3,221
6. Norwegia            3,078
7. Austria              2,885
8. Irlandia              2,748
9. Szwecja            2,741
10. Finlandia          2,509
11. Niemcy            2,456
12. Francja            2,411
13. Belgia              2,262
14. Wielka Brytania 2,229
15. Holandia          2,152
16. Hiszpania        1,784
17. Włochy            1,729
18. Cypr                1,658
19. Estonia            1,214
20. Słowenia          1,175
21. Grecja              1,116
22. Czechy            1,084
23. Portugalia        1,004
24. Litwa                  928
25. Chorwacja          902
26. Polska                860
27. Łotwa                844
28. Słowacja            836
29. Węgry              755
30. Rumunia            682
31. Bułgaria            554
Polska nie ma szans na powtórzenie tego, co zrobiły np. Irlandia, Nowa Zelandia czy Singapur, gdyż patologiczny system selekcji sprawujących władzę w państwie (m.in. „najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza” czy nieuczciwe konkursy) sprawia, iż decyzyjne stanowiska (od kierownika wiejskiego domu kultury po posłów i ministrów) obejmują zazwyczaj ludzie mało inteligentni, nieuczciwi i tchórzliwi. Od 1989 roku Polską rządzi grupa ok.300 osób, którzy od czasu do czasu zmieniają sztandary polityczne, pod którymi kandydują (Tusk, Pawlak, Kaczyński, Miller są obecni na scenie politycznej cały ten czas).
Skoro przez 30 lat ludzie ci nie byli w stanie stworzyć warunków podwyższenia standardu życia Polaków do poziomu państw Europy Zachodniej, nie będą w stanie tego zrobić także w przyszłości. Dlatego Polakom opłaca się dokonanie gruntownych zmian na polskiej scenie politycznej.
Wybrane fragmenty: https://niepoprawni.pl/blog/marek-ciesielczyk/dlaczego-polska-jest-ciagle-pariasem-europy
Co to jest ta wydajność pracy!? Pracuję dla niemieckiego i polskiego pracodawcy, i nie potrafię zrozumieć jak to jest dla Niemca pracuję dwa razy wolniej a zarabiam cztery razy więcej, wykonując tę samą pracę!? Mam usunąć awarię pracując dla Niemca idę do magazynu biorę potrzebne części, wsiadam do samochodu, w którym mam wszystkie niezbędne narzędzia, przyjeżdżam do klienta, kilka godzin i po sprawie. Natomiast w Polsce to jest prawdziwa gehenna. Wpierw muszę pozbierać masę podpisów by pobrać części z magazynu, narzędzia z narzędziowni. No i jak z tym wszystkim w dwa dni się uporam to muszę czekać na wolny samochód. I jak dobrze pójdzie to w trzy dni będzie po sprawie!?
Dlaczego my, Polacy jesteśmy tacy biedni? Prawie tak, jak ruskie raby, a cztery razy biedniejsi od Greków i szesnaście razy biedniejsi od Szwajcarów. Kto nas okrada? Nikt, każdy bierze tylko to co mu się słusznie należy. W takich Stanach Zjednoczonych to jest dopiero złodziejstwo, wyobraźcie sobie w takim Jersey City liczącym około 250 tys. mieszkańców jest aż 9 radnych. Ależ to jest rozrzutność i marnotrawienie publicznego grosza. No ale USA jest na to stać było nie było to najbogatsze państwo na świcie. Tak sobie policzyłem, że tych radnych starczyłoby na Piotrków Trybunalski( 70 tys mieszkańców) i cały powiat (90 tys mieszkańców)!? Ba jeszcze kilku można, by było wypożyczać. No ale biednemu zawsze wiatr w oczy i na taką rozrzutność jest go po prostu nie stać. No i dlatego mamy tych (bez)radnych w mieście i powiecie, nie pomylę się chyba, jak powiem będzie tego około 200 sztuk. Toć to by ich starczyło na kilka stanów w USA!? Wiesz już dlaczego jesteś taki biedny? 
27 12 2020 Wiemy ile kosztowała budowa szpitali tymczasowych w Polsce.
22 grudnia informację na temat wydatkowanych środków ujawnił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Zestawienie obejmuje środki wydane na budowę 19 placówek - we Wrocławiu, Ciechocinku, Lublinie, Zielonej Górze, Łodzi, Krakowie, Opolu, Rzeszowie, Białymstoku, Katowicach, Sopocie, Kielcach, Nidzicy, Szczytnie, Poznaniu i Szczecinie. Łącznie wydane środki to 518 163 483 zł. To kwota według stanu na 7 grudnia br. Ta gigantyczna kwota nie obejmuje budowy wielkiej placówki na Stadionie Narodowym w Warszawie. Jak ujawnił poseł opozycji Dariusz Joński, miesięczny koszt funkcjonowania placówki to prawie 21,5 miliona złotych. Jak podaje szpital, aktualnie kwota ta jest wielokrotnie niższa - przyjmując hipotetyczną sytuację, w której w miesiącu szpital tymczasowy na Narodowym udostępnia 100 łóżek na oddziale zwykłym i jednocześnie wskaźnik obłożenia wyniesie przykładowo 75 proc., to płatność NFZ na pokrycie kosztów działania szpitala wyniesie około 3,59 mln zł. 
Jak wynika z odpowiedzi wiceministra zdrowia, najwięcej pochłonęła budowa szpitala we Wrocławiu, bo aż 75,6 mln zł. Inwestorem przy budowie tamtejszego szpitala była wrocławska spółka Dynamic Congress Centre, właściciel Terminal Hotel. Szpital przy ul. Rakietowej docelowo miał zapewnić 400-450 miejsc dla pacjentów z COVID-19, oferując 50 respiratorów. Był gotowy na przyjęcie pacjentów na początku grudnia. 2 grudnia wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski po konsultacji z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim zdecydował jednak, że placówka będzie na razie "buforem bezpieczeństwa" - w razie, gdyby zabrakło miejsc w innych szpitalach. Urzędnicy argumentowali, że ówczesna sytuacja epidemiologiczna nie wymagała otwarcia szpitala. W razie wzrostu liczby zachorowań placówka natychmiast miała zostać włączona do pomocy potrzebującym chorym. Tuż przed świętami szpital we Wrocławiu nadal stał pusty. Nie przyjęto do niego żadnych pacjentów i nie wiadomo czy w ogóle to nastąpi.
"Taki szpital można było budować w okresie letnim, żeby przygotować się na jesień, kiedy te miejsca by się przydały. Ten najtrudniejszy okres udało nam się jakoś wytrzymać, oczywiście kosztem innych oddziałów, co jest największą stratą dla systemu ochrony zdrowia. Z obecnego punktu widzenia budowa szpitali tymczasowych nie ma jednak sensu" - mówił na początku grudnia prof. Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant ds. chorób zakaźnych cytowany przez "Gazetę Wyborczą". Podobna sytuacja ma miejsce w Katowicach. Tu z kolei z budżetu państwa na budowę szpitala tymczasowego poszło niewiele mniej, bo 55,5 mln zł. W połowie grudnia informowano, że w placówce od początku powstania było hospitalizowanych 27 pacjentów z COVID-19. A według stanu na 14 grudnia, w szpitalu przebywało 14 osób. Placówkę tworzono z myślą o zabezpieczeniu 500 chorych. Szpital powstał w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. Nieoficjalnie mówiło się, że jego budowa będzie kosztować 10-12 mln zł.
"Obowiązek doprowadzenia obiektów do stanu poprzedniej funkcjonalności odnosi się jedynie do infrastruktury, która pierwotnie nie służyła działalności leczniczej np. Targi Lublin S.A. Infrastruktura dostosowana do potrzeb szpitala tymczasowego w podmiotach leczniczych po ustaniu epidemii pozostanie wykorzystywana do udzielania świadczeń medycznych" - zapewnia Kraska. Pieniądze na budowę szpitali tymczasowych pochodzą z budżetu państwa. A w inwestycje zaangażowane są spółki Skarbu Państwa: PKN Orlen, Tauron, PKO Bank Polski, Lotos, Totalizator Sportowy, Węglokoks, KGHM i Grupa Azoty. W projekt jest też włączony Bank Gospodarstwa Krajowego.
Źródło wp.pl
Morawiecki wydał setki milionów złotych na budowę szpitali widm, które stoją puste, no ale co niektórym niezłe dochody przyniosły!? Ciekawe ile na szpitalach tymczasowych zarobił Morawiecki, Szumowski, Niedzielski....!?
W szpitalu narodowym więcej jest zatrudnionego personelu medycznego jak przebywa chorych!? 700 tys. złotych dziennie kosztuje podatnika szpital narodowy, który świeci pustkami!?
Z archiwum:W funkcjonujących szpitalach brakuje personelu medycznego, a Morawiecki traci miliony złotych budując nowe !? Karetki odbijają się od szpitala do szpitala, bo nie ma wolnych łóżek, a Szpital Narodowy stoi pusty, a premier jest ciągle w świetnym humorze. Wow! Teraz medycy ze Wschodu znajdą zatrudnienie w szpitalach widmach, a tam nie są potrzebne dyplomy ich nostryfikacja, i inne tam głupoty!? 
22 12 2020 P r z e d r u k.
( ) Przy meblu ustawionym przez szefa bezpieki w Magdalence, zasiedli społem różni ludzie, z odmiennymi biografiami, dokonaniami i życiowymi priorytetami. Choć o różnych sumieniach i innym stanie czystości rąk, zarówno w zakresie zabrudzenia krwią jak i lewą kasą, to jednak równi sobie. Tego już się nie dało zmienić. Okrągły stół wszystkim nadał tą samą rangę, bo przecież taka jest jego symbolika. A zatem "bohaterowie" i bohaterowie podziemia, "legendy" i legendy Solidarności, zasiedli ramię w ramię z mordercami, złodziejami, oportunistami i zwykłymi szubrawcami. Jak arturiańscy rycerze. Dla mojego pokolenia, żyjącego sprawą Grzegorza Przemyka, a jednocześnie młodzieńczo naiwnego w swym idealizmie, było w tym coś wstrząsającego w tym "zbrataniu", zwłaszcza, gdy ktoś lepiej się orientował w tej historii, jej szczegółach i następstwach. Osobiście doskonale pamiętałem nie tylko sam mord, ale i to co nastąpiło później, czyli osobiście zaprojektowaną przez Czesława Kiszczaka operację wrabiania w skatowanie maturzysty sanitariuszy i lekarzy pogotowia. Wtedy dogorywająca już PRL zarządzana przez generałów i ich podkomendnych pokazała jeszcze raz swoją obrzydliwą twarz czystego totalitaryzmu, wsadzając do więzień przypadkowych ludzi w sfingowanych procesach.
I z tymi organizatorami tej zbrodni, na zasadzie pars pro toto zaświadczającej kim są jej organizatorzy, ikony wolnej Polski, pozostającej poza oficjalnym obiegiem, usiadły do rozmów jak równi z równymi. Przy "okrągłym stole". Pal diabli jaką jedni i drudzy mieli legitymację, choć autorytet Wałęsy kwestionowali nieliczni, społecznie obrady uznano za wiążące. Zawarto porozumienie otrąbione na cały świat jako wielkie zwycięstwo pokojowej rewolucji. Nie wiem wprawdzie czy kiedykolwiek rewolucjoniści negocjowali z opresyjnym reżimem na takich zasadach, ale podówczas nikt na to uwagi nie zwracał. Radość z odchodzenia "komuny" w niebyt, z odzyskiwania niepodległości, przesłoniła to co w istocie się wtedy stało i z czego skutkami żyjemy do dziś. Można było zasiąść z komunistami do rozmów, na zasadzie wy tu, my tam i negocjujemy warunki oddania władzy, której i tak nie utrzymacie. Wolano się  z nimi zbratać, bo negocjacje w zaproponowanej przez Kiszczaka konwencji takim zbrataniem były. Bo jeśli siada się z kimś przy "okrągłym stole" to się akceptuje jego podmiotowość i ścieżką, po której do tego stołu doszedł. A takiemu człowiekowi nie postawimy przecież zarzutów za to, co na tej ścieżce zrobił, kogo i jak skrzywdził. Przecież wszyscy jesteśmy równi, inaczej zawarta umowa nie miałaby sensu. Wszystko inne już było prostą konsekwencją. Nie tylko wielcy krwiopijcy dostali indygenat. Wszelka rozpanoszona po kraju szumowina, lokalni partyjni działacze niszczący osobistych wrogów, milicjanci, esbecy, trepy, czy pseudo samorządowcy z Rad Narodowych, całe zastępy pomniejszego płazu kanalii, odebrała ten sam sygnał - jesteście tacy sami jak ci których dręczyliście, zamykaliście w więzieniach, wyrzucaliście z pracy i szkół. Nie pytamy skąd kto przychodzi, wszyscy jesteśmy takimi samymi Polakami, przeszłość odcinamy grubą kreską, a kto chce was rozliczać tan jaskiniowiec, oszołom, nienawistnik i podżegacz wojny domowej. Tak namaszczeni ruszyli budować kapitalizm, mknąc po szeroko otwartych "ścieżkach kariery". A reszta, zaraz po wyjściu z więzień dostała od Balcerowicza propozycję "ścieżek przetrwania".
Gdy słyszę o tym jak to Jarosław Kaczyński "podzielił Polaków", to przypominam sobie słynne przemówienie Premiera Jana Olszewskiego w "noc teczek", z pytaniem "czyja jest Polska?". Przejmująca cisza trwająca w czasie tej najlepszej mowy jaką dane mi było w życiu słyszeć, była swoistym requiem dla przyzwoitości. Zakończyło się szczurzym sykiem "panowie policzmy głosy". I tak zostało. To wtedy "okrągły stół" i jego rycerze ostatecznie zatryumfowali niszcząc to co w każdej kulturze najcenniejsze: symbol i "pojęcie". Gdy na początku przekształceń spore jeszcze wtedy grono ludzi prawych domagało się lustracji, dekomunizacji, rozliczenia komunistycznych zbrodni i zadośćuczynienia za nie, w kilka lat po "częściowo wolnych" wyborach dostali recydywę komuny przybraną w szyderczy uśmiech Kwaśniewskiego. Dobrze, że ma na imię Aleksander, a nie Parsifal.  A zatem żadnych rozliczeń, żadnych kar, żadnej sprawiedliwości. Nie mógł zostać skazany rycerz okrągłego stołu, ani żaden z jego giermków. O to chodziło. Na tym słynnym meblu można było śmiało wyryć motto obrad " nie będziesz siedział" skoro siedzisz przy tym stole. Co mamy teraz? Podłe dziedzictwo tej haniebnej transakcji, tej nobilitacji nikczemności, trwale wkomponowało się w nasze życie. Każda systemowa niesprawiedliwość prowadzi do Magdalenki. Każda zdrada ma tam swój korzeń, podobnie jak rozpowszechnione plucie na Polskę. A w epilogu mamy przewalające się przez polskie miasta tłumy wrzeszczących spadkobierców komuny, hasłem "będziesz siedział" rozliczających zbrodnie Ś.P. Kornela Morawieckiego.
Źródło: niepoprawni.pl
17 12 2020 Bezpowrotnie utracona suwerenność.
Wiadomo, jako to było z PO. Podpisywała wszystko, co podsuwała jej Bruksela. Co innego PiS – powiedział w wywiadzie dla „Gazety Polskiej pan prezes Kaczyński”. PiS podpisało bowiem… wszystko, co mu Bruksela podsunęła. Ale nie dlatego, że chciało. Po prostu musiało. A to jest różnica.
Poza tym premier zapowiedział twarde weto. Unia nie zmieniła od tego wprawdzie ani przecinka w rozporządzeniu „kasa za praworządność” , no ale przynajmniej partia aktualnie rządząca nie oddała suwerenności tak od razu. I nie za darmo przecież, bo rezygnację z niepodległości i narodowej tożsamości, nie wspominając o wartościach i tradycji, osłodziło nam piękne, kolorowe i pachnące wolnością do dalszego „reformowania” sądów opakowanie w postaci klauzuli. Jest na nim napisane, że Unia postara się nie zgermanizować nas wszystkich tak od razu. A już wyborców PiS to wynarodowi dopiero na samym końcu. Handlować dziećmi na gejowskich targach, jeść ślimaki i odkurzać dywany muzułmańskim uchodźcom będą musieli dopiero za dwa lata. Nawet, jakby chcieli szybciej, to Bruksela im na to nie pozwoli. A gdyby któryś się upierał, to w ramach reedukacji będzie musiał przez 24 miesiące obowiązkowo czytać prasę lokalną wydawaną przez Polska Press. Po renacjonalizacji, co chyba oczywiste.
Tak że, owszem, PiS zdecydowało się ostatecznie podpisać to, co nam podyktowali Niemcy, no ale, poza wszystkim, partię zmusiła do tego Konstytucja. Bo jak niedawno orzekł Trybunał pani magister Przyłębskiej – życie podlega w Polsce przymusowej ochronie od poczęcia do naturalnej śmierci. Toteż alternatywa „weto albo śmierć” była od samego początku niezgodna z Ustawą Zasadniczą. Nikt nie może tego wiedzieć lepiej niż minister sprawiedliwości, pan magister Zbigniew Ziobro. Toteż jego deklaracja o samobójstwie politycznym od początku nie była przez nikogo traktowana serio. Prokurator Generalny nie złamałby przecież obowiązującego prawa. Tylko tak żartował. Nawet po podpisaniu grzecznie wszystkiego, co było do podpisania, partia pana magistra pozostanie więc w koalicji z formacją pana prezesa, a minister Kowalski zachowa nie tylko głowę, ale też wysoce prestiżową i popłatną posadę. Obaj panowie będą też mogli w spokoju sabotować kolejne decyzje premiera Morawieckiego i – co jakiś czas – wnioskować dla niego a to o wotum nieufności, a to o – bo czemu nie – Trybunał Stanu. Bo wszak Polska przestrzega swojej Konstytucji, którą to deklarację potwierdziliśmy właśnie ustępując z suwerenności za unijne srebrniki. Ale z drugiej strony, ktoś musi się przecież upominać o suwerenność, choć ona już i tak przepadła bezpowrotnie. Dlatego premiera trzeba odwołać, choćby i płakał, kiedy podpisywał. Trudno się zresztą dziwić starganym nerwom naszej prawicy. Te wszystkie wojny światopoglądowe toczone w sprawach zasadniczych od miesięcy, mocno nadwerężyły kondycję całego rządu oraz formacji władzy, co w pełni tłumaczy te nagłe zmiany nastroju i neurotyczne wypowiedzi polityków. Na szczęście przewidziano dla nich wszystkich nagrody pieniężne na poratowanie zdrowia psychicznego. Skromne, bo budżet trzeszczy w szwach i brakuje nawet na podwyżki dla walczących z pandemią, pielęgniarek. Toteż dzielni obrońcy narodowej tożsamości dostali do podziału zaledwie marne kilkadziesiąt milionów. A cóż to jest wobec tysięcy urzędników posadzonych za biurkami licznych resortów za czasów PiS-u. Wracając zaś do pielęgniarek i kadr administracyjnych spoza grona sympatyków partii rządzącej, to, niestety, by ktoś zyskał, stracić musi ktoś, i to są zwyczajne dzieje.
No więc ci drudzy stracą za chwilę swoje posady, a te pierwsze nie dostaną obiecanych podwyżek. Ale za to rząd potraktował panie w białych fartuchach sprawiedliwie. No bo lekarze też nie zobaczą ani grosza z żadnej tarczy, a niektórzy otrzymali właśnie decyzje o obcięciu pensji do wysokości średniej krajowej. I słusznie, bo premier ogłosił kolejne już zwycięstwo nad wirusem, więc medykom roboty za chwilę ubędzie. Cofanie się pandemii widać już nawet w rządowych statystykach. Liczba nowych przypadków zakażenia spadła właśnie ( w poniedziałek, czternastego) poniżej pięciu tysięcy, a ofiar nie było nawet setki. Więc te podwyżki im się stanowczo nie należały!
Co innego tacy, na przykład, urzędnicy GUS-u. W tym miesiącu musieli wystawić niemal siedemdziesiąty tysięcy aktów zgonu więcej niż w listopadzie ubiegłego roku. Skąd te dramatyczne statystyki, nie wiadomo, no bo przecież pandemia się kończy. Jest tylko jedno wytłumaczenie tego fenomenu. Komunikacyjne. Ona (pandemia, znaczy) po prostu nic jeszcze o tym nie wie. Pewnie czyta wyłącznie prasę regionalną, a ta ciągle pozostaje pod wpływem obcego nam kulturowo, planowo działającego na rzecz wynarodowienia Polaków kapitału niemieckiego z Polska Press. To się na szczęście zmieni już w najbliższych tygodniach i w dziennikach lokalnych też pojawią się informacje informujące pandemię o jej nadchodzącym końcu, toteż i umieralność błyskawicznie spadnie akurat przed Bożym Narodzeniem. Poza tym medykom nic się od rządu nie należy, bo już za chwilę wszyscy się zaszczepimy i będzie po sprawie. To znaczy – zaszczepi się elektorat Rafała Trzaskowskiego, roznoszący zarazy przeróżne, na czele z tą tęczową, która – każdy biskup to Państwu powie – stokroć jest gorsza od covidu i świńskiej grypy, razem wziętych. Reszta rodaków bardziej polega tu na zdaniu swojego prezydenta, a ten już jakiś czas temu zapewnił wszystkich, którzy na niego głosowali, że się nie szczepi. No bo nie. I wielu przekonał. I to w nich ratunek. Nie w sensie pokonania wirusa (tym niech zajmą się liberałowie), ale ocalenia naszej bezcennej suwerenności. Dał im przykład minister Kowalski, jak jej bronić mamy. Oświadczył właśnie, że od szczepionki Sorosa woli respirator. To znaczy, nie do końca tak powiedział, ale sens jego słów jest właśnie taki. Czyli jednak „weto, albo śmierć”. W takich jak on ostatnia już nadzieja naszej bezkompromisowej prawicy, odkąd obóz magistra Ziobry w ostatniej chwili salwował się ucieczką spod – jak to określił Bartłomiej Sienkiewicz – PiSowskiego Wetroloo. Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl 
13 12 2020 W takich realiach jakże gorzkie wydają się obchody 39 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
„Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie”.
To już minęło 39 lat! Moje pokolenie świetnie pamięta ten dzień, 13 grudnia 1981 roku. Milczące telefony, w telewizji i radio tylko muzyka poważna, a o godzinie 6.00 przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego. Czołgi na ulicach, godzina milicyjna i brak dostępu do informacji. Powszechny niepokój, strach…
I te represje! Tysiące internowanych, tysiące stawianych przed sądami powszechnymi i wojskowymi, tysiące osób, uczestników strajków i demonstracji, pobitych. Dziesiątki tysięcy skazanych na grzywny lub kary aresztu na podstawie orzeczeń kolegiów do spraw wykroczeń.
Kilka tysięcy działaczy „Solidarności” zmuszonych do opuszczenia kraju. Kopalnia „Wujek”, śmiertelne ofiary demonstracji w Lublinie, Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu, Warszawie, Krakowie. 17 –letni Emil Barchański, 19-letni Grzegorz Przemyk… lista ofiar Stanu Wojennego obejmuje 100 nazwisk, ale nadal jest ona niepełna. „Nie wolno, nie mamy prawa dopuścić, aby zapowiedziane demonstracje stały się iskrą, od której zapłonąć może cały kraj. Instynkt samozachowawczy narodu musi dojść do głosu. Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę w otchłań bratobójczej walki”. 39 lat temu naród zapłacił wielką cenę za tego Ducha Wolności, który objawił się wraz z porozumieniami sierpniowymi, „Solidarnością”, niewyobrażalnym wręcz zrywem społecznym, tęsknotą za normalnością, życiem w Europie, a nie obok, wiarą w takie wartości jak prawa obywatelskie, niezależność, demokrację.
Minęło 39 lat i dzisiaj, jak nigdy wcześniej, historia śmieje nam się prosto w twarz. „…przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści – sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji. Strajki, gotowość strajkowa, akcje protestacyjne stały się normą. Wciąga się do nich nawet szkolną młodzież”. Dzisiaj zapewne usłyszymy wiele słów z ust polityków koalicji rządzącej, odwołujących się do wydarzeń sprzed lat. Będą się pysznić swoimi „dokonaniami”, głosić spadkobiercami tych, którzy za tego Ducha Wolności oddali życie, wybrali walkę o wolną Polskę. Wmawiać nam, kto zasługuje na pamięć, a kogo należy z niej wygumkować. Znowu podzielą nas na tych, którzy są prawdziwymi Polakami i patriotami oraz tych gorszych, nie pasujących. „Nie wolno, nie mamy prawa dopuścić, aby zapowiedziane demonstracje stały się iskrą, od której zapłonąć może cały kraj. Instynkt samozachowawczy narodu musi dojść do głosu. Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę w otchłań bratobójczej walki”. Dzisiaj jedynym, uprawnionym do obchodów 39 rocznicy wprowadzenia Stanu Wojennego jest pan Kaczyński, „bohater” tamtych dni, jedyny niezłomny, zasługujący na najwyższy i najdoskonalszy pomnik. To on będzie brylował wraz z bratem przez najbliższe godziny. To jemu oddawana będzie cześć i chwała. Jemu i tym opozycjonistom z lat PRL-u, którzy zamienili Ducha Wolności na Ducha Uległości i Lojalności wobec jedynej słusznej partii.
„Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego nie zastępuje konstytucyjnych organów władzy. Jej jedynym zadaniem jest ochrona porządku prawnego w państwie, stworzenie gwarancji wykonawczych, które umożliwią przywrócenie ładu i dyscypliny. To ostatnia droga, aby zapoczątkować wychodzenie kraju z kryzysu, uratować państwo przed rozpadem”. Dzisiaj pochylą się nad rocznicą wprowadzenia Stanu Wojennego ci, którzy odbierają Polakom prawo do wyrażania swego sprzeciwu wobec postępującemu autorytaryzmowi państwa, sprowadzają wymiar sprawiedliwości do roli narzędzia, pomocnego w realizacji własnej, tak bardzo antydemokratycznej, wizji polskiej przyszłości. Przeciwnicy współpracy w ramach UE. Będą uczestniczyć w licznych mszach z przekonaniem, że prawda leży po ich stronie. Że tylko oni mają patent na godne obchody tej rocznicy. „Z tego kryzysu musimy więc wyjść o własnych siłach. Własnymi rękami musimy odsunąć zagrożenie. Historia nie przebaczyłaby obecnemu pokoleniu zaprzepaszczenia tej szansy. Musimy położyć kres dalszej degradacji, jakiej ulega międzynarodowa pozycja naszego państwa. 36-milionówy kraj w sercu Europy nie może pozostawać w nieskończoność w upokarzającej roli petenta. Nie wolno nam nie dostrzegać, że znów odżywają szydercze opinie o „Rzeczypospolitej, co nierządem stoi”. Trzeba uczynić wszystko, by opinie takie trafiły do lamusa historii”.
Będą się modlić w kościołach, zapalać „światełko pamięci”, a ja… patrząc na to targowisko zakłamania i obłudy będę miała przed oczami tę dziewczynę, której policjant złamał rękę, funkcjonariuszy po cywilu, atakujących uczestników protestów, damskich bokserów rzucających się na kobiety walczące o swoje prawa, agresję tych, którzy powinni stać na straży praw obywatelskich. Prześladowania za flagę unijną, Konstytucję, przywiązanie do demokracji, tęczę, błyskawicę. „Demokrację można jednak wdrażać i rozwijać tylko w państwie silnym i praworządnym. Anarchia jest zaprzeczeniem, jest wrogiem demokracji. Jesteśmy tylko kroplą w strumieniu polskich dziejów. Składają się one nie tylko z chlubnych kart. Są w nich również karty ciemne: liberum veto, prywata, swary. W rezultacie – upadek i klęska. Ten tragiczny krąg trzeba kiedyś przerwać. Nie stać nas na kolejną powtórkę z historii. Pragniemy Polski wielkiej – wielkiej swym dorobkiem, kulturą, formami życia społecznego, pozycją w Europie (…) Taką Polskę będziemy budować. Takiej Polski będziemy bronić”. Czy te fragmenty przemówienia Wojciecha Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku nie wydają się Państwu znajome? Nie z historii, ale z przemówień dzisiejszych wodzów narodu? Tamara Olszewska. 
Źródło koduj24.pl
Z forum: Mnie osobiście obecni „dygnitarze” poruszający się WYŁĄCZNIE w licznej obstawie ochroniarzy i policji jednoznacznie kojarzą się z hitlerowskimi okupantami. Oni także ze strachu poruszali się w obstawie policji, wojska i SS. Czy Państwo nie macie wrażenia, że na własne życzenie znaleźliśmy się pod okupacją tchórzliwych bydlaków? Czy nie podobnie ulegle wobec Niemców zachowywała się bardzo duża liczba ludności, jak dzisiaj wobec pisowskiego bezhołowia? Oczywiście – pisowcy nikogo jeszcze nie zamordowali, ale patrząc na poczynania co poniektórych policjantów, mam wrażenie, że gdyby im tylko pozwolić, chętnie by to zrobili. A mimo wszystko wciąż około 6 mln naszych rodaków popiera tę zgraję. Oczywiście, nikt publicznie już dzisiaj się do tego nie przyzna. Powiem wprost – trzeba być kretynem, żeby głosować na to bydło. Niewiedza już dzisiaj nie jest usprawiedliwieniem. Nawet górale się o tym przekonują, od kiedy pisowskie rozporządzenia zamykają im działalność i wpędzają w biedę. Odgrażali się, że przyjadą dzisiaj protestować ze wszystkimi. Pójdę i zobaczę. Będzie się działo. ***** ***
Jest 13.12.1981. Godzina 10.00 rano. Jarosław Kaczyński smacznie śpi. Jest 13.12.2020. Godzina 10.00 rano. Jarosław Kaczyński smacznie śpi. Różnica jest taka, że wtedy bito jego kolegów, a dzisiaj biją jego koledzy. 
12 12 2020 Solidarna Polska zostaje w rządzie. Pierwsze komentarze.
Decyzje zapadłe na szczycie UE gwałcą traktaty, łamią polską Konstytucję, stwarzają zagrożenie dla polskiej suwerenności - oświadczył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, oceniając porozumienie zawarte przez Mateusza Morawieckiego. Jednocześnie lider Solidarnej Polski stwierdził, że jego partia, mimo krytyki kompromisu, nie opuści rządu. Jak brzmią pierwsze komentarze do sytuacji? Ziobryści głosowali nad wyjściem z koalicji w tajnym głosowaniu. W zarządzie Solidarnej Polski 12 osób było "przeciw", a osiem zagłosowało "za". Zbigniew Ziobro przekazał, że Solidarna Polska będzie głosować przeciwko ustaleniom unijnego szczytu w Sejmie. Ugrupowanie krytykuje premiera za rezygnację z weta w zamian za uzupełnienie mechanizmu praworządności o polityczne konkluzje Rady Europejskiej. Lider Solidarnej Polski usłyszał pytanie, czy jego partia zachowuje się w takiej sytuacji jak "miękiszon". Po chwili namysłu przedstawił on definicję pojęcia, które niedawno sam wprowadził do politycznej dyskusji. "Dobrze się stało, że minister Ziobro i SP podjęli rozsądną decyzję, a Zjednoczona Prawica pozostaje jednością" - skomentowała decyzję koalicjanta rzeczniczka PiS Anita Czerwińska: "Wielu komentatorów pisze, że dziś Ziobro i jego ekipa utracili wiarygodność. Zapytam zatem: a kiedy ją mieli?" - pyta Marcin Kierwiński, poseł KO: "Ziobro: Jesteśmy za, a nawet przeciw. Nie jesteśmy miękiszonami, ale żony powiedziały, że nie możemy wyjść z rządu" - komentuje Katarzyna Lubnauer, posłanka Nowoczesnej: "A teraz drogie dzieci Pan Zero wyjaśni, że miękiszony to opozycja i Niemcy..." - napisał posłanka KO Barbara Nowacka. "Czyli premier zdradził i ograniczył suwerenność kraju, Polska traci wolność, ale politycy Solidarnej Polski kierując się troską o ojczyznę, jednak przyjadą w poniedziałek rządowymi limuzynami do swych rządowych gabinetów. Postpatriotyzm" - pisze Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onet.pl: "Jeszcze jedno, miękiszony od pana Ziobro nie będą głosować w Sejmie przeciwko ustaleniom szczytu, bo takiego głosowania nie będzie. Jedyne, co zostanie poddane pod głosowanie, to ratyfikacja Funduszu Odbudowy. Jeśli PiS zagłosuje przeciw, Polska straci miliardy euro. Tego chcą?" - napisał Bartosz Wieliński, dziennikarz "GW": "A wydawało się, że miękiszon przynajmniej wyjść potrafi" - pisze Tomasz Lis, naczelny "Newsweeka" "Czyli to opozycja prowadziła negocjacje, których wynikiem chwali się od czwartku premier Morawiecki? I to opozycja miała być negocjacyjnym miękiszonem?" - pyta Radomir Wit, dziennikarz TVN24: "Tak to jest z wymachiwaniem szabelką i zwieraniem szeregów na prawym Twitterze. Gdy przychodzi do twardej polityki, na końcu - nawet gdy wcześniej mówiło się o zdradzie narodowej i oddawaniu z uśmiechem suwerenności - łatwiej schować swoje słowa do kieszeni, niż być im wiernym" - napisał w komentarzu dziennikarz Marcin Makowski, publicysta "Do Rzeczy" współpracujący z WP:
"Rząd w którym jesteś >>sprzedał suwerenność<< Polski. Nie wychodzisz z niego. Opcje: 1. Bycie w rządzie cenisz wyżej niż suwerenność Polski. 2. Rząd nie sprzedał suwerenności Polski, a twoja kilkutygodniowa akcja była czystą grą, w której zresztą przelicytowałeś. Do wyboru" - pisze dziennikarz Onetu Kamil Dziubka: "Tematem nie jest czy SP wyjście z ZP. Jest nim słabnięcie ZZ w swojej partii. Ta spektakularna porażka, musi być wynikiem wewnętrznych napięć. ZZ jest jednak zbyt ogarnięty, żeby władować się na taką minę. Padł ofiarą niekontrolowanego wzmożenia pretorian. Pasy czas zapiąć" - napisał Andrzej Bobiński z Polityka Insight: Na falę komentarzy zareagował w serii wpisów europoseł Patryk Jaki. "Tragedia całej sytuacji polega na tym, że wkrótce wszyscy, którzy dziś śmieją się z >>weta<<, pochowają się jak rozporządzenie zacznie funkcjonować. Będzie to tak potężna broń, że będzie mogła decydować o wyniku wyborów w kraju" - napisał. W drugim wpisie dodał: "Żadne wytyczne czy konkluzje, które nie są prawem jej nie powstrzymają. Będzie można zablokować Polsce nawet wszystkie środki bo np. nie przyjmie kwot imigrantów. A do tego wkrótce będziemy płatnikiem netto". W trzecim Jaki napisał: "I niestety, wtedy żadne krzyki, że nie dotrzymują „wytycznych” nie pomogą, bo będzie podpis Polski pod rozporządzeniem. Mówię o tragedii, bo wcale się nie cieszę, że czas, tak jak po >lipcu< przyzna nam racje, bo będzie to jednocześnie dramatem Polski". "Chcę tylko, abyście wiedzieli, że naprawdę zrobiliśmy wszystko co można było, aby to powstrzymać. Zamawialiśmy opinie prawne krajowe, zagraniczne, robiliśmy konferencje, groźby, prośby - nic nie było w stanie powstrzymać premiera, który chciał to podpisać" - dodał Jaki w kolejnym wpisie. Tragedia całej sytuacji polega na tym, że wkrótce wszyscy, którzy dziś śmieją się z „weta”, pochowają się jak rozporządzenie zacznie funkcjonować. Będzie to tak potężna broń, że będzie mogła decydować o wyniku wyborów w kraju. - podsumował Jaki
Źródło: onet.pl
05 12 2020 Głos zza Grobu Andrzeja Leppera.
Poseł Andrzej Lepper: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Należałoby zacząć od tego, że po hurra optymizmie, jaki panował w ugrupowaniach, które wspierały i namawiały społeczeństwo, aby głosowało w referendum za przystąpieniem Polski do Unii, aby się na to godziło, bo to jest jedyna szansa dla Polski, teraz następuje jakiś moment opamiętania, ale jeszcze za mało tej refleksji, za mało bicia się w piersi, że to Sojusz Lewicy, Unia Pracy, Platforma, PiS, Polskie Stronnictwo Ludowe przed referendum mówiły: głosujcie za przystąpieniem do Unii. Nie, Samoobrona mówiła nie dla Unii, natomiast zostawiła drogę społeczeństwu. Namawialiście, namawialiście do tego, żeby przystąpić do Unii. Mówiliście, że te warunki są najlepsze z możliwych. I dzisiaj wychodzi na jaw - to wy tu, w Wysokiej Izbie, śmialiście się, kiedy po Kopenhadze zabierałem głos, mówiłem, że umowy z Unią należy renegocjować, bo są niekorzystne dla Polski. Jakże, były zapewnienia, nie ma potrzeby, nie ma żadnych renegocjacji, Unia nie przewiduje żadnych renegocjacji. Oczywiście z naszej strony nie przewiduje, ale sama nie renegocjuje, tylko jednostronnie zmienia umowy. I co, nie było wiadomo, że art. 23 pozwala na to?
Panie pośle Sawicki, naprawdę należy się uderzyć w pierś i powiedzieć, ładnie pan czytał tutaj wszystkie daty co, gdzie, kiedy powiedział, natomiast ja bym pana odesłał do archiwum Telewizji Polskiej, kiedy to po Kopenhadze pana prezes pan Kalinowski mówił, że wywalczył najlepsze z możliwych warunków dla Polski, kiedy pana wypowiedź była w ˝Wiadomościach˝, kiedy pan powiedział: To jest dobre. Nic więcej nie mogliśmy wywalczyć. Te warunki są dobre i należy się z nimi zgodzić. To też należało, panie pośle, powiedzieć, ze skruchą uderzyć się i powiedzieć, że tak po prostu było. W odpowiednim czasie, jeżeli pan zechce, to panu to przypomnimy, a na pewno zrobimy to, żeby społeczeństwo wiedziało, że dzisiaj krytykować tylko tych, którzy teraz rządzą, to jest bardzo prosto, ale przecież dokładnie wiecie siedzący tutaj na sali, poza Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną, że wy wszyscy sprawowaliście władzę, rządziliście przynajmniej dwukrotnie każdy i wy wszyscy odpowiadacie za stan polskiego rolnictwa, i nie tylko polskiego rolnictwa, bo przystąpienie do Unii to nie tylko polskie rolnictwo, to również przemysł, to wszystkie inne dziedziny naszego życia. Wiecie, że ten proces zaczął się już w 1989 r. Unia miała dokładne rozeznanie, wtedy jeszcze EWG, jaki jest stan polskiego rolnictwa. Oni dokładnie wiedzieli, że 80% polskich PGR, to były wzorowe PGR. Oni tu przyjeżdżali i oczy otwierali, że są takie fermy trzody chlewnej, bydła, drobiu, owiec, wszystkiego innego. Oni oczy otwierali w zakładach przetwórstwa rolno-spożywczego. Tak, PiS i Platforma, śmiać się będziecie z tego, bo za komuny nie było nic dobrego; to te dyplomy swoje zdajcie, bo też je za komuny zdobyliście, i skończcie z tym. (Oklaski)
(Głos z sali: Pan przesadza.)
Były, proszę państwa, bardzo dobre zakłady pracy. Co, Hortex był niedobrym zakładem pracy w Polsce? Iglopol był niedobry w Polsce? Nie, trzeba było zniszczyć to, trzeba było zniszczyć, dlatego że to było zagrożenie dla Unii Europejskiej, wtedy EWG, powtarzam. Co było złe, to było złe. System był zły, ale my, Polacy, nie mieliśmy się czego wstydzić, mieliśmy duże osiągnięcia, w świecie liczyliśmy się, pod względem produkcji najważniejszych płodów rolnych zajmowaliśmy pierwsze, drugie, trzecie miejsca. Chociażby wziąć produkcję żyta, produkcję ziemniaków - pierwsze miejsca, produkcję owoców miękkich, warzyw, jabłek - pierwsze, drugie miejsce w świecie. Produkcja mleka, żywca wołowego, wieprzowego, baraniny, mieliśmy czołowe miejsca. Dzisiaj, niestety, barany mamy ale... Mamy barany, ale nie w owczarniach. (Oklaski) Do tego doprowadzono, że te wzorowe zakłady dzisiaj nie są nasze. PGR - zniszczone, spółdzielnie produkcyjne - zniszczone, a może byście, niszczyciele polskiego rolnictwa, pojechali do Czech, Słowacji, a nawet blisko, na Litwę, i zobaczyli, jak tam przekształcono te spółdzielnie, te kołchozy, sowchozy, inne jeszcze i byście może wyciągnęli z tego wnioski, że tam niczego nie zniszczono. W byłym NRD jeszcze białorusy radzieckie pracują i im nie przeszkadza, że są czerwone, że są z poprzedniej epoki. Pracują i przynoszą efekty. U nas, w Polsce, trzeba było zniszczyć, bo to czerwone. Wyrżnięto połowę krów, stada zarodowe krów, nikt tego nie widział, nie przyglądał się temu, nie wyciągał wniosków, że cwaniacy przejmowali PGR. Później, jednego dnia, krowy z księgami głównymi, krowy matki wywożono do rzeźni zarzynano i skończono z tym. Dzisiaj mamy taki stan, jaki mamy.
Przechodząc do tych kwot, jakie nam Unia przyznała, to chciałbym panu prezesowi Kalinowskiemu powiedzieć jedno: panie prezesie, już obiecałem panu raz i dotrzymam słowa drugi raz, kupię panu roczniki statystyczne, bo pan się tak cieszył tą kwotą mleka wywalczoną przez pana w Kopenhadze i wcześniej w negocjacjach, że jest to kwota prawie 9 mld litrów, 7,8 na rynek i jeszcze obrót wewnętrzny. Tyle mleka to Polska, Wysoka Izbo, produkowała w 1952 r. i 1953 r. Tyle mleka Polska produkowała. Jakie dzisiaj mamy spożycie, o tym za chwilę. Polska w najlepszych latach, w 1978 r., może to było trochę przesadzone, też uważam, że tak, bo pracowałem w PGR, były limity może przesadzone, ale na pewno nie o połowę. Jeżeli było przesadzone, to o 10%, może 15%, ale była to produkcja rzędu 16 mld litrów, ponad 16 mld litrów, odjąć 10%, niech będzie 14, ale to nie jest na pewno 9, na pewno nie 9. I co, nikt nie spojrzał na to, że limit mleka, jaki nam przyznano, daje nam tylko 232 litry mleka rocznie na jednego obywatela? A nasi sąsiedzi: Czechy - 268 litrów, Łotwa - 291, Niemcy - 339, Szwecja - 371, Francja - 411, Estonia - 452, Litwa - 458, Holandia - prawie 700, Dania - prawie 900, Irlandia - 1392 litry na jednego obywatela. Negocjując te warunki tak twardo, jak tu tłumaczono, w interesie narodowym, polskim, nie można było policzyć, że średnie spożycie mleka powinno być rzędu ok. 320 litrów na jednego obywatela? W samym założeniu, przyjmując tę kwotę, zgodzono się na to, że Polska będzie importerem mleka, jeżeli spożycie wzroście do normalnego, rzędu 320 litrów na jednego obywatela rocznie. Tak trudno było to policzyć? Negocjatorzy, zespoły, ludzie, którzy brali duże pieniądze wtedy i dzisiaj również biorą duże pieniądze.
To samo dotyczy cukru, kwota 1671 tys. ton zmusza nas do importu cukru. Oczywiście, że dzisiaj są produkty cukrozastępcze, chociażby izoglukoza, ale mieliśmy moce produkcyjne, mieliśmy, bo już część cukrowni nie funkcjonuje, też zasługa wszystkich po kolei ekip, że doprowadzono je do ruiny poprzez błędną politykę, szczególnie finansową, drogie kredyty itd. Mamy moce produkcyjne wynoszące ponad 2 mln ton. Powinniśmy ubiegać się o kwotę co najmiej 1900 tys. ton. Izoglukoza, ile dostaliśmy, ile dostały małe Węgry, Czechy? Polska - 27 tys. ton, a nasze potrzeby są rzędu ok. 60 tys. ton.
Tytoń, dostaliśmy 37 tys. ton. To znaczy, że będziemy importować, bo jesteśmy w stanie produkować i potrzeby są rzędu ok. 70 tys. ton. Skrobia ziemniaczana, już powiedziałem, Polska była na świecie pierwszym producentem ziemniaków w ilości, bo nie w plonach z hektara. Ale nie o plony chodzi, bo 700 kwintali, 800 i jeszcze więcej można z hektara zbierać, można, tylko czym to się zbiera - chemia, chemia i jeszcze raz chemia. Holendrzy to robią, a u nas... Można sprawdzić, jak ktoś nie wie, to może pójść i te ziemniaki sobie układać na rękę i później te smaczne frytki jeść w McDonaldach, smacznego życzę wszystkim. (Oklaski)
Polska, pierwszy producent, dostała znikomą ilość produkcji skrobi. Powinna mieć ok. 400, a dostała 140 tys. ton, tylko. Wołowa premia, tylko do sztuk, do 926 tys. sztuk, a powinniśmy dostać do 2,2 mln sztuk. Premia dla krów matek, tylko 326 tys. sztuk, a potrzeby to 1,5 mln sztuk. Owiec, jak powiedziałem, już nie ma. Mieliśmy ponad 5 mln sztuk, dostaliśmy premię tylko do 326 tys. sztuk, a potrzeby na dzisiaj, żeby odtworzyć to stado, są rzędu 1,5 mln. Co te liczby oznaczają w praktyce? Oznaczają to, że jako Polska zgodziliśmy się, że będziemy importować nadwyżki żywnościowe Unii Europejskiej do Polski. Na to Polska się zgodziła. Dzisiaj ten płacz, ubolewanie ze strony tych, którzy są współwinni temu, że Polska stoi na pozycji petenta, a nie partnera przed bramami Unii, praktycznie jesteśmy... Dzisiaj najprościej mówić, tak ładnie wam to dzisiaj idzie, kiedy tłumaczycie, że naród tak chciał, naród zdecydował w referendum. Oczywiście, z wolą narodu trzeba się godzić. Tylko czy ten naród znał prawdę na temat warunków, na jakich przystępujemy do Unii? (Oklaski) Czy ten naród wiedział to wszystko, nie tylko na temat rolnictwa, bo nie ograniczajmy sprawy przystąpienia Polski do Unii tylko do kwestii polskiego rolnictwa, to jest błędne rozumowanie, całkowicie błędne. Są inne dziedziny życia, inne branże w gospodarce, gdzie pracuje dużo więcej ludzi niż w polskim rolnictwie.
A jakież to obiecanki były, jaka to świetlana przyszłość miała być dla polskiej młodzieży po przystąpieniu do Unii? Młodzieży polska, uczcie się języków, kształcie się, tam znajdziecie pracę. Oczywiście, uczcie się, kształćcie się, jesteśmy za tym, Samoobrona jest zdecydowanie za tym, tylko dzisiaj już widzimy, że znowu jednostronnie, bez konsultacji, bez renegocjacji Unia mówi nie dla pracy, po kolei poszczególne państwa oczywiście: Dania, Holandia, Belgia, Francja, Niemcy - pracy dla Polaków nie będzie, co najmniej okresy przejściowe. Przecież oni nie potrafią swoich własnych problemów rozwiązać. Wielki problem z bezrobociem mają Niemcy, 5 mln ludzi nie ma pracy na dzisiaj. Taki sam problem ma Francja, Anglia, Holandia, Belgia, wszyscy inni. To co, oni przyjmą naszą polską młodzież? Po co to łudzenie było ludzi młodych tym, że tam pracę znajdą? Tu trzeba im warunki do pracy tworzyć, tu jest ich ojczyzna i tu powinni pracować. (Oklaski) Kto chce pracować tam, proszę bardzo, niech jedzie na Zachód, bez żadnych większych przeszkód. Proszę bardzo, jeżeli widzi swoją przyszłość tam, niech jedzie. Nie mamy zamiaru wracać do tego, co było za poprzedniego systemu. Natomiast to jest obłuda, fałsz i zakłamanie i tym ogłupieniem społeczeństwa udało się przeforsować to referendum, że wyszło na ˝tak˝, że była frekwencja. Gdyby społeczeństwo znało całą prawdę, od początku do końca, na pewno ten wynik byłby inny i lepszy dla Polski; bo Polska mogłaby przystąpić do Unii w późniejszym okresie, na lepszych warunkach. (Oklaski) Na lepszych, które pozwoliłyby na wykorzystanie mocy produkcyjnych naszego przemysłu, naszego rolnictwa. Co się stało z produkcją stali? Też oszustwo. Przecież wiadomo było wtedy, już w Kopenhadze i jeszcze przed, że polskie huty wykorzystują swoje...Już kończę, panie marszałku.
etc. etc. etc.
Źródło: niepoprawni.pl
02 12 2020 Skorpion i żaba, czyli o praworządności.
Nie do takiej Unii wstępowaliśmy, powiedział premier Morawiecki. Unia nieśmiało zaprzecza. Ale z tym wstępowaniem coś rzeczywiście musi być na rzeczy, skoro nasza obecność w Europie coraz bardziej uwiera partię aktualnie rządzącą. Nie ma dnia, żeby nie wypowiadał się „w temacie” jakiś Kowalski ze Zjednoczonej Prawicy. Panowie i panie z PiSu i jego okolic mentalnych mają Europie za złe bardzo wiele, ale najbardziej męczy ich – zdaje się – to, że Unia polskich tradycji nie szanuje. Upominając się o praworządność wyraźnie nie podziela też naszych unikalnych wartości i nie docenia jedynej w swoim rodzaju specyfiki. Tymczasem właśnie z tej racji, że – mianowicie – jesteśmy tacy unikalni, należy się nam przecież, jak wszystkim rzadkim gatunkom, endemiczna praworządność specjalna. Bo inaczej podzielimy los orangutanów sumatrzańskich i jeszcze trochę, a całkiem wyginiemy. Zwłaszcza, że argumenty i postawy rodzimych polityków w sporze z Unią do złudzenia przypominają zachowanie pewnego skorpiona ze starożytnej bajki. Otóż ów skorpion pewnego razu poprosił żabę, żeby przewiozła go przez rzekę na swoim na grzbiecie. Z niejaką obawą, bo skorpion – wiadomo – jest, jaki jest, żaba wyraziła w końcu zgodę. Zwłaszcza, że pasażer zapewnił ją, że pracuje nad sobą, a plucie jadem w środku nurtu nie leży w jego interesie. Nie potrafi wszak pływać. Nim dotarli do drugiego brzegu jednak żabę ukąsił. A gdy oboje szli na dno zdołał wyszeptać – sorry, ale to kwestia tradycyjnych wartości. I taka już moja specyfika…
No więc, jesteśmy właśnie w środku pandemicznego potopu i siedzimy na grzbiecie Europy, toteż nadeszła właśnie najlepsza pora, żeby pokazać światu narodowe DNA i aby nasze stanowcze NIE usłyszała cała Europa. Tak więc – NIE dla Funduszu Ratunkowego oraz całego budżetu! Nie będzie nam tu Europa zaprowadzać swoich porządków! A jakby chciała siłą, to minister Ziobro położy się na brukselskich salonach Rejtanem. Praworządność unijna u nas nie przejdzie, chyba, że po jego politycznym trupie! Zresztą, gdyby miała zapanować nad Wisłą, to głowy przedstawicieli partii aktualnie rządzącej rzeczywiście spadałyby gęsto. Bo w zasadzie gra w przestrzeganie wspólnotowych praw i wartości jest dla obozu władzy grą zero-jedynkową. Mówiąc inaczej albo MY, albo ONI. Przy czym przez My, należy tu rozumieć formację rządzącą oraz jej stronników, czerpiących teraz pełnymi garściami z przywilejów władzy i pieniędzy podatników. ONI natomiast, to cała reszta, Europejczycy oraz opozycja wewnętrzna, która wspiera teraz Unię w forsowaniu ustaw, które miałyby pilnować, żeby władza… po prostu nie kradła. Do tego potrzebne jest, ba – jest niezbędne – obiektywne, niezależne od polityków sądownictwo.
Ba, ale co Europejczycy wiedzą o naszych sądach…Przecież za panującej nam aktualnie władzy nie służą one tylko do rozpatrywania sporów o wydatkowanie funduszy unijnych. One są również, a nawet głównie po to, żeby bez gadania wsadzały do paki tych, którzy nie podobają się panu prezesowi lub ministrom jego. Weźmy takiego Romana Giertycha, z zawodu mecenasa. Przecież wiadomo, bo ostatnio powiedział o tym wprost zastępca Zbigniewa Ziobry, prokurator Świątkowski, że jest winny. Tylko sąd „nie uniósł zadania” i Giertycha nie pozwolił zatrzymać w areszcie. W takich warunkach, to – sami przyznacie – nie da się pracować. Już od pięciu lat nie można – znów przez sędziów, którzy nie potrafią unieść zadania – ogłosić, że „był zamach” i przykładnie posadzić Donalda Tuska. Nie dało się skazać żadnego ze „złodziei” z PO. Za kraty nie trafił też dotąd choćby jeden z długiej listy pogłębiaczy „dziury VAT-owskiej”, co to miał ją tak skutecznie zasypać premier Morawiecki, ale mu jeszcze nie wyszło. No, ale może czasu nie miał, bo dzielnie walczył z inną zarazą. Na razie jest dwa do zera. Premier uważa, że dla niego, a wirus, że jednak dla pandemii. Wracając zaś do sądownictwa, to sam minister sprawiedliwości nie może wywalić z pracy sędziów, których akurat nie lubi. A nie może, bo potem oni skarżą się po sądach i nawet – o hańbo, o wstydzie – z ministrem wygrywają.
Ba, nie da się nawet – pod groźbą eskalacji niepokojów społecznych i możliwej utraty twarzy i władzy – opublikować decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Bo z jego „wyrokiem” nikt się nie liczy i nawet policyjne pałki nie potrafią przekonać wielkiej części społeczeństwa, że kółko towarzyskie magister Przyłębskiej to jeszcze w ogóle Trybunał. A wszystko przez tę unijną praworządność, którą europejscy urzędnicy traktują dosłownie. Serio. I teraz jeszcze chcą finansowym szantażem zmusić naszych polityków do przestrzegania ich prawa. Ale przecież my mamy swoje Prawo i Sprawiedliwość! Zwyczajowym zaś prawem tej formacji jest wola pana prezesa. Toteż przeróżni Kowalscy od „dobrej zmiany” bronią teraz tego prawa kąsając, czym tam mają i jak potrafią, grzbiet Unii. Choćbyśmy mieli wszyscy utonąć w popandemicznym gospodarczym potopie. Być może nawet dadzą radę. Już raz tak utopiliśmy praworządność lewackiej, europejskiej Konstytucji Trzeciego Mają, krzycząc „Veto”. My – panowie szlachta i duchowieństwo, ręka w rękę z Rosją. Tradycję bowiem należy szanować. No i taka już nasza specyfika. Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl
Najpierw PiS obiecywało że zamkną tych z PO. Teraz ci z PO mówią że zamkną tych z PiS. Chętnych do zamykania jest więcej bo i Czarzasty obiecuje program cela+. A wszystko po to żeby pelikany miały teatr, który odwróci ich uwagę od tragicznego stanu Państwa. Wszyscy oni z tej samej gliny. Wszyscy oni po jednej Magdalence. Tam każdy na każdego teczki ma i w życiu żaden nie pójdzie siedzieć. Nie ważne z której strony.
29 11 2020 Fabryka wody z mózgu.
Zawodowi kłamcy i krętacze na państwowych posadach. Kiedy władza PiS się sypie, gdy rząd zaczyna się chwiać, a rządzący warczą na siebie nawzajem i skaczą sobie do gardeł, w ludziach dotychczas poniewieranych rośnie potrzeba rewanżu. Mówi się coraz głośniej o zasłużonej karze za zdemolowanie Polski i za kryminalne przekręty, ale tak naprawdę myśli się o zemście. Rosnącą popularnością cieszy się pomysł, by po przejęciu władzy jeszcze przez jakiś czas utrzymać bezprawne prawo. Ręczne sterowanie aparatem ścigania i wymiaru sprawiedliwości to jedyna szansa na odwet, bo przy zastosowaniu legalnych metod odpowiedzialni za demolowanie Polski mogą długo unikać kary, przeciągać procedury aż do umorzenia, albo po prostu zniknąć razem z nieuczciwie zgromadzonym majątkiem, zaszyć się w kraju, z którym nie mamy umowy o ekstradycję. Nie będzie łatwo otrząsnąć się z odwetowych myśli, ale przecież trzeba. Bo jeśli nie przywrócimy szybko rządów prawa, jeżeli nie zasypiemy rowu między zwaśnionymi elektoratami, jeśli nie dogadamy się z tymi, którzy wynieśli do władzy obecnie rządzących, to naszym próbom naprawy państwa długo towarzyszyć będzie złośliwy chichot emeryta Kaczyńskiego. Myśląc o przyszłości trzeba zatem ćwiczyć ruch wyciągania dłoni do zgody. Będzie to trudne, a wobec niektórych wręcz niemożliwe. Mam tu na myśli nie tylko powszechnie znanych przestępców kryminalnych i politycznych, zasłużonych w dziele demolowania państwa prawa, ale również, albo nawet przede wszystkim, schowanych za nimi osobników, zajmujących się demolowaniem polskich umysłów. Państwowa fabryka, produkująca na masową skalę wodę z mózgu, to dzisiaj poważna firma z filiami w TVP i w innych zawłaszczonych publikatorach. Dostarcza zatrutą amunicję przedstawicielom władz, prominentom i szeregowym wyznawcom ideologii kaczystowskiej, którzy wzorem propagandystów z PRL stanowią „pas transmisyjny partyjnych przekazów do mas ludowych”. Zatrudnia wybitnych specjalistów PR – najlepszych rzecz jasna spośród tych nielicznych, którzy nie wstydzą się pracować dla PiS. To ludzie zdemoralizowani, znieprawieni, cyniczni. Ich specjalnością jest gnojenie ludzi wybitnych, którzy stanowią zagrożenie dla PiS, więc i dla dostatniego bytu partyjnych funkcjonariuszy. A to wymyślą Tuskowi dziadka z Wehrmachtu, a to dolepią Adamowiczowi nieistniejące przekręty lokalowe, a to obarczą Trzaskowskiego odpowiedzialnością za zniszczenie rurociągu, w rzeczywistości spartaczonego za rządów Lecha Kaczyńskiego. Partyjna telewizja, masowo produkująca pomyje, oblała nimi już wielu samodzielnie myślących Polaków. Pisowska armia trolli nie cofnie się przed żadnym łgarstwem. W razie potrzeby wymyślą dowolne nieistniejące wydarzenie albo spreparują wypowiedź. Właśnie oskarżyli Katerinę Barley, wiceszefową Parlamentu Europejskiego, że w wywiadzie radiowym zagroziła nam „zagłodzeniem Polski”, choć w rzeczywistości mówiła tam o odcięciu korupcyjnych układów od unijnych pieniędzy – i to nawet nie w Polsce, ale na Węgrzech.
Warto przyjrzeć się motywacji i technologii produkcji kłamstw, oszczerstw oraz fałszywych faktów. Ich głównym celem jest zapewnienie sobie i mocodawcom bezkarności za dotychczasowe i przyszłe naruszenia prawa, za pauperyzację Polaków, za kompromitację Polski za granicą, za demolkę nauki, kultury i cywilizowanych obyczajów. Warunkiem bezpieczeństwa rządzących jest oczywiście zagwarantowanie sobie władzy na wieki wieków amen. W tym celu usuwać trzeba na bieżąco wszelkie przeszkody, których pełno na krętej drodze bezprawia. Tu właśnie potrzebni są fachowcy i trolle z partyjnego centrum propagandy. Kiedy przeszkadza opozycja – zalecają ją opluwać, ujawniać podsłuchane lub zmyślone „haki” i oskarżać o dowolne przestępstwa, o których wiadomo, że do sądu nie trafią, bo by się tam zarzuty nie utrzymały. Społeczne protesty pacyfikują obrzydliwymi pomówieniami i chamskimi obelgami, wobec których niecenzuralne hasła protestujących stają się dziecinnymi rymowankami. Jeśli przeszkodą jest rozbuchana pandemia, z którą dyletanci na odpowiedzialnych stanowiskach nie mogą sobie poradzić, spece od propagandy doradzają, jak ją uciszyć – jak manipulować testami, fałszować statystyki, budować propagandowe szpitale na pokaz i zalecają, by głośno protestować przeciw rzekomym fałszerstwom unijnej statystyki, z której wynika, że w Polsce jest obecnie największy w Europie odsetek zgonów na koronawirusa. Kiedy państwowa kasa zaczyna świecić pustkami, szkolą swoich w robieniu dobrej miny do złej gry,  doradzają, by utajnić newralgiczne dane, zalecają odejście od unijnej metodologii obliczeń, a także dostarczają paliwo ideologiczne rozmaitym niedouczonym prominentom, takim jak Patryk Jaki, który zabłysnął kwestią: – O naszej sile nie będzie stanowiła tylko ekonomia, ale przede wszystkim to, co mamy w sobie unikalnego, czyli wartości, zasady oraz tradycyjna definicja rodziny…
Jednak największą przeszkodą Kaczyńskiego w skompletowaniu pełni władzy jest Unia Europejska. I nie chodzi tylko o praworządność. Dodatkowy kłopot polega na tym, że formuła „ochrony funduszy unijnych przed sprzeniewierzeniem” to dla PiS dodatkowe i całkiem realne zagrożenie. Orban, wykorzystując konstytucyjną większość, utworzył ze swoich krewnych i kolesiów grupę właścicieli Węgier i sam uwłaszczył się na państwowym majątku. Ekipa Kaczyńskiego jeszcze nie ma takich sukcesów. I może już nie zdążyć, jeśli najsprawniejsi prokuratorzy Europy zainteresują się przekrętami z zakupem nieistniejących respiratorów, dostawami nieprzydatnych maseczek i nieskutecznych testów, a także bezprzetargowymi zleceniami, finansowymi tajnikami budowy propagandowych szpitali oraz wieloma przyszłymi kantami, których nasza wyobraźnie jeszcze nie ogarnia. Rządzący nie mają wątpliwości, że w Unii utrzymanie władzy PiS może się okazać niemożliwe.
Decyzję chyba już podjęto: idziemy z Unią na czołówkę, a jeśli Europa nie zostawi Polski PiS w spokoju, trzeba będzie Unię opuścić. Dla etatowych propagandystów „dobrej zmiany” to huk roboty. Bo przecież ponad 80 proc. Polaków nie chce wyjść z UE.  Rządowe trolle i mistrzowie czarnej propagandy nie załamują jednak rąk i już rozpoczęli serię zabiegów przygotowujących Polaków do opuszczenia europejskiej wspólnoty. Wyliczmy niektóre z nich:
1. Trzeba zagrać na patriotyzmie i umiłowaniu wolności ludzi emocjonalnie wzmożonych. Trzeba powiedzieć im tak: owszem, miliardy dotacji na pewno się przydadzą, ale powiedz Polaku, co wyżej cenisz: wolność i niepodległość ojczyzny czy brudne pieniądze, za które OBCY podporządkują nas i zniewolą tak, jak czynili to kiedyś okupanci ruscy i niemieccy?
2. Należy obudzić historyczne reminiscencje. Na antysemityzmie można się sparzyć, ale są przecież Niemcy. Niemcy to zawsze znakomite, nieśmiertelne, śmiertelne zagrożenie. A właśnie jest okazja, bo w Unii rządzi teraz niemiecka prezydencja.
3. Odwrócić uwagę. Na przykład mianować ministrem nauki i edukacji ostatniego człowieka, który powinien nim zostać. Na przykład wrzucić do szamba granat, polecając mgr Przyłębskiej, by zakazała aborcji. Na przykład zorganizować nagonkę na ludzi LGBT, przygotowując prominentom odpowiednio głupie, a więc nośne bonmoty – choćby takie jak „ideologia LGBT jest gorsza niż komunizm” – co zakomunikował prezydent Duda, zachwycony swoją bezkompromisową pryncypialnością. W odwracaniu uwagi narodu od spraw najważniejszych mistrzom fałszywego świadectwa dzielnie sekundują zaprzyjaźnieni przedstawiciele Kościoła, głosząc rozmaite opinie, w tym tak idiotyczne jak ta: pandemia to „kara boska za życie w grzechu: za homoseksualizm, za pary, które mieszkają razem bez ślubu i za tych, którzy mordują nienarodzone dzieci”…
4. Poszukać nowego wroga. Bo każda dyktatura potrzebuje śmiertelnego przeciwnika narodu, a prezes Kaczyński żyć nie potrafi bez wojny. Trwają przymiarki – czy nowym wrogiem będzie cała Unia, czy tylko Komisja Europejska, czy cały Zachód głosujący wbrew polskim interesom, żeby nas wycyckać, a może jednak tylko Niemcy?
W każdej z tych spraw fabryka propagandy PiS przygotowuje zestawy bujd na resorach, które rozsyła do swoich publikatorów, do prominentów krążących po mediach i dalej do „ciemnego ludu”. Wiele wskazuje, że długo to już nie potrwa. Co potem? Co robić z Adamem Bielanem, z Jackiem Kurskim i ich skompromitowanymi ekipami, ze szkodnikami, którym przyzwoity człowiek nie podaje ręki? Przecież do pierdla raczej nie trafią, bo za poglądy i przekonania polityczne nie tak łatwo skazać. Mają więc pozostać bezkarni, czy może jednak ciut nagiąć prawo i przypisać im np. zbrodnię świadomego dążenia do zmiany ustroju? Andrzej Karmiński
Źródło koduj24.pl
Dziś władza nie czuje nad sobą bata!!! Wykształciło to wśród sprawujących władzę poczucie bezkarności. Dlatego stali się zuchwali wręcz bezczelni. Zadufani w sobie w poczuciu wyższości nad innymi już nie kradną oni już grabią i to na wyścigi niczym wygłodniałe stado wilków z obowiązującym prawem buszu. Wszak kto pierwszy ten lepsze profity weźmie. Nastały złote czasy dla krętaczy i cwaniaków.
Pamiętam jak Bierut pojechał w futerku, a wrócił w kuferku. Pamiętam jak Gomułka z piedestału spadał, Pamiętam jak Gierka wykopali. Czy dane mi będzie zapamiętać jak Kaczyńskiego tak jak Mussoliniego lud ….....!?
Jaruzelskiego, Kiszczaka nie rozliczyli, to i tych nikt nie rozliczy, no chyba że zdarzy się kolejny Cud nad Wisłą!? Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinniśmy zajmować każde ze stanowisk w administracji, zarządzaniu a nie partyjniacy i ich rodziny. Nadszedł czas by kosy przekuć. Tylko takimi siłowymi metodami można uzyskać efekt, albo rząd wykonuje wolę Narodu, albo wywozi się go na taczkach, prosto za kratki. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy. 
25 11 2020 Pierwszy kadrowy.
Gdy nad Wisłą partia aktualnie rządząca powoli acz systematycznie pogrąża siebie i państwo w chaosie, Amerykanie w zdumieniu przyglądają się przedśmiertnym konwulsjom administracji Donalda Trumpa. I trzeba przyznać od razu, że choć determinacja by utrzymać się przy władzy jest u przywódców obu naszych pięknych krajów równie wielka, to jednak pan prezes ma łatwiej. Czemu? A, bo zaraz po wyborach zabrał się za to, co najważniejsze. Za kadry, mianowicie. Dlaczego to ważne? Bo, na przykład, w trakcie protestów z powodu brutalności policji, które niedawno wstrząsały Ameryką, pan prezydent zarządził, by gubernatorzy wezwali na pomoc wojsko i zaprowadzili porządek. A oni co? Nic. Nie posłuchali. Nie posłuchała również armia i nie stłumiła oporu protestujących. Została w koszarach. Przywódcy stanowi nie zgodzili się też delegować National Guards do Waszyngtonu, bo – ich zdaniem – byłoby to nieuzasadnione nadużycie władzy. No, naprawdę. Żeby jakiś gubernator recenzował poczynania pana prezydenta i odmawiał wykonania polecenia, powołując się na Konstytucję. Takie rzeczy, to tylko w Ameryce. Bo już w Polsce, to młodzież nie może, ot tak sobie wrzeszczeć na ulicach, a też posłowi Czarzastemu nie dozwala się kopać po kostkach policjantów ani redaktorkom polityki oślepiać fleszami służb specjalnych. To nie Nowy Jork, więc policjanci nie klękają przed byle posłem, pismakiem czy smarkaczem na ulicach, tylko walą pałą przez plecy i aresztują kogo popadnie. A jak będzie trzeba, to i wojsko grzecznie wyjedzie czołgami na ulice.
Że to pokojowe protesty, na dodatek sprowokowane przez bezmyślne decyzje władzy? I co z tego. Nie będą jakieś rozwydrzone babska wrzeszczeć prezesowi pod oknami! Bo przecież nie po to „dobra zmiana” weszła do koszar i na posterunki policji, żeby teraz każdy mógł robić na co mu Konstytucja pozwala. Ważne, na co pozwala pan prezes, i tylko to się liczy. A jakby coś, to już Trybunał pani magister Przyłębskiej, ten, co kiedyś nazywał się Konstytucyjny, uchwali przecież, bez zbędnej zwłoki, co tylko szef z Nowogrodzkiej podyktuje.
Tymczasem biedny prezydent Trump nie może polegać na nikim. Coś tam próbował majstrować przy Sądzie Najwyższym, ale reszty nie dał rady ruszyć, to teraz przegrywa wszystkie po kolei sprawy o fałszerstwa wyborcze. Mało tego, w trudnym momencie próby zdradziła go nawet jego ulubiona telewizja Fox News, w której banda niedouczonych redaktorów zdjęła go z anteny, wcześniej rozsiewając bezpodstawne plotki, jakoby przegrał z Joe Bidenem. Wyobrażacie sobie Państwo, że coś podobnego mogłoby się wydarzyć w TVP za prezesury Jacka Kurskiego? Nie wyobrażacie. Bo to absolutnie niemożliwe. Albo weźmy niejakiego Tuckera Carlsona. Tyle lat brał niemałą kasę na stanowisku szefa Homeland Security’s Cybersecurity and Infrastructure Agency, a teraz co? Zamiast twardo podtrzymać narrację aktualnego prezydenta o sfałszowaniu wyborów przez Demokratów, w dwie minuty podważył główną tezę obozu władzy oświadczeniem, że pojedynek Trumpa z Bidenem to była „najbezpieczniejsza elekcja w dziejach Ameryki”. I jeszcze dodał, że obóz władzy nie dostarczył żadnych dowodów na poparcie oskarżeń o domniemane przekręty. Zdrajca! No, naprawdę. Jakim cudem tacy ludzie pracowali na stanowiskach ważnych dla bezpieczeństwa prezydenta?
Akurat Tucker już pożałował tego, co powiedział, bo natychmiast po swoim oświadczeniu został przykładnie zwolniony. Ale mleko już się rozlało jak – nie przymierzając– farba spływająca po bokobrodach Rudy’ego Giulianiego podczas jego ostatniej konferencji prasowej. No ale forsując tezy o wyborczych fałszerstwach, po oświadczeniu Tuckera naprawdę trzeba się było mocno napocić…Albo doktor Fauci. Czego to on nie opowiadał o nieudolności prezydenta w walce z pandemią, podczas gdy wszyscy wyborcy Donalda Trumpa wiedzą doskonale, że wirus to ściema, bo go wcale nie ma.  Ameryka, natomiast, radzi sobie ze zwalczaniem wirtualnego wirusa najlepiej na świecie, jakby ktoś ośmielał się mieć wątpliwości. U nas to samo twierdził, do niedawna, były już minister zdrowia. I pewnie dalej by to czynił, gdyby – biedak – nie dał się złapać dwóm nadgorliwym Kaowcom – na nieudanych zakupach. Bo przecież nie stracił posady za to, co mówił. Wracając zaś do prezydenta Trumpa, to odwracają się od niego również ludzie z jego własnego obozu. Coraz głośniej słychać z ich strony nawoływania, by kończyć tę farsę i uznać zwycięstwo Bidena. I pomyśleć tylko, że Donald Trump dawał im wszystkim swoje osobiste poparcie, gdy sami startowali w wyborach do Kongresu i Senatu. No ale cóż. Tak właśnie kończą się zaniedbania na odcinku kadrowym. Bo to kadry – o czym doskonale wiedzą czynownicy „dobrej zmiany” – decydują o wszystkim. Było o tym uprzedzić w porę wielkiego przyjaciela naszej władzy, byłego już prezydenta Trumpa. Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl
Z forum: Jest jeszcze jedno niedoceniane podobieństwo między pisowcami a trampkiem. Otóż ten z USA przymierza się do opuszczenia Białego Domu jak Karczewski do wyprowadzki ze słynnej willi na Parkowej. Poziom zapału identycznie niski u obu. Ten nasz pisowiec to jeszcze nas na litość brał, ubolewał nad losem książek, że mu się w ciasnym mieszkaniu nie zmieszczą, że część będzie musiał oddać do przytułku pod Radomiem… Papieżowi to dobrze, raz wybrali i spokój do śmierci. 
23 11 2020 Krwawo w Sejmie.
W Sejmie Rzeczpospolitej pachnie krwią, choć jeszcze żywa krew się nie polała. Prezes wicepremier i tak dalej, Kaczyński zresztą, bluznął krwią na opozycję. Z szałem godnym pędzla malarza Władysława Podkowińskiego. Znacie ten obraz? Nie? To wygooglujcie sobie. Warto wyobrazić sobie prezesa Kaczyńskiego na tym rumaku, zamiast gołej kobiety, o słusznej budowie ciała. Czy ktoś, kto robi memy może ten pomysł podjąć? Mógłby to też narysować Henryk Sawka, swoją nieomylna kreską. O krwi prezes wołał już wcześniej, przy katastrofie smoleńskiej. Że to Putin z Tuskiem, a opozycja ma krew na rękach. Trzy osoby przeżyły, były trzy wybuchy itp. Komisja Antoniego zamachu nie wykryła, wrak stoi gdzie stał i mają pasztet! Czy wreszcie zostanie opublikowana ostatnia rozmowa bliźniaków? Już pewien sędzia ogłosił, że ją zna, ale jakoś nie chce się tą wiedzą z narodem podzielić. Ciekawe dlaczego? Pewnie mają nagranie Amerykanie i Niemcy, może też Rosjanie. Tak sądzę, bo nowy wspaniały świat, to świat totalnie nagrywany! To była dygresja, a teraz po dygresji. Prezes nie omieszkał dodać, że błyskawice na maskach opozycji to symbol SS. Szare szeregi taką błyskawicę też miały jako symbol walki i zagrożenia. Nowi usługowi „historycy” spod znaku koziej sempiterny wiedzą lepiej. Według wicepremiera do spraw demonstracji, gazowania kobiet i traktowania pałami, opozycja popierająca protesty kobiet ma ręce we krwi utytłane. Takoż i kobiety protestujące przeciwko odbieraniu im praw człowieka i zmuszaniu do rodzenia martwych płodów. Dlatego wysłano przeciw nim rycerzy z sił specjalnych, raczej nie z całkiem gwiezdnych wojen, choć ze świetlistymi pałami i gazem, żeby dać im nauczkę!
Na widok prezesa, czy generalnego ministra, nomen omen sprawiedliwości, opozycja powinna wstawać i krzyczeć: Blida! Blida! Blida! No ale jest jak jest, było minęło. Otóż nie. Krew Blidy była na kurtce policjantki, która zniknęła. Kurtka. Nikt nie pamięta? Szkoda! Kempa sycząca: Nikt niewinny nie popełnia samobójstwa, panoszy się w PE, a w swoich ukochanych mediach przytruwa, że nie potrzebujemy pieniędzy z UE. Jasne, sama je bierze, unijnym szmalem nie gardzi. Ględzi jak potłuczona, nie pozwala sobie przerwać, po kiego grzyba wolne media ja zapraszają? Jak nas z Unii wyprowadzą i wezmą za twarz to nikt już nie piśnie! -Weto albo śmierć! – krzyknęli żałobnicy od Ziobry w garniakach. Życie bez hajsu z Unii? To śmierć! Jasne, że nie oni umrą. Mają dostęp do leczenia, wielką kasę, władzę. Śmierć najbiedniejszych, najbardziej chorych zwisa im kalafiorem! Prezydent też zawołał, aż echo poszło: – Od Niemców pomoc? Wanda nie chciała Niemca to i my brać od nich nie będziemy. A nawet możemy im pomóc! A mówią to kurwa mać, w dniach w których jest najwięcej zgonów! Nie tylko u nas w kraju, w Europie! Na pogrzeb bliskich czeka się trzy tygodnie. Brakuje chłodni, pogrzeby odbywają się non stop! Ale co im tam, oni muszą walczyć między sobą, do krwi ostatniej, o swoją pieprzoną władzę. Oby się wykrwawili, niestety my obywatele na tym cierpimy.
O krwi dzieci, gwałconych przez księży a nawet biskupów, prawiczki prawicowe w tym sejmie mówić nie chcą. Jednak kościół jeszcze ma wpływ na wybory, dedukują. Ma? A może już nie ma? Pewien ksiądz na lekcji religii zapodał lekko przestraszonym oraz zdziwionym dzieciom, że „miesiączka to płacz niespełnionej macicy” – poeta jakiś czy co? Gumową kulą w płotek walnął. Jakże to tak? Dziewczynki 13 letnie, siedzące grzecznie w ławkach mają miesiączkę, to już pora je zapładniać? Koleś ma hopla na tym punkcie, jak to oni po tej prawej stronie, łbem o ścianę opierający się. O nauce masturbacji w żłobkach rozprawiają, chyba orgazm im się przy tym wytwarza, jak pedofilom przy reklamie pampersów. Pewien artysta rzeźbiarz skądinąd – nie wiem skąd, wyrzeźbił był trochę spóźniony pomnik JP2 stojącego w wielkiej kałuży krwi. Dzieło artysty, jak wiadomo, można odczytywać różnie. Zamiar był chyba taki, żeby pokazać cierpienie papieża z powodu krwawego żniwa aborcji czy czegoś w tym rodzaju. Teraz to może nabrało innego sensu. Ludzie, widzicie czym są meandry sztuki? Może chodzi o krzywdzonych seksualnie maluczkich, o których jak się powszechnie uważa, Dziwisz wiedział, a nie powiedział. Bawiliśmy się na podwórku w: „Siała baba mak, nie wiedziała jak, a dziad wiedział, nie powiedział, a to było tak!”.
Nie powiedział komu trzeba? Wiedział Święty czy nie wiedział? Krystyna Kofta
Źródło koduj24.pl
Kardynał Dziwisz pieniędzy nie przyjmował bo to była ofiara dla Boga!? Wiedział ale to była tajemnica spowiedzi!? Zatem jest bez grzechu!?
18 11 2020 Prawo Bronksu, czyli Zbigniew Ziobro i ferajna.
Każdemu zdarza się skomplementować czyjś nowy nabytek. Nie wszędzie jednak jest tak, że kiedy ktoś rzuci na ulicy : „podobają mi się twoje buty” (skóra, fura, komóra…) trzeba natychmiast „wyskakiwać” z najków czy oddawać klucze od samochodu. Takie rzeczy, to – jak dotąd – tylko na Bronksie.
Ale wygląda na to, że Prawo Bronksu, stanowiące, że rzecz pochwalona wchodzi – bez zbędnych dyskusji – w posiadanie chwalącego o ile tylko należy on do gangu, który aktualnie rządzi na dzielnicy, zacznie też działać nad Wisłą. Jeszcze chwila, będziemy tutaj mieli nasze Prawo Śródmieścia (od siedziby bossa przy Nowogrodzkiej). W mediach właśnie pojawiły się doniesienia o nowym pomyśle ministra Ziobry –konfiskacie prewencyjnej. Co to znaczy? W przełożeniu na język realiów –będzie można zająć komuś majątek firmowy i osobisty na podstawie zaledwie podejrzenia o możliwości popełnienia przez właściciela tegoż (majątku, znaczy) jakiegoś przestępstwa. W teorii to –w zasadzie – w porządku. Warto zabezpieczyć interesy skarbu państwa, przedsiębiorstw i osób fizycznych przed niewypłacalnością przeróżnych naciągaczy. Jak to działa w praktyce pokazał przykład przedsiębiorcy Leszka Czarneckiego i jego obrońcy, Romana Giertycha. Służby i prokuratura dostały – wszystko na to wskazuje – zlecenie postawienia zarzutów karnych obu panom, bo bankier nie chciał zatrudnić u siebie (płacąc po dziesięć milionów wynagrodzenia rocznie) „komisarza politycznego”, który miałby w jego prywatnym biznesie reprezentować interesy partii aktualnie rządzącej.
Mówiąc inaczej, Czarnecki nie zgodził się na „ochronę” tejże partii nad swoimi bankami i nie dał zarobić koledze tych, co aktualnie rządzą. A że mają oni akurat do dyspozycji prokuraturę i służby, to i paragraf na krnąbrnego biznesmena szybciutko się znalazł. I na jego mecenasa też. Głupio tylko wyszło, że tak pięknie przygotowane i stosownie oprawione medialnie przez telewizję polityczną aresztowanie adwokata tuż nad ranem, zakończone przyjazdem karetki pogotowia, ostatecznie poszło na zmarnowanie, bo sąd nie dopatrzył się w tej misternej akcji żadnych podstaw materialnych. No i mecenasa oraz przypadkowo zamkniętego wraz z nim biznesmena, Ryszarda Krauzego wypuścił. I jeszcze nie zgodził się na odebranie adwokatowi prawa do wykonywania zawodu, o co usilnie zabiegała prokuratura ministra Ziobry.
Na razie więc Prawo Śródmieścia, czyli przejęcie prywatnego banku za złotówkę, nie zadziałało. Ale spokojnie. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już wkrótce przyjaciele królika z Nowogrodzkiej będą się mościć we wszystkich niepaństwowych biznesach, które im się tylko spodobają. W waszych też. Ale autorów adaptacji obyczajów z Bronksu do nadwiślańskich realiów trzeba przecież zrozumieć. Muszą dać swoim zarobić, a wszystkie posady w spółkach skarbu państwa już dawno zajęte. Został tylko prywatny biznes, który wciąż zatrudnia kogo chce, a zwykle tak się jakoś składa, że nie chce u siebie państwa z PiS-u.
Tymczasem, gdzie ci wszyscy głodni gabinetów i pieniędzy młodzi ludzie mieliby się robić kariery od zera do milionera? No więc, trzeba prywaciarzom uświadomić, że wzbogacili się kosztem przyzwoitych obywateli, prawdziwych patriotów, których – z powodu wrodzonej poczciwości – ominęły korzyści z transformacji. To i przyszła pora się podzielić. Ot, taka mała reforma rolna, znaczy – biznesowa. Poza tym – cytując klasyka – wszelkie bogactwo jest z definicji podejrzane bo „ktoś, kto ma pieniądze, skądś je ma”. Ukradł, znaczy. Oszukał. Pogłębił lukę VAT-owską albo i cichaczem dwie wieże bez pozwolenia budował. I jeszcze za robotę nie zapłacił. Toteż każdemu można postawić jakieś zarzuty. I się stawia. O co w tym wszystkim chodziło, tak naprawdę? Otóż – okazuje się – o Prawo Śródmieścia. Żeby każdy, kiedy przyjdzie do niego delegacja od bossa z Nowogrodzkiej – bez gadania oddawał swoje Najki, znaczy – przyjmował do roboty, kogo partia wskaże, za pensję w milionach, którą podyktuje. Albo oddawał biznes za drobniaki. Bo jak nie, to skończy jak Leszek Czarnecki ze swoim mecenasem. Chyba, że Europa okaże się jednak konsekwentna i wymusi na partii aktualnie rządzącej praworządność i wolność do sądu. Bo inaczej, już wkrótce zapanuje u nas Prawo Bronksu. Znaczy – prawo ferajny ze Śródmieścia.
Źródło koduj24.pl
Oby tylko nie wprowadzili konfiskaty prewencyjnej z datą wsteczną, wtedy klękajcie narody!?
Dawnymi czasy podejrzanej o czary, wiązano kamień młyński u szyi, i wrzucano do rzeki, jak wypłynęła to ją zabijano bo to była czarownica, a jak utonęła, no to trudno zaszła mała pomyłka!?
Konfiskata prewencyjna oznacza ni mniej, ni więcej, że „majątek mogą stracić osoby, wobec których nie toczy się żadne postępowanie karne. Mało tego, aby zająć ich mienie, organy ścigania nie będą musiały udowodnić, że majątek pochodził z przestępstwa. W projekcie ministerstwa zapisano bowiem, że to sam obywatel ma udowodnić, że majątek zdobył w sposób legalny.” 
14 11 2020 Cenzorzy z Rockefeller Center, a jak to wygląda w Polsce?
Na naszych oczach kruszy się jeden z najczulej pielęgnowanych dotąd narodowych mitów. Mit o amerykańskiej wolności. Wszystko przed Demokratów, oczywiście. Najpierw –bagatela- sfałszowali wybory. Potem nielegalnie ogłosili zwycięzcą jednego z liderów QAnon (Joe Bidena, jakby ktoś dotąd nie wiedział). A teraz jeszcze zamykają usta legalnie urzędującemu prezydentowi, kompromitując nie tylko amerykańską demokrację, ale i osławioną, zaatlantycką wolność słowa. Bo cóż uczynili? Otóż zdjęli z anteny osobistą rzeczniczkę prezydenta, jak tylko próbowała ona poinformować naród o wyborczych fałszerstwach. To ostatnie, to zresztą nawet nie oni. Nie Demokraci, znaczy. Bo kto to zrobił? Nie uwierzycie. Usta Kayleigh McEnany zamknął na wizji nie żaden tam lewak z ABC czy libertyn z NBC, tylko sam Neil Cavuto, jeden z wiodących dziennikarzy stacji FOX News, nie bez racji uchodzącej za tubę propagandową taką amerykańską TVP) Donalda Trumpa.
Cavuto nie dość, że przerwał konferencję, to jeszcze dodał komentarz: „Ona oskarża drugą stronę o oszustwo i nielegalne głosowanie. Do tego potrzebne są mocne argumenty. Nie mogę tego dalej pokazywać z czystym sumieniem. Wrócimy do tej relacji tylko wtedy, jeśli przedstawi dowody”.
Już wcześniej, tuż po głosowaniu, taki sam numer wykręcili nowojorscy dziennikarze podczas konferencji samego Donalda Trumpa. Gdy ten ogłosił, że właśnie wygrał wybory z dużą przewagą, a tak poza tym, to głosowanie zostało sfałszowane, większość dużych stacji telewizyjnych po prostu…przerwała relację. Wtedy jeszcze FOX News wyłamała się z bojkotu i transmitowała konferencję do końca. Ale i tak uczyniła rzecz niebywałą. Wypowiedzi prezydenta towarzyszył bowiem komentarz dziennikarski sugerujący, że Donald Trump, ogłaszając wygraną i fałszerstwa zwyczajnie mija się z prawdą. Delikatnie rzecz ujmując. Że to nic takiego? No, to proszę zamknąć na chwilę oczy i wyobrazić sobie, że TVP robi relację w ogłoszenia kolejnej wersji „raportu smoleńskiego”, a jednocześnie w rogu ekranu redaktor Ziemiec przekonuje: „drodzy państwo, nie słuchajcie tych idiotyzmów o pancernych brzozach i wybuchach na skrzydle, bo to wszystko są pomysły wyssane z palca Antoniego Maciarewicza”.
Albo, na ekranie wicepremier Kaczyński z wielkim talentem aktorskim (ujawnionym już w dzieciństwie) wciela się rolę generała Jaruzelskiego, w imię swojej władzy wzywając naród do obrony świętej wiary , a tu nagle Danuta Holecka zdejmuje go z anteny, zwracając się do widzów – „sorry, ale pan prezes chyba już wie, że rząd nie radzi sobie z pandemią, toteż dąży do sprowokowania zamieszek i przerzucenia odpowiedzialności za kryzys w służbie zdrowia na strajkujących na ulicach …”
Lub, że trwa relacja z kolejnej konferencji pana premiera Morawieckiego przed Stadionem Narodowym, a dołem, na pasku, „leci” informacja, że owszem, lecznica już działa, ale przyjmuje tylko te najlżejsze przypadki, które inaczej nie kwalifikowałyby się do leczenia szpitalnego. Żadnych zapaleń płuc, wysokiej gorączki czy niewydolności oddechowej. A respiratory, owszem, są, ale głównie po to, żeby wszystko się zgadzało w statystykach. Bo raz, że niesprawne, a dwa – nawet gdyby działały, to i tak nie ma ich kto obsługiwać. Nie bez powodu na amerykańskich dziennikarzy posypały się więc gromy. Że cenzura. Że zamach na świętą wolność słowa. Że skandal (lub – odpowiednio – dramat) i upadek dziennikarstwa. Atakowani – naturalnie – zareagowali natychmiast, zasłaniając się niezdarnie prawem społeczeństwa do bezstronnej i wiarygodnej informacji, które – w założeniu – realizują media w imieniu swoich widzów i czytelników. No, że misja taka.
Serio? Czyli że co? Że zmyślać, dezinformować, ściemniać i łgać publicznie w imię zachowania władzy i dostępu do państwowej kasy już nie będzie wolno? Bo wyjdzie pismak i z marszu ogłosi dementi? Dane twarde poda? Zacytuje statystyki? Stan faktyczny przedstawi i władzę skompromituje wprost na wizji? Na tym miałaby polegać „wolność słowa”? No, naprawdę…Coś się tym Amerykanom wyraźnie pomyliło. Zaczęli gryźć prezydenta w język. W tej sytuacji Donald Trump będzie chyba musiał oddać władzę walkowerem. Bo już mu nawet cenzurują konto na Twitterze. Napisał – WYGRAŁEM TE WYBORY, Z DUŻĄ PRZEWAGĄ, a moderatorzy natychmiast dodali pod spodem komentarz na czerwono: „ deklaracja zwycięstwa ogłoszona w mediach społecznościowych nie rodzi konsekwencji prawnych”. Ręce opadają…Na szczęście nad Wisłą każdy, zwłaszcza jeśli przy władzy, ciągle może sobie mówić publicznie co mu tylko ślina na język przyniesie. I nikt nie waży się mu przerywać. Wolno snuć insynuacje. Wolno szkalować. Wolno oskarżać fałszywie i bez dowodów żadnych. A nawet wbrew logice i rozsądkowi też. Bo kto prezesowi (arcybiskupowi, ministrowi, rzecznikowi rządu) zabroni? Taka wolność, nieskrępowana ani szacunkiem dla faktów, ani przyzwoitością, ani choćby dobrym wychowaniem w Ameryce się – niestety – właśnie kończy. Takie rzeczy, to teraz już tylko w Polsce.
Źródło koduj24.pl 
13 11 2020 Ideał człowieka epoki PiS to antyideał.
Każda epoka miała swój ideał. Idealnego człowieka, który był esencją wyrażanych trendów, poglądów, nastawienia do świata i sztuki. Był sobie człowiek Renesansu, dla którego „nic co ludzkie nie było mu obce”, ideał Baroku czyli optymistyczny ziemianin, który pod wpływem wojen, głodu i śmierci stracił swój spokój i postawił na wiarę w życie po drugiej stronie tęczy. Człowiek Oświecenia stawiający na naukę, mówiący o równości ludzi, potrzebie edukacji, walce z zabobonem, możliwości zarządzania własnym losem. Mamy też Romantyka, który żył na granicy światów i jakże była mu bliska metafizyka. Marzyciel, fantasta, walczący nawet z wiatrakami, uczuciowy, oddany sztuce. Nie zapominajmy też o ideale Pozytywizmu, czyli miłośniku pracy u podstaw, organicyzmu i utylitaryzmu. Twardo stąpającym po ziemi, nieco z góry traktującym romantyków.
No i teraz mamy epokę, która, mam nadzieję, będzie trwała znacznie krócej, ale i tak pojawia się nowy ideał człowieka. Tym razem bardzo, ale to bardzo pisowski. Zacznijmy od tego „ideału” ulicznego. Ubrany w gacie z emblematami patriotycznymi, w tatuażach z symbolem Polski Walczącej, żołnierzami wyklętymi. Praca nie bardzo go interesuje, bo przecież nie może się rozmieniać na drobne, gdy dla wyższych celów jest stworzony. Gdy on oddany jest tylko Bogu, Honorowi i Ojczyźnie. Wygina śmiało ciało, pręży swe muskuły, poświęca sporo czasu na siłownię i tzw. ustawki, bo przecież musi być zwarty i gotowy, by walczyć o Polskę i nawet za nią lec.
Ma ogromne braki w nauce, ale tym się zupełnie nie przejmuje. Wystarczy, że jego idole coś tam wiedzą, coś mu wrzucą do głowy, więcej mu do szczęścia nie potrzeba. On ochoczo przyjmie każdy dogmat i będzie go bronił, bronił do ostatniej kropli krwi, najlepiej wroga, bo jego przecież jest zbyt cenna.
Życie dla niego to Polska i jej dobro, oczywiście w jego rozumieniu. To oczywiście katolik, bardziej katolicki od samego Boga, z ostrym zabarwieniem fanatyzmu. I ta właśnie fanatyczna wiara, i ten jego Bóg, po nocach szepcą mu do ucha, że trzeba walczyć ze zbyt samodzielnie myślącymi kobietami, wyimaginowanymi lewakami, którymi są ci wszyscy, nie kochający i nie dbający o Polskę tak jak on.
Z brzydkimi imigrantami, kochającymi inaczej, tymi, co zbyt śniadzi, zbyt żydowscy z wyglądu, zbyt niemieccy, zbyt rosyjscy i w ogóle nie pasujący do wizerunku prawdziwego Polaka.
Czas spędza na wiecznym oczekiwaniu …na akcję, w której błyśnie swoim prawdziwym patriotyzmem, przywali kilku wrogom, zdemoluje jakiś sklep, porzuca kamieniami w policję, zrobi ostrą zadymę. A co! Niech polaczkowie mniejszej wiary widzą, kto tu rządzi. Żeby lepiej mu szło w tej ciężkiej, patriotycznej robocie, chętnie wspomaga się tanimi procentami i innymi używkami, a potem sika pod pierwszym napotkanym drzewkiem, śmietnikiem czy na mur najbliższej kamienicy, bo mu zaworki nie wytrzymują. A że ludzie patrzą? A niech patrzą jak patriotycznym moczem oznacza swój teren. Tak więc lata do boju, lata na pielgrzymki, modli się wszędzie, gdzie to możliwe i jakże jest dopieszczony przez kapłanów, którzy też bardziej wierzą w siebie niż w tego Boga, któremu ponoć służą.
Obok „ideału ulicznego” mamy też ideał z tzw. górnej półki. To elegant ubrany w markowy garnitur, z maską wiecznej łagodności na twarzy, a w myślach przeliczający, jaka wypowiedź przyniesie mu korzyść, ile kasy da się na tych ulicznych, co to mówiąc delikatnie, należą do gatunku myślących inaczej, zarobić, jak długo dzięki nim da się utrzymać przy korycie. Ten ideał jest mistrzem pozorów. Pozoruje troskę o Polskę, pozoruje dogłębną wiedzę, pozoruje wysoki poziom intelektualny, choć tak naprawdę jest niedoróbkiem i w głowie ma tylko jedno. Władza! Władza! Władza!
To on właśnie karmi „ideał uliczny” papką, którą ci biorą za prawdę, jedyną i najważniejszą. To on bryluje w przestrzeni publicznej niosąc pod strzechy swoje kłamstwa i manipulacje. To on, wie, co powiedzieć, by nabrać maluczkich, a co ukryć głęboko. To on, stojąc w strugach deszczu, wmawia ludowi, że jest piękny, słoneczny dzień i wierzy, że ten lud w to wierzy, choć moknie jak cholera. No i ma rację…bo wierzy.
Biorąc te oba ideały do kupy, można powiedzieć jedno. Ideałem człowieka PiSlandii jest niedouczony kmiotek, który uważa siebie za mistrza intelektu. To człowiek zaprzeczający ponadczasowemu systemowi wartości, budujący własne pseudonaukowe teorie i prawdy. Zgodnie z zasadą, że „cel uświęca środki” zniszczy każdego, kto go nie wspiera i się stawia. To taka, nie całkiem formalna, armia katofanatyków, dla których patriotyzm jest pojęciem wyrwanym zupełnie z kontekstu, niezrozumiałym i dopasowanym do tego, co im się marzy. Ideał PiSlandii to człowiek nienawiści, przekrętów, pełen agresji, próbujący zmusić wszystkich do życia podług jego malutkiej wiedzy, wielkiego ego i chorych wizji. Prowadząc ku dekadencji, odpychający Przyszłość. Hm…chyba się pomyliłam. Każda epoka miała swój ideał człowieka, ale ideałem epoka PiS jest antyideał. Koszmarne…
Źródło koduj24.pl
„Stanowcze działania” czyli policja w odwrocie i ranni policjanci!? No a gdzie się zapodziały zakupione nowe armatki wodne i wozy bojowe!? Co szkoda było ich użyć by się nie pobrudziły!? Takich marszy z racami i złowrogimi okrzykami nie powinno być!? 
Dziś ONR może rozwijać w pełni swe sztandary wszak to Pierwsza Brygada Kadrowa Kaczyńskiego, jego ulubione diabełki maszerujące z hasłem na ustach my chcemy Boga. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykują, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. PiSowi się to podoba, PiS to karmi i się tym żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie.
06 11 2020 Trzeba wziąć na klatę Rzeczywistość, by spróbować zobaczyć Przyszłość.
Tym razem to nie jest artykuł „ku pokrzepieniu serc”. Tym razem bez nutki ironii i tendencją do prześmiewania, by poprawić nastrój i pozwolić uwierzyć, że „jakoś to będzie”. Tym razem trzeba wziąć głęboki oddech i zmierzyć się z rzeczywistością, bo terapia szokowa jest często niezbędna, by móc ruszyć do przodu. Z którejkolwiek by strony nie spojrzeć, jesteśmy w szambie i choćbyśmy nie wiem jak poddawali się mechanizmowi wyparcia, wiadomo już jedno. NIE WRÓCIMY DO CZASÓW SPRZED PIS I PANDEMII! Nie odbudujemy tamtej Polski, bo jej już po prostu nie ma i nie będzie.
Coraz bardziej pragniemy, by nasza polska rzeczywistość, zatrzymała się na chwilę, bo potrzebujemy oddechu, dystansu, odpoczynku Potrzebujemy odrobiny spokoju…
Rok 1989 i ta niesamowita euforia. Pierwsze wybory, choć kontraktowe, ale już nie peerelowskie. Rok 1990 Wałęsa prezydentem. Rok 1991 i wreszcie wybory w pełni wolne oraz demokratyczne. Rok 1999 wchodzimy do NATO. W 2003 roku podpisaliśmy Trakat Akcesyjny i w rok później staliśmy się członkiem Unii Europejskiej. Zachłyśnięci wolnością nawet nie zwróciliśmy uwagi na fakt, że wprowadzana w życie demokracja jest bardzo kulawa i pełna patologii. Nepotyzm, korupcja, tworzenie nowej elity politycznej stały się jej symbolami. Z jednej strony inwestycje, głównie dzięki kasie z UE, z drugiej zaś narastające nierówności społeczne, brak sensownych programów przeciwdziałania negatywnym skutkom transformacji, lekceważenie tych, którzy nie odnaleźli się w nowych realiach, podejmowanie działań, nie uwzględniając zupełnie realiów.
Lata 2007-2008 to szczyt kryzysu gospodarczego na rynkach finansowych i bankowych, z którego udało nam się wyjść w miarę suchą nogą, ale który utrwalił te negatywne zjawiska, tak widoczne w polskiej przestrzeni. Rok 2010 i katastrofa smoleńska, która co niektórym spadła jak dar z nieba. Pojawiła się szansa, by zagospodarować niezadowoloną z dotychczasowych dokonań władzy, część polskiego społeczeństwa. Zasiać to ziarenko zdrady narodowej, wrogów, wejść w ostry populizm, tak zmanipulować naród, by zrozumiał, że tylko PiS z prezesem Kaczyńskim jest wstanie przywrócić Polsce godność, honor, oprzeć dalsze polskie bytowanie na chrześcijaństwie, tym, w wersji Polskiej Instytucji Kościelnej. Kaczyński idealnie wykorzystał sytuację i ruszył po władzę, a wraz z nim ruszył ten nieszczęsny populizm, radykalizm postaw, nacjonalizm, archaiczny patriotyzm. Ludzie mu uwierzyli. Uwierzyli, że demokracja jako system jest w ostrym kryzysie i nie spełnia oczekiwań, więc trzeba ją zastąpić czymś nowym, nawet jeśli to zahacza o autorytaryzm. Przyszedł rok 2015 i PiS wygrał wybory zdobywając większość parlamentarną. Powtórka z rozrywki nastąpiła w 2019 roku. Do Sejmu dostała się też Konfederacja, ugrupowanie o charakterze ostro narodowym, pełna fobii i nienawiści człowieka do człowieka, wzorująca się na tych najczarniejszych kartach z historii.
Teraz mamy rok 2020 i jesteśmy w szambie. Mamy prezesa, żądnych władzy katotalibów, chaos, postępujące szaleństwo bezprawia. Mamy nieudolną władzę. Coraz bardziej tracimy poczucie bezpieczeństwa i podajemy się strachowi, bo najbliższa przyszłość to jeden wielki znak zapytania. Pod pretekstem walki z koronawirusem coraz mocniej ogranicza się nasze prawa obywatelskie, przy jednoczesnych działaniach obozu władzy, który idealnie wykorzystuje obecny stan do realizowania swoich podłych, antydemokratycznych celów. I mamy też pandemię, a jak pokazuje historia, to czas, gdy z człowieka wychodzi bezmyślność i intelektualne zubożenie. Strach powoduje, że ludzie uciekają się do jakiś pseudoteorii, głoszonych przez szarlatanów, udających ekspertów od tematu. Kościół wykorzystuje sytuację, przekonując, że tylko pod jego troskliwymi skrzydełkami, zaraza nie dopadnie do człowieka, więc módlmy się, wrzucajmy na tacę, stawiajmy krzyże i to nas uratuje. Zaczynają pośród nas krążyć głosiciele dziwnych prawd i zbierając wokół siebie wyznawców i wierząc w swoją dziejową misję ocalenia ludzkości. Chyba nic gorszego nie mogła nas spotkać, jak właśnie połączenia takiej władzy z taką pandemią.
Jest fatalnie. Dopóki elektorat PiS, i młodzi ludzie nie odczują na własnej skórze efektów „dobrej zmiany”, nie ruszą się. A przecież świetnie wiemy, również z historii, że władzę, która działa przeciwko swemu narodowi, może obalić tylko masowy bunt. Wyjście na ulice milionów niezadowolonych z różnych powodów, łączących się ponad różnice pokoleniowe, zawodowe, poglądowe, bytowe. Jak widać, na to musimy jeszcze poczekać, bo na razie mamy do czynienia tylko z protestami w konkretnej sprawie, po kilkanaście, kilkaset osób, a to niczego nie zmieni. Czy nadzieje pokładane w wielotysięczne protesty kobiet, okażą się słuszne? Czy starsze pokolenie pozwoli Młodym, by przejęli pałeczkę? Tego jeszcze nie wiemy…
Tak więc, pozostały nam właściwie tylko dwa wyjścia. Albo, narzekając sobie pod nosem na koszmar dzisiejszej Polski, sadowić się wygodnie w tym szambie, idąc na przeczekanie i licząc na cud albo… zbierać siły, nie poddawać się, trzymać pion mimo pandemii i kolejnych działań Zjednoczonej Prawicy, być zwartym i gotowym, by, gdy przyjdzie czas, nie odpuścić. Warto też wreszcie zrozumieć, że gdy przyjdzie ten czas, gdy tłumy pogonią to tałatajstwo, a koronawirus przestanie nam zagrażać, to i tak Polska nie będzie już nigdy taka jak wcześniej. Sama likwidacja osiągnięć „dobrej zmiany” nic nie da.Trzeba będzie zbudować Polskę od podstaw, z taką konstytucją i prawem, które nie pozostawi żadnych furtek na jego omijanie przez kolejnych miłośników autorytaryzmu i państwa wyznaniowego. Z taką władzą, która ma przygotowany dobry program, sensowny plan. Która udowodni nam, że można jej zaufać, nie bojąca się trudnych, mało popularnych wyzwań, ale jednocześnie będąca blisko obywateli, pozwalająca uwierzyć, że z jej wersją demokracji, warto ruszyć do przodu. Mało optymistyczny ten tekst, wiem, ale weźmy to na klatę. Szczególnie, gdy chcemy mieć w ogóle jakąś Przyszłość…Tamara Olszewska
Źródło koduj24.pl
Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą.WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią????
Praca na dwa etaty i kupa kredytów do spłaty tak żyje dziś zdecydowana większość Polaków mieszkających w Polsce. No a później zdziwienie że 30- 40- latek jest tak wyeksploatowany jak 70 letni Niemiec, Francuz czy biedny Grek. Zachłysnęliśmy się swobodą, możemy jeździć po Europie bez granic, w samochodach, które są własnością banków, mieszkać w domach obciążonych hipoteką...Przez to, że nie kradliśmy, nie przyjaźniliśmy się z ludźmi systemu i staraliśmy się być wszędzie i zawsze uczciwymi, jesteśmy tu gdzie jesteśmy i mamy, to, co mamy. 
04 11 2020 Boni nas obroni.... a Szumi nie rozumi.
Do dobrego tonu wśród protestujących należy niewiedza. Nie wiedzą  oni, kim jest Lempart, jakie są jej postulaty i po co? Do tego przyszło po tygodniu. Tak se chodzą sami nie wiedzą po co. Teraz jeszcze powołały tą Radę Konwulsacyjną złożoną z jakiś mumii, wykopalisk archeologicznych itp. Boniego wzięli. I Szumiego, czyli Szumlewicza. Szumlewicz jest znany z organicznej niezdolności do współpracy z kimkolwiek, co nie wróży dobrze przedsięwzięciu. Dodatkowo nie ma tam przedstawicielek prostytutek, w co wątpię jednak. Aktywistki się zaczęły tu burzyć. Może w szeregach protestu powstanie grupa tzw. wściekłych, które będą się drzeć "Boni wy******aj"?
Trochę jestem zirytowany bo nic ich nie jest w stanie nauczyć. Mieliśmy Nowoczesną, mieliśmy Wiosnę, mieliśmy Palikota. Ileż to razy? Powstaje nowy ruch, polityka bez polityków kufnia, gromadzi aktywistów, potem dochodzą stare pryki, które "moderują" głos oddolny. Część aktywistów się zniechęca i odchodzi, część się wywala i nic się nie zmienia. Hołownia jeszcze jest. Jak już powiedziałem narasta ferment, który może ugodzić  samozwańczą radę konsultacyjną. Lempart też może zostać ugodzona, jako samozwańczy lider. Kto ją wybrał? Jakby zakończyła się sukcesem to by jakoś trwała a tak to negatywne emocje, jakie wzbudziła obrócą się przeciwko niej. Dalej nie wiem czy ona nie zdaje sobie sprawy, czy udaje. Czasem myślę, ze nie można być tak głupim, a czasem to już nie wiem sam. I tak: Protest taki nie może trwać wiecznie, trzeba mieć plan jakiś zakończenia go, najlepiej porozumieniem z reżimem. Jak się powiedziało, że protest będzie trwał aż do obalenia rządu to trzeba trwać aż się obali,. Inaczej wygaśnięcie protestu jest niekwestionowanym tryumfem rządu, który nie musi robić już nic żeby być uważanym za zwycięzcę. 
Rząd ma też popleczników, którzy nie będą się biernie przyglądać jego obalaniu i przekalkulować trzeba, czy mamy dość zasobów aby się z nimi skutecznie skonfrontować. Julki i Oskarki dadzą radę? To skomplikowane zagadnienie. A Budka i Czarzasty? Czy dadzą się wygryźć bez walki i zgodzą na oddanie koryta Lempart? No nie. Czasem myślę, że Lempart nie ma takiej świadomości zupełnie i myślała, że pogoni Kaczora, którego dyktat utrwala. A czasem myślę, że cynicznie wykorzystuje gimbusiątka. (Uczeń wyjdzie z gimnazjum, ale gimnazjum z niego nie wyjdzie.) Co kto o tym sądzi niech napisze w komciu.
Żyjemy w czasach zaawansowanej sklerozy, dlatego przypominam tu o konkretnych działaniach takich, jak upublicznienie prywatnych danych czy to Kai Godek, czy prezes Przyłebskiej, czy szefa Straży Narodowej aby steroryzować ich tysiącami smsów, telefonow, gróźb, etc.  Kaja Godek opuściła swoje mieszkanie w obliczu dziczy. Dziewuchy Dziewuchom biegają po Berlinie z ulotkami o prezes Przyłębskiej. Jakiegoś boksera ujawnili, że niby popchnął dziennikarkę Wyborczej. Teraz on grozi pozwem na sto tysięcy każdemu z tych, co go ujawniali. I panikują. Dodatkowo mamy też sabaty urządzane pod domami kobiet, o czym pisałem. Generalnie jak widzę protesty nie są gotowe na nieuchronny odwet. Kwik, jaki wydała Lempart w momencie otrzymania niechcianej pizzy (moze była hawajska?) dowodzi, że żyje w odrealnionej rzeczywistości (eskapizm!) w której popierają ją miliardy przeciw garstce pisiorów. Niestety nie ma innej metody pokazania jej, czego się dopuszcza. Pizza nie wystarczy. Opozycja z lubością pokazuje tu swoje dysfunkcje intelektualne, nie rozumie, że jeśli ktoś się broni, albo kogoś czy kościoła to znaczy, że ktoś inny go atakuje. Pisiory się z tego śmieją otwarcie.
Ciekawe, czy zamach w Wiedniu wpłynął na uspokojenie nastrojów u nas? Bo koronawirus nie. O koronawirusie kiedy indziej. Sytuacja prawna jest zaś niejasna. Jest u nas podział na obrażenia do 7 dni i powyżej? Czy jest tak, że aby mówić o pobiciu to pobity nie może żadnych ruchów przeciw bijącym podjąć? Inaczej jest udział w bójce? I jeśli ktoś się sam nie bije, ale krzykiem zachęca do bitki to tak, jakby brał udział?
Okazało się, że ta wywrócona we Wrocławiu to była funkcjonariuszka Wyborczej, a nie przypadkowa demonstrantka. Antifa zaś ponoć przyładowała dziadkowi. Mamy obecnie schyłek, i tak w najgorszym razie apogeum byłoby 11 listopada, kiedy to Lempart z swoimi gimbonaziolkami musiałaby stanąć na przeciw Marszu Niepodległości. Nie jest ona w stanie tego uczynić więc tak czy siak do tego czasu musi imprezę wyciszyć. PiS zaś winien zlekceważyć ową Radę Konsultacyjną, która winna z kolei poprawnie zdefiniować swe kompetencje: skupić się winna na likwidacji skutków aktów wandalizmu protestujących, czyli zmywać napisy. I to ozorem w podskokach. Na pewno w tej radzie nie ma pracownic seksualnych? Z drugiej strony CEP Sylwia Spurek się nie dostała, walki o dojenie krów na razie nie będzie. Szumi będzie fikał i konfliktował się, reszta zaś dopilnuje, żeby nic przypadkiem nie zagroziło Platformie i Budce, SLD i Czarzastemu. Lempart może się starać o audiencję najwyżej u wójta Kocborowa. Załóżmy sobie własną radę i przedstawmy własne postulaty.
Niepokoi pewien brak kontroli Kaczora nad Policją, która momentami występowała po stronie chuliganów. Kandydatka na niedorzeczniczkę czy też Olgierd Rudak z Lege Artis tak półgębkiem żalą się, że Kaczor niedostatecznie porządku pilnuje. Otwarcie niech przyznają, że Policja powinna spałować protesty, zagazować i zapuszkować. Jakoś nie chcą. Podobnie Lempart otwarcie nie wyzna, że takich działań oczekuje. Teraz dwóch gołych wyszło  i to oznacza koniec.
Źródło: niepoprawni.pl
OSK coraz bardziej przypomina KOD, a Lempart nieprzypadkowo stoi na czele ponoć tego spontanicznego ruchu!? W jakim celu Boni były esbek dołączył do OSK, czyżby Lempart coś miała pod paznokciami!?
Boni on was nie obroni, tylko Kaczyńskiemu się pokłoni, to były agentem SB.
Przyłębska uciekła do Berlina bo myślał, że tam będzie miała spokój!? A tu taka niespodzianka!?
Nie wyszło z futerkami, dlaczego właśnie teraz dał aborcję Przyłębskiej z TK, przecież zdawał sobie sprawę jak to się skończy?Może Kaczyński nie ma ochoty już cierpieć, nie chce dłużej żyć, i pragnie Polskę w krwi utopić!? 
03 11 2020 Czy prezes oszalał?
Matko Boska, to się w głowie nie mieści, o co mu chodzi? Już zraził do nas, do zawsze mu wiernych i ślepo posłusznych, wszystkie grupy społeczne, a najbardziej kobiety, które dokonują właśnie przewrotu. – KOT MOŻE ZOSTAĆ, RESZTA WYPIERDALAĆ – krzyczą na stutysięcznych demonstracjach. Dlaczego właśnie teraz dał aborcję Julisi z TK? Dlaczego rusza tę sprawę? Mógł odczekać! Tak samo z rolnikami, przecież te norki rozjuszyły hodowców! No i pieprzone nominacje, ten Czarnek, który w mgnieniu oka doprowadził do wrzenia spokojne zwykle ciała uniwersyteckie. Rektorów, profesorów – słychać lament pisowski. Niedouki się rozpanoszyły za sprawą Kaczora. Od 30 lat, nigdy w żadnym rządzie nie było tylu nie nadających się do rządzenia państwem. Nie lubimy rządów, każdemu można coś zarzucić, jednak takiej arogancji, takich decyzji nie było nigdy. Niestety te rządy trafiły się akurat w najtrudniejszym czasie. Mamy Covid-19 i PiS, czyli podwójną zarazę. Dlaczego w tych ciężkich czasach Kaczyński dowala narodowi?
DLACZEGO, DLACZEGO? W powietrzu krąży to ponadpartyjne, można powiedzieć, narodowe pytanie: czy Kaczyński oszalał? On, ten genialny, „Wielki strateg naszych czasów” (jak pisano kiedyś o Józefie S.), podejmuje decyzje, które nie dość, że rozwalają kraj – to pisiorów funkcyjnych nie rusza – ale topi PiS w bagnie niekompetencji, ciągnie za sobą na dno. Doprowadzi w końcu do odebrania im władzy oraz kasy. Dlaczego on to robi!? – nie pojmują. Robi co chce, bo może, pozwalacie mu na to! Charyzma i kult jednostki, oto przyczyny. Za możliwość rządzenia, puszenia się, całej tej TERLECCZYZNY, odwracania się plecami do społeczeństwa! Chcieliście, to macie. Wkurwiliście kobiety i wielką część narodu. Sikaliście sobie spokojnie za ciężarówką, która nagle odjechała i obnażyła was.
DLACZEGO ON TO ROBI? Pamiętacie sprawę pilota, który sprowadził katastrofę na samolot z dwustoma pasażerami? Okazało się w wyniku śledztwa, że był w ciężkiej depresji i popełnił samobójstwo. Niestety nie sam. Pociągnął za sobą tylu ludzi! W psychologii bada się takie zjawisko. To SAMOBÓJSTWO ROZSZERZONE. Facet zabija żonę, dusi dzieci, a w końcu wiesza się na klamce, to na mniejszą skalę. Jeśli ktoś ma większe możliwości korzysta z nich. Z badań wynika, że utrata bliźniaka lub bliźniaczki to większa trauma niż śmierć rodzeństwa nie bliźniaczego. Często zdarza się, że bliźniaki chorują razem i razem umierają. Tak się tym razem nie stało. Stąd ogromne cierpienie prezesa. Jego poczucie winy, bo pewnie nakłaniał brata, żeby zabrał ze sobą „wszystkich, którzy się liczą”, żeby pokazać temu Tuskowi! Nie wiemy czy tak było, czy nie było. Gdyby leczył się, był pod ciągłą opieką psychoterapeutów, psychologów, być może nie doszło by do takich zniszczeń. Niestety, tego zabrakło. Zwyciężyła wściekłość, próba obarczenia winą wszystkich dookoła, stąd odrażające insynuacje o spisku Putina i Tuska, o zamachu. Stąd Macierewicz i jego komisja „parówkowo – puszkowa”. Nie sam prezes jest winien. To wasze, rządzących przyzwolenie na destrukcję, na demontaż wszystkich państwowych instytucji, na niszczenie autorytetów i wprowadzanie w to miejsce nowych, swoich. To doprowadziło do tego co mamy!
Może Kaczyński nie ma ochoty już cierpieć, nie chce dłużej żyć. Sondaże zaufania do niego i jego partii dołują, ludzie go nienawidzą, nie chcą. Nie ma wyników śledztwa smoleńskiego, czuje się zdradzony, osamotniony. Może myśli: Nie mam już sił, odejdę, ale nie sam, zabiorę was wszystkich ze sobą, rozpierdolę to państwo! Krystyna Kofta
Źródło koduj24.pl
Prezes w ramach dekomunizacji, w walce z korupcją, nepotyzmem obsadza najwyższe stanowiska w państwie najbardziej niebezpiecznymi i zdegenerowanymi typkami. Jak tak dalej pójdzie to Trynkiewicz zostanie Rzecznikiem Prawa Dziecka. No bo złodziej złodzieja nie okradnie, oszust oszusta nie oszuka, kłamczuch kłamczucha nie okłamie. Swój swego zawsze będzie bronił i nie jest ważne jakiego jest on koloru. Teraz już wiem dlaczego ci skazani za najcięższe przewinienia są tak dobrze chronieni ba żyją jak książęta. Na stare lata dopiero Kaczyński otworzył mi oczy.
No to mamy nowe TOP3 pisowskich idiotyzmów:
Sakiewicz: „Możemy sobie pozwolić na zadłużenie. Wpompujemy je w gospodarkę, w kieszenie ludzi.”
Sasin: „Możliwości budżetu są nieograniczone w ramach środków, którymi dysponujemy.”
Patkowski: Musieliśmy ponieść wysokie koszty pandemii, by nie ponosili ich Polacy 
30 10 2020 „Damscy bokserzy” Jarosława Kaczyńskiego.
Nie ma gorszego sortu faceta, jak ten, co siłą na kobietę uderza. W więzieniach „majteczkowi”, to ci, którzy najgorszego traktowania mogą się spodziewać. Mamy dziś pandemię z dużym przyrostem liczby zakażonych, ale mimo to PiS zdecydował się na poruszanie spraw o których wiemy, że zbulwersują Polaków, że protestów nie da się uniknąć. Jednak rządzący zdecydowali się na podjęcie tej sprawy… właśnie teraz w trakcie pandemii.
Sprawa odebrania rodzinie prawa o decydowaniu, czy chcą urodzić dziecko zdeformowane z poważnymi wadami prenatalnymi głównie zbulwersuje kobiety, młode kobiety i to one są głównie uczestniczkami protestów, niedomyślnym przypomnijmy protest czarnych parasolek. Przy okazji tych protestów, jak zazwyczaj pojawia się grupka „idiotów”, prowokatorów co napisami na kościołach niszczą, szpecą zabytki, co przerywają mszę. Nie ukrywajmy prawdy, są to idioci i podpuszczone przez nich dzieciaki. Jak z tym walczyć? To pokazał jeden mądry ksiądz. Nie agresją a wychowaniem. Ogłosił iż zna sprawców i jeżeli oni przyjdą, podejmą się prac społecznych, między innymi prac nad usunięciem tego co uczynili, to on uzna, że niczego nie było. Rolą osób starszych jest wychowywania, nie karanie. Osoby te się zgłosiły, a tym, że chcą usunąć skutki tego postępowania udowodniły iż zrozumiały nieprawidłowość swojego postępowania. Ksiądz słowa dotrzymał, tak budzi się zaufanie do mądrości Kościoła. Przecież do tego dążymy w wychowaniu, czyż nie?
Co jednak robi Jarosław Kaczyński? Swym wystąpieniem wzywa do siłowej obrony budynków, przeciwstawienia się agresji agresją. To oznacza rozlew krwi. Co to budzi wiemy po przypadku pewnego pracownika ABW, co swoim samochodem wjechał w grupę młodych kobiet, dwie z nich turbując. A hańbą dla „kasty Ziobro” fakt iż jak donosi prasa, sprawa skończy się mandatem, choć każdy kierowca wie, że potrącenie człowieka kończy się zwykle dla kierowcy co najmniej odebraniem uprawnień do prowadzenia pojazdów. Kto zgłasza się na te apel Kaczyńskiego? Wystarczy popatrzeć na prawicowe portale, to „kibice” klubów piłkarskich, to organizacje paramilitarne, nie wyliczając więcej… młodzi faceci. Czyli kto? Młodzi faceci co na wezwanie Jarosława Kaczyńskiego gotowi są zostać „damskimi bokserami”? Bo z kim będą walczyć? Właśnie z młodymi kobietami, które powinny być ich dziewczynami, przyszłymi matkami ich potomków.
Dziś rząd zamyka cmentarze, wzywa do pozostawania w domach. Ale jest tylko jedna metoda ostudzenia nastrojów, zmniejszenia możliwości zarażania się zarówno między protestującymi kobietami jak i tymi, co chcą zasłużyć na „order damskiego boksera imienia Jarosława Kaczyńskiego”. Ogłosić, że sprawę odpuszczamy, może kiedyś w przyszłości wrócimy, gdy będzie na to odpowiedniejszy czas. Tak jak odpuszczono w sprawach „zwierząt futerkowych”. Politycy odpowiadają za kraj, odpowiadają za zdrowie Polaków, inaczej to na ich ręce spłyną krwią tych, którzy umrą i to nie dlatego, że uczestniczyli w manifestacjach, śmierć z powodu koronowirusa wśród młodych to wyjątki, ale ich rodziców, dziadków z którymi mieszkają. Panie Kaczyński, czas obudzić się, czas wrócić do rzeczywistości, nie potrzeba nam tęgoszyich, pustogłowych „damskich bokserów”, co gotowi na młode dziewczyny ruszyć z kijem, czy też nożem (co miało już miejsce). Potrzeba nam polityków mądrych co w czasie pandemii będą studzili nastroje, co pozwolą nam spokojnie przejść trudny czas, czas gdy musimy sobie odmówić różnych przyjemności, choćby odwiedzenia zmarłych rodziców, poćwiczenia na siłowni ze znajomymi czy też pójścia do restauracji na miły obiad ze znajomymi.
Źródło: niepoprawni.pl
Ali Baba wysłał rozbójników by protesty spacyfikowały, jeszcze nie strzelali, ale wkrótce może to się zdarzyć, chyba że Kaczyński „padnie”. Tylko patrzeć jak do protestów dołączą prowokatorzy, i polecą szyby wystawowe, kamienie w stronę policji, wojska, zapłoną samochody....., a wtedy będzie już za późno na miłe gesty z oby stron, poleje się krew, o czym od lat marzy Kaczyński!?
Z archiwum 09 10 2020: Jak Gowin zaprzecza, to znaczy że zamkną cmentarze, zrobili to na Wielkanoc, to i zrobią to teraz!? No chyba że kontrowersyjne ustawy Kaczyńskiego zostaną zatwierdzone!? Pozamykają cmentarze, by dygnitarze z PiS- u mogli w spokoju odwiedzić groby!? No bo ich ból jest lepszy niż Twój.
Morawiecki twierdzi, że epidemia jest pod kontrolą, czyli co celowo zwiększa się ilość zakażeń, by zamknąć cmentarze na Wszystkich Świętych, „No bo ich ból jest lepszy niż twój” !? 
29 10 2020 Brzydkie słowo na „w”.
Mój komentarz do sytuacji? Najlepiej odda to cytat z Tadeusza Kantora: „ s********y p********e!” Te gwiazdki, to ze względu na profesora Bralczyka. Właśnie zgłosił zastrzeżenia estetyczne do niektórych haseł Strajku Kobiet. Ale estetycznie już było. Teraz chodzi o to, żeby było skutecznie. Że zaś skuteczność jest – między innymi – pochodną komunikacji, to najwyższa pora zacząć mówić tak, by druga strona była w stanie zrozumieć. Stąd to proste, wyraziste , męski i dosadne, gorszące dla uszu przedpisowskich elit „w*********ć!”. Ale spokojnie. Adresatów te słowa nie powinny urazić. To tylko cytaty z ich słownika wyrazów potocznych, w którym „spieprzaj dziadu” sąsiaduje z „mordami zdradzieckimi” , „zbokami” i – pardon my French – „lewackimi kurwami”.
Pora już też najwyższa skończyć z udawaniem, że w środku pandemii najważniejsza jest dla władzy ochrona „życia nienarodzonego” i skazywanie kobiet na tortury. Seriously? Nawet „ciemny lud” już tego raczej nie kupi. Choćby dlatego, że nawet z „życiem narodzonym” nie bardzo rządowi wychodzi. Bo zaraz zabraknie łóżek covidowych, a personelu medycznego i szczepionek na grypę brakuje od dawna (och, walcząc o stołki zapomnieli zamówić…). W efekcie już całkiem dawno poczęte życie kończy się coraz częściej w karetkach stojących w kolejce do szpitali. Motywacje ataku na „kompromis aborcyjny” , jakie by zresztą nie były, w obliczu katastrofy w służbie zdrowia i zagrożenia życia obywateli i tak są nikczemne. Tym bardziej, że w ciągu minionych lat władza miała tysiąc możliwości by pochylić się z troską nad „ochroną nienarodzonych”. Szczególnie na miejscu byłoby to podczas strajku rodziców dzieci niepełnosprawnych. No ale rządzącym ich protest przeszkadzał wówczas z tych samych powodów, dla których razi ich teraz słowo na „w”. estetycznych, mianowicie. Chore dzieci w Sejmie zasłonięto wtedy, na polecenie wrażliwej władzy, wielkimi ekranami. Bo tak przykre robiły wrażenie, że aż trudno było na nie patrzeć…
A, no i pieniędzy na pomoc dla nich też się wtedy nie dało znaleźć, bo „budżet nie jest z gumy” przecież. Hipokryzja tych wszystkich „obrońców życia” wyższa jest, niż Himalaje. A też cynizm, bo przecież wiadomo, że za akcją w TK stoi czysta polityczna kalkulacja. Ktoś ( chyba wiadomo, kto) uznał, że to się akurat teraz opłaci. Bo może „przykryje” spektakularną nieudolność formacji rządzącej w obliczu pandemii? A pozamykani w domach ludzie nie będą protestować? Jakieś protesty były – zapewne – wkalkulowane w ten scenariusz, bo mogą teraz stanowić uzasadnienie dla wzrostu zachorowań. Wszystkiemu winne będą zdemoralizowane, otumanione lewactwem babska, które „rozniosły zarazę”. W głowach im się od tego równouprawnienia całkiem poprzewracało. A wszystko przez feminazizm i ideologię gender! Tak będą mówić, i już mówią, gadające głowy z TVP. Ale czy ktoś im jeszcze wierzy? Naprawdę? Przecież nawet urzędowi „obrońcy życia” nie biorą raczej tych swoich deklaracji o „prawach nienarodzonych” na poważnie. Szkoły powszechne w Polsce nigdy nie były aż tak złe, żeby ich nie nauczyć choćby podstaw biologii. Bo gdzie, w takim razie, jest ustawa o pięćsetplusie za okazaniem testu ciążowego? Gdzie alimenty na poczęte dziecięta? Gdzie pesele dla przyszłych noworodków? Jest tylko „trumienkowe”…Polityków formacji władzy należy tylko podziwiać za zdolności aktorskie, no ale to przecież ci sami ludzie, którzy mówili już o „wygranej walce z pandemią” czy „zerowym deficycie budżetowym”. Też patrząc nam prosto w oczy.
Pewnie sobie wykalkulowali, że im się to opłaci. Politycznie, a również, być może, finansowo. A to dlatego, że – jak raportuje właśnie Open Democracy – tylko w tym roku organizacje powołane do systemowego ograniczania reprodukcyjnych praw kobiet wydały na ten cel 270 mln dolarów. „Obrona nienarodzonych” to bowiem duża, wpływowa agenda, której centrum mieści się w Stanach Zjednoczonych, a jeden z przywódców pozostaje blisko Donalda Trumpa. Donald również jest zresztą ostatnio „za życiem”, choć prywatnie mało się z nim liczy, o czym dobitnie świadczy ponad dwieście tysięcy ofiar pandemii w USA. Ale, podobnie jak większość naszych „obrońców nienarodzonych”, uznał, że warto poudawać. Zdobył dzięki temu poparcie religijnych amerykańskich fundamentalistów, którym musiał teraz zapłacić stanowiskiem dla Amy Coney Barrett, wczoraj (w poniedziałek) upchniętej kolanem, przy ogólnokrajowych protestach, w amerykańskim Sądzie Najwyższym. Pani sędzia to osoba wychowana w jednej z licznych tutaj hermetycznych społeczności chrześcijańskich purytan, których celem jest – mówiąc ogólnie – nowe średniowiecze. Marzy im się przeniesienie Gileadu z literatury i ekranu do miast i miasteczek Ameryki. To z tych środowiskach czerpią swoje inspiracje i finansują działania nasi lokalni „obrońcy życia”. Niezależnie jednak od konkretnych motywów, cała ta pandemiczna akcja z „obroną życia” przed marionetkowym TK to – tak, czy inaczej – popis bezprzykładnego cynizmu, zimnej, politycznej kalkulacji i pozbawionej granic hipokryzji. W tej sytuacji tym, dla których perspektywa prawnego przymusu wydawania na świat niezdolnych do życia zarodków płodów to „najlepsza możliwa wiadomość” można powiedzieć już tylko jedno: „W********ć”!
Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl
Kaczyński ma problem, abdykuje, lub krew się poleje!? Wojsko już jest na ulicach, wkrótce pojawią się czołgi by bronić najwyższych chrześcijańskich wartości Kaczyńskiego, rozjeżdżając protestujących, w imię bożej miłości!? Na mojego nosa za zaostrzenie ustawy aborcyjnej stoi kard, Dziwisz!? Tylko on tak potrafi nas skłócić, udowodnił to Wawelem dla Lecha!? 
Z forum: Czy Wy też uważacie, że to koniec PiS-u? Czy też uważacie, że Polską nie może rządzić obłąkaniec, totalny świr? Jeżeli tak, to wołajcie razem ze wszystkimi: W……………………..ć!!! ***** ***!!! 
26 10 2020 Aborcja a "prawa boskie".
„Prawactwo”, to schorzenie które eliminuje empatię, szuka prostych rozwiązań, jeśli nie myślisz jak oni, to cię „diabeł opętał”, nie masz prawa do własnej oceny, masz myśleć tak jak dotknięty tymże schorzeniem. Proste jak budowa cepa, czyż nie? Oni wiedzą, że Bóg chce to co oni, jakieś prywatne korepetycje u „Boga” mają czy co? Nie wiem, czy się to leczy, ale na pewno logiczne argumenty do nich nie trafiają. Spróbujmy argumentami „boskimi”, choć spróbujmy przemycić kilka prostych zasad logiki.
Bóg nie decyduje o każdym z nas, Bóg nie stoi nad łóżkiem każdej pary, co za chwilę spłodzi potomka. Bóg stworzył zasady, które w świecie nauki nazwiemy „prawami przyrody” i nie nagina swoich praw dla „danej owieczki”. Prawa boskie działają globalnie a nie indywidualnie, nawet jeśli byśmy to chcieli. Bo czy ojcu, matce trójki dzieci, którzy zginęli w wypadku powiesz, że Bóg tak chciał wam uczynić? Chciał waszej rozpaczy? Dobry Bóg tego chciał…?
Bóg stworzył zasady, w tym zasadę „doboru naturalnego”. Są organizmy, co tworzą tysiące, setki tysięcy potomków, jak choćby komary, w nadziei, że kilku z nich spełni wszystkie warunki niezbędne dla rozrodu i to właśnie ci, co najlepiej się w danym środowisku sprawdzili wydadzą kolejne setki tysięcy potomków by znów nieliczni, najlepsi kolejne pokolenie stworzyli. Najlepsi płodzą potomków, gorsi giną, albo stają się pokarmem dla innych stworzeń bożych, jak drapieżniki, ale przecież też i bakterii.
Jeśli w afrykańskim stepie antylopa wyda potomstwo, które w określonym czasie nie będzie w stanie podążyć za stadem, w bezpiecznym „łonie stada” się uchronić i przeżyć do czasu, gdy będzie na tyle silne, by samemu się obronić, to matka podąży za stadem, gdyż jej życie jest dla przetrwania gatunki ważniejsze niż tego nieudanego potomka. Ona w następnym cyklu może urodzi lepszego potomka, potomka, który wniesie wartość dodatnią do genomu tego gatunku. Sprawdzi się, poprzez przetrwanie i spłodzenie swoich potomków. Takie są prawa przyrody, a więc dla wierzących „wola Boga”. Tylko najlepsi przekazują swe geny kolejnym pokoleniom, by kolejne pokolenia były lepiej dostosowane do warunków w jakich żyją, przekażą swym potomkom cechy, które w konsekwencji pozwolą przetrwać gatunkowi. Ci co żyją w obszarach zimnych będą mieli duże nosy, będące w stanie ogrzać powietrze dostarczane do płuc, zaś ci, co żyją w obszarach silnego promieniowania słonecznego będą mieli czarne poskręcane włosy, bo tylko takie najlepiej chronią mózg przed wysoką temperaturą i silnym promieniowaniem słońca.
Prawem Boskim jest „aborcja”? Nie aborcja, bo tatuś z mamusią oglądali zachód słońca i po kilku tygodniach mamusia stwierdziła, że tego wieczoru nie tylko „słonko zaszło”. Bo tym należy powiedzieć, było wtedy wypić szklankę wody…, zimnej wody… zamiast. Okres początkowy jest jakby to w języku technicznym ująć „okresem prototypu”, który albo będzie wspaniałym, albo do niczego. Niesie nadzieje, ale nikt nie wie czy je spełni. Stąd „Bóg”, prawami natury stworzyły jakże popularny mechanizm zwany „poronieniem”. Jak podaje portal medonet, średnio jedna na sześć potwierdzonych ciąż kończy się naturalnym poronieniem w ciągu 12 pierwszych tygodni jej trwania. Tak więc nieudane z wielu przyczyn leżących po stronie płodu, ale również stronie organizmu matki ulega samoistnej aborcji. I jeśli ktoś interesuje się medycyną to wie, że proces oczyszczenia po samoistnym poronieniu, śmierci prenatalnej płodu nie różni się od procesu aborcji dla płodu w tym samym wieku.
Człowiek dzięki swej inteligencji potrafił usunąć zagrożenie że niepełnosprawny potomek stanie się źródłem pożywienia dla drapieżników, jak to się ma w dzikiej przyrodzie dla wszelkiego potomstwa, również tego, które umiera po kilku minutach/ godzinach samodzielnego życia. Złamaliśmy drugie „prawo boskie”, potrafimy pozwolić żyć tym, którzy nie są w stanie samodzielnie egzystować. Przez całe życie wymagają by inny człowiek opiekę nad nim sprawował, bo bez tej opieki wcześniej czy później żyć nie będzie mógł. Ratując życie jednego poświęcamy życie drugiego... tego co będzie do ostatnich swych dni opiekować się ułomnym. I stawiamy pytanie, co będzie z tym, co sam egzystować nie potrafi gdy jego opiekuna nie stanie? „Obrońcy życia” chcą decydować o życiu potencjalnego opiekuna nie dając mu prawa decyzji, czy swe życie chce temu poświęcić?
Prawa boskie są proste. Nie potrafisz sam żyć, umierasz a twoje ciało pozwala przeżyć potomstwu innych stworzeń bożych. Prawa ludzkie stają się bardziej skomplikowane,  tyle, czy prowadzą one do pierwszego prawa Boskiego, doskonalenia obiektu stworzenia? Czy jest prawo zabraniające dwóm osobom posiadającym ewidentne wady genetyczne do spłodzenia potomka? Nie. To by uderzało przecież w nasze prawa ludzkie, a co więcej, przecież byłoby to „nieludzkie”. Co więcej, przecież w pierwszym pokoleniu mogą wychować bardzo wartościowe dziecko. Ile to jest opowieści, że dziecko opiekuje się dwoma niepełnosprawnymi rodzicami, niepełnosprawnymi od czasów, gdy jego jeszcze na świecie nie było? Ale znamy prawa Mendla, cechy dziecka odziedziczane są po dziadkach albo pradziadkach. Ileż to było w Ameryce Płd. przypadków gdy biała matka rodziła białemu ojcu czarne dziecko i nie dlatego, że była mężowi niewierna, a dlatego, że jej babka/prababka zapałała miłością do czarnego niewolnika, co na plantacji pracował. Proszę nie szukać tu rasistowskich odniesień, nie chcę szukać odniesień, do królewskiej dynastii Wielkiej Brytanii, bo księżnę Dianę bardzo szanuję.
Oczywiście, świat nie jest zerojedynkowy, znajdziemy przykłady gdzie z punktu widzenia medycyny lekarz może wskazać rodzicom iż powinni przemyśleć sprawę aborcji. Posłużę się tu dwoma skrajnymi przypadkami. Ludwiga van Beethowena, będącego jakby koronnym przykładem przeciwników aborcji, choć wtedy badań prenatalnych jeszcze nie było a tylko stan zdrowia rodziców wskazywał iż dzieci mieć nie powinni i wspaniałego tenora Andrei Bocelliego, którego matka mimo wskazań lekarzy zdecydowała się urodzić. Uwielbiam śpiew Bocelliego, zaś fakt iż jest niewidomym w niczym mu nie przeszkadza cieszyć ludzi swym talentem. Jednak osoba ta jest wspaniałym przykładem na to iż mieliśmy dobre prawo będące dorobkiem kompromisu między Polakami o różnych poglądach, to które teraz usiłuje się zmienić. Bo w przypadku wad płodu to rodzina powinna decydować, zaś postęp medycyny i badań prenatalnych z każdym rokiem daje coraz bardziej wiarygodne wyniki. To rodzina poniesie wszelkie konsekwencje wychowania takiego dziecka, zarówno sukces jak i porażkę, więc niech ona decyduje.
Jeśli chcesz decydować za rodzinę, to uczestnicz w tym do końca, również z kosztami finansowymi. Jeśli politycy, Kościół chce decydować za rodziców to winni w pełni pokryć koszty utrzymania takiego niepełnosprawnego do końca jego dni. Czy nie jest to uczciwe? A wiemy, jak dziś rządzący odnosili się do protestu niepełnosprawnych w sejmie. Moralność obrońców… urodź bo my tak chcemy, a potem bujaj się z tym sam szanowny rodzicu. Dlatego w mojej opinii póki sprawy ekonomiczne nie zostaną rozwiązane, sprawy rehabilitacji, leczenia, dodatkowych środków jakie zdrowy człowiek nie potrzebuje, pensja pozwalająca godnie żyć opiekunowi i osobie niepełnosprawnej, decyzja winna pozostać w gestii rodziny i nikomu z butami wchodzić w to nie wolno.
Źródło: niepoprawni.pl
25 10 2020 Ciemnogród rządzi. – czyli dlaczego gorliwy katolik Kaczyński otwiera bramy piekła.
Na długo zapadną w pamięć obrazki z dnia, kiedy Polska stała się ciemnogrodem. Bezradne kobiety płaczące pod gmachem Trybunału Konstytucyjnego i chichocząca obok Kaja Godek, podrzucana w górę przez zachwyconych fundamentalistów. Radosne oświadczenie abp Gądeckiego, który jeszcze w 1993 roku był zdania, że głosowanie za ówczesnym projektem kompromisu aborcyjnego „jest dla katolika godziwe”, a obowiązująca do wczoraj ustawa była dla niego  „krokiem w dobrą stronę”. Peany pod adresem ludzi udających sędziów TK, w wykonaniu byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz, która na głowie staje, by znów zasłużyć na życzliwość prezesa i powrócić na szczyty władzy. Niewidzący wzrok i lodowaty głos Lidii Sankowskiej-Grabczuk z Prawicy Rzeczpospolitej, która próbowała przekonać widzów TVN24, że zakaz aborcji to wielkie zwycięstwo kobiet. Cyniczna reakcja posła Bosaka, który na pytanie co się stanie ze zdeformowanym dzieckiem, które zmuszono do przyjścia na świat, odpowiedział: – Umrze. Zapamiętane zostaną też obrazy nieprzebranych tłumów zdesperowanych obywatelek stających naprzeciw gęstych kordonów policji wyposażonej jak ZOMO, strzegącej katedr, siedzib biskupów i domu Kaczyńskiego.
Stało się. Polska trafiła do średniowiecznego ciemnogrodu. W sprawie aborcji najbardziej konserwatywne kraje na świecie: Iran i Arabia Saudyjska są teraz bardziej od nas liberalne. Trudno o większą kompromitację w oczach świata, zdumionego nie tylko samym pseudowyrokiem nibytrybunału, ale też sposobem wprowadzenia tego bezprawnego prawa do prawnego obiegu. Na rympał, znienacka, w środku pandemii, wbrew opinii zdecydowanej większości Polaków. Bez głowy, bez sensu, bezrozumnie. Aborcja jest bez wątpienia złem. Małym czy ogromnym, nie ma znaczenia, ze złem trzeba walczyć. Ale czy można z nim wygrać likwidując same tylko objawy zjawiska? To tak jakby władza zamknęła dla ruchu autostradę, ponieważ zdarzyły się na niej wypadki. To tak jakby TK unieważnił COVID, zabraniając stosowania termometrów oraz wszelkiej diagnostycznej aparatury i nakazując wypisanie wszystkich pacjentów do domu. Epidemia ma się skończyć i już. Aborcji zwanej bezczelnie „eugeniczą” od dziś ma nie być i już. Rzecz jednak w tym, że choć nie ma być, to będzie na pewno. Bo z wiarygodnych, wieloletnich i zakrojonych na szeroką skalę badań WHO wynika, że nie ma zauważalnych relacji między zaostrzaniem prawa aborcyjnego, a zmniejszaniem się liczby przeprowadzanych zabiegów. To fakt nieznany tylko tym spośród rządzących, którzy czytają jedynie propagandowe przekazy dnia.
Nie trzeba wybitnego fachowca, by wskazać naprawdę skuteczne i sprawdzone sposoby przeciwdziałania aborcji. Wystarczy chwilę pomyśleć. W latach 1990-94 wykonano na świecie 50,5 mln aborcji. W obecnej pięciolatce liczba ta niewiele przekracza 30 mln. Najbardziej znacząco zmalała liczba tych zabiegów w rozwiniętych krajach Europy. Dlaczego? To po pierwsze skutek rzetelnej edukacji młodzieży, począwszy od szkoły podstawowej, prowadzonej przez lekarzy, psychologów i fachowców z wyspecjalizowanych organizacji pozarządowych. Po drugie, to skutek upowszechniania ogólnodostępnych środków antykoncepcyjnych, tanich lub refundowanych. I po trzecie, ograniczenie liczby aborcji wynika też z rozwoju diagnostyki i medycyny prenatalnej, która leczy coraz więcej dzieci przed urodzeniem. Żadna z tych trzech głównych metod nie jest do przyjęcia przez rządzącą mniejszość, ideologów ukształtowanych przez fundamentalistyczny, narodowy odłam polskiego Kościoła katolickiego. Przeciwnie – zdaniem dostojników cywilnych i kościelnych jakakolwiek nauka o cielesności, a już broń Boże o seksualności człowieka musi mieć umowne imprimatur Kościoła, a jeśli już, to najlepiej będzie, gdy takie zajęcia poprowadzą katecheci. Co do zakazu lub co najmniej ograniczenia dostępu do antykoncepcji , może się okazać, że będzie to kolejne żądanie współpracujących z rządem hierarchów KK, zaraz po wprowadzeniu całkowitego zakazu aborcji. A w sprawie badań prenatalnych już dziś wiadomo, że wraz z ograniczeniem aborcji możemy się z nimi pożegnać,  natomiast medycynę prenatalną pewnie już niedługo wykreśli się ze spisu specjalizacji lekarskich.
Żadnej z cywilizowanych i jedynie skutecznych metod zapobiegania aborcji nie zaakceptuje Ordo Iuris, organizacja zdelegalizowana w swoim mateczniku – Brazylii, a rozpychająca się na wyżynach władzy w Polsce i skupiająca delegatów Pana Boga na Polskę, o których dobry Bóg nawet nie słyszał, bo długo by grzmiało. Ta organizacja, w wielu krajach nazywana sektą, pretenduje do tytułu Moralnego Wzorca RP i zapowiada publicznie, że nie spocznie, dopóki nie zmusi władz do całkowitego zakazu przerywania ciąży. Sprawdzonych metod ograniczenia aborcji nie zaakceptuje również człowiek, który swojej towarzysko odkrytej kucharce polecił wyjąć ze spiżarni donos posłów PiS i upichcić z niego wyrok.  Dlaczego to zrobił? Może miał nadzieję, że „wyrok” atrapy TK odwróci uwagę obywateli od zaniedbań, zaniechań, partactwa i przekrętów towarzyszących żałosnym próbom opanowania przez rząd epidemii COVID. Może uznał, że jest to okazja, by spłacić wyborczy dług wspierającym go fundamentalistom Kościoła. Być może przyczyną wojny Kaczyńskiego z kobietami jest też jego naturalna awersja do nich. A kto wie, czy nie umyślił sobie również, że przepisem otwierającym piekło kobiet osłoni znacznie ważniejszą dla niego ustawę o obronie zwierzątek?
Nie wiem, które z tych motywów są trafione. Może wszystkie naraz. Łatwiej odpowiedzieć na pytanie: dlaczego właśnie teraz?  Czemu akurat w szczycie groźnej pandemii, gdy ludzie wręcz walczą o przetrwanie? To proste: prezesowi wydawało się, że podczas obowiązującego zakazu zgromadzeń kobiety nie powtórzą wielkiego protestu czarnych parasolek, przed którym musiał kiedyś ugiąć kolana. Kaczyński liczył też, że zwyczajny ludzki strach, naturalna obawa przed zakażeniem w tłumie, powstrzyma kobiety przed udziałem w masowych protestach. Przeliczył się. Ocenił odwagę kobiet według własnych kryteriów wylęknionego człowieka zawsze wietrzącego spiski, otoczonego tłumem ochroniarzy, pierzchającego w popłochu na wieść, że do jego domu, chronionego przez setki uzbrojonych policjantów, zbliżają się rozeźlone kobiety.  Również fakt, że nie nakazał przepchnąć ustawy zakazującej aborcji przez parlament, że polecił podległym sędziom TK przeciąć wstęgę otwierającą piekło kobiet, dowodzi miałkości i tchórzostwa człowieka małego formatu, który zamarzył sobie zostać Jarosławem Wielkim.
Kaczyński, dla którego historia Polski nie jest procesem rozwoju gospodarki, nauki i kultury, tylko pasmem krwawych wojen, przegranych powstań i narodowych katastrof, poszedł na wojnę z kobietami wcale nie dlatego, że aborcję zdeformowanych płodów uważa za zło.  W sytuacji, gdy chwieje się jego władza, gdy we własnej partii odzywają się głosy sprzeciwu, kiedy poparcie dla jego partii słabnie, a stan gospodarki uniemożliwia kupowanie nowych głosów, Kaczyński zafundował Polkom i Polakom wojnę, by zewrzeć szeregi wokół nowej idei „obrony najsłabszych dzieci przed mordercami”. Uznał, że „ideologia LGBT” trochę się już przejadła i czas rozwinąć nowe sztandary. Nie ma świadomości, że te sztandary szybko się wyłopotają.
Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
No to Kaczyński ma problem, abdykuje, lub krew się poleje!?
„Donald matole, Twój rząd obalą kibole” śpiewali stadionowi patrioci i tak się stało. Teraz można zaśpiewać: „Jarek niestety Twój rząd obalą kobiety”. Nie sadzicie że samosądy byłyby bardzo ożywcze dla demokracji!?
Aborcja na telefon!? Im bardziej zakazana tym droższa, i o to chodzi!? 
24 10 2020( z archiwum) „Katoliccy” talibowie wracają!
Prawo do aborcji stanowi, że macierzyństwo jest sprawą kobiety, a nie władzy. Piszę katoliccy w cudzysłowie, bo moja wiedza o tej religii jest zupełnie inna niż to, co reprezentuje Ordo Iuris, jego poplecznicy i nasza obecna władza, która co prawda chodzi do Kościoła i modli się nieustannie, mając wszelako chrześcijańskie nakazy i wartości w głębokiej pogardzie. Są różne sposoby niszczenia społeczeństwa: można odebrać mu instytucje demokratyczne, można nabijać się z Konstytucji, można stłumić zdrowy rozsądek propagandą, zakrzyczeć fakty kłamstwami, można narzucić autorytarną władzę, wykorzystując stan kataklizmu, można – co właśnie się dzieje – pod przykrywką społecznej pomocy („Tarcza antykryzysowa”) wprowadzać totalitarne metody zarządzania. Najbardziej trwałym jednak sposobem ubezwłasnowolnienia społeczeństwa jest sprowadzenie połowy jego członków do stanu poddaństwa. To właśnie ma na celu projektowane przez Ordo Iuris (trudno powiedzieć, czy organizacja ta jest przybudówką władzy, czy też władza jest przybudówką tej światowej organizacji?) całkowity zakaz aborcji, edukacji seksualnej i – zapewne – zapłodnienia in vitro.
Ubezwłasnowolnić kobiety, uczynić je istotami infantylnymi, niezdolnymi do podejmowania decyzji o własnym macierzyństwie, odciąć od wiedzy o fizjologii, by były łatwiej dostępnymi obiektami seksualnymi – oto najlepszy gwarant panowania w społeczeństwie patriarchalnego fundamentalizmu. Niech rodzą, niech wychowują, niech sprzątają, niech służą…Wydawać by się mogło, że prawo do aborcji ma charakter dość marginalny. Kobiety z reguły pragną mieć dzieci i rzadko która stoi w sytuacji dramatycznego wyboru; czasem jednak mieć ich nie chcą, nie mogą lub są zbyt odpowiedzialne, by mieć kolejne. Antykoncepcja zawiodła lub była niedostępna, mąż był pijany i użył siły, ktoś nas wykorzystał i porzucił; wiele jest przypadków, których konsekwencją nie może być wymuszone rodzicielstwo. Aborcja jest ostateczną możliwością, mało kto z niej korzysta, ale posiadanie do niej prawa daje poczucie autonomii. Trochę tak jak z wolnością opinii czy przemieszczania się: nie zawsze ich potrzebujemy (mało kto ma ważne opinie do wygłoszenia lub przemożną wolę ciągłego podróżowania), ale posiadanie tych praw daje nam poczucie autonomii i niezależności oraz tego, że władza ma ograniczony zasięg działania.
Prawo do aborcji stanowi, że macierzyństwo jest sprawą kobiety, a nie władzy. Dlatego prawo to jest wszędzie w cywilizowanym świecie traktowane jako prawo człowieka. We Francji, Belgii, Anglii uchwalili je konserwatyści, godząc się z faktem, że kobieta też jest człowiekiem. Dla naszej władzy to nie jest fakt, tylko nieuzasadnione marzenie lewaków i feministek. Lepiej się rządzi, gdy połowa społeczeństwa nie ma pełnych praw i jest w sytuacji zależności. Obowiązkiem kobiet jest rodzić, bo władza potrzebuje ludzi do pracy i mięsa armatniego (wtedy, gdy Kaczyński zacznie walczyć z Europą o „niepodległość”). Dlatego, gdy autorytarna władza się umacnia, wykorzystując sytuację, jaka dziś powstała na skutek epidemii, jej wolą jest ubezwłasnowolnienie kobiet. To nie margines autorytarnych projektów, to ich centrum. I nie ma to nic wspólnego z religią, z wiarą ani z troską o kogokolwiek. Konia z rzędem temu, kto wierzy, że na przykład Kaczyńskiego interesuje los embrionów – jego interesuje rozrodczość. A kobiety mimo 500 plus nie chcą rodzić. Trzeba więc je przymusić siłą, przy pomocy Ordo Iuris i Kościoła, a przede wszystkim specjalnych ustaw. Będzie jak w Rumunii za czasów komunizmu lub za czasów Vichy we Francji, Hitlera w Niemczech i Stalina w Rosji. Idziemy, pod każdym niemal względem w kierunku przeciwnym niż cywilizowany świat. Katoliccy talibowie już kilka razy próbowali doprowadzić do ubezwłasnowolnienia kobiet, które miało miejsce w reżymach totalitarnych. Dotąd im się nie udało. Teraz wracają i mają pełnię możliwości.
Magdalena Środa. Źródło koduj24.pl
- Walczmy o to, żeby kobiety nie musiały poddawać się zabiegowi aborcji, uczmy, tłumaczmy, ale nie zabraniajmy ustawą zwłaszcza w takim kształcie, bo to i tak nic nie da, każda kobieta, która będzie zdecydowana, żeby usunąć dziecko, to i tak to zrobi. Walczmy o dzieci tych, kobiet, które nie chcą tego robić a są zmuszane, przez rodzinę czy sytuację życiową. Walczmy przede wszystkim edukacją i pomocą, a nie prawem, które i tak w tej sytuacji jest nieudolne.
- Aborcja w Polsce. Nawet na telefon i w domu. Ile kosztuje? Znalezienie w Polsce lekarza, który od ręki dokona aborcji, nie jest trudne wystarczy poszukać w internecie. Mechaniczne usunięcie ciąży z możliwością dojazdu do domu kosztuje 2,5 tys. złotych. Coś mnie się wydaje że to zaostrzenie aborcji ma nie służyć obronie życia poczętego ale zapewnić olbrzymi zastrzyk gotówki mafii w białych kitlach. 
18 10 2020 Zbrodnia przeciwko ludności.
Wygląda na to, że obywatele sami, bez udziału skompromitowanej władzy, muszą wygrać wojnę z COVID. COVID 19, długo nie niepokojony przez rządzących, zebrał siły i rzucił się do zmasowanego ataku. Idzie mu łatwo, bo planów obrony wciąż nie ma, pas fortyfikacji dziurawy, amunicji zaczyna brakować, uzbrojenie tandetne, obsługa nieprzyuczona, a cywilne dowództwo lekceważy rady zaprawionych w bojach generałów i miota się w popłochu wysyłając walczącym oddziałom sprzeczne rozkazy. Nic dziwnego, że z każdym dniem przybywa ofiar głupoty, ignorancji i lenistwa rządzących, bardziej zainteresowanych wojenką z opozycją i utarczkami we własnych szeregach niż prawdziwą walką o przetrwanie. Nie ma chyba wielkiej przesady nazywając takie działania rządu zbrodnią przeciwko ludności.
Spore spustoszenia czyni bezładna polityka informacyjna rządu, który dostarcza licznych dowodów, że lekceważy epidemię i sam nie przywiązuje wagi do własnych zaleceń.  Przybywa ludzi, którzy w wojnę z wirusem nie wierzą i nie uwierzą aż do śmierci. Przybywa obrońców wolności, którym nikt nie wytłumaczył, że owszem, wolno im umrzeć, ale nie wolno zabijać innych. Ideologiczne i narodowo-patriotyczne imprezy wygrywają z zakazami zgromadzeń. Nasza rodzima „wojna kulturowa” wydaje się ważniejsza od prawdziwej wojny na śmierć i życie, toczonej na całym świecie. Patryk Jaki organizuje wielką konferencję na Stadionie Narodowym na temat gender, lewicowych ideologii i „projektu nowego człowieka”. W czerwonej strefie Krakowa szykowany jest jubileuszowy odpust, a także wystawy i prelekcje związane z setną rocznicą urodzin Jana Pawła II. Kibicujący władzy abp Jędraszewski zwołuje do kościołów tłumy wiernych za pomocą wezwania pożyczonego od JP II: „Nie lękajcie się!”, wyjaśniając przy okazji swoim fanom, że pandemia to „kara boska za życie w grzechu: za homoseksualizm, za pary, które mieszkają razem bez ślubu, i za tych, którzy mordują nienarodzone dzieci”. W czasie, gdy dzisiejszy przygnębiający rekord zakażeń następnego dnia okazuje się miłym wspomnieniem, podczas gdy zatrważająco rośnie liczba zgonów, TVPiS informuje o… rekordach wyzdrowień. Nie słychać tam o wstrzymywaniu planowych operacji, ani o peregrynacjach chorych odsyłanych od szpitala do szpitala, ani o kolejkach ambulansów z duszącymi się pacjentami, oczekującymi na wolne łóżko covidowe, ani o wadach zakupionego przez ministerstwo sprzętu i wyposażenia, ani o niedoborach respiratorów nieprzystosowanych do naszych instalacji, ani nawet o niedoborach kadry medycznej.  W rządowej bańce informacyjnej królują teraz atrakcyjne wieści o zbrodniach mecenasa Giertycha, o pomyślnych konsultacjach w sprawie prezesowej „piątki dla zwierząt”, a także o „współczesnej Targowicy” – czyli o opozycji, która jeździ po Europie i donosi na Polskę, wskutek czego unijni lewacy usiłują odebrać nam pieniądze, które Polsce „się po prostu należą”.
To zagrożenie boli rządzących najbardziej. Bo od biedy można ukryć okoliczności rozdania, roztrwonienia i rozkradzenia wielu miliardów z budżetu, ale nie da się długo utrzymać w tajemnicy faktu, że kasa państwowa jest pusta. Dramatycznie brakuje pieniędzy na walkę z pandemią i jej społecznymi skutkami. Ale nie tylko. Rządzących nurtują sprawy ważniejsze: poparcie dla PiS wyraźnie siada (wg ostatnich badań zmniejszyło się o 5 proc.), a przekupić wyborców nie ma już czym. Jedyny ratunek to pieniądze z Brukseli. Ale przecież nie kosztem wycofania się z „reformy sądownictwa”! Kłopot w tym, że nominaci Kaczyńskiego traktują reprezentantów cywilizowanych krajów europejskich tak jak krajowych przeciwników politycznych. Wydaje im się, że z Unią wygrać można na bezczelnego, łgarstwem, pustą obietnicą albo biorąc ją „na huki”. Puszą się więc historycznymi przewagami, nadymają poczuciem narodowej godności, wygrażają i straszą vetem. Europosłowie PiS prześcigają się w inwektywach pod adresem władz Unii. Patryk Jaki najpierw obsobaczył te władze oskarżając je o dwulicowość, obłudę, zakłamanie i hipokryzję, a niedługo potem buńczucznie oświadczył, że łaski bez, bo „O naszej sile nie będzie stanowiła tylko ekonomia, ale przede wszystkim to, co mamy w sobie unikalnego… czyli wartości, zasady oraz tradycyjna definicja rodziny”. Po usunięciu z MSZ dosłownie wszystkich dyplomatów i przeniesieniu zadań tego ministerstwa na Nowogrodzką, polska polityka zagraniczna zachowuje się jak pijany słoń w składzie porcelany.
Wiarygodność naszego kraju sięgnęła już dna. Państwo ogłaszające się praworządnym, rzekomy europejski lider walki z przestępczością i korupcją, gorący zwolennik międzynarodowej integracji organów ścigania – odmówił właśnie przystąpienia do nowo tworzonej Prokuratury Europejskiej.  Dlaczego? Przecież nie dlatego, że do nowej struktury nie przystąpiły też Węgry. Raczej dlatego, że międzynarodowa prokuratura zajmować się ma przede wszystkim przestępstwami korupcyjnymi. Można więc sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby najsprawniejsi prokuratorzy Europy (a tacy zostaną delegowani do nowej unijnej instytucji) zainteresowali się, kto z polskich prominentów skorzystał na zakupie respiratorów za podwójną cenę, dlaczego oszust, który wziął ogromne pieniądze i nie dostarczył sprzętu ani nie zwrócił kasy, nie trafił jeszcze do więzienia, kto i za ile podpisał krańcowo niekorzystny kontrakt z handlarzem bronią zamiast z producentem sprzętu medycznego, kto i dlaczego kupił równie drogie co badziewne chińskie testy udające koreańskie… i tak dalej i dalej. A nie daj Bóg, europejscy prokuratorzy mogliby też zapytać, co się stało z pieniędzmi wręczonymi Kaczyńskiemu przez austriackiego biznesmena.
Tymczasem wojna z COVID przybiera na sile i eskaluje. Tej wojny nie wygrają skorumpowani prominenci ani partacze wyniesieni na stanowiska w imię ideowego lub fizycznego pokrewieństwa. Nie wygrają jej cynicy, skoncentrowani na własnym interesie i osobistym tylko bezpieczeństwie, ani zdemoralizowani politycy, zmieniający decyzje zgodnie z aktualną wolą większości, pozbawionej dostępu do rzetelnej wiedzy i informacji bieżącej. Ten rząd wojny z COVID może nie wygrać. Wygląda więc na to, że do walki stanąć powinni w samoobronie sami obywatele.
Może potrzebne jest pospolite ruszenie autorytetów medycznych, którzy głośniej i dobitniej przekazywać będą ludziom wiedzę o zachowaniu wirusa i człowieka podczas epidemii i nie zawahają się, by głosić krytyczne uwagi dotyczące zachowań i decyzji rządzących. Może przydałoby się pospolite ruszenie przyzwoitych i nieustępliwych dziennikarzy, którzy uważniej będą patrzeć rządzącym na ręce i zechcą donośniej nagłaśniać ich błędy, bardziej nieugięcie wytykać przekręty. Może potrzeba dziś ludzi odważnych, którzy liczniej i bardziej zdecydowanie reagować będą na beztroskę współobywateli przekonanych, że epidemia ich nie dotyczy. Wydaje się to niezbędne w sytuacji, gdy właściciele Polski niezbornym i często spóźnionym działaniem zrzucają swoje zadania na barki samorządów, organizacji społecznych i obywateli. Są przy tym mistrzami świata w unikaniu odpowiedzialności za błędy, zaniechania i przekręty. Odpowiedzialnymi za rozwój pandemii są więc Chińczycy, którzy COVID wymyślili, Niemcy, którzy wirusa do nas przywlekli, Platforma, która zupełnie nie przygotowała kraju na pandemię, samorządowcy, którzy nie zadbali o wolne łóżka w szpitalach, lekarze, którym nie chce się leczyć, nauczyciele, którzy nie dbają, by dzieci nie zarażały się nawzajem, oraz pacjenci, którzy jeżdżą przepełnionymi tramwajami, pracują w otoczeniu licznych współpracowników i nie troszczą się sami o siebie.
Wygląda na to, że obywatele sami, bez udziału skompromitowanej władzy, muszą wygrać wojnę z COVID. Jeśli to się uda, to możliwe, że automatycznie wygramy też drugą wojnę – o kraj mądrze rządzony i bezpieczny, o taką ojczyznę, gdzie prawda to prawda, wolność to wolność, gdzie prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość w wersji Prawa i Sprawiedliwości zostanie zdelegalizowana razem z tą partią. Andrzej Karmiński
Źródło koduj24.pl
16 10 2020 Polska Instytucja Kościelna kiepskim pasterzem na czas pandemii.
Tkwimy w pandemii po uszy już ósmy miesiąc. O tym, jak obóz rządzący radzi sobie z koronawirusem, jaką skuteczną strategię opracował, jak bujał nas i mamił, jak narzucając nam reżim sanitarny pokazywał jednocześnie, że sam ma go gdzieś, napisano już wiele. Tak myślę sobie, że szkoda mi czasu i brak chęci, by znowu ten temat wałkować. Jednak jest w Polsce instytucja, która dla wielu moich krajan stanowi najwyższy autorytet i co by nie powiedziała, to bardziej święte od przeciętnego Świętego. To Polska Instytucja Kościelna. Czym jest ona dzisiaj dla umęczonego zarazą ludu? Czy zdała egzamin, stała się wsparciem, oparciem? Czy uniosła ten krzyż w postaci koronawirusa i moralnej odpowiedzialności za swoje polskie owieczki?
Trzeba przyznać, że PIK potrzebował nieco więcej czasu, by dotarło do niego, że ta pandemia to nie jakiś wymysł. Zapierał się rękami i nogami przed wprowadzeniem jakichkolwiek ograniczeń. Nieustraszony arcybiskup Dzięga wołał do wiernych, by nie lękali się „sięgać z wiarą po wodę święconą”. Boi się jej bowiem diabeł, zaś duszpasterze dbają, by była zawsze świeża i odnawiana przynajmniej raz w tygodniu. W razie potrzeby, woda w kropielnicach jest wymieniana dosłownie każdego dnia”. No dzięki ci Panie, że tak dbasz o nas i zmieniasz nam wodę święconą raz w tygodniu, a czasem i codziennie. Jak w banku, przy zachowaniu takiej higieny, żaden koronawirus nas nie złapie. Ten sam Dzięga głosił, by nie bać się dotychczasowej formuły przyjmowania św. komunii na kolanach i do ust, bo przecież „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów”. Inne orły w sutannach nie ukrywały, że co tam maseczki, co tam żele antybakteryjne, modlitwa tylko się liczy, bo tylko ona uchroni przed zarazą. Przekonywali, że najbezpieczniejszym miejscem jest kościół, bo Bóg i Matka Boska czuwają i nie pozwolą, by swoim stało się cos złego. Z takimi opiekunami koronawirus nie ma szans. W nowej, koronawirusowej rzeczywistości, odnalazł się i taki geniusz, który od razu wiedział, czemu paskuda nas zaatakowała. To „kara boska za życie w grzechu: za homoseksualizm, za pary, które mieszkają razem bez ślubu i za tych, którzy „mordują nienarodzone dzieci”. Serio???? Nie zapominajmy też o książce, jaką promuje Radio Maryja na swej stronie w Chicago. To „Fałszywa pandemia”, której przesłanie zamyka się w słowach „Nie ma epidemii ani pandemii koronawirusa. Ani w Polsce, ani w żadnym innym kraju”. Nie zapominajmy o samym Rydzyku, który pyta wiernych, „Wierzymy bardziej w wirusa czy w Chrystusa?”. Duchowni serwują nam i kolejne idiotyzmy, jak chociażby, że większym zagrożeniem od koronawirusa jest ideologia gender, a tak w ogóle prawdziwe zagrożenie idzie do nas od strony kulturowej.
Gdyby ktoś zajrzał 10 marca na stronę internetową Konferencji Episkopatu Polski to rzuciłyby mu się w oczy słowa abp Stanisława Gądeckiego, „Jest niewyobrażalne, abyśmy nie modlili się w naszych kościołach”. No faktycznie, niewyobrażalne…Odnoszę wrażenie, że kościół poszedł w zaparte z jednego, jedynego powodu. KASA! Ta wizja pustych tac, pustych domów bożych, zwolnienia organisty, pracy kościelnego za friko, a może nawet głód, zaglądający w oczy? To koszmar i jak tu żyć…no jak? Zachować duchownym ten pewien luz w temacie i mechanizm wyparcia pomogło pełne wsparcie rządu. Jak to powiedział Jarosław Gowin, „proszę nie oczekiwać, że rząd będzie narzucał jakiekolwiek ograniczenia wspólnotom (…) człowiek składa się z ciała, które trzeba chronić i pielęgnować, ale składa się także z duszy (…) A tą przestrzenią, w której leczone są dusze – przynajmniej ludzi wierzących – są właśnie świątynie”.
I tego stanowiska władza się trzyma po dziś, nie reagując na informacje o łamaniu reżimu sanitarnego, nie sprawdzając sumiennie, czy księża zachowują określone tymże reżimem sanitarnym, zasady podczas mszy, czy pielgrzymki faktycznie są organizowane w sposób bezpieczny. Nawet teraz, gdy mamy ponad 7 700 osób zakażonych w ciągu doby w Wadowicach, będących czerwoną strefą, zaplanowany koncert papieski się odbędzie i nikt nawet nie śmie pogrozić kościołowi i burmistrzowi z PiS paluszkiem, że tak nie można, bo pandemia, bo zagrożenie, bo … W takim Białymstoku na przykład, Sanepid przyznał, że nawet nie zamierza przeprowadzać kontroli sanitarnych w kościołach swojego powiatu. No fakt, jakby to wyglądało, gdyby do kościoła wpadło kilku smutnych panów i sprawdzało, czy ilość maseczek zgadza się z ilością uczestników na mszy. Nie! Tak się po prostu nie godzi, bo ksiądz to ksiądz i nikt mu nie podskoczy. Księdzu, podobnie jak i przedstawicielowi władzy NIKT nie ma prawa narzucać jakiejś dyscypliny. Naród głupi ma się całkowicie podporządkować zakazom i ograniczeniom, ale księża nie muszą, bo kto im co zrobi? Mogą łazić bez maseczek, spotykać się na licznych zgromadzeniach bez zachowania odpowiedniego dystansu, ściskać się ze sobą, wymyślać kolejne bzdury o tym, jak wiara chroni ich i wierzących, przed koronawirusem. Kiedy za ileś tam lat, powspominam te czasy koronawirusa to właśnie taki kościół zapamiętam. Nie ten, pełen troski i wspierający, ale właśnie ten, idący na sztorc, broniący swego interesu, pilnujący, by kasa się zgadzała, siejący jakieś teorie antynaukowe, udowadniający, że co tam pandemia, wiara się liczy i nic poza tym. Ech, nie ma co. Takie to właśnie wsparcie serwuje nam Polska Instytucja Kościelna, niby największy, rodzimy autorytet moralny. Wstyd drodzy panowie! Wstyd i żenada!
Źródło koduj24.pl 
14 10 2020 Światy równoległe.
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych teorii współczesnej fizyki jest koncepcja tak zwanych „ światów równoległych”. Chodzi mniej więcej o to, że w jednym miejscu i czasie mogą istnieć różne rzeczywistości, które jednak się nie przenikają. Funkcjonują razem, ale jednak osobno. Nie ma między nimi kontaktu ani – tym bardziej – porozumienia. Możliwe jednak, że fizycy znajdą już wkrótce praktyczne potwierdzenie swoich intuicji, dowiedzione na przykładzie szalejącej na świecie pandemii. Bo wiele wskazuje na to, że my – jej potencjalne ofiary – żyjemy tu w Polsce w takich właśnie „światach równoległych”. Wystarczy rozejrzeć się wokół. Nastała jesień, a wraz z nią koronawirusy nabrały wiatru w wypustki i przystąpiły do zmasowanego ataku. W związku z czym w momencie gdy nad Wisłą dzienne przyrosty zakażonych przekroczyły 5 000: Ze strony rządu padła zapowiedź redukcji wynagrodzeń średniego personelu medycznego (tak zwane zembalowe). A pewnie. Jak chcą zarabiać więcej, niech pracują dłużej. W ten sposób zmniejszą się chroniczne braki kadrowe w służbie zdrowia. Ministerstwo zapomniało złożyć zamówienie na szczepionki na grypę, a to, co w końcu zamówiło (2,5 mln dawek) nie wystarczy nawet dla grup ryzyka, czyli seniorów i przewlekle chorych. W to miejsce pewien arcybiskup zaproponował stawianie w każdej parafii „krzyży pomorowych”. No, żeby modlić się pod nimi o wyzdrowienie. Zawsze to jakiś pomysł. Najlepiej byłoby postawić taki pod każdą apteką i szpitalem, w którym akurat zabrakło remdesiviru.
Kolejki karetek pogotowia czekają godzinami pod szpitalami albo wożą chorych pod tlenem setkami kilometrów, tymczasem minister zdrowia zapewnia w tv, że mamy wciąż dużą rezerwę tak zwanych łóżek covidowych. Tylko leniwym medykom nie chce się jeździć z pacjentami z Gdańska do – dajmy na to – Wałbrzycha, gdzie są jeszcze dwa wolne respiratory. Ale za to żadnego wolnego anestezjologa. Lekarze i personel medyczny zasypiają na stojąco ze zmęczenia i biorą kilka dyżurów rzędu narażając życie. Co w związku z tym czyni wysoki urzędnik państwowy w randze wiceministra (nazwisko pominę, bo nie wypada znęcać się nad człowiekiem który dla kariery powie wszystko). Otóż przekonuje obywateli, że braki kadrowe i sprzętowe w służbie zdrowia to wina niechęci do pracy i antyspołecznej postawy personelu medycznego. Mogli –jak politycy – odwołać pandemię, i byłoby po sprawie. A tak. Bo o ile za pierwszą falę pandemii odpowiada opozycja, to za drugą już tylko i wyłącznie lekarze. Rząd sam się przed odpowiedzialnością wybroni. Już nawet przygotował odpowiednią „ustawę bezkarnościową”. Wystarczy tylko dyskretnie przegłosować jakąś bezksiężycową nocą.
Sprzęt zamówiony wiosną, choć witany na lotnisku przez delegację państwową z premierem na cele, okazał się przepłacony i niesprawny, no to kolejnego nie zamówiono wcale. W to miejsce pan premier z panem prezydentem jeszcze latem ogłosili oficjalny koniec pandemii. Że nie posłuchała? Niemożliwe. Nikt nie ma prawa sprzeciwić się woli pana prezesa. Koronawirus na bank nie dostanie już nigdy ani jednego miejsca biorącego na żadnej liście wyborczej. Nauczyciele, których kilku straciło życie w ciągu ostatniego tygodnia zarażając się w pracy, nie mogą się doprosić obowiązkowych testów dla siebie i uczniów, ani nawet nakazu pomiaru temperatury, o przejściu na nauczanie zdalne nie wspominając. Źle zawód wybrali. Wielu z nich, jak stwierdził jeden z ministrów, ginie też w wypadkach samochodowych. Rząd stara się zresztą temu zaradzić, systematycznie tnąc wydatki na edukację. Wkrótce żadnego belfra nie będzie stać na auto i problem wypadków drogowych wśród kadry pedagogicznej zostanie rozwiązany kompleksowo.
W handlu wprowadza się specjalne godziny dla seniorów, żeby ochronić ich – najbardziej narażonych – przed zarazą. Ale w niedziele i święta mogą się zarażać spokojnie, bo w kościołach osobnych godzin dla grup ryzyka jak dotąd nie przewidziano, licząc zapewne na specjalne względy Opatrzności.
Wiadomo, że najbardziej zarażają innych chorzy bezobjawowi, ci na początkowym etapie zakażenia, ale na testy kieruje się – o ile w ogóle – wyłącznie tych już chorujących, i to takich u których rozwinęły się aż cztery objawy COVIDA. Testów mamy, oczywiście, dostatek. A te ograniczenia to w ramach systemowej walki z hipochondrią. Nie ulega kwestii, że komunikacja publiczna to jedno z miejsc, w których najłatwiej o zarażenie, w związku z czym… właśnie poluzowano restrykcje sanitarne w środkach transportu. Ludzie i tak się duszą się pod respiratorami, to od maseczek przynajmniej nie muszą.
Nie jest tajemnicą, że za ogniska pandemii odpowiadają liczne zgromadzenia, toteż w środku pandemii ciągle wolno organizować wesela ( jedynie w żółtych i czerwonych strefach zredukowano liczbę gości do – odpowiednio – 75 i 50), a inne wydarzenia gromadzące tłumy (msze, imprezy masowe) również mogą się odbywać bez specjalnych ograniczeń. Na Titanicu orkiestra też grała do samego końca. Optymiści podobno żyją dłużej.
Specjaliści z całego świata apelują o noszenie masek, co stanowi sprawdzony już, najlepszy środek zapobiegający roznoszeniu infekcji, niemniej akurat u nas, nad Wisłą, wciąż brak podstawy prawnej pozwalającej skutecznie egzekwować ten obowiązek w sklepach czy środkach transportu publicznego. Bo u nas wolność jest, i prawdziwa demokracja. Kto się chce zarazić, ma do tego pełne prawo. Nikt nie ogłosił dotąd strategii na opanowanie, czy choćby kontrolowanie pandemii, za to politycy obozu władzy publicznie łamią wszelkie sugerowane przed świat medyczny zakazy (zakaz gromadzenia się, utrzymywania społecznego dystansu etc) i nakazy. Czego najlepiej dowodzi co najmniej ambiwalentny stosunek rządzących do noszenia maseczek. Argumenty? Jest jeden, autorstwa pana prezydenta, który tak oto uzasadniał niechęć do szczepień na grypę : .„Nie, bo nie”. A co czwarty Polak wciąż uważa, że „wirusa nie trzeba się bać”. Najdalej w tym miejscu zawodowi logicy odpadają od ściany, wobec czego zostaje nam już wyłącznie fizyka teoretyczna. Po prostu politycy partii aktualnie rządzącej oraz ich wyborcy już teraz, zanim jeszcze nauka dostarczyła niebitych dowodów na poprawność tej koncepcji, żyją w jednym ze „światów równoległych”. Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl 
09 10 2020 Dar pandemii, czyli Donald i wirusy.
Prezydent Trump, uchodzący wśród naszych polityków za wyrocznię w sprawach pandemii, ma się wyraźnie lepiej. To widać i słychać na Twisterze i w eterze. O dobrym samopoczuciu amerykańskiego przywódcy najlepiej świadczy okoliczność, że jak tylko wyszedł ze szpitala, natychmiast zdjął maskę, którą wcisnęli mu siłą na twarz lekarze i Demokraci. Miastu Waszyngton i Światu ukazało się znajome, tradycyjnie opalone kwarcówką oblicze Donalda, co się byle wirusowi nie kłania. Twarz zwycięzcy, który – w przeciwieństwie do ponad dwustu tysięcy jego współrodaków, co przegrali z zarazą – w trzy dni stanął na nogi. Złośliwi komentują teraz, że Trump błyskawicznie doprowadził koronawirusy do bankructwa i musiały oddać mu w zastaw swoje korony. Inni sugerują, że zatweetował je na śmierć. Najbardziej wredni sugerują, że błyskawiczna rekonwalescencja to zasługa zastrzyków z lizolu. No ale mniejsza o metody. Liczy się efekt. A ten jest, co tu kryć, spektakularny. Toteż Donald Zwycięzca nie wzdraga się teraz, już jako człowiek osobiście doświadczony chorobą, udzielać rodakom bezcennych rad wynikających z – by tak rzec – autopsji.
Pierwsza z nich brzmi – wirusa nie trzeba się bać! Chociaż nie. Znaczy – bać się dalej nie trzeba, natomiast sama zaraza to wydarzenie wielkiej wagi. Można nawet powiedzieć, że metafizycznej natury. Bo tak naprawdę pandemia to – zdaniem prezydenta – dar od Boga. Głos oddany z nieba na prezydenta Trumpa. Wygląda na to, że poprzednia wersja zdarzeń, że – mianowicie – wirusa wyhodowali Chińczycy w zmowie z Demokratami, by zaszkodzić jego prezydenturze i utrudnić reelekcję, jest już nieaktualna. Od wczoraj obowiązuje nowa wykładnia pochodzenia zarazy. Otóż prezydent USA, Trump Donald, obwieścił właśnie narodowi, że COVID to osobisty prezent, który otrzymał od Opatrzności. Panu Bogu chodziło o to, żeby bohatersko walcząc z pandemią, aktualny prezydent mógł udowodnić wszystkim dotąd wątpiącym w jego geniusz, że jest on najlepszym przywódcą Ameryki ever. A przy okazji Stwórca dał mu też szansę na rehabilitację wobec świata nauki, podsuwając szansę na Nobla w medycynie. Prezydent, dziękując Opatrzności za pandemię, zadeklarował bowiem, że wynalazł… terapię na wirusa. Z tego, co powiedział, wynikało bowiem niezbicie że on to – nie chwaląc się – sprawił. Że szybkie wyzdrowienie to jego osobista zasługa. Po tych rewelacjach trudno się dziwić, że Donald Trump ostentacyjnie zdjął swoją chirurgiczną maskę, choć wciąż jest potencjalnym nosicielem zarazy. Zdjął, żeby zademonstrować wszystkim wątpiącym, że niebezpieczeństwo, jeśli jakieś było, już minęło. Że teraz maseczki są najwyżej dla słabeuszy, mazgajów i nieudaczników oraz dla Demokratów, co zresztą na jedno wychodzi. Amerykanie powinni więc wracać do normalnego życia, a jak ktoś się zarazi, to nic się mu złego nie stanie. Najwyżej weźmie tabletkę i będzie po sprawie. Natomiast cała ta panika wokół pandemii, ten lockdown, zapaść gospodarki, te ograniczenia osobistej wolności obywateli i wreszcie te maski, to wszystko tylko histeria podsycana przez medialną agenturę Joe Bidena. A że wirus okazał się papierowym tygrysem, czy też raczej jeżozwierzem, więc nie ma się też co oburzać, że w czasach zarazy urzędnicy prezydenta złożyli w sądzie projekt odebrania milionom obywateli podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego. Bo nie ma żadnej epidemii, a jak ktoś się uprze i mimo wszystko zachoruje, to przecież – jak widać na przykładzie prezydenta – zaraz mu przejdzie. No, chyba że jest słabej woli i marnego ducha, to niech idzie po pomoc do Demokratów. Po tych słowach należało oczekiwać szturmu wyznawców Donalda na drogerie. Bo z prezydent podpowiadał już jakiś czas temu, że na wirusa najlepsze są zastrzyki z lizolu. Ale zaraz miało się okazać, że w szpitalu przywódcy podawano amerykański remdesivir oraz brytyjski eksperymentalny preparat zawierający zmodyfikowane przeciwciała multiklonalne. Dostawał też tlen oraz od dawna już obecny na rynku lek przeciwzapalny z rodziny kortykosterydów – deksametazon, który również pierwsi wprowadzili do protokołu leczenia COVID Anglicy. Lekarze nie wspomnieli za to nawet słowem o zalecanym przez Trumpa lizolu. Dotąd nie znamy więc szczegółów cudownej terapii autorstwa prezydenta Trumpa, co nie znaczy, że nie jest to odkrycie Nobla warte. Osobiste doświadczenie Trumpa w walce z zarazą będzie potrzebne od zaraz, bo po imprezie w Ogrodzie Różanym (bez masek, jak na zwolenników prezydenta przystało) wirusa złapało pół Białego Domu. A i w Warszawie, gdzie w walce z pandemią politycy postępują w ślad za prezydentem Ameryki, też będziemy za chwilę pilnie potrzebować bratniej pomocy. Ciekawe, czy Donald Trump podzieli się z personelem i przyjaciółmi za oceanem swoimi metodami leczenia COVID równie bezinteresownie, co podarowanym przez Opatrzność wirusem. Zwłaszcza, gdy na dłużej złożeni chorobą potracą ubezpieczenie. Polacy, przynajmniej na razie, na szczęście dla siebie wciąż mogą liczyć na ZUS. Bożena Chlabicz-Polak
Źródło koduj24.pl 
04 10 2020 Świat według PiS.
Najbardziej uciążliwe są nieustanne pretensje opozycji oraz półprawdy i fałsze rozpowszechniane przez polskojęzyczne media zachodnie. Jest dobrze. W mediach mnożą się tytuły w rodzaju: „Polska podziwiana za przykładną walkę z koronawirusem”, a decyzje polskiego rządu podczas pandemii „są podawane jako idealny przykład mądrej reakcji na zagrożenie.”  Jest dobrze, bo „kraje, które odniosły największy sukces w radzeniu sobie z kryzysem zdrowotnym, są również w najlepszej sytuacji, aby ponownie uruchomić gospodarki”. Jest dobrze, bo „polskie reformy ostatnich lat zaczynają przynosić korzyści” i coraz więcej obywateli dostrzega, że „budujemy państwo dobrobytu w oparciu o wartości polskie i europejskie”. Jest więc dobrze, ale mogło być świetnie, gdyby nie przeszkadzała nam „opozycja wspierana przez zagranicznych neomarksistów” z Unii i przez krajowych oszołomów zatruwających umysły wrogą ideologią. Najbardziej uciążliwe są nieustanne pretensje opozycji oraz półprawdy i fałsze rozpowszechniane przez polskojęzyczne media zachodnie. Że niby mamy dziś 260 mld nowego zadłużenia? Że przewidywany deficyt przekroczy 82 mld? Że luka VAT jest obecnie większa, niż kiedy obejmowaliśmy władzę? Owszem, ale przecież za czasów naszych poprzedników  „PO z PSL patronowali mafiom VAT-owskim, które rozkradały Polskę”, a teraz kraj boryka się z epidemią i „Zjednoczona Prawica przeciwdziałając załamaniu gospodarczemu zmuszona jest przejściowo poluzować przedsiębiorcom”, przez co i wpływy do budżetu są mniejsze i furtka dla nieuczciwych przejściowo niedomknięta. Ale niech tylko epidemia się skończy…
Opozycja nie ma dość dramatów związanych z COVID i wywleka jakieś liczby i rankingi, według których Polska pod względem emisji CO2 plasuje się dziś na 126. miejscu wśród 159 krajów. Krzyczą, że Polacy przestali żyć dłużej, choć na świecie długość życia rośnie. Proszę bardzo, niech idą do górników i powiedzą, że zlikwidują im kopalnie. Poza tym ekolodzy jakoś nie zauważają, że ochrona przyrody prawie od początku wpisana jest w program PiS. Problem polega tylko na tym, że „dominujący dziś publicznie nurt ekologii cierpi na błąd antropologiczny. W tej wizji przyroda jest ważniejsza od człowieka. Tymczasem w naszej cywilizacji, która wyrosła na fundamencie Biblii, to człowiek jest koroną stworzenia”.  Nie rozumieją tego upolitycznione  „bojówki pseudoekologów” , które dezorganizują pracę leśników. Zaczajają się w lesie na drzewach i atakują Bogu ducha winnych strażników leśnych. Zabraniają ludziom pracować i „odbierają chleb okolicznym mieszkańcom”.  A to wszystko pod parasolem Platformy! Totalna opozycja dezorganizuje prace parlamentu, „nie pozwala procedować i zastrasza posłów koalicji”, a potem skamle coś o prześladowaniach i o lekceważeniu ich opinii. A niby dlaczego mamy dzielić się z nimi władzą, skoro celem totalsów jest „wywrócenie demokratycznych reguł i tradycyjnego porządku”? Przecież „oni opluwają Polskę za granicą”, a potem 50 zmanipulowanych ambasadorów pisze jakiś list, że niby nie przestrzegamy praw człowieka.  „Ambasadorowie zamiast pisać list niech się wstydzą, bo to Polska była w historii najbardziej otwartym krajem, a nie oni”. Zagraniczne media ciągle zresztą wmawiają Polakom, że „ktoś nastaje na ich demokrację i wolności obywatelskie”.  A przecież tak naprawdę „Polska to wyspa praworządności” w Unii Europejskiej!
„Neomarksistowska zaraza jest groźniejsza od bolszewickiej. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo przedstawia się ją jako tolerancję, wolność i prawo do przyjemności”. Ale tak naprawdę „opozycja usiłuje przejąć władzę bezprawnymi metodami”. A przecież wyborcy dali nam prawo rządzenia według własnego uznania. Nikt „nie ma prawa przeszkadzać nam w realizacji naszego programu”. Platforma i jej kolesie mogliby nas wspierać, choćby w niektórych sprawach, ale gdzie tam. Opozycja ustawiona jest opozycyjnie i „nie chce pomagać w realizacji naszych projektów”…  Najgorsze, że popiera coraz liczniejsze ataki na polskich patriotów i na ludzi wiary. „Chrześcijanie są dziś najbardziej prześladowaną grupą religijną świata, a do represji dochodzi w 128 państwach” – alarmuje Ordo Iuris. Organizacja ta przesłała już do OBWE raport o przestępstwach wobec chrześcijan w Polsce. Chodzi tam nie tylko o niszczenie symboli i pomników, nie tylko o obrazoburcze przedstawienia teatralne, ale wręcz o bezpośrednie ataki na ludzi wiar. „Księża katoliccy z 12,1% parafii doznawali aktów dyskryminacji polegających przede wszystkich na obraźliwych komentarzach (77% przypadków), natomiast w 4% parafii katolickich do duszpasterzy zgłaszały się osoby, które twierdziły, że były nierówno traktowane ze względu na wyznawaną wiarę. Również w prawie 9% katolickich parafiach odnotowano w tym czasie akty profanacji miejsc świętych”. Niestety te dramatyczne informacje nie spotkały się z właściwą reakcją ani za granicą, ani w Polsce. To skutek długotrwałej indoktrynacji lewaków. Dlatego naszym celem musi być „przekształcenie umysłów, szczególnie ludzi młodych”.
Kształtować trzeba dzieci od małego. Służyć będą temu „nowe patriotyczne programy szkolne i konsekwentne działania wychowawcze”. Jedną z form takich działań byłoby wprowadzenie twardszych reguł dyscypliny. Dzieci oczywiście nie wolno bić, ale „w celach pedagogicznych trzeba je karcić”, bo przecież „jeden klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”. Szczególną troską otoczyć trzeba młodzież, która w większości nie chce głosować na PiS. Nie wiedzieć czemu jest z nimi tak, że ”kiedyś tanie wino, narkotyki, a dzisiaj trzeba akceptować mniejszości”… Konieczna jest więc walka z „ideologią LGBT i lewackimi wymysłami, takimi jak gender studies”. W tej sprawie nie może być kompromisów. „Dzisiaj w walce z obiektywną rzeczywistością, w walce z chrześcijaństwem, doprowadziliśmy już do takiej sytuacji, w której z demokracji uczyniliśmy dyktaturę mniejszości”.  Dlatego polska prawica, która niezależnie od przewagi wyborczej „ma nad opozycją przewagę moralną”, może i „powinna mówić Polakom, co jest dobre a co złe i co powinni robić dla własnego dobra”. Rządzący mają prawo zmusić obywateli do przestrzegania zasad etycznych i szacunku dla tradycji, która należy do największych dóbr Polaków. A na dobru Polaków to już naprawdę PiS zna się jak nikt na świecie.
Do najważniejszych problemów Polski należy rosnący poziom agresji. Szczególnie rośnie agresja ze strony mniejszości seksualnych. Ich Marsze Równości to „promocja zboczeń, dewiacji i wynaturzeń”, a ich celem jest demoralizacja młodzieży. Promują  „naukę masturbacji dla kilkulatków”  oraz dają małolatom tabletki, po których dziewczyna przepoczwarza się w chłopaka, albo co gorsza, chłopak staje się dziewczyną. Starają się narzucić Polakom swoje chore poglądy, „opowiadają idiotyzmy o jakichś prawach człowieka”, a przecież „ci ludzie nie są równi ludziom normalnym”. Aktywiści LGBT+ „będą profanować święte dla Polaków symbole, a każda próba egzekwowania prawa wywoła jeszcze większą wściekłość i atak.”  Zostali do tego upoważnieni i zachęceni przez posłów, manifestujących w Sejmie swoje głębokie poparcie dla działań ideologów LGBT+. „Zaczyna być naprawdę niebezpiecznie. Uliczny aktyw Platformy Obywatelskiej oraz działacze LGBT+, otrzymawszy od opozycji pełne wsparcie, przechodzą do kolejnych etapów agresji. (…) Szczególnie mocno uderza przemoc słowna feministek wobec policjantek”… To nic nowego, bo podczas marszów patriotycznych „kobiety atakowały uczestników”, wręcz napadały na narodowców. Takie są skutki gender. Za pomocą tej ideologii „neomarksiści chcą zniszczyć rodzinę i uderzają w kobietę. Do tego służy im feminizm, który mówi kobiecie: jesteś taka sama jak chłop.” A to jeszcze dalece nie wszystkie zagrożenia. Bo opozycja wraca do koncepcji, by „utopić polskie chrześcijaństwo w morzu islamu”. Znów domaga się sprowadzenia do nas rozmaitych podejrzanych uchodźców, powołując się na zalecenia Unii. Ale niedoczekanie. „Rząd polski stoi na stanowisku, że żadnych uchodźców nie przyjmiemy. (…) To UE doprowadza do tego, że śmierć tysięcy uchodźców jest faktem. My w tym brać udziału nie będziemy. Dziś jest w Europie już 40 mln muzułmanów, pewnie niektórzy chcą, żeby było ich więcej, żeby ta dechrystianizacja Europy postępowała”
***
Wszystkie cytaty pochodzą z publicznych wypowiedzi najważniejszych prominentów koalicji rządzącej oraz z rządowych mediów. Dowodzą one, że Prawo i Sprawiedliwość to nie jest już partia polityczna. To stan umysłu.
Andrzej Karmiński
Źródło koduj24.pl 
02 10 2020 Dni dumy i hańby Radosława S.
Radosław S. jest klinicznym przykładem nienawiści do PIS i do braci Kaczyńskich. Radosław S. specjalnie nie skrywał swej radości ze śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ba, był pierwszą osobą, która powiadomiła Polaków o jego śmierci i to przed oficjalną informacją na temat ofiar zamachu pod Smoleńskiem. Jego drwiny z „zamachu” i obrona rosyjskiej wersji katastrofy są dziś wręcz legendarne....
Radosław S. mierzył wysoko. Ożenił się z Anne Applebaum, co wiele osób, zwłaszcza wśród amerykańskiej elity, nazwało mezaliansem. Bo mieszkająca w Polsce Anne Applebaum - ceniona i nagradzana amerykańska dziennikarka i pisarka, pochodziła z wpływowej rodziny amerykańskich Żydów. Ojciec Anne, waszyngtoński adwokat Harvey M. Applebaum, był partnerem ogromnej amerykańskiej kancelarii Covington & Burling obsługującej czołowe światowe koncerny, ekspertem amerykańskich władz i organizacji międzynarodowych i wykładowcą University of Virginia. Matka Elizabeth Bloom Applebaum związana zaś była z Corcoran Gallery of Art, największą prywatną galerią w Waszyngtonie. Przy takiej żydowskiej żonie, mąż będący gojem – a więc spoza narodu Izraela - powinien być co najmniej ministrem, jeśli nie prezydentem! I właśnie w to stanowisko celował przez całe swe życie Radosław S. tym bardziej, że dorobił się gigantycznego ego – niewspółmiernego do życiowych osiągnięć a tym bardziej wykształcenia. Radosław S. uzyskał bowiem tytuł Bachelor of Arts w Pembroke College Uniwersytetu w Oksfordzie, czyli zaledwie licencjata. Drugi zaś tytuł Master of Arts, którym się chwalił Radosław S - jest rodzajem pamiątki i aby go otrzymać, wystarczy zapłacić dziesięć funtów ustalił portal tvp.info... Nie mniej jednak kariera Radosława S. zdawała się przebiegać zgodnie z planem. W rządzie Jana Olszewskiego pełnił funkcję wiceministra obrony narodowej, w rządzie Jerzego Buzka był wiceministrem spraw zagranicznych, a ministrem obrony w rządzie Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Jednak w 2007 roku Radosław S. niespodziewanie złożył dymisję, zaś po przegranych przez PIS wyborach – jeszcze tego samego roku został nominowany na stanowisko ministra spraw zagranicznych. Ale już w rządzie Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej.
Prezes PiS przypomina, że prezydent Lech Kaczyński nie chciał powołać Sikorskiego na stanowisko ministra spraw zagranicznych i - jak mówił - "miał ku temu powody", które on, jako były premier, znał. - To są powody bardzo poważne i przez cały czas, można powiedzieć, to jest weryfikowane. Działalność Sikorskiego to wszystko weryfikuje - powiedział Kaczyński. Nowy etap kariery Radosława S. miał go zaprowadzić na sam szczyt, czyli do Pałacu Prezydenta – tym razem na plecach Platformy Obywatelskiej. W łaski Tuska i Platformy Radosław S. wkupił się słowami, wypowiedzianymi podczas kampanii wyborczej w 2007 roku: „Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy, wygramy tą batalię!” Paradoksalnie jednak, Radosław S. zapowiadając PIS-owi krwawa dintojrę i rozprawienie się z braćmi Kaczyńskimi – zaczął się sam dorzynać... 
Kolejne lata, to systematyczna obsuwa polityczna Radosława S., pomimo tego, że Radosław S. pluł na PIS i na braci Kaczyńskich – także na ś.p. Lecha Kaczyńskiego, obwiniając go o katastrofę pod Smoleńskiem, a de facto - zamach bombowy:
- W 2010 roku przegrał z Bronisławem Komorowskim batalię o nominację Platformy Obywatelskiej na stanowisko prezydenta RP,
- W 2014 roku upadła kandydatura Radosława S. na Sekretarza Generalnego NATO,
- W 2014 w trakcie negocjacji nad nowym składem organów Unii Europejskiej był przez rząd Platformy Obywatelskiej wysuwany jako kandydat na stanowisko wysokiego przedstawiciela UE - funkcję tę objęła jednak Federica Mogherini,

- Po ucieczce Donalda Tuska do Brukseli, Radosław S. stracił stanowisko w rządzie Kopacz jako minister spraw zagranicznych
- W 2015 roku został powołany na Marszałka Sejmu, lecz w 2015 r. w związku z ujawnieniem rzekomej rozmowy Tuska z Putinem ws. podziału Ukrainy między Polskę i Rosję – Radosław S. podaje się w czerwcu 2015 do dymisji. Kres marzeń Radosława S. na objęcie stanowiska prezydenta RP, a Anne Applebaum - Pierwszej Damy przychodzi w 2020 roku, gdy Platforma Obywatelska nominuje na to stanowisko Kidawę- Błońską, a potem Rafała Trzaskowskiego. I choć to Platforma Obywatelska pozbawiła Radosława S. i Anne Applebaum wszelkich złudzeń o najwyższych zaszczytach w okresie rządów PO - swoją frustrację zgrana para zaczęła z nowym impetem wyładowywać na Prawu i Sprawiedliwości. Zwłaszcza zaś Radosław S. – niedoszły szef NATO, niedoszły szef dyplomacji UE oraz prezydent RP: „Wolę za koleżankę w Europarlamencie niemiecką lesbijkę od Pana Ministra Jacek Ozdoba, Polaka i katolika” pisze na twiterze sfrustrowany Radosław S. dodając: „Osobom oburzającym się na nominację Pana Posła Czarnka, profesora KUL na ministra nauki i szkolnictwa w rządzie PIS sugeruję pod rozwagę, że ten homofob, nieuk i cham będzie personifikacją poziomu umysłowego obecnej władzy oraz jej zaplecza intelektualnego”. Swój, niewątpliwie niedościgły poziom umysłowy Radosław S. ujawnił w trakcie rozmowy z oligarchą Kulczykiem. Rozmowa dotyczyła kontroli NIK ws. kosztów nowej rezydencji Ryszarda Schnepfa, ówczesnego ambasadora w USA:
Sikorski : Drobne błędy popełnił wiesz: przyjechała jakaś straszna biurwa z NIK-u…
Kulczyk: Jakąś rezydencję remontował, tak?
Sikorski : Jakaś p**da wiesz, taka, zamiast ją dowartościować, przep*****lić jak trzeba, to dał jej jakieś biuro…
Gdy zaś rozmowa zeszła na temat lotów Radosława S. samolotem miliardera, a w zasadzie na temat stewardessy obsługującej Kulczyka, Radosław S, zauważył:
Sikorski: Zjawiskowa ta twoja stewardessa
Kulczyk: Taka moja Dorota szaleje, kurcze, one to wyczuwają
Sikorski: Jak to mówią angielscy gentelmani: nie zrzuciłbym z końca członka ...
Tak się kończy wielka, kupiona za 10 funtów  kariera gentelmana z Oksfordu. Radosławowi S. pozostało  już tylko rozpaczliwe wycie na PIS...
Źródło: niepoprawni.pl
30 09 2020 NFZ równa się plandemia.
Jest to tekst pozyskany z internetu, ze strony "Brygady Świętokrzyskiej", ale na tyle dobrze uargumentowany, że decyduję się go przekopiować w całości bez omawiania, czyli w tym wypadku "zbędnych słów".
Autor: Dariusz Nejman
HIT! HIT! HIT! - NFZ JAKO NARZĘDZIE DEPOPULACJI – ”PLANDEMIA” TO ZŁOTY BIZNES.
Wszyscy już chyba wiedzą, że lekarze doskonale zarabiają na tej pandemii. Otrzymują wysokie premie i nagrody za dyżur z ryzykiem pracy z wirusem i ekstra premie za wpisanie do aktu zgonu jako przyczyny wirusa SARS-CoV-2. Retoryczne pytanie: komu się opłaca ta pandemia? Jak podaje Ministerstwo Zdrowia 2500 lekarzy, pracowników medycznych, ratowników otrzymało dodatki za pracę w warunkach COVID w wysokości 31 mln złotych na dzień 01.07.2020 roku. Jeżeli podzielimy tę kwotę, to wychodzi przeciętnie 12 400 zł na osobę. Znając dysproporcje w wynagradzaniu lekarzy i personelu pomocniczego, pewnie wychodzi 40-50 tys. zł na głowę lekarza. Poza tym lekarze mają szansę dorobić jako koronerzy, stwierdzając zgon z powodu COVID. Wojewodowie płacą po 738 zł za "skórę". Zmarło 2026 osób, za które koronerom zapłacono już 1.495.188,00 zł. To już dziś nie budzi wątpliwości, służba zdrowia zabija pacjentów, jak "łowcy skór", tyle że pod parasolem ochronnym służb PIS-u. Na pewno pamiętacie: zwyrodnialcy z karetek ratunkowych, zamiast ratować ludzi, podawali im pavulon - mordowali ludzi, by zarobić na łapówce od zakładu pogrzebowego.
COVID to lukratywny interes dla szpitali. NFZ, za samą gotowość do transportu sanitarnego, płaci od 960 zł do 1920 zł za dzień, w zależności od tego, jak duży jest zespół transportowy. Za podjęcie transportu dodatkowe kilkaset złotych. Zwrot za test na koronawirusa to nawet 450 złotych. Jeżeli ten wyszedłby pozytywnie, to za zatrzymanie pacjenta w szpitalu placówka dostaje 185 złotych za każdy dzień. W przypadku hospitalizacji dopłata wzrasta do 430 złotych za dzień. Hospitalizacja związana z leczeniem COVID-19 pacjenta wymagającego wentylacji mechanicznej to dopłata w wysokości 1 054 złotych dziennie. Kolejne 200 złotych można zarobić za dostępność respiratora w szpitalach jednoimiennych.
To oczywiste, że część lekarzy boi się uśmiercać pacjentów, ale wszyscy oni nie mają nic przeciwko temu, żeby ta "pandemia" trwała jak najdłużej. Są świadomi, że ryzyka nie ma żadnego, bo nawet najgorszy lekarz wie, że to wszystko ściema, że test RT PCR nie służy do diagnostyki w kierunku COVID, bo ten test jedynie namnaża wychwycony materiał RNA, DNA , ale nie wskazuje, skąd ten materiał pochodzi. Używając tego testu można swobodnie manipulować stanem zagrożenia, a jego trwanie uzasadnia podnoszenie płac w służbie zdrowia. Społeczeństwo sobie nie zdaje sprawy, jak wygląda dzisiaj COVIDOVY system zdrowia. Wirusa nie ma, ale są ludzie, dużo groźniejsi od SARS-CoV-2. W każdym szpitalu znajdują się oddziały buforowe. Przez nie muszą przejść wszyscy, którzy trafiają do szpitala. Warunkiem koniecznym przyjęcia chorego w jakimkolwiek stanie jest oczywiście badanie temperatury. Znacie jakiegoś ciężko chorego, który nie ma temperatury? Jak ma, a musi mieć, to muszą wykonać test na covid i ludzie ciężko chorzy leżą na tym buforowym oddziale bez właściwej pomocy i czekają na wyniki. Wielu nie doczekało. Z tym różnie bywa, czasem trzeba czekać kilka dni, bywają problemy z porawnością wykonania testu. Dla osób u których stwierdzono covida za pomocą tych łże-testów RT PCR, przygotowano 20 jednoimiennych szpitali (stan na 14.08.2020). Wielu chorych, u których potwierdzono łże-testem covida, wożonych jest czasem kilkaset kilometrów do szpitala jednoimiennego. Umierają po drodze albo po przyjeździe, gdyż na pomoc jest już za późno.
W Polsce od marca umarły na COVID 2064 osoby. Podzielmy to na sześć miesięcy i wychodzi , że umiera w polskich szpitalach 344 osoby miesięcznie. Naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej wysyłał wszystkim lekarzom w Polsce zalecenia, aby kwalifikować jako COVID zgony nie tylko tych, u których łże-test stwierdził obecność wirusa, ale także tych podejrzanych o obecność wirusa. Jak bym był lekarzem i chciałbym zabijać pacjentów, to COVID i bezpieczeństwo to idealne alibi[wytł. moje - Oksymoronista]. Przyjeżdża na oddział buforowy chory na raka, koszty jego leczenia są wysokie i angażuje siły szpitala, państwa, więc mierzę mu temperaturę, choć wiem że ją ma, i kieruję na badanie RT PCR. Tu już można manipulować tak czasem, opóźnić badanie, źle je wykonywać, zwalać na sprzęt, brak środków, wady aparatury, czy wysłać chorego w daleką podróż do szpitala jednoimiennego. Lekarz dostaje wyniki chorego i widzi, potrafi precyzyjnie określić ile mu czasu życia został,o jeżeli nie zostanie mu udzielona celowa pomoc. Tak można się pozbyć wielu chorych, z którymi boryka się państwo PIS.
Nie muszę chyba tłumaczyć, że ta banda Kaczyńskiego chętniej wyda na 500+, niż na leczenie ciężko chorych. To nic osobistego, to tylko interes, oni tak myślą, tak postrzegają świat, dlatego nigdy Polak nie będzie w stanie zrozumieć tego koszernego cynizmu. O mechanizmie uwalniającym podłość i nikczemność, cynizm i pogardę, pisałem wiele razy. W socjologii i socjo-psychologii to znane od dawna techniki wydobywania z ludzi wszystkiego co najgorsze. Takim narzędziem jest rozkaz i polecenie służbowe. Do tego arsenału dołożono właśnie bezpieczeństwo, strach przed COVID. Ilu ludzi, którzy chcieliby się poczuć jak Bogowie, wykorzysta tę nadarzającą się okazję, ilu zechce sobie podnieść adrenalinę i rozkoszować zbrodnią doskonałą?
W Polsce, w szpitalach nie ma zwyczaju patrzeć sobie na ręce, co jest normą na Zachodzie, gdzie mądrzy ludzie wiedzą, że człowiek jest słaby i że granica pomiędzy życiem a śmiercią jest w placówkach medycznych bardzo cienka. Wyjątkowo łatwo przejść na druga stronę, w mrok i ciemność. Procedury COVIDO-we stały się przykrywką do upowszechnienia zachowań, jakie nigdy nie miałyby miejsca, gdyby nie złota formuła bezpieczeństwa. To socjo-pscyhologiczny samograj. To jest produkt nauki, czuć nosem ten smród, tę wyjątkową podłość i nikczemność, ten instrumentalny stosunek do ludzi. Ten smród było już czuć w historii wiele razy, przed każdą wojną, rewolucją, puczem i przewrotem.
Źródło: niepoprawni.pl
28 09 2020 WEJDĄ, NIE WEJDĄ?
Tak witaliśmy się w słusznie minionych czasach, bojąc się interwencji naszego wielkiego brata. Dostałam nawet wówczas telegram następującej treści: a jednak stop nie weszli stop. Teraz różni politycy twierdzą, że nie było żadnego zagrożenia. Pewnie, że nie było, nie musieli wchodzić. Byli na miejscu w ilości wystarczającej. Wyprowadził ich Wałęsa, którego „historycy” rządowi usiłują wygumkować z Solidarności, jak nie przymierzając Stalin Trockiego z fotografii. Los Trockiego skończył się nie tylko na wymazaniu go ze zdjęcia. Wałęsa żyje i życzymy mu zdrowia. Zwłaszcza, że jest w grupie ryzyka, jak cały naród. Liczba zakażeń wzrasta, bez względu na to czy wierzysz w Covida czy nie. Premier dawno ogłosił, że zagrożenia nie ma i starzy ludzie mogą iść głosować. Jak ich ubędzie to mniej trzynastek będzie się wypłacało. Tyle wiedzą. Teraz też, przy spotkaniu on-line czy osobistym, w maskach oczywiście, pytaliśmy się: Wejdą nie wejdą? Czy Gowin wejdzie znów do tej samej brudnej rzeki, do koalicji, z której już, już wychodził, drzwi jednak zostawiał uchylone. Ziobro, odsądzany od czci i wiary przez PiS i jego najważniejszych „celebrytów”, wygiął się w wielki znak zapytania. Miał stracić stanowisko ministra sprawiedliwości, nomen omen. Warto przeczytać wywiad Roberta Mazurka z Michałem Dworczykiem, szefem kancelarii premiera. Mazurek nieźle dociska ministra, bo prawie wszystkie te młode wilczki są ministrami. Ten jednak jak rasowy cyrkowiec, spaceruje po linie, wygibasy robi, prawie spada, nawet wisi na rękach, znów wskakuje na linę, nie potwierdza i nie zaprzecza.
Nie odpowiada na pytanie czy Jarosław prezes Kaczyńskie wejdzie, czy nie wejdzie do rządu. Żeby zostać wicepremierem namaszczonego przez siebie premiera. To dopiero będzie figura nie do rozgryzienia! Jeśli wejdzie to będzie miał gabinet jak się patrzy, mówi Dworczyk, stąpając po linie. Jeśli nie wejdzie, to zostanie na Nowogrodzkiej. – Czy Ziobro wejdzie, czy nie wejdzie? – pytaliśmy z nadzieją, że może się jednak obsunie. Wejdzie, wejdzie, musi dokończyć demolkę sądów, jak jakiś Rambo. W sobotę znękany prezes w towarzystwie dwóch równie znękanych koalicjantów, z ponurą miną ogłosił, że „Z radością” informuje o utrzymaniu koalicji. Po czym siedli przy stoliku szefowie przystawek i coś podpisali. Dostali jakieś kartki i złożyli podpisy. Co to było? A kto to może wiedzieć. Dziennikarzy przepędza się jak wiejskie kundle. Nic to, że występują w naszym, obywatelskim imieniu. A co ich k… obchodzi! Nawet członkowie partii nie znają treści. Może to były czeki in blanco? Może częściowe przyzwolenie na wejście? A jak się nie podporządkują, to sio z koalicji! Ziobro był wściekły a Gowin luźny. Jest między nimi różnica. Gowin ma doktorat, pracuje na UJ, ma dokąd wrócić. Ziobro jest magistrem z ambicjami jak stąd do wieczności i musi mieć władzę. A czy Kaczyński wejdzie czy nie wejdzie?
Ludzie, mamy coraz więcej zakażeń, kryzys gospodarczy cichutko na paluszkach zbliża się do nas, wyciąga swoje drapieżne łapy, żeby wydrzeć nam i tak już ograniczone środki. Polki i Polacy, jak lubią mówić politycy, mają obniżone pensje, honoraria autorskie oraz innego typu wynagrodzenia. Zgadzamy się na to, żeby ratować firmy przed upadkiem. Kaczyński ma podobno dopilnować, żeby ludzie w spółkach Skarby Państwa nie szaleli z kasą. Te spółki są jak oszalała karuzela, ciągle zmieniają się krewni i znajomi królika, załapują się choćby na miesiąc, dwa, trzy, po to, żeby dostać odprawę. Prezes ma dostać posadę dozorcy pilnującego tego Domu, jak Anioł z serialu. Dom może się zawalić. Jeśli zda sobie sprawę z tego, co go czeka to czy wejdzie, czy nie wejdzie? My, obywatele dowiemy się o tym ostatni, bo wszystko jest tajemnicą państwową!
Krystyna Kofta
Źródło koduj24.pl 
25 09 2020 Ależ mi śmierdzi dyktaturą ten komitet do spraw bezpieczeństwa z Kaczyńskim na czele.
Spektakl, jaki zafundował nam PiS w minionych dniach, wreszcie dobiega końca. Czy cieszę się, że Zjednoczona Prawica nadal pozostaje zjednoczona? Nie! Czy wróciła we mnie wiara, że ta koalicja zajmie się wreszcie tym, czym powinna czyli państwem? Nie! Czy skaczę z radości, że Kaczyński wszedł do rządu? Nie! Czy w ogóle czuję cokolwiek? Nie! Jestem pusta jak wydmuszka, pozbawiona wszelkich odczuć i uczuć, bo tak naprawdę niewiele mnie obeszły te wewnętrzne tarcia. Od początku było wiadomo, że panowie się dogadają, bo przecież mają haki na siebie, bo jeden bez drugiego leży i kwiczy, więc czym tu się było ekscytować? No może tylko tym, że niezły czas znaleźli sobie na podgryzanie i kąsanie. Polakom żyje się coraz ciężej, dziura budżetowa coraz mocniej dziurawa i gdzie nie spojrzeć, wszystko się sypie, ale co tam…”ojcowie narodu” postawili na siebie, wyznając zasadę, że my to my, a Polska niech sobie poczeka aż załatwimy własne sprawy. Natomiast jest jedno, co powoduje, że włos mi się lekko jeży, a w głowie zapala czerwona lampka. To powołanie do życia kolejnego dziwnego tworu czyli komitetu do spraw bezpieczeństwa. O ranyyy! Ależ mam z tym fatalne skojarzenia. Coś takiego, tylko z dodatkiem „publiczny” działało w latach 1954-1956 i było kopią Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSRR, naszego ówczesnego „wielkiego brata”. Jak zapisano w rozkazie powołującym ów komitet do życia, jego działanie „wymaga od całego aparatu bezgranicznego oddania dla Partii, głębokiej partyjności w codziennej pracy zawodowej, wysokiej postawy moralno-politycznej oraz stałego zacieśnienia więzi z masami pracującymi”.
Do jego zadań należała walka z działalnością obcego wywiadu uprawianego przez państwa kapitalistyczne i związane z nimi wywiady reakcyjnych ugrupowań emigracyjnych; walka z wrogą działalnością resztek podziemia reakcyjnego i próbami tworzenia nielegalnych organizacji, ich działalnością polityczną i terrorystyczną; walka z wrogą działalnością niemieckich elementów rewizjonistycznych; walka z dywersją, sabotażem, szkodnictwem uprawianym przez wroga na odcinku gospodarki narodowej; prowadzenie wywiadu przeciw działalności wywiadu państw kapitalistycznych i związanych z nimi ośrodków reakcyjnej emigracji działających przeciw Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jak również prowadzenia działalności dla zdobycia niezbędnych informacji z dziedziny politycznej, ekonomicznej i naukowo-technicznej.
Wprawdzie wszyscy, z prawa do lewa trąbią, że ten komitet, na którego czele stanie pan Kaczyński, ma tylko jeden cel. Całkowita kontrola nad panem Ziobro, co by nie zapomniał on, kto tu rządzi i przestał podskakiwać. Temu ma ponoć właśnie służyć podporządkowanie prezesowi Ministerstwa Sprawiedliwości, MON. MSWiA. Ale czy faktycznie tylko o to chodzi? Nie ma co, gdy słyszę o stworzeniu dzisiaj komitetu do spraw bezpieczeństwa, trudno mi uwolnić się od wspominania tego, sprzed lat i jego roli w upodleniu Polski, odebraniu narodowi wolności i praw obywatelskich.
Podobnie jak wtedy PRL, tak i dzisiaj Zjednoczona Prawica karmi nas wrogami z zewnątrz, wrogami wewnątrz, opozycją destabilizującą państwo, donoszenie na Polskę co można uznać za dywersję i sabotaż oraz działanie na szkodę, co wyraźnie pokazuje, że te zadania sprzed lat znowu są aktualne. Jaką mamy gwarancję, że ten nowy komitet Kaczyńskiego nie posłuży do zwiększenia kontroli państwa nad obywatelem? Do budowy i utrwalania państwa policyjnego? Może mam manię prześladowczą, może to już jakaś obsesja, ale za grosz nie wierzę w uczciwe i prodemokratyczne intencje tego obozu władzy. No i jeszcze Kaczyński na czele tego tworu. Schorowany 70-latek, zafiksowany zupełnie na punkcie władzy autorytarnej, a może i nawet dyktatorskiej. Człowiek pełen nienawiści do każdego, kto myśli inaczej niż on, kto inaczej widzi przyszłość Polski, któremu po głowie chodzi zadośćuczynienie za lata ignorowania i pozostawania poza główną sceną polskiej polityki, zemsta na przeciwnikach, ukaranie za doznane niepowodzenia i wyimaginowane krzywdy. Mówcie sobie, co chcecie, ale dla mnie ten komitet do spraw bezpieczeństwa to bardzo śmierdząca sprawa, sięgająca znacznie głębiej niż tylko do pilnowanie Ziobry.
Źródło koduj24.pl
W 2014 roku tak myśl przyszła mi do głowy: Gdy PiS przejmie władzę to dzień będzie zaczynać się od modlitwy o pomyślność, potem praca za bóg zapłać, msza dziękczynna, umartwianie, wypominki, spanko i abarotno świątek, piątek i niedziela. Niestety wtedy będzie już za późno by myśleć o swojej godności, prawach.....A w tym wszystkim wspomagać będą prezesa Kaczyńskiego jedyne media jakie pozostaną Radio Maryja, Telewizja TRWAM i dzienniki katolicko- prawicowe....Gdy PiS do władzy dojdzie to Macierewicz w czarnym skórzanym płaszczu na Szucha będzie urzędował.....
No i patrzcie po latach okazuje się, że to nie Macierewicz, a Kaczyński na Szucha będzie urzędował!? Wow!? Jarku jedyne co mnie martwi, to to jak Ty w czarnym skórzanym płaszczu, do samej ziemi będziesz wyglądał!?
18 09 2020 Liderzy ZP - więcej rozwagi.
No więc posypało się. Koalicja Zjednoczonej Prawicy jest poważnie zachwiana, a jeden z liderów PiS, wicemarszałek Terlecki, wprost stwierdził, że nie istnieje. O co poszło? Jak można sądzić pokłócono się o obsadę ministerstw w „rekonstruowanym” rządzie i to chyba jest główny powód, a drugi – za­prezentowany ostatnio, to „sprawa futerkowa” czyli „Piątka Kaczyńskiego dla zwierząt”. Przyznaję, że od pierwszych wolnych wyborów 1991 roku (te z 1989 były „wolne częściowo”) głosowałem zawsze na PC, lub koalicję w której było PC, później na PiS. W 1991 roku głosowałem na Kaczyńskiego, w Ambasadzie RP za granicą – mój okręg wyborczy to Kraków. Mam więc prawo, jako „żelazny wyborca PiS,” ocenić to co się stało w ostatnich dniach. Na ogół zawsze jakoś sobie tłumaczyłem polityczne manewry Prezesa Kaczyńskiego, nawet jeśli miałem duże wątpliwości czy są akurat trafne i skuteczne. Ale dziś, przyznaję, jestem zdumiony, taktyką kierownictwa PiSu po zakończeniu „maratonu wyborczego” z lat 2019-2020, trwającego rok i kwartał. Trzeba powiedzieć, ze ten okres dowiódł dwóch rzeczy. Po pierwsze: że Zjednoczona Prawice na czele z PiS zwyciężyła w tych konfrontacjach politycznych, uzyskując mandat do rządzenia na drugą kadencję zarówno parlamentu jak i prezydenta. I po drugie, że „obóz III RP” nie znalazł instrumentów dzięki którym do władzy mógł powrócić. Jedyny ich sukces to „odbicie Senatu” (dzięki lenistwu kandydatów z PiS, np. na Śląsku). Te niewątpliwe poważne sukcesy wyborcze świadczą, że prowadzona przez ostatnie 4-5 lat polityka zyskała szerokie poparcie społeczne. I w chwili gdy ów „maraton wyborczy” mamy za sobą i ZP na 3 lata na spokojne dokończenie reform otwarto „front wewnętrzny” czyli rekonstrukcję rządu.
Jesienne „rekonstrukcje” rządów to już tradycja polityczna ZP. Najpierw była w 2016 (odejście Szałamachy z MFin), potem 2017 (odejście Szydło z premierostwa), no i teraz mamy trzecią rekonstrukcję. Ciągną się te rekonstrukcje tygod­nia­mi, media są przepełnione spekulacjami, opozycja zaciera ręce, a politycy ZP jakoś nie dostrzegają, że te ględzenia o rekonstrukcjach denerwują ich elektorat. Ostatnie dni, pełne sprzecznych wypowiedzi liderów ZP świadczą, że spory wewnętrzne w ZP są poważne i nie wiadomo, czy za parę tygodni nie będziemy musieli iść do urn, jeśli Panowie Kaczyński (K), Gowin (G) i Ziobro (Z) nie osiągną jakiegoś rozsądnego kompromisu. Cóż czasem tak bywa, ale doradzałbym Panom „K-G-Z” więcej rozsądku. Pamiętajcie, że wasz elektorat może się wkurzyć, bo nie rozumie o co chodzi. Proszę rozejrzeć się w swych  głowach za rozsądkiem! W tej skomplikowanej sytuacji politycznej na prawicy elektorat dostał ni stąd ni z owąd „Piątkę Kaczyńskie­go dla zwierząt”. Odgrzebano durne pomysły  Czabańskiego z 2017 roku i uraczono elektorat PiSu na wsi nowym absurdalnym pomysłem. Sporo na ten temat napisano (polecam tekst  Lewandowskiego w Warszawskiej Gazecie nr 38) więc trudno tu dodać coś nowego. Napiszę tylko, że o ile hodowla zwierząt na futra nie budzi mojego entuzjazmu, to wprowadzenie zakazu, ot tak, z dnia na dzień, to po prostu głupota, wyrządzająca szkodę materialną hodowcom, którzy poczynili inwestycje, wzięli kredyty, znaleźli odbiorców itd. Zamiast dążyć do ograniczania hodowli i rozłożyć sprawę w czasie, nagle wyciąga się projekt ustawy (to w ubiegłym tygodniu), przesyła do Sejmu i uchwala się wczoraj w nocy ten knot. Tak, ustawa jest knotem, już nawet nie z powodu futerek, ale dlatego, że daje prawa kontroli „dobrostanu zwierząt hodowlanych” organizacjom społecznym. Jednym słowem Kaczyński stanął obok pani Spurek i mówi jednym głosem. Jak pisze Lewandowski we wspomnianym artykule dla Spurek każda hodowla jest zła i żadne działania na rzecz poprawy warunków hodowli nie są wystarczające. No ale cóż, Pan Prezes chce chyba jakiegoś ORMO dla zwierząt – skrót OSOHZ dobrze pasuje (Organizacja Społeczna Obrony Hodowanych Zwierząt), może sobie przypomniał wyczyny IRCHy – Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej z lat 80-tych. Nie wiadomo. Osobiście sadzę, że ten właśnie przepis dyskwalifikuje sławetną Piątkę prezesa całkowicie. Poza tym mamy tam kilka „drobiazgów”. Z hodowli futerkowców, wyłączono hodowlę królików. To co, króliki futerka nie mają? Mają, ale hoduje się je na mięso a nie na futra. Ot różnica. Ale do czasu, przyjdzie kolej i na króliki. Durny zupełnie zakaz uboju rytualnego może nas kosztować ok. 7 miliardów złotych. Co tam, bagatela! Ale zdaje się ze jest orzeczenie TK w tej sprawie sprzed lat. No więc to chyba nie przejdzie. Popieram natomiast w całej rozciągłości zakaz trzymania zwierząt na łańcuchu w chłopskich obejściach, zwłaszcza jeśli dotyczy to psów. Podwórko gospodarskie, to terytorium psa. Pies broni swego terytorium przed intruzami, wiec będzie zabezpieczał wieś przed aktywnością „spurkowców” z OSOHZ, czy zwierzęcej IRCHy. Kiedy portki aktywistów będą potargane przez psie zęby na wieś powróci normalność. Na tle ustawy zwierzęcej doszło do sporów w ZP i nawet PiSie. 14 posłów PiS głosował przeciw, cała SolPol Ziobry też i większość Porozumienia. Na kłótnie o stanowiska nałożyła się „kłótnia o futerka”. Obie strony grają twardo. Terlecki stwierdził, że koalicji nie ma (Rysiu, daj spokój). No brawo, tylko teraz potrzeba nam kryzysu rządowego, no bo mamy pandemię, kłopoty gospodarcze związane z lockoutem, kocioł na Białorusi, rozgrywkę o NS-2, wzrost kolorowej aktywności - akurat przyszedł "dobry" czas na kryzys wewnętrzny, ewentualne wybory i powrót złodziei i nieudaczniaków do władzy. Gratuluje liderom, panom "K-G-Z" pomysłu. I pytanie do prezesa Kaczyńskiego. Po jednej stronie mamy futerka, a po drugiej 3 lata rządów bez wyborów, przekop Mierzei, CPK, ref. sądów, polityka społeczna ostatnich 5 lat, poprawa ściągalności podatków, polepszenie stanu armii itd. To wszystko jest zagrożone, gdyby ZP straciła władzę. Wydaje się, że dla Pana ważniejsze są futerka. Czy Pan sądzi, że wieś zagłosuje na PiS jak ostatnio, po uchwaleniu ustawy futerkowej? Jeśli tak, to myli się Pan bardzo. Na koniec pragnę pogratulować min. rolnictwa Ardanowskiemu z PiS, za to że zagłosował przeciw ustawie: Piątka Kaczyńskiego. Panie ministrze – moje uznanie! Chapeau bas!
Źródło: niepoprawni.pl
Z forum: Prezydent nie podpisze "Ustawy futerkowej z uwagi na błędy"..  Koalicjanci się "przeproszą" i wezmą się do roboty za ustawy "fundamentalne" dla normalnych Polaków....Najgłupszą decyzją ZP byłoby rozpisanie teraz nowych wyborów.. Już raz przerabiał to PiS..Ochrona zwierząt jest ważna, ale nie ważniejsza od ludzkiego życia...Wystarczy egzekwować istniejące już prawo..
14 09 Katecheci idą na wojnę.
Nadgorliwi katolicy, fanatycy, a także oszuści, dla których wiara jest trampolinę do stanowisk i zaszczytów, traktują wyznawaną religię bardzo wybiórczo. Jak myślicie, ilu Polaków uważa się za misjonarzy powołanych do krzewienia jedynie słusznej wiary wśród „niewiernych i bezbożnych”? Ilu czuje się uprawnionych do nawracania niewierzących i wątpiących, wbrew ich woli? A ilu jest zdania, że katolicyzm powinien być w Polsce obowiązkowy i że każdy, kto ma inne zdanie, sam stawia się poza społecznością?  Jak wielu spośród nas wierzy, że wirus w kościele staje się niegroźny, że nie sposób się zarazić śpiewając i modląc się w tłumie wiernych, albo że opłatek należy podawać do ust, bo przecież ksiądz ma „konsekrowane dłonie”? Jaki odsetek Polaków nie razi pazerność funkcjonariuszy Kościoła, ich protekcjonalna buta i powszechne już upolitycznienie tej profesji? Ilu spośród nas uznaje za wyrocznię w sprawach wiary toruńskiego redemptorystę (z zakonu powołanego w celu niesienia pomocy ubogim), księdza który wyprasza datki także od emerytów i ludzi biednych, by powiększać swój majątek warty dziś 350 milionów? Ilu Polakom nie przeszkadzają coraz liczniej ujawniane przypadki pedofilii wśród księży i ukrywania przestępców przez biskupów?
Takich ludzi jest w Polsce wielu, może więcej niż w innych krajach, ale z całą pewnością nie stanowią grupy dominującej. Samozwańczy delegaci Pana Boga na Polskę są w naszym społeczeństwie zdecydowaną mniejszością. Problem jednak w tym, że ta mniejszość przejmuje właśnie rządy w kraju. Powiem więcej: po wygranych przez PiS wyborach domorośli katecheci, wspomagani przez partię władzy, ruszyli do frontalnego ataku. Ateiści i agnostycy jeszcze nie są ścigani. Jeszcze nie ustalono kar za wystąpienie z Kościoła i nie wyklucza się za niedostatek wiary. Ale w parafiach wiejskich coraz częściej upowszechniane są informacje kto nie daje na tacę, kto nie przyjmuje księdza po kolędzie i kto napisał list do biskupa krytykujący proboszcza za to, że Ewangelię zastępuje pochwałą władzy. Za krytykę Kościoła lub jego dostojników odsądza się już ludzi od czci i wciela w szeregi mitycznych agresorów planujących zniszczenie polskiej tradycji i cywilizacji. Karykaturalne rozmiary przybrał rzekomy atak nieznanej nigdzie na świecie „ideologii gender”, która ma być największym zagrożeniem ludzkości, większym niż COVID, głód czy katastrofy.
Coraz częściej posługują się Bogiem kibole i faszyzujący narodowcy. Rosną szeregi Żołnierzy Chrystusa, wyposażonych w ciężkie „obronne” różańce i żelazne krzyże, których hasłem jest „walka na śmierć i życie w obronie wiary”. Zwolenników katolickiego szariatu przybywa w państwowych firmach i instytucjach, gdzie pracownicy zmuszani są do udziału w mszach. Na nowych karetkach pogotowia w Przemyślu widnieje hasło: „Ku chwale Bożej i na ratunek bliźnim” – które to hasło było podobno zawołaniem tamtejszych sanitariuszy sprzed 100 laty, tyle że wtedy nie obowiązywała jeszcze obecna Konstytucja. W statucie Rady Miasta Zakopane pkt 2 wprowadza obowiązek rozpoczynania każdej sesji Rady „Modlitwą za Ojczyznę”, w której jest prośba o zesłanie Ducha Świętego „na sługi swoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli Twojej, ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować”. Podległa premierowi renomowana placówka kształcąca pracowników administracji publicznej rozpoczęła współpracę z rydzykową Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej, informując przy tym, że „porozumienie obejmuje realizację celów naukowych, edukacyjnych i dydaktycznych”, a nawiązana współpraca dotyczyć będzie m.in. tworzenia wspólnej oferty edukacyjnej… OKO.press poinformowało, że świeżo mianowany minister nauki inż. Wojciech Murdzek (b. prezydent Świdnicy, bez tytułu naukowego) rozesłał do dyrektorów instytutów badawczych list powitalny, który zaczyna się cytatem z Jana Pawła II, kończy zachętą do „uhonorowania setnej rocznicy Jego urodzin”, a w środku też jest o papieżu i tylko trzy krótkie akapity dotyczą funkcjonowania podległych instytutów w czasach zarazy.
Katoliccy ultrasi szczególnie upodobali sobie szkoły. I nie ma się co dziwić, że tu właśnie przypuszczono frontalny atak, bo na religię nie chodzi obecnie 20% uczniów szkół podstawowych i 56% licealistów. Wicedyrektor podstawówki (im. Jana Pawła II), z wykształcenia psycholog, po spotkaniu z ministrem Piontkowskim objawił światu, że warunkiem powodzenia w każdej sprawie jest „więcej wiary”.  Wiara staje się w oświacie obowiązkowa. Inauguracje roku szkolnego rozpoczynają się od mszy w kościołach. Episkopat rekomenduje szkołom organizację październikowych „Dni Papieskich” ze scenariuszem przewidującym religijne śpiewy i modlitwy wszystkich uczniów. W stołówkach pojawiają się hasła w rodzaju „Pamiętaj o modlitwie przed jedzeniem”, a w świetlicach „Przypomnienie zasad zachowania w kościele”. W Borku Strzelińskim szkoła przy wsparciu kuratora zapowiedziała uroczystość poświęcenia plecaków, jednak wskutek masowego protestu rodziców ceremonię ostatecznie przeniesiono do kościoła. Do monstrualnych rozmiarów urosła stara kość niezgody między dyrekcjami a częścią rodziców – organizacja lekcji religii. Wiele placówek informuje rodziców uczniów nieuczestniczących w religii, że z powodu pandemii ich dzieci muszą teraz brać udział w tych zajęciach, ponieważ „szkoła nie może zapewnić im innej formy opieki”. Dzieci te stygmatyzowane są poprzez sadzanie ich w ostatniej ławce, którą od wieków nazywają „oślą”. W Zielonej Górze religia nazywa się dla niepoznaki „zajęciami opiekuńczymi” z obowiązkową obecnością, sprawdzaną przez katechetę. W wielu szkołach lekcje religii przeniesiono z początku lub końca planu dnia do środka, między inne lekcje. W Pomiechówku zamiast kwestionariusza zgody na udział ucznia w nieobowiązkowej przecież religii lub etyce, rodzice dzieci niechodzących na te zajęcia wypełnić muszą „Podanie o zwolnienie dziecka z zajęć religii”. W dziennikach elektronicznych uczniom niechodzącym na religię wpisuje się nieobecności, a do ich danych mają dostęp katecheci i księża, którym zdarza się wygłaszać publicznie „napomnienia” lub demonstracyjnie współczuć dzieciom, „że mają takich rodziców”. Przybywa szkół, gdzie np. fizyki uczy ksiądz, a geografii zakonnica. Katecheci coraz częściej przejmują funkcje opiekunów samorządów szkolnych.
Nadgorliwi katolicy, fanatycy, a także oszuści, dla których wiara jest trampolinę do stanowisk i zaszczytów, traktują wyznawaną religię bardzo wybiórczo. Nie tylko w grzesznym często życiu osobistym. W przestrzeni publicznej dobierają jedynie te fragmenty chrześcijańskich kanonów, którymi można wymachiwać i ruszać z nimi do boju. Taki przykład: na ulicach stolicy pojawiły się bilbordy z mocnymi cytatami z Biblii, które promują zwyczaje i społeczne reguły bliskowschodnich plemion sprzed kilku tysięcy lat. Ale nie wszystkie ujrzały światło dzienne. Nie promuje się np. obecnego w tym samym tekście nakazu zabijania kobiet, które utraciły dziewictwo przed ślubem, ani kamienowania syna „nie słuchającego upomnień ojca i matki”.
Andrzej Karmiński
PS. W elektrowni Ostrołęka, do której pielgrzymowali prezydent i premier wychwalając nową inwestycję, zatrzymano budowę, a dwie stumetrowe wieże, od początku niepotrzebne, trzeba teraz wyburzyć. Obecnie pięknie rozwija się tam śledztwo w sprawie wielkiej afery korupcyjnej. Wiecie kto rządzi w tej elektrowni? Wśród siedmiu tamtejszych dyrektorów trzech to z zawodu katecheci. Czwarty katecheta startuje właśnie w konkursie do zarządu i nie jest bez szans…
Źródło koduj24.pl
Do kościoła chodzę tylko na uroczystości rodzinne, śluby, pogrzeby, księdza po kolędzie przyjmuje, do spowiedzi nie chodzę, przed kapliczkami nie przystaje by się przeżegnać....czy jeszcze jestem wierzącym katolikiem, czy może już ateistom!?
Z forum: „Polska to Polacy, w większości katolicy”. I to jest mit, na którym opiera się propaganda KK w Polsce. Fakt, że większość Polaków została, bez pytania o zgodę, ochrzczona – jeszcze o niczym nie świadczy. Przecież trudno uznać za katolika kogoś, kto uporczywie lekceważy sobie 3. przykazanie Dekalogu (Pamiętaj, abyś dzień święty święcił) i 1. przykazanie kościelne (W niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej […]) – tym bardziej, że nawet jednorazowe opuszczenie mszy skutkuje tzw. grzechem śmiertelnym, za który katolicka dusza niechybnie znajdzie się w piekle.
A oto ostatnie dane opublikowane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego: „W 2017 r. w niedzielnej eucharystii uczestniczyło 38,3 proc. zobowiązanych katolików, a do komunii świętej przystąpiło 17 proc.”. Więc jaki jest ten rzeczywisty procent katolików w Polsce – 95% czy 38,3%? 
11 09 2020 Czas na zastanawianie się, dlaczego, i na puste gadanie już minął.
Już pięć lat mija od czasu, gdy Zjednoczona Prawica zatrzęsła podstawami demokratycznej Polski, a wielu Polaków pozostaje wciąż w permanentnym szoku i pyta, dlaczego? Jak to się stało, że PiS wygrał jedne wybory, potem drugie, a pan Duda cieszy się reelekcją? Skąd to uwielbienie dla partii prezesa? Jak to możliwe, że naród sprzedał się za programy Plus? Co się stało z Polakami, że postawili na tak szpetną kobyłę?
Piąty już rok ludzie zadają wciąż te same pytania! O rany, ileż można? Napisano mnóstwo artykułów na ten temat. Przeanalizowano sprawę wszerz, wzdłuż i w poprzek, a my wciąż szukamy odpowiedzi i zamykamy się w tym poszukiwaniu jak w bańce. A może już najwyższy czas przestać wreszcie pytać i spojrzeć w przyszłość? Może warto dostrzec, że w tej chwili już nie te odpowiedzi są nam potrzebne, ale jakiś sensowny plan działania, który pomoże w odwróceniu sytuacji. Jego podstawą są ludzie. Ludzie z obu stron konfliktu. Zastanawiam się, jak chcemy przekonać zwolenników „dobrej zmiany” do innego spojrzenia, innego nastawienia? Przeglądając fora społecznościowe, nie widzę żadnych szans na dogadanie się. Inwektywy lecą równo, agresja aż kipi i gdyby tylko była taka możliwość, to mielibyśmy już uliczne rozgrywki siłowe na ulicach miast i miasteczek. Znaczna część opozycji uważa, że tak właśnie trzeba, bo nie ma mowy o nadstawianiu drugiego policzka, bo trzeba przeciwnika zgnoić jeszcze bardziej niż on nas, dowalić, prześmiać jego niedobory intelektualne i tak się to błędne koło kręci.
Mało tego, pomagamy elektoratowi Zjednoczonej Prawicy w utrwalaniu ich miłości politycznej, bo cóż im proponujemy na przyszłość? Co im obiecujemy w sytuacji, gdy uda się prezesa i jego partię odesłać w niepamięć? Kiedy PiS obejmowało władzę, jego elektorat wołał radośnie, że „teraz k…a my”, a kiedy PiS obalimy to również będziemy się podpierać tym samym okrzykiem. Już oni nam za wszystko zapłacą. Zemścimy się za te lata demolki. Kogo się da, postawimy przed Trybunałem Stanu, innych wykończymy procesami cywilnymi i zapełnimy polskie więzienia. Pierwsze, co zrobimy to wywalimy ze spółek państwowych wszystkich krewniaków dzisiejszej władzy i błyskawicznie zapełnimy wolne już miejsca, swoimi. Przywrócimy stan sprzed PiS, kiedy to Polska była jaka była. Odkręcimy reformę sądownictwa, również do stanu sprzed rządów prezesa, zatrzęsiemy edukacją, reformując ją podług naszego uznania, kościół sprowadzimy do pionu.
Gdybym była wielbicielką PiS to na takie obietnice włosy stanęłyby mi dęba, bo co by to dla mnie oznaczało? Powrót czasów, w których nie czułam się zbyt komfortowo, które miało mnóstwo cieni, a i ówczesna władza wykazywała się sporą arogancją, butą i oderwaniem od społeczeństwa. Wszystko co mówimy i robimy upewnia wyborców Zjednoczonej Prawicy, że wróci to stare, które dla nich jest nie do przyjęcia i teraz, gdy wreszcie posmakowali „bycia kimś”, zrobią wszystko, by nie dać się znowu zepchnąć poza margines, by te czasu już nigdy nie wróciły. Nie! Nie tędy droga! Musimy im przedstawić konkretne propozycje, konkretną wizję Polski po PiS-ie. Owszem, trzeba będzie ukarać tych, którzy złamali prawo i działali na szkodę demokratycznej Polski, ale… odbędzie się to w ramach sprawiedliwego osądzenia. W oparciu o fakty a nie zemstę jako taką. Owszem, rozliczymy, ale tylko tych, którzy ponoszą całkowitą odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy, a nie jak leci, wszystkich, tylko dlatego, że są członkami koalicji rządzącej. Owszem, zrobimy porządek w spółkach państwowych, usuwając z nich osoby, które nie mają ani kompetencji, ani potrzebnych umiejętności, by sprawdzić się na objętych stanowiskach. Tutaj wprowadzane zmiany będą w pełni podparte przyjętymi wcześniej procedurami i przeprowadzonym rzetelnie konkursem, w którym nie będzie miejsca na faworyzowanie swoich czy jakichś krewniaków. W wyborze nowych szefów i członków zarządów będzie liczyła się faktycznie tylko wiedza i praktyka na podobnych stanowiskach. Na pewno nie będziemy chcieli zdelegalizować PiS, dając tej partii szanse na pozostanie partią prawicową, ale opartą na demokratycznych podstawach i bez ciągot do autorytaryzmu. Owszem, będziemy działać w kierunku oddzielenia kościoła od państwa, ale na takich zasadach, które będą podstawą uszanowania prawa każdego obywatela do kultywowania własnej religii bądź życia bez niej. Nie będziemy burzyć kościołów, walczyć z biskupami, ale wreszcie unormalnimy wzajemne stosunki tak, by nikt nie czuł się prześladowanym, gorszym, by nikomu nie narzucać, czy w ogóle musi w kogoś wierzyć, w kogo ma wierzyć i jak. Przeprowadzimy rzetelną reformę wymiaru sprawiedliwości, ale nie w oparciu o własne widzimisię lecz konkretne propozycje znanych z imienia i nazwiska ekspertów, autorytetów w dziedzinie sądownictwa.
Dlaczego o tym piszę? Proste! Nie możemy budzić strachu czy niepokoju, ale musimy wskazać konkrety, które pokażą, iż nie zemsta ma być motorem działań przyszłej władzy, ale rozwaga, praworządność w tym prawdziwym, nie wydumanym, wydaniu, uczciwość, rzeczywista wiedza i kompetencje. Musimy podać na tacy takie rozwiązania, które nie odstraszą, pokażą, że i dla nas ta Polska przed PiS-em była pełna błędów, pewnej patologii władzy, nepotyzmu i daleka od potrzeb obywateli. Dlatego przestańmy wreszcie szukać przyczyn, dlaczego stało się tak, a nie inaczej, ale pokażmy swoją wizję przyszłości. Taką, która będzie też wiarygodna dla wyborców Zjednoczonej Prawicy. Przestańmy skupiać się głównie tylko na gadaniu, zmuśmy partie opozycyjne, by zamiast zajmować się sobą, wreszcie zajęły się Polską i przedstawiły jakieś konkrety, jakiś plan, pokazujący, że i one zaczęły myśleć inaczej, myśleć bardziej obywatelsko, że zrozumiały, iż to one są dla społeczenstwa, a nie odwrotnie. Przed nami ogrom pracy i to na wielu polach, ale już czas najwyższy działać, nie poprzez obrażanie, dowalanie, hejtowanie, piętnowanie, ale przez sensowne propozycje i taką wizję przyszłości, która nie odstraszy. Może jestem nadmierną optymistką. Może zbyt dużą fantastką, ale wciąż wierzę, że to możliwe.
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
Co niektórzy przecierają oczy i widzą niegodziwości, złodziejstwo PiS- u. Znam takich co oczy by wdrapali za złe słowo o Kaczyńskim!? Tak było od lat, a dziś kiedy przyszło czekać na zabieg ponad 2 lata, a prywatnie za tydzień, ale kosztuje około 6 000 zł, mówią: a to złodzieje, skur....
oszuści itd.!? 
Z forum: Receptę na rozliczenie pisowców dał sam h.kaczyński: „Przebaczenie jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary” 
09 09 2020 Uwaga Polacy, pracujący za granicą! Koniec z ulgą abolicyjną.
Obóz rządzący rozpaczliwie szuka pieniędzy. Postanawia więc sięgnąć głębiej do kieszeni Polaków, karząc ich w ten sposób za własne błędy i marnotrawienie publicznych pieniędzy. Ministerstwo Finansów przygotowało projekt ustawy, który uderzy w dziesiątki tysięcy Polaków, pracujących czasowo poza granicami Polski. Zamierza zrezygnować z ulgi abolicyjnej, wprowadzonej w 2008 roku (za „tak fatalnych” rządów PO/PSL), która zakładała, że „w sytuacji, gdy podatnik pracuje przez parę miesięcy za granicą (stosunek pracy, działalność wykonywana osobiście, działalność gospodarcza), a następnie wraca na krótki okres do kraju, istnieje ulga abolicyjna, która zwalnia z płacenia dodatkowego podatku w Polsce”. Teraz to się zmieni. Podatki zapłacą zarówno osoby pracujące w krajach, z którymi Polska ma podpisaną umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania, jak i ci, pracujących w państwach, z którymi takiej umowy Polska nie podpisała.
Łukasz Boszko, Senior Konsultant w firmie doradczej Grant Thornton nie ukrywa, że „bez ulgi abolicyjnej obciążenie podatkowe takich osób niewątpliwie wzrośnie, natomiast ze względu na różne stawki podatkowe w różnych krajach ciężko określić procentowo ten wzrost” i podaje jako przykład osoby zatrudnione tymczasowo w Holandii „ które są polskimi rezydentami podatkowymi, na ten moment ze względu na wysoką kwotę wolną od podatku w Holandii płacą w Holandii bardzo niski bądź zerowy podatek dochodowy od dochodu tam uzyskanego (…) Normalnie takie dochody wskutek zastosowania ulgi abolicyjnej są również zwolnione z opodatkowania w Polsce. Natomiast po likwidacji ulgi abolicyjnej cały przychód (od którego nie zapłacono w Holandii podatku ze względu na kwotę wolną) podlegałby opodatkowaniu w Polsce, pomimo tego, że dochód nie został uzyskany w Polsce”. Rezygnacja z ulgi abolicyjnej oznacza równocześnie zmianę 78 umów o unikaniu podwójnego opodatkowanie, które podpisała Polska. Wszyscy wiemy, że Polak potrafi. Nie będzie więc dla niego problemem, by zlikwidować swój dom i interesy, zabrać rodzinę i wyemigrować z kraju, aby w ten sposób obronić się przed wyciąganiem kasy. Wydaje się, że resort finansów zupełnie nie bierze pod uwagę takiego scenariusza i faktycznie liczy, że pieniądze od podatników czasowo pracujących za granicą, będą płynęły wartkim strumieniem.
Źródło: wyborcza.pl
Z prywatnego archiwum sierpień 2013 pisałem: Państwo wygoniło go za chlebem. W Polsce nie było dla niego miejsca. Był niepotrzebnym śmieciem dla którego nawet śmietnika nie było. Przez pół roku był na zasiłku w Polsce, później cztery miesiące ciężko pracował w Holandii. Dziś to państwo żąda od niego haraczu w postaci należnego podatku za pracę w Holandii pomim, że nie mieszka w Polsce! Ba musiał ten haracz w Polsce zapłacić, a tam w Holandii dostał zwrot podatku w wysokości około jednej pensji. Tak funkcjonuje pseudo prawo pod okupacją Tuska! Tak dziś ma być za Kaczyńskiego!?
Rota - bis
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród
Przodkowie tak śpiewali
Nas docisnęła bieda głód
Rządzący nas sprzedali

I szukać chleba przyszło nam
U obcych za granicą
I każdy radzi sobie sam
Tu z nami się nie liczą

Gdzie murzyn robić nie chce już
Polaka tam postawią
A my tyramy no bo któż
Gdy oni piją, bawią

Rzucilim ziemię, honor też
Da Bóg że nie na długo
Za chlebem los nas wygnał precz
By być u obcych sługą

Do kraju ciągle wracać strach
Gdy bandy ster trzymają
Zwalają wszystko na ten krach
A sami rozkradają

Głodowe pensje chcą dać nam
A sami brać miliony
A ty człowieku radź se sam
Utrzymaj dzieci, żonę

Kiedyś to Polak ruszał w świat
Gdy obcy nam rządzili
A dziś okrada brata brat
Takiej dożylim chwili

I czasem myślę że to sen
Jak wrócę to się zmieni
Do domu który w Polsce hen
Stawiany na swej ziemi

Wrócę do ziemi skąd nasz ród
Wrócę do Polskiej mowy
Wrócę gdzie mieszka Polski lud
Z dumą uniosę głowy

Lecz życie nauczyło już
Że w sny nie trzeba wierzyć
Nadal haruje no bo cóż
To jakoś trzeba przeżyć.

Od lat mówię tym co chcą wrócić do Polski, wrócisz zaraz po przekroczeniu granicy wszystko stracisz czego się dorobiłeś, ba będziesz miał jeszcze długi!? 
04 09 2020 Nie ma co, dziwny z nas naród…
Obóz Zjednoczonej Prawicy nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć czy zaszokować. Natomiast przeraża mnie coś zupełnie innego. Nie ten rząd, gadający głupoty, ale to, że ludzie to podchwytują i w to wierzą. W wyborach parlamentarnych na obóz Kaczyńskiego zagłosowało ponad 8 mln Polaków, a w ostatnich, prezydenckich, na pisowskiego Dudę, w II turze, ponad 10 mln. Można więc śmiało powiedzieć, że ta prawie 1/3 naszego narodu łyka bez zakąski wszystko, co politycy Zjednoczonej Prawicy bajają i zupełnie nie widzą, co im ta władza wciska. Ponad 10 milionów Polaków!!! Jak to się stało, że aż tylu dało się wziąć na lep archaicznego patriotyzmu, patetycznego w takim stopniu, że aż jest to nie do strawienia? Oni naprawdę święcie wierzą, że patriota to ten, kto pielęgnuje kulturowe dziedzictwo narodu, interesuje się nim, stara się poznać dzieje ojczyste w takiej wersji, jaką im serwują polscy nacjonaliści i zwolennicy prezesa. Kto w imię miłości do ojczyzny jest gotów oddać za nią życie i bronić jej wolności do ostatniej kropli krwi. Raczą się wskazaną przez jedynie słuszne, prawicowe autorytety, literaturą, otaczają czcią i pełną miłością zabytki, oczywiście te, co są na pisowskiej fali.
Wydaje się rzeczą niezrozumiałą, że te ponad 10 milionów Polaków, nie ma pojęcia na czym polega współczesny patriotyzm. W czasach, gdy nie prowadzimy wojny, nikt nas nie atakuje, nie musimy walczyć o niezależność i wolność, nie dzielą nas granice, a gospodarka funkcjonuje w mocnym sprzężeniu z gospodarkami świata. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że dzisiaj patriotą jest ten, kto rzetelnie pracuje, płaci podatki, pomaga innym w potrzebie, odnosi się do swoich rodaków z kulturą, ustępuje starszym osobom miejsce w środkach masowej komunikacji, sprząta po swoim psie. Dzisiejszy patriota szanuje historię i tradycję, ale szanuje też drugiego człowieka, dba o środowisko, bliskie są mu działania związane z ekologią. Bierze udział w wyborach, nie pozostaje obojętny na łamanie prawa i zasad ustroju, w jakim żyje.
Ponad 10 milionów Polaków nie umie, nie potrafi lub nie chce dostrzec, czym charakteryzuje się współczesny patriotyzm! Przyjmują tę wersję, jaką serwuje im na biało-czerwonej tacy obóz rządzący i oddaje się tej archaicznej formie bez opamiętania. Biega od pomnika do pomnika, czas mu płynie między jedną rocznicą ważnego dla naszej historii, wydarzenia, a kolejną. Mdli mnie, gdy widzę takich patriotów, co to ledwo trzymają się na nogach od nadmiaru spożytych procentów, ale pod nos podstawiają mi prężące się ramię z symbolem Polski Walczącej. Gdy obok pomnika, przed którym przed chwilą oddawali hołd bohaterom, taki patriota zabawia się w obszczymurka, bo mu zaworki puściły i oznacza terytorium własnym moczem.
Ponad 10 milionów Polaków uwierzyło w słowa doradcy Andrzeja Dudy, profesora Andrzeja Waśko, który przyznał kilka lat temu, że „Polacy o wykształceniu podstawowym i zawodowym okazali się silniejszym elementem społecznym niż cała wielka rzesza magistrów. Ci, którzy nie studiowali, nie mieli bowiem okazji zarazić się tak głęboko post-marksistowskim wartościowaniem i modnymi sloganami nowej lewicy” i te ponad 10 milionów obywateli mu uwierzyło. Uwierzyło, że to oni są solą polskiej ziemi, wszystko wiedzą najlepiej, mają patent na prawdę i co im tam jakieś autorytety, jacyś ludzie, którzy z racji ogromnej wiedzy są poważani na całym świecie. Przyznam, że dla mnie to jakiś koszmar. Absolutnie nie neguję nikogo z niższym niż wyższe, wykształceniem. Jednak sama po sobie wiem, że są dziedziny, w których nie zabieram głosu, bo mam świadomość, że po prostu się na nich nie znam. Milczę lub słucham mądrzejszych od siebie, gdy rozmowa dotyczy np. ekonomii, finansów, medycyny czy psychologii. Milczę, słucham i chłonę, by dowiedzieć się coś więcej od ludzi, którzy są dla mnie właśnie tym autorytetem w swojej dziedzinie.
Jednak szlag mnie trafia, gdy znajomy, nota bene świetny spec od remontów, zarzuca mi, że nie mam pojęcia o historii najnowszej. Nie znam się, nie rozumiem, tępa po prostu jestem. Czy jeśli machnę mu przed oczami dość obszerną teczką ze świadectwami ukończenia uczelni wyższej, kilku kierunków studiów podyplomowych, licznych kursów i szkoleń, udowadniających, że stawiałam na ustawiczne dokształcanie i tym samym pogłębiałam swoją wiedzę, to coś mi pomoże? W życiu! On nie zmieni zdania, bo mówię rzeczy, które nie zgadzają się z przekazem dzisiejszego obozu władzy, więc jestem do kitu jako historyk i tyle.Młody chłopak po studiach, bez odpowiedniej praktyki i dokonań zawodowych, poprawia profesorów prawa, ekspertów od gospodarki, którzy zęby zjedli na swej profesji. Świetna kucharka wie lepiej, jakie są mechanizmy wielkiej polityki finansowej, kierowca taksówki, na którego trafiam od czasu do czasu, uważa się za znawcę ekonomii, bo w szkole podstawowej, w ramach WOS-u, miał kilka godzin z tego tematu i to wystarczy, by dzisiaj ustawiać autentycznych fachowców po kątach.
Jak to w ogóle możliwe? Jakież błędy w edukacji i pracy nad kształtowaniem tożsamości obywatelskiej popełniło nasze państwo, że aż tylu spośród nas, uznało, że po diabła im nauka, po diabła autorytety, po diabła ci, którzy z racji wykształcenia i umiejętności są motorem napędowym każdego społeczeństwa. Traktują ich jak zgniłe relikty poprzedniej epoki, negują, jednocześnie żyjąc w przekonaniu, że Polska bez nich będzie rozwijać się jeszcze lepiej. Zupełnie nie rozumieją, że państwo bez dobrze wykształconej elity intelektualnej to prosta droga do chaosu i upadku. Dlaczego Niemcy i Rosjanie postawili w pierwszej kolejności na likwidację polskiej inteligencji? Bo wiedzieli, że bez niej Polacy nie przetrwają. Oni wiedzieli, ale ponad 10 milionów Polaków tego nie wie. Nie ma co, jako naród ponieśliśmy straszną klęskę…Tamara Olszewska.
Źródło koduj24.pl 
30 08 2020 Po co do szkoły.
Polskiej szkole (pominąwszy wyjątki) obca jest wiedza o pozytywnym stymulowaniu rozwoju uczniów. Według najnowszych badań połowa Polaków nie ma pojęcia, na jakich zasadach odbywać się będzie nauczanie. Szkoły zamknięto, gdy było kilka zachorowań dziennie, a otworzono je, kiedy ich liczba zbliżyła się do tysiąca. W powszechnym przekonaniu wytyczne i zalecenia ministra Piątkowskiego tak ustrzegą dzieci przed epidemią i tak pomogą nauczycielom i rodzicom, jak konającemu zmiana daty urodzenia. W gąszczu nierozwiązanych problemów organizacyjnych, w natłoku pytań bez odpowiedzi, wobec mglistej wizji systemu oświatowego w czasach pandemii, umyka naszej uwadze ważne pytanie: a właściwie to po co nasze dzieci idą do szkoły? Czego się tam nauczą, oprócz życia w chaosie, od pięciu lat właściwego dla polskiej edukacji i bez udziału epidemii?  Co czeka młodych po znaczących zmianach programu nauczania oraz nowinkach w zasadach i metodach wychowania, które jeden przez drugiego zapowiadają prominentni przedstawiciele władz? Na razie pewne jest tylko, że szykuje się zamieszanie, jakiego dotąd nie bywało.
Jeszcze podczas kampanii wyborczej prezes Kaczyński oświadczył, że po pięciu latach sprawowania władzy dobre zmiany w szkołach są za małe i za słabe. Po wyborach, gdy okazało się, że blisko 2/3 głosujących w wieku 18-28 lat poparło Rafała Trzaskowskiego, PiS uznał, że edukacja musi być następnym celem w drodze do totalnej transformacji państwa. Prezes, a po nim przewodniczący klubu PiS, ogłosili „bitwę o polskie dusze”. Ryszard Terlecki nie pozostawia złudzeń: po kolejnej reformie programowej młodzież powinna chętniej głosować na partię władzy. A Zbigniew Ziobro i jego hunwejbini nie kryją, że potrzebne jest przeniesienie do edukacji propagandowych standardów stosowanych w TVP. Przecież sam prezes w wywiadzie dla radiowej „Jedynki” wyjaśnił, że obecnie „młodzi chłoną propagandę, nieprawdę, która kształtuje społeczeństwo”. No pewnie, prawdziwa jest tylko propaganda firmowana przez PiS.
Planowanym zmianom edukacyjnych treści programowych i zajęć fakultatywnych z pewnością nie przeciwstawi się pan prezydent. Przeciwnie, pamiętamy, jak powoływał się na art. 48 Konstytucji RP („Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”), wprowadzając tam chyłkiem regułę „dyktatury większości”, która zmieniła sens konstytucyjnej zasady, która według PAD winna brzmieć: „Rodzice mają prawo do wychowania  CUDZYCH dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. W ramach planowanej reformy programowej PiS pójdzie zapewne jeszcze dalej. W przepisach prawa oświatowego majstrować będą z zapałem dobrani przez ministra nowi pracownicy MEN, tacy jak choćby teolożka prof. Urszula Dudziak z KUL, główna ekspertka ministerstwa do spraw wychowania w rodzinie, która zasłynęła zdumiewającymi bon motami, np. takim, że antykoncepcja jest gorsza od handlu żywym towarem. Zmianie ulec mogą treści wielu przedmiotów i zapewne nastąpi zapowiadana przez Terleckiego intensyfikacja polityki historycznej w ramach lekcji języka polskiego, historii, filozofii, etyki i wiedzy o społeczeństwie. Usztywniony zostanie program nauczania i nauczyciele będą mieli znacznie mniejszy wybór lektur, podręczników i materiałów.
Sytuacja w oświacie jest chyba najjaskrawszym przykładem niekompetencji urzędników PiS oraz niepohamowanej erupcji chorobliwego patriotyzmu. Edukacja to wręcz poligon, na którym wzmożeni ideowcy lub zwyczajne lizusy, ministerialni mądrale, znajomi funkcjonariuszy PiS na stanowiskach kuratorów i rozmaici partyjni partacze od pięciu lat ćwiczą na naszych dzieciach swoje mniej lub bardziej odjechane koncepcje oświatowe i wychowawcze. Konserwatywni doktrynerzy decydują, kogo młodzi mają nienawidzić, a kogo czcić. Domorośli historycy, ignoranci i manipulanci, opowiadają dyrdymały, że żołnierze wyklęci zrobili dla Polski więcej, niż żołnierze obu armii WP, AK, AL i BCh razem wzięci, a bohaterami narodowymi mogą być także pospolici bandyci mordujący cywilów. Absolutni ignoranci wraz z Ordo Iuris ustalają, jaką wiedzę ukrywać przed uczniami, a jakie zabobony promować. Ogłoszony niemal oficjalnie projekt kształtowania takich obywateli, którzy zechcą głosować na PiS, jest i będzie coraz częściej realizowany metodą rozlicznych apeli, obchodów „ku czci”, rocznic Tego lub Owego, obowiązkowych dni papieskich i niemal obowiązkowych rekolekcji. Program PiS planujący „obywatelskie wychowanie patriotyczne” jakby żywcem przepisano z programów PZPR. Funkcjonariusze obecnej władzy, którzy tak chętnie przywołują przykłady cywilizowanych krajów zachodnich, w sprawie edukacji uciekają od sprawdzonych wzorców, a w szczególności niemieckich, bo one bodaj najjaskrawiej obnażają stan polskiego zapyziałego, zeszłowiecznego systemu nauczania i wychowania.
U naszych zachodnich sąsiadów w niektórych landach rok szkolny rozpoczął się znacznie wcześniej. W połowie sierpnia zdarzyło mi się uczestniczyć w inauguracji roku szkolnego standardowej niemieckiej placówki „ponadpodstawowej”, kształcącej młodych od 5 do 10 klasy. To był nokautujący szok poznawczy. Po pierwsze, uroczystość zgromadziła tylko te dzieci, które rozpoczynały naukę, starsi od razu rozeszli się do swoich klas na spotkania z wychowawcami. Po drugie, nie było strojów galowych, pocztu sztandarowego, ani nawet sztandaru. Nie odśpiewano hymnu. W przemówieniu dyrektora nie było najmniejszych nawet nawiązań historycznych, rocznicowych wspominek ani żadnych patriotycznych formułek. W dodatku adresatem wystąpienia były dzieci, a nie przedstawiciel władz, proboszcz czy pastor, bo na szkolną inaugurację ich się nie zaprasza. No, po prostu zgroza!
O czym zatem była mowa podczas inauguracji roku szkolnego w niemieckiej szkole? Otóż nie o nakazach, zakazach, dyscyplinie, porządku, ani nawet o organizacji nauki, bo to wszystko przekazano dzieciom i rodzicom wcześniej, w listach. Mowa była o… Pippi Langstrumpf. O dzielnej dziewczynie, która umiała sobie poradzić w każdej sytuacji, dziewczynie z wielką wyobraźnią i wielkim sercem, wrażliwej na ludzką krzywdę, wspomagającej słabszych i nigdy nie wyśmiewającej cudzych „inności”, słabości czy ułomności. A po prezentacji tego „wzorca”, przed dziećmi i rodzicami wystąpili kolejno pracownicy szkoły. Wszyscy – od dyrekcji po woźnego. Mówili o swojej funkcji, o swoich zadaniach i o sprawach z którymi można się do nich zwrócić szukając wsparcia lub pomocy. W tej szkole uczą się teraz dzieci z mojej rodziny. Jak na talerzu widać różnice, w tym podstawową: nauka, wychowanie, program i cała organizacja zajęć ukierunkowana jest na ucznia. To on, a nie kurator, prezydent, wójt, proboszcz, czy sam prezes jest adresatem wszelkich zabiegów edukacyjnych. Polskiej szkole (pominąwszy wyjątki) obca jest wiedza o pozytywnym stymulowaniu rozwoju uczniów. Jeśli dzieciak się pomylił, jeśli dał plamę w klasówce, jeśli oblał egzamin, to jego porażka wytykana jest publicznie, a nauczyciel przekazuje mu na ogół prostą informację: dałeś plamę, słaby jesteś, zabierz się w końcu do roboty, bo będzie źle. Natomiast nauczyciel szkoły, gdzie uczeń jest podmiotem, przekazuje swemu podopiecznemu: Trafiła ci się porażka, ale nie traktuj jej jak klęskę, przeciwnie: właśnie odkryłeś błędne rozwiązanie i masz teraz większą szansę na prawidłowy wynik…
Rozpoczynającym nowy rok szkolny, zestresowanym, zdezorientowanym, przestraszonym, przytłoczonym ciężarem słowa OBOWIĄZEK, dedykuję starą prawdę, którą w polskiej szkole rzadko można usłyszeć: Żyje się tylko raz, ale jeśli będziesz żył mądrze i przyzwoicie, to ten jeden raz powinien ci wystarczyć.
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
- Dziś szkoła uczy przede wszystkim szablonowości, wszelka samodzielność, własna inicjatywa zabijane są w samym zarodku. Do głosu dochodzi pokolenie, które życie dzieli już na dwa światy: rzeczywisty oraz wirtualny. Temu pokoleniu zostało wbudowane dążenie do konkurencji i eliminacji najbliższego kolegi w wyścigu do sukcesu. Potrafią już najbliższym podkładać świnie, a w firmach, bankach i korporacjach uczą ich jak oszukać klienta, by kupił produkt czy szeroko pojętą usługę. Prawie codziennie uczą ich jak mówić półprawdę, jak omamić współmieszkańca kraju czyli sąsiada. Szkolą ich spece od tzw. wizerunku medialnego, których to działaniom jesteśmy cały czas poddawani, a szczególnie wyraźnie przy każdych wyborach.
- Nie unikniemy ścisku w szkołach, braku umywalek, wpadających na siebie uczniów w czasie przerwy, zachowania bezpiecznych odstępów w klasach etc!? Zatem czy warto zaczynać!?
- Szkoły i nauczyciele są niepotrzebni, wystarczą lekcje w telewizji!? A tak po prawdzie demokracja i przymus nauczania to, aż kuje w oczy!? Jeszcze na dodatek wystawianie ocen. To już absolutny absurd. A precz z tym komunistycznym anachronizmem. 
28 08 2020 Kato-patrioci czyli polscy fanatycy rozlewają się po Polsce w zastraszającym tempie.
Już kiedyś pisałam o fanatyzmie, jednak warto do tego tematu wrócić. Tak więc, zapraszam. Jest taki kraj w Europie, mocno doświadczony przez własną historię, z której niczego się nie nauczył. Gdy po prawie 45 latach socjalistycznego zamordyzmu wreszcie odzyskał wolność i wszedł na drogę demokracji, wydawało się, że tożsamość obywatelska jego mieszkańców rozkwitła i całe zło ma już za sobą. To Polska. Nic bardziej mylnego. Po latach oddychania wolnością pojawił się człowiek, który uznał, że wszystko jest nie tak, że jego wizja państwa to zdecydowanie lepszy wariant, że on i tylko on zasługuje na poprowadzenie tegoż państwa w kierunku tylko przez niego znanym. Facet nie odpuścił. Zebrał wokół siebie grupę zakompleksiałych nieudaczników z ogromniastym ego oraz jeszcze większym poczuciem niedocenienia i zgodnie z zasadą, że „cel uświęca środki” ruszył ochoczo po władzę.
Trzeba przyznać, że facet dosłownie zrozumiał kolejną zasadę, iż „po trupach do celu” i wykorzystał katastrofę samolotu rządowego nad Smoleńskiem, by otworzyć swoją puszkę Pandory i wypuścić z niej demony, które błyskawicznie rozlały się po kraju, tworząc coraz bardziej rozrastającą się sektę smoleńską. To był początek…
Fanatyzm jest jedyną siłą woli, którą mogą osiągnąć także słabi i niepewni ( Friedrich Nietzsche). 
Potem poszło mu już z górki. Wskazał paluchem winnych temu, że tłum obywateli nie odnalazł swego miejsca w tej rodzącej się, demokracji. Przekonał ich, że to nie oni winni tylko ci, co swoimi rządami ich wykluczyli i wpędzili w stan niedostrzegalności. Pokokietował kiboli, poczarował narodowców, przytulił tych, na których całkiem niedawno wieszał wszystkie psy, typu Ziobro i, co najważniejsze, wszedł w sojusz z polskim kościołem, który dostrzegł swoją szansę na wprowadzenie elementu wyznaniowego do ustroju tego państwa. Podejrzewam jednak, że nawet on nie był w stanie przewidzieć konsekwencji swoich działań. Konsekwencji, które już doprowadziły ten kraj do raju dla fanatyków. Czy zrobił to celowo czy też nieświadomie, nie wiem, ale jedno jest pewne. Wyprodukował twora, którego śmiało możemy nazwać kato-patriotą. Fanatyka, nie różniącego się zbytnio od fundamentalisty islamu.
Fanatyk to ktoś, kto nie może zmienić tematu i nie może zmienić zdania (Winston Churchill)
Jak podają źródła, „ fanatyzm to postawa przejawiająca się w pozbawionym krytycznego dystansu i umiaru przywiązaniu do wyznawanych idei i zasad, bezgranicznej i bezwarunkowej identyfikacji, nietolerancji dla jakichkolwiek przekonań lub rozwiązań alternatywnych, braku gotowości do dyskusji i dialogu, odmowie przyznania nawet częściowej słuszności zwolennikom poglądów odmiennych i rzecznikom dążeń przeciwstawnych; przeciwieństwo”. I tacy właśnie fanatycy przejmują ten kraj kawałek po kawałku, coraz bardziej szarogęszą się i coraz mocniej wierzą, że to oni są solą tej ziemi, światłem prawdy, iskrą rozwojową, jedyną szansą i nadzieją na lepsze państwo, lepsze jutro, lepsze życie.
Fanatyzm to obłęd, który został zrodzony przez niemożność objęcia pełni prawdy (Nikołaj Bierdiajew)
Kim są ci fanatycy? To sąsiad, koleżanka ze szkoły, wujek. Ta mamuśka, która wysyłała księdzu fotki swojej nagiej córki, bo uznała, że zaspokajając żądzę sługi bożego, zasłuży na godziwe życie wieczne po śmierci. Polityczka PiS, która uderzyła w twarz kobietę tylko dlatego, że ta ma inne poglądy od jej ukochanej partii. To patriotycznie nastawiony narodowiec, z symbolem Polski Walczącej na jednej ręce i kolejną butelką piwa, w drugiej. Te starsze panie skupione w klubach rodzin Radia Maryja, plujące na każdego, kto nie z nimi i chętnie używające różańca jako broni. To żołnierze Chrystusa, szukający ludzi spod tęczowej flagi, by się z nimi rozprawić. Narodowcy maszerujący ulicami miast i miasteczek z poczuciem, że są „Mesjaszami” narodu. Ordo Iuris, który marzy o państwie ultrakatolickim.
Nienawiść, fanatyzm i terroryzm profanują imię Boga i zniekształcają prawdziwy wizerunek człowieka (Jan Paweł II)
Z kato-patriotą nie można się porozumieć. Nie ma szans, by przekonać go do swoich racji. On ma za nic naukę, żadne argumenty do niego nie trafią, bo on wie lepiej. Wie, bo tak mu powiedział ksiądz czy prezes. Racjonalne myślenie to dla niego zbędny chaos i wysiłek. Po co mu to, gdy wystarczy wszystko tłumaczyć działaniami Boga, Siły Wyższej lub słowami ukochanego polityka. Kato-patriota nie jest od myślenia, on jest od działania czyli walki ze wszystkim i z każdym, kto nie pasuje do przyjętej koncepcji, kto nie zaufał komu trzeba. Już dzisiaj kato-patriota szuka okazji, by pójść z tą swoją krucjatą między ludzi, by komuś dowalić, kogoś ukarać za jego odmienność. Za chwilę to już nie będą jednostkowe przypadki i kiedy puszczą mu wszelkie hamulce, ruszy jak rozjuszony byk, niszcząc po drodze wszystko i wszystkich. Oczywiście, o nienawiści nie ma tu może. To tylko miłość do Boga nim kieruje, uwielbienie prezesa i wiara, że ta Polska dzisiejsza to jego eden, którego musi bronić do ostatniej kropli krwi. Głupi i fanatycy są zawsze pewni siebie, a mądrzy pełni wątpliwości (Jordi Sierra i Fabra)
Źródło koduj24.pl
Z forum: Osobnicy z kręgu biblijnego od lat wyczekują nadejścia trzeciego antychrysta i zdaje się ten nadszedł niepostrzeżenie jako zbiorowy twór złożony ze spedofilałego kleru, zboczonych zakonnic, rycerzy Chrystusa w dresowych zbrojach, zdewociałych do cna dewotek mamroczących różańce niczym złowrogie zaklęcia i wszelkiej maści ludzkie badziewie powołujące się na swą zdegradowaną religię. Antychryst wbrew oczekiwaniom nie pojawił się z zewnątrz, lecz wyszedł z łona kościoła katolickiego, zgodnie z przekazem, iż „zły zalągł się w Watykanie”. 
24 08 2020 I znowu wina Tuska. 
Czyli – wysłać dzieci do szkoły 1 września, czy może nie ryzykować? MEN informuje, że w nowym roku szkolnym nauka odbywać się będzie na ogół w trybie stacjonarnym, bez większych restrykcji i ograniczeń. Tak więc za tydzień do przepełnionych placówek dwuzmianowych, do ośmioklasowych podstawówek, do liceów z podwójnym rocznikiem, do często 30-osobowych klas pójść mają uczniowie, którym nikt nie każe nosić maseczek, ani zachowywać dystans w klasie, czyli siedzieć w ławkach pojedynczo. Co tam opinie naukowców i ekspertów z rządowego zespołu ds. COVID, którzy wołają, że obowiązkowe powinny być maseczki, a także testy, nawet przy stabilnej sytuacji epidemicznej, a co dopiero w sytuacji rozwijającej się pandemii. – Jeśli ich nie będzie, to bardzo prawdopodobnym scenariuszem są tysiące zakażeń dziennie – mówi prof. Krzysztof Pyrć z UJ. Naukowcy z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW potwierdzają, że jeżeli otworzymy wszystkie placówki jednocześnie, to liczba dziennych zachorowań może wzrosnąć do kilku tysięcy przypadków na dobę, i proponują, by opóźnić początek zajęć, a pierwsze dwa tygodnie września potraktować jako kwarantannę. W epicentrum niebywałego rozgardiaszu oświatowego, minister Edukacji Narodowej poszedł na urlop, pozostawiając po sobie kilka wskazówek i opinii, słabo kompatybilnych z poglądami specjalistów.  Spore wrażenie wśród profesorów epidemiologii wywarła diagnoza magistra historii Piontkowskiego, że „szkoła nie jest takim miejscem, że wszystkie dzieci się od razu zakażą”. Niedługo potem minister uszczegółowił tę złotą myśl wyjaśniając, że „jeżeli możemy spokojnie wyjść do sklepu, na ulicę, brać udział w wydarzeniach kulturalnych, czy wypoczywać na plaży, to równie dobrze możemy iść do szkoły”. Nie zauważył przy tym, że w szkole, inaczej niż na spacerze, dzieci przebywają w pomieszczeniach zamkniętych i że mają ze sobą kontakt przez czas dłuższy, nie mówiąc o tym, że obecność na plaży czy imprezie kulturalnej nie jest obowiązkowa. Na pytanie, czy MEN wesprze finansowo samorządy, które na swój koszt muszą zapewnić w szkołach rozmaite epidemiczne warunki sanitarne, pan Piątkowski odpowiedział rezolutnie: „To nie rząd wywołał epidemię!”.  A pytany o „zagubione dzieci”, które z rozmaitych powodów nie uczestniczyły w zdalnym nauczaniu (2 tys. miejscowości jest poza zasięgiem internetu, a co trzeci uczeń nie ma stałego dostępu do komputera), obruszył się najpierw, bo  „przecież nie będę chodził po domach, żeby wyjaśniać, czemu dzieci nie uczestniczą w zajęciach online”,  a potem zagroził rodzicom odpowiedzialnością za brak realizacji obowiązku szkolnego. Ostatecznie jednak, wobec licznych protestów oburzonych rodziców, postanowił, że dzieci nieuczestniczące w zdalnych lekcjach ścigać ma dyrektor. Jest to czternaste nowe zadanie dyrektorów szkół, sprecyzowane w pięciu projektach rozporządzeń, które mają porządkować powrót dzieci do szkół.
Projekty te przeszły pomyślnie konsultacje społeczne, metodą znaną z prac sejmowych: do dyrektorów szkół i odpowiednich urzędów obszerne dokumenty wysłane zostały w nocy, a uwagi można było przesyłać tylko do południa następnego dnia, dzięki czemu utwory ministerialnych urzędników pozostały niemal w oryginalnej formie.  Wspólną ich cechą jest brak jasnych procedur i brak odpowiedzialności MEN za cokolwiek. Całą odpowiedzialnością za losy dzieci, zaganianych do szkół podczas wzmagającej się epidemii, obarczono dyrektorów szkół i samorządy. Na nich ma spaść gniew rodziców i mieszkańców, natomiast rząd zarezerwował dla siebie rolę arbitra, który publicznie oceniać będzie rozmiar społecznych strat i ludzkich krzywd, w zależności od tego czy gminą rządzi prawica czy opozycja.
W decyzjach i rozporządzeniach ministra znaleźć można zdumiewające zalecenia. Przykład pierwszy z brzegu: jeśli sytuacja epidemiczna się pogorszy, dyrektor może zawiesić zajęcia i przejść na nauczanie zdalne, a „w przypadku, gdy nauka zdalna nie jest możliwa”,  dyrektor decyduje o „innym sposobie prowadzenia zajęć”. Innym, czyli jakim? Tajne komplety? Chorągiewki sygnalizacyjne na maszcie? Tam-tamy? Znaki dymne? Przykład drugi z brzegu: MEN nałożył na samorządy obowiązek dostosowania szkół do wymogów sanitarnych czasu epidemii, ale nie dał na to złamanego grosza. A na dokładkę ogłosił 6-procentową podwyżkę płac nauczycieli już od 1 września, również płatną z budżetów gminnych. Tymczasem samorządy ledwo zipią. Wydatki gmin na oświatę dawno przekroczyły połowę ich budżetów, a w wielu gminach wiejskich dochodzą do 80%. Od roku masowo rezygnuje się z lokalnych inwestycji, a mimo to przybywa gmin, które muszą się zapożyczać, by wypłacić nauczycielom choćby tylko podstawową pensję.
Partia i rząd PiS osiągnęły mistrzostwo w praktycznej realizacji porzekadła „Co złego – to nie my!”. Za 70 milionów wyrzuconych na niewybory odpowiada opozycyjny Senat. Za pacyfikację protestów w obronie praw LGBT odpowiadają geje i lesbijki, którzy agresywnie narzucają społeczeństwu swój zdegenerowany styl życia i na siłę upowszechniają ideologię demoralizującą dzieci. Z winy farmaceutów drożeją leki. Za nagły wzrost zakażeń nie odpowiada premier, który wezwał ludzi z grupy ryzyka do tłumnego udziału w wyborach, ani minister, który niemal już odtrąbił zwycięstwo nad wirusem. Nie odpowiada rząd, który poluzował ograniczenia zezwalając na organizowanie masowych imprez, winni są tylko ich uczestnicy, którzy na weselu nie całują się w maseczkach, a podczas komunii nie utrzymują dwumetrowego dystansu od proboszcza rozdającego komunikanty.
Jak usłyszeliśmy z ust funkcjonariuszy obecnego reżimu „regulacja wynagrodzeń” władz państwowych, parlamentarzystów i samorządowców okazała się niemożliwa z winy… Tuska! Rzecz jasna ewentualne zakażenia dzieci i nauczycieli w szkołach, a za ich pośrednictwem rozprowadzenie wirusa wśród ich rodzin, znajomych i sąsiadów,  nie będą miały nic wspólnego z niekompetentnym przygotowaniem systemu oświaty do nauki w nowych warunkach. To nie będzie efekt żałosnej organizacji nauki w czasach pandemii, ani nieporadności administracji państwowej, ani głupich decyzji niedouczonych ignorantów, których partia władzy postawiła na newralgicznym odcinku kształcenia dzieci i młodzieży w duchu patriotyczno- narodowym. Zawsze się znajdzie jakiś Tusk do bicia.
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
- Nauczyciele muszą zarabiać mało, bo żaden rząd nie chce wykształciuchów wśród ludu swego!?
- Szkoły obostrzenia, specjalne procedury, a kto za to zapłaci, bo rząd to pozostawił samorządom!? Zdalne nauczanie, i matury wypadły bardzo słabo, a co tam, minister przygotował gotowy zestaw pytań, który będzie dostępny przed maturami, egzaminami!? Znaczy się głąb, głąba będzie uczył, a później rządził, o sorry już rządzi!?
Z forum: Cały czas wina Tuska. Taka durna wymówka. Przyczepili się do gościa jak do Jonasza na statku, a tak na prawdę to wszystko przez pewne piwo z lodówki, który dał się załatwić i to na nim wypłynęło całe to badziewie. 
21 08 2020 Bez wrogów PiS nie utrzyma Polaków w oddaniu i posłuszeństwie.
Idea szukania wrogów Polski ma się świetnie. W czasach PRL była to słynna stonka ziemniaczana, która miała nam zeżreć jedzenie i wpędzić w stan głodu. Dzisiaj to Zjednoczona Prawica idzie śladem stonki, bo przekonała się już w 2015 roku, że nic tak dobrego Polaka nie rajcuje jak tenże wróg, który tylko czyha, by dokonać napaści na narodowe wartości, narodowy kościół i w ogóle na naród jako taki. Początkowo idealnie w roli wroga sprawdzał się imigrant, który przywiezie nam jakieś paskudztwo, pozaraża robalami i tym sposobem nas, jako naród, unicestwi. Potem, gdy temat już nieco spowszedniał, przyszła kolej na Niemców, którzy wiszą nam mnóstwo kasy za okupację, Żydów, którzy z kolei tę kasę chcą z nas wyciągnąć, Ukraińców tak naznaczonych banderowskim przesłaniem, że nawet nie ma co z nimi gadać, Litwinów, gnębiących polską mniejszość narodową, no i oczywiście tę wredną UE, dojącą nas na okrągło, ale nie dająca nic w zamian.
Wróg zewnętrzny jednak nie do końca dał się sprzedać i wzbudzał tylko chwilowe ekscytacje, więc trzeba było poszukać tego wroga wśród swoich obywateli. Tego, co to całkowicie odbiega od prawicowej wizji prawdziwego Polaka. I tak przyszedł czas na gorszy sort czyli tych, co to na smyczy władzy nie dają się prowadzić, sędziów, bo wiadomo, że to komuchy, dziennikarzy nie tyle niezależnych, ile zależnych od forsy zza granicy, nauczycieli, którym zamarzyła się praca nie dla idei tylko, lekarzy rezydentów. To jednak okazało się na dłuższą metę zbyt mało skuteczne w budowaniu przekazu pełnego grozy. Ten wróg jakoś nie poruszył narodu w takim stopniu, by chciał się on zjednoczyć z obozem rządzącym na całego, więc …znaleziono nowego. Ludzi spod tęczowej flagi. Wiadomo, nic tak nie rusza jak wytknięcie palcem kogoś, kto nie mieści się w kryteriach obyczajowo – moralnych polskich katolików, tych skupionych wokół prezesa i Polskiej Instytucji Kościelnej. No i się zaczęło. Nagonka poszła ostro. Do pomocy zaangażowali się aktywnie polscy nacjonaliści, wrzeszcząc swoje homofobiczne hasełka, tupiąc nóżkami, machając pięścią. Wreszcie bezkarnie mogą lżyć, wyzywać, a nawet i przywalić, jak zajdzie taka potrzeba i ma się na to akurat ochotę.
Do nich dołączyli kolejni obrońcy chrześcijańskiej mentalności prawdziwego Polaka. Niejaka Kaja Godek wyskoczyła z projektem zakazania protestów i manifestacji osób LGBT, Ordo Iuris zasuwa jak mrówka, byle szybciej dowalić i wyeliminować ze zdrowej moralnie tkanki społecznej to zło, jakim są osoby homoseksualne, katolicy machają z oburzeniem różańcami, powstają kolejne strefy wolne od LGBT, jakiś walnięty nauczyciel piętnuje swoich uczniów za bycie tym, kim są, szkoły zamykają swoje drzwi przed nauczaniem o tolerancji i niezbywalnym prawem każdego do bycia sobą. Minister Sprawiedliwości, pan Ziobro, który twierdzi, że prywatnie to on nie ma nic przeciwko LGBT, przekazuje gminom „wolnym od LGBT” w nagrodę za niezłomną postawę kasę z Funduszu Sprawiedliwości i usiłuje wyrejestrować Reformowany Kościół Katolicki, który udziela śluby parom jednopłciowym, będącym jego członkami. Morawiecki też ma zupełnie gdzieś prawa obywatelskie i wybiera na ministra spraw zagranicznych homofoba Zbigniewa Rau. Podejrzewam, że obóz rządzący nawet nie przewidział, że lud tak pięknie łyknie tęczowego wroga i zjednoczy wszystkie swe siły, by go zwalczyć i zniszczyć, ale… na pewno ma świadomość tego, że i ten temat w którymś momencie się przeje. Trzeba więc znaleźć kolejnych wrogów.
Pierwszych kandydatów na wroga wskazał właśnie narodowiec Bosak. Ogłosił dumnie, że „zawieranie małżeństwa z intencją pozostania bezdzietnym jest sprzeczne z celem małżeństwa”, bo małżeństwo zawiera się tylko w celu prokreacji. Tak nakazuje kościół i tego trzeba się trzymać, więc on jako najwierniejszy orędownik chrześcijaństwa w wersji polskiej jest za zakazem zawierania związków małżeńskich przez tych, co nie chcą mieć dzieci. Trzeba przyznać, że fajny wróg nam się szykuje. Nie chcesz mieć dzieci, spadaj na drzewo, przestajesz być pełnoprawnym obywatelem polskim. Może wprowadzi się nową ustawę, na mocy której takie małżeństwa zostaną z marszu rozwiązane, sąsiedzi dostaną przyzwolenie na ich szykanowanie, narodowcy do swoich haseł dołączą takie jak np. „Nie chcesz dzieciaka, wyp….laj”…
W kolejce do uznania za wrogów czekają też ekolodzy, bo to przecież lewaki i z nimi też trzeba zrobić porządek. Czekają też zapewne rodzime grubaski, bo za dużo jedzą, a w czasach, gdy widmo suszy i kiepskich plonów krąży nam nad głowami to wszyscy powinni jeść równo, by zachowana była sprawiedliwość społeczna. Czekają też bruneci, bo prawdziwy Polak to tylko blondyn lub ewentualnie szatyn. Czekają zbyt niscy, zbyt wysocy, zbyt dobrze wykształceni i zbyt źle, ci, co dorobili się majątków nie dzięki „ojcom narodu”, zbyt uśmiechnięci i zbyt smutni….
Rządzący na brak fantazji narzekać nie mogą, więc jestem pewna, że zawsze, gdy jeden wróg już się znudzi, znajdą oni kolejnego, którym będą trzymać naród w posłuszeństwie i oddaniu. W przekonaniu, że nikt inny tylko oni są w stanie uratować polskość od degeneratów, wykrzywień ideologicznych, patologii.
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
A archiwum grudzień 2015: - Dziwna ta Polska premiera nie ma jest tylko wynajęty urzędnik przez Naczelnika zaś prezydent jest jego chłopcem na posyłki. I to ma być demokracja po kaczemu w Ciemnogrodzie. Katarzyna Łaniewska przemawiała do uczestników V Marszu Wolności i Solidarności: Pójdźcie za naszą gwiazdą, pójdźcie z jasności w jasność. Niech to światło stanie się naszym domem. Czy Kaczyński gorliwie walczy z demonami, których istnienia nie udowodniono, w każdym razie w sposób niebudzący wątpliwości?
Czy Kaczyński da radę zrobić czystkę na najwyższych stanowiskach państwowych? Wątpię bo to jest porywanie się z motyką na słońce. Przecież gdzie spojrzy to rodzina która od wieków stanowiska okupuje. Zatem hop siup! No i od nowa Polska...Ludowa. Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały.
- Chciałbym doczekać chwili, kiedy chociaż jednego decydenta, tak tylko jednego rozliczą i odbiorą mu to co zagrabił. Nie jest dla mnie ważne czy to będzie decydent z komunistycznego totalitaryzmu czy z tego nowego demokratycznego Magdalenkowego.
- Zauważyłem rzecz jedną dla sprawowania władzy i jej nieudolności nieobnażania jest konieczny wróg, wróg śmiertelny wyimaginowany. Wpierw walczono z reakcją później z ekstremą by Bolek niczym Don Kichot z komuną do dziś bój toczył. Dziś komuna dla władzy to sojusznik więc innego wroga dano by kilka osób władzę trzymało. 
16 08 2020 Nie idźcie tą drogą, przyjaciele!
Wzorem dla walczących o wolność nie powinien być kraj zmierzający w odwrotnym kierunku. Chcemy wierzyć, że im się uda. Może naprawdę stanęli dziś wobec wielkiej szansy odzyskania swojej ojczyzny, wyrwania jej z brudnych łap przedostatniego europejskiego dyktatora – wyjątkowo brutalnego satrapy. Na wiecach i w wywiadach dla wolnych mediów mówią o swoich marzeniach. I oby się spełniły. Wszystkie, oprócz jednego, które powtarza się w wielu wypowiedziach: żeby na Białorusi było dokładnie tak jak w Polsce. Bo wcale nie trzeba kurczowo trzymać się wszystkich polskich wzorców, by białoruska gospodarka i poziom życia zbliżyły się do naszych wskaźników. A niektóre polskie doświadczenia omijać powinni szerokim łukiem.
Krótko trwało polskie święto wolności i święto solidarności, przez małe i wielkie „S”. Ledwie kilka lat rządzili ludzie, którym zawdzięczaliśmy pokonanie komuny, ludzie przyzwoici, odważni i prawdziwie ideowi. Szybko rozmnożyli się rozmaici wzmożeni, nawiedzeni, zawodowi patrioci, cyniczni ogłupiacze, uwodziciele i samozwańczy delegaci Pana Boga na Polskę. Rośli i krzepli w czasach zaciskania pasa, negując konieczne reformy ratujące zdemolowaną w PRL gospodarkę i szczując spauperyzowanych Polaków na reformatorów. Owszem, udało nam się wejść do obronnego sojuszu cywilizowanych krajów, doszlusowaliśmy do rodziny zjednoczonych europejskich narodów, zdążyliśmy nawet zasłużyć sobie na szacunek świata i uznanie za nadspodziewany sukces ustrojowej transformacji oraz najlepsze efekty walki ze światowym kryzysem. I tyle. Potem do głosu doszli populiści, cynicy, narodowowzmożeni i katolickobezkompromisowi. Solidarność pisana dużą literą poszła na służbę do rządzącej prawicy, a ta z małej litery została rozdarta i podzielona przez samozwańczego wodza narodu na podporządkowany mu lepszy sort, na gorszy sort tych, którzy myślą samodzielnie, i na godną pogardy hałastrę – uchodźców roznoszących po świecie pasożyty, imigrantów odbierających Polakom pracę, pedofilów z LGBT+ , Żydów, Niemców, Rosjan czy Ukraińców – zależnie od potrzeby – oraz grup zawodowych wytypowanych do pełnienia obowiązków aktualnych wrogów Polski i Polaków.
Nie należy życzyć Białorusinom, by u nich „było tak jak w Polsce”. Wzorem dla walczących o wolność nie powinien być kraj zmierzający w odwrotnym kierunku, dążący prostą drogą do wprowadzenia systemu, z którego Białorusini właśnie chcą się uwolnić. Dla nikogo nie może być przykładem państwo, gdzie władza obezwładnia demokrację i odbiera obywatelom ich podstawowe wolności, gdzie partia rządząca gotowa jest doszczętnie zrujnować budżet, by kupić głosy wyborców, których okłamuje alternatywną wizją kraju, preparowaną przez zawłaszczone media publiczne. Wzorem nie może być państwo bezprawia, gdzie przepychane są ustawy zapewniające rządzącym bezkarność za machlojki i przestępstwa. Nie może być wzorem państwo, gdzie do aresztu trafiają ludzie biernie protestujący przeciw samowoli władzy lub nawet przypadkowi przechodnie, a malwersanci i beneficjenci milionowych przekrętów chodzą wolni i zajmują wysokie stanowiska.
Dla nikogo nie może być wzorem kraj podwójnych standardów, gdzie na pomniku Chrystusa w Warszawie nie wolno bezkarnie umieścić flagi z symbolem biblijnego pojednania Boga z ludzkością, ale Chrystusowi ze Świebodzina można umieścić na głowie anteny telefonii komórkowej, dzięki którym Kościół, i bez tego obficie dotowany przez władzę, ma dodatkowy zysk. W Polsce prokurator powołuje się na język sanskrytu i swastykę promowaną przez faszyzujących nacjonalistów nazywa symbolem szczęścia, natomiast wydrukowane na tiszercie słowo „Konstytucja” traktowane jest jako obraza władzy. Samochód wymalowany hasłami i obrazkami, które sąd uznał za obraźliwe, obrzydliwe i nielegalne, objeżdża miasto pod ochroną policji, a obywatele, którzy przeciwstawiają się temu bezprawiu, są przeganiani albo karani mandatami.
Jakim przykładem dla raczkującej demokracji może być państwo, gdzie władza podczas pandemii ryzykuje zdrowie i życie obywateli fałszując statystyki i okłamuje swój elektorat wzywając ludzi z grupy podwyższonego ryzyka do „tłumnego” uczestnictwa w wyborach?  Wzorem dla nikogo nie może być kraj, gdzie nachalna i kłamliwa indoktrynacja spowodowała zobojętnienie sporej części narodu na oczywiste bezprawie, gdzie tolerowane są oczywiste kłamstwa prominentów, gdzie nawet parlamentarna opozycja traci poczucie przyzwoitości i w czasie kryzysu, epidemii, rosnącego bezrobocia i ponad 8% spadku PKB uchwala rządzącym wielkie podwyżki płac i sama sobie podnosi uposażenie o połowę.
Gdy polskie władze z wielkim zadęciem trąbią o swoim pełnym poparciu dla słusznej walki Białorusinów, przyzwoitych ludzi ogarnia zażenowanie. Bo wiadomo, że ani prezydent, ani premier, ani Kaczyński wcale nie życzą sobie w sąsiedztwie kraju w pełni demokratycznego i praworządnego. Bo taki kraj dołączyłby do państw krytykujących polskie bezprawie i fałszywą demokrację.  Dla PiS i jego przystawek byłoby znacznie lepiej, gdyby białoruski twardy reżim zmienił się w miękki autorytaryzm, gdyby schedę po Łukaszence przejął jakiś populista, ktoś operujący językiem zbliżonym do języka naszej propagandy, z kim Kaczyński mógłby się dogadywać jak autokrata z autokratą. A i to przecież nie gwarantuje, że rządzący Polską nie znajdą historycznych czy aktualnych powodów, by pokłócić się z nowym sojusznikiem, albo go zlekceważyć tak jak Ukrainę, gdzie brat rządzącego obecnie w Polsce deklarował kiedyś historyczny reset, przymierze i wieczną przyjaźń.
Powodzenia, przyjaciele Białorusini! Z całego serca życzę Wam szerokiej i PROSTEJ drogi do demokracji i praworządności.
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
Z forum: A na jesień zamiast Budapesztu w Warszawie będzie Mińsk!!! To nie Oni z nas mają brać przykład, ale My z Nich! Pognali Łukaszenkę, pogońmy i my Kaczenkę! 
09 08 2020 List do zboczeńca.
Zboczeńcami są ci, którzy domagają się wyeliminowania ze społeczności człowieka za to, że jest tym, kim jest i kim być musi. Zagotowało się w Polsce. Wiele wskazuje, że na wyraźne życzenie władzy. Czy rządzący uznali, że skoro nie potrafią załatać rosnącej dziury budżetowej i niedługo może zabraknąć przysłowiowego chleba, to trzeba Polakom zafundować igrzyska?  A może Kaczyński doszedł do wniosku, że dla realizacji nowych projektów PiS, dla przykrycia kolejnego bezprawia, potrzebna jest permanentna zadyma? Może uznał, że nie da się dokończyć demolki sądownictwa, zawłaszczyć wolnych mediów ani podporządkować rządowi pozarządowych organizacji bez dociśnięcia butem opozycji i wzięcia na krótką smycz Polaków myślących samodzielnie? Może trzeba najpierw naród zastraszyć? Albo sprowokować falę protestów, a potem skorzystać z epidemii i wprowadzić stan wyjątkowy? Tak czy owak policja brutalnie spacyfikowała pokojową demonstrację zatrzymując 48 osób. Część z nich wyłapano spośród kibiców przyglądających się demonstracji na jej obrzeżach, niektórych wyciągano z tłumu na chybił trafił, a na licznych filmach z zajścia widzieliśmy obalane na ziemię dzieciaki, spokojnych ludzi przyduszanych i skuwanych za plecami, kobiety przyciskane do ziemi policyjnymi butami. Skąd ta nienawistna zaciekłość wobec ludzi, którzy spontanicznie zgromadzili się, by pokojowo zaprotestować przeciw nagonce na LGBT? Skąd ta brutalność, czasem na pograniczu sadyzmu? Skąd poczucie bezkarności? Czemu stróże prawa tak licznie i tak ostentacyjnie, nie bacząc na dziesiątki filmujących ich obywateli, łamali przepisy o sposobie interwencji i zatrzymań? Wyjaśnienie jest proste jak konstrukcja policyjnej pały.
Obwoływany naczelnikiem państwa Jarosław Kaczyński ogłosił na konferencji, że „ruch LGBT i gender zagrażają naszej tożsamości, zagrażają naszemu narodowi, zagrażają polskiemu państwu”, a w radiowej Jedynce utożsamił ludzi LGBT z pedofilami informując, że dla nich dzieci mają być przedmiotami, „które są potrzebne nie wiem do czego, można chyba powiedzieć, że do zabawy”. Prezydent RP odmówił człowieczeństwa osobom nieheteroseksualnym, nazwał ich ideologią i porównał LGBT do sowieckiej indoktrynacji: „To jest taki neobolszewizm!”. Swoją cegiełkę dołożył do nagonki premier rządu polskiego, wyrażając pogląd, że epatowanie kwestiami obyczajowymi w sposób napastliwy czy wręcz wulgarny , jak to ma miejsce w wykonaniu aktywistów LGBT,  jest łamaniem zasad życia społecznego i podniesieniem ręki na dzieci w polskich rodzinach. Swoim zwyczajem pan premier łgał przy tym na potęgę, opowiadając dyrdymały o „narzucaniu edukacji przedszkolnej i szkolnej, polegającej na wmawianiu dzieciom, że same mogą sobie wybrać, czy chcą być chłopcem, czy dziewczynką”. Wcześniej nominowany na następcę prezesa Joachim Brudziński odkrył, że „Polska jest piękniejsza bez LGBT”. Jeszcze wcześniej żaden europarlamentarzysta PiS nie poparł rezolucji Parlamentu Europejskiego potępiającej pomysł władz Ugandy, żeby karać śmiercią za „gorszące akty homoseksualizmu”. Swoje trzy grosze dorzucił też szef „Solidarności” Piotr Duda, który pokrzykiwał w radiu, że, „Rafał Trzaskowski promując ideologię LGBT nie ma prawa powoływać się na ideały Solidarności”. Minister Sprawiedliwości natomiast sfinansował wieloletni program obrony przed… śmiertelnym zagrożeniem ze strony LGBT! A dzień po skandalicznej pacyfikacji pokojowego zgromadzenia pan Ziobro po raz kolejny zachował się jak złodziej wrzeszczący „łapać złodzieja!”: odpowiedzialnością za bezprawie policji obciążył opozycję, która ośmieliła się szukać po komisariatach aresztowanych obywateli i organizować im pomoc prawną.
Agresji fizycznej na tle homo- i transfobicznym doświadczyła co trzecia osoba nieheteroseksualna. Co czwarty młody gej, lesbijka lub osoba transpłciowa była ofiarą ataków w rozmaitych formach. W badaniach ankietowych 70 proc. z nich przyznało się do myśli samobójczych. W tegorocznym raporcie ILGA Europe najbardziej homofobicznym krajem w Unii Europejskiej została Polska, zajmując też ostatnie miejsce w Unii pod względem praw osób LGBT. I właśnie dlatego tak ważna była ta spacyfikowana demonstracja i tak potrzebny jest każdy inny protest przeciw homofobii. Polacy, którzy nie chcą żyć w zapyziałym kołtuńskim zaścianku, którzy chcą Polski nowoczesnej i cywilizowanej, nie mogą być tylko biernymi kibicami manifestacji. Im one będą liczniejsze, tym trudniej będzie przekonać wyborców PiS, że to awantura garstki zboczeńców, finansowanych przez zachodnich dewiantów – i tym trudniej będzie rozgonić te protesty. Jest taka reguła, że kiedy na ulice wychodzi 10 tysięcy, policja ich pałuje i wywozi, kiedy wychodzi 50 tysięcy policja polewa ich i gazuje, ale kiedy idą setki tysięcy – policja przyłącza się do tłumu.
Najwyższy czas postawić się zbiorowemu homofobowi, usadowionemu w świadomości obecnych decydentów i w umysłach ludzi podatnych na obrzydliwą indoktrynację. Trzeba wreszcie wygarnąć mu prawdę w oczy. Na przykład tak:
Proszę pana!
(jakoś nie potrafię zwrócić się do pana formułką „Szanowny Panie”).
Ze sporym wysiłkiem zakładam, że z przekonania, a nie z wyrachowania szczuje pan na ludzi LGBT, tak jak wcześniej w prostocie serca i umysłu szczuł pan Polaków na uchodźców, na opozycyjne media, na walczących z przemocą w rodzinie, a ostatnio też na aktywistów organizacji pozarządowych, których – wzorem Putina i Łukaszenki – zamierza pan piętnować i nazywać agentami zagranicznych wpływów. Przyjmuję też, że nie jest pan zakładnikiem prezesa tkwiącego w dziewiętnastowiecznym zaścianku, że nie chodzi panu tylko o zwieranie szeregów „w obronie polskich wartości” i że pana walcząca homofobia nie jest przykrywką dla coraz liczniejszych potknięć i przekrętów rządzących. Zakładam, że jest pan po prostu ofiarą powszechnych ludzkich obaw i fobii, że wierzy pan, lub przynajmniej chce wierzyć, w bzdury, które głosi. Jeśli tak, to proszę uruchomić proces myślenia i zarejestrować następujące fakty:
Wykluczając ludzi LGBT twierdzi pan, że chroni polskie rodziny. Jakby geje i lesbijki nie byli czyimiś dziećmi, braćmi, siostrami, jakby nie kochali swoich krewnych, nie byli przez nich kochani, nie urodzili się i nigdy nie żyli w tradycyjnych rodzinach. To po pierwsze. Po drugie, dobrze pan wie, że tradycyjna rodzina nie potrzebuje w Polsce żadnej ochrony. Owszem, był kiedyś „wynaturzony” ruch społeczny promujący wolność od rodziny i tradycyjnych norm życia społecznego, o którym szczegółowo mógłby panu opowiedzieć marszałek Terlecki. Jednak dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach rodziny nie atakuje. Trzeba wyjątkowego durnia lub podłego cynika, by pod fałszywym pretekstem obrony „podstawowej komórki” napadać, niszczyć, segregować i wykluczać, żeby odmawiać człowieczeństwa ludziom LGBT, by ich piętnować ośmieszać i obrażać.
Powiada pan, że „ideologia LGBT” deprawuje dzieci. Wiem, nikt i nic nie przekona pana, że LGBT to nie ideologia, tylko ludzie, a dokładnie akronim odnoszący się do spektrum ludzi o orientacji nieheteroseksualnej. Nie wiem, czy teza o „sączeniu groźnej ideologii” jest Panu potrzebna, bo bez niej rozleci się cała konstrukcja utrzymująca sprawowany przez pańską formację rząd dusz. Może tylko czuje się pan mądrzejszy od tych, którzy pisali encyklopedie i słowniki. OK, wie pan swoje i już. Ma pan prawo do najgłupszych nawet poglądów. Ale nie ma pan prawa straszyć dzieci tajemniczą zarazą. Ludzie, a szczególnie dzieci, boją się najbardziej tego, czego nie znają. A pan odmawia małym obywatelom prawdy o świecie i wiedzy o ludziach, którzy zawsze byli wśród nas i wśród których przyjdzie im żyć. Jak panu wytłumaczyć, że LGBT to nie są kosmici, którzy zaatakowali Ziemian z zamiarem podboju pańskiego uładzonego świata? Ma Pan chociaż pojęcie, ilu ich jest?
Instytut badań rynkowych Dalia, nagrodzony Lex Innovation Competition Awards, przeprowadził szerokie badania sprawdzając, ile osób w Europie zalicza samych siebie do grupy LGBT. Polacy znaleźli się w środku stawki, do orientacji nieheteroseksualnej przyznało się 4,9 proc. naszego społeczeństwa. To prawie 2 miliony ludzi. DWA MILIONY LUDZI, POLAKÓW. I może zaciekawi Pana, że aż 10,5 procenta młodych ludzi z grupy wiekowej 14-29 lat określiło się w ankiecie jako „niewyłącznie heteroseksualni”. Wynikałoby stąd, że obywateli LGBT jest jeszcze więcej, że wielu Polaków starszego pokolenia nie chce ujawniać swojej orientacji w obawie przed skutkami zaściankowej nagonki, przed ostracyzmem i agresją.
Dzięki pana okrzykom „w obronie tradycji, kultury i rodziny” mnożą się przypadki agresji psychicznej i fizycznej. Wskutek promowanych przez pana podziałów na pełnoprawnych i marginalnych postępuje relatywizacja prawa, a policja coraz częściej nie przyjmuje zgłoszeń od ludzi LGBT, odmawia ścigania coraz liczniejszych pobić i wreszcie sama pacyfikuje demonstracje, w poczuciu bezkarności, bo co to za przestępstwo przyłożyć pedałowi…
Wiem, że nie chce pan (bo i nie może) wyeliminować ludzi LGBT ze społeczeństwa. Wierzy pan rozmaitym szarlatanom w lekarskich kitlach i w sutannach, którzy zapewniają, że gejów i lesbijki da się „wyleczyć”. Nie ma na to cienia dowodu. Natomiast liczne badania naukowe potwierdzają bez wątpliwości, że bycia osobą LGBT nie można się nauczyć ani też nikogo nie można zmusić, by zaczął lub przestał być homo- czy heteroseksualny. Ci ludzie po prostu są i już. I nie ma pan prawa żądać ich izolacji. Ukrywanie przed dziećmi faktu, że istnieją, jest żałosne i zwyczajnie głupie. A straszenie nimi, robienie z nich jakichś monstrum, nazywanie ich zboczeńcami, jest po prostu podłe.
Zboczeniec to ktoś rażąco uchylający się od normalności. Jeśli w świecie, w którym żyjemy, normą jest szacunek dla innego człowieka i tolerancja dla jego zachowań zgodnych z naturą, to zboczeńcami są ci, którzy domagają się wyeliminowania ze społeczności człowieka za to, że jest tym, kim jest i kim być musi. Zboczony jest ten, kto odmawia człowiekowi szacunku i nawołuje do ostracyzmu tylko dlatego, że natura ukształtowała go trochę inaczej. Dla mnie to pan jest dewiantem.
Łączę wyrazy….
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl 
08 08 2020 Andrzej Duda nie jest moim prezydentem i to jego decyzja, nie moja…
To on sam podjął decyzję i pokazał, że jest prezydentem tylko tych, którzy na niego głosowali. Kiedy 5 lat temu Andrzej Duda wygłaszał swoje orędzie, już jako prezydent RP, wysłuchałam go bardzo uważnie. Mało tego, dałam człowiekowi szansę i uszanowałam demokratyczny wybór większości. Z nutką optymizmu mówiłam sobie, że może będzie on taki jak np. Aleksander Kwaśniewski, który potrafił oderwać się na tyle od swoich lewicowych korzeni, by zdobyć miano najlepszego, polskiego prezydenta. Prezydenta rzeczywiście wszystkich Polaków. Może i Duda będzie chciał zakopać te podziały, nad którymi tak usilnie pracowało PiS od 2010 roku. Może to będzie faktycznie taka prezydentura, jaką nam obiecał w swojej kampanii. Miniony czas pokazał, jak bardzo się myliłam, stąd też dzisiaj moje podejście do pana Dudy jest zupełnie inne. Nie mam żadnych oczekiwań co do niego. Nie mam wiary, że ten człowiek jest dobrym wyborem. Nie wierzę w niego, nie szanuję go, nie obdarzam zaufaniem. Stąd też, wysłuchałam z uwagą jego wczorajszego orędzia, jednocześnie nie panując nad nieco ironicznym uśmieszkiem i przekonaniem, że serwuje on nam kolejne bajeczki rodem z gatunku fantasy. Andrzej Duda raczył wspomnieć, że te ponad 10 mln głosów, które zdobył w II turze to wielkie zwycięstwo, bo Polacy „pozytywnie ocenili pięć lat mojej prezydentury. I udzielili mi silnego, demokratycznego mandatu na kolejną kadencję!”. Zupełnie pominął fakt, że tak naprawdę ludzie zagłosowali na niego jako człowieka PiS, a nie ze względu na osobiste cechy, które absolutnie nie miały żadnego wpływu na postawienie krzyżyka przy jego nazwisku. Ujął on swoich wyborców oddaniem partii, całkowitą zależnością od prezesa, bezkrytycznym podpisywaniem każdej podsuniętej ustawy, niesamodzielnością, uznaniem za prawdziwych Polaków tylko tych, którzy głosowali na niego i wielbią prezesa i jego partię, postawą, która wspiera każdą fobię środowiska, z jakiego się wywodzi.
W orędziu chwali się, że „udało się je przeprowadzić w sposób w pełni demokratyczny, sprawiedliwy i bardzo sprawny. Że Polacy mogli skorzystać ze swojego prawa do głosowania!”. Naprawdę? Facet chyba żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Organizacja wyborów woła o pomstę do nieba. Odebrano tysiącom Polaków prawo do zagłosowania, zakonnice stawiały na Dudę w imieniu swoich podopiecznych z Domów Opieki, kościół szalał propagandowo, sugerując, że kto nie zagłosuje na Dudę ten popełnia grzech. Telewizja publiczna stała się tubą, reklamującą tylko tego kandydata, rząd zaprzestał pracy na jakiś czas, jeżdżąc po wsiach i miasteczkach i walcząc o głosy, a sam Duda swoją kampanię prowadził już od grudnia 2019 czyli wystartował znacznie przed wyznaczonym prawem wyborczym, terminem.  Faktycznie te wybory były w pełni demokratyczne, sprawiedliwie i przeprowadzone bardzo sprawnie? Powiem szczerze, że zupełnie nie ruszyły mnie też słowa Dudy, który zapewniał, że „chcę być prezydentem polskich spraw. Spraw ważnych dla wszystkich Polaków. Tak dla moich wyborców, jak i dla tych, którzy poparli innych kandydatów – moich konkurentów”. Już od 5 lat pokazuje on, że to tylko nic nie znaczące slogany. Dla niego polskie sprawy to tylko te, mieszczące się w wizji i autorytarnych zapędach jego partii. Podobnie jak i sprawy ważne dla wszystkich Polaków to jedna wielka ściema.
Duda twierdzi, że drzwi Pałacu Prezydenckiego będą otwarte nawet dla opozycji partyjnej i „ Dziś potrzeba nam wszystkim więcej życzliwości, więcej uśmiechu, a przede wszystkim wzajemnego szacunku. No niesamowite! Aż się chce przywołać jego słowa z orędzia z 2015 roku. Wtedy też mówił, że „stoję tutaj dzisiaj przed państwem jako prezydent Rzeczypospolitej Polskiej – wiele jest możliwe, jeżeli działamy razem i działamy zgodnie! Wiele jest możliwe, jeżeli wykazujemy się zrozumieniem, jeżeli jesteśmy dla siebie życzliwi! I co z tego mu wyszło? Sieczka i nic poza tym…Nie ukrywam, że włos mi się zjeżył, gdy Duda w pewnym momencie rzucił, że „ Polacy mnie znają i wiedzą jakie wyznaję wartości. Nie udawałem w kampanii wyborczej kogoś innego niż jestem. I zapewniam, że tak zostanie”. No to czeka nas niezły kanał. Chyba się nie mylę, że tym słowami, Duda gwarantuje nam, iż będzie strażnikiem tego, co w obecnej Polsce najgorsze. Wszelkich fobii, budowania nienawiści do ludzi spod tęczowej flagi, szukania wrogów poza granicami Polski i w kraju, traktowania Konstytucji jak skrawka niepotrzebnego papierka, monopartyjności, ośmieszania nas na arenie międzynarodowej, dalszego dzielenia Polaków, niszczenia autorytetów, budowanie nowej elity, opartej na nacjonalizmie, zafałszowanej historii, małej wiedzy i skrajnej zaściankowości. Będzie pilnował, by nowa Polska rosła w siłę niesioną przez Ordo Iuris i inne, tak skrajnie katolickie, ugrupowania.
No i jeszcze to – „Każdemu należy się szacunek. Polakiem jest każda osoba lojalna wobec Rzeczypospolitej i wobec swoich współobywateli. Każdy, kto ma Polskę w sercu! A niech ten facet spojrzy w twarz chłopakowi, którego wykańczają sąsiedzi tylko dlatego, że jest gejem. Niech to powie tym, mieszkającym w strefach wolnych od LGBT. Tym z inną karnacją, innej narodowości czy pochodzeniu. Niech powie to sędziom, których nazywa zdrajcami i komuchami, dziewczynie z opozycji ulicznej, czołganą przez policję. Dziennikarzom nazywanym zakałą polskości, temu starszemu człowiekowi, który nie zgadza się na łamanie praw obywatelskich, Młodym, szykanowanym i prześmiewanym przez zwolenników Dudy tylko dlatego, że chcą żyć na planecie, która nie truje.…i na koniec „Boże błogosław Polsce”, w domyśle zapewne chodzi o tę jego Polskę. Jego i PiS-u. 5 lat temu dałam Dudzie pewien kredyt zaufania, dzisiaj nie potrafię nazwać go moim prezydentem. Nawet nie dlatego, że jestem taka zawzięta. Nie! To on sam podjął decyzję i pokazał, że jest prezydentem tylko tych, którzy na niego głosowali. To on sam wyparł się mnie, odrzucił, odbierając mi prawo do bycia Polką, nazywając złem, jakimś odpadem, niegodnym miana obywatelki tego kraju. To on mnie przekreślił tylko dlatego, że nie mieszczę się w jego rozumieniu pisowskiej demokracji. Pan Duda nie jest moim prezydentem i to on tak zadecydował, nie ja…
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
Na co przysięgał Duda skoro Konstytucja nie została na tak ważną uroczystość zaproszona!? Mnie się wydaje że na Kaczyńskiego przysięgał!? 
03 08 2020 Tym razem uczciłam rocznicę Powstania Warszawskiego milczeniem.
Każdego roku, również na łamach koduj24.pl oddawałam hołd tragedii Powstania Warszawskiego. Teraz jednak po prostu zamilkłam. Dlaczego?
Poczułam, że nie jestem w stanie przebić się ze swoją Pamięcią przez całą tę otoczkę, która towarzyszy obchodom rocznicowym. Nie jestem w stanie wpisać się w ogólnopolską dyskusję nad sensem Powstania, która przybiera coraz bardziej ostry ton.
Nad debatą, kto i dlaczego odpowiada za śmierć tylu mieszkańców Warszawy. Nad próbą rozliczenia powstańców. Nad zdominowaniem obchodów przez polskich narodowców, którzy właśnie 1 sierpnia wykorzystują rocznicę tragedii do pokazania pod płaszczykiem patriotyzmu, oblicza, które mi się nie podoba i według mnie bezcześci tę Pamięć, obnaża brak szacunku do powstańców i tych wartości, które kazały im chwycić za broń i ruszyć do nierównej walki. Nad pokazaniem podziału społeczeństwa, które właśnie tego dnia jest najbardziej odczuwalne w swoim absurdzie.
Zamilkłam więc, mając również w pamięci wcześniejsze wystąpienia Andrzeja Dudy, który wykazał się wielką ignorancją, przekonując Polaków, że Powstanie Warszawskie było odpowiedzią na postanowienia konferencji w Jałcie. Coś się panu prezydentowi pokręciło, bo powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku, a konferencja miała miejsce w lutym 1945 roku, a więc w kilka miesięcy po upadku powstania. Byłam przekonana, że zarówno on, jak i premier Morawiecki oraz pozostali politycy PiS wykorzystają i w tym roku rocznicę Powstania Warszawskiego, sięgając w swoich przemówieniach po słowa, mające w domyśle pokazać, że to oni są spadkobiercami heroicznego wysiłku. To dzięki powstańcom dzisiejsza Polska (pod ich rządami oczywiście) jest w pełni wolna, niezależna i będą nas przekonywać, że gdyby nie Powstanie Warszawskie, dzisiaj nie bylibyśmy Polakami, a powstańcy obronili Europę Zachodnią przed komunizmem. I to tylko po to, by nową narracją historyczną podbudować swoją wizję nowego Polaka, nowej Polski. Moje milczenie wydaje się całkowicie usprawiedliwione, gdy teraz, dwa dni po obchodach rocznicy wybuchu Marsz narodowców w rocznicę Powstania Warszawskiego wyraźnie widać, czym te obchody zapisały się najmocniej. To oczywiście IX Marsz Powstania Warszawskiego, zorganizowany przez Stowarzyszenie pana Bąkiewicza oraz środowiska narodowe. Oczywiście były race, bo bez tego elementu nie byłoby odpowiedniego widowiska dla tłumu. W oczy rzucał się transparent „Stop totalitaryzmom”, na którym obok przekreślonego symbolu stalinowskiego ZSRR i nazistowskich Niemiec znalazło się też miejsce dla tęczowego LGBT. Dorzucenie do totalitaryzmu środowiska LGBT to albo głupota albo brak podstawowej wiedzy, albo celowe działanie, by wzmocnić nienawiść do ludzi o innej orientacji seksualnej. To po prostu chore. Nastrój anty LGBT umiejętnie podkręcał też poseł Konfederacji, Robert Winnicki krzycząc, „Przeminęła brunatna zaraza, czerwona zaraza, i przeminie też tęczowa zaraza, która profanuje nasze najświętsze wartości” czy palenie tęczowej flagi. Padły też słowa „Umundurować duszę, ciała i umysły. To powinno być nasze hasło”, co mnie się kojarzy bardzo negatywnie.
https://twitter.com/jestemLGBT/status/1289616444246724614
Gdyby ktoś mnie zapytał, co jest dla mnie symbolem tegorocznych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego to wskazałabym właśnie na tę płonącą tęczową flagę, race, spacyfikowanie przez policję Obywateli RP, którzy z białą różą zasiedli na trasie przemarszu narodowców, „zakłócając w ten obrzydliwy sposób” dobry nastrój prawdziwych patriotów. To też reakcja policji na grupę osób z partii Razem oraz Antify, które ośmieliły się zawiesić na balkonie banery z hasłami „Powstań przeciwko faszyzmowi” oraz „Feminizm nie faszyzm”, co uraziło maszerujących narodowców, którzy dopatrzyli się jakiś butelek, lecących w ich stronę, czego na zdjęciach nie widać. To też twarz organizatora marszu, Bąkiewicza. Twarz, której wyraz nie mający nic wspólnego z Pamięcią o Powstaniu Warszawskim, bardziej kojarzył się z nienawiścią, która tego właśnie dnia nie powinna mieć miejsca.
Takim negatywnym symbolem jest atak na fotoreportera Oko.Press, przepychanki i ten człowiek, który zrobił ludziom spod znaku LGBT straszną krzywdę, manifestując w obrzydliwy sposób swój protest przeciwko atakom na to środowisko. Trudno mi uwierzyć, że to ktoś z tego właśnie kręgu.
Według mnie, znowu Pamięć o Powstaniu została stłamszona przez interes partyjny, zdominowana przez ludzi, dla których patriotyzm ma oblicze pełne nienawiści, nacjonalizmu i jest całkowitym zaprzeczeniem tych wartości, o które walczyli powstańcy. Zbyt dużo było krzyku, zbyt dużo zwykłej polityki, zbyt wiele zła. Kolejny już raz zapomniano, co, a właściwie kto, tego dnia jest najważniejszy. Zapomniano o Bohaterach, o cenie, jaką Warszawa zapłaciła za marzenia o Polsce. Czyż można więc dziwić się, że tym razem postanowiłam zamilknąć, nie dać się wciągnąć w taką farsę?
Tym razem dałam sobie szansę, by pozostać sam na sam ze swoją Pamięcią o tej tragedii, zapalić znicz na parapecie okna, poddać się refleksji i zadumie, znowu dojść do wniosku, że my, Polacy, mamy ogromny problem z wyciągnięciem wniosków z naszej historii. Niczego się nie nauczyliśmy, nie potrafimy czerpać wzorców z tak strasznej lekcji…
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
- Takich marszy z racami i złowrogimi okrzykami nie powinno być!? Dziś ONR może rozwijać w pełni swe sztandary wszak to Pierwsza Brygada Kadrowa Kaczyńskiego, jego ulubione diabełki maszerujące z hasłem na ustach my chcemy Boga. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykują, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. PiSowi się to podoba, PiS to karmi i się tym żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie.
- Stalin, Roosevelt, Churchill stali i patrzyli jak miasto płonie, bo polityka była ważniejsza!?
- Powstanie Warszawskie czy było potrzebne!? Tak bo zatrzymało Sowietów na linii Wisły do Stycznia 1945 roku!? Strach pomyśleć gdzie by doszli!? Gdyby nie Powstanie Warszawskie Polska byłaby republiką sowiecką, a nie Rzeczpospolitą!? 
01 08 2020 Amerykanie nie czekali długo po wyborach z zaatakowaniem Polski. Raport „Just Act – Polska” to groźba.
Teza: Polska ma zapłacić za II wojnę światową, musi być grzeczna i słuchać swoich panów z USA. 447 to taki miecz Demoklesa. Moment opublikowania raportu Departamentu Stanu wskazuje, że choć ma dotyczyć 47 krajów, jest wymierzony w Polskę. Raport Departamentu Stanu jest straszakiem na Polskę: „Polska nie uchwaliła kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia krajowego lub odszkodowań za konfiskaty związane z Holokaustem”. To, co zwraca uwagę w raporcie Departamentu Stanu, to zaniżanie liczby Polskich ofiar II wojny światowej: „Encyklopedia Holokaustu opracowana przez USHMM szacuje, że w czasie okupacji zamordowano co najmniej trzy miliony Polaków narodowości żydowskiej oraz od 1,8 do 1,9 miliona obywateli polskich nieżydowskiego pochodzenia”. - Dlaczego nie są cytowane źródła polskie, ale żydowskie? Tak, jak przypuszczało wielu publicystów, z roszczeniami czekano na czas po II turze wyborów prezydenckich. Oburza kwestionowanie liczby ofiar. Pomiędzy delikatnym „słodzeniem” - mydleniem oczu o polskich stratach i ofiarach II wojny mamy bardzo poważne sygnały świadczące o nieprzychylności naszego "najwierniejszego sojusznika"„Podczas gdy władze polskie utrzymują, że wdrożyły szeroko zakrojone ustawodawstwo, Polska jest jedynym krajem członkowskim Unii Europejskiej, w którym pozostały poważne kwestie związane z mieniem z czasów Holokaustu i który nie uchwalił kompleksowej krajowej ustawy reprywatyzacyjnej. Ocaleni z Holokaustu i ich potomkowie będący obywatelami amerykańskimi twierdzą, że procedury wymagane do odzyskania ich prywatnych nieruchomości za pośrednictwem polskiego systemu sądowniczego lub w drodze ugody z władzami centralnymi lub samorządem lokalnym są długotrwałe, uciążliwe, kosztowne i w dużej mierze nieskuteczne. Niektórzy z nich wyrażają niezadowolenie, że nawet po odzyskaniu nieruchomości, działania ze strony najemców lub innych podmiotów uniemożliwiają im swobodne korzystanie z własnego majątku”. Roszczenia wciąż istnieją, i na nic wspomniane amerykańskie bagatelizowanie sprawy przez polskie MSZ czy zwodzenie nowojorskiego Klubu Gazety Polskiej, że sprawa została załatwiona - uważajcie, bo jesteście o krok od zdrady.
„Władze szacują, że rozstrzygnęły około 45 procent z około 5500 wniosków o zwrot nieruchomości należących do gmin wyznaniowych żydowskich; w około połowie rozstrzygniętych spraw roszczenia odrzucono. Polska nie uchwaliła ustawy, która dotyczyłaby majątku bezspadkowego z czasów Holokaustu”. Na nic mydlenie oczu oświadczenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych powołującego się w mediach na ten cytat, że niby są głaskani po głowie:
„Polska poważnie angażuje się na rzecz upamiętnienia Holocaustu. Władze polskie finansują muzea i pomniki historyczne oraz osiem państwowych muzeów mieszczących się na terenie byłych nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozów zagłady”. Najważniejszy fragment raportu dotyczy kwestionowania wartości umowy z 1960 r. zawartej przez rząd Władysława Gomułki i wypłaconego wówczas odszkodowania w wysokości 40 mln dolarów.
„W latach 60. XX wieku rząd podpisał umowy dwustronne na mocy których Polska przekazała pieniądze rządom niektórych innych państw na pokrycie roszczeń cudzoziemców z tytułu strat w mieniu prywatnym poniesionych po 1939 roku. Wśród tych umów znalazła się umowa odszkodowawcza pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską z 1960 r., na mocy której Polska przekazała rządowi amerykańskiemu 40 mln USD na pokrycie roszczeń osób, które były obywatelami amerykańskimi w momencie bezprawnego przejęcia ich mienia. Umowa ta nie obejmowała osób, które były obywatelami polskimi w momencie przejmowania ich majątku, a dopiero później zostały naturalizowanymi obywatelami amerykańskimi; umowa ta wykluczała więc większość polskich ocalałych z Holokaustu i ich rodziny”.
CZY TO POLACY MAJĄ ZAPŁACIĆ ZA II WOJNĘ ŚWIATOWĄ?
…......
Jesteśmy chłopcem do bicia i popychadłem świata. Dlaczego? Bo sami na to pozwalamy. Czy naprawdę jesteśmy tacy głupi? Czy naprawdę jesteśmy frajerami, samcami beta, gamma albo nawet omega, dumnymi z wychowywania cudzych dzieci? Okradanymi incelami, dumnymi z pracy za granicą za niskie stawki i czekającymi, że niczym psa pogłaszcze nas swoją opinią „zachodni pan”? Czy naprawdę musimy dostarczać światu dowodów, że angielskie „slave” – niewolnik – pochodzi od Słowianina? Czy naprawdę Polacy są takimi pierdołami, którym wszyscy mogą srać na głowę?
Srają na nas Niemcy, którzy poniżają nas w swojej kulturze i dzielą się swoimi zbrodniami. Srają na nas „sojusznicy” – USA, Izrael, Brytyjczycy, i rzekomi sojusznicy jak banderowcy z Ukrainy, Srają na nas również wrogowie – Rosja, Niemcy. Czy ten tekst czytają jacyś mężczyźni? Czy będziecie tak patrzeć, jak nas poniżają? Czy nadal nie chcecie się zjednoczyć? 
A przy okazji. Ile milionów rząd przeznaczył dotąd na ratowanie grobów naszych kresowych przodków na Ukrainie? „W grudniu 2017 r. parlament RP przeznaczył 100 mln zł (28,7 mln USD) na renowację, konserwację i utrzymanie cmentarza żydowskiego w Warszawie”. Nie mam więcej pytań.
Romuald Kałwa. Tekst do dowolnego wykorzystywania w Internecie pod warunkiem wskazania Autora.
Źródło: niepoprawni.pl,- wybrane fragmenty
- Powinniśmy wreszcie stanowczo powiedzieć, że żadne zadośćuczynienia za przejęty majątek Dekretem Bieruta, i na mocy prawa w wypadku braku spadkobierców nie należy się. No chyba, że dawni właściciele zapłacą za jego utrzymanie przez tyle lat. Poza tym własność przez długoletnie zasiedzenie przechodzi automatycznie na nowych właściciele. To nasi rodzice, dziadkowie i my też odbudowaliśmy ten kraj, ze zniszczeń, pracując za marne grosze, nie po to by teraz tym co przez cały czas balowali w najdroższych restauracjach go oddać. Najlepsi są zaś ci co tak płaczą nad krzywdą dawnych właścicieli, zapominając o nowych właścicielach. Opiekujesz się majątkiem przez 70 lat,inwestujesz w niego i teraz masz go oddać. No nie Ty tylko Państwo zapłaci. A Ty to kto jesteś jak nie państwo!
- Marzenia narodu wybranego przez Boga o „złotym cielcu”. Temu celowi służy dziś świadoma gra polityczna organizacji żydowskich na wielu fortepianach na międzynarodową skalę, której stawką jest cyniczna nadzieja potężnych organizacji "przemysłu holokaustu" na wyrwanie zwłaszcza od dzisiejszej Polski setek miliardów zł. za tzw. niespadkowe mienie po wymordowanych w Polsce Żydach przez niemieckiego okupanta. 
27 07 2020 Zbiór bzdur.
Polska coraz bardziej przypomina kraj podbity przez współczesnych Hotentotów. Po wyborach władza odetchnęła z ulgą. Już nie musi gimnastykować się, by ukryć kompromitujące fakty i niewygodne liczby obrazujące rzeczywisty stan państwa. Na przykład te o budżecie. Do wyborów był on niemal zrównoważony, a po wyborach okazało się, że mamy sto miliardów deficytu i w dodatku nasze zadłużenie, które jeszcze niedawno rząd PiS „trzymał w ryzach”, urosło nagle do 200 miliardów. I co? I nic. Dopóki starcza pieniędzy na rozmaite „plusy” i dodatkowe emerytury elektorat PiS zadowala się wiadomością, że gospodarka polska ma się „dużo lepiej, niż w innych krajach Unii”. A jeśli chodzi o opozycję, która „nie może się pogodzić z klęską i rzuca kłamliwe oskarżenia”, to znów można się z nią kompletnie nie liczyć.
Teatralne gesty prezydenta Dudy wyciągającego rękę do zgody, obłudne deklaracje premiera o chęci pojednania z opozycją i fałszywe obietnice zasypywania podziałów mamy już za sobą. Wzorem kierownika szatni w „Misiu”, dziś znowu używa się argumentu: „Bo tak!”, dodając w domyśle: „I co nam zrobicie?”. Władza wie, że elektoratowi PiS to się podoba, i nie musi już szukać wiarygodnych usprawiedliwień dla bezmyślności i partactwa rządzących kolesi. Nie musi też wymyślać argumentów usprawiedliwiających przekręty coraz pazerniejszych beneficjentów „dobrej zmiany”. Epidemia, na którą zwalić można każdą prawie lewiznę, okazuje się szczęśliwym dla PiS zrządzeniem losu. Można nawet odnieść wrażenie, że coraz bardziej szczęśliwym. Jeszcze niedawno funkcjonariusze partyjno-rządowi mówili o sukcesie na skalę europejską w dziedzinie „wypłaszczania”, „wygaszania” i „okiełznania” pandemii. Premier głosił, że wirus stał się niegroźny nawet dla grup największego ryzyka, dla starszych ludzi w większości popierających PiS, którzy powinni „tłumnie” stawić się w lokalach wyborczych. Dziś sytuacja wróciła do dramatycznej normy. Mamy kolejny szczyt zachorowań. Koronawirus szaleje w najlepsze, a władza ułatwia mu ekspansję luzując ograniczenia hamujące epidemię. Minister już nie poprawia statystyki zachorowań, nie sugeruje lekarzom, by jako przyczynę zgonu podawali choroby towarzyszące COVID-19. Władza już nie steruje liczbą zachorowań regulując zasięg i powszechność testów. Po co? Im dłużej trwać będzie pandemia, tym więcej bezprawnych a intratnych przepisów będzie można przepchnąć w kolejnych „tarczach” i ustawach nadzwyczajnych. Być może jest nawet tak, że im większy zakres pandemii, tym bliżej nam do stanu wyjątkowego, do budowania i umacniania dyktatury, do wzięcia opozycji za pysk i do wygodnego sterowania krajem za pomocą dekretów.
Na razie trwają jeszcze rozliczenia z tymi, którzy wspomagali kandydata PiS w wyborach. Na wyraźne żądanie części Episkopatu oraz współpracującej z rządzącymi sekciarskiej Ordo Iuris władza spłaca dług ogłaszając wypowiedzenie konwencji stambulskiej. Argumenty dowodzące słuszności tego pomysłu, podobnie jak wiele innych, usprawiedliwiających bezprawne ustawy, obrażają intelekt nawet średnio rozgarniętego Polaka. Zbigniew Ziobro, który firmuje projekt ustawy, wyjaśnia, że konwencję należy wyrzucić na śmietnik, ponieważ część postanowień już występuje w polskim prawie, a innych niezbędnych rozstrzygnięć tam brakuje – ale przede wszystkim dlatego, że niektóre sformułowania konwencji są nieprecyzyjne i kojarzą się z nieakceptowalnymi „ideologiami” gender oraz LGBT. Minister Ziobro jakby nie wiedział, że rozstrzygnięcia konwencji potwierdzające istniejące już polskie zapisy stanowią o sile prawa, a nie jego słabości, a jeśli w prawie międzynarodowym czegoś brakuje, to przecież można te braki uzupełnić polskimi przepisami. A co do sformułowań konwencji, kojarzących się ministrowi z nienawistną dla prawicy ideologią, to nie jestem w stanie zrozumieć, co konkretnie dyskwalifikuje międzynarodową umowę państw cywilizowanych chroniącą prześladowanych. Wygląda na to, że polskiemu rządowi, niektórym biskupom i Ordo Iuris paskudnie kojarzy się wszystko, co oczywiste, naturalne i ludzkie. Bo tylko w sekciarskim rozumowaniu gender nie jest kierunkiem badań naukowych , a LGBT to nie są ludzie.
Powiada Ziobro, że konwencja jest niepotrzebna, bo dzięki niemu i jego formacji mamy obecnie tak świetne przepisy chroniące przed przemocą, jakich na świecie nie bywało. Nie wspomina jednak o drobiazgu: zgodnie z polskim prawem przemoc MOŻNA ścigać, a w myśl konwencji państwo MUSI przeciwdziałać dyskryminacji i przemocy. Konwencja zmusza sygnatariuszy do pełnej i konsekwentnej ochrony osób prześladowanych. Konwencja nie godzi się na uznaniowość, sprzeciwia licznym w Polsce odmowom zakładania damskim bokserom niebieskiej karty, czy niewszczynania przez policję postępowań mimo ewidentnych przejawów przemocy. Chodzi o to, by organy ścigania i administracja państwa NIE MOGŁY stawać po stronie prześladowców. Przeciwników konwencji oburza też konstatacja, że niektóre formy przemocy wynikają z historycznej tradycji, kultury i religii. Tak jakby w naszej „tradycji” nie było zwyczaju palenia na stosach ludzi odmiennych zachowań i poglądów. Jakby do dziś nie kontynuowano obyczaju obcinania kobietom łechtaczek i nie było obyczaju honorowych zabójstw. I jakby poza religią katolicką nie było na świecie innych wierzeń, legitymujących przemoc, prześladowania i zabójstwa w imię wiary. Argumentacja zwolenników wypowiedzenia konwencji stambulskiej to delikatnie mówiąc zbiór bzdur. Poczesne miejsce zajmuje w nim powtarzany w dyskusjach argument, że w krajach gdzie podpisano konwencję, stwierdzono wyraźny wzrost przypadków przemocy. Myśl godna prezydenta Trumpa, który głosi, że w USA przybywa zachorowań, ponieważ robi się za dużo testów. A przecież w sprawie przemocy jest dokładnie odwrotnie: rzetelne stosowanie przepisów konwencji ujawnia przypadki przemocy, które wcześniej nie przedostałyby się poza rodzinę, zostałyby zamiecione pod dywan w stołowym pokoju, a maltretowane kobiety nadal słyszałyby od swoich proboszczów i biskupów, że więzy rodzinne są nierozerwalne, że kobiecie nie wolno opuścić sadystycznego męża, choćby był skończonym łajdakiem, że muszą nieść swój krzyż do końca, aby dostąpić zbawienia … Oczywiście sakrament trwałości więzów małżeńskich dotyczy tylko maluczkich i nie ma zastosowania do ludzi majętnych, zblatowanych z Kościołem hierarchicznym oraz Jacka Kurskiego.
Wszystkim wiadomo, jak bardzo p.o. prezes telewizji ongiś publicznej przywiązany jest do wiary katolickiej, a w szczególności do ewangelicznej miłości bliźniego i przykazania zabraniającego głosić fałszywe świadectwo, czyli po prostu kłamać. Na tę kwestię zbliżony pogląd ma także minister Ziobro. Ich nieformalna współpraca przynosi rozmaite owoce, w większości trujące.  Rządowe media z nieskrywaną satysfakcją zawiadomiły na przykład swoich odbiorców, że europoseł lewicy (LEWICY!) Włodzimierz Cimoszewicz rozjechał swoim autem starą kobietę na przejściu dla pieszych i uciekł z miejsca wypadku. W rzeczywistości ponad rok temu mieszkanka Hajnówki wjechała rowerem na przejście i były premier nie zdążył wyhamować.  Cimoszewicz odwiózł poszkodowaną najpierw do domu, potem do lekarza i żywo interesował się jej zdrowiem. W pamięci wielu Polaków pozostanie jednak obraz bezwzględnego przedstawiciela znienawidzonej lewackiej elity, zimnego drania obojętnego na los starej kobiety, którą skrzywdził – oraz obraz praworządnej prokuratury, która nie bacząc na koneksje i byłe stanowiska wystąpiła do Europarlamentu o pozbawienie Cimoszewicza immunitetu. Prokuratura nie wspomniała, że oskarżyła go o ucieczkę z miejsca wypadku dlatego, że udzielił poszkodowanej pomocy nie zawiadamiając jednak policji… Brzmi jak żart, ale dowcipem nie jest.
Z chwilą, gdy PiS przestał się liczyć z samodzielnie myślącymi Polakami, gdy nadprezes Kaczyński odmówił im polskości, gdy władzy przestało zależeć na opinii wyborców, rozpoczęła się wielka, niczym nieskrępowana ofensywa partaczy obsadzających wysokie stołki. Trwa szarża lizusów licytujących się, kto najlepiej zrobi prezesowi dobrze. Kontynuowane jest natarcie nierozgarniętych polityków i ważnych urzędników z ambicjami, zasypujących nas stertą bzdurnych decyzji i niedorzecznych argumentów. Mimo protestów wielu mazowieckich gmin do Sejmu trafić ma projekt ustawy o podziale województwa na Warszawę i obwarzanek, co według fachowców nie przyniesie nikomu korzyści, a przeciwnie, pauperyzacja gmin peryferyjnych będzie postępować. Antoni Macierewicz objawił się z kolejnymi sensacjami: w samolocie Tu-154 doszło do wybuchu nie tylko trotylu, ale również RDX, „materiału, który był i jest używany przez różnych lewackich i postkomunistycznych terrorystów, m.in. w zamachu na metro londyńskie”, co potwierdziły jakoby nie tylko polskie laboratoria, ale także jedno natowskie, którego nazwy na razie nie może ujawnić. Sejmowa komisja zdrowia przegłosowała właśnie poprawkę PiS do ustawy, której nie ma, bo jeszcze nie wyszła z Senatu – i to mimo ostrzeżeń, że jest to prawnicze horrendum i że poprawka będzie nieważna. Kasa państwa świeci pustkami, a Jacek Sasin przeznacza 130 mln na kolejny magazyn węgla, choć zapotrzebowanie na węgiel spada. I tak dalej, i dalej…Polska coraz bardziej przypomina kraj podbity przez współczesnych Hotentotów. Źle wróży fakt, że słabo protestujemy i jakby przyzwyczajamy się do idiotycznych decyzji, do bezprawnego prawa, do argumentów obrażających inteligencję. Źle nam wróży krótka pamięć Polaków. Co prawda dowody bezprawia pozostaną w pamięci i w dokumentach, ale umykają nam przejawy złej woli i głupoty rządzących. Przydałby się bardzo jakiś trwały, uzupełniany na bieżąco ZBIÓR BZDUR. Jeśli nawet nie nam, to chociaż naszym dzieciom.
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl 
24 07 2020 Jeden dzień z życia wykluczonej.
Dwa lata temu, dokładnie 15 sierpnia 2018 roku napisałam ten tekst. Dzisiaj wpadł mi w ręce, przeczytałam go ponownie i zadumałam się. Wtedy wydawało mi się, że to coś z gatunku fantasy, ale teraz wcale nie jestem tego pewna. Za chwilę władza zlikwiduje niezależne media i wolność w internecie. Za chwilę Ordo Iuris będzie nam dyktować, jak żyć, księża będą zaglądać nam do łózek i pod nie, partia rządząca położy łapę na wszystkich obszarach życia publicznego i tego naszego, nawet bardzo osobistego. Będą wychowywać nasze dzieci na godnego wyborcę PiS-u, mówić nam, co wolno kupować w sklepie, jakie filmy oglądać, z kim rozmawiać, komu ufać, w co się ubierać, jak budować relacje damsko-męskie, jaka jest rola kobiety w polskim państwie wyznaniowym. Każdy nasz dzień, minuta po minucie, godzina po godzinie, będzie skrupulatnie zaplanowany przez tych ,którzy czuwają nad naszą moralnością i praworządnością podług opracowanego wcześniej wzorca. Tonąc w szarości pewnie nawet nie zauważymy, że nie ma już problemu z „ideologią LGBT”, bo kto mógł, już uciekła, a komu się nie udało, zszedł głęboko, do podziemia. Kolejne wybory staną się fikcją, obudowaną pozorami demokracji…
Przerażająca wizja, ale czyż nierealna?
Jeden dzień z życia „wykluczonej” (niedaleka przyszłość)
Godzina 8.30
Wstałam bo musiałam. Kolejny dzień do przeżycia – pomyślałam i aż mną zatrzęsło. Od dawna już otaczająca mnie rzeczywistość aż mdli. Pogoda piękna, wypiłam kawę, zebrałam stare kości do kupy i ruszyłam do pobliskiego sklepu. No proszę, jaka zmiana. Przez noc ktoś postawił obok mojego bloku kapliczkę Jarosława Kaczyńskiego. Stoi taka rosła i piękna, a przed nią kilkanaście rozmodlonych osób. Klęcząc, kiwają się na prawo i lewo, a słowa modlitwy „Jaruś nasz, któryś jest z nami…” unoszą się wysoko, wysoko. Przyspieszam nieco, bo czterech policjantów, przytwierdzonych do kapliczki grubym łańcuchem, obserwuje mnie podejrzliwie. Jeszcze chwila i dojrzą tę blizną na czole, oznakę wykluczenia polskości, a wtedy to mi się dostanie. Mandat, sąd i kilka miesięcy w więzieniu dla takich jak ja, murowane. Mijam śmietnik. Od dawna nikt nie wywoził śmieci, więc cuchnie niemiłosiernie. Niesamowite, przy bocznej ścianie urzęduje dwóch napakowanych łysolków. Zaopatrzeni w farby i pędzel, pieczołowicie malują wielkiego orła w koronie. Wow, jeden z nich wyciąga kolejne piwo z torby, a drugi…właśnie siusia. Nie przeszkadza mu że krople jego patriotycznego moczu padają na koronę orła. Już chciałam im zwrócić uwagę, ale natychmiast zaczęli na mnie krzyczeć i pojawiło się dwóch policjantów. Spisali mnie za napaść czynną na patriotów (dowodem w sprawie ta nieszczęsna blizna) i mam czekać na wezwanie do sądu. Ech…
W sklepie standard. Tylko Gazeta Polska i DoRzeczy. Sprzedawczyni, rozglądając się ostrożnie, wyciąga spod lady Wyborczą i wrzuca mi do torby. Huraaaa! Wreszcie, po tylu miesiącach, uda mi się poczytać moją gazetę. Ależ radość. Z zakupami przemykam szybko do domu. Tłumek pod kapliczką znacznie większy, a obok pojawiła się ławeczka z Ziobrą z gliny. Chciałam przysiąść, bo się zmęczyłam, ale usłyszałam – ta z blizną, sio…to miejsce tylko dla prawdziwych Polaków.
Godzina 12.45
Jestem w urzędzie dla takich jak ja. Muszę się meldować co tydzień, by władza miała pełną wiedzę o mnie i mogła wreszcie podjąć decyzję,, co ze mną zrobić. Najpierw obszerna ankieta, a w niej pytania typu – czy już kocham Jarosława Kaczyńskiego; kiedy zamierzam oddać hołd PiS-owi. Moje odpowiedzi nie satysfakcjonują, więc trafiam na dwie godziny na dołek. Idę w zaparte, więc wypuszczają mnie. Mam czekać na decyzję, bo już czas najwyższy, by zrobić z takimi jak ja porządek.
Godzina 16.00
Udało mi się dotrzeć na spotkanie „bliznowatych”, ale to czas zmarnowany. Jest jak zwykle czyli, kłócą się, obrzucają kalumniami, każdy chce ustawić innych podług własnej wizji. Kurczę, do nich też nie pasuję. Tutaj też czuję się wykluczona Wiadomo, jak nie płyniesz z falą to jesteś wrogiem…nawet dla swoich.
Wracam do domu. Oczywiście piechotą, bo od dawna nie wolno nam wsiadać do autobusów. Mijam park, w którym kiedyś tak chętnie przesiadywałam, ale teraz straszy mnie napis przy wejściu – Tym z blizną wstęp wzbroniony. Idę poboczem, bo nie wolno nam chodzić po chodniku. Ktoś na mnie napluł, ktoś walnął różańcem w plecy, a jakiś osiłek ukradł mi portfel. Zgłosić na policję? Bez sensu. Policja nie chroni takich jak ja.
Godzina 21.00
Dzwonek do drzwi. Listonosz i list z mojego urzędu. Siadam przy stole, zapalam świeczkę, bo odłączono mi prąd (jako ta z blizną nie zasługuję, by z niego korzystać), no i proszę…jest decyzja. Mam się spakować i za 24 godziny stawić się na dworcu. W ramach współpracy z ONZ załapałam się na przesiedlenie do Syrii. To dla mojego dobra, bo państwo nie jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwa.
Godzina 24.00
Rozglądam się po mieszkaniu, które za chwilę, będzie włączone w program Mieszkanie Plus i przekazane w lepsze, pisowskie, ręce. Czy coś czuję? Nic… Już nic…
Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
W listopadzie 2017 roku pisałem: Jak Misiewicz wybił mi z głowy, głową PiS. Cosik mnie takiego naszło jak Kaczyńskiego zdjęto z krzyża i w Łagiewnikach Jezusa Panem i Królem Polski ogłoszono. Podsumowałem dotychczasową moją skromną działalność i doznałem olśnienia, postanowiłem wstąpić do PiSu jedynej i słusznej partii. W Biurze Zarządu Okręgu złożyłem podanie, życiorys dołączyłem zdjęcia. No i ruszyła karuzela. Testy zliczałem bezbłędnie, kastingi w cuglach wygrywałem, No i nadejszła wiekopomna chwila wyspowiadawszy się, po przyjęciu komunii świętej i błogosławieństwu wielebnego wraz z rodzicami chrzestnymi stawiłem się przed szacowną komisją weryfikacyjną. Na każde pytanie odpowiadałem tak że komisja w samozachwyt wpadała, zaś postawione zadania tak szybko i sprawnie wykonywałem ze szacowna komisja wstawała biła mi brawa i o bis prosiła. Już, już byłem jedną nogą w PiSie. Cieszyłem się w duchu niezmiernie bo od tego moja i mojej rodziny przyszłość zależała. Wiadoma rzecz koryto do PiSowca samo się przysuwa. A tu znalazł się młodzik taki Misiewicz nań wołali. I zadaje mnie pytanie takie podchwytliwe: Czy pocałowalibyście woca wocuf nadprezesa Jarosława w stopy. Spojrzałem na krzyż wiszący nad głowami szacownej komisji. Całe życie w jednej chwili przed oczami mi przemokło. No i odpowiedziałem to co serce mi mówiło a rozum podpowiadał. Jak będzie wisiał to zawsze! I stało się Sodomia i Gomoria to małe piwo. W szacowną komisję to jakby pierun strzelił a przewodniczącego to musieli reanimować. Mnie zaś grzecznie wyprowadzili i pięknie podziękowali tacy mili młodzieńcy na łyso ostrzyżeni. Żona i dzieci nie mogą mi tego darować. No bo gdyby nie ten Misiewicz mielibyśmy wszystko...
24 06 2018 Tak chamskiej i butnej władzy, takich obłudnych łgarzy na stanowiskach ministerialnych Polska nie miała nawet za komuny. Robią wszystko co im czerwony Khmer z Żoliborza każe. A oto efekty pracy Dojnej Zmiany które mieni się polskim rządem, gdzie się nie obejrzysz zobaczysz przekręty, oszustwa, złodziejstwo, kolesiostwo, po prostu jedno wielkie szambo. Taką Nową Polskę według ewangelii Jarosława będziemy wkrótce mieli: msza, pomnik, praca, spowiedź, różaniec, spanko i od nowa, msza... Wkrótce w każdym mieście, na każdym osiedlu, w każdej wsi staną pomniki Śp Lecha i dopiero się narobi. Wyobraźcie sobie te tłumy z krzyżami, różańcami i pieśniami na ustach, na kolanach wędrujące przez całe miasto od świątyni do pomnika od pomnika do świątyni w wielkich procesjach. 
24 07 2020 Wypowiedź U.von der Leyen o sankcjach. Koniec legend Morawieckiego.
No cóż, dziwna sprawa. Wygląda na to, że Mateusz się zakałapućkał i to nieźle. Dlaczego? Czy to wishful thinking, czy bajerowanie z zimną krwią będące li tylko grą na czas? Czy został oszukany, mimo swej angielszczyzny, czy raczej wie, że przegrał a z premedytacją bajeruje, byle dotrwać do "rekonstrukcji", przetrwać szturm Ziobry i udowodnić - nieznającemu języków swojemu Szeregowemu Szefowi - swoją konieczność bytu na stanowisku PM? Znając drogę naszego PM stawiam na bajer i grę na czas. A cóż się takiego stało? Ano to co zwykle, czyli bajer full..., gdyż nie byle kto, ale Przewodniczący Komisji Europejskiej, pani Ursula von der Leyen 21 lipca po godz. 22-ej w niemieckiej telewizji ZDF rozbiła w pył legendy i bajki Mateusza oraz grającego dla niego medialnie Victora Orbana. Ale o tym za chwilę. Przyznanie się do porażki w jednej z ważniejszych kwestii (uzależnienie unijnych dotacji i pożyczek od niezależności sądownictwa i mediów: "die Justizunabhängigkeit gefährdet ist oder die Medienfreiheit gefährdet ist") praktycznie uczyniłoby niewielką resztę drugiej kadencji partii rządzącej bezczynną i bezpłodną i w tzw. reformie sądownictwa i w tzw. repolonizacji mediów. Gdyby powiedział prawdę o tym, co podpisał i na co się zgodził - zdmuchnięty by został w try miga przez dzielnego Zbigniewa Zorro Ziobrę, który właśnie przed takim wpadnięciem jak śliwka w kompot ostrzegał dzień przed podpisaniem cyrografu przez Mateusza Twardowskiego z Mefistofelem Brukselskim. Jeśli rekonstrukcja przyjdzie wcześniej niż Mefistofel po to, co obiecał podpisem Mateusz - to ocali swoją skórę, lecz niezależne wróżby i intuicje Zorra mówią, że to tylko odwleczenie porwania duszy Mateusza na księżyc politycznej banicji... Póki co Mateusz odgrywa umówiony z Orbanem teatrzyk na użytek prezesa, któremu bariery językowe uniemożliwiają zorientowanie się, co właściwie za dokumenty cyrografopodobne w tym piekle preparują sprytne diabły postlizbońskie ;).  Co powiedziała więc von der Leyen? Sporo rzeczy o Węgrzech i Polsce. Wszystkie totalnie sprzeczne z opowieściami Mate-Szecherezada Morawieckiego. Jak wszyscy usłyszeliśmy w niejasnych i zamotanych relacjach "mediów" polskich sam szef Rady Europejskiej Charles Michel po podpisaniu oglosił, że "Po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej poszanowanie dla praworządności jest decyzyjnym kryterium dla wydatków budżetowych".  “For the first time in the EU's history, respect for the rule of law will be a decisive criterion for budget spending”. Cytowałem tę wypowiedź w poprzedniej notce. Niektórzy zrozumieli, inni lubią słuchać Szecherezady - ich prawo. 
Szef Rady Europejskiej raczej nie wypowiada się na rauszu... "Po raz pierwszy w historii UE" znaczy: "Po raz pierwszy w historii UE" - i kropka. Kryterium decyzyjne znaczy kryterium decyzyjne - i wsio. A Przemysławy Czarnki biegające z wydrukami z zaprzyjaźnionych gazet (Washington Times etc.) mogą sobie biegać dalej, jak przedwojenni gazeciarze po warszawskich ulicach. Kręcące media sojusznicze zza oceanu mogą  wszak lekką ręką brać udział w podtrzymaniu premierowania Mateusza spolegliwego wobec wielkich świata tego, czyli w robieniu zamętu medialnego  w tej dymokracji stosowanej. Nie media więc są tu "Roma locuta", lecz CHARLES MICHEL I URSULA VON DER LEYEN... 
Niestety. Von der Leyen rozwinęła szczegółowo - dla niektórych być może szokująco - to, co oznajmił Michel. W UE nastała nowa era. Wreszcie UE bierze się za tych, którzy łamią praworządność i to bierze się tak, że odczują to wyraźnie w kieszeni. A kiedy ci, którzy podpisali (prowadzący wywiad pytał się o Węgry i Polskę) nie będą chcieli się zastosować do poleceń, to - powiedziała von der Leyen - "mamy instrument, który potrafi ugryźć" (beißen kann). No i żeby jeszcze w imię Ziobry (nieświadomie) pogrążyć Mateusza powiedziała, że odbędzie się to odgryzanie li tylko wirtualnego miliardowego tortu za pomocą  "większości kwalifikowanej" (qualifizierte Mehrheit). Zobaczmy teraz cały zestaw głównych podsumowań szczytu przez  Przewodniczącą Komisji Europejskiej druzgocących bajki Mateusza Sprytnego (bo przecież nie Niedouczonego):
"Mamy teraz jasny dokument. Po pierwsze uznanie znaczenia praworządności, a po drugie jasne zobowiązanie, że budżet,  czyli interesy finansowe Unii, mają być chronione – powiedziała w telewizyjnym wywiadzie we wtorek wieczorem przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, pytana o wyniki debat w Brukseli. – I na tym tle jest tam jasne wezwanie wobec Komisji do przyjęcia przepisów stanowiących, że jeśli te zasady zostaną złamane, to zostaną podjęte odpowiednie kroki. Tego chciałam i to jest w dokumencie ze szczytu. " Przez co więc budżet unijny ma być strzeżony? Ano przez zasadę warunkowości, której - jak EXPRESSIS VERBIS mówi von der Leyen - WCZEŚNIEJ BYŁO BRAK. Prace nad potrzebnym kształtem prawnym owego POWIĄZANIA (Verknüpfung) wypłat z praworządnością JUŻ SĄ W TOKU!  Czyli - przekładając na zrozumiały język - prace nad nie zabawowym straszeniem li tylko, lecz wreszcie skuteczną egzekucją sankcji już są zaawansowane. Jak mówią przywódcy UE - najpierw "wspólny duch" a dopiero potem otwiera się skarbonka.
"Premier Mateusz Morawiecki, przemawiając w Sejmie na temat budżetowego maratonu przywódców UE, stwierdził, że wspólnota nie będzie już uzależniać wypłat swoich funduszy od przestrzegania zasad, które po raz kolejny nazwał "tzw. praworządnością". Tymczasem kilkanaście godzin wcześniej takiej interpretacji porozumienia z Brukseli stanowczo sprzeciwiła się przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, mówiąc, że
Rada UE prowadzi już prace na przepisami, które to uzależnienie [wypłat od przestrzegania praworządności] kodyfikują i że nie będzie to "bezzębny instrument" (auch Zähne hat) "Zapytana w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF, dlaczego w Budapeszcie i w Warszawie mówią "wygraliśmy", von der Leyen odpowiedziała: – Węgry i wszyscy inni zgodzili się, bo jasno wyłożyliśmy karty na stół. Chcemy przyjęcia tych przepisów i tak też się stanie. Jeśli ktoś będzie chciał później to zwalczać to mamy niezależny wymiar sprawiedliwości na poziomie unijnym. Mamy instrument, który potrafi ugryźć (beißen kann)". ("Ungarn und alle anderen haben zugestimmt, weil wir sehr klar die Karten auf den Tisch gelegt haben. Wir wollen dieses Gesetztesvorhaben und es wird jetzt auch kommen. Und wenn man dagegen angehen will, dann haben wir die unabhängige Justiz auf europäischer Ebene. Wir haben das Instrument, dass beißen kann"). "Pani przewodnicząca nie odniosła się w swoim wywiadzie bezpośrednio do twierdzeń o konieczności jednomyślnego głosowania, ale stwierdziła, że wiążącą decyzję o wprowadzeniu mechanizmu praworządności podejmie Rada UE większością kwalifikowaną, która uniemożliwia Polsce i Węgrom zablokowanie jej. Projekt tych przepisów jest już w procedowaniu w Radzie Unii Europejskiej, a więc każdy może sprawdzić, że ta propozycja Komisji istnieje i będziemy dalej nad nią pracować. I gdy zostanie to przyjęte, a potrzeba do tego tylko większości kwalifikowanej, więc będzie mógł być przyjęty, to zobaczycie, że ten instrument nie jest bezzębny – powiedziała von der Leyen."
A na koniec, by ostatecznie pogrążyć Mateusza Sprytnego, przed Zbigniewem Z. Herkulesa odgrywającego, na dopytywanie się dziennikarza, dlaczego Polska i Węgry ogłaszają zwycięstwo twierdząc, że nie ma żadnego powiązania między wypłatami z unijnego budżetu a praworządnością powiedziała "prosto z mostu": "Gdy tylko zauważymy, że niezawisłość sądownictwa i wolność mediów są zagrożone, lub, że istnieją inne usterki [w realizacji the rule of law], to mamy narzędzia, których potrzebujemy. To, czego do tej pory odczuwaliśmy brak, to powiązanie [praworządności] z funduszami europejskimi. I właśnie to [ustanowienie tego powiązania] było celem [długich] dyskusji [na szczycie]". ("Wenn wir sehen, dass die Justizunabhängigkeit gefährdet ist oder die Medienfreiheit gefährdet ist oder andere Schwächen da sind, dann sind die Instrumente da, die wir brauchen. Was wir bisher nicht hatten, ist die Verknüpfung mit den europäischen Geldern. Und das war das Ziel der Diskussion.") No cóż, KOŃ JAKI JEST, KAŻDY WIDZI. Teraz trzeba chyba oczekiwać, że Zbigniew Z. tego konia wyprowadzi i... uwolni. 
Post Scriptum 
The Irish Times  opublikowało artykuł pod znaczącym tytułem: "Denerwuje, gdy Polska i Węgry ogłaszają zwycięstwo", zgodnie z myślą autorki można dodać: "zwycięstwo wyssane z palca". W artykule jest mowa, że to ogłoszone zwycięstwo, to jest zwycięstwo wzięte w cudzysłów, taka wygrana z puszczeniem oka do swoich społeczeństw, czyli... przegrana. 
Sztubacki żart przegranych. Autorka pisze, że jasne uwarunkowanie wypłaty dotacji od przestrzegania praworządności (conditions have been attached to the deal) nie powstrzymało mimo to premierów Polski i Węgier od niemającego żadnego związku z rzeczywistością ogłaszania zwycięstwa niebezpiecznie igrając z oczekiwaniami swoich społeczeństw. Artykuł kończy się zdaniem, które można przetłumaczyć tak: panowie Orban i Morawiecki, czas puszczania oka do swoich społeczeństw minął, czas sztubackich żartów o nieistniejącym zwycięstwie skończył się. Nie oszukujcie swoich narodów, weźcie się w garść, bo idą dla was ciężkie czasy... Koniec udawania głupiego. Są granice żartów.
Źródło: niepoprawni.pl
19 07 2020 Czy Trzaskowskiemu się uda?
Nie będzie łatwo utrzymać jedność między tymi, którzy na Rafała głosowali z przekonania, a tymi, dla których był on jedynie wyborem mniejszego zła. Rafał Trzaskowski postanowił podtrzymać zapał swoich wyborców i przekształcić go w samorządowy, międzypartyjny i bezpartyjny ruch społeczny. Nie bacząc na dotychczasowe, niezbyt zachęcające doświadczenia obywatelskich ruchów – Palikota, Nowoczesnej czy Wiosny, postanowił stworzyć nowy polityczny byt, w którym 10 milionów głosujących za powrotem do państwa prawa mogłoby uczestniczyć w demokratycznych przemianach Polski. Chwała mu za to i kibicować będę nowej Solidarności ze wszystkich sił, chociaż nie bez obaw. Poważnych obaw. Nie będzie łatwo utrzymać jedność między tymi, którzy na Rafała głosowali z przekonania, a tymi, dla których był on jedynie wyborem mniejszego zła. Trudno też wyobrazić sobie, że kierownictwa opozycyjnych partii z entuzjazmem potraktują nowy ruch, który może rozluźniać ich partyjną dyscyplinę, i że czynnie wesprą formację, która może osłabiać zwartość dotychczasowych wspólnot ideowych. A najtrudniej wyobrazić sobie, że przestępcza grupa trzymająca władzę zrealizuje ostatnie obietnice i nie rozpocznie nowej wojny z nowym przeciwnikiem. Nie postawię złamanego grosza na realizację powyborczych zapewnień Zjednoczonej Prawicy, że odtąd przestaną dzielić ludzi, że będą budować wspólnotę, że z szacunkiem potraktują miliony Polaków, których wcześniej wykreślili ze spisu pełnoprawnych obywateli i patriotów.
Nie mam cienia wątpliwości, że rządzący nie zatrzymają się, ani nawet nie zwolnią złowrogiego marszu po władzę absolutną. Jestem pewny, że palcem nie kiwną, by zasypać głębokie rowy między Polakami, wykopane pracowicie przez lata ich rządów. Choćby nie wiem jak się zarzekali, choćby nawet chcieli, po prostu nie jest to możliwe. Bo nie da się zbudować jakiejkolwiek wspólnoty bez zaufania, czyli bez szczerości i prawdy we wzajemnych relacjach, a na prawdę i uczciwość partii Kaczyńskiego zwyczajnie nie stać. Prawda o ich rządach położyłaby PiS na obie łopatki. Przemiana partyjnej szczujni w telewizję prawdziwie publiczną zmiotłaby Zjednoczoną Prawicę ze sceny politycznej, być może na zawsze. A deklarowane dopuszczenie opozycji do udziału w podejmowaniu ważnych decyzji, a nawet w rządach, skończyłoby się tak jak plan PZPR, który zakładał kontrolowany przez komunę współudział „Solidarności” w zarządzaniu krajem, a potem obarczenie jej odpowiedzialnością za gwarantowane niepowodzenia gospodarcze, co pozwoliłoby odbudować wiarygodność partii sprawującej kierownicza rolę.
Przejście na jasną stronę mocy, zaniechanie gry na prymitywnych instynktach i niskich pobudkach, rezygnacja z kreowania kolejnych wrogów, to najlepszy, ale dla PiS najgorszy sposób na przebudzenie Polaków. A powrót do praworządności jest niemal gwarancją długoletniej odsiadki wielu politycznych i gospodarczych przestępców, zrodzonych w trakcie budowy autorytarnego ustroju. O tym wszystkim Kaczyński dobrze wie i wszelkie umizgi do opozycji, deklaracje zgody i pojednania oraz wyciągnięte do zgody ręce prezydenta i premiera to oczywista ściema. Ale… coś się jednak zmieni. Mikroskopijne zwycięstwo kandydata partii rządzącej zmusi rządzących do korekt.  Będą nadal manipulować umysłami Polaków, ale już nie tak prymitywnie. Trzaskowski nie odbierze Polakom 500 plus po to, żeby oddać je Żydom, tylko dlatego, że on już taki jest. Starym ludziom nie będzie już groziła przymusowa eutanazja, tylko umrą w biedzie, bo wyborcy Trzaskowskiego twierdzą, że czternasta, piętnasta i dwudziesta czwarta emerytura obiecana przez PiS to nieuzasadniona rozrzutność, na którą budżetu nie stać. Krytyka prezydenta za ułaskawienie pedofila w gazecie z zachodnim kapitałem nie będzie niedopuszczalną ingerencją Niemiec w polskie wybory, tylko zwykłym łgarstwem i kalumnią właściwą obozowi Trzaskowskiego, znanego z rozsiewania pogardy i nienawiści. Wrogami Polski nie będą już Żydzi, Ukraińcy, Niemcy, a pod naciskiem USA i UE także mafia LGBT, tylko opozycyjni dziennikarze i samorządowcy, którym obca jest narodowa zgoda i porozumienie, polegające na harmonijnej współpracy społeczności lokalnych i dziennikarzy z władza państwową, w myśl dyspozycji rządzących. Bo tylko skupienie się wokół partii kierowniczej i wodza narodu może uchronić Polskę przed wrogimi siłami. Tylko w szeregach PiS Polacy mogą być w pełni bezpieczni, tylko PiS gwarantuje stabilną pracę, dobre zarobki i bonusy należne lojalnym obywatelom.
Władza nie używa już hasła „Polska dla Polaków”, chociaż szczerze szczerzy się do narodowców. Obecnie PiS jest po prostu uosobieniem wszelakiej polskości – i już. Wszystko, co obce, cudze, nie nasze, jest ze swej natury podejrzane i na ogół wrogie. Weźmy przykładowo takie media. Oto mamy w kraju publikatory publiczne, w pełni obiektywne, z wielkim wysiłkiem broniące Prawdy przed nawałą licznych kłamliwych mediów, których zachodni właściciele zainteresowani są osłabieniem Polski i podporządkowanie jej swoim wrażym interesom. Taka była dotychczasowa narracja. Teraz Ziobro mówi o konieczności zachowania proporcji medialnej, bo „demokracja wymaga równowagi”, a Kaczyński tak wyjaśnia konieczność repolonizacji mediów: „W Polsce nikt nikomu nie ogranicza żadnych praw, począwszy od wolności słowa, [ która] jest w Polsce prawdopodobnie mocniejsza niż w jakikolwiek innym kraju w Europie (…). Ale są w Polsce grupy ludzi, które w to wierzą, bo tak wmawia im wielka część mediów”.  Czyli jeśli są to media „niepolskie”, to będą promować niepolski typ ustroju inny niż ten, który Kaczyński nazywa demokracją, polegającą na nieograniczonej władzą tych, którym dowolną metodą udało się wygrać wybory, więc teraz mogą wszystko, nie licząc się z prawem i z przegranymi.
Prezes nie byłby sobą, gdyby w każdym ogłaszanym projekcie nie zaliczył jakiejś wtopy. Tym razem wypsnęło mu się, że repolonizacja mediów jest i dlatego niezbędna, że rozmaite „opiniotwórcze ośrodki” odciągają młodych od PiS-u… Czyli media są wtedy demokratyczne, uczciwe i prawdziwie polskie, gdy przyciągają odbiorców do partii władzy. Warto w tym miejscu przypomnieć, że zanim nasze media zaczęły „przyciągać Polaków do rządzących” w Światowym Rankingu Wolności Prasy Polska plasowała się na 15. miejscu. Dziś zajmuje 62. pozycję i – jak wynika z powyższych zapowiedzi– nie powiedzieliśmy w tej sprawie ostatniego słowa. Słusznie nawołuje Trzaskowski, by wolnych mediów i demokratycznie wybranych samorządów bronić jak niepodległości. Te zagrożenia są pewne i oczywiste, bo samo dowództwo armii najeźdźców wskazało cele ataku jeszcze przed rozpoczęciem potyczki. Jest jednak inne jeszcze niebezpieczeństwo. Groźne, bo tkwiące w nas samych. To naturalna łatwość zapominania o złu, zdolność adaptacji do rozmaitych uciążliwości, rodzaj syndromu sztokholmskiego, który dla zachowania wewnętrznej równowagi każe nam akceptować przemoc lub przechodzić nad nią do porządku dziennego. Coraz rzadziej mówimy o przekrętach PiS, choć nigdy dotąd nie bywało ich tak wiele i w takich rozmiarach. Nie zważamy na charakterystycznej dla tej władzy „drobiazgi” – jak choćby sprawę działacza PiS Andrzeja Zbyszyńskiego, skazanego za podrabianie rachunków i fałszowanie podpisów, usuniętego z partii (w ramach głoszonej reguły „zero tolerancji dla przekrętów”), a niedługo potem przywróconego cichcem do łask i uhonorowanego przez prezydenta Złotym Krzyżem Zasługi.
Już mało kto potrafi wyliczyć, ile razy władza podtarła się konstytucją. Z wolna zapominamy o bezprawnych wyborach 10 maja i o niekonstytucyjnej proweniencji wyborów ostatnich, obfitujących w liczne przypadki łamania prawa. Nie wolno zmieniać Kodeksu Wyborczego pół roku przed wyborami? Trudno, stało się.  Nie wolno organizować wyborów podczas klęski żywiołowej? No niby tak, ale czy to dotyczy również klęski, której oficjalnie nie ogłoszono?Że cały rząd przestał rządzić i za publiczne pieniądze głosił chwałę Dudy? No, po prawdzie, to i w czasie poprzednich rządów ministrowie reklamowali Komorowskiego… Cóż, każdy ma coś na sumieniu, wszyscy jesteśmy podejrzani, a kto bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem – jak głoszą braciszkowie z rosnącego w siłę zakonu o.o. symetrystów. Bywa, że samokrytyka przeradza się w samobiczowanie, a chorobliwe poczucie winy okazuje się silniejsze od rozumu. Boję się wroga, który siedzi we mnie i w wielu z nas. Czasem wydaje się groźniejszy od tego na zewnątrz. Z wolna przyzwyczajamy się do hucpy, kłamstwa i do idiotycznych argumentów. Nie reagujemy albo reagujemy słabo na coraz liczniejsze przejawy bezprawia. Poddajemy się, gdy władza odpowiednio długo i nachalnie zmusza nas, by czarne nazywać białym. Wkurzamy się, ale ostatecznie przyjmujemy do wiadomości skrajną nieuczciwość wyborów. Bardzo się niepokoję pełzającym przyzwoleniem na chamstwo i kłamstwo. Groźna jest postępująca bierność wobec przemocy. Groźna, bo oznacza, że Polacy zaczynają być gotowi na autorytaryzm. Bardzo chciałbym, żeby Trzaskowskiemu się udało, ponieważ wewnętrznego wroga pokonać możemy tylko silną więzią i pamięcią zbiorową.Tą więzią, która wzmacnia wytrwałość i cementuje odporność na indoktrynację i kłamstwo. I tą pamięcią, która utrwala świadomość, że prawość i przyzwoitość jeszcze nie zginęły, póki my żyjemy.
Andrzej Karminski Źródło koduj24.pl
- Nowa Solidarność z Balcerowiczem, Rostowskim, Sikorskim, Tuskiem.....być może z Frasyniukiem!? Dziękuję. Postoję!
- Masoneria Grupy Bilderberg rozwinie skrzydła w Polsce pod duchowym przywództwem Tuska, Sikorskiego, i hrabiego von Rostowskiego!? 
16 07 2020 Nieważne, kto wygrał, a kto przegrał wojnę.
Wojna jest zła i destrukcyjna zawsze dla obu stron sporu. Kampania prezydencka i to, co się dzieje po niej pokazała jedno: W Polsce toczy się wojna. Są generałowie tej wojny(politycy) i jej żołnierze (my wszyscy). Tyle, że na wojnie zawsze się przegrywa, niezależnie od wyniku. Nieważne, kto wygrał, a kto przegrał wojnę. Wojna jest zła i destrukcyjna zawsze dla obu stron sporu. Ludzie na wojnie niczego nie budują, tylko wszystko niszczą i wciąż, każdego dnia, walczą o przetrwanie. A tak się składa, że my tu w Polsce, od kilku lat jesteśmy na wojnie. I nie pójdziemy do przodu, dopóki jej nie zakończymy. Bo to wojna jest najgorsza w odchodzeniu od demokracji, nie brak trójpodziału władzy, pełnej wolności słowa, czy ograniczanie praw obywatelskich i praw kobiet. Owszem, to są rzeczy straszne i niewyobrażalne, ale moim zdaniem gorsze jest wytworzenie przez władze atmosfery ciągłej walki wszystkich ze wszystkimi i przekształcenie Polski w kraj, który jest na wojnie. Niestety nie racjonalnej i koniecznej, z wrogiem zewnętrznym, ale na tej najgorszej z możliwych wojen – wykańczającej, wykrwawiającej bratobójczej walce. Ta wojna to życie latami w stanie ciągłego stresu, hormonów walki i ucieczki buzujących niemal 24 godziny na dobę, życie na huśtawce skrajnych emocji: nadziei i rozpaczy i wszechobecnej nienawiści do ludzi o innych poglądach, którzy dzielą z nami nasz kraj. Na wojnie człowiek nie myśli o rozwoju, o zdobywaniu nowych umiejętności, o polepszaniu swojego życia. Myśli tylko o tym, żeby przetrwać i zapewnić podstawowe biologiczne bezpieczeństwo (mieszkanie, jedzenie) swojej rodzinie, dzieciom. Nad potrzebami wyższymi zastanawia się dopiero wtedy, gdy to wszystko ma. I nie jest to żadne odkrycie, przeciwnie, to normalne i opisane przez socjologów i psychologów społecznych. Pozwólcie Państwo, że przypomnę choćby teorię hierarchii potrzeb, popularnie nazywaną piramidą Maslowa. Zgodnie z nią człowiek najpierw dąży do zaspokojenia swoich najbardziej podstawowych i niezbędnych potrzeb, takich jak potrzeby fizjologiczne (jedzenie, sen, seks) i potrzeba bezpieczeństwa, a dopiero później, gdy już to zrobi myśli o zaspokojeniu pragnień „wyższych”, takich jak potrzeba szacunku, miłości i uznania oraz, stojącej najwyżej w hierarchii i uważanej za najbardziej wysublimowaną i szlachetną, potrzeba rozwoju i samorealizacji. Z tego punktu widzenia jest dość oczywiste, że dopóki polska polityka wygląda jak wygląda, czyli skłóca wszystkich ze wszystkimi i napuszcza jedne grupy społeczne na inne, nie mamy jako społeczeństwo szans na rozwój i progres w jakiejkolwiek dziedzinie: czy to edukacji, czy poziomu życia, praw obywatelskich czy rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. W stanie wojny i ciągłych bombardowań nie myśli się o takich sprawach, tylko o tym, żeby przetrwać.
Dlatego nieważne, kto kogo z kim skłóca, nieważne, pod jakim szyldem i z jakim uzasadnieniem prowadzone są wojny, zapamiętajcie Państwo: każda partia, która sieje zamęt i szczuje ludzi na ludzi, działa wbrew waszym interesom. Mniejsza o to, o co toczy się wojna, zawsze was zniszczy. Tylko w spokoju, we wzajemnym szacunku i otwartej życzliwej atmosferze mamy szansę na rozwój i godne, zamożne życie. W przeciwnym wypadku, niezależnie od ideologii która stoi za wojną (może to być religia, prawa człowieka lub wolność czy moralność, wszystko jedno) i tak przegracie. Dlatego, jeśli szukacie dobrej polityki głosujcie na ludzi i wspierajcie ludzi, którzy łącza, a nie dzielą. Eliza Michalik. Źródło koduj24.pl
Z forum: Stefan Kisielewski napisał ongiś – cytuję: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problemem jest to, że zaczynamy się w niej urządzać.” Ogromna energia społeczna, jaka się ujawniła za sprawą kampanii prezydenckiej, to znak, że jednak nie wszyscy chcą się w tej pisowskiej dupie urządzać. Mądrość i spryt komunistów powodowały, że aktywność ludzi bardzo długo kierowano na inne tory – umożliwiano zdobywanie edukacji, dawano pracę, tanie wczasy (bez „bonu turystycznego”), rozbudowany socjal, deputaty węglowe (o dziwo, przetrwały prawie do samego końca komunizmu, mimo, że pod koniec z węglem nie miały już nic wspólnego). No i te wieczne braki na rynku wszystkiego, co zmuszało społeczeństwo do „zdobywania” towarów deficytowych. Kwitło jednak życie kulturalne – sowicie dotowane przez państwo, aczkolwiek w myśl zasady, że owieczki należy strzyc, ale nie zarzynać. To niewątpliwie stanowiło wartość dodaną. Kraj – mimo wszystko – jakoś tam się rozwijał i trochę unowocześniał. Ale kiedy już zabrakło socjalu i państwo udowodniło swoją niemoc, wtedy wszystko się zawaliło. Starano się w każdym razie nie antagonizować poszczególnych grup społecznych, ani nie szczuć jednych przeciwko drugim. Skala oporu też nie była zbyt wielka – pamiętajmy, że do pierwszej „Solidarności” wstąpiło ok. 10 mln Polaków, to mniej więcej tyle, ile głosowało na Trzaskowskiego w ostatnią niedzielę. System okazał się jednak na tyle niewydolny, że władza chcąc uniknąć prawdziwej wojny domowej, wolała ułożyć się przy Okrągłym Stole. Obecna władza nie daje nam ŻADNEJ wartości dodanej, ani w sferze gospodarki, ani polityki, ani kultury, że nie wspomnę o obronności czy innowacyjności w jakiejkolwiek dziedzinie. Pisowcy zachowują się jak drapieżni komuniści z początków PRL-u, tylko nie mają rozbudowanego aparatu represji, jaki mieli tamci. Proponuje się nam w zamian socjalizm dla idiotów w ultrakatolickim sosie. I jest to oferta bardzo atrakcyjna dla polskiego chama., który ośmielony tępą propagandą podnosi swój ohydny łeb, pluje, wyzywa, obraża, czasem pobije, a raz nawet zabił. Inni, otumanieni propagandą, w którą wierzą zupełnie bezkrytycznie (bo przecież w telewizji nie kłamią) widząc 500+, 300+, nie potrafią już myśleć krytycznie, w konsekwencji odrzucając wszystko, co nie zgadza się z ich widzeniem świata, nie widząc nawet, że nie jest to ICH punkt widzenia, ale Jacka Kurskiego i Jarosława Kaczyńskiego. Ów brak wartości dodanej wkrótce na pisowcach zemści się najbardziej. Brak inwestycji, ponad miarę rozbuchane rozdawnictwo, prywata i nepotyzm powodują, że jedynym spoiwem łączącym tą bandę, jest KASA. Trochę współczuję biednym, otumanionym ludziom, bo to właśnie w nich najbardziej uderzy krach pisowskiej władzy. I ci, którzy obecnie tak wychwalają Kaczyńskiego i Dudę, ci właśnie będą ich niebawem najbardziej nienawidzić, Może więc lepiej się stało, że wygrał Duda, bo całe odium nieszczęścia, przed jakim stoimy, spadnie na nich. Już nie będą się mogli zasłaniać „przez 8 lat PO-PSL…….”. Dzisiaj takie słowa brzmią już groteskowo. Ja – słysząc dzisiaj tego bandytę Ziobro – po prostu wyłączyłem telewizor.PS. Ciekawe na marginesie, jak się czują wyborcy Dudy, który został ośmieszony przez rosyjskich pranksterów zaledwie w kilka dni po ponownym wyborze.
13 07 2020 Kampania jakich dotąd nie bywało i może już nie będzie.
Jeśli jakaś władza ma wszystkie stanowiska w państwie, jeśli do tego ma prezydenta, jeśli do tego ma jeszcze poparcie potężnych mediów, to wtedy z naszą demokracją może być naprawdę bardzo niedobrze. Pamiętam wszystkie polskie wybory po rozsypaniu się PRL, i nie mam wątpliwości, że takiej kampanii jak ta właśnie zakończona, dotychczas nie bywało. Nie dlatego, że odbyła się w środku epidemii, i nie dlatego, że panujący wykorzystali to zagrożenie do przemycenia przepisów umacniających ich władzę oraz zapewniających bezkarność za przekręty, które zaczęły się mnożyć na niebywałą skalę. Ta kampania zapisze się w historii głównie dlatego, że po raz pierwszy niemiłosiernie nam panujący tak beztrosko i tak demonstracyjnie zlekceważyli obywateli, w tym swoich własnych wyborców. Nieprzygotowani na epidemię i bezradni wobec wirusa weszli w buty epidemiologów, zarządzając pandemią jak swoim folwarkiem. Manipulowali statystyką zachorowań i ograniczali liczbę testów, by jak najszybciej wybrać swojego kandydata, który z każdym dniem tracił poparcie. I zdarzyła się rzecz bez precedensu: premier polskiego rządu świadomie naraził zdrowie i życie własnych wyborców ogłaszając ostatnie podrygi pandemii i wzywając ludzi z grupy podwyższonego ryzyka do tłumnego udziału w rzekomo bezpiecznym głosowaniu. Rychły koniec pandemii obwieścił na przekór faktom, wbrew logice i dokładnie według scenariusza serbskiego, gdzie przed wyborami 21 czerwca, mimo sprzeciwu epidemiologów, ogłoszono wygaszanie pandemii i zdecydowano o odmrożeniu restrykcji i gospodarki. Zaraz po wyborach liczba zachorowań wzrosła tam tak gwałtownie, że trzeba było wrócić do obostrzeń, a premier Ana Brnabić tłumaczy teraz wściekłym obywatelom, że okazało się to konieczne, bo „system opieki zdrowotnej w Belgradzie prawie się załamał”.
Po raz pierwszy w historii wolnej Polski rząd opuścił swoją siedzibę i przestał rządzić. Premier, wicepremierzy i ministrowie rozjechali się po kraju, by za publiczne pieniądze namawiać Polaków do takiego głosowania, które umożliwi im dalsze trwanie i umacnianie władzy. Cała siła państwa i wszystkie jego struktury zawłaszczone przez PiS zaangażowano w promocję reprezentanta władzy i w pompowanie ścieków na głowy jego konkurentów. Nawet podczas pierwszych po czasach komuny częściowo wolnych wyborów, podporządkowane władzy publiczne media nie były tak ostentacyjnie niegodziwe i tak jednostronne. Nigdy dotąd nie stały się tak dosłownie partyjnym wydziałem propagandy i agitacji. Nigdy nie wlano w przestrzeń publiczną tyle fekalii, nigdy nie widziano tylu objawów nienawiści i pogardy. Nigdy dotąd nie słyszeliśmy tak horrendalnych kłamstw i bredni wyssanych z brudnego palucha. W nikczemnej kampanii łgarstw wziął udział sam Prezydent, bez żenady stosując metody Jacka Kurskiego. Podczas ustawionej niby- debaty w Końskich kandydat Duda, trzęsąc się z oburzenia, opowiadał o tym, jak Donald Tusk w 2011 roku „kłamał ludziom prosto w oczy”, że nigdy nie podniesie wieku emerytalnego. Tusk nigdy tego nie powiedział, a nawet przeciwnie, postulat rozważenia tego pomysłu uczciwie zawarł w ogólnodostępnym programie PO „Polska 2030”. Andrzej Duda pokrzykiwał też na wiecu, że Platforma okradła ludzi z OFE, chociaż kapitał tam zgromadzony co do grosza przepisano na konta indywidualne w ZUS. Nie PO, ale właśnie PiS chciało wtedy całkowitej likwidacji systemu OFE, nazywając go „oszukańczym” – i nie rząd PO-PSL, ale Morawieckiego ostatecznie utopił emerytalne fundusze. Podczas kampanii Duda nie zaryzykował oskarżania poprzedników o defraudacje, pazerność i rozrzutność, bo miał świadomość skali obecnych przekrętów PiS i konfrontacja ośmiorniczek za kilkadziesiąt złotych z setkami milionów zmarnowanych na zakup niesprawnych maseczek i nieistniejących respiratorów wypadłaby dla tej władzy miażdżąco. Andrzej Duda nie odmówił sobie natomiast powielenia pomysłu Beaty Szydło, która głosząc hasło „wystarczy nie kraść”, oskarżyła poprzedników o kradzież 340 mld zł. Dla Prezydenta nie miało znaczenia, że po pięciu latach jakoś nie znaleziono sprawców rzekomego skoku na VAT, a podporządkowana tej władzy prokuratura nikomu nie potrafiła postawić zarzutów.
Miniona kampania pełna była poczynań i zabiegów wyjątkowo idiotycznych nawet jak na standardy i możliwości pisowskich kadr. Kiedy „Fakt” zajął się sprawą ułaskawienia pedofila, prezydent krzyczał, że Niemcy nie będą nam wybierać prezydenta – nie zważając, że ten tygodnik ma także udziałowców szwajcarskich i amerykańskich. MSZ wezwał na dywanik przedstawicieli niemieckiej ambasady, bo mało znany niemiecki dziennikarz w mało znanym medium napisał coś, co PiS-owi się nie spodobało. Beata Mazurek, od lat rozpaczliwie podlizująca się prezesowi, tym razem porównała TVN do WSI, na co pani ambasador USA odpowiedziała na Twitterze, że europosłanka zwyczajnie kłamie. Głupstwem wyjątkowej urody był pomysł propagandowego sztabu PiS, który reprezentuje rzeczywistą elitę władzy, by przeciwnika Dudy i jego formację obrzydzić wyborcom nazywając ich właśnie elitą (w języku szefa kampanii Joachima Brudzińskiego – „elytą”) To była kampania, która dzisiaj jak w balladzie wieszcza śmieszy, tumani, przestrasza. Tej ostatniej funkcji podjął się prezes Kaczyński, który w TV Trwam zapowiedział bez ogródek, że po wyborach władza dążyć będzie do zmiany polskiego rynku mediów w taki sposób, by „obce” media zostały wykupione przez rodzimy kapitał. Dokładnie tak jak na Węgrzech. Ale nie każdy majętny Polak będzie mógł zostać udziałowcem TVN czy „Wyborczej”. W ciągu ostatnich pięciu lat pojawili się liczni nowobogaccy, którzy swój majątek zawdzięczają obecnej władzy. Z jakichś powodów rządzących, ich służb specjalnych oraz prokuratury słabo interesuje, jak powstały te nowe majątki oraz co się stało z setkami milionów, wypłaconych podejrzanym kontrahentom za bezużyteczne testy, wadliwe maseczki i nieistniejące respiratory. To była kampania wielkiej ściemy Jarosława Kaczyńskiego, rzeczywistego konkurenta Rafała Trzaskowskiego. Będąc w opozycji prezes wielokrotnie ostrzegał przed strasznymi skutkami monopolu władzy. O monowładzy napisał nawet książkę. A przed poprzednimi wyborami zagrzmiał: – Demokracja monopolu nie znosi. Jeśli jakaś władza ma wszystkie stanowiska w państwie, jeśli do tego ma prezydenta, jeśli do tego ma jeszcze poparcie potężnych mediów, to wtedy z naszą demokracją może być naprawdę bardzo niedobrze. Nie doprowadzajmy do takiej sytuacji! Dzisiaj prezes i jego dworacy głoszą na wyprzódki, że tylko pełnia władzy gwarantuje stabilność rządów, pomyślność państwa i trwałość demokracji. Dziś Kaczyński ogłasza, że dla dopełnienia demokratycznych przemian w Polsce konieczne jest dokończenie reformy sądownictwa. – Chodzi o to, by w Polsce obowiązywało prawo, elementarna uczciwość, sprawiedliwość i przyzwoitość; one bardzo często są dzisiaj łamane, niestety, przez sądy…
***
Kampania dobiegła końca, Polacy wybrali. Przyszedł czas na protesty wyborcze i na werdykt nowej izby Sądu Najwyższego, izby ulepionej przez upolitycznioną KSR z nominatów partii władzy, bezrefleksyjnie zatwierdzonych podpisem Prezydenta. Zdaniem rządzących oraz zaprzyjaźnionego z rządzącymi Trybunału Konstytucyjnego, kierowanego przez odkrycie towarzyskie w randze magistra, podpis Prezydenta pod nominacją sędziego jest decydujący. Nikt i nic – nawet oczywista wada prawna – nie może podważyć prezydenckich powołań. Czyli prezydent może powołać do nowej Izby SN dowolnego analfabetę i jego rozstrzygnięcie pozostanie niewzruszone – tak jak decyzja cezara Kaliguli, który mianował senatorem swojego ulubionego konia, imieniem Incitatus, czyli galopujący. Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl 
10 07 2020 Ostatnie słowo na niedzielę.
Dzisiaj mój tekst kieruję do tych wszystkich, którzy wciąż wahają się, czy wziąć udział w wyborach prezydenckich, czy w ogóle warto się ruszyć, gdy tyle ciekawszych jest rzeczy wokół i do tzw. niezdecydowanych, co to wciąż nie wiedzą, na kogo postawić. To już ostatni moment, by zatrzymać się na chwilę, spokojnie, z lekkim dystansem spojrzeć na otaczającą nas, polską rzeczywistość i zastanowić się, w jakiej Polsce chcesz żyć. W jakiej Polsce będą żyły Twoje dzieci i wnuki. Powiem od razu. Nie zagłosuję na Andrzeja Dudę. Nie dlatego, że wizualnie mi się nie podoba, że brakuje mu charyzmy, osobowością mnie nie zachwyca, a do tego funduje mi Pierwszą Damę, taką bardzo bezpłciową, bez tego pazura, którym uwiodła mnie chociażby Maria Kaczyńska. Nie zagłosuję na Andrzeja Dudę, bo bacznie obserwowałam go przez minione już prawie 5 lat i nie znalazłam niczego, czym by mnie uwiódł. Zupełnie nie zmieścił się w mojej wizji prezydenta, nawet się do niej nie zbliżył, pozostając przez te lata tylko biernym wykonawcą dyrektyw płynących z Żoliborza i Nowogrodzkiej. Wielokrotnie lekceważony, ignorowany przez ludzi ze swojego środowiska partyjnego, ośmieszany przez prezesa, a jednak twardo stojący na straży interesów partyjnych, które okazały się ważniejsze od Polski. Nie chciał i nie potrafił zająć stanowiska w sprawach, które okazały się największą bolączką ostatnich lat. Milczał, gdy jego koledzy obrażali dzieci z in vitro, nazywając je upośledzonymi, naznaczonymi jakąś blizną. Nie było go, gdy w Sejmie strajkowały rodziny osób niepełnosprawnych, gdy Służba Zdrowia piętnowała fatalną politykę państwa na tym obszarze, nauczyciele rozpoczęli swoją walkę o godne pensje, godne warunki pracy i autentyczną reformę edukacji. Dołożył swoją rękę do stygmatyzowania dzieci wychowywanych w związkach jednopłciowych. Zlekceważył młodzież, która usiłowała zwrócić jego uwagę na problemy z klimatem i umierającą planetę. Mało tego, nie potrafił nawet zareagować, gdy na jego oczach, starsi ludzie z agresją rzucali się na Młodych, obrzucając niewybrednymi, często wręcz chamskimi epitetami. Udawał ślepego i głuchego, gdy radni z jego partii tworzyli strefy „wolne od LGBT”, łamiąc tym samym prawa i wolności części swoich obywateli. Unikał jak ognia wszelkiej konfrontacji z objawami społecznego niezadowolenia. Czy to dlatego, że się bał czy też miał to po prostu w nosie, bo jak powiedział, on jest prezydentem tylko tych, którzy go wybrali w 2015 roku, więc reszta niech spada na drzewo? Zamiast tak, jak obiecywał, łączyć Polaków, stawał schowany za murem ochroniarzy i rzucał wyzwiskami, dając jednocześnie swoje przyzwolenie, by
nazywano nas „gorszym sortem”, wykształciuchami”, „zdrajcami”, „komuchami” czy godną pożałowania, „elitą”. Nigdy nie znalazł nawet chwili, by wziąć na siebie rolę negocjatora, wysłuchać, porozmawiać. Tak zachowuje się prezydent?
Taka jest rola głowy państwa? Pan Duda to też człowiek, który jak żaden przed nim prezydent, skupił się na nienawiści, którą rozbujał do granic możliwości. To jego zasługą jest dzisiaj ta narastająca agresja, aprobowanie takich postaw społecznych, które symbolizowane są przez zaciśnięte pięści i słowa, które ranią. Wraz ze swoimi kolegami partyjnymi, wyszukał narodowi wrogów, wskazał ich i nastawia przeciwko nim swoich wyborców, tylko dlatego, że tak mu pasuje, że to gwarantuje mu wieczne poparcie i podziw, że dzięki temu łatwo, tak osłabiony wewnętrznymi waśniami naród, trzymać w szachu. Jest współautorem ostrej nagonki na imigrantów, ludzi o innym kolorze skóry, innego wyznania, innej orientacji seksualnej. Złamał podstawowe zasady demokracji, takie jak zasada pluralizmu, państwa prawa, zasada konstytucjonalizmu i praworządności, ograniczanie rządów większości z poszanowaniem mniejszości oraz poszanowania praw mniejszości. Wielokrotnie złamał Konstytucję bądź zaaprobował jej złamanie przez swoich. On, doktor prawa!!! Przez 5 lat swojej prezydentury karmił nas kłamstwami, mamił obietnicami, przeinaczał fakty. Przykład? Ot, chociażby rozgłaszanie wszem i wobec, że dzięki niemu i jego partii nie dowalono nam podatkami. Naprawdę? Koń by się uśmiał. Ośmieszył nas na arenie międzynarodowej, osłabił naszą pozycję, ignoruje UE, jest pełen pretensji do naszych sąsiadów, z którymi przez lata udało nam się wypracować dobre relacje, a dzisiaj obrażamy ich, stawiamy na własną postawę roszczeniową i traktujemy jak zło konieczne. Nie chcę takiego prezydenta! Nie chcę na tak ważnym stanowisku człowieka, który nie jest wiarygodny, który dla swojej partii potrafił zapomnieć o tym, co w demokracji najważniejsze, wspierającego wszelkiego rodzaju fobie, dzielącego nas. Człowieka, który kłamstwem i
krzykiem buduje nową Polskę. Polskę, za którą można się tylko wstydzić. Naprawdę, nie pójdziecie na wybory? Naprawdę kogoś takiego wybierzecie na „ojca narodu”? Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
- Duda bezwolnym wykonawcą koncepcji Kaczyńskiego, a Trzaskowski koncepcji Merkel i Tuska!? Nie dla mnie ta zabawa, zostaje w domu!?
- Przegra, wygra, dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, bo gra nie o moje dobro się toczy!? 
09 07 2020 Biją nas Niemcy!
By nikt nam w obcych językach, a już zwłaszcza po niemiecku, nie mówił, jak życie rodzinne prowadzić mamy. Ostatni tydzień kampanii prezydenckiej przyniósł nam wyjaśnienie zagadki, skąd nadciąga ostry cień mgły, z którym dzielnie walczy na wiecach wyborczych Andrzej Duda. Znad Niemiec nadciąga, mianowicie.Temu, że urzędujący prezydent chroni polską rodzinę ułaskawiając pedofila, a pandemię zwalcza zniechęcając zwolenników do szczepień obowiązkowych winne są wnuki dziadków z Wehrmachtu. To oni, zamieniwszy uprzednio pikelhauby na dobrze skrojone garnitury, za pośrednictwem polskojęzycznej prasy usiłują zmącić umysły zwykłych Polaków. Knują i manipulują w ramach walki ze wstającą z kolan polskością, której uosobieniem jest aktualny pan prezydent. Ale spokojnie. Minister Ziobro już zapowiedział, że zaraz po wyborach zrobi z mediami porządek. Żeby już nikt nigdy nie publikował żadnych „fake newsów” na temat partii aktualnie rządzącej, jej przyjaciół, znajomych tudzież zwolenników. Żeby więc, na przykład, żaden tabloid nie zadawał publicznie pytań o taki, na przykład, Fundusz Sprawiedliwości. Bo owszem, te pieniądze miały iść na pomoc ofiarom przestępstw. Takim, jak rodzina ułaskawionego przez pana prezydenta, kochającego tatusia. Żeby musiały „wybaczać” przestępcom tylko dlatego, że brakło im środków do życia. No ale nie poszły, i nikomu nic do tego, bo ten fundusz jest w gestii pana ministra Ziobry. W końcu jest najważniejszym w kraju prokuratorem i sędzią w jednym, to chyba najlepiej wie, komu należy się status ofiary.
Z raportu NIK wynika, że kasę rozdysponowano – między innymi – na promowanie w terenie kumpli pana ministra z jego politycznej formacji. I słusznie. Bo czyż to nie oni zostali najbardziej poszkodowani w wyniku przestępczego ignorowania ich talentów i zasług przez długie osiem lat rządów Platformy? Całej polskiej gospodarki, wszystkich spółek, instytucji i fundacji i tak jest zresztą za mało, żeby wynagrodzić politykom z frakcji pana prezesa, a też ich rodzinom, przyjaciołom i stronnikom trwające niemal dekadę uszczuplenia na majątku i godności ze strony byłych elit „warszawki” oraz „krakówka”.  Więc „te pieniądze im się po prostu należały!” Zrozumie to każdy, kogo „platfusy” chociaż raz obrzuciły niechętnym spojrzeniem za wiarę, patriotyzm lub białe skarpety. Natomiast manipulacjom polegającym na bezczelnym pisaniu o otwartym tekstem partia aktualnie rządząca powie już wkrótce swoje stanowcze „nie”! Bo jakże tak można sobie bezkarnie pisać: „pan prezydent ułaskawił pedofila?” Owszem, ułaskawił, ale miał powody! A że potem mówił publicznie, że „nie było gwałtu”, to też miał, bo po prostu zapomniał zajrzeć w akta. Każdemu się może zdarzyć. No a poza tym, zrobił to przecież dla dobra rodziny, takiej naszej, polskiej, której prawo do jej specyficznych relacji i obyczajów bierze teraz w obronę na wszystkich wiecach wyborczych. By nikt nam w obcych językach, a już zwłaszcza po niemiecku, nie mówił, jak życie rodzinne prowadzić mamy.
Grunt, żeby nam Niemiec dzieci nie seksualizował. Bo ile rodzin się od tego może rozpaść z paragrafu o przekraczanie granic rodzicielskiej miłości? I ile będzie trzeba się napodpisywać ułaskawień? Nawet długopis prezydenta może tego nie wytrzymać. A że z mediami trzeba będzie zrobić porządek po wyborach, to pewne. Bo w trakcie debaty Andrzeja Dudy z samym sobą w Końskich, do grona zagranicznych manipulatorów dołączyła nawet TVP. Ta sama, którą dopiero co pan prezydent osobiście dofinansował z budżetu niebagatelną kwota dwóch miliardów złotych (plus kolejne osiem przez następne lata) kosztem chorych na raka. I chyba nie po to, żeby puścili na wizji, jak mówi: „jestem przeciwko wszelkim szczepieniom obowiązkowym!” Teraz wszyscy te słowa cytują dosłownie, a pan prezydent znowu musi oskarżać media o „manipulację”, i na dodatek nie może powiedzieć, że
niemieckie. I jeszcze ci działacze partyjni obsadzenie w rolach „zwykłych mieszkańców” tak nieudolnie, że Internet dawno ich wszystkich zidentyfikował. Regularny sabotaż. Niektórzy mówią już nawet, że to zemsta Jacka Kurskiego za nieskuteczną, inspirowaną przez prezydenta próbę jego odwołania. Na szczęście mamy za miedzą dobrego sąsiada, więc w ostateczności zawsze można zastosować słynną kwestię Jana Rokity: „biją mnie Niemcy”! A prezes TVP miał dziadka z Wehrmachtu! Nawet premier Morawiecki, który dorobił się majątku pracując w zagranicznych bankach i jeszcze niedawno cieszył się jak dziecko wprowadzając do Polski niemiecki kapitał, teraz sięga po „opcję niemiecką” i pomstuje na wiecach na „obcych” w polskiej gospodarce. Ale z tym zrzucaniem win wszelkich na sąsiadów jest jednak pewien kłopot. Bo nikt nie sprawdził, że dziennik „Fakt” ma tylko minimalny udział kapitału niemieckiego i jest faktycznie firmą amerykańską. Podobnie, jak znienawidzona przez partię rządzącą i jej zwolenników telewizja TVN. Bożena Chlabicz-Polak. Źródło koduj24.pl
Z forum: „I jeszcze ci działacze partyjni obsadzenie w rolach „zwykłych mieszkańców” tak nieudolnie, że Internet dawno ich wszystkich zidentyfikował.” – przeczuwam pacyfikację mediów społecznościowych. Prezydent Turcji w ostatnich dniach zapowiedział specjalną ustawę, która pozwoli służbom na kontrolowanie wszystkich mediów społecznościowych (Facebook, Twitter, Instagram, etc.) z prywatnymi wiadomościami i chatami włącznie. Jeśli tylko przepisy zdadzą egzamin w Turcji, Kaczyński będzie chciał je żywcem skopiować do nas, żeby mieć nas w garści. System Pegasus mu nie wystarcza, bo jednak sporo przegapił, jak choćby skrzykiwanie się kobiet na protest przeciwko ustawie zakazującej aborcji. A że prezesowi marzy się cenzurowanie internetu to już było wiadomo przy pierwszej ustawie ACTA, kiedy były masowe protesty internautów. Od tamtej pory zdania raczej nie zmienił – wręcz przeciwnie, internauci regularnie bardzo mu się narażają, bo nie przepuszczą żadnej wpadki i o niczym nie zapominają w stosownym momencie wyciągając na światło dziennie zapomniane sprawki. 
03 07 2020 Postawię na swoim, pozostając w słusznym żalu.
Ważniejsza nawalanka zwolenników różnych kandydatów z I tury wyborów prezydenckich niż Polska. Jeszcze dziewięć dni. Dziewięć dni i wreszcie będzie wiadomo, z jakim prezydentem startujemy w kolejne pięć lat, w jakiej Polsce przyjdzie nam żyć. Teoretycznie sprawa wydaje się prosta. Na boisku pozostało dwóch kandydatów, więc cała opozycja powinna teraz zagrać do jednej bramki. Hm, powinna, ale czy tak zrobi? Słuchając celebrytów z mojej strony, tej obywatelskiej, czytając wypowiedzi internautów na forach społecznościowych, mam spore wątpliwości. Zacznijmy od tego, że wyborcy poszczególnych kandydatów z I tury, nie kryją swojego niezadowolenia, chwilami wręcz wzburzenia, takim, a nie innym wynikiem. Na ten stan ich ducha nakłada się złość i rozżalenie, bo przez wielu swoich internetowych znajomych zostali niezbyt dobrze potraktowani. Są prześmiewani, wręcz obrażani i za co właściwie? Za to, że w swoim wyborze kierowali się sercem oraz tymi poglądami, które są im najbliższe. Głosowałeś na Szymona Hołownię to puknij się w głowę, bo Hołownia to taki PiS bis. Swój głos oddałeś Robertowi Biedroniowi to ależ bez sensu, bo ten to się w ogóle na prezydenta nie nadaje. Władysław Kosiniak –Kamysz? Toż to totalna pomyłka! Trzeba przyznać, że co jak co, ale w krytykowaniu i dowalaniu jesteśmy mistrzami. Efekt? Ano część wyborców się obraziła i stwierdziła, że teraz to już pozostanie w domu i w II turze udziału nie wezmą. A co…jak się ich tak traktuje, to mają prawo mieć w nosie, co dalej, prawda? Mało tego, tak skrzywdzeni przez grono koleżanek i kolegów, nie chcą pozostać dłużnymi i odbijają piłeczkę, tym razem dowalając Rafałowi Trzaskowskiemu, szukając jego niezbyt zręcznych wypowiedzi, krytykując za to, co zrobił, a czego nie zrobił, wyszydzając jego umizgi do elektoratów tych kandydatów, którzy przegrali, w tym Bosaka, co już w ogóle woła o pomstę do nieba. No i na chwilę obecną mamy ciekawą sytuację. Z jednej strony ostre słowa o Dudzie, biadolenie nad losem nieszczęśliwej Polski, jeśli sprawdzi się najgorszy scenariusz i ten pan będzie nam prezydentował przez kolejne lata. Z drugiej zaś, ostra krytyka Trzaskowskiego, który w ich mniemaniu jest nie do przyjęcia, nie nadaje się na głowę państwa, reprezentuje skompromitowaną PO i wybór między nim a Dudą to jak wybór między dżumą a cholerą. Ech, a to się porobiło. Towarzystwo nam się skłóciło, traci czas na zbędne waśnie oraz złośliwości, a jakoś zapomina o tym, co najważniejsze. Właśnie o Polsce. I z takim nastawieniem zwiększa szanse Andrzeja Dudy. O to chodzi? Czy rzeczywiście emocje i serce są ważniejsze od dokonania takiego wyboru, który może powstrzymać niszczycielską działalność partii rządzącej? Przed pierwszą turą wyborów obiecałam sobie jedno. W pierwszej głosuję sercem, w drugiej rozumem i niezależnie od tego, który z kandydatów stanie w szranki z obecnie panującym nam Dudą, to on zdobędzie mój głos. Miałabym wielki problem tylko w jednym przypadku. Gdyby rywalem „syna ojca narodu” został Krzysztof Bosak, ale w każdym innym przypadku, czy byłby to pan Hołownia, Biedroń, Kosiniak-Kamysz, zagłosowałabym na niego.
Dlatego nie dam się wciągnąć w te absurdalne dyskusje, agresywne wypowiedzi, udowadnianie swoich prawd. W to wszystko, co powoduje naszą słabość obywatelską i wciąż zwycięstwo prywaty. Trzymam się z dala, jestem ponad, bo mam pełną świadomość tego, w jakiej Polsce przyjdzie mi żyć od 12 lipca, jeśli obrażona na cały świat, odpuszczę sobie wybory. Andrzej Duda już zupełnie nie ukrywa, kim jest, jaki z niego polityk, komu służy na dwóch łapkach. Pięć lat temu jeszcze się krygował, mamił naród maseczką łagodności, wciskał bajki o tym, jak to będzie prezydentem wszystkich Polaków, czarował obietnicami. Dzisiaj już nie musi. PiS wygrało drugą kadencję w Sejmie, wcześniej w wyborach samorządowych zdobyło większość, podobnie i w Europarlamencie. Wywiązało się z najbardziej populistycznych obietnic i naród to kupił. Po co więc teraz Dudzie się wysilać. On już wie, że wystarczy podać Polakom na tacy wroga, utrwalić w nim te demony, które wspomagają partię rządzącą i tyle. On już wie, że gdy zostanie prezydentem na kolejne lata, to wraz ze swoją partyjką wybiją nam z głowy wszelką demokrację, marzenia o wolności i swobodach obywatelskich. Na uszach stanie, by nas zamknąć w bańce swego wstecznictwa, zabobonów i wszelkich fobii. Pójdzie śladem Stalina, który tak umiejętnie potrafił skłócić swój naród, by dzięki temu trzymać go w żelaznej pięści. Będą pokazowe procesy „zdrajców narodu”, akceptacja dla prześladowania ludzi za własne zdanie, inne poglądy, kolor skóry, pochodzenie czy religię. Od czasu do czasu rzuci swoim wielbicielom jakiś ochłap w postaci kasy, pozwoli im, by z krzyżem w sercu i różańcem w ręce prześladowali „niepokornych”, a gdy już nie będzie miał czego dawać, gdy uwolni Polskę od nas i naszej wolnej myśli, będzie już za późno. Kiedy naród się ocknie, będziemy na zgliszczach udawać, że to wciąż nasza Polska. Pozbawieni sił, chęci i przyszłości. Jaki więc sens w obecnej sytuacji mają te niekończące się dyskusje między zwolennikami poszczególnych, byłych już kandydatów na prezydenta? Te kłótnie, złość i agresja? To zapewnianie, że nie pójdę na wybory, bo ktoś mnie wkurzył, bo ktoś mi dowali? „Na złość mamie odmrożę sobie uszy”. Postawię na swoim, pozostając w słusznym żalu, a że Polsce przez to dowalę, a co mi tam, ważne, że moje będzie na wierzchu. Tak to ma wyglądać? Tyle jest warta odpowiedzialność obywatelska tych, co to marnują swój czas na bzdury? Jeszcze jest wybór. Wybór między urażoną dumą a Polską. Może więc warto już odpuścić? Tamara Olszewska.
Źródło koduj24.pl
Ponoć KO ma Hołownię poprzeć w walce o fotel prezydenta Warszawy, przecież musi z czegoś żyć !? 
29 06 2020 Nikt nie głosował na Dudę.
Ci, którzy głosowali na kandydata PiS, wcale nie głosowali na Andrzeja Dudę. W rzeczywistości głosowali na Jarosława Kaczyńskiego i na jego groźną wizję Polski. Jest sto powodów, dla których Andrzej Duda nie powinien być dłużej prezydentem. Sto pierwszego dostarczył nam ten kandydat podczas spotkania w Grajewie, gdzie odpowiednio przeszkoleni zwolennicy witali go zgrabnym okrzykiem: „Witaj w domu”. Tam właśnie padły wiekopomne słowa głowy polskiego państwa słowa, które zgubiły się w odmętach prezydenckiego słowotoku, choć powinny zostać wyryte w kamieniu: – Nie muszą nas chwalić. Mogą nas atakować i krytykować. Ważne, żeby czuli respekt, to wystarczy, że będą czuli do nas respekt. Więcej nie potrzebujemy …
Tym samym butny Prezydent dumnej Rzeczpospolitej powiedział wszystko, co należy wiedzieć o planach PiS na obecną kadencję. Uprzedzając tradycyjny zarzut funkcjonariuszy partii władzy, że ich wypowiedzi nie są głupie ani kłamliwe, tylko zmanipulowane, dopowiadam od razu, że kontekstowego wyznania był taki: – Jeżeli ktoś pyta, w jaki sposób prowadzić polskie sprawy, to ja mówię: z dumą i godnością. Zawsze powtarzam – nie muszą nas za granicą po plecach klepać.Lepiej nawet niech tego nie robią – poprzedził prezydent swoją główną wiadomość dla rodaków i narodów świata – wiadomość, że jego formacja, a co za tym idzie cała Polska, nie potrzebują niczego oprócz respektu. Pomińmy litościwie fakt, że Duda zaraz potem poleciał do USA właśnie po to, by populistyczny i nieobliczalny kolega Trump protekcjonalnie poklepał go po plecach. Zastanówmy się raczej, jak potraktować owo wyznanie ogłoszone w końcówce kampanii. Moim zdaniem nie da się go potraktować inaczej jak groźbę. Prezydent powiedział przecież niemal wprost, że Polski rządzonej przez obecną formację nie trzeba lubić, cenić, ani tym bardziej traktować życzliwie. Polski rządzonej przez PiS trzeba się bać. Człowiek, którego psim obowiązkiem jest troska o wizerunek reprezentowanego przez siebie kraju i narodu, po raz kolejny zaprezentował swój lekceważący stosunek do cywilizowanego świata, ze szczególnym uwzględnieniem „jakiejś tam wyimaginowanej Unii”, dzięki której przecież polska gospodarka i infrastruktura urosły do imponujących rozmiarów. Żądając respektu, sam nie okazuje cienia szacunku sąsiadom i sojusznikom. Już wcześniej lekceważył rozsądne opinie, ponieważ wyrażane były w nieznanych mu obcych językach, w których „nikt nas nie będzie pouczać”. W wyborczym spocie, przygotowanym zapewne we współpracy z telewizją północnokoreańską, Duda oświadczył: – Nasze wartości są dobre, najlepsze i sprawdzone. Jednak w Grajewie prezydent RP po raz pierwszy ogłosił w naszym imieniu, że nie potrzebujemy życzliwości narodów świata. Dał więc do zrozumienia, że Polacy gwiżdżą na empatię krajów, od których zależy, czy i w jakim stopniu dotacje unijne zasilą polski budżet, już niemal do dna wyssany przez pazernych i rozrzutnych rządców. Dla pana Dudy nie ma znaczenia czy świat ma o Polsce opinię kraju przewidywalnego i mądrze rządzonego, gdzie inwestorom zachodnim opłaca się lokować kapitał. Prezydentowi jest obojętne, czy jego kraj oceniany jest jako kraj praworządny, gdzie interesy można robić bezpiecznie i bez obawy, że któregoś dnia jakiś niestabilny szeregowy poseł wymyśli „repolonizację zagranicznego majątku”.
Andrzej Duda de facto ogłosił w naszym imieniu, że nie potrzebujemy renomy kraju gościnnego, gdzie warto przyjechać na urlop i zostawić pieniądze i niepotrzebna jest nam reputacja kraju, gdzie każdy czuje się bezpiecznie, niezależnie od koloru skóry, wyznania czy preferencji. Nie potrzebujemy nawet wsparcia w utarczkach ze wschodnim sąsiadem, którego zdaniem „relacje z Polską jeszcze nigdy nie były tak złe”. W ogóle niczego od nikogo nie potrzebujemy. Niech się wypchają! Nie będą obcy pluć nam w kaszę. Sami sobie naplujemy. Polsce należy się respekt – i już. Respektowanie Polski jest zdaniem Dudy obowiązkowe, a kto nie respektuje, ten jest zwykłym… wrogiem. Ci, co ośmielają się nam wskazywać czym jest demokracja i praworządność, mają się zamknąć. Mają nas szanować i mają się nas bać. W wypowiedziach pana Dudy Polska jawi się światu jako napakowany bandzior z prowincjonalnego miasteczka, który stanął pośrodku rynku, toczy dokoła złym wzrokiem i warczy: – No, który? Który mi chce fiknąć…
O Andrzeju Dudzie i jego dotychczasowej prezydencji można opowiadać na dwa sposoby. Niezłomny i samodzielny, ale bez reszty podporządkowany temu, który go wymyślił. Krasomówca i sprytny orator mówiący każdemu to, co chce usłyszeć, jednak z rażącymi brakami wykształcenia, nieświadomy definicji praworządności i nieodróżniający ludzi od ideologii. Poważny mąż stanu, który błaznuje na salonach Europy. Inteligentny, ale głównie we własnych oczach, a ze swoich żartów śmieje się tylko osobiście. Doktor prawa z praktyką konstytucyjną, który ku rozpaczy swoich nauczycieli z UJ od początku kadencji systematycznie i złośliwie fauluje Konstytucję. W opinii swojej formacji rzetelny i prawdomówny zasłynął z odjechanych fantasmagorii i z rzucania obietnic na wiatr historii. Bezbłędny, bo nigdy nie przyznał się do błędu i nie przeprosił nikogo, kogo obraził i na kogo poszczuł. Prezydent wszystkich Polaków, ale zapatrzony tylko w jednego, którego otacza taką czcią, jakby był pewny, że któregoś dnia Kaczyński zacznie chodzić po wodzie.
Występy Prezydenta na finiszu kampanii, a także liczne głupstwa wygadywane wcześniej, są – jak mniemam – wytworem rozchybotanej jaźni człowieka, który
do dziś nie bardzo wie, co robi na najwyższym polskim stołku. Lekceważony przez zachodnie głowy państw, wykpiwany w światowych mediach za liczne gafy, atakowany w internecie za legalizację bezprawia, powtarza rozmaite idiotyzmy na ogół po to, by „błysnąć” i zasłużyć się w oczach prezesa – słońca narodu. Tyle tylko, że wszystko to nie ma to żadnego znaczenia. I w ogóle – jeśli się chwilę zastanowić – rozważania o zaletach i słabościach Andrzeja Dudy nie mają najmniejszego sensu. Nie jest istotne, czy PAD dysponuje jakimiś przymiotami niezbędnymi Prezydentowi Rzeczpospolitej, czy nie ma żadnej predyspozycji do reelekcji, która w jego przypadku powinna się nazywać recydywą. Naprawdę obojętne jest, czy Duda to mąż stanu, czy nadęty pajac bez twarzy i honoru. To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, bo przecież – nie ulega wątpliwości, że ci, którzy głosowali na kandydata PiS, wcale nie głosowali na Andrzeja Dudę. W rzeczywistości głosowali na Jarosława Kaczyńskiego i na jego groźną wizję Polski. Prezes Wszechczasów, który dotąd oszczędnie gospodarował swoją osobą, uświetnił jednak finał kampanii wyborczej Andrzeja Dudy zapewniając zgromadzonych, że wolności nie zapewni Polakom żadna organizacja, czyli żadna Unia ani NATO. Prawdziwą wolność – zdaniem Kaczyńskiego – zapewnić może Polakom tylko państwo. Z tym, że państwo, to on. Andrzej Karmiński.
Źródło koduj24.pl
22 06 2020 Złodzieje czy gamonie?
Dać tym gamoniom dwie kule bilardowe, to jedną zepsują, a drugą zgubią. Winston Churchill mawiał, że dobremu kryzysowi nie można pozwolić, żeby się zmarnował. Nasi rządzący, biegli w polityce historycznej, w lot podchwycili tę myśl. Różnica jest jednak taka, że brytyjski wielki mąż stanu postulował, by ze społecznych załamań i perturbacji wyciągać właściwe wnioski i elastycznie zmieniać modus operandi, natomiast polskiemu kieszonkowemu mężowi stanu podgorączkowego chodzi zapewne o to, by dramatyczny stan epidemii pomnożył zasoby partii sprawującej władzę, konta jej kierownictwa i portfele wiernych towarzyszy.
Bezużyteczne maseczki kosztowały nas 60 mln i wiadomo, kto zarobił na wielokrotnej przebitce. Wiadomo, kto skorzystał na przepłaconej transakcji zakupu respiratorów za 200 mln, w większości nieistniejących, a jeśli jakieś się znalazły, to bez gwarancji producenta. Wybory, które nie miały prawa się odbyć 10 maja, kosztowały 70 mln, rozdzielonych między rozmaite firmy i osoby, które postanowiły wziąć udział w niekonstytucyjnej hucpie. Dodatkowo parę osób zarobi na przechowaniu bezużytecznej makulatury, na jej transporcie (70 tirami!) i na przemiale.  Zarobią też ludzie z firmy Maskpol, która sprzedała Poczcie Polskiej 44 tys. worków do przewozu kart wyborczych po 117 zł sztuka, podczas gdy najbardziej wypasione worki, przeznaczone w policji do przewożenia poczty specjalnej, kosztują 60 zł.
Zdaniem rządzących wszystkie te transakcje były korzystne, legalne i zgodne z regułami wolnego rynku. Ale szczegółowe wyjaśnienia dosłownie zbijają z nóg. Oto całkiem niespodziewanie, ni stąd ni z owąd, wybuchła w Polsce epidemia. Przypadkowo ciut wcześniej, gdy koronawirus stał jeszcze pod naszymi granicami, wyczyszczono magazyny ze sprzętu ochronnego, w tym profesjonalnych masek, bo przecież „już za rok kończyła się ich gwarancja” (za grosze poszły świetne maski, które handlarze sprzedawali potem szpitalom z wielokrotnym zyskiem). Nic więc dziwnego, że podczas pandemii w Ministerstwie Zdrowia z otwartymi ramionami witano każdego, kto zaoferował jakiś potrzebny produkt. Nie było potrzeby pytać, czy oferent jest dystrybutorem sprzętu, czy może producentem papryki. Nie było sensu sprawdzać, czy oferent jest uczciwy i czy nie orżnął kogoś w przeszłości, zresztą ktoś ze służb pewnie już go zlustrował. Nie było czasu, by podzwonić po producentach z pytaniem, czy mogliby dostarczyć respiratory równie szybko jak pośrednik i w cenie dwukrotnie niższej (żaden szanowany producent nie podniósł ceny podczas epidemii!). Uff…
Szukając wyjaśnienia polskich aberracji, dostrzegam jedynie dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że Polska to kraj rządzony przez złodziejską mafię, kraj przekrętów na przemysłową skalę i machlojek sankcjonowanych przez władzę, jeśli przynoszą korzyść rządzącym, ich poplecznikom i rodzinom. Druga możliwość: Polska PiS to zdemolowany, tekturowy kraj rządzony przez nieudaczników, którzy uroczyście i z fanfarami burzą wszystko, co zbudowali poprzednicy, którzy z łatwością spieprzą swój własny projekt, nawet jeśli jest niegłupi, którzy spaprają każdą sensowną inicjatywę społeczną – słowem: dać tym gamoniom dwie kule bilardowe, to jedną zepsują, a drugą zgubią.
Uporczywie i bezskutecznie szukam trzeciego wyjaśnienia.  Jednak niemal w każdym działaniu władzy przejawia się jedna, wciąż ta sama alternatywa. Niejednoznaczne są nawet motywy przeforsowanego przez posłów PiS przepisu o bezkarności za przepłacone, nietrafione lub całkiem lewe transakcje związane z epidemią. Bo i tu widać dwie możliwości: albo szykowali się do skoku na kasę, albo byli świadomi, że są nieudacznikami, że z góry wiedzieli, że prowadzone przez nich interesy nie mają prawa się udać i że nie potrafią upilnować państwowej kasy przed hienami, żerującymi na pandemii.
Czy rządzący to złodzieje, czy gamonie? A może jedni i drudzy? Grubo ponad miliard złotych utopiono w Ostrołęce, gdzie sam prezes i premier po kolei otwierali budowę nieopłacalnej i szybko porzuconej elektrowni węglowej. Dwa miliardy wpuszczono w kanał przecinający Mierzeję Wiślaną – inwestycję bezsensowną z ekonomicznego punktu widzenia, potrzebną głównie po to, żeby zagrać Putinowi na nosie. Jeszcze dwa lata temu Centralny Port Komunikacyjny miał kosztować 34,8 mld zł, a dzisiaj zweryfikowany kosztorys opiewa już na 100 miliardów. Teren ścierniska, gdzie powstać ma takie megalotnisko jak w San Francisco, zarastają chaszcze, ale spółka celowa powołana do realizacji tej inwestycji dostała już 300 milionów, wyjęte cichcem z funduszu… reprywatyzacji.
Nie wiadomo, ile kosztowały prace projektowe i przygotowania do produkcji miliona superaut elektrycznych i polskich dronów, obiecanych przez premiera i wychwalanych przez prezydenta, ale wiadomo, że ostatecznie projekty trzeba kupić w krajach, gdzie oprócz ambicji mają też kwalifikacje i wprawę w budowie skomplikowanych maszyn, i wiadomo też, że masowa produkcja w Polsce rozpocznie w terminie niewiadomym.  Trzy lata temu wicepremier Mateusz Morawiecki kładł stępkę pod polskie promy, a potem rozpoczęto prace projektowe, które zapewne pochłonęły niemałe pieniądze. Dosłownie pochłonęły, bo przed rokiem minister Marek Gróbarczyk ogłosił, że wobec opóźnienia prac zmuszony jest kupić gotowy projekt. Od tej chwili wokół rdzewiejącej stępki polskiego flagowego promu zapadła cisza. Ale niedługo znów będzie o niej głośno, bo zbliża się termin realizacji umowy, w ramach której Polska zobowiązała się zbudować i wprowadzić do eksploatacji na trasie Świnoujście Ystad nowe promy, większe od dotychczasowych.
Za pilnowanie łąki w Baranowie, gdzie na budowie nawet nie wbito jeszcze łopaty, zarząd spółki CPK uchwalił sobie pensje w wysokości średnio po 30 tys. zł na rękę. Za przekształcenie publicznej telewizji w fabrykę hejtu pensje zarządu TVP wzrosły w ubiegłym roku trzykrotnie, do 2,2 mln zł. Za wzorową realizację poleceń z Nowogrodzkiej budżet Kancelarii Prezydenta urósł podczas kadencji ze 160 do 200 mln zł rocznie, a całkowity koszt utrzymania Andrzeja Dudy i jego świty zbliżył się do miliarda…
W światowych rankingach demokracji, a także nepotyzmu i korupcji Polska z roku na rok plasuje się na coraz gorszych miejscach. Przyczyn tego stanu władza upatruje w uprzedzeniach i złośliwości autorów klasyfikacji, a na użytek wewnętrzny mnoży żałosne wyjaśnienia i kompromitujące tłumaczenia. Sankcjonowane są zarówno przekręty, jak i przejawy bizantyjskiego przepychu. To się dzieje w kraju, gdzie brakuje pieniędzy na rozpoczęte projekty medyczne i gdzie przybywa bezrobotnych, gdzie coraz więcej obywateli żyje poniżej progu biedy. Brak potępienia rządzących dla choćby tylko najbardziej oczywistych malwersacji i najboleśniejszych biznesowych wpadek. Bezradną propagandę PiS stać jedynie na powtarzanie refrenu „a Platforma…”. No pewnie. Tu miliony płynące do firm ministra Szumowskiego, a tam zatajony w oświadczeniu majątkowym zegarek Sławomira Nowaka za 11 tys. zł. Tu peany na cześć zbawcy narodu, który uchronił tysiące Polaków przed niechybną śmiercią, tam sprawa sądowa, wyrok, usunięcie ze stanowiska, z partii i z polityki.
Wobec niknącej przewagi kandydata PiS funkcjonariusze rodzimej partii prezydenta starają się narzucić kampanii coraz to nowe tematy w nadziei, że narobią hałasu, który zagłuszy medialne bombardowanie kompromitującymi faktami. Problem w tym, że kolejne śmierdzące balony propagandowe, wypuszczane w lud przez agitatorów króla cyników Adama Bielana, skutkują rosnącym oburzeniem myślących Polaków i ostracyzmem świata. Ale PiS idzie w zaparte. Za każdym razem, gdy przyzwoite media i samodzielnie myślący rodacy zaorają kolejny głupi lub podły bonmot, okazuje się, że a/ autor wypowiedzi został źle zrozumiany i co innego miał na myśli, b/ jego wypowiedź zmanipulowano, c/ cytat wyjęto z kontekstu, d/ niesprawiedliwa krytyka wypowiedzi jest przejawem nagonki, e/ wszystko na raz. Oczywiście powyższe wyjaśnienia kompromitują PiS jeszcze bardziej, bo świadczą o tym, że funkcjonariusze PiS nie radzą sobie z komunikacją między swoim mózgiem a aparatem mowy, że ich wypowiedzi są niezrozumiałe i bełkotliwe, słowem – kwiat partii rządzącej to ludzie prymitywni, którzy nie potrafią wyrazić jasno swoich myśli, nierzadko w jedynym znanym sobie języku. Propagandyści PiS nie mają świadomości, że z ich propagandy wyłania się obraz kraju rządzonego właśnie przez gamoni, którzy „ani be ani me ani kukuryku” – jak obrazowo określał takich ludzi Wałęsa. A czy rządzonego przez złodziei? – Tego prokuratura Ziobry na pewno nie potwierdzi. Może po następnych wyborach…Andrzej Karmiński
PS. Z zaskoczeniem przyjąłem życzliwe słowa i wręcz pochwały dla Andrzeja Dudy, za to, że zaniechał atakowania ludzi LGBT. To tak, jakby działacza PiS Rafała Piaseckiego okrzyknąć dżentelmenem roku, ponieważ właśnie przestał katować swoją żonę.
Źródło koduj24.pl 
18 06 2020 Kto największym wygranym, a kto przegranym debaty prezydenckiej?
Kilka mln osób oglądało wczoraj w TVP 1 debatę prezydencką w której uczestniczyło 11 kandydatów na to stanowisko. Przez 80 minut prezentowali swoje stanowiska na zadawane pytania na 5 zadanych przez Redaktora tematów. Debatę oglądałem z uwagą i skupieniem. Pytania przygotowane dla kandydatów były bardzo dobre, interesujące i ważne. Odpowiedzi wymagały znajomości wielu dziedzin, szczególnie nowoczesnego i kreatywnego zarządzania, innowacyjności, perspektywicznego myślenia, stosunków gospodarczych, geopolityki etc i pozwoliły nam lepiej poznać i ocenić kandydatów ubiegających się o ten ważny urząd. Debata była bez pułapek i bez faworyzowania kogokolwiek. Moje spostrzeżenia na szybko: świetnie wypadł urzędujący prezydent Andrzej Duda, bardzo dobrze wypadł Marek Jakubiak i zadziwiająco słabo Krzysztof Bosak.
Nie wystraszyliście się jak bardzo agresywnie prezentował się wczoraj kandydat Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski na stanowisko Prezydenta RP w czasie wczorajszej debaty Prezydenckiej w TVP1. Chcecie tak agresywnego prezydenta? Trzaskowski zaliczył wielką wpadkę! ostra krytyka i zarzut postawiony przez niego do rządu i Prezydenta Andrzeja Dudy o to, że nie wiedzą kiedy epidemia się skończy wprawił w zdumienie nawet ociężałych w myśleniu ! Trzaskowski, który nie poradził sobie z awarią czajki i nie potrafił odpowiedzieć kiedy zostanie usunięta, nie radzi sobie z wypłatami pieniędzy z tarczy dla przedsiębiorców itd.wymyśla takie absurdalne zarzuty, po prostu pustak. W czasie debaty zachowywał się jak trybun ludowy, nie odpowiadał na pytania,.... "Polsce potrzebny jest silny prezydent" ,ale nie Trzaskowski, który by był jedynie wykonawcą poleceń Merkel, Putina, Sorosa, i in. lewaków, dla których im gorzej dla Polski tym lepiej. Niekwestionowanym zwycięzcą debaty jest Andrzej Duda, mądry, konsekwentny, uczciwy, oddany polskim sprawom. Ciężko pracujący dla dobra Polaków, polskich rodzin, na chwałę Polski. Jest gwarantem harmonijnej współpracy z rządem, a ta zapewnia rozwój, stabilność, bezpieczeństwo kraju i ludzi.
Dlaczego Robert Biedroń i Rafał Trzaskowski nie udzielili odpowiedzi na żadne z zadanych pytań przez redaktora Adamczyka. Praktycznie Ich wszystkie wypowiedzi miały charakter narzekań i ataku na TVP lub urzędującego Prezydenta. "Czy jest Pan za umożliwieniem przygotowania do pierwszej komunii św. na lekcjach religii w szkole?" - padło pytanie w drugiej turze debaty prezydenckiej. W odpowiedzi Szymon Hołownia zaatakował Kościół katolicki, a Rafał Trzaskowski mówił o... szczuciu ludzi na siebie. Przeżyłem szok - oni mówią prawdę, oni tak myślą ? Polska w 90 procentach ( według opinii) jest krajem katolickim nie muzułmańskim czy podlegającym ideologii LGBT.
Najśmieszniej było, jak Trzaskowski domagał się od prezydenta Dudy podania daty skończenia epidemii !  Miałam ochotę poradzić mu, żeby spytał Pana Boga , w którego nie wierzy. Zaszokowały mnie równiej wypowiedzi kandydatów takich jak Pan Żółtek, czy Piotrowski nie wiadomo skąd, Pan Witkowski komunistyczny prezes spółdzielni mieszkaniowej z Poznania. Hołownia wystawiony przez bezpiekę wojskową WSI. Reszta lewicowo-liberalnych zwolenników LGBT i sprowadzania uchodźców oraz powszechnego rozkradania kraju. Jedynie A. Duda mówi merytorycznie i z sensem. Najgorzej, według mojej skromnej opinii, wypadł Kosiniak-Kamysz, Biedroń i Trzaskowski którym nie pasowało żadne pytanie,każdą minutą wykorzystali na swoje osobiste refleksje z miną przypominająca Biedronia na zajęciach wychowania seksualnego w przedszkolu.
Biedroń nie ukrywa,że nie ma nic do powiedzenia Polakom poza agitką ideologów LGBT i Gender o której olbrzymia większość osób o innej orientacji nie chcą nawet słyszeć. Bosak jak ognia unika od dłuższego czasu tematu sojuszy jakie ma zawierać Polska...Przypomnę więc,że on i jego Konfederacja wzywają do *wypędzenia amerykańskich okupantów* i szukania zbliżenia z kremlowskim psychopatą i ludobójcą co oznacza zgodę na utratę suwerenności i uznanie hegemonii sowieckiej w Polsce na dłużej niż 123 lata.
Trzaskowski najwyraźniej poirytowany ział żółcią nienawiści do wszystkich,którzy zmuszają go odpowiadania na pytania,które mu nie pasują i do TVP... to nie było słabe, to była kompromitacja produktu Sorosa i SokuZBuraka i atrapy Polaka. Trzaskowski nie ukrywa,że Polska i Polacy nie mają prawa do suwerenności i stanowienia o sobie,mamy być podległą enklawą Moskwy,Berlina i Paryża - nie wolno o tym zapominać.
Prezydent Duda nie musiał lawirować...mówił otwarcie o swoich poglądach i o tym jak widzi Polskę silną, opartą na sojuszu z USA inwestującą w swoją przyszłość...to nie gigantomania to pilnowanie Polski i polskich interesów strategicznych.
Inni kandydaci zabierali jedynie czas poza Jakubiakiem, który przedstawił się po raz kolejny jako rozsądny przedsiębiorca.
Tak ja oceniam tę debatę - a Państwo ?
Źródło: niepoprawni.pl
Jako satyra da się czytać!?
J. Krasicki: SZCZUR I KOT
"Mnie to kadzą" - rzekł hardzie do swego rodzeństwa
Siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa.
Wtem, gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił,
Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.
Duda sprzyja Stanom Zjednoczonym, i zostaniemy skoszarowani w rezerwatach, jedzie do Białego Domu podpisać odpowiednie akty prawne!? 
14 06 2020 Zaczyna się przewrót w Polsce!?
Dramat wyborców PIS-u wpisany jest w dramat Polski. Każdy czuje się w kleszczach wyboru między sKORpionem odgrywającym patriotyzm a internacjonalnym jaszczurem berlińskim pod hasłem nowoczesność. I takim to sprytnym trikiem Polska zostaje UWIĘZIONA. Polska zostaje zagospodarowana. A ludzie ODDAJĄ SIĘ MIERZENIU, KTÓRE ZŁO JEST MNIEJSZE, ZAMIAST BUDOWAĆ DOBRO I DĄŻYĆ DO NIEGO. Ludzie wrażliwi, uczciwi, gorący patrioci nie mają sił, by wyobrazić sobie wyzwolenie ze skonstruowanej nam przez obcych alternatywy. Mają za mało wyobraźni, by dostrzec rodzące się NOWE SIŁY I SZANSE. WOLĄ TRWAĆ. Wolą mniejsze zło, bo walczące o władzę od 30 lat środowiska wykastrowały im wyobraźnię. Wyobraźnia jest kluczem. Przewidywanie, wizja, ZDOLNOŚĆ KREOWANIA NOWYCH BYTÓW, NOWYCH SIŁ, NOWYCH IDEI.
Wybudzanie się z oparów narkozy chloroformem Okrągłego Stołu właśnie się zaczyna. Oś czasu różnorakich mumii konsensusu zaczyna się kręcić w przeciwną stronę. Oczywiście, droga jest długa, ale nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku. Ludzie odmawiający za 2 dni postawienia tego pierwszego kroku, będą tego żałowali przez długie lata.
Nadrzędnym, niepisanym celem dealu okrągłostołowego było spacyfikowanie w polskim społeczeństwie instynktu obronnego oraz wszelkiego typu ruchów i partii narodowych. Mówił o tym expressis verbis A. Gwiazda w latach 1988/89. W tym czasie Jarosław Kaczyński udał się do ambasady rosyjskiej na uroczyste obchody rocznicy rewolucji październikowej. Jego brat zaś w tym czasie był “sprawdzany” przez demiurgów przemian w Polsce, czy nadaje się do kręgu magdalenkowego. Bogiem a prawdą sprawdzać nie było czego. Obaj bracia nadawali się idealnie na zaporę przeciwko ruchom narodowym. Atmosfera domu rodzinnego, tzw. Przyjaciele domu, kontakty ich matki oraz kolana Jana Józefa Lipskiego, na które brał ich często, gdy perorując swoim wolnomularskim bełkotem wzbudzał ekstazę obecnych gości. Żydowskie pochodzenie Lipskiego dokładało kosmopolityczny, dziś powiedzielibyśmy – sorosowy – odcień atmosfery dzieciństwa i młodości braci Kaczyńskich. Obu braciom niezwykle schlebiało wciągnięcie ich w proces “transformacji” (faktycznej depolonizacji i likwidacji siły państwa polskiego pod pretekstem reform, co szczegółowo pezwidywał i wykładał A. Gwiazda w czasie, gdy bracia bratali się z Bolkiem spod ciemnej gwiazdy i snuli plany wspólnej z Bolesławem siły politycznej). Na zachowanych migawkach z Magdalenki widać Lecha, przebąkującego coś zastraszonego neofitę muszącego się wkupiać w łaski i środowisko ludzi typu socjalistycznego masona i profesora, Geremka. ‘Żydowsko- wolnomularski KOR był powietrzem, którym obaj bracia oddychali sądząc, iż są w awangardzie. Ludzie KOR-u, a później duch, ideologia tej ekstraterytorialnej organizacji była to swoista rada nadzorcza, Rada Programowa czuwająca nad karierą Kaczyńskich i – co gorsza – nad ich formowaniem mentalnym. Jarosław do dzisiaj nie potrafi mówić innym językiem, niż korowski bełkot Lipskiego. Inkorporowane idee wolnomyślicielskie i groźne mrzonki o odtwarzaniu “wielokulturowej” RP (które dzisiaj reanimują Duda i Gowin) doprowadziły Lecha do pełnego pasji angażowania się w idiotyczne przedsięwzięcia takie jak sprowadzenie do Polski Bnai Brith oraz budowa Muzeum Polin, “zapoczątkowanie tradycji świętowania w sejmie chanuki”, czyli legalizacja wpływów antychrześcijańskiej, rasistowskiej sekty Chabad Lubawicz.
PIS to partia polsko- żydowska mająca zagospodarować elektorat patriotyczny i narodowy. Tej prawdy nie da się dłużej ukrywać. Ostatnie 2 lata wydobyły ten fakt na jaw. Przekleństwem J. Kaczyńskiego stało się zdobycie większościowej władzy. Gdy mógł już czynić co chce, nie mógł tłumaczyć się, że chciał inaczej i tym samym obnażył swoje filosemickie fundamenty ideowe (mówiąc delikatnie, gdyż wiele jego wypowiedzi, to już nie tylko filosemityzm, ale po prostu syjonizm i religia holokaustu) oraz obnażył pozorowanie reform systemowych.
Źródło niepoprawni.pl
Z prywatnego archiwum: - Szok i niedowierzanie! W 37 numerach tygodnika „Solidarność” które zostały wydane między 3 kwietnia a 11 grudnia 1981 roku, nie ma ani jednej wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Dopiero w czasie trwania Okrągłego Stołu nazwisko Kaczyńskich sporadycznie zaczyna pojawić się, i o dziwo zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę. 
12 06 2020 Od Karty Rodziny Bronisława Komorowskiego po ideową Kartę Dudy.
Czekam na kolejne Karty, które pod pozorem miłości do polskiej rodziny, wyznaczą nam jak żyć, by zasłużyć na miano prawdziwego Polaka. Andrzej Duda, w otoczeniu szczęśliwych dzieci i ich rodziców, podpisał Kartę Rodziny, która jest kolejnym dowodem na to, jak to państwo o dzieci dba, jak je kocha, jak chroni przed złem wszelakim. On zachwycony, ludzie zachwyceni, bo jak się nie cieszyć, gdy wreszcie partia rządząca z tak wybitnym prezydentem na czele, dokłada kolejną cegiełkę do wychowania dzieci w dobrobycie i jedynej słusznej ideologii.
To może słów kilka o historii Kart Rodziny w Rzeczpospolitej Polskiej. Zaczęło się od tej, opracowanej przez Bronisława Komorowskiego w 2013 roku. Była ona bardzo konkretna i zakładała m. in. preferencji przy przyjęciach dla kolejnych dzieci z rodziny, zniżki w opłatach za korzystanie z gminnych żłobków i przedszkoli oraz świetlic, ulgowe bilety, dopłaty do biletów na dojazdy do szkoły poza terenem gminy, ulgowe bilety do kin, muzeów, galerii, lokalnych centrów kultury, na baseny, stadiony; bezpłatne wypożyczenia sprzętu, ulgowa odpłatność za zajęcia w klubach sportowych, samorządowe becikowe, dofinansowanie wyposażenia szkolnego czy wypoczynku organizowanego np. przez ośrodki pomocy społecznej oraz zniżki w usługach komercyjnych jak na usługi fryzjerskie, na artykuły żywnościowe, materiały budowlane, sprzęt gospodarstwa domowego, ale też na poradnictwo psychologiczne, zajęcia terapeutyczne, naukę języków obcych. Jednak pamięć Polaków wydaje się bardzo krótka. Szybko zapomnieli o tej Karcie, zgodnie z propagandą dzisiejszej władzy, która wmówiła ludziom, że koalicja PO/PSL i poprzedni prezydent niczego dobrego dla narodu nie dokonali.
Wiele elementów z Karty Komorowskiego zostało przerzuconych do Karty Dużej Rodziny, opracowanej przez PiS, ale o tym cicho, sza… bo nie wypada politykom PiS przyznać się głośno, że znaczną część pomysłów ściągnęli, i to od kogo? Jakiegoś tam „prezydenta spod żyrandola”. Rząd miłościwie nam panujący od października 2015 roku nie wspomniał ani słowem, że dorzucając kolejne pomysły do swojej Karty typu 500 Plus, Maluch Plus, 300 Plus na wyprawkę szkolną, mogli śmiało to zrobić, bo odziedziczony po PO/PSL budżet w ogromnym stopniu pomógł im te pomysły zrealizować tak szybko. Ale o tym nikt z panujących nawet nie wspomni, bo przecież Zjednoczona Prawica odziedziczyła Polskę i jej finanse w totalnej ruinie.
No i teraz Duda wyskoczył nam ze swoją Kartą Rodziny, której nie znajdziecie na oficjalnej stronie Kancelarii Prezydenta i konia z rzędem temu, kto poznałby jej dokładny zapis. Wychodzi na to, że ta Karta nie ma nic wspólnego z poprzednimi, bo nie będzie się skupiać  w żadnym stopniu na konkretnych propozycjach czy rozwiązaniach, które miałyby ułatwić życie polskiej rodziny. To nic innego jak ideologiczny bełkot, zapis idei bliskich sercu pana Dudy, które mają wyraźnie określić, jak rodzina ma funkcjonować, na jakim systemie wartości bazować, kto zasługuje na bycie polską rodziną, a kto nie. To tylko zobowiązanie Dudy, zapis zasad, którymi będzie się kierował przy podpisywaniu ustaw parlamentarnych. Oczywiście w sytuacji, gdy naród doceni jego wspaniałość i pozwoli mu jeszcze posiedzieć w Pałacu Prezydenckim.
Myślę, że podstawą „dudowej” Karty Rodziny jest Samorządowa Karta Praw Rodziny, autorstwa sekty o nazwie Ordo Iuris. Co w niej możemy znaleźć? Obrona instytucji małżeństwa, które obejmuje tylko parę mieszaną czyli kobietę i mężczyznę, ochronę dzieci przed ideologią LGBT (czy ktoś mi wreszcie wyjaśni, o jakiej ideologii tu mowa?), brak zgody na adopcję przez pary homoseksualne, odpowiedzialność rodziców za edukację seksualną ich dzieci (hahahah, już to widzę). Oczywiście całość okraszona zapewnieniami o chrześcijańskiej podstawie polskiej rodziny, wychowaniu w duchu chrześcijańskim, zgodnie z wartościami chrześcijańskimi itp., itd.
No cóż, pan Duda mocno zaszalał. Rozumiem, że jeśli ta prawdziwa polska rodzina to rodzina oparta na chrześcijaństwie, to oznacza, że automatycznie wyklucza on  spod swej pieczy wszystkie te dzieciaki, które dorastają w rodzinach niewierzących bądź wierzących w innego Boga i inaczej. Wyklucza też te wychowywanych przez dwie matki czy dwóch ojców, a przecież i takie mamy rodziny w Polsce, choć nie formalnie. Podzielił dzieci na lepsze i gorsze, a co za tym idzie, dał swoje przyzwolenie na gnębienie, zastraszanie i wręcz ostracyzm wobec tych dzieci, które nie mieszczą się w jego ideowej wizji. Koszmar po prostu. Mało tego, Duda pokazuje, że traktuje nas, naród, jak idiotów, którzy nie potrafią wychować własnych dzieci, nie wiedzą, co dla nich dobre, jak przygotować ich do tego, by w dorosłym życiu kierowali się prawem każdego do własnych poglądów, poszanowaniem prawa do odmienności, która powinna być traktowana jak normalność, zrozumieniem i empatią społeczną, systemem wartości, który faktycznie buduje mądre społeczeństwo. Duda właśnie wyznaczył nam granice, za którymi nie mamy prawa czuć się pełnowartościowymi obywatelami. Chce nas wszystkich zmusić do przyjęcia tylko jego własnej wizji, jego własnych zasad. To nic innego jak rodzaj zniewolenia, zamknięcie nas w klatce własnych zabobonów, przesądów, stereotypów.
Tak! Naród ma prawo do życia zgodnie z własną, wolną wolą, ale tylko pod warunkiem, że ta wola jest zgodna z zaściankowym myśleniem, naznaczona oddaniem kościołowi i archaicznymi poglądami pana Dudy. Nie ukrywam, że czekam na kolejne Karty, które pod pozorem miłości do polskiej rodziny, wyznaczą nam skrupulatnie dzień po dniu, godzina po godzinie, miesiąc po miesiącu, jak żyć, by zasłużyć na miano prawdziwego Polaka w wersji PiS, kościoła i pana Dudy.
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl 
07 06 2020 PiS ma sposób na pandemię.
Elity władzy nie szanują już nawet swoich wyborców, traktując ich jak ciemny prymitywny lud, któremu wcisnąć można każde kłamstwo. Nazwanie posłów opozycji „chamską hołotą” wywołało mnóstwo komentarzy i stało się znaczącym wydarzeniem politycznym – tak, jakby wcześniej nie było „zdradzieckich mord”, „kanalii”, „morderców brata”, „komunistów i złodziei” i wielu jeszcze inwektyw, którymi inteligentny prostak z Żoliborza zwykł obrzucać wszystkich, którzy nie akceptują jego żądzy władzy. Komentatorzy różnią się w ocenach tego incydentu. Jedni twierdzą, że była to celowa zagrywka obliczona na odwrócenie uwagi od coraz liczniejszych afer i przekrętów ludzi PiS, inni uważają, że był to element przeciwnatarcia w słabnącej kampanii Dudy – rodzaj wezwania do kontrataku, a jeszcze inni uznali, że bluzgi Kaczyńskiego są objawem paniki i że mamy do czynienia z „pożarem w burdelu”. Tyle że tym razem prezes nie wykrzyczał obelgi w wielkich emocjach. Przeciwnie, w kącikach ust błąkał mu się złośliwy uśmieszek, a kiedy później przemierzał sejmowe korytarze, miał na twarzy wyraz ledwo skrywanej dumy i satysfakcji.
Moja teoria jest taka, że Kaczyński osiągnął właśnie taki poziom samozachwytu, że uznał się równym Piłsudskiemu, który obsobaczył polityków z tymczasowego rządu Daszyńskiego, mówiąc: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić!”.  Żałować należy, że fałszywy duplikat Naczelnika odgapił ten akurat cytat, a nie np. taką myśl z przemówienia, wygłoszonego przez Marszałka 11 stycznia 1920 r. w Lublinie: „Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających”.
Kaczyński, a za nim jego funkcjonariusze nie od dziś pracowicie kopią rowy odgradzające ich od rodaków. Nie kryją pogardy do ludzi myślących samodzielnie, a często również do własnych popleczników. Elity władzy nie szanują już nawet swoich wyborców, traktując ich jak ciemny prymitywny lud, któremu wcisnąć można każde kłamstwo. – Białe nie jest białe, a czarne jest różowe – przekonują, przypisując własne błędy przeciwnikom i anektując ich zasługi. Znowu na pełnych obrotach pracuje przepompownia ścieków, kierowana przez Jacka Kurskiego.  Z rządowymi szczujniami medialnymi rywalizują agitatorzy pod wodzą spin-felczera Adama Bielana. Współcześni naśladowcy Jerzego Urbana pełnymi garściami czerpią z doświadczeń dwukierunkowej propagandy PRL, która z jednej strony kreowała korzystną dla władzy rzeczywistość, a z drugiej ukrywała fakty, które mogłyby zaszkodzić rządzącym. Widzimy te zabiegi dzisiaj, podczas epidemii. Oburzamy się, ale przyjmujemy je do wiadomości, często nie zdając sobie sprawy, że mogą być śmiertelnie niebezpieczne. Dosłownie.
Nominaci prezesa na wyścigi zapewniają, że świetnie przygotowali Polskę do nadciągającej pandemii. Liczą na krótka pamięć Polaków, którzy mogli już zapomnieć, jak wyglądało kalendarium wizyty koronawirusa w Polsce. A było tak: W styczniu ABW przekazała rządowi ostrzeżenie przed klęską epidemii masowych rozmiarów. 30 stycznia Główny Inspektor Sanitarny Sławomir Pinkas powiedział w RMF FM, że ryzyko zarażeniem koronawirusem jest w naszym kraju bliskie zeru, bo mamy daleko do Chin, a senatorów, którzy przestrzegali przez epidemią, zachęcił do gry w chińczyka.  W lutym premier Morawiecki stwierdził stanowczo, że żadne specjalne przepisy w związku z epidemią koronawirusa nie są Polsce potrzebne. 3 kwietnia br., gdy epidemia już szalała, Sławomir Pinkas wciąż twierdził uparcie, że żadne specjalne procedury kryzysowe nie są potrzebne. W połowie marca zakażeni ludzie zaczęli umierać, ale rozporządzenie określające zasady postępowania ze zwłokami osób zmarłych na COVID-19 Ministerstwo Zdrowia wydało dopiero 4 kwietnia… A ludzie umierali nie tylko z powodu pandemii, ale i z braku dostępu do świadczeń medycznych, niezbędnych w walce z innymi chorobami. Odwołano dziesiątki tysięcy operacji, przełożono miliony profilaktycznych badań.  Z braku zabezpieczeń chorowali pracownicy służby zdrowia, ale także liczni policjanci. Zamykano szpitale i komisariaty, internauci kpili, że trzeba będzie łapać bandytów przez telefon.
Władza idzie w zaparte. Byliśmy świetnie przygotowani – i już. Rządzący nie odpowiadają na żadne pytania. A jest ich całkiem sporo.  Jeśli byliśmy świetnie przygotowani, to dlaczego już w lutym nasze władze ostrzeżone przed katastrofą nie zadbały o wyposażenie ochronne, które wtedy jeszcze było dostępne i wielokrotnie tańsze? Czemu jednego dnia premier i jego minister twierdzą, że byliśmy gotowi na pandemię, a innego dnia, że wszystkiego brakowało, więc respiratory i maseczki trzeba było brać „jakie były, choćby od diabła” oraz od brata i znajomych ministra Szumowskiego? Czemu w przeddzień epidemii Agencja Rezerw Materiałowych sprzedała za bezcen znakomite maski z ważnym certyfikatem, w sam raz dla lekarzy, które potem rozmaici handlarze sprzedawali szpitalom z dziesięciokrotną przebitką? Czy ta agencja pozbywała się masek z głupoty, czy może po to, by stworzyć warunki dla biznesowych hien zarabiających potem na ludzkiej tragedii?
Dopóki ta władza będzie przy władzy, na pewno nie odpowie również na pytania, ilu pracowników służby zdrowia ubyło z braku właściwej ochrony antywirusowej? Ile ludzkich istnień kosztowała bezmyślność i beztroska rządzących, którzy dostrzegli tragedię DPS-ów dopiero, gdy nie dało się ukryć licznych zgonów pensjonariuszy? Czemu utrzymywano wydobycie węgla w warunkach gwarantujących masowe zakażenia wśród górników? A przede wszystkim, ile jeszcze ludzkich istnień kosztować będzie tryumfalizm władzy, która uparła się, by zakończyć w Polsce pandemię przed wyborami?
W miniony czwartek, gdy zachorowało 361 Polaków, premier tryumfalnie ogłosił, że „odnieśliśmy sukces w walce z koronawirusem”. W piątek liczba nowych zakażeń wzrosła, a w sobotę padł rekord: ministerstwo zdrowia poinformowało łącznie o 576 nowych przypadkach. Tego dnia zmarło 16 osób, powiększając liczbę ofiar COVID-19 do 1153. Władza opanowała epidemię, a tymczasem statystyczne wykresy zachorowań i zgonów wciąż pną się w górę. Nikt o zdrowych zmysłach nie wątpi, że obie te krzywe wystrzelą jeszcze wyżej wskutek niezrozumiałej dla fachowców decyzji przywracającej możliwość organizowania tłumnych wesel i otwierającej na oścież drzwi kościołów. – Otworzyli wszystko oprócz granic, choć za granicą jest znacznie mniej zarażonych – irytują się internauci. Ale rządzący uspokajają, że niedługo będą kolejne „luzowania”. Na jakiej podstawie? Decyzji w tych, ani innych sprawach związanych z pandemią nie podejmują epidemiolodzy, tylko politycy, którzy dowolną metodą i dowolnym kosztem będą teraz przekonywać Polaków, że władza jest nieomylna. Mimo że COVID atakuje nas coraz dotkliwiej, Szumowski jest mężem opatrznościowym, który uratował Polskę przed pandemią. Minister twierdzi, że ma grupę doradców, wybitnych fachowców, ale okazuje się, że ich skład jest tak strzeżoną tajemnicą jak listy sędziów popierających kandydatów do KRS.
Minister zdrowia, któremu poseł PiS dziękował w Sejmie „za podkrążone oczy”, oraz wspierający go politycy połykają własne języki. Maseczki do niczego nie służą i przed niczym nie chronią, ale koniecznie trzeba je nosić, bo zabezpieczają przed zarażeniem. Wybory inne niż korespondencyjne miały prawo odbyć się „najwcześniej za dwa lata”, ale można je bezpiecznie przeprowadzić już teraz. Dzięki koneksjom prezydenta z chińskim odpowiednikiem załatwiono dostawę świetnych maseczek ochronnych, które są jednak do niczego… Chorych przybywa, ale „krzywa się wypłaszcza”. Funkcjonariusze PiS wymachują wykresami dowodzącymi, że w Polsce jest znacznie mniej zakażeń niż w innych krajach europejskich. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej. Nasze statystyki nie są co prawda tak fałszowane jak w Dagestanie, gdzie jednego dnia ogłoszono, że na COVID-19 zmarło 40 lekarzy, a następnego dnia poinformowano, że w tym kraju wszystkich zgonów na koronawirusa było dotąd 38. Polskie manipulacje są nieco subtelniejsze. Wielu uznanych fachowców, w tym immunolog dr Paweł Grzesiowski, twierdzą, że zakażonych wirusem Polaków jest kilkakrotnie więcej, niż wynika z danych. Gdyby wyciągnąć wnioski z relacji między liczbą mieszkańców, liczbą testów, a liczbą wykrytych zachorowań, wcale nie byłoby się czym chwalić. Przez wiele tygodni wykorzystywano u nas jedynie połowę mocy przerobowych laboratoriów i dopiero ostatnio, pod naporem krytyki, zwiększono liczbę testów. Ponadto w rozporządzeniach zalecano lekarzom, by w przypadku chorób towarzyszących wirusowi wskazywać jako przyczynę zgonu choroby płuc i krążenia.  Tak powstawał mit „zielonej wyspy”, który zmusza dzisiaj rządzących do luzowania obostrzeń. Bo przecież nie możemy zostać w tyle za Niemcami i innymi krajami, które były w gorszej sytuacji, a dziś uruchamiają już gospodarkę i otwierają przestrzeń społeczną… Różnica jest jednak taka, że w Niemczech władza zaczęła luzować obostrzenia dopiero wtedy, gdy od dwóch miesięcy spadała liczba zachorowań.
Gdybyśmy utrzymali wszystkie ograniczenia, które obowiązywały jeszcze na początku maja i ludzie by ich przestrzegali, to epidemia wygasłaby całkowicie we wrześniu – mówią naukowcy z łódzkiego Uniwersytetu Medycznego.  Prof. Andrzej Bednarek razem z doktorantką Magdaleną Orzechowską wyliczył, jak będzie wyglądał rozwój epidemii COVID-19 w Polsce. Gdyby się stosować do restrykcji obowiązujących do niedawna, to epidemia mogłaby wygasnąć przed końcem roku, ale jeśli znikną ograniczenia i Polacy przestaną się do nich stosować, to liczba zainfekowanych zacznie przyrastać pod koniec sierpnia, a szczyt epidemii naukowcy przewidują na październik. – W połowie października zakażeń może być ok. 3 mln., a wszystkich zakażeń może być nawet do 6 mln – mówi prof. Bednarek.
Na świecie nie wygasła jeszcze pierwsza fala pandemii, a epidemiolodzy już alarmują, że wzbiera druga fala. W ostatnich tygodniach liczba nowych przypadków wzrosła na świecie z około 100 tys. dziennie do blisko 130 tys. Niestety, nie mamy pojęcia, na jakim etapie jest „nasza” epidemia. Nie robimy wystarczającej liczby testów, by to oszacować. Na pewno realnych zakażeń jest znacznie więcej niż podają oficjalne dane, i można oczekiwać kolejnych. Nie tylko w Krakowie, gdzie abp. Marek Jędraszewski serdecznie zaprasza do tłumnego udziału w procesji Bożego Ciała.
***
Prezydent Białorusi zalecał niedawno swoim rodakom rozprawienie się z wirusem za pomocą “gry w hokeja i wódki”. PiS wymyślił inną receptę: proponuje Polakom pokonanie epidemii za pomocą wyborów. Plan jest taki, że do 28 czerwca epidemia będzie przygasać i obostrzeń będzie ubywać. A potem się zobaczy. Jeśli wybiorą Dudę, to pewnie wprowadzi się stan klęski żywiołowej z obostrzeniami, które pozwolą naprawdę pokonać koronawirusa. A jeśli nikłą różnicą głosów wygra konkurent, to nowa izba SN może ten wybór unieważnić, z powodu oczywistej niekonstytucyjności. I wtedy epidemia wybuchnie w Polsce z taką siłą, że konieczny będzie stan wyjątkowy z zakazem zgromadzeń, cenzurą Internetu, mobilizacją wojska i sił porządkowych oraz pełną izolacją obywateli. Winna temu będzie rzecz jasna opozycja, która nie zgodziła się na wybory 10 maja.
Miejmy nadzieję, że ten czarny scenariusz się nie sprawdzi. Ale warto wziąć go pod uwagę tworząc własne, bardziej optymistyczne prognozy.
Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl 
06 06 2020 Sz. Hołownia - kolejna polityczna wydmuszka.
Tak jak przypuszczałem Sz. Hołownia zapowiedział powstanie jakiegoś ruchu społecznego. Kandydat znikąd i bez żadnego doświadczenia politycznego nagle staje się kandydatem na prezydenta. Ojcowie założyciele jego kandydatury są przewidywalni do bólu. W ostatnich latach najpierw przed wyborami parlamentarnymi wykreowano R. Petru i jego Nowoczesną a fundamentem jego zaistnienia w świecie polityki było szeroko rozumiane środowisko dawnej UD/UW/demokraci.pl, onegdaj niemal głównych beneficjentów zdradzieckiego Okrągłego Stołu. Jej ideowymi i decyzyjnymi ojcami założycielami byli: "sorosowo-bankstersko-prywatyzacyjny" L. Balcerowicz, "bilderbergowy" A. Olechowski i... W. Frasyniuk z zapewne duchowymi idolami w stylu A. Smolara, A. Michnika czy W. Kuczyńskiego oraz zapewne jacyś spec-chłopcy z dawnych służb specjalnych. Nowoczesna miała być czymś na kształt alternatywy dla PO, gdyby ta ostatnia miała problemy z wygraniem wyborów a nawet odebrać glosy lewicy, ale tak naprawdę miała wzmocnić o nowych wyborców obóz antypisu. Jej "zbrojnym" ramieniem był w dużej części KOD.
Całe projekty "Ryszard Petru", .Nowoczesna i KOD legły w gruzach.W dużej mierze ze względu na pustotę umysłową liderów i lekceważeniu zwykłych ludzi.
Niemal w tym samym czasie (2015 rok) pojawił się P. Kukiz i jego niby bezpartyjny ruch, który po części miał odebrać głosy PiS a sam odebrać głosy A. Dudzie w wyborach prezydenckich i to wówczas niestety się udało. Dlatego też obecny prezydent nie wygrał już tamtych wyborów w pierwszej turze, co byłoby wydarzeniem nad wyraz istotnym. Na pewno przecież istniał wtedy taki w sumie dość kuriozalny plan, skoro B. Komorowski będąc zupełnie przekonanym, iż głosy oddane na P. Kukiza w pierwszej turze wyborów prezydenckich zostaną zagospodarowane właśnie przez niego ogłosił słynne referendum na temat m.in. sztandarowego projektu muzyka, tj. JOW-ów.
Następnie P. Kukiz w wyborach parlamentarnych miał odebrać głosy PiS-owi i tak się niestety stało. Dlatego też ZP (PiS i koalicjanci) nie uzyskali wyniku dającego im kwalifikowaną większość niezbędną do długoterminowej stabilności dla "dobrej zmiany" a także zmiany fatalnej i feralnej Konstytucji RP a taka możliwość istniała przy obecnej ordynacji wyborczej. Najprawdopodobniej też pomylono się w ustalaniu ostatecznego procentu głosów uzyskanego przez PiS, bowiem w najgorszym razie zakładano zwycięstwo ZP, ale takie aby do stworzenia rządu potrzebna była koalicja z Ruchem P. Kukiza (casus LPR i w mniejszym stopniu Samoobrony w rządzie PiS z lat 2005-2007). Jakiż strach musiał przed tamtymi wyborami panować wśród zdrajców Polski i Polaków zwanych elitami III RP to można zrozumieć poprzez fakt, że przecież był potrzebny nie tylko P. Kukiz, ale jakaś efemeryda polityczna pod nazwą Nowoczesna przejmująca głosy niezadowolonego elektoratu PO.
Jednak była zasadnicza różnica pomiędzy sponsorami Nowoczesnej a Ruchu P. Kukiza. O ile ci pierwsi są znani i są "marionetkami" międzynarodowych etniczno- społeczno -polityczno- korporacyjno -banksterskich elit światowych to jednak pierwszymi sponsorami P. Kukiza byli rodzimi tzw. bezpartyjni samorządowcy. Sądzę też, że sponsorami P. Kukiza były te same osoby co Nowoczesnej. Projekt pod nazwą Paweł Kukiz i 'Kukiz15" legł w gruzach.
A teraz znów przed wyborami prezydenckimi "wyciągnięto z kapelusza" Sz. Hołownię. Wykreowano go niemal identycznie jak R. Petru czy P. Kukiza, przy czym teraz trudno jest tak naprawdę wskazać kto go decyzyjnie "sponsoruje" i kto go finansuje a takie informacje byłyby nad wyraz potrzebne. Na razie możemy to ocenić jedynie po jego sztabie wyborczym, do którego należą m.in. związany ściśle z PO Jacek Cichocki , Michał Kobosko (dziennikarz związany m.in. z Newsweekiem), Olga Adamkiewicz (businesswomen-marketingowiec), Agnieszka Buczyńska i Stanisław Zakroczymski (również związany z dziennikarstwem). Prawdopodobnie Sz. Hołownia powstał aby odebrać część zawiedzionych wyborców PO i wyborców PSL oraz niezdecydowanych, w tym młodych ludzi. Pozostaje jednak w dalszym ciągu pytanie kto tak naprawdę go wykreował i czy znów nie "maczali w tym palców" postkomunistyczni spec-chłopcy z otoczenia TVN.
Ludzie tworzący takie organizacje i kreujący takich liderów mają tylko kilka celów i to nie związanych z dobrem narodu, któremu mają służyć, czyli chodzi im jedynie o władzę, pieniądze oraz realizację politycznych i biznesowych celów nadrzędnych "sponsorów". To jest chyba jasne, że nikt nie tworzy takiej organizacji i nie kreuje takich ludzi bez pieniędzy a już w przypadku ruchów, które nie miały wcześniej dotacji państwowych w szczególności Te pieniądze wówczas dają sponsorzy a kto płaci ten potem wymaga... nieprawdaż? Pomijając jednak "decyzyjnych nadzorców" obecnej opozycji to przerażający jest poziom intelektualno-moralny elit, które ukształtowane zostały przez cały okres III RP. Śmiem nawet twierdzić, że jest katastrofalnie niższy niż kiedyś poziom elit komunistycznych. Rynsztokowy słownik, brak podstaw wiedzy, cynizm, pogarda dla Polaków, przeświadczenie o danej raz na zawsze władzy, nepotyzm, korupcja, własny interes przedkładany nad ogólnonarodowy, prymitywizm, mentalność niewolonika i zdrajcy... to m.in. tylko niektóre elementy cechujące te cuchnące Targowicą kreatury.
Reasumując. Sz. Hołownia jest kolejną wydmuszką polityczną, która skończy jak R. Petru czy P. Kukiz. Polacy są coraz bardziej świadomi i już nie dają się tak łatwo omamić i manipulować. Przecież nawet jakakolwiek kariera zawodowa musi przebiegać etapami i wraz ze wzrostem doświadczenia i poprzez podnoszenie kwalifikacji można kolejno awansować aż do najwyższych funkcji w określonej firmie. To wymaga lat pracy. W polityce jest podobnie... Krzysztof Jaworucki. Źródło: niepoprawni.pl
- Hołownia i pierwsze skojarzenie to sutanna. To ze starości pewnie to u mnie się wzięło!?
- Hołownia chce by polityka była dla obywateli tak jak w starożytnym Rzymie!? Do dziś nie ujawnił kto sponsoruje jego kampanię wyborczą!? Czyżby za nim stali obywatele w sutannach!?
Z forum:   - Witam! Trzaska dzisiaj odwiedził nasz region Zakopane, chcąc zbierać podpisy. Ludzie śmiali się, że chodzą nowi "świadkowie jehowy". W górach, to największa obelga dla przybysza. Jakaś idiotka "posełka" z PO porównywała wydarzenie z pamiętną wizytą Naszego Papieża. Szkoda, że nie wiedziałem, bo zorganizowalibyśmy mu medialne merytoryczne powitanie.
- Naprawdę zastanawiam się skąd Sz. Hołownia ma pieniądze na kampanię wyborczą, bo np. Duda, Trzaskowski, Kosiniak-Kamysz, R. Biedroń czy nawet K. Bosak mają pieniądze partyjne m.in. z dotacji państwowej a Hołownia? Warto byłoby dokładnie prześwietlić jego finanse. Wtedy byśmy się na pewno dużo dowiedzieli. Problem jest w tym, że niby "ogłosił" zbiórkę na kampanię i może się tłumaczyć, że kasę dostał od anonimowych darczyńców. Tym niemniej PKW winna szczegółowo rozliczyć Hołownię. Podobno Hołownia stwierdził, że jakby wygrał wybory to desygnowałby na premiera Trzaskowskiego (sic!). Widać więc, że wszyscy totalni to jedna stajnia, której program można zawrzeć jednym słowem: "antypis". 
04 06 2020 Płynie woda płynie po polskiej krainie.
W staraniach, by Polska rosła w siłę, a ludzie przy władzy żyli dostatniej, „dobra zmiana” wyprzedza komunistycznych sekretarzy o dobrych kilka długości. Co, jak co, ale susza nam w tym roku raczej nie grozi. Nie, żeby IMiGW zapowiadał falę opadów. Wręcz przeciwnie, już za chwilę rozpoczną się nad Wisłą i Odrą afrykańskie upały. No, ale od czego mamy polityków i to jeszcze polityków w szczycie formy i kampanii wyborczej. Toteż płynie woda, płynie po polskiej krainie, a na głównego hydrologa kraju ostatnio wysforował się urzędujący prezydent. Bo nagle się okazało, że projekt przekopu Mierzei Wiślanej to inicjatywa… „głowy państwa”. Owszem, pierwszą łopatę wbijał w piasek pan prezes, ale tak naprawdę wszystko – okazuje się – wymyślone zostało w Belwederze. I teraz prezydent z premierem, upozowani malowniczo na tle wielkiej wydmy, zachwalali nową inwestycję z powodu wody, która ma tędy popłynąć wprost do Elbląga, żeby przeładowywać tam wszystko to, co już teraz bez rozkopywania Helu spokojnie przeładować można w Gdańsku.
Może dlatego właśnie inwestycja nabrała ostatnio nowego znaczenia jako obiekt „strategiczny”. Ale wiele wskazuje, że zanim kanał stanie się przedmiotem jakiejkolwiek strategii, jeszcze  dużo wody upłynie do Bałtyku. Na razie jedna ze sztandarowych Wielkich Budów Pisizmu przypomina dużą  piaskownicę dla chłopców z jeszcze większym ego i wygląda, że ten kanał, to wpuszczenie nas wszystkich w niezły kanał. Inne projekty też wyglądają na takie bardziej  księżycowe. Dość przypomnieć CPK  Baranów. Jak wynikło z wizji lokalnej posłów KO, tam, gdzie miało być lotnisko, to na razie jest ściernisko. Albo raczej łąka. Taka w sam raz do utuczenia sporego stada baranów. I można iść o zakład, że niejeden baran będzie tu miał niezły wypas przynajmniej do czasu, aż nowy port lotniczy w Berlinie nie uświadomi niedowiarkom, po co jest to lotnisko. A po co jest? Jak to, po co? „Patrzcie, mówimy, to jest nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt się nie ma prawa przyczepić, bo to jest lotnisko społeczne, w oparciu o sześć instytucji, które sobie postoi puste przez lat parę na świeżym powietrzu i zmurszeje. I co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia”.
Tak naprawdę to Wielkie Budowy Pisizmu zaspokajają chyba głównie megalomańską potrzebę władzy, by zostawić po sobie nie tylko słownik „pisizmów” , ale też coś bardziej konkretnego. Tak jak po sekretarzu Edwardzie Gierku została „gierkówka”. Mocno już zdezelowana, ale jednak. Po drugie – i o tym wprost wspominali prezydent z premierem na tle kupy piachu, takie wielkie inwestycje to tysiące miejsc pracy i jest to patent wykorzystywany od stuleci. Na kłopoty ekonomiczne nie ma jak kopanie rowów lub budowanie piramid. Poza tym – spójrzmy realnie. Spółek skarbu nie starczy dla wszystkich przychylnych aktualnej władzy, a na wielkich budowach socjalizmu też urodziła się przecież niejedna fortuna. No, przynajmniej taka na miarę tamtych czasów. Ale że potrzeby nam urosły, to i poparcie „dobrej zmiany” musi kosztować odpowiednio więcej.
Toteż aktualny zarządca łąki pod Baranowem, a  zapewne  i  dyrektor  wydmy  na Mierzei, zarabiają miesięcznie jakieś 30 000 złotówek. I tak skromnie. Więcej dostają nawet asystentki prezesa Glapińskiego w NBP za noszenie za nim teczki  oraz choćby Magdalena Ogórek z TVPiS za to, że się ładnie uśmiecha na wizji. No, ale CPK nie zszedł jeszcze na dobre ze stołów kreślarskich. A na koniec i tak się zrobi „protokół zniszczenia”. W staraniach, by Polska rosła w siłę, a ludzie przy władzy żyli dostatniej, „dobra zmiana” już na etapie planowania wyprzedza komunistycznych sekretarzy o dobrych kilka długości.
Wracając zaś do lania wody, to – jak się okazało – pan prezydent stoi również za projektem „małej retencji”, który ma wspomóc finansowo program budowy przydomowych zbiorników – oczek wodnych. Ale chyba się „oczko urwało temu misiu”, bo jest to pomysł znany od co najmniej pół roku i to bynajmniej nie jako inicjatywa prezydenta. Promują go od dość dawna „Wody Polskie”, a ma on obejmować dopłaty do budowy studni głębinowych oraz stawów o powierzchni do – bodaj – pół hektara, ale na razie nie ma żadnych przepisów wykonawczych. Dofinansowanie też zawrotne nie jest, bo państwo ma dokładać do podobnych projektów po – góra – 5 tysięcy zł. W teorii miałoby to być wsparcie do wysokości 85 procent kosztów kwalifikowanych, ale każdy, kto ma pojęcie o cenach takich inwestycji wie, że to nic innego, jak zwykłe lanie wody. Tak więc wody nam w tym roku zdecydowanie nie zabraknie. No, chyba że tej w Wiśle. Bożena Chlabicz-Polak.  Źródło koduj24.pl
CPK budują już od 2017 roku, i jak na razie zbudowali tylko makietę, a prezesi(4) biorą po 30 tys zł za jej pilnowanie. Przypominam, że Gdynię tak często cytowaną przez Dudę wybudowano w 2 lata!?
Oczko wodne, a w nim kaczorek nadmuchany, nie zaś złoty!? Suski do Sasina: A gdyby tak zbudować Centralne Narodowe Oczko Wodne z Ostrym Cieniem Mgły w Radomiu, tuż obok latarni morskiej, i stoczni!? 
04 06 2020. "Demontaż państwa już się skończył. Teraz będą znikać ludzie. - Janusz Kurtyka, 6.04.2010r., 4 dni przed "katastrofą smoleńską" w której zginął.
Znalezione w sieci :""W 2005 roku szefowie Skull And Bones zdecydowali się rozdzielić swoich agentów z PO i PIS i zastosować metodę przelewania cieczy w naczyniach połączonych. Docelowo obie partie mają doprowadzić Polskę do upadku, a zanim to nastąpi wytransferować miliardy dolarów do Izraela i USA.
Najpierw w latach 2005-2007 rządził PIS. W tym czasie przygotowano prawne ramy do dochodzenia przez Izraela gigantycznych odszkodowań od Polski. Zadaniem PIS było usunięcie z politycznej stawki polskich partii Samoobrony i LPR, by nikt nie patrzył PO, PSL i PIS na ręce. Kaczyński wyczyścił przedpole i otworzył Platformie i PSL drogę do samodzielnych rządów bez zbędnej asysty.
Od 2007 roku PO i PSL lawinowo zadłużały Polskę , a świadoma zbliżającego się upadku kraju partyjna sitwa rozkradała kraj. W 2009 roku mąż brytyjskiej syjonistki Radosław Sikorski i syjonista Bartoszewski, w zwyczajowo przyjęty w stosunkach międzynarodowych sposób, uznali , w imieniu Polski treść Deklaracji Terezińskiej otwierającej drogę do realizacji roszczeń Holocaust Industry wobec Polski. Ciecz przelano po raz pierwszy. Podziały społeczne pogłębiono wydarzeniami 10.04.2010 roku, jakie miały utwierdzić Polaków w przekonaniu , że PO i PIS to zaciekli wrogowie. Przez lata 2007-2015 PO i PSL, przez bezmiar patologii, utorowały drogę do władzy PIS-owi , który obietnicami naprawy państwa ostudził nastroje społeczeństwa żądnego rozprawy ze złodziejami, oszustami, z patologicznym wymiarem sprawiedliwości. Tak ciecz została przelana po raz drugi.
Aktorzy z PIS, przez następne pięć lat robili co mogli by nie odpuścić do jakichkolwiek rozliczeń i reform. Pisali głupie ustawy na kolanie dając PO i PSL szanse na prowadzenie jałowych sporów ciągnących się miesiącami. Przez pięć lat to Franz Timmermans nie dopuścił do refom i rozliczeń w kraju. Dobra zmiana bezradnie rozkładała ręce, a uśpiony łatwymi pieniędzmi elektorat miast i wsi wygrażał Brukseli.Tak Kaczyński zyskiwał dzień za dniem, miesiąc za miesiące, a pieniądze płynęły rzeką do Tel Awiwu i Waszyngtonu. Kadra PIS utuczyła się na posadach w Spółkach Skarbu Państwa, część zapewniła sobie dostanie życie w Europarlamencie. Dobra zmiana zarobiła wielkie pieniądze na zakupie broni od USA , biorąc solidną prowizję za trudne i wyczerpujące negocjacje. Niezły procencik spływał na jej konta za każdą transzę jaka wędrowała do dyspozycji Holocaust Industry.
Kiedy nagrodzono ogiery Jarosława bajońskimi dietami z Brukseli dla mnie już było jasne że PIS szykuje się powoli do przekazania pałeczki braciom z PO i PSL.
Przez pięć lat PIS wykonał zadanie, wytransferował ponad 200 mld USD z Polski, nie przeprowadził ani jednej reformy, zniszczył prawo, uwikłał w politykę Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. To oczywiste że przyszedł czas zmiany, bo społeczeństwa długo oszukać się nie da. Skull And Bones zaplanowali upadek rządu PIS w związku z pandemia wirusa. Kaczyński chętnie z resztą odda władzę, bo nadchodzi czas twardych działań. Co innego okradać, a co innego zabijać. To już nie jest koszerny interes. Kaczyński sam zaczął topić swoją partię.
Pierwszym sygnałem, że Kaczyński odcina powoli PIS od władzy była sprawa Banasia. Ta jednak nie nadwyrężyła notowań PIS. Nowogrodzka rzuciła PO i PSL kolejne koła ratunkowe. Celowo desygnowano na stanowisko Ministra Szumowskiego, uwikłanego w podejrzane związki, kumoterstwo i korupcję. Naczelnik Kaczyński sam zarządził zdjęcie piosenki Kazika z listy przebojów. W ramach tej operacji autodestrukcji desygnowano obciążonego skandalem Zaradkiewicza do Sądu Najwyższego. Kiedy okazało się że Kidawa - Błońska totalnie poległa w przedwyborczym wyścigu PIS symulował zamiar przeprowadzenia wyborów , by w końcu umożliwić PO zmianę kandydata.
Z Nowogrodzkiej celowo polecono policji brutalność w blasku fleszy by osłabić PIS. Tanajno to wspólny produkt POPIS, który w nadchodzących wyborach ma odciągnąć przedsiębiorców od Dudy. Kaczyński jest jednym z ojców Tanajno. To oczywiście powtórka z rozrywki, powielenie schematu z Palikotem. Przed nami ciężki kryzys w Polsce. Notowania PIS już spadają na łeb na szyję. Z kolei Trzaskowski po dziewięciu dniach od ogłoszenia kandydatury ma już 25%. PIS zostanie obciążony odpowiedzialnością za ten kryzys i przebieg pandemii starci władzę a ciecz przelana zostanie po raz trzeci. Przed nami najpierw wygrana Trzaskowskiego, po niej dojdzie do przedterminowych wyborów i uformowania się koalicji PO z PSL z możliwą przystawką starych towarzyszy z SLD. PSL już podał rękę Trzaskowskiemu oferując mu pomoc w zbiórce podpisów. Dalej ruszy do akcji seryjny samobójca, a nowy rząd ostro pociągnie za cugle, przymusowo zaszczepi Polaków, wdroży 5G i wycofa pieniądze z obrotu. Równolegle będą dalej transferowane aktywa do Waszyngtonu i Tel Awiwu aż do ogłoszenia przez Polskę niewypłacalności i przejęcia władzy w Polsce przez Komisarzy z zagranicy. Źródło Facebook 
02 06 2020 Czy Schetyna i Grodzki, chcieli wykończyć Budkę i Trzaskowskiego? I co na to Tusk?
Tak po „dziennikarsku” zacząłem, sensacja goni sensację, ale jest wiele faktów, które po prostu na taki scenariusz wskazują. W PO ścierają się frakcje polityczne i te są powszechnie znane, zresztą sami politycy o nich otwartym tekstem mówią. Ostatnio Budka miał pretensje do Schetyny, że „skrzywdził Małgosię”, czyli Kidawę-Błońską. Zgrzytów i wojen w PO jest znacznie więcej, mówi się na przykład, że w roli szefów sztabu nowego kandydata Szłapkę i Arłukowicza ma zastąpić Nitras i ktoś tam jeszcze. Mnie ta „jakościowa” zamiana śmieszy, ale w szeregach największej partii opozycyjnej  panują raczej ponure nastroje, które się przekładają na kompletnie niezrozumiałe decyzje.
Z chwilą, gdy PiS pozwolił PO wymienić kandydata, o co toczył się śmiertelny bój, logika i rozum podpowiadały, że Trzaskowskiemu trzeba dać jak najwięcej czasu na kampanię i zebranie podpisów. Oczywiście istnieje taka teoria, że im później odbędą się wybory, tym szanse Andrzeja Dudy są mniejsze, a kandydatów opozycyjnych większe. Problem z teoriami polega jednak na tym, że niekoniecznie pokrywają się z praktyką. Póki co opóźnienie wyborów skompromitowało Kidawę-Błońską i obniżyło notowania Biedronia prawie do zera, z kolei Kosiniak-Kamysz i Hołownia solidarnie zaliczają spadki. Dopiero po wejściu Trzaskowskiego do gry miało nastąpić „pikowanie notowań” Andrzeja Dudy, ale tu znów mamy totalne nieporozumienie. Trzaskowski nie wystrzelił w górę, ani Andrzej Duda lawinowo nie traci poparcia. Obecne sondaże odzwierciedlają naturalny podział sił, jaki mieliśmy przed „pandemią”. Wtedy kandydatka PO zbierała około 25%, a kandydat PiS balansował na 40%. Nic, kompletnie nic się nie zawaliło i nie wystrzeliło, wróciła „stara normalność”.
Wracając po tej dłuższej dygresji do terminu wyborów, widzimy wyraźnie, że powtarzanie schematycznych zaklęć ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dodatkowo PO doskonale wiedziała, że Kaczyński dogadał się z Gowinem i w tych warunkach blokowanie ustawy w senacie, co ściśle wiąże się ze skróceniem czasu oficjalnej kampanii, jest ostatnią rzeczą, jaka służy Trzaskowskiemu. Fakty te w końcu dotarły do większości polityków PO i to jest dobry moment, żeby wrócić do tytułowych postaci. Nie widziałem jednej entuzjastycznej wypowiedzi Grodzkiego i Schetyny o kandydacie Trzaskowskim. Po drugiej stronie Budka niespecjalnie się angażował w propagandową zadymę, która miała przekonać, że wybory mogą się odbyć wyłącznie po opróżnieniu stanowiska przez Prezydenta RP. Sam Trzaskowski też nie wykazywał najmniejszej aktywności, dopiero w ostatnich dniach zaczął mówić, że ludzie są zmęczeni i czas wybrać prezydenta. Grodzki zajmował dokładnie odwrotne stanowisko.
O co w takim razie w tym wszystkim chodzi? PO sama sobie torpeduje wybory, które mogą zdecydować o przetrwaniu całej partii? Budka wprost oświadczył, że jeśli Trzaskowski nie przejdzie do drugiej tury, to może być początek końca PO. Takich rzeczy w polityce nie mówi się nigdy, jedynym wyjątkiem jest głęboki kryzys wewnętrzny. Wcześniej Hanna Gronkiewicz-Waltz alarmowała, że nominacja Trzaskowskiego zagraża komisarycznym zarządem PiS w Warszawie i wskazała Sikorskiego jako właściwego kandydata. Sam Trzaskowski też bronił się przed kandydowaniem, a tak zwane zaplecze PO zachowuje się równie dziwnie. Jeśli mecenas Giertych pisze na Twitterze, że zagłosuje na Hołownię, to wiadomo, że on samobójcą nie jest i realizuje interesy tych, dzięki którym żyje jak pączek w maśle.
Tylko jedna diagnoza wchodzi w grę, gdy się patrzy na irracjonalne zachowania PO. Nikt tam nie wierzy w zwycięstwo Trzaskowskiego, podobnie zresztą jak nie wierzono w zwycięstwo Kidawy-Błońskiej. Gra toczy się w dwóch kierunkach, jednym jest przejęcie lub utrzymanie władzy w PO i wiadomo, że im gorzej wypadną wybory, tym lepiej dla Schetyny i jego stronników, a i parę innych frakcji się ucieszy. Drugi kierunek to rozsadzenie PO, aby w to miejsce powstało coś „nowego”, no i w ten scenariusz idealnie wpisuje się Giertych, związany z Tuskiem i jego ludźmi. Krąży plotka po warszawskich „salonach”, że Tuskowi marzy się takie rozstrzygnięcie i jest to do Tuska podobne, patrz Unia Wolności, którą też dobił. Jakaś nowa siła nie z jednym Tuskiem na czele, ale „trzema tenorami”, pasuje mi do politycznych „talentów” Tuska i Giertycha jak ulał, wystarczy poszukać trzeciego. 
Źródło: niepoprawni.pl
31 05 2020 Trzeba znacjonalizować pasztetową.
PiS i skrajna lewica mają podobne pomysły na zbawienie Polski. W licytacji pomiędzy obozami Adriana Zandberga i Jarosława Kaczyńskiego na najbardziej szkodliwe pomysły nacjonalizacyjne górą chwilowo jest ten ostatni. „Będzie sieć państwowych sklepów spożywczych” – zapowiedział wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, dodając, że państwo, które już buduje holding w produkcji i przetwórstwie rolnym, chce wejść także na rynek sprzedaży, aby być obecnym w całym cyklu produkcyjnym i zaopatrzeniowym „od pola do stołu”.
Lewica na zmianę z prawicą od dawna kwestionują rynek i własność prywatną, czyli konstytucyjne podstawy gospodarczego ustroju Polski. Zdaniem piewców nacjonalizacji własność stała się „fetyszem”, któremu należy się przeciwstawić. Domagają się więc, by to władza budowała i wynajmowała ludziom mieszkania, by leczyła ich w państwowej służbie zdrowia (rząd PiS zdelegalizował nawet niepaństwowe karetki pogotowia), niektórzy przebąkują o „szkodliwości” prywatnej oświaty – na razie jeszcze półgębkiem, ale jeśli uda się oswoić opinię publiczną z tym pomysłem, hasło niewątpliwie zostanie oficjalnie wpisane na sztandary.
Prawo i Sprawiedliwość sprawuje władzę, więc nie ogranicza się do gadania, lecz działa – nacjonalizuje banki, firmy energetyczne, zapowiada budowę holdingu hotelarskiego, chce „repolonizować” media… Jednak pomysł, by rząd produkował i sprzedawał narodowi pasztetówkę jest rekordem absurdu, który trudno będzie pobić. PiS chce, by kierowane przezeń państwo było obecne w życiu obywateli od pola do stołu, od łóżka do izby porodowej (ma się rozumieć w państwowym szpitalu, z krucyfiksem na ścianie), od przedszkola do pierwszej komunii i od Marszu Niepodległości do wiecu pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego. Państwo ma obywatela, czy raczej poddanego, wychowywać, kształcić, zatrudniać, zaopatrywać w artykuły pierwszej i drugiej potrzeby, regulować jego tryb życia, decydować, w które dni ma robić zakupy itd.
Ten model ustrojowy Polacy przerabiali w drugiej połowie XX wieku i odrzucili go w 1989 r. – wydawało się, że na zawsze. Przypomnijmy, że nosi on miano „totalitaryzmu”, bowiem zakłada totalne podporządkowanie jednostek państwu. Dziś ten termin kojarzy się głównie z gułagiem, masowymi mordami i ubeckimi katowniami. Niesłusznie. Istotą totalitaryzmu nie jest krwawy terror, lecz totalne ubezwłasnowolnienie ludzi, pozbawienie ich jakiejkolwiek autonomii i poddanie ich nadzorowi państwa we wszystkich sferach ich życia. Krwawa przemoc może temu towarzyszyć (zwłaszcza gdy poddani się buntują), ale wcale nie musi. Państwo totalitarne może przybierać pozę dobrotliwego „opiekuna”.
Oddajmy sprawiedliwość radykalnej lewicy spod znaku Partii Razem i innych podobnych ugrupowań: jej ideolodzy i aktywiści nie mają zamiaru ubezwłasnowolniać ludzi ani nie chcą pozbawiać ich wolności. Pod tym względem różnią się od polityków pisowskiej prawicy. Naprawdę, z dziecięcą naiwnością wierzą, że szkodliwe recepty nacjonalizacyjne tym razem okażą się godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne. Są przekonani, że postulując w istocie to samo, co w sferze gospodarczej robi PiS, a niegdyś PZPR, osiągną całkiem inne rezultaty.
To wynik ignorowania ważnego wcześniejszego doświadczenia, a mianowicie – że całe pokolenia ludzi światłych i szlachetnych poszukiwały kamienia filozoficznego o nazwie „socjalizm z ludzką twarzą” – i nie zdołały go znaleźć. Zamiast tego odkryły prawdę, która – wydawało się – na trwałe wejdzie do kanonu wiedzy powszechnej: że „opieka” wszechwładnego i wszechwiedzącego państwa jest śmiertelnym zagrożeniem dla obywateli i że najlepszym zabezpieczeniem wolności jest ograniczenie wpływów tego państwa oraz kontrolowanie władzy za pomocą prawa i niezależnych od niej instytucji oraz wyposażenie jednostek w autonomię opartą m.in. na własności.
Doktrynerska, radykalna część lewicy najwyraźniej nie przyswoiła sobie tej wiedzy. Nie zraża jej nawet fakt, że praktyka rządów PiS dostarcza niezbitych dowodów na szkodliwość jej pomysłów. Przez kilka ostatnich lat jednym z jej sztandarowych haseł było przeciwdziałanie tzw. wykluczeniu transportowemu poprzez uruchamianie i utrzymywanie przez państwo linii kolejowych oraz autobusowych. Postulat ten – podobnie jak wiele innych haseł – pozornie brzmi dobrze. Jednak właśnie wyszło na jaw, czym może grozić: konduktorzy PKP Intercity w całej Polsce dostali od szefostwa polecenie, że mają donosić o pasażerach jadących na protest przedsiębiorców w Warszawie. I co, nadal marzycie o państwowych pociągach? Gdy wyobrażam sobie Polskę, w której wcielono takie idee w życie, widzę swoje dzieci żyjące w mieszkaniach wynajętych od władz i jadące państwowym autobusem do państwowego sklepu po wyprodukowaną przez państwo pasztetową. Po moim trupie. Wojciech Maziarski
Źródło: koduj24.pl
Państwowe znaczy się niczyje, znowu można będzie bezkarnie kraść, no ale to już przerabialiśmy!?
Cały majątek gromadzony przez pokolenia jest w posiadaniu tych co sprawują władzę po 1989 roku!? Czy naród jest w stanie to odebrać!? Chłopi w ramach reformy otrzymali ziemię, którą dziś potomkowie sprzedają, a robotnicy w ramach nacjonalizacji przejęli kontrolę na fabrykami. No i jak to się stało, że jedni mają majątki, a ci drudzy tylko ruiny po fabrykach !?
Złodzieje, krętacze budują pałace
Uczciwość w kompleksy wpędzona
I toczy się świat, przybywa nam lat
A mądrość pacierzem uśpiona
U steru drużyna - wnuczęta Lenina
Do żłobu z wyboru wpuszczona
Lokajom komuny, dziś pieści kałduny
Rodakom kaszanka sądzona
Mamona
Tylko mamona

Gigantyczna afera rodziny ministra ukazuje prawdziwą twarz rządów PiS. Za ochłapami transferów socjalnych kryją się mafijne interesy, niewyobrażalne dla przeciętnego Polaka!? Jatki będą otwierać, tanio kupić, drogo sprzedać!?Tak dobrze szedł interes na koronie, że pisowcy postanowili otworzyć sieć sklepów kontrolowanych przez państwo Szu...Mor...!? Że będzie drogo to nic to, da się kartki zamiast programów „+” , i po sprawie!? 
30 05 2020 Taka jest Polska właśnie.
Krajem, w którym każde kłamstwo uznawane jest za prawdę, amatorszczyzna za profesjonalizm, miałkość intelektualna za wyżyny inteligencji. W czasach PRL pod jednym względem było łatwiej – całe zło, które rządziło Polską, a nas trzymało krótko za twarz, pochodziło od „obcego”. Wszelkie dyrektywy, nakazy, ograniczenia praw i swobód obywatelskich przychodziły z Moskwy i jakże łatwo było odróżnić wroga od prawdziwego Polaka. Oczywiście, byli konfidenci, aktywiści partyjni, którzy dla kariery zaprzedali duszę sowietom, to jednak nie zmieniało przekonania, że jesteśmy my, naród i są oni, narzuceni nam przez Wielkiego Brata. Granica była czytelna, zupełnie klarowna.
A jak jest teraz? Jeszcze wczoraj mój uśmiechnięty sąsiad, z którym zamieniałam kilka słów o pogodzie i małych problemach egzystencjalnych, dzisiaj zagląda mi przez okna, by wytykać mi, że żyję nie w zgodzie z obowiązującymi, katolickimi normami. Koleżanka z pracy, dotąd taka szara myszka pod pantoflem męża psychopaty, robi karierę w polityce i przebiega obok mnie, patrząc na mnie z pogardą, bo demokracja w wersji PiS zupełnie mi nie leży. Brat, który skończył 30-tkę, edukację zakończył na gimnazjum i wciąż nie potrafi znaleźć pracy zgodnej z jego wykształceniem, pakuje się na siłowni i lata po mieście z kolesiami, którzy podobnie jak on uważają się za ekspertów od polskiego patriotyzmu. Matka pełna oburzenia, broni księdza pedofila, bo to święty człowiek, a święty znaczy nietykalny, a ojciec znad kolejnej butelki z piwem, wznosi peany nad dobrodziejstwem partii rządzącej, dzięki pomocy finansowej której odzyskał swoją godność i poczucie, że teraz to tacy jak on dyktują, jak należy żyć.
Świat zwariował! Polska zwariowała! Rzeczywistość kwitnie w krzywym zwierciadle antywartości. Dzisiaj ci młodzi, którzy dopiero ukończyli studia prawnicze i nie mają żadnego dorobku zawodowego stawiają się nad wielkie autorytety z dziedziny prawa i konstytucjonalistów, uważając, że to oni wiedzą lepiej, rozumieją lepiej, lepiej się znają.  Niezła piosenkarka, ale o bardzo małym rozumku „ustawia” lekarzy i uczy ich o szkodliwości szczepień. Jedna z twarzy dzisiejszej Polski Kaja Godek stawia coraz to nowe antytezy, zaprzeczające nauce i przekonuje, że „geje chcą adoptować dzieci, żeby je gwałcić i molestować”.
Do głosu dorwała się Ordo Iuris, organizacja o wyraźnych cechach fanatyzmu i sekciarstwa, karmiąca nas papką ultrakatolicką, chcąca zrobić z Polski państwo teokratyczne, w którym duchowni decydują o sprawach cywilnych i religijnych,  a celem władzy ziemskiej jest realizacja nadrzędnej woli, władzy boskiej i urzeczywistnienie uniwersalnych zasad ustanowionych przez tegoż Boga. To właśnie członkowie tej instytucji przesłuchują dzisiaj studentów, którzy ośmielili się skrytykować jedną z wykładowczyń za jej krwiożercze poglądy homofobiczne. To oni chcą zindoktrynować szkoły, zlikwidować prawo do edukacji seksualnej i narzucić całemu narodowi życie podług doktryny Kościoła rzymsko-katolickiego.
Historycy zostali wymienieni na pseudonaukowców, którzy dzieje Polski poszatkowali na kawałeczki i nie mając pojęcia o tym, czym jest warsztat pracy historyka, umiejętność krytycznej analizy źródeł, logika myślenia historycznego, etyka zawodowa, rzetelność, wybrali sobie tylko to, co przydaje się, by fałszować polskie dzieje, wyrywać z kontekstu te zjawiska i wydarzenia, które da się wykorzystać politycznie. Dzisiaj taki historyczny oszołom bierze się za nauczanie tych, którzy na historii zęby zjedli i poświęcili lata na jej rzetelne, uczciwe przebadanie.
Twórców kultury posłano na drzewo, bo dzisiaj liczą się tylko twórcy bohomazów i kiczu, no i oczywiście ci, co to na chwałę bożą tworzą. Liczą się tzw. pięciominutowi celebryci, których jedynym osiągnięciem są oczy zielone, błyśnięcie dokonaniami grafomańskimi na blogu czy też dobre ustawienie się w blasku fleszy w obecności polityków partii rządzącej. Janda jest be, ojciec i syn Stuhrowie be, Tokarczuk podobnie, bo intelektem oraz dokonaniami nie wpisują się w obecny trend. Są po prostu za mądrzy, więc trzeba ich zniszczyć, wywalić poza margines polskości w wersji PiS.
Wybitni ekonomiści, finansiści, socjologowie, naukowcy, nauczyciele, lekarze, literaci, twórcy kultury i sztuki, świetni dziennikarze, politycy innych opcji, jeśli tylko nie idą w jednym szeregu z wodzem narodu, jeśli tylko wytykają błędy, krytykują za afery i totalną niemoc, skazani są na hejt i najchętniej władza wysłałaby ich na jakiś Madagaskar, bo psują dobre samopoczucie rządzących i przeszkadzają w budowie Polski miernoty i przeciętniaków.
Nie zapominajmy o politykach Zjednoczonej Prawicy, którzy z kłamstwa i odwracania kota ogonem uczynili swoje podstawowe narzędzie do manipulowania narodem. Oni nawet nie ukrywają, w jakiej części ciała mają obowiązujące prawo, tworzą jakieś nowe zasady funkcjonowania państwa, popełniając błąd za błędem i wciąż poprawiając kolejnego gniota. Mistrzowie teorii spiskowych, wietrzący na każdym kroku zdradę narodową i z jakimś psychopatycznym wręcz rozumieniem polskości. Demokracją nazywają swoją walkę ze społeczeństwem, ograniczanie swobód obywatelskich, robienie z ludzi idiotów, którzy są za tępi, by zrozumieć ideę misji i posłannictwa ojców narodu, niszczenie gospodarki, osłabienie Polski na arenie międzynarodowej. To oni wprowadzili w życie retorykę pełną prymitywizmu, chamstwa i agresji, jednocześnie żaląc się, gdy tylko ktoś odpowie im na tym samym poziomie. To oni są przykładem na to, co dzieje się z państwem, gdy do głosu dochodzą niedoróbki intelektualne z ogromnymi brakami w podstawowej wiedzy i brakiem umiejętności, ale za to z ogromnym przekonaniem, że lepszych na przywódców państwa od nich nie ma. I taka właśnie jest dzisiejsza Polska. Polska antywartości. Kraj, w którym każde kłamstwo uznawane jest za prawdę, amatorszczyzna za profesjonalizm, miałkość intelektualna za wyżyny inteligencji.
Polska, w której wrogiem nie jest ten „obcy”, ale właśnie ten sąsiad, koleżanka z pracy, brat czy tatuś. Nie da się zwalić winy na kogoś spoza nas. Nie da się szukać tego wroga poza granicami. On jest wśród nas, żyje z nami, mówi tym samym językiem. Z lubością niszczy wszystko, nawet to, o co latami walczyliśmy, czego pragnęliśmy, o czym marzyliśmy. Jakże łatwo było jednym PiS-em przekreślić minione 30 lat. Nie idealne, pełne błędów rządzących, ale jednak pachnące wolnością. Jaką Polskę oddajemy w ręce naszych dzieci i wnuków?
Tamara Olszewska. Źródło: koduj24.pl 
25 05 2020 Dwa tygodnie, które wstrząsnęły Polską.
Zimny prysznic społecznego protestu zmył lakier, którym przed wyborami partia władzy pomalowała sparciałą i rdzewiejącą konstrukcję państwa.
Niby nic wielkiego się nie zdarzyło. Ani nie zaczęła się rewolucja, ani nie skończyła się epidemia, ani nie wyrzucili nas z Unii, ani Kaczyński nie odszedł na emeryturę …  A jednak minęły ledwie dwa tygodnie, a świat wokół nas zmienił się nie do poznania.
10 maja Polska radziła sobie z pandemią najlepiej w całej Europie. Władza zarządzała kryzysem wręcz wzorowo. Sukcesów w walce z koronawirusem zazdrościli nam sąsiedzi, przywódcy krajów europejskich podobno nawet gratulowali naszemu premierowi dopytując się, jak rząd to robi, że prawie nie chorujemy. Dzisiaj Polska jest już bodaj ostatnim krajem Unii, gdzie epidemia ani myśli gasnąć, gdzie liczba nowych zachorowań jest wyższa niż wyzdrowień. Chorych przybywa, a krzywa zapadalności pracowicie pnie się w górę za każdym razem, gdy tylko ministerstwo nieopatrznie dopuści do zwiększenia liczby przeprowadzanych testów. Przybywa też rodaków zdumionych dziwnymi decyzjami rządu, który zamroził kraj, kiedy dziennie notowano ledwie kilkanaście zachorowań, a odmraża, gdy przypadków jest kilkaset, licząc tylko tych chorych, którzy zaznali dobrodziejstwa testów.
Zadziwiająco podobne i równie gwałtowne zmiany dotknęły naszą gospodarkę. Tuż przed 10 maja premier rozpływał się nad wspaniałą kondycją polskiego przemysłu. Nasi przedsiębiorcy byli najbardziej przedsiębiorczy w całej Europie, a rządzący wzorowo ćwiczyli konstruowanie tarcz chroniących firmy przed skutkami pandemii. Kasa państwowa nie była jeszcze pusta, bo premier wszystkie wydatki na walkę z COVID-19 cichaczem wypchnął poza budżet. Statystyki, podrasowane podobnie jak dane o liczbie ofiar koronawirusa, zmyliły nawet światowych ekspertów, którzy kilkanaście dni temu prognozowali osłabienie polskiej gospodarki ledwie o trzy procent z groszami. Po dwóch tygodniach okazało się, że przerabiamy tąpnięcie gospodarki niespotykane w żadnym innym kraju, że przemysł już w poprzednim miesiącu skurczył się o rekordowe 24,6%, czyli bardziej nawet niż w 1990 roku, gdy na gruzach PRL Polska rozpoczęła ryzykowną transformację.  A to jeszcze nie koniec, bo remedium na ewidentny kryzys mają być dalsze niekontrolowane wydatki. Rząd właśnie wyłączył stabilizującą regułę wydatkową, która dotąd nie pozwalała wydawać więcej pieniędzy,  niż ich przybywało dzięki rosnącemu PKB. Jeśli połączyć tę decyzję z udokumentowanym partactwem rządzących, licznymi przekrętami w wykonaniu funkcjonariuszy PiS oraz z bezkarnością gwarantowaną ustawowo – to hulaj dusza, piekła nie ma…
Zmienił się kraj, zmienili się ludzie. W przeddzień głosowania pocztowego Andrzej Duda był „kandydatem marzeń” Jarosława Kaczyńskiego z poparciem wyborców między 45 a 56 procent, w zależności od przyjętej metody badawczej, od tego kto za badania płacił i od politycznych preferencji sondażowni. Minęło ledwie kilkanaście dni i reelekcji obecnego prezydenta chce teraz ledwie 35-39% wyborców. Mimo, że Duda jako jedyny mógł prowadzić swoją kampanię w czasie epidemii i mimo przypisywania mu rozmaitych sukcesów i inicjatyw, z którymi nie miał nic wspólnego. Andrzej Duda najwyraźniej zgasł. Jeszcze niedawno, gdy w zamian za podpis umożliwiający przekazanie partyjnym mediom dwa miliardy złotych wymuszał usunięcie Kurskiego z fotela prezesa TVPiS, zdawało mu się, że siedzi przy głównym stoliku, a może nawet, że rozdaje karty. Kurski powrócił właśnie w chwale, a okpiony przez Kaczyńskiego Andrzej znów stał się Adrianem i antyszambruje w przedpokoju prezesa. Nawet własna formacja nie traktuje go serio. I chyba sam się też nie traktuje serio, bo przeciw powrotowi Kurskiego nawet nie zaprotestował.
W pierwszej dekadzie maja Łukasz Szumowski był liderem rankingu zaufania do polityków, ufała mu prawie połowa ankietowanych. Wtedy jeszcze przyzwoite media nie odkryły w pełni jego rodzinnych machlojek i mocno niepełnych oświadczeń majątkowych. Nie dostrzeżono wszystkich przekrętów w ministerstwie, które np. wydało 125 milionów na testy wykrywające wirusa zaledwie u jednego na pięciu zakażonych. Ale w trzeciej dekadzie maja minister zdrowia przestał być śmiertelnie strudzonym mężem opatrznościowym, bohatersko i zwycięsko walczącym z pandemią. Szumowski stał się wielkim problemem PiS, wręcz drugim Banasiem, ojcem chrzestnym lewych interesów z wykorzystaniem pandemii i nowych przepisów gwarantujących bezkarność kombinatorom z partii władzy.
Dwa tygodnie temu tysiące przedsiębiorców ufnie czekało na dotacje i wsparcie zapowiedziane w „tarczach” Morawieckiego. Dziś większość z nich nadal czeka. A na dokładkę okazało się właśnie, że wielu spośród tych, którzy już dostali i wydali pieniądze, opłacając koszty jałowego biegu swoich firm, będzie musiało zwrócić otrzymaną subwencję wraz z odsetkami, bo w trakcie gry władza zmieniła regulamin przyznawania wsparcia.
10 maja ból Kaczyńskiego był większy niż nasz, ale wtedy nikt nie robił z tego halo, bo ludzie przywykli do wielkopańskich manier rządzących – aż znalazł się ktoś, kto walnął Kaczyńskiemu w oczy prawdę o jego bezczelnej pysze i pozbawił go nimbu nietykalności. Kilkanaście dni temu radiowa „Trójka” wciąż jeszcze trochę przypominała tę stację, z którą identyfikowali się fani dobrej muzyki i mądrego słowa. Wtedy jeszcze nie wyszło na jaw, że była kandydatka lewicy na prezydenta Magdalena Ogórek zarabia w telewizji Zjednoczonej Prawicy 600 tys. rocznie. Jeszcze nie odkryto, że znana w świecie stadnina koni w Janowie przypomina dziś zapuszczone gospodarstwo na głuchej peerelowskiej wsi, gdzie bydło traktowane było jak bydło, zwierzęta stały w gnoju po kolana, jadły byle co, a gdy zachorowały, szły z miejsca na rzeź. Jeszcze nie upubliczniono maila rozesłanego w imieniu siłownika Mariusza Kamińskiego do towarzyszy partyjnych, by w trybie pilnym zbierali haki na prezydenta Warszawy i przesyłali je „mailem, na kartkach formatu A4”. Prezydent Duda jeszcze nie rapował, a biskupi, nieobciążeni kolejną porcją winy za ukrywanie kolejnych skandali pedofilskich, dyskretnie wspierali jego ponowny wybór.
Co właściwie rypnęło się przed dwoma tygodniami? Na oko nic wielkiego. Po prostu Kaczyński cofnął się pod społeczną presją, bo większość Polaków optowała za przełożeniem wyborów (nawet dzisiaj 69% wyborców nadal chce wyborów jesienią lub wiosną przyszłego roku). Kaczyński zrejterował również pod naporem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i wszystkich, którzy przed kopertowym głosowaniem wyznaczonym na 10 maja ogłosili, że w szambie maczać rąk nie zamierzają. Pewnie prezes pluje sobie teraz w brodę, bo usłużny Andrzej Duda mógłby wygrać te wybory już w pierwszej turze, może nawet bez dorzucania kart wydrukowanych z naddatkiem i bez przekrętów podczas obliczania głosów. Dla Kaczyńskiego byłoby bez znaczenia, że ówczesna reelekcja Dudy była nielegalna i że odtąd już żaden cywilizowany kraj nie zapraszałby go do złożenia wizyty, a wielu przywódców nie podałoby mu ręki podczas przypadkowych spotkań. Od dawna jest też przygotowany, że Unia przestanie się wahać i każdą dotację dla Polski obwaruje gwarancją przestrzegania reguł praworządności.
Od tamtych nibywyborów minęło ponad 14 dni. Opadł propagandowy blichtr skrywający prawdziwą Polskę – odartą z Konstytucji, bezczelnie okradzioną z budżetu i z godności. Zimny prysznic społecznego protestu zmył lakier, którym przed wyborami partia władzy pomalowała sparciałą i rdzewiejącą konstrukcję państwa. Zza zasłony pozornych działań, iluzorycznych planów i fikcyjnych projektów ratunkowych wyłoniła się biała flaga. Przyzwoite media i ludzie opozycji zaczęli odkrywać kolejne działania władzy, służące tylko temu, by wyborcy nie zauważyli, że rządowi partacze, których Kaczyński powołał do realizacji swoich chorych projektów, właśnie się poddają. Przed nami jeszcze kilka tygodni. Co najmniej dwa razy więcej niż opisywany okres, który wstrząsnął Polską. Czy wystarczy czasu, by przekonać większość Polaków, że w najbliższych wyborach nie chodzi tylko o zwycięstwo nad PiS i skopanie tyłka Kaczyńskiemu? Stawką jest – bez cienia przesady -bezpieczeństwo i przyszłość Polski.
Andrzej Karmiński. Źródło: koduj24.pl
Z forum: Opozycja tak usilnie prze do wygranej, jakby miała przejąć władzę nad „krainą mlekiem i miodem płynącą”. Ale jakby Kaczyński znowu wykręcił numer jak onegdaj z ogłoszeniem przyśpieszonych wyborów i oddaniem władzy, to tylko siąść i płakać. Wydoili tę biedną „Ojczyznę dojną” i już mogą ją porzucić jak starą bezzębną, schorowaną, brzydką, jałową babę. I nikt nie rozliczy pisowców. Nie będzie żadnych Trybunałów Stanu, żadnych prokuratorów, sądów, żadnych „będziesz siedzieć”. Puste odgrażania, a ten, kto w nie wierzy jest bardzo naiwny. Nikomu nie spadnie włos z głowy. Od lat oglądamy te gry polityczne i tych samych graczy, co parę lat wymieniają się tylko rolami i trwają naprzemiennie przy sterach. Tylko teraz, temu, komu przyjdzie sprzątać tę stajnię będzie trudniej, bo do „gry” włączył się niewidzialny wróg – wirus, który nie rozróżnia barw politycznych i wycina na swej drodze wszystko, co napotka. Starych i młodych, mądrych i głupich, kościelnych i ateistów, nie ma „zmiłuj”. I nawet teraz, w tej „biedzie”, która spadła na Naród są takie hieny, które robią szemrane interesy na strachu ludzkim w pandemii. To jest obrzydliwe. 
23 05 2020 Stadnina w Janowie. „Konie stały we własnych odchodach”. Teraz chodzi już tylko o to, aby zwierzęta przeżyły.
We wtorek na interwencję poselską do Janowa Podlaskiego pojechały parlamentarzystki Joanna Kluzik-Rostkowska oraz Dorota Niedziela (KO). – Cztery lata temu zastanawialiśmy się, jaki czempionat wygrają konie z Janowa. Po czterech latach rządów kolejnych prezesów – nominatów Prawa i Sprawiedliwości zastanawiamy się, kto ma wynieść obornik i wyczyścić boksy. Nie mówimy o czempionatach, o sukcesach, o marce. Myślimy, jak pomóc zwierzętom, jak mają przetrwać – powiedziała posłanka i lekarz weterynarii, Dorota Niedziela. – Barbarzyństwo. Te konie nadzorował ktoś, kto nie tylko nie ma zielonego pojęcia o tym, jak należy dbać o konie, ale ktoś, komu te zwierzęta są absolutnie obojętne – twierdzi Joanna Kluzik-Rostkowska. Stadnina, która niegdyś sprzedawała konie za miliony euro, obecnie nie jest prawdopodobnie w stanie zapewnić odpowiedniej opieki zwierzętom. W złych warunkach trzyma się również setki krów, hodowanych w Janowie. To pokłosie dwuletnich decyzji kierującego do niedawna stadniną prezesa Grzegorza Czochańskiego, a także jego licznych za rządów PiS poprzedników i fatalnych wyników finansowych stadniny.
Przez ostatnie miesiące, jak twierdzą posłanki, konie stały na mokrym podłożu w niesprzątanych boksach, we własnych odchodach. Nie sprzątano ich prawdopodobnie od miesięcy, choć powinno się to robić raz na tydzień, maksymalnie dwa. Konie otrzymywały bardzo niskiej jakości owies i siano, i były pozbawione właściwej opieki weterynaryjnej. Od dawna nie strugano im też kopyt, co jest konieczne warunkach hodowlanych. Nie wiadomo także, czy były szczepione i odrobaczane. Dlaczego? Aż 150 spośród wszystkich 476 koni nie miało paszportów, czyli najważniejszych dokumentów, poświadczających przebieg i zakres opieki nad nimi.
– Tu jest informacja, kiedy koń się urodził, o jego rodzicach, zapisuje się szczepienia, a u klaczy źrebienia. Jeśli paszportu nie ma, to nie wiadomo, co się z koniem działo, czy o niego dbano. Nie da się go sprzedać, bo nie przyjmie go żadna stadnina – wyjaśnia Kluzik-Rostkowska. To zapewne jeden z powodów niskich wyników finansowych stadniny. Posłanki zadbały o wykonanie zdjęć, dokumentujących stan stadniny. – Są to zdjęcia szokujące, świadczące o bardzo słabej kondycji tych koni, niedożywieniu, matowej sierści. Po prostu widać, że życie ich niespecjalnie cieszy – skomentował je w TVN24 Jerzy Białobok, były prezes stadniny koni w Michałowie, również odwołany decyzją PiS cztery lata temu.
Przypomnijmy: po przejęciu władzy przez PiS zwolniono długoletniego prezesa stadniny w Janowie Podlaskim, Marka Trelę. Stadnina cieszyła się wówczas międzynarodową renomą, a na aukcje Pride of Poland przyjeżdżali hodowcy arabów z całego świata. Wśród nich była choćby Shirley Watts, żona perkusisty The Rolling Stones. Prezes Marek Skomorowski – nominat polityczny z Solidarnej Polski – rządził stadniną zaledwie kilka miesięcy i nie ukrywał, że na koniach się nie zna. Na jego miejsce przyszedł prof. Sławomir Pietrzak, zootechnik, wykładowca akademicki i międzynarodowy sędzia w ujeżdżeniu. Okazał się zbyt samodzielny. Sprzeciwiał się m.in. przeniesieniu Narodowego Czempionatu na warszawski Służewiec. Rozstał się z Janowem w marcu 2018 roku. Wtedy to kierownictwo placówki na kolejne dwa lata objął Grzegorz Czochański, do którego zastrzeżenia mają posłanki KO. Zdaniem posłanek od sierpnia ubiegłego roku, kiedy otrzymał absolutorium za 2018 rok, przestał się interesować zwierzętami. Niedawno otrzymał posadę wicedyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Białymstoku.
Mimo starań „Gazety Wyborczej”, nie udało się poznać stanowiska Czochańskiego wobec zarzutów posłanek KO. W programie TVN zapewniał, że dbał o zwierzęta. – Sytuacja w stadninie w ubiegłym roku zaczęła się znacząco poprawiać. Dopóki pracowałem w stadninie, boksy były sprzątane regularnie, kopyta koni były poddawane zabiegom pielęgnacyjnym – przekonuje były od niedawna prezes. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przesłało oświadczenie „Faktom” TVN. Twierdzi w nim, że „doniesienia o skandalicznych warunkach trzymania koni w Stadninie Koni Arabskich w Janowie Podlaskim nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości”. – „Zwierzęta są utrzymywane w odpowiednich dla nich warunkach i są w dobrej kondycji. Zapewniona jest pasza wysokiej jakości, jak również na bieżąco przeprowadzane są odpowiednie zabiegi pielęgnacyjne i weterynaryjne” – podkreślił resort. Problemy występują natomiast „w oborze wydojowej i związane są ze zdrowotnością krów mlecznych”. Jednak „program naprawczy powinien doprowadzić w krótkim czasie do poprawy sytuacji zdrowotnej stada i uzyskania zadowalających wyników ekonomicznych” – przekonuje w odpowiedzi ministerstwo.
Nowy prezes stadniny,  Marek Gawlik, od sześciu tygodni pracuje nad uporządkowaniem spraw w Janowie. – Mam zwyczaj niekomentowania tego, co robili moi poprzednicy. Obecnie trwa przygotowywanie raportu otwarcia. Zaprosiłem też przedstawicieli Państwowego Instytutu Weterynarii z Puław, żeby ocenili stan zwierząt. Gdy poznam raport, odniosę się do niego. Dodatkowo podjąłem kroki, które powinna podjąć każda osoba, aby dobrostan zwierząt był na jak najwyższym poziomie – tłumaczy „Gazecie Wyborczej” Gawlik. Źródło: tvn24.pl, wyborcza.pl
Stadnina splajtowała, no bo koń, to nie kot Jarosława!? Dziś w stadninie jak sama nazwa wskazuje krowy hodują, a powinni koty dachowce trzymać, wtedy klękajcie narody!?
Z forum: - Zamiast tych koni należałoby w tych boksach postawić dyrektorów,kierowników i ministra na parę miesięcy to może zrozumieją o co chodzi w tym biznesie..innego języka nie pojmą do końca dni swoich.
- 150 lat tradycji i dumy narodowej nie zniszczyli ani Moskale, ani faszyści, ani komuniści. Przyszli barbarzyńscy staliniści z PiS i rozjebali w 4 lata. Taką samą winę ponoszą również Ci, którzy głosowali na PiS.
- A może w ramach kampanii prezydenckiej nasz kochany Pajac pojechałby z „gospodarską” wizytą do Janowa i przy okazji wysprzątał trochę boksy dla koni? ostrugał kopyta? wyniósł gówna z obór dla krów? naniósł siana? i troszkę przetarł sierść zwierzętom? Choć raz byłby jakiś pożytek z tego trutnia. Ostry cień mgły, taka jego mać. 
22 05 2020 Głupia sprawa – PiS ma rację!
Mole nadgryzły kreację szczerego patrioty, który nie je, nie śpi, a tylko furt myśli, jak tu ojczyźnie dobrze zrobić. Przed każdymi wyborami funkcjonariusze PiS nakładają maski. W tym sezonie modne są chirurgiczne, ale ludzie władzy nie podążają ślepo za modą, co często widać podczas transmisji z obrad parlamentu i na konferencjach prasowych, gdzie funkcjonariusze partii kierowniczej występują z nieosłoniętą twarzą. Jest w tym głęboki sens, bo demonstracyjna rezygnacja ze środków ochrony osobistej utrwala w narodzie przekonanie, że ludzie władzy są ulepieni z takiej gliny, której nie ima się żaden wirus. Poza tym przedwyborcza maska nie powinna niepokoić ani przywodzić przykrych skojarzeń – przeciwnie, ma być ludzka, życzliwa, sympatyczna i jak najdokładniej skrywać bezmyślne zaślepienie władzą, pogardę dla myślących inaczej oraz wrodzoną butę i nabyte zadufanie.
W przymierzalni na Nowogrodzkiej okazało się, że tym razem nie będzie łatwo. Przechowywane tam maski nie są bowiem w najlepszym stanie. Całkiem zwietrzało pisowskie oblicze życzliwego, przyjaciela ludzi prostych i obrońcy skrzywdzonych. Sprała się i wypłowiała maska prawego i sprawiedliwego, którego bezprawnie i niesprawiedliwie atakuje cały świat. Mole nadgryzły kreację szczerego patrioty, który nie je, nie śpi, a tylko furt myśli, jak tu ojczyźnie dobrze zrobić. Ostatecznie na samym dnie kufra znalazła się jedna twarz w dobrym stanie i prezes zdecydował, że w tym sezonie noszony będzie ten właśnie kamuflaż – wiarygodnego, rzeczowego i praktycznego realisty, który wie, czego Polsce potrzeba, stawia prawidłowe diagnozy i ma pełną szafę rozmaitych antidotów na wszelkie bolączki, a jeśli nawet czegoś zabraknie, to zawsze potrafi wskazać odpowiedzialnego i dowieść jego winy.
Wybór maski okazał się trafiony, bo narracja PiS od razu stała się jeszcze bardziej wiarygodna i przekonująca niż dotychczas. Weźmy taki przykład: kiedy na Śląsku rozgorzały ogromne ogniska epidemii, minister zdrowia zebrał resztkę sił i ogłosił, że zagrożenie jest ledwie regionalne. Wsparła go od razu minister Emilewicz – niby nie z PiS, ale jednak wicepremier – uspokajając niedowiarków, że wzrost zachorowań ogranicza się tylko do konkretnych miejsc i zakładów. I co, może nieprawda? Przecież to oczywiste, że sprawa jest lokalna, bo wzrost zachorowań nastąpił tylko tam, gdzie przeprowadzono masowe testowanie obywateli. Tam, gdzie nie przeprowadzono akcji testowania (wymuszonej przez górników których PiS wyraźnie się boi), wzrostu zachorowań nie odnotowano. Wystarczy więc zaprzestać kontroli zachorowań, by sytuacja wróciła do normy. Czyli do stanu, kiedy w obawie przed zamieszkami zubożałych gwałtownie przedsiębiorców można jeszcze szybciej niż dotąd rezygnować z kolejnych obostrzeń sanitarnych. Przemęczony już od pierwszego dnia pandemii minister Szumowski bohatersko broni nas przed wiedzą o rzeczywistych rozmiarach zagrożenia. Jego maska pełna jest siniaków i szram. To ślady walki między powinnością lekarza a obowiązkiem polityka z nadania PiS. Walki nierozstrzygniętej, bo konfliktu między świadomością skutków kontaktów międzyludzkich podczas epidemii a potrzebą powtórnego osadzenia Andrzeja Dudy w fotelu prezydenta, nie da się zażegnać jakimś kompromisem. Dlatego, kiedy linia wykresu obrazująca liczbę zachorowań zatrważająco pnie się w górę, minister Szumowski uspokaja, że mamy do czynienia ze „stabilną krzywą”, a gdy już nikt nie ma wątpliwości, że szczyt pandemii dopiero przed nami, diagnozuje, że „jesteśmy na etapie między wygaszaniem epidemii a wchodzeniem w trend wzrostowy”.  Opinie tego wybitnego profesjonalisty dopasować więc można do każdej decyzji władzy – luzującej lub zacieśniającej rygory, organizującej wybory tradycyjne, lub zarządzającej głosowanie pocztowe. Obywatele słyszą: – Rodacy, jest dobrze, ale nie beznadziejnie! – i obawiają się, że jak tak dalej pójdzie, to o tym, kto jest zdrowy, a kto zachorował, decydować będzie losowanie. Ludzie już wiedzą, że władza manipuluje statystyką zachorowań i zgonów, ale nie wiedzą, że niedługo będzie to robić jeszcze bardziej skutecznie, bo ministerstwo przygotowuje właśnie drastyczne ograniczenia dla najbardziej wiarygodnych testów genetycznych, a równocześnie uparcie prze do podpisania kontraktu na zakup testów antygenowych, które wykrywają wirusa tylko u jednego spośród pięciu zarażonych.
Przykładem nowej, koncyliacyjnej postawy funkcjonariuszy PiS jest procedowanie ustawy, której nieukrywanym już celem jest zwiększenie szansy reelekcji Andrzeja Dudy. Kaczyński zadeklarował przestrzeganie wymogów demokratycznych i wielkie przywiązanie do konstytucji. W ślad za prezesem premier ogłosił silną wolę współpracy. Wyborcza ściema? Ależ skąd. Po prostu źle zrozumieliśmy ofertę PiS. Bo szybko okazało się, że obu dygnitarzom chodziło o „współpracę na szczytach władzy, która stanowi o zdolności rządzenia” , czyli o jednomyślność kierownictwa Zjednoczonej (?) Prawicy oraz poprawę zgrzytających relacji między prezydentem, premierem i większością parlamentarną. Prominenci władzy uczciwie informowali, że PiS jest otwarty JAK ZAWSZE na wszelkie rozsądne opinie – i mówili prawdę. Było jak zawsze. Bez żadnej konsultacji i wbrew opiniom prawnym poszatkowano prawo wyborcze i w jedną dobę przepchnięto zmianę ustawy zmieniającej ustawę wcześniej już zmienioną. Jak zawsze posłowie mieli ledwie godziny, a czasem tylko minuty, na zapoznanie się z licznymi autopoprawkami PiS i tradycyjnie żadna poprawka opozycji nie została uwzględniona.  A przez cały ten czas w przekazie rządowej telewizji nad głowami parlamentarzystów opozycji wisiała wyciągnięta do zgody ręka prezesa. Według TVP opozycja nie reagowała na apele i wezwania do współpracy, sabotowała i przeciągała procedowanie, by nie dopuścić do normalizacji państwa. Co prawda Tomasz Grodzki zaprosił Jarosława Kaczyńskiego na spotkanie, by jak to ujął: „wypracować z partią rządzącą kompromis, który ułatwi Senatowi pracę nad ustawą o wyborach”, ale okazało się, że Kaczyński, którego tego dnia widziano w trzech różnych miejscach, był akurat niedysponowany i zalecił marszałkowi, by spotkał się z zastępującym go Antonim Macierewiczem, człowiekiem znanym z kurczowego trzymania się faktów, którego słowność i wiarygodność jest wręcz przysłowiowa. I co? Marszałek brutalnie odrzucił tę ofertę. Czyli PiS znów miał rację.
Wiarygodność partii władzy wręcz rośnie w oczach. Kaczyński oświadczył w Polskim Radiu, że jeśli koalicja wygra, to w państwie  „dojdzie do zakłóceń”. I co, może nieprawda? Czy z jakimś nowym przyzwoitym i samodzielnym prezydentem możliwa będzie dalsza niezakłócona demolka państwa prawa? Kaczyński ma rację również w przypadku najnowszej swojej opinii, że „opozycja walczy o poparcie tej części społeczeństwa, która we wszystko uwierzy, która ma bardzo krótką pamięć”. W rzeczy samej KO nie walczy o swoich wiernych wyborców, bo nie musi, natomiast robi, co może, by zdobyć poparcie tych łatwowiernych i niepomnych licznych przekrętów władzy, którzy dotąd wciąż popierają PiS… Analogicznie świętą rację ma były minister Waszczykowski, który odkrył, że „opozycja chce nie dopuścić do reelekcji prezydenta Andrzeja Dudy”. Zaiste, KO to wyjątkowo podłe ugrupowanie, które robi co może, żeby wybory wygrał ich kandydat, a nie reprezentant partii konkurencyjnej…
Słuszność ma prezes i jego liczni naśladowcy, którzy twierdzą stanowczo, że w obecnej kampanii najbardziej poszkodowany jest obecny prezydent. Przyznam, że takie wrażenie zrobił na mnie Andrzej Duda już dawno, jeszcze przed dotarciem do fotela głowy państwa. Ostatnio, pokaleczony ostrym cieniem mgły, wzbudza we mnie nawet coś na kształt współczucia. Bo myślę sobie, że w pamięci potomnych dostojna głowa państwa zapisze się jedynie bogatą korespondencją archiwalną z obywatelkami o urokliwych nickach „sebasradochleba”, „dzikafoczka” czy „ruchadłoleśne” oraz licznymi obrazami, gdy pajacuje podczas spotkań międzynarodowych, gdy rechocze z własnych opowieści mylnie zakwalifikowanych jako żart, albo gdy walczy z językiem angielskim bez szans na zwycięstwo.   W mojej pamięci natomiast pozostanie obraz Andrzeja Dudy, który w czasach szalejącej zarazy, stoi samotnie na trasie jednotorowej obwodnicy kolejowej, przeznaczonej wyłącznie do ruchu towarowego, i promując swoją koncepcję walki z wykluczeniem komunikacyjnym zapowiada, że właśnie tutaj zbudowane zostaną liczne stacje z peronami.
Zapamiętana zostanie prezydencka wiarygodność, którą Duda tak kiedyś zrecenzował: „jestem człowiekiem, który ma swoje słowo za świętość”. Dzięki nowej kreacji PiS wiarygodność Dudy zyskała nową jakość. Bo czy nie ma racji, gdy mówi, że jeśli zostanie ponownie wybrany, to TAK JAK DOTYCHCZAS, będzie walczył z bezrobociem i dbał o pracujących Polaków, o ich „godne uposażenie i odpowiednie warunki pracy”? Nasz drogi prezydent mówi szczerą prawdę. Będzie niestety dbał o ludzi nie bardziej niż dotąd, ale na pewno nie mniej, bo to niemożliwe, skoro do tej pory nic konkretnego w tych sprawach nie zdziałał. Może tylko kiedyś coś o tym wspomniał, ale Andrzej Duda mówi przecież nieustannie i o wszystkim.
Użyta wyżej formułka „drogi prezydent”  nie jest grzecznościowa. To komentarz do rosnących wydatków na funkcjonowanie głowy państwa. Jego kancelaria dysponuje dwustumilionowym budżetem, niemal dwa razy większym niż za czasów prezydenta Komorowskiego. Ma też rekordową obsadę aż 440 pracowników ze średnią pensją miesięczną 10 tys. zł., którzy szykują się na kolejną pracowitą i niepotrzebną Polsce kadencję. Podobnie jak tysiące innych żołnierzy PiS, wyposażonych w nowe wiarygodne maski obrońców prawa, wiary i narodowej godności Polaka. Andrzej Karmiński. Źródło: koduj24.pl 
15 05 2020 Polska bałaganem stoi.
Wszystkie obszary życia zostały ostro skażone nie tylko koronawirusem, ale przede wszystkim narastającym otumanieniem społecznym. Newsem numer jeden dzisiejszego dnia to rezygnacja z kandydowania na prezydenta RP Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i zgłoszenie do wyścigu o najwyższy urząd w państwie Rafała Trzaskowskiego. Nie ma co ukrywać, Kidawa-Błońska nie poradziła sobie z kampanią wyborczą w tak trudnych realiach. Zresztą trudno się dziwić, bo miała niewielkie wsparcie ze strony swoich koleżanek i kolegów partyjnych, a praca jej sztabu wyborczego wołała o pomstę do nieba. Tym sposobem PO pięknie wpisało się w ogólnonarodowy chaos i tak sobie właśnie tkwimy. W Polsce, która bałaganem stoi, w której nie widać światełka, dającego nadzieję, że nadal żyjemy w normalnym państwie. Państwie cieplutkim, przytulnym, bezpiecznym. Gdzie nie spojrzę, to coś się sypie, bajzel totalny, naród, który już nawet nie umie ze sobą rozmawiać. Tak jakby wszystkie obszary życia zostały ostro skażone nie tylko koronawirusem, ale przede wszystkim narastającym otumanieniem społecznym …
Epidemia, zgodnie z tym, co mówi minister Szumowski, się „wypłaszcza”, choć dzienna liczba zachorowań rośnie. Jacyś dziwni kolesie, zarabiają kasę na sprzedaży maseczek nic nie wartych, bo są blisko układu. Zarażonych przybywa, ale rząd widzi podstawy ku poluzowaniu reżimu sanitarnego. MEN tkwi po uszy w samozachwycie, nie dostrzegając, że nauka online wykańcza rodziców, jest jakaś totalnie oderwana od rzeczywistości, nie obejmuje wszystkich uczniów, bo w samej Warszawie część ich przepadła i ani ich widać, ani słychać, a ilu takich musi być w całej Polsce? Proponuje się Polakom wyjazdy wakacyjne na zaprzyjaźnione Węgry Orbana, ale gdzie indziej to już nie, bo przecież wirus. Morawiecki dumny z siebie, wmawia nam, że z paskudą w koronie radzimy sobie znacznie lepiej niż inni, a Duda nam rapuje i udaje, że nie robi kampanii prezydenckiej, choć w kwietniu telewizja reżimowa reklamowała go przez 80 godzin.
Opozycja uliczna wciąż jest na etapie dyskusji o tym, co by tu zrobić, by demokracja nam wróciła w pełnej krasie. Jedni jej liderzy znaleźli się już poza głównym nurtem opozycyjnym, skupieni na pisaniu książek o swoim buncie i walce. Inni ruszyli w politykę i brylują sobie po parlamencie, nie wyróżniając się niczym szczególnym, poza koszulką z napisem Konstytucja i udziałem w głosowaniach. Fakt, to naprawdę wielki wyczyn. Dotychczasowe, kilkuletnie już próby zjednoczenia opozycji ulicznej skończyły się fiaskiem. Nikt już nie pamięta o inicjatywie, skupiającej ludzi i organizacje wokół Wałęsy, która miała być jak ta Solidarność z 1980 roku. Miała być, ale ostatecznie… cisza. Podobnie jak przepadł gdzieś Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych (KORD). KOD pod przywództwem nowego przewodniczącego Kuby Karysia walczy o odzyskanie wiarygodności i dzisiaj trudno cokolwiek powiedzieć, bo nowy Zarząd Główny działa zbyt krótko, by mieć już jakieś namacalne efekty swej pracy. Tysiące niezagospodarowanych obywateli próbuje coś robić, działać, ale brak masowości i współpracy znacznie niweczy ich skuteczność.
Na fali totalnego bałaganu wybija się Konfederacja, która skrupulatnie ukrywa swoje nacjonalistyczne korzenie, bo wie, że w walce o poparcie społeczne ich hasełka są mało popularne i raczej nie pomogą im zdobyć takiego mandatu zaufania, który dałby im więcej miejsc w samorządach, więcej mandatów poselskich czy też prezydenturę dla ich kandydata pana Bosaka. To jednak nie przeszkadza machać nam przed nosem broszurką „Nowy Porządek”, czyli politycznym elementarzem prawdziwych patriotów, a w nim ciekawostki typu naród ukształtowany w toku tysiącletniej historii i oparty oczywiście na chrześcijaństwie, silna władza premiera, który mógłby wetować ustawy parlamentu i jednocześnie zwiększenie kontroli nad władzą (coś tu chyba się kłóci, prawda?). Dalej mamy wybór części posłów przez Polonię, by ta poczuła się lepiej i bardziej odpowiedzialna za to, jak funkcjonuje Polska, etyka chrześcijańska podstawą ładu prawnego, won z konkubinatami, związkami partnerskimi, o homoseksualnych nawet nie wspominając, ochrona płci żeńskiej i męskiej, zapominając o czymś tak wstrętnym jak gender. Odejście od polityki śmierci, czyli całkowity zakaz aborcji, przyznanie prezydentowi wyłącznej kompetencji do powoływania członków KRS, TK i SN. Na koniec perełka, czyli wpisanie do Konstytucji zasady, iż polskich sądów nie obowiązuje wykładnia prawa tworzona przez międzynarodowe instytucje sądownicze (patrz – Unię Europejską). Walka o dusze trwa, więc utajnieni dzisiaj narodowcy wspierają protesty tych grup zawodowych, które odczuwają najostrzej skutki pandemii i mają przed oczami coraz bardziej realną wizję bankructwa. Chętnie podłączają się więc do manifestacji przedsiębiorców, licząc, że coś na tym ugrają. Wraz z nimi Korwin-Mikke i kandydat na prezydenta Tanajno.
Na lep rodzimym nacjonalistom nie dali się wziąć organizatorzy Ogólnopolskiego Strajku Generalnego z Poznania, którzy już 16 maja będą protestować w Warszawie oraz stowarzyszenie Powszechny Samorząd Gospodarczy, ale jakoś części Polakom zaangażowanie nacjonalistów nie przeszkadza i nie widzą nic złego w tym, by wraz z nimi nawoływać do upadku PiS-u. Stoją więc sobie ramię w ramię, jedni z symbolem Polski Walczącej i wytatuowanym krzyżem celtyckim, drudzy z Konstytucją na przypince. Wspólnie, razem, ku chwale… no właśnie, jakiej Polski?
Do tego ten nieszczęsny rząd, który raczy nas co chwilę nowymi pomysłami czy ustawami, poprawiając je ileś tam razy aż człowiek w końcu już nie wie, co właściwie obowiązuje, a co nie. Policja, która ściga nas za brak maseczek czy zgromadzenie bez zachowania odpowiedniej odległości od siebie, a jednocześnie udaje, że nie widzi, jak te zasady łamią prezes, PiS i jego koalicjanci. Nepotyzm wzniesiony na wyżyny, parcie na szkło pisowskiej inteligencji, która w normalnych warunkach nie miałaby racji bytu, bo jakaś taka niedouczona, z małymi możliwościami rozwojowymi. Wciskanie kitu, jak jest wspaniale, gdy faktycznie jest fatalnie, a prawa i wolności obywatelskie leżą i kwiczą z niemocy.
Ech… dzisiejsze życia Polaka w takich właśnie realiach to jak jazda bez trzymanki. Odnoszę wrażenie, że nikt już nie panuje nad sytuacją. Nikt nie ma pomysłu, co dalej i jak dalej. Ogarnęła nas jakaś pomroczność i tak sobie w niej tkwimy… tacy zagubieni, nieszczęśliwi, biedni, ale i wciąż bardzo bierni.
Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl 
13 05 2020 Z powodu „deficytów” pierwszego przywódcy „Solidarności” tak naprawdę związkiem kierował Lech Kaczyński.
W żadnym razie nie można oderwać wielkiej próby zmiany polskiej historii od nazwiska Lecha Kaczyńskiego. Nie zaczął on odgrywać roli dopiero po powstaniu Prawa i Sprawiedliwości. Tak działo się od początku. Jego rola była trochę inna. Działał troszkę z boku, ale ta rola była ciągle rolą decydując – stwierdził prezes PiS na antenie TVP. Powodem, dla którego publiczny nadawca zaprosił wczoraj „szeregowego posła” na ponad dwudziestominutową rozmowę była trzydziesta rocznica powstania partii Porozumienie Centrum.  U źródeł jej powstania, zdaniem JK, leżały: walka ze zorganizowaną przestępczością i korupcją. Spadkobiercą tych idei w sposób bezpośredni jest Prawo i Sprawiedliwość. W trakcie omawianej rozmowy nie mogło zabraknąć wątku związanego z Lechem Wałęsą. Dowiedzieliśmy się, że z powodu „deficytów” pierwszego przywódcy „Solidarności” tak naprawdę związkiem kierował Lech Kaczyński. Bezpośrednią przyczyną rozejścia się dróg politycznych Wałęsy i bliźniaków była kwestia terminu wyborów. Ponadto wczorajszy gość TVP zarzucił ówczesnemu prezydentowi blokowanie zmian związanych z dekomunizacją i lustracją. Nawiązując do współczesności prezes PiS zaznaczył: Wiele środków wypływa za granicę. Mamy tu do czynienia z okradaniem Polaków i naszego kraju. Musimy z tym walczyć i tu trzeba będzie jeszcze zrobić bardzo dużo.  źródło: natemat.pl, TVP INFO
Z prywatnego archiwum: - Szok i niedowierzanie! W 37 numerach tygodnika „Solidarność” które zostały wydane między 3 kwietnia a 11 grudnia 1981 roku, nie ma ani jednej wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Dopiero w czasie trwania Okrągłego Stołu nazwisko Kaczyńskich sporadycznie zaczyna pojawić się, i o dziwo zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę.
- Gdyby Kaczyńscy w 1989 roku przejęli władzę a nie Wałęsa to oprawcy stanu wojennego dzisiaj byliby gloryfikowanymi członkami PiS-u i zajmowali najwyższe stanowiska państwowe.
- Ech ,Wałęsa, gdybyś siedział cicho, żylibyśmy sobie spokojnie w PRLu. I czekali aż Kaczyński nas wyzwoli. Stanisław Tym. Ludzie Kaczyńskiego zabijają Wałęsę na raty, bo gdy on był bohaterem dwa malusieńkie Bolusie, Jacek i Placek siedziały pod mamusiną kiecką. Jeden już dzięki drugiemu spadł! Kiedy zleci ten co się ostał? Wałęsę atakują ci, którzy spóźnili się na rewolucję lat 70 i 80 i niewiele zrobili dla uzyskania niepodległości.
- Paranoiczna żądza władzy nasuwa tylko jedno porównanie, Kaczyński to współczesny Makbet. Nie tknie Jarosława żaden cios morderczy, póki puszcza Białowieska ku żoliborskiej twierdzy nie pójdzie walczyć przeciw niemu. Dlatego Kaczyński polecił Szyszce wykarczować całą Polskę.
- Do dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem 250 mln złotych, by w ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności.
- Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa.
Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.

Z forum: Coś takiego... A w 1990 roku kłamca i hipokryta Kaczyński popierał Wałęsę na prezydenta mimo, że (jak sam twierdzi) wiedział o jego rzekomej współpracy z SB już w latach 80.
- Jeżeli u źródeł powstania pc leżała walka ze zorganizowaną przestępczością i korupcją, co oczywiście jest zwykłą ściemą, to pis jest w sposób oczywisty spadkobiercą tych idei z którymi to pc niby walczyło, a czego dowodem jest niekończąca się lista afer pisowatych, z których ostatnią dotyczy zakupu przez MZ karnawałowych (bo nie medycznych) maseczek za 5 mln od ministerialnego instruktora narciarskiego. 
10 05 2020 Kaczyński zdjął maskę. Widok nie jest piękny!
Dotychczas nikt i nic nie było w stanie powstrzymać prezesa PiS przed wymyślaniem kraju od nowa. Szło mu nieźle, według jego własnego mniemania oczywiście, aż przyszedł koronawirus. Teraz Jarosław Kaczyński musi udowodnić, że to jego państwo nie jest z dykty i paździerzu. Czasu na utrzymanie pełnej władzy nad PiS-Polską ma coraz mniej. Dlaczego nie piszę "Polska", a "PiS-Polska"? W pierwszej, tej wolnej, z tak wielkim trudem wywalczonej, szanowano Konstytucję. Obowiązywał w niej trójpodział władzy. Nie szukano w niej wewnętrznych wrogów i zdrajców. Nie dzielono Polaków na sort lepszy i gorszy. Prawo znaczyło prawo, a sprawiedliwość sprawiedliwość. W parlamencie o jej kształcie decydowali w dużej mierze ludzie o wielkim dorobku osobistym i na ogół z kartą opozycyjną z czasów PRL. Dla nich Polska była wartością nadrzędną.Tamta Polska była krajem wielkich szans, z których korzystali ci, którzy rozumieli, że wreszcie sami mogą decydować o swojej przyszłości.
Polska po 1989 roku nie była bynajmniej idealna. Zbyt często zapominała, o tych, którzy w nowej rzeczywistości nie potrafili sobie poradzić. Jeden wódz, jedna partia, dwa narody. W "PiS-Polsce" wszystko jest na odwrót. W drodze po władzę Jarosław Kaczyński nie zawahał się wykorzystać do walki politycznej katastrofy smoleńskiej, z której ofiar uczynił wręcz męczenników. Szczególe miejsce zajął w tej mitologii śp. prezydent Lech Kaczyński.
Polakom prezes PiS wpajał przekonanie o naszej wyjątkowości. A wiedząc, jak istotną rolę – szczególnie wśród starszego pokolenia – pełni Kościół, zrobił wiele, aby równanie PiS to tradycja chrześcijańska, a rywale polityczni to demoralizacja i bezideowość, zapadło w pamięć wyborców. Przekonał tych, którzy poczuli się przez Polskę odrzuceni, że tylko on jest im w stanie przywrócić godność (cokolwiek miałoby to oznaczać). Oczywiście w dużym uproszczeniu, ale właśnie to, przyniosło mu bezwzględne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2015, a następnie 2019 roku. Szybko okazało się, że hasło o Polsce w ruinie, było ukute wyłącznie na potrzeby polityczne. W innym przypadku mielibyśmy bowiem do czynienia z cudem – wszak już w kilka miesięcy po pierwszym zwycięstwie wyborczym, rząd PiS uruchomił trwające do dziś wielkie programy rozdawnictwa. Suweren – jak najczęściej o wyborcach mówią politycy partii Kaczyńskiego – nie wnikał czy nas na to stać, czy nie. Dają, to biorę. Mnożyły się więc kolejne programy "plus", a partia prezesa rosła w siłę.
Gdzieś tam przeciwko upolitycznieniu Trybunał Konstytucyjnego protestowała jakaś grupka "oszołomów". Ale przecież to zdrajcy. Gdzieś tam w Unii Europejskiej ktoś alarmował, że niszczony jest Sąd Najwyższych. A co tam, przecież to jakaś Targowica. Beata Szydło nie opublikowano orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego? Przecież to nie było orzeczenie! Prezydent Andrzej Duda ułaskawił skazanych nieprawomocnie działaczy partyjnych PiS? On tylko w "specyficzny sposób uwolnił wymiar sprawiedliwości od tej sprawy". Duda nie zaprzysiągł legalnie wybranych sędziów? "Byli wybrani z wadą". Niekompetentni aparatczycy są nagradzani intratnymi posadami? Oni odzyskują państwowe firmy dla narodu! Krok po kroku, kawałek po kawałku rozmontowywane były wszystkie mechanizmy sprawiające, że o danym kraju można mówić: demokratyczny.
Zanim się obejrzeliśmy, partia, która wygrała w legalnych wyborach, trójpodział władzy zastąpiła jedno władztwem Jarosława Kaczyńskiego, a z procesu legislacyjnego uczyniła parodię. Z sejmu wychodził bubel za bublem, byle szybciej, byle zrealizować to, co akurat zamarzyło się prezesowi.
Nie pomylił się więc Kaczyński w swoich rachubach. Rozdał ludziom pieniądze z ich podatków, a w rządowej telewizji dał im codzienne igrzyska: "Opozycja niszczy kraj" lub zamiennie "Polska wstała z kolan". To wystarczyło. Najprawdopodobniej świadomie nie dbał o to, że z dużej grupy współobywateli, tych, którzy nie podzielają zachwytów nad jego geniuszem, zrobił sort najgorszy. Utworzył armię nie-Polaków. Zabił wspólnotę narodową w imię swoich politycznych interesów. Polityk nie może chyba zrobić bardziej przerażającej rzeczy. Nie spędza mu to snu z powiek, gdy dysponuje popierającą go większością. Ja tu bez żadnego trybu. Na ogół wszystko – z wyjątkiem utraty przez PiS większości w senacie – szło Kaczyńskiemu jak po maśle. Tak było do początku marca 2020. Wtedy dotarł do nas koronawirus. Kraj stanął. Ludzie zaczęli tracić pracę. Nawet to nie spowodowało, że Kaczyński, choć na chwilę zrezygnował ze swojej gierki politycznej. Dla niego celem nadrzędnym stało się utrzymanie Andrzeja Dudy na stanowisku prezydenta. Ludzie chorują, umierają, ale najważniejsze jest przeprowadzenie wyborów. Przecież prezes nie może stracić w Pałacu Prezydenckim człowieka, który bezkrytycznie podchodzi do jego decyzji.
Wie, że jeśli teraz Duda nie zostanie ponownie wybrany, za kilka miesięcy jego szanse na reelekcję mogą drastycznie zmaleć. Urzędujący wciąż prezydent byłby utożsamiany z zapowiadanym gwałtownym wzrostem bezrobocia i katastrofą gospodarczą. To dlatego Kaczyński forsuje plebiscyt korespondencyjny, bo przecież nie wybory. Przy okazji śmieje się nam w twarz i zamiast Państwowej Komisji Wyborczej powierza organizację plebiscytu Poczcie Polskiej. Nie sięgnął po konstytucyjne narzędzie, które umożliwiłoby w legalny sposób przesunięcie wyborów prezydenckich – stan klęski żywiołowej. Każdy rozsądny człowiek widział, że z takim stanem mamy do czynienia, ale nie prezes rządzącej partii. Brnął w nierozsądny pomysł wyborów korespondencyjnych.
Gdy dotarło do niego, że to nierealne, ostatecznie zrzucił maskę i pokazał prawdziwą twarz już bez pozowania na demokratę. Zobaczyliśmy owładniętego żądzą władzy starszego człowieka, do którego nie dociera, że niszczy ojczyznę. W porozumieniu z szefem partii, która bez niego nie miałaby najmniejszych szans na dostanie się do sejmu, ogłosił, że wybory zostaną przesunięte. Zrobił to bez żadnego trybu i umocowania konstytucyjnego. Postąpił w myśl swojej zasady: PiS-Polska to ja. Nie wiem, czy "emerytowany zbawca narodu" (to marzenie Kaczyńskiego z 1994 roku) bierze pod uwagę, że za kilka miesięcy może przybyć mu poważny konkurent polityczny - partia o nazwie "Ulica". Będą się do niej "zapisywać" ludzie tracący pracę, którym nagle poczują, że państwo zostawiło ich samym sobie. "Zapiszą" się do niej i ci, dla których w PiS-Polsce nie było miejsca. Cóż, jako jednowładca będzie miał narzędzia, żeby sobie z nimi poradzić. A wtedy zatęsknimy za normalną, przewidywalną do bólu Polską. Źródło magazyn.wp.pl 
09 05 2020 Zarządzanie krajem Kaczyńskiemu zupełnie nie wychodzi. 
W zagarnianiu władzy sprawdza się znakomicie. Znów się nie udało: „Pat w Sądzie Najwyższym. Przez 7 godzin nie ustalono, kto ma liczyć głosy” – takie nagłówki czytaliśmy w piątek wieczorem na dobranoc. Skala burdelu, jaki sprokurowała w Polsce ekipa Jarosława Kaczyńskiego, jest wprost niewyobrażalna. Przepraszam za dosadne słownictwo, ale to już naprawdę nie jest bałagan czy chaos. To wszechogarniający, totalny burdel. I nawet nie chodzi o taką czy inną politykę – lewicową czy prawicową, socjalną, narodową czy rynkową. Tu chodzi o absolutny brak kompetencji, nieudacznictwo i pospolity kretynizm. Ta zgraja miernot i ludzi zaburzonych nie jest w stanie zgodnie z prawem zorganizować wyborów, rozwala sądownictwo, oświatę i armię, kadłuby statków skleja taśmą, a w stadninach konie jej padają.
Zdarzyło mi się w życiu parę razy pełnić funkcje kierownicze w różnych mediach – organizowałem agencję informacyjną, byłem redaktorem naczelnym ogólnopolskiego tygodnika, kierowałem działami w kilku redakcjach. I doskonale wiem, że gdybym zademonstrował choćby drobną część antytalentów, którymi popisuje się ekipa „dobrej zmiany”, każdy z moich pracodawców w ciągu pięciu minut wywaliłby mnie z roboty na zbity pysk. Sęk w tym, że Jarosław Kaczyński otacza się takimi ludźmi z wyrachowania i w pełni świadomie. Według jednej z opowieści w czasie prywatnej towarzyskiej rozmowy miał zostać zapytany, dlaczego stawia na miernoty – i wówczas ponoć rozłożył ręce, mówiąc coś w rodzaju: „A co mam zrobić, skoro tylko tacy do mnie przychodzą?”. Jeśli rzeczywiście tak powiedział, to skłamał. On sam tych osobników – by użyć jego własnych słów: Polaków najgorszego sortu – wyszukuje, wyławia i promuje. Na czele ważnego trybunału stawia panią magister, która nie nadawała się do pracy w sądzie okręgowym, głową państwa czyni osobę ulepioną z budyniu i pozbawioną osobowości, a do rozprawy z sędziami używa postkomunistycznego funkcjonariusza. Tacy ludzie są mu potrzebni, bo tylko nad takimi może w pełni panować.
Ale oczywiście sam nimi pogardza. Zapewne w skrytości ducha mówi o nich to samo, co po latach powiedział o kadrach Porozumienia Centrum, czyli swojej pierwszej partii z lat 1990-91: „Uczciwie mówiąc, całe to ówczesne PC to był straszliwy zoolog, w sensie: ogród zoologiczny. To było dziwne zbiorowisko. Dużo tam wtedy było różnych takich środowisk niesłychanie skrajnych, integrystycznych katolików, ludzi o uogólnionej pretensji do świata, także trochę ludzi niezupełnie zdrowych na umyśle”. Dramat polega na tym, że o ile tamta zbieranina nie decydowała o losie kraju, o tyle dziś jej przedstawiciele pełnią funkcje ministrów, prokuratorów, prezesów ważnych instytucji państwowych. Zoolog Kaczyńskiego trzyma w łapach całą Polskę. A efekt tego jaki jest, każdy widzi.
O tym, że prezes w gruncie rzeczy pogardza swoimi marionetkami, świadczy choćby sposób, w jaki traktuje Andrzeja Dudę. Aż żal było patrzeć i słuchać, gdy człowiek mieniący się prezydentem RP w dzień po zawarciu paktu Kaczyński-Gowin w telewizyjnym oświadczeniu zapewniał Polaków: o wszystkim wiedziałem, ze wszystkimi rozmawiałem, plany były ze mną konsultowane, osobiście informował mnie o nich pan premier. Na kilometr było widać, że o niczym nie wiedział i nikt z nim niczego nie konsultował, bo i po co? Szczerze mówiąc, nie byłbym zaskoczony, gdyby w rozpisanych ponownie wyborach okazało się, że wprawdzie PiS oficjalnie nadal popiera kandydaturę Andrzeja Dudy, jednak jakiś rzekomy „komitet społeczny” (to stała metoda pisowskich krętaczy, którzy swoje projekty kamuflują jako inicjatywy poselskie albo społeczne) zgłosił nową kandydaturę osoby w rodzaju popularnego ostatnio ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
Wycofanie Dudy wydaje się mało prawdopodobne, bo w społecznym odbiorze byłoby odczytane jako objaw słabości i przyznanie się do porażki. Jednak, gdyby obok urzędującego prezydenta w wyścigu wyborczym uczestniczył jako rzekomy „kandydat społeczny i apolityczny” drugi człowiek PiS i gdyby jeszcze można było doprowadzić do tego, by to on spotkał się w drugiej turze z Dudą… Cóż za wymarzona sytuacja! Myślicie, że to niemożliwe? A ja nie dałbym sobie ręki uciąć. O ile bowiem zarządzanie krajem Kaczyńskiemu zupełnie nie wychodzi, o tyle w intrygowaniu, spiskowaniu i zagarnianiu władzy sprawdza się znakomicie. Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl
- Tusk w lakierkach uciekł z Polski pod skrzydła cioci Angeli!? Dokąd ucieknie Kaczyński, według mnie pozostały mu tylko opiekuńcze skrzydła Belzebuba
- Wow! Wychodzi na to że nie będziemy mieli I prezesa SN, no i prezydenta!? No bo i po kiego skoro naszym jedynym sędzią, prokuratorem jest Jarosław!? Nasi wybrańcy narodu zrobili pierwszy krok ku anarchii, każde następne wybory będą torpedowane!? Oni mają zbyt dużo do stracenia, a nam nie mają nic do zaoferowania!? I nie łudźcie się, że PO jest lepsze od PiS, czy odwrotnie, oni są tacy sami potrafią grabić tylko do siebie!? 
08 05 2020 Wszystko zostaje po staremu…
Mamy nową przestrogę dla potomnych – „Obyś żył w czasach prezesa i PiS”. Trzeba przyznać Zjednoczonej Prawicy, którą trzęsie prezes Kaczyński, że umie zadbać o to, byśmy się nie nudzili, by adrenalina skakała nam jak szalona, a każdy dzień przynosił takie rewelacje, od których głowa aż puchnie. Mamy pandemię i oczywiście nie jest to wina partii rządzącej. Jednak jej winą jest ten chaos, jaki towarzyszy zarazie. Programy pomocowe, pisane są na kolanie, bez konsultacji z tymi środowiskami, które miałyby najwięcej do powiedzenia czy autentycznymi ekspertami. Zmienia się na wariata zasady sanitarne, wprowadza fatalne rozwiązania, jeśli chodzi o przedszkola czy szkoły, tarcze, co to leżą na tarczy, ogólny bałagan i błądzenie jak we mgle. Jakby tego było mało, funduje nam ta władza spektakl pod tytułem „Wybory korespondencyjne”. Człowiek już nerwy traci, popada w jakiś stan depresyjny, bo kwarantanna, zamknięcie w domu, strach, że złapie się koronawirusa, praca online lub wypad na bezrobocie, coraz większa drożyzna, coraz mniej kasy w portfelu, życie postawione na głowie, ale co tam… Trzeba nam obywatelom jeszcze dowalić, bo zaraza zarazą, a porządek w wersji PiS musi być zachowany czyli niech się wali, niech się pali, wybory muszą być i tyle. Nie będę opisywała poszczególnych aktów tego kiepskiego teatrzyku, bo karmiliśmy się tym na okrągło już od wielu dni. Ostatecznie jednak dwaj panowie z ław poselskich się dogadali, zgodzili na jakieś przesunięcia, opozycja głosi sukces, a my nadal wiemy, że kompletnie nic nie wiemy. Pozostajemy w pełnej nieświadomości, co do terminu wyborów, ich korespondencyjnej formy, która na kilometr śmierdzi możliwością fałszerstwa, a informacje dobiegające z różnych stron powodują, że zamiast być coraz lepiej rozeznani w sprawie, jesteśmy coraz głupsi.
Najlepsze jest jednak to, jak teraz partia rządząca tłumaczy cały ten bałagan. Ona niewinna, Ona chciała dobrze, Ona przestrzega Konstytucji, Ona stoi na straży demokracji. To nie ona, to Oni. Stoi więc sobie ta partia rządząca w świetle fleszy i bez skrupułów wskazuje paluchem prawa i sprawiedliwości tych winnych. Oni czyli kto? To przede wszystkim partie opozycyjne. To one tak namieszały, pokazując jednocześnie, że mają w nosie obowiązujące prawo. Wymyślili sobie stan klęski żywiołowej i twardo trzymają się tego stanowiska, a przecież wprowadzenie tego stanu nadzwyczajnego zaszkodzi Polakom, dowali finansowo i w ogóle. Do tego posłowie opozycji szerzą jakieś fałszywe informacje, ploteczki. Mówią o bezprawiu i za wszelką cenę usiłują zniszczyć ten rewelacyjny pomysł wyborów korespondencyjnych. Oj, niedobrzy to ludzie! Oj, zero w nich poczucia odpowiedzialności za kraj!
Winnym jest Senat, a nade wszystko marszałek Grodzki. Wrednie przetrzymał ustawę o wyborach korespondencyjnych do ostatniej wręcz chwili. 
Do tego, ogłosił z zaskoczenia głosowanie nad nią, choć wiedział, że 13 senatorów Zjednoczonej Prawicy musiało rozprostować kości i na chwilę oderwało się od debaty. Karczewski nie kryje rozżalenia i podkreśla, że w czasach, gdy to on był marszałkiem Senatu, takie numery by nie przeszły, bo liczyła się przede wszystkim kultura polityczna, szacunek do senatorów opozycji i iście sielska atmosfera obrad.
Nie należy też zapominać, że winę za krach wyborów korespondencyjnych ponoszą również obywatele. Jakże bezrozumnie, bez zastanowienia, stanęli na sztorc, byle tylko dowalić obrońcom prawa i sprawiedliwości. Byli na tyle bezczelni, że zapowiedzieli bojkot wyborów. Co to za ludzie?  Co to za naród? Jak wielka jest ich nienawiść, by wykorzystać każdą okazję do podważenia decyzji prezesa i jego nieRządu. Brzydcy obywatele, ojjj, brzydcy!
Żeby jednak nie było tak, huzia tylko na jednych, co niektórzy politycy z kręgu prezesa wskazują odpowiedzialnych za wielkie bum wyborcze również u siebie. To Morawiecki, bo on decydował, co i jak. To też Sasin – główny koordynator i kreator nowych zasad wyborczych. Morawieckiego nikt nie tknie, dopóki będzie ulubieńcem prezesa, Sasina zapewne też, chociaż on sam zadeklarował, że jeśli z tymi wyborami coś nie wyjdzie, to poda się do dymisji. Tak więc wszystko pozostaje po staremu. PiS się wywinie, a wmawianie ludziom od rana do wieczora, komu zawdzięcza całą tę sytuację, szybko stanie się jedyną i niepodważalną prawdą. Takich, którzy w to uwierzą, nie zabraknie, niestety.
A tymczasem w tle totalnej kompromitacji partii rządzącej, jej nieudacznictwa i pozerstwa, rozgrywa się tragedia pandemii, zbierającej w Polsce coraz większe żniwo. My, obywatele, przeżywający tak trudny czas, nie mamy żadnego wsparcia w partii rządzącej, która jedyne, co potrafi, to fundować nam niezłe jazdy. Myślę, że warto zamienić najczęściej głoszoną przestrogę „obyś żył w ciekawych czasach” na „obyś żył w czasach prezesa i PiS”. Ta ostatnia jest zdecydowanie bardziej wymowna. Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl 
05 05 2020 Co złego, to nie my…
Mało kto wybiega dziś wyobraźnią poza datę wyborów. Tymczasem pytanie, w jakiej kondycji będzie Polska po zakończeniu epidemii, wydaje się ważniejsze nawet od tego, kto będzie naszym prezydentem. Rządzący usiłują nas zapewnić, że recesja nie przekroczy 3 proc., ale wierzą w to jedynie najwierniejsi widzowie TVPiS. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje globalną zapaść głębszą niż podczas kryzysu finansowego 2008-2009. Największa gospodarka narodowa świata – USA skurczyć się ma w 2020 r. o 5,9 procent, gospodarka eurostrefy o 7,5 procent, a we Włoszech i w Hiszpanii przewidywany jest spadek PKB o prawie 10 procent. Wobec wyczyszczonej do dna państwowej kasy, pomijając nawet skutki suszy, szanowani ekonomiści prognozują w Polsce recesję jeszcze większą niż w Europie. Przed nami skokowe wzrosty cen, galopująca inflacja i ponad dziesięcioprocentowe bezrobocie. Mówiąc wprost, czeka nas załamanie gospodarcze, którego nie zatrzyma żadna tarcza Morawieckiego. Wie o tym Kaczyński, wie premier i wie rezydent Belwederu, któremu niedawno wypsnęło się wezwanie, by Polacy nie brali 500 zł na dziecko, bo budżet świeci pustkami i „ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią”. Nie przeszkodziło mu to potem, w swoim historycznym przemówieniu (historycznym, bo dłuższym nawet od pamiętnego wystąpienia Gomułki w 1956 roku), obiecać Polakom kolejne prezenty, zapewniając równocześnie, że pod jego kierownictwem „straty epidemiczne” odrobimy w trzy miesiące…
Świat po pandemii nie będzie już ten sam, a Polska zmieni się jeszcze bardziej. Prof. Marcin Król przewiduje, że odsetek ludzi ubogich zwiększyć się może z dotychczasowych pięciu do nawet pięćdziesięciu procent społeczeństwa. Władysław Frasyniuk uważa, że „nadchodzi fala buntu, która zmiecie PiS z polityki na długie lata”. Jeśli nawet nie są to prognozy stuprocentowo trafne, to pewne jest, że gwałtownie spauperyzowani Polacy zapytają chórem, dlaczego stało się to, co się stało, oraz kto jest za to odpowiedzialny. I natychmiast otrzymają odpowiedź. Bo PiS od dawna przygotowuje wyjaśnienia kto odpowiada za każdą z krzywd, którą Kaczyński uczynił Polsce przez ostatnie pięć lat.
Trzeba przyznać, że nowi właściciele Polski doszli do sporej wprawy we wskazywaniu winnych własnych czynów i zaniedbań. Wielu Polaków do dzisiaj wierzy, że za upadek Trybunału Konstytucyjnego odpowiada Platforma, która powołała „na wyrost” dwóch sędziów, i chociaż potem odwołała ich i przeprosiła, to jednak PiS został uprawniony do wprowadzenia swoich dublerów, a następnie do upolitycznienia i ostatecznego zawłaszczenia Trybunału. Wielu wyborców PiS jest także święcie przekonanych, że promotorem języka nienawiści jest Donald Tusk, a jego „moherowe berety” są bardziej krzywdzące i oburzające, niż „mordercy”, „komuniści i złodzieje”, „zdradzieckie mordy” i inne ulubione epitety Kaczyńskiego. Niemal powszechne w narodzie jest mniemanie, że zaciskanie pasa i oszczędne gospodarowanie rządu PO-PSL w czasach kryzysu było błędem, a rozrzutne szastanie budżetowymi pieniędzmi w latach prosperity, to wielka zasługa obecnie rządzących. I konsekwentnie, w oczach wielu Polaków pusta kasa i rosnące dzisiaj zadłużenie to wina epidemii, a nie skutek bezmyślnej rezygnacji z tworzenia poduszki finansowej na trudne czasy.
Idąc tym tropem, za upolitycznienie i postępujące ubezwłasnowolnienie sądownictwa nie odpowiada Kaczyński, ani Ziobro, ani jego hunwejbini z ministerstwa niesprawiedliwości. Odpowiedzialni są sędziowie, którzy bezczelnie domagają się respektowania konstytucji i przysięgi sędziowskiej! Nowo mianowany p.o. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz zaapelował do sędziów, by „powstrzymali się od wypowiedzi publicznych, które mogłyby osłabiać zaufanie do niezależnego sądownictwa”. Stwierdził też, że sędziowie, którzy kierują się „nieskrywaną polityczną motywacją”, powinni zrezygnować ze służby sędziowskiej. I wcale nie miał tu na myśli niektórych lojalnych do nieprzytomności sędziów z KRS, podporządkowanych swoim chlebodawcom w rządzie, ani sędziów – hejterów cichcem szkalujących swoich kolegów, ani sędziów – rzeczników dyscyplinarnych, którym  wystąpienia w obronie niezależności mylą się z wezwaniami do buntu. Nie miał też na myśli samego siebie, choć towarzyszka partyjna Krystyna Pawłowicz nazwała go  „nielojalnym człowiekiem, który w niejasnych okolicznościach, z dziwnie niedostępnymi dziś informacjami o jego dokonaniach zawodowych i społecznych z przeszłości, z nie do końca jasnych powodów zmienił – jak się zdaje taktycznie – front”…
Nierozumna fanaberia Kaczyńskiego spowodowała, że w kierownictwie partii rządzącej, a przede wszystkim w jej wydziale propagandy i agitacji, przyspieszono prace zmierzające do ustalenia, kto jest odpowiedzialny za pandemię, kto za wybory, i dlaczego nie PiS. W narracji rządzących za to, że w szczycie pandemii w ogóle organizowane są jakieś wybory, odpowiada opozycja, która nie chce się zgodzić na zmianę konstytucji. Opozycja winna jest zresztą całego wyborczego zamętu, bo jest „zapiekła, zawzięta, nieprzejednana i niezdolna do ustępstw”. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk mówił w Polsat News, że „jeżeli wybory nie odbędą się 10 maja, to grozi nam chaos”, a Beata Szydło we właściwy sobie sposób wezwała do porozumienia:  „ Odpowiedzialność, która spoczywa w tej chwili na politykach, to jest szukanie kompromisu i szukanie takich rozwiązań, aby te konstytucyjne terminy wyborcze mogły być dotrzymane”. Czyli PiS dąży do kompromisu oferując zarówno wybory tradycyjne, jak i pocztowe, oraz aż trzy majowe terminy, a tymczasem opozycja nie chce się nawet zgodzić na głupią zmianę w Konstytucji. Mało kto zauważa, że propozycje PiS przypominają ustępstwo bandyty, który przyłożył człowiekowi lufę do głowy, ale w ramach kompromisu zgodzi się wyjąć z pełnego magazynku dwa, a może nawet trzy naboje.
Za organizację wyborów zgodnie z ustawą odpowiadać ma minister Sasin – wicepremier nadzorujący Agencję Rezerw Materiałowych, która w początkach pandemii wyprzedała za bezcen zapas masek ochronnych, żeby kupić zalegające na hałdach zapasy węgla. Ma odpowiadać, ale nie odpowiada, bo zażądał od Morawieckiego wszystkich poleceń na piśmie, a sam pod żadnym dokumentem się nie podpisał. Za druk pakietów wyborczych i ich kompletowanie odpowiadać powinna państwowa wytwórnia papierów wartościowych, ale nie odpowiada nawet na pytania mediów, bo zlecenie przekazała podwykonawcy. Podwykonawca naturalnie za nic nie odpowiada, bo zrobił, co mu zlecili, i wysłał produkt do jeszcze innej firmy, która odpowiadałaby za rzetelne skompletowanie przesyłek, gdyby ktoś jej zlecił i zapłacił  za bezpieczeństwo i szczególną ochronę kompletowanych dokumentów.  Czyli wygląda na to, że za przeprowadzenie wyborów odpowiada poczta, a za powszechność i tajność wyborów – listonosze.  Jednak Poczta Polska odpowiadać nie może, bo przystąpiła do pracy na polecenie premiera. Ale i premier za nic nie odpowiada, bo w marcowej ustawie anty-COVID-19 znalazł się przepis, który pozwala Morawieckiemu wydawać polecenia osobom prawnym, czyli także poczcie, w drodze decyzji administracyjnej, niewymagającej uzasadnienia i podlegającej natychmiastowemu wykonaniu. A ponieważ za tą ustawą głosowała też opozycja, szantażowana koniecznością podjęcia natychmiastowych działań przeciwdziałających epidemii, więc zapewne to ona będzie winna wyborczego zamętu i prawie pewnej klęski parawyborów. Będzie winna na spółkę z samorządami, które nie chcą wydać spisu wyborców wykrętnie tłumacząc się argumentem, że polecenia w tej sprawie są bezprawne, co jest zgodne z prawdą, ale co z tego?
Kto odpowie za wielce prawdopodobny wzrost zachorowań spowodowany groźnym pomysłem prowadzenia wyborów w czasie epidemii? Kto poniesie konsekwencje za niemal pewne tragedie wynikłe z luzowania reżimu ochronnego – tylko po to, by pokazać, że sytuacja się normalizuje i wybory są już bezpieczne? Za zdrowie powracających do pracy odpowiadać mają pracodawcy, bo przecież nie dobra władza, która jedynie otwiera możliwość pracy – na życzenie społeczeństwa oczywiście. Również za bezpieczeństwo dzieci w żłobkach i przedszkolach, które władza zaleca otwierać, rządzący nie biorą odpowiedzialności. Odpowiadać ma organ prowadzący i dyrektor placówki, przy czym jeśli samorządy nie zgodzą się otworzyć żłobków i przedszkoli, to narażą się rodzicom, którzy muszą iść do pracy, a jeśli otworzą placówki, to odpowiadać będą za każdy przypadek zachorowania dziecka. Władza jest i będzie niewinna, bo tylko sugerowała możliwość uruchomienia placówek, a miała ku temu podstawy w postaci statystyk zachorowań (co z tego, że niewiarygodnych), a nawet obiecała, że da środki dezynfekcyjne. Analogicznie jest w przypadku uruchamiania galerii handlowych i hoteli, gdzie za bezpieczeństwo odpowiadają wyłącznie zarządcy obiektów.
Za czekające nas bezrobocie odpowiadać będą przedsiębiorcy. Za anarchię w życiu publicznym – oczywiście opozycja i Senat. Za obecne bezprawie, wprowadzane tylnymi drzwiami, odpowiada wirus. Natomiast rządzący z Kaczyńskim nie odpowiadają za nic. Bo PiS w kolejnych „tarczach” i specustawach poutykał przepisy, które mają chronić członków rządu przed prokuratorskimi zarzutami. Mają chronić wybrańców narodu dokładnie tak, jak wprowadzone na początku pandemii zarządzenie o organizacji specjalnej opieki lekarskiej i szpitalnej dla przedstawicieli władzy i ich rodzin. Przepis schowany w specustawie epidemicznej zapewnia bezkarność sprawcom dwóch przestępstw: nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i wyrządzenie szkody majątkowej w obrocie gospodarczym. Za te przestępstwa w normalnych warunkach grozi do dziesięciu lat więzienia. Ale specustawa stanowi, że jeśli ktoś podczas epidemii zrobił jakiś kant nabywając towary i usługi lub dopuścił do przekrętu „w interesie społecznym” to pozostanie bezkarny. Urzędnik, który przekroczy uprawnienia i wyrządzi wielką szkodę majątkową, nie odpowie też za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Premier oskarżony o wywalenie w błoto milionów na niepotrzebne pakiety wyborcze powie przed sądem: – Miałem prawo zlecić dowolne zadania spółce skarbu państwa, ale nie moja wina, że ta spółka zmarnowała pieniądze na koperty i karty do głosowania. Kiedy wydawałem polecenia, to zgodnie z ówczesnymi przepisami obowiązywał termin wyborów 10 maja, a ja tylko szykowałem inną formę głosowania. Chciałem zapobiec epidemii, bo głosowanie w lokalach wyborczych byłoby zagrożeniem… Premier powoła się jeszcze na opinię ministra zdrowia na temat wyborów korespondencyjnych i bez problemu wykręci się od odpowiedzialności.
Źle się dzieje w państwie polskim, ale przecież nie PiS Polskę popsuł. To ONI. Źli ludzie, przeciwnicy dobrej zmiany. Rzucali władzy kłody pod nogi, przeszkadzali, psuli, a Kaczyński – cóż on biedny mógł na to poradzić? Przecież miał tylko swój parlament, swój rząd, prezydenta, prokuraturę, Trybunał Konstytucyjny, nie licząc pomniejszych zdobyczy – i nic więcej. Więc co innego mógł zrobić prócz tego, co zrobił?
Kaczyński jest jak ten kierownik restauracji w PRL, który dopisał w jadłospisie: „Za jakość potraw szef kuchni nie odpowiada, a jak odpowie, to niegrzecznie”. Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
PS. Od dłuższego czasu poszukuję odpowiedzialnych za zaproszenie PiS do władzy i jakoś nie mogę spotkać nikogo z tłumu inteligentów, którzy przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi pokrzykiwali, żeby nie straszyć ludzi PiS-em, albo nawoływali, żeby „dać im szansę, niech się sprawdzą”. Odpowiedzialność nie jest produktem przesadnie rozchwytywanym.
04 05 2020 Wybory, chaos i… truteń.
O „prawidłowy” przebieg głosowania z pewnością zadbają organizatorzy długiej nocy wyborczych skrzynek pocztowych – ministrowie Sasin i Kamiński. To nie tak, że za majowym terminem wyborów stoi wyłącznie kaprys pana prezesa. Kiedy posłuchać emisariuszy władzy posłanych do mediów niepublicznych, to staje się oczywiste, że o wszystkim przesądziła tu nauka. Z tym, że ani medycyna, ani prawo, na których znają się wszyscy. Chodzi o prawdziwą naukę. O fizykę mianowicie. I do tego kwantową! Wirusa formacja prezesa się raczej nie boi, bo on nic władzy „nie może” zrobić. Ona zaś jemu – jak najbardziej. Całkiem nieźle idzie jej na przykład ignorowanie pandemii, a nawet przekonywanie personelu medycznego, że żadnego zagrożenia nie ma (no, prawie). Więc maseczki i rękawiczki to kolejny kaprys elit. Podobnie ma się sprawa z Europą. Owszem, powinna nam przyznać kolejne miliardy na walkę z pandemią (lipne testy rząd sam kupi od znajomych importerów). I ma się nie chwalić, że to od niej (Unii, znaczy) ta kasa. Natomiast nikt prezesowi nie będzie dyktował, jak mamy tu, u siebie, uprawiać politykę. Ani też jak i kogo wybierać. Autorytety natomiast – jak to elegancko ujął ex-marszałek Senatu –  partia ma  własne.  W sferach naukowych muszą to być fizycy, ponieważ ludzie władzy w kontekście wyborów od tygodni odmieniają tylko jedno słowo: „chaos”.
Z tym, że nie chodzi raczej o aktualizację słynnej Teorii Chaosu w takim oto duchu, że jakiś mieszkaniec miasta Wuhan jesienią skonsumował szaszłyk  z nietoperza, w związku z czym na wiosnę w Warszawie odbędą się wybory w czasach pandemii. Teoria odnosi się bardziej do gestu, który Andrzej Duda wykona (lub nie) dziesiątego maja po głosowaniu. I do jego (gestu, znaczy) konsekwencji. Da się to opisać w trzech punktach. 
Po pierwsze – teraz, choć wokół pandemia, ludzie chorują i umierają, wszystko zamknięte, nic nie działa i nie wiadomo, co dalej, to jednak… jest normalnie.
Po drugie – żeby dalej było normalnie, koniecznie trzeba wybrać Andrzeja Dudę na drugą kadencję. Obowiązkowo 10 maja.
Po trzecie – gdyby do tego jednak nie doszło, Polska pogrąży się w chaosie o nieprzewidywalnych, lecz niechybnie dramatycznych rozmiarach i skutkach.
Wniosek wybory są konieczne i niezbędne. Oraz ważniejsze od wirusa i jego opłakanych konsekwencji. Tak stanowią prawa fizyki! Bo jeśli Andrzej Duda dziesiątego maja wieczorem, dziękując swoim wyborcom za drugą kadencję, nie pomacha im mentalnymi skrzydłami (tymi samymi, na których wznosi się na szczyty wiecowej elokwencji ), to na pewno nastąpi katastrofa. Naturalna. I będzie trzeba ogłosić stan klęski żywiołowej! Trudno wprost wyobrazić sobie ten chaos, który zapanowałby na Nowogrodzkiej, gdyby tak – z powodu nieodbytych wyborów właśnie – partia miała utracić większość sejmową, a wraz z nią (i władzą) dziesiątki intratnych posad, limuzyn, gabinetów i stanowisk. Takiemu „trzęsieniu ziemi” mogłoby też towarzyszyć tsunami procesów sądowych, a  może nawet rozpraw przed Trybunałem Stanu. A kto wie, czy kraju nie objąłby jeszcze pożar niekontrolowanej „depisyzacji”, obracający w popiół biografie i materialny dorobek najbardziej ambitnych partyjnych działaczy. Bo trudno dziś przewidzieć reakcję Suwerena na postepidemiczne ceny masła oraz wycieczek na Karaiby.
No i aktualny pan prezydent, gdyby dziesiąty maja okazał się jednak nieaktualny, miałby pewnie niejaki problem ze spłatą wysokiej hipoteki… Tak więc – wybory odbyć się muszą. I to w terminie. A wygra je Andrzej Duda. Przedstawiciele partii rządzącej już teraz są absolutnie pewni tego wyniku. Słusznie, bo z pewnością zadbają o to organizatorzy długiej nocy wyborczych skrzynek pocztowych –  ministrowie Sasin i Kamiński. Więc najpierw będzie cud nad urną. A potem cóż, opozycja i Europa pokrzyczą, pokrzyczą, i nabawią się – najwyżej – bólu gardła. Andrzej Duda dziesiątego pomacha zaś swoim wyborcom ze studia w TVP  i chaos zostanie odwołany.
Jedno się tylko nie bardzo zgadza. Teoria mówi o motylach. Tymczasem lider zespołu Bayer Full zarzekał się niedawno, że „jemu (prezydentowi, znaczy) miód kapie z ust. On ma pyłek kwiatowy na ustach”. Byłbyż to więc nie tyle motyl, co… truteń?
Bożena Chlabicz-Polak Źródło: koduj24.pl 
02 05 2020 Czas oddać pole „młodym wilczkom”.
Może tak naprawdę szansą i nadzieją dla Polski są właśnie oni? Mija już piąty rok, odkąd Polska pokazała zupełnie inne swoje oblicze. Takie, które dla wielu jest nie do przyjęcia, cofające nas w czasy PRL-u, prowadzące w stronę dyktatury i ostrego autorytaryzmu. Jednych to cieszy, ale dla takich jak ja to wielka porażka. Klęska, przekreślenie 26 lat niby wolnych, ale jak się okazuje, pełnych ukrytych demonów niezadowolenia, agresji, nacjonalizmu, roszczeń, zahamowań, złości, niezaspokojonych ambicji i przerośniętych ego. Wystarczyła chwila, jedno zdarzenie, a ta, wydawałoby się, poukładana Polska, okazała się puszką Pandory, otwartą przez tych, którzy wzięli na siebie główną rolę kreatorów „prawdziwej” Polski. Nie czarujmy się, nie opowiadajmy sobie bajek, że wystarczy siła spontanicznego ruchu, że po co nam lider czy grupa na przedzie. Obywatele sami się zmobilizują, zorganizują, zaprotestują, pokonają. Naiwny, kto tak myśli. Zawsze musi być ten team, który przejmie w swoje ręce koordynację działań, zaczaruje swoją charyzmą i osobowością, przyciągnie tłumy, które bez mrugnięcia okiem za nim ruszą.
Mechanizm wydaje się prosty. Najpierw wzrastające niezadowolenie, potem czas na mówców, którzy z pasją w głosie przekonują nas do swoich racji i stają na czele protestów. Są wielbieni, coraz bardziej przekonani o własnej nieomylności, skuteczności. Robią wszystko, byśmy uwierzyli, że to właśnie oni, a nikt inny, są predystynowani, by poprowadzić lud na barykady. Pod swoim przywództwem budują ruch opozycyjny, tworzą struktury, budują wokół siebie otoczkę zaufania i wiarygodności. Jednak potem już nie jest tak różowo. Gdy opadnie to pierwsze uniesienie, gdy okaże się, że walka potrwa nie kilka dni, ale znacznie dłużej, przychodzi zniechęcenie i coraz krytyczniej patrzy się na dotychczas uwielbianych liderów. I nagle okazuje się, że część z nich to zwykli karierowicze, dla których zaistniała sytuacja jest świetną okazją, by wybić się z szarości własnego życia i przejąć pałeczkę od tych, których chcą wysadzić z siodła. Jak umiejętnie udaje im się odesłać w niebyt tych, co to zbyt spokojni. Choć z wiedzą i świetnymi umiejętnościami, a jednak bez siły przebicia, za mało cwani, nie potrafiący rozpychać się łokciami, za mało przekonujący, bo nie potrafią odpowiednio mobilizować krzykiem, bo chcą rozmawiać, szukać kompromisów, czyli są po prostu za słabi. Zaczyna się więc klasyczna walka o to, kto lepszy, kto pierwszy, czyja wizja słuszniejsza i… ostatecznie wygrywa ten, kto się lepiej sprzeda, więcej obieca, będzie bardziej aktywny, a pustosłowie przekuje w populistyczny program, którym łatwo da się zachwycić. Skądś to znamy, prawda?
Tak jak i dobrze widzimy od tych prawie 5 lat, kto tak naprawdę stanowi trzon opozycji. To moje pokolenie, ludzie głównie po 50-ce i starsi. Wnieśliśmy do walki z bezprawiem PiS-u swoją wiedzę, doświadczenie, ale też swój upór, nieumiejętność dostrzeżenia, że realia dzisiejsze znacznie odbiegają od tych, z czasów PRL, gdy kształtowała się nasza obywatelskość. Wnieśliśmy swoje stereotypy, przekonanie o własnej nieomylności i chcemy tak bardzo po swojemu, będąc przekonanym, że kto jak kto, ale to właśnie my jesteśmy alfą i omegą. Błąd! Odrzuciliśmy Młodych, mając do nich pretensje, że nie ruszyli z nami do walki, nie rozumiejąc, iż sami muszą do niej dojrzeć, zrozumieć sens, przejść ten etap od tego stylu życia, który im najbliższy i jedyny znany do świadomego zrozumienia zła, jakie się wokół toczy. Nie chcemy i chyba nie potrafimy zrozumieć, że to już nie jest nasz czas. Możemy wskoczyć w rolę mentora, podzielić się swoim doświadczeniem, doradzić, ale nie ruszymy już tłumów, bo to właśnie ich rola. Młodych. Rola takich jak Franek Sterczewski i Klaudia Jachira.  Jest ich wielu. Uczą się polskiej państwowości od podstaw, zdobywają doświadczenie przez działania najpierw lokalne, potem samorządowe. Są mądrzy, zapatrzeni w XXI wiek, rozumieją wyzwania, jakie przed nimi. Wiedzą, jakiej Polski nie chcą i uczą się tej demokracji, za którą warto stanąć murem.
Zapytacie mnie zapewne, po co piszę taki tekst, dlaczego dzielę się właśnie teraz swoimi refleksjami, gdy wokół coraz gorzej, gdy PiS szaleje, koronawirus nas wykańcza, gospodarka pada pod nieudolnymi rządami amatorszczyzny i krętaczy, a przed nami wymuszone wybory, których zwycięzca już znany? Ano właśnie dlatego ten tekst. Zmarnowane prawie 5 lat na czcze dyskusje, stawianie wciąż na tego samego konia, kłótnie, umiejętne eliminowanie z własnych szeregów każdego, kto przeszkadza, kto niewygodny. Zmarnowanie olbrzymiego potencjału setek tysięcy ludzi, którzy bez jednego słowa potrafili zapomnieć o życiu osobistym i wyszli na ulice, wierząc tym, co to tak płomiennie wzywali do boju, a w większości realizowali swoje własne cele. Niestety, to my jesteśmy winni, że PiS ponownie wygrało wybory, a Duda dalej będzie udawał prezydenta wszystkich Polaków.
Może warto więc zastanowić się, przemyśleć i… zacząć działać z głową? Może warto zrozumieć, że tak naprawdę szansą i nadzieją są właśnie ci Młodzi? Bądźmy, wspierajmy, ale pamiętajmy. My już jesteśmy dinozaurami, to już czas na „młode wilczki”. Takich Franków i Klaudii nam trzeba. Nam? Polsce! Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
- Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka. Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią?
 - Bizancjum po 1989 roku rośnie w siłę. Rządy PiS to Disco Polo z elementami pieśni kościelnych i gangsterskiego rapu. Jeśli obecnej władzy trzeba tłumaczyć jak być przyzwoitym, za co dostaje się po łapach, to nasuwa się pytanie czy ludzie tej władzy potrafią samodzielnie myśleć? Być przyzwoitym czy to naprawdę jest takie trudne? Czy wkrótce obudzimy się w Polsce pod butem Kaczyńskiego tylko od Ciebie to zależy!? 
01 05 2020 Co Kaczyński ma na rękach?
Oczywiście krew. Wiedzą o tym wszyscy rozumni, a rozumni (według pewnego profesora) to ci, co czytają Gazetę Wyborczą i Tygodnik Powszechny. Krew pojawiła się na rękach Kaczyńskiego gdzieś w czasach "pierwszego PiS-u", a spostrzegł ją Donald Tusk. W czasie wystąpienia sejmowego ówczesny przywódca opozycji powiedział, że "Kaczyński ma krew na rękach", ponieważ w wypadkach drogowych giną ludzie. Na poparcie tej demaskatorskiej wiadomości Tusk przytoczył statystyki wypadków (zabici, ranni itp.). Wszyscy rozumni wiedzą, że związek Kaczyńskiego z wypadkami drogowymi jest oczywisty i nie wymagający szerszego uzasadnienia.
Drugi raz krew na rękach Kaczyńskiego zaobserwował bodajże Palikot obciążając go odpowiedzialnością za "śmierć 96 osób - elity narodu", gdyż przez telefon kazał lądować w Smoleńsku, a jak powiedział Bronisław Komorowski (najrozumniejszy z rozumnych) "sprawa jest arcyboleśnie prosta – nie powinni lądować we mgle".
Kolejny raz o krew na rękach Kaczyńskiego oskarżyli nie postkomuniści, czy ich medialne rezonatory, tylko zacni "prolajferzy", którzy przyznali Kaczyńskiemu tytuł "Heroda Roku". Kaczyński wygrał konkurs o to miano w bardzo silnej konkurencji (aborcjonistka Przybył, lobbystka aborcyjna Wanda Nowicka). Nawet nie trzeba być rozumnym, aby wiedzieć, że Kaczyński ma ręce po łokcie unurzane we krwi nienarodzonych niewiniątek, bo "miał Sejm, Senat, Prezydenta, wystarczyło tylko przeprowadzić ustawę". No i ostatnio znów może się pojawić krew na rękach Kaczyńskiego, jeśli "siły jasne" nie zdołają storpedować wyborów, bo Kaczyński prze "po trupach do władzy", chcąc przeprowadzić wybory w "środku pandemii" narażając na śmierć listonoszy, a przecież nie ma nic ważniejszego jak "zdrowie i życie Polaków". Zresztą zdaniem A. Holland nie tylko listonosze są narażeni: "Poraniony psychopata (...) byłby gotów ryzykować życie potencjalnie setek, może tysięcy osób, w środku szalejącej pandemii posyłając naród na wybory".
Jak widać krew na rękach Kaczyńskiego pojawia się regularnie niczym plamy na słońcu, choć różnica jest taka, że plamy pojawiają się co 11 lat, a krew u Kaczyńskiego częściej.
Jeszcze częściej, a właściwie non stop od 1989 roku bracia Kaczyńscy mieli bardzo złą prasę. Zarzucano im, że są "genialnymi destruktorami" niszczącymi wszystko, co napotkają na swojej drodze. Dlatego ludzie tak różni, jak skrajny antykomunista Radosław Sikorski i skrajny komunista Włodzimierz Cimoszewicz domagali się w tym samym czasie, niezależnie od siebie, aby "raz na zawsze pozbyć się Kaczyńskich z polityki" (nie udało się, bo Jarosław nie wsiadł do samolotu).
Sikorski mógł mieć powody osobiste, bo stracił posadę ministra w rządzie Kaczyńskiego po opublikowaniu w amerykańskim piśmie "Foreign Office" artykułu sugerującego, że Polsce Śląsk nie jest potrzebny, lepiej się go pozbyć wraz ze strajkującymi górnikami. Minister myślał, że mało skomplikowani pisowcy nie czytają w obcych językach. Ale jeden przeczytał (Macierewicz się nazywał). W ogóle życiorys Radosława Sikorskiego pełny jest dramatycznych zwrotów akcji niczym w filmie Hitchcocka. Przypomnijmy więc...Swój dwór w Chobielinie w pełni zdekomunizował, o czym informuje napis na płocie, ale nie zdekomunizował swojego ministerstwa. Nie mógł (był za "krótki”?), czy nie chciał i kilkudziesięciu agentów komunistycznych służb pracowało w resorcie aż do emerytury. Jako minister w rządzie PO w słynnym "hołdzie berlińskim" wezwał Niemcy, aby wzięli w swoje ręce los Europy, zaprosił swego kolegę Ławrowa na wykład/szkolenie dla polskich ambasadorów wiedząc, że to długoletni szef rezydentury KGB w Ameryce i otworzył "mały ruch graniczny" z Obwodem Kaliningradzkim, co wyglądało na pierwszy krok w kierunku reaktywacji Prus Wschodnich. Ponieważ rzecz dotyczyła granicy Schengen, musiało to odbyć się z błogosławieństwem Berlina.
Jeśli dodać do tego działania zniechęcające Amerykanów do obecności w Europie, można odnieść wrażenie, że polski minister spraw zagranicznych miał do odegrania jakąś rolę w niemiecko – rosyjskim projekcie "wspólnego europejskiego domu od Lizbony po Władywostok". Największym osiągnięciem ministra Sikorskiego było jednak wstrzymanie negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej (4 lipca 2008), stąd ludzie podejrzliwi wyciągają wniosek, że panów Sikorskiego i Ławrowa poza przyjaźnią łączy także stosunek służbowy.
Niemniej ciekawy jest życiorys premiera Cimoszewicza, który po przeistoczeniu się z komunisty na demokratę, aspirował do posady ...sekretarza generalnego NATO i oczekiwał protekcji ze strony prezydenta Putina (!?). Dziś obaj mężowie stanu – Sikorski i Cimoszewicz – reprezentują Polskę w europarlamencie i chyba się lubią, bo wspólnie wykorzystują każdą okazję, by atakować polski rząd i prezesa PiS.
Kaczyński jest unikalny w skali świata, bo tylko jemu zarzuca się jednocześnie filosemityzm i antysemityzm, faszyzm i bolszewizm, autorytaryzm i anarchię, religianctwo i bezbożność, cwaniactwo i nieudolność, a socjolog prof. Markowski dostrzegł nawet "żoliborskie warcholstwo" – zupełnie nowe pojęcie socjologiczne. Szczególnie socjolodzy upodobali sobie Kaczyńskiego do swych badań naukowych i już 10 lat temu opublikowali rezultaty swych dociekań: "U Kaczyńskiego znalazłem ton totalitarny" (prof. Czapiński), "Kaczyński gra narodem w swoim politycznym pokerze" (prof. Szacki), "Kaczyński postawił sobie za cel opanowanie państwa polskiego i zbudowanie autorytarnego ładu" (prof. Krzemiński)
Ale nie trzeba być socjologiem (wystarczy być rozumnym?), by dojść do podobnych wniosków. Ogromny tłum dziennikarzy, artystów, noblistów, literatów, nawet biskupów, a także zwykłych obywateli od 30 lat z wielkim zapałem zwalcza "kaczyzm". Wydawało się, że po 10 kwietnia 2010 roku problem jest rozwiązany, co tryumfalnie obwieścił Poncyliusz ("PiS tonie, a Kaczyński rozpaczliwie się ratuje"), ale okazało się, że przedwcześnie. Kaczyńscy znani byli (od najgorszej strony) na całym świecie. Sam czytałem w nowozelandzkiej gazecie o "terrible twins" – strasznych bliźniakach. Poczytna niemiecka gazeta nazwała prezydenta Kaczyńskiego "kartoflem", a po interwencji naszej ambasady "dowcipnie" odparła, że "mogą przeprosić kartofla za porównanie do Kaczyńskiego". Co raz usłyszeć można o agresywnych wypowiedziach jakiegoś Hindusa w brytyjskim parlamencie, czy europosłów w Brukseli, ale największą siłę rażenia mają druzgocące "recenzje" rządu PiS i Kaczyńskiego regularnie pojawiające się w najważniejszych opiniotwórczych mediach na Zachodzie (i Wschodzie).
Po wyborach w 2010 roku, belgijski dziennik Le Soir napisał "Świat odetchnął z ulgą - skrajny nacjonalista Kaczyński nie został prezydentem". Żeby świat mógł odetchnąć, to świat musiał wiedzieć o zagrożeniach jakie stwarza Kaczyński. Ktoś wykonał (i nadal wykonuje) mrówczą pracę, w celu poinformowania świata o niegodziwościach Kaczyńskiego. Z cesarza Bokassy, który zwykł był zjadać mózgi swych przeciwników, aby przejąć ich wiedzę i karmił odwiedzających kraj dyplomatów "tradycyjną potrawą środkowoafrykańską" z ludzkiego mięsa (na taką ucztę załapał się ponoć prezydent Francji), co najwyżej się śmiano. Natomiast Kaczyński budzi prawdziwą grozę, choć nikogo nie torturował, nikomu nie wymordował rodziny, nie ma złotego sedesu (jak Janukowicz), ani złotego łóżka (jak Bokassa). Nawet gdyby rzeczywiście był ksenofobem, antysemitą, homofobem, zniszczył polską demokrację i ukradł wieżowce na Srebrnej, to nie tłumaczy ogromnych środków ,jakie poświęcane są globalnie na czarny pijar wokół Kaczyńskiego i rządu Zjednoczonej Prawicy.
Nie znaczy to, że nie ma pozytywnych opinii o Kaczyńskich – są tylko głęboko skrywane. „Skuteczny lider narodowy”, „wyjątkowo inteligentny polityk”, „biegły w sprawach międzynarodowych” – tak dyplomaci USA opisywali Jarosława i Lecha Kaczyńskich. W depeszy z 2008 r. ambasador Victor Ashe donosił, że to od ministra spraw zagranicznych (Sikorskiego) zależy decyzja Polski w sprawie tarczy antyrakietowej. „Prezydent Kaczyński nie chce, żeby tarcza antyrakietowa stała się przedmiotem rozgrywki w Polsce, i jest gotów oddać sukces Tuskowi i Sikorskiemu za zawarcie porozumienia, byle tylko było zawarte". „Z wielu dobrze uplasowanych źródeł słyszeliśmy, że Sikorski systematycznie, jeśli nie fanatycznie, kontroluje przepływ informacji do Tuska o negocjacjach". Ale takie wiadomości można znaleźć jedynie w depeszach ujawnionych przez Wikileaks, natomiast agresja informatyczna przeciw rządzącemu obozowi trwa nieustannie i dociera wszędzie.
Można sobie postawić pytanie – dlaczego obecny polski rząd i osoba prezesa PiS wywołują tak wszechogarniające agresję? Czyje interesy zostały zagrożone? Oczywiście wszystkich sygnatariuszy "okrągłego stołu". Ale nasza polska "pierestrojka" to fragment porozumienia międzynarodowego, którego częścią był "upadek komunizmu", zjednoczenie Niemiec, operacja "Most" (ewakuacja Żydów z Rosji), konwersja długów państw bloku sowieckiego i inne. Stron mających żywotne interesy w Polsce jest sporo. Sygnatariuszami układów tworzących "ład pojałtański" musieli być Sowieci, Niemcy, Amerykanie i wielonarodowi właściciele długów Gierka (często powinowaci naszych intelektualistów).
Z pewnością nie przewidywano pełnej suwerenności Polski, która musiała zostać państwem buforowym, "teoretycznym". Dlatego jakiekolwiek próby poszerzenia zakresu podmiotowości spotykają się ze zgodnym przeciwdziałaniem wszystkich zainteresowanych. Na straży uzgodnień pozostawiono nietknięty komunistyczny aparat represji z sądami na czele. Dlatego reforma sądownictwa budzi tak żywiołowy sprzeciw. ("Rada Europy wyraża zadowolenie z zawetowania przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw o sądownictwie" - rzecznik sekretarza generalnego RE Thorbjoerna Jaglanda, Holtgen).
Przy okazji sporu o reformę sądownictwa polityk Święcicki (PO) z roztargnienia poinformował, że próba ingerencji w sądownictwo była by "pogwałceniem umowy okrągłostołowej" (jego "donos" można porównać tylko do freudowskiej pomyłki prof. Engelking, która myśląc o Gazecie Wyborczej powiedziała "gazeta żydowska").
Wydawało by się, że osiągnięcia tej ekipy rządzącej są oczywiste i bezdyskusyjne (likwidacja ubóstwa i bezrobocia, wielki wzrost poziomu życia nie tylko elit, zrównoważony budżet), lecz na armii surowych recenzentów rządu nie robią one żadnego wrażenia. Krytycy twierdzą, że to wynik fantastycznej koniunktury gospodarczej, choć ta sama koniunktura w innych krajach nie przyniosła aż takich rezultatów. Jednak prawdziwym sprawdzianem będzie czas, który nadchodzi. Pandemia i nieuchronny kryzys nią wywołany, a także zbliżająca się katastrofalna susza, to wielka szansa opozycji i ich promotorów do upragnionej destabilizacji państwa. Jak dotąd rząd sobie radzi znacznie lepiej, niż inne kraje. Polska jako pierwsza zamknęła granice (Europa zawyła z oburzenia, po czym wszyscy zrobili to samo), natychmiast sprowadziła 54 tys. Polaków do kraju i wcześniej niż w innych krajach pomyślała o pomocy dla firm. Partie opozycyjne w większości krajów europejskich zapowiedziały zawieszenie sporów politycznych i pełne poparcie rządów w walce z epidemią.
Natomiast w Polsce opozycja dostała jakiegoś amoku, który udzielił się także zagranicy. 
"Na najtrudniejszy czas od dziesięcioleci mamy najgorszą od dziesięcioleci władzę. Z sytuacją i wyzwaniami możemy sobie poradzić tylko wtedy, gdy będą nam przewodzić najlepsi i najmądrzejsi, a nie najbardziej opętani i najbardziej cyniczni. Takie państwo tworzy prezes Kaczyński. Państwo chaosu i marionetek" powiedział Siemoniak – były kierowca Tuska.
Zaprzyjaźniony z red. Michnikiem Financial Times zauważył: "cały świat zmaga się z koronawirusem, tylko nie Polska", bo tu planuje się wybory. „Autorytarne rządy w Polsce chcą sobie zapewnić nieograniczone uprawnienia”, „pod płaszczykiem pandemii łamią praworządność”, więc „Komisja Europejska musi interweniować jako strażniczka traktatów”. „UE musi skończyć z szaleństwem wyborów Covid-19 w Polsce”. Krytykuje się „drastyczne ograniczenie swobód obywatelskich”, choć wszędzie obowiązują podobne przepisy (gdyby restrykcje były mniejsze, Kaczyński miałby więcej „krwi na rękach”).
Podczas gdy prezydent Trump zmaga się z epidemią i ma na głowie reelekcję, o Polsce przypomniał sobie przyjaciel Sikorskiego – minister Ławrow:
„Mam wielką nadzieję, że z naszymi polskimi sąsiadami - nie boję się powiedzieć: przyjaciółmi, mam wielu przyjaciół w Polsce - również przezwyciężymy obecny okres i że próby sztucznego stworzenia powodówdo rozdzielenia naszych narodów mimo wszystko nie przeważą.
Wszystko to jest teraz zamrożone. Co więcej, uważam za bardzo smutny fakt zamrożenie reżimu bezwizowego między obwodem kaliningradzkim i sąsiednimi regionami Polski”

W ustawowym terminie min. Naimski wypowiedział umowę z Gazpromem na kontrakt kończący się w 2022 roku, który „wynegocjował” Pawlak, a Tusk nazwał "korzystnym dla Polski i Polaków", choć płaciliśmy najwyższą cenę w Europie. Czy to wielkie wzmożenie opozycji i „zagranicy” wynika z próby wymiany ekipy rządzącej w Polsce? Czy dlatego cała "opozycja demokratyczna" - demokraci, liberałowie, ludowcy, socjaliści, socjaldemokraci, antysystemowcy, wolnościowcy, ultrakatolicy i hurrapatrioci zjednoczyli się "ponad podziałami" w wielkim „Froncie Jedności Narodu” aby wspólnie działać w celu "wysadzenia" rządu? Może szybkie przedłużenie umowy gazowej na dotychczasowych warunkach ostudziłoby temperaturę sporu politycznego?
Czy rzeczywiście „prożydowski”? Na świecie funkcjonuje opinia, że obecny rząd jest skrajnie nacjonalistyczny, antysemicki i homofobiczny. Na "polski rynek" uruchomiono inną, bardzo perfidną wersję - "rząd najbardziej prożydowski w III RP" . Rzeczywiście pisowcy są nadzwyczaj mili dla Żydów, ale musimy sobie zdawać sprawę, że po "okrągłym stole" i pojednaniu zwaśnionych frakcji komunistycznych, ich pozycja w Polsce powróciła do podobnej, jaka była przed rokiem 1968. Wiemy, że środowiska żydowskie mają bardzo silne "trzymanie" ("lewarowanie") na rządy w Warszawie.
Podczas próby wprowadzenia ustawy reprywatyzacyjnej i związanej z nią globalnej awantury o ustawę IPN, budowa tarczy antyrakietowej w Redzikowie została wstrzymana „z powodów technicznych”. Były minister MON Siemoniak skomentował to jako „brak zaufania strony amerykańskiej do Macierewicza i rządu PiS”. „Proizraelskie” rządy w III RP były zawsze - Żydzi robili znakomite interesy zarówno za SLD (okazyjna sprzedaż domów Centrum i klubów MPiK, "zwrot mienia" często nieistniejącym gminom żydowskim), jak i za PO (złoty wiek deweloperów). Pisowcy narazili się strasznie psując niektóre biznesy, przerywając łańcuchy dostaw i dokuczając najbardziej pomysłowym przedsiębiorcom. Stąd usilna praca potężnych mediów cieszących się (z wzajemnością) zaufaniem Żydów nad wymianą rządzącej ekipy na bardziej pragmatyczną.
Obecny rząd jest "propolski", a świadczą o tym choćby:
1) "rozdawnictwo" - poprzednie ekipy musiały troszczyć się przede wszystkim o interes swoich patronów. Teraz znacznie większy procent wytworzonego majątku zostaje przekierowany do obywateli.
2) Żywiołowe ataki na rząd ze WSZYSTKICH możliwych stron.
3) Fanatyczne wręcz dążenie Kaczyńskich do niezależności energetycznej Polski. Warto przypomnieć, że gazociąg północny został storpedowany pierwszy raz przez Jerzego Millera, a drugi raz przez Donalda Tuska.
4) Na liście Macierewicza TYLKO Porozumienie Centrum J. Kaczyńskiego było wolne od agentury. Gdy komunistyczne służby budowały scenę polityczną "polskiej demokracji", partia Kaczyńskiego była "poza rozdzielnikiem". Według instrukcji Kiszczaka "SB może i powinna (...) zapewnić sobie możliwość kontroli operacyjnej partii politycznych na szczeblach podstawowych i centralnych". W Porozumieniu Centrum nie mieli takiej możliwości, stąd ataki medialne (trwające do dziś) na partię Kaczyńskiego.
5} Milioner Ryszard Opara, z którym miałem okazję kilkukrotnie rozmawiać 15 lat temu, powiedział mi, że "PiS- to dziady" co mnie ostatecznie przekonało do tej partii. Wspominał on ówczesne partie (PO. SLD, PSL, LPR, Samoobrona) mówiąc "stoją za nimi potężne pieniądze" . Opara był dobrze poinformowany, bo jest kojarzony ze środowiskiem "wojskówki" – głównym organizatorem "pierestrojki" w Polsce.
6) Telewizja publiczna jest polska. Choć pięknoduchom nie podoba się "nachalna propaganda", Jacek Kurski z pewnością był współautorem zwycięstw Zjednoczonej Prawicy. TVP Historia jest wręcz znakomita. Ile już powstało wartościowych, patriotycznych filmów!
7) Ten rząd znacząco ukrócił systemowy rabunek polskich finansów odbywający się często pod osłoną instytucji państwa.
8) Radosław Sikorski z rzeszą przyjaciół zwalczają obecny rząd.
Powszechnie słyszy się rytualne zaklęcia o rządzie autorytarnym, czy „władzy absolutnej, która demoralizuje absolutnie” itp. Warto przypomnieć, że „demokratyczna opozycja” kontroluje WSZYSTKIE miasta i połowę samorządów - to ogromny procent budżetu państwa. Nie wspominając już o wrogich sądach, mediach, uczelniach czy kulturze. „Autorytarny” rząd ma też ograniczony wpływ na obsadę kadrową niektórych resortów, a więc w Polsce istnieje faktyczna dwuwładza (i wynikający z niej bałagan). Nie jest jeszcze tak jak w Wenezueli, ale sytuacja jest groźna, bo demokracja nie może funkcjonować bez NORMALNEJ opozycji. Rząd Zjednoczonej Prawicy doszedł do władzy w wyniku demokratycznych wyborów, ale zdaniem naukowców - Polacy źle wybrali (prof. Markowski: „ten elektorat nie ma kwalifikacji obywatelskich”).
Choćby najbardziej nobliwi profesorowie – Markowski, Jedlicki, Krzemiński, Czapiński, Sadurski, Marczewski, Szacki, Hartmann, Matczak, Kuźniar, Środa, Płatek, Nałęcz, Senyszyn, Jaskiernia, i wielu innych, zebrali się na jakimś sympozjum (na Łysej Górze?), a każdy zjadłby 1000 kotletów, natężyli się i naukowo wymyślili coś ekstremalnie mądrego, to nie przekonają chłopa polskiego. Bo najlepsi specjaliści od inżynierii społecznej, eksperci programowania neurolingwistycznego, fachowcy od marketingu politycznego, błyskotliwi dziennikarze, wrażliwi artyści, wymowni literaci, filozofowie zdolni do pogłębionej refleksji, są kompletnie bezradni wobec chłopa polskiego - takiego, o którym prof. Hartmann napisał "miliony was, chamy!". Chłop zawiódł naszych intelektualistów. Podobnie 100 lat temu chłop zawiódł sowieckich politruków i nie przyłączył się do rewolucji, a 800 tysięcy chłopskich synów obroniło kraj przed bolszewikami. Dlatego chciało by się powiedzieć: "Chwała Ci chłopie polski, podlaski i podkarpacki, że nie czytujesz Gazety Wyborczej i nie posłuchałeś intelektualistów, którzy sugerowali Ci głosowanie na Komorowskiego jak , a Ty zagłosowałeś po swojemu stwarzając szansę, że po 70 latach wszechwładza komuny może zostać ograniczona". Może po latach ktoś wpadnie na pomysł, żeby postawić pomnik Chłopa Polskiego, któremu zawdzięczamy tak wiele?
Źródło niepoprawni.pl
29 04 2020 PiS sądzi, że rządzi.
Mamy Polskę zawłaszczoną przez dyletantów, pazernych kombinatorów i nawiedzonych ideologów. Rządzący nie ustają w wysiłkach, by przekonać Polaków, że kraj jest w dobrych rękach. Mocarnych, szorstkich, ale jednak profesjonalnych. Paradoksalnie w tych zabiegach wspiera władzę część opozycji i spora grupa całkiem przytomnych komentatorów, przypisując ludziom Zjednoczonej Prawicy cechy złowrogich demiurgów, którzy demontują demokrację z sakramencką precyzją, projekt zagarniania pełni władzy realizują konsekwentnie, a kolejne elementy systemu autorytarnego montują planowo i w przemyślany sposób. Tymczasem, jeśli spojrzeć na sprawy polskie z dystansem, na przykład z perspektywy cywilizowanych krajów sąsiednich, łatwo dostrzec, że grupa sprawująca władzę to nie Camorra ani Jakuza, a raczej gang Olsena. Owszem, wśród rządzących trafiają się profesjonaliści, czy to wskutek nadmiaru ideowych motywacji, czy deficytu poczucia przyzwoitości, ale nie oni tworzą naszą rzeczywistość i nie jest ich tylu, by powstrzymać wszechogarniający chaos.
Kaczyński wcale nie rządzi Polską. Nie zajmuje się funkcjonowaniem gospodarki, bo się na tym nie zna. Nie prowadzi polityki zagranicznej, bo nie rozumie świata i nie potrafi się w nim poruszać. Nie kreuje polityki społecznej i nie tworzy projektów socjalnych, bo jego celem nie jest dobrostan narodu, tylko wymuszanie posłuszeństwa lub alternatywnie mnożenie zwolenników tak bardzo wdzięcznych za prezenty, że gotowych tolerować bezprawie. Prezes nie prowadzi żadnej polityki kadrowej, bo zajmuje się tylko obsadzaniem kluczowych stanowisk ludźmi bezrefleksyjnie ideowymi lub takimi, których lojalność wymusza ich zaplamiony życiorys i którzy na zawołanie dostarczą mu środków służących umacnianiu władzy. Kaczyńskiego nie interesują trywialne problemy walki z epidemią ani plany ratowania kraju przed niechybną zapaścią gospodarczą, bo całą jego uwagę zaprząta wyborcza ideé fixe. Tak więc Kaczyński nie rządzi Polską. Nic dziwnego, że również jego wyznawcy, pełniący obowiązki władzy wykonawczej, nie rządzą Polską, a tylko podejmują czynności zastępujące rządzenie.
Mistrzem działań pozornych jest rezydent Belwederu Andrzej Duda. Wskutek zmasowanej krytyki zawiesił tournée po zaprzyjaźnionych gminach i wzorem Putina występuje teraz w reżyserowanych scenkach promujących obraz prezydenta – ojca narodu, zatroskanego gospodarza. A to wypłaca rolnikom obiecane przed rokiem rekompensaty za straty powodziowe, a to po raz kolejny wprowadza zerowy VAT na książki, a to dogadza miłośnikom przyrody gasząc pożar puszczy biebrzańskiej. I przy każdej okazji dziękuje na lewo i prawo kolejnym grupom obywateli za to, że wyręczają rząd i samego prezydenta, biorąc sprawy kraju w swoje publiczne ręce.
Kiedy Duda próbuje mówić o sprawach ważnych, to w końcu zawsze wciągnie słuchaczy w alternatywny jednowymiarowy świat wykreowany chorą wyobraźnią swojego prezesa. A jeśli przyklei się czasem do jakiegoś realnego projektu, to zepsuje go lub ośmieszy. W dniu rekordowej liczby zakażeń i zgonów przekonuje, że idzie ku lepszemu, bo „krzywa się wypłaszcza”. Uczestnicząc w akcji popierania polskich produktów nagrywa spot na tle znaku graficznego, którego stosowania zakazała ustawa, którą sam podpisał. W telewizyjnym oświadczeniu pękając z dumy chwali się, że zadzwonił do Donalda Trumpa i do prezydenta Chin. Nie, żeby coś załatwił. On zadzwonił! Po co? W sieci domyślają się, że z wodzem bratniego narodu chińskiego podzielił się doświadczeniami w umacnianiu demokracji, a z Donaldem konsultował – jak narcyz z narcyzem – tajniki sterowania zachwytem wyborców.  Kolejną barierę śmieszności nasz prezydent pokonał podpisując uroczyste zobowiązanie, że nie zaakceptuje ustawy likwidującej 500 plus i trzynastą emeryturę, których to programów jako żywo nikt likwidować ani nie zamierza, ani nawet nie jest w stanie, chyba że zrobi to PiS, który rządzić ma przez najbliższe 3,5 roku. Zachodnie media spekulują, co jeszcze obieca wyborcom kandydat Duda: czy zobowiąże się solennie utrzymać w Polsce system metryczny, czy raczej uroczyście oświadczy, że jeśli zostanie wybrany, to nie dopuści, by na polskich drogach wprowadzono ruch lewostronny?
Władza codziennie karmi nas ogólnikami opowiadając o swojej nieprzejednanej walce z pandemią. Samorządy natomiast przekazują informacje o rzeczywistym zaangażowaniu władzy centralnej w te działania. Symbolem tego zaangażowania jest darowizna Ministerstwa Zdrowia dla Szpitala Miejskiego w Sosnowcu, w którym wykryto kolejne z ognisk zakażenia: jedna paczka rękawiczek, dwie paczki maseczek i dwa pojemniki płynu do odkażania. Premier, jego ministrowie i aktyw partyjny PiS udają, że rządzą i walczą, gdy uroczyście witają transport chińskich maseczek niewiadomej skuteczności (jak się okazało – z podrobionym certyfikatem). Wcześniej władza nie zgromadziła środków ochrony, bo nie przyszło jej do głowy, że epidemia, która dotarła już do Europy, dotknie również Polskę… Obecnie, w dniu, kiedy liczba zakażonych pikuje ostro w górę, premier ogłasza że „udało się w Polsce przydusić krzywą wzrostu zachorowań na koronawirusa”. I nie wiadomo, czy plecie głupstwa motywowany poleceniem przeprowadzenia wyborów, czy z troski o niechybną zapaść gospodarczą, jeśli pandemia potrwa dłużej. A troszczyć się zapobiegliwy pan premier potrafi jak mało kto. Jeszcze nikomu w ramach tarczy antykryzysowej grosza nie dał, a już zapożyczył Polskę na 78 mld zł, czyli aż na 3% PKB. Co ciekawe, w ciągu ledwie dwóch tygodni kwietnia wyemitowane zostały trzy serie obligacji Skarbu Państwa, ale z jakiegoś powodu Ministerstwo Finansów pochwaliło się tylko jedną, zatajając dwie kolejne.
Przed płynącą zewsząd krytyką premier zasłania się trzecią już tarczą. A broni zaczepnej jakoś nie widać. W sensownym programie b. ministra zdrowia Andrzeja Sośnierza mógłby znaleźć bardzo interesujący projekt kontrataku, czyli ofensywnego wyławiania chorych i izolowania właśnie ich, a nie całego społeczeństwa. Ale premier nawet fachowca z własnego ugrupowania słuchać nie zamierza. Teraz to jego mają słuchać. Wreszcie jest Kimś! Dostał nadzwyczajne kompetencje, w tym również uprawnienia odebrane Państwowej Komisji Wyborczej, więc swojemu koledze Dudzie może zorganizować coś na kształt wyborów. Tę prerogatywę dała mu ustawa o ochronie obywateli i osłonie gospodarki przed pandemią, z czego wniosek, że wirusa zwalczyć można organizując wybory nadzorowane przez PiS. To teza równie odkrywcza jak wyrok trybunału pod kierownictwem mgr Przyłębskiej, która całkiem poważnie ogłosiła, że wykonanie wyroku trybunału Unii Europejskiej jest niezgodne z prawem Unii Europejskiej…
Minister Sasin, zamiast zająć się czymkolwiek sensownym albo dla dobra kraju nie zajmować się niczym, pokonuje kolejne przeszkody uniemożliwiające przeprowadzenie wyborów w maju i w pocie czoła wymyśla konstytucyjne zakazy głosowania w innym terminie oraz powody, dla których wprowadzenie stanu klęski żywiołowej byłoby nielegalne. Aktualnie drukuje karty do głosowania, którego jeszcze nie uchwalono. Karty służą do głosowania tajnego i dotąd dostawał je wyborca po sprawdzeniu dokumentu osobistego i za podpisem, a teraz listonosz będzie mógł je wepchnąć między sztachety płotu. Powinien przy tym bardzo uważać, bo jeśli zahaczy o drzazgę i podrze rękawiczki, to drugich może nie dostać. Władze poczty twierdzą, że zachomikowały jakieś zapasy środków ochronnych, ale na razie zalecają listonoszom sklejanie uszkodzonych rękawiczek taśmą klejącą.
Minister Szumowski również nie widzi większych zagrożeń dla korespondencyjnych wyborów w maju i pewnie dlatego przesunął oczekiwany w maju szczyt epidemii COVID19 na listopad. Podkreślił przy tym, że obserwowana tendencja wzrostowa zachorowań jest znacznie mniejsza, niż przewidywał. Komentatorzy dociekają, co przewidywał lekarz dyżurny PiS, i przytomnie zauważają, że korzystny dla władzy rozwój epidemii „poniżej oczekiwań” uzyskać można oczekując uprzednio, że na COVID19 zachorują wszyscy Polacy. Uwagę mediów zwrócił również apel ministra, odpowiedzialnego osobiście za kompromitująco słabe testowanie, by wykonywać więcej testów. Do tej pory Szumowski podejmował wiele wysiłków, by nie wyjaśnić, dlaczego nie można wykonywać więcej niż 10 – 14 tys. testów dziennie, skoro można ich robić 25 tys. Zagadkę rozwiązał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja, który tak długo tropił przyczyny niewystarczającego testowania, aż odkrył, że główną barierą jest brak tzw. wymazówek, czyli patyczków do pobierania próbek.
W PRL plony z hektara zawsze były niższe od zakładanych, ponieważ brakowało sznurka do snopowiązałek. W państwie PiS niezdiagnozowani ludzie chorują i umierają, bo nie ma plastikowych patyczków. Śledztwa w tej sprawie nie ma i pewnie nie będzie, bo Zbigniew Ziobro i jego hunwejbini zajęci są ściganiem prezes Małgorzaty Gersdorf za realizację obowiązującego w Polsce prawa europejskiego oraz prokurator Ewy Wrzosek za przestrzeganie Konstytucji i swojej przysięgi prokuratorskiej, a także śledztwem, które ma odpowiedzieć na pytanie, dlaczego władza nie jest odpowiedzialna za to, że Domy Pomocy Społecznej stały się koszmarnymi umieralniami.  Mamy państwo z dykty, trzymające się na gumkę, drucik i spinacz. Mamy kraj bezprawia, gdzie rządzący bez żadnego trybu wymyślają wygodne i korzystne dla siebie przepisy. Mamy Polskę zawłaszczoną przez dyletantów, pazernych kombinatorów i nawiedzonych ideologów. Nie leci z nami pilot. Mamy kraj bez rządu. PiS tylko udaje, że rządzi. I nawet zamachu stanu nie potrafi porządnie przeprowadzić. Andrzej Karmiński. Źródło: koduj24.pl 
26 04 2020 Ostrożnie z tym bojkotem wyborów!
Wzywając do bojkotu już teraz, dokładamy starań, by zdemobilizować wyborców opozycji. To zemści się na nas, gdy jednak trzeba będzie głosować.
„Zbojkotujmy wybory!” – to hasło coraz częściej głoszą w mediach i na Facebooku komentatorzy krytyczni wobec PiS.  A ja apeluję o rozwagę i nie podejmowanie pochopnych decyzji. Jeszcze nie wiemy, jak sytuacja się rozwinie. Możliwe, że bojkot będzie dobrym (czy raczej najmniej złym)  rozwiązaniem, ale równie dobrze może się okazać, że pomoże PiS-owi w konsolidacji jego władzy. Zaczekajmy więc jeszcze trochę i bądźmy przygotowani na różne warianty – także na udział w głosowaniu.
Zwolennicy bojkotu argumentują, że udział w wyborach przeprowadzonych niezgodnie z prawem legitymizuje działania Kaczyńskiego. Bojkot zaś – twierdzą – nie jest kapitulacją, lecz bronią polityczną, środkiem nacisku na obóz rządzący. Dzięki odmowie uczestnictwa w farsie wyborczej sprawimy, że mandat Andrzeja Dudy, który oczywiście zostanie ogłoszony zwycięzcą, będzie bardzo słaby.Te argumenty można uznać za słuszne – ale pod warunkiem, że z udziału w wyborach wycofaliby się wszyscy kandydaci demokratyczni. Można sobie wyobrazić taki rozwój sytuacji, w którym by to rzeczywiście nastąpiło, ale na razie to mniej prawdopodobny wariant. Małgorzata Kidawa-Błońska zawiesiła kampanie, ale ostatnio i ona sama, i jej partia oświadczyły, że nie wycofują się ze startu. Natomiast zarówno PSL, jak i Lewica oraz Szymon Hołownia wielokrotnie komunikowali, że nie planują bojkotu. W tej chwili cała opozycja domaga się przesunięcia majowego terminu wyborów, ale to nie jest równoznaczne z wezwaniem do bojkotu. Jeśli wybory w wyniku takich czy innych działań opozycji, samorządów i Jarosława Gowina zostaną przesunięte – kwestia bojkotu stanie się bezprzedmiotowa.
A jeśli nie? Jeśli Kaczyński przeforsuje wybory w maju, kopertowe albo zwyczajne? Wówczas zapewne rozlegną się wezwania,  by takie wybory zbojkotować. Rozumiem racje – konstytucyjne i epidemiologiczne – na których oparli się autorzy tych apeli. Ja jednak widzę sporo argumentów za tym, by tego nie robić. Po pierwsze bowiem wybory legitymizuje przede wszystkim udział demokratycznych kandydatów, a nie wyborców. Bojkot mógłby być silną bronią i środkiem nacisku, gdyby wszyscy liczący się opozycyjni kandydaci wycofali się ze startu i wezwali swoich zwolenników do nie głosowania. Jeśli jednak nie uczynią tego wszyscy, a tylko niektórzy, jedynym efektem będzie wrażenie chaosu po stronie opozycyjnej oraz wzmocnienie Andrzeja Dudy i konsolidacja władzy PiS. A jeszcze gorszym wyjściem będzie, gdy nie wycofa się żaden kandydat, natomiast radykalnie nastawieni komentatorzy i aktywiści przekonają część ludzi do powstrzymania się od głosowania. W wyborach wystartują więc Robert Biedroń, Szymon Hołownia, Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz, ale część ich wyborców uzna, że nie pójdzie urn. Efekt łatwo przewidzieć, bo elektorat Andrzeja Dudy nie będzie mieć takich dylematów. Co więc należy zrobić, gdy np. Kaczyński doprowadzi do nielegalnego kopertowego głosowania w maju? Uznać, że skoro jest nielegalne, to nie bierzemy w tej farsie udziału? Jeśli tak, to jednomyślnie – wszyscy: i PSL, i Lewica, i Hołownia, i Koalicja Obywatelska. Pamiętając zarazem, że Kaczyński nie przejmie się specjalnie tym, że mandat Dudy będzie bardzo słaby. Przeciwnie – prezes PiS będzie zadowolony, bo słabą pacynkę łatwiej jest kontrolować niż taką, która czasami próbuje wierzgnąć. Prezydent jest mu potrzebny tylko do składania podpisów pod kolejnymi pisowskimi ustawami, a to, ilu wyborców na niego głosowało, jest kompletnie nieistotne.
Opętany patologiczną żądzą władzy wódz nie przejmie się też wizerunkiem Polski na arenie międzynarodowej. Uzna po prostu, że tę rundę wygrał i zabierze się do ostatecznego „robienia porządków” – w sądach, mediach, samorządach, sektorze pozarządowym itd. Dlatego cały czas trzeba trzymać w zanadrzu wariant udziału w głosowaniu kopertowym, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że to nie konstytucyjne wybory, lecz farsa.
Sondaże przewidujące dziś miażdżące zwycięstwo Dudy przeprowadzane są w sytuacji totalnej demobilizacji elektoratów opozycyjnych. Sondażowa sytuacja zmienia się natychmiast, gdy demobilizację zastępuje mobilizacja. Wówczas Duda przegrywa w pierwszej turze, a być może także w drugiej. Tymczasem wzywając do bojkotu już teraz, dokładamy starań, by wyborców opozycji zdemobilizować. Wstrzymajmy się więc trochę z tymi apelami i raczej oswajajmy się z myślą, że być może mimo epidemii trzeba będzie stanąć w obronie polskiej demokracji i państwa prawa. Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl
A jednak to ja zadecyduję czy chciałem tych wyborów, a nie politycy!? O 1972 roku trzy razy uczestniczyłem w cyrku wyborczy, i na czwarty raz nie dam się namówić!? No chyba że przy pomocy kosy postawionej na sztorc przyjedzie mi wybierać!?
Z forum: Nie można stawać w obronie demokracji poprzez udział w wyborach, o których wiadomo już z całą pewnością, że będą przeprowadzone nielegalnie. Jedyną drogą protestu jest rezygnacja z udziału zarówno kandydatów jak i wyborców.
PiS tak czy inaczej ogłosi, że wybory były prawidłowo przeprowadzone, jakkolwiek by to nie wyglądało – co do tego nie należy mieć złudzeń. I jakkolwiek by te wybory nie wyglądały – oczywiście ogłoszone będzie bezapelacyjne zwycięstwo Dudy.
Przyzwoici ludzie w tym bagnie nie powinni się nurzać, a jedyną nadzieję można widzieć w skali bojkotu.
To może przemówić – oczywiście nie do betonów z PiS, to może przemówić do świata, pokazując jak dalece Polska nie jest tożsama z PiSem. I to może też przemówić do samych Polaków (tu jestem sceptyczny) – na zasadzie: policzmy się, Ci którzy się nie zgadzają na to szambo. 
24 04 2020 Pan Premier wyprowadził kozę.
Ludzie zahipnotyzowani grozą epidemii gotowi są na wszelkie obostrzenia. W ostatnich czasach jest niemal regułą, że im dłuższa nazwa jakiegoś projektu czy aktu prawnego, tym mniej w nim sensu i tym częściej trzeba go cerować i łatać. Poprawiona ustawa dotycząca walki z koronawirusem nosi (raczej dźwiga) tytuł składający się z trzydziestu słów i wraz z załącznikami ma dwa razy więcej stron niż jej podstawowa wersja. Co wcale nie znaczy, że jest teraz logiczniejsza i bardziej spełnia pokładane w niej oczekiwania. Przeciwnie. Przecież jej postanowień, ani żadnych dodatkowych przepisów regulujących życie Polaków w czasach zarazy, nie konfrontowano z reprezentatywnymi gremiami fachowców. Konsultowano je tylko z samozwańczym ośrodkiem zdrowia na Nowogrodzkiej i z lekarzem dyżurnym PiS. A zatem, jak można było oczekiwać, pomysły władzy stały się kolejnymi źródłami chaosu.
W autobusach ma być przestronnie i co drugie miejsce musi być wolne, ale już w taksówce przytulać się może do siebie czworo pasażerów, niekoniecznie przecież współmieszkających ze sobą.  Wypożyczalnie rowerów zamknięto, ale wynajętą hulajnogą jeździć można jak najbardziej. Wolno też jeździć własnym rowerem, pod warunkiem, że zełgasz policjantowi, że jedziesz do apteki, albo do umierającej babci, bo jeśli nieopatrznie powiesz, że już nie wytrzymujesz bezczynności i musisz się zrelaksować, to zapłacisz trzycyfrowy mandat. Całkiem jak w czasach PRL, gdzie oszukiwanie władzy było w dobrym tonie, a i oszukiwanie rodaków nie budziło gwałtownych protestów – w każdej kolejce po mięso trafiał się jakiś emeryt inwalida wojenny w ciąży z dzieckiem na ręku. W Polsce Kaczyńskiego na nowo uczymy się kłamać i uczymy dzieci, by nie reagowały, gdy jadąc na piknik opowiadamy władzy bajeczki o strasznych wypadkach losowych i absolutnych koniecznościach przemieszczenia rodziny.  A wracając do rowerowych wojaży – okazuje się nieważne, że rower jest znacznie bezpieczniejszym środkiem transportu niż komunikacja publiczna.  Ważne, że służy rekreacji, a rekreacja, nawet w najbezpieczniejszej formie, została zakazana, prawem kaduka zresztą.
Kaduk z Nowogrodzkiej zabrania ci także biegać. Jeśli wymyślisz dobry powód, to chodzić możesz sobie do upadu, ale biegać pustym chodnikiem, albo na parkingu przed zamkniętym hipermarketem, już nie. Policja patrolowała dotąd parki, lasy i plaże w poszukiwaniu ofiar wyjątkowo głupiego rozporządzenia blokującego dostęp do miejsc, gdzie przecież poruszać się można wyjątkowo bezpiecznie.  Mandaty dostają działkowicze próbujący przekraść się na swoje poletko wymagające wiosennych prac i porządków. Ciekawe, że akurat w mateczniku PiS na Podkarpaciu tamtejszy okręg Polskiego Związku Działkowców zadecydował, że wyjazd na działkę „może być zaliczany do kategorii przemieszczania się w celu zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego”, i decyzja tego „organu” honorowana jest przez policję. Ale gdzie indziej działka może już być miejscem przestępstwa, czyli groźnej dla życia i zdrowia rekreacji. Chyba, że jest to działka z domem letniskowym, bardzo popularna wśród obecnych prominentów.
Źródłem wielu kłopotów, a nierzadko i dramatów, był zakaz opuszczania mieszkań przez nieletnich. Czytam post zrozpaczonego szesnastolatka ukaranego mandatem nie do spłacenia, bo musiał wykupić lekarstwa dla chorej mamy. Policjant, który na takich jak on czekał przy aptece, pouczył chłopaka, że należało poprosić o pomoc sąsiadów albo zwrócić się do instytucji pomocowych, i nie przyjął do wiadomości, że sąsiedzi pracują właśnie gdzieś na polach, a telefonu do jakiejś instytucji pomocowej nikt w okolicy nie zna. Inny młody człowiek, tegoroczny maturzysta, harcerski wolontariusz, żali się w imieniu własnym i kolegów, że dzwonią do nich niepełnosprawni podopieczni z prośbą o pomoc, a im nie wolno wyjść z domu. Przykuty do okna inwalida opowiada o nieletniej dziewczynie z naprzeciwka, która pod nieobecność rodziców codziennie wyprowadza psa za potrzebą w taki sposób, że staje w progu domu, a pies, oddalony na wyciągnięcie smyczy, sika przed drzwiami wejściowymi do bloku. Ułomna staruszka opowiada o kłopotach 17-letniej sublokatorki, samotnej matki wyklętej przez bogobojną rodzinę, która nie chcąc dzielić się swoimi problemami z urzędnikami, uprosiła znajomego, by towarzyszył jej w podróży do pediatry. Niestety w rewanżu musiała mu się zwierzyć z detalami ze swojej sytuacji życiowej, a potem ledwo się wybroniła przed żądaniami zapłaty „w naturze”.
W sieci nie brakuje takich i podobnych opowieści o życiu codziennym z koronawirusem nad głową. Sąsiad zadzwonił na policję, bo przed blokiem od jakiegoś czasu przesiaduje mama z trójką dzieci. Owa kobieta pokazała policji 30-metrową klitkę, w której się gnieżdżą, ale i tak mandat dostała, bo prawo, to prawo. Pewien mężczyzna natomiast nie przyjął mandatu za to, że siedział samotnie na ławce przed domem. Tłumaczył, że owszem, nie wolno mu korzystać z zieleńców, placów zabaw, parków i lasów, ale o podwórkach i przestrzeni między blokami w przepisach nie ma mowy. Inny nieszczęśnik, mieszkający na niewybrukowanej, błotnistej ulicy, otrzymał mandat za brudne auto i zachlapane tablice rejestracyjne i omal nie dostał drugiego, gdy pojechał do myjni, bo mycie auta nie jest niezbędną potrzebą życiową. Co innego mycie rąk, które podobno praktykuje teraz także sam Prezes, dwukrotnie śpiewając sobie „sto lat”.
Ktoś słyszał, że można dostać potężny mandat za wymianę opon w warsztacie, choć założenie letnich nie jest fanaberią, tylko sprawą bezpieczeństwa. Ktoś inny odpowiada, że nikt się nie przyczepi, kiedy właściciel sam wymieni opony przed blokiem. Jeszcze inny wyjaśnia, że przed blokiem to można wymienić koła, ale nie opony. Jakiś fachowiec przekonuje, że na upartego można i opony. Dyskusja się rozwija, i nikt już nie zauważa, że ta wymiana poglądów jest pokłosiem jakiegoś wyjątkowo idiotycznego przepisu, który otwiera drogę do równie durnych interpretacji. Czytam list do gazety: „Dojeżdżamy do pracy w czwórkę jednym autem osobowym. Wozimy zaświadczenie od pracodawcy, że jesteśmy zatrudnieni w jednym zakładzie. Dostaniemy mandat?”. I odpowiedź przedstawiciela władzy: „Ograniczenia dotyczą wyłącznie pojazdów mogących przewieźć powyżej dziewięciu osób”, czyli iść obok siebie na świeżym powietrzu mogą tylko dwie osoby, ale jechać w zamkniętym pojeździe może już dziewięcioro?
Znany prawnik wyjaśnia kolejną przyczynę, obok wyborczej biegunki Kaczyńskiego, dla której władza broni się przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej: Zarówno stan wyjątkowy, jak i stan klęski żywiołowej uznaje np. zakaz przemieszczania się czy gromadzenia jedynie za wykroczenia, a te są karane grzywną do maksymalnie 5 tys. zł., natomiast w stanie wymyślonym przez PiS można łupić obywateli bez limitu, np. brak maseczki kosztować może nawet 30 tys. zł. Partia Kaczyńskiego żeruje na ludzkich nieszczęściach począwszy od katastrofy smoleńskiej. Czas zarazy jest dla niej znakomitą okazją do umocnienia władzy. Sprzyjają temu nieprecyzyjne przepisy, tworzące szeroki margines dowolnych interpretacji. Władza zarezerwowała sobie np. prawo wykładni, czym są „podstawowe potrzeby życiowe” obywateli. Równocześnie korzysta z okazji oceniania ludzi i ich uprawnień „po uważaniu”, wedle widzimisię. Jednych traktuje tak, innych przeciwnie. Pod sztandarem obrony przed pandemią zawłaszcza coraz większe obszary naszej wolności i praw obywatelskich. Tworzy nieprecyzyjne i dziurawe przepisy nie tylko dlatego, że ich autorzy to prawni ignoranci pozbawienie wiedzy, zdrowego rozsądku i chęci konsultacji z fachowcami. Obawiam, się, że niektóre potworki prawne tworzone są celowo i świadomie. Bo to się narodowi podoba. Bo ludzie zahipnotyzowani grozą epidemii gotowi są na wszelkie obostrzenia. Strach podpowiada, że im więcej ograniczeń, im twardsze prawo, tym bezpieczniej. W sytuacjach ekstremalnych nie tylko zagubieni, wystraszeni i bezradni godzą się na rządy silnej ręki. Ludzie niepewni jutra rozumieją, że czasem trzeba wziąć kogo trzeba za mordę, podporządkować prawo władzy, zaostrzyć kary, wsadzać do więzień… I jeszcze jedno. Mnogość niepotrzebnych obostrzeń i żałosna jakość wprowadzanych przepisów może i kompromituje władzę, ale równocześnie paradoksalnie tworzy szansę zwiększenia poparcia dla niej.
Oto pan premier, ludzkie panisko, obwieszcza zgnębionemu narodowi, że teraz będzie już mógł chodzić do lasu, a nawet do parku!  Ogłosił tę hiobową wieść łamiącym się głosem, zwracając się do nas per „Rodacy!” Pan premier ma uzasadnioną nadzieję, że wycofywanie obostrzeń potraktowane zostanie jak prezent, który wyborcy przyjmą z wdzięcznością, licząc na kolejne luzowanie gorsetu głupich praw. Premier najpierw wcisnął kozę do zatłoczonego mieszkania, a teraz uroczyście ją wyprowadził. Ku wielkiej nierozumnej radości obywateli. Andrzej Karmiński
P.S. Instytut Roberta Kocha, a za nim europejskie media poinformowały, że w Niemczech epidemia wygasa. Epidemiolodzy są zgodni, że warunkiem skutecznej obrony przed pandemią są masowe testy obywateli, a w szczególności personelu medycznego. W Niemczech wykonuje się ich ponad 5 razy więcej niż w Polsce, gdzie PiS nie dopuścił do uchwalenia ustawy nakazującej obowiązkowe testowanie pracowników medycznych, a niemiecki sukces skomentowano tak: Oni mają dużo zachorowań, więc muszą dużo testować, a w Polsce mało ludzi choruje, to i nie potrzeba robić aż tyle testów. Chyba już pora ogłosić stan klęski żywiołowej dla polskiej edukacji.
Źródło koduj24.pl 
19 04 2020 Ojciec chrzestny gotuje żabie udka.
Znaczna część opinii publicznej, jak gotowana pomalutku żaba, oswoiła się z realiami państwa mafijnego i już nawet nie próbuje wyskoczyć z wrzątku. Napaść medialnych opryszków z TVP na dziennikarzy TVN, którzy ośmielili się skrytykować ojca chrzestnego, pokazuje, czego możemy się spodziewać w drugiej kadencji prezydenckiej Dudy. Jeśli państwo mafijne miało jeszcze dotąd jakieś zahamowania i chwilami próbowało pozować na praworządną demokrację, to właśnie widzimy, że teatr ten dobiega końca: nominaci władzy kontrolują wszystkie kluczowe elementy systemu (za chwilę przejmą także Sąd Najwyższy), więc niczego nie trzeba już udawać. Hulaj dusza. Dziennikarze TVN padli ofiarą ataku dlatego, że podważyli pozycję żoliborskiego capo di tutti capi. W państwie, które buduje PiS, prezes ma stać poza wszelką krytyką. Jeśli ktokolwiek ośmieli się choćby krzywo nań spojrzeć, medialni żołnierze „rodziny” zrobią z nim porządek. Z tą tylko różnicą, że posłużą się nie kijami bejsbolowymi i pistoletami, jak to ma miejsce w zwykłym osiedlowym gangu, lecz mikrofonami i kamerami TV.
O tym, że sytuacja zmierza w tę stronę, mówiliśmy i pisaliśmy od dawna. Niestety te prognozy podziałały na część opinii publicznej jak szczepionka – ludzie, dla których mafijna natura państwa PiS nie była oczywistą oczywistością, uodpornili się na czarne wizje przyszłości, uznając, że opozycja i krytyczne media przesadzają i histeryzują. Dlatego lekceważyli kolejne, coraz głośniejsze, dzwonki alarmowe. W ten sposób zmieniła się nasza zbiorowa wrażliwość i przesunęła się granica rzeczy wyobrażalnych w polityce. Dziś rządzący nawet już nie muszą szukać wytłumaczeń czy usprawiedliwień dla swoich nielegalnych posunięć. Po prostu pomijają milczeniem fakt łamania prawa, jak w przypadku zmiany trybu głosowania w wyborach na korespondencyjne – kodeksu wyborczego nie wolno zmieniać w takim tempie, bo obowiązuje odstęp dwóch tygodni od zgłoszenia projektu do jego głosowania… A kogo to obchodzi? Nie wolno zmieniać zasad wyborczych w ciągu sześciu miesięcy przed wyborami… No i co z tego, kto nam podskoczy?
Nie ma co udawać ani się łudzić – znaczna część opinii publicznej, jak gotowana pomalutku żaba, oswoiła się z tymi realiami i już nawet nie próbuje wyskoczyć z wrzątku.
Mechanizm znieczulenia dotyczy też prognoz polexitu – o tej groźbie mówiliśmy od dwóch czy trzech lat i z czasem wiele osób zaczęło na to reagować wzruszeniem ramion. Tymczasem właśnie dziś stoimy w momencie kluczowym, w którym ta czarna wizja zaczyna się realizować. Władza jawnie już zapowiada, że nie będzie respektować orzeczeń europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, a nielegalne pseudo izby Sądu Najwyższego kontynuują działalność jakby nigdy nic. Ojciec chrzestny w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” mówi: „Kryzys związany z epidemią uświadomił bardzo wielu ludziom słabość Unii i unaocznił kluczowe znaczenie państw narodowych”. To zdanie zdradza jego intencje – przynależność Polski do UE nie jest dla niego dobrodziejstwem, lecz komplikacją ograniczającą jego wszechwładzę. Robi się więc naprawdę gorąco, ale wielu żabom próg bólu podniósł się tak wysoko, że za chwilę się ugotują, do końca nie uświadamiając sobie, co się z nimi dzieje. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
- Kaczyński powiedział ani krok do tyłu, i stanie się „podłóg” jego woli!? Wirus szaleje , a oni o wybory się kłócą!? Dlaczego Kaczyński tak chce wyborów w maju, przecież będzie miał nadal swojego osobistego prezydenta, a jak mu się znudzi to może go wymienić na Witek!? Czyżby za jego drzwiami stała pani z kosą!? Mam nadzieję, że na Wawelu nie spocznie!?
- Dziś boimy się jeszcze bardziej jak za komuny. I to jest mistrzostwo świata. Jak na razie nie widzę żadnej różnicy pomiędzy tym co robiła Platforma a co robi PiS. Tusk był w epoce Gierka a Kaczyński cofnął się do Gomułki. PZPR jak mi Bóg jest miły znowu przy władzy. Z ta różnicą że w PZPR była jednomyślności a w PiSie jest dyktatura i powszechne mściwosierdzie panuje. Kaczyński do perfekcji opanował rządzenie strachem, nie słuchasz nie wykonujesz jego poleceń to w odstawkę idziesz i gruba kasa koło nosa ci przechodzi. Co to będzie jak Kaczyńskiemu kasy zabraknie?
Z forum: PiS dobrowolnie nie odda władzy. PolMajdan wydaje się nieunikniony. Jak uczy historia ostatnich kilkudziesięciu lat, każdy wielki protest społeczny w PRL-u, który przyniósł istotne zmiany (1956, 1970, 1980, 1988-9) miał podłoże ekonomiczne. I w tym roku Polacy wyjdą masowo na ulice, bo na skutek kryzysu spowodowanego epidemią, spotęgowanego brakiem rezerw budżetowych, załamuje się gospodarka i niedługo bezrobotnych będą miliony, a wiele rodzin straci środki do życia. I nie będą to już protesty pokojowe! PiS zareaguje brutalną siłą – ale nie wygra. Tylko ofiar może być więcej, niż ofiar koronawirusa.

19 04 2020 Premier Morawiecki – Piotr Patkowski, trafna nominacja na vice ministra finansów ?.
Przyznaję, że rozśmieszył mnie małpi szał jakiego dostała opozycja na wieść, że premier Morawiecki desygnował na vice- ministra finansów, młodego /29.l / i zdolnego człowieka z Lubelszczyzny, absolwenta UMCS. I tak sobie pomyślałem, że system zła można ogrywać zwłaszcza ruchami zaskakującymi. Tam, gdzie gra toczy się wg przewidywalnego schematu, przeciwnicy rządu są mocni. Wycie antyrządowych mediów pokazuje raczej, iż jest to nominacja trafna. A dla młodych Polaków ta nominacja to sygnał, że mają szanse na przyszłość, bo obóz patriotyczny chce odmładzać kadry państwowe, otwierają się możliwości dla młodych, zdolnych i kompetentnych.
Oczywiście stary układ który widział by „na górze” komusze dzieci i wnuki , czy też platformianych „ekonomistów” teraz toczy pianę, ale to przecież naturalne dla ideowych i politycznych potomków Balcerowicza. I też wszelkiej maści malwersantów. Tyle pieniędzy możliwych do wyprowadzenia z kasy państwa „marnuje się” na cele społeczne i jakieś „nieżyciowe” stymulowanie gospodarki :). Zgroza. Za kilka lat wybory samorządowe , być może mieszkańcy dużych miast będą gotowi na nowe młode kadry, miasta będą potrzebowały młodych patriotycznych specjalistów, którzy potrafią zreformować ich finanse, gospodarkę i administrację, zredukować zadłużenia. Otwierają się szanse dla młodych spoza komunistyczno- SBckiego układu i układów z tamtym „stowarzyszonych”. Szanse dla młodego pokolenia na wzięcie udziału w budowaniu pozycji Polski w Europie i świecie. Za każdym razem, gdy na politycznym firmamencie po stronie rządowej pokazuje się ktoś młody, zaczyna się sabat czarownic. Czego to dowodzi? Postkomunie i środowiskom z nią zblatowanym strach zagląda w oczy. Nie każdy to rozumie. Cały czas liczą, to strategia, na metrykalne wykruszenie się obozu patriotycznego. Po stronie rządowej i wyborczej. I choć zupełnie się nie da, MOŻLIWIE JAK NAJWIĘKSZE ODCIĘCIE RZĄDZĄCEJ OPCJI PATRIOTYCZNEJ OD MŁODYCH, poprzez zrobienie im wody z mózgu na uczelniach lub wciąganiu w orbitę rosyjską. Równolegle idą próby wprowadzania deprawacji nowych pokoleń od kołyski. Przecież dewiant nie będzie głosował na taki jak aktualny rząd, a raczej szukał „wolności” w Berlinie czy Brukseli. Opozycja chce, by w pewnym momencie zabrakło nam, już na zawsze, tych kilku procentów do wygrania wyborów. Wtedy wygrają ONI, niemieccy i sowieccy, mając w Polsce swoich nie ekonomistów nawet, a ekonomów i karbowych.
Każdy młody i zdolny pokazujący się w aktualnym rządzie, te nadzieje opozycji pogrąża. Bo młody przyciąga wzrok i uwagę innych młodych, budzi ich zainteresowanie, także polską patriotyczną. To dla zaprzańców i politycznych wykolejeńców marzących o powrocie do władzy, grób. No i koniec nadziei na bezkarne, w myśl dewizy, „jak najmniej wysiłku, jak najwięcej pieniędzy”, dojenie kasy państwowej. Tak to widzę z perspektywy obserwatora zmagań rządu i środowisk patriotycznych z patologiczną przecież w dużej części opozycją wspieraną przez zagraniczne, choć w polskim języku wyrażane media. Nie ma polityki i mocnego państwa bez pieniędzy i odpowiedniej, narodowej polityki gospodarczej, ekonomicznej i finansowej . A tego sługi Niemiec i Rosji naszemu krajowi nie zapewnią. Nie mogą, bo tego nie potrafią. Bez dyrektyw i prowadzenia za rękę, dyskretnie a czasami wprost przez sąsiednie stolice, stają się nikim. Musimy pamiętać, że nie da się konkurować ze światem za pomocą tylko patriotycznych piosenek. Niestety, tak to nie działa. Potrzeba polskiej, prowadzonej przez Polaków i dla Polaków gospodarki i finansów.
Piotr Patkowski być może wizerunkowo nie nadawał się na kandydata na posła. Tak uważam. Ale talentem, charakterologicznie i kompetencyjnie wydaje się znakomitym, perspektywicznym i patriotycznym urzędnikiem odpowiedzialnym za finanse. Na tym polu potrzebne są młode polskie mózgi, mogące konkurować z innymi finansowymi mózgami w świecie. Tubalny głos ani zaawansowany wiek, nie są do tego potrzebne. Skoro premier Morawiecki, doświadczony w finansach, jego desygnował, to jestem przekonany, że ten młody człowiek, już przecież sprawdzony, potrafi pilnować polskich interesów. A tylko o to chodzi. Źródło: niepoprawni.pl
Premier Morawiecki wybitny specjalista od finansów, potrafi liczyć do 10, i nie zna tabliczki mnożenia!? A do ilu potrafi liczyć nowy wiceminister, i czy zna tabliczkę mnożenia!? Dla Morawieckiego milion to to samo co miliard, a jak z tym u młodego geniusza!? Czy ten z nowych złotych dzieciaków, wyhodowanych przez PiS jest lepszy od komuszych dzieci i wnuków, uczniów Balcerowicza!? 
Rząd PiS chce wyhodować nowych obywateli. Wkrótce uczniowie w ramach zajęć z wychowania patriotycznego pojadą na wycieczkę szlakiem żołnierzy wyklętych, nauczą się strzelać, zamarzą o śmierci za ojczyznę. A wszystko to w myśl hasła Więcej patriotyzmu w szkole. Zaś zamiast pacierza zawsze przed rozpoczęciem lekcji, zajęć będzie odmawiany Apel Smoleński. Ot i cała a może dopiero początek reformy szkolnictwa po PiSowsku. 
17 04 2020 Andrzej Duda mistrzem autopromocji w czasach pandemii.
Wychodzi na to, że Duda świetnie wie, iż wybory w maju to jego jedyna szansa na reelekcję. Koronawirus szaleje, a cóż porabia ukochany prezydent części Polaków pan Andrzej Duda? Od czasu do czasu widzę jego zatroskaną minę w telewizji, gdy z lekko pochyloną głową odmienia siebie przez wszystkie przypadki, by do Polaków dotarło, że to On się stara, On rozumie, On współczuje, On załatwia, On rozmawia, On zadba, On wprowadzi, On dziękuje. On! On! On!…A jeszcze nie tak dawno, bo 4 marca mówił, że nie ma się czego obawiać, bo sytuacja jest opanowana, bo uczymy się na błędach innych państw i damy sobie radę z tym paskudnym koronawirusem. Z bólem serca przyznał też, że nie będzie prowadził otwartej kampanii wyborczej, nie będzie spotykał się z ludźmi, w terenie, którzy go po rękach całują i dostępują zaszczytu, by Mu osobiście dziękować za to, jaki On wspaniały, cudny i w ogóle. No i słowa dotrzymał, choć tak naprawdę tylko nieco zmienił formułę swojej kampanii. Pięknie połączył ją z funkcją prezydenta, słusznie uważając, że nabije sobie punktów w inny sposób.
Ruszył więc do szpitala w Końskich, gdzie pochwalił medyków, bo wprawdzie „na razie realnego zagrożenia wirusem tu nie ma, ale wszystko jest przygotowane i zabezpieczone”. Dzień później wpadł do Chełmna, gdzie spotkał się z komendantem Straży Pożarnej, z przedstawicielem Komendanta Policji, z Wojewódzkim Inspektorem Sanitarno-Epidemiologicznym, z głównym lekarzem ds. chorób zakaźnych, z przedstawicielami działów w urzędzie wojewódzkim, które są związane z bezpieczeństwem, także epidemiologicznym. Udzielił też wywiadu dla TV Trwam i Radia Maryja, a na pytanie, czy nie obawia się spotkań z ludźmi teraz, gdy jest już pierwszy pacjent z koronawirusem, odpowiedział, że nie, bo przecież „nie ma się czego obawiać, bo póki co takie zagrożenie nie występuje. Nie, ja tutaj nie widzę żadnego problemu”. Dodał, że są przygotowane odpowiednie zapasy środków, jest przygotowana odpowiednia infrastruktura, służby są przeszkolone i gotowe do działania. Trzeba przyznać, takie słowa wtedy 4 marca to dosłownie miodzio na serce. Potem pan Duda wpadł jeszcze do Solca Kujawskiego na spotkanie ze spółką Solbet, do Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie, wpadł do Pisza, gdzie chwalił się swoją niezwykle twórczą prezydenturą, odwiedził Gospodarstwo Edukacyjne w Rozogach, zaliczył poligon w Drawsku, Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki i punkt kontroli sanitarnej w Kołbaskowie. Nie odmówił sobie przyjemności wypadu do Krakowa, Jedlicza, Garwolina czy też Ciechanowa, a wszystkie te spotkania w świetle kamer, pełne patosu i przekazu do narodu, który ma uwierzyć, że to żadna kampania prezydencka. To tylko robocze, gospodarcze spotkania zatroskanego prezydenta. O spotkaniach w Pałacu Prezydenckim to już nawet nie wspomnę. Niesamowite, bo w tym samym czasie już wzywał, byśmy siedzieli w domach…
Wreszcie w połowie marca pod naciskiem opinii publicznej przestał pojawiać się w terenie. Dotarło też do niego, że nie do końca miał rację, mówiąc o opanowanej sytuacji czy świetnym przygotowaniu służb. Teraz więc zmienił ton i w licznych wystąpieniach medialnych nagle mówi o prawdopodobieństwie licznych zgonów, o braku środków ochrony dla personelu medycznego, choć wciąż podkreśla, jak świetnie jesteśmy przygotowani na tego wirusa, jak wraz z rządem i odpowiednimi służbami pracuje z poświęceniem, by chronić Polaków.
Duda już się nie chwali, już nie wciska kitu, że wszystko było wcześniej świetnie przygotowane, procedury opracowane w każdym szczególe. Nie wspomina nawet, że tak się zapędził w swej kampanii wyborczej, że bez ustaleń z rządem zaczął składać obietnice pomocy, na które ta władza nie ma kasy, bo już zdążyła ją roztrwonić. Za to chętnie występuje w towarzystwie ministra Szumowskiego, licząc, że w ten sposób zdobędzie jeszcze trochę głosów poparcia. No i ostatnim rzutem na taśmę wysyła listy do 1,3 mln rolników, skupionych w KRU-sie, w którym podkreśla swoją troskę o nich i polską wieś. Według wielu takie działanie to nic innego jak właśnie element kampanii wyborczej, tyle tylko, że za publiczne pieniądze. Jacy ci ludzie są wredni. Takie liściki to przecież jedno z zadań dobrze pojmowanej, tak po „dudowemu” prezydentury. Nie nabrał się na to poseł Nowoczesnej Adam Szłapka, który już zgłosił sprawę do PKW, ale wiadomo, że Duda się wybroni, bo w czyich rękach jest PKW?
Tak więc pan Duda może być z siebie zadowolony, bo po zamrożeniu kampanii wyborczych kontrkandydatów, wiedzie prym w wyścigu o fotel prezydencki. Napracował się chłopak, więc teraz czas zbieranie owoców swej nadaktywności. Nabrał też wody w usta, jeśli chodzi o forsowany przez PiS termin wyborów. Nie tak dawno, bo 4 kwietnia, mówił, że gdyby wybory wiązały się z narażeniem Polaków na ryzyko, to należałoby je przesunąć. Dzisiaj już zmienił zdanie. Uważa, że głosowanie korespondencyjne to jest to ciekawe rozwiązanie, warte uwagi, a co do propozycji Gowina, która dawałaby mu szansę porządzić jeszcze ze dwa lata bez prawa do reelekcji, to się nie wypowiada.
Wychodzi na to, że Duda świetnie wie, iż wybory w maju to jego jedyna szansa na reelekcję. On już zrobił, co mógł, by się wypromować na koronawirusie. W przepięknym, iście mistrzowskim stylu, połączył dwa w jednym, czyli zajmowane stanowisko z rolą kandydata w wyścigu prezydenckim,  a teraz niech się dzieje, co chce, byle tylko Bóg pozwolił mu pozostać w Pałacu Prezydenckim jeszcze troszkę. Stoi więc sobie nieco z boku i nie ma nic przeciwko temu, że jego partia rozgrywa nim jak szmacianą lalką. Nie pyta go o zdanie, nie konsultuje z nim swoich decyzji odnośnie terminu głosowania, na każdym kroku pokazuje, w jakiej części ciała tak naprawdę Go ma.  On cierpliwie czeka, bo nie ma innego wyjścia. W końcu trudno będzie mu żyć poza Pałacem bez honoru, bez twarzy i godności. On o tym już świetnie wie…Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl 
14 04 2020 PiS igra życiem Polaków.
Od kilku tygodni pisowscy funkcjonariusze nie zajmują się niczym innym, jak parciem za wszelką cenę do farsy wyborczej, którą zamierzają zorganizować 10 maja. Stosują przy tym stałe swoje metody: wszechobecne kłamstwo, straszenie, że opozycja chce złamać Konstytucję, przesuwając termin, mówią, że to pseudo głosowanie, które ma się odbyć korespondencyjnie jest całkowicie bezpieczne, podając przykład Bawarii, gdzie było zaledwie nieco ponad milion uprawnionych do głosowania, ale nie dodając, że „dziwnym trafem” po tym głosowaniu gwałtownie wzrosła ilość zainfekowanych koronawirusem. W kraju manipulują w sposób oczywisty statystykami zgonów z powodu epidemii, jak chociażby w Warszawie, której prezydent podał ich liczbę jako 32, a Ministerstwo Zdrowia uznało… osiem, ze względu „na inną metodę raportowania”.
Przerażająca jest podłość i pogarda pisowskich funkcjonariuszy dla społeczeństwa. Dążą za wszelką cenę do „głosowania korespondencyjnego”, które przez lata uważali za absolutnie niedopuszczalne ze względu na możliwość fałszerstw, narażają miliony ludzi na zarażenie wirusem, które nawet przy takim głosowaniu jest bardzo prawdopodobne. Trudno oczywiście powiedzieć coś konkretnego na temat ilości nowych zakażeń, ale można na podstawie chociażby obserwacji z innych krajów przyjąć, że będą ich tysiące, co niestety, pociągnie za sobą wiele zgonów, zwłaszcza że w tych „wyborach” weźmie udział dużo ludzi starszych, szczególnie narażonych na infekcję. Obłuda, igranie z życiem Polaków jest już nie skandalem, ale po prostu zbrodnią, która pociągnie za sobą wiele ofiar. Zdają sobie sprawę z tego najwyżsi funkcjonariusze reżimu, jak chociażby Morawiecki i Szumowski, którzy w prywatnych rozmowach stwierdzili, że przeprowadzenie wyborów w okresie epidemii jest niebezpieczne, o czym napisał wicepremier Gowin:„W obliczu ostatnich wydarzeń byliśmy zgodni, że wybory w dniu 10 maja oznaczają zagrożenie dla zdrowia i życia Polaków. To przekonanie w rozmowach ze mną podzielał Premier, Minister Zdrowia, a także liderzy środowisk opozycyjnych”. Reżimowi funkcjonariusze kpią do tego z obaw związanych z epidemią, na przykład lekarz (!!!) Karczewski oświadczył, że „Apele o przesunięcie wyborów są po prostu żenujące, są śmieszne”.
„Kulsony” zastawiają pułapki na spacerowiczów i rowerzystów, czają się pod myjniami samochodowymi, karzą ludzi wysokimi mandatami, wykonując absurdalne polecenia reżimu, który co jak co, ale ma dużą wprawę w wydawaniu zakazów i nakazów, żeby pokazać, jak „walczy” z epidemią. Nieważne, że np. w domach opieki nie ma masek dla pensjonariuszy, a pani wiceminister nie wstydzi się apelować do społeczeństwa, żeby je tam wysyłało.
Do tej pory prezydent wydawał mi się tylko człowiekiem bez krzty honoru, godności i ambicji, ot, jeden z wielu wiernych lokajów Kaczyńskiego. Kilka dni temu prasa podała jednak, że w towarzystwie swojej małżonki spotkał się z Szumowskim i próbował wymóc na nim publiczną deklarację, że wybory mogą się odbyć 10 maja, stając tym samym w szeregu najpodlejszych ludzi z PiS-u, bo domagał się de facto narażenia życia tysięcy Polaków, żeby zostać przy korycie. Zaniepokojenie farsą wyborczą wyraziła już OBWE. Jestem przekonany, że gdy to głosowanie zostanie przeprowadzone, w Polsce wpłyną do Sądu Najwyższego dziesiątki, a może setki tysięcy protestów, a dalej sprawa oprze się o europejskie instytucje prawne, takie jak TSUE. Do tego czasu Kaczyński obsadzi już SN swoim kolejnym lokajem, który bez zmrużenia okaz uzna ważność wyborów i pozostanie tylko walka prawna w UE. Jest to sprawa absolutnie bezprecedensowa i trudno nawet spekulować, jak się potoczy. Mam jednak przekonanie, że prędzej czy później wybór Dudy w takich warunkach zostanie po prostu nieuznany przez UE lub też znaczną większość jej członków, nawet nie postoi na baczność przy biurku rozwalonego w fotelu Trumpa. Ale czy to będzie przeszkadzało Dudzie i pani prezydentowej? Absolutnie nie. Pojadą sobie do Łukaszenki, Putina, na Kubę, do Korei Północnej, a pan „prezydent” będzie po małomiasteczkowych salkach wydzierał się i wylewał kubły pomyj na UE, witany transparentami „Błogosławione łono, które Cię wydało i piersi, które wykarmiły”. I to w zupełności wystarczy temu „mężowi stanu”. Konsekwencją tego nieuznawania będzie wyjście Polski z UE, do czego niestety zmierza reżim, wysyłając np. do oceny tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego orzeczenia TSUE o natychmiastowym zawieszeniu Izby Dyscyplinarnej SN. Nawet trudno taki ruch ocenić – mieszanina skrajnej głupoty, arogancji, nieznajomości prawa? Wiadomo zresztą, jaki będzie „wyrok” tego „trybunału”, którego przewodniczącą jest miernota prawnicza wyrzucona z Sądu Okręgowego ze względu na rażąco niskie kompetencje, a pierwsze skrzypce odgrywa były komunistyczny prokurator i krzykliwa Krystyna, chwaląca się tym, że głosowała w Sejmie za ustawą, chociaż wiedziała, że łamie ona Konstytucję.
Przyznam, że nie rozumiem jednej rzeczy: czy szeregowi posłowie PiS nie widzą, że będą mieli krew na rękach? Dlaczego jak stado zniewolonych baranów zgadzają się na wszystkie obłędy Kaczyńskiego? W czasach stalinowskich nieposłuszeństwo Wodzowi kończyło się co najmniej syberyjskim łagrem, jeśli nie śmiercią. Ale co im może zrobić wodzuś? Wywali z PiS-u? Załóżmy, ale nie zabierze im mandatu poselskiego. Nie wystawi na listy w następnych wyborach? Próżne obawy, za cztery lata prezes będzie na śmietniku, a po PiS zostaną jakieś popłuczyny kilku partyjek. Wierzą bezgranicznie wodzusiowi i porwała ich jego charyzma, której ma tyle, ile noga od stołka? No cóż, to może być zagadka dla psychiatry…
Jeszcze bardziej dotyczy to partii Gowina – ich bezpośrednim przełożonym nie jest przecież prezes. Czy naprawdę w tym stadzie bezwolnych popychadeł nie znajdzie się kilku ludzi, którzy powiedzą „Stop obłędowi i narażaniu życia Polaków”? I nie będzie to żaden „czyn heroiczny”, tylko elementarna przyzwoitość?
PS. W tzw. wyborach 10 maja jest ponury haczyk, jakoś dotąd mało eksponowany. Otóż głosowanie będzie de facto imienne – łatwo będzie potem sporządzić na jego podstawie listę „wrogów ludu”, którzy mogą być np. ukarani zwolnieniami z instytucji państwowych pod pretekstem oszczędności, które już zapowiada Morawiecki, mogą być pomijani w awansach, podwyżce wynagrodzeń i mogą ich spotkać różne inne nieprzyjemności. Źródło: koduj24.pl
- Prezesowi marzy się Wyspa Wolności typu Alcatraz!? Kaczyński chce odrzucić ''wielką ofensywę zła''. Nie zauważył, że sam ją tworzy? Wkrótce ziści się marzenie Kaczyńskiego o wywołaniu wojny domowej w Polsce, którą on stłumi, i stanie na czele całego narodu!?
- Tak na prawdę – to już mamy stan wojenny. Pan Kaczyński podobno w swoim „dziele” napisał, ze zmiana systemu musi być oblana krwią. Nie wiem czy to prawda, bo tej książki nie czytałem i nie przeczytam. PiS jest przygotowane do walk ulicznych. Może dojść do walki brata Polaka z bratem Polakiem!!!! Czy to ma sens???? to szykuje się zwykła zbrodnia !!!

14 04 2020 Wybory 2020, czyli hekatomba wśród pocztowców i liczących głosy.
Patrząc na korespondencyjne wybory forsowane dziś przez PiS, patrzymy przez pryzmat naszego bezpieczeństwa. Nie myślimy o bezpieczeństwie tych, którzy będą to obsługiwali, a może warto o nich pomyśleć? Bo oni z powrotem poniosą pandemię. Jednym z kroków, które podjął PiS, by zmusić ludzi do obsługi wyborów, zgodnie z pomysłem oderwanego od rzeczywistości „zwykłego posła” rządzącego całym krajem była zmiana dyrektora Poczty Polskiej, z tego który obawiając się o zdrowie swoich pracowników twierdził iż wybory takie są niemożliwe na takiego, który takich skrupułów mieć nie będzie, człowieka blisko związanego z ministrem Błaszczakiem. Ten wymusi na pracownikach poczty obsługę tych wyborów. Tak więc spróbujmy ocenić jakie ryzyko poniosą oni a także ci, co będą liczyli głosy.
Jak wiemy karty do głosowania otrzymają wszyscy, co prawda ci co są zameldowani w miejscach urodzenia ale mieszkający w dużych miastach, a jest ich wielu, będą mieli problemy w dotarciu do kart przesłanych do ich domów rodzinnych, szczególnie gdy np. dwójka małżonków wywodzi się z dwóch oddalonych od siebie miejscowości. Dotarcie do kart i oddanie głosów będzie co najmniej problematyczne, a nawet docierając będą łamali przepisy o kwarantannie. Trudno również założyć, że nie odwiedzą wtedy swych rodziców, nie zjedzą z nimi posiłku, a może nawet przenocują. Ale to tylko jedno z niebezpieczeństw rozwoju pandemii wynikającej z wyborów. Tak więc pochylmy się nad tymi, co będą to obsługiwali. Karty dostaną wszyscy, również ci odbywający kwarantannę, również ci zarażeni a nawet ci, przebywający w szpitalach, jeśli tylko będą w stanie wypełnić warunki głosowania. Nikt nie może być wyłączony z prawa wyborczego jeśli to prawo posiada. Tak więc wśród kopert złożonych w skrzynkach będą takie na których będzie znajdował się wirus, to jest nieuniknione.
A ile wirus może przetrwać na papierze?
Badania prowadzone w USA mówią iż około 24 godziny. Czyli karta, koperta z głosem zakażonego o 20:00 w dniu wyborów będzie potencjalnym źródłem zakażeń do godziny 20:00 dnia następnego. W tym czasie będzie ona ale także wszystkie inne, które miały kontakt z zakażoną kopertą a także ze skrzynką, w której taka koperta się znalazła (czas przeżywalności wirusa na metalu do 72 godzin) będzie źródłem zakażeń. Każda osoba, z obsługi wyborów a więc pracownicy poczty, osoby rejestrujące głosujących, osoby liczące głosy będzie miała kontakt z tym wirusem w czasie 24 godzin od oddania głosu przez osobę zakażoną. Skażeniu również będą podlegały pomieszczenia w których koperty będą sortowane, liczone. Na innych materiałach jak plastik, metale wirus może przetrwać znacznie dłużej, również ten, co z kurzem odczepił się od kopert, czy też kart głosowania.
Jak wiemy, dzisiejsza niska liczba „zakażonych w Polsce” wynika z małej liczby testów przeprowadzanych. W Polsce, 36 mln mieszkańców przeprowadza się nieco ponad 5 tys, w Hiszpanii 46 mln. ok. 80 tys. To wszystko wskazuje na to, że nie jesteśmy tak zdrowi a tylko nie przebadani. Wiele osób zakaża, choć chorobę przechodzi bezobjawowo, lub z lekkimi objawami.
PiS dziś tłumaczy konieczność przeprowadzenia wyborów wymogami konstytucji oraz tym, że wprowadzenie stanu wyjątkowego doprowadzi Polskę do ruiny, bo po okresie prosperity i rozdawnictwu, kupowaniu głosów Polskę stać na co najwyżej 3 miesiące stanu wyjątkowego, po czym czeka nas bankructwo. Warto zdać sobie sprawę ze skutków działania dziś nami rządzących, bo wiedza ta będzie nam potrzebna gdy ich będziemy rozliczali, zarówno za doprowadzenie państwa do ruiny, jak i za szafowanie zdrowiem Polaków. Druga fala pandemii jak może wystąpić po wyborach będzie już w całości obciążała tych, co podejmą decyzję o przeprowadzeniu tych wyborów. Bo potencjalnym źródłem zakażeń będą wszyscy, którzy brali udział w obsłudze tych wyborów. Czy rząd zafunduje im kwarantannę? Czy Poczta Polska ogłosi iż przez czas kwarantanny usługi pocztowe nie będą realizowane, bo wszyscy pracownicy przechodzą kwarantannę? Tak powinno być, tylko, że rząd tego nam już nie powie. Źródło: niepoprawni.pl
- Jaką mam gwarancję, że w liście z kartą wyborczą nie ma wirusa, skoro wysłanie w liście wąglika, nie sprawia żadnego problemu. Jak mam postępować, by nie zarazić się!?
- Dlaczego zostaję pozbawiony prawa odmowy przyjęcia przesyłki pocztowej!? No a jak listonosz na giełdzie sprzeda pakiety wyborcze, to zostanę pozbawiony prawa uczestnictwa w wyborach!?
12 04 2020 PiS buduje państwo nomenklaturowo- kastowe.
Patrzcie, młodzi, i uczcie się, jak wygląda państwo partyjnych sekretarzy stojących ponad prawem. Uczestnicy uroczystości smoleńskich powinni byli zachować między sobą większe odstępy – powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski, dając do zrozumienia, że mamy do czynienia z problemem o charakterze epidemiologicznym. Fałsz. Ciasno zbita gromada pisowskich dygnitarzy, którzy pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego uczestniczyli w obrzędach ku czci jego brata, to sprawa ustrojowa, a nie medyczna. Tak przejawia się funkcjonowanie systemu kastowo-nomenklaturowego. To manifestacja samej istoty państwa PiS.
Nie mieliśmy z czymś takim do czynienia od 1989 r. Całe pokolenie wyrosło, nie wiedząc jak to działa – więc teraz może się naocznie przekonać. Patrzcie, młodzi, i uczcie się, jak wygląda państwo partyjnych sekretarzy stojących ponad prawem. W takim państwie przepisy krępują tylko poddanych, a nie rządzących. Przedstawiciele nomenklatury mogą więc śmigać limuzynami, a pospólstwo ma im ustępować drogi. Gdy przedstawicielowi plebsu zdarzy się nieszczęśliwie wyjechać na szosę akurat w momencie, kiedy pędzi nią wóz wiozący Osobę Wyższego Rzędu, plebejusz musi się liczyć z oskarżenie. Izolacja jest dla plebsu, nie dla nomenklatury.
W warunkach epidemii w państwie nomenklaturowo- kastowym przeciętny członek plebsu jest wystawiony na samowolne działania represyjne patroli policyjno-wojskowych, które mogą wedle własnego uznania wlepiać mandaty za przechodzenie czy przejeżdżanie rowerem w miejscach niedozwolonych. Nawet to, czy te miejsca są rzeczywiście niedozwolone, też jest często pozostawione do decyzji funkcjonariuszy polujących na ofiary i pilnujących, czy ojciec z dzieckiem albo mąż z żoną zachowują na ulicy odstęp dwóch metrów. I czy rzeczywiście mieli dostateczne uzasadnienie, by wyjść z domu. Ale przedstawicieli nomenklatury to nie dotyczy. Oni mogą wychodzić z domu i iść pod pomnik smoleński ramię w ramię. Jarosław Kaczyński może nawet odwiedzać – tak jak to zrobił w Wielki Piątek – grób matki na zamkniętym dla plebsu Cmentarzu Powązkowskim.
Uprzywilejowany dostęp do dóbr deficytowych.
W państwie nomenklaturowo- kastowym przedstawiciele warstwy rządzącej oraz ich rodziny mają zagwarantowany dostęp do dóbr deficytowych, takich jak cytrusy i mięso (w PRL) czy opieka medyczna (w państwie PiS). Temu właśnie celowi służyło opublikowane na stronie Rady Ministrów rozporządzenie premiera rozszerzające zakres dodatkowych świadczeń medycznych przysługujących najważniejszym osobom w państwie i – to warte podkreślenia – członkom ich rodzin. Rozporządzenie zagwarantowało im dostęp do niemal pełnej opieki zdrowotnej bez skierowania i natychmiast – o ile będzie tego wymagał stan ich zdrowia. Gdy sprawę ujawniła „Gazeta Wyborcza”, dokument został szybko ukryty. Skandal wokół tych przywilejów lekarskich wybuchł już w okresie epidemii, więc przedstawiciele rządu szybko wysłali list do redakcji: „Informujemy, że prace nad rozporządzeniem rozpoczęły się w połowie 2019 roku. Zmiany te nie mają więc nic wspólnego z epidemią koronawirusa w Polsce. Tu akurat można przedstawicielom władzy wierzyć – przywileje warstwy rządzącej w systemie nomenklaturowo- kastowym rzeczywiście nie są związane z takim czy innym wydarzeniem, lecz wynikają z samej istoty tego systemu, który by móc się utrzymać, musi zapewnić lepsze warunki życia ludziom, na których się opiera.I oczywiście ich rodzinom, małżonkom, dzieciom, rodzicom, a w miarę postępów w budowie systemu także dalszym pociotkom. Warto zacytować historyka Andrzeja Krajewskiego, który w książce „Rzemieślnicy, badylarze, cinkciarze” opisał powstanie systemu odrębnej dystrybucji dóbr dla nomenklatury w PRL, podkreślając rolę rodzin: „Polowanie na towary stało się stałym elementem codziennej egzystencji nie tylko zwykłych obywateli, ale nawet wysoko postawionych funkcjonariuszy partyjnych. Czyniło to codzienne życie coraz trudniejszym. W końcu zbuntowały się żony notabli. Ich protest sprawił, że szefa wywiadu wojskowego gen. Wacława Komara obarczono osobistą odpowiedzialnością za dostarczanie dóbr rodzinom przywódców. Przeważnie chodziło o takie artykuły, jakie przed wojną oferowały klientom każde szanujące się delikatesy, czyli: mięso, wędliny, ryby, owoce egzotyczne. Dostęp do nich stał się tak ważny, że Biuro Polityczne postanowiło utworzyć pod egidą Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego sieć specjalnych sklepów, nazywanych oficjalnie »rozdzielnikami zamkniętymi«.
Z tych placówek handlowych, wzorowanych na sklepach istniejących od lat 20. w ZSRR, mogli korzystać jedynie klienci posiadający odpowiednie przepustki. Do tego grona szczęśliwców należało ledwie 10 tys. osób z partyjnej nomenklatury oraz mała grupa użytecznych dla reżimu przedstawicieli cenionych zawodów, m.in. pisarzy, muzyków, malarzy, reżyserów filmowych, naukowców i lekarzy. Codziennie robili oni zakupy w »rozdzielnikach zamkniętych«, których okna zasłaniały, w obawie przed gapiami, grube żółte firany”.Tak to się zaczęło w latach 40. XX wieku, a końcówkę tego systemu w latach 70. i 80. pamiętają jeszcze ludzie urodzeni w głębokim PRL. Młodszym trzeba jednak przypomnieć, jak to wyglądało pod koniec istnienia tego państwa, opartego na systemie zorganizowanej korupcji nomenklaturowej.
Tancerki dla nomenklatury.
Węgier Attila Szalai, mieszkający wówczas w Warszawie, opisał wizytę węgierskiej delegacji partyjno- państwowej w Polsce wiosną 1980 r. Goście odwiedzili m.in. zamek w Golubiu-Dobrzyniu, gdzie zorganizowano dla nich przyjęcie. Szalai relacjonuje: „Do zamku ściągnięto personel przebrany w średniowieczne stroje, a na dziedzińcu już 72 godziny przed przybyciem gości zaczęto piec mięsiwo. Stoły uginały się od smakołyków, których przeciętny obywatel w sklepach nie mógł kupić. Gdy węgierska delegacja pojawiła się na zamku, zamknięto bramy, podniesiono most zwodzony i zaczęło się przyjęcie. Oprócz pieczonego wołu atrakcją był ludowy zespół pieśni i tańca. Po występie odprawiono jego męskich członków, a węgierskim gościom powiedziano, że każdy może sobie na noc wybrać jedną artystkę. Węgrzy nie skorzystali z propozycji utrzymanej w iście feudalnym duchu i pojechali nocować do hotelu w mieście”. Właśnie tak to wyglądało pod koniec PRL. Jednak zanim państwo nomenklaturowo-kastowe osiągnęło swą dojrzałą formę, minęło kilka dekad. Obserwując postępy PiS w budowie podobnego systemu, można przypuszczać, że pójdzie mu to znacznie szybciej. No i oczywiście trzeba też brać poprawkę na ducha epoki i gusta rządzących. Komuniści zapraszali zespoły ludowe, bo uwielbiali folklor. PiS woli disco polo. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl

12 04 2020 Głupi, czy tylko głupich udają?
Z czego biorą się takie pomysły – nie wiadomo, może ze strachu przed partyzantką leśną…Nowa pani wicepremier, rozpościerając przed oczami przerażonych telewidzów wizję wojska na ulicach, cenzurowanej prasy i wyłączonego internetu, co niechybnie nastąpi, jeśli zrealizowane zostanie żądanie wprowadzenia stanu wyjątkowego podnoszone przez opozycję. Głupstwa wygłaszane przez magister Jadwigę Emilewicz, (która oprócz wicepremiera i ministra ma „trzeci etat” wykładowczyni UAM), można by przypisać jej słabieńkiej wiedzy prawniczej lub silnej potrzebie rewanżu za niespodziewane wywyższenie i dodatkowe apanaże.
Ludzie władzy starają się, jak potrafią i wręcz stają na uszach, żeby tylko nie powiedzieć, że stanu klęski nie wprowadzą z powodu koniecznego wtedy odłożenia wyborów do czasu, aż do wszystkich Polaków dotrą liczne dowody indolencji władzy, jej beztroski, nieprzygotowania na kataklizm i braku umiejętności rządzenia w trudnych czasach. Stąd idiotyczne, kłamliwe i kompletnie bezsensowne argumenty, jak choćby ten, powtarzany z lubością: – Brak wyborów naruszy stabilność państwa polskiego. A niby czemu, skoro po odłożeniu wyborów Duda nadal pełniłby swoja funkcję? A gdyby się Kaczyńskiemu znudził, to przecież funkcję głowy państwa mogłaby 7 sierpnia przejąć marszałkini Sejmu, równie lojalnie podporządkowana prezesowi. Czyli „stabilność władzy” to tylko taki ładny propaństwowy zwrot, który ma dobrze świadczyć o jego użytkowniku. Mistrzem podobnych nic nieznaczących banałów jest prezydent Duda, który ostatnio w radiowej „Jedynce” równie rzeczowo co błyskotliwie wypowiedział się na ten temat: – Rzeczywiście sytuacja jest trudna, mamy sytuację epidemiczną, która ma charakter wyjątkowy, z drugiej strony trzeba pamiętać, że mamy również konstytucję i ramy konstytucyjne, ustrój państwa i kwestię funkcjonowania państwa… 
I jeszcze prawdziwe horrendum, wymyślone przez samego prezesa: – Wprowadzenie stanu wyjątkowego poważnie ograniczyłoby swobody obywatelskie i naruszyło reguły demokracji.  Pominąwszy powszechnie znane przywiązanie prezesa do demokracji i prawa – z jego wypowiedzi wynika, że obecna niekonstytucyjna demolka prawa wyborczego i ministerialne przepisy wprowadzane prawem kaduka oraz nakazanie policji, by łupiła obywateli według własnego widzimisię, mieszczą się w regułach demokracji, a legalny stan klęski żywiołowej, który uprawomocniłby obecne obostrzenia – już nie. A poza tym nikt nie zmusza władzy do automatycznego uruchamiania wszystkich dolegliwości stanu wyjątkowego, wręcz przeciwnie, prawo nakazuje dozowanie obostrzeń proporcjonalnie do niezbędnych potrzeb.
Wstępna decyzja Trybunału Europejskiego o zawieszeniu nielegalnej Izby Dyscyplinarnej SN uruchomiła nowe pokłady głupoty rządzących, którzy niezwłocznie rzucili do boju swoich harcowników. Hunwejbini z PiS i jej przystawek licytują się w głoszeniu bzdur, który to proceder w mojej okolicy nazywany jest „rżnięciem głupa”. Młodzi i zdolni do wszystkiego rżną owego głupa od ściany do ściany. W tej konkurencji wysoko uplasował się wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, który mozolnie przekuwał klęskę w sukces mówiąc:  – Oponenci są bardzo rozczarowani tym, jaki wyrok zapadł. To jest wyrok, który jest całkowicie nie po myśli naszych oponentów. Czarny dzień dla tych, którzy myśleli, że dzisiaj wszystkie nasze reformy zostaną zakwestionowane… Natomiast wiceminister Sebastian Kaleta zadął w surmy bojowe: – Orzeczenie TSUE to uzurpacyjny akt naruszający suwerenność Polski! Skąd Kaleta to wie – nie powiedział, więc wygląda na to, że po prostu czuje się lepszym prawnikiem niż najtężsi koryfeusze wydelegowani przez swoje kraje do najwyższego europejskiego Sądu. Jeszcze większe wrażenie zrobiła kolejna, wzruszająca wypowiedź ministra Wójcika, który próbował uderzyć w tony świętego oburzenia: – Niezależnie od brutalnego wejścia w polski porządek prawny (…) dziś walczymy o życie i zdrowie ludzi, to jest dla nas najważniejsze! W odpowiedzi usłyszał od adwokata Bartosza Piotrowskiego: – Pan dokładnie na jakiej linii walczy o to życie? Maseczki szyje? Dowozi jedzenie dla lekarzy? Bardzo jestem ciekaw tej pana walki…
Głupia, nielogiczna i bezsensowne argumentacja nie ogranicza się tylko do narracji PiS-owskich elit. Rzecznik polskiej policji Mariusz Ciarka zapytany, czy funkcjonariusze nie są aby ciut nadgorliwi, uspokoił Polaków, że nie mają prawa narzekać, bo w innych krajach policjanci biją ludzi. Tym samym dał obywatelom do zrozumienia, że policjant to ludzkie panisko, bo wali w obywatela tylko mandatem, a przecież mógłby też pałą.
Głupota coraz częściej wędruje po Polsce wespół z butą i chamstwem. Na żyznej glebie agresywnego populizmu wyrosła nam nowa odmiana szczwanych prymitywów – na oko natchnionych mężów stanu, którzy jednak po oskrobaniu z emocjonalnej narracji i obraniu z ideologicznego pustosłowia okazują się durni jak wiadro kartofli. Raz po raz z obu luf walą sobie i swojej formacji w stopę, ale cieszyć się nie ma z czego, bo za każdym razem rykoszetem obrywa też Polska. Życzę Jej chwili wytchnienia w te Święta, a potem rychłego zwycięstwa nad butą, chamstwem i coraz bardziej otaczającą nas głupotą. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl 
10 04 2020 Pan prezes i jego trefnisie w obliczu pandemii.
Co – oprócz odgrywania kiepskiej komedii – umie robić partia obecnej władzy, skoro respiratorów brak, dobrych ustaw brak, a w kasie widać dno…
Ludzie to już w ogóle stracili poczucie humoru, zwłaszcza w Polsce. Owszem, nie mamy wpływu na naturę, w tym również na naturę maseczek chirurgicznych, które zanikają, jak tylko zaczynamy ich akurat potrzebować. No, ale nie znaczy to przecież, że w tych ponurych czasach „wojny biologicznej” wszyscy mamy – jak mawiał mój pułkownik od obrony cywilnej, obdarzony żołnierskim dowcipem – owinąć się w prześcieradło i ewakuować na najbliższy cmentarz. Zwłaszcza teraz, uwięzionym w ciasnych M-ileś, należy się nam przecież trochę rozrywki i odrobina radości. I od tego właśnie mamy rząd. Zapewnienie odpowiedniej liczby środków ochrony osobistej dla szpitali, dobrych rozwiązań antykryzysowych dla biznesu i ludzi tracących pracę, a nawet sprawnego nauczania przez internet zdecydowanie przekracza możliwości partii władzy. Podobnie, jak wcześniej przekroczyło je sensowne planowanie wydatków państwa i teraz już wiadomo, że zabraknie pieniędzy na najpilniejsze potrzeby. Tak więc – „chleba” chwilowo nie ma i na razie raczej nie będzie. Co więc pozostaje? Wiadomo – igrzyska.
Najszybciej wszedł w nową rolę narodowego trefnisia pan prezydent, który radośnie ćwierka sobie teraz na Twitterze, a w chwilach wolnych od pisania sms-ów daje występy na TikToku. I świetnie. Bo jest to miejsce dla fanów przebieranek, kreujących się na kogoś, kim akurat nie są. Teraz do prezydenta powoli dołącza cała partia rządząca, dająca przedstawienie  pod tytułem „Pandemia”, reżyserowane osobiście przez pana prezesa. Najśmieszniejszy jest chyba „kawałek” pod tytułem „Wybory”. To lepsze, niż serial brazylijski, choć też nie za bardzo trzyma się naszej rzeczywistości i realiów. Napięcie rośnie z posiedzenia Sejmu na kolejne posiedzenie. Akcja toczy się wartko. Źli chłopcy wymieniają się rolami z dobrymi tak szybko, że trudno się połapać, którzy z nich są którzy. A w powietrzu gęstym od emocji od tygodni wisi pytanie, kiedy wreszcie posypie się obsada tego spektaklu. Możemy mieć nadzieję, że stanie się to żywiołowo. Brakuje tylko „śmiechów z puszki”, bo publika nie zawsze rozumie, czy już się śmiać, czy może jeszcze płakać. I bez takich podpowiedzi prezesa-inspicjenta, można za to to zerwać boki, słuchając wypowiedzi ważnych polityków partii władzy. No na przykład, że „środki ochrony osobistej zostaną wkrótce przekazane do szpitali”. Albo że „nasze laboratoria wykonują tyle testów, ile potrzeba” (pytanie – komu?). A teraz, że „wybory korespondencyjne da się zorganizować bez problemu”.
Dla mnie przebojem tygodnia była wypowiedź jakiegoś kancelisty prezydenta, że – mianowicie – „jest normalnie”. „Szkło Kontaktowe” niech się chowa.
Taką nam przednią rozrywkę proponuje władza obywatelom w przymusowej kwarantannie i jest w tym nawet lepsza od profesjonalistów z kabaretu i estrady. Wystarczy zajrzeć do kalendarza następnych obrad Sejmu. A w nim… aborcja, polowania oraz edukacja seksualna. Rzecz w tym, żeby wszystkiego zakazać. Z wyjątkiem polowań z dziećmi, oczywiście. Bo w tym punkcie, to wręcz przeciwnie.
Przy okazji przyboczni pana prezesa dbają też o naszą sprawność intelektualną. Bo nie ma lepszego treningu mentalnego niż – siedząc w kwarantannie – policzyć sobie w pamięci, ile czasu zajmie Poczcie Polskiej, dysponującej w najlepszym momencie 25 tysiącami – nomen omen – roznosicieli, dostarczenie „pakietów” wyborczych 30 milionom obywateli. Zawsze to  lepiej, niż w wolnym czasie liczyć brakujące respiratory…
Młodszym i mniej sprawnym w rachunkach tragifarsa „Wybory” oferuje grę plenerową –  „Nie licz na los, odbierz babci głos”. Gra polega na sprawnym opróżnieniu skrzynek z „pakietów” dla starszych członków rodziny, by – po  zdobyciu (łatwizna) i wpisaniu odpowiednich danych – oddać bliżej nieokreśloną liczbę głosów na, dajmy na to, kandydata Bosaka. Lub – odpowiednio – kandydata Biedronia. Kto odda najwięcej, ten – naturalnie – wygrywa i grę, i całe wybory.
Dla swoich zwolenników w ramach tej samej burleski partia przewidziała bonus za lojalność. Jest to nowa wersja „Gry w zabijanego”, z podtytułem „raz, dwa, trzy, zarazisz się ty”. Zwycięża ten, kto pierwszy złapie wirusa po oddaniu głosu i przy okazji zarazi jak największą liczbę zwolenników aktualnego prezydenta. Bo inni i tak nie pójdą przecież na żadne łże-wybory. Ubaw szykuje się po pachy, zwłaszcza na OIOM-ach. A dodatkowa korzyść płynie z owych gier taka, że opozycja wprawdzie nie złapie wirusa przy skrzynkach pocztowych, ale za to umrze ze śmiechu.  A pan prezes umyje ręce (środkiem dezynfekcyjnym). Z drugiej strony, to niby co oprócz odgrywania kiepskiej komedii miałaby robić władza, skoro respiratorów brak, dobrych ustaw brak, a w kasie widać dno. Toteż formacja rządząca wyraźnie odpuściła sobie epidemię i robi to, co potrafi najlepiej. Stara się, żebyśmy przynajmniej nie pomarli z nudów. Bożena Chlabicz-Polak. Źródło koduj24.pl
Z forum: Chocholi taniec PiS-u. Oni tam w sejmie zajmują się tematami zastępczymi, nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, co się dookoła dzieje. Szumowski nie jest lepszy od nich, chociaż sprawia takie wrażenie. Nieoficjalnie mówi się, że on i Mateuszek mieli namawiać kaczego, żeby odwołać wybory. Bezskutecznie. No to co w takiej sytuacji robić? Dla mnie to proste. Wywalić kaczego. Jeśli pisiory się go nie pozbędą, na jesieni będzie majdan. Dla wszystkich niezaczadzonych Pisem jest to oczywiste. Ale dla pisiorów jak widać – czarne jest białe. „I nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe.” 
05 04 2020 Pytania do polskich władz w sprawie wykupu Polski za drukowane pieniądze.
Chyba znam przyszłe miejsce pracy Mateusza Morawieckiego, choć wolę się mylić. Zaufanie to piękna sprawa. Tyle, że nie praktyczna. Na wstępie wyjaśnienie, kim są faktyczne władze Polski, otóż są nimi: - globalne instytucje finansowe, Komisja Europejska, Izrael, USA, Rosja, Niemcy, ale także prezydent, rząd, Sejm, Senat, samorządy, władza sądownicza, polskojęzyczne media...  Trwa wojna o kontrolę nad Polską i naszą przestrzenią.
Pytania: - Czy za drukowane pieniądze – euro i dolary – które trafiają w pierwszej kolejności do instytucji finansowych – instytucje te, będą mogły dokonywać złowrogich przejęć polskich przedsiębiorstw? To bardzo prawdopodobne, przy oczekiwanym bankructwie setek tysięcy polskich firm. To bardzo konkretne pytanie dotyczące utraty wartości polskich przedsiębiorstw i ich ochrony przed wrogimi przejęciami. 
- Czy polski rząd ma w planie wyeliminowanie gotówki z obiegu? Czy rząd podda się międzynarodowym naciskom w tej sprawie?
- Czy władający Polską – Polakami – zgadzają się z wypowiedzą Jacka Chwedoruka, dyrektora Rothschild Polska („odpowiedzialnego za „uczestniczenie w szeregu znaczących transakcji fuzji i przejęć, w tym m.in.: sprzedaży 30% PZU do Eureko za 850 milionów euro, sprzedaży Polkomtela do Polsatu za 4,5 mld euro, zakupu Quadry przez KGHM za 9,2 mld zł oraz zakupu SABMiller CEE przez Asahi za 7,3 mld euro / wiki, ale też pracujący dla Jana Krzysztofa Bieleckiego, gdy uczestniczył w fatalnych, przestępczych prywatyzacjach na początku lat 90-tych? Chwedoruk uczestniczył również w zakupie Deutsche Bank Polska” przez Santander w 2018 roku – ten sam Santander, który jeszcze jako BZ WBK był miejsce pracy dla Mateusza Morawieckiego i jego kolegi, obecnego ministra finansów – panowie muszą się dobrze znać – nie chcę zapeszyć, ale chyba znam przyszłe miejsce pracy Mateusza Morawieckiego...), KTÓRY WYWIADZIE DLA „RZECZPOSPOLITEJ POWIEDZIAŁ:Myślę, że w XXI wieku jesteśmy już dalecy od idei merkantylnych, według których wszystko należy produkować u siebie, a tezauryzować najlepiej w złocie. Tym bardziej że z zagranicznych inwestycji mamy w kraju wielki pożytek – podobnie jak z handlu międzynarodowego, który nie polega tylko na eksporcie, ale również na imporcie. Bardzo prawdopodobne, że rząd chce prowadzić sprytną politykę, jednak czy wie, z kim współpracuje? Przecież w tym samym wywiadzie Jacek Chwedoruk dodał: Kraje, które prowadzą bardzo intensywną wymianę, np. Niemcy i Francja, są nawzajem swoimi zakładnikami – gdyby Francuzi zaczęli źle traktować VW czy Mercedesa, to Niemcy zaczną źle traktować Renault. Tak jest na całym świecie, co zmusza do handlu i inwestycji opartych na wzajemnych zasadach, i do ostrożności.
- CZY W KONTEKŚCIE TEJ WYPOWIEDZI, KARA DLA VOLKSWAGEN POLSKA W WYSOKOŚCI 120 MLN ZŁ WYMIERZONA PRZEZ URZĄD OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW ZA „DIESELGATE” JEST SŁUSZNYM MORALNIE ODWETEM ZA KARYGODNE TRAKTOWANIE POLSKICH FIRMA W NIEMCZECH? Jak wiemy, Niemcy fatalnie traktują polskie firmy: LOT, Orlen, firmy transportowe (pamiętajmy o morderstwie na polskim kierowcy, a którego niemieckie służby próbowały wrobić w zamach terrorystyczny), itp.
- DLACZEGO MINISTREM FINANSÓW JEST BYŁY PRACOWNIK CITY OF LONDON TADEUSZ KOŚCIŃSKI, KTÓRY DLA „GAZETY BANKOWEJ” POWIEDZIAŁ: W City of London mogłem dobrze zarabiać aż do emerytury, mogłem gromadzić pieniądze, albo przyjechać do Polski i zrobić coś ciekawego. Wybrałem to drugie. Dla mnie ciekawe życie i wyzwania są ważniejsze niż pieniądze. Minister ma tylko licencjat i specyficznie mówi po Polsku. W dodatku Polaków nie ma za nazbyt mądrych, skoro namawia ich do kupowania obligacji na ujemny procent. Minister ten namawia do płatności bezgotówkowych.
- CZYJE INTERESY FAKTYCZNIE REPREZENTUJE TADEUSZ KOŚCIŃSKI? CZY JEST PRZEDSTAWICIELEM CITY OF LONDON NA POLSKĘ? 
Owszem, minister prowadzi Fundację Kresy Historii, ale oczekuję odpowiedzi, czy rząd wykorzysta obecną panikę do wprowadzenia wyłącznie transakcji bezgotówkowych, co przełoży się na totalną inwigilację polskich obywateli? Czy Polski rząd ma świadomość, że przysłowiowy „szatan płaci fałszywą walutą”? Krytykując przedwojenną, wprost fatalną politykę finansową ówczesnego Balcerowicza - Władysława Grabskiego, ludzie bez argumentów wylewali na mnie pomyje. Bardzo proszę je teraz samemu zlizywać z asfaltu, bo na mnie nie trafiły. Zrozumcie, nie pozwolimy komukolwiek zniszczyć Polski swoją głupotą, naiwnością, lub tym udawanym fałszywym patriotyzmem.
….....
- DLACZEGO POLSKI RZĄD KORZYSTA Z USŁUG „DORADCZYCH” TEJ ZŁOWROGIEJ ORGANIZACJI? CHODZI OCZYWIŚCIE O JACKA CHWEDORUKA, DYREKTORA ROTHSCHILD POLSKA – prawdopodobnie najbardziej wpływową osobę w Polsce. Trzeba zadawać takie pytania, ponieważ zaufanie w polityce jest dobre dla naiwnych. Dr Jaśkowski pisał: Przez ponad 50 lat, po 1945 roku, wmawiano społeczeństwu konieczność oszczędzania, z powodu wydatków ponoszonych na odbudowę kraju, po zniszczeniach wojennych. Jak odbudowano ten majątek, to praktycznie za bezcen przejęły go korporacje zachodnie.
….....
Zło, szczególnie, gdy jest silniejsze, trudno przechytrzyć. Trzeba też sięgać do źródeł bez pośredników. Źródło: niepoprawni.pl
31 03 2020 WOŚP kupiła sprzęt w Chinach, MON miał go przewieźć. Teraz rząd stawia kuriozalne warunki.
By pomóc w walce z koronawirusem, WOŚP kupiła w Chinach 50 tys. pakietów ochrony biologicznej dla polskich szpitali. Zwróciła się do MON z prośbą o ich przetransportowanie. Wszystko było przygotowane, gdy w sprawę włączyli się nieoczekiwanie urzędnicy z KPRM, stawiając – jak napisał na Facebooki Jurek Owsiak – „zaskakujące wymagania”. O co chodzi? Otóż chcieli przejąć sprzęt i … pozbawić WOŚP wpływu na jego rozdysponowanie.
Przypomnijmy: WOŚP, chcąc doposażyć polskie szpitale, za łącznie blisko 24 mln zł zamówiła m.in. łóżka do intensywnej terapii, analizator laboratoryjny, kardiomonitory, a także 50 tys. Indywidualnych Pakietów Ochrony Biologicznej (IPOB) – czyli kombinezon ochronny z butami, panoramiczne gogle, dwie pary rękawiczek, maska oraz worek na odpady medyczne. Ostatni z zakupów, czyli pakiety ochronne udało się już sfinalizować. Jak informuje Jurek Owsiak, tydzień temu jego Fundacja zgłosiła się do Ministerstwa Obrony Narodowej z prośbą o przewiezienie ich z Chin do Warszawy, w ramach natowskiego limitu SALIS.
„Zależało nam, aby lot odbył się jak najszybciej i jednocześnie, by korzystając z takiego limitu – nie ponosić dodatkowych kosztów transportu. W pierwszej chwili Ministerstwo Obrony Narodowej zareagowało pozytywnie, otrzymaliśmy termin wylotu z Chin w przedziale 7, 8, 9 kwietnia. Wydawało się, że całą sprawę bardzo sprawnie podejmują kolejne osoby: od dyrektora MON poprzez oficerów odpowiedzialnych za logistykę” – napisał na Facebooku Jurek Owsiak. „Wszystko było przygotowane, cały pakiet zamówionego towaru miał pojawić się w określonym czasie i miejscu, aż nagle w całą sprawę wmieszali się urzędnicy z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Postawiono nam zaskakujące wymagania i mówiąc krótko – w minutę osiem cały plan wykorzystania transportu MON legł w gruzach, wszystko odwołano” – napisał szef WOŚP. Fundacja zwróciła się więc do kilku operatorów komercyjnych, z polskim LOT-em na czele i czeka na dokładne wyceny. Już wiadomo, że Orkiestra będzie chciała dodatkowo zamówić kilka lotów, ponieważ na pewno dokona kolejnych zakupów materiałów ochrony osobistej i sprzętu medycznego. „Jesteśmy bombardowani telefonami ze strony szpitali, które nie są w systemie, a przeżywają ogromne trudności w codziennym zaopatrywaniu lekarzy i personelu medycznego w artykuły ochronne. Na dzień dzisiejszy najwięcej takich próśb otrzymujemy z oddziałów położniczych, gdzie każdego dnia mają miejsce porody. Niektóre ze szpitali nie mają dosłownie żadnych dostaw materiałów ochronnych. Tak więc, jak tylko transport zakupionego przez WOŚP wyposażenia medycznego (w tym 50 tysięcy pakietów indywidualnej ochrony osobistej) zostanie dostarczony do Warszawy, w pierwszej kolejności do tych właśnie oddziałów Orkiestra wyśle wsparcie” – tłumaczy Jurek Owsiak.
Portal Onet zwrócił się o wyjaśnienia do MON. „Ministerstwo Obrony Narodowej zadeklarowało możliwość transportu sprzętu medycznego z Chin. Warunki realizacji całości przedsięwzięcia określone zostały przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów” – odpowiedziano lakonicznie. Z kolei Centrum Informacyjne Rządu do teraz nie udzieliło odpowiedzi. W międzyczasie na ten temat wypowiedział się Michał Dworczyk, szef Gabinetu Prezesa Rady Ministrów, pytany o tę sprawę przez dziennikarzy. – Osobiście oddzwaniałem do Owsiaka, jakiej pomocy potrzebują i jakie są oczekiwania. Pytałem ich również o warunki. Jeżeli jest transport rządowy, może liczyć na bezpłatny transport środków z Chin. Jeżeli zgłaszają się organizacje, że środki wejdą do dyspozycji do Ministerstwa Zdrowia, to tak samo można liczyć na bezpłatny transport cargo. Wszystkie inne firmy mogą korzystać z usług LOT-u czy innego przewoźnika. Fundacja WOŚP miała się zastanowić i dlatego przyjąłem jego (Jurka Owsiaka – red.) post z dużym zaskoczeniem – powiedział Dworczyk na antenie Polsat News.
Na czym więc polega problem z warunkami rządu? – „WOŚP kupiła za społeczne pieniądze sprzęt, który musimy przetransportować z Chin do Polski, a następnie chcieliśmy we współpracy z Ministerstwem Zdrowia rozdysponować go między te szpitale, które najbardziej go potrzebują. Problem w tym, że KPRM uznała, że, owszem, państwo pomoże w transporcie, ale potem „przejmie” ten sprzęt i to rząd sam zdecyduje, dokąd i kiedy on trafi, już bez udziału Wielkiej Orkiestry. Na to nie możemy się zgodzić” – powiedział portalowi Onet Krzysztof Dobies. „Chcemy mieć wpływ na to, dokąd trafią nasze dary, bo tego oczekują nasi darczyńcy, także ci, którzy teraz zasilają nasz Fundusz Interwencyjny. Musimy też podpisać z obdarowanymi placówkami odpowiednie dokumenty, a potem ze wszystkiego się formalnie rozliczyć. Dziś więc sytuacja wygląda w ten sposób, że na pomoc rządu w transporcie nie możemy liczyć. Rzecz jasna, całe nasze zamówienie oczywiście trafi do Polski, ale stanie się to trochę później, niż planowaliśmy i będzie drożej kosztowało. Szkoda” – mówi rzecznik.
WOŚP chciałaby tymczasem, żeby część dostawy trafiła na oddziały położnicze, „bo porody odbywają się codziennie w całej Polsce, a wiemy, że te oddziały mają ogromne braki w wyposażeniu ochronnym”. Jak podkreśla Krzysztof Dobies, fundacja jest cały czas „bardzo otwarta na współpracę z Ministerstwem Zdrowia i na pewno udałoby się szybko ustalić, które szpitale otrzymają ten sprzęt”. Jednak – jak stanowczo podkreśla – „ważny jest dla nas też element kontroli społecznej. Kupiliśmy sprzęt za pieniądze Polaków i przed Polakami musimy się z tego rozliczyć, z każdej sztuki, którą zamówiliśmy. Na pewno poinformujemy szczegółowo, który szpital i co dostał, tak, jak robimy to już od 28 lat”. Źródło: onet.pl
Draństwo!? Za to, że Owsiak nie dopisał, że Duda załatwił zakup sprzętu, i nie pozwolił rozdysponować go pomiędzy „swoimi', ewentualnie na lewo przehandlować, odmówiono mu należnego transportu!? Znaczy się sprzęt przejęłaby „odpowiednia spółka”, i rozdysponowałaby go z kilkakrotną przebitką!? 
30 03 2020 PiS rządzi, PiS radzi, PiS nigdy nas nie zdradzi…
Jak mogę zaufać ludziom, którzy wywalają pielęgniarkę z pracy tylko dlatego, że przedstawiła stan faktyczny w jej szpitalu? Kiedy PiS wygrało wybory w 2015 roku i powtórzyło ten sukces 4 lata później, wydawało się, że nic gorszego nie może nas już spotkać. Ależ się myliliśmy. Jak widać, nieszczęścia chodzą parami, bo dopadł nas koronawirus. Siła złego na jednego. Zdaję sobie sprawę, że w obecnej sytuacji każda partia, która sprawowałaby władzę, miałaby problem, ale męczy mnie przede wszystkim jedno – brak zaufania i sposób, w jaki PiS rozgrywa to nasze trudne dzisiaj. Z jednej strony minister Szumowski, który wydaje się być odpowiednim człowiekiem na trudne czasy, ale z drugiej ten chaos informacyjny, jakieś przekłamania, poczucie, że rząd ma problem z opanowaniem sytuacji, a wszelkie próby zaradzenia przypominają błądzenie we mgle. No i do tego ta nieszczęsna polityka, która chyba przekroczyła granice przyzwoitości i zdominowała walkę z koronawirusem. Słowo daję, głupieję i sama już nie wiem, kiedy kończy się propaganda partyjna, a zaczyna autentyczna troska o nas, Polaków.
Trudno się dziwić Dudzie, że wykorzystuje obecny czas, by się skutecznie wypromować i wywalczyć sobie reelekcję w pierwszej turze. Każdy inny na jego miejscu zadziałałby tak samo, a jednak budzi to we mnie duży niesmak. Kontrkandydaci ukryci gdzieś w internecie, a pan Duda jeździ po Polsce, ściska dłonie lekarzowi z karetki, nota bene członkowi PiS-u, dziękuje załodze fabryki, że się wzięli za produkcję płynu dezynfekcyjnego i modli się, gdzie tylko się da. Jeszcze trochę, a wdzięczny naród będzie mu stawiał kapliczki dziękczynne i palił świeczki, dziękując za to, że jest, że się wirusowi nie kłania, że taki z niego prezydent na miarę ciężkich czasów idealnie wręcz skrojony. Czyż można się dziwić, że zbiera już owoce swej nadaktywności politycznej i sondaże dają mu ponad 60% poparcia w I turze wyborów?
Trudno się dziwić panu Morawieckiemu, gdy przemawia do nas, tak elegancko ubrany, czyściutki, dbając szczególnie o to, by przekaz był jednoznacznie oczywisty, czyli… dziękujmy Bogu, że on stoi na czele rządu, że Zjednoczona Prawica dzierży władzę w swoich rękach, bo to nasza jedyna szansa na pokonanie wirusa i przejście w miarę bezpiecznie przez kolejne dni, tygodnie, a nawet miesiące. Pamiętaj Polaku drogi, PiS rządzi, PiS radzi, PiS nigdy cię nie zdradzi! I tak sobie gada nasz premier, a słupki sondażowe rosną wprost proporcjonalnie do wiary w jego słowa.
Przy okazji pan premier bardzo umiejętnie wykorzystuje techniki manipulacyjne, stosując metodę kija i marchewki. Będzie gorzej, ale za to jesteśmy pierwsi na świecie, którzy tak wspaniale sobie z tą paskudą w koronie radzą. Ciężkie czasy przed nami, ale damy radę, bo mamy we krwi bohaterstwo, oddanie Ojczyźnie i wiemy, ile kosztuje poświęcenie dla dobra naszych wartości narodowych i Polski. Fakt, gospodarka nam pada, ale co tam. Mamy już przecież tarczę antykryzysową, która najlepsza, najskuteczniejsza. Zastanawiać się dzisiaj, czy  wyjdziemy z problemów z tarczą czy też gorzej, bo na tarczy, nie ma sensu. Wystarczy spojrzeć na zadowoloną minę premiera, wpaść w zachwyt jak podbudowuje nasze morale i zaufać, że to, co nam sprzedaje w swoim populistycznym bełkocie, jest prawdą. O to przecież chodzi. Premier mówi, naród słucha i wierzy…
Trudno się dziwić prezesowi Kaczyńskiemu, który upiera się przy 10 maja jako najlepszym terminie wyborów prezydenckich. Przecież licho wie, jak sytuacja się rozwinie, czy przypadkiem rząd nie przejedzie się na swojej genialnej strategii, naród się nie obudzi i Duda przepadnie. Trzeba więc chwytać byka za rogi i organizować te wybory jak najszybciej, dopóki jest szansa, bo Zjednoczona Prawica w Sejmie bez swego prezydenta będzie leżeć i kwiczeć. A co prezesa obchodzi koronawirus? A co się ma przejmować faktem, że lokale wyborcze będą jak wylęgarnia. Polaku idź i głosuj, bo tego chce wódz i tak ma być. Partia rządząca robi wszystko, by przekonać nas, że jest właściwą instytucją we właściwym miejscu i właściwym czasie. Czy jest tak do końca? Z jednej strony wali w nas ostrymi zaostrzeniami, które mają nam pomóc przejść przez zarazę, z drugiej zaś pokazuje, że sama do tych głoszonych przez siebie zasad stosować się nie zamierza. Przykład? Wczorajsze posiedzenie w Sejmie, podczas którego te najważniejsze osoby w państwie przemieszczały się bez maseczek i rękawiczek ochronnych. Pomysł wyborów 10 maja, planowany wyjazd do Smoleńska, by w pierwszej kolejności uczcić 10 rocznicę śmierci w „zamachu” najważniejszego brata Polski, a przy okazji też rocznicę mordu katyńskiego oraz zaplanowane skromne obchody tych rocznic w kraju. Jak te plany mają się do zakazu zgromadzeń powyżej dwóch osób? Czy uczestnicy wyjazdówki do Smoleńska będą podlegać dwutygodniowej kwarantannie po powrocie? A może rządzący dogadali się z koronawirusem i na czas tychże wyborów, wyjazdu czy obchodów rocznic smoleńskich pójdzie on władzy na rękę, odpuści nam, da kilka dni wytchnienia?
Nie zapominajmy też o przemieszczaniu się prezesa z ochroną, bo to przecież więcej osób niż się zaleca oraz podróże Dudy z obstawą, co również łamie wcześniej ustalone warunki reżimu sanitarnego. Wychodzi więc na to, że rządzący mogą sobie robić, co chcą. Mogą, bo takie ich prawo, taka ich wola. Zaufanie! Ono powinno być podstawą w dzisiejszych, tak trudnych czasach i z tym mam ogromny problem, bo jak mogę zaufać ludziom, którzy wywalają pielęgniarkę z pracy tylko dlatego, że przedstawiła stan faktyczny w jej szpitalu? Gdy Ministerstwo Zdrowia chce zakneblować usta konsultantom wojewódzkim, by nie mówili o brakach w zaopatrzeniu szpitali? Gdy w ministerstwach rozdają sobie potężne nagrody, prosząc jednocześnie Jurka Owsiaka i naród o pomoc? Gdy kłamią, że radzimy sobie świetnie sami, ukrywając kasę od UE na walkę z koronawirusem czy też ściągając po cichutku z Chin potrzebne środki? Gdy wyraźnie widać, że coś „chachmęcą” z tymi testami  na obecność paskudy? Czy mogę zaufać, kiedy wyraźnie widzę, że wciąż interes partyjny gra pierwsze skrzypce? No nie! Nie ma szans… Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl 
28 03 2020 Wiceprezes Lotos Terminale i b. prezes PFN do pielęgniarki: „można zmienić pracę, nikt pani nie zmusza”.
Filip Rdesiński zamieścił na Facebooku wpis poświęcony pielęgniarce pracującej na Intensywnej Terapii. Kobieta ledwo wiąże koniec z końcem.
„Gdy protestowałyśmy, całe społeczeństwo miało nas gdzieś. A gdy dziś idę do pracy, ludzie biją mi brawo z balkonu. Krzyczą, że jestem bohaterką. Gratulują. To hipokryzja! Czego wy mi ludzie gratulujecie? Tej pensji? Jeszcze rok temu wielu z was krzyczało, że w dupach nam się przewróciło, bo podwyżek chcemy. Jesteśmy upokorzone przez system, jesteśmy codziennie upokarzane przez zwykłych ludzi. Nienawidzę tej roboty. Przegrałam życie za 3,5 tysiąca. Nienawidzę jej, ale jej nie rzucę. Mam trójkę małych dzieci. Potrzebuję pieniędzy” – przyznała cytowana przez Wirtualną Polskę pracownica polskiej służby zdrowia. Wyznania dzielnej pielęgniarki rozwścieczyły bogatego wiceprezesa Lotosu. Rdesiński ostro zaatakował pracownicę. „Wkurzył mnie ten tekst” – rozpoczął. „Zawód, który wykonuje ta pani z tekstu, to nie tylko ciężka praca. To przede wszystkim powołanie. Tak. Są takie zawody, które wykonuje się z pasją w imię lepszej wspólnotowej sprawy. Tymczasem pani pisze, że nienawidzi swojej pracy i wykonuje ją, jak sama mówi za marne grosze (3,5 tys.). I nie rzuci, bo musi utrzymać rodzinę” – kontynuował swój pseudo-motywacyjny wywód wiceprezes Rdesiński. „Naprawdę można zmienić pracę. Przekwalifikować się. Nikt tej pani do niczego nie zmuszał. I nie wybierał za nią drogi życiowej i zawodowej. Musiała mieć też świadomość zarobków jeśli chodzi o rodzaj pracy, jaką wykonuje”. „Czy zarobki pielęgniarek mogłyby być wyższe. Pewnie tak i życzę im tego. Tymczasem jednak brak poczucia powołania i wprost okazywana niechęć do zawodu przez tą panią spowoduje, że ucierpią na tym pacjenci. (…). Ten tekst przekonał mnie tylko o pewnym zepsuciu, jeśli chodzi o etos zawodowy” – podsumował.
Agresywny wpis Rdesińskiego został skrytykowany przez internautów.
Wśród licznych krytyków znalazł się pisarz Wojciech Chmielarz (cykl Jakub Mortka). „Nie wiem, jak pan Filip (kulturoznawca z wykształcenia, z zawodu przedstawiciel politycznej nomenklatury zarabiający pewnie kilkanaście tysięcy miesięcznie), ale mnie wychowano tak, że jeśli od kogoś mam czegokolwiek wymagać, to najpierw trzeba samemu coś dać. Dlatego nie dziwię się tej pielęgniarce. Jej żalowi i gorzkim słowom. Przez lata (pisałem przecież o tym wielokrotnie) politycy traktowali tę grupę zawodową okropnie. Pielęgniarze i pielęgniarki zarabiali i zarabiają jakieś nędzne grosze w stosunku do wymagań. A teraz w czasie epidemii mają problem z dostępem do zwyczajnych maseczek! Jest mi za to po ludzku wstyd, chociaż cholera, to nie jest moja wina. Ale do diabła, przepraszam.  Chciałbym, żebyśmy z tych ciężkich czasów wynieśli jedną naukę – Polska i Polacy świetnie sobie poradzą bez pana Rdesińskiego i jego kumpli od przewalania cudzego hajsu. Ale zginiemy bez pielęgniarek i pielęgniarzy” – surowo ocenił ceniony twórca kultury. W podobnym tonie wypowiedział się pisarz i publicysta Szczepan Twardoch. „Rozumiem, że pan Rdesiński powołany jest do bycia prezesem w państwowych spółeczkach, czemu oddaje się z wielką pasją za pensję zapewne odrobinę wyższą, niż ma pani pielęgniarka. Może pani pielęgniarka powinna skończyć kulturoznawstwo, dzięki temu na pewno poznałaby dokładnie sekrety rynku paliwowego i mogłaby zająć fotel pana Rdesińskiego? Pan Filip ma oczywiście rację, pani pielęgniarce nikt nie kazał być pielęgniarką, a jednak została i dzięki jej nisko opłacanej, ciężkiej a teraz na dodatek niebezpiecznej pracy nawet taka osobistość, jak pan Filip będzie miała szansę przeżyć, kiedy trafi do szpitala. Panu Filipowi też nikt nie kazał pisać tego, co napisał. Ale jednak napisał i dzięki temu teraz wszyscy wiemy, kim pan Filip naprawdę jest. To już sobie Szanowni jednym krótkim słowem dopowiedzą” – napisał autor głośnych powieści Król (2016) i Królestwo (2018). Wpis Rdesińskiego zniknął z internetu pod wpływem nasilającej się krytyki.
Źródła: donald.pl, Facebook, koduj24.pl
Z forum: -…powołanie to może być do wojska!!!!!!!!!!!!!!!!!!!wszyscy na gorze zapraszam do harówy w tych niebezpiecznych czasach!!!!!!!!!!!No ……………pochwalcie się jeszcze jak to magnat państwowy PZU ubezpieczył pielęgniarki……ale tylko te w dedykowanych szpitalach zakaźnych!!!!!!!!!reszta na SOR- ach itp widocznie nie zasługuje!!!!
- ‚….Naprawdę można zmienić pracę…..” Marna rada. Ja mam lepszą: Można zapisać się do PiS! ….i droga do kariery otwarta. Patrząc na kariery działaczy na Dolnym Śląsku gdzie spec od dróg zostaje szefem ośrodka transplantacji komórkowej, a teolog dyrektorem centrum rehabilitacji, to członkostwo w PiS jest niezbędne, Nie ważne wykształcenie, nie ważne kwalifikacje ważna partyjna legitymacja.. Przykład p..Rdesińskiego potwierdza zasadę, : Chcesz robić karierę i zarabiać pieniądze musisz zapisać się do PiS, a wtedy nawet zarząd grupy LOTOS to tylko kolejny szczebel błyskotliwej kariery. Rządy PiS, to w kwestii kadr, pełen powrót do komuny. Znowu aktualne są prześmiewcze hasła jak nieśmiertelne: „Nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. W państwie PiS kariery i pieniądze są zarezerwowane tylko dla członków PiS. Przykład pewnej pielęgniarki z Łomży jest tego dowodem. A że trafiła jej się ostatnio chwila szczerości, to prezes ją na razie zawiesił. Ale spokojnie jak nie będzie” kłapać jadaczką” to wróci do łask na pewno.
Wolałbym aby jednak medycy nie zamieniali szpitali na legitymacje PiS, bo tylko to uratuje nas przed totalną katastrofą systemu opieki zdrowotnej. Naprawdę bardziej nam potrzeba pielęgniarek, lekarzy i ratowników niż kolejnych PiS-owskich działaczy Pozdrowienia dla lekarzy pielęgniarek, ratowników medycznych i wszystkich pracujących w szpitalach. Trzymajcie się cieplutko 
25 03 2020 „To jakiś horror. Brak spójnej, profesjonalnej koncepcji wsparcia przedsiębiorstw”.
Andrzej Duda ogłosił, że samozatrudnieni i mikroprzedsiębiorcy, których przychody spadły o 50%, zostaną zwolnieni z płacenia składek ZUS przez trzy miesiące. Prezydencko- rządowy pomysł został już skrytykowany przez ekonomistów. Propozycja zwolnień z ZUS-u dotyczy samozatrudnionych oraz firm zatrudniających do 9 osób. Nie skorzystają więc z niej średni i duzi przedsiębiorcy, którzy zatrudniają w naszym kraju wiele milionów pracowników. „Sama propozycja pokazuje, że jej autor, czy autorzy, nie mają pojęcia co się teraz dzieje w firmach. Zwolnienie z płacenia składek na FUS – a co z innymi zobowiązaniami? Zwolnienie na 3 miesiące – a co dalej? Nawet jeśli uporamy się z epidemią koronawirusa, w najbliższych 2-3 miesiącach odbudowanie działalności gospodarczej będzie trwało znacznie dłużej” – oceniła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ekonomistka z UW zauważyła również, że rządowa propozycja, w samych założeniach, eliminuje część najbardziej dotkniętych kryzysem sektorów i branż.
„Zwolnienie z płacenia składek na FUS ma działać, gdy przychody firmy spadły o więcej niż 50 proc. w stosunku do lutego, a co z narastającymi w szybkim tempie zatorami płatniczymi i traceniem w ich wyniku płynności finansowej przez kolejne firmy, którym przychody wcale nie musiały spaść, ale ich kontrahenci nie są w stanie zapłacić za dostarczone towary czy usługi? Tym samym firmy nawet z rosnącą sprzedażą mogą tracić płynność finansową i nie mieć środków na realizowanie zobowiązań nie tylko wobec ZUS, ale także wobec pracowników i swoich dostawców. Brak słów” – wyjaśniła w rozmowie z Gazeta.pl specjalistka.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek skrytykowała zresztą sam projekt i założenia tzw. tarczy antykryzysowej PiS-owskiego rządu Mateusza Morawieckiego.
„To jakiś horror. Brak spójnej, profesjonalnej koncepcji wsparcia przedsiębiorstw. Przedstawionej w sposób czytelny i jednoznaczny, przez osobę odpowiedzialną za gospodarkę. Co i rusz wychodzą wysokiej rangi politycy rządzącej koalicji i rzucają pomysły ‘od Sasa do Lasa’, prześcigając się w propozycjach dla biznesu. Trudno się dziwić, że od pierwszych ‘prezentacji’ pakietu antykryzysowego złoty cały czas traci do dolara, euro i franka szwajcarskiego, a rentowność obligacji skarbowych gwałtownie rośnie. Tak reagują rynki finansowe. A co mają powiedzieć przedsiębiorcy, gdy co chwilę słyszą a to od prezydenta, a to od premiera, a to od innych decydentów różne mało konkretne pomysły, jak to firmom za chwilę będzie dobrze. Przede wszystkim gospodarka nie leży w kompetencjach prezydenta. Wchodzenie w przestrzeń, za którą odpowiada premier i ministrowie do spraw gospodarczych, tylko wzmaga niepewność w biznesie i powoduje coraz większą panikę. Wskazuje bowiem, że nikt nad tym nie panuje” – nie zostawiła złudzeń. W podobnym tonie wypowiedział się zresztą Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP (Związku Przedsiębiorców Pracodawców), który uważa, że w najbliższym tygodniu pracę stracić może od „od miliona do nawet trzech milionów Polaków”. Powodem zwolnień jest przestój związany z epidemią koronawirusa, ale również brak szybkich działań pomocowych rządu PiS w tej sprawie – premier Morawiecki ogłosił, że tarcza antykryzysowa ma zacząć działać… dopiero od 1 kwietnia. Cezary Kaźmierczak, który zapoznał się już z pierwszymi szkicami ustawy, dosłownie masakruje nowe pomysły rządu. „Przedsiębiorca będzie musiał złożyć wniosek, a potem jakiś urzędniczyna w ZUS-ie rozsiądzie się i będzie go rozpatrywał przez 30 dni. 30 dni! No przecież to jest tak niepoważne, że aż mi słów brakuje” – ocenił. W opinii szefa ZPP masowe zwolnienia zatrzymać mogą tylko śmiałe działania PiS. „Konkretny sygnał ze strony rządzących może uratować kilkaset tysięcy miejsc pracy w skali całego kraju. Tylko on powinien być wysłany w poniedziałek, najpóźniej we wtorek. Inaczej może być już za późno” – twierdzi Kaźmierczak. Źródła: gazeta.pl, money.pl
- Pomoc firmom to kolejna mrzonka Morawieckiego! Np. umorzenie składek ZUS, to równoczesna utrata praw do zasiłków!? Rząd przeznaczy 212 mld zł na pomoc przedsiębiorcom, którzy ponieśli straty w związku z epidemią koronowianina. Wow! Suma powala, tylko dlaczego Morawiecki nie mówi w jakim czasie tą pomoc otrzymają, w ciągu roku, 10 lat.... a może 20!? No i to jest cały Morawiecki!?
- Pomoc ale swoim: Otwieramy prywatne laboratoria, które będą przeprowadzały testy wirusa, by nasza pisowska arystokracja mogła dalej się bogacić!? Brrr! Zlecenie od rządu na dostawę 5 milionów maseczek dostała spółka działacza PiS!?
Z forum: - Tarcza antykryzysowa. Prezydent ogłasza zwolnienie z ZUS na 3 miesiące dla mikrofirm. "To jakiś horror. Autor lub autorzy tego pomysłu nie mają pojęcia, co się teraz dzieje w firmach."
- Cezary Kaźmierczak z ZZP twierdzi, że nadchodzi czarny tydzień i do końca miesiąca pracę może stracić od 1-3 mln Polaków. Firmy nie mają czasu na pozorowane i przeciągające się działania rządu. Może potrzebne są zgliszcza żeby naród się przebudził.
- Już się zaczął ten czarny tydzień. W dwa dni zawieszono niemal 5tys. jednoosobowych działalności gosp. (23-24.03). Bezrobocie bardzo szybko wystrzeli do poziomów nienotowanych od początku lat 90XXw.
- Koronawirus zaatakował zdrowie Polaków, ale tak naprawdę uderzył w polską gospodarkę. Liczba śmiertelnych ofiar wirusa będzie stanowić szczątki promila liczby ofiar kryzysu gospodarczego. Polska gospodarka pod rządami pisowców wykazała całkowity brak odporności na jakiekolwiek zaburzenia. Teraz stado dyletantów usiłuje znaleźć jakiekolwiek lekarstwo. Pożar wybuchł a te barany szukają miejsca gdzie można studnię wykopać. Na razie ustalili, że jak znajdą miejsce, to zaczną kopać w kwietniu. 
23 03 2020 Potrzebne testy na obecność rozumu.
Władza opanowała już, co mogła – z wyjątkiem epidemii. Wódz narodu wychynął na chwilę z dziupli przy Nowogrodzkiej, by odpowiedzieć na kilka pytań, zleconych uprzednio gwieździe TVP Krzysztofowi Ziemcowi. Tym razem niewiele było tam słownej ekwilibrystyki, nieczytelnych aluzji i zawoalowanych gróźb. Ciekawostkę stanowiła wstrzemięźliwa pochwała społeczeństwa, które w zastępstwie rządu ofiarnie walczy z pandemią. Ale sednem wypowiedzi prezesa były dwie myśli, wyrażone zaskakująco zrozumiale: Po pierwsze, jeśli chodzi o epidemię, to owszem, są pewne niedogodności, ale generalnie wszystko jest pod całkowitą kontrolą. Po drugie, nie ma żadnych przesłanek, ani realnych, ani konstytucyjnych („musimy przestrzegać prawa, a konstytucji w szczególności”), dla wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, a tym samym brak przesłanek, by mówić o przełożeniu wyborów – co więcej: „mamy takie przekonanie, że 10 maja też ich nie będzie”.
W pierwszej sprawie Kaczyński ma rację. Niestety, epidemia jest dzisiaj pod pełną kontrolą. Dokładnie taką, jak wiele dziedzin naszego życia. Jesteśmy pod kontrolą prezesa, jego prezydenta, jego premiera i jego rządu. Zakres tej kontroli coraz bardziej wykracza poza uprawnienia wynikające z Konstytucji i ustaw. Można dziś wprowadzić drakońskie kary (podniesione ostatnio kilkakrotnie) za niestosowanie się do poleceń władzy. Można wyprowadzić wojsko na ulicę, pod pretekstem wsparcia straży granicznej i policji. Można wreszcie wyciągnąć z sejfu program Pegasus, stosowany w krajach totalitarnych do inwigilacji zarówno terrorystów, jak i obrońców demokracji – program, którego oczywiście dotąd w Polsce absolutnie nie było – i uruchomić jawną inwigilację obywateli. Naturalne i konieczne w państwie prawa środki zapobiegawcze, w państwie PiS stają się narzędziami represji i utrwalania władzy.
Władza opanowała już, co mogła – z wyjątkiem epidemii. Można odnieść wrażenie, że podobnie jak w wiekach ciemnych zamiast zapobiegać i leczyć choroby, dzisiaj często się je „zamawia”. Zagaduje, zakrzykuje i zagłusza. W dniu, kiedy kolejka do polskiej granicy na A2 sięgała obwodnicy Berlina, odbyły się trzy konferencje prasowe i kilkunastu przedstawicieli rządu kursowało między stacjami telewizyjnymi, ale od żadnego nie usłyszałem słowa o losach tysięcy Polaków stojących po dwie doby w korkach, bez jedzenia, picia i toalety. Usłyszałem tylko wyjaśnienie rzeczniczki prasowej straży granicznej, że zatkane granice to rzecz naturalna, bo „samo wypełnienie kart lokalizacyjnych zabiera do 20 minut”. Żaden geniusz ze sztabu kryzysowego nie wpadł na pomysł, by JEDNEGO strażnika czy żołnierza wyznaczyć do rozdawania tych kart oczekującym w kolejce, tak, by kolegom na przejściu pozostało tylko odebrać kwestionariusz, zmierzyć temperaturę oraz życzyć zdrowia i szerokiej drogi.
Partaninę w zarządzaniu kryzysem widać gołym okiem. Prezydent i premier objawiają narodowi pakiet antykryzysowy, w którym pięć filarów działań, opatrzonych metką z ceną 212 mld zł, dźwiga wydmuszkę po starym projekcie PO, o rzeczywistej wartości 30 mld. MEN zarządza e-learning bez programu internetowej szkoły, bez przygotowanej platformy cyfrowej, bez szybkiego łącza i laptopów dla wielu uczniów i nauczycieli, a w wielu przypadkach bez niezakłóconego dostępu do Internetu. Ministerstwo Zdrowia nie daje szczegółowych wytycznych w sprawie otwierania i zamykania placówek i przyjmowania pacjentów. Dramaty przeżywają ludzie z chorobą nowotworową, bo szpitale onkologiczne zawieszają badania diagnostyczne. Odwoływane są planowe operacje, na które chorzy czekali w długiej kolejce, obawiając się, że mogą nie zdążyć. Nie przyjmuje się pierwszorazowych pacjentów, skazując wielu z nich na przyszłą informację, że na leczenie jest już za późno. Dlaczego telewizja partyjna jest ważniejsza od ich nieszczęścia? A przede wszystkim, dlaczego jest jak jest, skoro koronawirus zabił dotąd zaledwie kilka osób,a rak morduje 100 tysięcy Polaków rocznie? NFZ im tego nie wyjaśni. Mają tam inne kłopoty. NFZ ogłosił niedawno konkursy na leczenie szpitalne. Oferty papierowe miały po kilkaset stron dla każdego oddziału, a do tego wykazy kadry, listy wyposażenia, paszporty sprzętu i stos załączników, a każda strona musiała być ponumerowana ręcznie i podpisana przez dyrektora placówki.  Te papiery pójdą teraz na przemiał, bo NFZ odwołuje konkursy a przestarzały system informatyczny nie pozwala szpitalom na powtórne elektroniczne złożenie ofert. A to nie wszystko. Wielu pacjentów z obniżoną odpornością (np. zagrożonych wirusem zapalenia wątroby) nie dostanie leków, ponieważ stare leki skreśla się z listy, a na nowe nie rozpisuje konkursów. Może nie ma komu tego zrobić, bo część urzędników dostała zgodę na pracę w domu. Tyle że nie dostali laptopów. Ale nawet gdyby je mieli, to raczej tylko do gier, bo w Funduszu nie działa sprawnie system elektronicznego obiegu dokumentów. Prace nad nim trwają od trzech lat.
Internet rozhuśtała dramatyczna relacja Tomasza Sikory o śmierci jego Mamy, którą bez zbadania zakwalifikowano jako ofiarę przewlekłej choroby, choć objawy wskazywały na zakażenie koronawirusem. Pojawiło się wiele wpisów wskazujących, że w Polsce nie bada się ludzi umierających na niewydolność krążenia i oddychania. Odzywają się również patolodzy, zaniepokojeni rosnącą liczbą zmarłych na skutek powikłań właściwych dla COVID-19, kierowanych na sekcję bez dyspozycji zbadania na obecność koronawirusa. Przed śmiercią też nie zostali zbadani, leżeli w szpitalach w otoczeniu innych chorych i personelu, albo w domach pielęgnowani przez bliskich. Po ich śmierci ciała oddaje się rodzinom, mają z nim kontakt również patolodzy, pracownicy transportu zwłok i zakładów pogrzebowych. Nikomu z tego łańcuszka kontaktów nie proponuje się testów.   Rząd reglamentuje testy nawet dla personelu medycznego, znajdującego się w ciągłym kontakcie z zagrożeniem. A na zarzuty odpowiada, że postępuje zgodnie z zaleceniami WHO. W Internecie krąży pytanie, które Sasin zadał Suskiemu: – Kto to jest ten WHO i co my mamy testować?
Funkcjonariusze PiS, wzorem Lecha Wałęsy, na wyścigi tłuką termometry. Szanowany nawet przez opozycję minister zdrowia Łukasz Szumowski zapewnia, że „testy są potrzebne tylko ludziom z ryzykiem zakażenia wirusem”. Oszustwo polega na tym, że nie epidemiolodzy decydują, co tym ryzykiem jest, a co nie jest. To rządzący rozstrzygają, ile testów należy robić, by statystykę utrzymać w ryzach. Ważniejsza od zablokowania pandemii zdaje się być blokada informacji o niej. Polska ma dwa razy mniej zachorowań niż malutkie Czechy. Dlaczego? Dla ułatwienia: w wielkiej Rosji, gdzie Putinowi równie desperacko zależy na utrzymaniu władzy, stwierdzono z kolei dwa razy mniej zachorowań na COVID-19 niż w Polsce.
Rządową narrację o wybitnych sukcesach w walce z epidemią i o wzorowych decyzjach władz polskich, z których przykład biorą inne narody, coraz częściej zagłusza pytanie – co będzie z wyborami? Według ostatnich badań ponad 70 proc. Polaków chce zmiany wyborczej daty. Zaiste, wielka musi być desperacja samozwańczego naczelnika państwa, jeśli tak jawnie wzoruje się na Władysławie Gomułce, który ostrzegał społeczeństwo, że „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.  Preteksty usprawiedliwiające kurczowe utrzymywanie daty majowych wyborów są i straszne, i śmieszne, i żenujące. We wspomnianym wyżej wywiadzie Kaczyński kłamie bez mrugnięcia okiem twierdząc, że konstytucja zabrania przesuwania daty wyborów, chociaż wystarczy ogłosić stan klęski żywiołowej. Równocześnie prezes szydzi z ludzi przywiązanych do reguł demokracji, podkreślając swoje przywiązanie do Konstytucji i reguł prawa. A minister Michał Dworczyk w iście kabaretowym stylu twórczo rozwija żart swego wodza ogłaszając, że PiS nie może się zgodzić na ogłoszenie stanu wyjątkowego, bo oznacza on „bardzo poważne ograniczenie swobód obywatelskich”… To prawie tak śmieszne, jak powtarzana przez funkcjonariuszy PiS opinia, że największą ofiarą koronawirusa jest kandydat na prezydenta Andrzej Duda. Fakt, trudno o większą.
Andrzej Karmiński. Źrodlo koduj24.pl
- Testy na rozum są jak najszybciej potrzebna!? A termometru przed wejściem do sklepu nigdzie nie zauważyłem, klient ma gorączkę termometr pika, i po sprawie!?
- Patrząc na statystyki to Polska jest najlepiej przygotowana do walki z koranawirusem!? A jak jest rzeczywistość, brakuje wszystkiego, ale Morawiecki wyśmienicie to tuszuje !?
- W Polsce na kilka dni przed wyborami nagle wszyscy wyzdrowieją, i wirusa już nie będzie!?Morawiecki sam na białym koniu go pokona, tak jak Krzyżaków pod Grunwaldem.
Z forum: Za miesiąc będziemy mieli nie 10 tysięcy zdiagnozowanych przypadków, tylko 50, a może nawet i 100 tysięcy. Grozi nam, że cały system państwa padnie pod ciężarem epidemii. Zapaść gospodarcza już nas czeka za chwilę, a za niedługo mogą zacząć się rozpadać więzi społeczne. Przejrzałem sobie niedawno znakomitą, bardzo obszerną, choć nieco zapomnianą powieść Toma Clancy’ego pt. „Dekret”. Książka została napisana w 1996 roku (polskie wydanie 2001). Facet był wizjonerem – słowo daję. Opisał w powieści samobójczy atak samolotem pasażerskim na Kapitol, a w dalszej części opowiada o celowo wznieconej w USA epidemii wirusa Ebola z bardzo szczegółowym opisem jej przebiegu. Kiedy to czytam, robi mi się trochę straszno. Jest tylko jedna różnica między USA a Polską A.D.2020. Amerykańska administracja była w powieści od początku przygotowana na wszelkiego rodzaju zagrożenia i odpowiednio reagowała. A u nas?…….. Do diabła z PiS-em. Pomyślcie, co się może stać, jeśli przestaną działać struktury państwa. Co będzie, jeśli epidemia zmusi do kwarantanny dziesiątki tysięcy – nie tylko lekarzy, ale też policjantów i żołnierzy. Nie robi się Wam zimno z przerażenia? Bo mnie zaczyna. A tu wychodzi zdziwaczały staruch i pierdoli, że nic się nie dzieje, a wybory odbędą się w terminie. Tusk twierdzi, że to szaleniec albo zbrodniarz. Stawiam na to drugie. 
18 03 2020 Tak nas chronią, że aż strach.
Radykalne decyzje władzy testującej swoje nowe ustawowe uprawnienia, przysparzają Polakom małych kłopotów, dużych problemów życiowych, a często i dramatów. Po raz pierwszy od stanu wojennego w PRL tysiące rodzin nie spotka się w komplecie przy świątecznym stole. Setki tysięcy ludzi – właścicieli małych firm transportowych, usługowych, gastronomicznych, turystycznych, a także stoisk w zamykanych galeriach – poniosą dotkliwe straty, a niektórym zajrzy w oczy realna wizja bankructwa. Rzesze pracujących na umowy o dzieło czy na zlecenia, ludzie kultury i wolnych zawodów, pozostają bez środków do życia. Niezliczonym jeszcze chorym, którzy w najbliższych tygodniach mieli zaplanowane operacje, przyjdzie cierpieć do nie wiadomo kiedy… – Ale przecież warto! – mówią nam przedstawiciele rządu na konferencjach prasowych, zwoływanych po kilka razy dziennie. – Ale niestety trzeba! – powtarza ze strapioną miną pan prezydent podczas przedwyborczych wizytacji dezorganizujących pracę kolejnych placówek służby zdrowia. – Pomyślnie przebrniemy przez tą pandemię, wspólnie i solidarnie! – cieszy się pan premier, bo właśnie obliczył precyzyjnie, że „99% Polaków wykazuje rozwagę, wykonując wszelkie zalecenia władz”. – Dzięki mądrym decyzjom jesteśmy w pełni przygotowani, a wprowadzone obostrzenia dobrze służą naszemu bezpieczeństwu! – trąbią rządowe media. Otóż ja nie mam takiej pewności. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że restrykcyjne rozporządzenia krępujące naszą wolność, nie są realizowana z myślą o bezpieczeństwie Polaków, tylko ZAMIAST działań chroniących Polaków przed koronawirusem. Gdy władza każe mi wierzyć, że zrobiła i nadal robi wszystko co możliwe, by obronić mnie przed zarazą, staję się tak niewierzącym, że już właściwie ateistą. A wszystkich wierzących – praktykujących i niepraktykujących – zachęcam do rozważenia następujących argumentów:
1. Księgowe sztuczki rządu PiS.
1 kwietnia ma wejść w życie rządowa ustawa osłonowa. Firmy, które ucierpiały w wyniku epidemii, mają dostać częściową rekompensatę poniesionych strat z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Będzie to bardzo częściowa rekompensata, bo ów fundusz, gdzie gromadzone są oszczędności na trudne czasy, został przez rząd PiS poważnie nadgryziony. W 2018 r decyzją rządu wypłacono stąd 2 mld zł na zasiłki i świadczenia przedemerytalne oraz 2,2 mld zł na staże i specjalizacje lekarzy. W efekcie na koncie funduszu zostało tylko ok. 750 mln zł. Część kosztów związanych z pandemią trzeba więc będzie pokrywać z zaskórniaków, odłożonych na trudne czasy w innej skarbonce – Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mieliśmy go uruchomić po 2025 r., gdy roczna dziura w budżecie ZUS zwiększy się do 70-80 mld zł. Niestety okazuje się, że i ta skarbonka jest już rozbita i służy do spełniania obietnic wyborczych. Licznych dotychczas pytających, skąd rząd weźmie kasę na trzynastą emeryturę, skoro takiej pozycji nie ma w budżecie – uprzejmie zawiadamiam, że stąd właśnie.
2. Rzeczywisty stan gotowości Polski do boju z koronawirusem
Stan przygotowań do epidemii w poszczególnych krajach obliczany jest według ścisłych reguł, wspólnych dla wszystkich. Za pełną gotowość przysługuje 100 punktów. Polska z 42 punktami znalazła się grubo poniżej przyzwoitej sprawności, więc liczne opowiastki o naszej gotowości do konfrontacji z koronawirusem są zwyczajną bezczelnością. Krańcową bezczelnością jest natomiast obarczanie poprzedniej władzy winą za dziurawe prawo i legislacyjne niedomogi, które rządowi PiS uniemożliwiają dzisiaj zrobienie tego, co mógłby zrobić dla wzmocnienia obrony przed pandemią. W 2015 r Zespół ds. Likwidacji Zagrożeń przygotował projekt organizacji całego systemu zabezpieczenia kraju, m.in. przed zagrożeniem biologicznym. Projekt przewidywał zakup sprzętu medycznego, wyposażenia ratunkowego i ubiorów ochronnych, budowę sieci magazynów, ciągów odkażania i ośrodków kwarantanny – wypisz wymaluj, idealne zaplecze na potrzeby walki z obecną pandemią. A wszystko to miało być ZA DARMO, czyli za pieniądze zagwarantowane w Unii. Tyle że nowa władza nie podjęła tematu. Zgodnie z chorą ideą „dobrej zmiany”, że nowe budować można tylko na gruzach starego, rząd Beaty Szydło zastąpił ten projekt ustawą antyterrorystyczną, skoncentrowaną na uprawnieniach do inwigilacji obywateli.
3. Czy władza nas chroni?
Sugestie prorządowych trolli, jakoby „spóźniony” atak koronawirusa na Polskę i stosunkowo nikły zasięg COVID-19, to zasługa troskliwej i przewidującej władzy, są równie prawdziwe jak to, że 3 miliardy na onkologię i choroby rzadkie, które magik Duda wyciągnął z cylindra, nie są fałszywymi gadżetami cyrkowymi.  Bo przecież im mniej ludzi podda się testom, tym mniej będzie oficjalnych zachorowań. Naczelna Rada Lekarska od dawna domaga się zwiększenia liczby testów, których dotychczas przeprowadzano ledwie 76 na milion Polaków, podczas gdy w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech robi się ich ponad 100, a w krajach zachodnich powyżej 400. Rząd zasłaniał się wytycznymi WHO, nie wspominając jednak, że są to zalecenia absolutnie minimalne. Władza twierdzi, że w sprawie epidemicznego wyposażenia jest na bieżąco. Tymczasem zdaniem fachowców od organizacji służby zdrowia już w styczniu powinna zostać przeprowadzona inwentaryzacja sprawdzająca, co mamy i ile nam brakuje respiratorów, masek, fartuchów, gogli, alkoholu etylowego, środków dezynfekcji. Należało wtedy przygotować instrukcje dla lekarzy i kierujących placówkami, zorganizować całodobowy system zgłaszania i obiegu informacji –  a w praktyce były tylko narady, spotkania i konferencje prasowe. Były wiceminister zdrowia w rządzie PiS Krzysztof Łanda powiedział wprost: „Ja mam wrażenie, że wszyscy – ministerstwo, PZH i GIS – po prostu przespali to, co działo się na świecie”. Zewsząd słychać wołania o przeciwwirusowe środki ochrony, o wyposażenie wielooddziałowych szpitali przerabianych na zakaźne, o sprzęt, o respiratory, o wynagrodzenie dla służb pracujących po godzinach, o rekompensaty dla firm, które muszą urlopować pracowników …. Rząd opowiada banialuki, że wszystko jest w porządku, że minister właśnie poszedł na zakupy, że sprzęt zaraz będzie, a zakup dodatkowego wyposażenia właśnie jest negocjowany… Przyzwoite media pytają, czemu aż tak się spóźniliśmy? Kraje Europy już w styczniu kontraktowały zakupy, które właśnie teraz są dostarczane, a my dopiero zaczynamy poważnie o tym rozmawiać, czyli zamówiony sprzęt i środki ochrony dostaniemy zapewne pod koniec kwietnia. Dlaczego? Odpowiedzi nie ma.
4. Respiratory – problem śmiertelnie poważny
Podczas tej epidemii ludzie umierają często straszną śmiercią – przez uduszenie. Uratować ich może respirator wspomagający lub wręcz umożliwiający oddychanie. Jeśli podczas epidemii rujnującej układ oddechowy respiratorów jest za mało, to lekarze zmuszeni są selekcjonować chorych, wybierać, komu dać szansę, a komu pozwolić umrzeć. Obecnie wielką niewiadomą jest liczba respiratorów które można przekazać do ratowania chorych na COVID-19. Minister Zdrowia twierdzi, że jest ich ponad 10 tysięcy, ale przecież nie leżą one w magazynach, tylko w dużej części ratują ludzi, którzy nie oddychają samodzielnie.  Rząd staje na głowie, żeby tylko nie powiedzieć: brakuje pieniędzy.  Czy naprawdę brakuje? Akurat całkiem niedawno ogłoszono przetarg na zakup 210 luksusowych limuzyn m.in. dla ministerstw zdrowia oraz spraw wewnętrznych, czyli dla resortów najbardziej zaangażowanych w przekonywanie nas, że społeczeństwo musi się samoograniczyć i ponieść niezbędne koszty epidemii. 210 wypasionych aut po 200 tys. sztuka (najskromniej licząc, bo część ma być elektrycznych) to kwota, za którą można by kupić 1680 respiratorów transportowych, niezbyt wypasionych, ale przecież ratujących życie. A to nie wszystko. Kolejne 70 luksusowych pojazdów ma być wypożyczonych, przy czym utrzymanie jednego kosztuje rocznie średnio 300 tys. zł. Eksploatacja wszystkich nowych limuzyn pochłonie więc 84 mln, czyli równowartość kolejnych 3,5 tys. respiratorów. Gdyby rządzący zrezygnowali z tej fanaberii, pojeździli jeszcze trochę dotychczasowymi autami i starali się rzadziej je demolować, to stan posiadania sprzętu ratującego ludzkie życie, podstawowego w tym kataklizmie, zwiększyłby się o ponad połowę.
W tym miejscu rozmaici młodzi zdolni durnie, którym PiS zaoferował wiceministerstwa, zaczęliby pokrzykiwać coś o skandalicznej demagogii, bo jak można przeliczać niezbędne środki komunikacji na medyczne respiratory. Otóż zapewniam was, drodzy chłopcy, że i o tym, i o 2 miliardach na propagandę podłej zmiany w TVPiS, można i trzeba mówić tak długo, dopóki nie zauważycie różnicy między zarządzaniem kryzysowym a cyniczną kalkulacją własnych korzyści i strat i dopóki nie zrozumiecie, że najpierw buduje się szpitale, a potem pomniki. Niemal każda ustawa proponowana przez PiS, łącznie z tą ostatnią, o wyjątkowych uprawnieniach władzy, zawiera jakieś zapisy drobnym drukiem, niezauważalne na pierwszy rzut oka. W projekcie ustawy planowo głosowanej w Sejmie 25 marca, która wejdzie w życie na Prima Aprilis, warto poszukać zapisu o czasie działania specustawy. Minister Emilewicz zapewnia, że tylko do końca epidemii i że przygotowane są scenariusze uwzględniające jej trwanie przez dwa, trzy i cztery kwartały tego roku. Ale zaraz potem napomyka o możliwości przedłużenia na następne 2 lata. Tyle czasu będą się nami opiekować i chronić od wszelkiego złego. Kto to wytrzyma? Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
- Żeby skutecznie walczyć z epidemią trzeba mieć kompetentnych ludzi u władzy i premiera wyposażonego w choćby elementarną wiedzę i zdolność twórczego myślenia. A my co mamy? Kupę nieszczęścia, lejwodę!?
- Trwonienie publicznych pieniędzy przez PiSowski rząd wydrenowały skarbiec i na czas kryzysu nie ma rezerw. Nie ma też środków na służbę zdrowia w obliczu pandemii. Złe gospodarowanie krajem przez minione lata odbija się na życiu narodu... 
12 03 2020 Polskie służby są kompletnie nieprzygotowane – opowiada syn zakażonego koronawirusem.
„To w jakiej sytuacji znalazła się moja rodzina pokazuje, że jako kraj jesteśmy kompletnie nieprzygotowani na walkę z koronawirusem. Mimo że byłem we Włoszech, zgłaszałem kaszel, słyszałem tylko, że skoro nie ma innych objawów to wszystko jest w porządku. Mama dowiedziała się, że nikt nie zrobi nam badań w kierunku koronawirusa, a chorego ojca sami musieliśmy wieźć do szpitala. Wszystko wskazuje, że zakaził się ode mnie, ale to potwierdzą dopiero wyniki badań. Na razie więc czekam” – powiedział Wyborczej Paweł, syn pacjenta zakażonego korona wirusem, 53-letniego mieszkańca Niedrzwicy Dużej. Paweł niedawno wrócił z północnych Włoch, gdzie był z grupą znajomych. Obecnie przebywa w izolatce Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK 1 w Lublinie. Jego ojciec w poniedziałek wieczorem poczuł się bardzo źle i rodzina zawiozła go do szpitala w Bełżycach. Tam potwierdzono zakażenie koronawirusem. Stan mężczyzny jest ciężki. Znajduje się w śpiączce farmakologicznej. Jest też podłączony do respiratora.
„Razem z grupą znajomych wygraliśmy rozgrywki orlikowej amatorskiej ligi biznesowej. Nagrodą był wyjazd do Włoch w drugiej połowie lutego, podczas którego mieliśmy obejrzeć mecz Inter Mediolan – Sampdoria Genua – opowiedział Wyborczej „Paweł. (…) Polecieliśmy samolotem. W sumie 11 osób. W Mediolanie byliśmy od soboty do poniedziałku. To był okres, kiedy epidemia koronawirusa we Włoszech dopiero się rozpoczynała.” W kolejnych godzinach liczba zakażonych i zmarłych się tam powiększała. W związku z tym zaplanowany na niedzielę 23 lutego mecz Inter – Sampdoria został odwołany. Następnego dnia cała grupa mieszkańców okolic Lublina wróciła samolotem do Polski. Żaden z 11 uczestników wycieczki nie miał typowych objawów zakażenia, o których mówią polskie władze, czyli wysokiej gorączki, mocnego kaszlu i duszności. Mimo tego matka Pawła stwierdziła, że cała rodzina powinna przebadać się w kierunku zakażenia koronawirusem. „Chciała przeprowadzić te badania prywatnie. Skontaktowała się ze znajomą, która pracuje w jednym ze szpitali, ale ta powiedziała jej, że nie ma szans na zrobienie takiego badania. Że to ogromne koszty i nikt z personelu nie zechce ich wykonać” – opowiada Paweł.
„Sytuacja zmieniła się w ubiegłym tygodniu. Wtedy źle poczuł się ojciec Pawła. (…) zaczął strasznie kaszleć, był siny, nie mógł złapać oddechu. Zadzwoniliśmy po pogotowie, podaliśmy wszystkie objawy. Dyspozytorka o nic więcej nas nie pytała, tylko powiedziała, że skoro tato jest pod nadzorem lekarza rodzinnego to nie wyśle po niego karetki. I żebyśmy zadbali o niego sami” – opowiada „Wyborczej” Paweł. W związku z tym rodzina postanowiła sama przewieźć mężczyznę do najbliższego szpitala w Bełżycach. Personel szpitala zdecydował zatrzymać 53-latka. Mężczyzna miał być siny, nie mógł złapać oddechu. Stwierdzono u niego zapalenie płuc, niedotlenienie, odwodnienie i bardzo niską saturację, czyli nasycenie krwi tlenem. Pacjenta prowadzono w stan śpiączki farmakologicznej i podłączono do respiratora. Jego stan jest określany jako ciężki. Wykonane badania potwierdziły zakażenie koronawirusem.
We wtorek „przyszły wyniki i od razu cała nasza rodzina, czyli ja mama i jeszcze siostra z bratem zostaliśmy zaproszeni na badania. Najpierw mieliśmy jechać sami. Później powiedziano nam, że przyjedzie po nas karetka. Czekaliśmy na nią chyba półtorej godziny. A jak już przyjechała to załoga zdziwiła się, że chodzi o cztery osoby, bo była przekonana, że tylko o dwie. W końcu wszystkich nas zabrano. Mama z siostrą i bratem wrócili do domu po badaniach. Mają zostać w domu i czekać co dalej. Ja zostałem w izolatce szpitala na Staszica (SPSK nr 1 w Lublinie – red.)” – opowiada 23 – letni Paweł. Źródło: Wyborcza.pl
Całujmy się bez podawania rąk!
Siódmy gatunek z rodziny koronawirusów, wywołujący chorobę zwaną COVID-19, obnażył pyszałkowatą bezradność państwa PiS.  Kiedy na mapie zasięgu nowej epidemii świat wokół nas zabarwił się na czerwono, Polacy otrzymali wiadomość, że kraj jest w pełni gotowy odeprzeć zarazę.
Na fali ogólnego wzmożenia rozmaite ministerstwa i urzędy też postanowiły pokazać, że istnieją. W szkołach zarządzono naukę prawidłowego mycia rąk, ale często na sucho, bo w wielu placówkach oświaty nie ma ciepłej wody, a w większości brakowało mydła i ręczników lub czynnych suszarek.
Do współpracy w zbożnym dziele ratowania Polaków zgłosił się również Kościół. Z jednej strony abp Stanisław Gądecki ogłosił, że w obliczu koronawirusa można przyjmować komunię na rękę (choć wirus chętnie przechodzi z ręki do ręki, a księża nie rozdają komunii w rękawiczkach) oraz że wierni, ale tylko „ci, którzy mają szczególne obawy, nie muszą korzystać z wody święconej w kropielnicach”.
Kiedy 3 marca o godz. 8 potwierdzono długo oczekiwaną informację o pierwszej osobie w Polsce chorej na COVID-19, to wbrew opiniom wirusologów wielu Polaków odniosło wrażenie, że ten zarazek, który przekroczył naszą granicę nie jest typowy.
Wirus wybrał nie tylko właściwy moment, ale też odpowiednie miejsce swej wizyty w Polsce. Absolutnym przypadkiem zdarzyło się bowiem, że oddział zakaźny szpitala zielonogórskiego, gdzie położono pierwszego chorego na COVID-19, przygotowany był na tę okoliczność bodaj najlepiej w kraju. W oczekiwaniu na wirusa już kilka dni wcześniej cały budynek zamknięto na klucz.
Można by powiedzieć, że jaka władza, taki wirus, ale wciąż nie ma pewności, czy zapisał się on do PiS, czy tylko okoliczności jego pojawienia się w Polsce zostały „podrasowane”, oprawione w ramy przepisów i pokryte różowym lukrem.
Z forum: - W imię dobrze pojętego instynktu samozachowawczego – jeśli ktoś nie musi, niech nie wyściubia nosa z domu. Na maseczki na twarz nie ma co liczyć, na płyn antybakteryjny też nie. Najbardziej zaś nie można liczyć na służbę zdrowia. Za to można liczyć na KK, który w sytuacji, kiedy zaleca się nie przebywanie w dużych skupiskach ludzkich, apeluje o tłumne przychodzenie na tzw. msze. Episkopat należałoby za to wywalić w kosmos. To nie XIV wiek, kiedy ludzie gromadzili się w kościołach, żeby modlitwą odwrócić „czarną śmierć” i tym bardziej się zarażali. Tylko patrzeć, jak wskutek takich działań zachoruje cała ściana wschodnia, gdzie tłumnie chodzą do kościoła. Według mnie, to jest koniec PiS-u. Patrzcie, nawet sędziów przestali gnębić, tak srają w gacie. To już nie kisiel, to sraczka. Opozycja już nie musi atakować pisiorów. Niech tylko przedstawia swój program i niech apeluje, żeby mądrze wybrać w maju. Pisiory same się wykańczają – na naszych oczach. 
10 03 2020 Całujmy się bez podawania rąk!
Państwu nie przybywa mocy wskutek codziennych bezpośrednich transmisji ze wstawania z kolan. O sile państwa nie świadczą chełpliwe proklamacje rzekomej wielkości własnej nacji ani pretensje i żądania wywodzące się z historycznych przewag. Potęgi kraju nie budują lekceważące docinki i groźby kierowane do innych narodów. Państwu nie przybywa mocy wskutek codziennych bezpośrednich transmisji ze wstawania z kolan, ani dzięki buńczucznym zapewnieniom, że nigdy w życiu, nikomu, ani guzika. Siłę państwa weryfikuje konfrontacja z sytuacjami nadzwyczajnymi, z wydarzeniami niespodziewanymi, z kataklizmami, które stają się sprawdzianem wyobraźni i umiejętności prognozowania z jednej strony oraz refleksu i sprawności w likwidowaniu zagrożeń – z drugiej.  Rzeczywisty stan państwa ocenić można w starciu z takim na przykład wyzwaniem, jak epidemia.
Siódmy gatunek z rodziny koronawirusów, wywołujący chorobę zwaną COVID-19, obnażył pyszałkowatą bezradność państwa PiS.  Kiedy na mapie zasięgu nowej epidemii świat wokół nas zabarwił się na czerwono, Polacy otrzymali wiadomość, że kraj jest w pełni gotowy odeprzeć zarazę. Zapewniano nas, że jesteśmy odpowiednio uzbrojeni w przepisy przygotowane na takie zagrożenie, że placówki służby zdrowia są odpowiednio wyposażone, lekarze przeszkoleni, społeczeństwo poinformowane, odpowiednie służby w gotowości i ogólnie jest tak bezpiecznie, że prezydent może spokojnie jechać na narty i nie wracać aż do wyborów. Gdy media zaczęły dowodzić, że nie ze wszystkim jest tak pięknie, bo zadłużone aż na 17 mld zł polskie szpitale nie poradzą sobie z epidemią bez pomocy państwa, i kiedy opozycja zażądała wyjaśnień, władza jakby się ocknęła podejmując właściwe sobie „energiczne działania”. Prezydent wpierw odmówił zwołania rady bezpieczeństwa, by dziś ją zwołać. Premier oświadczył, że „w przypadku zagrożeń epidemicznych nie ma konieczności, żeby za każdym razem udawać się do placówki służby zdrowia”.  Narodowa telewizja zadęła w surmy i sypnęła przykładami nieodpowiedzialnych zachowań obywateli, dziwiąc się, że przecież rząd jest taki fajny, wszystko już zrobił, co należy, a społeczeństwo czemuś wszystko mu utrudnia. Funkcjonariusze PiS rzucili się na opozycję, bo obraża władzę, sieje panikę i straszy Polaków. Opozycja jednak tym razem nie odpuściła, a i w szeregach prawicy (żartobliwie zwanej ostatnio „Zjednoczoną”), zaczęły się szemrania, że epidemia ante portas, a rząd drzemie. Przyszedł więc czas na bardziej spektakularne działania, tym bardziej, że Senat o mało nie przejął sterów zapraszając na nadzwyczajną sesję poświęconą obronie przed epidemią. Oczywiście partia, która nieustannie narzeka na niechęć opozycji do współpracy, demonstracyjnie zlekceważyła tę imprezę inicjując własną. Prezydent Duda zażądał specjalnej sesji Sejmu na ten sam temat. Równocześnie rząd, który dotąd nie przejawiał inicjatywy legislacyjnej, słusznie tłumacząc, że mamy aż trzy ustawy o stanie nadzwyczajnym i o zarządzaniu kryzysowym, wysmażył na kolanie nowy projekt. Zdaniem ekspertów jest on niekonstytucyjnym bublem legislacyjnym, który daje rządzącym nieograniczoną i nieuzasadnioną władzę, taką jak w stanie wyjątkowym. Mimo to Kaczyńskiemu i jego ekipie udał się wciągnąć w pułapkę nawet rozważnego marszałka Grodzkiego, stosując chwyty poniżej pasa, takie jak umożliwienie opozycji wygłaszania swoich wystąpień w całości, nie wyłączanie im mikrofonów, nie obrażanie ich w czasie procedowania, a nawet zaakceptowanie niektórych poprawek.
Na fali ogólnego wzmożenia rozmaite ministerstwa i urzędy też postanowiły pokazać, że istnieją. W szkołach zarządzono naukę prawidłowego mycia rąk, ale często na sucho, bo w wielu placówkach oświaty nie ma ciepłej wody, a w większości brakowało mydła i ręczników lub czynnych suszarek. Ministerstwo Zdrowia, NFZ i inspekcja sanitarna, jedni przez drugich, jęli zarządzać, by służba medyczna stosowała „bezwzględnie konieczne środki ochrony osobistej”, których to środków nie było, chociaż od dawna domagali się ich lekarze, administracje szpitalne i organizacje medyczne.  Wojewoda śląski wstrzymał planowe przyjęcia do całego wojewódzkiego szpitala oraz do czterech oddziałów szpitala w Cieszynie, choć jeszcze nikt nie zachorował, a w całym województwie śląskim przebywało w szpitalach raptem 10 osób z podejrzeniem koronawirusa. Odkryty przez Beatę Szydło geniusz biznesu z Pcimia Daniel Obajtek zameldował, że jego firma zajmie się teraz wytwarzaniem płynu do dezynfekcji rąk, który produkowany będzie w Orlen Oil, specjalizującym się dotąd w smarach i olejach silnikowych. Do walki z planowaną epidemią włączył się nawet wicepremier Gowin, który zarządził, by uczelnie wstrzymały rozpoczęcie nowego semestru dla studentów z krajów borykających się z wirusem i nakazał zawiadomić obcokrajowców, by na razie nie przyjeżdżali. Całkiem niegłupio, tyle tylko, że decyzja Gowina trafiła do uczelni dwa dni po rozpoczęciu semestru, gdy studenci zagraniczni już przyjechali i zasiedlili akademiki pełne młodzieży.
Do współpracy w zbożnym dziele ratowania Polaków zgłosił się również Kościół. Z jednej strony abp Stanisław Gądecki ogłosił, że w obliczu koronawirusa można przyjmować komunię na rękę (choć wirus chętnie przechodzi z ręki do ręki, a księża nie rozdają komunii w rękawiczkach) oraz że wierni, ale tylko „ci, którzy mają szczególne obawy, nie muszą korzystać z wody święconej w kropielnicach”. Z drugiej strony we wrocławskim kościele pw. św. Michała Archanioła, duszpasterz akademicki (!) ks. Leonard Wilczyński, oprotestował zakaz używania wody święconej, motywując swój sprzeciw tym, że nie jakąś profilaktyką, nie żadnymi maseczkami ani lekami, a jedynie modlitwą można opanować epidemię, która jest przecież karą bożą za homoseksualizm i aborcję. Mimo tych zabiegów, stosowanych na przemian z nawoływaniem by nie wpadać w panikę, społeczeństwo niepokoiło się coraz bardziej. Po raz kolejny okazało się, że społeczeństwo nie tyle obawia się informacji, co ich braku. Nie wszystkich przecież uspokoi wiadomość krajowego konsultanta chorób zakaźnych prof. Horbana, że aby pokonać wirusa wystarczy „schować się pod kołdrę, jeść czosnek i popijać mlekiem (…) i to jest w przypadku podobnych zakażeń skuteczne”. Ludzie chcą rzetelnego wyjaśnienia sytuacji i jasnej procedury postępowania w przypadku podejrzenia oraz zarażenia. Rzetelnego, czyli wiarygodnego, uzyskanego od wiarygodnej osoby. Nie dostaną tego od rządzących, dla których powód do obaw raz jest, a raz go nie ma. W atmosferze niepewności i niewiary pączkują mniej lub bardziej spiskowe teorie. Na przykład taka, że oficjalne pojawienie się koronawirusa w Polsce było precyzyjnie przygotowanym spektaklem propagandowym. Kiedy 3 marca o godz. 8 potwierdzono długo oczekiwaną informację o pierwszej osobie w Polsce chorej na COVID-19, to wbrew opiniom wirusologów wielu Polaków odniosło wrażenie, że ten zarazek, który przekroczył naszą granicę nie jest typowy. Wiele wskazywało na to, że Polsce – państwu przecież wyjątkowemu, a wręcz coraz bardziej wyjątkowemu, dostał się wirus szczególny. Do innych krajów wlazł, kiedy mu się zachciało, i buszuje tam, nie bacząc na środki ochronne i rozporządzenia izolacyjne. Obcy wirus wciska się, gdzie chce, napada na kogo mu się podoba – istne bezhołowie. A nasz narodowy wirus czekał pod granicą aż trzy tygodnie od dnia, kiedy po raz pierwszy władza ogłosiła, że epidemia wydarzy się nam na pewno. Czekał grzecznie, aż uchwalona zostanie odpowiednia ustawa i zakończone zostaną przygotowania na jego przyjęcie. Pojawił się niemal dosłownie chwilę później, jak do szpitali dowieziono wreszcie pierwsze partie sprzętu i wyposażenia ochronnego. Ujawnił się, gdy tylko w szkołach pojawiły się symboliczne zapasy mydła i ręczniki. Odkryto go w momencie, kiedy w sanepidzie ustanowiono już dyżury całodobowe, gdy laboratoria poszukujące wirusa w próbkach zbieranych od podejrzanych zaczęły pracować również po 15.00 i gdy zaczęły działać całodobowe telefony informacyjne.
Wirus wybrał nie tylko właściwy moment, ale też odpowiednie miejsce swej wizyty w Polsce. Absolutnym przypadkiem zdarzyło się bowiem, że oddział zakaźny szpitala zielonogórskiego, gdzie położono pierwszego chorego na COVID-19, przygotowany był na tę okoliczność bodaj najlepiej w kraju. W oczekiwaniu na wirusa już kilka dni wcześniej cały budynek zamknięto na klucz. Jak informowały lokalne media kilka dni przed pojawieniem się wirusa ten szpital otrzymał 350 tys. specjalnej dotacji, a na oddział zwieziono sprzęt dotychczas tam niewidziany i środki ochrony – mało, bo mało, ale niektóre większe oddziały w kraju nie dostały ich wcale. Ciekawe, dlaczego ten nasz wirus nie zainteresował się żadnym innym niedofinansowanym szpitalem. I czemu nie obchodzili go pacjenci, którzy z braku odpowiedniej informacji szukali pomocy w tłumnie obleganych przychodniach i na szpitalnych izbach przyjęć? Jakby czekał na pierwszego, który zachowa się dokładnie tak, jak zalecił pan minister zdrowia. Jakby czekał, aż nosiciel wzorowo uruchomi procedurę zgłoszenia choroby i hospitalizowania – procedurę, która wtedy nie dotarła jeszcze do wszystkich placówek szpitalnych, nie mówiąc o świadomości ich potencjalnych pacjentów. W dodatku, w chwili zgłoszenia tego pierwszego przypadku jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności była akurat pod ręką specjalna karetka i kompletna załoga w skafandrach, przygotowana do przewozu osób z chorobą zakaźną (w Lwówku Śląskim na taką karetkę, mimo że wezwała ją policja, przyszło czekać prawie cztery godziny). No i badanie na obecność wirusa trwało tu ledwie kilkanaście godzin, a nie 88, jak w przypadku pierwszej podejrzanej, którą bez powodu przetrzymywano na oddziale zakaźnym w Krotoszynie.
Trafił nam się zatem wirus prima sort. W żadnym innym kraju nie dostosował się do warunków postawionych mu przez rządzących. W dodatku jako jedyni na świecie mamy swojego „pacjenta zero” i to z bonusem, bo pierwszy polski chory z koronawirusem przyjechał do kraju autobusem z imienną listą pasażerów, dzięki czemu wszystkich można było zidentyfikować i poddać kwarantannie. Inna sprawa, że dopiero potem jak już rozjechali się po sześciu województwach, trafili w objęcia rodziny i ruszyli do pracy lub do zatłoczonych sklepów, by zdążyć zrobić zapasy, zanim polskie ceny nie przekroczą unijnych…
Można by powiedzieć, że jaka władza, taki wirus, ale wciąż nie ma pewności, czy zapisał się on do PiS, czy tylko okoliczności jego pojawienia się w Polsce zostały „podrasowane”, oprawione w ramy przepisów i pokryte różowym lukrem. Tak czy owak funkcjonariusze PiS rzucili się do gardła pani Kidawie-Błońskiej, która ośmieliła się zdziwić, że koronawirus podejrzanie długo omijał Polskę szerokim łukiem. Występując publicznie dostają białej gorączki słysząc uwagi tyczące marnych i bardzo spóźnionych przygotowań do epidemii, słabej informacji i bezładnych decyzji. Na wszelkie zarzuty reagują nerwowo i agresywnie. Nie siejcie paniki! – krzyczą z ekranów. Zamykają usta krytykom, żądają, by w czasach zarazy nie podważać zaufania do państwa i nie straszyć ludzi bez żadnego przecież powodu. Wezwanie to kierują, jak się wydaje, do samych siebie. Bo przecież nie uspokajają narodu funkcjonariusze PiS, którzy pchają się przed kamery z hiobowymi wieściami o kolejnych kwarantannach, o możliwościach wynikających z nowej ustawy, o nowych transportach sprzętu kierowanego do szpitali czy zakupie wielkiej ilości maseczek. Ich zdaniem, takie meldunki z pola walki wcale nie podgrzewają atmosfery. Dopiero zadawanie im pytań w rodzaju, czemu tego sprzętu i wyposażenia nie zakupiono wcześniej, w chwili ogłoszenia stanu zagrożenia przez WHO, gdy cena była kilkakrotnie niższa – to sianie paniki i defetyzmu.
Nie ma jeszcze wytycznych, co wolno postulować, by ostrzegać nie strasząc. I nie wiadomo, jak oszukiwanemu od lat społeczeństwu zaimplementować zaufanie do władzy. Co zrobić, by „w chwili zagrożenia” utrzymać narodową jedność i serdeczną atmosferę miłości bliźniego, szczególnie, że trwa akurat kampania wyborcza, podczas której kontrkandydaci Dudy opluwani są regularnie i metodycznie? Może jakiś konkurs na uspokajające ostrzeżenie, na krzepiącą przestrogę, która równocześnie zjednoczy społeczeństwo w braterskim uścisku? Mój faworyt to: CAŁUJMY SIĘ BEZ PODAWANIA RĄK! Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Patrząc w TVP na ministra Szumowskiego odnoszę ważenie, że jest on dumny z tego, że wreszcie koranawirus dotarł do Polski, wreszcie może się wykazać!? Wykrycie koronawirusa to największy sukces rządu Morawieckiego!?
07 03 2020 Koronawirus a sprawa polska.
Nie wolno nam zapominać, że jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej – niezwykle ważnej, bo od jej wyniku zależy, jaka będzie Polska. Gdyby ktoś zapytał, czym żyje dzisiejsza Polska, to wiadomo – koronawirusem. Nic w tym dziwnego, bo to zjadliwa bestia, z wysokim wskaźnikiem śmiertelności. Społeczeństwo jest już lekko spanikowane, a władza pokazuje, jak serio traktuje nadchodzące zagrożenie i nawołuje, by nie wykorzystywać go politycznie, zjednoczyć siły i wspólnie z nim walczyć. No i tutaj pojawia mi się pewien zgrzyt. Jak to, nie wykorzystywać politycznie? To przecież nierealne, bo wiadomo, jak sobie rząd poradzi z koronawirusem, tak zyska lub straci na poparciu społecznym. Albo naród będzie wdzięczny za w miarę bezpieczne przejście przez tę epidemię, albo się wkurzy. A jak się wkurzy, to rykoszetem oberwie Andrzej Duda i pożegna się z Pałacem Prezydenckim. Dla Dudy więc i Zjednoczonej Prawicy to wręcz być albo nie być. Zaklinanie rzeczywistości nic nie da, koronawirus w Polsce jest i będzie tematem rozgrywanym politycznie. Chwilowo obóz rządzący, według mnie, przegrał pierwsze starcie. Podszedł do problemu zbliżającego się zagrożenia dość ślamazarnie. Zmarnował sporo czasu, nie reagując, nie informując społeczeństwa, co i jak. Dopiero, gdy koronawirus nieźle się rozszalał w Europie, nastąpiło pewne przyspieszenie. Wreszcie dowiedzieliśmy się, jak świetnie jesteśmy przygotowani do walki z wirusem. Szpitale stoją na baczność, służby sanitarne w pełnej gotowości, każdy wie, co ma robić. Czy rzeczywiście? Rząd mówi swoje, a rzeczywistość pokazuje, że jednak nie jest tak do końca. Jeszcze parę dni temu tylko trzy laboratoria w Polsce mogły przeprowadzić odpowiednią diagnostykę, a przecież wirus atakuje Europejczyków już od kilku tygodni. Skąd więc pewność, że ten wirus już się u nas na dobre nie zadomowił? Nie wiadomo, ilu Polaków już przechorowało i miało po prostu szczęście, że nie doszło do najgorszego, ale za to zarażali innych. Dzisiaj na to pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Patrząc na kondycję polskich szpitali, braki lekarzy i pielęgniarek, niedofinansowanie, zmniejszone w ramach oszczędności oddziały, fatalne zaopatrzenie służb medycznych w odpowiedni sprzęt, mało we mnie wiary w prawdy głoszone przez premiera i ministra zdrowia. Oczywiście, gdy jest mowa o tych wszystkich brakach, słyszę, że to wina Tuska, bo to za jego rządów zbyt mało studentów medycyny się kształciło, szpitale padały itp. itd. Przepraszam, ale Zjednoczona Prawica miała 4 lata, by cokolwiek poprawić i zmienić i co? Mówiąc kolokwialnie, „olała” żądania płacowe lekarzy i rezydentów, pielęgniarkom pensje też nie skoczyły dobrze w górę, sytuacja w szpitalach nie poprawiła się ani o jotę, a personel ucieka za granicę, bo chce po prostu żyć godnie i spokojnie za kasę, którą zarabia. Czy przez te 4 lata cokolwiek zmieniło się na lepsze? Nie, jak więc w tej sytuacji mieć pewność i wierzyć, że służby medyczne poradzą sobie z koronawirusem?
Kolejna sprawa to projekt specustawy, który ma nas w najlepszy sposób przed koronawirusem obronić. Wydawało się, że autorzy chcieli ten projekt wykorzystać do przeforsowania pewnych elementów, przydatnych w rozgrywce z przeciwnikami politycznymi i opozycją uliczną, ale to może tylko jakieś takie moje podejrzenia, bo może mam rodzaj psychozy mocno posuniętej. Na szczęście opozycja parlamentarna się nie dała i w imię tego działania ponad podziałami, sporne kwestie usunięto. Nie powiem, dobrze, że taki projekt się pojawił, ale zastanawia mnie jedno. Czy do tej pory Polska nie miała żadnego opracowania, przygotowanej żadnej strategii w razie zagrożenia epidemią? Wydaje mi się to wręcz niemożliwe, ale co, jeśli to prawda? Jak w tej sytuacji wyglądało i wygląda nasze bezpieczeństwo? Czy rzeczywiście projekt wymuszony potrzebą chwili, bez dokładnej analizy proponowanych działań, może być na tyle wiarygodny, iż warto mu zawierzyć, tym samym i zaufać władzy? Mam sporo wątpliwości…
I ostatnia rzecz, która mi siedzi w głowie, a pokazująca, że nie da się u nas koronawirusa nie wykorzystać politycznie. Jakże on pięknie przesłania wszystkie wtopy i aferki partii rządzącej. Gdzieś boczkiem umykają informacje, które do tej pory były newsami numer jeden. Już się nie mówi o Banasiu, o kolejnych działaniach prokuratury, kryjącej swoich, o politykach PiS umoczonych w aferze PCK, kolejnych nagrodach w ministerstwach. Temat GetBacku jakby nie istniał, narastająca drożyzna już nie wali po oczach, nepotyzm w ogromnej skali nikogo nie rusza, podobnie jak miliardy na TVP, Piebiak i reszta hejterów z Ministerstwa Sprawiedliwości, SKOK-i, Srebrne Wieże… jest tego od groma i trochę, ale pięknie się to wszystko pod koronawirusem chowa. Przeglądając fora internetowe, widzę, że koronawirus wygrywa, będąc głównym tematem rozmów i postów, a przecież nie wolno zapominać, że jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej. Niezwykle ważnej, bo od jej wyniku zależy, jaka będzie Polska. Zaściankowa, pełna fobii, wstecznictwa i ultrakatolicka czy demokratyczna. Polska Dudy i Zjednoczonej Prawicy czy też Polska bezpieczna, rzeczywiście praworządna i sprawiedliwa. Jeśli skupimy się tylko na koronawirusie, to mamy pozamiatane.Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl 
02 03 2010 Nie można liczyć na cud…
W pisowskiej Polsce narzucanie obywatelom, jak mają żyć już nie jest fikcją. To nie jest bajka z gatunku fantasy. Każdy, kto dobrze zna historię, widzi to podobieństwo do totalitaryzmów, które już miały miejsce. Zakazane księgi, wykluczenie części społeczeństwa, które po prostu nie pasuje do wizji Panów Narodu, tworzenie „stref wolnych od…”, narzucanie obywatelom, jak mają żyć – to już nie jest fikcją. To naprawdę się dzieje.
Nazistowskie Niemcy.
26 czerwca 1933 r. w „Völkischer Beobachter”, oficjalnym organie prasowym partii nazistowskiej pisano: „Wszystkie propozycje określenia statusu, uregulowanie pozycji Żydów, nie są w stanie rozwiązać problemu żydowskiego, jeśli nie uwzględnią one konieczności uwolnienia Niemców od Żydów… Musimy zbudować nasze państwo bez Żydów. Przysługuje im tylko status bezpaństwowców, nie mogą mieć żadnych praw”. W ślad za tymi słowami idzie jednodniowy bojkot sklepów, palenie książek. W niemieckiej szkole lekcja „Żyd jest naszym największym wrogiem”, a na środku klasy ustawieni dwaj żydowscy chłopcy, pełniący rolę żywych przykładów. W parkach ławki, przeznaczone tylko dla Żydów, w tramwajach wydzielone dla Żydów miejsca, coraz więcej kawiarni, teatrów, kin, instytucji, gdzie Żydom wstęp wzbroniony. W miastach i wsiach przeprowadzane są akcje wypędzania Żydów i ogłaszanie ich „miejscowościami wolnymi od Żydów”. I w 1935 roku ustawy norymberskie…
Narasta nagonka na osoby LGBT. Wspierają się w niej politycy PiS, duchowni kościelni i chłopcy narodowcy. Jarosław Kaczyński grzmi „wara od naszych dzieci”, Andrzej Duda nie ukrywa, że poważnie podejdzie do ewentualnej ustawy zakazującej „homopropagandy” (takiej jak w Rosji), Mariusz Błaszczak z rozkoszą gada o „sodomitach”, Mateusz Morawiecki porównuje obronę wyłączności małżeństwa hetero do bitwy pod Salaminą, Dariusz Piontkowski kojarzy adopcję dzieci z pedofilią. Ksiądz z Sieradza zapewnia, że „na tę bandę LGBT ma w sutannie scyzoryk”, Jędraszewski mówi o „tęczowej zarazie”, a Głódź o „największych wynaturzeniach”. W ciągu niecałego roku już ponad 90 gmin, powiatów i 5 województw przyjęło uchwały anty-LGBT lub Karty Rodziny autorstwa katolickiej organizacji Ordo Iuris. Ponad 90 gmin, powiatów i województw ogłosiło swoje regiony „wolnymi od LGBT”.
Pisowska Polska 2021-2023
Wielka rewolucja kato-nacjonalistyczna wygrała! Cała Polska jest strefą wolną od LGBT. Strefą wolną od ludzi o innej karnacji skóry, innej narodowości, innego wyznania, innych poglądów. Strefą wolną od narzucanej przez UE polityki klimatycznej. W szkołach uczą języka polskiego i historii polscy nacjonaliści, z biologii i innych przedmiotów usunięte są tematy, które stoją w sprzeczności z nauką Polskiej Instytucji Kościelnej, młodzież wychowywana w duchu całkowitego posłuszeństwa i podporządkowania się dyrektywom partii panującej. Każdy dzień zaczyna się i kończy mszą, po ulicach śmigają służby obrony moralnej, każda próba bycia sobą karana jest więzieniem, utratą pracy, konfiskatą mienia. Kolejne wybory parlamentarne są już tylko fikcją, bo raz oddanej PiS-owi, PIK i nacjonalistom władzy, nikt nie odbierze, już oni o to zadbali.
Trwa kampania prezydencka, która za ponad dwa miesiące skończy się zwycięstwem… no właśnie, kogo? Andrzeja Dudy? Pan prezydent wyszedł z założenia, że startuje od zera. Z internetu usunięto jego wystąpienia i obietnice z kampanii 2015 roku, bo po co narodowi przypominać, jak bujał. Teraz pan Duda znowu mówi o szacunku, o wsłuchiwaniu się w głos obywateli, o swej empatii i jednocześnie nawołuje do zaprzestania wojenki, w której przez minione 5 lat tak ochoczo uczestniczył. Pan Duda zapomina, jak ostro wypowiadał się o obywatelach, którzy nie dają swojego przyzwolenia na demolkę kraju, jakimi epitetami obrzucał sędziów, wiernych Konstytucji i prawu. Nie chce zapewne nawet pamiętać, co mówił o niezależnych mediach. Po co ma pamiętać, że chodzi na smyczy prezesa, akceptuje kato-nacjonalistów w przestrzeni publicznej, nie przeszkadzają mu ich hasła nawołujące do nienawiści, tak zbliżone do ideologii faszystowskiej.
Dzisiaj pan Duda udaje dobrodusznego ojczulka, któremu w głowie tylko dobro Polski i wszystkich jej obywateli. Jakiż on jest teraz uległy, sympatyczny, ale naiwny ten, kto da się nabrać na nowy wizerunek prezydenta Zjednoczonej Prawicy. Jeśli tylko los będzie mu sprzyjał, jeśli ok. 40% społeczeństwa znowu uzna, że nie interesuje się polityką i na wybory szanownych czterech liter nie ruszy, jeśli Duda wygra, to ta wizja pisowskiej Polski lat 2021-2023 stanie się bardzo, ale to bardzo realna. Będziemy strefą wolną od wszystkiego, co można dumnie nazwać prawami człowieka, wolnością i demokracją. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Tego tekstu nie ma sensu komentować,to jest po prostu wybór,demokracja albo autorytaryzm, prawa człowieka albo zamordyzm,konstytucja albo wola chorego starca,,wolność albo niewola 
24 02 2020 Wokół środkowego palca
Telewizja tak publiczna, jak dom schadzek Mariana Banasia w Krakowie, ma wielkie zasługi w rozbudzaniu nienawiści do ludzi innej opcji politycznej. Środkowy palec, który Joanna Lichocka wsadziła w oko sobie, swojej partii oraz ulubionemu kandydatowi na prezydenta, nie był moim zdaniem wyrazem pogardy dla chorych na nowotwory. Bo liczne deklaracje formacji pani Lichockiej o empatii i wsparciu dla słabych i cierpiących, w istocie kryją obojętność i zniecierpliwienie. Ich prawdziwy stosunek do ludzi chorych mieliśmy okazję zauważyć podczas „okupacji” Sejmu przez osoby z niepełnosprawnością.  Widzieliśmy nieczułość posłów partii sprawującej władzę podczas głosowania nad kiełbasą wyborczą, fundowaną przez PiS emerytom ze środków przeznaczonych dla ludzi najbardziej skrzywdzonych przez los. Widzimy tę obojętność i teraz, gdy machina propagandowa partii rządzącej aż furczy, by odwrócić uwagę opinii publicznej od katastrofalnego stanu polskiej onkologii i szerzej – degrengolady w nieudolnie zarządzanej służbie zdrowia.
Moim zdaniem pani Lichocka nie wyraziła swoim gestem żadnego stosunku do chorych na raka, być może wcale go nie ma. Myślę, że jej środkowy palec był tym samym paluchem, jakim pirat drogowy daje nam do zrozumienia, że możemy mu naklaksonić, nabłyskać światłami, czyli ogólnie mu skoczyć, bo choć złamał przepisy i naraził nas na kolizję, to jednak wszystkich wyprzedził i jest wygrany. W omawianym przypadku był to strzelisty akt radości i satysfakcji funkcjonariuszki zachwyconej, że jej partia okazała się cwańsza i sprytnie sfaulowała opozycję, powtarzając przegrane wcześniej głosowanie, dzięki czemu udało się odbić funkcję posła sprawozdawcy z rąk posłanki wrażej partii. Rzecz jasna pani Lichocka grzebiąc środkowym palcem w oku wyraziła nie tylko pogardliwy stosunek do przeciwników politycznych i radość z ich pokonania. Niewątpliwie cieszyła się również z miliardów, które trafią do mediów bliskich jej poglądom, ale też sercu. Bo Joanna Lichocka była kiedyś dziennikarką, także TVP, choć swojej zawodowej tożsamości szukała aż w pięciu stacjach telewizyjnych i w jedenastu redakcjach gazet i czasopism. Myślę, że przestała być dziennikarką, gdy uznała, że jest to zawód usługowy, wykonywany na zlecenia polityków. Odtąd chyba już bez reszty oddała się propagandzie i agitacji. W Radzie Mediów Narodowych miewa swoje zdanie odrębne, ale w rzeczywistości wszelkimi siłami wspiera aktualną misję TVP, która sprowadza się do wsparcia Andrzeja Dudy w jego prezydenckiej kampanii i tym samym do zapewnienia beneficjentom „dobrej zmiany” kolejnych lat spokojnego dobrostanu. Misja telewizji, którą właściciel bezczelnie nazywa „narodową”, polega obecnie na propagandowym wsparciu dla PiS w zawłaszczaniu państwa i w niszczeniu demokracji. Polega też na szukaniu winnych niepowodzenia projektów obecnej władzy, na kreowaniu kolejnych wrogów typowanych przez Kaczyńskiego i na pomocy w realizacji jego chorej wizji budowy nowej Polski na gruzach poprzedniej. Telewizja tak publiczna, jak dom schadzek Mariana Banasia w Krakowie, ma wielkie zasługi w rozbudzaniu nienawiści do ludzi innej opcji politycznej i do całych grup społecznych, w upowszechnianiu tej ślepej nienawiści, która mogła być powodem zabójstwa prezydenta Gdańska z wrogiej Platformy i ataku na sędzię z Rybnika, reprezentantki „złodziejskiej i niesprawiedliwej sędziowskiej kasty”. W ramach tej misji promowana jest też groźna strategia energetyki (narodowej, a jakże!), opartej na polskim, narodowym, biało-czerwonym węglu podłego gatunku, produkującym tony trującego smogu.  Mamy więc do czynienia z takim oto dylematem: przeznaczyć 2 miliardy na propagandowe wsparcie m.in. strategii skutkującej śmiercią przez uduszenie 40 tys. ludzi rocznie – czy raczej skierować te pieniądze na profilaktykę i leczenie chorób spowodowanych przez ową chorą strategię. – Czego się czepiacie? – pytają prominenci z partii sprawującej kierowniczą rolę w państwie. – Kolejki są przecież nie tylko do onkologów, a co do pieniędzy, to przecież daliśmy na tę całą onkologię kupę kasy, więcej niż poprzednicy, i w przyszłości jeszcze dołożymy, a poza tym wymyśliliśmy nowy program leczenia nowotworów, wiec niech sobie chorzy chorują na zdrowie, a opozycja niech lepiej wesprze naszą nową Strategię... Czyli zamiast 2 mld na onkologię, PiS zaoferował chorym Narodową (oczywiście!) Strategię Onkologiczną. Tylko, że to klasyczna wyborcza ściema. Kto ma tą strategię realizować, jeśli brakuje nie tylko onkologów, ale lekarzy w ogóle? Specjaliści od organizacji służby zdrowia twierdzą, że kolejki w przychodniach zmniejszą się do cywilizowanych rozmiarów, jeśli w Polsce pracować będzie co najmniej 250 tys. lekarzy. Obecnie jest ich 175 tys., przy czym co czwarty z nich posiada prawa emerytalne. Ale nawet, gdyby jakimś cudem pojawiło się 75 tys. lekarzy, to skąd wziąć pieniądze na ich wynagrodzenie? No i gdzie mieliby realizować PiS-owską strategię leczenia na bieżąco, skoro oddziały onkologiczne pękają w szwach? I czym mieliby leczyć, jeśli dramatycznie brakuje sprzętu i wielu leków? Są pieniądze na komisję Macierewicza, na wsparcie projektów Rydzyka, na kolejne muzea i pomniki, na kosmiczne pensje i premie prominentów, na hejterską fundację narodową, na tysiące innych fanaberii obecnej władzy oraz na ziejącą nienawiścią telewizję publiczną. Premier Morawiecki ściga się z prezydentem Dudą na wizje dostatniej Polski, która już-już dogania bogate kraje i prawie zaczyna rozdawać karty w Unii. Prawda jest taka, że wskutek zszarganego zaufania nie dają nam tych kart nawet  do tasowania. W wielu naprawdę ważnych obszarach nie jesteśmy nawet średniakami. Także w dziedzinie walki z rakiem. Choćby minister zarzekał się, że przeznacza na onkologię najwięcej od czasów Mieszka I, to faktem jest, że na ten cel wydajemy niewiele ponad 40 euro na głowę, dwa razy mniej niż np. w Czechach. I faktem jest, że nie refundujemy połowy skutecznych leków onkologicznych stosowanych w Europie. A co najważniejsze – ŚREDNI  wskaźnik całkowitych wyleczeń raka w Unii przekracza 55%, a w Polsce nie sięga nawet 45%. O profilaktyce też lepiej nie wspominać, bo to osobny wielki rozdział odwiecznej walki nauki z głupotą: dla naszych rządzących choroby płuc mają luźny związek z zatrutym powietrzem, a szczepienia HPV nie tyle zapobiegają nowotworom, co raczej prowokują do „seksualizacji dzieci”…
Każdego roku rak dopada 160 tys. Polaków, z których ponad 100 tys. musi umrzeć.  Przy ok. jedenastoprocentowej nadumieralności można sobie wyobrazić, że każdego roku giną w katastrofach wszyscy pasażerowie z jedenastu tupolewów, albo że wykonywana jest kara śmierci na niewinnych mieszkańcach średniego miasteczka. Takiego jak te, które ostatnio w pocie czoła odwiedza Andrzej Duda opowiadając dyrdymały o wielkiej trosce i opiece, którą osobiście otacza Polaków w potrzebie. Ale informacji o rzeczywistym stanie polskiej onkologii i o prawdziwej reakcji rządzących na zagrożenia nowotworami nie poda telewizja publiczna. Ani za dwa miliardy, ani za żadne skarby. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Nikomu w Polsce nie zależy na tym by chorego przywrócić do zdrowia. Dlatego mafia w białych kitlach nie dopuści do żadnych zmian w publicznej służbie zdrowia bo dla niej każdy chory to złote źródełko inaczej NFZ z którego bezkarnie można czerpać pieniądze. Polska jest jedynym krajem na świecie gdzie eutanazję pacjent ma zagwarantowaną w koszyku bezpłatnych świadczeń medycznych. Jakie to humanitarne a zarazem ile w tym troski najwyższych władz państwowych o jak najlepsze samopoczucie chorego. Na ten przykład chory na raka dostaje aż sześć miesięcy a szczęśliwiec nawet dwa lata zanim lekarz specjalista rozłoży ręce i powie w pana przypadku medyczna jest bezradna. No, no a proszę sobie wyobrazić takiego chorego w Niemczech, Anglii... gdzie zanim się dowie że jest chory a tu masz ci babo placek już go wyleczyli... 
22 02 2020 Zjednoczona Prawica się sypie…
Ich ostatnią szansą na utrzymanie się przy korycie jest kontynuacja prezydentury Dudy. Jeśli Duda wygra, wołami ich się od władzy nie odciągnie.
A miało być tak pięknie. Zjednoczona Prawica wygrywa jedne wybory, potem kolejne. Wreszcie cała władza w ręce prezesa, Ziobry i spółki. Trzeba przyznać, że w 2015 roku byli oni świetnie przygotowani, by dorwać się do koryta i utrzymać się przy nim jak najdłużej. Mając większość w Sejmie, ruszyli do podporządkowania sobie wszystkich tych instytucji, które pozwolą im pozostać bezkarnymi i robić wszystko, na co tylko mają ochotę. Oczyścili więc wojsko z elementu niepożądanego, z policji wywalili tych, którzy mogliby stanąć na sztorc, przejęli CBA, ABW, na czele TK postawili odkrycie towarzyskie prezesa, czyli Julię Przyłębską, położyli łapę na wymiarze sprawiedliwości, wzięli się za edukację, bo przecież w państwie PiS trzeba hodować Homo PiSus. Szukając sojuszników, padli na kolana przed Polską Instytucją Kościelną, dla której dzisiaj jedyni i prawdziwi katolicy to tylko ci, wielbiący partię rządzącą. Rozłożyli parasol ochronny nad kibolami i różnej maści narodowcami, wierząc, że te bojóweczki pozostaną wierne i oddane na wieki. Słusznie uznali, że naród w znacznej swej części pozwoli im na budowanie autorytaryzmu, bo dało się go kupić za 500 Plus i rozdawnictwo socjalne. Przyszły kolejne wybory i kolejna wygrana, ale co to? Coś zaczyna pękać. Zjednoczona Prawica już nie taka zjednoczona, a kolejne wpadki pokazują, że władcy Polski zaczynają wpadać w lekką panikę i kręcą się w kółko, tracąc coraz bardziej grunt pod nogami. Narodowcy i kibole urośli w siłę i teraz ich apetyty sięgają znacznie dalej niż tylko wspieranie PiS-u. Nie pomogło głaskanie po główce. Nie pomogły wyroki uniewinniające w sprawach, które w każdym normalnym państwie są ostro karane. Teraz polska siła narodowa idzie po władzę. Dzisiaj ma zaledwie kilku posłów w Sejmie, ale licho wie, jak będzie za kolejne 4 lata. No cóż, żmija wyhodowana na własnej piersi, stawia na pełną samodzielność i samodecyzyjność. Ależ to musi boleć. Polska Instytucja Kościelna każe sobie słono płacić za lojalność i wsparcie. Jeszcze trochę, a władza będzie musiała sprzedać te sztabki złota, ściągnięte z Wielkiej Brytanii, by zaspokoić apetyt Kościoła i wciąż trzymać go po swojej stronie. Trzeba przyznać, nieźle nas ta kooperacja PiS-u z Kościołem kosztuje.
Okazuje się, że partia rządząca ma też problem ze swoimi ludźmi, którymi obsadziła najważniejsze stanowiska w instytucjach państwowych i użyteczności publicznej. Zasada, by brać każdego, nieważne czy ma wiedzę, kompetencje, umiejętności, ale przede wszystkim lojalnego, już się nie sprawdza w praktyce. Przykładem tego chociażby Marian Banaś. Taki krystalicznie uczciwy człowiek, taki świetny fachowiec, a że z lekko zabrudzoną kartą w życiorysie, to nawet lepiej, bo dobrze jest trzymać u swojego boku kogoś, na kogo ma się nawet małego haka. Zapewne ta wspaniała więź między rządem a szefem NIK-u trwałaby i trwała, gdyby nie te media niepokorne, które ujawniły, że ten Banaś nie taki kryształowy i czysty. Aby zachować twarz, prezes uznał, że trzeba się pozbyć faceta, bo już zrobiło się zbyt głośno, a tu mała niespodzianka. Banaś nie daje się usunąć ze stanowiska. Mało tego, obraził się na kolesi z PiS-u i teraz im pokaże, gdzie raki zimują, publikując chowane do tej pory raporty z kontroli NIK-u i planując kolejne. Blady strach padł na Zjednoczoną Prawicę, bo ma przecież sporo do ukrycia i jak to wyjdzie na jaw to nawet 500 Plus nie pomoże. No i rozpoczęła się wojenka. CBA wpada do Banasia, przeszukuje jego mieszkanie, gnębi rodzinkę. Banaś się odgraża i tak to się kręci. Kto by pomyślał, że człowiek, przed którym opozycja parlamentarna ostrzegała, stanie się mimochodem sojusznikiem tejże opozycji i zacznie gryźć po kostkach swego chlebodawcę, czyli PiS. Kolejnym niewygodnym stał się też Ernest Bejda, szef CBA. Ponoć wyleciał za wyrzuty sumienia, które nie pozwalały mu bezkrytycznie zgadzać się ze wszystkim, co robią jego szefowie Kamiński i Wąsik. Patrząc jednak, kto przejmie schedę po nim, wyraźnie widać, że nie do końca o to chodzi. Sytuacja bardziej wskazuje na kolejną wojenkę, tym razem między ziobrystami a ludźmi PiS-u. Nowym szefem CBA ma zostać Andrzej Stróżny, podopieczny Święczkowskiego, tego, co to w Ministerstwie Sprawiedliwości jest „okiem i uchem prezesa”. Jeśli mam rację, jeśli rzeczywiście to walka rządu nad duszami, to biedny Ziobro nie może spać spokojnie. A już zapewne widział siebie na piedestale, po przejęciu Zjednoczonej Prawicy od schorowanego Kaczyńskiego. Duda ma zatarg z Sasinem. Morawiecki z Szydło, Gowina to w ogóle już chyba wszyscy nie lubią, Ziobro zżerany przez nadmiar ambicji popełnia błąd za błędem. Zjednoczona Prawica zaczyna się sypać. Destabilizacja służb, łamanie Konstytucji, wojny o sądy, Banaś, aferka w KNF, dwór Glapińskiego, GetBack, wpadki z Polską Fundacją Narodową, hejterzy w Ministerstwie Sprawiedliwości, srebrne wieże, nielegalnie działająca KRS, kondycja polskiej armii, policja sprowadzona do roli ochroniarzy imprez rządowych, korupcja i nepotyzm na niespotykaną dotąd skalę, walka o władzę między sobą. PiS zbudowało sobie wraz z koalicjantami kolosa, nie zauważając, że stoi on na glinianych nogach. Wiara, że im wolno wszystko, że głupi lud wszystko kupi, że prowizorka nazywana szumnie „dobrą zmianą” będzie trwała wiecznie, z każdym dniem okazuje się coraz bardziej widoczną iluzją. Ich ostatnią szansą na utrzymanie się przy korycie jest wygrana Dudy  w kampanii prezydenckiej. Jeśli tutaj polegną, to nawet to rozdawnictwo socjalne już im nie pomoże. Legną na gruzach swoich „reform”, manipulacji, niekompetencji i kłamstw. Jeśli jednak Duda wygra, wołami ich się od władzy nie odciągnie. I tak będziemy sobie żyć na zgliszczach ze stadem nienażartych stworków, które już zadbają o to, byśmy nie podskakiwali. Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
Totalitaryzm PiS nie oznacza więzień, represji, sankcji itd., ale zmianę społeczeństwa przez państwo. Dlaczego Agent tomek postawił się, przecież doskonale widział, że wszystko straci, i będzie na celowniku policji politycznej i państwowych instytucji !?
Z forum: Jestem głęboko przekonany, że Duda wyborów nie wygra. Przecież – do cholery – musi się w społeczeństwie obudzić naturalny odruch samozachowawczy. Oczywiście, są przykłady na samozniszczenie państwa – na przykład III Rzesza niemiecka. Nie przesadzajmy jednak, Kaczyński nie ruszy na bolszewików. Pytanie brzmi, jak długo chcemy być rządzeni przez stado ignorantów, karierowiczów, złodziei, a w wielu przypadkach po prostu bandytów? 
19 02 2020 Wow! CBA wkroczyło do mieszkań Jarosława i Martyny..!? Obudziłem się zalany zimnym potem! 
Co znaleźli księżniczka nigdy nie pokalała się pracą, a ma majątek warty miliny.  A oto real!? CBA wkroczyło do mieszkań Mariana Banasia.
Rano funkcjonariusze CBA wkroczyli do mieszkań należących do prezesa NIK Mariana Banasia w Warszawie i Krakowie. Mieli wejść także do warszawskiego mieszkania córki szefa NIK. Akcja jest efektem śledztwa dotyczącego oświadczeń majątkowych pancernego Mariana. Pierwszy poinformował o tym portal Onet.pl. Według rmf24.pl funkcjonariusze mieli wkroczyć do mieszkań Banasia na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi w tej sprawie śledztwo. Wiadomości te potwierdził w rozmowie z TVN24 rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Paweł Sawoń: „Mogę potwierdzić, że na polecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku funkcjonariusze CBA przeprowadzają czynności procesowe polegające na przeszukaniu pomieszczeń mieszkalnych i biurowych. Ze względu na to, że czynności te trwają nie mogę udzielić informacji na ich temat” – oświadczył. Afera Banasia wybuchła, po emisji Superwizjera, który ujawnił, że w jednej z jego krakowskich kamienic prowadzony jest tzw. hotel na godziny. Przy okazji pojawiło się mnóstwo wątpliwości co do oświadczeń majątkowych szefa NIK. CBA podejrzewało szefa NIK o złożenie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego oraz nieudokumentowanych źródeł dochodu. „28 listopada 2019 roku CBA zakończyło procedurę kontroli oświadczeń majątkowych Mariana Banasia, składanych przez niego w latach 2015-2019. Kontrola wykazała nieprawidłowości, które – w ocenie CBA – uzasadniają skierowanie sprawy do prokuratury” – czytamy w komunikacie biura. Na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Banasia. Mimo licznych kontrowersji wobec osoby byłego wiceministra finansów nadal sprawuje on funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Źródło: wp.pl
Wow! Za Kaczyńskiego Najwyższa Izba Kontroli nie jest już najwyższa!?
Z forum: - Ojej, tyle czasu nic nie było, aż tu nagle jeden palec Lichockiej wskazał adresy?
- Czyżby te obietnice sadzania opozycji za jej przekręty w czasie rządów PO-PSL spełzły na niczym i trzeba brać się za swoich bo tu gdzie rzucisz kamieniem tam kombinator, oszust, lub nadużywający władzy? Radzik i Schab uważajcie jak będzie trzeba to i po was Kamiński wyśle CBA.
- Taki cud. Może te oko jest jakieś niepokalane
- Mecenas Banasia : "Nie ma podstaw faktycznych i prawnych do przeszukania. Co więcej, mieszkanie prezesa NIK-u chroni immunitet. W takiej sytuacji czynności CBA i Prokuratury Regionalnej w Białymstoku są niedopuszczalne i z całą pewnością złożymy na te czynności zażalenie”.
- To jest ten plan C o którym PiS mówił. W putinizmie prawo jest stosowane wybiórczo i według potrzeb do zwalczania przeciwników. Kolejny przykład.
19 02 2020 Funkcjonariusze CBA przeszukali auto i pokój hotelowy Jakuba Banasia – syna szefa NIK
Centralne Biuro Antykorupcyjne przeprowadziło spektakularną akcję wymierzoną w rodzinę Banasia. Agenci nie tylko zabrali telefon i laptop Jakuba Banasia, ale również przeszukali należące do niego auto i hotelowy pokój. Podobne czynności podjęto w mieszkaniach Mariana Banasia w Krakowie i Warszawie oraz w lokum należącym do córki szefa NIK.  Obrońca Mariana Banasia – jak podaje Onet – twierdzi, że mieszkania chronione są państwowym immunitetem i działania funkcjonariuszy CBA są nielegalne.  Marian Banaś został szefem NIK w sierpniu 2019 r. Już we wrześniu TVN wyemitował materiał, w którym oskarżono go zaniżenie swoich dochodów w oświadczeniach majątkowych i powiązania z krakowskim gangiem alfonsów. Stręczyciele mieli prowadzić hotel na godziny w kamienicy należącej do szefa NIK.  W grudniu ub.r. śledztwo ws. nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym Banasia zostało wszczęte przez Prokuraturę Regionalną w Białymstoku, co przyczyniło się do niemal całkowitej kompromitacji urzędnika. Nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości odwrócili się od szefa NIK i zaczęli głośno domagać się jego dymisji.  Marian Banaś przyznał nawet, że rozważał rezygnację, ale nie mógł tego zrobić ze względu na… poczucie odpowiedzialności. Wkrótce potem szef NIK wytoczył ciężkie działa przeciwko PiS i opublikował raport ws. rządowego programu „Praca dla więźniów”. Kontrolerzy Banasia wykazali m.in. „liczne nieprawidłowości w finansowaniu inwestycji i remontów realizowanych ze środków publicznych”.  Źródło: onet.pl
Z forum: - Agent Tomek zatrzymany, mieszkanie córki Banasia - i jego trzy inne nieruchomości - przeszukane, a teraz jeszcze dochodzi informacja o zatrzymaniu syna szefa NIK. Służby nie bawią się dzisiaj w subtelności.
- Zmiana taktyki przez Kaczyńskiego. Szantażuje Banasia seniora synem. Banaś Junior jest umoczony w różne afery w zbrojeniówce. Wielomilionowe nadużycia w Maskpolu. NIK, czyli Banaś senior miał to zbadać. GW jest tekst "Tak PiS rządzi w zbrojeniach”. Wszędzie smród
19 02 2020 Banaś nie dopuścił do przeszukania gabinetu przez agentów.
PiS akcjami CBA ws. Mariana Banasia i agenta Tomka chce przykryć palec Lichockiej? Do podobnego wniosku można dojść, kiedy śledzi się dzisiejsze doniesienia związane z akcjami CBA wobec szefa NIK i byłego agenta CBA Tomasza Kaczmarka. Funkcjonariusze CBA bowiem nie tylko przeszukiwali mieszkania Mariana Banasia, ale weszli także do siedziby Najwyższej Izby Kontroli. Agenci chcieli przeszukać jego gabinet. Pracownicy NIK odmówili funkcjonariuszom CBA wejścia do pokoju Banasia. Według reportera RMF FM Patryka Michalskiego, miało dojść do „słownych przepychanek”. Samego Banasia nie było wtedy w siedzibie NIK, ale w końcu dotarł na miejsce i nie pozwolił na przeszukanie swojego gabinetu przez agentów CBA.
„Prezes NIK uznał, że nie zostały spełnione konstytucyjne przesłanki. Prezes nadal objęty jest immunitetem, a poza tym pamiętajmy, że w gabinecie prezesa mogą być różnego rodzaju dokumenty objęte różnego rodzaju klauzulami” – powiedział w rozmowie z RMF FM rzecznik NIK Zbigniew Matwiej. – „W sprawie Banasia połączono plan A, plan B i plan C w plan CBA”; – „Ciekawym „zbiegiem okoliczności” do p. Banasia wpadli, gdy partia zorientowała się, że palca Lichockiej nie da się pod dywan zamieść”; – „Jedynie ślub J. Kaczyńskiego mógłby przykryć swędzącą powiekę pani Joasi…” – komentowali internauci. – „Skoro od piątku – żeby przykryć środkowy palec posłanki Lichockiej – PiS zdołało ujawnić listy poparcia do KRS, zatrzymać agenta Tomka i przeszukać mieszkania M. Banasia, to teraz czas na przesłuchanie PJK ws. dwóch wież” – podsumowała na Twitterze Renata Grochal z „Newsweeka”. Źródło: RMF FM, Twitter
Z forum: - Pracownicy NIK nie mogą dopuścić do przeszukania gabinetu prezesa Izby. Nie tylko ze względu na immunitet, ale i z powodu dokumentów prowadzonych działań, jakie znajdują się w gabinecie. Są objęte ustawową tajemnicą kontrolerską. Zwolnić z niej może tylko sąd lub... prezes NIK. Się wyśle Misiewicza. Nie z takich strzeżonych miejsc dokumenty zabierał. 
17 02 2020 Duda wielki i potężny.
Na sobotniej konwencji PiS było wystawnie i bogato, bo też w ostatnich latach ta partia stała się jakoś nadspodziewanie zasobna. Uczestnicy spotkania byli w świetnych nastrojach. Doskonale się bawili, z mównicy leciał żart za żartem.   – Po wygranych wyborach Andrzej Duda prowadził bardzo trudną walkę z tymi, którzy bezczelnie łamali konstytucję i perfidnie wmawiali innym, że to my ją łamiemy! – kpił Jarosław Kaczyński, ku wielkiej uciesze słuchaczy.   – Andrzej Duda nie zawiódł Polaków! – dowcipkowała Beata Szydło. – Polska zmienia się na lepsze! – rozśmieszał publikę sam Pan Prezydent. Po tych fajerwerkach dowcipu przekazano zebranym zaskakującą wiadomość , że rada polityczna PiS niespodziewanie poparła kandydaturę Andrzeja Dudy. I na tym relację z inauguracji kampanii prezydenckiej można już zakończyć.
Ciekawiej działo się w Sejmie, gdzie parlamentarzyści PiS „z najwyższym oburzeniem” postanowili uchwalić, że teraz już nie wolno będzie krzyczeć, gwizdać, ani nawet buczeć na obecnego Pana Prezydenta, ponieważ są to „barbarzyńskie zachowania wymierzone w autorytet polskiego państwa”. Sami posłowie PiS mieli chyba świadomość, że nazwanie Andrzeja Dudy autorytetem czegokolwiek, a już Polski w szczególności, jest ryzykowną ekwilibrystyką stylistyczną, ale przecież chodziło im o to, że gwizdy i wrogie okrzyki (jak na przykład: – Konstytucja!) – bardzo peszą Pana Prezydenta z wielką szkodą dla Jego wyborczego wizerunku. Bo gdy Pan Prezydent jest skonsternowany, to mieszają mu się wyuczone frazy, uchodzi powietrze z balonika napompowanego emfazą i infantylnym zadęciem, głos ma wtedy niepewny i gromy rzucane na wrogów brzmią jak plaskanie zamokłych kapiszonów. I już nie mówi tak pięknie jak wtedy, gdy wiwatują, nie porywa tłumów jak na występach gdzie skandują Jego nazwisko. Co gorsza – takiemu, którego można skrzyczeć i zrugać jak psotnego Dudusia, młode dziewczyny nie będą chciały rzucać się na szyję. Jest jeszcze jeden powód, dla którego Andrzej Duda stać się powinien nietykalną świętością narodową. Otóż reprezentuje On Majestat zarówno Rzeczypospolitej, jak i Prezesa Kaczyńskiego.  Poprzedniego prezydenta wolno było obrażać, bo reprezentował tylko goły majestat, w dodatku stetryczały jakiś, wąsaty i z małej litery pisany. Majestat Dudy jest inny niż jego poprzedników, znacznie bardziej majestatyczny. Historia uczy, że dostojeństwo w rozmiarze XXL często zastępuje wiedzę, rozsądek i przyzwoitość, czyli cechy nakazujące umiarkowanie w sprawowaniu władzy. Gdy brakuje tych cech, a dodatkowo Majestat ma patriotyczne barwy idei narodowych, to jego nosicielowi wolno już wszystko – w naszym przypadku wszystko to, na co pozwoli Jarosław Kaczyński. Nasz Majestat uprawniony jest w szczególności do sortowania społeczeństwa na rozmaite kategorie, z których tylko jedną, tę osadzoną przy władzy, należy szanować, a pozostałe obrażać można do woli. W drugą stronę to nie działa, bo Dostojeństwo Andrzeja Dudy nie dopuszcza jakiejkolwiek krytyki Jego najwyższego urzędu, bez względu na to, czy Pan Prezydent dotrzymuje swojej przysięgi, czy już o niej zapomniał, i niezależnie od tego, czy szanuje i chroni Konstytucję, czy też traktuje ją jak brudnopis, bazgrze po jej zapisach i wydziera z niej kartki, żeby w oczekiwaniu na nowe amerykańskie zabawki już teraz puszczać sobie w pałacu papierowe samolociki.  Jeszcze pięć lat temu dla ważności prezydenckich decyzji trzeba było spełnić ustalone prawem warunki. Dziś to już tak nie funkcjonuje. Obecnie można ułaskawić kogoś, kogo sąd jeszcze prawomocnie nie skazał. Można odmówić nominacji sędziemu, który spełnił niezbędne kryteria, ale się Panu Prezydentowi lub Prezesowi nie spodobał. Można nominować do dowolnego sądu dowolnego człowieka bez względu na jego kwalifikacje, z pokrętną drogą zawodową czy zafajdanym życiorysem. Decyzją Pana Prezydenta sędzią może dzisiaj zostać każdy znajomy prezesa, niezależnie od tego, czy rekomendował go właściwy organ konstytucyjny, czy wybrana przez samą siebie grupa trzymająca z władzą. Pan Prezydent dysponujący Majestatem może interpretować przepisy wedle uznania (Prezesa), a nawet unieważniać sądowe wyroki. Dokładnie tak jak w PRL decydująca jest teraz Wola Polityczna, przed którą prawo musi się ugiąć.
Woli politycznej Panu Prezydentowi nie brakuje. Już w 2018 roku ówczesny senacki Zespół ds. Monitorowania Praworządności naliczył 13 artykułów Konstytucji złamanych przez Andrzeja Dudę i jego partię – i to tylko w zakresie tzw. „reformy sądownictwa”. – Ale który artykuł?! – pytała wtedy prezydencka małżonka (chyba jeszcze wolno pisać jej funkcję z małych liter?), gdy spotkana w fast foodzie uczennica wykrzyczała prezydentowi w twarz naruszanie ustawy zasadniczej. Dziś nikt już nie liczy przypadków bezprawia w wykonaniu doktora prawa, którego wstydzą się na jego macierzystym wydziale Jagiellonki, a w Trybunale Konstytucyjnym, rozmontowanym przez Dudę za pomocą długopisu, szatkowana jest już nawet preambuła osieroconej ustawy zasadniczej.  – Państwo to ja! – mawiał Ludwik XIV z Burbonów.  – Prawo to ja! – mówi Adrian I z Ucha Prezesa.  – O legalności nominacji mocą swego podpisu decyduje prezydent i może to uczynić kiedy zechce!  ogłasza Andrzej Duda. I dlatego pięciu kandydatów na sędziów SN od trzech lat czeka na nominację Pana Prezydenta.  Jedyną ich przewiną jest fakt, że zarekomendowała ich poprzednia, prawidłowo wybrana KRS. Ustawa rzeczywiście nie przewiduje terminu, w jakim prezydent ma obowiązek mianować sędziów, tyle tylko, że kiedy nie ma terminu, to polskie prawo nakazuje działanie niezwłoczne. Ale – jak w „Paragrafie 22” – o tym, co to znaczy „niezwłocznie”, decyduje w tym przypadku Pan Prezydent i urzędnicy z kancelarii. To nie jest ich wynalazek, bo już premier Szydło zabroniła Beacie Kempie publikować wyroki Trybunału Konstytucyjnego, ale Prezydent to inna liga i jego „niezwłocznie” musi być dłuższe niż dwa lata. Nie może tego zrozumieć dr hab. Michał Bilewicz, który od dawna czeka na swoją profesorską nominację. Wydaje mu się, że skoro spełnił wszystkie kryteria, to choćby prezydentowi nie podobało się to, co pisze i wykłada, powinien już dawno nadać mu tytuł. Nie bierze pod uwagę, że reguły prawa i logiki ograniczają tylko zwykłych prezydentów, a Andrzej Duda jest Prezydentem Nadzwyczajnym, wielkim, potężnym i omnipotentnym. Poza tym są tacy, którzy czekają jeszcze dłużej. Na przykład socjolog z Białegostoku Walter Żelazny, który podpadł Panu Prezydentowi udziałem w demonstracjach KOD i publiczną krytyką rządów PiS. Pracownicy prezydenckiej kancelarii w pocie czoła poszukują argumentów umożliwiających Prezydentowi ostateczną odmowę przyznania obu tym kandydatom profesorskich tytułów. Urzędnicy naciskani przez media bąkają, że dorobek naukowy kandydatów jest nie taki jak należy i że można mieć również wątpliwości co do fachowości i bezstronności recenzentów prac kandydatów. Tyle tylko, że w sprawie nominacji sędziowskich Konstytucja czyni prezydenta rejentem, a nie decydentem, a ustawy nie przewidują możliwości merytorycznego badania przez prezydenta wniosku o nadanie tytułu. Prawo zakłada bowiem, że liczne grono recenzentów dobieranych spośród najlepszych znawców przedmiotu trafniej oceni dorobek kandydata niż urzędnik państwowy, nawet ten najważniejszy. Tylko co z tego?  Zdawałoby się, że sędziowie Sądu Najwyższego, a także sędziowie unijnego Trybunału delegowani przez kraje europejskie, a także profesorowie wydziałów prawa najlepszych uniwersytetów oraz reprezentanci europejskich stowarzyszeń korporacyjnych – że to są koryfeusze prawa, największe autorytety, omnibusy wiedzy i najbardziej wiarygodni arbitrzy, godni rozstrzygać legislacyjne kontrowersje. A gówno prawda. Najlepszym prawnikiem na świecie jest Pan Prezydent RP. Potwierdzają to liczne światowe autorytety, takie jak magister Julia Przyłębska, magister Zbigniew Ziobro oraz inni wybitni konstytucjonaliści, jak choćby Patryk Jaki , Michał Wójcik, Sebastian Kaleta, czy Marcin Warchoł, nie wspominając już o takiej znakomitości jak znany już w całej Unii Jan Kanthak.  Tacy ludzie piszą polskie ustawy akceptowane potem przez Naczelnego Prawnika. Tacy ludzie wskazują, które zapisy Konstytucji są nieważne, a które od biedy można zaakceptować. Oni rekomendują Panu Prezydentowi nieważność wyroków Sądu Najwyższego i legalizują bezprawne akty legislacyjne. A Pan Prezydent tak bardzo polega na owych doradcach, że tylko raz miał inne zdanie, z którego zresztą po namyśle zrezygnował.  To się już nie powtórzy, bo przecież Wszechmogący nie popełniają błędów, a Wielcy Ludzie się nie cofają.  Więc póki mamy tego Prezydenta, to nie będą nam mówić w obcych językach, co mamy robić. 
PS. Prezes Justitii prof. Krystian Markiewicz wysłał do 55 rzeczników dyscyplinarnych list, w którym przypominał o konieczności szanowania Konstytucji i obowiązującego w Polsce prawa europejskiego. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik za każdy egzemplarz tego samego listu, wysłanego do każdego z rzeczników, postawił prof. Markiewiczowi po jednym zarzucie. Prezes Justitii ma zatem 55 zarzutów dyscyplinarnych. Funkcjonariuszowi mianowanym przez mgr Ziobrę dedykuję matematyczną zagadkę: pewien dziennikarz napisał felieton, w którym pomysł karania za nawoływanie do praworządności nazwał krańcową bezczelnością, a stawianie zarzutów proporcjonalnie do liczby odbiorców rzekomej dezinformacji – idiotyzmem. Felieton ten, sugerujący, że rzecznik Radzik jest durniem, dotarł do – powiedzmy – 10 tys. czytelników KODUJ 24. Pytanie: kiedy zakończy się ostatni proces tego dziennikarza, jeśli w wyniku „reformy sądownictwa” czas trwania postępowań karnych w dwóch instancjach, wskutek „naprawy sądownictwa” przez ekipę ministra Ziobry, wydłużył się ostatnio do 11 miesięcy? Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl 
16 02 2020 "Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze."
Sądzę, że już w 1980 roku światowy komunizm od Moskwy, Pekinu po Phnom Penh i Hawanę zrozumiał, że to już jego koniec, jeżeli nie dokona radykalnego przepoczwarzenia. Tak, tak, możemy być dumni – to wyrosły z dnia na dzień 10 milionowy ruch Solidarności uświadomił tyranom, ideologom i aparatczykom, że niewolnicy, mimo braku Spartakusa, czy nawet Mahatmy Gandhiego, już dalej nie pozwolą sobą kierować i dać się codziennie poniżać. Ze zdumieniem odkryli, że godność i duma jest immanentnym elementem człowieczego losu, tak samo jak pokarm i rozmnażanie. Tylko nieświadomość i prymitywizm ludu pozwalał tak długo nimi manipulować. Świadomość wzrosła i koniec bolszewizmu, czyli sowieckiej wersji komunizmu. Trzeba było wymyślić coś nowego. Tak żeby nic nie stracić, a może więcej zyskać. Nie było to takie trudne, bo komunizm, obok paru innych izmów należy do domeny zła, czy jak kto woli "czarnej strony mocy", gdzie decydującym wyznacznikiem jest zastąpienie prawdy przez kłamstwo. Czyli pora, żeby wymyślać nowe kłamstwa. Jak pamiętamy, a młodzi słyszeli od własnych rodziców, komuna dała sobie na zmianę maski, scenografii, scenariusza, a nawet aktorów, czas od 1980 roku do 1989. Prawie dziesięć, lat, budując podwaliny, pod zupełnie nowy system będący mieszaniną prymitywnego komunizmu z pierwotnym, brutalnym kapitalizmem, przygotowywano się do nowego/starego rozdania, nazywając to dla gawiedzi pompatycznie transformacją.Młodzi, którzy nie byli ofiarami tego manewru, na który niestety wielu z nas dało się oszukać, gdy chcą zobaczyć osobiście jak taka "transformacja" wygląda i smakuje, niech się wybiorą do Chin, bo tam to się właśnie dzieje. Porównując ten nowy po 1989 roku twór, "wymyślony" w Polsce, choć tak na prawdę na Kremlu, do innych systemów już istniejących, możemy go z całym przekonaniem nazwać para-mafijnym. Choć wszyscy wiedzą, co jest potrzebne, by system mafijny dobrze działał, to pozwolę sobie przypomnieć, że jest to organizacja przestępcza mogąca prosperować dzięki wzajemnym powiązaniu administracji państwowej – przestępców (czy to zwykłych gangsterów, czy tych w białych kołnierzykach) – służb specjalnych – wymiaru sprawiedliwości (czy najlepszych adwokatów zawsze mieli gangsterzy, panie Giertych?). A słowo "para" użyłem w znaczeniu – obok, przy, by zaznaczyć, że w odróżnieniu od niesławnych republik bananowych, tutaj państwo niby funkcjonuje normalnie, niby jest demokratyczne, niby są wolne wybory, sądy, policja itp. A mafia jest w tle. I tam, z ciemnego pokoju rzeczywiście rządzi. Władza komunistom i ich "obywatelskim" klonom była niezbędna tylko po to, by móc swobodnie i bezkarnie kraść i się bogacić. Oczywiście takie rozwydrzenie nie było dla wszystkich. O nie, nie, Tylko dla swoich. I jak wiemy, od góry do dołu. Od zaufanego krawężnika po pierwszą osobę w państwie. Ściśle przestrzegano, by każdy, który był na czerwonej liście dostał tyle, ile dawała mu pozycja w hierarchii, oraz bezczelność i brutalność. Nie dziwmy się zatem, że prezydent RP, wyrosły z młodzieżówki PZPR aparatczyk, który żadną pracą się nie zhańbił podążał utartą ścieżką stworzoną przez Ojców Założycieli III RP – grabić, kombinować, balować. Mówię oczywiście o Aleksandrze Kwaśniewskim, którego postawiono na urzędzie, by sobie poużywał i prezydencką twarzą firmował mafijne interesy. W żadnym wypadku nie był on głównym bossem. Był figurantem. Parasolem ochronnym. W okresie III RP, od 1989 do 2015 dokonano ogromnej grabieży majątku narodowego, jak również zasobów prywatnych zwykłych, często biednych obywateli. Zapewne kiedyś historycy wyliczą dokładnie ile Polska przez te 25 lat straciła. Wcale się nie zdziwię, gdy ukradziona przez tę mafię kwota będzie oscylowała wokół biliona złotych, czyli tysiąca miliardów zł. (1 000 000 000 000 zł). Przychylność większości narodu obecna władza już ma. Silna jest też presja społeczna, by wreszcie rozliczyć i zakończyć kryminalną stronę minionego okresu. Tego wymaga elementarna sprawiedliwość. Tymczasem zmieniła się w nowych wyborach władza Unii Europejskiej. Wprawdzie minimalnie, ale stała się mniej polakożercza, a europosłowie z innych państw są już autentycznie znudzeni szczuciem na swój kraj polskiej opozycji. Walka o naprawę sądownictwa wreszcie wchodzi w rozstrzygający etap. Prezes Gersdorf wkrótce kończy pracę w Sądzie najwyższym. A Izba Dyscyplinarna spowoduje, że przyzwyczajeni do samowoli i machlojek sędziowie dwa razy się zastanowią, zanim podejmą złą decyzję. Przestaną być bezkarni. Sytuacja gospodarcza państwa jest dobra. Zaczyna się realizować epokowe inwestycje. Dobrobyt obywateli powoli się polepsza. Klimat w kraju nie jest zły. Mimo coraz bardziej brutalnych i rozpaczliwych wysiłków opozycji, by nie dopuścić do poważnych zmian. Czy to dobry czas, by przystąpić wreszcie do frontalnego ataku i rozwalić patologiczny Układ trzeciej RP? Zniszczyć do końca panującą para-mafię polską. Przestępstwo dotyczące małżeństwa Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich i własności willi w Kazimierzu praktycznie zostało rozwikłane 13 lat temu. Jednak PIS stracił władzę. Panikę i strach już widać i czuć. Wznowienie prokuratorskiego śledztwa w sprawie byłego prezydenta i jego zaradnej małżonki, to setki przestępczych wątków, które nie tylko komunistów, ale także obecną totalną opozycję uderzą rykoszetem. Przypomniane zostaną kontakty z ruskim agentem Ałganowem. Handlowanie majątkiem narodowym z niesławnym ruskim oligarchą Mosze Kantorem, praca u Kulczyka i dbanie o jego interesy, jego praca dla pro-moskiewskiego ukraińskiego oligarchy i polityka Mykoły Złoczewskiego. Policzony zostanie ogromny majątek, na który nie ma pokrycia w dochodach. Apartament za 4,5 miliona kupiony od firmy Krauzego. Kolejna posiadłość na Mazurach. I kto wie, co jeszcze się dowiemy. Skazanie Kwaśniewskiego, kiedyś "złotego chłopaka" z SZSP – Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, któremu gwałtowny sukces tak przewrócił w głowie, że nawet nie chciało mu się zakończyć studiów, a mimo to skłamał składając prezydencką przysięgę, że jest magistrem, spowoduje lawinę i w rezultacie może całkowicie rozbić wszystkie nadal istniejące sieci komunistycznych i postkomunistycznych układów. Wreszcie nastąpi oczyszczenie i w kraju zapanuje normalność. A polityczni, sądowi, urzędniczy złoczyńcy, nie za działalność polityczną, tylko za czyny karalne, będą siedzieć nie w Berezie Kartuskiej, tylko w Strzelcach Opolskich, Wronkach, czy w Sztumie. Źródło niepoprawni.pl

16 02 2020 Świat się nie zawali, karawana jedzie dalej.
Mnie się też wiele razy zdarzało przepraszać za niewinność. I pewnie jeszcze nie jeden raz będę tak przepraszał. Pani Joanno - my Prawi gramy w grę w której są jakieś zasady - tym się różnimy od tej całej totalnej szczujni. Dobrze że Pani powiedziała przepraszam - nawet gdy nie było ku temu wystarczających powodów. I tak jak na tej focie powinna reagować na chamskie prowokacyjne zaczepki tłuszczy. Dobrze, że pani poseł się opamiętała, ale obawiam się, że do wyborów podobnych gestów może być więcej a najbardziej na tym ucierpi kampania Andrzeja Dudy. A lemingom tak tylko przypomnę. Życzenie innym śmierci. Kpiny z tragicznej śmierci. Grożenie dzieciom i rodzinie (Wielguckiego albo politykom PO, którzy przeszli do PiS) Ataki na kobiety, także fizyczne (Niesiołowski etc). Wożenie po Polsce żeby wyzywać od ch#jów. Gdyby ktoś szukał chamstwa. Przeprosili kiedykolwiek? Lichocka to nie Banaś i nie „dwie wieże” – PiS przespał kryzys i co gorsze dalej śpi. Nie pamiętam ile razy wykpiwałem i publikowałem krótkie diagnozy bieżących „afer”, które kwitowałem jednym zdaniem: „W poniedziałek nikt o tym nie będzie pamiętał”. Tak było z wieloma „nagłymi zwrotami na scenie politycznej”, tak wieloma, że większości nie pamiętam. Inną kategorią jest grzanie afer, bez społecznego potencjału, które przekonują przekonanych, tak się działo w przypadku „dwóch wież”, strajku nauczycieli i to samo dotyczy mydlanej opery pod tytułem „wolne sądy”. Tym razem ani nie będę się śmiał, ani uspokajał, nie mam też zamiaru robić z siebie idioty w złej sprawie, za to powiem jedno, ta głupota ma gigantyczny potencjał. Obiektywnie patrząc, można się zgodzić, że jeden „fuck” Lichockiej w skali politycznej zadymy nie jest niczym nadzwyczajnym i znacznie gorsze rzeczy się zdarzały, ale tu nie o obiektywizm chodzi. Pokazanie środkowego palca na debacie poświęconej 2 miliardom na TVP, co opozycja usiłowała nakryć najpodlejszym populizmem „dajmy te pieniądze na onkologię”, to symboliczny samograj. Spoty, memy, skojarzenia, produkują się same. Mało tego, w tym samym dniu Lichocka przedstawiała w Sejmie treść uchwały potępiającej bandyckie zachowania dyżurnych KOD- ziarzy w Pucku i Wejherowie – środkowe palce opadają. Niestety z Lichocką jest znacznie więcej i poważniejszych problemów, które nijak się nie wpisują w: „nie takie rzeczy widzieliśmy”. Problem najważniejszy to kompletny brak odpowiedzialności i panowania nad sobą, co w polityce niemal zawsze jest dyskwalifikacją, przecież „poprawienie powieki” to nie pierwsza żenada w wykonaniu tej posłanki. Problem drugi, to styl bycia, odstraszający nawet elektorat PiS i nie w promilowej części. Lekko licząc z 50% wyborców PiS nie jest w stanie Lichockiej znieść albo ledwie znosi i proszę tego nie mylić z wynikami wyborczymi, gdyby Lichocka startowała w moim okręgu też bym na nią, nie na Szczerbę głosował. Trzeci problem to „nie moja ręka” inaczej „palenie głupa”, rzecz doprowadzająca do szału wszystkich ludzi pod każdą szerokością geograficzną. „Styl” w jakim Lichocka wychodzi z kryzysu jest gorszy od samego kryzysu, a takie prezenty konkurencja wykorzystuje bezlitośnie. Problem czwarty to skrajny egoizm i przekonanie o własnej genialności i za te wyobrażenia o sobie płaci nie tylko PiS, ale płaci cała masa wolontariuszy tyrających na zwycięstwo PiS. Lichocka jednym idiotycznym gestem i kompromitującym „tłumaczeniem” spaliła tyle argumentów i cudzej pracy, że długo trzeba będzie te straty odrabiać. Każdy z powyższych problemów, aż krzyczy, że ta pani w kampanii wyborczej w kanciapie powinna kleić znaczki na koperty, a nie robić za „twarz PiS”. Ocena tego kim jest i co robi, do tego stopnia dramatyczna wygląda, że trudno odróżnić słowa radykalnego „pisiora” od słów radykalnego „leminga”, opinie są praktycznie identyczne. Nie ma nic gorszego w polityce niż generowanie negatywnych emocji w obu kierunkach. Gdy polityk drażni obóz przeciwny, to nawet przy stratach własnych jakoś się to bilansuje, czasami przynosi sporo korzyści. Zupełnie inaczej sprawy się mają przy działaniu na dwa fronty, Lichocka jednocześnie dostarcza paliwa opozycji i zasmradza atmosferę w elektoracie PiS. Człowiek ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, chce być traktowany poważnie, chce widzieć, że ma wpływ i jakiś swój udział we wspólnej walce i jeśli po wylanym pocie i krwi słyszy, jakim jest „lemingiem otumanionym przez TVN”, to zapał mu gwałtownie siada. Mógłbym się pastwić jeszcze bardzo długo, ale cytując klasyka „to nic osobistego, to interesy”. W interesie PiS jest jak najszybsze zamknięcie żenady, całej żenady Lichockiej, nie tylko „palca”. Każda godzina zwłoki, nie mówiąc o dniu, będzie przynosiła straty, bo ani „gestu”, ani gestykulującej bronić się nie da i co najważniejsze poza garstką zaślepionych, nikt na wojnę o Lichocką nie pójdzie. Brutalnie mówiąc w tej chwili to już nie ma najmniejszego znaczenia, co tak naprawdę Lichocka pokazała i komu, przekazy dnia są jasne, straty absurdalne i w takim przypadku odpowiedzialny polityk mówi jedno: „Przepraszam, ale nie „moja osoba” jest tu najważniejsza, dla dobra sprawy znikam, przepraszam”. Tak uczyniłby każdy polityk i żeby daleko nie szukać sam Jarosław Kaczyński, który rzeczywiście i jak nikt inny wielokrotnie był ofiarą nagonek, w kampanii wyborczej się „chował”. Średnio rozgarnięty obserwator wiedział, czym się „poprawienie powieki” skończy i jak się rozleje w ułamku sekundy, jeśli natychmiast nie zostanie przecięte. PiS albo nie rozumie siły emocji elektoratu i do tego siły Internetu, w co mi się nie chce wierzyć albo zadziałał żelazny immunitet, czyli osobista sympatia i słabość Kaczyńskiego do Lichockiej. Patrzę na to z koniecznym dystansem i pełną troską o cel najważniejszy, bez którego wszystko posypie się jak klocki lego. Nic się tu i teraz nie liczy bardziej niż druga kadencja Andrzeja Dudy. Byłoby czymś wyjątkowo głupim, wręcz absurdalnym, gdyby pierwszym klockiem okazała się Lichocka. PiS już przespał właściwy moment, ale co gorsze śpi dalej i to jest całkowicie niezrozumiałe. Bezsensowna, idiotyczna i amatorska reprodukcja strat wizerunkowych. Pobudka! Epilog. Pominąłem jeden, ale niezwykle istotny argument, nie tyle na rzecz Lichockiej, co na samoistne wyjście z tego bagienka - najgłupsza na świecie opozycja. Miller rozsyła grafiki z "Fuck PiS", młody Stuhr przebija Lichocką w "poprawianiu makijażu", Owsiak potępia słowami "niech pani nie pierd..i". Wydaje się, że to dopiero początek, a ten poziom głupoty i arogancji ma siłę wodospadu, która otrzeźwi elektorat. Źródło niepoprawni.pl
14 02 2020 Polityczne dary niebios.
Totalni cieszyli się jak dzieci z chamowa które urządzili w Pucku emerytowani esbecy a już dzisiaj jednym głosem wołają "to nie my" i " a u was biją murzynów".Ten obwoźny cyrk resortowych kretynów tak naprawdę pracuję na korzyść PAD. Na Czerskiej żałoba. Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno Platforma przedstawiała M.K. Błońską jako nobliwą panią wicemarszałek, o zacnych przodkach, która miała do kampanii wprowadzić nową jakość, umiar, spokój i elegancję. A wyszło jak zwykle czyli gnój, szambo i żenada. Samozwańczo ogłaszam się weteranem kampanii wyborczych, bo mi się należy jak psu zupa. Widziałem i opisywałem już tyle kampanii, że nie pamiętam dokładnej liczby i takie doświadczenie pozwala na zachowanie dużego spokoju, a także dystansu koniecznego do właściwej oceny. Gdy większość się bulwersuje, mnoży przymiotniki i siłuje się z porównaniami kto wyje i buczy bardziej, mnie przed oczami, cytując klasyka, „nie pierwszy raz staje” obraz z poprzednich kampanii. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy wyborcy PiS buczą na Bartoszewskiego, czy Komorowski zaciska pięść i drze się wniebogłosy „nie ma zgody na brak zgody”, czy też obwoźna chuliganeria z KOD rzuca bluzgi w stronę Andrzeja Dudy. Wszystkie te przypadki łączy jedno – przegrana w wyborach. Ludzie cierpią, jak rybka Dori, na zanik pamięci krótkotrwałej, tysiące stron zapisanych, miliony słów wypowiedzianych, ale następnego dnia wszystko od nowa. Wróćmy do 2011 roku i kampanii wyborczej PiS, który wtedy bardzo mocno żył Smoleńskiem, twarzą kampanii był Jarosław Kaczyński, TVN non stop pokazywał groźne miny Macierewicza i największy hit-spot „Oni pójdą na wybory” z psychopatą Hadaczem krzyczącym do kamery. Wówczas piano, że PiS jest „niewybieralny”, przez twarz Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza i nieustanne wracanie do Smoleńska. W tych wszystkich analizach było tylko pół prawdy, cała prawda nazywa się agresja. Nie można popełnić większego błędu, szczególnie w polskich kampaniach wyborczych, niż pokazanie agresji. Nie ma znaczenia czy w 2011 roku PiS był, czy nie był agresywny, liczy się tylko to, że metka agresji została PiS skutecznie i trwale przyklejona. Teraz wspomnijmy dobre czasy i fantastyczny rok 2015 z podwójnym zwycięstwem PiS. Twarzami kampanii byli: Beata Szydło i Andrzej Duda, o Smoleńsku ani słowa, za to powstała zupełnie nowa jakość przekazu. PiS mówił prawie wyłącznie o tym, że dzięki programom społecznym Polakom będzie się żyć lepiej, Andrzej Duda z rodziną wyglądali jak „amerykańska kampania”. Uśmiechy, ładne obrazki, cienia agresji. I nieprawdą jest, że Jarosław Kaczyński z Antonim Macierewiczem nie istnieli, nie tylko istnieli, ale na drugim planie robili dużą robotę utrzymując kontakt z tą częścią elektoratu, która oczekiwała czegoś więcej niż uśmiechów i kolorowych obrazków. W tym samym roku fatalną kampanię zaliczył Komorowski i sama PO. Obie kampanie wyglądały dokładnie tak, jak start Kidawy-Błońskiej, dużo gadania o miłości i „łączeniu Polaków”, a potem zaciśnięta pieść na ulicznych wiecach i suflerka przyklejona do pleców, która podpowiada jak rozmawiać z „prostymi ludźmi”. PiS wziął srogi rewanż, odkleił metkę agresji i nalepił na czole całej PO. Co bardziej rozgarnięci komentatorzy zamiast się podniecać i unosić moralnie, zastanawiają się jak to możliwe, że PO i Kidawa-Błońska popełniają tak fatalny błąd i już na starcie kampanii sięgają po samobójczą broń – agresję. Nie koniec na tym, oni sięgają po te same agresywne twarze, wynajętych zbirów po prostu, których Internet rozpoznaje w 3 sekundy i nawet nie musi używać Google. Stało się tak, ponieważ PO i Kidawa-Błońska, to PO i Kidawa-Błońska, z tej gliny żadnego chleba nie będzie. Wracają do tych samych schematów, bo zwyczajnie nie mają żadnego pomysłu na kampanię i to się nie zmieni do końca. Będą się miotać, jak się miotali w 2015 roku i kolejnych latach. Jednego dnia małżeństwa homoseksualne i pedofilia księży, drugiego dnia wizyta w Watykanie. Jednego dnia „łączenie Polaków” i w tym samym dniu podziękowania dla zbirów, którzy krzyczą do Prezydenta RP „ty ch..u”. Start Kidawy-Błońskiej jest wymarzony, przypuszczam, że sztab Andrzeja Dudy nie miał śmiałości się pomodlić o takie dary niebios, żeby nie popełnić grzechu pychy i lenistwa. Nagroda przyszła sama, osobiście zapakowana i dostarczona przez Kidawę-Błońską, która zaliczyła pierwsze „na Mazury macać kury”. Wprawdzie jestem prawie pewien, że te obwoźne bandziory zostaną zwinięte, nawet media i „eksperci” sprzyjający PO widzą ogromny straty wizerunkowe, ale agresja nie zniknie, tylko zmieni formę. Kampanii wyborczej w Polsce nie wygrywa się agresją, jedynie spokojnym przekazem, wizją lepszego życia i kolorowym, ładnym, obrazkiem. Andrzej Duda wypełnia wszystkie kryteria zwycięskiej kampanii, Kidawa-Błońska z każdym dniem będzie się topić w agresji, co zapewni coraz bardziej sfrustrowany sztab i wyborcy. Polityczne dary niebios! Źródło: niepoprawni.pl
11 02 2020 Duda wygwizdany w Pucku. „Będziesz siedział” i „Marionetka” skandowali mieszkańcy Kaszub.
Andrzej Duda wziął udział w obchodach 100. rocznicy zaślubin z morzem w Pucku. Został wygwizdany przez tłum niezadowolonych mieszkańców. Opozycjoniści wykrzykiwali m.in. „będziesz siedział”, „marionetka” oraz „republika banasiowa”. 10 lutego 1920 r. gen. Józef Haller dokonał uroczystych zaślubin Polski z morzem. Wydarzenie to zostało upamiętnione przez prezydenta Dudę. Polityk przemawiał przed kościołem pw. św. Apostołów Piotra i Pawła, gdzie odsłonił pamiątkową tablicę. „Tamto wydarzenie w czasach odbudowy kraju, było jednym z najważniejszych. Polska wróciła nad Bałtyk i możliwy był rozwój. Morza i oceany świata stały się dla nas otwarte. To był bardzo ważny czas, który nie byłby możliwy, gdyby nie wasi ojcowie i dziadkowie, gdyby nie Kaszubi” – grzmiał Duda. Przemówienie nie spodobało się mieszkańcom Pucka. Część zgromadzonych osób wykrzykiwała w stronę prezydenta hasła, takie jak „Trybunał Stanu” i „marionetka”. Prezydent nie zareagował na okrzyki krytyków. Co ciekawe, protest został pokazany w TVP Info, która najwidoczniej nie była przygotowana na taką okoliczność.  Czy ktoś za to odpowie? Jeden z użytkowników Twittera zażartował, że „poleci realizator dźwięku”. „I wyjdzie, że miał ojca w UB, a matkę w Stasi – sam zaś był w PO” – dodał inny krytyczny internauta. Nie zabrakło przy tym głosów zwykłych trolli i prawicowych ekstremistów. Niektórzy z nich zalali sieć komentarzami na temat „bolszewickich” inspiracji protestu i sugerowali, że mieszkańcy zostali… przekupieni.  Źródła: wp.pl, Twitter
- Jak oni wleźli na to spotkanie, niech się podzielą tym z innymi!? Zazwyczaj jest tak, jak tylko ktoś zacznie wyrażać swoje niezadowolenie zaraz pojawiają się tacy mili panowie z piskajdy, i brutalnie przekazują „rozrabiakę” w ręce policji, a ta wlepia nieprawnie mandat ponoć za zakłócanie porządku publicznego za głośne okrzyki. Dziwne to bo ten na scenie i obok niego krzyczą jeszcze głośniej!?
Z forum: Po porcie roznosiły się słowa Dudy przeplatane głośnymi okrzykami: „Republika banasiowa”, „Konstytucja”, „Kłamca”, „Będziesz siedział”. Na barierkach zawisły transparenty: „Duda jesteś wstydem narodu”, „1920 zaślubiny z morzem. 2020 rozwód Europą”

11 02 2020 Można i tak: Lewackie bojówki KOD niczym lewackie bojówki bolszewickie!
Na spotkaniu Prezydenta z mieszkańcami Pucka i Wejherowa mieliśmy po raz kolejny popis antydemokratycznych i totalitarnych lewackich bojówek KOD nie uznających legalnie wybranych przez polski naród władz Rzeczpospolitej Polskiej i odurzonych lewacką fanatyczną gotowością nawet na siłowe dokonanie zamachu stanu w Polsce. Te bojówki przypominają mi lewackie bojówki bolszewickie. Skandowano obrzydliwe hasła wobec prezydenta w stylu "Ty ch..ju" a kandydatka na Prezydenta M. Kidawa-Błońska ściskała się z KOD-owcami zapewniając ją, że ich krzyki były słyszalne. Zdaje się, że KOD-owcy "dostali wiatr w żagle" i cała ta kampania wyborcza będzie podobna: rozwydrzeni i fanatyczni zwolennicy M. Kidawy-Błońskiej kontra stateczna i umiarkowana kampania Prezydenta A. Dudy. Obrzydliwym jest jednak to, że kandydatka PO-KO niejako sankcjonuje takie zachowanie, bo tylko na emocjonalnych fanatykach może oprzeć swoją kampanię. Poza rozchwianiem nastrojów społecznych nie ma dla Polski i Polaków żadnej propozycji... no chyba, że uznamy likwidację 500+ i innych programów społeczne realizowanych przez rządy ZP (PiS) albo całkowite odwrócenie reform i doprowadzenie do sytuacji, w której "będzie tak, jak było" w całej III RP.
Polacy! Oni wszyscy razem z M. Kidawą-Błońską uważają, że jesteście głupcami i polskimi podludzkimi idiotami a tym samym łatwo Was zmanipulować i wykorzystywać do własnych celów i obrony ich dostatniego życia żerującego na nas, naszym polskim majątku i naszej pięknej Polsce. Nie pozwólcie na to! Jesteście wszak Polakami, potomkami wielkich bohaterów i zwykłych naszych rodaków, którzy nigdy nie poddali się zniewoleniu, nawet w czasie zaborów, wojen, czy lewackiej, komunistycznej dyktatury!
Dziś lewacy - kreatorzy i beneficjenci III RP - walczą z Polską i Polakami i wszystkimi, którzy polskość mają w duszy i sercu. Walczą jedynie o odzyskanie swojej władzy i profitów z niej płynących, walczą o uniknięcie kary za swoje przestępstwa i za działanie na szkodę naszej Ojczyzny. I będą walczyć do upadłego. Nawet - zgodnie z lewacką logiką - antydemokratycznie i antykonstytucyjnie podważając Wasz demokratyczny wybór i legalne władze polskie. Nawet poprzez otumanianie Was i skłanianie do demonstracji czy też obalania poprzez zamach stanu legalnych polskich władz.Pamiętajcie! To chorzy na władzę i pieniądze śmieszni i jednocześnie groźni antydemokratyczni szaleńcy... Nie ulegajcie ich szaleństwu i nie wierzcie w ich piękne, ale obłudne i hipoktytyczne hasła o zagrożeniu wolności czy praworządności... tak naprawdę ich wolności i ich bezkarności. Wszystkie ostatnie wybory były tymi najważniejszymi. Tak jest i teraz więc wybierzmy osobę, która gwarantuje trwanie "dobrej zmiany". Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... Źródło: niepoprawni.pl
- Nie ma co się buldoczyć! Nie znieważaj to nie będziesz znieważany! Na co sobie Duda zasłużył to otrzymał !? No a jak Ziobro zatrudnia hejterów, hoduje farmy trolli, to jest cacy!? Dał nam przykład Zbyszko jak zwyciężać mamy!?
Z archiwum:
- Fajna ta praca w terenie działaczy PiS- u spotykają się tylko z lokalnymi działaczami w szczelnie zamkniętych salach, nikt obcy na takie spotkanie nie wejdzie. Bojówki z ONR czuwają nad prawidłowym przebiegiem takich spotkań. No a jak wejdzie i się odezwie to zaraz go zaduszą! PiS- owcy wyjdziecie na ulice miast, i tam róbcie kampanie wyborcze!?
- Obok konwencji w Piotrkowie, demonstrowali niezadowoleni, doszło do przepychanek, kłótni!? Co bojówki z ONR-u ulubione diabełki Kaczyńskiego zawiodły i nie dotarły na spotkanie !? No bo kto by przypuszczał, że w Piotrkowie będą demonstrowali niezadowolenie z PiS- u! Zastanawiam się jak to się dzieje, że na tych spotkaniach przedwyborczych są sami „fanatycy” PiS-u Kaczyńskiego, specjalne przepustki mają?
- Spotkanie z mieszkańcami Piotrkowskiego Grodu było przed wejściem do MOK , ale „tchórz smoleński” serwował się ucieczką!? Nie wpuścili tylko przegonili!? 07 10 2019: Macierewicz mnie zapraszał na spotkanie i projekcję filmu, a jego „siepacze” znowu mnie nie wpuścili, bo to było zamknięte spotkanie tylko dla tych ze specjalnymi przepustkami!? Po zwycięskich wyborach dla PiS-u przepustki staną się powszechne jak chleb!
- Rządy PiS to Disco Polo z elementami pieśni kościelnych i gangsterskiego rapu. Jeśli obecnej władzy trzeba tłumaczyć jak być przyzwoitym, za co dostaje się po łapach, to nasuwa się pytanie czy ludzie tej władzy potrafią samodzielnie myśleć? Być przyzwoitym czy to naprawdę jest takie trudne? Czy wkrótce obudzimy się w Polsce pod butem Kaczyńskiego tylko od Ciebie to zależy!?
09 02 2020 Jajka „Wyborczej”, czyli drożyzna bije w Dudę.
Macherzy od kampanii prezydenckiej PiS dwoją się i troją, by przekonać wyborców, że drożyzny nie ma. Wymyślili ją wredni dziennikarze. Gdy „Gazeta Wyborcza” opublikowała w piątek materiał demaskujący skalę wzrostu cen artykułów spożywczych pod rządami PiS, propaganda obozu władzy przystąpiła do zmasowanego ataku. Na Twitterze, na Faceboooku, na stronach internetowych głównych mediów pisowskich zaroiło się od publikacji robiących odbiorcom wodę z mózgu i próbujących im wmówić, że żadnego wzrostu cen nie ma. Że w istocie „Wyborcza” problem wymyśliła i złośliwie kupiła za drogie jajka. Takie właśnie komentarze pojawiły się m.in. na stronach „Tygodnika Solidarność”, Stefczyk.info, wPolityce.pl, w blogach i postach licznych funkcjonariuszy i kiboli „dobrej zmiany”. Ta zmasowana (i sprawiająca wrażenie skoordynowanej) reakcja pokazuje, czego boi się władza. Członkom okupującej Polskę sitwy sen z oczu spędza perspektywa społecznego niezadowolenia z powodu drożyzny. By oddalić to niebezpieczeństwo, medialni funkcjonariusze gotowi są wymyślać najabsurdalniejsze teorie i zaklinać rzeczywistość z nadzieją, że „ciemny lud to kupi”. W sklepach jest coraz drożej? To przez jajka, które kupiła „Wyborcza”. Inflacja podskoczyła w grudniu 2019 do 3,4 proc, a w styczniu może nawet przekroczy 4 proc.? Winne jajka. W życie wchodzą podwyżki prądu, czynszów, opłat za wywóz śmieci, drożeją usługi, frank szwajcarski ociera się o 4 złote? Jajka „Wyborczej”. Ostatnio szok przeżyłem w niepublicznej przychodni specjalistycznej, do której chodzi moja córka (bo dostęp do lekarzy specjalistów w publicznej służbie zdrowia jest fikcją). Przez długi czas koszt wizyty wynosił 160 zł. W ostatnich dwóch latach podskoczył najpierw do 190, a potem do 220 złotych. Jednak w czasie ostatniej wizyty zapłaciłem już 300 złotych. Drożyzna? Nie – jajka „Wyborczej”. Propagandyści władzy, miotając się w panice, stosują dwie wzajemnie sprzeczne narracje. Z jednej strony starają się wmówić opinii publicznej, że ceny nie rosną, a jednocześnie przekonują, że wzrost cen jest rzeczą nieuniknioną i naturalną, bo przecież rosną też pensje. Dyskretnie przemilczają przy tym fakt, że udział wydatków na żywność w budżetach domowych Polaków rośnie. To ważny wskaźnik zamożności – w bogacącym się społeczeństwie ten udział powinien wyraźnie spadać, tymczasem w Polsce nie tylko stoi w miejscu, ale nawet lekko się zwiększa : w 2015 r. na jedzenie przeznaczaliśmy 24,36 proc. naszych domowych budżetów, a obecnie 24,89 proc. Wysiłki oficjalnej propagandy przypominają metody znane z czasów PRL, kiedy władza też starała się uśmierzyć niezadowolenie społeczne, przekonując obywateli, że żadnej drożyzny nie ma – tylko wrogowie Polski Ludowej, wspierani przez wiadome kręgi na Zachodzie, rozpowszechniają takie nieprawdziwe plotki. Przecież nawet jeśli zdrożała żywność, to staniały lokomotywy oraz stal walcowana, więc bilans wychodzi na zero. Pisowscy stratedzy doskonale zdają sobie sprawę, że coraz powszechniejsze niezadowolenie obywateli z gwałtownie rosnących kosztów życia jest szczególnie dużym zagrożeniem teraz – w momencie startu kampanii prezydenckiej, w czasie której obóz władzy składa wyborcom obietnice kolejnych hojnych prezentów. Projekt tzw. emerytur stażowych oznacza, że na emeryturę będzie można przechodzić znacznie wcześniej niż dziś (władza oczywiście pomija milczeniem kwestię wysokości tych emerytur) – np. kobieta, która rozpoczęła pracę w wieku 20 lat, będzie mogła przejść na emeryturę w chwili ukończenia 55 lat. Pisowscy manipulanci wymyślili te „emerytury stażowe”, by skusić wyborców do głosowania na Dudę. Sęk w tym, że jak wyliczają specjaliści, koszt realizacji tej zapowiedzi wyniesie 13 mld zł rocznie. Jest więc ryzyko, że narzekający na drożyznę wyborcy, zamiast ucieszyć się z zapowiedzi kolejnego daru dobrej władzy dla ludu, mogą dostrzec w niej raczej obietnicę jeszcze szybszego wzrostu cen. A tego chcielibyśmy uniknąć, nieprawdaż? Wyborcy, strzeżcie się jajek „Wyborczej”! Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl
- Miała być 13 dla emerytów ale w senacie przepadła! PiS nikomu tych pieniędzy nie zabiera, tylko pojawiła się nadzieja, że emeryci je otrzymają!? A tak przez głupotę senatorów nadal będą w banku leżały i dziurę budżetową łatały, czy aby tylko!?
- Wkrótce za Morawickiego przyjdzie nam mieszkać w szałasach, ogrzewanych, i oświetlanych ogniskiem! Tylko na jak długo starczy nam drzewa? I mnie to nie będzie dziwić bo premierem jest osoba nieznająca tabliczki mnożenia!? 
07 02 2020 „Czy to prawda że 500+ i inne dodatki są przyznawane z pieniędzy podatników”. 
Badania dotyczące wiedzy ekonomicznej Polaków. Portal Ciekawe Liczby przedstawił czytelnikom badania dotyczące wiedzy ekonomicznej Polaków. Wielu rodaków nie zdaje sobie sprawy, skąd naprawdę pochodzą pieniądze wypłacane w ramach programu „500 plus”. Zaledwie 44% respondentów wie, że środki z „500 plus” pochodzą „z podatków, które ja płacę”. Znacznie więcej nie ma o tym pojęcia: 24% wskazało na odpowiedź „z podatków, które płacą inni ludzie”; 7% „z podatków płaconych przez firmy”; 7% wybrało wariant „z pieniędzy rządowych”; 16% przyznało, że nie zna odpowiedzi. Wyniki pokazują, że najwięcej ekonomicznych analfabetów jest wśród wyborców PiS. 21% prawicowców myśli, że na „500 plus” składają się wyłącznie „inni ludzie” (!). Należy przy tym zaznaczyć, że zwolennicy KO i Lewicy są o wiele bardziej świadomi. Dane przedstawione przez Ciekawe Liczby wprawiają w osłupienie. Okazuje się jednak, że jeszcze kilka lat temu było gorzej… Tak przynajmniej twierdzi Alicja Defratyka – autorka sondaży i założycielka wspomnianego serwisu internetowego. „Badanie pokazuje, że świadomość ekonomiczna Polaków nieznacznie wzrosła w ciągu ostatnich dwóch lat. Wynika to między innymi z nagłaśniania przez polityków i media tematów gospodarczych w kampanii wyborczej. Może to sprawić, że ludzie nie będą tak łatwo ulegali populistycznym obietnicom wiedząc, że w konsekwencji to oni będą musieli zapłacić za ich realizację z własnych pieniędzy” – oceniła A. Defratyka.
Ciekawe Liczby przebadały też świadomość na temat podwyższenia pensji minimalnej. Najbardziej świadomi zagrożeń z tym związanych są zwolennicy opozycji. Sympatycy PiS pozostają daleko w tyle – zaledwie 33% z nich domyśla się, że zwiększenie płac może się wiązać ze zwolnieniem części pracowników. Przykładów braku wiedzy niektórych wyborców daleko nie trzeba szukać. Na Twitterze coraz większą popularnością cieszy się zdjęcie przedstawiające wypowiedź jednej z użytkowniczek Facebooka. Kobieta publicznie rozważała nad tym, czy „500 plus” i świadczenia socjalne przyznawane są z pieniędzy podatników…„Dzień dobry, zapytam się bardziej doświatczonych osób (pisownia oryginalna – przyp. red.), ponieważ to pytanie męczy mnie od jakiegoś czasu. Mianowicie czy to prawda że 500+ i inne dodatki są przyznawane z pieniędzy podatników czyli nas, co świadczy o tym że PiS zabiera nam pieniądze a następnie oddaje nasze zarobki?”. Pytanie anonimowej internautki wolimy pozostawić bez komentarza. 
Źródło: ciekaweliczby.pl, Twitter
A PiSałem, mówiłem, ale i nikt mnie nie słuchał: Rząd nie ma pieniędzy, zatem Morawiecki musi wpierw podatników ogolić do gołej skóry, ba nawet do kości by zrealizować swoje obietnice wyborcze. Czy jest w stanie wydusić bilion złotych z podatników? Morawiecki rzuca miliardami tak jakby to były banknoty 100-u złotowe. Obrazowo by Morawiecki spełnił wszystkie obietnice musiałby przykryć Polskę banknotami 100 zł, warstwą o grubości 2 cm. Skąd je weźmie, najprościej byłoby je wydrukować!? Zatem w czym jest problem!?
Z forum: - A od kiedy to rząd ma jakieś SWOJE pieniądze?Składają się co miesiąc premier z ministrami ze swoich prywatnych?"Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy." M.Thatcher
- Nie skądże znowu, wszyscy wiedzą ze pis inwestuje pieniądze gromadzone przez ZUS na zagranicznych giełdach (głównie we Frankfurcie) i to z tych zysków wypłaca nam nasze należne 500+ a nadwyżkę zysku przeznacza na 13 emerytury. I to Niemcy finalnie finansują nam socjal bo to oni przegrali wojnę z naszymi wojskami pod wodzą Matołusza Morawieckiego. Każdy o tym wie przecie….
O ekonomicznym analfabetyzmie rodaków pisałem już wielokrotnie w swoich komentarzach., a badanie „Ciekawych liczb” to tylko potwierdza. Co niektórym mocno utkwiły w pamięci słowa Urbana z czasów gdy był rzecznikiem rządu „Rząd się sam wyżywi’ Ale w ekonomicznym dyletanctwie Urbana goni Morawiecki ze stwierdzeniem „bogacimy się dzięki transferom socjalnym”. Z badań wynika że ciągle znaczna część ludzi w te brednie wierzy.
Kilka miesięcy temu krążył taki dowcip idealnie odzwierciedlający polskie myślenie o ekonomii :
„Państwo socjalne i nietolerancja
Wpada Jasio ze szkoły do domu i pyta mamy:
– Mamo ,mamo powiedz mi „Co to jest państwo socjalne i nietolerancja?” Bo ja nic z tego zrozumieć nie mogę
Mama po namyśle odpowiada:
– Widzisz, mama nie pracuje, tata nie pracuje, za mieszkanie płaci nam gmina, dostajemy 500+ na ciebie ,zasiłek z opieki społecznej, wyprawkę szkolną,….i to jest własnie państwo socjalne.
Jasio pyta mamy:
-A kto za to wszystko płaci?
– No ci co pracują i płaca podatki – odpowiada mama
Jaś pomyślał i pyta mamy:
– I ci co pracują i płacą podatki nie są wk….wieni?
– Są i to jest właśnie nietolerancja 
03 02 2020 Brexit to wielki problem UE i nadzieja dla Polski.
Wielka Brytania żegna się z UE. Unia Europejska, która sama siebie niszczy która wybrała Berlin zamiast wspólnoty ojczyzn. Unia biurokracji i ideologii. Nordstream2 i układów z Moskwą. Unia która katowanie ludzi w Paryżu nazywa demokracją a reformę w Polsce- faszyzmem. Unia Europejska Tuska, PO, Rosatiego i Putina. Wczoraj Breżniew i Andropow, dziś Timmermans i Verhofstadt.  UE miała być wspólnota państw gdzie każdego głos jest ważny o podobnych wartościach. Obecnie UE to nie to samo co kiedyś. Z tej okazji przypomnijmy o roli Tuska, króla Europy. O jego bufonadzie, chamstwie wobec Brytyjczyków, kretyńskich wtopach, nieudolności, pełnej żenady, którą obserwowało pół Europy. Brytyjczycy zapamiętają go jako szczura i brukselskiego mafiozo. Oni go naprawdę szczerze nienawidzą. Tak zapamiętany będzie Donald Tusk jako karykaturą polityka. Niech cały świat dowie się jaka to zdradziecka antypolska szuja na niemieckich usługach. I bardzo dobrze. The Sun;EU DIRTY RATS.. Brytyjczycy po prostu nie mają mentalności niewolnika jak my Polacy a bynajmniej większość z nas czuję się lepiej jak ma swojego Pana na zachodzie. Kiedy zaczniemy myśleć sami o sobie podmiotowo. Myślę, że państwa, którym nie podoba się UE w aktualnym kształcie, będą pilnie śledzić losy UK i jeśli wszystko będzie zgodnie z oczekiwaniami zwolenników Brexitu, to będziemy świadkami rozpadu UE. Niewykluczone, że powstanie jakaś nowa unia państw ceniących wolność...Poniżej polecam znakomity felieton Piotra Wielguckiego Jako to jest z opiniami ekspertów? Odwrotnie, najczęściej dokładnie odwrotnie niż się eksperci wypowiadają. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin i ekspertów podłączonych do mediów. Tak normalnie, prywatnie, czy w ośrodku zdrowia, lekarze śmieją się z najnowszego wirusa, ale gdy tylko zobaczą kamerą i mikrofon natychmiast zaczyna się gadka o myciu rąk noszeniu maseczek i unikaniu zakupów internetowych przez Amazona. O polityce szkoda wspominać, w tej dziedzinie to i prywatnie rzadko kiedy coś mądrego od polityka, czy jeszcze gorzej, politologa, się usłyszy. Brexit przez ekspertów był komentowany w jednym kierunku – wielka strata dla Unii i dla Polski. Gdzie, w którym miejscu, pytam grzecznie? Dla Unii jest to strata w tym sensie, że wielki marksistowski projekt rzeczywiście stracił jednego członka międzynarodówki i co więcej, to duży i poważny kraj. Tyle tylko, że Wielka Brytania od samego początku do samego końca była czarną owcą na łące „europejskich wartości”. Wyspiarze nigdy nie chcieli pełnej integracji, ale non stop walczyli o swoje i działali na odrębnych warunkach. Wielka Brytania nie przystąpiła do strefy euro, sprzeciwiła się podpisaniu karty praw podstawowych, miała specjalne zapisy dotyczące budżetu. Ośrodek berlińsko- paryski nieustannie narzekał na samodzielność krnąbrnego członka UE i naciskał równie mocno, a może i jeszcze mocniej, jak na Polskę, aby Wielka Brytania szanowała i przestrzegała „europejskich wartości”. Po nieudanych próbach złamania Wielkiej Brytanii w końcu UE zaczęła poważnie myśleć, aby pozbyć się kraju, który dawał zły przykład innym. Wzajemna narastająca niechęć była bezpośrednią przyczyna Brexitu i między bajki można włożyć winę Camerona. Owszem, prawdą jest, że Cameron zagrał pod wewnętrzną rozgrywkę polityczną, ale co to konkretnie oznacza? Przede wszystkim mógł sobie na to pozwolić, w Polsce tu i teraz propozycja opuszczenia UE oznacza notowania na poziomie 6%, co widać po zbieraninie zwanej „Konfederacja”. W Wielkiej Brytanii od lat rosło niezadowolenie i panował odpowiedni klimat do takiego ruchu, jaki zaproponował Cameron. Mało tego, wbrew wszystkim głupim wywodom, że referendum to był przypadek, Brytyjczycy po latach potwierdzili w wyborach, że chcą opuszczania UE i zrobili to w stylu nokautującym zwolenników gwiaździstego marksizmu. Jako Polak, który jest w pełni przekonany, że Polska natychmiast powinna opuścić Unie Europejską, zazdroszczę politycznej atmosfery na Wyspach, niestety w Polsce takiej nie mamy, a to wyklucza Polexit na długi czas. Gdyby tylko więcej niż połowa Polaków miała Unii dość, sekundy nie warto się zastanawiać, tylko zabrać zabawki i wrócić na swoje podwórko. Nie będę tłumaczył dlaczego tak uważam, dla mądrych żadna tajemnica, głupiemu referatu mało. Dlatego też Wielka Brytania może spłacić fragment długu wobec Polski za „sojusz” z II Wojny Światowej i później Jałtę. Pierwszy raz jest tak, że to nie Polska robi za frajera w ramach „wolności naszej i waszej”, ale spokojnie będziemy sobie czekać na efekty brytyjskiej przygody. O te efekty jestem zupełnie spokojny, wystarczy sobie ułożyć trzy podstawowe klocki układanki i wszystko staje się jasne. Po pierwsze są kraje w Europie, które do UE nie należą i mają się świetnie: Szwajcaria, Norwegia. Po drugie Wielka Brytania była płatnikiem netto w UE, co wprost oznacza, że do tego „interesu” dopłacała. Po trzecie Wielka Brytania, jak każdy kraj, prócz Niemiec i może jeszcze Francji, musiała walczyć nawet nie o swoje, ale o to, by nie być jeszcze bardziej okradną z suwerenności i kasy. Kontrargument w postaci ględzenia o wspólnym rynku i podróżowaniu bez paszportów, można sobie na gwoździu powiesić. Wielka Brytania nadal podróżuje bez paszportów i nadal sprzedaje towary bez cła. Patrząc na to wszystko racjonalnie, wniosek może być tylko jeden. Wielka Brytania w pesymistycznej wersji nie straci nic, w prawdopodobnej zaliczy lekki wzrost, a w optymistycznej stanie się samodzielną drugą gospodarką w Europie o co nieustannie walczy z Francją. Polska w tej układance ma swoją wielką szansę, wystarczy patrzeć uważanie i kibicować Wielkiej Brytanii. Jeśli się okaże, że Brytyjczycy na UE zyskali i to znacznie, to Polaków nie trzeba będzie długo przekonywać jaką pójść drogą, zwłaszcza gdy będziemy non stop mieli wizyty „Jołurowej”, wyroki TSUE i inne LGBT przesyłane z Unii. Brexit to nie problem, ale błogosławieństwo dla Polski.
Źródło:niepoprawni.pl
Zapomniano czym miała być Unia. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje. Zaś KE stała się KC – Komitetem Centralnym decydującym o wszystkim. Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Natomiast pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach oraz życie w super komfortowych warunkach umiłowanym przywódcom, wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje.
02 02 2020 Niemiecki plan likwidacji Polski.
Plany likwidacji polskiej państwowości nie były dotąd traktowane poważnie. „Przecież jesteśmy w Unii Europejskiej, o której marzyły miliony Polaków. A Unia Europejska jest gwarantem naszej niepodległości” – odpowiadali przebrani za europejskich mędrców mędrcy ze Wschodu. Jednak z chwilą utraty władzy koalicji PO-PSL oraz przez Bronisława Komorowskiego w 2015 roku okazało się, że to właśnie z Unii Europejskiej płynąć będą połajanki na Polaków, a wkrótce nawet szantaż, że Polska może być pozbawiona funduszy europejskich. Co ciekawe – autorem tych słów był nie kto inny, jak niemiecki pomazaniec na „Króla Europy” – były premier Donald Tusk.To Tusk przez lata chodził na niemieckiej smyczy, co ujawnili Wojciech Sumliński i Tomasz Budzyński w książce “Niebezpieczne związki Donalda Tuska”. Apogeum poddaństwa wobec Unii Europejskiej i Niemiec, które faktycznie rządzą Unią ujawnił premier Donald Tusk w okresie rządów koalicji PO-PSL. W tym czasie już nie ukrywano, że masowa wyprzedaż polskich przedsiębiorstw nie żadnym tabu, lecz jest celem samym w sobie. Tym bardziej, że koalicyjny rząd przymykał oczy na drenowanie budżetu Polski przez mafie VAT- owskie i paliwowe, gigantyczne premie dla rządu oraz „inwestycje” w rodzaju elektrowni atomowej na którą wydano 182 mln zł nie przedstawiając nawet lokalizacji inwestycji! Rezultatem rabunkowej gospodarki finansowej był rosnący dług państwowy w wyniku gigantycznych – corocznych deficytów budżetowych, sięgających 50 mld zł/rocznie. Gdy więc Unia Europejska nałożyła na Polskę klauzulę nadmiernego deficytu, obowiązującą w latach 2011-14 – rząd Tuska w obliczu krachu finansowego ogłosił w 2013 roku skok na fundusze OFE (153 mld zł), zwiększył wiek emerytalny do 67 lat i zmniejszył o 1/3 zasiłek pogrzebowy. Decyzję o zwiększeniu wieku emerytalnego( w przypadku kobiet ze wsi o 12 lat!) ogłosił nie kto inny, jak wierny koalicjant Tuska w osobie Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL. Tego samego Kamysza, który teraz mami Polaków likwidacją podatku od emerytur, choć sam okradł wieleset tysięcy Polaków z ich emerytur w związku z podniesieniem wieku emerytalnego! To jednak nie wystarczyło, by uratować finanse Państwa w sytuacji, gdy jak stwierdził prominentny polityk Platformy Obywatelskie w restauracji „u Sowy” – „Polska jest państwem teoretycznym”, a wszystkie zapowiadane inwestycje to „ch..,d… i kamieni kupa”. Po ujawnieniu tych nagrań, premier Tusk – dzięki pomocnej dłoni Angeli Merkel - salwował się ucieczką do Brukseli wraz z wiceprezesem RM Elżbietą Bieńkowską…Przegrane w 2015 r. przez Platformę Obywatelską wybory na prezydenta RP oraz do Parlamentu, wywołały falę działań Platformy Obywatelskiej i PSL, anarchizujących Polskę. Odbyła się próba puczu sejmowego, zapowiedzi Ciamajdanu, oraz okupacja Sejmu przez kobiety – opiekunki niepełnosprawnych. Okazało się bowiem, że rządzący Polską PIS potrafił nie tylko ograniczyć deficyt budżetowy, ale także znaleźć pieniądze na dzieci, wśród których ponad 2 miliony żyło na granicy ubóstwa za rządów PO-PSL. Mało tego! Rząd Beaty Szydło a następnie Mateusza Morawieckiego rozpoczął akcję odkupywania kluczowych firm – sprzedanych za grosze w okresie rządów liberałów oraz koalicji PO-PSL...
Odkupiono Polskie Koleje Linowe, doszło do przejęcia pakietu kontrolnego w Banku Pekao przez PZU i PFR, którzy przejęli akcje od włoskiego Unicredit, a z rąk syndyka - Stocznię Marynarki Wojennej. Co ciekawe: wartość państwowych spółek na giełdzie przez trzy lata rządów PiS wzrosła w sumie o 75 mld zł, podczas gdy w ostatnich latach kadencji poprzedników z PO bilans był ujemny. „Fachowcy” z Platformy Obywatelskiej i PSL tak zarządzali polskimi firmami, że Tusk oraz gł. ekonomista Platformy Rzońca – otwarcie mówili o sprzedaży PLL LOT, Lotosu a nawet KGHM - w celu ratowania budżetu teoretycznego państwa. Polska, która po raz pierwszy od 30 lat będzie miała budżet zrównoważony pomimo gigantycznych transferów na dzieci, podwyżki emerytur i zasiłków dla niepełnosprawnych – paradoksalnie stała się obiektem zaciekłych ataków ze strony Unii Europejskiej. Powód? Platforma Obywatelska, PSL i SLD przegrały kolejne wybory w 2019 roku! Teraz „totalna opozycja” (jak ją nazwał Grzegorz Schetyna) już bez cienia wstydu i honoru donosi na Polskę, domagając się od Unii sankcji na Polskę. To oni - wspólnie z Konfederacją wspierają niemiecki plan likwidacji Polski. Polska miała stać się częścią niemieckiego projektu inżynierii społecznej, przeprowadzanego w czterech etapach: Po pierwsze deindustrializacja, czyli likwidacja polskiego przemysłu. Po drugie laicyzacja, po trzecie emigracja młodych i czwarty punkt: islamizacja. Polska – jako niemiecka kolonia i strefa buforowa pomiędzy Unią a Rosją, to także marzenie Putina, którego kolejna partyjka- Konfederacja, widziałaby nawet jako….prezydenta Polski! Dla realizacji planu likwidacji Polski przygotowany został szczegółowy scenariusz 16 kroków, które mają sparaliżować Polskę i odsunąć PIS od władzy. Ten plan przygotował Bartosz Kramek - szef Rady Fundacji Otwarty Dialog – przyjmowany na salonach Brukseli: przez Sorosa i samą Verę Jourową! Realizacją tego planu zajmuje się cała polska targowica wraz z Kastą Niezwykłych Ludzi… https://wpolityce.pl/polityka/349913-ujawniamy-16-krokow-ktore-maja-sparalizowac-polske-i-odsunac-pis-inzynierowie-zbiorowej-histerii-maja-tajny-plan-wylaczmy-rzad. Jedyna nadzieja w Trzeciej Osobie w Państwie, czyli w marszałku Senatu Tomaszu Grodzkim. Grodzki zdradził na spotkaniu w Rzeszowie, że Prezydent Francji Emmanuel Macron ma go odwiedzić w dniu 3 lutego: „To ja będę musiał go przekonywać, żeby dali Polsce jeszcze szansę”- oświadczył zbawca Polski
P.S. To ciekawe, gdzie marszałek Grodzki, jako Trzecia Osoba przyjmie prezydenta Macrona? Czyżby w swoim prywatnym gabinecie? Źródło niepoprawni.pl
Z forum: - ...prezydent E. Macron pierwsza osoba we Francji przyjedzie specjalnie do 3-ciej osoby w Polsce, to ewidentny znak, że ten pierwszy powinien się leczyć, tylko że pomylił specjalizację bo nie na płuca a na głowę! Jako głowa państwa w którym policja bije i zabija ludzi - swoich obywateli - pragnie zapewne dowiedzieć się u źródła jak to PO/PSL  zdołało bez rozlewu krwi przeprowadzić podniesienie wieku emerytalnego w Polsce, czego u niego nie sposób dokonać bez rozlewu krwi! 
 Zamiast tego powinien prosić na kolanach premiera Morawieckiego by mu zdradził tajemnicę polskiego sukcesu odzyskania niższego wieku emerytalnego z zachowaniem wzrostu gospodarczego. niezależny Poznań
- Wyobrażacie sobie co by się działo, gdyby prezes Kaczyński powiedział: " Oczywiście uważam, że pan Putin jest znakomitym prezydentem Rosji i byłby świetnym prezydentem Polski" ??? Wycie byłoby do dzisiaj. A tak dokładnie powiedział lider Konfederacji Janusz Korwin- Mikke w wywiadzie "Do Rzeczy". Nie wspomnę o dziesiątkach wywiadów JKM dla rosyjskich mediów, jego występów w putinowskim "Sputniku", oraz o spotkaniach z agentem GRU Swiridowem nie tylko Korwina, ale i Grzegorza Brauna. Wystarczy wygooglać "Braun i Swiridow", by dotrzeć do jawnych zdjęć w internecie. Bo były też spotkania bez zdjęć, choć zapewne GRU nie jest taka głupia, by dokładnie nie udokumentować kontaktów Konfederacji z funkcjonariuszami Putina.
Obrońcom KONFEDERACJI, która jest dokładnie takim samym anty- PISem jak PO,PSL i SLD - pozostaje więc straszenie Żydami, "koszernym" sceptycyzmem i zmyślonymi odszkodowaniami dla Żydów - choć jest to tylko pobożne życzenie Natanjahu - najbliższego przyjaciela Putina...M.Pyton 
30 01 2020 Bosak "atakuje" Turskiego.
Poseł  Konfederacji Krzysztof Bosak "zaatakował" w telewizji Polsat ocalałego z Auschwitz Mariana Turskiego . Bosak nie wierzył, że Niemcy wprowadzali ustawy dyskryminujące Żydów stopniowo, przez lata - aż doszli do obozów zagłady. "To retoryka lewicy", twierdził. Bosak mówił, że Turski wygłosił „manifest polityczny”, a „wpuszczanie Polaków na teren obozu [na obchody] było bardzo restrykcyjne (…) Głos dostał pan, który zdecydował się wykorzystać tę rocznicę, by zaatakować rząd czy Sejm”. „Dwie tezy pana Turskiego z jego wystąpienia są zasadniczo nieprawdziwe. Pierwszą teza jest taka, że Auschwitz się wydarzało po kawałeczku i że każdy element debaty politycznej nie idący w kierunku, który pan Turski zaprezentował to kroczek ku Auschwitz. To jest typowa retoryka lewicy. Auschwitz się wydarzyło dlatego, że totalitarne państwo Trzecią Rzesza wdrożyło taki diabelski plan”. Cała prawda o Panu Marianie Turskim. To przykre, że człowiek, który wywinął się śmierci pochodzącej od jednego socjalizmu został funkcjonariuszem innego. Czas mija, młodzi ludzie nie rozumieją co znaczy, że ktoś był prominentną postacią w PZPR. Chyba czas zacząć mówić i pisać wprost, że byli to ludzie którzy  kolaborowali z okupantem sowieckim przeciwko wolnej Polsce. Tacy czerwoni volksdeutsche. Bycie więźniem Auschwitz nie usprawiedliwia niegodziwości popełnianych na innych etapach życia. Więźniem Auschwitz był także Cyrankiewicz, ten sam, który kazał wojsku strzelać w 1956 do robotników w Poznaniu i dzięki któremu Witold Pilecki dostał 9 gram ołowiu w potylicę. Na obchody "Auschwitz", został wyciągnięty, tak jak togi na protest. Kilka słów o Panu Marianie Turskim, więźniu Litzmannstadt Ghetto, Auschwitz, ocalonym z obozu zagłady i dwóch marszów śmierci. Członek PPR i następnie PZPR od roku 1945. W stalinizmie był funkcjonariuszem Wydziału Prasy KC PZPR. W roku 1956 zostaje  redaktorem naczelnym zetempowskiego „Sztandaru Młodych. Co prawda już na fali odwilży, ale wtedy takie stanowiska powierzano wyłącznie zaufanym towarzyszom. Potem przeszedł do „Polityki”, którą Gomułka i Staszewski stworzyli, żeby rozwalić „Po prostu”.„Polityka” bardzo chętnie zatrudniała komunistyczno -liberalnych redaktorów pochodzenia żydowskiego. Oprócz Turskiego także Urbana, Toeplitza, Passenta, Grońskiego, Wróblewskiego. Turski był tam od 1958 roku kierownikiem Działu Historycznego.I lansował jedynie obowiązującą linię partii, ponieważ „Politykę” wydawano do 1990 pod hasłem „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”. Jakoś wtedy nie przeszkadzała mu obojętność na fałszowanie zwłaszcza powojennej historii naszego kraju. Ta sama obojętność przed którą przestrzegał 27.01.2020, manipulując pamięcią o Ofiarach Shoah do politycznych celów. Do 89 roku nie było też słychać o Marianie Turskim w kontekście relacji polsko -żydowskich i to pomimo rosnącego od połowy lat 80.-tych zainteresowania dziedzictwem polskich Żydów. Czyżby historia polskich Żydów i Zagłady były mu wówczas obojętne? Wypłynął dopiero po roku 1989 stając się członkiem rad wielu wpływowych ciał i laureatem odznaczeń i medali, zwłaszcza nadawanych przez kraje takie, jak Niemcy i Francja, o których wkładzie w zagładę pisać nawet nie trzeba. Aczkolwiek trudno szukać go wśród znawców polskiego prawa i ustroju sądów powszechnych, spotkał się z Vera Jourova a także otrzymał medal od premiera Luksemburga, aczkolwiek o jego zasługach dla tego kraju także nic nie wiadomo. Często zapraszany jest do instytucji europejskich z takimi ekspertami, jak Konstanty Gebert, syn agenta NKWD i członka komunistycznej partii USA, czy znany żyd Michał_Bilewicz ,aby opowiadać o rzekomo rosnącym w Polsce antysemityzmie.
Źródło: niepoprawni.pl

30 01 2020 „Nie starczyło gazu?” Porażające komentarze po wystąpieniu Mariana Turskiego w Auschwitz.
Po mocnym i wielce pouczającym przemówieniu Mariana Turskiego byłego więźnia Auschwitz, wylała się na jego głowę fala hejtu, na który tak naprawdę nie powinno się w ogóle reagować. Tyle w nich podłości, chamstwa i dzikiej nienawiści. Zajął się tym jednak Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Marian Turski mówił o walce z dyskryminacją mniejszości i o demokracji. Sympatycy obecnego rządu odebrali to jako atak na „dobrą zmianę” i dali upust swoim jak najgorszym emocjom.  „Skandal! Nawet tu jakiś były więzień (zapewne zwolniony z Oświęcimia z powodu ‚choroby’) pluje na nasz sejm i łamanie konstytucji oraz nieuznawanie praw mniejszości! gazu nie starczyło?” – napisała na Facebooku pani Bożena. „Pani Bożena jest zwolenniczką PiS, uwielbia magistra Ziobrę i zachwyca się urokiem osobistym Andrzeja Dudy. Jak miliony innych podobnych sobie osób codziennie ogląda TVP i jest przekonana, że sędziowska kasta niszczy nasz kraj na zlecenie wrogich sił z zachodniej Europy i Żydów” – ocenia Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Dodaje też, że „pani Bożena ma prawo lubić kogo chce i wierzyć w co tylko chce”. Musi jedynie pamiętać, że wolność słowa ma swoje granice i na niektóre wypowiedzi jest w Kodeksie Karnym konkretny paragraf. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zgłosił już jej post w prokuraturze. Ale opinia pani Bożeny nie była odosobniona. Przemówienie Mariana Turskiego podczas 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz skandalicznie skomentowali także m.in. Samuel Pereira z TVP oraz poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. W sieci pojawiły się także komentarze anonimowych internautów. Źródło: naTemat
Krótko Bartoszewski nazywany profesorem przeżył Oświęcim, ba ze względu na stan zdrowia został z niego wypuszczony, podobnie jak z więzienia MBP na Rakowieckiej w Warszawie!? No i jakiego sędziwego wieku dożył ten schorowany człowiek!?
Z forum: - Marian Turski. Rechot historii: członek młodzieżówki PPR, wpływowy członek PZPR i dziennikarz z komunistycznej „Polityki” poucza, jak być moralnym ideałem. Kim jest Marian Turski, który po wystąpieniu w Auschwitz stał się bożyszczem TVN, GW i całej lewicy? Ocalały z Holokaustu Marian Turski przemawiał podczas uroczystości w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau. Jego słowa jawnie nawiązywały do polityki i teraz służą do politycznych ataków. Aspirował do autorytetu moralnego całego świata, a tymczasem sam nie był aż taki kryształowy ….Marian Turski, w rzeczywistości Mosze Turbowicz pochodzi z żydowskiej rodziny. Urodził się w Druskiennikach 26 czerwca 1926 r. W 1942 roku trafił do łódzkiego getta, skąd w 1944 roku, jednym z ostatnich niemieckich transportów, został wywieziony do Oświęcimia. W styczniu 1945 z Auschwitz przeszedł do Wodzisławia Śląskiego, skąd przetransportowano go do KL Buchenwald.
Od 1945 działał w młodzieżowej organizacji Polskiej Partii Robotniczej. Partii założonej na rozkaz Stalina, aby w jego imieniu tłamsiła Polaków. Następnie Turski pracował w Wydziale Prasy PZPR. Więc nie był byle pionkiem komunistycznego reżimu. Wspierał totalitarny system i czerpał z tego profity. Pracował również w tygodniku „Polityka”. Czym był ten organ dla PZPR i ówczesnej „wierchuszki”, chyba nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. Marian Turski działa obecnie, między innymi, w Żydowskim Instytucie Historycznym oraz Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej.
To prawdziwy rechot historii, że przed faszyzmem przestrzega człowiek komunistycznego reżimu, tego samego który zamordował rotmistrza Pileckiego i wielu polskich patriotów. Poucza człowiek, który był członkiem partii służącej Stalinowi- jako przykrywka i listek figowy do akcji delikatnie rzecz ujmując mających wiele wspólnego z totalitaryzmem. Komunizm w Polsce, też nie wziął się znikąd…
- Przemówienia p. Mariana Turskiego podważyć nie można. Wytknąć mu kłamstwa, nieścisłości manipulacji propaganda pisowska nie dała rady, do tez się nie odniosła, zamiast tego co zrobiono? Wyszukano coś z przeszłości i tym się obrzuca licząc, że wyznawcy debile o słowach zapomną a na tym się skupią, w końcu wiadomo, że ciemny lud to kupi bo zastanowić się na słowami, pomyśleć samemu to za trudne. I oczywiście w odniesieniu do kogoś, kto się pisowi nie podoba to działa, ale w odwrotna stronę już nie. Bo pisowcy to sami kryształowi i świeci, nawet gdy mają o wiele gorszą przeszłość niż to co w swoim „rechocie historii” pisze przedmówca (a na co poza mocno naciąganymi tezami dowodów nie przedstawił, bo sam fakt bycia w jakiejś organizacji jeszcze tak bardzo nie przesądza, nawet jeśli to w ogóle prawda co zostało napisane). Bo tylko w pisowskiej rzeczywistości kryształy istnieją. W realnym świecie nie ma ludzi kryształowych, zresztą nawet jakby byli i przestrzegali przed faszyzmem to pisowcy i tak by nie uznali tego, bo przecież to co oni robią to nie faszyzm i każdy kto myśli inaczej jest „lewackim agentem zgniłej unii” i inne pierdoły.
Taka to już pisia mentalność. U wrogów to „dziadek w wermachcie” wystarczy by człowieka zdyskredytować, a u swoich to nawet jak osobiście brał udział to za mało i nadal jest „kryształowy”.
PS. Moralne ideały i autorytety to najlepsze są w pisie.
Prostackie dyspozycyjne chamidło – niezależnym autorytetem prawnym i konstytucyjnym.
Komunistyczny prokurator i bohater PZPR – znawcą demokracji..
Przestępca prowokator – szefem służb antykorupcyjnych.
Plagiator – komendantem policji.
Człowiek mający, z łaski, magistra – znawcą prawa większym niż 60 profesorów.
Ukrywający majątek i zaniżający podatek – wysokim funkcjonariuszem ministerstwa finansów.
Ksiądz – ekspertem w sprawach rodziny, macierzyństwa, seksu itd.
A to wszystko sprawy z bliskiej przeszłości a nawet teraźniejszości a nie z przed 30+ lat. 
.27 01 2020 O co chodzi Kaczyńskiemu!?
Musi być jakaś nazwa stanu umysłu człowieka, który nie może niczego naprawić ani ulepszyć, a swoje projekty potrafi budować tylko na gruzach dotychczasowego ładu. Pytałem już o to w felietonie opublikowanym tutaj ponad trzy lata temu i powtarzam teraz pytanie, bo do dziś nie znalazłem odpowiedzi. Czego właściwie chce Kaczyński? Nie wystarczy powiedzieć, że władzy, nieograniczonej wszechmocy, prawa sterowania losami państwa i ludzi. Dalece niepełna jest także opinia, że prezes od dziecka marzy, by sprawdzić, co ta Polska ma w środku, i usiłuje się zabezpieczyć, by podczas zabawy Polską nikt nie był w stanie dać mu po łapach. A już na pewno nieprawdziwa jest teza, że Kaczyński buduje kraj swoich marzeń, który kiedyś wręczy Polakom na odchodnym jako dzieło swego życia. Bo jeśli tak, to dlaczego robi tak wiele, by do celu nie dotrzeć? Czemu sam sobie przeszkadza i sam sobie utrudnia realizację wielkiego planu? Kaczyński zmajstrował sobie aureolę człowieka opatrznościowego, polityka czystych rąk, którego nie imają się afery i przekręty. Udało mu się zahipnotyzować wielu Polaków, ale mimo szczodrego dosypywania budżetowych pieniędzy nie udało mu się zgromadzić wokół siebie większości konstytucyjnej, umożliwiającej wdrożenie mniej konfliktowego scenariusza zawłaszczenia kraju. Jednym z powodów jest fakt, że toleruje w swym otoczeniu liczne indywidua, o których wie, że mają brudne ręce i zaświnione życiorysy. Kaczyński powiela chwytliwe hasła rodem z PRL o sprawiedliwości, równości i umiłowaniu prawdy, słabo jednak reaguje na „ideowość” dygnitarzy przyznających sobie premie i nielegalnie dorabiających na boku. Prezes głosi, że przyzwoitość i profesjonalizm to niezbędne warunki nominacji na ważne stanowiska, a potem, wbrew własnym interesom, obsadza te fotele ludźmi krańcowo nieprofesjonalnymi i słabego charakteru. Skutek jest taki, że podejrzenia i obawy Jarosława Kaczyńskiego, głoszone podczas poprzednich kampanii wyborczych, sprawdzają się teraz co do joty. W opozycji krzyczał o trawiącej Polskę korupcyjnej zarazie na najwyższych szczeblach władzy, a po wygranych wyborach największe ogniska tej dżumy znalazł we własnych szeregach – że wspomnę tylko o korupcyjnej propozycji Marka Chrzanowskiego wartej 40 milionów, które miały zasilić kasę PiS. Prawdziwa okazała się też opowieść o mafii watowskiej – znalezionej ostatecznie w ministerstwie finansów rządu PiS. Zmaterializowały się również dawne zarzuty o wielkich przekrętach w służbach specjalnych, bo akurat z obecnej CBA wyciekły miliony, a skruszony agent Tomek wyjaśnił, że w służbach sterowanych przez ludzi osobiście wybranych przez Kaczyńskiego, niszczy się politycznych przeciwników, nie zważając na ich winę czy niewinność, przepisy prawa ani koszty operacji. Sprawdziły się też co do joty dawne opinie prezesa o władzy opanowanej przez komunistów – najwięcej odkrył ich u siebie. No i znaleziono nareszcie „aferałów w szeregach władzy” – w obsadzonych przez Kaczyńskiego instytucjach kontrolnych trzymających parasol ochronny nad piramidą finansową GetBack, która zdefraudowała trzykrotnie większą kasę niż AmberGold. Mimo zauważalnych objawów megalomanii Kaczyński ma świadomość, że kiedy pokazuje się w kampanii wyborczej, to jego ugrupowanie traci, a jednak wypowiada się publicznie rozrzucając wokół groźby i inwektywy. Prezes dobrze wie, że nawet jego elektorat jest już zmęczony eskalacją napięcia, coraz mniej wierzy w kolejnych wrogów wyciąganych z prezesowego kapelusza, a jednak szczuje i jątrzy bez opamiętania. Ma świadomość, że w Polsce zalanej falą kłamstw coraz więcej ludzi marzy o politykach uczciwych, przyzwoitych i słownych, a mimo to zapraszając opozycję do partii szachów próbuje ją rozegrać w klatce, według regulaminu MMA. Człowiek, którego jedni mają za genialnego stratega, a inni za cynicznego, populistycznego, ale jednak sprawnego polityka, wykonuje zdumiewająco niezborne ruchy. Kaczyński razi obelgami cały stan sędziowski i szczuje na ową „kastę” en bloc, jakby nie zdawał sobie sprawy, że odłamki kaleczą również „jego” sędziów, nominowanych przez „jego” KRS i powoływanych przez jego osobistego prezydenta. Skutek będzie taki, że również ci sędziowie i także ich wyroki będą niewiarygodne. Trzeba wyjątkowego durnia, żeby pluć pod wiatr, a przecież Kaczyński durniem jakimś wyjątkowym nie jest. Więc dlaczego sobie przeszkadza?  Przegrana batalia o prezydenturę może się stać początkiem końca PiS. Andrzej Duda nie jest bynajmniej bitym faworytem. Jego kandydaturę obciąża całkiem spory balast. Nie chodzi o kompromitujące reprezentowanie Polski za granicą, bo pajacując podczas oficjalnych wojaży prezydent jest dla wielu wyborców „swoim chłopem”, takim Zenkiem Martyniukiem światowej polityki. Obciążeniem Dudy nie są też kłamstwa, ani niedotrzymane obietnice – w tym zobowiązanie, że nie będzie prezydentem tylko jednej formacji. Nie chodzi też o rozmodlony wizerunek faceta, którego źli ludzie nakryli kiedyś jak w wielkopostny piątek opychał się kiełbasą, bo przecież kiełbasa to nie ośmiorniczki. Największą ułomnością Dudy nie jest legalizowanie bezprawia i bezczelne uzasadnianie prawowitości władzy podcierającej się Konstytucją. Głównym obciążeniem Dudy jest jego rażąca niesamodzielność, demonstracyjne i ślepe posłuszeństwo rodzące przekonanie, że prezydent tylko we własnej opinii jest mężem stanu, bo tak naprawdę to marionetka całkowicie bezwolna w rękach Kaczyńskiego. Nie da się pojąć, dlaczego w obliczu wyborczego być – albo nie być Kaczyński pozwala Dudzie na lizusowskie tyrady, czemu wręcz pochwala i oklaskuje jego zachwycone laudacje popierające szemrane postacie i wątpliwe ustawy, które nawet wielu wyborcom PiS, a nawet nominowanym przez PiS nowym sędziom, wydają się mocno kontrowersyjne.  Prezes na gospodarce się nie wyznaje, ekonomii nie rozumie, ale jednak wie, że obiecany przez premiera 6,7-procentowy wzrost produkcji w minionym roku okazał się prawie o połowę mniejszy i że dług publiczny urósł do monstrualnych rozmiarów. Wie, że kasa państwa świeci pustkami, że nie ma pokrycia kolejnych wyborczych obietnic. I świetnie wie, że bez pieniędzy, bez kolejnych „świadczeń socjalnych”, nie utrzyma władzy. Dlaczego więc płoszy zachodnich inwestorów i godzi się na ucieczkę z Polski zagranicznego kapitału? Dlaczego tak demonstracyjnie ryzykuje utratę dotacji unijnych? Mógłby przecież zmierzać do swojej wszechwładzy mniej nachalnie, mógłby zmieniać ustrój krok po kroku, w rękawiczkach, jak Orban zawłaszczający Węgry. A jednak pędzi na oślep, bez opamiętania, wśród pochlebstw, obelg i tryumfalnych okrzyków, wabiąc myślących wyborców argumentami pozbawionymi sensu i logiki. A wymyśla ich coraz więcej.
Doktor prawa Kaczyński uzgodnił podobno z magister prawa Przyłębską opinię, za którą student pierwszego roku prawa wyleciałby z egzaminu z wielką pałą w indeksie. W efekcie „odkrycie prezesa” ogłosiło, że z powodu rzekomego konfliktu interesów zawiesza działania Sądu Najwyższego, ale zapomniało, że w takim przypadku wstrzymać powinno jednocześnie procedowanie Sejmu i ruchy prezydenta w tej sprawie. Kaczyński potwierdza, że trzy konstytucyjne władze są równorzędne i niezależne od siebie, ale nie odpowiada na pytanie, dlaczego w takim razie przedstawicielom sądownictwa nie wolno krytykować rządu, ale władza wykonawcza może pluć na sądowniczą, ile tylko zechce?  Zgodnie z logiką, jeśli władze są równorzędne i równoprawne, a władza wykonawcza może mianować i usuwać sędziów, to prof. Gersdorf również powinna mieć prawo wywalić z roboty Zbigniewa Ziobrę na zbitą twarz i mianować na to stanowisko kogoś przyzwoitego, kto choć trochę zna się na prawie. Powalające były bowiem brednie ministra, że ostatnia uchwała SN jest nielegalna, bo „niezgodna z obowiązującym prawem”, o czym Ziobro wie lepiej niż SN, TSUE, UE i jego własny premier, który jeszcze tego nie wie i będzie dopiero sprawdzał w Trybunale Konstytucyjnym. Przy okazji, nie mam pojęcia dlaczego prezes pozwolił Ziobrze spuścić ze smyczy swoje ogary, które już raz skompromitowały Polskę ustawą o IPN, a teraz znów obszczekały każdego, kto nie pachniał swoim i obsikały granice Polski znacząc teren, na który wstęp obcym opiniom jest zabroniony. Słyszałem tezę, że Jarosław Kaczyński to w gruncie rzeczy przyzwoity człowiek, otoczony jednak nieprzyzwoitym towarzystwem. Powiadają, że to bardziej marzyciel niż realista, ideowiec – tyle że ciut naiwny. Jednak prezes sam przeczy tej opinii, bo już od dawna nie ukrywa swego cynizmu i kipiącej nienawiści do myślących inaczej. Nie wierzę, że jego potknięcia wynikają z prostolinijnej przyzwoitości, która bywa źródłem słabości i zawahania.  Już prędzej uwierzyłbym, że to jednak partacz, taki współczesny Nikodem Dyzma, z odrobiną bezczelnej charyzmy i górą szczęścia, który przypadkiem utrafił w polską tęsknotę za czymś nowym, lepszym, atrakcyjniejszym, nawet jeśli ryzykownym. Ale kim naprawdę jest ten dziwny człowiek – nie mam pojęcia. Chociaż… Chodzi mi po głowie pewna teoria, którą się jednak nie podzielę, ponieważ nie mam wystarczających kompetencji by dowieść jej prawdziwości. Ale doświadczony specjalista potrafiłby pewnie opisać człowieka, który świadomie zmierza do masowej i własnej przy okazji destrukcji, który żyje chaosem i nie potrafi normalnie funkcjonować bez wszczynania zamętu.  Jakiś dobry fachowiec znalazłby może przyczynę przedziwnego dualizmu szaleńczo odważnego faceta, który nie waha się pędzić głową naprzód nie zważając na przeszkody, a równocześnie trzęsie się ze strachu, otacza się ochroniarzami, a miejsca, gdzie czasem przebywa, każe odgradzać kordonem policji i barierkami. Musi być jakaś nazwa stanu umysłu człowieka, który nie może niczego naprawić ani ulepszyć, a swoje projekty potrafi budować tylko na gruzach dotychczasowego ładu. Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
24 01 2020 PFN nie do skontrolowania! „Polska Fundacja Narodowa naprawdę rzetelnie wydaje pieniądze”.
„Tuż przed północą 31 grudnia zeszłego roku, czyli dosłownie w ostatniej chwili, Polska Fundacja Narodowa opublikowała swoje sprawozdanie finansowe za 2018 roku. Zgodnie z nim koszty PFN wyniosły ponad 111 mln złotych. W porównaniu do wydatków rzędu „zaledwie” 19 mln złotych poniesionych w roku wcześniejszym, eskalacja wydawanych pieniędzy osiągnęła tempo sprintu, wzrastając o ponad 484 proc.” – alarmuje portal innpoland.pl. Okazuje się przy tym, że obóz władzy blokuje jakąkolwiek kontrolę wydatków fundacji i sabotuje działania opozycji, której politycy wnioskują o likwidację szkodliwej ich zdaniem fundacji lub przynajmniej przyjrzenie się jej pracy przez niezależny organ. Wczoraj Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu – zdominowana przez posłów PiS – odrzuciła wniosek o przeprowadzenie przez NIK kontroli w PFN. Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, formalnie nadzorujący działania PFN, przyznał wprawdzie, że sprawozdanie PFN „powinno być bardziej szczegółowe”, ale jednocześnie zapewnił, że „w 100 proc. jest w stanie bronić tych wydanych pieniędzy Polskiej Fundacji Narodowej, które pochodziły ze spółek Skarbu Państwa” . Jak czytamy w portalu, Gliński jednocześnie przezornie usprawiedliwił się mówiąc, że jego resort nadzoruje prawie 6 tys. fundacji i choć on sam ma wpływ na obsadę personalną w PFN, to na tym jego działania w kontrowersyjnej instytucji się kończą, gdyż „jak wiadomo organizacje pozarządowe rządzą się według swojego porządku”. Niemniej minister kultury podkreślił, że wszystkie działania PFN były działaniami „w interesie polskiego państwa, w interesie pożytku publicznego”. I to mu wystarczy… Tymczasem ze sprawozdań za lata 2017-wynika, że w PFN nie przeprowadzono żadnej kontroli! Nie wiadomo również, jaki jest udział poszczególnych spółek Skarbu Państwa w jej wydatkach. Wiele z nich ma niejasny charakter. Przykłady? Ponad 23 mln złotych poszło na bliżej nieokreślony projekt „Polska w Ameryce” (brak informacji o jego szczegółowych założeniach). Z kolei blisko 1,5 mln złotych wyniosła równie enigmatyczna „kampania społeczna w Polsce i innych krajach”. Kolejne ok. 2 mln poszło na kampanię informacyjną dotyczącą zmian nazw ulic w Polsce i prawie milion na bliżej nieokreśloną „debatę dziennikarzy”. W 2018 roku fundacja na „środki trwałe” (jakie?) wydała 9 mln złotych, a 507 tys. złotych przeznaczyła na … konferencję naukową. Jednak najwięcej zastrzeżeń oszałamiające 33,4 mln złotych przeznaczonych na „promocję RP za granicą, w tym ochronę jej wizerunku”. Fundacja ma rozbudowaną strukturę: w zarządzie zasiadają trzy osoby, dyrektorów i ich zastępców jest aż siedmioro, koordynatorów/głównych specjalistów – dziewięcioro, kierowników zespołu – sześcioro, a koordynatorów projektu – dwóch. Poza tym personelem zatrudnia jedynie siedmiu specjalistów, jednego pełnomocnika zarządu i jednego rzecznika prasowego. W 2018 roku pracownicy PFN otrzymali łącznie 4,3 mln złotych wynagrodzenia. Nic dziwnego, że PFN zaczyna być postrzegana coraz gorzej; to „narodowy wstyd” (Cezary Tomczyk z PO), „pralnia pieniędzy” czy „przekręt” (Adam Szłapka z Nowoczesnej). Fundacja, według opinii kolejnego polityka, „wyprowadza pieniądze ze spółek Skarbu Państwa na działania, które nikomu nie służą” (Krzysztof Śmiszek z Wiosny). Cień szansy na skontrolowanie PFN jednak istnieje – jeśli NIK podejmie ją „z własnej inicjatywy” (takie prawo daje mu art. 6 z rozdziału 1. Ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli). Opozycja natomiast planuje  zawiadomienie do prokuratury o możliwości „wyrządzenia szkody majątkowej znacznych rozmiarów” przez PFN.  Szczegółów jednak brak.  Źródło: innpoland.pl
Tylko 35 mln zł na ochronę wizerunku Polski to stanowczo za mało, bo Putin zaatakował!? Potroić zatrudnienie i dziesięciokrotnie zwiększyć budżet PFN- u!?
I jak tu wierzyć Glińskiemu!? Na oczach premiera, prezydenta, prezesa Kaczyńskiego prof. Gliński robi przekręt stulecia na 500 mln złotych, kupuje dla narodu kolekcję Czartoryskich, która to już od dawna do narodu należała! W normalnym kraju już dawno oglądałby świat spoza krat, a w takich Chinach dostałby kulkę, lub sznur konopny. No a w Polsce Kaczyńskiego pewnie kilka medali, odznaczeń otrzyma, i oczywista oczywistość nagroda i premia mu się należą, wszak działał w dobrej wierze. No a czy to takie ważne w czyjej?
Z forum: - No jasne, że rzetelnie, panie Gliński. Zwłaszcza pieniądze na kampanię szczucia na polskich sędziów. Do dzisiaj zachodzę w głowie, w jaki sposób, ta bezczelna i zmanipulowana kampania, miała promować wizerunek Polski poza granicami kraju
- I tutaj szeroko pojęta opozycja powinna doprowadzić do kontroli sposobu i celowości wydawania ciężko zarabianych przez nas podatników, pieniędzy- Marian, do roboty! 
15 01 2020 Rosja chce złożyć w Radzie Europy projekt rezolucji potępiającej Polskę za "próbę sfałszowania prawdy historycznej" - pisze Onet.pl w artykule "Rosja przeniesie wojnę historyczną z Polską do Rady Europy". Oburzające? Ciekawe, co na to rosyjscy patrioci i wielbiciele Putina, znieważający i obrażający każdego, kto "ośmieli się" skrytykować tę drańską politykę. W artykule czytamy: "Rosjanie będą przekonywać innych parlamentarzystów, delegatów w Radzie Europy do poparcia rezolucji. Mówią o "niedopuszczalnych" wydarzeniach w Polsce.  Przewodniczący rosyjskiej Dumy uważa, że nastroje antysemickie w przedwojennej Polsce tworzyły podatny grunt pod Holokaust. Poseł prezydenckiej partii Jedna Rosja przekonuje, że Józef Piłsudski akceptował wywiezienie Żydów z Europy na Madagaskar. Złożenie projektu rezolucji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy zapowiedział dziś w rozmowie z agencją TASS przewodniczący komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Leonid Słucki. — Naszym zadaniem jest konsekwentne przekazywanie prawdy tym, którzy nie wiedzą, co się dzisiaj dzieje w Warszawie - powiedział Słucki. — Chodzi o to, by więcej polityków w Europie zdało sobie sprawę, jakie niedopuszczalne wydarzenia mają miejsce w Polsce i jakie decyzje są podejmowane. - Czyżby już nawet Rosja była zatroskana stanem demokracji w Polsce? A może działania rosyjskie mają wsparcie części środowisk w Polsce? Może ktoś to powinien sprawdzić.  Wszystko wygląda podle i nieprzyjemnie. Politycy rosyjscy nie zachowują się jak cywilizowani ludzie. Dalsze fragmenty: "Według przewodniczącego Dumy Wiaczesława Wołodina "Niemcy zbudowali większość obozów zagłady w Polsce, bo tam panowała od przedwojnia odpowiednia atmosfera antysemityzmu. Jeden z najważniejszych rosyjskich polityków, cytowany przez agencję TASS, powiedział, że "nastroje antysemickie w społeczeństwie przedwojennej Polski tworzyły podatny grunt pod późniejsze ludobójstwo i Holokaust".  Zdaniem posła prezydenckiej partii Jedna Rosja, Aleksandra Hinsztejna, "Piłsudski i Hitler podpisali, może nie z prawnego punktu widzenia, ale zaakceptowali układ, na mocy którego Żydzi z Polski i innych krajów Europy Środkowej mieli zostać wywiezieni do Afryki, a dokładniej na Madagaskar"— Wmawianie dziś przez Polskę, że padła ofiarą jakiegoś spisku tyranów [czyli paktu Ribbentrop-Mołotow] ma tyle wspólnego z prawdą, co mówienie, że Parlament Europejski ma cokolwiek wspólnego z demokracją — mówił dalej Hinsztejn w popularnym w Rosji programie "Politnawigator" prowadzonym przez bardzo znanego i ściśle związanego z Kremlem dziennikarza Władimira Sołowiowa.  Rosja nie powinna posypywać sobie głowy popiołem za podpisanie układu Ribbentrop-Mołotow], to nie my jesteśmy winni wybuchu wojny, my powinniśmy z naszej historii być dumni — dodał poseł". Cośmy Wam zrobili dzicy ludzie, że tak nas nienawidzicie? Tak, wiem, przeszkadza wam samo nasze istnienie. Z drugiej strony, zatroskanie stanem demokracji w Polsce przez Rosję to jakieś kpiny. Co na to KOD, Obywatele RP, itd... Bez wątpienia podła działalność Donalda Tuska przed katastrofą w Smoleńsku (a może jednak zamachem?), i wielu zwolenników polityki opluwania Polski za granicą i skarżenia się na nią (Targowica!), przynosi rezultaty. Przegrywają zarówno ci, którzy nie widzą sojuszu Putin- Netanjachu, upada wiara w możliwą normalne relacje Polsko-rosyjskie, czy Polsko-izraelskie. Wolałbym, żeby nie upadła wiara w Europę. To zaplanowana akcja o charakterze międzynarodowym. Należy łączyć wiele faktów, np. artykuł prof. Jana Grabowskiego z Ottawy w Kanadzie (znanego z zarzucania Polakom udziału w holocauście na forum międzynarodowym), pt.: "Duda nie ma żadnej moralnej legitymacji do przemawiania w Yad Vashem"Wypowiedzi Władimira Putina, oskarżające polskie państwo o współpracę z Hitlerem i współudział w planowaniu Holokaustu, stanowią przykład cynicznego fałszowania historii. Niestety – polskie władze, skompromitowane latami przeinaczania historii Zagłady, straciły jakąkolwiek wiarygodność oraz moralną legitymację do wejścia w spór na tym właśnie polu. Oznacza, to, że profesor uważa, że choć Putin kłamie, to Polska i tak nie ma prawa się bronić. Łajdactwo. Jak bardzo trzeba nienawidzić Polski i Polaków, aby tak uważać. Źródło: niepoprawni.pl
Jak nowoczesność, to nie tylko w domu i zagrodzie, ale i w polityce historycznej. Okazuje się, że Polacy ze swoim duchowym przywódcą ajatollahem Adolfem Hitlerem rozpoczęli II w.ś., której pierwszą ofiarą zostali Niemcy, Żydzi i Rosjanie. Polacy też ginęli , ale głównie podczas zabijania Żydów i nieszczęśliwych upadków z strażniczych wież w obozach koncentracyjnych. Zatem są odpowiedzialni za śmierć 10 mln Niemców, 20 mln Rosjan, no i 6 mln Żydów. Tak to jest ta prawda historyczna Putina.
Gdzie Ty jesteś moja Polsko. Po tym jak Kaczyński z Banderowcami manifestował na Majdanie w Kijowie a prezydent Komorowski w Berlinie był na fecie ku czci nazisty! I o mały włos płk. Clausa von Stauffenberga nie odznaczył Orderem Orła Białego. Nic nie jest w stanie mnie zdziwić. To nie Niemcy napadli na Polskę jak uczono mnie na historii w komunistycznej szkole. Dziś widzę jak wtedy zakłamywano historię. To Polacy napadli na Niemców okopując radiostację w Gliwicach i strzelając do bezbronnego szkolnego okrętu Schleswig- Holstein. A obozy koncentracyjne to polska sprawa a Niemcy tylko się bronili i tak jakoś głupio wyszło że Polskę podbili. II wojnę światową wywołała Polska, napadając na biedne Niemcy, którym z pomocą przyszła Rosja. Niestety Polacy byli tak okrutni, że mordowali na masową skalę, w swoich obozach, głównie mniejszości narodowe oraz Niemców. A w swoich lasach, przeprowadzili egzekucję rosyjskiej inteligencji. Czy takiej historii mają uczyć w szkołach, by nie popsuć dobrych relacji, z sąsiadami?
14 01 2020 Putin, Netanjahu i czarne chmury nad Polską...
Każdy polityk (w jakimkolwiek kraju i partii) chce przede wszystkim utrzymać się przy władzy i jeśli to możliwe wspiąć się wyżej po drabinie władzy, aby posiadać jej więcej. Trump chce wygrać następne prezydenckie wybory, a Ajatollahowie w Islamskiej Republice Iranu chcą zostać przy władzy, czyli w tym przypadku też przeżyć. To zaskakujące, że tak zabity irański gen. Sulejmani jak i wydający rozkaz egzekucji prezydent Trump, choć z różnych przyczyn chcieli tego samego: wycofania żołnierzy USA z tego regionu Bliskiego Wschodu. To może być dobry temat na następny tekst, ale teraz wracamy do ważnych spraw polskich.
Włodzimierz Majakowski pisał w znanym wierszu: “mówimy-partia, a w domyśle-Lenin”. Dziś Polacy odnosząc się do sojuszy, mówią Ameryka, a myślą Izrael, stąd w samo obronnym odruchu czasem reagują negatywnie. Może nie dlatego, że nie lubią Ameryki, ale bardziej dlatego, że są przedmiotem niesamowitej rasistowskiej nagonki właśnie ze strony Żydów. Nagonki osadzonej na fałszowaniu polskiej karty historycznej, z której Polacy byli i są dumni. Izraelski ekspert przemysłu mleczarskiego ichni szef MSZ Katz oświadczył, że PAD nie będzie mógł przemawiać na spotkaniu światowych liderów w Yad Vashem.  Może tylko wysłuchiwać sowieckiej wersji historii II wojny światowej z wkładką białych niedźwiedzi, przepraszam, plam. Na dokładkę prawo głosu obok Putina, który pewnie będzie mówił o zbrodni Katyńskiej i pakcie Hitler-Stalin, zabierze kanclerz Merkel, która na pewno będzie mówiła o narodzie niemieckim czyli, jak wszyscy wiedzą, pierwszej ofierze Hitlera. Nie powinno zabraknąć oczywiście miejsca na przypomnienie o niemieckich cierpieniach, jak i próbie ratowania Żydów z polskich pogromów. Po niej wystąpi Macron z dowodami na waleczność i niezłomność armii francuskiej i jej rządu w Vichy!
W stanie wojennym było powiedzenie: im gorzej tym lepiej!  Lepiej uderzyć o dno, aby było się od czego odbić. Jeżeli Putin i jego izraelska koalicja, wspomagana niemieckim parciem do wojennego dziewictwa nie wyhamuje swoich nauk płynących z Nowej Zawodówki Historycznej, to istotnie historia na naszych oczach zatoczy krąg i deja vu, zbliżymy się do sytuacji przypominającej rok 1939.  Do niedawna byliśmy zaniepokojeni dziwnymi bezprawnymi (w naszej cywilizacji) roszczeniami płynącymi od spekulacyjnych spółek roszczeniowych amerykańskich Żydów. Następnie zauważyliśmy, że wbrew zapewnieniom, że to tylko sprawka żydowskich organizacji roszczeniowych w Ameryce, jednak blisko współpracują one z rządem w Tel Avivie. Dziś następny  łeb tej roszczeniowej, antypolskiej hydry pojawił się w Moskwie. Rząd polski, najbardziej polski od początków republiki okrągłego stołu, znając nasze doświadczenia historyczne w Bożym siedlisku nad Wisłą nie ma wiary i nie szuka zbytniej przyjaźni z Niemcami, a tym bardziej z Rosją. II RP zawarła odstraszające sojusze z Francją (ta jednak pozbawiona wyobraźni wystraszyła się odwagi) i nawet z ówczesnym mocarstwem światowym Anglią. Wiemy jak sprawy polskie się skończyły.  Dzisiaj rząd polski zaufał wywodzącemu się z NATO sojuszowi z USA. Przypomnijmy, że Papież Jan Paweł II i prezydent Reagan razem pomagali Polakom w stopniowym upodmiotowieniu się i zrzuceniu sowieckiego jarzma. Jednak amerykańska pomoc w tych zmaganiach była nadzorowana przez pośrednika: agendy izraelskiego Mossadu, gdyż Amerykanie nie mieli rozeznania wśród polskich grup opozycyjnych. Wiemy, że pomoc techniczna i pieniądze trafiały głównie do ośrodków bliższych Mossadu. One też szybko wyrastały na reprezentację polskiego Narodu i jego oporu. A cała ta zabawa zakończyła się transformacją przedstawicieli układów komunistycznych  i zachowanie przez nich wpływów w nowo powstałej republice okrągłego stołu. Od jakiegoś czasu dobrze osadzone w polskiej gospodarce i polityce środowiska żydowskie przy współdziałaniu z roszczeniowymi ośrodkami środowisk nowojorskich Żydów zdecydowały się proces wydrenowania Polaków z ich wypracowanego majątku. W tym celu długofalowo  zmodyfikowały prawdę historyczną II wojny światowej w świecie zachodnim tak, aby zohydzić obraz Polski i Polaków przedstawiając ich nawet jako oprawców i inspiratorów II w.ś., szczególnie uwikłanych w sprawstwo holokaustu. Wszystko po to, aby nikt nie protestował, kiedy wyjdą ze swoim programem odchudzenia Polaków z ich zasobów, które przecież musieli ukraść Żydom zamordowanym przez nazistów w Polsce. Obecny wysoki komornik państwa położonego w Palestynie w jego ambasadzie w Warszawie, życzy sobie, aby Polacy zapłacili za zbrodnie niemieckie, za które ci ostatni już zapłacili. Już w niemieckich mediach (nie mówiąc o żydowskich i rosyjskich) odzywają się głosy o polskiej odpowiedzialności za holokaust Żydów, a nawet za wywołanie II w.ś. Jak nowoczesność, to nie tylko w domu i zagrodzie, ale i w polityce historycznej. Okazuje się, że Polacy ze swoim duchowym przywódcą ajatollahem Adolfem Hitlerem rozpoczęła II w.ś., której pierwszą ofiarą zostali Niemcy, oczywiście Żydzi i Rosjanie. Polacy też ginęli , ale głównie podczas zabijania Żydów i podczas nieszczęśliwych upadków z strażniczych wież w obozach koncentracyjnych. Więc są odpowiedzialni  również za śmierć 10 mln Niemców, 20 mln Rosjan, no i 6 mln Żydów. Dla Polaków jedynym pytaniem powinno być dlaczego rząd polski dotuje prace “badania” historyczne takich żarliwych patriotów polskich jak Gross, Grabowski, Engelking, Leociak i innych również cierpiących na masochizm. Naturalnym sojusznikiem żydowskiej Nowej Zawodówki Historycznej stał się rosyjski oligarcha i dzisiejszy prezydent Putin, którego mania fałszywej interpretacji zjawisk historycznych już wkrótce uczyni go głównym mówcą na zaproszenie żydowskiego Yad Vashem. Postsowiecki Putin, w sytuacji prób wyzwolenia się Trumpa z niekończących się konfliktów bliskowschodnich, staje się zbawiennym sojusznikiem ciągle zagrożonego konsekwencjami własnej polityki Izraela. Trump, choć mocno powiązany z syjonistami (córka aby poślubić Żyda przeszła na judaizm), jest jednak amerykańskim biznesmenem, któremu marzy się zatrzymanie Ameryki na jej drodze ku przepaści. Już w 2007 r. biznesmen Trump głosił, że trzeba jak najszybciej wycofać się z Iraku, bo to jest worek bez dna. Jego naturalnym przeciwnikiem są globalistyczni banksterzy, którzy bezwstydnie używają zasobów państw narodowych, w tym USA do dalszej destabilizacji państw z aspiracjami wybicia się na niezależność.
Jeśli polityki polski rząd nie zrewiduje swojej polityki, Naród Polski wkrótce może znaleźć się w dużych kłopotach, a nawet w niebezpieczeństwie. Miejmy nadzieję, że elity rządzące  w Polsce zrozumieją, że izraelski kapitał, technologie i kontakty obsługujące polskie aktywa bardzo szybko mogą znaleźć się w ręku Putina na którym Izraelowi bardzo zależy nawet ze względu na jego rosnącą rolę na Bliskim Wschodzie. Trudno nawet dziwić się Żydom, że bezpieczeństwo i pomyślność ich kraju były, są i będą dla nich najważniejsze, właśnie tego rządzący Polską mogą się od nich uczyć. My Polacy mamy za sobą spore doświadczenia życia pod okupacją: brutalną niemiecką, metodycznie okrutną sowiecką (wcześniej rosyjską). Obserwuję ataki niektórych polskich środowisk na USA. Wypadałoby jednak przypomnieć, że ten kraj nie ma pretensji do polskiego Śląska, Pomorza, czy ziem wschodnich. Można też wyobrazić sobie sytuację, że jednak po II w.ś. znaleźlibyśmy się pod okupacją, w strefie amerykańskiej. Wtedy działyby się rzeczy straszne, plan Marshalla, szybka odbudowa miast i przemysłu Polski (takie negatywne zjawiska jak po wojnie w Japonii, Korei Płd., czy w Niemczech zach.) Tak naprawdę chyba najbardziej złowieszczym i negatywnym zjawiskiem, który odbiłby się na życiu i zdrowiu Polaków, byłyby te cholerne amerykańskie hamburgery... Na pocieszenie obserwacja. Po wojnie (która z organizmu narodowego krwawo wypruła nasze elity) przeżyliśmy z nadania stalinowskiego demokrację ludową, następnie po nieudanej operacji plastycznej twarzy systemu socjalistycznego na bardziej ludzką, przeżyliśmy demokrację socjalistyczną, a po nowojorskim porozumieniu Jaruzelskiego z Rockefellerem (1985) żyjemy w demokracji okrągło stołowej. Wypadałoby zapytać rządzących, kiedy przestaną wreszcie bawić się tymi rozmaitymi przymiotnikami! Najwyższy czas na Wolną, Niepodległą Polską!
P.S. Powstaje więc pytanie czy  kryzys na Bliskim Wschodzie w pewnym sensie daje zajęcie Izraelowi, a nam szansę na złapanie oddechu? Jacek K. Matysiak Źródło:niepoprawni.pl
Mój dziadek, ociec mówili mi z Żydem nie rozmawia się, Żyda leje się, tylko skąd ja mam wiedzieć, że to Żyd!?
W armii Hitlera służyło 150 tys. Żydów, w tym 21 w stopniu generała. Ci ludzie czuli się Niemcami i uważali, że służba w wojsku własnej ojczyzny jest nie tylko obowiązkiem, ale także powodem do dumy. Chcieli walczyć z wrogami Niemiec - mówi amerykański historyk Bryan Mark Rigg. Większość żołnierzy Wehrmachtu żydowskiego pochodzenia nie wiedziała o Holokauście, byli jednak oficerowie, jak feldmarszałek Erhard Milch - fanatyczny narodowy socjalista, który wiedział o eksterminacji Żydów i popierał ją. 
10 01 2020 Gdy znikną z terenów Polski całe miasta wraz z ludźmi i ich dobytkiem.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardzo napięta. Wiele osób uważa, że grozi nam III wojna światowa. Czy Polska może czuć się bezpieczna?
Rosjanie od kilku lat " straszą " Polaków iż użyją na terenie Polski broń jądrową zgromadzoną w Obwodzie Kaliningradzkim oraz na terenie Rosji. Wiemy jakie skutki przyniosło by użycie tej broni - nieobliczone straty i ogromną tragedię wręcz niewyobrażalną w postaci zniknięcia z mapy całych miast, osiedli z ludźmi i całym wyposażeniem oraz ich dobytkiem. Czy jesteśmy przygotowani na takie działania ? Postaram się krótko przedstawić ten ważki problem. W czasach tzw. "zimniej wojny" tj. od lat 1946 do 1989 w Polsce istniał program edukacyjny dla społeczeństwa oraz przygotowań militarnych w armii, celem którego była obrona kraju przed Bronią Masowego Rażenia zwanego OPB Mar. Oczywiście, agresorem wtedy, były kraje NATO i Stany Zjednoczone.Tak było w poprzednim w Polsce dawniej. W ramach tego programu w szkołach zawodowych i średnich wprowadzono jako przedmiot obowiązkowy Przysposobienie Obronne. W trakcie nauki tego przedmiotu przygotowywano uczniów w jaki sposób ludność cywilna ma się zachowywać i chronić przed i po ataku nuklearnym. Uczono między innymi w jaki sposób postępować i chronić ludzi przed bronią masowego rażenia typu A -atomowa, B - biologiczna, C – chemiczna. Uczono także jak zabezpieczać wodę pitną i produkty spożywcze przed opadem promieniotwórczym czy zakażeniami chemicznymi. W nowo wybudowanych wówczas blokach mieszkalnych adaptowano w nich piwnice na ukrycia. Przed takimi budynkami często widać było wystające żelbetowe wyjścia ewakuacyjne zwane potocznie przez młodzież tzw."kominkami". Po 1989 r. po zmianie ustroju gospodarczego jak i obowiązującego prawa w tym budowlanego, to na właścicielu lub zarządcy obiektu budowlanego ciążył obowiązek utrzymania w sprawności tych budowli tzw. schronów i ukryć dla ludności i pracowników w zakładach pracy. Następował wówczas istotny dylemat, czy wymienić cieknący dach, dziurawe okna, niesprawne instalacje czy budować ukrycia przed bronią atomową, które z punku widzenia sztuki budowlanej były zbyt słabe, by kogokolwiek w nich uratować. Słynne metro warszawskie w określonej wyznaczonej jego części miało zostać adaptowane i dostosowane jako ukrycie dla ludności. Zbyt wielkie koszta i trudności techniczne w jego adaptacji spowodowało zarzucenie tego projektu. Stan aktualny.
W dniu dzisiejszym, według mojej wiedzy, w naszym kraju nie istnieje żaden system ukryć budowlanych i jakichkolwiek innych dla ludności przed szkodliwymi czynnikami po wybuchu broni masowego rażenia. Myślę tutaj o skażeniu promieniotwórczym tak znanym po awariach elektrowni atomowych np. w Czernobylu czy Japonii. Nie posiadamy żadnych ukryć przed zakażeniami chemicznymi czy biologicznymi. W Szwajcarii istnieje system podziemnych miast mogących ukryć całość ludności tego państwa. Wiele tego typu ukryć buduje aktualnie się w Rosji i Niemczech. Co może oznaczać budowanie podziemnych miast, gigantycznych schronów czy magazynów żywności? Jaka katastrofa grozi światu? Analizując prasę oraz inne dostępne źródła informacji dowiedziałem się, że wiele państw w ostatnim okresie zaczęło lub kontynuuje budowę podziemnych bunkrów i schronów. Zadałem sobie pytanie: komu i czemu te budowle mają służyć i jaka ewentualnie grozi nam katastrofa? Aby odpowiedzieć na te pytania, przeprowadziłem analizę tego problemu w oparciu o uzyskane informacje prasowe i własną wiedzę. Niech zatem przemówią fakty…
Jak inni przygotowują się do tych zagrożeń ? Na wyspie Spitsbergen rząd Norwegii zbudował schron podziemny, do którego schowano 4,5 miliona sztuk nasion roślin jadalnych hodowanych na świecie oraz złożono duże ilości żywności. Inwestycja pochłonęła ok. 10 milionów dolarów. Jak wynika z nieoficjalnych źródeł, Norwegia buduje na dalekiej północy podziemne miasto, mogące pomieścić ok. 2 mln swoich obywateli. Pozostali obywatele Norwegii, dla których nie znajdą się miejsca w schronie, mogą w razie kataklizmu zginąć w ciągu 24 godzin. Budowa odbywa się za zgodą Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Rząd Wielkiej Brytanii zamierza przenieść Bibliotekę Narodową z Manchesteru, pod pozorem jej remontu, do kopalni soli w Ceshire. Liczba przenoszonych woluminów to prawie milion sztuk.
W Pekinie, jeszcze za czasów „zimnej wojny”, zbudowano podziemne miasto o powierzchni ok. 85 km2. Ma być schronieniem dla członków władz i wybranych osób. Miasto-schron posiada 4 tys. km korytarzy i 700 tys. km podziemnych dróg dojazdowych utworzonych w systemie powiązanych z sobą bunkrów i schronów. System ten nazwano „Podziemnym Wielkim Murem”. W Rosji, pod Moskwą, wybudowano zupełnie oddzielną nitkę metra, stanowiącą schron dla członków władz. Obecnie trwają tam prace budowlane. Łącznie w Moskwie wybudowano już około 5 tys. bunkrów, które mają ochronić jej mieszkańców. W ciągu 2 najbliższych lat planuje się budowę kolejnych 5 tys. takich schronów, w tym także przeciwatomowych. Na Uralu, w skałach góry Yamantau, Rosja buduje ogromny kompleks podziemny. Przy budowie zatrudnionych jest 30 tys. robotników. Ma być to najnowocześniejsze na świecie centrum dowodzenia. Kompleks tych bunkrów ma powierzchnię ok. 1000 km2 i może pomieścić ok. 60 tys. osób. Wyposażony jest w specjalnie wybudowane trasy kolejowe i drogowe. Kompleks znajduje się 2 tys. km od Moskwy. W Holandii nieprzerwanie od 2007 r. budowane jest ogromne podziemne archiwum, które może pomieścić zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej. Budowla składa się z trzech klimatyzowanych pięter usytuowanych 60 metrów pod ziemią. Prace trwają. Niemcy budują od kilku już lat podziemne schrony, jak za czasów „zimnej wojny”. Schrony to nowoczesne centra dowodzenia będące jednocześnie siedzibami zarządzania kryzysowego. Istniejące schrony i bunkry poddawane są modernizacji i doposażeniu w nowoczesny sprzęt łączności i dowodzenia. Stany Zjednoczone posiadają na swoim terytorium 131 tajnych podziemnych baz, budowanych już od lat 1940. Amerykanie wybudowali na świecie 1477 takich baz, w których przechowywane są zapasy żywności. Są to podziemne miasta mogące stanowić schronienie dla 106 milionów ludzi na okres do 2 lat. Koszt budowy tych obiektów to wg szacunków kwota ok. 17-31 miliardów dolarów. Obiekty budowane są w trudno dostępnym terenie, w skałach. Na budowie jednej takiej bazy zatrudnionych może być od 1800 do 20 000 osób. Wybudowane bazy połączone są podziemnymi tunelami, w których kursują specjalne pociągi. Objętość jednej bazy wynosi około 4,25 mil sześciennych i sięga 5700 stóp pod ziemią. Szwajcaria przoduje w tym względzie na świecie.Prawie cała ludność tego państwa ma stworzone możliwości ukrycia się w podziemnych miastach. Ponad ćwierć wieku po zakończeniu zimnej wojny w Szwajcarii dalej nie wolno budować bloków mieszkalnych bez schronu atomowego w piwnicy. 300 tys. schronów rozsianych po kraju może pomieścić prawie 9 mln osób – o 1,5 mln więcej, niż wynosi liczba ludności. Ich utrzymanie kosztuje fortunę. Uważni kierowcy zauważą, że alpejski tunel Sonnenberg pod Lucerną różni się od innych. Z samochodu widać gigantyczne wrota z betonu i stali – skrzydło waży 350 ton i jest grube na półtora metra. Półtorakilometrowy tunel to w rzeczywistości część największego schronu atomowego na świecie. Gdyby w kierunku Szwajcarii ktoś odpalił rakiety z głowicami jądrowymi, jego wnętrza dałyby schronienie 20 tys. ludzi. Wykuta w litej skale konstrukcja wytrzyma być może nawet wybuch w promieniu kilometra głowicy jądrowej o mocy jednej megatony, czyli 70 razy potężniejszej od bomby atomowej, którą w sierpniu 1945 r. Amerykanie zrzucili na Hiroszimę.
Zagrożenia.

Po drogach w naszym kraju przemieszczają się ogromne ilości samochodów ciężarowych z substancjami niebezpiecznymi jak amoniak, chlor oraz różnego rodzaju truciznami stosowanymi w przemyśle. Przejazdy tych "bomb ekologicznych" nie są nigdzie i nikomu zgłaszane oraz nie są przez nikogo monitorowane. Wyobraźmy sobie rozszczelnienie się płaszcza cysterny przewożącej chlor w centrum Poznania, Gdańska czy Wrocławia to ilość ofiar śmiertelnych liczona byłaby już w tysiące. W jednym z programów TV kilka miesięcy temu redaktor prowadzący program zapytał specjalistę od spraw zagrożeń: "w jaki sposób mamy się chronić, gdy dojdzie do wojny nuklearnej?" odpowiedź specjalisty była szybka, zacytuję: "tylko modlitwa". Niejednokrotnie zadałem sobie pytanie: ile kosztuje życie ludzkie? Dlaczego w dużym nowoczesnym i nie biednym państwie, w centrum Europy, nikt nie pomyślał i nie zadbał o nasze bezpieczeństwo w przypadkach coraz częściej występujących szczególnych zagrożeń dla życia i zdrowia. Życie jednak pokazuje iż już nie są one już iluzoryczne. Czy w pogoni za polityką, władzą i pieniędzmi naszym rodzinnym decydentom nie tylko wojskowym, ale i cywilnym coś umknęło z tematów bezpieczeństwa naszego kraju? Bez programu, pieniędzy oraz profilaktyki i działań przygotowawczych w tym zakresie faktycznie pozostaje nam już tylko modlitwa. Źródło: niepoprawni.pl
08 01 2020 NFZ - ale jak to przeżyć ?
Narodowy Fundusz Zdrowia funkcjonuje już od 2004 r. jest płatnikiem, za nasze składki, świadczeń zdrowotnych. System okazał się niestety chory na chorobę nieuleczalną. Co to jest i jak działa NFZ? Na temat Narodowego Funduszu Zdrowia napisano już wiele publikacji, media niemal codziennie wypowiadają się na temat funkcjonowania tego systemu ochrony naszego zdrowia. Każdy pracujący i niepracujący (emeryt, rencista) Polak płaci składki dożywotnio na NFZ w skali całego kraju to już są duże sumy pieniędzy. I co za taką kasę otrzymujemy my jako zwykli pacjenci. Odpowiedz, jak pokazuje życie, jest proste płacimy za złoto, a otrzymujemy złom. Polski system ochrony zdrowia jak był chory tak chory został, a choroba powiększa się bez możliwości jej wyleczenia. Pieniądze odprowadzane w ramach obowiązkowych składek od społeczeństwa powinny trafić do kasy państwowej na zabezpieczenie naszego zdrowia i co się zatem z nimi dzieje? Odpowiedź na to pytanie zaprezentuję pytaniami: czy ktoś widział biurowiec NFZ  odróżniający się od innych bogactwem jego wyposażenia czy wyglądu? Czy ktoś widział jak urzędnicy NFZ jeżdżą środkami komunikacji miejskiej przy załatwianiu spraw służbowych w danej miejscowości. Czy ktoś widział wynagrodzenie pracowników NFZ poniżej średniej krajowej? Widział, ale nie w Polsce! Dlaczego fundacja Jerzego Owsiaka, za kolejne nasze pieniądze, musi kupować sprzęt i wyposażenie medyczne dla NFZ byśmy nie poumierali (bo oni tego nie porwą na inne cele)? Potrójny podatek? To ile właściwie realnie płacimy na NFZ czy ktoś to policzył? Co NFZ oferuje w zamian? Za ciężko zarobione i wyrywane jako podatek prawie 40 proc. (jak zliczymy wszystko) z naszych uposażeń, sum pieniędzy na nasze zdrowie otrzymujemy:
1. Gigantyczne kolejki do lekarza rodzinnego czy specjalisty (tygodniowe lub dwutygodniowe  wcześniejsze wyprzedzające zapisy do specjalisty nawet roczne terminy oczekiwań), gratuluję czekać z temperaturą, bólem itp. przez ten okres czasu. Zapisy do specjalisty ze wskazania lekarza rodzinnego - to już jak wspominałem - terminy "jak z kosmosu" z wyprzedzeniem roku gwarantujące na wstępie diagnozę oczywistą - pacjent może nie dożyć takiej wizyty u lekarza. A ja dopowiem - na bank nie dożyje nie ma szans, chyba że zapłaci po raz kolejny za tę samą czynności i pójdzie prywatnie - wtedy ma szansę, ale czy ma kasę?
2. Pobyt szpitalny to już nie komedia ani farsa - to czyste szaleństwo. Zanim dostaniemy się do szpitala na zabieg, to czas oczekiwania na przyjęcie wręcz wyklucza przeżycie, nie mówiąc  już o wyzdrowieniu. Jak się uda termin skrócić to jak trafienie w milion w Totolotku. Chyba, że prywatnie, a proszę - to od ręki. Mały kredycik w banku i przeżyjesz ale zbankrutujesz, inaczej operacja się udała, lecz pacjent nie wytrzymał roku czekania.
3. Badania specjalistyczne to jak lot w kosmos. Chętni są  - rakiety brak. Proponuję zapisać się na tomograf komputerowy czy rezonans magnetyczny - termin za rok! W tym roku oczywiście TAK ale za kasę. Po roku takie badania już niepotrzebne, bo pacjenta zabraknie. Ale statystyki się poprawią i NFZ jest potrzebne. Ważniejsze papierki od człowieka.
4. Sanatorium to już w czystej postaci kabaret, zanim chętny na taki wyjazd przebrnie przez biurokratyczne sito, bieganie z papierkami po ulicach (trzeba mieć końskie zdrowie), kiedy upora się z proszeniem prawie na kolanach urzędników to z łaski dostanie i na wyjazd sił już nie starczy.  czekanie to minimum 2 lata od daty wystawienia przez lekarza rodzinnego skierowania. A sanatorium nie jest całkowicie darmowe. A jak wyglądają takie obiekty, w co się wyposażone wszyscy wiemy. Bezpieczniej zostać w domciu.
5. Świadczenia zdrowotne za granicą, to jesteśmy już w Białorusi. Na dowód osobisty możemy podróżować po niemal całej Europie, ale jak chcemy pójść do dentysty np. w Niemczech potrzebny jest dodatkowy papier - europejska karta ubezpieczenia zdrowotnego. Stoimy zatem w kolejnej długiej kolejce wypełniamy dodatkowe papierki. Aż wyjazdu się odechciewa kompletnie, a może taniej będzie prywatnie?
Propozycja. Niech państwo nasze kochane obliczy ile daniny od nas złupiło przez te wszystkie lata na państwową ochronę zdrowia i te kasę nam odda wprowadzając prywatne świadczenia zdrowotne. Wtedy się ubezpieczymy jak na zachodzie Europy, i będziemy faktycznie leczeni bez kolejek w czystych i pachnących przychodniach i szpitalach. A kasa, która nam jeszcze zostanie po takiej operacji na pewno starczy na godne życie do jego zakończenia. Tylko urzędnicy zbankrutują, ale to już inna bajka. Źródło: niepoprawni.pl
Lekarz powinien leczyć, a nie czytać procedury, i wypełniać stosy nikomu nie potrzebnych formularzy!? Na pacjenta 10 minut a na papiery 50, no to jak ma być dobrze w służbie zdrowia, ale za to armia pasożytów ma dobrze płatne stanowiska.
Nikomu w Polsce nie zależy na tym by chorego przywrócić do zdrowia. Dlatego mafia w białych kitlach nie dopuści do żadnych zmian w publicznej służbie zdrowia bo dla niej każdy chory to złote źródełko inaczej NFZ z którego bezkarnie można czerpać pieniądze. Polska jest jedynym krajem na świecie gdzie eutanazję pacjent ma zagwarantowaną w koszyku bezpłatnych świadczeń medycznych. Jakie to humanitarne a zarazem ile w tym troski najwyższych władz państwowych o jak najlepsze samopoczucie chorego. Na ten przykład chory na raka dostaje aż sześć miesięcy a szczęśliwiec nawet dwa lata zanim lekarz specjalista rozłoży ręce i powie w pana przypadku medyczna jest bezradna. No, no a proszę sobie wyobrazić takiego chorego w Niemczech, Anglii... gdzie zanim się dowie że jest chory a tu masz ci babo placek już go wyleczyli.....
07 01 2020 Wielka trąba w orkiestrze Putina.
„Polska będzie dla Europy tym samym, czym był Noe dla ludzi żyjących przed biblijnym potopem”. Krzysztof Szczerski od lat specjalizuje się w budowaniu wizerunku Polski. Jako profesor i humanista zasłynął w świecie specyficzną obroną pisowskiego bezprawia głosząc, że „nie ma przepisu zakazującego działania poza prawem, bo jest [jedynie] nakaz działania w ramach prawa”. Jako minister wsławił się propozycją wystawiania Polakom katolickich paszportów, zawierających najważniejsze modlitwy i prawdy wiary, niezbędne emigrującym Polakom, by nie ulegli lewackim modom zachodnim.  Jako autor m.in. opasłej rozprawy „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy” ogłosił niechybny rozpad Unii oraz przesłanie, że „Polska będzie dla Europy tym samym, czym był Noe dla ludzi żyjących przed biblijnym potopem”.  A jako szef gabinetu prezydenta Dudy zbeształ właśnie marszałka Senatu, który zamyślił skonsultować w Brukseli zgodność z prawem unijnym najnowszej ustawy demolującej polskie sądownictwo.
Dlaczego prof. Tomasz Grodzki powinien odwołać swoją wizytę w Brukseli? Otóż zdaniem pana Szczerskiego powinien tak zrobić ze względu na… bezpieczeństwo państwa! A dlaczego Polska znalazłaby się w niebezpieczeństwie wskutek spotkania marszałka Senatu z wiceszefową Komisji Europejskiej Vierą Yourovą, na jej zaproszenie zresztą?  Bo okazuje się, że rozmowa na temat najnowszych ustaw sądowych to woda na młyn Władimira Putina, którego celem jest „wyizolowanie Polski i niszczenie jej wizerunku za granicą, zwłaszcza na Zachodzie”. Zatem człowiek kontaktujący się z Europą niszczy tym samym wizerunek Polski i „gra w orkiestrze Putina”.  Czyli każdy, kto zareaguje na list Komisji Europejskiej, która zwróciła się do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu o wstrzymanie prac nad zmianami dotyczącymi ustaw sądowych do czasu przeprowadzenia konsultacji, sprowadza na Polskę ogromne zagrożenie.  Konfrontowanie polskich przepisów z unijnymi jest bowiem sprzeczne z polską racją stanu, a prośba o opinię Komisji Weneckiej to już bez wątpliwości zdrada interesu narodowego.  Czemu Tomasz Grodzki zdecydował się na ów szaleńczy krok, ryzykując bezpieczeństwo kraju i byt polskiego narodu? Marszałek Senatu nie uznał za niezbędne ujawnienie prezydenckiemu urzędnikowi motywów swojej decyzji, wyjaśniając tylko, że „ciągle jeszcze żyjemy w kraju demokratycznym i pan minister nie będzie trzeciej osobie w państwie dyktował, co ma robić”. Można jedynie domniemywać, że do konsultacji z europejskimi przyjaciółmi skłoniły marszałka m.in. liczne zapewnienia przedstawicieli władzy, że rozwiązania zawarte w ostatnich ustawach sądowych są właściwie żywcem przeniesione z ustawodawstwa europejskich krajów o rozwiniętej demokracji. Być może prof. Grodzki postanowił to sprawdzić, bo wielokrotnie już okazywało się, że wiedza prezesa Kaczyńskiego i jego dworzan o życiu i obyczajach ludów zamieszkujących nieznane krainy za Odrą i Nysą jest szczątkowa i usiana niesprawdzonymi plotkami. Być może marszałek uznał także, iż rozmowa z przyjaciółmi w klubie, do którego wstąpiliśmy po długich staraniach i z którego czerpiemy niemałe zyski, nie jest zagrożeniem dla obrazu Polski w Europie, a przeciwnie, świadczy o tym, że ostało się u nas całkiem sporo ludzi tęskniących za normalnością, przyzwoitością i praworządnością. Może marszałek uznał także, że teza ministra Szczerskiego, jakoby kraje Unii nigdy by się nie dowiedziały o naruszeniach praworządności w Polsce, gdyby opozycja nie informowała o nich swoich europejskich przyjaciół, jest nieco przesadzona. Besztając marszałka Senatu szef gabinetu prezydenta Dudy nie omieszkał podkreślić, że nieodpowiedzialne działania mogą zniweczyć wysiłki obecnej władzy, odnoszącej wręcz fantastyczne sukcesy w budowaniu wizerunku Polski za granicą. W rzeczy samej – image naszej ojczyzny konstruowany jest z ogromnym wysiłkiem, w nieustannych starciach z władzami Unii, z szefami państw europejskich, z Trybunałem UE i z Komisją Wenecką. Wizerunek Polski kształtują rasistowskie, homofobiczne i seksistowskie wypowiedzi funkcjonariuszy Kaczyńskiego, błazeńskie występy prezydenta na międzynarodowych forach, konfabulacje premiera i urojenia prezesa o zagrożeniach ze strony muzułmańskich uchodźców, wrażych ideologii i śmiertelnie groźnej dla Kościoła (a zatem i dla Polski!) laicyzacji Europy. Opinia o obecnej Polsce zszargała się również po głosowaniu w sprawie programu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, a runęła na zbity łeb, gdy premier Morawiecki nazwał to głosowanie wielkim polskim sukcesem, bo „Polska uzyskała zwolnienie z zasady stosowania polityki neutralności klimatycznej już w roku 2050, zgodnie ze swoimi celami. Będziemy w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej” . Kiedy rządowi mądrale ocenili w TVPiS, że polskie opóźnienie potrwa co najmniej 10 lat, światowe media przypomniały, że Polska jest europejskim liderem w produkcji smogu, że na dziesięć najbardziej zasmrodzonych miast aż siedem leży w Polsce i że każdego roku zatrute powietrze zabija 45 tys. Polaków. Sukces ogłoszony przez premiera Morawieckiego polega więc w gruncie rzeczy na tym, że Polacy o 10 lat dłużej będą się dusić i umierać. A sukces propagandowy, o którym trąbi Krzysztof Szczerski, oznacza w tej konkretnej sprawie zgodę władz Polski na śmierć pół miliona Polaków w ciągu dodatkowych 10 lat „dochodzenia do neutralności klimatycznej”, czyli akceptację zagłady miasta wielkości Gdańska czy Poznania. Ani Krzysztof Szczerski ani nikt z rządzących nie weźmie na barki odpowiedzialności za tragiczne skutki decyzji o kontynuowaniu chorego projektu rozwoju energetyki opartej na spalaniu węgla – w imię zapewnienia PiS-owi spokoju i śląskich głosów. Więc skoro fakty obciążają ich winą za trucie rodaków – tym gorzej dla faktów.  Rozpoczęto właśnie prace nad koncepcją powołania Narodowego Centrum Badań nad Zmianami Klimatu. Pomysłodawcy z PiS wyjaśniają, że chodzi o racjonalną wreszcie debatę nad klimatem, o rozpoczęcie we własnym narodowym ośrodku prawdziwie wiarygodnych badań klimatu, niezależnych od europejskich i światowych pracowni, które cechuje tzw. ekologizm. „Powinniśmy się temu ekologizmowi przeciwstawić!” – powiedziała Radiu Maryja europosłanka PiS Izabela Kloc. Zainteresowanie współpracą z projektowanym polskim narodowym centrum klimatycznym wyraziło już m.in. Ministerstwo Aktywów Państwowych, podległe resortowi Jacka Sasina, wybitnego specjalisty od fryzowania prawdy. Będziemy więc mieli nasze własne niezależne wyniki badania zanieczyszczeń i dopiero się okaże kto komu o czym truje. A może doczekamy się też Narodowej Prognozy Pogody? Świat przykucnie z wrażenia…
Niebotyczne sukcesy propagandowe, do których nawiązuje Krzysztof Szczerski, są także dziełem Polskiej Fundacji Narodowej, która 111 mln zł wydała na owocne działania, o których jednak zwykły obywatel nie musi wiedzieć. Ogłoszone ostatnio sprawozdanie zawiera same ogólniki i wiadomo tylko, że PFN zatrudnia prezesa, wiceprezesów i 7 dyrektorów, że każdy z nich ma przeciętnie 3 podwładnych, którzy zarabiają średnio 12 tys. miesięcznie. Symbolem sukcesu tej dziwnej firmy jest jacht „I Love Poland” za 4 mln zł zaprezentowany w kilku nadmorskich miastach za następne 5,5 mln, który od miesięcy tkwi w amerykańskim porcie ze złamanym masztem, a jego parkowanie kosztuje setki dolarów dziennie. Ciekawostka: dla obecnej władzy w najmniejszym nawet stopniu nie jest produktem promocyjnym ogromna polska akcja – znana, ceniona i realizowana w kilkudziesięciu już krajach świata – która nie tylko nie generuje żadnych kosztów, ale przeciwnie, przynosi Polakom ogromne, wymierne zyski i korzyści. Również w tym roku Wielka Orkiestra Jurka Owsiaka pozostanie bez państwowego wsparcia. W odróżnieniu od jeszcze większej orkiestry Władimira Putina, gdzie reprezentant polskich władz, w towarzystwie wielu pożytecznych idiotów, dmie co sił w największą trąbę, zwaną przez muzyków tubą B. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Putin włączył się w kampanię wyborczą Andrzeja Dudy. Polska zakupiła rekordowe ilości węgla kamiennego w Rosji w roku 2019. Do tego dochodzą zakupy gazu i ropy naftowej. Kupa forsy płynącej z Polski do Rosji. W interesie Rosji i oczywiście Putina jest wyjście Polski z EU i niekończąca się władza PiSu. A to dopiero początek kampanii prezydenckiej. Czekam na kolejne niespodzianki. Rosjanie zawsze byli doskonałymi szachistami. Teraz widać to jeszcze lepiej. 
01 01 2020 Jakie zmiany czekają nas w 2020 roku?
Podwyżka płacy minimalnej, wyższe rachunki za prąd, wywóz śmieci, droższy alkohol, półki sklepowe bez cienkich i mentolowych papierosów, "mały" ZUS plus, likwidacja OFE i kolejny etap wprowadzania PPK. Oto niektóre ze zmian, które czekają nas w Nowym Roku. Interia wskazuje co jeszcze zmieni się w 2020 roku.
Od 1 stycznia 2020 roku minimalne wynagrodzenie za pracę wyniesie 2600 zł brutto. To wzrost o 350 zł w stosunku do roku 2019.
Według prognoz rządu wskaźnik waloryzacji rent i emerytur w 2020 roku wyniesie 3,24 proc. Dla porównania, w tym roku uplasował się on na poziomie 2,86 proc.
W Nowym Roku wyższe rachunki za prąd zapłacą niektóre gospodarstwa domowe. Chodzi tu o klientów Tauronu, Enei i Energi. Szef Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził bowiem taryfę na sprzedaż energii dla tych firm. Dla klientów Tauronu wzrost rachunku wyniesie ok. 7 zł miesięcznie. W przypadku gospodarstw domowych, które podpisały umowy z Eneą i Energą, rachunek wzrośnie o ok. 9 zł.
Mniej za gaz zapłacą klienci PGNiG Obrót Detaliczny. Prezes URE zatwierdził nową taryfę przedsiębiorstwa z ceną gazu obniżoną o 2,9 proc. Stawki opłat abonamentowych pozostały na niezmienionym poziomie.
Większość gmin podwyższyła także stawki za wywóz nieczystości w 2020 r. Nowe opłaty przegłosowała m.in. Rada Miasta w stolicy. Dla mieszkańców lokali w budynkach wielorodzinnych a więc w blokach, opłata wyniesie 65 zł miesięcznie. Dla posiadaczy domków jednorodzinnych - 94 zł miesięcznie. Stawki będą naliczane niezależnie od metrażu na zasadzie ryczałtu. Wyższe opłaty mają obowiązywać najwcześniej od 1 lutego. Stawki pójdą w górę także w innych miastach, m.in w Łodzi, Gdyni, Gdańsku, Katowicach czy Lublinie.
W tym roku Polaków czeka wzrost cen papierosów i alkoholu. Wiąże się to z podwyżką akcyzy na te produkty o 10 proc. Nowelizacja, która wprowadza nowe stawki podatku akcyzowego, obejmuje alkohol etylowy, piwo, wino, wyroby winiarskie, wyroby pośrednie, wyroby tytoniowe, susz tytoniowy oraz wyroby nowatorskie. Od 1 stycznia 2020 r. akcyzą zostanie objęty także płyn do e-papierosów. W przypadku tego produktu podatek będzie wynosić 0,55 zł od jednego mililitra.
Ministerstwo Zdrowia przygotowało także projekt przepisów, które mają na celu opodatkowanie słodzonych napojów oraz alkoholu sprzedawanego w butelkach do 300 ml, czyli tzw. małpek. Dodatkowe obciążenia fiskalne mogą czekać także na firmy, które świadczą reklamy suplementów diety.
Nowy Rok może uderzyć po kieszeni zmotoryzowanych. W górę pójdą stawki opłaty paliwowej na benzynę, olej napędowy i gaz. W przypadku benzyn silnikowych stawka za 1000 l wzrośnie ze 133,21 zł do 138,49 zł. Opłata za 1000 kg gazów pójdzie w górę do 170,55 zł w stosunku do 164,61 w 2019 r, zaś za 1000 l olejów napędowych urośnie z 297,61 zł do 306,34 zł. Wzrost opłaty paliwowej może nieznacznie wpłynąć na ceny na stacjach benzynowych. Szacuje się, że kierowcy zapłacą o ok. grosz więcej od litra paliwa.
W 2020 r. czeka nas także kolejny etap reformy emerytalnej. Likwidacji ulegną Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE), a osoby które ulokowały w nich pieniądze z myślą o emeryturze, będą miały do wyboru dwie opcje. Zgodnie z decyzją rządu ustawa, która przekształci OFE w IKE, wejdzie w życie 1 czerwca 2020 roku. Od tego dnia do 1 sierpnia 2020 roku osoby, które ulokowały oszczędności w OFE będą miały czas na decyzję o ewentualnym przekazaniu funduszy z OFE do ZUS. Ci którzy zdecydują się na przeniesienie środków do ZUS, muszą się liczyć z koniecznością wypełnienia stosownej deklaracji. Z wyborem IKE nie będą wiązały się żadne aktywności - środki zostaną przekazane automatycznie.
Nowy Rok przyniesie także rozszerzenie ustawy o pracowniczych planach kapitałowych na małych średnich przedsiębiorców. Od 1 stycznia podmioty, które zatrudniają od 50 do 249 osób (według stanu osób zatrudnionych na 30 czerwca 2019 r.), zostaną objęte systemem PPK. Przedsiębiorca musi wybrać instytucję finansową, która będzie prowadzić i zarządzać Pracowniczymi Planami Kapitałowymi w danej firmie.
Od 1 stycznia 2020 r. podatnicy i pracodawcy-płatnicy zapłacą PIT, CIT i VAT do urzędu skarbowego za pomocą jednego mikrorachunku podatkowego. To duże ułatwienie dla przedsiębiorców, którzy obecnie przelewają zobowiązania z podatku VAT i z podatku dochodowego na dwa odrębne rachunki bankowe.
Od 1 lutego 2020 r. zacznie działać także Mały ZUS Plus. To rozwiązanie przeznaczone dla mikroprzedsiębiorców, których przychód w 2019 roku zamknie się w kwocie 120 tys. zł. Składki dla takich przedsiębiorców będą liczone proporcjonalnie do dochodu, a przez to niższe o kilkaset złotych.
W 2020 r. pojawią się także inne rozwiązania prawne, które mają ułatwić życie małym i średnim przedsiębiorcom. Pierwsze z nich dotyczy ochrony przed zatorami płatniczymi. Według szacunków Ministerstwa Rozwoju problem nieterminowych płatności dotyka ok. 80-90 proc. przedsiębiorstw w Polsce. Ustawa, która wejdzie w życie 1 stycznia ma skrócić terminy zapłaty do maksymalnie 30 dni od dnia doręczenia faktury w przypadku transakcji handlowych, w których dłużnikiem jest podmiot publiczny i do 60 dni zapłaty przy transakcjach, w których wierzycielem jest mikro-, mały lub średni przedsiębiorca, a dłużnikiem duży przedsiębiorca. Wśród szeregu rozwiązań, które mają ograniczyć zatory płatnicze pojawią się także kary pieniężne dla opieszałych dłużników, nakładane przez prezesa UOKiK oraz ulga na złe długi dla poszkodowanych przez zatory.
Z początkiem Nowego Roku wejdzie w życie duża część Pakietu Przyjazne Prawo. Od 1 stycznia przedsiębiorca, który popełni błąd, za który grozi mandat karny lub grzywna pieniężna, nie zapłaci, lecz dostanie pouczenie i zostanie zobowiązany do usunięcia naruszeń. Prawo do błędu obejmie przedsiębiorców zarejestrowanych w CEIDG. Parasol ochronny nad początkującymi przedsiębiorcami będzie obowiązywać przez rok od dnia podjęcia działalności gospodarczej po raz pierwszy albo ponownie, po upływie co najmniej 36 miesięcy od dnia ostatniego zawieszenia lub zakończenia działalności. Źródło interia.pl
Polskich firm działających w Polsce nie jest stać na płacenie podatków, stad jest luka podatkowa, zatory płatnicze etc... Kolejne działania MF spowodują likwidację firm, no i kto wtedy będzie płacił podatki!? Morawiecki dobija resztki polskiej przedsiębiorczości, gospodarka gwałtownie hamuje, ale on się nie przejmuje, bowiem czeka na niego dobrze płatna posada w międzynarodowej instytucji finansowej!? Czy skończy jak Marcinkiewicz!? 
30 12 2019 Zdrowia, szczęścia, normalności!
Wielu tych, którzy nie tak dawno kręcili nosem na ciepłą wodę w kranie, teraz marzy o jakiejkolwiek, byle czystej. Ledwo się człowiek uporał z życzeniami świątecznymi, a tu już noworoczne trzeba wymyślić. Internet pełen jest gotowców – poetyckich sentencji i grafomańskich wierszydełek, którymi w Sylwestra zapychają się komórki, messengery i konta mailowe – ale i tak większość okolicznościowych serdeczności sprowadza się do nieśmiertelnej triady: ZDROWIA, SZCZĘŚCIA oraz POMYŚLNOŚCI wymiennej na SPEŁNIENIA MARZEŃ. Sęk w tym, że wbrew najlepszym nawet intencjom życzenia te stają się coraz bardziej chybione, bo również tutaj dotarła już „dobra zmiana”. Stan placówek i poziom dezorganizacji służby zdrowia powodują na przykład, że uchowanie w dobrym zdrowiu przemieściło się z kategorii „utrzymanie dobrej kondycji” do sfery marzeń, a pomyślność zaczęła kojarzyć się ze szczęściem i ślepym losem zamiast ze zdolnościami i pracą.
Życzenia z wolna przestają być przejawem serdecznej pamięci o ludziach z kręgu rodziny, przyjaciół i znajomych, a coraz częściej są uciążliwym obowiązkiem towarzyskim, daniną dla tych, którzy mają wpływ na naszą sytuację zawodową i społeczną, albo inwestycją w jakość naszego życiach.  A co do życzliwości intencji… pesymiści są zdania, że gdyby któregoś dnia spełniły się wszystkie marzenia wszystkich Polaków, to kraj całkowicie by się wyludnił. To oczywiście przesada, ale gołym okiem widać , szczególnie w telewizji – tak publicznej jak dom prezesa Banasia w Krakowie – że postępuje proces intensywnej demoralizacji naszego społeczeństwa. Troska o interes publiczny już nie nobilituje, empatia nie budzi większego szacunku, a naturalna w cywilizowanych krajach życzliwość wobec nieznajomych ustępuje miejsca nieufności i podejrzliwości.  Obsadzanie intratnych posad dyletantami zaprzyjaźnionymi z władzą już tak nie razi, kłamstwo i obiecanki bez pokrycia stają się zwykłymi narzędziami polityki, a kradzież publicznego mienia, podobnie jak kiedyś w komunie, dowodzi jedynie sprytu i obrotności.
Rozmaici ludzie rozmaite składają życzenia. Kiedyś życzyło się innym tego, na co samemu miało się ochotę. Dziś, kiedy składa się je z towarzyskiego obowiązku, powinszowania stają się wtórne i banalne, a kiedy przekazywane są w oczekiwaniu korzyści, życzenia dobierane są do oczekiwań adresata.  Szybko uczymy się egoizmu, deformując równocześnie definicję samolubnego sobkostwa.  Przybywa przekonanych, że egoista to jest taki człowiek który bardziej dba o siebie niż o nich. Przybywa też ludzi, którzy w razie kłopotów nie zastanawiają się nad ich przyczyną, tylko pytają – dlaczego ja? Czemu to czy owo spotyka akurat mnie, a nie Kowalskiego z naprzeciwka? Z jakiej racji lekarze, sędziowie i rozmaite elity żyją sobie wygodnie, przytulają wielką kasę i nie dość, że mają wypasione fury, to jeszcze żony, na widok których biskup wybiłby dziurę w witrażu? Coraz więcej ludzi nie martwi się wcale, że trąba powietrzna zerwała dachy sąsiadom, a jedynie cieszy się, że nawałnica nie dotarła do ich domu. Chcą, żeby ludzie nie tłoczyli się w tym autobusie, którym jeżdżą do pracy, tylko w jakimś innym. Choćby nie wiedzieć, ile jeszcze pisowskich afer ujrzy światło dzienne, popierać będą każdego, kto ich doceni, przyzna im rację, dopuści do podziału kasy i umożliwi iluzoryczny choćby wpływ na losy kraju i ludzi.  Nie wiedzą, że im bardziej pragną kontrolować rzeczywistość, tym mniej kontrolują siebie.
Partia, zwana już kaczystowską, w drodze do wprowadzenia dyktatury spowodowała, że przyzwoitym ludziom żyje się gorzej. Zdawałoby się, że okradzionym z wolności i godności, oszukanym i ubezwłasnowolnionym, życzyć trzeba po prostu WSZYSTKIEGO! Ale to nieprawda, że im gorzej żyje i czuje się człowiek, tym większe są jego potrzeby.  Paradoksalnie – im bardziej postrzega się świat jako niewygodny, nieprzewidywalny i niepokojący, tym oczekiwania wobec niego są skromniejsze, a marzenia ograniczają się do zaspokojenia najważniejszych potrzeb. I odwrotnie: ci, którzy widzą Polskę odrodzoną, rozkwitłą, zreformowaną i ze zrównoważonym budżetem winszują sobie dziś miliona aut elektrycznych, światowego centrum komunikacji lotniczej między trzema istniejącymi już lotniskami, flotylli polskich promów, zbudowania 100 tysięcy mieszkań do końca 2019 roku oraz 46 miliardów cudownie wytrząśniętych z rękawa na realizację ostatnich obietnic wyborczych.
Oszukańcze zobowiązania obliczone na utrzymanie władzy i na dokończenie procesu zawłaszczania państwa, obrażają inteligencję wielu Polaków. Ale myślę, że na pytanie, czego przyzwoici obywatele sobie życzą w nowym roku, tylko nieliczni zażądają, by PiS został zdelegalizowany, a jego funkcjonariusze znaleźli miejsce w zakładach karnych lub, w miarę potrzeb, w psychiatrycznych ośrodkach zamkniętych. Założę się, że większość okradanych i obrażanych zapragnie po prostu, by ich nie okradano i nie obrażano. Wbrew dramatycznym opisom wściekłych ataków na Kościół wierni życzą sobie jedynie, by polscy katolicy stali się chrześcijanami. Chcą tylko tego, by delegaci Pana Boga na Polskę kierowali się Ewangelią miłości, a nie programem PiS i nienawistnym jątrzeniem „zielonego ludzika”, podkopującego fundamenty wiary bredniami o islamskich hordach czyhających na Polskę, o tęczowej zarazie i o ekoterrorystach.  A ludzie, którzy coraz liczniej protestują przeciw niszczeniu przyrody pod fałszywym pretekstem „czynienia sobie ziemi poddanej”, bynajmniej nie życzą polskim górnikom bezrobocia. Oni tylko nie życzą sobie, by 70% najbardziej zadymionych miast Europy znajdowało się w Polsce. Nie chcą, żeby każdego roku 45 tys. Polaków umierało z powodu zanieczyszczeń powietrza, nie chcą, by straszną śmiercią przez uduszenie ginęło 15 razy więcej ludzi niż wskutek wypadków komunikacyjnych! A ci, którzy wychodzą na ulicę w obronie Konstytucji, nie podpalają aut, nie przewracają tramwajów, nie budują barykad i nie życzą sobie rewolucji. Oni jedynie życzą sobie, by prawo było przestrzegane i przy okazji, żeby władza nie prześladowała ich za to, że ośmielają się publicznie mówić co myślą o prawdzie, prawie i o sprawiedliwości.
Marzeniami steruje propaganda, która tworzy nowe potrzeby lub potęguje te istniejące. Wszechobecna w Polsce propaganda sączy jad tylko w jednym kierunku, podkręcając oczekiwania i nadzieje bez związku z faktami, a często i wbrew faktom. Po przeciwnej stronie marzenia są mniej wyuzdane. Wielu tych, którzy nie tak dawno kręcili nosem na ciepłą wodę w kranie, teraz marzy o jakiejkolwiek, byle czystej.  Ot, żeby tylko nie było gorzej. Wystarczy, jeśli kłamstwa będą dostrzegane, a oszustwa karane. Wystarczy, że nowa sędzia TK nie odezwie się przez tydzień, a już świat staje się jaśniejszy, cieplejszy i mniej szarobury.
W naszym pokręconym światku, podstawowe prawa zdają się nieosiągalne, a minimalne standardy to nierealne fanaberie. W tak ważnych dla Polski wyborach prezydenckich nie szukamy człowieka wybitnego formatu, nieskazitelnego charakteru, z charyzmą przywódcy narodu. Wystarczyłby nam ktoś, kto z grubsza przestrzega prawa, nie wyrywa kartek z Konstytucji, rzadko kłamie, niechętnie obraża ludzi, nie pajacuje za granicą, stara się nie ośmieszać Polski i nie zraża do nas tych, od których zależy wsparcie dla polskiej pomyślności i rozwoju.
W nadchodzącym roku trzeba zatem życzyć sobie nie tylko WSZYSTKIEGO NORMALNEGO. Również tego, żebyśmy od nowa nauczyli się marzyć.  I jeszcze – wraz ze Stefanem Kisielewskim – życzę Wam, kochani, byście się zbytnio nie martwili tym, że znaleźliśmy się w ciemnej dupie.  To może się zdarzyć każdemu narodowi. Rzecz tylko w tym, żebyśmy nie zaczęli się tam urządzać. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
30 12 2019 Strażnicy postępu.
Postęp nie jest dany raz na zawsze. Trzeba go troskliwie chronić i kultywować. Pozostawiony samemu sobie może paść pod naporem sił religianctwa, obskurantyzmu i zacofania, które to siły mogą nas cofnąć do średniowiecza - do mrocznych czasów, gdy zakładali uniwersytety i budowali katedry...Ale postęp trzyma się mocno, bo ma licznych obrońców. W celu uzyskania efektu synergii progresiści wszystkich krajów łączą się. Ulica i zagranica, wielki kapitał i drobni ciułacze, osoby konsekrowane i świeckie, sędziowie i nobliści, no i politycy, którzy walczą o postęp niejako zawodowo i mają za to płacone. Gdy totalnie opozycyjny poseł Zalewski z miedzianym czołem i szklanym okiem wygłasza obowiązujące komunały o "kompromisie okrągłego stołu między przedstawicielami narodu, a komunistami", to walczy właśnie o postęp. I choć dziś już o transformacji ustrojowej wiemy całkiem dużo, to ze strony bojowników postępu wciąż słyszy się o stanie wojennym, który był "mniejszym złem", o "bezkrwawym oddaniu władzy", czy o roli Wałęsy w "upadku komunizmu". Oczywiście taka narracja ma na celu kształtowanie błędnego rozumienia rzeczywistości, co pośrednio wpływa na decyzje wyborcze skołowanego elektoratu. Dlatego warto stale przypominać, że komuniści starannie przygotowali się do swego "upadku", a celem "pierestrojki" była zmiana nieefektywnego systemu ekonomicznego przy zachowaniu ciągłości władzy. Autorzy kontrolowanego "przejścia do demokracji" największe kłopoty napotkali właśnie w Polsce ("Solidarność"), gdzie konieczny był stan wojenny i teatrzyk okrągłego stołu. Można powiedzieć, że cele "pierestrojki" w Polsce zostały osiągnięte dopiero 10 kwietnia 2010. Miesiąc po tragedii smoleńskiej w putinowskiej „Naszej Rosji” napisano -„Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne. Wydarzenia z 7 i 10 kwietnia 2010 stały się punktem zwrotnym w relacjach między naszymi państwami. To, co się wydarzyło na wiosnę 2010 roku jest szansą. Można ją wykorzystać jedynie poprzez wyjście naprzeciw sobie w sposób trwały i instytucjonalny”. Platforma Obywatelska, choć kojarzona raczej ze „stronnictwem pruskim”„wyszła naprzeciw w sposób trwały i instytucjonalny” i w czasie jej rządów nastąpiło apogeum przyjaźni polsko- rosyjskiej. To wtedy na zaproszenie min. Sikorskiego oberszpieg Ławrow (długoletni szef rezydentury KGB w USA) miał spotkanie (odprawę?) z polskimi ambasadorami, Państwowa Komisja Wyborcza udała się na szkolenie do Moskwy, a Służba Kontrwywiadu Wojskowego zawarła układ o współpracy z rosyjską FSB. Reaktywowano nawet Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Nastąpiła też gwałtowna demilitaryzacja kraju w myśl „doktryny” Komorowskiego - „nikt na nas nie czyha”. I pomyśleć, że jeszcze na początku jego urzędowania armia nasza liczyła 200 tysięcy........
…....Prof. Gersdorf nie była sędzią, a nominację na Prezesa Sądu Najwyższego otrzymała chyba ze względu na zdolności, a także bardzo dobre pochodzenie – jej wstępni od dziesięcioleci zajmowali prominentne stanowiska w branży. Z powodu zmiany ustawy emerytalnej Pani Prezes zaproponowano przejście na emeryturę po ukończeniu 65 roku życia.. Prof. Gersdorf pobrała odprawę i skorzystała z okazji. Ale wkrótce ktoś ją namówił (przewodnik duchowy? spowiednik?) i wróciła do pracy nie kwapiąc się jednak do zwrotu odprawy. Jej powrót na stanowisko wzbudził entuzjazm ulicy i zagranicy. Pani prezes ma przekonanie, że prawidłowo nominowany sędzia musi być wybrany tylko przez lewicowo – liberalnych internacjonalistów proletariackich. W przeciwnym razie będzie to sędzia upolityczniony, nie gwarantujący sprawiedliwych wyroków. Niestety takie przekonanie pchnęło ją w kierunku anarchizacji państwa, bo czym innym może być wezwanie kilkuset sędziów, by powstrzymali się od orzekania (z perspektywą unieważnienia tysięcy wyroków)?
Za to działalność ta spotkała się z najwyższym uznaniem u Niemców. W maju prof. Gersdorf odebrała nagrodę im. Theodora Heussa za „wzorową niezłomność, jednoznaczną postawę i odwagę cywilną w służbie obrony warunków nieodzownych dla istnienia demokracji konstytucyjnej”, natomiast w listopadzie wyróżnienie "Internationale Demokratiepreis Bonn” za "niestrudzone zaangażowanie na rzecz niezależnego wymiaru sprawiedliwości".
Troska Niemców o demokrację w Polsce ma długą tradycję – Fryderyk Wielki i Katarzyna Wielka uzgodnili, że nigdy nie dopuszczą do likwidacji "liberum veto", aby polskie wolności obywatelskie nie doznały uszczerbku. Właśnie pracą na odcinku polskim ci monarchowie zaskarbili sobie u potomnym na miano "Wielkich"........
…...W MSZ jeszcze dziś pracują wnuki Bieruta i grupa 220 byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb. Prawo pracy chroni ich przed zwolnieniem, ale nawet jak przejdą na emeryturę, pozostaną ich dzieci i wnuki. Pewne instytucje są ulubionym miejscem pracy dla wielopokoleniowych klanów rodzinnych. To dlatego w materiałach reklamowych polskich placówek dyplomatycznych znajdują się książki Grossa, czy film "Pokłosie". Można powiedzieć, że obok ciągłości personalnej, ta swoista pamięć instytucjonalna jest "gwarancją mocy i trwałości" władztwa komunistycznego nad Polską. W miarę jak zacieśnia się współpraca Rosji z Białorusią, a Rosja zbliża się do naszych granic, rośnie w siłę Nowa Lewica (pod kierunkiem starych komunistów). Już otrzymali potężny wiatr w żagle i są na fali wznoszącej, choć wydawało się, że po historycznej kompromitacji, ta ideologia wkrótce znajdzie się na śmietniku historii. Przed wojną mniej lub bardziej wrogie mniejszości stanowiły ok. 40 % ludności państwa. Dziś mamy podobną mniejszość, choć jest ona głównie etnicznie polska. Wytworzenie się tej mniejszości to najsmutniejszy rezultat niemal półwiecznej sowieckiej dominacji i zarazem największe osiągnięcie imperializmu rosyjskiego. Choć przypisani do różnych partii, ci ludzie nie mają żadnych zahamowań w szkodzeniu Polsce w każdy możliwy sposób i gdzie się tylko da. Prowokują niepokoje społeczne, wzywają do obcej interwencji i prawdopodobnie woleliby zewnętrzną okupację, niż obecne rządy. Jeden z prominentnych artystów wypowiedział to otwartym tekstem. Jak zachowają się w momencie próby? Czy będą walczyć, czy zbudują bramy powitalne dla wkraczających agresorów? Obserwujemy gwałtowne wymieranie środowisk solidarnościowych, Klubów Gazety Polskiej, Rodzin Radia Maryja – ludzi, którym udało się wywalczyć całkiem duży stopień podmiotowości kraju. Czy to pokolenie będzie miał kto zastąpić? Czy łowcy pokemonów poniosą Polskę?
Wybrane fragmenty: https://niepoprawni.pl/blog/leopold/straznicy-postepu 
29 12 2019 Świat, w którym robak jest ważniejszy od dziecka nie jest normalny.
Histeria ekoideologów po wypowiedzi abp. Jędraszewskiego otwiera ważną debatę. Ideologia ekologizmu tak dalece została wtłoczona do wszechobowiązujących trendów społeczno-politycznych, że jakakolwiek krytyka odwróconego porządku, w którym człowiek musi podporządkować się światu przyrody, spotyka się z natychmiastowym, bezrefleksyjnym hejtem. Ekoideolodzy w swojej zapalczywości niedługo będą chcieli karać więzieniem za głoszenie antropocentryzmu. Oto skutki zawłaszczenia ekologii przez skrajne lewactwo. To człowiek stanowi centrum świata przyrody i jako istota rozumna i wolna, posiada zdolność mądrego i odpowiedzialnego korzystania ze świata stworzonego. Ta podstawowa zasada została przez skrajnych ideologów ekologizmu zdeptana i zastąpiona zupełnie odwróconym porządkiem rzeczy. Człowiek ma w niej zostać podporządkowany bezrozumnej naturze. „Światła” myśl ekoideologów idzie tak daleko, że w ramach troski o planetę, nakazują eliminowanie ludzkiego życia. Każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek rozumie, która z tych koncepcji jest normalna. Okazuje się jednak, że nie wolno tego mówić głośno. Abp Marek Jędraszewski przekonał się o tym dotkliwie, gdy w naturalny sposób nazwał rzeczy po imieniu. To jest sprzeczne z tym wszystkim co jest zapisane w Biblii począwszy od Księgi Rodzaju, gdzie jest wyraźnie mowa o cudzie stworzenia świata przez Boga. Bóg się tym światem zachwyca, człowiek jest postawiony jako ukoronowanie całego dzieła stworzenia. W Piśmie Świętym jest wyraźnie napisane „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Adam jest kimś kto nazywa zwierzęta, a więc nad nimi panuje i nie znajduje wśród nich kogoś kto byłby partnerem dla jego życia, dlatego otrzymuje małżonkę. To jest wizja człowieka i świata, którą głosi chrześcijaństwo i która jest także wizją głęboko zakorzenioną w judaizmie. Naraz wszystko się kwestionuje czyli faktycznie kwestionuje się naszą kulturę, odwraca się cały porządek świata zaczynając od tego, że kwestionuje się istnienie Pana Boga - stwórcy, kwestionuje się także rolę i godność każdego człowieka — powiedział w wywiadzie abp Marek Jędraszewski, krytykując „ekologizm”.
Co w tych wypowiedziach niewłaściwego? Skąd ta fala hejtu, która go spotkała? Szaleństwo politycznej poprawności sięgnęło już kompletnego dna absurdu. Obrońcy Matki Ziemi gotowi są wydrapać oczy w jej obronie, nawet jeśli ekologiczne teorie kompletnie degradują człowieka. W istocie godzą się do zdegradowania samych siebie, zanegowania człowieczeństwa. Gdzie tu rozum? Ci sami, którzy gotowi są do strajków głodowych w obronie hurtnicy czarnej czy kornika drukarza, z taką samą zapalczywością protestować będą za zabijaniem dzieci nienarodzonych. Walcząc o ochronę rzadkich gatunków owadów, podpisują się pod koncepcjami depopulacyjnymi, nakazującymi ograniczyć liczbę ludzi na świecie, żeby nie deptali planety. Gdzie tu rozsądek  i  konsekwencja? Histeria, jaką wywołała wypowiedź arcybiskupa Jędraszewskiego jasno pokazuje jak daleko zabrnęła ekologiczna indoktrynacja i jak bardzo potrzebne jest otrzeźwienie. Światowe trendy wtłaczane Polakom za pośrednictwem skaptowanych przez ekoideologów celebrytów, dziennikarzy i polityków, mają zmienić świadomość opinii społecznej. Już dziś słyszymy, że należy wysoko opodatkować mięso i dążyć do całkowitego ograniczenia nie tylko produktów mięsnych, ale i nabiału. Okazuje się, że dla jednych i tych samych ludzi, unerwiony mózg karpia sprawia, że ryba przeżywa i cierpi, ale trzymiesięczne dziecko w łonie matki jest zaledwie nic nieczującym zlepkiem komórek. Czy to szaleństwo ma jakikolwiek sens? Najmniejszego! Lewacka ideologia uczyniła sobie z ekologii własną religię. Ci sami, którzy podważają istotę człowieczeństwa, negują ludzką godność, depcząc fundamentalne wartości cywilizacji łacińskiej, wyznają wiarę w świętość Matki Ziemi, która ma pierwszeństwo przed człowiekiem. Źle ukierunkowana duchowość już dawno przeistoczyła się w histeryczny fanatyzm. Czas na rzeczową debatę o miejscu człowieka w świecie i przywrócenie mądrej koncepcji ekologicznej. Źródło wpolityce.pl
Wow! Ekologizm groźny bo to nowa religia! OK. No a bardzo groźnej religii smoleńskiej jakoś abp nie zauważył!?
Polska to dziki kraj. Kraj w którym rybka, ptaszek, piesek, kotek... mają więcej praw od zwykłego obywatela. Kraj w którym malutka żabka potrafi wstrzymać inwestycję infrastrukturalną wartą miliardy złotych. Jeszcze trochę a bogaci zaczną na tych biedniejszych jak na zwierzęta i to bezkarnie polować Jak długo jeszcze dzikie zwierzęta będą bezkarnie niszczyć samochody na drogach? Jak długo jeszcze dzikie zwierzęta będą miasta traktowały jako swoje tereny?
28 12 2019 „Demokraci” 2019 roku.
Nie masz większych „demokratów” nad tych Trzech Muszkieterów: Kaczyńskiego, Dudę i Morawieckiego! Za kilka dni koniec 2019 roku, więc już czas na podsumowania, rankingi, jakieś listy. Nie chcę być gorsza i sama chętnie dołączę do ogólnonarodowego trendu, tworząc swoją własną, choć zapewne dość subiektywną listę Najwybitniejszych Polskich „Demokratów” mijającego roku.
Pierwsze miejsce przyznaję Jarosławowi Kaczyńskiemu. Skromny to człowiek, nie lubi pchać się do przodu, więc tylko z fotela posła i szefa partii trzyma Polskę w okowach swojej wizji demokracji. Facet nie ukrywa, że ta właśnie demokracja „tak naprawdę w pełni zrealizowana została dopiero wtedy, kiedy doszliśmy w 2015 r. do władzy. A dlatego, że demokracja zakłada, że to, co formacje polityczne prezentują w wyborach, jest rzeczywiście robione. Bo jeżeli nie jest robione, to w gruncie rzeczy mamy do czynienia nie z demokracją, ale z pozorem”. Mało tego, wmawia narodowi, że to PiS i tylko PiS jest gwarancją demokracji. Pan prezes wie, co mówi i żadne „zdradzieckie mordy”, żadni Polacy „drugiego sortu” nie przekonają go, że ta jego demokracja jakaś taka nietrafiona i mało ma wspólnego z tą prawdziwą. Ci, którzy tak mówią to wredne typy i zazdrośnicy, nic więcej.
Drugie miejsce przyznaję prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie. Człowiekowi, który święcie wierzy, że stoi na straży polskiej Konstytucji. Cokolwiek pan Duda nie zrobi, nie podpisze, to zawsze zgodnie z literą demokracji. Jak sam uważa, „demokracja to nie rządy elity czy najwyższej kasty. To mają być rządy, które są realizowane dla ludzi” i „ostro pracuje”, by tej zasady się trzymać. Dla dobra narodu i wierny swoim demokratycznym ideałom zgadza się na każdy pomysł partyjnych kolegów, zaprzysięgając miernoty do TK, nie wnikając w szczegóły, jeśli chodzi o deformę sądownictwa, dumnie nazywaną reformą, pozwalając na demolkę polskiego ekosystemu, podpisując ustawę medialną w 2016 roku czy tę o IPN. Ilekroć złapie bezmyślnie za długopis, to wiadomo, że złoży swój podpis pod czymś, czemu do jego demokracji bliziutko. Pan Duda to też prezydent polskich serc, bo w skrytości ducha ma dużo empatii dla osób niepełnosprawnych, nauczycieli wręcz kocha, choć tego nie pokazuje, słyszy, co mówi opozycja i przeżywa męki pańskie, że musi być cicho, by swoim nie podpaść. Oderwany od realiów, pełen wiary w swoje wysokie umiejętności i wiedzę, jeździ sobie po Polsce i świecie, machając wszystkim przed oczyma swoim rozumieniem demokracji i przekonując każdego, że lepszego demokraty od niego samego to nigdzie nie znajdziemy….
Na trzecie miejsce władował mi się premier Mateusz Morawiecki, który świeci najbardziej demokratycznie wśród demokratycznie wybranej elity narodu. Toż to demokrata pełną gębą, co to już w kołysce urywał głowy służbom PRL-u i walczył na wszystkich liniach frontu w imię właśnie tej swojej demokracji. Jak głosi pan premier: „Demokracja w Polsce nigdy nie była tak żywa jak obecnie; prawa obywatelskie są realizowane bez przeszkód, media są bardziej różnorodne, a sędziowie o wiele bardziej niezależni” i mówi to tak przekonująco, że trudno się z nim nie zgodzić. Rzeczywiście wolność słowa w Polsce kwitnie, jesteśmy najbardziej liberalnym państwem w Europie i ogólnie jest świetnie. A co tam, że spadliśmy w rankingu o 41 miejsc, jeśli chodzi o wolność mediów. Co tam nocne przepychanie ustaw, niedopuszczanie opozycji parlamentarnej do głosu, niepublikowanie oświadczeń TK z czasów, gdy Trybunał wciąż był wolny od polityki, niestosowanie się do zaleceń SN, również wciąż jeszcze wolnego od nacisków partyjnych. Świat nas nie rozumie, a tak w ogóle to pikuś, bo ważne jest to, iż lud wierzy w taką demokrację, jaką pan premier mu pokazuje i jest git.
Tak! Nie masz większych „demokratów” nad tych Trzech Muszkieterów. Nikt tak jak Oni nie zadba o to, by w Polsce zasady suwerenności narodu, pluralizmu, podziału władzy, państwa prawa, konstytucjonalizm i praworządność miały się dobrze i były przestrzegane na każdym kroku. Ta demokracja, jaką nam ci panowie fundują, znacznie przewyższa tę, nieco archaiczną zapewne, utrzymującą się w innych państwach. Nasza demokracja to wyższy szczebel, wyewoluowała tak pięknie i pnie się wyżej, coraz wyżej, stając się wzorem dla świata. Szkoda tylko, że znaczna część nas, narodu, nie rozumie i nie docenia pisowskiej demokracji. Może jesteśmy za tępi? Kochani, to już najwyższy czas, by otworzyć swe serca na heroizm dzisiejszych przywódców narodu, którzy nawet wbrew nam, ale twardo i konsekwentnie tę demokrację swoją nam wciskają, bo przecież oni najlepiej wiedzą, co dla nas dobre. Nie buntujmy się więc, uznajmy ich racje, stawiajmy im gdzie się da pomniki, chwalmy ich imię i doceńmy, bo takich demokratów jak my to nie ma nikt. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Powiem to tak za Stalina, Breżniewa była jeszcze demokracja a dziś za Kaczyńskiego cofnęliśmy się do feudalizmu.
Demokracja to nie system sprawowania władzy, a system utrzymujący ludzi w niewoli, i obarczający ich...odpowiedzialnością za tą niewolę. Nie muszę dodawać, że to przynosi zysk nadzorcom (realny i mentalny, tak jak kapo w obozie). I tu jest klucz do rozwiązana tego problemu, który generuje miliony innych problemów, dotykających nas na co dzień. Zatem czym się rożni demokracja od totalitaryzmu?
Obecnie przekonywanie społeczeństwa, że żyją w demokratycznym kraju jest śmieszne jest to jedynie pożywka dla propagandy oszukujących się jednostek. Nasza demokracja nie może liczyć tylko na przetrwanie. Demokracja; rządy ludu, ustrój, w którym źródło władzy stanowi wola obywateli. Gwarantem istnienia demokracji jest Konstytucja. 
20 12 2019 Za takie „przepraszam” to ja dziękuję.
Musimy dalej protestować, nie dawać swojego przyzwolenia na demolkę w wersji PiS. Nawet ci politycy, którzy wczoraj tak nas rozczarowali, nie są w stanie nas zniechęcić. Ależ się porobiło. Nastroje społeczne sięgają zenitu, w całej Polsce odbywają się protesty przeciwko ustawie kagańcowej, która ma ostatecznie zlikwidować niezawisłość sędziów i podporządkować ich jedynej słusznej partii, czyli PiS. Ludzie dwoją się i troją, byle tylko zmusić prezesa i jego kumpli do odejścia od tej demolki, a co robią posłowie? Wyjeżdżają na zasłużony odpoczynek, bo przecież ta uciążliwa kampania wyborcza… Mają do załatwienia jakieś sprawy niecierpiące zwłoki, kiepskie samopoczucie, problemy ze wstaniem na godzinę 9.00… W efekcie nie docierają do Sejmu, w którym akurat trwa głosowanie nad porządkiem obrad, podczas którego była szansa na to, że na tym posiedzeniu ustawa kagańcowa nie byłaby rozpatrywana.
Czyż można się dziwić, że internet aż huczy z oburzenia? Ano – nie można. Ludzie czują się tak, jakby dostali w twarz. Co z tego, że dzisiaj posłowie, którzy zawalili, przepraszają. Co z tego, że dla niektórych nic się nie stało, bo i tak ta nieszczęsna ustawa poszłaby dalej. Jak nie wczoraj, to za kilka dni. Przepraszam, ale to gadanie bez sensu i na pewno nie uspokoi uczestników protestów. Ludzi w różnym wieku, młodszych i starszych. Tych o kulach i na wózkach inwalidzkich, często schorowanych, ale jednak nieodpuszczających, bo to walka o Polskę. Tych w sile wieku, rozumiejących, że jeśli dzisiaj nie zaprotestują, to za chwilę nie będzie już o co zabiegać. Nauczycielom, którzy choć borykają się z własnym problemami, to w ramach „Protestu z Wykrzyknikiem” solidaryzują się z sędziami. Tych, wciąż nielicznych, młodych, dla których Polska to nie puste słowa i mających świadomość, że choć dzisiaj zmiany PiS nie są ostro odczuwalne, to jutro dadzą im nieźle popalić. Aż się prosi, by właśnie dzisiaj zwrócić uwagę na stan polskiej polityki. Myślę, że nie jest to jakaś nadinterpretacja z mojej strony, ale uważam, że w tej dziedzinie sięgnęliśmy już dna. Zero moralności. Zero zasad etycznych. Zero przyzwoitości i dobrze rozumianej odpowiedzialności. Mam już swoje lata, z naiwnością mi nie po drodze i wiem, że nie każdy może się w polityce odnaleźć. Wiem, że polityk to człowiek, który łączy w sobie pęd do zaspokojenia własnych aspiracji i własnego apetytu na władzę z pięknie nazywaną służbą dla państwa i narodu. Jednak w tym wszystkim powinna być zachowana odpowiednia hierarchia wartości, w której ta służba właśnie powinna być na pierwszym miejscu. Najpierw państwo, potem ja – taka powinna być maksyma polityków. Powinna, ale nie jest. Od lat obserwuję, że ta hierarchia jest ostro zaburzona. Politycy nawet nie udają, nawet nie zakładają białych rękawiczek i realizują przede wszystkim własne cele. Pod pozorem dbałości o państwo i los nas, obywateli, kwitnie patologia, kolesiostwo, nepotyzm, korupcja, nieudane programy rozwoju państwa, nietrafione decyzje, lekceważący stosunek do suwerena. I to nie jest problem ostatnich 4 lat, choć właśnie rządy Zjednoczonej Prawicy zupełnie odeszły od tej gry pozorów i lecą równo ku swojej wizji Polski, która dla tak wielu jest nie do przyjęcia. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Rozłożyliśmy parasol ochronny nad naszymi politykami, uważając, że sam fakt, iż są w kontrze, wystarczy, by w nich wierzyć. Robiliśmy sobie z nimi sweet-focie, zatykało nas z radości i dumy, że są z nami na protestach, wspierają, że mówimy jednym głosem i tacy świetni z nas kolesie. Wierzyliśmy, a może bardzo chcieliśmy uwierzyć, że czegoś się nauczyli. Wysunęli odpowiednie wnioski. Zrozumieli, że to nie naród jest dla władzy, ale władza dla narodu. Byliśmy prawie pewni, oddając swoje głosy w wyborach parlamentarnych, że już nas nie zawiodą, będą autentyczną częścią obywateli, będą służyć demokratycznej Polsce, staną w jednym szeregu, broniąc najcenniejszych wartości – tych, które od lat wyprowadzają nas na ulice. Przywrócą normalność, nadadzą polskiej polityce nową jakość, tę bardziej ludzką, wolną od agresji i z dobrymi perspektywami. A tu pierwszy miesiąc funkcjonowania Sejmu nowej kadencji i taka wpadka. Teraz musimy jakoś przebrnąć do kolejnych wyborów, choć w obecnych realiach, licho wie, czy się odbędą, czy będą uczciwe. Musimy przetrwać, pokładając wiarę w tych polityków, którzy stawiają pierwsze kroki w Sejmie i wierząc, że kieruje nimi ten system wartości, który i nam bliski. Musimy nie tracić wiary w tych, co w polityce od lat, a jednak są „wisienkami” na zakalcowatym torcie. I musimy dalej protestować, nie dawać swojego przyzwolenia na demolkę w wersji PiS. Myślę, że nawet ci politycy, którzy wczoraj tak nas rozczarowali, nie są w stanie nas zniechęcić. Tamara Olszewska. Źródło koduj24.pl
Łyżka dziegciu w beczce miodu: „Gdzie byli państwo posłowie, gdy miało miejsce najważniejsze głosowanie w tej kadencji Sejmu?”. I po po kiego przed sądami demonstrowaliście, jak posłowie was za złotówkę sprzedali!? PiS przegłosował tzw. ustawę represyjną! Wielu posłów opozycji całkowicie zawiodło swoich wyborców i nie pojawiło się na głosowaniu…Wow! Czyżby w kuluarach sejmowych prezydent i premier posłom opozycji karpie za darmo rozdawali plus premię za nieobecność dodawali!? Mało zarabiają to się skusili na te „srebrniki”!? Jaja sobie, posłanki i posłowie opozycji, robicie?! Może na Maderę sobie polecicie? Ludzi na mróz, a wy w domciach? Do zablokowania prac nad projektem zabrakło 10 głosów. W głosowaniu nie wzięło udział 27 posłów opozycji. Byłem w stanie wiele wybaczyć tym ludziom, dziś czara goryczy się przelała, na żadnej demonstracji już mnie nie zobaczycie. 
18 12 2019 SN i dziekani wydziałów prawa jednym głosem o „likwidacji niezależnej władzy sądowniczej”.
Sąd Najwyższy opublikował ponad 40-stronicową opinię do projektu ustawy, która ma wprowadzić zmiany w ustroju sądów powszechnych oraz SN. Pierwsza Prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf wyraziła w nim dezaprobatę dla proponowanych zmian. Zdaniem wnioskodawców projekt ma przeciwdziałać „anarchii” w wymiarze sprawiedliwości, jednak zdaniem SN, w dłuższej perspektywie może on prowadzić nawet do polexitu. Opinia została złożona wczoraj w kancelarii Sejmu. jej treść dziś pojawiła się dziś w serwisie internetowym SN. SN w swojej opinii stwierdza, że „skutki, do których wywołania dąży Projektodawca, pozostają w sprzeczności z zasadą pierwszeństwa prawa Unii Europejskim nad prawem krajowym”. Poza tym, według niego, projektodawca proponowanymi przepisami chce wymusić na sędziach niestosowanie prawa Unii Europejskiej w zakresie, który wynika między innymi z listopadowego wyroku TSUE, dotyczącego organizacji pracy w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Może to, z dużym prawdopodobieństwem prowadzić do wszczęcia przez instytucje UE procedury o stwierdzenie uchybienia zobowiązaniom wynikającym z traktatów, a w dłuższej perspektywie – do konieczności opuszczenia wspólnoty państw europejskich. Na marginesie, choć nie uważa tego za mniej istotne, SN w swojej opinii podkreśla, że projekt został zgłoszony przez grupę posłów, a nie Radę Ministrów, choć – jak wynika z doniesień medialnych – został opracowany w Ministerstwie Sprawiedliwości!  Zabieg te, wielokrotnie już stosowany przez obóz rządzący, ma na celu uniemożliwienie przeprowadzenia rzetelnej dyskusji nad projektem ustawy oraz faktyczne wyeliminowanie udziału ekspertów i społeczeństwa obywatelskiego w procesie tworzenia prawa.
Zdaniem Sądu Najwyższego, proponowane zmiany świadczą o tym, że projektodawcy „nie odpowiadają poglądy reprezentantów większości środowiska sędziowskiego, a także idea samorządności sędziowskiej wykraczającej poza poszczególne sądy i dlatego jej przejawy zamierza po prostu zlikwidować”. W jaki sposób? Wnioskodawcy z PiS dopuszczają m.in. możliwość odsunięcia sędziego od sprawowanej funkcji, jego przeniesienia czy nałożenia na niego kary finansowej. Nowelizacja ma zapobiegać także ocenianiu legalności orzekania jednych sędziów przez drugich. Jednym z przewinień ma być „działalność o charakterze politycznym”, innym – „kwestionowanie stosunku służbowego sędziego lub skuteczności jego powołania”. Takie postawienie sprawy otwiera nieograniczone pole do wywierani nacisków politycznych na „trzecią władzę”. Już teraz mamy tego liczne przykłady, a sam projekt autorstwa PiS jest odpowiedzią na działania kolejnych sędziów, którzy wykonują niedawny wyrok TSUE (jako pierwszy zastosował go sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna). Przypomnijmy: w listopadzie TSUE określił swoje zastrzeżenia do nowej Krajowej Rady Sądownictwa, pozostawiając jednak decyzji SN rozstrzygnięcie czy KRS jest niezależna od polityków. Nic zatem dziwnego, że głos publicznie zdecydowali się zabrać także dziekani wydziałów prawa na polskich uczelniach. „Wyrażamy głębokie zaniepokojenie niekonstytucyjnymi rozwiązaniami proponowanymi w projekcie zmiany ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych, ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw” – czytamy we wspólnym oświadczeniu, poświadczonym podpisami większości z nich. Jakie mankamenty projektu w nim dostrzegają? Przede wszystkim dążenie do ograniczenia autonomii samorządu sędziowskiego, a także podstawowych praw i wolności sędziów jako obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – w tym ich prawo do zrzeszania się, do prywatności, do krytyki władzy i udziału w życiu publicznym, do pozyskiwania informacji oraz wolność słowa. Projekt wprowadza także odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za ich zgodną z obowiązującym prawem działalność orzeczniczą i umożliwia usuwanie ze służby tych z nich, którzy będą stosować bezpośrednio przepisy konstytucji lub prawa Unii Europejskiej. Dziekani podkreślają także fakt, że projekt zmienia sposób wyboru pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, na podobieństwo budzącej poważne wątpliwości konstytucyjne procedury wyboru obecnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To wszystko, razem wzięte, „może pozbawić obywateli Rzeczypospolitej ich konstytucyjnego prawa do ‚sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd’ (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP)” – czytamy w oświadczeniu. Źródło: wyborcza.pl, gazeta.pl
Zacytuję: SN w swojej opinii stwierdza, że „skutki, do których wywołania dąży Projektodawca, pozostają w sprzeczności z zasadą pierwszeństwa prawa Unii Europejskim nad prawem krajowym”. Wielki czas wyjść z cienia Berlina Frau Gersdorf, Herr Tusk!? W UE wszystkie kraje powinny być na równych partnerskich warunkach, na nie na kolonialnej zależności. Polska nie może być tylko rynkiem zbytu, wielkim składowiskiem odpadów, i pralnią brudnych pieniędzy!?
Wolna Polska, demokracja byłaby wtedy, kiedy Naród Polski by decydował o sobie. Tymczasem na ile decydujemy o sobie? Po II wojnie światowej do Polski została wwieziona dyktatura partii. Gospodarczo został nam zafundowany socjalizm dążący do komunizmu. W roku 1989 socjalizm został zamieniony na drapieżny kapitalizm, niszczący na swojej drodze wszystko albo grabiący wszystko. Kapitalizm ten to wybrani ludzie. Ustrój polityczny za to nie zmienił się. Pozostała dyktatura partii. 
16 12 2019 Stuletnie obligacje, czyli jak ugotować Polakom zupę z gwoździa…
Pan minister Kościński, czyli kosherny padawan wysłany wprost z Imperium City of London w celu wypatroszenia każdego polskiego rebelianta z posiadanych środków pieniężnych nie ustaje w pomysłach jakby to poczynić. Po rozeznaniu tematu, że jakoby w polskich skarpetach jest ponad 200 miliardów złotych nie pracujących na Imperium postanawia zaproponować obligacje, które miałyby trwać nawet 100 lat. Innymi słowy Kondominium rosyjsko- niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym (choć jakoś ruskich ostatnimi czasy zupełnie  nie widuję) określone przez ministra Sienkiewicza w restauracji  u Sowy jako ch*j, dupa i kamieni kupa chce wypuścić kosher obligacje, które miałyby status gwarancji państwowej… Sytuacja ta jak żywo przypomina wątek z wiersza Aleksandra Fredry pod tytułem “Cygan i baba”. Że przypomnę, że jakoby przed laty cygan wszedł do wiejskiej chaty i zaproponował chytrej babie (bynajmniej nie z Radomia), że ugotuje jej zupę z gwoździa. A że się jej nawet skłonił  w progu i powitał ją w Bogu…kurdę, a to zupełnie jak rządząca cygańska obecnie kamaryla. No i dalej było już prosto…gwoździa wsadził do kotła, poprosił o sól, łyżkę masła i garsteczkę ino kaszy. Baba chciwa końca doczekać się nie mogła, a finał był taki jak pisze Fredro dalej: “Cygan wtenczas czas swój zgadł, gwóźdź wydobył, kaszę zjadł”. Oczywiście przy ponad już teraz bilonowym zadłużeniu państwa (nawet nie wiadomo specjalnie u kogo), przy rozpasanej do granic możliwości armii urzędniczej i przy dziurze budżetowej, której łatać łatami OFE i innymi sztuczkami finansowymi się już nie da pomysł ze stuletnimi obligacjami na “dopięcie budżetu państwa” zgoła jest nie głupi i chytrzejszy niż 200 miliardów bab z Radomia.
Wszystko będzie zależne, czy polskie łosie połkną haczyk. Wpierw powinne połknąć te, które najbardziej się darły “Jarosław Polskę zbaw” …tutaj nota bene nawiązałbym do sceny z filmu “Ogniem i mieczem”, gdzie Chmielnicki deleguje poselstwo z listem do Wiśniowieckiego. Przetarg wygrywają te mocno nawalone kozaki, które najbardziej darły się, aby uderzyć “na Jaremo”…No więc jak wspomina minister Kościński legislacyjnie kocioł z gwoździem będzie narychtowany jeszcze przed świętami, aby rodzinne spotkania świąteczne, słusznie przez złośliwców nazywane politycznymi grunwaldami mogły przetrawić przy wigilijnych golonkach tematykę pewnego jak w ruskim banku wzbogacenia się na tychże obligacjach. A po świętach, na nowym roku, wszyscy, którzy czują w sercu patriotyzm i którym w duszy gra retoryka żoliborskiego naczelnika, niechże wykupią obligacje ratując ten kraj przed ruskimi…a jak już spełnią swój patriotyczny obowiązek, to wtedy pan premier wszechczasów Morawiecki przypomni im słowa, które wypowiedział w restauracji Sowa i Przyjaciele…cyt: “najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut.” I przypomnę, że wojna resetuje wszelkie umowy, nawet stuletnie obligacje…”w pięć minut”… Źródło: niepoprawni.pl
PiS znalazł swojego Rostowskiego!? Co łączy Kościńskiego, kandydata na ministra finansów, z Rostowskim, szefem tego resortu w rządzie PO-PSL? Zarówno Kościński, jak i Rostowski urodzili się w Londynie, obaj uczyli się tam ekonomii – Rostowski w London School of Economics, Kościński – w Goldsmiths, University of London. Kościński nie jest całkowicie nową postacią w rządzie, bo ostatnio był wiceministrem finansów, a wcześniej podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju oraz w resorcie przedsiębiorczości i technologii. Zanim trafił do polityki, pracował w Banku Zachodnim WBK, kiedy kierował nim Morawiecki.
Rządzący chcą sięgnąć do kieszeni Polaków. Nabywcy stuletnich obligacji mieliby satysfakcję z pomocy państwu. Musi być bardzo cienko w kasie państwowej, skoro z tak karkołomnym pomysłem „wyskoczył” nowy PiSowski minister finansów Tadeusz Kościński. Przyjrzał się najpierw naszym oszczędnościom i stwierdziwszy, że Polacy mają w gotówce 220 mld zł, a na rachunkach oszczędnościowych figuruje ponad półtora biliona złotych składa im „propozycję nie do odrzucenia”.
Pamiętam jak bony premiowe, obligacje pożyczki, były wciskane obywatelom na siłę. Zabrali pół wypłaty, premii, a po dwudziestu latach nawet na czekoladę nie starczyło!
Wow! Co to się będzie działo jak Balcerowicz, Rostowski, Morawiecki, Banaś, Tusk, Kaczyński, i sam pomysłodawca etc. rzucą się na proponowane obligacje jak sępy na padlinę, czy na taką epidemię są przygotowane drukarnie!? Satysfakcja z udzielonej pożyczki to jest coś czego pragnę!?
A w „mordę” panie Kościński nie chciałbyś dostać za tego pomysła!?
A czy rząd mógłby się wreszcie od.....dolić od naszych pieniędzy!? Wy z rządu chcecie żyć jak wielkie paniska to weźcie się wreszcie do roboty, bo tylko podnosić podatki i opłaty to dziecko potrafi!?
15 12 2019 Orban: Jesteśmy gotowi zbudować nową Europę Środkową.
Węgry są gotowe zbudować wraz z sąsiadami nową Europę Środkową, w której wszyscy mają pracę - oświadczył premier Węgier Viktor Orban na uroczystości upamiętniającej wybuch rewolucji przeciw dyktaturze Nicolae Ceausescu w Rumunii w 1989 r. "Jesteśmy gotowi, by wraz z sąsiadami, w tym z Rumunią, zbudować nową Europę Środkową, taką, w której nie tylko jesteśmy dostawcami dla Europy Zachodniej, ale też jednym z odnoszących największe sukcesy na świecie i najbardziej konkurencyjnych obszarów" - oznajmił Orban na uroczystości w Timisoarze, gdzie 30 lat temu rozpoczęły się protesty przeciw reżimowi Ceausescu. Europa Środkowa, której wizję nakreślił Orban, to obszar, gdzie "nasze miasta łączą autostrady i szybkie linie kolejowe, gdzie wszyscy mają pracę, gdzie wracają nasi pracownicy, a problemem jest to, co zrobić z chętnymi do pracy zgłaszającymi się z Europy Zachodniej". Premier Węgier powiedział, że widzi wspaniałą szansę na to, by Rumuni i Węgrzy mogli mieć w przyszłości wspólne cele.Podkreślił, że Węgry chcą należeć do tych krajów europejskich, w których "najlepiej żyje się, tworzy i mieszka", gdzie produkuje się przy użyciu najnowocześniejszych technologii, gdzie jest najczystsze środowisko, a także Węgry pragną pozostać jednym z najbezpieczniejszych państw. Ten cel, jak ocenił, łatwiej osiągnąć wraz z sąsiadami. "My, którzy wbiliśmy gwóźdź do trumny komunizmu, gdy było trzeba, zawsze wiedzieliśmy, że w końcu zwyciężymy. Wiedzieliśmy, że dyktatura najpierw zaskrzypi, a potem się rozpadnie. Nie mogło być inaczej" - powiedział. Oddał przy tym hołd ewangelickiemu biskupowi Laszlo Toekesowi, będącemu przedstawicielem mniejszości węgierskiej, który był ważną postacią rumuńskiej rewolucji w 1989 r. 16 grudnia 1989 r. mieszkańcy Timisoary stworzyli żywy łańcuch, by uniemożliwić eksmisję i przeniesienie do innej parafii wówczas jeszcze pastora Toekesa, który otwarcie skrytykował reżim rumuński. Po wywiezieniu Toekesa przez tajne służby tłum wdarł się do siedziby władz regionalnych, paląc portrety Ceausescu. Żołnierze rozpędzili protest, strzelając do tłumu i zabijając kilkadziesiąt osób. Demonstracje rozprzestrzeniły się na całą Rumunię, co doprowadziło do upadku reżimu Nicolae Ceausescu. Przemawiając na sobotniej uroczystości, Toekes powiedział, że nie uważa tamtej rewolucji za ukończoną, i jest przekonany, że trzeba ją pokojowo kontynuować. Oddał hołd tym, którzy oddali życie za wolność i którzy odważyli się w grudniu 1989 r. stanąć do walki z "siłami zła". Poprosił też Węgry o dalsze braterskie wspieranie rozpoczętej przed 30 laty walki o wolność. Źródło: interia.pl
No a gdzie miejsce dla Kaczyńskiego i Polski w wizji Orbana!? No patrzcie taki przyjaciel Jarosława, i wypina się na niego! A co z „Trójmorzem” , Grupą Wyszehradzką, Via Carpataią!?
Z forum: Ziemowit Szczerek ze swoją Via Carpatia sugeruje, że Orban ograł Kaczyńskiego i to Węgry będą tworzyć państwo przewodnie Europy Wschodniej , wytrącając tym samym ster z rąk Kaczyńskiego. Czyżby? Panie Ziemowit , Orban jest pierwszym przykładem demokratycznej dyktatury z podporządkowanym sądownictwem i mediami i tym samym bliżej mu do Erdogana, brakuje mu tylko siły militarnej. Europa Orbana, Putina, Macrona i Salviniego nie przetrwa. Taka Europa zagraża bezpieczeństwu USA i to nie tylko z punktu widzenia interesów gospodarczych. Ale również Niemcy nie są nią zainteresowane. Nikt żadnego Międzymorza z Węgrami , Bułgarią i Rumunią nie zbuduje. Czas rozdzielić Europę Wschodnią na północną i południową. Sankcje na Nord Stream2 stają się faktem, dlaczego? Nie dlatego, że Orban to skuteczny polityk, tylko dlatego, że ktoś wybudował gazoport i ktoś chce amerykański gaz kupować i odsprzedawać. Ten ktoś to Polska, amerykańska kotwica w Europie. Rozbicie rosyjskiego monopolu powoli staje się faktem i krokiem milowym w kierunku zrównoważonego rynku energii. Reasumując, amerykańska polityka wpływu w Europie, pozwoli co najwyżej podnieść główkę takim jak Orban do wysokości klamki od drzwi.
- Polska staje przeciw polityce UE, i ten pseudo sojusz z USA musi się skończyć dla niej tragicznie!? Polska za Kaczyńskiego jako jedyny kraj w Europie kupuje gaz za Oceanem, który nie dość że droższy to jeszcze jest mniej wydajny, kopci i śmierdzi strasznie, a później zdziwienie że podwyżka goni podwyżkę!? Stany Zjednoczone postawiły na Polskę, iż Polska stanie w poprzek zakusom Rosji i w przypadku ataku, nasz kraj podejmie walkę .Samotnie! Wcześniej zakupimy w USA uzbrojenie za kilkadziesiąt lub kilkaset miliardów $ i przez 30 dni dotrzymamy pola, a później wejdą Jankesi. Proste. W zasadzie, na tym można by zakończyć!? Gdyby nie to, iż w przypadku konfliktu z Rosją będziemy sami. Ale pomimo, że istnieje duża dysproporcja siły pomiędzy Polską i Rosją, obecny rząd na czele z Macierewiczem stanie na ubitym polu i nie odpuści. 
06 12 2019 Kolejny kryształ „rozbity w drobny mak”. Stanisław Karczewski wychodzi na prowadzenie – nielegalnie zrobił 400 tys. zł.! „Jeden gangster też myślał że jego działalność jest legalna (a nie była i to co myślał nie miało znaczenia)” – komentuje wpadkę Stanisława Karczewskiego jeden z czytelników portalu wp.pl. Wyszło bowiem na jaw, że były marszałek Senatu w latach 2009-2015 zarobił ponad 400 tys. zł, wykonując płatne dyżury w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie jednocześnie korzystał z bezpłatnego urlopu. W 2009 r. podpisał umowę o dzieło dotyczącą dyżurów i wezwań do szpital – ustalił portal TVN24. Ten sam były już marszałek, który dopiero co zalecał lekarzom „pracę dla idei” brał 65 zł za godzinę pracy w niedzielę, święta i w porze nocnej, 50 zł – w dni robocze i 15 zł za godzinę „pozostawania w gotowości”. Dyrektor placówki początkowo miał ponoć wątpliwości, co do tej formy zatrudnienia Karczewskiego, lecz w pewnym momencie odpuścił uznawszy, że interpretacje kancelarii Senatu – nie wiedzieć dlaczego – przemawiają na jego korzyść. Odmiennego zdania był wówczas resort, który w 2012 r  w odpowiedzi na pytanie dotyczące senatora oświadczyło, że „lekarz przebywający na urlopie bezpłatnym z powodu sprawowanego przez niego mandatu senatora, nie może, celem udzielania świadczeń zdrowotnych na innej podstawie, zawrzeć umowy cywilnoprawnej z tym samym pracodawcą”. Zaleciło też konsultację sprawy z kancelarią Senatu. Widać niewiele się działo, bo Karczewski zarabiał w ten sposób jeszcze do 2015 roku. Prawnik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie Sebastian Stykowski stwierdził, że to „nietypowy przypadek”. „W tym przypadku możemy mówić o obchodzeniu prawa, bo pełnienie dyżurów faktycznie było bliższe stosunkowi pracy. Umowa o dzieło służy innym celom” – uznał prawnik. Co na to były marszałek Senatu? „Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Decyzje o mojej aktywności były starannie konsultowane z prawnikami z kancelarii Senatu i nie znaleziono przeszkód prawnych, bym mógł pracować” – powiedział w rozmowie z tvn24.pl Stanisław Karczewski. Tymczasem adwokat specjalizujący się w prawie pracy Artur Rycak, były sędzia orzekający w sądach pracy twierdzi, że zapisy umów wskazują, iż stosunek pracy zachodził, więc polityk PiS nie mógł na tej zasadzie pracować w trakcie bezpłatnego urlopu. Mało tego ustawa o działalności leczniczej „nie dopuszcza wykonywana zawodu lekarza na podstawie umowy o dzieło”. (…) „Wykonywanie na tej podstawie zawodu jest niezgodne z prawem” – zaznacza ekspert. Źródło: wp.pl/TVN24
Ludzie robicie z igły widły!? Lekarzy brakuje, co tam, że Karczewski zarobił jakieś 400 tys. zł. Być może kogoś wyleczył, uratował mu życie...Ludzie nie wstydźcie się, jeśli jest chociaż jeden taki, niech ma odwagę przyznać się do tego! No parzcież kryształowego marszałka, lekarza trzeba za wszelką cenę ratować!?
Z forum: A zaś tam jakieś „zapisy umów”. Słynący ze skromności i ascetycznego trybu życia Karczewski pracował, zgodnie ze swoimi przekonaniami ( ujawnionymi w czasie protestu rezydentów ) dla idei, a że mu jakiś parszywy wróg przelał 400 tysiaków na konto w banku to doprawdy nie wina jego osoby. Przecież osoba prezesa Kaczyńskiego przed laty tłumaczyła, że właśnie dlatego nie ma konta w banku. Wróg tylko czyha, aby podstępnie dokonać jakichś grubych przelewów na Ich Osób, kryształowych przecie. Od takich spraw są przecież słupy. I to by było na tyle.
P.S. W Wolsce nie ma konkretnych ludzi, z nazwiskiem i imieniem. Są …ich osoby. 
04 12 2019 Konfederacja chce odwołać Czarzastego i składa zawiadomienie do prokuratury.
Mamy do czynienia z sytuacją niecodzienną. Wysoki funkcją w Sejmie polityk nazywa wkroczenie do Polski wojsk wrogo nastawionych do naszej państwowości, wyzwoleniem – powiedział Krzysztof Bosak na konferencji prasowej zorganizowanej w Sejmie. Politycy Konfederacji zapowiedzieli złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. O co chodzi? Otóż wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty na antenie TVP Info, w rozmowie pod koniec listopada powiedział, że Polska zawdzięcza wyzwolenie radzieckim żołnierzom. Oburzona tą wypowiedzią Konfederacja podjęła decyzję o złożeniu zawiadomienia do prokuratury. – „U nas propagowanie ustrojów totalitarnych jest przypomnę przestępstwem nie tylko kodeksowym, ale i konstytucyjnym” – stwierdził z kolei Grzegorz Braun na wspomnianej konferencji prasowej. Wniosek o odwołanie wicemarszałka określił jako – w tej sytuacji – „logiczny”. Krzysztof Bosak, uzasadniając reakcję swoja i partyjnych kolegów, przytoczył także definicję słowa „wyzwolenie”. – „Wyzwolenie” to kres niewoli, odzyskanie niepodległości. „Wyzwolić” oznacza przywrócić wolność, niezależność. Ci, którzy walczyli pod hasłami wolności i niepodległości musieli przez kolejne wiele lat ukrywać się w lasach – przypominał. Jego zdaniem, słowo to użyte zostało przez polityka lewicy błędnie. Konfederacja (ustami Sławomira Mentzena) podkreśla, że „wszyscy trzej liderzy Lewicy okazują jawną sympatię do komunizmu”. Dowody? Analiza wypowiedzi, przytoczona wyżej, a nawet … zdjęć zamieszczanych w sieci przez lewicowych polityków!  Otóż „Robert Biedroń robił sobie zdjęcia, gdzie na jego lodówce były magnesy z Che Guevarą, czy też odpowiedzialnym za śmierć milionów osób, przewodniczącym Mao. Adrian Zadberg robił sobie zdjęcia w koszulce z Karolem Marksem” – emocjonował się polityk. Mentzen jest przekonany, że „ewidentnie do Sejmu weszły siły jawnie komunizujące. Wielkim nieszczęściem jest to, że głosami posłów PiS, jeden z tej trójki, czyli Włodzimierz Czarzasty, został wicemarszałkiem Sejmu” – podkreślił. Czy teraz będziemy cenzurować własne lodówki? Źródło: wprost.pl
Dzięki polityce w okresie PRL, Polska wolno, bo wolno, ale odzyskiwała niepodległość i nie została republiką sowiecką ani nie dopuściła do rozbioru naszego kraju w okresie Solidarności. Ten, kto tego nie rozumie to jest analfabetą politycznym. Dzisiaj w "wolnej" Polsce możemy sobie pogdybać "co by było gdyby" i chwalić "żołnierzy wyklętych" a odmawiać patriotyzmu i polskości tym żołnierzom, potomkom zesłańców oraz tym którzy służyli w Ludowym Wojsku Polskim. Ta obecna polityka dyskryminacji PRL jest hańbą narodową a dygnitarze PiS to zwyczajni fanatycy nie wiadomo czego, prowadzący nasz kraj po krawędzi bezpieczeństwa w kierunku upadku państwowości. Będąc teoretycznie państwem niezależnym skażemy się na samozagładę ale to Kaczyńskich, Błaszczaków, Morawieckich i Dudów nie obchodzi, są ślepi i nie widzą końca tej drogi. Za PRLu nie było tak źle pomimo że wszystkiego brakowało zwykli robotnicy domy budowali i z głodu nie umierali. Co z tego że dzisiaj sklepy są pełne luksusowych towarów jak tylko wybrańcy mogą je kupować. Za PRLu urzędnik zarabiał mniej od wykwalifikowanego robotnika. A dziś?
Dzisiaj im dalej od PRLu nasila się ujadanie na nasze pokolenie, które samo ciężką pracą odbudowało Polskę z wojennych ruin i przedwojennej biedy i nędzy, analfabetyzmu itd...Przez 35 lat (45-80) socjalizmu, odbudowano Polskę, zbudowano tysiące szkół, żłobków, przedszkoli, huty, fabryki, lotniska, stocznie, zelektryfikowano cały kraj, prawie wszędzie docierały pociągi i autobusy, większość miast, miasteczek, a często i wsi miało kina, remizy, boiska sportowe... Owszem, nie żyło się ludziom lekko, ale mieli pracę i wspólny podobny los, mieli zapewnione emerytury i opiekę szpitalną, mieli wolny dostęp do sal koncertowych, kółek zainteresowań, modelarni i aeroklubów. Milicja mimo wynaturzeń SB, przewodniej roli partii, szpiegowania obywateli i więzień za przekonania miała realną siłę i bali się jej pospolici przestępcy, nasze wojsko było w stanie bronić kraju przed atakiem z zewnątrz. Zniknął analfabetyzm, pańszczyzna i sanacyjne sobiepaństwo, kraj nie był zadłużony i wyprzedany. Teraz mamy 30 lat wolności, kapitalizm i demokrację. Emeryci żyją z dnia na dzień gorzej, za kilka lat nie będą mieli za co żyć. Szpitale nie chcą leczyć, bo nie mają pieniędzy, mamy wolność i pełne półki, ale tylko nielicznych stać na kupowanie za swoje... 
29 11 2019 Panie Sławku proszę wyjaśnić .....
Istnieją ludzie, którzy lubią jak się z nich robi idiotów i sami próbują robić idiotów z innych. W każdej sprawie oddzielajmy ziarno o plew, czy to Banaś, czy Grodzki. PIS i PO to nie jest to samo !!! Panie Sławku proszę wyjaśnić dlaczego Banaś nie szkodzi PiS, a Grodzki PO? Po czym rozpoznaje się nudę w polityce? Po serwowaniu odgrzewanych kotletów, jeśli widzisz na akranie TVN „zadzwoń do Banasia”, a na ekranie TVP „taśmy Sowy” to wiedz, że wyczerpał się limit politycznych sensacji. Opisane zjawisko jest jednocześnie jednym z wielu elementów szerszej doktryny, którą przedstawił nie kto inny, tylko Sławek Neumann. Doktryna Neumanna dotyczy każdej większej partii i zwolenników partii. Przypomnijmy zatem polityczną mantrę pana Sławka składającą się trzech najważniejszych punktów. Po pierwsze dopóki jesteś w naszej partii będą cię bronił jak niepodległości, gdy odejdziesz, zdradzisz, to mam cię w d… Po drugie robiliśmy badania i zawsze wychodzi, że atakowanie naszych przy pomocy zarzutów CBA, prokuratury itd., nie działa na nasz elektorat, a jeśli już działa to na korzyść partii. I wreszcie po trzecie, sądy nie ruszą naszych spraw do wyborów i ta część doktryny pana Sławka dotyczy tylko partii pana Sławka oraz pochodnych lewicowo-liberalnych grup przestępczych, w pozostałych przypadkach przenosi się na podległe władzy instytucje. O ile pozbędziemy się na moment politycznych sympatii i antypatii, to znajdziemy wiele elementów wspólnych w tak zwanych sprawach Banasia i Grodzkiego, chociaż sam sposób pokazywania tych spraw przez media jest skrajnie różny. Punkt pierwszy doktryny odnosi się do obrony swojego i to najłatwiej udowodnić, wystarczy obserwować reakcje wyborców. Normalnie żaden wyborca PiS nie szukałby po Internecie pokojów wynajmowanych na godzinę, aby udowodnić, że w pewnym krakowskim hotelu ludzie sobie odpoczywają po podróży i wcale nie prostytutki wynajmują pokoje na swoje usługi. Wyborca PiS nie pisał by też, że jeśli nie ma zarzutów prokuratury, to biznes z gangsterami nie stanowi problemu i śmiałby się ze wszystkich „wyjaśnień”, które odnoszą się do „zaszczuwania”, „niszczenia człowieka” i tak dalej. Dlaczego w przypadku Banasia wszystko działa odwrotnie? Pan Sławek wyjaśnił, dopóki Banaś jest kojarzony z PiS, cześć wyborców będzie Banasia bronić jak niepodległości, nie zważając na śmieszność, hipokryzję i w końcu szkodliwość tej obrony, przyjmującej tak kuriozalne formy. Proszę jednak nie mylić bezmyślności niektórych wyborców z prostowaniem kłamstw medialnych i racjonalizowaniem całej sprawy, która wcale prosta nie jest i w pewnych obszarach Banasia wręcz trzeba bronić. Punkt drugi to polityczny skarbiec, skoro elektorat życzy sobie tego lub tamtego, to polityk z oczekiwaniami elektoratu nie dyskutuje. Dodatkowo dochodzi syndrom stada, dziś atakują Banasia, jutra zajmą się mną, jesteśmy jedną drużyną i kibicujemy jednej drużynie. Mało finezyjne, jednak zawsze działa. Tak jak spory kawałek elektoratu PiS sam siebie przekonuje, że biznesy z gangsterami nie są niczym złym, tak elektorat PO jest święcie przekonany, że Grodzki to jedyny lekarz i ordynator w Polsce z kilkudziesięcioletnim stażem, który w życiu nie widział koperty w swoim gabinecie. Rzecz jasna nikomu nie trzeba tłumaczyć, że zmiana nazwisk przypisanych do konkretnych sytuacji całkowicie odwraca reakcje. Gdyby Grodzki był kojarzony ze sprzedażą kamienicy gangsterom, gdzie wprawdzie nie prowadzi się domu publicznego, ale biznes moralnie też jest daleki od ideału, to wyborcy PiS rozszarpaliby Grodzkiego na strzępy. Taki sam los spotkałby „ordynatora” Banasia i to po jednym niesprawdzonym zarzucie o przyjęcie łapówki. Ostatni punkt doktryny pana Sławka w przypadku PO i pochodnych realizuje się na salach sądowych, no i te wszystkie wyroki Najsztuba, działaczy KOD, czy bezprawie „kasty” w obronie kasty widzimy prawie codziennie. W przypadku PiS działa to trochę inaczej, tam gdzie da się pewne procedury opóźnić, utajnić, by w konsekwencji kupić czas na poszukanie politycznego rozwiązania, to się po takie zabiegi sięga. I tak z grubsza wygląda polityka widziana w miarę obiektywnym okiem. Pozostaje nieśmiało zapytać, czy przypadkiem hasło PiS - PO jedno zło, nie ma uzasadnienia? Nie ma, z bardzo prostego powodu, którym jest skala i skutki obrony swoich.
Co by o Banasiu nie mówić, jedno jest pewne, zalazł za skórę największym mafiom, w tym mafiom medialnym, a to jest bardzo mocny argument po jego stronie. Działania Banasia w rządzie przyniosły konkretne wyniki finansowe i nie „sprywatyzowano” nawet stodoły. Pomijając względy estetyczne i etyczne, na tym co Banaś przez cztery lata robił Polacy zyskali, nie stracili. Banaś nie jest też regułą, czy standardem, ale incydentem. W przypadku pana Sławka i jego kolegów sprawy przedstawiają się dokładnie odwrotnie. Źródło: niepoprawni.pl
28 11 2019 Problem ze śmieciami.
"Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju! Inna wersja: Socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju. Znaczenie: Chodzi tutaj o trudności, które socjalizm sam sobie stwarza.".Mimo upływu 30 lat od końca PRL w III RP jest wciąż pełno socjalizmu. Najwyraźniej widać to na przykładzie kłopotów ze śmieciami. Śmieciowy absurd: Mamy wykonywać pracę za innych (segregacja), za którą dodatkowo musimy płacić coraz więcej!
Z całej Polski napływają informacje o podwyżkach opłat za wywóz śmieci, jakie szykują nam lokalne samorządy. Niekiedy wzrost będzie naprawdę drastyczny, bo sięgający 100-200 proc. Wszystko dzięki przyjętej w 2013 roku ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Nieco upraszczając: w myśl tej ustawy na mieszkańców może być nałożony obowiązek wykonywania bezpłatnej pracy polegającej na segregowaniu odpadów na 5 typów. Mimo wykonywania tej pracy mieszkańcy muszą płacić za wywóz segregowanych śmieci więcej, niż płacili gdy śmieci nie trzeba było segregować. Przypomnijmy - przyjęta w 2013 roku ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach miała wprowadzić prawdziwą rewolucję w zakresie recyklingu śmieci w Polsce. Ustawa nałożyła na gminy obowiązek przygotowania oraz wdrożenia systemu, który zapewni selektywne zbieranie odpadów, doprowadzi do ograniczenia składowania i w konsekwencji umożliwi jak najlepsze ich zagospodarowanie, zapobiegając nielegalnemu pozbywaniu się śmieci. (...) Warto odnotować, że po dwóch latach obowiązywania nowej ustawy śmieciowej (2015 r.) NIK wydała krytyczny raport, w którym stwierdziła, iż żaden cel tej ustawy nie został w praktyce zrealizowany. W 2017 r. NIK wydała kolejny krytyczny raport o gospodarowaniu odpadami komunalnymi. Kontrolerzy nie mieli wątpliwości - działania organów administracji publicznej na rzecz prawidłowego zagospodarowania odpadów komunalnych są niedostateczne i nieskuteczne, a nieprawidłowości stwierdzono na wszystkich szczeblach funkcjonowania systemu gospodarki odpadami.(...)
W Polsce sytuacja wygląda tak, że obowiązek pracy związany z segregacją odpadów na 5 typów wykonywany jest bezpłatnie przez nas samych. Owoce tej pracy trafiają do właścicieli lokalnych firm zajmujących się wywozem i recyklingiem odpadów, którzy jednak za obsługę poszczególnych gmin chcą coraz większych pieniędzy. W efekcie wykonujący nieodpłatną pracę przy segregacji odpadów mieszkańcy gmin muszą płacić coraz większe rachunki (bowiem gminy przerzucają roszczenia firm na mieszkańców). Podwyżki, jakie będą funkcjonowały od przyszłego roku, będą naprawdę drastyczne. W niektórych przypadkach mowa o wzroście rzędu 100 - 200 proc. Powstaje pytanie - czy ten szalony rajd kosztów wykonywania usług komunalnych w końcu wyhamuje?".Można było mieć nadzieję, że dzięki temu uzyskano więcej cennych surowców.  Tak jednak nie jest. W kwietniu 2019 w Salonie24  można było przeczytać: "z raportu Najwyższej Izby Kontroli, opublikowanego jeszcze w 2017 roku wynika, że w latach poprzednich odpowiedzialne instytucje nie poradziły sobie z wyzwaniami związanymi z segregowaniem i recyklingiem odpadów. (...) Kolejny raport NIK z 2018 roku tylko potwierdził istniejące wcześniej problemy. Statystyki wskazują wręcz na negatywny trend: jak wspomniano wyżej, zgodnie z wymogami unijnymi Polska w 2020 r. powinna osiągnąć 50-procentowy poziom przetwarzania papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Ale w 2015 roku recykling wynosił 35,7 proc., a w 2016 roku - 31 proc." W obliczu takiego fiaska w lipcu 2019 zaostrzono ustawę, nakładając na wszystkich obowiązek segregacji śmieci. Zrobiono tak, mimo że społeczeństwo było przychylne idei segregacji.
W czym problem, różnica między opłatą za odpady segregowane i niesegregowane powinna być większa. Będzie to jednak możliwe, gdy zagospodarowanie strumienia odpadów posegregowanych będzie znacząco tańsze od zagospodarowania odpadów nieposegregowanych. A to ma szansę powodzenia dopiero po wprowadzeniu zmian w technologii zarówno zbierania, jak i zagospodarowywania odpadów – tłumaczy ekspert ZMP.".
I oto właśnie chodzi.  Pospolite ruszenie mieszkańców nie jest w stanie prawidłowo posegregować śmieci i uzyskać przydatnych surowców.  Tym powinny zajmować się profesjonalne sortownie i sprzedawać swój produkt na wolnorynkowych zasadach.  Utworzenie gminnych "monopoli śmieciowych" [socjalistycznych z ducha] - tylko pogarsza sytuację.  Zagonienie wszystkich do pracy przymusowej przy segregacji śmieci kompromituje pomysł recyklingu. Źródło: niepoprawni.pl
Śmieci drożeją i to znacznie, policzyłem, że bardziej opłaci mi się samemu je na wysypisko wywozić, a przy okazji sprzedam te segregowane w punktach skupu! Ba jestem gotów od sąsiadów je zabierać, tylko niech mi władza na to pozwoli, skoro miasto na tym nic nie zarabia!? Morawiecki w ten sposób chce załatać dziurę budżetową w samorządach! Po sprawiedliwemu byłoby płacić od kilograma śmieci! No tak ale władza mówi, że będziemy je spalać.......... to niech lepiej na wypiskach spłoną!? 
25 11 2019 Szyderczy uśmieszek szatniarza na twarzy Kaczyńskiego.
Nie mam waszych płaszczy i co mi zrobicie? – zdawał się pytać prezes. Jednak tym razem ta buta to pozór. Kamuflaż. Wódz słabnie i wie o tym. Wiele osób sądziło, że po porażce, jaką w gruncie rzeczy był dla PiS wynik wyborów, Jarosław Kaczyński złagodzi kurs. Po doświadczeniach nocy z czwartku na piątek są mocno zaskoczeni: jak to?! Znów zobaczyli to samo szyderczo wykrzywione oblicze „dobrej zmiany”, które tak dobrze znają z minionej kadencji. Znów byli świadkami, jak zgraja kreatur prezesa bezceremonialnie przepycha na eksponowane stanowiska w państwie najgorsze szumowiny, pozbawiając oponentów jakiegokolwiek wpływu na sprawy publiczne. W głosowaniu coś „nie stykło”? Moglibyśmy je przegrać? A cóż za problem, zagłosujemy jeszcze raz… Dobrze zapamiętajmy twarz Jarosława Kaczyńskiego, ten jego szyderczy uśmieszek szatniarza: nie mam waszych płaszczy i co mi zrobicie?
Pozornie uśmieszek i bezczelność była taka sama, jak w minionych czterech latach, kiedy „dobra zmiana” prezentowała butę i ignorowała każdy głos sprzeciwu. To była metoda Kaczyńskiego na radzenie sobie z oponentami. W państwach praworządnych i demokratycznych władza musi się liczyć z opiniami opozycji i społeczeństwa, uwzględniając je w swoich działaniach. A Kaczyński demonstracyjnie się z nimi nie liczył. Przetrzymał falę wielkich demonstracji, przetrzymał oblężenie parlamentu, przetrzymał strajki niepełnosprawnych, nauczycieli i innych grup społecznych. Wyrobił w obywatelach przekonanie, że władza nie reaguje na nic, więc nie ma sensu protestować, bo to i tak nic nie da. Na pierwszy rzut oka czwartkowa noc była ciągiem dalszym tego samego spektaklu. A jednak coś się zmieniło.
Kilka dni wcześniej uformowało się zdominowane przez opozycję prezydium Senatu, które już zapowiada powołanie komisji, mającej zbadać sprawki pisowskiego szefa NIK. Na początku tygodnia PiS musiał jak niepyszny wycofać się z planu zniesienia tzw. limitu 30-krotności w składkach ZUS. Expose premiera spotkało się z miażdżącą krytyką ze wszystkich stron. Koalicjanci się burzą i żądają większego udziału we władzy, biskupi domagają się zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. I nawet Jacek Kurski musiał się wycofać z sylwestrowych planów TVP. Wszystko to razem stwarza wrażenie słabości. Widać wyraźnie, że władza straciła pełną kontrolę nad sytuacją i w wielu kwestiach znalazła się w defensywie. I właśnie taki jest kontekst czwartkowego spektaklu w Sejmie.
W poprzednich czterech latach PiS demonstrował siłę, którą rzeczywiście posiadał. Teraz jednak demonstracja siły była kamuflażem, zasłoną dymną, mającą ukryć erozję władzy Kaczyńskiego. Prezes pilnie potrzebował takiego spektaklu, by podtrzymać entuzjazm i zmotywować swych żołnierzy. Autorytet, jakim się cieszy, jest bowiem pochodną przekonania jego wyznawców, że wódz nigdy się nie myli, nigdy nie przegrywa i prowadzi swój lud od jednego chwalebnego triumfu  do następnego. Tę wiarę trzeba w ludzie pisowskim podtrzymywać – i temu właśnie służył czwartkowy pokaz buty i szyderczy uśmieszek na twarzy wodza: nie mam waszych płaszczy i co mi zrobicie? Otóż, zrobimy, panie prezesie. Wkrótce się pan przekona. 
Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Z forum: Panie Wojtku, jest Pan optymistą! Niestety, ale z jakiegoś powodu Piotrowicz i Pawłowicz są Kaczyńskiemu w TK bardzo potrzebni i aż boję się myśleć, do czego. Z racji tego, że opozycja przejęła Senat, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Kaczyński kazał im unieważnić Konstytucję i wprowadzić rządy prezydenckie. Jednocześnie pozbyłby się aż kilku wielkich problemów: unieważniłby Senat, zapewniłby rządy Dudy na wiele lat (zapewne wybory prezydenckie by anulował, albo zapisał wybory prezydenta przez Sejm, a że większość ma PiS to wynik łatwy do przewidzenia), unieważniłby ostatecznie trójpodział władzy, zlikwidowałby opozycję, a wisienką na torcie jeszcze byłoby unieważnienie naszego członkostwa w UE. Jeden werdykt ogłoszony przez pisowski skład TK z kucharką i tą dwójką załatwiłby aż tyle spraw zapewniając mu rządy aż do śmierci! Że lud mógłby wyjść na ulice? Już pokazał, że wszelkie demonstracje ma głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi. A gdyby naród bardzo się wkurzył to przecież ma do „uspokojenia narodu” odpowiednio przeszkoloną i wyposażoną Obronę Terytorialną (przypominam, że punkt 1 Statutu głosi, że OT została powołana do obrony demokratycznie wybranych władz RP przed nielegalnymi demonstracjami) oraz chłopców z ONR, nad którymi PiS roztoczył parasol ochronny, a którzy „nie mogą się już doczekać, kiedy sobie postrzelają do tego parszywego lewactwa”. I wszystko to z błogosławieństwem hierarchów polskiego kościoła, którzy od miesięcy wprost nawołują do „świętej wojny religijnej w obronie wiary i kościoła” i którzy mają zawarty sojusz z Kaczyńskim o wzajemnym wspieraniu się w każdej sytuacji (te peany hierarchów na cześć Kaczyńskiego przecież o czymś świadczą, jak również peany w odwrotnym kierunku). To wszystko doprowadzi do rozlewu krwi i do kompletnej izolacji Polski w świecie, ale zapewni rządy Kaczyńskiemu i jego akolitom na lata. I jestem przekonana, że Kaczyński ma już wyznaczonego następcę i jest nim wg mnie Ziobro. To właśnie on ma największą władzę po Kaczyńskim i jest dokładną kopią Kaczyńskiego, ale o prawie połowę młodszą. 
19 11 2019 Morawiecki: „Brałem udział w tych wydarzeniach jako młody chłopak”. 
„Czekamy na opowieść o tym jak uczestniczył w zdobyciu Bastylii”. Urzędujący premier znów fantazjuje. Polityk zasugerował, że miał osobisty udział w czechosłowackiej rewolucji. Wszystko przez Przegląd Niezależnej Sztuki Czechosłowackiej, który odbył się w listopadzie 1989 r. we Wrocławiu i – rzekomo – odegrał dużą rolę w demokratycznych przemianach. Jednym z uczestników wydarzenia był nastoletni Mateusz Morawiecki. Szef rządu podzielił się swoimi przemyśleniami za pomocą Facebooka. „Trzydzieści lat temu Czesi powiedzieli STOP komunizmowi. Brałem dzisiaj udział w oficjalnych uroczystościach w Pradze, które upamiętniały tzw. Aksamitną Rewolucję. Muszę przyznać, że mam do tamtych wydarzeń bardzo osobisty stosunek, ponieważ obserwowałem z bliska, we Wrocławiu, swoiste preludium Aksamitnej Rewolucji. To będzie dłuższa opowieść, ale zacznijmy od początku” – rozpoczął polityk. Morawiecki odwołał się do wydarzeń z jesieni 1989 r., kiedy Czesi i Słowacy masowo wyszli na ulice i zaprotestowali przeciwko komunistycznemu reżimowi. Prawdziwa rewolta rozpoczęła się po tym, gdy służba bezpieczeństwa zaatakowała protest upamiętniający 50. rocznicę zamknięcia czeskich uczelni przez hitlerowskie władze okupacyjne. Twarzą wolnościowego zrywu był legendarny dysydent Vaclav Havel, przyszły prezydent Czechosłowacji.
„17 listopada 1989 roku rozpoczęła się „Aksamitna Rewolucja”, która nie tylko obaliła rząd komunistyczny, ale zapoczątkowała proces rozpadu Czechosłowacji na Czechy i Słowację. Twarzą tamtych wydarzeń był Vaclav Havel, późniejszy ostatni prezydent Czechosłowacji i pierwszy prezydent Czech. Ale nie byłoby tamtych przeobrażeń, gdyby nie narodziny „Solidarności” w Polsce w 1980 roku i późniejsze kontakty polskiej i czechosłowackiej opozycji” – kontynuował swój wywód Morawiecki. W dalszej części poruszył temat „Solidarności Walczącej” (radykalnej organizacji antykomunistycznej założonej przez Kornela Morawieckiego – przyp. red.), która – jego zdaniem – odegrała dużą rolę w koordynacji działań czechosłowackiej opozycji. „O działaniach Solidarności Polsko- Czechosłowackiej sporo już wiadomo, natomiast mniej mówi się o działaniach Solidarności Walczącej. A przecież od 1982 roku, a więc od samego początku SW, drukowaliśmy pismo „Nazory”, które było przemycane przez granicę przez polskie pracownice czeskich zakładów włókienniczych. Te same dzielne kobiety przewoziły do Polski płótna szyfonowe potrzebne w podziemnej poligrafii” – napisał premier. Morawiecki doszukał się nawet „wstępu” rewolucji w Czechosłowacji. Polityk uważa, że był nim wrocławski Przegląd Niezależnej Sztuki Czechosłowackiej, który był imprezą współorganizowaną przez opozycyjnych twórców kultury. „Wstępem do Aksamitnej Rewolucji był Przegląd Niezależnej Sztuki Czechosłowackiej, odbywający się we Wrocławiu w dniach 3 – 5 listopada 1989 roku. Wrocław stał się wówczas miejscem, gdzie czechosłowaccy twórcy mogli zaprezentować swoje prace – niestety, nie wszystkie, bowiem część z nich została zarekwirowana przez czechosłowacką straż graniczną przy wjeździe do Polski. Nie wpuszczono wówczas także aktorów z Brna, którzy mieli przygotowany spektakl do sztuki Havla pt. „Audiencja”” – kontynuował szef Rady Ministrów.
Znany z mitomanii Morawiecki nie omieszkał dodać, że osobiście brał udział w prodemokratycznej imprezie. Polityk, choć miał wtedy kilkanaście lat, pamięta całą imprezę ze szczegółami. „Brałem udział w tych wydarzeniach jako młody chłopak. Szczególnie zapamiętałem wspaniały koncert Karela Kryla w Teatrze Polskim. Widownia była pełna, sporo osób siedziało na podłodze lub stało. Czeski Artysta rozpoczął koncert od powitania: „Dobry wieczór po 20 latach”, po czym wybuchła wrzawa oklasków. Podobnie, jak po pierwszych taktach utworu „Morituri te salutant”. Później, podczas przerwy, bard powiedział: „Miałem przygotowane długie przemówienie powitalne, ale nie mogłem, nie byłem w stanie tego wszystkiego powiedzieć. To był dla mnie szok, ale przyjemny szok po tych 20 latach, to była taka nagroda”. Natomiast po odegraniu przez Jaroslava Hutkę piosenki „Namesti” („Rynek”) widownia w Teatrze wzniosła dwa palce w górę w znanym wszystkim znaku V – Victoria, Zwycięstwo. Później, utwór ten stał się jednym ze sztandarowych pieśni Aksamitnej Rewolucji. Pamiętam też, jak publiczność skandowała po czesku „svobodu, svobodu”, czyli „wolności”. To były niezapomniane chwile” – przechwalał się PiS-owski dygnitarz.
Jak się okazuje, Morawieccy i ich znajomi przyczynili się do utworzenia Trójkąta Wyszehradzkiego. Wszystko przez… nocne rozmowy działaczy „Solidarności Walczącej” z opozycyjnymi aktywistami z Czechosłowacji. Fantazja premiera zdaje się nie znać granic. „W Festiwalu nie mógł brać udziału m. in. Stanislav Devaty, który ukrywał się we Wrocławiu u Leszka Machnika i Jerzego Pietraszki (ps. „Pedro”, działacza Solidarności Walczącej). Czesi przebywający we Wrocławiu zamieszkali w prywatnych mieszkaniach, przygotowanych przez Wrocławian. Także przez nasze mieszkanie, przy ul. Kilińskiego, przewinęły się tłumy Czechów, którzy szukali dla siebie lokum lub chcieli dostać informacje o programie Przeglądu. Organizowaniem lokum dla nich zajmowali się m. in. moja siostra Ania, Jarek Broda, Alicja Grzymalska oraz inne osoby. Niekończące się rozmowy nocne, dyskusje, plany – to wszystko toczyło się w polsko-czeskim języku, na szczęście oba języki są słowiańskie, więc było łatwo się porozumiewać. Takie dyskusje były źródłem późniejszej współpracy m. in. w ramach Trójkąta Wyszehradzkiego” – zakończył swoją historyjkę Morawiecki.
Wpis Morawieckiego wywołał rozbawienie internautów. Użytkownicy sieci mają dość megalomanii i mitomaństwa przedstawiciela Zjednoczonej Prawicy. „Nie trudno się domyślać, znając jego życiorys… Zakończeniu rewolucji w Polsce, pojechał do Berlina rozwalać mur, a zaraz potem pociągiem bezpośrednim, na studenckim bilecie pojechał do Pragi, aby spotkać się z Havlem i zaplanować kolejne zdarzenia. Lepszy niż ojciec” – napisał Juliusz Witold z Twittera. „Yes, yes, yes – założyłem się dzisiaj ze szwagrem, że Morawiecki powie, że współuczestniczył w Aksamitnej Rewolucji w Czechosłowacji. I się ku…a nie zawiodłem” – dodał inny użytkownik serwisu.
Czego jeszcze się dowiemy? Może tego, że nastoletni aktywista „Solidarności Walczącej” odebrał Pokojową Nagrodę Nobla i wygrał pierwsze demokratyczne wybory? A może jednak obalił mur berliński? Chyba nic już nas nie zaskoczy… Źródło: wpolityce.pl, tvp.info, Twitter
Kochamy Morawieckiego juniora, za to że Hendrixa uczył na gitarze grać, za jego przebój „Wyrwij murom zęby krat. Zerwij kajdany podnieś VAT”. Morawiecki to geniusz, który jako jedyny na świecie rozbił młotkiem atom!? I zaraz zrodził się w jego genialnej głowie pomysł na milion aut elektrycznych na polskich drogach. Nie mamy co się martwić prądu do samochodów nie zabraknie, wystarczy kowadło i młotek i już mamy reaktor atomowy!?
Morawiecki zapomniał dodać, że brał pan udział w Praskiej Wiośnie w sierpniu 1968 i sikał na rosyjskie czołgi, które zaprowadzały porządek w Czechosłowacji!? A złapany przez nieprzyjaciół uwięziony został, i żywym ogniem był palony. Dopiero Antoni Ketling wraz z Małym Rycerzem z niewoli go uwolnili!? 
18 11 2019 Godność też nam ukradli.
Na szacunek i uznanie zasługują tylko ci, którzy podzielają nasze wartości i wierzenia. W niealfabetycznym słowniku rządzących hasło „Godność” zajmuje ważne miejsce, gdzieś między Bogiem, Honorem i Ojczyzną. Godność według Kaczyńskiego jest tym czymś, czego dotąd społeczeństwu brakowało jak tlenu, ale przyszedł PiS, odkręcił zawór na cały regulator i teraz obywatele inhalować się mogą do woli podmuchami godności. Nie każdy wszakże zasługuje na tę ożywczą wentylację. Nie tak dawno na finansowaną ze środków publicznych konferencję zatytułowaną „Solidarność: od godności człowieka do ponadnarodowej współpracy”, nie wpuszczono zaproszonych uprzednio dziennikarzy Gazety Wyborczej i TVN, bo po namyśle organizatorzy uznali ich za niegodnych i nienadających się do żadnej współpracy. Z honorami powitano natomiast arcybiskupów Sławoja L. Głódzia oraz Marka Jędraszewskiego, znanych organizatorom z wyjątkowego poszanowania godności swoich podwładnych i zawsze gotowych do życzliwej współpracy z osobami o odmiennych poglądach. Przed listopadowym świętem Jarosław Kaczyński zawiadomił swoich fanów, że marsze smoleńskie okazały się „przełomowe dla godności narodu” – i w rzeczy samej owo forum nienawiści i szokujących kłamstw, które raziły przyzwoitych ludzi salwami oszczerstw i kalumnii, już dawno przełamało narodową godność na pół. Niedługo potem, podczas narodowej fety, prezydent RP rozwinął myśl swego przełożonego o selektywnej godności, a przy okazji uniósł się patriotycznie, nawołując sam siebie do zgody i jedności. Tego samego dnia w Świątyni Opatrzności Bożej również biskup Józef Guzdek głosił szacunek dla godności i praw Polaków, nie precyzując jednak, ile owej godności ma być udziałem stanowiących prawa, a ile jej przysługuje tym, którzy tworzonemu prawu muszą się podporządkować.
„Nie ma wolności bez godności” zrymował sobie pan premier, występując na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu w nowym składzie. Był chyba w wyjątkowo radosnym nastroju, bo z mównicy frunął żart za żartem. A to, że również „nie ma wolności bez wiarygodności”, a to, że w Polsce „demokracja ma się tak dobrze jak nigdy wcześniej”, a to, że wbrew krakaniu opozycji budżet kraju jest w stanie pełnej równowagi…  A kiedy już wysechł mu gejzer dowcipów, to o godności , od której rozpoczął wystąpienie, słowem już nie wspomniał. Bo wredne niepolskie media zaraz zaczęłyby pytać o godność pacjentów oczekujących na ratowanie życia w wielomiesięcznych i wieloletnich kolejkach, albo o godność nauczycieli pokaleczonych odłamkami wysadzonego w powietrze systemu oświatowego, czy o godność prokuratorów dociskanych buciorem Ziobry oraz sędziów opluwanych i sekowanych przez partyjnych nominatów. A jak miałby pan premier odpowiedzieć na pytanie, dla kogo trzyma wolny stołek ministra sportu i czy godne jest korumpowanie senatorów stanowiskami, które powinni obejmować fachowcy po konkursowym naborze? Nie mówiąc już o najtrudniejszym pytaniu o godność niepełnosprawnych, którym pan premier zabrał właśnie pieniądze, by ufundować emerytom wyborczą kiełbasę, na którą budżetu nie było stać ani teraz, ani w chwili, gdy „trzynastkę” obiecywał.
„Godność” to w znaczeniu słownikowym poczucie własnej wartości, szacunek do siebie, a także oczekiwanie od innych szacunku i sprawiedliwej oceny walorów duchowych, moralnych czy społecznych zasług.  Polska Konstytucja już w preambule potwierdza istnienie przyrodzonej godności człowieka, a w art. 30 definiuje ją jako niezbywalne i nienaruszalne źródło wolności i praw człowieka i obywatela, jako wartość, której ograniczać nie wolno. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ stwierdza w preambule, iż „uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata”. Ale co obchodzi Jarosława Kaczyńskiego słownik, Konstytucja, ONZ, a nawet prawo kanoniczne, które od Soboru Watykańskiego II godność człowieka ustanawia fundamentem prawa? Wszystkie te dokumenty musieli wymyślić jacyś lewacy, którzy wszędzie, gdzie mowa o godności, dopisali, że przysługuje ona KAŻDEMU człowiekowi. A jakąż przyrodzoną godność mogą mieć uchodźcy roznoszący choroby i pasożyty, albo wrogowie Polski z coraz liczniejszych nieprzyjaznych Polsce krajów świata, czy naprawiacze świata o komuszej proweniencji, nosiciele wirusa Gender, homoseksualiści i inni pedofile, ideolodzy LGBT, wrogowie Kościoła i w ogóle wszyscy, którzy myślą inaczej i przeciwstawiają się władzy PiS? Czy oni mogą mieć jakąkolwiek godność? No przecież to niemożliwe!
Aparat propagandowy obecnej władzy sugeruje nam nieustannie, że Polacy są narodem wybranym. Niestety – wybranym tylko przez Kaczyńskiego i narodowców ścigającym się z prezesem na radykalizm patriotyczny, co powoduje, że przestajemy się liczyć w świecie i coraz częściej stajemy się obiektem drwin. Bo też i trudno o inny kraj, gdzie godność owinięta jest tak szczelnie narodową flagą, a narrację publiczną tak gęsto naszpikowano narodową dumą w wersji podkreślającej wyższość polskiej nacji. Polityka zagraniczna PiS sprowadza się do głoszenia tezy, że Polsce należy się szczególne miejsce na arenie światowej, bo nasi przodkowie ginęli i cierpieli. Narody świata winne są Polakom szacunek i uznanie bez względu na to, gdzie polskie władze mają praworządność i demokrację. MSZ nie reaguje na opinie zamroczonych polityków z PiS i okolic, którzy głoszą, że fundusze unijne nam się po prostu należą jako zapłata krajów Zachodu za sprzedanie Polski Stalinowi, że unijna kasa to tylko wabik, bo tak naprawdę Zachód chce nas podporządkować ekonomicznie, potem kulturowo, a na końcu eksterminować, albo że Polskę atakuje światowe lewactwo, Gender i LGBT, a katolicy prześladowani są przez postkomunistyczne bojówki opłacane przez wrogie zagraniczne ośrodki.
W popularnym znaczeniu godność jest właściwością człowieka godnego, czyli przyzwoitego, zasługującego na godne traktowanie.  W nie tak odległych czasach nieznanym ludziom już na dzień dobry przysługiwał szacunek i podstawowa doza zaufania.  Kulturalni Polacy, którzy chcieli poznać czyjeś nazwisko, pytali: – Jak Pańska/ Pani godność? Było, minęło.  Wskutek licznych zabiegów Kaczyńskiego i jego ekipy stajemy się coraz bardziej nieufni. Ludzie obcy, spoza ferajny, to osobnicy niebezpieczni, a co najmniej podejrzani. Na szacunek i uznanie zasługują tylko ci, którzy podzielają nasze wartości i wierzenia. Godność stała się dobrem limitowanym i przyznawanym automatycznie jedynie członkom własnego plemienia, a jej szafarzami zostali ci, którzy nam godność odbierają. Może nawet już ją nam ukradli, tak jak demokrację, prawo i sprawiedliwość. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl 
Czy Kaczyński jedynie testuje reakcję Polaków, co wcześnie wielokrotnie czynił, i w ostatniej chwili wyciągnie z kapelusza czyste, białe króliczki, albo kandydatury należy traktować zupełnie serio, jako wyraz abnegacji pana na Nowogrodzkiej!? Pawłowicz była posłanka znana jest z wulgarnych, napastliwych wystąpień zarówno w Sejmie, jak i w mediach społecznościowych. „Chlew”, „zamknij się”, „zamknijcie mordy tak, jak prezes powiedział”, „bydło poselskie” – pokrzykiwała na posłów PO podczas jednego z posiedzeń Komisji Sprawiedliwości i z mównicy sejmowej. „A ruda BESTIA krąży (…) mizdrzy się, kłamie, knuje” – pisała o Donaldzie Tusku, „Pani Janda jest głosem ulicznic, które na manifestacjach pokazują narządy rodne kobiet” – komentowała wystąpienie znanej aktorki. O fladze unijnej mówiła „szmata”, „kojarzy mi się z czymś złym, niedobrym, brudnym”. Czy doktorat uzyskany na komunistycznej uczelni przez panią Pawłowicz w 1986 roku nie powinien zostać zdekomunizowany i odebrany? To wstyd dla polskiej inteligencji!
Krystyna Pawłowicz idealnie wręcz weszła w rolę „starej dewoty” z kółka różańcowego, słynnej już „starej ciotki na imieninach”, która w imię katolickiej nauki społecznej miesza się we wszystkie sprawy życiowe szczególnie młodych członków rodziny bo jej samej życie od dawna nie daje jej satysfakcji więc trzeba je też zatruć innym.
Piotrowicz jest jednym z bardziej „zasłużonych” posłów PiS. To on stoi za reformą sądów, był przewodniczącym Komisji Sprawiedliwości w mijającej kadencji Sejmu. W latach 1978-2002 pracował jako prokurator. Choć sam deklaruje, że „ma piękną przeszłość”, to jego działalność w czasie stanu wojennego budzi poważne wątpliwości. Pod koniec swojej działalności prokuratorskiej w 2001 zasłynął obroną księdza-pedofila z Tylawy. Czy w szafie Piotrowicza znajduje się teczka Kaczyńskich, że dziś ma taką dużą władzę? Piotrowicz czuje się pokrzywdzony przez komunizm. „Był ofiarą poprzedniego systemu” I to jest szczera prawda! Przyjeżdżali do niego zawsze w trzech, dwóch trzymało a ten trzeci bestialsko wbijał mu w klapę Krzyże Zasługi. Ileż on musiał wycierpieć. No i patrzajta i podziwiajta dziś po tylu latach, okazuje się że to Piotrowicz donosił opozycji na SB, a Wałęsa donosił SB o Solidarności.  O Chojnej-Duch. W ostatnich miesiącach wypowiedzi publiczne Chojny-Duch zbiegały się z narracjami partii rządzącej. Przy okazji afery KNF stwierdziła m.in., że „były szef KNF Marek Ch. działał sam” i „był czarną owcą”. Wydarzenie te sprawiły według niej, że „Adam Glapiński jest w szoku”.
05 11 2019 Co i jak prywatyzowano w latach 90-tych i kolejnych?
Ileż to już razy słyszeliśmy frazę "złodziejska prywatyzacja", która odnosi się do pierwszych lat "balcerowiczowskich reform" po 1989 roku. To właśnie wtedy intensywnie rozsprzedawano majątek naszej Ojczyzny wypracowany przez lata. Ekonomiści wskazują, że ta wyprzedaż była dla nas tragedią gospodarczą i finansową, bo przedsiębiorstwa zostawały oddawane średnio za 30% ich wartości i to niezależnie od księgowych aktywów, ale też możliwości generowania przyszłych zysków. Często też polskie firmy były kupowane za przysłowiową złotówkę w zamian za jakiś mityczny "know-how", czyli tzw. transfer przez zachodni biznes technologii i sposobów zarządzania firmą. Po części można uznać, że ten "know-how" był potrzebny aby zwiększyć konkurencyjność polskich firm, natomiast nie trzeba było od razu "prywatyzować za grosze" i uznawać, że wszytko tak czy inaczej zostanie unormowane przez tzw. "niewidzialną ręką rynku", która na świecie nie występuje nigdzie i a'priori winna być traktowana jako utopia (zresztą podobnie jak marksistowski sposób ekonomicznego oglądu procesów gospodarczych). Właśnie tak naprawdę korporacjom globalnym zależało też na tym, aby się pozbyć polskiej konkurencji i nieraz przy narodowej pomocy władz państwowych - siedzibie określonych firm - spokojnie tego przejęcia polskiego przemysłu dokonywały. Bardzo często też przejmowały one tylko znak słowno- graficzny (markę), co kończyło się likwidacją polskich firm i tworzenia z nich tylko i wyłącznie magazynów na produkty zagraniczne. Tak zrujnowano lub odsprzedano niemal wszystkie gałęzie (sektory) produkcyjne, czyli te, które tak naprawdę tworzą fizyczną wartość dodaną w gospodarce całego kraju. Oczywiście nie obyło się też bez przejęcia niemal całego sektora bankowo-ubezpieczeniowego, handlowego i medialnego. W naszych rękach zostało kilka banków, co prawda dużych jak PKO BP czy też BGK, ale to chlubne wyjątki a np. BGK ma trochę inne, państwowe zadania niż finansowanie kredytów i zarabianie na ich udzielaniu. Rynek handlowy jest niemal w całości opanowany przez wielkie korporacje ponadnarodowe, podobnie jak sektor medialny. Wielkie sieci handlowe budowane w centrach miast (a nie na ich obrzeżach jak to jest w cywilizowanych ekonomicznie państwach) doprowadziły do upadku tysięcy polskich małych sklepów. Media zostały też przejęte, choć nie wszystkie (jak TVP czy Polsat), ale np. regionalny rynek prasowy jest pod władaniem takich korporacji (80% tegoż rynku). Zrujnowano także rolnictwo i dopiero od niedawna jest z tym nieco lepiej, ale lata 90-te były dla rolników koszmarem...Oczywiście to przejmowanie polskich firm w większości odbywało się etapami, co zostało zagwarantowane przy Okrągłym Stole i w Magdalence: wpierw uwłaszczenie postkomunistycznej nomenklatury a dopiero później przejęcie firm przez owe zagraniczne koncerny. I tak to trwało - z małymi wyjątkami - do 2015 roku. Ale warto sobie zadać pytanie... O co chodziło tym międzynarodowym firmom, że tak usilnie zabiegały o podporządkowanie sobie gospodarki polskiej? Przecież, żeby można było coś prywatyzować,  to musiały być jakieś polskie zasoby i przedsiębiorstwa.  Innymi słowy, musiało być coś do  sprywatyzowania. I wiem, że narażę się na krytykę części moich Czytelników, jeżeli powiem, że z ochotą prywatyzowano to, co stworzył gospodarczo E. Gierek w latach 1970-1976, bo w czasach W. Jaruzelskiego gospodarka była traktowana po macoszemu a sam "Wolski" nic z niej nie rozumiał. To właśnie w owym okresie lat 70-tych powstawały duże polskie firmy, które z taką ochotą przejmowali globalni inwestorzy. I to jest fakt niezaprzeczalny. Pomijam tutaj ideologiczną, sowiecką i polityczną zależność od ZSRR, ale  jednego E. Gierkowi nie można zarzucić: dbał o polski rodzimy przemysł i to przemysł w sektorach produktywnych. Dodatkowym elementem zachęcającym do przejmowania polskich firm był (i jest) ogromny rynek sprzedaży (popyt efektywny), wyrażający się choćby wielkością naszego państwa jak i jego liczebnością wraz z położeniem geostrategicznym.
Nietrudno zauważyć, że zachodnie firmy stosowały wobec Polski mix tych strategii wobec polskich konkurentów. Mix ten polegał z jednej strony na oferowaniu dóbr, które wcześniej w Polsce były niedostępne a z drugiej strony na walce kosztowej, co było dość proste ze względu na wielkość korporacji międzynarodowych - była też przez nie stosowana w wielu przypadkach cena dumpingowa, której nie mogli sprostać polscy przedsiębiorcy. W przypadku zaś charakteru i stosunku przedsiębiorstw zachodnich do przedsiębiorstw polskich była po prostu strategi frontalnego ataku, polegająca w skrócie właśnie na owej prywatyzacji "za grosze", co mogło się wydarzyć jedynie wtedy, gdy było na to przyzwolenie polskich władz państwowych. A takie przyzwolenie zawarte zostało w tzw. "Planie Balcerowicza" a tak naprawdę Sachsa, Sorosa, Lipmana opartym na tzw. Konsensusie Waszyngtońskim.
Dzisiaj są już inne warunki. Próbuje się reprywatyzować firmy przejęte przez korporacje międzynarodowe, choć to jest trudne a w wielu przypadkach niemożliwe. Zmarnowaliśmy 30 lat i winę za to ponoszą Ci pierwsi i kolejni władcy III RP. Osobiście uważam, że taki L. Balcerowicz czy taki J. Lewandowski winni dziś oglądać świat zza krat a później winni mieć zakaz angażowania się w sprawy publiczne dotyczące Polski i narodu polskiego. 
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/krzysztofjaw/co-i-jak-prywatyzowano-w-latach-90-tych-i-kolejnych
Balcerowiczowi wszelkiej maści cwaniacy, spekulanci, hochsztaplerzy z całego świata. powinni w dowód wdzięczności wznieść pomnik o wysokości Wieży Eiffla i to ze szczerego złota. Koszt budowy takiego pomnika, byłby niewielkim ułamkiem tego co w Polsce zarobili. Przywozili oni do Polski wagony dolarów, by kilkanaście miesięcy później wywieźć dwa i pól raza tyle (prawie 250%). Zaś hrabiemu von Rostowskiemu wybudować autostradę z Polski do Anglii i to ze
szczerego złota. Lewandowski zasłużył jak nikt inny na Pałac Kultury ze szczerego złota w każdy mieście wojewódzkim. Wszak to współczesny Midas posiadający niezwykły dar rozdawania majątku narodowego w ręce spekulantów, hochsztaplerów z całego świata. W efekcie tego zamiast zarobić na prywatyzacji ponieśliśmy olbrzymie straty. No ale Lewandowski i jego rodzina nie ma co narzekać trafił im się interes życia. Co wybudują Morawieckiemu, w dowód wdzięczności cwaniacy, spekulanci, hochsztaplerzy z całego świata, wieże World Trade Center, ze szczerego złota ozdobione brylantami i perłami?

Polska zapłaciła wysoką cenę za wolność ufając bezwzględnie Balcerowiczowi a zaprzepaściła szansę rozwoju gospodarczego powierzając finanse państwowe Rostowskiemu. Dziś Polska płaci podwójnie bo Morawiecki tak uszczelnił system podatkowy, że firmy i zwykli szarzy obywatele nie mają czym oddychać. Natomiast klasa posiadająca władzę żyje w ponadprzeciętnym luksusie i co najważniejsze nie płaci podatków. Praca na dwa etaty i kupa kredytów do spłaty tak żyje zdecydowana większość Polaków mieszkających w Polsce. Około 30 lat gospodarki rynkowej i tylko raz bez deficytu. Było to za Balcerowicza, kiedy na hura bura zaczął sprzedawać najbardziej dochodowe przedsiębiorstwa państwowe za przysłowiową złotówkę. 
01 11 2019 Demokratyczna zawiść.
Chciałbym zwrócić uwagę na następujący artykuł: „Problem zawiści w masowej demokracji”. Tekst ten powstał w 1957 roku i jest w nim mowa o Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Ale w Polsce ten problem jest dużo wyraźniej widoczny - głównie dlatego, że nasza obecna Druga Komuna jest kontynuatorką Pierwszej, czyli PRL-u. Zawiść była silną motywacją do wymordowania przedwojennych elit - na tej zawiści i mordach z nią związanych zbudowano PRL. Dziś już nie mordują, ale zawiść została. W dzisiejszej Polsce łatwo można zbijać kapitał polityczny na straszeniu bogatymi oraz na programach politycznych, które sprowadzają się do głoszenia odbierania bogatym i dawaniu biednym. Kiedyś premier Tusk powiedział tak: „Jeśli jeden lekarz zarabia 4 tysiące złotych, a drugi 25 tysięcy złotych, to komu ja mam dać podwyżkę?”. A tragicznie zmarły prezydent, Lech Kaczyński powiedział tak: „Jeżeli do walki z kryzysem niezbędne byłoby podniesienie podatków to powinno dotyczyć ono jedynie najzamożniejszych obywateli”. Obie te wypowiedzi odwołują się do ludzkiej zawiści. A politycy SLD, PSL-u, Razem czy Wiosny tak mówią na okrągło. Demokracja to wzbudzanie zawiści i szczucie ludzi na siebie - biednych na bogatych, chorych na zdrowych, niewykształconych na wykształconych, głupich na mądrych, brzydkich na ładnych etc… Wpaja się nam lewicowy, fałszywy dogmat, że jak jeden ma więcej, to kosztem tego, że inny ma mniej - dotyczy to nie tylko majątku, ale też wykształcenia, dostępu do różnych usług, a nawet zdrowia. Według lewicy mamy w świecie stały wolumen dóbr, które na wolnym rynku byłyby rozdzielone niesprawiedliwie, czyli w rozumieniu lewicy nie równo - bogaci by wszystko zgarnęli, a biedni nie mieliby dostępu nawet do służby zdrowia i edukacji. Dlatego potrzebne jest państwo, by to wszystko równo rozdzielić przy użyciu przemocy - by tym, którzy mają dużo, tym, którym zazdrościmy, odebrać i dać nam, którzy zawsze mamy za mało. Po to wymyślono demokrację i socjalizm by realizować redystrybucję. Demokracja żywi się taką propagandą zawiści i żeruje na ludzkich niskich instynktach, występując przeciwko dziesiątemu przykazaniu. Prowadzi to do tego, że ludzie nawet godzą się na biedę, ale pod warunkiem, że wszyscy dookoła też tacy będą jak oni. Sprawiedliwość społeczna opiera się o zawiść i w efekcie prowadzi do równania w dół, do tego, że większość jest biedna, głupia, chora i brzydka - bo gdy się takim nie jest, to się jest kimś złym. W państwach demokratycznych powszechnie uważa się, że każdy, kto jest bogaty, mądry, zdrowy czy przystojny, musiał do tego dojść nieuczciwie, na krzywdzie innych. Bo w demokracji rządzi zawsze lewica, a lewica musi szczuć i pielęgnować negatywne emocje - bo na tych uczuciach wyrosła, dzięki nim zdobyła władzę i ją utrzymuje od dziesiątek lat. Zawiść to występowanie przeciwko dziesiątemu przykazaniu, to niemoralne pożądanie. Lewica dzięki demokracji wzmacnia ten ludzki grzech, upowszechnia go, czyni z niego cnotę w swojej nowej moralności. Jeśli lewica wmawia ludziom, że do bogactwa materialnego, czy wszelkiego innego, dojść można tylko nieuczciwie, tylko kradnąc, oszukując i dając łapówki, to ludzie tak robią. I koło się zamyka. Po pewnym czasie wszyscy wszystkim zazdroszczą i wszyscy wszystko zdobywają nieuczciwie. I w ten sposób osiągamy lewicowy egalitaryzm - wszyscy równo grzeszą, ogarnia nas wszechogarniająca równa zawiść - i wszyscy jesteśmy równo nieszczęśliwi. W Polsce ciągle rządzi lewica - obecne rządy są ewidentnie lewicowe - bo zostały wybrane głosami ludzi, którzy zostali zindoktrynowani sowiecką, lewicową zawiścią, nienawiścią do wolnego rynku, pogardą dla kapitalizmu, chęcią równania w dół, nieposzanowaniem własności prywatnej, niechęcią dla ludzi sukcesu. Po prostu rządzą nami dzieci PRL-u. Grzegorz GPS Świderski Źródło: niepoprawni.pl
Wszystkim po równo, jakie wtedy życie byłoby nudne, znikłaby ciągła rywalizacja, zatem cywilizacja przestałaby się rozwijać. To byłoby gorsze od bomby atomowej!? „ Rozbierz rodzaj ludzki zupełnie do naga, a stanie się rzeczywistą demokracją. Lecz jeśli okryjesz się choćby kawałkiem tygrysiej skóry czy krowim ogonem, stać się to może oznaką wyróżnienia i początkiem ustanowienia monarchii. Mark Twain.

01 11 2019 Prezes Jacek na tropie eufemizmów
Jacek Kurski odmówił emisji spotu kampanii, przygotowanej przez lekarzy „Polska to chory kraj”. Według niego, był „niezgodny z linią programową TVP”! Co to takiego „eufemistyczny wulgaryzm”? Coś, co z pewnością nie jest wulgaryzmem nieeufemistycznym. Bo kiedy na przykład naczelny satyryk prawicy Jan Pietrzak mówi o Klaudii Jachirze, że to „wynajęta zdzira”, to jest to wulgaryzm bezprzymiotnikowy, inaczej mówiąc – zwyczajny. Z podobnym, swojskim, by nie rzec „narodowo-katolickim” wulgaryzmem mamy do czynienia, gdy poseł Tarczyński (z PiS, gdyby ktoś miał ewentualne wątpliwości) wyraża się o zwolennikach „damskich końcówek” per „dewianci”. Jaka prawica, takie jej wulgaryzmy…Co innego wykształciuchy. Wulgarne są i agresywne jak wszyscy, ale perfidne zarazem. Nie nazywają rzeczy po imieniu, tylko – nawet przeklinając – pragną się wywyższyć ponad zwyczajnego suwerena. Elity gorszego sortu nie powiedzą więc, że to, co się dzieje w służbie zdrowia to „burdel, granda i skandal”. Skądże znowu…Żeby chociaż zacytowali klasyka, nazywając problem „dżumą” lub – swojsko – „cholerą”, co bierze zwykłych ludzi po dobie na SOR-ze. Ale nie. Mówią o „chorobie”. A po cichu życzą sobie, by zainfekowała architektów „dobrej zmiany”. Żeby dramatyczne sceny z przychodni i szpitali przełożyły się na krytykę rządu i jego zwolenników. I w ten sposób, w ustach autorów spotu, którego emisji odmówiła TVP, określenie „chory” zmienia się w „eufemistyczny wulgaryzm”. I staje się narzędziem agresji. Tak przynajmniej uzasadnił cenzurę inkryminowanego materiału szef publicznej telewizji Jacek Kurski, w ten sposób stając do rywalizacji z samym panem prezesem o status Największego Językoznawcy „dobrej zmiany”. I miał rację, że zakazał emisji. Nie ma powodu rozpowszechniać eufemistycznych wulgaryzmów, skoro śmigają one teraz w powietrzu nawet częściej, niż te swojskie i zwyczajne. Pewnie wszyscy pamiętają jeszcze, jak już dawno temu poseł Szczerba wygłosił swoje słynne „panie marszałku kochany!” Jaki „panie”? Jaki „kochany”? I co to w ogóle były za ukryte sugestie? Chamstwo, prowokacja i wezwanie do puczu, po prostu…Co innego „mordy zdradzieckie”. Takich właśnie prostych i z sercach płynących wulgaryzmów oczekuje naród od swojego przywódcy. I za to – między innymi – pan prezes jest kochany wśród swojskiego elektoratu kto wie, czy nie bardziej niż za liczne Plusy i trzynastą emeryturę. Bo i suweren w co drugim zdaniu zwykł – w miejsce kreślenia: „niewiasta lekkich obyczajów” — używać słowa na „ka”, jakże niesłusznie uchodząc w związku z tym za prostaka. Ale teraz – dzięki posłom, kierownikom i prezesom od pana prezesa – już nie musi się wstydzić. A zresztą co niby miałby mówić w zamian? „O, pani… jak – nie przymierzając – mops w reklamie Voltarenu”? Toteż jest pełna zgoda, że – jak sugeruje prezes TVP – mówienie o „chorobie” tam, gdzie bardziej stosowna byłaby swojska (i też medyczna) „kiła i mogiła”, a w ostateczności „zaraza” (ta od „tęczowej zarazy”), to „naruszanie dobrych obyczajów”, które „stoi w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego”. Jasne, że narusza i że stoi, skoro normalny wyborca obu panów prezesów wyraża się całkiem inaczej. Toteż takie językowe ewolucje „godzą w jego wrażliwość”, czemu Jacek Kurski powiedział – cenzurując spot o służbie zdrowia – swoje stanowcze „nie”. Znaczy – spełnił misję kulturową i stanął na straży dobrych obyczajów. Brawo ten pan!
Natomiast wracając do stanu służby zdrowia po czterech latach rządów PiS, to należało raczej odwołać się do narodowej tradycji i posłużyć cytatem z Sienkiewicza: „ch..j, d..a i kamieni kupa”. Każdy by zrozumiał. Sienkiewicz wprawdzie nie ten, ale wrażliwość stosowna, no i wzmiankowaną frazę trudno posądzać o eufemizm. Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl 
29 10 2019 Skończyło się „rumakowanie”. Główni koalicjanci Ziobro i Gowin – wyśmiani przez Kaczyńskiego jak szczeniaki.
„Kaczyński uwielbia poniżać i upodlać ludzi publicznie”; „Ziobro i Gowin wyśmiani jak szczeniaki” – oceniają internauci przecieki z tajnej narady polityków PiS, która odbyła się w czwartkowy wieczór w hotelu Mazurkas w Ożarowie Mazowieckim. Nawiązując do nich „Gazeta Wyborcza” sugeruje, że po ostatnich sukcesach wyborczych formacje Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry stanęły w koalicji, do walki o wpływy. Politycy biją się o stołki nie tylko w rządzie, ale również w spółkach skarbu państwa, i w innych instytucjach państwowych. Rozdziałowi powyborczych łupów towarzyszy niemałe napięcie.
Rozmówca GW – poseł PiS, opowiedział jedną ze scen, która rozegrała się, gdy Jarosław Kaczyński zapowiedział, że kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Andrzej Duda. Zamilkł i odwrócił się w stronę Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina:„Chyba że panowie macie inne zdanie, innych kandydatów, może któryś z was wystartuje?” – zapytał, co sala skwitowała głośnym rechotem. Ponoć Gowin tylko uśmiechnął się pod nosem, a Ziobro pokazał twarz-maskę. Podobnie było w momencie przydzielania miejsc… Dla Ziobry nie znalazło się krzesło u boku prezesa, a między Morawieckim i Gowinem. Prawdziwą próbę nerwów przyszło mu też przeżyć podczas gdy Kaczyński prezentował kandydatów na najważniejsze stanowiska w państwie.
Wymienił dotychczasowych marszałków Senatu i Sejmu, którzy ponownie mają być kandydatami PiS na te stanowiska. Ogłosił, że premierem pozostanie Morawiecki. O Ziobrze zaś… ani słowa. 
Źródło: wyborcza.pl
Jak długo jeszcze Kaczyński będzie w „kącie” stawiał Gowina i Ziobro!? Wreszcie miarka się przebierze i koalicja pęknie!
Z forum: - Może Gowin zrozumie w końcu, że Kaczyński to taki Hitlerek w polskich warunkach i zastanowi się nad przejściem do demokratycznej opozycji. Gdyby jego 18- stu posłów poczuło się urażonych to PiS traci większość i nawet cała konfederacja mu nie pomoże. Nie byłaby to dobra dla Polski większość „demokratyczna”, ale lepsza taka niż faszystowsko-katolicka większość prawicowo-pisowska.
- W Gazecie prawnej jest wielki wywiad z Gowinem. Nie ma co liczyć, że przejdzie do opozycji. Powiedział w nim jasno, że absolutnie nie ma tam dla niego miejsca „obok lewicowego Zandberga, obok popierającego komunistów i esbeków Czarzastego, obok Śmiszka wyznającego ideologię LGBT”. Jak powiedział, „rządy opozycji byłyby dla Polski czasem dużego regresu”, więc rządy PiS muszą trwać latami. Dodał też, że absolutnym celem numer 1 jest ponowne wybranie Dudy na prezydenta, żeby wszystko mogli uchwalać taśmowo. Jeszcze potrzebują większość w senacie, ale o to zatroszczą się już w środę pisowscy sędziowie.
- Ciekawość, który z nich będzie Brutusem ?
- Obstawiam Ziobrę. Jest żądny władzy, pamiętliwy i mściwy do szpiku kości. To młodsza wersja Kaczyńskiego. I ma w swoich rękach wszystkie służby, czyli haki na każdego pisowca, z samym Kaczyńskim włącznie. W odpowiedniej chwili zaatakuje, żeby przejąć całkowitą władzę nie tylko nad PiS, ale i nad całą Polską. A ten czas może nadejść, jak Kaczyński pójdzie wreszcie na te operacje kolan, czyli pewnie po wyborach prezydenckich, bo po operacjach będzie wyłączony na dobry rok (sama operacja kilka dni w szpitalu, ale potem co najmniej pół roku rehabilitacji na każde kolano – znajomy miał taką operację, a był wtedy o połowę młodszy od Kaczyńskiego, przy czym im człowiek jest starszy, tym operacja i rehabilitacja są bardziej skomplikowane).

29 10 2019 Rydzyk narzeka na niskie ofiary a nadchodzi nawała „międzynarodowych sił diabelskich” i „tęczowej zarazy”.
Redemptorysta podzielił się swoimi obsesjami w rozmowie z prawicowym tygodnikiem „Sieci”. Rzymskokatolicki duchowny w rozmowie z Michałem Karnowskim żalił się na niskie dochody z ofiar, w tym te przekazywane przez zwolenników „Radia Maryja”. „Weźmy pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Często to i ponad 200 tys. ludzi. Tych, którzy czują więcej, którzy rozumieją sprawy, o których mówię. A ilu składa ofiarę? Jak 20 tys., to bardzo dobrze. Wiemy, bo prosimy, by koperty z ofiarami były podpisane, by można później podziękować” – żalił się zakonnik.Dalsza część rozmowy zeszła na tematy stricte polityczne. Rydzyk ujawnił swoje (znane od dawna) sympatie polityczne i zadeklarował, że w najbliższych wyborach prezydenckich zagłosuje na Andrzeja Dudę (choć środowiska związane z Radiem Maryja wielokrotnie go krytykowało). „Jest jedna ojczyzna nasza, jedna Polska. Komu zależy na tym, żeby to zniszczyć? Czuję wielki niepokój” – grzmiał kapłan w kolejnym etapie wywiadu. Jak się okazało, niepokój Rydzyka związany jest z nadchodząca „falą propagandy lewicowej”.
„(…) Idą międzynarodowe siły, diabelskie. Robią wszystko, żeby zniszczyć rodzinę, zniszczyć człowieka, wiarę Kościół. To jest ta nowa lewica, jak to niektórzy nazywają. W tym ideologia gender, bardzo niebezpieczna” – mówił przerażony duszpasterz narodowej prawicy. Karnowski dopytał o to, czy redemptoryście chodzi o niesławne słowa abp. Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”. Rydzyk potwierdził to. „Tak, ks. abp Marek Jędraszewski nazwał to bardzo dobrze. To wybitny filozof i teolog, znawca zjawisk społecznych. Jego doktorat przeczytał Jan Paweł II, wiem o tym od kogoś, komu papież o tym wtedy mówił. Ten atak na ks. abp. Jędraszewskiego odbieram jako coś wstrętnego, próbę stłamszenia człowieka, pasterza Kościoła, wreszcie zablokowania wolności. Ale wierzę, że się nie da. Musimy przy nim trwać i dziękować Panu bogu za tak odważnego pasterza” – odpowiedział Karnowskiemu duchowny.
Rydzyk odniósł się również do artykułu Szymona Hołowni, który ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Katolicki dziennikarz pisał: „Niech jak najszybciej opustoszeją te kościoły, w których Pan Jezus jest członkiem PiS-u” – te słowa wyjątkowo nie spodobały się gościowi „Sieci”. „To bzdura. To chore. Nic takiego nie ma ani nie miało miejsca. Może autor tych słów chciał zaistnieć medialnie? Może pragnie skandalu? Ja też jestem w Kościele. I co – nie mam prawa powiedzieć, na kogo głosowałem. Mam. Głosowałem na Prawo i Sprawiedliwość. A na kogo miałem głosować? Ale nie na całą partię PiS, lecz na ludzi, których jestem pewny, których znam, którzy byli na listach akurat tej partii. Tam są różni ludzie, a program ugrupowania jest najbliższy cywilizacji chrześcijańskiej” – skomentował Rydzyk. Rydzyk, w wywiadzie, nie omieszkał skrytykować także działań PSL, ultraprawicowej Konfederacji i wspomnianej już Lewicy. „Niektóre partie wydawały mi się bardziej rozumne. Zostawiam już tych szaleńców bardziej lewicowych, to często pokolenie tych, którzy działali przeciwko Polsce, gdy m.in. w 1920 roku bolszewicy szli na Warszawę. Myślałem, jednak, że PSL jest bardziej propolskie. Albo Konfederacja – myślałem, że coś bardziej wartościowego z tego będzie. Ale jestem bardzo, bardzo rozczarowany. Sądziłem, że są bardziej za Polską, bardziej propolscy. A tu raczej widzę szkodzenie Polsce”.
Ostatnie wybory okazały się sromotną klęską ojca Rydzyka i jego stronników. Do Sejmu nie dostali się kandydaci przez niego promowani, np. Anna Sobecka i Stanisław Piotrowicz. Ojciec biznesmen ma więc powody do zmartwień…Źródło: tygodnik Sieci
Dzień dobry z Rana
Tadeusz Rydzyk w Toruniu mieszka
czarną sukienkę ma ten koleżka.
Uczy prostaczków noce i ranki
ze swej maryjnej radioczytanki
Leje na serce miód swoim gościom
beret z antenką czesząc z lubością.
Żyda, masona czuje z daleka
niewiernych ściga niczym bezpieka.
Kościół do góry nogami wywraca
Psoci, figluje - to jego praca.
Glemp traci nerwy: "Rydzyk - łobuzie",
Tadzio z uśmiechem nadyma buzie.
Pieronek błaga: "Daj na wstrzymanie",
a on rozkręca nowa kampanie.
Życiński prosi: "Trwam odpuść sobie",
a Rydzyk: "z Maria co zechce - zrobię".
Rząd go popiera, prezydent chwali
Sam Krzywousty pokłony wali.
A gdy mu zamknąć twarz ktoś próbuje
armie beretów mobilizuje.
Mohery wielbią swego pasterza
Bez jego radia - nie ma pacierza
I mnie już Tadziu zamącił w głowie
Wspieram go w myślach, uczynku, mowie
I wciąż pracuje na swe zbawienie
Pompując rentę i emeryturę w jego kieszenie.

Z forum: On „widzi szkodzenie Polsce” – odezwał się największy szkodnik, złodziej i manipulator. Studnia bez dna – okradł stocznię, dostał od pisuarów grubo ponad 200 milionów złotych, czyli na tyle okradł polskie społeczeństwo, okrada emerytów i jeszcze wsadza ryja (tego od radia też) do polityki. Widok tego ryja budzi u mnie odruch wymiotny. 
25 10 2019 Ksiądz o abp Głódziu: „Publiczne poniżanie – on jest w tym naprawdę niezły”
We wstrząsającym reportażu wyemitowanym w programie „Czarno na białym” TVN24 pokazano, jak abp Sławoj Leszek Głódź traktuje swoich współpracowników i podległych mu proboszczów. Publiczne poniżanie przez niego księży, psychiczne znęcanie, wulgaryzmy, wymuszanie pieniędzy są na porządku dziennym. Reporterzy TVN24 dotarli do listu ks. Piotra, który wysłał on w 2015 r. do nuncjusza papieskiego w Polsce. Ksiądz przez kilka tygodni pełnił tzw. posługę w rezydencji Głódzia. – „Pomijając cały szereg sytuacji, wymienię znamienną: kilka godzin po śniadaniu, podczas wprowadzenia relikwii św. Jana Pawła II do parafii w Kiezmarku – uroczystości podniosłej (w obecności abpa Lwowa) – arcybiskup podszedł do mnie w zakrystii i nie wiadomo dlaczego skomentował poranny „incydent”, ze źle (jego zdaniem) przyrządzonym jajkiem: „nie potrafią jajka ugotować”… – i tu dodał określenie – „cio…y pie…ne! Zorientowałem się po kilku dniach, że posługa kapelana nie ma sensu. Poza tym po raz pierwszy usłyszałem, iż mam złożyć przysięgę, że wszystko co widzę i słyszę wewnątrz rezydencji – nigdy nie wyniosę na zewnątrz” – napisał ks. Piotr. A oto kolejny fragmenty listu ks. Piotra, cytowane w materiale TVN24: – „Moim zdaniem niedopuszczalnym było również wydarzenie, w którym ks. arcybiskup któregoś dnia przyniósł wagę, „poprosił” o wejście mnie i drugiego kierowcę, po czym powiedział: „Jak przytyjesz kilogram, wypi…lę cię po roku” oraz – „Najbardziej jednak zapamiętałem zdanie, które przytoczyłem księdzu arcybiskupowi podczas późniejszego przesłuchania kanonicznego – „Sub secreto – dupku jeden – jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli musisz jeszcze zjeść…”. Ks. Piotr nie pojawia się w reportażu, ale potwierdził, że wszystko, co opisał w swoim liście jest prawdą.  – „W mojej ocenie to bardzo prawy, rzetelny, uczciwy ksiądz. Tym bardziej mi przykro, że spotkała go taka sytuacja” – powiedział o ks. Piotrze ks. prof. Adam Świeżyński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.Inni księża – cytowani przez dziennikarzy TVN24 – też dają podają przykłady gorszących zachowań abpa Głódzia. Opowiadali m.in. o paraliżującym wręcz strachu przed każdą wizytą metropolity gdańskiego w danej parafii. – „Poniżanie, publiczne poniżanie. To wzbudza lęk i on jest w tym naprawdę niezły” – powiedział jeden z księży. A inny dodał: – „Przemoc, niszczenie, destrukcja”.Równie wstrząsająco brzmią relacje księży, którzy twierdzą, że abp Głódź wymusza na proboszczach pieniądze, np. za przyjazd na bierzmowanie. – „Za przewodniczenie uroczystości trzeba przyjechać do kurii i podziękować” – powiedział jeden z rozmówców TVN24. To „podziękowanie” wynosi kilka tysięcy zł. Ci, którzy – zdaniem Głódzia – przynoszą za mało spotykają się z publicznym upokarzaniem. Ani abp Głódź, ani nuncjusz apostolski w Polsce nie odpowiedzieli na pytania dziennikarzy TVN24.  Źródło: tvn24.pl
Z archiwum: 22 03 2013 r. Przepych i rozmach zamiast pokory i skromności. 
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź od 2011 r. żyje w okazałej rezydencji. Po ogrodach okalających pałac spaceruje nawet stado danieli! O komfort biskupa zatroszczyły się władze Gdańska, które działkę otaczającą jego nową posiadłość (3,3 tys mkw) oddały Kościołowi za 4,5 tys. złotych (za takie pieniądze w Gdańsku można kupić co najwyżej metr kwadratowy mieszkania!), mimo że wyceniana była na 457 tys. zł. Czy to właśnie tu odbywały się libacje, o których pisał ostatnio „Wprost”? Tygodnik dotarł do księży, którzy zarzucają arcybiskupowi dyktatorski styl władzy, hulaszczy tryb życia i słabość do mocnych trunków. Po alkoholu Głódź miał też swych podwładnych poniewierać. – Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz! „Wprost" opisuje historię jednego z księży, którego arcybiskup budził w nocy, pijany, i kazał grać na akordeonie do tańca. Rano na kacu wzywał go, żądając „actimelka” i krzycząc: „Bądź moim actimelkiem!”. Upokarzał, wyzywał go, pomstował na jego rodzinę przy swoich gościach, często słynnych politykach różnych opcji. Ten skandal ciągnie się za Aleksandrem Kwaśniewskim do dzisiaj. Ale dopiero po latach wyszło, kto przyczynił się do tego, że ówczesny prezydent w 1999 r.
chwiał się nad grobami polskich oficerów. Leszek Miller, wówczas premier, oskarża o to arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia. 
Nie wiem, który ile wypił, ale po Kwaśniewskim było widać, a po Głodziu nie – wyznał Miller.  Abp Głódziowi nadano ksywę ”flaszka „. Jest aż niewiarygodnym, że taka osoba jak abp Głódź, pełniła funkcję biskupa polowego w stopniu generała dywizji.  Abp Głódź będąc jeszcze biskupem polowym, jest wspominany przez znających go oficerów jako „degustator” mocnych trunków, gdzie niemal każdy zasiadający przy stole odpadał przez tempo narzucone przez abp Głódzia podczas organizowanych przez niego imprez alkoholowych. Diecezja gdańska zarządzana przez abp Głódzia praktycznie stoi na skraju bankructwa : ” 70 mln złotych – tyle długu zostawiło po sobie wydawnictwo kościelne. Stella Maris. 21 mln złotych – na taką kwotę jest obciążana przez komornika hipoteka bezcennej archikatedry oliwskiej”. Pomimo takich długów abp Głódź lekką ręką wydaję parę milionów na renowację dworku w którym urzęduje.
21 10 2019 Testy na wiarygodność PiS.
W PiS pokutuje naiwna wiara, że wystarczy uchwalić naprawę koślawego fragmentu rzeczywistości i problem natychmiast zniknie. Wiodącym hasłem kampanii wyborczej PiS była WIARYGODNOŚĆ. Sformułowanie to tak bardzo spodobało się rządzącym, że używają go do dzisiaj przy każdej okazji. Wiarygodny zatem jest dla nich prezes, prezydent, premier i cała partia władzy, która dzięki wiarygodności właśnie wygrała wybory do Sejmu (w odróżnieniu od opozycji, która wiarygodności nie ma za grosz, a jednak odbiła Senat). Słowo „wiarygodność” wypowiadane jest przez funkcjonariuszy partii władzy ze śmiertelną powagą i namaszczeniem dowodzącym, że tej definicji nauczyli się na pamięć. Tymczasem nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że sformułowanie „wiarygodność PiS” to tylko przygodna koincydencja dwóch słów, z których pierwsze pochodzi ze słownika języka obcego całkowicie funkcjonariuszom Prawa i Sprawiedliwości. „Wiarygodny PiS” brzmi równie żartobliwie jak przypadkowe zbitki słów: „demokrata Kaczyński”, „praworządny prezydent Duda”, „prawdomówny premier Morawiecki”, czy „uczciwy najwyższy kontroler Banaś”.
Lista niezrealizowanych zapowiedzi Kaczyńskiego jest równie długa jak spis jego niezapowiedzianych i niespodziewanych realizacji, demolujących państwo bez upoważnienia wyborców ani konstytucji.  Szczególarze obliczyli, że wszystkich publicznych obietnic prezesa i jego dworu padło już prawie dwieście, a wykonano ledwie kilkanaście, w tym część jest dopiero „w trakcie” . Pozostałe są bez szans. Wyborcy wybaczali dotąd rządzącym rozmaite fantasmagorie, choć z trudem łykali wyjaśnienie, że realizację obietnic blokuje totalna opozycja, jakby w państwie PiS opozycja miała cokolwiek do gadania. Wygląda jednak na to, że mimo sowitych transferów socjalnych tolerancja wyborców powoli się wyczerpuje. Sam prezes przyznał w pierwszym powyborczym komentarzu, że jego partia przelicytowała, że w porównaniu z nakładem i kosztem kampanii wynik powinien być dużo lepszy. Kaczyński sprawia wrażenie jakby wpadł w lekki popłoch. Przed wyborami gotów był obiecać Polakom gwiazdkę z nieba za większość konstytucyjną, która zapewniłaby mu pełnię autokratycznej władzy, uwalniając jednocześnie od konieczności realizowania nierealnych zobowiązań – na wzór kierownika szatni, który powinien mieć twój płaszcz, ale go nie ma i co mu zrobisz.  Po wyborach to marzenie prysło, prezes wbrew swej naturze musi być znowu sympatyczny i koncyliacyjny. W obawie, że nie zdąży dokończyć zawłaszczania Polski, zanim Unia całkiem straci cierpliwość, zmuszony jest teraz apelować do „wściekłej opozycji” o zgodę, kompromis i wspólną pracę nad ustawami „dobrej zmiany”. Przywykły, że do jego partii garną się tłumnie politycy skuszeni stanowiskami i apanażami, które ludziom PiS po prostu się należą, musi teraz żmudnie i z marnym dotąd skutkiem poszukiwać dwóch brakujących senatorów podatnych na korupcję. Co gorsza – wbrew swemu głębokiemu przekonaniu, że demokracja jest zjawiskiem mocno przereklamowanym – Kaczyński zmuszony został nawet do deklaracji, że teraz „będziemy musieli postępować zgodnie z prawem!”. Z pewnością wiarygodności mu to nie poprawiło.
A to dopiero początek. W najbliższym czasie można się spodziewać serii testów na wiarygodność Prawa i Sprawiedliwości. Jednym z nich jest budżet – zdaniem premiera sensacyjny na europejską skalę, bo po raz pierwszy wydatki i wpływy zbilansują się tam co do złotówki.  Premier nie byłby Mateuszem Morawieckim (i odwrotnie), gdyby nie nagiął rzeczywistości w kierunku oczekiwanym przez prezesa Kaczyńskiego. Bo po pierwsze jakaż to sensacja, jeśli większość krajów unijnych pochwalić się może zrównoważonym budżetem, a czternaście państw miało nawet budżetową nadwyżkę? A po drugie i przede wszystkim – wizja „zero zadłużenia” jest tylko przedwyborczą projekcją, bo na sto procent w przyszłym roku polski budżet będzie na minusie. Chyba że Kaczyński wycofa się z obietnic, którymi w ostatniej chwili starał się kupić konstytucyjną większość.
Już nie tylko przewidywania, ale twarde fakty dowodzą, że kończy się okres światowej prosperity. Unia rozważa dalsze ograniczenie już wcześniej zmniejszonego budżetu. I trudno oczekiwać jakichś specjalnych względów dla Polski, skoro nasza dyplomacja nie ma dobrej odpowiedzi na pytania o praworządność, już prawie na pewno powiązaną z wypłatami dotacji. Jak można liczyć na powtórzenie sukcesu negocjacyjnego Platformy w poprzednim rozdaniu, jeśli rząd PiS – zamiast prezentować potrzeby i pozytywne skutki zwiększenia dotacji – jedynie powtarza jak mantrę: „płaćcie więcej, bo nam się należy!”. Wszystko wskazuje na to, że pieniędzy z Unii będzie mniej, niż oczekiwał premier Morawiecki, który w dodatku założył, że światowe spowolnienie gospodarcze nie dotyczy polskich firm, bo nasz przemysł będzie się rozwijał nawet szybciej niż dotąd i do budżetu wpłynie o 5 miliardów więcej w podatku CIT. A na dokładkę – spytać trzeba czy jeśli PiS uchwalił skokowe podwyżki wynagrodzeń, to przedsiębiorstwa będą zwiększać produkcję i inwestować – czy raczej hamować, zwalniać ludzi i oszczędzać?
Jeszcze bardziej spektakularną hucpą niż dochody są budżetowe wydatki.  W zrównoważonym rzekomo budżecie nie ma śladu po dziesięciu miliardach niezbędnych na wypłatę trzynastej emerytury w marcu przyszłego roku, nie wspominając o trzynastej i czternastej emeryturze w roku kolejnym. Nie ma też śladu „piątki Morawieckiego” – obietnicy wsparcia małych i średnich firm za ok. pięć miliardów rocznie. Nie ma też ani grosza na „szybką i znaczącą poprawę” funkcjonowania służby zdrowia. Tych wydatków (i kilku innych, wynikających z obietnic rzucanych bez opamiętania) ukryć się nie da. Zaoszczędzić też nie ma na czym, bo zamiłowanie obecnie rządzących do luksusów jest nieodwracalne, a po wyborach jeszcze przybyło oczekujących na intratne posady, apanaże, wypasione samochody, służbowe wycieczki turystyczne po świecie, a także przybyło krewnych, zatrudnianych na stołkach mnożonych ponad rozsądek i potrzeby. Nie da się również dokonać przesunięć w budżecie, bo wszystkie jego sektory i tak już ledwo się spinają, wiązane na drucik, gumkę i słowo honoru premiera.
Kaczyński ogłosił, że nasza gospodarka ma się tak świetnie jak nigdy dotąd oraz że PiS posiada najlepszą kadrę zarządzającą i dysponuje nową elitą ekonomistów, o których opozycja może tylko pomarzyć. Wiarygodność takiej opinii weryfikuje nie tylko niewiarygodny budżet, ale również zagrożona ocena ratingowa Agencji Moody’s, która dostrzega i budżetowe dziury, i kryzys w stosunkach z UE, i zawłaszczanie sądownictwa przez partię rządzącą, a także tromtadrackie przechwałki ojca, wujka i szwagra narodu. Ciekawe, że 11 października, tuż przed wyborami, Ministerstwo Finansów informowało, że agencja Moody’s wcale nie dokonała rewizji ratingu Polski i nie opublikowała żadnego raportu na temat Polski, a PAP zawiadomił, że  „ocena ratingowa Polski pozostała niezmieniona na poziomie A2/P-1 odpowiednio dla długo i krótkoterminowych zobowiązań w walucie zagranicznej i krajowej z perspektywą stabilną”. PiS sam zapędził się do narożnika. Albo nie zrealizuje obietnic wsparcia zamierzeń i tych grup ludzi, którym obiecał konkretne pieniądze w ustalonym czasie, albo nie dotrzyma najważniejszej obietnicy – że wszystkie plusy rozdawane Polakom przez Kaczyńskiego nie grożą zapaścią kraju na wzór grecki. Warto pamiętać, że w Grecji przed kryzysem mówiono ludziom dokładnie to samo, co PiS mówi Polakom: że jest dobrze, że się należy, że zasługujemy na więcej, że damy radę i że wystarczy nie kraść.
Prokurator stanu wojennego Piotrowicz kończąc swoją karierę poselską radośnie oznajmił zdumionym dziennikarzom: „- Przeszłość mam piękną!”. W polskiej praktyce parlamentarnej coraz częściej rzeczywistość kreowana jest oświadczeniami i uchwałami, jakby rozmaite niedomogi życia publicznego można było uleczyć ustawami nakazującymi likwidację problemu . W PiS pokutuje naiwna wiara, że wystarczy uchwalić naprawę koślawego fragmentu rzeczywistości i problem natychmiast zniknie.  Gdy państwo PiS zacznie się sypać, gdy już nie da się ukryć niekompetencji rządzących, gdy obietnice wyborcze dla wszystkich okażą się oszustwem i nie będzie już wątpliwości, że król (i naród) jest goły – wtedy pozostanie tylko przegłosować w parlamencie, że po pierwsze Polska ma się znakomicie, a po drugie – że uczciwość i prawdomówność PiS oraz wiarygodność ich przedstawicieli nie budzą najmniejszych wątpliwości. Andrzej Karmiński
PS. Zdarzyło mi się głosować w berlińskim Instytucie Polskim, gdzie maleńka karteczka na szybie wystawowej informowała o siedzibie polskiej komisji wyborczej, natomiast wielkie litery krzyczały do przechodniów: Es ist also Krieg! (A WIĘC WOJNA!) – reklamując już drobnym drukiem obok wystawę plakatów w 80 rocznicę wybuchu II wojny. Liczni turyści zagraniczni oraz berlińczycy trzeciego i czwartego pokolenia powojennego przystawali zdezorientowani, ale ambasador Przyłębski święcił tryumfy, Polska wstawała z kolan, a zaatakowani wyborcy czuli się jak w domu, w klimacie wojennej, agresywnej retoryki PiS.  Źródło koduj24.pl
Z forum: Czeka nas świetlista przyszłość!
Niech żyje nam Jarosław Stalin, co usta słodsze ma od malin,
niech żyje kotka Jarka Ka, co wdzięcznie do kuwety sraaa.

- Reżim pójdzie na zwarcie! Prowokacje, sądowe oskarżenia, zastraszanie niezależnych redakcji i dziennikarzy, Masowa inwigilacja. Ludzie już są zastraszeni, dusi nas ta atmosfera, wielu zastanawia się nad emigracją. Świat widzi naszą tragedię, niszczenie kraju, gospodarki, sądów i konstytucji! Milczy! Zorganizujmy demonstracje w obronie Demokracji w Polsce! W Londynie! W Brukseli czy Paryżu!!! Zorganizujmy demonstracje w Warszawie, Poznaniu i Gdańsku! Brońmy Polski i Demokracji! 
20 10 2019 Nadciąga jesień „dobrej zmiany”.
Okazuje się, że ani podlizywanie się prezesowi, ani ślepe posłuszeństwo już nie gwarantują kariery. Przed wyborami Jarosław Kaczyński żył w świecie własnych urojeń i iluzji podsycanych przez spin doktorów z jego otoczenia. Chyba naprawdę wierzył, że PiS zwycięstwo ma w kieszeni, a pytaniem jest tylko jego skala. Czy uda się zdobyć większość pozwalającą obalić weto prezydenckie? A może wręcz – kto wie – większość konstytucyjną? Wynik wyborów – dla ludzi trzeźwo myślących łatwy do przewidzenia – przyniósł mu srogi zawód. Jak to, tylko tyle nam daliście?! Przecież zasługujemy na więcej. Nie tylko Jarosław Kaczyński doświadczył tego rozczarowania. Zawiedli się też ci, którzy ślepo podążali za wodzem, wierząc, że prowadzi ich od jednego oszałamiającego sukcesu do kolejnego. „Trzymajmy się z Kaczyńskim, on wie, co robi” myśleli, zatykając uszy na wszelkie argumenty. Odwracając oczy od ewidentnych naruszeń prawa i standardów przyzwoitości. Zatykając nosy, by nie czuć moralnej zgnilizny. „Nie ciesząc się”, ale głosując za ustawami sprzecznymi z Konstytucją. Tak działa psychologia systemu wodzowskiego – dopóki wódz odnosi sukcesy, dopóki roztacza aurę chwały i triumfu, dopóty tłum ochoczo drepcze za nim, bijąc brawo i rywalizując o to, by znaleźć się jak najbliżej umiłowanego przywódcy. Gdy jednak dobra passa się kończy, w szeregi obozu wkrada się zwątpienie, a gumowe kręgosłupy sztywnieją. Zaczadzeni entuzjazmem zaczynają trzeźwieć i dyskretnie rozglądać się na boki, wypatrując wyjścia ewakuacyjnego. Bo jakby co…Dziś właśnie znaleźliśmy się w tym miejscu. Nie tylko strata Senatu okazała się zimnym prysznicem. Indywidualne losy takich ludzi jak Stanisław Piotrowicz, który nie załapał się do Sejmu, pokazały, że wierność Kaczyńskiemu nie gwarantuje kariery. Ten sam los spotkał Annę Sobecką, Bernadetę Krynicką i Krzysztofa Czabańskiego. Ba, do Senatu nie wszedł nawet ojciec prezydenta Jan Duda. Szczególne znaczenie może mieć porażka w wyborach byłego posła Zbigniewa Gryglasa, który w poprzedniej kadencji został wybrany z ramienia Nowoczesnej, ale później przeszedł do PiS. Teraz nie dostał się do Sejmu – i to niewątpliwie będzie nauczką dla jego potencjalnych naśladowców. Przy ocenie korzyści i strat płynących z przyjęcia politycznej łapówki punktem odniesienia nie jest już tylko wicemarszałek województwa śląskiego Wojciech Kałuża, platformerski renegat, za którego sprawą to województwo przypadło PiS-owi, lecz także były poseł Zbigniew Gryglas, który znalazł się na lodzie. W tym samym czasie gruchnęła sprawa Mariana Banasia, który tym, że odmówił podania się do dymisji, okazał nieposłuszeństwo prezesowi. A prezes nic nie może na to poradzić. Co więcej, nie tylko jest to demoralizujący przykład indywidualnej niesubordynacji, lecz także można przypuszczać, że pozostanie Banasia na stanowisku oznacza dla PiS utratę politycznej kontroli nad NIK. Jest prawdopodobne, że prezes Izby będzie teraz próbował się podlizywać opozycji, licząc na łagodniejsze potraktowanie, gdy już przestanie mu przysługiwać immunitet. Z obozu „dobrej zmiany” dochodzą pierwsze trzaski sygnalizujące, że niedawny monolit monolitem być przestaje. Oto Jarosław Gowin zapowiada, że jego posłowie (których teraz ma więcej niż w poprzedniej kadencji) nie zagłosują za ustawą znoszącą w składkach ZUS barierę tzw. 30-krotności. To problem dla premiera Morawieckiego i dla budżetu państwa. Oto Zbigniew Ziobro, który teraz też ma więcej posłów niż w poprzedniej kadencji, domaga się dodatkowych tek w rządzie i stanowiska wicepremiera dla siebie…W szeregi karnego wcześniej obozu wkraczają chaos, rywalizacja i niesubordynacja. A mit niezwyciężonego Prezesa Tysiąclecia, który prowadzi swój lud ku władzy i chwale, zaczyna się kruszyć. Oczywiście Kaczyński będzie dokładał starań, by zatrzeć to wrażenie, możemy więc z jego strony spodziewać się kroków brutalnych, mających ratować jego wizerunek. Jednak jeśli nawet będzie to bolesne dla opozycji, społeczeństwa obywatelskiego i polskiego państwa prawa, miejmy świadomość, że apogeum PiS-owskiego autorytaryzmu jest już za nami. Weszliśmy w jego okres schyłkowy. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Tusk i Kaczyński przejedli mi się, wielki czas by zniknęli z polityki. Kaczyńskiego czeka operacja kolana, ja już w tej intencji zamówiłem u proboszcza mszę świętą! Mam nadzieję że lekarze operujący kolano prezesa zasłużą na niedozgonną wdzięczność narodu, znaczy się tej gorszej jego części!? 
19 10 2019 NFZ - ale jak to przeżyć ?
Narodowy Fundusz Zdrowia funkcjonuje już od 2004 r. jest płatnikiem, za nasze składki, świadczeń zdrowotnych. System okazał się niestety chory na chorobę nieuleczalną. Co to jest i jak działa NFZ? Na temat Narodowego Funduszu Zdrowia napisano już wiele publikacji, media niemal codziennie wypowiadają się na temat funkcjonowania tego systemu ochrony naszego zdrowia. Każdy pracujący i niepracujący (emeryt, rencista) Polak płaci składki dożywotnio na NFZ w skali całego kraju to już są duże sumy pieniędzy. I co za taką kasę otrzymujemy my jako zwykli pacjenci. Odpowiedz, jak pokazuje życie, jest proste płacimy za złoto, a otrzymujemy złom. Polski system ochrony zdrowia jak był chory tak chory został, a choroba powiększa się bez możliwości jej wyleczenia. Pieniądze odprowadzane w ramach obowiązkowych składek od społeczeństwa powinny trafić do kasy państwowej na zabezpieczenie naszego zdrowia i co się zatem z nimi dzieje? Odpowiedź na to pytanie zaprezentuję pytaniami: czy ktoś widział biurowiec NFZ  odróżniający się od innych bogactwem jego wyposażenia czy wyglądu? Czy ktoś widział jak urzędnicy NFZ jeżdżą środkami komunikacji miejskiej przy załatwianiu spraw służbowych w danej miejscowości. Czy ktoś widział wynagrodzenie pracowników NFZ poniżej średniej krajowej? Widział, ale nie w Polsce! Potrójny podatek? To ile właściwie realnie płacimy na NFZ czy ktoś to policzył? Co NFZ oferuje w zamian?
Za ciężko zarobione i wyrywane jako podatek prawie 40 proc. (jak zliczymy wszystko) z naszych uposażeń, sum pieniędzy na nasze zdrowie otrzymujemy:
1. Gigantyczne kolejki do lekarza rodzinnego (tygodniowe lub dwutygodniowe  wcześniejsze wyprzedzające zapisy), gratuluję czekać z temperaturą, bólem itp. przez ten okres czasu. Zapisy do specjalisty ze wskazania lekarza rodzinnego - to już terminy "jak z kosmosu" z wyprzedzeniem roku gwarantujące na wstępie diagnozę oczywistą - pacjent może nie dożyć takiej wizyty u lekarza. A ja dopowiem - na bank nie dożyje nie ma szans, chyba że zapłaci po raz kolejny za tę samą czynności i pójdzie prywatnie - wtedy ma szansę, ale czy ma kasę?
2. Pobyt szpitalny to już nie komedia ani farsa - to czyste szaleństwo. Zanim dostaniemy się do szpitala na zabieg, to czas oczekiwania na przyjęcie wręcz wyklucza przeżycie, nie mówiąc  już o wyzdrowieniu. Jak się uda termin skrócić to jak trafienie w milion w Totolotku. Chyba, że prywatnie, a proszę - to od ręki. Mały kredycik w banku i przeżyjesz ale zbankrutujesz, inaczej operacja się udała, lecz pacjent nie wytrzymał roku czekania.
3. Badania specjalistyczne to jak lot w kosmos. Chętni są  - rakiety brak. Proponuję zapisać się na tomograf komputerowy czy rezonans magnetyczny - termin za rok! W tym roku oczywiście TAK ale za kasę. Po roku takie badania już niepotrzebne, bo pacjenta zabraknie. Ale statystyki się poprawią i NFZ jest potrzebne. Ważniejsze papierki od człowieka.
4. Sanatorium to już w czystej postaci kabaret, zanim chętny na taki wyjazd przebrnie przez biurokratyczne sito, bieganie z papierkami po ulicach (trzeba mieć końskie zdrowie), kiedy upora się z proszeniem prawie na kolanach urzędników to z łaski dostanie i na wyjazd sił już nie starczy. A sanatorium nie jest całkowicie darmowe. A jak wyglądają takie obiekty, w co się wyposażone wszyscy wiemy. Bezpieczniej zostać w domciu.
5. Świadczenia zdrowotne za granicą, to jesteśmy już w Białorusi. Na dowód osobisty możemy podróżować po niemal całej Europie, ale jak chcemy pójść do dentysty np. w Niemczech potrzebny jest dodatkowy papier - europejska karta ubezpieczenia zdrowotnego. Stoimy zatem w kolejnej długiej kolejce wypełniamy dodatkowe papierki. Aż wyjazdu się odechciewa kompletnie, a może taniej będzie prywatnie?
Propozycja
Niech państwo nasze kochane obliczy ile daniny od nas złupiło przez te wszystkie lata na państwową ochronę zdrowia i te kasę nam odda wprowadzając prywatne świadczenia zdrowotne. Wtedy się ubezpieczymy jak na zachodzie Europy, i będziemy faktycznie leczeni bez kolejek w czystych i pachnących przychodniach i szpitalach. A kasa, która nam jeszcze zostanie po takiej operacji na pewno starczy na godne życie do jego zakończenia. Tylko urzędnicy zbankrutują, ale to już inna bajka. Źródło: niepoprawni.pl
Odkąd powołano Kasy Chorych publiczna służba zdrowia stacza się po równi pochyłej! Zamiana niewydolnych Kas Chorych na NFZ( Narodowe Formacje Zabijania) tylko pogorszyło sytuację, to już nie jest równia pochyła ale przepaść z kosztami pochłaniającymi składki na ubezpieczenia. Lekarze stali się urzędnikami NFZ, zasypani stosami procedur, sprawozdań etc, i zamiast leczyć wypełniają formularze i czytają kolejne instrukcje!? Ciekawe co powiedzą lekarze jak pozamykają publiczne placówki zdrowia!? W prywatnym gabinecie nie wykona się specjalistycznych badań, zabiegu, nie przeprowadzi się operacji!? Kolejki to bajka dla biednych pacjentów, których nie jest stać na wizytę w prywatnym gabinecie lekarskim ordynatora, jego zastępców, lekarza specjalisty!? Na całym świecie lekarz walczy o pacjentów tylko w Polsce pacjenci walczą o miejsce w kolejce do lekarza. Jak zachoruję to prywatnie się leczę, to po kiego mi jakaś publiczna służba zdrowia z wiecznie głodnym NFZ!? 
Dziś w prywatnych gabinetach do lekarzy specjalistów czeka się od tygodnia wzwyż! Dziwne to jest, tłum ludzi przed prywatnym gabinetem, kasy co nie miara i taki specjalista pracuje w publicznej placówce zdrowia, po kiego!? 
11 10 2019 Co obalił Lech Wałęsa?
Zacznę od stwierdzenia, że to nie Lech Wałęsa obalił komunę. Lech Wałęsa a w gruncie rzeczy agent bezpieki TW Bolek – uratował w Polsce komunę, zgodnie ze scenariuszem szefa komunistycznej bezpieki gen. Czesława Kiszczaka. Wielu z nas a także hierarchowie Kościoła dało się nabrać na „pokojowe” przejęcie władzy od komunistów. Wkrótce jednak – bo w 1992 roku okazało się, że jest to niemożliwe: Lech Wałęsa dokonał jedynego, udanego obalenia: obalił pierwszy, prawdziwie niekomunistyczny rząd premiera Jana Olszewskiego. Od tego czasu komuna tak się umocniła, że wychodzi na to, że w 2019 roku będzie trzecią siłą w Parlamencie. Komuna wszystko może zawdzięczać agentowi Bolkowi, którego wsparcie dla „lewej nóżki” sprawiło, że komunistyczna hydra znowu się odrodziła. Ona się odrodziła we wszystkich tzw. opozycyjnych partiach – poczynając od Platformy Obywatelskiej, zjednoczonej pod nazwą Koalicji Obywatelskiej – przez PSL, SLD a także Konfederację. Lider tej ostatniej formacji opowiada się otwarcie za sojuszem z Rosją, a jego częste wyjazdy do Moskwy sugerują, że stamtąd przywozi miłość do odwiecznego wroga Polski.Nie ma najmniejszej wątpliwości, że rozpad ZSRR i Bloku Socjalistycznego był dziełem prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana. Doprowadzenie Związku Radzieckiego do upadku zajęło Ronaldowi Reaganowi zaledwie kilka lat. I to w czasach, gdy żaden polityk nie zakładał, że jest to możliwe. Kiedy pierwszy raz zebrała się Rada Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council – NSC), jej przewodniczący Richard V. Allen oświadczył członkom gremium, że „prezydent jest zdecydowany zrobić wszystko, co możliwe, by zniszczyć blok sowiecki i zwycięsko zakończyć zimną wojnę”.Rozprawa gen. Jaruzelskiego z NSZZ „Solidarność” i wprowadzenie stanu wojennego dały prezydentowi USA znakomity pretekst do ogłoszenia sankcji uderzających bezpośrednio w Związek Sowiecki. Pomimo oporu Niemiec i Francji - natychmiast zakazał samolotom Aerofłotu lądowania na terytorium USA, zerwał negocjacje w sprawie nowych dostaw zboża do ZSRR i przede wszystkim zabronił dostarczania urządzeń oraz materiałów potrzebnych do budowy gazociągu z Półwyspu Jamalskiego. Zaskoczył tym nie tylko Kreml, ale też sojuszników...Stany Zjednoczone zaczęły też radykalnie zwiększać wydatki na zbrojenia, inwestując ogromne kwoty w nowoczesne technologie. Aby dotrzymać kroku przeciwnikowi, Kreml musiał wydawać na armię już nie 19 proc., lecz ponad 40 proc. budżetu!  Najbardziej jednak zabolał pomysł Inicjatywa Obrony Strategicznej (SDI), na który wpadł Reagan pod koniec marca 1983 roku. Prezydent postanowił, że USA stworzą system obrony zdolny niszczyć sowieckie rakiety balistyczne tuż po starcie. Elementem SDI miały być laserowe działa ulokowane na orbicie okołoziemskiej. Ponadto w Europie Zachodniej NATO zaczęło rozmieszczać pociski Cruise i rakiety Pershing II, pomimo licznych protestów i demonstracji zwolenników rozbrojenia w Niemczech, Włoszech i w Wlk.Brytanii. Na Kremlu panowały nastroje defetystyczne. Sowiecka gospodarka waliła się w gruzy i całą nadzieję pokładano w nowym I sekretarzu. W marcu 1985 r. objął to stanowisko Michaił Gorbaczow - który wkrótce otrzymał od Reagana cios nokautujący. Gwoździem do trumny ZSRR a zatem i do trumny Bloku Wschodniego stały cię ceny ropy. Reagan doskonale wiedział, że gospodarka ZSRR utrzymywana jest dzięki wysokim cenom za eksport ropy. Na skutek nacisków Reagana w lipcu 1985 roku do Waszyngtonu dotarła dyskretna wiadomość, że Arabia Saudyjska planuje gwałtowne zwiększenie wydobycia ropy naftowej z 2 mln baryłek dziennie do 6 milionów. Jesienią wydobycie wzrosło do 9 mln baryłek dziennie, a cena za baryłkę ropy nagle spadła z 31 do zaledwie 9 dolarów. Ten cios znokautował Związek Radziecki. Mający zawsze nadwyżkę w handlu z Zachodem kraj musiał nagle radzić sobie z deficytem, którego nie miał z czego pokryć. Trzeba było wstrzymać dziesiątki rozpoczętych inwestycji przemysłowych, wyprzedawać zapasy złota, aby kupić zboże na Zachodzie. „Obniżka cen ropy była rujnująca, po prostu rujnująca. Była to katastrofa” – zapisał Jewgienij Nowikow, członek Komitetu Centralnego KPZR. Gdy koniec ZSRR był bliski, postanowiono przynajmniej w Polsce uratować komunistów. Zrobiono to przy pomocy agenta Bolka, którego gen.Kiszczak internował w Arłamowie. Jak ciężka była to kaźnia przyznał sam Wałęsa: utył w Arłamowie 15 kilo, gdzie codziennie obalał z esbekami wódę, szampany i piwo i obżerał się czym tylko chciał. Gdybyśmy już wtedy wiedzieli, że Wałęsa to agent Kiszczaka (który zostawił w spadku po sobie teczki swojego najwierniejszego agenta Bolka) i gdybyśmy nie uwierzyli w „pokojowe oddanie władzy” przez PZPR – komunistyczni zbrodniarze skończyli by na wygnaniu, tak jak przywódca NRD Erich Honecker, lub skazany w Bułgarii na więzienie Teodor Żiwkow. Nie wspominam o końcu Nicolae Ceaușescu - sekretarza generalnego Rumuńskiej Partii Komunistycznej. W Polsce zbrodniarzy pochowano z honorami wojskowymi, a agent Bolek był w gronie żałobników po twórcach postkomunistycznej Polski.Źródło: niepoprawni.pl
07 10 2019 Z Unii na Białoruś czyli głosuj na PiS.
Kontynuacja, którą PiS grozi w swoim programie, oznaczać może ostateczną likwidację konstytucyjnego trójpodziału władzy. Program PiS ma 232 strony. Ponad 90% tego tekstu to propagandowe opowiastki o niebotycznych osiągnięciach partii Kaczyńskiego, która podniosła Polskę z kolan, dźwignęła kraj z marazmu gospodarczego i ratuje nas przed moralną degrengoladą. Jeśli na cokolwiek warto tu zwrócić uwagę, to na wyjątkowo bezczelne nicowanie rzeczywistości i przypisywanie oponentom swoich własnych ułomności. Bo okazuje się, że to rządy PO-PSL zniszczyły dobre obyczaje parlamentarne, które PiS stara się pieczołowicie chronić. Poprzednia władza zawłaszczyła też media publiczne, ograniczała wolność słowa, manipulowała propagandą, szczuła na politycznych przeciwników i była siedliskiem wszelakich afer, które przy uczciwej obecnej władzy zdarzyć by się nie mogły, bo obecnie wszelkie naruszenia prawa (ludzie są ułomni) tępione są w zarodku. W powodzi półprawd i zwykłych kłamstw trafiają się sformułowania prawdziwe – jak choćby takie, że podczas rządów PiS dobór kadr na kluczowe stanowiska „zyskał nowy standard”. Rzeczywiście – takich standardów polityki personalnej nigdy dotąd w Polsce nie było. Nawet za komuny, która utworzyła tzw. „nomenklaturę” obsadzającą towarzyszami wszystkie ważne stanowiska w gospodarce i administracji, nie było tylu bezczelnych cyników, pazernych kombinatorów i niedouczonych amatorów jak obecnie. Jedynie 12 stron programu PiS nie zawiera propagandowego bełkotu. W części jest to jakby mapa drogowa powrotu do planowej gospodarki PRL. Projektowany jest więc rozwój przemysłu ciężkiego, inwestycje w zakłady zbrojeniowe, repolonizacja (czyli po raz kolejny nacjonalizacja) banków, reindustrializacja przemysłowa i wsparcie dla wybranych terenów kraju – tym razem nie Górnego Śląska jak w epoce Gierka, ale jednak rejonów, gdzie partia rządząca cieszy się największym poparciem.   Dalszą część fragmentu, zawierającego rzeczywiste tezy programowe PiS, nazwać można listą przyczajonych zagrożeń demokracji. Te niebezpieczeństwa trafnie zidentyfikował prof. Wojciech Sadurski, publikując w Wyborczej swoje „Ostatnie poważne ostrzeżenie przed wyborami parlamentarnymi”. Pomysły partii Kaczyńskiego nie są groźbami wprost i na pierwszy rzut oka miewają nawet pozory sensu. Od dawna mówiło się na przykład o ograniczeniu immunitetu posłów i senatorów, którzy czasem łamią przepisy drogowe, wszczynają awantury, stosują przemoc domową i nie ponoszą za to konsekwencji, bo koledzy mają sejmową większość i nie pozwolą odebrać swojakowi przywileju nietykalności. Program PiS przewiduje teraz, że o odebranie immunitetu występował będzie prokurator generalny. A zatem to Zbigniew Ziobro oceni, czy np. w wystąpieniu Michała Szczerby („panie marszałku kochany”) lub śledczego posła Krzysztofa Brejzy zawarte było coś karygodnego, jakieś – powiedzmy – pomówienie. Kiedy minister wytypuje już odpowiedni paragraf, wystąpi z wnioskiem do Sejmu, gdzie większość stanowią ludzie alergicznie reagujący na obu wymienionych parlamentarzystów. Po przewidywalnym głosowaniu przeciwnik polityczny stanie bezbronny przed obliczem prokuratora, wyznaczonego przez prominentnego polityka partii rządzącej i przypadkowo prokuratora generalnego. Prokurator uszczęśliwiony zadaniem zleconym mu w zaufaniu przez głównego szefa, podejmie właściwą decyzję. Ściganych przez Ziobrę opozycjonistów może uniewinnić sąd, ale droga na salę rozpraw może być tak długa, że i do końca kadencji niewygodny parlamentarzysta chodzić będzie z etykietką OSKARŻONY.
Podobny bat kręcony jest na nieposłusznych sędziów i prokuratorów, których zakres ochrony prawnej również budził dotychczas pewne wątpliwości. Na oko zmiana nie wygląda groźnie: prokurator generalny kieruje wniosek o pozbawienie immunitetu do Sądu Najwyższego i ostateczną decyzję o ewentualnym odebraniu przywileju podejmą sędziowie. Haczyk jest w tym, że wniosek prokuratora Ziobry, oskarżającego np. znienawidzonego przez funkcjonariuszy „dobrej zmiany” sędziego Tuleję, nie trafi pod obrady „plenarne” Sądu Najwyższego, ale do Izby Dyscyplinarnej SN, gdzie sprawy nie rozpatrzą niezależni sędziowie, ale prokuratorzy i ministerialni prawnicy, którymi wiceprezes PiS Zbigniew Ziobro obsadził ten nowy niekonstytucyjny organ.
Przeszkodą w zagarnięciu pełni władzy są wolne media – w większości spółki z kapitałem zagranicznym. Nie udało się ich „zrepolonizować”, bo nawet sojusznik zza oceanu stanął sztorcem przeciw przejęciu amerykańskich firm przez partię rządzącą w Polsce. Kaczyński wymyślił więc inny sposób na okiełznanie dziennikarzy. W programie sformułował to niewinnie: dla podkreślenia rangi i specyficznej misji zawodu dziennikarze powinni się stowarzyszyć w nowej organizacji, która dbałaby o status profesji i rzetelność publikacji. Ot, taka samoregulacja poprzez dziennikarski samorząd. Tyle tylko, że jeśli wczytać się w treść projektu, to okazuje się, że wcale nie chodzi o to, by ów samorząd wprowadził jakieś tam regulacje wymyślone przez dziennikarzy. Regulacje mają być TAKIE, które wykluczą stosowanie art. 212 KK przewidujący karanie za pomówienie. Wyraźnie zapisano: regulacje nowego samorządu muszą być takie właśnie, a zadaniem nowej korporacji MUSI być zwalczanie pomówień, a w praktyce tego, co władza za pomówienie uważa. Oczywiście przynależność do tej rządowej korporacji będzie dobrowolna, ale wyobrazić można sobie sto sposobów, by dziennikarzom nie opłacała się nieobecność w szeregach stowarzyszenia.
Prof. Sadurski, a także inni obserwatorzy życia politycznego zaniepokojeni są szczególnie enigmatycznym sformułowaniem z programu PiS, że „dokończona zostanie reforma sądownictwa”. Bo jest się czego bać. Wystarczy uświadomić sobie dotychczasowe skutki owej pożal się Boże reformy, która miała na celu skrócenie procedur, sprawniejsze zarządzanie i transparentne, bardziej sprawiedliwe orzecznictwo. Po czterech latach wdrażania szalonego projektu skutek jest odwrotny: procedury i procesy trwają znacznie dłużej , nowi prezesi bez doświadczenia i kwalifikacji mnożą bezsensowne decyzje konfliktując się z sędziami, a obywatele obawiają się, że wyroki zależą od tego, czy sądzi „normalny” sędzia, czy funkcyjny nominat ministra. Prawdziwym celem niby reformy okazało się podporządkowanie sądów woli partii rządzącej, na wzór wcześniej przejętej przez PiS prokuratury. Kontynuacja, którą PiS grozi w swoim programie, oznaczać więc może jedynie przejęcie przez rządzących pełnego nadzoru nad wymiarem sprawiedliwości, dokończenie procesu obsadzenia „swoimi” wszystkich stanowisk w wymiarze sprawiedliwości i ostateczną likwidację konstytucyjnego trójpodziału władzy. Groźba kontynuacji pseudoreform ustrojowych jest moim zdaniem największym zagrożeniem dla Polski. Kaczyński nie jest człowiekiem niepoczytalnym ani ostatnim durniem, już wie, jak reaguje Unia na osłabianie praworządności, i musi przewidywać, co czeka Polskę, jeśli nie zawróci z drogi wiodącej od demokracji do dyktatury. Jeśli mimo to w ogłoszonym publicznie programie otwarcie planuje kontynuację demolki państwa prawa, to znaczy, że już się zdecydował pójść z Unią na zderzenie czołowe. Choćby teraz sto razy deklarował swoje najgłębsze przywiązanie do członkostwa w UE, choćby na spotkania w terenie jeździł spowity szczelnie w błękitną gwiaździsta flagę, to mało kto uwierzy, że nie planuje wyprowadzenia Polski z zachodniej wspólnoty cywilizowanych krajów europejskich – gdzieś na wschód, bliżej Azji. Między Rosję, której Kaczyński jakoś się nie czepia i nie żąda od niej reparacji, a Białoruś, gdzie chętnie jeździli funkcjonariusze PiS i wracali z przeświadczeniem, że tym ciekawym krajem rządzi „miły, ciepły człowiek”. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
06 10 2019 Bez wizy do USA? Fajnie, ale to już bez znaczenia.
Polacy mentalnie przenieśli się do Europy, bo korzyści z życia w Unii Europejskiej sprawiły, że podróż za chlebem do USA straciła sens. Na półtora tygodnia przed polskimi wyborami parlamentarnymi Donald Trump ogłasza, że Polacy będą mogli latać do USA bez wiz. Niewątpliwie możemy to uznać za życzliwy gest amerykańskiego prezydenta dla ekipy rządzącej w naszym kraju. Ot, taki mały prezencik przedwyborczy. Przecież Trump nie musiał zapowiadać tego właśnie teraz. Gdyby nie chciał się wpisywać w polską kampanię, mógł z tym poczekać parę dni. Nie poczekał. Jednak zarazem jest to dla Kaczyńskiego nagroda pocieszenia po odwołaniu udziału amerykańskiego prezydenta w uroczystościach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Przed 1 września „dobra zmiana” nadmuchiwała balon oczekiwań, szykując się do propagandowego zdyskontowania przyjazdu Trumpa do Polski – a tu nici. Przywódca USA wytłumaczył, że nie może przylecieć, bo musi się spotkać z huraganem Dorian na południu Stanów Zjednoczonych. Po czym grał w golfa. Jeśli dodamy do tego fakt, że wcześniej wpływowe ośrodki i liczący się publicyści apelowali do Trumpa, by nie przylatywał do Polski i nie legitymizował swą obecnością w Warszawie polityki PiS, stanie się oczywiste, że odwołanie wrześniowej wizyty było jak cios kijem. Obecna zapowiedź zniesienia wiz to marcheweczka zaserwowana na osłodę i dla ukojenia bólu. Propagandyści „dobrej zmiany” próbują ją teraz wykorzystać w agitacji przedwyborczej. „Nie dajmy sobie wmówić, że zniesienie wiz do Ameryki było wyłącznie kwestią techniczną” – apeluje Konrad Kołodziejski na portalu wPolityce.pl. „Zniesienie wiz nie jest tylko skutkiem bezosobowych procedur – pisze. – To również rezultat wielu działań politycznych podejmowanych przez władze polskie i środowiska polonijne w Ameryce. Obecna ekipa może z czystym sumieniem przypisywać sobie dużą część zasług i będzie to w pełni uprawnione”. Oczywiście Kołodziejski fałszuje obraz rzeczywistości, bo za gest polityczny ze strony Trumpa możemy uznać tylko wybór terminu, w którym ogłosił decyzję. Samo zniesienie wiz nie było zasługą władz – ani polskich, ani amerykańskich – a jedynie konsekwencją spadku odsetka odmów udzielanych polskim wnioskodawcom do poziomu poniżej 3 proc. w skali roku. Większość Polski już dawno temu zeszła poniżej tego progu, jednak statystyki pogarszało Podkarpacie, które tradycyjnie jest zagłębiem emigracji do USA. Dopiero teraz cały kraj zszedł poniżej linii krytycznej. No więc dobrze, w takim razie spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: skoro nie polskim i nie amerykańskim władzom zawdzięczamy zniesienie wiz, lecz samym sobie, to co sprawiło, że gorzej sytuowani obywatele przestali masowo ubiegać się o wizy USA, by pracować za oceanem na czarno? By mieć całkowitą pewność, trzeba by przeprowadzić badania i ankiety socjologiczne, ale intuicja podpowiada odpowiedź dość prostą, wręcz narzucającą się: to Unia Europejska. Możliwość legalnej pracy w zamożniejszej części Europy sprawiła, że nielegalna praca w USA przestała być atrakcyjna. Po co wyprawiać się za ocean, ukrywać się przed tamtejszymi służbami imigracyjnymi, pracować w warunkach niemal konspiracyjnych bez opieki medycznej i zabezpieczeń socjalnych, narażać się na ryzyko deportacji i zakaz wjazdu, skoro całkiem legalna praca czeka na nas dosłownie za płotem? We wsi w południowej Polsce na Żywiecczyźnie, w której mam chałupę, liczni moi sąsiedzi nie tylko zatrudnili się w Niemczech, ale wręcz zarejestrowali tam działalność gospodarczą. Remontują mieszkania, układają glazurę, budują domy. Płacą podatki, nikt ich nie ściga, żyją jedną nogą w Polsce, a jedną w Niemczech, bo przyjazd do kraju choćby na weekend nie jest problemem. Wszyscy się już dawno podorabiali samochodów, a podróż autostradą A4 trwa tylko kilka godzin. W ten oto sposób Europa zajmuje w życiu Polaków miejsce dawniej zarezerwowane dla Ameryki. Realne korzyści płynące z Unii Europejskiej wypierają ze świadomości obywateli mit Stanów Zjednoczonych. I właśnie z tego powodu zniesienie wiz zapewne nie okaże się w kampanii wyborczej PiS wielkim atutem – wielu Polaków amerykańska wiza po prostu przestała obchodzić.
Pojawił się natomiast nowy problem, którego wielu obywateli do końca sobie jeszcze nie uświadamia: w czasie gdy Polacy mentalnie i praktycznie przenieśli się z USA do Unii Europejskiej, rząd odbył podróż w przeciwnym kierunku. Dzisiejsze władze weszły w role bezkrytycznego i służalczego wasala administracji Donalda Trumpa, a jednocześnie skłócają Polskę z Europą i pogarszają jej pozycję w UE. Kwestią czasu – i to niestety raczej niezbyt długiego – jest to, kiedy negatywne konsekwencje tej polityki odczują przeciętni obywatele.
Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl
To nie PiS załatwił ruch bezwizowy, tylko Polacy olali wyjazdy do USA! Bez wiz do USA w zamian za udział polskiego żołnierza w w wojnie z Iranem, w obronie interesów Izraela i USA!?
03 10 2019 Ardanowski ostro krytykuje ARiMR. „My prężymy muskuły i mówimy, jakim jesteśmy sprawnym państwem”.
Do mediów wyciekło nagranie ze spotkania Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ministra rolnictwa, z kierownictwem ARiMR. Szef resortu wyjaśniał na nim powody nagłego odwołania pod koniec sierpnia dotychczasowej prezes agencji, Marii Fajgier. Kierownictwo agencji usłyszało przy tej okazji wiele gorzkich słów i wiele zarzutów odnośnie do pracy ARiMR. – Sensem agencji płatniczej jest obsługiwanie procesów unijnych i krajowych, i sprawność realizacji polityki państwa i UE. Żadnych innych celów utrzymywania tej instytucji nie ma – mówił minister Ardanowski. Tymczasem w jego opinii ARiMR to instytucja chora, bo niesprawna. Minister podkreślił, że obecne kierownictwo ARiMR, rekomendowane w końcu przez PiS, „powinny być sprawniejsze od poprzedników” – czytamy w portalu „Rzeczypospolitej”. W tym właśnie celu jest zatrudniono świetnie opłacaną kadrę, argumentował, tymczasem zaległości w rozpatrywaniu wniosków obejmują lata. Powiedział przy tym, że nieudolnym pracownikom nie pomoże „miejscowy poseł”, a włączenie się w kampanię wyborczą nie może tłumaczyć wielomiesięcznych opóźnień. – Czym wytłumaczyć zaległości w obrabianiu wniosków [na dofinansowanie modernizacji gospodarstw], które przybierają monstrualny charakter – które osiągają nie miesiące, a lata? – pytał minister. Trafiające równolegle do resortu wnioski kierownictwa ARiMR o przedłużenie terminów rozliczeń wniosków uznał za „kpinę z rolników”. Do dyrektorów zwrócił się słowami: „W lutym wnioski przyjęte i żaden nierozpatrzony, absolutny skandal”. Podobny los podzieliły wnioski o rolniczy handel detaliczny. – Jesteśmy na etapie realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych i zasada N+3 może nie wystarczyć. Jeśli nie nastąpią rewolucyjne zmiany, to utracimy pieniądze z programu ryb – mówił Ardanowski. Jak przypomina cytowany portal, zasada N+3 odnosi się okresu rozliczeń projektów finansowanych z Funduszy Europejskich – z funduszy przyznanych w ramach perspektywy finansowej 2014–2020 faktycznie można korzystać do roku 2023. Dopiero gdy krajowi nie uda się do roku 2023 wykorzystać przyznanych środków, będzie musiał zwrócić niewykorzystaną nadwyżkę do budżetu UE. Ardanowski skrytykował też nieudolne wprowadzanie innowacji do rolnictwa. Chodzi o tworzenie mieszanych grup naukowców, doradców, rolników, którzy mają znaleźć nowe rozwiązania poprawiające wsi i rolnictwa jest zadaniem na najbliższy czas. W Unii Europejskiej 1300 grup, w Polsce zero. A my prężymy muskuły i mówimy, jakim jesteśmy sprawnym państwem – kpił wzburzony minister. Ardanowski skrytykował także fakt, że działy prawne agencji blokują obecnie wypłacanie pieniędzy rolnikom. Skrytykował też przedłużanie procesów sądowych i składanie bez potrzeby apelacji, „zwłaszcza gdzie agencja nie ma racji”, a wszystko to po to, by udowodnić beneficjentom, że mają oddawać pieniądze sprzed kilkunastu lat. Podkreślił, że tego typu błędne decyzje ARiMR nie są niczym dziwnym i podobne rzeczy zdarzają się we wszystkich krajach, ale takie prawnicze działania są często przeciwskuteczne, bo nie wychwytują poważnych uchybień. A takie miały miejsce w przypadku „wyprowadzania miliardów na grupy owocowo–warzywne”. Minister zarządził prace „nawet w soboty i niedziele, gdy będzie trzeba”. Nowo powołany prezes, Tomasz Nowakowski, ma mu wysyłać co tydzień raport z postępu rozliczeń wniosków. Zagroził dalszymi zwolnieniami wśród oddziałów wojewódzkich. Źródło: rp.pl
Ardanowski na Rumcajsa pasuje, a nie na ministra rolnictwa. Ale zakapior! Rolnictwo przed takim ministrem ucieka!? A co z tym sprzed ponad roku? : Rząd pozwolił na produkcję konserw z mięsa świń ze stref ochronnych ASF, które miały trafić m. in. do szpitali i wojska lub na cele charytatywne. Świnie były skupione interwencyjnie i zostały przerobione. Czy da się rozmawiać z ministrem, który jest przekonany, że jedyne czego pragnie wieś, to absolutna władza PiS-u? I na dokładkę nie przyjmuje do wiadomości niczego innego.
Z forum: - Kto rozp………lił ARiMR? Daniel Obajtek na polecenie Jurgiela ps.”Śpioch”. Debil nie umiejący się wysłowić powołał na prezesa malwersanta z Pcimia. Obajtek w ciągu jednego dnia wywalił na zbity łeb 314 kierowników biur powiatowych i 16 dyrektorów oddziałów regionalnych. Na ich miejsce powołano samych pisowskich przydupasów bez wiedzy, bez kwalifikacji. To, że to wszystko się nie zawaliło, zawdzięczać należy szeregowym pracownikom, głównie biur powiatowych. A teraz wychodzi ten cham i narzeka. A co robiliście sukinsyny przez 4 lata?
- Kariera Obajtka żywcem przypomina awans Anioła z Alternatywny 4. Anioł narobił kwasu i za karę z ciecia awansował na kierownika osiedla. Ten cwaniak z PiSu rozwalił ARIMR i za karę został prezesem Orlenu. Takich karier w PiS-ie jest bez liku. Choćby całe stado euroosłów. To nad wyraz czytelny sygnał że PiSowi chodzi o to aby rozwalić Polskę. Sprężyna oczywiście na wschodzie ale i w bucie Europy. Po co najeżdżać i niszczyć jak można uruchomić swoich ludzi w Polsce którzy rozwalą nasz kraj od środka a potem po prostu przejąć do spółki z Watykanem. 
30 09 2019 Przegrywają wszystko, propagandę też......
Odnośnie tego spotu PO. Błąd logiczny. Spot nazwano "zwykła polska rodzina", a chłop z chłopem to zapewne "niezwykła polska rodzina". Nagle się okazuje ze normalna rodzina to jednak baba z chłopem? Nie dwie baby czy dwóch chłopów? I jeszcze krzyż na ścianie wisi a dziadka trzymają przy stole a nie w domu starców..No powariowali. Mówiło się i całkiem słusznie, że 8 lat rządów PO, najpierw Tuska, potem Kopacz, cała ta „liberalna” zbieranina przetrwała tylko dzięki PR, czyli propagandzie. Prawda, sama prawda, ale warto pokusić się o małe uzupełnienie. Niektórzy twierdzili, że to była wyższa szkoła marketingu politycznego, mitologizowano i demonizowano też rolę Ostachowicza, uchodzącego za Rasputina na dworze Tuska. Z tym się zgodzić nie mogę, to była bardzo toporna robota, czysty populizm, same atrakcje, które się zawsze publice podobały. Takie hasła, jak kastracja pedofilów, walka z dopalaczami, czy nie róbmy polityki, budujmy mosty, to nic innego, jak polityczne disco polo. Ostachowicz sam się przyznał, jak to działało, po prostu robili badania, co myślą Polacy o konkretnym problemie, gdy wychodziło, że 60% akceptuje proponowane rozwiązanie, to się wdrażało jakieś pierdoły typu „Orliki” i robiło z tego „zieloną wyspę”. Gdy w badaniach wychodziło pół na pół lub mniej, wtedy Tusk się zadawalał ciepłą wodą z kranu. Przeczą tej technice dwa największe przekręty Tuska, mowa o podniesionym VAT i wieku emerytalnym, ale tutaj po prostu nie mieli wyjścia, musieli Polaków okraść, inaczej wszystko by się zawaliło. Poza tym, w podobnych przypadkach uruchamiano autorytety i tematy zastępcze, najczęściej Palikot prowokował Smoleńskiem. Strasznie to wszystko od cepa robione, jednak działało, tak? Tak! To po co się czepiać, drążyć i szukać niuansów? Ponieważ POKO nie ma nic wspólnego z tamtą skutecznością przekazu. Schetyna i cała reszta przegrywa na wszystkich frontach, również na tym, który był ich ulubionym i właściwie jedynym zwycięskim. Trudno opowiedzieć jednym zdaniem, co konkretnie się załamało, to mimo wszystko proces złożony, gdzie poczesne miejsce zajmuje kompletna utrata wiarygodności. Nie da się jednak pominąć choćby takich elementów jak głęboka frustracja i szok po porażce, a teraz doszła depresja wywołana kolejnymi prażakami i fatalnymi notowaniami sondażowymi. W podobnym stanie ducha bardzo ciężko się pozbierać, zgodnie z zasadą jak nie idzie to nie idzie, wszelkie wysiłki przekształcają się w groteskę. Tak też się stało z najnowszymi pomysłami propagandowymi POKO i tutaj wystarczy użyć jednego słowa – Bronek. Wychodzą im klasyczne Bronki i to nie jest żadna złośliwość z mojej strony, tylko naprawdę zdystansowana ocena, którą bez problemu podeprę dowodami. Pewnie dało się wyczuć między wierszami, że zmierzałem do spotu „Typowa rodzina”, to mój roboczy tytuł, jak się faktycznie nazywa ten gniot nie mam pojęcia. Oczywiście, że zmierzałem, bo to jest doskonały przykład na utratę zdolności do trzeźwej oceny położenia, w jakim się POKO znalazło. Co robi partia, której największym problemem jest utracona wiarygodność? Nakręca nieprawdopodobnie zakłamane gówno, przepraszam, za dosadne określenie, ale ciężko znaleźć coś bardziej adekwatnego. Scenariusz tego filmiku to wpadka za wpadką, może się wydawać, że pomysł z dziękowaniem Morawieckiemu za 500+ jest oryginalny, obiektywizm i tak dalej. Nic bardziej mylnego, w polityce konkurencji nigdy się nie dziękuje, zwłaszcza w tak nieprzemyślany sposób. Za chwilę z filmiku zostanie wycięta ta jedna fraza i będzie hit Internetu pod tytułem „POKO dziękuje rządowi PiS”, a to dopiero początek porażki. Rodzina rozmawia o swoich problemach, głównie finansowych i jak zwykle w takich filmikach mamy przegięcie wajchy. Niby na chleb mają, ale na wizytę do lekarza już nie. Co robią widzowie? Natychmiast wychwytują na stole telefon za 3000 zł, niby detal, jednak ewidentnie świadczący o pełnej amatorce i robieniu czegoś na kolanie. W finale ludzie rozpoznają twarze aktora i jakiejś hostessy disco polo, co przecież było pewne. Po rozpoznaniu po Internecie krążą zdjęcia z wakacji pani od disco polo i aktorskie popisy „ojca rodziny”. Kompletna katastrofa szczególnie w kontekście wiarygodności. POKO chcąc odzyskać wiarygodność nakręca kilkuminutowy spot, który w każdym kadrze ośmiesza ich zakłamanie i prymitywną propagandę. Tak wygląda kondycja niegdysiejszej potęgi propagandowej i tu żadna żydowska agencja, ani nawet Bóg PR-u nie pomoże. Kwestią otwartą pozostaje jedynie rozmiar porażki, a w moim przekonaniu klęski.
ps.Próba wyrzucenia starych złodziei z polityki jest jak próba przegonienia much z gówna. Startują, robią kółko i lądują ponownie. 
Źródło: niepoprawni.pl
28 09 2019 PROCEDURY.
W licznych rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi, tymi autentycznie wspierającymi rozwój kraju i dążenie do wzrostu siły państwa i dobrobytu Polaków, często pojawia się wyraźna nuta rozgoryczenia, a wielokrotnie nawet wściekłości. Mówią wprost: - Dlaczego kurcze w końcu nie ukarze się tych przestępców i złoczyńców?! Proste poczucie sprawiedliwości i przyzwoitości tego wymaga. To jest dla wszystkich obywateli konieczne, po to chociażby, by wreszcie osiągnąć efekt spełnienia i satysfakcji. A tu nawet ewidentni, udokumentowani przestępcy nie wyrażają skruchy i śmieją się nam wszystkim prosto w twarz. To jest praworządność? To jest parodia! A sprawa jest trywialna: oprócz kontekstów międzynarodowych i faktu, że właśnie teraz w Europie panuje kryptokomunistyczna neoliberalna lewica – wroga wobec polskiego rządu, decydującą rolę w tym ślimaczeniu władzy odgrywają wszechobecne PROCEDURY. Kurczowe trzymanie się procedur, dopuszczenie, by to one były wyznacznikiem dobra i skuteczności, jest idiotyzmem, które stworzyło Bizancjum, a do czasów współczesnych przeniosły Prusy, kolejno zarażając swego następcę – Niemcy, a potem całą Europę.
Nawet ZSRR i jej dziecko Rosję.
Do czego idiotyczne trzymanie się procedur może doprowadzić, pokazał w sposób przeraźliwy, właśnie nagrodzony serial"Czarnobyl". Momenty nas dzieliły od chwili, gdy potężna część Europy stałaby się martwą, radioaktywną pustynią bez ludzi i prawie całego życia na długie stulecia. Gdy 11 września 2001 roku, osiemnaście lat temu, jak sparaliżowany gapiłem się w telewizor, gdzie na żywo relacjonowano atak terrorystów na USA, głównie na Nowy Jork, to przemknęła mi dosyć szybko, mimo dramatyzmu tej tragedii, niepokojąca myśl: - to już koniec wolności; teraz wszystko będzie się działo zgodnie z tym, co mędrcy wydumają i zapiszą na papierze. Tak oto zapanowała Era Procedur. I faktycznie. Niewiele czasu minęło, gdy w naszej morskiej pracy zostaliśmy wprost zarzuceni przeróżnymi procedurami, gdzie na tak zwanych check lists (listy kontrolne), punkt po punkcie wyszczególnione były, krok po kroku, kolejne czynności, które po wykonaniu należało poświadczyć podpisem, a potem kopię przesłać do biura, a orginał zachować w archiwum. Zostaliśmy zatopieni papierami, a każda procedura poprzez tę biurokrację wydłużyła się o 50%. Były więc listy na mostku na odcumowanie i rozpoczęcie podróży. A równolegle odpowiednie listy w maszynowni. Listy na każdą operację – wchodzenie do portu, załadunek, wyładunek, zatankowanie paliwa i olejów, zdanie śmieci i odpadów na ląd. Codzienne raporty spalania oleju napędowego, olejów smarnych i wody pitnej i sanitarnej. Nawet odczyty temperatur w chłodniach prowiantowych są teraz codziennie kontrolowane i odnotowane jako kolejny dokument. Dosłownie każda czynność ma swój papier. A przez kilkaset lat w urzędach, sądach, arbitrażach wystarczyło jedno mądre zdanie – zgodne z dobrą praktyką morską. Tak już jest wszędzie. Widzę to nawet w pracy ludzi w Biedronkach, czy Lidlach. Widzę to w ciężkiej pracy rolników i najmniejszych przedsiębiorców. Obowiązkowe procedury trafiły pod strzechy. To co mnie najbardziej przerażało w II WŚ to doprowadzone do perfekcji przez hitlerowskie Niemcy stosowanie procedur. Najbardziej przerażającym przykładem były struktury i organizacja obozu zagłady Auschwitz. To co zobaczyłem już jako dziecko, a co długo dręczyło mnie w koszmarach sennych, było zorganizowane, właśnie proceduralne, z niemiecką precyzją ludobójstwo. Tę zgrozę labiryntu urzędu chyba najlepiej przedstawił Franz Kafka w "Procesie". Pokazał absurd ulegania władzy procedur, co zamieniają świat w koszmar senny. Jak widać wyraźnie dzisiaj, to podejście Niemiec do metod działania na wszystkich polach życia człowieka, niewiele odbiegło od nazistowskich czasów, mimo że gęby pełne są gadania o wolności i swobodzie. "Nie będziecie przyjmować od nas uchodźców, to będziecie płacić karę, za każdego jednego 25 000 euro. I już". Oto typowe niemieckie załatwianie spraw. Obłęd. W niewypowiedzianym, milczącym porozumieniu, stosy różnorakich procedur wprowadzano dla niewolników, a dziś robi się dla quasi-niewolników, za których arbitralnie uważa się ludzi niezbyt mądrych, którym wszystko trzeba dokładnie tłumaczyć i wyjaśniać, a najlepiej zapisać na kartce. Ponieważ jest równość i demokracja, to się społeczności nie segreguje, tylko już na wstępie zakłada się, że hipotetycznie wszyscy są głupcami i wszyscy potrzebują do życia Check listy na każdą czynność. To nie głupi żart, ale autentyczny fakt, że w armii amerykańskiej rekrutowi wręcza się mundur ze stosem kart, gdzie jedna z nich instruuje jak należy prawidłowo podcierać tyłek ( MILITARY CUSTODIAL SERVICES MANUAL TM 5-609 DEPARTMENTS OF THE ARMY AND THE NAVY NO. 1 WASHINGTON, DC, 17 October 1977). Natomiast strasznie żenującymi dla mnie są praktyki stosowane nagminnie w korporacjach. I autentycznie współczuję tamtym pracownikom. Tam obowiązkowe trzymanie się procedur, daleko wykraczające poza obszar pracy, jest bezwzględnym pozbawieniem naturalnej wolności. Czasami myślę, że ten mój kompulsywny sprzeciw wobec wszechogarniających procedur wiąże się z moim buntowniczym, anarchizującym charakterem. Miałem z tym pod sam koniec pracy na morzu i w stoczniach, po sławetnym 9/11, duży problem. Bardzo się buntowałem na obowiązkowy ubiór roboczy. Czy to miało jakikolwiek sens, czy nie, w pracy na pokładzie, czy w maszynowni, zgodnie z instrukcją musiałeś nosić: buty robocze z metalowymi czubkami ( bo co, jak w mojej dziedzinie pracy, spadnie na stopę śrubokręt i zrani cię dotkliwie), kombinezon roboczy, certyfikowany kask ze słuchawkami ochronnymi, okulary ochronne i rękawice ochronne. Jak można grzebać w elektronice mając na dłoniach rękawice ochronne? Jak można pracować na czubku masztu, albo w zenzach, zadzierając głowę z kaskiem i słuchawkami? Kim był ten człowiek, kto zatwierdził te idiotyzmy? Wiem, wiem – to dla mojego bezpieczeństwa. Ale jak to się ma do jakości i komfortu pracy? No cóż, taka jest procedura i koniec dyskusji. Na statkach naukowo – badawczych, gdzie mamy na burcie od 50 do często 100 osób, był nawet facet, specjalny kontroler obserwujący przestrzegania procedur. Co więcej, a według mnie skandal, byliśmy zachęcani do donoszenia, gdy zauważyliśmy, że kolega łamie procedury. Wyobrażacie sobie jakie to tworzy pole dla wrogości, nieufności i osobistych wendet? Ale może właśnie o to chodzi w tej epoce procedur? Tak oto mamy procedury w kontrze do zdrowego rozsądku – słynnego angielskiego, czym tak się chełpią – common sense.
Jednakże świat procedur na każdą okazję ma również swoją bardzo brzydką stronę. Za procedurami mogą się ukryć szubrawcy i złoczyńcy. Wobec dokonanego, ewidentnego przestępstwa mówią: - Proszę bardzo, ja przestrzegałem wszystkich procedur, więc nie uda się czegokolwiek do mnie przylepić. W procesach sądowych częściej zamiast oczywistego przestępstwa, czy choćby przewinienia, rozważa się, czy procedury były przestrzegane i realizowane. Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w sprawie Tragedii Smoleńskiej został skazany na 10 miesięcy w zawieszeniu, nie za to, że był złośliwym wrogiem prezydenta Kaczyńskiego, co rusz rzucającym mu kłody pod nogi, co było ostentacyjnym, ciągłym działaniem Kancelarii, lecz tylko dlatego, że nie dopełnił procedur, które nakazywały mu wstrzymanie lotu do Smoleńska.
Gdyby był on sądzony przez w pełni uczciwy sąd, to za całokształt działań i swoją postawę wobec głowy państwa, dostałby wielokrotnie wyższy wyrok i to bez zawieszenia. Przecież między innymi przez niego zginęła potwornie prawie setka najważniejszych osób w państwie. To się w procesie sądowym, w imię sprawiedliwości nie liczy? Oczywiście, że nie – ważne są procedury. Bardziej drastycznym przykładem chowania się za procedurami jest niedawna katastrofa warszawskiej oczyszczalni ścieków – potężna na skalę światową awaria. Przekonany jestem, że w tym incydencie nikt nie zostanie skazany. Bo wszelkie procedury zostały zachowane. No, może jakiś biedny inżynier, słynny kozioł ofiarny, zostanie złapany na fakcie, że nie wypełnił jakiegoś papierka, coś przegapił, albo na coś, czego nie powinien robić, pozwolił. Natomiast autentyczni winowajcy, licząc od premiera, poprzez prezydenta miasta, aż po skorumpowanych urzędników i dziadowskich wykonawców, kradnących pieniądze poprzez zaniżanie jakości inwestycji, mogą spać spokojnie. Przestrzegano wszystkich przepisów, wyłudzone pieniądze zostały już wykorzystane, więc do czego można się przyczepić? Papierek, słowo zapisane z pieczęcią i podpisem więcej znaczy, ma większą wagę niż rozum i cała mądrość człowieka. To jest absurd. Sztucznie stworzona władza biurokracji, ważniejsza od wolności i naturalnych swobód człowieka. Procedurami i interpretacją przepisów, bo takie prawo dano nawet podrzędnym urzędnikom, można człowieka zabić, lub choćby pozbawić majątku, jak to było w przypadku zdolnego przedsiębiorcy Romana Kluski. Można odebrać rodzicom dzieci decyzją sfrustrowanej paniusi urzędniczki, bo matka i ojciec w swojej biedzie "nie dochowali standardów czystości i porządku". Nie mogę uczciwie powiedzieć, że procedury i trzymanie się procedur jest złem. Nie jest, lecz tylko wtedy, gdy jest to pomocą, a nie to, że decydują one o wszystkim. Piloci przed startem powinni drobiazgowo wykonać check listę, odhaczając w tabeli punkt po punkcie, mimo, że w najnowocześniejszych maszynach komputer sam wszystko sprawdza. Lecz kto powie, że komputery zawsze są nieomylne. Więc dobrze, że ludzie nadal wykonują procedury startowe. Lecz ta biurokratyczna wizja świata poprzez procedury powoduje, że tysiące nieistotnych spraw usiłuje się wepchnąć w sztywne ramy standaryzacji. Ile to walki było w Unii, zanim urzędnicy zrozumieli, że słynne tradycyjne sery, nigdy nie będą dobre, jeżeli zmusi się wytwórców do produkowania ich z pasteryzowanego mleka.
Sądzę, że po pewnym czasie powróci równowaga pomiędzy zdrowym rozsądkiem, tradycją i mądrością wspólną a nieuniknioną standaryzacją kodeksów i procedur, wyrzucając niebezpieczną możliwość interpretacji, oraz obcinając głupie i bezsensowne instrukcje, jak coś zrobić, aby to się podobało biurokratom. A procedury będą ludziom pomagać, a nie utrudniać życie. I nie będą żadnym usprawiedliwieniem już nigdy.
Źródło:niepoprawni.pl
Inspektor BHP, z PIP- u nie jest bogiem!? Procedurami rodziny nie nakarmię, tak odpowiedziałem „pisarzowi” z PIP. Ostatecznie to ja ryzykuję a nie zakochany w przepisach BHP inspektor PIP . Ode mnie wymaga się przestrzegania procedur, a taki inspektorzyna robi sobie fotki wbrew RODO i ogranicza moje swobody obywatelskie zabraniając mi wszystkiego bez jego zgody! Zgodnie z ich procedurami nie wolno mi wyjść na ulicę bez kasku, butów z metalowymi noskami, okularów ochronnych, maski, specjalnego zezwolenia, specjalistycznych uprawnień. Można odebrać rodzicom dzieci decyzją sfrustrowanej paniusi urzędniczki, bo matka i ojciec w swojej biedzie "nie dochowali standardów czystości i porządku".
25 09 2019 PiS mistrzem niezrealizowanych obietnic.
Zbliżające się wybory to świetny czas na podsumowanie 4-letnich rządów PiS. Takiego zadania podjął się Michał Wróblewski na portalu wp.pl i trzeba przyznać, że zrobił to bardzo sprawnie. Odniósł się do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z 18 września, który z dumą podkreślał, że „Myśmy przed wyborami, ale także w trakcie kadencji, wiele obiecali i każdy musi powiedzieć, że przynajmniej miażdżąca większość tych obietnic została wykonana”. Pan prezes całkowicie minął się z prawdą. Na 100 złożonych obietnic jego partia zrealizował 33, 4 weszły w życie ze znacznym opóźnieniem, 25 zostało częściowo zrealizowanych, 2 zamrożone, a 36 obietnic utknęło gdzieś, w niepamięci. Portal DEMAGOG przygotował raport dotyczący właśnie tych obietnic. Z jednej strony autorzy raportu zebrali „setkę, w naszej ocenie, najistotniejszych obietnic złożonych przez kluczowych polityków Zjednoczonej Prawicy w trakcie kampanii wyborczej, a także już podczas samych rządów. Zależało nam na tym, aby obejmowały one zróżnicowane tematy, aby odnosiły się one do rozmaitych, ale za każdym razem istotnych z punktu widzenia obywateli, dziedzin życia. W przypadku obietnic zrealizowanych, interesowała nas nie tylko sama droga ich realizacji, ale także – ich namacalne efekty, ocena zmian, które zostały w ich wyniku wprowadzone w życie”, z drugiej zaś odnieśli się do exposé wygłoszonych przez premier Beatę Szydło i premiera Mateusza Morawieckiego oraz deklaracji innych polityków partii rządzącej. Pod lupą znalazła się służba zdrowia, w której mimo obietnic, nie zlikwidowano NFZ i nie skrócono kolejek do lekarzy. Nie zrealizowano obietnicy darmowych leków dla kobiet w ciąży, a kondycja finansowa szpitali woła o pomstę do nieba. Kompletną klapą okazał się Program Mieszkanie Plus. Miało być 100 tysięcy mieszkań, a do tej pory zakończono budowę 867 i kolejne 663 mieszkania są w trakcie budowy. Nie wprowadzono zerowego VATu na ubranka dziecięce, bonu na zajęcia sportowe i kulturalne dla młodzieży, darmowego wstępu do muzeum czy darmowych posiłków w szkołach. Zrezygnowano z utworzenia Narodowego Forum Przedsiębiorców, Narodowego Instytutu Wychowania, Programów Szkolnych i Podręczników, Ministerstwa Integracji Europejskiej, Centrum Współpracy Polska-Wschód ani województwa warszawskiego. Pomysł nowego finansowania mediów publicznych poszedł do lamusa, podobnie jak dekoncentracja mediów, głośno zapowiadana ustawa „anty-fake news” czy reprywatyzacyjna.
Nie zapominajmy też o tym, że nie obniżono VAT-u do 22%, nie wprowadzono premii za szybkie urodzenie drugiego dziecka, nie zwiększono nakładów na naukę i inwestycję, nie skrócono czasu oczekiwania na rozprawę sądową, nie zakazano hodowli zwierząt futerkowych. Mimo obietnic, nie zlikwidowano gabinetów politycznych, a zatrudnienie w państwowej administracji znacznie wzrosło. Nadal ludzie pracują na umowach śmieciowych, nawet w ministerstwach, A frankowicze poszli całkowicie w zapomnienie.
No tak… miał być wprowadzony pakiet demokratyczny, a nastąpiło ostre ograniczenie praw opozycji w Sejmie i utrudnienie pracy dziennikarzom. Miała być Polska praworządna i sprawiedliwa, a to, co serwuje nam Jarosław Kaczyński znacznie odbiega od tej obietnicy. Prezes PiS próbuje zaklinać rzeczywistość, konfabuluje, patrząc Polakom w oczy, ale fakty mówią swoje. Kaczyński nie rozumie, że nie da się zbudować władzy na długie lata, opierając się na gołosłownych obietnicach i mamieniu społeczeństwa. Przyjdzie czas, że jego partia zostanie rozliczona za każde, niezrealizowane zobowiązanie i będzie to na pewno bardzo bolało…
Twitter: - Zwróciliście uwagę, że wszystkie nowe obietnice PiS są "gotówkowe"? W sensie już totalnie spasowali z jakichś przekopów, elektryków, lotnisk, ba, ze służby zdrowia, bezpieczeństwa, innowacji czy edukacji. Gotóweczka. Do kieszeni.
- Może tego nie widać, ale to jest dopiero pokwaszony turboliberalizm. Nie że państwo, jako wspólnota, coś ulepszy, zorganizuje, zaproponuje, zaopiekuje się. Masz tu kasę Pawełku i kup se lody. Tamara Olszewska Źródło: wp.pl
Jakim cudem PiS jest jeszcze na czele sondaży!? Aż tak bardzo lubimy być kuszeni obiecankami bez pokrycia, a przy okazji bezlitośnie ograbiani ze wszystkiego? Lanie wody jest ponad wszystko?
Dobra Zmiana to Dojna Zmiana i i niezwykle Droga Zmiana. Ale to mafia vatowska podnosi ceny energii, chleba, masła, mięsa i leków? Było drogo, będzie jeszcze drożej, bowiem premier Morawiecki obiecuje nam warunki życia takie jak na zachodzie. Warunek musimy zapi....za miskę ryżu. To chyba najlepszy komentarz do ostatnich czterech lat rządów Pogardy i Sprzeniewierzenia w Polsce.
Jak na razie to pisowcy tylko mówią jak nakręcana katarynka. Festiwal obietnic wystartował: Nikt ci tyle nie da, ile ja mogę obiecać. Tylko ja mogę Wam dużo więcej obiecać niż kto inny dać!?
Nam PiS..da. Sobie też
Bo to życie takie jest
Tobie weźmie. Sobie da
Nam zostanie wciąż PiS..da 
14 09 2019 Łatwo kupić Polaków, dla których liczy się tylko to, co dzisiaj.
Za populizm i demolkę gospodarki w imię kupna głosów, przyjdzie zapłacić nam wszystkim. PiS w tej kampanii wyborczej idzie szlakiem utartym już 4 lata temu. Wówczas, po dogłębnych badaniach nastrojów Polaków, znalezieniu grup docelowych, do których mógł śmiało uderzyć ze swoim populizmem i obietnicami, wygrał i zafundował nam niezłą karuzelę w postaci „dobrej zmiany”, której celem demolka wszystkiego, co się dało. Dzisiaj robi to samo. Znowu szczegółowe badania i pod lupą znaleźli się pracownicy kiepsko zarabiający, emeryci oraz rolnicy. Ogarnijmy więc to jakoś i zobaczmy, kto i dlaczego również w tym roku postawi na prezesa. Część rodzin z dziećmi udało mu się kupić za 500 Plus. Zwłaszcza te, które poprzednio borykały się z dużymi problemami finansowymi i korzystały z pomocy społecznej oraz te, dla których pieniądze na dzieci stały się podstawowym źródłem utrzymania. Do tego PiS dorzucił wyprawkę szkolną w wysokości 300 zł. Pytanie tylko, jeśli jest tak dobrze, to dlaczego wzrosła liczba rodzin z dziećmi, żyjących w ubóstwie? Jak podaje GUS, w 2018 roku wśród gospodarstw domowych z jednym dzieckiem wzrost ten sięgnął ponad 6 %, a gospodarstwach domowych z co najmniej trójką dzieci ok. 10%. Mało tego, efektem tego programu jest spadek aktywności zawodowej kobiet, co odbije się na nich ostro, gdy dojdą do wieku emerytalnego i znajdą się w finansowej dziurze. No, ale to jakaś tam przyszłość, a przecież żyje się dzisiaj i to dzisiaj właśnie jest ważne. Prezes nieustannie przypomina, czym dla niego jest Rodzina, jak będzie o nią walczył i dbał. Wytyka poprzedniej władzy, że nie dbała o rodziny, że odbierano kochającym rodzicom dzieci tylko z powodu biedy w domu, a teraz, gdy rządzi jego partia, jest zupełnie inaczej. Fakt, jest, bo nigdy wcześniej nie czytałam tylu newsów o maltretowaniu dzieci, zaniedbaniach prowadzących do kalectwa, a nawet śmierci. Mało tego, jak podaje wp.pl jego partia może chcieć zaostrzyć przepisy aborcji eugenicznej, bo przecież trzeba chronić Rodzinę i związane z nią życie poczęte. Kobieta, w imię tej partyjnej „miłości”, będzie więc rodziła ciężko okaleczone dzieci, skazane z góry na bolesne umieranie, bo jak mówił poseł Żalek „Każda matka wie, że jej dziecko umrze. Tak jest każdy z nas umiera”, więc w czym problem? To wszystko nieważne. Ważny jest przekaz, który łapią rodziny z wdzięcznością. Prezes im daje, prezes ich kocha, prezes o nich zadba. Nie ma co się nadmiernie aktywizować, nie ma co się przejmować, bo prezes dobry na każdą bolączkę i pomoże…Kolejna grupa, która zapewne chętnie poleci do urn i odda swój głos Zjednoczonej Prawicy to Młodzi, przed 26 rokiem życia. Dzięki prezesowi mają zerowy podatek, więc chyba wypada mu jakoś za to podziękować. A czy to ważne, że teraz samorządy będą miały mniej kasy na inwestycje? Może dzięki temu posunięciu padną jakieś szpitale, drogi lokalne staną się bardziej wyboiste, nie będzie pieniędzy na rozwój lokalny? Spoko, ich to przecież nie dotyczy. Ważne, że dostali swój kąsek, a reszta niech się wali.
Dalej mamy rolników. Prezes obiecuje im zwiększone dotacje do hektara, dopłatę do każdej krowy i świnki, więc czy to nie powód do euforii? Zapomniał dodać, że te pieniądze nie pójdą z kieszeni partii rządzącej, ale z UE, bo to nieistotny drobiażdżek. Nieważne, kto daje, ważne, że daje. Tak więc rolnicy zapomną o tym bałaganie, jaki opóźniał im kasę, gdy PiS przejęło władzę, bo liczy się to, co teraz. Zapomną o skali pomocy, uzyskanej z powodu suszy. Teraz PiS da coś, to i oni dadzą PiS-owi swoje poparcie. Górnicy, których prezes tak szanuje, również zagłosują na PiS. W końcu, jak obiecał Morawiecki, mamy węgla na 200 lat i nie zrezygnujemy z jego wydobycia i z jego wykorzystania. A co nas tam obchodzi klimat… Będziemy się truć CO2, będziemy chodzić w maskach, będziemy umierać przez to rosnące zanieczyszczenie środowiska. To wszystko jednak nieistotne. Ważne, by górnik był zadowolony, pewny pracy i postawił w odpowiednim miejscu krzyżyk na karcie do głosowania. O odwdzięczeniu się prezesowi już myślą pracownicy, zarabiający minimalną pensję. Prezes podniesie im pensje do 3 tys. zł, a później nawet do 4 tys. zł. Ależ im się życiowo polepszy, ale czy rzeczywiście? Wyższe pensje to większe wydatki przedsiębiorców. Trzeba się liczyć z tym, że małe, a nawet i średnie firmy tego nie udźwigną. Jedne padną, inne będą się ratować, zatrudniając na np. pół etatu, a resztę wypłacając pod stolikiem. Tak więc trzeba się liczyć z bankructwem, a co za tym idzie, wzrostem bezrobocia oraz umocnieniem tzw. umów śmieciowych. Ta radość pracowników szybko zamieni się w smutek i rozżalenie, ale co tam. Po co się martwić na zapas. Po co słuchać ekspertów, którzy zapewne tylko tak głupio gadają, bo prezesa nie lubią. Dla emerytów prezes też przygotował małą niespodziankę. Podwyższenie emerytury, wprowadzenie na stałe trzynastki, a z czasem nawet i czternastki. No po prostu żyć, nie umierać. Radość wielka i warto zapomnieć o nietrafionych listach darmowych leków dla seniora, o coraz większych trudnościach z leczeniem się u specjalistów, o umieraniu na SOR-ach, drożyźnie w sklepach i czekającego wzrostu opłat za prąd. Za PiS-em twardo będą stali ci sędziowie, prokuratorzy, naukowcy, intelektualiści, aktorzy, dziennikarze, którzy za poprzedniej władzy nie mogli się wybić, bo kompetencje niewielkie i dość słabe umiejętności. Teraz mają to swoje 5 minut i gdyby mogli, to głosowaliby za partią prezesa nawet na dziesięć rąk. Teraz to ich czas na wykarmienie niespełnionych dotąd aspiracji zawodowych, teraz to oni są „pany nad panami” i nie pozwolą sobie tego odebrać. Tam, gdzie prezes sobie nie poradzi, tam wspomoże go Polska Instytucja Kościelna, która w państwie PiS-u ma się jak pączek w maśle. PIK, urastający do rangi „pierwszej władzy w Polsce”, odwdzięczy się swej partii za płynącą wartkim strumieniem kasę, budowanie społeczeństwa chrześcijańskiego, uznanie prawa kościelnego za ważniejsze od tego stanowionego. Tak więc księża będą prowadzić agitację na rzecz prezesa z ambony, udostępniać swoje kościoły na spotkania z politykami PiS, mieszać wiernym w głowach, byle tylko nie odważyli się samodzielnie myśleć i zagłosowali tak, jak ksiądz im każe. Wszystkie te grupy, które prezes uważa za już kupione, łączy jedno. Mają one w nosie przyszłość i nie chcą lub nie potrafią myśleć perspektywicznie. Dzisiaj czują się docenione, hołubione. Dzisiaj jest im bardzo dobrze i co ich obchodzi to, co będzie kiedyś tam. Nie zastanawiają się nad tym, że gospodarka kieruje się pewnymi stałymi zasadami i złamanie choćby jednej z nich, zapowiada niezłą katastrofę. Katastrofę, którą i oni, dzisiejsi wielbiciele PiS, odczują bardzo boleśnie. Nie zastanawiają się, że budżet państwa to nie worek bez dna, że dając jednym, odbiera się innym, że sami zapłacą wysoką cenę za wszystko, za co w październiku podziękują prezesowi swoim wsparciem. Nie wiedzą tego, czy nie chcą wiedzieć? Nie rozumieją, czy nie chcą rozumieć? Nic nie trwa wiecznie. Za populizm, demolkę gospodarki w imię kupna głosów, przyjdzie nam wszystkim zapłacić, a wtedy płacz i zgrzytanie zębów nie pomoże. Sprzedanie się za lepsze dzisiaj, zbierze swoje gorzkie owoce jutro i tylko pytanie… do kogo wielbiciele PiS będą mieli wówczas pretensje? Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Mam nadzieję, że za te 20 mln ton sprowadzonego węgla, górnicy podziękują Morawieckiemu  13 października!?
Kaczyński mówi, że buduje Polskę dla wszystkich, to dlaczego ją ciągle dzieli!? Aha znaczy się że to będzie Polska tylko dla jego poddanych! Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić demokracji pod butem I sekretarz z Żoliborza Kaczyńskiego!?
Polacy przyzwolili na to by ich kraj zniszczyli ci co nimi rządzili! Papierkami po cukierkach nas mamili, a rządzący nie dość, że cukierki zżarli to jeszcze nas ograbili. Dziś kłócą się o to, kto z nich mniej ukradł !? Dlaczego zawsze musimy wybierać pomiędzy zimnym, a ciepłym gównem!?
Od ponad roku jestem emerytem i nie narzekam, na koniec miesiąca na bankowym koncie sporo dudków mi zostaje pomimo prowadzonych remontów w czterdziestoletnim jednorodzinnym domu!? Wkurza mnie jak żona ze sklepu za 100 złotych w malutkiej torebce zakupy przyniesie !?
Ja nie chcę trzynastek, podwyżek emerytury, chcę tylko stabilnych cen w sklepach, a nie co dostawa to wyższych!?
Z forum:Pani Tamaro, przykładów braku wyobraźni, mamy aż nadto. W latach 30-tych ubiegłego wieku do władzy dorwał się niejaki Adolf Hitler. Też obiecywał złote góry. Obiecywał powstanie z kolan. No fakt, zaczął budować mieszkania, fundował ludziom tanie wczasy, zbudował sieć autostrad i przede wszystkim dał Niemcom pracę. To nic, że głównie przy budowie autostrad i w przemyśle zbrojeniowym. Na koniec obiecał ludziom „volkswagena” (tak, tak, nazwa pochodzi z hitlerowskiej nowomowy – to miał być „samochód NARODOWY”) i ogłosił przedpłaty. Pieniądze z tych przedpłat poszły na zbrojenia. Nie powiedział tylko o jednym – TO WSZYSTKO BYŁO NA KREDYT. Ten kredyt spłacała po 1939 roku cała okupowana Europa, a potem straszliwą cenę zapłacili sami Niemcy. Oczywiście, Kaczyński wojny nie rozpęta, ale wiadomo, że w pierwszym rzędzie za pisowskie szaleństwa zapłacą ci, którzy tak się pisiorami zachwycają. Oj, czekają nas trudne czasy chyba………… 
12 09 2019 „Jeśli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w takich warunkach to znaczy, że się do niej nie nadaje” Jeżeli ktoś rządzi 4 lata i nie potrafi niczego zrobić dobrze to może się do rządzenia po prostu nie nadaje. 
Jarosław Kaczyński kreuje się na polityka dbającego o przedsiębiorców i biznes. Czy rzeczywiście tak jest? Wielkie kontrowersje budzi PiS-owska propozycja liczenia składek ZUS od dochodu. Serwis Gazeta.pl przywołuje kontrowersyjne słowa J. Kaczyńskiego, które wypowiedział on dwa lata temu. W przyszłym roku składki przedsiębiorców na ZUS mogą wynosić ok. 1500 zł. Tak duża kwota sprawi, że wielu z nich nie będzie w stanie utrzymać swojej firmy i będzie zmuszona do jej zamknięcia. Propozycja PiS została mocno skrytykowana przez ekonomistów i reprezentantów przedsiębiorców. W tym tygodniu „dobra zmiana” wycofała się więc częściowo z tego postulatu; minister Jadwiga Emilewicz stwierdziła, że zmiana będzie dotyczyć wyłącznie firm, które dopiero rozpoczynają działalność. Wielu prawicowo-narodowych dygnitarzy mówiło w ostatnim czasie, że ich etatystyczna w gruncie rzeczy partia, jest ugrupowaniem… probiznesowym i wolnorynkowym. Sam prezes J. Kaczyński zachwalał wczoraj swobodę gospodarczą i utrzymywał, że rządy PiS dobrze wpływają na położenie polskich biznesmenów. „To, co robimy, jest w interesie milionów pracowników, jest w interesie przedsiębiorców, wszystkich dobrych przedsiębiorców i takich, którzy patrzą w przyszłość, i w interesie polskiej gospodarki” – mówił prezes. „Stawka, jaką przyjęliśmy, sposobem na uzupełnienie pracy w Polsce – i to chcę bardzo mocno podkreślić – jest powrót Polaków z emigracji. Uważamy, że polityka polskiego modelu państwa dobrobytu doprowadzi do tego, że znacząca część tych, którzy emigrowali, wróci do Polski”. Równie populistycznie wypowiedział się prof. Eryk Łoń z Rady Polityki Pieniężnej: „jeśli płace w Polsce będą się wyrównywały, to Polacy będą się czuli jak jedna wielka rodzina, większe będzie przywiązanie do kraju”.
Redaktorzy serwisu Gazeta.pl przypomnieli filmik z 2017 r. Kaczyński mówił na nim o przedsiębiorcach w trakcie spotkania w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu (uczelnia o. Rydzyka).  „Jeśli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w takich warunkach (w etatystycznym państwie PiS – przyp. red.), to znaczy, że się do niej po prostu nie nadaje”, „Jeżeli ktoś we współczesnej Polsce nie jest w stanie działać efektywnie, to po prostu powinien zająć się czymś innym” – mówił wtedy „rekin biznesu” z Żoliborza. Czy to jest prawdziwe oblicze PiS-owskiej prorynkowości?
Karierę J. Kaczyńskiego trafnie podsumował jeden z internautów, który umieścił swój komentarz w serwisie Gazeta.pl. „Gość, któremu przez całe życie, zawsze, ktoś wszystko załatwiał, ustawiał, prowadził, etc. etc. Najpierw mama, potem pani Basia i tłum ochroniarzy. Gość, który całe życie żerował na państwowym. Gość, samotny stary kawaler bez zobowiązań, zarabiający w Sejmie „od zawsze” >20000 zł miesięcznie i nie mający przy tym „grama” oszczędności… I taki facet mówi mi jak prowadzić firmę…”.  Ten opis, nie tylko jest dobrym podsumowanie działalności J. Kaczyńskiego, ale również wielu innych dygnitarzy partii obecnie panującej. Źródło: gazeta.pl
Morawicki doprowadził do tego że prowadzący działalność gospodarczą tyrają tylko na ZUS i US, bardzo często muszą do tego interesu jeszcze dopłacać, licząc że w następnym miesiącu to odrobią. Niestety rzeczywistość jest brutalna, za kilka miesięcy mają komornika na karku, który pozbawi ich wszystkiego co ma jakakolwiek wartość.
Prawo podatkowe powinno być proste i zrozumiałe dla wszystkich. Wydaje się to logiczne i ze wszech miar słuszne. Zatem dlaczego takie nie jest w Polsce? Bo amia polityków, urzędników nie miałaby z czego żyć. "Konstytucja Biznesu" Morawickiego to pakiet ustaw regulacyjnych, zmieniających zasady prowadzenia działalności gospodarczej czy przepisy podatkowe dla firm. Jednoosobowa firma jak to śmiesznie brzmi a musi zatrudniać biuro rachunkowe, prawnika, i teraz dojedzie specjalista od ochrony danych, specjalista od komunikacji elektronicznej ze skarbówką. No a przy takiej ilości urzędników potrzeba będzie sekretarka, no i przydałby się też rada nadzorcza. A jak sobie pomyślę, że za komuny kiedy prowadziłem działalność gospodarczą, zatrudniając nawet 10 osób sam to wszystko robiłem, i nie było wtedy komputerów to nóż w kieszeni sam mi się otwiera.
Skarbówka znajdzie złotówkę, a na jej szukanie wyda 10 zł! Gdzie tu sens, a gdzie logika? Zbieranie, pisanie, wypełnianie, wysyłanie, no to kiedy macie pracować geniusze ekonomiczni? Za komuny otworzyłem firmę, jedną stronę zajmowało mi wypełnienie papierów do skarbówki. Pod koniec lat 80-tych musiałem korzystać z usług biura obrachunkowego, papierów był już segregator. A dziś musiałbym jeszcze zatrudnić dobrą kancelarię prawną, specjalistę od ochrony, programistę i kogoś ze znajomych kaczorków by jakoś wiązać koniec z końcem, no i najważniejsze specjalistę do kontaktów ze skarbówką. Jednoosobowa firma w tym dziesięciu urzędników!?
W Polsce mamy taki system podatkowy, że nawet gdyby na polu zamiast buraków zbierał brylanty to i tak splajtuje. No a buraków jest ci u nas pod dostatkiem nawet w mieście. No chyba że na zapleczu firmy będą siedzieli politycy, wtedy mamy zloty interes nic nie musimy robić tylko się dzielić. 
11 09 2019 Niektórym trudno uwierzyć, że po wolności słowa i wolności do działania przyszła wolność ekonomiczna.
Całe swoje dzieciństwo mieszkałem w domu oddalonym dwieście metrów od torów kolejowych prowadzących ze Śląska na wschód, w kierunku na Medykę i potem do ZSRR. Często w nocy budziły mnie spadające z półek na moją głowę drobne przedmioty . To szły ze wschodu pociągi z rudą żelaza. Potem wracały, równie wypełnione po brzegi, choć już nie rudą. Byliśmy przez 44 lata rosyjskim terenem służącym do eksploatacji. Po 1989 roku to się zmieniło. Przed moim przyjściem do pracy w firmie „Wedel” sprzedano trzy jego zakłady - główny na Zamojskiego i Syrenę w Warszawie, oraz potężny i nowoczesny zakład w Płońsku (produkujący m.in. „Delicje”), za kwotę porównywalną do tej, za jaką późniejszy właściciel zakładów sprzedał sam znak firmowy Wedla. Był to okres w naszych dziejach, kiedy staliśmy się terenem eksploatacji „Bandy liberałów”, która uwłaszczała Polskę.  Taki stan rzeczy trwał do 2015. Obydwa te okresy mają jedną cechę wspólną - wmawiano nam, że Polska to jest „bardzo biedny kraj” i musimy pogodzić się z tym, że jesteśmy po prostu ubodzy - zacisnąć pasa, kombinować i jakoś żyć. Pracowaliśmy najciężej w Europie, a mimo to kraj nasz bogacił się bardzo wolno. Nam samym wydaje się dziś czymś zabawnym i odjechanym, aby porównywać się do Niemców, choć to przecież oni przecież przegrali wojnę. Śmiejemy się z tego, uznając ten paradoks za naturalny - cóż „jesteśmy gorsi” - wzdychamy. Nie jesteśmy ani gorsi, ani głupsi, mimo, że to właśnie Niemcy na spółkę z Rosjanami wyrżnęli nasze elity, aby łatwiej było im nami rządzić.Tak, oni przegrali wojnę, ale my przegraliśmy powojnie. Byliśmy cały czas łupieni najpierw przez „Czerwoną burżuazję”, a później „Bandę liberałów”. Przez cały czas byliśmy jak flakon z koktajlem z którego najpierw przez czerwoną „rurkę przyjaźni” żłopano eliksir, a później tę rurkę zastąpiła setka mniejszych, kolorowych rurek, z których ciągnięto z nas soki na wszystkie świata strony. Po 2015 roku to się zmieniło. Zatkano część z tych rurek. Mimo to „mentalni niewolnicy” - jakimi jesteśmy - wciąż nie chcemy uwierzyć, że kiedy się pracuje to może bogacić się również kraj. Utwierdzają nas w tym „panowie”. Szczekaczki wciąż nadają o rozdawnictwie i „życiu na kredyt”. To gardłują ci „nieśmiertelni” , którym przestał płynąć z rurki do gęby eliksir. Są jak pisklęta sępa - siedzą na skalnej półce z wyciągniętymi szyjami, nabrzmiałymi od żył i drą się w niebogłosy za utraconą padliną. Tą padliną dla nich byliśmy my. Czy nie tak nas traktowali?  Najśmieszniejsze jest to, że o rozdawnictwie i nierealnych obietnicach, że nic nie ma za darmo, że zadłużamy się coraz bardziej, oraz że to się musi skończyć, gada się tym mocniej i głośniej, im bardzie rząd pokazuje, że da się rządzić tak, aby wszyscy z tego coś mieli, a nie tylko „kasta bogów”. Że można zrównoważyć budżet, wyzerować deficyt, a przy tym są jeszcze pieniądze dla ludzi. Dla ludzi, nie dla „panów”. „Niewolnicy” nie mogą w to uwierzyć. Są podejrzliwi i nieufni. Kiedy patrzę na nich jest mi smuto. Jest mi ich żal. 70 lat miksowania umysłów, po wcześniejszej wielkiej dekapitacji narodu, ( a potem kilku mniejszych), narobiło w głowach tego narodu więcej szkód niż 123 lata niewoli. Zaborcy ( to ci którzy chcą zabrać, a nie dać społeczeństwu) cały czas ciężko pracują, drążąc - swoimi kanałami - mózgi polskich obywateli. Jest rok 2019. Powoli odzyskujemy wolność ekonomiczną. To nie jest wolność jednostkowa. Tę odzyskaliśmy w 89. To wolność zbiorowa. Nas jako kraju i społeczeństwa. Dawniej mówiło się o niej Niepodległość. Czy odzyskamy ją w pełni? Źródło: niepoprawni.pl
„Jest rok 2019. Powoli odzyskujemy wolność ekonomiczną.” Jakoś tej wolności nie widać!?
Gdzie byli Kaczyńscy gdy tłum Wałęsę na ramionach niósł? Odpowiem stali murem koło Jaruzelskiego i Kiszczaka, by później w Magdalence ich bronić. Ja i wielu moich kolegów tak ten burzliwy okres pamiętamy, i historię tych wydarzeń przekazujemy innym. Wałęsa też nie był świętym, i o tym trzeba też pamiętać.
Polska stransformatowana stała się rynkiem zbytu a nie krajem, który w krótkim czasie stanie się dostawcą wyrobów wysokiej jakości na Zachód. I to jeszcze długo się nie zmieni, bo trwa wojna polsko – polska!
Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce. Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa. Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.
Okrągłostołowa mafia, która w 1989 r. przechwyciła podstępem władzę w Polsce, sprzedała kraj wraz z całym jej dobrodziejstwem i ludnością. Ściśle wykonuje plany euroatlantyckiej bandy, ludzi chorych na władzę i pieniądze, całkowicie zdegenerowanych. Niech nikogo nie zmylą utarczki lub nawet otwarte wojny wśród tych perfidnych, okrągłostołowych zdrajców. Fałszywi KOR-owcy po Magdalence 1989 roku najmniejszym palcem nie ruszyli w obronie wyrzucanych na bruk robotników polskich, bo tak byli zajęci, pochłonięci na całego załapywaniem się, jak mawiał Wałęsa, obrzydliwym uwłaszczaniem się na własności
państwowej (uznawanej przez nich za niczyją) i na prywatnej, której Naród Polski niestety nie był w stanie upilnować przed zorganizowaną sitwą.
08 09 2019 Hattrick Kaczyńskiego, czy kalka Protokołów Mędrców Syjonu?
Często propisowskie media tzw “niezależne” zaliczały tzw. Protokoły Mędrców Syjonu do tzw. “carskich fałszywek”. Nie będę dziś analizował kto wyprodukował owe Protokoły, choć sznyt mentalny tego słowa pisanego raczej typowy jest dla tzw. żydów, raczej skupiłbym się na podobieństwach niektórych zapisów Protokołów do działań obecnego rządu, a i także kampanii wyborczej. Tutaj zaznaczę, że nie biorę w żadnym wypadku pod uwagę skompromitowanej prusackiej kamaryli niejakiego Schetyny, która raczej powinna z automatu być rozlokowana po oddziałach Specjalistycznego Centrum w Tworkach…Dlaczego jeszcze nie jest, tego nie wiem. Co cwańsi członkowie PO pokroju kameleona Gowina już dawno rejterowali się, aby umościć sobie mięciutkie gniazdko na łonie żoliborskiego prezesa w ramach tzw “jednoczenia prawicy”. Trzeba dodać, że proces tzw “jednoczenia prawicy” spowodował także zresetowanie, albo raczej odpuszczenie grzechów dla grupy tzw “ziobrystów” pod dowództwem Zbigniewa Ziobry. Przypomnę, że “ziobryści” onegdaj w 2011 roku zbuntowali się i powiedzieli “non serviam” i opuścili żoliborskiego prezesa, zakładając własne, partyjne poletko pod nazwą Solidarna Polska. Abolicja odpuszczenia grzechów objęła nie tylko dawnych platfusów oraz buntowników, ale i także i ludzi dawnej wierchuszki partii PZPR, choćby pana Piotrowicza, który podczas stanu wojennego sporządził akt oskarżenia przeciwko działaczowi opozycyjnemu, a który w 2015 roku startował jako…uwaga (!) bezpartyjny kandydat z listy PiS-u. Niezła woltyżerka polityczna…tutaj to temat rzeka, a chciałbym jednak trzymać się tematyki Protokołów.
Od czterech lat to doborowe towarzystwo tzw “zjednoczonej prawicy” pod władzą prezesa wszech czasów Jarosława Kaczyńskiego rządzi samodzielnie, ale i od jakiegoś czasu w kampanii wyborczej duraczy obietnicami, które są miłą wonią dla ciemnego luda, a która to woń zupełnie jak zasłona dymna nie pozwala wyborcom PiS dostrzec tworzenia kolejnych prerogatyw dla żydów. Nie pozwala spostrzec także prymitywnego budowania narracji według której  mamy jakieś wspólne dziedzictwo “tysiącletniego współżycia żydów z Polakami”. Zobaczmy… tzw “hattrick” Kaczyńskiego, jak zwał tak zwał, czyli podniesienie płacy minimalnej do 4 tys złotych w 2023 roku, oraz zrównane z rolnikami UE dopłat dla rolników, oraz druga trzynastkę dla emerytów. Niby korzystne, ale w pierwszym wypadku powoduje chytre podniesienie składek zusowskich, czyli tak de facto większe okradanie pracownika na tzw składkę, zwiększenie kosztów pracy i pompowanie w zusowskiego trupa większych pieniędzy. Co do dopłat dla rolników, to niestety dopłaty działają tak, że jak ktoś dostaje pieniądze za darmo, to nie będzie nic uprawiał, wystarczy, ze skosi trawę…tym sposobem doprowadza się do niedosytu płodów rolnych na rynku, a co za tym idzie podniesienie cen. Dla zwykłego zjadacza chleba oznacza to zaciskanie pasa, dla państwa większe wpływy VAT z powodu drożejących produktów rolnych. Jeśli chodzi o drugą “trzynastą emeryturę”, to nie bądźmy naiwni, niech każdy emeryt przeliczy ile podatku od jego emerytury w ciągu roku zabiera rząd i zobaczy że pierwsza trzynastka jest z podatku ściąganego z tejże, a jeśli rząd rzuci drugą trzynastkę, to z nawiązką odbierze ją sobie w podatku VAT, a choćby z leków i drogiego jedzenia. Uważam, że jest to karygodne, aby z emerytur, czyli owocu całego życia pracy opodatkowanego praktycznie 50 procentowymi daninami jeszcze zabierać podatek…
Zerknijmy jednak do Protokołów i porównajmy z “hattrickiem Kaczyńskiego”…na dziś wystarczy jeden paragraf…
Protokół VI
§ 7. Podniesienie płacy zarobkowej i podrożenie artykułów pierwszej potrzeby. Podniesiemy płacę zarobkową, co jednak nie przyniesie żadnej korzyści robotnikom, bowiem jednocześnie wywołamy drożyznę artykułów pierwszej potrzeby, spowodowaną rzekomo upadkiem rolnictwa i hodowli. Oprócz tego podkopiemy zręcznie i głęboko źródła wytwórczości, przyzwyczaiwszy robotników do anarchii i nadużywania napojów wyskokowych, jednocześnie zaś zarządzimy wszelkie środki do wyzucia z ziemi wszystkich gojów inteligentnych. Więc prezes przeczytał Protokoły Mędrców Syjonu i albo miła jest mu retoryka “carskiej ochrany”, albo garbatonosy podrzucają mu kalki, magiczne zwoje oparte na talmudzie, aby duraczyć nadwiślańskich gojów swoim “hattrickiem”…dodam jeszcze, że obecnie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa proponuje kasę dla tych, którzy zlikwidują gospodarstwo rolne.
Na dziś wystarczy ten jeden paragraf…dodam, że Protokoły Mędrców Syjonu ukazały się pierwszy raz w 1903 roku na łamach petersburskiego czasopisma Russkoje Znamia, oczywiście uznane za “antysemickie”…aha… Źródło: niepoprawni.pl
Jak na razie nie znaleziono „lekarstwa” na przegraną Kaczyńskiego!? Kuszenie ciemnego ludu przez szatana w Lublinie!? Płaca minimalna 4000 zł, podwójna "trzynastka" i równe dopłaty dla rolników, a ile będzie kosztował chleb, mleko....!? Pamiętam czasy kiedy zwykły robol zarabiał kilkadziesiąt tysięcy złotych na miesiąc, ba później już miliony! Tylko co za to można było kupić!?
Rolnicy w Zachodniej Europie dostają większe dopłaty bo tam nie ma ARiMR, i ministerstwo rolnictwa zajmuje kilka pokoi a nie wielki gmach!? Czyżby Kaczyński chciał zlikwidować PSL-owskie ARiMR!? 
29 08 2019 Odklejony od rzeczywistości Morawiecki w zachwytach o zdrowiu, sądownictwie, elektrycznych samochodach i mieszkaniach plus. Można było popaść w osłupienie słuchając wywiadu, jakiego we wtorek udzielił telewizji TVN24 PiSowski premier Mateusz Morawiecki. Odpowiadając na konkretne pytania Anity Werner „lewitował”gdzieś, w jakiejś bliżej nieznanej przestrzeni. „Mijał się z prawdą”, konkretne fakty naginał do swoich potrzeb i płyną, płynął, płynął… Z prawdziwą satysfakcją mówił o sytuacji w służbie zdrowia. „Wchodzimy w wielki program wymiany karetek. Zaczynamy kształcenie lekarzy. Zawód pielęgniarki znowu staje się zawodem pożądanym” – wyliczał. I brakowało mu słów zachwytu dla skracających się kolejek do lekarzy. Odklejony od zgrzebnej rzeczywistości pokazał, że nie zgłębił smutnego raportu NIK pokazującego, że idea „sieci szpitali” spaliła na panewce, a szpitale mają większe zadłużenie niż wcześniej.
Znalazł też „świetne” wyjaśnienie kompromitującej afery hejterskiej, a najlepsza w tym wszystkim jest gorliwość z jaką bronił swojego głównego rywala, szefa resortu sprawiedliwości i całej farmy trolli, którzy w porozumieniu z internautką Emilią Szmydt organizowali kampanię nienawiści przeciwko innym sędziom. Tu ziemia, tu ziemia panie premierze – wołają do Morawieckiego media, bo nie od dziś wiadomo, że już w marcu policja przeszukała mieszkanie Emilii, czyli sprawa musiała być znana organom ścigania. Dodatkowo jednym z głównych bohaterów afery jest Łukasz Piebiak, zastępca ministra. Trudno wyobrazić sobie, że Ziobro nie miał pojęcia, co dzieje się w resorcie.„Jeśli wiceminister Piebiak organizował jakieś działania, wcale nie musiał o nich mówić ministrowi Ziobrze” – przekonywał szef PiSowskiego rządu. Morawiecki z uznaniem mówił o PiSowskim Trybunale Konstytucyjnym: „jest bardziej obiektywny, niezawisły niż za czasów Andrzeja Rzeplińskiego” – ocenił. A na to, że kieruje nim Julia Przyłębska organizująca w swoim mieszkaniu sekretne spotkania prezesa PiS, premiera i szefowej Trybunału spuścił „zasłonę milczenia”. Wyparł jakby z pamięci takie zdarzenia, jak bezprecedensowe ułaskawienie Mariusza Kamińskiego czy wniosek Zbigniewa Ziobry ws. trybu wyborów członków KRS i utajnienie list poparcia dla członków KRS. „W sytuacjach, które są graniczne, odsyła się do Trybunału Konstytucyjnego. Jak będzie wyrok w tej sprawie, będzie podjęta decyzja” – tak ewentualne odtajnienie list poparcia skomentował. A co z samochodami elektrycznymi? „Do 2025 r. po polskich drogach będzie jeździć milion samochodów elektrycznych” – deklarował w 2016 roku. To też jakoś mu się zapomniało:„Moją obietnicą były autobusy elektryczne i jeździ ich coraz więcej po polskich miastach” – stwierdził w TVN 24. „To, czy polski samochód elektryczny będzie teraz, czy za dwa lata to są kwestie drugorzędne w stosunku do programu 500 plus, w porównaniu do emerytury plus” – dodał. Podobnie z mieszkaniami plus: osobiście Morawiecki deklarował 100 tys. mieszkań w ramach programu „Mieszkanie Plus„. Jak na razie powstało 867 lokali w Białej Podlaskiej, Wałbrzychu, Gdyni, Jarocinie oraz Kępnie. Kolejnych 663 jest w trakcie budowy. „Jeśli chodzi o Mieszkania plus, to już dzisiaj na desce kreślarskiej jest co najmniej 38 tysięcy mieszkań, na różnych etapach budowy. Mieszkania, każdy dobrze wie, nie buduje się w ciągu roku. Proces budowy mieszkania, osiedla to czasami cztery lata” – oświadczył nie zauważywszy chyba, że PiS rządzi w Polsce nie rok, a właśnie równe cztery lata. Źródło: naTemat
Czy wiecie, że naczelny bajarz PRLbis nijaki Morawiecki jako jedyny na świcie rozbił atom młotkiem!? Nie mamy co się martwić prądu do samochodów nie zabraknie, wystarczy kowadło, młotek i już mamy reaktor atomowy!?
Klapki na oczach. Ludzie, którzy odnoszą wielkie sukcesy, mają jedną rzecz wspólną - klapki na oczach. Głupcy też mają klapki na oczach, lecz sukcesów nie odnoszą. Dlaczego spytasz. Odpowiem. Ludzie noszą klapki na oczach. Dzięki temu nie rozpraszają ich tysiące pokus czających się na poboczu drogi, która wiedzie ich do celu. Mogą skupić się na przemierzaniu kolejnych metrów i kilometrów, na konsekwentnym realizowaniu swoich zamierzeń. Człowiek mądry co pewien czas zatrzymuje się, zdejmuje klapki z oczu i rozgląda się uważnie sprawdzając, czy porusza się w dobrą stronę, czy nie zbliża się do skrzyżowania lub niebezpiecznego zakrętu i czy nie należy odpocząć, żeby nabrać sił do dalszej drogi. Warto mieć zatem klapki na oczach, ale trzeba też potrafić zdejmować je w odpowiednich momentach.
26 08 2019 Ważniejsze od „Afery Piebiaka”.
Nawet dozgonni wielbiciele premiera muszą przyznać, że jego opowieści o polskim cudzie gospodarczym są w najlepszym przypadku mocno przeterminowane. No i się wyjaśniło. Kuchciński dlatego latał do domu w procedurze HEAD, bo nie łamał prawa. Beata Szydło latała do domu po to, żeby konsultować z sąsiadami swoje projekty, które Kaczyński kazał jej wdrożyć bez względu na opinie Polaków. Marszałek Karczewski jest w tej sprawie w porządku, bo nie pamięta, żeby gdzieś latał bezprawnie. Premiera Morawieckiego afera nie dotyczy, bo prywatne loty HEAD przepisał na żonę.  Czyli tej sprawy już nie ma. Ale jest następna, niesłusznie porównywana z aferą Watergate. W amerykańskiej Watergate, która zakończyła się klęską partii rządzącej i dymisją prezydenta, chodziło o nielegalne zabiegi w celu zdyskredytowania przeciwników politycznych. Natomiast polska Ziobrogate, gdzie jeszcze bardziej chodziło o dyskredytowanie przeciwników politycznych przez funkcjonariuszy państwa, zupełnie nie dotyczy prezydenta, a również dla premiera jest już sprawą zamkniętą, chociaż o tyle ciekawą, że poprosił ministra-prokuratora o wyjaśnienie mu w wolnej chwili, o co w tym wszystkim chodzi. Polska Ziobrogate kończy się dymisją wiceministra (który lada dzień otrzyma zapewne równie intratna posadę) i przesunięciem na inne stołki kilku funkcjonariuszy, uprzednio delegowanych do demolowania państwa prawa. Natomiast partia rządząca pozostała w Polsce u władzy i tylko ubyło jej kilka punktów, które postara się odzyskać do wyborów. Jak to zrobi? Finezyjnych pomysłów nie należy się spodziewać.  Myślę, że po prostu powtórzą manewr pozyskiwania dodatkowych głosów rzucając wyborcom kolejne kłamstwa i kolejne pieniądze. Walczący o mandaty prominenci PiS będą się chwalić na spotkaniach oszałamiającymi sukcesami polskiej gospodarki, która na tle innych krajów… itd. Pan premier częściej będzie bredzić o doganianiu rozwiniętych państw zachodnich i łgać o rewelacyjnych wskaźnikach ekonomicznych, licząc -poniekąd słusznie – że ludziom nie zechce się sprawdzać, jak jest naprawdę. A to jest równie groźne i równie godne zdecydowanych przeciwdziałań jak punktowanie rządzących za kolejne przejawy nielegalnego politycznego chamstwa. Bo budowanie fałszywego obrazu gospodarki i rozdawnictwo pieniędzy bez względu na możliwości budżetu realnie grozi scenariuszem greckim, a połączenie tych działań z samowolą i bezprawiem na kilometr pachnie Białorusią. Kampania wyborcza nie jest najlepszą porą, by uświadamiać Polakom, że rozmaite PiS-owskie „plusy” ściągają nad naszą gospodarkę burzowe chmury. Ale to dobry moment, by ogłosić, że projekt 500 plus, którego celem jest wyłącznie zwiększenie dzietności (i dlatego obejmuje także najbogatszych), przyniósł w efekcie ZMNIEJSZENIE liczby urodzin. Warto też pytać, czy jest przypadkiem, że od chwili uruchomienia projektu 500+ , który kosztuje więcej niż wszystkie budżetowe wydatki na szkolnictwo wyższe, spożycie alkoholu w Polsce wzrosło o jeden litr czystego spirytusu na statystyczną wątrobę? Wypada również zawiadomić rodaków, że – jak wynika z ostatniego „rachunku dla państwa”, sporządzanego przez Forum Odpowiedzialnego Rozwoju – każdy obywatel dopłaca do programu 500+ aż 619 zł, a statystyczna 4-osobowa rodzina na czysto otrzymuje tylko niecałe 300 zł.  Rozdający 500+ mogą za tę kwotę kupić nie tylko mandaty poselskie, ale również akceptację dla prawie już niekontrolowanej władzy licznych Misiewiczów, Piebiaków, Ziobrów i samego Prezesa nad prezesy. Obdarowani natomiast mogą za 500 zł kupić coraz mniej. W Polsce gwałtownie rośnie inflacja. GUS poinformował, że w lipcu wzrost cen w ujęciu rocznym sięgnął 2,9%. Według opinii analityków Instytutu Biznesu w kilku najbliższych kwartałach ten trend będzie się pogłębiał i niezbędne jest podjęcie działań przez władze NBP oraz Radę Polityki Pieniężnej – o ile te instytucje w ogóle zauważą bliskie zagrożenie. Od lipca 2018 roku ceny żywności wzrosły o 6,8% . W lipcu 2019 rekordowo urosły ceny warzyw – aż o 32,4%. O 28,4% podrożał cukier, o ponad 12% wieprzowina, o prawie 10% pieczywo. Rosną też ceny usług – choćby wywozu śmieci, który podrożał o jedną czwartą. GUS podał także dane o wzroście PKB za II kwartał 2019 r., które wskazują na widoczne spowolnienie w gospodarce.  Nawet dozgonni wielbiciele premiera muszą przyznać, że jego opowieści o polskim cudzie gospodarczym są w najlepszym przypadku mocno przeterminowane. Szczególny niepokój budzi galopujące zadłużenie kraju.  Na początku tego roku dług publiczny przekroczył bilion zł. Odtąd każdego dnia zadłużamy się o kolejne 200 milionów. Statystyczny Polak ma dzisiaj do spłacenia 28 tysięcy zł. A to tylko ten oficjalny dług. GUS po raz pierwszy przekazał oficjalne szacunki ukrytego zadłużenia Polski, które z tytułu zobowiązania państwa polskiego do wypłaty emerytur sięga astronomicznej kwoty 5 bilionów złotych. To mniej więcej wartość PKB, którą za bezdurno musielibyśmy wypracować od dzisiaj aż do marca 2022 roku. Rosnącemu długowi publicznemu towarzyszą coraz liczniejsze prywatne długi Polaków. Wartość kredytów na konsumpcję przekroczyła właśnie 200 mld zł. To jeszcze nie dramat, ale niepokojące jest, że rodacy zadłużają się szybciej, niż rośnie nasza gospodarka. Co będzie, gdy z okresu prosperity wejdziemy w recesję – a przecież wejdziemy na pewno?  Biegli w psychologii biznesu twierdzą, że apetyty na kredyt pobudzane są dochodami uzyskanymi bez większego wysiłku, na które nie ma się wpływu i które maja luźny związek z pracą. Gdy przychodzi kryzys i gospodarka się przegrzewa, wtedy rosną stopy procentowe, a wraz z nimi raty kredytu. Równocześnie pogarsza się sytuacja na rynku pracy, firmy zmniejszają zatrudnienie lub pozbywają się lepiej zarabiających, by w ich miejsce przyjąć nowych, którzy godzą się na niższe uposażenie. Zaczyna się życiowy dramat dłużnika i poręczających, często przepadek majątku stanowiącego zastaw kredytu, potem procesy sądowe, komornik, czasem upadłość konsumencka lub bankructwo firmy… Brakuje pieniędzy na reanimację służby zdrowia, na usuwanie szkód w zdemolowanym systemie oświaty, na walkę ze smogiem i na setki innych naprawdę ważnych przedsięwzięć. A równocześnie nad naszymi głowami fruwają bezpańskie miliardy topione w projektach z góry nierealnych lub tylko niemożliwych do realizacji przez obecną ekipę pełną wysoko opłacanych nieudaczników. Takich projektów, jak choćby tanie domy na wynajem. Do końca 2019 premier obiecał zbudowanie 100 tysięcy mieszkań. Po 8 miesiącach nie zbudowano nawet tysiąca. I nie ma się co dziwić, bo ten projekt, jak wiele innych, jest dla PiS po prostu zbyt skomplikowany. Mianowańcom Kaczyńskiego dobrze wychodzi jedynie proste rozdawanie pieniędzy – oczywiście po zainkasowaniu sowitej prowizji dla siebie i dla swoich.Trzeba o tym mówić co najmniej tak często, jak o odlotach PiS-owskiej elity i aberracjach mściwych zauszników ministra Ziobry, odgrywających się za ostracyzm środowiska. Trzeba mówić o zagrożeniach, które potrafią przewrócić państwo, albo skazać nas w Europie na wieloletni czyściec. Trzeba o tym głośno mówić. Albo wręcz krzyczeć. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Kochamy Morawieckiego juniora, za to że Hendrixa uczył na gitarze grać, za jego przebój„Wyrwij murom zęby krat. Zerwij kajdany podnieś VAT”. Morawiecki to geniusz, który jako jedyny na świecie rozbił młotkiem atom!? I zaraz zrodził się w jego genialnej głowie pomysł na milion aut elektrycznych na polskich drogach. Nie mamy co się martwić prądu do samochodów nie zabraknie, wystarczy kowadło i młotek i już mamy reaktor atomowy!? 
23 08 2019 Trafiła kosa na kamień. Żona Daniela Olbrychskiego dosłownie zmasakrowała posłankę Pawłowicz.
Słynąca z wulgarności posłanka w niedyplomatycznych słowach wypowiedziała się na temat pary znanych celebrytów. „A kto to jest ten jakiś Baron i ta Wieniawa…? Czym się zasłużyli, czego i gdzie dokonali…?”  – zapytała na Twitterze K. Pawłowicz, która najwidoczniej uważa się za osobę „zasłużoną” i z wieloma osiągnięciami na koncie.  Do żenujących wpisów posłanki odniosło się już kilka gwiazd polskiego show-biznesu, wśród nich znalazła się Krystyna Demska- Olbrychska, która poruszyła temat w obszernym wpisie zamieszczonym na Facebooku.
„Szanowna Pani Poseł” – rozpoczęła swój wpis Demska- Olbrychska. „Postanowiłam napisać do Pani kilka zdań sprowokowana Pani bezczelnym komentarzem, jaki pojawił się w mediach społecznościowych w ostatnich dniach. Od razu wyjaśniam, że zwrot »Szanowna« odnosi się wyłącznie do funkcji, jaką pełni Pani niestety ciągle jeszcze w polskim parlamencie, bo Pani sama dawno utraciła wszelkie prawo do jakiegokolwiek szacunku”.
„Z właściwym sobie brakiem wdzięku, za to z dużą dozą chamstwa, pozwoliła Pani sobie na zwrot »ten jakiś Baron« pod adresem Aleksandra Milwiw – Barona.
Otóż proszę Pani, »ten jakiś Baron« to człowiek wywodzący się ze znakomitej polskiej rodziny z tradycjami w wielu ważnych dziedzinach. Pradziadek – znany lwowski adwokat. Dziadek – wybitny wrocławski ginekolog, świetny lekarz, człowiek renesansu bo również – kierownik literacki Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Babcia – wybitna aktorka Teatru Współczesnego we Wrocławiu. Ojciec – jeden z najwybitniejszych jazzowych saksofonistów Europy. Brat Adam – świetny muzyk, kompozytor, wykładowca i twórca muzyki do spektakli teatralnych, wreszcie Aleksander – gitarzysta zespołu Afromental, kompozytor, producent muzyczny, trener w popularnym programie telewizyjnym »The Voice of Poland«, osoba ceniona i podziwiana w świecie polskiej muzyki ostatnich lat. Więc to nie »ten jakiś Baron«, ale raczej »TEN BARO«”. Mam prawo, mówiąc delikatnie, zwrócić Pani uwagę, bo »TEN BARON« i jego starszy brat Adam to ludzie bardzo mi bliscy, moi chrzestni synowie. Wara więc podła kobieto od obrażania ludzi wybitnych, zdolnych i ważnych dla naszej kultury” – kontynuowała swój wpis Demska - Olbrychska, która – jak się okazało – jest matką chrzestną Aleksandra i Adama Baronów.
„Często używa Pani mediów społecznościowych do obrażania, opluwania i deprecjonowania ludzi, którzy w życiu osiągnęli sukces, którzy są ważni w naszej rzeczywistości, którzy wiele znaczą. Nie przyjdzie Pani do głowy, żeby sprawdzić, choćby w niedoskonałej Wikipedii, kto jest kim, jeśli już zaczyna Pani opluwanie kolejnej osoby, którą zamierza Pani zmieszać z błotem. W swojej bezczelności ale i bezmyślności posunęła się Pani nawet do stwierdzenia pod adresem LGBT (w tekście pod adresem młodego utalentowanego aktora Macieja Musiała) to dla »Boga obrzydlistwo«. Co jest dla Boga obrzydlistwem? To, co sam stworzył? Bo przecież, jak chcemy wierzyć, stworzył świat i nas w nim mieszkających bardzo różnych. Panią też, choć nie jestem pewna, czy jest tym zachwycony, bo obserwując kompletny, zwariowany brak logiki w Pani wywodach, możemy się za chwilę doczekać informacji, że właśnie ekskomunikowała Pani Samego Pana Boga. Na Boga, kobieto! Język na agrafkę i odrobinę serdeczności dla ludzi, odrobinę tolerancji. Będzie Pani lepiej na świecie. Na pewno” – zakończyła swoją wpis żona cenionego aktora.
Wpis Demskiej-Olbchryskiej musiał mocno zaboleć prawicową posłankę. Kobieta wygarnęła jej większość ostatnich przewinień i zyskała przy tym poklask internautów, którzy mają dość medialnej aktywności Krystyny Pawłowicz. „Super tekst, tylko ktoś teraz będzie musiał wytłumaczyć pani Pawłowicz o co w nim chodzi”, „Wielki Szacunek p. Krystyno za cala prawdę, mam nadzieje ze do odbiorcy dotrze”, „Kultura, takt, erudycja…Brawo Krysiu, mocno pozdrawiam!” – to tylko niektóre wpisy, w których internauci podziękowali autorce posta. Źródło: netinfo24.pl, Facebook
Niechluj pozostanie zawsze niechlujem!? Czy doktorat uzyskany na komunistycznej uczelni przez panią Pawłowicz w 1986 roku nie powinien zostać zdekomunizowany i odebrany? To wstyd dla polskiej inteligencji! Krystyna Pawłowicz idealnie wręcz weszła w rolę „starej dewoty” z kółka różańcowego, słynnej już „starej ciotki na imieninach”, która w imię katolickiej nauki społecznej miesza się we wszystkie sprawy życiowe szczególnie młodych członków rodziny bo jej samej życie od dawna nie daje jej satysfakcji więc trzeba je też zatruć innym.

23 08 2019 Farma Ziobrzęca, czyli Orwell w ministerstwie.
W cywilizowanym świecie sędziowie, a już zwłaszcza do spółki z urzędującym ministrem, zazwyczaj nie inspirują ani – tym bardziej – nie organizują ataków personalnych na swoich kolegów po fachu. Każdy wie, że od czasu „dobrej zmiany” przegoniliśmy Zachód i wyznaczamy światowe trendy. Tak było i tym razem, kiedy portal onet.pl odkrył w Warszawie świetnie działającą farmę miejską. Okazało się, że funkcjonuje ona w ministerstwie sprawiedliwości. Z tym, że – inaczej niż na dachach Manhattanu – zamiast pomidorów i sałaty, uprawia się tam fałszywe „newsy”, służące kompromitacji sędziów przeciwnych reformom. Bo jest to „farma trolli”. To – skądinąd – dowód na wyjątkowo racjonalne podejście nowej klasy panującej do skutecznego zarządzania informacją, bowiem wszystko, co potrzebne „trollom” do produkcji tak zwanych kompromatów jest tu dosłownie na wyciągnięcie ręki. I archiwa osobowe, i koordynator w osobie wiceministra sprawiedliwości i jego „Szef”, bo jeszcze przed publikacją ktoś musiał przecież zatwierdzać te wszystkie kwity i strategie ich rozpowszechnienia. A wszystko po kosztach. Dzięki tej „farmie” przez jakiś czas sprawiedliwości działo się zadość, bo sędziowie sypiący piasek w tryby reformy dostawali za swoje, choć wcześniej nie było na nich dobrego sposobu. Nie pomagały szkalujące billboardy Polskiej Fundacji Narodowej ani osobiste działania pana ministra, który chętnie i przy każdej możliwej okazji opowiadał o złodziejstwie tej sprzedajnej kasty. Nie skutkowały czynione przez premiera porównania naszych czterdziestolatków w togach do kolaborantów z Vichy. Ba, nawet samemu panu prezydentowi nie udało się zepsuć sędziom opinii oskarżeniami o nierozliczonych wyrokach ze stalinowskiej przeszłości. „Banda kolesiów” wciąż mogła liczyć na niczym nieuzasadnione poparcie opinii publicznej. Tymczasem – by zacytować klasyka – „prawo prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. No przecież…W prokuraturze owszem, już jest względny porządek. Wszystkie sprawy, które powinny być umorzone – są umarzane. Niewygodni świadkowie w procesach niemiłych obozowi władzy okazują się na tyle uprzejmi, że dobrowolnie rezygnują ze składania zeznań, jeden po drugim odchodząc ze świata (teraz, zdaje się, kolej na Marka Falentę, choć wszak „czynił dobrze” obozowi władzy, a ponoć za to nie wsadzają). Niewygodne dowody same z siebie giną lub ulegają zniszczeniu. Śledztwa obiecane suwerenowi są w toku (no, przynajmniej niektóre), a podejrzani w areszcie. Ba, ale tylko ci, którzy trafili w sądach na (wciąż nielicznych) sympatyków „dobrej zmiany”. Bo innych, nie zważając na wszystkie winy Tuska, kasta sędziowska wypuściła na wolność „z braku dowodów”. A przecież wiadomo, że jak się ma człowieka, to dowód zawsze się znajdzie! Już Zbigniew Ziobro najlepiej wie, kto powinien iść siedzieć, a kto – jak bohaterowie „dętych afer” „Srebrnej”, KNF-u i tak dalej – jest absolutnie niewinny. Wszak jest sędzią, prokuratorem i adwokatem w jednym. Tymczasem kasta ciągle swoje… Nie tak miało wyglądać prawo i sprawiedliwość po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości! No więc powstała „farma”. Ale, niestety, po całych miesiącach wielce owocnej działalności została wypatrzona przez pismaków i pojawił się problem. Totalna opozycja zakwestionowała jej legalność oraz morale organizatorów. Elity w Polsce i na świecie ”zawyły” rytualnie, że skandal, że dyskredytacja zawodu prawniczego i plama na kiecce Temidy, bo w cywilizowanym świecie sędziowie, a już zwłaszcza do spółki z urzędującym ministrem, zazwyczaj nie inspirują ani – tym bardziej – nie organizują ataków personalnych na swoich kolegów po fachu. Że to upadek moralny, kompromitacja całego obozu władzy i takie tam inteligenckie dyrdymały. Kto by się tym przejmował, no ale jednak, dla zachowania pozorów, trzeba było zdymisjonować wiceministra i (jak na razie) jednego z jego little helpers, a być może trzeba będzie poświęcić jeszcze parę „trolli”, by ostatecznie wyciszyć całą aferę, choć zwyczajni wyborcy i tak w ogóle nie rozumieją, o co ta cała awantura. Nic ich to nie obchodzi, bo demokrację mamy teraz najlepszą na świecie – transakcyjną, mianowicie. Coś za coś. Kasa, za poparcie. Ten deal nie zawiedzie rządzących dopóty, dopóki stan konta się wyborcom będzie zgadzał. Natomiast różne tam „afery” i „skandale” władzy spływają po nich jak woda po – pardon my French – kaczce.
Natomiast co do wymiaru sprawiedliwości pod nowymi rządami, to sprawa „farmy” po raz kolejny dowiodła, że aby popierać obóz „dobrej zmiany”, a zwłaszcza pracować dla niego, trzeba być człowiekiem zdolnym. Do wszystkiego. Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl
Z forum: Gdy Ziobro z uporem maniaka twierdził jakoby nic nie wiedział o istnieniu farmy w swoim ministerstwie, przypomniała mi się fraszka „Na matematyka” Jana Kochanowskiego. Warto ją odnaleźć w necie bo trochę pasuje do Ziobry i jego farmy. Trzeba tylko przyjąć że dom to ministerstwo sprawiedliwości a niecne słowo użyć w liczbie mnogiej i w szerszym, bardziej ogólnym znaczeniu.
NA MATEMATYKA
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
18 08 2019 Marszałek wysokich lotów (czyli o frajerach oraz standardach).
Dla mniej więcej połowy rodaków najbardziej liczy się zaradność i dbałość o własne (i znajomych) interesy. Pan Marszałek Kuchciński (Kochany) poleciał, a PiS-owi znowu urosło w sondażach o ładnych parę procent. To zjawisko daje się obserwować od początku rządów formacji pana prezesa, ale teraz, pod koniec kadencji, wyraźnie się nasiliło, przechodząc w regułę. Im bardziej jawnie państwo z PiS-u „lecą sobie” ze społeczeństwa, w tym zwłaszcza z własnego elektoratu, tym wyżej szybują im wyniki poparcia. Jak to działa, to zagadnienie dla socjologów (czy też raczej psychologów), ale w zasadzie nie ma w tym żadnej tajemnicy. Po prostu – w osobie Marszałka Kochanego Kuchcińskiego aktualna władza spełniła – i to nawet z naddatkiem – swoje wszystkie obietnice wyborcze. I to się ludziom podoba. Bo przecież miała być skuteczna, zaprowadzić ład i porządek, zadbać o potrzeby zwykłego człowieka i zadbać o poszanowanie „wartości” i tradycji. I ona, władza w osobie Kochanego Marszałka Kuchcińskiego, właśnie to robiła! Dlatego pan prezes z niekłamanym żalem mówił, w związku z marszałkową dymisją, że to kara „za niewinność”.
Weźmy skuteczność, bo w tej pan marszałek nie ma sobie równych. Dziewięćset ustaw uchwalonych za jego skróconej kadencji, to światowy rekord. Zwłaszcza przy czynnym (próba puczu) oporze opozycji. A przecież marszałek Kochany dał radę. Nie spał po nocach, a dał. A w przerwach głosowań w Sali Kolumnowej zdążył jeszcze pięknie umundurować (a wcześniej powołać) Straż Marszałkowską! Nikt, jak on, nie zdołał dotąd przywołać poselskiego żywiołu do porządku i nikt nie sprawił, żeby Sejm mówił – jak za jego rządów – jednym głosem (tak się składa, że był to akurat głos partii aktualnie rządzącej). Tak więc, w parlamencie panował przez niemal cztery lata niespotykany tam dotąd ład oraz porządek. Udało się nawet obronić panie i panów posłów przed nagabywaniem przez pismaków i spacyfikować bojówki niepełnosprawnych, które wdarły się przemocą na sejmowe korytarze! Takiej władzy ludziom trzeba. Skutecznej, zdecydowanej i stanowczej. No i takiej, która coś może. Bo co było wcześniej? Przyszedł człowiek do znajomego polityka w sprawie dowolnej, dajmy na to potrzebował dobrze płatnej posady dla syna, miejsca w szpitalu dla kuzynki, jakiegoś pozwolenia, koncesji czy dotacji, i co słyszał? No, że sorry, stary, ale wiesz, jak jest. No co ja mogę? Sam rozumiesz – konkursy, przetargi, przepisy, a wszystkie decyzje i tak zapadają gdzieś niżej. Nie mam – jak to mówią – przełożenia na szpital w X czy urząd miejski w Y. Teraz to są zupełnie inne standardy. Partia aktualnie rządząca jak obiecała zmianę tychże (standardów, znaczy) tak też uczyniła i teraz polityk zbliżony do prezesa może wszystko. Potrzeba nowa droga asfaltowa, przekop przez Mierzeję, stanowisko asystentki w banku dla sympatycznej rusycystki lub lotnisko międzynarodowe w Radomiu? Mówisz i masz! Trzeba tylko znać (i popierać) kogo trzeba. No a w „ustawianiu się” i układach to wciąż jesteśmy znacznie lepsi niż w konkursach i przetargach. Taka tradycja, którą partia rządząca przywraca, i której broni.
Z tym mieszkaniem w pałacu i lataniem na Podkarpacie pan Marszałek Kochany też utrafił w oczekiwania elektoratu. Jak się panuje, to się żyje po pańsku. Inaczej nikt władzy nie szanuje i ona nie budzi należnego respektu. Niby gdzie miał mieszkać, w bloku może? Albo latać Ryanem? A zresztą – była okazja, to skorzystał. Inaczej wyszedłby w oczach wyborców na ostatniego frajera. No a czy frajer może (i powinien) rządzić państwem? A poza tym – jakby miał zadbać o interes własny i narodu, gdyby nie umiał (lub nie chciał) korzystać z okazji? A że się nie przyznał i szedł w zaparte, to też słusznie, bo jak w końcu powiedział, jak było, to zaraz się musiał podać do dymisji, że niby naruszył jakieś standardy. Europejskie, znaczy. Ale nie od dziś wiadomo, że nam z Europą to nie za bardzo po drodze i u nas normy etyczne są zupełnie inne. Bo taka już nasza kulturowa specyfika. No i właśnie dlatego pan prezes żegnał Marszałka Kochanego tak serdecznie, odwołując „za niewinność”. Zwłaszcza, że był to marszałek naprawdę wysokich lotów. I na wysokim poziomie.
Natomiast co do standardów, to nie od dziś wiadomo, bo tak było również za komuny, że dla mniej więcej połowy rodaków najbardziej liczy się zaradność i dbałość o własne (i znajomych) interesy. Po co płacić, jak się nie musi. Dlaczego nie ominąć zasady, przepisu czy ustawy? Dlaczego nie ściągać na testach? Nie brać lewych zwolnień? Nie sięgać po świadczenia? Czemu nie donieść na kogoś (zwłaszcza fałszywie) gdy można się w ten sposób pozbyć konkurencji? Jak nie wykorzystać pijanej (to patent redaktora Ziemkiewicza)? I jak nie powtarzać w kółko „wina Tuska”, jeśli lud zawsze „to kupi”, co wcale nie znaczy, że jest „ciemny”, ale raczej, że ma w tym interes? Tylko głupi by nie poparł takiej sprytnej, zaradnej i rozumiejącej moralność i potrzeby zwykłego człowieka ekipy. Ona jest jak zwierciadło na gościńcu. Kto w nie spojrzy, to jakby oglądał samego siebie. Toteż z każdą „aferą” poparcie dla partii rządzącej tylko rośnie. Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl
Za demokracji wszystko niczyje.- Młynarz Kokeszko „Sami swoi”
Latał za państwowe, nie moje, to co mnie to obchodzi. Tak myśli zdecydowana większość społeczeństwa! Kiedy to się zmieni, i pojmą, że państwowe to moje, twoje, jego !?

Fałszywi KOR-owcy po Magdalence 1989 roku najmniejszym palcem nie ruszyli w obronie wyrzucanych na bruk robotników polskich, bo tak byli zajęci, pochłonięci na całego załapywaniem się, jak mawiał Wałęsa, obrzydliwym uwłaszczaniem się na własności państwowej (uznawanej przez nich za niczyją) i na prywatnej, której Naród Polski niestety nie był w stanie upilnować przed zorganizowaną sitwą.
Z forum: Prawdziwy Polak katolik jest pełen uznania dla złodzieja i współczuje, że takowego przyłapano. W tych chorych mózgach nie postoi myśl o tym, że złodziej kradnie nasze, a więc i ich, pieniądze. Czego jednak po nich oczekiwać. Wystarczy pójść na przystanek komunikacji miejskiej i zobaczyć ile tam na chodniku niedopałków chociaż stoją dwa kosze na śmieci z częścią wydzieloną na niedopałki. Teren wokół przystanka wspólny to dbać o niego nie należy. Polska to też twór mający dostarczać pieniędzy ale dbać o nią nie trzeba. 
17 08 2019 Polscy fanatycy szaleją. Fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że naród polski podzielił się na „panów”, którym wolno wszystko i resztę, której nie wolno nic. Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego, „fanatyzm” to nieustępliwa, bezkrytyczna wiara w słuszność jakiejś sprawy, połączona z nietolerancją i ostrym zwalczaniem odmiennych poglądów. Przez całe lata problem fanatyzmu właściwie nas nie dotyczył. Z oburzeniem obserwowaliśmy jego przejawy na świecie, oddychając jednocześnie z ulgą, że to daleko, że nam to nie grozi. A tu proszę… wystarczyło stworzyć odpowiednie warunki i ciach…fanatyzm wyskoczył z polskiej szafy i od 4 lat nas katuje. Mało tego, walnął Polskę ten fanatyzm od razu z grubej rury, bo objawił nam się w trzech odsłonach i mamy więc z marszu fanatyków Polskiej Instytucji Kościelnej, fanatyków partii rządzącej i fanatyków nacjonalizmu z pięknie wyeksponowanymi elementami neofaszyzmu i neonazizmu. Trzeba przyznać, że trzy gatunki fanatyków jak na jedno państwo, takie jak Polska, to zdecydowanie za dużo.
Zacznijmy od fanatyków obecnej władzy. Jeszcze do niedawna usiłowałam zrozumieć, dlaczego są tak ślepo zapatrzeni w prezesa i jego ludzi. Analizowałam dokładnie przyczyny tego stanu rzeczy, współczułam, że tacy byli zaniedbani przez poprzednie rządy, tak im było pod górkę, marzyli o państwie opiekuńczym, które załatwi za nich wszystkie problemy, sporo da nie zmuszając ich do jakiejkolwiek aktywności życiowej. Chciałam też zrozumieć postawę przedstawicieli inteligencji, którzy borykali się z pewnym niezrozumieniem i niedocenieniem, a poczucie wartości własnej w sferze zawodowej leżało na obie łopatki. Oni mówią, że nie mogli się przebić, nie mieli szans zabłysnąć, nie mogli pokazać, jacy są genialni, jaki mają potencjał i ile mogą wnieść w polską naukę, gospodarkę i kulturę. Partia Kaczyńskiego bardzo umiejętnie zagospodarowała każdego, kto ma wielkie poczucie krzywdy, wielką postawę roszczeniową, chce wreszcie poczuć się ważnym, a jego możliwości nie nadążają za własnym ego. Nie ukrywam, przez minione lata usiłowałam rozmawiać z fanatykami PiS-u. Tłumaczyłam, że owszem, w trakcie przemiany ustrojowej, podczas kryzysu gospodarczego, gdzieś tam umknęli władzy, zostali pozostawieni sami sobie, ale powinno się połączyć dwa w jedno. Czyli lepszy byt, oparty przede wszystkim na własnej aktywności i odpowiednich programach rządowych, które tę aktywność wesprą z rozwojem własnej tożsamości obywatelskiej. Tożsamości, która pozwala na rzetelną ocenę partii, która właśnie Polską steruje. Która kształci umiejętność myślenia perspektywicznego i dostrzeżenia, na jakiej już mieliźnie się znajdujemy.Naprawdę próbowałam, ale skutki tego praktycznie zerowe. Fanatycy PiS-u są głusi i ślepi. Ich partia może wszystko. Może kraść, niszczyć gospodarkę, kłamać w żywe oczy, manipulować, ważne że dzieli się z nimi. Ich nie ruszą żadne afery. Loty Kuchcińskiego, SKOK-i, KNF, niebotyczne samonagradzanie się, rozwalona edukacja, oderwanie się od wspólnoty europejskiej, bo Trump im bliższy, demolka państwa. To ich nie obchodzi. Nie zastanawiają się, jak będzie przyszłość, bo teraz jest im po prostu cudownie. Bo w ich „polskości” jest miejsce dla Polski tylko takiej, w której im będzie dobrze, a całą reszta… na drzewo. Fanatycy PiS rosną w siłę. Są coraz bardziej roszczeniowi i będą walczyć o zachowanie pisowskich standardów do ostatniej kropli krwi, bo dla nich to walka o życie… ich życie.
Kolejni fanatycy zebrali się tłumnie wokół Polskiej Instytucji Kościelnej. To już jest autentyczna jazda bez trzymanki. Łażą po ulicach miast i miasteczek, grożąc każdemu, kto myśli inaczej, różańcem i krzyżem. Lżą, plują, są pełni agresji i… są coraz bardziej widoczni. Niosą ze sobą Słowo Boże, ale nie to, prawdziwe, ale głoszone przez hierarchów kościoła. Ludzi, żyjących w niesamowitym przepychu, w wypasionych rezydencjach, jeżdżących wypasionymi brykami, uważających, że Polska to ich prywatny folwark, więc naród ma żyć tak, jak oni mu nakazują. Fanatycy PIK wybaczą swojemu kościołowi wszystko. Pedofilię, bo zapewne księdzu wolno gwałcić dzieci, bogactwo, bo na to zapracował, upolitycznienie. Tylko oni mają prawo decydować, jak w Polsce żyć, jak się kochać i z kim, kogo mieć za sąsiada, komu się kłaniać, a kogo nienawidzić. Każdą bzdurę przyjmą z miłością i razem ze swoimi, zbrukanymi zdradą wartości religijnych, kapłanami ruszą w krucjatę, której celem Polska katolicka. Państwo teokratyczne.
No i czas, by przejść do „esencji” polskiego fanatyzmu. To nasi chłopcy narodowcy, duma dzisiejszej Polski, prawdziwi patrioci i jedyni, co to tyle gadają o przywileju śmierci za Ojczyznę. Wypasieni, rozwinięci fizycznie, obklejeni ze wszystkich stron symbolami, mającymi podkreślić ich umiłowanie polskiej historii (oczywiście tyko tej fragmentarycznej, dopasowanej do ich poglądów). Coraz bardziej agresywni, z misją Polski tylko dla Polaków i to najchętniej białych, heteroseksualnych i posłusznie poddających się ich zasadom, ich wizjom, ich poziomowi. Niosą na transparentach hasła, rodem z nazistowskich Niemiec, udają, że krzyż to tylko miłość do symbolu celtyckiego, mają twarze wykrzywione nienawiścią, a nadmiar adrenaliny wyładowują na każdym, kto nie z nimi.
Trzeba pamiętać o tym, że te trzy fanatyzmy łączą się ze sobą, splatają wspólnym interesem, harmonizują wręcz idealnie. Wzajemnie się wspierają, razem maszerują, walą na przemian, raz różańcem, raz kamieniem. Rzucają petardami, plują, są coraz bardziej zaciekli, chętni do stosowania przemocy fizycznej i na każdym kroku pokazują, że dzisiejsza Polska należy tylko do nich. No i, jak to z fanatykami bywa, nie ma szans na to, by zmusić ich do jakiejś refleksji, przemyśleń, zmiany stanowiska. Tylko ktoś bardzo naiwny może wierzyć, że jest w stanie przemówić im do rozumu, wyjaśnić, skutecznie uderzyć merytorycznymi argumentami. Niestety, ci nasi fanatycy są tak zindoktrynowani, tak oddani swoim prawdom (a właściwie nie swoim, ale tym, podanym na tacy), że nikt i nic do nich nie trafi. Lata grzebania w umysłach przez PiS, PIK i ideologów nacjonalizmu zrobiły już swoje. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że naród polski podzielił się na „panów”, którym wolno wszystko i resztę, której nie wolno nic. Ci „panowie” ubrani w ostry fanatyzm, dzisiaj właśnie są górą. To oni mają patent na polskie życie, na polskość w rozumieniu obyczajowości i obowiązujących zasad. To oni mają dyktować narodowi, co jest dobre, a co złe. Oni mają prawo, by zepchnąć całą „niewygodną” resztę poza margines społeczny. Tak im przyzwoliło PIK i PiS.
Wiem też jedno. Raz wypuszczone demony tak łatwo nie dadzą się wepchnąć do szafy. Tak rozhuśtani fanatycy nie zgodzą się na normalność Polski, jej demokratyczny charakter. Państwo, którego prawo chroni fanatyków, to państwo, gdzie nie da się żyć. Taka właśnie jest dzisiejsza Polska i zapewne od października te trzy fanatyzmy będą się umacniać i coraz boleśniej nas podgryzać. Dlaczego? Bo ich broni prawo, bo fanatycy gwarantują władzy ciągłość rządów, a my… my jesteśmy zbędni i nasz polski „trójfanatyzm” stanie na uszach, by nas zniszczyć, zgnębić i całkowicie podporządkować. Obawiam się, że ciężkie czasy przed nami… jeszcze bardziej mroczne niż teraz. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Tym którzy są na tej władzy szczycie i wszystkim kierują nic rozumu nie odebrało. Oni dokładnie wiedzą co robią i jaki mają plan. Planem tym jest po prostu mieszanka faszyzmu z katolickim fanatyzmem z centralną postacią wodza-zbawiciela Jarosława K. Brakuje im honoru, moralności, empatii, może trochę instynktu zachowawczego, ale na pewno nie rozumu. Oczywiście mowa o tych na szczycie. Wykonawcy rozumu nie potrzebują, mają tylko składać dowody wierności i uwielbienia. 
15 08 2019 Źle się dzieje w Akademii Wojsk Lądowych. „Zgliszcza i kompletna degrengolada, które pozostawił po sobie Macierewicz” Portal onet.pl zamieścił ciekawy artykuł pt. „Bunt podchorążych wojskowej uczelni. W ruch poszły petardy i słoiki z moczem”. Przyjrzyjmy się zatem bliżej, co dzieje się w szkole, która zawsze cieszyła się ogromną renomą. Akademia Wojsk Lądowych im. Tadeusza Kościuszki, do 2017 roku znana jako Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych to największa i najważniejsza uczelnia w Polsce, kształcąca przyszłych dowódców wojskowych. Dzisiaj po rządami Dariusza Skorupki, który w błyskawicznym czasie przeskoczył ze stopnia pułkownika na generała, stała się ofiarą niekompetencji i braku umiejętności zarządzania. To za Skorupki zamieniono doświadczonych wykładowców na teoretyków, nie mających pojęcia o służbie liniowej i w tym kontekście często słychać opinie, że uczelnia „schodzi na psy”. Uczelnia ta, która w zamyśle nowego kierownictwa miała być „największą szkołą liderów” w Europie, jak opisuje onet, boryka się z próbą fałszowania wyników naukowych, które jednoznacznie pokazują spadek zaufania do przełożonego wśród podchorążych Akademii o 41 proc., szacunku do symboli narodowych o 35 proc., a lojalności wobec przełożonego o 25 proc i blokuje obronę prac doktorskich przez młodą kadrę naukową. Spora część wykładowców już odeszła z uczelni, a wielu zastanawia się nad podjęciem tego kroku. Również sporo podchorążych rezygnuje z nauki już po pierwszym roku. Podobno powodem ich decyzji są koszmarne warunki bytowe (wszy w akademikach, fatalne wyżywienie, rozsypujące się sanitariaty), bardzo niski poziom nauczania, brak zajęć praktycznych. W mailu do redakcji Onetu jeden ze studentów pisze, że „ta uczelnia, to jeden wielki cyrk. Panuje kolesiostwo, a ludzie z wiedzą oraz chęcią jej przekazania, szybko z uczelni wylatują lub są odstawiani na bok. Schedę przejmują ludzie bez pomysłu i kompetencji. Większość ćwiczeń polega na bezsensownych zadaniach byle tylko »odbębnić« swoje. Jak tak beznadziejni wykładowcy mogą kształcić najlepszych liderów w Europie (…) Duża część wojskowych wykładowców to osoby, które obrywały na studiach, a teraz wyżywają się na podopiecznych. Sam trafiłem na prowadzącego, który na starcie zwrócił nam uwagę że jesteśmy przy nim »niczym«, a jak nam się nie podoba, to mamy wyp…”. Trudno się więc dziwić, że podchorążowie mają już dosyć. Iskrą zapalną miał być bałagan, związany z organizacją uroczystości zakończenia roku akademickiego i wręczenia patentów oficerskich podchorążym. Patent to najważniejszy dokument oficerski, podpisany przez prezydenta i z kontrasygnatą premiera, jest przepustką do wstąpienia do korpusu oficerskiego. Kiedy przed uczelnią pojawili się bliscy i rodziny absolwentów, okazało się, że nie mogą wejść na teren szkoły, donosi onet, bo…promocja oficerska może się nie odbyć. Ponoć prezydent Duda nie podpisał aktów oficerskich i stąd ten bałagan. Absolwentom nerwy puściły. W kampusie doszło do zamieszek. Z okien leciały słoiki z moczem, rzucano petardami i palono ogniska. Na jednym z wrocławskich mostów pojawił się transparent, z nie przebierającą w słowach, oceną dwóch wykładowców. Zamieszanie trwało do późnych godzin nocnych i jak mówi jeden z oficerów, który obejrzał filmik z tymi wydarzeniami, bardziej to przypominało bunt w więzieniu niż zakończenie roku. Instytucje, odpowiedzialne za przekazanie patentów w odpowiednim czasie, uważają, że wszystko jest w porządku. Według Centrum Informacyjnego Rządu, „dokumenty związane z kontrasygnatą przez Prezesa Rady Ministrów postanowienia Prezydenta RP o mianowaniu 260 absolwentów Akademii Wojsk Lądowych na pierwszy stopień oficerski były procedowane zgodnie z przyjętą praktyką, a uroczystość promocji na pierwszy stopień oficerski odbyła się w zaplanowanym wcześniej terminie”. Co innego mówi informator Onetu z Pałacu Prezydenckiego. „Afera była na cztery fajerki. Na początku myślałem, że patenty utknęły w Departamencie Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON, ale później okazało się, że przetrzymała je Kancelaria Premiera, której wysłano je do kontrasygnaty. Na cito do pałacu był wzywany minister obrony Mariusz Błaszczak. W końcu z opóźnieniem, ale dotarły do Wrocławia”.
Udało się więc przeprowadzić uroczystości w terminie, jednak czy to kończy całą sprawę? „Destrukcja, która zaczęła się cztery lata temu, doszła już do kompletnej dewastacji tej uczelni. Historie z doktoratami blakną przy tym, co działo się na uczelni przed promocją. Zakładam, że w historii szkolnictwa wojskowego jeszcze coś takiego się nie zdarzyło. Komendant mógł reagować wcześniej. To nie są sytuacje, które dzieją się za dziesięć dwunasta. Po czymś takim nie powinien pełnić swojej funkcji dłużej niż dwa dni. Naprawdę nie mam skali na ten bałagan”, to słowa jednego z oficerów i trudno się z nim nie zgodzić. Ciekawa jestem jak władze uczelni odniosą się do tego artykułu na Onecie. Przemilczą czy też będą usiłowały udowodnić, że dziennikarzy poniosła fantazja i te newsy są wyssane z palca? Tamara Olszewska Źródło: onet.pl
A wszystko przez to, że prezydent Duda nie dostał rozkazu podpisania patentów oficerskich. Prezes był strasznie zajęty, jeździł na przypadkowe festyny rodzinne z przypadkowymi obywatelami, no i nie miał czasu przeprowadzić selekcji, ten może być oficerem, a ten nie, bo nie nasz.
Z forum: Jeśli to prawda, komendant Akademii winien wylecieć na bruk. Pytam, gdzie były wszystkie szczeble dowodzenia od dowódcy plutonu do komendy włącznie?, gdzie były służby odpowiedzialne za zbieranie informacji? Papierowy komendant,, czytaj kanapowy nie podołął obowiązkom. Oficerowie w pionie dowodzenia, szkolenia to jak mniemam większość teoretyków co to ze strachu przed jednostką, przed obowiązkami , dzięki koneksjom z posłami, przełożonymi, politykami zadekowała się w szkole. Należało podjąć szybkie i zdecydowane działania personalne najpierw na najniższym poziomie potem sukcesywnie w górę. Ustępstwa w tej mierze tylko ośmielą innych do bardziej zdecydowanych działań. Kompromitacja MON, upadek. Za komuny byłoby to nie do przyjęcia. Jestem wstrząśnięty poziomem dowodzenia, prawie jak 1939 r.. Co do reszty, to wymaga to analiz na właściwym poziomie. 
13 08 2019 Prawica sięga po dzieci? 15 latek z krzyżem przeciw Marszowi Równości.
Prawicowe media zachłystują się patriotyczną i katolicką postawą 15 latka. Niejaki Jakub Baryła próbował krzyżem zatrzymać sobotni Marsz Równości w Płocku. Młodzieniec wystąpił podczas marszu w roli rozmodlonego, niewinnego i całkiem przypadkowego dziecka, które broni chrześcijańskich wartości. Sam, w niebieskiej bluzie, z dość dużym drewnianym krzyżem i różańcem w ręku, ruszył przeciw uzbrojonej policji i tłumowi z tęczowymi flagami. Nieugięty, zastygły w swej wzniosłej pozie chłopiec, szybko okazał się nie być anonimem, ale 15-letnim radnym z tzw. Młodzieżowej Rady Miasta Płock, ciała powołanego przy Radzie Miasta Płocka. Jestem tutaj, aby bronić mojej katolickiej wiary. Mogą mnie panowie stąd wynieść. — mówił Jakub do policjantów, ochraniających marsz LGBT w Płocku. Jakub Baryła, na swoim Facebooku, przedstawia się jako „katolik, tradycjonalista, konserwatysta, Polak, patriota i nacjonalista”.  W Internecie można znaleźć jego fotografie z takimi postaciami jak Wojciech Cejrowski, Kaja Godek czy Janusz Korwin-Mikke. Na prawicy szał. Piszą o nim portal braci Karnowskich wPolityce i Fronda. Wypowiedział się też narodowiec Krzysztof Bosak: „Jakub Baryła z krzyżem w ręku próbował zatrzymać marsz LGBT w Płocku. Poruszył internautów z całego świata. ‚Boże błogosław Polskę'”.  Jakub Baryła: Ojcze Kramer: Pan Jezus z Krzyżem stanął na przeciw złu i grzechom. Nasza Wiara Święta nakazuje nam przeciwdziałać złym czynom. Ja także usiłowałem to zrobić. Mówienie, że szedłem przeciw ludziom jest krzywdzące, szedłem przeciw złym czynom, którymi jest promocja homoseksualizmu.  Nagrania z akcji Jakuba Baryły udostępniają już nie tylko polscy internauci. Sam nastolatek komentuje sobotnie wydarzenie: – „Chciałem przypomnieć gest księdza Skorupki z bitwy z bolszewikami” i podkreśla, że bliskie są mu wartości katolickie, a do blokady płockiego marszu przygotowywał się od dawna." Na swoim Facebooku napisał też: „Udało mi się zdobyć Krzyż Święty i z nim blokowałem trzykroć marsz, zostałem usunięty siłą i spisany. Po marszu niestety rozpocząć się miały przepychanki (…) – komentował Baryła.
Komentowali też internauci: „Chłopak nie miał od początku krzyża, wcześniej, przez dłuższy czas wykrzykiwał różne teksty razem z kolegą, szedł z Marszem. Dostał go od któregoś z dorosłych (1 z panów tych, bardziej „aktywnych” cały czas był gdzieś obok niego). Zrobili dziecku sieczkę z mózgu. Sąd rodzinny…” - Jakubek: "Usiadłem na bruku i modliłem się po łacinie słowami modlitwy „Salve Regina” (..) Byłem skupiony na krzyżu, który trzymałem w ręku (...) Mam wrażenie, że kierował mną Bóg"  - „A ja mam wrażenie, że Jakubkowi potrzebny jest dobry psychiatra”  - „To jest całe przedsięwzięcie medialne. Ustawka przed policją, sesja foto jak marzenie. Dzisiaj powstał też profil tt, rzekomo prowadzony przez 15 latka, na którym wypowiada się jak 40 latek. Profil ma pomad 1500 obserwatorów w jeden dzień. Nie widzę w tym przypadku”.  - I inne wpisy: „Podobnie „przypadkowy” chłopak w 2015 zagadnął prezydenta Komorowskiego o pracę dla siostry. Znaleźli metodę szybkiego przekazu medialnego. Ciemny lud to chwyta jak pelikan g..no”. – „Czyli perfidne wykorzystanie małolata! Mam nadzieję, że odpowiednia organizacja broniąca praw dzieci już wystąpiła do sądu o odebranie rodzicom/opiekunom praw rodzicielskich i ewentualne ukaranie innych dorosłych biorących udział w tym!” Są też wpisy popierające młodego nacjonalistę i homofoba: „Protest Jakuba Baryły, 15-letniego radnego Młodzieżowej Rady Miasta Płock przeciw tzw. marszowi równości w jego mieście. Są jeszcze, jak widać, młodzi – zdroworozsądkowi”. - Ehhh...LGBT nie chce ani równości, ani tym bardziej tolerancji. Oni chcą dokładnie tego samego, co chciał bolszewizm i niemiecki narodowy socjalizm - "Macie myśleć i robić, jak wam każemy. Bo inaczej was zmieciemy." Tak to właśnie wygląda.  No cóż… „Alleluja i do przodu” jak mawia o Rydzyk. Źródło: naTemat koduj24.pl
Kaczyński rozkręcając wojenkę o LGBT, mobilizuje elektorat do głosowania na PiS!? Dziwi mnie to, że lewica dała się wciągnąć w wojnę, i nawet nie zauważa, że walczy po stronie Kaczyńskiego. SLD i jej koalicjanci to taki Koń Trojański Kaczyńskiego.
Zaczyna się wielka krucjata nowego przedmurza chrześcijaństwa. Może nawet Antoni Kettling z Małym Rycerzem w końcu się wysadzą w twierdzy własnego obłędu.
Ci fanatycy z sekty smoleńskiej w jednej ręce trzymają różaniec, w drugiej miecz, krzyż mają na piersi, nienawiść w sercu, a na ustach Jezus Maryja.
Polska na krawędzi wojny domowej! Dzieci już brutalnie atakują marsze LGBT, komu to taką przyjemność sprawuje i ciągle te marsze organizuje!? Ten co wydaje zezwolenie na marsze przez pomyłkę nazywane równości, bo faktycznie to są marsze nienawiści i skumulowanej agresji, powinien z własnej kieszeni pokryć koszy ochrony!?

Z forum: - Ach ta poza wystudiowana, tę oczęta natchnione ku niebu wzniesione, taka nasza „Wolska Wolność wiodąca ludzi na barykady”, tylko w nieco bardziej przaśnej, bogoojczyźnianej wersji! Co ta dziecina wie o świecie?? Już sam panteon jego idoli (Cejrowski, Godek, Mikke) świadczy o tym, że z krytycznym myśleniem u niego cienko. No ale co wymagać od dzieciaka co to jeszcze ma mleko pod nosem… Pewna część mnie serdecznie mu współczuje.
- Myślę, że ta „dziecina” już dużo wie o świecie. Zdolny, cwany, wyrachowany, bez skrupułów. Przed nim kariera. Ja w jego „natchnionych oczętach” widzę cynizm. 
11 08 2019 Prezes planuje zemstę po wyborach.
Jarosław Kaczyński odwołał Marka Kuchcińskiego, ale najwyraźniej jest zdania, że to wielka niesprawiedliwość, bo te loty się nam po prostu należały. Wściekłość wyraźnie wyczuwalna w głosie Jarosława Kaczyńskiego na krótkiej konferencji prasowej, w czasie której zapowiedziano dymisję Marka Kuchcińskiego, każe się domyślać, co będzie dalej, jeśli nie daj Boże PiS wygra wybory i będzie rządzić przez kolejne cztery lata. Marszałek Sejmu nie złamał prawa ani dobrego obyczaju, ale jeśli państwo są innego zdania, to niestety musimy się ugiąć i go odwołać; to wielka niesprawiedliwość – taki mniej więcej był sens komunikatu, który Prezes Tysiąclecia wycedził przez zaciśnięte zęby. I zaapelował do mediów, zwłaszcza krytycznych wobec PiS, by wzięły na warsztat loty Donalda Tuska z czasów, gdy był premierem. Kaczyński chyba naprawdę jest przekonany, że „Polacy, nic się nie stało”. Że „te przeloty się nam po prostu należały”. I że musi ustąpić w obliczu propagandowej przemocy stosowanej przez politycznych przeciwników.
Sam wódz Prawa i Sprawiedliwości, choć ma wizerunek abnegata niezbyt zainteresowanego dobrami doczesnymi, przyzwyczajony jest do wielkopańskiego stylu. Od wielu już lat wożony jest samochodem, ma świtę złożoną z własnego kierowcy, sekretarki i ludzi zajmujących obsługiwaniem go, robieniem zakupów itp. Z publicznego transportu od dawna nie korzysta, samochodu nie prowadzi, w sklepie raczej nie da się go spotkać (choć kiedyś opowiadał w wywiadzie, że lubi oglądać wystawione tam puszki piwa, ot, taki kaprys: inni oglądają zegarki i spinki do mankietów za 10 tysięcy, a ja, skromny prezes – piwo).Nie dziwi go więc, że i jego wasale są wożeni wraz z krewnymi i przyjaciółmi. Ten przywilej po prostu przysługuje najwyższym osobistościom z kręgu pisowskiej Rodziny. Możemy się jedynie domyślać, jakie procesy myślowe dojrzewają teraz w głowie prezesa i jakie emocje buzują w jego sercu. Poczucie krzywdy, złość, rozżalenie, żądza zemsty – ta wybuchowa mieszanka czeka na sprzyjający moment, żeby zapłonąć ogniem zniszczenia . A wówczas biada tym wszystkim, których Kaczyński uznaje za sprawców swego nieszczęścia. Czyli redakcjom, które ośmieliły się rozdmuchać sprawę lotów Kuchcińskiego. Mamy nawet przykład pokazujący, jaki może być dalszy bieg wydarzeń. W październiku 2016 roku węgierskie media ujawniły, że Antal Rogán, minister bez teki i szef gabinetu premiera Węgier Viktora Orbána, poleciał na ślub córki helikopterem. Choć śmigłowiec należał do prywatnej firmy z którą interesy robiła żona ministra, ten wielkopański styl zbulwersował opinię publiczną. Rogán najpierw się wypierał i groził dziennikarzom wytoczeniem procesów, ale „Népszabadság” , największy dziennik Węgier, rangą odpowiadający „Gazecie Wyborczej”, opublikował zdjęcie ministra, który na lotnisku przesiada się z helikoptera do limuzyny. Biedujący Węgrzy (światowy kryzys finansowy spowodował tu znacznie większe spustoszenia niż w Polsce) byli oburzeni stylem życia elit. „Népszabadság” przestał się ukazywać. Po zamknięciu sobotniego wydania dziennikarze spokojnie poszli do domów, myśląc, że w poniedziałek rozpoczną pracę w nowej siedzibie, bo akurat planowano przeprowadzkę redakcji. Tymczasem w czasie weekendu do ich drzwi zapukali kurierzy z listami poleconymi informującymi, że mają już nie przychodzić, bo wydawanie gazety jest zawieszone. Prywatny wydawca motywował tę decyzję względami ekonomicznymi, ale akurat w ostatnim okresie gazeta wyszła na prostą i przestała przynosić straty. Na Węgrzech krążyła pogłoska, że bezpośrednio przed zamknięciem dziennika premier Orbán miał rozmawiać z jego właścicielem. Niespełna trzy tygodnie później całe wydawnictwo zostało wykupione przez firmę związaną z ludźmi władzy. W ten oto sposób w 2016 roku z węgierskiego rynku prasowego zniknął „Népszabadság” – ostatnia duża gazeta krytyczna wobec władzy, która ośmieliła się wytknąć rządzącym wielkopański styl życia i latanie helikopterem na imprezy rodzinne. Przypomniało mi się to, gdy słuchałem wściekłego Jarosława Kaczyńskiego, cedzącego przez zaciśnięte zęby komunikat o dymisji marszałka Sejmu. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Kaczyński jak zwykle wyjdzie z tych afer bez najmniejszej skazy, wszyscy będą winni tylko nie on. Wszak Kaczyński jest tak uczciwy jak Stalin, aż do bólu!? Zobaczcie jaki dobroczynny i troskliwy jest Kaczyński z nosa wydłubie i z innym się podzieli. Boję się tylko jednego, że kiedy cała władza spocznie w rękach Kaczyńskiego to on w swej dobroci zagłaszcze naród na śmierć. Bo to strasznie mściwy i zarozumiały osobnik.
Czy Polska jest rządzona zgodnie z wolą ludu? Kto stanowi prawo? W Polsce do sądu nie idzie się po sprawiedliwość tylko po korzystny wyrok. Tak mi powiedziała jedna pani adwokat. Polska nie jest państwem prawa tylko państwem prawników. Dziś boimy się jeszcze bardziej jak za komuny. I to jest mistrzostwo świata. Jak na razie nie widzę żadnej różnicy pomiędzy tym co robiła Platforma a co robi PiS. Tusk był w epoce Gierka a Kaczyński cofnął się do Gomułki. PZPR jak mi Bóg jest miły znowu przy władzy. Z ta różnicą że w PZPR była jednomyślności a w PiSie jest dyktatura i powszechne mściwosierdzie panuje.
09 08 2019 Debilizm pijarowców totalnych.
"Eksperci", którzy nauczyli się (i to ledwo) grać w warcaby, nie powinni siadać do partii szachów. To ich zdecydowanie przerasta. W ramach czarnego pijaru niebotycznie nakręcili autentyczne słabości marszałka Kuchcińskiego. Właśnie obejrzałem krótkie wystąpienie prezesa Kaczyńskiego i się roześmiałem. Co za durnie. Żeby to było pierwszy raz, to bym sobie pomyślał - ot, niezbyt profesjonalni, nie wyszło im. Ale tylko w tym roku to kolejny głupi atak, który przeradza się w cyrk, a w końcu w sromotną klęskę. Czy nie było tak ze strajkiem nauczycieli? Rany boskie! Rozwalą szkolnictwo, nie będzie egzaminów do liceum, gorzej, nie będzie matur. Polska stanie, bo jeden rocznik dzieci i młodzieży, więcej - całe pokolenie wyląduje na śmietniku. Stracony rok życia. Psychozy i frustracje. A w końcu okazało się, że ci nauczyciele, mądrzy ludzie, którym powierzamy nasze dzieci, nagle połapali się, że nie dostaną pensji za czas strajku, że komuszy relikt ZNP nie ma żadnego funduszu strajkowego, bo całe pieniądze idą na potężne wynagrodzenie prezesa Broniarza i ... sprawa zdechła. A nauczyciele poprzebierani za krowy i barany podkulili ogony i poszli lizać rany. Potem kolejna obsuwa ataków totalniaków była z przyjmowaniem do szkół średnich, że pozostaniemy przy edukacji. Miejsc okazało się więcej niż aspirujących uczniów. A wrzask trwał ponad tydzień. No i teraz kolejny wymierzony i przy pomocy wszystkich totalnych szczekaczek przeprowadzony zmasowany atak na marszałka Sejmu Kuchcińskiego. Tylko dlatego, że chłopisko lubiło sobie latać. Pewien jestem, że jak on tak latał, to nawet przez moment nie zadrżało mu serce, że robi coś nagannego. Jako marszałek miał do tego prawo, a najważniejsze - on sobie tego nie wymyślił. To była od dziesięcioleci uświęcona tradycja polskich polityków najwyższego szczebla. I podejrzewam, że tak jest we wielu krajach, tylko oni u siebie nie mają idiotów totalniaków. Tydzień trwał nakręcany na 130 decybeli wrzask i atak, jak zwykle tych najgłupszych i najbardziej napalonych. I faktycznie tym słabszym w narodzie namącili w głowach. Więc Kaczyński sobie policzył, zrobił bilans i dziś w południe stanął przed kamerami, by zadać morderczy cios. Marszałek Kuchciński już przeprosił, już zapłacił to co trzeba, pokajał się publicznie, lecz prezes skalkulował, że najlepiej marszałka zdjąć ze stanowiska. I Kuchciński abdykował. Bardzo honorowe wyjście. Tylko jest pułapka, której idioci - pijarowcy totalnych nie zauważyli. Prezes potwierdził dymisje marszałka, powiedział okej, ale teraz moi mili, wszystkich należy traktować tak samo, więc zabierzemy sie za szczegółowe rozliczanie tych poprzednich leni i hedonistów - Komorowskiego, Tuska, Kopaczową, Borusewicza i jeszcze paru leszczy. I trzeba będzie potraktować ich adekwatnie do rozwiązania problemu przez byłego od jutra marszałka Kuchcińskiego. Miller omalże sam nie zginął, jak rozbił helikopter. Komorowski TYLKO popsuł helikopter jak latał sobie na polowania na grubego zwierza. Tusk, wiadomo. Na dłuuuugie weekendy (według znajomych to niesamowity leń) od czwartku do poniedziałku łups do Sopotu. No i jeszcze ta wycieczka marzeń za 1.5 miliona do krainy kokainy. Że ten hippis nie chciał do Goa. A ten mały zgredzik, najbardziej arogancki spośród nich, opiekun Bolka zanim przejął go Wachowski, Marszałek Borusewicz latał sobie regularnie do Gdańska, bo jak twierdzi, musiał wyprowadzić psa na spacer. Dobry człowiek... Ciekaw jestem , jakiej marki był ten pies i jaki miał kolor włosów.
No i jeszce diva naszej polityki (kiedy byłam młodą lekarką...) Kopaczowa pojechała sobie pociągiem dyrygując wagonem restauracyjnym w celach propagandowych (dobry ten kotlecik, co?), a służbowy, rządowy samolot latał sobie nad pociągiem, gdyby nagle pani premier miała dosyć szyn, wagonów i ordynarnych ludzi. Teraz rachmistrze wezmą się do pracy i policzą, jak z VATem ile ci polityczni globtrotterzy wydali publicznej kasy. Ile z tego skręcili. I ile trzeba będzie zabulić zurick, albo Strzelce Opolskie. Mamy więc już zgraną paczkę, jak to się ostatnio publika śmieje - Gang Olsena. Gawłowski niezmiernie ważna persona w PO, na razie nie siedzi, ale już siedział i pewnie znów posiedzi. Gigolo Nowak, obiekt westchnień wszystkich klubów gejowskich, serdeczny przyjaciel Tuska, teraz ma już przerąbane nie tylko w Polsce, ale też na Ukrainie, zaczął nosić pieluchy, bo już bezwiednie popuszcza ze stresu. A Tusk nie odbiera telefonów, bo jemu z kolei telefonów nie odbiera Makrela. Neumann, jak ten przysłowiowy szczur w labiryncie jeszcze kąsa, zanim mu założą kajdanki na ręce. Dopadli bo, chamy jedne. A ja się ciągle pytam i pańskiego kolesia z karetki pogotowia Arłukowicza - kto zrobił ustawę/ustawkę by gangserzy mogli sobie na polskich lekach, dla chorych Polaków zarabiać 2 000 000 000 zł rocznie? Dużo tych kandydatów do wymiaru sprawiedliwości.
A teraz jeszcze trzeba będzie podliczyć tych oblatywaczy. No nieszczęście. Gdybyście tumany uważali na lekcjach i uczciwie przeczytali Pana Tadeusza, to byście pamiętali:
Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział,
Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział;
Ale czyli pasieki zwabiła cię wonność,
Czy uczułeś do owsa dojrzałego skłonność. 
Źródło: niepoprawni.pl
07 08 2019 Kuchciński w opałach, być może Centrum Informacyjne Sejmu, również.
Kuchciński dwoi się i troi, żeby zatrzeć złe wrażenie w związku z przewożeniem rodziny rządowymi samolotami na koszt podatników. Wprawdzie udaje, że nic się nie stało i podkreśla, że nie złamał prawa, ale doskonale wie, że dla wizerunku to słabe tłumaczenie. Tak więc stara się do tego stopnia, że dwukrotnie (jak na niego to liczba szokująca) w poniedziałek, przed kamerami, jak mantrę powtarzał, że mimo iż loty z rodziną były zgodne z prawem i że „takie są uprawnienia najważniejszych osób w państwie”, to wpłaci 15 tys. na Caritas i na klinikę Budzik oraz 28 tys. na Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych.
I chociaż pieniądze te nie trafiłyby do budżetu państwa, to jednak liczy się gest.
I już byłby w ogródku, by witać się z gąską, gdyby nie drobny szkopuł. Z oświadczenia majątkowego Kuchcińskiego wynika, że nie dysponuje takimi pieniędzmi! Jego zasoby pieniężne to zaledwie 15 tysięcy złotych oraz 200 euro! Skąd weźmie brakującą kwotę? Czy pomogą mu koledzy z partii? Wątpliwe, bo prawdopodobnie marszałek w sprawie lotów oszukał własną partię! Kolegom z PiS miał mówić, że latał z rodziną ledwie parę razy. Gdy prawda wyszła na jaw, politycy PiS stracili do niego zaufanie. Czy jednak utracone zaufanie przełoży się na jakieś decyzje względem marszałka? Zobaczymy. Na razie PiS ma dziś problem z utratą zaufania do jeszcze jednej osoby, a może nawet do całego biura. Chodzi o Centrum Informacyjne Sejmu i jego szefa Andrzeja Grzegrzółkę, który przed poniedziałkowym wystąpieniem marszałka Kuchcińskiego zapewnił, że na stronie internetowej zostaną opublikowane „kompletne szczegółowe informacje” o wszystkich lotach od 12 listopada 2015 r.
I co? Jak to się mówi pic na wodę. Zamiast obiecanych dokumentów o lotach, co prześledzili dziennikarze Rzeczpospolitej, zobaczyliśmy dość naciągane, w wielu miejscach nieprawdziwe, informacje. Choćby to, że publikacja zawiera zaledwie 85 służbowych lotów, choć posłowie PO wykazali, że w ciągu zaledwie ostatnich 16 miesięcy było ich ponad sto i to tylko na trasie do Rzeszowa lub Huwnik, gdzie Kuchciński ma ziemię.  Ale żeby oddać sprawiedliwość urzędnikom są tu też ciekawe i twórczo opracowane doniesienia, z których suweren może się np. dowiedzieć, że celem wyjazdu 13 sierpnia 2018 roku do Huwnik na Podkarpaciu, gdzie Kuchciński ma ziemię miał być „Wielki Odpust w Kalwarii Pacławskiej z udziałem Przewodniczącego KEP Abp. Stanisława Gądeckiego, spotkania w sprawie poparcia wniosków o uzyskanie środków na renowację kompleksu w Kalwarii”. Jednak najsmaczniejszy kąsek to wylot 15 czerwca 2018 r. kiedy to marszałek wziął udział w rodzinnym ślubie na Podkarpaciu. Zamiast uroczystości weselnych Centrum Informacyjne Sejmu napisało: „spotkanie z prezydentem Przemyśla oraz narada robocza z samorządowcami na temat rozpoczęcia starań o ustanowienie Przemyśla oraz Twierdzy Przemyśl pomnikami historii, rozmowy o podjęciu starań o włączenie szefów parlamentów Europy Środkowej do tej inicjatywy oraz objęcie przedsięwzięcia patronatem, propozycja utworzenia trasy turystycznej fortami I wojny światowej”.  Jeszcze zabawniej brzmi informacja, że 15 czerwca doszło do „spotkania w Przemyślu” i „rozmów o trudnej sytuacji Szpitala Wojewódzkiego”. Nie podano jednak kto z kim i gdzie rozmawiał. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre sprawy skuteczniej załatwia się podczas imprezy. Może weselnej?  Wisienką na torcie niech będzie lot z 22 grudnia 2018, który został wyszczególniony w wykazie dokumentów jakie z Bazy Lotnictwa Transportowego pozyskali posłowie PO-KO. Marszałek tego dnia odbył lot z Warszawy do Rzeszowa odrzutowcem G550 z trzema osobami na pokładzie. Niestety na liście ujawnionej przez CIS nie ma w ogóle takiego kursu. Źródło: Fakt24/RP.pl
27 11 2012 r. Donald Tusk w ciągu 5 lat średnio co 6 dni latał różnymi maszynami na trasie Gdańsk - Warszawa lub Warszawa - Gdańsk. Premier, który mieszka w Sopocie, właśnie tam spędza większość weekendów. Jak wyliczyliśmy, za te przeloty Tuska zapłaciliśmy 5,1 mln zł!
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/donald-tusk-wylatal-5-100-000-zl-w-ciagu-5-lat-to-jest-tanie-panstwo-aa-NwvW-XT2A-JpvE.html
Jak Tusk latał do Gdańska, to jakoś nikt tego nie zauważył. W PRL jak dyrektor, I sekretarz PZPR ...kupił na talon Poloneza czy Fiata i za miastem postawił altankę szumnie nazwaną daczą... To wszyscy mówili ale on nakradł. No a jak z zakładu wywiózł na Żuku parę desek i kilka gwoździ to zaraz proces pokazowy robili. Jak można kraść to dopiero pokazała nam Banda Czworga po podpisaniu paktu w Magdalence o wspólnym przekazaniu w prywatne ręce całego majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia nie pytając się prawowitych właścicieli, narodu o zgodę. Panowie z Solidarności a raczej ci co nie zrobili kariery w PZPR to zaczęli dopiero kraść. Wpierw po troszku a później co ekipa to więcej zgodnie z pociągiem – ciągiem arytmetycznym, znaczy się im szybciej i mocniej pociągniesz tym więcej wyciągniesz. Co tam auto? Co tam dacza? Jak dziś byle kacyk partyjny ma dziesięciokrotnie więcej od tego komunistycznego złodzieja. Boże chroń Polskę przed Jarosławem, a dopomóż by Tusk i Rostowski trafili do więzienia. Jak rabowano Polskę! Wszystko zaczęło się na początku 1989 roku w czasie tzw. „okrągłego stołu”, potem było tylko gorzej. 
06 08 2019 Dziwna fala samobójstw… wśród świadków związanych z aferą podkarpacką.
Skóra cierpnie na grzbiecie na samą myśl, że to jednak seria, że to może nie przypadek i że może jeszcze nie koniec. Fakty są takie: po pierwsze, bokser Dawid Kostecki powiesił się w więzieniu, po drugie to on ujawnił proceder współpracy CBŚ z Rzeszowa z właścicielami agencji towarzyskich, których klientami byli politycy. I po trzecie, śmierć Kosteckiego to już trzeci zagadkowy zgon wśród osób związanych z „aferą podkarpacką”. Są jeszcze inne fakty opisane przez Gazetę Wyborczą. W agencji towarzyskiej, której właścicielami są – pochodzący z Ukrainy bracia R. – nagrywano polityków! No i że przez całe lata chronili ją oficerowie CBŚ. Zaczęło się od tego, że Kostecki w 2012 roku opisał na Facebooku powiązania policjantów ze światem przestępczym.
W listopadzie 2015 roku bokser w ciężkim stanie trafił na oddział intensywnej terapii jednego z rzeszowskich szpitali. Przytomność odzyskał dopiero po kilku dniach.
Mówiło się, że albo chciał popełnić samobójstwo albo go pobito. Doszło wtedy jednak do bezprecedensowej akcji ABW, która uderzyła w rzeszowski CBŚ. Można powiedzieć, że wpis Dawida Kosteckiego, a potem jego zeznania zapoczątkowały akcję, w wyniku której został rozbity układ pomiędzy policjantami z CBŚ a braćmi R. W sprawie zeznawały też inne osoby. Między innymi Grzegorz W, który później mówił Gazecie Wyborczej: „Tam była jazda. Zapraszano ludzi ze świecznika. Bogatych, ustosunkowanych i takich, od których wiele zależało np. w wymiarze sprawiedliwości czy w polityce. Tam się rozsypywali po alkoholu i innych używkach. Wszystkie ich wyczyny były nagrywane. To, że do agencji braci R. policja nie weszła, to nie tylko efekt ochrony ze strony niektórych policjantów, ale też obawy o swój wizerunek ważnych ludzi. Nagrań może być tysiące.” Niestety w styczniu Grzegorz W. zmarł tragicznie. Znajomi mówili, że popełnił samobójstwo. Nie wytrzymał presji. Nie żyje też inny świadek, znany rzeszowski właściciel agencji Maciej G. On też miał wiele do powiedzenia, ale też popełnił samobójstwo. Trzeba tu dodać, że o podkarpackich agencjach towarzyskich zrobiło się głośno kiedy to w kwietniu 2019 roku Radio Zet i tygodnik „Nie” opublikowały raporty b. agenta CBA Wojciecha Janika, który na polecenie przełożonych rozpracowywał półświatek Podkarpacia. Agent twierdzi, że jeden z informatorów przekazał mu nagranie, na którym marszałek Sejmu Marek Kuchciński uprawia seks z nieletnią prostytutką z Ukrainy. Oskarżył szefów CBA, że ukrywają taśmę.  Po publikacjach wybuchł skandal. CBA oskarżyło Janika o zaburzenia psychiczne. Kuchciński skierował przeciwko „Nie” pozew. Dziś „taśmy Kuchcińskiego” nadal nie ma. O jej poszukiwaniach, o tym, kto ją ma i jak zostanie wykorzystana, krążą legendy. I chociaż CBA zdecydowanie zapewnia, że takich nagrań nigdy nie było, to jednak nie wszystko jest jasne. Jaka jest prawda? I czy ją poznamy? To zależy ilu jeszcze zostało świadków. Źródło: wyborcza.pl
Z forum: Taaaa, samobójstwa… Lepper też popełnił samobójstwo kilka dni przed planowaną konferencją prasową, na której miał ujawnić różne sprawki Kaczyńskiego. I to w dodatku w trakcie przygotowywania materiałów i oglądając polsatowskie wiadomości. Ciekawy zbieg okoliczności, prawda? W latach 90-ych też „popełniali samobójstwa” politycy mniej lub bardziej powiązani z Kaczyńskimi. Taki Sekuła chociażby, który sam strzelił sobie 3 razy w brzuch. A nie był to jedyny polityk, który popełnił samobójstwo. 
02 08 2019 Dziś głowa PiSowskiego państwa czci pamięć Powstańców Warszawy. 
Za 10 dni pochyli się nad losem faszystów. „Myśmy w AK bili się o Polskę demokratyczną, w której będzie miejsce również dla mnie” – mówił Stanisław Aronson, żołnierz Kedywu, powstaniec uratowany z Holocaustu. „A narodowcy walczyli o Polskę faszystowską, w której dla mnie miejsca nie przewidywali”.  Bijąca z tych słów oczywistość nie dla wszystkich jest dość jasna, a głowa PISowskiego państwa, prezydent Andrzej Duda chyba tego w ogóle nie czuje. Jeszcze dziś bierze udział w uroczystościach związanych z 75 rocznicą wybuchu powstania warszawskiego, składając kwiaty i wygłaszając płomienne mowy, a za dziesięć dni – 11 sierpnia będzie patronował rocznicy powołania Brygady Świętokrzyskiej NSZ, która odrzuciła współpracę z AK i współdziałała z Wehrmachtem. Formację tę założyli działacze Narodowych Sił Zbrojnych powołanych m.in. przez nacjonalistów z przedwojennego ONR. Za jedno z głównych zadań uważali oczyszczenie Polski z obcych elementów, w szczególności z Żydów. „Współpraca [NSZ] z gestapo była w zasadzie jawna i poszczególni dowódcy nie kryli się z tym, że otrzymują broń i amunicję do walki z komuną od władz okupacyjnych” – cytuje Wyborcza.pl szefa wywiadu Inspektoratu Kielce AK. „Niemcy już wówczas uważali NSZ za polski »narodowy socjalizm« (…) robiący dywersję w ugrupowaniach politycznych Polski podziemnej i rozbijający spoistość Armii Krajowej” – dodał. Brygada Świętokrzyska – „zaopatrywana i szkolona przez Wehrmacht, nieniepokojona przez Niemców” – przeszła w maju 1945 r. do amerykańskiej strefy okupacyjnej – przypomina portal. Zwraca uwagę, że tym samym PiSowski prezydent uczestniczy dziś w niszczeniu etosu AK na rzecz „bohaterów podziemia antykomunistycznego”, „żołnierzy wyklętych”, takich jak m.in. „Ogień”, „Bury” czy „Łupaszka”. O Brygadzie Świętokrzyskiej polska prawica mówi, że to „najbardziej wyklęci z wyklętych”.  Przy okazji portal przypomina wydarzenie z lutego minionego roku, kiedy to szef PiSowskiego rządu Mateusz Morawiecki uczcił Brygadę Świętokrzyską, składając kwiaty na grobowcu jej żołnierzy. Na domiar złego było to tuż po tym, jak na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa wywołał międzynarodowy skandal, mówiąc o „żydowskich sprawcach Holocaustu”. Źródło: wyborcza.pl
Tak pogmatwali historię, że sam już się w niej gubię. Z tego co mi matka, i ciotka opowiadały to na terenie świętokrzyskim partyzantów nazywano Jędrusiami (AK) i i Aleujkami (AL) byli też wywrotowcy po wojnie jak „Wykleci”. Wielcy bohaterowie do mojej ciotki żołnierza - łączniczki AK przyszło ich kilku by wykonać wyrok, a jak wyszedł „Jędruś” to tak uciekali, że buty i broń pogubili. Tacy to byli z nich wielcy bohaterowie. Dopiero w szkole podstawowej dowiedziałem się o NSZ i BCH( Bataliony Chłopskie), „Małym Franku”, a było to w czasach kiedy Nowotko patronował szkole, i w każdej klasie wisiały ołtarzyki, wszechobecne portrety Gomułki, premiera Józefa Cyrankiewicza i przewodniczącego Rady Państwa - najpierw Aleksandra Zawadzkiego, potem Edwarda Ochaba, a jeszcze później Mariana Spychalskiego. Zastanawiam się tylko, kto będzie wyżej wisiał Lech czy Jarosław bo po lewicy pewnikiem Antoni zawiśnie. Jak my wtedy głaskaliśmy te portrety naszych ukochanych przywódców, obowiązkiem zaś każdego dyżurnego było nieustane czuwanie by muchy nie obsrały tak zacnych drogich naszemu sercu ojców narodu. 
Gdzie Ty jesteś moja Polsko. Po tym jak Kaczyński z Banderowcami manifestował na Majdanie w Kijowie a prezydent Komorowski w Berlinie był na fecie ku czci nazisty! I o mały włos płk. Clausa von Stauffenberga nie odznaczył Orderem Orła Białego. Nic nie jest w stanie mnie zdziwić. To nie Niemcy napadli na Polskę jak uczono mnie na historii w komunistycznej szkole. Dziś widzę jak wtedy zakłamywano historię. To Polacy napadli na Niemców okopując radiostację w Gliwicach i strzelając do bezbronnego szkolnego okrętu Schleswig- Holstein. A obozy koncentracyjne to polska sprawa a Niemcy tylko się bronili i tak jakoś głupio wyszło że Polskę podbili. II wojnę światową wywołała Polska, napadając na biedne Niemcy, którym z pomocą przyszła Rosja. Niestety Polacy byli tak okrutni, że mordowali na masową skalę, w swoich obozach, głównie mniejszości narodowe oraz Niemców. A w swoich lasach, przeprowadzili egzekucję rosyjskiej inteligencji. Czy takiej historii mają uczyć w szkołach, by nie popsuć dobrych relacji, z sąsiadami? 
28 07 2019 W państwie PiS obrażanie, lekceważenie, kłamanie w żywe oczy staje się powoli normą.
To, co PiS zrobiło z częścią społeczeństwa, można śmiało nazwać największym „sukcesem” tej partii. Już trzeci tydzień próbuję wyjaśnić, dlaczego coraz gorzej żyje mi się w Polsce, która od 4 lat jest coraz mniej moja. Jest coraz bardziej mroczna, pogrążona w chaosie prawnym i społecznym. Nigdy nie wiem, gdy rano się budzę, co mi nowego zafunduje PiS, stąd narasta we mnie jakaś psychoza, lęki emocjonalne i czuję, że po prostu odpływam tam, gdzie miejsca dla takich, jak ja po prostu nie ma. Prezes Kaczyński wmawia nam, że jego partia miłuje pokój i walczy ze złem. Jego koleś, Suski, dorzuca, że „tym się różni demokracja od dyktatury, że w dyktaturze zamyka się tych do więzienia, którzy rządzili, a w demokracji po prostu wysyła się ich do innej pracy” i nie raczy nawet zauważyć, że przecież marzy, by zamknąć na długie lata członków poprzedniej władzy, tylko jakoś nie udaje się ich prokuraturze znaleźć na tyle sensowne dowody, by zapełnić więzienia. Ale to oczywiście drobiazg, nie wart nawet wspomnienia. Była premier, a dziś europosłanka bez przydziału, pani Szydło opowiada o tolerancji, której Europa powinna nam zazdrościć. Każdy z polityków Zjednoczonej Prawicy patrzy nam w oczy i bez mrugnięcia wciska kit, zapewne gdzieś tam, na boku, śmiejąc się z narodu, że taki naiwny i głupi, każdą bujdę kupi. Co uważam za „największe osiągnięcie” partii rządzącej, które totalnie podkopało podwaliny mojego jestestwa obywatelskiego? Jej stosunek do nas, społeczeństwa. To jest kwintesencja tej władzy. Przede wszystkim lekceważenie. Każdemu, kto nie stoi murem za partią, dostanie się równo. Dla lekarzy, którzy już bokami robią, PiS ma swoją receptę. Jak im się nie podoba, to niech wyjeżdżają. Nikt przecież ich tutaj na siłę nie trzyma. Uczniom z podwójnego rocznika radzą, by nie panikowali, bo przecież „uczyć się można i w gorszej szkole, a nawet w domu, jak się chce”, a może „poszukać szkoły zagranicą”. Nauczyciele też nie mają się o co wkurzać, bo przecież „nie mają obowiązku życia w celibacie”, więc tym 500 plus mogą sobie nabić niezłą kasę. Dorosłym niepełnosprawnym nie chcą dorzucić nawet złotówki, bo po co im jakieś głupie marzenia o godnym życiu? Osoba odpowiedzialna za sprawy społeczne uznała, że spływ Dunajcem jest znacznie ciekawszy od spotkania z protestującymi w Sejmie. Jedna z posłanek wyszła z propozycją, by w ramach aktywizacji poprawić nastrój niepełnosprawnych i puścić ich na strzelnice, by sobie postrzelali, a dla posła Żalka protest rodziców osób niepełnosprawnych w Sejmie był przykładem zwyrodnialstwa, on takim typom nie dałby ani grosza. Wujek „dobra rada”, czyli prezes Kaczyński żąda od kobiet, by rodziły zdeformowane, nieuleczalnie chore dzieci, bo to przecież bardziej ludzkie w jego mniemaniu niż aborcja. Poza tym najważniejsze jest, by takie dziecko ochrzcić i pochować po bożemu. Mało tego, wycenił ten akt dobrej woli kobiety na 4 000 zł, jednak tylko pod warunkiem, że uda jej się urodzić żywe dziecko. Jak martwe, to grosza nie zobaczy. Inni politycy tej partii są przekonani, że przecież „każda matka wie, w momencie poczęcia, czy urodzenia, że jej dziecko umrze. Tak jest, każdy z nas umiera”, więc zupełnie nie rozumieją, skąd to oburzenie? Przyszedł czas i na osoby LGBT. No cóż, temat imigrantów już się przejadł, spowszedniał, więc trzeba było znaleźć nowego wroga, który ruszy Polaków do walki o prawdziwe wartości, płynące prosto z chrześcijańskiego serca. Hasło do ataku dał oczywiście prezes, któremu wszystko już się totalnie poplątało. Miesza Deklarację LGBT z seksualizacją dzieci i nie mając zielonego pojęcia, o co w niej chodzi, uważa ją za atak na rodzinę. Nagle środowisko LGBT znalazło się na celowniku, prześmiewane, obrażane, atakowane, wręcz nękane. W Polskę poszły słowa europosła Czarneckiego, który zawołał rozpaczliwym głosem, by ci gorsi seksualnie obywatele przestali się „wygłupiać, demonstrować, żądać związków czy małżeństw. To są rzeczy dla nas – ludzi hetero. A jak nie przestaniecie, to uznamy, że chcecie nas dyskryminować”. Władza dała swoje przyzwolenie, Kościół dołożył swoje i zaczęła się nagonka na polskich obywateli, których jedyną „winą” jest to, iż nie są hetero. Sobotnie wydarzenia w Białymstoku pokazały nam, czym się kończy taka retoryka. Rozochoceni wielbiciele partii, w pełnym przekonaniu, że racja po ich stronie, Kościół po ich stronie, władza po ich stronie, ruszyli do ataku. Została przekroczona granica, za którą nic dobrego nas nie czeka, a takie sytuacje jak w Białymstoku staną się normą pisowskiego państwa. Oczywiście za przyzwoleniem prezesa i jego spółki oraz polskiego Kościoła. Za chwilę obywatelom znudzi się temat LGBT, więc władza poszuka nowego wroga „czystej krwi” Polaka. To mogą być właśnie niepełnosprawni, bo są na tyle bezczelni, że wciąż żyją i jeszcze do tego mają jakieś roszczenia. To mogą być osoby otyłe, bo obżerają się po pachy, a państwo musi wydawać kasę na ich leczenie. To profesorowie i wielkie autorytety w dziedzinie nauki, bo potęgują kompleks niższości wielu tych, co uważają się za wybitnych ekspertów w każdej dziedzinie. Osoby o ciemnych włosach, bo nie mieszczą się w kanonie słowiańskiego piękna, okularnicy, bo się do wojska nie nadają. W kolejce czekają też dziennikarze oraz ludzie kultury i sztuki, oczywiście ci, co to nie idą na pisowskiej smyczy. Nigdy nie wiadomo, kto będzie następny i dlaczego.Tak! To PiS doprowadziło do sytuacji, w której naród ostro się radykalizuje. Boję się uśmiechnąć do kogoś na ulicy, bo za chwilę mogę za to dostać po łbie. Boję się zagaić rozmowę, bo mogę zostać zmieszana z błotem. Chowam swoje dokumenty poświadczające wykształcenie i wieloletnie dokształcanie się, bo zostanę wyśmiana, nazwana „wykształciuchem”, który nie ma prawa głosu w pisowskiej Polsce. Moje imię i zdecydowanie semickie rysy twarzy, wzbudzają powszechną agresję. I jak tu żyć w takim państwie? Jak tu się czuć pełnoprawny, obywatelem, gdy ta władza i jej wielbiciele odbierają poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji? Słowo daję, trudne jest życie w społeczeństwie masochistów, które pozwala robić ze sobą wszystko, co tylko się partii rządzącej zamarzy. W państwie PiS, które lekceważenie nazywa miłością, przekupstwo dobrem, arogancję uczciwością, nierzetelność profesjonalizmem, demolkę fantastyczną reformą, dyskryminację i wykluczenia budową zdrowego, polskiego narodu. Nie da się…
Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Z forum: Przerażeniem napawa mnie myśl o wygranych przez PiS wyborach. Ja już nie umiem wykazać żadnej empatii wobec wyborców PiS-u, którzy sprzedali się za marne 500+ rządzącym nami bandytom, licząc, że dostaną jeszcze więcej. Gówno dostaną. Drożyzna w sklepach, susza na polach, na horyzoncie coraz wyraźniej rysują się horrendalne podwyżki cen prądu, wyraźnie zostało zapowiedziane, że 500+ nie będzie rewaloryzowane. Tylko do głupich ludzi to wszystko zdaje się nie docierać. „Nareszcie jest rząd, który dba o prostych, biednych ludzi” – powtarzają jak mantrę. Nie widzą różnicy między 500 a 65000, które dostali ministrowie PiS-u, Nie widzą, a raczej nie chcą widzieć, bo tak jest wygodnie, bo nie trzeba myśleć. A tu trzeba ich głaskać, zabiegać o nich, bo się poobrażają, a PiS znów zacznie jazgotać. Skandal idzie za skandalem. Oto mamy znów prymitywa Kuchcińskiego, który urządza sobie prywatne wycieczki z rodziną po 50.000 zł za lot samolotem wartym 2 mld zł. Terlecki bezczelnie śmieje się nam w nos mówiąc, że cóż to szkodzi zabrać jeszcze parę osób na pokład. Przecież to nic nie kosztuje. Suweren i tak ma wszystko w nosie, bo jest „pińcet”, a tamci jak wygrają, to zabiorą. Poza tym inwazja pedałów (ups przepraszam – LGBT). Czego się czepiać nalepek? To nic takiego, to tylko brak zgody na obecność pewnej grupy ludzi. Może tylko mnie się kojarzy okupacja i wszechobecne wywieszki „Nur fűr Deutsche”. Ale pięćsetplusowcy przecież o tym nie wiedzą, bo KURwizja nie powie. Będzie dobroduszny ojciec Mateusz, a zaraz po tym szczucie i atak na wyremontowany, przedwojenny gdański tramwaj, który połączył Olę Dulkiewicz z hitlerowcami. Uważam, że Jacek Kurski jest tą osobą, która w przyszłym procesie powinna dostać najwyższy możliwy wymiar kary. Wyższy nawet od Ziobry, bo to właśnie ten bydlak najbardziej podzielił nas – Polaków. Jeżeli Jurek Owsiak nie wytrzymał i wezwał do bojkotu KURwizji……… niby tej samej, która wiele lat patronowała jego Orkiestrze. Za chwilę posypie się koniunktura i zabraknie pieniędzy na wszystko. Rozeżlony lud pisowski wyjdzie tłuc ukochaną władzę, a ukochana władza? Miejmy nadzieję, że ucieknie, bo to tchórze. A jak zaczną strzelać?………………. 
25 07 2019 „Dzisiaj wyborcy nie oczekują od polityków zaangażowania w obyczajowe wojenki”
PiS będzie się świetnie bawić, patrząc, jak PO, PSL, SLD, Wiosna i Razem walczą o tę samą pulę 30 proc. głosów, zostawiając całą resztę PiS-owi”. Tymczasem „sztuką w podziale na trzy odrębne listy jest to, żeby znaleźć sposób na powiększenie tej puli 30 proc. głosów o 10, 20, a może nawet więcej procent”. W wywiadzie udzielonym portalowi gazeta.pl dr Olgierd Annusewicz, politolog i ekspert od marketingu politycznego z Ośrodka Analiz Politologicznych UW przestrzega: politycy opozycji „powinni przestać używać słowa „LGBT” i znaleźć inne słowo, przy pomocy którego odwoływaliby się do tej kwestii”. Dlaczego? Zdaniem naukowca, w kwestii środowisk LGBT Prawo i Sprawiedliwość zawłaszczył sposób mówienia o mniejszościach seksualnych.
Rzeczywiście, od kilku dni głównym tematem politycznych dyskusji są naklejki „Strefa wolna od LGBT” autorstwa „Gazety Polskiej” i zamieszki na Marszu Równości w Białymstoku. „Dla opozycji to sytuacji potencjalnie niezwykle groźna” 
– stwierdza rozmówca. Dlaczego? Zasadniczo dlatego, że takie światopoglądowe tematy „są dla ludzi łatwiejsze do zrozumienia, łatwiej opowiedzieć się za albo przeciw”, tymczasem właśnie one po prostu osłabiają opozycję. Zdaniem Annusiewicza. „Politykowi, który aspiruje do roli lidera bardzo szerokiego politycznie obozu, a kimś takim jest Grzegorz Schetyna, bardzo trudno dawać jasne komunikaty w sprawach światopoglądowych, bo musi wciąż uważać, żeby nie zniechęcić do siebie żadnego ze „skrzydeł” – konserwatywnego ani lewicowego. To sprawia, że Koalicja Obywatelska w kampanii czuje i będzie się czuć znacznie mniej wygodnie od PiS-u”. Dlatego otoczenie Jarosława Kaczyńskiego kwestię LGBT grzeje, jak tylko może. Fakt, że Grzegorz Schetyna zdystansował się względem Marszu Równości i od planowanego marszu przeciw przemocy (słowami: „Nie będziemy wpisywać się w grę i scenariusz przygotowany na Nowogrodzkiej. Dzisiaj PiS z tych demonstracji i spraw mniejszości chce zrobić główny wątek kampanii wyborczej. Tak nie jest”), rozmówca portalu wyjaśnia poprzez wskazanie różnic w sytuacji KO i formacji lewicowych (Wiosny, Razem czy SLD). O ile dla tych drugich sprawy LGBT są „w 100 proc. zgodne z programowo-politycznym DNA tych partii i ich wyborców”, ale „blok lewicowy nie aspiruje do bycia formacją na miarę 30 proc. głosów w wyborach”. Dlatego to Koalicja Obywatelska „musi ważyć racje przy każdej tego typu sytuacji”. Poza tym – podkreśla Annusiewicz – „dzisiaj wyborcy nie oczekują od polityków zaangażowania w obyczajowe wojenki. Nastroje są zupełnie inne”. Na pytanie – czego zatem oczekują? – politolog odpowiada, że pragmatycznych polityków, rozwiązujących ich problemy – np. naprawy służby zdrowia czy okiełznanie chaosu w oświacie. Tymczasem opozycja „skupia się na tematach, które w żaden sposób nie dają szansy na poszerzenie elektoratu”, a tym samym czasie „PiS zwiększa poparcie”.  Istnieje ryzyko, że opozycję czeka „wzajemna rywalizacja o ten sam elektorat. PiS będzie się świetnie bawić, patrząc, jak PO, PSL, SLD, Wiosna i Razem walczą o tę samą pulę 30 proc. głosów, zostawiając całą resztę PiS-owi”. Tymczasem „sztuką w podziale na trzy odrębne listy jest to, żeby znaleźć sposób na powiększenie tej puli 30 proc. głosów o 10, 20, a może nawet więcej procent” – podkreśla Annusiewicz. Przy czym podział ów sprawił, że kwestie światopoglądowe są mniej „szkodliwe”, bo każda jest dla innego elektoratu. Dr Annusiewicz zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Otóż jego zdaniem w polskiej polityce od dawna kwestie światopoglądowe służyły do mobilizacji elektoratu – i w ostatniej euro kampanii wyraźnie było to widać. Dlatego w jego opinii opozycja powinna słowa „LGBT” czymś zastąpić. „Mnie na gorąco przychodzą do głowy np. „wolność” albo „sprawiedliwość”. To musi być coś nacechowanego pozytywnie, bo walcząc z niekorzystnym dla siebie ramowaniem języka opozycja nie może powielać ramy, która jej szkodzi. Musi wykreować własną ramę i doprowadzić do tego, żeby w debacie publicznej dziennikarze, komentatorzy, publicyści czy inni politycy posługiwali się tą ramą. Dlatego opozycja powinna przestać bronić LGBT, tylko zająć się promowaniem wolności, równości, sprawiedliwości etc” – stwierdził rozmówca portalu. Podaje jeszcze jeden istotny argument. Jak wyjaśnia, „zwrotu „ideologia LGBT” użyłem celowo, bo pokazuje on proces tzw. ramowania języka, którego dokonują w tej kadencji rządzący. „Ideologia” jest słowem w języku potocznym nacechowanym negatywnie, więc jeśli ktoś nie wie, czym dokładnie jest LGBT, ta „ideologia” obciąża je i wydźwięk całości jest pejoratywny. Powtarzane wystarczająco często, utrwala się w społecznej świadomości. Zwłaszcza, jeśli opozycja przyjmuje ten język i na własne życzenie pozwala się w ten sposób ogrywać na płaszczyźnie komunikacyjnej” – przestrzega dr Annusiewicz. W finale rozmowy politolog podkreślił też pozytywy. Wyraził bowiem „słowa uznania dla Koalicji Obywatelskiej za wyciągnięcie i nagłośnienie wątków edukacyjno- zdrowotnych. Nawet jeśli PiS na razie jakoś daje sobie z tym radę, to zdiagnozowanie realnych problemów obywateli jest kluczowe w każdej kampanii i walce o władzę”. Jego zdaniem spore szanse na zdobycie poparcia daje więc konkretna „szóstka Schetyny”. Czy tak będzie rzeczywiście, pokażą jesienne wybory. Źródło: gazeta.pl
Z forum: I właśnie o to chodzi. Po cholerę ideologia? zwłaszcza, że nie istnieje ani „ideologia LGBT”, ani „Ideologia gender”. Opozycja ma mówić na zupełnie inne tematy. Oświata, służba zdrowia, drożyzna, afery, morderstwo Pawła Adamowicza, samospalenie Piotra Szczęsnego – „Szarego Obywatela”, zap…………. za miskę ryżu”, „te premie nam się należały”, 1:27, 21:27, 19:34. Można nawet nie wspominać o sądach. Prostych ludzi to nie interesuje, ale bardzo ich zainteresuje 200 mln, jakie dostał Rydzyk od Państwa Polskiego przez ostatnie 3 lata. Może zainteresuje wyborców zniszczona reputacja polskich stadnin, wycinka Puszczy Białowieskiej, dobra, my o tym wiemy, ale ma się o tym dowiedzieć wyborca PiS-u i Programowy Olewacz Wyborów. Nie tylko w wielkich miastach, bo tam już wszystko wiedzą, ale na wsi, gdzie ludzie są systematycznie ogłupiani przez KURwizję. Nie wierzę, że gdyby wszyscy wiedzieli to, co my wiemy, nadal głosowaliby na PiS. Same gołe fakty. I nie dać się wmanewrować w narrację, że PiS i opozycja to jest takie samo szambo. Bo nie jest. Ubolewam nad głupotą niektórych działaczy PSL, dla których „tożsamość” jest ważniejsza od skuteczności. Mógł Witos poświęcić PSL dla idei Centrolewu, mógł i Kosiniak-Kamysz poświęcić PSL dla Koalicji Obywatelskiej. Schetyna też mógł nie odwracać się do lewicy plecami. No bo gdzież jest ten niby konserwatywny wyborca PO? Ja odpowiem – ten konserwatywny wyborca PO już dawno siedzi w PiS-ie. A gdzież jest ten dawny wyborca PSL-u, którego ludowcy chcą odzyskać? Odpowiem – ten dawny wyborca PSL też już dawno siedzi w PiS-ie. A wyborcy lewicy? Otóż właśnie, oni są wciąż na miejscu. Jeśli trend wynikający z sondaży będzie ich utrzymywał powyżej 6-7%, to przed wyborami zacznie im gwałtownie przyrastać elektorat. Głównie młodzieżowy. W gruncie rzeczy jest wszystko jedno, czy ludzie zagłosują na KO, PSL czy lewicę. Byle by było powyżej 8%. Byle się nie zmarnowały głosy. 
22 07 2019 Politycy zafundowali wyborcom łamigłówkę.
Zamiast jednej będą trzy koalicje. Którą ma poprzeć przeciwnik PiS, by nie zmarnować głosu? Antypisowscy wyborcy nagle obudzili się w nowej rzeczywistości. Po wyborach europejskich sądzili, że także tym razem partie polityczne zapewnią im komfortowe warunki i uwolnią od dylematu, na którego z przeciwników Jarosława Kaczyńskiego oddać głos. Okazuje się jednak, że nie ma lekko. Znów trzeba ważyć za i przeciw, zastanawiać się, która opcja lepsza i przede wszystkim – mniej ryzykowna. Perspektywa zmarnowania głosu i pośredniego wsparcia PiS znów staje się groźbą realną i wymagającą uwzględnienia w kalkulacjach. Centrowy mainstream to opcja bezpieczna. Stosunkowo najłatwiej mają ci, którzy zamierzali głosować na umiarkowane i liberalne centrum, reprezentowane przez główny nurt PO i Nowoczesną. Sondaże pozwalają wierzyć, że w ich przypadku nie ma ryzyka znalezienia się pod progiem (5 proc. dla partii, 8 proc. dla koalicji). Jest wysoce prawdopodobne, że wynik tego obozu przekroczy 20 procent, a może nawet zbliży się do 30 proc. Czy ewolucja komitetu wyborczego partii politycznej PO w pospolite ruszenie z udziałem działaczy samorządowych, aktywistów opozycji ulicznej i sektora NGO-sów okaże się impulsem nadającym głównemu nurtowi opozycji nowy impet? Za wcześnie, by o tym przesądzać, zwłaszcza że nie wiemy jeszcze, czy nie czekają nas kolejne odejścia. Czy środowisko Barbary Nowackiej zostanie w Koalicji Europejskiej, czy odejdzie do powstającego komitetu wyborczego lewicy? Czy przynajmniej niektórzy katoliccy i konserwatywni politycy PO nie zdecydują się przejść do koalicji tworzonej wokół PSL? Można jedynie trzymać kciuki za to, by polityczny upływ krwi został jak najszybciej zatamowany. Lewica bardziej ryzykowna, ale ma szansę. W gorszej sytuacji są ci wyborcy opozycji, których poglądy i sympatie polityczne lokują się na lewo od centrum. Liderzy powstającej koalicji lewicowej buńczucznie zapowiadają, że osiągną wynik dwucyfrowy, ale zapewne w skrytości ducha modlą się o to, by udało się im przeczołgać się nad 8-procentowym progiem. W przypadku wyboru tej formacji perspektywa zmarnowania głosu jest groźbą realną i zapewne część wyborców stanie przed dylematem, gdzie postawić krzyżyk na kartce. Tych wątpliwości nie mają oczywiście skupieni wokół Adriana Zandberga ideowi miłośnicy wysokich podatków, wrogowie rynku i kapitalizmu, wyznawcy tezy, że państwo powinno być skrzyżowaniem niańki ze świętym Mikołajem – ci wszyscy symetryści, dla których PO i PiS to „duopol” dwóch niemal takich samych „plemion”. Jednak zwolennicy rozsądniejszej i bardziej umiarkowanej lewicy, dla których obrona wolności i konstytucyjnych fundamentów III RP jest celem nadrzędnym, będą mieć poważny zgryz. Ryzykować zmarnowanie głosu czy wybrać wariant bezpieczny, choć nie do końca zgodny z własnymi sympatiami ideowymi? Warto przy tym pamiętać, że promująca silnych i karząca słabych ordynacja d’Hondta sprawia, iż nawet przekroczenie progu 8 proc. nie daje proporcjonalnej liczby mandatów w Sejmie. Fachowcy szacują, że dopiero przy 10-11 proc. głosów ugrupowanie może liczyć na adekwatną reprezentację parlamentarną. Prawicowa koalicja PSL to niemal gwarancja zmarnowania głosu. W najgorszej jednak sytuacji będą ci wyborcy opozycji, których poglądy sytuują się na prawo od centrum. Teoretycznie rzecz biorąc, oferta koalicji wokół PSL jest adresowana do nich, jednak tu perspektywa zmarnowania głosu jest nie tylko prawdopodobna, ale wręcz graniczy z pewnością. W zasadzie PSL jest dziś partią wąskiej grupki aparatczyków, pozbawioną elektoratu. Jej dawnych wyborców przejął PiS, a w wyborach europejskich w znacznym stopniu głosowali na nią wielkomiejscy konserwatyści i umiarkowani zwolennicy demokratycznej narodowej prawicy. Mogli oddać głos na ugrupowanie Kosiniaka-Kamysza, bo wiedzieli, że w ten sposób wspierają prawe skrzydło zjednoczonej opozycji antypisowskiej. Jest wysoce wątpliwe, by w zmienionej sytuacji – gdy PSL idzie do wyborów oddzielnie – dokonali takiego samego wyboru. Co gorsza, nawet gdyby ludowcy jakimś cudem przekroczyli próg wyborczy, ich wyborcy wcale nie mogą mieć pewności, jak PSL zachowa się po wyborach. Czy przypadkiem nie stanie się koalicjantem PiS? Wprawdzie o partii Kosiniaka-Kamysza ciepło wypowiadają się tacy demokratyczni politycy prawicy jak np. Aleksander Hall i niektórzy z nich mogą zasilić szeregi koalicji prawicowej, ale kto da gwarancję, że głos decydujący będzie po wyborach należeć do nich, a nie do Eugeniusza Kłopotka i Waldemara Pawlaka? Wszystko to razem sprawia, że dla wielu przeciwników PiS jesienne wybory będą ciężką łamigłówką. Politycy wyborcom zgotowali ten los. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl

22 07 2019 Strefa wolna od głupoty.
Od wielu lat partia Kaczyńskiego gra na niskich instynktach: nietolerancji, chciwości czy szowinizmie narodowym, a także na strachu. Głupotę nie zawsze rozpoznać można na pierwszy rzut oka, bo rzadko ma głupią minę. Częściej przybiera oblicza skrywające rzeczywistą postać i używa słów maskujących bezsensowną treść. W zakamuflowanej postaci głupota potrafi jednych zbić z tropu i obezwładnić, a innych zmylić, omamić albo nawet uwieść. Bywa narzędziem polityki, reklamy i nawiedzonych mediów. W dawkach rozproszonych często usprawiedliwia kłamstwa i przekręty. Aplikowana w dużym stężeniu może stać się ideą. W polskiej rzeczywistości ostatnich lat głupota święci wyjątkowe tryumfy.  Żaden z moich zagranicznych znajomych nie potrafi zrozumieć, jak to możliwe, by przez całe lata w przestrzeni publicznej sporego kraju funkcjonowały akceptowane przez dużą część społeczeństwa absurdalne idiotyzmy czyniące z tragicznej katastrofy komunikacyjnej zamach bombowy. Nie pojmują mechanizmu który wypadek lotniczy przekształcił w spisek z udziałem głów państw i akt odwetu krajowych konkurentów politycznych, z zemsty uśmiercających także własnych przyjaciół. Ludzie z krajów bardziej cywilizowanych nie rozumieją, dlaczego dziwni i niebezpieczni ludzie opowiadający na przekór faktom o sztucznych mgłach, wybuchach i dobijaniu rannych, nie są jeszcze izolowani i leczeni. Głupota miewa rozmaite twarze. Widzę ją na marsowym obliczu europosła, który z niejednego pieca ośmiorniczki jadał, a teraz, powołując się na zasady przyzwoitości i lojalności, wykrzykuje pretensje do opozycji, że nie poparła ani Zdzisława Krasnodębskiego ani Beaty Szydło w wyborach na wysokie unijne stołki. Zdaniem tego pana z oczywistego poczucia patriotyzmu należy popierać dowolnego Polaka, nawet tego, kto nie kryje, że zamierza sypać piasek w unijne tryby. Nie rozumie (albo tylko udaje głupiego), że szkodząc Unii szkodzimy Polsce. Europoseł PiS zdaje się mówić: choćbyśmy zdemolowali do końca polską demokrację, choćbyśmy ze szczętem skompromitowali Polskę w oczach świata, to musicie nas popierać, bo my, to my, a oni to obcy, wrogowie, a przede wszystkim koszmarni egoiści.  Ale gdyby go spytać o definicję egoisty, to pewnie powiedziałby: – Egoista to jest taki facet, który bardziej troszczy się o siebie, niż o mnie!  Głupota wyziera ciekawie z twarzy faceta, który – korzystając prawdopodobnie z urlopu głównego machera propagandy PiS – dorwał się do produkcji „przekazów dnia”.  Efekty widać, słychać i czuć. Beaty Szydło nie wybrano w odwecie za to, że ona nie wybrała Timmermansa, chociaż wybrano Słowaczkę, która też na Timmermansa nie głosowała. PiS podejmuje w Unii znakomite decyzje kadrowe, bo katolicka do bólu partia, która właśnie uwalnia Polskę z niewoli niemieckiego kondominium, partia strasząca niegdyś dziadkiem z Wehrmachtu , wolała niemiecką minister obrony i luterankę od Holendra katolika. Kompromitująca klęska polskiego kandydata na wiceszefa NATO jest dla rodaków wiadomością radosną, więc kiedy funkcję tę otrzymał mało znany polityk z Rumunii, Mircea Geoana, rzecznik prezydenta ucieszył się, że taki świetny polityk jak Krzysztof Szczerski „zostanie z nami”. A tak w ogóle – w partyjnym przekazie propagandowym PiS główną przyczyną licznych klęsk PiS na międzynarodowym forum, oprócz nieustannych knowań Donalda Tuska, jest obecność w Parlamencie Europejskim dużej grupy posłów „alergicznie reagujących na polityków, których programy zbudowane są w oparciu o fundament wartości chrześcijańskich” – jak wyjaśnił szef KPRM Michał Dworczyk.
Durnie od propagandy dzielą się z Polakami swoim głębokim zdumieniem. Czemu Europa nie dostrzega pełnego poparcia PiS dla wszelkich reguł traktatu unijnego, ani entuzjazmu dla projektu wzmacniania Unii, ani szacunku dla jej symboli – flagi i hymnu?  Dlaczego w Unii nie chcą zauważyć, że Polska jest wyspą wolności, wzorem demokracji i ostoją praworządności? Czemu nie doceniają naszej wzorowej tolerancji dla innych poglądów i postaw? Dlaczego nie widzą życzliwych i koncyliacyjnych wypowiedzi władz Polski i ich gotowości do wszelkich kompromisów?
Głupota polska ma nienawistną twarz narodowców i kiboli atakujących w Białymstoku pokojową demonstrację przeciwników homofobii.  Ma również tępą minę jakiegoś policmajstra wysyłającego zbrojne oddziały w celu spacyfikowania legalnej pokojowej demonstracji ekologów z „obozu dla klimatu” w pobliżu Konina. Miewa też kamienną twarz ministra, gdy zapewnia, że reforma oświatowa przebiega bez zakłóceń, a całe zamieszanie to skutek fałszywych informacji rozsiewanych przez opozycję i wrogie media.  Nieskrywana głupota wyziera z twarzy urzędników, którzy nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, że tysiące dzieci zamiast cieszyć się wakacjami po traumie kwalifikacji do nowych szkół, całymi dniami, często od czwartej nad ranem, stoją w ogromnych kolejkach do nielicznych lekarzy medycyny pracy po świadectwa zdrowia, bez których nie rozpoczną nauki w technikach i szkołach branżowych.
Oprócz głupoty nakładającej dla kamuflażu rozmaite maski , w przyrodzie polskiej występuje też głupota bezczelna, demonstracyjna i cyniczna.  W pełnej krasie objawiła się właśnie wśród ludzi, którzy wymyślili hasło przewodnie obecnej kampanii wyborczej PiS. Hasło, które brzmi: ALBO MY, ALBO LGBT. Od wielu lat partia Kaczyńskiego gra na niskich instynktach: nietolerancji, chciwości, czy szowinizmie narodowym, a także na strachu. Sama produkuje zagrożenie, ogłaszając potem, że jest jedynym remedium i wyłącznym obrońcą przed wymyślonym niebezpieczeństwem. PiS straszył nas już Niemcami i Rosją, wrogą Unią, uchodźcami, terrorystami, przekupnymi sędziami czy lekarzami, przez których już nikt „pozbawiony życia nie będzie”. Teraz padło na gejów i lesbijki.  Kaczyński chce za wszelką cenę uzyskać większość konstytucyjną, ale wie, że jego kiełbasa wyborcza się kończy. Coraz więcej Polaków dostrzega groźne symptomy finału eldorado: wzrost cen, zwiększającą się inflację, ogromne zadłużenie, spadek produkcji i coraz groźniejszy dla polskich kieszeni ostracyzm Unii, gotowej obcinać dotacje w odpowiedzi na bezprawie rządzących.  W normalnej konfrontacji wyborczej Kaczyński może więc wygrać, ale nie osiągnąć swojego celu. Dlatego nie zamierza z PO, PSL, Nowoczesną ani lewicą prowadzić normalnej walki wyborczej na projekty. Jego wrogiem będzie LGBT, które – jak ogłosił Kaczyński – opanowało opozycję, gotową seksualizować nawet małe dzieci. Partnerem w tej wojnie jest już Ordo Iuris, które zażądało od organizacji pozarządowych, zajmujących się tolerancją i równouprawnieniem, dostarczenia „informacji publicznej” w postaci dokumentacji i wszelkich umów. Do pomocy zgłosiły się też lizusowskie media na czele z gazetą, która upowszechnia naklejkę z napisem „Strefa wolna od LGBT”.Głupich może i nie sieją, ale głupota rozsiewana jest u nas z wielkim upodobaniem. Obficie użyźniana i codziennie podlewana cuchnącym nawozem przynosi durniom obfite plony. Pleniąc się dzisiaj na każdym niemal poletku, zagłusza zdrowe uprawy, niezbędne ludziom do przyzwoitego życia. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
18 07 2019 Koniec serialu o wielkiej koalicji?
Według polityków nadchodzące, jesienne wybory parlamentarne będą prawdopodobnie najważniejsze po tych z 1989 roku. Adekwatnie do tych opinii wiele Polek i Polaków oczekiwało od opozycji parlamentarnej stosownej do okoliczności mobilizacji, czyli utworzenia szerokiej koalicji (na wzór tej z wyborów do Europarlamentu), zdolnej pociągnąć za sobą elektorat do zwycięstwa nad PiS. Wśród liderów partyjnych koalicji takiej chciał na pewno Grzegorz Schetyna, ale nie doszedł do porozumienia ani z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, ani z Włodzimierzem Czarzastym. Tymczasem politycy Platformy może i są rozczarowani, niemniej oddychają z ulgą: bo ciągnący się od kilku tygodni serial pod tytułem „Kto z kim, dlaczego nie i kto jest winny” – zdaniem komentatora Wirtualnej Polski, Michała Wróblewskiego – po stronie opozycji wreszcie się kończy. Do wyborów pójdzie rozbita.PO wystartuje w wyborach do Sejmu samodzielnie – pod szyldem Koalicji Obywatelskiej i przy wsparciu samorządowców. Władze partii nieoficjalnie już kilka dni temu zdecydowały, że bez PSL-u nie ma sensu tworzyć wyborczego sojuszu z jednym, lewicowym skrzydłem z napisem „SLD”. Jak oznajmił WP rozmówca z zarządu Platformy w sejmowych kuluarach: – „Wystarczą nam „skrzydełka” (z Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej i Nowoczesną Katarzyny Lubnauer). Wzięcie na listy wyłącznie „czerwonych” byłoby zbyt dużym przechyłem w lewo. Ludowcy to balansowali. Dlatego idziemy prosto, bez SLD i PSL”. PO, organizując w ostatni weekend Forum Programowe Koalicji Obywatelskiej (gdzie przedstawiła wreszcie zręby programu) bez wiedzy SLD i PSL w zasadzie de facto zadeklarowała, że zamierza w wyborach wystartować bez nich. Dlaczego Włodzimierz Czarzasty grał tak mocno, że aż zniecierpliwił PO? Gdyby SLD znów powrócił do parlamentu, byłby to jego bezprecedensowy sukces. Żadnemu bowiem politykowi nie udało się wcześniej ponownie wprowadzić partii do Sejmu po latach absencji – zaznacza Wróblewski. Teraz jednak sprawa wydaje się przesądzona – partia ta zawalczy o miejsca w Sejmie w pojedynkę, ewentualnie przy wsparciu Partii Razem lub działaczy Wiosny. Tyle, że te formacje notują poparcie na granicy błędu statystycznego. Z kolei szef PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz za nic w świecie nie chce być pierwszym liderem partii ludowej, który „zatopi” ludowców, nie wprowadzając ich do Sejmu. Większość struktur partyjnych ludowców chce bowiem startu samodzielnego, chociaż obiektywnie rzec biorąc PSL dużo większe szanse na miejsca w Sejmie miałoby we wspólnym starcie z Platformą.  Tyle, że o zwycięstwie podzielona opozycja może chyba jedynie pomarzyć. Do tego SLD zostało właściwie na lodzie, najwyraźniej bowiem przesadziło z oczekiwaniami, co do miejsc na listach, a PSL będzie walczył o przetrwanie, od kiedy PiS poważnie uszczknął mu głosów wyborczych na wsi. Czego oczekuje Grzegorz Schetyna? Większość jego partyjnych kolegów i koleżanek nie ma już większej nadziei na zwycięstwo. Zdaniem Wróblewskiego dla niego kluczowe jest jedno: utrzymać fotel przewodniczącego partii (wybory na szefa PO są planowane na początek przyszłego roku) i rolę hegemona po stronie opozycji sejmowej. Właśnie do tego potrzebuje zwartych partyjnych szeregów i spójności programowej. Z takim zapleczem „będzie czekał, aż ten „stolik” sam się wywróci. Jak niegdyś Kaczyński czekał na upadek wyborczy PO” – czytamy w portalu.  Nam nasuwa się jeszcze jedna refleksja – na horyzoncie polskiej polityki wyraźnie brak jest nie tylko przekonania o możliwym zwycięstwie. Kto wie, na ile silna wśród opozycji jest również niechęć do przejęcia po obozie rządzącym całego obecnego bałaganu prawnego, finansowego i społecznego? Źródło: wp.pl
POPiS tylko w sejmie to najbardziej prawdopodobny wynik jesiennych wyborów. Prezydent zwleka z ogłoszenie terminu wyborów, by małe partie nie zdążyły zebrać wymaganej ilości podpisów!? No i co najważniejsze mało czasu to i mało pieniędzy od sponsorów na kampanię wyborczą. Kto wpłaci pieniądze partii, która ma nikłe szanse by jej kandydaci znaleźli się w sejmie.
Dlatego nie biorę udziału w tym show pt „kto komu obieca więcej” Wolę siedzieć w domu bo tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia na kogo  zagłosuję. Bo oni wszyscy są tacy sami będą dbali tylko o swoje interesy. Ale nadejdzie czas rozliczenia i mam taką nadzieje, że to będzie już niedługo. Dlaczego my Polacy zawsze musimy wybierać pomiędzy ciepłym a zimnym q o v n e m? 
16 07 2019 Kaczyński boi się Schetyny.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien się nabrać na zapewnienia prezesa PiS, „abyśmy się wszyscy porozumieli”, bo jego partia  „nie chce wojny w Polsce”. Nikt nie powinien się nabrać na pustosłowie, iż „jesteśmy wyspą wolności w Europie” i „chcemy być wyspą szybkiego rozwoju”. Otóż demokratyczne narzędzia wolności zostały w dużej części zniszczone i zastąpione autokratycznymi. Zaś szybki rozwój to następstwo koniunktury gospodarczej i tak jesteśmy w tej szybkości maruderem rozwoju, a będziemy się cofać, bo za populistyczne rozdawnictwo zapłacimy regresem gospodarczym, inflacją, czyli wzrostem cen towarów i usług, który to proces się rozpoczął, jest nieubłagany w postaci zubożenia społeczeństwa. Inne zapewnienia Kaczyńskiego są nienowoczesne, by nie napisać, iż pochodzą wprost z Ciemnogrodu, „nie musimy upodabniać się do Zachodu, nie musimy stać pod tęczową flagą”. To jest wizja Polski Kaczyńskiego. Niezachodnia, niecywilizacyjna, zacofana, wsobna, spychana przez Zachód na margines, skazana na wypchnięcie z Unii Europejskiej (Polexit). Powraca idiom polityczny, iż Polska nie nadaje się do wolności, bo takie wstecznictwo w niesprzyjających okolicznościach międzynarodowych może doprowadzić do całkowitej izolacji kraju, a tym samym oddaniu na pastwę silniejszych, np. Rosji. I mamy drugą Polskę, którą w pigułce „szóstki Schetyny” podał szef Platformy Obywatelskiej, lider opozycji Grzegorz Schetyna. Po pierwsze przywrócić standardy demokratyczne, „odnowić demokrację”, bez których życie publiczne buksuje. Lider PO nie zapomniał o tym, iż rozwój kraju powinien być odczuwany w naszych kieszeniach, a nie w portfelach polityków („nam się należy”), należy zatem „podwyższyć płace”. Kolejne części szóstki Schetyny dotyczą coraz silniej odczuwanych zaniedbań pisowskiego rządzenia, mianowicie „służba zdrowia się sypie”, stworzyć godny „program dla seniorów”, uczynić „przyjazną szkołę” po deformie edukacji autorstwa Anny Zalewskiej. Ostatni element szóstki Schetyny dotyczy czystego powietrza i wody. Schetyna jednak planuje coś ekstra, bez mała rewolucyjnego. Mianowicie w wyborach parlamentarnych wystartuje z Warszawy, spotka się zatem na tym samym gruncie z Jarosławem Kaczyńskim. Czy prezes PiS będzie w stanie odmówić debaty ze swoim przeciwnikiem? Nie powinien, a wiemy, że nie przystąpi do żadnej publicznej dyskusji. Nie tylko z tego powodu, że ma w tyle głowy sromotę poniesioną w debacie z Donaldem Tuskiem. Przede wszystkim w starciu ze Schetyną Polacy usłyszeliby, jaką wsteczną wizję Polski reprezentuje PiS, jak kłamliwie przedstawia swoje „osiągnięcia”, które w istocie są zaprzepaszczeniem osiągnięć wszystkich Polaków po 1989 roku. No i Kaczyński jest psychicznie nie za bardzo dysponowany, mówi niewyraźnie, niespecjalnie składnie i sensownie. Nawet gdyby Kaczyński był w pełni dysponowany, nie bałbym się o Schetynę, bo tak zawsze układa się w debatach, iż wygrywają w nich ci, za którymi stoją rzeczywiste potrzeby, aspiracje, a nie zakłamanie, domena Kaczyńskiego i jego marionetki Mateusza Morawieckiego. Waldemar Mystkowski. Źródło koduj24.pl
A czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla zwykłego obywatela kto rządzi w Polsce z POPiSu!? Nie bo przeciętny Kowalski, nadal będzie musiał toczyć kulę łajna pod górkę.
„Szóstka Schetyny: 8 lat rządziliście, i nie mogliście tego zrealizować, to i teraz też tego nie zrealizujecie!? Skąd na to weźmiecie pieniądze towarzyszu Schetyna? Podniesiecie VAT do 28%, i wprowadzicie nowe podatki, opłaty! To trzeba zmienić w Polsce na około 16 mln zatrudnionych, roboli jest tylko 6mln!? Nikt ci tyle nie da, ile my możemy obiecać staje się sztandarowym hasłem POPiS.
Z forum: Ok, panie Waldemarze, ja też uważam, że „sześciopak” Schetyny jest dobry, a nawet bardzo dobry, bo wyrazisty i zdecydowany. Są jednak trzy bardzo istotne „ale”. Pierwsze „ale”, to – jak sfinansować ten ambitny program. Przypuszczam, że tęgie głowy musiały to przemyśleć, mam przynajmniej taką nadzieję. Jest też drugie „ale”. Pisowcy zresztą już wrzeszczą „wiarygodność”. PO rządziło przez 8 lat. Ja oczywiście rozumiem, czemu nie wprowadzono tych koniecznych reform. Platforma wiedziała, że będą niepopularne, dlatego zwlekała. Ale jak to wytłumaczyć potencjalnym wyborcom, którzy uważają, że „PiS PO – samo zło”? Jest też trzecie „ale”. Co zrobi Koalicja, jeśli wygra wybory, a koniunktura gospodarcza się pogorszy? A pogorszy się na pewno – niestety. Wtedy znów trzeba będzie jeździć do ludzi i tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć….. Przypomnijmy sobie Jacka Kuronia i Jego wtorkowe pogadanki. To Jemu zawdzięczamy, że rozeźleni ludzie nie wyszli na ulice w 1990 roku i nie rozwalili planu Balcerowicza. Ale kto dziś o tym pamięta?……………. 
15 07 2019 Życie w kraju nad Wisłą jest coraz trudniejsze.
Czym dzisiaj jest prawo? To tylko narzędzie, z którego PiS korzysta bardzo wybiórczo, by realizować własne cele. Niestety, nie mogę powtórzyć za Marylą Rodowicz, że „ja to mam szczęście/Że w tym momencie/Żyć mi przyszło/ W kraju nad Wisłą/ Ja to mam szczęście”. To nie szczęście, tylko najzwyczajniejszy pech. Najpierw zaliczyłam PRL, a teraz los obdarował mnie rządami partii, która poza populizmem, dyletanctwem, manipulacją i arogancją, niczego dobrego w rozwój mojej Polski nie wnosi. A jeszcze niedawno, trzydzieści lat temu, wydawało się, że najgorsze mamy z głowy. Wreszcie wolność odmieniana na wszelkie możliwe sposoby. Wreszcie świat stanął otworem, przestała nas dusić ta szarość i marazm, a prawa człowieka wreszcie zaczęły coś znaczyć. Fakt, demokracja w pampersach wciąż raczkowała, popełniono wiele błędów, było sporo wykluczonych społecznych, korupcja i nepotyzm miały się nieźle, jednak…  nic i nikt nie przeskoczył tego, czym od 4 lat katuje nas PiS. Ani się człowiek obejrzał, a już wrócił PRL w swojej najgorszej postaci, przekroczono granicę, za którą już tylko bylejakość, totalna samowolka i zupełnie niezrozumiałe przez normalnie myślących działania, niszczące nas jako naród i Państwo. W pisowskiej Polsce prawo przestało być prawem. Łamanie Konstytucji, odejście od trójpodziału władzy, sposób procedowania i wprowadzania ustaw, dzielenie Polaków na tych, co to prawo ich chroni i tych, którym dowala, przekracza wszelkie normy obywatelskiego rozumienia. Mówiąc krótko, to jeden wielki chaos i wręcz anarchia, zafundowana nam w imię… no właśnie, w imię czego? Leczenia własnych kompleksów i niedowartościowania, żądzy władzy ponad wszystko, rozdmuchanego ego? Taka jest właśnie ta „władza ludu”, co usiłuje nam prezes wbić do głów i przekonać, że o niczym innym nie marzyliśmy. I tenże właśnie „lud”, czyli politycy PiS i zjednoczone z nimi partyjki Ziobry i Gowina, karmią takimi głodnymi kawałkami, przekonani, że dajemy się na to nabrać i jak bezwolne owieczki pójdziemy za guru Kaczyńskim nawet na samo dno. Czym dzisiaj jest prawo? To tylko narzędzie, z którego PiS korzysta bardzo wybiórczo, by realizować własne cele. Przeinacza się to prawo, wprowadza jakieś debilne poprawki, manipuluje nim na wszystkie strony, a wszystko to w jednym celu – by pod płaszczykiem reformy prawa, walki z sędziami komunistami, usuwać tych, którzy nie chcą iść na smyczy, zarzucać sądy sprawami wrednej opozycji, co to śmiała zablokować marsz polskich faszystów, powiedziała coś nie tak, ośmieszyła wybrańca narodu i żądać przykładnego ukarania. Zupełnie inne prawo stosowane jest do „swoich”. Nikt nie odważy się przesłuchać prezesa Kaczyńskiego w sprawie łapówki, dwóch wież i Srebrnej. Nikt nie odważy się zanegować decyzji Dudy, który przed uprawomocnieniem wyroku, objął amnestią swego kumpla Mariusza Kamińskiego. Pan Chrzanowski, zamieszany w aferę korupcyjną w KNF spokojnie bryluje na wolności. Nikt nic nie mówi o aferze we wrocławskim oddziale PCK, które wspomagało kampanię kolesi prezesa, „święte krowy” z PiS-u nie płacą mandatów i wiadomo, że nikt im nie podskoczy. Zgodne z pisowskim rozumieniem prawa jest skazanie Arabskiego za złą organizację lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska, ale nikt nie ruszy Sasina, który z ramienia kancelarii prezydenckiej ten lot przygotowywał od A – Z i o tym wiedzą wszyscy. Jego już prawo nie obowiązuje. Sędzia Izby Cywilnej SN, kumpel Ziobry, Zaradkiewicz wydaje zakaz wykonywania czynności kierowniczych prezesowi tejże izby w SN. A co, wolno mu przecież… Prokuratorzy stają na uszach, by bronić naziolków, sądy np. w Białymstoku umarzają sprawy agresji i rozpowszechniania postaw niezgodnych z prawem. Nazywają marsze narodowców niewinną zabawą chłopców i dziewczynek, czczenie urodzin Hitlera prywatną imprezką, rzucanie racami i obraźliwe okrzyki prowokacją ze strony opozycji. Wieszanie na szubienicach zdjęć europosłów z PO to dla nich żaden powód do wszczęcia postępowania karnego, a tylko niewinny wybryk. Atak osiłków na mizernej postury działacza KOD to tylko przepychanka i to ów koder ponosi winę, bo się na nich rzucił. Za to władza udaje ślepą i głuchą, gdy atakowani są politycy partii opozycyjnych, najczęściej zasłaniając się „niewykryciem sprawców” jak w przypadku oblania wolontariuszy Róży Thun fekaliami. Przykładów mogłabym mnożyć i mnożyć, ale jedno jest pewne. Dzisiaj obowiązuje tylko to prawo, które wyznacza partia rządząca, więc drżyj narodzie, bo nie znasz dnia ani godziny, gdy wejdą do ciebie o świcie i zaskoczony dowiesz się, że jesteś przestępcą. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Pislamizm opanował Polskę. Bardzo wielu dziś widzi jak Kaczyński po wodzie idzie z Żoliborza na Nowogrodzką!? Modlą się do niego i czekają na cuda. A jednak manna z nieba jakoś nie chce spadać. Raz tylko taki cud się zdarzył kiedy to AKowiec Rajmund po wojnie wybudował dom w Warszawie Jaki związek łączył ojca bliźniaków Rajmunda z Fornalską? Czy Macierewicz to wnuk Dzierżyńskiego? Takich i wiele jeszcze innych mam pytań. Tylko czy otrzymam na nie odpowiedź zanim się rano obudzę z ręką w nocniku a dzień zaczynać będzie się od modlitwy, będziemy budować pomniki Prezydenta Tysiąclecia, pracować za Bóg zapłać i żyć wspomnieniami czytając Wielki Testament Śp prezydenta Lecha. Ale wtedy będzie już za późno na walkę o swe prawa, godność. 
Obudź się narodzie póki jeszcze jest czas. Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną. Dopiero, gdy dany kraj zauważy, że jego plony uległy zniszczeniu, jego przemysł jest sparaliżowany, a jego siły zbrojne są niezdolne do działania. Zrozumie nagle, że brał udział w wojnie i tę wojnę przegrywa. Frederic Joliot - Curie
Z forum: Pani Tamaro, pełna zgoda! Pamiętam jeszcze końcówkę PRL-u, ale tamte lata to był pikuś w porównaniu z tym, co obecnie się dzieje. Te 4 lata rządów PiS to PRL z lat 1945-1970 (+/-, bo wiem o nich tyle, ile czytałam). Obrona swoich za wszelką cenę – swoi działacze nietykalni w najmniejszych nawet sprawach. Wszelka opozycja natomiast karana na wszystkie możliwe sposoby, za najbardziej błahe przewinienia zamiast mandatów – więzienia. Nawet za krzywe spojrzenie na władzę, czy komentarz w internecie o władzy lub na temat kościoła służby wyciągają o świcie, skuwają kajdankami i traktują jak najgroźniejszych bandytów po napadach z bronią w ręku. I do tego jeszcze MON utworzył wojska obrony terytorialnej z głównym zadaniem statutowym „obrony rządu RP przed wszelkimi demonstracjami”. Do WOT przyjmowani są oczywiście wszelkiej maści narodowcy i kibole, którzy nagrani ukrytą kamerą mówili, że „już nie mogą się doczekać, kiedy sobie postrzelają do tych … ” (tu zostawię kropki, bo użyte słowa były niecenzuralne i wykropkowane nawet w reportażu) krytykujących świętą władzę. Nie wspominając o wisience na torcie, czyli postawieniu kościoła wraz z hierarchami i księżmi ponad wszelkim prawem i wręcz wykrzyczane słowa, że „każda krytyka kościoła to ręka podniesiona na kościół i Polskę i ta władza każdą taką rękę utrąci bez wahania”.
PS. W zdaniu „Wieszanie na szubienicach zdjęć europosłów z PiS to dla nich żaden powód do wszczęcia postępowania karnego, a tylko niewinny wybryk.” wkradł się błąd, bo powinno być „europosłów z PO”.
12 07 2019 „Bić zboczeńca”, czyli o miłowaniu nieprzyjaciół.
Nikt nie będzie nas pouczał, kogo mamy, a kogo nie mamy tolerować, skoro taka już nasza, z religii wprost wywiedziona, odwieczna tradycja!
Demokracja demokracją, praworządność praworządnością, ale dla nas nad Wisłą najważniejsza jest tradycja! Każdy to przyzna, więc ostatnio przyznał też wiceminister sprawiedliwości niejaki Marcin Romanowski z PiS. Zdaje się, że nawet prawnik z wykształcenia. Komentując casus pracownika IKEI, zwolnionego za „nawoływanie do przemocy wobec mniejszości seksualnych”, wiceminister sprawiedliwości wziął otóż publicznie w obronę rzeczonego młodzieńca oraz jego poglądy, powołując się na… wolność wyznania. Zdaniem wiceszefa od sprawiedliwości wezwanie do motywowanych cytatem ze Starego Testamentu aktów przemocy wobec środowisk LGBT jest w pełni uprawnione, ponieważ wyraża przekonania religijne. Te zaś wolno głosić swobodnie, co gwarantuje każdemu Konstytucja. Pan wiceminister poczuł się zatem w obowiązku, by wziąć stronę młodzieńca, tym bardziej, że – jak zauważył – został on zwolniony „za poglądy” przez – tu cytat – „zagraniczne przedsiębiorstwo prywatne”, które – tu znów cytat – „łamiąc prawo, najpierw podważa, a potem niszczy naszą tradycję i kulturę prawną”Co czyni, próbując narzucić pracownikom obce im kulturowo zasady tolerancji dla „zwyrodnień” wszelkiego rodzaju i usiłując zamknąć usta naszej zdrowej moralnie, patriotycznej młodzieży, nazywającej „zboczeńca” zboczeńcem. Nie dość, że inkryminowane przedsiębiorstwo umeblowało Polakom mieszkania, to jeszcze próbuje meblować im głowy, narzucając przemocą poprawność polityczną, która zarówno literą, jak i duchem godzi w nasze zaczerpnięte wprost z Pisma św. poczucie tego, co słuszne, dobre oraz prawe i sprawiedliwe. Ale my, i to nawet siłą unijnych dotacji i głosowań 27:1, nie damy sobie odebrać naszego świętego prawa do dyskryminacji wszystkich, których należy przykładnie dyskryminować. Tu jest Polska, więc mogą nam Szwedzi wyznaczać standardy estetyczne (cóż, stało się), ale od prawnych i – zwłaszcza – moralnych im wara. Nikt nie będzie nas pouczał, kogo mamy, a kogo nie mamy tolerować, skoro taka już nasza, z religii wprost wywiedziona, odwieczna tradycja!
Nie bez powodu Episkopat ostrzegł niedawno rodziców przed zajęciami na temat przemocy i dyskryminacji właśnie. Bo wszak, wyrzekając się nawyku nietolerancji i agresywnych postaw względem gejów, lesbijek, Izraelitów oraz rzecznika Bodnara zapieramy się własnej, tkwiącej głęboko w genach i kulturze, pięknej narodowej przeszłości. A przecież już samo istnienie takich podejrzanych, obcych każdemu przyzwoitemu Polakowi środowisk, obraża jego uczucia religijne, te zaś są u nas – zwłaszcza ostatnio – pod szczególną ochroną. Więc owszem – teoretycznie – to w pojęciu demokratycznego państwa prawa zawiera się zakaz dyskryminacji kogokolwiek ze względu na cokolwiek. No, ale co to znaczy „demokracja”? Na to ważne pytanie odpowiedział ostatnio pan Prezydent Niektórych Polaków, że to „władza ludu”. Skoro więc „lud” uzna geja za „zboczeńca” i zechce potraktować go według przepisu ze Starego Testamentu, to któż „ludowi” zabroni? Lud rządzi – lud sądzi. Natomiast co do „prawa”, to wprawdzie Polska jest katolicka, ale w Ministerstwie Sprawiedliwości zamiast Ewangelii obowiązuje teraz – zdaje się – Księga Powtórzonego Prawa. Toteż święte prawo do nietolerancji już wkrótce rozciągnięte zostanie na wszystkie środowiska, które są niemiłe Panu (a konkretnie, Panu Prezesowi). Podstawę prawną będzie tu – oczywiście – stanowić paragraf o „uczuciach religijnych”. Bo wszak „wszelka władza pochodzi od Boga”. Kto więc przeciw niej występuje, to jakby – jako heretyk i bluźnierca – sprzeciwiał się wyrokom Opatrzności. Po oficjalnym komentarzu wiceministra sprawiedliwości można już teraz, zgodnie z prawem i w absolutnej zgodzie z narodową tradycją, publicznie zachęcać do kamienowania feministek, palenia na stosie redakcji TVN24 (ich wóz transmisyjny stworzył tu piękny precedens), łamania kołem „totalnej opozycji” oraz hurtowego obcinania toporem „rąk podniesionych na Kościół”, poczynając od prawicy redaktora Sekielskiego. A wszystko w myśl ewangelicznej zasady „Miłujcie nieprzyjacioły wasze”… Bo wszak miłość, podobnie jak demokracja według prezydenta Dudy, niejedno ma imię. Bożena Chlabicz-Polak. Źródło koduj24.pl 
08 07 2019 „Myśląc Polska” – a w domyśle: władza.
Kaczyński specjalizuje się w ubieraniu byle czego i byle kogo w przepyszne patriotyczne, narodowe szaty. Podczas katowickiej konwencji PiS pod hasłem „Myśląc Polska” Jarosław Kaczyński zażartował, że nasz kraj jest dzisiaj wyspą wolności i będzie nią nadal, jeśli tylko PiS się nie ugnie i odrzuci zagrażającą nam ofensywę zła. Nikt się nie śmiał, bo jedni nie mają poczucia humoru, inni przyjęli tę wypowiedź jak prawdę objawioną, a jeszcze innym w ogóle nie jest dziś do śmiechu. Na sali obrad dostrzec można było zaskakująco wielu, którzy nie uczestniczyli w iście gomułkowskim fetowaniu przywódcy za pomocą wyreżyserowanej feerii skandowanych oklasków na stojąco. Chyba jednak przybywa ludzi, którzy sięgają wyobraźnią dalej niż pojutrze.
Celem konwencji programowej PiS jest wymyślenie nowego projektu dla Polski. Na początek nawymyślano przeciwnikom politycznym. Potem ujawniony został zarys planów, zarówno na najbliższe 4 lata, jak i „daleką przyszłość”.  Mateusz Morawiecki, który dotąd specjalizował się w opowiadaniu baśni o czasach minionych oraz facecji osadzonych w teraźniejszości, sprawdził tym razem swoje zdolności futurystyczne: – Za 8 lat dogonimy Włochy, za 10 Hiszpanię, za 13 Francję, a potem już tylko Niemcy… Dokonamy wielkiego skoku cywilizacyjnego. Nowe inwestycje sfinansowane zostaną przez wielkie korporacje, które dotąd korzystają z ulg, nie płacą odpowiednich podatków i wysyłają zyski za granicę… Premier nie zauważył, że wielkie korporacje wcale nie są do Polski przyspawane i nawet sam Prezes RP nie zmusi inwestorów by nadal funkcjonowali i inwestowali w naszym kraju. Morawiecki nie dostrzegł również, że wydatków socjalnych, lawinowo rosnących przed wyborami, nie da się pokryć bez napływu świeżego kapitału zagranicznego, którego nie zwabi grzebanie w portfelach inwestorów. Zresztą Unia i państwa zachodnie i tak nie pozwolą na łupienie swoich biznesmenów metodami Janosika. A skoro tak, i jeśli równocześnie łamiąc prawa UE narażamy się na wstrzymanie dotacji unijnych, to w jaki sposób dokonamy owego Wielkiego Skoku, przy założeniu, że PiS to jeszcze nie partia w stylu KPCh, a Polacy nie są karnymi Chińczykami? Otóż okazuje się, że to nieważne i nikogo nie obchodzi żadna realizacja czegokolwiek. Dzisiaj, przed wyborami, liczą się wyłącznie ambitne cele. Możliwie najambitniejsze. Takie, jak prezentowany niedawno wielki projekt dokończenia budowy pełnej sieci autostrad, jak obiecywany wcześniej milion polskich aut elektrycznych, jak kanał na Mierzei Wiślanej, jak budowa w polskich stoczniach floty wycieczkowców oraz wojennej korwety, i jak sto innych obietnic o których już wiadomo, że są nie do zrealizowania nawet w czasie wyznaczonym na dopędzenie Włoch i Hiszpanii.
Kaczyński z Morawieckim bredzą o świetlanej przyszłości zakładając, że do tej przyszłości daleko i kiedyś tam nikt tych obietnic nie będzie pamiętać. Nie zdają sobie sprawy, że przyszłość przestaje być niewiadoma. Przyszłość już się zaczęła. Przybywa prognoz, które przestają być prognozami od chwili gdy prawdopodobieństwo zmienia się w pewność, że się sprawdzą. Ludzie już wiedzą, że obniżenie wieku emerytalnego to dla wielu na 100 procent minimalna emerytura. Zablokowanie przez premiera unijnego projektu, ograniczającego zanieczyszczenie powietrza, oznacza bez wątpienia znacznie więcej śmiertelnych ofiar rocznie, niż dotychczasowe 35 tysięcy Polaków zabijanych trującym smogiem. Wiadomo też, że zwycięstwo wyborcze PiS to gwarantowane zawłaszczanie niezależnych mediów, zaciekła wojna z Unią, pełzające przejęcie władzy sądowniczej i nowe pomysły chrystianizacji kraju, podobne do koncepcji szefa gabinetu prezydenta RP Krzysztofa Szczerskiego, który wymyślił wprowadzenie dla Polaków ‚katolickich paszportów’, zawierających m.in. modlitwy i informacje o duszpasterstwach.  Spytać trzeba – w imię czego? Czy to są rzeczywiste cele rządzących? Czy ich działania wynikają z przemyślanych projektów politycznych? Zdaniem znanego polsko- angielskiego pisarza, dziennikarza i politologa, Christiana Daviesa, wielką naiwnością jest twierdzić, że PiS kieruje się jakimikolwiek przekonaniami politycznymi. Davies uważa, że partia rządząca Polską żadnych przekonań nie ma i robiłaby to samo, co robi, bez względu na pryncypia moralne, polityczne czy prawne. Baz wahania złamałaby nawet napisaną przez siebie konstytucję, gdyby w czymkolwiek jej przeszkadzała. Ale teraz już się nie spieszy, by formułować wizję swojej ustawy zasadniczej i możliwe, że jej uchwalenie przestanie być priorytetem nowej kadencji. Szkoda czasu, skoro własny Trybunał Konstytucyjny i tak przyklepie każdą ustawę jako zgodną z obecną, zbiorowo gwałconą konstytucją.
PiS staje się z wolna sektą Najwyższej Prawdy, wyspecjalizowaną w tworzeniu nowej rzeczywistości.
Ma na nią patent. Każda odmienna opinia staje się kłamstwem, a jej głosiciel – wrogiem. Nie wrogiem PiS, tylko narodu. Bo rządzący są tego narodu emanacją. Nerwowo reagują, gdy ktoś identyfikuje władzę jako „rząd PiS”, bo to jest przecież rząd polski wybrany przez Polaków. Tyle że Polacy nie głosowali za rządami bezprawia.,Kaczyński specjalizuje się w ubieraniu byle czego i byle kogo w przepyszne patriotyczne, narodowe szaty. Potrafi też przekonywać ludzi, że wcale nie chcą tego, czego chcą, tylko bardzo chcą czegoś, czego nie potrzebują. Potrafi wmówić, że chcąc tego czegoś niepotrzebnego, ludzie dostępują jakiegoś wtajemniczenia, awansują do patriotycznej elity, stają się pierwszym sortem obywateli. Polityka nie jest dla Kaczyńskiego sztuką rządzenia państwem, ani demokratycznym działaniem, zmierzającymi do zdobycia i utrzymania władzy. Polityka to dla Kaczyńskiego krucjata. To zbrojna wyprawa przeciw złym elitom, złemu prawu, złej Europie, złej opozycji i przeciw „ofensywie zła”. Nie warto pytać co to za ofensywa i jakie wojsko w niej uczestniczy. Ta ofensywa jest po prostu konglomeratem tego wszystkiego, co Kaczyński postanowił nazwać złem, bo uznał, że zagraża rządom „czystego dobra” – jak sam się kiedyś określił. Niby żartem, ale pewności nie ma. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Prezesowi marzy się Wyspa Wolności typu Alcatraz!? W Magdalence Kaczyńscy stali po stronie stronie Jaruzelskiego i Kiszczaka. To były takie kukułcze jaja podrzucone Solidarności Wielkich Panów z KOR. Kaczyńscy w czasie obrad kanciastego stołu Jaruzelskiego, Kiszczaka po stopach całowali.... Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
07 07 2019 Pisowska nomenklatura sama kręci bicz na siebie.
Rządzącej kaście życzmy przegranej w jesiennych wyborach. Nie tylko dla dobra Polski, lecz także w jej własnym interesie. W zasadzie prawo w Polsce już nie istnieje. Z rozpędu przestrzegane są jeszcze różne przepisy, jednak prawo jako spójny system norm przestało funkcjonować i stopniowo jest zastępowane przez samowolne decyzje władzy. To tylko kwestia czasu, kiedy PiS-owscy aparatczycy i mianowańcy na wszystkich szczeblach struktury państwa i gospodarki zorientują się, że piekła nie ma, więc hulaj dusza.Tę nowo-starą filozofię rządzenia (nową, bo od 1989 r. nie mieliśmy z czymś takim do czynienia, a starą, bo dobrze znamy to z historii, w której roiło się od absolutyzmów i dyktatur wszelkiej maści) wyłożył ostatnio Andrzej Duda (ponoć prawnik!), który publicznie oświadczył, że Trybunał Konstytucyjny (ten prawdziwy, a nie jego dzisiejsza atrapa) złamał konstytucję, „kiedy orzekał, że podwyższenie wszystkim Polakom wieku emerytalnego wbrew ich woli jest zgodne z Konstytucją. Czy to był Trybunał, który działał dla polskiego społeczeństwa i dla polskiego państwa? Czy dla jakiejś wąskiej kasty rządzącej, która wtedy akurat miała taki interes?” – pytał Duda, dając do zrozumienia, że zgodność z konstytucją polega na wypełnianiu „woli ludu”. Gdy jakaś decyzja z wolą ludu się kłóci, wówczas jego zdaniem jest niezgodna z konstytucją. Teraz jeszcze pozostaje tylko dopowiedzieć, że wolę ludu wyraża PiS (tak jak wolę klasy robotniczej wyrażała w PRL jej awangarda zorganizowana w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) – i właściwie budowę nowego ustroju możemy uznać za zakończoną. 
Prawo ma krępować tzw. wolę ludu. W cywilizowanym państwie prawa konstytucja jest m.in. właśnie po to, by nałożyć kaganiec na tzw. wolę ludu i na władzę, która chciałaby się na nią powoływać. Prawo w takim państwie ma ustanowić sztywne reguły i ograniczenia, które nie pozwolą władzy zrobić różnych rzeczy, mimo że miałaby na to wielką ochotę. Tak rozumianego prawa w Polsce już nie ma. Władza coraz częściej łamie te sztywne reguły wprowadzając różne regulacje nadzwyczajne lub po prostu je ignorując. Opozycja organizuje demonstracje, które nam nie odpowiadają? To uchwalimy ustawę o zgromadzeniach cyklicznych, żeby jej to uniemożliwić. Nie możemy przejąć Muzeum Westerplatte, bo stanowi własność samorządu Gdańska? To uchwalimy ustawę, która odbierze ten teren Gdańskowi. Nie możemy postawić pomnika Kaczyńskiego na placu Piłsudskiego w Warszawie? To zmilitaryzujemy plac jako obszar o szczególnym znaczeniu dla obronności i przekażemy go pod zarząd naszego wojewody. Nie da się postawić pomnika premiera Olszewskiego w Alejach Ujazdowskich bez zgody władz Warszawy i konserwatora zabytków? My go i tak postawimy na rympał i zobaczymy, co się będzie działo. Nie możemy, postawić przy ulicy Srebrnej dwóch wież symbolizujących wieczną chwałę ogarniętego manią wielkości psychopatycznego wodza i jego zmarłego brata? To uchwalimy, że…A nie, przepraszam, tu jeszcze nic nie uchwalili. Ale na pewno coś uchwalą, żeby wrogowie klasowi nie blokowali tej postępowej inwestycji, która wyraża wolę ludu pracującego miast i wsi. Sam jestem ciekaw, co wymyślą. Polskie dekady – od wybuchu do wybuchu mijało na ogół 10 lat. Polskie doświadczenia drugiej połowy XX wieku pokazują, że w takich systemach dyktatorskich od miłych złego początków do całkowitej demoralizacji elity władzy mija z grubsza dziesięć lat. Tyle mniej więcej czasu potrzeba, by pozbawiona wszelkich hamulców i ograniczeń kasta rządząca przekształciła się w niepohamowaną w swych apetytach, skrajnie cyniczną i pazerną narośl, bez skrępowania pasożytującą na organizmie społeczeństwa. Od buntu do buntu w PRL mijała z grubsza dekada: 1956, 1968-70, 1980 – te lata owocowały wybuchami społecznego gniewu. Płonęły komitety partyjne, a najbardziej znienawidzeni dygnitarze musieli się salwować ucieczką. Przerażeni rządzący obiecywali poprawę: teraz już będziemy skromni i pokorni, będziemy przestrzegać przykazań moralnych i zasad prawa – mówili. A potem mijało 10 lat – i znów to samo: płonące komitety, demonstrujące tłumy, uciekający w panice sekretarze.
Prawo bowiem nie tylko zabezpiecza rządzonych przed samowolą rządzących. Także rządzącym gwarantuje bezpieczeństwo: możecie stracić władzę w cywilizowany sposób, w demokratycznych wyborach, ale nikt was na kopach nie wyniesie z waszych gabinetów ani nie spali wam komitetów partyjnych. Nie wylądujecie w więzieniach i będziecie mogli ubiegać się o powrót do władzy. Dlatego życzmy ludziom PiS przegranej w jesiennych wyborach. Nie tylko dla dobra Polski, ale także w ich własnym, dobrze pojętym interesie. Jeśli bowiem wygrają, poczują się już całkowicie bezkarni. Rozzuchwaleni triumfem stracą wszelkie hamulce. A potem przyjdzie moment, kiedy będą się musieli salwować ucieczką z płonących komitetów. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
01 07 2019 Koniec bezkarności – PiS musi się liczyć z konsekwencjami w UE.
Stanowisko rzecznika TSUE, zapowiadające niekorzystny dla PiS wyrok Trybunału, to kolejny sygnał wskazujący, że czas tolerowania autokratów i kieszonkowych Putinków dobiegł w Unii Europejskiej końca. „Eee tam” – tak z grubsza odpowiadali funkcjonariusze PiS na pytania o przewidywane reakcje instytucji Unii Europejskiej na łamanie zasad państwa prawa przez polską władzę. Starali się to formułować w sposób bardziej dyplomatyczny, ale istota komunikatu brzmiała: „Nie podskoczą nam, mogą nas pocałować gdzieś”. Wygląda na to, że ludzie władzy przez całe lata naprawdę sądzili, że mogą bezkarnie robić, co im się podoba, nie przejmując się obowiązującymi w Europie standardami. Do niedawna. Wydana ostatnio opinia rzecznika Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Ewgenija Tanczewa, który stwierdził, że obsadzona przez ludzi PiS Krajowa Rada Sądownictwa oraz Izba Dyscyplinarna SN nie spełniają wymogów niezależnego sądownictwa, powinna być dla nich dzwonkiem alarmowym. Czas bezkarności się kończy. Zaczyna się czas kar i konsekwencji. Opinia Tanczewa jest prognostykiem pozwalającym przewidzieć jesienny wyrok TSUE. Wprawdzie wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zareagował bagatelizującym stwierdzeniem: „Szanujemy, ale nie musimy się przejmować” – ale zapewne była to tylko poza, mająca pokryć zakłopotanie i złość. Nawet jeśli potraktujemy PiS jako obszar strukturalnej nędzy intelektualnej, nie wydaje się możliwe, by ważny polityk tej partii naprawdę nie rozumiał powagi sytuacji. Wyrok TSUE da sędziom podstawę do bojkotowania i ignorowania Izby Dyscyplinarnej, podważy też prawomocność decyzji KRS. W gruncie rzeczy będzie początkiem erozji panowania partii Kaczyńskiego nad wymiarem sprawiedliwości. Tylko od determinacji oraz odwagi sędziów będzie zależało, jak radykalny będzie ich bunt – czy posuną się do całościowego zakwestionowania władzy PiS i czy zaczną ignorować decyzje i polecenia płynące od Ziobry i jego nominatów (osobiście gorąco bym ich do tego namawiał). Europejska machina ruszyła jak żółw ociężale. Dlaczego PiS uwierzył w swoją potęgę i bezkarność? Być może zasugerował się postawą UE wobec Viktora Orbána, któremu liczne wybryki długo uchodziły na sucho. Tyle tylko, że ciężar polityczny 10-milionowych Węgier jest nieporównywalny z rangą i wagą Polski. Bruksela mogła sobie pozwolić na tolerowanie polityki węgierskiego autokraty, uznając, że mały kraj na obrzeżach Unii nie stanie się rozsadnikiem antydemokratycznej gangreny i nie zagrozi spójności całego organizmu europejskiego. Zresztą sam Orbán dość umiejętnie poruszał się na brukselskich salonach i długo potrafił prezentować tu zupełnie inne oblicze niż w kraju. Gdy jednak do kontestujących europejskie zasady Węgier dołączyła blisko 40-milionowa Polska, kraj kluczowy we wschodniej części Unii, sytuacja zrobiła się poważna. Brukselscy decydenci nie mogli dłużej przymykać oczu na problem i udawać, że nic się nie dzieje. Unia Europejska jest wielką i skomplikowaną konstrukcją, cechuje ją spora inercja. Od wciśnięcia guzika „start” do momentu, aż machina się rozpędzi, mijają nie miesiące nawet, lecz lata. Jednak w końcu uruchomione procesy owocują konkretnymi decyzjami i posunięciami. Guzik został naciśnięty już dość dawno i teraz obserwujemy jak potężna europejska maszyneria nabiera prędkości. Para buch, koła w ruch. Przygotujmy się na kary. Będzie bolało „Unia poczyniła pierwsze kroki na drodze do skutecznego zwalczania przestępstw popełnianych przez państwa członkowskie – np. wprowadzając kryterium przestrzegania prawa do mechanizmu rozdziału funduszy na rozwój” – piszą w „Gazecie Wyborczej” dwaj węgierscy autorzy Bálint Madlovics i Bálint Magyar (ten ostatni, były minister edukacji, jest autorem głośnej książki „Węgry. Anatomia państwa mafijnego”). Stanowisko rzecznika TSUE, zapowiadające niekorzystny dla PiS wyrok Trybunału, to kolejny sygnał wskazujący, że czas tolerowania autokratów i kieszonkowych Putinków dobiegł w Unii Europejskiej końca. Jestem gotów się założyć, że w nadchodzących miesiącach będziemy świadkami kolejnych kar, nakładanych na kraje łamiące wspólne zasady – czyli na Polskę i Węgry. Można się spodziewać, że instytucje unijne, podejmując decyzje w różnych sprawach, w sposób demonstracyjny będą ignorować interesy Warszawy czy Budapesztu. Zapewne Polska i Węgry poniosą też dotkliwe konsekwencje finansowe, choćby przy rozdziale nowych funduszy. Także w rozliczeniach dotychczasowych programów finansowych można się spodziewać szczególnej surowości europejskich kontrolerów. W sumie więc – będzie bolało. Niestety wszystkich – nie tylko polityków i wyborców PiS, choć tak byłoby najsprawiedliwiej. Wojciech Maziarski Źródło koduj 24.pl 
28 06 2019 To ty, nie odwracaj głowy, kopcisz kopciuchem.
Cwaniacy, co zaaranżowali kolejny, ogólnoświatowy przekręt, konkretnie nasi europejscy szubrawcy, bo najważniejsi na świecie – USA, Chiny, Rosja, Indie, Brazylia i wielu innych, po prostu się na nich wypięli, zadbali bardzo o to, by w temacie nowego podatku od oddychania, panował potężny chaos pojęciowy - żonglowanie słowami i faktami, korumpowanie naukowców i manipulowanie poprzez zaprzyjaźnione media, światową opinią publiczną. A wszystko zaczęło się od CO2 – dwutlenku węgla -obok tlenu O2 i wody H2O najważniejszych substancji życia na Ziemi. Klimat na naszej planecie i związana z nim pogoda, jest zjawiskiem cyklicznym i chaotycznym. W dosyć nieregularnych, kilkusetletnich okresach następują kolejne ochłodzenia, by potem przyszły okresy ocieplenia klimatu. Jest to zjawisko całkowicie naturalne i potężne, bo na skalę kosmiczną. I co najważniejsze – dzieje się tak od eonów, nieważne, czy człowiek istniał, czy nie. Czy nagle jego cywilizacyjny postęp i powiązanym przemysł może wpłynąć na coś tak potężnego, jak ziemski klimat? To totalna ściema dla idiotów. Legenda wymyślona przez bandę szubrawców. Którzy na naturalnych zjawiskach planety i przyrody, chcą zbić kasę, bo ciągle im mało i zgarnąć jeszcze te marne grosze, które są w kieszeniach siedmiu miliardów mieszkańców Ziemi. Lecz uczciwie trzeba przyznać, że działalność ludzka zanieczyszcza atmosferę i środowisko naturalne. To w tym kierunku powinno być skierowane ostrze walki o nasze otoczenie – wszechobecne śmieci, wieczne, nie degradujące się plastyki, pyły zawieszone w atmosferze i dewastacja terenów zielonych w taki sposób, że po wycięciu lasów, osuszeniu mokradeł i obudowania rzek betonem, pozostanie nam tylko pokrywająca świat Sahara. Lecz może na tym nie da się łatwo zarobić?
Widocznie taniej i prościej jest oszukiwać i wprost łgać w żywe oczy, że za wszystkie zmiany w środowisku winna jest działalność człowieka, który bezmyślnie zaczął produkować olbrzymie ilości dwutlenku węgla, symbolicznego CO2. Tego samego, który jest niezbędny do życia, który jest codziennym pokarmem ziemskich lasów, puszcz i borów, pokarmem wszystkich roślin zielonych i co najważniejsze -największego pochłaniacza CO2, morskich glonów światowego oceanu. Ten fatalny CO2 my, ludzie i wszystkie zwierzęta na świecie, produkujemy z każdym wydechem naszych płuc. Więc przestańmy wszyscy oddychać i sytuacja natychmiast się poprawi. Osobiście zaproponowałbym, by jako pierwsi, najwięksi obrońcy przyrody z UE, 40 tysięcy darmozjadów w Brukseli, oraz biznesowe stowarzyszenia ekologiczne, przestali oddychać, a my zobaczymy, czy klimat się poprawi. Jestem pewien, że bez nich tak. Zanim zaatakowano prostych ludzi CO2, przetrenowano symulację "ochrony środowiska" poprzez walkę z freonami, gazami, które mamy w każdej lodówce i klimatyzacji. Do tego wykorzystano inne naturalne zjawisko, tzw. "dziurę ozonową". Sam ozon O3, czyli forma gazowa tlenu składająca się z trzech cząsteczek, sam w sobie silna trucizna, gromadzi się w najwyższych warstwach atmosfery, zapewniając powierzchni Ziemi zatrzymanie w dużym stopniu szkodliwego, słonecznego promieniowania UV. W tej powłoce całkiem często powstają "dziury", obszary pozbawione ozonu. Kombinatorzy poszukujący szybkiego zysku rozpętali światową histerię, a o zjawisko oskarżono sztucznie wytwarzane przez człowieku gazy ogólnie zwane freonami i jak wspomniałem używane powszechnie na świecie w chłodnictwie i klimatyzacji. Freony wycofano. Wprowadzono nowe, podobno nieszkodliwe. Producenci zarobili. A panowie politycy i ekolodzy zainkasowali swoją działkę i... dziura zniknęła.
Identycznie jest z akcją CO2. Tylko, że tutaj już w sposób ostentacyjny biorą udziałnie nie tylko sami politycy i zieloni fanatycy, ale całe państwa i ich rządy. Oszustwami i kłamstwami stara się zwalczyć groźną konkurencję, jaką powodują nowe unijne rozwijające sie kraje. Polska zaczyna zagrażać ekonomicznie sąsiadom Niemcom, no to łup w RP dekarbonizacją i opłatami za CO2. To nieważne, że napędzane węglem elektrownie faktycznie nie produkują CO2, nieważne, że największym trucicielem są właśnie Niemcy, które otwierają kolejne kopalnie węgla brunatnego, wielokrotnie szkodliwsze,niż te węgla kamiennego, natomiast istotne jest to, że jak się już polskie kopalnie pozamyka, to znowu staniemy się biedakiem wiszącym u klamki Berlina i wybije się nam z głowy durne mrzonki o suwerenności. Jedna wielka ściema i oszustwo z wpływem działalności człowieka na zmiany klimatyczne i ocieplenie klimatu, bo właśnie takiego straszaka się używa. Proponowana walka z ochroną klimatu to jak wybranie się z packą na muchy na polowanie na krokodyle. Kopciuchu, połącz toaletę z kominem, a będziesz rozpylał czysty,piękny zapach fiołków. Niestety, przyłączono się do Unii Europejskiej i podpisano traktaty, które musimy przestrzegać. Niestety, takie intelektualnie niesprawne indywidua, jak b. Premier Kopacz, zgodziły się na krzywdzące Polskę rozwiązania. Więc, chcąc,nie chcąc musimy zgodnie z Unią działać przeciw globalnemu ociepleniu. Choć wiemy, że to bzdura. Mamy więc wielki rządowy program "Czyste powietrze". A ja tutaj mam parę rad do dodania. Panie premierze Morawiecki! Polski rządzie! Co byście powiedzieli na obywatelską pomoc i oddanie wam pomysłu za darmo? Jednym z najnowocześniejszych, jeżeli chodzi o innowacje projektem z którym sie zetknąłem, był norweski statek badawczy, dosłownie pachnący jeszcze świeżą farbą. Miał oczywiście potężny jak balon dziób typu X-bow, napęd diesel – electric, szerokopasmowe anteny satelitarne, manewrowanie przy pomocy DP3 (Dynamic Positioning). Lecz istotną ciekawostką, którą chcę to wykorzystać, był fakt, że był to mój pierwszy, pełnomorski statek, który nie miał kominów! Wszystkie spaliny z układów wydechowych zespołu silników dieslowskich były wyprowadzane za burtę specjalnymi chrapami do morza. Oczywiście żadna morska instytucja, władze i inspekcje, w oparciu o międzynarodowe traktaty i konwencje, nie zgodziłyby się by toksyczne i szkodliwe gazy wydechowe odprowadzać bezpośrednio do morza. Zastosowano więc w rurach wydechowych ciekawe rozwiązania, o których początkowo myślałem, że to jakieś drogie katalizatory (drogie, bo używa się platynę), lecz po przewertowaniu dokumentów trafiłem na tajemnicze słowo UREA. Wkrótce wszystko się wyjaśniło: - urea to nic innego i tajemniczego, tylko nasz poczciwy mocznik – CO(NH2)2, prosty związek organiczny, krewniak amoniaku, a nazwa "mocznik" dlatego, bo głównie jest on wydalany z moczem wszystkich siusiających zwierząt ("gdy byłam panną, panieneczką, robiłam siusiu cieniutką strużką...). Kiedy pod koniec lat 20-tych ub. Wieku opracowano technologię przemysłowej syntezy, to mocznik stał się bardzo ważnym składnikiem nawozów sztucznych. U nas zakłady chemiczne Police, Puławy, Kędzierzyn produkują tego w milinach ton na rok. Lecz urea -mocznik, w Wikipedii, ma jednym zdaniem opisane takie zastosowanie: "[...] Znajduje również szerokie zastosowanie jako reduktor w procesie selektywnej redukcji katalitycznej, służącej oczyszczaniu spalin. [...]" Fakt, główną zaletą jest rozbijanie najbardziej szkodliwych tlenków azotu, tak zwanych NOx-ów na neutralny azot, lecz można system tak skonstruować, prosto i tanio, że spaliny z pieców, będą szły do atmosfery czyściutkie, jak pupa niemowlęcia.
Teraz Panie Premierze proszę posłuchać: Wypowiedział Pan wojnę nazwanym z obrzydzeniem kopciuchom. Prymitywnym piecom,które nadal są źródłem ciepła w większości polskich domostw. Co nie oznacza, że nowoczesne piece na pelety, czy gazowe nie wydzielają szkodliwych spalin. Czynią to także, tylko znacznie mniej. Wniosek – tylko lokatorzy osiedli podłączonych do sieci centralnego ogrzewania nie produkują w domach/mieszkaniach spalin,których chcemy się pozbyć. Nie musimy wydawać extra pieniędzy na zakup mocznika. Każdy mieszkaniec domu,jak dowiedziono, statystycznie używa toaletę pięć razy dziennie, w tym cztery razy tylko by zrobić siusiu. Jak to dalej naukowcy sprawdzili, daje to 3 000 litrów moczu na rok. A czteroosobowa rodzina produkuje aż 12 ton tej organicznej cieczy. Pan Premier ma rzeszę naukowców,inżynierów i chemików, którzy, jestem tego pewien, potrafią stworzyć prosty zbiornik z filtracją, tak, żeby następnie po właczeniu pieca, przetransportować zawierającą mocznik ciecz, do instalacji kominowej i rozpylić ją w strumieniu gorących spalin, tego dymu, który wydobywa się z milionów kominów. Nie sądzę, by po upowszechnieniu produkcji taka instalacja kosztowała wraz z montażem więcej niż 2 tyś. zł. Czy to się opłaca? Ja nie policzyłem, lecz rząd ma wielkie możliwości, by szybko to sprawdzić. Nie interesują mnie jakieś 
start-upy. Pieniędzy też na gwałt nie potrzebuję. Nasz urząd patentowy, jak sprawdziłem, takie wnioski zazwyczaj załatwia w 7 lat. Więc daję to panu premierowi Morawieckiemu, bo go po prostu lubię. Poza tym byłbym zadowolony, gdybyśmy tym sposobem mogli tą całą Unię Europejską olać ciepłym moczem. Źródło: niepoprawni.pl
26 06 2019 PiS nie ma dla nich żadnej oferty, bo po co…
PiS bardzo się stara, by polityką socjalną i wsparciem dla poszczególnych grup, kupić sobie Polaków. Tak więc ma swoje programy Plus dla rodzin z dziećmi, kokietuje emerytów „trzynastkami”, a młodym, do 26 roku życia, obiecuje zerowy podatek PIT. Jednak ze świecą szukać oferty dla trochę „starszych” młodych, bo już nie studentów; zarabiających niezłe pieniądze, choć trudno nazwać ich bogatymi; nie posiadających dzieci, bo to dopiero mają w planach. Dla ludzi rzetelnie pracujących, posiadających własne firmy, wykonujących wolne zawody. To oni pozostają całkowicie poza sferą zainteresowań partii rządzącej. Nie można więc się dziwić, iż czują się grupą w pewnym sensie wykluczoną, całkowicie pozbawioną wsparcia państwa. Ci z nich, którzy prowadzą własną działalność gospodarczą mają dosyć retoryki rządu, mówiącej, że „każdy przedsiębiorca to potencjalny złodziej. Na potęgę powstają nowe przepisy, które mają na celu uszczelnienie systemu, ale ich autorzy nie wiedzą, że potwornie utrudniają życie także uczciwym przedsiębiorcom”, co nie tylko tworzy określony stereotyp w społeczeństwie, ale i wpływa na utrudnienie im życia, ot, chociażby w urzędach, gdzie pracownicy, bojąc się szefostwa, boją się pomóc, wesprzeć czy pójść na rękę. Jak mówi jeden z tych młodych ludzi, „jest pewien poziom bólu, po przekroczeniu którego masz zwyczajnie dość. W kraju, do którego przeniosłem firmę, podatki wcale nie są niższe, ale tam mam pełny komfort pracy. Dlatego mogę nawet oddawać państwu więcej. Tyle że w zamian chcę być traktowany jak człowiek, doceniany za to, co robię, a nie czuć się jak potencjalny złodziej i kryminalista”. To im rzuca się kłody pod nogi, gdy zarabiają na tyle dobrze, by móc spełnić swoje marzenie o własnym mieszkaniu. Samo zaciągnięcie kredytu to droga przez mękę, a do tego podatek od wartości nieruchomości w wysokości 2%. Nie ukrywają zdziwienia, dlaczego „mam zapłacić 2 proc. podatku, jeżeli na zakup mieszkania biorę kredyt na 30 lat oprocentowany tak, że po tych 30 latach oddaję do banku ponad 160 proc. wartości wziętej pożyczki?!”. Czy tak ma wyglądać wsparcie państwa dla Młodych, którzy są przecież „przyszłością narodu”? Mówią, że „więcej dostałabym od państwa, gdybym zarabiała mniej, miała kilkoro dzieci i mieszkała na prowincji. Mam wrażenie, że wszystkie programy typu 500 plus nakierowane są na pomoc każdemu, tylko nie mnie”. Mają żal, że ciężko pracują, płacą podatki, utrzymują tych, którym bardziej opłaca się siedzieć na zasiłku dla bezrobotnych i świadczeniach socjalnych, a państwo nie ma dla nich żadnej oferty. Nie mogą liczyć na tak obiecywaną pomoc „młodym parom”, czują się stawiani pod ścianą i wręcz szantażowani: „Będziecie mieć dziecko, to pomożemy, a jeśli nie, to radźcie sobie sami, a my jeszcze od was wyciągniemy pieniądze dzięki nowym podatkom”. Mają wrażenie, że „celem PiS-u jest wykształcenie sobie wyborców, wręcz ich fizyczne wyhodowanie. Taki system niewolnictwa państwowego”, a oni się w tym po prostu nie mieszczą. Nie mieszczą, bo są zaradni, ciężko pracują, starają się sami zadbać o swoją przyszłość, planują dopiero dzieci. Brak wsparcia ze strony dzisiejszego państwa to kara za to, że świetnie wiedzą, czego chcą, mają swoje plany, rozsądnie podchodzą do własnej przyszłości, uważając, że to trzeba etapami, powoli budować, nie dają się wziąć na populizm i demagogię? Tamara Olszewska Źródło: Gazeta.pl
Dla fiskusa wyrok sądu nie ma żadnego znaczenia, w skarbówce wiedzą lepiej. Pewnie zastanawiacie się dlaczego prawo podatkowe jest takie skomplikowane? Odpowiedź jest prosta by urzędnicy skarbówki mogli ścigać wyimaginowanych przestępców podatkowych.
Wstrzymanie zwrotu podatku VAT to będzie największy sukces Morawieckiego? Pytanie czy będzie jakaś firma, którą będzie stać na płacenie podatków? Jestem pełen podziwu dla tych którzy odważyli się i prowadzą własną działalność gospodarczą w Polsce. Ileż to trzeba mieć zapału i jakim być odpornym żeby nie polec w walce z Urzędem Skarbowym. Dla skarbówki każdy nawet ten rozpoczynający działalność gospodarczą to przestępca którego trzeba bezwzględnie ścigać i tępić. W Polsce mamy taki system podatkowy, że nawet gdyby na polu zamiast buraków zbierał brylanty to i tak splajtuje. No a buraków jest ci u nas pod dostatkiem nawet w mieście.
Z forum: A jak wygląda oferta PiS w ochronie zdrowia? Wszelkie badania typu: kolonoskopia, gastroskopia, USG, tomografia, rezonans magnetyczny wykonuje się za grube tysiące złotych, bo terminy – o czym wiedzą dobrze pacjenci – są po prostu księżycowe. Kto ma czas na czekanie pół roku, rok gdy sprawa zaczyna wyglądać poważnie? Już nie będę wspominał o terminach wizyt u specjalistów, zamykanych oddziałach szpitalnych, braku lekarzy etc. Co na ten temat ma do powiedzenia PiS ze swoja mantrą 500+ na dziecko, czy krowę? I czy nie powinien to być nr 1 w kampanii wyborczej Platformy? 
24 06 2019 Prawda powtórzona tysiąc razy staje się… prawdą.
Jaka poprawność polityczna zabrania nazwać publicznie kłamcą tego, komu dowiedzie się kłamstwa, a oszustem tego, kto oszukuje? Doświadczenie uczy, że bardzo trudno jest wygrać wybory nie oferując atrakcyjnego projektu przyszłych rządów, bez wizji kraju, w którym wyborcy bez trudu dostrzegą miejsce i korzyść dla siebie. Jednak nawet tak fascynująca wizja, która mogłaby porwać naród na równe nogi, a przeciwnika na strzępy, nie zapewni wyborczego zwycięstwa, jeśli wizjonerskiemu ugrupowaniu zabraknie wiarygodności. Wie o tym prezes i dlatego aparatczycy PiS stają na głowach by przekonać Polaków o własnej wiarygodności i równocześnie odebrać ją konkurentom. Prorządowe szczujnie potrafią zmajstrować horrendalną aferę z byle potknięcia opozycji i ukręcić łeb grubym przekrętom we własnej formacji. Okazało się, że sprawa wspierającej PiS firmy GetBack, gdzie tysiące ludzi ulokowało swoje oszczędności i straciło 2,5 miliarda, to mały pikuś w porównaniu z wielką aferą obyczajową prezydent Gdańska, którą złapano na zakupie dwóch butelek wódki.  Do dzisiaj wypomina się ludziom z PO, że jedli ośmiorniczki (do kupienia w każdej Biedronce w cenie podrzędnej wołowiny) i że jeden z nich to nawet miał drogi zegarek i go nie zgłosił, za co słusznie wyleciał z ministerialnej posady. Natomiast minister z PiS, który w zeznaniach o dochodach nie mógł się doliczyć własnych hektarów o wartości setek tysięcy zł, bez trudu otrzymał mandat europosła, podobnie jak minister, która rozłożyła na łopatki polski system oświaty, i jak premier, która sama sobie przyznawała sowite premie, bo jej się należały. Z braku spektakularnych potknięć opozycji aparatczycy PiS sięgają do bogatego zasobu kłamstw.  Bo dzisiaj nie są już potrzebne preteksty, by opluć przeciwników politycznych i odebrać im wiarygodność. Wystarczy skonstruować odpowiednio intrygujące kłamstwo i powtarzać je tak intensywnie i tak długo, aż stanie się prawdą i z obiegu sterowanego przez inżynierów dusz wspieranych przez partyjne trolle wejdzie do spontanicznego obiegu publicznego. Ludzie to kupują, bo prawda jest na ogół nudna, a atrakcyjnie podane kłamstwo, nawet tak nieprawdopodobne, jak podejmowane przez TVPiS próby obarczenia odpowiedzialnością polityków PO i Jurka Owsiaka za zamordowanie prezydenta Adamowicza, nobilituje w środowisku i pozwala poczuć się „dobrze poinformowanym”.  I nie ma znaczenia, że kłamstwo się wyda. Znacznie więcej ludzi zapamięta, że „znany belgijski dziennikarz” po francusku nazwał Donalda Tuska niemieckim zdrajcą, a o wiele mniej widzów dowie się potem, że to fałszywka, bo ów dziennikarz jest w rzeczywistości pracownikiem telewizji Jacka Kurskiego. Szkalowanie konkurencyjnych formacji politycznych jest łatwe, bo politykom nie wierzy się z definicji. Jest też skuteczne, ponieważ oceny zerojedynkowe ułatwiają percepcję i szybciej pozwalają ułożyć sobie obraz rzeczywistości – fałszywy, ale kompletny i zrozumiały . Natomiast opluskwianie ludzi z pierwszych stron gazet podnosi samoocenę odbiorców, budząc uczucie satysfakcji, że VIP i celebryta okazuje się zwykłym człowiekiem, takim jak ja, albo nawet gorszym. Te oczywiste prawidła psychologiczne bez żenady wykorzystują aparatczycy PiS, nie cofając się przed budzeniem i podsycaniem w ludziach mrocznych instynktów agresji, nienawiści wobec obcych, zawiści wobec lepszych od siebie i żądzy odwetu wobec tych którzy ośmielają się dowodzić nieprzyzwoitości i bezprawia.  PiS zyskuje wiarygodność powtarzając przy każdej okazji, że jest formacją prawą i sprawiedliwą, w odróżnieniu od opozycji, która kłamie, kradnie i oszukuje. Każdego dnia przybywa kłamstw, które mają dowodzić tej tezy, a każde z nich powielane jest w tysiącach egzemplarzy. Nie jest odkryciem, że kłamstwo powtórzone setki razy staje się prawdą. Odkryciem jest natomiast – przynajmniej dla opozycji – że reguła ta działa w obydwie strony. Również każda prawda kwestionowana przez rządzących może się przebić do świadomości odbiorców, jeśli powtarzana będzie po wielokroć i jeśli argumenty poddające ją w wątpliwość będą uporczywie obnażane. Niestety, aktywność partii koalicyjnych, zderzających się z kolejnymi przejawami robaczywej wyobraźni aparatczyków PiS, sprowadza się często do wzruszenia ramionami, krótkiej opinii o absurdzie oskarżenia lub do konferencji prasowej informującej, zarzut mija się z prawdą, a oskarżenie jest oburzające. Co się stało z jedyną bodaj skuteczną akcją odkłamywania polskiej rzeczywistości na objazdowych banerach? Dlaczego podczas kampanii do Europarlamentu sądy, które mogłyby w trybie wyborczym weryfikować kalumnie PiS, były niemal bezrobotne? Czemu myślący przecież ludzie opozycji tak często tracą głowę w telewizyjnych programach gadających głów, dają się przytłoczyć fali kłamstw i niezdarnie tłumaczą, że to nie tak, bo prawda jest inna? Dlaczego dotąd żaden z nich nie zwrócił się wprost do widzów, by wyjaśnić, że to co słyszą od rozmówcy z PiS jest tekstem wymyślonym przez speców od propagandy i agitacji, który tego dnia można usłyszeć od każdego funkcjonariusza PiS, że zostali oni przeszkoleni, by krytyczne uwagi kontrować atakiem na poprzedni rząd, by przerywać kłopotliwe pytania, podnosić głos i zakrzykiwać niewygodne zarzuty? Czemu tak rzadko żąda się na wizji dowodów kłamliwej informacji i pozwala się utopić ją w powodzi kolejnych łgarstw? I wreszcie, jaka poprawność polityczna zabrania nazwać publicznie kłamcą tego, komu dowiedzie się kłamstwa, a oszustem tego, kto oszukuje?
Grożąc sądem naukowcom z Krakowa, którzy ośmielili się skrytykować projekt nowelizacji Kodeksu Karnego, Zbigniew Ziobro argumentował, że proces będzie formą obrony ministerstwa, rządu i wszystkich Polaków przed kłamstwem. Wobec powszechnego oburzenia Kaczyński nakazał wycofanie pozwu, ale zarzutu, że prawnicze autorytety naukowe z Krakowa kłamią, nikt nie cofnął. I chyba nie będzie procesu Ziobry o zniesławienie, skoro nie ma już sprawy.  Podobnie wątpliwe jest, by Jarosław Kaczyński odpowiedział przed sądem za idiotyczne oskarżenie byłego premiera Krzysztofa Bieleckiego (który uczestniczył w rozwiązaniu Układu Warszawskiego), że chciał zlikwidować polską armię. Będzie zapewne ubolewanie, że ktoś coś wyrwał z kontekstu i nie ma sprawy. Tyle, że sprawa jest. I to o wiele poważniejsza niż autorytet krakowskich koryfeuszy prawa i dobre imię byłego premiera. Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
23 06 2019 PiS czai się do skoku na media.
W tej kadencji rządzącym nie udało się spacyfikować i przejąć wszystkich prywatnych mediów. Zapowiadają, że zrobią to po wyborach. Nie odkrył wielkiej tajemnicy wicepremier Jarosław Gowin, zapowiadając, że tzw. „repolonizacja” mediów jest zadaniem na następną kadencję. Dla uważnych obserwatorów jest oczywiste, że gangsterskie metody sprawowania władzy i przekształcanie Polski w państwo mafijne, czego przedsmak mieliśmy w minionych czterech latach, nasili się po ewentualnym (nie daj Boże!) przedłużeniu przez partię Jarosława Kaczyńskiego mandatu na kolejne cztery lata. Gowin powiedział więc rzecz dość banalną, ale wywołał tym zakłopotanie w szeregach „dobrej zmiany”, która ze względów taktycznych przed wyborami próbuje dziś udawać łagodną i praworządną owieczkę. „Dzisiaj nie ma w ogóle mowy na ten temat, nie ma takich planów, nie ma żadnego projektu ustawy”– zakomunikował szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. „Zwracam uwagę na to, że uczciwość mediów, obiektywność mediów jest fundamentem demokracji. Ja bardzo lubię być krytykowany, ale to szaleństwo, które dzieje się w niektórych mediach jest godne ubolewania” – żalił się Morawiecki na antenie radia RMF. Uspokajająco dodał jednak, że „Nie ma dzisiaj konkretnych planów dotyczących repolonizacji mediów w Polsce”. Szef kancelarii premiera Marek Suski był nieco ostrożniejszy w zaprzeczeniach. „Repolonizacja mediów to jest kwestia dyskusji” – oświadczył i dodał: „To jest jednak sprawa dobrych stosunków z innymi krajami, które inwestują w Polsce. W Unii Europejskiej jest pewien procent ograniczenia zagranicznej prasy w danych krajach. Jesteśmy w UE i chcemy mieć podobne przepisy i podobną strukturę mediów jak w innych krajach Unii. To nie jest nic nadzwyczajnego”.
Suski oczywiście skłamał, ponieważ Unia jest jednolitym obszarem gospodarczym i nie ma w niej żadnych ograniczeń dla prowadzenia biznesu medialnego przez podmioty z jednego kraju UE w innym kraju UE. Przeciwnie: sprzeczne z prawem unijnym byłyby jakiekolwiek restrykcje. Dlatego nawet we Francji, gdzie prawo ogranicza udział właścicieli zagranicznych w prowadzeniu mediów, podmioty z UE są z tych przepisów wyłączone. W licznych wystąpieniach publicznych członkowie PiS-owskiej „rodziny” pomstują, że zagraniczni, czyli w praktyce niemieccy właściciele polskich gazet rzekomo ręcznie nimi sterują. Np. Suski kłamał w TVP tak„Zagraniczne koncerny, które wykupiły naszą prasę, z zagranicy dostawały instrukcje, w jaki sposób atakować rządzących”. Jednak nawet gdyby to łgarstwo PiS-owskiego aparatczyka było prawdą, to i tak rządzący nie mogliby wyrugować z polskiego rynku prasowego obecnych tu niemieckich koncernów. Prawo unijne na to nie pozwala. Celem „repolonizacyjnego” ataku mogłyby zatem być tylko media znajdujące się w ręku właścicieli spoza UE, czyli w praktyce TVN będąca własnością amerykańskiej Discovery. Tu jednak problemem są dwustronne stosunki reżimu Kaczyńskiego z administracją Trumpa. To właśnie miał na myśli Suski, wypowiadając cytowane powyżej zdanie: „To jest sprawa dobrych stosunków z innymi krajami, które inwestują w Polsce”. Już w tej kadencji rządzący przymierzali się do zamachu na TVN, ale interwencja amerykańskiej ambasador Georgette Mosbacher przywołała ich do porządku. Zapewne więc, tak jak poprzednio, pomysł „repolonizacji” mediów zostanie zastąpiony ideą ich „dekoncentracji”, czyli przymusowego podziału i przejęcia. Pod koniec września posłanka PiS, członkini Rady Mediów Narodowych Joanna Lichocka stwierdziła, że „Ministerstwo Kultury opracowuje projekt, który zakłada dekoncentrację własności mediów w poszczególnych segmentach. Chcę zapewnić, że z tego projektu nie rezygnujemy. Dekoncentracja mediów jest w programie PiS. Natomiast to, kiedy projekt wejdzie pod obrady rządu, jest decyzją polityczną. Nie łudźmy się, to oznacza kolejny duży konflikt. Również może oznaczać konflikt na linii Polska – Unia Europejska” – powiedziała. Dlatego „moment, kiedy będzie można wyjść z tym projektem, musi być szczególnie starannie wybrany”. Wszystko jasne? Dla sprawującej władzę „rodziny” medialnym ideałem jest dyspozycyjna TVP, która łamiąc ustawę medialną spełnia polityczne zamówienia i uczestniczy w propagandowych kampaniach na rzecz władzy. Ostatnim przykładem był jej udział w widowisku, jakie zrobiono z zatrzymania człowieka podejrzanego o zamordowanie 10-letniej Kristiny. Gdy rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar skrytykował policję za stosowanie nieproporcjonalnych środków i nierespektowanie praw ludzkich podejrzanego, TVP przypuściła na niego atak według najlepszych wzorów propagandy moczarowskiej czy bolszewickiej. Celem, jaki PiS stawia sobie na drugą kadencję, jest doprowadzenie do sytuacji, w której także prywatne telewizje, stacje radiowe oraz gazety biorą udział w takich kampaniach i wykonują instrukcje płynące od „rodziny”. O tym, jak to może w praktyce wyglądać, napisał węgierski socjolog Bálint Magyar w książce „Węgry. Anatomia państwa mafijnego”. Jej polskie wydanie zawiera w podtytule pytanie: „Czy taka przyszłość czeka Polskę?”. Idąc jesienią do urn, musimy zrobić wszystko, by odpowiedź na to pytanie brzmiała: „Nie!”.Źródło koduj24.pl
21 06 2019 Polska zablokowała zapisy ws. neutralności klimatycznej. 
Waszczykowski: „Rozwój gospodarczy nie może być zakładnikiem ideologicznych fobii”. Polska i kilka innych państw zablokowały postanowienia unijnego szczytu ws. neutralności pod względem emisji CO2 w 2050 roku. Do antyekologicznej koalicji oprócz Polski dołączyły Czechy, Estonia i Węgry.
Na skutek działań grupy państw Europy Środkowo-Wschodniej z postanowień końcowych szczytu usunięto zapis dotyczący daty osiągnięcia neutralności klimatycznej.
Przedstawiciele polskiej dyplomacji uważają zablokowanie daty 2050 za swoje zwycięstwo. Ich zdaniem zapisy końcowe szczytu były zbyt ogólne. Reprezentanci Polski wskazują przy tym, że w postanowieniach nie znalazły się zapisy mówiące o finansowych obciążeniach związanych z neutralnością klimatyczną. „Polska nie może się zgodzić na zaostrzenie polityki klimatycznej bez szczegółowej wizji podziału obciążeń i wskazania mechanizmów ochrony branż i regionów” – stwierdził Konrad Szymański, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.  W podobnym tonie wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki. „Musimy wiedzieć, jakie środki otrzymamy na modernizację naszych poszczególnych sektorów gospodarki tak, żeby ewentualne zmiany i nowe zobowiązania, które się mogą pojawić np. w wyniku polityki klimatycznej UE odzwierciedlały nasz stan rozwoju gospodarczego i nasze wyzwania, a także nasze ryzyka” – przyznał premier.  Polska blokując zapis o neutralności energetycznej, naraża się na ostracyzm ze strony pozostałych państw członkowskich UE. Portal RFM24 wskazuje na to, że kraj może nie otrzymać teki energetycznej dla swego komisarza, a zapis o 2050 roku i tak nie został zarzucony.  W przyszłym roku Komisja Europejska zamierza zaprezentować nową strategię energetyczną, w której najprawdopodobniej znajdzie się zapis mówiący o 2050 roku. Szczegółowe rozwiązania z zakresu energetyki zostaną skierowane do Rady Sektorowej, która podejmuje decyzję większością głosów. W ten sposób głos państw zgłaszających sprzeciw może zostać całkowicie zmarginalizowany.  Specjaliści wskazują na to, że przez Polskę UE nie wypracowała wspólnego stanowiska, które planowała przedstawić na zbliżającym się szczycie klimatycznym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Źródło: rmf24.pl
Tu nie chodzi o ochronę klimatu lecz o uzależnienie energetyczne Polski od Wielkich Niemiec. Ocieplenie klimatu jest cykliczne, jeszcze nie tak dawno winnice pod Toruń sięgały. Kilkadziesiąt lat temu dużo więcej węgla spalaliśmy, i nie było smogu z wyjątkiem Śląska, i nikomu to nie przeszkadzało.
Skokowy wzrost ceny energii elektrycznej, jaki ma miejsce obecnie w Polsce wynika głównie z "konieczności" kupowania "pozwoleń na emisję CO2. Ta konieczność wynika z przyjętego przez Polskę (jednoosobowo przez premiera D. Tuska) pakietu ENERGETYCZNO- klimatycznego. Polega to na tym, że począwszy od 2018 roku wielkie instalacje przemysłowe (przede wszystkim elektrownie węglowe) emitujące CO2 muszą wykupować pozwolenia na tę emisję.
 Głównymi "trucicielami świata są oczywiście Chiny, Indie, Rosja, US, Brazylia. Szczególnie Chiny; dość powiedzieć, że Chiny potrafią w tydzień wyemitować CO2 więcej niż wynośi roczna redukcja emisji CO2 w Europie i US razem wziętych.
Ten pakiet ENERGETYCZNO- klimatyczny, który ochoczo podpisał w 2008 r. premier Tusk nie ma nic wspólnego z ochroną klimatu, to działanie czysto polityczne skierowane przeciwko Polsce, przeciwko możliwości jej gospodarczego wzrostu, który mógłby zagrozić „starym” państwom unijny. Obecne dopłaty do cen prądu dla ludności i niektórych zakładów przemysłowych, to droga donikąd. Już KUE sprzeciwia się przeznaczania funduszu ze sprzedaży "pozwoleń..." na owe wspomaganie, ale i tak tych pieniędzy nie wystarcza i kasa idzie z budżetu. To kula u nogi naszej gospodarki. Natomiast pozostawienie rynkowych cen energii elektrycznej (np dwukrotnie wyższych n iż obecnie) skazuje mieszkańców na obniżenie standardu życia a przemysł na generalną plajtę. To oznacza gospodarczą katastrofę. Żadna gospodarka na świecie nie sprosta konkurencji w przypadku podwojenia ceny energii elektrycznej. Konkludując: należy w najpilniejszym możliwie trybie zażądać renegocjacji pakietu, a w przypadku oporu ze strony Komisji UE – zawiesić jego działanie przez Polskę. Wszelkie ewentualne „sankcje” (łącznie z Polexitem) są mniej uciążliwe dla Polski niż respektowanie ustaleń tego pakietu ENERGETYCZNEGO (klimatyczny jest on tylko w nazwie – to pakiet wybitnie POLITYCZNY). Źródło: niepoprawni.pl
20 06 2019 Niech PiS połknie tę żabę.
Kto hakiem wojuje od haka ginie, na haku może zawisnąć. Jak to w świecie mafii bywa. Falenta był zdrowym umysłowo, godnym zaufania facetem, prawie bohaterem rządzącej partii, gdy nagrał i opublikował rozmowy oficjeli PO. Ośmiorniczki urosły do rozmiarów monstrum, brzydkie wyrazy wywołały obrzydzenie świętoszków pisowskich. A państwo teoretyczne weszło do języka. Bartłomiej Sienkiewicz okazał się wizjonerem, teraz mamy właśnie to o czym mówił. Państwo w alternatywnej rzeczywistości. Istniejące jako byt idealny w pisowskiej telewizji. Niebawem zostaną tylko zgliszcza, te słynne dwie anatomiczne części ch… d… zrymowane z kamieni kupą. Stanie się tak jeśli magister Ziobro będzie wytaczał armaty przeciw profesorom prawa. Jeżeli będzie absolutnym władcą, trzymającym w swej małej rączce wielkie żelazne haki na wszystkich. Nawet na prezesa. Już zapomniał jak popiskiwał, jak się łasił do prezesa? Falenta byłby ostatnim idiotą, gdyby nie nagrał także „swoich”. W tym świecie swoi stają się obcy dość łatwo. Wiadomo z ułańskiej piosenki, że kiedy „ułan z konia spadnie, koledzy – go nie żałują, kopytkami go tratują”. Tak jak prezes usiłuje stratować kuzyna Austriaka w sprawie dwóch wieżowców, o których już prawie zapomnieliśmy w nawale nieczystości jakie nas zalewają. Dość dziwne wydają się listy Falenty do trójcy władców. W części są to komunikaty z nazwiskami „umoczonych” w sprawę. Inne kawałki to przykład manii wielkości: jestem skuteczny, powinienem dostać medal, jestem bohaterem, doprowadziłem do zniszczenia Tuska… Jeszcze inne, zwłaszcza te szantażujące prezydenta wskazują czy mogą wskazywać na brak piątej klepki. Ci, którzy go hołubili uznali, że jest niebezpieczny i powinien siedzieć. Bohaterski dawniej dla nich Falenta obawia się o swe drogocenne życie, nie bez powodu. W więzieniu dzieją się różne rzeczy. Ma dobrego adwokata, który pewnie doradził mu te niespójności w epistolografii. Chodzi o to, żeby w razie potrzeby uznać go za wariata. Żeby nie poszedł siedzieć, gdy ujawni to czy owo, zwłaszcza owo, na temat zlecenia. Kto mu je dał i co obiecał. Za uziemienie Tuska na przykład. A wiadomo, że Tusk ma dla prezesa znaczenie symboliczne i demoniczne zarazem. Elektorat PiS-u łyka te kłamstwa oraz afery jak wymienione wcześniej ośmiorniczki. Będzie łykał, dopóki starczy dóbr do rozdania, a one już się powoli kończą. PiS stylizuje się na filantropa, bogatego wujaszka co to rozdaje majątek. Nie swój majątek, dodajmy, bo to bankrut, nic nie ma. Daje to co ma od nas. Co dajemy w podatkach my wszyscy. Również totalna opozycja, do jasnej ciasnej! Gdy kasa będzie pusta, nic do rozdania nie zostanie, wtedy ośmiorniczka, ów symbol luksusu do kupienia w każdym markecie cofnie się, zostanie usunięty ze zdrowego ludowego żołądka. Śmieszą mnie rady dla KE i opozycji, totalnej czy cząstkowej, żeby odbierać elektorat PiS-owi udając, że się nie czyta, nie zna języków, bo to rzekomo lud obraża. Żeby jeżdżąc po wsiach jak prezydent Duda śpiewać ludowe przyśpiewki. Żeby opowiadać o małej dziewczynce spotkanej w Płocku czy innej miejscowości, która jest rezolutna i chce rządów PiS-u. Albo jeździć limuzyną jak prezes, wchodzić na estradki i straszyć tym, że jak wygra opozycja to wszystko zabierze.
Otóż sądzę, że trzeba dać im wygrać! Niech zjedzą na surowo tę żabę. Wali się kolej, nie ma przygotowania na kryzys, górnictwo się zapada, coraz dłużej czeka się na leczenie, wbrew kłamstwom nowego namiestnika od edukacji, związanego z pewną organizacją, że w szkole wszystko jest perfekt przygotowane przez uchodźczynię do Europy – Zalewską, wiadomo że nie jest! Ch… d… kamieni kupa! Niech siedzą na stołkach, rządzą. Opozycja powinna wziąć senat, mieć dużo, jak najwięcej miejsc w sejmie, żeby blokować niszczenie państwa, ratować co się da. Nie może wygrać wyborów. Nie powinna. Bo PiS w opozycji z ludem, któremu nie będzie z czego płacić to chaos do potęgi nieskończonej. I czekaj. Aż PiS połknie swoją żabę, popije piwem, którego nawarzył. Nie jedną, wszystkie żaby niech połyka, aż pęknie jak wawelski smok. Krystyna Kofta Źródło koduj24.pl
A może warto Jarku, pomyśleć o zakopaniu torporu wojennego: Wasz prezydent, nasz premier. Ta wojna polsko- polska zbyt dużo naród już kosztuje.
Z forum: Nic dodać, nic ująć. Ciągle to powtarzam, że pis ma rządzić do własnego unicestwienia. Należy skrupulatnie punktować wszystkie ich błędy, a tym samym uświadamiać i edukować tzw. suwerena. Nie obiecywać ponad miarę, bo to się potem zemści. Jak się będzie zbliżał krach, Kaczyński będzie chciał powtórzyć, jak w niegdysiejszej swojej kadencji, manewr z votum zaufania i oddaniem władzy. I wtedy należy mu KONIECZNIE udzielić tego „zaufania” i niech pisiory żrą te żaby i popijają stęchłym piwem. Tylko tak ludzie przejrzą na oczy, staną frontem przeciw nim i pogonią na wiek wieków. Obecnie wygrana opozycji, to byłoby pyrrusowe zwycięstwo, a nawet, śmiem twierdzić, totalna klęska z zajadłym, mściwym i podstępnym przeciwnikiem w opozycji.
Jak to niektórzy mówią : „w tym szaleństwie jest metoda”. Z Szewczyka Dratewki na początku rycerze się śmiali. To jednak on miał skuteczną metodę na smoka. I ciemnego ludu nie trzeba przekonywać. Sam się wybudzi z tego hipnotycznego transu i wyjdzie na ulicę. Wtedy tylko WOT jako ZOMO. Albo prośba o pomoc. Putina nie trzeba przekonywać. Przybędzie jak Katarzyna II. Targowica Plus. To czarny scenariusz. Wolę ten, w którym smok nowogrodzki pożera żaby i popija obficie nawarzonym przez siebie kwaśnym piwem i pęka z hukiem macierewiczwskiej bomby termobarycznej. Obiecuję wziąć udział w sprzątaniu ścierwa zapłaty nie żądając. 
17 06 2019 Działkowiec Mateusz Morawiecki.
„Gazeta Wyborcza” nie odpuszcza Mateuszowi Morawieckiemu. Dzisiaj pojawił się kolejny artykuł, dotyczący tych nieszczęsnych działek, które wydają się być bardzo niewygodnym dla premiera tematem. Na światło dzienne wychodzą coraz to nowe fakty, pojawiają się kolejne pytania, a szef rządu i jego znajomi, którzy nieźle wzbogacili się na nich, konsekwentnie milczą… Wiemy już, że Morawiecki najpierw kupił od wrocławskiej parafii garnizonowej działkę za 700 tys. zł, potem odsprzedał jej część swojemu przyjacielowi Bogdanowi Szagdajowi za 190 tys. zł, po czym odkupił ją za 1,9 mln zł. Toż to 10-krotne przebicie i trudno uwierzyć, że biznesmen pokroju Morawieckiego ot tak, kupił za grosze, sprzedał za grosze, a potem zapłacił aż taką kwotę. Wydaje się, że brak tu logiki, jednak musiał to być świetny interes.  Trudno dzisiaj powiedzieć, jaki, bo pan premier milczy jak zaklęty.
Bogdan Szagdaj i jego brat są właścicielami jeszcze dwóch działek, kupionych od wrocławskiej parafii. Działka pana Bogdana leży w bezpośrednim sąsiedztwie Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. W 2003 roku Szagdaj kupił w imieniu swojej teściowej, wówczas 68 –latki, kolejną działkę od parafii, tym razem w Oławie. Zapłacił za nią 460 tys. zł, podzielił i odsprzedał pewną jej część gminie Wrocław za 365 tys. zł, Poczcie Polskiej za 378 tys. zł i jakiemuś prywatnemu przedsiębiorcy za 300 tys. zł. Trzeba przyznać, że zrobił na tym niezły interes. Teściowa Szagdaja, przesłuchiwana w śledztwie w sprawie obracania gruntami przez Agencję Nieruchomości Rolnych, niewiele miała do powiedzenia i zasłaniała się niepamięcią.
O zakupionej na podobnych zasadach innej działki od parafii garnizonowej nie chce też rozmawiać Danuta K., znajoma kolejnych przyjaciół Morawieckiego, małżeństwa H. Za 15 ha gruntów położonych w sąsiedztwie działki premiera zapłaciła ona 600 tys. zł i jakoś nikogo nie zainteresowało, skąd wzięła tyle pieniędzy. Również i ona, jak i małżeństwo H. nabrała wody w usta i konsekwentnie milczy.
W całej tej sprawie są jeszcze dwa wątki, które aż się proszą o wyjaśnienie. Przede wszystkim, ukrywany przez Morawieckiego fakt, iż w latach 90-tych był współpracownikiem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, która to właśnie, na przełomie XX i XXI w., przekazywała grunty kościołowi w ramach rekompensaty za mienie utracone w czasach PRL. Jak twierdzi jeden z dyrektorów wrocławskiego oddziału Agencji, nasz pan premier miał zajmować się się właśnie bankowym postępowaniem ugodowym. Wydaje się więc, że to stąd posiadał on wiedzę o gruntach parafii garnizonowej, choć tego nie potwierdza. Woli mówić, że to abp. Henryk Gulbinowicz był jego źródłem i powołuje się na przyjazne relacje z nim. I tu pojawia się druga wątpliwość, bo zgodnie z tym, co mówią znajomi premiera, Gulbinowicz nie utrzymywał przyjacielskich kontaktów z rodziną Morawieckiego, nie spotykał się z nią na gruncie prywatnym i nie ukrywał swej antypatii do ojca premiera.
Według Józefa Piniora i Władysława Frasyniuka działki „naraił” Morawieckiemu Wiesław Kilian, członek zarządu miasta Wrocławia, a łącznikiem w sprawie był ks. Stanisław Krzemień, wówczas ekonom Kurii. To właśnie Kilian naciskał, by przekazać parafii działki na Oporowie, które dzisiaj są szczególnie atrakcyjne ze względu na swoje położenie i to właśnie dzisiaj znajdują się w rękach premiera. Decyzję o przekazaniu działek właśnie w tym miejscu, podpisał Zbigniew N., były dyrektor w AWRS, skazany później za domaganie się od niektórych duchownych łapówek. Kilian również należał do kręgu bliskich przyjaciół Morawieckiego. Nie można go jednak zapytać o nic, bo zmarł kilka miesięcy temu. Pewne światło mógłby rzucić na tę sprawę Ks. Krzemień, ale i on milczy, zasłaniając się swoją niechęcią do „Gazety Wyborczej”. Jedno jest pewne. Ta sprawa wymaga dogłębnego wyjaśnienia. Czy to przypadek, że parafia garnizonowa otrzymuje w ramach rekompensaty, działki na terenie, który, jak czas pokazał, jest jak żyła złota, a niebawem przechodzą one w posiadanie premiera i jego przyjaciół. Czy premier Morawiecki wyłoży się na niej? W obecnych realiach politycznych, nie ma na to szans.
Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl
14 06 2019 Zupa z bobra .
Tylko patrzeć, jak najlepsze restauracje wpiszą do swoich wykwintnych jadłospisów eskalopki z płetwy bobra na pietruszce, a po osiedlach z wielkiej płyty rozniosą się aromaty bulionu na gryzoniach. Władza rozdaje awanse, a że nie dyskryminuje absolutnie nikogo, bez względu na pochodzenie i gatunek, o „sortach” to już nawet nie wspominając, toteż ostatnio wielce awansowały… bobry. Zwierzątka dotąd słynęły głównie z budowania tam i grobli.
Awans dotyczy podniesienia rangi bobrów do kategorii zwierząt jadalnych, czyli takich, których zaszczytnym przeznaczeniem jest nekrolog w formie restauracyjnego menu. W ostatnich czasach bobry nie uchodziły za stworzenia do zjedzenia, podobnie jak na przykład żubry. Ale to tylko dlatego, że w narodzie, pod wpływem lewactwa i liberalizmu, upadły pradawne tradycje, w tym również te kulinarne. Bo przecież każde dziecko zna piękne polskie przysłowie: „Dobra to jest zupa z bobra”. Czyż więc – w zaistniałych okolicznościach – można się dziwić „dobrej zmianie”, że w trosce o dietę rodaków zapragnęła przypomnieć o starych dobrych czasach, kiedy bobry stanowiły podstawę smacznej i zdrowej kuchni piastowskiej? Czy wypada też dworować sobie, jak to teraz czyni „totalna opozycja”, z jakże naturalnego pragnienia partii rządzącej, by „rewolucja” stała się wyłączną specjalnością „dobrej zmiany” i – nawet od strony kuchni – przestała się rodakom kojarzyć z Magdą Gessler? Ale to już za nami i „twarzą” Kuchennych Rewolucji został minister Ardanowski! Bo to on jest autorem śmiałego projektu, by – jak kiedyś kura we Francji – tak teraz pyszny i pożywny bóbr znalazł się w garnku każdego Polaka. Nie tak, jak za PO, która w karcie dań miała tylko mirabelki i szczaw. Nie dziwota, że na takiej diecie przez kolejne dekady spadał nam przyrost naturalny. Ale teraz to się zmieni i to wcale nie z powodu „pięćsetplusa”, bo ten jak na razie nie spełnił pokładanych w nim nadziei demograficznych. Za to wprowadzenie do diety zupy z bobra będzie mieć jeszcze i ten dodatkowy skutek, że statystyki dzietności nareszcie odbiją się od dna. Według ministra rolnictwa, płetwa bobra to bowiem… afrodyzjak. Coś jak słowiańska wersja rogu nosorożca. Więc tylko patrzeć, jak najlepsze restauracje wpiszą do swoich wykwintnych jadłospisów eskalopki z płetwy bobra na pietruszce, a po osiedlach z wielkiej płyty rozniosą się aromaty bulionu na gryzoniach. Całkiem niedawno byliśmy już zresztą potentatem na skalę światową w dziedzinie produkcji kiełbasy z nutrii. A bóbr do nutrii podobny jest z gatunku i urody. I nawet nieco bardziej – by tak rzec – apetyczny. Poza tym nie takie rzeczy uchodzą na świecie za wyjątkowe przysmaki. Rosjanie zasłynęli z jaj jesiotra, które dla elegancji nazwali „kawiorem”. Francuzi wcisnęli wszystkim w charakterze rarytasów żaby i ślimaki. Wylansowali też jadanie ostryg na surowo. Albo weźmy takie raki. Też stworzenia wodne. Jak bobry prawie. A do tego wyglądają jak duże karaluchy. Ba, karaluchy też bywają jadalne. I jeszcze gąsienice, larwy i świerszcze. W ogóle zapanowała teraz na świecie moda na konsumpcję owadów ze względu na ich powszechną dostępność, niskie koszty pozyskania oraz bogate źródło łatwo przyswajalnego białka. Więc z tą zupą z bobra jako kulinarnym symbolem „dobrej zmiany” to – w sumie – nic szczególnego. Ot, taka piękna polska tradycja. Niestety, przepis ministra na bobra na szaro nie przyjął się. Może dlatego, że Grzegorze Schetyna – znany zwolennik zachodnich mód – jako przystawkę do szczawiowej i kompotu z mirabelek niedawno zaproponował narodowi szaszłyczki z szarańczy…
Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl
Ardanowski wrócił do lat szkolnych: Dobra. Dobra to jest zupa z bobra, a jeszcze lepsza z zadka wieprza.
13 06 2019 Miał być fort Trump, będzie forcik ;)
Nie to, żebym się jakoś tym martwił ale fakt jest faktem, że do obecnych 4tyś. amerykanów dołączy jeszcze 2 tyś. w Polsce. Czy to dużo? Zważywszy na gadki o forcie Trump na miarę choćby częściową jak Rammstein w Niemczech (gdzie jest ok 50 tyś. amerykanów), to niewiele ale były też przypuszczenia, że będzie to tylko 1 tysiąc. Czy w ogóle są nam potrzebni amerykańce w Polsce? Ciężkie pytanie ale na razie chyba niestety tak, co też pokazuje słabość jeszcze naszego kraju. Mam nadzieję, że kiedyś nie będą potrzebni i wrócą do domów, co będzie też oznaczało, że jesteśmy na tyle silni, że damy sobie radę.
Baza jak w Niemczech to jak małe miasteczko, a co za tym idzie oprócz sfery militarnej, jest też sfera biznesowa. Amerykańce tam robią też zakupy, żyją, mieszkają, a nie jestem pewny czy przypadkiem nie są tam też razem z nimi ich rodziny. Amerykańce nie są skorzy do nowej bazy, bo za blisko ruskich. W razie konfliktu musieliby się bardziej w niego zaangażować niż by chcieli. Rozrzucenie po całej Polsce (głównie zachodniej) 6 tyś. żołnierzy w razie konfliktu są małe szanse, że ucierpią ale dla nas jest to jakieś zabezpieczenie, że sojusznicy nas nie zostawia samym sobie (jak to już wielokrotnie bywało) ale, że się zaangażują. Oczywiście nie tyle się zaangażują dla nas co właśnie dla własnych wojsk. Jest jeszcze inna sytuacja, że mogliby po prostu zwiać, co w czasach kiedy na wojnach dużą rolę odgrywał honor byłoby nie do pomyślenia ale w dzisiejszych czasach trzeba brać i taką opcję dlatego powinni stacjonować na terenach wschodnich, a nie tuż przy granicy z Niemcami.
Ile nas kosztują amerykańce w Polsce? Przed chwilą Prezydent Duda powiedział, że tylko tyle co im wybudujemy infrastrukturę. Nie jest to do końca prawdą. Tak samo jak ktoś pyta jakie koszt ponosimy z przynależności do Unii, to nie jest prawdą, ze tylko składka, bo jest wiele kosztów pośrednich co w moim przekonaniu już dawno pokazuje, że do członkostwa w Unii dopłacamy więcej niż dostajemy. Ale teraz nie o unii. Oprócz kosztów infrastruktury, mamy jeszcze koszty wysyłania naszych żołnierzy na misje w wojnach amerykańskich. Są też koszty różnych zakupów jakie robimy od amerykanów. I tak np. jak kupowaliśmy F-16 to 48 szt. myśliwców kosztowało nas 3,8 mld. dol. a że wzięliśmy na to kredyt od USA, to łącznie ok 4,7 mld. dol. W porównaniu amerykańce sprzedali F-16 Izraelowi w ilości 103 szt. za 4,4 mld. dol. i w dodatku było to z jakiegoś amerykańskiego funduszu, czyli de fakto amerykańce sami zapłacili za F-16 dla Izraela i dali im jeszcze offset. Różnica w podejściu niewyobrażalna, a podobno jesteśmy takimi wielkimi przyjaciółmi i sojusznikami nawzajem z amerykanami. Będziemy kupowali Patrioty, teraz F-35 - nie chce mi się już nawet wspominać o JUST 447.
Co do F-35 to wygląda na to, że bardziej zależy amerykanom aby je nam sprzedać niż nam aby je kupić (choć oficjalna propaganda próbuje wciskać inaczej). Jakiś czas temu amerykański wysłannik Lockheed Martin zachwalał u nas te myśliwce. Teraz nagle zachcieliśmy je kupować i to akurat kiedy ważą się losy ilu amerykańców u nas będzie. F-35 mimo takiej propagandy jakie to cudowne myśliwce, to jednak jedno z państw zrezygnowało z jego zakupów. Wygląda na to, że amerykańce mieli już kontrakt i zaczęli go robić a tu nic i szukali szybko kto to przejmie. I znów Polska staje w roli pomocnika dla USA (choć propaganda mówi odwrotnie). Dlatego te pokazy dzisiejsze i przelot tego myśliwca nad Waszyngtonem. Amerykańce go reklamują jak mogą, to nie jest już tak, że trzeba ich prosić aby to kupić, tym bardziej, że różnie to podawane są dane odnośnie jego faktycznej siły bojowej i ogromne koszty eksploatacji. Kupujemy niby najlepsze myśliwce świata (tak jeszcze przed chwilą mówił Błaszczak) w cenie bardzo zbliżonej do zakupu F-16  (ok 80 - 100 mln. dol. za sztukę) - czy to znaczy, że tak tanio chcą nam sprzedać te myśliwce? Nie, ta cena jest oficjalną. Jedynie co to znaczy, że F16 kupiliśmy za drogo. A same niby najlepsze myśliwce świata F-35 są ponad trzykrotnie tańsze od F-22 - czy to nie zastanawiające? Podobno F-35 są myśliwcami walczącymi na zasadzie strzału do przeciwnika z bardzo daleka nim on nas zobaczy. Nie mają nawet działka pokładowego, bo nie są przeznaczone do bezpośredniej walki powietrznej (wtedy zestrzeliłby go zwykły MIG bo F-35 jest mało zwrotny). Więc F-35 potrzebuje bardzo dużego terenu liczącego co najmniej w setkach km. Czy tyle mamy w Polsce? Ogólnie powierzchnia Polski jest większa ale pamiętajmy, że w razie konfliktu samoloty wroga byłyby nad znaczną częścią Polski (w setkach km), co o wiele zmniejsza możliwości operowania F-35 aby nie dostał się w walkę bezpośrednią. Troszkę mi z tym myśliwcem wygląda tak, jak byśmy kupowali łódź podwodną takiej wielkości, która nie ma zastosowania na Bałtyku tylko na dużych morzach i oceanach. Obym się mylił ale historia pokazuje, że niestety mogę mieć rację. Tak więc czy wykorzystamy możliwości jakie będzie dawał F-35, czy tylko zakupimy go aby się znów przypodobać amerykańcom (czyt. żydom) aby nam skapnęli 2 tyś. żołnierzy i zapewnienia, że w razie "W" nas nie opuszczą i co najwyżej wtedy F-35 będzie chronił amerykańców przy granicy z Niemcami? Czas pokaże. Nie lubię czarnowidztwa ale wolę zakładać gorzej i mile się rozczarować niż odwrotnie - historia nauczycielką życia. Co do historii, to muszę tu przyznać dziś wielkie gratki dla Prezydenta Dudy, który dziennikarzom w USA ładnie przedstawił naszą historię i nasze stanowisko bazujące na niej - BRAWO. Źródło: niepoprawni.pl
Zgodnie z porozumieniem, Polska zapłaci niecałe 2 mld dolarów za modernizację poligonów i infrastruktury wojskowej, z której będą korzystać żołnierze USA. Jest też szansa, że Amerykanie zdecydują się w przyszłości na ulokowanie u nas własnej bazy myśliwców F-35, ale to zależy od tego, czy strona polska zdecyduje się zakupić te maszyny. Może nawet uda się przekonać Amerykanów, by z ich poligonów w Polsce mogły korzystać nasze siły zbrojne. Polska kupiła system rakietowy HIMARS, który będzie obsługiwany tylko przez wojsko amerykańskie, i nie wejdzie do systemu obrony kraju, ba będzie wyłącznie do dyspozycji wojsk amerykańskich stacjonujących w Polsce.Może wreszcie ktoś poinformuje społeczeństwo ile kosztuje nas podatników obecność wojsk USA na terytorium Polski? Wszystkie misje wojskowe polskich żołnierzy, w obronie amerykańskich interesów, kosztowały nas do tej pory ponad 7 mld złotych, jesteśmy jedynym krajem NATO który przystał na takie korzystne warunki zaproponowane przez USA. 
12 06 2019 Spokojnie, to tylko zamach stanu…
Jeśli Falenta nie kłamie, to mieliśmy do czynienia z przestępczym działaniem kierownictwa PiS, skutkującym przejęciem władzy w państwie.
Marek Falenta, skazany na 2,5 roku więzienia za zlecenie kelnerom nagrywania prywatnych rozmów przeciwników PiS, jest wyraźnie rozżalony. W liście do Prezydenta RP domaga się ułaskawienia, grożąc, że ujawni głównych zleceniodawców procederu, który wstrząsnął sceną polityczną, wpłynął na wynik wyborów i umożliwił partii Kaczyńskiego przejęcie władzy. Falenta twierdzi, że dysponuje nagraniami kompromitującymi także polityków PiS, a przede wszystkim zapisem spotkania na Nowogrodzkiej, podczas którego Jarosław Kaczyński komentuje otrzymane od niego „taśmy prawdy”. Jeśli Falenta nie kłamie, to mieliśmy do czynienia z przestępczym działaniem kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, skutkującym przejęciem władzy w państwie. To się nazywa zamach stanu albo pucz, co zgodnie z art. 127 KK, karane jest więzieniem w wymiarze od lat 10 do dożywocia. Wśród funkcjonariuszy partii rządzącej zapanował popłoch. Bo nie wystarczy ogłosić, że Falenta jest człowiekiem absolutnie i całkowicie niewiarygodnym. Tą metodą próbuje się już zdyskredytować austriackiego biznesmena, który oskarżył Kaczyńskiego o oszustwo i łapówkarstwo i jak na razie mało kto wierzy, że szanowany w swoim kraju człowiek interesu mógłby bezpodstawnie oskarżyć satrapę trzęsącego dużym państwem, który trzyma na smyczy wymiar sprawiedliwości i wszystkie służby specjalne. Marek Falenta może i jest niewiarygodny, ale ma więcej nagrań niż austriacki biznesmen i mniej do stracenia. Rządzący zdecydowali się na razie zastosować metodę: Polacy – nic się nie stało! Ale medialne szczujnie podporządkowane PiS rzuciły się do ataku. Z jednej strony Falenta „w desperacji wymyśla historyjki”, „broni się jak umie”, „wykonuje nerwowe ruchy”, a także „zdradza objawy aberracji umysłowej”. Z drugiej strony cała ta sprawa jest „nagonką organizowana przez opozycję” oraz – jak stwierdził minister Dworczyk – „to kolejna, dosyć nieudolna próba ataku” na PiS i pośrednio premiera.
Najciekawsza jest jednak reakcja prokuratora generalnego. Odpowiadając na pytania dziennikarzy, poruszonych szczegółami wniosku o ułaskawienie, Zbigniew Ziobro kolejny raz utwierdził mnie w podejrzeniu, że jeszcze nie wyrósł z krótkich spodenek. Gdy sytuacja go przerosła, wykazał się naiwną szczerością – immanentną cechą niedorostka, który szybciej mówi, niż myśli – ogłaszając: „Gdyby Falenta miał rację, to już dawno by nie siedział, bo materiały, o których napisał, dawałyby mu gwarancję skutecznego oddziaływania na wymiar sprawiedliwości”. Rozwijając tę myśl, pan Ziobro ujawnił Polakom co następuje – w Polsce rządzonej przez PiS obywatel, który łamie prawo pozostanie bezkarny, jeśli tylko posiada jakieś dowody nielegalnych działań rządzących. Dowody takie skutecznie oddziałują na wymiar sprawiedliwości, ponieważ w Polsce, gdzie ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro, władza sądownicza podporządkowana jest władzy wykonawczej. Wiedzieliśmy o tym wcześniej, ale Kaczyński i jego funkcjonariusze szli dotąd w zaparte. Ciekawe, jakie jeszcze prawdy wyjdą na jaw pod groźbą 2,5 roku dla Marka Falenty i dożywocia dla domniemanych autorów zamachu stanu. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
10 06 2019 PiS dopięło swego i podpisuje umowę dotyczącą Fortu Trumpa.
Wreszcie „słowo stanie się ciałem”. Jak podaje „Rzeczpospolita”, po dogadaniu szczegółów, zwłaszcza finansowych, w środę prezydenci Polski i USA podpiszą w Białym Domu polityczną umowę o zwiększeniu zaangażowania amerykańskich sił zbrojnych w naszym kraju. Marzenie partii rządzącej wreszcie się ziści. Zgodnie z porozumieniem, Polska zapłaci niecałe 2 mld dolarów za modernizację poligonów i infrastruktury wojskowej, z której będą korzystać żołnierze USA. Bierze też na siebie obowiązek pokrycia kosztów mediów, w tym elektryczności, wody i ogrzewania, co ma wynieść kilkadziesiąt mln. zł rocznie. Ma się zwiększyć liczba żołnierzy amerykańskich, stacjonujących w Polsce, z 1,3 tysiąca do 6 tysięcy. Jest też szansa, że Amerykanie zdecydują się w przyszłości na ulokowanie u nas własnej bazy myśliwców F-35, ale to zależy od tego, czy strona polska zdecyduje się zakupić te maszyny. Może nawet uda się przekonać Amerykanów, by z ich poligonów w Polsce mogły korzystać nasze siły zbrojne. Porozumienie techniczne, omawiające wszystkie szczegóły, ma zostać podpisane między MON a Pentagonem niebawem, zapewne jeszcze przed obchodami 80 rocznicy ataku Niemiec na Polskę. Projekt Fort Trump jest ważny dla prezydenta USA. Ma wstrzymać zapędy imperialne Rosji, umocnić więzy transatlantyckie, które dzisiaj, z powodu eurosceptyzmu prezydenta Trumpa, są dość osłabione oraz zwiększyć wiarygodność NATO. Już w lipcu, w ramach tego projektu, ruszy budowa magazynów broni dla wojsk pancernych w Powidzu, co będzie sfinansowane przez sojusz. Koszt tej inwestycji to 260 mld dolarów. Partia rządząca się cieszy, bo wreszcie dopięła swego. Prezydent Trump również zadowolony, a ja chciałabym tyko przypomnieć, że nie każdy podchodzi tak entuzjastycznie do zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Amerykański portal obronny Defense News Krumholz jeszcze w październiku 2018 roku zastanawiał się, że mimo iż „Polska jest mocnym partnerem USA, nie jest doskonała. Stała baza zapewnia szczególny poziom ochrony krajowi docelowemu, w pewien sposób wiążąc nas [USA] z polityką i retoryką tego kraju. Tymczasem partia Prawo i Sprawiedliwość wystąpiła przeciwko systemowi sądowniczemu i nieustannie kieruje antagonizującą retorykę wobec Rosji – czego najsłynniejszym przykładem jest zarzut, że Rosja celowo strąciła samolot z oficjelami PiS na pokładzie. Słusznie czy nie, Polska ma obecnie również napięte relacje z resztą Europy” i uprzedza, że stworzenie „takiej bazy nie odstraszy Rosji. Przeciwnie, uczyni ją jeszcze bardziej nacjonalistyczną, umocni prezydenta Władimira Putina i jego władzę nad Rosjanami – kiepska sytuacja ekonomiczna kraju zejdzie na dalszy plan, podczas gdy Putin będzie postrzegany jako obrońca Rosji przed agresją Zachodu. Rosja może się nawet »odwinąć« w sposób, jakiego sobie nie wyobrażamy i nie umiemy powstrzymać”.
Przyznam się, że i ja nie wpadam w zachwyt nad Fortem Trumpa w Polsce. Po pierwsze, odnoszę wrażenie, że cały ten projekt ma na celu interesy USA, a my jesteśmy tylko narzędziem do ich realizacji. Po drugie, zwiększona militaryzacja bardzo źle mi się kojarzy, bo wiem z historii, do czego może zmierzać. Po trzecie, to kolejny dowód na to, że Polska pod rządami PiS stawia na przyjaźń z USA kosztem naszych relacji z Unią Europejską, co może okazać się w którymś momencie dość brzemiennym w skutkach. No nic, czas pokaże, po której stronie leży prawda. Tamara Olszewska Źródło: onet.pl/polityka.pl
2 mld zł na modernizację infrastruktury wojskowej przekaże Polska, a ile pieniędzy przekażą wojska okupacyjne USA? Coś mi się wydaje że robimy kolejny kiepski interes z USA!? Prezydent Duda jedzie do Białego Domu znaczy się zapłacimy reparacje Izraelowi!?
A to jest najlepsze: Polska kupiła system rakietowy HIMARS, który będzie obsługiwany tylko przez wojsko amerykańskie, i nie wejdzie do systemu obrony kraju, ba będzie wyłącznie do dyspozycji wojsk amerykańskich stacjonujących w Polsce.
Może wreszcie ktoś poinformuje społeczeństwo ile kosztuje nas podatników obecność wojsk USA na terytorium Polski? Wszystkie misje wojskowe polskich żołnierzy, w obronie amerykańskich interesów, kosztowały nas do tej pory ponad 7 mld złotych, jesteśmy jedynym krajem NATO który przystał na takie korzystne warunki zaproponowane przez USA.
09 06 2019 Ludowcy i lewica przygotowują jesienną klęskę wyborczą.
Pomysły wyjścia z Koalicji Europejskiej i utworzenia oddzielnych bloków lewicy czy prawicy to recepta na triumf PiS-u. Zdumiewające wystąpienia wielu liderów opozycji po wyborach europejskich wskazują, że z polską klasą polityczną naprawdę coś jest nie tak. Zachowuje się często w sposób skrajnie nieracjonalny, nie umie odczytać prawdziwego znaczenia faktów i wyciąga z nich niewłaściwe wnioski. Co bowiem mówi nam rezultat eurowyborów?
Koalicja zdała egzamin. 
Po pierwsze to, że partie opozycyjne, które zawiązały koalicję, dobrze na tym wyszły. Łączny wynik uzyskany przez alians był większy niż suma wyników cząstkowych ujawniana w sondażach. Po drugie, partie mniejsze – SLD, PSL – zostały dobrze potraktowane przez najsilniejszą w bloku Platformę Obywatelską, która dała im dobre miejsca na listach, dzięki czemu zdobyły więcej niż godziwą liczbę mandatów. SLD wręcz się obłowił, a PSL, które samodzielnie było bez szans, zachowało stan posiadania z poprzednich wyborów. Jaki z tego wniosek powinien wyciągnąć racjonalnie rozumujący lider partyjny? Taki, że na koalicję należy chuchać i dmuchać. A jeśli jego partia do koalicji tej nie należy, to powinien dołożyć wszelkich starań, by do niej dołączyć.
Zwłaszcza, że z powodu ordynacji wyborczej jesienne wybory będą trudniejsze. Mandaty będą dzielone nie w skali kraju, lecz w małych okręgach wg ordynacji D’Hondta, premiującej najsilniejszych, co sprawia, że praktyczny próg pozwalający na wejście do Sejmu będzie tu wynosić nie 5 proc., jak teoretycznie zapisano w prawie, lecz jak szacują fachowcy – ok. 10 proc. Która z partii opozycyjnych może na tyle liczyć? Jedyną szansą dla maluchów na dostanie się do Sejmu, a dla Polski na odsunięcie pisowskiej dyktatury jest stworzenie wielkiego bloku partii opozycyjnych.
Lewica i ludowcy zlepiają okruszki.
Tymczasem komentatorzy oraz liderzy w rodzaju Adriana Zandberga snują wizje jakichś szczątkowych koalicji pozlepianych z okruchów – Partii Razem, Wiosny i SLD. Wprawdzie SLD zachowuje się racjonalnie i nie ma najmniejszego zamiaru popełnić politycznego seppuku, ale na chwilę załóżmy teoretycznie, że partia ta dałaby się nakłonić Zandbergowi do takiego nierozważnego kroku. Ile głosów razem zdobyłaby taka lewicowa „potęga”? Najprawdopodobniej nie wystarczyłoby tego do zdobycia mandatu poza Warszawą i może jeszcze dwoma czy trzema metropoliami. Zwycięski PiS natomiast pożywiłby się zmarnowanymi głosami oddanymi na taką lewicę. Równie absurdalnie zachowuje się PSL, gdzie podnoszą się głosy, by wyjść z koalicji. Tu sytuacja jest klarowniejsza, bo zwolennicy wyjścia wprawdzie mówią o samodzielnym starcie, ale w gruncie rzeczy chcą sojuszu z PiS-em. Marek Sawicki już odsłonił karty i w publicznym wywiadzie otwartym tekstem dopuścił alians z partią Kaczyńskiego. Jednak większość ludowców nie ma chyba zamiaru wystąpić w roli przystawki „dobrej zmiany”. W takim wypadku powinni kurczowo się trzymać koalicji opozycyjnej, która jest dla nich jedyną szansą utrzymania się na powierzchni. Bez tego zatoną. Tymczasem co robią? Snują jakieś księżycowe wizje bloku konserwatywno-ludowego. Ludowców najwyraźniej zmylił wynik, który ich kandydaci uzyskali w wyborach europejskich w ośrodkach miejskich. Ta tradycyjnie wiejska partia umocniła się w wielu miastach, nawet w największych. W Warszawie jej kandydat Władysław Bartoszewski dostał 35 tys. głosów i wyprzedził Michała Boniego z PO (26 tys.). Tyle tylko, że ten wynik ludowcy mogli uzyskać właśnie dlatego, że byli w Koalicji Europejskiej. Wielu wyborców głosowało na kandydatów PSL, wiedząc, że w ten sposób popierają blok zjednoczonej opozycji. Gdyby ludowcy startowali oddzielnie, dostaliby figę z makiem, a nie te głosy.
Koalicja nie szkodzi małym, lecz im pomaga.
Liczni komentatorzy (zwłaszcza popierający młodą lewicę) opowiadają androny, jakoby wejście w sojusz partii o różnych profilach ideowych szkodziło tym ugrupowaniom. W myśl tych teorii prawicowy wyborca miałby nie głosować na koalicję, w której jest Zandberg, a lewicowy wyborca miałby się ze wstrętem odwrócić od bloku, w którym jest Kazimierz Ujazdowski. I wyniki wyborów europejskich, i zdrowy rozsądek podpowiadają, że jest dokładnie odwrotnie: kandydaci mniejszych czy wręcz niszowych partii mogą liczyć na głosy wyborców tylko wówczas, gdy ich ugrupowania wystąpią w ramach większego bloku opozycyjnego. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w przypadku kandydatów PSL w eurowyborach. Wyborca o sympatiach lewicowych i antypisowskich, podchodząc do urny, będzie ważyć, co dla niego ważniejsze i pierwszoplanowe: ideowa lewicowość czy chęć praktycznego odsunięcia dyktatury PiS. W większości wypadków uzna, że to drugie i nie zagłosuje na Zandberga. Jeśli jednak Zandberg będzie kandydatem koalicji antypisowskiej – wówczas nie będzie mieć tego dylematu i bez wahań odda na niego głos.
Wielu liderów lewicy i ludowców zachowuje się tak, jakby nie rozumiało tej banalnej prawdy. Ciśnie się na usta cytat z Józefa Piłsudskiego: „Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Z forum:W nadchodzących wyborach wygra Kaczyński et consortes, bo on tam jest jednym jedynym, srebrnym a skromnym. A opozycja to prawie tuzin przeciętnych i mniej niż przeciętnych pseudo-liderów z których każdy chciałby rządzić, mimo że ma charyzmę kwalifikującą takiego osobnika na stanowisko kierownika sklepu Biedronka. Jakieś szanse przeciwko Kaczyńskiemu mógłby mieć Tusk, ale on i tak nie startuje, ale nawet gdyby, to musiałby te wszystkie partyjki skonsolidować w jedną partie, a nie tylko koalicję, ale na to trzeba by przynajmniej kilku lat. Zresztą, przy wyborach w 2015, gdy już wielu miało dość Platformy, uważałem, że należy głosować na PiS, bo oni dopiero pokażą, co to prawdziwy syf. Przebili moje najczarniejsze przewidywania. Tyle że te PiS-dowate lata miały przekonać i naród i polityków, że należy wreszcie utworzyć partię uczciwych ludzi i uczciwych polityków. Te lata zmarnowano. No to: Chcieliście PiS-u, no to go macie. Skumbrie w tomacie, pstrąg.
Za prezesury Kosiniaka-Kamysza PSL totalnie zaniedbało wieś. Nie rozumiałem dlaczego PSL nie zorganizowało rolniczych protestów przeciwko ustawie ograniczającej handel ziemią, czy też przeciw wielomiesięcznym opóźnieniom wypłat kwot z UE spowodowanym przez to, że PiS wywaliło na zbity pysk wszystkich kompetentnych urzędników, by dać etaty swoim matołom. Nie mówiąc już o protestach przeciwko indolencji rządu w zwalczaniu ASF. Przecież wymienione sprawy, a także wiele spraw niewymienionych to były ewidentne prezenty PiS-u dla PSL! Wystarczyło je wykorzystać – i PiS nie miałby dziś czego szukać na wsi.
Pewne światło rzucił na to w jednym z wywiadów p. Bartoszewski jr, który powiedział że PSL staje się partią inteligencką, nawiązującą do tradycji mikołajczykowskich. No tak, ale nie zapominajmy, że powojenna PSL Mikołajczyka była jedyną partią w Polsce niekierowaną przez agentów Moskwy, więc nic dziwnego że masowo garnęła się do niej inteligencja. Dziś to już tylko historia. Dziś chłopi przekupieni własnymi pieniędzmi wyrugowali PSL ze wsi, masowo głosując na PiS. A sukcesów PSL wśród wyborów należących do inteligencji jakoś nie widać!
I kto miałby z PSL-em utworzyć tę „Koalicję Polską” – konserwatywni dysydenci z PO? Nawet gdyby się tacy znaleźli, to pójdą raczej po pewną gratyfikację finansową do PiS-u, niż do Koalicji Polskiej, która w ogóle nie wiadomo czy w przyszłych wyborach przekroczy próg 8%. 
05 06 2019 Samorządowcy: „Gdy w ojczyźnie źle się dzieje, nie możemy milczeć, musimy działać”.
– „Gdyby nie tamten czerwiec, nie byłoby wolnej Polski, ale nie byłoby także wolnej Polski, silnej Polski, gdyby nie silne samorządy. Dzisiaj nasza władza, nasze prerogatywy są przez cały czas naruszane przez rządzących, a tym samym naruszone są prawa obywateli, którzy mieszkają w naszych małych ojczyznach. My się w temu w sposób jasny chcemy sprzeciwić. Chcemy Polski solidarnej, samorządnej i o to walczymy i stąd nasze 21 bardzo ważnych postulatów. I właśnie dlatego że przyszłość samorządów w naszej ocenie jest dzisiaj zagrożona, chcemy się również włączyć w najbliższe wybory” – stwierdził prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Podczas gdańskiego spotkania samorządowców z całej Polski zaprezentowanych zostało 21 tez, zawierających propozycje zmian dotyczących funkcjonowania samorządów. Samorządowcy domagają m.in. pełnego prawa do decydowania o całokształcie spraw lokalnych, budowy społeczności lokalnej solidarnej i otwartej, przeciwdziałania wykluczeniom, przekształcenia Senatu RP w Izbę Samorządową, zniesienia odgórnego ograniczenia kadencyjności, obowiązkowych konsultacji z samorządami i społecznością lokalną wszystkich projektów ustaw, zwiększenia nakładów na edukację (w tym godne pensje nauczycieli) i decentralizacji służby zdrowia. Chcą też samodzielności w ustanawianiu podatków lokalnych i możliwości prowadzenia działalności gospodarczej, by pozyskiwać „środki na projekty ważne dla mieszkańców”. Wśród postulatów znalazły się także: decentralizacja rozdziału funduszy unijnych, przekazanie społecznościom lokalnym mienia publicznego będącego dziś w dyspozycji agencji państwowych, likwidacja urzędu wojewody i przekazanie wszystkich jego zadań samorządowi województwa oraz odpolitycznienie mediów publicznych.
„Zasługujemy na lepszą Polskę, tylko że jej kształt w dużym stopniu zależy od nas, od nas samorządowców, od naszych mieszkanek i mieszkańców, więc pora na wypełnienie tej powinności i opowiedzenie się po stronie wartości, bo będziemy mieli taką Polskę, na jaką zasługujemy” – powiedziała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Z kolei prezydent Sopotu Jacek Karnowski stwierdził m.in., że „nie możemy dopuścić, aby o rzeczach najważniejszych dla mieszkańców decydowała jedna słuszna partia”„Gdy w ojczyźnie źle się dzieje, nie możemy milczeć, musimy działać. Jesteśmy samorządowcami, ale także obywatelami i Polakami. Los naszego państwa i naszego narodu nie może być nam obcy. My wiemy, że silny samorząd, to silne państwo, dlatego dziś, 4 czerwca, tu w Gdańsku zwracamy się do wszystkich, którym na sercu leży dobro Polski, którzy są gotowi bronić demokracji, szczególnie polityków, opozycji, o jedność i o pracę dla dobra naszej wspólnoty lokalnych, nas wszystkich, o akceptację tych 21 tez” – powiedział Karnowski. Źródło: 300polityka, TVN 24
Samorządy przejmują obowiązki państwa. Proszę sobie wyobrazić o ile by się zmniejszyły ustawowe zobowiązania obywatela jakby zakłady pracy odetchnęły kiedy by z nich spadła ciężka ręka państwa. To tak gdyby komuś kto nosi 100 kilogramowy ciężar na plecach nagle 80 kilogramów zdjęto. Terytorium takie byłoby niezwykle atrakcyjne dla inwestorów...... Pytanie na jak długo by na to pozwolono?
Po transformacji ustrojowej powstało prawo które ma służyć wąskiej grupie wybrańców. A żeby było śmieszniej ta grupka wybrańców określiła siebie jako kapłanów demokracji, będąc w rzeczywistości najbardziej antydemokratycznym ugrupowaniem w najnowszej historii Polski. Nikt nie oponował jak z funkcji radnego, posła zrobiono dobrze płatną profesję. Tym samym legalnie zaczęto promować i nagradzać ludzi ślepo oddanych i mocno zaangażowanych w politykę konkretnego ugrupowania politycznego a obojętnych na lokalne problemy. Jak to ładnie można zdefiniować korupcję. A co za tym idzie pozbawiono możliwości zasiadania w radach, sejmikach etc społeczników od lat zaangażowanych i znających lokalne problemy potrafiących dbać o interesy społeczeństwa. Czy to jest lepiej czy gorzej? Każdy winien odpowiedzieć sobie na proste to pytanie. Czy ci wybrani więcej dają czy więcej biorą?
02 06 2019 Wilk znowu wyciąga z szafy znoszoną owczą skórę.
Przed jesiennymi wyborami PiS znowu będzie starał się uśpić czujność wyborców, wmawiając im, że jest partią demokratyczną i  umiarkowaną.  Myślę, że czeka nas teraz kilka miesięcy względnego spokoju. Wprawdzie władza w Polsce sprawowana jest przez człowieka zdradzającego wyraźne cechy psychopatyczne, zarazem jednak zdolnego do racjonalnej kalkulacji. I zapewne ta kalkulacja podpowie Jarosławowi Kaczyńskiemu, że w okresie przed jesiennymi wyborami powinien nieco uspokoić emocje, wyciszyć agresję, stonować propagandę. Sukces PiS-u w wyborach europejskich wynikał z nadzwyczajnej mobilizacji elektoratu partii rządzącej i niedostatecznej mobilizacji reszty elektoratu. Kaczyński wie, że utrzymanie albo wręcz  pogłębienie tego stanu rzeczy może mu zapewnić zwycięstwo jesienią. Dlatego zapewne będzie się teraz starał uspokoić i uśpić opinię publiczną. Tak samo jak robił to przed wyborami 2015 r., kiedy wmawiał Polakom, że jego partia to w gruncie rzeczy cywilizowana i umiarkowana prawica, która będzie rządzić kompetentnie, odpowiedzialnie i bez żadnych ekscesów. Nie trzeba się obawiać jej dojścia do władzy i nawet można na nią zagłosować, bo na pewno nie będzie robić rzeczy głupich, a tym bardziej szalonych. Np. nie powoła na ministrów osób w rodzaju Antoniego Macierewicza. Jak wyglądała rzeczywistość po wyborach – dobrze wiemy, ale sporo obywateli dało sobie wówczas wcisnąć kit, podsuwany im cynicznie, ze złą wolą i z premedytacją. Teraz czeka nas kolejna porcja tego kitu. A jak będzie wyglądać rzeczywistość po kolejnych wyborach, jeśli – nie daj Boże! – znów wygra PiS? Nie trzeba mieć zdolności proroczych, by przewidzieć, że Kaczyński będzie kontynuować „dobrą zmianę”, niszcząc w pierwszej kolejności te instytucje demokracji, które przeszkadzały mu w minionej kadencji osiągnąć pełnię autorytarnej władzy. Czeka nas więc dokończenie rozprawy z niezawisłym sądownictwem i zniszczenie niezależnych mediów. Wystarczy spojrzeć na Węgry, by wiedzieć, jak to może wyglądać w praktyce. W państwie Viktora Orbána praktycznie nie ma już opozycyjnej prasy – ostatni niezależny dziennik ogólnokrajowy „Népszabadság” został jesienią 2016 r. przejęty i zamknięty przez oligarchę posłusznego władzy. Orbán kontroluje też większość mediów elektronicznych, a nawet portali internetowych. Niezależna opinia publiczna zepchnięta została na margines i gnieździ się w niszach o niewielkim zasięgu – w czymś w rodzaju medialnego getta dla garstki inteligentów.
Przed jesiennymi wyborami Kaczyński będzie więc starać się okiełznać swoich ludzi, którzy aż dyszą nienawiścią i żądzą odwetu. Takich choćby jak Patryk Jaki, który po eurowyborach zapowiedział prokuratorskie represje wobec satyrycznego „Soku z buraka”. Albo Jan Pietrzak, mówiący w Polskim Radiu, że Koalicja Europejska to „zbieranina, taki nowotwór polityczny, nowotwór, który kiedyś trzeba będzie wyciąć, bo to jest nowotwór polityczny”. Czy nieco wcześniej senator Grzegorz Bierecki, deklarujący 10 kwietnia w czasie obrzędów religii smoleńskiej w Białej Podlaskiej, że „nie ustaniemy, aż nie doprowadzimy do pełnego oczyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni, aby należeć do naszej wspólnoty narodowej”. Takie wypowiedzi „na obecnym etapie dziejowym” są Kaczyńskiemu nie na rękę, bo wywołują sprzeciw i budzą czujność tej części opinii publicznej, którą trzeba uśpić. Przewiduję więc, że aż do jesieni władze PiS będą starały się mitygować swoich ludzi i apelować do nich, by trzymali języki na wodzy, obiecując im, że po wygranych wyborach będą mogli do woli oczyszczać Polskę i wycinać nowotwory ze zdrowej tkanki narodu. I gotów jestem się założyć, że akurat ta obietnica zostanie spełniona. Oczywiście, jeśli PiS po wyborach będzie nadal rządzić, czego ani sobie, ani Państwu nie życzę. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
01 06 2019 Populistyczna papka działa jak narkotyk.
Kolejne już wybory pokazały, jak łatwo populistom z PiS przekonać do siebie Polaków. Co tam Konstytucja, prawa człowieka, trójpodział władzy, perspektywiczne myślenie… Zjawisko polityczne, polegające na „popieraniu lub lansowaniu idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy” opiera się na siedmiu kryteriach (według politologa Jana-Wernera Müllera). To przeciwstawianie prawdziwemu „ludowi” lub „narodowi” – elitom, zrzucenie odpowiedzialności – za problemami stoją konkretni ludzie o wątpliwej moralności i obiecują „rozliczenie” elit po dojściu do władzy, odwołanie się do „prawdziwego ludu” czy „narodu”, ale jednocześnie wykluczenie z niego wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają, po przejęciu władzy dokonanie skoku na aparat państwa – sądy, urzędy, armię – i obsadzanie go swoimi ludźmi, dążenie do wyeliminowania niezależnych mediów, dyskredytacja protestów społecznych i przedstawienie protestujących jako agentów obcego wpływu, stawanie na uszach, by utrzymać pozory demokracji. Czy ktoś zgadnie, jakie pojęcie chodzi mi po głowie? Odpowiedź banalnie prosta. To populizm. A kto jest mistrzem populizmu w dzisiejszej Polsce? Toż to PiS w pełnej krasie. Warto rzucić okiem na Indeks Autorytarnego Populizmu – Authoritarian Populism Index 2019, opracowany przez szwedzki think- tank Timbro. Autorzy, tworząc listę najbardziej populistycznych partii, wzięli pod uwagę m. in. kreowanie konfliktów „ludzie” kontra „elity”, silny nacjonalizm, dążenie do usuwania instytucjonalnych ograniczeń władzy czy antykapitalizm. Nikogo więc nie powinno dziwić, że nasi wybrańcy zajmują tam „chwalebne” trzecie miejsce w doborowym towarzystwie węgierskiego Fidesz i greckiej Syrizy oraz 4 miejsce (za Węgrami, Grecją i Włochami) pod względem poparcia. Kolejne już wybory, tym razem do Europarlamentu, pokazały, jak łatwo populistom z PiS przekonać do siebie Polaków. Co tam demokracja… Co tam Konstytucja, prawa człowieka, trójpodział władzy, myślenie perspektywiczne… Liczy się tylko to, co tu i teraz, czyli populistyczne hasełka partii rządzącej, do której ludzie lgną jak ćmy do światła. Ok. 70% wsi zagłosowało na PiS w wyborach do Europarlamentu. Nieważne, że to właśnie PiS wprowadziło ustawę o zakazie sprzedaży ziemi. Nieważne, że część mieszkańców wsi będzie musiała pracować dłużej, bo tak zakłada nowa ustawa emerytalna. Mało tego, część z nich, którzy do tej pory otrzymywali częściową emeryturę, teraz będą mieli niższe świadczenia niż dotychczas. Nieważne problemy z dopłatami obszarowymi, bo ARiMR, obsadzona przez pisowskich „ekspertów”, zawaliła sprawę. Nieważne, że rząd obiecał pomoc finansową w związku z suszą i nawalił. Wszystko to poszło w zapomnienie, bo najważniejsza stała się ta Krowa Plus i Świnka Plus. Czyż to nie wystarczający powód, by puścić w niepamięć wcześniejsze wpadki, polecieć bladym świtem do lokali wyborczych  i zagłosować na PiS? Jakoś do wielbicieli dodatkowej kasy za zwierzątka nie dotarło, że prezes Kaczyński obiecał kasę, której nie ma. Zapomniał wspomnieć, że pieniądze na ten cel mają pochodzić z funduszy unijnych, które będą obowiązywać od 2021 roku. Polscy rolnicy załapią się na nie, ale tylko pod warunkiem, że rząd złoży odpowiednie dokumenty w tej sprawie do KE. Jednak do dzisiaj nic do KE nie dotarło.  Swoje głosy przekazali partii rządzącej beneficjenci 500 Plus. Oni będą stali wiernie przy swoich politykach, bo PiS tak o nich dba, otacza taką troską, uważa za sól polskiej ziemi. PiS zmniejsza uposażenie posłów, nagrody oddaje dla biednych do Caritasu, dorzuca po 3 stówy na wyprawki szkolne, a do tego daje dodatkową kasę już nawet na pierwsze dziecko. Super po prostu – PiS jak jeden wielki Samarytanin.
Tylko uwadze wielbicieli unika, że to nie PiS daje. Oni sobie sami dają, płacąc podatki, wydając coraz więcej na produkty spożywcze i warzywa. To ich własne pieniądze wracają do kieszeni i to tylko w części. Nie mam nic przeciwko pomocy socjalnej, ale musi być ona prowadzona z głową. Jeśli nie jest obudowana dobrymi programami aktywizacji zawodowej, to jest to tylko populistyczne rozdawnictwo, kształtujące postawę roszczeniową i nic poza tym.
Nie zapominajmy o trzynastkach dla seniorów, które tak uwiodły wielu z nich i nie szkodzi, że zrealizowane zostały tylko w tym, 2019 roku, a co będzie z nimi dalej, licho wie. Może jeszcze w przyszłym roku emeryci się na nie załapią, bo czekają nas przecież wybory prezydenckie, ale potem?
PiS wysłało też swój populistyczny uśmieszek rodzinom osób niepełnosprawnych. Najpierw „olało” ich protest w Sejmie, zlekceważyło trudy życia codziennego, ale gdy wskoczyło w kampanię wyborczą natychmiast wyciągnęło asa z rękawa i obiecało kolejne 500 Plus właśnie dla niepełnosprawnych. Mowa była nawet o wrześniu, ale teraz, gdy już wypchnęło swoich do Brukseli,  coś tam zaczęło się mieszać i padają jakieś mgliste obietnice, że kiedyś, że może… Ciekawe, co jeszcze wymyślą populiści z PiS, by wygrać kolejne wybory, a potem dać Polsce swojego prezydenta. Fantazja prezesa Kaczyńskiego nie zna granic i na pewno powali nas na kolana kolejnymi pomysłami. Pomysłami, które lud kupi, nie widząc, że ładuje się w pisowski autorytaryzm. Nie dostrzegając, że za chwilę, gdy PiS osiągnie swój cel, czyli władzę bezgraniczną, przestanie być potrzebny i będzie musiał tańczyć tak, jak mu partia rządząca zagra. No ale cóż… kolejny raz powtórzę, że „każdy naród ma taką władzę, na jaką zasługuje”. Tak więc  populiści górą, a reszta… reszta niech spada. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl 
31 05 2019 Prof. Król: nadchodzi czas chaosu.
Historyk idei, prof. Marcin Król podczas rozmowy w „Faktach po Faktach” w TVN ocenił, że dziś – nie tylko w Polsce – „mamy do czynienia ze schyłkiem” pewnej epoki – tzw. demokracji proceduralnej. „To był najwspanialszy okres w ludzkich dziejach, nie było nigdy lepiej ludziom”. Jednak „w pewnym momencie wszystko się kończy” – stwierdził. „To, czego zawzięcie broni Koalicja Europejska, czyli to co ja nazywam demokracją proceduralną, to przez pewien długi czas wspaniale działało w Europie”. Oznaczało bowiem „więcej pieniędzy, swobodniej, więcej opieki, mniej głodu”. Jak zauważył, „to było zrozumiałe przez traumę powojenną. Wszyscy chcieli bezpieczeństwa, spokoju, opieki, braku głodu, braku bezrobocia” – ocenił. Jednak teraz „to się kończy. Oczywiście, jak szybko będzie się kończyć, to tylko wróżka może powiedzieć, ale będzie się kończyć” – uważa prof. Król.
Pytany, dlaczego więcej osób zaufało ludziom Jarosława Kaczyńskiego, prof. Król odparł: – „Ja bym to w jednym zdaniu powiedział: jak się chce uwieść, to trzeba mieć albo seksapil, albo pieniądze. PiS miało pieniądze, Koalicja Europejska nie miała seksapilu. Więc czym miała uwieść? Brak propozycji programowych jest naprawdę dojmujący”. Jak dodał, „do tego doszedł element nudy”. – „Jak słucham polityków, to przestaję natychmiast. Po pierwsze, polszczyzna doprowadza mnie do straszliwej irytacji, a po drugie, nuda. Bo oni mówią w kółko to samo. Nuda to jest zabójcza rzecz. Igrzyska są niezbędne” – przyznał. Powiązał to z faktem, że Koalicja Europejska świadomie nie obiecywała szczególnie wiele swoim wyborcom. Tymczasem „w czasach upadku polityki racjonalnej” było to nie najlepsze rozwiązanie. Polska nie jest jednak odosobniona z tym problemem.  „Myślę, że cała Europa na to zachorowała. Nudne stały się Niemcy, straszna nuda panuje w Austrii, ale nawet we Francji – ocenił prof. Król. – Mamy do czynienia z czymś, co jest zjawiskiem po prostu schyłkowym”. Jak zaznaczył rozmówca TVN, „70 lat trwała wspaniała demokracja proceduralna, u nas o wiele krócej”. Zdaniem profesora, „za późno (dla Polski – red.) przyszedł 4 czerwca i wygranie rozmów przy Okrągłym Stole”. Gdyby to było 20 lat wcześniej, trafilibyśmy na wspaniałą europejską koniunkturę, a trafiliśmy na początek zmierzchu, który „nastąpił wyraźnie w 2008 roku i to nie z powodów gospodarczych, tylko wszystko razem zaczęło się przechylać. Dzisiaj jest tak, że w żadnych kraju nie ma już stabilnej sytuacji politycznej. Nie można ludziom cały czas dawać chłodu, ludzie coraz bardziej w Europie pragną uczuć gorących w polityce. Polityka ma być czymś, co nas pociąga, a nie czymś, co nami z cicha steruje” – mówił. Prof. Król wysoko ocenił natomiast wspólnotowe doświadczenie Polski z czasów Solidarności („Jeżeli chcemy budować wspólnotę, to fenomenalnym tego przykładem była Solidarność”), a które „zostało pominięte” i niestety niedocenione.
Profesor Król odniósł się również do obecnej sytuacji w Kościele. Zapytany, czy zgadza się z tezami z wystąpienia redaktora naczelnego „Liberté” Leszka Jażdżewskiego, który 3 maja na Uniwersytecie Warszawskim przed szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem, mówił między innymi, że „Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi wciąż skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy, stracił moralny mandat do tego, aby sprawować funkcję sumienia narodu”.Profesor przyznał, że „znacznej mierze, niestety” zgadza się z Jażdżewskim. – „Tylko bardzo wyraźnie chciałbym rozdzielić dwie rzeczy: Kościół i religię – zaznaczył. – Porażka Kościoła jest w tej chwili niesłychanie trudna do odrobienia, nie wiem jak to się uda Kościołowi, nie będę doradzał. Trzeba odnowy totalnej” – powiedział. Jednak, jak dodał, „to nie oznacza, że zmniejsza się rola potrzeby religii”. – Religia jest niezbędna w naszym życiu. (…) Dlatego, że wszyscy mamy jakąś potrzebę elementarnego kodeksu moralnego, tylko bardzo nieliczni z nas potrafią ten kodeks znaleźć w sobie”– podkreślił rozmówca TVN. Według profesora, „niemal każdy z nas ma poczucie sił metafizycznej istniejącej”. – Organizacja tego świata przez religię będzie postępować. O ile jestem pewien zmierzchu Kościoła w tej chwili, to jestem też przekonany o wzroście roli religii. To są dwie niezależne siły” – ocenił. Prof. Król ubolewa nad zjawiskiem zaniku klasy średniej, jako tej która decydowała o konsumpcji, o wartościach – wymieniał. – To powoduje, że istotne kiedyś dla klasy średniej sposoby życia, ideały, wzory, zostały zarzucone. Przychodzą ludzi zupełnie nowi – powiedział. Zdaniem profesora, właśnie dlatego „świat w tej chwili przestaje się przejmować biednymi”. Jego zdaniem obecnie „polskiego inteligenta czeka 20 ciężkich lat”. – „Ale nie dlatego ciężkich, że będzie rządził PiS, tylko dlatego, że będzie chaos – podkreślił. – „Anglia pokazuje co się staje, kiedy kraj się rozpada. Polska się też tak rozpadnie. Czeka nas straszliwy chaos, a na ogół ludzie nie lubią chaosu. To będzie miało polityczne konsekwencje, ponieważ zaniknie poczucie bezpieczeństwa. Zanik poczucia bezpieczeństwa, który nastąpi bardzo niedługo, będzie przekładał się na radykalne nastroje także po lewej i po prawej stronie” – podsumował gość „Faktów po Faktach”. Źródło: tvn24.pl
Z forum: Bardzo cenię profesora Marcina Króla, przede wszystkim za jego spokój i wyważenie w najbardziej nawet bolesnych opiniach. Mnie najbardziej uderzyło spostrzeżenie, że mamy do czynienia z powrotem epoki barbarzyńców … A i jeszcze jedno: jakieś 1,5 -2 lat temu profesor zauważył, że Kryształowy to diabeł… 
29 05 2019 Krajobraz po bitwie.
Wybory wygrywa się przede wszystkim ciężką, konsekwentną orką, pracą u podstaw – pracą aż do wyczerpania oraz mobilizacją i dyscypliną.

Ci z państwa, którzy czytają mnie od dawna wiedzą, że daleko mi do – znanego z opisów socjologicznych przeciętnego zestawu opinii – zwolennika PiS, co nie zmienia faktu, że, jak pokazały niedzielne wybory, to oni właśnie, a nie wyborcy opozycji, mają tę największą z politycznych mądrości, pozwalającą zrozumieć, że ich głos ma wielką moc. Cóż, wyszło szydło (a w świetle rekordowego wyniku byłej premier, to nawet i Szydło) z worka: w ostatecznym rozrachunku nie liczą się efektowne pochody i żarliwe marsze w „w obronie” lub „przeciw”,  święte oburzenie i głosy rozpaczy, wiece, chorągiewki, marsze i spacery.
Od poniedziałku rano czytam teksty pełne niewysłowionej pogardy dla zwolenników PiS. „Idioci”, „złodzieje”, „dali się przekupić”, „ignoranci”, „sprzedali swój kraj”. Nie przeczytałam ani jednego prawdziwie analitycznego i autokrytycznego tekstu zwolenników opozycji. Nie widziałam cienia poważnej refleksji nad lenistwem i postawą własnego środowiska. Mieć do przeciwnika i oponenta pretensje, że jest lepszy, bardziej pracowity i lepiej rozumie zasady gry, to zaiste ciekawa postawa! Kiedy to powiedziałam (a powiedziałam w Onet rano) zalała mnie fala hejtu: że jak mogę, że Polska w żałobie, że kim się niby zachwycam, fanatykami, którzy dają się przekupić za własną kasę (tu wyzwisk pod adresem wyborców PiS ciąg dalszy), że za taką skuteczność, to my dziękujemy….Cóż, ci, którzy śledzą moje teksty od dawna, wiedzą, że nigdy nie zachwycałam się ani nacjonalistami, ani populistami i zawsze będę uważać, że populizm, ksenofobia i idolatria, wyrządzają każdemu krajowi, w którym się zagnieżdżą  niepowetowane straty… Trudno jednak nie widzieć, że wybory wygrywa się nie samymi ideałami czy wzniosłymi zasadami, ale przede wszystkim ciężką, konsekwentną orką, pracą u podstaw, pracą aż do wyczerpania oraz mobilizacją i dyscypliną. Źródeł porażki opozycji nie należy też szukać w „sile narracji PiS” ani słynnym „geniuszu politycznym” Jarosława Kaczyńskiego, bo ani ta narracja taka świetna, ani z Kaczyńskiego żaden geniusz. Przegrywał i wygrywał wiele razy, jak każdy inny polityk w Polsce. Źródła porażki opozycji tkwią w samej opozycji i tu nic się nie zmieni, bez porządnego rachunku sumienia i przewietrzenia własnych  głów. W zbyt wielu miejscach w Polsce posłowie Koalicji Europejskiej skupiali się na dołożeniu koledze z tej samej listy, zamiast walczyć z PiS. W zbyt wielu miejscach mówili do już przekonanych. Zbyt mało nowych twarzy, młodych pracowitych ludzi, wysyłali do mediów (bo naprawdę nie wystarczy wciąż tych samych, osiem na krzyż gadających głów), zbyt słabą i niewidoczną prowadzili kampanię. Wewnętrzne wojenki, podcinanie sobie wzajemnie skrzydeł, małostkowość, niechęć do przewietrzenia kierownictwa partii, otaczanie się przez liderów starymi, przegranymi działaczami, zamiast młodych, świeżych, pracowitych liderek i liderów, ignorowanie wewnętrznych partyjnych badań i oczekiwań ludzi, przekonanie o własnej nieomylności  – oto przyczyny zguby po stronie polityków. I jeśli nic się nie zmieni…. No to nic się nie zmieni. I nawet nie będzie można powiedzieć, że to wina PiS – bo będzie to wyłączna własna wina obozu demokratycznego. Eliza Michalik Źródło koduj24.pl
Dziś w Polsce rządzi najgorszy element społeczeństwa, cwaniacy, hochsztaplerzy, i złodzieje. Nie znam polityka, który dorobił się uczciwą pracą.
Czy tak musi być zawsze? Każda partia czy koalicja rządząca w Polsce robi w połowie dobrze i w połowie źle. PiS też tak właśnie robi. Dobre jest to, że odsuwa od władzy złych, skorumpowanych, skompromitowanych funkcjonariuszy państwa. Złe jest to, że w ich miejsce powołuje funkcjonariuszy, którzy będą tak samo źli, skorumpowani i się tak samo skompromitują. Takie błędne koło przetacza się przez nasz biedny kraj już któryś raz.
24 05 2019 Dramat wyborców PIS-u dramatem Polski.
Walczyłem za PIS w sieci kilkanaście lat zamieszczając setki tekstów, źródeł, analiz. Jednak, jak głosi pieśń, nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić, za miłość przyjdzie też zapłacić. Oczy otworzyła mi rekonstrukcja, hołdy żydowskie oraz kapiszon zamiast reform systemowych. Dramat wyborców PIS-u wpisany jest w dramat Polski. Każdy czuje się w kleszczach wyboru między sKORpionem odgrywającym patriotyzm a internacjonalnym jaszczurem berlińskim pod hasłem nowoczesność. I takim to sprytnym trikiem Polska zostaje UWIĘZIONA. Polska zostaje zagospodarowana. A ludzie ODDAJĄ SIĘ MIERZENIU, KTÓRE ZŁO JEST MNIEJSZE, ZAMIAST BUDOWAĆ DOBRO I DĄŻYĆ DO NIEGO. Ludzie wrażliwi, uczciwi, gorący patrioci nie mają sił, by wyobrazić sobie wyzwolenie ze skonstruowanej nam przez obcych alternatywy. Mają za mało wyobraźni, by dostrzec rodzące się NOWE SIŁY I SZANSE. WOLĄ TRWAĆ. Wolą mniejsze zło, bo walczące o władzę od 30 lat środowiska wykastrowały im wyobraźnię.  Wyobraźnia jest kluczem. Przewidywanie, wizja, ZDOLNOŚĆ KREOWANIA NOWYCH BYTÓW, NOWYCH SIŁ, NOWYCH IDEI. Wybudzanie się z oparów narkozy chloroformem Okrągłego Stołu właśnie się zaczyna. Oś czasu różnorakich mumii konsensusu zaczyna się kręcić w przeciwną stronę. Oczywiście, droga jest długa, ale nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku. Ludzie odmawiający za 2 dni postawienia tego pierwszego kroku, będą tego żałowali przez długie lata. Nadrzędnym, niepisanym celem dealu okrągłostołowego było spacyfikowanie w polskim społeczeństwie instynktu obronnego oraz wszelkiego typu ruchów i partii narodowych. Mówił o tym expressis verbis A. Gwiazda w latach 1988/89. W tym czasie Jarosław Kaczyński udał się do ambasady rosyjskiej na uroczyste obchody rocznicy rewolucji październikowej. Jego brat zaś w tym czasie był “sprawdzany” przez demiurgów przemian w Polsce, czy nadaje się do kręgu magdalenkowego. Między bogiem a prawdą sprawdzać nie było czego. Obaj bracia nadawali się idealnie na zaporę przeciwko ruchom narodowym. Atmosfera domu rodzinnego, tzw. Przyjaciele domu, kontakty ich matki oraz kolana Jana Józefa Lipskiego, na które brał ich często, gdy perorując swoim wolnomularskim bełkotem wzbudzał ekstazę obecnych gości. Żydowskie pochodzenie Lipskiego dokładało kosmopolityczny, dziś powiedzielibyśmy - sorosowy - odcień atmosfery dzieciństwa i młodości braci Kaczyńskich. Obu braciom niezwykle schlebiało wciągnięcie ich w proces “transformacji” (faktycznej depolonizacji i likwidacji siły państwa polskiego pod pretekstem reform, co szczegółowo przewidywał i wykładał A. Gwiazda w czasie, gdy bracia bratali się z Bolkiem spod ciemnej gwiazdy i snuli plany wspólnej z Bolesławem siły politycznej). Na zachowanych migawkach z Magdalenki widać Lecha, przebąkującego coś zastraszonego neofitę muszącego się wkupiać w łaski i środowisko ludzi typu socjalistycznego masona i profesora, Geremka. Żydowsko- wolnomularski KOR był powietrzem, którym obaj bracia oddychali sądząc, iż są w awangardzie. Ludzie KOR-u, a później duch, ideologia tej ekstraterytorialnej organizacji była to swoista rada nadzorcza, Rada Programowa czuwająca nad karierą Kaczyńskich i - co gorsza - nad ich formowaniem mentalnym. Jarosław do dzisiaj nie potrafi mówić innym językiem, niż korowski bełkot Lipskiego. Inkorporowane idee wolnomyślicielskie i groźne mrzonki o odtwarzaniu “wielokulturowej” RP (które dzisiaj reanimują Duda i Gowin) doprowadziły Lecha do pełnego pasji angażowania się w idiotyczne przedsięwzięcia takie jak sprowadzenie do Polski Bnai Brith oraz budowa Muzeum Polin, “zapoczątkowanie tradycji świętowania w sejmie chanuki”, czyli legalizacja wpływów antychrześcijańskiej, rasistowskiej sekty Chabad Lubawicz. PIS to partia polsko- żydowska mająca zagospodarować elektorat patriotyczny i narodowy. Tej prawdy nie da się dłużej ukrywać. Ostatnie 2 lata wydobyły ten fakt na jaw. Przekleństwem J. Kaczyńskiego stało się zdobycie większościowej władzy. Gdy mógł już czynić co chce, nie mógł tłumaczyć się, że chciał inaczej i tym samym obnażył swoje filosemickie fundamenty ideowe (mówiąc delikatnie, gdyż wiele jego wypowiedzi, to już nie tylko filosemityzm, ale po prostu syjonizm i religia holokaustu) oraz obnażył pozorowanie reform systemowych.
Simone Weil: ‘Fałszywy Bóg na zawsze uniemożliwia dostęp do prawdziwego”
Lord Acton: “Największa przeszkoda to rządy martwych”. 
Źródło: niepoprawni.pl 
Prawda boli, Jaruzelski z Kiszczakiem podrzucili Kaczyńskich jak kukułcze jajka by uczestniczyli w obradach Okrągłego Stołu, z zadaniem zapewnienia nietykalności dygnitarzom z PZPR. Historia to potwierdziła do dziś żadnego z nich nie rozliczono.

24 05 2019 Kabaret Grzegorza Dyndały presents: „Jagodzianki dla powodzian”.
Takich jaj, jakie zaprezentowała Platforma Obywatelska na koniec kampanii wyborczej Koalicji Europejskiej, nie powstydził by się nawet najlepszy kabaret. Otóż Platforma zaprezentowała polskiej publiczności prawdziwy kabaret i sceny jak z Monty Pythona. I to na wałach p. powodziowych!
Warto dodać, że jeszcze do wczoraj nikt się nie spodziewał, że szef Koalicji Grzegorz Schetyna ma tak wielki talent kabaretowy. Owszem: wszyscy wiedzieli, że Schetyna to podobny oszust do Donalda Tuska. To Tusk potrafił jednego dnia powiedzieć, że pieniądze Polaków zgromadzone w OFE są nietykalne, by następnego dnia je zabrać i bezczelnie powiedzieć, że te pieniądze nigdy do Polaków nie należały! Albo oświadczyć, że wypali gorącym żelazem korupcję, podczas gdy granicę Polski codziennie przekraczało ok.1000 cystern z lewym paliwem! Dziś jest ich ledwo 10/dziennie i to skrupulatnie sprawdzanych!
Oszustwa Schetyny i wszystkich funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej, którym udało się zebrać pod skrzydłami partii - założonej za niemieckie pieniądze - wszystkie śmieci po III RP, są wręcz legendarne. Schetyna potrafił powiedzieć zagranicą, że gdy wybory wygrają „Zdrowe Siły Narodu”(ZSN) to natychmiast Polska przyjmie walutę euro – by po powrocie do Polski temu zdecydowanie zaprzeczyć. Taktykę wyborczą ZSN ujawnił funkcjonariusz Platformy Obywatelskiej Grupiński. Grupiński przyznał, że Platforma Obywatelska wprowadzi przywileje dla zboczeńców – włącznie z małżeństwami i adopcją dzieci (będziemy działać progresywnie!), ale Platforma nie może tego eksponować, gdyż Polacy by ich przepędzili…Co z Polski zrobią jej zdrajcy, gdyby zdobyli władzę, wszyscy na ogół dobrze już wiedzą. Polska po prostu przestanie istnieć. Polskę zajmą hordy barbarzyńców, mafie będą kradły na potęgę, a Polaków zagoni się na niemieckie plantacje szparagów, na których nie opłaca się pracować inżynierom z Afryki, wspomaganych comiesięcznie kwotą 600 euro na osobę. Wiedza, co z nami zrobią dawni sekretarze PZPR, esbecy i beneficjenci okrągłego stołu i zboczeńcy wszelkiej maści - oczywiście nie dociera do debili, których udało się wyprodukować po wieloletniej kuracji oglądania TVN-u i Gozdyry. A także czytania żydowskiej gazety, czyli Gazety Wyborczej, której prawdziwą nazwę odkryła na gali GW Barbara Engelking - kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Tak więc po blisko czteroletnich nieudanych próbach obalenia rządu PIS przez Platformę Obywatelską i wszystkie Zdrowe Siły Narodu – przyszedł czas na Grad Finale, czyli na występ kabaretu Koalicji Europejskiej pod dyrekcją niezawodnego Grzegorza Dyndały!  Schetyna w czwartek nazwał kabaretem pomoc rządu dla powodzian w podkarpackiem, by już w piątek podjechać Dyndałobusem z artystami scen warszawskich na wały p. powodziowe. Tu właśnie odbył się spektakl pt. „Jagodzianki dla powodzian”, gdyż Dyndałobus zabrał także kartony jagodzianek – tak pożądanych przez ofiary katastrofalnej powodzi... Grzegorz Dyndała, jako reżyser spektaklu nie zapomniał o kandydatce do euro-parlamentu, z którą nagrano spoty wyborcze na wałach, a przybyli na miejsce katastrofalnej powodzi fotoreporterzy wykonali serię fotosów Grzegorza z kandydatką i wspomnianego już artysty warszawskiego, czyli Rafała Trzaskowskiego. Kto tego nie widział – niech otworzy tweeter, gdzie krążą spoty wyborcze i fotosy...Spektakl „Jagodzianki dla powodzian” wypełniają więc skecze, nakręcone na wałach p. powodziowych pod jakże wymownymi tytułami: „Nawalony Rafał i kandydatka na członka europejskiego”, „Dyndała na wałach nawala w PIS”, „Schetyna pokazuje wała na wałach”…. Nagraniom wideo towarzyszą zapowiedzi artystów kabaretowych Schetyny i Trzaskowskiego (w trakcie rozdawania własnej ekipie filmowej przywiezionych jagodzianek) o wielkiej pomocy samorządów platformerskich dla powodzian. Ale już bez żadnych szczegółów... Czy będą to przyśpieszone kursy LGBT dla ofiar powodzi? Może samorząd Warszawy zrzuci się na namioty masturbacyjne, albo nawet na hostele dla pederastów z okolic zalanych wodą? A może wolne od Polski miasto Gdańsk dostarczy większą ilość flag RFN-u oraz zapewni cykl wykładów wdowy po szefie mafii gdańskiej na temat mowy nienawiści? Nikt tego nie wie i nikt nie o to nie pytał, gdyż spektakl kabaretowy został nagrany z dala od ludzi. Na wałach…Wiadomo przecież, że gdyby ofiary powodzi (pozbawione nie tylko prądu) dowiedziały się o nagłej miłości funkcjonariuszy Platformy Obywatelskiej do ofiar powodzi – poszłyby w ruch widły i orczyki! Na to nie mogła sobie pozwolić ekipa artystów kabaretowych i kandydatka na członka, przybyła w szpileczkach na miejsce katastrofalnej powodzi! Reżyser Dyndała i jego przyboczny Rafau przecież także przybyli w eleganckich garniturach i lakierkach, które ciemny lud podkarpacki mógłby nie tylko zanieczyścić, ale nawet uszkodzić widłami… Na szczęście PO kabarecie Platformy Obywatelskiej pozostaną fotosy i nagrania wideo, które zalecam obejrzeć w czasie ciszy wyborczej….Źródło: niepoprawni.pl 
23 05 2019 Centrum dowodzenia Polską znajduje się w domu prezes TK Przyłębskiej?
„Gazeta Wyborcza” ujawnia, że w mieszkaniu prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julii Przyłębskiej odbywają się cykliczne spotkania, w których uczestniczy prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. Rozmówcy z rządu w rozmowie z GW podkreślają wprost, że to ważny ośrodek władzy.  Mieszkanie mieści się w reprezentacyjnym budynku z balkonami i dużymi oknami naprzeciwko TK. Obok swoje siedziby mają Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Edukacji Narodowej, niedaleko jest kancelaria premiera. W PiS od dawna narasta niezadowolenie, że partyjna siedziba przy ul. Nowogrodzkiej nie jest jedynym centrum decyzyjnym. Jarosław Kaczyński skomentował publiczne swoje kontakty z prezes TK 13 maja w programie „Pytanie na śniadanie” w TVP 2. Niespodziewanie ujawnił w nim, że Przyłębska „jest jego towarzyskim odkryciem ostatnich lat” i bardzo lubi u niej bywać, a spotkania mimo pełnionej przez nią funkcji mają prywatny charakter. Wypowiedź ta (temat przyjaźni prezesa PiS miał być jednym z zaplanowanych przez jego PR-owców tematów rozmowy) padła w czasie, gdy GW zaczęło prowadzić dziennikarskie śledztwo w sprawie spotkań w warszawskim mieszkaniu. Gazecie powiedział o nich jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości – czytamy w portalu. Po telewizyjnych występach prezesa PiS kontrolę w budynku przy al. Szucha przeprowadziła Służba Ochrony Państwa. Pracownicy zostali poinstruowani przez SOP o zachowaniu zasad RODO i ochronie danych osobowych. Jarosław Kaczyński przyjeżdża do Przyłębskiej dwa, a nawet trzy razy w tygodniu. Czasami niesie reklamówkę, a towarzyszący mu ochroniarz teczkę z dokumentami. Budynek jest chroniony, a gości wita konsjerż. Prywatni ochroniarze lidera PiS czekają w recepcji budynku. Pod koniec 2017 r. w spotkaniach zaczął uczestniczyć Morawiecki, wtedy jeszcze wicepremier i minister finansów. Według informatorów z PiS to właśnie w mieszkaniu Przyłębskiej miał się narodzić kształt jego rządu. Wpływy Przyłębskiej w obozie władzy wyraźnie rosną. Według informatora z PiS trzyma ona stronę premiera w stałym sporze Morawieckiego z Ziobrą. Rozmówcy GW z rządu opowiadają, że doradcy premiera pytają jeden drugiego, kto „powiadomi Julię” o konkretnej decyzji.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek, biuro prasowe premiera i rzecznika TK na pytania „GW” w sprawie spotkań na Szucha nie odpowiada. Odpowiedział jedynie Jakub Kozłowski, rzecznik TK. Stwierdził, że spotkania „mają charakter towarzyski i nie są związane z wykonywaniem funkcji publicznych przez osoby, które w nich uczestniczą”. W ubiegłym tygodniu wicemarszałek Senatu Adam Bielan twierdził w TVN 24, że Kaczyński nie rozmawia z Przyłębską o działalności TK.  – Takie sytuacje są nie do wyobrażenia – powiedział „Wyborczej” były prezes Trybunału prof. Andrzej Rzepliński. Jak podkreślił, on takich towarzyskich relacji ze sprawującymi władzę politykami nie miał, bo nie było na to ochoty ani z ich, ani z jego strony. – Polska już nie jest demokratycznym krajem – powiedział prof. Rzepliński. Przypomnijmy: prezes Przyłębska zaczęła awansować za „dobrej zmiany”. W przeszłości była sędzią sądów w Poznaniu i pracownikiem ambasady w Berlinie. W 2016 r. głosami PiS została wybrana w skład Trybunału, a od 21 grudnia tamtego roku jest jego prezesem. W 2018 r. odebrała nagrodę Człowieka Wolności tygodnika „Sieci”. Na towarzyszącej temu gali, transmitowanej przez TVP, zjawiły się wszystkie najważniejsze osoby w kraju. Dzisiejszy układ sił w Polsce zaczyna przypominać ten, opisany przez Bálinta Magyara w książce „Węgry. Anatomia państwa mafijnego. Czy taka przyszłość czeka Polskę?”. Pisze on m.in.: „Centrum podejmujące rzeczywiste decyzje polityczne i gospodarcze przesunęło się ze sformalizowanych i posiadających legalną legitymację ośrodków rządowych, a nawet z partyjnego politbiura, do „polipbiura” należącego do adopcyjnej rodziny politycznej. (…) Rzeczywiste centrum władzy w państwie mafijnym znajduje się w rękach wąskich, najwyższych kręgów rodziny politycznej, a nie w sformalizowanej instytucji posiadającej legalne kompetencje” (cytujemy za „Gazetą Wyborczą”, która przedrukowała fragmenty książki). Źródło: wyborcza.pl
Z forum: Co takiego sprawia, że niedouczona prawniczka o mentalności przekupki z placu targowego została włączona do wąskiego kręgu decyzyjnego władzy? Przecież gdyby chodziło tylko o uzyskanie korzystnych dla PiS-u orzeczeń TK, wystarczyłoby wydać polecenie partyjne, a Julka od razu by się podporządkowała i jeszcze była szczęśliwa. Dlaczego Zbawca zapałał tak wielką sympatią do półgłówkowatej Wolfgangowej, która nie wnosi żadnego intelektualnego wkładu? To kwestia do wyjaśnienia.
20 05 2019 Złoty interes premiera Morawieckiego. „Kupić za 700 tysięcy, zarobić potencjalnie 70 mln od państwa”.
Jeszcze nie tak dawno Mateusz Morawiecki mówił, że „Wielu ludziom, w tym i mnie, oczy otwierały się coraz szerzej, kiedy patrzyliśmy, jak pod płaszczykiem haseł wolnego rynku następuje uwłaszczenie postkomunistów i osób dokooptowanych do systemu III RP”, piętnował uprzywilejowaną pozycję elit z epoki PRL i wspaniale wpisywał się w retorykę PiS, który na każdym kroku podkreśla nową „dobrą zmianę”, która walczy z reliktami złej przeszłości. Zdecydowanie bardziej woli pokazywać twarz premiera, zatroskanego o losy zwykłego obywatela, więc bardzo niechętnie mówi o własnym majątku. Na krótko przed wejściem do polityki dokonał podziału majątku i to jego żona jest współwłaścicielem kilku mieszkań we Wrocławiu oraz willi w Warszawie, której zakup sfinansowano częściowo z kredytu z BZ WBK, gdy to właśnie on był jego prezesem. Teraz „Gazeta Wyborcza” wpadła na trop kolejnej inwestycji premiera. To działki, w sumie 15 ha gruntu, które Morawiecki kupił w 2002 roku od Sławomira Żarskiego, proboszcza cywilno-wojskowej parafii pw. św. Elżbiety na wrocławskim Oporowie. Trzy lata wcześniej ziemia ta trafiła do parafii na mocy ustawy, pozwalającej dolnośląskim parafiom jako spadkobiercom parafii niemieckich ubiegać się o zwrot maksymalnie 15 ha gruntów z zasobu skarbu państwa. Nad tym procesem czuwała Agencja Nieruchomości Rolnej. Jak się okazało, jej urzędnicy szybko zwietrzyli w tym dobry interes i domagali się łapówek od niektórych duchownych za działki, co do których już były zaplanowane inwestycje. Wybuchła afera, urzędnikom postawiono zarzuty korupcyjne oraz narażenia skarbu państwa na 32 mln zł strat, a jednym ze świadków w sprawie był właśnie dzisiejszy premier. Jak tłumaczył w prokuraturze, w marcu 2006 roku, „o możliwości nabycia działek na Oporowie dowiedziałem się od księdza kardynała Henryka Gulbinowicza (…) Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu ja czasami bywam u niego w gościnie. Pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie”. Zapewnił też, że w chwili, gdy kupował owe działki, nie miał żadnej wiedzy o jakimkolwiek planie zagospodarowania przestrzennego tych terenów.  Czy rzeczywiście? Był przecież w tym czasie członkiem zarządy BZ WBK i radnym sejmiku dolnośląskiego z ramienia AWS, dzięki czemu miał dostęp do planów rozwoju miasta. Jak mówi jeden z ówczesnych członków rady miasta, „Wierzycie, że członek zarządu wielkiego banku, radny sejmiku znający funkcjonowanie samorządu kupowałby kota w worku, nie sprawdzając, jakie jest przeznaczenie tych gruntów? (…) Mateusz musiał wiedzieć, że płaci ułamek tej kwoty, którą są warte działki. To był czas inwestycyjnego boomu w mieście. Każdy, kto miał zamiar inwestować w ziemię, przed zakupem biegał do urzędu, by sprawdzić plany i studium”.  Już rok przed zakupem działek przez Morawieckiego rozpoczęły się prace nad planem rozwoju, a w 2003 roku „dziwnym trafem” radni uchwalili, że na terenach, których część stanowi działka premiera, prowadzona będzie aktywność gospodarcza oraz przebiegnie tu „ulica głównego ruchu przyspieszonego”. Mateusz Morawiecki i jego żona od lat zajmująca się nieruchomościami, o tym nie wiedzieli? Niemożliwe.  Wprawdzie Morawiecki przekonuje, że działki kupił razem z żoną i to ona dokonała tego zakupu. To ona dowiedziała się o możliwości kupna tej ziemi, choć w prokuraturze premier mówił jednak coś innego. Przyznał, że o działkach dowiedział się od kardynała Gulbinowicza. Zwraca też uwagę na ustaloną rozdzielność majątkową, choć sam obraca tymi działkami do 2013 roku, kiedy to przepisuje je na żonę. Ktoś więc tutaj kłamie i próbuje mataczyć, prawda?  Cokolwiek i jakkolwiek, ale jedno jest pewne. Kupione za 700 tys. zł działki, warte są dzisiaj nawet 70 mln zł. Pan premier zrobił świetny interes Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl
Z forum: Wschodnia oligarchia. Gęby pełne frazesów o pokorze, skromności, nie wchodzeniu do polityki dla kasy. Za pazuchą biurowce, wieżowce, hektary gruntów.
Jak nie wieże, to kościelna działka. Zamiast rządzeniem, wierchuszka PiS powinna zająć się deweloperką. Mają znajomości i smykałkę.
W przypadku Morawieckiego, który jak się okazuje, dorobił się ogromnego majątku i jest beneficjentem przemian w IIIRP na wyjątkową skalę, najbardziej zabawne są rytualne narzekania na III RP, sposób przeprowadzenia zmian i rozkradzenie majątku państwa.
Kupić za 700 tysięcy, zarobić potencjalnie 70 mln od państwa. Gdyby w relacjach z Kościołem premier Morawiecki radził sobie tak jak obywatel Morawiecki, a państwo było tak dobre dla Kowalskiego jak dla Morawieckiego, to mielibyśmy dobrego premiera. Niestety - to tylko Morawiecki.
Wielka afera, bo Morawiecki kupił od kościoła za 700 tys. działki warte 4 mln, które teraz są wyceniane na 70 mln i o nich zapomniał dlatego nie wpisał ich do oświadczenia majątkowego. Każdy może liczyć na zniżkę od kościoła, bo kościół zawsze był, jest i będzie bezinteresowny.

20 05 2019 Polski syndrom kultu cargo…
Kult Cargo rozwinął się na wyspach Oceanu Spokojnego wraz z przybyciem białego człowieka. Nasilił się w czasie II wojny światowej, kiedy nastąpiła japońsko -amerykańska rywalizacja o dominację nad akwenem Pacyfiku. Tubylcy w tym okresie widzieli niesamowite dla nich zjawiska. Lądowania “żelaznych ptaków”, przewożące dobra materialne, narzędzia, ale i wywołującą popłoch broń, czy dziwne pudełeczka, przez które można było się porozumieć w dosyć znacznej odległości. Przepaść, która dzieliła cywilizację białego człowieka, a mieszkańców Oceanii wyzwoliła fenomenalne zjawisko, które cieszy się wielkim zainteresowaniem antropologów. Tubylcy uznali, że biali ludzie byli niemal jak posłańcy niebios, a przewożone w “żelaznych ptakach” ładunki czyli cargo, były darami niebios. Zaczęli więc naśladować, tworząc pasy startowe, budując z bambusowych tyczek samoloty, oraz wieże “kontroli lotu”, oświetlając w nocy pochodniami linię pasa startowego…ale generalnie wyczekiwali darów niebios, które miały być dla nich posłane przez bogów…Nie jestem antropologiem, ale zauważam u znakomitej większości społeczeństwa polskiego pewną odmianę kultu cargo. Pewną odmianę, ponieważ polska wersja nie bazuje na przeciwstawnych biegunach cywilizacyjnych, co było istotne wśród ludów zamieszkujących wyspy na Pacyfiku, ale na zwykłym pożądaniu, oraz oczekiwaniu aby coś skapnęło z nieba. Wykorzystują to beneficjenci polityczni, którzy w perfidny sposób, zwłaszcza przed wyborami rozpalają w umysłach tubylców wizję obfitości dóbr wszelakich zsyłanych prosto z niebios…zupełnie za darmo by się zdawało. Prawda jest jednak taka, że żadna władza nie ma swoich pieniędzy, aby je dać. Może dać tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zabierze obdarowywanemu…i to zabierze z nawiązką, ponieważ trzeba także pokryć z tych środków koszt obsługi dawania. Najlepszym rozwiązaniem byłoby aby potencjalni wyznawcy polskiej wersji kultu cargo porzucili fałszywych bogów i nie oczekując na mannę z nieba sami zarobili godziwie na swoje dobra materialne. Ułatwieniem byłby na pewno konkretny program ulg podatkowych dla przedsiębiorców, zmniejszenie podatków dla tubylców co wbrew pozorom przynosi większy wpływ do budżetu państwa, zmniejszenie kosztów pracy dla pracowników, pensje brutto do ręki, likwidacja socjalnych molochów administracyjnych, które generują straty, obciążając tym sposobem podatnika. Takich płaszczyzn jest więcej, ale nie chciałbym się rozpisywać…to byłby bardzo dobry kierunek, Polak zarobi i będzie szanował swoją pracę, będzie szanował swoje zarobione pieniądze…ale co ciekawe znika tutaj także aspekt roszczeniowy, który to władza sprytnie wykorzystuje do tworzenia antagonizmów wśród Polaków… Ale zasadnicze pytanie…co miałaby wtedy z tego tzw “władza”? Ano zupełnie nic, okazało by się, że władza nie jest potrzebna do niczego. Władza potrzebuje kultu cargo, aby być ważną, potrzebną. Kreująca się niemal na zbawcę ludzkości, filantropa wszech czasów, opiekuna uciśnionych. Władza zawsze będzie miała argument nie do zbicia…przecież władza wam dała, a wy tylko spróbujcie kąsać rękę władzy, która wam daje…albo spróbujcie podnieść na władzę rękę, to ta ręka będzie odrąbana, jakby tak zajechać Cyrankiewiczem. Władza może dać, ale także może odebrać…a tego nikt nie lubi… Od 30 lat, kiedy tzw “komuna” upadła…(na cztery łapy) Polacy cierpią na kult cargo wyczekując politycznych posłańców niebios, którzy mieliby obdarować wszystkich i stworzyć krainę wiecznej szczęśliwości. Niestety, ci “posłańcy niebios” w ciągu tych lat wynoszą nieprzerwanie jak dobry pijak z domu co się da, aby mieć na wódkę i ośmiorniczki, rujnując tym samym dorobek mieszkańców… Jak zakończyć polski syndrom kultu cargo? Problemu na pewno nie zmienią wybory…syndrom kultu cargo tkwi w mentalności Polaków… I taki filmik obrazujący fenomen kultu cargo…
https://www.youtube.com/watch?v=wLav9x9crls
Źródło: niepoprawni.pl
19 05 2019 Pokonanie PiS-u w wyborach nie wystarczy
Prezes Jarosław Kaczyński, nie mając dość głosów, by rządzić samodzielnie, gotów jest zaprosić do władzy skrajną prawicę narodową. Kampania partii rządzącej sprawia wrażenie desperackiego i rozpaczliwego miotania się w poszukiwaniu tematu, który pomógłby jej odzyskać władzę nad wyobraźnią i emocjami milionów wyborców. Nic nie działa – ani dawno już porzucona i zapomniana „piątka Kaczyńskiego”, ani „seksualizacja dzieci”, ani obrona przed wyimaginowanymi hordami muzułmanów. PiS kolejno sięgał po te demagogiczne hasła, a po chwili – widząc, że nie działają – porzucał je i próbował innych. A potem wracał do tych samych – bo wprawdzie poprzednio nie działały, ale a nuż okaże się, że tym razem zadziałają. Pewnie dlatego pan prezes na spotkaniu w Łodzi dopytywał się ostatnio: „Czy chcecie państwo, żeby w Polsce były strefy, gdzie rządzi szariat?”. Uczestnicy spotkania, owszem, zgodnie z oczekiwaniami udzielili odpowiedzi przeczącej, ale cała reszta obywateli Polski ziewała z nudów.
PiS kąsany z obu stron. To chaotyczne miotanie się po części wynika z faktu, że PiS został wzięty w dwa ognie i nie bardzo może się zdecydować, które wyzwanie jest poważniejsze. Z którym przeciwnikiem ma walczyć przede wszystkim – z opozycją liberalną i lewicową reprezentowaną przez Koalicję Europejską i Wiosnę Biedronia czy z kąsającą go w prawą łydkę Konfederacją? Gdyby PiS chciał zneutralizować lub nawet pozyskać jakąś część elektoratu umiarkowanej prawicy i centrum, powinien się odciąć od nacjonalistyczno- prawicowych skrajności, wyciszyć agresywną propagandę w TVP, pozbywając się Jacka Kurskiego, wycofać się z absurdalnych represji w rodzaju ścigania kobiet rozklejających wizerunki tęczowej Madonny (zwłaszcza, że z góry wiadomo, że sąd je uniewinni), pohamować zapał Ziobry niszczącego niezależne sądy. Słowem – powinien zrobić to wszystko, czego nie robi, bo próbuje przekonać wyborców skrajnej prawicy, że lepiej postawić nie na Konfederację, lecz na PiS właśnie. Skutek łatwo przewidzieć – nacjonalistyczna Konfederacja i tak zapewne przekroczy próg wyborczy (a nawet jeśli nie przekroczy, to podbierze PiS-owi całkiem sporo głosów), zaś radykalizm partii rządzącej tylko podniesie poziom mobilizacji elektoratu liberalnego i centrowego. W efekcie wzięty w dwa ognie PiS dostanie łomot z dwóch stron.
Możliwy sojusz z nacjonalistycznymi radykałami. Politycy obozu władzy chyba wiedzą, że w jesiennych wyborach nie powtórzą wyniku sprzed czterech lat – zdają sobie sprawę, że o samodzielnych rządach nie mają co marzyć. Dlatego już teraz zaczynają mówić o możliwych wspólnych rządach prawicy. Odpowiadając Korwin-Mikkemu, który mówił o możliwej koalicji Konfederacji z PiS-em, poseł partii rządzącej Marek Ast stwierdził jednoznacznie: „Jeśli nie będziemy mieć większości w przyszłym Sejmie, to myślę, że z Konfederacją, z Januszem Korwin-Mikke jest możliwa koalicja”. Nie wiemy oczywiście na 100 procent, czy wypowiadając na łamach „Super Expressu” tę opinię Ast wyrażał swój prywatny pogląd, czy stanowisko uzgodnione z władzami partii. Znając jednak obyczaje panujące na dworze Jarosława Kaczyńskiego, możemy założyć, że żaden z dworzan raczej nie ośmieliłby powiedzieć czegoś takiego na własną rękę. A więc plan wspólnych rządów prawicy pisowskiej i skrajnej prawicy nacjonalistycznej jest w kuluarach władzy poważnie rozważany jako dopuszczalny scenariusz po jesiennych wyborach.To powinien być dzwonek alarmowy dla wszystkich środowisk demokratycznych od lewa do prawa. Plan pokonania PiS-u w wyborach parlamentarnych już nie wystarcza. Wprawdzie ten cel wydaje się dziś możliwy do osiągnięcia, ale za horyzontem czai się kolejne niebezpieczeństwo: groźba wspólnych rządów PiS-u i prawicy nacjonalistycznej, częściowo wręcz faszyzującej. Opętany manią wielkości Jarosław Kaczyński, by utrzymać się na tronie, gotów jest zaprosić do władzy Konfederację, w której roi się od wrogów państwa prawa i miłośników strzelnic w rodzaju Grzegorza Brauna. Celem na jesień powinno być więc pokonanie całego tego obozu i niedopuszczenie go do władzy.Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
18 05 2019 Pis w smole.
Jedną ręką magister minister Ziobro podpisuje zaostrzenie, a druga łapka po cichu chciała (ale się w porę wycofała) wprowadzić zniesienie kary za seks z małolatami, za pieniądze. Nadciągnęły wielkie burze i grzmoty w przyrodzie. Także w sejmie. Z trybuny grzmi magister Ziobro, minister Prawa i Sprawiedliwości. Ten sam, który rozłożył transplantologię na łopatki, przez swoją wstrętną wypowiedź o doktorze G. Mściwus, co ciąga po sądach lekarzy i sędziów, którzy się mu narazili. Ten, który nasłał służby na Barbarę Blidę (do dziś niewyjaśnione jej „samobójstwo”). Ma nieograniczoną władzę i jest nieusuwalny. Nawet prezes się do niego w worku pokutnym pofatygował. Dlaczego? Bo ma na wszystkich haki! Otóż on właśnie stał się obrońcą dzieci!
Twarz nabiegła mu krwią, grzmi wściekle, zaostrza kary za pedofilię do 30 lat „pierdla”, jak się soczyście wyraża. Wiadomo z badań, że chodzi nie o podwyższenie, ale o nieuchronność kary. Żeby była jasność, wszystkie rządy umykały przed kościołem, ale żaden nie szedł w aż tak ciasnym uścisku z biskupami. A już zwłaszcza z ich ojcem Rydzykiem. Pamiętamy urodziny Radia Maryja i wspólne tańce PiS z wyznawcami ojca. Teraz mamy prawdziwe piekło! Jedną ręką magister minister Ziobro podpisuje zaostrzenie, a druga łapka po cichu chciała (ale się wycofała) wprowadzić „dekryminalizację”, co się wykłada (UWAGA!!!) jako zniesienie kary za seks z małolatami, za pieniądze. Rządzący myślą, że w tym piekielnym kotle pełnym gotującej się smoły, umknie to naszej uwadze. Na szczęście ludzie monitorują ich działania. To sprawa podobna do tej, którą usiłowała przeprowadzić minister Rafalska. I jej ludzie. Chodziło o to, żeby w przemocowej rodzinie, nie uznawać pierwszego pobicia żony za pobicie. Normalnemu człowiekowi trudno zrozumieć o co w tym biega, bo nie mieści się to normalnym rozumie. Jak zwykle biega o interes PiS-u. Po pierwsze, na co zwracają uwagę prawnicy, chodzi podobno o pewnego bardzo prominentnego polityka pisowskiego. Są na to papiery. Leżą w odpowiednich służbach i czekają na swój moment. Na razie jeszcze nie nadszedł, ale nadejdzie. Otóż podobno ten Vip polityczny, zmęczony odbieraniem głosu nieposłusznym posłom, jeździł gdzieś, żeby zabawić się za kasę z małolatą. Seksualnie rzecz jasna, bo nic znękanych tak nie odpręża jak Bara – Bara, o czym wie włoski koleś Berlusconi. W telewizji prywatnej były na temat pisowskiego Vipa audycje, doniesienia. Mówił o tym facet ze służb. Wiadomo, że w hotelach różne rzeczy się nagrywa. Służby miały dostęp do nagrań.
Po drugie natomiast, o czym nikt jeszcze nie pisał, a co wydaje się ważne, załatwiłoby to wiele przypadków pedofilskich w kościele. Przecież wiadomo, że księżulowie dawali swoim ofiarom na otarcie łez oraz innych płynów fizjologicznych parę groszy. Czasem płacili rodzicom dziecka. No i w takim przypadku mielibyśmy pasztet! Powiedzmy, że zgwałcona siedmiolatka dostała kasiorkę, kupiła sobie hulajnogę, więc jej oprawca – „dobroczyńca” byłby niewinny! Spisane będą czyny i rozmowy, jak mówił poeta. Czyny tych, którzy nami rządzą na szczęście są spisywane, monitorowane. Trzeba pamiętać o tym co wyprawiają. Nie wolno dać im już szansy na kolejny rząd – nierząd. Krystyna Kofta Źródło koduj24.pl
A czy nieletni musiałby odprowadzić należny podatek, skoro nie składa PIT- u? Niemożliwym jest stworzenie czegokolwiek idiotoodpornego, ponieważ idioci są wyjątkowo pomysłowi. Prawo Murphy’ego. I to jest święta prawda towarzyszu Kaczyński!
Z forum: Przecież wiadomo że większość wyborców patrzy bardzo płytko i myśli wyłącznie kategoriami osobistego zysku. Politycy rozgrywają interesy ze szczególnym uwzględnieniem interesów tak zwanych wpływowych grup religijnych i jakoś tak zawsze wypada, że po dojściu do władzy szczególnie warto się z nimi ułożyć. Są dwa tygodnie do wyborów giełda obietnic i populistycznych chwytów właśnie się rozgrzewa. Odpowiedzialność przed wyborcami to iluzja liczy się pozycja w partii i wysokie miejsce na liście.

18 05 2019 „Bitwa Warszawska ma sławić Lecha Kaczyńskiego. Posłowie PiS złożyli projekt uchwały”.
Każda okazja dobra, by przypomnieć narodowi wielkiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nawet takie wydarzenie jak „cud nad Wisłą”. Sejmowa komisja kultury właśnie zastanawia się, jaką postać czy też wydarzenie z naszej historii upamiętnić w roku 2020. Posłowie partii rządzącej złożyli swoje propozycje i proponują, by rok 2020 był rokiem Jana Pawła II, hetmana Stanisława Żółkiewskiego lub Romana Ingardena. W tym przypadku nie znaleźli powiązań ze zmarłym prezydentem, więc odbili to sobie na bitwie warszawskiej, której stulecie będzie zapewne hucznie obchodzone.
Lord Edgar D’Abernon, dyplomata i pisarz, przyznał naszej bitwie 18 miejsce na liście tych, które zaważyły na losach świata. Swoje zdanie uzasadnił, pisząc, że „gdyby Karol Młot nie powstrzymał inwazji Saracenów pod Tours, dziś w szkołach w Oksfordzie nauczano by Koranu. Gdyby Piłsudskiemu i Weygandowi nie udało się pod Warszawą powstrzymać triumfalnego marszu Armii Czerwonej, przyniosłoby to w rezultacie nie tylko niebezpieczny zwrot w dziejach chrześcijaństwa, lecz również fundamentalne zagrożenie całej zachodniej cywilizacji”.
Posłowie opozycji przyznają, że inicjatywa warta poparcia, ale zupełnie nie rozumieją, po co wrzucono do niej słowa Lecha Kaczyńskiego, który powiedział, że „W tych sierpniowych dniach decydował się nie tylko los naszego kraju, ale i całego kontynentu. Była to chwila wielkiej narodowej próby, którą Polacy przebyli zwycięsko. […] Jej bohaterami, prawdziwymi twórcami zwycięstwa, byli żołnierze Wojska Polskiego, którzy ruszyli w bój o wszystko. Wreszcie solidarność i ofiarność całego społeczeństwa, które w tym dramatycznym momencie porzuciło spory i podziały. Wielka, wspaniała lekcja 15 sierpnia 1920 roku powinna być dla nas zawsze aktualna i pouczająca”.
Michałowi Kamińskiemu kojarzy się to z radziecką tradycją, w której nawet w książkach kucharskich musiały znaleźć się wzmianki o wielkim wodzy Leninie i dodaje – „Można się z tego śmiać i pewnie wiele osób śmiać się będzie. Ja jednak znałem Lecha Kaczyńskiego i się z tego nie śmieję i wiem jedno: on też by się z tego nie śmiał (…) Przypisywanie Lecha Kaczyńskiego do zwycięstwa nad bolszewizmem w 1920 roku, kiedy Lech Kaczyński nie był nawet w planach, jest jakimś absurdalnym nadużyciem i tak naprawdę nie tylko nie służy pamięci prezydenta, ale ją ośmiesza”.
Twitter: Jak rozumiem w #PiS wszystko już kojarzy się z śp. Lechem Kaczyńskim. Proponuję zatem nie poprzestawać na jednej bitwie. Co tam bitwie, zakończenie II WŚ zapiszmy również na jego konto. Jako ekspert może posłużyć kot prezesa.
Żył. I wtedy rozkazał niejakiemu Piłsudskiemu by poszedł do Tuchaczewskiego i przekazał mu przesłanie od niego: spieprzaj dziadu! I od tej pory, Dziateczki drogie nazywamy to wydarzenie Cudem nad Mierzeją Wiślaną Tamara Olszewska Źródło: newsweek.pl
Na pokład samolotu lecącego do Smoleńska wsiadł człowiek „mały” kłótliwy,przeciętny prezydent, zaściankowy i ksenofobiczny, mierny polityk. Autor słów: "spieprzaj dziadu!"; "ta małpa w czerwonym"; "ja Panią załatwię", człowiek nie znający słów refrenu hymnu narodowego. Pośmiewisko nie tylko satyryków, ale całej Europy. Prezydent z najniższym poparciem społecznym. W trumnie ze Smoleńska przywieziono wybitnego Męża Stanu, patriotę, bohatera narodowego, ojca narodu, największego Polaka, równego królom. To ja się pytam, kto podmienił zwłoki, gdzie jest ciało Kaczyńskiego?
Z forum: Bitwa Warszawska to jeszcze nic. Wspomnieć należy jak się „prezydęt” Lech Kaczyński wkurzył gdy mu Wielki Mistrz Ulrich von Junicker przysłał pod Grunwaldem te dwa nagie miecze. Jak się nadął; jak bohatersko krzyknął: – spieprzaj dziadu!!! i jak samotrzeć (z Macierenką i Pawłowicz) pokonał potęgę teutońską. I taka jest prawda historyczna, drogie dziatki… 
16 05 2019 Osądźmy wreszcie Kościół i nie pozwólmy mu stać ponad prawem.
Powołajmy do życia niezależną komisję do sprawy zbadania rozmiarów i skali pedofilii w Kościele, a później postawmy przestępców w sutannach przed sądami. Tego wymaga szacunek do ofiar. Nie istnieje w Polsce grupa społeczna czy zawodowa, nie istnieją ludzie, którzy w sytuacji takiej, jak pokazana w filmie „Tylko nie mów nikomu”, mogliby pozostać bezkarni. Nie pójść do więzienia. Oprócz księży. Oprócz biskupów. O tym, jak bardzo Kościół stoi ponad prawem, świadczy fakt, że tak przyzwyczailiśmy się do rzeczy kompletnie nienormalnych i bezprawnych w funkcjonowaniu tej instytucji, że już nawet nie zwracamy na nie uwagi, przestaliśmy je zauważać. Wiele wymiarów działań Kościoła to kompletna patologia, którą, o zgrozo, traktujemy jak zwykłą codzienność. Wyobrażacie sobie na przykład, że w mojej redakcji działa szajka pedofilów, wychodzi to na jaw i okazuje się, że ja, podobnie jak większość pracowników stacji, o tym wiedziałam i pomagałam kryć sprawcę moim milczeniem? Że mój szef, zamiast wyrzucić pedofilów z pracy i zgłosić sprawę policji, po prostu przeniósł ich do gdańskiego albo krakowskiego oddziału firmy, gdzie pedofile nadal bezkarnie gwałcili dzieci? I że po tym wszystkim, po wyjściu sprawy na jaw, wszyscy mówią: – „Liczymy na to, że Superstacja sama się oczyści, że stworzy specjalną komisję złożoną z pracowników Superstacji do zbadania przestępstw swoich kolegów i swoich szefów?”. Że prezes Superstacji robi konferencję prasową, na której ogłasza, że ujawnienie tej sprawy to atak na media i wolność prasy? Że pyta, jakie właściwie intencje mieli ci, którzy ośmielili się ujawnić te przestępstwa? Że on sam nie traci pracy i nie trafia do aresztu? A później do więzienia? Że dziennikarze, którym udowodniono pedofilię nadal pracują? I pouczają opinię publiczną o tym, co jest słuszne? A policja i prokuratura, mimo, że znają nazwiska przestępców z mikrofonami i ich szefów, którzy te przestępstwa kryli, nie robią kompletnie nic?
Wyobrażacie sobie, że ci pedofile z mojej redakcji mogliby pozostać na wolności? Nie. Prawda? Bo to jest niewyobrażalne. Nie istnieje w Polsce grupa społeczna czy zawodowa, nie istnieją ludzie, którzy w takiej sytuacji mogliby pozostać bezkarni. Nie pójść do więzienia. Oprócz księży. Oprócz biskupów. Wiecie, co to jest pomocnictwo? W prawie karnym pomocnictwo jest jedną z form popełnienia przestępstwa, polegającą na ułatwieniu innej osobie popełnienia czynu zabronionego. Kodeks karny wyraźnie mówi, że pomocnictwo jest zachowaniem umyślnym, karanym tak samo surowo jak sprawstwo. Pomocnictwo może przybierać różne formy: działania lub zaniechania działania, może być aktywną pomocą w zbrodni lub po prostu chronieniem zbrodniarza poprzez milczenie, ułatwienie i pomoc w ukryciu się lub/i uniknięciu kary. Pomocnictwo zachodzi także wtedy, gdy poprzez swoje milczenie i ochronę ułatwia się komuś popełnianie kolejnych przestępstw. I najważniejsze: w przypadku, kiedy rola osoby ułatwiającej innemu popełnienie czynu zabronionego była tak istotna, że bez jej udziału przestępstwo nie byłoby możliwe.
Zgodnie z art. 200 Kodeksu karnego uprawianie seksu z małoletnim poniżej lat 15 roku życia, nakłanianie go do poddania się innym czynnościom seksualnym lub masturbowanie się w jego obecności jest zagrożone karą więzienia od 2 do 12 lat. W artykule 200 b jest nawet mowa o tym, że za same wypowiedzi przychylne pedofilii lub w jakiś sposób ją propagujące można iść do więzienia nawet na 2 lata. To wszystko oznacza, że nie tylko księża gwałcący dzieci, ale wszyscy biskupi, o których wiemy (a po raporcie Fundacji Nie Lękajcie Się i dokumencie braci Sekielskich znamy częściowo ich nazwiska), powinni stanąć przed sądem, a po udowodnieniu im winy i skazaniu trafić za kratki. To oznacza, że powinni tam również trafić pracownicy, duchowni i świeccy, ze wszystkich parafii i diecezji, którzy nie zgłosili na policję wiadomych sobie przypadków pedofilskich zachowań wśród księży (wiemy, że takie diecezje były, bo biskupi wprost przyznali to na niesławnej konferencji prasowej Episkopatu Polski). To także oznacza, że prokuratura ma obowiązek zbadać, czy słowa arcybiskupa Michalika: – „Słyszymy nieraz, że często wyzwala się niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego wciąga” – nie były usprawiedliwianiem i propagowaniem pedofilii. A słowa księdza Ireneusz Bochyńskiego, rektora kościoła akademickiego Panien Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim, na co dzień pracującego z dziećmi i młodzieżą (!): – „Postawienie tezy, że czasem dzieci prowokują do czegoś, nie jest tak do końca bezpodstawne. (…) Mamy dzieci dziesięcioletnie i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same wchodziły do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka” czy nie są pochwałą pedofilii i jawnym nawoływaniem, namawianiem do niej? Czy po takiej wypowiedzi policja i prokuratura nie powinny wziąć tego księdza pod lupę i zmusić go, że opowiedział o tych dorosłych, o których wie, że dziesięcioletnie dzieci wchodziły im do łóżek? Nie mówiąc o tym, że te słowa brzmią, jakby sam miał pedofilskie inklinacje i moim zdaniem, nikt przy zdrowych zmysłach po tej wypowiedzi nie zostawiłby z nim dzieci sam na sam i nie pozwolił mu z dziećmi pracować.
Tymczasem ani arcybiskupowi Michalikowi, ani księdzu Bochyńskiemu, ani żadnemu innemu księdzu, który wiedział o przypadkach pedofilii i nie zawiadomił o nich organów ścigania nie spadł włos z głowy. Funkcjonariusze Kościoła katolickiego stoją w Polsce ponad prawem, łamiąc konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa, podobnie zresztą jak policjanci i prokuratorzy, którzy im na to pozwalają, mimo że przepisy zobowiązują ich do działania i do traktowania duchownych tak samo, jak wszystkich innych obywateli. Prawda jest taka, że przed ową, słusznie postulowaną niezależną komisją do sprawy zbadania rozmiarów i skali pedofilii w Kościele, powinni stawać nie tylko księża i biskupi, ale także policjanci i prokuratorzy, którzy mając informacje, choćby z mediów, o możliwych przestępstwach duchownych, nic w tych sprawach nie zrobili. Lub politycy, którzy zabraniali im podejmowania takich działań – bo taka wersja zdarzeń także powinna być brana pod uwagę. Kościół katolicki w Polsce jest głęboko zdegenerowaną i zdemoralizowaną instytucją, dla której nie ma już najmniejszej nadziei na samodzielną poprawę, a dowodzą tego systemowe, konsekwentne i wieloletnie działania: popełnianie przestępstw przez księży i celowe ich ukrywanie oraz ochronę sprawców przez biskupów. Mało tego – Kościół nie powinien mieć szansy na samodzielną poprawę poza państwowym systemem wymiaru sprawiedliwości, ponieważ nie ma jej żadna inna instytucja. Zgodnie z polskim prawem, każdy przestępca musi zostać osądzony i skazany, ksiądz i biskup też. Skończmy więc z bezprawiem i zacznijmy traktować księży i biskupów tak, jak wszystkich innych obywateli. Powołajmy do życia komisję, a później postawmy przestępców w sutannach przed sądami. Tego wymaga szacunek do ofiar. Tego wymaga prawo i sprawiedliwość. Eliza Michalik Źródło koduj24.pl
Zadaję sobie pytanie, gdzie pedofilia wśród księży się rodzi? I odnoszę takie wrażenie, że w seminarium! Po takim praniu mózgu, głowa szwankuje.
14 05 2019 UWAGA NADCHODZI! JUST 447!.
KAMIENICE NIE WYSTARCZAJĄ!. Wciąż cudzego żydom mało. Uszczknąć bogactw naturalnych, by się przydało! Zdeklarowali współcześni żydzi dajemy wam ulice, możecie tam sobie ile dusza zapragnie pokrzyczeć. Lecz w mediach głównego nurtu – tego i tak nie zobaczycie! Kamienice dawno nam zabrali, zdążyli zasiedzieć. Teraz musimy się wszyscy zrzucić - żeby mieli za co zakupić meble. Wyrolował nas cwany żyd – przebiegły gracz. Pozajmował wszystkie rządowe posty - więc nie mają Polacy, nijakich szans obrony, metody powstrzymanie roszczeń. Pojawiły się kłopoty czarna rozpacz zajrzała nam w oczy. Ręce w fekaliach po łokcie utytłane. Widać na przyjęcie obcego opresyjnego dyktatu, biedni rodacy są skazani. Wbij sobie prawdę oczywistą do głowy łatwowierny goju – warszawski rząd od dawna - nie jest Twoim. To marionetki w szponach globalnej mafii. Rząd zrobi wszystko - co nakażą mądrzejsi i starsi. Niezależnie od protestów na ulicach Warszawy, żałosnego jazgotu, skomlenia bydła w ogłupiałym stadzie, mleko się rozlało - decyzje zapadły. Uzgodniono z gojów nadzorcami wszystko. Teraz już tylko cierpliwie czekać wypada na ogłoszenia werdyktu. Powiedzieć tragedia to mało! Nadchodzi większa, niż potop szwedzki bieda. Chcą nas pozbawić tego - co jeszcze biedakom pozostało, być może żywcem pogrzebać. Niech los Palestyńczyków będzie nam nauką i przestrogą. Strach pomyśleć co ci bezwzględni i cyniczni żydzi, zrobić jeszcze z gospodarzem i suwerenem tej ziemi mogą. ODWRACANIE KOTA OGONEM. Powiadają że atak jest najlepszą obroną - wiec dzisiaj odwraca się kota ogonem. Diametralnie inny, arcyważny problem do głów skołowanej gawiedzi się wbija. Pojawia się krzywda niewinnych dziatek, pedofilia. Co groźniejsze żydofilia czy pedofilia? Systemowe zagrożenie podstaw bytu dumnego narodu, Polski, mniej ważne się okazuje od tego kto, jak rozporządza swoim rozporkiem. Pies trącał garstkę odmieńców, którzy w tęczowych paradach, na ulice miast wychodzą. Nie ważne kto komu gdzie o co włożył. Czeka Polaków - gospodarcze zniewolenie, kolejny spisek, potajemny rozbiór!. MEDIALNA ZMOWA MILCZENIA. Marsz warszawski - to nie był rodzinny piknik, majowy spacer. To był sprzeciw wobec ostatecznego zniewolenia, donośny krzyk rozpaczy. Protest - przeciwko brutalnej dominacji - nacji żydowskiej!. Wołanie o prawo do życia, przywilej niepodległości. Ten ów łatwowierny, naiwnie żywił na odnowę kraju nadzieję - dobrą zmianą się ekscytował. Lecz takie wytworzyli podziały - tak rodaków skonfliktowali, że ci w amoku stadnym, poczuli się w ojczystym kraju - bezwolni i bezradni. Większość głowy nie śmie podnieść aby przeciw krzywdzie zaprotestować. Żydofilia, termin wcześniej nie znany, objaśnia nam wszystko. Ukazuje eskalacje - nader groźnego zjawiska. Niektórym Polakom, chyba nawet odpowiada „żydolubne” środowisko. Tak awansował kraj nad Wisłą do narodów specjalnej troski. Coraz głębiej we wzburzonej kipieli żydofili pogrąża się dziś zgnębiony naród polski. PATRIOTYCZNA RETORYKA. Jeszcze niejeden, wielbiciel Ameryki takiego czasu doczeka, kiedy to żydofil Trump co wszystkich we Warszawie, spragnionych pochlebstw oczarował. Fantazyjnym tupetem urzekał – świat cały zadziwi – puści naiwnych Polaków skarpetkach. Jeszcze dokładnie nie wiemy, co się z nami stanie, ale nieprzyjemna woń czosnku - już utrudnia co wrażliwszym nosom oddychanie. Zaś podniosłe deklaracje jedynie słusznej partii - przystrojone patriotyczną retoryką, na grunt mniej podatny w przyszłości utrafi - bo usypiając czujność „nie oddamy guzika” - diametralnie rozmija się z praktyką. Źródło: niepoprawni.pl
Dlaczego w Polsce tak nie lubimy Żydów? Ojciec opowiadał mi jak pożyczył od Żyda 10 zł i oddał mu 30 zł to nadal był jego dłużnikiem bo on mu wielką łaskę uczynił że pożyczył pieniądze. I zawsze kiedy go w interesach odwiedzał to mu to wypominał. Gospodarzu jam ci wielką łaskę uczynił, a ty dziś na Żyda się wypinasz z innymi interasa robisz, a przecież ja uczciwy, ja Tobie rodzinę uratował.... etc. No i zamiast sprzedać krowę za 100 złotych. Żyd wziął ją za 50. Oszukiwali sprzedając Polakom barachło za towar najwyższej jakości.
Marzenia narodu wybranego przez Boga o „złotym cielcu” Żydzi żądają od Polski zwrotu Zamku Królewskiego na Wawelu, biliona złotych, kamienic, fabryk, ulic, mostów, lasów, pól, nieruchomości przemysłowych. Temu celowi służy dziś świadoma gra polityczna organizacji żydowskich na wielu fortepianach na międzynarodową skalę, której stawką jest cyniczna nadzieja potężnych organizacji "przemysłu holokaustu" na wyrwanie zwłaszcza od dzisiejszej Polski setek miliardów zł. za tzw. niespadkowe mienie po wymordowanych w Polsce Żydach przez niemieckiego okupanta. 
12 05 2019 Chytry plan Tuska, czyli bajka dla opozycji na otarcie łez.
Na ten dzień czekali, jak na zbawienie. Do „serca Europy”, czyli Polski - miał przyjechać z Brukseli „najważniejszy polityk opozycyjny” (tak przynajmniej głosiła państwowa telewizja w Berlinie), a zarazem namiestnik cesarzowej Angeli osadzony na brukselskim stolcu... nazywany przez przyjaciół Prezydentem Europy, a przez wrogów... powiedzmy, że różnie... chm...  np. „słońcem Peru”. Kiedyś był wodzem dumnego ludu Polan, mieszkającego czasowo na zielonej wyspie, ale kiedy sucha trawa zaczęła mu się palić pod stopami – pozostawił swoich wyznawców na łasce losu i umknął do swoich mocodawców, by odebrać nagrodę za wcześniejszą spolegliwość i nadzwyczaj korzystne dla nich decyzje. W perfidii, arogancji i wszelakich podchodach - nie miał sobie równych, choć w niektórych swoich działaniach przypominał nieżyjących już, głośnych wodzów ościennych państw, dlatego powszechnie zabroniono porównywania go do nich. Chlubił się sławą politycznego demiurga oraz groźnego czarodzieja – takiego, co to potrafi niewąsko zakląć, na przeciwników ukręcić bat z... (a w zasadzie, to ze wszystkiego), każdego opluć (nie używając śliny) i zmieszać z błotem nie brudząc sobie rąk. Uważano go za "super machera", "samca alfę" i jednocześnie człowieka „gumę” - który nie pęka, nie klęka, wszystko bierze na klatę, ale nigdy za nic nie weźmie odpowiedzialności. O tym, że przyjedzie, nie tylko szeptano, ale wręcz głośno to rozgłaszano. Mówiono, że "Don Chichot" albo też "von Don-Ek" przybędzie niebawem na ratunek... - w srebrnej zbroi i na białym koniu, jak jakiś prawdziwy rycerz z zupełnie innej bajki. Na tę okoliczność tworzono nawet stosowne (i niestosowne) ryciny oraz malunki. Jednak lepiej zorientowani w temacie uważali, że nie będzie zbroi tylko co najwyżej kevlarowy podkoszulek oraz wzmocniona ochronna, zaś w miejsce konia, wśród zebranych wyznawców podskoczy, zatupie i zarży zaprzyjaźniony wesoły Romek. Byli niemal pewni, iż Wielki Szu przyleci tęczowym samolotem przywożąc do kraju przodków swój kościsty tyłek i gotowy plan na zwycięstwo, dlatego mieli nadzieję. Więcej, mieli przekonanie, iż wywinie władzy taki numer, że wszystkim ich przeciwnikom pospadają z głów moherowe berety, zaś dinozaury - tym razem wyginą na amen. A jak przemówi, to jego słowa będą miały taką moc, że przepali wszelkie zabezpieczenia w państwie i wyłączy rządzącemu reżimowi prąd, czym zadziwi nie tylko małżeństwo Kramków, ale i najbardziej znanego elektryka w kraju. Ludzie wyjdą na ulice, lecz tylko zwolennicy KOD-u oraz sędziowie Sądu Najwyższego - zostaną jaśnie oświeceni... głównie światłem trzymanych w rękach zniczy, i to oni używając ich jako kaganka wiedzy - poprowadzą lud na barykady. Oczywiście, nikt tak naprawdę nie miał pojęcia co Wielki Szu faktycznie zrobi albo powie, ale każdy totalny działacz opozycji był przekonany, że z tej mąki będzie super wypiek, którym będą się sycili do końca świata i jeden dzień dłużej, czyli generalnie przynajmniej do wyborów.
Wszystko było zapięte na ostatni guzik – aula uniwersytecka udostępniona, zaproszenia rozesłane, miejscówki wykupione, przemówienia napisane i goście na wyznaczonych miejscach... Czarownik był już na miejscu, spoglądał z góry na twarze rozentuzjazmowanych polityków totalnej opozycji oraz zebrane towarzystwo stanowiące grupę polityczno-ekonomicznego wsparcia, i rozsyłał wokoło swój szczery uśmiech samozadowolenia. Wszystkich tak dobrze widział, że nie musiał nawet wspinać się na palce. - Świetnie, że już usiedli – pomyślał z satysfakcją. - Jest dobrze. Nic tylko rzucać zaklęcia, sypać mąką (po oczach), mieszać (w głowach), podgrzewać (umysły do stanu wrzenia) i piec (tzn. grilować politycznych przeciwników)... a tym samym mościć sobie gniazdko na najbliższą przyszłość (najlepiej w wygodnym fotelu pod żyrandolem). Skinął głową na znak, że można zaczynać i usiadł, czekając aż wynajęty na organizatora akolita wykona czynności przygotowawcze i poprosi go do wygłoszenia przełomowej, apolitycznej mowy, która zmiecie z powierzchni ziemi współczesnych bolszewików, strząśnie ze zdrowego drzewa państwa „pisowską” szarańczę i stanie się zaczynem nowego, liberalnego porządku.
Uczeń szamana, najwyraźniej z wielokrotnie większym ADHD niż osobistym IQ, mocno pobudzony (jak po „wszamaniu” co najmniej podwójnej porcji ślimaków na ostro) – od razu zabrał się za obrabianie i zamiast zwyczajnie lać wodę, zaczął solić i pieprzyć bez opamiętania. Bredził coś o Kościele, przerabianiu krzyży na pałki i zaganianiu owieczek do zagrody, czym zraził (do siebie oraz do mistrza) większość obywateli wierzących w Boga. Potem plótł o „świniach w błocie”, czym sprawił przykrość miłośnikom zwierząt, uczestnikom przystanku Woodstock, kilku nowoczesnym „artystom” oraz niewątpliwie samym świniom.
Szaman ukradkiem włożył do ust pastylkę firmy Bayer i zacisnął zęby. 
- Uduszę szczyla! Jak mi Bóg miły... zaraz ukatrupię gada, albo obiję mu mordę! – w głowie mu aż buzowało. - Nie!!! – coś próbowało przebić się do jego świadomości. - Nie „albo”, tylko „i”! - Sprawdził szybko w swoich notatkach – oczywiście, że „i”... czyli jedno i drugie.
Po chwili przyszło otrzeźwienie. – Cholera, nie da rady... za dużo ludzi i kamer. Trzeba było zabrać ze sobą ciecia – pomyślał nieco spokojniej. – Zanim skończyłbym wykład, byłoby po pryszczu. Zgromadzona w auli publika, przekonana, że występ ucznia to część planu, zaczęła młodemu bić brawo, co jeszcze bardziej podenerwowało mistrza. - I jeszcze barany mu klaszczą, a TVN pewnie to transmituje... na żywo. Co robić? Jak zminimalizować szkody? – intensywnie zastanawiał się, udając, że jeszcze coś sprawdza w swoich materiałach do przemówienia. Spojrzał ukradkiem w bok i aż go zmroziło. Zauważył, że jego dawny kumpel z boiska, a teraz szef opozycji nie klaszcze... na dodatek robi to ostentacyjnie. Demiurg szybko zanalizował sytuację i w jego głowie zrodziło się uzasadnione podejrzenie. - A to skur...!!! – o mało nie krzyknął. – To jasne, że przejął pryszcza... czymś go potraktował, albo przycisnął.
Jeszcze raz zerknął w kierunku sceny i dotarło do niego, że szczeniak wdzięczy się i jest jeszcze bardziej zadowolony z siebie, niż on sam... po swoim występie w „Szansie na sukces”. - Wygląda na to, że jednak go kupili. – Psia jego mać – zaklął w myślach. – Nawet ograniczonym umysłowo fanatykom nie można ufać. Przez tyle lat sponsorowałem gówniarza, a ten mi wykręcił taki numer. Dobrze chociaż, że łożyłem nie ze swoich – lekko się udobruchał – ale się dowiem za co się sprzedał. A na razie... trzeba będzie udawać, że taki był scenariusz. „Uczeń czarnoksiężnika” zapowiedział występ guru, zszedł ze sceny i ruszył w jego kierunku. Wielki Szu, jak na mistrza przystało, uśmiechnął się wylewnie w stronę zdrajcy i udając aprobatę dotknął jego ramienia naznaczając ofiarę tajemnym znakiem. Po czym wszedł na scenę, szybko omiótł widownię wzrokiem i skonstatował, że prawie wszyscy biją brawo... włącznie z dawnym kumplem. Wiedział, że to tylko rytuał, ale podjął grę i zaczął ich kokietować. Po chwili zrozumiał, że z tej mąki chleba już nie będzie. Uśmiechali się, nagradzali sztucznymi brawkami, udawali entuzjazm. - To jest, jak sypanie pereł między wieprze – pomyślał i zaraz pojął, dlaczego tak entuzjastycznie nagrodzili słowa przedmówcy o „świniach w błocie”.  - Niczego nie rozumieją – w jego głowie kołatały się niewesołe myśli. – Gnojek skradł mi szoł i zepsuł cały misterny plan, ale niedługo się będzie tym cieszył – uśmiechnął się krzywo pod wąsem, któremu nie pozwolił rosnąć ze względu na specyficzny, rudawy kolor. Próbował jeszcze ratować, co tylko było można, ale „ciasto” zupełnie się nie kleiło i nie rosło... Wypowiadał spisane na kartce bon-moty, silił się na dowcipy, ale sam czuł, że nie ma w tym ani lekkości, ani błysku... ani mocy. Co jakiś czas zerkał na siedzącego w pierwszym rzędzie rywala i dostrzegał w jego wzroku nienawiść połączoną z dziką satysfakcją. - No tak – przyszło mu do głowy – prorok nigdy nie jest mile widziany wśród swoich... więc na cud nie liczcie. Nigdy nie potrafił zajmować się kilkoma sprawami jednocześnie, a myśl o tym, że dał się wydymać człowiekowi, którego kiedyś upokorzył oraz ciągle nie cierpiał - sprawiała, że coraz bardzie czerwieniał, zacinał usta i coraz częściej gubił wątek. Nie miał pojęcia kiedy i jak zakończył przemówienie. Ocknął się, gdy wyszli na powietrze i zobaczył spory tłumek ludzi krzyczących – „Zostań z nami... zostań z nami!”.
- Wasze niedoczekanie... – przemknęło mu przez głowę. Uśmiechnął się więc jakby z pewną dozą nieśmiałości i zakłopotaniem. 
- Wiecie, że nie mogę, bo mam do wypełnienia misję – rzekł zatroskanym głosem. – Muszę ratować Europę, nasz wspólny dom, ale bardzo wszystkim dziękuję... KOD-owi, Koalicji Europejskiej i wszystkim obrońcom demokracji, konstytucji oraz europejskich wartości. Nie poddawajcie się... razem pokonamy zło. Będę o was myślał i dalej was wspierał...Pomachał im na pożegnanie ręką i ruszył otoczony ochroniarzami w kierunku limuzyny. Kiedy przechodził przez tłum, ktoś z zebranych krzyknął z niepokojem w jego stronę - czy wróci Pan na wybory? - „To dopiero za dwieście lat” – pocieszył go i uśmiechnął się z wrodzonym sobie wdziękiem, po czym wsiadł do limuzyny i odjechał. - I co teraz zrobimy – starsza, zagubiona osoba spytała nieco młodszą, stojącą obok kobietę. - Zaraz spytam organizatora – ta odparła i zaczęła przeciskać się przez tłum. Kiedy po dłuższej chwili wróciła, rzuciła tylko – tu mamy już sprawy zakończone. Teraz przenosimy się do Poznania. Z tej opowieści, która właściwie rozegrała się na naszych oczach - morał dla totalnej opozycji jest prosty i klarowny. Jeszcze nie wszystko stracone. Dwieście lat minie jak jedna chwila, ale w tym czasie - na utrzymanie i chleb... trzeba będzie sobie samemu zapracować. 
Źródło: niepoprawni.pl
05 05 2019 Dr Frankenstein Kaczyński zmajstrował nacjonalistycznego potwora.
Prezes PiS, kierując się cyniczną kalkulacją, wyhodował monstrum skrajnej prawicy. I stracił nad nim kontrolę. Nacjonalistyczny marsz przeciwników UE w Warszawie 1 maja pokazał, że na prawo od PiS-u rośnie nowa siła. Nie pierwszy to taki sygnał – wyraźnie widzieliśmy to już 11 listopada zeszłego roku, kiedy PiS-owi nie udało się przejąć kontroli nad Marszem Niepodległości i w efekcie ulicami Warszawy najpierw przeszła nieduża grupka zwolenników rządu z politykami partii rządzącej na czele, a dopiero później w pewnym oddaleniu od oficjeli na ulice wylał się znacznie większy tłum skrzyknięty przez nacjonalistycznych radykałów. Trendy ujawniające się w wystąpieniach ulicznych zaczynają już też być widoczne w sondażach – prawicowa Konfederacja od jakiegoś czasu ociera się o próg wyborczy, a ostatnio czasami go nawet przekracza. Wydaje się więc, że stało się to, czego Jarosław Kaczyński bardzo chciał uniknąć: konkurenci zaszli PiS z prawej strony. To oznacza wyrok śmierci dla Kukiza, który pozbawiony wsparcia narodowców raczej nie ma większych szans na utrzymanie się na powierzchni, ale także zagrożenie dla partii rządzącej, która chciała mieć monopol na narrację prawicowo-nacjonalistyczną. Nacjonalistyczne mięso armatnie PiS-u. Przez lata Kaczyński dokładał starań, by nie pójść drogą węgierskiego Fideszu, który od samego początku musiał rywalizować o głosy nacjonalistycznego elektoratu ze skrajnie prawicową partią Jobbik (dopiero ostatnio Jobbik zmienił wizerunek, przesuwając się do centrum). Prezes PiS chciał, by jego partia nie miała na prawicy rywali – w tym celu wasalizował i wchłaniał potencjalnych konkurentów, oddając ich liderom (Gowinowi, Ziobrze) stanowiska w rządzie. Natomiast narodowców, faszyzujących zadymiarzy, ONR-owców, Wszechpolaków i nacjonalistycznych kiboli zlekceważył. Uznał, że to tylko podatne na manipulację „mięso armatnie” polityki, którym można się posłużyć do swoich celów. Najwyraźniej nie sądził, że środowiska te mogą kiedykolwiek na tyle się wzmocnić, by zakwestionować jego monopol na prawicy. Przez lata więc PiS flirtował ze skrajną prawicą, dopuszczał jej przedstawicieli do głosu, otaczał antysemitów, nacjonalistów i zwykłych faszystów dyskretną opieką, dbał, by nie spotkały ich zbyt poważne konsekwencje prawne. Śledztwa prokuratury wobec tych środowisk były umarzane lub wlokły się latami, nie mogąc dojść do końca, sprawy były cofane do uzupełnienia materiału dowodowego, a gdy już dochodziło do procesów, prokuratura występowała o złagodzenie wymiaru kary – i tak dalej. W intencji rządzących wszystko to miało być czytelnym sygnałem wypuszczonym w kierunku elektoratu skrajnej prawicy: my jesteśmy waszymi prawdziwymi przyjaciółmi, głosujcie więc na nas. Zeszłoroczny Marsz Niepodległości był pierwszym zwiastunem kłopotów – pokazywał, że nacjonalistyczna prawica emancypuje się i zyskuje pozycję pozwalającą jej myśleć o odegraniu samodzielnej roli w polskiej polityce. Oczywiście Kaczyński sam jest odpowiedzialny za sprokurowanie sobie – i całej Polsce – tych kłopotów. Kierując się cyniczną kalkulacją i żądzą władzy, niczym doktor Frankenstein przez lata hodował skrajnie prawicowe monstrum, sądząc, że zawsze je będzie kontrolować. Teraz potwór wyrwał się na wolność i zagraża swojemu stwórcy. Kaczyński nie uczy się na własnych błędach. Swoją drogą, wystawia to kiepskie świadectwo Kaczyńskiemu jako politykowi zdolnemu do przewidywania konsekwencji swych działań. Zwłaszcza, że raz już miał z podobną sytuacją do czynienia – w 1990 roku podczas wyborów prezydenckich. To przecież on był wówczas inicjatorem i mózgiem kampanii Lecha Wałęsy. I to on wymyślił, by flirtować z antyestablishmentowym populizmem i antysemityzmem, rozbujać nastroje społeczne, podsycać wrogość do wielkomiejskich elit, kwestionować kształt reform rynkowych, kreować wrogość do warstw wykształconych i przedsiębiorców. To Jarosław Kaczyński, kryjąc się w cieniu Lecha Wałęsy, był motorem kampanii, w której padały słowa o wymachiwaniu siekierą i puszczaniu „wrogów ludu” w skarpetkach. Efektem tego odwołania się do populizmu było pojawienie się Stana Tymińskiego, który w tej konkurencji okazał się zawodnikiem znacznie lepszym. Wałęsę przed klęską w drugiej turze uratowało wsparcie ze strony tych, którzy mieli być puszczani w skarpetkach – wyborcy lewicowi, centrowi i liberalni zacisnęli zęby i kierując się odpowiedzialnością za kraj zagłosowali na tego, który jeszcze wczoraj ich obrażał. Najwyraźniej Kaczyński nie uczy się na błędach. Po prawie trzydziestu latach od tamtej kampanii zastosował tę samą metodę „kontrolowanego” rozhuśtywania nastrojów i flirtowania z nacjonalizmem. I efekty są takie same – pojawił się rywal, który w tej konkurencji jest znacznie lepszy. Spóźniony alarm w obozie władzy. W obozie PiS-u najwyraźniej już zdają sobie sprawę, że skrajnie prawicowa Konfederacja jest w tych wyborach groźnym konkurentem – może pokonać próg, odbierając PiS-owi mandaty i przyczyniając się w ten sposób do zwycięstwa Koalicji Europejskiej. Oficjalna propaganda przestała więc nacjonalistów oszczędzać i szuka na nich wszelkich możliwych haków: „Marek Bosak, brat jednego z liderów Konfederacji Krzysztofa Bosaka, należy do kadry zarządzającej w firmie Vivus, której większościowym udziałowcem jest rosyjski oligarcha Oleg Wiktorowicz Bojko” – podaje Niezależna.pl, a w ślad za nią TVP.Info. „Kandydatka Konfederacji broniła sowieckich pomników w Polsce i odwiedziła Krym” – ujawniają te same portale. „Kandydat Konfederacji profesor Włodzimierz Osadczy był promotorem Ludmiły Kozłowskiej” – dodaje portal wpolityce.pl. Wydaje się jednak, że już jest za późno. Doktor Frankenstein Kaczyński nie zdoła zagnać z powrotem do klatki potwora, którego wyhodował. A skoro tak, to liczyć się trzeba z dwoma rodzajami konsekwencji. Po pierwsze, w obozie władzy nasilą się podskórne napięcia i tendencje odśrodkowe. Od dawna widać wyraźnie, że Zbigniew Ziobro z trudem pohamowuje wybujałe ambicje i podporządkowuje się liderowi. I to właśnie on odgrywa rolę głównego mecenasa i adwokata nacjonalistów. Teraz może uznać, że pojawienie się nowego ośrodka na skrajnej prawicy wzmacnia jego pozycję przetargową wewnątrz obozu władzy i pozwala mu postawić prezesowi twardsze warunki. Po drugie zaś, środowiska opozycyjne muszą się liczyć ze zmianą narracji w obozie władzy. Pojawienie się rywala na prawo od PiS-u pozwoli tej partii zastosować ten sam zabieg socjotechniczny, którym posługiwał się na Węgrzech Orbán – puszczał oko do umiarkowanego elektoratu konserwatywnego i wskazywał na Jobbik, mówiąc: widzicie tych ekstremistów? To wielkie zagrożenie dla kraju, a ja jestem najlepszym gwarantem, że nie dojdą do władzy. Głosujcie więc na Fidesz, który w przeciwieństwie do Jobbiku jest cywilizowaną prawicą. Prędzej czy później (raczej prędzej) PiS zastosuje ten sam chwyt propagandowy. Pytanie, czy Polacy dadzą się na to nabrać tak, jak dało się nabrać wielu Węgrów.
Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Czy tak musi być zawsze? Każda partia czy koalicja rządząca w Polsce robi w połowie dobrze i w połowie źle. PiS też tak właśnie robi. Dobre jest to, że odsuwa od władzy złych, skorumpowanych, skompromitowanych funkcjonariuszy państwa. Złe jest to, że w ich miejsce powołuje funkcjonariuszy, którzy będą tak samo źli, skorumpowani i się tak samo skompromitują. Takie błędne koło przetacza się przez nasz biedny kraj już któryś raz.
Z forum:Co za fetyszysta twierdzi, że Prezes się myli lub mylił kiedykolwiek? ON nigdy – toteż nie musi się uczyć. A historia o dżinie z butelki jest starsza niż my wszyscy razem wzięci. 
04 05 2019 I przyjechał "król Europy" do Polski.
Jak ostatnio zawsze, kiedy ewentualnie liczył na to, że może nagle lub długookresowo doprowadzić do ewentualnego obalenia obecnego rządu i przejęcia władzy w Polsce przez współczesnych "Targowiczan" czyli wszystkich skupionych wokół tzw. Kolacji Europejskiej a on sam stanie na czele "wybawców ten kraju" spod panowania PiS. Każdy jego przyjazd do Polski, niezależnie czy przez niego planowany ( sejmowy, grudniowy pucz), czy został do niego zmuszony (zeznania na komisji śledczej Sejmu) pragnie wykorzystać do tego, aby wysondować, czy możliwy jest dla niego powrót do kraju w charakterze zwycięscy wyborów prezydenckich. I tylko tyle go interesuje, nic więcej. Zgadzam się zatem z krótkim felietonem publicysty tygodnika "Sieci" Pana Konrada Kołodziejskiego, który w portalu wpolityce.pl napisał m.in"Dziś w Warszawie, jedni w towarzystwie prezydenta Dudy podziwiali defiladę nad Wisłą, a inni ustawiali się w kolejce do Auditorium Maximum na Uniwersytecie, aby dowiedzieć się „co ciekawego i ważnego” powie im były premier. Ale Tusk nie przyjechał – wbrew zapowiedziom – aby powiedzieć coś ważnego. On przyjechał, aby ocenić sytuację przed bitwą. A jego słuchacze zagrzewali go do walki. Były premier podtrzymywał swoich zwolenników na duchu złośliwościami pod adresem prezydenta Dudy (...). Potem podzielił się anatomicznymi refleksjami dotyczącymi tego, w której części ciała znajdują się Węgry (bulwersujące i prymitywne - dop.: kj). Zemścił się również werbalnie na PiS, przyrównując obóz rządowy do Targowicy (hipokryzja najwyższych lotów - dop.kj), która walcząc onegdaj z konstytucją, doprowadziła do upadku państwa. Mówił o zagrożeniach klimatycznych, o internecie, który psuje dzieci oraz mrugnął przyjaźnie okiem do nauczycieli. Tradycyjnie też opowiadał o wizji państwa, które łączy a nie dzieli i jest za to podziwiane w Europie (...) Z pewnością (...) D. Tusk zadowolił swoich słuchaczy, bo – jak się zdaje – uwierzyli, że wkrótce poprowadzi ich do boju przeciwko PiS. Pytanie jednak, czy zdoła poprowadzić kogoś więcej? Myślę, że sam Tusk jeszcze nie jest tego pewien. Na razie widać, że nic się nie zmienił od czasu, gdy w 2014 roku nagle zniknął z Polski, zostawiając swój tonący rząd w rękach Ewy Kopacz. Nadal chce czarować widzów gładkimi banałami i prowokować wrogów małostkowymi uszczypliwościami, tak jak robił to przez cały czas swojego premierowania. Wtedy wystarczyło mu to na siedem lat rządów, pytanie jednak, czy dziś ta zgrana płyta znowu zagra? D. Tusk (...) chce wystąpić w roli zbawcy, który uratuje kraj przed katastrofą. Jednak aby dobrze wypaść w tej roli, będzie musiał najpierw cynicznie rozpętać totalną wojnę z PiS i jeszcze bardziej podzielić Polaków. Bo właśnie wojna zwiększa jego szansę na zwycięstwo. Oczywiście nie będzie do niej dążył wprost, od tego jest opozycja. Tusk nie przyjechał do Polski z pokojową misją, on przyjechał na zwiad. Jeśli uzna, że ma szanse, zaatakuje. Ale ryzyko, jakie wtedy podejmie, będzie bardzo duże. W tym sensie będzie to rzeczywiście bitwa o wszystko. Również dla niego"
Cały ten jego niby wykład był w niektórych momentach nawet chamski, ale przede wszystkim chaotyczny i widać było, że w ostatniej chwili napisana dla niego treść musiała ulec zmianie ze względu na to, iż szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker ostatnio powiedział, że nawet jak PiS wygra wybory to Polska nie wyjdzie z UE a przecież na tym opierała się dotychczasowa kampania wyborcza totalnej opozycji, gdzie jej prominentni działacze zapowiadali tzw. Polexit, gdyby obecna władza się utrzymała. Anty-PiS i Polexit do tej pory były jedynym programem tej dziwnej koalicji w Koalicji Europejskiej. Dla niej pozostał już tylko anty-PiS a to oznacza chyba jeszcze zwiększenie negatywnych działań wobec ZP po stronie G. Schetyny i spółki. . Osobiście wydaje mi się, że D. Tusk jest trochę zagubiony i sfrustrowany. W UE postrzegany jest jako lokaj A. Merkel i kojarzony z największymi nie rozwiązanymi unijnymi problemami jak "brexit" i islamska imigracja a także konsolidacja innych krajów przeciwko obecnemu kształtowi UE jak. V4, Trójmorze, Włochy, Hiszpania, Grecja i inne, w tym nawet Francja. Jako szef RE poniósł totalną porażkę i dziś dla niego jedynym wyjściem jest powrót do kraju i zwycięstwo w wyborach prezydenckich... ale na jego wiecu było 1 tys. osób a na rządowo- prezydenkiej defiladzie polskich służb mundurowych 100 tys. osób a Polacy w większości nie chcą jego powrotu. To naprawdę musi u D. Tuska rodzić zdenerwowanie, ale też należy spodziewać się bardzo nerwowych ruchów z jego strony. Tym bardziej, że dziś nawet nie podał ręki G. Schetynie, co na pewno mściwy Gregor mu zapamięta, ale też daje do myślenia czy czasem D. Tusk nie zamierza po prostu "policzyć głosy" (jak w 1992 roku) i zdjąć G. Schetynę z kierowania PO. To tyle na temat Pana D. Tuska a i tak zbyt wiele uwagi mu poświęciłem, bo tak naprawdę dziś – niestety – zbulwersowały mnie słowa prezydenta A. Dudy, który stwierdził, że jest przychylny zmianom w Konstytucji RP w postaci umieszczenia w niej zapisów o odwiecznej konieczności przebywania Polski w UE i NATO. Brakowało jeszcze dodania w tej materii PiS-u.
Dla mnie są to słowa żenujące i kojarzące się ze sławetnymi zapisami w Konstytucji PRL, do której wprowadzono nadrzędną rolę PZPR i uczestnictwo Polski w strukturach sowieckich. 
Tego typu zapowiedzi z ust prezydenta Polski są niedopuszczalne. I to nie ze względu nawet na to, że np. UE może się kiedyś rozpaść jak onegdaj ZSRR i Układ Warszawski, ale przede wszystkim z powodu usankcjonowania poddańczej roli Polski w stosunku do w/w struktur międzynarodowych. Jakie to może przynieść skutki? Ano właśnie likwidację polskiej niepodległości i wolności, o którą tak walczyły pokolenia Polaków. Doprawdy nie wiem, co kierowało A. Dudą, choć już kilka dni temu J. Gowin zapowiedział, że przedstawi jeszcze ostrzejsze propozycje w stosunku do tego, co przedstawił w tym obszarze szef upadającego PSL Kosiniak-Kamysz, który chce podobnych zapisów konstytucyjnych. Naiwnie wierzę, że prezydent może chciał ewentualnie przelicytować D. Tuska, ale byłoby to chyba zbyt powierzchowne i prymitywne. Sądzę więc, że mój - jeszcze - prezydent naprawdę tak myśli. Czyżby jakaś woda (sodowa) tak szybko "uderzyła mu do głowy"? Oby nie, bo jeszcze jest młodym politykiem i naprawdę niech na razie uczy się i słucha właściwych doradców, bo interesy UE i NATO mogą okazać się naprawdę i to w krótkim czasie diametralnie rozbieżne. I co wtedy? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi...Źródło: niepoprawni.pl
02 05 2019 Co powie Namiestnik Angeli Merkel?
Cały Naród, wszyscy ludzie dobrej roboty w napięciu oczekują na zapowiadany od miesiąca wykład Donalda Tuska na apolitycznym Uniwersytecie Warszawskim. Na słowa Namiestnika Angeli Merkel czeka też anty-polska opozycja, w tym niezawodny Borys Budka, który bezskutecznie domagał się na łamach Die Zeit niemieckiego ultimatum wobec Polski. Czy spełni się marzenie Borysa i tysięcy folksdojczów? Czy Herr Donald Tusk wreszcie ogłosi niemieckie żądanie w sprawie korytarza do wolnego miasta Gdańsk, w którym zamknięty jest TW Bolek - nasz bohater narodowy? Z docierających z Brukseli informacji można być już pewnym, że Herr Donald Tusk wygłosi swoje przemówienie po polsku – choć w domu Tuska mówiło się wyłącznie po niemiecku. To dobra wiadomość, choć spora część kandydatów do Parlamentu Europejskiego z wysuniętego ramienia Grzegorza Schetyny zapewne wolałaby, aby przemówienie było wygłoszone w języku rosyjskim. Podobnie zresztą, jak Janusz Korwin-Mikke twórca KONFEDERACJI. Ten ostatnio prawie wyłącznie posługuje się tym językiem, w wywiadach udzielanych TV Rossija 1…
Analitycy polityczni zastanawiają się, czy Herr Donald Tusk nawiąże do swych wiekopomnych słów: „Polskość to nienormalność — takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić…. Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej…”
A może wykład Herr Donalda Tuska zostanie oparty na programie, realizowanym przez jego wybrańców do Parlamentu Europejskiego, tak celnie podsumowanym przez nieodżałowaną Julię Piterę – prawą ręką Tuska w walce z korupcją?: „Polska nie jest własnością Polaków. Uważam, że absurdem jest to, żeby Polacy czuli się w tym kraju jak u siebie. Polska jest własnością Europy i to Europa powinna decydować o sprawach Polski a nie rząd!”
To też jest możliwe, tak samo jak prawdopodobne jest przebranie się Herr Tuska w polskiego patriotę – odzianego w biało-czerwone barwy „tego kraju”. Tusk z białym orłem na piersi, z Konstytucją w jednym ręku i wygrażając trzymanym w drugim ręku bananem – może zdobyć zaufanie tych niezdecydowanych!  A więc tych, którzy nie wiedzą, czy lepiej będzie zagłosować na lansowanego przez Korwina-Mikke Putina, czy też na Angelę Merkel – lansowaną przez Grzegorza Schetynę - führera CDU na Polskę... Być może ci niezdecydowani ostatecznie pójdą za Herr Tuskiem, który jest jedynym gwarantem, że w Polsce będzie tak jak było. Wystarczy znów powtórzyć te same słowa: Już wkrótce Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać. Będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki, dobrze zarabiający nauczyciele będą uczyć nasze dzieci, dobrze zarabiający policjanci będą dbać o nasze bezpieczeństwo. Przy polskich drogach wyrosną nowoczesne stadiony i pływalnie…Czy to możliwe? Udało się w Irlandii, dlaczego ma nie udać się w Polsce? Przecież Polacy to wielki i mądry naród. Polskę też stać na swój cud gospodarczy. Musimy tylko wygrać te wybory…Skoro Trzaskowski wygrał wybory w Warszawie, obiecując to samo, co obiecywała HGW przed swoimi wyborami w 2006 roku – dlaczego Donaldowi miało by się nie udać? Tym bardziej, że to Herr Donald Tusk jest nadal niedościgłym wzorem picera i oszusta…. Źródło: niepoprawni.pl
Mam już dość tej wojny polsko – polskiej, o to kto mniej ukradł. Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinniśmy zajmować każde ze stanowisk w administracji a nie „rodzina”.
01 05 2019 „Bracia Kaczyńscy, jako architekci naszej drogi do niepodległości, wprowadzali Polskę do UE”!
– „Od kiedy w „Rzeczpospolitej” jest rubryka typowo satyryczna?” – całkiem zasadnie zapytał jeden z internautów, komentując opublikowany w tym dzienniku wywiad Jacka Nizinkiewicza z europosłem Jackiem Saryusz-Wolskim. Tytułem rozmowy jest cytat z europosła: „Kaczyńscy wprowadzali Polskę do UE”. Przyczynkiem do wywiadu była oczywiście 15 rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Aby to stało się możliwe, nad naszym członkostwem w tej strukturze przez wiele lat pracowało wiele osób, a kluczową rolę odegrali nieżyjący już Jan Kułakowski, Danuta Huebner i Jan Truszczyński. Saryusz-Wolski lansuje jednak swoją wersję historyczną. – „Również bracia Kaczyńscy, jako architekci naszej drogi do niepodległości, wprowadzali Polskę do UE, będąc aktywnymi uczestnikami tego długiego procesu, od NSZZ Solidarność poczynając” – powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
– „Jak nieprzeparta chęć kontynuowania chwiejącej się kariery odbiera rozum bystrego i zasłużonego onegdaj człowieka. Że o honorze nie wspomnę…”; „Morawiecki mówił, że to on wprowadził Polskę do UE, a Saryusz twierdzi, że to Kaczyńscy. Któryś z nich kłamie. A może obydwaj?”; – „Pan Jacek Służalec-Żoliborski zachłyśnie się kiedyś tą wazeliną”; – „Przy tym rozmyciu – „aktywni uczestnicy długiego procesu” – takich architektów niepodległości jest z dziesięć milionów” – komentowali wypowiedź Saryusz-Wolskiego internauci. Niektórzy kpili: – „Ja jednak mam wrażenie, że architekt zaspał na egzamin, symbolicznie śpiąc do południa…”; – „Nie zapominajmy o roli Morawieckiego, który sam negocjował wejście do Unii”; – „Ciekawe, czy idąc na rozmowę w sprawie miejsca na liście wyborczej trzeba to powiedzieć przez Jarosławem. A na podchwyt. pytanie Jarosława o: Wałęsę, Michnika, Geremka, Kuronia i innych, w roztargniony sposób odparować: „kto?”. Źródło: rp.pl, Twitter
Śmiech, czyli coś co może zabić Jarosława Kaczyńskiego. Sukces ma wielu ojców, tylko klęska jest sierotą. Kaczyński pisze historię awista od nowa tak po kaczemu. Jarosław Kaczyński to pierwszy Polak w kosmosie, członek Beatlesów i dyplomata, który wprowadził Polskę do NATO wraz z bratem.
Historia Polski (a nawet świata) można powiedzieć to historia sukcesów Jarosława Kaczyńskiego. Ojca wielkiego wybuchu, pierwszego kręgowca, który opuścił wodę i wyszedł na ląd. Odkrywcy zalet ognia i koła. Wynalazcy koła. Ojca narodu. Geniusza, który karierę pianisty i odkrywcy polonu potrafił połączyć ze sprawną działalnością niepodległościową. Na rysunkach naskalnych sprzed 40 tys. lat widzimy zarośniętego prezesa, z kotem i bratem .
1410 r Kaczyńscy gromadzą wojska w Wolborzu i powierzają komendę nad nimi Macierewiczowi. Ten nieustraszony bojownik o prawdę po zwycięstwie pod Grunwaldem ruszył na czele wojsk na Stambuł. Kaczyński to zbawca Wiednia w XVII w., późniejszy inicjator i główny uczestnik insurekcji Kościuszkowskiej, powstania listopadowego, styczniowego. To dzięki staraniom Kaczyńskich Polska odzyskuje niepodległość w 1918 roku. 
II Wojna Światowa, Kaczyńscy tworzą pierwsze oddziały AK, kierują Powstaniem Warszawskim, po wojnie organizują oddziały Żołnierzy Wyklętych, stają na czele wszystkich wystąpień robotniczych, studenckich od 1956 roku do Okrągłego Stołu gdzie odgrywają główną rolę w podpisaniu porozumienia. 
1976 rok po buncie robotniczym w Radomiu Kaczyńscy wraz z Macierewiczem powołują KOR. 
1978 rok Biały dym nad Watykanem, za nowo wybranym papieżem Wojtyłą stoją od lewej: Witold Waszczykowski, Jarosław Kaczyński i Maks Kraczkowski. Ojcowie sukcesu, książęta dyplomacji, animatorzy konklawe. 
1980 rok igrzyska olimpijskie w Moskwie Kaczyński pokazujący gest, a takiego wam wała jak Polska cała! Listopad 
1985 r., fotografia z okładki magazynu „National Geographic”. Obok stołu operacyjnego po przeprowadzeniu pierwszego udanego przeszczepu serca siedzi morderczo zmęczony Jarosław Kaczyński, ojciec polskiej kardiochirurgii. Ten sam, który niecałą dekadę później z przebojem To nie ja byłam Ewą zajmie drugie miejsce w debiutanckim występie Polski na Eurowizji. Do wygranej zabraknie zaledwie kilku punktów. Chwat i bohater, którego podpis na dokumencie z 1999 r. zakotwiczył Polskę w NATO 
27 04 2019 Strajk nauczycieli wyraźnie pokazał, gdzie są „wykształciuchy”.
W pisowskiej Polsce inteligencja powinna zniknąć i oddać pole „wykształciuchom” prezesa, bo dopóki będą widoczni w przestrzeni publicznej, dopóty prezes nie będzie mógł spać spokojnie. Nie chcę dzisiaj odnosić się do zawieszenia strajku nauczycieli. Od kilku dni jest to temat wałkowany na okrągło przez publicystów, dziennikarzy, internautów. Każdego, kto uważa, że nie trzeba dobrze znać środowiska nauczycieli, by móc głosić swoje prawdy i oceniać. Nie o tym więc chcę pisać, jednak… właśnie strajk nauczycieli, reakcja rządu, stanowisko części obywateli, stały się dla mnie kropką nad „i”. Bo to nie o samych nauczycieli chodzi, ale o stosunek partii rządzącej do nas, inteligencji – ludzi, którzy stają się elementem zbędnym, niewygodnym, więc trzeba ich wyśmiać, zniszczyć, zastąpić produktem intelektualnym godnym życia w pisowskiej Polsce. Dla prezesa PiS jesteśmy „wykształciuchami”. Wmawia się narodowi, że inteligencja, powstała po II wojnie światowej w czasach PRL, ma się nijak do etosu, wywodzącego się z tradycji. Prawdziwy przedstawiciel inteligencji to patriota, służący narodowi, dbający o tradycje narodowe, podnoszący poziom cywilizacyjny, troszczący się o sprawiedliwość społeczną. Taki typ wielkiego społecznika, żyjącego skromnie, dźwigającego na swych barkach odpowiedzialność za utrzymanie ciągłości narodowej. Po II wojnie światowej ta stara, dobra inteligencja została zepchnięta na margines i zastąpiono ją nową, pozbawioną szlacheckich korzeni, oddaną interesom klasowym i idei międzynarodowego proletariatu. Ot, taki przeskok, z etosu wywodzonego z tradycji w etos stricte ideologiczny. Ta nowa inteligencja, często wywodząca się ze środowisk chłopskich, robotniczych czy mieszczańskich, ma się nijak do tej, która wykrwawiała się w powstaniach, żyła na granicy ubóstwa, oddana całym sercem i duszą dobru Rzeczpospolitej. Jaki z tego wypływa wniosek? Inteligencja, która kształciła się w czasach PRL, skażona systemem, nie jest tą prawdziwą inteligencją, która byłaby godna szacunku, która mogłaby stanowić autorytet dla dzisiejszego pokolenia Polaków. Taki właśnie przekaz puszcza pomiędzy lud prezes Kaczyński. Ta nowa inteligencja nie ma racji bytu. To jakiś archaiczny produkt, skazany na wymarcie. To walka prezesa o przywrócenie miejsca inteligencji z odpowiednim drzewkiem genealogicznym, napuszoną legendą własnej wielkości i wartości. To jest właśnie ten myk, dzięki któremu prezes buduje podwaliny Homo PiSus, negując wszystko z poprzedniej epoki, byle tylko wyhodować takiego obywatela, takiego inteligenta, który będzie na obraz i podobieństwo wodza, który będzie posłuszny, oddany i wdzięczny. Idąc tym tokiem rozumowania, można stwierdzić, że w czasach powojennych do 1989 roku inteligencja wykształcona na uczelniach PRL nie wniosła niczego w walkę o wolną, demokratyczną Polskę. Wielu, wielu przedstawicieli tej nowej inteligencji nic nie znaczy, nie ma prawa znaleźć się na kartach polskiej historii. Oni niczego dla Polski nie zrobili, ich osiągnięcia są nic niewarte, nic nie znaczą, są po prostu niczym. Są tylko kiepskim produktem PRL. Są tylko „wykształciuchami”, których należy wyeliminować z życia publicznego, szkalując ich, obrażając, negując. Ciekawe, że sam prezes nie dostrzega własnej niekonsekwencji. Sam przecież otacza się ludźmi, którzy zasilili szeregi inteligencji, studiując na tych strasznych uczelniach PRL-u. Robiąc wtedy kariery naukowe, chętnie zlizując swój rozwój z ideologicznego stołu partii. Kaczyński skończył prawo i administrację w 1971 roku. Na tej samej uczelni i w tym samym czasie studiował m. in. Andrzej Rzepliński, „wykształciuch numer 1” według prezesa. Jan Żaryn ukończył historię w 1984 r., Andrzej Zybertowicz zdobył wyższe wykształcenie w 1977 r., Ryszard Czarnecki w 1986 r., Piotrowicz w 1976 r. Każdy z członków PiS, który chce się pochwalić wyższym wykształceniem, a jest już po 50–tce, zaliczył edukację w tym samym czasie, co i ci, tak dziś przez PiS, negowani.  O czym to świadczy? Odpowiedź dla mnie prosta. To właśnie prezes otoczył się „wykształciuchami”. To pojęcie idealnie pasujące do każdego, kto sprzedał etos inteligencji za partię i wodza, kto sprzedał się za marną miskę pisowskiej ideologii i demagogii. To pisowscy historycy, fałszujący polską historię. To prawnicy, stawiający prawo boskie nad ustanowionym, lekceważący Konstytucję i polskie prawo. Ot, chociażby taki magister Ziobro czy doktor Andrzej Duda, którzy uważają się za lepszych prawników od najwybitniejszych polskich autorytetów w tej dziedzinie. To lekarze, chowający uczciwość i etykę zawodową za klauzulą sumienia. Artyści, piewcy wodza, klepiący na miesięcznicach smoleńskich, wypchane po brzegi sztucznym patriotyzmem, wierszyki. Nauczyciele, którzy nad prawdziwą edukację stawiają produkcję wyrobów „prezesopodobnych”. Spece od ekonomii, finansjery, gospodarki, wbijający nam pisowską propagandę o sukcesie. To każdy, kto zaprzedał duszę PiS-owi, zapominając, że inteligencja jest motorem rozwoju społecznego, a tym samym postępu i przyszłości państwa. A co na to lud? Ochoczo klaszcze w ręce, ciesząc się, że skończyła się epoka, w której poziom wykształcenia, dorobek naukowy, opinia w świecie, wielki szacunek tak wiele znaczyły. Ten lud uwierzył teraz, że moc jest z nim, że nie trzeba mieć odpowiedniej wiedzy czy wykształcenia w danej dziedzinie, by wypowiadać swoje zdanie, by oceniać, komentować i negować. Prawda jest tylko jedna – ich własna i nieważne, że często ten lud nie ma pojęcia, o czym w ogóle mówi. Ważne, że prezesowi to odpowiada, że pogłaszcze po główce. Ten lud pokazał swoją wiarę podczas strajku nauczycieli, plując, hejtując, wyśmiewając i obrażając tych, którzy wychowują i edukują ich dzieci. Tak jak i ta partia udowodniła właśnie teraz, że jednym z jej celów jest walka z inteligencją. Tą inteligencją, która śmiała nie zachwycić się prezesem. Kara musi ją spotkać: wczoraj prawników, sędziów, artystów, literatów, dziennikarzy, dzisiaj nauczycieli, a jutro całą resztę. Oni muszą zniknąć i oddać pole „wykształciuchom” prezesa, bo dopóki będą widoczni w przestrzeni publicznej, dopóty prezes nie będzie mógł spać spokojnie. Nie zrealizuje do końca swego snu o potędze… Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Kaczyński chce powrotu polski sanacyjnej, a Polska sanacyjna to Polska wielkich panów, obszarników i fabrykantów. Sanacja to Trędowata, Dyzma, Kargul i Pawlak, to głęboki podział na klasy społeczeństwa. Dokładnie tak jak to robi Kaczyński. Państwo to Ja...rosław! A Wyklęci to pomazańcy Jarosława Kaczyńskiego! On jest Bogiem! Zastanów się czy chcesz powrotu sanacji o której tak marzy Kaczyński.
Z forum: PiS do spółki z Kościołem przywraca elity szlacheckie i społeczeństwo pańszczyźniane. To właśnie w PiS są potomkowie starych rodów szlacheckich, żeby wymienić tylko Radziwiłła i Czartoryskiego, ale jak się pokopie głębiej to będzie ich więcej. To właśnie oni dążą do odzyskania swoich wielkich majątków rodzinnych i uważają siebie za „panów” (co przecież prezes wyraźnie powiedział „My jesteśmy ludzkie pany, bo jeszcze na wiele pozwalamy”). Jak na potomków szlachty przystało, potrzebują także niczym nieograniczonej władzy, co właśnie wprowadzają poprzez ustawy. No i analfabetów umiejących się podpisać, postawić krzyżyk na karcie i wsłuchujących się pilnie w głos plebana, którzy będą harować za „miskę ryżu i jeszcze będą się cieszyć, że mogą i ją dostają” (czyli mówiąc inaczej: współczesnych niewolników bez żadnych praw człowieka i praw obywatelskich). To właśnie taka ma być „odbudowana elita z dziada pradziada”, którą tworzy PiS. Wykształcenie w tej elicie nie jest ważne, bo stanowiska i przywileje zawsze były dziedziczne i właśnie to chce PiS przywrócić. Dlatego także wrogiem Kaczyńskiego i PiS-u są elity wykształcone w okresie PRL-u – często wywodzą się ze środowisk chłopskich lub mieszczańskich.
I dlatego właśnie Kościół ciągle wypowiada się przeciwko prawom człowieka, prawom równości, prawom obywatelskim – od tysiącleci KK był ich zaciekłym wrogiem i nigdy to się nie zmieniło. KK od początku był też wrogiem nauki i edukacji i to także się nie zmieniło – wystarczy tylko posłuchać, co hierarchowie mówią o szkolnictwie i nauczycielach (postulują wyrzucenie wszystkich dyscyplinarnie za strajk i zastąpienie ich księżmi i katechetami, a czego tacy „nauczyciele” mogą nauczyć dzieci i młodzież to chyba większość z nas wie).
A wszelkiej maści menelstwo i katolstwo ochoczo przyklaskuje prezesowi i Kościołowi w tych działaniach, bo jest na tyle głupie, że nie rozumie, że wkrótce zostanie zwykłymi współczesnymi niewolnikami „ludzkich panów” i plebanów.

27 04 2019 Krótkowzroczna radość okupanta.

PiS-owski okupant jest zdania, że upokorzenie setek tysięcy tubylczych nauczycieli to wielkie zwycięstwo. Zawieszenie (a być może zakończenie, bo nie wiemy jeszcze, czy we wrześniu uda się go wznowić) najdłuższego strajku szkolnego w polskiej historii jest oczywiście porażką nauczycieli i milionów ludzi, którzy poparli ich postulaty. Nie ma co jednak spuszczać nosa na kwintę, bo takimi porażkami wybrukowana jest droga prowadząca do ostatecznego zwycięstwa. A jeśli rządzący sądzą, że wielki „sukces” polegający na upokorzeniu setek tysięcy nauczycieli wzmacnia pozycję obozu władzy i jego notowania przed wyborami, to gratuluję talentów politycznych i zdolności przewidywania. PiS po raz kolejny demonstracyjnie zachował się jak okupant, a nie demokratycznie wybrana władza kraju. Okupacja od demokracji różni się właśnie sposobem traktowania tych, którzy sprzeciwiają się woli rządzących. W demokracji przegrana mniejszość pozostaje współgospodarzem kraju, a jej pragnienia i aspiracje są w jakimś stopniu przez władze uwzględniane. Ta mniejszość ma nie tylko chronione konstytucją prawa, ale także swoje miejsce w przestrzeni publicznej. Jest traktowana przez rządzącą większość jak partner, którego zdanie trzeba czasem uwzględnić. Ten partner często jest prawdziwym utrapieniem, bywa wręcz nielubiany – ale trudno, jest i trzeba się z jego istnieniem liczyć. W przeciwieństwie do tego władza okupacyjna nie liczy się z nikim ani niczym. Mieszkańcy podbitych terytoriów są upokarzani i muszą się w pełni podporządkować woli panujących. Nie są współgospodarzami ani partnerami. Ich pragnienia i aspiracje nie mają żadnego znaczenia, władza w ogóle nie bierze ich pod uwagę, stara się jedynie przy pomocy chwytów socjotechnicznych, opierając się na hojnie opłacanej i uprzywilejowanej grupie kolaborantów, kanalizować niezadowolenie i rozładowywać napięcia, by nie doprowadzić do wybuchu powstania. Różnicę między tymi dwoma sposobami rozumienia i sprawowania władzy widać choćby na przykładzie telewizji publicznej. W czasach rządów demokratycznych, za poprzedniej ekipy, było w TVP także miejsce dla programu sztandarowego publicysty obozu krytycznego wobec władzy – Jana Pospieszalskiego. „To był tylko listek figowy” – głoszą propagandyści PiS, starający się wmówić obywatelom, że ich poprzednicy też traktowali media jak swoją własność i tubę propagandową. To oczywiście nieprawda, ale na chwilę przyjmijmy, że jest tak, jak mówią. W takim wypadku wypada zadać pytanie: „No dobrze, więc gdzie w dzisiejszej telewizji jest taki listek figowy?”. Dlaczego nie ma w niej ani jednego programu prowadzonego przez krytyka władzy?  Odpowiedź jest oczywista: bo to nie jest telewizja publiczna w państwie demokratycznym, lecz kanał przekazu zarządzeń i treści propagandowych kierowanych przez pisowskich konkwistadorów do ludności podbitych terytoriów. PiS od samego początku ustawił się w roli okupanta, który narzuca swą wolę gorszemu sortowi Polaków. To dlatego opozycja w parlamencie praktycznie pozbawiona została prawa głosu, a za próby protestowania jej posłowie są karani dyscyplinarnie i pozbawiani wynagrodzeń. To dlatego władza od trzech lat kompletnie ignoruje wszystkie głosy sprzeciwu, nie zwraca uwagi na demonstracje i siłą łamie wszelki opór. Ustawia żelazne płoty i kordony policjantów, by miejscowa ludność nie zakłócała na Krakowskim Przedmieściu jej obrzędów i ceremonii. Militaryzuje i odbiera tubylczym samorządom place, by móc na nich postawić pomniki głoszące chwałę okupanta. Ostatnim, jak na razie, akordem w tej okupacyjnej suicie jest upokorzenie nauczycieli, które wyraziło się nie tylko w kompletnym zignorowaniu ich postulatów i opluwaniu ich w TVP, lecz także w zorganizowaniu groteskowego „okrągłego stołu” na stadionie, z udziałem kolaborantów skupionych w związku „Solidarność” oraz wszelkiego rodzaju cudaków, dziwaków, małżeństwa Elbanowskich i Janusza Korwin-Mikke. Nie analizowałem szczegółowo listy zaproszonych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby figurowali na niej Kaja Godek, najsilniejszy Polak Pudzian, człowiek-guma i Zenek Martyniuk. Dziś władza święci triumf. Nauczyciele zostali upokorzeni, a ich opór złamany. Za zamkniętymi drzwiami gabinetów i komnat w pałacach słychać wiwaty i wystrzały korków z szampana.
O święta naiwności! Okupanci wszystkich epok zawsze uważają, że już zawsze będą panować nad podbitymi terytoriami. A potem są bardzo zdziwieni, gdy tubylczy lud wywozi ich na taczkach. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii, tak było za wszystkich poprzednich rządów. Polska pod okupacją magdalenkowych mutantów. Stopień zdegenerowania klasy politycznej osiągnął w Polsce apogeum. Negatywna selekcja i ponad ćwierć wieku trwający proces rozmnażania pomiędzy osobnikami parzącymi się w obrębie tego samego ograniczonego magdalenkowego stada wydaje na świat coraz bardziej przerażające ludzkie mutanty pozbawione cech przynależnych ludzkiemu gatunkowi.
Zastanawiam się, co bardziej budzi mój niepokój? Czy to, że Polska dostała się pod okupację zdegenerowanych zdrajców złodziei i szabrowników czy może o wiele bardziej przeraża mnie bierność polskiego społeczeństwa, które nie ma siły, woli i odwagi by tę mafię nie tyle pogonić, co w końcu dopaść i przykładnie ukarać. Przypominamy jakiegoś gapia, który przygląda się wykrwawiającej się na jego oczach ofierze i nie ma odwagi nie tylko samemu udzielić jej pierwszej pomocy, ale nawet zaapelować o tę pomoc do innych czy zadzwonić po pogotowie. A może jest jeszcze gorzej i Polacy oślepli już na tyle, że nie dostrzegają tragicznej sytuacji, w jakiej znajduje się Polska? Pamiętajmy, że w królestwie ślepych jednooki jest królem. 
21 04 2019 Czy Polsce opłaca się być członkiem Unii Europejskiej?
„Nasza struktura gospodarcza w chwili obecnej jest analogiczna do struktury krajów pokolonialnych i w zasadzie można powiedzieć, że Polska jest neokolonią. (…) W obliczu coraz mocniejszych tendencji sfederalizowania Unii Europejskiej grozi nam pozbawienie wolności i niezależności typu politycznego”. Prof. Witold Kieżun
Budżet Unii Europejskiej na lata 2021-2027 będzie ostatnim, w którym Polska będzie otrzymywać z Brukseli więcej pieniędzy niż tam wpłacać. Od roku 2018 nasz kraj więcej będzie dawać do brukselskiej kasy w formie składki niż stamtąd brać – zauważył niedawno, słusznie, eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Czy to jednak oznacza, iż dotychczas członkostwo Polski w Unii Europejskiej faktycznie cały czas opłacało się nam finansowo? Polska jest członkiem Unii Europejskiej od 1 maja 2004 roku. Dzisiaj prawie przy każdym rowie na wsi, na każdej ścianie w mieście uprawiana jest propaganda prounijna w postaci niezbyt estetycznych i zazwyczaj pasujących do otoczenia niczym przysłowiowy kwiatek do kożucha niebieskich tablic, przygniatających czytelnika (o ile w ogóle je ktoś czyta?) liczbami, które mają świadczyć o wyjątkowej szczodrości UE wobec Polski. Powoli Polacy zaczynają jednak zauważać, iż nasze członkostwo w Unii Europejskiej bynajmniej nie oznacza samych korzyści. Niektórzy pytają nawet, czy nam się jeszcze w ogóle opłaca być członkiem UE? Jaka jest prawda? Ciekawe zestawienie zysków i strat, wynikających z naszego członkostwa w UE znaleźć można na stronie www.tomaszcukiernik.pl . Według zaprezentowanych tam danych Polska zyskała w latach 2007 – 2013  ok. 91 miliardów euro dotacji unijnych. Jednak w tym samym czasie nasz kraj wpłacił do kasy UE składki w wysokości 22,6 mld euro, koszt całej biurokracji obsługującej proces starania się o te dotacje (np. koszt utrzymania różnych agencji, części urzędów marszałkowskich, doradców etc.) wyniósł w ciągu tych lat ok. 6,5 mld euro, koszt przygotowania wniosków, które zostały przyjęte to 13,5 mld euro, zaś koszt przygotowania wniosków odrzuconych – 16 mld euro, prefinanowanie projektów kosztowało nas w sumie 12 mld euro, zaś współfinansowanie ze środków publicznych – 16,3 mld euro, a ze środków prywatnych – 19,9 mld euro. Tak więc suma polskich wydatków, związanych z pozyskiwaniem unijnych dotacji w latach 2007 – 2013 to ok. 106,8 mld euro. Straciliśmy więc na tym 15,8 mld euro! Oznacza to, że każdy Polak dopłacał do „pomocy” unijnej 238 zł rocznie. Pamiętać przy tym należy, iż nie wszystkie przyznane nam dotacje unijne zostały wykorzystane. Faktyczny bilans jest więc dla Polski jeszcze bardziej niekorzystny. Dodać także trzeba, że otrzymując unijne dotacje, gminy zadłużają się i ponoszą dodatkowe koszty z tytułu obowiązku spłaty odsetek od kredytów. Na uwadze musimy również mieć i to, że samo przygotowanie Polski do integracji kosztowało nas ok. 25 mld złotych (np. dostosowanie polskiego prawa do unijnego etc.). Nasz bilans rzeczywisty pogarszają dodatkowo kary nakładane na Polskę przez Unię Europejską np. z powodu niestosowania się do unijnego prawa itd., a pamiętać przy tym należy, iż rynek unijny regulowany jest przez ponad 1600 dyrektyw i ponad 600 rozporządzeń. Także podziemnatv.pl ocenia negatywnie nasz bilans. Jeśli w latach 2014 – 2020 otrzymamy z kasy unijnej ok. 300 mld zł, to same składki będą nas kosztować ok. 120 mld zł. Gdy do naszych wydatków dodamy to, o czym była mowa wyżej, bilans nie będzie dla nas tak korzystny,  jak się nam wmawia. Podziemnatv.pl oblicza, że cały okres członkostwa (od 2004 do 2012) mógł nam przynieść w sumie co prawda ok. 240 mld zł unijnych dotacji, ale np. obsługa polskiego długu w tym czasie kosztowała nas znacznie więcej, bo aż 310 mld zł! Oczywiście sumę dotacji należy – tak jak to zrobił Cukiernik – pomniejszyć o koszty ich uzyskania. Autor ten obliczył, iż w latach 2007 – 2013 Polska dokładała do unijnego „interesu” ok. 2 miliardy euro rocznie!  Polska jest rzeczywiście unijną neokolonią
Miało być tak pięknie: wolny przepływ ludzi, towarów, kapitału i usług, a skończyło się na neokolonializmie unijnym. Tak naprawdę za dotacje Unia Europejska – jak słusznie twierdzi prof. Witold Kieżun – kupuje naszą suwerenność (dyktuje nam np., ile możemy produkować mleka, ile dwutlenku węgla itp.). Unia płaci tylko za to, co uzna za stosowne. UE wymusza za pomocą dotacji naszą uległość, uzależnia nas od siebie prawie całkowicie (np. firma, która otrzymała unijną dotację, nie może zmienić typu produkcji, na który ją dostała). Jak słusznie zauważa dalej Cukiernik – inwestycje dotowane przez UE są bardzo często nietrafne (np. lotniska w Hiszpanii, czy termy w Polsce w miejscu, gdzie nie ma w miarę dostępnych ciepłych wód). Najczęściej beneficjentami pomocy unijnej są samorządy lub instytucje państwowe, a – jak wiadomo od stuleci – sektor publiczny jest dwa razy droższy niż prywatny przy wykonywaniu tych samych zadań. Nie mniej ważnym argumentem jest to, iż dotacje opóźniają proces inwestycyjny, generują nieuczciwą konkurencję dla bardziej przecież wydajnego sektora prywatnego i są korupcjogenne. Eurorealiści powinny spróbować wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, by także od środka spróbować zmienić niewydolny gospodarczo, niesprawiedliwy finansowo, zniewalający politycznie czy w ogóle kulturowo – system. Warto mieć w pamięci powyżej zaprezentowane dane liczbowe, gdy 26 maja będziemy wrzucać kartę do urny wyborczej. Marek Ciesielczyk Źródło: niepoprawni.pl
20 04 2019 Przedziwna ta Wielkanoc roku 2019…
Niewierzącym życzę wspaniałego odpoczynku, wątpiącym znalezienia własnej drogi, a nam wszystkim – normalności, której tak bardzo Polska potrzebuje. Jeszcze kilka lat temu Wielkanoc była dla mnie ważnym dniem. Dzisiaj jednak nie potrafię jej oddzielić od tego, jaka stała się Polska pod rządami PiS-u. Jacy staliśmy się my. Nie odczuwam potrzeby, by wspólnie dzielić się klimatem tych Świąt, by razem obchodzić dni pokoju, miłosierdzie, dobra, bo gdzieś te wartości się zapodziały. Zaprzedane polityce straciły na ważności, stały się pustym słowem. Tegoroczna Wielkanoc będzie zapewne kolejnym teatrzykiem hipokryzji, ślepoty i głuchoty. Zamknięcia na prawdziwy przekaz…Największą rolę w tych wielkanocnych dniach odegra Kościół. Będą uroczyste msze, orędzia, przesłania. Kolejny to już raz dowiemy się, że „rozpoczynamy to Zmartwychwstanie od naszego wyzwolenia się z grzechów, z naszych przywar, z naszych nałogów, po prostu chcemy odrodzić się, to znaczy stawać się lepszy”, przypomni się nam, że Wielkanoc to „zwycięstwo Boga nad mrocznymi siłami grzechu i zła”, a z perspektywy „zmartwychwstania widać, że ostatni głos w historii człowieka i świata należy do dobra – nie do zła; należy do tych, którzy znoszą prześladowanie – nie do prześladowców; do synów pokoju – nie do synów wojny; do ludzi łagodnego serca – a nie gwałtu i gniewu”. Ten znak pokoju, piękne słowa o miłosierdziu, zwycięstwie dobra nad złem, otwartości na innych, padną z ust tych, którzy potrafią o nauczycielach powiedzieć, że to „swołocz”, tak chętnie zamykają drzwi swoich kościołów przed politykami z partii innych niż PiS, z radością goszczą w progach swoich świątyń prawdziwych patriotów, hajlujących na okrągło, obnoszących się ze swastyką, o której mówią, że to tylko znak celtycki, uprawiający z ambon agitację na rzecz PiS-u, nazywający pedofilów w sutannach ofiarami nienawiści, odcinający się od przesłań, płynących z Watykanu. Ależ hipokryzja…A co z nami? Stół wielkanocny będzie uginał się od przysmaków. Barwny i kolorowy, z dumnymi babami, rozkosznymi barankami z masła, pisankami i wesołymi zajączkami. W wielu domach zasiądą przy nim skłócone rodziny. Jakiś czas może wytrzymają, niosąc się na fali neutralnych rozmów o wszystkim i o niczym. Jednak wcześniej czy później, ktoś się zapomni, wejdzie na politykę i zacznie się jazda. Przesłanie wielkanocne utopi się w mowie nienawiści, kłótni. Zwolennicy jednej czy drugiej partii zaczną przerzucać się argumentami, nie słuchając się wzajemnie i temperatura wrzenia wzrośnie niebotycznie. Jeśli nie znajdzie się nikt, kto zapanuje nad sytuacją, wspólne biesiadowanie skończy się trzaskaniem drzwiami, obrazą na śmierć i życie, a słowa, które padną, poranią ostro. Wielu w ogóle zrezygnuje ze wspólnego świętowania. Przecież nie zasiądą do stołu z wujkiem, który pieni się na choćby wzmiankę o PO, z bratem, oddanym sercem i duszą PiS-owi, kuzynem, obwieszonym symbolami Polski Walczącej, z różańcem na szyi i tłukącym na okrągło pseudonaukowe racje historyczne. Doświadczenie ostatnich lat nauczyło ich, że lepiej tego dnia gdzieś sobie wyjechać lub spędzić czas spokojnie, nie narażając się na ostrą jatkę między sałatką jarzynową a jajkiem faszerowanym szynką. Zapewne otrzymamy życzenia świąteczne od dzisiejszych przywódców polskiego narodu. Premier Morawiecki powtórzy słowa sprzed roku, zwracając nam uwagę, że „to, co nas łączy i to, co wspólne, jest najważniejsze. Chcemy być lepsi, chcemy, by dobro zwyciężyło zło. Tego właśnie uczy nas zmartwychwstały Chrystus. Z tej nauki płynie uniwersalne przesłanie: musimy łączyć, nie dzielić, budować wspólnotę. Tego wszyscy chcemy, być razem i czuć się bezpiecznie”. Nawet się nie zarumieni ze wstydu, święcie przekonany, że mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Prezydent Duda wrzuci swoje trzy grosze, typu „W niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego skupia się sens wiary chrześcijańskiej. Symbolika Świąt Wielkanocnych odnosi się do losu każdego człowieka pragnącego, aby dobro zwyciężało nad złem, a życie nad śmiercią. Wszyscy potrzebujemy i szukamy umocnienia. Bądźmy w tych dążeniach razem, uważni na innych i wspierający się na innych” i dzielnie wesprze go szanowna małżonka, życząc nam z szerokim uśmiechem na ustach, by „tajemnica nocy zmartwychwstania i radość wielkanocnego poranka przyniosła duchowe pokrzepienie i obudziła w nas nadzieję (…) Życzymy, aby w polskich domach i społecznościach było jak najwięcej bliskości i szacunku”. Może nawet spotka nas ten zaszczyt, że głos z siebie wyda również prezes Kaczyński. Co znajdzie się w jego życzeniach? Zapewne długa droga do prawdy, wiara, że wreszcie zwycięży, bez wnikania głębiej, kto i nad czym. Padną słowa o ciężkiej pracy nad oświeceniem tej części społeczeństwa, które zapiera się rękami i nogami, wciąż odrzucając jedyną szansę dla prawdziwej polskości, czyli PiS. Przy okazji znajdzie się i tutaj miejsce na delikatnie zarysowaną propagandę sukcesu oraz kolejny raz wbicie narodowi do łbów, że bez PiS-u Polska padnie, przestanie dychać i to będzie wielki koniec snów o potędze, więc do dzieła Rodacy, urny wyborcze czekają. Ciekawa jestem, jakie życzenia i komu złoży posłanka Pawłowicz? Jaki znak pokoju przekaże strajkującym nauczycielom Zalewska? Z czym wyskoczy pani Szydło i reszta „gwiazd” partii rządzącej?
Czy to rzeczywiście będzie ta Wielkanoc, o którą chodzi w wierze? Mam co do tego sporo wątpliwości i dlatego, drugi już rok z rzędu, spędzę te dni w spokoju. Z dala od tych, którzy swoją postawą zadają kłam temu świętu. Podważają jego przesłanie. To będą dni na moje przemyślenia, moje świętowanie, mój czas, na refleksję. Wszystkim szczerze wierzącym i żyjącym zgodnie z Dekalogiem, życzę słowami kardynała Dziwisza, by ten czas przełomowy i ponadczasowy,  był „(…) źródłem inspiracji i odwagi do angażowania się w sprawy naszego świata, by stawał się on coraz bardziej ludzki, a więc coraz bardziej boży”. Tym, którzy bardziej wierzą w Polską Instytucję Kościelną i tak łatwo dają się wkręcać w propagandę PiS, życzę, by oświeciło ich na tyle mocno, aby potrafili pochylić się z pokorą nad tym, co czynią, nazywając nienawiść miłością, agresję pokojem, oddanie wiarą. Tym, którzy podobnie jak i ja, nie chcą wpisywać się w wielkanocny obraz zakłamania, hipokryzji i fałszu, życzę pięknych, spokojnych, wypełnionych dobrymi myślami Świąt.
Niewierzącym życzę wspaniałego odpoczynku, wątpiącym znalezienia własnej drogi do samego siebie, a nam wszystkim, normalności, której tak bardzo Polska potrzebuje, by mogła iść w przyszłość z podniesioną głową i demokracją w sercu. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński, co ci kazało, co?,
wypuścić z piekieł dawne demony, by nawiedziły nasz dom !!
Było dla wszystkich tak oczywiste, kto tu jest dobry, kto zły,
po tej złej stronie zdrajcy czerwoni, a po tej dobrej wy.
Na twym sztandarze Jezusa niosą, lecz jakąś inną ma twarz,
ten z Galilei kochał nas wszystkich, twój tylko niektórych z nas.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński, zamiast obdzielać nas w krąg,
tą Jezusową miłością wielką, Ty dzielisz każdy nasz dom.
Mąż przeciw żonie, kłótnie dozgonne, kto lepszym Polakiem był,
łóżko pod nimi wzdłuż przełamane, jakże odnajdą się w nim.
Syn przeciw ojcu, wnuk przeciw dziatkom, a przeciw siostrze brat, 
w tylu rodzinach stół przerąbany, jak mają chleb na nim kłaść?
Kto ciebie skrzywdził, anioł, czy diabeł, że tak odpłacasz nam,
dzielisz i ranisz i wiek upłynie nim wyliżemy się z ran.
Zatykam uszy, nie chcę już słyszeć, kto tu jest dobry, kto zły,
czas i historia na to odpowie, ale nie dziś i nie ty.

fragmenty ballady o Kaczyńskim, autor tekstu Mirosław Hrynkiewicz 
18 04 2019 Rzemieślnicy, profesjonaliści, nieudacznicy, czyli rzecz o moich pedagogach.
Popieram strajk nauczycieli również dlatego, że ludziom, którzy godnie żyją, można stawiać więcej wymagań. To, że popieram strajk nauczycieli to chyba tak oczywiste, że nie muszę tego uzasadniać. Mało która grupa społeczna – w mojej opinii – jest tak marginalizowana przez każdą niemal władzę i tak zapracowana, jak nauczyciele. I na mało której spoczywa tyle odpowiedzialności za naszą wspólną przyszłość. Dzisiejsza władza gardzi nauczycielami szczególnie, bo są politycznie słabi (PiS liczy się tylko z siłą i sondażami) i nie ceni edukacji. Faktem jest, że ludzie wyedukowani, a zwłaszcza myślący, są dla władzy o autorytarnych zapędach, zawsze groźni; lepiej mieć obywateli posłusznych i zajętych czymś innym niż myślenie, na przykład: – modlitwą, piłką nożną, szukaniem światowych spisków i oglądaniem Big Brothera. Ale nie o władzy chciałam pisać tylko o nauczycielach. Swoich. Zrobiła się teraz taka moda, że różni ludzie wspominają tych, którzy coś dla nich znaczyli, dzięki którym stali się tym, kim są. Dobry pomysł. Często przy fatalnych programach nauczania, strukturalnym chaosie, jaki dziś mamy (i kiedyś też mieliśmy), trafiają się gwiazdy, które są w stanie usunąć w cień mizerię polskiego szkolnictwa i pobudzić dziatwę do myślenia. Trudno powiedzieć, czy chodzi tu o tak zwanego nauczyciela „z powołaniem”, czy po prostu profesjonalistę. Politycy lub księża, którzy czują „powołanie” i uzasadniają nim wszelkie działania, potrafią wyrządzić wiele szkód, zwłaszcza, że niemal każdy polityk i ksiądz myśli, że je ma. Według mnie, zainteresowanie uczniów i ich ruch intelektualny budzi taki nauczyciel, który wie, czym jest i do czego służy ten zawód; nie chodzi tu o zwykłą „transmisję danych” i kontrolę ich stanu posiadania u uczniów. Tylko o to „coś”. O kunszt. Wszystkich moich nauczycieli mogę podzielić na trzy grupy: profesjonalistów, rzemieślników i nieudaczników. Ci drudzy dobrze sprawdzają się w każdym zawodzie, ci pierwsi mają kunszt, nieudacznicy są wszędzie. Moi profesjonalni nauczyciele stawiali mi wysokie wymagania i szydzili z braku należytych postępów. Mój licealny polonista, starszy „przedwojenny” pan, którego wszyscy kochali i nienawidzili zarazem, uwziął się na interpunkcję, analityczną znajomość lektur i zwięzłość wypowiedzi. Cenił też trudne słowa. Już na początku musiałam przyswoić sobie i używać: „abominacyjny”, „inteligibilny”, „palimpstest” itd. Nie lubiłam tego polonisty, notorycznie bałam się kompromitacji, zwłaszcza w trudnej sztuce stawiania przecinków i „odpowiadania z lektury” przed całą klasą (co za okropny zwyczaj! który jednak przygotowuje do publicznych wystąpień). Lektury czytałam po dwakroć, nauczyłam się je dobrze streszczać i analizować jak belfer kazał. Niewiele więcej, ale za to solidnie. Wdzięczna mu jestem za zmuszenie mnie do wysiłku, który choć nie rozwinął we mnie wyobraźni, dał solidne polonistyczne podstawy dla bardziej oryginalnych działań.  Matematyczka i chemiczka, które były prostymi rzemieślniczkami w swoim zawodzie, potrafiły zabić moje zamiłowanie do przedmiotów ścisłych nudą, rutyną, repetycją i kontrolą. W lekcjach ze stereometrii nie było nic, co później pozwoliłoby mi zrozumieć pewne fragmenty z VII księgi Platona. Chemia, za którą przepadałam została osnuta monotonią powtarzanych formuł i doświadczeń robionych bez żadnej fantazji. A wystarczyło przyjrzeć się drodze do odkryć Marii Skłodowskiej-Curie czy poczytać eseje Heisenberga, by rozpalić naukową wyobraźnię.
Nieudaczników też spotkałam kilku. To ci, którzy absolutnie i radykalnie minęli się ze swoją karierą zawodową. Nie lubili szkoły, bali się uczniów, denerwowała ich różnorodność klasy, nieposłuszeństwo i konieczność robienia czegoś, na co nikt – według nich – nie miał ochoty. W takiej smutnej atmosferze przebiegały moje lekcje geografii, (niestety) historii i łaciny. Mimo wysiłków po obu stronach, efekt był miażdżąco słaby. Trudno jednak wymagać, by rozkład osobowości, umiejętności i kompetencji w szkołach był inny niż w szpitalach, w Sejmie, w biznesie czy w Kościele. Nie napotkałam jednak żadnego nauczyciela, który nie przejmowałby się tym, co robi i który lekceważyłby pracę. Każdy dawał uczniom, może nie to na co zasługiwali, ale na pewno według swoich najlepszych możliwości. Nigdy ich praca nie była należycie wynagradzana, nigdy ten zawód nie cieszył się prestiżem wśród rządzących. „Nauczyciele sobie poradzą”, „nie mają wyboru: selekcja negatywna” – znamy te hasła. Znała je władza i stosowała. Ministrem do spraw edukacji zostawała z reguły osoba jeśli nie nieudolna, to na pewno na tyle słaba, by nikt nie traktował poważnie jej roszczeń wysuwanych w imię zmiany nauczycielskiego status quo. Być może, to sami nauczyciele przyczynili się do tego, że kolejne pokolenia rządzących były obojętne na ich los. No, ale wreszcie powiedzieli – stop! Wspieram ich gorąco również dlatego, że ludziom, którzy godnie żyją, można stawiać więcej wymagań.
Magdalena Środa Źródło koduj24.pl 
Obyś cudze dzieci uczył to stare złorzeczenie ma coś w sobie strasznego. Do szkoły gdy po wnuka wejdę, szoku doznaję, szkoły nie poznaję. To placówka oświatowa czy wybieg dla zwierzyny dzikiej gdzie prawo buszu panuje? Takich przekleństw i w tej ilości nigdy nie słyszałem a szkoła przecież uczy i wychowuje. Dramatyczna sytuacja kadrowa rządu. Zaczyna brakować idiotów do obsadzania najważniejszych stanowisk. Jeszcze przed rokiem walili drzwiami i oknami, dziś jest ich już jak na lekarstwo. Nawet 80 proc. ministerstw, urzędów centralnych i spółek skarbu państwa ma problem ze znalezieniem idiotów na najważniejsze stanowiska kierownicze. 
16 04 2019 W internecie taki list z dnia 18 kwi 2017 znalazłem: Panie Kaczyński! Dość! Dość wywyższania się ponad wszystkich. Nie ma pan żadnego prawa, ani tym bardziej podstaw, by uważać się za kogoś lepszego od reszty społeczeństwa. Miliony Polaków może być dumnych ze swojej rodziny i swojego pochodzenia, jeżeli w ogóle to, a nie własne czyny definiują człowieka. Nawet jeżeli w odróżnieniu od pana wychowali się z kluczem na szyi na gorszych podwórkach, bo ich rodzice nie mieli takiego szczęścia jak pańscy, by cieszyć się przywilejami PRL-u. Miliony Polaków ukończyło szkoły, w tym wyższe, tysiące z nich prawo. Większość z nich zapewne z o wiele lepszymi rezultatami, zdając bez problemu z klasy do klasy. Bardzo wielu z nich ma doktoraty, a nawet habilitacje i profesury. Wielu z nich ma o wiele wyższy potencjał intelektualny i wiedzę, w tym historyczną. Ogromna większość Polaków ma znacząco większy dorobek życiowy, zawodowy, naukowy niż pan. Miliony Polaków przeżywa swoje życie samodzielnie, często ponosząc odpowiedzialność za inne osoby, w tym swoje dzieci, bez armii pomocników, popleczników i sługusów. Miliony Polaków, robotników, urzędników, nauczycieli, kierowców, lekarzy, sprzedawców itp. każdego dnia ciężko pracuje i dokłada swój wkład do wspólnego worka, z którego pan od dziesiątek lat jest utrzymywany. Dość epatowania swoją żałobą i robienia z siebie ofiary! Miliony ludzi straciło rodzeństwo i może nawet w o wiele młodszym wieku i w tragiczniejszych okolicznościach. Miliony osób straciło rodziców, będąc nie w wieku emerytalnym, ale będąc nawet dziećmi. Wielu straciło coś najcenniejszego, swoje dzieci. Setki, tysiące osób zmarło 10., 15., 19., 27. kwietnia, maja, września, grudnia każdego roku. Oni też byli dla kogoś najważniejsi i może pozostawili po sobie znacznie tragiczniejszą sytuację bez otrzymania tak ogromnych sum rekompensat z budżetu państwa. Pan i pańska rodzina nie jesteście pępkiem świata, ani nawet pępkiem Polski. Dość pańskiego egoizmu, poczucia wyższości i pogardy dla bliźnich! Dość wyzwisk i obrażania współobywateli, którzy nie podzielają pańskich poglądów! Dość mowy nienawiści, którą pan nam serwuje za każdym razem, gdy się pan odezwie. Panie Kaczyński, słuchać hadko! To, że panu życie się nie udało, że nie ma pan rodziny, prawdziwych przyjaciół, nie zna pan poczucia bliskości i miłości nie upoważnia pana do niszczenia życia reszcie współobywateli. My w przeciwieństwie do pana mamy dla kogo żyć. My nie żyjemy przeszłością i niezrealizowanymi marzeniami, a przyszłością dla naszych dzieci, wnuków, prawnuków, dla nas samych. My mamy własne marzenia oraz szacunek dla marzeń innych ludzi. My żyjemy w XXI wieku. Dla nas PRL się dawno skończył. Jeżeli na lekcjach polskiego nie marzył pan właśnie o byciu zbawcą narodu, a słuchał uważnie, to może znany jest panu ten wiersz:
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe...
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę."

-- 
Ubolewam, że [D…] jest on absolwentem naszego wydziału. [Jako prawnik] dobrze wie, co to znaczy zasada demokratycznego państwa prawnego, co to znaczy Konstytucja i […] łamiąc Konstytucję po prostu nie realizuje swoich obowiązków jako Prezydent RP. (Prof. Jan Zimmerman) 
14 04 2019 Zalewska siadaj – Pała! PiS kontra nauczyciele. Władza egzamin z dojrzałości obywatelskiej i zwykłej przyzwoitości już oblała. To nie nauczyciele trzymają w szachu uczniów, ale właśnie PiS zrobiło sobie z nich zakładników, rozgrywając nimi jak mu się żywnie podoba. Nie da się ominąć najważniejszego tematu tygodnia, czyli strajku nauczycieli. Wybaczcie mi więc, proszę. Wprawdzie „nie chcem ale muszem” wpisać się w ten trend i dorzucić swoje trzy grosze. Jednak nie będę pisała o samym strajku. Biorę na celownik reakcję partii rządzącej i to jej chcę wystawić pierwszą, cząstkową ocenę.Przyznam się, że czegoś takiego to ja nigdy w życiu nie widziałam i nie słyszałam, a oczy robią mi się coraz bardziej okrągłe od napływających informacji. Odnoszę wrażenie, że politycy Zjednoczonej Prawicy mają w kieszeni świetnie opracowane gotowce, wykuli co trzeba na pamięć i bezkrytycznie, jak mantrę, powtarzają wciąż to samo. Właściwie wystarczyłoby posłuchać tylko jednego, a resztę sobie odpuścić, bo nie ma co liczyć na sensowną merytoryczną wypowiedź, dyskusję na argumenty, odrobinę przyzwoitości.  Szkoda nerwów, czasu i energii. Szkoda własnego zdrowia psychicznego…
Przekaz numer jeden od partii rządzącej. Nauczyciele to kupa leni, malkontentów, zdrajców, którzy dla kasy poświęcają dobro biednych dzieciaczków, spragnionych wiedzy. Ich strajk to wyłącznie działanie polityczne, którego celem jest obalenie rządu praworządnego i sprawiedliwego, pierwszego tak wspaniałego w historii Polski. To hipokryzja tych, którym stworzono idealne warunki do pracy, podano pod nos fantastyczną podstawę programową i obiecano, że w ciągu najbliższych kilku lat zostaną wynagrodzeni za wierność oraz posłuszeństwo odpowiednią kasą. A teraz psim obowiązkiem nauczycieli jest pracować dla idei, bo w dzisiejszej oświacie jest miejsce tylko dla Piotrów Judymów, nauczycieli, którzy gotowi są zrezygnować ze wszystkiego, ponieść największą ofiarę, by całkowicie i niepodzielnie oddać się służbie dla idei.
Przekaz numer dwa dotyczy Sławomira Broniarza, szefa ZNP. To komuch, czerwony lewak, rozgrywa jakiś swój własny interes. Tyle razy MEN chciał z nim rozmawiać, dogadać się, ale on zawsze swoje i teraz kłamie w żywe oczy, twierdząc, że on chciał się spotkać, ale oni, czyli szefostwo MEN, nie chciało. T właśnie ten wredny Broniarz podkręca nauczycieli, którzy zbyt głupi, by własny rozum mieć i dają się wciągnąć w prywatną wojenkę szefa ZNP.
Przekaz numer trzy to wskazanie ogromnej, choć niedocenionej roli oświatowej Solidarności. Tylko pan Ryszard Proksa, jej przewodniczący zrozumiał, o co toczy się gra i wziął na swoje wątłe barki cały ciężar odpowiedzialności za nieodpowiedzialnych nauczycieli. Tylko on zrozumiał, jak bardzo rząd jest hojny i ile chce dać belfrom. Tylko on podpisał porozumienie z rządem, będąc świadom, że za taką byle jaką pracę więcej się nauczycielom nie należy.
Przekaz numer cztery dotyczy pełnego zrozumienia MEN, że czas na zmiany systemowe w edukacji. Wykazując sporo dobrej woli przywrócone zostaje to, co po objęciu władzy, odrzucono, np. skrócenie stażu nauczyciela, który dopiero rozpoczyna pracę w szkole, a przed nami jeszcze o wiele, wiele więcej nowości. Wow, to czym była ta nieszczęsna deforma Zalewskiej? Tylko grą wstępną? Nie powiem, włos mi się jeży. Błagam, niech już politycy PiS i ludzie pokroju Anny Zalewskiej nie grzebią więcej przy edukacji, bo za chwilę wylądujemy jako naród w oślej ławce na długie lata.
Przekaz numer pięć to twarz pełna łagodności, prośba o wspólne pochylenie się z troską o dzieci, pozory zrozumienia i otwarcia na postulaty strajkujących. To wypowiadane z bólem serca słowa, że rząd chce dać, chce tyle zrobić, ale nie ma kasy, więc zaprasza do okrągłego stołu, do pogadania i przyjęcia tej propozycji, którą tak ochoczo podpisał pan Proksa
No i tak sobie stają nasi władcy przed kamerami, szczerzą zęby do kamer i wciskają te swoje prawdy narodowi, z których część kupuje je bez zagryzki. A potem ta część narodu, której szczytem marzeń jest istnienie w Polsce tylko Homo PiSsus, wskakuje w internet i zaczyna szaleć, trollując, hejtując, piętnując strajkujących nauczycieli i każdego, kto ich wspiera. Weszłam sobie na konto jednego z przedstawicieli tejże grupy. W oczy rzucił mi się pewien tekst: Jestem Marcin mam 8 lat i nie popieram strajku, bo to jest strajk polityczny na zamówienie tego idioty Dyndały z PO. Trzeba przyznać, że jak na 8–latka to rozeznanie sytuacji wręcz genialne. Pozostawię na boku moje wątpliwości, co do prawdziwego autora tego wywodu i skupię się na komentarzach. Zachwyt ogólny. Towarzysze broni piszą z entuzjazmem: „Polać młodemu”, „widać, że rodziców ma Polaków”, „Gratulacje dla ośmioletniego Marcina. Szkoda, że są starsi od niego którzy tego nie widzą i popierają tą obstrukcję próbę wprowadzenia w Polsce chaosu i odsunięciu PIS-u od władzy. Nie zdała egzaminu ulica, szlag trafił zagranicę więc antypolskie szuje kosztem uczniów, łamiąc wszelkie przysługujące młodzieży prawa, w tym prawo do nauki i zdawania egzaminów – próbowali zdestabilizować sytuację w Polsce i to tuż przed wyborami. Jednak Pan Bóg nad Polską czuwa – i plany czerwonej bandy szlag trafił”. W tej chwili ten post ma 432 udostępnienia i 39 komentarzy, co jak na Facebook jest dość dobrym wynikiem. Wydawać się może, że nauczyciele są na pozycji przegranej. W końcu to w interesie PiS, Zjednoczonej Prawicy i wielu hierarchów kościelnych jest, by dobrzy nauczyciele zwolnili miejsce w szkołach tym bezwolnym i posłusznym, którzy będą pracować tak, jak im władza nakazuje. W końcu w dzisiejszej Polsce mądrość, wiedza, umiejętności to nic innego jak zagrożenie dla pisowskiej praworządności i sprawiedliwości. PiS potrzebuje fabryki bezrozumnych Homo PiSsus, a nie światłych, inteligentnych ludzi. Stąd takie przekazy. Stąd tyle kłamstwa i manipulacji. Stąd wiara, że się uda…
No cóż, przekazy przekazami, ale intencje aż biją po oczach. To nic innego jak gra na przetrzymanie. Z egzaminami się udało, co MEN uważa za sukces na miarę tego, z Brukseli, gdy załatwili Polsce wynik 27:1. Teraz kolejne egzaminy, matury, rady klasyfikacyjne, promocyjne, sprawdzanie wyników egzaminów, trzeba więc coś wykombinować, by złamać jedność i solidarność nauczycieli. Trzeba postawić ich pod ścianą, zatopić w szambie narodowej nienawiści, wykorzystać potencjał, obiecać okrągły stół, licząc, że uda się przy nim pokonać ducha strajku i będzie dobrze…
Nieźle się napracowało PiS przez te kilka dni, prawda? A teraz popatrzmy, na jaką ocenę zasłużyła partia rządząca. Czas wreszcie na wystawienie pierwszej oceny rządowi, który udaje, że nauczycieli się nie boi i trzyma ich w szachu. Trzeba przyznać, że władza walczy bezpardonowo, co jednak nie zasługuje na moje uznanie. To nie nauczyciele trzymają w szachu uczniów, ale właśnie PiS zrobiło sobie z nich zakładników, rozgrywając nimi jak mu się żywnie podoba. Tak więc, za stosunek do uczniów wystawiam jedynkę. Za lekceważenie nauczycieli – jedynkę. Za kłamstwa i matactwa – jedynkę. Za kolejne dzielenie narodu – jedynkę. Za bezpardonowy atak na strajkujących – jedynkę. Za pozorowanie działań w oparciu o praworządność i głoszoną sprawiedliwość – jedynkę. Za poziom hipokryzji – jedynkę. Wychodzi nam średnia, czyli jedna, wielka, soczysta JEDYNKA.
Jak widać, tutaj nawet repetowanie klasy nie pomoże. Ewidentnie widać, że całą tę partię i jej zwolenników należałoby cofnąć do przedszkola, a cały proces edukacyjny rozpocząć na nowo, ze szczególnym uwzględnieniem niechęci do nauki, oporu wobec rzetelnej wiedzy, braku otwartości na edukację jako taką i znacznie spowolnionych możliwości poznawczych, zgodnych z realiami, a nie rodem z bajek dla niegrzecznych dzieci. Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Z forum: Spieprzyli wszystko, za co się zabrali – choć faktycznie zmiany w edukacji to tsunami, niewiele zostało po tym ataku wandali.. Ja wiem, że to słowo już się zużyło, ale ta władza to patologia. Rządzą nami ubrane w garniturki i garsonki odpowiedniki osiedlowych meneli. 
12 04 2019 Chlewik czy tablica, oto jest pytanie. Kto nie umie po łacinie musi pasać świnie.
Strajk w oświacie skończy się najdalej za kilka dni. Na sto procent! Bo przecież partia pana prezesa dotrzymuje zobowiązań! Sama pani premier Szydło przypomniała o tym w minionym tygodniu co najmniej kilka razy. Tymczasem to właśnie partia pani premier obiecała nauczycielom podwyżkę pensji zasadniczej o dwa i pół tysiąca (brutto), jak tylko wzrost gospodarczy powróci do stanu z roku 2005. Że zaś premier Morawiecki, którego trudno przecież podejrzewać o wprowadzanie w błąd elektoratu, każde wystąpienie zaczyna od góry pieniędzy, które nieprzerwanie płyną do budżetu z kieszeni mafii VAT-owskiej i „złodziei z PO”, to stan finansów państwa niewątpliwie nie tylko dorównuje sytuacji sprzed lat piętnastu, ale zdecydowanie ją przewyższa.
Toteż tylko patrzeć, jak pedagodzy dostaną do ręki po tysiaku, a w zasadzie po drugie tyle i zakończą protest, który rozpoczęli – w zasadzie – tylko przez niedopatrzenie. Państwo z PiS zwyczajnie zapomnieli o swoich obietnicach z kampanii wyborczej, bo trzy lata, to jednak szmat czasu. Teraz zaś znowu trwa kampania, więc trzeba było a to pilnie zorganizować dopłaty do każdej polskiej świni, a to pochylić się nad dziedzictwem kulturowym „polskiego ziemniaka”, który już wkrótce, w przeciwieństwie do niepatriotycznych szarych kartofli unijnych, będzie na straganach występować pod flagą biało-czerwoną. Roboty jest huk, więc obietnica podwyżki wynagrodzenia nauczycieli o dwa i pół tysiąca (brutto), o której przypomniał wszystkim poseł Brejza, łatwo mogła zatrzeć się w pamięci rządzących. Tym bardziej, że smog nie odpuszcza, tymczasem z badań wiadomo, że wysokie stężania różnych trujących substancji w powietrzu powodują przyspieszoną demencję. Chociaż, z drugiej strony, z tymi podwyżkami może być niejaki problem. Bo w programie stoi jak – nie przymierzając – krowa, że w państwie PiS na przyzwoity wzrost wynagrodzeń mogą liczyć nauczyciele najlepiej wykształceni i przygotowani. Tymczasem nasze kadry pedagogiczne cóż… nie potrafią nawet czytać ze zrozumieniem, skoro założyły, że ta obietnica była dla wszystkich. Pracownicy oświaty mają – jak widać – poważne braki w edukacji, i to już na poziomie podstawowym, niestety. Nie potrafią również liczyć. I właśnie dlatego, przez niedouczenie, nie byli w stanie ogarnąć rozumem rachunków minister Zalewskiej, która tłumaczyła im jak – znów nie przymierzając – krowie na rowie, że partia aktualnie rządząca już podniosła im uposażenia o całe 708 złotych netto. To daje niemal tysiąc, czyli, właściwie, główny postulat pedagogów został zrealizowany z wyprzedzeniem, a cała ta awantura ze strajkiem ma podłoże tylko i wyłącznie polityczne. Owszem, mówimy tu o wzrostach statystycznych i do tego od roku…2013, ale tysiąc jest tysiąc, jakby go nie liczyć! Więc nie dość, że rząd Prawa i Sprawiedliwości sam z siebie podniósł „belfrom” pensje o żądaną przez nich kwotę, to jeszcze wynagrodził ich dosłownie za nic. Bo za hojnym rozdawnictwem tej kasy nie poszły przecież konieczne zmiany systemowe. Wszyscy ci nauczyciele, którzy uważali na lekcjach, więc teraz popierają partię rządzącą rozumieją bowiem przecież, że w ślad za reformą edukacji musi nastąpić niezbędna restrukturyzacja kadr oświatowych. I tak, owszem, nauczyciel może zarabiać dużo więcej, no ale nie za obijanie się pod tablicą przecież. Teraz, to niejeden „belfer” z Bożej łaski w zasadzie powinien do swojej komfortowej roboty dopłacić. Więc dopiero kiedy pensum wzrośnie do minimum 40 godzin tygodniowo, to i pensja urośnie o – mniej więcej – jedną trzecią. No i trzeba będzie podnieść kwalifikacje do takiego poziomu, żeby ogarnąć powody, dla których każdy belfer powinien głosować na PiS. Nie zaszkodzi też nauczyć się czytać wyborcze obietnice pana prezesa ze zrozumieniem. To po pierwsze. A po drugie – nie upierać się bez sensu, że 708 to nie 1000, a „prawie” robi wielką różnicę. Przecież pani minister wie lepiej (i właśnie dlatego została ministrem). Poza tym nieźle byłoby wykuć na blachę, że o kwalifikacjach nauczyciela nie decydują teraz żadne tam dyplomy i certyfikaty. O tym, kto się w ogóle nadaje do pracy w szkole i dlaczego głównie katecheci, po wyborach decydować będą już zresztą wyłącznie kuratorzy z nadania minister edukacji. A reszta, jak się im lekka, łatwa i przyjemna praca w oświacie nie podoba, zawsze może zmienić pracę, wziąć kredyt i zająć się czymś pożytecznym. Na przykład hodowlą nierogacizny. Bo kto nie umie po łacinie musi pasać świnie. Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24. 
10 04 2019 Głupota goni bzdurę.
Kaczyński buduje Polskę, jaką pamięta i której się nie boi, Polskę przaśną, siermiężną, prowincjonalnie zaściankową, zaludnioną prostaczkami, którymi łatwo kierować i z pomocą wynajętego Kościoła sprawować rządy ich dusz. New York Times napisał o Jarosławie Kaczyńskim, że „pociąga za sobą cały kraj w otchłań bólu, zemsty i paranoi”.  Media w krajach cywilizowanych tytułowały go już satrapą, samowładcą, despotą, a nawet dyktatorem. To niezbyt trafna ocena. Prezesowi daleko do historycznych postaci wielkich tyranów i epokowych oberbandytów. Bezprawie nie jest jego celem, a jedynie środkiem do celu. Projekt Kaczyńskiego nie zakłada wielkich podbojów, ani nie zmierza do zawłaszczenia wszelkich bogactw podbitego kraju.  Dla Kaczyńskiego Polska to taka spółka „Srebrna”, tylko trochę większa. Też zagarnięta prawem kaduka i też rządzona apodyktycznie, zgodnie z prawami, które zaborca sam sobie nadał. Jego projekt to powrót do czasów dzieciństwa. Buduje Polskę, jaką pamięta i której się nie boi, Polskę przaśną, siermiężną, prowincjonalnie zaściankową, zaludnioną prostaczkami, którymi łatwo kierować i z pomocą wynajętego Kościoła sprawować rządy ich dusz.
Realizacja zamysłów „prezesa tysiąclecia” napotyka jednak na rosnące przeciwności. Ogłaszane przez PiS koncepcje coraz częściej bywają groteskowe, decyzje funkcjonariuszy Kaczyńskiego są coraz bardziej niedorzeczne, a ich wypowiedzi zwyczajnie głupie. Partia Kaczyńskiego najwyraźniej goni w piętkę, a jego projekt pruje się i rozłazi w szwach. TVPis nawet nie udaje, że chce kogokolwiek do czegokolwiek przekonać, i już tylko sączy czysty stuprocentowy jad, a na „podpaskach” w TVPInfo roi się od karykaturalnych idiotyzmów.  Pogubieni akolici prezesa wygadują takie głupstwa, jakby ich inteligencja porównywalna była z ławeczką patriotyczną ministra Błaszczaka. Bezapelacyjnym mistrzem niedorzeczności jest niewątpliwie premier Morawiecki. Ale nie warto się znęcać nad jego filipikami, bo mało kto traktuje je poważnie. Poprzestając więc na refleksji, że w historii Polski nie było dotąd faceta, który tak pięknie potrafiłby mówić o niczym – warto zająć się jego podwładnymi.  Bo w wielu resortach głupota goni głupotę i naprawdę jest w czym wybierać. Minister Rafalska przekonuje Polaków, że wypłata „emerytury plus” nie dlatego odbędzie się tuż przed wyborami, że zaraz po wypłacie są wybory, ale dlatego, że akurat w maju jest dużo popularnych imienin oraz komunii. Ponadto trzynastkę wypłacić trzeba szybko, bo jak opozycja dojdzie do władzy, to zabierze emerytom ten dodatek, tak jak wszystkie inne świadczenia hojnego Pana prezesa. Czyli data wypłaty nie ma związku z wyborami, ale z drugiej strony ma jak najbardziej. Minister Ziobro ośmieszył się reakcją na zastrzeżenia władz Unii co do legalności nowej komórki dyscyplinarnej dla sędziów, podporządkowanej władzy wykonawczej. Wyjaśnił mianowicie, że tylko jego prokuratorzy, radcy czy notariusze, nominowani przez niego do godności sędziowskiej i orzekający w podporządkowanej mu Izbie zgodnie z jego wolą potrafią wziąć w karby złodziei wiertarek ukrywających się dotąd wśród sędziów SN – nie naruszając przy tym świętej zasady trójpodziału władzy. Dał więc do zrozumienia, że główny prokurator – sam oskarżany o liczne delikty konstytucyjne i notoryczne naruszenia konstytucji – ma pełne prawo nadzorować i dyscyplinować wszystkich sędziów, ponieważ kiedyś któryś z nich z oznakami zaburzenia świadomości włożył sobie do kieszeni niepotrzebną mu do niczego część jakiejś wiertarki. Pani Jadwiga Emilewicz, minister od przedsiębiorczości i technologii, ogłosiła raport, z którego wynika, że wszystkie handlowe niedziele powinny zniknąć, ponieważ decyzja o ograniczeniu sprzedaży spełnia założenia ustawodawcy. Jednym z głównych założeń było zwiększenie zysków małych sklepów osiedlowych, kosztem wielkich supermarketów. Z raportu wynika, że jak dotąd jest przeciwnie – na ograniczeniu sprzedaży korzystają duże sieci handlowe, a drobni handlowcy plajtują.  Okazało się jednak, że padają z własnej winy, bo zdaniem pani minister mogliby przecież sami łączyć się w duże sieci handlowe…Rzeczniczka rządu Beata Mazurek, komentując najnowszy program PO, przeczytała z kartki, że to wszystko, co Platforma teraz postuluje, mogła zrobić wtedy, gdy sama rządziła. Czyli zdaniem pani rzecznik już dawno PO powinna przywrócić w Polsce praworządność zdemolowaną obecnie przez PiS. Mogła też wcześniej zakończyć izolację Polski na arenie międzynarodowej, którą później spowodowała partia Kaczyńskiego. A w czasie wielkiego kryzysu Platforma, zamiast walczyć z recesją i deficytem budżetowym, powinna zrównać zarobki Polaków do średniej europejskiej. Pani Mazurek (albo ten, kto jej napisał głupawe wystąpienie) nie po raz pierwszy zakłada, że Polacy nie czytają, nie myślą i łykną dowolnie idiotyczną wiadomość podaną im do wierzenia przez „jedyną partię godną zaufania”. Miło popatrzeć jak goni w piętkę sam Adam Bielan – guru partyjnej agitacji i autor wielu łgarstw propagandowych w przekazach dnia. Jego najnowsza teza wygłoszona w TVN24, że strajk w oświacie jest efektem spisku szefa ZNP z szefem PO, była tak głupia, że nie podchwycili jej nawet najbardziej prostoduszni funkcjonariusze PiS. Z równą kpiną potraktowano tezę, że nauczyciele są nieodpowiedzialni, bo dotąd nie strajkowali, a teraz, kiedy nowa władza zaczęła o nich dbać, to zostawiają dzieci samopas. Bo na zwykłą logikę – jeśli nauczyciele dotąd nie strajkowali, to właśnie dlatego, że są odpowiedzialni i dopiero dzięki zmasowanym wysiłkom PiS udało się ich doprowadzić do desperacji. Zaorano oświatę, rozbudowano minima programowe, które zmuszają do uczenia na patatajkę, napakowano w programy ideologii, zwiększono liczebność klas. Przybyło problemów wychowawczych i zagrożeń, bo wbrew celom „reformy” maluchy obijają się dziś o wyrostków napompowanych hormonami . Równocześnie nauczyciele otrzymali wiadomość, że kraj opływa w dostatki, kasa jest pełna, są miliardy i na Wydział Propagandy PiS w TVP, i na zakup strategicznej podobno kolejki linowej, i na nowe elektrownie węglowe, które zaraz trzeba będzie zamykać, bo udusimy się smogiem. W trosce o przychylność elektoratu wiejskiego są pieniądze na dopłaty do krów i świń. Są środki na sowite premie, które należą się funkcjonariuszom PiS za to, że są w PiS, a także za przeoranie całego systemu oświaty, za firmowanie koszmarnej rewolucji szkolnej i za notoryczne kłamstwa uśmiechniętej do siebie pani minister. Nie ma tylko pieniędzy dla nauczyciela, który jeśli chce przyzwoicie zarabiać, to musi zrezygnować z celibatu. Wicepremier Szydło, p.o. nieodwołanej jeszcze ministry edukacji Anny Zalewskiej, przedstawiła zaskakującą koncepcję usatysfakcjonowania nauczycieli. Wychodząc naprzeciw postulatowi podniesienia płac, zaproponowała protestującym wydłużenie czasu ich pracy, co pozwoli zwolnić część nauczycieli, a ich pieniędzmi obdzielić tych, którzy w pracy pozostaną.  Od razu wyszło na jaw, że po przeliczeniu tej oferty nauczyciele zarabiać będą mniej, bo przy zwiększonym pensum zmalałaby stawka godzinowa. Oferowanie związkom zawodowym obniżki wynagrodzeń, redukcji miejsc pracy i zwolnień zapisze się niewątpliwie w historii sztuki negocjacji. Tak, jak i wypowiedź wicepremiera Gowina, który ogłosił, że te rozmowy i tak nie maja sensu, bo władza nie może się ugiąć przed żądaniem podwyżki, po którą za chwilę przyjdą kolejne grupy zawodowe.  Ciekawe, że człowiek, który od czasu do czasu głosi zdanie odrobinę odrębne od głównego nurtu PiS-owskiej narracji, narobił zamieszania w temacie, gdzie potrzeba spokojnej rozmowy i koncyliacji, a nie zająknął się w sprawie niszczenia rzekomo szatańskich miazmatów i nie posypał sobie głowy popiołem ze spalonych książek. Cóż, są granice brawury… W czasie, gdy wicepremier kompromitowała się w negocjacjach z ZNP, minister Anna Zalewska skończyła się już pakować na wyjazd do Brukseli po immunitet chroniący ją przed karą za zrujnowanie oświaty. I niezwłocznie wydała komunikat, że żaden strajk nie może być powodem odwoływania zajęć szkolnych. Wynikałoby stąd, że lekcje mają się odbywać bez nauczycieli. Jeśli nawet przyjąć, że pani minister nie chodziło o zajęcia lekcyjne, a o „zaopiekowanie dzieci”, to w rozporządzeniu zabrakło wskazówki, w jaki sposób dyrektor jako jedyna osoba wyłączona z akcji strajkowej ma się zająć setkami małolatów, skoro z innych przepisów wynika, że jeden nauczyciel może mieć pod opieką co najwyżej 25 dzieci. Również kolejne rozporządzenie, dopuszczające dowolne osoby z przygotowaniem pedagogicznym do kierowania egzaminami maturalnymi, w tym także rodziców maturzystów, świadczy dowodnie, ze pani Zalewska nie rozumie tego, co czyni. Nie rozumie też nauczycieli i sprawia wrażenie serdecznie zdumionej, dlaczego ci, którym ten zawód się nie podoba, nie odejdą po prostu, tylko czepiają się pracy w oświacie. Czas wyjaśnić pani minister, że nauczyciele właśnie to robią.  Rezygnują z takiej pracy, jaką im Anna Zalewska zafundowała. To się nazywa strajk, proszę pani. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Dziś wystarczy że uczeń rekolekcje zaliczy to każdy egzamin musi zdać. Kiedyś takie możliwości dawała przynależność do młodzieżowych organizacji komunistycznych.
06 04 2019 „Marszałek senior Kornel Morawiecki jest niedostępny” czyli historia zerowania faktur.
„Nie miałem powodu nie wierzyć takiemu człowiekowi jak Kornel Morawiecki. Zresztą, w ręku miałem podpisaną przez marszałka umowę” – tak dziennikarzom Onetu mówił Janusz Kulesza, którego firma budowlana przeprowadzała remont w siedzibie partii Wolni i Solidarni, której liderem jest ojciec urzędującego premiera, Kornel Morawiecki. Panowie podpisali umowę dotyczącą remontu w sierpniu 2017 roku. Jak informuje portal Onet „Kulesza zgodził się, że przeprowadzi remont na niezwykle dogodnych dla partii warunkach, bo jedynie za zwrot poniesionych w trakcie prac kosztów.” Koszty te według ustaleń miały być rozliczane etapowo, a Kulesza miał jednorazowo wydawać do 20 tys. złotych. W przypadku przekroczenia tej kwoty miał, zgodnie z ustaleniami, wysyłać partii faktury do zapłaty. Problemy z płatnościami pojawiły dość szybko. Do końca października Kulesza zainwestował w remont siedziby partii ok. 90 tys. złotych i nie otrzymał ani złotówki zwrotu tych kosztów. „Pan Morawiecki poprosił mnie wtedy, żebym jeszcze przez chwilę się wstrzymał z wystawianiem faktur i żebym wyraził zgodę na opóźnienie terminu zapłaty. Tłumaczył się „innymi pilnymi wydatkami” partii. Równocześnie zapewnił mnie o rychłym rozliczeniu zaległości” – opowiada Kulesza. W tak zwanym międzyczasie panowie spotykają się kilka razy, a na spotkania zapraszane są również inne osoby, jak na przykład prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Niestety nic konkretnego z nich nie wynika, a Janusz Kulesza coraz bardziej niepokoi się o zwrot pokaźnej sumy. „Tuż przed świętami, 22 grudnia 2017 r., Kulesza przekazuje partii Wolni i Solidarni za pośrednictwem Wójcika zestawienie kosztów na łączną kwotę 133 tys. 679 zł i 48 gr brutto.” Na początku stycznia 2018 roku Kornel Morawiecki podpisuje protokół odbioru prac budowlanych i po raz kolejny zapewnia o rychłym uregulowaniu należności, prosząc jednocześnie o rozbicie jej na dwie faktury. Kulesza przystaje na tę propozycję i wystawia jedną fakturę na 45 tys. złotych, a drugą pro forma. Jak można się spodziewać, faktury nie zostały zapłacone, a tracącego cierpliwość Kuleszę zaproszono na kolejne spotkanie w słynnym „Czytelniku”. Tym razem Kulesza miał się spotkać z Maciejem Wyszoczarskim, „dyrektorem Pionu Sieci i Operacji PKO BP, który zaczynał karierę w Banku Zachodnim WBK, gdy na czele tego banku stał Mateusz Morawiecki, obecny premier i syn Kornela Morawieckiego.” Wyszoczarski zaproponował  Kuleszy- jak podaje onet – rozliczenie zadłużenia w transzach po 18-20 tys. zł z pominięciem faktur, czyli miały to być rozliczenia nielegalne. Dziennikarze portalu piszą, że to nie pierwsza tego typu propozycja zerowania faktur, jaka wyszła od Partii Wolni i Solidarni. „Anulować można wyłącznie fakturę, która nie została doręczona nabywcy i gdy nie doszło do dostawy towaru lub wykonania usługi. To podstawowa zasada, o której powinien pamiętać każdy przedsiębiorca. Innymi słowy, jeśli faktura została wysłana, to już nie można jej anulować. Propozycję wyzerowania faktury można rozpatrywać w kontekście ewentualnego podżegania do popełnienia przestępstwa skarbowego” – stwierdza ekspert prawa podatkowego adwokat Jarosław Ziobrowski. Kulesza nie przystał na propozycję i jak powiedział dziennikarzom Onetu „wtedy usłyszałem, że Wyszoczarski „nie rozumie” pewnych pozycji z mojego wykazu kosztów. Stwierdził, że ma duże doświadczenie w rozliczeniach remontów, gdyż podlegały mu remonty wielu oddziałów bankowych. „ Sprawa płatności znowu pozostaje w punkcie wyjścia. Podczas ponownego spotkania Kuleszy z Kornelem Morawieckim w czerwcu 2018 roku, ten ostatni przy świadkach potwierdza istnienie długu i dając słowo honoru przekonuje, że do 13 lipca zapłaci 70 tys. złotych. Oczywiście pieniądze nie wpływają, a Kulesza odbiera telefon z groźbami. „Zadzwonił nieznany mi wcześniej, przedstawiający się jako prawnik WiS-u Paweł Wiącek. Powiedział, żebym „zwrócił uwagę na swoją przeszłość polityczną, o której nie raczyłem dotąd poinformować”. Sugerował, że byłem w latach 90. powiązany z SLD.” – mówi Kulesza, którego pełnomocnik składa wreszcie do sądu pozew o zapłatę ponad 146 tys. złotych wraz z odsetkami. Sąd wydaje nakaz zapłaty, a 5 października 2018 r. pełnomocnik Kuleszy składa wniosek o wszczęcie postępowania komorniczego. Komornik uzyskuje informację, że partia Morawickiego posiada konto w banku PKO BP, na którym są środki pieniężne w wysokości 52 złotych i 14 groszy. Co interesujące, dziennikarzom Onetu udało się dotrzeć do sprawozdania finansowego partii za 2018 rok, w którym nie ma wzmianki o zajęciu konta przez komornika. Z kolei w aktach sprawy sądowej jest pismo Kornela Morawieckiego, w którym można przeczytać m.in.: „Zostało zajęte konto bankowe naszej Partii, z którego to konta komornik sądowy zajął w ostatnich dniach października 2018 roku ponad 22 tysiące złotych (z konta funduszu wyborczego w trakcie procesu wyborczego) i w tym stanie rzeczy >minus< na kontach partii wynosi nadal ponad 130 tysięcy złotych wraz z kosztami egzekucji komorniczej”.
Kornel Morawiecki uważa roszczenia Kuleszy za „bezpodstawne”, a w oświadczeniu majątkowym swojej partii wykazuje brak jakichkolwiek środków. Sprawę rozstrzygnie sąd. Dziennikarzom Onetu nie udało się porozmawiać z samym Kornelem Morawieckim, który wciąż jest „niedostępny”. Rozmawiali za to z Maciejem Wyszoczarskim z PKO BP, jednak nie mógł on sobie niczego przypomnieć. Źródło: wiadomosci.onet.pl
Wałęsa tak powiedział o Kornelu Morawieckim: - To jest zdrajca, powinien być podany do sądu, za to że rozbił Solidarność. Czy rola jaką pełnił tatuś premiera Morawieckiego w GetBack, jest podobna do tej jaką pełnił syn Tuska w Amber Gold? No i kiedy wreszcie Kornel Morawiecki rozliczy pieniądze otrzymane ze zbiórek na Solidarność Walczącą?
Z forum: No, to mamy w Polsce coraz więcej kryształowych postaci…
Taka to była i jest „Solidarność Walcząca” Jej założyciel i członkowie to oszuści, krętacze , naciągacze i pospolici złodzieje wraz z niejakim chłopcem z drewna zwanym „Pinokio

06 04 2019 Za taką „Wolność” jaką mi wciska PiS, to ja dziękuję…
Wolność dzisiaj mierzona jest barierkami, które wyznaczają granicę między obywatelami pisowskiej Polski a resztą. Czym dla mnie jest wolność? Jedną z tych wartości, która od zawsze była podstawą mojego życia. To przekonanie, że w ramach społeczeństwa i państwa, w jakim żyję, mam prawo do własnego zdania, własnych poglądów. Do funkcjonowania w zgodzie z samą sobą tak, by jednocześnie nie krzywdzić innych. Nie ukrywam, że taka właśnie wolność towarzyszyła mi od 1989 roku, gdy Polska zmieniła swoje oblicze. Wiadomo, nie było lekko. Raczkująca demokracja niejeden raz dała mi popalić, wielokrotnie z oburzeniem obserwowałam takie działania kolejnych rządów, które nie przystawały niczym do mojego pojmowania wolnościowych realiów, jednak czułam się jak ptak, wreszcie po latach wypuszczony z klatki zakazów, nakazów, partyjnych przekazów. Od prawie już czterech lat ponownie znalazłam się w klatce. Teraz to bardziej boleśnie odczuwam, bo udało mi się liznąć tej wolności sporo i znowu ją straciłam. Wolność stała się wyświechtanym frazesem, narzędziem w rękach partii rządzącej, która usiłuje przekonać nas, że nigdy wolni nie byliśmy, a dopiero teraz, prezes i spółka niosą nam tę wolność jak pochodnię oświecenia i prawdy. Jarosław Kaczyński przekonywał nas w maju 2017 roku w Stoczni Gdańskiej, że okres rządów PO to „był czas strachu. Dziś jest czas wolności. Chciałbym żebyście to wiedzieli. Idąc w tym marszu i twierdząc, że dziś wolność jest zagrożona idziecie w innym kierunku niż sądzicie (…) Wy maszerujecie właśnie dlatego bez żadnych przeszkód, że wolność w Polsce istnieje. Nie ona jest dzisiaj zagrożona. Zagrożeniem są plany, które w gruncie rzeczy godzą w wolność. Bo pamiętajcie państwo, że prawo do pracy to też wolność”. Podczas miesięcznicy smoleńskiej we wrześniu 2017 r. prezes rzucił między tłum, że „pozostaniemy i będziemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii”, a na konwencji w Gdańsku, 30.03.2019 r., przekonywał, że „Prawo i Sprawiedliwość jest partią wolności. Dobre prawo, równe dla wszystkich i sprawiedliwość równa się wolność. Dlatego nie będziemy już mówić o „piątce” PiS, tylko o „piątce” plus, gdzie ten plus, to wolność”.Ta wolność, o której z takim zapałem opowiada prezes, dotyczy tylko polityków Zjednoczonej Prawicy i jej sojuszników, a całą reszta obywateli może sobie o tej wolności tylko pomarzyć. Wolność dzisiaj mierzona jest barierkami, które wyznaczają granicę między obywatelami pisowskiej Polski a resztą. Granicę również w sensie psychologicznym. Barierki na miesięcznicach smoleńskich, barierki na spotkaniach polityków PiS z narodem, barierki wokół pomników Lecha Kaczyńskiego. Barierki, które wbijają się nam w głowę, coraz wyraźniej pokazując, że władza stoi tam, a my zupełnie gdzie indziej, poza tym dzisiejszym państwem prawa i sprawiedliwości. Wyraźnie widać, że PiS ma bardzo specyficzne rozumienie pojęcia „Wolność” i buduje ją na dzieleniu Polaków na tych, którym wolność się należy i tych, którzy nie mają do niej żadnego prawa.Te barierki wyznaczają obszar, na którym za przyzwoleniem PiS zamyka się lesbijki, gejów i osoby transpłciowe. Już dzisiaj są one wykluczane z polskiego społeczeństwa obywatelskiego, a homofobia urasta do niebotycznych rozmiarów. Mówi się o leczeniu homoseksualizmu jako zaburzenia psychicznego, grozi wsadzaniem do więzień, ostrzega przed przyjmowaniem do pracy, myli się homoseksualizm z pedofilią.
Za barierkami, w strefie pisowskiej, stoi tolerancja dla narodowców, ataków na cudzoziemców, dla antysemityzmu i najbardziej prymitywnych przejawów rasizmu. Jest tu też miejsce dla Polskiej Instytucji Kościelnej, która wraz z partią prezesa buduje tę „chorą” Polskę. Polskę krzyży, przyzwolenia na pedofilię, kościołów tylko dla wybranych, pełną indoktrynacji religijnej w publicznych palcówkach oświatowych. Barierkami śmiało możemy nazwać pogorszenie sytuacji kobiet na rynku pracy, bo po co im praca? Dostają 5 stów na dziecko, jak się postarają to, mając czwórkę potomków, załapią się na emeryturkę, więc niech siedzą w domu i będą na usługi swego męża pana. To też działania PiS ograniczające wolność organizacji pozarządowych, poddanie ich ostrej kontroli państwowej i zakręcenie kurka z dofinansowaniem, bo pieniądze ta władza woli przekazać ojcu Rydzykowi i instytucjom związanym z kościołem. To przejęcie mediów publicznych, by manipulować Polakami i wpędzać ich w stan permanentnej głupoty. Ograniczenie wolności słowa, o zamachu na Trybunał Konstytucyjny i nagminne manipulowanie Konstytucją, już nie wspomnę. Czyż możemy wierzyć w tę Wolność w wersji PiS, gdy widzimy, jak przywódcy narodu nie wpuszczają mediów niezależnych na swoje imprezki czy konferencje. Gdy zamyka się dziennikarzom usta, zakazując zadawać pytania na konferencjach prasowych? Gdy odmawiają dofinansowania imprez, za którymi nie stoją politycy PiS i są one zbyt wolne i śmiałe? Gdy, zależne już od PiS-u, sądy wydają wyroki na przeciwników tej władzy, a uniewinniają „swoich”? Nie zapominajmy też o kolejnym „akcie wolnościowym” czyli wprowadzonej zasadzie cyklicznych zgromadzeń, którą daje się świetnie manipulować i wykorzystywać ją do odbierania obywatelom prawa do wspólnego obchodzenia rocznic tak ważnych dla naszej historii i naszej tożsamości obywatelskiej. Przykłady? Proszę bardzo… Oddanie narodowcom Warszawy w dzień obchodów Święta Niepodległości. Miesięcznice smoleńskie, w których wolno było wziąć udział tylko fanatykom zamachu. No i najświeższa sprawa. Oddanie NSZZ Solidarności pl. Solidarności w Gdańsku, by 4 czerwca nie mogły tu się odbyć ogólnopolskie uroczystości w 30 rocznicę wyborów, które otworzyły nam drzwi do demokracji. Co ciekawe, do dzisiaj pan Duda nie jest w stanie pokazać, jaką imprezę tego dnia na placu organizuje. On wie tylko jedno: hura, hura, hura! Placu Solidarność nie odda, ewentualnie pozwoli położyć kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców i tyle. Przy okazji Solidarność zajęła sobie to miejsce na kolejne trzy lata na 10 kwietnia, 3 maja, 14 sierpnia i 11 listopada. A co jakiś obcy element ma się wtryniać w polskie święta?  Nie wiem, jak Wam, ale mnie ta wolność w wersji PiS zupełnie się nie podoba. Mało tego, z prawdziwą wolnością nie ma ona nic wspólnego. To tylko jakiś slogan, bez treści, bez solidnych podwalin. To populistyczne hasełko, które ma jedno zadanie. Przekonać Polaków, że jest super, a te wykluczenia, te barierki na każdym kroku, to właśnie ta prawdziwa wolność. Wolność prawdziwych Polaków, prawdziwych Patriotów, a kto tego nie rozumie to niech spada… nie zasługuje na życie w tak wolnej Polsce.
Pamiętacie piosenkę Marka Grechuty „Wolność”?
„Wolność to skrzypce z których dźwięków cud 
Potrafi wyczarować mistrza trud 
Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz 
To słychać będzie tylko pisk, zgrzyt, płacz”…

Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Z forum:... niedobrze mi się robi, jak mam wejść do jakiegokolwiek urzędu, w którym ponad godłem państwa wisi krzyż. Jeszcze trochę i zamiast „Dzień dobry!” będziemy zobowiązani do używania „Niech będzie pochwalony” i całowania księży po rękach. Nie wspomnę już o tym, co czeka niewierzących lub innowierców w przyszłości. Taką wolność funduje nam Kaczyński ze swoją świtą i Kościołem. Będzie powtórka gett i więzień z III Rzeszy. 
30 03 2019 Kaczyński i elektorat: gdy nie ma miłości, trzeba płacić.
Nieatrakcyjny starzejący się prezes z brzuchem próbuje kupić względy wyborców, płacąc im z ich własnych podatków. Czym by tu Polaków nastraszyć? Seksualizacja dzieci, straszne LGBT, ACTA2, trotyl na tupolewie – Prawo i Sprawiedliwość miota się w panice, próbując znaleźć magiczne zaklęcie otwierające drogę do serc elektoratu. W wyborach parlamentarnych 2015 roku takim cudownym wytrychem była groźba zalewu uchodźców przynoszących na rękach egzotyczne bakterie, dokonujących zamachów i gwałcących polskie kobiety. Rzeczywiście PiS-owi udało się tym wtedy obywateli nastraszyć i nawiązać z nimi emocjonalny kontakt. Tu tkwiła tajemnica znakomitego wyniku wyborczego, nie w programie 500 plus, w którego realizację przed wyborami mało kto wierzył. Wszystkie straszaki prezesa. Jak daleko sięga nasza pamięć, Jarosław Kaczyński zawsze posługiwał się tą samą metodą: wynajdywał jakiegoś czarnego luda, którego zdemonizowany wizerunek prezentował Polakom, i obiecywał: ja was przed nim obronię. W latach 90. była to uwłaszczona nomenklatura, niezlustrowani konfidenci SB, bezduszni monetaryści, agenci WSI, potem przyszła kolej na brukselskich okupantów i spiskowców, którzy wspólnie z Putinem w gęstych kłębach sztucznej mgły wysadzili w powietrze tupolewa. Dopiero jednak uchodźcy okazali się tym kamieniem filozoficznym polskiej polityki, którego prezes przez całe życie szukał. Do dziś kamień utracił cudowną moc. Najwyraźniej nie działa też żaden z kolejnych straszaków, po który sięga partia Kaczyńskiego. Propagandyści „dobrej zmiany” skaczą więc od sloganu do sloganu, co tylko pogłębia wrażenie kryzysu i bezsilności. Zaledwie dwa tygodnie temu cała czołówka partii rządzącej i wszystkie jej media rzuciły się na homoseksualistów, którzy ponoć ostrzą sobie zęby na polską dziatwę. Minęło kilkanaście dni i co? Głucha cisza. Okazało się, że ta broń jest groźna dla samego PiS-u, który pozostaje w symbiozie z katolickim klerem, ostatnio powszechnie postrzeganym (być może chwilami już nawet przesadnie) jako siedlisko seksualnych patologii. Przez chwilę na horyzoncie mignęła też uchwalona przez europarlament dyrektywa, którą propagandyści „dobrej zmiany” określili mianem ACTA2 – ale i ten temat „nie żre”, na pewno więc szybko zostanie porzucony mimo wysiłków prezesa, który jeszcze w sobotnim wystąpieniu wrócił do tej sprawy. Zamożny prezes oferuje sponsoring. W tej sytuacji Kaczyński próbuje pozyskać wyborców hojnymi prezentami. Tyle że w ten sposób w gruncie rzeczy obnaża swą słabość i nieatrakcyjność politycznej oferty PiS-u. Wielu zamożnych starszych mężczyzn zna to z własnego doświadczenia: w pewnym wieku fizyczny magnetyzm znika i trzeba zacząć sięgać do portfela. Opieranie więzi pomiędzy partią a wyborcami na chaotycznym i nieumiarkowanym rozdawnictwie przypomina relację między starzejącym się brzuchatym sponsorem a młodą atrakcyjną kobietą, którą ten stara się pozyskać pieniędzmi i prezentami.
Gotów jestem założyć się, że przez sporą część elektoratu jest to odczytywane jako kolejny przejaw słabości PiS. Władza wymyka się prezesowi z rąk – myśli niejeden wyborca – więc coraz głębiej sięga do sakiewki (nie swojej zresztą, lecz publicznej) i sypie pieniędzmi na lewo i prawo. A w tym samym czasie nauczycielom mówi, że na podwyżki dla nich środków nie ma. Co więc zostaje PiS-owi? Może jeszcze spróbować sięgnąć po metody złośliwego skrzata, który po nocach sika do dzbanka z mlekiem. Właśnie tą drogą poszli Karol Guzikiewicz ze stoczniowej „Solidarności” i wojewoda pomorski. Żeby zrobić kuku samorządowcom i opozycji, zarejestrowali zgromadzenie cykliczne pod pomnikiem poległych stoczniowców 4 czerwca. Właśnie tam planowali się zebrać w tym dniu oponenci PiS-u, broniący zdobyczy polskiej demokracji i państwa prawa przed „dobrą zmianą”. Ciekawe czy ta metoda walki przysporzy PiS-owi wielu nowych wyborców. Jak myślicie? Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl 
26 03 2019 Sytuacja jest nadzwyczajna!
"Wprowadzimy takie przepisy, że każdy homofob, który żeruje na najniższych instynktach i zagraża bezpieczeństwu osób LGBT, zostanie ukarany, z więzieniem włącznie. Niezależny sąd i niezależna prokuratura będą mogły wszczynać postępowania karne przeciwko homofobom"
- powiedział Krzysztof Śmiszek, prywatnie partner Roberta Biedronia i „jedynka” z list Wiosny w okręgu dolnośląsko-opolskim. W ten sposób ten pederasta jawnie wyraził cel jaki mają od dawna organizacje gejowskie. Uważam, że sytuacja jest nadzwyczajna. Pederaści to groźna sekta, która zagraża naszym swobodom i wolnościom. Ja jestem wolnościowcem, libertarianinem i uważam, że niedopuszczalne jest karanie za poglądy i za ich publiczne wyrażanie. My, libertarianie, uważamy, że najważniejsza w polityce jest zasada nieagresji, która mówi, że absolutnie niedopuszczalne jest inicjowanie jakichkolwiek aktów przemocy. Uważamy, że przemoc można stosować tylko i wyłącznie w obronie. Lobby pederastów inicjuje właśnie akty agresji. Karta LGBT+ podpisana przez prezydenta Warszawy jest właśnie takim aktem. Ta karta przewiduje, że dla dewiantów będą budowane specjalne hostele na koszt miasta. Karta zakłada, że na koszt podatnika w szkołach publicznych będą prowadzone specjalne lekcje, które będą usprawiedliwiać i uczyć dewiacji. Nawoływanie przez Śmiszka do wsadzania do więzień osób nieprzychylnych jego sekcie dewiantów to grożenie przemocą, co jest zainicjowaniem aktu agresji. Lobby dewiantów wypowiedziało wojnę społeczeństwu - chcą nas okradać, żądają przywilejów, posługują się państwem, czyli aparatem przemocy, by za publiczne pieniądze tworzyć infrastrukturę pozwalającą rozwijać dewiacje seksualne. Wolno więc się przeciw temu bronić nawet przemocą. Dlatego rozumiem i usprawiedliwiam to, co powiedział Grzegorz Braun: "Ja dzisiaj opowiadam się za penalizacją aktywności homoseksualnej jako takiej. (...) Wystąpię z takim wnioskiem, zobaczymy, jak zostanie on przyjęty na forum Parlamentu Europejskiego". To nie jest wyrażenie poglądu, to jest akt odwetu, który jest jak najbardziej dopuszczalny z punktu widzenia wolnościowej doktryny. Na przemoc można odpowiadać przemocą, na groźby użycia siły, można odpowiadać groźbami użycia siły. Ten postulat Brauna to coś w tym rodzaju: przychodzi do niego zboczony bandyta i mówi: "buduj mi tu za swoje pieniądze hostel dla zboczeńców, a jak cokolwiek złego na mnie powiesz, to cię mój prezydent miasta do więzienia wsadzi!" - a on mu na to: "spieprzej dziadu, bo poszczuje na ciebie władzę państwową, która będzie dewiantów do więzienia wsadzać!!!". Jestem libertarianinem, uważam, że bycie zboczeńcem nie zasługuje na więzienie, niemniej w akcie obrony, w ramach odwetu, wolno tak pederastom odpowiedzieć. Homoseksualistów w społeczeństwie jest około pół procenta. W wolnym społeczeństwie mogą sobie żyć i nikomu nie szkodzić. W Polsce im nikt nie szkodzi – mogą całkowicie legalnie tworzyć związki jakie lubią i uprawiać seks w dowolny sposób. Wszystko co robią jest legalne i tolerowane. Oni jednak postanowili tworzyć grupy polityczne, które żądają nadzwyczajnych przywilejów realizowanych za publiczne pieniądze. Nawołują do przemocy. Rozpoczynają działalność terrorystyczną. Wypowiadają wojnę. To jest sytuacja nadzwyczajna i trzeba się przed nimi bronić wszelkimi dostępnymi metodami. Ich postulaty już są realizowane - na przykład skutecznie ograniczają wolność słowa. Właśnie dostałem bana na fejsbuku, czyli zakaz publikowania czegokolwiek, oraz zakaz jakiegokolwiek kontaktowania się ze znajomymi, nawet prywatnymi kanałami, za to, że tak napisałem: Sytuacja jest nadzwyczajna. Gdyby Japonia wypowiedziała nam wojnę, to słusznym byłoby internowanie i/ lub deportowanie wszystkich Japończyków w Polsce, mimo, że ogólnie niesłuszne jest to, by kogokolwiek niewinnego wsadzać do więzienia lub skazywać na banicję. Jeśli pederaści wypowiedzieli wojnę cywilizacji, czyli naszym odwiecznym wolnościowym zasadom, i żądają, i uzyskują, nadzwyczajne przywileje, co kosztuje, czyli okradają nas, to trzeba przeprowadzić nadzwyczajny kontratak. I o to chodzi Braunowi. A zatem groźby Śmiszka już działają, już są realizowane, na razie tylko w postaci cenzury, ale jak im nie damy odporu, to pozamykają nas do więzień! Fejsbuk jest już zarządzany przez lobby pederastów, już do nich należy. Miasto Warszawa, też już jest ich. Nie ma innego wyjścia jak uznać ich za V kolumnę i tępić wszelkimi sposobami.
Ja uważam, że obowiązek szczepień jest niedopuszczalny. Niemniej większość ludzi w Polsce ten obowiązek popiera. Nie ma na to naukowych dowodów, niemniej wielu sądzi, że dzięki temu, że szczepienia są obowiązkowe, to mniej ludzi choruje za choroby zakaźne. Moim zdaniem wszystkie argumenty za obowiązkiem szczepień można użyć do tego, by usprawiedliwić zakaz stosunków homoseksualnych. Dzięki temu zakazowi ograniczymy zachorowalność na syfilis i rzeżączkę. Tu uzasadnienie: Duet Trzaskowski & Rabiej, Karta LGBT + a choroby weneryczne w UE. Pederaści roznoszą groźne choroby weneryczne, propagują cenzurę i chcą deprawować dzieci. Terroryzują społeczeństwo. Są zagrożeniem i biologicznym, i kulturowym. Trzeba więc ich tępić! Grzegorz GPS Świderski. Źródło: niepoprawni.pl
Brońmy podstawowych wartości społecznych z całych sił nie pozwólmy by dewiant stanął na piedestale i dyktował zdecydowanej większości swoje żądania. Homoseksualisci, lesbijki nie powinny dotykać dzieci by je nie zarażać, ba podanie komuś ręki przez coś takie powinno być karane. Jestem tolerancyjny niech sobie żyją w swoim świcie, a do mojego niech brutalnie nie wchodzą. A ja na ten rower Biedronia nie wsiądę bo jest bez przerzutek, i siodełko jest bardzo niewygodne, takie nieprzystosowane do mojego tyłka.
24 03 2019 Kiedy wychodzimy z Unii?
Do wyjścia Polski z Unii Europejskiej wystarczy uchwała Sejmu zwykłą większością głosów i podpis prezydenta!
– No to kiedy opuszczacie Unię? – zapytał mnie przyjaciel z Hamburga, który na bieżąco śledzi polskie wydarzenia. Pytał poważnie, bo dla niego sprawa jest już przesądzona, a niewiadomą może być tylko termin Polexitu. Jego opinia nie jest bynajmniej odosobniona, bo nie kłóci się z logiką, a niemal każdy dzień dostarcza kolejnych argumentów na poparcie tezy o nieuchronnym rozwodzie.Czym kierował się polski Prokurator Generalny składając w Trybunale Konstytucyjnym wniosek o zbadanie zgodności unijnej umowy stowarzyszeniowej z polską konstytucją? Czemu ma służyć oskarżanie krajów Unii o spisek przeciw interesom Polski, a ich przywódców o lewactwo i stronniczość? Z jakiego powodu największy beneficjent unijnych dotacji obraża największych donatorów? Dlaczego duży kraj o historycznych dokonaniach ośmiesza się nagle głosząc misję chrystianizacji kontynentu, a niepoważny przywódca tego państwa ogłasza, że umowa stowarzyszeniowa, którą przez wiele lat tworzyło międzynarodowe grono najznamienitszych legislatorów, jest do bani, i on, razem z jakimś prawnikiem, przygotuje lepszą? Dlaczego nikt z rządzących nie reaguje, gdy dziennikarze z dotowanego przez rząd publicznego radia głoszą, że Unia to wytwór IV Rzeszy, a unijne idee tolerancji służą zboczeńcom poszukującym „świeżego mięsa, bo geje przecież się nie rozmnażają”? Czy nie jest jawną kpiną argumentacja uzasadniająca legalność polskiego bezprawia, oczywistego dla wszystkich narodów?  Czy nominowanie do reprezentowania Polski przed unijnym trybunałem człowieka z 10 wyrokami dyscyplinarnymi nie jest ostentacyjnym szyderstwem? I czemu miał służyć jego głupawy wniosek o wykluczenie przewodniczącego TSUE ze składu sądu oceniającego próby zawłaszczenia władzy sądowniczej przez dwie pozostałe władze opanowane przez PiS? W tej ostatniej sprawie komentatorzy oceniają, że jest to, mówiąc w skrócie, kolejna głupawka PiS – ugrupowania, które traktuje Unię i jej agendy jak zawłaszczone wcześniej polskie instytucje demokratyczne. Ale może to być również przykład starań Ziobry o pomnożenie swoich zasług wobec prezesa, albo świadectwo jego konkurencyjnej walki z premierem, bo to Ziobro właśnie wpadł na pomysł przewlekania sprawy i pokazania wyborcom, że PiS potrafi Unii utrzeć nosa.  Przy okazji, mało kto wierzy, że przedstawiciel rządu nie zgadza się z wnioskiem przedstawiciela Prokuratora Generalnego o wyłączenie prezesa Trybunału UE. Bardziej prawdopodobne, że to prosta ustawka, a oskarżanie przewodniczącego sądu jest przygotowaniem do odrzucenia werdyktu TSUE jako tendencyjnego, niesprawiedliwego i umotywowanego politycznie.
Niepodporządkowanie się wyrokom TSUE to prosta droga do opuszczenia Unii. Oczywiście wyprowadzenie Polski z UE byłoby dla PiS krokiem samobójczym. Ale już za usunięcie nas z europejskiej wspólnoty „wbrew naszej woli” byłoby kogo oskarżyć, bo przecież „brukselscy lewacy zachowują się jak okupanci”, od dawna knuli, obwiniając naszą Bogu ducha winną Ojczyznę i jej praworządne władze o wyimaginowane przewiny.  Zdaniem wielu zachodnich przyjaciół starania o wypchnięcie Polski z Unii przez samą Unię jest bardzo prawdopodobnym scenariuszem, którego realizacji można się spodziewać zaraz po wyborach do Europarlamentu. Te wybory są w Polsce rozgrywką półfinałową przed walką ostateczną – dla PiS o przetrwanie i o to, co jeszcze pozostało do zagrabienia, a dla opozycji – o wszystko. Do głosowania PiS darzyć będzie Unię płomiennym, nieodwzajemnionym uczuciem. I do wyborów zarzekać się będzie, że Polexit jest praktycznie nierealny, bo po pierwsze Polska jest sercem Unii, a po drugie procedura wyjścia jest długa, skomplikowana i niebezpieczna dla rządzących , co widać na przykładzie Brexitu.  Jeśli Polska jest unijnym sercem, to w stanie przedzawałowym i to nie wróży nam nic dobrego. Ale drugi argument, ten o procedurze, brzmi przekonująco i uspokaja. Tyle tylko, że jest nieprawdziwy. Mało kto wie, że Polskę wyprowadzić można z Unii niemal z dnia na dzień.  Bo wbrew rozpowszechnionym opiniom warunkiem opuszczenia Unii nie jest referendum, choć w takim właśnie trybie weszliśmy do wspólnoty. Wyjście z Unii nie wymaga też decyzji Zgromadzenia Narodowego, ani sejmowego przegłosowania większością konstytucyjną, którą PiS nie dysponuje. – Do wyjścia Polski z Unii Europejskiej wystarczy uchwała Sejmu zwykłą większością głosów i podpis prezydenta! -ostrzega profesor Ewa Łętowska.Dlaczego? Jak to możliwe? To historia jak z kiepskiego kryminału: w 2010 roku uchwalono ustawę o koordynacji współpracy między Sejmem a Senatem i dziwnym trafem w tekście tym znalazł się zapis zmieniający inną ustawę, z 2000 roku, o umowach międzynarodowych.  Zmiana ta jest dobrze ukryta, ale jeśli się wczytać, to wynika z niej jasno, że do wypowiedzenia umowy międzynarodowej wystarczy decyzja Rady Ministrów przyjęta przez większość sejmową i podpisana przez prezydenta.  I dotyczy to wszystkich umów. Także tej najważniejszej, stowarzyszeniowej. Pozostaje tylko zadać pytanie: Ile czasu może zająć PiS przeprowadzenie całej tej operacji w polskim parlamencie? Przyjmijmy jednak, że ten scenariusz należy do gatunku teorii spiskowych. Spójrzmy na unijną  reprezentację PiS, tak pewną siebie, jakby wszystkie mandaty były już zdobyte i w Parlamencie Europejskim pozostały już tylko miejsca stojące. Przyjrzyjmy się ewakuacji 15 obecnych ministrów i wiceministrów, z których jedni uciekają na dobrze płatną posadę, bo nie wierzą w zwycięstwo PiS, inni liczą na immunitet obawiając się rozliczeń za bezprawne decyzje, a jeszcze inni napadają na Europę z przekonania, dla chorych idei. Wyobraźmy sobie tę armię Legutków, wykrzykujących obelgi na lewo i prawo, omijając jedynie swoich towarzyszy broni – jawnych wrogów integracji europejskiej. Spójrzmy na tę ekipę grabarzy UE mieniącą się reprezentacją Polski w Europie, którym nikt nie powiedział, że ludzie nie dzielą się na chrześcijan i terrorystów, ani na hetero – i nieheteroseksualnych, tylko na mądrych i głupich oraz na przyzwoitych i podłych.  Jak bardzo starać się będzie Europa, by zatrzymać w swoim klubie państwo, którego reprezentanci za nic mają regulamin i na każdym kroku demonstracyjnie okazują, że źle się czują wśród krajów praworządnych i wzajemnie przyjaznych? Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
23 03 2019 „Bądźcie ze swoimi uczniami, powiedziała pani, która daje nogę do Brukseli”.
Wielkimi krokami zbliża się kwiecień i zapowiadany przez nauczycieli strajk. Minister Zalewska wciąż nie widzi powodów, by porozmawiać z nimi, zaproponować jakiś kompromis, dogadać się. Mało tego, podkreśla, że od trzech lat jej resort rozmawia ze związkami zawodowymi, nauczyciele jako jedyni otrzymali waloryzację w 2017 roku, rząd konsekwentnie realizuje obietnicę podwyżek w trzech krokach i przyznał nauczycielom z oceną wyróżniającą dodatkowe pieniądze, dla kontraktowego 200 zł, a mianowanego 400 zł. Jest więc dialog, są konkretne propozycje, ale chyba nie do końca to zgodne z prawdą, bo nauczyciele odpuścić nie zamierzają. Teraz pani Zalewska stanęła przed kamerami i zaapelowała, by nauczyciele „przy swoich uczniach, dzieciach byli”. Przecież „Dla miliona uczniów nadchodzi wyjątkowy czas. To najważniejsze dla nich egzaminy. Centralna Komisja Egzaminacyjna jest przygotowana do przeprowadzenia egzaminów. W szkołach powołano już zespoły nadzorujące”. Pani minister wydaje się być pewna, że takim szantażem zmusi pedagogów do rezygnacji ze strajku, ale na to już chyba za późno. Szef ZNP, Sławomir Broniarz, uważa, że jej apel to nic innego jak „krzyk rozpaczy”, skierowany głównie do „pana premiera, do pani minister finansów oraz do posłów Prawa i Sprawiedliwości”, by pomogli i „nie doprowadzili do tak dramatycznej sytuacji, jak strajk w czasie egzaminu”. Podkreśla jednocześnie, że z danych referendalnych wynika, iż 80% nauczycieli przystąpi do strajku. To ok. 500 tysięcy pedagogów, z czego znaczna część nie należy do żadnego związku zawodowego. Dzisiejsza „Rzeczpospolita” zwraca uwagę na to, że rząd już zdaje sobie sprawę, iż strajk nauczycieli to nie puste słowa, ale próbuje wciąż po prostu przeczekać. Przyjęcie takiej strategii ma być jednocześnie sygnałem dla innych grup, którym zechce się strajkować, że rząd się nie ugnie i nic to nie da.  Obawiam się, że wiara pani Zalewskiej okaże się zupełnie bez pokrycia. Wszystko wskazuje na to, że czara goryczy już się przelała i tym razem nauczyciele nie dadzą się zmanipulować.
Posłowie opozycji chcą, by to premier rozmawiał z nauczycielami i rozwiązał konflikt, internauci prześmiewają panią minister, pisząc, że „bądźcie ze swoimi uczniami, powiedziała pani, która daje nogę do Brukseli.”, a ja… ja trzymam kciuki za nauczycieli. Tamara Olszewska Źródło: tvn24.pl
Nie oszukujmy się: są zawody niezbędne. Niezbędne dla państwa. Takie są np. wojsko, sądy i policja. Mniej (dla państwa) są niezbędni lekarze i nauczyciele: ci są niezbędni wyborcom (nauczyciele mniej niż lekarze, ale jednak też jakoś tam). A taki rolnik to w ogóle jest państwu niepotrzebny: jak nie wypracuje plonów, to zdechnie z głodu – takie postsowieckie myślenie. Sprytne. A generalnie to wszystko nakręca siła – siła przeciw rozumowi. I tak to trwa przez pokolenia: kto silniejszy – wygrywa (z rządem). Słyszał kto o strajku emerytów? No więc jak jakaś silna (albo ważna) kasta uzna, że ma za mało – to nie ma zmiłuj; dostać musi, bo zastrajkuje. Jak celnicy. Albo pielęgniarki. Albo pracownicy cywilni wojska. Albo strażacy. Albo itd. itp. A kiedy uzna? Najlepiej – przed wyborami. I rząd ma nóż na gardle. To jest tak trywialne, że tylko głupi (rząd) tego nie zrozumie. Ale mogło by nie być (trywialne). Bo rząd mógłby być mądrzejszy. Ale żaden, jak dotąd, nie był i nie jest. Jak mógłby? Mógłby ustalić parytet. Nie sam, po co? Zaprosić do ustalenia te kasty, te ich związki, niech się żrą, komu więcej. Czyli demokratycznie ustalić. Że listonosz ma dostać tyle co minister. Albo pól tego. Albo 237/1563 tego. I tak ze wszystkimi. W stosunku do PKB. Prosta kwestia: PKB rośnie – bazowa rośnie. Spada – bazowa spada. Co roku zmiana. Jak z emerytami. Prosty pomysł. A jaka więź wspólnotowa! I demokracja co się zowie. Współodpowiedzialność za państwo – a nie kto silniejszy. Uczciwie, po obywatelsku. I po kłopocie, panie Morawiecki. Bo najpierw ten cały Uljanow twierdził, że jak policjant zarabia więcej od nauczyciela, to jest władza niedemokratyczna. Ale jak "rewolucja zwyciężyła" i się zrobił Leninem, to mu już towarzysze- siłownicy wybili ten pomysł z głowy - i tak zostało Źródło: niepoprawni.pl
Nauczyciele mają rację tylko dlaczego ja mam im podwyżkę zafundować, skoro też mało zarabiam? Przecież dziś rządzą nami ci których wytresowali, a niczego nie nauczyli.
Odważna licealistka Marysia z Gorzowa nawymyślała premierowi od zdrajców, a jednocześnie – jako osoba głęboko wierząca – powiedziała, że modli się za niego. Miłuje ona bowiem bliźniego, ale nie do tego stopnia, żeby przyjąć od niego kwiaty. Ona się premiera nie bała a Wy przed panią minister klękacie. 
19 03 2019 Z Kościołem katolickim, tak jak z PiS, nie da się załatwiać spraw po dobroci.
Konieczne będzie twarde i konsekwentne, ale zgodne z prawem rozliczenie winnych złamania przepisów i nadużyć władzy. A że nie da się po dobroci, dobitnie pokazują ostatnie wydarzenia. Mam wrażenie, że przez co najmniej połowę obecnej kadencji Sejmu i rządu wielu Polaków żyło w pewnym rodzaju zbiorowej ułudy, że to się zmieni. Nasz sposób myślenia przypominał myślenie dręczonych dzieci z patologicznej rodziny: może to przynajmniej w części nasza wina, myśleliśmy, może niewystarczająco się staramy, niewystarczająco wchodzimy w dialog z tą drugą stroną, może nie zrobiliśmy tyle, ile było trzeba, żeby ich zrozumieć, wyjść im naprzeciw. To nieprawda. Ludzie, którzy żyją normalnie, żyją przyzwoicie, lubią innych ludzi, wychowują dzieci, pracują i płacą podatki, kochają swój kraj, mają dystans i poczucie humoru, są nieźle wychowani i zachowują się racjonalnie, być może nie są doskonali. Może popełniają gafy, powiedzą w nerwach jedno słowo za dużo, zdarzają się im się wpadki i niedociągnięcia. Ale jednak mieszczą się w jasno określonych normach cywilizacyjnych, prawnych i normach współżycia społecznego, a za swoje błędy płacą, bo tak trzeba. Jednak w tych normach ani PiS, ani Kościół katolicki od jakiegoś czasu się już nie mieszczą. Tych dwóch organizacji te zasady nie dotyczą. I nie dotyczą ich nie dlatego, że to jacyś wysublimowani geniusze, mający problemy z dostosowaniem się do społeczeństwa lub istoty o innej wrażliwości. Nie dotyczą ich, bo oni tego nie chcą. Uważają, że prawo, przyzwoitość i zasady współżycia społecznego są dla maluczkich, dla „zwykłych” ludzi. Oni zaś – w swoim mniemaniu – są niezwykli i stoją ponad prawem. Buta, pycha, chamstwo, kłamstwo, arogancja, przemoc werbalna, polityczna i instytucjonalna i niebywała brutalność to cechy ludzi i grup, które spokojnie można nazwać bandyckimi. Czy PiS stosuje metody bandyckie? Tak. Czy Kościół stosuje metody bandyckie? Owszem. Kiedy wrzucą Państwo do wyszukiwarki internetowej frazę „metody postępowania zorganizowanych grup przestępczych”, znajdą tam łamanie i obchodzenie prawa, zacieranie śladów, kłamstwo, wprowadzanie w błąd instytucji kontrolnych (w demokracji jedną z takich instytucji jest opinia publiczna), fałszowanie danych, raportów i sprawozdań, uciszanie lub próby uciszania niewygodnych świadków, przekupstwo, szantaż, zastraszanie, niszczenie ludzi, oszczerstwo, posługiwanie się mediami i policją w celu wybielenia własnego wizerunku i zatarcia śladów. Z takimi ludźmi nie wygra się po dobroci. To nie są ludzie do debaty, dyskusji, ustalania stanowisk, negocjacji uwzględniających interesy wszystkich stron. To nie są ludzie, którym na sercu leżą wartości czy kraj, na którym pasożytują.  Chcę to jasno powiedzieć: w mojej opinii zarówno PiS, jak i związany z nim Kościół katolicki (wzajemne wspieranie się obu tych instytucji jest także bardzo charakterystyczne) to obecnie potężne instytucje władzy, działające wyłącznie w celu zwiększenia swoich wpływów, powiększenia majątku i które, żeby to zrobić nie cofną się absolutnie przed niczym. Po zapoznaniu się z pomysłem ministra Ziobry, żeby sędziami pokoju zostawali nie sędziowie, nawet nie prawnicy, a po prostu ludzie, którzy ukończyli 35 lat i mają „doświadczenie życiowe” (czy istnieje bardziej uznaniowe kryterium?) i po wysłuchaniu konferencji biskupów na temat pedofilii w Kościele, której przesłanie było aż nadto jasne: będziemy bronić pedofilów i mydlić wam oczy, dopóki tylko zdołamy i ujdzie to nam na sucho – przestałam mieć najmniejsze wątpliwości. Po dobroci z nimi się nie da. Tak na PiS, jak i na Kościół katolicki jest tylko jedna metoda: twarde i konsekwentne, choć zgodne z prawem rozliczenie winnych złamania przepisów i nadużyć władzy, przykładne, choć sprawiedliwe ukaranie winnych, nie zważając na krzyki i płacze kolegów partyjnych, którzy oczywiście będą wydzierać się wniebogłosy, że dzieje im się straszna krzywda i zmiana przepisów w taki sposób, żeby można było z urzędu niejako, po przeprowadzeniu odpowiednich procedur, zdelegalizować każdą partię polityczną, łamiącą uporczywie, konsekwentnie, świadomie i celowo prawo i postawić przed sądem każdą instytucję, której udowodni się, tak jak Kościołowi katolickiemu, celowe i systemowe, wieloletnie krycie przestępców, w tym wypadku seksualnych (choć i inne ma Kościół na koncie). I wprowadzenie do Konstytucji i innych ważnych aktów prawnych odpowiednich zabezpieczeń przewidujących taki rozwój wypadków w przyszłości.  Na początku byliśmy otumanieni i bezradni i nie bardzo rozumieliśmy, co się właściwie dzieje i to była najzupełniej normalna reakcja. Tak reagują normalni, spokojnie ludzi w zetknięciu z bandyckimi metodami. Ale czas na zmianę podejścia. Bycie miłym w żadnym wypadku nie wystarczy. A naiwność będzie kosztować nas Polskę. Eliza Michalik Źródło koduj24.pl
Tego systemu a w zasadzie wielkiej hegemonii kartelu władzy powstałego po 1989 roku demokratycznymi metodami się nie usunie. Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla narodu. 
12 03 2019 Nie dajmy się nabierać na PiS-owską grę, polegającą na szukaniu kolejnego wroga.
PiS jest politycznym agresorem, próbującym wykorzystać ludzi do swoich własnych celów. PiS dopóty będzie grał wciąż w tę samą, starą i szczerze mówiąc – już bardzo nudną grę w szukanie kolejnego wroga, dopóki będziemy się na nią nabierać. W tym sensie my sami, dziennikarze, odpowiadamy za to, że społeczeństwo jest tak skutecznie okłamywane – bo od lat, mimo znajomości reguł gry, nie potrafimy jej wygrać. Nie potrafimy sprowadzić kłamiących polityków na ziemię, a ludziom pokazać mechanizmów tych kłamstw i bardzo jasno wyjaśnić, na czym one polegają. W którymś momencie dla wielu mediów podstawą dziennego przekazu stało się bezrefleksyjne relacjonowanie partyjnych przekazów dnia, o których z góry wiadomo, że zawierają wyłącznie propagandę. Brakuje wnikliwej analizy podawanych przez polityków informacji  i wysyłanie ich do widzów dopiero po dokładnym sprawdzeniu faktów, a publicystycznie i ekspercko – opatrzeniu wnikliwym, merytorycznym komentarzem. Mechanizm szukania wroga i kłamstwa, stosowany przez PiS  – ostatnio w sprawie karty praw dla społeczności LGBT – jest banalnie prosty i opisany we wszystkich podręcznikach propagandy: zdezintegruj, czyli podziel społeczeństwo, ponieważ podzielone i skłócone, skaczące sobie do gardeł jest łatwiejsze do rozegrania, do zmanipulowania. W solidarności ludzi i ich wzajemnym stosunku do siebie tkwi ich siła. Razem, zjednoczeni, stojący murem jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, są nie do pokonania. I każdy, choćby średnio myślący agresor, który chce ich do czegoś instrumentalnie wykorzystać, bardzo dobrze o tym wie. PiS jest politycznym agresorem, jest napastnikiem, próbującym wykorzystać ludzi do swoich własnych celów i tak też powinien być traktowany przez wszystkich uczestników politycznego sporu. Nie jest normalną partią polityczną, prowadzącą polityczną walkę, może brutalną, ale według demokratycznych zasad. Złamał Konstytucję, ograniczył wolność debaty, praktycznie wyciszając polski Sejm i wolność debaty publicznej, nasyłając policję na ludzi demonstrujących zgodnie z prawem, a nawet biorących udział w spotkaniach z politykami, nieustannie próbuje ograniczyć wolność mediów, na razie przez groźby i zastraszanie, co praktycznie wyczerpuje przesłanki do delegalizacji partii politycznej.
Kampania wyborcza prowadzona przez Jarosława Kaczyńskiego nie jest normalną kampanią wyborczą: to jest wojna. O głosy wyborców, którzy jednak nie są jej podmiotem, lecz przedmiotem. PiS nie chce bowiem nas, wyborców przekonać, skłonić perswazją do głosowania na siebie. PiS chce, trawestując słowa prezesa Kaczyńskiego, zastosować socjotechnikę, zmienić społeczeństwo, wyprać jego mózg, tak, żeby ludzie nie wierzyli już nikomu, nawet samym sobie, tylko jedynie słusznej partii, żeby nie uwierzyli w żadne świństwo, kradzież, przekręt natury finansowej i obyczajowej dokonany przez jej polityka, nawet gdy zobaczą na własne oczy niepodważalne dowody. A ponieważ to się w 100 procentach nie udaje nigdy: zawsze, ale to zawsze odciągają uwagę opinii publicznej od własnych win, złodziejstw i grzechów, znajdując wroga, którego ludzie mogliby znienawidzić i naprawdę się przestraszyć. Jeśli ludzie uwierzą, że tylko oni mogą tego wroga pokonać – wygrali. Banalnie proste, prawda? I dlatego skuteczne.
Ten prosty polityczny przekręt nie byłby jednak możliwy, gdyby nie zadziwiająca bezradność na szczęście nie wszystkich, nawet nie większości, ale wciąż jeszcze zbyt wielu dziennikarzy, zbyt wielu mediów, wobec tej strategii. To ciągłe rzucanie się na podtykane przez PiS tematy zastępcze i pozwalanie kłamcom, by bez żadnego sprostowania wypowiadali swoje kłamstwa na antenach kolejnych mediów. Zapraszanie mądrych ludzi, wybitnych specjalistów w swoich dziedzinach i traktowanie ich z takim samym szacunkiem jak skończonych głupców i kłamców. Widzieliśmy to, gdy łamano Konstytucję i bezprawnie zmieniano szefa TK, widzieliśmy to, podczas żenujących zachowań pana Piotrowicza, widzieliśmy na spektaklach nienawiści, jakimi były agresywne smoleńskie „miesięcznice”, widzieliśmy to, gdy na niespotykaną dotąd skalę PiS obsadzał znajomymi i ludźmi z rodzin działaczy spółki skarbu państwa, widzieliśmy wreszcie to w sprawie „dwórek” Glapińskiego….
Pytanie brzmi: ile musimy jeszcze zobaczyć, ile doświadczyć, żeby zacząć komentować działania polityków konkretnie, prosto i na temat, nie powielając zakłamanych partyjnych przekazów, tylko dociekliwie pytając niezależnych specjalistów, doświadczonych komentatorów, patrzących na sprawy z zewnątrz, czy po prostu ludzi – robiąc dużo więcej redakcyjnych sondaży i badań opinii? Ile kłamstw musimy jeszcze usłyszeć, żeby zrozumieć, że media nie są od przerabiania ochłapów podrzucanych przez partyjnych PR-owców, tylko od pokazywania świata takim, jakim jest, przyglądania się mu z namysłem i wyciągania wniosków, a następnie przedstawiania ich w postaci sensownego, uargumentowanego komentarza opinii publicznej? 
Cytując klasyka: jeśli jawni dranie prawią nam kazania o moralności i okłamują nas ciągle i ciągle i ciągle, to nie tylko oni są temu winni, ale także my sami. My – obywatele i my – dziennikarze, kształtujący ramy i zasady debaty publicznej. Przestańmy nawoływać polityków, żeby sporządnieli, bo to się nigdy nie stanie. Zamiast tego, zacznijmy lepiej wykonywać swoją pracę. Stwórzmy własne zasady, sensowne ramy debaty publicznej, wyżej ustawmy poprzeczkę sobie i politykom, zamiast narzekać, że znowu ktoś niszczy nasz kraj. Eliza Michalik Źródło koduj24.pl
Zauważyłem rzecz jedną dla sprawowania władzy i jej nieudolności nieobnażania jest konieczny wróg, wróg śmiertelny wyimaginowany. Wpierw walczono z reakcją później z ekstremą by Bolek niczym Don Kichot z komuną do dziś bój toczył. Dziś komuna dla władzy to sojusznik więc innego wroga dano by kilka osób władzę trzymało."Solidarność" potrzebna była tylko do przejęcia i likwidacji Polski, otwarcia rynku zbytu i taniej siły roboczej.
10 03 2019 W pisowskiej „Deklaracji Europejskiej” zabrakło najważniejszego punktu dotyczącego Polexitu.
Najbliższe wybory w kraju dotyczą Parlamentu Europejskiego, wydawałoby się, że partia rządząca powinna skupiać się na porządku europejskim i tym, co by do niego ewentualnie wnieść. Ale nie PiS, które broni swego „porządku” w kraju, czyli władzy, bo gdy ta wypadnie im z rąk, będą odpowiadać za bezprawie, które jest owym pisowskim „porządkiem” oraz – o czym jeszcze mało wiemy – za afery, które ujawniają się przez przypadek, jak afery KNF, NBP czy K-Towers.  Aby Polska była normalna i miała przed sobą przyszłość w porządku cywilizacji zachodniej, demokratycznej, musi wyczyścić się z afer PiS. Najlepiej – wcześniej, bo później możemy doczekać, iż będziemy walczyć o niepodległość, utrata suwerenności państwowej nie jest wcale taka trudna. PiS zrobił spęd swoich kadr partyjnych w Rzeszowie, które nazwał konwencją. Przemówienie Kaczyńskiego jak zwykle było politycznie i intelektualnie anemiczne, „siła” retoryki prezesa zasadza się na tym, że wynajduje wrogów i dzięki nim zyskuje to, iż jakiś czas kursują w narodzie jego złote myśli. Prezes postraszył, iż opozycja – czytaj: Platforma Obywatelska – odbierze socjał, słynne 500 plus. Otóż Platforma ani Bruksela nie odbiorą. 500 plus weszło już na stałe do wydatków sztywnych. 500 plus może zostać zlikwidowane tylko przez inflację, a ta grozi, gdy PiS utrzyma się u władzy. Polsce grozi los gorszy od Grecji, a to z jednego zasadniczego powodu, nie mamy zabezpieczenia w euro, bo nie należymy do strefy euro. Jeżeli opozycja coś „odbierze”, to przywróci trójpodział władzy i Konstytucję. Na początku będzie problem z Andrzejem Dudą, gdyż ten nie jest strażnikiem Konstytucji, stale ją łamie. Z rzeszowskiej konwencji na dłużej zostanie zapamiętane, iż prezes postraszył dziećmi, otóż według niego u dzieci w wieku 0-4 lat (cytat) „ma być podważana kwestia tożsamości chłopców i dziewczynek”. W jaki sposób? – prezes nie powiedział. Czyżby zamieniano dzieciom narządy płciowe? Świadomość seksualna jest absorbująca od najmłodszych lat i należy jej uczyć dzieci wraz z nauką czytania, bo wiedza ma służyć, a PiS chciałby tę wiedzę odebrać, bo analfabetyzm służy takim jak oni ciemnogrodzianom. Na konwencji PiS, która miała dotyczyć eurowyborów, najmniej poświęcono czasu Unii Europejskiej, choć została przyjęta 12 punktowa „Deklaracja Europejska”, która jest słuszna aż do bólu, ale przyjęta przez PiS jest groteskowa.
Pierwszy zadeklarowany punkt to „Europa Wartości”. Może prezes Kaczyński nie wie, iż fundamentem Unii Europejskiej są wartości demokratyczne, a pisowska Polska jako pierwsza i na razie jedyna jest sądzona w Trybunale Sprawiedliwości UE za niszczenie niezależności sądownictwa. Groteska? Tylko PiS potrafi deklarować coś, co jest im ideowo obce. PiS także deklaruje, iż „wynegocjujemy korzystny dla Polski nowy budżet UE”. Bez żadnych przyjaciół w UE (nawet Węgry Orbana się odwróciły), zmarginalizowani, wrodzy do największych, jak Francja i Niemcy, chcą coś uzyskać.  Ta cała deklaracja jest tylko propagandą, bo gdyby miało stać się nieszczęście dla Polski i PiS wygrał eurowybory oraz parlamentarne, żaden punkt nie zostałby zrealizowany, a deklaracja sprowadziłaby się do tylko jednego punktu nie ujętego w niej, mianowicie do Polexitu. Kaczyńskiemu UE przeszkadzałaby w autorytaryzmie. Waldemar Mystkowski Źródło koduj24.pl 
Wyjdą z UE i co dalej? To takie straszenie dzieci Babą Jagą! Nie znam polityka który dorobiłby się uczciwą pracą, i pracował na dla dobra kraju. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy. 
05 03 2019 Wielki Brat zamyka usta niezależnym - aksamitne zaciskanie szczęk w cieniu manny bilonu.
Gdy władza poza światłami reflektorów i tubami propagandy prowadzi antypolską robotę zatykania ust niezależnym środowiskom internetowym, artystycznym i naukowym - nie łudź się, że ciebie to ominie. Milcząc o tym, co się dzieje za kulisami "zbawców narodu" kręcisz bicz sam na siebie. Twoje lamenty za jakiś czas, gdy ostrze strachliwej manii władzy dotknie i ciebie (a dotknie niechybnie) - będą już tylko śmieszne, gdyż nie umiałeś bronić Prawdy, Niezależności i Wolności Wyrażania Poglądów i Opinii wtedy, gdy ją atakowano i poniewierano. 23 lutego sześciu panów z ABW (trzech w kominiarkach)odwiedziło studio Centrum Edukacji Powiśle. Przeszukanie całego mieszkania (szafy, półki z bielizną, nawet prosto z drukarni zapakowane paczki książek Hennecke Kardela chcieli rozpakowywać, czyli przeszukanie w stylu tych, jakie możemy zobaczyć w serialu „Stawka większa niż życie”). Pretekstem było zadanie pytania, czy R. Mossakowski posiada jakieś materiały i... naszywki propagujące ustrój totalitarny. Wejścia były... trzy, gdyż przed wejściem do mieszkania R.M. - ABW w tym samym składzie weszła do... mieszkania rodziców R.M. oraz do pomieszczeń magazynowych TV CEP (gdzie wyrwano zamki). Centrum Edukacji Powiśle przeprowadzało wiele ciekawych rozmów, najbardziej popularne były te z mec. Joanną Modzelewską, Joanną Teglund, posłem R.Majką, G.Braunem, H.Pająkiem, S.Michalkiewiczem, dr S.Krajskim.
W rozmowach z mec. Modzelewską pojawiał się wątek „nagranego prezesa, taśm ze Srebrnej i Nowogrodzkiej”, którymi chwalą się byli WSI-ocy. Ponieważ wyprzedziło to wypływ taśm Birgfellnera zaledwie o kilka tygodni, zapewne prezes skojarzył i profilaktycznie wysłał służby dwupłciowe do poszukiwań tych taśm. Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Oczywiście na nośnikach pana Mossakowskiego niczego z tego, czego prezes się obawia nie ma. To, co nie daje mu spać, jest na taśmach jego współpracowników z WSI (np. płk.Spyrka), zaufanych TW, jak Kujda i wielu innych. No i skonfiskowano do sprawdzenia (na kilka miesięcy) laptop, komputer stacjonarny, zewnętrzny dysk twardy i wszystkie pendrivy oraz DVD i kilka telefonów komórkowych. Z dzisiejszego dnia mamy info, iż w PIS-ie panuje chaos, jakiego nigdy nie było w tej partii oraz, że „temat taśm (...) ciąży prezesowi PiS. - Jarosław nie wie, co jeszcze jest na nagraniach, i to poczucie niepewności go rozwala.”
Minął zaledwie tydzień od najazdu jaczejki Brudzińskiego zainicjowanego przez Najważniejszy numer telefonu w Polsce - a dobiegła nas wieść o... SKAZANIU MARCINA ROLI ZA... OPINIĘ (o feministkach)!!  Dostał 3 miesiące w zawieszeniu, 10 tys. grzywny i prace społeczne. ZA OPINIĘ WYPOWIEDZIANĄ W TELEWIZJI INTERNETOWEJ!! Dobra zmiana dobrze knebluje usta! Brawo rebiata prawi i sprawiedliwi! ODPRAWIACIE SWOJE  FAJERWERKI NA CIELE PATRIOTYCZNYCH ŚWIĄT A DZISIAJ CZYNNYCH PATRIOTÓW REPRESJONUJECIE PO CICHU!  P O D Ł E  PRAKTYKI! Frasyniuk noszony na rękach, w Lublinie policja broni demonstracji zboczeńców i pałuje narodowców. Rok temu - podczas szczytu napaści Izraela na Polskę - Brudziński wyzywa Polaków od antysemitów i wychodzi prezes i straszy i poucza Polaków, żeby pilnowali siedzącego w nich diabła antysemityzmu. 
[klip Marcina Roli, gdzie podaje on informacje o rozprawie w... Toruniu, z której wrócił - zamieszczam na końcu notki, po klipach dotyczących R.Mossakowskiego z CEP i rapera Stopy]
Jednocześnie dzisiaj zrobiono sprawę, aferę z opinii prof. Bartyzela: "To, że nas Żydzi nienawidzą i opluwają jestem w stanie przyjąć ze spokojem – w końcu czegóż można spodziewać się od tego plemienia żmijowego, pełnego pychy, jadu i złości?" – widniało w poście. "Trzeba po prostu trzymać ich na dystans, tak wielki, jak tylko możliwe. W ogóle nawet nie próbować dyskutować czy przekonywać, bo to daremne; oni nie są zdolni do okazywania wdzięczności, uważają natomiast, że wszystko im się należy. I w nosie mam też ile polskich drzewek »sprawiedliwych« będzie w Yad Vashem, może nie być nawet żadnego" – kontynuował prof. Bartyzel. Ale nie mogę mieć innego uczucia, jak bezbrzeżnej pogardy dla tych Polaków (z metryki), którzy kalają własne gniazdo, gorliwie przyłączając się do polakożerczej kampanii pomówień. Dla tych renegatów nie może być żadnego wybaczenia ani litości. Gdyby to ode mnie zależało, karałbym ich – nie więzieniem, bo po co obciążać podatników kosztami ich utrzymania w tych wygodnych pensjonatach, jakimi są dzisiaj zakłady penitencjarne – ale dożywotnią infamią narodową oraz cieleśnie: publiczną chłostą w sempiternę"
"“Nie znajduję w historii drugiego takiego rządu, który by wciągał swój naród do wojny z państwem odległym o kilka tysięcy kilometrów, niemającym do nas żadnych pretensji terytorialnych ani sprzecznych interesów, przeciwnie – wykazującym i w przeszłości i obecnie życzliwe nastawienie, nadto, mimo swojego odmiennego wyznaniowo ustroju pozwalającego chrześcijanom żyć w spokoju i praktykować swoją religię, natomiast w interesie prawie tak samo odległego, jawnie rasistowskiego państwa plemiennego, którego klasa polityczna i zdecydowana większość ludności żywi do nas nieskrywaną nienawiść, systematycznie uprawia wobec nas przemysł pogardy, używa wszelkich możliwych środków nacisku, żeby ograbić nas pod pozorem rzekomych należności, i od którego jedyną rzeczą, jaką możemy spodziewać w “podzięce” za to, że staniemy po jego stronie będzie zepchnięcie nas w oczach świata w metafizyczne inferno ludobójców współwinnych (jeśli nie wręcz głównych sprawców) mordowania ludzi tej rasy kilkadziesiąt lat temu. To jest postępowanie tak bezrozumne, tak irracjonalne, że nie sposób tego nawet określić w kategoriach zwykłego zdrowego rozsądku.”
Na kolegium rektorskim zapadła decyzja, żeby skierować sprawę do rzecznika dyscyplinarnego. On będzie miał trzy miesiące na rozpatrzenie sprawy - mówi Onetowi Ewa Walusiak-Bednarek z zespołu prasowego UMK. Jeśli sprawa trafi do komisji dyscyplinarnej, to jej członkowie ponownie ocenią czy ją umorzyć czy nałożyć na naukowca karę. Może być to nagana, ale także zakończenie współpracy. Trzeba bronić Centrum Edukacyjnego Powiśle i Rafała Mossakowskiego oraz ukazywać totalitaryzm rzekomych zarzutów przeciw prof. Bartyzelowi. To, co się dzieje w państwie Kaczyńskich względem pełzania przed ludem samowybranym – to przekracza już granice przyzwoitości.
Jak to częste jest u Żydów – być może to ich dociskanie Polaków w ostatnich tygodniach okaże się k o n t r s k u t e c z n e. Żydzi, ponieważ są nacją opanowaną przez żądze i instynkty – często w tym irracjonalizmie sami na siebie ściągają problemy. Ponieważ prof. Bartyzel posłużył się w swojej opinii o Żydach cytatem z Nowego Testamentu („plemię żmijowe”) a reszta zdania (pełnego pychy, jadu i złości) niczym się nie różniła, a nawet była łagodniejsza od takiego np. św. Jana Chryzostoma, czy od innych cytatów na temat nacji żydowskiej zaczerpniętych z Ojców Kościoła – to nie zdziwiłbym się, jakby internauci zbulwersowani tym atakiem na wolność słowa zaczęli wyszukiwać różnorodne wypowiedzi o Żydach wygłaszane przez wybitnych filozofów, i teologów o wiele ostrzejsze od tych paru słów prof. Bartyzela. Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało. W każdym razie Wielki Syjon sypnąwszy trochę grosza autochtonom próbuje za pomocą głowy JK i rąk jego wyrobników zwierać szczęki na polskich wolnościach. Oni nie odpuszczą. Skuteczne niewolenie innych (na wielu poziomach) jest warunkiem wstępnym ich dostatniej egzystencji. A skoro oni nie odpuszczą - to my będziemy mieli tylko tyle wolności, ile sobie wywalczymy - ani o gram więcej. Źródło: niepoprawni.pl
03 03 2019 Moralność według PiS.
Podejrzanym nie jest już ten, kto wykręca się od obiecanej zapłaty, tylko ten, kto się jej domaga. Mimo koszmarnych wpadek i ujawniania kolejnych afer poparcie dla PiS maleje w niewielkim tylko stopniu. To dowód, że „dobra zmiana” głęboko przeorała świadomość Polaków, nie oszczędzając również naszego poczucia przyzwoitości.  Partia Kaczyńskiego systematycznie niszczy dotychczasowe zasady i reguły postępowania w przekonaniu, że skoro ma prawo decydować o tym, co w Polsce jest legalne, to wolno jej również rozstrzygać, co jest etyczne. I tak, jak bezprawnie stanowi prawo, tak i moralne normy ustanawia niemoralnie. Dobra zmian jest etyczna, ponieważ to niemożliwe, żeby etyczna nie była. Niemoralni są natomiast ci, co zarzucają rządzącym czyny nieetyczne. Na przykład dziennikarze, których powinien zdyscyplinować sąd. Albo sędziowie, którymi musi się zająć ministerialna izba dyscyplinarna. Lub też prokuratorzy, którymi zainteresować się muszą inni prokuratorzy. I wielu innych, co dotąd jeszcze nie zrozumieli, na czym polega nowa demokracja. A polega ona m.in. na odwróceniu ról. Podejrzanym nie jest już ten, kto wykręca się od obiecanej zapłaty, tylko ten, kto się jej domaga.  Winnym tolerowania bandyckiej mafii w wołomińskim parabanku nie jest człowiek, który tamtejszy SKOK nadzorował i nagradzał kierujących nim mafiosów, tylko ten, który pierwszy stanął przeciw mafii i omal nie stracił życia w tym starciu. Przyzwoitym jest facet, który zapewnia, że spotkał się z prokuratorem wcale nie po to, by zapoznać się z zeznaniami i oskarżeniem we własnej sprawie, tylko dlatego, bo szalenie go interesuje banalna ustawa o lichwie, a jeśli jest w tym coś niemoralnego, to tylko to, że dał się złapać na spotkaniu umówionym w miejscu, gdzie nie powinno być dziennikarzy.  Wzorcami etosu są funkcjonariusze PiS otrzymujący sute profity za wygłaszanie opinii, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy, narzucający normy postępowania, których ani myślą przestrzegać. Wcieleniem przyzwoitości jest premier Morawiecki, który głosi absolutną wiarygodność rządu realizującego w pełni wszelkie obietnice, zapominając o swoich zapewnieniach w sprawie milionów mieszkań, samochodów elektrycznych, dronów, lukstorped i promów, po których została dziś rdzewiejąca stępka.  Wzorem poprawności politycznej jest posłanka opluwająca Unię Europejską i wykrzykująca w Sejmie obraźliwe wyzwiska, a ostatnim chamem ten, kto tej kobiecie ośmieli się przekazać ewangelicznie wezwanie: – „Idź i nie wrzeszcz więcej”… Nieprzyzwoici są ci, co zarzucają PiS, że chce nas wyprowadzić z Unii. Bo przecież PiS kocha Unię i dlatego chce, żeby była słaba, by dawała się Polsce doić, żeby rządziła niesprawiedliwie – na korzyść Polski kosztem innych krajów – żeby stała się klubem, który nasz kraj zaszczyca swoją obecnością i żeby się nie wtrącała, gdy Polska narusza klubowy regulamin.  Pisowskie przekazy dnia głoszą, że porozumienie partii opozycyjnych i ich wspólny start do parlamentu europejskiego jest nieprzyzwoity, a to dlatego, że kiedy zdobędą mandaty, to rozejdą się do unijnych ugrupowań zgodnie z programami poszczególnych partii. Czyli moralne jest przyłączanie się do ugrupowań o programach sprzecznych z własnym!  To właśnie planuje narodowa i eurosceptyczna Zjednoczona Prawica pod wodzą PiS, które zarzeka się, że w parlamencie unijnym nie zintegruje się z unijnymi ekstremistami narodowymi i eurosceptycznymi. Przy okazji – zdaniem rzeczniczki PiS Beaty Mazurek absolutnie uczciwe jest oszukiwanie wyborców głosujących na człowieka, który potem przekaże mandat komu innemu. „Dobra zmiana” z łatwością zamieniła europejskie standardy na własne. Polska to jedyny kraj na świecie, gdzie rozważano wprowadzenie przepisu, że jednorazowe pobicie kobiety, to nie jest przemoc. Beata Szydło, wicepremier do spraw społecznych (!), chwali radnych Zakopanego za to, że rządzą jedynym miastem w Polsce, gdzie nie realizuje się programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Policja i prokuratura coraz częściej odmawiają wszczęcia postępowania przeciw autorom i fundatorom billboardów epatujących krwawymi szczątkami ludzkimi , stawianych obok tych nielicznych szpitali, gdzie zgwałcone kobiety mogą jeszcze zrealizować swoje prawo do aborcji. Prezydent lekceważy decyzję NSA zawieszającą procedurę mianowania nowych sędziów Sądu Najwyższego, mianując na to stanowisko założyciela fundamentalistycznej organizacji Ordo Iuris, która sprzeciwia się, by w szkołach organizowano lekcje przeciw nienawiści. Mianowani przez PiS szefowie państwowych firm płacą ogromne uposażenie przystojnym mężczyznom lub atrakcyjnym kobietom, których główną, czy może nawet jedyną kwalifikacją są, że tak powiem, walory wizerunkowe. Rozczulające były reakcje funkcjonariuszy PiS na wielkopańskie metody sprawowania urzędu przez prezesa NBP. Ich zdaniem nieprzyzwoite zarobki tamtejszych dyrektorów już wcześniej były nieprzyzwoite, choć w rzeczywistości były znacznie niższe. A co do decyzji kadrowych, organizacyjnych i finansowych pana Glapińskiego, to może i są one trudne do zaakceptowania, ale przecież nie da się w tej sprawie nic zrobić, bo konstytucja gwarantuje prezesowi NBP absolutną niezawisłość, pełną niezależność i bezwzględną nieusuwalność ze stanowiska.
Paradne!  Można zaanektować Trybunał Konstytucyjny i zawłaszczyć Krajową Radę Sądownictwa, ale skarbnika prezesa Kaczyńskiego tknąć niesposób… Przecież wystarczyłoby uchwalić obniżenie wieku emerytalnego dla prezesów NBP! A serio – całkiem legalnie oskarżyć można pana Glapińskiego z par. 296 KK o niegospodarność, pozbawić immunitetu, postawić przed sądem i po skazaniu odwołać.  Szkopuł w tym, że sprawa dotyczy skarbnika samego Prezesa. Ale gdyby nawet zdetronizowano Wielkiego Wezyra, to przed wyborami nie wpłynęłoby to mobilizująco na tysiące funkcjonariuszy PiS uczepionych rozmaitych posad i posadek . Bo – jak pisze angielski korespondent Christian Davies – Polacy lubią rozprawiać o tym, jak pięknie jest umierać za ojczyznę, ale mało kto dla dobra kraju zrezygnuje z utraty stanowiska czy choćby części wynagrodzenia.  Z pewnością nie wszyscy głosiciele Nowej Moralności i nie wszyscy, którzy akceptują jej praktyczne przejawy, to zdeklarowani cynicy i zdemoralizowani koniunkturaliści. Jest wśród nich sporo ofiar indoktrynacji pracowicie sączonej przez publiczne niegdyś media. Telewizja Kurskiego codziennie bowiem podsuwa odbiorcom odpowiedź na pytanie – jak poczuć się przyzwoitym będąc niemoralnym?  Na ogół odpowiedź jest ta sama: trzeba głośno, stanowczo i w patriotycznej tonacji zarzucać innym nieprzyzwoitość. Na szczęście – jak wskazują badania opinii – szybciej niż ubywa wyborców PiS przybywa ludzi, którzy traktują telewizję narodową jak nachalnego i kłopotliwego gościa. Gościa, którego czasem trzeba przyjąć w domu, ale prosisz go, żeby nie zdejmował butów, bo masz podświadomą pewność, że mu nogi śmierdzą. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl 
03 03 2019 Dobry Pan, ludzki Pan…
Prof. Robert Gwiazdowski napisał kiedyś: „Chłop pańszczyźniany pracował więc dla pana feudalnego na początku XVI wieku 52 dni w roku, a później 104 dni. I to był feudalny wyzysk. My na początku XXI wieku pracujemy dla Najjaśniejszej Rzeczpospolitej 164 dni. I to jest sprawiedliwość społeczna”. Dobry i trafny aforyzm, który działa na emocje. Nic dziwnego, że zdobył on taką popularność. Jako internetowy mem jest rozpowszechniany przez ludzi posiadających zdolność samodzielnego i krytycznego myślenia. Wydawać by się mogło że prostota i trafność tego argumentu przekona wielu ludzi, że godność jest im przez współczesne państwo polskie odbierana. Z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że tak się nie stało…
Przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy czytałem komentarze z pozoru inteligentnych i myślących osób.
Większość z nich oscylowała wokół argumentu, że przecież trzeba wziąć pod uwagę, jak wiele dzisiaj dostajemy od Rzeczpospolitej, podczas gdy chłopi od Pana nie dostawali niczego, lub otrzymywali bardzo niewiele. Dzisiaj przecież rząd „funduje” nam służbę zdrowia, edukację, emerytury, ubezpieczenia, zasiłki, renty, emerytury, drogi i szereg innych, dodatkowych funkcji państwa, które nie należą do jego obowiązków. Aż chciałoby się powiedzieć: „dobry Pan, ludzki Pan”. To zdumiewające jak łatwo ludzie godzą się na niewolnictwo i nawet nie próbują temu zaprzeczać, choćby dla pozoru. Sytuację usprawiedliwiają jedynie korzyściami płynącymi z tego stanu rzeczy.
Ostatecznie można stwierdzić, że murzyni na plantacjach bawełny w USA, też nie mieli przecież tak źle. Właściciel zapewniał im mieszkanie i wyżywienie (nasz Pan daje to tylko bezrobotnym, z pieniędzy niewolników pracujących!). Powiem więcej, mieli nawet darmową służbę zdrowia! W koloniach nie było bezrobocia, wszyscy pracowali, bo Panowie DALI im pracę. Brzmi jak lewicowa utopia, nieprawdaż? Mało -kto wie, że po wojnie secesyjnej, kiedy niewolnictwo zostało zniesione, tysiące czarnoskórych ex-niewolników zmarło z głodu, pozbawieni opieki swoich niedawnych właścicieli.
Dzisiaj ludzie godzą się być sprowadzeni do roli niewolników. Mają pracować na swojego Pana, oddawać mu ponad połowę zysków, a w zamian otrzymają od państwa tyle dobrodziejstw! Nasz właściciel zadba nawet, abyśmy nie zabili się jadąc bez pasów, nie zatruli jedząc czy pijąc co sami (głupi) chcielibyśmy albo nie zatruli środowiska, jako zacofani wkręcając tradycyjne żarówki. 
Niedawno w jednym ze stanów USA zalegalizowano marihuanę. „Przyjaciele wolności” na całym świecie zaczęli świętować, podczas gdy dla mnie był to raczej powód do płaczu. Otóż ludzie, zdający sobie sprawę z opresyjności dzisiejszego państwa świętowali, że właściciel POZWOLIŁ im palić zioło. Zdumiewające! Dla mnie sukcesem będzie, kiedy wszyscy, na czele z rządzącymi zrozumieją, że nikt nie ma prawa za mnie, ani za nikogo innego decydować o naszym życiu! Człowiek jest z natury przedsiębiorczy i doskonale dba o siebie i swoją rodzinę. Jednostka rozumie swój interes! Wie co jej wolno, a czego robić nie powinna. A nawet jeśli, ktoś jest głupi i sobie szkodzi – co z tego? Jeżeli ma upośledzony instynkt samozachowawczy, to chyba lepiej, że umrze nim spłodzi równie niezdrowego potomka?
Salvador Dali powiedział kiedyś: „Nienawidzę wolności – zmusza do dokonywania wyboru”. Miał rację. Wolność to również odpowiedzialność, za skutki podjętego przez nas wolnego wyboru. Jak sprawić, by społeczeństwo nagle to pojęło i wzięło odpowiedzialność za siebie i swój kraj? Nie od dziś wiadomo, że ludzie dostosowują się do panującego ustroju. Wystarczy więc zmienić system, choćby na siłę zaprowadzić liberalizm. Być może, część współczesnych niewolników umrze, tak jak murzyni kiedyś. Jednak w ostatecznym rozrachunku, tylko tak będziemy mogli trwale zmienić myślenie ludzi i otaczającą nas rzeczywistość. Inaczej czeka nas zagłada, taka jaka spotkała społeczeństwa starożytnej Grecji czy Rzymu, w momencie kiedy ich mieszkańcy zatracili w sobie poczucie odpowiedzialności.
Ja wierzę, że Bóg stworzył człowieka jako istotę wolną, a więc i GODNĄ. Godność i wolność to dwa pojęcia ściśle ze sobą związane. Jedno nie występuje bez drugiego. Nawet, gdybym nie był chrześcijaninem, wierzyłbym w wolność, bo dzięki niej mogę tylko zyskać. A więc walczmy o nią! Nie pozwólmy traktować się jak niewolników! Nie myślmy w ten sposób o sobie! Jak słusznie napisał św. Paweł: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!”. Źródło wmeritum.pl
No tak nie wypada trafić z deszczu pod rynnę, pod rządami klechów mieliśmy raj na ziemi.

02 03 2019 PiS-owska prawica wybiera zbrodniarzy na swych idoli.
Mamy w Polsce świetlaną tradycję państwa podziemnego, nie jesteśmy więc skazani na czczenie zbrodniarzy. Ci, którzy gloryfikują Łupaszkę czy Burego, robią tak z wyboru, a nie konieczności. Dzień tzw. żołnierzy wyklętych, czyli bojowników zbrojnego podziemia antykomunistycznego po 1945 r., stał się dla środowisk narodowej prawicy nową okazją do demonstrowania uwielbienia dla przemocy i pogardy dla norm świata cywilizowanego.
Spór nie polega na tym, czy przyznajemy słuszność tym, którzy sprzeciwiali się systemowi narzucanemu Polsce po wojnie przez Związek Sowiecki. Oczywiście, że przyznajemy. Nie kłócimy się nawet o to, czy walkę przeciw instalowanemu komunizmowi można było prowadzić z bronią w ręku. Można było. W obliczu przemocy, aresztowań, wywózek na Sybir wielu żołnierzy podziemia nie widziało innego wyboru, jak pozostać w lesie. Byli też tacy, którzy po rozwiązaniu AK wrócili do cywila, ale zagrożeni aresztowaniem ponownie dołączyli do oddziałów zbrojnych. Przedmiotem sporu jest natomiast kwestia, jakich metod w walce zbrojnej można używać i do kogo można strzelać. Wojna też ma swoje prawa i jest regulowana międzynarodowymi konwencjami, które zabraniają mordować ludność cywilną. Nawet tocząc wojnę sprawiedliwą w słusznej sprawie nie wolno strzelać do kobiet ani dzieci, nie wolno uprowadzać chłopów z wozami do lasu, a następnie ich rozstrzeliwać. A właśnie takie zbrodnie mają na sumieniu niektórzy z ludzi lansowanych ostatnio na „bohaterów narodowych”. Co gorsza, są oni lansowani nie tylko przez nacjonalistycznych ekstremistów spod znaku ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Pogrzeb majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” stał się w 2016 r. wielką uroczystością państwową, a sam „Łupaszka” został pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika. Jego gloryfikatorom z prezydentem RP Andrzejem Dudą jakoś nie przeszkadza fakt, że ten żołnierz AK miał na sumieniu zbrodnię wojenną polegającą na wymordowaniu – w odwecie za zbrodnię litewską we wsi Glinciszki – cywilnych mieszkańców wsi Dubinki na Wileńszczyźnie, w tym kobiet i nieletnich, zresztą nie tylko Litwinów, bo wśród ofiar trafiła się też Polska z kilkuletnim dzieckiem. Inny idol narodowej prawicy Romuald Rajs „Bury” odpowiada za zamordowanie w Puchałach Starych na Podlasiu w 1946 r. 30 chłopów-furmanów, których najpierw uprowadził i zmusił do transportowania jego oddziału. Zamordowani byli prawosławnymi Białorusinami i wszystko wskazuje na to, że właśnie to kryterium religijno-etniczne było powodem zbrodni, bo furmani narodowości polskiej zostali puszczeni wolno. Takich oto bohaterów podsuwa nam nacjonalistyczna prawica jako wzorzec godny upamiętnienia, czczenia i naśladowania. A w tym samym czasie strasznie się oburza i potępia Ukraińców gloryfikujących żołnierzy UPA, którzy mają na sumieniu zbrodnie wojenne. W tym przypadku jej stanowisko jest klarowne i precyzyjne: nie można rozgrzeszać i czcić zbrodniarzy, nawet jeśli walczyli o wolność swej ojczyzny. Więc jak to jest, panowie prawicowcy, banderowców nie można gloryfikować, a Burego i Łupaszkę można? Ukraińcy mordujący polskich wieśniaków na Wołyniu są zbrodniarzami, a Polacy mordujący litewskich wieśniaków na Wileńszczyźnie i białoruskich na Podlasiu kim są? Bohaterami narodowymi? Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie twierdzę, że czczenie przez Polaków polskich zbrodniarzy wojennych jest tak samo naganne jak czczenie przez Ukraińców zbrodniarzy ukraińskich. W rzeczywistości bowiem jest bardziej naganne i kompromitujące. Taka postawa bardziej obciąża polskie sumienia niż ukraińskie. Z tego prostego powodu, że Ukraińcy nie mają wyboru – UPA była jedyną formacją walczącą w czasie II wojny światowej o wolną Ukrainę. Każdy naród musi i chce czcić tych, którzy przelewali krew za ojczyznę – a tragedia i przekleństwo ukraińskiej historii polega na tym, że ta sama armia podziemna reprezentuje tradycję niepodległościową i ma na sumieniu masowe zbrodnie.  My w Polsce nie mamy takiego problemu – sięgając po wzorce z przeszłości, możemy się odwołać do czystej tradycji państwa podziemnego i Armii Krajowej, która jako całość nie splamiła się zbrodniami wojennymi ani nie ma na sumieniu czystek etnicznych. Mamy pod dostatkiem świetlanych postaci mogących służyć za przykład i inspirację. Mamy Jana Karskiego, Władysława Bartoszewskiego, ludzi organizujących w ramach polskiego państwa emigracyjnego i konspiracyjnego Radę Pomocy Żydom „Żegota”. Mamy powstańców warszawskich. Mamy setki tysięcy ludzi tworzących w czasie wojny największą podziemną armię na świecie. W przeciwieństwie do Ukraińców mamy alternatywę i nie jesteśmy skazani na czczenie zbrodniarzy. Ci, którzy stawiają na piedestale Łupaszkę, Burego czy żołnierzy NSZ kolaborujących z hitlerowcami i odpowiadających za zbrodnie na Żydach, czynią tak nie dlatego, że nie mają wyboru. Mają wybór. Ale wolą tych idoli. To najlepiej pokazuje, jaki jest ich system wartości i kim są. Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
Nie zapominajcie że bardzo wielu tych bohaterskich Żołnierzy Wyklętych ma bratnią krew na rękach. Wystarczyło ich tylko zrehabilitować a nie wychwalać teraz pod niebiosa. A później zdziwienie że na świecie mówią o polskich obozach zagłady. Nasi czołowi politykierzy lubią ostatnio fotografować się w towarzystwie Banderowców, Neo- Faszystów.
Po wojnie w Piotrkowie i okolicy były listy osób na których wydano wyroki śmierci za to tylko np. że powiedział dzień dobry komuniście. Sąsiad sąsiada miał zabić. Ja tego nie pamiętam ale rodzice mi o tym opowiadali.
Bohaterowie do mojej ciotki żołnierza AK przyszło ich kilku by wykonać wyrok, a jak wyszedł „Jędruś” to tak uciekali, że buty i broń pogubili. Tacy to byli z nich wielcy bohaterowie.
Z forum: Mało już ludzi żyje którzy pamiętają tamte trudne lata powojenne. Mój ojciec do wojska został powołany z frontem i potem po zakończeniu wojny wcielony w ramach służby wojskowej do KBW. Opowiadał mi jakich okropności dokonywali tzw. żołnierze podziemia dzisiaj zwani wyklętymi, opowiadał ,że widział tak wstrząsające zbrodnie przez nich popełnione ,ze śniły mu się te obrazy po nocach , mówić o nich zaczął dopiero w schyłku swego życia . Podczas walk z tymi bandami i zwyrodnialcami zginęło wielu jego kolegów ,zwykłych tak jak i on żołnierzy , młodych ludzi. Zawsze podkreślał ,że ludność pomagała im żołnierzom a gardziła tymi bandytami co jeszcze bardziej motywowało ich do walki z nimi w imię wolnej Polski i w imię pokoju. Był uczciwym , prostym człowiekiem i wierzę mu że mówił prawdę. - jak zwykle naród jest podzielony w ocenie tamtych czasów dla jednych to bohaterowie, dla drugich bandyci niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie we własnym sumieniu. 
Pokuszę się o możliwą przyczynę tego stanu rzeczy. W mocno ułomnej i stereotypowej zbiorowej świadomości funkcjonują pewne paralele, w skrócie: PiS-owi pozostało gloryfikowanie „powojennych partyzantów”, w tym również kolaborujących z Niemcami jednostek Narodowych Sił Zbrojnych, ponieważ oddziały komunistyczne były be, tradycje Armii Krajowej „zawłaszczyła” Platforma Obywatelska, pamięć oddziałów Batalionów Chłopskich kultywuje PSL. Identyfikowanie się PiS-u z tradycjami AK było mocno nie na rękę pewnym „działaczom”. Mogłaby to być jakaś płaszczyzna porozumienia między PiS-em a PO, a to jest ostatnia rzecz, jaką życzyłby sobie Kaczyński. Stąd wybór „historyków” padł na wyklętych. Dlatego na siłę robi się bohaterów z „Łupaszki”, „Burego”, „Ognia” i innych. Ten na siłę robiony kult oczywiście nie utrzyma się mimo usilnych działań tzw. „narodowców”. 
01 03 2019 Skąd Prezes bierze pieniądze na prezenty.
Kiedy PiS ogłosiło na swojej konwencji, jakie pieniądze rozda, i jakim wybranym grupom społecznym, wybuchła wielka euforia. Państwo da, państwo dorzuci, państwo pomoże, czyli to jest państwo dobre dla obywatela. Nic dodać nic ująć. Jednak z drugiej strony pojawiają się pytania, skąd państwo weźmie te pieniądze, a co za tym idzie, jaka jest podstawowa wiedza z zakresu ekonomii przeciętnego Polaka. Alicja Defratyka z serwisu ciekaweliczby.pl przeprowadziła sondaż, z którego wynika, że zaledwie 38% Polaków wie, iż pieniądze na 500 plus pochodzą z podatków, które płaci każdy obywatel. Jednak aż 21% nie ma pojęcia, skąd się te pieniądze biorą. To wyraźnie pokazuje, jaki jest poziom wiedzy ekonomicznej, którą ocenia na 3 z minusem. Analizując wyniki sondażu wyraźnie widać, że „największa nieświadomość dotycząca źródeł finansowania programu 500+ jest wśród sympatyków Prawa i Sprawiedliwości”.
Co czwarty zwolennik partii rządzącej jest przekonany, że pieniądze na program wsparcia rodzin z dziećmi pochodzą z jakichś tam źródeł rządowych. Idealnie mieści się to w retoryce PiS, który przekonał swoich wyborców, iż to rząd jest taki dobry i daje (wśród wyborców PO tylko 5% myśli podobnie). Aż 15% nie ma pojęcia, skąd rząd czerpie na to pieniądze, a tylko 20% wie, że z podatków, ale tych, które płacą inni. O czym świadczy taki wynik badania? Alicja Defratyka mówi jasno. Pokazuje on, iż „ludźmi łatwo manipulować. Że takie hasła jak „prezes da” padają na podatny grunt. Ludzie faktycznie myślą, że to rząd ma jakieś pieniądze, że je rozda, bo jest hojny i tak bardzo dba o Polaków. Ludzie kompletnie nie zdają sobie sprawy, że to są ich pieniądze. Z ich podatków. I nawet jak ktoś jest bezrobotny to też płaci podatki. Bo nawet on, kupując kajzerkę w sklepie, też płaci podatek VAT” i dodaje, że jest to najzwyklejsze „rozdawnictwo populistyczne. Nie ma w tym żadnego myślenia perspektywicznego, co zrobić, żeby np. poprawić życie emerytów i aby stale otrzymywali wyższe emerytury, a nie tylko jednorazowy prezent przed wyborami. Z braku wiedzy Polacy ulegają populistycznym hasłom”.  Trudno jest dyskutować z ludźmi, którzy uważają, że „lepiej by to ci źli, bogaci się składali, a ja biedny powinienem z tego korzystać”, jednak z drugiej strony, co mocno podkreśla Defratyka, aż 73% badanych w innym sondażu uważa, że 500 plus na każde dziecko powinno być przyznawane tam, gdzie chociaż jeden z rodziców pracuje. To pokazuje, że obecna propozycja wywołuje „poczucie niesprawiedliwości, bo dla jednych jest, a dla osób niepełnosprawnych, które bardzo potrzebują tych pieniędzy, już nie starczyło”. Tamara Olszewska Źródło: natemat.pl
Idealny program dla pasożytów społecznych, żyć na czyjś koszt, niewiele mam to i niewiele mi zabiorą, a ile mogę dostać!?
Aż chciałoby się powiedzieć Kaczyński to „dobry Pan, ludzki Pan”. To zdumiewające jak łatwo ludzie godzą się na niewolnictwo i nawet nie próbują temu zaprzeczać, choćby dla pozoru. Sytuację usprawiedliwiają jedynie korzyściami płynącymi z tego stanu rzeczy. Dzisiaj ludzie godzą się być sprowadzeni do roli niewolników. Mają pracować na swojego Pana, oddawać mu ponad połowę zysków, a w zamian otrzymają od państwa tyle dobrodziejstw! Nasz właściciel zadba nawet, abyśmy nie zabili się jadąc bez pasów, nie zatruli jedząc czy pijąc co sami (głupi) chcielibyśmy albo nie zatruli środowiska, jako zacofani wkręcając tradycyjne żarówki.
Z forum: Kiedyś usłyszałem takie zdanie od jednego ze zwolenników PiS: „Rząd ma rząd da”. Dlatego prezes może udawać dobrego wujka który coś daje. Niestety dla „ciemnego ludu” to nie do zrozumienia że mogą dać tylko to co nam zabiorą w formie podatków i opłat, a jak zrobią to na kredyt to i tak ten kredyt będziemy musieli spłacić my.. Przykro to mówić ale państwo i rządzący stworzyli grupę społeczną która całkiem dobrze żyje na koszt części społeczeństwa która pracuje i płaci podatki. A za PiS żyje im się całkiem dobrze. Okazuje się że bardziej opłaca się być na garnuszku opieki społecznej niż iść do pracy, System który stworzył PiS dość skutecznie zniechęca ludzi do pracy, przez idiotyczne niskie progi dochodowe. Przy okazji jest to dość specyficzna grupa społeczna, bez wykształcenia i wiedzy o otaczającym świecie to i pytanie o źródło transferów socjalnych jest zbyt trudne.. W oczach zwolenników PiS to taki dobry wujek, lub Janosik co zabiera …..nie bogatym nie ale pracującym a nie daje biednym i potrzebującym tylko nierobom i dzieciorobom.
26 05 2019 Czy nasi dzisiejsi Żydzi są Polakami (i kto jest?).
Odpowiedź na to „antysemickie” pytanie publicznie nie nadchodzi z wielu powodów, z których najważniejszy jest właśnie ten, iż jest ono rzekomo „antysemickie”: nie wolno go publicznie zadawać. Dlaczego nie wolno? – to „jasne”: bo jest antysemickie. Tak oto wygląda ten fałszywy dyskurs, prowadzony prawem kaduka (a raczej prawem pięści: podano niedawno, że 1/3 majątku obywateli USA znajduje się w rękach żydowskich).Tu na szczęście jest blog, politpoprawność nie obowiązuje – obowiązują fakty, zatem tytułowe pytanie otrzyma swoją odpowiedź; nie jest ona jednak łatwa i oczywista.
Z punktu widzenia prawnego (konstytucja) dzisiejsi Żydzi są Polakami, jeśli są obywatelami RP (od chwili powstania III. RP przybyło nam takich Polaków ok. 50 tysięcy!) – i to nawet wtedy, gdy mają też obywatelstwo izraelskie: takie mamy prawo i basta. Z punktu widzenia kulturowego nasi Żydzi są Polakami z uwagi na język, polskie wykształcenie (dające im całe spektrum pojęciowe) i stałe uczestnictwo w życiu społeczno-zawodowym. Z punktu widzenia narodowego – Polakami oczywiście nie są, co rodzi pytanie w naszych rozważaniach kluczowe: a z punktu widzenia interesu narodowego? Bo te nasuwa kolejne: czyjego? Tak oto, po nitce do kłębka, dochodzimy do ukrywanej prawdy: polscy Żydzi mogą mieć INNY interes narodowy niż Polacy – a jak mogą, to przecież pewnie i mają! Krótki rys historyczny ostatniego stulecia przynosi nam takie potwierdzenia jak nacisk na utworzenie Judeo-Polonii (1919), KPP (1920-39), współpraca z III. Rzeszą (1939-1942), współpraca z okupantem sowieckim (1939-45), współpraca w tworzeniu PRL (1945-56); po październiku żydowski interes narodowy przekształcił się w interes grupowo-osobisty (walka o wpływy polityczne i zawodowe) i tak trwa do dziś, z tym jednak, że manifestuje się pod przykryciem formalnym: polscy Żydzi nie są Żydami, a Polakami (obywatelami polskimi).
Polakami są Gross, Engelking, Grabowski; Michnik, Blumsztajn i Boni; Hartman i setki jego pobratymców – profesorów polskich uczelni itd., itp. „Troszczą się” publicznie o Polskę. Ale jednak - niestety – nie oni jedni! Autentyczni Polacy wcale nie są od nich lepsi! Balcerowicz i Lewandowski, Wałęsa i Komorowski (żeby dalej tej listy nie ciągnąć) – to o jakom one Polskie walczyły? Dla kogo – bo nie dla pomyślności ogółu przecież?
Jak więc widać – niekoniecznie klucz narodowy gwarantuje pomyślność ogólną, pomyślność państwa polskiego i to jest dobra odpowiedź na pytanie o Polskę: polscy Żydzi nie są tu największym zagrożeniem, bo o wiele większym jest nasza kondycja narodowa, a ta jest postsowiecka, czyli marna. Myśl o kondycji państwa dopiero się rodzi na nowo (odradza) w skali powszechnej i paradoksalnie Żydzi mają w tym swój hucpiarski udział… ale przecież nie słychać (nie ma paragrafu?) o ukaraniu kogokolwiek za donosy do UE! I za szkodzenie Polsce tu, w kraju! Kto zatem jest Polakiem? Odpowiedź jest prosta: każdy, kto nie działa na szkodę państwa polskiego – kto działa na szkodę jest renegatem, zasługuje na infamię. Interes narodowy to nie pomyślność osobista: powstała właśnie „koalicja europejska” to przecież czysta prywata, a jak bronili go dotąd tacy politycy jak Tusk, Rózia von i inni europejczycy z RP - dobrze wszyscy wiemy; dobrze też wiemy, że zamierzają teraz jeszcze umniejszyć nasze przedstawicielstwo w UE (nasze, czyli broniące interesu narodowego polskiego). Żeby te knowania torpedować nie wystarczy jednak obecnej władzy wołać: głosuj na nas. Trzeba ten interes narodowy opisać – a z tym jest krucho. To chyba nie jest tylko wina Żydów? Bo polityczne mafie, obojętnie czy etniczne czy ideologiczne, mogą się szarogęsić w społeczeństwie i państwie słabym: wzmacniajmy Państwo Polskie! Patriotyzmu nie kupi się dodatkowym tysiąc pięćset plus; trzeba go promować nie w „walce politycznej” a w dokonaniach – obrzydzanie ludziom tych „koalicjantów europejskich” już się znudziło, pytają dokąd zmierzamy, co chcemy osiągnąć, na czym ma polegać nasza polska racja? Kto z polityków ją wspiera, a kto działa przeciw niej okaże się dopiero wtedy, gdy ją nazwiemy. Tak winna wyglądać polityka i to nie w czasie kampanii wyborczych, ale na co dzień. Tego brakuje. A nasi Żydzi? Podobnie jak rodzimi „europejczycy”: póki co pływają w mętnej wodzie – trzeba ją czym prędzej uczynić jasną i klarowną, sprecyzować Interes Narodowy i wskazywać palcem szkodników. To wystarczy, gdy powie się: ten i ten szkodzi Polsce; szkodzi Polsce – nic więcej! Kto by miał takie sądy ferować? No przecież nie rząd i nie jakieś partie – rząd miałby jedynie przedstawiać priorytety narodowe, uzgadniane z prezydentem – oceniać działanie ludzi i instytucji wobec tych priorytetów winna jakaś przyprezydencka Rada Stanu.
Że jej nie ma? To na co czekamy, Panie Prezydencie? Źródło: niepoprawni.pl
25 02 2019 Antysemicki wpis Pawła Kukiza – znowu stracił kontrolę nad kontem?
– „No to się doczekaliśmy. Będą sprawdzać na nowo historię pod kątem kto Żyd, a kto nieŻyd. Ale wszyscy będą zapewniać, że nie ma u nas antysemityzmu. Wpis Kukiza podkreślając żydowskość sprawców sugeruje, że zabójcy Nila zabili nie dlatego, że byli złymi ludźmi, stalinowskimi zbrodniarzami, ale dlatego, że byli Żydami” – napisał Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”. To reakcja na najnowszy wpis Pawła Kukiza na Twitterze: – „Dziś 66 rocznica zamordowania Augusta Fieldorfa „Nila”. Na karę śmierci skazany został przez „sąd” pod przew. Żydówki Marii Gurowskiej, córki Moryca i Frajdy z Eisenmanów. W składzie „sędziowskim” było jeszcze dwóch Żydów – Emil Merz i Gustaw Auscaler”. Internauci zareagowali blokowaniem Kukiza i zgłaszaniem jego wpisu do administratorów Twittera. – „Z wielką przyjemnością pana blokuję, pan jest obrzydliwym antysemitą! narodowość sędziów niczego nie wyjaśnia, oni czuli się polskimi komunistami, więc podkreślanie ich narodowości, nie przekonań ideologicznych, służy wzbudzaniu nienawiści rasowej i rozgrzeszaniu tej ideologii” – napisał na Twitterze jezuita Krzysztof Mądel. – Chcę, żebyś wiedział, że zgłosiłam tego twiita, jest nienawistny i antysemicki. Wstyd mi, że ktoś taki jest posłem”; – „Człowieku, toż to antysemityzm w najczystszej postaci. Nie jesteś anonimowym trollem, myśl, co piszesz! Za to jest odpowiedzialność! I tacy właśnie przynoszą potworny wstyd krajowi”; – „Serio pan przeprosił za wprowadzenie narodowców do sejmu czy po prostu zawsze podzielał pan ich antysemityzm? Obrzydliwy wpis” – pisali oburzeni. Niektórzy sugerowali, że polityk znowu „utracił kontrolę nad kontem”, o czym pisaliśmy o w artykule „Kukiz popłynął, bo „piątkowa noc” przejęła jego konto na Twitterze. – „Panie Kukiz, jest niedziela, a pan znów stracił kontrolę nad kontem? Chłopie, ogarnij się, piątek był przedwczoraj. A na poważnie – to jest haniebne. Ci ludzie byli komunistami i ich pochodzenie nie miało tu żadnego znaczenia. Byli ateistycznymi komunistami”; – „Przed robieniem wpisów na tt nie pijemy C2H5OH, nie palimy żadnych Kasiek, Marysiek czy Zosiek i myślimy, myślimy myślimy”. Źródło: Twitter/koduj24.pl
"Zastanawia mnie, jeden przypadek: czy Kalkstein, ten który wraz z Fornalską i innymi żydami wydali w ręce gestapo gen. „Grota” Roweckiego dowódcę Armii Krajowej i Państwa Podziemnego, …to tatuś, a może kuzyn bliźniaków?, …bo jeżeli tak, to by wyjaśniało wszystkie cudowne przypadki z życia Kaczyńskich"
Ja tego nie wymyśliłem: Żydzi przybijali gwoździami ciesielskimi polskich bezbronnych rezerwistów do ścian i podłóg, wydłubywali im oczy i ucinali języki.
Przechwalali się później tym uczynkami wobec innych żydów - bo te heroizmy bestialstwa i zezwierzęcenia były powodem do dumy wśród żydostwa i to nie tylko tego prymitywnego, ale i wśród żydów wysoko wykształconych.
Pierwsze dni września 1939. Milicja Żydowska we wrześniu 1939 r. w Zamościu, po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim, wyłapywała ukrywających się w tym mieście lub okolicach żołnierzy polskich. Rozstrzeliwali ich na miejscu albo przekazywali NKWD. Gdy bolszewicy prowadzili na rozstrzelanie kolumnę około 2000 polskich jeńców w okolicach Kostopola, jeden z cudem ocalonych tak opisywał ich zachowanie: „Gdy kolumna szła przez miasteczko – miejscowi Żydzi pluli na nas, wyzywali najbardziej plugawymi słowami, rzucali w nas kamieniami”.
Mało kto wie także, że Żydzi stawiali bramy powitalne we wrześniu 1939 r. wkraczającym wojskom niemieckim w Pabianicach, Łodzi, Białymstoku czy Krakowie. Ten fakt zapewne dzisiejsze, wrogie Polsce środowiska żydowskie, a także rząd Izraela, chcieliby na zawsze i na wieczność zamieść pod dywan.
– W Zarębach Kościelnych na czele witających stał rabin w stroju odświętnym – mówi prof. Krzysztof Jasiewicz. Ponadto… całowali wjeżdżające do Wilna czołgi Sowieckie i wiwatując nosili trumnę z napisem „Polska we Lwowie”.
Mówmy też o powstaniach antypolskich we wrześniu 1939 r. – apeluje justice4Poland. Miały one miejsce w licznych miejscowościach na wschodzie. Mówmy też o masowej kolaboracji Żydów z gestapo lub NKWD czy udziale w Holocauście, o czym pisali nawet żydowscy pisarze. Świadkowie tamtych dni – Emanuel Ringelblum, kapłan Chaim Aron czy nawet sam Marek Edelman, jak również tysiące polskich świadków.I my apelujemy: mówmy o tym, czytajmy, udostępniajmy. Nie dajmy obarczyć Polski wszystkimi grzechami tego świata! 
23 02 2019 Przed nami najważniejsze od 1989 r. wybory.
Podrzucenie UE tych „orlic i sokołów” z PiS odbije się ostrą czkawką nie tylko nam, Polakom, ale całej Europie. Do wyborów europarlamentarnych jest jeszcze trochę czasu, ale już PiS pokazuje nam listę swoich kandydatów. Nie ma co, ostro przyspieszyli, ale czy mieli inne wyjście? W końcu trzeba było czymś przykryć afery ostatnich tygodni. Trzeba było podsunąć nowy „gorący” temat, zająć obywatelom głowy i wbrew faktom, odsunąć ich myśli od tego, co dla partii niewygodne i skierować je na zupełnie nowe tory. Tak więc już wiemy, kto zamierza wskoczyć do Europarlamentu, mimo że wcześniej wielokrotnie wypowiadał się o UE w najgorszych słowach. Nie ukrywam pewnego zaskoczenia, widząc nazwiska takie jak Szydło, Bielan, Waszczykowski, Kempa, Tarczyński, Brudziński, Kempa, Sellin, Jaki, Mazurek czy Zalewska. Toż to największe gwiazdy PiS-u. Filary pisowskiej polityki. Lud ich wielbi i co? Teraz nagle ma ich stracić? Oddać Brukseli? Skąd ten pomysł? Odpowiedzi na to pytanie jest kilka…
Wariant pierwszy zakłada, że prezes wie coś, czego nie wie zwykły, szary obywatel. Może zostały przeprowadzone w wielkiej tajemnicy badania i okazało się, iż PiS ryje już nosem po ziemi? Szanse na powtórzenie sukcesu z poprzednich wyborów parlamentarnych wydają się całkowicie nierealne, trzeba więc zabezpieczyć „swoich”, by dobra kasa im leciała, by nikt się do nich nie przyczepił, by kolejna władza nie miała szans na ostracyzm wobec nich. Partia umości więc im wygodne gniazdka w Brukseli i niech tam sobie nieboraki przeczekają zły czas, bo wiadomo że wcześniej czy później Polska znowu wróci do swego właściciela (czyli prezesa). Niektórych uchroni się dzięki temu od Trybunału Stanu, bo komu będzie się chciało walczyć o zniesienie europejskiego immunitetu pani Szydło czy Zalewskiej.
Wariant drugi to też czyta kalkulacja. PiS wystawia na swoich listach przede wszystkim tych, którzy w mniemaniu tej partii, cieszą się dużą popularnością. No co dobry obywatelu, nie postawisz na swoją Beatę Szydło, Witolda Waszczykowskiego czy Beatę Kempę? Toż to „swój człowiek”, ot, taki z sąsiedztwa, co to i piwko można z nim wypić, pogadać o wszystkim i niczym, zjeść flaczki razem czy goloneczkę. Prezes jest przekonany, że wybrane przez niego „jedynki” pociągną za sobą tłumy, a potem… Potem nagle im się „odwidzi” być w Europarlamencie, uznają, że wolą dalej oddawać swoją duszę i ciało Polsce, zrezygnują, a na ich miejsca wskoczą ci mniej znani, mniej popularni, ale tak samo wierni i lojalni wobec partii.
No i wariant trzeci, obrazujący to, co dzieje się w partii. Chodzą słuchy, że już od jakiegoś czasu trwa tu wojenka o wpływy. Wierna gwardia teraz skupia się na wzajemnym podgryzaniu się. Tu jakieś plotki, tam wyciekające na światło dzienne, kompromitujące kogoś, materiały, jakieś złośliwości, zwalczające się kółka wzajemnej adoracji. W takich warunkach prezes nie może spokojnie pracować, to logiczne, więc… robi porządek z tym całym towarzystwem i poprzednią ekipę zsyła do Brukseli. Biedny Brudziński, uznawany do tej pory za prawą rękę prezesa, wręcz jego następcę. Czyżby przegrał z Mateuszem Morawieckim i teraz w nagrodę za lata wiernej służby został skazany na banicję? Podobnie pozostali… no cóż takie jest życie. Partia musi iść do przodu. Z nowymi twarzami, nowymi ludźmi, nowymi pupilkami, a starzy? Niech sobie odpoczną, nabiorą dystansu, zrozumieją, że ich 5 minut już minęło. Jeśli nawet którykolwiek z tych wariantów stał u podstaw stworzenia takich list kandydatów PiS do Europarlamentu, to i tak wiadomo jedno. To jedna wielka porażka. To tykająca bomba. Podrzucenie UE tych „orlic i sokołów” odbije się ostrą czkawką nie tylko nam, Polakom, ale całej Europie. Ci, którzy bez skrupułów podeptali polską Konstytucję, zdemolowali polską praworządność, na każdym kroku negowali sens obecnej UE, teraz mają się stać osobami decydującymi o jej przyszłości? O naszej przyszłości? Boże! Ty widzisz i nie grzmisz?
Jestem przekonana, że od razu zacznie się walka pisowskich europosłów o zawieszenie krzyża w sali parlamentarnej, pojawi się żądanie wyznaczenia odpowiedniego pomieszczenia na kaplicę, by mogli oni w każdym momencie skorzystać ze wsparcia duchowego. Po europarlamencie będą dumnie maszerować polscy narodowcy ze swoim chorym nacjonalizmem, członkowie zgromadzeń chrystusowych w swoich pięknych, czerwonych pelerynkach, a częstym gościem będzie zapewne Tadeusz Rydzyk, wyciągający rękę po dotacje unijne. A co, niech inne narody poznają synów i córki prawdziwej Polski. PiS-owscy europosłowie rozpoczną swój bój o korzenie chrześcijańskie, zamknięcie Europy w okowach archaicznego chrześcijaństwa, wyrzucenie poza chrześcijańskość każdego, kto swoją orientacją seksualną, kolorem skóry i wiarą nie mieści się w ich rozumieniu Dekalogu. Zalewska z pokorą rozpocznie deformę edukacji na wzór i podobieństwo tej naszej, rodzimej. Brudziński pokaże, po której stronie ma stać policja, Kempa będzie się panoszyć, a Szydło spróbuje przekonać wszystkich, że jest najlepszą następczynią po Donaldzie Tusku. Chcecie takiej Unii? Ja nie…Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Fatalna jest ta ordynacja wyborcza, daje ona zwycięstwo partii rządzącej, ba już dziś można powiedzieć, kto ilu kandydatów wprowadzi do PE, sejmu, senatu.
Z wyboru Kempy do PE najbardziej ucieszy się Smok Wawelski, który przed nią czmychnął w najdalsze zakamarki jaskini. Pamiętacie jak krokodylimi łzami płakała, a dziś głowa wysoko ponad chmurami, i buja między obłokami. Trzy Rusałki Kaczyńskiego BBA w Brukseli o culwa ale będzie kyrk! O przepraszam bardzo Szydło zna dwa języki ten z lewego i ten z prawego buta.
22 02 2019 Przyszła kryska na…Antoniego Macierewicza? Były szef MON do lustracji.
Dla Antoniego Macierewicza przyszły ciężkie czasy. Kolejny już raz złożono do Instytutu Pamięci Narodowej wniosek o jego lustrację. Fakt, że wśród najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego rozwijał skrzydła Kazimierz Kujda, były tajny współpracownik SB, zachęcił do ponownego przyjrzenia się dokumentom, na których oparł się Tomasz Piątek, pisząc o Macierewiczu. Wykorzystał sytuację zespół parlamentarny, któremu przewodniczy Joanna Kluzik – Rostkowska, która zastanawia się, czy „również ABW nie powinna raz jeszcze zająć się byłym ministrem obrony narodowej?”. W swojej pierwszej publikacji, Piątek odniósł się do powiązań byłego szefa MON z Rosjanami, w drugiej zaś skoncentrował się na tych dokumentach, które stawiają pod dużym znakiem zapytania przeszłość opozycyjną Macierewicza.  Czy Antoni Macierewicz korzystał „z parasola ochronnego SB”? Z jednego z dokumentów wynika, że tak właśnie było, że znajdował się pod opieką elitarnej komórki Biura Studiów SB, której oficerowie utrzymywali bliskie kontakty z GRU oraz KGB. Mało tego, w rejestrach tego biura znajdowali się tzw. figuranci, czyli osoby rozpracowywane, co miało zataić fakt ich współpracy nawet przed służbami PRL.
Pewne wydarzenia z czasów działalności opozycyjnej Macierewicza mogą uzasadniać sens tej tezy o współpracy. Trudno bowiem wyjaśnić inaczej to, że  „miał nigdy nikogo nie „wsypać”, a w 1968 r. w obciążył swojego przyjaciela z opozycji Wojciecha Onyszkiewicza (71 l.), w PRL był wielokrotnie inwigilowany i zatrzymywany, jednak nigdy nie został skazany na więzienie, zniszczono kluczowy dokument (kwestionariusz ewidencyjny), który określał stosunek służb PRL do niego, został internowany dopiero 16 grudnia 1981 r., bo w nocy z 12 na 13 grudnia wyszedł ze Stoczni Gdańskiej i zniknął, pod koniec 1982 r. wyszedł z ośrodka internowania w Łupkowie, udał się do dentysty i wrócił do Warszawy. Nie wydano za nim listu gończego, nikt nie próbował go ścigać ani szukać. Gdy z innego szpitala uciekł dużo mniej znany Marian Piłka (65 l.), kilka godzin później kilkudziesięciu oficerów przeszukiwało całą okolicę, wykreował się na polityka obozu chrześcijańsko-patriotycznego, a świadkowie pamiętają, że był człowiekiem o lewicowych poglądach i fanem argentyńskiego komunisty Che Guevary”. Jestem przekonana, że na odpowiedź na wszystkie pytania poczekamy sobie długo. Nie ma szans, byśmy dowiedzieli się czegokolwiek teraz gdy Polską rządzi PiS. Wiadomo przecież, że partia ta nie pozwoli skrzywdzić „swojego człowieka”, no chyba, że będzie tego wymagał interes partyjny czy też Macierewicz stanie się ofiarą walki o władzę w pisowskim środowisku. Tamara OlszewskaŹródło: fakt.pl
Do osoby Macierewicza potrzeba dobrego pióra, aby go opisać. Nie każdy pisarz chce się babrać w takiej marności, zresztą usprawiedliwieniem jest to, że Macierewicze są opisani w literaturze. Cechuje ich nieracjonalność łatwo poddają się panice, dlatego budują światy alternatywne, aby względnie w nich egzystować. Nie dziwi mnie, iż Macierewicz uciekał ze Smoleńska, zachowywał się, jak paranoik: „w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów.
Antoni Macierewicz był niewątpliwie tolerowanym przez ubowców agentem obcego wywiadu w PRL tak samo, jak jego ojciec Zdzisław Macierewicz był agentem francuskiego wywiadu w PRL, któremu ubowcy pozwolili odejść z legendą oficjalnie popełnionego samobójstwa po tym, jak amerykańscy oficerowie wywiadu sfotografowali dla prasy rzekomego trupa Himmlera, mającego otruć się tą samą trucizną, co ojciec Macierewicza: cyjankiem potasu.
Z archiwum: grudzień 2017r. Dzięki Macierewiczowi żaden polski helikopter, okręt wojenny, czy rakieta nie zagrożą już pokojowi na świecie. Dla Macierewicza nie ma rzeczy niemożliwych. W Radomiu wybudował stocznię budującą latające okręty podwodne. Teraz buduje tam latarnię morską. Ponoć głównodowodzącym latarni ma zostać Suski? Tworzy armię kosmiczną która będzie działała w cyberprzestrzeni.
Macierewicz to dziecko w skórze dorosłego i myśli że dowodzenie armią to gra planszowa z ołowianymi żołnierzykami. Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza. DRAGON 17, czyli NAJWIĘKSZA KOMPROMITACJA W DZIEJACH MON. Żołnierze ćwiczyli na poligonie w prywatnych butach oraz w czapkach zamiast hełmów. Szef MON Antoni Macierewicz przedstawia wizję polskiej armii wyposażonej w najnowocześniejsze śmigłowce, okręty podwodne, tysiące dronów i cyberżołnierzy. Ale realia są zupełnie inne, co obnażyły niedawne ćwiczenia terenowe "Dragon 17”. Okazało się, że największym wyzwaniem dla polskiego żołnierza jest zdobycie wojskowych butów, czystej bielizny oraz pełnowartościowego posiłku. 
20 02 2019 Olszewski odszedł – Judasze pozostali.
Nie żyje Jan Olszewski. Można patetycznie, a przy tym prawdziwie i szczerze wiele o zmarłym napisać, tylko że po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza wszystkie wzniosłe słowa zostały mocno zdewaluowane, ponieważ dla celów politycznych cynicznie wyczerpano wszelkie możliwe środki żałobnego wyrazu w celu wywołania u odbiorców pożądanych emocji. I tak zmarły prezydent Gdańska ukazany został po śmierci jako wielki bohater narodowy o niezliczonych zasługach oraz za życia człowiek krystalicznie uczciwy i bez skazy. Tymczasem w osobie Jana Olszewskiego żegnamy naprawdę dobrego, uczciwego, skromnego i niezwykle odważnego człowieka oraz postać niewątpliwie zasłużoną dla Polski i historyczną. Człowieka, który całe swoje życie walczył o wolną suwerenną i niepodległą Polskę. Wbrew propagandzie głoszonej przez uczestników zmowy z Magdalenki i piewców okrągłego stołu to nie Tadeusz Mazowiecki, ale właśnie Jan Olszewski był od czasu zakończenia drugiej wojny światowej pierwszym premierem wolnej Polski powołanym na to stanowisko przez w pełni demokratycznie wyłoniony parlament w wyborach z 27 października 1991 roku.
Warto sobie w tym smutnym momencie pewne fakty uświadomić. Fakty, które dobitnie mówią nam o tym jak załganym tworem jest III RP. Otóż we wszystkie krajach, które wychodziły z komunizmu co roku świętuje się rocznicę pierwszych prawdziwie wolnych demokratycznych wyborów. We wszystkich oprócz Polski. W NRD odbyły się one 18 marca 1990 r. Na Węgrzech 24 marca 1990 r., a w Rumunii 20 maja 1990. Czesi i Słowacy obchodzą rocznicę wolnych wyborów, które odbyły się jeszcze w Czechosłowacji w dniach 8-9 czerwca 1990 r. W Bułgarii demokratyczne wybory miały miejsce 10 czerwca 1990 r., a w Albanii 31 marca 1991 r. Dlaczego zatem u nas do historycznego lamusa zepchnięto pierwsze prawdziwie demokratyczne wybory z 27 października 1991 r.? Po pierwsze ich data zadaje kłam tezie michnikowszczyzny, jakoby Polska była liderem demokratycznych przemian w Europie Wschodniej. Magdalenka i okrągły stół, czyli dogadanie się z komunistami zepchnęły Polskę na szary koniec demokratycznych przemian w dawnych demoludach plasując nas nawet za Albanią. Jest jeszcze jeden powód wstydliwej marginalizacji wolnych wyborów z 27 października 1991 roku i próby zastąpienia ich tymi kontraktowymi z 4 czerwca 1989 roku. Otóż komuniści i wytypowani przez nich „konstruktywni opozycjoniści” musieliby przyznać, że przerażeni ujawnieniem komunistycznej agentury już po niecałych sześciu miesiącach obalili pierwszy po drugiej wojnie światowej demokratyczny rząd, na czele którego stał właśnie premier Jan Olszewski. Zrobili to jak zwykle z obleśnymi, obłudnymi gębami pełnymi wzniosłych pompatycznych haseł o zagrożonej demokracji i narastającej mowie nienawiści. Do dziś pamiętam zakłamaną facjatę Kuronia, który zamach stanu na demokratyczny legalny rząd podsumował słowami: „Jakie to szczęście, że myśmy się wszyscy opamiętali. I dodał, że Macierewicz i Olszewski to ludzie chorzy z nienawiści”. Lewacka antypolska narracja totalniaków nie zmieniła się po dzień dzisiejszy. Ci propagandowi prymitywni drwale inaczej rąbać już nie potrafią.
W dniu śmierci Jana Olszewskiego, Donald Tusk napisał na Twitterze: „Smutna wiadomość nadeszła z Warszawy: premier Jan Olszewski nie żyje. Odważny obrońca w procesach politycznych, uczestnik Solidarności, dobry człowiek. Niech spoczywa w pokoju”. Warto pamiętać, że to właśnie Tusk był jednym z najbardziej zaangażowanych politycznych zdrajców uczestniczących w zamachu stanu na demokratyczny rząd kierowany przez tego, jak dzisiaj pisze, dobrego i odważnego człowieka. Ten sam zdrajca i szkodnik Tusk tak jak niemal trzydzieści lat temu, mówi dzisiaj, Panowie policzmy się i robi wszystko by obalić kolejny demokratycznie wybrany rząd zmierzający do odzyskania przez Polskę pełnej suwerenności. To on planuje powrót do polskiej polityki na czele Ruchu 4 Czerwca, czyli znowu chce zakłamywać historię gloryfikując kontraktowe niedemokratyczne wybory z 4 czerwca 1989 roku. Jeżeli już taki ruch powstanie to pamiętajmy, że owszem, nawiązuje on do 4 czerwca, ale tego z 1992 roku, kiedy Tusk wraz z komunistami i ich tajną agenturą wziął czynny udział w obalaniu legalnego demokratycznego polskiego rządu.
Trzeba cały czas przypominać, co mówił do narodu premier Jan Olszewski 4 czerwca 1992 roku czując już, że agentura podejmuje próbę obalenia jego rządu. Doskonale zdając sprawę z powagi sytuacji około godziny 23 w wystąpieniu na antenie obu kanałów TVP powiedział: Uważam, że naród polski powinien mieć poczucie, że wśród tych, którzy nim rządzą nie ma ludzi, którzy pomagali UB i SB utrzymywać Polaków w zniewoleniu. Uważam, że dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wolnej Polski.
Koło północy premier Olszewski przybył do gmachu parlamentu i przed decydującym i jak się okazało haniebnym głosowaniem wygłosił przemówienie, w którym zadał dramatyczne i ciągle aktualne pytanie, Czyja będzie Polska? Oto poruszający fragment tego wystąpienia: „Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza. I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś – tutaj, na tej sali. Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu”. Niedługo minie 27 lat od chwili, kiedy z mównicy sejmowej padły tamte słowa. Wypowiedział je wielki polski patriota, prawdziwy niepodległościowiec i mąż stanu, śp. premier Jan Olszewski, człowiek, który jako pierwszy skierował Polskę na Zachód i do NATO. I jeżeli komuś się wydaje, że przywoływanie tamtych czasów to tylko grzebanie się w zamierzchłej przeszłości ten jest w wielkim błędzie. Upadek tamtego pierwszego demokratycznie wyłonionego rządu odbija nam się czkawką do dziś. Także teraz w roku wyborczym jakże aktualne jest pytanie, Czyja będzie Polska? - zadane przez Jana Olszewskiego. Dzisiejsze polityczne podziały na scenie politycznej są identyczne z tymi, z którymi mieliśmy do czynienia 4 czerwca 1992 roku i nawet aktorzy tego teatru zdrady ciągle występują na scenie w tych samych rolach. Jan Olszewski odszedł i w przeciwieństwie do owych aktorów na polityce nie dorobił się majątku. Zostawił po sobie jednak wielki spadek i dlatego jesteśmy mu coś winni. W piątkowy ranek, 5 grudnia 1992 roku do kiosków trafił dziennik „Nowy Świat”, który na pierwszej stronie napisał: „Olszewski odchodzi – agenci pozostają”. Myślę, że i dzisiaj mógłby się ukazać tekst o takim samym tytule. Musimy wypełnić  testament Jana Olszewskiego, którego treść najlepiej streszczają te słowa Mariana Hemara:
Dla najemnych Judaszów
Bolszewickiej bestii
Nie będzie wybaczenia
Nie będzie amnestii!!!

Źródło: niepoprawni.pl
18 02 2019 Od starszego bibliotekarza do prezesa partii rządzącej czyli jak budował swoją karierę polityczną Jarosław Kaczyński. „Jarosław Kaczyński ma dwie cechy, które kształtowały jego polityczną karierę. Pierwszą jest skłonność do otaczania się ludźmi ze skazą. Nieraz półoficjalnie dawał do zrozumienia, że nie uważa swych współtowarzyszy za intelektualnych orłów. Nie przeszkadzają mu ludzie z pokręconymi w PRL życiorysami, a nawet to, że niektórzy bliscy współpracownicy kiedyś go zdradzili. Być może uważa, że skaza osłabia ich, są łatwiejsi do kontroli. Drugą cechą jest nieumiejętność podporządkowania się innym przywódcom.”
Kiedy Jarosław Kaczyński kończył czterdzieści lat nic nie zapowiadało, że stanie on na czele partii rządzącej Polską i bez pardonu będzie wykorzystywał politykę do własnych celów. Pod koniec lat osiemdziesiątych, starszy bibliotekarz Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, prawnik bez aplikacji, z niedokończonym doktoratem, bez większych znajomości w świecie politycznej opozycji był tylko cieniem swojego brata bliźniaka. I to właśnie dzięki pozycji Lecha Kaczyńskiego w środowisku „Solidarności”, dzisiejszy prezes PiS został zaproszony na spotkanie działaczy opozycji. Spotkanie odbyło się 18 grudnia 1989 r. i to wówczas został powołany Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Sam Jarosław Kaczyński nie odegrał na tym spotkaniu większej roli, ale na tyle umiejętnie manewrował, że wraz z bratem stał się jednym z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy. Współpraca ta sprawiła, że bracia Kaczyńscy znaleźli się w pierwszej lidze polskich polityków. Ich pierwsza partia polityczna – Porozumienie Centrum „miała program dość umiarkowany, ale mocno akcentowała odsunięcie dawnych członków PZPR i agentów SB z funkcji państwowych oraz walkę z korupcją i uwłaszczaniem się na majątku państwowym.” Co ciekawe, Jarosław Kaczyński otaczał się często ludźmi mocno powiązanymi z byłym reżimem. Jednocześnie prezes PiS budował dla swojej partii zaplecze finansowe, które od początku podlegało jego ścisłej kontroli. „Nie tylko uwłaszczał swoje fundacje na majątku państwowym, ale też korzystał z pieniędzy państwowych (a czasem prywatnych) spółek, na których czele stali dawni działacze PZPR zwykle mający związki z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Robił dokładnie to, co krytykował i z czym walczył, nie ukrywając, że w polityce wyznaje prymat skuteczności nad moralnością.” Przez wiele lat Jarosław Kaczyński był jednak tylko jednym z wielu polityków na polskiej scenie. Konsekwentnie jednak tworzył legendę brata i jeszcze konsekwentniej wzmacniał finanse partii, czego dowodem jest teraz spółka Srebrna. Po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego status Jarosława Kaczyńskiego diametralnie się zmienił. Mając na względzie przeżytą przez niego traumę, trudno oprzeć się wrażeniu, że prezes doskonale ją wykorzystał dla wzmocnienia własnej pozycji.  „Porusza się po Sejmie w asyście co najmniej kilku innych polityków PiS, a poza Sejmem w szpalerze ochroniarzy. Udziela wywiadów mediom zaprzyjaźnionym, nie konfrontując się z bardziej dociekliwymi. Jego otoczenie największe błędy prezesa przyjmuje aplauzem – tak zareagowali posłowie PiS na słynne wystąpienie „bez trybu” i słowa o „mordach zdradzieckich”.” Ostatnia afera związana z taśmami i spółką Srebrna burzą wizerunek nieskazitelnego polityka oderwanego od spraw materialnych, któremu zależy wyłącznie na rozwoju kraju. Zamiast zatroskanego, starszego pana mamy obraz polityka twardo stąpającego po ziemi, który dla  zdobycia władzy jest w stanie zrobić niezwykle dużo. Źródło: wyborcza.pl
Co to będzie jak z szafy na Nowogrodzkiej wyspie się sztandar PZPR, i teczki aktywnych agentów SB w najbliższym otoczeniu Kaczyńskiego? Musi być tego sporo bo co chwila ktoś z niej wypada. Pół IPNu na Nowogrodzką przeniesiono?
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić by schorowany staruszek mógł tak krótko na smyczy prowadzić naród do samounicestwienia się!? Wielu tego nie widzi. Widzą natomiast jak Kaczyński po wodzie chodzi, cuda czyni i modlą się do niego.
Możemy z ufnością patrzeć w przyszłość, idziemy bowiem słuszną drogą, posiadamy pewnych przyjaciół i wiernych sojuszników, przewodzi nam nieśmiertelna idea socjalizmu. Źródło: przemówienie na wiecu 1–majowym, 1963 (?)
Kaczyński Jarosław przyznam, że ten człowiek budzi czasem we mnie coś na kształt współczucia. Zdeklarowany wróg nepotyzmu skazany na Misiewiczów. Zaciekły antykomunista zmuszony, z braku ekonomicznej wiedzy, do gospodarczych i społecznych decyzji rodem z PRL. Szczery wróg PZPR i SB, współpracujący z synami wrażego systemu, bo otaczające go beztalencia nie zapewnią mu realizacji marzenia o nieograniczonej władzy. Właściciel firmy powołanej w celu uratowania Polski, świata i całej ludzkości, do której myślący Polacy się nie garną, dopóki nie rozszerzy działalności. Prometeusz i Syzyf w pakiecie… Smutne. 
17 02 2019 PiS potknie się nie o Konstytucję, lecz o szkoły i bazary.
Chaos spowodowany przez rządzących ignorantów zaczął boleśnie uderzać w miliony zwykłych obywateli. Sondaże pokazują, że mimo kolejnych afer, skandali, ujawnianych taśm poparcie dla PiS utrzymuje się, z grubsza rzecz biorąc, na tym samym poziomie. To budzi zdumienie, złość, rozczarowanie krytyków partii rządzącej. W internetowych komentarzach pełno jest głosów, mówiących o ciemnym ludzie i prymitywnym elektoracie przekupionym miską soczewicy. Szanowni Państwo, spokojnie! Nie wpadajcie w panikę i nie oceniajcie wyborców w sposób niesprawiedliwy. PiS raczej już nie porządzi samodzielnie. Jestem głęboko przekonany, że sondażowe procenty nie oddają precyzyjnie rzeczywistych nastrojów Polaków. Po pierwsze deformuje je – jak mówi Leszek Balcerowicz – „efekt Putina”, a więc konformizm i skłonność wielu ankietowanych do deklarowania poparcia dla władzy, by się jej nie narazić. Po drugie zaś – część osób zapowiadających głosowanie na PiS – nie wiemy jaka, ale chyba statystycznie znacząca – do urn w ogóle nie pójdzie.
Już w tej chwili wydaje się, że w PiS stracił poparcie większości pozwalającej na samodzielne rządzenie. Zsumowanie procentów poparcia dla opozycji, która zapewne pójdzie do wyborów w dwóch blokach: Biedroń i PO-Nowoczesna-PSL-SLD pokazuje, że partia Kaczyńskiego, by zachować władzę, będzie musiała poszukać sobie koalicjanta. Poza Kukizem nikt inny raczej nie wchodzi w rachubę. Może się jednak okazać, że nawet Kukiz nie będzie mieć dość szabel, by uratować „dobrą zmianę”. I co wtedy? A przecież dzisiejsze wyniki sondażowe nie muszą się utrzymać do wyborów. Erozja notowań partii rządzącej będzie postępować. Co więcej – zaryzykowałbym tezę, że przyspieszy.
Do tej pory czynniki skłaniające część wyborców do zweryfikowania oceny rządzących wymagały pewnej wiedzy, zdolności do refleksji, umiejętności myślenia w kategoriach systemowych. Wielu niżej wykształconym obywatelom kwestie takie jak niezależność sądów czy łamanie konstytucyjnych zasad państwa prawa wydawały się niezrozumiałą abstrakcją, zaś praktyczne i namacalne dowody nieudacznictwa PiS manifestowały się często w obszarach odległych od świata, w którym żyje przeciętny wyborca. Trudno oczekiwać, by z trudem wiążący koniec z końcem mieszkaniec Podlasia przejął się zniszczeniem hodowli koni arabskich czy brakiem nowoczesnych helikopterów bojowych.
Demolka oświaty rodzi panikę i wściekłość
Teraz jednak pisowskie bezhołowie i nieudacznictwo schodzi w dół i zaczyna dotykać milionów zwykłych Polaków. Obserwuję to jako ojciec córki kończącej w tym roku gimnazjum i ubiegającej się o miejsce w liceum. Takiego chaosu i paniki w środowisku absolwentów i ich rodziców nigdy dotąd nie było. Bezmyślna demolka polskiego systemu szkolnego dokonana przez ignorantów powołanych na ministerialne stołki sprawia, że przerażeni ludzie, przewidując, iż ich dzieci mogą się nie załapać do zatłoczonych liceów i techników publicznych, już teraz tłumnie walą do płatnych szkół prywatnych, by na wszelki wypadek zaklepać miejsce. W liceum, do którego zgłosiła się moja córka, w ubiegłych latach nie było problemu z dostaniem się – chętnych było z grubsza tylu, ile miejsc. Albo nawet mniej. W tym roku o jedno miejsce rywalizuje czterech kandydatów. Czesne w tych prywatnych szkołach średnich (najczęściej 1000-1300 zł miesięcznie) oznacza poważny uszczerbek w budżecie przeciętnej rodziny. Często jest to wydatek ponad stan, zmuszający do rezygnacji z zaspokojenia innych ważnych potrzeb. Ten koszt „dobrej zmiany” ponoszony przez tysiące zwykłych rodzin już nie jest odległą abstrakcją, jak Trybunał Konstytucyjny czy hodowla arabów. W dodatku wrzenie ogarnia też środowiska nauczycielskie, bezpośrednio dotknięte wywołanym przez władze chaosem. Nadciąga strajk szkolny, którego termin pokrywa się z okresem egzaminów w gimnazjach i klasach ósmych. Co więcej, do protestu dołącza nauczycielska „Solidarność” – związek będący dotąd „pasem transmisyjnym” władzy do mas pracowniczych. Kierownictwo „Solidarności” wolałoby oczywiście dalej poklepywać się po plecach z pisowskimi dygnitarzami, jednak nastroje szeregowych związkowców zmuszają Piotra Dudę i jego kolegów do zmiany linii.
Schyłek bazarów i smutek sklepików
Nawarstwiają się też problemy spowodowane sukcesywnie wprowadzanym od zeszłego roku zakazem niedzielnego handlu. Zgodnie z przewidywaniami wszystkich rozsądnych komentatorów, zakaz ten, wprowadzony z powodów ideologicznych pod presją „Solidarności” i Kościoła, niczego nie rozwiązał, a jedynie pogłębił problemy branży detalicznej zatrudniającej grubo ponad milion pracowników. Wbrew uspokajającym zapowiedziom władz stragany i małe sklepy, którym niedzielny szlaban na handlowanie miał pomóc, padają jak muchy. Od wejścia w życie nowego prawa zamknięto niemal 16 tys. małych sklepów – podaje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Obroty drobnych handlarzy spadły – według Biura Analiz Sejmowych – o 20-30 proc. Cytowana przez „Dziennik Gazetę Prawną” Elżbieta Fornalczyk z Tychów, działaczka związku „Sierpień 80”, walcząca swego czasu o ustanowienie zakazu handlu w niedziele, dziś mówi: – „Prawo zostało wprowadzone za szybko, bezrefleksyjnie. To był eksperyment na żywym organizmie, nie do końca udany. W Tychach pada drobny handel. Nie tylko spożywczy, ale również m.in. pasmanteria i odzieżowy, które były koło mojego domu od zawsze. Nie wytrzymują też wielkie sklepy. Lokalne Tesco zmniejsza załogę, tłumacząc się wolnymi niedzielami. Czy jest tu bezpośredni związek? Nie wiem, nie jestem ekonomistką czy politykiem, ale na pewno nie tak miało to wyglądać” – kwituje z goryczą.Tego samego zdania jest większość respondentów sondaży, w których poparcie dla niedzielnego zakazu handlu jest coraz mniejsze, a sprzeciw coraz silniejszy. Dziś już tylko 28 proc. badanych przez IBRIS popiera zakaz handlu we wszystkie niedziele, a 68 proc. jest mu przeciwnych, w tym 45 proc. zdecydowanie. Wszystkie te problemy i wynikające z nich niezadowolenie będą narastać w okresie dzielącym nas od wyborów – najpierw europejskich, a potem krajowych. Nie jest możliwe, by nie odbiło się to na wyniku głosowania.
Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl 
15 02 2019 Skandaliczne słowa premiera Izraela – „I co teraz dyplomacjo, co powstałaś z kolan?”
– „Polacy współpracowali z Niemcami podczas Holokaustu” – takie słowa miały paść z ust premiera Izraela Benjamina Netanjahu podczas spotkania z dziennikarzami w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. O wypowiedzi Netanjahu poinformował „The Jerusalem Post”. Według portalu Haarec, Netanjahu wypowiedział te słowa w kontekście kryzysu dyplomatycznego wokół pisowskiej ustawy o IPN. – „Polacy współpracowali z nazistami i nie znam nikogo, kto zostałby pozwany za tego typu twierdzenie – miał stwierdzić szef izraelskiego rządu. Netanjahu wziął udział w międzynarodowej konferencji w Warszawie dot. przyszłości Bliskiego Wschodu. Wielu dziennikarzy komentowało tę skandaliczną wypowiedź. – „Wygląda na to, że ta cała konferencja bliskowschodnia to sukces na miarę San Escobar” – Przemysław Henzel. – „I co teraz dyplomacjo, co powstałaś z kolan?” – Agnieszka Burzyńska z „Faktu”. – „Przestrzegałem przed bliskowschodnią konferencją w Warszawie jako nieprzygotowaną i pod wyłączne dyktando ludzi Trumpa. Niestety, rzeczywistość okazała się znacznie gorsza, a słowa Netanjahu są ukoronowaniem katastrofy” – Roman Imielski z „GW”.
– „Mam propozycję konstruktywną. Może po największej dyplomatycznej kompromitacji Polski od 89 roku, i to w Warszawie, premier Morawiecki i minister Czaputowicz po prostu podadzą się do dymisji. Po katastrofie z ustawą o IPN mieli szansę na poprawkę. Oblali z kretesem” – Tomasz Lis z „Newsweka”.
Co na to PiS? Późnym wieczorem rzeczniczka partii Beata Mazurek napisała na Twitterze: – „Na najbliższym posiedzeniu Sejmu PiS zaproponuje uchwałę ws. odpowiedzialności za holokaust wz. z niedopuszczalnymi wypowiedziami które miały miejsce podczas konferencji bliskowschodniej”. –„Uchwała Sejmu zatrzęsie światem. Przy okazji można by w niej przypomnieć, że Maria była Skłodowska, a nie Curie. To właśnie przez brak uchwał Sejmu Polska jest obwiniana o Holokaust” – kpiąco podsumował Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”. Źródło: Twitter
Napluto nam w twarz we własnym domu, a najwyższe władze mówią mówią, że deszcz pada. Za to co powiedział premier Izrael powinien natychmiast zostać wydalony z Polski. Tak nie zrobiono i mnie to wcale nie dziwi, bo nasi wypróbowani sojusznicy za Oceanu, Jankesi przyjechali do dalekiej zamorskiej koloni, takiego rezerwatu dla Polaczków. Zaś Netanyahu przyjechał po odszkodowania za utracony majątek w Polsce. Powinien dostać kopa a jak mu będzie mało to dołożyć po ry...
Za kilka dni mamy podobny szczyt w Monachium. Dlaczego zatem tak szybko zorganizowano w Warszawie szczyt bliskowschodni? No bo w Monachium będzie obecny Iran, a Izraelowi nie zależy na porozumieniu, i pokoju w tym rejonie świata. Mam nadzieję, że armia polska nie będzie walczyła za Izrael!?
W armii Hitlera służyło 150 tys. Żydów, w tym 21 w stopniu generała. Ci ludzie czuli się Niemcami i uważali, że służba w wojsku własnej ojczyzny jest nie tylko obowiązkiem, ale także powodem do dumy. Chcieli walczyć z wrogami Niemiec - mówi amerykański historyk Bryan Mark Rigg. Większość żołnierzy Wehrmachtu żydowskiego pochodzenia nie wiedziała o Holokauście, byli jednak oficerowie, jak feldmarszałek Erhard Milch - fanatyczny narodowy socjalista, który wiedział o eksterminacji Żydów i popierał ją.
17 września 1939 r. napadł na nas odwieczny wróg wschodni – sowiecka Rosja, a Żydzi witali ich kwiatami. Pytam, gdzie byli Żydzi kiedy 500 tys. Polaków w ciągu roku wymordowano na ich oczach? 2 miliony Polaków wsadzono do wagonów śmierci i wywieziono na Syberię. Czy jest choć jeden Polak uratowany przez Żydów? A to oni stanowili władzę na tamtych terenach – przekonuje Jakubiak. 
14 02 2019 Skandal! Morderca Adamowicza pokrzywdzonym!
To niesłychane! Stefan W. , który śmiertelnie ranił nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza dostał status... pokrzywdzonego! Mało tego! Siedząc za kratami będzie najprawdopodobniej próbował ubiegać się o wysokie zadośćuczynienie...
Wszystko dlatego, że po zatrzymaniu przez policję zrobiono nożownikowi zdjęcie w kajdankach i opublikowano je w internecie bez czarnego paska. Wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda morderca.  Ta absurdalna sytuacja wynika z ułomności polskiego prawa. Bo ono stanowi, że upublicznienie wizerunku podejrzanego nawet o najgorsze przestępstwo bez jego zgody to przestępstwo. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Gdańsku. O sprawie śledczych poinformowali dziennikarze, którzy znaleźli zdjęcie w internecie i pytali, czy mogą je wykorzystać. Winny umieszczenia zdjęcia w sieci może trafić do więzienia nawet na 2 lata! Stefan W. będzie też mógł pozwać go do sądu i żądać zadośćuczynienia.  Prokuratura bada równolegle też inny wątek związany z nożownikiem, a duże problemy mają gdańscy policjanci, którzy pracowali przy sprawie Stefana W. Sieć obiegło nagranie, na którym widać moment ataku na prezydenta na scenie WOŚP. To wypłynęło z policji. – Jeden z funkcjonariuszy, za pomocą telefonu komórkowego dokonał nagrania odtwarzanego na monitorze służbowym filmu – mówi prok. Grażyna Wawryniuk z prokuratury okręgowej w Gdańsku. – Następnie przekazał go koledze z wydziału, który udostępnił go w grupie funkcjonariuszy na portalu społecznościowym – dodaje. Obaj funkcjonariusze zostali zawieszeni. Im także grozi kara do 2 lat więzienia! Jak nieoficjalnie dowiedział się Fakt, w komendzie miejskiej policji w Gdańsku stróże prawa boją się o tym rozmawiać. Nikt nie zadaje żadnych pytań. Stefan W. stał się tematem tabu.
Źródło wydarzenia.fakt.pl 
Zobaczycie że jeszcze order dostanie, wszak to pierwszy od dziesięcioleci Żołnierz Wyklęty, Wielki Patriota, Bojownik o Demokrację. Gdzie Ty jesteś moja Polsko? 
14 02 2019 TVP ujawniła wizerunki. Aktywiści tracą pracę. „I tak maja szczęście, ja na miejscu Ogórek wyciągnąłbym pistolecik” W głównym wydaniu „Wiadomości”,  TVP opublikowała wizerunki oraz dane 10 osób, które zdaniem stacji uczestniczyły w „ataku” na Magdalenę Ogórek. Protestujący krzyczeli w jej kierunku m.in. „wstyd i hańba”, „kłamczucha”, „zatrudnijcie dziennikarzy” i utrudniali wyjazd z parkingu.
Teraz otrzymują obraźliwe wiadomości i groźby, a dwie z nich straciły pracę, Jak podaje „Presserwis”, Iwona Wyszogrodzka, która brała udział w proteście przed siedzibą TVP Info, straciła pracę po materiale stacji. Twierdzi, że zwolnienie nastąpiło po serii telefonów od klientów firmy i Urzędu Skarbowego. Inni uczestnicy protestu też mają problemy w miejscu zatrudnienia: „Szef miał telefony w tej sprawie. Zmieniono mi formę zatrudnienia, teraz mogę stracić pracę każdego dnia. Ale rozumiem kierownictwo” – twierdzi jeden z nich.  Jak się dowiadujemy z portalu wp.pl kierownicze stanowisko w oddziale Poczty Polskiej straciła również aktywistka z Gorzowa Wlkp. Monika Twarogal. Chociaż zwolnienie nastąpiło dwa dni przed emisją materiału, kobieta twierdzi, że miało związek z jej aktywnością podczas manifestacji. Twarogal podkreśla, że otrzymała „propozycję nie do odrzucenia” i musiała rozwiązać umowę za porozumieniem stron. „Ty lewacka, gruba, tępa szmato”, „Zdechniesz w bólach stara, brzydka, wyliniała k…”, „Mam nadzieję, że szybko zdechniesz na raka” – to tylko niektóre  z 200 paskudnych  wpisów, gróźb i obelg  jakie trafiły do aktywistki Ewy Podleśnej – donosi Presserwis .TVP podało również miejsce pracy Podleśnej. To skłoniło policję do przydzielenia jednorazowej ochrony aktywistce, by bezpiecznie mogła wrócić do domu. W związku z zalewem hejtu i pogróżek manifestanci zapowiadają pozew grupowy przeciwko TVP. Presserwis informuje, że sprawę może poprowadzić kancelaria Dubois i Wspólnicy, która m.in. reprezentuje austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera w procesie przeciwko spółce Srebrna. Źródło: wp.pl/Pressewis
Z forum: Stefan W., nożownik, który zamordował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza  ma status pokrzywdzonego – podaje Radio Gdańsk. Chodzi o zdjęcie, które ktoś zrobił mu po zatrzymaniu i wrzucił do sieci, ujawniając jego dane osobowe.
Zastraszanie społeczeństwa trwa w najlepsze! Nie tylko samych demonstrujących, ale także ich pracodawców – w większości prywatnych biznesmenów poprzez kontrole skarbowe, groźby wielomilionowych kar i procesów sądowych, z likwidacją biznesów i aresztowaniami zapewne włącznie.
Od maja 2018 r. obowiązuje w Polsce unijne prawo RODO. Nawet w przychodni nie wolno używać nazwisk do wywoływania pacjentów, a cóż dopiero upublicznić wizerunek, nazwisko i adresy protestujących w publicznej TVP. Proces zbiorowy za złamanie RODO, za podjudzanie do hejtów i mobbingu oraz za narażenie ludzi na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia, co miało już miejsce w wypadku prezydenta Adamowicza. Kancelaria powinna zgłosić sprawę nie tylko do polskich sądów, ale przede wszystkim do Strasburga w związku z przestępstwem przeciwko RODO. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni. Zwłaszcza, że prowokację Ogórek i Joaka łatwo udowodnić, są nagrania.

14 02 2019 Mąż Magdaleny Ogórek usłyszał zarzuty. Grozi mu 8 lat więzienia
Mąż Magdaleny Ogórek ma poważne kłopoty. Jak informuje Wirtualna Polska, Piotr M. usłyszał w prokuraturze zarzuty niegospodarności. Zdaniem śledczych, będąc w przeszłości kanclerzem prywatnej uczelni “Via Moda” naraził placówkę na straty w wysokości 988,9 tys. zł. Grozi mu do 8 lat więzienia.  Magdalena Ogórek i Piotr M. są małżeństwem od kilkunastu lat. Mąż Magdaleny Ogórek zajmuje obecnie stanowisko rektora Małopolskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Dietla w Krakowie.   Piotr M. pracował w warszawskiej „Via Moda” od stycznia 2012 roku. W sierpniu 2014 roku uczelnia zakończyła współpracę z mężem Ogórek “w trybie natychmiastowym, na skutek oceny jego pracy i działalności”. Teraz pojawiły się szczegółowe informacje w sprawie sprzed czterech lat.  WP wskazuje, że mąż Magdaleny Ogórek usłyszał zarzuty karne dotyczące nadużycia zaufania. Mówią one o “wyrządzeniu znacznej szkody majątkowej”, a także o „działaniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.  Źródło: wiadomosci.wp.pl
Czy to nie był jedyny powód tak nagłego pojawienia się w wielkiej polityce pani Ogórek? Wpierw zapukała do drzwi lewicy, która jej zafundowała kampanię wyborczą z prawdziwego zdarzenia.  Lewica przegrała to pani Ogórek natychmiast się przefarbowała i z totalitarną prawicą się skumała.
Czy to uratuje jej męża? Być może ten atak przed studiem TVP przyczyni się do znacznego złagodzenia kary? 
12 02 2019 Homosovietikus.
To, że Polacy w zdecydowanej większości głosują na SLD, PO,  PSL czy PiS, bardzo dobitnie świadczy o tym, że współcześni Polacy to homosovietikus, czyli ludzie o mentalności socjaldemokratycznej, etatystycznej, niewolniczej. Wybieramy sobie nie usługodawców, ale panów pańszczyźnianych, którzy nas hodują jak bydło. Propagandowe efekty afery reprywatyzacyjnej to wyraźnie pokazują. Im więcej urzędniczej patologii przy reprywatyzacji, im więcej przekrętów biurokratycznych, im bardziej mętne prawo, im głupsze wyroki sądów, im gorsze decyzje administracyjne, im większa zależność własności od urzędników, tym większa niechęć współczesnego narodu polskiego do własności prywatnej, tym większa chęć by wszystko było narodowe, a zatem państwowe, czyli niczyje – i by tym zarządzali urzędnicy. Mamy taki syf, bo ta peerelowska mentalność dominuje. Moi rodacy to w większości lemingi – im bardziej urzędnik im nabruździ, tym bardziej chcą by o wszystkim decydował urzędnik – tylko inny. O tym, że mogliby coś zrobić sami, albo sobie to kupić, wynająć, opłacić, zorganizować, zadbać, nawet nie pomyślą. Wszelkie patologie związane z reprywatyzacją, a zatem stykiem prywatnego biznesu z urzędniczą omnipotencją, chcą rozwiązywać wzmożeniem urzędniczej kontroli i zintensyfikowaniem nadzoru państwa. Dlatego komuna będzie jeszcze długo trwać w moim biednym i zniszczonym kraju.
We współczesnej Polsce stosuje się złodziejską prywatyzację. Państwo wyprzedaje majątek za bezcen – głównie kolesiom polityków i urzędników, albo tym, którzy płacą stosowne łapówki. Kiedyś nazywało się to uwłaszczeniem nomenklatury, dziś lud nazywa to dzikim kapitalizmem. Głupi lud wyciąga z tych wszystkich patologii wniosek: prywatyzacja jest zła. Nie to złodziejstwo, nie te oszustwa, nie korupcja, nie powiązania urzędników z biznesem, nie przekręty na styku państwa z prywatnymi firmami – ale zła jest idea prywatyzacji i reprywatyzacji. Wszyscy kradną, więc zlikwidujmy własność – a kradzieży nie będzie – takie to rozumowanie. Niech wszystko przejmie państwo – a nie będzie czego kraść. Co najwyżej coś z państwowego zakładu się powynosi…
Tak myśli nie tylko ludność prymitywna i niedouczona, ale też wyrafinowani i wykształceni intelektualiści. Myślą oni, że gdyby sprywatyzować filharmonię to właściciel przerobiłby ją na hotel i burdel, więc lepiej by filharmonia była państwowa – a zatem by to urzędnicy sobie z niej burdel robili, a nie jacyś prywaciarze. Lepszy urzędowy burdel niż prywatny. Ale taki intelektualista sam filharmonii nie kupi – bo chce by mu wszystkie jego zachcianki filharmoniczne zapewniało państwo za darmo. Państwo powinno się przecież intelektualistą opiekować, nieprawdaż?
Lepiej by kolejka na Kasprowy była państwowa, lepiej by nią urzędnicy zarządzali i by peerelowski syf w górach trwał po wsze czasy, bo jeśli to kupi przebrzydły kapitalista, to nabuduje w górach pełno wyciągów, hoteli i pewnie burdeli. Na narty lepiej jeździć w Alpy albo na Słowację, a w Polsce lepiej niech świstaki świszczą, kozice skaczą a niedźwiedzie ryczą – bo inaczej będą same burdele. Prywatyzacja jest zła, bo prywaciarze wszystko przerabiają na burdele, a urzędnicy im wszystko sprzedadzą za łapówki – inaczej być nie może. A zatem niech już lepiej wszystko pozostanie pod zarządem urzędników. Komuna jest nieusuwalna, bo tkwi w umysłach współczesnych Polaków – szczególnie tych starszych. Sowiecką mentalnością jest przesiąknięty nie tylko prosty lud, ale też potomkowie przedwojennego ziemiaństwa, szlachty i inteligencji. Wszyscy kochają PRL! Co najwyżej nie lubią Jaruzelskiego – ale Gierka wspominają pozytywnie. Za Gierka powstały filharmonie, kolejka na Kasprowy, wyrosły lasy, wybudowano tysiące szkół, stworzono przemysł i wszystko z czego Polska może być dumna. Wtedy wywalczono urlopy, ośmiogodzinny dzień pracy, wolne soboty, pewność zatrudnienia i wszelkie zdobycze socjalizmu – i tak powinno pozostać po wsze czasy. Tak te dziady uważają! Współczesna Polska to wciąż kraj peerelowskich dziadów – dziadów o sowieckiej mentalności współtworzących PRL, którzy jeszcze nie wymarli. Dlatego młodzież ciągle musi stąd wyjeżdżać, bo pod prawem tych dziadygów żyć się nie da. Te dziady to komuchy i solidaruchy nienawidzące kapitalizmu i własności prywatnej. Oni wciąż żyją i brużdżą nam w kraju. Ci degeneraci nas ciągle niszczą utrzymując swoje chore układy – niszczą wszystkich, w tym też siebie i swoje dzieci, tworząc tę syfiastą socjaldemokratyczną infrastrukturę opartą o ich powiązania, omnipotencje ich państwa i ich peerelowską mentalność. Nie wyzwolimy się z tego łatwo. Dziady w końcu wymrą, ale trzeba się starać by nie zarażali młodzieży. Strzeżmy młodzież przed dziadami! I z PiS-u, i z PO, i z PSL, i z SLD - wszyscy oni są siebie warci. Grzegorz GPS Świderski Źródło: niepoprawni.pl
11 02 2019 Legalnie czy nielegalnie, bez znaczenia.
Kto przypuszczał, że w Polsce poszukiwacz układów sam stworzy monumentalny układ? Debata polityczna wyraźnie nam się ożywiła, przybierając formę charakterystyczną dla ostatnich polskich dyskursów: media ujawniają kolejne afery z udziałem rządzących, a Polacy zapamiętale roztrząsają, kto i na ile jest umoczony, ze szczególnym uwzględnieniem kierowniczej roli Jarosława Kaczyńskiego. Czy to on stoi za korupcyjną propozycją prezesa KNF? Które przepisy naruszył próbując zbudować najwyższe w Polsce wieże na chwałę swoją i swojego brata?  I w ogóle, w jakim stopniu upubliczniane przekręty były elementami świadomej strategii szeregowego posła, a na ile przejawami radosnej twórczości jego rozzuchwalonych przybocznych, bezkarnych pod parasolem prokuratora ministra magistra Ziobry? Nie potrafię zrozumieć, jakie znaczenie ma ustalenie, czy w jakiejś sprawie Prezes złamał prawo, albo odkrycie, że przypadkiem prawa nie naruszył?  Powiedzmy, że w sprawie spółki Srebrna Jarosław Kaczyński nie podeptał ustawy o partiach politycznych, ani o wykonywaniu mandatu posła i senatora, ani żadnej innej. Dajmy na to, że nie chciał też oszukać krewniaka z Austrii, tylko tak jakoś wyszło. Załóżmy nawet, że cały ten galimatias wzajemnych zależności między spółką, fundacją imienia i nazwiska brata prezesa oraz partią PiS jest lege artis. No i co z tego? – grzecznie pytam. Co ma wynikać z faktu, że akurat tu czy tam prezes nie łamie prawa, a tylko wygodnie mości się w szczelinach między przepisami? Czy zasługuje na szacunek, bo odkrył wygodną dla siebie lukę legislacyjną i wymyślił coś, co do głowy nie wpadło przyzwoitym ludziom piszącym nowe kodeksy w nowej Polsce? Czy należą mu się oklaski za to, że wykiwał koryfeuszy prawa, którym kiedyś nie przyszło na myśl, że władza może wpaść w łapy cwaniaków, co to każdy przepis potrafią rozebrać na śrubki i złożyć na powrót tak, by można go było korzystnie interpretować wbrew intencjom prawodawców? Kto przypuszczał, że w Polsce poszukiwacz układów sam stworzy monumentalny układ?  Kto przewidział, że tępiciel ośmiorniczek u przeciwników politycznych osobiście wyhoduje ogromną ośmiornicę, zagarniającą mackami wszelkie ośrodki stanowienia i realizacji prawa? Debaty o ewentualnej legalności nieetycznych i nieprzyzwoitych machlojek mają taki sens jak rozważanie, ile PiS-u jest w aferze GetBack – szemranej firmy, która dopieszczała wierchuszkę PiS tytułami i nagrodami oraz finansowała partyjne kampanie medialne.  Sprawy oczywiste łatwo zagmatwać pytaniami.  Na przykład o zasadność zarzutu symbiozy PiS z parabankami sieci SKOK czy z polskim Kościołem. Po czorta roztrząsać, czy za zawłaszczenie Polski odpowiada osobiście Jarosław Kaczyński, czy jednak to wina złych bojarów, którzy panoszą się i oszukują dobrego, skromnego człowieka, kulturalnego starszego pana, „miłego dla kobiet”, który chciałby dla Polski jak najlepiej, ale mu nie dają? Mam wrażenie, że wraz z doniesieniami o kolejnych przekrętach rządzących przybywa ludzi ogarniętych swoistą amnezją, którzy zapomnieli, z jaką partią i z jakim człowiekiem mają do czynienia. A to PiS właśnie! Partia z ambicją dorównania PZPR sprawującej kierowniczą role w państwie, grupująca wielu niedouczonych cwaniaczków, którzy obsiedli intratne posady i kręcą swoje lody  pod żartobliwym szyldem „Prawo i Sprawiedliwość”. A to przecież Jarosław Kaczyński – mniemany właściciel naszej ojczyzny, żądny władzy i gotowy na podeptanie wszelkich praw z Konstytucją na czele by zdobytą władzę utrzymać. Nie zmieni tego nawet dowiedziony legalizm któregoś z jego przedsięwzięć, ani rzekomy brak wpływu na poczynania funkcjonariuszy wyznaczonych do zarządzania Polską. Jarosław Kaczyński traktuje ludzi dokładnie tak, jak przepisy prawa: wykorzystuje ich ułomność. Gawędy przybocznych Kaczyńskiego o otwartej i ufnej naturze ich szefa są tak nieprawdopodobne, że same wkładają się między bajki. Wierzą w nie tylko ci, którzy ostatnio przekazują swojakom wiadomość, że w zamyśle prezesa w wieżowcach Srebrnej miały być mieszkania socjalne dla bezdomnych. Ale i oni zapewne nie wierzą opowieściom o prezesie, który każdemu wierzy bez zastrzeżeń i dopiero po latach dowiaduje się, że jeden z jego towarzyszy partyjnych był wcześniej funkcjonariuszem wrażej partii, że inny okazał się konfidentem, a jeszcze inny napadał na ludzi i okradał szkolnych kolegów. Mam wrażenie, że komunista, kapuś, bandzior, konfident to dla prezesa jedynie słowa użytkowe, traktowane jak podręczna amunicja przeznaczona do ataku na przeciwników. W odniesieniu do „swoich” słowa te nie robią na nim większego wrażenia. Kaczyński uważa, że ludzie są z reguły słabi i z natury skłonni do wszelkiego złego, a człowiek silny tym się od nich różni, że potrafi wykorzystać słabości innych.  Dlatego prezesa fascynują życiorysy.  Nie raz już grzebał w przeszłości swoich przeciwników do trzeciego pokolenia, by poszczuć na nich partyjnych harcowników. Nie raz w publicznym wystąpieniu osobiście rzucał aluzyjne domysły: – Coś o nim wiem, ale na razie nie mogę ujawnić… A już szczególnie wnikliwie interesował się przeszłością ludzi, których dopuszczał do członkowstwa w grupie trzymającej władzę. Jeśli nawet coś przeoczył, to zawistni o względy prezesa donosili mu o czym trzeba.  Jednak niewiele potrafili wskórać, bo Kaczyńskiemu niespecjalnie przeszkadzają brudne plamy w życiorysach podwładnych. Przeciwnie. Myślę, że witał je z uznaniem, jeśli tylko nie były zbyt widoczne. Bo ludzie ze spapranym życiorysem to jego najwierniejsi żołnierze. Przecież gdyby obsadzał stanowiska państwowe uczciwymi, to nie udałoby mu się zrealizować nawet połowy swoich zamysłów. Przyzwoitego człowieka niełatwo przekonać, że cel, którym jest zdobycie i utrzymanie nieograniczonej władzy, uświęca bezprawne lub półlegalne środki i jazdę po bandzie odgradzającej sferę ludzi przyzwoitych od rewirów bezczelnych hucpiarzy. Idealnym narzędziem do manipulowania prawdą są natomiast ludzie z szemraną przeszłością, z plamą na życiorysie. Stąd wśród przybocznych prezesa tak często trafiają się gorliwi i karni żołnierze, umoczeni w kryminalne zarzuty, peerelowski wymiar sprawiedliwości czy współpracę z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Kaczyński od zawsze chyba miał opinię kolekcjonera haków – nie tylko na wrogów, ale też na tych, których dopuszczał do kręgu władzy. Jednak w tej metodzie zapewnienia sobie lojalności jest pewien haczyk. Otóż faceta z hakiem łatwo utrzymać w ryzach, ale trudno się go pozbyć. Jeśli umościł się na szczytach władzy i trwał tam odpowiednio długo, to wiele zobaczył i usłyszał, wiele się dowiedział i w poczuciu krzywdy może podzielić się tą wiedzą z wrażym obozem. Zagrożenie to wydaje się bardzo realne, bo w okolicy prezesa prawdziwa lojalność jest towarem deficytowym, a i nauczyć się jej niesposób. Dlatego wielu niesławnych bohaterów ujawnianych afer i przekrętów w PiS pozostanie na swoich stołkach. I będą trwać tak długo, dopóki Polacy nie pozbawią władzy ich patrona. Andrzej Karmiński Źródło koduj24.pl
Co to będzie jak z szafy na Nowogrodzkiej wyspie się sztandar PZPR, i teczki aktywnych agentów SB w najbliższym otoczeniu Kaczyńskiego? Musi być tego sporo bo co chwila ktoś z niej wypada.Pół IPNu na Nowogrodzką przeniesiono?
08 02 2019 Come back Donalda Tuska. Rodzi się Ruch 4 Czerwca.
„4 czerwca 2019 w Gdańsku spotkamy się z biało czerwonymi flagami tak jak w Warszawie 11 listopada.”  To będzie pojedynek stulecia, wnuczek dziadka z Wermachtu, konta neofaszyści!?  Jak sugeruje dzisiejsza „Rzeczpospolita”, im bliżej daty 4 czerwca, tym większe prawdopodobieństwo powrotu byłego premiera RP, Przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska – do rodzimej polityki.  Na ten dzień, opozycja zaplanowała start do batalii o Sejm RP. Jego najważniejszym punktem ma być  utworzenie nowego projektu  politycznego. Dziennik, powołując się na „dobrze zorientowanego w sytuacji polityka opozycji z Trójmiasta”, zdradza jego roboczą nazwę. To Ruch 4 Czerwca, którego głównym założeniem jest zaangażowanie samorządowców z całej Polski i wszystkich środowisk, pozostających obecnie poza partiami opozycyjnymi, a które mogą pomóc w pokonaniu PiS. Ma to być nowa platforma Donalda Tuska. Dziennik podkreśla, że Ruch 4 Czerwca nie jest wymierzony w PO, ale ma wzmocnić cały obóz anty-PiS. Otoczenie byłego premiera z coraz większym niepokojem przygląda się obecnej kondycji opozycji. Ostatnio, konsternację wywołała prezentacja Koalicji Europejskiej bez szerokiej listy, a tylko z politykami Platformy oraz byłymi premierami związanymi z SLD. Zwracał uwagę brak np. Waldemara Pawlaka, który ponoć nie był nawet na wydarzenie zaproszony.
„Projekt 4 Czerwca będzie potrzebny zarówno wtedy, gdy opozycja przegra wybory do PE, jak i wtedy, gdy je wygra. A porażka opozycji bez szerokiej listy jest prawdopodobna. Wtedy konieczny będzie restart”- skomentował w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, rozmówca zaangażowany w sprawę w Gdańsku. Przygotowania do obchodów z udziałem byłego premiera, przebiegają całkiem otwarcie. „Rozmowa z Donaldem Tuskiem jak zwykle ciekawa, jak zawsze o kwestiach najważniejszych – dla Europy, dla Polski, dla regionów i miast. Nie zabrakło też wątków historycznych – w związku z dzisiejszą rocznicą Okrągłego Stołu i nadchodzącymi obchodami 4 czerwca” – napisał na Twitterze Rafał Trzaskowski o spotkaniu z Tuskiem, które miało miejsce w środę.
Wzięli w nim też udział Tadeusz Truskolaski (prezydent Białegostoku) oraz Aleksandra Dulkiewicz, kandydatka na prezydenta Gdańska. W projekt Ruch 4 Czerwca zaangażowany jest też m.in. Jacek Karnowski, prezydent Sopotu i bliski znajomy Tuska. Źródło: Rzeczpospolita
A po drugiej stronie: „Odbijemy nasz Gdańsk z łap tych zgermanizowanych POpapranych KODomitów” „4 czerwca 2019 w Gdańsku spotkamy się z biało czerwonymi flagami tak jak w Warszawie 11 listopada. Zaplanujcie przyjazd”– nawołuje na Facebooku PiSowski radny sejmiku województwa pomorskiego, Karol Guzikiewicz.
„Jak bardzo trzeba nienawidzić Gdańsk i Gdańszczan, żeby napuszczać na niego dreso – faszystów z całego kraju”- skomentował apel Guzikiewicza internauta i z gorzką kpiną mu doradził: „Mam nawet pomysł dla Pana jak ich wszystkich dowieźć – Mógłby Pan od Westerplatte dopłynąć okrętem Schleswig-Holstein. Chłopcy mają już opaski na ramionach, więc za bardzo przebierać by się nie musieli. Odpowiedniej musztry się nauczyli już coś po lasach”.
W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku Tusk z Wałęsą dokonali przewrotu by dotrzymać zobowiązania zawarte przy kanciastym stole w Magdalence. Wtedy obalili rząd Olszewskiego Czy uda się Tuskowi powtórzyć ten manewr? To zależy tylko od ulicy, czyli nas prostych obywateli!? 
06 02 2019 Zybertowicz: „Podczas Okrągłego Stołu komuniści podzielili się władzą z własnymi agentami”!
– „Wtedy nie uświadamialiśmy sobie, w jakiej rzeczywistej kondycji jest władza. Tak jak do dziś wielu obserwatorów nie uświadamia sobie, jak głęboka prawda była w komentarzu Andrzeja Gwiazdy, który powiedział, że podczas obrad Okrągłego Stołu komuniści podzielili się władzą z własnymi agentami”– powiedział do licealistów Andrzej Zybertowicz, doradca Andrzeja Dudy. W przeddzień rocznicy rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu w Pałacu Prezydenckim odbyła się debata oksfordzka z udziałem młodych ludzi, w której Zybertowicz był… jurorem.
– „Nie wierzyłem, że on to powiedział, dopóki sam nie usłyszałem…. To jest skandal, ten Zybertowicz powinien mieć odebrany stopień naukowy” – skomentował jeden z internautów. Wypowiedź doradcy Dudy cytowały bowiem „Fakty” TVN. Według reporterki stacji, Zybertowicz skrytykował licealistów, że w swojej dyskusji nie wzięli pod uwagę opinii Gwiazdy. – „Zaraz, zaraz. A czy przy Okrągłym Stole nie siedzieli aby przypadkiem niejaki Lech i Jarosław Kaczyńscy??? To zdaniem Zybertowicza Kaczyńscy byli agentami?? Odważna teza!” – skomentował inny internauta.  Przypomnijmy, że Zybertowicz jest socjologiem, prof. nadzwyczajnym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Doradca prezydenta to także pomysłodawca MaBeNy, czyli „Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego Rzeczpospolitej Polskiej”. Źródło: TVN, Twitter , koduj24.pl
W oparach wódki i uściskach Kaczyńskich i Wałęsy z Kiszczakiem wykluwała się III RP. Znaczy się za flaszkę wódki Kaczyńscy z Wałęsą sprzedali robotników. Wszak najnowsza historia mówi że to Lech ale Kaczyński obalił komunizm. Totalitaryzm PiS nie oznacza więzień, represji, sankcji itd., ale zmianę społeczeństwa przez państwo. Szok i niedowierzanie! W 37 numerach tygodnika „Solidarność” które zostały wydane między 3 kwietnia a 11 grudnia 1981 roku, nie ma ani jednej wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Dopiero w czasie trwania Okrągłego Stołu nazwisko Kaczyńskich sporadycznie zaczyna pojawić się, i o dziwo zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę. To ich Jaruzelski z Kiszczakiem podrzucili jak kukułcze jaja by uczestniczyli w obradach Okrągłego Stołu, z zadaniem zapewnienia nietykalności dygnitarzom z PZPR. Historia to potwierdziła do dziś żadnego z nich nie rozliczono. W latach 80-tych kanapowa opozycja z PRLu, (Kuroń, Michnik, Macierewicz, Geremek, etc) przejęła kontrolę na ruchem robotniczym Solidarność, i jak tylko przekształciła go w związek zawodowy odwróciła się tyłem do robotników. Wpierw w pałacu Mostowskich, później w Magdalence w oparach wódki, dymie cygar, zapachu ostryg, kawioru, wzajemnym poklepywaniu się i wznoszeniu toastów rodziła się demokracja w Polsce, niż zatem dziwnego że jest taka niewydarzona, bo ONI przepili Polskę w Magdalence.
W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę.
Okrągłostołowa mafia, która w 1989 r. przechwyciła podstępem władzę w Polsce, sprzedała kraj wraz z całym jej dobrodziejstwem i ludnością. Ściśle wykonuje plany euroatlantyckiej bandy, ludzi chorych na władzę i pieniądze, całkowicie zdegenerowanych. Niech nikogo nie zmylą utarczki lub nawet otwarte wojny wśród tych perfidnych, okrągłostołowych zdrajców.
Fałszywi KOR-owcy po Magdalence 1989 roku najmniejszym palcem nie ruszyli w obronie wyrzucanych na bruk robotników polskich, bo tak byli zajęci, pochłonięci na całego załapywaniem się, jak mawiał Wałęsa, obrzydliwym uwłaszczaniem się na własności państwowej (uznawanej przez nich za niczyją) i na prywatnej, której Naród Polski niestety nie był w stanie upilnować przed zorganizowaną sitwą.
Wróć komuno bo twój lud już kuno! Niedługo ta wolność zagłaszcze nas na śmierć.
Tylko mamona

Po dworcu człap, człap, przetacza się dziad
Trzydziestka w łachmanach skulona 
I chłopiec z tekturą, i dziwka z maturą 
To słodycz wolności zawszona 

Teraz mamona tuli swe dzieci do łona 
Zwłaszcza gdy przeszłość czerwona 
Za oknem kap, kap - deszczowy znów świat 
Nadzieja w kałużach topiona 

Mamona 
Tylko mamona 

Złodzieje, krętacze budują pałace 
Uczciwość w kompleksy wpędzona 
I toczy się świat, przybywa nam lat 
 A mądrość pacierzem uśpiona 

U steru drużyna - wnuczęta Lenina 
Do żłobu z wyboru wpuszczona 
Lokajom komuny, dziś pieści kałduny 
Rodakom kaszanka sądzona 


Mamona Tylko mamona 
05 02 2019 „Widzę, że „Wiadomości” TVP nowe standardy dna wyznaczają”
– „Dziennik Telewizyjny wymienił z imienia i nazwiska protestujących pod siedzibą TVP przeciwko pisowskiej propagandzie. Podali dane (nazwiska zamazałem – bo jakim prawem to podali w głównym wydaniu?), a także miejsce pracy jednej z protestującej. DNO. TVP, szczujecie” – napisał na Twitterze Andrzej Szaja i udostępnił screen z fragmentem materiału w „Wiadomościach” TVP. Protestujący zostali w nim przedstawieni jako osoby „najbardziej agresywne”. – „Panie Rzeczniku Bodnar, czy TVP naruszyło prawa osób, które zostały „napiętnowane” publicznie?”– zapytała na Twitterze Lena Kolarska-Bobińska. Rzecznik Praw Obywatelskich odpowiedział: – „Jeżeli nie może tego robić nawet policja (chyba, że są wydane listy gończe), to tym bardziej takich metod nie może stosować telewizja, zwłaszcza publiczna”.  A prawniczka Sylwia Gregorczyk-Abram dodała: – „TVP jako organ ścigający i decydujący o winie w jednym? Prawo prasowe wprost zabrania publikowania wizerunku i danych osób przeciwko którym toczy się postępowanie. Ujawnienie miejsca pracy jest nie tylko naruszeniem prawa do prywatności ale tez narażeniem na niebezpieczeństwo”.  Skandaliczny materiał w „Wiadomościach” komentowali na Twitterze dziennikarze. – „Chciałam napisać: „mam nadzieję, że TVP zapłaci słono za to, co dziś zrobiła”. Ale kogo to zaboli? Nieważne ile zadośćuczynień wypłaci, PiS zawsze dorzuci jej z budżetu. Więc inaczej: mam nadzieję, że kiedyś będą musieli za to zapłacić autor materiału i szefowie Wiadomości i TVP” – Bianka Mikołajewska z oko.press.pl. – „Widzę, że nowe standardy dna wyznaczają” – Tomasz Walczak z „SE”. – „Obejrzałam materiał „Wiadomości”, w którym pokazano wizerunki i nazwiska protestujących przed TVP. Do jednej z kobiet pofatygowano się nawet do pracy. To jest nawoływanie do linczu. Kolejna ohydna nagonka. Jeśli wydarzy się tragedia, będziecie mieć w tym swój udział” – Renata Grochal z „Newsweeka”.
– „Czy ktoś mi może wytłumaczyć jak prostej babie, dlaczego dla widza ważna jest tożsamość i wizerunek obywateli, którzy nie są o nic oskarżeni? Jaki to ma walor informacyjny dla Kowalskiego? Bo jeśli żadnego, to ten materiał był wyłącznie zemstą i/lub szczuciem do linczu” – napisała prawicowa blogerka Kataryna. Inni internauci pisali: – „RODO i ochrona wizerunku. Każda z tych osób powinna podać ich do sądu. Szkoda tylko, że TVP i Jacek Kurski zapłacą kary i odszkodowania z naszych podatków. Co na to KRTiT?”; – „Prowokacja z brodaczem, potem Ogórek, teraz publikacja listy proskrypcyjnej protestujących pod TVP. Źle się bawicie”. Źródło: Twitter
Wystarczyło kilka dni z nowymi igrzyskami i już nikt nie pamięta afery NBP i KNF, Glapiński może spać spokojnie. Kiedyś taka prowokacja wymknie się spod kontroli, i kto za jej skutki poniesie odpowiedzialność?  Spada oglądalność programu „Minęła 20”, no bo ile można słuchać przemądrzałego Ikonowicza, i udających wszystko wiedzących prowadzących, to zrobili zadymę.
Z forum: To pokazuje jaką pozycję u Prezesa ma Jacek Kurski oraz w którym kierunku pójdą działania PiS-u. Prowokacja, lincz, aresztowania opozycji, procesy polityczne? To jest WOJNA, JAKĄ PIERWSZY SEKRETARZ KACZYŃSKI WYTOCZYŁ NARODOWI, a na wojnie nie przebiera się w środkach. Prezes od początku miał świadomość celu, jaki chce osiągnąć i NIE COFNIE SIĘ PRZED NICZYM. Im szybciej świadomość tego dotrze do wszystkich, tym lepiej.
W poniedziałek dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz zapowiedział, że gościem jego porannego programu będzie jeden z aktywistów, którzy protestowali w sobotę przed siedzibą TVP i blokowali wyjazd Magdalenie Ogórek. Nie zrealizował jednak zapowiedzi, bo – jak sam poinformował –  gość, odwołał swoją wizytę z powodu agresji, która spotkała go po emisji programu. Jak pisze Nizinkiewicz na Twitterze, mężczyźnie grożono. „Po emisji materiału Wiadomości TVP dostaje masowo groźby zabicia, pobicia i gwałtu oraz wyzwiska. Zgłosił sprawę policji i nie jest w stanie wyjść jutro z domu i pojawić się w redakcji. Wiadomości TVP, zadowoleni?” – czytamy na Twitterze. 
03 02 2019 Posłuchajcie skąd wzięła się potęga PiS oraz nienaruszalna pozycja Jarosława Kaczyńskiego. 
W 1990 roku Jarosław Kaczyński wraz z Krzysztofem Czabańskim i kilkoma innym działaczami założyli Fundację Prasową "Solidarność". W maju 1991 roku, gdy Jarosław Kaczyński był ministrem stanu i szefem kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, jego fundacja nabyła "Express Wieczorny" wraz z zakładami graficznymi na ul. Nowogrodzkiej i Srebrnej, znajdujące się w wynajmowanych od miasta nieruchomościach. Skąd Fundacja Kaczyńskiego miała potrzebne 42 miliardy starych złotych (4,2 mln nowych złotych)? Otrzymała kredyt z państwowego BPH. Wynajęła też temu bankowi biura w przejętych nieruchomościach, za które BPH zapłacił za 12 lat z góry. Tak, prywatna fundacja wynajmowała od gminy budynki, które z dużym zyskiem wynajmowała państwowemu bankowi. Już po kilku miesiącach Fundacja pożyczyła, wbrew własnemu statutowi, Porozumieniu Centrum, czyli partii Kaczyńskiego 8 mld zł. Jak wiadomo pieniądze są niezbędne w polityce, a Kaczyński wiedział o tym znacznie wcześniej niż jego prawicowa konkurencja. Ponieważ PC nie miało jak spłacić pożyczki, przeprowadzono skomplikowaną operację finansową, która zakończyła się skierowaniem przez prokuraturę aktu oskarżenia przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i Krzysztofowi Czabańskiemu. Proces sądowy zakończył się dopiero w 2000 roku z przyczyn formalnych - zmienił się kodeks karny. Wracamy do 1991 roku. Kierowane przez naszego innego starego znajomego, obecnego prezesa NBP - Adama Glapińskiego, Ministerstwo Budownictwa przygotowało przyjętą przez Sejm ustawę, na mocy której Fundacja Kaczyńskiego w trybie bezprzetargowym otrzymała użytkowanie wieczyste wynajmowanych nieruchomości. Znajdowały się one przy Alejach Jerozolimskich, na Nowogrodzkiej, przy Srebrnej i na Ordona. Oplata za użytkowanie wieczyste jest oczywiście wiele niższa od czynszów jakie pobierała Fundacja. W ten sposób Kaczyński i jego środowisko uwłaszczyli się na państwowym majątku. Dalej już poszło z górki. W 1995 roku powstała należąca do Fundacji spółka Srebrna, do której aportem wniesiono nieruchomości. Spółka od lat zarabia pieniądze na wynajmowaniu powierzchni biurowej, teraz szykuje się nawet do budowy wieżowca. Dochody Srebrnej przez lata stanowiły źródło dochodów dla środowiska PiS. Z pieniędzy Srebrnej w trudnych latach utrzymywali się między innymi Adam Lipiński, Marek Suski czy Przemysław Gosiewski. W międzyczasie Srebrna została przeniesiona do Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. W radzie i zarządzie Instytutu są same najbardziej zaufane osoby - sekretarka Jarosława Kaczyńskiego, asystent Jarosława Kaczyńskiego, żona Krzysztofa Czabańskiego czy Adam Lipiński. Majątek kontrolowany przez Kaczyńskiego grubo przekracza 100 mln zł. Został on zgromadzony dzięki jego pozycji politycznej, szczęśliwym zmianom w prawie i podejrzanym operacjom finansowym. Do teraz te pieniądze są podstawą potęgi PiS. Jeżeli kolejna publikacja będzie w stanie tą potęgą zachwiać, wiele się w Polsce zmieni. Mechanika z Bartoszyc chcieli zaszczuć za nieodprowadzenie 1.90 PLN podatku, Jarosława z Warszawy nie ruszą za przekręt na 100 mln. Tak wygląda sprawiedliwość w Polsce. Źródło Twitter 
01 02 2019 Pięć twarzy prezesa. Fantomas kontratakuje.
Na każdą okazję inna, więc która jest prawdziwa? A może to tylko kolejne maski? Kiedy byłam dzieckiem, uwielbiałam książkę „Porwanie Baltazara Gąbki”. Postacią najbardziej intrygującą był dla mnie tajemniczy Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców, którego zadaniem było przeszkadzanie w misji ratowania profesora Gąbki, zorganizowanej przez jego przyjaciół z Krakowa. Don Pedro ukrywał się pod czarną peleryną, spiskował, usiłował przeszkodzić w poszukiwaniach wszelkimi metodami. Dlaczego o nim wspominam? Ano dlatego, że właśnie Jarosław Kaczyński bardzo mi się z nim kojarzy. Od lat przewija się w polityce, a jednak nie znajdziemy go na zdjęciach, dokumentujących najważniejsze wydarzenia, związane z wolną Polską. Z reguły przyczajony gdzieś z tyłu, większość czasu spędził na intrygowaniu, jątrzeniu, ustawianiu jednych przeciwko drugim, budowaniu własnej legendy, własnego zaplecza, które pozwoliło mu sięgnąć wreszcie po wymarzoną władzę. Widać, że wyznaje zasadę, iż „cel uświęca środki” oraz „po trupach do celu”. Nie ma dla niego żadnej świętości, która powstrzymałaby go przed zaspokojeniem własnych ambicji. Bez problemu zmienia maski, byle tylko dostosować się do sytuacji, byle tylko zrealizować własne cele. Jak kameleon, raz jest dobroduszny, za chwilę cyniczny i pełen zacięcia. Ciężko zgadnąć, która twarz Kaczyńskiego nie jest maską…
Prezes w wersji „swój chłop” to taki człowiek z tłumu. Niczym się nie wyróżnia. Buty nie pierwszej nowości, nieco wymięty garnitur z sieciówki, czasami sweter na lewą stronę. Ma problemy z zakupami, wydaje się nie bardzo orientować w codzienności, ponoć nie ma konta w banku. Nieco potargany, sprawia wrażenie dość nieporadnego, co musi budzić u wielu obywatelek instynkt opiekuńczy, a wśród obywateli, którzy wiedzą, co to jest być słomianym wdowcem, poczucie solidarności. Mówi językiem potocznym, dość obrazowym, co znacznie ułatwia słuchanie go i zrozumienie. No i jak tu nie lubić takiego „swojaka”, który wydaje się być tak samo przeciętny jak my? Z podobnym problemami jak my?
Prezes jako „ojciec narodu” ujawnia się głównie w kampaniach wyborczych. Rozsiewa wokół siebie pełną życzliwość, z troską pochyla się nad problemami Polaków. Jest pełen empatii, ciepła, z sercem na dłoni. Uświadamia obywateli, ile zła ich spotyka, jak są lekceważeni i obiecuje im wspaniały żywot pod swoją troskliwą opieką. Z oburzeniem piętnuje wszelkie przejawy niesprawiedliwości społecznej, rzuca gromy na tych złych, którzy nie szanują narodu i tylko na jego plecach chcą się dorwać do władzy. To nie tak jak on, bo on tej władzy nie chce, ale musi ją mieć. Kto bowiem zadba o swoje owieczki? Ależ ciężkie to brzemię odpowiedzialności. Ależ trudno dźwigać na sobie tę miłość do maluczkich. Jednak prezes nie odpuści, da radę, bo taka to jego misja. Zdarza mu się też czasami uśmiechnąć do napotkanych gdzieś na trasie Polaków, zatrzymać się na chwilę, a nawet zamienić kilka słów, co w warunkach poza wyborczych wydaje się nie do pomyślenia.
Prezes w wersji patriotycznej nosi pelerynkę biało-czerwoną z wielkim wizerunkiem Orła Białego. Przytula do serca narodowców, bo oni przecież tak miłują Ojczyznę. Jest przekonany, że ma patent na bycie patriotą nad patriotami, bo wie najlepiej, na czym ten patriotyzm ma polegać. Wywala z historii wszystko i wszystkich, którzy nie mieszczą się w tworzeniu polskiego obrazu dumy, mesjanizmu i martyrologii. Podporządkowuje sobie muzea, wszelkie uroczystości, bo musi mieć nad tym kontrolę. Bo musi mieć pewność, że przekaz pójdzie taki, jaki on sobie życzy. W ramach swego patriotyzmu dba bardzo o to, by przywołać świat do porządku, wskazać mu przewodnią rolę Polski, która ze względu na straszną historię własną, zasługuje na uznanie. Marzy mu się kolejne pokolenie małych patriotków, którzy poniosą w przyszłość jego wyobrażenie o umiłowanej Ojczyźnie, będą chcieli dla niej żyć i dla niej umierać.
Prezes polityk przyczaił się na lata, by wreszcie wykorzystać swoją szansę i dorwać się do władzy. Otacza się przede wszystkim ludźmi uległymi, którzy dla kilku chwil kariery tak tańczą, jak szef im zagra. Nieważna wiedza, kompetencje czy umiejętności, co widać po sposobie prowadzenia polityki zagranicznej i wewnętrznej. Ważna karność, posłuszeństwo i lojalność. Widać to po narastających aferach i aferkach związanych z korupcją, działaniem na szkodę, fatalną polityką inwestycyjną, rujnowaniem tego, co PiS przejął w dobrym stanie. Twardą ręką prowadzi prezes swoich ludzi tam, gdzie o demokracji można tylko pomarzyć. Pociąga sobie, kiedy chce i jak chce za wszystkie sznurki, podejmując decyzje. Sprawia wrażenie osoby, która wie wszystko i nie ma dla niego dziedziny tabu. Od energii wiatrakowej, poprzez edukację, politykę zagraniczną, gospodarkę, służbę zdrowia… – „omnibus” po prostu. To pokiwa paluszkiem, to udzieli nagany i rządzi samodzielnie, niepodzielnie, mając w nosie Konstytucję czy wypracowane przez lata zasady i normy prawne.
No i ostatnia twarz prezesa, która warta jest uwagi. To prezes biznesmen. Niezłomny, wspaniale umiejący ponoć oddzielić funkcje najważniejszego polityka Polski od tego, co to ma żyłkę do interesów i prowadzi działalność gospodarczą. Ma swoją spółkę Srebrna, której niby nie ma, bo to inni nią rządzą. Ma SKOK-i, też nie jego. Fakt, nie jest tu zaangażowany bezpośrednio, ale ma na nie wpływ. To Srebrna ma wiele sporo do powiedzenia w Niezależnych Wydawnictwach Polskich (wydawca „Gazety Polskiej”), Słowie Niezależnym (wydawca strony niezależna.pl) i Geranium (prawie cały jej kapitał jest zainwestowany w spółkę Forum, wydawcę „Gazety Polskiej Codziennie”), a nie on. On tylko jako zwykły Kaczyński coś tam doradzi, a że go słuchają? Mądry jest i to dlatego. Oczywiście zachowuje wszelkie procedury, które oddzielają jego biznesową działalność od politycznej. Oczywiście, jako polityk wcale nie tkwi w jakimś układzie, nie podejmuje żadnych decyzji biznesowych, kredyt dostaje jak zwykły obywatel, a że na wyjątkowo korzystnych warunkach, to taki tylko przypadeczek. Pięć twarzy prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Na każdą okazję inna… która jest prawdziwa? A może to tylko kolejne maski, które zakłada prezes, by ukryć to, czego naród nie powinien zobaczyć czyli małość, mściwość, wybujałe ego, przerost formy nad treścią, nieuczciwość, manipulację? „Karramba”…Tamara Olszewska Źródło koduj24.pl
Kaczyński to urodzony wódz i podżegacz. Doskonale wie że tylko skłóconym narodem jest łatwo rządzić. Dlatego chce doprowadzić do tego by brat na brata donosił, syn ojca denuncjował a córka matkę sprzedawała i vice versa. Wielu tego nie widzi. Widzą natomiast jak Kaczyński po wodzie chodzi i modlą się do niego.
Dopóki rządzić będzie partia która wywodzi się z systemu synekur dysponujących wszelkimi przywilejami i wyznającymi zasadę albo my albo oni. Dopóki taka hydra będzie żyła nie grożą nam radykalne zmiany mające polepszyć los szarego obywatela. Bogaci będą jeszcze o tyle bogatsi o ile biedni będą jeszcze biedniejsi. Zawsze ktoś musi stracić by ktoś inny mógł zarobić. Bowiem jedni się rodzą by słuchać a inni by wydawać polecenia.
31 01 2019 Taśmy Kaczyńskiego czyli przeciek kontrolowany.
Aby właściwie ocenić materiał jaki został nam przedstawiony przez Gazetę Wyborczy należy dokonać tzw. krytyki źródła. Krytyka źródła jest podstawą aby właściwie ocenić materiał jakim dysponujemy. Naszym celem będzie ocena materiału od strony autentyczności, treści jaka w nim się znajduje od strony zamierzonej i nie zamierzonej oraz genezy powstania tego nagrania czy nagrania.  Jarosław Kaczyński w polityce jako samodzielny polityk pojawił się po „ rozwodzie” z Lechem Wałęsą i zaczął reprezentować środowiska krytykujące ustalenia Okrągłego Stołu i stał się zwolennikiem szerokiej lustracji i dekomunizacji. Od tego momentu dla środowisk liberalno-lewicowych , których od strony medialnej głównym reprezentantem była Gazeta Wyborcza stał się wrogiem nr 1. Środowiska liberalno-lewicowe robiły wszystko aby Jarosława oraz jego brata Lecha skompromitować. Jeśli wierzyć GW i NIE Urbana , Kaczyńscy to demony polskiej polityki, porównywalni do demona polskiego Kościoła Katolickiego o. Rydzyka. Przez blisko 30 lat środowiskom tym nie udało się zdobyć kompromitujących materiałów na Jarosława Kaczyńskiego , każda afera kończyła się tym, że była oparta na spreparowanych dowodach lub miała charakter czystej manipulacji , bardzo często zwykłych pomówieniach. Nagle pojawiają się taśmy, na których Jarosław Kaczyński rozmawia na tematy związane ze Srebrną. W tym miejscu musimy postawić pytanie….jak doszło do nagrania tych taśm. Siedziba PiS na Nowogrodzkiej jest jednym z najbardziej chronionym miejscem od strony kontrwywiadowczej. Są tylko trzy możliwości w jakich mogło dojść do nagrania Jarosława Kaczyńskiego. Strony zostały poinformowane przez „ochronę” , ze wszystkie tego typu rozmowy są nagrywane. Jakimś cudem stronie „austriackiej” udało się przemycić sprzęt nagrywający i obejść systemy zagłuszające. Nagrywanie rozmów Jarosława Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej z jego gośćmi są standardem ale procedury mają charakter poufny znany tylko „ochronie” .Najmniej prawdopodobną wersją jest wersja druga. Do tej pory nie są znane przecieki rozmów Kaczyńskiego z Nowogrodzkiej. Tutaj odbywają się bardzo ważne, poufne rozmowy nie tylko miedzy politykami PiS, ale również z politykami innych krajów. Wygląda na to , że Jarosław Kaczyński ma większe zaufanie do zabezpieczeń na Nowogrodzkiej niż w siedzibie premiera i prezydenta. Trudno też sobie wyobrazić, aby zwykły zleceniobiorca był wstanie nagrać nie raz, ale jak twierdzi GW, 20 razy jedną z najważniejszych osób w państwie polskim. Obejście tego typu zabezpieczeń bez współpracy ze spec służbami jest niemożliwe, jednocześnie należy wykluczyć , że zleceniobiorca „austriacki” był lub jest źródłem informacji spec służb . Gdyby, zakładając teoretycznie, tak było, żadna spec służba by nie sprzedała informacji , że ma możliwość nagrywania ważnych osób w Polsce, a wiec GW nie byłaby wstanie wejść w posiadanie nagrań. Pozostają pozostałe dwie wersje. Za nimi przemawiają bardzo dobre od strony jakości nagranie. Sposób prowadzenie rozmowy ma charakter bardzo oficjalny co może świadczyć , że osoby rozmawiające mają świadomość , że są nagrywane. Porównajmy je z rozmowami polityków PO z taśm u Sowy gdzie rozmówca nie miał świadomości nagrywania. Rozmowy były chaotyczne w dużym stopniu spoufalone, przeplatane wulgaryzmami , a jakość nagrania zdecydowanie słabsza.  Zakładając ,że nagrania powstały na urządzeniach znajdujących się na Nowogrodzkiej dotarcie do nich przez GW może świadczyć o przecieku, czyli PiS ma kreta, albo jest to przeciek kontrolowany w celu osiągnięcia określonych korzyści biznesowych i politycznych przez PiS. Odpowiedzieć na pytanie czy dotarcie do taśm Kaczyńskiego przez GW jest przeciekiem wynikającym z działalności kreta czy też jest to przeciek kontrolowany , należy poddać analizie treści znajdujących się na taśmach ale przede wszystkim korzyści polityczne i biznesowe w przyszłości z upublicznienia tych nagrań.  Analizując „taśmy Kaczyńskiego” w zasadzie niczego nowego o Jarosławie Kaczyńskim czy o Srebrnej się nie dowiadujemy. Srebrna to był temat wiodący w latach 90 ubiegłego wieku. Dziś to tylko odgrzewany kotlet z nowa otoczką i w zasadzie wszyscy obiektywni publicyści nie widza na taśmach żadnych sensacji kompromitujących Kaczyńskiego i PiS, które byłyby wstanie zmienić preferencje wyborcze w Polsce. Na taśmach natomiast znajduje się ciekawa informacja , mówiąca o nielegalnych działaniach urzędników warszawskich , którzy blokują budowę wieżowca na Srebrnej. Pada również nazwisko Kierwińskiego, który ma koordynować blokowanie budowy. Gronkiewicz Waltz na TT odbiła piłeczkę i wskazała nowych winnych czyli Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Co oznacza „nielegalne blokowanie” tego na taśmach nie ma, ale można przyjąć , że nielegalne działania w Urzędzie Miasta st. Warszawy mogą być hasłem do rozpoczęcia prac operacyjnych policji i prokuratury jak tez tematem dla mediów o zasadach przyznawania pozwoleń na budowę przez pracowników Urzędu miasta stołecznego. Upublicznienie tematu o zasadach przyznawania pozwoleń na budowę w Warszawie za pośrednictwem nieprzychylnej PiS gazety zwiększa wiarygodność informacji i odpada tzw. czynnik polityczny, który byłby podnoszony w przypadku upublicznienia go przez PiS lub media im sprzyjające. Dla Gazety Wyborczej samo nagranie Jarosława Kaczyńskiego było bombą, nie wzięli pod uwagę , że te nagrania mogły być im umiejętnie podrzucone i spreparowane. Niezbyt inteligentny Czuchnowski łyknął taśmy jak gęś kluskę, stworzył artykuł propagandowy o miliarderze Kaczyńskim i Srebrnej nie widząc istoty taśm, mówiących o patologii w Urzędzie Miasta st. Warszawy związanych z przyznawaniem pozwoleń na budowę. Dziś już widać , że „taśmy Kaczyńskiego” stają się problemem opozycji a nie PiS. Źródło: niepoprawni.pl
Odkąd pamiętam to Kaczyńscy zawsze kręcili się koło wielkich pieniędzy, pomagał im w tym wujek Jaruzelski i chrzestny Kiszczak. W Magdalece zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę. Oto jak wygląda Kaczyński z zza Oceanu: Niski, otłuszczony człowieczek o zepsutych zębach, zaniedbanym zdrowiu i wyglądzie. Podczas wystąpień publicznych denerwująco mlaska i wywija językiem, nie kontroluje mimiki twarzy i brzmi jak wczesny Chruszczow.
31 01 2019 Burzliwa debata w Sejmie po informacji rządu PiS w sprawie śmierci Pawła Adamowicza.
– „13 stycznia 2019 roku podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy doszło do mordu politycznego na prezydencie miasta Gdańska Pawle Adamowiczu. Nie było po 1989 roku takiego tragicznego zdarzenia” – powiedziała Agnieszka Pomaska z PO podczas debaty w Sejmie po informacji rządu PiS w sprawie śmierci Pawła Adamowicza. Posłanka PO stwierdziła, że rządzący nie zrobili nic, kiedy pojawiła się notatka policji z rozmowy z matką Stefana W., z której wynikało, że przyszły zabójca Pawła Adamowicza „może planować coś strasznego”. – „Gdzie była wtedy ABW? Kiedy Służba Więzienna wiedziała, że Stefan W. ma antydemokratyczne i ekstremistyczne poglądy, nie zrobiliście nic. Kiedy Stefan W. mówił, że nienawidzi Platformy i chce, żeby Jarosław Kaczyński został dyktatorem, nie zrobiliście nic” – wskazywała Pomaska. Wezwała premiera, by przestał„ograniczać działania do zabiegów PR-owych”. – „Oczekujemy przede wszystkim transparentności w tej sprawie” – dodała posłanka.
– „Co zrobiliście, gdy Młodzież Wszechpolska wystawiła polityczne akty zgonu dla kilkunastu prezydentów miast, w tym Pawła Adamowicza. Nic nie zrobiliście. Co zrobiliście, gdy w Katowicach na szubienicach wieszano podobizny eurodeputowanych PO? Nic nie zrobiliście. Co zrobiliście, gdy grupa ogolonych na łyso młodych chłopaków kopała leżącego w Radomiu? Tutaj coś zrobiliście. Co zrobiliście? Postawiliście zarzut temu skopanemu – za udział w bójce, a pani Mazurek powiedziała, że oprawców rozumie” – mówiła w Sejmie do ministrów rządu PiS  Agnieszka Pomaska z PO. Zarzuciła rządzącym, że przez trzy lata przygotowywali służby, by nie reagowały na ekstremizm i nienawiść. – „To prokuratorowi, który prowadzi sprawę morderstwa Pawła Adamowicza, dziękował Jacek Międlar. Dziękował też ministrowi Jakiemu i ministrowi Ziobrze odpowiedzialnemu za prokuraturę” – podkreśliła.
„Państwo niestety nie zdało egzaminu, bo nie zabezpieczyło swoich obywateli. Bezpieczeństwo obywateli jest podstawową funkcją państwa. Nie da się powiedzieć, że państwo zdało egzamin. Nie mogę pojąć, jak jest możliwe, że był brak wymiany informacji, że nie doszło do refleksji, że osoba skazana nierokująca na poprawę, nie jest objęta nadzorem, monitoringiem i nie jest złapana przed popełnieniem tego zdarzenia. Nie da się od kontekstu politycznego w tej sprawie uciec, bo zabity został polityk, a zabójca w momencie popełnienia czynu mówił o partii politycznej, o Platformie Obywatelskiej. Wcześniej wielokrotnie mówił o żalu wobec tej formacji politycznej, która go w jego mniemaniu skazała” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL. Szef ludowców stwierdził, że nie może zrozumieć, jak to się stało, że zlekceważono przestrogę matki Stefana W., dotyczącą jego stanu i zamiarów.
Zdaniem Ewy Lieder z Nowoczesnej zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza było „aktem terroru politycznego”. Jak stwierdziła, służby zignorowały „wyraźne sygnały ostrzegawcze” w sprawie Stefana W., w tym sygnały matki W., że jej syn „jest śmiertelnie niebezpieczny”. Lieder powiedziała, że oczekuje od rządu reakcji m.in. w sprawie telewizji publicznej. – „Oczywiście nie wiadomo, czy przekaz telewizji publicznej miał bezpośredni wpływ na to, co się wydarzyło, ale spirala nienawiści i szczucia na opozycję i samorządowców w telewizji publicznej przekracza wszelkie granice” – powiedziała posłanka Nowoczesnej. – „To był mord polityczny i za taki mord w każdym kraju powinna nastąpić dymisja. Pytanie, kto z państwa czuje się odpowiedzialny za to, co się stało, które służby najbardziej zawiodły – czy minister Jaki odpowiedzialny za więziennictwo, czy minister Ziobro odpowiedzialny za wymiar sprawiedliwości, czy minister Brudziński odpowiedzialny za policję? Jak to jest, że została zignorowana przestroga matki Stefana W. ? Dlaczego przez lata bagatelizowano i umarzano wszelkie pogróżki i akty nienawiści? – pytał w Sejmie Ryszard Petru z Teraz!. Jego zdaniem, nie wystarczy tylko zaostrzenie Kodeksu karnego, ale ważne jest „żeby skończyć z mową nienawiści i odwołać prezesa TVP”.Źródło: onet.pl
Zamordowano prezydenta miasta a oprawcy się kłócą kto zawinił!? Dziś każdy jest po fakcie mądry i nikt nie chce brać winny na swoje barki, bo zaniedbań i dziwnych splotów okoliczności było zbyt wiele. Dlatego wskazać winnych zaniedbania ochrony prezydenta Gdańska Adamowicza jest bardzo trudno, bowiem było to pierwsze publiczne morderstwo w świetle kamer w Polsce na tak znanej osobie. Uśpieni zostali wszyscy, i zatracono czujność wymaganą na tak dużych imprezach. Szkoda tylko że tego wszystkiego dowiadujemy się po fakcie? Cały czas nurtuje mnie pytanie kto kierował ręką Stefana W.? Czytałem w komentarzach, że zabójca przyjechał do zleceniodawcy w Warszawie po instrukcje, pieniądze, i glejt gwarantujący mu bezpieczeństwo. Jego ofiary zeznawały w reportażu jak łamał im palce, przebijał nożem dłonie, łamał kolana, i pozostawał bezkarny, ba policja wiedziała i nie reagowała? Dopiero jak dokonał czterech napadów na Banki z bronią w ręku, sędzia raczył orzec wyrok jedynie pięciu lat pozbawienia wolności. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych otrzymałby pewnie wyrok kilkudziesięciu lat pozbawienia wolności. Kto zatem nad Stefanem W. roztoczył parasol ochronny? Zobaczcie jak to było dobrze wyreżyserowane, bez problemu wchodzi z nożem na scenę, po zadaniu śmiertelnych ciosów odbiera prowadzącemu mikrofon, i opowiada o zabiciu Adamowicza, robiąc przy tym show? Tak udowodnił całemu światu, w blasku kamer, że jest wariatem. Kilka lat się poleczy w wariatkowie, wyjdzie jako 33 latek, dostanie w nagrodę, na dobry start, bar w Pucku... albo gdzieś w okolicy i nikt nie będzie mu przeszkadzał, nikt krzywo nie spojrzy. Bo w 2025 roku nikt nie będzie pamiętał. 
28 01 2019 Nie wylać prawdy z kąpielą
Jeśli ktoś kłamie, to jest kłamczuchem, jeśli kradnie – złodziejem, jeśli oszukuje – oszustem. Walka z mową nienawiści jest wojną obronną, a zatem słuszną i sprawiedliwą. Od tak dawna obrzucamy się błotem oszczerstw, potwarzy i pomówień, że dla wielu to bagienko stało się już środowiskiem naturalnym.  Czas się ratować – oskrobać z podłych intencji i obmyć z nienawistnych słów. Jednak wezwania, by każdy z nas rozpoczął odnowę moralną od siebie, od zaraz i bez warunków wstępnych, uważam za nierealne i niebezpieczne. Słuchając nawoływań o zawieszenie broni i narodowe pojednanie, obłażą mnie wątpliwości, z których nie potrafię się otrzepać. Jeśli zależy nam na trwałym pokoju społecznym, to przyjąć musimy do wiadomości, że zawieszenie broni nie zakończy się traktatem pokojowym, póki rozpalać się będą lokalne walki i potyczki. A będą, nawet gdyby wszystkich harcowników przenieść na tyły, do taborów. Bo nie wierzę w dobre intencje wszystkich walczących, tak jak nie wierzę w przyzwoitość na zawołanie. Cisza na froncie to znakomita okazja dla cynicznych watażków, którzy wykorzystując uczciwość przeciwnika przejmują inicjatywę i kontynuują swoją wojenkę wmawiając światu, że oni strzelają wyłącznie ślepakami i tylko na wiwat. Będą nadal toczyć swoje bitwy poprzez najemników, wynajętych wyznawców i wyznaczonych funkcjonariuszy. Na szczytach władzy słychać nawoływania do narodowej zgody i porozumienia. I na tym samym oddechu rządzący dopowiadają, że przemysł pogardy jest produktem Platformy. Okazuje się, że wojnę polsko-polską rozpoczął Donald Tusk, zniesławiając wyborców PiS niewyobrażalną kalumnią: „moherowe berety!”, wobec której jakieś tam „zdradzieckie mordy”, „mordercy” oraz „komuniści i złodzieje” to tylko usprawiedliwiona reakcja obronna. Dzisiaj PiS zaprasza opozycję na rozmowy pokojowe, a w tle słychać wyraźnie tętent nadjeżdżającej kawalerii i rżenie koni jeźdźców Apokalipsy. Na sobotnim zebraniu partyjnym z udziałem dowiezionych samorządowców prezes Kaczyński dokonał niebywałych odkryć, że oto Polska jest podzielona, a podział ten prowadzi do wydarzeń, które jednak nie powinny mieć miejsca – sugerując jednocześnie, kto za to odpowiada . Pan premier zawtórował swojemu przełożonemu, kolejny raz wyliczając, czego to poprzedni rząd przez 8 lat nie zrobił, po czym opowiedział o „przezwyciężaniu spuścizny porozbiorowej”(!) i z braku przekonujących sukcesów skupił się na wyzwaniach przyszłości – o wyzywaniach w przeszłości nie wspominając. Wcześniej wicemarszałek Terlecki obsobaczył zaproszoną na „rokowania” opozycję, która ośmieliła się zarzucić TVP – uczciwej przecież i obiektywnej jak nigdy dotąd – że kłamie i podgrzewa nienawistne nastroje. To jednak ledwie pstryczki i żartobliwe przekomarzania wobec furii wyznawców Kaczyńskiego w mediach wspierających PiS. W jednym z tygodników dostępnych na pocztach, w supermarketach, na stacjach benzynowych i wszędzie tam, gdzie nie sprzedaje się „Gazety Wyborczej”, przeczytać można wielki tekst o źródłach języka pogardy. Kilka cytatów: „Ta cała nienawistna jazda bez trzymanki trwa od 2005 roku (…), a kulminacja tego politycznego i propagandowego zezwierzęcenia nastąpiła po tragedii smoleńskiej”.  I dalej: „Przecież ta swołocz i hołota nie uszanowała nawet żałoby po ofiarach tragedii smoleńskiej…”. Teraz już można gładko przejść od Smoleńska do Poznania: „przedstawiciele totalnej opozycji na widok niewinnie przelanej krwi zachowali się jak stado szakali, które tę krew poczuło i w jakimś dzikim amoku ruszyło do ataku”. Dalej jest o „ludzkiej mierzwie”, która z premedytacją zdeptała wolę rodziny Adamowicza, aby tylko „po trupach do władzy”. Wygląda na to, że autor, niejaki Mirosław Kokoszkiewicz, sam sobie odpowiada na tytułowe pytanie „Kto zasiał nienawiść?”  Nie są to bynajmniej najbardziej wyraziste przejawy pogardy dla myślących inaczej i reagujących samodzielnie. Spore zainteresowanie wyborców PiS wzbudził wywiad Aldony Zaorskiej z Grzegorzem Braunem, który jest nie tylko reżyserem i publicystą, ale również nauczycielem akademickim. Zdaniem tego pana morderstwo Adamowicza to kolejne niewyjaśnione zabójstwo. Kolejne, bo „w III Rzeczpospolitej takie rzeczy zdarzają się wręcz seryjnie”. Braun sądzi, że to wydarzenie bardzo przysłużyło się tym, którzy głoszą, że w Polsce demokracja jest zagrożona i gdyby nie zdarzyło się naprawdę, to „na użytek tej antypolskiej narracji trzeba by je wymyślić”. Uniwersytecki wykładowca informuje ponadto, że zabójstwo Pawła Adamowicza to w konsekwencji wielka wspólna operacja propagandowa opozycji i WOŚP Jerzego Owsiaka, bo morderstwa dokonano „na ołtarzu świeckiej religii, podczas celebracji tego dorocznego obrzędu”. Braun nie omieszkał też zawiadomić, że ofiara mordu to „prominentny przedstawiciel opcji niemieckiej, chętnie wpisujący się w żydowskie narracje propagandowe i w neomarksistowskie projekty seksualizacji nieletnich”…  Czytelnikom, którzy w tym miejscu wzruszą ramionami, bo pan Braun jest postacią groteskową i marginalną, zwracam uwagę, że nasza scena polityczna aż roi się od podobnych postaci, a każdego dnia jesteśmy świadkami wydarzeń, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za marginalne i groteskowe, a dziś albo ich już nie dostrzegamy, albo traktujemy je z pełna powagą. Nie jestem katastrofistą i też żywię mocne przekonanie, że ostatecznie dobro zwycięży. Problem tylko – jak dożyć tej chwili?
Myślę, że zanim zabierzemy się za bratanie, zanim wypijemy bruderszaft przechodząc  z warknięć  stworzeń animalnych na „Pan”(i „Pani”), powinniśmy zdefiniować wyraźnie, czym jest język pogardy oraz czym mowa nienawiści nie jest. Bo walka o życzliwą debatę publiczną rodzi pewne zagrożenie: może okazać się niebezpieczna dla prawdy. Wraz z oczyszczającą kąpielą łatwo wylać prawdę – tę rozumianą jako osąd zgodny z rzeczywistością. Jeśli ktoś kłamie, to jest kłamczuchem, jeśli kradnie – złodziejem, jeśli oszukuje – oszustem. Kim będą ci ludzie, jeśli zabraknie nam słów precyzyjnie określających ich działanie i motywy, bo te dotychczasowe uznamy za obraźliwe? Jeśli wojna z mową nienawiści sprowadzi się do eliminacji ze słownika debaty publicznej wybranych wyrazów i do relatywizowania negatywnych ocen ludzkich poczynań, to nie tylko stracimy trzeźwy osąd. Co gorsza – pozwolimy by ci, przeciw którym wojna się zaczęła, opanowali nasze dowództwo i sztab generalny. Dlatego publiczne nazwanie premiera Morawieckiego kłamcą, prezesa Kaczyńskiego oszustem, eksministra Macierewicza hochsztaplerem, albo wicemarszałka Terleckiego cynikiem i politycznym graczem, powinno pozostać zwyczajną diagnozą tak długo, dopóki nie dopiszemy do niej szyderczych przymiotników. A poza tym niech mowa nienawiści zginie i przepadnie. Niech służy tylko badaczom niektórych form i przejawów epistolarnej twórczości, charakteryzującej polski dyskurs publiczny I połowy XXI wieku. Andrzej Karmiński. Źródło koduj24.pl
Atakowanie prezesa Kaczyńskiego jest głupotą bo nie ma najmniejszej szansy by cokolwiek  przedostało się przez szczelny mur jakim został otoczony. Prezes jest tak dobrze pilnowany nie przed potencjalnym napastnikiem ale przed nieocenzurowaną wiadomością.
25 01 2019 Recesja tuż tuż, a rozdawnictwo pieniędzy ma się świetnie.
Ekonomiści, zwłaszcza ci, którzy nie wpisują się w propagandę sukcesu rządzącej partii, z dużym niepokojem obserwują politykę gospodarczą PiS. Wydawać by się mogło, że jest wspaniale. Mamy prawdopodobnie najlepszy gospodarczo okres w historii Polski, do rąk obywateli trafiają pieniądze w ramach różnych programów socjalnych, co budzi ich zadowolenie i trudno się temu dziwić, jednak… Ujawnione przez Ministerstwo Finansów dane, dotyczące deficytu budżetowego w 2018 roku, pokazują, że znaleźliśmy się pod kreską. Przez cały miniony rok rząd chwalił się nadwyżką, a tymczasem teraz jesteśmy 10 – 11 mld zł. do tyłu i to już są informacje dość niepokojące. W takiej sytuacji każde inne państwo działa według planu, który ma przygotować gospodarkę na gorsze czasy. Każde, tylko nie nasze. Przed nami wybory do europarlamentu i parlamentu, w których liczy się tylko wygrana, więc PiS skupione jest wciąż tylko na kupowaniu głosów wyborczych i rozdaje finanse publiczne na prawo i lewo. Kolejne przywileje emerytalne, w tym emerytury dla Matek 4+, a dodajmy do tego zwiększone koszty pracy, jakieś dziwne manipulacje z systemem bankowym i wyraźnie widać, że rząd premiera Morawieckiego wydaje się być ślepy i głuchy na zbliżającą się recesję. Jest pewne, że w tym roku nie podejmie on żadnych działań, które mogą być źle odebrane przez społeczeństwo czyli… pakuje nas na niezłą minę. Kilka miesięcy temu prof. SGH Andrzej Rzońca, główny ekonomista Platformy Obywatelskiej, w wywiadzie udzielonym Crowdmediom, nazwał politykę PiS powtarzaniem błędów Gierkowszczyzny. Nie ukrywał, że „mamy kontrrewolucję antykapitalistyczną. Nie ma w Polsce żadnej reformy, która wzmacniałaby polską gospodarkę. Są deformy, które ją niszczą. I karuzela zmian personalnych. Skutki ujawnią się, kiedy skończy się dobra koniunktura na świecie. Polska gospodarka jest od niej zależna jak każda gospodarka tak bardzo oparta na eksporcie. Zależymy zwłaszcza od koniunktury w strefie euro i w jej najsilniejszej gospodarce – Niemczech, z którą jako eksporter i kooperant jesteśmy najmocniej związani. To, że na razie korzystamy z tamtejszej koniunktury, nie oznacza, że w polskiej gospodarce nic złego się nie dzieje. Inwestycje są po zapasach wielkością najbardziej zależną od koniunktury. (…) Po szczycie przychodzi załamanie. A my w szczycie koniunktury ani nie budujemy rezerw na gorsze czasy, ani nie dbamy o konkurencyjność – nie zwiększamy proporcji inwestycji do PKB, ani nie zmieniamy struktury inwestycji na bardziej innowacyjną, czyli prokonkurencyjną. W dodatku drugi (…) z „silników”, czyli konsumpcja za pieniądze z budżetowych „darów” rządu, w ogóle nie jest motorem wzrostu, ale przejadaniem rezerw bieżących lub rozdysponowaniem rezerw wypracowanych wcześniej”.
Już teraz wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu pokazuje recesję. Niepokojące jest też, że i w Niemczech jest z nim już problem, co oznacza dla Polski spadek eksportu w ciągu najbliższych kwartałów. Nasi sąsiedzi mają pełną świadomość tego, co zaczyna się dziać w gospodarce, zaczynają więc zaciskać pasa i przygotowywać na gorsze czasy. Powinni sobie poradzić, bo mają spore zapasy, zaoszczędzone właśnie na tego typu sytuacje. A my? Jeden z internautów uważa, że w tej sytuacji „wskazane jest, aby wygrał PiS, bo jak przegra to następcy mogą nie dotrwać do końca kadencji, a jak wygra to będzie sam musiał tę żabę zjeść i wtedy jak padnie to nic ich nie uratuje. Nie przetrwają następnej kadencji a przy nowych wyborach nawet nie wejdą do parlamentu”. Coś w tym jest, bo rzeczywiście każda kolejna władza, która będzie chciała ustawić gospodarkę i finanse na normalnych zasadach, znajdzie się pod obstrzałem tych, dla których Polska PiS-u to kraina mlekiem i miodem płynąca. Każde załamanie gospodarcze, każda próba zakręcenia kurka z kasą, będzie odebrane jak zamach na ich szczęśliwość i prawa obywatelskie. I będzie to oczywiście winą nowych rządzących. Tamara Olszewska Źródło: crowdmedia.pl
Tak mówi dyletant, który nie ma zielonego pojęcia o gospodarce. Dla Morawieckiego zwanym premierem gospodarka to słupki i równania gdzie można liczby dowolnie przenosić, dodawać i odejmować. Na dodatek wszystkie działania są oparte na liczbach urojonych.
Premier Morawiecki uszczelnienie podatku VAT doprowadził do granic absurdu. Koszt odzyskania 1 złotówki wyłudzonego podatku VAT w tej chwili zbliża się do 10 złotych. Morawiecki już nie chwali się miliardami odzyskanego VATu, bo w tej chwili jest to walka z wiatrakami, ściga się mitycznego ducha. Panie premierze co się stanie z Fiskusem i tak wspaniałą nową ordynacją podatkową jak wszystkie podmioty gospodarcze uciekną z Polski, ostanie się jeno budżetówka, i duże międzynarodowe korporacje zagraniczne. A co to pana obchodzi za przeproszeniem, dorobił się pan kiedy państwo teoretyczne było w rozsypce majątku wartego około 30 mln zł. Dziś piastuje pan najwyższe stanowisko państwowe i powiedz pan jaka jest wartość majątku klanu Morawieckich, 100 a może już 200 mln zł, i na tym nie koniec bowiem w finansjerze światowej czeka na pana już intratna posadka.
20 01 2019 Politycy PO też oskarżali Adamowicza, więc hejtują centroprawicę i media publiczne źli ludzie lub kompletni głupcy! Politycy PO też oskarżali Adamowicza, więc hejtują centroprawicę i media publiczne źli ludzie lub kompletni głupcy! Platforma robi z Adamowicza świętego. A jeszcze 4 miesiące temu widziała go… za kratkami! Żałoby, demonstracje, wielkie słowa - tak wygląda celebra śmierci Pawła Adamowicza w wykonaniu polityków Platformy. A jeszcze cztery miesiące temu ci sami ludzi sugerowali, że miał pieniądze z niejasnych źródeł i widzieli nie na liście świeckich świętych, tylko… za kratkami. W krytyce Adamowicza celował jego konkurent w walce o stołek w Gdańsku, czyli Jarosław Wałęsa. – Istnieje zagrożenie, że Adamowicz trafi do więzienia - mówił jeszcze we wrześniu 2018 roku Jarosław Wałęsa dla „Dziennika Gazety Prawnej”. - To Paweł niech się ze wszystkiego tłumaczy przed sądem. Z walizki pełnej pieniędzy przywiezionej przez dziadka żony itp. Nie jestem jego adwokatem - podkreślał.- Nawet na chłopski rozum nie trzeba się długo zastanawiać, czy ktoś, kto ma akcje firmy deweloperskiej i jednocześnie zarządza miastem, w którym ten podmiot dużo buduje, dopuszcza się konfliktu interesów, czy nie? Jeśli prezydent podejmuje decyzje administracyjne, które mają wpływ na rozwój i zyski jakiejś spółki, a jednocześnie ma akcje tej spółki, to jest to konflikt interesów - kontynuował wątek Wałęsa. Wałęsa przedstawiał Adamowicza jako szefa sitwy, który żyje pochlebstwami. – Wielu osobom w świecie biznesu, w spółkach miejskich zależy na tym, żeby prezydentem nadal był Adamowicz, żeby nic się nie zmieniło. On jest otoczony ludźmi, którzy mu przytakują, którzy mówią, że jest najlepszy, najmądrzejszy. Oni wszyscy są zależni od tego, żeby on trwał na urzędzie, więc wmawiają mu, że jest mężem opatrznościowym, który musi wygrać i wszystkich uratować. On nie ocenia rzeczywistości realnie – dodawał na łamach „DGP” Jarosław Wałęsa. Oczywiście główną przyczyną nienawiści PO do Adamowicza było to, że prezydent Gdańska postawił się jej i nie ustąpił miejsca Wałęsie. Oskarżano go za to o rozbijactwo i nielojalność. Fakt, że krytyka Adamowicza płynęła z tak różnych stron jest przesłanką, że ta krytyka to prawda. Śledztwa dotyczące Adamowicza też zapewne były prowadzone nie bez powodu.
Donald Tusk po zabójstwie człowieka Prawa i Sprawiedliwości ś.p. Marka Rosiaka mówił, że czuje niesmak, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje jego śmierć do celów politycznych - warto przytoczyć te słowa politykom opozycji i dziennikarzom, którzy mówiąc, że mord na Adamowiczu był polityczny robią dokładnie to co krytykował wtedy Tusk. Pojawiają się opinie, że PO i PiS równo są winne brutalizacji języka, obie strony wzywają do stosowania przemocy - jest to opinia krzywdząca dla Prawa i Sprawiedliwości co łatwo udowodnić. Przytoczmy wypowiedzi padające z obu stron. Bronisław Komorowski mówił o waleniu dechą w łeb, Radek Sikorski o dożynaniu watahy, Lech Wałęsa o wyskakiwaniu demokratycznie wybranych rządzących przez okna (nie dobrowolnym), Donald Tusk ostrzegał „wyginiecie jak dinozaury” (trudno wyobrazić sobie takie wydarzenie w przyrodzie, które spowodowałoby śmierć tylko ludzi związanych z PiS), Grzegorz Schetyna mówił o tym, żeby "strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS-owską szarańczę" (porównywanie przeciwników do insektów było stosowane w III Rzeszy), były szef TK Jerzy Stępień mówił, że w tej chwili „liczy się tylko goła siła. Fizyczna” (można to uznać za nawoływanie do zamieszek lub niedemokratycznego przewrotu). Poseł i przewodniczący klubu parlamentarnego PO Sławomir Neumann powiedział o politykach PiS: „Na nich trzeba bejsbola!” Zaś Janusz Palikot gdy był w PO stwierdził: „Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie”. Są opinie, że były też ostre słowa z drugiej strony np. poseł Dominik Tarczyński wyzywał Lecha Wałęsę "na solo" - tyle, że chodziło o pojedynek, a nie pobicie i była to reakcja na słowa Wałęsy „wytniemy was, z korzeniami wyrwiemy od sołtysa do ministra”. Pełna odpowiedź Tarczyńskiego brzmiała: „Bolek mówi przez media do posła na sejm RP, że "wyrwie mnie z korzeniami". Zapraszam Cię na solo bydlaku!” Co więcej poseł Tarczyński przeprosił Wałęsę, czego żaden z polityków PO nie zrobił. Zwraca się też uwagę na wypowiedź byłej radnej PiS Anny Kołakowskiej o posłance PO Agnieszce Pomaskiej, że "trzeba to coś złapać i ogolić na łyso". Tyle, że była to reakcja na podarcie przez poseł Pomaskę uchwały o suwerenności Polski - od dawna za występowanie przeciw suwerenności swojej Ojczyzny karano minimum ogoleniem, więc poseł Pomaska nie jest bez winy. Zaś określenia typu idiota, złodziej, kanalia, morda dotyczyły złych ludzi i tych chcących stosować przemoc, a nie wszystkich spoza PiS. To są mocne określenia, ale nie wzywają do przemocy, a wymienione słowa ludzi związanych z PO wzywają. Jeśli zatem nawet założyć, że jakieś wypowiedzi doprowadziły do zabójstwa Adamowicza, to właśnie te, a nie te polityków centroprawicy.
Cały tekst: http://niepoprawni.pl/blog/filipstankiewicz/politycy-po-tez-oskarzali-adamowicza-wiec-hejtuja-centroprawice-i-media 
20 01 2019 Jak PiS będzie udawać owieczkę.
Po zabójstwie Pawła Adamowicza partia władzy będzie chciała przekonać obywateli, że nie ponosi odpowiedzialności za erupcję nienawistnych emocji. Okres, jaki pozostał do jesiennych wyborów parlamentarnych, upłynie w atmosferze względnego spokoju. Tak jak cztery lata temu PiS będzie teraz wychodzić ze skóry, by wmówić obywatelom, że jest partią demokratyczną, umiarkowaną i rozsądną, na którą spokojnie można oddać głos, nie obawiając się, że w ten sposób dopuszcza się do władzy ekstremistów, fanatyków i szaleńców. Przed wyborami 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość schowało w skrzyni na pościel pana prezesa i zarzekało się, że Antoni Macierewicz na pewno nie będzie ministrem obrony. Dziś pana prezesa też jest wyraźnie mniej, a Krystyna Pawłowicz dostała polecenie, że ma się nie wypowiadać na Twitterze. Ta pisowska mimikra będzie szczególnie potrzebna po zabójstwie Pawła Adamowicza, które wstrząsnęło całym społeczeństwem, a zarazem przeraziło rządzących. PiS doskonale wie, że choćby wyłaził ze skóry, odium i tak spadnie na niego. Wszak zginął człowiek szczególnie intensywnie zwalczany przez prokuratorskie i propagandowe służby „dobrej zmiany”, a sam zamach miał miejsce w trakcie finału znienawidzonej WOŚP. To prawdziwy paradoks – z politycznego punktu widzenia zabójstwo Adamowicza jest dla rządzących prawdziwym nieszczęściem, bo może przyczynić się do ich klęski w wyborach. Zarazem jednak niewątpliwie jest ono skutkiem ich własnej polityki. To ich kampania oszczerstw i nienawiści oraz ich flirt ze środowiskami nacjonalistycznej prawicy stworzyły w kraju atmosferę sprzyjającą przemocy. Dziś oficjalna propaganda dokłada starań, by przekonać obywateli, że zamach był dziełem szaleńca i nie należy do niego przykładać politycznej miarki. Dyskretnie jednak pomija milczeniem pytanie: a kto wskazał temu szaleńcowi cel? Kto dniem i nocą pluł na Adamowicza jadem, oskarżał go o rzekome przestępstwa, wzywał na przesłuchania przed komisją śledczą, produkował o nim oszczercze materiały propagandowe, nasyłał medialnych bojówkarzy z TVP, zarzucał mu narodowe zaprzaństwo itd.?
PiS nie ma teraz wyboru – musi przywdziać owczą skórę, by zmylić wyborców. I musi unikać niepopularnych posunięć i decyzji. Chwilowo możemy więc odetchnąć – zapewne do jesieni 2019 r. nie wróci na tapetę kwestia średniowiecznej ustawy antyaborcyjnej. Nie będzie zamachu na prywatne media. Pewnie zelżeją też szykany i represje wobec demonstrantów oraz działaczy tzw. opozycji ulicznej. Osłabnie atmosfera konfrontacji z Brukselą. Kto wie, może nawet, jeśli Trybunał Sprawiedliwości UE na rozprawie wyznaczonej na 19 marca uzna, że zmiany dokonane w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa są sprzeczne ze standardami państwa prawa, PiS zamiast wytoczyć działa będzie szukał sposobu, by znaleźć jakiś kompromis, nie tracąc przy tym prestiżu w oczach swych zwolenników? Nie będzie to łatwe. Władza, chcąc pozyskać głosy umiarkowanych obywateli musi się narazić środowiskom radykalnym. Biskupi i katoliccy talibowie naciskają na wprowadzenie zakazu przerywania ciąży. Hunwejbini w rodzaju braci Karnowskich przebierają nogami, by dorwać się do niezależnych prywatnych mediów. „Solidarność” burzy się, że zakaz handlu w niedzielę wbrew planom nie jest zaostrzany i rozciągany na sobotni wieczór i poniedziałkowy poranek. Kto wie, może nawet władzy chodzi po głowie wycofanie się z niego, tak jak to zrobił Orban w obliczu niezadowolenia większości obywateli? Dlatego na wszelki wypadek, by usztywnić rządzących, „Solidarność” – dotychczas stojąca murem za władzą – zaczęła wydawać groźne pomruki i mówić, że została oszukana. PiS jest między młotem a kowadłem. Zadowalając biskupów, „Solidarność” i swój betonowy elektorat, naraża się większości umiarkowanych obywateli. Udając zaś partię umiarkowaną i cywilizowaną, naraża się betonowi. Tak to już jest – stojąc między dwoma przeciwstawnymi grupami, gdy kłaniasz się jednym, wobec drugich wykonujesz całkiem odmienny gest. Dlatego, poza wszystkim, w najbliższych miesiącach czeka nas pasjonujące widowisko. Warto się przyglądać, jakież to wygibasy będzie robić PiS.Wojciech Maziarski Źródło koduj24.pl
16 01 2019 Czy Polska z USA i Izraelem napadnie na Iran, bo tak chcą nasi bracia Amerykanie (czyt. Żydzi nowojorscy)
Podczas gdy z Pawła Adamowicza robi się bohatera narodowego, ze wstydem milczy się o tym, że sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że za około miesiąc w Polsce odbędzie się międzynarodowa konferencja na temat zagrożenia światowego pokoju przez Iran. To kolejny krok „niebezpiecznej zabawy” największych sojuszników Polski: USA i Izraela.
Zaproszenia do 70 państw zostały już wysłane, tymczasem dziennik „Tehran Times” pisze: Kamal Kharrazi, szef Iranskiej Strategicznej Rady ds. Stosunków Zagranicznych, powiedział we wtorek, że akcja Polski w organizacji amerykańskiej konferencji przeciwko Iranowi jest zniewagą dla tożsamości Europejczyków. "Stany Zjednoczone ustalają polski interes narodowy, organizując program polityczny, a to działanie Polski jest obrazą dla tożsamości europejskiej i narodów europejskich", powiedział podczas spotkania z norweską delegacją akademicką.
Źródło: https://www.tehrantimes.com/news/431904/Poland-s-hosting-anti-Iran-confe...(link is external)
Sposób podania wiadomości przez amerykańskich polityków robi wrażenie, jakby polscy politycy o amerykańskich planach nie wiedzieli. Amerykanie i Izrael po prostu sprawdzają, na ile sobie mogą pozwolić, a widać, że mogą na bardzo dużo. Czy to akurat w Polsce muszą szukać sojuszników do wojny z Iranem? Ze swojego punktu widzenia – tak. Leszy taki sojusznik niż żaden. Kimś przecież trzeba gębę wycierać... Wojciech Szewko – wykładowca akademicki i ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych ds. Bliskiego Wschodu na Twitterze napisał, że Iran oficjalnie poinformował Polskę, że udzielanie gościny antyirańskiej konferencji jest aktem wrogim wobec Iranu, który może się „odwzajemnić” podobnymi działaniami. Polska w odpowiedzi tłumaczy, że konferencja nie jest antyirańska (czym zapewne wzbudza politowanie – przyp. R. K.).
3 dni temu media poinformowały, że Ministerstwo Kultury Iranu zawiesiło zaplanowany na koniec stycznia festiwal filmów polskich w Teheranie.
Polska potrzebna jest jako żyrant tej napaści. Przecież nienawiść całego świata za kolejną wojnę nie może skupić się tylko na Izraelu i USA. Sytuacja jest bardzo poważna, a my możemy spodziewać się wrogości i aktów terrorystycznych na swoim terytorium. Jeśli Polska nie wycofa się z takich działań, zginie wielu Polaków – czy to w działaniach wojennych, czy autobusach, pociągach, imprezach i na ulicach. Czy potrzebne są nam sojusze, przez które Polska w związku z uczestniczeniem w antyirrańskich sankcjach, nie może kupować taniej irańskiej ropy?
Środowiska antywojenne ponad politycznymi podziałami powinny w tych dniach zorganizować demonstrację antywojenną, póki nie jest za późno. Jeszcze wszystko można naprawić. Z punktu widzenia politycznego demonstracja nic nie da, ale zwykli ludzie muszą dać sygnał światu – Polska nie chce tej wojny. Przyszłość jest niepewna: w grudniu Turcja ogłosiła, że kupuje rosyjski system antyrakietowy S 400. Oznacza to, że Turcja przygotowuje się do działań wojennych z USA. USA ustami Donalda Trupa straszą Turcję sankcjami i katastrofą gospodarczą. Scenariusz rozwoju sytuacji jest taki, że po napadzie na Iran wybuchnie długotrwała wojna, do której po stronie Iranu może dołączyć Turcja, Rosja i Pakistan. Uwikłana w wojnę Polska, może stać się celem ataku Rosji, Ukrainy oraz Niemiec. Rosja zniszczy Polskę militarnie byśmy nie stanowili zagrożenia, tymczasem Niemcy i Ukraina, mogą odebrać część naszego terytorium. Czy chcemy katastrofy? Historia zawsze nas uczyła, że w trudnych chwilach zostawaliśmy sami. 
Romuald Kałwa Źródło: niepoprawni.pl
Krótkowzroczność i głupota naszych rządzących jest niebotyczna. Chodzimy na pasku i cieszymy się jak mały piesek z pcheł, że możemy się nazwać "strategicznym partnerem". Za organizację tego przedstawienia w interesie jankesów możemy mieć Paryż w Warszawie czego do tej pory udało nam się szczęśliwie uniknąć. Jak długo jeszcze Izrael będzie bezkarnie zabijał? Dlaczego na najbardziej agresywne państwo na świcie nie nałożono jeszcze sankcji? 
15 01 2019 PO ma swojego Cybę, dlaczego PiS ma nie mieć?...
..J.Owsiak za atak na prezydenta Gdańska na jego imprezie wini plastusie Basi Pieli i  TVP. A jak mówisz TVP – myślisz PiS... 
W mediach internetowych odezwał się L.Wałęsa, o dziwo tym razem bardzo lakonicznie - napisał na TT „Pawle jesteśmy wszyscy z Tobą.” i to wszystko.  Z PO R. Trzaskowski też coś tam coś tam ale tak jakoś pod surdynką. Tylko B. Borusewicz i oficer kulturalny kulturalnego stanu wojennego płk Mazguła pojechali ostro i choć ten pierwszy tylko bezosobowymi okólnikami, ten drugi wprost wini Jarosława Kaczyńskiego. A jak mówisz Kaczyński – myślisz PiS... Tylko onet zdobył się na zadanie pytań ale tylko retorycznych - czy ochrona na scenie zareagowała właściwie i jak napastnik w ogóle tam się dostał. I to było na tyle w internetowym mainstreamie w 2-3 godziny po tragedii. Dziwne? Dziwne, że po ataku na prezydenta Gdańska P. Adamowicza niby jest szum ale go nie ma bo dziwnie milczą liderzy PO, którzy do milczków nie należą i jeśli jest tylko okazja wskoczyć na PiS to jej nie tracą. A tu okazja jest bo wg nich to przecież PiS rujnuje państwo, to PiS zieje nienawiścią do opozycji, PiS kopie przepaście w społeczeństwie!  Ale Platforma Obywatelska wciąż milczy. Schetyna nic, Neumann nic, milczy wygadany Siemoniak i Grabiec, wyszczekane Nitrasy, Szczerby, Tomczyki, Kierwińskie, Kopacz i …..
Zwykli obywatele modlą się za prezydenta Gdańska (nawet pan Timmermans w Brukseli), czyżby oni też przyklękli sobie gdzieś w ciszy  i skupieniu?  Tak sobie pytam choć za kilka godzin i tak będzie wiadomo jaki duch „zstąpił” na nich w modlitwie i natchnął mądrością, że za zamach jest winny Kaczyński i PiS. Milczy również Nowoczesna i jej liderka, no ale akurat jej milczenie jest  raczej  jasne......Zaczęłam R. Cybą bo tak mi się skojarzyło jakoś z wielkim jazgotem  platformersów po zamachu w Łodzi 19.10.2010 r. na PiS-owca Marka Rosiaka ponieważ naprawdę zastanawiające jest dlaczego Platforma Obywatelska  milczy. To dziwne milczenie bo o ile w Łodzi ofiarą zamachu padł zwykły pracownik biura poselskiego posła PiS i w obecności tylko kilku świadków, o tyle w Gdańsku ofiarą zamachowca jest wybrany z listy PO potężny prezydent miasta, szóstego w Polsce pod względem liczby mieszkańców, a sam zamach odbył się w wyjątkowo pokazowy sposób - na oczach  zebranych na koncercie WOŚP tłumów i tysięcy, a może nawet milionów ludzi, oglądających imprezę w telewizji. Komu zależało na takiej gigantycznej i spektakularnej pokazówce i jakie może mieć z niej korzyści? Dlaczego akurat P. Adamowicz padł ofiarą i kto może mieć największy interes w odstawieniu go na jakiś głuchy  tor? Aniołem nie jest, ma sporo za uszami, Bóg wie co jeszcze  i prokuratora na głowie ale żeby aż tak? Oczywiście  może być również tak, że on jest całkiem  przypadkową ofiarą całkiem przypadkowego szaleńca, któremu chodziło tylko o to żeby „zasłynąć”... Nie, przypadki tu nie pasują. Te puzzle nie chcą się tak ułożyć!...
...Zaczęłam Cybą również dlatego ponieważ jego łódzki zamach dość poważnie popsuł Platformie Obywatelskiej wizerunek i tak już  nadszarpnięty np. sposobem traktowania tragedii smoleńskiej, skandaliczną farsą  śledztwa i powoli wyłażącymi na wierzch urokami rządów koalicji PO-PSL i prezydenta Komorowskiego. Te „uroki” spowodowały, że w 2015 r. Polacy w wyborach im wszystkim podziękowali i wybrali sobie nowe władze. Dlaczego nie zepsuć im i Polsce wizerunku? Dlaczego nie skompromitować w Polsce i zagranicą? Niech grillowanie trwa. Tym bardziej właśnie w chwili gdy Platformie w opozycji  poparcie i znaczenie wciąż spada i w kraju i zagranicą, a na wierzch wychodzą afery bardzo ciężkiego kalibru. Z kolei PiS-owskim władzom poparcie i prestiż w kraju i zagranicą rośnie, Polska to już nie kamieni kupa, a na kolanie preparowane przeciwko „PiS-owi” kompromaty są przy tych z czasu poprzednich rządów jak uczniowskie wrzucanie much do kałamarza. Małe podsumowanie tego co powyżej – powody (oczywiście hipotetyczne) już są, hipotetyczny moment też „dojrzał”. Tylko wybór miejsca na pokazowy zamach, wybór ofiary – bardzo wysoko postawionego samorządowca bo prezydenta miasta Gdańska niestety nie są hipotetyczne i są strzałami w 10 by grillowanie Polski podjąć ze zdwojoną siłą i pewnym skutkiem. Pozostała kwestia wykonawcy i nauczenia go „legendy”. Znalazł się, bardzo realny i tak bardzo niehipotetyczny jak skutki jego krwawego dzieła.
Pozostaje czekanie...Na ostatnie puzzle w tej układance. Ktoś może powiedzieć, że jestem brutalna pisać w takim momencie takie rzeczy. Nieprawda. Jestem wstrząśnięta tym co się stało. Jestem przerażona co jeszcze  może się stać. I boję się. Bardzo boję się tego, że powyższe  hipotezy o grillu za chwilę mogą przestać nimi być, a będę niejako zmuszona powiedzieć – „A nie mówiłam???”! Źródło: niepoprawni.pl
Krycha morderstwo Adamowicza to twoja robota!? Za jednym zamachem dwie afery KNF i NBP zostały zamiecione pod dywan!? I bądźcie pewni, że Owsiak z tej tragedii za chwilę zrobi ideologiczny biznes i pranie mózgu. - Tak na Twitterze napisała Pawłowicz: A prezes Kaczyński nadal śpi.
Z forum: A Adamowicz, zamiast pójść na emeryturę, sprzeciwił się tej decyzji i wystartował do koryta... i wygrał. I ma za swoje. Nowe wybory wygra Wałęsa i będzie jak miało być. A zamachowiec ? On już udowodnił całemu światu, w blasku kamer, że jest wariatem. Kilka lat się poleczy w wariatkowie, wyjdzie jako 33 latek, dostanie w nagrodę, na dobry start, bar w Pucku... albo gdzieś w okolicy i nikt nie będzie mu przeszkadzał, nikt krzywo nie spojrzy. Bo w 2025 roku nikt nie będzie pamiętał. Może któryś z was, siedząc latem w Pucku, może Stegnie, czy Jastarni zobaczy nad barem napis "U Stefana", a obok siedzącego pana w tych samych ciemnych okularach..

15 01 2019 Czy Polska doczeka sie refleksji u polityków??
Zdecydowana większość Polaków, (niestety - nie wszyscy) diagnozuje słusznie: Zaprzestańmy mowy nienawiści. Trafnie ujął to K. Cugowski (Do tanga trzeba dwojga - tak PO jak i PIS). Jeżeli nie poprzestaniemy, to nikt nie wygra - przegramy wszyscy, przegra Polska. Funkcjonują dwie "narracje"-dwie filozofie. Są dwa informacyjne kanały i żadna ze stron nie korzysta z tego drugiego, każda jest przekonana o swojej niezaprzeczalnej racji. Po smoleńskiej katastrofie kilka dni było narodowe zjednoczenie, potem zaczęło się "urzędowe" przywracanie porządku na Krakowskim Przedmieściu (przy pomocy buldożerów usuwających palące się znicze i kwiaty). Jedna polityczna opcja nie pozwoliła, by na tej tragedii druga budowała swoją przewagę. Narodowe zjednoczenie poszło w odstawkę, były inne "polityczne" priorytety. Czy teraz będzie inaczej? Sądząc po skandalicznej wypowiedzi Celińskiego i może nieco mniej skandalicznych Tuska i Owsiaka - nie zanosi się na otrzeźwienie i kulturę w polityce. Dam prosty przykład - są nawet bardzo lubiane przeze mnie osoby z najbliższej rodziny, które nie omieszkają przy słusznych, czy też błahych wypowiedziach przeciwników politycznych nazwać ich "piź...lcami". Zresztą dopóki lider PO nie odstąpi od realizacji głównego credo swojej partii: "Ulica i zagranica" - nie ma co liczyć na merytoryczną dyskusję mającą na celu wybranie najlepszej dla Polski i Polaków drogi. Z ostatniej chwili - po wpisie na TT B. Borusewicza - rządzący powinni w ramach refleksji poczuć sie współwinnymi... To się doskonale wpisuje do powiedzenia o belce i źdźble w oku...
Tak zastanówmy się przez chwilę - gdyby po stronie rządzącej był osobnik o mentalności Palikota, który o Lechu Kaczyńskim (po Smoleńsku) napisał:  "Wyleciała nędzna miernota a wrócił wybitny mąż stanu" (może trochę nie te słowa, ale taki dokładnie sens), to co by napisał o śp. Pawle Adamowiczu??? Źródło: niepoprawni.pl
Adamowicz świętym nie był, ale musiał mieć to coś, że przez tyle lat był wybierany na prezydenta Gdańska. Widocznie robił to co chcieli wyborcy, a nie Kaczyński. Kto tak dobrze wyszkolił Stefana W. i na czyje zlecenie działał? To nie były przypadkowe ciosy, zadano je niezwykle precyzyjnie by zabić. Za jednym zamachem dwie afery KNF i NBP zostały zamiecione pod dywan!?
Z forum: To prawda "ciszej nad tą trumna" ale pamiętajmy, że trumna będzie na pogrzebie i wtedy ma być cisza. Poza pogrzebem merytorycznie każdy ma prawo mówić jak jest i jak było. Nie bądźmy obłudnymi hipokrytami jak politycy, którzy jeszcze dwa dni temu stawiali zarzuty kryminalne Adamowiczowi, a dzisiaj mówią o nim wręcz jako o "mężu stanu" - polityczne łgarstwa zostawmy politykom i nie zniżajmy się do ich poziomu. Oni swoją obłudą kalają pamięć śp. Lecha Kaczyńskiego, bo porównują go teraz swoim postępowaniem do Adamowicza - bo merytorycznie można było udowodnić cechy Lecha Kaczynskiego jako męża stanu i że dobrze chciał dla Polski (moze nie zawsze umiejętnie) ale nie da się merytorycznie udowodnić cech Adamowicza jako "męża stanu" i próbują je wmówić na chama, kompletnie nie patrząc na to, że to był antypolak, który z Gdańska już zrobił miasto europejskie (nie polskie), a chciał jeszcze oddzielić wprost Gdańsk od Polski jako Wolne Miasto Gdańsk (to mała część jego "dokonań") - i teraz obłudni politycy stawiają w jednym rzędzie tych dwóch polityków, mówiąc (jak Duda), że "to ich wspólna klasa polityczna" - idzie na wymioty jak widzę takich obślizgłych i bez honoru ludzi jak ci politycy - straszne szambo...
Przez taką obłudę polityków mieliśmy po 89 roku "grubą kreskę" i do dzisiaj zbrodniarze nie zostali osądzeni i wciąż (choć ostatnio mniejsze) dostają wysokie emerytury. Jak by po wojnie stosowano taką obłudniczą retorykę, to do dzisiaj hitler byłby kanclerzem, który miał wizję, jednak nie zdołał jej urzeczywistnić, bo zginął - i ani słowa o jego zbrodniach.
Teraz zginął człowiek i jak to trafnie napisał jazgdyni jako człowieka szkoda, jednak jako polityka już nie. No nie oszukujmy się, nikt z nas nie życzył Adamowiczowi śmierci (w przeciwieństwie do palikota, komorowskiego itp. względem Lecha Kaczyńskiego), jednak nie będziemy po nim płakali, bo trzeba było z nim walczyć w obronie Polski i naszych dzieci, które chciał zdeprawować, trzeba było z nim walczyć na wielu płaszczyznach i nie bądźmy obłudnymi hipokrytami jak politycy, że teraz jakaś żałoba narodowa musi być itd. - przez takie działania polityków znów będą ludzie, którzy (jak kiedyś po śmierci Geremka), tak teraz będą zmuszeni mówić "nie płakałem po Adamowiczu"... - do tego zmusza właśnie ta obłuda polityków. Taka jest brutalna prawda ale prawda choćby najcięższa jest nieporównywalnie lepsza od obłudy i łgarstwa.
13 01 2019 Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej . Zachód, Wschód i prezes Glapiński / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego
Usłyszeliśmy przecież na obronę tak wysokich zarobków argument: – To nie my, to nasi poprzednicy tak postanowili. – A wy? – należałoby zapytać. – A my, no cóż, skoro się należy za uczciwą pracę…Feliks Koneczny pojawił się w poprzednim odcinku nie bez powodu. Ten największy polski myśliciel społeczny (na równi z Pawłem Włodkowicem) powinien stać się patronem nowej polskiej prawicy – patriotycznej i chrześcijańskiej. A na pewno jest patronem naszej V Rzeczypospolitej. Dopiero lektura jego dzieł o cywilizacjach i o różnicach między nimi pozwala w pełni zrozumieć współczesny świat. Zideologizowaną politykę Komisji Europejskiej i kształt dzisiejszej Polski również. Bo Polska jest terenem, na którym ścierają się wpływy różnych cywilizacji: łacińskiej, bizantyńskiej, turańskiej i żydowskiej. Dla zrozumienia kształtu obecnego państwa, III RP i tej obecnej III i ½, pomocna będzie również jego książka pt. Biurokracja. Profesor Koneczny opisuje w niej fenomen biurokracji; jak tworzy się, jak pączkuje i jak wysysa żywotne soki z państwa i narodu, który pozwolił się przez nią zniewolić. (Sami sprawdźcie, bo ja czytałem prawie 30 lat temu i więcej nie pamiętam J.) Przejdźmy zatem do Polski współczesnej. Widzieliście butę i arogancję w wydaniu prezesa Glapińskiego? Czy jego postawa świadczy o tym, że jest pracownikiem instytucji, której to my, obywatele, jesteśmy właścicielami? No nie. Chyba nawet na moment taka refleksja w głowie Prezesa się nie pojawiła. Zatem wyjaśnijmy, dlaczego się nie pojawiła, posiłkując się naszym patronem, Feliksem Konecznym. Uwaga! Zaczynam. I Rzeczpospolita, do której odwołuje się nasza V, była państwem w pełni ukształtowanym przez cywilizację łacińską. Cywilizacja łacińska, jaką przyjęliśmy z Rzymu wraz z chrześcijaństwem, złagodziła wczesne barbarzyństwo i umożliwiła zaistnienie jedynego w świecie ówczesnym państwa wolnych obywateli. Wcale nie gloryfikuję. Chyba zbyt łatwo to przyszło naszym przodkom, żeby doniosłość tego faktu potrafili zrozumieć i uszanować. Bo zaraz potem (po 200 latach) zaczęli się zachwycać przepychem Wschodu. Niesłużącym niczemu ozdobnym złotym kutasom. Tym wszystkim, co obecnie nazywamy Bizancjum na oznaczenie niepotrzebnego zbytku i luksusu. Zbytek i luksus osłabiają ducha i siłę walki w każdych czasach. Zostaliśmy podbici przez wrogie łacińskiej cywilizacji siły, przez biurokratyczne i zamordystyczne Prusy i rosyjską (turańską) cywilizację stepu. I ulegliśmy na wiele lat, również mentalnie. Odrodzona II Rzeczpospolita już w dużej mierze uległa cywilizacji turańskiej, chociaż resztki myśli łacińskiej w myśleniu o państwie przetrwały. Piłsudski i jego ludzie to jednak była drużyna, a nie stepowa banda. Ale potem Polskę podbiła prąca ze wschodu dzika bolszewicka horda. I zniewoliła na 50 lat. I chociaż teoretycznie mieliśmy państwo, to było ono zorganizowane według wzorców turańskich. Banda najeźdźców podbija dany teren i ustanawia struktury władzy, mające służyć wyłącznie jej interesom i utrzymujące tubylców w poddaństwie.
Po roku ’89 niestety nic w myśleniu o państwie się nie zmieniło. Banda bolszewików nowego typu zreorganizowała struktury państwowe tak, żeby wszystko zostało po staremu. Żebyśmy dalej mieli bandę rządzącą i podbity, grabiony przez nią naród. Aha, i powinniśmy się jeszcze cieszyć, że to nasi nas grabią.
Już rozumiecie? To dlatego prezes Glapiński zaprezentował taką postawę (a minister Gowin niech weźmie głęboki oddech i jeszcze jeden). Bo prezes Glapiński jest najstarszym wojownikiem zwycięskiej bandy, jeszcze z Porozumienia Centrum, i nie będzie mu się jakiś chłystek-minister czy nawet wicepremier odzywał. A gdyby się ktoś pytał, to NBP i on sam jest kompletnie a-po-li-tycz-ny, i ta pani, co kiedyś zupełnie przypadkowo przez kilkadziesiąt lat była działaczką Prawa i Sprawiedliwości, a teraz tak dobrze zarabia, tym bardziej.
Tak nie docenialiśmy komunistów. A tymczasem zaprojektowane przez nich nowe państwo – III RP – to przecież majstersztyk. Zachowali i powiększyli swoje wpływy polityczno-biznesowe, a pretendentom do władzy politycznej, zdobywanej w wyniku wolnych wyborów, pozostawili przygotowane gabinety i wysoko płatne stanowiska. Usłyszeliśmy przecież na obronę tak wysokich zarobków argument: – To nie my, to nasi poprzednicy tak postanowili. – A wy? – należałoby zapytać. – A my, no cóż, skoro się należy za uczciwą pracę…
A my? – myślę tu już nie o Nich, a o nas, podbitych i wyzyskiwanych tubylcach. Jak długo chcemy pozostawać pod władzą tej wrogiej chrześcijaństwu cywilizacji, co to przyszła ze Wschodu i nie chce odejść? Jedno jest pewne. Jeżeli nie pozbędziemy się jej w miarę szybko i nie utworzymy V Rzeczypospolitej, na miarę tej pierwszej, to ta cywilizacja stepu oczywiście przeminie. Zostanie pokonana przez cywilizację śmierci nadciągającą z Zachodu, na której czele stoi Komisja Europejska, równie wrogą naszej łacińskiej cywilizacji. Jan A. Kowalski
PS. Dziękuję Marcinowi Dybowskiemu, szefowi wydawnictwa AntyK (to od anty-komuna) i mojemu niegdysiejszemu koledze z Niepodległości, za wydanie wszystkich dzieł Feliksa Konecznego. Źródło: wnet.fm
09 01 2019 Giertych: PiS planuje konfiskatę majątków za każde naruszenie prawa i to 10 lat wstecz. 
Były wicepremier w rządzie PiS Roman Giertych zamieścił na Facebooku mrożącą krew w żyłach  informację, o przyjętym przez rząd projekcie ustawy, która jego zdaniem sankcjonuje możliwość wywłaszczania każdego przedsiębiorcy. We wpisie zatytułowanym PiSbolszewia dowodzi, że  PiS chce wprowadzić: „konfiskatę majątku przedsiębiorcy za każde naruszenie prawa przez podmiot zbiorowy np. spółkę. Do wykazania naruszenia prawa nie jest wymagane skazanie kogokolwiek za przestępstwo (art.5.3 projektu). Konfiskatę orzeka sąd na wniosek prokuratora również w tym przypadku, gdy przedsiębiorca uzyskał nieświadomie korzyść majątkową z przestępczego działania innego podmiotu (art.9).
Na dodatek pracownicy przedsiębiorcy, którzy doniosą na swoją firmę np. na „niezachowanie należytej staranności” (art.12 pkt.3) podlegają ochronie przed zwolnieniem i mogą uzyskać odszkodowanie od firmy do 1 mln złotych. Prokuratura może już w czasie postępowania wprowadzić ze skutkiem natychmiastowym zarząd przymusowy. Po wprowadzeniu zarządu dopiero sąd zatwierdza decyzję prokuratora. Prokurator może również bez zatwierdzenia przez sąd orzec zakaz zawierania umów, zakaz obciążania majątku, zakaz prowadzenia działalności i wstrzymać dotację lub subwencję. (Art.52)
Uwaga!!! – alarmuje Giertych w swoim wpisie: „Ustawie podlegają partie polityczne!!!!(art.2)”
Podkreśla: „Ustawa dotyczy również czynów popełnionych 10 lat przed jej wejściem w życie!!!(art.30)”. Wejście w życie tej ustawy oznacza koniec prywatnej własności w Polsce. Cały majątek może być w każdej chwili zabrany przez państwo. I to bez udziału sądu – podkreśla Roman Giertych. Jak może działać ustawa o odpowiedzialności karnej podmiotów zbiorowych w odniesieniu do przedsiębiorców? – pyta ponadto były wicepremier w rządzie PiS.
Na poparcie swojej interpretacji  ustanawianych przepisów, Giertych podaje konkretne przykłady. Pisze np. o rolniku kupującym tanie ziarno od osoby, która wyprodukowała je na ziemi oficjalnie przeznaczonej na inne cele i dlatego ta osoba otrzymywała wyższe dotacje. Rolnik nie wie o tej praktyce sprzedawcy. Dowiaduje się o tym jednak pracownik sezonowy tego rolnika. Zwraca się do prokuratury i zostaje „sygnalistą”. Prokuratura sprawdza, że rolnik należy do miejscowego koła PSL. W tej sytuacji sygnalizacja jest traktowana bardzo serio i prokuratura uznaje, że rolnik nie dochował „należytej ostrożności” w relacjach z podmiotem trzecim i uzyskał z tego tytułu korzyść w postaci różnicy pomiędzy ceną rynkową ziarna, a tym tańszym. Prokuratura wprowadza zarząd komisaryczny do gospodarstwa rolnika. Na zarządcę wyznacza kogoś bardziej poprawnego politycznie. Zarządca zajmuje wszystkie konta rolnika oraz przejmuje dotacje, pracowników, księgowość etc. Po kilku tygodniach sąd ma zatwierdzić decyzję prokuratury. Prokurator na mocy zmienionego w tym tygodniu rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości zwraca się do nowego prezesa Sądu o wskazanie „właściwego” sędziego. Prezes wyznacza nowo wybranego przez KRS sędziego. Sędzia akceptuje wniosek prokuratora. Rolnik nie ma dostępu do pieniędzy z przedsiębiorstwa i nie stać go na żadną realną obronę prawną. Po dwóch latach, gdy jest już bankrutem, sąd akceptuje karę za naruszenie ustawy i konfiskuje mu gospodarstwo, które jest sprzedawane przez zarządcę. Gospodarstwo kupuje znajomy zarządcy. Na rolnika jest nałożona grzywna. Z majątku rolnika sąd ponadto nakazuje zapłacić 200 000 złotych sygnaliście. I sprawa jest skończona. Giertych dowodzi, że podobnie może być z właścicielem warsztatu samochodowego, który okazyjnie  kupił tanie części i każdej innej firmy, która bez złych intencji zrobiła taki czy inny „dobry” interes. Pod wpisem kłębi się od komentarzy. Ich najlepszą sumą jest pełen goryczy wpis Marii Onyszkiewicz: A świstak sobie siedzi i sreberka zwija; Siedźcie dalej cicho i głosujcie na PiS…40 % poparcia w sondażach i lęk przed utratą 500+. Źródło: Facebook
To nie prokurator powinien decydować o rozwiązaniu firmy i przejęciu jej majątku przez skarb państwa, a sąd, bo będzie dochodzić do patologi, i dobrze prosperujące firmy zostaną zlikwidowane tylko po to by załatać dziurę budżetową. Nie będą się czepiać firm które ledwo prosperują lub są pod parasolem ochronnym.
Od Wielkiej Rewolucji Francuskiej żaden przywódca europejski, partyjny nie był skazany za korupcję, malwersację tj. sprzeniewierzenie majątku lub pieniędzy, działalność na szkodę gospodarki narodowej.... Karą o ile to można nazwać karą była tylko dymisja. Może nadszedł czas by to zmienić?
Prezydent, Premier, Marszałek Sejmu składają przysięgę na Konstytucje, iż będą dbać o dobro narodu. Zatem obywatel zwracający się o pomoc, załączając dowody, iż został poszkodowany, utracił majątek, wolność na skutek łamania prawa, powinien liczyć na ich pomoc. Jednak zazwyczaj otrzymuje odpowiedź nie mamy kompetencji lub zasłaniają się brakiem odpowiednich przepisów regulujących tok postępowania. Czy nie jest to przejawem buty i arogancji, łamania podstawowych praw zagwarantowanych w konstytucji przez aparat państwowy! Brak panowania nad rzeczywistą sprawiedliwością, wolnością, stosowaniem prawa spowodował że zagubiły się te cechy demokracji u naszych najważniejszych osób odpowiedzialnych za państwo, jego bezpieczeństwo, rozwój, przyszłość. Nie o taką Polskę walczyliśmy, chcemy, aby nasze państwo, postawiło na rozwój nowych technologii, rozwój człowieka....
Z forum: Pincety będą klaskać z radości, tak jak to miało miejsce w czasie tzw. „reformy rolnej”, kiedy to „kułakom” zabierano ich pochodzące z dziada pradziada majątki. Ruska metoda napuszczania jednych na drugich zdaje egzamin. Nie ma co porównywać pincetów z ludźmi z tamtych lat, bo jak mawiał Jurij Andropow: ludziom można zabrać wolność, ale najpierw trzeba dać kiełbasy. No to kiełbasę dostali, a pewnie jeszcze jakieś pęto wpadnie… Dla takich ludzi wolność, ta ideowa, to tylko puste, „lewackie” słowo, bo oni o „silnej ręce”, czyli o szpicrucie marzą. Niemal połowa naszego kraju pokrywa się z mapą zaboru rosyjskiego i niby czasy się zmieniły, ale wyuczona mentalność niewolnika pozostała. Taka, smutna prawda. 
08 01 2019 Horała mówi o… „osiągnięciach PiS w obszarze skromności” – „To kpina i bezczelność”.
No i mamy współczesny chorał gregoriański. Poseł PiS Marcin Horała oburzył większość internautów stwierdzeniem, które wygłosił w kontekście niewiarygodnie wysokich zarobków „przybocznych” prezesa NBP Adama Glapińskiego. – „Warto tę sprawę przeciąć. Może wizerunkowo psuć osiągnięcia PiS, które mamy w obszarze skromności” – powiedział Horała w Polsat News. Próbował też bagatelizować sprawę, twierdząc, że to… jednostkowy przypadek.
– „Osiągnięcia w obszarze skromności ??? Towarzyszu Horała, was to się trzymają przednie żarty, turlam się ze śmiechu” – skomentował jeden z internautów. Pozostali przypominali w swoich wpisach kwoty wysokich nagród przyznane przez Beatę Szydło sobie i ministrom jej rządu. Ale nie tylko: – „Panie Horała, skromność opanowaliście do perfekcji. Te konfetti zrzucane ze śmigłowca rozumiem, że to w ramach akcji charytatywnej”; – „PFN, KNF, NBP, Janów, ławki, nagrody, Kałuża, Karczewski i praca dla idei, Bierecki, Misiewicz, Andruszkiewicz… Wam to się należało”; – „Obszar skromności” – kpina i bezczelność w żywe oczy”.
Horała jednak brnął dalej. – „NBP to niezależny, konstytucyjny organ, w który nie można ingerować”zauważył poseł PiS, co też nie umknęło uwadze internautów. – „Prof. Gersdorf próbowaliście skrócić kadencję, a Glapiński nietykalny? Stosowanie wybiórczo Konstytucji?”; – „Od kiedy PiS przestrzega Konstytucji?”; – „A w TK, SN, KRS można było ingerować? Konstytucyjne nie były?” – pytali oburzeni. Źródło: Twitter
Z forum: Horała to pisowiec modelowy. Jako polityk zajmuje się wyłącznie opowiadaniem bzdur, wybielaniem swoich i dowalaniem opozycji, Oni tam mają całą baterię takich typków, którzy z gęby robią sobie cholewki. Ostatnio bryluje Mosiński, ale specjalistami są też Sasin, Sellin i Karczewski, Standardy wyznaczone niegdyś przez Hofmana i Błaszczaka zostały już dawno przekroczone. Krótko: nie ma takiej bzdury, której Horała by z bezczelnym uśmiechem nie powiedział. Straszny upadek, pomyśleć, że kiedyś poseł to był jednak ktoś
Co tu się obrażać? Pan poseł traktuje nas wszystkich jak ……..idiotów. I po części ma rację, patrząc na ostatni sondaż preferencji wyborczych. PiS poparcie znowu na poziomie 40%. Tego elektoratu nic nie ruszy, żadna afera na niego nie działa! Uważam że było by lepiej gdyby Horała zacytował Szydło i powiedział: „Te pieniądze się jej zwyczajnie należą”. A to owijanie g……a w papierek po cukierku czekoladowym jest zwyczajnie śmieszne. Jaki wniosek można wyciągnąć? Ano taki że PiS-owski wyborca wybaczy ukochanej partii każdą niegodziwość, każdy przejaw korupcji, kolesiostwa i obłudy, każda afera finansowa też zostanie wybaczona! PiS czeka przyszłość jak FIDESZ na Węgrzech.. Węgrzy obudzili się jak ich ukochana partia zrobiła z pracownika niewolnika, A kiedy obudzą się Polacy? I na to pytanie niestety odpowiedzi nie ma. 
Jedynie ślepiec nie zauważy osiągnięć PiS-u w dziedzinie skromności. Na przykład ministrowie rządu Szydło pobierali po cichu tylko drugą pensję, a przecież mogli zażądać trzeciej, czwartej… Asystentka prezesa Grupy Azoty Agnieszka Sorbicka-Krasinkiewicz po awansowaniu jej na szefową departamentu zarabia tylko… 30 tys. złotych. Toż to głodowa pensja! Dygnitarze PiS-owscy rozbili zaledwie kilkanaście samochodów, a mogli w tym czasie skasować co najmniej kilkadziesiąt i nie skorzystali z tych możliwości. Czy nie są to dowody wyjątkowej powściągliwości i ascezy? Niech żyje „dobra zmiana”! 
31 12 2018 Czy sędzia fanatyk może sprawiedliwie sądzić Polaka,katolika
Sędzia orzekająca w sprawę Kaczyński - Wałęsa w koszulce KOD-u? Rzecznik PiS: "Jeżeli to prawda, to powinna być wyłączona z procesu"
Rabin kapelan: Tora pozwala izraelskim żołnierzom na gwałt”...”Gaid Eisenkot, szef sztabu izraelskiej armii nominował naczelnym kapelanem izraelskiej armii pułkownika Eyala Karima, który w przeszłości bronił m.in. prawa żołnierzy do gwałcenia kobiet w czasie wojen.Rabin pytany w 2012 roku o możliwość gwałcenia kobiet w czasie wojny w świetle Tory odparł, że trzeba to traktować tak, jak jedzenie niekoszernej żywności. "Skoro naszym celem jest sukces w wojnie, Tora zezwala żołnierzom na zaspokajanie ich złych żądz, pod warunkiem, że ma to na celu zwycięstwo" - mówił rabin.”.
Jan Hartman „ Ty chamie, polski chamie! „..”Jak ja to znam. Jak ja to znam. Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego. Brzydzących się okrucieństwem i przemocą. I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię. Tak pomszczę swojego psa „
Wybrane fragmenty: http://niepoprawni.pl/blog/marek-mojsiewicz/czy-sedzia-fanatyk-moze-sprawiedliwie-sadzic-polakakatolika 
Nie sądzicie, że świat bez Żydów byłby dużo lepszy? To jedyna nacja która żyje tylko z pracy innych. Antysemityzm nie bierze się z powietrza, na niego trzeba solidnie w pocie czoła zapracować. Żydzi byli wypędzani 47 razy w ciągu 1000 lat. Dlaczego tak często i z tak różnych krajów? I mamy odpowiedź skąd bierze się antysemityzm.
31 12 2018 Geniusz nadredaktora.
Adam Michnik użył ostatnio inwektywy wobec Młodzieży Wszechpolskiej co unaoczni nam potrzebę reformy wymiaru sprawiedliwości czyli sędziów. "Bojówkarze o obyczajach faszystowskich" oraz się wyraził był "Tak zawsze postępowali – i postępują – faszyści". O co podała go owa Młodzież do sądu. Czy wygra i dlaczego nie? Wykazać, że faszyści tak postępowali nie zawsze będzie łatwo. Wystarczy jeden przykład, kiedy nie postępowali tak i już. Co innego ten zwyczaj faszystowski. Jest to termin bardzo ogólny i wyrok trzeba z uwaga odnotować. Czy zwyczajem faszystowskim nie jest organizacja demonstracji ubranych na czarno? Odpalanie rac przez posłów Platformy? Postulowanie pomnika światła w Warszawie? Próby rozbijania spotkań red. Stanisława Michalkiewicza? A machanie rękami w czasie przemawiania? Nowa jakość polega na tym, że już nie trzeba się identyfikować z faszyzmem żeby zostać podciągniętym pod faszyzm. Wystarczy gazetę czytać bo i to czyniły faszysty. I tu jest nieograniczone pole do wyzwisk. Ważne jest, żeby odpowiednie osoby w sądach oceniały, co jest zwyczajem faszystowskim i kto. Bo jedno odpalanie rac może być faszystowskie, a drugie antyfaszystowskie. I sędzia będzie to oceniał.
Kaczor ma szanse w następnej kadencji tych niezawisłych sędziów wykreować, co niezawiśle od PO i Merkel będą orzekać. Nawet jego klęska czyli porażka Jakiego zamienia się powoli w tryumf wskutek wyskoków Trzaskowskiego, który kiedyś kreował się na Czaskowskiego. Po wyborach obniżył bonifikatę za zmianę użytkowania wieczystego na własność. Potem jeszcze podniósł opłatę za użytkowanie wieczyste. Potem vice Rabiej skomentował te podwyżki jako walkę z rozdawnictwem. Jakie rozdawnictwo? Ta kasa jest nienależna i ściąganie tego to jest wałek. Pokazali, co będą robić po ewentualnym tryumfie w wyborach. Tak dowalą ludziom, że się nie pozbieramy. Nie tylko przywrócą lewe cysterny z benzyną, ale i z naszego będą im płacić odszkodowanie za te 4 lata,kiedy nie mogły jeździć. Trzaskowski odwołał już remont stadionu lekkoatletycznego Skry i różne inne takie. Obniżkę podwyżki też odwołał bo został zmięszany z błotem m. i. przez Schetynę. Zamęt był spory, bo przy okazji Stefan zwyzywał Dominikę Wielowieyską, że niby pisówa czy coś. Z kolei Jacek Żakowski wypadł z obiegu, komentując sesję rady miasta Warszawy:
– Oglądałem posiedzenie Rady Warszawy. Pokazało, z jakim horrorem będziemy mieć do czynienia, jeśli w 2019 r. wygra opozycja. Kompletny brak szacunku dla reguł demokracji. Blokowanie debaty – powiedział Jacek Żakowski na antenie radia TOK FM. Powinien kojarzyć, że opozycja odwołuje się do tradycji Bloku Demokratycznego 1947. Była to  wspólna koalicja i lista wyborcza Polskiej Partii Robotniczej (PPR), i kilku partii politycznych w Polsce zdominowanych przez PPR. Mieliśmy Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBOWiD), stanowiliśmy za PRL obóz demokratyczny i ta tradycja się odnowiła i propaganda żywcem zerżnięta z tamtych czasów. Na jakim świecie on w ogóle żyje? Ma tak być jak było i bliżej nam do Moskwy niż do USA, jak oświadczył Wałęsa. Co za brak ogarnięcia.Pojawiła się kwestia taka, czy Biedroń będzie trzecim wcieleniem Ruchu Palikota. Najpierw był Ruch Palikota, a w tej kadencji .Nowoczesna. Ugrupowania te łączy zmiana nazwy z usunięciem nazwiska wodza. Palikot był taki chamowaty, miał te swoje odzywki, pokazywał gumowego penisa i dlatego swoje ugrupowanie skompromitował. No to wystawili Petru, który niechcący skompromitował Nowoczesną swoimi wpadkami. Różnice między tymi partiami były pijarowe, jedni bardziej pyskowali, drudzy udawali powagę i ekonomię. Ale Lubnauer a Palikot to jedno i to samo. Nowoczesna się kończy a ileś tam elektoratu kupującego te bzdety zostaje. Nie zmądrzeją przecież? Biedroń może tu być dla nich szansą na kolejną reinkarnację formacji postudeckich. No ciekawe. Źródło: niepoprawni.pl
28 12 2018 Mateusz Morawiecki: w swoim życiu zarobiłem dużo, może nawet zbyt dużo.
Premier Mateusz Morawiecki wyznaje, że nie chciał zostać członkiem rządu Donalda Tuska, bo nie odpowiadała mu filozofia "nicnierobienia". Zapewnia, że nie został premierem dla pieniędzy - stracił na tym finansowo około 100 mln złotych. Przyznał też, że zarabiał w swoim życiu dużo, "może nawet zbyt dużo". - W 1993 r. miałem poczucie katastrofy. Można było chronić rynek, można było restrukturyzować i budować polskie firmy, a nie tylko ulegać liberalnej religii z Zachodu, która dawała doraźne korzyści uprzywilejowanym - ocenił w rozmowie z Piotrem Zarembą w "dzienniku Gazecie Prawnej" okres polskiej transformacji ustrojowej premier Mateusz Morawiecki. Przyznał co prawda, że "zdrowy kapitał zagraniczny ucywilizował wiele mechanizmów rynkowych w Polsce", jednak uważa, że ceną za to była "kolonizacja Europy Wschodniej przez zachodni kapitał". - Chciałem mieć możliwość usprawniania kawałka rzeczywistości - tak premier odpowiedział na pytanie o wybór swojej drogi życiowej, decyzję, by zająć się bankowością. - Nie czułem się Wallenrodem - stwierdził Morawiecki, mówiąc o swojej karierze w prywatnej bankowości. - Jeśli już to Wokulskim. Polska się kompletnie zmieniła. To było przejście od romantyzmu do pozytywizmu. Nie demonizujmy sektora bankowego. Z biegiem lat zmieniał się na lepsze - dodał.
Kontaktowałem się z Jarosławem Kaczyńskim od 2010 r., może nawet od 2009 r. Rozmawiałem z prezesem o sprawach gospodarczych, o pomysłach na naprawę Polski, o systemie bankowym, jak wcześniej z prezydentem Lechem Kaczyńskim - wspominał Morawiecki. Premier przyznał, że otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska i objęcia teki ministra finansów po Jacku Rostowskim (który odszedł z tej funkcji w listopadzie 2013 r.). - Poważna propozycja rzeczywiście padła. Nie przyjąłem jej. A przecież nie było wiadomo, że Tusk wyjedzie do Brukseli a Platforma tąpnie. Proszę sobie popatrzeć na ówczesne sondaże. Po prostu nie chciałem być w tamtym rządzie - podkreśla Morawiecki. - Spotkałem się wtedy z Jarosławem Kaczyńskim i powiedziałem mu o tej propozycji. On pyta: "Jaka jest pana decyzja?". Ja na to, że odmówiłem. "A to bardzo się cieszę" odparł. Nie zapadły wtedy żadne inne ustalenia - relacjonował "DGP" Morawiecki.
Dalszy ciąg mitu o wrocławskim herosie, który całe swe życie poświecił na walkę ze złem: 
https://wiadomosci.wp.pl/mateusz-morawiecki-w-swoim-zyciu-zarobilem-duzo-moze-nawet-zbyt-duzo-6332342698202753a
Morawiecki coraz to bardziej odlatuje, taki kit wciska i nikt nie reaguje. Jak to możliwe że takie coś premierem zostało. Tusk nie dał się na bajki Mateusza nabrać, to chodził do Jarka i ten jego bajki kupił. To kolejna historyjka wyssana z palca. Prawda jest taka że Morawiecki junior był za słaby dla Tuska by mu powierzyć finanse państwa, przegrał ze Szczurkiem. Od kiedy to lejwoda, patentowany leń, jest pracoholikiem, te typy to mają, że sukcesy innych sobie przypisują, a porażkami innych obarczają, i robią to tak sprytnie, szybko, że trudno się zorientować jaka jest.
Kolaborował jednocześnie z Tuskiem i Kaczyńskim. W restauracji gdzie był nagrywany pokazał swoje prawdziwe oblicze. Jest kłamcą i sprzedawczykiem tak jak tatuś.


28 12 2018 Mateusz Morawiecki – dubeltowy Suski.

Paniczne zażegnywanie kryzysu, jaki grozi w związku z podwyżką cen prądu, to doskonały przykład PiS w pigułce. Fundnęli nam ten horror na koniec roku, nie powstydziłby się go sam Alfred Hitchcock. Można było ustawę przeprowadzić już dawno i przesunąć pieniądze z jednej kieszeni budżetu do spółek energetycznych, gdyby rząd pracował nad nią. To, że dzisiaj do Polaków dotrze wiadomość, że podwyżek prądu nie będzie to guzik prawda, bo szybko ceny dadzą znać o sobie. Nie tylko w samorządach, które obciążone są podwyżkami i dostały już rachunki do zapłaty w przyszłym roku, ale w przedsiębiorstwach, które muszą wpisać cenę elektryczności do kosztów produkcji i usług. Ma być zapis w ustawie o renegocjowaniu cen do kwietnia przyszłego roku. Istny „Miś” Barei na przyszłoroczny Prima Aprilis.
Nagła sesja Sejmu pod koniec roku służy tylko temu, aby przepchać ustawę o cenach prądu. Najpierw nagle spłynął projekt ustawy do Sejmu napisany na kolanie, wielkości dwóch stron, aby tuż przed sesją wpłynęła autopoprawka rządu do własnego projektu, mająca 11 stron. Ile będzie błędów w tej ustawie, można tylko się spodziewać. Zapowiada się  bubel prawny roku, a może nawet kadencji, dziesięciolecia, stulecia, bo Komisja Europejska może nie wydać zgody na zasilanie spółek skarbu państwa.
Mateusz Morawiecki z trybuny sejmowej uzasadniał podwyżkę cen, że to wina  poprzedniego rządu PO-PSL, konkretnie zaś Donalda Tuska, bo nie zawetował szczytu unijnego w sprawie pakietu klimatycznego. Nie trzeba za bardzo się wysilać, aby na stronach prezydent.pl sprawdzić, iż to Lech Kaczyński w 2008 roku ogłosił to „sukcesem polskim”, nie ma zaś słowa o wecie. Zresztą ograniczenie emisji CO2 jest w interesie naszego zdrowia, które jest najcenniejsze dla nas, o tym powinien wiedzieć Morawiecki, który chcąc się kiedyś popisać znajomością fraszki Jana Kochanowskiego, spowodował wybuch śmiechu w internecie. Debatę i zadawanie pytań na sali sejmowej ograniczono do 30 sekund, które nawet nie pozwalają na wyrecytowanie „Na zdrowie” Jana Kochanowskiego. Podwyżka cen prądu jest spowodowana zakupem praw do emisji CO2, a my właśnie go zakupujemy za horrendalne ceny, bo rząd niczego nie robi, aby zmniejszyć zagrożenie dla naszego zdrowia i nie produkować rekordowo CO2.
Dlaczego piszę, że Morawiecki to dubeltowy Marek Suski? Z prostego powodu – „orzeł intelektu” Suski powiedział, że gdyby rząd PO Ewy Kopacz nie zamknął kopalni, które planował, to nie trzeba byłoby importować węgla z Rosji. Otóż rząd PO-PSL nie zamknął żadnej kopalni, a zrobiły to rządy PiS Beaty Szydło i Morawieckiego. Z Suskiego możemy się śmiać, bo to tylko fajtłapa, choć jest szefem gabinetu politycznego Morawieckiego. Ten ostatni jest o wiele groźniejszy, gdyż to Pinokio w każdym wygłaszanym zdaniu.
A za prąd zapłacimy więcej w podatkach i to większych, niż gdybyśmy płacili bezpośrednio. Zapłacimy jednak jeszcze czymś bezcennym, czego uczeń Morawiecki w szkole się nie nauczył – zapłacimy swoim zdrowiem. Nie dość, że dubeltowy Suski, tj. Morawiecki, opróżnia nam kieszenie, to zabiera zdrowie, a niektórym życie – 44 tys. Polaków umiera rocznie z powodu smogu. Waldemar Mystkowski Źródło: koduj24.pl
Dlaczego ja nie wierzę że podwyżki cen prądu nie będzie, na starość zgłupiałem czy co? Jestem elektrykiem i powiem że od lat 80-tych w energetykę inwestuje się minimalne środki, to jest tylko walka o przetrwanie przy maksymalnej eksploatacji. Aż dziw bierze że jeszcze mamy prąd w domach bez ograniczeń. 
Droższy prąd niż w państwach sąsiednich, to odpływ inwestorów krajowych i przede wszystkim zagranicznych, gospodarczy nie regres, tylko katastrofa, to zubożenie Polski na pokolenia. A premiera Morawieckiego obchodzi, dorobił się, kiedy państwo teoretyczne było w rozsypce majątku wartego około 30 mln zł. Dziś piastuje najwyższe stanowisko państwowe i niech powie jaka jest wartość majątku klanu Morawieckich, 100 a może już 200 mln zł, i na tym nie koniec bowiem w finansjerze światowej czeka na niego już intratna posadka.
27 12 2018 Folwark Glapińskiego? Zadziwiające kariery w Narodowym Banku Polskim.
Bank centralny nie chce potwierdzić kompetencji Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik, najbliższych współpracownic prezesa NBP Adama Glapińskiego, tymczasem kompetencje te nie odpowiadają pełnionym obecnie przez obie urzędniczki wymagającym obowiązkom, ani … dyrektywom UE. Mimo tego obie są sowicie nagradzane.
Z forum: Przedszkolanka z grupy "Muchomorki" oraz magister rosyjsko- ukraińskiej filologii zarządzają imperium Glapińskiego, który jak widać ma problemy nawet w pracy, aby powstrzymać swe chucie na wodzy.
Martyna Wojciechowska pracuje w NBP od 11 lat, ale jej kariera przyspieszyła, kiedy szefem banku centralnego został Adam Glapiński, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego od lat 90. W sierpniu 2016 r. dostała awans dyrektorski. Obecnie jako szefowa Departamentu Komunikacji i Promocji NBP zarabia ok. 65 tys. miesięcznie (wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami). Dla porównania – jak podaje portal „Wyborczej” – prezes NBP Marek Belka dostawał w sumie ok. 57 tys. zł miesięcznie. Dodatkowo Wojciechowska zasiada jako przedstawicielka obecnego prezesa NBP w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Dziennikarze „Wyborczej” na próżno wysyłają do NBP szczegółowe pytania o jej awans, zarobki i wykształcenie. Z Internetu wiadomo, że ma magisterium z filologii rosyjsko- ukraińskiej.
Kamila Sukiennik jest dyrektorką gabinetu Glapińskiego i zasiada w radzie nadzorczej Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (KDPW). W KDPW wymagania wobec zarządu i rady są wyjątkowo wysokie ze względu na specjalistyczną działalność na rynku finansowym. Co więcej, wśród aktów prawnych, które regulują działanie KDPW, jest dyrektywa unijna z lipca 2014 r. w sprawie centralnych depozytów papierów wartościowych. Wiadomo z niej, że od członków i członkiń Krajowego Depozytu należy oczekiwać „kompetencji, doświadczenia oraz znajomości podmiotu i rynku”. Tymczasem w sprawie wykształcenia Sukiennik NBP także milczy. A dokładniej zapewnia jedynie, że „przez kilkanaście lat zajmowała się zagadnieniami, które umożliwiły jej zdobycie doświadczenia, umiejętności oraz wiedzy z zakresu zarówno zagadnień funkcjonowania spółek prawa handlowego, instytucji administracji publicznej, banku centralnego, w szczególności sposobu i zasad funkcjonowania rynków finansowych”. Z mediów społecznościowych wiadomo natomiast, że studiowała zaocznie reklamę w Wyższej Szkole Promocji. Z kolei biuro prasowe KDPW w mailu do „Wyborczej” wyjaśniło, że od 2005 r. urzędniczka „stopniowo podnosiła swoje kwalifikacje i zajmowała kolejne stanowiska służbowe”. Tyle, i tylko tyle. Jak sprawdzili dziennikarze „GW”, Sukiennik  była zatrudniona w … Polkomtelu, w czasach gdy  Glapiński był szefem operatora sieci Plus w latach 2007-08. Sukiennik była wówczas jego asystentką.
Powołanie Sukiennik do rady może oznaczać złamanie dyrektywy unijnej. A KNF, który stoi na straży przestrzegania tych przepisów, może mieć problem  z „autoryzacją” KDPW, musi bowiem m.in. zaakceptować decyzje personalne w Depozycie. Tylko taka „autoryzacja” pozwoli spółce uzyskać pozwolenie na świadczenie europejskich usług jako centralny depozyt papierów wartościowych. Tymczasem, chociaż Sukiennik została powołana jednogłośnie (!) do rady nadzorczej KDPW uchwałą z czerwca 2017 r., to do dzisiaj KNF autoryzacji nie wydał. Jeśli Komisja uważa, że Sukiennik nie spełnia wymogów dyrektywy, to powinna wystąpić do KDPW o zmianę na tym stanowisku, ale tego nie czyni – czytamy w portalu. Rzecznik prasowy KNF Jacek Barszczewski potwierdził jedynie, że proces autoryzacji się toczy, a dotyczy on także składu rady nadzorczej i zarządu KDPW. Co ciekawe, w czasie gdy Sukiennik znalazła się w KDPW, szefem Komisji był Marek Chrzanowski, protegowany prezesa NBP Adama Glapińskiego i główny bohater afery korupcyjnej KNF. 
Źródło: wyborcza.pl
Żony, kochanki, córki, synowie i krewni polityków pasą się za nasze, i to dotyczy wszystkich bez wyjątku. 
26 12 2018 Polska zapłakaną niewolnicą Unii, powiedział dzisiaj biskup Zawitkowski.
Trafił w sedno. Bp Józef Zawitkowski, pseud. ks. Tymoteusz (ur. 23 listopada 1938 r.) – biskup pomocniczy warszawski w latach 1990-1992, biskup pomocniczy łowicki w latach 1992-2013, obecnie biskup senior diecezji łowickiej, poeta, kompozytor (m.in. autor znanych pieśni kościelnych Panie dobry jak chleb oraz Abyśmy byli jedno, składał dzisiaj życzenia wiernym za pośrednictwem Radia Maryja. Wyraził żal z powodu obecnej sytuacji w Polsce. Zrekapitulował, że Polska była kiedyś służebnicą Boga, a dziś jest tylko zapłakaną niewolnicą Unii. Poeta i gorący patriota, trafił w sedno. Tak to jest, gdy wspaniałe wartości chrześcijańskie zamienia się na drobne szwindle europejskie (rzekome dopłaty, dotacje i granty dla niektórych - kosztem godności i wysiłku całego narodu).Biskup był niedawno ciężko chory, przez miesiąc znajdował się w śpiączce, dziś dziękował wszystkim za modlitwy o uratowanie życia, ale jednocześnie wskazywał, że zapewne jego egzystencja dobiega kresu. Tym więcej należy doceniać przenikliwość i odwagę jego oceny polskiej sytuacji. Nie zajdziemy zbyt daleko "negocjując" z szalbierzami i oszustami w Europie i na świecie.
Parę cytatów z homilii bp. Zawitkowskiego:
"Boga trzeba słuchać, a nie ludzi. Wtedy zbyteczną będzie ustawa o aborcji, o eutanazji. Wystarczy „Nie zabijaj”. Nikogo i nigdy. Reszta jest od diabła. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. (Mt 7,1) Wierzącym nie trzeba ustawy, wystarczy sumienie. Trzeba rozliczyć afery, złodziejstwa bezbożnych, ale wystarczyłoby przykazanie: „Nie kradnij”. Nikogo nigdzie i nigdy. Zło trzeba rozliczyć do ostatniego szeląga. Ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie (por. Mt 5,18). Pan Bóg powiedział do nas „Nie cudzołóż”. Byliby ludzie piękni urodą czystego serca i czystych oczu, i czystą miłością, ale myśmy poplątali miłość z łajdactwem, małżeństwo z partnerstwem i tym grzechem zgnije współczesny świat".
"Chcemy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Polacy – mądrzy, bogaci i pobożni – popadli w niewolę, a Polskę wymazano z mapy Europy. Odpowiedź jest prosta: bośmy byli głupi i chwaliliśmy się naszymi grzechami – dumnym liberum veto, kłamstwem, warcholstwem, zdradą, złodziejstwem, pogardą dla chłopów, pychą i głupotą. Nie słuchaliśmy proroków, kiedy ks. Piotr Skarga wołał wobec króla, senatorów i dworu: „Nierządem Polska stoi! Lecz gdy się nie spodziejecie, pogruchoce was Pan Bóg, jako ten gliniany garniec!”".
"Często mówię w kościele słowa: pobożny i bezbożny. Za to drugie słowo obrażają się na mnie. Pobożny to ten, który żyje po Bożemu. Bezbożny żyje tak, jakby Boga nie było. Bezbożnym jest lepiej. Nie modlą się – bo nie ma Boga. Nie nawracają się – bo nie mają grzechu. Nie kłamią – ani w radiu, ani w telewizji. Nie kradną – czasem, tylko defraudują, ale afera nigdy się nie wyda, bo bezbożnych wspomagają bezbożni. Pani minister obroni pana ministra. Stąd w człowieku wierzącym może zrodzić się bunt, przecież Tobie, Boże, zaufałem, a Ty przyrzekłeś, że będziesz mi Ojcem".
"Nie mogą bezbożni uczyć nas wiary, nie mogą łajdacy uczyć moralności, nie mogą przestępcy stać na straży prawa. Prawnicy, uporządkujcie to! (…) Przychodzą czasy bezbożnych rządów nad światem. Będą bezbożne konstytucje, wszechmogące będą referenda, bezbożne będą współczesne Babilony i sądy. (…) A słuszność będą mieli ludzie zieloni na drzewach, którzy bronić będą owadów i płazów, patrząc jak giną dzieci. Czułość do zwierzątek będą posiadać w stopniu doskonałym i usprawiedliwiać będą zabójstwo nienarodzonych".
"Przysięgałem z Konopnicką i Nowowiejskim: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz", teraz sami sobie naplujemy. Nie będzie uchodźca rządził w moim domu, bo przysięgałem, że: "Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg!" Więc przysięgi nie zmienię. A gdyby ktoś w moim domu krzyż zdjąć usiłował i dzieci nam germanił, to ten nie jest z Ojczyzny mojej. Dajcie nam żyć, pracować i modlić się spokojnie w rodzinnym domu, gdzie Panem jest Jezus, a Królową Jego Matka". Źródło niepoprawni.pl
24 12 2018 Marzenia do spełnienia.
Wśród adresatów serdecznych życzeń świątecznych w tym roku  nie powinno zabraknąć  partii aktualnie nam rządzącej. Bo to jej właśnie zawdzięczamy najbardziej okazały  prezent pod choinkę, który władza w swej łaskawości  ofiarowała  wszystkim – bez wyjątku –rodakom. Nie wzrosną – mianowicie – rachunki za energię elektryczną! Nikomu! Nawet obywatelom gorszego sortu! Pan premier publicznie dał na to swoje słowo, więc chociaż w koncernach energetycznych nic na razie o tym nie wiedzą, sugerując, że to tylko |informacja medialna”, podwyżek –  zdaje się – jednak nie będzie.
Dzięki partii aktualnie rządzącej o ponad trzech lat żyjemy bowiem – co przypominam na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył – w fantastycznym kraju. Rynek wciąż wprawdzie mamy „wolny”, ale  o tym, co i komu  wolno, decyduje jednak partia właśnie, w osobie prokuratora generalnego. Więc wystarczy słowo pana premiera (lub raczej pana prezesa), i szefowie Tauronu czy innej Energi dokonują rachunku sumienia, z którego wynika, że podnoszenie cen się im – zwyczajnie – nie opłaca. Można? Można! Wystarczyło odkurzyć starą, sprawdzoną w epoce marksizmu-leninizmu definicję , w myśl której „wolność, to zrozumienie konieczności”. A konieczność dziejową mamy aktualnie taką, żeby prąd nie drożał, przynajmniej do wyborów. Więc pewnie nie podrożeje.
Tak więc – żyjemy tu sobie jak w bajce, i wcale nie chodzi o to, że gospodarka nam rośnie, a kasy w budżecie mamy tyle, że wystarczy i na repolonizację mediów, i  na budowę wielu tysięcy pomników równie pięknych, jak ten na  stołecznym Placu Piłsudskiego. To też, ale największy powód do dumy formacji rządzącej, to okoliczność, że nad Wisłą każdemu mogą się  teraz spełnić najskrytsze, zupełnie dotąd nierealne marzenia. Dzięki „dobrej zmianie” nie trzeba z tym nawet  czekać do Gwiazdki. Bo pokażcie drugi taki kraj, gdzie –jak się komuś zamarzy kupić sobie bank, to może. Normalnie, idzie i sobie kupuje. Za złotówkę. Jeszcze niedawno, żeby w dekadę uzyskać na interesach  w bankowości jakieś 70 mln złotówek i bezpiecznie  ulokować  za granicą, trzeba jednak było wyłożyć te 70 tys.  pożyczonych dolarów. Teraz wystarczy złotówka.
A już na  stację radiową, to w ogóle nie trzeba żadnego wkładu własnego. Wystarczy  kredyt. Parę razy większy, niż cena wywoławcza, bo teraz władza (bank był państwowy) ma   zaufanie do człowieka.Tych kredytów zresztą  nie trzeba spłacać. Serio. Pożyczasz, a potem nie oddajesz  i… i nic. Takie rzeczy, to tylko nad Wisłą. Nie ma drugiego takiego państwa na świecie, w którym banki nie upominają się o pożyczoną kasę. No ale po repolonizacji nasze instytucje finansowe suwerennie odmawiają udziału w brutalnych praktykach liberalnego kapitalizmu. Klient nie  oddaje – jak – na przykład – pan rzecznik CBA? Widocznie ma kłopoty. W takim razie nie wypada dręczyć człowieka bezsensownymi  monitami. Inna sprawa, że po co narażać się w biznesie, skoro o posadę, eksponowaną i dobrze płatną, nigdy nie było tak łatwo, jak dotąd. Kariera w biznesie, mediach, administracji państwowej, ba, dyplomacji nawet, jest teraz na wyciągnięcie ręki. Dla każdego. Mało tego – firmy, banki, urzędy i placówki same dopominają się o młodych, zdolnych absolwentów, jak ostatnio o syna szefa CBA. Ale szansę u kadrowych „dobrej zmiany”  mają też osoby bez szczególnego wykształcenia. Nie matura, lecz chęć szczera w zupełności wystarczy. Zamarzy sobie jakaś miła panienka po wieczorowej rusycystyce albo kursach maszynopisania, o dyrektorskim gabinecie w PKO lub Azotach, i za chwilę już ma pieczątkę, wizytówki,  służbowe auto i pensję z minimum czterema zerami. I muszą się jej słuchać mądrzy eksperci z różnymi tam „dr” a nawet „prof.” przed nazwiskiem. Można prosić o co się chce i – przeważnie – się dostaje. Tyle tylko, że zamiast pisać list do Mikołaja, trzeba się raczej postarać o dostęp do „ucha prezesa’ (i nie chodzi tu, bynajmniej, o popularny serial na Showmaxie). No i być obywatelem „lepszego sortu”. Bowiem łaska prezesa, podobnie jak przychylność świętego z workiem prezentów, dotyczy wyłącznie dzieci grzecznych oraz w  Mikołaja ( znaczy –  prezesa) wierzących. Spokojnych Świąt. Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl
19 12 2018 Czy rządzą nami wyłącznie matacze i oszuści?
Mnożące się ostatnio  podejrzenia, zarzuty i oskarżenia pod adresem osób sprawujących władzę upoważniają do podobnych wątpliwości. Wiosną tego roku,  prominentny poseł Platformy Obywatelskiej Stanisław Gawłowski zapytał z mównicy sejmowej obydwu panów Morawieckich – premiera i jego ojca : „Panie premierze stawiam publiczne pytania, czy pan jest skorumpowany? Czy pan wpłacał ze swego banku dotacje dla dzieci pod warunkiem, że pieniądze zostaną przekazane na rzecz pańskiego ojca?”  Chodziło o sprawę opowiedzianą przez ks. Tomasz Jegierskiego, dotycząca wydarzeń z 2013 roku. Wówczas, asystent posła Kornela Morawieckiego Marek P. miał zaproponować mu wsparcie m.in. ze strony Wielkopolskiego Banku Kredytowego (BZ WBK), którym zarządzał obecny premier Mateusz Morawiecki. Warunkiem owego wsparcia miała być wpłata 96 tys. złotych na rzecz Kornela Morawieckiego i jego organizacji Solidarność Walcząca. 5 stycznia 2013 roku Kornel Morawiecki odebrał ponoć te pieniądze, a na żądanie księdza pokwitował je jako pożyczkę, na co przedstawił zdjęcie pokwitowania z podpisem obecnego lidera Wolnych i Solidarnych. Sam Kornel Morawiecki sprawie konsekwentnie zaprzecza, przekonując że Ks. Jegierski wszystko zmyślił, dokument to fałszywka, a sama afera jest próbą szantażu, co zgłosił do prokuratury. Teraz w mediach „kursuje” informacja o postawieniu zarzutów karnych oszustwa Markowi P.. Zdaniem śledczych z wrocławskiej Prokuratury Regionalnej miał on zdefraudować pieniądze, jakie miały zostać przekazane przez fundację “SOS dla życia” prowadzoną przez księdza Tomasza Jegierskiego. Wiele wskazuje na to, że pieniądze jednak zostały przez ks. Jegierskiego przekazane na rzecz stowarzyszenia Solidarność Walcząca.  W marcu tego roku pokazał wydruki z rachunku bankowego fundacji, potwierdzające dwukrotną wypłatę po 48 tys. złotych oraz twierdzi wprost, że do przekazania pieniędzy doszło 5 stycznia 2013 roku w siedzibie Stowarzyszenia „Solidarność” Walcząca we Wrocławiu. Otrzymał tam pokwitowanie podpisane przez Kornela Morawieckiego, które mówi o pożyczce. Ale Kornel Morawiecki oznajmił, że nie jest Jegierskiemu nic winien, a samo wezwanie do zwrotu pieniędzy to próba szantażu. Złożył zawiadomienie do prokuratury, a funkcjonariusze ABW przedstawiają dziś duchownego jako szantażystę.
W ostatnich dniach doszło do konfrontacji Marka P. z księdzem Jegierskim, jednak prokuratura we Wrocławiu milczy w tej sprawie.  Decyzja o postawieniu zarzutów defraudacji pieniędzy Markowi P. pozwala podejrzewać, że sprawy nikt „drążyć nie będzie” i asystent Kornela Morawieckiego zostanie zwykłym kozłem ofiarnym. Źródło: CrowdMedia
Czy rola jaką pełni tatuś premiera Morawieckiego w GetBack, jest podobna do tej jaką pełnił syn Tuska w Amber Gold? No i kiedy wreszcie Kornel Morawiecki rozliczy pieniądze otrzymane ze zbiórek na Solidarność Walczącą? Od kilku lat zadaję sobie pytanie czy Kornel Morawiecki szefuje grupie trzymającej władzę w Polsce
Dziś w Polsce rządzi najgorszy element społeczeństwa, cwaniacy, hochsztaplerzy, i złodzieje. Nie znam polityka, który dorobił się uczciwą pracą.
Dla przykładu Terlecki to spec od butaprenu, pasty do butów, Kornel Morawiecki zna się jak nikt inny na trawce, obaj to złote dzieci PRLu hipisi. Zaś Frasyniuk to miłośnik TIRów, a Bierecki SKOKów. Prawo tworzy zasłużony prokurator z PRLu Piotrowicz.

Czy tak musi być zawsze? Każda partia czy koalicja rządząca w Polsce robi w połowie dobrze i w połowie źle. PiS też tak właśnie robi. Dobre jest to, że odsuwa od władzy złych, skorumpowanych, skompromitowanych funkcjonariuszy państwa. Złe jest to, że w ich miejsce powołuje funkcjonariuszy, którzy będą tak samo źli, skorumpowani i się tak samo skompromitują. Takie błędne koło przetacza się przez nasz biedny kraj już któryś raz. 
15 12 2018 Czego się boi władza.
Na sobotniej konwencji PiS zaprezentował swoją listę strachów. Sondaże są jednoznaczne i bezlitosne: pokazują zjazd PiS-u. Partia rządząca wciąż jest na czele stawki, ale ścigająca ją konkurencja po aferze KNF szybko skraca dystans. Najwyraźniej do wielu wyborców spoza ścisłego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości dotarło, co naprawdę reprezentują sobą ludzie, którzy dorwali się w Polsce do władzy.
Siedem plag spadło na PiS przed wyborami 2019. Szantażowanie prywatnych przedsiębiorców przez wysokich urzędników państwowych, wymuszanie od nich haraczy, grożenie im przejęciem ich firm, uchwalanie ustaw, które mają takie przejęcia ułatwiać, rozdawanie synekur synom, małżonkom i pociotkom dygnitarzy – wszystko to znaliśmy dotąd z artykułów prasowych opisujących rzeczywistość polityczną w egzotycznych dyktaturach i państwach mafijnych. Wydawało się, że takie rzeczy to tylko w Wenezueli, Rosji i Nikaragui, bo przecież nie w państwie demokratycznym i praworządnym, należącym do Unii Europejskiej… Okazało się jednak, że i owszem, w środku Europy takie patologie też są jak najbardziej wyobrażalne. Gdy ta prawda przebiła się do świadomości obywateli – zaczął się zjazd notowań rządzących. Na pół roku przed wyborami europejskimi i na rok przed wyborami do polskiego parlamentu. Fatalna koincydencja. Gorszy timing właściwie trudno sobie wyobrazić. W tym samym czasie opinia publiczna jest bombardowana kolejnym doniesieniami o patologiach i przypadkach pedofilii w szeregach kleru – i tłumnie wali na demaskatorski film pod tym właśnie tytułem. Wprawdzie partia rządząca i Kościół to formalnie dwie oddzielne instytucje – ale przyjęcie katolicyzmu na PiS-owskie sztandary i wejście w polityczną symbiozę z duchowieństwem i Radiem Maryja sprawia, że wizerunkowe kłopoty Kościoła też są dopisywane do rachunków szeroko rozumianego obozu władzy. A jeśli dodamy do tego jeszcze powszechny niepokój towarzyszący oczekiwanym podwyżkom cen energii elektrycznej, mamy już przedsmak katastrofy i zapowiedź politycznej zmiany warty jesienią 2019 roku.
Okręt PiS próbuje wypłynąć na spokojniejsze wody PiS pilnie potrzebował więc cudu, który by odwrócił uwagę wyborców od afer i podwyżek cen, zmieniając dynamikę wydarzeń politycznych. A ponieważ cud sam z siebie nie chciał nadejść, sprawę wzięli w swoje ręce spece od PR-u z partii Kaczyńskiego, próbując przejąć inicjatywę. Nie można im odmówić talentów. Dzięki nim Prawo i Sprawiedliwość wydaje się odzyskiwać sterowność. Już nie jest tylko wrakiem, który chaotycznie i bezwolnie kołysze się na falach w oczekiwaniu, aż wiatr i prądy morskie rzucą nim o skały. Czy jednak wystarczy mu sił i czasu, by wyrwać się ze sztormu i wrócić na spokojniejsze wody?
Najpierw polityczni macherzy Kaczyńskiego postarali się rozbroić w tym tygodniu mniej groźną z bomb, jaką był opozycyjny wniosek o wotum nieufności dla premiera. Dokonali manewru wyprzedzającego, każąc premierowi złożyć wniosek o wotum zaufania, który był rozpatrywany jako pierwszy. Dzięki temu Morawiecki mógł się zaprezentować w pełnej krasie i w blasku jupiterów, czarując naród elokwencją, zaś debata nad wnioskiem opozycji stała się w gruncie rzeczy bezprzedmiotowa. W dodatku została zepchnięta na późny wieczór w piątek przed weekendem, gdy większość obywateli  ma lepsze zajęcia niż oglądanie transmisji z Sejmu. Ciąg dalszy PiS-owskiej kontrofensywy nastąpił w sobotnie przedpołudnie, gdy wierchuszka partii zebrała się pod Warszawą na pierwszej konwencji po wyborach samorządowych. Impreza była ponoć planowana od dawna, ale najnowsze wydarzenia wywarły wyraźny wpływ na jej przebieg i charakter. Słuchając wystąpień liderów obozu władzy, można było sporządzić ranking kwestii stanowiących ich zdaniem największe zagrożenie dla notowań PiS.
Lista strachów PiS

Strach pierwszy – afera KNF. Jej ranga manifestowała się w fakcie, że żaden z mówców nie wspomniał o niej ani słowem, tak jakby jej nie było. To niesamowite. Kraj jest wstrząsany kolejnymi skandalami i sensacjami, kamery i komputery dziennikarzy rozgrzewają się do czerwoności – a PiS nic. Ani słowa. Sprawy nie ma, więc nie ma tematu. To oczywiście celowe przemilczenie. Partia Kaczyńskiego przez długi czas narzucała Polsce tematy debaty. Ostatnio jednak straciła inicjatywę. Wymowne milczenie na temat KNF jest próbą jej odzyskania. Naród ma dyskutować o tym, co jest wygodne i pożądane z punktu widzenia PiS.
Strach drugi – groźba polexitu. Spindoktorzy władzy najwyraźniej doszli do wniosku, że wyborcy nie na żarty przestraszyli się perspektywy wykluczenia czy wyjścia Polski z Unii. Dlatego wszyscy mówcy z premierem na czele usilnie podkreślali, że Polska jest częścią Europy i o  żadnym polexicie nie ma mowy. Nie przypadkiem Mateusz Morawiecki przywołał fakt, że był swego czasu konsulem honorowym Irlandii. I nie przypadkiem Beata Szydło mówiła o „naszej wspólnocie europejskiej” i deklarowała, że „jesteśmy europejską rodziną”. Ta sama Beata Szydło, która trzy lata temu jako premier kazała usunąć flagi unijne z budynku rządu…
Strach trzeci – wizerunek obozu władzy jako zbiorowiska targanego wewnętrznymi konfliktami, rozrywanego ambicjami i rywalizacją o wpływy oraz schedę po starzejącym się wodzu. Dlatego konwencja miała być demonstracją jedności, by wszyscy zrozumieli, iż PiS to – jak w wierszu Majakowskiego – dłoń milionopalca w jedną pięść zaciśnięta. Na konwencji byli wszyscy, nawet odsunięta na boczny tor Beata Szydło, która przemawiała zaraz po Mateuszu Morawieckim. Wcześniej plotkowano, że premier ma do niej bardzo krytyczny stosunek, zaś ona ma do niego żal o zajęcie jej miejsca. W sobotę nie było tego widać. Nie było też widać animozji między premierem a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, którego Morawiecki zaanonsował ciepło i serdecznie, zapowiadając, że zaraz „będzie mówić Zbyszek”. Nie pan minister, a właśnie „Zbyszek”. Choć oczywiście warto odnotować, że Zbyszek mówił jednak po Jarku (Gowinie). W końcu trzeba przestrzegać hierarchii i kolejności dziobania. I to właśnie Jarkowi przypadło w udziale zaszczytne zadanie ogłoszenia, że podwyżek cen prądu nie będzie.
Po spotkaniu z PiS-em warto sprawdzić kieszenie
– Wyciągamy rękę do naszych konkurentów – deklarował Morawiecki. Możemy się oczywiście spierać, ale niech to będzie spór na programy, a nie kłamanie. Nie bardzo wiadomo, do kogo ten postulat adresował. Pewnie do siebie samego, bo przecież zaledwie minutę wcześniej, w tym samym wystąpieniu, skłamał, że Platforma Obywatelska w Warszawie uniemożliwia przekształcenie użytkowania wieczystego we własność (przypomnijmy: PO wycofała się tylko z populistycznego pomysłu przyznawania warszawiakom nadzwyczajnych bonifikat i zrównała poziom ulg z tym, który PiS ustawowo wprowadził w całym kraju). A jeśli chodzi o to zaproszenie wystosowane przez Morawieckiego do konkurentów, to po doświadczeniach afery KNF i po ustawie o przejmowaniu banków za złotówkę namawiałbym ich, by obmacali kieszenie. Gdy PiS mówi, że wyciąga rękę, warto sprawdzić, czy portfel jest na miejscu. Wojciech Maziarski. Źródło koduj24.pl
Dobra Zmiana to Dojna Zmiana i i niezwykle Droga Zmiana. Ale to mafia vatowska podnosi ceny energii, chleba, masła, mięsa i leków? Było drogo, będzie jeszcze drożej, bowiem premier Morawiecki obiecuje nam warunki życia takie jak na zachodzie. Warunek musimy zapi....za miskę ryżu. To chyba najlepszy komentarz do ostatnich trzech lat rządów Pogardy i Sprzeniewierzenia w Polsce.
Siedem grzechów głównych Kaczyńskiego: pycha, bo uważa, że prezes PiS ma zawsze rację;chciwość, bo pożąda rządów absolutnych; zazdrość, bo zazdrości innym władzy; łakomstwo, bo jak zdobędzie władzę, to zechce zawładnąć naszymi sumieniami w myśl jedynie słusznej ideologii i lenistwo, bo pomimo ponad dziesięciu lat Polski w Unii nie poznał unijnych mechanizmów i przepisów. Czasami mam wrażenie, że prezes PiS postępuje w myśl zasady Im gorzej dla kraju, tym lepiej dla PiSu.
14 12 2018 Senator Bierecki kręci albo cierpi na niepamięć wsteczną.
Jeszcze w środę  pan senator z pełną nonszalancją przekonywał dziennikarzy, że nie był przesłuchiwany w sprawie afery SKOK Wołomin i dodał przed kamerami TVN24, że nawet „Z przyjemnością się zjawię, bo na pewno mam wiele do powiedzenia”.  Mleko się jednak rozlało, bo  szef Prokuratury Krajowej Bogdan Święczkowski poinformował nagle, że senator PiS był wcześniej przesłuchany. Dopiero wtedy Bierecki  „uzupełnił” swoją wypowiedź. Przyznał, że do przesłuchania doszło „chyba w 2016 roku”. „Wczoraj pytanie było, czy byłem przesłuchiwany po zatrzymaniu i przedstawieniu zarzutów kierownictwu KNF, wtedy odpowiedziałem, że nie” – tłumaczył pokrętnie dziennikarzowi TVN24. Dodał, że przesłuchanie dotyczyło „sprawy, w której zostały przedstawione zarzuty kierownictwu KNF”. Obok wielu innych podejrzeń, to nie jedyna niekonsekwencja i niejasność w dość oszczędnej argumentacji pana senatora, dlatego Platforma Obywatelska chce odwołania go z funkcji przewodniczącego komisji budżetu i finansów.
Senator PO Leszek Czarnobaj tłumaczył podczas konferencji prasowej, że senator Bierecki to „ważny element całej afery SKOK i nie powinien piastować takiej funkcji”. Dodatkową niechęć wobec Grzegorza Biereckiego wzbudziła jego cyniczna wypowiedź na temat napadu na byłego wiceszefa  KNF – Wojciecha Kwaśniaka. Powiedział dziennikarzom, że co prawda, nie zna przyczyn tego zdarzenia, ale „to nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego”.
Źródło: gazeta.pl
Wojciech Sadurski: Senator Bierecki: oszczędności 5,5 mln zł, 1,3 mln USD, 1,5 mln EUR, obligacje skarb. 11 mln zł, udziały 5 mln zł, dochody z udziałów : 3,3 mln zł, dochody z członkowstwa w zarządach 3 mln zł rocznie. Założone przez Biereckiego SKOK-i: straty ponad 4 mld zł. Jakieś pytania? Bierecki za zasługi na rzecz ruchu spółdzielczego w 1999 został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. W 2007, za zasługi na rzecz przemian demokratycznych, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2017 – Krzyżem Wolności i Solidarności.
Internet pamięta: Przejął na własność część systemu SKOK. Kampania Grzegorza Biereckiego jest pod wieloma względami bezprecedensowa. Pierwszy raz w wyborach do parlamentu kandyduje urzędujący szef dużej instytucji finansowej. W tym przypadku największej w Polsce organizacji parabankowej – zrzeszającej ponad 2,2 mln członków, dysponującej 1852 placówkami w całym kraju i posiadającej (na koniec 2010 r.) 13 mld zł zgromadzonych depozytów. Jeszcze niedawno Bierecki ostro reagował na zarzut o upolitycznieniu SKOK. Dziś trudno nawet odróżnić, co jeszcze jest reklamą Kas, a co już materiałem wyborczym ich szefa. 
17 10 2011 Jak napisał tygodnik „Wprost”, KNF alarmuje w sprawie Grzegorza Biereckiego najwyższe władze państwa. Senator PiS miał wyprowadzić miliony do własnej spółki. POLITYKA opisała ten mechanizm cztery lata temu. Teraz PiS zawiesił go w prawach członka klubu parlamentarnego.
17 sierpnia o sensacyjnej kandydaturze pisała już większość mediów. Tego dnia Grzegorz Bierecki wraz ze swoim bratem Jarosławem oraz z Adamem Jedlińskim, wieloletnim przyjacielem Lecha Kaczyńskiego, przejął majątek Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, na który przez 20 lat łożyły Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Własnością lub współwłasnością Biereckich i Jedlińskiego stały się m.in. spółki, do których należą siedziby Kas i związanych z nimi podmiotów; firmy windykacyjne, którym Kasy przekazują co roku do ściągnięcia setki milionów złotych długów swoich klientów, a nawet dwa znane biura podróży. W sumie przejęli majątek wart dziesiątki milionów złotych.
Pierwsze Kasy zaczęły powstawać w 1992 r. – najczęściej w oparciu o zakładowe struktury Solidarności i parafie. Za namową Biereckiego kilka z nich utworzyło wówczas spółdzielnię Kas – Krajową SKOK. Miała ona dbać o bezpieczeństwo powierzonych Kasom pieniędzy. Jej prezesem został Grzegorz Bierecki, a przewodniczącym rady nadzorczej – Adam Jedliński.
Wybrane fragmenty z: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1520042,1,jak-senator-pis-wzbogacil-sie-na-skok-ach.read
Bierecki to jeden z wielu tych co rozkradli majątek narodowy gromadzony przez pokolenia.
Działacze Związkowi po Magdalence 1989 roku najmniejszym palcem nie ruszyli w obronie wyrzucanych na bruk robotników polskich, bo tak byli zajęci, pochłonięci na całego załapywaniem się, jak mawiał Wałęsa,  obrzydliwym uwłaszczaniem się na własności państwowej  (uznawanej przez nich za niczyją) i na prywatnej, której Naród  Polski niestety nie był w stanie upilnować przed zorganizowaną sitwą.
I jeszcze zacytuję: ...Kiedy patrzę hen za siebie a szczególnie na te ostatnie 30 lat to torsji dostaję i przypominają mi się słowa Szymka z Budziejowic.
Był to niejaki Szymek z Budziejowic, który nie wiedząc nic o wzniosłym posłannictwie tych dam, rzekł do swoich towarzyszy, gdy damy wędrowały dalej: ...Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Żeby jeszcze taka małpa była podobna do ludzi! Ale suche to jak bocian, niczego na niej nie widać prócz tych kulasów, gęba, jakby ją na męki brali, i jeszcze taka stara raszpla bierze się do żołnierzy!
Jaroslav Hašek . Przygody dobrego wojaka Szwejka
... Panie Marszałku, a jaki program tej partii?... Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio. Opis: rozmowa hrabiego Skrzyńskiego z Piłsudskim na temat możliwości założenia przez Piłsudskiego partii politycznej. 
Chyba coś zemną jest nie tak coś mi szkodzi albo czyś się zatrułem a może coś mnie ugryzło? Czas odpowiedniego specjalistę odwiedzić tylko czy kolejkę do niego przeżyję. Wygrać los do lekarza tak mi się ostatnio marzy zamiast szóstki w Lotto

14 12 2018 Gdzie żeś ty bywał, czarny baranie, czyli o wybielaniu owiec.
Pan prezes ma – jak zawsze – rację. Aferzyści zdarzają się wszędzie. W każdej choćby najporządniejszej i najuczciwszej partii musi się trafić jakaś czarna owca. Takie prawo statystyki. Ale nie znaczy to przecież, że na tej podstawie można mierzyć polityków i działaczy różnych politycznych opcji tą samą miarą. W formacji aktualnie rządzącej żadnych czarnych owiec wszak nie uświadczy, choćby ze świecą szukał. Pan prezes publicznie dał na to w Jachrance swoje słowo. Gdzie się podziały w takim razie, owieczki o smolistej wełnie i takimż charakterze? Otóż to oczywista oczywistość, że wszystkie pasą się na polach Koalicji Obywatelskiej. Dobrze się jednak maskują, a część z nich usiłuje się nawet na siłę wybielić. Ale wiadomo, że to bezskuteczne. Partii aktualnie rządzącej i jej zwolennikom nie da się zamydlić oczu, a stado „totalsów”, nawet wymoczone w Vizirze, bielsze i tak już nie będzie! Wprawdzie wrogowie polskości (czytaj: przeciwnicy partii rządzącej) bezczelnie wmawiają opinii publicznej, że niektóre barany z zagrody pana prezesa też są czarne, co – skądinąd – podpada chyba pod paragraf o szerzeniu nienawiści rasowej i w odpowiednim czasie na pewno zajmie się tym pan minister sprawiedliwości. Bo oczernienie choćby jednej niewinnej pisowskiej owieczki nikomu nie ujdzie bezkarnie. Ale spokojnie. To wszystko są tylko nieudolne prowokacje, z definicji skazane na klęskę. Już rządzonych twardą ręką przez ministra sprawiedliwości prokuratorów w tym głowa. Gorzej, że rzucająca się w oczy nieobecność czarnych owiec w stadzie PiS, zaczyna budzić niewygodne pytania, bo jak dotąd nie udało się też wskazać ani jednej z nich w obozie „totalsów”. Więc co – w związku z tym – z prawami statystyki? Bo co pan prokurator generalny już, już dopada jakiejś farbowanej owieczki w zagrodzie KO, ta uporczywie twierdzi, że jest biała, a futro ma tylko lekko przybrudzone od smogu komunikacyjnego. Ciężko doprać, po prostu. I rzeczywiście – niektóre plamy z medialnego błota schodzą z „platformersów” dopiero po maglowaniu w prokuraturze. A z wywabieniem innych trzeba czasami czekać aż na interwencję sądu. Niemniej, przepuszczone przez wyżymaczkę ministra sprawiedliwości opozycyjne owieczki wychodzą z tego zupełnie czyste. Znaczy – białe.
A czarne gdzie się podziały w takim razie? Przecież miało ich być – lekko licząc – jakieś pół platformerskiej zagrody! Tak przynajmniej wynikało z kampanii przedwyborczej PiS oraz ogłoszonego zaraz po wyborach „audytu”, który miał wyłapać je wszystkie i skutecznie izolować od reszty stada. Ale wygląda na to, że ani rzeczony audyt, ani liczne kontrole wszystkich możliwych służb niewiele dały i czarnych opozycyjnych owiec ani widu, ani słychu. A jeszcze bezczelni „totalsi” sugerują, że wszystkie czarne barany polityki pochowały się w zagrodzie pana prezesa! Na razie w wyniku tych pomówień na PiS-owskiej łące wytypowano jednego kozła z KNF. Ofiarnego, jak się zdaje. Ale skóry innych owieczek pasących się przy tym samym żłobie i tak nie da się chyba uratować. Co gorsza, nieudana próba zapędzenia w ten sam kozi róg niektórych platformerskich baranków skończyła się blamażem i jeszcze zwróciła uwagę publiczności na inny, znacznie zasobniejszy żłób w zagrodzie pana prezesa oraz biesiadujące przy nim spasione tryki. W świetle ujawnionych przy tej okazji faktów, ich futro wygląda na mocno nieświeże. No, niestety…
Partia pana prezesa podjęła zatem szeroko zakrojoną akcję masowego wybielania swoich owieczek, wspartą przez firmową Pralnię i Suszarnię: służby, media, kasę z budżetu i prokuraturę. Towarzyszą temu dyskretne zachęty do obywatelskiego demaskowania czarnych owiec opozycji oraz kubły darmowej smoły i błota do oddolnej akcji nurzania w nich stada „totalsów”. Dla uniknięcia dysonansu poznawczego. Suweren bowiem i tak wie swoje.
Bo wszak, żeby nie wiem co, aktualnej władzy i jej zwolenników nic nie przekona, że – by zacytować klasyka – białe owce z KO są białe, a czarne z PiS – czarne.Bożena Chlabicz-Polak Źródło koduj24.pl 
13 12 2018 Droga do zjednoczenia.
W chwili obecnej, nikt o zdrowych zmysłach i szczerych intencjach nie zaprzeczy temu, że w naszym kraju dzieje się źle pod rządami Republiki Okrągłego Stołu. Ekipy rządowe zmieniają się, ale władzę zawsze sprawują osobnicy wywodzący się spośród spiskowców z Magdalenki, których nazwisk nie będę przywoływał, bo jest ich zbyt wielu, a poza tym są powszechnie znane. Kto zaś odczuwa głód wiedzy i chce poznać dogłębnie historię podłej zmowy, która zaciążyła na naszym życiu, bez trudu zaspokoi swoją ciekawość, ponieważ jej kulisy zostały opisane na kartach różnych opracowań oraz uwiecznione na zdjęciach i taśmach filmowych. Ograniczę się jedynie do przypomnienia, że sygnatariusze porozumienia podpisanego przy Okrągłym Stole ponoszą całkowitą odpowiedzialność za wszystko co zaistniało w okresie III Rzeczypospolitej. To właśnie „rycerze” okrągłostołowi odpowiadają za zawłaszczenie polskiej gospodarki przez obcy kapitał i za zubożenie społeczeństwa, którego wynikiem jest ogromna emigracja Polaków poszukujących lepszych warunków życia za granicą. To oni doprowadzili do utraty przez Polskę suwerenności, podporządkowując nasz kraj Unii Europejskiej. Stworzyli też wadliwy system polityczny, który służy wyłącznie ich interesom i zabezpieczeniu „zdobyczy” łże-demokracji, dzięki czemu napychają sobie kieszenie kosztem polskich podatników i brylują na salonach zagranicznych. Dlatego budzi u mnie obrzydzenie, gdy ci faryzeusze przypisują sobie nienależne im zasługi i wycierają gęby patriotyzmem. Jednocześnie ochoczo uczestniczą w ograbianiu Polaków z ich majątku i w demontażu naszej państwowości. Niepokojem napawa mnie również to, że ci szkodnicy usilnie pracują nad zainstalowaniem w Polsce kolejnego pokolenia swoich następców, którzy już teraz wiodą próżniaczy tryb życia pasożytując na organizmie polskiego społeczeństwa. Jak więc wyrwać Polskę ze szponów złowrogiego układu?
Odpowiedź na to pytanie nie jest trudna, ale wymaga trzeźwości umysłu i odwagi, bo nie jest poprawna politycznie i może narazić na falę niewybrednej krytyki ze strony lokajów panującego systemu. Jest też nieco bolesna dla tych ludzi, którzy pokładali złudną nadzieję w kłamliwych politykach. Zacząć więc trzeba od postawienia właściwej diagnozy, aby ujawnić sprawców naszej choroby, a w końcu należy zastosować taką terapię, która uzdrowi polskie życie publiczne. Stan naszego państwa z grubsza zarysowałem, a poza tym jest dość dobrze znany, bowiem od wielu lat toczy się na ten temat ożywiona debata. Jeśli zaś chodzi o sprawców naszych nieszczęść, to trzeba podkreślić, że sitwa okrągłostołowa, składająca się z „ludzi i środowisk powiązanych ze sobą wspólnymi interesami, popierających i broniących się wzajemnie, których celem jest trwanie na różnych poziomach i wymiarach władzy”, przeniknęła do wszystkich ugrupowań tzw. głównego nurtu politycznego. Opanowała też najważniejsze sektory życia społecznego, czemu sprzyjały rozwijające się patologie: korupcja, nepotyzm, klientelizm i porażający kult niekompetencji. Oczywiście, żeby zrozumieć dzisiejszą sytuację nie można mechanicznie przenosić kalki stosunków politycznych z początków transformacji ustrojowej na współczesną rzeczywistość, ponieważ system mutował przez cały okres istnienia III RP. Niemniej jednak ludzie tworzący go nadal wywierają decydujący wpływ na funkcjonowanie naszego państwa. Co prawda, o wielu formacjach, które niegdyś toczyły zażarte boje o dostęp do koryta państwowego, już dawno zapomnieliśmy, bo zniknęły ze sceny politycznej. To jednak nie możemy dać się zwieść rekonstrukcjom i zmianom szyldów partyjnych, sztuczkom medialnym i obłudnej retoryce, ponieważ istota sprawy pozostaje niezmienna, a jest nią trwanie układu okrągłostołowego gwarantującego jego beneficjentom ogromne korzyści i całkowitą bezkarność.
Cóż bowiem wynikło z odsunięcia od władzy koalicji PO-PSL, albo z tego, że wyborcy wyeliminowali SLD z Sejmu? Czy poprawiła się nasza sytuacja społeczna? Czy aferzyści i agenci obcych wpływów zapłacili za swoje przestępstwa? Niestety, w tej materii niewiele się zmieniło. Dlatego ma rację Jerzy Robert Nowak, gdy twierdzi, że „PiS szczeka, ale nie gryzie”. Jarosławowi Kaczyńskiemu najwyraźniej zależy tylko na wyzyskaniu efektu medialnego z bicia piany przez komisje śledcze, a organy ścigania uganiają się za płotkami, przezornie odpuszczając grubym rybom. Nawet deklarowane przez „obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm” powstawanie z kolan skończyło się haniebną rejteradą i kapitulacją przed Izraelem, Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską, a w kolejce czekają następni, którzy chcą nam dokopać, bowiem wiadomo, że „na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”. Nie może być zresztą inaczej, bo jeśli się dobrze przyjrzymy „zjednoczonej” prawicy, to po zdarciu z jej fasady dekoracji patriotycznej i po odrzuceniu retoryki bogoojczyźnianej serwowanej przez propagandę rządową, łatwo dostrzeżemy, że w istocie niewiele się ona różni od poprzedników. Nie zmieniły się przede wszystkim kadry systemu, ponieważ PiS wykorzystał środowiska patriotyczne w walce o władzę, ale jak już osiągnął swój cel, to wypiął się na patriotów. Jednocześnie wymagając od nich dalszego i bezwarunkowego poparcia dla swoich poczynań. Jeszcze przez jakiś czas mamiono elektorat patriotyczny pustymi obietnicami, lecz w końcu zarzucono grę pozorów, licząc na to, że na prawo od partii rządzącej jest już tylko ściana.
Czym więc jest obóz tzw. dobrej zmiany? No cóż, Grzegorz Braun nazwał ich kiedyś „żoliborską grupą rekonstrukcji sanacji”, natomiast Stanisław Michalkiewicz zdefiniował ich jako Stronnictwo Amerykańsko- Żydowskie, które obok stronnictw pruskiego i ruskiego stanowi trzeci filar obcych wpływów w Polsce. Grupy te, co jakiś czas, zmieniają się u steru władzy, czemu towarzyszy zmiana ośrodka decyzyjnego, z którego płyną rozkazy, lecz nie zmienia się stopień naszego uzależnienia od zagranicy. Dzieje się tak dlatego, gdyż brakuje Stronnictwa Polskiego, które broniłoby interesów narodowych i stanowiłoby alternatywę dla wyborców zmęczonych jałowym sporem toczonym przez obce agentury. PiS nie jest nawet namiastką takiego stronnictwa, o czym świadczą działania tej partii, a jeszcze bardziej długa lista zaniechań i niespełnionych obietnic. Wielu prawicowych krytyków obecnej władzy zwraca uwagę na to, że ekipa Morawieckiego realizuje dawne marzenie Kaczyńskiego o rządach POPiS-u i trudno się temu dziwić, bowiem większość ministrów jego gabinetu wywodzi się z Platformy Obywatelskiej i Unii Wolności. Myślę, że nie jest to przypadek, lecz świadome działanie, o czym świadczy skala transferów politycznych jakie miały miejsce w ostatnich latach. Drużyna Gowina tworząca razem z PiS-em „zjednoczoną” prawicę nie jest zresztą niczym innym, jak tylko zbieraniną wyrzutków i uciekinierów z dawno upadłej koalicji. Układ ten spaja „złotousty” Mateusz, który w przeszłości służył „dobrą” radą Tuskowi, a teraz spełnia się pod opiekuńczymi skrzydłami Kaczyńskiego. Wydaje się więc, że do premiera Morawieckiego pasuje jak ulał powiedzenie: „czasy się zmieniają, ale ten pan jest zawsze” po odpowiedniej stronie barykady. Dlatego też coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że w istocie „PiS i PO to jest to samo zło”…
Żadne państwo nie może poprawnie funkcjonować, gdy nie posiada lojalnych wobec siebie elit politycznych, które kierując się poczuciem patriotycznego obowiązku będą działać w kierunku wzmocnienia jego siły i znaczenia. Obecne „elity” nie spełniają tych kryteriów, ponieważ w przeważającej mierze składają się z osobników uległych wobec czynników zagranicznych i lokajów obcego kapitału. Dlatego chcąc odzyskać kontrolę nad własnym państwem musimy zastosować kurację przeczyszczającą i obalić Republikę Okrągłego Stołu, a najwłaściwszą drogą do tego celu jest zjednoczenie obozu patriotycznego. W ten sposób otworzymy pole do działania ludziom kompetentnym, odważnym i szczerze miłującym Ojczyznę, których w naszym kraju nie brakuje. Podstawowym warunkiem takiego zjednoczenia jest absolutna zgodność co do tego, że ludzie tworzący obóz patriotyczny muszą być lojalni wyłącznie wobec Polski i nie mogą podważać sensu istnienia niepodległej i suwerennej Rzeczypospolitej. Musimy też na nowo zdefiniować kształt sceny politycznej, która już teraz dzieli się na unionistów dążących do likwidacji polskiej państwowości oraz na patriotów chcących ratować kraj przed upadkiem. W procesie jednoczenia środowisk patriotycznych nie powinniśmy się zagłębiać w jałowe spory doktrynalne oraz ulegać wybujałym ambicjom i partykularnym interesom, ponieważ stawką jest przyszłość Polski. Dlatego do współtworzenia Stronnictwa Polskiego należy zaprosić wszystkie środowiska narodowe, wolnościowe, konserwatywne, ludowe i niepodległościowe, które opowiadają się za odzyskaniem suwerenności. W ten sposób możemy stworzyć wpływową formację polityczną, która wystawi wspólną listę wyborczą i wprowadzi do parlamentu liczną reprezentację patriotów. Każde zaś ograniczenie zakresu konsolidacji prowadzi do zmarnowania cennego potencjału i marginalizacji środowisk patriotycznych oraz ułatwia zawłaszczenie elektoratu przez łże-prawicę. Droga do zjednoczenia będzie zapewne kręta i wyboista, ale warto podjąć ten trud, ponieważ efektem naszego działania będzie odtworzenie polskich elit politycznych, które staną się awangardą rozwoju Narodu i Państwa Polskiego. Źródło: niepoprawni.pl
Tak, tak, tak! Masz rację. Przecież często piszę o tym. Po Magdalence Bolkowe plemię opanowało Polskę. Przecież wszystkie partie, ugrupowania są z jednego miotu. Razem idą ramię w ramię do wspólnego celu. Tylko od czasu do czasu jak w tetrze odegrają swoje role dobrego i złego wujka.Na początku jest chaos. A po nim – koniec. Rewolucja ustrojowa w 1989 r , co nam dała? Co nam przyniosła? Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią? 
11 12 2018 W uzupełnieniu do wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w Jachrance.
Jarosław Kaczyńskie w swoim wystąpieniu na spotkaniu w Jachrance zwrócił uwagę na zasadniczą różnicę w podejściu polityków PISu do spraw państwa w porównaniu z postkomunistami i podkreślił zasadniczą asymetrię postaw w tym względzie. Temat jest ważny, jako żę przeciwnicy PISu usiłują od dawna na najrozmaitsze sposoby kreować narrację o symetrii, która w ludowym wydaniu przejawia się w konstatacji, że "oni wszyscy tacy sami". I na tym złudzeniu opozycja usiłuje oprzeć swoją walkę z rządem. Pójdźmy jednak dalej i omówmy to czego w tym wystąpieniu zabrakło, czyli historyczny wymiar tej asymentrii. Nie wzięła się ona przecież znikąd.
Trzeba wyraźnie stwierdzić, że układy z r. 1989 między komunistami a częścią Solidarności taką asymetrię jednoznacznie zakładały. To samo w sobie nie jest grzechem, bo lepszy rydz niż nic, bierzemy co się da, co daje mozliwość zaczepienia i kontynuacji rozgrywki. Natomiast jest grzechem politycznym akceptacja tej asymetrii i dopuszczenie do jej utrwalenia, i z konsekwencji tego grzechu trzeba grzeszników rozliczyć. Już na samym wstępie istniała asymetria, bo strona komunistyczna dysponowała przewagą insytucjonalną i materialną, a umowy magdalenkowe przewidywały niedemokratyczne wybory i zamianę władzy politycznej na władzę ekonomiczną w procesie prywatyzacji państwowego majątku na rzecz komunistycznej nomenklatury. Tak więc już na starcie transformacji przewaga komunistów była oczywista. 
Część polityków opozycji antykomunistycznej, w tym Kaczyńscy i ich partia - Porozumienie Centrum - dążyła do likwidacji tej przewagi, a część, czyli głównie obóz michnikowszczyzny, opowiadała się za utrzymaniem status quo, czyli praktycznie opowiadali się za utrwaleniem i w konsekwencji pogłębieniem tej zależności. Powstały w ten sposób dwa bloki, ten opozycyjny i magdalenkowy, na bazie którego powstał potem układ postkomunistyczny. Podział ten nie miał charakteru stricte politycznego, bo bazował na strukturach nieformalnych, na których opierała się siła obozu postkomunistycznego, więc siłą rzeczy system państwowy przekształcił się w system sfunkcjonalizowanych patologii, w którym patologie były normą a nie wyjątkiem, czego dowiodły przesłuchania przed komisjami śledczymi do spraw Amber Gold i wyłudzeń podatku VAT. Każdy człowiek, a więc i polityk też, jest narażony na pokusy korupcyjne, jako że okazja czyni złodzieja, ale co innego, gdy mamy do czynienia z przypadkami incydentalnymi, a co innego, gdy system stwarza automatycznie systemowe zachęty do korupcji, jak to się działo do r. 2015, o czym można się było dowiedzieć z taśm. Tak więc opowieści o rzekomej symetrii można włożyć między bajki. Ta asymetria ma charakter podwójny - ma korzenie historyczne i ma też charakter strukturalny. 
Ale jest jeszcze jeden aspekt tej złodziejskiej z założenia transformacji, który nakazuje zastanowić się nad aspektem finansowym i jego konsekwencjami. Uważam, że należałoby obłożyć środowiska, które wzbogaciły się, w trybie monopolistycznym, na transformacji, takie jak Agora, podatkiem dekomunizacyjnym na okres 25 lat, bo tyle lat trwał postkomunizm w Polsce. Więc pod tym względem doradzałbym symetrię. 
Źródło: niepoprawni.pl
„Część polityków opozycji antykomunistycznej, w tym Kaczyńscy i ich partia”- a kiedy to było jak jakoś sobie tego nie potrafię przypomnieć.
Nie chcę by historię na nowo pisali ci co w czasach próby do południa spali. Wałęsa był czy nie był Bolkiem to już jest nieistotne bowiem mniej szkody Polsce zrobił od Kaczyńskich. A pomyśleć gdyby nie wujek Jaruzelski i Kiszczak to bliźniacy nie załapaliby się na Magdalenkę. Zostali tak na siłę wciśnięci w tą Polskę po 1989 roku jako resortowe dzieci. I z tym czyrakiem Bolek musi nadal żyć. Kaczyńscy, Balcerowicz, Kołodko, Lewandowski etc to taka koszula Dejaniry podarowana Solidarności przez Biuro Polityczne KC PZPR. Okrągłostołowa mafia, która w 1989 r. przechwyciła podstępem władzę w Polsce, sprzedała kraj wraz z całym jej dobrodziejstwem i ludnością. Ściśle wykonuje plany euroatlantyckiej bandy, ludzi chorych na władzę i pieniądze, całkowicie zdegenerowanych. Niech nikogo nie zmylą utarczki lub nawet otwarte wojny wśród tych perfidnych, okrągłostołowych zdrajców.
To Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa.
Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.
08 12 2018 „ Chamy i Żydy“ 2.0.
„Ja pana zrobiłem ministrem, a ja pana prezydentem” – jeśli tak rzeczywiście było to doprawdy nie ma się czym chwalić panowie ! Żenada i  "Wart Pac pałaca, a pałac Paca". Czyżby deja vu, czyżby wzięli się znów za łby „natolińczycy” z „puławianami” opisani już raz przez Jedlickiego ? Okoliczność wypowiedzenia tych słów jest niewątpliwie poważna. Dotąd jednak nie wiemy kto nakazał wsiadać do tego jedynego samolotu i kto tego nie zabronił zezwalając na lot urągający wszelkim powszechnym zasadom ochrony najważniejszych osób w państwie. Dopuszczono się zatem, już tu w Polsce, dramatycznego w skutki przestępstwa, a winnych i ukaranych nie ma. 
Winnych i ukaranych nie ma także w przestępstwach drastycznych społecznie. Tysiące ludzi wyrzuconych wskutek bezczelnego łamania prawa na bruk, tysiące najordynarniej okradzionych z pieniędzy – wszystko za wiedzą i przyzwoleniem instytucji państwa. Areszt śledczy stał się groteską. Za kaucją wychodzi z niego „za chwilę” każdy istotny dla śledztwa, pozostaje pro forma i na miesiące ten kto był jedynie figurantem i i tak nic nie powie. W żadnym przypadku nie skorzystano z rozwiązania „komisarycznego” wobec skorumpowanych i wręcz przestępczych  władz samorządowych przeciągając decyzje do wyborów. Krajobraz po wyborach, to krajobraz państwa w państwie. Na dodatek państwa mafii, pod oficjalnym już przywództwem osób nawet ze świeżymi sądowymi wyrokami, którym złożono wręcz czołobitne gratulacje. Wobec tego już od razu w stolicy złamano ostentacyjnie dekomunizacyjną ustawę bezkarnie przywracając nazwy ulic honorujące bohaterów Polski Ludowej. To jednak dopiero początek, bo w pełnej chwale powróciły do swych gabinetów postkomunistyczne dinozaury wymiaru sprawiedliwości i to tego najwyższego szczebla. Sprawiedliwości będzie się więc można spodziewać co najwyżej na Sądzie Ostatecznym, podobnie jak ostatnio kultury jedynie w muzeum, a i to nie jest już pewne.
Pisanie prawa powierzono, z zupełnie niewytłumaczalnych powodów, niedouczonym amatorom zatem także nieodpornym na sabotaż. Wszystko się wobec tego „cofnęło” obnażając brutalnie słabość państwa. Na to tylko czeka polakożercza wataha wilków i to zarówno tych rodzimych jak i zagranicznych. Pierwszy był , a jakże, Izrael lecz następni też już ostrzą sobie zęby. W najlepszym przypadku będzie to politowanie, a w rezultacie wymuszanie wszystkiego jak na proszalnym dziadzie. Taki rodzaj miłosiernej  życzliwości okazują nam aktualnie Stany Zjednoczone. Jedynie takie uczucia może bowiem wzbudzić jakiś „Wałęsający” się "służbowo" wśród możnych tego świata kuriozalny człowieczek w golfie. My już nie wiemy co to jest protokół dyplomatyczny i jego szef, którego nakazom dla dobra państwa i jego wizerunku musi się najzwyczajniej podporządkować każdy polityk. My już nawet nie umiemy jeździć limuzynami, rozbijając je na każdym kroku. Przyjaźń z „Iwanem” zza wschodniej granicy wyzwala w nas instynkt nowobogactwa i jesteśmy błyskawicznie i skutecznie leczeni z kompleksu „pańskiej Polski”.  To jednak ta właśnie „pańska Polska” była przyjmowana 100 lat temu na wersalskich salonach i dzięki Paderewskiemu i Dmowskiemu po partnersku, podczas gdy szlachcic Pilsudski walczył w polu.To głównie dzięki temu przyznano nam  niepodległość.
Dzisiaj imponuje nam rozwiązanie „Majdanowe” i ukraińscy „patrioci” z pułku Azow posługującego się nazistowskim symbolem „Wolfsangel” używanym przez 34 dywizję grenadierów SS . Dawid Wildstein odpowiedzialny za państwową TVInfo akceptuje oprawę studia „Achtung RuSSia”, ale wątpię by zdecydował się na taką oprawę dotyczącą SS –Galizien choć zastosowany krój czcionki do złudzenia przypomina proporce tejże formacji. Bylaby ku temu nawet dobra okazja bo właśnie parlament Ukrainy przyznał żołnierzom OUN UPA (z których to wywodzi się ta, uznana za najbardziej zbrodniczą w II WŚ, formacja)  status kombatantów. Bezpośredni już bandyci, oprawcy i mordercy Polaków zostali więc przez Ukrainę uhonorowani.  Prezydent Poroszenko wygłaszający peany pod adresem prezydenta Dudy, ale oczywiście w TVN, bo na forum EU Ukraina przecież systematycznie Polskę krytykuje za deficyt demokracji, zrobił sobie, jak zwykle jednocześnie, sweet-focię z rezunami - kombatantami. No cóż, taką ma sobaczą naturę ten pan, dlatego musimy i będziemy nadal bulić miliardy do dyspozycji Balcerowicza i Kwaśniewskiego pod bezpośredni zarząd Ukraińca Nowaka wobec którego będziemy występować o ekstradycję na podstawie listu gończego. Oczywiście o ile nie przywoła nas znów do porządku amerykańskim „nielzja” niezwykle urocza pani ambasador. Będziemy za to  już na pewno i bez przeszkód surowo tępić naszych chuliganów na Ukrainie, a wybaczać naszym słowiańskim braciom będącym przecież w zrozumiałym stanie wojennej traumy. Niektórym jawi się nawet dla uproszczenia sytuacji wspólne państwo (!), bo wspólne samochody już mamy, a nazwa Polin może by wręcz wszystkich pogodziła.
Na tle tego wszystkiego ostanie wystąpienie „zwykłego posła” jest złowrogo niezrozumiałe. Przecież dopiero co była mowa o bolesnej konieczności cofnięcia się, o przystawionym pistolecie do głowy, o oddaniu miast i kryminalistach na samorządowych stanowiskach. Sądy wydają wyroki w sprawach, które tylko demagogicznym łamańcem w paździerzowo – propagandowej TVPInfo można „sprzedać” jako wygrane. I co ? Gdzie wyjaśnienie, gdzie propozycja rozwiązań, gdzie obietnica jakiejkolwiek ofensywy ? Zamiast tego było gremialne gibanie się u ojca Rydzyka. Prezes nawet się nie gibał. Przedwczoraj rzecz sprowadził właśnie do „natolińczyków” i „puławian” oraz medialnej nagonki co zakrawa jednak już na groteskę. Może Prezes jest po prostu zadowolony, może zameldował w ten sposób „wykonanie zadania” ? W końcu dwa pomniki już stoją, a i na muzeum jest szansa w odbudowanym Pałacu Saskim. Okazywanie słabości ma dla Polski zawsze wymiar tragiczny, tak jak traktat ryski pozostawiający na pastwę bolszewików, tj. poniewierkę i śmierć, dziesiątki tysięcy naszych rodaków, mimo wygranej wojny i obszaru pod pełną kontrolą polskiego wojska. Nie zostawiliśmy dosłownie NIC potomnym w 100. lecie odzyskania niepodległości i to pod tak „patriotyczną” „dobrą zmianą”. Oby los nas nie ukarał kolejną narodową katastrofą.
Źródło: niepoprawni.pl
06 12 2018 Ścigał przekręty w SKOK teraz trafił pod klucz. Zatrzymania w sprawie afery KNF.
Kazimierz Marcinkiewicz, były premier rządu Prawa i Sprawiedliwości jest przekonany, że czwartkowe zatrzymania, mają na celu rozmycie afery KNF. Tego ranka funkcjonariusze CBA zatrzymali Andrzeja J., szefa KNF w latach 2011-2016, i sześciu innych urzędników. Wśród nich jest były zastępca przewodniczącego KNF Wojciech Kwaśniak w latach 2011- 2017, który został pobity po tym, jak dzięki komisji wszczęto śledztwo ws. SKOK Wołomin.
„To oburzające, cztery lata temu Wojciech Kwaśniak omal nie został zabity w związku z tą sprawą, dzisiaj ci, którzy zlecili zamach na niego, są na wolności, a on sam jest zatrzymany pod absurdalnymi zarzutami – powiedział mec. Naumann, pełnomocnik m.in. Kwaśniaka.
Twitter Paweł Wroński: Genialny ruch PiS z aresztowaniem poprzedniego składu KNF. Przykrywa sprawę Chrzanowskiego i "banku za złotówkę". Wiąże aferę SKOK z PO a nie z PiS i sen. Biereckim. A na koniec wyjdzie na to, że Kwaśniak z KNF pobił się sam, a nie zlecił to SKOK Wołomin. Brawo, brawo, brawo. Teraz chodzi o wskazanie, że „KNF to instytucja, w której zawsze działo się coś nieprawidłowego. Tym bardziej, że ze SKOK-iem Wołomin związani są prominentni politycy PiS” – skomentował sytuację w rozmowie z money.pl Kazimierz Marcinkiewicz. „Warto zauważyć, że PiS, a także Lech Kaczyński, gdy był prezydentem, robili wszystko, by SKOK-i nie podlegały nadzorowi KNF i dopiero po rządach Andrzeja J. udało się doprowadzić do podporządkowania SKOK-ów temu nadzorowi” – podkreślił. „Obawiam się, że Marek Chrzanowski zostanie kozłem ofiarnym tej afery, a wiadomo że nie mógł działać sam” – dodał były premier. Źródło: Money.pl
Trybunał Stanu powinna być odpowiedzią na aferę w KNF. Notoryczny łgarz nie powinien być premierem, no ale co zrobić jak tatuś nalega. Zamknęli ich tyko po to by mieli okazję powiesić się, tak jak Lepper!? A ci co pełnili funkcje w KNF i BFG po 2016 roku to święci? Aha oni tylko kultywowali tradycję. Dlaczego CBA wkracza do siedziby KNF by zabezpieczyć dowody dopiero po kilkunastu godzinach? W tym czasie szef KNF spotyka się premierem i nie tylko, ma nieograniczony dostęp do dokumentacji w KNF, ba wydaje nadal decyzje. Pamiętacie jak po wprowadzeniu stanu wojennego palono dokumenty obciążające, między innymi obecnie sprawujących władzę? Jakie dokumenty wywiózł Chrzanowski z KNF, kto i dlaczego dał mu na to czas? Szef KNF uciekał z firmy na złamanie karku. To cud, że nikt nie zginął! Doczekaliśmy ciekawych czasów złodzieje oskarżają okradzionych KARA BOSKA!?
W normalny kraju za taką aferę KNF prezes NBP poszedłby siedzieć, a jego majątek przejąłby skarb państwa. Kaczyński boi się zażądać dymisji Glapińskiego, bo ten za dużo o nim wie. Glapiński ma taką wiedzę o tym, skąd na początku lat 90. Kaczyński brał pieniądze, żeby tworzyć swoją pierwszą partię Porozumienie Centrum, że jest w stanie jednym wywiadem rozbić w puch mit Jarka, rycerza na białym koniu. 
Z forum: Te zatrzymania to wyraz perfidii, czy raczej bezradności PiS-u? Wiadomo, że dla rządzących konieczne jest przykrycie afery KNF, ale nie można było tego dokonać ścigając rzekomy przekręt w innej instytucji, gdyż sprawa byłaby szyta zbyt grubymi nićmi (wy w nas KNF-em, my w was czym innym). Dlatego zdecydowano się na taki ryzykowny wariant, w którym bieg rzeczy może łatwo obrócić się przeciwko towarzyszom z PiS. Ciekawe jak duży wpływ na podjęcie takiej decyzji miały wyniki sondaży zleconych przez Nowogrodzką, bo dla mnie za tymi zatrzymaniami ciągnie się smród strachu przed trwałym odwróceniem trendu poparcia i w konsekwencji utratą władzy.
04 12 2018 Teoria sukcesu według premiera Mateusza Morawieckiego.
Minęły 3 lata od chwili objęcia przez obóz PiS władzy. Z tej okazji głos zabrał premier Mateusz Morawiecki wychwalając osiągnięcia rządzącej Polską ekipy, posiłkował się utartymi frazesami typu; ''Jesteśmy najbardziej prowolnościową ekipą z ostatnich 28 lat. Dajemy tą wolność ludziom'', ''My chcemy żyć na poziomie europejskim, robimy wszystko by tak było'',Z tego co zrobiliśmy możemy być dumni''. Czyżby panie premierze? Naprawdę pan w to wierzy, czy poczucie wstydu z powodu nieudolności lub co gorsza świadomemu działaniu mającym u podstaw manipulowaniem społeczeństwem którzy wam uwierzyło. Uwierzyło ,że w końcu jest rząd posiadający tyle determinacji by uzdrowić 28 lat zaniedbań, kradzieży majątku narodowego, niezliczonych afer,a nawet zdrady stanu. Jest rząd który sprawi, że przestaniemy być upominani przy każdej nadarzającej się okazji i traktowani jako kraj trzeciego świata, w którym suwerenność jest tylko pustym hasłem na potrzeby doraźnego interesu partyjnego. Polsko powstań z kolan głosiliście i jakże te doniosłe słowa Beaty Szydło zapadły głęboko w pamięć.Tak, Polska potrzebuje wstać z kolan, wiedzą to nieliczni żyjący kombatanci przelewający krew w walce o wolną Polskę, wiedzą to tysiące imigrujących za chlebem rodaków którym wmawiano, że muszą jeszcze więcej pracować by żyć godnie, wiedzą to miliony patriotów cierpiących z powodu oszczerstw rzucanych na Polskę. Panie premierze jest normalnym zjawiskiem, że człowiek lubi chwalić się dokonaniami a porażki usuwa w niepamięć. Jest tylko jedno ale , jest pan odpowiedzialny za Polskę i Polacy mają prawo poznać całą prawdę. Jeśli brakuje odwagi pomogę panu.
1. CETA I GMO przegłosowane
2. Przymusowe szczepienia pod groźbą kary
3. Wodociągi Polskie oddane spółce Tahal z Izraela
4. Wspomaganie banderowskiej Ukrainy : 4mld zł bezzwrotnej pożyczki, sponsorowanie gazu za free, przyzwalanie na banderyzm i jawne antypolskie działania, ukrainizacja Polski i rynku pracy
5. Polityka zagraniczna na kolanach ustawa IPN do kosza
6. 100mln na cmentarz żydowski, muzeum Polin ( 400mln) budowa muzeum getta warszawskiego, w kolejce kolejne chasydów polskich, przepraszanie za marzec 1968 to skandal i farsa.
7. Ustawa 1066 o bratniej pomocy
8. Sprowadzenie JP MORGAN i dotowanie ich kwota 20mln zł
9. Brak repolonizacji mediów
10. Brak rozliczeń złodziei i zdrajców
11. Brak opodatkowania obcych kapitałów
12. Podwyżki podatków
13. Brak rozliczeń za reprywatyzacje i nie chodzi tu tylko o Warszawę
14. Kara za zabicie własnej świni której się nie zgłosi 3 lata = jak za okupacji
15. Likwidacja branży futerkowej lub próba likwidacji , branża przynosi mld zł zysku
16. Nadmierne zadłużanie państwa, brak obniżek i likwidacji podatków pit i cit oraz wiele innych
17. Obecność wojsk amerykańskich, to okupacja
18. Brak reformy sądownictwa lub niedołężne działanie, komunistyczni sędziowie i prokuratorzy jak byli tak są
19. Brak polityki historycznej ! Cały czas za coś przepraszają, jak nie Żydów to Ukraińców, niedługo Turków będą przepraszać za Wiedeń
20. Brak reformy górnictwa oraz dalszy drenaż kopalni węgla
21. Przyjmowanie imigrantów z Nepalu , Uzbekistanu, Filipin
22. Brak reakcji na podpisanie aktu 447, co może Polskę kosztować ponad 300 mld dol.
23. Cały czas odwlekanie ustawy w obronie nienarodzonych dzieci
24. Brak opublikowania aneksu do raportu o likwidacji WSI !
25. Ponad 2 mln Ukraińców w Polsce
26. Wyjazd z Polski kolejnych tysięcy rodaków za chlebem
27.Ciągłe odwlekanie ulg podatkowych i ZUS-owskich dla przedsiębiorców. Źródło: niepoprawni.pl
03 12 2018 DRAŻNIENIE TYGRYSA, CZYLI TYSIĄC FAŁSZYWYCH AFER.
To jest wkurzające, tysiące prowokacji co chwilę. Taki Jerzy Wenderlich dzisiaj w telewizji. Trzy zdania - trzy, prowokacje. Trzeba być wyszkolonym specjalistą, aby umieć tak judzić. W programie "Woronicza 17" wypowiedział trzy kwestie, z których każda jest stereotypem czarnej antypisowskiej propagandy, powtarzanym we wszystkich narracjach antypolskiej agentury, bez względu na to czy to jest sowiecka FSB, GRU, niemiecka V Kolumna, czy obojętnie jakie formacje polskiego ancien régime. Wszystko jedno czy to jest byłe WSI, SB czy dawni funkcjonariusze PZPR. Myślą i gadają tak samo, posługują się tymi samymi stereotypami tkwiącymi jak amunicja w starych kałachach.
Oto dzisiejsze strzały Wenderlicha: • PIS jest stroną, która wszczęła "tyle konfliktów", • Rozmijanie się słów z czynami, • Nieustanne wpadki Morawieckiego.
Pani Lubnauer strzela tak samo: • Jedyne, co rządowi wyszło, to program 500+, a to trochę mało jak na 3 lata rządów, • afera KNF, • afera Polskiej Fundacji Narodowej zwana billboardową, • afery Misiewiczów, • aferę z nagrodami dla ministrów, • aferę Fundacji Czartoryskich i zaginione 500 mln zł, • około miliarda dofinansowania z budżetu dla telewizji publicznej, której jedynym celem jest bycie tubą rządową, • konflikty międzynarodowe - uruchomienie przez KE w stosunku do Polski procedury z art 7. Traktatów, • kryzys związany z nowelizacją ustawy o IPN • obecny konflikt z USA wynikający z bezsensownego upublicznienia listu w sprawie zamachu na wolne media przez PiS pani ambasador Georgetty Mosbacher, • Zamiast siedzieć przy głównych stołach w gremiach międzynarodowych, my kucamy przy rogu biurka. • Mamy też deformę edukacji o dramatycznych dla dzieci skutkach, • wrogie przejęcie władzy sądowniczej przez polityków PiS.
Naliczyłem trzynaście stereotypowych strzałów jednego dnia. Wiem, że 100%, wszystkie te strzały, każdy z nich to albo bezczelne kłamstwa, albo prawdziwe prowokacje totalitarnej opozycji schetynoidalnych timmermansoidów. Przeprowadzenie dyskusji, użycie konkretnych argumentów, procedura udowodnienia kłamstw albo fałszerstw i prowokacji totalitarnej opozycji zajęła by minimum trzynaście stron. To jest do zrobienia, ponieważ rzeczywiście jest to lista stereotypowych kłamstw albo skutków prowokacji lub nawet gier operacyjnych zrealizowanych przez "właściwe służby totalitarnej opozycji". Pokazowa szkoła Josepha Goebbelsa. Z tym wrogim działaniem, inspirowanym i finansowanym z zagranicy i z wnętrza V Kolumny(link is external) w Polsce
Źródło: niepoprawni.pl
Wyobraźmy sobie taką sytuację, w Polsce za kłamstwa wyrywa się język a za kradzież obcina dłoń. Wiejska i sami niemi ze sterczącymi kikutami. Rada Ministrów i nie ma z kim uścisnąć dłoni a porozmawiać można tylko w języku migowym. Pójdźmy dalej tym tokiem rozumowania i zobaczmy co się dzieje w urzędach i instytucjach. Wow! Wow! Wow! Staliśmy się narodem bełkocącym i kikutami machającym.
Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla bytu narodu. Dziś takim zagrożeniem jest Kaczyński.
28 11 2018 Departament Stanu zdecydowanie po stronie ambasador Mosbacher
Rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu, Heather Nauert, zapytana przez dziennikarzy o list ambasador Georgette Mosbacher do premiera Morawieckiego, postanowiła powstrzymać się od komentarzy, mówiąc jedynie, że „Ambasador Mosbacher dobrze sobie radzi, reprezentując Departament Stanu i rząd USA w Polsce. Podziela również nasze idee i wartości, m.in. wolność prasy– stwierdziła Nauert. – Co do samego listu, nie będę tego komentowała”. Pani ambasador USA jest od kilku dni solą w oku polityków partii rządzącej. Wcześniej PiS traktowało Georgette Mosbacher z wielką sympatią, tym bardziej, że wiadomo, iż jest ona bliską przyjaciółką Donalda Trumpa. Sytuacja jednak zmieniła się, gdy pani Mosbacher przedstawiła swoje zdecydowane stanowisko w sprawie wolności mediów w Polsce.
Kiedy prokuratura i media związane z obozem władzy zaczęły oskarżać TVN o to, że cały materiał dotyczący obchodów urodzin Hitlera przez polskich neonazistów, został ustawiony za pieniądze, pani ambasador nie wytrzymała. Napisała list do premiera Morawieckiego, w którym wyraża swoje zaniepokojenie takimi oskarżeniami. Odwołała się w nim do tweetu Brudzińskiego, gdzie pan minister napisał – „Kiedy w polskim Sejmie mówiłem o ludziach, którzy pod zdjęciem Hitlera i swastyką hajlują to byłem przekonany, że to garstka idiotów i imbecyli. Byłem naiwny. Wygląda na to, że była to ohydna, odrażająca i dewastującą wizerunek Polski w świecie prowokacja. Co na to właściciele TVN?”.
Według pani ambasador to zadziwiające ” że publiczne osoby atakują dziennikarzy, którzy wypełniają funkcję niezależnych mediów w tętniącej życiem polskiej demokracji (…)To zaskakujące, że członkowie rządu wydają się teraz bardziej zainteresowani podważaniem motywacji dziennikarzy i próbą powiązania TVN z ekstremizmem (…)Wierzę, że członkowie twojego rządu przestaną atakować, nie mówiąc już o ściganiu niezależnych dziennikarzy, którzy wyrażają interes publiczny i wzmacniają nasze społeczeństwa”. Pani ambasador jest przekonana, że „musimy rozwiązać ten problem, ponieważ stoi on na przeszkodzie ważniejszym sprawom”. Tamara Olszewska Źródło: onet.pl
A wyobraźcie sobie sytuację polityczną w Europie gdyby taki list napisał ambasador Rosji?
Z forum: Bronić kilku troglodytów, których jara swastyka w lesie i mundur SS i narażać dla nich stosunki z najlepszym ponoć przyjacielem Polski? Jeśli nasza polityka zagraniczna miała polegać na wstawaniu z kolan, to po 3 latach rządów PiS, leżymy z mordą w błocie i kwiczem.

27 11 2018 Pawłowicz wyręczyła premiera i odpowiedziała ambasadorce USA
Z doświadczenia już wiemy, że Twitter zniesie wszystko, dlatego wyłącznie z politowaniem trzeba skwitować kolejne harce PIS-owskiej „bojowniczki” Pawłowicz, która jako jedyna zareagowała na list, wystosowany do premiera RP przez ambasadorkę USA w Polsce – Georgette Mosbacher.
Pani Mosbacher nawiązała w swoim piśmie do materiału TVN o środowiskach neonazistowskich w Polsce i śledztwa, które toczy się w tej sprawie. Z informacji tygodnika „DoRzeczy” wynika, że stwierdziła ona, iż Stany Zjednoczone nie będą tolerować – wypowiadanych publicznie przez polskich polityków – krytycznych słów pod adresem dziennikarzy stacji TVN, którzy zrealizowali materiał o środowisku nazistowskim w Polsce. Uznała też ponoć za niedopuszczalny fakt, iż osoby publiczne podważają wiarygodność stacji TVN. W jej ocenie są to ataki na „niezależnych dziennikarzy”.
Pani G. Mosbacher,
jako poseł na Sejm RP ŻĄDAM od Pani szacunku dla Narodu i Państwa Polskiego i jego demokrat wybranych władz. Proszę szanować nasze zwyczaje i polskie prawo,które wiąże wszystkich,także antypolską,antydemokratyczną stację TVN. – zwróciła Pawłowicz uwagę amerykance.
Idąc dalej, wnioskowała: „Czyli ambasada USA w Polsce wspiera antypolską działalność TVN i popiera ich: działania w celu obalenia legalnych władz RP, promowanie faszyzmu jako prowokacji politycznej przeciwko Polsce, ośmieszanie prezydenta USA D.Trumpa, podważanie sojuszu wojsk PL-USA, antypolonizm i łamanie prawa medialnego”. 
Dość ostro odpowiedzieli na to internauci.
„Proszę, aby posłanka Pawłowicz nie wypowiadała się w moim imieniu, bo ja osobiście przyznaję rację pani Mosbacher. Szacunku do narodu to ja oczekuję od posłanki RP, która obraża swoimi wypowiedziami wielu szlachetnych obywateli – napisała pod artykułem w Wirtualnej Polsce – Helena Trojańska Źródło: wp.pl
Z forum:Sprawa o rzekomą prowokację TVNu jeszcze nawet do sądu nie trafiła, jeszcze nawet śledztwo się nie zakończyło ale Pawłowicz już zna wyrok. W całym jej bełkocie to jest jedyna informacja na jaka warto zwrócić uwagę, bo jeśli jest w tym coś więcej niż jej pieniactwo to znaczy, że atak PiSu na TVN już się rozpoczął i już jest zaplanowana.

27 11 2018 Wyobraźmy sobie, że to ambasadorka Rosji targa za uszy Premiera i Sejm RP.
Oczywiście sytuacja, iż ambasador Rosji wykonuje taki cyrk jest niemożliwa, lecz spróbujmy sobie taką sytuację wyobrazić, a więc:
1. Telewizja z kapitałem rosyjskim organizuje hitlerowską prowokację.
2. Sprawą zajmuje się prokuratura.
3. Ambasador Rosji żąda od polskiego parlamentu zaniechania działań ustawodawczych i w sposób agresywny stawia żądania Premierowi Rzeczpospolitej o zaprzestanie wszelkich prawnych działań przeciwko rosyjskiej telewizji.
4. Incydent ma miejsce w czasie gdy trwa konfrontacja rosyjsko - ukraińska.
Podejrzewam, iż jeszcze tego samego dnia zostałyby powiadomione struktury UE i NATO oraz naszego sojusznika Stany Zjednoczone, wszak nieobliczalny prezydent Rosji wystosował wrogi akt przeciwko suwerennemu państwu, członkowi obu struktur. Byłby świetny pretekst do kolejnych (i chyba ) słusznych sankcji gospodarczych. Ambasador RP w Moskwie złożyłby protest w MSZ Rosji, a Minister Błaszczak postawiłby siły zbrojne w stan pogotowia, i wystosowałby prośbę do prezydenta Stanów Zjednoczonych o przyspieszenie wysłania dodatkowego korpusu czołgów. Afera nabierałaby tempa i słusznie. Podejrzewam, iż w konsekwencji:
1. Odwołano by ambasadora Rosji w trybie pilnym.
2. Prezydent Rosji połajany przez opinię międzynarodową przeprosiłby polski parlament i osobiście Premiera RP.
Lecz taki scenariusz może się urodzić tylko i wyłącznie bądź to przy stole biesiadnym (ku gromkiej uciesze biesiadników), lub w wśród pensjonariuszy zakładu psychiatrycznego. W realnym świecie rzecz niespotykana. Źródło: niepoprawni.pl
Z forum:
jan patmo.
Chyba nie bardzo zdajesz sobie sprawę z tego, co piszesz, ale możesz się dokształcić w temacie. Proponuję zacząć studia rosyjskich "dyplomatów" w Warszawie od Repnina, zwróć szczególnie uwagę na to, jak traktował króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Określenie wyjątkowo odrażająca kreatura na niego i jego następców -  to najłagodniejsze z możliwych. Na nazwanie tych z okresu po II wojnie światowej brak w języku polskim odpowiednio mocnych słów - w ogóle zresztą w jakimkolwiek ludzkim języku!
Autor: Janie, ja nie o Riepninie,
ale o tym, że pani ambasadorka jest z państwa będącego naszym strategicznym przyjacielem, namaszczona przez naszego osobistego przyjaciela pana prezydenta D. Trumpa, który jak pamiętasz w pamiętnym wrześniu przemawiał tak ciepło przy pomniku Powstańców Warszawy. Więc jeśli pani ambasadorka w tragiczny sposób pomiata naszym parlamentem i naszym premierem i nic się nie dzieje ... to jest skandal. Prokurator odstępuje od postawienia zarzutów, pan marszałek w sejmie robi kwadratowe oczy zamiast po prostu wyłączyć mikrofon, pan premier publikuje list (dobre i to, bo być może dotrze samo tam gdzie powinno), zamiast poprosić o opuszczenie terytorium Polski. Przecież to są podstawy dyplomacji. Wszyscy nabrali wody w usta. Czy to Ciebie nie wzrusza, że jesteśmy traktowani jak bantustan?
Ja nie gloryfikuję tamtych, lecz wskazuję na asymetrię. Gdyby taką voltę wykonali Ruskie, to wojna, a gdy Jankesi to gęby na kłódkę. Czy jest różnica kto nas upodlił? Czy sądzisz, że się doczekamy słowa przepraszam ? Czy sądzisz, iż służby amerykańskie nie złożyły odpowiednich meldunków prezydentowi USA i co, ano nic się nie stało Polacy, jutro będzie lepiej.
jan patmo. A od kiedy to USA są naszym przyjacielem? Stany Zjednoczone Ameryki Północnej miały i mają w Polsce jedynie swoje interesy, odpowiadające ich mocarstwowej pozycji. A ponieważ "bliski sąsiad" Rosja śmiertelnie zagraża Polsce od 300. lat, położone daleko oraz będące przy tym największą siłą NATO USA, są najlepszym z możliwych "partnerów" Polski. Do czasu oczywiście aż Polska stworzy z państwami Międzymorza wystarczająco silny gospodarczo i militarnie blok (posiadający broń jądrową i różnorodne środki jej przenoszenia).
26 11 2018 Sodomia i Gomoria! Kwestią czasu jest powrót sądów biskupich, świętej inkwizycji, płonących stosów.
Część radnych chce „zawierzyć wszystkie sprawy Piotrkowa Trybunalskiego Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny”
– „Prezydent miasta oraz rada miasta świadomi bogactwa duchowego i kultu maryjnego, który przez wieki był obecny w Piotrkowie Trybunalskim pragną w sposób szczególny związać miasto z Najświętszą Maryją Panną, Królową Polski. Wsłuchując się w głos ruchów i wspólnot katolickich działających na terenie naszego miasta, chcemy zawierzyć wszystkie sprawy Piotrkowa Trybunalskiego Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny” – tak brzmi treść oświadczenia, nad którym już w najbliższą środę głosować będą piotrkowscy radni. To jedna z pierwszych kwestii, którą w nowej kadencji postanowili zająć się rajcowie – informuje portal piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl.
Autorem tego „aktu” jest przewodniczący piotrkowskiej rady Marian Błaszczyński, związany z PiS, a wybrany z ugrupowania „Razem dla Piotrkowa”. Nie udało się dziennikarzom portalu dowiedzieć od Błaszczyńskiego, skąd ten pomysł – przewodniczący nie odbierał telefonu.
– „Jestem zszokowana, że rada ma podejmować takie stanowisko. Rozumiem, że to ukłon w stronę kościelnego elektoratu ugrupowania pana prezydenta, bo co ono wnosi, co zmieni w życiu mieszkańców?” – powiedziała Marlena Wężyk-Głowacka z Koalicji Obywatelskiej portalowi piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl. Jak dodała, sama jest katoliczką, ale uważa, że wiara to sfera prywatna i przeciwna jest przenoszeniu jej na grunt polityki. Podczas środowej sesji będzie więc pytała, w głos jakich „ruchów i wspólnot” wsłuchiwał się przewodniczący i jaki procent społeczeństwa miasta one reprezentują.
Zdziwieni pomysłem byli nawet oo. Bernardyni z Piotrkowa, w klasztorze których znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Piotrkowskiej, która wcześniej została patronką miasta. – „Piotrków został już oddany w szczególną opiekę Matce Bożej Piotrkowskiej. A Matka Boża to matka Boża, niezależnie od tego, w jakim wizerunku” – stwierdził o. Gracjan Kubica, gwardian klasztoru. Niektórzy radni – jak widać – nie widzą w tym sprzeczności. Źródło: piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl
Hola, hola a gdzie referendum w tej sprawie? Rada Miasta jak dyktator Kaczyński decyduje. Doctore to nie dyktator przecież. Oni naprawdę się modlą czy tylko do zdjęcia pozują? Modlą się o zdrówko bo o rozum już za późno. Doctore jest boski!? Ciekawe ile milionów złotych to zawierzenie wszystkich spraw będzie kosztowało?
Wkrótce Trzej Królowie K+M+B ( Krzysztof, Marian,Bogdan) na ulicach grodu nad Strawą się pojawią. Bardzo wielu na tą cześć na swych drzwiach białą kredą napiszą kolejny już raz K+M+B. Widocznie gród nad Strawą tylko na taką Świętą Trójcę jest skazany. Przepowiednia mówi dopóki Dzwony Bugajskie nie zabiją, budząc okoliczne lasy, które podejdą pod mury zamku na Tomicach tak długo Święta Trójca będzie panować.
Ciemnogród opuścił Ostrołękę. Będzie „Kler” i WOŚP
Nie był potrzebny żaden „odczyniacz”. Wystarczyły demokratyczne wybory, a w ich rezultacie zmiana prezydenta miasta z radiomaryjnego Janusza Kotowskiego na liberalnego Łukasza Kulika. „Ściana, dzieląca ludzi na lepszy i gorszy sort znika z Ostrołęki niczym upadający Mur Berliński” – donosi serwis Moja-Ostrołęka.pl. W serii publikacji wylicza „cuda”, jakie wydarzyły się od czasu wyborów samorządowych. Ostrołęka, to podobno jedyne polskie miasto, w którym o dalekobieżnych połączeniach autobusowych decyduje biskup. W sierpniu media informowały, że przez brak porozumienia z Kurią Diecezjalną w Łomży (właścicielem dworca PKS) z miasta wycofali się przewoźnicy, Polski Bus oraz firma Polonus. Źródło: wp.pl
Mario Rebel: Ostrołęka przykładem, iż wszystko zależy od nas. Trzeba po prostu ruszyć doopska i iść na wybory. Mieszkańcy przegnali okupantów z PIS i KK - wraca XXI wiek. W 2019 Wolna Polska
Biskup kielecki wydał instrukcję – utwory ABBY, The Beatles czy Vivaldiego zabronione w kościele. W instrukcji zakazano wykonywania podczas mszy „utworów o charakterze świeckim (w szczególności, gdy chodzi o Msze Święte ze sprawowaniem sakramentu małżeństwa oraz podczas liturgii pogrzebowej). Muzyka filmowa, rozrywkowa, piosenki często pozbawione właściwej treści i formy, nie mogą znaleźć miejsca podczas Eucharystii. Przykładem utworów niedopuszczonych do wykonywania podczas liturgii Mszy Świętej są choćby: „Hallelujah” Leonarda Cohena, „The winner takes it all” zespołu ABBA, „Pory roku” A. Vivaldiego, „Marzenie” R. Schumanna, muzyka z filmu „Misja” E. Morriconego, kompozycje zespołu „The Beatles” itp.” – napisał bp. Piotrowski.
Według biskupa kieleckiego, „pieśni, które można wykonywać podczas Mszy Świętej powinny pochodzić z bogatego skarbca tradycji Kościoła, prezentując właściwą treść i formę”. Żeby osiągnąć ten efekt, zaleca organistom lub proboszczom organizowanie lekcji śpiewu dla parafian, przynajmniej raz w miesiącu. Zachęca też do zakładania chórów dziecięcych i młodzieżowych.
Poza tym w każdym kieleckim kościele musi być organista! – „Zabrania się kategorycznie korzystania z tzw. automatycznego organisty oraz odtwarzania muzyki za pomocą urządzeń elektronicznych” – stanowczo zakazuje bp Piotrowski. Nieprzychylnym okiem patrzy też na instrumenty inne niż organy piszczałkowe. Jeśli w którymś kościele ich nie ma, nakazuje jak najszybciej je zainstalować. Źródło: gazeta.pl 
25 11 2018 Katarzyna TS: Koniec żartów! Albo Polexit, albo witajcie w IV Rzeszy
– Państwa narodowe muszą być dziś przygotowane na porzucenie suwerenności narodowej – oświadczyła w środę kanclerz Niemiec Angela Merkel. Oświadczenie zostało wygłoszone w Fundacji Konrada Adenauera w Berlinie podczas debaty pt. „Parlament między globalizacją a suwerennością narodową”. Zrzeczenie się suwerenności ma nastąpić „w uporządkowanej procedurze” poprzez decyzje parlamentów narodowych. W niedzielę do rezygnacji z narodowej suwerenności wzywał w Bundestagu goszczący wówczas w Berlinie prezydent Francji Emmanuel Macron. Oświadczył też, że konieczne jest utworzenie armii europejskiej, a Merkel poparła ten pomysł.
Co to jest? Szanowni Państwo, to jest jasna i jednoznaczna deklaracja, że realizacja projektu pt. „eurokołchoz” wchodzi  w fazę kluczową. Skończyło się opowiadanie bajek o „wspólnocie suwerennych państw”. Skończyło się mydlenie oczu i zabawa w ciuciubabkę. Na naszych oczach odbywa się reaktywacja III Rzeszy Niemieckiej, tym razem w formie IV Rzeszy Zjednoczonych Komunistycznych Republik Europejskich. Ideologią III Rzeszy był totalitarny, zbrodniczy narodowy-socjalizm. Ideologią IV Rzeszy jest totalitarny, zbrodniczy komunizm w wersji neomarksistowskiej. Komunistyczny eksperyment w Rosji nie spełnił oczekiwań sił „postępowych”. Trzeba więc przeprowadzić nowy eksperyment, tym razem pod światłym przewodnictwem niemieckim. Bo to Niemcy będą zarządzać eurokołchozem. Co prawda, w dużym stopniu już nim zarządzają, ale jeszcze trafiają się buntownicy, którzy nie chcą zaakceptować dziejowej konieczności jaką jest niemiecki porządek w Europie. Nie ulega wątpliwości, że tzw. opozycja totalna dąży do oddania Polski pod zarząd IV Rzeszy. Pytanie brzmi: jakie jest w tej sprawie stanowisko rządzącego Prawa i Sprawiedliwości?  Czy są buntownikami, czy może już zawarli pakt z niemieckim diabłem?
Więcej na https://wprawo.pl/2018/11/24/katarzyna-ts-koniec-zartow-albo-polexit-albo-witajcie-w-iv-rzeszy/?fbclid=IwAR2UYM2jXn_gpcvxy_9D0EeE-UjoipqBJw8bzajbFr9b7Lox8-0p_SiPsYc
POLSKA vs NIEMCY "WIERCHUSZKA PIS JEST Z NIEMCAMI PO SŁOWIE?"
Moim zdaniem, jest wiele sygnałów, które przemawiają za tym, że PiS zgodziło się na niemiecką kuratelę. Przejęcie Marszu Niepodległości, wycofanie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, zero działań w sprawie ograniczenia dominacji mediów niemieckich na rynku polskim, zgoda na dekarbonizację i przestawienie polskiej energetyki na OZE, zielone światło dla masowej imigracji, czyli dla multi-kulti. I last but not least, zmasowany atak propagandowy na narodowców oraz coraz większe represje wobec nich, co świadczy o tym, że Prawo i Sprawiedliwość postanowiło zniszczyć rodzącą się siłę polityczną, która jasno i wyraźnie sprzeciwia się budowie eurokołchozu i domaga się Polexitu. To są sygnały bardzo niepokojące. Obym się myliła, ale obawiam się, że wierchuszka PiS jest z Niemcami „po słowie”. A to znaczy, że Polska zostanie przerobiona na Generalną Gubernię 2.0, czyli rezerwuar taniej, upodlonej siły roboczej. Polska inteligencja dostanie wybór: podpisanie Volkslisty albo pauperyzacja. Niepokornych dorżnie się procesami sądowymi o naruszanie dóbr osobistych np. koncernu Ringier Axel Springer. A to już się dzieje! Źródło Kręgi Patriotyczne - strona
Merkel chce zbudować Europę na zasadzie kolonialnej hegemonii z przewodnią rolą Niemiec. No a do tego potrzebuje wielu oddanych i posłusznych sojuszników z innych krajów. Tusk świetnie do tej roli się nadaje dla zaspokojenia swoich ambicji gotowy jest a każde ustępstwa. Poza tym doskonale wie co to znaczy niemiecki Ordnung. Już dziś cała Unia pracuje na rzecz Niemiec, i to w Berlinie a nie w Brukseli zapadają najważniejsze decyzje. Drang nach Osten Hitlerowi nie wyszedł na ale Merkel jest bliska osiągnięcia tego celu buduje Europę na zasadzie kolonialnej hegemonii z przewodnią rolą Niemiec. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje. Zaś KE stała się KC – Komitetem Centralnym decydującym o wszystkim. Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Natomiast pieniądze z kasy unijnej mają przede wszystkim zapewnić luksusowe warunki życia decydentom w poszczególnych krajach oraz życie w super komfortowych warunkach umiłowanym przywódcom, wybrańcom narodu. Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym biednych krajów a w szczególności Polski. W sumie to Unia więcej bierze jak daje.
Kształcimy dzieci, ponosimy olbrzymie koszty tylko po to by za granicę wyjechały i najgorszych zajęć się imały. Będąc za granicą pytałem się takich młodych osób po co kończyły studia, bardzo często dwa kierunki by teraz na zmywaku siedzieć czy taczką po budowie jeździć. Szkoda było ich czasu, zdrowia i pieniędzy rodziców jak i państwa czyli całego społeczeństwa. Jak niewolnicy tyramy dla całej Europy. Właśnie czy nie o to chodziło każdej rządzącej ekipie po 1989 roku. Koszty transformacji są nie do oszacowania bo sprzedano za grosze lub zniszczono majątek na który całe pokolenia pracowały. 
Niektórzy uważają, że od blisko trzydziestu lat mamy wolną Polskę. Nie mają racji. Polska nie jest wolna. Jest okupowana przez wyjątkowo destrukcyjne państwo. Polacy są zniewalani i traktowani jak bydło. Żyjemy w państwie socjaldemokratycznym, które wolność niszczy. Więc to nie jest wolny kraj. Jesteśmy pod okupacją państwa, które się wtrynia w najdrobniejsze aspekty naszego życia, które odbiera nam większość owoców naszej pracy, które ustanawia miliony bzdurnych przepisów. To jest zamordyzm, a nie wolność. I nie jest to winą akurat rządzącej partii - tak było za wszystkich poprzednich rządów. 
22 11 2018 NAPRAWDĘ nikt nie widzi, że jak podrożeje prąd dla przemysłu i paliwa, to podrożeje WSZYSTKO?
Lotem błyskawicy obiegła wszelkie środki przekazu złowieszcza wiadomość o 30 procentowej podwyżce cen prądu, a w ślad za nią podążyły natychmiast uspokajające zastrzeżenia „dobrego” PiS-owskiego rządu, który znalazł na to sposób. Ustami swoich ministrów zapewnia, że przeciętny Kowalski nawet tego nie zauważy, bo otrzyma 100–procentową rekompensatę… Jakim cudem? To tylko wie rząd, bo dla reszty lansowana kalkulacja jest raczej księżycowa, żeby nie powiedzieć oszukańcza.
W każdym kto choć trochę rozumie funkcjonowanie rynku wzbiera wściekłość, bo czuje się robiony w „balona”. Swej złości najlepiej dał upust na Facebooku Jerzy Sempowicz, który nie przebierając w słowach obnaża hipokryzję PiS–owskiej władzy. Jakim trzeba być debilem skończonym, żeby takie coś wymyślić? Ja wiem, kolejne wybory za pasem i trzeba rozdać chleb i zrobić igrzyska” – pisze Sempowicz. Dalej dowodzi, że to z czym mamy do czynienia to precyzyjnie zaplanowana akcja. „Przy tym całym szumie o rozdawaniu kasy i niepodwyższaniu rachunków za prąd, ludzie będą cieszyć się jak debile, że ten dobry rząd tak dba o obywatela” – zauważa i pyta: NAPRAWDĘ nikt nie widzi, ze jak podrożeje prąd dla przemysłu i paliwa, to podrożeje WSZYSTKO !!!!!!!!!!!! Co z tego, ze zapłacisz tyle samo za prąd co przed podwyżką, jak ZA WSZYSTKO ZAPŁĄCISZ 40% do 50% więcej??” uświadamia użytkowników Facebooka-  Sempowicz
K…a mać, bo już inaczej nie mogę. W jakim nienormalnym kraju ja żyję? – woła z uzasadnioną wściekłością.
Te 30 PLN z rachunku za prąd oddasz kilka razy w miesiącu na produktach ( i ZAWARTYCH W NICH PODATKACH (O WIELE WYŻSZYCH), które są Ci niezbędne do życia! Czy ekonomia pieniądza jest taka trudna, żeby to pojąć?
Naprawdę dalej cieszysz się, że minister energetyki dołoży Ci w przyszłym roku 30 PLN miesięcznie do prądu? Może wypadałoby sie obudzić?”, i tu podpiera się ociekającym obłudą oświadczeniem PiS–owskiego ministra:
„Krzysztof Tchórzewski wyjaśnił, że ceny prądu trzeba rekompensować, bo są… „niesłuszne”. „Są niepodyktowane żadnymi uwarunkowaniami zewnętrznymi, a jedynie wzrostem kosztów emisji CO2”– mówił Krzysztof Tchórzewski. „Z szacunków które znam, ceny paliwa na 2019 r. w polskiej energetyce nie mają większego wpływu na wzrost cen energii” – zaznaczył. Na giełdach towarowych ceny prądu skoczyły o niemal 50 proc. w stosunku do zeszłego roku. Drożeje też węgiel, a nasz system energetyczny jest w 72 proc. oparty właśnie na nim. Tymczasem do Urzędu Regulacji Energetyki wpływają wnioski o zgody na nowe cenniki na przyszły rok. Państwowe spółki chciałyby podnieść ceny dla odbiorców indywidualnych nawet o 30 proc.” – zwraca uwagę Jerzy Sempowicz na Facebooku. Źródło: Facebook
Rząd chce rekompensować wzrost cen energii, który traktuje jako "niesłuszny", bo niepodyktowany żadnymi uwarunkowaniami zewnętrznymi, a jedynie wzrostem kosztów emisji CO2, a nie np. ceny węgla. - Z szacunków, które znam, ceny paliwa na 2019 r. w polskiej energetyce nie mają większego wpływu na wzrost cen energii - podkreślił Tchórzewski.  Z tego co wiadomo to Polska sprzedaje uprawnienia do emisji CO2. Polska na piątej tegorocznej aukcji sprzedała ponad 3,5 mln uprawnień do emisji CO2 (EUA) po 11,25 euro/EUA. To na razie najwyższa cena uzyskana w tegorocznych polskich aukcjach CO2.
Paliwo ponad 6 zł, prąd droższy o 70% , bo według doktryny Morawieckiego, im drożej w sklepach tym lepiej dla społeczeństwa!? Większe wpływy do budżetu to i większe wydatki.
Polscy geniusze ekonomii uważają że tylko podnoszenie podatków i opłat może zapełnić kasę państwową. Taki hrabia von Rostowski udowodnił że zwiększenie VATu powoduje spadek cen. A Morawiecki jedną złotówką chce rozbujać tak polską gospodarkę że wkrótce będziemy najbogatszym krajem na świecie. Wystarczy że każdego dnia każdy mieszkający w Polsce obywatel przekaże jedną złotówkę do wspólnej kasy z której wypłaci się po milionie 38 obywatelom. No a gdyby tak po 10 złotych się zrzucać. To w kilka lat wszyscy bilibyśmy milionerami. 
20 11 2018 MF: Wesele pod kontrolą skarbówki. Fiskus chce wiedzieć, ile było w kopercie.
Ilu było gości? Jaka była cena "talerzyka"? Fiskus przepytuje firmy organizujące imprezy w sprawach dotyczących rozliczeń podatkowych nowożeńców. "DGP" ujawnił w tym roku, w jaki sposób urzędnicy skarbówki walczą z szarą strefą w branży weselnej. Pisaliśmy o tym, że pytają młodych o to, komu i ile zapłacili za salę, muzykę i zdjęcia. Dzięki tym informacjom skarbówka może sprawdzić, czy firmy zarabiające na weselach nie oszukują na podatkach. Okazuje się, że mechanizm ten może działać także w drugą stronę. Mianowicie, to firma weselna może być źródłem cennych informacji dla fiskusa o dochodach młodej pary. Potwierdzają to sprawy, którymi 9 listopada 2018 r. zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt II FSK 1456/16 oraz II FSK 1457/16).
Spór dotyczył nowożeńców, którzy kupili mieszkanie. Fiskus miał wątpliwości, czy było ich na nie stać. Postanowił więc sprawdzić, skąd wzięli pieniądze na zakup i czy inwestycji nie sfinansowali z nieujawnionych dochodów, od których mógłby pobrać 75-proc. podatek sankcyjny. Nowożeńcy zapytani o źródła finansowania powoływali się na oszczędności, darowizny i pieniądze z wesela. Przekonywali, że tzw. czepkowe wyniosło aż 120 tys. zł. Wyjaśnili, że goście wkładali do koperty nie mniej niż 800 zł, a w niektórych przypadkach było to nawet od 2 do 4 tys. zł. Od razu też zastrzegli, że koperty były niepodpisane. Urzędnicy poprosili więc o przedstawienie listy gości weselnych. Małżonkowie jednak odmówili. Tłumaczyli, że nie można pytać o to, kto ile włożył do koperty, bo to wbrew dobrym obyczajom. Dodali, że od wesela minęło już sporo czasu i nie pamiętają nazwisk ani adresów zamieszkania swoich gości. Urzędnicy widzieli w tym złą wolę małżonków. Z wesela pozostało bowiem nagranie, które pozwalało przypomnieć sobie kogo zaprosili. Poza tym zgodnie z tradycją na takie imprezy zapraszana jest rodzina i przyjaciele, a nie przypadkowi ludzie - podkreślali urzędnicy.
Ostatecznie fiskus uznał, że małżonkowie podali nieprawdę, podobnie jak wtedy, gdy twierdzili, że krótko przed ślubem dostali darowiznę od babki, która - jak się później okazało - nie żyła od siedmiu lat......
Więcej na: https://biznes.interia.pl/podatki/news/wesele-pod-kontrola-skarbowki-fiskus-chce-wiedziec-ile,2593204,4211#commentsZoneList
Wkrótce Morawiecki przywróci prawo „pierwszej nocy”, i obowiązkiem nowożeńców będzie zaproszenie urzędników fiskusa na wesele, a oni wtedy zajrzą wszędzie, nawet w majtki pary młodej. Tylko dlaczego fiskus jest ślepy w przepadkach powstania nagłych fortun polityków? Obejmował urząd był biedny jak mysz kościelna, a po kilku latach to już milioner całą gębą. No a co z urodzinami, komuniami, stypami?
Majątek bratanicy Jarosława Kaczyńskiego szacowany jest na nawet 5 mln zł! I nie musiała niczym dzielić się z Marcinem Dubienieckim, bo para podpisała intercyzę i miała osobne majątki!

20 11 2018 Syn Mariusza Kamińskiego zawdzięcza posadę w Banku Światowym prezesowi NBP?
30-letni Kacper Kamiński, syn ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, latem tego roku zaczął pracować w centrali Banku Światowego w Waszyngtonie. Piastuje stanowisko: „doradca zastępca dyrektora wykonawczego” z pensją około 200 tysięcy dolarów rocznie – informuje tvn24.pl. Informatorzy tvn24.pl mówią, że decydujący wpływ na wybór reprezentantów Polski w tej instytucji ma prezes NBP Adam Glapiński. – „Zastępcę dyrektora wykonawczego, a także doradcę wskazuje gubernator Banku Światowego na Polskę. Zgodnie z prawem jest nim prezes Narodowego Banku Polskiego. Dyrektor wykonawczy po prostu zatrudnia wskazane osoby” – twierdzi rozmówca portalu.
Sam Kacper Kamiński twierdzi, że posadę zawdzięcza swoim kompetencjom. – „Ukończyłem studia prawnicze, ze specjalizacją prawa gospodarczego. Przez okres 3 lat zdobywałem doświadczenia zawodowe na rynku prywatnym, następnie przez ponad 3,5 roku pracowałem w Parlamencie Europejskim na stanowisku doradcy w Komisji Budżetowej Parlamentu” – napisał w oświadczeniu.  Minister koordynator Mariusz Kamiński również powołuje się na kompetencje syna i zdecydowanie zaprzecza, by rozmawiał z prezesem NBP w sprawie zatrudnienia Kacpra w Banku Światowym.  Sam zainteresowany, czyli Kacper Kamiński, powiedział w rozmowie z tvn24.pl, że jego zatrudnienie było wynikiem rozmowy kwalifikacyjnej z dyrektorem wykonawczym Banku Światowego. Osoby pełniące w przeszłości funkcje w tej instytucji przekonują jednak, że takie rozmowy mają charakter kurtuazyjny, a dyrektor nie weryfikuje kandydata. Zatwierdza go niemal "z automatu", w ramach zaufania do prezesa narodowego banku, który desygnuje swojego przedstawiciela.
Z dostępnych informacji o Kacprze Kamińskim wynika, że zdobył mandat radnego PiS w podwarszawskim Otwocku. Pracował także dla spółki „Srebrna”, założonej m.in. przez Jarosława Kaczyńskiego. Później przeniósł się do Parlamentu Europejskiego, gdzie był doradcą frakcji, do której należy PiS. Trudno znaleźć informacje o jakichś szczególnych prawniczych osiągnięciach Kacpra Kamińskiego. Źródło: tvn24.pl
Przejdzie odpowiednie szkolenie, i po praniu mózgu wróci by rządzić w Polsce według zaleceń BŚ. Zatem rodzi się pytanie czy jesteśmy wolnym krajem? Dlaczego po 1989 roku musimy spośród bandytów wielu musimy wybierać tego odpowiedniego dla korporacji zagranicznych?
Nauczyciele stawiają takim oceny po znajomości, a później narzekają na zły rząd, i strajkują. Efektem ich pracy jest premier Morawiecki, który nie zna tabliczki mnożenia.

Z forum: "Prawi i sprawiedliwi". Tak, tak, tatuś nie pomógł. na pewno doświadczenie Kacperka pomogło. No, a świstak siedzi i zawija sreberka. Jaki tatuś, taki synek. Duda ułaskawił "niewinnego" Mariuszka, a Glapuś "zatrudnił" wybitnego Kacperka. Takie cuda tylko w pisie. Pamiętajcie tylko o jednym. Ciemny lud to zaledwie 17% tego społeczeństwa, które wierzy w te cuda. Reszta was rozliczy z tych "cudów", już za rok. System strachu, który zbudowaliście, działał 30 lat temu. Teraz wy się zacznijcie bać, bo nie wyjdziecie przez dłuuuuugie lata.
Wybitny specjalista świeżo po studiach bez doświadczenia. Gdyby patrzeć na kompetencje to powinien co najwyżej niepłatny staż otrzymać w takiej instytucji a i to pod warunkiem że był bardzo wyróżniającym się studentem. 
19 11 2018 Nieudolna próba bagatelizowania afery KNF przez prezesa NBP Glapińskiego.
PiS na wszelkie sposoby próbuje bagatelizować aferę KNF. Po głównym wydaniu „Wiadomości” TVP wystąpił w roli „uspokajacza” prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Przypomnijmy tylko, że to bardzo bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Glapiński odpowiedzialnością za aferę KNF próbował obarczyć… dziennikarzy. – „Nie ma podstawowych elementów, by jakiekolwiek śledztwo zacząć. To jest wszystko od słowa do słowa, od artykułu do artykułu. Dwie osoby próbują rozchwiać cały system finansowy i wiarygodności polskich finansów, i polskiej bankowości. Ja mogę tym osobom powiedzieć, że to się na pewno nie uda. Natomiast apelowałbym i do dziennikarzy, i publicystów, i do polityków, aby nie mieszali polskiego systemu finansowego i bankowego, do jakichś rozgrywek politycznych, bo to naprawdę nie służy Polsce jako takiej i polskiemu systemowi. To jest szkodnictwo najwyższego rzędu” – powiedział prezes NBP.
Tę wypowiedź na Twitterze skomentował Roman Giertych: – „Glapiński: są dwie osoby, które chcą rozchwiać system polskich finansów. Jeden to chyba Chrzanowski, ale drugi? Kto to może być. Premier, o którym Glapiński mówił, że nadzoruje KNF? PAD, który popiera plany przejęcia banku za złotówkę. Terlecki z poprawką? Jakieś pomysły?”. Do słów Glapińskiego odniósł się także Wojciech Czuchnowski, współautor artykułu w „Gazecie Wyborczej”, w którym ujawniona została treść rozmowy Marka Chrzanowskiego i Leszka Czarneckiego (drugą autorką jest Agnieszka Kublik): – „Właśnie się dowiedziałem od prezesa Glapińskiego, że razem z Kublik zachwiałem systemem finansowym w Polsce. Jeśli tak to przepraszam. Już więcej nie będę opisywał mafii z PiS….”. W dalszej części rozmowy prezes NBP zapewniał, że polski system bankowy jest bezpieczny. – „Jestem w kontakcie z inwestorami z całego świata. Inwestują w Polsce nie dlatego, że pojawi się mniej przyjemny artykuł, ale dlatego, że Polska ma bezpieczny system” – powiedział Glapiński. Na tę wypowiedź zareagował na Twitterze prof. Leszek Balcerowicz. – „Ciekawe, byłem prezesem NBP, ale nie byłem w „stałym kontakcie z inwestorami z całego świata”. Jak Glapiński to robi? W normalnym banku centralnym w normalnych czasach od badania nastrojów na rynkach finansowych są eksperci”– napisał Balcerowicz.
Adam Glapiński powiedział, że w niedzielę wieczorem w Ministerstwie Finansów odbywa się posiedzenie Komitetu Stabilności Finansowej (NBP, minister finansów, KNF oraz Bankowy Fundusz Gwarancyjny), który przygląda się sytuacji wokół KNF-u. – „Wyszedłem z niego na chwilę” – stwierdził prezes NBP. Na Twitterze pojawiły się komentarze: – „Giertych zgłosił do prokuratury zawiadomienie 7.11, a Ziobro zainteresował się tym zawiadomieniem dopiero 13/14.11, tłumacząc się wolnymi dniami, a tu niedziela i Glapiński w pracy? Czyżby coś się paliło?” – „Ostatni raz gdy czytałem, że w niedzielę wieczorem musiał spotykać się Komitet Stabilności Finansowej to było 10 lat temu w USA w sprawie Lehman Brothers…”, czyli po wybuchu ostatniego wielkiego kryzysu finansowego w USA w 2008 r. Źródło: Twitter
No a gdyby Tusk stał 11 listopada w pierwszym rzędzie i prezydent go powitał, to chyba nigdy nie dowiedzielibyśmy się łapówkarstwie w KNF?
Odkąd w 2011 r. zmniejszono subwencje dla partii, PiS przejada zgromadzone wcześniej oszczędności. Wydaje więcej, niż dostaje z budżetu państwa. Kto to robi? I skąd bierze na to pieniądze? Wokół PiS powstał układ stowarzyszeń, fundacji i nieformalnych ruchów, które wspierają partię. Założycielami i członkami władz tych satelitów są najczęściej działacze Prawa i Sprawiedliwości. Układając relacje między partią a satelitami, zadbano o to, by nie powtórzyły się problemy z początku lat 90. - gdy Fundacja Prasowa Solidarności, której współzałożycielem był Kaczyński, wspierała finansowo jego pierwszą partię - Porozumienie Centrum. Prokuratura postawiła wówczas Kaczyńskiemu zarzut nielegalnego finansowania partii z pieniędzy fundacji; sprawę umorzono w 2000 r. ze względu na zmianę prawa. Dziś satelity nie dają PiS-owi pieniędzy, świadczą za to na jego rzecz swego rodzaju usługi outsourcingowe. Finansują wydawnictwa, imprezy i akcje promujące partię Kaczyńskiego. Ma to ogromną przewagę nad finansowaniem z partyjnej kasy - odbywa się poza rozliczeniami i kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej.
18 11 2018 Podejrzenie o plagiat i anemiczny dorobek naukowy. PRL–owski styl kariery naukowej Marka Chrzanowskiego.
Droga naukowa skompromitowanego byłego szefa PiS owskiej Komisji Nadzoru Finansowego przypomina jako żywo kariery „towarzyszy” z PRL- u.

37-latek piął się w błyskawicznym tempie po szczeblach kariery i to nie tylko w polityce, ale i w gremiach naukowych. Kiedy składał wniosek o habilitację, zajmował już ważne stanowiska – od października 2015 r. należał do zespołu koordynacyjnego Narodowej Rady Rozwoju, a od stycznia 2016 r. – był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Gdyby nie ostatnia wpadka, pewnie nie wyszła by na jaw haniebna kompromitacja towarzysząca jego procesowi habilitacyjnemu.  Ochraniany przez Adama Glapińskiego, mimo krytycznych recenzji – w jednym przypadku wręcz miażdżącej – oraz zarzutów o plagiat w monografii pracy habilitacyjnej, Chrzanowski tytuł uzyskał.
„Gdybym był na miejscu dr Chrzanowskiego wycofałbym wniosek habilitacyjny” – ocenił na posiedzeniu komisji habilitacyjnej powołanej przez Centralną Komisję Stopni i Tytułów jej przewodniczący prof. Stanisław Owsiak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Ale Marek Chrzanowski nie wycofał wniosku.
„Wiele z kryteriów na stopień doktora habilitowanego nie zostało w pełni spełnionych przez habilitanta” – mówił tymczasem prof. Owsiak tłumacząc, dlaczego nie zagłosuje za „awansem”.Nie był odosobniony w swojej opinii, bo trzy recenzje monografii habilitacyjnej zawierały krytyczne uwagi co do dorobku naukowego Chrzanowskiego. Podkreślały zaledwie 30 pozycji ani jednej publikacji za granicą, publikacje głównie w wydawnictwie własnej uczelni, zbyt mało prac w renomowanych czasopismach posiadających Impact Factor.
Jedna z trzech recenzji zawierała tak miażdżącą ocenę dorobku naukowego i samej monografii, że jej autor negatywnie zaopiniował wniosek habilitacyjny. „Oblanie habilitacji to już nie jest tylko kwestia honoru” – komentuje rozmówca „Rzeczpospolitej”… podkreślając, że Chrzanowski ma „anioła stróża” w osobie obecnego szefa NBP Adama Glapińskiego, który miał go „wymyślić” i ostatecznie rekomendował do Rady Polityki Pieniężnej. Miarą kontrowersji wokół oceny dorobku naukowego Chrzanowskiego była prawdziwa burza podczas posiedzenia Rady Kolegium Zarządzania i Finansów SGH. Z 51 głosujących aż 17 było przeciw lub wstrzymało się od głosu. Na Radę Wydziału przybył również Adam Glapiński – dowiadujemy się z Rzeczpospolitej. „Anioł stróż był i pilnował do ostatniej chwili i kibicował, bo mogło być różnie” – ocenił rozmówca dziennika. W piątek Adam Glapiński w rozmowie z dziennikarzami był konsekwentny i bez mrugnięcia powieką powiedział do kamer telewizyjnych: „Obyśmy mieli więcej takich 37-letnich profesorów w pełni profesjonalnych, uczciwych i szlachetnych. Źródło: Rzeczpospolita
Kto i kiedy dorżnie naród? Urodziłem się kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej . I dokąd sięgam pamięcią, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie, że Polska jest źle rządzona, a władza nastawiona wyłącznie na łupienie obywateli. Pierwszym który objął Polskę we władanie był Bolesław Bierut (przez mgłę go pamiętam) Został powołany na to stanowisko przez Józefa Stalina. Pamiętam tylko takie powiedzenie: Pojechał w futerku wrócił w kuferku. No i te późniejsze dyskusje czy go otruli czy umarł. Po nim schedę przejął Władysław Gomułka, wpierw osadzony później zrehabilitowany w Poznaniu 1956 roku. A później nastał ten co zastał Polskę drewnianą za zostawił murowana a na imię mu było Edward Gierek. Gierkowska dekada i gigantyczne zadłużanie 30 mld dol.
Wreszcie naród się zbuntował i po wyborach w roku 1989 wydawało się przez moment, że w Polsce skończył się bezpowrotnie komunizm. Niestety, dający nadzieję na lepsze jutro entuzjazm milionów Polaków, którzy uwierzyli, że nareszcie Polską będą rządzić mądrzy i uczciwi ludzie, zmarnował z premedytacją Wałęsa sterowany przez UB jak i KOR. A jak post-komuna miała już posprzątane to uchwyciła strategicznie kluczowe stanowiska w państwie. Wtedy zaczęli rządzić na zmianę cyniczni beneficjenci okrągłego stołu który prześcigali się w szabrowaniu kraju. Wreszcie Polacy się zbuntowali, i ku zaskoczeniu wszystkich wkurzony naród wybrał PiS Jarosława Kaczyńskiego no i zawierzyli rządowi, który postanowił odmienić Polskę na kształt niegdyś zacnej Rzeczpospolitej i Jej wielowiekowej tradycji narodowo chrześcijańskiej.
I tak, po raz pierwszy od czasu, kiedy nas zachodni alianci odsprzedali w Jałcie Stalinowi rząd polski postanowił dać coś ludziom, a nie tylko chapać i szarpać pod siebie. Mam na myśli finalizowany pomyślnie program „Rodzina 500 plus” w ramach, którego po raz pierwszy w powojennej historii Polski rządzący postanowili dać rodzinom wielodzietnym do ręki konkretne i wcale niemałe pieniądze. No a jak rząd mówi, że nie da to nie da, a jak mówi, że da to mówi. Dziś do władzy zaczynają dochodzić resortowe dzieci bardzo dobrze wykształcone w zagranicznych uczelniach, z praktykami w międzynarodowych korporacjach. Odpowiednio przeszkolone by rządzić i dzielić. Kłamstwo zaś stało się ich narzędziem pracy tak jak łyżka, widelec, nóż przy stole. 
12 11 2018 Podsumowanie Marszu Niepodległości.
Flagi nie wywiesiłem, na marszu nie byłem, pieśni patriotycznych nie śpiewałem, dziś nie świętuje, do kościoła nie chodzę, czy jestem patriotą?
Z modlitwą na marsz. Jechaliśmy autokarem z narodowcami.. Słońce jeszcze nie wzeszło. Poranek jest mglisty i zimny. Poza ostatnimi imprezowiczami na ulicach pustka. Tylko wokół pomnika zbierają się ludzie. Powiewają biało-czerwone flagi. Podjeżdża też pierwszy autokar. Po nim drugi, trzeci i czwarty. Z Krakowa jedzie na Marsz Niepodległości ponad setka osób. Ale autokary narodowców ruszają z całej Polski.
- Młodzież Wszechpolska ma przede wszystkim kształtować młodego człowieka - kwituje. Plan wyjazdu jest prosty: najpierw msza. Za ojczyznę. Potem wizyta na patriotycznych stoiskach. Tam będzie można kupić narodowe przypinki, książki, koszulki. A następnie część główna. Marsz. Po wszystkim koncert i powrót nocą. Wyjeżdżamy z miasta na krętą szosę przez wsie.
- Pomódlmy się za bezpieczną drogę - słychać z głośników. - W imię ojca i syna i ducha świętego… - Amen - odpowiadają chórem pasażerowie. - Ojcze nasz, któryś jest w niebie… - zaczyna jeden z narodowców. – Święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje… - mówią senne głosy - … zbaw nas ode złego. 
- Zdrowaś Mario… - słychać po chwili. - Łaskiś pełna… - pomruki modlitwy nikną. Autokar jedzie dalej w mgłę.
Pod autokarem zjawia się sprzedawca gadżetów. Pcha blaszany wózek wypchany flagami, opaskami, czapkami i przypinkami. Ci, którym czegoś brakuje, doposażają się. Potem wszyscy ruszają w miasto. Wtapiają się w resztę biało-czerwonego tłumu.  Źródło wiadomosci.wp.pl
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej celowo pomija w powitaniu przewodniczącego Rady Europejskiej i prezydent Warszawy. Setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, to wyjątkowe wydarzenie dla wszystkich. To także znakomita okazja na stanięcie ramię w ramię ponad wszelkimi podziałami. Niestety nie wszyscy potrafią zachować klasę i kulturę. Zabrakło jej Andrzejowi Dudzie, prezydentowi RP, który podczas swojego przemówienia inaugurującego główne uroczystości „ciepło przywitał najważniejszych urzędników w kraju oraz dostojników kościelnych, zabrakło jednak miejsca na powitanie Donalda Tuska, który przybył na pl. Piłsudskiego. A przecież Donald Tusk to bądź co bądź szef Rady Europejskiej, czyli „prezydent” Unii.” Andrzej Duda „zapomniał” również o prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Zachowanie prezydenta wzbudziło oburzenie wśród internautów, którzy nie szczędzą mu słów krytyki. „Donald Tusk, jako przewodniczący Rady Europejskiej, jest jedynym liczącym się przedstawicielem reprezentującym zagraniczną instytucję podczas obchodów #100lecieniepodległości. PAD nie wymienił PDT, a gość został upchnięty w 5 rzędzie. Poza dumą, życzę władzom mniej małostkowości!” – można przeczytać m.in. na Twitterze.  Źródło koduj24.pl
Z forum: Pan Tusk, nawet w piątym rzędzie znaczy wiece niz ci z pierwszego…. może do nastopnego Stulecia nabiorą kultury… każda taka akcja tylko świadczy o małostkowości , chamstwie i braku politycznego i ludzkiego taktu.
Pawłowicz pochwaliła Dudę za przemówienie: Dziś w południe bardzo dobre, wzruszające przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy. Jak zawsze nie czytane z kartki, z serca...  Czy prezydent Duda ma serca, na dodatek z którego można czytać? Przemawiając tak się zagalopował że o mały włos nie pękła mu kiszka pierdząca. Tłumy na marszu fakt. Widziałem samych fanatyków, twarze znane ze wszystkich pisowskich uroczystości, oraz chyba całe wojsko polskie. Natomiast nacjonalistów na tym marszu moje oko nie dostrzegło. Ta mina Mussoliniego po każdej ważnej sekwencji przemówienia prezydenta Dudy powalała niedźwiedzia, ale tłum jakoś nie szalał. Dopiero jak naczelnik dał sygnał to wiwatował.
„Żołnierze ramię w ramię ze skrajną prawicą. Zabrakło mi słów” Brytyjskiemu dziennikarzowi zabrakło słów, żeby skomentować zdjęcie, które umieścił na Twitterze. – „Polskie wojsko będzie szło praktycznie ramię w ramię ze skrajną prawicą w stolicy Polski. Zabrakło mi słów” – Widać na nim polskich żołnierzy, którzy czekają na rozpoczęcie marszu pod patronatem prezydenta Polski, a obok nich – stoją narodowcy ze swoimi flagami i transparentami.
Uczestnicy marszu, który miał być ponoć biało-czerwony, mimo zaklinania przez rządzących rzeczywistości, przynieśli zielone flagi Obozu Narodowo-Radykalnego.  i banery np. z napisem Defend Europe” („Obrońmy Europę” i „Śmierć wrogom ojczyzny”.  Narodowcy odpalili race, „tradycyjnie” założyli kominiarki. Agnieszka Pikulicka na Twitterze umieściła zdjęcie narodowca z flagą z krzyżem celtyckim. W marszu pojawili się neofaszyści z Włoch – widać flagi Forza Nuova.  A Andrzej Duda, rozpoczynając marsz, mówił, nawet się nie zająknąwszy: – „Chcę, żebyśmy szli pod naszymi biało-czerwonymi sztandarami razem, w atmosferze radości, hołdu, żebyśmy oddali cześć tym, którzy za Polskę walczyli i ją dla nas odzyskali. Niech to będzie marsz dla każdego, na którym każdy chce być i każdy dobrze się czuje”. Zostawiamy bez komentarza…Źródło: Twitter
„Duda ucieka przed kolegami z ONR” To komentarz jednego z internautów do przemarszu pisowskich oficjeli. I rzeczywiście – część marszu z pisowską wierchuszką maszeruje niezwykle szybko. Można by postawić pytanie, czy kolano prezesa wytrzyma takie tempo?  Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę! Takie hasło uzgodnił PIS z „Narodowcami” na wspólny Marsz. Czy Prezes też będzie skandować? Hańba na #100lecieniepodleglości
– „Wygląda na to, że czoło Marszu z politykami PiS, osłaniane przez policjantów i żołnierzy, znacznie wyprzedziło peleton narodowców, który jeszcze nawet nie ruszył. Czyżby chodziło o to, żeby ktoś przypadkiem nie zrobił wspólnych zdjęć…?” – napisał na Twitterze Przemysław Henzel.
Pomiędzy narodowcami a marszem państwowym jest ok. kilometra odległości.  – „Jest pomysł, aby pod relacją z uciekającego marszu prezydenckiego puścić muzyczkę z Benny Hilla”– napisał Paweł Wroński z „GW”. – „Co za smutny dzień. Nigdy nie zrozumiem tego, co zrobił Andrzej Duda” – napisał Janusz Schwertner z onet.pl.
Nie mogło tez zabraknąć ustawki w iście PRL-owskim stylu. – „Aneta i Mateusz zaręczyli się w 100 rocznicę odzyskania Niepodległości w obecności Andrzeja Dudy i prezesa J. Kaczyńskiego. Gratulował premier” – napisał Jacek Czarnecki z Radia Zet
Źródło koduj24.pl
Z forum: Znów przypomina mi się stara chińska bajeczka o żabie i skorpionie, który prosił o zabranie na drugi brzeg rzeki. – Ale mnie nie ukąsisz? – spytała żaba. – Gdzieżbym śmiał, nawet by mi do głowy coś takiego nie przyszło – odparł skorpion. Jednak na środku rzeki mimo obietnic śmiertelnie użądlił żabę. – Przecież mi obiecałeś…- tonąc spytała się żaba. – Kiedy ja inaczej nie potrafię – odparł skorpion. Otóż właśnie. Nasz skorpion też nie potrafił inaczej i co prawda pisowska żaba nie utonęła, ale trudno rzec, czy cokolwiek zyskała na tym nowym towarzyszu podróży. 
10 11 2018 „Dlaczego nie mielibyście pokonać współczesnych bolszewików?” – pyta Donald Tusk
– „Mamy w kraju siły, które chcą zmienić ład, będący w mojej ocenie podstawą naszej przyszłości. Józef Piłsudski, kiedy pokonywał bolszewików, a de facto bronił wspólnoty zachodu przed polityczną barbarią, miał trudniejszą sytuację niż my dzisiaj. Kiedy Lech Wałęsa pokonywał bolszewików symbolicznie, kiedy wydobywał z nas to, co europejskie, wolnościowe, to miał trudniejszą sytuację. Dlaczego wy nie mielibyście pokonać współczesnych bolszewików?” – mówił podczas wykładu w Łodzi Donald Tusk. Przewodniczący Rady Europejskiej wziął udział w zorganizowanych tam Igrzyskach Wolności.
Tusk wygłosił wykład „11 Listopada 2018. Polska i Europa. Dwie rocznice, dwie lekcje”. Apelował do uczestników forum w Łodzi. – „Nie ma co tutaj czekać na żadnego jeźdźca na białym koniu. Pamiętacie, jak to było z generałem Andersem. Miał być generał na białym koniu, jest pani senator business class. Tak się to marzenie skończyło. Liczcie przede wszystkim na siebie. Pamiętajcie, bez waszych, naszych, Polaków praw i wolności nie ma niepodległości. Brońcie tych praw, tej wolności i brońcie polskiej niepodległości” – stwierdził Tusk.
Były premier mocno podkreślał: – „Chcę jeszcze raz dobitnie powtórzyć, bo to będzie bardzo ważne właśnie dzisiaj, w przeddzień rocznicy niepodległości. Wszak to Piłsudski powiedział, że naród, który nie szanuje swojej przeszłości, nie zasługuje na dobrą przyszłość. Więc podkreślmy to jeszcze raz, tak wyraźnie jak to możliwe. Bohaterem, ojcem naszej niepodległości jest Józef Piłsudski. Bohaterem i ojcem naszej wolności jest Lech Wałęsa. I basta. Nie zmieni tego żadna odgórnie narzucona polityka historyczna”.
W wykładzie Tuska nie mogło zabraknąć odniesień, dotyczących ewentualnego Polexitu. – „Kto dzisiaj w Polsce występuje przeciwko naszej silnej pozycji w zjednoczonej Europie, tak naprawdę występuje przeciwko polskiej niepodległości. Nie z racji mojej funkcji, ale głębokiego przekonania, że może to sprowadzić na moją ojczyznę znowu największe z możliwych politycznych zagrożeń, chcę też dzisiaj, w przeddzień rocznicy niepodległości, powiedzieć że to od nas zależy, tu w Polsce, czy politycy doprowadzą do rozbicia UE i do wyprowadzenia Polski z UE” – powiedział Tusk. Ku przestrodze cytował wypowiedzi wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego Zdzisława Krasnodębskiego z PiS („Jeśli politycy europejscy nadal będą działać z takim taktem politycznym, wkrótce w Polsce staniemy przed koniecznością referendum w sprawie pozostania w UE”) czy Roberta Winnickiego („Dzisiaj mówimy o tym, że UE w obecnym kształcie się kończy i bardzo dobrze, bo to zły projekt”). Tusk zaznaczył, że ten drugi jest jednym z liderów marszu narodowców, z którym we wspólnym pochodzie przejdą polskie władze. Były premier przypomniał też słowa Dudy, który UE określał wyimaginowaną wspólnotą.
– „Działanie ma sens. Lekcja 1918 roku, 1980 i 1988 roku pokazały jednoznacznie, że kiedy działamy, nie narzekamy, wierzymy we własne siły, to przenosimy góry i czynimy rzeczy niemożliwe – możliwymi. Bo rzeczywiście wszystko da się odwrócić. Czcząc bohaterów naszej niepodległości dziś – jutro pomyśleć o tym, co zdarzy się wiosną. Tutaj jestem wierny innemu bohaterowi mojej młodości, Jackowi Kuroniowi i pamiętam do dzisiaj te jego słowa: nie palcie komitetów, tylko twórzcie swoje własne. Spróbujcie nie wykluczając nikogo, pokazując, czym naprawdę jest polska solidarność, spróbujcie w maju pokazać, że wiosną może być wasza, nasza, Polska” – zakończył Donald Tusk swój wykład w Łodzi. Źródło: 300polityka.pl
Współcześni bolszewicy to zemsta za dziadka z wermachtu. Bardzo dobrze powiedziane i bardzo trafne określenie Dojnej Zmiany Kaczyńskiego. Jakie więzy rodzinne łączyły Konstantego Rokossowskiego i Aleksandra Kaczyńskiego ojca Rajmunda? . Kto wie? Czym aż tak bardzo mógł zaimponować władzy ludowej żołnierz AK Rajmund Kaczyński, że władza otoczyła jego samego, jego żonę z AK i dzieci szczególna troską. Opowieściami o wykańczaniu bolszewików? Kto wie, czym mógł zaimponować oficerowi SB Jarosław Kaczyński, że ten po odmowie podpisania lojalki wypuścił go wolno i nigdy już nie nękał? Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce. Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa. Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.
09 11 2018 Wojna na marsze z okazji stulecia RP.Są trzy strony w tej walce.
Pierwsza to środowiska narodowców, którzy chcą, jak co roku, zorganizować Marsz Niepodległości 11 listopada 2018 r.  w Warszawie, a także we Wrocławiu.  Druga to PO - nienawidząca polskiego patriotyzmu.  Prezydent Warszawy z PO, Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała zakaz organizacji MN.  Wcześniej to samo uczynił prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.  Trzecia zaś strona - to prezydent Andrzej Duda, któremu marzy się wielki marsz wszystkich Polaków pod jego przewodnictwem.
Po wydaniu zakazu przez HGW Andrzej Duda ogłosił, że odbędzie się "biało-czerwony marsz" mający charakter uroczystości państwowej.  Ma on podążać tą sama trasą, co MN i zacząć się o 15:00.  Narodowcy nie zrezygnowali jednak ze swej imprezy i zapowiedzieli jej początek na godzinę 14:00.  Odwołali się do sądu w sprawie zarządzenia HGW.  Jeśli oba marsze się odbędą, to będziemy mieli ogromny marsz typu "dwa w jednym".  We Wrocławiu tamtejszy sąd uchylił decyzję Dutkiewicza.  Warszawski sąd też uchylił zakaz wydany przez HGW..
W studiu RMF FM miała miejsce Rozmowa Popołudniowa z udziałem Bartosza Arłukowicza z PO oraz Zbigniewa Gryglasa ze Zjednoczonej Prawicy: "Zapewniam, że to będzie bardzo bezpieczny marsz, pójdziemy wszyscy, rodziny z dziećmi, entuzjastycznie będziemy świętować to wielkie wydarzenie, setną rocznicę odzyskania niepodległości" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Zbigniew Gryglas pytany o marsz organizowany przez prezydenta i premiera z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Bartosz Arłukowicz z PO stwierdza z kolei: "Najbardziej mnie zawstydza, że władze polskie w sposób kompromitujący poległy w całej procedurze świętowania tej rocznicy. To zawstydzające. Nie zamierzam iść w marszu, gdzie za plecami prezydenta i premiera będą szli narodowcy". I dodaje: "Mam poczucie dyskomfortu i wstydu". W dalszym ciągu rozmowy: "Marcin Zaborski, RMF FM: Prezydent i premier organizują biało-czerwony marsz, a organizatorzy Marszu Niepodległości, zakazanego przez prezydent Warszawy, mówią, że to jest ruch, który jest wrogim przejęciem ich Marszu Niepodległości.
Zbigniew Gryglas: Nie, absolutnie nie. Ja uczestniczyłem w tym marszu w ubiegłym roku. Zapewniam państwa, że większość osób, które by szło w tym marszu i pójdzie, nawet nie wie kto jest organizatorem marszu. Idą tam świętować, w ubiegłym roku 99., w tym setną rocznicę odzyskania niepodległości. Ale organizatorzy panie pośle wiedzą, np. rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej pisze teraz w internecie, że policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydzwaniają do organizatorów wyjazdów z różnych miast w Polsce i dopytują o listy tych, którzy się wybierają. I według Młodzieży Wszechpolskiej dochodzi tutaj do szantażu u straszenia.
Z.G.: To dobrze, że takie telefony mają miejsce...
To dobrze? Po co?
Z.G.:... dobrze, że służby starają się zabezpieczyć ten marsz.
Panie pośle, po co dzwonią? Dlaczego dobrze?
Z.G.: Panie redaktorze, ja się czuję bezpiecznie w sytuacji, kiedy służby wykonują swoje zadania.".
Wynika z tego, że władze państwowe próbują teraz nacisków na narodowców.  Zobaczymy, co z tego wyniknie.  Jedno, czego możemy być pewni - to dużej frekwencji na wszystkich marszach. Wiadomości TVP podały właśnie, że warszawski sąd uchylił zakaz wydany przez HGW. Źródło niepoprawni.pl
Nie ma czym się przejmować będziemy mieli dwa marsze w jednym na czele z Kaczyńskim na kasztance. Wojsko ma otwierać Marsz Niepodległości w Warszawie, w jakim celu, by zdobyć Ratusz wprowadzając komisarza? Czy w pozostałych większych miastach Kaczyński w podobny sposób przejmie władzę? Oczywiście nie wszyscy, którzy uczestniczą w marszu to naziści, ale przyzwoici ludzie nie maszerują ramię w ramię z nazistami otwarcie przyznającymi się do swoich przodków, którzy bezpośrednio lub pośrednio przyczynili się do największej tragedii tego narodu w najnowszych dziejach.
Wspomnienia z tamtego roku:
Byłam w kościele Św. Barbary na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie na mszy, gdzie z ambony ksiądz pozdrawiał i witał środowiska narodowców. Serdeczne witał ONR i Młodzież Wszechpolską. Widziałam religijne transparenty nawiązujące do patriotyzmu. Widziałam opaski ONR na ramionach. Ksiądz mówił o potędze Kościoła Narodowego. Wspomniał by nie zapominać o naukach JP II i nigdy się ich nie wypierać i nie wstydzić. Wtedy właśnie rozwinęłam. ten oto transparent: „Rasizm to grzech, który stanowi wielka zniewagę Boga”. Jan Paweł II 2001. Za moimi plecami na ścianie, widniał wizerunek Jana Pawła II. Najpierw usiłowano mi go wyrwać, a później prawie przeczołgano ciągnąc za ubrania, po posadzce kościoła, wołając - wynocha! Wynoś się stąd! Wylądowałam wypchnięta brutalnie przez kilka osób na schodach za drzwiami kościoła, które z hukiem zatrzaśnięto za mną. Jeden chłopak dostał sygnał i zaczęło iść za mną ok 20 osiłków z patriotycznymi emblematami. Zdążyłam wybiec za bramę. Natknęłam się na turystów, którzy zapytali co się dzieje. Przeszłam z nimi do bardziej ruchliwej ulicy, gdzie mogłam już wmieszać się w tłum. To dzisiejszy obraz kościoła katolickiego.
"Nowy patriotyzm" rozprzestrzenia się jak plaga.
Idę z psami na spacer. mija mnie dwóch panów: opaski na rekach, flagi w dłoniach, rogatywki (czy coś w tym stylu) na głowach, słyszę: "To ta k... z telewizji" i wrzask: "Tu jest Polska!", "Tu jest Polska!". Ale nie uderzyli, więc minister Błaszczak powiedziałby, że nic się nie stało. Nad Wisłą grupa chuliganów "bawi się" na placu zabaw dla dzieci, w dłoniach prócz flag, butelki piwa (jest 9 godz. rano) wyją "legia" i "Polska" (to chyba dla nich to samo). Kiedyś nazywało się to chuligaństwem, dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm".
07 11 2018 Przesławne lanie.
Otrzymali kandydaci [w miastach] popierani przez PiS w drugiej turze wyborów samorządowych. Antypis wpadł w ekstazę i założył specjalny hasztag #kleskapisu na Twitterze.  W nocy z 4 na 5 listopada 2018 przeglądałam zawarte tam wpisy.  Oto kilka z nich:
Michał: Arcyciekawa mapka pokazująca jaki jest układ sił w miastach wojewódzkich sprzed reformy: 20 miast - KO (wliczyłem w to Kielce oznaczone na mapce jako "niezależny")  3 miasta - SLD  2 miasta - PSL  2 miasta - PiS  1 miasto - Kukiz15  21 miast - niezależni
Tomasz Siemoniak: Kto obudzi jutro rano prezesa i przekaże mu, że stracone Kielce, Nowy Sącz, Ostrołęka, Siedlce? Że Radom nie został odbity? Że Elbląg nie kupił lipy z łopatką? Że Sanok nie nabrał się na superautobusy?
Łukasz Kowalski: Kraków, Kielce, Ostrołęka, Siedlce, Radom, Elbląg, Sanok, Lesko, Ustrzyki Dolne, Kraśnik, Konin, Trzcianka, Piaseczno, Łomża, Żory, Garwolin, Łomianki, Łowicz, Łańcut, Lubartów, Łuków, Mielec, Zagórz, Nowy Sącz - NIESTETY też.
Łukasz Pawłowski: Korekta: Na 11 miast prezydenckich jakie miał PIS po wyborach 2014 zostanie mu 2: Zamość (64 648), Stalowa Wola (62 636) oraz zdobywa jedno nowe Chełm (63 734) w tej sytuacji Zamość jest największym miastem w którym rządzi prezydent startujący z komitetu PIS .
Jan Grabiec zauważył: "W tych wyborach poparcie Kaczyńskiego, Dudy czy Morawieckiego było dla kandydatów pocałunkiem śmierci" .
Piotr Wielgucki [Matka Kurka] pociesza: "O większości konstytucyjnej mówią debile, ale wynik PiS w miastach na poziomie 35% to nie żadna porażka, ale rewelacja. 15% elektoratu wielkomiejskiego nie jest śmiechem, tylko kluczem. Nie wiem, co będzie za rok, ale tu i teraz PiS ma 42% w wyborach parlamentarnych.
Wyniki 35% dla PiS w wielkich miastach to jest maks, co PiS może osiągnąć, ponad 40% byłoby sensacją. Proroctwo Wielguckiego może się nawet spełnić, ale pod jednym warunkiem - twarzą kampanii PiS przed następnymi wyborami nie będzie już Mateusz Morawiecki.  Rekonstrukcja rządu na przełomie 2017 i 2018 r. była bardzo źle przyjęta przez elektorat [cały - nie tylko ten PiS].  Wszechobecność Morawieckiego nieustannie o niej przypominała.  Co więcej nie ma on charyzmy i umiejętności nawiązywania kontaktu z wyborcami.  Jest dla nich wciąż przybyszem z innego świata - świata korporacji oraz banksterów.  Owszem, ludzie mogli się nawet poczuć zaszczyceni tym, że sam premier pofatygował się do nich, ale woleli głosować na dotychczasowego burmistrza czy prezydenta [jaki był, taki był, ale dało się z nim jakoś wytrzymać], względnie na przedstawiciela lokalnego komitetu, przedstawiającego się jako "swój chłop".
To nie toporna propaganda Jacka Kurskiego, ale wszechobecność Mateusza Morawieckiego spowodowała tę porażkę. Źródło: niepoprawni.pl
06 11 2018 Druga tura.
Cóż, trzeba przyznać, że o ile I turę można było uznać za remis ze wskazaniem na PiS, ze względu na dobre wyniki w Sejmikach i powiatach, ale jednak dotkliwą porażkę w dużych miastach,  to  II turę należy uznać za porażkę obozu Zjednoczonej Prawicy. Trzeba zadać pytanie zasadnicze. Dlaczego ludzie z mniejszych i średnich miast woleli głosować na znane sobie osoby dotąd rządzące miastem, a nie dla ludzi popieranych przez partię rządzącą?  To trudne pytanie ale od zdiagnozowania przyczyn tego stanu rzeczy, zależy, czy PS da sobie radę w wyborach do PE i parlamentarnych w przyszłym roku.
Przyczyną odwrócenia się części elektoratu który dał zwycięstwo PiS w 2015 jest brak szacunku dla SWEGO ELEKTORATU. Powracam tu do tych osławionych rekonstrukcji rządu, z którymi mieliśmy do czynienia w 2016 i 2017 roku. Do dziś nie rozumiem po co MY (pisowski elektorat) musieliśmy zeżreć tę żabę. Już nie chodzi o to że odwołano dobrego premiera jaką była pani Beata Szydło. Chodzi o formę tego odwołania. Zastąpiono spokojną, ciepłą, pracowitą kobietę, oschłym Morawieckim, który próbował "zaprzyjaźnić się" z elektoratem PiSowskim i w części się to jemu udało. Pisałem, że wykonał dobra robotę w kampanii, ciężko pracował, obiecywał, tłumaczył. Ale czy zdołał zastąpić Szydło? Na to pytanie nikt nie odpowie, ale moim zdaniem chyba nie dał rady. Szydło była idealnym liderem kampanii samorządowej. Ma świetny kontakt z "szarym człowiekiem" jest naturalna, ciepła, potrafi rozmawiać z facetami i jeszcze lepiej z kobietami z małych miast i wsi. Ale nawet z kobietami z wielkich miast. Sprzedawczyni w moim sklepie osiedlowym nie poszła głosować, "bo wyrzucili Szydło, a ten nowy premier, to może i mądry, ale jakiś sztywniak". Tak brzmi "głos ludu". Pani "ze sklepu "nie ma nic do PMM, nawet jest zadowolona bo jej sklep ("interes") idzie jak należy, ale wolała Szydło. No i została w domu. Gdyby przyjechała premier Szydło i prosiłaby o poparcie, to by poszła głosować. A skoro prosił o to "sztywniak" PMM to została w domu. Ile takich jednostkowych decyzji  podjęli tzw. prości ludzie?  Wyjaśniam, że używane przeze mnie określenie "prosty człowiek", to ktoś kto ciężko pracuje, nie czyta GWna, zerknie czasem do TVP, ale nie ogląda programów publicystycznych, ale woli film, czy jakiś program rozrywkowy, czy coś "lekkiego". Ma swój warsztat pracy: sklep, punkt usługowy, świadczy usługi jako rzemieślnik, czy "remontowiec". To ktoś zwykły, żaden leming, czy głupek "intelektualista" co skończył studia z czegoś tam, a pracuje jako kelner, czy kierowca dostawczej półciężarówki i uważa, że zjadł wszystkie rozumy, także polityczne. Ale głosować może ten osioł i ta pani z mojego sklepu. I ona zostaje w domu, a "intelektualista" biegnie do wyborów, bo "w Wyborczej napisali". 
Cóż, stało się. Na czele kampanii samorządowej PiSu stał PMM, a nie Szydło. Oczywiście nie można odwrócić tego co stało się w grudniu 2017 roku, ale chciałbym usłyszeć ocenę wyników II tury od "tych PiSowskich mądrali" co to jesienią 2016 przekonywali w TVP Kurskiego, że to Kaczyński powinien zastąpić Szydło, mimo, że obietnice wyborcze były realizowane, gospodarka "szła do przodu", zaczęto odzyskiwać forsę z przekrętów VATowskich (to zasługa min fin Szałamachy), czyli nie działo się nic złego. A wręcz przeciwnie. Weszło 500+, obniżono wiek emerytalny, podniesiono stawkę godzinową itd. I nagle poseł Suski, chodzi po telewizjach, także wrogich i mamle, że "premierem powinien być Kaczyński". No to nie był tylko jeden mądrala. Na uchu Kaczyńskiego wisiał też Lipiński i ta cała reszta "zakonu PC". Prezes oparł się tym namowom, bo jest mądry, ale te głupole podkopywały pozycję pani premier i ględziły o rekonstrukcji. Za rok, jesienią 2017 powtórzyła się ta sama kołomyjka. Rząd ma ewidentne sukcesy, gospodarka pędzi, sondaże dla PiS i pani premier bardzo dobre, ale od października zaczęto rekonstruować rząd, który sobie całkiem dobrze radził. Po co, zapytam? Żeby poseł Suski (ps. Wazelina) został ministrem? Za Morawieckiego jest. No i rekonstrukcji już nie mówi. 
Tak więc partia rządząca podjęła działania, które świadczyły, że nie szanuje swego elektoratu. I to, moim zdaniem, wpłynęło na wybory samorządowe w małych i średnich miastach. Ludzie zagłosowali na znane im osoby, z którymi "da się żyć", a nie te które zachwalał PMM. Bo nie wiadomo co będzie, jak wezmą władzę w mieście. To chyba zadecydowało. I nie ma tu nic wojna z KE i "niebezpieczeństwo" wyjścia Polski z UE. To się na prowincji nie liczy. Liczy się to, jak się żyje na co dzień. Wielkie projekty CPL, przekop Mierzei, Via Carpatia, mogą nawet trochę przestraszać, bo "ile to będzie kosztować", czy to potrzebne, bo w TVN ktoś "mówił ze to bez sensu". I tak dalej można pisać o tym jak PiS zlekceważył swój elektorat. Ja rozumiem oczywiście, że te obawy są może nieuzasadnione, ale trzeba to ludziom tłumaczyć, a nie ogłosić, że budujemy, budujemy... 
Co więc należy robić. Przede wszystkim myśleć. Bardziej się starać. Tłumaczyć ludziom sens podejmowanych działań, a nie jednego dnia zmienić lubianą premier, bez żadnych wyjaśnień. Należy ujednolicić przekaz rządowy. Dziś jeden czy drugi minister mówi co innego. Trzeba sobie przypomnieć, o zapomnianych obietnicach: frankowicze i kwota wolna. Może przyszedł teraz właśnie czas na trochę liberalizmu w polityce gospodarczej. Napisałem  "trochę", bo podniesienie kwoty wolnej zostanie dobrze odebrane przez drobny biznes i "zwykłych ludzi". Nie przyjmować imigrantów, no bo biznes narzeka, że rąk do pracy nie ma. Niech trochę więcej płacą.No i wdrożyć program "cela+". Trwają śledztwa,ABW, CBA i CBŚ łapią podobno przekręciarzy i procesów nie ma. Dlaczego? A Prezesowi należy doradzić, aby nie słuchał wazeliniarzy. To prawdziwa gangrena obozu władzy. I są bardziej niebezpieczni dla "dobrej zmiany niż totalsi. Promować liderów lokalnych trzeba zawsze, a nie parę miesięcy przed wyborami. No i przyjrzeć się lokalnym strukturom, gdzie niewiele się robi. Trzeba tez tłumaczyć wpływowemu posłowi czy nawet premierowi, że żona czy siostra walcząca w wyborach samorządowych jest postrzegana jako  OBCIACH.  I już dziś myśleć o wyborach do PE. Trzeba uzmysłowić elektoratowi, że to niezwykle ważne wybory, bo nie może w PE kłapać TW "Znak" czy Thum coś tam, i mówić o "faszyzmie" w Polsce co jest zwykłym kłamstwem. Potrzeba więcej pracy, więcej młodych, więcej stanowczości i więcej wiary, że można lepiej.  A "wazelinę" Prezes powinien wyrzucić do kosza na śmieci. Źródło: niepoprawni.pl
05 11 2018 11-te-Nie będziesz Polaków w "konia" robił!
Analizując wyniki pierwszej i drugiej tury wyborów wybrałem właśnie taki, a nie inny tytuł tego wpisu. Nie będę zamieszczał żadnych danych dotyczących wyborów, wyniki głosowań w dużych i średnich miastach są podawane we wszystkich mediach i każdy już je poznał, lub ma do nich dostęp. Trzeba zastanowić się co było przyczyną tego co się stało. Po raz pierwszy Polacy zauważyli, że zostali oszukani przez PiS i J. Kaczyńskiego na wiosnę tego roku, gdy do rządu wprowadzono polityków na których nie głosowali. To już nie była "dobra zmiana", a raczej "nocna bis". PiS nie powinno zwalać winę za przegrane wybory w dużych i średnich miastach na głupotę wyborców, lecz zacząć szukać przyczyn klęski analizując swoje błędy, a było ich nie mało. Polityka 500+ nie wystarczy do tego, aby osiąść na laurach i myśleć, że teraz można kłamać i nie dotrzymywać obietnic danych podczas kampanii wyborczej. Obietnic nie dotrzymał A. Duda (kojarzony z PiS), a partia prezesa Kaczyńskiego też nie wszystkie spełniła.
Z tych niespełnionych na pierwsze miejsce wysuwa się obietnica nie sprowadzania obcokrajowców. Ludzie widzą jak kolorowo zrobiło się na ulicach dużych i średnich miast. Według danych statystycznych UE, w ubiegłym roku do Polski wjechało 680 tysięcy obcokrajowców, jest to największa liczba biorąc pod uwagę wszystkie państwa unijne, żadne z nich tylu nie przyjęło i nie jest pocieszeniem dla nikogo fakt, że w zachodniej Europie są już ich miliony.
Podmiana społeczeństwa nabiera szybkości i w naszej Ojczyźnie. Być może, gdyby po chodnikach w małych miejscowościach i wioskach szwendała się taka ilość cudzoziemców jak w dużych i średnich miastach, klęska PiS byłaby totalna. Wypowiedź Morawieckiego w przeddzień drugiej tury wyborów, że do Polski przyjechali pracownicy sezonowi, podziałała na Polaków jak czerwona płachta na byka. Przecież ta wypowiedź to nic innego jak kpina z ludzi i ich inteligencji. Przyjechali grabić liście i odgarniać śnieg? Niestety nie ma jeszcze statystyk ilu tych "sezonowych" i kolorowych przyjechało do Polski w tym roku? Rząd nad sytuacją nie panuje zupełnie. Polakom obiecano także repolonizację mediów, a co robiono w tej spawie?-Nic. Są grube miliony na żydowskie cmentarze, na budowę muzeum "polin" w którym odbywają się antypolskie orgie, ale na dbanie o polską historię, edukację, kulturę, patriotyczne filmy, walkę z antypolonizmem a na repolonizację mediów pieniędzy już nie ma. Czyżby politycy PiS nie wiedzieli, że media to druga władza? Powrócę jeszcze do sprawy 500+ i ciągłej emigracji Polaków do państw Europy zachodniej gdzie zarobki są dwu a nawet trzykrotnie większe. Co zrobią "dzieci 500+" gdy dorosną, czy pozostaną w Polsce? Czy te 500zł. na dziecko jest inwestycją w Polskę, czy inwestycją w naszych wrogów? W Polsce ludzie tracą pracę i dalej emigrują. Morawiecki aby zadowolić obcych przedsiębiorców zaniża stawki poprzez sprowadzanie "kolorowych" z różnych części świata.
Doszliśmy już do momentu kiedy w Polsce w ciągu roku mamy więcej trumien aniżeli kołysek! Podmiana społeczeństwa trwa, a sam prezydent uważa każdego pracującego w Polsce za Polaka, bez względu na to skąd do Polski przyjechał. Źródło: niepoprawni.pl
Polska rośnie w siłę a ludziom żyje się dostatniej. Panie Morawiecki chciałbym żeby to była prawda . Ale tu na ziemi jakoś jest inaczej. U rolników bieda. Owoce w sadach pod drzewami . Świnie im pozabijali ale odszkodowania nikt dać nie chce. W transporcie wozi się dużo ale płaci mało. Wielu znajomych nie płaci już ZUS bo nie ma za co. Budowlanka ledwo dycha. Firmy rezygnują z podpisanych umów bo koszty przekraczają kontrakty. Wiem bo wozimy towary i widzę jak spadają zamówienia na transport.
03 11 2018 Szczypanie obywatela mówiąc, że to dla dobra jego.
Wściekłem się. Nie byłoby to nic szczególnego. Jestem tak zwanym weredykiem i cholerykiem, mam tego świadomość, a nawet jestem z tej brzydkiej cechy charakteru znany. Lecz mam nieodparte wrażenie, ba – pewien jestem, że w tym samym czasie wścieka się w Polsce parę tysięcy ludzi. I to tych wartościowych – tych z mozołem starających budować uczciwie dochód narodowy, jedenaście godzin dziennie pracując, z minimalnym personelem, walcząc z dżunglą przepisów, z nieuczciwą konkurencją, z idiotycznymi kontrolami, z towarem, którego nie ma, bo korzystniej wywieźć go poza Polskę i z fałszem, zakłamaniem, bylejakością i tandetą legislacyjną obecnego rządu.
Patrząc na to z tej perspektywy, uświadamiam sobie dokładnie, dlaczego prawicowej koalicji zaczyna spadać poparcie. Nie wiem tylko, czy to poparcie, to śnieżna kula, która powoli zaczyna się toczyć w dół po zboczu. Nie wiem, jak strome jest to zbocze, więc czy to poparcie będzie leciało coraz gwałtowniej, na łeb na szyję, czy może jednak natrafi na coś, co potrafi ten proces zatrzymać. Negatywną twarzą - celem tej złości i nawet wściekłości, jest złote dziecko Jarosława Kaczyńskiego i Kornela Morawieckiego, ludzi nadal godnych najwyższego szacunku, premier rządu – Mateusz Morawiecki.
Dlaczego? Bo jego entuzjastyczne perory, wygłaszane niemalże każdego dnia, fatalnie rozmijają się z rzeczywistością. Z prawdą. Jego mowa swoje, a rzeczywistość swoje. Pęknięcie jest coraz większe. 
Najważniejszym pytaniem dla społeczeństwa jest: - czy premier roztaczając co chwila wizję raju, robi to uniesiony własnym ego i własnym entuzjazmem, czy robi to z zimną świadomością wyrachowanego bankiera. Analizując jego postępowanie i jego ogniste przemówienia, staram się obiektywizować i założyć, że ma on pewne nadrzędne priorytety. Że na pierwszym miejscu w stosunku do Polski i Polaków ma wzmocnienie państwa, zbudowanie wspólnej siły gospodarczej i osadzenie Polski na trwałe w strukturze bogatych, rozwiniętych państw. Tylko, że nic z tego nie wyjdzie, jeżeli nadal Polacy pozostaną biedakami. A tak niestety jest.
Czy nie było tak, że najważniejszym hasłem prawicy, które chwyciło za serce ludzi i dało niezbędne poparcie, było zlikwidowanie biedy i wzrost dobrobytu obywateli? Biedy nie zlikwidowano. Zlikwidowano wyłącznie skrajną nędzę. Przyznać trzeba, że to było epokowe dzieło. Lecz to jeszcze bardzo mało. Ani o milimetr nie podnieśliśmy się do góry w skali dobrobytu i bogactwa społeczeństwa. Nadal ciągle wiszący nad przepaścią Grecy są cztery razy bogatsi od Polaków. Czy to nie upokarzające? Obowiązkowo trzeba przypominać, że premier Morawiecki, jednym ze swoich szczytnych celów uznał budowę klasy średniej. Klasy, którą w RP, procentowo można pokazać palcami jednej ręki. Coś się poprawiło? Gdzież tam! A uważny obserwator zauważy, że te silne działania pro - społeczne były dokonane przez rząd Beaty Szydło. Za Morawieckiego były już tylko okruchy, ładnie owinięte w złotko mowy – trawy premiera. Krótko mówiąc: prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki i jego dzielni wojownicy, toczą zawzięte boje by zbudować silną pozycję kraju, a obywatele, niestety, muszą jeszcze poczekać. Czekali już ponad 60 lat, to jeszcze trochę sobie poczekają. W międzyczasie podrzuca się te ładnie opakowane cukiereczki. Darmowe leki dla seniorów powyżej 75 roku życia. Dlaczego 75? Na emeryturę odchodzi się w wieku 65 lat. No tak, lecz tych naprawdę starych jest półtora miliona, a tych już emerytów aż osiem. Forsy nie ma dla wszystkich. No i ta śmieszna lista leków. Niemalże parodia, bo nawet aspiryna w wolnej Polsce kosztuje ponad 10 zł.
Morawiecki wprowadził nowy podmiot gospodarczy – mikro-przedsiębiorstwa. I hura, hura, dla nich CIT będzie tylko 9%! To już jest jawna kpina z obywateli. Bo podatek CIT płacą wyłącznie spółki z o.o. , spółki akcyjne i komandytowo – akcyjne. Osoby fizyczne, a do takich należy przeważająca większość małych firm, płacą podatek PIT. A tu niestety nie ma żadnej pomocy państwa. Muszą poczekać, albo... niech padają.
I tu dochodzimy do momentu, dlaczego ja się tak wściekałem. Chodzi o tak zwaną e-Receptę – komputerowy idiotyzm, któremu nawet Niemcy nie sprostały i się wycofały. Na dodatek, gdy odwołano Konstantego Radziwiłła z funkcji ministra zdrowia i powołano Łukasza Szumowskiego, to wszyscy przjęli to z pewną dozą nadziei. Niestety, jak się okazało, to kolejne przemalowanie fasady w niekończącym się ciągu kolejnych nieudanych ministrów – uzdrowicieli służby zdrowia. I nadal nic się tu nie zmieni, choćby nawet tekę objął Bill Gates, bo całe Ministerstwo Zdrowia i współdziałające instytucje są do całkowitej wymiany. To zbiór ludzi całkowicie niereformowalny. Czy będzie to wspomniany min. Szumowski, czy ta karykatura ministra - Arłukowicz, to efekt będzie ten sam – nie da się pokonać tysięcy twardogłowych, zabetonowanych biurokratów ministerstwa (Nie tego jednego zresztą).
Każda rozsądna, teoretycznie słuszna akcja spali na panewce, gdy dostaną ją w łapy bezmózdzy nieudacznicy.
No więc tak. e-Recepta ma zastąpić papierową receptę, by wszystko, jak należy, było cacy: cyfrowo – komputerowe. Kiedy ta recepta będzie powszechna? Nie wiadomo, to nieistotne. To jest proces, powiedzą rzecznicy prasowi. Musi potrwać. Jednak najsłabsze ogniwo – prywatni aptekarze, którzy nie potrafią się bronić, mają być gotowi na e-Receptę 1 stycznia 2019. I już. Nie ważne, czy ta recepta wejdzie w życie, czy nie. To koniec roku. Dla aptekarzy najgorszy okres – dużo pracy i mnóstwo opłat. A pan Morawiecki funduje im dodatkowe wydatki, parę tysięcy, co dla rodzinnej apteki jest nie bez znaczenia. Czyli aptekarze muszą płacić za pomysły biurokratów, które nie wiadomo, czy kiedykolwiek wejdą w życie, czy też nie.
Tłuste łapki zaciera tylko monopolista, firma KAMSOFT. SA, m.in. obsługująca prawie wszystkie apteki w kraju, swoim aptecznym programem. Za nową aplikację zgarnie od każdej apteki 499 zł, jak podaje Izba Aptekarska, czyli grube miliony odebrane mikro – firmom i dane potentatowi. Ot, sprawiedliwość. Na dodatek, prawie każda apteka musi zmodernizować swój sprzęt informatyczny, zainstalować nowe skanery, czytniki kodów kreskowych i co tam jeszcze będzie niezbędne. Lecz premier Morawiecki, jak zwykle, jest bardzo hojny. Zwróci aptekarzom 19% kosztów modyfikacji! Wielkie panisko. Mógł przecież nic nie dać. To jest zresztą bardzo ciekawe, że każda drobna reforma, każde nowe usprawnienie, modernizacja, bije zawsze obywatela po kieszeni. Czy to nowe dowody osobiste, czy wykup wieczystej dzierżawy. Tak, że panie Morawiecki, polepszanie bytu Polaków to niestety nadal ściema. Żona panu nie mówi, jak rosną ceny wszystkiego? Nakarmi się pan tym, że budżet jest lepszy, a deficyt zmalał?
Czy ja to czuję, że uszczelnił pan VAT? A propos – gdzie jest ta ukradziona forsa? Może jakieś nazwiska? Może w końcu kogoś wsadzicie i odbierzecie złodziejowi, pałace, Bentleye i 5 karatowe brylanty od żony i kochanek.
Klasa średnia? Przy takiej filozofii władzy nie powstanie nigdy. Mieszkańcy dużych miast, zorientowani na karierę, także dlatego, że mają wysokie koszty utrzymania, intuicyjnie wyczuwają, że przy takim kierunku polityki społecznej, nachalnej propagandzie w wysokim stopniu nieuczciwej, 'dobra zmiana' niewiele im da. Oni chcą się już bogacić, zanim się zestarzeją. Na dodatek wszyscy wkoło widzą, że ci, co sobie stawiają rezydencje i jeżdżą luksusowymi środkami transportu, nie dorabiają się uczciwie. A w najlepszym wypadku – niemoralnie (prawnicy, urzędnicy). Dlatego ta wyborcza klapa zaczęła się w dużych miastach. Pójdzie dalej? I co bogaci, ci co już mają i błyskawicznie przeskoczyli klasę średnią, przy pomocy takich światowców, jak pan Mosze Kantor, czy Bruno Valsangiacomo, myślą o tym żałosnym motłochu, który tak głupio zamarzył sobie, że stanie się klasą średnią... kiedyś... niedługo? Nic nie myślą. Bo ich nie widzą. Czyżby premier Morawiecki, gdy już rozsiadł się w fotelu, też stracił wzrok? My nie straciliśmy. Ani wzroku, ani słuchu, i co najważniejsze, węchu. I jak śmierdzi, to nie będziemy mówić, że pachnie. Źródło: niepoprawni.pl
31 10 2018 PiS poluje na koalicjantów.
Po wyborach samorządowych, teraz gdy wyniki są już znane, nastąpił kolejny etap walki o to, kto będzie rządził w gminach, powiatach i sejmikach wojewódzkich. PiS, choć dostał spore poparcie, nie wszędzie ma szanse na samodzielne rządy, więc musi rozejrzeć się za koalicjantami. Ma czas do 16 listopada.
Ciekawie wygląda sytuacja na Mazowszu, gdzie zaledwie jeden głos zdecyduje o większości Koalicji Obywatelskiej z PSL. Wiadomo, że polityków PO nie da się przekonać do koalicji, więc PiS próbuje podebrać kogoś z Nowoczesnej. Pewną propozycję dostał Bartosz Wiśniakowski i jak mówi, to „była praca w sektorze energetycznym, branży, z którą jestem związany, więc dobrze sprofilowana. Nie padło wprost, że w zamian mam poprzeć PiS, usłyszałem: „Wiesz, że koalicja wisi na jednym głosie?”. Aluzja była czytelna (…) W polityce jestem debiutantem, dostałem ponad 40 tys. głosów, nie interesują mnie nieetyczne propozycje”. W sejmiku mazowieckim jest czterech polityków Nowoczesnej i raczej nie ma szans, by PiS-owi udało się któregoś z nich podkupić. Sfotografowali się oni z kartkami „Nie dzwoń!, Nie PiSzę Się”, a za nimi idą kolejni radni, by w ten sposób wyraźnie pokazać, iż szkoda czasu, bo z PiS-em nie pójdą.
Przeciągnięcie na swoją stronę któregoś z polityków KO również wydaje się niemożliwe. Jak napisał radny Wojciech Saługa „PiS szuka większości w sejmiku województwa śląskiego! Szkoda pieniędzy na telefony. Nasi radni nie są przekupni”, a jego kolega Mirosław Mazur uprzedził  „kolegów z PiS szukających podobno poparcia wśród radnych Koalicji Obywatelskiej – nie jestem zainteresowany zmianą barw klubowych”.
Znacznie słabiej w swoim postanowieniu, by nie przystępować do koalicji z PiS wypada PSL. Wprawdzie Władysław Kosiniak – Kamysz w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówi, że „z politycznymi terrorystami się nie negocjuje. Nie wszystko jest polityką. W takich momentach trzeba stanąć po stronie zasad i wartości”, ale rzeczywistość wygląda nieco inaczej. PSL zdobyła znacznie mniej mandatów niż cztery lata temu, Dotychczasowa koalicja PO/PSL straciła władzę w pięciu sejmikach, a to oznacza utratę tysięcy miejsc pracy dla rodzin ludowców. Jak mówią nieoficjalnie członkowie tej partii, Kosiniak – Kamysz stoi przed trudnym wyborem. „Jak zakaże swoim koalicji, odejdą i zapiszą się do PiS. Jak im pozwoli na współpracę, to i tak odejdą, ale dopiero przed wyborami krajowymi. Tak czy owak, zaczyna się rozwałka ludowców”.   Poseł PSL Piotr Zgorzelski tłumaczy, że „na stole są spółki skarbu państwa. Ale w sejmikach nie będziemy z nimi współpracować, to decyzja polityczna (…)  Wydawało mi się oczywiste, że każdy tak zrozumie wypowiedź prezesa Kosiniaka-Kamysza. A koalicje na niższym szczeblu były, są i będą”. Swoje zdanie w tej sprawie ma PO. Według Sławomira Neumanna wchodzenie w jakiekolwiek koalicje ludowców z PiS to błąd, bo „PiS nie zmienił zdania i nadal chce wyeliminować ludowców. Wchodzenie z nimi w koalicje to wkładanie głowy w paszczę lwa z nadzieją, że lew paszczy nie zamknie. Ale zamknie, bo celem jest nieistnienie ludowców w wyborach krajowych”.
Dyskusje dyskusjami, ale już wiadomo już, że ludowcy weszli w koalicję z PiS w powiecie chełmińskim i jak głosi plotka, szykują się kolejne. Wydaje się, że również SLD  stoi na zdecydowanym stanowisku, jeśli chodzi o współpracę z PiS. Kilkakrotnie przywódcy tej partii podkreślali, że obowiązuje całkowity zakaz koalicji nawet na poziomie powiatów. A jednak w Końskiem politycy SLD dogadali się z PiS-em. Wprawdzie teraz już nie są członkami partii Czarzastego, ale fakt pozostaje faktem. Wybrali współpracę.
Problem jest też w Radomsku, gdzie SLD wraz z PiS popiera na prezydenta Wiolettę Pal. „I co teraz?” – pyta jeden z miejscowych działaczy – „Mamy się wycofać? A nasz radomski lider, kolega Arek Ciach ma ponieść konsekwencje?”. Ciach jednak uważa, że zakaz współpracy nie dotyczy Radomska, ponieważ tutaj chodzi tylko o wspólne poparcie kandydatki na prezydenta, natomiast nie ma szans, by współpracować ze sobą na poziomie powiatu. Tak więc chwilowo SLD twardo się trzyma. Teraz to tym bardziej ważne, bo wreszcie partia Razem zrozumiała, że nadszedł czas „podjąć próbę budowy silnej i skutecznej lewicy”. A jak rozstrzygną swoje dylematy politycy PSL, dowiemy się zaraz po 16 listopada. Tamara Olszewska źródło: wyborcza.pl
PiS wysyła emisariuszy do wybranych radnych, licząc na ich przyciągnięcie do partii. I nie przychodzą do nich z pustymi rękami, bo partia rządząca oferuje lukratywne posady w państwowych firmach za koalicje w sejmikach. Proponuje funkcje marszałków i wicemarszałków w regionach oraz posady w spółkach Skarbu Państwa. Czy to jest zgodne z zasadami demokracji?  To się nazywa kupowanie przychylności, tak pięknie można nazwać łapówkarstwo. Czy to nie powinno być karane? Dlaczego prezesem spółki państwowej, miejskiej zostaje osoba, której jedynym zadaniem jest zapewnianie większości koalicji rządzące? Większość w radzie jest ważniejsza od zysków spółki, a później zdziwienie, że co chwila opłaty i ceny w sklepach wzrastają
Czy tak musi być zawsze? Każda partia czy koalicja rządząca w Polsce robi w połowie dobrze i w połowie źle. PiS też tak właśnie robi. Dobre jest to, że odsuwa od władzy złych, skorumpowanych, skompromitowanych funkcjonariuszy państwa. Złe jest to, że w ich miejsce powołuje funkcjonariuszy, którzy będą tak samo źli, skorumpowani i się tak samo skompromitują. Takie błędne koło przetacza się przez nasz biedny kraj już któryś raz. 
30 10 2018 Autosan już nie militarny, ale elektryczny.
Prezes PiS ogłosił, że słynna fabryka autobusów Autosan zmieni właściciela. Jeszcze dwa lata temu jej przyszłością miała być Polska Grupa Zbrojeniowa i produkcja dla wojska, teraz przyszłością jest Polska Grupa Energetyczna i autobusy elektryczne – informuje portal gazeta.pl.
Jeszcze w 2016 r. premier Beata Szydło podczas uroczystości podpisywania umowy na zakup Autosanu przez firmy PIT-Radwar oraz Huta Stalowa Wola mówiła: – „Nie tylko autobusy, ale także jest plan, żeby produkowane były tutaj również pojazdy dla wojska. Ale ten czas pewnie przed nami”.Plan był taki, że najpierw fabryka z Sanoka miała stanąć na nogi dzięki swojej tradycyjnej produkcji cywilnych autobusów, a potem wejść na rynek zbrojeniowy. Łącznie na sanocką fabrykę państwowa zbrojeniówka wydała około 40 milionów złotych – powiedział w rozmowie z portalem Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”. W taki oto sposób PiS zrealizował obietnicę wyborczą z 2015 roku, złożoną na newralgicznym dla niego Podkarpaciu. Dzisiaj widać, że ze „zbrojeniowego” zwrotu Autosanu nic nie wyszło. PGZ rzuciło kasą, ale Autosan dla wojska produkuje w śladowych ilościach (głównie kontenery, które montuje się na ciężarówkach i wypełnia elektroniką dla łączności czy obsługi radarów). Wprawdzie w 2016 roku mówiono, że fabryka ma produkować takież kontenery na potrzeby programu zbrojeniowego Wisła (zakup systemów Patriot z USA), ale poza listem intencyjnym żadnej umowy nie podpisano.  Największym kontraktem na rzecz wojska pozostaje ten z 2017 roku na wyprodukowanie 28 cywilnych autobusów do przewożenia żołnierzy, za 18 milionów złotych.Przyszłość pod skrzydłami zbrojeniówki najwyraźniej nie rysowała się jednak zbyt pięknie, skoro teraz Autosanem ma się zająć PGE. „Autosan ma wielką przyszłość, a to jest niemała część przyszłości Sanoka” – stwierdził prezes PiS. Rzeczywiście w 2017 roku sanocka fabryka podpisała kontrakt na dostawę czterech autobusów elektrycznych do Niemiec. PGE ma wesprzeć ten kierunek rozwoju sanockiej fabryki, choć nie ma w tej kwestii żadnego doświadczenia. Nieważne, skoro na horyzoncie błyszczy ambitny premiera Mateusza Morawieckiego dotyczący pojazdów elektrycznych: „do 2025 roku na polskich drogach będzie ich milion” i będą „kołem zamachowym polskiej reindustrializacji”.
Tylko że nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. – „Zmiana koncepcji rozwoju co dwa lata na pewno Autosanowi nie pomoże” – twierdzi Cielma. Poza tym od przejęcia fabryki przez państwo w 2016 roku, zarządza nią już trzeci prezes. – Osobiście uznaję to za deklarację polityczną. Autosan to stosunkowo niewielka, ale bardzo szeroko znana firma. Ma więc być i ma produkować” – puentuje naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”. Źródło: gazeta.pl
Kaczyński powiedział jedno zdanie za dużo. Ukarzą go za złamanie prawa? Kiedy prezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział przejęcie fabryki Autosan przez Polską Grupę Energetyczną, prawdopodobnie złamał prawo. Pojawiają się pytania: skąd polityk zna sprawę poufnych biznesowych negocjacji i ile można było zarobić na tej wiedzy?
– Chcę powiedzieć, że sprawa jest już zaawansowana, choć oczywiście trochę jeszcze potrwa przejęcie tego zakładu przez PGE, czyli wielką firmę energetyczną – powiedział Kaczyński w Sanoku.  Na giełdzie zawrzało. Przez tę informację akcje PGE poszły nieco w górę, ale szybko opadły. 
Co grozi Kaczyńskiemu? Tymczasem takie informacje – nazywane „istotnymi z punktu widzenia spółki” – muszą być przekazywane w formie specjalnych komunikatów, pieczę nad nimi sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego – pisze serwis Money.pl.
KNF nie zamierza jednak badać tego wątku, uznając, że interesy PGE i akcjonariuszy nie zostały narażone. Drugą sprawą jest to, skąd Kaczyński, prezes partii a nie członek zarządu PGE miał wiedzę o toczących się negocjacjach.  Zgodnie z polskimi przepisami, osoba, która bezprawnie ujawniania informację poufną podlega grzywnie do 2 mln zł albo karze pozbawienia wolności do lat 4, albo obu tym karom łącznie – przypomina portal. Osoba, która dokonuje manipulacji podlega grzywnie do 5 mln zł albo karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5, albo obu tym karom łącznie. Źródło innpoland.pl
Zgodnie z obowiązującym prawem ukarani zostaną ci co wysłuchali tą informację i przekazali ją dalej. Czy Boga można ukarać, nie bo on jest sędzią najwyższym? 
26 10 2018 Krystyna Pawłowicz wspina się skutecznie na szczyty prymitywizmu i chamstwa.
Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, zamiast zająć się pracą, do której jako polityk jest zobowiązana, wciąż zaskakuje nas agresją i zwykłym, prymitywnym chamstwem.  Tym razem, jak zwykle, po swojemu, dała wyraz swego oburzenia, że jej ukochana partia przegrała wybory samorządowe w miastach i wbrew oczekiwaniom nie zdobyła władzy we wszystkich sejmikach wojewódzkich. Dla Pawłowicz to fakt wręcz nie do przyjęcia, więc ruszyła na Twitterze ze swoją oceną sytuacji, przekraczając wszelkie możliwe granice. Pisząc, „Trynkiewicz na prezydenta! Wielbiciele zboków, złodziejstwa, zalotnych chamów i zaprzańców wybiorą go już w pierwszej turze…Polsce na złość…” pokazała bardzo dobitnie, co myśli o Polakach, którzy swoim wyborem pokazali PiS-owi, co myślą o jego rządach.
Mariusz Trynkiewicz spędził 25 lat w więzieniu za gwałt i zabójstwo 4 chłopców. Ponieważ uznano, że wciąż stanowi zagrożenie dla społeczeństwa, został odizolowany i dzisiaj przebywa w ośrodku w Gostyninie. To miejsce dla najgroźniejszych przestępców, „bestii”, którzy do końca życia muszą pozostać w zamknięciu, bo to jedyny sposób, by chronić przed nimi społeczeństwo.
Co można powiedzieć o pani posłance, jak ocenić jej postawę jako polityka, którego obowiązkiem jest praca na rzecz suwerena, gdy obrzuca błotem część swoich rodaków i obraża, twierdząc, że to właśnie Trynkiewicz jest dla nich idealnym reprezentantem, bo przecież „im bardziej odrażający zbrodzień, tym większe zaufanie wielu Polaków”? Post Pawłowicz wzbudził wielkie oburzenie. Poseł PO Cezary Tomczyk zapowiedział już, że zgłosi sprawę do Sejmowej Komisji Etyki i Marszałka Sejmu. Zaapelował też do szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, który „powinien natychmiast usunąć Panią Poseł z klubu. Warszawiaków obraził już Suski, Kowalczyk, a teraz to (…)”. No cóż, nie mam zbyt wielkich oczekiwań. PiS buduje przecież swoją siłę na takiej retoryce. Tak więc posłanka Pawłowicz może spać spokojnie, włos jej z głowy nie spadnie. Tamara Olszewska Źródło: gazeta.pl
Pomieszało się w główce madam Krystynie przecież Trynkiewicz ma być Rzecznikiem Praw Dziecka. Senatorowie PiS nie zgodzili się na powołanie Agnieszki Dudzińskiej kandydatki tej partii na Rzecznika Praw Dziecka.
Krystyna Pawłowicz idealnie wręcz weszła w rolę „starej dewoty” z kółka różańcowego, słynnej już „starej ciotki na imieninach”, która w imię katolickiej nauki społecznej miesza się we wszystkie sprawy życiowe szczególnie młodych członków rodziny bo jej samej życie od dawna nie daje jej satysfakcji więc trzeba je też zatruć innym.
Z forum: Nikt w PiS-ie nie tknie Pawłowicz, ani Tarczyńskiego. Oni mają za zadanie być rezerwuarem wszelkiego zła nagromadzonego w członkach tej sekty i wylewania tego całego gówna na wszystkich innych. Na czas intensywnej kampanii wyborczej i wyborów są chowani i milkną, aby po wyborach zaatakować z jeszcze większą siłą, nienawiścią, bez pardonu. Dlatego dla ich partii są wielce przydatni tacy harcownicy i pożyteczni idioci. Są jak wirusy, które wtargnęły do zdrowego organizmu Narodu i na razie jeszcze nie wynaleziono na nie lekarstwa. Podejrzewam, że nawet w wielu przypadkach to nie są ich przemyślenia, ale aktualny tzw. „przekaz dnia” od przełożonych. Bo gdyby każdy z pisiorów mógł się wypowiadać w tak chamski sposób, to bardzo szybko straciliby poparcie suwerena. A tak dla wielu Polaków to są incydenty, taki „folklor”. Pytanie dla jakiej części Polaków ? Jak wielu z nas podoba się takie chamstwo i prymitywizm ? Myślę, że jeszcze dla wielu, ale to się zmieni. Przyjdzie czas, że przedobrzą, byle szybko. 
26 10 2018 Czy PSL i bezpartyjni się skuszą? PiS rozdaje intratne posady?
Gdy opadł już wyborczy pył, kierownictwo zwycięskiej partii wytyczyło swoim ludziom nowe cele. Stawia przede wszystkim na bezwzględną „wycinkę” ludowców lub maksymalne ich podporządkowanie i składa intratne oferty.
Podkarpackie, lubelskie, małopolskie, świętokrzyskie, łódzkie, podlaskie, mazowieckie, dolnośląskie i śląskie – to województwa, w których partia wygrała wybory do sejmików. W sześciu z nich ma samodzielną większość. Apetyty jednak są znacznie większe. Chodzi o całkowite opanowanie Dolnego Śląska, Mazowsza i Śląska.„Rozmawiamy we wszystkich województwach. Jesteśmy otwarci na dialog” – oświadczył DGP Michał Dworczyk, szef KPRM.
W praktyce oznacza to „penetrację” szeregów SLD, PSL i Bezpartyjnych Samorządowców, a przecież są jeszcze w sejmikach różne lokalne ugrupowania …. Więc PiS wysyła emisariuszy do wybranych radnych, licząc na ich przyciągnięcie do partii. I nie przychodzą do nich z pustymi rękami, bo partia rządząca oferuje lukratywne posady w państwowych firmach za koalicje w sejmikach. Proponuje funkcje marszałków i wicemarszałków w regionach oraz posady w spółkach Skarbu Państwa – pisze DGP.
Nęcącym „kąskiem” dla Prawa i Sprawiedliwości jest Mazowsze, gdzie od dawna rządzą PO i PSL, a od 2001 r. marszałkiem jest Adam Struzik. „Mówi się, by wyciąć tych z PSL do pnia” – twierdzi jeden z rozmówców DGP. Ta perspektywa może spowodować zwiększone naciski szeregowych ludowców na kierownictwo partii, by jednak spróbować dogadać się z PiS.
Polityczne rozgrywki dotyczą też Dolnego Śląska, gdzie do wzięcia jest 36 mandatów i rysuje się perspektywa na koalicję PiS z Bezpartyjnymi Samorządowcami, a to mogłoby dać większość w postaci 20–21 mandatów. Na Śląsku partia Kaczyńskiego liczy na to, że może uda się przekonać do współpracy SLD. Inaczej dla PiS (mającego 22 mandaty) istnieje ryzyko, że Koalicja Obywatelska (20 mandatów) porozumie się z lewicą (2) i PSL (1), i tym samym zdobędzie przewagę. Koalicja Obywatelska nie pozostaje bezczynna wobec tych zakusów i stara się pokrzyżować plany PiS. Czas ustaleń mija za trzy tygodnie, gdy formalnie ukonstytuują się sejmiki, które wskażą marszałków. Źródło: DGP
Zacznijmy od tego że nie są to wybory samorządowe tylko ich parodia bo mafia dzieli się mandatami. Tak dłużej nie może być, przecież głosujemy na konkretne osoby a nie ugrupowania partyjne. Zatem do rady, sejmiku powinny wchodzić osoby które zdobyły największa ilość głosów. Kupowanie radnych czy to jest zgodne z zasadami demokracji? Przypadkowa osoba nie może zostać prezesem spółki skarbu państwa, bo to tylko może skończyć się katastrofą.
Z forum:
Dzisiejsze SLD nie ma już nic wspólnego z SLD czasów Kwaśniewskiego. Z wypowiedzi ich prominentnych członków wyłania się podziw dla PIS. Ci ludzie najchętniej pójdą na współpracę z PIS. Zbyt długo byli oderwani od koryta. W wielu gminach istnieją również relacje koleżeńskie pomiędzy członkami PIS i PSL, więc nie wykluczone iż niektórzy z PSL zdecydują się na dezercję. Perspektywa jaką widzą ci ludzie jest inna niż manifestantów z Warszawy. Tkwią od zawsze w lokalnych układach i aby nie wypaść z nich zrobią wszystko. Jeżeli uwierzą iż PIS utrzyma władzę, to dla własnego interesu wejdą we współpracę z PIS. PIS wie jak wykorzystać najgorsze cechy człowieczeństwa.
PiS nic się nie zmieniło od czasów słynnych taśm posłanki Beger. Siuchty, układy, łapa-klapa, załatwianie pod stołem, robienie w ciula, smród małych politycznych szachrajów. Kiedyś jeszcze mówili o „rewolucji moralnej”, dobrze że dziś przestali o tym wspominać. Pozostawią po sobie tony guana, poczynając właśnie od gmin i powiatów.
Szkoda tylko, że to guano na nic się nie przyda, bo na takim nawozie nic dobrego nie urośnie. Za to trzeba to będzie w pocie czoła zewsząd je wygarniać. 
23 10 2018 Zmobilizowane lemingi a polityka
„Polacy wyginą jak dynozauri”. Nie wierzę w jakąś zbiorową inteligencję większości i w sukces demokracji konstruowanej przez głupków i bandytów. Polacy to niezbyt wdzięczny naród. I statystycznie niezbyt mądry. Mając syndrom sztokholmski, zawsze dobrze wie, jakiego bandytę wybrać, by czuć się przy nim bezpiecznie. Brak poczucia godności większości Polaków nie daje o sobie zapomnieć. Chcesz wygrać wybory w Polsce? Bądź złodziejem, nie szanuj ludzi, okradaj ich i z niczego się nie tłumacz. Czy skazana prawomocnym wyrokiem prezydent łodzi Hanna Zdanowska będzie dobrym prezydentem tego umierającego miasta? Może Łódź, mając takich mieszkańców, zasługuje na taki los. 70 proc. poparcia dla Zdanowskiej mówi samo za siebie. Może ci głosujący zasługują by pracować na zmywaku w Anglii?
Warszawa? Tu Patryk jaki ciężko i uczciwie pracował. Warszawiacy ponownie wybrali kamieniczników. Odwdzięczyli się niespotykanym w szanujących się cywilizowanych społeczeństwach poważaniem. Ale czy cywilizowani ludzie robili szambo pod krzyżem w 2010 roku? Czy cywilizowani ludzie maksymalną nienawiścią, graniczącą z ekstremalnym zbydlęceniem, mogą nienawidzić w swoim mieście jakiegokolwiek wspomnienia o zmarłym prezydencie swego miasta i Polski - Lecha Kaczyńskiego?
W Opolu prezydentem Opola został mało sympatyczny Arkadiusz Wiśniewski. Mało sympatyczny to niedopowiedzenie. Syn funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, wnuk milicjanta oskarżanego o straszne rzeczy. Ich nazwisko rodowe to Mol, musieli je zmienić, ale i tak wszyscy wiedzą kim są. Nie przeszkodziło to Patrykowi Jakiemu i szefowej jego biura poselskiego poprzeć człowieka, który wprost nienawidzi PiS robiąc aferę z opolskim festiwalem. Wiśniewski jest wielbiony za to, że jego miasto dzięki aneksji najlepszej części sąsiednich gmin, zyskał wielomilionowe środki do budżetu. Mało kto wie, że lokalnie Patryk Jaki poparł burmistrza Nysy Krystiana Kolbiarza, znanego z robienia synekur w mieście. Zdobył 62 proc. głosów w pierwszej turze.
Te wybory to klęska, nokaut - powiedział Witold Gadowski - klęska medialnej polityki PiS
Jarosław Kurski nie zna i nie czuje mediów. To on jest winien sowieckiej propagandy w kierowanej przez siebie telewizji, promując Trzaskowskiego. Ten medialny amator promujący namiestnika „przekręciarzy” nieustannie promował tego kandydata ze stronnictwa złodziei i mafii. Lemingowo górą! Monetyzowanie dobrych działań się nie sprawdza. Ludzie są niewdzięczni. I głupi w swojej zapalczywości. Hołota jest prymitywna i sadystyczna. Lubi niszczyć dobro. Tak, wściekam się, bo z prądem płyną ścieki. Stado idzie w przepaść, i można wołać, ale ono nie zawróci.
Wygrywają ci, którzy maja dużo dobrze przygotowanych plakatów i banerów. Ludzie głosują bezmyślnie. Byłem w komisji wyborczej i widziałem, jak wielu ludzi ma problemy ze zrozumieniem prostego pisemnego komunikatu. „Nie myślę, ale jestem”. Polska jest kształtowana przez wykształconych ignorantów.
Mówi się, że przeciętny Polak nie czyta. To nie prawda. Czyta Pudelka i inne brukowce. Przy tym ma się, chociaż przeczą temu wszelkie fakty, za kogoś lepszego. Demokracja to system preferujący miernoty. Złoszczę się? A czemu mam się nie złościć? Nie będę zadowolony z tego, że jest jak jest. Czy Polska przetrwa? Nie. Grozi nam wymarcie, wynarodowienie, wytrzebienie. Ochlokracja to zwyrodniała forma demokracji. Rządy krwawego tłumu.
Samorządy to wciąż festiwal przekrętów, głupich decyzji, synekur, i ładowania kasy do własnych kieszeni. Ci, którzy myślą, że ich faworyci wygrali, de facto przegrali, ale są za głupi, żeby to zrozumieć.
Prof. Jacek Bartyzel:"Generalnie mało mnie obchodzą wyniki wyborcze, bo nie jestem partyzantem żadnej partii (choć żałuję aż tak niskiego rezultatu Ruchu Narodowego i Wolności, co odbiera nadzieję powstania w szybkim czasie czegoś poważnego na prawicy). To, co mnie naprawdę porusza i przygnębia, to aż nazbyt liczne dowody tego, co Anglicy nazywają moral insanity, u wyborców. Bo jeśli w moim rodzinnym mieście (mieście wyjątkowej kumulacji kretynów, trzeba to powiedzieć bez ogródek) zwycięża przez nokaut osoba, na której ciąży sądowa kondemnatka za oszustwo; jeśli w Olsztynie zwycięża - i to głosami kobiet - kandydat z poważnym zarzutem o gwałt; jeśli w Poznaniu wygrywa ostentacyjny protektor dewiantów; jeśli w Gdańsku najlepszy i prawdopodobnie biorący rezultat osiąga lokalny kacyk, który ma 36 kont bankowych, więc nic dziwnego, że o nich "zapomina"; jeśli wreszcie w stolicy wygrywa w pierwszej turze nie tylko kompletne zero umysłowe, ale środowiskowy i polityczny dziedzic gigantycznego złodziejstwa w Ratuszu, to znaczy, że żadne normy moralne nie mają dla Jaśnie Nieoświeconego Demosu żadnego znaczenia, że wolno najbezczelniej kraść, gwałcić i naruszać wszystkie inne przykazania Dekalogu. Protagoras mówił, że tym, co wyróżnia człowieka spośród innych istot jest Wstyd i Poczucie Prawa, ale najwyraźniej to już jest nieaktualne w naszym społeczeństwie, które ma po prostu chorą duszę. Co zresztą było już wiadome, skoro 3 mln ludzi z entuzjazmem zanurzyło głowy w gnojówce, waląc drzwiami i oknami na "Kler"."Źródło: niepoprawni.pl
19 10 2018 „Mówisz Srebrna. Myślisz Złoty interes”
O spółce Srebrna pisano już wielokrotnie. Jej historia sięga lat 90-tych, kiedy to Kaczyński założył Porozumienie Centrum i wymyślił Fundację Prasową Solidarności. Kiedy w 1990 r Sejm zlikwidował koncern RSW Prasa – Książka – Ruch, Fundacja przejęła „Express Wieczorny”. Niby wygrała przetarg, ale sam Kaczyński nie ukrywa, że ówczesna władza nieco pomogła.
W 1993 r. Fundacja sprzedała gazetę szwajcarskiej spółce Marquard Media za 2,59 mln zł. Pozostają jednak nieruchomości RSWPrasa – Książka – Ruch, na których Fundacja uwłaszczyła się, kupując je bez przetargu, w czym pomogła jej ustawa Glapińskiego, dzisiaj szefa Narodowego Banku Polskiego, oczywiście z rekomendacji PiS.  W rękach Fundacji znalazło się więc 20 tys m. kw. Gruntów i tyle samo powierzchni w biurowcach na warszawskiej Woli. Stopniowo, owe nieruchomości zostały wprowadzone do nowych spółek i fundacji i z całej Fundacji Prasowej Solidarność pozostał ostatecznie  tylko parking na podwórku między dawną redakcją „Expressu Wieczornego” a siedzibą partii przy Nowogrodzkiej
Spółkę Srebrna założył Jarosław Kaczyński już w połowie lat dziewięćdziesiątych.  Jej kapitał zakładowy to dzisiaj 11,8 mln zł. Prawie 100% udziału ma w niej Instytut im. Lecha Kaczyńskiego, w którego radzie zasiada prezes Kaczyński. Spółka zlokalizowana jest na Woli, u zbiegu ulic Srebrnej i Towarowej.
Teoretycznie spółka Srebrna idzie swoją drogą, a PiS swoją, jednak związki personalne pomiędzy nimi są bardzo ścisłe. Jej prezesem jest Małgorzata Kujda, żona obecnego prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, a w zarządzie znajduje się też przyjaciółka prezesa Janina Goss i Jacek Cieślikowski, warszawski radny PiS, terenowy asystent Kaczyńskiego. W radzie nadzorczej znalazło się też miejsce dla kuzyna prezesa Grzegorza Tomaszewskiego i jego asystenta oraz kierowcy Jacka Rudzińskiego.
Gdy Partia Centrum znalazła się poza Sejmem, Srebrna dała schronienie i pozwoliła przeczekać złe czasy m.in. Markowi Suskiemu, Adamowi Lipińskiemu, Ludwikowi Dornowi, Krzysztofowi Tchórzewskiemu i Wojciechowi Jasińskiemu. Wszyscy oni w odpowiednim momencie wrócili do polityki, zajmując eksponowane stanowiska.
Dzisiaj Srebrna płaci za ochronę prezesa, pokrywa koszty czynszu za willę, w której mieści się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Jest też powiązana kapitałowo z wydawcami „Gazety Polskiej Codziennie” i tygodnika „Gazeta Polska” Tomasza Sakiewicza.
2 lutego 2018 r. rada Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego wydaje zgodę na „podjęcie przez zarząd Fundacji czynności związanych z realizacją przedsięwzięcia deweloperskiego przez spółkę Srebrna”. Na obszarze 5,4 tys. m kw., gdzie znajduje się zabytkowa fabryka Kotłów, ma powstać potężny wieżowiec. Na rozkręcenie tej inwestycji spółka przeznacza 350 tys. zł. Pod dokumentem podpisali się Jarosław Kaczyński i Krzysztof Czabański.
Wieżowiec ma liczyć 190 m wysokości, 49 pięter i prawie 100 tys. m kw. powierzchni. Mają się w nim znaleźć sale konferencyjne, hotel, apartamenty, „sky bar” na ostatnim piętrze. Tutaj również ma mieć swoją siedzibę Instytut im. Lecha Kaczyńskiego.
Szacowany koszt przedsięwzięcia to 800 mln – 1 mld zł, a zająć ma się tym spółka Nuneaton, zakupiona przez Instytut i Srebrną. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” wysłali do Srebrnej pytania, na jakim etapie jest projekt biurowca, czy są już wszystkie niezbędne zezwolenia, na kiedy planowane jest rozpoczęcie prac, czy PiS przeniesie tutaj swoją siedzibę i jaki jest koszt tej inwestycji. Odpowiedź jest króka i zwięzła – „Zarząd Spółki Srebrna nie posiada żadnych pozwoleń na budowę inwestycji przy ul. Srebrnej 16, choć wniosek o wydanie decyzji o warunki zabudowy został złożony w 2015 roku, co można w ramach staranności i rzetelności dziennikarskiej sprawdzić w organach Miasta. Spółka Nuneaton nie prowadziła i nie prowadzi żadnej inwestycji przy ul. Srebrnej 16. Pozostałe pytania w tej sytuacji są całkowicie chybione i bezprzedmiotowe”. Zastanawiam się nad jednym. Wiadomo, że od listopada 2014 roku spółka Srebrna próbuje negocjować warunki zabudowy w warszawskim ratuszu i do tej pory były to działania bezskuteczne. Wydaje się więc, że jedyną szansą na zrealizowanie planów postawienia biurowca w tak atrakcyjnym miejscu jest zmiana prezydenta stolicy i zdobycie większości w radzie miasta. To kolejny więc powód tak zaciętej walki o stolicę. Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl
Komentarze z sieci:  Brawo - pan Kaczyński z kumplami buduje w Warszawie PIS- tower, wieżowiec za miliard. Czy jest w Polsce ktoś inny, kto tak się na polityce uwłaszczył? Po 30 latach walki Kaczyńskiego z patologiami III RP, okazało się, ze w wielkiej patologii sam tkwi po uszy. - Tomasz Lis
Oligarcha pisowski, Kaczyński i Zarząd Spółki Srebrna, ma tylko jeden, ale poważny zgryz. Nie mają pozwolenia na budowę swojego imperium finansowego i tu, jak na dłoni widać, dlaczego walka o prezydenturę w Warszawie, to dla PiS sprawa życia i przeżycia.- HAnia
Zamiecione po dywan??? 
Do dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem założycielskim w wysokości 250 mln ówczesnych złotych. W ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności.
''Albo finansowanie z budżetu, albo korupcja na wielką skalę'' - mówił kiedyś Jarosław Kaczyński, Dziś to brzmi: Finansowanie z budżetu i korupcja na wielką skalę i to dotyczy wszystkich partii.
W PRL jak dyrektor, I sekretarz PZPR ...kupił na talon Poloneza czy Fiata i za miastem postawił altankę szumnie nazwaną daczą... To wszyscy mówili ale on nakradł. No a jak z zakładu wywiózł na Żuku parę desek i kilka gwoździ to zaraz proces pokazowy robili. Jak można kraść to dopiero pokazała nam Banda Czworga po podpisaniu paktu w Magdalence o wspólnym przekazaniu w prywatne ręce całego majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia nie pytając się prawowitych właścicieli, narodu o zgodę. Panowie z Solidarności a raczej ci co nie zrobili kariery w PZPR to zaczęli dopiero kraść. Wpierw po troszku a później co ekipa to więcej zgodnie z pociągiem - ciągiem arytmetycznym, znaczy się im szybciej i mocniej pociągniesz tym więcej wyciągniesz. Co tam auto? Co tam dacza? Jak dziś byle kacyk partyjny ma dziesięciokrotnie więcej od tego komunistycznego złodzieja.
Jak rabowano Polskę! Wszystko zaczęło się na początku 1989 roku w czasie tzw. „okrągłego stołu”, potem było tylko gorzej. Tego systemu a w zasadzie wielkiej hegemonii kartelu władzy powstałego po 1989 roku demokratycznymi metodami się nie usunie. Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla narodu a takim zagrożeniem jest POPiS.
13 10 2018 Gdy Morawiecki walczy o przetrwanie, nie rządzi.
Mateusz Morawiecki dwoi się i troi w kampanii samorządowej, a przecież nie startuje na żadnego wójta, ani burmistrza. Jeżeli jeździ po kraju, to nie rządzi. Dlatego stanowione jest takie kiepskie prawo, ustawy trzeba zaraz po wejściu w życie nowelizować.
Morawiecki jednak walczy o przetrwanie. Nie tylko ma na karku aferę podsłuchową, która na moment przycichła, lecz zostanie odgrzana przez Platformą Obywatelską (a może już należy nazywać Koalicję Obywatelską), Grzegorz Schetyna zapowiedział wniesienie do Sejmu wniosku o odwołanie ze stanowiska premiera Morawieckiego pod hasłem „kłamca nie może rządzić”. Nie tylko uznany jest za kłamcę przez sąd, ale tak jest traktowany przez władze unijne, wiarygodność Morawieckiego sięgnęła bruku, w Brukseli trzeba ratować substancję naszej wiarygodności (a robi to opozycja i Donald Tusk), której jest coraz mniej, przełoży się to na kasę z budżetu unijnego. Morawiecki ma kłopoty z tatusiem Kornelem, na którego są inne taśmy, jak to służył korupcją firmie windykacyjnej GetBack. Ile na tych taśmach jest haków na Mateusza?
Poza tym Kornel M. jest „pożytecznym idiotą” (polieznyj idiot) Kremla, wyrażając aprobatę dla aneksji Krymu przez Rosję i mówiąc bardzo przyjacielsko o Putinie niczym Viktor Orban. Polityka wschodnia, której doktryna wypracowana została przez Piłsudskiego, Giedroyca i podtrzymywana przez rząd Donalda Tuska, może legnąć w gruzach. Na agendę zawędrowała rekonstrukcja rządu, której celem jest przykrycie kłopotów Morawieckiego. Ale nie on będzie decydował, czy kogoś wymienić – Szydło, Kempę, Zalewską.
Jak marną formacją polityczną jest PiS świadczy rating, który został przywrócony przez Agencję Standard & Poor’s – A-. Warto przypomnieć, iż taki rating uzyskał rząd Donalda Tuska w czasie, gdy panował kryzys na świecie, Polska była zieloną wyspą. PiS wszak nazwał ten okres „Polską w ruinie”.
Morawiecki, więc nie ma czym się chwalić, zwłaszcza że w Unii Europejskiej i na świecie mamy do czynienia z wyjątkową hossą. No i trzeba sobie uzmysłowić, iż taki sam rating w 2009 roku miała Grecja. A że Morawiecki nieprzytomnie zadłuża finanse publiczne na realizacje pisowskich populizmów, śmiało go można nazwać Grekiem Zorbą.
Zorba zgłasza jednak wielkie halo – i to kłamliwe – „wielka, komentowana na całym świecie podwyżka ratingu Polski nie została odnotowana przez niektóre mainstreamowe media”. Kłamstwo, bo wszyscy odnotowali, lecz to kolejny atak na niezależne dziennikarstwo, aby urabiać opinię publiczną pod upartyjnianie – upisowanie – mediów. Waldemar Mystkowski Źródło koduj24.pl
Panie premierze nie zamierzam zapi...ać za miskę ryżu, byś pan pomnażał swój majątek warty 30 mln zł., zdobyty w państwie mafii i złodziei. Symbol PiSu to sęp który założył koronę i udaje orła. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy.
DLA NAS MILIONY, DLA WAS MISKA RYŻU to najnowsze hasło wyborcze PiSu. Zlikwidowanie zwrotu podatku VAT, to będzie największy sukces Morawieckiego!
Za Morawieckiego wszystko jest rekordowe, lub historyczne. Ten geniusz gospodarczy wymyślił sobie, że im drożej to jest lepiej dla wszystkich, bowiem im większe wpływy do budżetu, to i większe wydatki. Jednym słowem im więcej płacisz tym więcej od państwa otrzymujesz. Morawiecki to murowany laureat Nagrody Nobla. I pomyśleć, że takie coś było dyr. banku?
Kim Pan jest panie Morawiecki, że zostaje Pan ministrem niezależnie od wyniku wyborów, wygryza ministra finansów, ministra skarbu, a nawet panią premier? Skąd ma pan parasol ochronny tak skuteczny, że bez właściwie żadnego politycznego zaplecza wygrywa Pan wojenki z Ziobrą, Szydło i Szałamachą a totalna opozycja i media z prawa i lewa traktują Pana ulgowo? Dlaczego zarówno Schetyna jak Kaczyński typują Pana na ministra?
Czyżby Władek i Kornel w jednym stali domku, z taśm zbudowanym? Obaj mają bardzo wiele na sumieniu Władek nagle staje się właścicielem firmy transportowej i kupuje 200 nowych tirów, a Kornel do dziś nie rozliczył milionów złotych ze zbiórek w całej Europie i nie tylko, na Solidarność Walczącą?
12 10 2018 Kornel Morawiecki: „To nie do końca prawda, że Rosja napadła na Ukrainę”
Wygląda na to, że politycy PiS i ugrupowań ściśle z partią rządzącą współpracujący uczestniczą w swoistej rywalizacji. Zdaje się chodzi im o to, kto swoją wypowiedzią wprawi opinię publiczną w większe osłupienie. Festiwal rozpoczął oczywiście Mateusz Morawiecki, którego słów mogliśmy słuchać na taśmach w „Sowie i Przyjaciołach”. Stanisław Piotrowicz mówi, że jest ofiarą stanu wojennego, a teraz ojciec premiera twierdzi, że – „To nie do końca prawda, że Rosja napadła na Ukrainę”. Kornel Morawiecki był łaskaw wyrazić te opinię w Polsat News. Faktem jest, że ojciec premiera nie po raz pierwszy wygłasza prorosyjskie komentarze. Pisaliśmy o tym m.in. w artykule „K. Morawiecki znowu „odleciał” – zachęca syna, żeby zaprosił Putina do Polski”.
Internauci komentowali „rewelacje” Morawieckiego. – „Takie wypowiedzi powinny być karane”; – „Ukraina sama na siebie napadła. Następnie sama wybiła kilka tysięcy obywateli. Na koniec sama oddała Krym i Donbas i wsadziła do łagrów rosyjskich z 70 więźniów politycznych. Przekonuje mnie to. A królowa Antonina robi swetry na drutach, w Tworkach”; – „To nie do końca prawda że Rosja napadła na Ukrainę” To nie do końca prawda że III Rzesza napadła na Polskę To nie do końca prawda że ZSRR 17.09.1939 napadło na Polskę To nie do końca prawda że WRON wprowadziła Stan Wojenny w Polsce To nie do końca prawda że PiS łamie Konstytucjꔏródło: Twitter /koduj24.pl
shaq: W ostatniej Polityce jest duży artykuł o Kornelu Morawieckim. Aż nadto przesłanek, żeby domniemywać, że to jest człowiek Kremla w Polsce. Już drugi (i ważny, nie przeoczmy tego – to ojciec premiera) po Macierewiczu, którego rosyjskie powiązania w zasadzie nie podlegają dyskusji. Obu Kaczyński z jakichś powodów utrzymuje blisko siebie. Moim zdaniem dla utrzymania władzy lokalnej Kaczyński jest gotów na oddanie części suwerenności Rosji, czyli w planach bycie kimś takim jak Kadyrow w Czeczenii.
Adam:Ukraina napadła na Donbas po tym jak mieszkańcy Donbasu sprzeciwili się zbrodniczym zapędom Kijowa. Co tu dużo pisać wystarczy, że przyjrzymy się komu dziś stawia się pomniki na Ukrainie i jakie nazwy ulic nadaje się w tym kraju. Nie wiecie? To o czym chcecie dyskutować? Największym bohaterem współczesnej Ukrainy jest terrorysta i zbrodniarz, który już w 1934 roku dokonał zamachu terrorystycznego na polskiego ministra. Kijów jest probanderowski, zbrodniarze, zwyrodnialcy i kaci, którzy mordowali Polaków stają się tam bohaterami narodowymi. Pomniki, tablice pamiątkowe, nazwy ulic – to mówi samo za siebie. Czy ktoś się jeszcze dziwi, ze mieszkańcy Donbasu postanowili się bronić przed Kijowem? To nie Rosja napadła na Ukrainę lecz armia ukraińska napadła na mieszkańców Donbasu. Jakoś przemilczany jest też temat jak armia ukraińska w Odessie żywcem paliła cywilów. Gdyby Rosja napadła na Ukrainę, to nad Ukrainą latałyby rosyjskie bombowce, a na Kijów spadałyby bomby. Coś tu się nie zgadza. Prawda? Dziwne jest też to, że skoro Ukraina została napadnięta, to dlaczego młodzi Ukraińcy nie bronią własnego kraju? Dlaczego nie ogłoszono mobilizacji skoro kraj został napadnięty Zalewają Polskę zamiast bronić kraju. Ale Rosja mnie nie interesuje, wolałbym dowiedzieć się kiedy Ukraina przestanie zdziałać na szkodę Polski i Polaków. Dlaczego osoby, które próbują odszukać szczątki pomordowanych przez Ukraińców Polaków są zastraszane przez ukraińskie służby? Dlaczego Ukraina nie chce dopuścić aby pomordowani Polacy spoczęli w oznakowanych grobach? Czy zbrodnicza i zakłamana Ukraina boi się prawdy? Boją się, ze zobaczymy ogrom ukraińskiej nienawiści do Polaków i tego do czego ta nienawiść doprowadziła? To nie tylko UPA mordowała bestialsko Polaków, ale również zwykli ukraińscy chłopi. Żyli z Polakami w zgodzie aż pewnego razu postanowili nas wymordować. Kobiety, dzieci, starców, niemowlęta – bez względu na wiek i płeć w brutalny sposób mordowali Polaków. Dziś o tym się nie mówi, staje się to tematem tabu tak samo jak Katyń w czasie komuny. Kolejne pytanie, dlaczego na cmentarzu OL polskie lwy zostały celowo zasłonięte? Dlaczego Ukraina walczy w polskością? Możecie mnie nazwać trolem, rosyjskim agentem, czerwonym itd. bo dla mnie to nie obraza – dziś każdy kto mówi prawdę i nie krytykuje bezpodstawnie Rosji nim jest. Pozdrawiam i życzę aby otworzyły się wam oczy. 
06 10 2018 Tusk na krakowskim Rynku: „Nie musimy wstawać z kolan, bo nigdy na nich nie byliśmy”
– „Przyjechałem tutaj, żeby powiedzieć, że musimy być razem jako Polacy i razem z Polską w Europie. Nie musimy wstawać z kolan, bo nigdy na nich nie byliśmy. Chcę wam powiedzieć, że mamy cały czas wielką szansę jako Polska w Europie i na świecie” – mówił Donald Tusk do ludzi zgromadzonych na krakowskim Rynku.
Przewodniczącego Rady Europejskiej przywitały tłumy. Były okrzyki, brawa, a nawet łzy wzruszenia. Powiewały flagi Polski i Unii Europejskiej. Z głośników płynęła „Oda do radości”. – „Jesteście dla mnie nową nadzieją, że może być lepiej. 11 listopada i stuletnia rocznica niepodległości to jest dokładnie ten moment, kiedy niezależnie od tego, co dzieje się na co dzień w polskiej polityce. Ja to obserwuję od rana do wieczora, niezależnie od tego, jak daleko jestem od Krakowa, Warszawy, Gdańska – od rana do wieczora patrzę na to i czasami rzeczywiście serce się kraje. Myślę, że 11 listopada w każdym polskim domu powinniśmy pomyśleć, że Polaków musi łączyć więcej niż dzielić. To elementarne pojednanie jest absolutnie nakazem chwili. Nie ma żadnego powodu, żebyśmy się nawzajem nienawidzili” – mówił Tusk.
Wcześniej na krótkiej konferencji prasowej zdradził, o czym rozmawiał w gmachu ONZ z Andrzejem Dudą. – „Jak wiecie, byłem dyskretny cały czas, ale jak zauważyłem pan prezydent jednak postanowił uchylić rąbka tajemnicy. To ja uchylę drugiego rąbka. Rozmowa nie wyglądała tak jak mogłoby się wydawać po tych spekulacjach. Tak naprawdę prezydent rzeczywiście bardzo taki przejęty mówił o tym, że nie wszyscy chcą, żeby był przez drugą kadencję. I stąd się wywiązała rozmowa na temat przyszłej emerytury, o której prezydent mówił bez entuzjazmu, co zrozumiałe. Jest wciąż młodym człowiekiem. Przy okazji rzeczywiście wspomniał, że on, inaczej niż poprzednik, nie wynajął swojego mieszkania na 10 lat, co miało podkreślić jego ostrożność co do tego, jaka jest jego przyszłość” – powiedział Tusk.
Odniósł się też do ujawnionych taśm z nagraniami Mateusza Morawieckiego. – „Nie będę o tym mówił ze złośliwą satysfakcją, bo osobiście nie, ale moim współpracownicy byli ofiarami tych nielegalnych nagrań, więc nie będę się teraz wyzłośliwiał na temat moich oponentów. Niech to będzie przestroga dla tych wszystkich, którzy przy tego typu okazjach, z faryzejskim zacięciem potrafią brutalnie atakować swoich oponentów, a później, kiedy się okazuje, że to trafia także ich, zapominają to wszystko, co się działo wcześniej” – stwierdził. Źródło: onet.pl
Tusk w lakierkach uciekał do Brukseli by się za nim nie kurzyło, pod opiekuńcze skrzydła mamusi Angeli. Dziś jest w Polsce czule witany, ba uwielbiany, co niektórzy widzą go jak na białym koniu wjeżdża i pokonuje Kaczyńskiego? Czyżby zapomniano już co za jego kadencji wyprawiano?
Tusk i Kaczyński to dwaj świetni aktorzy, którzy graja role dobrego i złego policjanta, bo potrafią co jakiś czas zamienić się rolami. Oni na tym korzystają, a my jako naród tracimy. Jak długo jeszcze będą w taki perfidny sposób narodem się bawili? 
W 1989 roku po wielu libacjach i wzajemnych poklepywaniu się po plecach z Magdalenki wyruszył Wesoły Autobus w Polskę by ją zmieniać. I tak sobie jedzie i jedzie... Co jakiś czas zatrzymuje się by zabrać kolejnych uczestników libacji. Od czasu do czasu biesiadnicy wymieniają kierowcę by mogli bezpiecznie dalej się bawić. Dziś w tym Wesołym Autobusie zrobiło się niemiłosiernie ciasno. Trzeba kogoś wysadzić ale kogo jak wszyscy mocno się trzymają i nikt nie zamierza wysiadać. Każdy więc szuka sojusznika który pomógłby mu wyrzucić z Wesołego Autobusu konkurenta. W tym amoku w jaki wpadli nikt z biesiadników nie zauważył że Wesoły Autobus jedzie nie tą drogą i na dodatek nie w tą stronę. Ba okazuje się że nikt w nim nie pracuje dla kraju tylko dla własnego raju na ziemi. Bajka, nie to dzisiejsza Polska. Dziś ten Wesoły Autobus należy zepchnąć do rowu a biesiadników osądzić i ukarać tak jak na to sobie zasłużyli. Tylko kto ma to zrobić?  Tuskowi i Kaczyńskim udała się jedna rzecz, zarządzanie strachem. Mistrzostwo świata. Cały czas zastanawiam się jak to możliwe by bać się bardziej niż za komuny. Co taki strach powoduje? Strach o utratę pracy ? Wyższy poziom niepewności o przyszłość, a więc i wyższy poziom lęku ? Dezintegracja społeczna , a co za tym idzie osłabienie więzi społecznych i wynikające z tego trudności komunikacyjne i poczucie osamotnienia ? Strach przed utratą dostępu do gadżetów i błyskotek proponowanych przez świat konsumpcji? 
05 10 2018 Ułamkowe widzenie
Przyszedł taki moment,że Prawo i Sprawiedliwość stało się Pragmatyką i Strategią. Choroba każdej partii władzy , która żegna się w końcu z ideą. Nie powiem ,aby mnie to jakoś szczególnie martwiło , taka jest polityka. Zresztą idee wiecznie żywe to zwykle oznaczają nieludzki koszmar upartego szaleństwa. Jak w przyrodzie naturalna jest zdrowa wymiana, zapewne teraz otwiera się pole dla jakieś nowej siły politycznej i świeżego spojrzenia na polskie sprawy , ale zanim to dojrzeje i o realną władzę zawalczy minie przynajmniej kilkanaście lat.
Wczoraj prezes udzielił wywiadu i oceniając sprawę Mateusza Morawieckiego ocenił taki ułamek: „cena funkcjonowania w pewnym otoczeniu”/ „wiele dobrego dla Polski”. I wyszło mu ,że rewelacje z taśm to takie nic właściwie coś bliskie zeru. A że jeszcze zna Mateusza z konkretnych sytuacji wyboru to nie ma o czym mówić. Coś za coś. Pragmatyzm.
A jednak nie ma co się oszukiwać to nagranie to dowód politycznej korupcji. Dwie tam są sprawy – jedna prostsza- przepracowanego stażysty -syna posła Czarneckiego , któremu potrzebne nowe mniej meczące i zapewne bardziej intratne zajęcie. Przy okazji jest tu element komiczny – pana Czarneckiego, który Sowy unikał ale jednak się w dość kompromitujący sposób nagrał na głośnomówiący telefon.
Druga sprawa Grada bardziej skomplikowana. O co chodzi? - No jest taki pan Grad, co to w państwowej agendzie ciężko pracując wyciągał te 100tys/mc. A teraz chce odpocząć w prywatnym sektorze.,Odpocząć i zarobić. I panowie mają zmartwienie. Bo pan Grad próbując dorobić wywołuje gradobicie. A jak się nic nie wymyśli , nie zagospodaruje człowieka to trafi do SSP w energetyce i szkody mogą być duże. Więc można rzec ,że rozmowa pro publico bono. I co tu zrobić. Może OFE. Ale czy zechce za marne 40tys? Ale w tym OFE to też może nie ...(w domyśle też szkody). Więc pan Mateusz sugeruje,że może tak doraźnie,zadaniowo jakieś zleconko, badania czy ekspertyzy za 70 a może za sto . A potem się zobaczy...
Najgorsze w tej rozmowie jest ,że nawet nikt nie pyta po co? Dla każdego oczywista jest konieczność „dania zarobić” politykowi. I jest to cała prawda o Cieciej RP, o pewnym układzie czy mafijnej presji. Trochę jak w Rosji , gdzie korupcja nie ma wymiaru konkretnych przedsięwzięć ale tego ,że ktoś i ktoś jeszcze musi zarobić, pobrać swego rodzaju haracz aby gospodarka czy administracja funkcjonowała w miarę „normalnie”.
To co ładnie wygląda w ułamku to w rzeczywistości wygląda znacznie gorzej. Bo niestety to bardzo polska specyfika, figurantów ,próżniaków, którzy muszą gdzieś tkwić. I prócz tej ceny wymiernej jest wielka niewymierna,demoralizująca. Zabijająca produktywność , efektywność , innowacyjność i wypychająca młodych , zdolnych i wykształconych za granicę. Bo po co się starać, kształcić , rywalizować? Przecież można być kompletnym durniem, nie skalać się żadnym osiągnięciem a zasiadać i piastować. I w druga stronę – szczytem osiągnięć będzie co najwyżej rola najwyższego pracującego zastępcy jakiegoś ZERA. I nie ma znaczenia cze zero nazywa się Gersdorf czy Żurek , czy Misiewicz i to w jakiej konstelacji swobodnie orbituje. Znaczenie ma ogólne wrażenie grzęźnięcia czy zapaszek smrodu.
Równolegle jest zupełnie inna ale równie symboliczna sprawa. Księdza Stryczka i Szlachetnej Paczki. Gdzie też można sobie zbudować ułamek:
ekscesy psychopaty / wielkie dzieło , tysiące obdarowanych. 
I znowu jest to tylko próbka ,i to taka środowiskowo nietypowa, dość częstej w polskich realiach sytuacji. Liczy się efekt, produkt krajowy, rozwój, postęp. Ale nie liczy się to co nie było konieczne – mobbing, niskie płace, wyzysk, małe ludzkie tragedie. I znów jest ten rachunek ułamkowy, gdzie można machnąć ręką na „drobiazg”. I znów niewidoczna, niewymierny koszt pewnego klimatu, pewnych takich uwarunkowań, które sprawiają,że młodzi Polacy nie chcą żyć w TYM KRAJU. Cóż Pitagorejczycy mieli rację – liczby niewymierne są niepokojące, lepiej ich unikać. A już koniecznie dokładnie nazwać jak się zdarzy. Źródło: niepoprawni.pl
03 10 2018 Czy taśmy podsłuchowe służą do szantażowania Morawieckiego?
Premier Morawiecki zapewne nie spodziewał się, że przyjdzie dla niego tak trudny czas. Właśnie Onet ujawnił nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele”, których to on jest głównym bohaterem. O „nieznanych taśmach Morawieckiego” napisał Newsweek już w 2016 roku, gdy został on wicepremierem w rządzie PiS. Jakoś wtedy sprawa umarła śmiercią naturalną, ale teraz wróciła, i to z wielkim hukiem.
Według dziennikarzy Onetu „obaj kelnerzy, którzy dokonywali podsłuchów, obciążają ówczesnego prezesa Banku BZ WBK Mateusza Morawieckiego. W ich zeznaniach pojawia się wątek kupowania nieruchomości na podstawione osoby (tak twierdzi Łukasz N.) oraz brania na takie osoby kredytów (tak uważa Konrad Lasota)”. Ujawnione nagranie to prawie trzygodzinny zapis rozmowy premia z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, szefem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. W rozmowie Morawiecki chwali się świetnymi relacjami m.in. z Tomaszem Arabskim, szefem kancelarii Donalda Tuska czy Janem Krzysztofem Bieleckim. Jest też mowa o stanowisku ministra skarbu w rządzie PO/PSL dla Morawieckiego i o SKOK-ach, których sytuacja jest fatalna i są one finansowane przez „niepokorne” media.
Morawiecki w ostrych słowach wypowiada się o finansjerze z Niemiec i Szwajcarii. Jak mówi „K.., siedzą ci bogaci Amerykanie, Żydzi, Niemcy, Angole, Szwajcarzy, nie? Siedzą w swoich głębokich, wiesz, fotelach. Mają nakumulowane tego oczywiście kapitału tyle, że możesz ich tam w dupę pocałować. Jeszcze się prosisz oczywiście o ten kapitał, nie? Oni oczywiście w tej swojej chciwości… Ja cały czas tak patrzę na ten świat z punktu widzenia geo i historycznego trochę. I mi się wydaje, że popełniają błąd (…) Jakby nie dokonując pewnej redystrybucji tego”.
Bardzo pozytywnie mówi za to o Angeli Merkel, która „działa na najważniejszych rzeczach społeczeństwa, czyli oczekiwaniach. My nie wiemy, ale być może zakończy się to dobrze, jeżeli my, ludzie, we the people, prawda, a już zwłaszcza we the people w Niemczech czy w Hiszpanii, we Francji, musimy obniżyć nasze oczekiwania. Bo jak obniżymy, to w ślad za tym wszystko pójdzie dobrze, się da zreperować. Będziemy zapier… i rowy, ku… kopać, a drudzy będą zakopywać, będziemy zadowoleni. Wtedy my jako ludzie mniejsze będziemy mieć emerytury”.Dodaje też, że właśnie Merkel oraz Sarkozy, Hollande i inni muszą odkręcić przekonanie ludzie, że „w takim świecie, jak dzisiaj są, gdzie przez pięćdziesiąt lat ludziom się wydawało, że zawsze będzie lepiej, emerytury będą dość wysokie, żyć będziemy coraz dłużej, służba zdrowia będzie za darmo k… i edukacja za darmo”. Gdy Matuszewska mówi, że „przyzwyczaić się do lepszej sytuacji jest daleko łatwiej niż do gorszej”, Morawiecki odpowiada: „Najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut”.
Morawiecki nie ukrywa też, co myśli o imigrantach z Afryki. „No k… Wiesz, kiedyś przypłyną, kiedyś coś zrobią. (…) Te iPhone’ye pokażą im: tu żyje się tak a tu tak. I co my zrobimy jak flotylla tratw k…, nawet tam z północy Afryki będzie na południe? (…) Będziemy strzelać, będziemy odpychać ich, wiesz”.
Wszystko wskazuje na to, że istnieje kilka taśm z nagraniem Morawieckiego i jego gości w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Pytanie tyko, w czyich są one rękach. Jeden z byłych funkcjonariuszy CBA w połowie sierpnia powiedział „Gazecie Wyborczej”, że Biuro ma „nagranie kompromitujące Morawieckiego” i jest ono „jest gwarancją bezpieczeństwa” dla Mariusza Kamińskiego i jego ludzi. Kolejny rozmówca nie ukrywa, że Morawiecki chciał odsunąć Kamińskiego, ale musiał się wycofać, właśnie ze względu na tę taśmę.
Dziennikarze wysłali 22 sierpnia zapytanie do rzeczniczki rządu, Joanny Kopcińskiej, „Ile razy w latach 2013-14 Mateusz Morawiecki odbywał spotkania towarzysko-biznesowe w restauracjach Sowa i Przyjaciele lub Amber Room?, Czy szef rządu był szantażowany ujawnieniem treści nagrań? Jeśli tak, to czy powiadomił o tym prokuraturę lub inne służby? Czy prawdą jest, że premier chciał zdymisjonować Mariusza Kamińskiego?”.
Rzeczniczka odpowiedziała krótko – „W śledztwie podsłuchowym p. Morawiecki ma status osoby pokrzywdzonej. Jednocześnie pragnę zapewnić, że Pan Premier nigdy nie był szantażowany ujawnieniem treści jakichkolwiek nagrań.” I dodała: „Premier nie zamierzał i nie zamierza dymisjonować Ministra Koordynatora Służb Specjalnych. Powtarzanie tego typu spekulacji nie ma żadnych podstaw faktycznych. Współpraca Premiera z Ministrem Mariuszem Kamińskim jest bardzo profesjonalna i układa się bardzo dobrze”. CBA zapytane, czy jest w posiadaniu taśm, które nie zostały przekazane prokuraturze, zdecydowanie temu zaprzecza. Sporo mógłby tutaj powiedzieć Marek Falenta. Jak mówi jeden z jego byłych pracowników, to właśnie „taśma Morawieckiego” chroni go przed pójściem do więzienia. Trzeba przyznać, że ujawnienie tych rozmów przez Onet wywołało jednak sporą nerwowość w szeregach PiS. Beata Mazurek, rzeczniczka tej partii, napisała na Twitterze, że „Niemiecki Onet kolejny raz insynuuje. To atak na Polski Rząd taśmami i zeznaniami, które są dostępne od 4 lat. Mafie VAT, mafie paliwowe, mafie tytoniowe, mafie alkoholowe pozbawione miliardów dochodów szukają sojuszników”.  Znowu więc mamy do czynienia z klasycznym odwróceniem kota ogonem
Ciekawe, co będzie dalej. „Afera podsłuchowa” była jedną z przyczyn przegranej PO w wyborach parlamentarnych 2016 roku. Lud oburzony tematem rozmów i retoryką, opartą na ostrych wulgaryzmach, żądał natychmiastowej dymisji uczestników tych spotkań. Czy teraz będzie podobnie? A może daruje Morawieckiemu tego typu wtopę, bo przecież „swoim” wolno wszystko?
Pojawia się też pytanie, kto miał interes w tym, by taśmy z Morawieckim w roli głównej, wyszły na światło dzienne?  Według mnie odpowiedź wydaje się prosta. To ktoś, kto chce wyeliminować premiera z szeregów PiS, kto czuje się zagrożony, kto jest uczestnikiem w walce o schedę po prezesie Kaczyńskim. Pamiętajmy, że to właśnie o Morawieckim mówi się jak o ewentualnym następcy szefa PiS, a to się kilku aktywistom tej partii musi bardzo nie podobać. Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl
W lipcu 2014 roku pisałem: Afera podsłuchowa wbrew pozorom nie podzieliła rządzących a ich skonsolidowała i to bardzo mocno. Podejrzewam że na trwale. Wszyscy politykierzy jednym głosem w tym media nieważne spod jakiego znaku wyliczają społeczeństwu kto, ile razy i jakich brzydkich słów użył. Spychając na boczny tor sedno treści taśm a mianowicie to że największym osiągnięciem polskiej transformacji ustrojowej jest wystawna kolacja na koszt podatnika, egzotyczne podróże zagraniczne oczywista oczywistość też na koszt podatnika oraz bezkarny transfer majątku narodowego gromadzonego przez pokolenia na prywatne konta.
Można przymknąć oko na to że czołowi politycy Platformy ba osoby sprawujące najważniejsze funkcje w państwie używają języka ulicy podczas prywatnych pogaduszek. To ich sprawa. Można przymknąć oko na wiele jeszcze innych nieprawidłowości. Idealnego ustroju nie ma. No ale skoro za jedną kolację dla dwóch osób płacą z naszych podatków 1300 złotych i jest to suma która pozwoliłaby rodzinie 5 osobowej przeżyć cały miesiąc to już nie jest ich sprawą. I na to nie można przymknąć oka. Policzcie ile takich kolacji, obiadów było przez ostatnie 7 lat, przez 25 lat od transformacji ustrojowej. To się w głowie nie mieści. No ale co my biedne żuczki możemy zrobić dalej musimy toczyć tą kulę gnoju i to pod górkę. Wyobraźcie sobie ile dzieci w szkole, przedszkolu można by było nakarmić za 1300 złotych, które to przejadło tylko dwóch ministrów na jednej kolacji. 
01 10 2018 Nowa odsłona afery taśmowej. Kelnerzy obciążają Morawieckiego.
Według akt sądowych, słynna afera taśmowa, która w ostatecznym rozrachunku doprowadziła PiS do władzy, ma trzech bezpośrednich sprawców. Pomysłodawcą nagrywania biznesmenów i polityków w warszawskich restauracjach „Sowa i Przyjaciele” oraz „Amber Room” miał być przedsiębiorca Marek Falenta, zaś wykonawcami dwaj pracujący tam kelnerzy: Łukasz N. oraz Konrad Lasota. Obaj obciążają dziś ówczesnego prezesa banku Mateusza Morawieckiego. Sęk w tym, że brakuje taśmy z jego nagraniem, o czym piszą w portalu Onet.pl – Mateusz Baczyński, Andrzej Gajcy, Janusz Schwertner i Andrzej Stankiewicz.
Jak się dowiadujemy z akt sądowych na jednym z nagrań Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy… Owo nagranie nie jest dla szefa PiS–owskiego rządu zbyt wygodne i pewnie dlatego prokuratura oraz służby specjalne nie poszły tym tropem. Na dodatek nie wiadomo, kto ma tę taśmę i czy może ją wykorzystać przeciwko premierowi polskiego rządu… Tymczasem – jak czytamy w portalu kelner obciąża prezesa, który w tamtym czasie był członkiem Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. Mało tego, adwokatem, który w śledztwie taśmowym reprezentował Morawieckiego, był prawnik pracujący równocześnie dla innych osób nagranych w „Sowie i Przyjaciołach”: Pawła Grasia, Bartosza Arłukowicza, Krzysztofa Kwiatkowskiego i Andrzeja Biernata. Wszyscy to ważni politycy Platformy, ministrowie w różnych okresach jej rządów.
Z akt sądowych, wiadomo że w toku spotkania pojawia się informacja, iż Mateusz Morawiecki rozważany jest – a mamy wiosnę 2013 r. – jako kandydat na stanowisko ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska.
Onet cytuje Prokurator Annę Hopfer z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która pyta kelnera Łukasza N.: „Czy zarejestrował pan rozmowę jednego z prezesów banku dotyczącą zawierania pożyczek i kredytów na podstawione osoby, tzw. słupy?” Ten odpowiada: „Tak, tak mi się wydaje, bo jakość tego nagrania była słaba, ja je odsłuchiwałem to było nagranie Morawieckiego z jakimś mężczyzną. Ja nie znam tego mężczyzny, w tej rozmowie brały udział tylko tych dwóch mężczyzn. Morawiecki jest z banku BZW BK. Z tego co pamiętam to rozmawiali o jakiś budynkach, tamten drugi człowiek, którego nie znam powiedział, że jakaś osoba się obawia i chce się wycofać z tego interesu. Rozmawiali o zakupie budynków pod inwestycje i mieli tam wynajmować pod jakieś biznesy, ale dokładnie nie pamiętam. Rozmawiali, że dokumenty mają być sporządzone na jakąś osobę. Rozmawiali, że będą mieli te, że oni będą mieli te lokale zakupione na inne osoby, że na inne osoby będą wystawione dokumenty. Nie pamiętam czy w tej rozmowie była mowa o pożyczkach i kredytach na słupy. Oni rozmawiali o tym, że będą kupować nieruchomości na podstawione osoby. Ten mężczyzna, który się spotkał z Morawieckim powiedział, że prawdopodobnie jakaś kobieta się obawia i chce się wycofać. Nie pamiętam, czy on precyzował czego się boi ta kobieta. Marek Falenta dostał ode mnie to nagranie. Ja o tym nagraniu mówiłem pani [XXX] z CBŚ.”
Wybrane fragmenty: https://koduj24.pl/nowa-odslona-afery-tasmowej-kelnerzy-obciazaja-morawieckiego/
„W aktach śledztwa taśmowego znaleźliśmy dowody na to, że nagrań z obecnym premierem może być więcej. Wynika to z przesłuchania Morawieckiego przeprowadzonego przez ABW w grudniu 2014 r., czyli niecały rok przed jego wejściem do rządu PiS.” – czytamy w Onecie.
Portal zwraca uwagę, że Morawiecki w trakcie rozmowy przyznaje, iż w latach 2012-2014 bywał zarówno w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, jak i „Amber Room”. Źródło: Onet.pl
No i mamy odpowiedzi na pytania: "Kim Pan jest panie Morawiecki, że zostaje Pan ministrem niezależnie od wyniku wyborów, wygryza ministra finansów, ministra skarbu, a nawet panią premier? Skąd ma pan parasol ochronny tak skuteczny, że bez właściwie żadnego politycznego zaplecza wygrywa Pan wojenki z Ziobrą, Szydło i Szałamachą a totalna opozycja i media z prawa i lewa traktują Pana ulgowo? Dlaczego zarówno Schetyna jak Kaczyński typują Pana na ministra”? Zapytał 6 grudnia 2017 na blogu lorem ipsum,
Afera taśmowa zmusza Tuska do ucieczki do Brukseli, po zamieceniu jej pod dywan na scenie politycznej w rolach głównych pojawiają się Władysław Frasyniuk i Kornel Morawiecki. No i jak bystrze się lokują jeden u totalnych, a drugi w PiSie odnajduje swoje miejsce. Czyżby Władek i Kornel w jednym stali domku, z taśm zbudowanym? Obaj mają bardzo wiele na sumieniu Władek nagle staje się właścicielem firmy transportowej i kupuje 200 nowych tirów, a Kornel do dziś nie rozliczył milionów złotych ze zbiórek w całej Europie i nie tylko, na Solidarność Walczącą? Czy rola jaką pełni tatuś premiera Morawieckiego w GetBack, jest podobna do tej jaką pełnił syn Tuska w Amber Gold? Czy Kornel Morawiecki szefuje Grupie Trzymającej Władze w Polsce? 
27 09 2018 Tchórzostwo prezesa Kaczyńskiego.
Jako obywatel mam już tego dość. Nienawidzę jak to ogon kręci psem. Wybierałem nową władzę, nie z miłości do Prawa i Sprawiedliwości, tylko z nadziei, że Jarosław Kaczyński i jego najbliżsi ludzie zrobią porządek z post-okrągłostołowym i tuskowym burdelem. A co najważniejsze, że znajdą, wskażą i ukarzą tych, co z różnych, najczęściej paskudnych powodów, doprowadzili do wielkiej szkody Polaków i państwa. Z początku wydawało się, że jest OK. Prawie codziennie były konferencje prasowe, w czasie których oznajmiano, że taki, a taki polityk opozycji dopuścił się przestępstwa. Oskarżenia były tak ewidentne, że w każdym kraju nawet sąd 24 – godzinny skazałby drani natychmiast. Nic takiego się nie stało. Nadal tylko gadano, gadano i gadano. Ja bardzo przepraszam, iż miałem nadzieję, że wybieram ludzi bojowych i odważnych. A nie bandę tchórzy, lawirantów, czy oportunistów i konformistów. To nie tak miało być. Czego tak się boją ci namiestnicy państwa, którzy przez trzy lata sprawowania władzy nie potrafili wsadzić do więzienia kogokolwiek spośród tych przestępców, co niszczyli kraj. Nie płotki, podstawione słupy, lub urzędnicze biurwy, tylko głównych macherów, co raz wydawali rozkazy, a drugi raz przymykali oczy i odwracali głowy.
Czy to znowu jacyś hippisi nami rządzą? "Make peace not war"? Niedouczeni katolicy, co tylko nauczyli się nadstawiać drugi policzek, potem trzeci ... czwarty ...W twarz nam się otwarcie śmieją i prawie codziennie pokazują przyzwoitym Polakom środkowy palec i gest Kozakiewicza. Są bezczelni, aroganccy i pełni pogardy. Jak indyjscy nababowie, którzy wiedzą, że ze strony eunuchów nic nie może grozić. Ewidentny przestępca, szubrawiec ze Szczecina, czy okolicy; jeden z nielicznych, którego zaaresztowano, wrzeszczy z mównicy sądowej do ludzi PISu: - To wy pójdziecie siedzieć! Wiem, wiem – sytuacja jest trudna, bo akurat tak się składa, że sędziowie są też po stronie opozycji. Więc za bardzo nie ma co liczyć na prawidłowe wyroki i sprawiedliwość w sądach. Czyli z tym też nie można sobie dać rady? Dlaczego pozwoliliśmy sobie narzucić ich grę? Grę w cymbergaja, zamiast gry w szubienicę? Bo chcemy pokazać jacy to jesteśmy praworządni, opanowani i dobroduszni? To są wolne żarty.
Paru sędziów Sądu Najwyższego, z jej prezesem, Małgorzatą Gersdorf na czele, na mocy uchwały Sejmu, przeszło w stan spoczynku, co jest jednoznaczne z zakończeniem pracy na dotychczasowych stanowiskach. To proste i logiczne dla każdego człowieka na całym świecie. Nawet tak praworządni Amerykanie często stosują słynny tryb zwalniania z pracy: - You are fired! Po prostu: - Zwalniam ciebie i się wynoś! W takim momencie wezwana jest ochrona, która pilnuje by wylany z roboty w czasie kwadransa pozbierał swoje prywatne rzeczy, nie dotykał więcej służbowych papierów, nie dotykał komputerów i reszty sprzętu, po czym z eskortą odprowadzany jest do drzwi wejściowych, musi oddać wszystkie służbowe klucze i natychmiast blokuje się wszystkie karty, zmienia kody dostępu, a ochrona ma ostre ostrzeżenie, że ta właśnie wylana postać nie ma już, pod żadnym pozorem prawa wstępu do swojego biura. Ba, nie ma wstępu do całego budynku.
A co widzimy dzisiaj, od początku lipca do końca września? Gersdorf i tych paru wylanych komunistycznych sędziów – aparatczyków, jak gdyby nigdy nic przychodzą do swoich gabinetów w gmachu SN i nikt im w tym nie przeszkadza. I czy my wiemy, co oni robią? Pewien jestem, że nic dobrego.
W mojej firmie, w dniu przejścia na emeryturę dałbym im tydzień na wyczyszczenie spraw, pozbieranie swojej własności i zakończenie urzędowania. I ani na moment nie pozwoliłbym by byli sami bez kontroli. Przecież tam jest dostęp do wielu najważniejszych tajemnic państwa. I kto wie,co zwolnieni, kierując się złą wolą i chęcią zemsty, mogą po wyczyniać. Niestety. Jak widać, byli pracownicy, usunięci z pracy, w swoim miejscu zatrudnienia, nadal mogą robić wszystko, co im się żywnie podoba. I to bez żadnej kontroli władzy.To powoduje jeszcze jedne negatywne implikacje: prawnicy niższego szczebla, terenowi sędziowie, adwokaci, czy nawet radcowie, biorąc zły przykład z poczynań kolegów z najwyższych izb, zaczęli zachowywać się podobnie. Bez rozdrabniania się – negują nadrzędność prawomocnych władz kraju. Spirala chaosu nakręca się. Bo ktoś w tym państwie, ktoś, co powinien być twardy jak skała, jest miękki jak wosk. I gdzie godność i honor, jeżeli pozwala się na bezczelne pomiatanie sobą? Bez odwagi i stanowczości, godność i honor są śmiechu warte.
I ja, jak zapewne miliony obywateli mających nadzieję na dobrą zmianę, czuję się urażony i obrażony przez, często nawet siwych gówniarzy, nie tylko w togach. Dlaczego w tytule zarzuciłem tchórzostwo prezesowi Kaczyńskiemu? No bo kto, jak nie on, opierając się na założeniu, że nadal jest autentycznym, a nie malowanym przywódcom, który nie dał się zdominować przez kunktatorskie otoczenie, ma decydujący głos. To on nadal wydaje rozkazy i polecenia. To on decyduje, czy będziemy widzieć odważnych i bojowych wojowników dobrej zmiany, czy stowarzyszenie gaduł – trzęsiportek. A może oni wszyscy, tam na górze PISu zachorowali na polityczną poprawność? Choć przecież miało być jasno i dobitnie. Prosto z mostu. I po nazwiskach.
Nie wątpię, że Prezes ma świadomość tej beznadziei i budzącej się wściekłości narodu. A ponieważ go szanuję, więc podejrzewam, że zapętlił się w tych swoich ulubionych makiawelicznych grach, taktykach i strategiach. Mój głos nie jest w żadnym przypadku odosobniony. Na spotkaniach, czy przyjęciach towarzyskich, wielu dotychczasowych zwolenników przemian coraz ostrzej wyraża swoje obawy. A ja obawiam się, że zniecierpliwienie spowoduje przekroczenie punktu krytycznego i nagle lawinowo nastąpi spadek poparcia. To się nazywa kryzys zaufania. Ile jeszcze pozostało czasu, by to zatrzymać? Jak długo jeszcze pozwolimy sobie, by nami pomiatali i okazywali pogardę ci, co już dawno powinni być usunięci ze sceny. W tym wielu w kajdankach. Źródło: niepoprawni.pl
W ścisłym kierownictwie PiS jest grupa byłych członków PZPR......I to prezesowi Kaczyńskiemu nie przeszkadza. Zbigniew Ziobro Rzeczypospolita 06 09 2013.
No a Piotrowicz prokurator PRLu, sędzia Iwulski etc, aha oni są pokrzywdzonymi przez poprzedni system. Ilu jeszcze tych pokrzywdzonych przez poprzedni system pracuje dla Kaczyńskiego? Sędzia Kryże podobnie jak sędzia Iwulski oraz prokurator PIOTROWICZ CZUJE SIĘ POKRZYWDZONY PRZEZ KOMUNIZM. „BYLI OFIARAMI POPRZEDNIEGO SYSTEMU” I to jest szczera prawda! Przyjeżdżali do nich zawsze w trzech, dwóch trzymało a ten trzeci bestialsko wbijał im w klapę Krzyże Zasługi. Ileż te ludzie musieli wycierpieć. No i patrzajta i podziwiajta dziś po tylu latach, okazuje się że to Kryże, Iwulski i Piotrowicz donosili opozycji na SB, a Wałęsa donosił SB o Solidarności.
Oprawcy za komuny musieli się czaić, ukrywać, chować twarz. Robić rożne zmyłki. Kamuflować się. Może nawet i cierpieli? A dziś głowy wysoko podniesione i wszelkie zaszczyty i honory mają. A to między innymi zasługa braci Kaczyńskich. Kaczyński prowadzi cały naród, krótko, na postronku, tam gdzie chce, ku samounicestwieniu, a tylko niewielu protestuje.
Ludzie obudźcie się bo za chwilę będzie za późno, brońcie nasz kraj przed PiSem to już nie są w tej chwili żarty, to już jest bardzo poważna sprawa, jak nieudacznicy, psychopaci, ludzie mali nie tylko wzrostem, ale intelektem jeszcze chwilę porządzą, to z naszego kraju nic nie zostanie, spójrzcie na historię Polski ile razy tacy nędznicy jak obecna władza doprowadziły ją do upadku, i później trzeba było czasu, wysiłku, nierzadko krwi żeby ją znowu odzyskać. Patrzycie na to co się dzieje i nie reagujecie. Myślicie ,że się Polska sama uratuje? nie liczcie na to . Jeżeli w porę wszyscy nie zareagujemy, to może się okazać , że rzeczywistość jaką nam zgotują będzie porażająca. Ktoś powiedział, że działania PiS to jak choroba stwardnienie rozsiane, na początku objawy nie są zbyt dokuczające, ale jak się rozwinie to jest już nie do wyleczenia. Popatrzcie wokół siebie, kto to są działacze PiS. Zastanówcie się czy chcielibyście mieć takich przyjaciół, takich kolegów, znajomych, czy chcielibyście z nimi spędzać wolny czas. Jeżeli nie to zastanówcie się dlaczego robicie taką krzywdę naszemu krajowi dając im władzę 
24 09 2018 „Swój, do swego, po swoje.” 
Pieniądze na inwestycje dla gmin i powiatów w rękach Morawieckiego. Motto Mateuszka Kłamczuszka: Ja Wam więcej obiecam jak kto inny może wam dać. Nie od dzisiaj wiadomo, że „dobra zmiana” dąży do kontrolowania wszystkich obszarów życia publicznego, gospodarczego i społecznego. Idealnie w tym mieści się kolejny pomysł, czyli przygotowywana ustawa o Funduszu Dróg Samorządowych.
Ustawa o Funduszu Dróg Samorządowych przewiduje wsparcie budowy dróg gminnych i powiatowych, realizację programu „Mosty plus” oraz budowę dróg dla celów militarnych. Zgodnie z przyjętymi założeniami, ustawa da możliwość sfinansowania do 80% inwestycji, co dla samorządów będzie wielkim wsparciem. Pieniądze będą rozdzielane raz w roku pomiędzy województwa, które w drodze konkursu, przyznają je gminom. Listy inwestycji zakwalifikowanych do wsparcia trafią do ministra infrastruktury, który je zweryfikuje, a na końcu do premiera, bo to on podejmie ostateczną decyzję, komu i ile pieniędzy dać. Premier będzie mógł skreślić z listy konkretną gminę, nie wyjaśniając przyczyn. Będzie mógł też „mając na względzie poprawę dostępności komunikacyjnej obszarów o niższej zamożności, wyrównywanie szans rozwojowych regionów i budowanie spójności terytorialnej kraju lub zgodność z programami realizowanymi przez Radę Ministrów” zwiększyć wsparcie dla wybranej gminy czy powiatu.
Znaczy się kasę będą dawać tylko PiSowskim samorządom. Kolejna kiełbaska przed nos suwerena - chcesz drogę to głosuj na PiS bo nikt inne centralnie rozdysponowywanej kasy nie dostanie.
Fundusz Dróg Samorządowych będzie dysponował wielkimi pieniędzmi, liczonymi w miliardach zł. Z budżetu państwa 1,1 mld zł (realizacja planu PO/PSL) rocznie, 1,4 mld zł od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ok 120 mln zł od Lasów Państwowych, uzyskanych ze sprzedaży drewna (teraz, w okresie wyborów samorządowych i później parlamentarnych, ma to był kwota 400 mln zł rocznie). Do tego mogą jeszcze dojść 2 mld zł z emisji papierów skarbowych. Jak widać, Fundusz będzie dysponował naprawdę sporą gotówką. To aż ¼ całości dochodów planowanych na dekadę.
Oddanie w ręce premiera decyzji o rozdziale tak dużych pieniędzy z FDS pokazuje jedno. Wyborcy muszą zapewnić PiS-owi zwycięstwo w wyborach samorządowych, jeśli chcą, by ich gminy i powiaty były dofinansowane. Wiadomo przecież, kogo premier wesprze. Przekaz jest aż nadto czytelny. Czy ten szantaż przyniesie zwycięstwo politykom PiS, zobaczymy.
Tamara Olszewska. Źródło: wyborcza.pl; money.pl
Gdzie byliśmy a gdzie jesteśmy. W Polsce w 1989 roku brakowało rąk do pracy, bo miejsc pracy było wg różnych szacunków około 10 milionów natomiast pracujących około 8 milionów. Polska była 10 gospodarką na świecie. Wszystkie rządy po kolei od imprezki w Magdalence, reformy Lewandowskiego, Mazowieckiego i reszty sprzedały 97% polskiego majątku narodowego likwidując 7 milionów miejsc pracy. W zamian dostaliśmy armię 800tys urzędników i 3 miliony pracowników w zagranicznych supermarketach.
Morawiecki jak jeszcze z pół roku będzie premierem to Bałtyk będzie pod Radom sięgał. Dziś Morawiecki więcej wody leje jak Wisłą do Bałtyku płynie. Mateusz Morawiecki to największy szkodnik, to bankster – gangster, i powinien jak najszybciej przed Trybunałem Stanu stanąć razem z tatusiem. 
21 09 2018 "Nauczony takiej postawy". Szłapka wyjątkowo boleśnie podsumował występ Dudy w USA.
Usłana wizerunkowymi wpadkami wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych została już skomentowana na tysiąc uszczypliwych sposobów
. Jednak nikt nie wbił głowie państwa szpili tak celnie, jak zrobił to poseł Nowoczesnej Adam Szłapka. Jego krótki tweet podsumowujący słynną stojącą sesję z Donaldem Trumpem musiał Dudę wyjątkowo zaboleć. Dawno nikt nie został tak źle potraktowany przez Donalda Trumpa, jak Andrzej Duda podczas podpisywania najnowszego porozumienia o bilateralnej współpracy między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Nie dość, że polska głowa państwa musiał sygnować dokument na stojąco na rogu stołu w towarzystwie siedzącego prezydenta USA, to jeszcze dała się przy tym sfotografować. Z uśmiechem na ustach. Aż prosiło się o wysyp ostrych komentarzy i bolesnych memów. Żadna z kpin nie była chyba jednak dla Andrzeja Dudy tak bolesna, jak to, co na Twitterze napisał Adam Szłapka z Nowoczesnej. On trafił bowiem w najczulszy punkt prezydenta. "Dajcie już spokój prezydentowi. Jest po prostu nauczony takiej postawy. Myślicie, że na Nowogrodzkiej prezes pozwala usiąść do stołu? Nie łatwo się pozbyć przyzwyczajeń" - napisał polityk opozycji. Może aż tak źle relacje głowy państwa z jego partyjnym przełożonym w rzeczywistości nie wyglądają. Jednak trudno zaprzeczyć, że te słowa Szłapki dość celnie oddają obraz prezydentury Andrzej Dudy. Źródło natemat.pl
Dziwna ta Polska premiera nie ma jest tylko wynajęty urzędnik przez Naczelnika zaś prezydent jest jego chłopcem na posyłki. Przypominam że Duda w gabinecie prezydenta Kaczyńskiego był odpowiedzialny za dyskretne zakupy, między innymi alkohol. No a co ten biedak miał zrobić gdy o krześle zapomniano, odwrócić się na pięcie i wyjść z gabinetu owalnego? W najgorszej restauracji natychmiast krzesło dostawią, jak pojawi się nowy gość.
Prezydent Trump zachowywał się jak wielki pan, wobec swego oddanego niewolnika, mógł jeszcze w amerykańskim stylu wywalić buciory na biurko. Wielu widzi w nim symbol polsko- amerykańskich stosunków. Zastanawiam się czy Trump, rezygnując z drugiego krzesła, nie chciał sprowadzić prezydenta Dudy do parteru, wręcz rzucając go na kolana. 
18 09 2018 Francja i Niemcy śmią uczyć Polskę demokracji akując naszą suwerenność.
Dzisiaj w Brukseli, z inicjatywy nieprzejednanych Francji i Niemiec, odbyło się przesłuchanie Polski na posiedzeniu Rady UE w ramach procedury z art. 7. traktatu unijnego, który brzmi: „Art. 7. Stwierdzenie przez Radę ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości Unii”.
Źródło: Dz.U.2004.90.864/30 - Traktat o Unii Europejskiej - tekst skonsolidowany uwzględniający zmiany wprowadzone Traktatem Lizbońskim.
Te bardzo ogólne i nieprecyzyjnie brzmiące pojęcie: wartości unijne. Dlaczego Polska zgodziła się na taki ogólny zapis? Zastanawiam się też, czym są te mityczne wartości unijne – to homoseksualizm i gender? Czy wartości unijne to marksistowska bezpaństwowość i likwidacja instytucji rodziny? Czy wartościami unijnymi są samowola Francji i Niemiec o decydowaniu, które państwa mogą zmieniać swoje prawo, a które mają pozostać kartoflaną republiką bez kartofli, łatwą do finansowego drenowania poprzez niskie płace i sprzedaż w sklepach wielkopowierzchniowych gorszych produktów niż w swoich krajach?
Przede wszystkim, choć rządy PiS są niedoskonałe, to są to nasze rządy, które sami Polacy wybrali, i które sami mają rozliczać. Delikatnie mówiąc nie życzę sobie, by potomkowie morderców – Niemcy, którzy nie uregulowali odszkodowań za swoje hańbiące zbrodnie popełniane w Polsce, oraz potomkowie kolaborantów (Francuzi to nie tylko zdrajcy, ale również zbrodniarze, patrz: rząd Vichy, Libia, Algieria), sami wysyłający swoich Żydów do komór gazowych, uczyli Polskę, że niedoskonale zorganizowana władza sądownicza, jest dla nas idealna, „bo oni tak chcą”.Panie Prezydencie Emmanuellu Marcon – chcieć to możesz żenić się ze starą babą.
Francja i Niemcy. Te państwa mają spore doświadczenie i duże pieniądze na dezorganizację Polski - ich dawnej kolonii, czy też faworyty, która wreszcie staje się mężczyzną i wymyka się z ich rąk. To nieuniknione działanie naszych zachodnich „przyjaciół” tracących swoje wpływy pomiędzy Odrą a Bugiem. Nie robią tego z finezją, bo pali im się grunt pod nogami. Stawiają wszystko na jedną kartę, wiec robią to głupio, co można wykorzystać.
Państwa te są zainteresowane trwałą destabilizacją Polski. Niemieckie media w Polsce koncernu Ringier Axl Springr = Onet, czy Newsweek, wciąż straszą Polaków wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Ponieważ zwolennicy UE licznie są zgromadzeni również w PiS, ma to doprowadzić do destabilizacji nastrojów wśród podjudzanej opinii publicznej, poprzez „otoczenia od wewnątrz”. Otóż Przeciętny Polak nie zastanawia się, że zagraniczne media prowadzą politykę zsynchronizowaną z polityką zagraniczną ich krajów macierzystych/ojczystych. Można powiedzieć, że media te wprost są ekspozyturą tamtejszych służb wywiadowczych.
„Kapitał nie ma narodowości” twierdził Leszek Balcerowicz i jego akolici. Gdybym przypomniał, jak zacni liberałowie, a dziś komentatorzy prawicy w TV Republika i TVP – w to wierzyli... Kapitał narodowości może i nie ma, ale ma przynależność państwową. No bo kto drukuje pieniądze? Drukują konkretne państwa, a nie jakieś UFO. Na banknotach euro, czy funtach, dolarach, a dawniej frankach francuskich, markach, były jakieś nieimienne znane postacie, które nie mają narodowości? Nie. Jest królowa angielska, amerykańscy prezydenci, i inne postacie z historii Francji, czy Niemiec.
Darmowa rada dla Niemiec i Francji –pilnujcie swoich ciemnoskórych gości, których sami zaprosiliście łamiąc Europejskie wartości. To my, a nie Wy, będziecie decydować, czym te wartości są, bo Wy już wartości nie macie żadnych. Może to Polska powinna Was oskarżyć, razem z Grecją, Węgrami i innymi państwami, o łamanie praworządności za nieplanowany najazd emigrantów na Europę? To Wy maci się tłumaczyć.
Wrócę do poważniejszych spraw. Każdy Polak, każdy publicysta i bloger, powinien zająć się (amatorsko) kontrwywiadem społecznym. Każdy z nas, pomimo różnicy poglądów, powinien służyć Polsce i nikomu innemu: - Niemcy destabilizują Polskę, m.in. poprzez media i korumpowanie polskich polityków oraz samorządowców. Robią to niezdarnie, bo czują się zbyt pewni siebie. Warto pamiętać, że mają tu swoje firmy, i to one powinny się bać polskich działań odwetowych. Francja. Upadający bandyta zawsze próbuje wyżyć się na słabszym. Destabilizują nasz kraj m.in. poprzez ataki cybernetyczne:
„W ciągu ostatniego roku podjęto ponad 6 milionów prób cyberataków na Polskę. Najczęściej ich źródłem były Stany Zjednoczone, a na kolejnych miejscach znalazły się Francja, Rosja oraz Chiny”.
Tymczasem jak czytamy na alexjones.pl: „Sprzedaż Telekomunikacji SA konsorcjum France Telecom / Kulczyk Holding, wiązała się z przekazywaniem infrastruktury obronnej Polski innemu państwu, bez żadnych zabezpieczeń w umowach i bez najmniejszego sprzeciwu ze strony służb ochrony państwa.(...) Francuzi przekazali pułkownikowi Zdzisławowi Żyłowskiemu z Zarządu II SG WP listę dwudziestu osób pracujących na terenie Francji dla polskiego wywiadu wojskowego, spośród których aż̇ piętnaście przejęły rosyjskie GRU” pisze w artykule: „Dlaczego Kulczyk musiał zniknąć...!”.
Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-polska/aj-polityka-polska/item/75896-dlaczego-
W tym miejscu należy przypomnieć, że francuskie i niemieckie media cicho wspierały zamach stanu (blokadę mównicy i blokadę głosowanie nad budżetem) powodowany przez zaprzańców z PO i Nowoczesnej w grudniu 2016 r. Na koniec, przypominam o problemach technicznych związanych z transmisją podczas wspomnianego puczu premier Beaty Szydło. Warto zapytać, do kogo należy (bądź należała) spółka EmiTel - operator naziemnej telewizji cyfrowej? I tu się Państwo zdziwicie. Tymczasem, warto postawić pytanie, kiedy Polska stanie się państwem poważnym? Źródło: niepoprawni.pl
Własne brudy pierzmy w domu, nie pozwólmy by inni za nas decydowali jak mamy żyć.  Śmialiśmy się ze standardów obowiązujących w RWPG dziś mamy UE i jej standardy, które są po wielokroć bardziej absurdalne od swych poprzedników. Drang nach Osten Hitlerowi nie wyszedł na ale Merkel jest bliska osiągnięcia tego celu buduje Europę na zasadzie kolonialnej hegemonii z przewodnią rolą Niemiec. Przecież Unia miała być organem doradczym, koordynującym a nie politycznym wydającym decyzje.
16 09 2018 "Rów w którym płynie mętna rzeka ..."
Wiceminister od inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży poleciał ze stanowiska bo powiedział prawdę o sprowadzaniu do Polski imigrantów. Będą walić do nas Hindusi, Uzbekowie oraz kilka innych narodowości z krajów azjatyckich. A zaczęła się ta hucpa w Marrakeszu gdzie 2 maja odbyła się konferencja na temat migracji pod patronatem Komisji Europejskiej.  W jej trakcie nagle nasz rząd zgodził się, że to Komisja ma rację i imigranci jednak są potrzebni i będą stymulować nasz wspaniały rozwój gospodarczy. Te 2,5 miliona Ukraińców to jednak za mało więc kolejne tysiące i tutaj uwaga... wraz z rodzinami są Polakom niezbędne! Wiedzieliście o tym? Bo ja nie. Okazuje się, że to tajemnica. Co dziwne nawet tzw "opozycja totalna" totalnie oczywiście milczy. Wszyscy "une" w ważnych a zwłaszcza porażającyh sprawach milczą... Żeby było weselej to polski rząd jest tak gościnny, że włączy całe to imigracyjne towarzystwo i w program 500+ i w dopłaty do czynszów w jakże wspaniałym programie "Mieszkanie na start".Ten program rusza od 2019 roku a dopłaty mogą trwać do 9 lat. Co tam - stać nas w końcu.... 
Prace trwają cały czas...  Jakby tego było mało okazuje się, że nasz rząd od m-cy pracuje nad liberalizacją prawa imigracyjnego i chce przedłużyć termin karty pobytu z 3 do 5 lat. Co ciekawe inne kraje UE wydają takie karty na rok. Za co zapłacił wiceminister P. Chorąży? Miał pecha chłopina bo jego wypowiedź dostała się do netu. Na spotkaniu zorganizowanym przez Klub Jagielloński wyraził się bowiem tak oto: "Migrantami jest zbudowany dobrobyt tych państw, które osiągnęły największy sukces” – podkreślał. Chorąży podczas panelu dyskusyjnego stwierdził również, że przyjęcie do Polski pracowników z Azji lub Ukrainy będzie tańsze niż sprowadzenie do Ojczyzny repatriantów."
Read more: http://www.pch24.pl/premier-zdymisjonowal-ministra--ktory-chcial-przyjmo...
No i się wydało! Tak więc premier na znak sprzeciwu (tego, że się wydało oczywiście)  wykopał Pawełka. Ta dymisja Mateuszku nic nie da!! Dlaczego? Bo internet jeszcze na razie jest wolny i to co stanowiło tajemnicę dla ciemnego ludu już tajemnicą być przestało. Tajny szczyt w Marrakeszu to jest draństwo! Porównywanie polityki naszego rządu do rządu Węgier to jest nadużycie bo Węgrzy tego nie łyknęli... Oni nie muszą teraz ukrywać kłamstwa. Co na to nasi sejmowi wybrańcy narodu? Tylko Pawłowicz i Sobecka zwróciły się o wyjaśnienie ale... Mateuszek milczy!
Draństwem jest również nieinformowanie Polaków o galopującym zadłużeniu państwa. Tylko w pierwszym kwartale tego roku zadłużenie wzrosło o 27 miliardów złotych i osiąga już prawie bilion zł. Odsetki rosną jak szalone. Dodatkowe zadłużenie na rzecz przyszłych emerytów, które to zabezpieczenia  ze sprzedaży lub grabieży majątku narodowego poprzednie rządy roztrwoniły wynosi 5 bilionów i to mimo skoku na kasę OFE i kradzieży stamtąd 140 mld. zł.
Aby wyjść z tego obłędu każdy z nas ma ok 150 tysięcy do spłaty. Każdy... nawet dzieci... Dlaczego o tym cisza? Karmienie nas propagandą, że mamy wzrost PKB i miliardy z VAT to jest mydlenie oczu kiedy mowa o bilionach! Pytanie za 100 pkt. - u kogo zadłużone jest państwo polskie? W internecie można znaleźć info, że około 30% jest w rękach zagranicznych "inwestorów" ale jest również że to 50%, wdocznie tajemnicze koło się zwiększa lub zmniejsza.
W informacji sprzed 2 lat, tak to wygląda: "Większość zobowiązań państwa polskiego znajduje się zatem w rękach zagranicznych. Na tym się jednak nie kończy. Definicja rezydenta, którą posługuje się Ministerstwo Finansów, nie wyjaśnia z jakiego kraju jest dany podmiot, a jedynie to, gdzie został zarejestrowany, bądź czy ma on swój oddział na terenie Polski. Z ustawy o prawie dewizowym możemy się dowiedzieć, że rezydentem jest np. każdy, kto posiada placówkę na terytorium naszego kraju, nawet jeśli to podmiot zagraniczny. Działa to oczywiście w obie strony – co z tego, kiedy polskiego kapitału za granicą jest jak na lekarstwo."
Tak to się rozgrywa Najjaśniejszą Rzeczpospolitą w naszej "warszafce" Jakże gorzko i prawdziwie brzmią tutaj słowa poety....
Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną
„Prolog” – Zbigniew Herbert

Źródło: niepoprawni.pl

15 09 2018 „Głódź chce uhonorować nazistowskiego biskupa” – mieszkańcy Gdańska protestują

– „Sympatyzujący z PiS-em arcybiskup Sławoj Leszek Głódź zapowiedział starania o sprowadzenie do Gdańska zwłok biskupa Carla Marii Spletta i o zorganizowanie mu tutaj honorowego pogrzebu. Przypomnieć trzeba, że ksiądz ten był gdańskim biskupem w czasach Trzeciej Rzeszy i zwolennikiem aneksji Gdańska przez Niemcy” – alarmują na Facebooku przedstawiciele ruchu społecznego Lepszy Gdańsk. O takim uhonorowaniu Głódź mówił 30 sierpnia w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku.
Przemysław Kmieciak, historyk i działacz Lepszego Gdańska przypomina fakty z przeszłości biskupa Spletta. – „Na początku września 1939 roku, gdy broniła się jeszcze polska placówka na Westerplatte, biskup Splett publicznie wyrażał radość z powrotu miasta do macierzy. Niemieckiej macierzy. Publicznie wzywał do modlitw w intencji Adolfa Hitlera, a także zakazał nabożeństw w języku polskim. To o nim hitlerowski namiestnik Albert Forster mówił, że spełnia wszystkie życzenia i rozkazy nazistowskiej władzy” – mówi Kmieciak.
Pytają więc kandydata PiS na prezydenta Gdańska Kacpra Płażyńskiego, jakie jest jego zdanie na temat takiego uhonorowania, zwłaszcza w kontekście deklaracji kandydata, podkreślającego na każdym kroku, że „samo wspomnienie o niepolskiej przeszłości miasta rani jego patriotyczne uczucia”.  – „Czy jego szumnie deklarowany patriotyzm nie kończy się przypadkiem tam, gdzie zaczynają się interesy jego politycznych przyjaciół, czyli Kościoła? Chętnie dowiemy się, czy PiS, tak bezlitosny wobec pamięci o wielu zasłużonych Polakach, na przykład o gdańskim stoczniowcu Stanisławie Sołdku, gotów jest przymknąć oko na oddawanie honorów osobie współodpowiedzialnej za represje Trzeciej Rzeszy przeciwko ludności polskiej, dlatego tylko, że czyni to jego polityczny przyjaciel” – pytają działacze ruchu Lepszy Gdańsk. Kacper Płażyński odpowiedział wymijająco. – „Ubiegam się o urząd prezydenta miasta Gdańska i staram się zabierać głos w tych sprawach, które tej funkcji dotyczą” – tylko tyle miał do powiedzenia „GW” kandydat PiS. Źródło: gazeta.pl
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź vel Flaszka znowu wpadł w ciąg alkoholowy, złapał cuga i bredzi.
Gdzie ty jesteś moja Polsko.
Po tym jak Kaczyński z Banderowcami manifestował na Majdanie w Kijowie a prezydent Komorowski w Berlinie był na fecie ku czci nazisty! I o mały włos płk. Clausa von Stauffenberga nie odznaczył Orderem Orła Białego. Nic nie jest w stanie mnie zdziwić.
To nie Niemcy napadli na Polskę jak uczono mnie na historii w komunistycznej szkole. Dziś widzę jak wtedy zakłamywano historię. To Polacy napadli na Niemców okopując radiostację w Gliwicach i strzelając do bezbronnego szkolnego okrętu Schleswig- Holstein. A obozy koncentracyjne to polska sprawa a Niemcy tylko się bronili i tak jakoś głupio wyszło że Polskę podbili. II wojnę światową wywołała Polska, napadając na biedne Niemcy, którym z pomocą przyszła Rosja. Niestety Polacy byli tak okrutni, że mordowali na masową skalę, w swoich obozach, głównie mniejszości narodowe oraz Niemców. A w swoich lasach, przeprowadzili egzekucję rosyjskiej inteligencji. 
Erik Wallin szwedzki SS-man: Polacy to powinni nazistom na kolanach dziękować.Wydawało wam się dotąd, że Niemcy wywozili Polaków na roboty przymusowe i zaprzęgali do niewolniczej pracy? Przecież to jedno wielkie kłamstwo! Szwedzki esesman przekonuje czytelników swoich wspomnień, że w rzeczywistości naziści dali prymitywnym Słowianom dobrą pracę, nauczyli ich jak używać mydła, dobrze karmili, a nawet organizowali dla nich spektakle i kabarety w ich ojczystych językach. Istna idylla!
13 09 2018 „Czyj sąd tego wygrana” czyli KOD przeciwko „Solidarności”.
Obserwując działania „Solidarności” Piotra Dudy człowiek zastanawia się, czy to nadal związek zawodowy, oparty na tradycji tej Solidarności z 1980 roku czy już tylko narzędzie w rękach PiS, realizujące to, co partia wskaże. To jak bardzo pan Duda odsunął się od wartości i obywateli, dobitnie pokazuje kłótnia pomiędzy jego związkiem a KOD-em, która 19 września znajdzie swój finał w sądzie. W ubiegłym roku KOD zaproponował, by uczcić 37 rocznicę Porozumień Sierpniowych wspólnie z Lechem Wałęsą, Władysławem Frasyniukiem i właśnie „Solidarnością”, co Piotr Duda określił mianem „bezczelnej prowokacji”. No i się zaczęło. Jak mówi Jarek Marciniak, członek ZG KOD, „Od tej pory Solidarność za wszelką cenę próbowała uniemożliwić nam przeprowadzenie obchodów. Na początku wystąpili z pismem do wojewody pomorskiego, przypominając, że przecież to Solidarność co roku 31 sierpnia organizuje z tej okazji zgromadzenia cykliczne. I wojewoda przychylił się do ich wniosku. Wtedy my postanowiliśmy zorganizować obchody na terenie Stoczni Gdańskiej. Solidarność w tym czasie wydała oświadczenie dotyczące naszych planów, w którym obrzuciła nas epitetami, między innymi, że prominentni działacze KOD-u to byli esbecy, komuniści oraz złodzieje. I że nie ma zgody na to, by KOD zawłaszczał historię takiego pięknego ruchu jak Solidarność”. W tej sytuacji KOD zorganizował swoje, całodzienne obchody pod bramą Stoczni Gdańskiej. Obchody zakłócone przez członków „Solidarności”, którzy „trzymali klepsydry z nazwiskami bohaterów i zdrajców. I krzyczeli do każdej osoby, która przyszła na nasze obchody: kim wy jesteście? Złodzieje! Komuniści!”. Tym razem KOD postanowił nie odpuścić. Jarosław Marciniak relacjonuje – „Sami przeanalizowaliśmy, kto to jest prominentny działacz. Wyszło nam, że taki, który odgrywa w stowarzyszeniu kluczową rolę. No więc przejrzeliśmy listę naszych prominentnych działaczy i wyszło nam, że nie ma wśród nich nikogo powiązanego z poprzednim systemem. Bo albo są to ludzie młodzi, którzy tamtych czasów nie pamiętają, albo ci, którzy walczyli w PRL-u po stronie Solidarności. Owszem, wobec jednego z działaczy, Krzysztofa Kamińskiego z Lublina, była prowadzona sprawa lustracyjna, ale sąd uznał, że jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe. Więc w oficjalnym piśmie poprosiliśmy Solidarność, żeby sprostowała te kłamstwa, zamieściła sprostowanie w Tygodniku Solidarność. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że to wszystko jest zgodne z prawdą”.
KOD złożył więc pozew, w którym domaga się sprostowania, przeprosin oraz 50 tys. zł dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. „Solidarność” jednak broni twardo swojego stanowiska. Wymienia więc osoby, które były powiązane z SB, a teraz są aktywnymi działaczami KOD-u. To gen. Marek Dukaczewski, który jednak nie jest związany z KOD-em, pułkownik Adam Mazguła, nie działający w KOD-zie czy Leszek Moczulski, który również nie jest członkiem KOD-u i zaledwie raz pojawił się na wykładzie, przez KOD organizowanym. Wydaje się, że chodzi tutaj przede wszystkim o Lecha Wałęsę i pan Piotr Duda usiłuje kolejny raz zlustrować pana prezydenta, choć wyrok w tej sprawie zapadł już dość dawno temu. Sam fakt powołania na świadków historyków PiS-u, Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, może potwierdzać te podejrzenia. Ciekawe, jak się ta sprawa skończy. Wszystko w rękach sędziego.  Niezależny, oddany prawu i swoim wartościom zawodowym, na pewno wyda uczciwy wyrok, ale jeśli będzie to człowiek, podporządkowany partii rządzącej, to szansy na sprawiedliwy wyrok raczej nie ma. Tamara Olszewska. Źródło: newsweek.pl
Duda Piotr nie jest żadnym związkowcem to urzędnik na smyczy Kaczyńskiego. Jego zadaniem jest tłumienie wystąpień robotniczych, wszelkich strajków, protestów, i za to otrzymuje miesięcznie około 30 tys. złotych.
Dick: Adam Mazguła w czasach PRL służył w LWP, nie brał jednak udziału w żadnych operacjach stanu wojennego. Czyli dokładnie tak samo jak przyjaciel PiS-u, kukiźnik Marek Jakubiak, obecnie wielki patriota pisowskiej Polski. I trochę tak samo jak Piotr Duda, żołnierzyk stanu wojennego, który 13 grudnia pacyfikował siedzibę Telewizji Polskiej. Tak, wiem, że był szwejem w służbie czynnej i wykonywał rozkaz, ale znałem osobiście i naocznie żołnierzy służby czynnej, którzy w tę noc potrafili odmówić wykonania rozkazu, co kończyło się natychmiastowym zakuciem w kajdany przez WSW. Wiem, co mówię, bo sam odbywałem służbę w latach 1981-82. Ja, tak jak Duda P. do tych odważnych nie należałem. 
Zbyszek: To nie jest Solidarność. To jest ZZFP. (Związek Zawodowy Funkcjonariuszy PiS). Nikt im nie broni zrzeszać się w celu ochrony swoich szemranych interesów ale nazwę Solidarność sobie przywłaszczyli. 
11 09 2018 STO PIERWSZA MIESIĘCZNICA
Naród nie jest skłócony, ludzie mają różne poglądy. Na tym polega wolność słowa, szacunek do człowieka, a także jego prawo. Ale są jeszcze w Polsce ludzie wychowani w czasach komunizmu, którzy mają totalitarne dusze i nie mogą pogodzić się z żadną różnicą poglądów, którą nazywają skłóceniem. I oni właśnie nawołują, abyśmy wszyscy byli razem, abyśmy zarzucili kłótnie, nawet jeśli to są konstruktywne spory. Krzyczą abyśmy wszyscy mówili jednym głosem, bo później wszyscy, którzy mają inne zdanie będą siedzieć. Totalitarna opozycja opowiada bzdury o skłóceniu polskiego narodu, non stop dolewając oliwy do ognia, judząc kolejnymi prowokacjami, a gołym okiem widać, że oni przeciwstawiają rzekomemu skłóceniu dyktaturę ich zamordyzmu.
Prowokator woła o konsensus, cham opowiada o grzeczności, a diabeł ogonem na mszę dzwoni. Platforma Oszustów. A wszyscy, którzy choć trochę mają inne zdanie, chcą czy nie chcą - będą musieli mówić jednym głosem. I wtedy znowu będzie tak, jak kiedyś już było. A jak kto tylko piśnie. To oni snują marzenia o odzyskaniu dawnych kazamatów na Rakowieckiej!
Będziesz siedział! Będziesz siedziała! Będziecie siedzieli! To już dzisiaj jest ulubione hasło obrońców wolności dla starych ubeków. I tak, i w ten sposób, sto jeden miesięcy po smoleńskiej zbrodni jesteśmy w środku samorządowej kampanii wyborczej, jesteśmy w ogniu kłamstwa i chamstwa rozległego środowiska sprawców smoleńskiego zamachu. Świadomie i z całą rozwagą nie mówię o sprawcach. Mówię o ich komunistycznym środowisku, reprezentowanym przez bardzo wielu różnych ludzi związanych cywilizacyjną wspólnotą myśli, ludzi, idei i przede wszystkim wspólnego interesu. A ich interesem nie jest żadna totalna opozycja, ale totalna grabież razem z totalitarną władzą.
Aby zwyciężyć, bardzo potrzebna jest nam dobrej jakości wiedza o tym kim są nasi przeciwnicy. Popiszę o tym trochę w komentarzach. Kim na przykład jest pan Dariusz Przywieczerski. Nie jest to żaden mózg matki wszystkich afer. Przychylam się do opinii, mówiącej, że to jest „зицпредседатель”
Więcej na: https://wpolityce.pl/polityka/411496-prof-dakowski-za-fozz-staly-tajne-sluzby-rosji-i-zachodu
Im bardziej pętla zaciska się, im prawda bliższa, tym bardziej agresywna i nienawistna jest propaganda komunistycznego kłamstwa. Weźmy taki przykład. Dlaczego tak wielu odczuwa tak wielki "STRACH PRZED SMOLEŃSKIEM"
Źródło: niepoprawni.pl
Wkrótce prezes przed Sądem Ostatecznym stanie, ale do ostatniej chwili będzie siał nienawiść i dzielił społeczeństwo by pogłębiać antagonizmy społeczne. Jedyne pytanie jakie mnie dziś nurtuje, to czy zdąży jeszcze wywołać wojnę domową?
09 09 2018 KĄwencje "totalnych" w cieniu "sześciopaku" Gregora...
wczorajszej "kĄwencji" "totalnych obywateli" napisano i powiedziano już wiele. Gregor, Lubnauer i przylepiona do "koalicji" w ostatniej chwili lewaczka Nowacka nie powiedzieli niczego nowego, odkrywczego. Te same puste gesty, te same butne miny, puste słowa, jeszcze bardziej puste obietnice (PO). Wypowiedź Gregora skrócić można do prostej frazy - "PiS, PiS, PiS"...Paniulka Lubnauer poza zwykłą dawką straszenia lemingów PiS-em dodała nowość. Otóż jej zdaniem mityczny - PiS - podgląda ją zza firanek! No cóż, medycyna zna i opisuje podobne do paniulki posłanki przypadki. Nawet PO-kolesie na sali nie byli w stanie zachować powagi po tej uwadze i rechotali wesoło. Trzeba przyznać, że kimkolwiek byłby mityczny - PiS - musi być mocno odważny by chcieć podglądać paniulkę Lubnauer. Z bełkotu Nowackiej wynikało, że podstawowym problemem Polski samorządowej jest in vitro. Słowem - oderwani od realnego świata liderzy PO-sitwy nadal nie rozumieją niczego z tego co dzieje się obecnie w kraju...
Dzisiaj obradowali "ludowcy" czyli wyjątkowo pazerna i ubrudzona korupcją i nepotyzmem polityczna sitwa. Kosiniak - Kamysz grzmiał, groził i wzywał "do walki z PiS-em", ale brzmiało to bardziej komicznie niż groźnie. Ugrupowanie, które balansuje na granicy progu wyborczego napina muskułki i liczy na kolejny "cud przy urnie", podobny do tego z 2014 roku. Najweselej zrobiło się, gdy liderek "PSL-u" (bo przecież ta wiejska nomenklatura to zakonserwowany w III RP - ZSL) wykrzyczał, że "PSL-u nie da się zastraszyć ani PRZEKUPIĆ"! Zdaje się, że w tym momencie panowie Sawicki, Pawlak, Piechociński połknęli szczęki ze zdumienia, a w celi Jana Burego słychać było serdeczny śmiech. Panie Władku, panie "Kcciniak" daj pan już spokój Polakom...
Jakże inaczej wyglądają spotkania z panem prezesem Kaczyńskim czy panem premierem Morawieckim. Miałem okazje w czasie ostatnich tygodni brać udział w dwóch takich spotkaniach. W odróżnieniu od "totalnych" tu był konkret, jasny przekaz, zdecydowanie na podjęcie działań oraz ludzie gotowi program tan realizować. Wszędzie tłumy, wszędzie uśmiechy i wiara w zwycięstwo. Nawet grupki ogłupiałych szKODników, gdzieś na peryferiach powtarzające swoją mantrę o "konstytucji", nic nie zmienią. Polacy wierzą obozowi Dobrej Zmiany, batalia samorządowa może być kluczem do naprawy Polski lokalnej. Pozwoli też na wzmocnienie tego obozu i przyspieszenie koniecznych reform, nadal sabotowanych przez samorządy (szczególnie wojewódzkie) opanowane przez "totalnych". Idzie zmiana...
I na koniec - chyba udało mi się rozszyfrować tajemnicę "sześciopaku" Gregora. Zapowiadany wczoraj jako antidotum na odsunięcie PiS od władzy jest moim  zdaniem jednym z dwojga. Albo chodzi o rozszerzenie programu - Cela plus - czyli "paka dla sześciu". Może to oznaczać przeznaczanie przez dyrektorów aresztów i zakładów karnych sześcioosobowych cel dla liderów PO-mafii, bo jak wiadomo nie ma w niej osób niewinnych - są tylko niezatrzymani i nieosądzeni jeszcze. Inna wersja może oznaczać wyznaczenie "sześciu pak"czyli sześciu zakładów karnych w kraju, w których swobodnie leżakować będą PO-litycy. Czas pokaże czy mam rację... Źródło: niepoprawni.pl
Matuchno kochana jak słucham obietnic Mateuszka Kłamczuszka to blady strach mnie ogarnia, i zimny pot oblewa. Dla tego ignoranta, nieuka 100 złotych, milion, miliard to taki sam pieniądz. Zatem co to za problem obiecać kilkaset miliardów złotych na idiotyczne Morawieckiego programy. Może i fajnie się słucha jak on szasta pieniędzmi, gorzej będzie jak zacznie je ściągać w formie podatków. Morawiecki to sęp pracujący dla zachodnich korporacji, jak obieca dać miliard złotych to musi ściągnąć minimum dziesięć miliardów złotych. Im szybciej trafi za kratki tym będzie lepiej dla podatników.
– „Będziemy walczyć o Polskę przyzwoitą, szczęśliwą i dostatnią. O Polskę, o jakiej marzyli bohaterowie naszej historii. O taką, której chcielibyśmy dla naszych dzieci. Polskę wolną od pogardy, w której każdy bez żadnego wyjątku czuje się ważny i bezpieczny, w której matka niepełnosprawnego dziecka traktowana jest z uznaniem i szacunkiem, w której prawa kobiet są oczywistością, w której przedstawicielowi władzy nawet nie przyjdzie do głowy, żeby uderzyć kogoś w twarz. Mówiąc najkrócej, w której to władza służy obywatelowi, w której nie łamie się prawa Konstytucji” – podkreślił Schetyna.
Tak samo mówi Kaczyński i jego liderzy. Czy jest jakakolwiek różnica pomiędzy ugrupowaniami politycznymi? Czym się różnią ustroje? W feudalizmie dziedziczyło się tytuł hrabiowski, dobra, czasem dostojeństwa. Na ogół poddaństwo i pańszczyznę. W socjalizmie dziedziczyło się mieszkanie, nazwisko, znajomość w KC i sklepie mięsnym. Teraz w kapitalizmie dziedziczy się majątek, znajomości, profesurę, zawód adwokata, aktora i lekarza, status celebryty i bytność na telewizyjnym ekranie. Co przyjemne nie trzeba czekać, aż rodzice umrą. Źródło: Ustrój ślubny, blog Jerzego Urbana, 25 września 2012
04 09 2019 Hipokryzja,OBŁUDA ?
Polska to bogaty kraj i my coraz bardziej…  a niepoprawny ekonomista prof. Artur Śliwiński w TV Trwam twierdzi, że kryzys nas nie ominie, bośmy po uszy zadłużeni a rządzą nami banksterzy, MFW itp. Ale pewnie jest zbyt krytyczny, bo władza na okrągło świętuje same sukcesy. Sukcesy są ale nie wszystko,czym nas karmi PIS albo co ukrywa, jest dla Polski korzystne. Przykładem pompowanie pieniędzy w Polin, w Ukrainę. 
Jeszcze dzisiaj dźwięczy mi w uszach głośne, rytmiczne skandowanie podczas uroczystej konwencji. JA-RO-SŁAW  JA-RO-SŁAW  JA-RO-SŁAW! ZWY-CIĘ-ŻYMY  ZWY-CIĘ-ŻYMY  ZWY-CIĘ-ŻYMY! Co to przypomina? Kiedyś podobnie skandowano, kto trochę starszy, ten pamięta te trybuny, tych „zawołaczy” i ten zgodny chór ….  dla mnie była to nieznośna tradycja rytmicznych okrzyków najemników  pompujących wzmożenie publiki. Wracam jednak do teraźniejszości. ZWY-CIĘ-ŻYMY! Pewnie zwyciężą. Nie o to mi chodzi, bo gdyby zwyciężyła totalna, byłby niezły klops. Nie mam wpływu na tzw. masy. Nie jestem też tzw. ruskim trollem, z resztą nie muszę się przedstawiać:)
Czy równie entuzjastycznie i zgodnie z prawdą oznajmiano zgromadzonym o nowym „kursie na imigrantów”? A o umowie z Marrakeszu cokolwiek? Nie!. Być może wtedy znaleźli by się tacy w PIS-ie, których entuzjazm opadłby szybko i skandowanie nie byłoby tak wzmożone. Przypomnę: Podpisana W TAJEMNICY PRZED POLAKAMI „DEKLARACJA Z MARRAKESZU” zobowiązuje władze do realizacji …. ble, ble czyli do przyjmowania imigrantów, także  tych z Afryki, legalizowania ich pobytu, zapewnienia pracy etc. oraz do ZWIĘKSZANIA NAKŁADÓW NA ICH INTEGRACJĘ. Jest to zobowiązanie do TRWAŁYCH ZMIAN STRUKTURY SPOŁECZNEJ. Polska ją podpisała w tajemnicy przed Polakami a Węgry nie!
Teraz stopniowo nas oswajają, choć na razie cichutkim falsetem: „Członek rządu PiS przyznał, że w Polsce imigracja zapewne „do pewnego stopnia” powoduje zmniejszenie presji płacowej i hamuje wzrost wynagrodzeń, ale twierdził zarazem, jej brak spowodowałby obniżenie konkurencyjności firm w Polsce. – Mamy sygnały, że konkurencyjność niektórych branż na rynkach zagranicznych obniża się ze względu na koszty pracy. Przyznał też, że jego resort, podobnie jak ministerstwo przedsiębiorczości, a w coraz większym stopniu także ministerstwo pracy, opowiada się za większym otwarciem na pracowników z zagranicy.”
Według „Rzeczpospolitej”, polityka imigracyjna ma kosztować nasz kraj, czyli nas aż 2,9 miliarda złotych.  „Rz” podaje, że wkrótce na liście mogą pojawić się takie kraje jak Filipiny. Kto wie ilu, kto wie skąd? Chyba nikt. Dlaczego zatem nie tak dawno, tak ostro i stanowczo zarzekali się, że Polska nie przyjmie żadnych ( w domyśle islamskich) imigrantów? Ukraińcy są już od lat, teraz są szczególnie troskliwie dopieszczani, otrzymują wyższe niż Polacy zasiłki i mają już nawet zgodę na swoje związki zawodowe (sic!). Może, jak dobrze pójdzie nie nazwą ich „Majdan”.
Premier wzywa do jedności, wszak to wyjątkowy rok dla Polaków. Trzeba się zastanowić, zmienić poglądy, pokochać POPiS i przestać brykać na boki, gdzieś poza tę zaplanowaną wspólnotę. W tej sytuacji wypada nam godzić się na jedność, przyjąć z wdzięcznością różne błyskotki darowane rodzinom zamiast podwyższenia wszystkim kwoty wolnej od podatku . Premier w zapędził się matematycznie i oznajmił, że 300 zł dla każdego dziecka wyrównuje im start! Nic nie wyrównuje…ale to drobiazg, jesteśmy bogaci. Chwaleniu się nie ma końca.
Jak więc nie skusić się i 11 listopada nie dołączyć do marszu rządzących? Tego oficjalnego,  wspólnego z totalnymi, których premier otwarcie i pojednawczo zaprosił. Koniecznie jednak ma być bez żadnych haseł; „faszystowskich”, „antysemickich”  i w ogóle …. bez transparentów. Dopuszczalna będzie tylko jednocząca ponad podziałami, powiewająca wspólnotowo biało-czerwona flaga. Kusząca to propozycja. Czy wobec tego oświadczenia premiera znany od lat Marsz Niepodległości, ten niepoprawny, nie zostanie czasem zablokowany lub odwołany?  Władze głoszą nam wolność przecież; a marsz ma status tzw. „cyklicznego” ale kto ich tam wie…. może jakieś faszystowskie hasełko wmiesza się znienacka w milionowy (mniemam) marsz i jakaś kamera telewizorni przypadkiem zauważy? Zobaczymy, jak planują i co wymyślą… samo życie pokaże. Kończę już i pytam. Imigranci z Azji i Afryki, których podobno nie ma a jednak są. Jedność, której na pewno nie ma ale podobno ma być.Czy to typowa biblijna OBŁUDA? Źródło niepoprawni.pl
02 09 2018 Jarosław Kaczyński przemówił. Przemówił dziad do obrazu a obraz do dziada ani razu.
Konwencja PiS rozpoczęła się z pewnym opóźnieniem, bo czekano na zakończenie uroczystości dożynkowych na Jasnej Górze, w których udział brali Andrzej Duda minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Przed pojawieniem się najważniejszych gości, uczestnicy pilnie ćwiczyli okrzyki „Jarosław”, „Mateusz”, „zwyciężymy”. Dziennikarzy zamknięto na niewielkiej przestrzeni, by nie zakłócali konwencji, nie przeszkadzali jej uczestnikom.
Najważniejszym punktem programu było wystąpienie prezesa partii, Jarosława Kaczyńskiego.  Były gromkie oklaski odśpiewane „Sto lat”, skandowanie jego imienia. Kaczyński wchodzi na konwencje własnej partii otoczony ochroniarzami. Nie podaje nikomu ręki. Obraz jak z Korei Północnej.
Prezes zaczął od przypomnienia swojego brata, bo nie byłby tej konwencji i jej uczestników, gdyby nie on i przeszedł do tego, co czeka Polskę w najbliższych, 21 miesiącach (wybory samorządowe, parlamentarne, prezydenckie i do Europarlamentu). Według niego szczególnie trudne będą wybory samorządowe, bo dzisiaj samorządy są głównie w rękach opozycji, która tworzy alternatywną rzeczywistość, „Coś co nie liczy się z faktami, coś, co ma zdyfamować nie tylko dobrą zmianę, ale też Polskę”.  PiS ma obecnie dziewięciu prezydentów w miastach liczących ponad 100 tys. mieszkańców, 80 burmistrzów i 120 wójtów, natomiast rządzi tylko w jednym województwie, na Podkarpaciu. Kaczyński jest przekonany, że zjednoczona prawica poradzi sobie w tych wyborach, że uda się odbić miasta wojewódzkie i po wyborach będzie świętować wielkie zwycięstwo.
PiS da sobie radę, bo prowadzi przecież dobrą politykę i dlatego jest tak atakowane. Da radę, bo atutem partii rządzącej jest to, że dotrzymuje słowa oraz prowadzi ku lepszej Polsce, a Polaków ku lepszemu losowi. Lepszemu „to znaczy bardziej dostatniemu, godniejszemu, równiejszemu, z większym wpływem na rzeczywistość. Takiemu, który tworzy piękną perspektywę nie tylko dla dorosłego pokolenia, ale też dla dzieci i wnuków. I dlatego nie powinniśmy się przejmować. Musimy dalej ostro iść do góry. Musimy wierzyć, że Polacy znają fakty i wiedzą jak jest. Ponieważ w ostatnim czasie, wiele mówi się o ewentualnym wyjściu z UE, to prezes uspokoił, że tego nie bierze pod uwagę, bo „Polacy chcą być w Europie i Unii Europejskiej. Bo dziś Europa to Unia Europejska. Dla Polaków ta obecność to najkrótsza droga do tego, by uzyskać równość zarobków i komfort życia”. Tak, Polska chce być w UE, ale to nie oznacza, że ma przejmować z Zachodu jego błędy i „społeczne choroby, które tam panują”.
Kaczyński zapewnił też, że jego partia nie będzie wojowała i ścigała za nie wiadomo co, ale rozliczy konsekwentnie tych, którzy dokonali straszliwych „zbrodni i przestępstw”, podając przykład Warszawy. Czy próba ocieplenia wizerunku, argumenty rodem z PRL pomogą PiS-owi w wyborach? Mówienie o umiejętności przepraszania za błędy i naprawianie ich, choć każdy widzi, że to bajka, przyniesie dobre dla prawicy, rezultaty? Zakamuflowane straszenie, że tylko pisowskie samorządy będą mogły liczyć na pieniądze rządowe, da oczekiwane efekty?  Zobaczymy. Tamara Olszewska koduj24.pl
Konwencja PiSu rodem z końca lat 30-tych ubiegłego wieku kiedy to Hitler i Goebbels płomiennie mówili i tłumy porywali. No i jak to się skończyło wpierw Reichstag podpalili a później cały świat. Odkąd znam Jarosława Kaczyńskiego podobnie postępuje już w 1980 roku chciał ludzi na ulice wyprowadzić i do wojny domowej doprowadzić, dobrze, że jego wuj Jaruzelski na to nie przystał i stan wojenny wprowadził. Wtedy jeszcze Kaczyńscy niewiele znaczyli w Polsce, ale po Magdalence dzięki Jaruzelskiemu i Kiszczakowi stali się jednymi z najważniejszych polityków w rodzącej się polskiej demokracji. I z roku na rok Jarosław jest coraz to bliżej zrealizowania swojego marzenia, wywołać wojnę domową, krwawo ją stłumić, i stanąć na czele narodu jaki wielki jego zbawca.
Tomasz Lis: Samorząd nie ma warczeć na władzę, ale grzecznie z nią współpracować - wyobrażenia towarzysza pierwszego sekretarza o samorządności. Musi być konsolidacja i jedność, a nad tym wszystkim ja, Kaczyński.
Waldemar: Całkiem jasno już widać, o jakiej Polsce myśli Jarosław Kaczyński i o jakim samorządzie. „Czy chcemy samorządów, które będą współpracować z rządem i podnosić komfort życia Polaków”, pyta prezes za miliony wyborców, dając jasno do zrozumienia, tak samo jak jego premier, że takim samorządem oczywiście może być tylko samorząd złożony z PiSu. Zgadzam się jak najbardziej z Tomaszem Lisem: tak, to jest dokładna kopia PRL i jego tzw. Rad Narodowych, które były wyłącznie lokalną ekspozyturą PZPR. Przyznam się, ze mieszkając kilkadziesiąt lat w Warszawie nawet nie wiedziałem, gdzie mieści się Rada Narodowa mojej dzielnicy, bo i po co? Jak wyglądało to w praktyce, nieźle uświadamia film „Bogowie”, w którym Religa bez lokalnej komuszej wierchuszki nie ma nawet co marzyć o transplantacjach. Pytanie, czy powrotu do stanu sprzed 1989 chcą miliony Polaków? 
31 08 2018 Co robią elity? Kradną.
„Sprawa” SKOK-u Wołomin ciągnie się blisko siedem lat, od czasu do czasu nawet z pewnym zainteresowaniem mediów – ale ponieważ jest zawiła, pełna wątków pobocznych (bo politycznych) i trudna do jasnego przedstawienia, to niewiele w sumie o niej wiemy. W wymiarze finansowym przekracza ona pięciokrotnie (tak jest, to nie pomyłka: w AG „wyparowało” 600 mln zł, a w SKOKW aż 3 mld zł po 2010 r.) i nie zanosi się na żadną Komisję Sejmową… Pewnie z powodu jej dużo ważniejszego wymiaru, bo - nazwijmy to delikatnie - towarzyskiego.
Owszem – wykonawcy przekrętu (i to na niespotykaną – poza Rosją - skalę!) siedzą, i siedzi nawet jeden (spośród grubo ponad stu!) „beneficjent” (tj. taki, co ukradł cząstkę z tych miliardów), ale o reszcie złodziei cicho, sza! A zanosiło się, po zmianie władzy w 2015 roku, że będzie inaczej:
prok. Łapczyński: "w dalszym ciągu analizowana jest dokumentacja finansowa dotycząca kilkuset kredytobiorców, dotychczas nie objętych zarzutami, co najprawdopodobniej w najbliższym czasie będzie skutkowało wydaniem kolejnych postanowień o przedstawieniu zarzutów". (cytat z marca 2017) – ale się… nie zaniosło.
Dlaczego można się poniekąd dowiedzieć z załączonego w zestawieniu zgromadzonych pod tekstem, materiału audio – w skrócie z powodu szerokiego wachlarza „beneficjentów”, jak to mówią „od lewa do prawa” i to jest najprawdopodobniej powodem, żeby ich znana (także dziennikarzom!) lista nie ujrzała do dziś światła dziennego: po co wyborców denerwować? Opinia publiczna może się natomiast dowiedzieć (za pośrednictwem niemałego wysiłku Waszego analityka) na czym polegał ten gigantyczny przekręt i do czego służy wieloletnie przeciąganie śledztwa. Ta zbrodnia finansowa została pomyślana bardzo „humanitarnie”: złodzieje pracowali metodą na Robin Hooda, tj. zabierali bogatym (bankom – co prawda banki sobie powolutku zedrą z nas wszystkich te straty) a dawali… no niestety, nie biedakom, a sobie, ale kasa państwowa nie została poszkodowana! Co więcej: nie zostali nawet poszkodowani ci pechowcy, którzy w SKOKW ulokowali swe oszczędności – zostały im (lub niebawem zostaną) zwrócone, wprawdzie bez żadnych odsetek (a prawie ośmiuset frajerów miało tam wkłady ponad półmilionowe: chcielibyście mieć te odsetki)! O co więc tyle szumu? Ano o to, że kilkuset „poważnych ludzi” wzięło tam poważne kredyty (domyślacie się chyba, co to „poważny kredyt” – to nie kilka melonów, o nie!) z zamiarem… niespłacenia i ten zamiar się im powiódł! A weźmy ostatnią aferę: ten Cygan (pardon: ten Rom) Arkadius Ł. pseud.Hoss, co to metodą „na wnuczka” okradł ludzi na parę milionów (pokrzywdzeni to głownie obywatele Niemiec, Szwajcarii, Luksemburga i kilka osób z Polski): już mu grożą w mediach, że piętnastaka dostanie – taki szopenfeldziarz, drobnica taka, a media huczą… a w naszej sprawie? Tu jednak chodzi o „elytę”: polityków, przedsiębiorców, prawniczych luminarzy (a nawet aktorskich i oczywiście też dziennikarskich). I to na ich korzyść działa czas – czas na zacieranie śladów przy pomocy urzędników państwowych.
Tak piszę ten tekst i nachodzi mnie uporczywa myśl, że może nie jest potrzebne nikomu wiedzieć co się stało (jak w Smoleńsku)? Że ci pomazańcy są poza zasięgiem, bo taki już jest ten świat? Z pewnością na to liczą. No zobaczymy, bo wczoraj:"CBA swoje działania prowadzi w oparciu o przepisy prawa i decyzje prokuratury. Nie ma i nie będzie żadnego parasola ochronnego nad osobami, które dopuszczają się działań sprzecznych z prawem" - zapewnił Żaryn. "Sugerowanie, że jest inaczej, jest niedopuszczalną insynuacją" (za PAP). Źródło: niepoprawni.pl
29 08 2018 Cześć i chwała przebywającym! Tajemne strony bohaterskiej działalności braci Kaczyńskich.
Zbliża się rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych. W Gdańsku „Solidarność” przygotowuje uroczyste obchody tego dnia, a udział w nich weźmie również Mateusz Morawiecki. Przy tej okazji postanowiono zorganizować konferencję, na której zostaną omówione działania, związane z rozwojem Stoczni Gdańsk, która została wykupiona z rąk Taruta przez państwową Agencję Rozwoju Przemysłu. Przypomnijmy, że sprywatyzowanie stoczni uratowało ją przed likwidacją, związaną z przyjmowaniem niedozwolonej pomocy publicznej. Sprawą zajmował się wówczas Andrzej Jaworski z PiS, który był pełnomocnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przejęcie stoczni przez Tauruta nie zakończyło jednak problemów. Spółka znalazła się na skraju bankructwa, ponosiła wielomilionowe straty, a z trzytysięcznej załogi pozostało raptem sto osób. Jedynym ratunkiem było jej wykupienie. Przy aktywnej pomocy zakładowej „Solidarności”, stocznia wróciła w polskie ręce. Koszt jej wykupu objęty jest tajemnicą.
Wydaje się, że na chwilę obecną nie ma pomysłu na stocznię. Wprawdzie, jak mówił „Wyborczej” Roman Gałęzewski, przewodniczący stoczniowej „Solidarności” „Pojawia się perspektywa rozwoju. Pomysł na stocznię jest taki, żeby to był zakład wielofunkcyjny korzystający z nowoczesnych technologii, które zwiększą wydajność pracy (…)Powinniśmy produkować wieże, elementy stalowe, konstrukcje i wszystkie inne produkty, które będą rentowne”, ale chwilowo za tymi słowami jeszcze nic nie idzie.
Musimy więc poczekać do 31 sierpnia, bo właśnie wtedy mają zostać przedstawione plany rozwoju Stoczni Gdańsk. Tego dnia odbędzie się konferencja „Stocznia Gdańsk 4.0. Nowy początek”, której organizatorami są ARP, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, NSZZ „Solidarność” i Stocznia Gdańsk, a udział w niej wezmą premier Morawiecki, zarząd stoczni, działacze związkowi i około 70 stoczniowców. Tego też dnia zostanie odsłonięta tablica, upamiętniająca udział braci Kaczyńskich w strajku 1988 roku. Dziwne, bo byli oni tylko jednymi z tysięcy ludzi, w nim uczestniczących. Nie odegrali żadnej istotnej roli, nie pełnili funkcji przywódczych. Czołową postacią tego strajku był spawacz Jan Stanecki, który go rozpoczął i Alojzy Szablewski, szef komitetu strajkowego. Sam Wałęsa wprawdzie pojawił się w stoczni, ale uznał protest za przedwczesny.  Strajkujący żądali legalizacji Solidarności, podwyżki płac i przywrócenia do pracy zwolnionych pracowników. Negocjacje z dyrekcją prowadzili Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Wielowieyski oraz osoby z gdańskich środowisk opozycyjnych, między innymi Aleksander Hall oraz bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy.
Skąd więc pomysł, by upamiętnić tylko te dwie osoby? Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący zakładowej „Solidarności” i działacz PiS potrafi to świetnie wyjaśnić. Jak mówi, „Konferencja dotycząca nowego otwarcia dla stoczni odbędzie się w „ubotowni”, która teraz w ramach odbudowy ma stać się laboratorium nowoczesnych technologii. Podczas strajku w tej hali przebywali bracia Kaczyńscy. Razem z nimi było tam pewnie ok. 200 osób. Wieszamy tablicę informacyjną akurat o nich, a nie o innych znanych osobach, bo na przykład Wałęsa, ja i wiele innych osób nocowało wtedy w stołówce”.
Jerzy Borowczak, stoczniowiec, a obecnie poseł PO, sam brał „udział w organizacji strajku, podobnie jak Jacek Merkel. Tam wielu ludzi przebywało i jakby chcieli naprawdę ich uczcić, to byłyby tablice m.in. z nazwiskami Macieja Płażyńskiego, Donalda Tuska, braci Kamińskich, Lecha Kosiaka i wielu, wielu innych”
Kolejny rozmówca rozumiałby „upamiętnienie nieżyjącego Lecha, natomiast podkreślanie na siłę obecności dwóch braci, gdy z tej „ubotowni” nocowało znacznie więcej ludzi, wydaje się małostkowe”.
Pokrętne tłumaczenia Karola Guzikiewicza już nawet nie śmieszą. Mówi, że „Chętnie byśmy upamiętnili wszystkie osoby ze strajku, ale stołówka została zburzona przez władze miasta Gdańska przy wsparciu Borowczaka i ten budynek nie istnieje” czyli wychodzi na to, że jak nie ma stołówki to nie można uczcić pamięci tych, którzy faktycznie odegrali dużą rolę w tym strajku.  Trzeba przyznać, że sensu w tym nie ma.
Tak więc bracia Kaczyńscy będą mieli swoją tablicę, na fotografiach ze strajku, opublikowanych w ostatnim numerze pisma związkowego „Rozwaga” są postaciami pierwszoplanowymi, a to dopiero początek. Zapewne niebawem poznamy kolejne, tajemne strony ich bohaterskiej działalności. Trzeba przyznać, niezła zabawa historią… Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl
Brakuje jeszcze tablicy Mateuszka Kłamczuszka który przerzucił Wałęsę przez płot.
Komentarze:
Śmieszni są, żałośni w tym kurduplowatym budowaniu niby legend, w nadziei na to że ludzie pamiętający tamte czasy nie będą mieli dość sił by zaprzeczyć. Zakompleksione, kłamliwe, na wskroś złe... Takie jest przesłanie Kaczyńskiego i jego pod dupków
Powinni zalać całą Polskę tablicami: na kościołach, w lasach, górach, hotelach, sklepach, ministerstwach, szpitalach, szkołach, spółkach Srebrna, lodziarniach, lotniskach, szaletach, urzędach, gazecie "Express Wieczorny"... z napisami "TU PRZEBYWAŁ JAROSŁAW ZBAWCA KACZYŃSKI".
Szok i niedowierzanie! W 37 numerach tygodnika „Solidarność” które zostały wydane między 3 kwietnia a 11 grudnia 1981 roku, nie ma ani jednej wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Dopiero w czasie trwania Okrągłego Stołu nazwisko Kaczyńskich sporadycznie zaczyna pojawić się, i o dziwo zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę.
Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa.
Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.
Gdyby Kaczyńscy w 1989 roku przejęli władzę a nie Wałęsa to oprawcy stanu wojennego dzisiaj byliby gloryfikowanymi członkami PiS-u i zajmowali najwyższe stanowiska państwowe.

Śmiech, czyli coś co może zabić Jarosława Kaczyńskiego
To dzięki staraniom Kaczyńskich Polska odzyskuje niepodległość w 1918 roku. II Wojna Światowa, Kaczyńscy tworzą pierwsze oddziały AK, kierują Powstaniem Warszawskim, po wojnie organizują oddziały Żołnierzy Wyklętych, stają na czele wszystkich wystąpień robotniczych, studenckich od 1956 roku do Okrągłego Stołu gdzie odgrywają główną rolę w podpisaniu porozumienia. 1976 rok po buncie robotniczym w Radomiu Kaczyńscy wraz z Macierewiczem powołują KOR.
1978 rok Biały dym nad Watykanem, za nowo wybranym papieżem Wojtyłą stoją od lewej: Witold Waszczykowski, Jarosław Kaczyński i Maks Kraczkowski. Ojcowie sukcesu, książęta dyplomacji, animatorzy konklawe. 1980 rok igrzyska olimpijskie w Moskwie Kaczyński pokazujący gest, a takiego wam wała jak Polska cała! Listopad 1985 r., fotografia z okładki magazynu „National Geographic”. Obok stołu operacyjnego po przeprowadzeniu pierwszego udanego przeszczepu serca siedzi morderczo zmęczony Jarosław Kaczyński, ojciec polskiej kardiochirurgii. Ten sam, który niecałą dekadę później z przebojem To nie ja byłam Ewą zajmie drugie miejsce w debiutanckim występie Polski na Eurowizji. Do wygranej zabraknie zaledwie kilku punktów.
Chwat i bohater, którego podpis na dokumencie z 1999 r. zakotwiczył Polskę w NATO
24 08 2018 Dziurawa ustawa. Złote życie szefów spółek.
No i mamy kolejną ustawę, która miała być świetna, a jednak okazuje się niezłym „bublem”. W maju 2016 roku w błyskawicznym tempie, rząd zmienił przepisy dotyczące wynagrodzeń szefów spółek państwowych i komunalnych. Wprowadzono tzw. „kontrakty menedżerskie”, które pozwoliły na obejście „ustawy kominowej” i urynkowiły pensje prezesów. Dzięki zmianom szefowie spółek mieli zarabiać więcej, a i budżet miał na tym zyskać. Jak wyliczono, tylko w 169 spółkach z udziałami Skarbu Państwa oszczędności wyniosłyby 59 mln zł rocznie. Jak twierdził rząd, ustawa ta wpisywała się idealnie w „konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej”. Czy rzeczywiście?
Kosztowny bubel prawny PiS. Szefowie spółek mogą pobierać odprawy i pozostawać na stanowiskach. Dziennikarze Radia Kraków przyjrzeli się jej uważnie i zauważyli pewne nieprawidłowości które ta ustawa swoim niedopracowaniem umożliwiła. Prezes rozgłośni, który przeszedł na kontrakt menedżerski otrzymał niezłą odprawę. Dlaczego? Proste. Najpierw rozwiązano z nim umowę o pracę za porozumieniem stron, potem rada nadzorcza dorzuciła aneks, w którym zapisano, że rozwiązanie nastąpił z przyczyn nie leżących po stronie pracownika i to wystarczyło, by wypłacić mu odprawę. Prezes nie chce ujawnić, o jakie pieniądze chodzi, ale z wyliczeń dziennikarzy wynika, że może to być nawet 30 tys. zł. Z kolei Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP ma też powód do radości. Dzięki zmianie formy zatrudnienia otrzymał prawie 800 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Ekwiwalent wypłacono mu,bo zmieniono zasady zatrudniania i wynagradzania zarządu. W sumie za cały ubiegły rok Jagiełło zarobił w fotelu prezesa 3mln329 tys. zł  Jak sprawdzili dziennikarze, w samym tylko Krakowie wydano 593 tys. zł na wypłatę tego ekwiwalentu 20 szefom spółek komunalnych. Część z nich wystąpiła też o odprawę, jednak prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski zablokował ich zapędy.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. W kraju działa blisko 3 tysiące spółek komunalnych. Gdyby wypłacić tylko dwóm członkom zarządu w każdej z nich ekwiwalent za niewykorzystany urlop to dałoby to kwotę 42 – 120 mln. zł. (zakładając, że byłby to koszt między 7 – 20 tys. zł na jednego).  Jeśli dodamy do tego wypłatę ekwiwalentu i odprawy w spółkach Skarbu Państwa to wychodzi nam niezła sumka. Mówi się, że do tej pory zapłaciliśmy za tego „bubla” ponad 100 mln zł, a to przecież jeszcze nie koniec.
Radca prawny, Piotr Liberski komentuje tę sytuację krótko – „Nowa ustawa, zamiast uzdrowić zasady wynagradzania w spółkach publicznych, stała się odzwierciedleniem jakości aktualnie stanowionego prawa”. Tamara Olszewska Źródło: wyborcza.pl/money.pl
Szefem spółki państwowej zostaje wybitnie zasłużony działacz partyjny, który na niczym się nie zna, ba ma kłopoty z liczeniem i pisaniem a co za tym idzie on nie myśli tylko wykonuje polecenia partyjne. Tacy ludzie tylko w spółkach przeszkadzają, i za to biorą olbrzymie pieniądze. Komunalne spółki są małe, zazwyczaj kilkuosobowe, a mimo to zarząd jest większy od załogi. 
20 08 2018 Komisja Jakiego parawanem dla PiS–owców zamieszanych w aferę reprywatyzacyjną?
Jan Śpiewak, kandydat porozumienia „Wygra Warszawa” na prezydenta stolicy zwrócił się z apelem do Patryka Jakiego, aby wezwał przed komisję weryfikacyjną polityków PiS, zaangażowanych w aferę reprywatyzacyjną. Chodzi m.in. o Jerzego Szaniawskiego, bardzo blisko związanego ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, dziś kandydata do Sądu Najwyższego. Śpiewak ujawnił, że Jerzy Szaniawski uczestniczył w kilkunastu sprawach tzw. dzikiej reprywatyzacji i sam przejął przynajmniej jedną kamienicę przy ul. Stępińskiej 17 w Warszawie. „Ta nieruchomość, warta miliony złotych, została oddana mu w 2009 roku, decyzję Jakuba R., głównego bohatera afery reprywatyzacyjnej” – tłumaczył Śpiewak.
„Mówimy tutaj o pewnym układzie towarzysko-biznesowym, który nabiera rumieńców. Im bardziej wchodzimy w jego głąb, tym więcej brudów wypada z tej PiS-owskiej szafy. Ernest Bejda, który jest związany z Maciejem Wąsikiem i Mariuszem Kamińskim, jest właściwie wychowankiem Jerzego Szaniawskiego. Z kolei Maciej Wąsik jest przyjacielem Marcina Rudnickiego, wiemy to nie tylko z jego słów, ale także ze zdjęć i doniesień medialnych. To oni wedle słów Jakuba R. zatrudnili go w warszawskim ratuszu w 2006 roku. To swoisty układ towarzysko-biznesowy, który znajduje się w samym jądrze afery reprywatyzacyjnej” – dodał kandydat na prezydenta stolicy.
Śpiewak przypomniał też, że syn Jerzego Szaniawskiego, Paweł, przyjaciel Ernesta Bejdy, został zatrzymany w 2015 roku pod zarzutami korupcyjnymi przy kontraktach w NFZ. Kiedy PiS przejął władzę, sprawa została umorzona, a agent CBA, który tropił jego przeszłość biznesową, został przez Ernesta Bejdę wyrzucony z pracy.
Członkowie porozumienia „Wygra Warszawa” zaapelowali do Patryka Jakiego, aby wezwał przed komisję weryfikacyjną również radnych Prawa i Sprawiedliwości, zaangażowanych w aferę reprywatyzacyjną, wraz z osobami, które stoją na czele warszawskiego PiS – Maciejem Wąsikiem i Mariuszem Kamińskim. Zwrócili się również z wnioskiem o odebranie Szaniawskiemu budynku przy Stępińskiej 17.
„Kamiński i Wąsik to osoby ze świata służb, które przez wiele lat pełniły najważniejsze funkcje w warszawskim PiS i przez ponad dekadę nie zauważyli dzikiej reprywatyzacji. Jak to jest możliwe, że tacy specjaliści w walce z korupcją, nie zauważyli gigantycznej afery pod własnym nosem i zaangażowania radnych PiS. A dziś nie widzą zaangażowania prawników związanych z Prawem i Sprawiedliwością w tę aferę. Czy przymykali oko na korupcję i dramat warszawiaków? Czy po prostu są tak niekompetentni, że nie powinni pełnić nigdy tak ważnych stanowisk publicznych?” – pytał Śpiewak, cytowany prze portal Onet.pl.
„Komisja Patryka Jakiego nie może być parawanem do tego, żeby ukrywać działalność osób powiązanych z Prawem i Sprawiedliwością, zamieszanych w tzw. aferę reprywatyzacyjną. To jest test na wiarygodność Patryka Jakiego” – uważa Śpiewak. Źródło: Onet.pl
17 08 2018 To zakrawa już na kpinę! Dzieci żołnierzy wyklętych domagają się zadośćuczynienia
Do roszczeń wobec skarbu państwa o zadośćuczynienie może przystąpić około 40 osób. Pierwszy proces sądowy w tej sprawie ruszy w najbliższy poniedziałek w Lublinie. Zadośćuczynienia za krzywdy, których doznała w związku z pobytem w więzieniu, a później w sierocińcach będzie się domagała Magdalena Zarzycka- Redwan – córka pary żołnierzy wyklętych.
W znowelizowanej ustawie o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego artykuł 8b. w punkcie pierwszym mówi: „Dziecku osoby pozbawionej wolności, wobec której stwierdzono nieważność orzeczenia, które przebywało wraz z matką w więzieniu, lub innym miejscu odosobnienia, lub którego matka w okresie ciąży przebywała w więzieniu lub innym miejscu odosobnienia, przysługuje od Skarbu Państwa odszkodowanie za poniesioną szkodę i zadośćuczynienie za doznaną krzywdę”.
Magdalena Zarzycka-Redwan – córka dwójki żołnierzy wyklętych żąda 15 mln zł odszkodowania. Po milionie za każdy rok cierpienia. Urodziła się w 1949 r. w więzieniu na Zamku Lubelskim, dokąd z 15-letnim wyrokiem trafiła jej ciężarna matka i ojciec. Ponad dwa pierwsze lata życia spędziła w ciemnej celi. Po śmierci matki „wędrowała” po sierocińcach i kolejnych domach dziecka. Jak opowiada „Gazecie Wyborczej” jako córka „bandytów” była upokarzana, bita, wyszydzana i znieważana. Z pierwszej pracy, po ukończonej zawodówce – wyrzucona. Opinia córki bandytów ciągnęła się za panią Magdaleną długie lata.
O odzyskanie dobrego imienia rodziców oraz odszkodowania za ich cierpienia i śmierć Magdalena Zarzycka-Redwan zaczęła zabiegać dopiero po upadku komunizmu. Szybko doprowadziła do rehabilitacji ojca. Ale walka o zadośćuczynienie za stracone dzieciństwo nie przynosiła przez lata rezultatów przez brak przepisów.
Dopiero teraz działając w założonym przez siebie w 2015 roku Stowarzyszeniu Dzieci Żołnierzy Wyklętych pani Magdalena zbliża się do celu. Dzięki jej staraniom dzieci „wyklętych” mają trzy lata, żeby złożyć pozwy o zadośćuczynienie od skarbu państwa. Źródło: Gazeta Wyborcza
No a co z dziećmi, którym żołnierze wyklęci zamordowali rodziców, tylko dlatego że obudowywali kraj ze zniszczeń wojennych, lub wyszli uprawiać pola.
Znalazłem taki wpis w internecie - Mało już ludzi żyje którzy pamiętają tamte trudne lata powojenne. Mój ojciec do wojska został powołany z frontem i potem po zakończeniu wojny wcielony w ramach służby wojskowej do KBW. Opowiadał mi jakich okropności dokonywali tzw. żołnierze podziemia dzisiaj zwani wyklętymi, opowiadał ,że widział tak wstrząsające zbrodnie przez nich popełnione ,ze śniły mu się te obrazy po nocach , mówić o nich zaczął dopiero w schyłku swego życia . Podczas walk z tymi bandami i zwyrodnialcami zginęło wielu jego kolegów ,zwykłych tak jak i on żołnierzy , młodych ludzi. Zawsze podkreślał ,że ludność pomagała im żołnierzom a gardziła tymi bandytami co jeszcze bardziej motywowało ich do walki z nimi w imię wolnej Polski i w imię pokoju. Był uczciwym , prostym człowiekiem i wierzę mu że mówił prawdę. - jak zwykle naród jest podzielony w ocenie tamtych czasów dla jednych to bohaterowie, dla drugich bandyci niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie we własnym sumieniu.
Nie zapominajcie że bardzo wielu tych bohaterskich Żołnierzy Wyklętych ma bratnią krew na rękach. Wystarczyło ich tylko zrehabilitować a nie wychwalać teraz pod niebiosa. A później zdziwienie że na świecie mówią o polskich obozach zagłady. Nasi czołowi politykierzy lubią ostatnio fotografować się w towarzystwie Banderowców, Neo- Faszystów.
Po wojnie w Piotrkowie i okolicy były listy osób na których wydano wyroki śmierci za to tylko np. że powiedział dzień dobry komuniście. Sąsiad sąsiada miał zabić. Ja tego nie pamiętam ale rodzice mi o tym opowiadali. Dobrze by było gdyby osoby pamiętające ten okres wypowiedziały się.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Żołnierze Wyklęci walczyli też z rodakami może ktoś podać.
1. Ilu zabili niemieckich żołnierzy i policjantów.
2. Ilu zabili żołnierzy i milicjantów polskich.
3. Ilu zabili mieszkańców polskich wsi i miast
4. Ilość grabieży połączonych ze spaleniem, zniszczeniem budynków.
Chcielibyśmy dowiedzieć się więcej o naszych bohaterach. Bo dzisiaj by zostać bohaterem narodowym konieczne są koneksje.
Żołnierzw wyklęci, bohaterowie do mojej ciotki żołnierza AK przyszło ich kilku by wykonać wyrok, a jak wyszedł „Jędruś” to tak uciekali, że buty i broń pogubili. Tacy to byli z nich wielcy bohaterowie. 
16 08 2018 Tego na paradzie WP nie zobaczyliśmy: kałasznikowy, przezroczyste hełmy, czołgi z serialu „Czterej Pancerni i Pies”, mundury z Allegro.
Warszawska parada Wojska Polskiego zgromadziła najnowsze bojowe urządzenia i maszyny polskiej armii. Jak mówili eksperci i komentatorzy z koszar i baz wyjechał na ulice pewnie cały „stan posiadania” armii. Na co dzień żołnierze używają bowiem sprzętu, który pamięta jeszcze czasy generała Jaruzelskiego – czytamy w Money.pl. Tylko szczęśliwcom trafia się ekwipunek 20 – czy 30-letni. W użytkowaniu są głównie 40-letnie hełmy i 50-letnie pojazdy.
Ulicami stolicy w ten świąteczny dzień przejechały Rosomaki, ale ów powód do dumy to wcale nie podstawy transporter polskich żołnierzy. Bo Rosomaki przypadły tylko jednostkom elitarnym.
„Armia znacznie częściej, niż Rosomaków, używa bojowych wozów piechoty, zwanych w skrócie BWP-1. Poza nowym lakierem nie mają one w sobie nawet cienia nowoczesności. Na stanie mamy ok. 1,2 tysiąca sztuk i wszystkie są w standardzie, w jakim wyszły z fabryki. W praktyce oznacza to tyle, że od momentu, gdy weszły do służby w 1973 roku nie zmieniono w nich dosłownie nic. Pracują w nich nawet stare radzieckie radiostacje z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku” – komentuje Juliusz Sabak, ekspert portalu Defence24.pl., dodając, że „powinniśmy je już dawno, jak wszystkie kraje, które mają je jeszcze na wyposażeniu, wymienić albo zmodernizować”.
Nie lepiej jest z osobistym wyposażeniem żołnierzy, którzy na głowach noszą hełmy tak wypiaskowane, że prawie przezroczyste. Prawie takie same, jakie nosili żołnierze w serialu „Czterej pancerni”. „Trzymają się chyba dzięki farbie. Ich skuteczność na polu walki już od dawna jest jedynie umowna. One nawet nie poprawiają samopoczucia żołnierzowi, on też się trochę głupio czuje z takim hełmem na głowie” – ocenia ekspert.
Najnowocześniejsze obecnie czołgi w naszej armii to niemieckie Leopardy2, które kupiono na wyprzedaży militariów za zachodnią granicą. Na poligonach w błocie i piachu jeżdżą jednak również wysłużone, radzieckie T72 spadek po Układzie Warszawskim.
Patrząc w niebo mamy co prawda F16, ale tylko dlatego, że MiG-i 29 zostały po ostatniej katastrofie uziemione, brakuje natomiast śmigłowców. Pozostające na stanie polskiej armii Mi-2, wprowadzono do służby w 1965 roku. Nowych bojowych śmigłowców nie ma i na razie nie będzie.
W razie ataku z powietrza polska armia nie za bardzo ma się czym bronić. „W jednostkach królują jednak Kub i Newa – wiekowe systemy przeciwlotnicze z lat 60-tych i 70-tych. To też nie jest sprzęt, który może być skuteczny przeciwko większości nowoczesnych środków napadu powietrznego” – podkreśla Sabak. Ekspert dodaje, że lepiej nie pytać, o żołnierskie mundury. Tym bardziej, że armia od dawna nie ogłosiła żadnego przetargu na zwykłe mundury. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że niektórzy żołnierze kupują sobie sami mundury polowe na Allegro, bo inaczej musieliby biegać po poligonie w przydziałowych dresach.Na defiladzie pokaże się też polska Marynarka Wojenna, która od 18 lat nie dostała nowego okrętu. Dwie fregaty kupione wówczas za symboliczną cenę od Amerykanów miały już za sobą 20 lat służby, a modernizacja tylko jednej z nich pochłonęła 120 mln złotych. Źródło: Money.pl
Była to historyczna defilada, Błaszczak dowodził z makiety Rudego, a obok niego leżał sobie kot Kaczyńskiego i bacznie wszystko obserwował. Te grupy rekonstrukcyjne miały lepsze uzbrojenie od żołnierzy dzisiejszego wojska polskiego. Wielka defilada i jeszcze większe zaskoczenie, pierwszy raz w życiu zobaczyłem pieszą husarię!? 
13 08 2018 Pięć minut normalności, za które warto oddać życie...
Przyjmijmy wszyscy do świadomości,  że .wberw  narzucanej nam kołchozowej europejskości, jesteśmy Polakami. Jesteśmy narodem o 550 letniej tradycji demokracji szlacheckiej uchwalonej na Sejmie Konstytucyjnie a więc parlamentarnie, (monarchia parlamentarna) pierwszej na świecie. Jesteśmy ostatnim już starym, wielkim i potężnym narodem Europy, w którego nierozerwalnych granicach religia Rzymsko Katolicka przetrwała w swojej żywej postaci i formie. Narodem o tradycji wielkich zwycięstw naszego oręża i jego chwały. Narodem, przed którym padały wielokrotnie liczniejsze wojska, które chciały naszych bogactw, ziem i zniesienia naszej, tak kującej w oczy monarchów szlacheckiej demokracji parlamentarnej i gwarantowanych w niej konstytucyjnie swobód.. (Volumina Legum). W Anglii kiedy mówiło się ..."Jadę do Republiki" to wiadomo było , że do Rzeczpospolitej - Respubliki... "Republica" z Polski bierze źródłosłów, nie z Francji jak się powszechnie uważa... Ojcowie nasi, mężczyźni z krwi i kości, sarmaci, rycerze, żołnierze, rodzili się po to żeby walczyć, walczyć w obronie dzieci, żon, matek...ziemi ojczystej, nie po to żeby umierać w łóżku.... boso.. Jak za długo był był pokój, czekano na wojnę z utęsknieniem ....a jak doczekali starcy, ślepcy, kazali się wsadzić na koń synom i prowadzić pod ręce, i puszczać w wir walki, po to żeby polec z czarną karabelą w garści, konno i w ostrogach....
Polacy to nie francuskie cioty....i Boguś Linda wam tu krótko wyjaśnił..... Po żołniersku! Kurwa mać!........
https://youtu.be/hg32SVu1lC4
To jest to o co warto było  bić się w 1944....
Za pięć minut normalności po pięciu latach niemieckich zbrodni na Narodzie Polskim, warto było oddać życie... Głębokie przesłanie dla pokoleń o co trzeba się bić i za co warto się  poświęcić. Bić się w Powstaniu Kwiatu Polskiej Młodej Inteligencji w Warszawie to był zaszczyt. Bić się i zginąć. Bić się w Powstaniu, które zatrzymało pochód czerwonej zarazy na Chrześcijańską jeszcze wtedy Europę. Generał Czujkow w pamiętnikach zarzucił Stalinowi, że gdyby nie zatrzymał frontu na Warszawie sowieci stanęliby co najmniej na Renie ,.... Bolszewicka swołocz połknęła by Chrześcijaństwo czyli Europę. Dawno temu były to synonimy.  Więc niech zamilkną podłe karły polskojęzyczne, niech cisza nad mogiłami naszych bohaterów, trwa tak długo, jak długo walczyli o godność, o honor, przelewając krew za fundamentalne wartości, które nas od wieków konstytuują jako Naród, za POLSKOŚĆ, WIARĘ i TRADYCJĘ. Oni ginęli odważnie, za naszą wspólnotę narodową, ale przede wszystkim ginęli za naszą wspólnotę etyczną, wiedząc doskonale skąd ona się wzięła, gdzie należy ją przeżyć a przede wszystkim jak należy ją przeżyć....do końca... Tego mamy się od nich uczyć, bo o to im chodziło, to jest ich testament, to jest sedno naszej egzystencji jako Narodu .... jako Europejczyków Chrześcijańskiego Kontynentu.... pamiętając o nim zawsze, bo tylko w nas i naszych odwiecznych braciach w walce z pogaństwem, Węgrach, jego nadzieja i przyszłość.....Źródło: niepoprawni.pl
Twierdzenie że Polska jest niepodległa jest pojęciem tak samo abstrakcyjnym, jak to że dla USA jesteśmy jednym z najważniejszych partnerów.
Sejm przyjął nowelizację do nowelizacji ustawy o IPN. Wstaliśmy z kolan tylko po to by przez chwile pomachać szabelką, i skapitulować oddając hołd żydowskiemu lobby reprezentowanego przez izraelskie i amerykańskie media, polityków i kapitalistów. Zostaliśmy ośmieszeni i ubezwłasnowolnieni na międzynarodowej arenie politycznej przez „polski” rząd.
Totalitaryzm PiS nie oznacza więzień, represji, sankcji itd., ale zmianę społeczeństwa przez państwo. Rząd PiS chce wyhodować nowych obywateli. Wkrótce uczniowie w ramach zajęć z wychowania patriotycznego pojadą na wycieczkę szlakiem żołnierzy wyklętych, nauczą się strzelać, zamarzą o śmierci za ojczyznę. A wszystko to w myśl hasła Więcej patriotyzmu w szkole. Zaś zamiast pacierza zawsze przed rozpoczęciem lekcji, zajęć będzie odmawiany Apel Smoleński. Ot i cała a może dopiero początek reformy szkolnictwa po PiSowsku. 
Jak tak dalej pójdzie, to Polska zmilitaryzuje nam się na maksa. Wyobrażacie sobie Państwo zmilitaryzowaną polską rodzinę, której dzieci chodzą do zmilitaryzowanej szkoły, rodzice pracują w zmilitaryzowanej Wytwórni Papierów Toaletowych, a w wolnym czasie cała rodzinka chodzi do zmilitaryzowanego kina pokazującego tylko filmy o wojnie, bohaterze polskim i polskim patriotyzmie? No, a nad tym wszystkim będzie unosił się fizycznie i duchowo największy bohater po Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, Antoni Macierewicz. Nie śmiejcie się, wbrew pozorom, ta wizja wcale nie jest taka abstrakcyjna.
12 08 2018 Pokolenie tragiczne i zwycięskie
Antoni Macierewicz należy do tego samego pokolenia co Lech i Jarosław Kaczyńscy, pokolenia urodzonego w okupowanej przez ZSRS Polsce, które przeżyło wszystkie okresy przełomu, aż wreszcie doprowadziło kraj do pełnej niepodległości. Trudno było sobie wyobrazić spokojne dzieciństwo w latach stalinowskich, szczególnie kiedy rodzice zaangażowani byli w działalność niepodległościową. Jednak tamto doświadczenie, brak złudzeń co do wroga i jednocześnie konieczność liczenia efektywności swojej walki, kiedy przeciwnik ma ogromną przewagę, ukształtowały metody działania pokolenia siedemdziesięciolatków. A. Macierewicz tworzył wokół siebie środowisko, które odgrywało istotną rolę zarówno w 1968, jak i 1976 r. To była już nowa opozycja, która starała się wykorzystać pokojowe metody walki i budowała świadomość przyszłych elit. Trzeba było umieć odpowiedzieć na pytania: jak konspirować, kiedy iść na starcie, a kiedy rozmawiać? Wypracowanie tego wzorca wcale nie było łatwe i jego ocena będzie budzić dyskusje wśród historyków jeszcze przez wiele lat. 
A. Macierewicz w latach 80. stał się symbolem jednego z nurtów oporu, niepodległościowo- konserwatywnego. Wprawdzie Okrągły Stół ten nurt miał wykluczyć, ale już wybory 1991 r. pokazały, że ma on silne wsparcie społeczne. Nic też dziwnego, że po obaleniu rządu Jana Olszewskiego właśnie A. Macierewicz stał się  celem ataku elit III RP. Ten spór, który zrodził się jeszcze w czasach podziemia, nabrał rumieńców. Jego oczywistą osią był stosunek do idei odrzucenia postsowieckiego dziedzictwa. Ujawnianie aktywów komunistycznych służb stało się jedną z najważniejszych metod niszczenia więzi dawnego systemu. To akta bezpieki miały trzymać w posłuszeństwie elity III RP. I tu rozegrała się kluczowa walka, która zakończyła się utworzeniem IPN i masową lustracją, a więc walka znowu wygrana. Ostatnim bastionem postsowieckiego systemu były wojskowe służby specjalne. Macierewicz stanął na czele akcji likwidacji tych służb. Opór trwał wiele lat, ale mimo ich znacznych wpływów powoli i one przechodzą do niesławnej historii. 
Ostatnim kontratakiem Moskwy była tragedia smoleńska. Nic też dziwnego, że na czele komisji, która miała ujawnić przyczyny tej zbrodni, stanął właśnie A.Macierewicz. Wściekłość elit III RP była i jest taka sama jak przy akcjach lustracyjnych, potrafią one mamić nawet niektóre prawicowe ośrodki.  Podejmowanie najbardziej karkołomnych zadań spowodowało, że A. Macierewicz zyskał sobie ogromne wsparcie elektoratu patriotycznego i wielką nienawiść zakładników propagandy elit III RP. Nie daje to przywilejów i orderów. Jednak najważniejsze odznaczenie – świadomość wypełnionej misji – pozostaje w sercu i pamięci tysięcy Polaków. Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 32;  Źródło:niepoprawni.pl
Macierewicz to potomek Czyngis-chana, wynalazca bomby termobarycznej, twórcy sekty i teorii smoleńskiej, która wstrząsnęła światem nauki bardziej niż teoria względności Einsteina. I taki spec zastał wyrzucony z (nie)rządu?
Skąd się wzięło piętno na czole Macierewicza, Szatan go ogonem smagnął, czy o skrzydło Tupolewa zawadził?
10 kwietnia 2010 roku odcisnął się w psychice Antoniego Macierewicza diabelskim kopytkiem paniki. Tę zdeformowaną racjonalność słychać w jego wypowiedziach o tym zdarzeniu. Tylko Macierewicz był dla Jarosława Kaczyńskiego wielce pomocnym, aby zbudować mit o „bohaterszczyźnie” (a w rzeczywistości: odpowiedzialności za katastrofę) Lecha Kaczyńskiego.
Nie dziwi mnie, iż Macierewicz uciekał ze Smoleńska, zachowywał się, jak paranoik: „w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów”.
Antoni Macierewicz był niewątpliwie tolerowanym przez ubowców agentem obcego wywiadu w PRL tak samo, jak jego ojciec Zdzisław Macierewicz był agentem francuskiego wywiadu w PRL, któremu ubowcy pozwolili odejść z legendą oficjalnie popełnionego samobójstwa po tym, jak amerykańscy oficerowie wywiadu sfotografowali dla prasy rzekomego trupa Himmlera, mającego otruć się tą samą trucizną, co ojciec Macierewicza: cyjankiem potasu. 
Dzięki Macierewiczowi żaden polski helikopter, okręt wojenny, czy rakieta nie zagrożą już pokojowi na świecie. Dla Macierewicza nie ma rzeczy niemożliwych. W Radomiu wybudował stocznię budującą latające okręty podwodne. Teraz buduje tam latarnię morską. Ponoć głównodowodzącym latarni ma zostać Suski? Tworzy armię kosmiczną która będzie działała w cyberprzestrzeni.
Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza. DRAGON 17, czyli NAJWIĘKSZA KOMPROMITACJA W DZIEJACH MON. Żołnierze ćwiczyli na poligonie w prywatnych butach oraz w czapkach zamiast hełmów. Szef MON Antoni Macierewicz przedstawia wizję polskiej armii wyposażonej w najnowocześniejsze śmigłowce, okręty podwodne, tysiące dronów i cyberżołnierzy. Ale realia są zupełnie inne, co obnażyły niedawne ćwiczenia terenowe "Dragon 17”. Okazało się, że największym wyzwaniem dla polskiego żołnierza jest zdobycie wojskowych butów, czystej bielizny oraz pełnowartościowego posiłku.
Memy na podstronie Śmieszne zdjęcia
10 08 2018 Radosław Sikorski pyta PiS–owską funkcjonariuszkę: „Nie chce pani nas wieszać za niewinność?”
„…należy się najwyższa kara, ten człowiek powinien ponieść najwyższą karę, specjalnie przywróconą do prawodawstwa polskiego w tej sprawie. Mówię tutaj o Donaldzie Tusku, który w drugim dniu oddał śledztwo w ręce Rosjan” – powiedziała dwa lata temu dyrektor artystyczna Telewizji Republika Ewa Stankiewicz, mówiąc o przyczynach katastrofy smoleńskiej.
Teraz, na Twitterze zareagowała ostro na post posła Adama Andruszkiewicza, który atakuje PO za krytykę pomysłu, by w Święto WP, obywatele oglądali nowe samoloty rządowe.„Platformo, za waszych rządów Prezydent RP zginął, bo musiał lecieć do Katynia starym sowieckim samolotem – a wy atakujecie rząd za to, że 15 VIII chce pokazać nowe, bezpieczne samoloty? Obrzydliwe!” – napisał Andruszkiewicz
Na te słowa natychmiast zareagowała Ewa Stankiewicz, prezes stowarzyszenia Solidarni 2010. „Prezydent zginął, bo Rosjanie wysadzili samolot w powietrze. Bardzo Pana szanuję. Jest Pan posłem a to zobowiązuje do wiedzy. Proszę zapoznać się z raportem technicznym państwowej podkomisji. Co jest? Żaden z posłów nie ma elementarnej wiedzy tylko swoje przeczucia i przekonania (pisownia oryginalna)” –  odparła Stankiewicz.
Ten dialog przerwał Radosław Sikorski, który wystosował ironiczne pytanie do Stankiewicz. „Czy mogę uprzejmie dopytać jaką rolę w zamachu odegrał Tusk, a jaką ja? Bo chyba nie chce Pani nas wieszać za niewinność?” – napisał i tak nawiązał do wypowiedzi, która padła z ust publicystki w 2016 roku, gdy domagała się kary śmierci dla Donalda Tuska. Powodem miał być brak dostępu do podstawowych dowodów – wraku samolotu i czarnych skrzynek. Źródło: naTemat
01 08 2018 Rosja dopuści ekspertów do wraku Tupolewa, a Macierewicz kręci nosem.
Znowu na pierwsze strony gazet wraca temat katastrofy smoleńskiej. Po wielu zabiegach, Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zgodził się na przyjazd prokuratorów i ekspertów, by mogli dokonać oględzin tupolewa. Antoni Macierewicz ma swoje zdanie w tej sprawie i zgodę Rosji nazywa jawną kpiną. Stwierdził w Radiu Maryja, że według niego „mamy do czynienia z bezczelną i tradycyjną grą rosyjską, którą znamy w Polsce od wieków”.
Nie wiem, czy to rzeczywiście ukłon Rosji w stronę PiS, ale zbliżają się wybory, więc i wraca temat katastrofy, który jak żaden inny, utrzymuje elektorat PiS w posłuszeństwie i oddaniu. Zapewne pojawią się nowe koncepcje i pan Macierewicz popłynie na fali własnej fantazji. Chwilowo jednak trzeba wysłać przekaz do narodu, że Rosja wciąż się opiera, pozwoli tylko popatrzeć na Tupolewa ekspertom z Polski i to nic nie da. No chyba że ci eksperci są tak profesjonalni, że wystarczy im spojrzeć a już będą wiedzieć, co i jak. 
I bardzo dobrze się stało ze Tusk oddał śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej w ręce Rosjan. Wyobraźcie sobie co znalazłby we wraku Tupolewa opętany Macierewicz, i ile pieniędzy musiałby zapłacić polski za bezzasadne badania ekspertyzy podatnik. Legenda smoleńska przerosłaby o kilka klas legendę gibraltarską a Macierewicz z Kaczyńskim tańczyliby kozaka, i krakowiaka na grobach smoleńskich. Dlatego wrak Tupolewa nie powinien być zwrócony Polsce.
Prawdę o Smoleńsku i katastrofie wszyscy by chcieli poznać. Ta prawda zaczyna się już na lotnisku Okęcie. Start samolotu był opóźniony w pierwszej wersji o godzinę ostatecznie podano, że o 27 minut, lista pasażerów jest nieznana dopiero po kilkudziesięciu godzinach ją publikują.... No kogo czekano? A to już bardzo dobrze wie Jarosław , dlaczego nie mówi? Dlaczego poseł Macierewicz w ostatniej chwili zrezygnował z lotu samolotem? W pierwszych dniach nikt nie wiedział gdzie przebywał w dniu katastrofy? Dziś prezes twierdzi że Macierewicz stał koło niego? Jak to przecież był w pociągu i wiał z miejsca katastrofy z pełnymi gaciami. Nawet na takiej narodowej tragedii, pseudo politycy jak hieny chcą dalej budować swoje imperia. W pierwsze dni po tragedii jak wszyscy się zjednoczyli na bok poszły wszelkie różnice polityczne, waśnie, i jak mówią jeszcze dobrze nie ostygł a już wojna o wpływy się rozpętała. A pierwszym który kamieniem rzucił był kard. Dziwisz.To był lot szaleńca którego zaślepiła pycha i chciwość. Poleciał na złość Putinowi i Tuskowi. Ja wam pakażu . I to są skutki a może i cała prawda o Smoleńsku.
07 08 2018 Trzaskowski wzywa do "natychmiastowej reakcji" na politykę rządu PiS
Dziś najpilniejszą sprawą jest zatrzymanie niszczenia społeczeństwa i łamania praw obywatelskich przez PiS - przekonuje Rafał Trzaskowski (PO). Jak dodaje, "budowę autostrady można wstrzymać", na spustoszenie w edukacji, zdrowiu i rozbudzanie faszyzmu trzeba reagować natychmiast.
Na post, który kandydat Koalicji Obywatelskiej PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy zamieścił w poniedziałek na Facebooku, zareagował bliski współpracownik jego kontrkandydata Patryka Jakiego, Sebastian Kaleta. "Rafał @trzaskowski_ a komunikacja: 1. Warszawa nie potrzebuje kolejnych mostów (poza kładkami dla pieszych i rowerów) 2. CPK zbędne, będzie lotnisko w Berlinie 3. Nie budujmy autostrad, walczmy z PiSem" - ironizuje na Twitterze wiceszef komisji weryfikacyjnej.
"Dziś najpilniejszą sprawą w Warszawie i w całej Polsce jest zatrzymanie niszczenia społeczeństwa i łamania praw obywatelskich, których dokonuje rząd PiS" - pisze Trzaskowski. "Budowę autostrady można wstrzymać i wrócić do tego za kilka lat. Na spustoszenie w edukacji, zdrowiu, przyrodzie, zabudowie miast czy wreszcie na rozbudzanie faszyzmu musimy reagować natychmiast" – podkreśla.
Jak przekonuje, "pierwszy krok w powstrzymaniu zniszczeń dokonywanych przez PiS musimy zrobić w wyborach samorządowych" i deklaruje, że będzie bronił praw kobiet - "w szpitalach i w pracy, zapewniając darmowe żłobki dla wszystkich dzieci i respektując prawa kobiet w szpitalach miejskich".Trzaskowski obiecuje też pomoc osobom z niepełnosprawnościami i ich opiekunom - przez "darmowy transport przeznaczony specjalnie dla nich, urlopy wytchnieniowe dla opiekunów i indywidualne zajęcia w szkołach dla dzieci". "Powstrzymamy pisowski chaos w szkole - walcząc z negatywnymi skutkami kumulacji roczników i organizując zajęcia dodatkowe dla naszych dzieci" - zapowiada kandydat Koalicji Obywatelskiej. Deklaruje ponadto wprowadzenie "polityki zero tolerancji dla rasizmu i faszyzmu" oraz wspieranie organizacji pozarządowe, które niszczy PiS. "Zapanujemy nad chaosem planistycznym, który funduje nam pisowska ustawa lex deweloper. Będziemy budować tańsze miejskie mieszkania na wynajem" - dodaje Trzaskowski.
Zapewnia, że "to dopiero początek tego", co planuje zrobić dla warszawiaków. fakty.interia.pl
Czy istnieją dziś granice służące przestrzeganiu prawa, zachowania kultury politycznej, szacunku dla społeczeństwa, reguł. Nie, no bo jak tu wyznaczać, zachować granicę skoro nie ma społeczeństwa obywatelskiego i każdy sobie sam rzepkę skrobie. Jak wiadomo, jednym z najważniejszych czynników, które edukują społeczeństwo i kształtują jego poglądy są szkoła, media. Dziś szkoła uczy przede wszystkim szablonowości, wszelka samodzielność, własna inicjatywa zabijane są w samym zarodku. Do głosu dochodzi pokolenie, które życie dzieli już na dwa światy: rzeczywisty oraz wirtualny. Temu pokoleniu zostało wbudowane dążenie do konkurencji i eliminacji najbliższego kolegi w wyścigu do sukcesu. Potrafią już najbliższym podkładać świnie, a w firmach, bankach i korporacjach uczą ich jak oszukać klienta, by kupił produkt czy szeroko pojętą usługę. Prawie codziennie uczą ich jak mówić półprawdę, jak omamić współmieszkańca kraju czyli sąsiada. Szkolą ich spece od tzw. wizerunku medialnego, których to działaniom jesteśmy cały czas poddawani, a szczególnie wyraźnie przy każdych wyborach.
05 08 2018 Huczne obchody urodzin Macierewicza. Pawłowicz – na prezydenta stolicy.
W szczególny sposób dobierając słowa i w bardzo zawoalowanej formie Jarosław Kaczyński mówił o byłym szefie resortu obrony przy okazji 70–tej rocznicy jego urodzin. W sobotę hucznie świętowano ten dzień. Lider Prawa i Sprawiedliwości podczas okolicznościowego przemówienia powiedział: „To jest człowiek, który od najmłodszych lat postawił na Polskę. Antoni od początku postawił na to, że będzie służył ojczyźnie. I to w inny sposób, niż to sobie wtedy ludzie zacni wyobrażali” – powiedział tajemniczo.
Nawiązując do działalności Macierewicza po katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Kaczyński stwierdził: „Misja, która z jednej strony była wielkim, niezwykle trudnym, odważnym, zdeterminowanym dążeniem do prawdy, a z drugiej strony była zupełnie fundamentalna”. Oznajmił, że rządzący wówczas politycy PO chcieli, by sprawa smoleńska została zapomniana i „minęła”. Tymczasem, jak podkreślał: „To nie minęło i sprawa stoi po dziś dzień i to właśnie dzięki Antoniemu”.
Mówiąc z uznaniem i podziwem o funkcjach pełnionych przez Macierewicza, szczególnie zaakcentował czas kierowania przez niego resortem obrony narodowej. „Trzeba być niezwykle twardym, asertywnym człowiekiem, żeby rozstawać się z tym całym układem generalsko-pułkownikowskim, który tam funkcjonuje” –  powiedział lider PiS i podkreślił: „Antoni potrafił to robić. Ktoś zapyta, dlaczego nie jest teraz ministrem? Nie mogę w tej chwili o tym mówić” – oświadczył.
W podziwie i komplementach solenizant nie pozostał dłużny prezesowi: „Od prezesa PiS należy się uczyć, umiejętności wychodzenia z każdej opresji zwycięsko. Polska ma zwyciężać, nie przegrywać: zwyciężać! Musimy się uczyć wygrywać nawet w najgorszej sytuacji – przekonywał, po czym jasno zadeklarował co myśli o opozycji: „Nigdy nie dawajmy wrogom prawa głosu, nigdy nie uznawajmy wrogów Polski za równych nam w dyskusji. Oni mają prawa obywatelskie, bezsporne, nigdy im ich nie zabierzemy, ale o niepodległości spierać się będziemy między sobą dla Polski i z Polską na czele”.
Macierewicz gorąco dziękował nie tylko Kaczyńskiemu, ale też Tadeuszowi Rydzykowi i Krystynie Pawłowicz. Tę ostatnią chwalił za ciągoty do rozebrania warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. „Najwyższy czas ten symbol sowieckiej dominacji nad Polską zlikwidować i postawić w tym miejscu Kolumnę Chwały Wojska Polskiego, bo to się Wojsku Polskiemu należy jak psu zupa” – stwierdził Antoni Macierewicz.
Mówiąc to wiedział co robi, bo w warszawskich strukturach PiS krąży plotka, że partia Jarosława Kaczyńskiego wycofa swoje poparcie dla Patryka Jakiego, ubiegającego się w wyborach samorządowych o fotel prezydenta stolicy. Bardziej zasługuje na to ni mniej, ni więcej tylko … Krystyna Pawłowicz. Źródło: Fakt/naTemat
Jak to się ludzie zmieniają, Macierewicz kiedy był młodym w tym symbolu sowieckiej dominacji nad Polską trenował skoki do wody, i nawet miał dobre wyniki. Od kilkudziesięciu lat trenuje skoki ale do pustego basenu, bo boi się że go agenci wywiadu utopią.
Dziwne historie Antoniego M.
Jako opozycjonista nigdy nie był skazany przez komunistów. Aresztowany z kolegami , wychodził po kilku dniach bez wyroku, zaś koledzy dostawali wyroki skazujące i zostawali za kratkami. Kiedy rozwiązał WSI ujawnił nazwiska agentów, a raport czym prędzej przetłumaczył na rosyjski. Tłumaczem była pracownica rosyjskiej ambasady. Do Smoleńska pojechał pociągiem, w ostatniej chwili, pomimo że był na liście Tupolewa. Ktoś go uprzedził? Jako minister obrony w kilka miesięcy:
Zablokował kontrakt na Caracale.
Zerwał rozmowy na Patrioty.
Sparaliżował centralę wywiadu NATO.
Doprowadził do dymisji najlepszych generałów.Zdemontował najlepsze uczenie wojskowe. A teraz wyszła historia jego niedawnej współpracy z Ubekiem i rosyjskim wywiadem. Ubek ten, znany był już w latach 80, jako donosiciel. 
03 08 2018 Drżenie łydki Andrzeja Dudy.
Jeszcze Andrzejowi Dudzie nie drży ręka przy podpisywaniu niekonstytucyjnych ustaw, ale łydka owszem. Nie jest to może skurcz tej części nogi, bo taki przyjdzie, gdy stanie przed Trybunałem Stanu. Na razie mamy do czynienia z drżeniem łydki, prezydent się boi, demolka sądownictwa nie idzie, jak to sobie jego zwierzchnik prezes PiS zamyślił.
Po zawieszeniu przez Sąd Najwyższy niektórych przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym – m.in. dotyczących przechodzenia sędziów w stan spoczynku – i skierowaniu pytań w ich sprawie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), Kancelaria Prezydenta opublikowała komunikat, w którym stwierdza, iż działanie Sądu Najwyższego „nastąpiło bez prawidłowej podstawy prawnej i nie wywiera skutków wobec Prezydenta RP ani jakiegokolwiek innego organu”.
Ale… Właśnie chodzi o „ale”. Ale zadrżała łydka Dudzie, bo ucieka od odpowiedzialności za komunikat Kancelarii, który nie został podpisany. Poseł Platformy Marcin Kierwiński mniema, że Duda widzi czarno swoją przyszłość, unika dowodów, które przed Trybunałem Stanu by go obciążały: – „Kto przygotował i kto podpisał się pod tym oświadczeniem? To ważne, kto w przyszłości i na podstawie jakich przepisów będzie za to odpowiadał. Jak rozumiem nie podpisał się pod tym PAD? To z obawy przed Trybunałem Stanu? On i tak już na niego czeka”.
Tomasz Lis także uważa, że „Duda całkiem poważnie myśli o Trybunale Stanu i śladu woli nie zostawiać”. Duda ucieka, „to jest krążenie opłotkami” (Tomasz Wołek). Duda liczy na to, że „nie zostawiając śladów zasłoni się odpowiedzialnością zbiorową, czyli żadną” (Marek Borowski). Duda nie ma raczej szans wygrania z sędziami. Ludwik Dorn umieszcza konflikt PiS – sędziowie w opowiastce Fredry „Paweł i Gaweł”. PiS jest demolującym Gawłem, który nie zważa na skutki swoich zachowań – „wolnoć Tomku w swoim domku” – ale spokojny Paweł, jak sędziowie, ma plan utemperowania. U Fredry Paweł mieszkający u góry zalał człowieka demolkę. Sędziowie i tak wygrają, ale jaki koszt poniesie Polska, gdyż pozwoliliśmy na niszczenie kraju? Podłoga się wypaczy, ściany zawilgotnieją, wejdzie w nie grzyb i trzeba będzie skuwać tynki. Zatem czeka nas roboty huk.
Właśnie Gawłowi PiS cieknie na łeb – zakutą pałę autokratyzmu. Komisja Europejska stwierdziła, że decyzja w sprawie pytań prejudycjalnych skierowanych przez polski Sąd Najwyższy należy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Pisowcy pyszczą do mikrofonów i kamer, że Sąd Najwyższy nie miał prawa, ale wiaderkami już wybierają wodę, a że rozum u polityków PiS jest w deficycie i przecieka, więc będą bronić się przed potopem durszlakami. I tak się zatopią, aby jednak nie poszli na dno, bo ktoś będzie musiał stanąć przed sądem bądź Trybunałem. Łydki więc im drżą.
Waldemar Mystkowski koduj24.pl
Dziwna ta Polska premiera nie ma jest tylko wynajęty urzędnik przez Naczelnika zaś prezydent jest chłopcem na posyłki. I to ma być demokracja po kaczemu w Ciemnogrodzie.
Konstytucja w Polsce od zawsze była łamana. Dziś szczególnie bo Kaczyński nie pozwala by mu patrzono na ręce i kontrolowano co robi. Zatem konstytucja stała się nic nie znaczącą książką. Ale władza ludowi od czasu do czasu przypomina że coś takiego jest, tylko po to by ją lud przestrzegał. Bowiem naród musi mieć Pana a Pan musi mieć pieniądze. Tak Dojna Zmiana rozumie politykę i zgodnie z taką zasadą postępuje. Kto chce niech się dziwi, lecz lud pije szampana ustami swoich przedstawicieli. Ostania nadzieja w Tusku, który na białym koniu wróci do Polski by stawić czoła rycerzom dojnej zmiany?
Armia urzędników pracująca za pieniądze podatników, nie spełnia założeń powołanych instytucji do stosowania prawa, a wręcz stosuje przepisy dla pozbycia się intruza powołując się na chore, toksyczne przepisy, zapominając o definicji prawa, która kształtuje się według niepodważalnej kolejności; obowiązek, odpowiedzialność, prawo.  Wszak nikt nie nabywa praw nie wywiązując się z obowiązku obwarowanego odpowiedzialnością!
Państwo jest powołane do ochrony i rozwoju społecznego jego obywateli. PRZYWRÓCENIE POCZUCIA SPRAWIEDLIWOŚCI JEST PODSTAWOWYM OBOWIĄZKIEM ORGANÓW PAŃSTWA, BOWIEM BEZ SPRAWIEDLIWOŚCI, BY ODWOŁAĆ SIĘ DO ŚW. AUGUSTYNA „CZYM PAŃSTWO RÓŻNIŁBY SIĘ OD BANDY ZBÓJCÓW” Obecnie potrzebna jest nam zbiorowa mądrość, zbiorowa odwaga, aby nasze państwo natychmiast naprawić, by spełniało swą powinność, Państwa Prawa.
02 08 2018 „Marsz ONR nawiązywał do przemarszów z lat 30. włoskich faszystów i niemieckich nazistów”
– „Na początku pochodu znajdowały się osoby, w tym także jego przewodniczący, ubrane na czarno ze znakami falangi na ramieniu. Opaski miały kształt i sposób noszenia i symbolikę bezpośrednio nawiązującą, w naszej ocenie, do sposobu używania tożsamych elementów ubioru przez członków nazistowskiej organizacji NSDAP, jak i Ochotniczej Milicji Bezpieczeństwa Narodowego, tzw. czarnych koszul – włoskiej organizacji faszystowskiej” – powiedziała szefowa stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor. Tak uzasadniała wczorajszą decyzję warszawskiego ratusza, o czym pisaliśmy w artykule „Urząd miasta Warszawy rozwiązał marsz ONR”. Dodała, że sam sposób ustawienia czoła pochodu i użycia flag nawiązywał do „przemarszów z lat 30. włoskich faszystów i niemieckich nazistów”. – „W zgromadzeniu były także osoby, które miały koszulki z takimi emblematami, jak krzyż celtycki i wznoszono hasło nawołujące do nienawiści: „Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”. Na flagach również był znak falangi, mieczyk chrobrego – ewidentnie symbole używane w okresie międzywojennym przez Obóz Wielkiej Polski, organizacji zdelegalizowanej w 1933 roku. Uczestnicy także skandowali hasła szerzące nienawiść, np. „Śmierć wrogom ojczyzny”, więc trudno powiedzieć, że nie naruszone zostały przepisy prawa karnego” – podkreśliła Gawor. Zaznaczyła, że mieczyk chrobrego czy falanga nie są prawnie zakazane, ale używanie ich w kontekście Powstania Warszawskiego jest niegodne.
Dodatkowym elementem, który wpłynął na decyzję o rozwiązaniu marszu, było używanie przez uczestników rac. Gawor podkreśliła, że przedstawiciele miasta zwracali uwagę przewodniczącemu zgromadzenia o naruszeniu prawa. – „Nie zgodził się z naszym stanowiskiem i nie podjął czynności. Uznaliśmy, że zwłaszcza w dniu wczorajszym, kiedy obchodzona była 74. rocznica Powstania Warszawskiego, gdzie ustrój totalitarny doprowadził do II wojny światowej i m.in. Powstania Warszawskiego, nawet jeżeli ktoś idzie pod hasłem „uczcijmy powstańców”, to nie może być takich elementów w naszej ocenie i musimy o tym głośno mówić i zacząć przeciwdziałać” – stwierdziła Gawor. Źródło: gazetaprawna.pl
ONR może rozwijać w pełni swe sztandary wszak to Pierwsza Brygada Kadrowa Kaczyńskiego,jego ulubione diabełki maszerujące z hasłem na ustach my chcemy Boga. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. PiSowi się to podoba, PiS to karmi i się tym żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie. Memy na podstronie Foto szopka 
30 07 2018 Polska jest w stanie zimnej wojny domowej.
Na razie są tylko siniaki i oczy zapuchnięte od gazu. Jeszcze nie polała się prawdziwa krew. Ale poleje się, jeśli nie usuniemy Kaczyńskiego z polskiego życia politycznego. Zimna wojna domowa – to chyba najlepsze określenie stanu, w jakim znalazła się Polska pod koniec lipca 2018 r. W zasadzie nie mamy już do czynienia z normalną grą polityczną, w której opozycja rywalizuje z partią rządzącą według reguł akceptowanych przez obie strony. Dziś już nie obowiązują żadne reguły – opozycja parlamentarna jest kneblowana, karana grzywnami i straszona procesami, a pozaparlamentarna zatrzymywana, rewidowana, stawiana przed sądem, ostatnio nawet bita i traktowana gazem łzawiącym. To nie jest stan, który można by uznać za normalny i akceptowalny w jakimkolwiek demokratycznym państwie prawa. To raczej standard turecki czy putinowski.
W roku 2018 ostatecznie zaprzepaszczone zostały efekty wysiłków tych wszystkich, którzy zabiegali, by po 1989 r. odmienić wizerunek policji i uwolnić go od balastu wspomnień z epoki komunistycznej. By przeciętny Polak mógł zacząć postrzegać funkcjonariusza jako swojego sojusznika, a nie prześladowcę i wroga. W czwartek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie słychać już było skandowanie „ZOMO!”. Łatwo się domyślić, co będzie dalej. Na kolejnych demonstracjach tłum będzie się odnosić do policjantów z coraz większą wrogością, a oni będą reagować coraz większą brutalnością i agresją. Coraz więcej osób będą zatrzymywać, coraz więcej aktów oskarżenia kierować do sądów. Na czwartkowej demonstracji nie mieli przy sobie pałek. Na następnej pewnie będą już je mieli. Obie strony będą się siebie nawzajem coraz bardziej bać. Nie trzeba być prorokiem, by przewidzieć, jak to się skończy.
Od samego początku lat 90. XX wieku kariera prezesa najpierw PC, a potem PiS opierała się na wskazywaniu rzekomych groźnych wrogów w łonie społeczeństwa, których należy się bać. Najpierw była to „uwłaszczona nomenklatura” i postkomuniści oraz ich rzekomi postsolidarnościowi sojusznicy, potem niezlustrowani agenci SB, jeszcze później WSI, „pożyteczni idioci” idący na pasku Berlina, „warszawka”, okrągłostołowe elity, monetaryści i liberałowie, prawnicza kasta, działacze organizacji pozarządowych, dziennikarze rzekomo niemieckich mediów – i tak dalej. Tę listę wrogów zagrażających narodowi można by ciągnąć niemal w nieskończoność. Blisko trzy dekady cynicznego i celowego szczucia nas na siebie nawzajem doprowadziły Polskę do stanu zimnej wojny domowej. Byle iskra wystarczy dziś, by stan ten przekształcił się w wojnę gorącą. Autor Wojciech Maziarski koduj24.pl
Obecnie w Polsce mamy podobną sytuację jak w grudniu 1981 roku, jeszcze bez rozlewu krwi ale wkrótce może do tego dojść, bowiem Demon Wojny opanował Kaczyńskiego i Macierewicza. Nie udało im się w 1981 roku doprowadzić do wybuchu wojny domowej bo wuj Kaczyńskiego gen. Jaruzelski nie dał się omamić. Czekali cierpliwie długie lata i dziś są bardzo blisko by zrealizować swe marzenia. Jak długo jeszcze Kaczyński będzie siał nienawiść, prowokował do bójek, ba wojny domowej?
Kaczyński po długo oczekiwanym zwycięstwie założył maskę odnowiciela i obiecuje narodowi że miniony okres błędów i wypaczeń już się nie powtórzy. Znaczy się Kaczyński jest taki sam ale nie ten sam. Jarosław Polskę zbaw a przecież to co mamy to też zasługa braci Kaczyńskich. W czasie obrad okrągłego stołu bliźniacy Jaruzelskiego, Kiszczaka po nogach całowali a dziś to wielcy opozycjoniści
Policjant też może być człowiekiem!? No tak tylko co robić jak władza po obu stronach barykady wysyła swoich prowokatorów. Ich jest bardzo łatwo rozpoznać, bo to oni stają na czele i są najbardziej agresywni. Jak ich wyeliminować, dać kopa i wyrzucić przed szereg. Czasami warto być głuchym i ślepym ale gdy ktoś pluje mi w twarz trudno jest zachować spokój. To nie policja powinna być atakowana a politycy którzy podzieli się na walczące ze sobą gangi tworząc zorganizowaną przestępczość.
Dziwna ta Polska premiera nie ma jest tylko wynajęty urzędnik przez Naczelnika zaś prezydent jest jego chłopcem na posyłki. I to ma być demokracja po kaczemu w Ciemnogrodzie. Kaczyński gorliwie walczy z demonami, których istnienia nie udowodniono, w każdym razie w sposób niebudzący wątpliwości ? Czy Kaczyński da radę zrobić czystkę na najwyższych stanowiskach państwowych? Wątpię bo to jest porywanie się z motyką na słońce. Przecież gdzie spojrzy to rodzina która od wieków stanowiska okupuje. Zatem hop siup! No i od nowa Polska...Ludowa. Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały.
Zauważyłem rzecz jedną dla sprawowania władzy i jej nieudolności nieobnażania jest konieczny wróg, wróg śmiertelny wyimaginowany. Wpierw walczono z reakcją później z ekstremą by Bolekniczym Don Kichot z komuną do dziś bój toczył. Dziś komuna dla władzy to sojusznik więc innego wroga dano by kilka osób władzę trzymało.
27 07 2018 „Prawdy objawione” Jarosława Kaczyńskiego, czyli „wywiad” prezesa dla TVP.
W czasie, kiedy przed Pałacem Prezydenckim zbierali się ludzie, aby zaprotestować przeciw pisowskim ustawom o sądach, lider tej partii wygłaszał w „Wiadomościach” TVP, a potem w TVP Info coś w rodzaju wykładu. Trudno to bowiem nazwać wywiadem, bo prezenter Michał Adamczyk zadawał pytania, które bardziej przypominały podpowiedzi.
Jarosław #Kaczyński: chcemy, żeby Polska w niedługim czasie stała się krajem, gdzie nie ma nędzy #wieszwiecej #GośćWiadomości 
W zamierzeniu propagandystów PiS miał też pewnie „przykryć” protesty przeciw zawetowaniu przez Dudę ustaw m.in. o SN. Być może chodziło też o inne sprawy, na które na Twitterze zwrócił uwagę jeden z internautów: – „Okazali go ciemnemu ludowi, bo lud zaczął szemrać. Ubój rytualny, obsiadający spółki mieli nie kandydować w wyborach, ale jednak będą, 3 lata i kilka podtopionych mieszkań… Może widok stwórcy dobrej zmiany ukoi”.
A może wreszcie trzeba było ludowi pokazać, że lider PiS wciąż czuwa, wbrew pojawiającym się wcześniej zdjęciom schorowanego Kaczyńskiego.
A oto kilka cytatów z Jarosława Kaczyńskiego. „Sędziowie akomodowali się do nowej rzeczywistości poprzez przyjęcie ideologii liberalnej”. „Ustawa o IPN to bardzo poważny polski sukces”. A ten szczególnie może rozśmieszyć: – „To my zabiegamy o to, żeby sądy nie były upolitycznione, żeby były obiektywne” Niestety, przy tym cytacie już odchodzi ochota do śmiechu. – „Wielu Polaków postrzega obraz naszego kraju nie w ten sposób, że się rozglądają wokół siebie, ale oglądają różne telewizje, niekoniecznie tę, w której jesteśmy. A te telewizje, szczególnie jedna, bardzo zmienia ten obraz i buduje coś, co jest kontrfaktyczne” – powiedział Kaczyński. Jak zwykle, zastosował swoją ulubioną metodę niedopowiedzenia, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że chodziło mu o TVN. – „Prezes atakujący jedną z niezależnych prywatnych stacji telewizyjnych, która pokazuje protesty przeciwko decyzjom władzy, pokazuje że marzenie Jarosława Kaczyńskiego jest wciąż aktualne: Polska będzie jak Turcja” – skomentował Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”.
Okazało się także, że szeregowy poseł już wie, co czeka posła PO Stanisława Gawłowskiego. – „Zaraz po wakacjach będzie miał kolejne zarzuty, bo sądzę, że Sejm uchyli immunitet także w innych sprawach” – stwierdził prezes PiS. Dla porządku tylko przypomnijmy, że Kaczyński nie pełni żadnej oficjalnej funkcji, poza liderowaniem swojej partii. – „Naczelnik Państwa JK zirytowany na wyjście posła Gawłowskiego z aresztu ogłosił, że będzie on miał nowe zarzuty we wrześniu. Jeśli ktoś miał wątpliwości co do politycznego wymiaru całej sprawy, to właśnie zostały rozwiane. Dziękuję panie Prezesie” – skomentował na Twitterze obrońca Gawłowskiego Roman Giertych.
Nasuwa się pytanie – jak sobie ciemny lud poradzi z określeniami używanymi przez Kaczyńskiego, na przykład „dyfamacja”, „kontrfaktyczne” czy „akomodacja”? Źródło: TVP Info, Twitter
Kaczyński już zapomniał, że to on z bratem tworzyli Polskę jaką dziś mamy. W oparach alkoholu dymie cygar i zapachu kawioru wpierw w pałacu Mostowskich, później w Magdalence rodziła się zdeformowana demokracja w Polsce. W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę.
Siedem grzechów głównych Kaczyńskiego:
1. pycha, bo "nieważne, jak jest, ale to JA mam rację, to JA wiem lepiej";
2.chciwość, bo "pycha i wiara w swoją nieomylność pchają go w stronę rządów absolutnych";
3.nieczystość - tu chodzi o intencje - przed wyborami "staje się obrońcą rolników";
4.zazdrość - zazdrości absolutnej władzy Viktorowi Orbánowi;
5.łakomstwo, bo "dziś chce władzy, potem zechce zawładnąć naszymi sumieniami";
6.gniew, bo "nie ma zdolności kompromisu, a na krytykę odpowiada gniewem";
7.zaniechanie duchowe lub lenistwo - bo nie wie, że nie można w UE podejmować działań przeciwko czemuś, co jeszcze nie miało miejsca
Czasami mam wrażenie, że prezes PiS postępuje w myśl zasady im gorzej dla kraju, tym lepiej dla PiSu. 
26 07 2018 Ukryty pomysł Kaczyńskiego.
Trzeba wesprzeć ukryty pomysł Kaczyńskiego, jakim jest Beata Szydło - ale też deklaracje majątkowe i abolicję dla sędziów, i okazać pomoc dla Zbigniewa Ziobry.
Najpierw o Ziobrze, przyszłym szefie Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli Z. Ziobro zostanie szefem partii, prędzej czy później zostanie premierem Polski. Niestety, nie ma szans na prezydenturę. Kandydatem PiS na prezydenta RP będzie kobieta. I tylko w ten sposób uratuje się Prawo i Sprawiedliwość przed definitywnym upadkiem. Solidarność kobieca jest ogromna, a Beata Szydło może zyskać rekordową liczbę głosów.
Bez odzyskania wiary w wymiar sprawiedliwości, Polska się nie podniesie. Lewa gotówka demoralizuje i demoralizować będzie, stąd pomysł abolicji dla sędziów i przestępców gospodarczych, jeśli oddadzą sporą część swoich pieniędzy. Należy pamiętać, że środowisko to pragnie zemsty, i nie odpuści (pamiętamy wyrok na Kamińskiego), więc jeśli nie zostanie ukarane, oczyszczone, to prędzej czy później wezmą się za znienawidzonych przez siebie przedstawicieli PiS: Zbigniewa Ziobrę, Beatę Szydło, A. Macierewicza i M. Morawieckiego.
Beata Szydło zostanie prezydentem Polski
Beata Szydło to spokojna, zrównoważona kobieta. Nie atakowała, tylko odpierała ataki. Nie oszukujmy się, ale Andrzej Duda pogrąża się coraz bardziej. Co ważne – kobiety zagłosują na „Matkę Polkę”, która woli dawać 500+ od politycznego wojowania. Mężczyźni nie zdają sobie sprawę, czym jest „solidarność jajników”. Może to brzmi brzydko, ale sprawy należy nazwać po imieniu. Solidarność kobieca jest tak ogromna, że na B. Szydło zagłosują feministki, działaczki lewicowe, i wiele zwolenniczek Komitetu Obrony Degrengolady, a nie tylko patriotyczny elektorat PiS.
Jarosław Kaczyński, któremu miałem zaszczyt uścisnąć w marcu 2010 r. rękę, (trzy tygodnie przed dramatem w Smoleńsku), jest wybitnym strategiem. Wie, że pozwalając rządzić Polską Mateuszowi Morawieckiemu, pozwala mu się „wypalić” i spalić. Ludzie, których gromadzi Morawiecki, nie podobają się wyborcom PiS, którzy na to, co wyrabia obecny rząd, patrzą w osłupieniu. Przecież M. Morawiecki nigdy nie został demokratycznie wybrany. Ne jest posłem, ani nawet radnym w gminie. Niestety, pomimo wielu pozytywów płynących z rządów, de facto POPiS, M. Morawiecki, człowiek bez zaplecza politycznego, realizuję politykę, która promuje Ukraińców, a wypycha z Polski młodych ludzi. Tego Polacy mu nie wybaczą.
Twierdzenie, że w Polsce jest praca, jest dobre dla młodych ludzi – zwolenników Korwina. Tymczasem z korwinizmu się wyrasta, gdy za ciężką pracę otrzymuje się 2000 zł netto. Za to nie zbuduje się domu, ani nie utrzyma rodziny w mieście. Dlatego ludzie wciąż emigrują z Polski. Ludzie są niezadowoleni, ale Beata Szydło jakoś bardziej odpowiadała na ich potrzeby. 
Kaczyński po prostu pozwala wypalić się obecnej koalicji POPiS. Jego tajnym planem jest Beata Szydło, kobieta, która sprawdziła się na stanowisku premiera. Obywatele RP i inni polityczni degeneraci skarżący się na Polskę za granicą, pokazują, jak głębokie polityczne dno reprezentują. Dlatego też ich demonstracje przypominają wybiegi z pawianami w zoo. J. Kaczyński wie, że nie trzeba się nimi przejmować. Oni tylko pomagają wygrać PiS, nie zdając sobie z tego sprawy, pomogą również Beacie Szydło.
Myślę też, że choroba J. Kaczyńskiego, owszem, jest prawdziwa, ale hola, hola! J. Kaczyński i jego najbliższe otoczenie, do którego nie ma dostępu przeciętny, niewyróżniający się poseł, musi obserwować, kto nie może się doczekać, aż szef odejdzie w zaświaty (niedoczekanie!). Dlatego sądzę, że J. Kaczyński pożyje jeszcze bardzo długo, czego mu serdecznie życzę. Poczekamy zobaczymy, ale wiem na pewno, że postać Beaty Szydło wróci z podwójną siłą. A Zbyszek Ziobro? Będzie świetnym Premierem III RP. Zasłużenie. Źródło:niepoprawni.pl
18 07 2018 „Celem tego teatru jest przykrycie afer PiS”
Tak swoje przesłuchanie przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold określił były minister finansów w rządzie PO-PSL Jan Rostowski. – „Obóz rządzący chce ukryć straty, które ludzie teraz ponoszą na skutek upadających SKOK-ów, GetBacku, wyprowadzeniu 500 mln zł w aferze „łasiczkowej”, skandalicznych nagród dla ministrów. Oni to wszystko chcą przykryć” – powiedział Rostowski.
Przesłuchanie byłego ministra obfitowało w utarczki słowne. Rostowski stwierdził, że za rządów PO-PSL „była jedna taka afera – bardzo szokująca, dzisiaj, jak wiemy. Za waszych rządów są znacznie bardziej szokujące afery, pięciokrotnie bardziej szokujące”. Na te słowa Rostowskiego zareagował wiceszef komisji Jarosław Krajewski z PiS: – „To jest nieprawda, więc proszę nie wprowadzać w błąd”. – „To jest prawda i nie wprowadzam w błąd” – odparł Rostowski.
Padały też kuriozalne pytania ze strony posłów PiS. Bartosz Kownacki, kiedyś zastępca Antoniego Macierewicza, zapytał Rostowskiego: – „Czy był Pan w Petersburgu?”. Były minister finansów odpowiedział, że był. I tu padło kolejne zdumiewające pytanie: – „Czy był tam wtedy Prezydent Putin?”. To nie teatr, a kabaret w wykonaniu posłów PiS. Źródło: gazeta.pl
Żarty sobie z narodu robią licytując się na afery. A co z aferą podsłuchową po której Tusk musiał ewakuować się do Brukseli?  Rostowski przyjechał z Londynu przez Moskwę do Polski goły i wesoły z majątkiem który mieścił się w walizeczce, a po 8 latach urzędowania wyjedzie z majątkiem wartym jedni mówią ponad 20 mln złotych inni twierdzą, że tego jest ponad 40 mln.
A oto kilka epizodów z życia hrabiego von Rostowskiego: Rekomendowany Tuskowi przez Jan Bieleckiego jako profesor, później okazało się że to tylko nauczyciel akademicki. Przed przyjazdem do Polski doradzał w makroekonomii premierowi Putinowi. Czyżby tylko przypadkowa zbieżność z Rokossowskim! Pomagał ministrowi Januszowi Lewandowskiemu w przygotowaniu prywatyzacji NFI i Leszkowi Balcerowiczowi w prywatyzacji polskich banków.
W ramach Programu Powszechnej Prywatyzacji w 1995 r. powstało 15 NFI, do których weszło 512 spółek skarbu państwa. Kontrola efektów działania NFI przeprowadzona przez NIK wykazała, że główne korzyści z programu uzyskały firmy zarządzające majątkiem. Natomiast prywatyzacja polskich banków doprowadziła do przejęcia ich w ponad 80 proc. przez zagraniczne banki komercyjne, które dziś de facto mają władzę nad polską gospodarką. Przynależność ministra Rostowskiego do grupy Bilderberg sprawia, że polityka finansowa w jego wykonaniu nie mogła być polityką suwerennego państwa. Siłą rzeczy musiała być wkomponowana w strategiczne cele grupy Bilderberg w celu stworzenia Nowego Światowego Ładu i Jednego Światowego Rządu. Należałoby dziś zadać sobie pytanie o lojalność wobec państwa polskiego, byłego ministra finansów i czy jego polityka finansowa była w interesie polskich obywateli. Zatem jeszcze raz zadaję pytanie jakie ma dziś zadanie do wypełnienia Rostowski w Polsce, przecież pieniędzy mu nie brakuje?
Rozmowa Sikorskiego z Rostowskim
- Panie hrabio a mówiłem żeby dawać napiwki.
- A skąd mogłem wiedzieć, że kelnerzy są tacy mściwi i obrażą się za: Jurz ić stont.

18 07 2018 Słyszeliście o zatrzymaniu Rosjanki szpiegującej USA? Jeden z wątków w jej sprawie ma prowadzić... do Macierewicza.
Wydawać by się mogło, że afera szpiegowska w USA polską opinię publiczną interesuje mniej więcej tak samo, jak najnowsza książka Toma Clancy'ego. Gdy jednak były szef MON Tomasz Siemoniak włącza do tej fabuły innego byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, intryga staje się o wiele ciekawsza. "Macierewicz działa na rzecz Rosji" – od takich postów aż roi się w sieci, internauci na wyrywki piszą o rzekomo agenturalnej działalności byłego szefa MON, który w ciągu dwóch lat rządu doprowadził polską armię na skraj katastrofy. Nie ma nowoczesnego sprzętu, odwoływane są kolejne przetargi na zakup broni, a z wojska wydalono przeszło połowę wyższych dowódców.  Ci, którzy wysuwają tak poważne podejrzenia wobec wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że właśnie dostali nowe argumenty. Miały ich dostarczyć wydarzenia ostatnich dni w Stanach Zjednoczonych. O co chodzi?
W USA aresztowano rosyjskiego szpiega. To 29-letnia Rosjanka, która zdaniem amerykańskich mediów miała się spotykać z kongresmenem Dana Rohrabacherem. Tym samym, z którym kilkukrotnie spotykał się były szef MON Antoni Macierewicz.
Tomasz Siemoniak na Twitterze otwarcie pyta, czy przypadkiem utrzymywanie kontaktów z Rohrabacherem przez Macierewicza nie było bezpośrednim i jedynie prawdziwym powodem, dla którego wiceszef PiS nagle został zdymisjonowany z MON. Warto przy tym przypomnieć, że wątek dziwnych związków Macierewicza z rosyjskimi służbami został też naświetlony przez Tomasza Piątka w książce "Macierewicz i jego tajemnice". "Prędzej czy później amerykańskie śledztwo dotrze i do powiązań wiceprezesa PiS" – prorokuje teraz Siemoniak.  Źródło natemat.pl
Dziwne historie Antoniego M.
Jako opozycjonista nigdy nie był skazany przez komunistów. Aresztowany z kolegami , wychodził po kilku dniach bez wyroku, zaś koledzy dostawali wyroki skazujące i zostawali za kratkami. Kiedy rozwiązał WSI ujawnił nazwiska agentów, a raport czym prędzej przetłumaczył na rosyjski. Tłumaczem była pracownica rosyjskiej ambasady. Do Smoleńska pojechał pociągiem, w ostatniej chwili, pomimo że był na liście Tupolewa. Ktoś go uprzedził? Jako minister obrony w kilka miesięcy: 
Zablokował kontrakt na Caracale.
Zerwał rozmowy na Patrioty.
Sparaliżował centralę wywiadu NATO.
Doprowadził do dymisji najlepszych generałów.
Zdemontował najlepsze uczenie wojskowe. A teraz wyszła historia jego niedawnej współpracy z Ubekiem i rosyjskim wywiadem. Ubek ten, znany był już w latach 80, jako donosiciel. 
Coś mnie się wydaje, że Macierewicz zamiast modernizować polską armię, dozbrajał armię izraelską, która atakuje swoich sąsiadów najnowocześniejsza bronią na świcie. Polska armia po przejściu w formę "zawodową", stała się wielkim biurem dla wojskowych. Polski żołnierz, musi sam o wszystko się starać, od prowiantu po umundurowanie, ba bywa tak że zamiast z karabinami ćwiczą z patykami, na dodatek w tenisówkach, bo butów w magazynie zabrakło! Cały budżet MON przejada amerykańska brygada pancerna stacjonująca w Polsce. Macierewicz na spotkaniu 13 05 2018 r w Sulejowie ogłosił, wszem i wobec, że polska armia jest pod względem siły TRZECIĄ ARMIĄ W EUROPIE! Po czym wpadł w amok samozachwytu i samouwielbienia, i gdzieś w obłokach zaczął bujać. Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza. 
Memy na podstronie Śmieszne zdjęcia
15 07 2018 Ksiądz Piotr Skarga, premier Mateusz Samochwała i znikające bożyszcze elektromobilności.
Polska nigdy nie narzekała na brak świetnych mówców. Piotr Skarga, Edward Gierek, Donald Tusk. Obecnie na drugie miejsce po Piotrze Skardze wybija się Mateusz Pochwała. Premier Pochwała jest b. religijny. Główne miejsce w jego panteonie nowych bożyszcz obok pięknej bogini Innowacyjność zajmuje bóstwo o magicznej nazwie Elektromobilność.
W listopadzie 2017 r. Premier mówił tak: „ Dlatego stawiamy na takie branże jak elektromobilność, drony, gospodarkę współdzielenia, fintechy, pojazdy autonomiczne. Pojawiła się szansa pierwsza od wielu dekad i nie możemy jej zmarnować. Musimy postawić na innowacyjność, tak żebyśmy za kilkanaście lat, w perspektywie 2030 roku byli jednym z krajów wytyczających trendy w rozwoju nowych technologii”.
To tylko introdukcja apoteozy zamierzonego miejsca Polski na arenie gospodarki światowej. W dalszej części mowy premiera i w innych mowach długich jak te fidelowe, nasz premier rozpościerał i do dziś rozpościera takie wizje, że tkliwym słuchaczom może w głowie się zakręcić. Poddając się oddziaływaniu słów Mateusza Pochwały Polak lewituje, rośnie w siłę i marzy dostatniej. Oczyma wyobraźni widzimy potęgę polskiej elektromobilności, glob opleciony trasami polskich dronów, planety układu słonecznego penetrowane przez polskie pojazdy pozaziemskie. Ulice światowych metropolii przecinane trajektoriami pojazdów bez kierowców, pojazdów autonomicznych. Rynek globalny elektrycznych samochodów dominują polskie marki: „Jagiellończyk”, „Dwa narody”, „Chrobry”, „Lechita” i Super-dron napędzany mruganiem oczu „Pomożecie?”. Szefowie Volkswagena, Mercedesa i SUV Audi popełniają widowiskowe samobójstwa skacząc z wieżowców w Dubaju a szefa Renault hostessa znajduje w hotelowej wannie na Krymie nie zdradzającego oznak wiary w przemówienia premiera Mateusza Pochwały. Aż zwykły szary człowiek w każdym z nas nie chce się przebudzać, przedłuża wiece, wszyscy zadają pytania premierowi, byle tylko chwile państwa zrównoważonej wizji trwały dłużej. Trwaj chwilo słownych podbojów – zdają się mówić oczy premiera...
A jak jest po przebudzeniu?
Ano raz tak, raz siak a ogólnie bańki wielobarwne pękają... I banki się instalują w kraju. Nie podejmuje się działań prowadzących do odbudowy klasy średniej, nie obniża podatków, składek ZUS dla średnich firm ani kwot wolnych. Jedynie ułatwia się babciom sprzedaż owoców bez płacenia ZUS-u. I dotuje państwowo wizyjne projekty i zaprzyjaźnione, wygłodniałe banki.
Sztandarowa opcja premiera Mateusza Pochwały to elektromobilność. Największe nadzieje pokładał premier w chińskim gigancie CATL, Contemporary Amperex Technology, chińskim producencie baterii do samochodów elektrycznych, który rozważał Polskę jako jedną z trzech potencjalnych lokalizacji swojej pierwszej zagranicznej giga-fabryki. Niestety, wczoraj obiegła polskie portale, a przedwczoraj niemieckie wiadomość, że fabrykę postawią Chińczycy w Niemczech. Niemcy w zasadzie wiedzieli o wygranym pojedynku z Polską już miesiąc, dwa temu.Dwa i pół roku temu premier grzmiał, że czas skończyć z Polską jako miejscem na dziesiątki tanich montowni. I co? Pstro... Rośniemy w siłę dotując montownie.
Dwa lata temu premier rzekł był: „Za 10 lat po Polsce ma jeździć milion elektrycznych aut”.
Oddajmy głos magazynowi Forbes: Dlatego większe szanse na realizację ma druga część programu [Morawieckiego]. Projekt e-Bus ma polegać na wsparciu polskiego przemysłu motoryzacyjnego, który już odnosi wielkie sukcesy eksportowe. - Celem e-Bus jest stworzenie polskiego autobusu elektrycznego – mówi Jadwiga Emilewicz. Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR mówi tak: „- Jeśli chodzi o auta indywidualne to jestem sceptyczny, ale jeśli chodzi o autobusy, to absolutnie tutaj jest największa szansa na sukces - mówi Furgalski i wskazuje chociażby na firmę Solaris, która od trzech lat produkuje autobusy elektryczne”. Wszystko pięknie, ładnie. No, jest pewien mały szkopuł, szkopuł być może nie ważny w wizjach, lecz ważny w realności. Otóż 3 lipca 2018 r. Solaris został sprzedany hiszpańskiej firmie CAF. Po rezygnacji chińskiego CATL z budowy gigafabryki w Polsce i po sprzedaży firmy Solaris sypią się kolejne filary ekscytującej, elektrycznej, elektryzującej wizji. Ale słucha się tych wizji dobrze. Może o to właśnie chodzi.
Kiedyś nazwałem naszego premiera lekko ironicznie i złośliwie mianem „Pan samochodzik”. Było to w tekście dotyczącym posunięć premiera względem Mercedesa i banków. Wtedy wizja elektryzująca Polski elektromobilnej była jeszcze błyszcząca, nieuszkodzona. Dzisiaj po sypaniu się opowieści elektromobilnych nie pozostaje nic innego jak zacytować ze strony Młodego Technika następujący fragment nawiązujący do słów premiera Mateusza Wizji Pochwały o jego marzeniach, by Polska była potęgą w produkcji samochodów autonomicznych: „Jednym z głównych bohaterów nakręconego w drugiej połowie lat 80. filmu „Pan Samochodzik i praskie tajemnice” był niezwykły pojazd, jakim poruszał się słynny muzealnik, pan Tomasz. W kulminacyjnych momentach fabuły samochód sam, bez pasażerów, rusza z praskiej Starówki, dostojnie włącza się do ruchu, zdążając na pomoc znajdującemu się w tarapatach właścicielowi, a po drodze przyjmuje jeszcze mandat, prosząc robotycznym głosem czechosłowackiego milicjanta, by włożył mu go za wycieraczkę...”
I tu, proszę państwa, właśnie jesteśmy. Obudzimy się w windzie stojącej w piwnicy z mandatem wetkniętym w nie otwierające się drzwi. Czeski film, nikt nic nie wie. Ale jest przyjemnie. Ale jest jarająca wizja... I fotografie minister Emilewicz z dalekiego kraju... I nikt nie chce wierzyć, że nastanie chwila, gdy przyjdzie się obudzić. Po wizjach – choćby potop. Nie zrównoważony. Jedno jest pewne: od skargi blisko jest do realności, od ciągłej pochwały zaś niedaleko do potopu. Źródło: niepoprawni.pl/blog/wawel24/
Mateusz Morawiecki wciąż roztacza piękne wizje. np. miliona elektrycznych samochodów. Potem jednak dowiadujemy się, że by ktoś zechciał je kupować, trzeba będzie dopłacić mu 25 tysięcy złotych z podatków nałożonych na ogół kierowców w cenie benzyny. Poza tym, nie mamy wystarczającej ilości prądu elektrycznego do ich zasilania. A to cytat z Gomułki:  Gdybyśmy mieli blachy, to byśmy produkowali konserwy. Ale nie mamy mięsa.
13 07 2018 Z namiotu na placu Zamkowym: Nie czekając na przybycie głowy państwa marszałek Marek Kuchciński stuknął laską marszałkowską w podłogę, otwierając tym samym obrady Zgromadzenia Narodowego, zorganizowane z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości i 550-lecia polskiego parlamentaryzmu.
Rozległ się hymn państwowy, a po chwili – gdy Kuchciński zaczął mówić, kogo wyznacza na sekretarzy Zgromadzenia – rozległy się oklaski i wszyscy znów wstali. To dlatego, że dopiero wtedy na posiedzenie wszedł prezydent Andrzej Duda.
W Zgromadzeniu Narodowym PiS nie wzięli udziału posłowie i senatorowie PO. Po odśpiewaniu hymnu narodowego obrady opuścili ostentacyjnie posłowie Nowoczesnej i PSL.  Jak mówił w Poranku Radia TOK FM Tomasz Siemoniak, „dla uczciwych posłów i senatorów tam po prostu nie ma miejsca. To sytuacja jakby podpalacze organizowali święto straży pożarnej. Parlamentaryzm to nie tylko budynek, nie tylko marszałek przechadzający się ze strażnikami po budynku. Ale parlamentaryzm to przestrzeń do debaty, prawa opozycji. A to wszystko się załamało i twarzami tego są panowie Kuchciński i Karczewski. W związku z tym, świętowanie rocznicy polskiego parlamentaryzmu jest kompletnym nieporozumieniem i obłudą”
Same za siebie mówią zdjęcia z pl. Zamkowego. Plastycznie pokazują, jak Polska jest podzielona w dniu obchodów 550-lecia parlamentaryzmu. Jak w soczewce widać to właśnie w tym miejscu. Wokół rozstawiono barierki, niczym granicę, która wyznacza podział na „Rządzących” i rządzonych. Kompletnie pustego placu, na który latem uwielbiają przychodzić tysiące warszawiaków, pilnuje policja. Wstęp wzbroniony. Na zdjęciach są tylko członkowie Zgromadzenia Narodowego, którzy biorą udział w uroczystościach. Źródło koduj24.pl
Z okazji 550–lecia parlamentaryzmu ulica przypomniała Stanisławowi Piotrowiczowi jego miejsce w historii. Nieco „pod górkę” było dziś Stanisławowi Piotrowiczowi w drodze na rocznicowe Zgromadzenie Narodowe. Twarz „reformy sądowniczej,” prokurator czasów PRL, spotkał się na ulicy z gwizdami i okrzykami „Precz z komuną!”.
Fajne to świętu Zgromadzenie Narodowe odgrodzone od niezadowolonego demonstrującego narodu. A w środku namiotu samozachwytowi i samouwielbieniu nie był końca. Ba zadało się że trwa konkurs na najlepsza pieśń pochwalną i dziękczynną.
Piękna nasza Polska cała. Od Władysława do Jarosława!?
Zapomniano w zażartej walce o władzę i pieniądze że: Polska nie dzieli się na PO i PiS.
Opozycja nie dzieli się na PO i Nowoczesną.
Racja nie dzieli się na Waszą i Naszą
.Nie ma już podziału na ZOMO i Solidarność.
Podział na Gestapo i AK też niczego dziś nie wyjaśni.
Dietetyczni cykliści z energią OZE nie zniszczą narodowych wartości.
Gazeta Polska czy Gazeta Wyborcza nie wyczerpują Twojego wyboru.
A Obóz Patriotyczny czy Zdrady Narodowej co najwyżej politycznego łobuza urodzi.
Polacy lepszego i gorszego sortu łączcie się …

Z Domu Dziennikarza przy ul. Foksal:
– „Nie możemy być z tymi, którzy łamią prawo, Konstytucję. Nie zgadzamy się i nigdy się nie zgodzimy na to, że nasz kraj, tak jak cały parlament, jest dzielony przez prezydenta Andrzeja Dudę, marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Jesteśmy tu z ludźmi, którzy szanują wolność, wolności obywatelskie, prawo” – mówił lider PO na spotkaniu z okazji 550-lecia polskiego parlamentaryzmu. Schetyna dodał, że opozycja nie zgadza się na „Sejm niemy”, na to, by ci, którzy „chcą kneblować opozycję, osiągnęli sukces”. – „Nie pozwolimy by polski parlament miał twarz Mazurek i Terleckiego”– powiedział Schetyna.
W spotkaniu uczestniczył były prezydent Bronisław Komorowski, który nawiązał do namiotu, w którym PiS zwołał Zgromadzenie Narodowe. – „Do rangi symbolu urasta już nie tylko ten namiot, aczkolwiek fakt jest faktem – lepiej zawsze celebrować święta tradycji parlamentaryzmu w solidnym budynku, a nie w namiocie tymczasowym. Dziś parlament sam ustawia się w roli wiernego wykonawcy, służalczego wykonawcy decyzji zapadających zupełnie gdzie indziej” – stwierdził Komorowski.
Były minister spraw zagranicznych i były marszałek Sejmu Radosław Sikorski, żartował, że o ile zaproszenia od marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego przychodzą zwykle „dwa dni po wydarzeniu”, to tym razem przyszło „dwa dni przed wydarzeniem”. – „Zastanawiam się, dlaczego oni nas tam chcieli dzisiaj? Bo przecież nie dla przyjemności oglądania naszych „zdradzieckich mord”. Podejrzewam, że chcieli nas tam widzieć po to, żeby uzyskać poczucie, że mimo wszystkiego, co robią, jest OK, że te zmiany się utrzęsą, że jednego dnia mogą nas wykluczać z obrad, a drugiego dnia będziemy świętować, że to po prostu taka nowa norma. Dlatego chciałbym kolegom z PiS-u powiedzieć: nie jest OK. To się nie utrzęsie, tak być nie może, nie mogłem tam być i my nie chcieliśmy tam być, bo nas cywilizacyjnie ciągnięcie na Wschód, ku samodzierżawiu” – przekonywał Sikorski.
Zebrani przyjęli uchwałę, w której zaapelowano do „wszystkich obywateli i obywatelek RP o wspólne zatrzymanie łamania konstytucji i niszczenia w Polsce demokracji”. – „Wzywamy wszystkich Polaków i Polki do udziału w nadchodzących wyborach samorządowych, europejskich, parlamentarnych i prezydenckich. Wzywamy także do masowego zaangażowania się w kontrolę uczciwości wyborów”– napisano w uchwale. Źródło: polsatnews.pl
11 07 2018 Balcerowicz: „Obecny premier jest w służbie podłej polityki”.
Były wicepremier i minister finansów prof. Leszek Balcerowicz uważa, że rządy PiS opierają się na propagandzie i zakłamaniach. – „To jest język totalitaryzmu, propaganda, używana przez faszyzm, przez komunizm i ona zawsze była skierowana na tych, którzy byli traktowani jako oponenci reżimu. Proszę sobie przypomnieć straszny, haniebny język PRL-u. To jest jeszcze bardziej rażące, bo my jesteśmy po tamtych okropnych doświadczeniach. Podła polityka wymaga podłej propagandy, a jednym z głównych realizatorów tej podłej propagandy w służbie podłej polityki jest obecny premier, pan Morawiecki” – powiedział w TVN24 prof. Balcerowicz.
Przewodniczący Forum Obywatelskiego Rozwoju twierdzi, że wbrew temu, co mówi premier – mamy obecnie najniższy od 20 lat poziom inwestycji. – „Morawiecki zapowiedział, że inwestycje mają dojść do poziomu 25 proc. PKB w roku 2020. A inwestycje spadły do poziomu najniższego od 20 lat, czyli 17,6 procent. Gospodarka rozwija się siłą rozpędu dzięki poprzednim rządom i niezłej koniunkturze w Europie Zachodniej, ale te szkody wyrządzane przez dotychczasową politykę będą dochodzić do głosu. Inwestorzy mają do wyboru ponad 100 krajów w świecie. I każdy poważny inwestor chce wiedzieć, że nie będzie ofiarą jakiegoś arbitralnego władcy. A papierkiem lakmusowym dla każdego jest niezależność sądów. To podważanie długofalowego rozwoju polskiej gospodarki” – stwierdził Balcerowicz.
Dodał, że jeżeli sądy są zależne od władzy politycznej, to oznacza to zbliżanie się do dyktatury. – „Jarosław Kaczyński powiedział Polakom, że jego plan to budowa dyktatury w Polsce. Kaczyński używa słowa „reforma” podobnie jak Putin w Rosji słowa „demokracja” – powiedział były wicepremier.
Jego zdaniem, słowa używane na przykład w stosunku do zmian w sądownictwie są „językiem totalitaryzmu”. Ale to nie tylko to łączy dzisiejszą władzę z PRL-em. – „Takiego rozdawnictwa, jakie uprawia PiS, nie było w Polsce od 1989 roku. Czystki w instytucjach państwowych są ogromne. Nawiasem mówiąc, dążenie do nacjonalizacji polskiej gospodarki prawdopodobnie wynika właśnie z tego, że PiS potrzebuje nowych stanowisk do obsadzenia. Tak samo działała PZPR” – zauważył prof. Balcerowicz.
Źródło: tvn24.pl
Polska zapłaciła wysoką cenę za wolność ufając bezwzględnie Balcerowiczowi, a zaprzepaściła szansę rozwoju gospodarczego powierzając finanse państwowe Rostowskiemu, dziś Morawiecki dopełnia tylko dzieło zniszczenia.
Przypomnieć należy, że plan „urynkowienia” polskiej gospodarki powstał jeszcze w KC PZPR, a jego twórcą był pracownik Instytutu Marksizmu i Leninizmu tow. Balcerowicz. To on w „wolnej” Polsce ten program wprowadził, po przeszkoleniu dla wytypowanych liderów przez Departament w Stanu w USA. 
Balcerowicz zrujnował polską gospodarkę. Podnosząc wtedy wszędzie gdzie się dało podatki, profesor spowodował ruinę tysięcy firm, ale napełnił budżet państwa, w którego interesie zawsze działa biurokracja… Wpuścił zagraniczny kapitał który za psi grosz kupował co chciał i jak chciał. Balcerowicz winien przed sądem odpowiadać a nie zajmować intratną posadkę a tym bardziej wypowiadać się publicznie. Balcerowiczowi wszelkiej maści cwaniacy, spekulanci, hochsztaplerzy z całego świata. powinni w dowód wdzięczności wznieść pomnik o wysokości Wieży Eiffla i to ze szczerego złota. Koszt budowy takiego pomnika, byłby niewielkim ułamkiem tego co w Polsce zarobili. Przywozili oni do Polski wagony dolarów, by kilkanaście miesięcy później wywieźć dwa i pół razy tyle (prawie 250%). Zaś hrabiemu von Rostowskiemu wybudować autostradę z Polski do Anglii i to ze szczerego złota. Lewandowski zasłużył jak nikt inny na Pałac Kultury ze szczerego złota w każdy mieście wojewódzkim. Wszak to współczesny Midas posiadający niezwykły dar rozdawania majątku narodowego w ręce spekulantów, hochsztaplerów z całego świata. W efekcie tego zamiast zarobić na prywatyzacji ponieśliśmy olbrzymie straty. No ale Lewandowski i jego rodzina nie ma co narzekać trafił im się interes życia. Co wybudują Morawieckiemu, w dowód wdzięczności cwaniacy, spekulanci, hochsztaplerzy z całego świata, wieże World Trade Center, ze szczerego złota ozdobione brylantami i perłami? 
06 07 2018 „Wyszedł, skłamał i poszedł”, czyli najkrótsza konferencja Jarosława Kaczyńskiego.
To było chyba jedno z najkrótszych wystąpień Jarosława Kaczyńskiego. – „Do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Osoby, które funkcjonują w spółkach skarbu państwa nie będą kandydowały z naszych list w wyborach samorządowych” – oświadczył prezes PiS i oddalił się, opierając się na kuli.
Te kilka zdań wywołało falę komentarzy na Twitterze. – „Powiedział gość, co wydaje 100 tys. miesięcznie na ochronę, a w życiu nie przepracował uczciwie nawet jednego dnia!”; – „Konfa pt. „zobaczcie, prezes żyje i jeszcze jakiś czas tak będzie”. Zrobili mu makijaż, wyszedł, skłamał i poszedł. Szopka”; – „To oświadczenie PJK oznacza otwarte przyznanie, że ludzie w spółkach Skarbu Państwa to PiSowcy albo ludzie na pasku @pisorgpl”; – „Migracja odbywa się w drugą stronę. PiS-owski samorządowiec bierny, mierny, ale wierny, po zakupie odpowiedniej ilości wazeliny ma szansę załapać się na intratne stanowisko w spółce skarbu państwa”.
Komentowali także dziennikarze. – „JK wreszcie się pokazał publicznie i ogłosił, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Dlatego prezesi spółek skarbu państwa nie mogą kandydować do samorządu z list PiS. Na mocy decyzji pierwszego sekretarza zostają w spółkach, gdzie będą dalej zarabiać milion. Jeśli chodziło o to, żeby pokazać, że JK jest w świetnej formie, to nie wyszło” – napisała Renata Grochal z „Newsweeka”.
– „Szacowny Panie Prezesie. Nie jest problemem, że ludzie ze spółek idą do polityki. Problemem jest, że ludzie z polityki idą do spółek” – to opinia Krzysztofa Berendy z RMF FM. – „Prezes zrobił wygłoszenie i nieważne o czym. Ważne. Jestem!! Czuwam! To ja kieruje statkiem. Załoga widziała? No!” – podsumował Mariusz Piekarski z RMF FM. – „Widzieli Państwo Pana Jarosława? Czy widzieliśmy to samo? Czy Państwo myślą to, co ja myślę???” – pytał Tomasz Lis z „Newsweeka” Źródło: Twitter
Ależ to jest chytre i perfidne posunięcie Kaczyńskiego, radny zatrudniony w spółce skarbu państwa musiał składać oświadczenie majątkowe, teraz już nie będzie musiał. Zatem będzie mógł zarabiać krocie i nikt o tym się nie dowie, bo wysokość zarobków to dziś największa tajemnica państwowa. A pamiętam czasy kiedy paski z wysokością wypłat na stół w jadalni były wykładane, no ale to było za tego wstrętnego komunizmu.
Lista płac PiS. Oto, ile zarabia ”złote dziecko” partii rządzącej.
Zaledwie czterech rekordzistów z listy w sumie zarobiło 7 mln zł w rok. Działacze związani z PiS dorobili się na państwowych spółkach.
Jak najłatwiej zostać w Polsce bogaczem? Wystarczy zapisać się do PiS i jego satelickich partii. Milionowe zarobki ludzi Jarosława Kaczyńskiego pochodzą głównie z wysokich stanowisk w spółkach Skarbów Państwa.
Michał Krupiński, prezes Banku Pekao, nazywany "złotym dzieckiem PiS" w pół roku - stanowisko objął w czerwcu 2017 r - zarobił ponad milion złotych. Do tego trzeba dodać zarobki z pierwszej poły roku, kiedy kierował PZU. Tam dostał aż 2 mln zł z czego aż 600 tys. z tytułu zakazu konkurencji – donosi "Wyborcza".Krupiński wypłynął jako 25 latek za pierwszego rządu Kaczyńskiego jako najmłodszy w dziejach podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu.
Krezusem stał się też Łukasz Kroplewski z Solidarnej Polski. Jako wiceprezes w PGNiG odpowiedzialny za rozwój wyciągnął w ubiegłym roku blisko 1,5 mln zł. Wcześniej był między innymi asystentem Beaty Kępy.
To jednak nie jedyni, którzy dorobili na państwowych gigantach. Jest ich znacznie więcej. Andrzej Jaworski z przewodniczącego sejmowej komisji finansów publicznych przeszedł do PZU. Tam zarobił ponad 1,4 mln zł. Karierę zaczynał u boku Jacka Kurskiego. Nie brakuje też lokalnych bonzów. Wojewódzki radny PiS Lublinie, Andrzej Pruszkowski, jako wiceprezes PGE Dystrybucja wyciągnął 631 tys. zł – podaje "Wyborcza". 
O gigantycznych zarobkach szeregowych PiS rozpisywał się również Super Express. Wysokie pensje w spółkach Skarbu Państwa ujawnili młodzi działacze PSL. I tak na przykład radny PiS województwa małopolskiego, Grzegorz Kędzierawski, w Grupie Azoty w dwa lata rządów PiS zarobił 627 tys. zł – informuje "Super Express". Radny woj. warmińsko-mazurskiego w Energii Kogeneracji dostał w sumie 727 tys. zł wynagrodzenia. A legnicki radny Zbigniew Bytnar dwuletnią pensję wysokości 594 tys. zł uzyskał w Pol-Miedź 
05 07 2018 Saga rodu Morawieckich!?
Spieraliśmy się wszyscy z hasłem „Polaka w ruinie” sądząc, że jest to diagnoza. A był to tylko przepowiednia.
Morawiecki dostał zasłużony łomot w Parlamencie Europejskim.
„Przez 5 lat w PE nie widziałem takiej jazdy. Nawet Orban był mniej atakowany, bo EPP zawsze go trochę broniła. Samotność całkowita” – tak skomentował były euro poseł Marek Migalski – reakcję parlamentarzystów UE na wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego w Strasburgu.
Premier nie dość, że mówiąc o sukcesach PiS-owskiego rządu znacznie mijał się z rzeczywistością to na dodatek w sobie tylko właściwy sposób kompromitował się demonstrując luki w swojej historycznej edukacji. Wygłosił   następujące zdanie: „postawiliśmy tamę niemieckiemu barbarzyństwu i zapobiegliśmy ludobójstwu na kontynencie. Pauza. Jeszcze większemu ludobójstwu.” Czy on wie co mówi? zapytał na Twitterze poseł PO Michał Stasiński. Czy są jakieś granice niewiedzy i ignorancji?” – dodał.
To jednak nie wszystko. Na głowę szefa polskiego rządu posypał się grad krytyki ze strony przywódców europejskich frakcji. Zwracali oni uwagę na problem z „systemem sprawiedliwości” w Polsce oraz proces „odchodzenia od demokracji”
J. Scheuring-Wielgus:Do tej pory ośmieszał się w kraju, teraz na świecie. Taki niby światowy. Myślał, że pojedzie do Brukseli, wyłoży te swoje kłamstwa a europosłowie łykną to wszystko jak młode pelikany? Europosłowie rozjechali Morawieckiego walcem a świat patrzy, słucha i łapie się za głowę. „Ależ pięknie grillują Morawieckiego w Strasburgu. Aż mu mina rzednie. Mówią mu o konstytucji, praworządności, zasadach, demokracji itd. I nie ma tam żadnego Kuchcińskiego, który odebrałby im głos. Szkoda, że jest to typ nieprzemakalny i jak wróci, to pewnie powie, że był sukces” – skomentował debatę w Parlamencie Europejskim Przemysław Szubartowicz.
„Morawiecki kłamie tak strasznie, że wniosek może być tylko jeden: on nie mówi do posłów PE, tylko do wyborców PiS w Polsce. Moim zdaniem PiS już podjął i realizuje decyzję o wyprowadzeniu Polski z UE” – oceniła dziennikarka Eliza Michalik.
Mikołaj Wójcik z „Faktu” zwrócił z kolei uwagę na stwierdzenie premiera, że w SN orzekają wciąż sędziowie ze stanu wojennego. „Zapomniał dodać – pisze dziennikarz – że od dzisiaj działającą w opozycji demokratycznej Gersdorf zastąpił sędzia orzekający w 1982 r. w sprawach karnych przeciw tejże opozycji, a akuszerem ustawy był ówczesny prokurator”. Źródło: gazeta.pl
Jak zwykle według Morawieckiego była to historyczna debata która przyniosła Polsce wiele korzyści. Tylko pan premier nie zauważył jednego, kiedy przemawiał to deszcz nie padał, tylko na pana p.....
Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk o „bohaterstwie” Morawieckiego
Cięgi jakie Morawiecki zebrał ostatnio w Strasburgu dotyczyły często szczegółów. Premier m.in. zapytany o lutowe zatrzymanie Władysława Frasyniuka przez policje przyznał, że zakucie bohatera „Solidarności” w kajdanki było niepotrzebne. Szef rządu oświadczył przy tym, że „nie ma równych i równiejszych wobec prawa. Właśnie nasza ekipa polityczna zdecydowanie wprowadziła zasadę taką, że jesteśmy wyrozumiali dla słabszych a silni i stanowczy wobec silnych”. – mówił. Jakby to miało cokolwiek znaczyć premier rozrzewnił się i „uderzył” we wspomnienia: „W latach 80. chodziłem ze znaczkiem w klapie „Uwolnić Władka” – to właśnie było o Frasyniuku – i zostałem za to niejednokrotnie pobity, więc ja akurat bardzo dobrze tamte czasy znam” – mówił dalej szef rządu. „Niech sobie po raz kolejny pogratuluje, a przy okazji przypomni w obronie jakich wartości Frasyniuk przesiedział cztery lata wtedy i w obronie jakich wartości usiadł 10 czerwca na Krakowskim Przedmieściu. I jak sobie przypomni, to tym razem niech sobie w klapę przypnie ‚Trybunał Stanu dla mnie i kolegów'” – dodała żona Władysława Frasyniuka.Przypomnijmy, Władysław Frasyniuk został zatrzymany 14 lutego po godzinie szóstej rano. To efekt prokuratorskiego śledztwa dotyczącego właśnie blokady miesięcznicy smoleńskiej.Źródło: naTemat
W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę. Oni ciężko pracowali by sprzedać Polskę za czapkę ulęgałek. W tym celu wyszkolono „Wyprzedawczyków”, pokroju Janusza Lewandowskiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego czy Leszka Balcerowicza, którzy pozbywali się najwartościowszego, najbardziej dochodowego majątku narodowego. Wylicza się, że ta wyprzedaż osiągnęła gigantyczny rozmiar ok. biliona złotych.
Czy rola jaką pełni tatuś premiera Morawieckiego w GetBack, jest podobna do tej jaką pełnił syn Tuska w Amber Gold? No i kiedy wreszcie Kornel Morawiecki rozliczy pieniądze otrzymane ze zbiórek na Solidarność Walczącą? 
04 07 2018 Jarosław Kaczyński: mam dla tych ludzi złą wiadomość.
Jarosław Kaczyński w mocnych słowach odniósł się do słów polityków opozycji o "zamrożeniu unijnych pieniędzy". - Mam dla tych ludzi złą wiadomość - czasy, w których strachem można było coś w naszym kraju osiągnąć, się skończyły - powiedział prezes PiS w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". W rozmowie został także poruszony wątek antypolonizmu, który zdaniem prezesa PiS nabiera na sile.
Jarosław Kaczyński uważa, że w relacjach Polski z UE mamy do czynienia ze skoordynowaną akcją. Prezes PiS w mocnych słowach odniósł się do słów polityków opozycji o "zamrożeniu unijnych funduszy". - Bezczelność, głupota pomieszana z nieznajomością prawa europejskiego i niebywały wręcz cynizm - powiedział Kaczyński
Kaczyński przyznał, że nie spodziewał się, że ustawa o IPN wywoła taką reakcję na świecie
Wybrane fragmenty : https://wiadomosci.onet.pl/kraj/jaroslaw-kaczynski-mam-dla-tych-ludzi-zla-wiadomosc/becwvzz
Tuskowi i Kaczyńskim udała się jedna rzecz, zarządzanie strachem. Mistrzostwo świata. Cały czas zastanawiam się jak to możliwe by bać się bardziej niż za komuny. Co taki strach powoduje? Strach o utratę pracy ? Wyższy poziom niepewności o przyszłość, a więc i wyższy poziom lęku ? Dezintegracja społeczna , a co za tym idzie osłabienie więzi społecznych i wynikające z tego trudności komunikacyjne i poczucie osamotnienia ? Strach przed utratą dostępu do gadżetów i błyskotek proponowanych przez świat konsumpcji?
Zarządzanie strachem to już przeszłość, a mówienie społeczeństwu, zapłacie nam większe podatki, a my wam przywrócimy świetlistą przyszłość.... 
Naród już w to nie wierzy i zaczyna głośno protestować, co widać i słychać. 
Wniosek.
My Naród Polski zgodnie z Ustawą o Ochronie Zdrowia Psychicznego z dnia 19.08.1994 r. art.21(data generacji 25.05.2009 r) wnioskujemy o przymusowe leczenie psychiatryczne ob. Jarosława Kaczyńskiego. Prosimy o jak najszybsze rozpatrzenie naszego wniosku, ponieważ obawiamy się, że w wyniku działań tej osoby może dojść do tragedii. 
Podstawa: Ustawa o Ochronie Zdrowia Psychicznego z dnia 19.08.1994 r. art.21
30 06 2018 Bez pojęcia i kwalifikacji, ale z wigorem i chęcią do pracy –  Senat kompletuje ławników Sądu Najwyższego.
Senatorowie PO i niezależni nie wzięli udziału w głosowaniu, bo uważają, że prezydencka ustawa o SN, która wprowadziła do tego sądu m.in. ławników, jest niekonstytucyjna. Drugim powodem było wtorkowe przesłuchanie kandydatów, podczas którego okazało się, że większości zgłoszonych brak kwalifikacji.Senatorowie PiS wybrali więc sami 13 osób na stanowiska ławników, których do SN wprowadziła prezydencka reforma. Do obsadzenia nadal pozostały 23 miejsca i konieczny będzie kolejny nabór.
Podczas wtorkowego przesłuchania odpadł kandydat, o którym w ostatniej chwili dowiedziano się, że poszukiwała go policja. Poparło go tylko dwóch senatorów PiS, przeciw było 47. Podobnie pracowniczka NIK, która zgłosiła się, chociaż – zgodnie z ustawą o SN – praca w tej instytucji ją dyskwalifikuje.
Większość pozostałych kandydatów przeszła 54-57 głosami.
Żenujący poziom kandydatów mógł obezwładniać: „Powiem od razu, że jeśli chodzi o prawo, to ja mogę doczytać, ale ja wiem, co jest dobre, co jest złe. Mnie nauczyły tego dzieci. Pracuję w takiej grupie trzylatków i to jest dopiero nauka życia” – oznajmiła nauczycielka Bogusława Rutkowska, która właśnie została ławniczką. Obok niej orzekać będzie w SN m.in. inżynier elektronik Wojciech Szczepka z Wodzisławia Śląskiego, który zgłosił się „z powodu chęci poszukiwania prawdy”. „Lubię dociekać i oceniać fakty, a funkcja ławnika daje sposobność realizowania tej pasji” – uzasadniał. Dołączył do nich lekarz i zwolennik ruchów „pro-life” Roman Markiewicz. „Nie zgadzam się z poważną częścią opinii publicznej, która kwestionuje kwestie poczęcia i życia” – mówił podczas przesłuchania. Podobnie ławnik sądu rejonowego i bezrobotny finansista z Tarnowa Marek Molczyk. „To pokłosie moich zainteresowań z młodości. Rozważałem kiedyś opcję zostania prawnikiem” – mówił o swojej motywacji.
„Być może wśród tych ludzi było wielu z dobrymi chęciami, ale nie chęć jest kwalifikacją. Większość z nich nie znała charakteru swojej obecności w SN. Zaledwie trzy osoby były w przeszłości ławnikami” – komentował senator PO Jan Rulewski; „Ławnicy będą orzekać w Izbie Dyscyplinarnej SN i oceniać postępowanie sędziów, prokuratorów i innych prawników. Ale także będą badać skargi nadzwyczajne, gdzie w grę wchodzą bardzo trudne sprawy prawnicze. Nie będą kogoś sądzić, ale oceniać inne wyroki. Tutaj ławnik bez przygotowania prawniczego nie może prawidłowo funkcjonować” – dodał senator Marek Borowski.
Pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf zauważyła z troską, że „ławnikom przyjdzie dokonywać wykładni przepisów konstytucji dotyczących zasad i wolności konstytucyjnych oraz praw człowieka. A to niezwykle skomplikowany proces wymagający rozległej wiedzy prawniczej”.
„Na pewno jest to rozwiązanie niespotykane. Nie wydaje mi się, aby przy większości spraw rozpatrywanych w SN osoba, która nie może zweryfikować pewnych konstrukcji prawnych i zarzutów, mogła coś wnieść, ale to jest moje osobiste zdanie – dodał za smutkiem rzecznik SN Sędzia Michał Laskowski. Źródło: wyborcza.pl
A ja bym tego tak nie dramatyzował bowiem czasami mądrość ludowa jest ponad mędrca szkiełko i oko. Mickiewicz tak to ujął: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko” oraz „Miej serce i patrzaj w serce”. Mam nadzieję ze nie wybrano na ławników SN samych Misiewiczów i Jannigerów. 
28 06 2018 Prezes PiS „sprzedaje” klęskę w sprawie nowelizacji ustawy o IPN.
Polskę w negocjacjach z Izraelem reprezentowały dwie osoby – poinformował prezes Prawa i Sprawiedliwości w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”, nie ujawniając przy tym ich nazwisk. Jak stwierdził: „Nie mam zgody na wymienienie osób, które reprezentowały Polskę”. Celem podpisania polsko- izraelskiego dokumentu jest walka o prawdę historyczną – stwierdził.
– „To były dwie osoby. Niezwykle sprawne, profesjonalne. Wykonały dla naszej ojczyzny doskonałą robotę. Negocjacje trwały w ciszy, w wielkiej dyskrecji. Wiedziało o nich bardzo ograniczone grono osób” – opowiadał Kaczyński. Sam udziału w negocjacjach nie brał, ale był informowany na bieżąco. Szef partii rządzącej nie byłby zapewne sobą, gdyby nie powiedział także, że twierdzenie Donalda Tuska i innych polityków opozycji o tym, że nowelizacja ustawy o IPN wypromowała określenie „polskie obozy zagłady” to „ohydna manipulacja”. – „Obarczanie nas, Polaków, winą za zbrodnie II wojny światowej ma kilkudziesięcioletnią tradycję i kwitło niehamowane także wówczas, gdy za troskę o dobre imię naszego kraju odpowiadali Donald Tusk i jego formacja. Powiem więcej – szeroko rozumiane środowisko polityczne pana Tuska wydatnie przyczyniło się do rozkwitu tej szkalującej Rzeczpospolitą i nasz naród narracji” – podkreślił prezes PiS.
W narracji prezesa – jeśli chodzi o stronę dyplomatyczną sprawy – wszystko jest proste, i pozytywne. – „W mojej opinii dzięki temu porozumieniu uzyskujemy więcej, niżbyśmy byli w stanie osiągnąć dzięki przepisom nowelizacji ustawy o IPN” – perorował w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. „Otwieramy sobie drogę do ofensywy antydyfamacyjnej. Proszę zwrócić uwagę, że władze Izraela – a one w kontekście spraw związanych ze zbrodniami II wojny światowej z oczywistych względów są niezwykle istotne – w całości potwierdzają polskie stanowisko: sprawcami są Niemcy; polskie społeczeństwo i polskie państwo podziemne nie miało nic wspólnego z Holokaustem, przeciwnie, robiło, co mogło, by ratować swoich obywateli narodowości żydowskiej. Potępiają antypolonizm, tak jak potępiają antysemityzm” – dodał. – „Polska rozumie i zawsze rozumiała postawę państwa Izrael, ale teraz także władze w Jerozolimie rozumieją, iż jesteśmy krzywdzeni „stawianiem nas w jednym szeregu” z oprawcami, stwierdził Kaczyński.
To nie wszystko. Prezes twierdzi, że teraz stan naszych relacji z USA będzie tylko lepszy. Dlaczego? Jak twierdzi, deklaracja premierów Polski i Izraela znosi „niedogodność” w naszych relacjach z Białym Domem. – „To bardzo ważna jej konsekwencja. Mimo naszych intencji, w świat poszedł przekaz wypaczający sens noweli o IPN. Były głosy różnych środowisk żydowskich, niekiedy wręcz koszmarnie oszczercze. Elementy tej nieprawdziwej narracji zaistniały w przekazie władz amerykańskich, a to nam nie pomagało. Tym bardziej, że relacje z naszym strategicznym sojusznikiem w NATO mają niezwykle korzystne dla Polski perspektywy. Rozmawiamy o takim wzmocnieniu bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, jakiego nigdy wcześniej nie było”.”Czas przeciąć te wszystkie, niekorzystne dla Polski, dyskusje wokół ustawy” – skwitował sprawę prezes PiS. W ten oto sposób między wierszami dowiedzieliśmy się, że odbiór nowelizacji w świecie był „wypaczony”, główną winę za to ponosi Tusk oraz „głosy różnych środowisk żydowskich”, ale skutkiem całej sprawy będzie „wzmocnienie bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, jakiego nigdy wcześniej nie było”, wyłącznie dzięki temu, że PiS pod presją USA zarządził odwrót w sprawie niefortunnej ustawy. Jednym słowem, jeden wielki sukces. Źródło: onet.pl, wp.pl
Znaczy się prezydent Duda zostanie wpuszczony do Białego Domu, mam nadzieje ze nie tylko do toalety? Dziwna to Polska manipulant zarzuca manipulantowi manipulacje. A „my naród” domagamy się  wymienienie osób, które reprezentowały Polskę w akcie kapitulacji i oddaniu hołdu Izraelowi.
Wstaliśmy z kolan tylko po to by przez chwile pomachać szabelką, i skapitulować oddając hołd  żydowskiemu lobby reprezentowanego przez izraelskie i amerykańskie media, polityków i kapitalistów. Zostaliśmy ośmieszeni i ubezwłasnowolnieni na międzynarodowej arenie politycznej przez „polski” rząd. No a co z odszkodowaniami za pozostawiane mienie w Polsce przez Żydów? Przecież w tej ustawie nie jest najważniejsze jak zostaną nazwane obozy zagłady, ta ustawa ma zagwarantować organizacjom żydowskim odszkodowania za pozostawiony majątek w Polsce. 
25 06 2018 Opozycja zbojkotuje orędzie prezydenta?
Jak podaje za „Rzeczpospolitą” tygodnik „Wprost” orędzie prezydenta zapowiedziane na okoliczność obchodów 100-lecia niepodległości i 550-lecia polskiego parlamentaryzmu, może być zbojkotowane przez znaczną część opozycji. Andrzej Duda 13 lipca na Zamku Królewskim w Warszawie ma stanąć przed Zgromadzeniem Narodowym i wygłosić okolicznościowe ekspoze. Wiele wskazuje na to, że w wydarzeniu tym udział wezmą tylko parlamentarzyści PiS oraz ruchu Kukiz’15.
Bojkot Zgromadzenia Narodowego rozważają politycy Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej oraz PSL. „Bez sensu jest uczestnictwo w jakiejś kolejnej pompie z okazji rocznicy parlamentaryzmu, który się obecnie niszczy” – powiedział „Rzeczpospolitej” jeden z posłów. Dziennik zwraca uwagę, że dla opozycji ostrym przejawem „niszczenia parlamentaryzmu” są obecnie posunięcia Marka Kuchcińskiego, który w kadencji ukarał już finansowo kilkunastu posłów opozycyjnych i który utrudnia mediom oraz postronnym obserwatorom poruszanie się po budynku Sejmu.
Na dodatek, posłowie opozycji drwią ponoć nawet z wyboru miejsca zgromadzenia. Choć bowiem Zamek Królewski może się wydawać godnym miejsce do zorganizowania takiego wydarzenia, ale cóż z tego, gdy nie ma tam sali, dla 560 parlamentarzystów i gości.
Dyskusyjna jest także data początków parlamentaryzmu. W 1993 roku Sejm obchodził swoje 500-lecie, a tegoroczne obchody podkreślają 550-lecie parlamentaryzmu. Minęło więc 25 lat, a mamy 50-letni przeskok. Historyk dr hab. Andrzej Korytko w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przyznał, że w ostatnim czasie doszło do zwrotu w badaniach nad początkami polskiego parlamentaryzmu.  „W starszej historiografii funkcjonowała data 1468 roku jako pierwszego Sejmu Walnego dwuizbowego. Jednak w XIX wieku słynny historyk Adolf Pawiński kategorycznie stwierdził, że to Sejm z 1493 roku był pierwszym dwuizbowym. Dopiero przed kilkoma laty prof. Uruszczak bardzo racjonalnie uzasadnił powrót do daty 1468 roku” – powiedział historyk. 
Źródło: rp.pl
A jakie efekty przyniesie ten bojkot? Żadne bo po Kaczyńskim spłynie to jak woda po kaczce. Tu potrzebne są radykalniejsze kroki. Nie można dopuścić do tego, żeby premier był tylko wynajętym urzędnikiem przez Naczelnika Kaczyńskiego, a prezydent jego chłopcem na posyłki. Jakie czasy takie Chrystusy i Judasze. Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla narodu. 
25 06 2018 Jest wyrok w sprawie, którą Sikorski wytoczył Kaczyńskiemu.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie musi przepraszać b. szefa MSZ Radosława Sikorskiego za swe wypowiedzi przypisujące mu "zdradę dyplomatyczną" w związku z działaniami po katastrofie smoleńskiej. Tak brzmi nieprawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który zapadł dziś w sprawie.
- Powództwo nie zasługiwało na uwzględnienie i podlegało oddaleniu w całości. (...) Z uwagi na pełnioną przez powoda w latach 2007-2014 funkcję szefa MSZ, informacja o jego ministerialnych kompetencjach i ich realizowaniu, bądź też nierealizowaniu, w konkretnej sytuacji politycznej po tzw. katastrofie smoleńskiej, z punktu widzenia obiektywnego ich odbioru przez rozsądnego, przeciętnego i uczciwego odbiorcę, stanowiła wiadomość o charakterze neutralnym, niepociągającą za sobą przeświadczenia przeciętnego odbiorcy o sprzeczności wypowiedzi Kaczyńskiego z jakimkolwiek przepisem prawa, czy normą moralną - wskazała w uzasadnieniu dzisiejszego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Anna Ogińska-Łągiewka.
Jak informuje Radio ZET,  Sikorski musi zapłacić Kaczyńskiemu 4350 zł kosztów zastępstwa procesowego. Źródło wiadomosci.onet.pl
Kto odważy się skazać zwycięskiego wodza!? Jak historia pokazuje czas zwycięstwa zawsze mija, a wtedy klęska jest bardzo bolesna.
Do sprawdzenia w archiwach TVP -luty i marzec 2010r.: Każdy kto będzie próbował zmienić miejsce lądowania prezydenckiego samolotu zostanie oskarżony o utrudnianie prezydentowi RP sprawowanie władzy. Jarosław Kaczyński

I przyszedł marzec 2010r, I w TVP pojawił się prezydent RP z wystąpieniem. Do sprawdzenia w archiwach TVP. Oto co powiedział: Ja i moja kancelaria przygotujemy wizytę w Smoleńsku. Tusk i rząd mają się do tej wizyty nie wtrącać. Lech Kaczyński.
Organizacja lotów legła w gruzach, gdy nastał prezydent Kaczyński. To zarzut siostry ofiary katastrofy smoleńskiej stewardesy Węcławek 10.04.2014r.
Na pokład samolotu lecącego do Smoleńska wsiadł człowiek „mały” kłótliwy,przeciętny prezydent, zaściankowy i ksenofobiczny, mierny polityk. Autor słów: "spieprzaj dziadu!"; "ta małpa w czerwonym"; "ja Panią załatwię", człowiek nie znający słów refrenu hymnu narodowego. Pośmiewisko nie tylko satyryków, ale całej Europy. Prezydent z najniższym poparciem społecznym.W trumnie ze Smoleńska przywieziono wybitnego Męża Stanu, patriotę, bohatera narodowego, ojca narodu, największego Polaka, równego królom. To ja się pytam, kto podmienił zwłoki, gdzie jest ciało Kaczyńskiego? 
20 06 2018 Odszydlanie rządu, czyli wszystkiego morawieckiego!
Że proces, który nazwałem po imieniu trwa, jest oczywistą oczywistością i żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe, a czarne jest czarne (Autor: Jarosław Kaczyński, więc nie wierzgać mi tu). Odszydlanie zaczął Prezes Kaczyński jak przystało na genialnego stratega od głowy, czyli od odwołania z funkcji premiera samej Beaty Szydło, która tak między nami mówiąc zupełnie się na tę funkcję nie nadawała i to z oczywiście oczywistej przyczyny: no jak może w dużym, europejskim, dumnym (i wstającym właśnie z kolan) kraju być premierem rządu kobieta, która syna na katolickiego księdza wychowała?! No toż to jeśli nie ciemnogród, to z pewnością katolicki integryzm, a tego, to już od czasów Porozumienia Centrum, Prezes (TEN Prezes) nie znosi, i słusznie!
I dlatego Prezes znalazł w szafie z rekwizytami prawdziwie europejskiego polityka, który się wręcz idealnie na premiera nadaje, bo nie dość, że bankster (nawrócony, jak pisałem, ale jednak) to ma jeszcze i tę zaletę, że swoje dzieci zamiast na jakichś ministrantów szykować, to do żydowskiej szkoły posyła, co sam Szewach Weiss potwierdził. Krótko mówiąc, odszydlanie zaczęło się od samej głowy, a potem to już poszło z górki i kolejni, integrystyczni (a fuj!) katoliccy ministrowe pooooolecieli: Szyszko, Macierewicz, Radziwiłł. Temu ostatniemu należało się od dawna, bo też syna ma w seminarium duchownym, co powodowało, że wstyd się było na imprezie w niemieckiej, francuskiej, holenderskiej czy amerykańskiej ambasadzie pokazać! To i się nie pokazywałem, co ww ambasady potwierdzić mogą.
Owszem, poleciał i (jak go nazwałem) wiernota Waszczykowski, ale i jego zaczynam żałować, bo to, co wyprawia ten Czaputowicz (kolega Rokity, Klicha, Sienkiewicza, Miodowicza i wieeelu innych, zacnych ludzi z ruchu, którego nazwa tłumaczy się Swaboda i Mir), to jednak zbyt ostentacyjne dawanie Brukseli i Berlinowi nabłonka.
Teraz odszydlenie  rządu trafiło i na wieś, dzięki czemu poleciał minister Jurgiel, i do tego „z powodów osobistych” poleciał, czyli witamy w czasach komunistycznych, kiedy królowało określenie „ze względu na stan zdrowia”.
A poza wszystkim idziemy w słusznym (co nie znaczy, że w dobrym – to co innego) kierunku, bo Premier odkrył jednoosobowo mafię śmieciową, która przez prawie 3 lata rządów PiSu sprowadziła do Polski ponad 1,5 miliona ton śmieci, które to śmieci są (jak to teraz modne) innowacyjne, bo cechują się samozapalnością. Jest i afera GetBack, która przez wspomniane prawie 3 lata rządów PiSu sobie rosła nieniepokojona i bardzo dobrze, bo dzięki temu przerosła rozmiarem Amber Gold.
No i odkryta raptem, bo wczoraj afera imigracyjna, której skutki każdy kto chce widzi, bo w stolicy imigrant z Bangladeszu czy innego Pakistanu na rowerze, ze smartfonem w ręce i paką z napisem znanej firmy dostawczej na plecach, to już norma i bardzo dobrze, bo nie ma nic gorszego, niż brak norm (nawet tych nie najlepszych). Coś optymistycznego na koniec? Ależ oczywiście: jak się już to odszydlenie rządu z sukcesem zakończy, to się obudzimy w nowej, piękniejszej Polsce, rządzonej już oficjalnie, a nie z tylnego siedzenia przez fachowe kadry z doskonałej szkoły Cioci Magdalenki. No, to jak w tytule - wszystkiego morawieckiego! Źródło: niepoprawni.pl/blog/fedorowicz-ewaryst
19 06 2018 Duet Morawiecki – Ziobro chcą głowy prezesa IPN.
Prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej Jarosławowi Szarkowi grunt usuwa się spod stóp i jak donosi Onet wygląda na to, że może niebawem zostać odwołany ze stanowiska.
Chodzi przede wszystkim o niefortunną nowelizację ustawy o IPN, od której nawisem mówiąc Szarek odżegnuje się od samego początku, argumentując, że podległa mu instytucja nie miała wpływu na treść kontrowersyjnej noweli. Dowodzi, że nowela konsultowana była z Instytutem „jedynie w początkowej fazie” i to „za jego poprzednika”. Takie stanowisko dla rządzących jest równoznaczne z wypowiedzeniem posłuszeństwa. W związku z tym przeciwników szefowi IPN przybywa.
Ale to go nie zniechęca do dalszej argumentacji i dodatkowo przypomina: „Później już z nami na ten temat nie rozmawiano. Instytut nie miał wpływu na ostateczny kształt przyjętych rozwiązań prawnych. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Instytut stał się pierwszą ofiarą tej nowelizacji” – powiedział Jarosław Szarek w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”.
Tymczasem najgroźniejszym przeciwnikiem Szarka jest minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, w resorcie którego powstała kontrowersyjna nowelizacja ustawy o IPN. Jak sugeruje Onet, Ziobro uważa, że Szarek osobiście torpedował prace nad nowelą, jednocześnie publicznie kontestując projekt i rozwiązania prawne, które się w ustawie znalazły. „Od samego początku prezes Szarek rzucał kłody pod tę nowelizację, a gdy rozpętała się cała burza, odpowiedzialnością próbował obarczyć ministerstwo sprawiedliwości” – oznajmił Onetowi jeden z bliskich współpracowników Zbigniewa Ziobro. „Prezes IPN po prostu zdradził i powinien ponieść odpowiedzialność polityczną”– podsumował. W „marszu” po głowę Szarka towarzyszy ministrowi sprawiedliwości sam Mateusz Morawiecki, który ponoć bardzo nisko ocenia efektywność Instytutu Pamięci Narodowej.
Z czego to się wzięło?  Zaczęło się od problemów usunięciem pomnika katyńskiego w Jersey. Ponoć ta sprawa najjaskrawiej pokazała, że IPN nie ma żadnych, ale to absolutnie żadnych narzędzi, by reagować na tego typu sytuacje kryzysowe. Brakuje mianowicie publikacji anglojęzycznych na temat zbrodni katyńskiej, którą można by w trybie pilnym wykorzystać do obrony polskiego wizerunku na świecie. „A każde polecenie ze strony szefa rządu, by IPN podjął kroki, by ratować sytuację za oceanem, traktowane były, delikatnie mówiąc, na odwal się” – podkreślił rozmówca portalu, mówiąc o niemal całkowitym braku decyzyjności obecnego prezesa Instytutu.
Podobno sprawa dymisji prezesa IPN miała być omawiana z Kaczyńskim podczas jego pobytu w szpitalu, ale jak się okazuje to wcale nie jest takie proste. Szefa IPN-u odwołać, ot tak, na polityczne skinienie niestety się nie da. Według ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej prezesa powołuje i odwołuje Sejm za zgodą Senatu, na wniosek Kolegium Instytutu Pamięci, które zgłasza kandydata spoza swego grona.
Przypomnijmy: Uchwalona przez Sejm w styczniu nowelizacja ustawy o IPN zakłada, że każdy, kto „publicznie i wbrew faktom” przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub do trzech lat więzienia. Taka sama kara grozi za „rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Jak już pisaliśmy przepisy te wywołały krytykę m.in. ze strony Izraela i USA. 6 lutego Andrzej Duda podpisał znowelizowaną ustawę, a następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent chce, by Trybunał zbadał, czy przepisy ustawy nie ograniczają w sposób nieuprawniony wolności słowa oraz aby przeanalizował kwestię tzw. określoności przepisów prawa. Zmienione przepisy obowiązują od 1 marca. Nadal nie został ogłoszony termin, w którym Trybunał rozpatrzy wniosek prezydenta w sprawie nowelizacji ustawy o IPN. Źródło: Onet.pl
Prezes Kaczyński zawinił prezesa IPNu ukarzą. Żadna ustawa reprywatyzacyjna nie powinna wchodzić w rachubę, bowiem prawo zasiedzenia jest ponad wszystko. Dawny właściciel chce odkupić kamienicę to niech zapłaci za jej odbudowę, remonty, opiekę nad nią etc.etc. Aha to mu się tak po prosu nie opłaca? 
16 06 2018 Setki miliardów długu w dwa lata. GUS ujawnił szokującą dane o stanie finansów publicznych
Mimo ostatnich deklaracji o nadwyżce budżetowej, jesteśmy świadkami rekordowego w historii wzrostu zadłużenia Polski. W ciągu dwóch lat Prawo i Sprawiedliwość zwiększyło zadłużenie skarbu państwa o setki miliardów złotych, a nie jak deklarował rząd “zaledwie” 71,6 mld zł. Zadaje to kłam całej politycznej narracji o dyscyplinie finansowej i słynnej “nadwyżce”. Jak to zatem możliwe, że nie byliśmy świadomi procederu zadłużania nas na tak wielką skalę? Odpowiedz na to pytanie leży w kreatywnej księgowości polskiego rządu, która jednak musiała zostać rozłożona na czynniki pierwsze przez GUS, z powodu nacisków Unii Europejskiej. Analitycy musieli bowiem przyjrzeć się rozmiarowi długu publicznego, jednak nie tylko oficjalnym statystykom, ale także ukrywanym zobowiązaniom skarbu państwa, co ostatecznie doprowadziło do odkrycia dość szokujących rezultatów. Okazuje się bowiem, że o ile oficjalny dług publiczny wynosi już blisko 1 bln zł (co odpowiada 52% PKB), to dług ukryty wynosi aż 4,96 biliona złotych, czyli 276 proc. polskiego PKB. Oznacza to, że oficjalne dane pokazują tylko 20% realnego zadłużenia kraju, które już dziś ma wartość dla długoterminowej wypłacalności krytyczną. Co jest strategiczne, dane GUS dotyczą 2015 roku, czyli okresu sprzed wprowadzenia reformy emerytalnej PiS. Ta natomiast oznacza dla zadłużenia państwa prawdziwą katastrofę. Rząd tymczasem manipuluje opinią publiczną bagatelizując sprawę poprzez dane, że w 2018 roku koszt zmian to tylko 10 mld zł. Jednak wzrost zobowiązań na kontach ZUS jest wyliczony na lata do przodu i tutaj statystyka jest ponura. Już w 2015 roku dług emerytalny ZUS wynosił aż 4057 mld zł, czyli 225,5% PKB. Tymczasem koszt reformy Prawa i Sprawiedliwości zwiększył omawiane zobowiązania o kwotę większą niż wynosi cały oficjalny dług publiczny Polski, czyli o aż gigantyczne 1,4 bln zł. Biuro Analiz Sejmowych wyliczyło, że o tyle właśnie więcej z kont ZUS zostanie wypłacone emerytom do roku 2060 tylko w wyniku zmian w jednej ustawie.  Obniżka wieku emerytalnego jest aktem prawnym, który momentalnie doprowadził zatem do rekordowego w historii wzrostu długu publicznego. Polskie władze zawsze miały problem z dyscypliną finansów publicznych, jednak jeśli uzmysłowiłem sobie, że już w 2015 roku mówiliśmy o 325% PKB całkowitego długu publicznego, to w tym przypadku mówimy o decyzji, która doprowadzi nieuchronnie do niewypłacalności państwa polskiego. Źródło: stat.gov.pl 
15 06 2018 „Kuchciński to żołnierz PiS, który siedzi na miejscu marszałka Sejmu”
– „PiS złamał świętą zasadę, która do tej pory obowiązywała w parlamencie, że kluby opozycyjne, kiedy przychodzi ich kolej, miały prawo żądać informacji na każdy temat, najbardziej niewygodny dla rządu. Marszałek Kuchciński jako ten żołnierz PiS, który siedzi na miejscu marszałka – bo trudno powiedzieć, że jest marszałkiem – zrealizował polecenie partyjne i nie doprowadził do takiej debaty. Jeżeli zabiera się możliwość opozycji mówienia w Sejmie, wyłącza się mikrofon, karze się finansowo, a jedynym możliwym naszym narzędziem w debacie są debaty o odwołaniach czy to ministrów, czy marszałka, to gwarantujemy wam, że na każdym posiedzeniu Sejmu ktoś z was będzie odwoływany i o kimś z was będzie debata. Polacy usłyszą o tym, jakie macie „dokonania”. W takim razie, panie marszałku, będziemy debatować o pana odwołaniu” – zapowiedział szef klubu PO Sławomir Neumann.
Platforma Obywatelska chciała wyjaśnień od rządu w sprawie negocjacji przyszłego unijnego budżetu, w kontekście powiązania wypłaty środków z przestrzeganiem praworządności, czyli ewentualnych  konsekwencji nałożenia na Polskę kar w związku z art. 7 Traktatu. Każdy klub poselski ma prawo do zgłaszania takich próśb o informację bieżącą – na trwającym obecnie posiedzeniu wypadała kolej właśnie Platformy Obywatelskiej. PiS przegłosował własną propozycję dotyczącą wykorzystania środków unijnych przez Ministerstwo Zdrowia.
– „Chcę, żeby pan wiedział, że to, co pan zrobił dzisiaj jest złamaniem demokracji parlamentarnej, jest skandalem i hańbą. Chcę panu też powiedzieć, że złamał pan święte prawo opozycji, które było świętym od 1989 roku, do dzisiaj, do 14 czerwca 2018. Nie zakrzyczycie praworządności, demokracji parlamentarnej i zwykłej przyzwoitości i uczciwości. Złamaliście święte zasady prawa mniejszości i prawa opozycji. Chcę panu powiedzieć, że prawo do informacji jest zasadą, którą wszyscy marszałkowie od 1989 roku na trwale utrzymywali, bez względu na różnice” – powiedział po głosowaniu szef PO Grzegorz Schetyna. Reakcją Kuchcińskiego na te słowa było wyłączenie liderowi opozycji mikrofonu.
Neumann uważa, że Kuchciński i Morawiecki przestraszyli się tematu. – „Platforma chciała zapytać o to, jakie działania podejmie polski rząd, żeby nie doprowadzić do tego, co dzisiaj mamy na stole negocjacyjnym, czyli straty ponad 100 mld zł z nowego budżetu UE oraz powiązania tego budżetu z praworządnością w kraju członkowskim. Liczyliśmy na to, że premier z otwartą przyłbicą – tak jak wielokrotnie mówi, że wstał z kolan i jest dla Europy partnerem i ma wielu partnerów w Europie – pokaże przed polskim parlamentem, społeczeństwem, jakie ma rząd plany, żeby wynegocjować lepszy budżet dla Polski w nowej perspektywie finansowej, jak obronić Polskę przed ewentualnymi jeszcze cięciami w przyszłości tego budżetu, który jest” – stwierdził poseł PO.
Posłowie PO i Nowoczesna zapowiedzieli więc złożenie wniosku o odwołanie Marka Kuchcińskiego. Zdaniem Katarzyny Lubnauer, marszałek przekroczył kolejną granicę. – „Dzisiaj pierwszy raz zdarzyło się tak, że marszałek Kuchciński odmówił Platformie Obywatelskiej prawa do informacji bieżącej, została zmieniona na informacja rządu. Zabranie informacji bieżącej PO to jest ostateczne pogrzebanie parlamentaryzmu w Polsce. To jest śmierć Sejmu polskiego” – powiedziała szefowa Nowoczesnej. Źródło: dziennik.pl
Kuchciński nie powinien być marszałkiem sejmu, bo to najtwardszy beton partyjny, taki współczesny Kowalski, który jak dostanie rozkaz to go bez szemrania wypełni. Co to za marszałek semu, który nie mówi, tylko mamrocze, a jak ze dwa zdania powie do sensu, to odczytuje z kartki? To tylko w pisowskiej Polsce jest możliwe, aby kogoś tak niedysponowanego intelektualnie posadzono de facto na stołku drugiej osoby w państwie.

15 06 2018 „Kropka nad i” rozgrzana do czerwoności.

W miniony czwartek gościem Moniki Olejnik w „Kropce nad i” był Jacek Sasin. Ponieważ w ostatnich dniach media informowały, że ojciec Rydzyk może liczyć na kolejne, 100 mln. zł, które chce mu przyznać Ministerstwo Kultury na budowę Muzeum im. Jana Pawła II, nie można się dziwić, że ten temat znacznie zdominował spotkanie.  Trzeba przyznać, że było bardzo „gorąco”.
Zaczęło się od tego, że w pewnym momencie Jacek Sasin wspomniał Lecha Kaczyńskiego, oburzając się, że dzisiejsza opozycja, która tak go kiedyś atakowała, teraz na pamięci o nim próbuje realizować swoje cele polityczne. Uznał, że jest to niegodne i haniebne. Wówczas Monika Olejnik przypomniała swemu rozmówcy jak to „poniżany był Lech Kaczyński, jego żona przez dyrektora Radia Maryja. W sposób skandaliczny mówił, że to jest czarownica, która powinna się poddać eutanazji. W skandaliczny sposób mówił o Lechu Kaczyńskim” i to jakoś nikogo nie oburza. Mało tego, ten pan, który w tak niewybredny sposób atakował byłego prezydenta i jego małżonkę otrzymuje kolejną dotację.
Pan Sasin bardzo się zdziwił. Przecież „instytucje państwa powołane do tego, by wspierać różne inicjatywy społeczne, pozarządowe rzeczywiście wspierają je również finansowo. Dzisiaj jest tak, że organizacje prezentujące różne światopoglądy, różne opcje polityczne są traktowane tak samo”. Czy rzeczywiście?
Monika Olejnik przypomniała, że środki na dofinansowanie różnych instytucji biorą się m.in. z naszych podatków i jednocześnie dalej zastanawiała się, jak to możliwe, by osoba, która tak szkalowała Lecha i Marię Kaczyńskich teraz jest hołubiona przez rządzącą partię i obrzucana pieniędzmi. Przypomniała, że Lech Kaczyński mówił, iż nigdy nie poda ręki panu Rydzykowi. Jacek Sasin zdziwił się, skąd ma taką wiedzę „Nie słyszał pan takich wypowiedzi? Nie czytał pan? I pracował pan w kancelarii pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i uważa pan, że prezydent Lech Kaczyński mógł sobie pozwolić na obrażanie swojej żony?”
Jacek Sasin nie miał zbytniej ochoty ustosunkować się do pytań Moniki Olejnik. Nie przedstawił swego stanowiska w sprawie, natomiast wolał skoncentrować się na pewnym faux pas, które według niego, popełniła dziennikarka. Chodziło o zwrot „pan” w odniesieniu do Rydzyka. „Myślę, że mówienie o osobie duchownej „pan” jest niepotrzebną demonstracją w stosunku do religii i osób duchownych, więc nie ma sensu tak postępować, bo to pokazuje brak szacunku”. 
Wątpię, żeby słuchaczy „Kropki nad i” interesowały dywagacje na temat słuszności lub nie, zastosowania pojęcia „pan” w odniesieniu do ulubieńca obecnej władzy czyli Rydzyka. No ale wyszło jak zawsze. Ważny temat, wymagający wyjaśnienia i …odwrócenie kota ogonem, przeniesienie środka ciężkości na nic nie znaczący drobiazg. Trzeba przyznać, że politycy PiS są mistrzami w omijaniu niewygodnych tematów. Źródło: gazeta.pl
13 06 2018 Minister Ziobro nie odpuszcza.
Kolejna decyzja ministra Ziobry, który walcząc jak lew o „sprawiedliwe sądy”, nie cofnie się przed niczym, by je całkowicie sobie podporządkować. W Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego ma zasiąść Małgorzata Bednarek z Katowic. Kim jest ta pani prokurator?
W czasie, gdy PiS pierwszy raz sprawował władzę Ziobro nominował ją na szefową Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.  W 2006 r wykryła „wielką aferę korupcyjną” w bielskim wymiarze sprawiedliwości. Z dumą ogłosiła na konferencji prasowej, że „W bielskim wymiarze sprawiedliwości działał układ. Osoby ze świata przestępczości gospodarczej płaciły łapówki za korzystne wyroki i uchylenie środka zapobiegawczego”. Na czele gangu miał stać sędzia Grzegorz W., który ugiął się pod presją śledczych i w zamian za złagodzenie kary, obciążył zarzutami korupcji kilkunastu kolegów sędziów.
Dopiero w 2007 r.  po przegranych przez PiS wyborach „wyszło szydło z worka”. Śledztwo zostało przeniesione do Krakowa i po dokładnej analizie materiałów śledczych prokurator Marek Wełna uznał, że „koncepcja prowadzenia sprawy była wadliwa, przedmiot postępowania zbyt szeroki, a wyjaśnienia Grzegorza W. nie zostały prawidłowo procesowo zweryfikowane”. Śledztwo zostało umorzone, Grzegorz W. został usunięty z zawodu, podejrzani sędziowie wywalczyli po 50 tys. zł zadośćuczynienia, a wielki sukces pani Bednarek okazał się wielką klapą.
Po utracie władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego założyła stowarzyszenie Ad Vocem, w którym znaleźli swoje miejsce najbardziej zaufani ludzie Ziobry.  Ziobro nie zapomniał o swoim „najwierniejszym żołnierzu”. Po dojściu PiS do władzy w 2015 roku nominował ją na szefową śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej.  Jej śledczy zajmowali się tropieniem przestępczości zorganizowanej i korupcji. Ich największym osiągnięciem było postawienie zarzutów podejrzanemu o ustawianie konkursów Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, prezesowi NIK, czy Janowi Buremu, byłemu posłowi PSL.  Pani prokurator bardzo dbała też o dobór współpracowników, pełniąc nieformalnie rolę kadrowej śląskiej prokuratury. Jak mówi jeden ze śląskich prokuratorów „To od niej zależało, kogo „spuścić” do jednostki niższego szczebla, a kogo awansować. W Warszawie liczono się z jej opinią, która często dyktowana była wyłącznie niechęcią lub sympatią do jakiejś osoby”.
Teraz jej kariera nabiera tempa. Awansowała na zastępcę dyrektora biura prezydialnego Prokuratury Krajowej, a przed nią praca właśnie w Izbie Dyscyplinarnej. To w jej rękach znajdą się sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i radcy prawni, co do których padną podejrzenia o nieuczciwe działania zawodowe.
Trzeba przyznać, że powołanie takiej osoby do Izby Dyscyplinarnej może budzić duże zaniepokojenie. Jak mówi jeden z katowickich prokuratorów „Małgorzata Bednarek ma osobowość inkwizytora. Jeśli zasiądzie w Izbie Dyscyplinarnej, biada tym, którzy staną przed jej obliczem”.
No cóż. Pan Ziobro, wie co czyni. Ma być tak jak chce on i prezes Kaczyński, czyli polityczne sądy, polityczna prokuratura, polityczne prawo, które będzie można tak wspaniale wykorzystać, by niszczyć przeciwników, gnębić oponentów i prowadzić Polskę ku autorytaryzmowi. „Po trupach i do celu”…
Źródło: wyborcza.pl 
09 06 2018 Siła „złych obcych” mediów na PiS.
Podczas sobotniego spotkania z mieszkańcami Wrocławia premier Mateusz Morawiecki nawiązał do sprawy repolonizacji mediów. W swoim wystąpieniu podkreślił, że większość, bo ponad 80% mediów jest w rękach wrogich koncernów, które wykupiły udziały w „bardzo złych” czasach III RP.
Z tego powodu partia rządząca ma niemały problem, aby przedrzeć się z jedynie słuszną prawdą do wszystkich obywateli. „Staramy się pokazywać, jaka jest prawda, wykorzystując kanały komunikacji bezpośredniej, internetowej, chociaż tu też, główne portale są w rękach zagranicznych. Jednak to kanał bardziej demokratycznego dostępu, szybkiego i jest niełatwo. Właśnie dlatego ta propaganda bardzo często, ta kłamliwa propaganda strony przeciwnej, naszych oponentów, ma ogromną siłę rażenia. 80% mediów wszystkich, radiowych, telewizyjnych, gazet, czasopism i mediów internetowych jest w rękach naszych przeciwników politycznych, którzy we wściekły sposób nas atakują.” – przekonywał w stolicy Dolnego Śląska premier.
Po jego wypowiedzi nie trzeba było zbyt długo czekać na reakcję internautów. „Zna ktoś media finansowane przez inną partię niż PIS. Ewentualnie „publiczną” propisowską tandetną propagandę dla pisowskich tępaków finansowaną z naszych podatków” – pyta na Twitterze internauta Myślimir. Wtóruje mu dziennikarz Konrad Piasecki: „Zupełnie serio – bardzo chciałbym poznać nazwy tych 80% mediów, które „wściekle atakują” rząd PiS”, internauta „Polskawruinie” nazywając wprost wypowiedź Morawieckiego kłamstwem, przedstawia grafikę ukazującą udział polskich i zagranicznych udziałowców w wydawanej prasie.
Nie od dziś wiadomo, że PiS chciałby mieć w rękach wszystkie media, które będą opowiadać się tylko po jednej stronie. Na razie, choć partia rządząca – jak przekonuje premier – mężnie walczy na wielu frontach, to siła „złych obcych” mediów nieustannie niweczy jej sukcesy. Źródła: 300polityka.pl
Panie premierze, a może warto się zastanowić dlaczego Dobra Zmiana jest tak zaciekle atakowana?  Dziś by zostać milionerem nie musisz trafić w Lotto, wystarczy zapisać się do PiS. Radny z PiS Krzysztof Skóra został prezesem KGHM i zarobił 2 mln zł! Dolnośląski lider i rekordzista. A takich przypadków jest w PiSie na pęczki. Poprzednicy więcej zarabiali, fakt niezaprzeczalny, ale Kaczyński obiecał to zmienić? I co ja mam za to bić brawo, że jestem okradany? Kłamstwo jest narzędziem pracy polityków, to coś w charakterze łyżki lub widelca przy stole.Postaci używających kłamstwa wśród polityków jest na pęczki i nie jest to domeną tylko jednej partii. 
06 06 2018 Władysław Kosiniak-Kamysz do Morawieckiego: nie będzie nas pan uczył patriotyzmu
- Patriotyzmu nie będzie nas uczył człowiek, który przez lata był na żołdzie międzynarodowej finansjery. To pan się meldował w stolicach i zdawał raporty! - powiedział Władysław Kosiniak- Kamysz do Mateusza Morawieckiego.
Władysław Kosiniak-Kamysz wypominał też premierowi, że przez 8 lat był doradcą Donalda Tuska. - Miał pan to wyryte na wizytówce. Tak źle w Polsce było przez ostatnie lata - mówił lider Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Polityk zarzucał Morawieckiemu, że w ostatnim czasie z programu 500 plus wypadło 350 tys. rodzin, wiek emerytalny dla rolników został podniesiony o 5 lat, a wielu z nich straciło swoje gospodarstwa, przez rozprzestrzeniającą się ASF. - A emerytom daliście najniższą możliwą waloryzację - 5 złotych. My podnosiliśmy o 73 złote, to było łącznie 9 miliardów - przypominał Kosiniak-Kamysz.
Szef PSL stwierdził, że Morawiecki, nie zna się na polityce społecznej, a program "Maluch" i program "Senior" były w poprzedniej kadencji. - Wy tylko dodaliście do tego plus - zarzucał.
Opozycja chce głosowania nad odwołaniem Elżbiety Rafalskiej i Beaty Szydło. W obronie wicepremier i minister pracy stanął szef rządu Mateusz Morawiecki. - Realizujemy marzenie o szklanych domach. A nie o szklanych sufitach, jak wy - mówił podczas sejmowego wystąpienia.  Źródło wiadomosci.wp.pl
Tomasz Lis: Bankster Kłamczeusz Morawiecki pomstujący na „Balcerowiczów”, liberałów i Niemców, był żałosny. Premier rozmiarów kieszonkowych. Kosiniak - Kamysz potrzebował pięciu minut, żeby przełożyć go przez kolano j zafundować zasłużone klapsy.
Katastrofą dla Polski jest to, że Morawiecki został premierem, który na niczym się nie zna, a otrzymuje wysokie stanowiska dzięki znajomością tatusia. A ja ciągle czekam kiedy Morawiecki senior rozliczy otrzymane pieniądze ze zbiórek prowadzonych w Europie i USA na Solidarność Walczącą, i wyjaśni swój udział w GetBacku. Gdy widzę premiera w programach informacyjnych TVP, to przede wszystkim przychodzi mi na myśl powiedzenie " Krowa, która dużo ryczy - mało mleka daje". Premier przechwala się nieustannie wspaniałym stanem finansów Polski.  Gdy jednak pojawiły się nieoczekiwane wydatki związane z opieką nad niepełnosprawnymi - premier ogłosił wprowadzenie nowego podatku od najbogatszych - tzw. "daniny solidarnościowej".  Jak widać, w budżecie nie było żadnych rezerw, a cała ta "propaganda sukcesu" mijała się z prawdą. Ten pisowski geniusz ekonomiczny Morawiecki zapominał, że kołem zamachowym gospodarki są niskie podatki i szara strefa. No chyba, że chce się w jak najkrótszym czasie wyeksploatować kolonię to wtedy ciśnie się podatkami wszystkich, prócz swoich, z całych sił, aż padną. Miało być 5 mld nadwyżki a mamy 51 mld złotych deficytu za rok 2017. Morawiecki to kompletny dyletant, demagog - i reprezentant wielkiej, zagranicznej finansjery, który zrobił z Polski kolonię i jego zadaniem jest jak najszybciej i jak najwięcej wyeksploatować polską gospodarkę. Oj! Krzywousty jak tak dalej będziesz rządził, to za kilka miesięcy, nie będzie już Polski, pozostanie z niej tylko jałowa ziemia i zgliszcza. Wkrótce polski fiskus nie będzie już miał od kogo ściągać podatki, i co na to powie pan panie Morawiecki? Wiem panu to wszystko lata, wyląduje pan gdzieś w bogatej Europie i będzie sobie żył jak król. No chyba ze suweren się zbuntuje.
03 06 2018 Ryszard Czarnecki odwiedził Kalisz. Awanturę na spotkaniu próbował poskromić hymnem Polski. 
Na przepychankach słownych się nie skończyło. Ktoś próbował zasłaniać kartki z antyrządowymi napisami. Jednej z kobiet została kartka została wyrwana. Kiedy przeciwnicy PiS kłócili się i przepychali ze zwolennikami partii, Ryszard Czarnecki skandował: "Biało-czerwone, to barwy niezwyciężone"; następnie zaintonował hymn. To na chwilę uspokoiło atmosferę, hymn na stojąco śpiewali chyba wszyscy. Zgoda nie trwała długo. Jeden z mężczyzn zaczął skandować "Wolna Polska europejska" i dyskusje rozgorzały od nowa. Jedna z kobiet krzyczała "pan nazwał mnie szmatą", mężczyzna zwrócił się do niej: "uspokój się, ciemna maso". Ktoś inny zakrzyknął "łobuzy, złodzieje, inne dranie". Źródło wiadomosci.gazeta.pl
„Niekulturalni prowokatorzy” na spotkaniu z politykami PiS-u w Kaliszu. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, którzy opuścili parlamentarne ławy by głosić populistyczne hasła w terenie, nieustannie muszą mierzyć się z przeciwnikami jedynie słusznej narracji. Nie inaczej było w Kaliszu, gdzie na otwarte spotkanie z mieszkańcami przyjechali: europoseł Ryszard Czarnecki, senator Andrzej Wojtyła oraz posłowie Jan Dziedziczak i Tomasz Ławniczak.
W części spotkania, podczas której zebrani mogli zadawać politykom pytania, pojawiły się okrzyki: „Wstyd”, „PiS jest zły”, „Populiści”, „Wolna Polska europejska”, „Przeproś i spadaj”. Politycy w odpowiedzi nie pozostawali dłużni i jak donoszą lokalne media, odpowiadali: „Niech żyje Polska”, „Biało-czerwone barwy niezwyciężone”.
Do incydentu odniósł się oburzony europoseł Czarnecki: „Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją w Kaliszu, ale jak słyszę są to osoby, które krążą po spotkaniach – mówił. – Ważna jest rozmowa, a nie krzyki. Jestem gotów do dialogu, a ci państwo wolą monolog. Uważają, że mają monopol na rację. Przyjmuję to ze spokojem. Było wiele ciekawych pytań ze strony tych, którzy chcieli je zadać i usłyszeć odpowiedzi. Te parę osób chciało pokrzyczeć, pohałasować, poobrażać. Epitety w stylu „spadaj” nie są kulturalne. Ale cóż tym się różnimy. Będziemy prowadzić dialog z Polakami ze spokojem.”  Zadziwiać może konsekwencja, z jaką politycy PiS tłumaczą podobne sytuacje i w jaki sposób określają swoich przeciwników.
Do przepychanek podczas spotkania w Kaliszu odniosła się również na swoim facebookowym fanpageu Racjonalna Polska, udostępniając wpis kaliskiego oddziału KOD. Możemy w nim przeczytać, że podczas spotkania zasłabł jeden z zadających tzw. niewygodne pytania, niepełnosprawny Marcin. Według relacji zwolennicy partii rządzącej mieli krzyczeć: „Niech zdechnie”, a poseł Czarnecki wtórować okrzykami” „To prowokator!”  Kalisz był kolejną miejscowością, w której podczas spotkania z politykami PiS-u dochodzi do awantur, a każdy inaczej myślący obywatel może liczyć na pełne nienawiści ataki.
Źródła: kalisz.naszemiasto.pl; RacjonalnaPL
02 06 2018 Andruszkiewicz: „Polska była państwem mafijnym”.
W środę Klub Platformy obywatelskiej złożył w Sejmie projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej ds. GetBack. Według posłów PO komisja miałaby zbadać m.in. kto „trzymał parasol ochronny nad GetBack” i przez to odwrócił uwagę instytucji państwowych, odpowiedzialnych za nadzór nad GetBack – podaje dziennik.pl.
Premier i podległe mu służby zareagowały od razu i skierowały sprawę do prokuratury – powiedział w piątek poseł koła Wolni i Solidarni Adam Andruszkiewicz. Jak stwierdził, na pierwszy rzut oka widać, że „rząd chce sprawę wyjaśnić i zbadać wszystkie nieprawidłowości, które miały miejsce”.Zaznaczył, że spółka GetBack powstała w czasach rządów PO, a teraz cała sprawa to teatrzyk. Dodał, że „próba obarczenia marszałka Kornela Morawieckiego, legendy Solidarności Walczącej, jakąś odpowiedzialnością za tę aferę jest w mojej opinii bezczelnym atakiem opozycji totalnej”.
Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, Prawo i Sprawiedliwość nie tylko nie poprze wniosku PO ale skieruje sprawę do komisji finansów publicznych. „Będzie to ucieczka do przodu PiS, aby uniknąć pytań o polityczny kontekst afery, która może pogrążyć gabinet premiera Morawieckiego” – pisze GW, zarzucając służbom opieszałość w tej sprawie.  Zwraca uwagę, że GetBack był partnerem i sponsorem imprez, w których udział brali najważniejsi politycy obozu rządzącego.
Sam wniosek PO o powołanie komisji śledczej ds. GetBack Andruszkiewicz zbagatelizował i oświadczył, że jego ugrupowanie go w Sejmie nie poprze. Zaznaczył też, że firma GetBack powstała w czasach rządów PO-PSL i – jak mówił – wiele afer „kwitło” za czasów tych rządów. „Można powiedzieć wręcz, że wówczas Polska była państwem mafijnym na casusie Amber Gold – mówił. Andruszkiewicz mówił również, że nie można porównywać afery GetBack do Amber Gold, gdyż w przypadku GetBack szybko zareagowały służby i premier. Spółka GetBack zajmuje się zarządzaniem wierzytelnościami. Powstała w 2012 r., a w lipcu 2017 r. akcje GetBack zadebiutowały na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
W kwietniu GPW, na wniosek KNF, zawiesiła obrót akcjami GetBack. Stało się to po tym, gdy 16 kwietnia rano firma podała, że prowadzi negocjacje z PKO BP oraz Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie finansowania o charakterze mieszanym kredytowo- inwestycyjnym w wysokości do 250 mln zł. Z komunikatu spółki wynikało, że informacja została uzgodniona „ze wszystkimi zaangażowanymi stronami”. Jednak PKO BP i PFR zdementowały tę informację. To wywołało reakcję KNF. Poleciały głowy.
Według KNF, GetBack SA wyemitował obligacje o łącznej wartości 2,58 mld zł, których posiadaczami były 9242 podmioty, w tym 9064 osoby fizyczne i 178 instytucji finansowych. Źródło: dziennik.pl/wyborcza.pl
Wow! No i mamy kolejny frazes z epoki Władysława Gomułki po „Tylko PiS cofając się potrafi poruszać się do przodu”, dodano „Ucieczkę do przodu”
Oj! Krzywousty jak tak dalej będziesz rządził, to za kilka miesięcy, nie będzie już Polski. Gdyby tylko zniknęła z map, to nie byłoby takie straszne, ale Polska stanie się jałową ziemią, na której po Morawieckim przez wieki nic się nie urodzi. Dla dobra Polski Morawieccy muszą natychmiast trafić za kratki. A ja ciągle czekam kiedy Morawiecki senior rozliczy otrzymane pieniądze ze zbiórek prowadzonych w Europie i USA na Solidarność Walczącą. No a co z aferą ze SKOKami 5 mld złotych strat, całkowicie została wyciszona? I z ostatniej chwili, na oczach premiera, prezydenta, prezesa Kaczyńskiego prof. Gliński robi przekręt stulecia na 500 mln złotych, w normalnym kraju już dawno oglądałby świat spoza krat, a w takich Chinach dostałby kulkę, lub sznur konopny. No a w Polsce Kaczyńskiego pewnie kilka medali, odznaczeń otrzyma, i oczywista oczywistość nagroda i premia mu się należą, wszak działaj w dobrej wierze. No a czy to takie ważne w czyjej? 
28 05 2018 W 1968 r. Antoni Macierewicz „sypał” kolegów z opozycji?
„Z dokumentów znajdujących się w archiwach IPN wynika, że w roku 1968 Macierewicz po aresztowaniu złożył obfite zeznania, wystarczyło na akt oskarżenia dla niego i Wojciecha Onyszkiewicza” – mówił rok temu prof. Andrzej Friszke w rozmowie z portalem naTemat.pl.
Teraz, jak wynika z nieautoryzowanej biografii byłego szefa resortu obrony, autorstwa Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego, okazuje się, że było jeszcze gorzej. Jej fragmenty, publikuje tygodnik „Wprost.” „Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana” to pozycja świadcząca m.in. o tym, że były minister PiS-owskiego, rządu niezawodny przyjaciel Jarosława Kaczyńskiego składał w 1968 r. zeznania, które obciążyły nie tylko Onyszkiewicza, ale i trzy inne osoby. Był wówczas 20-letnim studentem, który w związku z wydarzeniami marca 1968 r.  angażował się w produkcję i kolportaż ulotek, nawołujących do strajku na Uniwersytecie Warszawskim.
Gdy trafił w ręce policji, śledczy mieli mu ponoć zasugerować, że zeznający wcześniej Wojciech Onyszkiewicz „sypie”. Wtedy, niedawny jeszcze szef MON „pękł” i miał podzielić się szczegółami dotyczącymi kolportażu ulotek. „Onyszkiewicz wziął ode mnie dwie paczki. Mówiłem mu, że osobiście ulotki te rozkolportuję je na wydziałach chemii, historii i biologii. (…) Prawdopodobnie później pytałem Onyszkiewicza, czy rozkolportował ulotki, na co on odpowiedział twierdząco” – czytamy. Oprócz Onyszkiewicza miał obciążyć zeznaniami jeszcze trzy inne osoby: pasierba prof. Władysława Bartoszewskiego – Piotra Bachurzewskiego, Elżbietę Bakinowską, córkę żołnierza Armii Andersa Stefana Bakinowskiego, a także historyka doc. Henryka Samsonowicza.
Antoni Macierewicz odmówił rozmowy z autorami biografii i nie chciał komentować informacji o książce Gilewskiej i Dzierżanowskiego.
Ci, których obciążył dziś patrzą na sprawę z dystansem i komentują ją, z daleko idącym pobłażaniem: „Nawet jeśli Antoni w trakcie śledztwa powiedział o kilka zdań za dużo, nie mam do niego pretensji. W gruncie rzeczy wszyscy byliśmy gówniarzami” – mówi Piotr Bachurzewski,
Podobnie Onyszkiewicz: „Nie mam pretensji, że mnie obciążał, tym bardziej że ja zeznałem wcześniej i to ja uruchomiłem lawinę. W zestawieniu z jego późniejszymi zasługami dla mnie te jego lekkomyślne zeznania nie mają większego znaczenia” – komentuje były polityk. Źródło: Gazeta.pl
Cała ta kanapowa opozycja zwane KORem ma podobne życiorysy, to byli agencji SB, którzy później oszukali i wymanewrowali Wałęsę, by w końcu zrobić z niego Bolka.
Stefan Kosiewski tak pisze o Walentynowicz: Lech Wałęsa:...w jakiej Solidarności działała i jakie miała zasługi Pani Walentynowicz, skoro nazywana jest "matką Solidarności"? To jasne, że przywrócenie jej do pracy - i mnie - było jednym z pretekstów do ogłoszenia strajku w 1980 roku, ale później Pani Walentowicz nie uczestniczyła już w walce "Solidarności". Swoją walkę toczyła, ale chciałbym wiedzieć w imię czego i z kim? Nam nie pomagała. Jaka była jej rola w latach 80., bo Solidarność wiele korzyści z tej roli nie miała. Matką jakiej "Solidarności" jest więc nazywana? Może ja nie wiem o istnieniu jakiejś innej. "Solidarność od początku istnienia działała na zasadach demokracji. I to w wyniku tych zasad Pani Walentynowicz została wykreślona z listy członków przez legalne struktury Związku. Czy można mieć pretensje do kolegów ze Związku, którzy nie chcieli w swoich szeregach osoby kalającej własne gniazdo ku uciesze komunistów? Z tego samego powodu I Walne Zebranie Delegatów Związku w lipcu 1981 roku - 600 osób reprezentujących ponad 370 tys. członków - nie wybrało Pani Walentynowicz na I Zjazd Krajowy.
...Jak więc wytłumaczyć, że Pani Walentynowicz należała do Związku Młodzieży Polskiej, szefowała stoczniowej Lidze Kobiet jeszcze w latach 60. Była nawet przodownicą pracy, dostała mieszkanie, pojechała na festiwal młodzieży do Berlina. Dorobiła się w tamtych czasach czterech krzyży zasługi PRL! Źródło sowa.magazyn
26 05 2018 Jak me serce się raduje kiedy lud głośno protestuje.
Marszałek Marek Kuchciński wygwizdany w Nowym Sączu. Zbiera cięgi za protest matek w Sejmie. "Popieramy supermatki w sejmie". "Sejm to nie prywatny folwark" , "W twoim sejmie bije się matki" - takie transparenty przywitały marszałka Sejmu, który w domu kultury w Nowym Sączu spotkał się z mieszkańcami Małopolski.
Do Nowego Sącza marszałek Sejmu Marek Kuchciński pojechał w dobrym nastroju. To przecież oaza mocnego poparcia partii Prawo i Sprawiedliwość. Spotkał się jednak z ostrym protestem. Prawie każda wypowiedź polityka była kwitowana przez część sali okrzykami: - „Oddaj nagrody!”, „Popieramy protestujących niepełnosprawnych!”, „Kłamstwa! Hańba! Pycha i szmal!”, wynika z relacji dziennikarza lokalnego oddziału Gazety Wyborczej.
Dobra atmosfera prysła, kiedy zaczął mówić o wsparciu dla niepełnosprawnych przez rząd. - Protestujący są wykorzystywani przez opozycję - próbował przekonywać salę polityk. Wtedy jednak pojawiły się gwizdy. W odpowiedzi działacze PiS, prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak, posłowie Anna Paluch i Jan Duda zaczęli bić brawa. I już było po spotkaniu.
Marszałek Kuchciński zbiera cięgi za swoje decyzje w sprawie trwającego w Sejmie protestu rodziców osób niepełnosprawnych. W sobotę rano opiekunowie skarżyli się na kolejne szykany ze strony Straży Marszałkowskiej. Niepełnosprawnym odcięto dostęp do windy, co utrudnia kąpiel. W piątek wokół protestujących pojawiło się więcej funkcjonariuszy straży, usunięto kamery telewizji. Jeszcze wcześniej doszło do siłowej interwencji strażników przeciwko matkom, które chciały wywiesić transparent z okna parlamentu.
Anna Maria Anders wygwizdana. Narodowa Gala Boksu Marcina Najmana okazała się wielką kompromitacją
Anna Maria Anders miała w sobotę wyjątkowe twarde spotkanie z suwerenem. Senator PiS objęła patronat nad wczorajszą Narodową Galą Boksu, ale kiedy pojawiła się na Stadionie Narodowym przed kibicami, została... wygwizdana – podaje Gazeta.pl.
Senator wyszła na otwarcie gali i powiedziała, że po raz pierwszy bierze udział w takim wydarzeniu, ale cieszy się, bo ma ono narodowy charakter. Wówczas z trybun w stronę Anny Marii Anders "poleciały" gwizdy. Sama impreza okazała się jednym wielkim niewypałem – na to zresztą zapowiadało się od samego początku, biorąc pod uwagę, że jej organizatorem był Marcin "El Testosteron" Najman.
Anna Maria Anders nie cieszy się ostatnimi czasy poważaniem opinii publicznej. W kwietniu tego roku podano, że od stycznia 2016 r. senator PiS wydała na loty 611 625 zł z publicznych pieniędzy. Taka kwota składa się na ponad 70 podróży. Oliwy do ognia dodało tłumaczenie Anders, która stwierdziła, że takie wyjazdy są kluczowe dla budowania relacji Polski z innymi krajami i to nie ona ustala ceny biletów. Poza tym uznała, że nie będzie latać klasą ekonomiczną.  Źródło wp.pl, naTemat
Ponoć pani senator ma tak mocna głowę, że abp Głódziowi zwanym Flaszką przy stole dorównuje. Piotr K......: Leciałem z Tuskiem 13-go w pon. Gdańsk – Bruksela liniami Wizzair. Miał bilet za 80 zł bez obstawy, kłaniano mu się na lotnisku, a cena biletu 80 zł. Ja pracuję jako steward w Brussels Airlines i pisiory latają z nami, zajmują dużą część klasy business a cena biletu to ok. 4300 zł. Bo z pospólstwem nie latają tylko z obstawą... Takie porównanie, które widziałem na własne oczy... 
25 05 2018 Ta biografia uderzy w czuły punkt Macierewicza. Dziennikarze odsłaniają jego kolejne tajemnice.
Jego ojciec działał w konspiracji. Popełnił samobójstwo. Matka pracowała na dwa etaty, by zarobić na siebie i troje dzieci. Wreszcie mały Antoni Macierewicz trafił do domu dziecka. –Antoni tak jak wielu wówczas chłopaków zbierał jakieś niewybuchy. To było niebezpieczne i matka nie radziła sobie z dwójką dorastających synów – opowiada nam Marcin Dzierżanowski, współautor biografii Antoniego Macierewicza. W książce, którą napisał wraz z Anną Gielewską, odsłaniają karty historii, o których były szef MON wolałby zapomnieć, ale i pomagają zrozumieć, dlaczego Macierewicz tak bardzo chce wierzyć w "zamach smoleński" i budzić tak skrajne emocje. Wreszcie, piszą o tym, czego najbardziej boi się Macierewicz.
Dziennikarze śledczy "Wprost" Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski napisali biografię byłego już szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Książka pt. Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana do księgarń trafi 6 czerwca. Opowiada ona o różnych etapach działalności Antoniego Macierewicza. Autorzy ujawnili w niej historie, o których sam bohater dotąd nie mówił. Wydawnictwo poinformowało w oficjalnej zapowiedzi książki, że jej czytelnicy dowiedzą się np. o "dwuznacznej postawie (Antoniego Macierewicza – red.) w kontaktach z SB w marcu 1968 r., prawdziwych okolicznościach 'ucieczki' z internowania czy liście napisanym w latach 80. do gen. Czesława Kiszczaka". Mowa w niej także o wątkach osobistych, jak np. że ojciec Macierewicza popełnił samobójstwo, a on sam przebywał w domu dziecka.
Więcej na http://natemat.pl/239149,nowa-biografia-antoniego-macierewicza-napisali-ja-dziennikarze-sledczy-wprost
Skąd się wzięło piętno na czole Macierewicza, Szatan go ogonem smagnął, czy o skrzydło Tupolewa zawadził?
10 kwietnia 2010 roku odcisnął się w psychice Antoniego Macierewicza diabelskim kopytkiem paniki. Tę zdeformowaną racjonalność słychać w jego wypowiedziach o tym zdarzeniu. Tylko Macierewicz był dla Jarosława Kaczyńskiego wielce pomocnym, aby zbudować mit o „bohaterszczyźnie” (a w rzeczywistości: odpowiedzialności za katastrofę) Lecha Kaczyńskiego. Nie dziwi mnie, iż Macierewicz uciekał ze Smoleńska, zachowywał się, jak paranoik: „w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów”. Do osoby Macierewicza potrzeba dobrego pióra, aby go opisać. Nie każdy pisarz chce się babrać w takiej marności, zresztą usprawiedliwieniem jest to, że Macierewicze są opisani w literaturze. Cechuje ich nieracjonalność łatwo poddają się panice, dlatego budują światy alternatywne, aby względnie w nich egzystować.  Antoni Macierewicz był niewątpliwie tolerowanym przez ubowców agentem obcego wywiadu w PRL tak samo, jak jego ojciec Zdzisław Macierewicz był agentem francuskiego wywiadu w PRL, któremu ubowcy pozwolili odejść z legendą oficjalnie popełnionego samobójstwa po tym, jak amerykańscy oficerowie wywiadu sfotografowali dla prasy rzekomego trupa Himmlera, mającego otruć się tą samą trucizną, co ojciec Macierewicza: cyjankiem potasu. 

25 05 2018 Wyciekła partyjna instrukcja dla polityków PiS, czyli tzw. przekazy dnia

„Brief specjalny do programów weekendowych 19-20.05.2018″ – tak zatytułowano wytyczne dla polityków PiS, czyli ich tzw. przekazy dnia, które jak mantrę wygłaszają później publicznie. Do pisma dotarła redakcja Polska The Times, która po raz pierwszy drukuje taką instrukcję w całości. Wiadomo więc na przykład, co politycy PiS mają mówić o chorobie Jarosława Kaczyńskiego. W punkcie 18 zapisano: – „Przyczyną pobytu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w szpitalu jest wyłącznie choroba kolana. O tym, jak długo tam będzie decydują lekarze”.
W sprawie protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie politycy PiS maja wyrażać… zdziwienie, bo przecież „rząd premiera Mateusza Morawieckiego jest niezwykle wrażliwy społecznie, a wspieranie najsłabszych jest jego priorytetem”. – „Jesteśmy zdziwieni, bo protestujący zmienili postulaty (domaganie się podniesienia renty socjalnej powyżej emerytury minimalnej ZUS, zmiana postulatu 500 zł na rehabilitację na 500 zł gotówką” – mają mówić politycy PiS. Sugeruje im, żeby wspominali o daninie solidarnościowej, która ma być częścią „mapy drogowej systemu wsparcia osób niepełnosprawnych”.
Temat nagród, które była premier Beata Szydło przekazała sobie i swoim ministrom, politycy PiS mają „uznawać za zamknięty”. Posłowie, rozmawiając z dziennikarzami, mają mówić, że „wszystkie osoby, które są czynnymi politykami lub są w parlamencie przekazały nagrody na cele charytatywne”. Koniec, kropka! A o obniżce wynagrodzeń dla parlamentarzystów i samorządowców? – „Jeśli społeczeństwo tego chce, a widać wyraźnie, że chce, to my się przychylamy do tej decyzji” – napisano w instrukcji.
Sporo miejsca poświęcono punktowi 5, który zatytułowano „Hipokryzja PO”, w którym punktowane są„straty finansowe za rządów PO” czy nagrody dla urzędników z warszawskiego ratusza. A wzrost cen paliw? To nie wina PiS, a… koniunktury światowej. – „Głównym czynnikiem rosnących cen paliw w Polsce są rosnące ceny ropy naftowej. Przy rosnących cenach ropy, ceny paliw w Polsce są nadal jednymi z najniższych w Europie. Suma akcyzy i podatków od paliw jest jedną z najniższych w Europie” – głosi pisowski przekaz dnia. To się nazywa zaklinanie rzeczywistości! Instrukcja na https://koduj24.pl/wyciekla-partyjna-instrukcja-dla-politykow-pis-czyli-tzw-przekazy-dnia/
Źródło: polskatimes.pl
21 05 2018 Kasa kasą, ale cierpliwość Tadeusza Rydzyka się kończy.
Tadeusz Rydzyk wydaje się być największym beneficjentem rządów PiS. Jak mówią politycy PO, do tej pory jego konto zasiliło 94 mln zł.  Wydaje się, że to jednak zdecydowanie za mało, by Ojciec Dyrektor zachował pełną lojalność i życzliwość.
Pierwszym impulsem do zmiany nastawienia wobec PiS było odwołanie ze stanowisk Antoniego Macierewicza i Jana Szyszki, osób bardzo związanych z Radiem Maryja. Do tego trzeba dodać rozczarowanie brakiem prac nad radykalną ustawą o aborcji, która leży „odłogiem” w komisji sejmowej, wsparcie dla myśliwych (broni ich przed nowelizacją prawa) czy obrona firm futrzarskich, które nie zgadzają się z proponowanymi przez Sejm, zmianami. Jak donosi „Do Rzeczy” solą w oku jest dla redemptorysty Jarosław Gowin, którego pomysł na reformę szkolnictwa wyższego, zupełnie mu nie odpowiada. Ojciec Rydzyk poczuł się też urażony, gdy mimo jego sugestii, w Polskiej Fundacji Narodowej nie znalazł się jego przedstawiciel, na czym mu bardzo zależało. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji duchowny i ludzie z jego kręgu zaczynają coraz krytyczniej patrzeć na PiS. Kasa kasą, ale środowisko Rydzyka odnosi wrażenie, że jego wpływ na władzę staje się coraz mniejszy i to mu zdecydowanie nie odpowiada. Jak mówi, „Szanuję pana premiera Morawieckiego, szanuję pana premiera Kaczyńskiego, ale tych rzeczy nie rozumiem. My, wszyscy Polacy, patrzmy co się dzieje, wspierajmy modlitwą każde dobro. A jeżeli jest coś nie tak, to rozmawiajmy, ale merytorycznie. Siła argumentu, nie argument siły”.
„Do Rzeczy” zdradza nowy pomysł Rydzyka, który zapewne bardzo się partii rządzącej nie spodoba. Środowisko Radia Maryja planuje wystawić własną listę do Parlamentu Europejskiego, na której znajdzie się miejsce dla Antoniego Macierewicza, Jana Szyszki, Anny Sobeckiej i Zbigniewa Kuźmiuka.
„To typowa próba wywarcia nacisku żeby wydrzeć więcej kasy albo mieć większy wpływ na działania szalonego Kaczyńskiego. Wystawienie własnych list byłoby pierwszą prawdziwą weryfikacją siły Rydzyka, a na to on się raczej nie zdecyduje, ponieważ biorąc pod uwagę wskaźniki słuchalności i oglądalności to jego możliwości nie są tak duże jak usiłuje sugerować. To tak jak z deserem do obiadu, może stanowić przyjemne zakończenie, ale jak go zabraknie to da się z tym żyć. Choć oczywiście parę punktów procentowych od dewotek się straci bo nie ruszą się z domu na wybory” – pisze jeden z internautów i trudno się z nim nie zgodzić. A tak na marginesie, wyobrażacie sobie w Parlamencie Europejskim taką „ekipę”? Podejrzewam, że trzeba by było stworzyć dla niej oddzielną frakcję, bo ze swoimi poglądami nie zmieściliby się w żadnej, już istniejącej. Włosy mi stają dęba na myśl, że tacy przedstawiciele Polski mogli by się znaleźć w tak ważnym organie Unii Europejskiej. Oby to były tylko ploteczki. Tamara Olszewska Źródło: natemat.pl
Kaczyński w szpitalu, o Rydzyk coraz to więcej się domaga, zatem kiedy Macierewicz przejmie schedę po Jarosławie ? I to nie jest żart na prima aprilis tylko najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń politycznych przed nadchodzącymi wyborami. Macierewicz od dawna jest już do tego przygotowany, zobaczcie jeździ jak premier i nadal w MON urzęduje. Wkrótce KC PiSu wyda komunikat: Prezes Kaczyński ze względu na zły stan zdrowia zrezygnował z zajmowanego stanowiska i powierzył je Macierewiczowi. 
20 05 2018 Gdańsk: awantura na spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim.
Do awantury doszło podczas spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim w Sali BHP gdańskiej stoczni. Po zakończeniu przemówienia, tłum zaczął skandować: "Lech Wałęsa! Solidarność! Hańba! Misiewicze!". Wśród zebranych doszło do szarpaniny, ludzie wyrywali sobie transparenty. Jedna z protestujących twierdzi, że została pobita. Premier opuścił salę, interweniowała policja.
Protestujący pojawili się z transparentami przeciwko partii rządzącej m.in. z napisem "Pycha i szmal" z logiem PiS. Tłum zaczął skandować: "Lech Wałęsa! Solidarność! Hańba! Misiewicze!". Okrzyki wywołane zostały tym, że wśród działaczy "S" premier nie wymienił nazwiska byłego prezydenta.
- Tutaj - mówił Morawiecki w legendarnej sali BHP - wspaniali ludzie tacy jak Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda, Alina Pieńkowska, Andrzej Kołodziej i Hilary Jastak. I na pewno jeszcze kilka osób - niektóre z nich po innej stronie sceny politycznej, ale wszyscy oni odegrali wielką role w ruchu Solidarności. Ten ruch odegrał z kolei wielką rolę i jest dla nas wielkim drogowskazem - powiedział podczas swojego przemówienia premier.
W odpowiedzi na okrzyki zwolenników Lech Wałęsy, pozostali zebrani na sali zaczęli skandować: "Bolek! Bolek! Bolek!"
Rzecznika rządu zaczęła apelować, by nie przeszkadzać premierowi w odpowiedzi na pytania. W tłumie doszło do przepychanek. Premier próbował ponownie zabrać głos, ale nie udało się uspokoić zebranych na sali. Kiedy protestujący zaczęli skandować: "Kłamca! Kłamca!" premier Morawiecki w obstawie ochrony opuścił salę BHP.
Zebrani na sali zaczęli wyrywać sobie transparenty. Na miejscu pojawiła się policja.
Wybrane fragmenty z https://trojmiasto.onet.pl/awantura-na-spotkaniu-z-premierem-morawieckim-w-gdansku/egjgwem
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński, co ci kazało, co?,
wypuścić z piekieł dawne demony, by nawiedziły nasz dom !!
Było dla wszystkich tak oczywiste, kto tu jest dobry, kto zły,
po tej złej stronie zdrajcy czerwoni, a po tej dobrej wy.
Na twym sztandarze Jezusa niosą, lecz jakąś inną ma twarz,
ten z Galilei kochał nas wszystkich, twój tylko niektórych z nas.
Panie Kaczyński, Panie Kaczyński, zamiast obdzielać nas w krąg,
tą Jezusową miłością wielką, Ty dzielisz każdy nasz dom.
Mąż przeciw żonie, kłótnie dozgonne, kto lepszym Polakiem był,
łóżko pod nimi wzdłuż przełamane, jakże odnajdą się w nim.
Syn przeciw ojcu, wnuk przeciw dziatkom, a przeciw siostrze brat, 
w tylu rodzinach stół przerąbany, jak mają chleb na nim kłaść?
Kto ciebie skrzywdził, anioł, czy diabeł, że tak odpłacasz nam,
dzielisz i ranisz i wiek upłynie nim wyliżemy się z ran.
Zatykam uszy, nie chcę już słyszeć, kto tu jest dobry, kto zły,
czas i historia na to odpowie, ale nie dziś i nie ty.

fragmenty ballady o Kaczyńskim, autor tekstu Mirosław Hrynkiewicz 
17 05 2018 Zamienił stryjek siekierkę na kijek
Niedawno minęło 5 miesięcy od kiedy Mateusz Morawiecki został premierem [11.12.2017], a ponad cztery miesiące - od kiedy ostatecznie uformował się trzon jego rządu [9.01.2014, ]. Miodowy miesiąc już dawno minął i czas zacząć oceniać efekty działalności nowej ekipy. Zacznijmy od premiera. No cóż, nic na to nie poradzę, że ostatnio, gdy widzę premiera w programach informacyjnych TVP [pojawia się on w nich nieustannie], to przede wszystkim przychodzi mi na myśl powiedzenie " Krowa, która dużo ryczy - mało mleka daje". Mateusz Morawiecki wciąż roztacza piękne wizje. np. miliona elektrycznych samochodów. Potem jednak dowiadujemy się, że by ktoś zechciał je kupować, trzeba będzie dopłacić mu 25 tysięcy złotych z podatków nałożonych na ogół kierowców w cenie benzyny. Poza tym, nie mamy wystarczającej ilości prądu elektrycznego do ich zasilania. Pan premier przechwala się nieustannie wspaniałym stanem finansów Polski.  Gdy jednak pojawiły się nieoczekiwane wydatki związane z opieką nad niepełnosprawnymi - premier ogłosił wprowadzenie nowego podatku od najbogatszych - tzw. "daniny solidarnościowej".  Jak widać, w budżecie nie było żadnych rezerw, a cała ta "propaganda sukcesu" mijała się z prawdą.
Najgorzej wygląda sprawa polityki zagranicznej.  Od momentu zmiany rządu notujemy same klęski.  Próba szukania kompromisu z Brukselą tylko rozzuchwaliła naszych wrogów, a w szczególności Timmermansa.  Awantura z Izraelem to wina Netanjahu, ale nasza dyplomacja została całkowicie zaskoczona i nie miała pojęcia, jak zareagować.  Minister Kowalczyk zrezygnował z wycinki drzew zaatakowanych przez kornika w Puszczy Białowieskiej.  Wczoraj Niemcy i Rosja rozpoczęły budowę Nordstream 2, nie zważając na protesty Polski.  Wyciszono sprawę reparacji wojennych od Niemiec.  Gdzie nie spojrzeć - same porażki.
Trudno się jednak temu dziwić, gdy MSZ kieruje pan Czaputowicz.  Robi on wrażenie chodzącej nieudolności, zaliczając wpadkę za wpadką.  Doszło do tego, ze w Internecie pojawił się sondaż "Czy Czaputowicz powinien zostać zdymisjonowany?" . Osiemdziesiąt procent z 894 respondentów odpowiedziało "Tak".  Mocno krytykowano Waszczykowskiego, ale w porównaniu z Czaputowiczem - to as dyplomacji. To samo można powiedzieć o większości nowych ministrów obecnego rządu.  Ich poprzednicy w rządzie Beaty Szydło byli po prostu lepsi.  Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Źródło niepoprawni.pl
A ja wam powiadam Morawiecki zrealizuje wizję Baryki i wybuduje szklane domy w Polsce.
Morawiecki to najgorszy premier w Polsce po 1989 roku. On tylko dba o dobro banków. Morawiecki to gwoźdź do trumny dla polskich przedsiębiorców! Czy w tym roku będzie jeszcze jakaś polska firma, która zapłaci podatki Morawieckiemu? Których polskich firm nie zniszczył Balcerowicz, nie dobił Rostowski to wykończy Morawiecki.
16 05 2018 Bp Pieronek do protestujących: „Wam się należy to, czego żądacie”
– „Te pieniądze są potrzebne rodzicom, żeby mogli nimi zarządzać, a nie jakieś datki rzeczowe, które wielokrotnie mogą się okazać niepotrzebne. Uważam, że to jest manifestacja słabości przeciwko manifestacji siły, bo ci najsłabsi nie mają innego wyjścia. Muszą w ten sposób domagać się swego. Wytrwajcie do końca. To jest rzecz, która się wam należy. Nie tak jak tym, którym była pani premier mówiła: „to się im należy”. Wam się należy to, czego żądacie” – mówił w TVN 24 bp Tadeusz Pieronek. To niestety jeden z niewielu hierarchów polskiego Kościoła, który ujął się za protestującymi od kilku tygodni w Sejmie opiekunów i osób niepełnosprawnych w Sejmie. Pamiętamy przecież słowa arcybiskupa Henryka Hosera, że „Kościół nie jest stroną w tej sprawie”.  Bp Pieronek dodał, że instytucjami, które powinny wspierać osoby niepełnosprawne są państwo i Kościół. – „Kościół, który domaga się rodzenia dzieci z wadami genetycznymi, powinien wejść w te sprawy i szukać instytucjonalnych rozwiązań, w których te dzieci otrzymałyby pomoc” – podkreślił Pieronek. Jego zdaniem, rząd powinien spełnić postulaty protestujących, zwłaszcza że obecna władza chwali się nadwyżką budżetową. – „Te pieniądze, które są nadwyżką budżetową, bo mówiło się o miliardach, powinny iść tam, gdzie są najbardziej potrzebne, a więc najpierw dla najsłabszych. Albo ktoś kłamie, albo ktoś po prostu gromadzi pieniądze na kampanię wyborczą, na to, żeby wygrać następne wybory, a nie na to, żeby zaspokoić potrzeby społeczne. Pieniądze powinny być dystrybuowane w sposób rozsądny i sprawiedliwy. Wtedy wystarczy na tych, którzy potrzebują. A nie wykorzystywać pieniądze na propagandę i oczernianie ludzi” – powiedział hierarcha.
Odniósł się też do wprowadzonych przez marszałka Kuchcińskiego ograniczeń w dostępie do Sejmu. – „W państwie prawa, w państwie demokratycznym swobody obywatelskie powinny być szanowane, a Sejm jako ogólna mównica całego społeczeństwa otwarty dla wszystkich. Widocznie się boją, czegoś się boją. Człowieka się boją przede wszystkim. Człowieka, który powie im prawdę” – stwierdził bp Tadeusz Pieronek. Źródło: tvn24.pl
Na premie i dalekie podróże zagraniczne Jaśnie Państwa z Wiejskiej i rządu pieniądze są zawsze, a na opiekę nad niepełnosprawnymi nie ma. Rząd Morawieckiego zaczyna postępować wobec protestujących niepełnosprawnych jak Spartanie, odmawiając im wszystkiego niezbędnego do godnego życia. Czy zacznie ich w przepaść zrzucać jak to robili Spartanie by nie ponosić kosztów pochówku? Być może wkrótce się o tym przekonamy.
Czy dojdzie do okrutnej pacyfikacji protestujących w sejmie? Po PiSie wszystkiego można się spodziewać, mają przecież swoje faszystowskie bojówki, które z hasłem na ustach: My chcemy Boga, w kilka minut wyrzucą protestujących! 
Memy na podstronie Foto szopka 
15 05 2018 Scheda po Macierewiczu. Polska armia remontuje złom.
Jak to przecież Macierewicz w niedzielę ogłosił, że polska armia jest pod względem siły TRZECIĄ ARMIĄ W EUROPIE!
Skutki kierowania resortem obrony przez Antoniego Macierewicza widać dziś jak na dłoni. Ministerstwo Obrony Narodowej drastycznie tnie program zakupów nowoczesnego uzbrojenia. Co planuje w zamian? Jedynie remonty przestarzałego sprzętu. Wszystko z powodu braku środków. Budżet MON na 2018 r. wynosi 41 mld zł – przypomina portal Wyborcza.pl. Z tej kwoty 10 mld zł ma zostać wydane na modernizację techniczną. Dlaczego tylko tyle? Otóż koszty „Wisły” okazały się wyższe od planowanych, nastąpił wzrost kursu dolara. Dodajmy do tego nowe wydatki resortu, związane z ambicjami byłego ministra.  Chodzi o pochłaniający aż ok. 1,5 mld zł rocznie koszt tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej.
Z nowości w armii mamy więc tylko planowaną dostawę dwóch baterii pocisków Patriot, które w przyszłości staną się elementem programu obrony powietrznej i przeciwrakietowej „Wisła”. W marcu szef MON Mariusz Błaszczak podpisał z rządem USA kontrakt na ich dostawę.  W planach jest jeszcze osiem baterii – a tylko dwie będą kosztować 4,75 mld dol., czyli przeszło 16 mld zł. Nie będzie natomiast żadnego innego, nowego sprzętu. Przede wszystkim śmigłowców wielozadaniowych, chociaż polskie wojsko bardzo ich potrzebuje. W zamian MON przeprowadzi „prace w zakresie przedłużenia możliwości działania” o 10 lat najbardziej wyeksploatowanych poradzieckich Mi-17 i Mi-8.
Jeszcze smutniej wygląda kwestia czołgów. Mówi się nawet o modernizacji transporterów opancerzonych BWP-1, poniekąd wbrew interesom lokalnych producentów, bowiem Huta Stalowa Wola ma do 2019 r. przygotować polski transporter opancerzony Borsuk. MON kontynuuje też modernizację czołgów Leopard. Ale to nie wszystko. Otóż – czy znów polityka wchodzi w grę? – wbrew decyzjom poprzedniego rządu PiS nie pozbędzie się poradzieckich czołgów T-72 i PT-91, chociaż są nieskuteczne na polu bitwy i kosztowne. Przeciwnie, planuje wyposażyć je w słowacką lub ukraińską armatę, termowizję i nowocześniejsze pancerze. Źródło: wyborcza.pl
Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza.
Memy na podstronie Śmieszne zdjecia.

Macierewicz na spotkaniu 13 05 2018 r w Sulejowie ogłosił, wszem i wobec, że polska armia jest pod względem siły TRZECIĄ ARMIĄ W EUROPIE! Po czym wpadł w amok samozachwytu i samouwielbienia, i gdzieś w obłokach zaczął bujać.
Dlaczego Macierewicz jeszcze nie siedzi w malutkim pokoiku z kratami w oknach? W Polsce powinna zostać przywrócona kara śmierci, szczególnie dla urzędników państwowych. 
13 05 2018 Rozpętano akcję SMOG aby Polakom nie było żal kopalń i złóż węgla oddawanych za bezcen!
Cała prawda o węglu!
Trwające od dziesięcioleci debaty publiczne, a w szczególności indoktrynacje medialne o węglu doprowadziły w końcu do tego, że Społeczeństwo jak gdyby utraciło swój instynkt samozachowawczy. Natomiast wiedza naszych polityków kończy się na stwierdzeniu: węgiel jest czarny i brzydki.
Ciągła nagonka na węgiel spacyfikowała nawet ciężko pracujących na dole, a zarządzający kopalniami myślą tylko o fedrowaniu, zapominając o konieczności zbytu wyrwanego z czeluści ziemi DOBRA całego Narodu. W całej Polsce i niestety także na Śląsku ludzie podchodzą do węgla jak do przysłowiowego jeża.
Na otrzeźwienie jednak nigdy nie jest za późno! Pozostaje więc retoryczne pytanie: co to jest węgiel i do czego służy? Fragment tego pytania wydaje się zdecydowanie prosty i oczywisty, ale czy naprawdę?
Drogi Polaku!
To co robimy z węglem jest pokoleniowym przestępstwem. Spalamy DOBRO narodowe nie dbając o przyszłe pokolenia. W tym momencie należy wrócić do głównego tematu: „Cała prawda o węglu”. Jest XXI wiek, który po burzliwych rewolucjach technologicznych stał się „spadkobiercą” ogromnej ilości związków chemicznych mających zastosowanie w nowoczesnych PRODUKTACH, bez których życie byłoby bardzo uciążliwe. Okazuje się, że związków chemicznych bez pierwiastku węgla C jest około 400 000, natomiast z pierwiastkiem węgla C jest około 24 000 000. W 85% ten pierwiastek węgla C uzyskiwany jest z tego czarnego i brzydkiego węgla kamiennego!!! Poniżej w czytelnym uproszczeniu kilka przykładów.
1. GRAFEN – uzyskuje się z grafitu, a ten z węgla kamiennego;
2. STAL – wytapia się z rudy żelaza w „Układzie żelazo węgiel”. Ten węgiel to koks uzyskiwany z węgla kamiennego;
3. OPONY – produkuje się z kauczuku, sadzy i drutów korundowych. Sadza C to produkt uzyskiwany z węgla kamiennego;
4. PALIWA PŁYNNE – destylaty ropy naftowej, uszlachetniane benzenem, toluenem, ksylenem. Uszlachetniacze to produkty koksochemiczne uzyskiwane z węgla kamiennego.
Tylko te cztery podane przykłady obrazują pośrednie zastosowanie węgla kamiennego, którego przy dzisiejszym stanie wiedzy i techniki nie zastąpi NIC!
Reasumując „cały świat” oparty jest na węglu kamiennym i może nadszedł czas aby Społeczeństwo polskie w końcu to zrozumiało? Mamy technologie wydobycia i przetwórstwa tego DOBRA, najlepsze na Świecie z tradycją niespełna trzystu lat. Mamy przemysł chemiczny i wiele nie ujawnionych, choć sprawdzonych w skali przemysłowej nowoczesnych technologii, wyprzedzających „postępowy zachód” nawet o kilka pokoleń, patrz.: techniki plazmowe.
Na koniec kilka zdań o spalaniu lecz nie „surowego” urobku węgla kamiennego. Przekształcając termicznie węgiel kamienny otrzymujemy stałe paliwo bezdymne nie emitujące do atmosfery szkodliwych związków, mamy gaz syntezowy (w j. polskim GAZ WODNY), oraz wiele pierwiastków i związków chemicznych koniecznych do produkcji na całym świecie w XXI wieku.
Na koniec APEL do całej Polski: brońmy DOBRO zagarniane przez obcy kapitał za przysłowiową „złotówkę”!!! Niestety przy współpracy z „autorytetami” polskimi wykreowanymi przez media! Bogdan Gizdoń
Wybrane fragmenty: http://www.polishclub.org/2017/02/05/rozpetano-akcje-smog-aby-polakom-bylo-zal-kopaln-zloz-wegla-oddawanych-bezcen/ 
10 05 2018 Politykom PiS już nie po drodze z myśliwymi i Radiem Maryja.
W najbliższą sobotę ulicami Warszawy przejdą myśliwi, leśnicy i ludzie związani z przemysłem futrzarskim. Co ciekawe, zaplanowany na sobotę 12 maja I Marsz św. Huberta odbędzie się jednak bez udziału polityków Prawa i Sprawiedliwości. Senatorowie i posłowie PiS dostali zakaz udziału w marszu, organizowanym przez środowiska związane z Radiem Maryja. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki miał zagrozić wykluczeniem tym, którzy złamią zakaz. Kto stoi za marszem? Organizuje go Fundacja Ekologiczne Forum Młodzieży, dzieło Marceliny Puchalskiej. Jej Forum swego czasu zbierało podpisy ws. uchronienia przed dymisją byłego ministra środowiska prof. Jana Szyszki. Puchalska zasłynęła również listem do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w jego obronie. Współorganizatorem jest także Fundacja Wsparcia Rolnika Polska Ziemia Szczepan Wójcika, potentata w branży futrzarskiej. Przedstawiciele tego środowiska często goszczą na antenach stacji i Telewizji Trwam, a o. Rydzyk systematycznie staje w obronie hodowców zwierząt futerkowych. Tymczasem w Sejmie trwają pracę nad ustawą, która zakazywałaby hodowli takich zwierząt. Nic więc dziwnego, że marszowi nadano ważne cele. – „Tym pokojowym marszem chcemy pokazać naszą siłę i gotowość, że nadal chcemy służyć swoją pracą i doświadczeniem naszej Ojczyźnie, której na imię Polska. Organizatorzy zapraszają całe rodziny leśników, myśliwych, rolników. Zabierzmy ze sobą dzieci. Możemy zabrać ze sobą sztandary, psy, sokoły, czapki leśnika, kapelusze myśliwskie, aby zamanifestować jak bardzo jesteśmy potrzebni dla rozwoju Polski” – piszą organizatorzy wydarzenia. W mediach pojawiły się sugestie, że marsz św. Huberta to marsz „niezadowolonych”, którym nie podobają się niektóre decyzje rządu PiS, jednak były minister środowiska w rozmowie w Radiu Maryja stanowczo zaprzeczył takim tezom. Marsz, związany z kierunkami prawicowymi – jak podkreślił Szyszko – „to jest raczej marsz poparcia dla rządu, który sprawuje władzę, gdyż właśnie ten rząd ma taki program, a nie środowiska lewicowo-liberalne”. Źródło: gazeta.pl

10 05 2018 Sejm uchwalił ustawę, która przewiduje obniżenie uposażeń parlamentarzystów o 20 proc.
Zgodnie z projektem uposażenie posła i senatora będzie odpowiadało 80 proc. wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat.

Za ustawą głosowało 240 posłów, 2 było przeciw, 5 wstrzymało się od głosu; nie głosowało 213 posłów, w tym m.in. cały klub PO, Nowoczesnej i PSL-UED.
Według projektu na niezmienionym poziomie pozostaną środki finansowe na pokrycie kosztów związanych z wydatkami poniesionymi w związku z wykonywaniem mandatu na terenie kraju i będą one wynosić 25 procent wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat (dieta parlamentarna).
Jak podkreślono w uzasadnieniu do projektu jest on związany "ze społecznymi oczekiwaniami dotyczącymi wynagrodzeń posłów i senatorów". "Projekt wywołuje pozytywne skutki społeczne i finansowe. Wpływy budżetu państwa z tytułu zmniejszenia poselskich i senatorskich wynagrodzeń zwiększą się w skali roku o ok. 13 mln złotych" - głosi uzasadnienie. Projekt obniżający uposażenia dla parlamentarzystów jest pokłosiem sprawy nagród przyznanych ministrom rządu Beaty Szydło.  Źródło wiadomosci.onet.pl
Obniżenie uposażeń parlamentarzystów zatwierdzone, wszak prezes Kaczyński nakazał żyć skromniej . No nareszcie sobie pomyślałem, ale zaraz takie hasło z PRLu mnie dopadło: „klasa robotnicza ustami swoich przedstawicieli pije szampana i je kawior”.Dziś to wyglada podobnie bo według pisowskiego projektu, obniżka nie obejmie członków Prezydium Sejmu, czyli także Marka Kuchcińskiego, Beaty Mazurek, i Ryszarda Terelckiego, który był twarzą tej ustawy, a potem sam się wyłączył z tej ustawy. Od dziś Kaczyński będzie żył skromniej, obniżając wynagrodzenia posłom opozycji, bo nie sobie, bo nie swoim kolegom z PiS, nie klasie panów z PiS. No i jakoś ta początkowa moja euforia przerodziła się szybko w wielką nienawiść.
09 05 2018 „Gliński nie zasługuje na miano ministra kultury”
Późnym wieczorem w Sejmie odbyła się debata nad odwołaniem ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego. Wynik głosowania jest, niestety, przesądzony – PiS obroni „głównego cenzora, który zasiada w ministerstwie kultury” – jak określił Glińskiego poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski. Podczas debaty Arkadiusz Myrcha z PO wyliczył zarzuty wobec Glińskiego: „upolitycznienie instytucji kultury, cenzurowanie wydarzeń kulturalnych, miażdżąca krytyka środowisk twórczych, chaos w przyznawaniu grantów, tłamszenie działalności organizacji pozarządowych”. Sprawując nadzór nad mediami narodowymi, Gliński odpowiada też za uprawianą przez nie propagandę pisowską.
Poseł PO zadał Glińskiemu kilkanaście pytań. – „Dlaczego 500 mln zł wydanych na zakup kolekcji Czartoryskich znajdują się w Liechtensteinie? Dlaczego dopuścił pan do sytuacji, którą Polacy nazywają przekrętem stulecia?” – mówił. A przecież kolekcji i tak nie można było wywieźć na stałe z Polski, bo chroniła ją Lista Skarbów Dziedzictwa Narodowego. Myrcha przypomniał, że jeszcze dwa lata temu minister Gliński był zwolennikiem tego rozwiązania prawnego, a dziś je krytykuje. –„Dlaczego na miesiąc przed zakupem kolekcji Lista Skarbów Dziedzictwa mogła dostatecznie chronić kolekcję Czartoryskich, a po upublicznieniu afery z pana udziałem, ta sama lista stała się już „bublem prawnym”. Jakie jest prawdziwe dno transakcji wartej 500 mln zł? Czy pana zaniechania były celowe? Dlaczego w tej transakcji bierze udział zaufana kancelaria prezesa Jarosława Kaczyńskiego? (…) Dlaczego spotykał się pan potajemnie z księciem Czartoryskim bez wiedzy Fundacji, która była właścicielem kolekcji? (…) 500 mln zł zamiast wspierać polską kulturę, znajduje się na koncie jakiejś fundacji w Liechtensteinie. I to jest pana osobista odpowiedzialność” – dodał Myrcha.
 „Po raz pierwszy po 1989 r. mamy ministra, który nienawidzi kultury, unika twórców i artystów, unika ludzi kultury i często odwraca się do nich plecami. Po raz pierwszy w historii mamy ministra, która tak dalece nie szanuje pieniędzy podatników. Już w latach dziewięćdziesiątych rodzina Czartoryskich usiłowała sprzedać państwu polskiemu kolekcję za znacznie mniejsze pieniądze niż pół miliarda złotych. Nikt jednak przed panem ministrem Glińskim nie skorzystał z tej oferty” – mówiła Urszula Pasławska z klubu PSL-UED. Zapytała, czy PiS chce uruchomić program wsparcia arystokracji „książęta plus”.
Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej powiedział, że minister Gliński przejdzie do historii jako „główny cenzor, który zasiada w ministerstwie kultury”.
– „Zrobił pan wszystko, żeby podważyć status i autorytet środowisk kulturalnych, ale przede wszystkim instytucji, którą pan kieruje. Pan nie jest gotowy intelektualnie, kompetentnie, merytorycznie do prowadzenia tak poważnej instytucji, jaką jest ministerstwo kultury, o czym świadczą pana poszczególne akty agresji wobec osób kultury”. Mieszkowski mówił, że Gliński zachowuje się jak „sekretarze partyjni w PRL-u”, którzy „cenzorowali i recenzowali”.
Według Mieszkowskiego, głównym zadaniem obecnego ministra kultury jest „wymiana elit”. Pytał Glińskiego, kim chce zastąpić Krystiana Lupę, Krzysztofa Warlikowskiego, Magdalenę Cielecką, Mirosława Bałkę czy Olgę Tokarczuk. – „Kim pan chce zastąpić tych wybitnych artystów, skoro szuka pan nowej jakości w swoim środowisku politycznym? Pan w sposób skrajny, jednoznaczny, niezwykle prymitywny upolitycznił polską kulturę” – powiedział Mieszkowski jeszcze podczas posiedzenia sejmowej komisji kultury. A Joanna Scheuring-Wielgus stwierdziła, że Gliński „nie zasługuje on na miano ministra kultury”.Źródło: onet.pl
Ile milionów złotych dostał Gliński za kupno państwowej Kolekcji Czartoryskich od Czartoryskich, i ile milionów złotych dostanie wiceminister rolnictwa za podarowanie Czartoryskim odbudowanego pałacu w Sieniawie, za pieniądze z wypracowanego zysku państwowego przedsiębiorstwa? No i pytanie dnia w którym banku szwajcarskim ma konto Jarosław Kaczyński? 
07 05 2018 „Jeśli ktoś chce oddać Czartoryskim Sieniawę, to co z pieniędzmi, które włożyliśmy w odbudowę?” 
Prawo zasiedzenia jest ponad wszystko!!! Kawał: Był sobie Polak, Niemiec, i Książę. Książę mieszkał sobie w pałacu, ale przyszedł Niemiec i go zburzył. Polak go odbudował za swoje pieniądze. Książę wziął zadośćuczynienie od Niemca, teraz chce od Polaka. Aha to nie kawał to prawda.
Nie tak dawno polską opinię publiczną zbulwersowała decyzja odkupienia przez skarb państwa od Fundacji Książąt Czartoryskich zbiorów dzieł sztuki, krakowskiego pałacu tej szacownej rodziny, Arsenału i Klasztorka. Dziwne to było, bo tych dzieł i tak Fundacja nie mogła wywieźć z Polski ani sprzedać, więc po co ładować się w takie koszty? Niebawem okazało się też, że część pieniędzy ze sprzedaży umieszczone zostały na kontach fundacji Adama Czartoryskiego w Lichtensteinie oraz fundacjach innych osób, które brały udział w transakcji. A przecież, zgodnie z umową, miały one pozostać w kraju i służyć rozwojowi polskiej kultury, m.in. wspierać rozwój Biblioteki i Muzeum Czartoryskich.
Jak widać, te nieporozumienia nie wpłynęły negatywnie na relację rodziny książęcej z władzą, bo właśnie resort rolnictwa uznał, że majątek rodu w Sieniawie został bezprawnie przejęty przez państwo i tym sposobem otworzył Czartoryskim prawo do starania się o jego zwrot.
Pałac w Sieniawie ufundował wielki hetman koronny Adam Mikołaj Sieniawski w XVIII w. W XIX w. wszedł on do rodziny Czartoryskich, stąd pretensje tego rodu do majątku. W czasie I wojny światowej pałac został zniszczony, a jego odbudowę powstrzymał wybuch II wojny światowej. W 1944 r., na mocy reformy rolnej, stał się własnością ówczesnego państwa. W latach 80- tych pałac był ruiną. Służył strażakom do treningów i dopiero, gdy przejął go kombinat rolniczy Igloopol rozpoczęły się ostre prace remontowe.
Dzisiaj to piękny, państwowy hotel z restauracją, kortami tenisowym, parkiem, letnim pałacykiem.
Ma 56 pokoi, apartamenty; odbywają się tu konferencje i prywatne imprezy. Edward Brzostowski, ostatni szef Igloopolu mówi, że na remont majątku poszło ponad „100 mln zł, odbudowaliśmy też oficyny dworskie i spichlerz. Objeżdżałem Desy, by znaleźć meble do wnętrz. Zrobiliśmy wszystko zgodnie z dokumentacją konserwatora, dodaliśmy tylko łazienki, których tam wcześniej nie było”.
W 1991 r. pałac przejęła Agencja Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa, która zainwestowała w remont kolejne 26 mln. zł.
Czartoryscy starali się o zwrot majątku w czasach rządów PO/PSL, ale bezskutecznie. Pół roku temu jednak wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski uznał, że przejęcie majątku w 1944 r. było bezprawne, bo nie podlegał on reformie rolnej.
Teraz więc Czartoryscy mogą się starać o jego odzyskanie, a Edward Brzostowski pyta – „Jeśli ktoś chce oddać Czartoryskim Sieniawę, to co z pieniędzmi, które włożyliśmy w odbudowę? Pochodziły z zysków państwowego przedsiębiorstwa. Według zapytanego o sprawę prawnika, szanse na odzyskanie zainwestowanych w remont pieniędzy są znikome. Również resort rolnictwa, zapytany o ewentualny zwrot kosztów remontu przez Czartoryskich, milczy. Obserwując relacje między władzą a rodziną książęcą nasuwa się pytanie, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Gdy nie bardzo wiadomo, to wiadomo, że o kasę. Kto więc zyska, a kto straci na tej „przyjaźni”? Źródło: wyborcza.pl
A na jakiej to podstawie Czartoryski domaga się zwrotu wyremontowanego pałacu w Sieniawie?  Chce ten pałac odzyskać to niech go kupi sobie w przetargu. Szykuje się kolejny przekręt w imieniu prawa. Ludzie Polska "tonie", a Polacy są zniewalani, a Wy śpicie i tego nie widzicie? Nie dajmy się do końca zniewolić, ratujmy siebie i Polskę. W jedności siła, poradziliśmy sobie z komunistami to tym bardziej poradzimy sobie z kaczystami! POLACY DO BOJU O WOLNOŚĆ I DEMOKRACJĘ !! Ile milionów złotych dostał Gliński za kupno państwowej Kolekcji Czartoryskich, i ile milionów złotych dostanie wiceminister rolnictwa za podarowanie odbudowanego pałacu w Sieniawie? 
04 05 2018 Jak pan Prezes zdobył Biały Dom.
Prezydent Andrzej Duda wyprężył się w postawie zasadniczej z uśmiechem na twarzy. By błyskawicznie stawić się na wezwanie pana Prezesa, musiał przerywać w połowie emocjonującą rozgrywkę, ale wynik, jaki osiągnął do tej pory, już był jego życiowym rekordem. Jeszcze nigdy nie udało mu się unieszkodliwić za jednym zamachem tak dużej liczby zombie wyłażących z różnych zakamarków. Padały jeden po drugim rażone celnym ogniem, a rozgrzany smartfon niemal parzył palce prezydenta, sprawnie stukające w ekranik. Myśl, że zaraz po rozmowie z panem Prezesem wróci do rozgrywki i wyeliminuje kolejne potwory, napełniała Andrzeja Dudę radością.
– Słyszeliśmy, że był pan w USA i odniósł pan wielki sukces… – powiedział pan Prezes z nieco cierpkim uśmiechem, jednak wrodzona prostolinijność nie pozwoliła prezydentowi wyczuć lekkiej nutki ironii.
– Tak jest! – radośnie pokiwał głową. – Bo ja cały czas się uczę, bez przerwy. Ja się uczę w mieszkaniu, ja się uczę w samochodzie, kiedy jadę, i w samolocie, kiedy lecę. Cały czas się uczę, non stop. I właśnie w samolocie do Ameryki nauczyłem się tak sprawnie załatwiać te zombiaki…
– To wspaniale! – Pan Prezes spoglądał na niego z wyżyn drabinki z uśmiechem Giocondy w kącikach ust. Jako znakomity pedagog i wychowawca wielu pokoleń działaczy wiedział, że nie należy odbierać młodym ludziom radości z sukcesów. Wspierał więc swych podopiecznych i obserwował, jak dorastają. Asystował im w poszukiwaniach drogi życiowej i pomagał im wydobyć na powierzchnię cenne klejnoty ukryte w głębinach ich dusz. Pod jego troskliwym nadzorem chropawe i nieuformowane głazy stopniowo przeobrażały się w błyszczące brylanty. Oto trzpiotowata Krystyna Pawłowicz z gracją jedząca sałatkę, oto wierny Stanisław Piotrowicz czekający u podnóża drabinki na najmniejszy gest wychowawcy, oto mężny Mariusz Błaszczak… Moje kochane szkraby! – rozczulił się pan Prezes.
– Ale z Donaldem Trumpem nie rozmawiał pan w czasie pobytu w USA? – zapytał prezydenta.
– No niestety nie – przyznał Andrzej Duda, cały czas stojąc na baczność. Wyglądał na szczerze zmartwionego. – Amerykanie powiedzieli, że ani ja, ani nikt od nas nie ma wstępu do Białego Domu, dopóki nie zmienimy ustawy o IPN.
– To oburzające i niedopuszczalne! – oburzył się Maciej Świrski odpowiadający za wizerunek dobrej zmiany w świecie. – Jesteśmy przedmurzem chrześcijaństwa, uchwaliliśmy Konstytucję 3 Maja i wydaliśmy na świat Lecha Kaczyńskiego oraz papieża Polaka. Powinniśmy mieć dożywotnio zagwarantowany wolny wstęp do Białego Domu o każdej porze dnia i nocy.
Zabrani działacze nagrodzili to wystąpienie oklaskami, a następnie odśpiewali „Nie będzie Donald pluł nam w twarz” i spalili amerykańską flagę.
– To wszystko pewnie sprawka Sorosa i lobby żydowskiego w Waszyngtonie – podsumowała Krystyna Pawłowicz. Jej przenikliwość i zdolność do stawiania celnych diagnoz były powszechnie znane.
– Czy ktoś ma jakieś konstruktywne propozycje? – zapytał pan Prezes. Właśnie w ten sposób stymulował kreatywność i pobudzał wysiłek intelektualny u swych wychowanków.
– Zdobądźmy Biały Dom – powiedział Dominik Tarczyński. – To nie powinno być trudne. W przeszłości zdobyliśmy znacznie wyższą PAST-ę i wzięliśmy do niewoli hitlerowców. Biały Dom ma mniej pięter, więc będzie łatwiej. Wyobrażacie sobie, jak byłby efekt propagandowy takiego zwycięstwa?
Na rozmarzonych twarzach pojawiły się uśmiechy. Zgromadzeni oczami wyobraźni ujrzeli biało-czerwony sztandar łopoczący nad zdobytym Białym Domem i nagłówki w światowej prasie: „Wielki triumf Chrystusa Króla! Warszawa zrechrystianizowała Waszyngton. Kaczyński pojmał Chucka Norrisa”.
– A może lepiej zamiast frontalnego ataku zastosować podstęp? – rzucił Jarosław Gowin. Jako naczelny intelektualista dobrej zmiany miał skłonność o dzielenia włosa na czworo. Tam, gdzie inni załatwiali sprawy w kilku prostych ruchach, on czerpał inspirację z kultury klasycznej i proponował wyrafinowane rozwiązania zdradzające wielką erudycję i rozległą wiedzę.
– Jaki znowu podstęp? – nieufnie zapytał Dominik Tarczyński.
– No, np. taki, jak zastosowali Achajowie pod Troją. Zbudowali konia z drewna, ukryli się w jego wnętrzu, a gdy obrońcy wciągnęli tę konstrukcję do miasta jako zdobycz, nocą wyszli z brzucha konia i otworzyli bramy przed wojskami napastników. W ten sposób Troja została zdobyta.
– To bardzo fajny pomysł! – powiedziała z uznaniem Krystyna Pawłowicz, wylizując pudełko po sałatce. – Nasi komandosi mogliby się ukryć w brzuchu drewnianego kaczora i opanować Biały Dom. Po bitwie grunwaldzkiej byłoby to drugie największe zwycięstwo w naszej historii.
– Trzecie – poprawił ją Andrzej Duda. – Proszę nie zapominać o wyniku, jaki dzisiaj rano osiągnąłem w Zombiewood. Źródło koduj24.pl
25 04 2018 „PiS rządzi, PiS radzi, PiS nigdy swoich nie zdradzi”
W 2003 roku mieliśmy aferę tzw. starachowicką, w której ujawniono, iż wysocy funkcjonariusze MSWiA przekazywali tajne informacje osobom podejrzanym o kontakty przestępcze. Okazuje się, że mamy prawdopodobnie podobną sytuację i teraz. Dziennikarz śledczy Radia ZET Mariusz Gierszewski przeprowadził śledztwo, z którego wynika, że doszło do ostrzeżenia przez jednego z funkcjonariuszy osoby, wobec której CBA prowadziło tajną operację. Funkcjonariusz został nakryty podczas czytania materiałów śledztwa w tajnej kancelarii, a potem spotkał się ze współpracownikiem posłanki PiS, który był osobą objętą tym śledztwem i ostrzegł go o podsłuchach. W grudniu 2015 r. Tomasz G. dyrektor lubelskiej delegatury CBA przekazał szefowi Ernestowi Bejdzie informacje o podejrzeniu popełnienia przez niego przestępstwa, a to co nastąpiło później było bardzo zaskakujące.
Wobec podejrzanego funkcjonariusza przeprowadzono postępowanie wyjaśniające, choć w tym przypadku i przy tak mocnych dowodach, powinno ono mieć charakter dyscyplinarny. Niebawem też otrzymał on 2,5 tys zł podwyżki i premię, a dyrektor Tomasz G. został zwolniony z zajmowanego stanowiska.
Osoba, która była rozpracowywana w ramach tajnej operacji CBA kilka tygodni później została prezesem jednej ze spółek Skarbu Państwa.
Według CBA nie było żadnych podstaw, by wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec podejrzanego funkcjonariusza. Jak wynika z odpowiedzi „Informacje pozyskane z CBA dowodzą, że w lubelskiej delegaturze CBA nie doszło do przecieku informacji, o którym Pan pisze. Jednocześnie informuję, że opisywana przez Pana redaktora sprawa była wyjaśniana w ramach postępowania wewnętrznego, wszczętego pod koniec 2015 roku. Postępowanie to nie dało podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, a tym bardziej nie wykazało, by doszło do przestępstwa.
Analiza działań CBA w ostatnich latach pozwoliła wskazać na przypadki podejrzenia ujawnienia osobom nieuprawnionych informacji chronionych. Przypadki takie miały miejsce w czasie, gdy szefem CBA był Paweł Wojtunik. Minister Ernest Bejda skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw. O wynikach działań prokuratury w sygnalizowanych sprawach będziemy informować w odpowiednim czasie. Pragnę jednak zwrócić uwagę Pana Redaktora na fakt, iż w tych sprawach, w odróżnieniu od opisywanego przez Pana redaktora przypadku z Lublina, kierownictwo CBA sprawę skierowało do prokuratury. […] Pan Redaktor może być wprowadzany w błąd przez osoby z byłego kierownictwa CBA, które chcą szkodzić obecnemu Szefostwu Biura oraz Ministrowi Koordynatorowi Służb Specjalnych”.
Innego zdania jest były szef MSWiA Marek Biernacki, obecnie zasiadający w speckomisji. „Jeśli ta sprawa nie trafiła do prokuratury, to skandal, zdrada funkcjonariuszy i zdrada systemu państwa. Złamanie tajemnicy postępowań bieżących to poważne przestępstwo (…) To najgorsze z możliwych przestępstw, czyli zdrada funkcjonariusza. Zdrady dokonują też osoby, które nadzorują te służby, bo nie wyciągają konsekwencji, nie wszczynają określonych procedur. W takim przypadku powinno być wszczęte postępowanie prokuratorskie. Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona na posiedzeniu komisji do spraw służb specjalnych albo na tajnym posiedzeniu Sejmu, ponieważ zawiodło państwo”.
Wydaje się rzeczą oczywistą, że mamy do czynienia z sytuacją, w której ważniejsze od prawa są koneksje, układy towarzyskie i przynależność partyjna. „PiS rządzi, PiS radzi, PiS nigdy swoich nie zdradzi” Autor Tamara Olszewska Źródło: radiozet.pl/wprost.p
lDziwne te przypadki to nie może być zbieg okoliczności. Ostrzegł swojego to mu się premia należała, a ten co wykrył przeciek został zwolniony. Sędzia, który uniewinnił działaczy KOD, usłyszał zarzuty dyscyplinarne. Policja zatrzymała dwóch nazistów z Dzierżoniowa! Czy wobec policjantów toczą się już postępowania? 
23 04 2018 Powstała łódzka Żółta Alternatywa. "Śmiech wrogom ojczyzny", 
Nadkaczewnik na drabince i humanoidalne kaczki. Od happeningu w pasażu Schillera oficjalnie rozpoczęła swoją działalność grupa, która sama o sobie mówi, że chce kontynuować jak najlepsze tradycje Pomarańczowej Alternatywy i władzę po prostu ośmieszać. Jak mówi Onetowi jeden z założycieli Żółtej Alternatywy, Wojtek Ossowicki z KOD-u, sytuacja w Polsce przekroczyła granice absurdu. - Szczytem było "aresztowanie" w Legnicy pomnika kaczki, najwyższy czas, byśmy wszyscy popukali się w głowę.
Podczas poniedziałkowego happeningu padały, między innymi hasła: "Polska w rui i nie" czy "uwolnić kaczkę"
Manifestujący żądali ciągu dalszego dekomunizacji, która miałaby się przejawiać, uwaga, przemianowaniem łódzkiego Czerwonego Rynku na Rynek Żółty czy całkowitą likwidacją czerwonych świateł w sygnalizatorach. Jednym z ważniejszych postulatów były "żółte papiery dla wszystkich"
Założyciele łódzkiej Żółtej Alternatywy podkreślają, że kpina i szyderstwo to jedyna metoda, by obecną władzę - "energicznie zmierzającą do totalitaryzmu" - wyprowadzić z równowagi
"Żółte, podejrzane osobniki rządziły dziś u stóp pomnika Leona Schillera. Istnieje prawdopodobieństwo, że to zmutowane bronią elektromagnetyczną humanoidalne kaczki" - tak swoją, inauguracyjną akcję podsumowuje łódzka Żółta Alternatywa, czyli ruch tych, którzy chcą przebić "balon zadęcia władzy" poprzez wyśmianie jej. Impulsem do stworzenia ruchu były kuriozalne działania policji w Legnicy, która na początku kwietnia... aresztowała żółtą, gumową kaczkę, którą aktywiści - w geście protestu wobec władzy PiS - postawili na tamtejszym rynku. - I przelała się czara absurdu. Teraz pozostaje jedynie ściągnąć tej władzy gacie i popukać się w głowę - mówi Onetowi Wojtek Ossowicki, jeden z założycieli Żółtej Alternatywy.
Ruch odwołuje się do najlepszych tradycji Pomarańczowej Alternatywy, która pod koniec lat 80-tych skutecznie wyśmiewała "komunę". Zresztą, podczas poniedziałkowego, inauguracyjnego happenigu w pasażu Schillera obecny był Krzysztof Skiba, który w latach 80. był jednym z głównych happenerów Pomarańczowej Alternatywy. Jego poniedziałkową aktywność w Alternatywie Żółtej jej twórcy podsumowali tak:
"Pojawił się między nimi niejaki Skiba Krzysztof, reklamujący się napisem na plecach, że posiada Big Cyc. Sorry, co ty wiesz o Big, szalony!!!
Z drabinki przemówił NadKaczewenik Samozwaniec, manifest programowy odczytał Niedorzecznik Prasowany, ogłoszony został skład Gabinetu Cieni tej podejrzanej hałastry, która przybrała nazwę Żółtej Alternatywy Łódzkiej. Wydarzenie zaszczycili obecnością goście zagraniczni - z San Escobar i Legnicy oraz osobnicy przechodzący mimochodem, jakiś Pan chyba z Holyłudu, bo miał kamerę i kilku najznamienitszych redaktorów i fotoreporterów".
Wybrane fragmenty wiadomosci.onet.pl
Serce me się raduje,że Łódź znowu się buntuje. To w Łodzi Słowik, Wałęsę zdemaskował, że ten kapował. Za co na banicję został zesłany. Łódź kiedyś stolica polskiego włókiennictwa, przez „Solidarność” zniszczona, stała się miastem marketów. Czy ci co ją zniszczyli są w stanie ją odbudować? 
18 04 2018 Marzenia narodu wybranego przez Boga o „złotym cielcu”
ŻYDZI ŻĄDAJĄ OD POLSKI ZWROTU ZAMKU KRÓLEWSKIEGO NA WAWELU, BILIONA ZŁOTYCH, KAMIENIC, FABRYK, ULIC, MOSTÓW, LASÓW, PÓL, NIERUCHOMOŚCI PRZEMYSŁOWYCH.
Temu celowi służy dziś świadoma gra polityczna organizacji żydowskich na wielu fortepianach na międzynarodową skalę, której stawką jest cyniczna nadzieja potężnych organizacji "przemysłu holokaustu" na wyrwanie zwłaszcza od dzisiejszej Polski setek miliardów zł. za tzw. niespadkowe mienie po wymordowanych w Polsce Żydach przez niemieckiego okupanta. Stawiam to najgorsze z możliwych przypuszczeń po usłyszeniu, co w tej sprawie mówią kolejne najbardziej wpływowe środowiska żydowskie na świecie. Edytorski materiał w "New York Times" oraz stanowisko Światowego Kongresu Żydów, a wcześniej przede wszystkim uchwalona ustawa w Kongresie Stanów Zjednoczonych, ludziom trzeźwo myślącym nie mogą pozostawiać żadnych złudzeń. Pod osłoną dobrych dotąd relacji polsko- izraelskich, zachłanne na pieniądze środowiska żydowskie, zwłaszcza te najpotężniejsze w Stanach Zjednoczonych, myślą znowu tylko o "złotym cielcu”.
Światowe żydostwo występujące przeciwko Polsce wybrało Izrael jako państwo wiodące, kierujące współczesną zagładą Polski. Prym wiodą tu naziści (obcokrajowcy?), Stany Zjednoczone z antypolską ustawą senatu nr 447, Unia Europejska z antypolakami Timmermansem laureatem nagrody organu Michnika, Donaldem Tuskiem, Różą Thun, Michałem Boni TW „Znak”, Julią Piterą, Barbarą Kudrycką, Danutą Huebner, Danutą Jazłowiecką. Francją, Niemcami, etc. Oburzenie wywołała wypowiedź czołowego napastnika UE w bezustannym faulowaniu Polski  Guya Verhofstadta, nawiązująca do niedawnego Marszu Niepodległości w Warszawie. – Tysiące faszystów, neonazistów i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km od Auschwitz – mówił belgijski polityk Verhofstadt.
Przyjęcie przez Stany Zjednoczone ustawy 447 (Justice for Uncompensated Survivors Today), może oznaczać nękanie Polski na rozmaitych płaszczyznach – powiedział PAP historyk prof. Marek Jan Chodakiewicz. Jego zdaniem, ustawa może mieć negatywny wpływ na stosunki polsko-amerykańskie.
Wybrane fragmenty: https://forumemjot.wordpress.com/2018/04/09/zydzi-zadaja-od-polski-zwrotu-zamku-krolewskiego-na-wawelu/
http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/tego-chca-zydzi-od-polski-lasy-fabryki-kamienice-nawet-bilion-z_1038843.html
Jest około 20 tysięcy Sprawiedliwych Wśród Narodowych Świata, przyznanych tyle medali, wśród nich blisko 7 tysięcy dla Polaków. Dlaczego zatem Yad Vashem brakuje drzewa dla Polski?
Dlaczego tak w Polsce nie lubimy Żydów? Bo każdy Polak dla Żyda to są duże pieniądze.
Ojciec opowiadał mi jak pożyczył od Żyda 10 zł i oddał mu 30 zł to nadal był jego dłużnikiem bo on mu wielką łaskę uczynił że pożyczył pieniądze. I zawsze kiedy go w interesach odwiedzał to mu to wypominał. Gospodarzu jam ci wielką łaskę uczynił, a ty dziś na Żyda się wypinasz z innymi interasa robisz, a przecież ja uczciwy, ja Tobie rodzinę uratował.... etc. No i zamiast sprzedać krowę za 100 złotych. Żyd wziął ją za 50. Oszukiwali sprzedając Polakom barachło za towar najwyższej jakości. 
16 04 2018 Czy jesteście ślepi?! Powody, dla których PiS nie zdelegalizuje ONR.
Brunatna fala zalała ulice kolejnych polskich miast. To m.in. efekt przyzwolenia ze strony rządzących, ale i dzielenia włosa na czworo w imię pozornie intelektualnej precyzji. Pod gdańskim pomnikiem robotników poległych w Grudniu ’70 – flagi i równy krok podkutych butów współczesnych spadkobierców przedwojennych faszystów, świętujących rocznicę powstania Obozu Narodowo-Radykalnego. A w Sali BHP Stoczni – tam, gdzie w Sierpniu 1980 roku rodził się ruch „Solidarności”, dla całego świata symbol walki o wolność i prawa człowieka – słowa o tym, że „Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie” oraz zapewnienia: „Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami!”. I deklaracje: „Wielka Polska dla Polaków – to nasz cel”. Zaś podczas przemarszu ulicami miasta wrzask: „Śmierć wrogom ojczyzny” i skandowanie: „Wielką Polskę wywalczymy, świętą wiarę obronimy”.
Podobna impreza – nazwana Pielgrzymką Młodzieży Narodowej – odbyła się w Częstochowie pod patronatem, a w każdym razie za przyzwoleniem Kościoła. Tu rej wodziła Młodzież Wszechpolska. Skandowano „Młodość, wiara, nacjonalizm” i „Wielka Polska Katolicka”. Odpalono race, a choć podczas zgromadzeń jest to zakazane, licznie zgromadzona policja nie interweniowała (tę tolerancję służb wobec oczywiście bezprawnych poczynań kibolofaszystów już znamy chociażby z tzw. Marszów Niepodległości).
PiS oczywiście nie tylko nie zdelegalizuje (bo prawo takie ma tylko sąd) ONR, ale nawet nie wystąpi z taką inicjatywą (a to akurat mógłby zrobić, bo należy ona do organów podlegających de facto premierowi). Owszem, grzech lekceważenia problemu mają i poprzednie rządy (sam na polecenie Marka Edelmana redagowałem w 2008 roku apel o zainicjowanie delegalizacji szowinistycznych organizacji skierowany do ówczesnego premiera Donalda Tuska).
Tyle że teraz powody zaniechania są inne. PiS, po pierwsze, liczy na poparcie skrajnej narodowej prawicy w wyborach. Po drugie, wiele haseł, a w każdym razie ideologiczny duch czy historiozoficzno-cywilizacyjna wizja ONR, jest mu bliskich – choćby stosunek do uchodźców i koncept Polski wstającej ponoć z kolan. Przekonują oto, że faszyzm to zjawisko historyczne, charakterystyczne dla minionego stulecia, a zresztą rodzima narodowa prawica to coś naturalnego (i w sumie wciąż marginalnego) we współczesnym świecie. Ba, powołują się na wolność słowa i poglądów – nieograniczoną i bezwarunkową.
Nacjonaliści przejmą w Polsce władzę?
Nic to, że jest to i politycznie, i intelektualnie naiwne właśnie. I że złudzenia takie łatwo zaś mogą służyć za usprawiedliwienie lenistwa czy tchórzostwa.
Więc brunatni faktycznie mogą rychło przejąć w Polsce władzę. A w każdym razie urosnąć w jeszcze większą siłę i wpływy. Wszak już przejęli – nadspodziewanie szybko, nieprawdaż? – rząd wielu młodych dusz, i ożywili wiele starszych. Źródło polityka.pl
Gott mit uns! Podobno szerzenie faszyzmy jest karane. Patronką szkoły w Jarostach została żona faszysty aktywnego jeszcze po wojnie, nikt na moje apele nie reagował, tylko troszkę przerobiłem zdjęcie szkoły i zaraz wójt Gminy Moszczenica zgłosił na prokuraturze doniesienie o szerzenie faszyzmu. http://piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl/artykul/swastyki-na-zdjeciu-szkoly-podstawowej-w-jarostach-wojt,2386579,art,t,id,tm.html
Takie rocznice marsze z transparentami, płonącymi pochodniami PiSowi Kaczyńskiego podobają się, PiS to karmi i tym się żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie. Dziś chuligaństwo, bandytyzm powstał z kolan i przybrał patriotyczne barwy przy aplauzie rządzących. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. 
14 04 2018 Samorządowcy zapłacą za butę ministrów, bo tak chce prezes PiS i już!
Reakcja samorządowców na pomysł Jarosława Kaczyńskiego, który w ramach walki o lepsze sondaże, chce obniżyć pensje również samorządowcom, wzbudza ostre reakcje. Swoją opinię wyraził również Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. W rozmowie z dziennikarzami Onetu nie ukrywa, że „to potwarz”, że „to tak, jakby Kaczyński napluł mi w twarz”.
Na Facebooku zamieścił on list otwarty do prezesa PiS, ostro krytykując tę decyzję. Według Tyszkiewicza to „kara za 16 lat pracy dla małej ojczyzny”. Trudno się z nim nie zgodzić, gdy pisze, że „to mieszkańcy miasta, są moimi pracodawcami, nie pan. To dlaczego więc to pan chce mi obniżać pensję? Jeśli mieszkańcy obniżą mi pensję, przyjmę to z pokorą. Ingerencję pana,jako partyjnego notabla w samorząd, traktuję w kategoriach politycznego teatru i osobistej zemsty”.
Internauci nie pozostawiają suchej nitki na pomyśle prezesa Kaczyńskiego. Nie przebierając w słowach, piszą „jak kaczka mówi o skromności niech zacznie od siebie ten stary kurdupel jego partyjka jest przebogata a z nagrodami beata przesadziła aż słupki poleciały , a po wyborach juz ich nie będzie tych staruchów przyspawanych do krzeseł pazerni nieudacznicy”, „Tak jak stoi Nowa Sól to wiele innych może zazdrościć .Kiedyś tam nie było nic a teraz można przebierać w ofertach gdzie chce się pracować .Co prawda nie zawsze od 3 tysięcy na rękę ale od czegoś trzeba zacząć .I ten park technologiczny .Trole będą dalej głupoty pisać .A samorządy to sól w oku PIS” czy „PAN PREZYDENT NOWEJ SOLI PAN TYSZKIEWICZ MA RACJĘ preze-SIKU. PAN PREZYDENT CIĘŻKO PRACUJĘ NA SWOJE WYNAGRODZENIE A preze-SIK JEST POŚMIEWISKIEM I ODWIECZNYM UTRZYMANKIEM POLSKICH PODATNIKÓW, BEZ PRAWA JAZDY, ŻONY, DZIECI, KONTA W BANKU. A MOŻE BY TAK WRESZCIE SKRÓCIĆ DO DWÓCH NP. KADENCJE „WIECZNYCH” POSŁÓW TAKICH JAK NI-JAKI TOWARZYSZ kaczyński jarosław….?”.
I tak to już jest. Rząd narozrabiał, a ukarani zostaną wszyscy…ku chwale prezesa i jego partii. Źródło: onet.pl
To jest najlepsza decyzja jaką podjął Kaczyński i należy ją popierać ze wszystkich sił. Pomyślcie, tak dużo płacimy samorządowcom, tylko za to, że nas okradają. Przecież „oni” nic nie potrafią prócz podnoszenia „nam” opłat i podatków. A tak rządzić to potrafi nawet idiota.
Przestańmy wreszcie bawić się w pseudo demokrację, fachowcy powinni zajmować każde ze stanowisk w administracji. Bowiem obecnie ta ciężka praca urzędników, samorządowców przypomina przerzucanie łopatą powietrza z jednego biura do drugiego, narobią się co niemiara a efekt z tej pracy jest żaden. Bardziej obrazowo to jedni kopią doły, drudzy je zasypują, następni po nich kopią i tak w koło Macieju. No i każdy z nich ma prawo powiedzieć, że bardzo ciężko pracuje tylko co my z tego mamy? Ano coraz to wyższe podatki, opłaty, ceny w sklepach etc. Urzędasom trzeba wyraźnie powiedzieć dostaniecie podwyżki jak nasze koszty utrzymania zaczną spadać, a jak nie zrealizują tego to na taczki i za kratki.
Po 1989 r powstał system który zapewnia decydentom nietykalność w całym tego słowa znaczeniu. Mamy władzę bez żadnej odpowiedzialności, żadnych kompetencji. W tym celu stworzono niespójne prawo dzięki czemu mamy niesprawne państwo, a powstała klasę rządząca, dobrana w nieznanych, niejasnych okolicznościach, nie potrafi rozwiązać żadnego istotnego problemu, z korzyścią dla ogółu obywateli. Klasa ta nazywa się obrońcami demokracji ma się wręcz za kapłanów demokracji. Najgorsze jest jednak to, że system jaki stworzyli jest antydemokratyczny a ci kapłani demokracji praktycznie stali się nieusuwalni, niczym czyraki. I taki to wybryk funkcjonuje już w Polsce kilkadziesiąt lat. Mało tego ma się coraz to lepiej. A na świecie powiadają, że Polska to raj dla wszelkiej maści nieudaczników i hochsztaplerów.
09 04 2018 „To decyzja chaotyczna. To błąd”
Zadufani w sobie w poczuciu wyższości nad innymi już nie kradną oni już grabią i to na wyścigi niczym wygłodniałe stado wilków z obowiązującym prawem buszu.
Tematem numer jeden w mediach są wciąż niebotyczne nagrody, jakie przyznał rząd Beaty Szydło swoim ministrom. Co rusz ujawniane są informacje o kolejnych, a opinia publiczna nie ukrywa swojej negatywnej reakcji, co widać również po sondażach. Słupki poparcia dla PiS spadają, no poza sondażem, przeprowadzonym na zlecenie telewizji publicznej, w którym wszystko jest bez zmian. Nie można więc dziwić się Jarosławowi Kaczyńskiemu, że zadziałał błyskawicznie, nakazując przekazanie nagród Caritasowi, oczywiście „dobrowolnie”.
Walcząc o poprawę wizerunku Jarosław Kaczyński wpadł na pomysł, który według niego, powinien zakończyć całą sprawę. Ma to być nowa ustawa, regulująca pensje członków rządu. Jednak przy okazji dostanie się też posłom i samorządowcom, którym również pan prezes planuje obniżkę pensji o 20%, a to budzi już spore kontrowersje. Nieoficjalnie mówi się, że nawet politycy z jego partii nastawieni są do tego pomysłu dość krytycznie. Jeden z parlamentarzystów mówi, że nie rozumie, bo przecież „dużo nie zarabiamy, a musimy ponosić konsekwencje premii w rządzie”.
Podobnie myśli były premier Jan Olszewski, uważany za mentora prawicy. Nie ukrywa, że „To decyzja chaotyczna. To błąd. Nagrody dostali przecież nie posłowie i senatorowie, ale ministrowie. I to im być może należałoby w tym przypadku obniżyć pensje, ale nie parlamentarzystom. Uposażenia parlamentarzystów nie są głównym problemem w tym zakresie. To niezrozumiała decyzja Jarosława Kaczyńskiego. To bardzo gwałtowna reakcja, według mnie niepotrzebna”.
Rzeczywiście, wydaje się, że prezes PiS nieco przesadził. Narozrabiał rząd, ale konsekwencje mają ponieść wszyscy. Czy naprawdę jest pewien, że naród zachwyci się takim posunięciem i znowu uwierzy w, tak szumnie podkreślaną w kampanii parlamentarnej 2015 roku, skromność, rzetelność i uczciwość? Teraz, kiedy co rusz wychodzą nowe informacje o marnotrawieniu pieniędzy podatników, ta wiara Jarosława Kaczyńskiego wydaje się mocno przesadzona. Ale może… Źródło: se.pl
Dziś władza nie czuje nad sobą bata! Wykształciło to wśród sprawujących władzę poczucie bezkarności. Dlatego stali się zuchwali wręcz bezczelni. Zadufani w sobie w poczuciu wyższości nad innymi już nie kradną oni już grabią i to na wyścigi niczym wygłodniałe stado wilków z obowiązującym prawem buszu. Wszak kto pierwszy ten lepsze profity weźmie. Nastały złote czasy dla krętaczy i cwaniaków.  Dlatego władza staje się coraz to bardziej zachłanna, beztroska, zadufana w sobie...bo wystarczy raz dać władzy malutki palec a natychmiast urąbie nam całą rękę. Dziś władza nie liczy się z naszym zdaniem no bo jak ma się liczyć skoro go nie mamy. Nie dziwota przeto, że podwyżka goni podwyżkę a władza baluje, ucztuje.....korupcja i nepotyzm króluje. No bo kto i co tej władzy może zrobić? No kto jej podskoczy? Znajdzie się taki? Stoimy i czekamy niczym te krowy by nas dojono z tym, że krowa ma prawo ryczeć i ma prawo do swobodnego wypasu a nam tego zabrania się....
Świat według Kiepskich. W tym kraju to świnia świnię pogania!
To byłby pierwszy przypadek w historii, kiedy sprawującym władzę na wszystkich jej strzeblach obniża się pensję. Czy to przejdzie? Wątpię, Kaczyński dostanie pstryczka od Możnych Panów w Polsce. Przestańmy wreszcie bawić się w pseudo demokrację, fachowcy powinni zajmować każde ze stanowisk w administracji. Bowiem obecnie ta ciężka praca ministerialnych urzędników przypomina przerzucanie łopatą powietrza z jednego biura do drugiego, narobią się co niemiara a efekt z tej pracy jest żaden. Bardziej obrazowo to jedni kopią doły, drudzy je zasypują, następni po nich kopią i tak w koło Macieju. No i każdy z nich ma prawo powiedzieć, że bardzo ciężko pracuje tylko co my z tego mamy? Ano coraz to wyższe podatki, opłaty, ceny w sklepach etc. Urzędasom trzeba wyraźnie powiedzieć dostaniecie podwyżki jak nasze koszty utrzymania zaczną spadać, a jak nie zrealizują tego to na taczki i za kratki.
06 04 2018 Samorządowcy krytykują woltę prezesa PiS-u. "Zróbmy program »tysiąc minus«"
Po fali oburzenia, jaka przetoczyła się przez Polskę po ujawnieniu wysokich nagród, jakie ministrom oraz samej sobie wypłacała premier Beata Szydło, a po niej Mateusz Morawiecki - sondaże PiS tąpnęły. Wczoraj prezes partii ogłosił, że - zgodnie z wolą niezadowolonych wyborców - czas na powrót do skromności. Zapowiedział, że ministrowie swoje nagrody oddadzą na Caritas, a posłowie i samorządowcy będą mieli obniżone wynagrodzenia. Teraz samorządowcy pytają, dlaczego prezes "chce oszczędzać nie swoim kosztem".
Zapowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego część samorządowców poważnie zirytowała. Jak mówi Onetowi przewodniczący łódzkiej Rady Miejskiej Tomasz Kacprzak z PO, tego rodzaju działania to próba oszczędzania nie swoim kosztem. - Proponuję, by szanowny pan prezes zaczął od siebie i swoich ludzi, choćby wojewodów, którym pensji jakoś nie chce obniżać, a którzy także nagrody dostali - mówi. - I to niemałe, najczęściej sięgające dwudziestu kilku tysięcy złotych. A jeśli prezes Kaczyński tak bardzo chce się licytować na populizm, to ja proponuję program "Tysiąc minus". Niech wszyscy, którzy działają w służbie publicznej, zarabiają po tysiąc złotych brutto. Ministrowie, posłowie, wojewodowie... i zobaczymy, ilu PiS będzie miał chętnych na listy wyborcze - mówi Kacprzak.
Jak dodaje, wczorajsze działania prezesa PiS ocenia jednoznacznie. - Rozpaczliwa, paniczna reakcja na jeżdżące przez Polskę "konwoje wstydu". Tyle że Polacy już tego nie kupią, bo widzą ich pazerności, to, ile ludzie PiS już się "nachapali" i jak dalej się pchają do tego "koryta". A co do projektu obniżek pensji... Jestem pewien, że gdy temat ucichnie, PiS nigdy tego nie uchwali - podkreśla szef łódzkiej Rady Miejskiej.
Jak przekonuje Kacprzak, afera z nagrodami jest zbyt wielka, by udało się ją przykryć jedną "akcją PR-ową". - Nie tak łatwo będzie zamazać pamięć o premier Szydło, która jako pierwsza w historii przyznała nagrodę samej sobie. Wstyd pozostanie już na zawsze - kwituje radny PO.
Źródło wiadomosci.onet.pl
Zachłanność niejedno ma imię. Miała być nasza, swojska, prosta (żeby nie napisać prostacka) z ludu wzięta i dla ludu ustanowiona. Asfaltowa droga pod dom, dotacja dla męża, limuzyną do domu i do kościoła i inne takie. A teraz jeszcze ta nagroda za szczególne zasługi. Kto nas doceni , jeśli my sami tego nie zrobimy? - ks. Wojciech Lemański
Czy to posypywanie dziś głów przez pisowców popiołem przyniesie efekty? Sprawujący władzę, wybrańcy narodu po 1989 roku, już tak się obłowili, że do końca życia nie muszą pracować, ba ich wnuki mają zapewnioną świetlaną przyszłość. Czy jest ktoś w stanie pozbawić ich olbrzymich majątków nielegalnie zdobytych? Jak Kaczyński wygra kolejne wybory to podniesie pensje i diety o 100% .
Skorumpowani wybrańcy
Po transformacji ustrojowej powstało prawo które ma służyć wąskiej grupie wybrańców. A żeby było śmieszniej ta grupka wybrańców określiła siebie jako kapłanów demokracji, będąc w rzeczywistości najbardziej antydemokratycznym ugrupowaniem w najnowszej historii Polski. Nikt nie oponował jak z funkcji radnego, posła zrobiono dobrze płatną profesję. Tym samym legalnie zaczęto promować i nagradzać ludzi ślepo oddanych i mocno zaangażowanych w politykę konkretnego ugrupowania politycznego a obojętnych na lokalne problemy. Jak to ładnie można zdefiniować korupcję. A co za tym idzie pozbawiono możliwości zasiadania w radach, sejmikach etc społeczników od lat zaangażowanych i znających lokalne problemy potrafiących dbać o interesy społeczeństwa. Czy to jest lepiej czy gorzej? Każdy winien odpowiedzieć sobie na proste pytanie. Czy ci wybrani więcej dają czy więcej biorą? Patrzaj i Spoziraj pod nogi naród przewalili i nikt nic nie robi !
02 04 2018 Tarczyński: Gdyby nie afery PO, Polska już dziś byłaby potęgą!
Gdyby Gierek jeszcze dwa lata sprawował władzę to Polska byłaby piątą potęgą gospodarczą świata.
"Te sumy, które stracił Skarb Państwa są absolutnie porażające. To są sumy równe budżetowi Polski. Jeżeli mówimy o samej aferze hazardowej, to w jej wyniku Polska straciła 21 miliardów złotych, czyli rok programu 500 plus. W II Rzeczpospolitej ci ludzie ponieśliby najwyższą karę. Teraz prawo się zmieniło"-ocenił parlamentarzysta. Pytany przez Karola Gaca z DoRzeczy o wypowiedzi polityków PO, m.in.: że zarzuty dla Jacka K. są "błahe", Tarczyński stwierdził, że nic dziwnego, że dla tej partii są to "błahe pieniądze", jeżeli przez cały okres jej rządów Polska straciła ponad 260 mld złotych. Trudno też, jak wskazał polityk, dziwić się, że parlamentarzyści PO używają tego języka, a każde działanie prokuratury jest w ich ocenie "polityczne". 
"Najchętniej PO zlikwidowałoby prokuraturę, a przecież zapowiadają likwidację CBA. Politycy PO chcieliby też zapewne zlikwidować więzienia i zmienić system prawny w Polsce oraz mieć sędziów, którzy są roztargnieni"-ironizował poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Pytany, jak politycy PO mogli dopuścić do takich strat w budżecie państwa, Dominik Tarczyński odpowiedział, że "albo się zaprzedali, albo nienawidzą Polski", albo byli skorumpowani. "Nie chcę zabrzmieć patetycznie, ale poprzednie pokolenia oddawały życie, aby Polska się rozwijała, a oni przyszli i Polskę okradli. Trzeba nienawidzić Polski, aby dopuścić do tak ogromnych zaniedbań. Nienawidzić. Nawet jeżeli działo się to wszystko nieświadomie z ich strony, w co nie wierzę, to za tą nieświadomość powinni odpowiedzieć karnie"- podkreślił polityk. Źródło Fronda.pl
PiS też nie jest święty. Zamiecione po dywan? Kaczyńscy nie takie przekręty robili, Spółka Telegraf to była pierwsza afera i to był ich majstersztyk, później jak lawina potoczyły się: afera reprywatyzacyjna, gruntowa etc etc. Do dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem założycielskim w wysokości 250 mln ówczesnych złotych. W ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności. Wokół PiS powstał układ stowarzyszeń, fundacji i nieformalnych ruchów, które wspierają partię. Założycielami i członkami władz tych satelitów są najczęściej działacze Prawa i Sprawiedliwości.  Dziś satelity nie dają PiS- owi pieniędzy, świadczą za to na jego rzecz swego rodzaju usługi outsourcingowe. Finansują wydawnictwa, imprezy i akcje promujące partię Kaczyńskiego. Ma to ogromną przewagę nad finansowaniem z partyjnej kasy - odbywa się poza rozliczeniami i kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej. 
„Nie ma w Polsce drugiej partii, która przejęłaby tak gigantyczny majątek od Skarbu Państwa. To słynna nieruchomość przy ul. Srebrnej, ale to przecież także Nowogrodzka, siedziba PiS – to także jest grunt przejęty kiedyś przez środowisko Jarosława Kaczyńskiego od Skarbu Państwa, to także nieruchomość przy Al. Niepodległości, to także nieruchomość na ul. Ordona. Powinny zostać wyjaśnione niejasne powiązania osób zajmujących się naszym bezpieczeństwem z interesami spółki Srebrna” – powiedział poseł PO Marcin Kierwiński.
Kaczyńscy wykiwali naród polski.
30 03 2018 Siemoniak: „Politycy PiS-u w oczach mają złotówki”
– „Nie żaden Smoleńsk, nie aborcja, nie Żołnierze Wyklęci spajają tę partię, tylko kasa, nagrody wypłacane sobie. Wyborcy zobaczyli, że to nie partia Prawo i Sprawiedliwość, tylko partia kasa i jeszcze raz kasa” – powiedział w TVN24 były minister obrony w rządzie PO-PSL Tomasz Siemoniak. To jego komentarz do sondażu, w którym PiS stracił w stosunku do poprzedniego badania aż 12 proc.
Siemoniak stwierdził, że był zszokowany, słysząc jak Beata Szydło w Sejmie broniła przyznanych ministrom nagród. – „Nie miałem przesadnie dobrej opinii o pani premier Szydło. (…) Okazuje się, że politycy PiS-u w oczach mają złotówki, a nie jakieś sprawy publiczne. Nagrody, pensje w spółkach Skarbu Państwa, te tłumy Misiewiczów…” – stwierdził Siemoniak.
Wiceszef PO skomentował także zatrzymanie przez CBA byłego wiceministra finansów i byłego szefa Służby Celnej. – „Cała ta sprawa jest tak dęta, że gdyby nie chodziło o konkretnego, uczciwego człowieka, to można byłoby się pośmiać. W ciągu jednego dnia z kogoś, kto wiele lat pracował dla Polski, właśnie słynął z takiej uczciwości, pryncypialności, zrobiono Jacka K. Wszystko po to, żeby tworzyć spektakl telewizyjny przed świętami. (…) Jest to zła PiS-owska metoda. Grubość tej nici to jest w ogóle lina okrętowa. To wstyd, iż prokuratura w taki sposób działa” – zaznaczył Siemoniak.
Do sprawy odniósł się także Donald Tusk, który napisał na Twitterze: – „Kiedy Jacek Kapica bezkompromisowo walczył jako minister w moim rządzie z przestępcami, też był atakowany podłymi metodami. Nie poddał się wtedy, nie podda się dzisiaj”.Źródło: tvn24.pl
Nie pamięta wół jak cielęciem był! Politycy PO za Tuska mili w oczach judaszowe srebrniki.
Ministrowie dostają tak „mikroskopijne” nagrody, że nawet nie zauważają, kiedy wpływają im na konto. Pani Witek przegapiła 30 tysięcy złotych. Faktycznie, po taką kwotę nawet dworcowemu lumpowi nie chciałoby się schylić. Tym samy pani Witek przebiła sławne powiedzenie Bieńkowskiej: Za 6 tys zł to pracuje idiota albo złodziej.
Bardzo lubię Polskę, bo to niezły Meksyk. I chyba najlepsze miejsce dla wariatów . Przyłącz się do nas jest nas coraz więcej! Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje.
Patrzcie narody świata uczciwy, prawy człowiek z tego Jacka K., i zostaje zatrzymany? W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę.
Za komuny jak dyrektor fabryki kazał zawieźć parę desek za przeproszeniem na budowę altanki to całe województwo aż huczało i sądzono go jak najgorszego przestępcę. A dziś całą fabrykę przepuści i jeszcze premię dostanie.
26 03 2018 „W Polsce narasta fala nacjonalizmu, a rząd daje przyzwolenie”
– „Dzisiaj pali się kukły, jutro pali się książki, a potem się podpala domy. Nie może być przyzwolenia na tego typu zachowania” – powiedział Ryszard Petru. Poseł Nowoczesnej złożył dziś w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku ze spaleniem kukły z jego podobizną przez narodowców. Pisaliśmy o tym w artykule „Młodzież Wszechpolska w skandalicznej formie powitała wiosnę”.
Doniesienie Petru dotyczy możliwości popełnienia przestępstw pomówienia, znieważenia funkcjonariusza publicznego i nawoływania do nienawiści. Podkreślił, że jednym z uczestników piątkowego wydarzenia był współpracownik posła koła Wolni i Solidarni Adama Andruszkiewicza (wcześniej w Kukiz’15). – „Oczekiwałbym reakcji marszałka Kuchcińskiego. To nie może być tak, że w Polsce narasta fala nacjonalizmu, a rząd daje przyzwolenie. Jeżeli mamy marsz kobiet, to nie ma przyzwolenia, nie można żadnych światełek zapalać, ale jeżeli idą nacjonaliści, puszczają race, czy nacjonaliści palą kukły – to jest przyzwolenie PiS” – powiedział Petru.
Przypomniał też, że już kilka miesięcy temu wystąpił do Zbigniewa Ziobry z wnioskiem o delegalizację Młodzieży Wszechpolskiej. – „Jak rozumiem żadne działania nie zostały podjęte” – zauważył Petru. Źródło: fakt.pl
Czy szerzenie faszyzmy w Polsce jest karane. Patronką szkoły w Jarostach została żona faszysty aktywnego jeszcze po wojnie, nikt na moje apele nie reagował, tylko troszkę przerobiłem zdjęcie szkoły i zaraz wójt Gminy Moszczenica zgłosił na prokuraturze doniesienie o szerzenie faszyzmu.
http://piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl/artykul/swastyki-na-zdjeciu-szkoly-podstawowej-w-jarostach-wojt,2386579,art,t,id,tm.html
Takie rocznice marsze z transparentami, płonącymi pochodniami PiSowi Kaczyńskiego podobają się, PiS to karmi i tym się żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie. Dziś chuligaństwo, bandytyzm powstał z kolan i przybrał patriotyczne barwy przy aplauzie rządzących. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. 
16 03 2018 Czy Polska zbojkotuje Mundial?
Rosja wydala z kraju 23 brytyjskich dyplomatów
Moskwa zdecydowała o wydaleniu z Rosji 23 brytyjskich dyplomatów. Na wyjazd z Rosji mają tydzień. To odpowiedź na wydalenie z Wielkiej Brytanii rosyjskich dyplomatów w związku z próbą otrucia Siergieja Skripala i jego córki Julii.

Po tym, jak świat obiegła wiadomość o otruciu byłego rosyjskiego agenta wywiadu GRU Siergieja Skripala, wszystko jest możliwe. Chociaż… „W tych kwestiach na pewno będziemy się konsultowali w pierwszym rzędzie z Wielką Brytanią, w dalszej kolejności – z naszymi sojusznikami. Ważne jest, żebyśmy my wszyscy w ramach sojuszu atlantyckiego zajęli solidarną, jednakową pozycję” – uważa szef BBN Paweł Soloch.
Tymczasem, media w Niemczech i Anglii całkiem poważnie zastanawiają się, nad bojkotem rosyjskiego mundialu. Angielski wywiad podejrzewa, że ataku na Sktipala dokonano na zlecenie Kremla. Były pułkownik rosyjskiego wywiadu GRU i jego córka zostali znalezieni nieprzytomni w pobliżu centrum handlowego Salisbury.
Zakładając, że taki właśnie był scenariusz tamtej tragedii, brytyjski ekspert od spraw bezpieczeństwa doradzał rezygnację Anglii z mistrzostw świata w trosce o bezpieczeństwo piłkarzy. Także Niemcy zastanawiali się nad bojkotem, jednak trener reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów Joachim Loew i piłkarze nie chcieli komentować sprawy. Nie uważają, by rezygnacja z mundialu w Rosji miała jakikolwiek sens.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch w rozmowie z RMF FM, przyznał, że doradza Andrzejowi Dudzie zastanowienie się nad tym. Zastrzegał jednak, że powinny temu towarzyszyć konsultacje z sojusznikami Polski. Źródło koduj24.pl
W tamtym roku: 10 10 2017 Polska powinna zbojkotować finały MŚ w Rosji!
Tekst Spirito Libero...Udało się, z przytupem zakwalifikowaliśmy się do finałów Mistrzostw Świata w piłce kopanej. Na dzień dzisiejszy to nawet takie tuzy jak Włosi mają problem i może wyjdą z baraży. A nasze orły poszybowały. Problem jest jednak inny, dużo większy niż to sobie wyobraża przeciętny, polski kibic zauroczony skutecznością Roberta Lewandowskiego. Nie możemy dopuścić do występu naszej Narodowej w Rosji z kilku powodów...
Pierwszy to taki, że jadąc do Rosji będziemy wspierać kacapski reżim Putasa i zarabiać dla niego pieniądze.
Drugi to taki, że Putas nie dotrzymał słowa danego przez Macierewicza, Sakiewicza i Targalskiego, że po Zapad17 napadnie na bałtyckie państewka i Polskę. Ten dureń nawet Ukrainy nie chce.
Trzecie - to wielkie niebezpieczeństwo, że nasi zawodnicy od piłki kopanej zostaną osaczeni przez werbowników z GRU/FSB i zostaną zwerbowani jako "zielone ludziki" na zielonej murawie.
Skoro Putas może sobie załatwić prezydenta USA za 100 tyś baksów (dane z amerykańskich mendiów) to na Lewandowskiego będzie musiał wydać przynajmniej sto razy tyle. Ale i tak mu się opłaci bo minister wojny dostanie zawału a wszyscy ci, którzy dziś uwielbiają Roberta, odwrócą się od niego jak nie przymierzając od Adriana Kornhauser-Maliniaka. Mogliśmy pokazać fucka imperialistom amerykańskim w 1984 (ktorzy teraz awansowali do roli "wiecznego sojusznika") i nie wysłaliśmy naszych Orłów i Sokołów na pewne Victorie to możemy teraz też pokazać fucka Putasowi. I tak powinniśmy zrobić.
Nie wolno się kłaniać kacapskim imperialistom. Co by na to powiedział nasz minister wojny? Albo hodowca kotów z Joli Bord? Już nie będę wspominał o takich mend-rcach jak Sakiewicz czy tow.Targalski. Polska drużyna ma zostać w Polsce i bronić polskich bramek! Źródło: spiritolibero.neon24.pl 
15 03 2018 Sensacja nie tylko jednego dnia. Jedna z największych zagadek kryminalnych początków III RP bliska rozwiązania. A być może takiego wielkiego sukcesu potrzebował Ziobro?
Wiadomość dnia o wykryciu sprawców mordu na małżeństwie Piotra i Alicji Jaroszewiczów, dokonanego w 1992 roku, to niewątpliwa sensacja. Powiedziałbym nawet, że to news dekady. Przy założeniu, że prokuratura ma w ręku trzech rzeczywistych sprawców tej zbrodni. Wstępne informacje przekazane przez ministra sprawiedliwości oraz prokuratorów krakowskich, którzy prowadzą śledztwo w tej sprawie, pozwalają przyjąć, że to właśnie ta trójka bandytów dokonała tego brutalnego podwójnego zabójstwa.
Była to zbrodnia, która przed 26 laty wstrząsnęła polską opinią publiczną. Można z przekąsem powiedzieć, że była zbrodnią łączącą epokę PRL z III RP. Dotknęła wszak jednego z najwyższych dostojników partyjnych PRL. Od jej początków do końca lat 70, kiedy to przez ostatnie 10 lat pełnił funkcję premiera. Dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego popadł w niełaski ówczesnej władzy i został skazany na absolutny margines polityczny, włącznie z pozbawieniem go członkostwa partii komunistycznej. Niemniej w pamięci społecznej nadal widziany był jako były polityk komunistyczny ze szczytów władzy. Sam czyn zaś, zabójstwo Piotra Jaroszewicza oraz jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz, mieszkających samotnie w willi w Aninie było już znakiem nowych czasów, w których zbrodnie stały się sposobem zdobywania fortun oraz popularnym narzędziem w porachunkach gangsterskich.
Nie ukrywając prawdy, że o dotarciu do sprawców zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów zdecydował przypadek, trzeba podkreślić, że ekipa śledcza, która od blisko dwóch miesięcy prowadzi sprawę, umiała ten szczęśliwy przypadek w pełni wykorzystać. Tym szczęśliwym trafem jest to, że niespodziewanie po blisko 26 latach jeden ze sprawców tamtego zabójstwa, zaczął o nim mówić podczas składania zeznań w sprawie innej zbrodni, jaką było porwanie dla okupu 76 letniego biznesmena krakowskiego w 2013 roku. Nie tylko, że w trakcie tego zeznania sam przyznał się zbrodni popełnionej w Aninie, ale co ważne wskazał też swoich dwóch wspólników, którzy w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku zamordowali Piotra i Alicję Jaroszewiczów.
Wybrane fragmenty z: https://wpolityce.pl/polityka/385958-sensacja-nie-tylko-jednego-dnia-jedna-z-najwiekszych-zagadek-kryminalnych-poczatkow-iii-rp-bliska-rozwiazania 
09 03 2018 Wybuch smoleński Macierewicza okazał się niewypałem
Za miesiąc odbędzie się największe święto partii Jarosława Kaczyńskiego i związany z tym festyn – 8. rocznica katastrofy smoleńskiej. Prezes z pewnością da popis swojej elokwencji emocjonalnej, tego i owego obrazi – a jak będziemy mieli szczęście – cały naród zostanie opluty jakimś gorszym sortem, kanaliami, mordami zdradzieckimi. Ustawa o IPN jest nieprecyzyjna, więc postuluję, aby w następnej nowelizacji zawrzeć artykuły precyzujące antypolonizm, pod który podpada retoryka wiecowa Kaczyńskiego.
Niestety, na święto PiS nie otrzymamy dokumentu „ideologicznego”, którego autorem bywał Antoni Macierewicz – „Raportu smoleńskiego”. Poprzednie raporty osiągały status wydawniczy bestsellerów. Pewnie wydawca „Gazeta Polska” i Macierewicz sporo grosza na tym zarobili, bo elektorat PiS wierzy w pismo święte swego apostoła zamachu.
Wiara smoleńska miała się dobrze, gdy działała w opozycyjnych katakumbach, gdy Macierewicz mógł ogłosić każdą niestworzoną brednię, a prezes Kaczyński ze swojego stołka na Krakowskim Przedmieściu potwierdzić, iż „idziemy i zbliżamy się do prawdy”. Gdy wraz ze zdobyciem władzy przez PiS, możliwości badania katastrofy smoleńskiej przez Macierewicza stały się wszechpotężne, gdy prezes ze swoim wiernym ludem odgrodził się barierkami, ideologia katastrofy podupadła – żadnych dowodów na zamach nie ujrzeliśmy. Apostoł smoleński Macierewicz poszedł w odstawkę, ale za to przyszedł czas świątków – pomników Lecha Kaczyńskiego.
Pomnik smoleński na placu Piłsudskiego ma być wyższy niż Grób Nieznanego Żołnierza. Jeszcze pisowcy oficjalnie nie wpadli na pomysł monumentu brata prezesa wielkości Chrystusa w Świebodzinie, ale kto wie, czy obok pozostającego na razie w zamysłach największego portu lotniczego w tej części Europy nie zostanie posadowiony – jak w Rio de Janeiro – ogromny Lech Kaczyński, który będzie rozłożonymi ramionami witał i żegnał.
W 8. rocznicę Macierewicz ma zamiar zaprezentować tylko skromną prezentację multimedialną, przez niektórych określaną filmem. Znaczenie temu zdarzeniu może nadać tylko sam prezes, który albo przybędzie na premierę, albo nie przebędzie. A jak przybędzie, to z kim będzie dawał się fotografować na ściance. Wybuch w smoleńskim Tupolewie okazał się niewypałem. A to pech! Źródło koduj24.pl autor Waldemar Mystkowski
02 03 2018 Siadaj, kurwo” i ciosy w twarz. Policjanci pobili Rafała Suszka za blokowanie marszu ONR. 
Teraz zarzucają mu napaść na funkcjonariusza.
Siadaj kurwo - słyszę pchnięty na siedzenie policyjnej suki. Mam ręce skute na plecach, nie mam jak się bronić. Dostaję trzy-cztery ciosy pięścią w twarz. W policzki i w nos. Znam nazwisko jednego z bijących” - relacjonuje OKO.press Rafał Suszek, którego policja pobiła po próbie zablokowania trasy marszu ONR upamiętniającego dzień żołnierzy wyklętych
„Myślę, że to nowa polityka. Idą po opozycję uliczną ” – ocenia Rafał Suszek zaskakującą brutalność policji. Był jednym z organizatorów wczorajszej (1 marca) manifestacji „Pamięci ofiar żołnierzy wyklętych żałobny marsz” na warszawskim Mokotowie.
Przeciwko fałszowaniu historii – bezkrytycznemu kultowi wszystkich żołnierzy wyklętych, w tym także tych, którzy dopuszczali się mordów na ludności cywilnej – protestowali obok siebie młodzi ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, członkowie i sympatycy Stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji, Inicjatywy Feministycznej, Warszawskiego Strajku Kobiet oraz Partii Zieloni. W ten sposób obchodzili Narodowy Dzień Pamięci “Żołnierzy Wyklętych”, święto ustanowione zostało jeszcze za rządów PO-PSL.W tym samym czasie ulicami stolicy przechodził Warszawski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, organizowany przez nacjonalistów z ONR. Po rozwiązaniu swojego zgromadzenia antyfaszyści próbowali zablokować marsz ONR na ul. Rakowieckiej, gdzie w dawnym areszcie jest muzeum żołnierzy podziemia antykomunistycznego lat powojennych.
Oto relacja Rafała Suszka z wczorajszych wydarzeń
Pełno tam było flag z symbolami do niedawna rozpoznawanymi przez policję jako symbole nienawistne – czyli falangą, znakiem ONR-u. Kiedy Sebastian rozwiązał zgromadzenie, postanowiliśmy zablokować przemarsz grupy, która ukonstytuowała się wokół symboli neofaszystowskich. Kiedy próbowaliśmy przejść przez mało szczelny wtedy kordon policyjny z okrzykiem “No pasaran”, kordon zgęstniał. Zaczęła się zwykła konfrontacja – zwykła, bo nie pierwsza i nie ostatnia – z siłami zabezpieczającymi przemarsz neofaszystów.
Byłem w szpicy jednej z grup i tak jak inni napierałem na kordon, ale dla mnie już po kilkunastu sekundach akcja skończyła się brutalnym powaleniem na asfalt. Przyciskało mnie do ziemi trzech do pięciu policjantów. Szybko zostałem wyizolowany, wyciągnięty na środek ulicy. Natychmiast zostałem skuty i z dźwigniami założonymi na barki, odgiętą głową – [głowę odginano mi, gdy leżałem na asfalcie, nie podczas transportu] zaniesiony i wrzucony do radiowozu.
Więcej na https://oko.press/siadaj-kurwo-ciosy-twarz-policjanci-pobili-rafala-suszka-blokowanie-marszu-onr-teraz-zarzucaja-mu-napasc-funkcjonariusza/
Żołnierze Wyklęci bohaterowie czy dywersanci? W całej Polsce w tych marszach zazwyczaj biorą udział faszyści, przy bardzo silnej ochronie policji, policjantów jest więcej jak demonstrujących. Dlaczego ja za te fanaberie mam płacić? Czasami podwójnie bo jak zaprotestuję przeciwko temu marszowi to przez policję, sąd zostanę ukarany? Ja nie zapomniałem, że zdecydowana większość tych bohaterskich Żołnierzy Wyklętych ma bratnią krew na rękach. Wystarczyło niektórych zrehabilitować a nie wychwalać teraz wszystkich pod niebiosa. 
Znalazłem taki wpis w internecie - Mało już ludzi żyje którzy pamiętają tamte trudne lata powojenne. Mój ojciec do wojska został powołany z frontem i potem po zakończeniu wojny wcielony w ramach służby wojskowej do KBW. Opowiadał mi jakich okropności dokonywali tzw. żołnierze podziemia dzisiaj zwani wyklętymi, opowiadał ,że widział tak wstrząsające zbrodnie przez nich popełnione ,ze śniły mu się te obrazy po nocach , mówić o nich zaczął dopiero w schyłku swego życia . Podczas walk z tymi bandami i zwyrodnialcami zginęło wielu jego kolegów ,zwykłych tak jak i on żołnierzy , młodych ludzi. Zawsze podkreślał ,że ludność pomagała im żołnierzom a gardziła tymi bandytami co jeszcze bardziej motywowało ich do walki z nimi w imię wolnej Polski i w imię pokoju. Był uczciwym , prostym człowiekiem i wierzę mu że mówił prawdę. - jak zwykle naród jest podzielony w ocenie tamtych czasów dla jednych to bohaterowie, dla drugich bandyci niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie we własnym sumieniu. 
26 02 2018 Wielki skok na kasę. PiS wydaje miliardy z publicznych pieniędzy w niewyobrażalny sposób.
Na podwyżki, premie, samochody i dotacje dla zaprzyjaźnionych fundacji ludzie władzy wydają setki milionów – podaje "Newsweek". I nikt się nie przejmuje, bo to przecież tylko pieniądze podatników. W nowym numerze tygodnika podliczono wydatki władzy.
Na początek trzeba podkreślić jedną sprawę: w PiS bardzo dbają o pozory. Nauczyły ich tego błędy Platformy Obywatelskiej. U nikogo z nich na ręku nie zobaczymy luksusowego zegarka. Ale luksusy kuszą. Jak podaje "Newsweek", minister Beata Kempa osobiście poleciała do USA, żeby dobrać kolor tapicerki i dywaników w samolocie Gulfstream G550 dla VIP-ów. Poza dwoma gulfstreamami kupiono też trzy boeingi 737-800. Za 2,5 mld zł, bez przetargu. Bo można. W PiS pieniądze leją się jednak strumieniem i na inne cele. Była premier Beata Szydło w 2016 r. zarobiła jako prezes Rady Ministrów 230 tys. zł, rok później – ok. 265 tys. zł. W 2017 r. Szydło przyznała sobie i wszystkim ministrom od 65 tys. zł do 82 tys. zł nagród – podaje "Newsweek". Swoje dostali też Mariusz Błaszczak czy Zbigniew Ziobro. Jego Solidarna Polska w 2013 roku chciała zakazać nagród dla ministrów. Już nie chce. W ostatnich miesiącach nagrodę dostał nawet wojewoda z Pomorza Dariusz Drelich. Ten sam, który po nawałnicach w sierpniu nie zwołał sztabu kryzysowego i nie wystąpił o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Ogółem większość wojewodów dostało od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
Pieniądze trafiają nie tylko do polityków czy urzędników. Na zastrzyk gotówki mogą liczyć także ich znajomi. Zdzisław Filip, szkolny kolega premier Beaty Szydło, został szefem dwóch spółek z grupy Tauron. Była premier zna także Daniela Obajtka, który zrobił spektakularną karierę – od wójta Pcimia, przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Energę aż po fotel prezesa PKN Orlen. Zarabiają też inni Fundusze idą nie tylko na wysokie pensje. Zasilają też np. kasę Grom Group, firmy ochroniarskiej, która od lat kooperuje z PiS. To Grom Group miał być podwykonawcą umowy na ochronę dworców kolejowych w czasie Światowych Dni Młodzieży, jaką zawarły PKP i firma Sensus Group, powiązana z kolei z szychami z Agencji Wywiadu i Biura Ochrony Rządu. Wypłaty liczy się w dziesiątkach tysięcy złotych.
Na swoje może liczyć oczywiście także ojciec Rydzyk. Na stronie www.dlugwdziecznosci.pl opozycja podsumowuje dary z państwowych funduszów, spółek, ministerstw dla imperium ojca Rydzyka: w ciągu dwóch lat uzbierało się ponad 85 mln zł, a pieniądze potrafią do niego trafiać w nawet najbardziej absurdalny sposób. Przykład? 120 tys. zł zapłaciło Ministerstwo Gospodarki Morskiej za stoisko na pikniku w szkole medialnej Rydzyka, by promować unijny program o nazwie "Ryby".  Źródło Newsweek.
Misiewicze z PIS maja się dobrze... Za Kaczyńskiego Dojna Zmiana ma jeszcze lepiej jak za króla Sasa nie tylko je i popuszcza pasa ale rozkrada bezkarnie majątek narodowy. Kaczyńskiemu klapki na oczy założyli i zatyczki w uszy wsadzili tak że widzi i słyszy tylko to co Dojna Zmiana chce żeby widział i słyszał. Myślałem że za Tuska było apogeum dla korupcji, nepotyzmu, nonszalancji i niekompetencji urzędników, grabieży majątku narodowego etc. A jednak okazuje się że można więcej i rząd daje radę. No i to jest jedyna obietnica przedwyborcza jaka jest spełniana z nawiązką. 
24 02 2018 Dziś myśliwi, jutro gminy i stowarzyszenia, czyli jak rząd bierze samorządy.
Na początek PiS przejmuje Polski Związek Łowiectwa. Łowczego krajowego wybierać będzie minister środowiska, a nie myśliwi, jak było przez 95 lat istnienia PZŁ. Dziś PZŁ, jutro Polski Związek Wędkarstwa, Polski Związek Działkowców, pojutrze wszelkie inne organizacje. Czy w końcu każde stowarzyszenie będzie zarządzane przez partyjnych funkcjonariuszy z centrali w Warszawie?
Przez 95 lat istnienia Polski Związek Łowiectwa sam się finansował, samodzielnie wybierał władze centralne i lokalne. Teraz z poziomu Warszawy będzie czynił to jednoosobowo minister środowiska namaszczony przez partię rządzącą. Z niezależnej demokratycznej organizacji rząd tworzy coś na wzór spółek skarbu państwa - kolejny zbiór synekur dla swoich działaczy finansowany z pieniędzy publicznych!
Oczywiście PiS tłumaczy, że chodzi o" kontrolę" nad organizacją działającą na mieniu skarbu państwa. Czy naprawdę nie widzi, jak niebezpieczny to precedens? W ten sposób podporządkuje sobie każdą organizację w Polsce. Dziś Polski Związek Łowiectwa, jutro Polski Związek Działkowców i Polski Związek Wędkarstwa oraz izby rolnicze. A pojutrze szkoły, które też przecież funkcjonują na państwowych gruntach, działają więc na mieniu skarbu państwa. PiS argumentuje w swoim stylu, że chodzi o dekomunizację PZŁ. Brzmi śmiesznie. Dlaczego nie zaczną dekomunizacji od siebie? Chyba lepiej, gdy były milicjant jest myśliwym, niż gdy prokurator stanu wojennego chwalony publicznie przez rzecznika Urbana reformuje sądownictwo w Polsce!
PiS nie dostrzega- albo celowo nie widzi - kolejnego niebezpieczeństwa tej ustawy. Czyli prywatyzacji obwodów łowieckich, inaczej mówiąc uwłaszczenia się ludzi związanych z PiS na majątku państwa. Chyba nie muszę dodawać, że polowania w prywatnych obwodach będą pozbawione wszelkiej kontroli. Najwięcej ucierpi przyroda.
Nie ma na to naszej zgody i nie ma zgody blisko 130 tys. polskich myśliwych. Myśliwi są zdeterminowani - ostrzegają, że przestaną polować. Jeśli spełnią groźby, po trzech miesiącach mamy klęskę żywiołową, chaos spowodowany nadpopulacją dzikiej zwierzyny. Już dziś dochodzą do mnie informacje o dzikach buszujących w środku dnia w centrum Olsztyna... Starym zwyczajem PiS umyje wtedy ręce, jak minister Jurgiel w sprawie ASF.
Po prostu PiS nie chodzi o ulepszenie polskiego łowiectwa, ale wyłącznie o przejęcie nad nim władzy. A potem siłą rozpędu nad każdą samorządną organizacją w Polsce, od sołectw i izb rolniczych po stowarzyszenia. I oczywiście samorządy, czemu służy napisana pod PiS nowelizacja prawa wyborczego. 
Musimy o tym mówić jak najwięcej, żeby udało się uchronić jak najwięcej samorządnych organizacji. Źródło naTemat
By to się spełniło poprowadzi znana pieśń harcerska?
Wszystko co nasze Polsce oddamy,
w niej tylko życie, więc idziem żyć,
świty się bielą, otwórzmy bramy.
Rozkaz wydany: Wstań! W słońce idź! 
22 02 2018 Satyryczka użyła logo TVP. Za kilka dni usłyszy zarzuty?
Satyryczka Klaudia Jachira, autorka prześmiewczych filmików, w których krytykuje rządy PiS, i które można oglądać na YouTube, usłyszy za kilka dni zarzuty związane z bezprawnym wykorzystaniem logo TVP. Jeśli tak się stanie, informuje portal Onet, będzie grozić jej kara do dwóch lat więzienia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Klaudia Jachira naraziła się zwolennikom rządu już półtora roku temu. Otóż podczas wizyty w Toruniu udała się pod monumentalny kościół wybudowany m.in. ze składek słuchaczy Radia Maryja i dała się tam sfotografować z kukłą Jarosława Kaczyńskiego. Na odzew Telewizji Trwam nie trzeba było długo czekać – w specjalnym materiale (!) wrocławską satyryczkę nazwano „skandaliczną prowokatorką”. To nie wszystko. Interweniował też … Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą, który zawiadomił policję o możliwości popełnienia przez nią przestępstwa, ale prokuratura umorzyła wówczas postępowanie.
Satyryczka, niezrażona oburzeniem sfer radiomaryjnych, działała nadal. W jednym z kolejnych filmików udawała reporterkę, trzymając w ręku mikrofon z logo TVP. Tytuł materiały, zamieszczonego na YT brzmiał „Stocznia im. Jarosława Kaczyńskiego w Radomiu”. Artystka wykpiła w nim pogłoski o pomyśle zarejestrowana w Radomiu Stoczni Marynarki Wojennej, natomiast w drugim, który nosi tytuł „Pała +” żartowała z plotek wokół szybkiej kariery Bartłomieja Misiewicza. Wkrótce zgłosił się do niej przedstawiciel TVP, ze względu na użyte logo stacji publicznej. – „Napisał, że nie chce mi robić problemów i na razie tylko prosi, żebym usunęła filmiki” – opowiedziała portalowi Onet Jachira. Artystka początkowo filmy usunęła, następnie wróciły na YT z zamazanym już logo TVP. Na tym jednak sprawa się nie zakończyła, bo sprawa wróciła. Jesienią ub. roku Jachira otrzymała wezwanie na komisariat w tej sprawie, w charakterze świadka. Okazało się, że sprawę prowadzą aż dwa wydziały, w Warszawie i we Wrocławiu. „Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Rejonowej Policji w Warszawie prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie rozpowszechniania bez uprawnienia znaku słowno- graficznego TVP1” – dowiedziała się Jachira.
Teraz artystka dostała kolejne wezwanie, ale już w charakterze oskarżonej. Tym razem ma się stawić w Komisariacie Policji Wrocław Śródmieście. Grozi jej kara z tytułu art. 116 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wspomniany przepis dotyczy nielegalnego rozpowszechnienia cudzego utworu np. w artystycznym wykonaniu. Przewiduje za to grzywnę, ograniczenie wolności lub karę do dwóch lat więzienia – czytamy na onet.pl. – „Dostałam polecony, więc zamierzam przyjść. Wszyscy jednak mówią mi, że ta sprawa to jakiś PRL-owski absurd” – mówi Onetowi satyryczka. W sieci zamieściła też filmik, w którym prosi adwokatów o rozważenie jej obrony pro bono. Chętny prawnik może odnaleźć ją na Facebooku. Swoje wsparcie obiecali też sprzyjający satyryczce członkowie Obywateli RP, którzy wybierają się pod komisariat. Jak widać wyraźnie, sprawę eksploatuje się do oporu – dzięki temu władza znalazła sposób na krnąbrną artystkę. Źródło: onet.pl
Śmiech, czyli coś co może zabić Jarosława Kaczyńskiego. Skoro TVP jest publiczna to tym samym logo jest publiczne, i oskarżenie jest bezzasadne.
20 02 2018 RPO: polscy neonaziści to nie margines.
– „Z niepokojem odnotowuję, że w naszym społeczeństwie – tak ciężko doświadczonym przez zbrodnie nazizmu – coraz częściej faszystowskie czy rasistowskie symbole lub treści obecne są w przestrzeni publicznej” – napisał w listach do premiera oraz ministra sprawiedliwości Rzecznik Praw Obywatelskich. Jednym z przykładów, na który powołuje się Adam Bodnar jest ubiegłoroczny Marsz Niepodległości.
W swoich listach nawiązuje także do reportażu „Superwizjera” TVN o polskich neonazistach. –„Zdarzenia ujawnione przez autorów reportażu nie stanowią zjawiska o charakterze marginalnym, lecz wpisują się w stałą tendencję nasilania się postaw rasistowskich i ksenofobicznych w Polsce. Dane statystyczne publikowane przez Prokuraturę Krajową wskazują, że w ciągu ostatnich lat liczba prowadzonych przez organy ścigania postępowań o przestępstwa popełnione z pobudek rasistowskich, antysemickich lub ksenofobicznych notuje stałą tendencję wzrostową” – zauważa Bodnar. Źródło: wyborcza.pl
Czy szerzenie faszyzmy w Polsce jest karane. Patronką szkoły w Jarostach została żona faszysty aktywnego jeszcze po wojnie, nikt na moje apele nie reagował, tylko troszkę przerobiłem zdjęcie szkoły i zaraz wójt Gminy Moszczenica zgłosił na prokuraturze doniesienie o szerzenie faszyzmu. Takie rocznice marsze z transparentami, płonącymi pochodniami PiSowi Kaczyńskiego podobają się, PiS to karmi i tym się żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie. Dziś chuligaństwo, bandytyzm powstał z kolan i przybrał patriotyczne barwy przy aplauzie rządzących. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. 
Więcej na podstronie Foto szopka
18 02 2018 Mateusz Morawiecki wywołał skandal w Monachium. Premier Izraela stracił nerwy, mówił o "oburzających słowach" Polaka. A mnie premier Morawiecki coraz to bardziej się podoba. Trafiła kosa żydowska i ukraińska na polski kamień.
Rzeczniczka rządu o wystąpieniu Morawieckiego w Monachium.
- Głos premiera Morawieckiego w dyskusji w Monachium w najmniejszym nawet stopniu nie służył negowaniu Holokaustu ani obciążaniu Żydowskich Ofiar jakąkolwiek odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo - powiedziała Joanna Kopcińska w oświadczeniu przekazanym Polskiej Agencji Prasowej. Oświadczenie - w wersji polskiej i angielskiej - zostało opublikowane na stronie kancelarii premiera.
Przypomnijmy, w trakcie Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Mateusz Morawiecki - pytany o nowelizację ustawy o IPN - podkreślił, że nie zakazuje ona mówić, że w czasie II wojny światowej zdarzali się Polacy, którzy doprowadzali do śmierci Żydów. - Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy czy ukraińscy - nie tylko niemieccy - dodał szef polskiego rządu. Słowa premiera wywołały prawdziwą burzę.
Izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych zapowiedziało nadzwyczajną sesję. - Słowa premiera Morawieckiego są oburzające. Narodowi żydowskiemu należą się przeprosiny za wypaczanie prawdy o Holokauście - powiedziała wiceminister spraw zagranicznych Izraela Cippi Chotoweli. Oburzenia nie krył też premier Izraela Benjamin Netanjahu. - To jest problem niezrozumienia historii i braku wrażliwości na tragedię naszego narodu. Zamierzam z nim (Morawieckim - red.) wkrótce porozmawiać - oświadczył.
W opublikowanym w nocy oświadczeniu przewodniczący Światowego Kongres Żydów (WJC) Ronald S. Lauder potępił "absurdalną i niesumienną" wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, którą w Izraelu odebrano jako stwierdzenie, że wśród sprawców Holokaustu byli także Żydzi. Lauder zażądał odwołania tej wypowiedzi i przeprosin ze strony polskiego rządu. "Nadszedł czas aby wszystkie europejskie rządy, w tym rząd Polski, przyznały się do roli, jaką odegrały ich społeczeństwa w pomaganiu nazistom" - dodał.
Podczas wczorajszej konferencji prasowej na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa dziennikarz Ronen Bergman, zwracając się do premiera Morawieckiego w sprawie ustawy o IPN, przedstawił historię swojej urodzonej w Polsce matki, która przeżyła Holokaust, ale wielu członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków. Po czym oświadczył: Gdybym opowiedział jej historię w Polsce, byłbym uznany za przestępcę. Co wy próbujecie zrobić? Dolewacie oliwy do ognia.
No to jej dolejmy!

Premier Morawiecki powiedział prawdę o Holokauście, a prawda zawsze w oczy kole, szczególnie dziś tych z Izraela. W tej całej awanturze o holokaust zapomniano o jednym, że to między innymi bardzo szczodry żydowski kapitał zbudował potęgę militarną hitlerowskich Niemiec. Dlaczego najbogatsi żydzi tak hojnie sponsorowali faszystowskie Niemcy, czyżby chodziło o pozbycie się konkurencji jaką stwarzała im średnia klasa żydowska i przejęcie ich majątków? Ten naród jako jedyny jest do tego zdolny, potwierdza to jego kilku tysiącletnia historia.
17 września 1939 r. napadł na nas odwieczny wróg wschodni, sowiecka Rosja, a Żydzi witali ich kwiatami. Pytam, gdzie byli Żydzi kiedy 500 tys. Polaków w ciągu roku wymordowano na ich oczach? 2 miliony Polaków wsadzono do wagonów śmierci i wywieziono na Syberię. Czy jest choć jeden Polak uratowany przez Żydów? A to oni stanowili władzę na tamtych terenach – przekonuje Jakubiak.
Dlaczego rząd RP tak boi się Izraela i Ukrainy? A wypiąć się na nich i robić swoje. a nie klękać i przepraszać. Oni się śmieją i tak mówią: Nową przypowieść Polak sobie kupił, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Obrażają się bo myślą że w ramach przeprosin polski żołnierz pojedzie za nich przelewać krew w wojnach jakie prowadzą? Najlepszym ruchem rządu Morawieckiego byłoby odwołanie ambasadorów z Izraela i Ukrainy.
Tu nie ma kogo przepraszać nazizm urósł w siłę dzięki pieniądzom żydowskich sponsorów. Czy dziś za te same pieniądze się odradza? Być może. Jako Polak z gorszego sortu domagam się od rządu RP zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem za ciągłe szkalowanie mnie , mojej rodziny, moich znajomych na międzynarodowej arenie.
Słowo „parch” jest uznawane za wyjątkowo obraźliwe określenie w stosunku do Żydów. Przed wojną słowo parch było tak popularne jak chleb. Ba Żydzi sami tak na siebie wykrzykiwali.
Dlaczego w Polsce tak nie lubimy Żydów? Ojciec opowiadał mi jak pożyczył od Żyda 10 zł i oddał mu 30 zł to nadal był jego dłużnikiem bo on mu wielką łaskę uczynił że pożyczył pieniądze. I zawsze kiedy go w interesach odwiedzał to mu to wypominał. Gospodarzu jam ci wielką łaskę uczynił, a ty dziś na Żyda się wypinasz z innymi interasa robisz, a przecież ja uczciwy, ja Tobie rodzinę uratował.... etc. No i zamiast sprzedać krowę za 100 złotych. Żyd wziął ją za 50.
16 02 2018 Jaka jest prawda ws. Tupolewa? Nieoficjalne doniesienia o opinii biegłych.
Tak upada teoria o zamachu smoleńskim. Dobitna opinia biegłych, której nie chce pokazać prokuratura Ziobry.
Załoga prezydenckiego Tu-154M świadomie złamała przepisy bezpieczeństwa, a generał Błasik jest współwinny tragedii – wynika z nieoficjalnych informacji "Gazety Wyborczej", która dotarła do opinii biegłych sporządzonej dla prokuratury. Dziennik sugeruje, że prokuratura Ziobry wręcz nie chce jej pokazać. Wnioski biegłych – na czele z pilotem dr inż. Antonim Milkiewiczem – są jednoznaczne. Zespół na paru tysiącach stron opisuje, jak doszło do tragedii i kto ponosi winę za katastrofę smoleńską. Rozmówcy "GW" mówią, że Tu-154M koło Smoleńska w gęstej mgle leciał za nisko, za szybko się zniżał, a załoga nie przestrzegała zasad bezpieczeństwa. Dlatego na wysokości poniżej 7 metrów Tu-154M zahaczył lewym skrzydłem o drzewo i uderzył w ziemię. Nie było zamachu w Smoleńsku. Biegli nie znaleźli żadnych dowodów na wybuchy, a więc i na zamach smoleński. Ocenili, że Rosjanie popełnili błąd, nie zamykając lotniska przed prezydenckim tupolewem. Biegli uznali również, że dobór załogi do lotu był zły, a szkolenie w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, który latał z najważniejszymi osobami w państwie, za niewłaściwe. "GW" podsumowuje, że ustalenia są zbieżne z raportem komisji Millera, a całkowicie sprzeczne z ustaleniami podkomisji smoleńskiej. 
Przypomnijmy, według ostatnich ustaleń podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza – do której dystans ma wyrażać już sam Jarosław Kaczyński – na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchów. Jednak brytyjski ekspert podkomisji Frank Taylor stwierdził to bez dostępu do dowodów, a sama podkomisja przez dwa lata pracy nie poinformowała prokuratury o ustaleniach dotyczących przyczyn katastrofy. 
Prokuratura ma wyjaśnić, czy Rosjanie badali ciało generała Błasika, a podali, że w jego krwi było 0,6 promila alkoholu. Śledczy mają sprawdzić pobrane podczas ekshumacji próbki pod kątem obecności środków odurzających, psychotropowych i alkoholu. 
Dlaczego? – Takie badania to standard w przypadku załogi samolotu i prokuratura zleciła je wcześniej – powiedział "GW" jeden z pełnomocników rodzin ofiar katastrofy. Rozmówca wyjaśnił, że prokuratura bada ciało Błasika, gdyż był albo w kokpicie, albo bardzo blisko niego. Tak wynika z końcowej opinii biegłych dla prokuratury. Według informacji "GW", opinia biegłych ma być gotowa do końca maja, na razie jest niedostępna w wersji pisemnej – opowiedziała dziennikowi jedna z osób, która ma dostęp do akt.  Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Prawda do której tak długo szedł Kaczyński, jest bardzo droga i gorzka. Ale nie ma co się przejmować Macierewicz powoła kolejnych ekspertów którzy ja obalą. Do wybuchu doszło na pokładzie Tupolewa ale gniewu Kaczyńskiego że nie można lądować. No i w tym zamieszaniu przypadkowo katapultowano fotele pary prezydenckiej. Nie wierzę w to że te fotele nie posiadały ładunków pirotechnicznych. Fakty za tym przemawiają pierwsze informacje mówiły o uratowaniu się trzech osób w tym.. Najważniejsze pytanie to kto zmusił pilotów do lądowania? Być może to nie przeszkoleni piloci lądowali a sam..?

15 02 2018 Donosy podczas miesięcznicy. Tak lokalni działacze załatwiają interesy z prezesem.
Każda okazja jest dobra do dostarczenia niewygodnych informacji o działaniach wrogiego polityka. Jedna z lokalnych działaczek z Konina wykorzystała miesięcznicę smoleńską, by dostarczyć donos na jednego z posłów. To nie pierwsza taka sytuacja w PiS.
Podczas ostatniej miesięcznicy smoleńskiej prezes PiS Jarosław Kaczyński otrzymał od działaczki z Konina, Zofii Itman, plik dokumentów w foliowej koszulce. Jak donosi "Fakt", to donos na posła Witolda Czarneckiego. Itman była dyrektorką jego biura - wcześniej współpracowali, teraz dzieli ich konflikt.
Co można wyczytać w donosie Itman na posła Czarneckiego? Na fotografii opublikowanej w artykule widać urywek zdania: "(...) bez zasług i doświadczenia (...) piszą ironicznie i prześmiewczo (...) Witolda Czarneckiego".
To popularna praktyka stosowana przez członków Prawa i Sprawiedliwości. - Każdy coś ma na każdego - mówi w rozmowie z "Faktem" polityk partii. Dodaje również, że Kaczyński "wszystko musi wiedzieć" - również o sprawach, które dotyczą lokalnych działaczy. - Prezesa najbardziej złoszczą informacje o tym, że jakiś działacz kradnie, albo, że ma kochanki, rozwodzi się lub bije żonę, czyli "obyczajówka" - tłumaczy informator.
Do najsłynniejszych donosów do prezesa PiS należą m.in informacje o kłopotach rodzinnych Ludwika Dorna, czy sprawa alimentów Przemysława Gosiewskiego. Jarosław Kaczyński był również informowany o "nieobyczajnym prowadzeniu i chciwości" Adama Bielana oraz Michała Kamińskiego. Kilka lat temu w PiS krążyły również plotki o pedofilii młodego posła, który był wysoko postawiony w partyjnej hierarchii. Prezes odsunął parlamentarzystę na boczny tor po donosie, że polityk "lubi chyba małe dziewczynki, bo jeśli kobiety to tylko młode, albo na takie wyglądające".
Sposób na delikwenta. Donosy są przekazywane na różne sposoby. Niektórzy dostarczają informacje najbliższym współpracownikom Kaczyńskiego lub samemu prezesowi. Jak podkreślają rozmówcy dziennika, tego typu spotkania wyglądają jak sceny z "Ucha Prezesa". - To jest jak audiencja u króla Albo będzie, albo nie - mówią politycy PiS.
Jest jeszcze jedna metoda na dostarczenie donosu. Nieoceniona jest pomoc słynnej już pani Basi. Zaufana sekretarka prezesa przekazuje wszystkie informacje Jarosławowi Kaczyńskiemu, które potem są starannie "kolekcjonowane" przez prezesa. Po co? Donosy są wykorzystywane w stosownym czasie albo pokazywane "pokapowanemu" politykowi.
- Taki delikwent zostaje wezwany nagle, widzi, że prezes jest zły, ma jakieś papiery na stole. Wtedy Kaczyński nagle wychodzi. A delikwent ma czas przeczytać donosik. Po chwili prezes wraca. No i co? Delikwent za przeproszeniem "robi w majty i sypie" - opowiada "Faktowi" jeden z polityków.
Źródło: Fakt
Piszę jako pierwszy, pierwszy donos. Szanowny Panie Prezesie niniejszym informuje pana że mój sąsiad z naprzeciwka zamiast do kościoła w niedzielę chodzi do lasu albo śpi. Mało tego to zamiast słuchać jedynego prawdziwego radia z Torunia to słucha muzyki dyskotekowej i ogląda wiadomości w TVP. Taka antyspołeczna postawa powinna być surowo napiętnowana. 
Życzliwy
PiSatiel.
Z netu. A ja chciałbym złożyć samokrytykę, wcale nie chodzę do kościoła i nigdy nie głosowałem na PiS, no masakra po prostu. Tak długo tkwiłem w błędzie. Proszę Pana Naczelnika o wybaczenie i obiecuję, że teraz na kolanach będę Go wspierać myślą, mową i uczynkiem. W ramach pokuty mogę np. zorganizować jakiś marsz narodowców albo bezpłatnie potrollować przeciwko PO albo poopluwać lewaków albo przywiązać się sznurem do krzyża na Krakowskim Przedmieściu albo złożyć datek na Wielki Pomnik Upamiętniający Zamach Smoleński 
13 02 2018 Julia Przyłębska z tytułem "Człowiek Wolności". "Należała się jej nagroda"
"Za odważną i skuteczną obronę Konstytucji" - Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska została uhonorowana tytułem "Człowiek Wolności" tygodnika "Sieci". Po uroczystości głos zabrał Jarosław Kaczyński.
- To jest nagroda, która można powiedzieć się należała, bo to jest osoba, która wniosła w tym ostatnim okresie naprawdę bardzo dużo, jeśli chodzi o podjęcie się i przeprowadzenie tej wielkiej przemiany - powiedział po gali Jarosław Kaczyński w TVP Info.
Prezes PiS dodał także, że "ten proces trwa i będzie trwał, ale Trybunał Konstytucyjny dzisiaj już pracuje dobrze, tak jak powinien". Nie wykluczył jednak, że Julia Przyłębska"być może stanie przed nowymi wyzwaniami". - Jestem pewien, że pani prezes da sobie z nimi radę, nawet jeśli będą bardzo trudne - stwierdził.
Źle się dzieje w państwie kiedy Wolfgangowa podejrzana o TW otrzymuje tytuł Człowieka Wolności, a Piotrowicz reformuje polskie sądownictwo. Ciekawe czy Przyłębska zna Polską Konstytucję?
Kpią czy o drogę pytają? Przyłębska – profesorem? Walentynowicz naszych czasów?
Laudację wygłosił Bronisław Wildstein, który stwierdził, że wybór Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego to początek odbudowy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. „Nie kształtowały jej uniwersyteckie układy, a konfrontacja z problemami ludzi, którzy dochodzą przed sądem swoich racji” – mówił Wildstein.
Podziw i uwielbienie dla laureatki były tak ogromne, że w powodzi słów zapędzono się ciut za daleko… Nie wiedzieć z jakiej przyczyny poseł Jan Mosiński nazwał ją „Anną Walentynowicz naszych czasów”, a TVP Info „nadała” jej tytuł profesora, choć w rzeczywistości jest tylko zwykłym magistrem prawa, który – nawiasem mówiąc-  w ostatnich czasach miewał w środowisku sędziowskim bardzo niepochlebne opinie.
Internauci złośliwie przypominają pani sędzi los Anny Walentynowicz, którą w swoim czasie wyrzucono z pracy na bruk. Wróżą jej podobny finał.
Źródło: naTemat
Mam ogromną prośbę do PiS: Odznaczajcie swoich funkcjonariuszy wszystkimi możliwymi medalami i odznakami, przyznawajcie sobie nawzajem tytuły nawet „Człowieka Stulecia” a może nawet i naszej ery, a także premie i odprawy godne nababa, Ale nie zmieniajcie znaczenia słów i nie kpicie z języka! Bo jest kpiną nazywanie Człowiekiem Wolności kogoś, kto tę wolność zeszmacił i sponiewierał. Kogoś o zerowym dorobku i autorytecie. Nie naśladujcie, proszę, słynnej Partii, której hasłem były trzy twierdzenia: „Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła! „ 
12 02 2018 Tajemnicza kariera Daniela Obajtka. Jak technik rolnictwa z Pcimia został milionerem i szefem Orlenu?
Człowiek z granulatu – tak określają Daniela Obajtka dziennikarze "Newsweeka" Wojciech Cieśla i Jakub Korus. Pokazują, jak technik rolnictwa w ciągu pięciu lat osiągnął szczyty kariery zostając szefem państwowego giganta - Orlenu.
Zarabiał około 3 tysięcy złotych na rękę. Oficjalnie. Z taką pensją został milionerem, wójtem Pcimia i politykiem. Dziś jest szefem Orlenu. Co kryje się za tak błyskotliwą karierą Daniela Obajtka?
Dziennikarze Wojciech Cieśla i Jakub Korus w artykule, którzy ukaże się w najnowszym numerze "Newsweeka" kreślą sylwetkę człowieka, który już w szkole nie potrafił rozliczyć się z pieniędzy wpłacanych na rzecz samorządu uczniowskiego. Gdy nauczyciele bezskutecznie próbowali doprosić się o raport finansowy Obajtek zażył dużą ilość środków nasennych. Po jakimś czasie obudził się i napisał... donos na nauczycieli. Zaprosił dziennikarzy i polityków do Pcimia, przedstawiając siebie jako ofiarę bezdusznego systemu.
Sprawa pieniędzy należących do samorządu uczniowskiego nie zostaje wyjaśniona. Donos na nauczyciela trafia do prokuratury, sprawa zostaje umorzona. Ale Obajtek do technikum już nie wraca. Trafia do firmy kuzynów zajmującej się produkcją okien z plastikową ramą. Granulat wykorzystywany przy produkcji jest niezwykle cennym surowcem. Obajtek dba o przyjęcia materiałów, wpisuje ilości granulatu do specjalnych rejestrów. Ma 3 tysiące złotych pensji na rękę. Kupuje dom za 400 tysięcy złotych stojący na działce za dodatkowe 100 tysięcy. Wiadomo, że ma udziały w jednej z pcińskich lodziarni, do której kupuje maszyny za 100 tysięcy. Jest też właścicielem dyskoteki w Dobczycy i terenów rekreacyjnych nad morzem. "Newsweek" cytuje wypowiedzi jego kuzynów, którzy twierdzą, iż Obajtek ich przez lata okradał, sprzedając na lewo i prawo kradziony granulat. 
"Człowiek z granulatu" idzie do polityki. Jak przekonują dziennikarze "Newsweeka", był klasycznym politykiem Prawa i Sprawiedliwości jeszcze zanim PiS powstał. Został wójtem Pcimia, ale to nie było ukoronowaniem jego kariery, a jedynie początkiem. Kilka dni temu Daniel Obajtek został szefem państwowego giganta, perły w koronie spółek skarbu państwa, czyli wielkiego Orlenu. Sam Obajtek nie komentuje w tekście doniesień "Newsweeka". 
źródło: "Newsweek"
A Ty się temu nie dziwisz.
Wcale ale to wcale mnie nie zdziwi jak Kaczyński powoła na Rzecznika Praw Dziecka Trynkiewicza i postawi go jak wzór godny naśladowania.
Bardzo lubię Polskę, bo to niezły Meksyk. I chyba najlepsze dla wariatów miejsce. Przyłącz się do nas, jest nas coraz więcej! Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. Wybory są tak uczciwe jak ordynacja wyborcza System wyborczy jest tak skonstruowany że preferuje uprzywilejowanych którzy już się obłowili i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. 
11 02 2018 SZOKUJĄCE! Kraje starej Unii Europejskiej zarobiły na Polsce 1 bilion zł!
Unia Europejska była dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, pomyślana tylko jako propagandowa forma pomocy. W rzeczywistości ta finansowa pompa ssąco-tłocząca miała być skierowana tylko w jedną stronę. Tzn. Niemcy, Francja, Belgia, Holandia i inne kraje Europy Zachodniej miały za bezcen przejmować wartościowe elementy naszego majątku narodowego.
W tym celu wyszkolono „Wyprzedawczyków”, pokroju Janusza Lewandowskiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego czy Leszka Balcerowicza, którzy pozbywali się najwartościowszego, najbardziej dochodowego majątku narodowego. Wylicza się, że ta wyprzedaż osiągnęła gigantyczny rozmiar ok. biliona złotych. Bo pamiętajmy, że następowało przejmowanie nawet całych monopoli rynkowych, takich jak dostarczanie wody czy energii elektrycznej, sieci handlowych, rynku ubezpieczeń, rynku mediów, niemal wszystkie banki wpadły w zagraniczne ręce. Chodziło i chodzi o zyski dużych koncernów zagranicznych, głównie przecież z krajów tzw. starej Unii. Powiązane to było także z przestępczością polegającą na wyłudzeniach VAT-owskich.
Mówisz – system półkolonialny. Przedstawiciele unijni, jak i przedstawiciele naszej dawnej władzy widzą tę sprawę inaczej. Mówią, że przyjechali do nas bogaci inwestorzy i zainwestowali tu duże pieniądze, zaszczepili tu swoje myśli, technologie i innowacje – w przeciwnym razie nadal tkwilibyśmy w jakimś marazmie gospodarczo-finansowym. Tacy byli dla nas łaskawi, że w ciągu ostatnich 10 czy 11 lat wytransferowali z Polski ok. 540 mld zł w różnych walutach. Rocznie bowiem wypływa z Polski ok. 50 mld zł.
To są legalne zyski, a więc odprowadzanie dywidend, opłaty za doradztwo prawne, consulting, rebranding itd.
Powiedzmy jednak otwarcie – to są zyski nie z naszych firm, ale z firm obcych, które na naszym terenie tylko działają.
Otóż to: udostępniliśmy im teren, i to nie dziewiczy, ale uzbrojony, zagospodarowany, z infrastrukturą. Udostępniliśmy fachowe kadry, do kształcenia których państwo polskie dopłacało i dopłaca. Przykładów świadczących o tym, jak ta stara Unia zorientowana była tylko na siebie (czytaj: na Niemcy) jest bardzo wiele, a gwarantowali im to bezwolni przedstawiciele eurokratów, a więc członkowie rządu Platformy i PSL-u. Weźmy choćby niezwykle drogie autostrady wybudowane za kwotę ok. 100 mld zł; 30 proc. tych pieniędzy rozkradziono i zmarnotrawiono, a 30 proc. wróciło do starych, bogatych krajów strefy euro, bo one były głównymi inwestorami. Roboty wykonywały polskie podmioty, te jednak w większości pobankrutowały, bo nikt im nie płacił za wykonawstwo i materiały, gwarancji państwowych nie było. Koniecznie trzeba zwrócić też uwagę, że autostrady te oraz drogi szybkiego ruchu budowane były głównie na północy i zachodzie kraju, w strefie zainteresowań niemieckich. Nie szły ani na wschód, ani na południowy wschód – na Podlasie czy Lubelszczyznę, a Podkarpacie zostało praktycznie odcięte od europejskich połączeń. Dopiero teraz to się zmienia. Wielka nadzieja we wschodniej autostradzie międzynarodowej Via Carpatia – to są jednak dopiero plany.
Czyli do podanych wcześniej 540 mld wytransferowanych z Polski trzeba by doliczyć drugie tyle?
Wybrane fragmenty z http://telewizjarepublika.pl/szokujace-kraje-starej-unii-europejskiej-zarobily-na-polsce-1-bilion-zl,54877.html 
08 02 2018 Mądremu biada. Najmądrzejsi z najmądrzejszych jednym słowem mądrale nad mądralami.
To już – w zasadzie – oficjalne. Jesteśmy najmądrzejsi na świecie. PiS to – nie chwaląc się – sprawił i chwała mu za to, bo przywrócenie narodowi przekonania o jego mądrości jest ważniejsze nawet, od samego Pięćsetplusa.  Ogólnoświatowa awantura o ustawę o IPN udowodniła, że najbardziej uznane ośrodki naukowe i autorytety oraz kształtujące światową opinię publiczną magazyny opiniotwórcze intelektem nie sięgają do pięt naszym rodzimym politykom z partii rządzącej, o ekspertach i dziennikarzach (ale też tylko tych zbliżonych mentalnie do obozu władzy), to już nawet nie wspominając.
Europie zawsze brakowało poczucia humoru, więc do dyskredytacji dzielnego i mądrego polskiego narodu – zamiast białych rękawiczek – używano cepa w postaci „polskich obozów”, pogromów i Marca. Ale najwięcej złego uczyniła narodowi piąta kolumna polskojęzycznych lumpen-liberałów i lewactwa. I tu uwaga – ten gorszy sort obywateli naszego kraju nie dziedziczy unikalnych genów narodowej mądrości, bo to w ogóle nie są Polacy (w swoim czasie to się rozstrzygnie odpowiednią ustawą). To właśnie rządy takich skażonych takim zachodnim ogłupieniem mędrków przez dziesiątki lat ukrywały przed suwerenem międzynarodowy spisek, ukrywający prawdę o naszym potencjale intelektualnym. Jak perfidny to był plan, ile wieków trwający i przez jak liczne kraje popierany świadczy choćby fakt, że nasze przekraczające skalę Mensy IQ nie znalazło dotąd żadnego odzwierciedlenia w tak powszechnie uznanych metodach pomiaru zbiorowej inteligencji narodów, jak statystyki cytowań, nagrody Nobla czy patenty w dziedzinie nowych technologii.
Spisek sięgnął więc nie tylko tak obiektywnych – z pozoru – instytucji jak Komitet Noblowski i redakcje liczących się na świecie, naukowych periodyków, ale zszedł też na poziom gospodarki. Bo dlaczego nie mamy w Polsce – dajmy na to – naszego narodowego jaTelefona? Albo narodowej Potencjagry? Nędznej Polonesli nawet? I dopiero teraz premier Morawiecki musi, wśród licznych obowiązków, wymyślać rodzimy samochód elektryczny, co zdecydowanie opóźni realizację narodowego programu miliona aut elektrycznych na stulecie odzyskania niepodległości. I może się nawet okazać, że produkcja tego miliona aut zajmie nam kolejny milion lat.
Ale teraz ten misterny gmach od stuleci budowany na kłamstwie runął, odsłaniając długo ukrywaną prawdę. To my jesteśmy najmądrzejsi w świecie. Mądrzejsi nie tylko od prezydenta Trumpa, ale też od wszystkich razem wziętych europejskich komisji i ekspertów oraz autorytetów z zagranicznych uniwersytetów. Nasi doradcy są wprawdzie głównie anonimowi, a większość z nich ma najwyżej tytuł magistra, ale choćby ta właśnie okoliczność najlepiej dowodzi, że prosty polski magister rozumem bije na głowę każdego profesora z Ameryki. A nasze uniwersytety tylko przez zawiść ciągle wloką się w ogonie światowych rankingów i wcale nie jest nam potrzebna żadna reforma autorstwa ministra Gowina. Już są najlepsze!  Mamy też najdoskonalszy w świecie system powszechnej edukacji obywatelskiej w postaci „pasków TVP”, choć u nas i bez tego każde dziecko (o ile jest wychowane w rodzinie patriotycznej, oczywiście) potrafi to, czego nie umieją dokonać światowej sławy tytani intelektu. Rozumie, mianowicie, czemu i komu służą ustawy nowej władzy, włącznie z tą ostatnią, o IPN-ie. Są one, mianowicie, testami na poziom IQ zachodnich i amerykańskich polityków, dziennikarzy i przeróżnych tamtejszych instytucji. I dowodzą, że reszta świata tak naprawdę to durna jest i niczego, a przynajmniej niczego na temat Polski pod aktualną władzą, nie rozumie. A też dowodzą, że „między Bugiem, Odrą i Nysą, to najmądrzejsze ze wszystkich – my są!” I basta! Autor Bożena Chlabicz-Polak

08 02 2018 Mateusz Morawiecki to Macierewicz nowej generacji?
Antoni Macierewicz długo próbował wstrzelić się w oczekiwania braci Kaczyńskich. Nie w pełni zadowolił raportem o WSI i rozwiązaniem tych służb, bo publikacja aneksu do raportu o likwidacji WSI została wstrzymana przez Lecha Kaczyńskiego i podtrzymana przez Andrzeja Dudę. Śmierć brata Jarosława Kaczyńskiego stała się wehikułem do spektakularnej kariery, zarówno partyjnej, jak i rządowej.
Macierewicz nadepnął na poczucie winy Jarosława i nadymał je do rozmiarów niebotycznych. To na nim zbudował prezes PiS swoją siłę polityczną, która jest zagrożeniem dla Polski. Macierewicz katastrofę smoleńską pompował, prezes Kaczyński skrzętnie na niej konstruował strategię dojścia do władzy. Było to w kontrze nie tylko do rządzącej koalicji PO-PSL, ale do Polski po 1989 roku. Wychodzenie ze słabości historycznej i strukturalnej było nad wyraz trudne. Polsce udała się transformacja po pożegnaniu PRL. Naszym sąsiadom w podobnej sytuacji wyszło o wiele gorzej albo w ogóle. A pisowska budowa własnej siły na rzeczywistej sile nazwana została ruiną – i to paradoksalnie okazało się skuteczne. Socjolodzy i politolodzy zachodzą w głową, dlaczego tak się stało.  Choć Macierewicz nie wróci, bo ostatecznie się skompromitował, posłowie opozycji obnażali nieprawdy Macierewicza, a pisowcy ze wstydu w milczeniu wpatrywali się w stoły. Żaden ważny przetarg na uzbrojenie armii – żaden! – nie został rozstrzygnięty. Macierewicz wobec mediów stosował retoryczną „manianę”: „już”, „za miesiąc”, „do końca roku”. Przetargi na śmigłowce, system artylerii rakietowej, okrętów podwodnych, dronów bojowych, znajdują się w fazie „prac koncepcyjnych”.
Jeszcze gorzej ma się rzecz z wehikułem kariery Macierewicza – katastrofą smoleńską. Przez dwa lata rządu PiS (i przez 8 lat „badań” zespołu smoleńskiego) nie przedstawiono prokuraturze żadnego dowodu na wybuchy w prezydenckim Tupolewie. Zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, odpowiadając na interpelację posła PO Krzysztofa Brejzy, pisze, że nie istnieje żadna współpraca prokuratury z podkomisją Macierewicza, mimo że zwrócono się do niej w trybie przewidzianym w ustawie o prawie lotniczym o przekazanie wyników badań na potrzeby śledztwa.
Nawet Kaczyński zwątpił w zamach wobec swego elektoratu. W ostatniej rozmowie z niezależna.pl przyznał się do porażki: – „Na 8. rocznicę będziemy mogli powiedzieć przynajmniej, co wiemy, czego nie wiemy, gdzie są te punkty, które są w tej chwili nie do wyjaśnienia”. Prezes przygotowuje swój elektorat do tego, że „być może trzeba będzie nawet jeszcze lat, żeby być zupełnie pewnym, co się stało”. Dwuletni okres heroiczny rządów PiS na podstawie tylko osoby Macierewicza porządkuje Platforma Obywatelska w raporcie „785 dni Antoniego Macierewicza w MON-ie”. Macierewicz jest esencją rządów PiS. Jak jest ważny dla elektoratu partii Kaczyńskiego, prezes przekonuje się na miesięcznicach, wówczas to Macierewicz dostaje największe brawa, częściej jest skandowane „Antoni” niż „Jarosław”. Dzisiaj groźniejszy jest dla Polski Macierewicz nowej generacji – Mateusz Morawiecki, który stosuje podobne narzędzia utrzymania się przy władzy. Nowy autorytaryzm wchodzi na wyższy poziom tworzenia z Polski ruin. Autor Waldemar Mystkowski
07 02 2019 „Gazeta Polska” oddaje hołd swojej partii.
„Gazeta Polska” uroczyście obchodziła swoje 25 – lecie. Gala z tej okazji odbyła się w Teatrze Wielkim w Warszawie, a wśród zaproszonych gości można było zobaczyć m.in. byłą premier Beatę Szydło oraz marszałków Sejmu i Senatu, panów Marka Kuchcińskiego i Stanisława Karczewskiego. Tytuł Człowieka roku 2017 Klubów „Gazety Polskiej” otrzymał premier Mateusz Morawiecki, nagrodę 25 – lecia „gazety Polskiej” bracia Kaczyńscy, a nagrodą św. Grzegorza I Wielkiego miesięcznika „Nowe Państwo” uhonorowano Andrzeja Gwiazdę.
Premier Morawiecki wygłosił okazjonalne przemówienie, w którym podkreślił, co jest największą zasługą obecnej władzy- „Przez lata postkomunizmu, przez lata III Rzeczpospolitej w takiej wolnej, ale jakby bezwolnej Rzeczpospolitej, staraliśmy się przechować prawdę o naszej historii, pragnienia wielkiej Polski w przyszłości, wiarę w odbudowę tej wielkiej Polski (…) Prostowaliśmy kręgosłupy, prostowaliśmy karki i to się udało. Dzisiaj jesteśmy w takim momencie, w którym możemy powiedzieć, że razem budujemy Polskę naszych marzeń, razem budujemy Rzeczpospolitą, do której na pewno tęskniliśmy”.
Nie ukrywał, że przyjmując dwa lata temu, stanowisko w rządzie, wiedział, że czeka go ciężka praca. „Nie przypuszczałem, że rzeczywiście będziemy się starali zrzucić to jarzmo klientelizmu, korporacjonizmu, które pętało naszą Rzeczpospolitą. Robimy to coraz bardziej skutecznie, robimy z wiarą w lepszą przyszłość, ale też tym skuteczniej będziemy mogli obronić prawdę o przeszłości, tak jak robimy to dzisiaj w kontekście ostatnich wydarzeń. Na pewno tę prawdę będziemy bronić, bo jest rzeczą dla mnie niewyobrażalną, żeby ofiary uważać za sprawców, mieszać katów z ofiarami”, a za najważniejsze obecnie zadanie uważa walkę o „prawdę, bo z tej prawdy wynika nie tylko skuteczna obrona przeszłości, historii, tradycji, ale również skuteczna walka o lepszą Polskę w przyszłości” 
Swoją nagrodę Mateusz Morawiecki zadedykował Solidarności i oraz partii Prawo i Sprawiedliwość. Z wielkim uznaniem wypowiedział się o braciach Kaczyńskich, bez których nie udałoby się zastopować elit, które „cały czas były w dużym stopniu zależne, mentalnie zależne, od doradców, od podpowiedzi z zewnątrz (…) Oddzielone od tradycji, od ugruntowanej wiary, wiary również w przyszłość, wiary w to, że modernizacja może się odbyć tylko w oparciu o zakorzenienie w tradycji i zakorzenienie w prawdzie”.  Braciom, którym zawdzięczamy to, że „dzisiaj nasza flaga jest coraz bardziej biało-czerwona, a nie coraz bardziej biała”  Nie zapomniał też o klubach „Gazecie Polskiej” dziękując za ich aktywność, upór, wiarę i wszystko, dzięki czemu dzisiejsza Polska jest, jaka jest.
Jarosław Kaczyński znaczną część swego przemówienia poświęcił bratu. Gdyby nie jego decyzja, by startować w wyborach na prezydenta Warszawy, a potem Polski nie udałoby się wygrać z PO. Kiedy przyszły te czasy rządów PO to właśnie Lech Kaczyński „był dla nas, jeszcze jako prezydent, przed tragedią, opoką – opoką w tej walce. I stał się tą opoką także po swojej tragicznej śmierci, po Smoleńsku, dzięki wielu ludziom”.
Prezes PiS powtórzył kolejny raz, że z raz obranej drogi jego partia nie zejdzie, bo to „obrona godności, prawa do obrony tej godności, ale także jest to sprawa obrony naszych elementarnych interesów, naszej przyszłości, naszej szansy na lepszą przyszłość Polski” 
Tak, więc, było bardzo uroczyście, bardzo wzniośle, ale i bardzo przewidywalnie. Wybór laureatów nikogo nie zaskoczył, treść ich przemówień podobnie. Ot, kolejny raz wszystko zamknięte w „kółku wzajemnej adoracji”.Źródło: newsweek.pl
05 02 2018 "Władza wygłasza bzdury o Holokauście w imię gry politycznej". "Newsweek" o wybielaniu historii przez PiS
Barbara Engelking, która zajmuje się badaniami nad zagładą Żydów, w rozmowie z "Newsweekiem" pokazuje prawdziwą twarz Holokaustu, gdzie niechlubną rolę odegrali też niektórzy Polacy. Wskazuje, że polityka wybielania historii poprzez nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej daje szansę PiS na zwycięstwo w następnych latach.
– I nawet jeśli założyć, że politycy PiS mieli pokrętną, ale dobrą wolę dotyczącą kłamliwego nazywania obozów koncentracyjnych "polskimi", to wsadzanie do więzienia za głoszenie prawdy o współudziale Polaków w Zagładzie i wybór daty na uchwalenie tej ustawy – dzień wyzwolenia obozu Auschwitz, czczony jako Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu – świadczy o głupocie i arogancji tej władzy. Trudno doprawdy było nie przewidzieć, że takie wydarzenie odbije się na świecie głośnym echem. Równie niemądre były słowa polskiego premiera wygłoszone przy tej okazji – mówi w wywiadzie dla "Newsweeka" Barbara Engelking.
Jej zdaniem władza wygłasza bzdury w imię gry politycznej i politycy tworzą mit, zgodnie z którym wszyscy Polacy pomagali Żydom. – Przecież nikt, kto ma elementarną wiedzę i odrobinę przyzwoitości, nie uwierzy w takie banialuki. Mam cichą nadzieję, że ta ustawa (o Instytucie Pamięci Narodowej – przyp. red) przez swoją kuriozalność przyczyni się do uczciwej dyskusji o Sprawiedliwych – przekonuje.
Źródło naTemat
Jest około 20 tysięcy Sprawiedliwych Wśród Narodowych Świata, przyznanych tyle medali, wśród nich blisko 7 tysięcy dla Polaków. Dlaczego zatem Yad Vashem brakuje drzewa dla Polski?
No a to: 17 września 1939 r. napadł na nas odwieczny wróg wschodni, sowiecka Rosja, a Żydzi witali ich kwiatami. Pytam, gdzie byli Żydzi kiedy 500 tys. Polaków w ciągu roku wymordowano na ich oczach? 2 miliony Polaków wsadzono do wagonów śmierci i wywieziono na Syberię. Czy jest choć jeden Polak uratowany przez Żydów? A to oni stanowili władzę na tamtych terenach – przekonuje Jakubiak. 
I pomyśleć, że cała ta awantura dotyczy jednego słowa obozy. Co niektórzy światli „profesorowie” za obóz koncentracyjny, uważają każde miejsce zbrodni, kaźni a przecież tak nie jest? Oczekuję, że ambasador Izraela Anna Azari zostanie wydalona z Polski, a Jaira Lapida zostanie ukarany, za wpis na Twitterze w którym napisał, że "były polskie obozy śmierci i żadna ustawa tego nie zmieni". Powiedziało się a to teraz trzeba powiedzieć be. 
02 02 2018 Drugie dno awantury z Izraelem. Nawet jeśli teraz będzie spokój, czeka nas konflikt o... pieniądze.
W tle dyplomatycznego sporu między Polską a Izraelem w sprawie nowelizacji ustawy o IPN pojawia się kwestia reprywatyzacji, która za chwilę stanie się zapewne jeszcze bardziej nabrzmiałym problemem w dwustronnych relacjach. Ambasador Izraela Anna Azari potwierdziła, że jej kraj ma zastrzeżenie także do tej ustawy. A chodzi o roszczenia dawnych żydowskich właścicieli nieruchomości liczone w dziesiątkach miliardów dolarów.
Podobnie może być odbierane bardzo dosadne stanowisko Departamentu Stanu USA, który napisał m.in, że "reperkusje nowelizacji ustawy o IPN mogą mieć wpływ na strategiczne interesy Polski i jej stosunki - ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem włącznie”. 
"Czyli mamy wypłacić miliardy USD dawnym żydowskim właścicielom nieruchomości, w wyniku strat za wojnę, którą wywołali Niemcy, którzy nie wypłacili nam reparacji, a jak będziemy ścigać kłamstwo o przypisywaniu Polakom niem. zbrodni, to Izrael oskarży nas o negowanie Holokaustu?” - zapytał na Twitterze Marcin Makowski, dziennikarz "Do Rzeczy". Takich głosów w sieci nie brakuje. Źródło naTemat.pl
A mnie wydaje się, że jest to pokłosie żądań rządu polskiego reparacji wojennych od Niemiec. Bowiem kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. Nowelizacja tej ustawy znana była już od półtora roku, i nikt ale to nikt nie zgłaszał jakiś wątpliwości. USA popierają Izrael ponieważ cała żydowska władza- pieniądz jest u nich skoncentrowana, i te pieniądze trafią do Stanów Zjednoczonych
Według mnie nie ma czym się przejmować, należy robić swoje. Organizacje żydowskie chcą reparacji wojennych i powojennych od Polski, a na to nie możemy pozwolić. To nie Żydzi odbudowywali kraj ze zniszczeń wojenny tylko nasi rodzice, dziadkowie. Chcą odzyskać majątek to niech zapłacą za opiekę nad nim. 
Dlaczego tak w Polsce nie lubimy Żydów? Bo każdy Polak dla Żyda to są duże pieniądze. Rodzice tak mi o nich opowiadali: Pożyczysz od Żyda 100 złotych oddasz mu 300 ale i tak będziesz mu dłużny, bo zrobił ci wielka łaskę, że ci pożyczył. Oszukiwali sprzedając Polakom barachło za towar najwyższej jakości.
Skandaliczne słowa posła Jakubiaka o Holokauście. W Izraelu mógłby pójść za nie do więzienia
– Pokażcie mi choć jednego Polaka uratowanego przez Żyda. Polski Holokaust wcale nie był mniejszy od żydowskiego – powiedział w rozmowie z wPolityce.pl poseł Kukiz'15 Marek Jakubiak.

17 września 1939 r. napadł na nas odwieczny wróg wschodni – sowiecka Rosja, a Żydzi witali ich kwiatami. Pytam, gdzie byli Żydzi kiedy 500 tys. Polaków w ciągu roku wymordowano na ich oczach? 2 miliony Polaków wsadzono do wagonów śmierci i wywieziono na Syberię. Czy jest choć jeden Polak uratowany przez Żydów? A to oni stanowili władzę na tamtych terenach – przekonuje Jakubiak.
Dalej jest jeszcze mocniej. Bo zdaniem Jakubiaka Polacy wycierpieli nie mniej niż Żydzi. – Polski Holokaust wcale nie był mniejszy od żydowskiego. Wręcz przeciwnie. 3 miliony Polaków było mordowanych gdzie popadło i czym popadło. W obozach śmierci razem z Żydami umierali Polacy. Ja nie rozumiem dzisiejszej narracji Izraela. Mamy wyciągać te wszystkie sprawy czy też nie? – pyta parlamentarzysta.
W tej całej awanturze o holokaust zapomniano o jednym, że to między innymi bardzo szczodry żydowski kapitał zbudował potęgę militarną hitlerowskich Niemiec. Dlaczego najbogatsi żydzi tak hojnie sponsorowali Hitlera, czyżby chodziło o pozbycie się konkurencji jaką stwarzała im średnia klasa żydowska i przejęcie ich majątków? Ten naród jako jedyny jest do tego zdolny, potwierdza to jego kilku tysiącletnia historia. 
27 01 2018 Mateusz Morawiecki: zbrodnie niemieckie wyniosły pojęcie zła na nieznane poziomy.
- Zbrodnie niemieckie, które zostały dokonane tutaj w Auschwitz to zbrodnie, które pojęcie zła, pojęcie nienawiści wyniosły na zupełnie inne, nieznane do tamtej pory poziomy - mówił premier Mateusz Mazowiecki podczas uroczystości 73. rocznicy wyzwolenia obozu w byłym Auschwitz II-Birkenau.
- Jest około 20 tysięcy Sprawiedliwych Wśród Narodowych Świata, przyznanych tyle medali, wśród nich blisko 7 tysięcy dla Polaków, ale to nie oddaje prawdy, to nie oddaje rzeczywistości, która wtedy panowała. Bo w okupowanej Polsce za pomoc naszym braciom żydowskim groziła natychmiastowa kara śmierci i dlatego w Yad Vashem brakuje jednego drzewa, jednego najważniejszego drzewa - drzewa dla Polski, drzewa Polski - powiedział podczas uroczystości premier.
Czy warto po 73 latach o tych zbrodniach niemieckich pamiętać i mówić, skoro Kaczyński i Rydzyk są ojcami chrzestnymi ruchów faszystowskich w Polsce? Brakowało mi na wczorajszych uroczystościach Pierwszej Brygady Kadrowej Kaczyńskiego z racami i transparentami patriotycznymi. Gdzie była kompania honorowa PiSu w skład której wchodzą członkowie ONR, Młodzież Wszechpolska, Kluby Gazety Polskiej ?
Ambasador Izraela Anna Azari, podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, zaapelowała o zmianę w przyjętej przez Sejm nowelizacji wprowadzającej m.in. kary za "polskie obozy śmierci". Natomiast premier Izraela Benjamin Netanjahu poinstruował dziś izraelskiego ambasadora w Warszawie, by spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim i zaapelował o wycofanie projektu ustawy karzącej za sformułowanie "polskie obozy śmierci".
Znaczy się według Żydów z Izraela to Polacy mordowali ich rodaków w Oświęcimiu i Treblince? Zerwać stosunki dyplomatyczne to jedyne rozsądne wyjście. No tak tylko kto to zrobi jak na szczytach władzy w Polsce sami Żydzi.
I mamy odpowiedź dlaczego Żydzi byli wypędzani 47 razy w ciągu 1000 lat. Dlaczego tak często? Dlaczego z tak różnych narodów i kultur? Dlaczego żaden inny naród nie spotkał się z tak wielką awersją?
Skąd się bierze światowy antysemityzm? Czy Henry Ford, legendarny producent samochodów, znalazł na to odpowiedź?: „Żydowskim talentem jest życie z ludzi, nie z ziemi, ani z produkcji, ale z ludzi. Niech inni uprawiają ziemię, żyd, jeśli będzie w stanie, będzie ciągnął zyski z rolnika. Niech inni zajmują się handlem i przemysłem; żyd będzie eksploatował owoce ich pracy. To jego szczególny talent. Jeśli użyjemy tu słowa „pasożytniczy” do opisania go, to będzie to trafne określenie.”
26 01 2018 Szczerski: Spotkanie Duda-Tillerson pokazało zbieżność poglądów
Prezydent Andrzej Duda i sekretarz stanu USA Rex Tillerson uzgodnili polsko-amerykańską mapę działań w najbliższym czasie dot. wspólnych stosunków gospodarczych i politycznych, w tym w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego - poinformował w piątek szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. Andrzej Duda i Rex Tillerson spotkali się w piątek wieczorem w Warszawie. Rozmowa, która odbyła się w Belwederze, trwała około godziny. "Teraz mówimy już o zaawansowanym partnerstwie polsko- amerykańskim, które przynosiłoby dobry efekt dla bezpieczeństwa naszego regionu, dla bezpieczeństwa Polski, dla rozwoju gospodarczego Polski, a także promieniowałoby na cały region i Europę. Co by było bardzo ważne i byłoby czynnikiem stabilizującym" - zaznaczył minister.
Jak powiedział, "Stany Zjednoczone bardzo liczą na rolę Polski jako stabilizatora regionu, stabilizatora stosunków międzynarodowych, stabilizatora w bezpieczeństwie w ramach NATO i w różnych newralgicznych częściach świata". "Polska może tę funkcję stabilizatora pełnić, tę funkcję odpowiedzialnego partnera amerykańskiego pełnić. I o tym także dziś była mowa" - dodał prezydencki minister.
Historycznym wydarzeniem w w Davos było spotkanie prezydenta Dudy z prezydentem USA Trumpem. Ciekawe czy już Polska zgodziła się spłacić żydowskie roszczenia za mienie przejęte przez państwo w wyniku braku spadkobierców? Czy te żądania dotyczą też Niemiec? Czy amerykański gaz i węgiel zaleje Europę? 
Davos 2018, Światowe Forum Ekonomiczne.
Tuskowi zawdzięczamy Specjalne Strefy Ekonomiczne które stały się obozami pracy, w których po przekroczeniu bramy liczy się tylko wykonanie wyśrubowanej normy. Nie podołasz w 8 godzin to pracujesz 12. Za Morawieckiego takiej możliwości już nie będzie robisz do skutku albo idziesz pod łopatę. Polskie obozy śmierci to nie Oświęcim czy Treblinka ale SSE? Co z tego że zarobisz 4 tys na miesiąc jak pracujesz 8 na 8 i dwa razy w miesięcy masz dwa razy po 3 dni na podreperowanie zdrowia. 
25 01 2018 Każdy kij ma dwa końce, poznajmy ten drugi koniec.
Prowokacja właścicieli zza wielkiej wody...
Materiał filmowy nagrany latem w lesie nagle pojawia się w styczniu? Jestem przekonana, że był trzymany tyle miesięcy bo TVN było przekonane, że wystarczy 60 tysięcy neonazistów na Marszu Niepodległości z listopada... ale okazało się, że nie wystarczyło..
.
Po kilku miesiącach  od nagrania, TVN akurat teraz pokazuje polskich nazistów?   Materiał o tych kilku łobuzach  przez całe miesiące sobie leżał i czekał...
Właśnie na co czekał? Pytanie za 100 pkt? Otóż czekał na 100 % na uderzenie w środowiska narodowe. Nie chodzi tutaj o "Dumę i Nowoczesność" bynajmniej
Palenie w lesie truchła hitlerowskiego na pewno nie jest publicznym propagowaniem faszyzmu ale to już jest kłopot sądów jak do tego podejdą. Każdy średnio kumaty adwokat wybroni to niewątpliwie ohydne środowisko. Cokolwiek się stanie, jestem przekonana, że nie o nich tutaj idzie. Chodzi o środowiska narodowe. Jak szybciutko to poszło, jak się wszyscy przejęli od prezydenta po premiera i ministra Jakiego!
"Wszyscy czekają na ustawę dekoncentracyjną. Ja jej jeszcze nie widziałem. Panowie ją widzieli? Nieoficjalne informacje mówią, że PiS chce zredukować udział zagranicznego kapitału w polskich grupach mediowych do 15 albo 20 procent... Pracuję w mediach od 1993 roku. Gdybym pozwolił sobie na to, aby denerwować się spekulacjami albo decydować się na ich podstawie na drastyczne kroki, pewnie podjąłbym mnóstwo złych decyzji. Jak mówią Brytyjczycy: „keep calm and carry on”. Na razie nie pojawiła się na stole żadna formalna propozycja zmian. Zresztą mam poważne obawy, czy taka redukcja, o której się mówi, przetrwałaby starcie z europejskim prawem. I czy nie uderzyłaby w polsko-amerykańskie umowy dwustronne."
Umowy... no cóż nasi przyjaciele zza wielkiej wody mają swoje prawo i swoje umowy. Nasi sojusznicy mimo poklepywania nas po plecach z czego bardzo dumni mamy być,  a jakże, mają jednak lepszych sojuszników jak się okazuje. Ci ostatni nie dość, że cynicznie przyznają się do psucia nam opinii w świecie to jeszcze chcą nas złupić. Nie chcą nawet czekać na odszkodowania niemieckie dla Polski, bo jak wyrwało się naszemu nowemu ministrowi spraw zagranicznych... ten temat nie powinien "obciążać relacji polsko- niemieckich" Skąd oni to wiedzieli już w grudniu?
Więc te umowy będą wyglądać tak i to w niedalekiej przyszłości...
cyt: "Bezpotomna śmierć polskich Żydów zamordowanych podczas Holokaustu spowodowała, że ich mienie z mocy prawa przeszło na rzecz Państwa Polskiego. Ustawa przyjęta przez Senat USA ignoruje ten fakt i wspiera absurdalne roszczenia przemysłu Holocaustu. Ustawa jest niezgodna z art. 935 polskiego kodeksu cywilnego, który mówi: „W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu.”
Jednak wbrew polskiemu prawu widmo gigantycznych roszczeń żydowskich wobec Polski powraca. Już nie w formie połajanek i antypolskiej mowy nienawiści, ale jako konkretne rozwiązane prawne przyjęte przez Senat USA. A przecież na USA Polska opiera swoje bezpieczeństwo militarne. To sytuacja arcygroźna. Co w tej sprawie zamierza zrobić polski parlament i rząd?" Źródło: trybeus.blogspot.com
24 01 2018 Obecność w PiS zmywa wszystkie grzechy. Giertych pisze list do prokuratora krajowego.
„Czas zająć się Superwizjerem. Ta bezczelna, antypolska prowokacja, w której nielegalnie podglądano niewinną zabawę grupy patriotów, musi się spotkać z surową reakcją. Prawo do prywatności jest świętym prawem obywatelskim, a mężowie stanu jak pan Rybak, Międlar, Winnicki oraz ich przyjaciele mają prawo do spokojnej zabawy czczącej urodziny byłego kanclerza Niemiec. Zresztą, jeśli oskarżanie opozycji w czasach PRL, przynależność do PZPR i inne świństwa można odkupić obecnością w PiS, to dlaczego te drobne, młodzieńcze figle, jak spalenie kukły Żyda, nie mogą być całkowicie zmazane uświetnianiem swą obecnością konwencji naszej umiłowanej partii? Toż obecność w PiS zmywa wszystkie grzechy” – napisał były wicepremier Roman Giertych w liście do prokuratora krajowego B. Święczkowskiego oraz ministra Warchoła. List napisał zaraz po tym, jak Sąd Dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, ostatecznie oddalił skargi obydwu panów, na umorzenie sprawy mecenasa, który wykrzykiwał „Precz z Kaczorem dyktatorem”.
Nawiązując do werdyktu Sądu Dyscyplinarnego w swojej sprawie ze zgrozą i nieukrywanym dla niego podziwem, mecenas podkreślił m. in.: „Zrobił to pomimo lawiny argumentów ze strony zespołu prawników Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy połączyli swe siły, tworząc „Zespół ds. słowozbrodni Giertycha”. Ich argumentacja wygłaszana na posiedzeniu sądu, ich sążniste odwołania, apele, a przede wszystkim ich wyrażana w każdym słowie miłość do naruszonej czci Naszego Umiłowanego Przywódcy na nic się zdały. Sąd zmamiony zapewne cudzoziemskimi, przejściowymi modami w rodzaju tzw. „wolności wypowiedzi”, „prawa do krytyki” etc. zupełnie pominął obowiązek strzeżenia godności Najdostojniejszego (może czasem przez szacunek nazwisko pominiemy, nie godzi się je wymieniać w tak błahym kontekście)”.
Wielce „zawstydzony” były wicepremier podkreślił, że „sąd nie poddany jeszcze błogosławieństwom dobrozmianowania podzielił zdanie Rzecznika Dyscyplinarnego, że słowo „dyktator” odpowiada politologicznej rzeczywistości naszej Umiłowanej Ojczyzny, a użycie tego sformułowania wobec Niewymienialnego uznał za dopuszczalną opinię.” Wobec takiej argumentacji, Giertych ze zgorszeniem pytał w liście Świączkowskiego: „To Pan odrywa najlepszych pracowników Prokuratury Krajowej od ciężkiej pracy szukania przestępstw wśród działaczy opozycji i kieruje ich chwilo na odcinek adwokacki, a Sąd Dyscyplinarny szyderczo skargę oddala? Czyż Prokuratura Krajowa zajęta umorzeniami niewinnie oskarżanych młodzieńców z ONR ma czas, aby przegrywać jakieś sprawy?” Źródło: wp.pl
21 01 2018 "Newsweek": bój o Jasną Górę.
W tłumie kibiców u stóp Klasztoru Jasnogórskiego zaczęły rozwijać transparenty. Na krótką chwilę zapadła cisza. Stały naprzeciw kilku tysięcy kibiców. Każdy, kto choć raz otarł się o stadionową zadymę wie, że taki numer wymaga odwagi - pisze "Newsweek".
Obserwuję pielgrzymki kibiców od kilku lat. Jest w nich coraz więcej agresji i nienawiści. One jednoczą kibiców, uczą ich podziału świata: "My dobrzy patrioci. A po drugiej stronie są oni: esbecy, lewacy, konfidenci". Z roku na rok jest coraz gorzej. Dlatego protestowaliśmy.
Spacerujemy po błoniach, pytam jak było: – Tłum zaczął gęstnieć. Zaczęli krzyczeć: "czerwone kurwy", "lewackie szmaty", "ubeckie ścierwa", "po chuj żeście przyszli", "wypierdalać". Myśmy milczeli, żeby nie prowokować. Podszedł do mnie osiłek. "Wypierdalać!". "Ale jak!" – pytam. "Dobra, idźcie za mną". Wyprowadził nas wzdłuż muru. Krzyczał do innych, żeby zostawić nas w spokoju. Dalej szliśmy już sami. W Alei Sienkiewicza rzucali w nas petardami. Nigdzie nie było policji. Nikt nas nie bronił.
Wszyscy kibice, z którymi rozmawiam, każą mi wysłuchać homilii, jaką wygłosił na pielgrzymkowej mszy ksiądz Jarosław Wąsowicz, "kibolski" kapelan: 
– Bez tego nie zrozumiesz.
Słucham.
"Jezus powiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. Drodzy, jesteśmy jak celnicy i grzesznicy. Pragniemy światła, uzdrowienia, bożej miłości. Dlatego tu jesteśmy".
Taka homilia to i kubeł zimnej wody i wyciągnięta ręka do  "szalikowej", "gorszej", części Polski. Proste przesłania: "Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu – możesz! Bóg da ci szansę", "Nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś gorszy". Źródło: wiadomosci.onet.pl
A ja myślałem że na Jasną Górę przychodzimy się modlić? Jak ten świat się zmienia. Być może wkrótce od księdza w konfesjonale usłyszmy spier....dzia...Wpuścić taką dzicz do klasztoru to tak jakby go zaminował. Czemu ta pielgrzymka kiboli ma służyć? Aha podoba to się Kaczyńskiemu, o Rydzykowi i polskim biskupom.
Szanowni Państwo. Czy o take Polskę nam chodzi? O patronce szkoły w Jarostach piszę już do znudzenia i jakby w kij pierdział. Żyjemy w świecie gdzie pieniądz decyduje o wszystkim. Współczesna moralność depcze wszelkie zasady, ideały, wartości, marzenia ..... Dochodzi do tego, że zbrodniarzy gloryfikujemy ewentualnie zapominamy o ich zbrodniczych czynach. Zatem do jakiego modelu życia dążymy. Do takiego gdzie czołowi przedstawiciele władz polskich mówią o rzezi wołyńskiej, że to mały incydent który nie może zaważyć na stosunkach z Ukrainą. To takie mniej ważne ludobójstwo. Ludobójstwo, które nie jest ludobójstwem. A Stepan Bandera już niedługo będzie bohaterem dwóch narodów.....? Przestańmy mówić o Auschwitz, Treblince..... by nie popsuć stosunków z Niemcami. Na świecie już mówią o polskich obozach zagłady......
Co będą mówili za lat kilkadziesiąt? Przemilczmy fakt ze wójt nadaje szkole imię żony nazisty bo nazista dał na szkołę pieniądze....judaszowe srebrniki. Ktoś powie że żona jest niewinna ba jeden z forumowiczów napisał: Pani ta ma czystą kartę, jeśli chodzi o przeszłość: przecież to mąż.....
No a mąż tylko wykonywał rozkazy.....Dlatego szkoła w Jarostach będzie nosiła imię żony nazisty! I mieściła się przy Johanna Maria Goebbels - Straße na rogu Klara Hitler – Straße.....obok Margarete Himmlerberg.

Może jednak to nie tak było? Były szwedzki SS-man: Polacy to powinni nazistom na kolanach dziękować. Wydawało wam się dotąd, że Niemcy wywozili Polaków na roboty przymusowe i zaprzęgali do niewolniczej pracy? Przecież to jedno wielkie kłamstwo! Szwedzki esesman przekonuje czytelników swoich wspomnień, że w rzeczywistości naziści dali prymitywnym Słowianom dobrą pracę, nauczyli ich jak używać mydła, dobrze karmili, a nawet organizowali dla nich spektakle i kabarety w ich ojczystych językach. Istna idylla! Bez dalszego komentarza zapraszam do lektury historii o wielkim dobrodziejstwie, jakie spotykało słowiańskich prymitywów ze strony niemieckich panów. 
Więcej na podstronie Foto szopka
17 01 2018 Poseł Kukiz’15: „Nie było wyzwolenia, lecz zamiana okupanta”
Grafika, jaka ukazała się na twitterowym profilu Sojuszu Lewicy Demokratycznej, do żywego oburzyła posła Kukiz’15 Tomasza Jaskółę. W niecenzuralnych słowach skomentował towarzyszący jej napis: „17 stycznia 1945 r. Żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego wyzwolili zrujnowaną Warszawę”.
Jaskóła zaapelował o „poprawną interpretację” historii Polski. – „Nie wyzwolili, tylko zajęli, instalując nową okupację na 60 lat! Poczytajcie wy „Wnuczęta Aurory” (Herbert) o „wyzwoleniu Częstochowy” obserwowanym przez Hłaskę. Nie było wyzwolenia, lecz zamiana okupanta, który parę lat wcześniej był w sojuszu z Hitlerem! K…a, nie kłamcie!” – napisał na Twitterze.
Źródło: wp.pl
Dzisiaj im dalej od PRLu to nasila się ujadanie na nasze pokolenie, które samo ciężką pracą odbudowało Polskę z wojennych ruin i przedwojennej biedy i nędzy, analfabetyzmu itd...
Przez 35 lat (45-80) socjalizmu, odbudowano Polskę, zbudowano tysiące szkół, żłobków, przedszkoli, huty, fabryki, lotniska, stocznie, zelektryfikowano cały kraj, prawie wszędzie docierały pociągi i autobusy, większość miast, miasteczek, a często i wsi miało kina, remizy, boiska sportowe...
Owszem, nie żyło się ludziom lekko, ale mieli pracę i wspólny podobny los, mieli zapewnione emerytury i opiekę szpitalną, mieli wolny dostęp do sal koncertowych, kółek zainteresowań, modelarni i aeroklubów. Milicja mimo wynaturzeń SB, przewodniej roli partii, szpiegowania obywateli i więzień za przekonania miała realną siłę i bali się jej pospolici przestępcy, nasze wojsko było w stanie bronić kraju przed atakiem z zewnątrz. Zniknął analfabetyzm, pańszczyzna i sanacyjne sobiepaństwo, kraj nie był zadłużony i wyprzedany. 
Teraz mamy 26 lat wolności, kapitalizm i demokrację. Emeryci żyją z dnia na dzień gorzej, za kilka lat nie będą mieli za co żyć. Szpitale nie chcą leczyć, bo nie mają pieniędzy, mamy wolność i pełne półki, ale tylko nielicznych stać na kupowanie za swoje... Dzięki polityce w okresie PRL, Polska wolno, bo wolno, ale odzyskiwała niepodległość i nie została republiką sowiecką ani nie dopuściła do rozbioru naszego kraju w okresie Solidarności.  Dziś będąc teoretycznie państwem niezależnym skazujemy się na samozagładę ale to Kaczyńskich, Błaszczaków, Szydeł i Dudów nie obchodzi, są ślepi i nie widzą końca tej drogi. Za PRLu nie było tak źle pomimo że wszystkiego brakowało zwykli robotnicy domy budowali i z głodu nie umierali. Co z tego że dzisiaj sklepy są pełne luksusowych towarów jak tylko wybrańcy mogą je kupować. Za PRLu urzędnik zarabiał mniej od wykwalifikowanego robotnika. A dziś? 
13 01 2018 Zamieszki na Jasnej Górze. Kibole zaatakowali protestujących przeciwko rasizmowi
Do tak bulwersującej sytuacji na Jasnej Górze doszło po raz pierwszy. Na błoniach klasztornych kibole zaatakowali kilkanaście osób ze stowarzyszeń Obywatele RP i Demokratyczna RP.
Co zdenerwowało kiboli, którzy byli na Jasnej Górze u kresu swej kibicowskiej pielgrzymki? Obywatele RP i Demokratyczna RP rozwinęli transparenty z napisami "Chrześcijaństwo to nie nienawiść", "Moją Ojczyzną jest człowieczeństwo" i "Tu są granice przyzwoitości", informuje "Gazeta Wyborcza".
Kibole mieli właśnie dokonać tradycyjnego w czasie pielgrzymek rytuału odpalenia rac i petard i rozwinięcia na klasztornych murach "patriotycznych" banerów. Zanim jednak wystartowali ze swym świetlnym widowiskiem, na tle rozwieszonego na murze baneru z krzyżem celtyckim i napisem "White United" stanęła grupa aktywistów Obywateli RP i Demokratycznej RP, którzy rozwinęli swoje transparenty.  Kibice zaczęli rzucać w ich kierunku świece dymne i odpalać race. Krzyczeli chóralnie "prowokacja". Jeden z kibiców podpalił odpaloną racą transparent trzymany przez Obywateli RP i Demokratyczną RP. Drugi baner wyrwano siłą jednej z kobiet. źródło: Gazeta Wyborcza
Kibole znowu przyszli do Boga z hasłem na ustach my chcemy Boga a może Gott mit uns ? ONR może rozwijać w pełni swe sztandary wszak to Pierwsza Brygada Kadrowa Kaczyńskiego, jego ulubione diabełki maszerujące z hasłem na ustach my chcemy Boga. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. PiSowi się to podoba, PiS to karmi i się tym żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie.
12 01 2018 Znaleziono na Facebook: POLSKIE WARIATKOWO... Polska, to zakład psychiatryczny dla umysłowo chorych.
Czy Polska w swojej 1000-letniej historii była kiedyś państwem normalnym ? No może za czasów Jagiellonów, bo za Wazów toczyła wieczne wojny ze wszystkimi. Później szlachta i magnateria pozwoliły dokonać jej rozbiorów, ponieważ im osobiście żadnej krzywdy to nie czyniło. Tym samym dali sobie 123 lata spokoju, bo przecież w powstaniach nie uczestniczyli. Polska mogła we wrześniu 1939 odeprzeć Niemców, a mimo to kampania ta została przegrana. Cały czas dziesiątkowano nasz naród z jego najlepszej patriotycznej młodzieży. Dzisiaj też włodarze naszego państwa, niczym dawni magnaci i szlachta, traktują ludność tubylczą jak niewolników, którzy nie mają żadnych praw, a tylko same obowiązki. W sądach nieuczciwość, prokuratury umarzają sprawy choć powinny być wniesione na wokandę, policja ściga drobnych przestępców i pijaczków, a poważne sprawy nie są ścigane jeśli władza polityczna nie wyda takiego zezwolenia. Ludzie zarabiają po 12, 13 zł na godzinę, a Ukrainiec już za 20 nie chce pracować. W szkołach uczą rzeczy niepotrzebnych, a studia przygotowują do pracy na zmywaku w Londynie. Można się więc w naszym kraju poczuć jak w domu wariatów, gdzie co poniektórzy uważają się za Bogów, królów i inne postaci historyczne. Służba zdrowia pod zarządem potomka magnatów, którzy sprzedali kiedyś Polskę, leży w gruzach. Szkolnictwo nie kształci tak jak to czyniło kiedyś czy jak to czynią inne państwa europejskie, bo nasi profesorowie to nieuki i patentów u nas jak u murzynów z Czadu. Nasz przemysł rozgrabiony choć kilka perełek by się znalazło, ale w skali kraju wiosny to nie czyni. Pola leżą odłogiem, zamykane są szkoły rolnicze, gdyż opłacalność na małych gospodarstwach jest zerowa. Każdy młody człowiek po ukończeniu szkoły marzy o wyjeździe z tego obłąkanego kraju. Dobrze ma się tylko JK, który zarządza tym domem wariatów do spółki z obcym elementem przybyłym ze Wschodu. Jak to mówił prorok Urban : "rząd się wyżywi". To jakiś cud, że to wszystko się tu jeszcze kręci i nie wszczynane są pogromy jak za czasów naszych przodków, kiedy panom łby ścinano piłami. Szczytem marzeń absolwentów niektórych uniwersytetów jest praca w przedszkolu, biurze albo w policji. Nasze wojsko, to praktycznie administracja podobnie jak za Księstwa Warszawskiego, gdzie wielką armię stworzoną na potrzeby walki z Rosją. Królestwo Kongresowe już nie potrzebowało. Proszę wskazać chociaż jedną dziedzinę życia w Polsce, która byłaby na najwyższym poziomie. Według mnie nie ma takiej. Wszystko szare, ludzie smutni, a miasta spokojne i senne. Ruch widać tylko w Biedronkach, gdzie biedota robi tanie zakupy, żeby jakoś przeżyć. Czesi mówią na nas "wielkie kartoflisko" i mają rację, bo ich kraj jest w miarę normalny i stabilny. Jak już wcześniej w swoich artykułach na przestrzeni ostatnich dwóch lat pisałam, muszę powtórzyć, że jedynym ratunkiem dla Polski jest przepowiadana III wojna światowa. Całe szczęście, że Polacy nie są bogatym społeczeństwem i jeśli ta bańka finansowa pęknie, to stracą ci, którzy tutaj kradli. Nie wiem czy zostanie im chociaż 10% z tego co mają na kontach. Idą czasy ostateczne, bo Era Wodnika będzie tylko dla tych ludzi, którzy się oczyszczą ze zła i grzechów. Jezus powiedział do uczniów : "Gdy wejdziecie do miasta spotkacie człowieka niosącego dzban z wodą. Pójdziecie za nim do domu, do którego wejdzie..." ŻEBY NOWE NASTAŁO, STARE MUSI UMRZEĆ. Autor Piotrek Rokosz 
10 01 2018 Giertycha „podzwonne” dla Antoniego Macierewicza.
Były wicepremier, minister edukacji narodowej Roman Giertych napisał na swoim blogu „Lamentację o Antonim”. Trzeba przyznać, że mało kto ma prawo do takiej publikacji… Nikt bowiem aż tak dalece jak Giertych nie „kibicował” poczynaniom byłego szefa MON, nikt tak wnikliwie ich nie komentował i nie polemizował z szokującymi decyzjami zdymisjonowanego ministra. Co teraz pocznie ze swoimi talentami Roman Giertych, gdzie szukać ma natchnienia dla swojej twórczości?
W pierwszej kolejności przychodzi mi podnieść lament nad prawdą o Smoleńsku, której autorem był nieugięcie wódz wojska i armii naszej – pisze zaraz na wstępie z rozpaczą były wicepremier. „Gdzie usłyszymy słowa o mgle, trotylu, wybuchach i bombach termobarycznych?” – pyta rozczarowany. Martwi się: „Kto będzie opłacał przesławne eksperymenty Podkomisji smoleńskiej, gdzie pilot-kamikadze miał udowodnić skuteczność wycinki drzew za pomocą skrzydeł samolotów. Podkreśla w swym wywodzie, że „z niecierpliwością na wyniki te czekały nie tylko miliony Polaków, ale również drugi wielki nieobecny – min. Szyszko, który już marzył o dywizjonie samolotów ścinających puszczę z prędkością 1 macha”. Pyta: „Kto wreszcie udowodni zamach Tuska i Sikorskiego, którzy wspólnie z Unią Europejską podrzucili trotyl?”
I w tym miejscu zwraca się bezpośrednio do byłego szefa resortu obrony pisząc: „Sam panie Antoni pan rozumie, że muszę teraz Putina zamienić na UE na wypadek, gdyby musiał Pan swoje cenne życie ratować udając się pod opiekę pańskiego wielkiego rosyjskiego znajomego”.
Swoim ubolewaniem nie ogranicza się do samego ministra: „lamentem mym ogarniam ofiary broni elektromagnetycznej, które cierpią w milczeniu od lat w wyniku amerykańskich, niemieckich czy innych wrażych i cudzoziemskich eksperymentów na najzdrowszej tkance narodowej. Ileż to ludzi boli głowa w wyniku tej broni??? Szczególnie, że alkohol ponoć wzmaga jej niebezpieczne oddziaływanie, a ofiara nieświadoma tej współzależności pije sobie nie wiedząc, że bronią tą ukryty wróg wywołuje ból głowy, światłowstręt i zaburza sprawność mowy. Już nikt nie wyjaśni przyczyny zjawiska i nie ukarze winnych tej zbrodni”.
Z bólem wspomina o osieroconym wojsku polskim, które – jak pisze – „Ojca dzisiaj straciło, który przez ponad dwa lata do serca przytulał młodych żołnierzy i wlewał nadzieję w upadające serca. Gdzie helikoptery, które miały przylecieć, a nie przylecą? Gdzie łodzie podwodne, rakiety i drony, które już prawie były kupione? No i gdzie swoje miejsce znajdzie zdolna wojskowa młodzież jak Bartek i Edmund, którzy pozostali wierni do końca”.
W swoim lamencie Giertych wylewa też krokodyle łzy nad sobą podkreślając: „rozjaśniał Pan nam ponurą rzeczywistość swoim słowem. Nawet w ciężkich opałach, gdy zbrodniczy tłum zablokował Pana kierowcy przejazd od Najprzewielebniejszego do Najdostojniejszego Pan potrafił z uśmiechem pognać dalej wiedząc, że „czas jest krótki”, a każda Pana sekunda na wagę złota.”
Na koniec Roman Giertych z desperacją zastanawia się: „I o kim ja będę teraz pisał???? Kogo będę wspierał? Tego nudnego Błaszczaka, który nawet stanowiska dla zwykłej córki leśniczego boi się załatwić?”
Dodaje, że „Brak pana postaci w polityce polskiej (no może jeszcze raz, czy dwa zobaczymy jak Pan skacze w Sejmie) to najokrutniejszy cios. Cztery listy do Pana znajdują się w „Kronice Dobrej Zmiany” i były one prawdziwymi perełkami literatury „dobrozmianowej”.
Następnie z wielkim żalem konkluduje: „razem z Panem odeszli inni adresaci moich listów: Radziwiłł, Waszczykowski, Szydło, Szyszko. Do kogo będę pisał? Do Emilewicz, którą kojarzy połowa procenta wyborców? Dramat i lament. Tylko to pozostało”. Źródło: facebook
07 01 2018 Nieznani sprawcy oblali farbą budynek, w którym mieści się filia biura poselskiego Krystyny Pawłowicz w Sulejówku. 
- Totalni, jak zwykle, nie wykazali się celnością... - skomentowała w swoim stylu posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
No i będziemy mieli Wielką Męczennicę błogosławioną Krystynę. Kto by mógł na coś takiego odważyć się jak nie ona sama? Porzekadło ludowe mówi: Małpę zabijesz a za człowieka pójdziesz siedzieć.
"Prowokacją śmierdzi na odległość". Część internautów nie wierzy w tak liczne ataki na biura polityków PiS. "To mamy nowy zamach. Bo nikt normalny, realnie oceniający rzeczywistość, nie łyknie tej propagandowej ściemy!"– tak niektórzy internauci komentują informacje o kolejnych atakach na biura parlamentarzystów PiS. – Myślenie schematami paranoicznymi się rozszerza – ocenia w rozmowie z naTemat psycholog Leszek Mellibruda.
Atak za atakiem 
W ostatnich miesiącach mnożą się ataki na biura poselskie przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. Szerokim echem w mediach odbił się ten z Sycowa. W połowie grudnia podpalono drzwi biura poselskiego Beaty Kempy, które znajduje się w jej rodzinnym Sycowie. Nikt nie ucierpiał, a podejrzany Sebastian K. został aresztowany na trzy miesiące. Usłyszał zarzut o charakterze terrorystycznym, za co grozi mu nawet do 15 lat więzienia. 
To jednak nie zniechęciło innych. Kilka dni temu zdewastowano biura poselskie europosła PiS Zdzisława Krasnodębskiego i posła Pawła Lisickiego. Na tym jednak nie koniec. W poniedziałek zaatakowano także biuro poselskie posła do europarlamentu Kosmy Złotowskiego oraz posła Łukasza Schreibera w Nakle nad Notecią. "Macie krew na rękach. Piotr Szczęsny zginął przez was!"– napisał ktoś. Wcześniej farbą oblano biuro posła Andrzeja Melaka, a na drzwiach gabinetu innego posła tej partii – Leszka Dobrzyńskiego – nieznany sprawca namalował sprayem symbol Polski Walczącej. 
30 grudnia senator PiS zgłosił się na policję z informacją, że ktoś celowo odkręcił śruby m.in. w kole jego samochodu. Do incydentu doszło w Wieliczce pod Krakowem. Prokurator Janusz Hnatko w rozmowie z Polską Agencją Prasową poinformował, że Prokuratura Rejonowa w Wieliczce już we wtorek wszczęła śledztwo w sprawie zniszczenia samochodów oraz narażenia życia Zbigniewa Cichonia i członków jego rodziny. – Spotkało mnie to, co mnie spotkało. Zgłosiłem to na policję, bo trudno to tolerować. Czasami można zakładać, że coś dzieje się przypadkiem, np. przebicie opony, ale jeśli ktoś robi coś takiego wielokrotnie, a także odkręca śruby mocujące koło, to już nie są przelewki – mówi nam senator.
Atmosfera nienawiści, spisek
Jednak wielu internautów nie daje wiary tłumaczeniom senatora i wzmożone ataki na biura poselskie parlamentarzystów PiS nazywa wprost "prowokacją". "Coś grubymi nićmi szyte te 'zamachy'"– czytam w jednym z komentarzy w sieci. "Na 90 procent to ustawka. A jeśli jednak nie, to cóż, można tylko cytować za kumpelą senatora: "nie popieram, ale się nie dziwię"; "Chyba to jest kolejna nagonka na społeczeństwo.. Tak nagle w tylu samochodach ...i... nikt nie widział...? zastanawiające..." – piszą inni.  Źródło: natemat.pl
O tym wie już każde dziecko, że biura poselskie szczególnie to PiSu mają monitoring i to podwójny, zatem tylko kamikadze mógłby zdecydować się na atak takiego biura. Tylko co by mu to dało skoro tylko desperat by na tym ucierpiał? Z tymi atakami na biura poselskie PiS jest dokładnie tak samo jak z kontrmanifestacjami w czasie męczennic narodowych na Krakowskim Przedmieściu, wszystko to jest opłacane przez Kaczyńskiego. Można porównać sobie zdjęcia dostępne w internecie jak zwolennicy i przeciwnicy męczennicy zamieniają się co jakiś czas miejscami, raz stoi w pobliżu Kaczyńskiego drugi raz np. obok Frasyniuka. Kaczyński był wychowany w nienawiści, pogardzie dla innych i to stało się dla niego karmą codzienną, takim eliksirem na życie. 
06 01 2018 ONR nie zostanie zdelegalizowany – prokuratura umorzyła śledztwo.
„Z uwagi na brak znamion przestępstwa prokurator umorzył dochodzenie dotyczące publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa oraz nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i wyznaniowych w statucie stowarzyszenia Obóz Narodowo-Radykalny”– powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył Urząd Miasta Częstochowy. W tym mieście bowiem został zarejestrowany ONR. W maju 2017 r. częstochowska radna PO Jolanta Urbańska skierowała interpelację do prezydenta miasta Krzysztofa Matyjaszczyka. Pisała w niej o tym, że działalność ONR jest niezgodna z Konstytucją RP. Radna powołała się na art. 13 Konstytucji, według którego zakazana jest działalność partii i organizacji politycznych „odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa”. Jej interpelacja została dołączona do złożonego w prokuraturze zawiadomienia. Źródło: dziennik.pl 
ONR może rozwijać w pełni swe sztandary wszak to Pierwsza Brygada Kadrowa Kaczyńskiego, jego ulubione diabełki maszerujące z hasłem na ustach my chcemy Boga. Właściwie czego ja od nich chcę przecież tylko maszerują z wyciągniętymi prawymi rękami, z opaskami na ramionach krzyżami przyozdobionymi, górnolotne hasła wykrzykuj, racami trasę znaczą, spokój jak cholera. Przecież jeszcze Reichstagu na Wiejskiej nie podpalili, szyb nie wybijają, nie pałują, nie strzelają ba porządku pilnują. A jednak dla mnie dziś chuligaństwo wstało z kolan i ma narodowe barwy. To "nowy patriotyzm". Po mieście chodzą duże grupy osobników z testosteronem zamiast mózgu, na coś się szykują, kogoś dopadną ("lewaków" zapewne), coś podpalą, będą wywrzaskiwać nacjonalistyczne hasła. PiSowi się to podoba, PiS to karmi i się tym żywi. Kościół z jakiś powodów (bo nie religijnych) też znajduje w tym upodobanie. 
03 01 2018 Lekarzy w kamasze, zielone światło dla uzdrowicieli, czynnik ludowy z prawem veta w sali operacyjnej.
Na ostatni wywiad, jakiego w sprawie protestu lekarzy udzielił w TVP minister Radziwiłł zareagował były wicepremier Roman Giertych, pisząc do szefa resortu zdrowia list otwarty, w którym zawarł kilka cennych rad…
Na wstępie jednak autor dziękuje ministrowi, że wyjaśnił mu kilka podstawowych faktów. Przede wszystkim uzmysłowił mu, że cały ten protest to nic innego jak tylko chęć uderzenia w pacjentów. „Całe te miliardy na ochronę zdrowia od lat były wypłacane na rzecz tych – nie tylko nierobów, ale zwyczajnie przestępców, którzy nic tylko patrzą jak zwyczajnego, uczciwego Polaka uderzyć i pozbawić zdrowia, albo i życia. Od lat przecież najwięcej ludzi umiera w szpitalach. A przecież szpitale powołane są do leczenia, a nie do zabijania”– pisze Giertych. Oczywiste jest dla autora, że „te ogromne wydatki budżetu państwa, zamiast marnowania w służbie zdrowia, mogłyby zostać użyte na lepsze cele: nagrody dla rządu, kupno nowych (w miejsce rozbitych) limuzyn, dopłaty do kopania w ziemi przez o. Rydzyka albo na budowę pomników braci Kaczyńskich.”
Przestrzega jednak, że mimo wszystko „trzeba jakoś małą część lekarzy przytrzymać, bo pewne najlepsze części społeczeństwa (rząd, parlament etc) będą ich, nie daj Boże, potrzebować.” Jak to uczynić? Były wicepremier spieszy z radą i przypomina nie taki stary pomysł słynnego „trzeciego bliźniaka” Ludwika Dorna, który w podobnie kryzysowej sytuacji straszył medyków kamaszami. „Nie chcą pracować, to powołać do wojska i już. Przyznać mundury, oddać pod Antoniego i kazać pracować za 400 złotych żołdu, to błagać będą, żeby móc wrócić na stare uczciwe 2000 złotych za 60 godzin pracy w tygodniu. I oczywiście pozabierać paszporty, bo się rozpierzchną!” – poradził mecenas.
Życząc na zakończenie zarówno ministrowi jak i wszystkim rządzącym zdrowia, Roman Giertych przypomina pewien medyczny żart:
„Budzi się pacjent w karetce i pyta; gdzie jestem? Na to mówią mu: jest Pan w karetce i jedziemy na cmentarz. On na to: ale ja jeszcze żyję, a obsługa karetki: ale my jeszcze jedziemy”.
Źródło: wp.pl
Lekarze zarabiają za dużo dlatego zapominają o leczeniu chorych tylko ich przyjmują i faszerują lekami by koncerny farmaceutyczne miały jak największe zyski. Policzcie czas pracy lekarza to okazuje się że on pracuje 30 godzin na dobę a gdzie tu jeszcze czas na sen i posiłki? Oj łapiduchy nie narzekajcie takich warunków jak w Polsce ma mafia w białych kitlach nigdzie indziej na świecie nie znajdziecie. Na całym świecie lekarz walczy o pacjentów a w Polsce pacjenci walczą o miejsce w kolejce do lekarza. 
30 12 2017 Wstrząsające kulisy prezydenckiego wylotu do Kuwejtu. „Mogło dojść do tragedii”
Wysoki rangą oficer sił powietrznych dla Faktu: – Ja bym chciał, żeby zajęła się tym prokuratura, albo jakaś komisja, żeby wszystko wyszło na jaw, póki nie dojdzie do tragedii. O czym mówi? O wydarzeniach sprzed Bożego Narodzenia i kulisach wylotu prezydenckiej delegacji do Kuwejtu.
Od kilku dni o tej sprawie krążą plotki. W mediach (m.in. w Super Expressie) wypowiedzieli się nieoficjalnie współpracownicy Andrzeja Dudy sugerując, że to Antoni Macierewicz próbował zablokować wizytę prezydenta u polskich pilotów. Ale informacja o tym zdarzeniu wyszła od pilotów, wściekłych na takie praktyki.
Na poniedziałek 18 grudnia zaplanowany został wylot tzw. grupy przygotowawczej, złożonej z oficerów BOR i pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Taka jest procedura przed wizytami prezydenta. Do wylotu nie doszło z braku... sprawnej maszyny. Przeniesiono go na wtorek. Ale we wtorek okazało się, że już nie z Warszawy, a z... Poznania. Na lotnisku Krzesiny okazało się jednak, że nie wylecą! Powód: transportowy Hercules uziemiony z powodu wycieku z silnika.
Sprawa zaczynała być kłopotliwa, bo prezydent miał lecieć w czwartek rano. To może inna maszyna? Nie ma! Obie sprawne CASY poleciały z szefem MON do Afganistanu! Pech chciał, że wizytę u polskich żołnierzy w Afganistanie Macierewicz zaplanował na poniedziałek i wtorek. A może nie pech? Rzeczniczka MON powiedziała nam tylko, że musi „zapytać ministra, kiedy to zaplanował”.
Minister zabrał też nowego Gulfstreama. Drugi ma niekompletną jeszcze załogę. Gdy w końcu Hercules został naprawiony okazało się, że... MON nie dało zgody na wylot! – Z resortu płynęły sprzeczne sygnały, to potęgowało chaos – mówi nasz informator z sił powietrznych. W końcu nastąpił wylot. Wtedy jednak, na wysokości ok. 5000 m nastąpiło... rozszczelnienie drzwi samolotu! Pilot zaplótł je sznurkiem i zawrócił. Na lotnisku w Powidzu na maszynę czekała straż pożarna i karetki. Udało się bezpiecznie wylądować.
Śmieszno-strasznym zwieńczeniem tej historii jest fakt, że w czwartek ta sama maszyna (!) zabrała z Turcji do Kuwejtu osoby towarzyszące prezydentowi! Wydawałoby się, że po traumatycznych katastrofach jak Smoleńsk czy Mirosławiec, politycy poszli po rozum do głowy... (Magdalena Rubaj, EŁEM) Źródło: fakt.pl
Macierewicz kombinuje od chwili kiedy wszedł w posiadanie nagrań baza danych operacyjnych SKW. Dlaczego Macierewicz zrezygnował w ostatniej chwili z lotu samolotem do Smoleńska?
03 12 2017 Tajne akta ministra obrony narodowej Antoniego M. Ta historia wyjaśnia, dlaczego w 2008 r. służby odebrały Antoniemu Macierewiczowi dostęp do wszystkich tajemnic, w tym UE i NATO. Rzuca też światło na prawdziwy powód jego pospiesznego powrotu spod Smoleńska 10 kwietnia 2010 r.
18 12 2017 Katastrofa samolotu MiG-29
Przyglądając się tej katastrofie nasuwają się pewne pytania. "To są rzeczywiście dziesiątki powalonych na ziemię ściętych, wielkich drzew i samolot, który jest oczywiście uszkodzony, ale skrzydła nie są oderwane" - zauważył Macierewicz.
Tyle drzew ściętych i pilot malutkiego samolotu przeżył, a w Smoleńsku jedna brzoza zabiła 96 osób!? Macierewicz dokąd idziesz? Czy to nie był kolejny eksperyment Macierewicza? On jest zdolny do wszystkiego.
29 12 2017 "Gazeta Wyborcza": tysiące pacjentów straci dostęp do lekarza specjalisty.
Na utratę możliwości kontaktu z lekarzem specjalistą szczególnie narażeni są pacjenci z mniejszych miast. Jak podaje dzisiejsza "Gazeta Wyborcza", kontrakty z NFZ otrzymają przede wszystkim duże poradnie należące do szpitali.
Statystyki potwierdzają, że Polacy częściej od innych krajów korzystają z porad specjalistów. Minister Radziwiłł chce to zmienić. Pierwsze kroki w tym celu zostały już podjęte. W październiku wprowadzono sieć szpitali, które miały tym większy ryczałt, im więcej poradni specjalistycznych posiadały. Od pierwszego stycznia obowiązuje POZ, czyli ustawa o podstawowej opiece zdrowotnej. Zmienia ona zasady kierowania do specjalisty przez lekarza rodzinnego. W myśl ustawy będzie on wybierany przez lekarza rodzinnego, a nie, jak do tej pory, przez pacjenta.
"Tragedia, żeby w szpitalu był jeden lekarz i kolejka na kilka godzin?". Oto uzdrowienie SOR według ministra Radziwiłła
Miało być lepiej, wciąż słyszeliśmy te obietnice. Nowa siatka szpitali, nowe punkty pomocy nocnej i świątecznej, SOR odciążony od błahych przypadków. Ale po Świętach okazuje się, że do tego "lepiej" jeszcze dużo brakuje. A nawet, według wielu pacjentów, jest znacznie gorzej i nawet żadnego światełka w tunelu nie widać. Znów słychać narzekanie na wielogodzinne kolejki, brak lekarzy, odsyłanie do szpitali w innych miastach... A SOR jak przeżywał oblężenie, tak przeżywa nadal.
Przecież to nic nowego sieć Radziwiłła ma zniechęcić chorych do nękania przemęczonych i biednych łapiduchów zwanych w Polsce lekarzami, bowiem to czysty zysk dla Narodowych Formacji Zabijania. To ubezpieczyciel powinien zarządzać pieniądzmi z ubezpieczeń a nie jakiś tam pośrednik nieudacznik. ZUS już dawno powinien stracić monopol na ubezpieczenia zdrowotne, wtedy publiczna służba zdrowia zaczęłaby podnosić się z pozycji leżącej. Inaczej nadal będziemy czekali w gigantycznych kolejkach na przyjęcie do lekarza, urzędnika NFZ. Radziwiłł wprowadził do koszyka świadczeń gwarantowanych prawo dziedziczenia miejsca w kolejce. Ja zapisałem się do lekarzy gdzie tylko było to możliwe, jak nie moje dzieci to wnuki dostąpią tego zaszczytu, że przekroczą próg gabinetu lekarskiego, szpitala. W LOTTO zamiast szóstki powinni oferować przyjęcie do wybranego lekarza specjalisty poza wszelką kolejką. 
25 12 2017 Totalitaryzm PiS nie oznacza więzień, represji, sankcji itd., ale zmianę społeczeństwa przez państwo.
Szok i niedowierzanie! W 37 numerach tygodnika „Solidarność” które zostały wydane między 3 kwietnia a 11 grudnia 1981 roku, nie ma ani jednej wzmianki o Jarosławie Kaczyńskim. Dopiero w czasie trwania Okrągłego Stołu nazwisko Kaczyńskich sporadycznie zaczyna pojawić się, i o dziwo
zamiast bronić robotników bronią Jaruzelskiego i jego ekipę.

Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
Jako Przewodniczący Najwyższej Izby Kontroli zdeprecjonował do ZERA znaczenie najwyższej instytucji kontrolnej państwa.
Jako Prokurator Generalny RP umocnił bandycki układ z Magdalenki, który Polskę utrzymuje w rękach ubeckiej sitwy.

Okrągłostołowa mafia, która w 1989 r. przechwyciła podstępem władzę w Polsce, sprzedała kraj wraz z całym jej dobrodziejstwem i ludnością. Ściśle wykonuje plany euroatlantyckiej bandy, ludzi chorych na władzę i pieniądze, całkowicie zdegenerowanych. Niech nikogo nie zmylą utarczki lub nawet otwarte wojny wśród tych perfidnych, okrągłostołowych zdrajców.
Fałszywi KOR-owcy po Magdalence 1989 roku najmniejszym palcem nie ruszyli w obronie wyrzucanych na bruk robotników polskich, bo tak byli zajęci, pochłonięci na całego załapywaniem się, jak mawiał Wałęsa, obrzydliwym uwłaszczaniem się na własności państwowej (uznawanej przez nich za niczyją) i na prywatnej, której Naród Polski niestety nie był w stanie upilnować przed zorganizowaną sitwą.
W stanie wojennym, wcześniej też, byłem taką lokalną Wolną Europą. Dla mnie nie było problemu  z przestrojeniem radia, by Wolna Europa, a w niej Archipelag Gułag, czy Radio Luksemburg były słyszalne. Jakie wtedy było zainteresowanie, jak tego się słuchało. Pamiętam jak w Piotrkowie na dworcu PKP milicja mnie zaatakowała za słuchanie rozgłośni zaplutych karłów reakcji... Wtedy wszyscy chcieli słuchać prawdy a radio było jedynym jej źródłem. 
Wszystkie wydania biuletynu podziemnej Solidarności oraz lokalna bibuła trafiała do mojej kanciapy na zakładzie włókienniczym i jakoś o Kaczyńskich nic nie pisali? No i patrzcie Kanciasty Stół, reaktywuje się Solidarność, ja muszę się zwolnić, i pierwsze co robi nowa Solidarność, to całe archiwum zgromadzone w moich szafach ląduje w kotłowni zakładowej. Prosiłem to są dokumenty o wartości historycznej, zezwólcie mi na ich wywóz z zakładu. Dopiero wtedy zaczęło się rewizja przed wejściem i jeszcze dokładniejsza przy wejściu. W tej Solidarności po Kanciastym Stole byłem raptem trzy tygodnie, wypieprzyli mnie za to, że nie zgodziłem się by dyrektorem został absolwent przyzakładowej zawodówki też elektryk jak Wałęsa, który potrafił wymienić żarówkę ale z podłączaniem żyrandola już miał wielkie problemy.
Zostało mi niewiele lat życia. Jednego czego żałuję to tego, że urodziłem się w Polsce. Tutaj wegetuję już przez ponad 60 lat. To oczywiście moja wina bo najpierw nie byłem w PZPR potem tylko krótko w pierwszej "S" ale nigdy nie w AWS ani w PO czy PiS lub ZChN . Jak widzę , czytam i słucham co się dzieje to życzę władzy i jej pociotkom wszystkiego najgorszego. Amen 
21 12 2017 Wielka teoria spiskowa premiera Morawieckiego. 
Dawno nikt tak nie zirytował polskich sędziów. "Kłamstwa i pomówienia". 
Kilka tygodni temu Antoni Macierewicz przedstawił spiskową teorię "złotego funduszu”. Według niej, to generałowie z powołanego w latach 80. tzw. Funduszu Przyśpieszonego Rozwoju torpedują reformy szefa MON w armii, bo wciąż wysługują się Kremlowi. Wprawdzie teoria ta została bezlitośnie wyśmiana, ale podobną drogą podążył nowy premier Mateusz Morawiecki. W artykule dla amerykańskiego tygodnika "Washington Examiner" zdemaskował tajny spisek w "kaście sędziowskiej”. Przekonywał, że w czasie obrad Okrągłego Stołu generał Wojciech Jaruzelski dostał zgodę i obsadził w sądach III RP komunistycznych sędziów, którzy do dzisiaj pociągają za sznurki w wymiarze sprawiedliwości. W taki sposób nowy premier uzasadniał sens przejmowania sądów przez Prawo i Sprawiedliwość. 
"To zwykłe pomówienie"
A co na to sędziowie? – To są kłamstwa i pomówienia, które kwalifikują się do zastosowania art. 212 kodeksu karnego, czyli kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję (...) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności – cytuje w rozmowie z naTemat rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Waldemar Żurek.
– To jest absolutnie spiskowa teoria dziejów, bo przy podstoliku Okrągłego Stołu ds. wymiaru sprawiedliwości siedzieli Jarosław Kaczyński, Jan Olszewski, Zbigniew Romaszewski, Adam Strzembosz, Andrzej Zoll i cały szereg autorytetów prawno-opozycyjnych. To oni zdecydowali o powstaniu demokratycznie wybieranej Krajowej Rady Sądownictwa, gdzie wszystkie władze: wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza patrzą sobie na ręce – podkreśla Żurek. Wtóruje mu Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. 
– Pan premier Morawiecki nie ma kompletnie pojęcia o specyfice pracy w wymiarze sprawiedliwości. Nie wie, jak jest zorganizowane sądownictwo, jakie mechanizmy tam działają, jakie są relacje między sędziami. On wyobraża sobie, że wymiar sprawiedliwości działa jak ministerstwo, albo jakaś korporacja. To jest kompromitująca niewiedza – ocenia w rozmowie z naTemat sędzia Stępień.
Więcej na: http://natemat.pl/225785,zloty-fundusz-morawieckiego-czy-sedziowie-stanu-wojennego-trzesa-polskim-wymiarem-sprawiedliwosci
Od Wielkiego Wybuchu przez Złoty Fundusz do Kasty Sędziowskiej.
Mądre słowa Andrzeja Leppera.
Wlewają w nas ten jad nienawiści i ci z lewa i ci z prawa tylko po to abyśmy się żarli nawzajem,
wyzywali i bili się między sobą . A oni?Oni zawsze się dogadają, będą kraść, bogacić się i będą robili z nami co tylko będą chcieli i powiedzą, że to wszystko w imię demokracji.
Prawda jest okutana ale taka jest i nic na to nie poradzimy. Ci co nie zrobili kariery w PZPR bo ich stamtąd wyrzucili za malwersacje lub pijaństwo to zrobili ją w Solidarności bo w niej wśród kierownictwa pseudo działaczy znaleźli poklask i oparcie. Przez bardzo krótki czas po 89 roku naprawdę wierzyłem, że tak zwana transformacja ustrojowa przerwie w końcu tę zapoczątkowaną przez wielką rewolucję październikową gigantyczną inwazję pospolitego chamstwa oraz zatrzyma awans do elity tej całej masy partyjnych prostaków i prymitywów, których na dodatek komuna przez wszystkie lata trwania PRL-u wyposażyła w dyplomy najrozmaitszych uczelni. Dziś sam sobie się dziwię że tak można było choćby przez chwilę wierzyć w prawdziwą przemianę i odradzanie się Polski widząc dobór tak zwanych elit.


21 12 2017 Startowała w konkursie na sędziego 52 razy, została prezesem sądu.
Do Wałbrzycha dotarła „dobra zmiana”. Dotychczasowym prezesem wałbrzyskiego sądu była Aleksandra Abramowska-Podlińska, sędzia z 20-letnim stażem pracy, której kadencja miała upłynąć 21 listopada 2018 roku. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, informacja o odwołaniu ze stanowiska przyszła z Ministerstwa Sprawiedliwości do sądu w poniedziałek faksem. Jak to teraz bywa, bez żadnego uzasadnienia. Odwołano także zastępczynię Abramowskiej-Podlińskiej, Violettę Pawelec.
Z nadania Zbigniewa Ziobry nową prezes Sądu Rejonowego w Wałbrzychu została teraz 36-letnia Magdalena Mroczkowska. Jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, w 2015 roku ukończyła studia podyplomowe prawa medycznego i bioetyki, rozpoczęła też studia doktoranckie na UWr. Nominacja jest, zdaje się, spełnieniem jej marzeń, bo sędzią została dopiero w lutym 2016 roku. Do tej pory jej kariera biegła krętą ścieżką. Dlaczego? Według danych Krajowej Rady Sądowniczej, podanych przez „Wyborczą” Mroczkowska przez 10 lat asystentury sędziowskiej aż 51 razy podchodziła do konkursu na sędziego. Powiodło się jej dopiero za 52. razem.
Decyzja o nominacji wywołała konsternację w środowisku sędziowskim, gdyż nowa prezes wałbrzyskiego sądu ma bardzo małe doświadczenie zawodowe. Pracę zaczęła w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów, później orzekała w sądach rejonowych i okręgowym we Wrocławiu, od stycznia tego roku w Wydziale VIII Cywilnym w Wałbrzychu. W międzyczasie Mroczkowska asystowała w kancelariach prawnych. Jak skomentował to jeden z sędziów: „Faktycznie słyszeliśmy o tym, że nowa pani prezes startowała w kilku konkursach. Już samo to, biorąc pod uwagę stanowisko, jakie objęła, jest dość zastanawiające. Ale nie mieliśmy pojęcia, że chodziło o kilkadziesiąt prób. Dobrze, że siedzę, bo chyba bym się po tej informacji przewrócił” – czytamy na portalu „Wyborczej”.
Warto przypomnieć procedurę konkursową: wniosek kandydata na sędziego jest wstępnie oceniany przez sędziego wizytatora, następnie ocena ta trafia do Zgromadzenia Sędziów w sądzie, do którego aplikuje kandydat. Jeśli jest pozytywna, trafia do Krajowej Rady Sądowniczej, która po weryfikacji – jeśli wypadnie ona pozytywnie – przedstawia prezydentowi wniosek o mianowanie na sędziego. – „Generalna zasada jest taka, że wygrywają najlepsi. Najczęstszym powodem, dla którego kandydaci nie przechodzą konkursów, jest to, że nie spełniają warunków i nie uzyskują pozytywnej oceny Zgromadzenia Sędziów” – wyjaśnia rozmówca „Wyborczej”, jeden z wrocławskich sędziów. Dziennikarzom nie udało się uzyskać opinii samej sędzi Mroczkowskiej. W dniu nominacji do sądu nie dotarła. Źródło: wyborcza.pl
Ziobro niczym Stalin szaleje i kosił wszystkich prezesów, dyrektorów sądów którzy nie podpiszą lojalki, TW Kaczyńskiego. Obsada stanowisk wmyśl zasady nieważne, że nic nie potrafi, nie ma kompetencji ale jest nasz pisowski, wielki bojownik o prawdę smoleńską. 
16 12 2017 Bankier, liberał, gość Sowy, doradca Tuska, człowiek Bieleckiego, milioner – premierem PiS. Pozdrowienia dla suwerena. Tomasz Lis
"Kim Pan jest panie Morawiecki, że zostaje Pan ministrem niezależnie od wyniku wyborów, wygryza ministra finansów, ministra skarbu, a nawet panią premier? Skąd ma pan parasol ochronny tak skuteczny, że bez właściwie żadnego politycznego zaplecza wygrywa Pan wojenki z Ziobrą, Szydło i Szałamachą a totalna opozycja i media z prawa i lewa traktują Pana ulgowo? Dlaczego zarówno Schetyna jak Kaczyński typują Pana na ministra”? Zapytał 6 grudnia 2017 na blogu lorem ipsum,
PLAN MORAWIECKIEGO
„Morawiecki zaproponował inwestorom umowę: 70% dużych Polskich firm wyemituje obligacje.
Spółki Skarbu Państwa wyemitują obligacje, kontrolowane przez państwowe TFI, spółki giełdowe wyemitują obligacje, wszyscy się zadłużą. Polska zostanie dosłownie zalana pieniędzmi. Pożyczy dwa biliony złotych i szybko je wyda. Od kogo pożyczy? Od zapraszanego do Polski Goldmana, JP Morgana, Santandera... Te banki dostały już zaliczkę, od zeszłego roku emitują w imieniu Skarbu Państwa obligacje skarbowe. Na co wyda? Na cokolwiek. Na elektromobilność, polsko-ukraiński helikopter, megalotnisko w każdym powiecie, startupy... Miś... Ważne, że wyda (…) Celem będzie szybkie wydanie ogromnych pieniędzy. Pieniędzy dwa razy większych niż nasz obecny dług publiczny. Pieniądze te trafią częściowo do Niemiec, częściowo do Chin, częściowo do USA. Sporo zostanie w Polsce. Do realizacji mega inwestycji potrzebne będzie jakieś 5 milionów pracowników z Ukrainy. Wzrost PKB będzie szalony. Jak za Gierka. Przez 5 lat. Później będzie jak w Grecji. Dlaczego za rządów PO nagrany u Sowy minister mówi, że Fogelman twierdzi że Morawiecki ma zostać Ministrem Skarbu? Bo kancelaria Fogelmana pośredniczy w praktycznie wszystkich emisjach obligacji Polskich firm. I chwali się tym na własnej stronie. Można to łatwo sprawdzić. Dlaczego po wygranych przez PiS wyborach Morawiecki wygryza Szałamachę i Szydło? Bo Szałamacha likwidując Ministerstwo Skarbu, rozproszył nadzór nad spółkami i teraz tylko premier może zebrać w ręku całość. Opublikowano: 07.12.2017 11:10" w sowa magazyn europejski
A oto genialny plan premiera Morawieckiego: jedną złotówką chce rozbujać tak polską gospodarkę że wkrótce będziemy najbogatszym krajem na świecie. Wystarczy że każdego dnia każdy mieszkający w Polsce obywatel przekaże jedną złotówkę do wspólnej kasy z której wypłaci się po milionie 38 obywatelom. No a gdyby tak po 10 złotych się zrzucać. A przecież można i po więcej. To w kilka lat wszyscy bylibyśmy milionerami. Jakie to piękne i zarazem proste. A oto efekty pracy Morawieckiego i jego poprzedników. Prawie 7 mln Polaków żyje za mniej niż 700 zł, a 3 mln w skrajnej biedzie. Politycy debatują o podnoszeniu pensji minimalnej i chwalą się tym, że od 2016 r. wynosi ona 1850 zł brutto, czyli w praktyce 1355 zł na rękę. To nadal pensja głodowa patrząc na dane GUS, które pokazują, że 2,8 mln Polaków żyje w skrajnej biedzie, czyli za mniej niż 550 zł. A 6,5 mln osób w Polsce na życie ma mniej niż 700 zł.  Sprawdzają się najczarniejsze scenariusze ekspertów. W listopadzie padły rekordy cen żywności. Średnio za wszystkie produkty płaciliśmy aż o 6,5 proc. więcej niż przed rokiem! Najnowszy komunikat GUS może przyprawić o zawrót głowy. Tak drogo jeszcze nie było!
13 12 2017 Czy dymisja premier Szydło ma podwójne dno?
Efekt chyba został osiągnięty. Pani Premier,  została bez pardonu wyrzucona z Rządu. Wielu ludzi się bulwersuje, wielu potrząsa głowami, wielu lamentuje...wielu się odgraża, że już więcej na PiS nie zagłosuje. Pani Premier nie jest z mojej bajki, dla mnie za miękka, ale znów zbyt bardzo naciskała aby Polska wspierała komunistyczny Eurokołchoz. Zresztą nie podoba mi się, że pani Premier jest absolwentką organizowanych przez Departament Stanu USA szkoleń „The International Visitor Leadership”. Biorą w takich udział wyłącznie osoby, które według Amerykanów mają szansę w przyszłości zostać liderami w dziedzinach polityki, mediów czy biznesu. Dodam, że w ten sposób szkoleni byli także Bronisław Komorowski, były prezydent Aleksander Kwaśniewski a także Donald Tusk, Hanna Suchocka, Kazimierz Marcinkiewicz i Mieczysław Rakowski...więc nie podoba mi się, że "liderów politycznych", którzy mają służyć Polakom szkoli się za granicą...
Ta cała "rekonstrukcja rządu" miała za zadanie według mnie wdrożyć bardzo ciekawy scenariusz na najbliższe dwa lata. Jak kiedyś zauważył bodajże poseł Wrzodak, że Prezes z Żoliborza to mistrz politycznej intrygi, więc podejrzewam, że "wyrzucenie" premier Szydło ma swoje podwójne dno. Jakie? Ano to bardzo proste...ponieważ prezydent PAD, strażnik żyrandola zerwał się z łańcucha, że tak napiszę kolokwialnie, należałoby wdrożyć plan B, czyli odzyskać tenże żyrandol do pilnowania, który tak de facto od słynnego weta PAD-a jest poza zasięgiem Prezesa z Żoliborza.
Więc co należy zrobić? Ano wystrugać męczennika, albo bardziej męczennicę, która niczym Joanna D'arc odzyska Pałac z żyrandolem, Plan chytry, bo wymaga stąpania po gorącym gruncie nadużycia cierpliwości wyborców. Wiem, że pani Premier była taka swojska, pachła domowym rosołem z grulami, albo krajanką makaronową własnego wyrobu...więc sympatie w Narodzie zdobyła. Teraz ta sympatia jest spotęgowana męczeństwem. Za panią Premier wielu stanie murem, pamiętając to publiczne upokorzenie. Polacy uwielbiają politycznych męczenników, więc oddadzą bez mrugnięcia swój głos na panią Szydło w najbliższych wyborach prezydenckich...pozbawiając tym niesfornego Adriana funkcji strażnika żyrandola. 
Ale to nie jedyna pieczeń Prezesa upieczona na tym ogniu...Prezes pokaże publicznie, że nie kąsa się ręki, która żywi i nigdy już nie powtórzy błędu z przyjmowaniem "synów marnotrawnych" bez wymierzenia sprawiedliwej kary, czyli paręnaście kijów na gołe dupsko za niesforność i niesubordynację...vide pan Ziobro, ten od tych "solidarnych rebeliantów"...a to czekałoby PAD-a...
Czy tak się stanie? Czas pokaże...niemniej martwi mnie coś innego. Z perspektywy czasu zauważyłem, że nie można powierzyć pełni władzy jednej partii, a jeśli chytry plan Prezesa wypali tak się w końcu stanie. Ja nie mam zaufania do żadnych polityków, skumulowani w większości sejmowej w jednej opcji potrafią nawet sprowadzić obce wojska do kraju.  Dla Polski najlepszym paradoksalnie rozwiązaniem jest jak największa ilość partii kanapowych w Sejmie. Ponieważ tak jak z wieżą Babel, w swojej zaciętości jest szansa, że pomieszają im się języki i Polska nie będzie przechodzić z łapsk ruskich, do niemieckich, a potem do jankeskich ...i odwrotnie. Poza tym wiecie...te główne partie miały swoje genessis w sławnej Magdalence, więc cudów się tutaj już nie spodziewam...
Plan jest chytry jak wspomniałem i może wypalić...o ile Prezes z Żoliborza nie rozpisze nowych wyborów...wtedy odczujemy efekt déjà vu...a to już może być plan C, czyli powrót "złego policjanta"
Autor: Kogut Dyrektor 
07 12 2017 Kaczyńscy – kontynuatorami myśli Józefa Piłsudskiego?
Rok temu z okazji Święta Niepodległości u stóp pomnika Romana Dmowskiego w Warszawie odbyła się pamiętna ceremonia złożenia kwiatów przez Jarosława Kaczyńskiego. Zdarzenie zostało sfilmowane i robiło prawdziwą furorę na Facebooku. Prezesowi PiS towarzyszyła świta jego współpracowników, a z megafonów płynęły słodkie dla niego dźwięki: – „Panie Naczelniku, Prezes Stronnictwa Narodowego imienia Dmowskiego Romana, Ludwik Wasiak melduje Rozdroże na przyjęcie Pana Naczelnika Państwa Polskiego”. Tak wyglądało powitanie, z jakim spotkał się na pl. Na Rozdrożu zwykły poseł polskiego Sejmu. Nie koniec na tym. Z głośników zebrani usłyszeli, że Jarosław Kaczyński jest „niekoronowanym królem polskiej polityki”. Opisywaliśmy tę historię w artykule pt. „Witaj Królu Lulu…”. Kpinom w internecie nie było końca. W tym roku jest nie inaczej, choć całkiem poważnie. Co prawda, w Sejmie prezydent RP wygłosił okolicznościowe orędzie, ale nieco później miał miejsce uroczysty koncert galowy z okazji 150. rocznicy urodzin Józefa Piłsudskiego zorganizowany przez media skupione wokół Tomasza Sakiewicza pod patronatem prezesa PiS.
Kaczyński w koncercie udziału nie wziął, ale wystosował do uczestników list, w którym siebie i brata nazwał „kontynuatorami myśli Józefa Piłsudskiego”. Samemu naczelnikowi zbyt wielkiej uwagi nie poświęcił, skupiając się raczej na sobie i swoim bracie. Pisząc, że osoba marszałka im obu była bardzo bliska, podkreślił: – „Uważaliśmy się – w jakiejś mierze, rzecz jasna, w zasadniczo odmiennych warunkach – za kontynuatorów jego myśli”.
Prezes PiS napisał o zasługach marszałka Piłsudskiego, ale też i wskazywał na to, co po dziś dzień budzi kontrowersje: – „Przejęcie władzy siłą, doprowadzenie państwa na skraj wojny domowej jest nie do zaakceptowania. Nie sposób także nie potępić procesów brzeskich, Berezy Kartuskiej czy innych form nadużywania władzy”. Jarosław Kaczyński znalazł jednak usprawiedliwienie dla siłowych metod rządzenia krajem: – „Słaba Rzeczpospolita wymagała po prostu uporządkowania poprzez sprawniejsze rządzenie”. Przytaczał przy tym opinię swego nieżyjącego brata, że Józef Piłsudski „początkowo wierzył w demokrację”. Porównania nasuwają się same… Źródło: natemat.pl
Jakie czasy taki Piłsudski i taka Kasztanka. Wnuczka Piłsudskiego nie została zaproszona do Sejmu na rocznicę jego urodzin.
– „Dziś Andrzej Duda mówił w obliczu urodzin Józefa Piłsudskiego, które zaczynają obchody 100-lecia niepodległości, piękne słowa… Już abstrahuję, że w tym samym dniu w Sejmie jest niszczona polska demokracja. Ale oni z przyczyn politycznych nie zaprosili wnuczki Józefa Piłsudskiego do Sejmu” – powiedział w TVN 24 poseł Michał Kamiński. – „Na rocznicę urodzin Józefa Piłsudskiego jego wnuczka nie została zaproszona, bo im politycznie nie pasuje. Takie to budowanie wspólnoty” – oburzał się poseł.
Wnuczka marszałka jest bowiem żoną Janusza Onyszkiewicza, opozycjonisty, byłego ministra obrony i działacza dawnej Unii Wolności. Joanna Piłsudska-Onyszkiewicz od wielu lat angażuje się w działalność mającą na celu promowanie i zachowanie pamięci o marszałku Piłsudskim. Ale zdaje się to nie mieć znaczenia dla PiS – ważniejsze dla nich jest to, czyją jest żoną.
Internauci krytycznie komentowali niezaproszenie wnuczki marszałka na uroczystości: „Świętują urodziny Piłsudskiego. Ale jego wnuczki nie zaprosili… A Marszałek dziś powiedziałby im tyle: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”; „Sejm tak bardzo uczcił Piłsudskiego, że jego wnuczki nie zaproszono”.Źródło: gazeta.pl
03 12 2017 Tajne akta ministra obrony narodowej Antoniego M.
Ta historia wyjaśnia, dlaczego w 2008 r. służby odebrały Antoniemu Macierewiczowi dostęp do wszystkich tajemnic, w tym UE i NATO. Rzuca też światło na prawdziwy powód jego pospiesznego powrotu spod Smoleńska 10 kwietnia 2010 r.
Jest 4 października 2007 r. Do wyborów parlamentarnych niespełna trzy tygodnie. Sondaże wieszczą PiS wyborczą porażkę. Antoni Macierewicz kieruje świeżo utworzoną – na gruzach Wojskowych Służb Informacyjnych – Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która ma m.in. chronić tajemnice polskiej armii i tropić szpiegów chcących je zdobyć. W bazach danych SKW znajdują się dziesiątki tysięcy zapisów, najcenniejsze informacje dla bezpieczeństwa państwa, coś, za co każdy wywiad dałby wiele. Wystarczy wpisać do jej wyszukiwarki nazwisko lub nazwę firmy, by otrzymać pełną informację o związkach z wojskowymi służbami.
Baza danych operacyjnych SKW znajduje się w pomieszczeniu chronionym przed podsłuchem i zakłóceniami specjalną osłoną – tzw. kabiną elektromagnetyczną.   4 października 2007 r. w pomieszczeniu EO-Bazy stało się coś, co można zobaczyć jedynie w filmach szpiegowskich, ale z niższej półki. Funkcjonariusze wnieśli do pomieszczenia komputer z dwoma twardymi dyskami. Tak rozpoczęło się trwające co najmniej dwa wieczory kopiowanie tajnych danych z EO-Bazy. Co dokładnie skopiowano i po co – tego nie udało się ustalić. Teoretycznie możliwe było nawet zdublowanie całej bazy danych SKW.
Akta leżą na Karowej aż do końca czerwca 2008 r., gdy wygasa rozporządzenie premiera będące podstawą działania komisji. Donald Tusk nie podpisuje nowego, dokumenty muszą więc wrócić na Oczki. Tak też się dzieje, ale nie do końca. Wywózka dokumentów odbywa się pod dyskretnym okiem służb. Wysoki rangą funkcjonariusz kontrwywiadu opisuje, co się wówczas wydarzyło: – Dzień przed odesłaniem akt na Oczki z BBN do Pałacu Prezydenckiego w sposób zakonspirowany przeniesione zostały paczki z dyskami i nagraniami. Wiemy, że były tam kopie akt WSI oraz nagrania z posiedzeń komisji weryfikacyjnej, która przesłuchiwała żołnierzy WSI. Ale co dokładnie tam się znajdowało, może wiedzieć Antoni Macierewicz i jego ludzie.
Wiadomo – bo to wykazało jedno ze śledztw – że Macierewicz był w BBN do ostatnich minut funkcjonowania komisji weryfikacyjnej. Choć nie był jej członkiem, ale szeregowym posłem, 30 czerwca w nocy przyniósł do kancelarii tajnej w BBN „dokumenty niejawne w dużej liczbie”. Było ich tyle („liczone w setkach”), że urzędnicy nie mogli zweryfikować, czy rozliczył się ze wszystkich. Macierewicz zresztą nawet nie czekał na zakończenie formalności, tylko po prostu wyszedł.
Sprawa miała swój epilog po 10 kwietnia 2010 r. Co się stało z dokumentami przewiezionymi do Kancelarii Prezydenta, nie wiadomo. Na pewno, gdy weszli do niej ludzie Bronisława Komorowskiego, który po katastrofie smoleńskiej przejął obowiązki głowy państwa, ani żadnych dokumentów WSI, ani choćby śladów obecności Antoniego Macierewicza nie znaleźli.
Trochę światła na tę sprawę w październiku 2014 r. rzucił niechcący Jacek Kurski w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i” w TVN24. Obecny szef TVP bronił wówczas Macierewicza, któremu zarzuca się, że choć był w Katyniu 10 kwietnia (pojechał tam pociągiem z rodzinami katyńskimi), na wieść o katastrofie natychmiast wrócił do Polski. „Zapytałem go, czemu nie pojechał. Obawiał się, że pod nieobecność wysokich przedstawicieli Kancelarii Prezydenta zostaną spenetrowane archiwa BBN” – tłumaczył kolegę Kurski, na co drugi z gości Olejnik – Michał Kamiński – zaskoczony przypomniał, że Macierewicz był wówczas szeregowym posłem, więc zasoby BBN nie powinny go interesować. „Kurski ujawnił, że Macierewicz wracał w popłochu do Warszawy grzebać w szafach pancernych BBN. Czekamy na komisję śledczą” – komentował w Radiu Zet ówczesny poseł Ruchu Palikota Andrzej Rozenek. A według TVN24 „po przyjeździe do Warszawy Macierewicz od razu udał się do Pałacu Prezydenckiego. Oficjalnie po to, by oddać hołd tym, którzy zginęli w katastrofie, ale później rozpoczął serię spotkań z urzędnikami Kancelarii Prezydenta oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego”.
Dlaczego jednak służby nie zawiadomiły prokuratury w sprawie wynoszonych z BBN paczek? Bo, jak tłumaczy nasz rozmówca, żaden ze świadków, który znał ich zawartość, nie zgodził się złożyć zeznań w prokuraturze. Nie ma zeznań, nie ma przestępstwa.
Wybrane fragmenty z : https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1683912,1,tajne-akta-ministra-obrony-narodowej.read 
28 11 2017 W MON niepewność i degrengolada.
Nie od dziś wiadomo, że źle się dzieje w resorcie obrony, teraz jednak sytuacja staje się coraz bardziej nie do zniesienia. Polityk PiS zajmujący się tematyką wojskową powiedział „Newsweekowi” wprost: – „W resorcie panuje schyłkowa atmosfera. Wszystko wstrzymane, ludzie czekają, co będzie z ministrem”. Nikt nie czuje się zbyt pewnie, ale chyba nie dotyczy to odpowiedzialnego za kadry podsekretarza stanu Bartłomieja Grabskiego. Jak pisze „Newsweek” – „to bardziej cywilizowana i skuteczniejsza wersja Bartłomieja Misiewicza”. Powołując się na anonimowych informatorów z ministerstwa, tygodnik podaje, że prawdziwy Misiewicz nadal współpracuje z Macierewiczem i jest widywany w siedzibie resortu.
Młodzi i ambitni wiceministrowie Michał Dworczyk i Bartosz Kownacki są natomiast poważnie skłóceni. Wszystko przez Wojska Obrony Terytorialnej, za które odpowiada Dworczyk, a które są zaopatrywane z pominięciem Kownackiego, który odpowiada za kontrakty zbrojeniowe.
Informator tygodnika dodaje, że jakby przyszło co do czego, Macierewicz jest gotów zrzucić na Kownackiego wszystkie niepowodzenia w dziedzinie kontraktów zbrojeniowych. – „Po targach zbrojeniowych w Kielcach minister odwiedził jedną z firm, którą od początku urzędowania eliminował przy wszelkich zamówieniach. Przeprosił i powiedział, że został wprowadzony w błąd. Ciekawe, przez kogo? Kownacki traci cierpliwość. W półprywatnych rozmowach mówi, że nie ma ochoty dłużej świecić oczami za szefa. Dworczyk jest teraz w łaskach ministra, ale to tylko zderzak” – twierdzi rozmówca „Newsweeka”.
Kolejny wiceminister Tomasz Szatkowski, choć miał obiecany wyjazd na placówkę zagraniczną, teraz liczy na to, że zostanie szefem Polskiej Grupy Zbrojeniowej. MON–u zdecydowanie ma dość. Na jego miejsce miałaby „wskoczyć” Anna Siarkowska – osoba bez doświadczenia w armii. Do Sejmu dostała się z list Kukiz’15, ale niedawno przeszła do PiS. Ta 35-latka studiowała politologię w Siedlcach i bezpieczeństwo w Akademii Obrony Narodowej; była działaczką Młodzieży Wszechpolskiej. W tej sytuacji trudno zaprzeczyć, że schyłek jest blisko .Źródło: Newsweek
Spotkanie Macierewicza w Piotrkowie Trybunalskim ze swoimi wiernymi wielbicielami( inni nie mieli szans by dostać się do środka, zadbali o to organizatorzy) było początkiem kanapami wyborczej w walce o fotel prezydenta miasta. To już koniec szefowania Macierewicza w MON? Wczoraj na spotkani w Piotrkowie odniósł się do konfliktu z prezydentem Andrzejem Dudą, który nazwał próbą rozbicia PiS. Niedoczekanie! Żaden spór nas nie podzieli. Przypominam że prezydent Duda publicznie oświadczył że niezaprzysiężony zostanie rząd Kaczyńskiego jeśli ministrem w nim będzie Macierewicz. W wojsku na Antka mówią QQwa.
25 11 2017 Nowa ordynacja wyborcza krojona pod wygraną PiS
Opozycja ma ogromny problem. Rozwalana jest Polska, a więc trzeba ją ratować. Społeczeństwo obywatelskie jest czujne, ale nie może działać w schizofrenii protestu. Niestety, niejasny przekaz, czego należy bronić przed dewastacją PiS, sprzyja szkodnikom, a wg wszelkiego racjonalizmu partia Kaczyńskiego zagraża krajowi.
Wychodzimy na ulice w obronie niezależności sądów, a w tym czasie PiS kroi pod siebie ordynację wyborczą. Kroi tak, aby nie przegrać najbliższych wyborów samorządowych. Kroi tak, aby wyeliminować wszelkie ruchy obywatelskie niepartyjne. Kroi tak, aby pisowscy mianowańcy w komisjach wyborczych kroili dla partyjnej wygody kształty okręgów wyborczych.
A gdyby stało się tak, że PiS przegrałby wybory, może zaskarżyć w sądzie ich wyniki pod każdym pretekstem. I zapytam: jaki werdykt podejmie sąd, który będzie pisowski? Na pewno nie będzie on niekorzystny dla PiS.
Usta polityków PiS są pełne frazesów typu: ordynację zmieniamy dlatego, żeby wybory nie były sfałszowane. Uśmieliście się? I słusznie, bo sfałszować wybory może tylko ten, kto je organizuje, a nie organizuje opozycja. W tym momencie opozycja nie posiada żadnych instrumentów, aby sfałszować.
Uniwersalne jest doświadczenie, iż zmiana ordynacji wyborczej przez rządzących, zawsze i wszędzie, jest próbą uzyskania przez nich lepszego wyniku, niż spodziewany bez tej zmiany.
W ugruntowanych demokracjach w zasadzie jedyny punkt ordynacji jest interpretowany na korzyść rządzących: przyspieszenie wyborów, bo akurat sondaże są dla nich korzystne. Tyle. Ordynacja proponowana przez PiS wszystko niemal zmienia. Czy są w nią wpisane dobre zmiany? Równie dobrze moglibyśmy zapytać, czy „dobra zmiana” jest dobra. PiS całkowicie zmienia ordynację, aby nie przegrać, mając do tego „bezpieczniki” w postaci pisowskich sądów. Można wejść w analizowanie szczegółowych zmian w nowej ordynacji, ale one rozmydlają obraz, czynią go nieczytelnym. Ma być większa liczba okręgów wyborczych, a tym samym mniejsza ilość mandatów w okręgach, jakie w nich można uzyskać. To preferuje PiS, a eliminuje mniejsze partie, jak Nowoczesna, PSL i SLD, a także ruchy miejskie (sól samorządowców). Członkowie Państwowej Komisji Wyborczej nie muszą być sędziami ani osobami apolitycznymi, wystarczy habilitacja bądź trzy lata stażu adwokackiego.
Tak naprawdę nowa ordynacja wyborcza obniża poprzeczkę dla osób odpowiedzialnych za przebieg wyborów. Znowu racjonalizm podpowiada, iż po to jest tak czynione, aby obsadzać swoimi Misiewiczami. Można więc użyć grubszego określenia wartościującego w stosunku do tej ordynacji: zmierzamy do bylejakości.
Z władzą PiS mamy ogromny problem. Po to odwołują się do byle jakich rozwiązań, aby wszelkimi sposobami nie oddać władzy, a gdyby miała się im wymknąć z rąk, sięgnąć po kolejne narzędzia utrzymania władzy – sądy, które będą pod ich kontrolą.
Tak urządzone państwo może tylko się coraz bardziej psuć, gnić u podstaw. Czy na taką beznadziejną Polskę zgodzi się elektorat PiS, czy już nie będzie czasu na kwestionowanie wyników wyborów, bo naród będzie chwycony za twarz? Autor Waldemar Mystkowski Źródło koduj24.pl
23 11 2017 „Prokurator z PRL zaczyna nas uczyć demokracji”, czyli debata w Sejmie o sądach.
 PiS chce jak najszybciej wprowadzić nowe ustawy o SN i KRS, więc – nie bacząc na nic – prace nad prezydenckimi projektami rozpoczęły się. Jako pierwszy głos w imieniu klubu PiS zabrał Stanisław Piotrowicz. – „Reforma proponowana przez pana prezydenta pozostaje w zgodzie z Konstytucją i w zgodzie z zasadami demokracji. Demokracja to system rządów i forma sprawowania władzy, w której źródło władzy stanowi wola większości obywateli. Z woli większości obywateli został wyłoniony ten parlament” – oświadczył poseł PiS.
Na galerii sejmowej zasiadły też 3 kobiety w koszulkach z napisem „Konstytucja”. W trakcie wystąpienia Piotrowicza strażnik sejmowy kazał im założyć swetry, by zakryły napis na koszulkach. Borys Budka z PO wystąpił z wnioskiem formalnym: – „Proszę o wyjaśnienie, czy takie wydarzenie miało miejsce”.
Robert Kropiwnicki z PO wszedł na mównicę po wystąpieniu Piotrowicza i powiedział: – „Przychodzi listopad, wychodzą wszystkie ciemne mary i prokurator z PRL zaczyna nas uczyć demokracji”. Poseł zauważył, że w Sejmie trwa debata nad projektem, który jest nieaktualny, bo poprawki dopiero zostaną do niego wprowadzone. – „Ani poseł Piotrowicz ani pani podsekretarz [z Kancelarii Prezydenta – przyp. red.] nie mówią, co uzgodniliście ciemną nocą. Jakież wielkie afery były dotyczące SN? Nie było żadnych afer, żadnych afer nie potraficie wskazać. Sąd Najwyższy jest wam potrzebny do ułaskawiania waszych kolegów, którzy mieli wyroki. Chcecie powstrzymywać wyroki panów Kamińskiego, Wąsika i innych” – mówił Kropiwnicki. Jak dodał – „to jest makabryczne”.
– „Kłócicie się we własnym obozie o to, kto ile weźmie stołków. Chcecie doprowadzić do tego, żeby żona prokuratora krajowego, zastępcy Zbigniewa Ziobry, która została prezesem sądu, została sędzią Sądu Najwyższego. Do tego potrzebujecie zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, właśnie po to tworzycie nową izbę, by wsadzić tam swoich kolegów, którzy będą orzekać po waszej linii” – mówił poseł Platformy.
Michał Kamiński z Unii Europejskich Demokratów stwierdził, że prezydenckie propozycje są częścią kolejnego rozdziału „zabierania Polakom demokracji”. – „Nie pozwolimy wam zmienić ustroju, bo ten ustrój, choć niedoskonały, był ustrojem, który zapewnił Polakom najlepsze 25 lat w ostatnich kilkuset latach historii; i tego koła historii nie pozwolimy wam odwrócić” – mówił, zwracając się do posłów PiS. – „Ci wszyscy, którzy łudzili się, że prezydent Rzeczypospolitej stanął na straży wartości demokratycznych i dlatego zawetował ustawy, nie mieli racji. Dzisiaj widzimy to bardzo wyraźnie, że nie był to spór o istotę, spór o wolność, spór o wymiar sprawiedliwości; była to po prostu personalna przepychanka”.
A tymczasem przed Sejmem gromadzą się przeciwnicy zmian w sądownictwie. „Nieocenione” TVP Info na pasku informuje – „Polacy przeciwko totalnej opozycji – przed Sejmem wspiera ja zaledwie garstka protestujących”. Zamieszczane w sieci zdjęcia zadają kłam temu stwierdzeniu. Widać na nich także dziesiątki policyjnych samochodów. „PiS boi się reakcji suwerena” – komentuje jeden z internautów. Źródło: wyborcza.pl
Do KRS i SN sędziowie powinni być wybierani przez środowisko sędziowskie a nie przez polityków. To sądy maja sprawować kontrolę nad politykami a nie odwrotnie bo wtedy to jest już totalitaryzm. Ciekawe czy Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że Ziobro skoczy mu wreszcie do gardła? Wyposażony w taką władzę, zemści się na nim za wszystkie upokorzenia. Czyżby prezesa zawiódł instynkt samozachowawczy? A Gowin stoi cichutko za winklem i tylko czeka na taką okazję.

Z forum:Bardzo jesteśmy postawą Adriana zawiedzeni. Choć nie zaskoczeni przecież.To, że cała ta akcja z poprawkami jest trzymana w tajemnicy, każe przypuszczać, że to będzie nie reforma (to słowo z definicji oznacza zmianę na lepsze, jego znaczenie wykrzywiają lub odwracają tylko reżimy zamordystyczne) tylko czysta destrukcja. Wszyscy, którzy szykują się na objęcie przygotowanych przez PiS posad w sądach, niech pamiętają – przyjdzie czas, że zostaniecie za kolaborację ukarani.

23 11 2017 Czy PiS jest partią antykomunistyczną?

Odpowiadając uczciwie na to pytanie, trzeba najpierw rozróżnić dwa rodzaje komunizmu.
-Stary komunizm moskiewski, bazujący na pierwowzorze czerpanym z manifestu komunistycznego Marksa, który wkroczył do Polski razem z wojskami okupacyjnymi ZSRR.
-Nowy komunizm zachodni – antykulturowy marksizm – Marks, manifest komunistyczny Spinellego, strategia Gramsciego, teoria krytyczna...
1) W stosunku do pierwszego (postkomunizm) PiS wykonał wybiórczo następujące działania: Obniżenie przywilejów emerytalnych, zmiana nazw ulic, częściowe oczyszczenie MSZ, planowane usunięcie wszystkich symboli komunizmu moskiewskiego – to zaledwie mała część spośród tego, co należało zrobić. Nie wykonał: dekomunizacji polskich uczelni, nie zdelegalizował partii komunistycznych, nie penalizuje głoszenia ideologii komunistycznej, a także nie odebrał ukradzionego majątku przez komunistów i postkomunistów. Wciąż tematem tabu jest tzw. żydokomuna, która cieszy się przywilejem bezkarności i pełni rolę moderatorów KOD i innych wydmuszek gromadzących mięso armatnie przeciw Polsce.
2) W stosunku do drugiego PiS nie wykonał i nie wykonuje żadnych realnych działań (!) Mam na myśli: oczyszczenie polskich uczelni z marksistów antykulturowych, likwidację tzw. Gender Studies, penalizację głoszenia ideologii totalitarnej bazującej na powyższych komunistycznych źródłach, likwidację Fundacji Sorosa, która finansuje współczesne lewicowe jaczejki nazywane dla zmylenia przeciwnika – Fundacjami, organizacjami pozarządowymi, Stowarzyszeniami itp.
Ponadto, co jest moim zdaniem karygodne, politycy PiS z ignorancji lub tchórzostwa nie informują Polaków, że oficjalną podstawą programową tzw. UE jest manifest komunistyczny z Ventotene (Spinellego) zakładający dosłowną – całkowitą likwidację państw narodowych, w tym Polski – jedna centralna władza – ustawodawcza, sądownicza, wykonawcza, jedna waluta, jedna armia, jeden budżet. Reasumując: niestety, PiS nie jest partią antykomunistyczną. Jeżeli chcesz, drogi wyborco PiS, aby to się zmieniło –  wywrzyj presję na twoich politykach. Źródło: http://www.ekspedyt.org/2017/11/20/czy-pis-jest-partia-antykomunistyczna/ 
16 11 2017 Lepiej się leczyć u weterynarza!
Gdyby nie to, że chodzi o chorobę lub cierpienie, wizytę u weterynarza - w odróżnieniu od tej u niejednego "ludzkiego” lekarza - można by nazwać przyjemnością. Tu pacjent nie jest intruzem. "Żeby w mojej przychodni traktowano mnie tak, jak mojego psa w lecznicy, to byłoby bardzo dobrze” - coraz częściej słyszy się taką opinię.
Lecznica dla zwierząt przy Drodze Męczenników Majdanka. - Mamy dyżury całodobowe - wyjaśnia lekarz weterynarii Tomasz Balak. - Nawet jeśli ktoś późnym wieczorem przyjdzie po środek na pchły, jest to klient oczekiwany...
Teraz, w niedzielne popołudnie wraz z doktorem Marcinem Krauze skończyli operować psa. Długo rozmawiają ze zrozpaczoną właścicielką. Tłumaczą, co psu było, jakie mogą być konsekwencje operacji, jakie leki trzeba podawać. Kobieta powoli się uspokaja, nabiera wiary, że wszystko skończy się dobrze. Będzie przywozić psa do kontroli. O każdej porze może zadzwonić, jeśli jego stan budziłby niepokój.
- Dlaczego kochamy zwierzęta? Ktoś musi je kochać - lakonicznie odpowiada Marcin Krauze. Może dlatego są one nieraz lepiej traktowane niż ludzie. Ludzi trudniej obdarzyć miłością...
Przychodzi suka do doktora
- Wizyta, badanie kliniczne, podanie leku kosztuje w granicach 20 złotych - informuje doktor Tomasz Balak. - Leczenie średniej wielkości psa z podaniem antybiotyków przez ok. tydzień będzie właściciela kosztować ok. 100 zł, choć przy prostych lekach - taniej. Za każdym razem zwierzę jest badane i oglądane. Nie tak, jak u ludzi - recepta w łapę i za dwa tygodnie do kontroli. Albo i nie. Mamy ciągły ogląd sytuacji, na bieżąco kontrolujemy efekt kuracji.
Za zabieg chirurgiczny tu się płaci w granicach 200 złotych.
Pani Maria Pakuła od lat ze swoim psem chodzi do lek. wet. Jana Nowickiego.
- 9 lat temu Cora zachorowała na nosówkę i ten lekarz ją z choroby wyciągnął. Od tej pory jest pod jego stałą opieką. Nigdy nie odmówił przyjęcia psa, nigdy nie odmówił wizyty do domu. Myślę, że tacy właśnie są weterynarze. Często bardziej wrażliwi na cierpienie zwierząt, niż lekarze medycyny na cierpienia ludzi.
Pan Stefan Sawicki, który do weterynarza przyszedł z kotem, powiedział wprost: - To jedyni lekarze, którzy nie biorą łapówki. Tu każdy pacjent jest zawsze przyjęty i bez wyciągania ręki po kopertę...
Źródło: http://www.dziennikwschodni.pl/magazyn/lepiej-sie-leczyc-u-weterynarza,n,1000030718.html
Polska to dziki kraj. Kraj w którym rybka, piesek, kotek... mają więcej praw od zwykłego obywatela. Kraj w którym malutka żabka potrafi wstrzymać inwestycję infrastrukturalną wartą miliardy złotych. Pewnie się zastawiacie dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta weterynarz leczy natomiast lekarz wypełnia stosy formularzy dla NFZ. 
Znalezione w sieci: Opinie o MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI MY CHCEMY BOGA.
"Przez Warszawę przeszedł antypolski wstyd. Przemawiał lider włoskich neofaszystów, otwarcie nawiązujący do Mussoliniego, kolegi Hitlera, który zrównał Warszawę z ziemią. Byli zaproszeni przez organizatorów faszyści ze Słowacji. Ich lider, Marian Kotleba, otwarcie nawiązuje do tradycji i myśli księdza Tiso, przywódcy nazistowskiej republiki słowackiej, państwa satelickiego Hitlera w czasie II wś. Słowacja ks. Tiso dokonała agresji na Polskę 14 września 1939, a dzisiaj jego duchowi (i dumni z tego) spadkobiercy maszerują przez Warszawę w dniu polskiej niepodległości. Hańba.
Maszerujący krzyczeli hasła o jeb*niu islamu, uchodźców, tvn, Lecha Wałęsy. Byli też tacy, którzy krzyczeli po niemiecku si*g he*l. Ale to oczywiście margines! Bo większość to normalni ludzie z dziećmi. Dzieci maszerowały w pierwszym rzędzie z wielkim transaperentem "biała Europa braterskich narodów" z krzyżem celtyckim w tle.
Do normalnych ludzi zagadywał reporter TVP Info, pytając o powód przybycia na marsz. "-Żeby żydostwo przestało rządzić", powiedział normalny człowiek około 50 lat, a jego normalna żona dodała, że się zgadza z mężem.
Oczywiście nie wszyscy, którzy uczestniczą w marszu to faszyści, ale przyzwoici ludzie nie maszerują ramię w ramię z faszystami otwarcie przyznającymi się do swoich przodków, którzy bezpośrednio lub pośrednio przyczynili się do największej tragedii tego narodu w najnowszych dziejach."

Byłam w kościele Św. Barbary na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie na mszy, gdzie z ambony ksiądz pozdrawiał i witał środowiska narodowców. Serdeczne witał ONR i Młodzież Wszechpolską. Widziałam religijne transparenty nawiązujące do patriotyzmu. Widziałam opaski ONR na ramionach. Ksiądz mówił o potędze Kościoła Narodowego. Wspomniał by nie zapominać o naukach JP II i nigdy się ich nie wypierać i nie wstydzić. Wtedy właśnie rozwinęłam. ten oto transparent: „Rasizm to grzech, który stanowi wielka zniewagę Boga”. Jan Paweł II 2001. Za moimi plecami na ścianie, widniał wizerunek Jana Pawła II. Najpierw usiłowano mi go wyrwać, a później prawie przeczołgano ciągnąc za ubrania, po posadzce kościoła, wołając - wynocha! Wynoś się stąd! Wylądowałam wypchnięta brutalnie przez kilka osób na schodach za drzwiami kościoła, które z hukiem zatrzaśnięto za mną. Jeden chłopak dostał sygnał i zaczęło iść za mną ok 20 osiłków z patriotycznymi emblematami. Zdążyłam wybiec za bramę. Natknęłam się na turystów, którzy zapytali co się dzieje. Przeszłam z nimi do bardziej ruchliwej ulicy, gdzie mogłam już wmieszać się w tłum. To dzisiejszy obraz kościoła katolickiego. 
11 11 2017 Wojewoda dekomunizuje ulice w Warszawie. Była aleja Armii Ludowej, będzie aleja Lecha Kaczyńskiego.
Cztery lata temu było to takie śmieszne, nierealne. A dziś?

-Uwaga, dzieci, dochodzimy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat była nazywana Krakowskim Przedmieściem - mówi pani nauczycielka.
- Jak to? Przecież przed chwilą byliśmy na ulicy Lecha Kaczyńskiego!
- Oj, Piotrusiu, znowu nie uważałeś. To nie była ulica, tylko aleja, i nie Lecha Kaczyńskiego, tylko Prezydenta Kaczyńskiego.
- Psze pani, a co to za budynek?
- To Sanktuarium Lecha Kaczyńskiego Jedynego Prezydenta IV RP, dawniej był to Pałac Prezydencki. Chciałabym wam zwrócić uwagę na stojące przy bramie krzyże. Wiecie skąd się wzięły?
- Kogoś tu ukrzyżowali?
- Nie, Wojtusiu. No jak to? Nie wiecie?
- Nie wiemy, psze pani.
- No przecież macie w tygodniu po 5 lekcji z historii życia Lecha Kaczyńskiego.
- No tak, ale w podstawówce przerabia się tylko młodzieńcze lata Kaczyńskiego, ostatnio mieliśmy lekcje o Pierwszej Komunii pana prezydenta.
- Jak to młodzieńcze lata? A reszta?
- Resztę żywota Lecha Kaczyńskiego przerabia się dopiero w gimnazjum i liceum, psze pani.
- Aaaa, chyba, że tak. No więc słuchajcie, drogie dzieci. Ten wielki krzyż postawiono tu po śmierci pana prezydenta, aby oddać cześć jego
pamięci i przez długie lata toczono walki, aby mógł tu pozostać. Na szczęście teraz może tu stać i nikt go nie zabierze.
- Psze pani, a można sobie przy nim zrobić zdjęcie?
- Można Martynko, ale uważaj, aby go nie dotknąć, bo jest na nim metalowa siatka, która jest pod wysokim napięciem. To takie zabezpieczenie, gdyby ktoś próbował zabrać stąd krzyż.
- A ten mniejszy krzyż to skąd?
- Ten mniejszy postawiono, aby uczcić pamięć tych, którzy bronili tego dużego krzyża.
- Psze pani, a wejdziemy do środka pałacu?
- Niestety, nie możemy, bo właśnie jest w nim remont. Włoscy malarze malują olbrzymi fresk na suficie.
- Psze pani, a co to jest fresk?
- Takie malowidło na suficie, widzieliście przecież fresk w Kaplicy Sykstyńskiej.
- Ja nie widziałem.
- Jak to, Wojtusiu? Nie byłeś z nami rok temu na wycieczce Śladami Wielkiego Męża Stanu - misje zagraniczne Lecha Kaczyńskiego?
- Nie, bo byłem wtedy chory.
-  A, psze pani, a co będzie na tym fresku namalowane?
- Arcydzieło, moje drogie dzieci. Będzie na nim przedstawione jak Bóg przekazuje Lechowi Kaczyńskiemu berło i koronę, aby zaprowadził porządek na Ziemi.
- Oj, to szkoda, że nie można wejść do środka i zobaczyć.
- Mówi się trudno, ale możemy obejrzeć pałac, to znaczy sanktuarium z zewnątrz, też jest co oglądać.
- Ooo, a co to są za tablice?
- To 14 stacji przedstawiających mękę Lecha Kaczyńskiego, jaką przeszedł w czasie swojego życia.
- "Stacja 7
 - Lech Kaczyński kłóci się z Donaldem Tuskiem o krzesło w Brukseli po raz drugi" 
- fajne!
- A patrzcie tu: "Lech Kaczyński przez Niemców kartoflem nazwany"!
- No już starczy, musimy iść dalej - mamy jeszcze tyle do zobaczenie w Warszawie.
- O kurcze! Patrzcie to! Co to za wielkie bryły, psze pani?
- Oj, Piotrusiu, przecież widać, że to buty.
- A po co ktoś postawił taki wielki pomnik butom?
- To nie jest pomnik butów, tylko pierwszy element budowanego pomnika Lecha Kaczyńskiego. Na razie zrobili mu tylko buty, ale cały czas budują resztę postaci.
- Ale psze pani, ten pomnik będzie tak wielki, że jego głowy w ogóle nie będzie widać z ziemi!
- No, w Warszawie na pewno nie da się zobaczyć twarzy pana prezydenta, ale za to z Moskwy jego srogie spojrzenie będzie widoczne doskonale... 
09 11 2017 List otwarty do Krystyny Pawłowicz – Posłanki.
Szanowna Pani Krystyno, postanowiłem napisać list, który Pani nie obrazi.

Bardzo delikatna sprawa.
Dziś wygląda na to, że wszyscy się zmówili i próbują zatruć Pani życie. Korzystają ze specjalnych technik, używając słów nieobraźliwych, ale w trakcie ich wypowiadania wyobrażają sobie brzydkie rzeczy. Za te myśli bezwzględnie należy ich karać. Ja w ogóle uważam, że kierunek w którym idziemy, czyli rozliczenie każdego z tego co ma w głowie, o czym myśli i czy w ogóle myśli, to bardzo dobry kierunek.
Ile tytułów naukowych będzie wtedy trzeba odebrać, a ile głów ze stanowisk poleci?
Zacznijmy grzebać w głowach. To już nie te czasy, kiedy każdy mógł myśleć o czym chciał. Wierny swoim wartościom i wieloletniej sympatii, którą Panią darzę - piszę. Ośmielam się robić to publicznie, gdyż na facebooku mnie Pani zablokowała, tak jak zresztą większość osób, które znam. Pewnie przez pomyłkę.
Zanim jednak przejdę do meritum, chciałbym szczerze pogratulować doktoratu. Ogromny wyczyn. Dziwię się jednocześnie, że z taką wiedzą i inteligencją nie pokusiła się Pani o profesurę. Tytuł naukowy profesora w Pani przypadku to byłoby coś. Wielka szkoda. Ogromna strata dla nauki polskiej.
Teraz po latach uważam, że dobrze się stało, że ja na studia nie poszedłem.
Kolega opowiedział mi historię o tym, jak to jedna z jego wykładowczyń, także Krystyna, (może się panie znacie?) do swojego kolegi z pracy zamiast "idź sobie", "spierd***j"powiedziała i, że regularnie wstyd środowisku naukowemu przynosi. 
Opowiadał straszne rzeczy o tej Krystynie. 

Mówił, że nie tylko w pracy zachowuje się jak trzoda w chlewie. Tak mnie nastraszył, że już na pewno na żadne studia nie pójdę.  Swoją drogą skąd oni na tych uczelniach takich wykładowców biorą? Świat się kończy.
Przez moment nawet pomyślałem, że skoro Pani jest tak wpływową postacią w kraju, może mogłaby w tej sprawie zainterweniować.
Wtedy takiej Krystynie można by powiedzieć "Idź sobie Krystyno" i Krystyna by sobie poszła, ale szybko mi ta myśl przeszła. Zrozumiałem, że z Pani kulturą, w towarzystwie chamów przebywać nie uchodzi.
Źródło http://damianmaliszewski.natemat.pl/222293,list-otwarty-do-krystyny-pawlowicz-poslanki 
Owsiaka sąd ukarał grzywną w wysokości 20 tysięcy złotych za seks z Pawłowicz? Nie wiem czy za 200 tysięcy ktoś by się skusił. No a ile powinna zapłacić Pawłowicz za słowa skierowane do posłów opozycji domagających się rozpoczęcia posiedzenia: Macie mordy, tak jak prezes powiedział. Zdradzieckie mordy. Nawet teraz nie potraficie się grzecznie zachować.
05 11 2017 DRAGON 17, czyli NAJWIĘKSZA KOMPROMITACJA W DZIEJACH MON.
Premier Beata Szydło: „Antoni Macierewicz jest tym politykiem, który gwarantuje, że polska armia zostanie odbudowana, będzie sprawna, silna i będzie ważnym elementem Sojuszu Północnoatlantyckiego” Już od roku na stronach MON, ćwiczenia Dragon 17 były zapowiadane jako jedne z największych od wielu lat. Ale mimo propagandy sukcesu i zaklęć Pani Premier oraz ministra Antoniego Macierewicza o „odbudowanej, silnej armii”, rzeczywistość na manewrach Dragon 17, okazała się zgoła zupełnie inna. Skala upadku i „ukrainizacji” armii zaskoczyła nie tylko ćwiczącą Rezerwę ale nawet zawodowych oficerów. Co się stało na Dragonie 17, że nawet media zaczęły skrzętnie ukrywać ten temat?
Armia Macierewicza bez cenzury. Żołnierze ćwiczyli na poligonie w prywatnych butach oraz w czapkach zamiast hełmów. Szef MON Antoni Macierewicz przedstawia wizję polskiej armii wyposażonej w najnowocześniejsze śmigłowce, okręty podwodne, tysiące dronów i cyberżołnierzy. Ale realia są zupełnie inne, co obnażyły niedawne ćwiczenia terenowe "Dragon 17”. Okazało się, że największym wyzwaniem dla polskiego żołnierza jest zdobycie wojskowych butów, czystej bielizny oraz pełnowartościowego posiłku.
– To największe ćwiczenia, jakie były prowadzone w Polsce, od długiego czasu. Ćwiczenia Dragon to 17 tys. żołnierzy” – chwalił się minister Antoni Macierewicz podczas ćwiczeń.  Wrześniowe ćwiczenia miały być wizytówką naszej armii. Były największymi manewrami od dwóch lat na terenie Polski – brało w nich udział 17 tys. żołnierzy – i generalnym sprawdzianem współdziałania polskich sił z jednostkami NATO.
Jak opisuje jeden z rezerwistów Piotr Śmielak na portalu mpolska24, problemy zaczęły się już przy mobilizacji. Komendy WKU dostarczyły ledwie 60-70 proc. wymaganych stanów żołnierzy. Ci, którym udało się dotrzeć na ćwiczenia, z pewnością zapamiętają je na długo. Żołnierzy wyposażono tylko w jeden komplet umundurowania. Problemem była też niewystarczająca ilość czystej bielizny, którą uzupełniano we własnym zakresie...
Tekst zilustrowany został zdjęciami rezerwistów w trakcie ćwiczeń ubranych w mundury różnych rodzajów i w cywilnych butach, w tym sportowych. 
Podczas ćwiczeń "Dragon 17” okazało się, że wojsko nie przewidziało, że któryś z żołnierzy może zachorować – nie zabezpieczono odpowiednich lekarstw –  lub chcieć skorzystać z toalety. W efekcie na nawet 300 żołnierzy przypadały ledwie 2 przenośne toalety o standardzie znacznie niższym niż w przygotowanej specjalnie dla Macierewicza pancernej toalecie polowej. Oszczędzano na wszystkim, także na racjach żywnościowych. 
Źródło: mpolska24.pl https://www.mpolska24.pl/post/15381/dragon-17-czyli-najwieksza-kompromitacja-w-dziejach-mon-czesc-1
Macierewicz zalicza wpadkę za wpadką i już dawno udowodnił że nie nadaje się na szefa MON. Jego kwalifikacje są wystarczające by kazania głosił do wyznawców religii smoleńskiej a nie dowodził armią. Mamy do czynienia z kolejną kompromitacją Macierewicza, który zapowiedział anulowanie przetargu na system zarządzania polem walki BMS. Efekt jest taki, że teraz kilkaset transporterów Rosomak, wartych setki milionów złotych, pozbawionych tego systemu, nadal stoi i rdzewieje. Macierewicz powinien zostać rozstrzelany jako zdrajca narodu. Słomiany czołg, słomiany okręt, słomiany helikopter i żołnierz z drewnianym karabinem zasuwający na pieszo tak wygląda polska armia po modernizacji Macierewicza. 
 Memy na podstronie Śmieszne zdjęcia 
31 10 2017 Polska jest tu gdzie jest i może jedynie wyparować, ale przenieść się nie może. 
Jakby się Macierewicz z Targalskim i Sakiewiczem nie starali to tak jest i zawsze będzie.
Co mamy dziś? Mamy deklarowaną "przyjaźń" z Niemcami, naszym obecnym kolonizatorem z przyzwolenia Największego i Wiecznego Sojusznika naszej umęczonej Ojczyzny czyli USA. (USA, jakby ktoś nie wiedział to pies, którym merda syjonistyczno - chazarski ogon z Bliskiego Wschodu). Jak wiec widać wyraźnie, nasza podległość ma charakter piramidy. Ale jedno jest pewne - wszyscy mogą nam rozkazywać a my nikomu.
Mamy z drugiej strony Największego i Wiecznego Wroga czyli krwiożerczą Rosję KGB-isty Putina, który jak tylko się budzi to zaraz bierze mapę i marzy o inwazji na Warszawę połykając po drodze bałtyckie mini państewka. Jak już się dobrze obudzi to mu przechodzi i rozczarowuje Macierewicza, Targalskiego i Sakiewicza. Inwazji jak nie ma tak nie ma... No ale nie o mokre sny Putina mi chodzi bo on może sobie śnić co mu się podoba. O Polsce mówię. Jesteśmy gdzie jesteśmy i tego nie zmienimy.
Co robi dobry gospodarz? Stara się żyć w stosunkach możliwie poprawnych ze swoimi sąsiadami. Żeby nie było tak jak u Rzędziana, że na miedzy stoi grusza i będziemy się przez dziesięciolecia kłócić czyje są gruszki, które spadły po obu stronach miedzy. Krótko mówiąc, Polską Racją Stanu jest harmonijna, pokojowa i przede wszystkim symetryczna polityka wobec naszych najbliższych sąsiadów. Inaczej się nie da. Póki co jesteśmy wykorzystywani przez "określone" siły jako podwórkowy kundelek do ujadania. Nie mam nic przeciwko kundelkom, to moja ulubiona psia rasa. Ale to co nam każe robić teraz nasz Wieczny Sojusznik to daleko wykracza poza wszelkie, nawet psie normy.
Problem naszej sponiewieranej Ojczyzny polega na tym, że zarządzają nami gnidy, które z Polską i duchem Rzeczpospolitej nie mają nic wspólnego oprócz umiejętności posługiwania się naszym językiem. Dzieje się tak już od ok 70 lat. To dużo, to ok trzech pokoleń. Nasz Wieczny Sojusznik jest ogólnie znany z tego, że swoich "wiecznych" sojuszników traktuje koniunkturalnie. Dopóki im są potrzebni to ich pieści, głównie słowem, wysyłając nawet swojego prezydenta, żeby nagadał głupot głupiej gawiedzi. A gawiedź jak to gawiedź, łyka wszystko jak gęś kluchy i jeszcze się cieszy. To nic, że chodzi jedynie o upchnięcie trochę militarnego złomu za ciężkie pieniądze. Jak potrafi być wierny nasz "wieczny" sojusznik to ostatnio przekonali się Kurdowie. Dopóki byli potrzebni to byli dopieszczani, jak wiatry się zmieniły to kop w doopę. Jestem głęboko przekonany, że nas czeka ten sam los, zresztą nie pierwszy raz. Notka ma być w sumie o drodze na Wschód skoro ta na Zachód jest już przetarta.
Na Ukrainie nie mamy przyjaciół oprócz garstki naszych ziomków i może jeszcze przedstawicieli innych mniejszości etnicznych , włącznie z rosyjskojęzycznymi obywatelami Ukrainy. Reszta najchętniej wbiłaby nam widły w plecy. Jedyna rozsądna droga na Wschód wiedzie przez Białoruś.
Ta wyśmiewana Białoruś, która wśród naszych polit - kundli stała się synonimem czegoś złego, czym można straszyć otumanionych tubylców stoi jednak wyżej w hierarchii państw naszego regionu. To w Mińsku podpisano porozumienia w sprawie Ukrainy, nie w Warszawie. To Łukaszenka potrafi rozmawiać z Putinem i to nie z pozycji lachociąga jak robią nasi zarządcy w stosunku do naszego "wiecznego" sojusznika. Ćwiczenia Zapad 17', które miały zakończyć się inwazją na bałtyckie państewka a docelowo na Polskę nie zakończyły się nawet okupacją Białorusi... Jak teraz wygląda minister wojny Macierewicz czy jego akolici typu vel Grajewski, Targalski czy Sakiewicz? Pełne rozczarowanie. Nie wiem kiedy będą następne ćwiczenia Zapad ale jedno jest pewne - w.w muszą wymyślić nową bajeczkę, żeby postraszyć Polaków. Mają trochę czasu.
Znam wielu Białorusinów. Mamy dużą społeczność białoruską na Podlasiu, którzy są dobrymi obywatelami Rzeczpospolitej, i którym nikt wstrętów nie robi czy to za język czy prawosławną wiarę. To jest nasz most na Wschód. Z Białorusinami nie mamy większych konfliktów o podłożu historycznym, to w końcu są prawdziwe ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego, nie to małe, szowinistyczne państewko bałtyckie, które każe się nazywać Litwą a z dawną Litwą ma tyle wspólnego co ja z Sanhedrynem.  Łukaszenka, co by o nim nie mówić, okazuje się mądrym i przewidującym liderem. Pogonił Sorosa. W Polsce Soros robi co chce...
A nasz uprzywilejowany, strategiczny "przyjaciel" wprowadził ostatnio ustawę oświatową, która faktycznie zmierza do wynarodowienia mniejszości narodowych na Ukrainie. Nasze kundelki podwinęły ogonek pod siebie i zgadzają się na wszystko. Jedynie Węgrzy i Rumuni zaprotestowali tak jak się należy. Węgrzy poszli jeszcze dalej - zablokowali udział Ukrainy w sabacie NATO i zapowiedzieli wszelkie możliwe retorsje jako państwo członkowskie Unii Europejskiej. Czy naszym zarządcom nie jest wstyd? Czy czują się już tak pewnie, że olewają swój własny elektorat, który, owszem, dał im mandat do zrobienia "dobrej zmiany" ale nie dał mandatu do rozmieniania polskich, świętych interesów na drobne? Jeśli tak dalej będą się słuchać swojego pana zza oceanu to następne wybory przerżną z kretesem bo środowisko Kresowiaków im tego nie zapomni. A to są miliony wyborców. I co? Chcemy znowu pruskie pieski na podwórku? Z banderowcami się nie rozmawia, do banderowców się strzela.Źródło: spiritolibero.neon24.pl
25 10 2017 Jawność i transparentność w wersji PiS.
W poniedziałek Mariusz Kamiński, minister koordynator służb specjalnych i jego kolega Maciej Wąsik przedstawili nam swoją propozycję ustawy o jawności życia publicznego. Będzie fantastycznie, bo wreszcie będzie lepsza transparentność i kontrola nad urzędnikami oraz władzą.
Minęły zaledwie dwa dni od ich konferencji, a już dziennikarze nieco poszperali i odkryli „drugie dno” tejże ustawy. To nic innego jak uchylenie dotychczasowej ustawy o dostępie do informacji publicznych, ale o tym jakoś panowie Kamiński i Wąsik nie raczyli wspomnieć. Szymon Osowski, prezes Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska zwraca uwagę, że „do ustawy o jawności życia publicznego na zasadzie „kopiuj, wklej” przeniesiono dzisiejszą ustawę o dostępie do informacji publiczne. Ale jest haczyk: wprowadzono dwa instrumenty, które zablokują całkowicie dostęp do informacji”.
Po pierwsze, art. 21 ust.2, który pozwoli urzędnikowi odmówić udostępnienia informacji publicznej w przypadku, gdy ktoś będzie zbyt nachalny i będzie zamęczał swoimi pytaniami, co zaburzy solidną pracę urzędnika, będzie przeszkadzało w solidnym oraz rzetelnym wykonywaniu obowiązków. Takim „ktosiem” będzie zapewne organizacja, dziennikarz, działacz społeczny czy nawet zwykły obywatel. Każdy, kto będzie zbyt dociekliwy, będzie chciał zbyt wiele wiedzieć. W takiej sytuacji to urzędnik podejmie decyzję czy to już nadużycie czy jeszcze nie. Pytanie tylko, skąd on to będzie wiedział. Czy już przy pierwszym wniosku o udostępnienie informacji publicznej czy przy drugim, a może dopiero przy trzecim? Oczywiście osoba pytająca nie będzie musiała zgodzić się z decyzją urzędnika. Pozostanie jej jednak tylko droga sądowa, czyli… oczekiwanie na uzyskanie informacji nawet do dwóch, trzech lat. Osowski mówi, że „Koncepcję „nadużycia” wymyślili naukowcy z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W ramach badań zapytali urzędników, czy w ich odczuciu nadużywa się prawa do informacji. Administracja oczywiście to potwierdziła”.
Po drugie, zanim urzędnik udzieli jakiejkolwiek informacji, będzie mógł zażądać opłaty za swój trud i wysiłek, włożone w przygotowanie odpowiedzi. Można powiedzieć, że w życie wejdzie zasada „chcesz coś wiedzieć, najpierw płać”. Czyż nie jest to forma utrudnienia dostępu do informacji publicznej? Szymon Osowski ma rację, uważając, że „Nowa regulacja jest niebezpieczna. Urzędnicy natychmiast to wykorzystają, aby zniechęcić ludzi do pytania i składania wniosków. To będzie wywierać efekt mrożący”.
Artykuł 61 Konstytucji RP oraz Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantują obywatelom dostęp do informacji publicznych. Wszelkie obostrzenia, utrudnienia, to nic innego jak kolejny przykład na odchodzenie od praw obywatelskich. Podejrzewam, że panowie Kamiński i Wąsik są dumni ze swojej „ustawy” i spłacają nią dług wdzięczności za ułaskawienie i powrót do „korytka”. Dla nas jednak, obywateli, ta ustawa to kolejny krok do tyłu. Źródło: wyborcza.pl 
23 10 2017 Największa hańba PiS-u są relacje PiSopublicznych mediów po manifeście i samopodpaleniu się 54-latka z Niepołomic.
Hańbą PiS-u jest oczywiście każdy dzień ich ponurych rządów, zaprowadzanie w Polsce monopartyjnej dyktatury, pełnienie wysokiego urzędu premiera RP przez prowincjonalną miernotę i funkcję faktycznego dyktatorka przez zakompleksiałego nieudacznika i groteskowego frustrata. Hańbą jest demolowanie polityki zagranicznej, gospodarki, wojska, kultury, Puszczy Białowieskiej, służby publicznej, wszystkiego czegokolwiek dotkną pisowskie łapki lepkich do pieniędzy z naszych podatków i coraz bardziej chętne do bicia. 
Ale tym razem chodzi mi o hańbę innego rodzaju, bardziej nikczemną w sensie bezpośredniego związku z chamstwem, wulgarnością, skarleniem duchowym i intelektualnych, ludzką podłością. Z czymś takim jak Błaszczak, Jaki, Zieliński i Terlecki w jednym, z jakąś trudną do ogarnięcia i wyjaśnienia polityczną wszawicą wylewającą się z pisowskich mediów, z tych wszystkich kolorowych i na kredowym papierze wydawanych tygodników i dzienników, zapełniających kioski i na szczęście składnice zwrotów i makulatury, sprawiających takie wrażenie jakby były redagowane w Moskwie. 
Chodzi mi o hańbę pisowskiej telewizji, przy której telewizja stanu wojennego była wzorem kultury, elegancji, obiektywizmu, gdzie nie ma żadnej miary w opluwaniu wszystkiego, co nie jest PiS-em i bezwstydnym wielbieniu zbawcy narodu, przebierającego w jamie gębowej językiem jak waran z Komodo i nie wiadomo czy bardziej obrzydliwym w złości, czy w uśmiechu i satysfakcji. 
Powodem do próby opisania tego rodzaju hańby jest dramatyczny protest jakiego przeciwko upadlaniu Polski przez pisowskie rządy dokonał 54-letni mieszkaniec Niepołomic podpalając się na znak protestu w Warszawie. W pozostawionym liście, będącym bardzo trafną listą zarzutów wobec reżimu, wyjaśnił, że w ten dramatyczny sposób chciał zaprotestować przeciwko temu, co dzieje się w naszym kraju i skłonić ludzi, aby nie byli bierni i obojętni. Niczego innego jak fali kłamstwa, nienawiści i podłości nie należało oczekiwać ze strony dziennikarskiej i innej żulii na usługach PiS-u.
Istotą pisowskiej dyktatury jest bowiem pozbawianie ludzi godności, na razie głównie w wymiarze symbolicznym.
Upokorzeniu służą uprawnienia p. Macierewicza do degradowania i awansowania wojskowych według kryterium pisowskiego lizusostwa, a raczej chyba lizusostwa personalnego? 
Mianowanie nieudaczników na najwyższe, dobrze płatne stanowiska, a wyrzucanie ludzi zasłużonych i wybitnych fachowców. Odczłowieczanie uchodźców, głównego straszaka PiS-u w polityce wewnętrznej, dokonał Kaczyński mówiąc o przenoszeniu przez nich "pasożytów i pierwotniaków", ujawniając gigantyczne nieuctwa, bo nie wie ani czym są pasożyty ani pierwotniaki (pierwotniaki bardzo rzadko są pasożytami, są to dwie różne kategorie ekologiczna i systematyczna - jak on zdał maturę z biologii?). Odczłowieczanie to mówienie o każdym, kto nie popiera PiS-u, że jest zdrajcą, mordercą, agentem, złodziejem itp. To poniżanie głodujących lekarzy przez p. Piętę - jeżeli uczciwie głodują to schudną i przez przypomnianą ostatnio wypowiedź Zenona Żyndy, szefa PiS-u w Tczewie - po wyborach będą mieli do gadania tyle co Żyd w getcie. Hańba PiS-u ma kilka wymiarów i jest kwestią osobistej wrażliwości stwierdzenie, który gorszy.  Źródło naTemat
Prawie 50 lat temu samospalenia dokonał Siwiec. Starał się ukazać rodakom prawdę o PRL-u. Czy ją ukazał? Widocznie nie skoro dziś też mamy takie akty desperacji wynikające z wielkich różnic pomiędzy klasami społecznymi. Dziś stosuje się takie same metody ośmieszania, bagatelizowania prawdy jaką chciał ujawnić ten co dokonał próby samospalenia. Najlepiej to z takiego zrobić wariata lub pijaka.
Tak chamskiej i butnej władzy, takich obłudnych łgarzy na stanowiskach ministerialnych Polska nie miała nawet za komuny. Oszuści, łgarze, jakieś dziwne osobniki z niedoborem kory mózgowej gadający to co im chory czerwony Khmer z Żoliborza każe. To są przedstawiciele rządu z jakimś sołtysem gminnym na czele, niszczący kraj tak jak tego nie zrobił nawet wróg. Najgorsza miernota myśli że jak podjedzie Mercedesem czy Rols Roysem to doda sobie powagi. Nie doda a ośmieszy się jeszcze bardziej. Gdzie się nie obejrzymy to przekręty, oszustwa, złodziejstwo, kolesiostwo, szambo, śmierdzące szambo które mieni się polskim rządem, nie wspominając o Adrianie który jest z tej samej gliny. 
20 10 2017 Kto jest ważniejszy: prezes PiS, czy premier rządu? Jacek Sasin bez ogródek: Kaczyński, bo bez niego nie byłoby rządu. Świat polityki żyje ostatnio sposobem, w jaki prezydent Duda przyjmuje prezesa PiS w Belwederze. Głos w tej sprawie zabrał Jacek Sasin, którzy przyznał, że sprawa jest tak naprawdę drugorzędna. Ale potem zaskoczył. - Jarosław Kaczyński jest kimś ważniejszym niż premier - przyznał polityk. I wyjaśnił dlaczego. Sprawa witania prezesa PiS przez Andrzeja Dudę została przywołana przez Krystynę Pawłowicz. Potem wróciła do tego rzeczniczka PiS. - Wszyscy powinniśmy z większym szacunkiem traktować Jarosława Kaczyńskiego, bo to jedyny człowiek, któremu udało się odnieść tak wielki sukces. To dzięki niemu mamy prezydenta i większość parlamentarną - powiedziała Beata Mazurek. I dodała, że "gdyby to ode niej zależało, to by zachęcała prezydenta, aby witał go osobiście". Teraz do sprawy "witania" odniósł się Jacek Sasin. Według niego, sprawa jest drugorzędna i bardziej zależy od zasad dobrego wychowania.
"Jarosław Kaczyński jest kimś ważniejszym niż premier" Marcin Zaborski w RMF FM spytał go, co by było, gdyby prezes PiS był zarazem szefem rządu. - Powiem tak: Jarosław Kaczyński jest kimś ważniejszym niż premier, bo jest szefem większości parlamentarnej, a bez tej większości parlamentarnej nie byłoby ani tego rządu ani tego premiera" - wyjaśnił. Potem dodał: "nie mówimy o protokole, mówimy o pewnej rzeczywistości politycznej". - Rzeczywistość polityczna jest taka. To szef większości parlamentarnej, lider ugrupowania, które wygrało wybory, jest postacią najważniejszą - dodał.
Pawłowicz to już do cna pogięło. Na jaki szacunek ktoś sobie zasłużył tak jest traktowany i tu wiek nie odgrywa najmniejszej roli. Satrapa nigdy nie jest mile witany. Poza tym nie przystoi by głowa państwa a takim jest prezydent składała hołd posłowi, prezesowi partii. To Kaczyński powinien dziękować bogu że prezydent Duda zaprasza go w swe progi. Pannę Krystynę od tego nieustanego modlenia się do figurki prezesa Jarosława pomroczność, ciemna dopadła.
Z forum: Zdaleka. W Polsce faktycznie rządzi Kaczyński. Wiedzą o tym wszyscy, nie tylko w Polsce. Nawet pani premier Wielkiej Brytanii spotkała się z 'szeregowym posłem' z Polski.  Jednak dlaczego Kaczyński nie objął żadnego urzędu, na przykład premiera?  Według mnie, może się mylę, chodzi o to że urząd to automatycznie oznacza odpowiedzialność prawną. Kaczyński doskonale wie, że to to robi to łamanie Konstytucji i obowiązujących praw i za to grozi odpowiedzialność prawna przed Trybunałem Stanu. I on odpowiedzialności chce za wszelką cenę uniknąć. Odpowiedzialny może być premier, prezydent, minister, ale 'szeregowy poseł' - nigdy. Nie ma podpisu Kaczyńskiego na żadnym dokumencie łamiącym prawo i konstytucję. 
On rządzi, a odpowiadać będą inni.
AA: Jeżeli ten mały a mściwy człowieczek jest tak ważny dla ciebie Sasin to weź zrób sobie jego portret powieś na ścianie i módl się do niego bo chyba do Boga się nie modlisz skoro jego wychwalasz ponad wszystko, a wiesz Sasin jakie jest pierwsze przykazanie dekalogu ja ci go przypomnę" Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną" a ty co tego małego człowieczka stawiasz przed Bogiem to popełniasz grzech ciężki.
21 10 2017 Andrzej Duda czekał w drzwiach na Jarosława KaczyńskiegoCo prawda jako pierwszy prezesa powitał szef Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski , ale w drzwiach Belwederu czekał w piątek prezydent Andrzej Duda. 
No to zaczyna wracać normalność w relacjach prezydent a poseł, prezes PiS. Jaki wielki wpływ na prezydenta Dudę ma Pawłowicz? To jej apel tak odmienił Dudę! Nie przystoi by głowa państwa a takim jest prezydent w taki sposób witała posła, prezesa partii. To jest niezgodne z obowiązującą etykietą. Kaczyński powinien dziękować bogu że prezydent Duda zaprasza go w swe progi.
12 10 2017 Oficerowie WSI, absolwenci Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżynskiego, w „wyczyszczonej” armii Macierewicza. Obłuda Macierewicza jest niesłychana – niektórzy „moskiewscy” oficerowie jednak mogą służyć w „wyczyszczonej” przez niego armii. Przyjmując tekę szefa resortu obrony Antoni Macierewicz wytyczył sobie jeden najważniejszy cel: oczyścić armię ze „złogów PRL”. Pierwsi na linii ministerialnych strzałów znaleźli się generałowie po kursach w Moskwie. I co? Otóż w ostatnim czasie coraz częściej okazuje się, że wokół Macierewicza aż roi się od oficerów wywodzących się z Wojskowych Służb Informacyjnych, które obecny szef MON przez lata uznawał za siedlisko wszelkiego zła. Absolwenci uczelni w byłym ZSRR zasilają też zagraniczne placówki dyplomatyczne jako attaches obrony.
To przecież sam Macierewicz likwidował WSI! Był autorem raportu o ich działalności. Wielokrotnie przypominał, że niemal wszyscy wyżsi rangą funkcjonariusze WSI byli szkoleni w Moskwie za czasów ZSRR. – „WSI były służbą niewydolną, niechroniącą państwa polskiego” – mówił jeszcze trzy lata temu.
A dziś wysyła ludzi z byłej WSI na zagraniczne placówki! Jak pisze „Fakt”, gdziekolwiek pojawi się za granicą, czeka na niego… były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, którego osobiście tam delegował. Doskonałym przykładem jest płk Zbigniew Rybka, attaché obrony w Atenach, któremu podlega również Albania. Placówkę objął w lipcu br. Z kolei zastępcą attaché obrony w Waszyngtonie jest płk Michał Sprengel, też dobrze znany w kręgach dawnych wojskowych służb. Od 1 sierpnia „ambasadorem wojskowym” w Budapeszcie jest płk Tomasz Trzciński, także z WSI. Podobnie jak kolejni oficerowie, których Macierewicz wysłał lub którym przedłużył pobyt na placówkach: płk Jerzy Ptaszek w gruzińskim Tbilisi, płk Sławomir Mnitowski w stolicy Jordanii – Ammanie, płk Dariusz Marynowski attaché w armeńskim Erywaniu czy płk Zbigniew Rosiński w Belgradzie. Każdy z nich ma za sobą przeszłość w WSI. Dość szokującą i jeszcze trudniejszą do wytłumaczenia ilustracją obłudy i podwójnych standardów stosowanych przez Macierewicza jest obsada stanowiska komendanta Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach. Od 5 lat tę ważną funkcję pełni płk Wiesław Mitkowski, który przed 1990 r. ukończył słynną Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Łączności w Zegrzu. Była to kuźnia kadr Wojskowej Służby Wewnętrznej. Mitkowski studiował także w Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, która kształciła oficerów politycznych Ludowego Wojska Polskiego.
Można tez zapytać, w jaki sposób generał Krzysztof Motacki po kursie odbytym w sowieckim wywiadzie wojskowym GRU został dowódcą natowskiej jednostki w Polsce? Co sprawiło, że gen. Bogusław Samol został współautorem Strategicznego Przeglądu Obronnego – jednego z najważniejszych dokumentów dotyczących funkcjonowania naszych sił zbrojnych – choć jest absolwentem moskiewskiej Akademii Wojsk Pancernych! Okazuje się, że Samol jest również autorem… reformy systemu dowodzenia armią, która budzi ogromne zastrzeżenia prezydenta Andrzeja Dudy. Jak bardzo gen. Samol musiał się Macierewiczowi okazać przydatny, skoro sięgnął po niego z rezerwy kadrowej MON?! Jak ujawnia „Fakt”, w 2016 r. Macierewicz zabiegał nawet o włączenie gen. Samola do grupy ekspertów NATO pracujących nad reformą struktur Sojuszu. NATO jednak kandydaturę odrzuciło. I to nie koniec kariery Samola, który ma w przyszłym roku objąć intratną funkcję na… Ukrainie jako doradca szefa sztabu ukraińskiej armii – ustalił „Fakt”. Wspomniani oficerowie to prawdziwy „powód do dumy” dla czyszczącego Wojsko Polskie ze „złogów” ministra obrony. Źródło: „Fakt”
10 10 2017 Kanalia jest bohaterem, lokaj symbolem niezależności, a hipokryta ?
„Istotą sporu (o Polskę – red.) jest to, czy uwolnimy się od ludzi z PRL-u” – powiedział w Telewizji Republika – Marek Król, publicysta „dobrej zmiany”, kiedyś redaktor naczelny tygodnika „Wprost”. Wypowiedź to co najmniej zaskakująca w sytuacji człowieka z taką przeszłością, jaką legitymuje się gość stacji. Pomyśleć, że w 1979 roku kiedy to w Polsce działały już Wolne Związki Zawodowe, dając początek „Solidarności”, kiedy mieliśmy za sobą pierwszy epizod wolnościowy związany z Komitetem Obrony Robotników, pan Król właśnie wstępował w szeregi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Nie sposób też zapomnieć, że do 1984 roku pracował w Zarządzie Wojewódzkim Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w Poznaniu. Pełnił tam funkcję kierownika Wydziału Kultury, następnie sekretarza ds. ideologicznych.
Najwyraźniej wyparł też z pamięci fakt, że w 1989 roku został sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR. Było to już po zwycięskich dla obozu „Solidarności” wyborach, kiedy właściwie nikt nie miał wątpliwości, co do tego jak bardzo skompromitowana jest upadająca formacja polityczna, razem z jej kierownictwem.
Portal naTemat przypomina, że w 1996 roku tygodnik „Nie” opublikował artykuł, z którego wynikało, że Marek Król był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Rycerz”. Król wystąpił co prawda przeciwko Jerzemu Urbanowi, redaktorowi naczelnemu „Nie”, z pozwem o ochronę dóbr osobistych, a Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Marek Król nie był tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL – można jednak zaryzykować twierdzenie, że nie ma dymu bez ognia.
W międzyczasie faktycznie wiele się zmieniło. Tygodnik „Wprost” kierowany przez Marka Króla, zręcznie dostosowując się do postępujących przemian politycznych, zawzięcie tropił współpracowników SB, publikując materiały Instytutu Pamięci Narodowej. Teraz jest gorącym orędownikiem „dobrej zmiany” oraz zagorzałym przeciwnikiem III Rzeczypospolitej i to do tego stopnia że twierdzi, iż III RP to kraj totalitarny, w którym „kanalia jest bohaterem, lokaj symbolem niezależności, a hipokryta jest uważany za nowoczesnego mędrca”. 
Źródło: naTemat

10 10 2017 Macierewicz zatrudnił byłego esbeka w kontrwywiadzie!
W sytuacji, gdy z polskich służb zostali usunięci wszyscy, którzy rozpoczynali pracę w organach PRL, w centrali Służby Kontrwywiadu Wojskowego błyskotliwą karierę robi były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa – ustalił tvn24.pl. Chodzi o dr Jana Kudrelka, który opiniuje najpoważniejsze problemy SKW z zakresu prawa karnego i administracyjnego, kierowane następnie do szefów tych służb. Podlegają one – jak wiadomo – Antoniemu Macierewiczowi. Teoretycznie nie jest możliwe, aby w procesie rekrutacji nie zauważono jego służby w organach bezpieczeństwa z poprzedniego ustroju, a jednak… Jak ustalił tvn24, Jan Kudrelek trafił do SKW z policyjnej emerytury, na którą przeszedł przed kilkoma laty. Jego nazwisko jest doskonale znane dwudziestu kolejnym rocznikom kończącym Wyższą Szkołę Policji w Szczytnie. – „Prowadził zajęcia z prawa. Był niesamowicie wymagający. Uwalał na egzaminach dziesiątkami” – wspominają jego byli studenci.
Wracając jednak do przeszłości, studenci groźnego wykładowcy niewiele o nim wiedzieli, aż do dnia, kiedy Paweł Kukiz nagrał o nim piosenkę, zatytułowaną „Kundelek Antka Policmajstra”. Utwór rozpoczyna się deklamacją podania, które Jan Kudrelek napisał pod koniec lat 80. Prosi w nim o przyjęcie do Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW imienia Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie: –„Prośbę swą uzasadniam tym, że obecnie pracuję w organach Służby Bezpieczeństwa, nie posiadając odpowiedniego przygotowania resortowego w tym zakresie”. Kukiz kończy swój utwór, czytając inny dokument z zasobów Instytutu Pamięci Narodowej – opinię służbową o funkcjonariuszu SB, starszym kapralu Janie Kudrelku: – „W organach SB pracuje od 1986 roku jako inspektor Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lublinie, posiada wykształcenie techniczne średnie, został przeszkolony na kursie pracowników SB, jest aktywnym członkiem Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, czynnie uczestniczy w życiu społecznym swojej jednostki”. „Kundelek Jan” w piosence Kukiza jest doradcą poselskim w zakresie tworzenia prawa, „Antek Policmajster” to ni mniej, ni więcej – obecny szef resortu obrony Antoni Macierewicz. Źródło: tvn24
Ilu jeszcze takich „specjalistów z PRLu od prześladowań i maltretowania robotników jak Piotrowski” zajmuje wysokie stanowiska państwowe dzięki Kaczyńskiemu i Macierewiczowi? Za rzekome kontakty Macierewicza z przedstawicielami rosyjskiego wywiadu, do czasu wyjaśnienia powiązań z osobami, które "mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa", powinien być on zawieszony jako minister. Co to się robi, Motacki kolejny koleś Macierewicza po Akademii Wojskowej w Moskwie dostaje wysokie stanowisko wojskowe!? Wcześniej Macierewicz powierzył przygotowanie Strategicznego Przeglądu Obronnego Bogusławowi Samolowi, który jest absolwentem Akademii Wojsk Pancernych w Moskwie. No bo przecież Macierewicz jest też po szkole w Moskwie. Mało tego jest też po szkole kościelnej i u ojca Rydzyka. No i zobaczcie jaki z niego jest wybitny strateg, samego generalissimusa Stalina w kozi róg by zapędził. 
29 09 2017 Polska wieś ma dosyć.
Rolnicy się wreszcie budzą. Uwierzyli politykom PiS-u, oddali na nich swoje głosy, a teraz zaczynają odczuwać skutki rządów swoich wybrańców. Są coraz bardziej rozczarowani i nawet ci, którzy od lat byli wierni tej partii, nie kryją swego oburzenia. Punktem zapalnym numer jeden jest wszystko to, co dzieje się wokół afrykańskiego pomoru świń (ASF). „Dramat rolników trwa. Przez ASF polscy rolnicy codziennie tracą miliony. Jak się okazuje nie mają co liczyć na obiecywaną pomoc od ministra Jurgiela. Komisja Europejska przykręciła kurek z pieniędzmi przed rządem PiS”.
W Białej Podlaskiej, bastionie PiS- u, gorąco było na spotkaniu rolników z wiceministrem rolnictwa Jackiem Boguckim. Trudno się dziwić, gdy ministerstwo nakazało ubicie tysięcy sztuk trzody chlewnej. Rolnicy dali nieźle popalić wiceministrowi, nie patyczkowali się. „Te same mówicie hasła: będziemy robić, będziemy pomagać. Absolutnie, nic nie robicie!”, a potem było już ostrzej „Proszę traktować polskich rolników jak na to zasługują. Wschód to jest taki teren, który wybierał was dosłownie. My liczyliśmy na dobrą zmianę, liczyliśmy, że będzie inaczej, będzie można normalnie żyć w tej Polsce, a co się okazało?” czy też „To jest horror, co się robi z nami! Tak postępujecie z nami? Macha legitymacją. – Proszę! Zasłużony dla rolnictwa, Krzysztof Jurgiel. Są tu na pewno jeszcze inni, którzy otrzymali ją w ubiegłym roku. Pytam się, tak postępujecie z nami? Ja 35 lat w tym pracuję, zabieracie mi chleb!”. Ostre słowa, wielki żal i jeszcze większe rozczarowanie działaniami swoje partii.
Co ciekawe, rolnicy część swoich problemów upatrują też w programie 500 Plus. Elżbieta Szczukowska z Pomorza, sołtys we wsi Rakowiec, podaje jako przykład parę, która w teorii nie jest parą. Wychowują 5 dzieci i otrzymują z zasiłków ok 5800 zł., „a on przychodzi do sklepu i bierze 3 skrzynie piwa i cztery kartony Marlboro. To jest patologia. Ta dzietność może i jest, ale nie w rodzinach, które mogłyby dać rozwój na przyszłość dla kraju. A my przez to nie możemy znaleźć ludzi do pracy – mówi. (…) Gdyby nie to, że daję pracownikom pełne wyżywienie, mieliby tę pracę w nosie. A to na górze nikogo nie obchodzi”.
A tyle pada pięknych słów. Rząd tak chwali rolników. Andrzej Duda napisał niedawno „Nie byłoby wolnej Polski, gdyby nie ofiarność mieszkańców wsi, tak znacząca w zbiorowym wysiłku całego narodu”, Beata Szydło mówi o polskim rolnictwie, które jest najlepsze od lat. No tak, słowa to jedno, życie swoje…Elżbieta Szczukowska widzi wiele złych posunięć. Dużo rozmawia z rolnikami i widzi, jak bardzo rośnie rozgoryczenie i złość. Połączenie agencji rolnych w jedno, utrudnienia przy popisywaniu umowy za oddawane do skupu zboże. Za każdym razem nowa umowa, a przy tym trzeba być osobiście przy dostawie. „Kiedyś była jedna umowa na określoną liczbę ton, które można było dostarczyć w różnych terminach”. Do tego dochodzi sprawa ziemi. „Co to znaczy, że ja nie mogę kupić ziemi? Albo inaczej. Ja nie mogę sprzedać ziemi drugiemu rolnikowi. On daje mi na przykład 40 tys. zł za hektar, ale prawo pierwokupu ma agencja i agencja daje mi 30 tys. I ja muszę sprzedać ją agencji” oburza się pani Szczukowska. Również nowe zasady ubezpieczenia w KRUS budzą wielkie niezadowolenie wśród rolników. „Ktoś ma gospodarstwo 1 ha i płaci KRUS 300 zł na kwartał. Moje gospodarstwo jest większe i – zgodnie ze zmianami, które mamy od dwóch lat – płacę 2380 zł. Mój zięć płaci 2580. Ale jeśli któreś z nas jest chore otrzymujemy 10 zł dziennie z chorobowego. Tak, jak osoba, która płaci najniższy KRUS”.
Według pani sołtys, nie wszyscy rolnicy są świadomi tego, co wyczynia władza. „Dużo jest takich, którzy mają podejście roszczeniowe – mówi. I wielu z nich na pewno wciąż wierzy w „dobrą zmianę”. Ale na pewno nie wszyscy wpatrzeni są w nią jak w obrazek”. Jeszcze trochę tej „dobrej zmiany” dla rolnictwa. Jeszcze tylko UE nieco mocniej przykręci kurek z kasą i nie wiem, czy uda się PiS-owi ponownie omamić rolników. No chyba, że znowu padną takie obietnice, które skuszą i pociągną za partią, co to prawo i sprawiedliwość ma w swej nazwie.
W Sejmie PSL złożyło ponownie wniosek o odwołanie ministra rolnictwa, Krzysztofa Jurgiela. Opozycja wypunktowała jego działania krótko, ale dosadnie. Podniesienie wieku emerytalnego dla rolników, ASF i związany z tym brak rekompensat (za poprzednich rządów były trzy ogniska ASF, teraz jest ok 100), stadniny koni, agencje rolne. Wniosek został odrzucony…Źródło: natemat.pl
27 09 2017 Prezydent buduje fundamenty pod dyktaturę Kaczyńskiego.
Były wicepremier Roman Giertych ostro zrecenzował w swoim blogu projekty ustaw przedstawione przez Dudę, twierdząc, że prezydent dał się Kaczyńskiemu zwyczajnie ograć. Jego zdaniem, prezydencka propozycja, to nic innego jak tylko powielenie wcześniejszych PiS–owskich projektów. Łączy je jedna, najważniejsza cecha, czyli przejęcie sądów przez polityków. Z tą tylko różnicą, że w wydaniu Dudy prokuratora generalnego zastąpi prezydent. W prezydenckich projektach dopatruje się też Giertych pewnej perfidii, podkreślając, że prezydent włączając opozycję do wyborów członków KRS, chce uzyskać jej legitymizację do złamania Konstytucji. Oba prezydenckie projekty, zdaniem byłego premiera, są jawnym i bezprecedensowym złamaniem zapisów Konstytucji. – ”Ustawa Zasadnicza jest też jawnie łamana poprzez naruszenie kadencji członków KRS i I prezes SN” – wskazuje polityk. Dodaje, że w tradycyjnym języku prawniczym nazywa się to konstytucyjnym zamachem stanu. Podobnie ograniczenie wieku sędziowskiego jest tylko pretekstem do czystki w SN – wskazuje Giertych i podkreśla, że tym sposobem da się uchylić konstytucyjny zakaz odwoływania sędziów. – „Jest to próba obejścia prawa, ale jej prawdziwy wymiar jest oczywisty. Projekt narusza w tym punkcie zasadę nieusuwalności sędziów”.
I trzecia, może najważniejsza zdaniem byłego premiera sprawa – obecnie w Konstytucji zapisano, że Sejm wybiera czterech członków KRS, Senat dwóch, a prezydent i premier (poprzez osobę ministra sprawiedliwości) po jednym. – „Pozostałą grupę 15 członków wybiera się w inny sposób, co zawsze było interpretowane, że poprzez sędziów. Zapisanie w projekcie ustawy, że Sejm wybiera 19 członków lub 15 członków KRS jest jawnym i oczywistym złamaniem Konstytucji. To tak jakby Sejm w ordynacji wyborczej ustalił, że posłów wybieramy 1000, a w Konstytucji jest zapisane 460. Zresztą sam Prezydent uznał, że do wprowadzenia możliwości wybierania przez Prezydenta więcej niż 1 członka KRS potrzeba zmian w Konstytucji. Jak więc tłumaczy, że identyczny zapis dotyczący Sejmu czy Senatu nie wymaga zmiany? Nie mam pojęcia” – napisał Roman Giertych.
Suchej nitki nie pozostawia polityk na pomyśle powołania izby SN z prawem uchylania wszystkich prawomocnych orzeczeń. – „Jest jasne, że chodzi w tym wypadku o to, aby PiS mógł uchylać niewygodne dla siebie wyroki. To z kolei wprowadza kontrolę polityczną nad całym wymiarem sprawiedliwości. Tym sposobem posuwa się dalej niż było to dopuszczalne w PRL, która jednak zachowywała pozory w tym zakresie i wyroków sądów oficjalnie PZPR nie mogło zmieniać”. Podsumowując swoje spostrzeżenia, były wicepremier sugeruje, że w efekcie wejścia w życie tych projektów Polska zostanie przez cały świat demokratyczny uznana za autokrację. – „Odpowiedzialność za to, że po 28 latach demokracji Polska zamienia się w autokratyczną dyktaturę Jarosława Kaczyńskiego spoczywa na Prezydencie RP” – konkluduje Giertych. Źródło: naTemat
Duda z wyborów sędziów chce zrobić konkurs gdzie każdy z posłów będzie miał tylko jeden głos. A według mnie ciekawiej byłoby gdyby tak posłowie otrzymali po 10 punktów i mogliby je przydzielać swoim kandydatom. Transmisja na żywo w TVP1, oglądalność ponad 30 mln, Kurski szalejący z radości i Kim Un Yest modlący się drabinie Jarosława sięgającej nieba po której schodzą i wchodzą wyznawcy religii smoleńskiej obładowani workami kosztowności. 
25 09 2017 Bój o reformę sądownictwa
Prezydent Andrzej Duda podpisze swoje autorskie projekty ustaw o KRS i SN jeśli oceni, że efekt prac parlamentarnych nad nimi jest zadowalający - powiedział dziś szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
W przypadku, gdy Sejm nie wybierze sędziów do KRS większością 3/5, każdy poseł będzie mógł oddać jeden głos, tylko na jednego kandydata. To sprawia, że kandydaci będą multipartyjni - powiedział prezydent Andrzej Duda na konferencji prasowej.
A mnie się wydaje że do TK, SN, KRS sędziów powinni wybierać dożywotnio sędziowie a nie politycy. Tylko wtedy jest szansa że zostaną wybrani najlepsi z najlepszych. Byłoby to takie konklawe. To byłby taki mandat społecznego zaufania.
Nie wykluczamy poprawek do prezydenckich projektów ustaw o KRS i SN - mówiła w TVP Info rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Ustawy powinny realizować nasze obietnice gruntownej i radykalnej zmiany oraz oddawać układ sił w parlamencie - dodał szef klubu PiS Ryszard Terlecki.
No i patrzcie jakich czasów się doczekaliśmy specjalista od wąchania Butaprenu i pasty do butów Kiwi, palacz trawki pierwszy Hippis PRLu decyduje o najważniejszych ustawach w państwie. To tylko w kaczyźmie jest możliwe.
Michał Laskowski: przepis o wieku emerytalnym sędziów jest wątpliwy konstytucyjnie
Fajna byłaby ta Polska gdyby wiek emerytalny dotyczył też polityków. Wyobraźnie sobie kraj rządzony bez starych ramoli? Co najwyżej mogliby tworzyć taką Radę, której można byłoby wysłuchać, ale nie koniecznie realizować jej postanowienia.
Prezydent w sprawie ustaw sądowych zaplątał się tak bardzo, że ostatecznie zaproponował rozwiązania, które prawdopodobnie oznaczają usunięcie obecnych sędziów z Krajowej Rady Sądownictwa. Gdy wcześniej chciał to zrobić Zbigniew Ziobro, to Andrzej Duda protestował, broniąc świętości ich czteroletniej kadencji.
Jeden poseł będzie miał jeden głos — ta na pozór banalna zasada wyboru sędziów do KRS elektryzuje od wczoraj sporą część klasy politycznej, mediów i ekspertów. Czemu? Bo jest tak enigmatyczna, że nikt dokładnie nie wie, jak zadziała i komu da kontrolę nad tym kluczowym organem, który selekcjonuje kandydatów na sędziów i proponuje awanse w wymiarze sprawiedliwości. 
Ludzie opamiętajcie się to nie są propozycje Dudy tylko machlojki krętacza nad krętaczami Kaczyńskiego. Wiek emerytalny powinien dotyczyć przede wszystkim polityków i być o 5 lat niższy od wymaganego ustawowo ponieważ pracują oni jak sami mówią bardzo trudnych, ciężkich, niebezpiecznych warunkach. Każdy polityk zawodowy znaczy pobierający pensję za politykę powinien mieć aktualne badania lekarskie wymagane na tym stanowisku.
17 07 2017 Znany historyk masakruje PiS. Sprawa Przyłębskiego odbiera wiarygodność tej partii
Prof. Andrzej Friszke, historyk, były członek Kolegium IPN i członek Rady IPN na lamach Rzeczpospolitej ocenia politykę historyczną PiS. Nie pozostawia na niej suchej nitki. Zdaniem historyka dzisiejsza polityka historyczna “to próba przeformułowania tradycji i wartości narodowych na użytek wewnętrzny, by tworzyć mity w bardzo drastyczny sposób. Wydobywa się bardzo nieliczne elementy z przeszłości, głównie militarne. Na piedestał wynosi się Żołnierzy Wyklętych, z których robi się absolutnych bohaterów, ze szkodą dla pamięci o Armii Krajowej, która była ogólnonarodową armią podziemną i sojusznikiem aliantów w wojnie z Hitlerem. Dziś polityka historyczna jest partyjnym galimatiasem, który musi być kompletnie niezrozumiały poza Polską, a w kraju służy wykluczaniu różnych środowisk i tradycji.”
Zdaniem profesora reparacje wojenne “nie mieszczą się w kategorii polityki historycznej, a przede wszystkim zdrowego rozsądku. Reparacje abstrahują od stanu prawnego i eskalowanie tego tematu jest bardzo groźne dla Polski.” Andrzej Friszke uważa, że podnoszenie kwestii reparacji może doprowadzić do podważenia układów międzynarodowych z Niemcami, na mocy których mamy stabilną granicę zachodnią. Jeżeli prowadzi się tego typu kampanię polityczną bez podstaw prawnych, to prowokuje się drugą stronę, żeby również sięgnęła po drastyczne argumenty. PiS rozpoczyna międzynarodową wojnę propagandową, która może skończyć się tym, że prawnicy krajów niekoniecznie przychylnych Polsce również zaczną studiować traktaty powojenne. Rozpoczynamy dyskusję, która nie jest w polskim interesie.”
Profesor stwierdził ponadto, że polityka historyczna PiS “to próba usankcjonowania fałszerstwa historycznego.” Jako przykład podał próbę robienia przez polityków PiS symbolu Solidarności z Lecha Kaczyńskiego, a z Wałęsy zdrajcy. “Robi się krzywdę Lechowi Kaczyńskiemu, wpychając go na siłę na cokół zajęty przez Wałęsę. Śp. Lech Kaczyński ma swoje miejsce w historii i nie trzeba dodawać mu fikcyjnych zasług. Politycy PiS ośmieszają śp. Lecha Kaczyńskiego, czyniąc z niego symbol „S”. Z punktu widzenia historyka, badań naukowych, dokumentów, akt, filmów z epoki, nie da się obronić tezy Jarosława Kaczyńskiego. Robi bratu wielką krzywdę, jak też ci, którzy powtarzają za nim te słowa. Lech Kaczyński nie zasługuje na to, żeby go ośmieszać, bo ma swoje godne miejsce w historii jako osoba zasłużona dla Polski. Był ważnym człowiekiem drugiego szeregu „S” i nikt mu jego roli nie odbierze.”
Historyk pochylił się też nad sprawą Andrzeja Przyłębskiego, ambasadora w Berlinie i męża obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego, który podpisał zobowiązanie do współpracy, ale Instytut uznał, że nie współpracował. “Pan Przyłębski sam odręcznie napisał zobowiązanie do współpracy, a tego typu sprawy były kierowane do sądu jako kłamstwo lustracyjne. Ustawa o lustracji nie ma odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo szkodliwym agentem był dany człowiek. Jeśli jest rozbieżność między oświadczeniem lustracyjnym przyjmowanym w tym przypadku przez MSZ, a zachowaną dokumentacją, to sprawa zawsze była kierowana do sądu. Kłamstwo lustracyjne w przypadku pana Przyłębskiego zostało dokonane, a sprawa powinna znaleźć się w sądzie. Sprawa Przyłębskiego jest kompromitacją i radykalnym podważeniem wiarygodności IPN. Nagięto prawo i procedury, żeby chronić swojego towarzysza. Co teraz mają zrobić ludzie, których sprawy przy analogicznym stanie dokumentacji zostały skierowane do sądów lustracyjnych? – spytał retorycznie historyk Andrzej Friszke. Źródło: Rzeczpospolita 
14 09 2017 Kaczyński nielegalnie zdał maturę?! Tajemnicza historia prezesa PiS
Wydaje się, że Jarosława Kaczyńskiego był z pewnością wzorowym uczniem. Ale właśnie niedawno rozpętała się burza po tym, jak jeden z dawnych nauczycieli ze szkoły, do której chodził Kaczyński ujawnił, że obecny prezes PiS miał problemy w szkole. Sam Kaczyński wspominał o tym w jednej z książek. Szkolne życie prezesa owiane jest tajemnicą.
Andrzej Jaczewski: Pracowałem przez wiele lat w „Lelewelu”, liceum ogólnokształcącym na Żoliborzu. Uczęszczali tam m.in. bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy. Ale nie skończyli tej szkoły. Odeszli po przedostatniej X klasie w okolicznościach kuriozalnych. Zwłaszcza Jarosław, którego losem pokierował ważny działacz komunistycznej partii. To był rok 1966. Pierwszym sekretarzem PZPR był Władysław Gomułka, premierem Józef Cyrankiewicz. A stołecznym kuratorem oświaty - Jerzy Kuberski (później członek KC PZPR i minister oświaty). Lech zdał z X do XI (maturalnej) klasy, natomiast Jarosław oblał. Jeśli dobrze pamiętam miał oceny niedostateczne z języka polskiego i angielskiego. Decyzją rady pedagogicznej miał powtarzać klasę. Wtedy do dyrektora „Lelewela” pana Nikodema Księżopolskiego - pedagoga bezpartyjnego i niespotykanie praworządnego (czasem aż do przesady), zatelefonował Kuberski. I mówi: - Dyrektorze tam u was jednego z bliźniaków nie promowaliście. Ja ich znam. To są bardzo dobrzy chłopcy. Proszę to naprawić i drugiego też promować.
Dyrektor zdumiał się: - Panie kuratorze ja nie znam przepisu prawnego, który by mnie upoważniał do arbitralnej zmiany decyzji rady pedagogicznej. 
- A co mi pan dyrektorze opowiada! Zwołajcie na jutro o godz. 15 radę pedagogiczną, ja przyjadę i sprawę załatwimy - zażądał Kuberski.
Byłem na tej radzie. Nauczyciele, a wśród nich późniejsza senator Anna Radziwiłł, przyparli „towarzysza” do muru. Pytano m.in. jak rozumieć, że kurator miasta stołecznego przyjeżdża do szkoły w sprawie promocji jednego miernego ucznia. Czy innych też tak dziwnie broni i osobiście wstawia się za nimi?
Kuberski zbaraniał i odszedł z niczym. „Załatwił” Jarosławowi przeniesienie do innego liceum i... promocję. Z niemałym zdumieniem dowiedzieliśmy się po wakacjach, że - mimo ocen niedostatecznych - kontynuuje on naukę w klasie maturalnej. Rodzice zabrali z „Lelewela” także Lecha, ale w jego przypadku nie było nic zdrożnego.
Zastanawialiśmy się później w szkole z jakiego powodu kurator i ważny działacz PZPR mocno nadwyrężył swój autorytet w sprawie promocji Jarosława. Słyszałem różne opinie, ale nie będę się nimi dzielił, bo nie mam pewności. A może ktoś dokładnie wie i wyjaśni?
Dlaczego mnie to nie dziwi!? Tatuś wielki AKowiec Jarkowi maturę załatwił. Czy to prawda że Rajmund Kalkstein wraz z Fornalską wydali Niemcom generała Grota- Roweckiego? I to by tajemniczą historię Jarosława Kim Un Yest wyjaśniało. 
08 09 2017 Wspólne kłamstwo PO i PiS...
Choć Powstanie Warszawskie nie osiągnęło zwycięstwa militarnego, to także dzięki bohaterstwu powstańców możliwe było odzyskanie przez Polskę pełnej suwerenności pod koniec XX w."– powiedział prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, powtarzając stare kłamstwo komunistycznej propagandy, kłamstwo pogrążające w 1989 roku miliony Polaków w bezmyślnym, trwającym ponad 25 lat letargu...
„Obalona” w 1989 roku komuna, a konkretnie: obalony sowiecki agent Jaruzelski zostaje prezydentem, obalony przestępca Kiszczak zostaje ministrem MSW, były pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, Balcerowicz zostaje ministrem finansów, komunistyczny publicysta Mazowiecki zostaje premierem, a do polityki w glorii i chwale wraca skonfliktowana z frakcją Chamów frakcja Żydów z towarzyszem Geremkiem na czele. Ministrem zostaje również stary stalinowiec, założyciel czerwonego harcerstwa, Kuroń. W pierwszym sejmie pozornie niepodległej Polski komuniści dysponowali większością 65% głosów – teoretycznie, bo w praktyce ich przewaga była jeszcze większa. Nie sposób przecież do owych polskich 35% zaliczyć komunistycznych agentów oraz  tzw. żydokomunę  – dzisiejszych animatorów KOD – m.in. ówczesnych posłów: Adama Michnika, Jana Lityńskiego, a także senatorów Wielowiejskiego, Celińskiego, potraktować ich jako reprezentantów polskiej racji stanu. W takich właśnie okolicznościach, przez nikogo nie niepokojona „obalona komuna” założyła sobie kapitalizm kompradorski na terenie Polski, nie ponosząc przy tym żadnej odpowiedzialności za swoje zbrodnie. W chwilę potem agent Chamów TW. Bolek zostaje prezydentem. Czy można to nazywać pełną suwerennością?
Złowieszczym chichotem historii okazał się fakt, że podstawowy trzon antypisowskiej opozycji stanowią ludzie, którzy zostali w swoim czasie odznaczeni w ramach okrągłostołowego mitu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ludzie, którzy weszli do polityki udając Polaków, mieniąc się na dodatek polskimi patriotami (!).
O jakiej niepodległości mówi minister Macierewicz?

W rocznicę zmasowanych, terrorystycznych niemieckich ataków na Polskę, rozpoczynających II Wojnę Światową, minister Macierewicz powiedział m.in.: Najwyższą wartością dla nas wszystkich jest niepodległość państwa polskiego.
Myślę, że najwyższy czas przestać się oszukiwać, bo nie ma nic gorszego od złudzenia niewolnika, że jest się wolnym. Obszar suwerennych decyzji, którym dysponuje państwo polskie jest bowiem czymś, co przekłada się w praktyce na rachityczne lub pozorowane działania względem jawnych wrogów Polski, wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. Państwo polskie w wielu obszarach nadal funkcjonuje tylko teoretycznie i nie zmieni tego pisowska propaganda. Niemała część ośrodków antypolskiej dywersji działa przecież w Polsce jawnie i całkiem legalnie – działając bezkarnie przeciw państwu,  szkalując przy tym nieustannie polski naród. Walczymy z postkomuną, lecz na komunę realną jesteśmy ślepi czy może brakuje nam sił? Źródło trybeus.blogspot.nl
05 09 2017 Rekordowy zastrzyk gotówki od państwa dla o. Rydzyka! Chodzi o mocarstwowe plany duchownego. 
To nie pierwsza i ostania dotacja. Ile już otrzymał pieniędzy o. Rydzyk? Mniemam że będzie tego około miliarda złotych A w szpitalach alarm. Skończyły się pieniądze na leczenie. 
Prawie 20 mln zł dostanie związana z redemptorystą spółka Geotermia Toruń na budowę ciepłowni. Dotacja będzie pochodzić z pieniędzy unijnych, za których podział odpowiada Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Dotacji o takiej wielkości ojciec dyrektor za rządów PiS jeszcze nie dostał.
To pokłosie wielkiego pikniku zwanego "Dziękczynieniem w Rodzinie". Redemptorysta nie zawiódł i były śląska biesiada, prawdziwa orkiestra, msza święta i oczywiście znamienici goście na czele z ministrami Mariuszem Błaszczakiem i Antonim Macierewiczem.
Ponoć pół budżetu MON idzie na wspieranie działalności świątyni Toruńskiej a druga połowa na komisję i budowę fabryk produkujących pomniki prezydenta Lecha, smoleńskie, popiersia bohaterów. Nastały złote czasy dla krętaczy i cwaniaków. Teraz wszystko już im wolno! Bo naród tylko podskoczy, kiedy oni mocniej tupną, ze strachu.
A w szpitalach alarm. Skończyły się pieniądze na leczenie
Proteza kolana za 25 lat, biodra - za 19 lat. Operacja zaćmy w 2029 r., a wizyta u kardiologa za trzy lata! W takich kolejkach grozy Polacy muszą czekać na leczenie. A jesienią może być jeszcze gorzej.
Dopiero początek września, a w szpitalach już kończą się limity i pacjenci są odsyłani z kwitkiem. W polskiej służbie zdrowia to nic nowego, ale w tym roku sytuacja jest wyjątkowa. Od października zacznie obowiązywać sieć szpitali i zmienią się zasady finansowania placówek, które się w niej znalazły. Będą otrzymywały stałą kwotę (tzw. ryczałt), ale Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłaci już za zabiegi i porady wykonane ponad ustalony limit.
Dlaczego nigdy nie zabrakło pieniędzy dla sprawujących władzę!?Co oni są z innej gliny ulepieni! Jak długo jeszcze będziemy płacili nieudacznikom za to że prócz trwonienia publicznych pieniędzy nic innego nie potrafią robić. Czesi leczą za połowę stawki oferowanej przez NFZ i bez kolejek. Zatem tylko idiota nie chce skorzystać z takiej oferty pani ministrze.
04 09 2017 Fałszywi przywódcy.
Skutecznym sposobem manipulacji polskim narodem, pozbawionym naturalnych przywódców w wyniku ich eliminacji przez totalitaryzm, była i jest metoda podstawiania fałszywych przywódców, przypominających biblijnych fałszywych proroków, którzy wcześniej przygotowani do tej roli i mający mózgi wyprane z narodowych idei i zasad, podejmowali się przewodzić dużym grupom społecznym. Mobilizując ich patriotycznymi i słusznymi ideami a na koniec sprowadzając zawsze na błędną drogę, prowadzącą ku przegranej. Tak z wyrachowaniem marnowano przez wiele lat społeczny wysiłek, „wykrwawiając” energię społeczną i osłabiając ducha w społeczeństwie.
Jednocześnie nie dopuszczając w swoim ruchu do wykreowania się naturalnych działaczy czy osobowości, usuwając ich, nie dopuszczając do wyższych stanowisk czy oskarżając o odstępstwa.
Fałszywi przywódcy dostawali nagle wsparcie mediów, zyskiwali z dnia na dzień popularność, wspierani przez tajemne siły i finanse. Nigdy oni nie podejmowali się walki o sprawy zasadnicze dla narodu, o jego egzystencję i bezpieczeństwo ale krzykliwie upominali się o sprawy drugorzędne i doraźne , które powinno się rozwiązywać w kolejnym etapie. Fałszywi przywódcy zawsze dbają o to aby byli jednoosobowymi wodzami a wiążące decyzje podejmują zawsze po konsultacji z kimś z zewnątrz, kto nimi skrycie steruje. Szef Sztabu wyborczego Ludwika Wasiaka, generał drużyn strzeleckich Jan G. Grudniewski. Źródło: sowamagazyn
Ludwik Wasiak jest samozwańczym pułkownikiem. W 1994 roku wskrzesił Polskie Drużyny Strzeleckie i do dziś sprawuje w nich funkcję Szefa Sztabu. Jest też właścicielem szkoły językowej „Sarmata” w Ozorkowie i prezesem kanapowego Stronnictwa Narodowego im. Romana Dmowskiego.
Jan Gustaw Grudniewski – polski wojskowy, inżynier elektromechanik, przedsiębiorca, polityk. Komendant Naczelny Polskich Drużyn Strzeleckich. Szef partii politycznej Polski Ruch Uwłaszczeniowy. 
01 09 2017 Skandal na Westerplatte. Kiedy kamery patrzyły w stronę rządzących, Macierewicz wykorzystał wojsko do prywaty.
Premier Beata Szydło przemówiła, przemówił też prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Modlitwę za poległych odczytał arcybiskup Sławoj Leszek Głodź. Ale wkrótce plan obchodów się wysypał. Apel Poległych oraz Apel Smoleński miał bowiem odczytać harcmistrz Artur Lemański. Wojsko na polecenie Macierewicza zablokowało jednak mównicę – informuje "Gazeta Wyborcza".
Od 18 lat spotykamy się na Westerplatte. Było tu dotychczas siedmiu premierów i trzech prezydentów RP i ja nigdy przedtem nie spotkałem się z tak niską kulturą jak dzisiaj. Tu na Westerplatte stało się coś, co jest sprzeczne z istotą tego miejsca – powiedział po uroczystościach Paweł Adamowicz cytowany przez "GW".
Sytuacja jest absurdalna tym bardziej, że od 1999 roku to harcerze razem z prezydentem Gdańska są współgospodarzem uroczystości. Do tej pory wszyscy szanowali ich rolę. Doszło jeszcze do jednego dziwnego wydarzenia. MON nie zgodziło się na udział harcerzy w tradycyjnym śniadaniu na terenie jednostki Straży Granicznej. Redakcji naTemat udało się dotrzeć do harcerza, którego nie wpuszczono na mównicę. Opowiedział nam, jak to wyglądało z jego punktu widzenia. "Część służby nie została dopełniona”. Harcmistrz, któremu wojsko "zamknęło" usta, opowiada o incydencie na Westerplatte
Apel Poległych oraz Apel Smoleński na Westerplatte miał odczytać harcmistrz Artur Lemański komendant hufca ZHP Gdańsk-Portowa. Wojsko na polecenie Macierewicza zablokowało jednak mównicę. "Sytuacja, która miała miejsce dzisiaj rano na Westerplatte była niecodzienna i dla nas niezrozumiała. ZHP zwrócił się do Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który jest honorowym protektorem harcerstwa o pomoc w jej wyjaśnieniu” – czytamy m.in w oficjalnym oświadczeniu harcerzy. Źródło na Temat
Podczas porannych obchodów 78. rocznicy wybuchu II wojny światowej, które odbywają się na Westerplatte doszło do skandalicznej sytuacji. Harcerz, który miał wygłosić apel podczas uroczystości został zablokowany przez żołnierzy i pracownicę MON, a zamiast niego apel smoleński odczytał oficer Marynarki Wojennej. Do sprawy odniósł się m.in. prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, który stwierdził: - Dzisiaj byliśmy świadkami cenzury!
ONR-owcom i Obywatelom RP wstęp zakazany. Muzeum w Łodzi nie życzy sobie ich wizyty w rocznicę wybuchu wojny
To tak ma wyglądać demokracja po PiSowsku.
Macierewicz już jawnie działa na szkodę narodu polskiego. Powinien natychmiast ostać zdymisjonowany i postawimy przed Trybunałem Narodowym oskarżony o zdradę stanu. Czy wojsko nie może zlinczować takiego szalonego szefa. Było by to po bożemu i zgodne z prawem.
30 08 2017 I spadła aureola z głowy świętego Antoniego, aż bruk jęknął. WOT i cały Antoni
Historyk o niejasnej przeszłości szefa MON
Znany historyk, prof. Andrzej Friszke przypomina, że w 1968 roku Antoni Macierewicz w śledztwie zdradził kolegów. Sprawę tę opisał w książce „Anatomia buntu”, w której podaje fakty, sygnatury archiwalnych akt, które z całą pewnością są autentyczne. „Te dokumenty mówią same za siebie, wszystko jest czarno na białym, ja się z niczego, co napisałem w książce, nie wycofuję” – zastrzega w rozmowie z portalem naTemat. i podkreśla, że „Antoni Macierewicz nigdy nie powinien rozpoczynać wojny na teczki”. Dlaczego? Z dokumentów znajdujących się w archiwach IPN wynika bowiem, że w roku 1968 Macierewicz po aresztowaniu złożył tak obfite zeznania, że wystarczyło na akt oskarżenia dla niego i Wojciecha Onyszkiewicza.
Historyk jest zdziwiony, że media nie zainteresowały się dotychczas tą sprawą. Tymczasem w IPN znajduje się kilkadziesiąt stron protokołu ze śledztwa. Wynika z niego, że w swoich zeznaniach obecny szef MON wymienił aż kilkadziesiąt osób. Zdaniem historyka, to dużo. Dlaczego? „Zależy o jakiej epoce mówimy – przypomina Friszke. Jeśli o roku 1968, to należy pamiętać, że wszystko działo się w trakcie działań protestacyjnych. Każdy zatrzymany musiał liczyć się z tym, że jest to początek śledztwa i procesu. Zatrzymanych trzymano przeważnie na Rakowieckiej w Warszawie. Było otwierane śledztwo i wzywano podejrzanych o działalność wywrotową na przesłuchania”. Historyk wylicza: pierwsze zawsze było pytanie o życiorys, czyli kto, gdzie się urodził, do jakich szkół chodził. Przesłuchujących interesował też kalendarzyk. Zwykle przy zatrzymanych znajdowano bowiem jakiś kalendarzyk, a w nim numery telefonów i adresy do różnych osób. W ten sposób śledczy ustalali kontakty, adresy, siatka- opowiadał dziennikarzowi portalu prof. Friszke. Było jak w filmach szpiegowskich – śledczy pytali „kto to, skąd go znasz, kim jest, co robi”, a gdy w trakcie śledztwa natrafiali na jakąś sobie „znaną” osobę, to zaczynali dopytywać bardziej dokładnie.
Jak doszło do aresztowania Antoniego Macierewicza? Stało się tak w marcu 1968 roku, ponieważ był uczestnikiem strajków studenckich. A do tego w środowisku studenckim prominentną postacią: należał do rady wydziałowej Zrzeszenia Studentów Polskich, zaangażował się w działalność opozycyjną, był założycielem Ligi Niepodległościowej. Studiował historię. W areszcie siedział od 28 marca do 3 sierpnia 1968, a po wyjściu z aresztu został zawieszony w prawach studenta – przypomniał historyk. Z protokołu przesłuchania wynika, że śledczych bardziej od powiązań i znajomości Macierewicza interesowała studencka aktywność w trakcie protestów marcowych: kto jeszcze poza nim w nich uczestniczył, co się stało z powielaczem, i tak dalej.
Antoni Macierewicz – nie wnikając w powody – powiedział w śledztwie „wystarczająco dużo, żeby się dało ukręcić akt oskarżenia. Szczególnie na niego i Wojtka Onyszkiewicza” – powiedział Friszke. Na pytanie dziennikarza, jak zatem traktować opowieści obecnego ministra i jego przyjaciół, że „był świetlaną postacią”, czyli „niezłomnym bojownikiem o wolną i demokratyczną Polskę”, historyk wyjaśnił twierdząco. – „To prawda, tego nie można mu odmówić. W latach 70. rzeczywiście do jego postawy moralnej nie można mieć zastrzeżeń, podobnie jak nie podlega dyskusji jego determinacja. Złego słowa nie można powiedzieć, poza tym, że miał ogromne skłonności do kłótni. To wszystko”.Natomiast później – w latach 80. – wydawał „Głos”, ale generalnie był mało aktywny i w tamtym okresie znajdował się na marginesie ruchu opozycyjnego”. Jednak – podkreśla prof. Friszke – warto zwrócić uwagę na rzecz niespotykaną, i szczególnie zastanawiającą, jeśli chodzi o dokumentację SB (historyk przypomina, że takie właśnie dwa dokumenty opublikował w swojej książce o Macierewiczu Tomasz Piątek). O co chodzi? Otóż „pierwszy raz w życiu widziałem, żeby oficer tak wysokiego szczebla wydawał dokument, w którym stwierdza, że taki a taki człowiek nie jest poszukiwany przez służby bezpieczeństwa. To był oficer wysokiego szczebla z departamentu wywiadu czy kontrwywiadu, nad nim praktycznie był już tylko wiceminister i minister. Dla mnie ten dokument to coś niespotykanego”– opowiada prof. Friszke. Przy czym, jak zaznacza, autentyczność tego dziwnego pisma została potwierdzona i nie budzi żadnych wątpliwości. Co na to minister Macierewicz. Źródło: natemat.pl
A czy IPN nie ma dokumentów odnośnie wydania w ręce gestapo gen. „Grota” Roweckiego  przez Fornalską i Kalksteina? Zatem czy Kalkstein to Rajmunda Kaczyński ojciec bliźniaków.
Źródło: https://marucha.wordpress.com/2010/07/01/kim-sa-kaczynscy/
23 08 2017 Biskup Pieronek za chwilę będzie „biskupem wyklętym”
"Przeżyłem II wojnę światową i okres komunizmu i naprawdę wiem, czym to grozi". Bp Pieronek mówi o tym, co nadciąga. Poglądy biskupa Tadeusza Pieronka nie są dla nikogo w Polsce tajemnicą. Każdy też wie, że hierarcha jest raczej odosobniony w Episkopacie z tym, co głosi. Duchowny ma jednak nadzieję, że jego głos zostanie wysłuchany – w najnowszym wywiadzie przestrzega bowiem, co grozi Polsce, jeśli marsz "dobrej zmiany" się nie zatrzyma. Diagnoza bpa Pieronka jest następująca: w Polsce dyktaturę już mamy. A co dalej? O tym ksiądz mówi w wywiadzie dla portalu wiadomo.co.
BP TADEUSZ PIERONEK
Jak mamy dyktaturę, to można się spodziewać wszystkiego. To jest pełzający system, który nigdy nie zostanie zaspokojony. Ma taki głód władzy, że będzie chciał ją mieć we wszystkich szczegółach ludzkiego życia.
Czyli to, co mamy, to dopiero początek?
Na pewno nie koniec... Wiemy, że w najbliższym czasie PiS będzie chciał przeprowadzić "reformę" środków przekazu. Jest też sprawa samorządów, czyli opanowania elektoratu. Z tego mogą wynikać daleko idące konsekwencje. PiS będzie chciał odebrać kompetencje gminom i zarządzać wszystkim z góry, czyli tak, jak już było. Rząd totalitarny pcha się do wszystkiego i każdemu potrafi zamknąć usta, a jeżeli ktoś podniesie głos, to się go niszczy.
I tak będzie?
Przeżyłem II wojnę światową i okres komunizmu i naprawdę wiem, czym to wszystko grozi. Nie możemy do tego wracać! Nie możemy się zgodzić na utratę wywalczonej wolności, nie możemy jej w byle jaki sposób oddać.
Według duchownego społeczeństwo powinno "wziąć sprawy w swoje ręce", jednak – jak przyznaje – "jest pewna część społeczeństwa, która jest zauroczona stylem rządzenia, jaki prezentuje PiS". – Trudno będzie ich z tego zauroczenia wyprowadzić. Jesteśmy na początkowym etapie, więc nic jeszcze nie jest stracone – dodaje.
Jednym z przykładów zauroczenia, według biskupa, są okrzyki "Jarosław, Jarosław!" na miesięcznicach smoleńskich. Tadeusz Pieronek nie szczędzi przy tym zgryźliwości wobec adresata tego uwielbienia. Pytany jednak, co by powiedział Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdyby go spotkał, odpowiada: – Myślę, że nic. Szkoda słów. Źródło: wiadomo.co
Jesteśmy świadkami narodzin religii smoleńskiej. Bardzo wielu jej wyznawców widzi jak Kaczyński po Wiśle chodzi i wielki cuda wielkie czyni.
Czy Kaczyński zdąży beatyfikować Lecha? Narodził się nowy kościół smoleński i jak Rydzyk zostanie jego papieżem a Pawłowicz przeorem sióstr męczennic smoleńskich to wtedy nie będzie żadnych problemów. Bo to będzie pierwszy święty tego kościoła.
A taką Nową Polskę według ewangelii Jarosława będziemy wkrótce mieli: msza, pomnik, praca, spowiedź, różaniec, spanko i od nowa, msza... Wkrótce w każdym mieście, na każdym osiedlu, w każdej wsi staną pomniki Śp Lecha i dopiero się narobi. Wyobraźcie sobie te tłumy z krzyżami, różańcami i pieśniami na ustach, na kolanach wędrujące przez całe miasto od świątyni do pomnika od pomnika do świątyni w wielkich procesjach. 
21 08 2017 Mieszkanka zniszczonej wsi obejrzała "Wiadomości". "Żałuję tego do teraz"
Anna Felska, mieszkanka miejscowości Dziemiany (woj. pomorskie), która ucierpiała w nawałnicach, opisała na Facebooku swoje refleksje po obejrzeniu "Wiadomości". Jest sfrustrowana tym, że "w obliczu takiej tragedii nadal prowadzą swoją propagandą i prosto w oczy kłamią Polakom.
Nie jestem zwolennikiem żadnej partii. Od polityki staram się trzymać z daleka, ale wobec kataklizmu, który nawiedził nas w nocy z 11 na 12 sierpnia nie mogę przejść obojętnie.
Wczoraj po siedmiu dniach, część Dziemian ponownie została podłączona do sieci elektrycznej. Przez te dni byliśmy odcięci od świata, często nie mając dostępu do Internetu, a nawet zasięgu telefonicznego. Włączając telewizor nie myślałam, że usłyszę z ust rządu, to co usłyszałam. Wszystko zaczęło się od spóźnionej reakcji rządu. Nikt, kto nie był tutaj na miejscu tragedii, nie zrozumie w pełni tego o czym mówię. Gdy Pani Premier i Ministrowie byli na wakacjach, u nas zwykli ludzie walczyli z żywiołem. Żądaliśmy wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, bo po prostu oczekiwaliśmy pomocy, widząc pracujących od świtu do nocy strażaków, i tą pomoc mogłoby zaoferować wojsko. Widząc skale zniszczeń wszyscy jesteśmy świadomi, że skutki nawałnicy będziemy usuwać nie kilka dni, czy nawet tygodni, a kilka lat. Wojewoda wypowiadając słowa, iż wojsko nie jest potrzebne do zamiatania liści, nie miał absolutnie żadnego wyczucia. Nie wiem czy był świadomy tego, co mówi. Mi po ludzku byłoby wstyd i nie mogłabym po takim czymś spojrzeć w oczy ludziom, którzy stracili dorobki swojego życia, domy, gospodarstwa, lasy… Wczoraj Pani Premier odwiedziła Chojnice. Podczas konferencji prasowej mogliśmy usłyszeć z ust strażaka, że w naszej gminie ogólnie rzecz biorąc nie ma problemu z niczym, tym bardziej z prądem. W chwili gdy wypowiadał te słowa, nikt w naszej wsi nie miał prądu. Nie mówiąc już o całej gminie, w której tylko niewielka część miała dostęp do energii elektrycznej. Prąd przywrócili nam po południu i sukcesywnie etapami cała gmina zostaje nadal podłączana do sieci. W wielu miejscowościach, choćby w Trzebuniu prąd jest tylko dzięki agregatom. Wieczorem obejrzałam Wiadomości, i żałuję tego do teraz. Pani Premier powiedziała, że już prawie wszystkie skutki nawałnicy zostały usunięte, ale nadal pozostają gospodarstwa, które prądu nie mają. Mówiąc te słowa, na Pomorzu nadal kilka tysięcy ludzi pozostawało bez prądu. Nie wiem w jakiej rzeczywistości żyje nasz rząd, ale nie jest to realny świat. Nigdy nie myślałam, że posuną się tak daleko, by nawet w obliczu takiej tragedii, nadal będą prowadzić swoją propagandę i prosto w oczy kłamać Polakom. Nie mieli oporów w Rytlu pozorować świetnej pracy wojska, wysyłając zwykłych ludzi, którzy pomagali, by się po prostu schowali. Nie mieli oporów również manipulować słowa sołtysa Rytla, który dziękował wojsku za pomoc, ale następnie podkreślił, że pierwszymi którzy nieśli pomoc byli mieszkańcy i strażacy. Tych słów w telewizji już nie usłyszeliśmy. Wiem, że rząd przekazał samorządom wiele milionów złotych na pomoc dla poszkodowanych. Nie kwestionuję tego. Że darowizny zostały zwolnione od podatku. Więc nie pozostawili nas z tym samych. Jednak nie potrafili odciąć w tym momencie polityki od dramatu ludzi. Zrobili tym nam krzywdę. Minister Błaszczak nie powstrzymał się od ataku na marszałka województwa, zaganiając go do pracy przy drogach wojewódzkich, które mówiąc szczerze w większości przejezdne były już dzień po nawałnicy… PIS znów nawet w sytuacji tak dramatycznej dla wielu tysięcy ludzi, chce podzielić społeczeństwo. Ja mam tego po prostu dosyć. My Polacy na szczęście pokazaliśmy, że w takich trudnych chwilach, jak nikt inny potrafimy się jednoczyć. To my zdaliśmy ten egzamin na szóstkę. To strażacy od pierwszych minut po przejściu żywiołu, wyszli na ulice, by ratować ludzi, by udrażniać drogi i po prostu nieść pomoc. Od świtu do nocy przez już ponad tydzień strażacy ochotnicy i strażacy zawodowi, pracują byśmy mogli jakoś po tej tragedii funkcjonować. Polacy nie dali się podzielić w tej sprawie. Ludzie z całej Polski ruszyli na pomoc. My jako gmina Dziemiany mogliśmy przekonać się jak wspaniali są nasi rodacy. Z każdego zakątka kraju płynęła i cały czas płynie pomoc. Otrzymaliśmy wiele darów, wielu wolontariuszy z bliska i daleka zakasało rękawy i przyjechało pomóc usuwać skutki kataklizmu. Właśnie w takiej chwili możemy przekonać się jak wielkie serca mają nasi rodacy. Nie zostaliśmy z tym sami. Dlatego uważam za świństwo to, co próbuje przekazać reszcie Polaków rząd, że chce wmówić im, że to oni zareagowali właściwie, że pomoc przyszła od razu. Że to  samorządy nie radziły sobie z sytuacją. Nieprawda. Samorządy starały się jak mogły, powołując sztaby kryzysowe i próbując skoordynować wszystkie działania służb. Mam nadzieję, że nie zapomnimy o tym jak potrafiliśmy się zjednoczyć we wspólnej sprawie, jak potrafiliśmy pomagać sobie nawzajem bez względu na to jakie mamy poglądy. Polska właśnie taka powinna być zawsze. Wolna od podziałów i zjednoczona. Polacy jak mało kto, potrafią w chwili tragedii być ze sobą solidarni. Tak po prostu. Szkoda, że nie jest tak na co dzień. Pamiętajmy, że dobro powraca i prawda zawsze wyjdzie na jaw. Obyśmy nie musieli już nigdy znajdować się w takiej kryzysowej sytuacji. Teraz pozostaje nam próbować odnaleźć się jakoś w nowej rzeczywistości po tym kataklizmie. Nasza gmina, jak wiele innych w okolicy, już nigdy nie będzie taka sama. Już nigdy nie będziemy mieć tak pięknych widoków na te hektary lasów… Serce pęka widząc te tysiące powalonych drzew ale najważniejsze, że wszyscy są cali i zdrowi. Z resztą sobie poradzimy.
PS. Mam nadzieję, że to mój pierwszy i ostatni tego rodzaju post.
PS II. W związku z tak dużym zainteresowaniem tym postem, chciałabym tylko zaapelować, by nie wykorzystywać go do celów politycznych. Napisałam to wszystko dlatego, bo mam dosyć polityki właśnie i wykorzystywania tej tragedii w ten sposób.
Tak chamskiej i butnej władzy, takich obłudnych łgarzy na stanowiskach ministerialnych Polska nie miała nawet za komuny. Oszuści, łgarze, jakieś dziwne osobniki z niedoborem kory mózgowej gadający co im chory czerwony Khmer z Żoliborza każe. To są przedstawiciele rządu z jakimś sołtysem gminnym na czele, niszczący kraj tak jak tego nie zrobił nawet wróg. Najgorsza miernota myśli że jak podjedzie mercedesem czy Rols Roysem to doda powagi. Nie doda a ośmieszy jeszcze bardziej. Gdzie się nie obejrzy to przekręty, oszustwa, złodziejstwo, kolesiostwo, szambo, śmierdzące szambo które mieni się polskim rządem, nie wspominając o Adrianie z tej samej gliny.
15 08 2017 "Cuda" nad Wisłą...
Pewnie dla wytrawnych blogerów nie będą to żadne nowe wiadomości. Dla mnie to będzie usystematyzowanie różnych ciekawych zjawisk nad Wisłą, ale bardziej ku potomności dla młodego pokolenia. 15 sierpnia w rocznicę Cudu nad Wisłą kto ino żyw na tzw prawicy będzie wspominał "wielkiego marszałka" jaki on to był świetny, patriota, wódz i w ogóle...szanowni Czytelnicy prawicowi, tutaj zwracam się do sympatyków PiS-u, którzy świecą kadzidełko Marszałkowi Piłsudskiemu...tekst to będzie przykry i podły...podły dla propagandzistów, ale ożywczy dla Polaków...
Było tych "cudów" nad Wisłą w ostatnim wieku trochę. Bitwa Warszawska...prawdziwym cudem na pewno była, że dobry Bóg złamał psychikę Piłsudskiego, który pomimo swojej buty i pychy emocjonalnie rozklekotany postanowił przed Bitwą Warszawską złożyć dymisję na ręce Witosa, dymisję z funkcji Wodza Naczelnego i Naczelnika Państwa...nie będę już pisał o jego wyjeździe do kochanki w Bobowej, coby nie jeżyć karków co krewkim PiS-owcom. Wielkim cudem był fakt, że funkcję Wodza Naczelnego na czas Bitwy Warszawskiej choć nieświadomie objął generał Rozwadowski...człowiek o wielkim sercu, patriotyzmie, harcie ducha i wielkiej woli walki, a co ważne, jako fachowiec, bo absolwent wiedeńskiej akademii taktyki i sztuki wojennej Kriegsschule...to on, a nie Piłsudski rozgromił bolszewicką nawałę...amen i niech nikt nie sili się na jarmarczną beletrystykę w obliczu faktów...ale jak kto chce, to ja o gustach nie dyskutuję...Potem to już się działy "cuda" totalne..."cudownie" odmieniony i wzmocniony duchem walki  Marszałek Piłsudski powraca i nakłada sobie wieniec laurowy na skronie...jakoby on i tylko on był sprawcą wygranej Bitwy Warszawskiej... Następne "cuda"...zdobycie władzy i obalenie opozycji w krwawym przewrocie majowym ..."cudowna" decyzja Piłsudskiego, że nie chce być prezydentem, bo za małe prerogatywy...lepiej marszałkiem znowu, bo większa władza...no kuźwa "cud"... Następny "cud"...pochówek konwertyty, luterana na Wawelu...no bo pan Marszałek porzucił katolicyzm i stał się luteraninem...bo gdzie diabeł nie może tam babę wyśle...aby poślubić Marię Kroplewską, rozwódkę...udało się, Sapieha złamany..."cud"...
Ale nie będę już tyrpał zmarłego...w nowoczesnej Polsce potem nastały "cudowne lata"..."cudowny" komunizm, który bolszewiki, które podniosły głowę dzięki Piłsudskiemu przywiozły na ruskich tankach po II WŚ... Od tego czasu "cudowny" ustrój trwał do roku 1989. Gdzie potem pani Szczepkowska, aktorka ogłosiła następny "cud"...gdzie ponoć "komunizm upadł" ...a co złośliwsi twierdzili, że na cztery łapy...
Ale przed tym "cudem" w roku 1985 komunista, zbrodniarz, niejaki Wolski w Polsce zwany Jaruzelskim udaje się w podróż na imperialistyczną, kapitalistyczną, wrogą ludowi pracującemu miast i wsi ziemię amerykańską , gdzie "cudownie" witany jest z honorami ......co złośliwsi twierdzą, że odsprzedał Polskę Amerykanom...Potem niejaki Lejba Khone w Polsce zwany Wałęsą "cudownie" obala doszczętnie tzw komunę wraz z towarzyszami, którzy w sposób "cudowny" pojawiają się ponownie w partiach prawicowych...pan Wałęsa używając "cudownej" różczki powoduje, że wojska ruskie stacjonujące od ponad czterdziestu lat opuszczają w podskokach Polskę..."cud"...Już, że o tym nie wspomnę że "cud" nastąpił po tym jak komunistycznym towarzyszom pomimo swoich deklaracji, że "raz zdobytej władzy nigdy nie oddadzą" zmiękła rura na tyle, że "sztandar wyprowadzili" pośpiesznie..."cud"
Potem w "demokratycznych" wyborach po roku 89 zostaje wybrany prawdziwy, niekomunistyczny prezydent, czyli komunista Jaruzelski..."cud" kuźwa "cud" !!! Potem "cudowny" uzdrowiciel polskiej gospodarki Balcerowicz schładza przedsiębiorcze czerepy polskich gojów...tłumacząc to tym, że polska gospodarka rozgrzała się do czerwoności i w jej interesie jest zwolnienie tempa... Potem "cudownie" panom Bagsikowi i Gąsiorowskiemu napełniły się trzosy, które należało jak najszybciej wywieźć z Polski... I w tym to momencie nastąpiła prawdziwa fala "cudów" nad Wisłą...znikały stocznie, cukrownie, cementownie, cegielnie...znikały też polskie marki towarowe...takich zniknięć nie dokonałby nawet sam mistrz Coperfield...to były najprawdziwsze "cuda"... Czy dziś zdarzą się jeszcze jakieś "cuda" nad Wisłą? Jestem przekonany, że tak...może zniknąć nam jeszcze woda, źródła geotermalne, polskie kopalnie węgla, ziemia i jeszcze wiele innych minerałów, o których Polacy nie wiedzą... Te "cuda" nad Wisłą się nie skończą dopóki Polacy będą spać w słodkim śnie nieświadomości...pobudka szanowni Państwo!!! Źródło: trybeus.blogspot.com
14 08 2017 Kaczyński to nasza wina! Co za naród!
Z opublikowanego właśnie sondażu IPSOS dla OKO.press wynika, że PiS ma obecnie 40 proc. poparcia, a razem z Kukizem 51 proc. Poparcie dla PiS wśród prostych ludzi na wsi rośnie i przekracza 50 proc.! Jaki wstyd! Polacy, jaki to straszny wstyd! Kim jesteśmy, my, naród zasiedziały w samym środku Europy, w XXI wieku? Jeśli nic nam jakiesi „trybunały” i „konstytucje”, to może chociaż „leśne ruchadła” i „córki leśnika”? Albo może opętańcza wycinka Puszczy Białowieskiej? A jak nie, to może szaleństwo w oczach Macierewicza? Nie! I to nie, i tamto nie! Ani wstydu, ani gustu. Nic. Tępota, prostactwo, bezwstyd. I tak na okrągło. Tępota, prostactwo, bezwstyd… Ad infinitum.
Epoka demokratyczna uczyniła z lizusostwa polityków względem grup społecznych niemalże zasadę moralną. Zwłaszcza całość społeczna jest poza wszelką krytyką. O narodach źle mówić nie wolno. Są zawsze bez skazy!
A skoro o narodach nie można, to nie można też o ludowych ich warstwach, boć te są przecież samą ich solą i korzeniem. Niech inteligencja zajmuje się sobą, a naród i lud zostawi w spokoju. Bo jak nie, to może ten lud gnaty komuś przetrącić. Dość tego! Czas powiedzieć sobie, że po epoce glorii (karnawału Solidarności i transformacji demokratycznej po roku 1989) nastała epoka wstydu dla naszego narodu. Sami zgotowaliśmy sobie spektakl zwijania demokracji i rządów prawa oraz wypinania się gołą d… na Europę i świat.
I na tym spektaklu – my, naród Polski – wciąż bawimy się setnie. Tak, nasza wina, nasza bardzo wielka wina. Kaczyński to nasza wina! Macierewicz to nasza wina! Ziobro to nasza wina! Nasza, bo to przez nas, ludzi kulturalnych, zazdrośnie strzegących swego świata przez obcymi, jest nas mniej niż tych niewymownie „innych”. Tych, co i w cuda uwierzą, i pół litrem nie pogardzą, i na Żyda bluzną. Demokracja prawdę ci powie. Prawdę, która może ranić i oburzać, ale jest prawdziwą prawdą.
W wyborach i sondażach biorą udział nie tylko tacy, co mają „opinię”, bo są w miarę inteligentni i kulturalni, a w dodatku mają jakieś „pojęcie o wyobrażeniu”. Otóż w demokratycznych wyborach biorą udział wszyscy – mądrzy i głupi, dobrzy i źli, kulturalni i prostacy, święci i zbrodniarze, porządni i podli, przeciętni i wielcy. I każdy z nich ma po jednym głosie. Tak samo w sondażu. Mamże tłumaczyć, kogo jest więcej? Mających jakieś pojęcie o państwie i polityce czy tych drugich? Mających jakieś obywatelskie ideały czy tych drugich? Szanujących państwo i prawo czy tych drugich?
Opuściliśmy prostych ludzi, zostawiliśmy sam na sam z demonami przeszłości, z zabobonem, kołtunem, panem, wójtem i plebanem – to i teraz mamy. Wiejska i małomiasteczkowa Polska, pańszczyźniana i rozbiorowa, katolicka i komusza, siadła nam teraz na karku, batem i butelką wywija, a buciorami w nerki kopie. Wio! Oj, mamy wesele. Mamy tu dzisiaj niezłe Bronowice. Ten sondaż, dla mnie, przyznam, niespodziewany, to wiadomość tragiczna, bo stanowi dowód, dowód jak najbardziej empiryczny, że poparcie dla reżimu nie spada, gdy tenże się radykalizuje i umacnia swój autorytaryzm. Już nie dla jednej trzeciej, jak można było się łudzić dwa lata temu, lecz dla połowy Polaków demokracja nie znaczy nic, a najbardziej żenujące ekscesy korupcji i warcholstwa nie robią na prowincjonalnej Polsce żadnego wrażenia.
Dla połowy Polaków liczy się tyko kasa i „porządek”, czyli swojskość. Czyli jakieś ogólne prostactwo i nadęcie, odzwierciedlające ich samopoczucie, łagodzące ich lęki i dające złudzenie, że skoro rządzą tacy sami jak oni, to ich godność jest zabezpieczona. Ta druga, kulturalniejsza połowa narodu stała się zakładniczką tej pierwszej. I dobrze nam tak! Myśleliśmy, że wystarczy „iść do miasta”? Iść „na studia”? A babcia niech słucha sobie Rydzyka? A wujek niech sobie chla? A ksiądz niech stawia sobie plebanię na trzy piętra i obściskuje? A śmieci dalej do lasu? I tak dalej.
Myśmy uciekli ze swoich środowisk, zamiast powrócić tam, by wyrównać swoje rachunki – by oddać rodzicom, dziadkom, sąsiadom to, co się im od nas należało: odrobinę wiedzy o świecie. Ale nam się nie chciało. Dlatego to nasza wina, nasza wina. I niełatwo już będzie ją naprawić. Bo tymczasem Kaczyński może robić, co chce, i dopóki będzie kasa w chłopskim portfelu, tacy ludzie będą rządzić. Jakże nisko upadliśmy, skoro musimy modlić się o katastrofę gospodarczą, by ratować się z katastrofy politycznej i moralnej narodu…Autor Jan Hartman

13 08 2017 Uczmy się z historii pierwszych rządów PiS. Koalicjanci Kaczyńskiego zawsze „giną”.

Czy warto powracać pamięcią do okresu pierwszych rządów PiS-u i Kaczyńskiego? Cezary Michalski, publicysta Newsweeka twierdzi, że tak. I wyjaśnia: „jakkolwiek upłynęło wiele czasu i zmieniło się zarówno otoczenie Polski, jak i sytuacja w Polsce, to nie zmieniła się metoda polityczna Jarosława Kaczyńskiego”. I radzi wyciągnąć z tego wnioski na użytek walki politycznej.
Na czym polega owa metoda Jarosława Kaczyńskiego? Mówiąc w skrócie, nie jest on w stanie tworzyć żadnej koalicji, dotrzymywać żadnych umów. Nie akceptuje w polityce partnerstwa. Powinien pamiętać o tym zarówno Paweł Kukiz, jak i Andrzej Duda – przekonuje Michalski. Jego zdaniem prezes PiS na prezydenta „już wydał wyrok śmierci, a jedyne, nad czym się dziś zastanawia, to gdzie i przy jakiej okazji ustawić mu szafot”.
Przypomnijmy: Dokładnie dziesięć lat temu – 13 sierpnia 2007 roku – ówczesny premier Jarosław Kaczyński odwołał ze swojego rządu wszystkich ministrów koalicyjnej Samoobrony Andrzeja Leppera i koalicyjnej Ligi Rodzin Polskich, Romana Giertycha. W ten sposób jego rząd utracił większość i zaczęło się odliczanie do przedterminowych wyborów parlamentarnych, które PiS przegrało z Platformą Obywatelską. Do likwidowania swoich koalicjantów Kaczyński użył, co tylko mógł: tajne służby, prokuraturę i media publiczne, które – przypomina Michalski – także wówczas prezes PiS szybko „skonsumował” i zaczął używać jako narzędzie brutalnej propagandy partyjnej. Daleko nie sięgając, przypomnijmy, że Mariusz Kamiński niedawno został skazany na 3 lata więzienia za tajniacką prowokację zwaną „aferą gruntową”, która miała zniszczyć Andrzeja Leppera.
To nie wszystko. W niszczeniu swoich koalicjantów Kaczyński posługiwał się również tzw. polityczną korupcją. Wyszła ona na jaw atmosferze skandalu, gdy Renata Beger z Samoobrony wzięła ze sobą ukrytą kamerę na „negocjacje”, w czasie których Adam Lipiński, towarzysz jeszcze z „zakonu PC”, próbował ją zastraszyć i przekupić jednocześnie. Czym? Zakończeniem prowadzonych przeciw niej postępowań prokuratorskich, a nawet… obietnicą finansowych gratyfikacji z budżetu Kancelarii Sejmu, czyli od marszałka Marka Jurka! Taśmę nagrana przez Beger wyemitowano w programie „Teraz My” (TVN), co wywołało jeden z wielu kryzysów koalicyjnych. Ostatecznie jednak Kaczyński ze swoimi koalicjantami wygrał przez nokaut, gdyż wspomniane przedterminowe wybory 2007 roku przetrwało tylko PiS. Kaczyński przez następne lata za sprawą populizmu przejął sporą część działaczy i większość wyborców zarówno skrajnie prawicowego LPR-u, jak też skrajnie populistycznej Samoobrony, czytamy w „Newsweeku”.
Jakie wnioski wyciągnął Kaczyński z pierwszego okresu swoich rządów? Jedynie takie, że musi„przejąć albo zniszczyć wszystkie instytucje w państwie i społeczeństwie, żeby żadna alternatywa polityczna, żadne ryzyko utraty władzy, nie było już więcej możliwe”. Wtedy starał się zrobić to samo, ale w jego mniemaniu przeszkadzał mu „układ” i „stary porządek”, który trzeba zniszczyć. Wszystkie ówczesne „przeszkody” – na które składa się praktycznie całe instytucjonalne oprzyrządowanie liberalnej demokracji w Polsce, których Kaczyński wówczas nie potrafił usunąć – konsekwentnie niszczy dzisiaj, pisze Michalski. I ostrzega: nawet jeśli zdoła to uczynić, Jarosław Kaczyński… nadal nie będzie miał pomysłu na polskie społeczeństwo i państwo (!). Dlaczego? Bo jako człowiek „nie pozbawiony talentu, jeśli chodzi o umiejętność sterowania politycznym konfliktem – jest jednocześnie absolutnym impotentem rzeczywistego rządzenia”. Tu publicysta „Newsweeka” stawia ciekawą tezę. Otóż wówczas, w latach 2005-2007 prezes PiS także tego nie robił – był całkowicie skupiony na „zdobywaniu władzy”, każdą dostępna mu metodą. Zwłaszcza poprzez radykalizowanie wewnętrznego konfliktu w Polsce. To jest stały motyw – tak prezes najprawdopodobniej racjonalizuje sobie i innym niepodejmowanie rękawicy i unikanie rzeczywistego „administrowania krajem”.
Ostatni z wniosków z poprzednich rządów PiS dotyczy natomiast opozycji. Ta była wówczas silnie upartyjniona i praktycznie skupiona w jednej partii, Platformie Obywatelskiej. Partii, dodaje Michalski, praktycznie będącej o włos od przejęcia przez PiS, po podwójnej przegranej wyborczej w parlamentarnych i prezydenckich wyborach 2005 roku. „Kaczyński zaczął wówczas zjadać Platformę, przejmując jej polityków, działaczy i bardziej konserwatywnych wyborców. Udawał centrystę, ale kiedy się ostatecznie Platforma nie rozpadła, przestał udawać. Wtedy Stefan Meller i Radosław Sikorski (najbardziej umiarkowani ministrowie rządu PiS) poszli w odstawkę, a na czele stawki znaleźli się Antoni Macierewicz i Mariusz Kamiński” – przypomina publicysta. „Donald Tusk, aby uratować Platformę wynalazł wówczas „antykaczyzm”. Być może brutalny, ale chroniący skutecznie przed rozbiciem liberalną partię i liberalny elektorat”. Michalski nie ma wątpliwości, że gdyby nie ocalenie i skonsolidowanie wówczas przez Tuska silnej liberalnej partii, Kaczyński rządziłby do dzisiaj bez przerwy. „Żadna gazeta, żadne środowisko, nawet żadne związkowe czy społeczne protesty nie odsunęłyby go od władz” – mówi czytelnikom. I stawia kolejną tezę: Tylko partia może wygrać z partią. Radzi więc nie lekceważyć polityków i siły ich organizacji. Czy ją dostrzega w dzisiejszej Polsce? „Nie wiem, czy mamy dziś Tuska. Mamy Schetynę, mamy Budkę i Trzaskowskiego, mamy dziewczyny z Nowoczesnej, mamy dwie partie liberalne (jedną większą, drugą mniejszą). Na nie stawiajmy, gdyż bez nich ani szaleństwo Kaczyńskiego, ani pycha i żarłoczność prawicy, ani nawet widmo Polexitu nie odbiorą władzy Kaczyńskiemu i PiS-owi” – prognozuje Michalski. „Dopóki jesteśmy demokracją – choćby „nieliberalną”, „suwerenną”, choćby zmierzającą w kierunku Putinowskiego autorytaryzmu. To jeszcze jeden morał z 13 sierpnia 2007 roku i tego, co stało się później” – konkluduje.
Źródło: newsweek.pl
12 08 2017 Zabawa w wojsko doprowadza Polskę do absurdu.
Po tym jak Macierewicz miał pomysł by Radomiu wybudować stocznię budująca latające okręty podwodne!? Myślałem ze już mnie niczym nie zadziwi. A jednak okazuje się że dzień bez pomysłu Macierewicza to dzień stracony. Dopiero co szef Ministerstwa Obrony Narodowej uraczył nas projektem o „organizowaniu zadań na rzecz obronności państwa przez przedsiębiorców”, w którym wskazane przez niego firmy o „ważnym” znaczeniu militarnym nie będą mogły się rozwiązać bez jego zgody, przebranżowić i co pół roku zmuszone będą przedstawiać raport o swoim stanie finansowym i potencjale obronnym. Według ministra to rozporządzenie dotyczy m.in. telekomów, nadawców telewizyjnych i radiowych. Jeszcze nie ogarnęliśmy tego tematu, a już musimy się zmierzyć z kolejną rewelacją. Tym razem w obrębie zainteresowań Macierewicza znalazł się Łódzki Uniwersytet Medyczny.
W projekcie ustawy, którą przygotowali posłowie PiS, Macierewicz będzie miał prawo forsowania swoich kandydatów na dziekana i prodziekanów Wydziału Wojskowo – Lekarskiego oraz na jednego z prorektorów uczelni.

Opozycja i środowiska akademickie nie pozostawiają na tym pomyśle suchej nitki. „Wracają lata 50., to jest stalinizm w czystej postaci! Minister nauki Jarosław Gowin zapewniał nas, że zrobi wszystko, by zachować dużą autonomię władz uczelni, ale miał swoje obawy” – taki jest komentarz Katarzyny Lubnauer z Nowoczesnej. Z kolei członkowie Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich mówią „Przedstawiony projekt ustawy łamie systemową zasadę wyłaniania władz uczelni niewojskowej, wprowadzając obsadzanie niektórych stanowisk (…) w drodze faktycznej decyzji Ministra Obrony Narodowej i to nawet w sposób niezgodny z zasadami przyjętymi dla uczelni w całości wojskowej”.
Jak tak dalej pójdzie, to Polska zmilitaryzuje nam się na maksa. Wyobrażacie sobie Państwo zmilitaryzowaną polską rodzinę, której dzieci chodzą do zmilitaryzowanej szkoły, rodzice pracują w zmilitaryzowanej Wytwórni Papierów Toaletowych, a w wolnym czasie cała rodzinka chodzi do zmilitaryzowanego kina pokazującego tylko filmy o wojnie, bohaterze polskim i polskim patriotyzmie? No, a nad tym wszystkim będzie unosił się fizycznie i duchowo największy bohater po Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, Antoni Macierewicz. Nie śmiejcie się, wbrew pozorom, ta wizja wcale nie jest taka abstrakcyjna. Źródło: fakt.pl
Czy agent Putina jako minister MON jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo Polsce? Tak bezbronnej armii to w Polsce nie było od 1920 roku. Partyzanci, powstańcy warszawscy mieli nowocześniejszą broń od dzisiejszej armii. Minister wojny co chwila coś obiecuje a w rzeczywistości sprzedaje uzbrojenie gdzie tylko się da. Ostatnio ubzdurał sobie zakupić latający pociąg pancerny dla WOT. Dziś jeden czołg Putina i drużyna piechoty bez problemu zdobyłaby Warszawę a Antoś zastanawiałby się komu powierzyć dowództwo.
11 08 2017 Haracz od Polaków...W 1989 roku Amerykanie puścili nas w skarpetkach...
Ameryka nie ma żadnych stałych przyjaciół, ani wrogów, tylko interesy” – powiedział Henry Kissinger, sekretarz stanu USA w administracji prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda. W tym kontekście nie dziwi, że gdy w 1989 r. odzyskaliśmy suwerenność, jedną z pierwszych rzeczy, o jaką zadbał przedstawiciel rządu USA było to, żeby długi zaciągnięte przez polskich komunistów, nie wybranych przez Polaków lecz utrzymujących się u władzy tylko dzięki wsparciu Związku Radzieckiego, zostały przez demokratyczną Polskę spłacone (piszemy o tym w okładkowym tekście „Haracz od Polaków”). Nie jest to jedyny przykład obłudy Amerykanów z tego okresu (obłudy, bo w tym samym czasie przedstawiciele administracji USA zapewniali nas o wielkiej przyjaźni między naszymi krajami). Amerykański doradca gospodarczy Jeffrey Sachs doradzał polskim władzom, by jak najszybciej otwierały krajowy rynek na międzynarodową konkurencję. Jeżeli w jej wyniku upadną polskie firmy, to trudno. Wygrał lepszy. W praktyce mnóstwo polskich firm w tym okresie zbankrutowało, bo miało za sobą lata w gospodarce centralnie sterowanej i nie było w stanie konkurować z potężnymi, międzynarodowymi koncernami, bardzo często amerykańskimi. Żadnego dorosłego, mającego doświadczenie życiowe człowieka, nie może to dziwić. Trudno jest też mieć pretensję do Amerykanów o to, że dbają o swoje interesy. Mamy jednak prawo mieć żal do naszych polityków, którzy rządzili w tamtym okresie, iż Amerykanom ulegli i podjęli decyzję o spłacie postkomunistycznych długów, która to decyzja była korzystna dla USA a niekorzystna dla Polski. Rządzący od 1990 r. prezydent Lech Wałęsa lubił powtarzać, że będzie puszczał aferzystów w skarpetkach. Szkoda, że w czasie kiedy tak się odgrażał, polski rząd zawarł umowy, które w skarpetkach puściły wszystkich Polaków.
Haracz od Polaków
W 1989 roku Amerykanie puścili nas w skarpetkach.
Wasz kryzys zadłużenia się skończył. Wszystko, co musicie zrobić, to wysłać pocztówkę waszym wierzycielom: dziękujemy bardzo, ale teraz jesteśmy w epoce wolności i demokracji i nie możemy spłacać długów z epoki radzieckiej. I już nie myślcie więcej na ten temat. Jest już po sprawie – oświadczył amerykański profesor ekonomii z Uniwersytetu Harvarda, Jeffrey Sachs, w czasie wystąpienia przed polskim Sejmem 24 sierpnia 1989 r. W ten sposób namawiał nowe, demokratyczne władze Polski, by odmówiły spłaty wartych dzisiaj 133 mld zł zagranicznych długów po PRL. Tymczasem nie tylko tego nie zrobiliśmy, ale Amerykanie wymusili na nas warunki spłaty zadłużenia gorsze, niż otrzymali Niemcy po II wojnie światowej.
Dług niemoralny
Podobny do opinii Sachsa pogląd ogłosiła nieco później znana na całym świecie kanadyjska dziennikarka i autorka, Naomi Klein. W wydanej w 1999 r. książce „No logo” zwróciła uwagę na to, że zagraniczne długi Polski zostały zaciągnięte przez niedemokratyczne władze, rządzące tylko na skutek ingerencji obcego mocarstwa – Związku Radzieckiego. Państwa i instytucje finansowe, które pożyczały polskim komunistom pieniądze (głównie były to instytucje amerykańskie, ale także m.in. brytyjskie i francuskie), doskonale o tym wiedziały i dlatego powinny liczyć się z tym, że gdy Polska odzyska kiedyś suwerenność, będzie miała prawo odmówić ich spłaty. To sytuacja trochę podobna do takiej, gdy ktoś nam ukradł kartę kredytową, następnie dokonywał przy jej pomocy zakupów. Bank wiedział, iż kartą dysponuje nieuprawniona osoba, ale i tak pozwalał robić zakupy na kredyt licząc, że jest duży i silny i wymusi jego spłatę od prawowitego właściciela karty.
Sachs i Klein uświadomili nam, że mamy moralne prawo nie spłacać długów po PRL. Gdy jednak doszło do pierwszych rozmów na ten temat, urzędujący pod koniec lat 80. prezydent USA George Bush senior oświadczył, iż oczekuje pełnej spłaty przez Polskę zadłużenia z czasów PRL (pisze o tym prof. Sachs w swojej książce „Koniec z nędzą”). Wyjątkowa bezczelność tego stanowiska polega na tym, że nawet hitlerowskim Niemcom po wywołanej przez nich II wojnie światowej i wymordowaniu milionów bezbronnych ludzi, Amerykanie i ich sojusznicy umorzyli połowę zadłużenia.
Źródło: http://powiewswiezosci.neon24.pl/post/139690,haracz-od-polakow
05 08 2017 10 kwietnia dostał SMS-a: “Żyjemy”. 8 dni później już nie żył…
Po katastrofie prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku nastąpiła seria zgonów osób, które posiadały bardziej lub mniej istotne informacje mogące pomóc w szybkim wyjaśnieniu sprawy.  Wśród serii „nieszczęśliwych wypadków”, były oczywiście takie które można śmiało podpisać tym zwrotem, jednak parę zgonów, a raczej okoliczności w jakich dochodziło do śmierci konkretnych osób budzą po dziś dzień wiele wątpliwości.
Najbardziej zagadkowym, a równocześnie kontrowersyjnym zdarzeniem był wypadek biskupa Cieślara. Wszystko ze względu na to co miał wyznać zaraz po katastrofie prezydenckiego Tupolewa. Dnia 18 kwietnia 2010 roku, czyli zaledwie 8 dni po katastrofie zdarzył się wypadek w miejscowości Przecław między Rogowem a Brzezinami na trasie Łódź – Warszawa. Biskup nie przeżył. Doszło do zderzenia dwóch samochodów marki renault. W wyniku wypadku, biskup warszawskiej diecezji ewangelicko – augsburskiej zginął na miejscu. Cieślar był w drodze powrotnej z mszy pogrzebowej księdza Adama Pilcha.
I tu pojawia się wątek, który może być główną przyczyną tego „wypadku”. Otóż Adam Pilch zginął w Smoleńsku, jednak Cieślar twierdził, że tuż przed godziną 9 rano otrzymał od Adama Pilcha SMS-a o treści: „Żyjemy”. Gdyby to okazało się prawdą, oznaczało by że część pasażerów przeżyła katastrofę samolotu i zginęła później. W obliczu takich faktów, rząd polski i rosyjski musiałby wszcząć postępowanie wyjaśniające dot. teorię słyszanych wystrzałów z broni palnej na miejscu katastrofy.
Ksiądz Cieślar – według zapewnień jego bliskich znajomych – miał zamiar przekazać wszystkie wiadomości jakie otrzymał 10 kwietnia odpowiednim służbom. Dodają, że z jakiegoś powodu bał się. Tuż po wypadku telefony uczestników zdarzenia zostały zabezpieczone przez ABW. Następnie dane zawarte w urządzeniach poddane długotrwałemu badaniu. Wyniki analiz i ekspertyz zostały umieszczone w tajnych aktach śledztwa.
Postępowanie wymiaru sprawiedliwości wobec rzekomego sprawcy wypadku Adriana D. również pozostawia wiele wątpliwości. W pierwszej kolejności postawiono 27-latkowi zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, następnie dopiero wiele godzin później godzinach oskarżono go o spowodowanie wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym.  Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi, Krzysztof Kopania wypowiedział się w tej sprawie. Prokuratura Rejonowa w Brzezinach, która prowadzi sprawę, wystąpiła do sądu z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd się jednak nie przychylił do tego wniosku. Złożyliśmy zażalenie na tę decyzję, ale sąd wyższej instancji uznał je za niezasadne. - powiedział.
Za spowodowanie wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Adrian D. podczas postępowania odpowiadał z wolnej stopy. W trakcie pierwszego przesłuchania 27-latek wyznał, że tego dnia gdy doszło do wypadku - pił alkohol. Twierdził, że korzystał z alkomatu, który wykazał poniżej 0,5 promila. Dziwne jednak było to, że utrzymywał cały czas, że nie spowodował żadnego wypadku. Mało tego - utrzymywał, że w momencie zdarzenia był w zupełnie innym miejscu! Adrian D. starał się to udowodnić przed sądem. Twierdził, że w momencie wypadku znajdował się gdzie indziej. Proces ruszył dopiero w październiku. Sprawa prowadzona była w Sądzie Rejonowym w Brzezinach. Finał? Pomimo faktu, iż młody mężczyzna miał spowodować wypadek pod wpływem alkoholu, nie spotkała go za to żadna kara. Zginął człowiek, który chciał coś ogłosić. Bał się. Rzekomo wypadek spowodował pijany kierowca, który uniknął kary. Zarówno w tym jak i w wielu pozostałych przypadkach zagadkowych zgonów, dodanie dwa do dwóch daje zupełnie inny wynik niż ten podany przez służby odpowiedzialne za "wyjaśnienie" sprawy. Żródło: wRealu24.pl
04 08 2017 Hurraoptymizm Morawieckiego może wyprowadzić nas w pole.
Jak ostrzegają analitycy mBanku hurraoptymizm wicepremiera Mateusza Morawieckiego może gospodarkę wywieść na manowce. Wtórują im największe światowe agencje ratingowe, wskazując na niepokojące wskaźniki, w tym głównie na opadającą, najniższą od 20 lat stopę inwestycji i coraz gorsze relacje z Unią Europejską.
To wszystko zdaniem ekspertów nie wróży niczego dobrego, zwłaszcza,że zbyt niska stopa inwestycji po pewnym czasie daje o sobie znać i to w najmniej oczekiwanym momencie. Jak wynika z danych GUS, kuleją inwestycje publiczne. Mało tego inwestycje infrastrukturalne z funduszy unijnych wciąż idą jak po grudzie. Jak się dowiadujemy z „Gazety Wyborczej” także samorządy obniżyły wydatki na inwestycje, o czym najlepiej świadczy spadek ich zadłużenia.
Dziennik informuje również, że trudno o optymizm w gronie firm prywatnych. Szczególnie te większe obawiają się angażować finansowo, co najprawdopodobniej wynika z politycznej niepewności. Podobnie rzecz się ma z inwestorami zagranicznymi. Jeden Mercedes – jak zauważają analitycy to nie dość.
Świat tymczasem Polskę cały czas obserwuje. A finansowy świat w szczególności. Wszystkie duże agencje ratingowe (Moody’s, Fitch i S&P) wydały w ostatnich dniach ostrzeżenia, że Polska idzie na czołowe zderzenie z Brukselą i ryzykuje utratą dużych pieniędzy z UE. Co gorsza, szykowane zmiany w sądownictwie grożą dalszą eskalacją tego konfliktu i zepchnięciem Polski do grona krajów mało cywilizowanych. Do tego wszystkiego, od kilku dni przedstawiciele PiS i rządu odgrażają się Niemcom, naszemu największemu partnerowi handlowemu. Biuro Analiz Sejmowych ma przygotować raport czy można od Niemiec domagać odszkodowań za II wojnę światową.
Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy w obecnej perspektywie budżetowej mamy do wydania jeszcze grube dziesiątki miliardów euro z funduszy unijnych i jesteśmy w przeddzień negocjacji nowego budżetu UE. Jaki będzie efekt tych negocjacji? Nietrudno przewidzieć. Newsweek pisze: „jak Kuba bogu, tak bóg Kubie.”
Ale wszystko to najwyraźniej nie martwi wicepremiera Morawieckiego, który coraz częściej spogląda na Chiny. Na niedawnym forum polsko-chińskim dotyczącym inwestycji w nowy Jedwabny Szlak, deklarował, że w najbliższej dekadzie Polska zainwestuje w infrastrukturę 100 mld zł, z czego jedna czwarta to koszt budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, który – co widać już wyraźniej – ma być bazą dla jakiegoś chińskiego przewoźnika, a nie dla LOT. Nie ma co z góry odrzucać tych propozycji, ale warto myśleć trzeźwo i uzmysłowić sobie ile ekonomicznie łączy nas z Unią Europejską, a zwłaszcza z Niemcami. Warto też przypomnieć sobie jak przebiegała, a szczególnie jak zakończyła się budowa autostrady A2 z udziałem chińskiego przedsiębiorstwa Covec. 
Źródło: Newsweek
Premier Szydło szczyci się że bezrobocie spadło tylko nie mówi że to dzięki znacznemu wzrostowi zatrudnienia w budżetówce. Dziwne to bo skoro Polska się wyludnia to urzędników powinno ubywać a nie przybywać. 
01 08 2017 Lider weteranów Armii Krajowej twardo do Andrzeja Dudy. "Boję się utraty wolności i powiem Panu dlaczego"
Po obchodach 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zapamiętane zostanie nie tylko przejmujące przemówienie prezesa Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich gen. bryg. Zbigniewa Ściobora- Rylskiego. Coraz większym echem odbija się też to, co kilka chwil później powiedział prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej prof. Leszek Żukowski. – Czy jest pan pewien panie prezydencie, że chociażby jeden kraj z Międzymorza przystąpiłby do walki po naszej stronie, wiedząc, że padnie? – publicznie zapytał on Andrzeja Dudę.
O tym, że prof. Leszek Żukowski będzie miał coś ważnego do zakomunikowania rządzącym można było domyślić się już po pierwszych słowach jego wystąpienia. – Miłościwie nam panujący panie prezydencie... – zaczął 88-letni prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. – Jeżeli jest pan zdziwiony formą powitania, to przypomnę, że według literatury, w krajach, w których nie jest podtrzymywana dynastia królewska, prezydent wybiera osobę godną zaufania i jej powierza – jako premierowi – misję utworzenia rządu. Osoba ta, jeżeli nie może wywiązać się ze złożonych obietnic, podaje się do dymisji właśnie na ręce prezydenta – dodał wymownie.
To był jednak dopiero wstęp. W dalej prof. Leszek Żukowski wyraźnie odniósł się bowiem do nienawistnej i dzielącej Polaków retoryki samego prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. – Jak wiadomo, społeczeństwo można podzielić na dwa sorty. Nas można zaliczyć do tego sortu, który przeżył wojnę, utratę wolności, okupację, walkę z bronią w ręku o niepodległość i niewolę. Innym sortem są ludzie, którzy urodzili się już po solidarnościowym zrywie i nie czuli tego, co to jest brak wolności i niepodległości, bo żyją w wolnym państwie. Kolejnym sortem mogą być ludzie urodzeni po zakończeniu działań wojennych, którzy żyli w okresie okupacji sowieckiej – mówił bohater II wojny światowej.
Po czym powrócił do publicznej polemiki z prezydentem Andrzejem Dudą. Prof. Żukowski przyznał, że dziś znowu boi się utraty wolności. – Polska, średniej wielkości kraj europejski, ma dwóch większych sąsiadów, którzy już czterokrotnie dokonywali rozbioru naszej ojczyzny. Tak długo, jak będziemy w Unii Europejskiej, jeden z sąsiadów może być naszym partnerem. Drugi zachowuje się czasami jak prowokator, ale jesteśmy przecież w NATO... – stwierdził lider weteranów AK. Czy jest Pan pewien Panie Prezydencie, że chociażby jeden kraj z Międzymorza przystąpiłby do walki po naszej stronie wiedząc, że padnie – bo to wynika z wielkości armii? Bo ja nie! – podsumował prof Żukowski. Źródło natemat.pl
28 07 2017 Producent sznurka rozwikłał tajemnicę sukcesu Morawieckiego. 
Po 23 latach sukcesów fiskus zablokował firmie zwrot VAT-u. Idziemy jak po sznurku do kłębka. Skąd wielki sukces budżetowy wicepremiera Mateusza Morawieckiego? Ano wziął się wyższych wpływów z podatku VAT. Skąd te wyższe wpływy? Czy tylko z walki z mafią wyłudzaczy? No nie – fiskus wziął na celownik nie tylko przestępców, ale także uczciwych przedsiębiorców i rozpoczął blokadę zwrotu im podatku VAT. Kim są ci przedsiębiorcy? Na przykład w Sieradzu padło na firmę Terplast, producenta sznurka do maszyn rolniczych.
– Nie mam nic przeciwko uszczelnianiu systemu podatku VAT, ale niech to będzie robione w sposób cywilizowany, a nie barbarzyński – mówi naTemat Maria Ostrowska, radca prawny firmy Terplast z Sieradza. – Od początku istnienia ustawy VAT w Polsce, czyli przez 23 lata, sprzedawaliśmy sznurek do maszyn rolniczych z preferencyjną stawką VAT. Potwierdziło to kilkanaście kontroli podatkowych zarówno wyrywkowych jak i całościowych. W zeszłym roku okazało się, że źle robimy – mówi dalej. Zaraz dodaje, że jeśli fabryka miałaby rozliczyć podatek za 5 lat (czyli okres nie objęty przedawnieniem), to ich biznes zostałby zrujnowany.
Sznurek, jaki jest – każdy widzi. Zazwyczaj biały, prosty i z plastiku, czasem może mieć węzełki. Ten stosowany w maszynach rolniczych służy do wiązania snopków, bel siana, worków z paszą. Ale nie daj Boże, gdyby rolnik zawiązał nim buty, przepasał się w pasie, albo powiesił na nim pranie. Przestępstwo podatkowe! Bo produkt nie zastosowany do produkcji rolniczej traci preferencję podatkową (8 procent VAT-u naliczanego do ceny netto, zamiast stawki 23 procent). W ten sposób dochodzimy do szczytów absurdu. Fiskus oczekuje, że sprzedawca sznurka zbierze od rolników oświadczenia, że całość zakupionego sznurka przepuścili przez swoje maszyny rolnicze.
Dotrzeć do każdego rolnika indywidualnego z ostatnich 5 lat? To przedsięwzięcie nie do zrealizowania. Takie postawienie sprawy przesądza o losach naszej firmy.
Radca prawny Terplastu firmy mówi, że przez 23 lata nie zmienił się żaden przepis, ani też właściwości produktu, będącego po prostu sznurkiem. Wie to, bo pracuje w sznurkowym biznesie wiele lat i pamięta jak w 1993 roku wprowadzono VAT w Polsce. ANDRZEJ UCIŃSKI prezes firmy Terplast
– Jeśli urzędnicy uważają, że teraz nastały inne czasy, to powinni wydać ogólną interpretację dla wszystkich producentów sznurka albo zmienić ustawę – dodaje. Tymczasem w ubiegłym roku kontrola podatkowa podatkowa zakwestionowała stosowanie preferencyjnej stawki. Terplast ma wstrzymane zwroty nadpłaconego podatku VAT. Ponieważ jest jednym z największych producentów sznurka w Polsce, ubierała się z tego góra milionów.
Co się dzieje z takimi milionami?
Jak wylicza gazeta.pl, ministerstwo finansów masowo wstrzymuje przedsiębiorcom zwroty podatku VAT. Z tysięcy podobnych spraw udało się zatrzymać w budżecie ponad 10 miliardów złotych. Ta kwota w fantastyczny sposób poprawia wyniki budżetu państwa.

Źródło naTemat
Kiedy wreszcie te Wielkie Mądre Głowy zrozumieją, że szara strefa nie jest dowodem na "przestępcze skłonności" obywateli, tylko na to, że żąda się od nich wygórowanych, nieadekwatnych podatków. Dla większości to nie jest wybór, tylko konieczność. Szara strefa to poduszka stabilizująca sytuację znacznej części Polaków.
Ten sukces Morawieckiego można będzie wkrótce porównać do sukcesu Balcerowicza. Balcerowiczowi dano tekę wicepremiera i jako jedyny do tej pory w Nowej Polsce, zamknął rok budżetowy nadwyżką. Jak to się skończyło dla polskich firm to wkrótce się przekonaliśmy. Wszystko co polskie za psi grosz zostało sprzedane. Był to wielki sukces Balcerowicza że znalazł kupców którzy nie kazali sobie za kupowanie polskich zakładów płacić. Za Morawickiego będzie podobnie bo on jest po tej samej szkle za Oceanem co Balcerowicz.
Z encykliki Morawieckiego: Ten rok w gospodarce może być gorszy od poprzedniego. Ale za to będzie lepszy od następnego.
Do Superministra PiSu Morawieckiego.
Dlaczego Mercedes dostaje zwolnienie z podatków?
Bo zatrudni 1000 osób.
A co dostanie 1000 osób które same założą firmy?
Podatek 40%

Statystyczny Polak oddaje co miesiąc 1156 zł do ZUS. Gdyby tę kwotę odkładać samodzielnie,to po 30 latach pracy, oszczędności sięgały by 941 357 złotych. Z tej kwoty można by było wypłacać sobie emeryturę równą 5000 złotych przez 25 lat.
Mamy Ojczyznę , którą mrok okrywa ,
zamiast przybywa , to tylko ubywa .
Padły już konie , zaorane poręby ,
Szyszko ostatnie wycina dęby.
Zero jedynie zemstą pała ,
a patrzy na to bezradnie palestra cała .
Broszka robi dobrą minę do złej gry,
a Duda plecie na kolanach trzy po trzy.
Antek kupuje nowe rakiety ,
ale u Miśka szuka podniety.
Ojciec z Torunia w awangardy froncie ,
byle kasy mu przybyło na koncie.
I tylko Jarek ma czyste oblicze ,
bo za nim schowani są Piotrowicze . . .
26 07 2017 Kuchciński pozwala, żeby ONR brylował w Sejmie.
We wtorek Robert Winnicki, poseł niezrzeszony, a jednocześnie prezes Ruchu Narodowego, zorganizował w Sejmie konferencję. Towarzyszyli mu reprezentanci Młodzieży Wszechpolskiej oraz ONR, którzy na przedramieniu nosili zielone opaski z białą falangą.
To były tylko Wielkie Manewry przed rozwiązaniem sejmu i ogłoszeniem stanu wyjątkowego przez Kaczyńskiego na terenie RP.
– „Przy okazji ciężkiego kryzysu politycznego ujawnili się oszczercy, zdrajcy, rzeczywiście kanalie, ludzie donoszący na Polskę, ludzie kolaborujący z ośrodkami międzynarodowymi dokonującymi agresji” – mówił Robert Winnicki. Podkreślał, że zagranica zainteresowana jest „osłabieniem polskiej tożsamości”, a nawet dokonuje „agresji” i że w Polsce uaktywniła się „piąta kolumna”.
– „Ta władza rozpoczęła flirt z radykalną prawicą. Paweł Kukiz wprowadził narodowców do Sejmu. A marszałek Marek Kuchciński pozwala, żeby ONR brylował na Wiejskiej. Jest różnica między wolnością słowa a dowolnością. Wolność słowa kończy się na nawoływaniu do nienawiści i kłamaniu. Uległość tej władzy wobec narodowców przejdzie do historii” – dodał Cezary Tomczyk z PO.
Problemu nie widzi natomiast sam Robert Winnicki: – „Moim zdaniem do Sejmu powinni być wpuszczani wszyscy, którzy odpowiednio się w nim zachowują”. Nie dziwi go też to, że Marek Kuchciński nie wpuścił protestujących kobiet: – „Oszalałe feministki z „czarnego protestu” wrzeszczały i piszczały” – stwierdził Winnicki.
Kaczyńscy w czasie obrad kanciastego stołu Jaruzelskiego, Kiszczaka po stopach całowali.... Lech Kaczyński, jako przewodniczący Komisji Krajowej SOLIDARNOSCI, przystał w Magdalence na ubecki plan zagłady świata pracy w Polsce.
PiS kroczy drogą Lenina, Stalina do dyktatury... prawdziwych Polaków tych spod krzyża smoleńskiego i od ojca Rydzyka.
Kaczyńskiemu marzy się wprowadzenie w Polsce małego PRL-u Złotego Ustroju sprzed 1989 roku kiedy wszyscy byli jednomyślni i wszyscy nieskazitelni i wszyscy troszczyli się o wspólna dobro. Dziś już jedna osoba ma władzę ustawodawczą, wykonawczą i sprawuje jednocześnie kontrolę nad nią.
Kłamstwo jest narzędziem pracy polityków, to coś w charakterze łyżki lub widelca przy stole. Postaci używających kłamstwa wśród polityków jest na pęczki i nie jest to domeną tylko jednej partii. Kiedyś mówiono: Nie pomoże puder, róż, kiedy baba stara już.
24 07 2017Prezydent Duda ZAWETUE ustawę o SN i KRS. Kaczyński ZWOŁUJE naradę. POLICJA przed siedzibą PiS! Co jest w trzeciej ustawie o sądownictwie, której nie zawetował prezydent Andrzej Duda? Stwarza to nieskończoną ilość kombinacji.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że zawetuje dwie z trzech ustaw reformy sądownictwa PiS. Prezydent zamierza natomiast podpisać nowelizację prawa o ustroju sądów powszechnych. Właśnie wydał wyrok na prezesów sądów w całym kraju.  W programie PiS nie było wprowadzenia nadzoru prokuratora generalnego nad Sądem Najwyższym. Ani punktu, że to prokurator generalny decyduje, kto będzie sędzią Sądu Najwyższego - tak prezydent Andrzej Duda uzasadniał weto dla reformy ustawy o sądzie Najwyższym, która przewidywała rozwiązanie SN w obecnym kształcie. Jednocześnie zapowiedział, że zawetuje ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa - zakłada przerwanie kadencji sędziów KRS i wybór nowych - już nie przez samorząd sędziowski, lecz sejmową większość. - Jest to krok w dobrym kierunku. Niestety, nie została zawetowana trzecia ustawa, która daje bardzo dużą władzę ministrowi sprawiedliwości nad sądami - mówiła na gorąco posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. Opozycja wezwała prezydenta do zawetowania także tej ustawy. Andrzej Duda w swoim przemówieniu nie zająknął się o niej. Później jego rzecznik Krzysztof Łapiński poinformował: Andrzej Duda podpisze tę ustawę.  Duda podpisze, Ziobro będzie mógł odwoływać. Decyzja jest wyrokiem na prezesów sądów w całym kraju. Gdy przepisy wejdą w życie, w sądach będzie mogła się rozpocząć czystka. Minister sprawiedliwości przez sześć miesięcy będzie mógł odwoływać bez żadnych ograniczeń prezesów i wiceprezesów, a ich następcy dostaną sześć miesięcy na wymianę sędziów funkcyjnych. Minister będzie powoływał nowych prezesów wszystkich sądów powszechnych bez zasięgania opinii zgromadzeń sędziów poszczególnych sądów. Dziś zgromadzenia mogą wydać opinię negatywną. Wtedy, aby kandydatura przeszła, potrzebna jest pozytywna opinia Krajowej Rady Sądownictwa. Projekt znosi ten model. Szeroko określa również sytuacje, w których minister będzie mógł odwołać prezesa sądu. Opinia KRS będzie tu dla ministra wiążąca jedynie jeśli zostanie podjęta większością 2/3 głosów.
List do prezesa PiS
Szanowny Panie Prezesie! Przed chwilą dowiedziałem się o okropnej zdradzie, która spotkała Pana i pańską partię. Prezydent RP przyłączył się do puczu zdradzieckich mord i kanalii, które od tygodnia spacerowały w celu obalenia rządu tysiącletniej Polski. Wiem, że jak Pan już się obudzi to nie będzie Pan miał dzisiaj dobrego dnia (nie zawsze jest ten dzień, w którym człowiek się dowiaduje, że jego zamach stanu się nie udał), ale od czego jest Pana wypróbowany przyjaciel, czyli ja.
W takiej chwili potrzebuje Pan dobrej rady jak nigdy wcześniej. Otóż moja rada jest prosta. Należy przeforsować ustawę o wygaszeniu funkcji Prezydenta!
Pana wierny były wicepremier
Roman Giertych

Niestety, decyzja prezydenta chyba nie spodobała się prezesowi PiS. Tuż po wydaniu oświadczenia zdecydowano o zwołaniu pilnej narady w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. Przed budynkiem jako pierwszy pojawił się prezes Jarosław Kaczyński. Zapytany przez dziennikarzy o komentarz, odparł szorstko: - Bez KOMENTARZA. Równie nierozmowni byli inni politycy. Wicepremier Mateusz Morawiecki rzucił krótko: - Jestem rozczarowany. A Mariusz Kamiński przyznał, że został zaskoczony. Duda nadal gra w drużynie Kaczyńskiego. To tylko poker polityczny w którym naród nie ma nic do powiedzenia. Ta trzecia najważniejsza ustawa została podpisana i Ziobro może jak Macierewicz przeprowadzić czystkę w sądach. A przecież o to tylko chodziło. Ludzki pan prezydent dwie ustawy odrzucił ale trzecią tą najważniejszą podpisał. 
24 07 2017 Gigantyczne podwyżki dla urzędników ZUS! Ta kwota przeraża.
Okazuje się, że dla wybranych znajdują się pieniądze na podwyżki! ZUS dostanie z budżetu państwa dodatkowe 100 mln na wzrost pensji urzędników. Dodatkowe 100 mln ma sprawić, że pracownicy ZUS jeszcze w tym roku otrzymają kolejną podwyżkę w wysokości 150 zł brutto. Przypomnijmy, że kilka dni temu prezes Gertruda Uścińska wspólnie ze związkami zawodowymi ZUS i zespołem negocjacyjnym zadecydowała o przyznaniu wszystkim pracownikom zakładu 150 zł podwyżki z wyrównaniem od 1 stycznia 2017 r. Środki na ten cel - również 100 mln zł - znaleziono w budżecie ZUS. Wtorkowe porozumienie jest wypełnieniem jednego z postulatów, jednak nie zakończyło sporu zbiorowego w ZUS.
Skazani na "opatrzność”
Onegdaj napadł Nas Prus!
Potem zniewolił Nas Rus!
A na koniec, niczym gada
na własnym łonie
Naród wyhodował ZUS.

Aż nadejdzie "wyzwolenia"
czas , czas wieczny (!),
kiedy każdy przestanie
być podopiecznym
ZBÓJECKICH
UBEZPIECZEŃ
SPOŁECZNYCH.

Byłem dziś w ZUS-ie
O, Jezusie!
Pół dnia tam byłem.
Cud, że przeżyłem.

Złodziejski Urząd Społeczny
Zlikwidujmy Uśmiechniętych Staruszków
Zbesztać Upokorzyć Sponiewierać
Zabrać Ukraść Skasować
Zdeklasować Urząd Skarbowy
Zakład Utylizacji Staruszków.
Zakład Ucisku Społeczeństwa
Zaplanowane Unicestwienie Seniorów
Zanim Umrzesz Spokorniej
Zapewniamy Ubogą Starość
Zakład Usług Seksualnych
Zalegalizowana Ustawa Spekulacyjna 
16 07 2017 Pod Sejm.
List do Kaczyńskiego.
Szanowny Panie Prezesie!

Męczy się Pan z tym Sejmem i Senatem co miesiąc, próbując wprowadzać coraz to słuszniejsze zmiany. Teraz znowu będą krzyczeć jakby zabieranie ludziom niezawisłego sądownictwa było jakimś realnym problemem i jakby nie wierzyli patrząc na TVP, że można zrobić coś rzeczywiście obiektywnego, rzetelnego i niezawisłego. A te przymiotniki powinny określać przecież istotę dobrych sądów. Dlatego napisałem dla Pana ustawę, która raz przegłosowana pozwoli skończyć z tymi śmiesznymi protestami opozycji i zrealizuje "dobrą zmianę" w sposób ostateczny. Oto ona.
Ustawa o suwerenie.
Art. 1
Polska jest krajem demokratycznym, a demokrację wyraża suweren.
Art.2
Suwerenem jest prezes partii, która w chwili wejścia niniejszej ustawy w życie ma najwięcej posłów w Sejmie.
Art. 3
Posłów w przyszłości wybiera się w okręgach jednomandatowych spośród dwóch kandydatów wskazanych przez suwerena. Skład Państwowej Komisji Wyborczej przeprowadzającej wybory i skład Sądu Najwyższego czuwającego nad prawidłowością przebiegu procesu wyborczego są wyznaczane przez suwerena w drodze obwieszczenia publikowanego na tablicy w lokalu partyjnym partii, o której mowa w art. 2.
Art. 4
Sądy, policja, rząd, prezydent, administracja państwowa, spółki skarbu państwa, media, związki zawodowe stoją na straży realizacji woli suwerena. Ich skład osobowy oraz zakres ich władzy określa suweren w drodze obwieszczenia publikowanego w sposób wskazany w art. 3
Art. 5
Sprzeciw wobec woli suwerena wyrażający się: demonstracjami, krytykowaniem, złym opisywaniem i wszelkim innym niepopieraniem jest przejawem zdrady narodowej i jako taki powinien być surowo karany. Zakres kar za zdradę narodową oraz tryb postępowania w tych sprawach obwieszcza suweren w sposób wskazany w art. 3.
Art. 6
Ustawa powyższa może zostać zmieniona przez Sejm na wniosek suwerena.
Prawda panie Jarosławie, że w swej prostocie genialne? Raz przegłosować i będzie po krzyku. Kuchciński i Karczewski panu tego nie przegłosują? Bez przesady! A na koniec sędzia Przyłębska ogłosi, że ustawa jest zgodna z Konstytucją, a nawet że tę Konstytucję najlepiej wyraża.
Roman Giertych
PS Jeżeli ktoś nie chciałby, aby powyżej napisana ustawa stała się naszą rzeczywistością dnia codziennego to zapraszam pod Sejm na godzinę 15 w niedzielę. W swej istocie bowiem te wszystkie zmiany ostatnio głosowane sprowadzają się do jednego: do dyktatury zrealizowanej w drodze konstytucyjnego zamachu stanu. Przerwijmy urlopy, zostawmy grille. Jak pozwolimy wprowadzić w Polsce dyktaturę to nasze dzieci nam tego nie zapomną.
07 07 2017 Trumpa już nie ma – jest PiS na karku
Polskę odwiedził najbardziej pisowski prezydent USA Donald Trump. Nie zawiódł partii Kaczyńskiego, ale też nie będą popadać w euforię, bo tę wizytę trzeba czytać w hamburskim kontekście, gdzie na szczycie G20 Jankes spotka się z wielkimi tego świata. Miny w Polsce więc mogą zrzednąć i na pewno tak się stanie.
Krótka wizyta, a mimo wszystko da się podzielić na 3 części. 
Pogadał sobie Trump z Andrzejem Dudą przed obrazem Matejki „Upadkiem Polski”. Nie była to rozmowa w cztery oczy, bo Reytan rozdzierał swoje szaty i miał powód. Trump na ten moment zamienił się w akwizytora, który sprzedał amerykański gaz. Co samo w sobie nie jest złe, ale to nie ten szczebel na handel.
Druga część wizyty dotyczyła Inicjatywy Trójmorza, która to koncepcja jest politycznym science-fiction, bo co może połączyć kraje tego regionu? Są już w Unii Europejskiej, w NATO, a jakieś przedsięwzięcia przeciw Brukseli, Berlinowi bądź Paryżowi są niemożliwie.
Mogą uprawiać tylko „austriackie gadanie” – wszak te kraje mają wspólną przeszłość w organizmie Austro-Węgier, po których dzisiaj pozostała dobra literatura, muzyka i browar w Żywcu. Zresztą Węgry jako tytularny składnik zawsze się wyłamywały i tak też teraz zrobiły, Orban podpisał umowę na gaz z rosyjskim Gazpromem. Węgry mogą się tłumaczyć, że leżą nad czwartym morzem – Balatonem (a może nawet nad modrymi falami Dunaju), Trójmorze więc ich nie dotyczy.
I przechodzimy do części trzeciej, czyli przemówienia Melanii i Donalda Trumpów na placu Krasińskich. Możliwe, że prezydent USA po to dzień wcześniej przyleciał przed szczytem G20, żeby dogodzić swemu upadającemu wizerunkowi i Melanii. Ponoć to pierwszy przypadek, gdy na tournee przed prezydentem USA przemawia jego druga połowa. Jest jednak wytłumaczenie: „tonący macho brzytwy się chwyta (tj. Melanii)”.
Rzadko na wargach pisowców zrobiło się, gdy Trump wymienił nazwisko Lecha Wałęsy. Ponadto usłyszeliśmy bodaj to, co dla nas w tej wizycie winno być najważniejsze: gwarancje wynikające z punktu 5 traktatu waszyngtońskiego, iż członkowie NATO stają w obronie zaatakowanego, wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, tj. USA robią wówczas za gaskończyka d’Artagnana.
Trump wyjechał, a my zostajemy z PiS na karku – tego garbu roszczącego sobie pretensje do totalitaryzmu trzeba się pozbyć.
Źródło koduj24.pl

07 07 2017 W plemiennym kręgu.... czyli wizytacja czarownika Trampu Donku...

Niedługo miną dwie wiosenki, odkąd w Zielonej Wiosce Plemiennej rządy objęło plemię Kaczu Pisu. Murzyńska Dobra Zmiana pilotowana przez potężnego, ale bynajmniej nie wzrostem czarownika Kaczu Jara weszła w kulminacyjną fazę... 
Przypomnijmy co takiego działo się w Zielonej Wiosce Plemiennej...
Dwie wiosenki temu Plemię Platfu Tusku przerżnęło koncertowo bitwę o bambusowe taborety w najważniejszej, okrągłej lepiance w Wiosce. Czarownik Bwana Donku, pozostawił na pastwę losu swoje plemię i czym prędzej wyrwał przez murzyńskie zaleszczyki pod skrzydła czarownicy Andżeli, która zamieszkuje wschodnią dżunglę...a którą to dżunglę złośliwe murzyny nie wiadomo czemu nazywają kalifatem. Przerżnął także dotychczasowy Król Wioski czarownik Bulu Komor, którego zastąpił Dudu Czaka ...namaszczony przez samego pierwszego szamana Kaczu Jara.
Złośliwe murzyny twierdzą, że plemię Platfu Tusku i odprysk tego plemienia Plemię Nowoczesne pogrążyła do imentu klątwa, która ich dopadła w lepiance o wdzięcznej nazwie  Sowa i Bwana Kubwa. Przypomnijmy...najważniejsi szamani z plemienia Platfu Tusku zostali podsłuchani jak wypowiadali się, że Zielona Wioska Plemienna to murzyński penis, murzyńska dupa i murzyńska kamieni kupa... ułatwiło to bardzo plemieniu Kaczu Pisu przejąć większość bambusowych taboretów w okrągłej lepiance usytuowanej na ścieżce Wioskowej.
Dosyć pokaźny procent złośliwych murzynów zamieszkujących Wioskę twierdzi jednak, że walka polityczna tych dwóch plemion to walka pozorowana w ramach murzyńskiego projektu Platfu-Pisu...a który to projekt miał rozgrzewać czerepy murzyńskie i odwracać uwagę od rzeczy ważnych i dotyczących bezpośrednio losów Wioski...
Od kilku odwróceń klepsydry w Wiosce, a bardziej w lepiance szamańskiej plemienia Kaczu Pisu daje się odczuć podniecenie i mrowienie w okolicach intymnych wodza i jego szamanów. Zieloną Wioskę Plemienną wizytuje potężny czarownik Trampu Donku z plemienia Bezwartościowych Zielonych Paciorków. Złośliwe murzyny od dłuższego czasu szemrają, że Czarownik Trampu, chce sprzedać w Wiosce patryjotyczne dzidy samonaprowadzające i samowyrzucające się. Padło to na podatny grunt, bo priorytetem rządów plemienia Kaczu Pisu jest wychowanie patryjotyczne. Szaman Maciar Tony zwanym w Wiosce przez złośliwych murzynów Szamanem Wojny prawie nie posiada się z radości, a może posiada...ma to ponoć być do rozstrzygnięcia w plemiennym referendum.
K woli ścisłości należy wspomnieć, że od dłuższego czasu Szaman Maciar Tony pragnie najechać wschodnie plemiona Putu...wyrżnąć i wypić jeszcze ciepłą krew ich wodza Vladu Putu.
W Wiosce podniecenie samorzucającymi się dzidami Patryjotami się gło zenitu...niemniej złośliwe murzyny powątpiewają, czy aby owe dzidy są skuteczne przeciwko Skafanderom wschodniego plemienia Putu...a jeszcze złośliwsze murzyny twierdzą, że czarownik Trampu Donku jeśli już od wielkiego dzwona przyjedzie odwiedzać Wioskę to tylko po to, aby pozbyć się w ramach murzyńskiego recyklingu trochę niepotrzebnych śmieci, oczywiście z dziesięciokrotną przebitką. Dziesięciokrotna dlatego, coby murzyny w Wiosce nie zwietrzyły podstępu że kupują śmieci, tylko że pełnowartościową broń bojową najwyższych lotów potrzebną do skutecznego wyrżnięcia plemienia Putu.
Wódz wioski plemiennej Dudu Czaka i szaman wojny Maciar Tony zostawszy poklepanymi po plecach przez czarownika i wodza zarazem krainy Bezwartościowych Zielonych Paciorków wyraźnie pokraślali z zadowolenia...dostali zapewnienia, że czarownik Trampu Donku kocha Zieloną Wioskę Plemienną i kocha każdego odważnego murzyna, który zamieszkuje Wioskę. 
Kocha ich odwagę i jak zapowiedział...będzie ona potrzebna, aby walczyć z międzyplemiennym terroryzmem, który nie ominie mieszkańców Wioski. Czarownik zapewnił, że w ramach Trójdżungli, czeka Wioskę nowa, świetlana przyszłość i niekończąca się walka o murzyńską demokrację...a na koniec wizytacji stwierdziwszy, że "nic o was bez nas" pobłogosławił Zieloną Wioskę Plemienną... Źródło trybeus.blogspot.com
Dlaczego Trump nie przeprosił Polaków za pomoc w Powstaniu Warszawskim, za lekceważące traktowanie spraw Polski podczas konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie?
04 07 2017 Wg. premiera Morawieckiego za rządu PO-PSL ponad 200 mld. zł z VAT poszło się j……..
W latach, kiedy rządziła poprzednia ekipa, budżet stracił 220 mld zł na oszustwach podatkowych w VAT - mówił Morawiecki. To dzięki lipnym fakturom wzrastało PKB , tak wyglądała  Zielona Wyspa Tuska, wyspa  na glinianych nogach.
W teoretycznym państwie, wszelkiej maści oszuści zacierali ręce, do Polski wjeżdżało co dziennie setki tirów z paliwem nikt tego nie sprawdzał, rafinerie traciły oszuści zacierali ręce. Polska stała się światowym potentatem w eksporcie  tel. komórkowych, twardych dysków, elektroniki, itd.  Polska była eksporterem ale tylko na papierze, oszuści wyłudzali VAT, zacierali ręce, państwo teoretyczne kwitło, PKB na papierze wzrastało, wszystko się kręciło.
Niestety przyszedł ten „ straszny” PiS i eldorado przestępców się kończy, odpowiednie służby zaczynają działać. Rząd PiS czeka jeszcze walka z KE w sprawie opodatkowania dużych zagranicznych sieci sklepowych, mam nadzieje, że będzie to walka wygrana i do polskiego budżetu trafią kolejne wpływy z podatków. Polska przestaje być państwem teoretycznym dla dobra jego obywateli. Źródło: niepoprawni.pl
No a ci z PiSu udają teraz głupich, że o niczym nie wiedzieli! Ciekawe ile tego wyłudzonego VAT  trafiło na konta najaktywniejszych działaczy z PiSu? VAT to jest taka lipa która daje dużo miodu ale tylko trutniom bo pracowite pszczółki zapachem muszą się zadowolić i słodziki wcinać. Pierwsza afera w Polsce po 1989 roku to był chyba Telegraf Kaczyńskich lub oddanie za darmo przez Lewandowskiego 174 nowoczesnych okrętów. A później to już lawinowo afera goniła aferę. Kanapowa opozycja bogaciła się kosztem grabieży majątku narodowego. Kaczyńscy cały czas zbierali haki na wszystkich by mieć swobodne ręce.
04 07 2017 Waszyngton od 16 lat na wojnie. Dlaczego?
Mija już 16 lat jak Stany Zjednoczone prowadzą wojnę na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, wydając tysiące miliardów dolarów, popełniając zbrodnie wojenne i wysyłając miliony uchodźców do Europy. Jednocześnie Waszyngton twierdzi, że nie może sobie pozwolić na obligacje ubezpieczenia społecznego (Social Security) i nie może finansować narodowej służby zdrowia. Biorąc pod uwagę ogromne potrzeby, które nie mogą być zaspokojone z powodu niebotycznych kosztów tych wojen można by pomyśleć, że naród amerykański zapyta się o ich cel.
Są trzy powody, dla których Waszyngton (nie mylić z Ameryką) prowadzi wojnę w Syrii.
Pierwszy ma ścisły związek z profitami kompleksu militarno- przemysłowego. To kombinacja potężnych interesów prywatnych i rządowych, które potrzebują "zagrożenia" by usprawiedliwić budżet, który przewyższa PKB wielu krajów. Wojna spełnia tę rolę i na nią przeznacza się niebotyczne sumy płacone przez podatników, którzy już od 20 lat widzą swoje długi, które ciągle rosną.
Drugi powód ma związek z ideologią neokon o światowej hegemoni amerykańskiej. Według neokonserwatystów, którzy są wszystkim tylko nie konserwatystami, upadek komunizmu oznacza, że Historia wybrała "kapitalizm demokratyczny", który w rzeczywistości nie jest ani kapitalistyczny ani demokratyczny, jak światowy system socjio-ekonomiczno-polityczny. Tak więc zadaniem Waszyngtonu jest narzucenie amerykanizmu całemu światu. Takie kraje jak Rosja, Chiny, Syria czy Iran, które odrzucają amerykańską hegemonię muszą zostać zdestabilizowane jako przeszkoda dla jankeskiej jednobiegunowości.
Trzeci powód związany jest z tym, że Izrael potrzebuje zasobów wodnych południowego Libanu. Dwa razy Izrael wysyłał wojsko w celu zajęcia tego regionu i dwa razy został przepędzony przez Hezbollah, szyickie oddziały wspierane przez Syrię i Iran. Tak naprawdę Jerozolima używa Amerykę do wyeliminowania rządów Syrii i Iranu, które dostarczają wsparcia militarnego i ekonomicznego dla Hezbollahu. Gdyby dostawcy Hezbollahu zostali wyeliminowani to Izraelczycy mogliby zająć południe Libanu dokładnie tak jak zrobili z Palestyną i częścią Syrii.
Takie są fakty: przez 16 lat naród amerykański pozwolił na wyrzucenie bilionów dolarów, niezbędnych na poziomie krajowym a przeznaczonych na zyski kompleksu militarnego w służbie neokon i Izraela. Jest jasne, że demokracja amerykańska jest jedną wielką farsą. Służy wszystkim, tylko nie Amerykanom.
Jakie będą prawdopodobne konsekwencje?

Najlepszy możliwy scenariusz to bieda dla wszystkich, najgorszy to nuklearny Armagedon. Interes Izraela, polegający na zniszczeniu Syrii i Iranu jest niekompatybilny z interesem Rosji, której zależy na nie dopuszczeniu do inwazji dżihadyzmu we własnym kraju i w Azji Centralnej. Konsekwencją jest to, że Izrael postawił USA w sytuacji bezpośredniego konfliktu militarnego z Putinem. Interesy amerykańskiego kompleksu militarnego by otoczyć Rosję bazami i instalacjami rakietowymi są sprzeczne z suwerennością tego kraju, podobnie jak pomysły neokonserwatystów o światowej hegemoni amerykańskiej.
Źródło trybeus.blogspot.com
30 06 2017 Gdy tak wielu nie odpowiada za NIC, to za WSZYSTKO nie odpowiada NIKT
Szał i zbrodnia reprywatyzacji jest skutkiem chaosu, umyślnie organizowanego przez prawniczy normatywizm. Taką mam hipotezę.
Widzę jasno i rozumiem co jest. Tak działa bolszewicki mechanizm skrajnego normatywizmu prawnego według Hansa Kelsena. Ta doktryna jest duchem, źródłem i fundamentem wszelkich absolutyzmów, dyktatur, faszyzmów, komunizmów, stalinizmów, hitleryzmów, wszelkiej lewackiej bolszewii. Warszawska "reprywatyzacja" spowodowała rozpacz, dramatyczną krzywdę, ordynarną niesprawiedliwość a nawet śmierć wymierzoną w majestacie prawa dziesiątkom tysięcy polskich obywateli. Tak wygląda karykatura starej łacińskiej zasady dura lex sed lex
Czy prawo jest tylko prawem, nawet jeśli jest głupie, absurdalne, albo nawet zbrodnicze?
Aktualnie zeznający świadek Marcin Bajko powołuje się na swój zawód tradycyjnego prawnika i mówi wprost - jego nie interesują skutki stosowania prawa w zakresie jego kognicji. On nie umie ocenić, czy skutki decyzji reprywatyzacyjnych, są dobre czy złe. Dobro i zło, nie należą do jego kognicji. Takie są cechy polskiego systemu prawnego, tak kształci się prawników, oni tak myślą. Widzę w jakie osłupienie wprawia pana Marcina Bajko samo postawienie sprawy etycznej oceny jakichkolwiek skutków decyzji reprywatyzacyjnych.
I jeszcze na dokładkę kolejny objaw patologii. Faktyczne procedury stosowania prawa zostały tak rozmyte, w taki sposób, że instytucje stosujące prawo realizują procedury o tak cholernie rozproszonych kompetencjach, że każdy z nich nie jest odpowiedzialny za nic. 
W samym ratuszu, w postępowaniu dekretowym kto inny podejmował decyzję, kto inny ją weryfikował, a jeszcze kto inny miał prawo podpisu. Procedura była rozproszona wewnątrz jednego organu. Ale także była rozproszona pomiędzy organami, które niezależnie zajmowały się, według różnych kryteriów, różnymi fragmentami tej samej procedury. W jednej procedurze reprywatyzacyjnej część sprawy należała do kognicji sądu, a część do podzielonych na plasterki odrębnych kognicji różnych urzędów w postępowaniu administracyjnym. Czyli burdel. Nikt nie panował nad całością. Nikogo nie interesuje po co pracuje. I taka jest właściwość całego systemu prawnego.
Gdy tak wielu nie odpowiada za NIC, to za WSZYSTKO nie odpowiada NIKT.
Pierwszy wniosek mówi, że wtedy, przy tak rozległym rozproszeniu tych kognicji, cała władza należy do złodzieja - ponieważ tylko złodziej jest zainteresowany końcowym wynikiem stosowania prawa - skuteczną kradzieżą. 
Drugi wniosek jest przypowieścią, którą poddaję pod rozwagę.
Stary Indianin mówi małemu wnuczkowi:
- W mojej duszy walczą dwa wilki, jeden dobry pełen miłości i zrozumienia, a drugi zły do szpiku kości.
- Dziadku, a który z nich zwycięży?
- Ten wilk zwycięży, którego będę karmił.

I jeszcze jedno. Wszystkie te prawnicze stworzenia używają bez przerwy wrednego słowa kognicja. Cóż to cholerne słowo znaczy, zaglądam do słownika: 
Źródło: Niepoprawni.pl
W 1989 roku Okrągłostołowi przejęli władzę a nie mając żadnego doświadczenia zaczęli kraść w imię demokracji, partii i Boga bo to było wspólne odziedziczone po komunistach. Znaczy się niczyje, taki niespodziewany spadek. Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. A ci, jak kradną to na całego w imię demokracji, partii i Boga. Dlatego afera goni aferę. Gdzie się nie obejrzysz to przekręty, oszustwa, złodziejstwo, kolesiostwo, szambo, które mieni się polskim rządem, nie wspominając o Adrianie który jest z tej samej gliny.
Afera reprywatyzacja nie dotyczy tylko Warszawy lecz całego kraju. I ta afera nie może skończy się na Gronkiewicz – Waltz? Kto był pierwszy Lewandowski czy Balcerowicz a może Kaczyńscy z Telegrafem. No a w kolejce stoją jeszcze Kołodko, Bielecki, Rostowski. Fakt to są zazwyczaj Pełowcy ale to wcale nie znaczy że Pisowcy mają czyste ręce. Kradli wszyscy jedni mniej drudzy więcej ale to zależało nie od ich uczciwości tylko od możliwości jakie mieli
29 06 2017 Zbieg okoliczności czy celowa manipulacja społeczeństwem?
Frasyniuk namówił Wałęsę. Będzie protestował na Krakowskim Przedmieściu przeciw upolitycznieniu katastrofy smoleńskiej. Miesięcznice stają się już lokalnym warszawskim folklorem, mieszkańcy stolicy przyzwyczaili się do tego, że raz w miesięcy zamykane jest Krakowskie Przedmieście z uwagi na wiec PiS związane z upolitycznieniem katastrofy smoleńskiej. Lipcowa impreza "dobrej zmiany" może być jednak inna niż poprzednie. A to wszystko za sprawą gości. Nie tych, którzy będą się przeciskać między sobą po to, by potem w telewizji ich twarze znalazły się blisko twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o tych drugich gości, tych niechcianych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, tych nazywanych "komunistami i złodziejami" za sprzeciw wobec upolityczniania katastrofy smoleńskiej. 
"Potwierdzam obecność". Wałęsa na kontrmanifestacji smoleńskiej
Lech Wałęsa poinformował, że weźmie udział w kontrmanifestacji do obchodów miesięcznicy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. "Potwierdzam swoją obecność" - napisał były prezydent na Facebooku udostępniając też wezwanie do pojawienia się na kontrmanifestacji opublikowane na profilu "My, Naród".
Rzecz miała miejsce w środę. "W dniu dzisiejszym ok. godz. 17.00 do drzwi domu Frasyniuka zapukała policja z załączonym wezwaniem dla męża do stawienia się 4 lipca, godzina 16 na komisariacie w Długołęce W drzwiach zastali naszego 9-letniego syna. Kolejne pokolenie dzieci Frasyniuka poznaje znaczenie słowa wolność. Widzimy się 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu! Magda" – napisała żona Władysława Frasyniuka. 
EXPRESSEM: Dokumenty "Bolka" prawdziwe
Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w sprawie podrobienia przez funkcjonariuszy SB dokumentów z teczki tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek". "Ustalono bowiem, że 53 dokumenty, w tym zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, są autentyczne", podał IPN na swoje stronie internetowej. Śledztwo wszczęto po wypowiedziach Lecha Wałęsy, który twierdził, że dokumenty w jego teczce są sfałszowane.
A pierwszym który ujawnił TW Bolka był Słowik którego później wygnano na odległą placówkę by za kierowcę służyć. No a co z TW Balbina i kiedy zostanie przeszukana szafa Piotrowicza?
Znaczy się wracają stare dobre czasy kiedy władza mieniąca się ludową, chociaż z ludem nie miała nic wspólnego ze swych przeciwników robiła alkoholików, głupców i w wiezieniach zamykała. TW Balbina doskonale zna te metody bo najlepsi fachowcy z SBecji u niego znaleźli zatrudnienie. Teraz już wiem dlaczego Macierewicz agent Putina chce 200 tysięcznej armii. Ta armia będzie chroniła męczennice narodowe. Wałęsa obiecał przyjechać. Czy stanie na wprost Kaczyńskiego i powali go lewym sierpowym? Lechu dokonaj tego i wyzwól nas spod jarzma Kaczyńskiego, bo on w swej dobroci i trosce na śmierć zagłaszcze cały naród. Pokonałeś mur pokonaj Kaczora.


29 06 2017 Policja wyniesie Wałęsę? Politycy proszą, by nie szedł na manifestację. "Przestrzegam ministra Błaszczaka..."
 To jest autorytet moralny, Niech on po prostu potępia te akcje, ale niech nie wychodzi na ulicę - powiedział Dariusz Rosati. Były minister spraw zagranicznych stwierdził, że chociaż szanuje decyzję Lecha Wałęsy o wzięciu udziału w kontrmiesięcznicy, to jest wielu młodych ludzi, którzy mogą to zrobić za niego.
Jeśli policja wyniesie Wałęsę z kontrmanifestacji to będzie rewolucja. Historia lubi sobie zadrwić i całkiem nieoczekiwanie koło zatoczyć i do starego zawrócić. Dziadek mój szedł na Warszawę by Ruska bić. Ojciec mój Szkopa gnał i komunę zakładał po to bym ja ją za lat parędziesiąt obalił. Dziś moi synowie swe zadanie pokoleniowe spełniają. Czy pójdą jak ich pradziad na Warszawę? A ja z nimi. I będziemy nie Ruska a Jarosława Zbawiciela prali? Wałęsa ma okazję podejść do Kaczyńskiego na tej męczennicy narodowej i przywitać go lewym sierpowym. I tym sposobem zakończy trwającą tyle lat farsę. Obali kolejny mur tym razem buty i pogardy i powstrzyma rozszerzanie się kultu smoleńskiego. 
27 06 2017 Janusz Korwin-Mikke: Otwarcie o gigaaferze.
Główna rosyjska telewizja nadała film p. Leonida Mleczina "Climategate" - czyli: "Afera klimatyczna". P. Mleczin mówi w nim rzeczy oczywiste: cała ta "walka z globalnym ociepleniem" to wielka afera kryminalna. Sama Unia wydala na to ponad dwa biliony euro - więc było się z czego nakraść. To tłumaczy, dlaczego kolejne rządy przyłączały się do walki z GlOciem - też chciały się nakraść.
Przemysłowców przekupiono, zamawiając jakieś wiatraki (produkujące "prąd ekologiczny" trzy razy drożej niż normalny) i dopłacając do baterii słonecznych. A ogromna większość tzw. naukowców to zwykłe k***y na państwowych posadach - za $5000 podpisywali, co im podsunięto. W 1975 roku podpisali, że PRL to dziesiąta potęga gospodarcza świata - a od tego czasu skorumpowanie tego środowiska wzrosło.
GlOcio zaczęło się w XVI wieku (wtedy Bałtyk zamarzał!). Potem robiło się coraz cieplej - zapewne dlatego, że rycerze mieczami krzesali iskry. Ocieplenie trwa i trwać będzie jakieś 200 lat. I zacznie się oziębienie. Nie ma nic wspólnego z działalnością człowieka. Mrówki wydzielają do atmosfery więcej CO2 niż ludzie!
W filmie nawyzywano Zielonych Wojowników od "komunistów". Co oznacza, że w odradzającej się Rosji słowo "komunista" jest obelgą. Tam rządzi prawica. Zupełnie co innego jest w "Gejropie". Budynek europarlamentu nazwany jest od nazwiska Altiero Spinellego, włoskiego komucha. Cała Unia zajęta jest budową komunizmu. I tu jest spór, bo UE chciałaby komunizmu w wersji bolszewickiej - a PiS według zasad ustalonych za tow. Władysława Gomułki (ksywka "Wiesław"): komunizm narodowy. Stąd nieustanne kłótnie Warszawy z Brukselką.
Wyjaśnienie jest proste: cała żydokomuna, która za Lenina mordowała swoich przeciwników milionami - już za Stalina zaczęła uciekać na Zachód. I, opanowawszy tamtejsze rządy, tworzy współczesne Wielkie Budowle Komunizmu. Walka z GlOciem to jedna z nich. W USA o mało co prezydentem USA zostałby tow. Bernard Sanders (typowy Żyd komunista z Galicji; on wygrałby z p. Donaldem Trumpem!) albo tow. Hilaria Clintonowa, trockistka (jak śp. Jacek Kuroń - na lewo od komunizmu). Ludzie, którzy 60 lat temu zdobyliby może 5 proc. głosów... Co to się porobiło...Źródło se.pl
23 06 2017 Zanosi się na kolejny szok, ujawniający powiązania Macierewicza z Moskwą.
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Tomasz Piątek, na swoim facebookowym koncie zamieścił wpis, zapowiadający publikację książki, szczegółowo opisującej niejasne powiązania Antoniego Macierewicza z rosyjskimi agentami. Wszystko wskazuje na to, że wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości będzie musiał się gęsto tłumaczyć.
Pisarz i dziennikarz „Gazety Wyborczej” Tomasz Piątek spędził nad tym zagadnieniem sporo czasu i opublikował już kilka artykułów, które wywołały wściekłość Antoniego Macierewicza. Niebawem na rynek księgarski trafi wydanie książkowe dociekań Piątka.
Autor pyta w swojej publikacji o kontakty Antoniego Macierewicza z Jackiem Kotasem, wieloletnim pracownikiem Instytutu Studiów Wschodnich, organizatorem Forum Ekonomicznego w Krynicy i szefem fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych. Jak dowodzi, Kotas ma bezpośrednie powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Minister obrony narodowej kilka lat temu miał przekazać mu informacje niejawne, co zostało nazwane „błędem”. Wiele innych szczegółów demaskujących prorosyjskie działania wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Piątek ujawniał wcześniej w nagraniach z końca zeszłego roku.
Źródło: naTemat
Macierewicz odpowie na te zarzuty z rozbrajającym szelmowskim uśmieszkiem. Tak bardzo nienawidzę Putina że postanowiłem zostać spadochroniarzem SPECNAZu. Teraz już wiemy dlaczego nie znaleziono teczki Macierewicza!? Sensacja i nic więcej bo Macierewiczowi jest zbyt daleko do Moskwy bliżej mu do Waszyngtonu światowej siedziby Żydów. Udaje idiotę a być może gra na dwa fronty. Macierewicz dziwny to człowiek zamiast bohaterską piersią polskiego posła, bronić ciała prezydenta leżącego w ruskim błocie. Wolał zjeść obiad i czmychnąć z pełnymi gaciami do Polski by knuć teorie spiskowe. A dziś ma czelność wypominać innym popełnione wtedy błędy. 
Tak powiedział Andrzej Lepper o Frasyniuku.
Frasyniuk w 1989 roku golas, w jednych portkach chodził. A dzisiaj 200 najnowszych tirów ma. Niech on pokaże jak to robi, to będą wszyscy tak w Polsce robić.
Wielka szansa dla Polski.

Śp. A. Lepper wiedział o brudnych interesach we Wrocławiu, gdzie działała szajka ludzi powiązanych z Platformą Obywatelską i Frasyniuka. 
Wreszcie wychodzi wszystko na jaw. Bolek-Wałęsa był oszustem i konfidentem, który donosił! Teraz wypływają dowody, że Frasyniuk to fałszywa legenda. Dziś Frasyniuk broni tych emerytur wszystkich esbeków i ubeków. Razem z Wałęsą kręcił biznesy z rosyjskimi biznesmenami. No tak przecież na tym zarabiali, współpracował z gangsterami, nic dziwnego, że Wałęsa ułaskawiał tych gangsterów wszelkiej maści, by Frasyniuk mógł rozwijać swój nielegalny biznes. I o dziwo z kierowcy autobusu stał się przedsiębiorcą dużej firmy transportowej? Nagle stać go było na 200 nowoczesnych TiRów? A biedni uczciwi musieli klepać wtedy biedę, gdy ten kradł i przyjmował łapówki. Frasyniuk myśli, że przez jego durne opowieści jest "bohaterem" tak jak Henryka Krzywonos co niby zatrzymała tramwaj, który nie chodził, bo zasilanie padło! Rzeczywistość pokazała, że jest zwykłym oszustem i pospolitym przestępcą, który za brudne pieniądze wolał się zeszmacić! WSTYD i HAŃBA DLA POLSKI ! 
NADCHODZI KONIEC ZŁOTYCH CZASÓW DLA TYCH KOMUNISTÓW! POLSKA MUSI SIĘ UWOLNIĆ OD CZERWONEJ HOŁOTY! PRZEPĘDŹMY RAZ NA ZAWSZE TYCH WROGÓW POLSKI -> PO-PSL-SLD-N-TVN-Wyborcza-KOD-UBywatele RP !
16 06 2017 "Demon postępu i nowoczesności czyni wielkie spustoszenie". Abp Głódź zamienił Boże Ciało w propisowskie rekolekcje.
Arcybiskup Głódź zwrócił m.in. uwagę, że "Kościół katolicki jest solą tej ziemi i wielkim dobrem Rzeczypospolitej, nośnikiem wartości religijnych, moralnych, także narodowych i społecznych, jest ogromnie ważnym spoiwem". Zauważył też, że "są ci, którzy zabraniają ludziom wolnym, premierowi, prezydentowi, ministrom publicznie wyznawać wiarę" – co oczywiście było bezpośrednim odwołaniem do sobotnich wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu w 86. miesięcznicę smoleńską.
Pamiętacie jak arcybiskup Sławoj Leszek Głódź prezydenta Kwaśniewskiego sponiewierał a to przecież zawodowiec i byle jaka flaszka go nie obali. Ponoć nie zdarzyło się by arcybiskupa ktoś przepił a pijał z oficerami, generałami i innymi dostojnikami kościelnymi. Wszyscy jak muchy padali a on dalej popijał. Zatem nie dziwota że mózg spirytus mu wypalił.
22 03 2013 r. Przepych i rozmach zamiast pokory i skromności. 
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź od 2011 r. żyje w okazałej rezydencji. Po ogrodach okalających pałac spaceruje nawet stado danieli! O komfort biskupa zatroszczyły się władze Gdańska, które działkę otaczającą jego nową posiadłość (3,3 tys mkw) oddały Kościołowi za 4,5 tys. złotych (za takie pieniądze w Gdańsku można kupić co najwyżej metr kwadratowy mieszkania!), mimo że wyceniana była na 457 tys. zł.
Czy to właśnie tu odbywały się libacje, o których pisał ostatnio „Wprost”? Tygodnik dotarł do księży, którzy zarzucają arcybiskupowi dyktatorski styl władzy, hulaszczy tryb życia i słabość do mocnych trunków. Po alkoholu Głódź miał też swych podwładnych poniewierać. – Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz!
Ten skandal ciągnie się za Aleksandrem Kwaśniewskim do dzisiaj. Ale dopiero po latach wyszło, kto przyczynił się do tego, że ówczesny prezydent w 1999 r. chwiał się nad grobami polskich oficerów. Leszek Miller, wówczas premier, oskarża o to arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia. Nie wiem, który ile wypił, ale po Kwaśniewskim było widać, a po Głodziu nie – wyznał Miller. Abp Głódziowi nadano ksywę ”flaszka „. Jest aż niewiarygodnym, że taka osoba jak abp Głódź, pełniła funkcję biskupa polowego w stopniu generała dywizji.
Abp Głódź będąc jeszcze biskupem polowym, jest wspominany przez znających go oficerów jako „degustator” mocnych trunków, gdzie niemal każdy zasiadający przy stole odpadał przez tempo narzucone przez abp Głódzia podczas organizowanych przez niego imprez alkoholowych. 

15 06 2017 Duchowni znaleźli fuchę u Macierewicza…
Nie sądziłem, że cokolwiek mnie zaskoczy pod rządami „dobrej zmiany”. Było już chyba wszystko: nocne rajdy Beaty Szydło na Nowogrodzką i Andrzeja Dudy na Żoliborz po wytyczne do naczelnika, Misiewicze, BMW(bierni, mierni, ale wierni), skok na państwowe spółki, dewastacja Puszczy Białowieskiej, coraz większe brednie i kłamstwa przywódców sekty smoleńskiej, zamach na władzę sądowniczą, upadek Telewizji Polskiej. Można tak wymieniać bez końca, PiS posiada niesłychane zdolności dewastacyjne: czego się tylko nie dotknie, zmienia się w g…
Z pewnym zdumieniem zapoznałem się z informacją, że w Wojskach Obrony Terytorialnej pracować będzie 70 kapelanów. Pracować, nie służyć! Pod dobrą zmianą kapelani pracują, służyć to mogły pospolite szweje za czasów zasadniczej służby wojskowej. Powtarza się stara historia: kapelanów wskaże Ordynariat Polowy pozostający poza kontrolą MON i Macierewicza, ale wyszkolą za pieniądze podatników instytucje wojskowe. Nie lepiej od razu wyszkolić tych fachowców w szkole Tadeusza Rydzyka?
W listopadzie ubiegłego roku Macierewicz awansował na pierwszy stopień oficerski ponad 130 księży tylko za to, że za czasów PRL musieli odbyć przeszkolenie wojskowe. Bo wróciła sprawiedliwość i prawda, a służba tych jakże potrzebnych dziś PiS specjalistów była niezwykle wielką, jak podkreślił Macierewicz. Kabaret pod Antonim, tak winno nazywać się następne miejsce pracy obecnego szefa MON.
Rzecznik prasowy Ordynariatu Polowego WP ks. płk Zbigniew Kępa (rzecznikiem nie może być duchowny w stopniu kaprala lub sierżanta?) oznajmił, że podstawowym obowiązkiem przyszłych kapelanów będzie zapewnienie posługi duszpasterskiej żołnierzom WOT, organizowanie uroczystości religijnych i religijno- patriotycznych, formacja etyczna i patriotyczna żołnierzy, pomoc w sprawach religijnych dotyczących służby i życia rodzinnego oraz osobistego. 
Co ma religia do patriotyzmu, jakie pojęcie o życiu rodzinnym ma bezdzietny ksiądz? Jak będzie wyglądało szkolenie kapelanów, w jaki sposób uzyskają pierwszy stopień oficerski? W trymiga! Po przedstawieniu kandydatów biskupowi polowemu przez metropolitę krakowskiego i weryfikacji przez Wojskowe Komendy Uzupełnień duchowni zostaną skierowani do odbycia kursu oficerskiego. Kursy będą odbywały się w jednym miesiącu, w sierpniu, w latach 2018-2020. A potem wiadomo: pensyjka, państwowy wikt i opierunek, mieszkanko służbowe, w przyszłości wojskowa emerytura.
Bóg zapłacz! Czy zapłać… Źródło crowdmedia.pl
12 06 2017 Świat patrzy na rozbijanie kontrmanifestacji w Polsce.
Rozbijanie kontrmanifestacji na Krakowskim Przedmieściu przez karykaturalnie dużą liczbę policjantów nie uszło uwadze mediów na całym świecie. Niemal natychmiast symbolem sobotnich wydarzeń stał się Władysław Frasyniuk, siłą wyniesiony przez funkcjonariuszy. Legendarny działacz „Solidarności”, więziony w czasach PRL, a dziś w Polsce AD 2017 targany przez policjantów – to urąga wyobraźni. Nic dziwnego, że nagranie obiegło światowe media.
Po raz kolejny, jak każdego 10 dzień miesiąca już od ponad 7 lat, na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbył się wiec PiS z udziałem polityków oraz ich zwolenników. Jednak ku irytacji prezesa PiS od kilku miesięcy przeciwnicy wiecu smoleńskiego manifestują swój sprzeciw wobec upartyjnienia przez rządzącą partię narodowej tragedii z 2010 roku. Wczoraj doszło do przepychanek i interwencji policji. Jarosław Kaczyński bez wahania wykorzystał swoją przewagę uniemożliwiając obywatelom legalny protest.„Polska policja likwiduje demonstrację przeciwników Kaczyńskiego” – napisano w jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet w Stanach Zjednoczonych, czyli „The Washington Post”. Autorzy zwracają uwagę na udział w wydarzeniu Władysława Frasyniuka „bohatera polskiego podziemia antykomunistycznego” i sposób, w jaki został potraktowany przez policję. Piszą też, że „protestujący trzymali białe róże i byli przykuci do siebie, aby zamanifestować swoją opinię w sprawie wykorzystywania katastrofy przez Kaczyńskiego do celów politycznych”. Z kolei „The Voice Of America” relacjonuje: – „Policjanci użyli nożyc, aby przecinać łańcuchy i usunęli dziesiątki demonstrantów, w tym Władysława Frasyniuka, wiodącą postać antykomunistycznej opozycji w latach osiemdziesiątych” („Przeciwnicy Kaczyńskiego usunięci przez policję” – informuje tytuł).
France24 również informuje, że „Polska policja rozbiła demonstrację przeciwników Kaczyńskiego”. Na swojej stronie francuska telewizja przypomina też o „zmianach w prawie przeprowadzanych przez Prawo i Sprawiedliwość, które są uważane przez instytucje unijne za antydemokratyczne” oraz o przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego sprzed Pałacu Prezydenckiego.
Przepychanki na Krakowskim Przedmieściu osiągnęły bardzo groźne rozmiary, nic więc dziwnego, że zaczął o nich mówić cały świat. I niech nie przestanie. Może wtedy poseł PiS, odpowiedzialny za te wydarzenia i za „szczucie ludzi na siebie” – jak powiedział mediom Frasyniuk – zrozumie, że od historii ucieczki nie ma. Ani policja, ani zmanipulowani ludzie mu w tym nie pomogą. Źródło: natemat.pl
Jaka demokracja jak jeden rządzi wydaje rozkazy i za nic nie odpowiada. W Polsze to ten system zwany demokracją jest tak cwanie skonstruowany, że imiennie nikt za nic nie odpowiada. Do czego może doprowadzić kult smoleński. W tym roku w kilku parafiach dzieci komunijne otrzymały na pamiątkę zamiast tradycyjnych obrazków figurki Śp prezydenta!?
Nie dla kultu smoleńskiego. Macierewicz, Kaczyński stanęli tam gdzie stał Stalin i jego siepacze! Co to jest za akt religijny kiedy publicznie ubliża, oskarża się innych bo nawołuje się do wojny z innym narodem. Przeciąganie tych rocznic przez lata i sugerowanie, żeby w każdym mieście powstał pomnik, to są rzeczy śmieszne. Zmarłych w ten sposób się nie czci. Tym się robi politykę. Powiedział bp Tadeusz Pieronek.
Do czego może doprowadzić kult smoleński. W tym roku w kilku parafiach dzieci komunijne otrzymały na pamiątkę zamiast tradycyjnych obrazków figurki Śp prezydenta!?Ksiądz Stanisław Walczak o miesięcznicach: Kaczyński nawet nie umie się modlić. Bo nie można stać pod Pałacem Prezydenckim, wyć z nienawiści i mówić: Modlę się tutaj, a wy mi przeszkadzacie! Modlitwa ma być rozmową z Bogiem, twarzą w twarz, a nie manifestacją polityczną. 
08 06 2017 Macierewicz – jednostka psychiatryczna.
Antoni Macierewicz to nie tylko fetyszysta, który lubi przebierać się w fatałaszki moro, nie tylko wielbiciel Misiewicza, także dba o duchową strawę dla żołnierzy (pod pojęciem „strawa” Macierewicz rozumie modlitwę).
Nowa formacja wojskowa wymyślona przez Macierewicza pod względem użyteczności militarnej jest bezsensowna. Pieniądze przeznaczone na tworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej należy uznać za wyrzucone w błoto. W tym roku pomysł ze Szwejkami WOT będzie kosztował 20 procent budżetu (1 mld zł) przeznaczonego na uzbrojenie.
Tak Macierewicz rozbraja obronność Polski. Nie ma na świecie skuteczniejszej V kolumny. A co ze Szwejkami? Przecież ci weekendowi żołnierze nie będą odpowiednio wyszkoleni. Chyba że chodzi o mięso armatnie albo użycie w sprawach wewnętrznych, gdy dojdzie do utrzymania władzy, do puczu, którego Macierewicz  próbował w 1992 roku, aby utrzymać przy władzy rząd Jana Olszewskiego, ale Wojsko Polskie mu odmówiło.
Nie są to strachy na Lachy. Cała sylwetka Macierewicza nie ma za wiele wspólnego z normalnością. Dziwię się, ze jakieś porządne konsylium psychiatrów nie wypowiedziało się o jego kondycji psycho-somatycznej.

Tymczasem nad strawą duchową dla 789 żołnierzy WOT (taki jest stan na koniec maja br.) pracuje 5 kapelanów, docelowo ma być 70 księży typu „Jacek Międlar”, a WOT jeszcze w tym roku osiągnąć stan 32 tys. Szwejków, zaś ostatecznie – 54 tys.
Ponadto MON 100 mln zł przeznacza na powstanie jeszcze jednego muzeum – Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920 roku w Ossowie. Suma jak na tego typu inicjatywę niemała. Jeszcze jedna impreza, od której można paść z patriotyzmu. A znając sylwetkę psychiatryczną Macierewicza, należy założyć z wielkim prawdopodobieństwem, że muzeum „cudu nad Wisłą” będzie z ducha Jerzego Kossaka, na którego słynnym obrazie szwadrony niebieskie pod wodzą Najjaśniejszej Panienki mierzą się z siłami piekieł i je pokonują.
Macierewicz to jednostka psychiatryczna, która opisuje stan obecnej władzy. Na moje nieuzbrojone oko w tej chwili rząd PiS zapadł na 2 macierewicze. Źródło: koduj24.pl
21 05 2017 Polityczna hybryda zamiast wolnej Polski
Będzie demokracja, głosowanie co cztery lata, będzie opozycja. Będą prawicowe portale, prasa nowych i starych niepokornych, będzie Prawo i Sprawiedliwość, "zapędzone"  do obrony tożsamości narodowej, a jego wyborcy będą izolowani w życiu publicznym. Tak będzie, ponieważ to, co dzieje się w ostatnich miesiącach, począwszy od okupacji Sejmu, to budowanie państwa totalnego, tylko w części wzorowanego na zachodniej demokracji elit. Niemcy miały faszyzm, ale nie utraciły, mimo wojny, swoich elit, nie utraciła ich także Francja. Polskie elity wymordowali Niemcy i Sowieci, a ci którzy ocaleli zostali zgładzeni przez stalinowskich oprawców. Oni z kolei wychowali nowe, komunistyczne elity, które budowały PRL, a ich potomkowie zawładnęli III RP. Są często naznaczeni totalitarną mentalnością, którą z dawnych środków przymusu przenieśli obecnie na przymus kulturowy. Wprawdzie rządzi jeszcze Prawo i Sprawiedliwość, ale jednocześnie, w dużych miastach, ktoś kto przyznaje się do PiS, znika z przestrzeni publicznej, jest izolowany i napiętnowany, o ile nie pełni ważnej funkcji publicznej. W Warszawie są oczywiście enklawy „prawicowego salonu”, ale w takich miastach jak Poznań czy Szczecin ich nie ma. Celem Stronnictwa Brukselskiego (SB), którego namiestnikiem na Polskę został właśnie Frans Timmermans, jest coś więcej niż tylko wygranie kolejnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Chodzi o to, by ideały Polski wolnej, opartej na tradycyjnych wartościach raz na zawsze przezwyciężyć, by wpuścić Polaków w tryby demokracji elit, gdzie wybory będą jedynie teatrem, a nie prawdziwym aktem wyborczym.
Towarzyszy temu eskalacja nienawiści i pogardy do wszystkich, którzy odważyli się głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Nieukrywana. Jest wręcz w dobrym tonie obrzucić błotem każdego, kto broni rządu i jego polityki. Platforma Obywatelska jest tu tylko posłusznym narzędziem do ustanowienia nowego porządku społecznego w Polsce, który, na pozór, będzie przypominał Francję Macrona, ale tak naprawdę będzie hybrydą PRL-u i zachodniej politycznej poprawności. Najistotniejszą rolę w tym procesie odgrywają telewizja  i Internet. Za ich pośrednictwem, codziennie, w każdej godzinie, przekonuje się wątpiących, że sukcesy ekipy PiS są porażkami, a każde potknięcie niewyobrażalną dla Polski katastrofą. Dla już przekonanych to prawdziwa uczta dla ducha. Świat się śmieje z Polski, świat się śmieje z Polaków, świat mówi, że mamy poważny udział w Holokauście, przyznajmy się, było tak, ratowanie Żydów to margines. Święty Jan Paweł II staje się zwykłą figurą teatralną, którą można poddać aktowi seksualnemu, przecież to sztuka, to wolność. Nacisk, żeby Polskę ukarać sankcjami finansowymi i politycznymi, to przejaw troski o demokrację, to cios wymierzony tylko w Prawo i Sprawiedliwość. Satysfakcja ze śmierci ŚP. Lecha Kaczyńskiego jest jedynie owocem frustracji wywołanej przez obóz władzy. Każde bluźnierstwo, każde chamskie zachowanie czy ewidentne kłamstwo znajduje swoje usprawiedliwienie. Więcej, jest akceptowane, bo służy wizji Polski bez właściwości, nijakiej, posłusznej, ekscytującej się poklepywaniem Zachodu. Kłamstwo staje się "prawdą", a ta może z kolei ulegać nieustannym przekształceniom, jak w przypadku "uchodźców".
Wczoraj, przeciwko rządowi i Prezydentowi RP buczeli prawnicy, głównie ci najbardziej zainteresowani właśnie taką totalną demokracją, w której ich przywileje będą jeszcze większe niż dzisiaj, w której zwykły obywatel, jeśli nie będzie myślał tak jak trzeba, będzie się buntował, to zostanie w najlepszym razie objęty infamią i zaliczony do Ciemnogrodu, do „ciemnego ludu”. Zręby takiej "totalnej" demokracji, takiej politycznej hybrydy, są już gotowe. Są nakręceni niczym aktywiści ZMP wyborcy, są media i sternicy antypolskiej krucjaty, pieniądze, są wreszcie zdeterminowani politycy, dla których wizja powrotu do władzy pozwalająca na dystrybucję dobrobytu tylko dla swoich i posłusznych, jest po stokroć ważniejsza od interesu narodowego. Oczywiście, liderzy PO mówią teraz nieustannie o dobru Polski, o wolności, o demokracji, bo będą mówić wszystko, co jest im w gruncie rzeczy obce, żeby tylko plan totalnej demokracji został zrealizowany.
I nie ma większego znaczenia, że  jeszcze dziś czy pojutrze, PiS ma władzę. Bo decydująca gra toczy się w przestrzeni medialnej, a tu Prawo i Sprawiedliwość, jeśli nie będzie perfekcyjne w każdej decyzji, dosłownie, w każdej jednostkowej wypowiedzi do kamery, skazane jest w dłuższej perspektywie na porażkę. Do tego jakość przekazu mediów, które popierają rząd, zamiast się poprawiać, jest coraz bardziej irytująca, a samozadowolenie niektórych polityków PiS czy tak zwanych prawicowych publicystów czasami po prostu poraża. No cóż, być może wizja powrotu do roli koncesjonowanych przez system niepokornych, nie jest dla nich aż tak nieznośna. Już to ćwiczyliśmy przez osiem lat. Jarosław Kaczyński może mieć najgenialniejszy plan dla Polski, ale sam, w pojedynkę, w towarzystwie coraz głośniejszych pomruków, że tu nie tak, tam nie tak, że może za ostro, że przecież jest świetnie, tego planu nie zrealizuje. Jack Reacher - niezwykły bohater powieści sensacyjnych brytyjskiego pisarza Lee Childa - kiedy decydowały się jego losy, mówił: licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze. Źródło: niepoprawni.pl
20 05 2017 Macierewicz idzie po polskich przedsiębiorców. Nowa opresyjna ustawa.
Antoni Macierewicz nie zadowala się już władzą, jaką daje mu samo kierowanie resortem obrony. Minister postanowił rozszerzyć zakres swoich kompetencji i uzależnić od siebie całą gospodarkę. Jak opisuje portal money.pl, resort przygotowuje bezprecedensowe zmiany  w ustawie o organizowaniu zadań na rzecz obronności państwa realizowanych przez przedsiębiorców, które w praktyce podporządkowują całkowicie tych ostatnich Macierewiczowi.
Nowe przepisy zakładają, że firmy będą zmuszone do dzielenia się z Ministerstwem Obrony informacjami o swojej sytuacji zarówno finansowej jak i prawnej, co samo w sobie budzi pytania, jak te informacje zostaną potem wykorzystane i co więcej, czy MON będzie w stanie zagwarantować, że nie dostaną się one do informacji publicznej?
Jednak nie to jest największym zagrożeniem nowej ustawy, ponieważ Macierewicz postanowił przyznać sobie prawo do decydowania o losach całych przedsiębiorstw. Ustawa zakłada, że powstanie rejestr spółek o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym. Ujęte w spisie firmy będą zobligowane do ubiegania się o zgodę MON na sprzedaż czy zamknięcie spółek-córek albo nawet na przebranżowienie swojej działalności. Ministerstwo będzie mogło nawet zmusić przedsiębiorstwa do utrzymywania nierentownych linii produkcyjnych, co może w prostej linii prowadzić do bankructwa danego podmiotu, za co niestety MON nie będzie brał już odpowiedzialności.  Jest to otwarty zamach na własność prywatną, kiedy to właściciel będzie miał mniej do powiedzenia w kwestii przyszłości firmy niż minister.
Tak jawna ingerencja w wolność prowadzenia działalności gospodarczej spotkała się z protestami przedsiębiorców. Konfederacja Lewiatan apeluje do resortu o zrezygnowanie z tak rygorystycznych wymagań. Lewiatan proponuje zastąpienie obowiązku uzyskania zgody, zwykłym poinformowaniem ministra o planowanych zmianach w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa.
Co ciekawe, Macierewicz swoim pomysłem wchodzi w zakres kompetencji innych ministrów. Dzieje się tak, ponieważ dziś aż siedem ministerstw bierze udział w zlecaniu zadań podmiotom prywatnym, MON miałby zastąpić je wszystkie w wyborze kluczowych przedsiębiorstw i wyznaczaniu im zakresu zobowiązań.
Największym problemem ministra jest brak zrozumienia, że nie uzyska jakiegokolwiek wzrostu zdolności obronnych państwa, jeśli mocno utrudni prowadzenie przez kluczowe podmioty swojej bieżącej działalności. Im większy i opresyjny aparat kontroli, tym coraz mniej konkurencyjna jest dana branża. Chcąc zwiększyć potencjał obronny MON może doprowadzić do sytuacji wręcz odwrotnej, kiedy to największe firmy popadną w kłopoty finansowe i stagnację, a co gorsza zacznie się ucieczka kapitału za granicę, ponieważ brak decyzyjności w kwestii swojej własności to jeden z najlepszych straszaków na inwestorów jaki można wymyślić. Jako rekompensatę Ministerstwo proponuje wprawdzie ulgę 2% podatku CIT, która poza ładnym hasłem nijak pokryje koszty poniesione przez przedsiębiorców.
Nowe reguły proponowane przez Macierewicza  przypominają schematy myślenia znane raczej z komunizmu wojennego w Związku Radzieckim. Niestety minister nie doczytał, że tamta doktryna podporządkowania własności prywatnej wysiłkowi wojennemu zakończyła się całkowitą gospodarczą katastrofą. Miejmy nadzieje, że w przypadku polskiej gospodarki da się jeszcze takiego wielkiego hamulca uniknąć.  Źródło: money.pl/money
Kaczyński był tam, gdzie było ZOMO. 
Dawno, dawno temu Seweryn Jaworski założyciel Klubów Służby Niepodległości, który demonstracyjnie nosił w lewej klapie brązowej, sztruksowej marynarki rzucającą się w oczy metalową odznakę z literami zapisanymi po masońsku z kropką: K.S.N. oraz rozpiętym na krzyżu wyszczuplonym orzełkiem z drugim, mniejszym krzyżem na koronie opowiadał jak z kolegą wspierał w Warszawie strajk studentów Szkoły Głównej Oficerów Pożarnictwa, zakończony głośną akcją ZOMO-wców i rozwiązaniem tej szkoły w ostatnim dniu listopada 1981 roku. Ten  strajk posłużył tylko tzw. eskalacji napięć w kraju oraz propagandzie nieuchronnie, z góry przegranego, jakiegokolwiek konfliktu z wojskową władzą PRL. Kluby Służby Niepodległości nie podjęły żadnej działalności na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości, zaistniały natomiast wtedy, w komunistycznej rzeczywistości nazwiska osób, które miały zaistnieć, bo po to przezornie umieszczone zostały przez Wojciecha Ziembińskiego pod deklaracją służby niepodległości z datą 27 września 1981 r. Po tylu latach przyszła pora na to, żeby przypomnieć, gdzie wówczas było ZOMO, a gdzie podziewali się ci, co wtedy dużo deklarowali, a nic nie zrobili, by Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Najwyższa pora, bo wielu z tych nieaktywnych bohaterów opozycji kandyduje dziś na najwyższe urzędy w państwie, którego podwaliny dał w Magdalence generał SB Kiszczak i wódka wypita na zgodę ze złoczyńcami, których świat obwinia do dzisiaj nie tylko o jednego księdza Popiełuszkę.
W Magdalence na oczach zaślepionych biskupów i księży kościoła świętego zobowiązali się oficjalnie do współpracy z komunistami m.in.: Lech Kaczyński i Lech Wałęsa, natomiast Jarosław Kaczyński po 28 latach od haniebnej Magdalenki uznał, iż pora najwyższa, by zacząć w Polsce nazywać "lewicą", a nie postkomunistami, drugą stronę stołu zastawionego przez Kiszczaka obficie wódką i śledziem po żydowsku, bo wyznał wreszcie publicznie ten członek-założyciel K.S.N-u, kojarzonego przez Naród z prawicą, że on, Jarosław Kaczyński też jest "lewica", a więc: jedna banda.
Jarosław Kaczyński odziedziczył po ojcu Mundku, który był postacią dychotomiczną, AK-owcem i żydokomunistą po wojnie, nie tylko dom w Warszawie ale i tę dialektyczną zdolność do przekabacania innych i wychodzenia na swoje. Bo czyż znany jest gdziekolwiek w Polsce jeszcze jeden taki przypadek, żeby AK-owiec postawił sobie uczciwie dom po wojnie w Warszawie? A co na to biedny ojciec Rydzyk, który na co dzień buntuje od lat Naród przeciw komunistom, a w okresach każdych wyborów całe odium za kolaborację zrzuca tylko na Wałęsę i każe na Kaczyńskich głosować? Czy teraz ten ksiądz Rydzyk będzie święcił urny wyborcze dla tej farbowanej lewicy Kaczyńskiego, która w moherach i w podskokach podąża co roku na spotkania pod Jasną Górę?   Przypomnieć więc pora, że do tzw. prawicy zapisali się w 1981 r. swoimi nazwiskami pod deklaracją K.S.N.-u m.in: Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz i Stanisław Michalkiewicz, Jacek Bartyzel i Jerzy Łojek i jeszcze wielu, wielu innych, zadeklarowanych opozycjonistów antykomunistycznych, prawdziwa elita patriotycznego żydostwa, w tym czterech członków KOR-u.
Jarosław Kaczyński jest dzisiaj żałosny i tragiczny dla każdego dziecka, które tylko wie, gdzie ma oczko, gdzie uszko, gdzie rączka prawa, gdzie lewa; dla każdego dziecka, które wie, że kaka jest be i nie bierze się tego w usta, że nie chodzi się na wybory w posranych spodniach na dupie, bo wybory są: bezpośrednie, wolne i równe.  Na tym polega demokracja, że każdy obywatel sam oddaje swój głos bezpośrednio, a Kaczyński wykorzystał do tego dziecko.  Swojego dziecka Pan Bóg mu odmówił, lub jak to mówi lewica: nie dała mu matka natura, więc użył cudzego, podciągnął z całych sił do góry na brzuchu sprowadzoną w tym celu z Gdańska wnuczkę zabitego brata Lecha, żeby cała Polska widziała, że Kaczyński oddaje głos pośrednio, łamiąc zasady demokracji, bo kartkę do urny dziewczynka wrzuciła, żeby ulitowała się cała Polska nad wyrafinowanym politykiem, któremu tak się pomieszało, że nie wie dziś już , gdzie lewica, gdzie prawica, gdzie SB-ecka przeszłość kuma Dubienieckiego, teścia Marty Kaczyńskiej-Dubienieckiej, matki dziecka, która w odróżnieniu od swojej matki używa wszak nazwiska dwuczłonowego, choć prokaczyńskie, kryptorasistowskie i syjonistyczne media w Polsce ograniczają się do jednego.  
Jarosław Kaczyński oddał nieważny głos w Komisji Wyborczej zainstalowanej w Szkole Głównej Oficerów Pożarnictwa w Warszawie, bo tak chciał Plan Boży, albo ślepy los, jak chcą wierzyć lewicowi ateiści, żeby człowiekowi, który od lat robi sobie kpiny z demokracji i z Polskiego Narodu uświadomić, że teraz już wszyscy w telewizji widzą, że Jarosław Kaczyński jest tam, gdzie w 1981 roku było ZOMO i helikopter z liną, po której ZOMO-wcy się spuszczali na dach tego budynku. Tak samo nieważne głosy, bo oddane nie bezpośrednio, lecz rękoma swoich dzieci, a więc osób trzecich, zaliczył w swoim dorastaniu do poważnej demokracji  szef postkomunistów Napieralski z żoną, więc można śmiało powiedzieć, że jeśli Rymarz, Szef Państwowej Komisji Wyborczej nie ukróci  tej infantylizacji Polski, to tylko patrzeć, jak po Sejmie zacznie uganiać się szarańcza dzieci za krzyżem zdjętym ze ściany nad drzwiami waląc przy tym o podłogę buławą marszałkowską, a za nimi pędzić będzie w tej transmisji postkomunizmu na cały świat zdziecinniała banda idiotów z mandatami posłów, którym zawierzono niegdyś, że będą demokratami. Źródło sowa-magazyn Frankfurt nad Menem Stefan Kosiewski 24 06 2010 
11 05 2017 Dewotyzm jest gorszy od faszyzmu.
Czegoś takiego w polskiej polityce jeszcze nie było. Działaczka PiS tworzy ruch Polska Parafialna.
Katolik nie może startować ani z list PO, ani z list PiS-u – w ten sposób Anna Kamińska uzasadnia, dlaczego powołuje nowy byt na polskiej scenie politycznej. To ma być ruch o nazwie Polska Parafialna. Inicjatorka nie jest osobą anonimową – niedawno zrobiło się o niej głośno, gdy zaproponowała, aby w parlamencie mogły zasiadać tylko osoby po ślubie. No i prezes, bo on jest "mężem stanu".
Niech żaden katolik, prawdziwy katolik, dobry mąż i ojciec rodziny nie waży się startować z PiS, PO czy innej listy niż z naszej Polski Parafialnej! Nie dajmy się odwieść od tego Wielkiego Dzieła przez szykany i podstępy PiS, PO i innych partii, które niczym wilki będą atakować mnie i nas, by rozbić nasze dzieło. Motto Anny Kamińskiej z Polski Parafialnej
Ponad 5 lat temu pisałem:
Dlaczego nie chcę by Kaczyński przejął władzę w Polsce. Bo Macierewicz niczym Wielki Inkwizytor będzie organizował krucjatę w imię prawdy i sprawiedliwości na Moskala. Zaś prezes Jarosław będzie realizował testament polityczny brata. Znowu powróci szukanie haków czyli inwigilacja każdego.
Dziś wielu jest zafascynowanych Kaczyńskim? I oby się nie obudzili gdy dzień będzie zaczynał się od modlitwy o pomyślność, potem praca za bóg zapłać, msza dziękczynna, umartwianie, wypominki, spanko i abarotno świątek, piątek i niedzielę. Niestety wtedy będzie już za późno by myśleć o swojej godności, prawach.....A w tym wszystkim wspomagać będą Kaczyńskiego jedyne media jakie pozostaną Radio Maryja, Telewizja TRWAM i dzienniki katolicko - prawicowe.... 
Może to tylko takie moje krakanie?
Taka myśl przyszła mi do głowy. Gdy PiS do władzy dojdzie to Macierewicz w skórzanym płaszczu na Szucha będzie urzędował. Kard. Dziwisz zostanie Najwyższym Sędzią Świętej Inkwizycji. Odbędzie się beatyfikacja Rydzyka i to dwa razy. Karski zaś będzie jeździł po Warszawie po pijaku meleksem i porywał młode dziewczyny. Ogolą Olejnik na łyso. Talk- show Powiatowego Kluby poprowadzi Pospieszalski, a wiadomości w telewizji będzie czytał Ziemkiewicz. Koniec świata jakby powiedział Popiołek przypalając kolejnego kiepa. Rymkiewicz będzie wieszał ludzi na latarniach. Orliki zamienią na miejsca straceń.  Michnika wywiozą na Dworzec Gdański. Saska Kępa zmieni nazwę na Beata Kempa. Niesiołowski będzie się ukrywał w Bieszczadach z taaaką brodą, a Kutz w podziemnej norze na Mazurach. A Palikota nabiją na Pałac Kultury. Najsztub zwróci się przeciwko Żakowskiemu, a Mann przeciw Maternie, Mroczek stanie przeciwko Mroczkowi, a Golec stanie przeciwko Golcowi. Nergal pójdzie do seminarium. 
Będą szkolić PiS- Kaidę. Będzie wojna z Ruskimi i z Niemcami i będą chcieli przesunąć granicę za Smoleńsk! Będzie wszystko i nic nie będzie.
Tak właśnie będzie, gdy PiS przy władzy będzie. No i jak jest po 5 latach?
04 05 2017 Żydzi wypędzani 47 razy w ciągu 1000 lat. Dlaczego?
Dlaczego tak często? Dlaczego z tak różnych narodów i kultur? Dlaczego żaden inny naród nie spotkał się z tak wielką awersją? Bernard Lazare, żydowski pisarz, w książce pt. „L’antisémitisme son histoire et ses causes”, wydanej w 1894 r., przedstawił taką opinię tyczącą się żydowskich wypędzeń:
„Jeśli taka wrogość i awersja w stosunku do żydów miałaby miejsce tylko w jednym czasie, w jednym kraju, łatwo byłoby wyjaśnić przyczyny. Jednak rasa ta była obiektem nienawiści wszystkich narodów pośród których żyła. Skoro wszyscy wrogowie żydów należeli do zupełnie różnych ras, mieszkali w odległych krajach, podlegali zupełnie różnym prawom, kierowali się różnymi pryncypiami, mieli różną moralność, różne zwyczaje – te wszystkie zasady społeczne, niepozwalające niczego ocenić w ten sam sposób – toteż główna przyczyna antysemityzmu zawsze leżała w samym Izraelu, a nie w tych, którzy przeciwko niemu walczyli.”...
Profesor Jesse H. Holmes w „The American Hebrew”, wyraził podobną opinię: „To może nie być przypadkiem, że antagonizm antyżydowski znajduje się prawie wszędzie tam, gdzie współistnieją żydzi i nie-żydzi. Skoro żydzi są wspólnym elementem układanki, wydaje się prawdopodobnym, że przyczyna tkwi w nich samych, a nie w tak różnych grupach odczuwających ten antagonizm.”
Tylko w Europie i Rosji żydzi byli wypędzani 47 razy w ciągu ostatniego tysiąclecia:
Czy Henry Ford, legendarny producent samochodów, znalazł część odpowiedzi na przyczynę żydowskich wypędzeń?
„Żydowskim talentem jest życie z ludzi, nie z ziemi, ani z produkcji, ale z ludzi. Niech inni uprawiają ziemię, żyd, jeśli będzie w stanie, będzie ciągnął zyski z rolnika. Niech inni zajmują się handlem i przemysłem; żyd będzie eksploatował owoce ich pracy. To jego szczególny talent. Jeśli użyjemy tu słowa „pasożytniczy” do opisania go, to będzie to trafne określenie.”
„Żydowska nacja jest jedyną która posiada sekrety pozostałych… niema na świecie rządu tak im poddanego jak w Ameryce. Brytyjczycy zrobili to … Niemcy zrobili to, wtedy gdy w rzeczywistości zrobił to międzynarodowy żyd.”
„Amerykanie są (znani jako) wstrętni, chciwi, okrutni ludzie. Dlaczego? Ponieważ żydowska władza-pieniądz jest tutaj skoncentrowana.” –Henry Ford „Międzynarodowy żyd”  Źródło trybeus.blogspot.com
01 05 2017 Antyfaszyści brutalnie potraktowani przez policję podczas marszu ONR
W ramach obchodów 83. rocznicy powstania skrajnie prawicowej organizacji ONR w sobotę ulicami Warszawy przemaszerował korowód jej członków. Zdarzenie to wywołało emocje mieszkańców stolicy, którzy razem z Obywatelami RP i działaczami KOD postanowili w pewnym momencie zablokować marsz na poziomie stacji metra Nowy Świat Uniwersytet. Do akcji zdecydowanie wkroczyła ochraniająca marsz policja, która wywiązywała się ze swojego zadania z niespotykaną gorliwością.
Z komunikatu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych dowiadujemy się, że warszawiacy, którzy przyszli protestować przeciwko marszowi neofaszystów, zostali skopani, zepchnięci pod mur i tam przetrzymywano ich bezprawnie przez dwie godziny. Wśród uwięzionych osób znalazły się też dzieci, które przypadkiem przechodziły chodnikiem. Policja nie chciała uwolnić płaczących dziewczynek, które tłumaczyły, że szły chodnikiem na zajęcia. – „Dzieci, tak jak my wszyscy, pozostały bezprawnie uwięzione bez przedstawienia jakichkolwiek podstaw prawnych zatrzymania” – oświadczył OMZRiK.
Również członkowie organizacji Obywatele RP, którzy protestowali pokojowo, siedząc na jezdni zostali skopani, pobici i siłą zaniesieni do furgonów policyjnych. W sieci można zobaczyć wstrząsający filmik, na którym utrwalono, jak kilku mundurowych używało siły wobec starszego człowieka, który próbował rozwinąć zrobiony przez siebie plakat z antyrasistowskim przesłaniem. – „Ten starszy człowiek protestował legalnie, był sam i miał prawo do tego, by demonstrować swoje poglądy. Przepisy pozwalają i uznają za legalną taką formę spontanicznej demonstracji” – napisali członkowie OMZRiK. W sieci krąży wiele innych nagrań, na których widać, jak funkcjonariusze brutalnie szarpią protestujących przeciwko narodowcom.
Po przemarszu ONR policja wydała oświadczenie, w którym pisze, że podjęła konieczne kroki do zapewnienia „ładu i porządku”. Służby oskarżyły protestujących o użycie siły wobec policjantów i zagroziły, że osoby te poniosą konsekwencje prawne. Obecnie policjanci kompletują materiał dowodowy, w tym nagrania z kamer, a także inne nagrania dokumentujące te zdarzenie. Po zgromadzeniu i przeprowadzonej analizie materiałów, w przypadkach które będą uzasadnione, w stosunku do osób, które naruszały prawo zostaną wyciągnięte konsekwencje prawne – grozi policja.
Źródło: wp.pl
Od kiedy to faszystowskie organizacje w Polsce mogą organizować legalne manifestacje? Aż tak bardzo Kaczyńskiemu zależy na ich poparciu! Czy żona nazisty to dobry patron dla szkoły w Jarostach? Więcej na podstronie Foto szopka
28 04 2017 PiS trafiło na ścianę. Stare błędy niczego nie nauczyły Kaczyńskiego.
I nie jest to jeszcze ściana gospodarki, ale własnych wizerunkowych błędów i wewnętrznych konfliktów. „Drużyna patriotów” (jak PiS z właściwą sobie skromnością nazywa sam siebie) zaczyna się sypać. Ukrywane do tej pory wewnętrzne napięcia w obozie władzy stają się publiczne.
Przestaje działać nawet najsilniejsze spoiwo w postaci prowadzonej przez Jarosława Kaczyńskiego „rewolucji personalnej” (stanowiska w mediach publicznych, stanowiska w spółkach, stanowiska w centralnych i lokalnych urzędach państwowych z powtarzaną przez Kaczyńskiego, Ziobrę i innych obietnicą jeszcze większej ilości stanowisk w sądach, w gospodarce, w „zrepolonizowanych” mediach prywatnych). Antoni Macierewicz w zamian za stanowiska dla wszystkich swoich ludzi, nawet najbardziej szalonych, miał zapewniać wierność wyznawców religii smoleńskiej i świetne stosunki z Rydzykiem. Tymczasem zaczął się stawiać Kaczyńskiemu (nie tylko o Misiewicza). 
Anna Streżyńska miała być nowoczesną twarzą obozu władzy przeznaczoną dla bardziej konserwatywnego mieszczaństwa, które w czasie kampanii prezydenckiej mydlanego od zawsze, ale przez to wizerunkowo łagodnego Andrzeja Dudy uwierzyło, że Kaczyński jednak nie jest wariatem. Tymczasem wywiad Streżyńskiej dla Zetki, w którym zdystansowała się do programów socjalnych własnego rządu, publicznie pokazał, że „nowocześni” (ona, Gowin, nawet Morawiecki ze swoim dość rozsądnym przybocznym Jerzym Kwiecińskim) wstydzą się „narodowych socjalistów”, których twarzą w rządzie pozostaje sama premier Szydło, a najwyższym patronem sam enigmatyczny „wódz” z Nowogrodzkiej.
Kiedy widzi się PiS u władzy dzisiaj, nieubłaganie przychodzą na myśl obrazy rządów PiS-u z lat 2006-2007. Te same błędy, te same zmarnowane szanse. W 2006 roku też była koniunktura gospodarcza, też zawdzięczana tym, których PiS uważał za wrogów – polskiemu mieszczaństwu, prywatnemu biznesowi i klasie średniej, a także eksportowi do Niemiec i krajów strefy euro oraz inwestycjom z tych krajów. I też okazało się, że ludzie Kaczyńskiego potrafią nawet oczywistą koniunkturę zmarnować i sknocić, bo po prostu nie potrafią rządzić. Popełniają błędy wizerunkowe i błędy realne. Niszczą resorty, które dostali do ręki i odreagowują się pychą i chamstwem u władzy „za głód, za krew, za lata łez...” (cyt. za marszem „żołnierzy wyklętych” z Gwardii Ludowej) swojej wcześniejszej wiecznej opozycji.
Ludzie tego nie lubią, i dlatego w 2007 roku Kaczyński i jego obóz zostali ukarani odsunięciem od władzy na niekończące się osiem lat „tuskowej okupacji”. Kiedy jednak znów wrócili do władzy okazało się, że niczego się nie nauczyli. Są jeszcze bardziej wygłodniali, jeszcze bardziej pełni pychy i jeszcze bardziej skłóceni. A ich kadry w terenie (jeden Misiewicz odsunięty odsłonił tysiące Misiewiczów, którzy mają się dobrze) jeszcze mniej niż w roku 2006 nadają się do rządzenia państwem i sprawiają jeszcze więcej kłopotów wizerunkowych swoim rodzinnym czy parafialnym zaciągiem, a także swoją wyuczoną w prawicowym Internecie pychą i agresją wobec wszystkiego, co „nie jest nasze”.
Oni wszyscy są lojalni wobec Kaczyńskiego wyłącznie w zamian za wziątki. Odebrać im wziątki, staną się dla Kaczyńskiego największym zagrożeniem. A to sprawia, że obóz rządzący Polską, a nawet sam szczyt tego obozu, bardziej zaczyna przypominać śmieciobus, niż sprawne polityczne narzędzie. Kaczyński spieszy się z powodu wieku bo chce sam doprowadzić do końca swoją rewolucję. Całkiem słusznie nie wierzy, że potrafią to za niego zrobić Brudziński czy Suski. O ile Kaczyński jest postpeerelowskim pastiszem Piłsudskiego, oni są zaledwie parodiami Rydza-Śmigłego czy Sławoja Składkowskiego. Więc żadnej rewolucji nie przeprowadzą, nie mają do tego głowy. Kaczyński wszystko musi zrobić sam, a czasu i sił ma coraz mniej.  Źródło: newsweek.pl
14 04 2017 PiS przeprasza za Misiewicza, ale i tak wszystkiemu jest winna PO
Wykręcanie kota ogonem to już specjalność działaczy PiS. Potwierdzeniem tych słów była dzisiejsza konferencja przedstawicieli komisji ds. Misiewicza. Joachim Brudziński przeszedł na niej samego siebie w kwiecistych porównaniach i liczbie odwoływań do rządów PO.
Ale po kolei… Komisja całkowicie negatywnie oceniła postawę Bartłomieja Misiewicza. Nie wiadomo dlaczego, dopiero po roku PiS stwierdził, że nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego. Brudziński dodał, że „w wyniku oceny swego zachowania” Misiewicz złożył rezygnację z członkostwa w PiS i została ona przyjęta. – „Tym wszystkim Polakom, którzy poczuli się zażenowani, zdegustowani tym wszystkim, co się działo wokół osoby Bartłomieja Misiewicza chcemy powiedzieć: przepraszam”.
Po tym stwierdzeniu przeszedł do frontalnego ataku na Platformę Obywatelską. Zacytował swojego guru, czyli Kaczyńskiego, i powtórzył za nim, że całą sprawę należy traktować w „kategoriach diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni”.
Potem było tylko „lepiej”, bo według Brudzińskiego, słuchając polityków Platformy można odnieść wrażenie, że „oto stanęły polityczne dziewice, bez mała lilie niepokalane, które opinii publicznej będą starały się przedstawić taki oto obraz, że optymalnym rozwiązaniem z punktu widzenia jakości polskiej demokracji, czystości życia politycznego i społecznego jest umożliwienie powrotu do zasiadania w spółkach Skarbu Państwa, w administracjach państwowych i rządowych ludzi znanych chociażby z rozmów w „Sowa i Przyjaciele”.
Oczywiście, zdaniem Brudzińskiego nie można też porównywać reakcji PiS na nieprawidłowości wewnątrz partii z tym, jak zachowywała się Platforma. – „Chcę też zwrócić uwagę z jak bezwzględną konsekwencją pan prezes Jarosław Kaczyński w takich sytuacjach reaguje. Ta wczorajsza decyzja o powołaniu tej komisji i podjęciu stosownych działań jako żywo odbiega od postawy pana premiera Donalda Tuska i później premier Ewy Kopacz” – z niekłamanym uwielbieniem dla swego przywódcy stwierdził Brudziński.
Czyli Misiewicz – to znowu wina Tuska? Źródło koduj24.pl
Misiewicz został wyrzucony z partii za zajmowanie stanowisk, funkcji, których nie powinien zajmować. No a co z tym lub tymi którzy mu te stanowiska, funkcje powierzali? Macierewicz robił to co mu kazał Rydzyk bo według plotek w internecie Misiewicz jest synem Rydzyka i stąd ta oszałamiająca kariera? A Janniger! Myślę że wreszcie do Kaczyńskiego dotarły krzyki przeciwników rocznicy, męczennic i stąd taka reakcja na Misiewicza. Mam taką nadzieję że odsunie też Macierewicza od śledztwa i pozbawi szefostwa w MON. Jeśli myśli wygrać kolejne wybory musi tak zrobić bo dwu kadencyjność już przepadła
08 04 2017 Rzeczpospolita jest dla wszystkich.
Podczas debaty w Sejmie nad konstruktywnym wnioskiem o wotum nieufności dla rządu Grzegorz Schetyna przedstawił program Platformy po objęciu władzy. – „Przywrócimy ład konstytucyjny. Jedną dużą ustawą znowelizujemy kilkadziesiąt szczególnie szkodliwych ustaw wprowadzonych przez PiS. Przywrócimy niezależność Trybunału Konstytucyjnego, NBP, KRRiT, prokuratury, KRS, zwiększymy kompetencje Rzecznika Praw Obywatelskich. Odbudujemy służbę cywilną”.
Schetyna stwierdził, że PO nie zamierza likwidować 500+, a doprowadzić do sytuacji, w której będzie ono wypłacana także na pierwsze dziecko.
Lider PO zapowiedział, że po wygranych wyborach Platforma zbuduje „Polskę małych ojczyzn”. „Zbudujemy Polskę dla obywateli, w której nikt nigdy nie będzie słyszał, że jest obywatelem drugiego sortu. Nikt nie będzie prześladowany czy faworyzowany ze względu na polityczne preferencje” – oświadczył. – „Odbudujemy wspólnotę, która ma budować trwałe fundamenty bezpieczeństwa i rozwoju, ale także dobrobytu. Oddamy małym ojczyznom i społecznościom lokalnym udział w PKB, oddamy podatki”.
PO chce zwiększyć władzę samorządów. Zamierza zlikwidować urzędy wojewódzkie, a ich kompetencje przekazać sejmikom. Schetyna powiedział: „Skończymy z bolszewicką centralizacją państwa, z waszą centralizacją, z waszym takim bolszewickim spojrzeniem”.
Schetyna powiedział w Sejmie: – „Zaraz po wygranych wyborach odwrócimy dryf Polski na Wschód. Nie lubicie Europy, nie chcecie być w Europie, chcecie być z Rosją na Wschodzie. Skończymy z haniebnymi umizgami do prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki; wrócimy na Zachód”. PO zamierza także stworzyć możliwość powrotu do służby wszystkim oficerom, którzy odeszli w ostatnim czasie z armii.
– „Większość Polaków, waszych wyborców dzisiaj nie chce odwrotu od demokracji, nie chce demolowania wizerunku Polski, nie jest za ograniczeniem samorządności, nie jest za zmianą ordynacji, nie jest za odejściem z kursu prozachodniego. Wy nie realizujecie polityki i oczekiwań Polaków, nie realizujecie tego, co obiecaliście im w kampanii wyborczej, oszukaliście ich, oszukaliście Polaków półtora roku temu” – oświadczył Schetyna. W Sejmie rozpoczęła się debata nad wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności dla rządu. Lider PO Grzegorz Schetyna, który jest kandydatem PO na szefa rządu, tłumaczył, dlaczego rząd PiS musi odejść.
– „Od czasu, kiedy zdecydowaliśmy się złożyć wniosek o konstruktywne wotum nieufności, z różnych stron sceny politycznej, najgłośniej ze strony PiS, jest śmiech, prychanie, niezadowolenie. To wam się nie podoba, bo wam się demokracja nie podoba. Nie rozumiecie, co to znaczy demokracja parlamentarna. Nie debata nad naszym wnioskiem jest stratą czasu, ale te półtora roku, które Polska musiała przeżyć pod rządami PiS, jak mówił prezes PiS (Jarosław Kaczyński) pod rządami panów z PiS.
– „Nie macie większości w Polsce, wśród Polaków, Polacy nie mogą już na was patrzeć. Polacy chcą Polski europejskiej, zdrowej psychicznie, przewidywalnej, odpowiedzialnej za przyszłe pokolenia. Polacy nie chcą Polski prowadzonej przez kilku fantastów, amatorów, otoczonej grupą cwaniaków i partyjnych dorobkiewiczów, jaką zbudowaliście. Taką Polskę zaczniemy budować dzień po wygranych przez nas wyborach”.
Wymieniał niektóre „osiągnięcia” rządów PiS: zdemolowanie systemu prawnego opartego na konstytucji, stworzenie instytucji „misiewiczów”, zdemolowanie armii, upadek polityki zagranicznej, chaos w szkolnictwie.

Schetyna podkreślił, że to „szef rządu zawsze bierze na siebie odpowiedzialność. Za to pani zostanie rozliczona” – powiedział zwracając się do premier Szydło. – „Zwłaszcza pani to wie, bo przecież pani faktycznie nie rządzi tym rządem i nie rządzi naszym krajem. Faktyczny twórca i kierownik tego najgorszego rządu w najnowszej historii Polski, siedzi tutaj, w pierwszym rzędzie i to jest prezes Kaczyński. To pan prezes Kaczyński jest politycznie odpowiedzialny za wszelkie zaniechania i nadużycia tego rządu, często kryminalne. Pan jest odpowiedzialny, panie prezesie za to, że pan dokonał najcięższej zbrodni, czy dokonuje najcięższej zbrodni – odwraca pan Polskę od Europy, konfliktuje się z najbliższymi sojusznikami. To pan zawraca Polskę z drogi na Zachód, z drogi ku bezpieczeństwu i ku dobrobytowi. To pańskie fobie o tym decydują i pańskie decyzje” – powiedział lider PO do Kaczyńskiego.
Przypomniał, że w listopadzie 2015 roku, gdy PiS zaczynał „swój polityczny karnawał” premier Beata Szydło mówiła z sejmowej mównicy: „pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność, słuchanie obywateli, koniec z arogancją władzy, koniec z pychą. Nigdy w tym Sejmie po 1989 roku premier polskiego rządu nie powiedział tak nieprawdziwych słów, które tak brutalnie zostały zweryfikowane przez waszą rzeczywistość, wasze działania, waszą aktywność. Wstyd” – podkreślił Schetyna.
06 04 2017 Sprawdzamy "listę obecności" Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. I dajemy odpowiedzi, których w słynnym już tweecie zabrakło.
W środowy wieczór sieć rozpalił tweet, w którym politolog i śląski działacz społeczny Łukasz Kohut jasno pokazał, co tak naprawdę "zabiło" prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej. Zestawił on bowiem daty obecności i nieobecności tragicznie zmarłej głowy państwa na uroczystościach w Katyniu w latach 2006-2010. I dobitnie pokazał, że Lech Kaczyński pojawiał się na obchodach w Rosji tylko wówczas, gdy zmuszały go do tego wybory. A co robił w kwietniu i wrześniu, gdy kampanii nie było? Tych informacji w tweecie Kohuta zabrakło, więc naTemat postanowiło je uzupełnić.
Wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
10 kwietnia 2006 r. - nieobecny
17 września 2006 r. - nieobecny
10 kwietnia 2007 r. - nieobecny
17 września 2007 r. - obecny, wybory do sejmu
10 kwietnia 2008 r. - nieobecny
17 września 2008 r. - nieobecny
10 kwietnia 2009 r. - nieobecny
17 września 2009 r. - nieobecny
10 kwietnia 2010 r. - obecny, nieobecny!? Kampania prezydencka.

Prawdę o Smoleńsku i katastrofie wszyscy by chcieli poznać. Ta prawda zaczyna się już na lotnisku Okęcie. Start samolotu był opóźniony w pierwszej wersji o godzinę ostatecznie podano, że o 27 minut, lista pasażerów jest nieznana, dopiero po kilkudziesięciu godzinach ją publikują. No kogo czekano? A to już bardzo dobrze wie Jarosław. Dlaczego nie mówi? Dlaczego Macierewicz w ostatniej chwili zrezygnował z lotu samolotem? W pierwszych dniach nikt nie wiedział gdzie przebywał w dniu katastrofy? Dziś prezes twierdzi że Macierewicz stał koło niego? Jak to przecież był w pociągu i wiał z miejsca katastrofy z pełnymi gaciami.
Kto wypił tysiące buteleczek alkoholu zakupionych przez Kancelarię Prezydenta RP na koszt polskiego podatnika? W samolocie lecącym  do Smoleńska w kateringu lotniczym królowały „małpki”, których wpito bez liku. Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego za dokonywanie dyskretnych zakupów przede wszystkim alkoholu odpowiedzialny był zaopatrzeniowiec w randze sekretarza stanu Andrzej Duda. Nazywany w tamtym czasie przez pijących dostojników z dworu prezydenta i jego samego, w miejscach publicznych Warszawy i nie tylko fikołki, małpeczki etc... bynajmniej nie pogardliwie, podczaszym w Pałacu Namiestnikowskim. 
Macierewicz powinien zostać oddelegowany( bez prawa odmowy z jego strony) do Smoleńska i Moskwy ze wszelkimi pełnomocnictwami i nich doprowadzi do końca to co zaczął. Tylko przed wyjazdem należny odebrać mu miotłę by znowu nie uciekł. Na litość boską zlitujcie się i dajcie nam choć na chwile odpocząć od Katynia, Kaczyńskich, Macierewicza......bo dojdzie do tragedii narodowej. Katyń jakiż to był symbol, jaka to była świętość dla narodu, dla mnie. Co dziś z tego symbolu - świętości pozostało? Jeszcze nie tak dawno setki tysięcy ba miliony pamięć ofiar jednego i drugiego Katynia czciło. Ilu dziś pozostało? Ilu będzie za lat parę? Kiedyś za mówienie prawdy o Katyniu byłem szykanowany. Dziś na słowo Katyń ataków furii dostaję.... Tak, tak panowie Komorowski, Macierewicz, Kaczyński, Tusk, kardynale Dziwisz .... to dzięki wam. I nie dziw się kardynale że sami starcy tak z przyzwyczajenia przychodzą na te marsze. Szkoda, że nasze dzieci,wnuki.... na hasło Smoleńsk czy Katyń będą wzdychać ze znudzeniem, że znowu Kaczyński...
03 04 2017 Rządzący świadomie łamią Konstytucję.
„Konstytucja jest swoistą umowa społeczną, wyznaczającą reguły gry. I tak długo można grać, jak długo owe reguły są respektowane. Jeżeli ich zabraknie, to sama gra przestaje mieć sens” – powiedział w „Faktach po Faktach” konstytucjonalista profesor Marek Chmaj. – „Mamy dziś do czynienia z ludźmi, którzy muszą mieć pełną świadomość, że naruszają prawo, a w szczególności naruszają przepisy Konstytucji” – dodał Ryszard Kalisz, były szef Kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, jeden z twórców ustawy zasadniczej z 1997 r.
– „Wielokrotnie konstytucja została złamana” – powiedział Kalisz, wymieniając kwestię sędziów Trybunału Konstytucyjnego czy osób, które nie są sędziami, a pełnią tę funkcję, a także doprowadzenie do braku znaczenia w kategoriach ustrojowych Trybunału Konstytucyjnego i braku publikacji orzeczeń. – „Możemy jeszcze mnożyć. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy trudno, żeby dzisiaj świętowali 20-lecie. Na szczęście świętują obywatele w wielu miejscach (…). Obywatele pamiętają o Konstytucji i są po 20 latach z niej dumni, bo to jest naprawdę dobra Konstytucja” – ocenił Kalisz.
O konstytucji można tylko jedno powiedzieć jest dobrze i ładnie napisana ale wcale nie posiada najwyższej mocy prawnej. No bo nad konstytucją jest jeszcze dyscyplina partyjna, która to może zmienić nawet ustrój państwa, rozwiązać sejm czy wprowadzić stan wojenny.
I co dalej? Gdy calusinki narod zostoł łoszukany i łokradziony.
Marszałek Sejmu, Prezydent. Premier. Prokurator Generalny, Minister Sprawiedliwości wiedzą, że obecny system prawa nie zapewnia obywatelom bezpieczeństwa, ochrony jego prawa materialnego, wolności. Znany jest im chaos i bezprawie. Każdy z nich składał przysięgę służyć narodowi. Co zatem musi się stać by osoby te zaczęły podejmować właściwe decyzje, zmieniać patologie w prawie? ZNOWU ULICA MA BYĆ DLA TYCH PANOW PRZYPOMNIENIEM, IŻ NAJWYŻSZY CZAS NA ZMIANY DLA DOBRA SWOICH RODAKOW, DLA LEPSZEGO I SPRAWIEDLIWEGO ŻYCIA.
 „To społeczeństwo jest strażnikiem demokracji, inaczej demokracja zawsze się wyrodzi” – mówiła prof. Ewa Łętowska, pierwsza Rzecznik Praw Obywatelskich, podczas debaty „Po co nam Konstytucja?”. Przyznała, że potencjał Konstytucji z 1997 r. nie jest dostatecznie wykorzystywany. Łętowska powołała się m.in. na generalny brak kultury prawnej w społeczeństwie. Według niej, nie odpowiada za to Konstytucja; wskazała zaś na „mizerię społeczeństwa obywatelskiego i mizerię urzędników państwa”. Zaznaczyła, że w wielu sprawach więcej mógł zrobić i RPO, i Trybunał Konstytucyjny. „Nie chce się umierać za TK, nie chce się umierać za państwo prawa w ogóle” – stwierdziła prof. Łętowska.
26 03 2017 Żółć Beaty Szydło. W żółtych płomieniach liści brzoza( smoleńska) dopala się ślicznie.
Foto na podstronie Główna
Na zdjęciach grupowych z początku szczytu UE w Rzymie Beaty Szydło nie było widać, przesunięto ją do tyłu, w odpowiednik miejsca dla outsiderów, oślej ławki. Media nad jej postacią się „znęcały” pytaniem: znajdź premier Szydło na powyższym zdjęciu. Faktycznie – bez okularów nie można było jej wypatrzeć. Zagadkę rozwiązywano na następnym zdjęciu – czerwoną strzałką wskazywano ledwie widoczne pół twarzy pani premier.
Następnego dnia więc Szydło ubrała się, jak służby drogowe, na cytrynowo, który to kolor odblaskowy sygnalizuje: uwaga! zachowaj bezpieczeństwo. Niektórzy nawet kombinowali, że kolor żółty jest przynależny najstarszemu zawodowi świata.
Ten najstarszy zawód to jednak kler, a watykańskie barwy wszak są żółte. Mniejsza o symbolikę kolorów, bo przecież można wyciągnąć wniosek, że żółte papiery wystawione były niegdyś takim ludziom, którzy za siebie nie odpowiadali. Premier Szydło nie odpowiada za polską politykę, odpowiada tylko przed Jarosławem Kaczyńskim, który jej zleca wykonanie zadania. Po powrocie z Rzymu więc zamelduje: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania!”.
Z tymi żółtymi barwami to także nie koniec, bo oto na zakończenie unijnego szczytu premier Szydło powiedziała, jako outsider z oślej ławki: „Polska będzie pokazywać kierunki, w których powinna pójść Unia Europejska”. Na retorykę Szydło przywódcy unijni mogą litościwie spuścić zasłonę milczenia, ale niestety – nie my.
Do pozycji w oślej ławce zastosowali się pozostali politycy PiS w Polsce. Polacy manifestowali poparcie dla Unii dla podpisanej Deklaracji Rzymskiej, wyrażaliśmy się idąc w marszu „Kocham cię, Europo!” bądź śpiewając „Odę do radości”. Czy widziano wśród uczestników marszu poparcia dla Unii Europejskiej prezydenta Andrzeja Dudę albo innego pisowskiego polityka? Nie! Uciekli do Piotrkowa Trybunalskiego, aby obchodzić  Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Szydło w Rzymie używała żółtej retoryki, iż PiS pokaże kierunki UE, a Duda klęczał w kościele oo. Jezuitów w Piotrkowie Trybunalskim. Na zdjęciach widziałem obok Dudy Antoniego Macierewicza. Czy prezydent pogadał sobie z nim na temat liścików, które słał do ministra w sprawach wojskowych? Im PiS bardziej obrzydza Unię Europejską, tym więcej Polaków chce jej powiedzieć: „Kocham cię, Europo!” Miłość nie wybiera, pada na głowę, Polakom padła na głowę Unia Europejska, a chcą się rozwieść z PiS, oby do tego ostatniego – rozwodu – doszło jak najszybciej. Wszak nie podzielamy miejsca w oślej ławce ani żółtych papierów, ostrzeżeniem jest polityk w żółtej garsonce: uwaga, niebezpieczeństwo! Taką mamy żółć na PiS!  Źródło koduj24.pl
A propaganda sukcesu PiS już donosi że Traktat Rzymski po nowemu podpisany został w takiej wersji jaką sobie prezes Jarosław zażyczył. Wszak Kaczyński to najważniejszy przywódca światowy. Czapki z głów i pochylmy głowy. Śmiało, wesoło niech popłynie gromki śpiew: glory, glory, alleluja.... Gdyby Gierek miał taką propagandę, to dzisiaj Solidarność kojarzyłaby się ludziom nie z Wałęsą, ale z lubelską fabryką czekoladek.

26 03 2017 Czy to jest nienawiść, czy to jest kochanie…
Macierewicz to symbol miernej, mizernej, kłamliwej władzy, wpuszczającej nas w maliny, niszczącej Polskę. Właśnie mistrz sztuki dyplomatycznej, niejaki pan Waszczykowski ogłosił wszem i wobec, że polska armia jest już gotowa, by ruszyć na krucjatę przeciwko Państwu Islamskiemu. Rozniosła się ta wieść po Polsce, lud oszalał z radości, a dżihadyści wpadli w panikę. Co to będzie? Co to będzie? Ano nic nie będzie. Kiedy szefem MON jest człowiek, który nie wie, co czyni, to co ma być? Klapa i nic więcej
Antoni Macierewicz, niegasnąca gwiazda PiS-u, przez całą kampanię wyborczą chował się gdzieś w zakamarkach Nowogrodzkiej. Nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, ot, człowiek widmo. Znany z podania światu na tacy największych tajemnic polskiego wywiadu, ze zdemaskowania polskich agentów, których naraził na wielkie niebezpieczeństwo, został ukryty, by przypadkiem nie przeszkodzić w walce o wygraną. Kiedy wreszcie PiS dorwało się do władzy, wyciągnięto faceta z ukrycia, odkurzono i natychmiast przekazano mu władzę nad wojskiem. Ależ mu się oczka zaświeciły, ależ uśmiech promienny wrócił na nieskażone logiką myślenia oblicze. Wielu ludzi zastygło w osłupieniu, wielu wzniosło modły dziękczynne, a Macierewicz zabrał się ostro do zabawy w wojsko.
Na pierwszy ogień poszło uzbrojenie pisowskiej armii. Oczywiście, nie do przyjęcia były jakieś tam przetargi na śmigłowce czy helikoptery. Nie do przyjęcia były podjęte przez poprzedni rząd działania w dozbrojeniu. Macierewicz bez przerwy produkował się w mediach, wbijając narodowi do małych główek, że przetargi ustawione, że jakaś korupcja, że trzeba postawić na polski przemysł zbrojeniowy, że PO chciała zniszczyć obronność kraju. MON pozrywało więc wszelkie rozmowy, zrezygnowało z zaawansowanych już negocjacji, robiąc z nas idiotów i całkowicie podważając wiarygodność. Minęło już 16 miesięcy i… cisza. 
Macierewicz nie odpuszcza.
Buduje pisowską armię, która ma być wzorem patriotyzmu i oddania nieRządowi. Trzyma wszystko twardą ręką, sam podejmuje kluczowe decyzje i nie dostrzega, co wyprawia. Przez te raptem kilkanaście miesięcy w wojsku pozostało 71 generałów (ze 119) i odeszło 254 pułkowników. To nieważne, że byli to specjaliści, świetnie przeszkoleni m.in. na najlepszych uczelniach wojskowych w USA i Wielkiej Brytanii. To nieważne, że armię polską opuścili ludzie, którzy zdobywali swoje doświadczenie w boju, cenieni przez dowództwo NATO, bohaterowie wielu niesamowitych operacji wojskowych. Ważne, że pisowska armia ich nie potrzebuje, bo jacyś trudni we współpracy, niechętni do podporządkowania się szefowi MON, mający własne wizje, które absolutnie nie mają nic wspólnego z obecną polityką. Macierewicz nie widzi problemu. 
Biedna, biedna ta nasza Polska, oddana we władzę nienawiści. Polska, gdzie kłamstwo uważane jest za prawdę. Polska, w której rządzą ogarnięci żądzą zemsty aroganci, nie mający pojęcia o tym, co tak naprawdę czynią. Macierewicz to symbol właśnie takiej władzy. Miernej, mizernej, kłamliwej, wpuszczającej nas w maliny, niszczącej Polskę. Kolejne pokolenia na jego przykładzie będą się uczyć o nieRządzie w Polsce. Przyjdzie ten czas, wierzę w to. Źródło koduj24.pl
Ile jeszcze zła musi uczynić Macierewicz by został zdymisjonowany? To człek obłąkany i jego miejsce jest w zakładzie psychiatrycznym a nie w ministerstwie i to jeszcze jako szef. Macierewicz to dziecko które otrzymało od Kaczyńskiego zapałki i brzytwę do zabawy. Czyżby prezes nie zdawał sobie spawy czym to się skończy?Klasy paramilitarne w państwie demokratycznym! Licealisto ciesz się życiem i nie pozwól by tacy idioci, debile jak Macierewicz, Kaczyński szkoli Ciebie do zabijania innych. Rząd PiS chce wyhodować nowych obywateli. Wkrótce uczniowie w ramach zajęć z wychowania patriotycznego pojadą na wycieczkę szlakiem żołnierzy wyklętych, nauczą się strzelać, zamarzą o śmierci za ojczyznę. A wszystko to w myśl hasła, więcej patriotyzmu w szkole. Zaś zamiast pacierza zawsze przed rozpoczęciem lekcji, zajęć będzie odmawiany Apel Smoleński. O tym marzysz młody licealisto? 
20 03 2017 Kiedy i kto zatopi ZUS?
Czy PiS-owi przypadnie zatopienie piramidy finansowej ZUS? Wszystko możliwe, albo nawet pewne jak śmierć i podatki. Morawiecki stwierdził, że PiS będzie rządził do chyba 2031 roku to czas będą mieli...choć ja uważam, że ZUS ulega szybkiej agonii, ostatnimi czasy przyśpieszenie tej agonii znacznie się dało zauważyć. Nie da się już skubać i podnosić w nieskończoność składek, bo efekt jest taki, że każdy przedsiębiorca, lub tzw samo zatrudniony, który ma tylko trochę oleju w głowie przeniesie firmę choćby na Słowację czy do Czech. Więc stąd działania pośrednie czyli podniesienie płacy minimalnej (kto będzie śmiał zaoponować ten zostanie zbrodniarzem okrzyknięty), oraz ozusowienie umów zleceń, które już nie są zbrodnią przeciwko ludzkości. Ale to nie koniec pomysłów na skubanie przyszłych emerytów...
Prof. Gertruda Uścińska (mianowana przez minister Rafalską) zapowiedziała, że będzie realizowała misję ZUS zapisaną w "Strategii ZUS na lata 2016-2020", którą jest sprawna, przyjazna i rzetelna obsługa klientów realizowana w oparciu o zasady racjonalnego i przejrzystego gospodarowania środkami finansowymi, przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii i potencjału pracowników. Zapowiedziała jednocześnie wzmożenie prac nad ociepleniem wizerunku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Jak wygląda ta strategia "ocieplania wizerunku", a zwłaszcza przejrzystym gospodarowaniem środków finansowych? Ano bardzo komicznie, bo oto rząd premier Szydło znów zaczął kombinować jak koń pod górę w sprawie naszych, przyszłych emerytur, a w zasadzie to co z nich będzie...
Jak donosi Gazówa Szechtera...cytuję:

"Rząd zakłada pozbawienie jakiejkolwiek emerytury tysięcy Polaków, którzy sporadycznie pracowali na etacie. Emeryturę dostaliby tylko ci, którzy udowodnią przynajmniej 15 lat tzw. okresów składkowych (...) rząd tłumaczy, że osoby, które krótko pracowały, odłożyły niewiele składek i będą miały niską emeryturę, a koszty obsługi przelewów emerytalnych będą przekraczać wartość świadczenia, co jest marnowaniem pieniędzy(...)
(...)Mężczyzna pracujący 10 lat i zarabiający średnią krajową nie będzie miał prawa do emerytury. Uzbiera jednak na emeryturę w wysokości ok. 500 zł brutto, a jeśli zarabiałby pensję minimalną – 200 zł brutto.(...)
(...)Dlaczego więc rząd nie chce wypłacać takich świadczeń? Bo liczy na oszczędności. Emerytur nie będzie wypłacał, ale przejmie składki ZUS. O tym, że taki plan jest, świadczy dokument Rady Ministrów z rekomendacjami zmian w systemie emerytalnym. Nie ma tam słowa, że składki Polaków, którzy nie dostaną emerytur, mają być im zwrócone. Potwierdza to niedawna wypowiedź wiceministra pracy Marcina Zielenieckiego w Sejmie: „Nie możemy traktować wkładu emerytalnego jako rachunku oszczędnościowego na starość”(...)
(...)Łukasz Wacławik z AGH wyliczył, że jeśli ktoś zarabiał przez 10 lat średnią krajową, uzbiera ze składek ok. 100 tys. zł. I tyle zabierze mu państwo, jeśli plan PiS wejdzie w życie(...)"
Ale!!! rząd ma alternatywę tzw "miękki wariant"...cytuję dalej:
"Rząd się spodziewa, że zagarnięcie pieniędzy ze składek wywoła sprzeciw Polaków. Dlatego szykuje drugi, tzw. miękki wariant. Aby dostać emeryturę z ZUS, trzeba będzie przepracować nie 15, ale pięć lat. Tyle że pojawi się warunek – przez te pięć lat trzeba będzie zarabiać tyle, by uzbierać jedną trzecią emerytury minimalnej (obecnie byłoby to 333 zł brutto).
– To znacznie powyżej średniej krajowej, ok. 6-6,5 tys. zł – zaznacza Łukasz Wacławik."

Czy miała rację Bieńkowska, że ten kto zarabia poniżej 6 tys to frajer, idiota i złodziej? Wygląda na to, że rząd premier Szydło przyjął te słowa jako kanon idiotyzmu i frajerstwa i będzie chciał go wprowadzić w życie...
Idźmy dalej, my jako przyszli emeryci mamy następną propozycję nie do odrzucenia... 10000+, czyli następny "cudowny pomysł" ministra od rozwoju ...cytuję: "O pomyśle 10000+ napisała w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna". Program miałby być bonusem zachęcającym do pozostania na rynku pracy przez dwa lata po osiągnięciu wieku emerytalnego. Po minimum dwóch latach emeryt miałby dostać około 10 tys. zł. A kto chciałby pracować jeszcze dłużej, temu z każdym kolejnym rokiem kwota ta by rosła."
Czyli dymać do śmierci...a etaty zabierać młodym...ale zrzucać się nadal na kroplówkę dla zusowskiego trupa...

Wróćmy do ZUS-u. I różnych, dziwnych pomysłach, aby jak najwięcej narabować Polakom...przypomnę, że za rządu premier Kopacz został utajniony raport z kontroli ZUS za okres 2008-2013...smaczku dodaje fakt, że postępowanie w tej sprawie wszczął Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie ...to utajnienie trwa do dziś, a premier Szydło nie kwapi się go upubliczniać. Dlaczego, patronatu nad sprawą nie objął szeryf Ziobro? A może w ZUS-ie tkwi taka bomba, że Społeczeństwo tego nie zniesie? Milczenie premier Szydło w tej sprawie daje dużo do myślenia...
A więc czas na konkretne pytania...kto i kiedy zatopi ZUS? Skutecznie, bezboleśnie, bez dymu...tak, aby polskie Społeczeństwo nie kapło się, że jego składki zostały już przeżarte do czwartego pokolenia do przodu? Komu przypadnie ten niewątpliwy "zaszczyt"? Czy rząd pisowski szykuje emerytalny reset? Czy doczekamy się odpowiedzi? 
Żyjemy jednak w ciekawych czasach...
Źródło: trybeus.blogspot.com
Kasa za rezygnację z pójścia na emeryturę. A ja jakoś tym oszukańcom nie wierzę. Poza tym Ja i wielu innych nie martwimy się wysokością emerytury jaką będziemy otrzymywać i kiedy ją otrzymamy tylko jak do niej dotrwać. No chyba, że ktoś jest słabego zdrowia tak jak Bartoszewski to dorobiłby sobie tym sposobem prawie 200 tysięcy złotych do emerytury.
W Polsce starość zagwarantowana jest tylko dla Wybrańców Narodu to niech sobie dorabiają. Taki Bartoszewski tak był schorowany, że nawet najwięksi oprawcy litowali się nad nim i go ze swych łap wypuszczali. I co prawie do setki dociągnął i do samego końca pracował. Tacy jak ja mają zaś zagwarantowane leniuchowanie na starość w skromnej trumience w towarzystwie przesympatycznych robaczków.
Zbójeckie Ubezpieczenia Społeczne powinny zostać zlikwidowane bo to jest przechowalnia dla partyjnych kacyków. No a co ze składkami towarzyszko premier? Pójdą na premie dla rządu i zarządu ZUSu! Opierając się na ogólnie dostępnych danych statystycznych pokusiłem się o rozliczenie wpłacanych składek emerytalnych do ZUS. Zainteresowało mnie to jak wygląda relacja pomiędzy dokonywanymi wpłatami a świadczeniami wypłacanymi przez ZUS. Te wyliczenia są czysto teoretyczne i mogą odbiegać od rzeczywistej sytuacji. Jakby nie liczył średnio ZUS jest na plusie około 2,7 miliarda zł miesięcznie, czyli 32,4 miliardów rocznie! nie licząc odsetek od kapitału jakie pobiera tylko li wyłącznie ZUS. Tymczasem, rząd ubolewa, że budżet dopłaca ponoć do emerytur dziesiątki miliardów rocznie. Jesteście zdumieni? Ja też. Co dzieje się z nadwyżką?
13 03 2017 Czy już czas na POL-EXIT?
Czas na konkretne pytania. Tak w zasadzie trudno jest analizować ostanie posunięcia rządu w sprawie  Dyzmy Europy, czyli tzw "wyboru Tuska" . Trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski jaką rolę miał pełnić Wolski-Saryusz i po co miał być cały ten szum wokół "polskiego, twardego stanowiska". Na pewno szczęśliwy jest Shrek z Wrocławia...uniknął solidnego wykopania w rzyć z Platformy przez potencjalnie powracającego Przewodniczącego ze złocistymi włosami. Pretorianie Prezesa z Żoliborza czworzą się i pięciorzą, aby "misję Szydło" przedstawić jako "wielki sukces dyplomacji"...a Kodziarze rechoczą, jak debile, które popaliły gandzi. Co dalej? 
To wszystko jestem pewien wyjaśni się w niedalekiej przyszłości. Jako krytyk PiS-u mógłbym się pokusić o przysporzenie trochę "świętości" PiS-owi wcielając się w rolę Advocatus Diaboli...Partia ta pokazała ostatnio swoją socjalistyczną twarz...przez co zupełnie mi nie leży...
Co już wiadomo? Wiadomo, że w tzw Eurokołchozie od dłuższego czasu zaczyna cuchnąć jak cholera...co było wiadome od początku. Czego można się spodziewać po Manifeście z Ventotene i jego twórcy komuniście Altiero Spinellim, który był protoplastą tzw Unii Europejskiej. Dziś cuchnie jeszcze bardziej...bandy ciapatych dzikusów pałętają się po Europie bez dokumentów, gdzie tubylczym, ludom nakłada się coraz więcej administracyjnych obostrzeń. W Rotterdamie trwa turecka rebelia , a na Radzie Europy dyskutuje się nad wprowadzeniem w Europie prawa szariatu. Tylko Tarczyński miał odwagę sprzeciwić się temu szaleństwu i stanowczo zaprotestować. 
Wiele nie wiemy, ale możemy wyciągać wnioski z tego co już wiemy. Wiemy, że Tusk, to  kandydat niemiecki na szefa rady, a że gada po polsku to zupełny szczegół. Ale jest potrzebny kanclerzycy jako pożyteczny idiota. Dyzma Tusk poradził sobie w Polsce dzięki niemieckim funduszom, ale w Unii raczej nie będzie lekko. W razie jakiejś większej zadymy zostanie zgrillowany żywcem przez samą "mutti", która zawsze może powiedzieć, że przecież to nie ona jest szefem rady.
Więc dlaczego Prezes et Consortes postanowił obrać kurs na zderzenie się z niemiecką górą lodową w Unii Europejskiej? Powód może być oczywisty...jeśli mają cojones szykowaliby się na POL-EXIT, czyli wyjście Polski z Unii Europejskiej. Tutaj znowu jako Advocatus Diaboli oskarżam Prezesa, że kiedyś tam zrobił wrzutkę, że "...ci, którzy mówią o jakichś referendach w sprawie wyjścia Polski z UE, są szkodnikami, awanturnikami politycznymi"...
Jako Advocatus Diaboli obalam świętość PiS-u...świętość według PiS-u jest tylko w Unii Europejskiej, poza nią jest otchłań i sheol...
Ale to nie koniec...jedziemy dalej...czytałem gdzieś, że Jarosław Kaczyński uznawany jest za "mistrza politycznej intrygi", więc możemy zakładać, że Prezes blefuje z dalszym pobytem Polski w Unii Europejskiej i przygotowuje Polskę na spektakularne wyjście Polski z Unii Europejskiej. Spektakularne, przy wyciu i tupaniu europejskiego lewactwa...
Nie wiemy co takiego ustalili Jarosław Kaczyński z Viktorem Orbanem podczas konsumowania żurku i pstrąga w Zielonej Owieczce w Niedzicy ..spotkanie było nieoficjalne...wiele czerepów wtedy spekulowało co też takiego się tam działo...
Wiem, Orban "zdradził" bo poparł Tuska...ale być może to element gry omówiony w Zielonej Owieczce"...może następnym, albo równoległym zjawiskiem byłby HUN-EXIT...potem CZECH-EXIT, a następnie SLOV-EXIT w ramach V-4...doprowadzając niemieckiego hegemona do szewskiej pasji ?
Więc zakładam, że Prezes z Żoliborza jest stuprocentowym patriotą i adekwatnie do swoich deklaracji chce za wszelką cenę ratować polski węgiel. Mniemam, że po wyjściu z Unii moglibyśmy olać z góry i ciepłym moczem pakiet klimatyczny i opłaty za CO2 z tym związane. Moglibyśmy spokojnie ratować kopalnie i inne branże gospodarcze bez spodziewania się wysokich kar z tzw Unii Europejskiej. Mało tego, Prezes zgładziłby polityczny grzech śmiertelny swojego ś.p. Brata za podpisanie cyrografu w imieniu Polski w Lizbonie.
Następna sprawa...polexitem zostałby naprawiony następny grzech śmiertelny, czyli CETA i zablokowany by został napływ żarcia GMO do Polski...mniemam, że resetowałoby się to z automatu.
Następna sprawa...uwalamy w zarodku wymysł unijnych komisarzy, którzy chcą karać państwa za nie przyjęcie uchodźcy stawką 250 tys euro za jedną sztukę (link)...problem znika...pokazujemy im "gest kozakiewicza"...
Tutaj liczę na komentarze Czytelników, którzy dorzucą w komentarzach pod postem dalsze grzechy śmiertelne PiS-u, które mogły by być zgładzone Polexitem...Prosta jest droga do "świętości" PiS-u ...wiele grzechów politycznych zostałoby naprawionych, wiele grzechów politycznych nie zostałoby w przyszłości popełnionych...jako Advocatus Diaboli stwierdzam, że jeśli Prezes et Co. nie skorzysta z funkcji POL-EXIT nie trafi na polityczne ołtarze jako zbawca Narodu...Źródło trybeus.blogspot.com
10 03 2017 Chłop żywemu nie przepuści…
Prawa strona sceny politycznej nie bez przyczyny uważa ekologów i obrońców środowiska naturalnego za lewactwo szukające sobie zastępczego proletariatu... Czym innym jest jednak rezerwa wobec ekologów, którzy z ochrony przyrody zrobili sobie sposób na życie, a zupełnie czymś innym wrogość do świata przyrody przejawiająca się  w niepotrzebnym jej niszczeniu dla zaspokojenia jakiejś prymitywnej satysfakcji czerpanej z odbierania życia. Karykaturalną postacią tej satysfakcji jest widok niedzielnego spacerowicza z zapamiętaniem mordującego kreta czy polną mysz.
Kilka miesięcy temu pewien przedstawiający się jako urzędnik gminy człowiek wywieszał na drzewach skwerku na rogu Poznańskiej i Wspólnej w Warszawie kartki zabraniające dokarmiania ptaków. Ptaki były również straszone petardami i przeganiane. Szczyty morderczych skłonności zaprezentowała wspólnota zarządzająca niesławną kamienicą przy Noakowskiego 12, która zainstalowała na oknach specjalnie zaostrzone pręty aby nabijały się na nie lądujące na parapetach gołębie. Dokładnie jak w piosence Grześkowiaka-„ jak się żywe napatoczy, nie pożyje se  a juści”.
Od dawna dyskutowano nad koniecznością zliberalizowania ustawodawstwa dotyczącego wycinania drzew. Rozważne były problemy właścicieli domków jednorodzinnych z wycięciem zbędnych drzew a także horrendalne kary nakładane na nieszczęśników, którzy dali się złapać na bezprawnej wycince. Jak wiemy przepisy zmieniły się i właściciel gruntu nie musi się już starać o pozwolenie na wycięcie zbędnych mu drzew. Natychmiast skorzystał z tego prywatny podobno właściciel skwerku przed  gminą Śródmieście, który ogołocił z drzew skwerek przed budynkiem przy ulicy  Nowogrodzkiej. Była to  jedna z ostatnich enklaw zieleni w Śródmieściu. Pomijając względy estetyczne- w sytuacji gdy nieustannie straszy się mieszkańców smogiem spowijającym rzekomo polskie miasta, wycinanie drzew, które w procesie asymilacji wykorzystują dwutlenek węgla jest działaniem co najmniej głupim. Jak Polska długa i szeroka, korzystając z prawa własności  wycinają drzewa gminy, których władze dały się „przekonać” inwestorom do zwolnienia  terenu pod inwestycje czy zabudowę. Obawiam się, że ta mająca w zamierzeniu ułatwić życie  obywatelom ustawa stanie się wyjątkowo kryminogenna.
Cóż zresztą oznacza własność gminy. Czy jest to własność jej urzędników?
„Państwo to ja”-  zwykł mówić Ludwik XIV Król Słońce. „Gmina to ja”- wydaje się mówić każdy urzędnik gminy.  A przecież powinien mieć świadomość, że jest tylko wynajętym przez suwerena czyli mieszkańców gminy zarządcą i we wszystkich ważnych sprawach powinien konsultować się z tymi mieszkańcami.
Jeszcze w kwestii smogu. Mniej odporni na propagandę zaczynają nosić na ulicach maseczki, wywożą dzieci do rodziny na wsi, boją się otwierać okna. Zwolennicy teorii spiskowych zastanawiają się jaki jest cel tego straszenia ludzi. Czy faktycznie władze chcą zakazać używania drewna i węgla w charakterze opału? Przecież ludzi biednych nie będzie stać na ogrzewanie gazowe czy olejowe. A może ma to przekonać społeczeństwo do energetyki jądrowej?
Charakterystyczne jest, że gdy media na całym świecie piszą o aktualnych problemach w Fukushimie, z których najistotniejszym jest wyciek substancji radioaktywnych do wód gruntowych a stamtąd do Oceanu Spokojnego co grozi skażeniem  wód całej kuli ziemskiej nasze media zajmują się smogiem i papierowymi maseczkami, które rzekomo mają przed nim chronić. Jak się okazuje nie tylko Rosjanie lecz o wiele wyżej stojący technologicznie Japończycy nie są sobie w stanie poradzić z opanowaniem skutków katastrofy elektrowni jądrowej. Gorącym zwolennikom energetyki jądrowej chciałabym przypomnieć mecz, który rozsławił Polskę na cały świat. Podczas tego meczu, w trakcie ulewnego deszczu,  nasz Stadion Narodowy zamienił się w basen narodowy, a kibice pływali po murawie żabką. Wszystko dlatego, że projektant  nie poradził sobie z konstrukcją zamykanego dachu nad stadionem. 
Dam inny, jeszcze lepszy przykład. Szpital dziecięcy przy ulicy Trojdena, który zastąpił szpital przy ulicy Litewskiej został zaprojektowany z takim brakiem wyobraźni, że do windy nie mieści się łózko z małym pacjentem i dziecko musi być n.p. na USG wnoszone na rękach przez personel. A przecież zarówno katastrofa w Czarnobylu jak i w Fukushimie wynikły z braku wyobraźni inżynierów. W Czarnobylu panowie inżynierowie robili sobie eksperymenty, nad którymi nie potrafili potem zapanować, w Fukushimie nie przewidzieli skutków częstego przecież w tym rejonie trzęsienia ziemi. Czy naprawdę ludzie, którzy mają kłopoty ze zbudowaniem nie przeciekającego dachu powinni zajmować się energetyką jądrową?
Doskonale rozumiem niechęć wobec ochrony przyrody w kraju, w którym brakuje pieniędzy na leczenie chorych dzieci. Niechęć tę wzmaga absurdalność ustawodawstwa i praktyki w tej dziedzinie. Absurdalne jest na przykład, że pies, który uciekł właścicielowi i spędza w schronisku na Paluchu tylko jedną noc zostaje na koszt podatnika zaszczepiony przeciwko wszelkim zwierzęcym chorobom, odrobaczony, odpchlony ( niezależnie od jego faktycznego stanu), a na pożegnanie właściciel dostaje w prezencie smycz. To bardzo miłe ale zupełnie zbędne. Przynosi to korzyść nie zwierzęciu lecz zapewne realizatorom tego programu przesadnej opieki.
Nie przenośmy jednak naszego zniecierpliwienia wobec niemądrych ustaw na bezbronne zwierzęta i drzewa. Miejskie ptaki są ozdobą miasta nawet jeżeli trochę brudzą. A drzewa w przestrzeni publicznej są nie tylko ozdobą lecz są nam wręcz niezbędne do życia.
Tekst drukowany w trybeus.blogspot.com
02 03 2017 Zadłużenie Polski osiąga już bilion złotych
928 mld 661,2 mln zł – tyle wyniosło zadłużenie skarbu państwa na koniec ubiegłego roku – poinformowało Ministerstwo Finansów. To aż o 94 mld 110,5 mln zł więcej niż rok wcześniej. A także – inaczej patrząc – to połowa naszego PKB. Tylko w grudniu nasz dług publiczny wzrósł o 5,3 mld zł! Jak tłumaczy resort finansów, na wzrost zadłużenia w 2016 r. największy wpływ miało finansowanie deficytu budżetu państwa – to kosztowało nas aż 18,7 mld zł. Kolejne 15,8 mld zł to ubytek wywołany zmniejszeniem stanu środków na rachunkach budżetowych. Na różnicach kursowych straciliśmy 1,1 mld zł, a kolejne 3 mld zł rząd przekazał w formie obligacji na zwiększenie funduszu statutowego Banku Gospodarstwa Krajowego.
– „Wysoki i rosnący dług publiczny jest niebezpieczny dla gospodarki. Po pierwsze, wyższy dług publiczny to wyższe koszty odsetek, które musimy płacić z naszych podatków. Po drugie, wyższy dług publiczny to większe ryzyko kosztownego kryzysu finansów publicznych, czyli sytuacji, w której inwestorzy, bojąc się o wypłacalność danego kraju, stają się coraz mniej chętni, aby dalej pożyczać mu pieniądze i wymagają coraz wyższego oprocentowania. Po trzecie, rosnący dług publiczny oznacza, że oszczędności, które są w gospodarce, zamiast finansować inwestycje przedsiębiorstw i wzrost gospodarczy, są wydawane na pokrycie dziury budżetowej” – tłumaczyli ekonomiści FOR, gdy na ich liczniku pojawił się bilion długu publicznego.  Źródło koduj24.pl

02 03 2017 Czy ormowcy też są ,,wyklętymi"? No bo Stanisław Piotrowicz, poseł PiS, prokurator stanu wojennego pewnie nim zostanie o ile już nim nie jest i za to zgarnia co miesiąc nie małą sumkę.

Ormowcy też  są ,,wyklętymi”!!!!!!!! Co za obłęd z profanacją ,,Żołnierzy Wyklętych”. Nie dość, że władza pisowska w swoich reżimowych mediach szaleje w podwieszaniu się pod ŻW, to w swojej propagandzie zapędziła się w ślepy zaułek. 
Otóż w wydawanej przez TVP 2 panoramie w dniu 01.03. 2017 roku o godz. 18.00, lansowała Janusza Niemca jako ofiarę reżimu komunistycznego. Nadmieniam, że Janusz Niemiec to były komendant ORMO w Ursusie, pacyfikował nasze strajki w okresie stanu wojennego, w nagrodę otrzymał stołek kierownika odlewni żeliwa w Ursusie...
Dlaczego pisowcy w swojej propagandzie, nawet nie zechcą zajrzeć do archiwum kadrowych, gdzie był zatrudniony Niemiec? Gdzie jest teczka SB Janusza Niemca??? Może od tego trzeba by zacząć, ale pisowcy siepacze od propagandy nie liczą się z prawdą z chęcią lustracji tej prawdziwej, oni w znacznej większości są tacy jak Niemiec, albo Żubryd w zależności od systemu politycznego panującego w Polsce, oni zawsze płyną jak zdechłe ryby z nurtem rzeki i dlatego są takie antypolskie efekty. Dzieci stalinowców lub byli komuniści, dziś nadają ton pisowskiej propagandy i tacy jak Żubryd – Niemiec, dla nich są ,,bohaterami”, jeszcze dodatkowo są w ,,opakowaniu kościelnym”, dla uwiarygodnienia zdrajców.
Wczoraj podczas głównych uroczystość święta wyklętych przeklętych słuchałem bredni Macierewicza i Dudy i aż się włos na głowie mi jeżył. Oni cały okres okupacji i lata powojenne do jednego worka wsadzali. Dla nich Hubal był żołnierzem wyklętym. Natomiast Mały Franek już nie bo to AeLujka a BCH tym bardziej bo dziedziców chcieli wygonić i majątki ziemskie rozparcelowywać.
Ci wyklęci na moją ciotka łączniczkę z AK wyrok śmierci wydali tylko dlatego, że nie chciała dalej z nimi walczyć i powiedziała im co myśli o ich liście osób, którzy mieli być rozstrzelani w jej rejonie działania. Dobrze że koledzy z AK jej pilnowali i bandytów przegonili. Przyszło ich trzech pod dom ciotki i jak wyszedł tylko jeden AKowiec to tak wiali że buty pogubili. Tacy to byli z ich żołnierze.
Z roku na rok rozkręca się spirala obłędnego zachwytu ludźmi, którzy w oczekiwaniu na III wojnę światową, pomiędzy walkami z ludową władzą, napadali na wsie, rabowali, gwałcili, zamordowali przynajmniej 5 tys. cywilów, w tym 187 niemowląt i dzieci, a niektórzy z wyklętych są uznani za winnych ludobójstwa.
27 02 2017 List do PANA Kaczyńskiego
Pamiętam z przedszkola, że kiedy nie można było spuścić manta silniejszemu koledze, to zawsze można było go opluć. Piszę do PANA powodowany rosnącym niepokojem, który dziś jest udziałem wielu, bardzo wielu rodaków, pytających siebie nawzajem – co dalej z tą Polską? Nie wiemy, co oznaczać będzie dla nas PANA panowanie nad państwem. Nie dostrzegamy kresu zawłaszczania kraju przez dowodzoną przez PANA grupę trzymającą władzę. I nie mamy pojęcia, jak daleko sięgają PAŃSKIE ambicje. Zwracam się więc do PANA w bardzo odosobnionym przekonaniu, że jednak odważy się PAN odpowiedzieć Polakom na ich pytania o przyszłość. Liczę na odpowiedź, bo podejrzewam, że jednak zna PAN z grubsza znaczenie słów często przywoływanych w PANA wypowiedziach – takich jak honor, prawda i uczciwość. Mam też nadzieję, że cechy, które PAN przypisuje sobie osobiście lub za pośrednictwem PAŃSKIEGO dworu, mają choćby mgliste odbicie w rzeczywistości.
Gorszy sort kulał się ze śmiechu, słuchając i oglądając, jak spoceni dworzanie wiją się i gimnastykują, interpretując PAŃSKI występ ku czci marszałka Sejmu, odsądzanego od tej czci przez opozycję, której to czci odmówił PAN im w rewanżu. Wśród wielu żałosnych prób wyjaśnienia PANA światłej myśli najzabawniejszy był argument, że dlatego nazwał PAN ludzi z PiS „panami”, ponieważ PAŃSCY wierni używają w kontaktach towarzyskich zwrotów „pan” i „pani”, czego członkowie innych partii zazwyczaj nie czynią, więc panami nazwać ich nie można… A już całkiem powalające było wyjaśnienie pomocnicze, że przejawem tradycyjnej polskiej kultury wyższego sortu jest kultywowany przez Pana obyczaj całowania kobiet w rękę. Źródło koduj24.pl
Co mogę zrobić dla Polski? Jaro jest naj..... PiS jest naj... Polska jest naj... Same sukcesy nic dziwnego że i w głowie może się przewrócić. Prezes chodzi dumny niczym paw z koroną i trenem godowym. Zaś Macierewicz nasrożył piórka i postawił grzebień niczym kogut młody. Zanim Was Mości Panowie duma do cna nie rozsadzi. Odpowiedzcie łaskawie czy macie już gotowy plan spłaty polskiego zadłużenia? Kiedy i czym planujecie spłacić długi, które zaciągnęliście by zaspokoić swoje zbyt wybujałe ambicje? Na nasze dzieci, wnuki nałożyliście kolejną kontrybucję na całe ich życie, rodzą się i umrą niewolnikami Co, naszego wypracowanego przez pokolenia chcecie jeszcze sprzedać, aby dochód wystarczył na spłatę Waszego zadłużenia? Czy powrót Śląska, Pomorza..... do macierzy wystarczy by zaspokoić roszczenia? Co mogę zrobić dla Polski? Właśnie to! Nie dyskutujmy, o homoseksualistach, o kolejnym partnerze osoby z kolorowego czasopisma.......Tylko pytajcie, pytajcie , pytajcie...... a później ........Ojciec prać? Prać synkowie!
Z listu do Koryntian.
07:58 - 22. Feb. 2017 https://twitter.com/sowa/status/834296371238862848
http://sowamagazyn.blogspot.com/2014/01/bohdan-poreba-zmarl-fo291-stefan.html

Szanowna Pani Prokurator, Kaczyński skończy na lawecie jako pedał z rozpiętym rozporkiem – jakich treści obelżywych chciałaby doczytać się Prokuratura Krajowa w przepowiedni dla Królowej Saby, Cioty, czy Nabuchomora? Gen. Polko tak samo proroczo powiedział niedawno: ich brak wyobraźni może być przyczyną tragedii. Wcześniej Komorowski, zięć żydoubowców o nazwisku Dziadzia, czyż musiał robić za prowadzonego przez teściową, fałszywego opozycjonistę, żeby przepowiedzieć, że Lech Kaczyński długo tak nie pociągnie w cugu stale będąc, bez potrzeby nie nalata się długo po kateringu lotniczym wiecznie z tysiącami buteleczek alkoholu po kieszeniach, nabytego przez Kancelarię Prezydenta RP w tym celu właśnie, żeby polityce dodać animuszu. Chyba że były to lewe rachunki na małpki i fikołki reklamowane na Warszawskiej ulicy przez Palikota?
Jak ostatnio lewy Macierewicz (trockista) długopisy chciał kupować za blisko 100 tys. zł. Wsiądzie któregoś dnia do tupolewa po przeciągniętej do późnych godzin nocnych bibce na Zamku Królewskim i będzie po przeciwniku batalii politycznej! Czyż nie z nadludzką troską w głosie wyrażał się bojowiec od trzymania szarfy przy nielegalnym składaniu kwiatków pod pomnikiem z nazwami bitew od Lenino do Berlina, na krótko przed Magdalenką?
Czy Beata Szydło po stypendium rządu amerykańskiego w Stanach została przepytana w Kraju z tego, co zapamiętała ze szkoleń przez CIA i FBI? Z pewnością  uprzedzona była także na szkoleniu w USA, że po powrocie do Polski nic jej nie grozi za składanie fałszywych zeznań, choćby w sprawie wypadku w Oświęcimiu. Bo przecież sama od siebie nie powinna być chyba taka optymistyczna wiedząc, że nie ostatnia to będzie jej  rozmową z prokuratorem, ale czeka ją seria bolesnych zastrzyków, jak to się mówi obrazowo, jeżeli nadal będzie kręcić z Kaczyńskim i żadne nie odpowie, dlaczego nie wystrzeliła w limuzynie rządowej ani jedna poduszka bezpieczeństwa, żeby zadbać o bezpieczeństwo oficera Biura Ochrony Rządu? Czyżby rachunki były na Audi-8 w najdroższej wersji, a dostarczono chińskie podróby z poduszkami próżniowymi, czy opróżnionymi ze sprężonego powietrza ? 
Pani premier Szydło nie pytana jeszcze przez prokuratora z Krakowa, który chce z pewnością zarobić na delegacji, dlatego nie wybrał się jeszcze dorożką do tej wsi, gdzie pani premier pod Krakowem mieszka, powiedziała już do kamer, że wszyscy są równi wobec prawa. Głupio powiedziała, jak debil, który nie zna Prawa Drogowego, które jednych ludzi w Polsce stawia nad drugimi w pozycji uprzywilejowanej, jeżeli tylko używają ci ludzie lepszego sortu trzech aut za jednym razem, na których mrugają światła i wyją syreny. Wszyscy wiedzą w okolicy, że pani premier Szydło nigdy nie jest podwożona do domu z hałasem, bo sobie tego po prostu nie życzy, chce mieć po pracy spokój za uszami. Słusznie. Nie słusznie natomiast, że te debile niczego do wczoraj się nie nauczyły, jak dowodzi dokumentalne video z kolumną uprzywilejowaną pędzącą przez Żywiec na złamanie karku, trzema autami po dwóch pasach spychając do rowu jadące z naprzeciwka. Widziało to już pół miliona ludzi. Głupoty debila prokurator nie ukryje! 
Beata Szydło utraciła bezpowrotnie wiarygodność tak samo, jak Jarosław Kaczyński cnotę (nie tylko po Myśli Platona), to na co ona właściwie jeszcze liczy? Przecież Jaruzelski i Kiszczak już nie żyją, ich nie można rozliczać dla picu za Magdalenkę, ale Jarosław Kaczyński zarządzał podstolikami z Zollem, a ten prawnik święty nie był, krótko mówiąc, streszczając to, co Zbigniew Kękuś przywraca po autoocenzurowaniu szaleństwa wymiotnego na swojej stronie kekusz.pl. Młodzi będą rozliczali pomazańców, ja zaś nie będę przecież stawał za plecami każdego Prokuratora Krakowskiego, czy Krajowego, bo i po co? Pejsów już nie noszą; za co miałbym ich szargać?  Dla dania nauczki, nie w celach lubieżnych.

23 02 2017 Początek końca PiS?
Ledwie minął rok z małym okładem, a poważnych porażek Kaczyńskiemu i jego partii policzyć można dość sporo. A tak niewiele brakowało, żeby pochlebcy Kaczyńskiego rozpoczęli budowę jego mitu jako nieomylnego przywódcy. Na światło dzienne zaczęło wychodzić zwykłe partactwo w myśleniu, zapiekłość, brak możliwości realizacyjnych, kiepskie zaplecze kadrowe, zwykła nieuczciwość, pazerność i zakłamanie.
Zaczęło się już w połowie 2016 r. Najlepiej to lato w PiS opisuje słynne z tamtego czasu hasło „Koryto plus”. Otóż klub parlamentarny PiS złożył wówczas w Sejmie projekt podwyżek dla najważniejszych osób w państwie. Zakładał on znaczne zwiększenie uposażenia prezydenta, premiera, ministrów i wiceministrów, wojewodów, posłów i senatorów, a także szefa NBP oraz prezesa NIK. Comiesięczną pensję miała też otrzymywać Pierwsza Dama. Opozycja natychmiast przypomniała, że PiS w kampaniach wyborczych obiecywał cięcie wydatków na administrację publiczną. Marek Suski odpowiadał na to: „Wszystko się zmienia!”, bo chyba nie zauważył, że i dla Kaczyńskiego była to niespodzianka. Prezes się wściekł i kazał wycofać projekt.
Ledwo sprawa przycichła, a już PiS-owscy funkcjonariusze przystąpili do urzeczywistniania kolejnych, wytyczonych przez prezesa celów. Do Sejmu wpłynął obywatelski projekt Instytutu Ordo Iuris, który zakładał całkowity zakaz aborcji i karanie kobiety za jej dokonanie. Jednocześnie pojawił się drugi projekt, przewidujący liberalizację prawa aborcyjnego. Choć PiS zarzekał się, że nie będzie odrzucał projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu, to głównie głosami partii rządzącej pierwszy dokument trafił wówczas do dalszych prac, a drugi wylądował w koszu. Na efekty nie trzeba było zbyt długo czekać. Kaczyński swoim wyznawcom zafundował tym sposobem zamieszanie, o jakim dawno nie słyszeli – setki tysięcy ubranych na czarno kobiet wyszło na ulice polskich miast, by powiedzieć wodzowi głośne „nie”. Skala protestów była na tyle duża, że w zaledwie dwa dni po proteście posłowie PiS karnie odrzucili chwalony wcześniej projekt zaostrzenia prawa aborcyjnego. Prezes osobiście zaangażował się w gaszenie pożaru.
Minęło parę następnych miesięcy i oto sam wódz w brutalnym przekazie mówi do tych, którzy mu zaufali: – „Frankowicze” powinni wziąć sprawy we własne ręce i walczyć w sądach. (…) Rząd nie może podejmować działań, które doprowadzą do zachwiania systemu bankowego”. Dla wielu frankowiczów oznaczało to koniec marzeń o tym, że państwo wyciągnie do nich pomocną dłoń w starciu z bankami. A przecież kilkanaście miesięcy wcześniej, w czasie dwóch kampanii wyborczych, PiS obiecywało je spełnić.
Prawie jednocześnie Kaczyński dopuścił do kolejnej „wywrotki” PiS-u. Bez żadnych zapowiedzi na stronach Sejmu pojawił się projekt, zakładający rewolucyjne zmiany w Warszawie, powiększający miasto stołeczne o 32 okoliczne gminy. Protestować zaczęły wymienione w dokumencie gminy, widząc w tym dążenie PiS do zdobycia władzy w stolicy i próbę manipulowania zasadami głosowania w wyborach samorządowych. Na dobitkę projekt, skandalicznie niedopracowany, okazał się monstrualnym bublem prawnym. Platforma Obywatelska, korzystając z okazji, zadała wówczas PiS-owi celny cios w Radzie Warszawy. Przyjęła ona uchwałę, w myśl której 26 marca w stolicy odbędzie się referendum dotyczące zmiany granic administracyjnych Warszawy. Kaczyński na to wszystko salwował się ucieczką… do przodu i zapewnił, że w proponowanym kształcie ustawa na pewno nie zostanie przyjęta, a przed PiS jeszcze długie konsultacje.
Minęło półtora miesiąca i w Polsce – po zliberalizowaniu przez PiS ustaw o ochronie przyrody i lasów – na potęgę rozpoczęło się wycinanie drzew. Co ze sobą przyniósł ten niebywały bubel prawny – każdy widzi, a i wódz szybko się zorientował. – „Przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych posesjach będą zmienione”. Jednak zanim powstanie nowa ustawa zakazująca powszechnej wycinki, będziemy mieli Polskę wyciętą w pień. 
Źródło: koduj24.pl
21 02 2017 Ilu dziś takich Buzków ma status pokrzywdzonego i stoi w pierwszym szeregu po ordery i zaszczyty!? 
Wszak to wielcy opozycjoniści!
TW Karol...likwidator polskich kopalń...
Jeśli już jesteśmy przy górnictwie, to należy wspomnieć Jerzego Buzka (tajny współpracownik o ksywie Karol), który przyczynił się do likwidacji kopalń
...tekst pochodzi ze strony wzzw, wordpres.com. TW „Karol” był najwyżej ulokowanym tajnym współpracownikiem służb specjalnych komunistycznego aparatu represji we władzach ruchu „Solidarność”. Jerzy Buzek został zwerbowany przez Wywiad Wojskowy PRL w roku 1971 przed wyjazdem na stypendium naukowe do Wielkiej Brytanii (1971-72r). Informacja na ten temat zawarta jest w zachowanych aktach...
Pierwszym zadaniem agenta było zdobycie dla Układu Warszawskiego najnowszych technologii utylizacji gazów bojowych. Po powrocie do kraju, w końcu 1972 roku, Jerzy Buzek złożył stosowny raport. Wobec podejrzenia o przewerbowanie agenta przez MI 5 (siostrzane do CIA służby brytyjskie). Wywiad PRL zrezygnował z użycia agenta „na kierunku państw kapitalistycznych”. W związku z tym przekazano agenta do dyspozycji Służby Bezpieczeństwa. Użyty przez Służbę Bezpieczeństwa po wydarzeniach 1976 r (protesty na uczelniach) do operacji rozpracowania środowisk akademickich m.in. w ramach sprawy obiektowej „Politechnika”. Chodzi o Politechnikę Gliwicką. Działania te koordynował przede wszystkim Wydział III KW MO Katowice.
Nagrodą za efektywną pracę było umożliwienie przyznania tytułu naukowego docenta. Jerzy Buzek posiadał minimum 3 „teczki” , pierwszą, gdy był rozpracowywany, drugą założył Wywiad, trzecią Służba Bezpieczeństwa, nadając kryptonim Tajny Współpracownik (TW) „Karol”. Natomiast w ramach każdej z wymienionych, występowały m.in. teczka personalna oraz teczka pracy tzw. operacyjna. Po strajkach sierpniowych 1980 roku Jerzego Buzka skierowano do Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.
Najpoważniejszym sukcesem agenta TW „Karol” stały się działania manipulacyjne podczas I-szego Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, gdzie jako współprowadzący obrady m.in. doprowadził do uchwalenia słynnej Odezwy do Narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Celem autorów z komunistycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL była prowokacja i uzyskanie bezpośredniej pomocy (z interwencją zbrojną włącznie) od ZSRR, zaniepokojonego rozszerzaniem się wolnościowej „zarazy” na inne kraje socjalistyczne. Agent otrzymał za to zadanie wysoką nagrodę finansową. W 1985 podpisał kolejny ważny dokument złożony w teczce operacyjnej TW „Karol”.
Charakterystyczną rolę Jerzy Buzek odgrywa w aresztowaniu przywódców Śląskiego podziemia solidarnościowego. Poznaje wyjątkowo lokal, w którym ukrywa się Tadeusz Jedynak. Wkrótce zostaje w nim aresztowany tenże lider władz regionalnych i krajowych. Następnie Jerzy Buzek poznaje mieszkanie, w którym ukrywa się następny szef regionalnych struktur „Solidarności”- Jan Andrzej Górny. Po kilku godzinach lokal okrąża ogromna liczba samochodów SB oraz cywilnych i mundurowych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa PRL. Poszukiwanego przez 7 lat listem gończym Prokuratury Wojskowej czołowego działacza podziemnych struktur, w tym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” aresztowano… bez rewizji lokalu ! Buzek niezauważony, z torbą pełną związkowych pieniędzy, bez kłopotu opuszcza po kwadransie „kocioł”.
Nie znany jest w dziejach podziemia przypadek, by przy tak ważnym aresztowaniu Służba Bezpieczeństwa nie dokonywała gruntownej rewizji i „zabezpieczenia” lokalu. Jedynym, który skorzystał na powyższych aresztowaniach był Jerzy Buzek, który jako „doradca” zaczął „nieformalnie” reprezentować Górny Śląsk w pracach krajowego kierownictwa (TKK) „Solidarności”. Było to możliwe, gdyż SB nie dopuściła do wyłonienia kolejnego przywódcy regionalnej NSZZ „Solidarność”. Dotychczasowa odmowa przesłuchania w procesie lustracyjnym Tadeusza Jedynaka, przywódcy podziemnej „S” przez powołanie się na opinię J.A.Górnego jest kompletnie absurdalne.
W tej sprawie nie oceniamy więzi przyjacielskich, czy też jawnych współpracowników Moskwy (Miller, Oleksy itp.), ale utajnionych przed nami (działaczami demokratycznej opozycji), tajnych współpracownikach służb specjalnych. Perfidia systemu totalitarnego polegała na tym, że wśród naszych znajomych i współpracowników umieszczano „przyjaznych” nam agentów służb specjalnych.
Akta rozpracowania i aresztowania J.A. Górnego zachowały się i potwierdzają rolę jaką odegrał TW „Karol”. Niezbędne jest ich dogłębne zweryfikowanie przez Sąd Lustracyjny na opisaną okoliczność. Za powyższe zasługi oraz przekazanie dokumentów władz podziemnej „Solidarności” agent TW „Karol” otrzymał od Służby Bezpieczeństwa 7000 USD (Równowartość ówczesnych ok. 350 pensji). Co najciekawsze, Jerzy Buzek nigdy nie został aresztowany, czy nawet internowany, choć już od roku 1981 z racji jawnej działalności w legalnej NSZZ „Solidarność”, był doskonale znany Służbie Bezpieczeństwa. Mało tego, wielokrotnie (10 razy) wyjeżdżał do krajów kapitalistycznych. Jest to również wypadek wśród działaczy opozycji bez precedensu.
Tym bardziej, że na Śląsku szalał największy komunistyczny terror. „Ekstremie” paszport czasami wręczano, owszem, ale z pieczątką: bez prawa powrotu do PRL. TW „Karol” był najwyżej ulokowanym tajnym współpracownikiem służb specjalnych komunistycznego aparatu represji we władzach ruchu „Solidarność”. Konfederacja Polski Niepodległej o istnieniu takiej agentury była informowana. Ocena infiltracji struktury tzw. gliwickiej części RKW NSZZ”S”, została przekazana kierownictwu podziemnej „Solidarności” przez osobę informowaną przez Wydział Operacyjny „Kontrwywiadowczy” KPN [świadek ujawniony Sądowi zgodnie ze zobowiązaniem posła Michała Janiszewskiego].
Kierownictwo podziemia świadome było penetracji przez służby specjalne. Stąd w wolnej Polsce już po zwycięstwie Przewodniczącego NSZZ „S” Lecha Wałęsy w wyborach prezydenckich doszło, w 1991 roku, na terenie Kancelarii głowy państwa do poufnego spotkania z udziałem członków władz „Solidarności”. Przeglądano materiały operacyjne byłej Służby Bezpieczeństwa PRL. W tym również teczkę TW „Karol”, „Docent” i „Oris”. Zakres podejrzeń ograniczył się do 2 osób. Już wtedy był wśród nich Jerzy Buzek, i z tego najprawdopodobniej powodu nie został on Wojewodą Katowickim. Sprawa wybuchła ponownie podczas Regionalnego Zjazdu „Solidarności” Śląsko-Dąbrowskiej, gdzie Wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Zbigniew Martynowicz zarzucił publicznie Jerzemu Buzkowi współpracę z SB. Jerzy Buzek następnie „znikł” na wiele lat z życia.
Źródło: trybeus.blogspot.com
21 02 2017 Kto wpuścił Dudę w kanał? Jan Dziedziczak? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o roszczenia. Żydowskie roszczenia.
– Być może Polska zostanie poddana pewnej presji – powiedział amerykański senator, były kandydat na prezydenta, a przede wszystkim żydowski lobbysta John McCain, do polskiego prezydenta. Co oznaczają te słowa jest zupełnie jasne – chodzi o rasistowskie żydowskie roszczenia wobec Polski. Do tej skandalicznej deklaracji doszło podczas szczytu bezpieczeństwa europejskiego w Monachium...
McCain kilkakrotnie już występował z poparciem tych roszczeń. Uchodzi za czołowego przedstawiciela żydowskiego lobby w amerykańskim senacie. 
Kto wysłał do niego prezydenta Dudę?

W tej sytuacji spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z McCainem to jawna niezręczność, mogąca narazić na szwank polskie relacje z administracją prezydenta Donalda Trumpa. Portal wolnosc24.pl alarmował, że to spotkanie nie powinno mieć miejsca, gdyż przyniesie wizerunkowe szkody. I tak się stało. Nie dość, że McCain znów wystąpił z roszczeniami żydowskimi, to w dodatku potraktował prezydenta Dudę wyjątkowo niegrzecznie, nie wstając do niego podczas powitania.
Powstaje pytanie, kto doprowadził do spotkania żydowskiego lobbysty skonfliktowanego z amerykańską administracją z polskim prezydentem? Tropy wiodą do wiceszefa MSZ – Jana Dziedziczaka, który kilkanaście miesięcy temu został uznany przez jedną z żydowskich gazet za… czołowego przedstawiciela izraelskiego lobby w polskim parlamencie. Mimo tak kompromitującej wpadki Dziedziczak dostał wysokie stanowisko w MSZ-cie. To on uchodzi także za pomysłodawcę wręczenia Orderu Orła Białego innemu zwolennikowi żydowskich roszczeń – Szewachowi Weissowi, co nastąpiło w styczniu w Izraelu. Rasistowskie roszczenia
Dlaczego amerykańskie organizacje żydowskie chcą pieniędzy od Polaków? Ich argumentacja jest prymitywnie prosta i jawnie rasistowska. Uznają się za spadkobierców wymordowanych w Polsce Żydów, nie dlatego, że łączy ich z ofiarami niemieckich socjalistów indywidualne pokrewieństwo, ale pokrewieństwo rasowe. Argumentują, że są spadkobiercami „żydostwa” więc należy im się majątek „pożydowski”. Ta argumentacja nie ma oczywiście żadnych podstaw prawnych. Niemniej jednak żydowscy lobbyści od lat nie ustają w wysiłkach by wydusić z Polaków te pieniądze, oceniane przed laty na 65 miliardów dolarów.
Polskie władze jak dotąd nie uległy tej presji. Jednocześnie nikt z rządzących Polską nie odrzucił wprost tych roszczeń. A obecne władze zdają się wkręcać w grę serwowaną im przez żydowskich lobbystów. Na szczęście rekrutują się oni w większości z frakcji republikanów skonfliktowanej z prezydentem Trumpem. Tym bardziej polski prezydent nie powinien był się z nimi spotykać! Wygląda na to, że w pałacu prezydenckim funkcjonuje jakiś „kret”, który takie kompromitujące spotkania doprowadza do skutku...
Źródło: trybeus.blogspot.com
14 02 2017 Gu...miśki III RP.
Zasadniczy problem wizerunkowy kolejnych młodocianych współpracowników ministra Macierewicza, sprowadza się w sumie do ich głupkowatej aparycji. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to samego szefa MON też to dotyczy.
Będący dziś znakiem rozpoznawczym Macierewicza i radością parodystów jego absurdalny uśmiech, wykrzywiający mu regularnie twarz bez żadnego związku z poruszaną tematyką (a także wyrazem reszty oblicza). To taki sam produkt domowego chowu speców od wizerunku, jak słynna opalenizna  Leppera, czy wybielanie zapijaczonej gęby  Olechowskiego. Macierewicz z ery teczek, z początku lat 90-tych, to znany ponurak, z pretensjonalną fajką i rosochatym brodziszczem. Niewiele się już z tym wizażowo zrobić, więc ktoś w rozpaczy wpadł na pomysł: „niech się chociaż uśmiecha!”.
I to ten anonimowy doradca odpowiada za następne dekady straszenia Polaków tym obłąkańczym szczerzeniem uzębienia, wpędzającym w pułapkę zwłaszcza prezenterów telewizyjnych. Ci jako wzrokowcy (i często przygłupy) skupiają się bowiem na mowie ciała i regularnie bywają przerażeni czemu ten uśmiechnięty przecież dziadunio, równocześnie opowiada, że wszystkich ich zaraz poda do sądu, zniszczy, zmiażdży i pożrę swą rozwartą szczęką.
Ale nie Macierewiczu jednak miało być, tylko o jego dziateczkach i ich teczkach. A zatem przecież to nic nowego!
Tacy „Misiewicze” to cecha faktycznie głównie centro-prawicowych rządów w III RP. Pamiętam po 1997 r. inwazję młodzieży UW-olskiej i AWS-owskiej na osławione już dziś gabinety polityczne, których wówczas wszyscy dopiero się uczyli: i beneficjenci, i raczkujące tabloidy, i perwersyjnie zgorszeni wyborcy. Nie dokąd indziej, ale właśnie do MON-u (pod innym jednak wówczas kierownictwem, dziś raczej obłudnie w tej kwestii współczującym i wbijającym szpile Macierewiczowi) trafiały takie właśnie gagatki, sprawdzające z miejsca co im się należy. Komórka raz! (a wtedy to był szpan wyjątkowy, a i ćwiczenie dobre, bo sprzęt był wciąż prawie walizkowy!), pistolet wydawać!, erka i ałka na samochód koniecznie! Potem takie towarzystwo wpadało do knajp w Sopocie i na Krupówkach (bo o większym hajlajfie wciąż nie słyszeli), machało legitymacjami sejmowymi czy gabinetowo- resortowymi – i stoliki się znajdowały, i po media nikt nie dzwonił. Ech, złote czasy...!
Odrębną kategorię stanowili natomiast w dumnej wyższości młodzi UW-ole, głównie z chowu  Pawła Piskorskiego. Wszyscy obowiązkowo w wylansowanych 2 lata wcześniej przez  Kwacha  niebieskich koszulkach do żółtych krawatek, wszyscy mniej zainteresowani spluwami i erkami, a bardziej rozdawaniem wizytówek bankierów i ustalaniem czy nie dałoby się jeszcze czegoś odkręcić od podłoża i sprywatyzować, z odpłatnością dla nich za trzymanie brysztangi.
Z czasem każdy się dorobił swojego zaplecza tego typu. W SLD wysyp nastąpił oczywiście po sukcesie 2001 r. W szeregach PSL identycznie wyglądający chłopcy w weselnych atramentowych garniturkach i przysadziste absolwentki Akademii Rolniczych, w obowiązkowo za krótkich spódniczkach i dłoniach spracowanych trzymaniem ludowych drągów... od sztandarów – wypełnili zwłaszcza Urzędy Marszałkowskie całej Polski B, C i D. PO pozostaje wiernym dziedzicem i następcą UW-olstwa, wprost z tego ostatniego kręgu wywodzi się lider .Nowoczesnej. Słowem – jakąż kuchnią, szkołą i pepinierą okazały się te polityczne gabinety i przedpokoje! A przy okazji – jakim są szkiełkiem mikroskopowym do obserwacji chorego życia politycznego współczesnej Polski.
I tak właśnie historia III RP toczy się bez przeszkód dalej, bo to przecież z małych „misiewiczów” wyrastają duże, żerujące na niej gu...miśki.
Źródło: chart.neon24.pl
13 02 2016 Macierewiczowszczyzna to tylko hipoteza rozwoju wydarzeń.
Państwo znacie konotacje historyczne tej nazwy? Nie wątpię, że tak. Czasy bolszewików, terror jednostek obdarzonych nadmiarem władzy. Czy mamy z tym do czynienia w dzisiejszej Polsce? Odpowiecie, że nie – zapewne dziś słusznie. Jednak – gdy spróbujemy użyć wyobraźni – do jakich wniosków dojdziemy?
Odkąd Antoni Macierewicz został ministrem obrony narodowej, jesteśmy świadkami całego szeregu zachowań każących dalece wątpić w słuszność tej nominacji. Każde zastanawiające wydarzenie, o ile nie uda się go zamilczeć, jest obficie zalane potokiem słów ministra – z której to lawiny zawsze wynika, że wszystko jest w porządku, po całkowitą kontrolą, a sprawy idą w najlepszym z punktu widzenia interesów Państwa, kierunku. I tę narrację potwierdza i podtrzymuje cały obóz PIS.
Tymczasem - uważny obserwator zwróci uwagę, że deklaracje ministra coraz jawniej rozmijają się z rzeczywistością. Pan minister mówi, że wojsko będzie miało dwa śmigłowce a śmigłowców ani widu. Mówi, że Polskie Wojsko się rozwija i wzmacnia swój potencjał a jednocześnie zakupy są wstrzymane, nie tylko w zakresie śmigłowców ale i innego uzbrojenia, natomiast środki są kierowane na tworzenie tworu w obecnej sytuacji mało potrzebnego, czyli Obrony Terytorialnej. Ma ona, Obrona Terytorialna,  oczywiście sens, ale jedynie wtedy gdy stanowi dopełnienie regularnego wojska. Natomiast jeżeli występuje zamiast to będzie jedynie mięsem armatnim dla potencjalnego agresora. A dobrze wyposażone i uzbrojone jednostki OT staną się łatwym dostarczycielem najlepszego sprzętu bojowego dla wroga.
Pan minister obiecuje wzmocnienie wojska a najwyżsi generałowie i wyżsi oficerowie tabunami uciekają do rezerwy. Pan prezydent zwraca się do żołnierzy, by otwarcie opowiedzieli o swoich bolączkach, a następnie ten, który się odważył powiedzieć wylatuje ze służby. Należy wątpić, by nastąpiło to z inicjatywy prezydenta. Co oczywiście prezydenta nie usprawiedliwia – skoro żądał informacji, winien zadbać i o bezpieczeństwo informatora i o dyskrecję. Inaczej sam sobie wystawił marne świadectwo. Nie pierwsze i zapewne, niestety nie ostatnie, ale nie o prezydencie jest ta pieśń...
Zatem KTO STOI ZA ministrem Macierewiczem, że jego pozycja jest tak mocna, że za mocna i dla Prezesa i dla Pani Premier i dla prezydenta?
Czyżby prawdę pisał Tomasz Piątek o przedziwnych polityczno- biznesowo- mafijnych kontaktach międzynarodowych ministra Macierewicza? Sięgających od Waszyngtonu przez Chicago, Tel Aviv do Moskwy? Czy stąd płynie siła Antoniego Macierewicza? Czy to jest siła korzystna dla Narodu i Państwa Polskiego? Stawiajmy takie pytania, szukajmy na nie odpowiedzi. Ba żądajmy odpowiedzi na te pytania.

Równolegle z zapaścią personalno- inwestycyjną w Wojsku Polskim pojawiły się u nas ciężkie oddziały wojsk amerykańskich. Ma to (chyba) oczywiście swoje dobre strony, bo lepiej z dwojga złego być pod nadzorem (okupacją?) amerykańską, niż sowiecką. Znam oczywiście takich, którzy się z tym nie zgodzą, ale z tego, co wiem, jest ich kilku, chyba trzech. Nasuwa się jednak pytanie o cel czemu i komu, to miałoby służyć? Są na naszym terytorium obce wojska, naszych za bardzo nie widać, do tego jest świetnie uzbrojona i wyposażona Obrona Terytorialna o nie do końca jasnych kompetencjach. To, że OT zna doskonale lokalny teren, ludność i infrastrukturę, jest zaletą gdy służy ona interesom swojego Narodu. Jest gorzej, gdy zostanie ona związana współpracą z obcym wojskiem i podległa personalnie z pominięciem struktur Wojska Polskiego. Z drugim elementem już mamy do czynienia, z pierwszym wynikającym z drugiego możemy mieć do czynienia w każdej chwili. To powinno dawać do myślenia. Przypominam, że cały czas obracamy się w sferze podległości władzy pana Macierewicza i jego ewentualnych mocodawców.
Gdzieś w tle tych rozważań majaczy niesłusznie schodząca w niepamięć sprawa tragedii smoleńskiej. Sposób jej wyjaśniania przez czynniki oficjalne i stronę rosyjską urągał i urąga wszystkim cywilizowanym standardom. Problem w tym, że RÓWNIEŻ sposób wyjaśniania okoliczności tego zdarzenia prze kolejne zespoły, komisje czy podkomisje sygnowane przez Antoniego Macierewicza, nosi wszelkie cechy celowej dezinformacji, z tą jedynie różnicą, że ścieżki prowadzą w innych kierunkach. Miller malował jedne ścieżki, Lasek trochę inne, Anodina też nieco inne. Pełen profesjonalizm. W świecie służb nazywa się to mnożeniem tropów, krzyżowaniem ścieżek, zadeptywaniem śladów, cel jest jeden: żeby wszystkich postronnych zniechęcić do zajmowania się sprawą. Tak to wygląda. Ostatni rok działania podkomisji jedynie potwierdza te moje odczucia, panowie siedzą i biorą pieniądze za nic, za dawanie alibi, nie ma żadnych efektów ich działania. Można odnieść wrażenie, że nikomu z władz nie zależy na poznaniu prawdy o Smoleńsku.
Zaś natarczywa uporczywa konsekracja przy każdej dobrej i złej okazji ofiar i sprawy smoleńskiej powoduje narastające zniechęcenie opinii publicznej. Zupełnie jakby komuś o to chodziło, jakby komuś na tym ZALEŻAŁO.
Z napisaniem na ten temat nosiłem się od jakiegoś czasu, bezpośrednim impulsem były trzy zdarzenia.
Pierwsze, to szarża kolumny samochodów Antoniego Macierewicza pod Lubiczem.
Sposób w jaki Macierewicz porusza się po polskich drogach i się tym chełpi, przypomina jako żywo jego sposób poruszania się w świecie polityki, w tym sposób poruszania się wśród ludzi. Pan Macierewicz rozpycha się z butną miną, jest nieustannie napompowany władzą. Porusza się z ochroną przypominającą ochronę prezydenta USA. Wypowiada się niechętnie, z demonstracyjną wyższością, na pytanie dziennikarzy odpowiada tak, jakby robił jakąś niesłychaną łaskę, zresztą jeżeli nawet odpowiada, to i tak nie na temat, lub obok tematu. Emanuje impertynencją, pławi się w niej, upaja się nią. Takie mam narastające wrażenie. Zachowuje się jak człowiek, który otrzymał władzę znacznie przekraczającą jego możliwości intelektualne i nie rozumie czemu ona ma służyć. Że jest to służba i zobowiązanie. Nie czas na próżną autokreację.
Drugie zdarzenie, wypadek Pani Premier. Wydaje się, że skutki będą nieznaczne, głupia szarża BORowców rozejdzie się po kościach. Ale taka sytuacja skłania do postawienia pytania o następczość władzy w sytuacjach krytycznych. Pani Premier mogła odnieść cięższe obrażenia.
Trzeci element, a właściwie pierwszy – to sen. Sen przyśnił mi się w nocy po „szarży pod Lubiczem”. Przyśniła mi się niewyraźna ciemna tablica, na której coś było napisane. Początkowo nie mogłem się doczytać, po dłuższym wpatrywaniu się odczytałem pierwsze zdanie. Tam była napisana informacja: „Jarosław Kaczyński nie żyje”. Dalej nie czytałem, bo się obudziłem i natychmiast włączyłem telewizor, żeby zobaczyć, co leci na żółtym pasku...
Nic nie leciało – uuuffff!.
Obudziłem się tak gwałtownie i niemal panicznie, bo pierwszym skojarzeniem, jeszcze we śnie, było że władzę przejął Macierewicz. W świetle posiadanej już wiedzy i obserwacji byłoby to bardzo prawdopodobne i niezmiernie moim zdaniem niebezpieczne. Z dużym prawdopodobieństwem nastałyby czasy o których jest tytuł tego felietonu.

Warto pamiętać o Smoleńsku również i w tym kontekście, że Lech Kaczyński, gdy zaczął zanadto przeszkadzać został bez zbędnych ceregieli usunięty. Z tego warto wyciągnąć wniosek, że KAŻDY kto będzie zanadto przeszkadzał też może zostać usunięty.
Wyraziłem tym felietonem swoją opinię, bo uważam, że trzeba o tym publicznie powiedzieć. Tym bardziej, że wszyscy dziennikarze niepokorni i niezależni, wszyscy ci, którzy mają decydujący wpływ na prawicową opinię publiczną, jakoś tak niepostrzeżenie przeistoczyli się w nieprzytomnych wazeliniarzy i lizodupców władzy. To jest wprost niewiarygodne jak można się upodlić i nawet tego nie zauważać. Uważałem, że trzeba o tym napisać TERAZ kiedy jeszcze Macierewiczowszczyzna jest groźną ale jedynie hipotezą. Trzeba o tym pisać i mówić.
Uważam i piszę to z pełną powagą, że w dobrze pojętym narodowym interesie ludzie powinni wyjść na ulice jeśli trzeba, to w wielomilionowych manifestacjach by wymusić na rządzie jedno: trwałe i całkowite odsunięcie Macierewicza od władzy i to natychmiast.
Ten rząd nie jest idealny, ale jest niezły i najlepszy z możliwych dostępnych. Gdyby z jego składu został usunięty Antoni Macierewicz ten rząd stałby się - w mojej opinii lepszy o jakieś 80%. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że jakieś 60-80% głosujących na PIS nie zagłosowałoby nań gdyby wiedziało, że Macierewicz będzie w składzie rządu.
Stąd mój apel do Prezesa Kaczyńskiego i Pani Premier Szydło: apel o niezwłoczne usunięcie Antoniego Macierewicza z rządu.

Źródło: att.neon24.pl
10 02 2017 Wojna mocarstw z polskimi kopalniami! Polskie (?) rządy zdradziły!
„Polska może i powinna dążyć jak najszybciej do pełnej samowystarczalności energetycznej, wykorzystując własne zasoby kopalne i odnawialne” …..tymczasem Strategia Unii i naszych? rządów jest następująca: „Samowystarczalność energetyczna Polski od roku 1960 (118%), poprzez rok 1975 (113%) – gwałtownie zaczęła spadać, by osiągnąć w roku 2000 (85%) i docelowo w 2020 roku, wg „Założeń Polityki Energetycznej” ma osiągnąć 60%” ...
Prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa! Na podstawie obecnego stanu najważniejszego sektora gospodarki jakim jest sektor energetyczny możemy wyraźnie wskazać winnych ruiny Polski.  Ludziom o mocnych nerwach polecam „Raport Adamczyka III” z roku 2015, gdzie autor opisywał mrożącą krew w żyłach zaplanowaną przyszłą katastrofalną politykę energetyczną Polski oraz gdzie opisywał on jak krok po kroku kolejne polskie? rządy bezwzględnie niszczyły polskie górnictwo i bezpodstawnie zamykały polskie kopalnie!  Za pomocą fałszywej propagandy medialnej wbijano ludziom do głów, kłamliwe tezy że górnicy są pasożytami społecznymi, a kopalnie przedsięwzięciem nieopłacalnym. Dodatkowo podpierano się kłamstwem o ociepleniu klimatycznym i negatywnym wpływie dwutlenku węgla na globalne ocieplenie. Co oczywiście jest kłamstwem! DWUTLENEK WĘGLA NIE JEST ODPOWIEDZIALNY ZA WZROST TEMPERATURY! Dla zainteresowanych pogłębieniem tematu polecam „Raport klimatyczny Marka Adamczyka cz.1”
To jedyny taki przypadek na świecie żeby rządy po 1989 roku wyprzedawały swoją własną gospodarkę. W Polsce rozegrało się największe OSZUSTWO WSZECHCZASÓW gdzie poszkodowanym i ograbionym został cały naród przez garstkę przebiegłych złodziei. Skoro zaś rządy byłyby uzurpacyjne, nie byłyby polskie i nie byłyby legalne, to wszelka prywatyzacja dokonana przez te indywidua byłaby bezprawna i powinna zostać unieważniona. Dlatego potrzebna jest nowa Norymberga w Warszawie, która unieważni bandycką prywatyzację, odbierze majątki złodziejom, osądzi i ukarze winnych. Źródło trybeus.blogspot.com
07 02 2017 Z nad morza brzegu nocą pisane...
Od kilku już dni, codziennie, przez nasz kraj przetaczają się dyskusje w sprawie Lecha Wałęsy. Czy przeciętny obywatel, na przykład taki jak ja, w końcu anonimowy człowiek, może dokonać oceny tej pomnikowej postaci.? Pewnie że może, z przynajmniej jednego powodu, czynnego prawa wyborczego. Czyż nie żyjemy w demokracji, a nam maluczkim nie dano prawa głosu, tym samym prowokując nas do oceny.? Według mnie Wałęsa przejdzie do historii jako postać tragiczna oraz przykład totalnego upadku, najgorszego z możliwych. Człowiek dwóch symboli. Zwycięstwa i degrengolady. Narodowy przywódca, ale zarazem donosiciel. Doszedł na sam szczyt. W świecie jeden z najbardziej znanych żyjących ludzi. W Polsce okryty hańbą.
Fatalny prezydent. Postawił na lewą nogę. Przez niego komuchy podniosły ponownie głowy, a ich człowiek, Kwaśniewski, rządził krajem przez kolejnych 10 lat. Zatrudnił kapciowego Wachowskiego, dając mu niemalże nieograniczoną władzę do rąk. Poparł puczystów Janajewa w Rosji. Trzymał się grubej kreski jak zbawienia. Zacierał ślady swojej donosicielskiej działalności wykorzystując moc najwyższego urzędu w państwie. Wymyślił NATO Bis. Przegrał bój z postkomunistycznym kandydatem o reelekcję. Dzisiaj idzie w zaparte. Kłamie. Jest już na zupełnym moralnym dnie. Co ciekawe, ciągle pojawiają się jacyś obrońcy etosu Wałęsy. A przecież już nic do obrony nie zostało. Robotniczy trybun stał się w swoim kraju pośmiewiskiem. Zresztą, gdy był prezydentem ci sami, co go teraz bronią, nabijali się z niego niemiłosiernie.
Na swoją linię obrony przyjął dwieście różnych wersji. Żadna nie wytrzymuje konfrontacji z prawdą. Bajeczka o pieniężnych wygranych z gier losowych wypełnia nas tylko smutkiem. Mądry apel Kornela Morawieckiego odrzuca. Tylko przyznanie się do winy dałoby mu jakieś szanse zakończenia chocholego tańca. Wałęsa już nie śmieszy. Nie przewodzi również. Raczej ciągnie za sobą ogromną stertę hańby. Mógł być jednym z największych Polaków, a zostanie tym, którego nasi potomkowie pokazywać będą jako wzór najgorszego upadku, przy czym jego szanse na zmianę wizerunku maleją z każdym dniem.
Osobiście głosowałem na niego. W Stoczni Gdańskiej, w 1983 roku podałem mu rękę, myśląc przy tym, jak wielkim jest człowiekiem, jak bardzo bohaterskim. Dzisiaj już nic z mitu Wałęsy nie zostało. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wraz z nim przegrała Polska...
Źródło: niepoprawni.pl/blog/jantoh
27 01 2017 Gospodarka głupcy...z PiS-u!
"Gospodarka głupcze", to hasło w kampanii wyborczej pewnego Billa, co to raczej nie stosował się do niej, a zajął się bardziej kreatywnym zajęciem, czyli częstym rozsuwaniem rozporka...ale hasło jak najbardziej na miejscu, logiczne i warte wdrażania...
Niestety zauważam, że w Polsce kolejni polityczni kuglarze obiecują, że jeśli tylko zostaną wybrani, to będą kłaść nacisk na rozwój przedsiębiorczości i na rozwój gospodarki... Po ponad roku rządów PiS-u, widzimy różne, gospodarcze ciekawostki...jedna mnie poraziła, a mianowicie artykuł na WPmoney z tytułem "Sprytny plan PiS się powiódł"
Wyczytać tam można, że rząd wypuścił obligacje skarbowe na ponad 60 miliardów, na które jak szczerbaty na suchary rzuciły się banki komercyjne, które to znów pożyczyły "na procent" rządowi te 60 miliardów:))...tak to na chłopski rozum trzeba rozumieć. Nie dociera do mnie, że jakieś furtki, że jakieś korzystne odsetki...pożyczono od banków trzy razy więcej wirtualnych pieniędzy niż w roku 2015, więc licznik długu przyśpieszył trzykrotnie. Dodam, że obligacje mogą skupować tylko banki komercyjne...proceder zrzeknięcia się emisji pieniądza trwa już od dawna za sprawą żyda Selmana, nazywanego w Polsce dla niepoznaki  Piłsudskim.
Oto "finansowe owoce" pana Morawieckiego...przypominam, że to ten co porzucił "banksterskie dolary na rzecz rządowych orzechów"...dziś widzimy, że jest to gwarant niekończących się zysków dla sektora bankowego...i praktycznie metodologia działania Morawieckiego niczym się nie różni w metodologii słynnego Vincenta (Jacka) Rostowskiego, czy kuglarza finansowego Balcerowicza, to znaczy różni się, ale subtelnością działania...przecież to członek rządu "dobrej zmiany", katolik i człowiek prawy...
Kiedyś zdumiałem się na wypowiedź pewnego młodego człowieka, który stwierdził, że jak mu brakuje pieniędzy to po prostu idzie do banku...pan Morawiecki kiedyś ubolewał, że za mało jest bankowości w inwestycjach (jakoś tak to szło)...więc delikatnie się sygnalizuje przedsiębiorcom, że jak im braknie kasy, to zawsze mogą udać się do banku...trend się raczej utrzyma...
Rząd "dobrej zmiany" nie kładzie nacisku na gospodarkę, on wie, że pieniądze są w bankach...więc nawet, kiedy nie ma wpływu z podatków zawsze może sięgnąć po kasę, bo przecież każdy wie, że kasa znajduje się...no gdzie? Ano w bankach...wróżę tu ekonomiczną katastrofę.
Mój szwagier się kiedyś obraził na moje słowa, że te 500+, to taki kredyt z opóźnionym zapłonem, który będą spłacać nasze dzieci i pewnie może i wnuki...ja też biorę na dzieci, ale jeśli bym nie brał, to i tak spłacać będę musiał...choćby w podwyższonych podatkach. A można było to zrobić mądrze...500+ tylko dla najbiedniejszych, a reszcie dać ulgi podatkowe ...choćby podnieść tą debilnie śmieszną kwotę wolną od podatku...dać wędkę a nie rybę...
Następna sprawa to zawiłość prawa podatkowego...na Interii czytałem, że teraz urzędnik skarbowy nie będzie kompetentny w wydaniu "interpretacji przepisu podatkowego"...można będzie zamówić sobie u ministra finansów, a co... ale to będzie kosztowało 20 tys zł ..."dobra zmiana" panowie...
Ale najbardziej, co rujnuje polską gospodarkę to banda urzędników, która obciąża budżet...nie czarujmy się, jest ich coraz więcej i są utrzymywani z naszych podatków, które widzimy nie starczają...wtedy rząd bierze na ich utrzymanie kasę "na krechę", co wyżej przytoczyłem...
Każde państwo można przyrównać do przedsiębiorstwa...w zasadzie trzeba tym modelem rozumować. Jeśli w przedsiębiorstwie kładzie się nacisk na rozbudowę kadr, a nie skupia się uwagi na pracownikach, którzy realnie przynoszą zysk przedsiębiorstwu, to kończy się to zawsze plajtą.  Mój kolega...(branża budowlana) zawsze marzył o wielkim przedsiębiorstwie. Dopiął celu, ale za namową pewnych "doradców" zatrudnił więcej ludzi w kadrach. Sprawa rozwinęła się dynamicznie...kadry zaczęły rządzić firmą...miały wgląd w konto szefa i widziały pokaźne sumy na nim...niestety nie docierało do nich, że wygrywając prestiżowe przetargi konto jest zasilane poważnymi sumami, ale koszty też częściowo przeżerały tą sumę...zwłaszcza tzw kadry. Kolega doszedł "do ściany"...koniec roku ze stratą. Oczywiście tzw kadry krzywdy sobie nie robiły, wypłaty swoje na czas, niestety inne sprawy firmy z opóźnieniem. Zwolnić nie było łatwo, bo kodeks pracy przewiduje pewne procedury, więc poślizg trwał kilka miesięcy. Poradziłem mu, aby raczej podpisał umowę z jakimś biurem podatkowym...sam poleciłem mu mojego księgowego, a tzw kadry pożegnał bez żalu. Dziś wszystko ma robione na czas i oszczędza kilkadziesiąt tys miesięcznie...Dlaczego podaję taki przykład? Dlatego, że urzędników państwowych można porównać do takich kadr...oni sztucznie regulują jaką powinność mają ci co ten podatek faktycznie generują do budżetu, a faktycznie sami nie wiedzą na czym tzw gospodarka polega...wiedzą natomiast gdzie są pieniądze...no przecież w bankach.
W tym roku utrzyma się, jestem pewny ucieczka firm za granicę, ja się nie dziwię, sam, jeśli tylko będę miał kontrolę z piramidy finansowej zwanej szumnie ZUS-em, to obelgi ze strony złodzieja nie zdzierżę... A więc nalegam, kładźcie nacisk na gospodarkę...głupcy z Pis-u! Źródło trybeus.blogspot.com
16 01 2017 Wy młodzi politycy zdecydujecie się wreszcie czy chcecie wygrać wybory czy być internowanymi.
Szanowni politycy, mija kolejny rok naszego wspólnego życia w kraju zwanym jeszcze Polską. Kolejny rok porażek, przykrości, upokorzeń i nieporozumień. Chcielibyśmy powiedzieć wam w końcu coś miłego ale chyba nam się to nie uda. Znów tańczycie z nami lambadę i znów w ferworze latynoskich rytmów myślicie że nie czujemy przez spodnie waszego rozgrzanego krocza na naszych pośladkach. Ale zaufajcie nam my czujemy.
Po jednej stronie wy, politycy PiSu z gracją pijanego słonia w składzie z porcelaną łamiecie prawo , łamiecie konstytucję, łamiecie obyczaje ale według was to nie ma żadnego znaczenia. Bo przecież był stan wojenny, powstanie warszawskie, 70 lat temu UBecja zabiła Inkę...więc albo jesteś z nami albo dzielisz łoże z Kiszczakiem i jesteś resortowym padalcem. To dzięki waszemu zaangażowaniu rośnie młode pokolenie wychowane na strachu, fałszu i obłudzie. Pokolenie bezwzględne , która nie zawaha się sprzedać przyjaciela dla kariery a matkę utopić w łyżce do herbaty.
Ale na szczęście mamy wspaniałą opozycję, latarnię mądrości i spokoju, niekończące się źródło konstruktywnej krytyki. Co byśmy my biedne żuczki zrobili bez waszych dramatycznych gestów, bez rozdzierania szat przed kamerami i ogłaszania w co drugim zdaniu końca demokracji, końca Polski i końca świata tak w ogóle. Gdzie dziś bylibyśmy gdyby, nie wasza krzywda, wasze męczeństwo na sali plenarnej z wyłączonym ogrzewaniem? Po nocach w okopach swoich willi pisaliście odezwy do narodu i ustalaliście palny przejęcia władzy. Osiem lat wmawialiście nam że Telewizja Publiczna jest stronnicza i nieobiektywna. A dziś odwaliliście takie bajlando, Kurskiemu powierzając szefostwo TVP. No a wy młodzi politycy Platformy i Nowoczesnej, którzy nie załapaliście się na stan wojenny, dziś tak bardzo chcecie wyrobić sobie zaległe legitymacje kombatanckie by czerpać z tego całą garścią do końca życia profity przynależne męczennikom za wolność i demokracje. W zamian za kolejne opowieści jak to jeden poseł z pisowskiej dyktatury szturchnął posła, obrońcę demokracji
Zatem wy młodzi politycy zdecydujecie się wreszcie czy chcecie wygrać wybory czy być internowanymi. Nie mam złudzeń, że ten artykuł nic nie zmieni. Ale mam nadzieję, że ktoś z tych zadufanych w sobie panoczków z Wiejskiej trafi na ten artykuł i choć przez chwilę zrobi mu się głupio.
Przed laty jeden z znamienitych opozycjonistów, w trosce o własny tyłek powiedział: Nie palcie komitetów, zakładajcie własne. Lat minęło sporo a my zamiast palić komitety próbujemy je co chwila reaktywować. 
To jest ta Lepsza Zmiana która daje zielone światło dla polskiej przedsiębiorczości.
Piękna jest nasza Polska cała szkoda tylko że nie dla nas Polaków.
Z listu młodego polskiego przedsiębiorcy.
Żyję w Polsce , z własnego wyboru, daję pracę kilkunastu osobom , jest to duża odpowiedzialność. Większość z nich ma dwoje lub troje dzieci. Płacę za nich podatki, ZUS-y i składki. Nie jest to jednak łatwe. Niemniej nie podajemy się i pracujemy ile sił aby wciąż osiągać lepsze wyniki. Zaznaczę że każdy pracownik ma umowę o pracę. Mam 27 lat.
Niestety przegrywamy z firmami, które są zwolnione z podatku, które dają swoim pracownikom umowy śmieciowe, które mają w du... polskie prawo i zasady. Przegrywamy nie dlatego, że jesteśmy gorsi. Przerywamy, ponieważ polscy politycy, urzędnicy już dawno zapomnieli o tym co znaczy godność i jedność. Którzy oddają Polskę kawałek po kawałku.  Żyję w kraju gdzie żadnego przetargu nie wygra polska firma. Chyba że jest to Sp z o.o. z kapitałem zakładowym 5 tys. złotych i startuje do budowy drogi za setki milionów złotych.
Żyję w kraju, w którym kpi się z obywateli, w którym na naszych oczach, oczach dzieci, ich rodziców na zasiłku, sierot w domach dziecka, bezdomnych, rządzący wpierdaaaaalaaaają najdroższe dania i popijaj winem za dwa tysiące w restauracjach przeznaczanych tylko dla nich. I nikt z tym nic nie robi.
Żyję w kraju, w którym ucisza się głos rozsądku, głos domagający się sprawiedliwości i przyznania się do błędu. W kraju, którym rządzą buraki, chamy i prostaki. W kraju w którym idzie się do polityki po pieniądze a nie z powołania. Każdy polityczny śmieć, który pod dziurawą płachtą tzw. prawa kradnie publiczne pieniądze, zabiera obywatelom ich godność, może bezkarnie uśmiechać się z bilbordów przed wyborami. Żyję w kraju w którym z wyborów demokratycznych, o które walczyli nasi dziadkowie, a które są jedyną naszą ostoją godności obywatelskiej, robi się kpinę i komedię bez żadnych konsekwencji.
Przygnębiające jest jednak to, ze nie mogę nic z tym zrobić, bo biorę odpowiedzialność za rodziny, których członkowie zarabiają w mojej firmie pieniądze na życie. Bo od rana do wieczora kombinuję komu najpierw zapłacić swoje zobowiązania, żeby wystarczyło do 10-tego na wypłaty. Bo wciąż próbuję znaleźć inne możliwości rozwoju.
Najgorsze jest jednak to, że nie ja powinienem „zrobić coś”, nie moi pracownicy, przyjaciele, ruchy społeczne, ludzie biorący udział w demonstracjach. Przecież dbanie o nasze własne państwo, to zadanie rządu o którym już wspominałem. Jeśli nie mógłbym wypłacić pieniędzy swojemu pracownikowi, nie mógłbym spojrzeć w lustro.
Pomyślmy zatem kim są ludzie, których wybieramy. Wyobraźmy sobie takiego polityka, który daje nam pracę, który stoi przed nami, pije wino za 2 tysiące, wypycha kieszenie tysiącami złotych a przejazdy samochodem który dostał od nas i który mówi: Firma jest w fazie restrukturyzacji i dla Ciebie nie starczyło” Kończę wracam do pracy. 
02 01 2017 "Niewidzialne śmigłowce" – tajna broń Macierewicza. 
Internet bezlitośnie wypomina szefowi MON obietnicę
Gdy minister obrony składał tę obietnicę w październiku, specjaliści mocno drapali się w głowę. Od początku było wiadomo, że jego deklaracja jest nie do spełnienia. Antoni Macierewicz stwierdził bowiem w fabryce w Mielcu, że jeszcze w tym roku polska armia otrzyma pierwsze śmigłowce typu Black Hawk. Choć ich wyprodukowanie w tak krótkim czasie było niemożliwe. Jeszcze wczoraj internauci odliczali godziny, jakie pozostały ministrowi Macierewiczowi, by dotrzymać słowa.
Wkrótce cała polska armia stanie niewidzialna a Macierewicz na czele kolumny pancernej uda się do Smoleńska po wrak Tupolewa korzystając z braku kontroli granicznej bo Rosja będzie w Schengen. Wrak Tupolewa stanie się najświętszą relikwią.
A co z tą Rosją - zdają się pytać masy robotnicze. Odpowiedź jest bardzo prosta. Kaczyński chce wejść w sojusz z Putinem, zdemontować Unię Europejską, podbić cały zachód i przyłączyć Rosję do Schengen. To oczywiście doprowadzi do zapowiadanej od długiego czasu wojny z Rosją, dzięki czemu Kaczyński będzie mógł władać całą Europą od Atlantyku po Ural. By żyło się gorzej! By żyło się gorzej wszystkim!
W 2014 roku taka myśl przyszła mi do głowy. Gdy PiS do władzy dojdzie to Macierewicz w skórzanym płaszczu  na Szucha będzie urzędował.  Kard. Dziwisz zostanie Najwyższym Sędzią Świętej Inkwizycji. Odbędzie się beatyfikacja Rydzyka i to dwa razy. Karski zaś będzie jeździł po Warszawie po pijaku meleksem i porywał młode dziewczyny. Ogolą Olejnik na łyso. Talk- show Powiatowego Kluby poprowadzi Pospieszalski, a wiadomości w telewizji będzie czytał Ziemkiewicz. Koniec świata jakby powiedział Popiołek przypalając kolejnego kiepa. Rymkiewicz będzie wieszał ludzi na latarniach. Orliki zamienią na miejsca straceń.  Michnika wywiozą na Dworzec Gdański. Saska Kępa zmieni nazwę na Beata Kempa. Niesiołowski będzie się ukrywał w Bieszczadach z taaaką brodą, a Kutz w podziemnej norze na Mazurach. A Palikota nabiją na Pałac Kultury. Najsztub zwróci się przeciwko Żakowskiemu, a Mann przeciw Maternie, Mroczek stanie przeciwko Mroczkowi, a Golec stanie przeciwko Golcowi. Nergal pójdzie do seminarium. Będą szkolić PiS- Kaidę. Będzie wojna z Ruskimi i z Niemcami i będą chcieli przesunąć granicę za Smoleńsk! Będzie wszystko i nic nie będzie. Tak właśnie będzie, gdy PiS przy władzy będzie. 
Fajerwerki J. Kaczyńskiego na Nowy Rok.
Kiedy Polacy przygotowywali i przeżywali święta Bożego Narodzenia Kaczyński mozolnie przygotowywał podstawy pod wydarzenia 2017 roku. 
Najpierw zaognił sytuację związaną z protestem opozycji w Sejmie, w obronie wolności mediów i wykluczonego z obrad posła. Powołał jakiś pisowski sejmik, który obradował w Sali Kolumnowej i teraz wychodzi na to, że Polska nie ma legalnie uchwalonego budżetu na przyszły rok, z czego będą wynikały coraz to poważniejsze problemy w funkcjonowaniu państwa. Czy spędził ten czas na poszukiwaniu porozumienia dla rozwiązania tych trudnych spraw? O nie. Na pytanie tygodnika „wSieci”, jak ocenia to co dzieję się w Sejmie i wokół niego od 16 grudnia, prezes PiS stwierdza: - „Trzeba to nazwać wprost, to była
próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej”

Rządzi nami jeden człowiek. W PiS nie ma nikogo innego, kto miałby samodzielny pogląd. Metodą tych rządów jest utrzymywanie ciągłego konfliktu. Dla państwa i jego obywateli to metoda rujnująca. Znamy tę metodę i jej skutki aż nadto dobrze, pamiętamy przecież słynne słowa: „W miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się” W 2015 roku Polska była spokojnym, stabilnym państwem w Unii Europejskiej. W 2016 roku Polska była krajem wielkich protestów wielu grup społecznych, przeciw dławieniu przez rząd instytucji demokratycznego państwa i wolności obywatelskich. Obawiam się, w świetle twierdzeń J. Kaczyńskiego o puczu, że w roku 2017 będziemy mówili, że rok 2016 to były jeszcze stare dobre czasy.
No a ja pamiętam kiedy to Balcerowicz zafundował nam gospodarkę wolno rynkową wprowadzając ją na bandyckich papierach. Od tego momentu zaczęliśmy odpowiadać na pytanie: Kiedy w Polsce będzie lepiej? Lepiej to już było teraz może być tylko coraz to gorzej. Poza tym lepi to się glina i pieniądz do łapy urzędasa państwowego.
Polacy, czas powiedzieć i ja mam dość!
Pod lukrowaną powłoką „małej stabilizacji” Naród zżera parch rozkładu. Po ulicach chodzą ludzie smutni, zmęczeni, agresywni, rozdrażnieni. Ludzie bez wiary w przyszłość, bez nadziei na lepsze jutro, bez możliwości rozwoju. Mężczyźni śmierdzący potem wyciśniętym przez ciężką fizyczną pracę, którzy nie mają się gdzie umyć, bo pracodawca nie zapewnia im łazienki. Kobiety śmierdzące tanimi perfumami, w tanich i tandetnych ubraniach z koszy w „lumpeksach”. Po asfaltowych parkingach osiedlowych biegają dzieci, które nigdzie nie wyjadą na wakacje. Na ławkach siedzą staruszkowie, których jedynym zajęciem jest siedzenie na ławce, bo niczego innego nie mogą zrobić, gdy z emerytury zostaje 200 zł na miesiąc.Jesteśmy poniżani w pracy i urzędach. Jesteśmy upokarzani bezrobociem. Jesteśmy gnojeni podwyżkami, wprowadzanymi tak często, że nawet ich nie zauważamy.
Zabiera się nam pieniądze z funduszy oszczędnościowych, nakłada podatki na wszystko, co jest. Opodatkowane są nawet prezenty „na gwiazdkę”, tylko nikt tego nie przestrzega. Mamy wirtualne prawo, trudne do zrozumienia nawet po dokładnym przeczytaniu, pełne niespójności, tworzone chyba po to, by móc w każdej sytuacji „dopierdolić” biedakowi. Przedstawiciele narodu składają się w większości z ludzi pozbawionych jakichkolwiek złudzeń, że Polskę da się naprawić. Szkoły wyższe „kształcą” ludzi, których przydatność dla Państwa jest zerowa, zapełniających rzeszę bezrobotnych, bez prawa do zasiłku.
W naszym kraju jest ponad 2 miliony osób bez pracy. Wyjechało z niego ponad 2 miliony! 4, słownie – cztery – miliony ludzi „w wieku produkcyjnym” jest bezproduktywnych dla Państwa, dla Narodu!
Co z tego że parkingi są pełne samochodów, sklepy pełne towaru i nie widać nigdzie żebraków, ani ludzi z trądem. Nawet najbiedniejsi mają telewizory, komputery i dostęp do internetu. Tak, sytuacja nie jest taka jak we wczesnym średniowieczu. Mamy XXI wiek. Ale ci, co to wszystko mają, pracują po 18 godzin na dobę, mąż i żona, a dzieci przesiadują w świetlicach szkolnych, albo szwendają się po osiedlach. Wszystko jest na kredyt – bankowy, parabankowy, prywatny, i każdy żyje w strachu, że straci pracę a z nią wszystko, co ma. Zgadzamy się na to, by upokarzał nas, poniżał i niewolił Europejczyk z pełnym brzuchem i pogardą dla Polaków! Zgadzamy się na niszczenie naszej tradycji, kultury, języka! Zgadzamy się na tolerancję zboczeń, zabijanie dzieci poczętych, osierocanie narodzonych, emigrację dorosłych, zamykanie starców w „domach opieki”! 
28 12 2016 Prezydent Andrzej Duda o awanturze w Sejmie, ingerencji z zewnątrz i "polsko -​rosyjskim resecie"
Zdaniem prezydenta ludzie zniechęcają się do władzy wtedy, gdy źle rządzi lub wtedy, gdy "opozycja na siłę przekonuje, że jest bałagan, niepokój, niebezpieczeństwo". Obecna władza, zdaniem Andrzeja Dudy wprowadza "dużo prospołecznych zmian", więc nie można użyć "argumentu o władzy, która zapomniała o obywatelach". Jego zdaniem trzeba więc "niepokoje wzniecać". - Stąd cały krzyk o "zagrożeniu demokracji" - jak przywołany przykład o rzekomym zagrożeniu wolności mediów - stwierdził prezydent. 
Duda nam się nie udał. Jako wierny uczeń J. Kaczyńskiego, osiągnął mistrzostwo w politycznej grze cynizmem, hipokryzją oraz populistyczną demagogią. Bo dla niego posługiwanie się kłamstwem oraz oszczerstwem jest tak naturalnym procesem jak dla innych oddychanie.
Bo ma przylepiony do twarzy uśmiech i za dużo mówi. Bo zakamuflował te przyszyte sznureczki. Bo nie chcę obudzić się rano z ręką w nocniku i dzień zaczynać od modlitwy, budować pomniki, pracować za Bóg zapłać i żyć wspomnieniami czytając Wielki Testament.
A wszystko to pod światłym przywództwem Wielkiego Ojca Narodu Kim Bum Jara Smoleńskiego.

Urodziłem się kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej . I dokąd sięgam pamięcią, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie,  że Polska jest źle rządzona, a władza nastawiona wyłącznie na łupienie obywateli. Pierwszym który objął Polskę we władanie był Bolesław Bierut (przez mgłę go pamiętam) Został powołany na to stanowisko Józefa Stalina. Pamiętam tylko takie powiedzenie: Pojechał w futerku wrócił w kuferku. No i te późniejsze dyskusje czy go otruli czy umarł. Po nim schedę przejął Władysław Gomułka, wpierw osadzony później zrehabilitowany w Poznaniu 1956 roku. A później nastał ten co zastał Polskę drewnianą za zostawił murowana a na imię mu było Edward Gierek.  Gierkowska dekada i gigantyczne zadłużanie 30 mld dol. Wreszcie naród się zbuntował i po wyborach w roku 1989 wydawało się przez moment, że w Polsce skończył się bezpowrotnie komunizm. Niestety, dający nadzieję na lepsze jutro entuzjazm milionów Polaków, którzy uwierzyli, że nareszcie Polską będą rządzić mądrzy i uczciwi ludzie, zmarnował z premedytacją Wałęsa sterowany przez UB jak i KOR. A jak post-komuna miała już posprzątane to uchwyciła strategicznie kluczowe stanowiska w państwie. Wtedy zaczęli rządzić na zmianę cyniczni beneficjenci okrągłego stołu który prześcigali się w szabrowaniu kraju.Dziś do władzy zaczynają dochodzić resortowe dzieci bardzo dobrze wykształcone w zagranicznych uczelniach, z praktykami w międzynarodowych korporacjach. Odpowiednio przeszkolone by rządzić i dzielić. Kłamstwo zaś stało się ich narzędziem pracy tak jak łyżka, widelec, nóż przy stole. 
21 12 2016 Czy "legendarni przywódcy" byli zadaniowani?
Kiedy słyszymy o pięknych życiorysach opozycyjnych, czy legendarnych przywódcach, to zapala nam się czerwona lampka. A mamy taki odruch, bo z wieloma działaczami Solidarności wysokiego szczebla porobiło się coś dziwnego w 1989 roku – zaczęli zachowywać się tak, jakby ktoś ich podmienił. Często mówi się, że "zdradzili sprawę Solidarności" lub "dali się kupić". Pewnie były i takie przypadki, ale nie można wykluczyć przypuszczenia, że dziwna wolta niektórych liderów związkowych miała inne podłoże – po prostu robili dokładnie to, co mieli robić.
Skoro Najznakomitszy Związkowiec był człowiekiem Kiszczaka, to może inni byli także.
Sam generał chełpił się (po pijaku?), że do Solidarności "wpompował" 3 dywizje swoich ludzi... A legendarny KOR? Czy istnieje w ogóle taka możliwość, żeby wśród tych zacnych ludzi nie było żadnego "stukacza"? Byłoby to karygodne zaniedbanie/przeoczenie ze strony odpowiedzialnego resortu. Sama "technika" (podsłuchy, perlustracje) nie wystarcza do kontroli operacyjnej środowiska – potrzebne są wewnątrz "osobowe źródła informacji". Niektórzy z legendarnych członków KOR-u (Michnik, Celiński) bardzo aktywnie włączają się w obronę "praw nabytych" resortowych funkcjonariuszy. Czy mają jakieś zobowiązania? Można zrozumieć legendarnego przywódcę Rulewskiego, któremu komuniści wybili zęby, że kierując się wielkodusznością i chrześcijańskim wybaczeniem, sprzeciwia się ograniczeniom przywilejów emerytalnych esbekom.
Trudniej znaleźć logikę w wolcie legendarnych przywódców Celińskiego i medialnego ostatnio Piniora, którzy wprost z Solidarności trafili do komunistów i wylądowali w SLD. Obaj zresztą bawili się świetnie na gali z okazji 90 rocznicy urodzin gen. Jaruzelskiego. Legendarny przywódca Celiński często dzieli się swymi przemyśleniami w telewizorach. Słyszałem, jak wygłaszał niegdyś opinię, że jakość demokracji najlepiej poznać po jakości opozycji. Otóż zdaniem legendarnego przywódcy demokracja w Polsce była zła, bo "mamy straszliwą opozycję" (w owym czasie opozycją był PiS). Ponieważ dzisiaj mamy opozycję europejską, postępową, to chyba i demokracja lepsza?
Medialnego ostatnio legendarnego przywódcę Piniora najstarsi wrocławianie pamiętają z płomiennej mowy wygłoszonej na pogrzebie Edwarda Majka w 1986 roku. Majko – prominentny członek Zarządu Regionu dolnośląskiej Solidarności (prawa ręka legendarnego Frasyniuka) nie zdążył zostać legendarnym przywódcą, bo zginął w tragicznym wypadku. Samochód, którym podróżował razem z z-cą komendanta wojewódzkiego SB we Wrocławiu – płk. Anatolem Pierścionkiem - zderzył się był czołowo z autobusem. Obaj polegli na służbie panowie byli po dużej wódce, przy której prowadzili jakieś rozmowy "jak Polak z Polakiem" 4 lata przed okrągłym stołem!
Innym wrocławskim legendarnym przywódcą "o pięknym życiorysie opozycyjnym" jest Grzegorz Schetyna. Ten polityk, ze względu na wybitne zasługi w "podziemiu", zrobił błyskotliwą karierę – przed trzydziestką był już dyrektorem Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, wicewojewodą, właścicielem radia "Eska" i wojskowego klubu sportowego. Schetyna jako marszałek Sejmu pełnił jakiś czas rolę głowy państwa. Wprawdzie "grzebanie w życiorysach" uchodzi za coś niestosownego (chyba, że dotyczy Piotrowicza), ale niezwykła kariera tego polityka zainspirowała Grzegorza Brauna do kwerendy w dostępnych internetowo stronach IPN (żadne tam "zbiory zastrzeżone"!). Braun odkrył, że Schetyna miał "parasol ochronny" wewnątrz SB – z ''centrali" do wrocławskich esbeków przyszło polecenie "tego nie ruszamy". Wniosek o "wyższym zaszeregowaniu" figuranta nasuwa się sam. W tym czasie Schetyna, niszczony przez Tuska i "stronnictwo pruskie", był na marginesie, ale Braun proroczo przewidywał, że jeszcze o polityku usłyszymy. I wykrakał. Zdaniem Brauna Schetyna został wygenerowany przez poważną firmę związaną z Północna Grupą Wojsk Radzieckich i zbyt dużo "zostało zainwestowane" w polityka by mógł on być przesunięty "do biznesu".
Oczywiście nie tylko na Śląsku powstawali legendarni przywódcy.
Ryszard Czajkowski, który obsługiwał nagłośnienie podczas obrad Komisji Krajowej Solidarności, opisał ostatnie zebranie 12 XII 1981:"Wałęsa był apatyczny i się nie odzywał. Po skończeniu obrad, około północy zadzwonił telefon. Do przewodniczącego. Rozmowa była dziwna – Wałęsa słuchał i potakiwał. Po skończeniu wyszedł. Za chwilę przyleciał roztrzęsiony telefonista z centrali. Powiedział, że podsłuchał rozmowę, i że dzwonił Jaruzelski informując Wałęsę o wprowadzeniu stanu wojennego. Nikt nie chciał wierzyć ("Lechu by nam powiedział"), ale za chwilę wpadli zomowcy i wszystkich zgarnęli". I tu zdarza się rzecz dziwna – internują złapanych członków władz Solidarności, i nawet gościa, który zwijał mikrofony, ale legendarni przywódcy uciekają, aby kontynuować walkę.
Wydawało by się, że zgarnięcie wszystkich 104 członków Komisji Krajowej zgromadzonych w jednym miejscu, powinno być dziecinnie proste. Ciekawe, czy dowódca kierujący akcją został ukarany za nieudolność i zaniedbanie. Uciekinierzy – Bujak, Frasyniuk, Borusewicz, Hall zeszli do podziemia czyniąc swoje życiorysy jeszcze piękniejszymi. Trzej z nich jako nieliczni przedstawiciele władz Solidarności brali udział w obradach okrągłego stołu. Polityk Zb. Bujak wsławił się tym, że na aukcji, w której Kiszczak wystawił przepocony mundur (działania stanu wojennego wymagały wysiłku), sprzedał swoją legitymację Solidarności. Wkrótce "przepraszał za Solidarność" i został jednym z 3 właścicieli spółki Agora. Obecnie prowadzi spokojne życie multimilionera konsumując owoce swojej walki o demokrację.
Natychmiast po wprowadzeniu stanu wojennego podjęto akcje „Jodła”, "Klon”,”Renesans”, w ramach których przeprowadzono setki rozmów „profilaktyczno -ostrzegawczych”, czy „sondażowo-rozpoznaniowych”, z aktywistami zdelegalizowanej Solidarności. Nie chodziło tylko o pozyskanie tajnych współpracowników do bieżącej inwigilacji. Szukano ludzi nadających się do „recyklingu”, mogących przydać się w przyszłych planach komunistów.  Wśród świadomych obywateli dosyć powszechnie akceptowany jest pogląd, że w ciągu długich lat osiemdziesiątych służby specjalne PRL dokonały wyboru i obróbki grupy ludzi, z którymi następnie zawarto „historyczny kompromis” i którym „przekazano władzę”. Wiele wskazuje jednak, że ekipę kierowniczą III RP przygotowano już wcześniej, gdyż była ona praktycznie "gotowa" jeszcze przed 13 grudnia 1981r.
Wielotysięczną rzeszę internowanych „zapuszkowano” w ok. 50 zakładach karnych.
Istniał jednak jeden „internat” zupełnie inny od pozostałych. Tutaj internowani zamiast tłuc się wiele godzin w „lodówkach” – więziennych budach, zostali dowiezieni helikopterami, a cotygodniową mszę odprawiał im dojeżdżający z Koszalina biskup. Historyk pisał: „Przywieziono również owoce południowe - pomarańcze, banany, cytryny, ananasy i wiele innych wiktuałów (np. holenderski tytoń do fajki dla B. Geremka), o których żołnierze jak i milicjanci czy pracownicy cywilni ośrodka mogli jedynie pomarzyć”. W wojskowym ośrodku wypoczynkowym na terenie poligonu drawskiego, nad jeziorem Trzebuń, przetrzymywano przyszłą elitę III RP. Tutaj budowały swoje legendarne życiorysy autorytety moralne i intelektualne - m.in. Wł. Bartoszewski, A. Małachowski, T. Mazowiecki, B. Geremek, St. Niesiołowski, B. Komorowski, A. Celiński, A. Czuma, J. Jedlicki, J. Holzer, a także konfidenci „z górnej półki” literat A. Szczypiorski (TW „Mirek”), późniejszy prezes radiokomitetu A. Drawicz (TW „Kowalski”), dziennikarze „Wyborczej” H. Karkosza (TW „Monika”) i L. Maleszka (TW „Ketman”). Komuniści wielokrotnie powtarzali, że ze "zdrową, robotniczą częścią Solidarności" dawno by się porozumieli, ale problemem są "ekstremiści" – Kuroń i Michnik. Okazało się jednak, że właśnie tych ekstremistów upodobał sobie Kiszczak zapraszając ich do rozmów "jak Polak z Polakiem" przy okrągłym stole (a wkrótce Polak Polakowi bezkrwawo "oddał władzę"). Komorowski i Borusewicz byli przeciwni ugodzie z komunistami i nie brali udziału w obradach legendarnego okrągłego stołu. Ciekawe, że właśnie ci dwaj zostali głównymi beneficjantami układu i zrobili największe kariery polityczne w III RP!
Wśród legendarnych przywódców Borusewicz jest ekstremalnie legendarnym. Czasem wędrowny bard o nim opowie, czasem matka zaśpiewa przy kołysce. Bo On jest Tym, Który Zorganizował Strajk Sierpniowy, od którego wszystko się zaczęło...
Z wywiadu A. Walentynowicz dla dziennika Bałtyckiego 25. 08. 1997: "Bogdan Borusewicz osobiście z p. Kapczyńskim wydrukował ulotki, na których nie było daty ani wezwania do strajku, tylko informacja o zwolnieniu z pracy Anny Walentynowicz. W wielkiej tajemnicy przed WZZ (Wolne Związki Zawodowe) Borusewicz podjął decyzję o strajku. Przekazał ją 3 osobom ze stoczni i poszedł spać. Kiedy wyspał się, zadzwonił do Warszawy i dowiedział się, że w stoczni jest potężny strajk. Już po 1986 roku czytamy w pisemku związkowym " B. Borusewicz jest niekwestionowanym przywódcą Zarządu Regionu Gdańsk". Opozycjonisty nie dowieziono motorówką do stoczni – strajk wybuchł bez przywódcy. Borusewicz jest człowiekiem skromnym, unikającym rozgłosu. Wiemy o nim bardzo niewiele, choć to długoletni marszałek Senatu. Właściwie pozostał w dalszym ciągu „tajemniczym konspiratorem” (określenie A. Gwiazdy). NIE był członkiem związku zawodowego Solidarność, bo nigdy nie pracował etatowo. Pieniądze na życie przysyłała mu podobno matka z Ameryki. Mając czas zajmował się konspiracją "pełnoetatowo". W czasach "przedsolidarnościowych" tylko on miał swoje dojście do drukarni, mógł zorganizować samochód itp. W przeciwieństwie do „Bolka”-„legendarny Borsuk” jest niczym żona Cezara – nie ma na niego kwitów w IPN-nie. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że zachowane tam akta dotyczą przeważnie drobnych szpiclów najniższego szczebla. Poza tym SB, choć najliczniejsza i najbardziej widoczna, nie była jedyną (ani najważniejszą) tajną służbą wymierzoną w Polaków.  Gdy w "wolnej Polsce" Borusewicz jako przewodniczący klubu parlamentarnego Solidarności powiedział że "Solidarność nigdy nie oczyści się z tego, że doprowadziła kraj do ruiny", Anna Walentynowicz nie wytrzymała i sformowała kilka pytań do posła:
Kogo pan oskarża o spowodowanie nędzy w kraju, czy nie widzi pan tu swego udziału?
Dlaczego pan – opozycjonista spotykał się z majorem Stasi ?
Skąd pochodzą pieniądze (5 tys. miesięcznie), które oferował mi pan w 1986 za zaniechanie krytyki Wałęsy?
W 1983 r. usiłowałam wmurować tablicę upamiętniającą śmierć górników z Wujka. Tablicę zabrano, mnie uwięziono. Potem bezskutecznie domagałam się zwrotu mojej własności przez sąd, prokuraturę, UOP i Ministerstwo Sprawiedliwości. Pan tę tablicę wmurował w 1990 r. Na jakiej podstawie bezpieka wydała ją panu?
W stanie wojennym przekazał pan do Lęborka powielacz, w którym był nadajnik. Ludzi aresztowano. Jak pan wytłumaczy ten fakt?
Dlaczego fałszywie oskarżał pan ludzi o agenturalność powołując się na znajomości w komendzie?W 1981 roku wysłał mnie pan do Radomia. Komu pan podał mój adres, gdzie współpracownik SB przygotował zamach na mnie?
Pytania pozostały bez odpowiedzi (powtórnie zadał je publicznie w 2015 roku Piotr Walentynowicz).
Jako szef podziemnej Solidarności w Polsce i jej agend za granicą Borusewicz dysponował funduszami stale napływającymi do Polski z różnych źródeł. Nie były to sumy małe – w grę wchodziły miliony dolarów. Borusewicz konsekwentnie ignoruje wielokrotne wezwania do rozliczenia się z tych pieniędzy. Temat „podziemnych” finansów do bezpiecznych nie należy. Dziennikarz, który się tym interesował, popełnił samobójstwo...
Ale wciąż żyją świadkowie dziwnych działań Borusewicza. Swoim autorytetem podziemnych władz Solidarności B. Borusewicz i A. Hall autoryzowali wersję SB o samobójczej śmierci zamordowanego członka zarządu Regionu Jana Samsonowicza.
„Borsuk” zabezpieczył „żeby nie zginęła” taśmę, na której legendarny Bolek przyznał się w chwili słabości do współpracy z SB. Taśmy do dziś nie udało się odnaleźć. Podobnie jak 70 powielaczy z Norwegii, które schował w „bezpieczne miejsce” Borusewicz. Formalnie kierując gdańskim podziemiem zlikwidował kompletnie prasę w regionie Gdańskim. Było to ewenementem na skalę Polską . We wszystkich innych regionach podziemna prasa w stanie wojennym była wydawana mniej, lub bardziej regularnie. Niestety jego działalność nie stanowi tylko historii – jest on do dziś czynnym politykiem.
Tuż przed tragedią smoleńską przewodniczący rosyjskiej Dumy – Siergiej Mironow w wywiadzie prasowym wyznał, że znakomicie mu się współpracuje z polskim Senatem – lepiej nawet niż z wieloma partnerami Wspólnoty Niepodległych Państw. Świetna współpraca z tym akurat partnerem może niepokoić...
Przynajmniej jeden balon został przekłuty - Wałęsa w Polsce przestał być legendą stając się postacią żałosno – groteskową. Ale niezależnie od werdyktu grafologów, jego wystąpienia zagraniczne są i będą ciągle potężną bronią wymierzoną w Polskę.
Jest wiele powodów, dla których historycy unikają tematu „legendarnych przywódców opozycji”.` Pamiętają oni gehennę Sł. Cenckiewicza, wiedzą ile ciosów musiał "wziąć na klatę" za "ruszenie" tematu Wałęsy. W bogatej agenturalnej historii noblisty pozostał papierowy ślad jedynie z epizodu, gdy był on drobnym kapusiem donoszącym za drobne pieniądze. Znaczna część naszej historii umyka historykom, gdyż nie badają oni spraw nie mających dokumentacji. Agent wpływu nie musi się regularnie spotykać z oficerem prowadzącym i nie kwituje honorariów - wynagradzany jest w innej formie (np. posada w ONZ, cykl wykładów na zagranicznych uniwersytetach). Dlatego nie spodziewajmy się zbyt wiele po zbiorze zastrzeżonym, którego ujawnienie napotyka tak wielkie trudności. Nasi liczni historycy nie kwapią się do "grzebania w życiorysach" licznych naszych legendarnych opozycjonistów. Może znają ukraińskie przysłowie "nie pchaj ruku pod łopuchu, bo hiwno najdesz"? Źródło: niepoprawni.pl
18 12 2016 Walec Kaczyńskiego, czyli realizacja najważniejszego projektu w swoim życiu.
Sprawować absolutną władzę w Polsce przy pomocy bata i marchewki. A wtedy Polska zniknie w samych Polakach! Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność.
Gdyby Kaczyński poszedł na łatwiznę i miał w sobie nieco azjatyckiej dzikości, to zrealizował by metodę Recepa Erdogana z sierpnia tego roku w Turcji.
Rozpędziłby opozycję. Najgorszych by pozamykał. Zlikwidowałby szkodliwe instytucje. Wziąłby media za mordę. Skutecznie i natychmiast przeprowadziłby dekomunizację i deubekizację. A złodziei i innych przestępców powsadzał do więzienia i pozbawił ukradzionego majątku.
Czy świat by mu wtedy coś zrobił? Nic, kompletnie nic. Wrzask oczywiście byłby okrutny. Zapewne wyrzucono by Polskę z wielu międzynarodowych instytucji. ONZ i Unia Europejska, te ostoje faryzeuszy i hipokrytów, zakrztusiłby się swoim oburzeniem i utworzyłyby tysiąc petycji.
A Kaczyński zostałby postawiony w jednym szeregu z Pol Potem i Idi Aminem (ale już zapewne nie, z Fidelem Castro i Putinem).
Kaczyński dobrze to sobie przemyślał i zamiast budować nowoczesną i jakże potrzebną Berezę Kartuską, wybrał metodę walca drogowego.
Wsiadł więc za kierownicę walca drogowego i jedzie.
A będąc człowiekiem z dużym poczuciem humoru i nieco złośliwym, wiedział, że będzie rozpalał oponentów w ich wściekłości do białej gorączki i zmuszał do kretyńskich ataków, głupich wypowiedzi i generalnie, do ośmieszania się.
I dobrze – niech naród widzi, z kim miał dotychczas od czynienia.

Źródło: niepoprawni.pl
I to by było na tyle dzisiejszego kazania!
Bowiem prawda jest taka Kaczyński dużo gadał a nic nie robił. Tak jak Wałęsa z Bolków. Gdyby chociaż jednego oszukańca przed sadem postawił. Wtedy by mógł góry przewracać. A tak skończy jeszcze gorzej jak Bolek. Pojedzie w futerku a wróci w kuferku?
A po Nowym Roku mamy wybory i Kaczyński na taczkach zostanie wywieziony. Na co zasłużył to mu będzie dane.
16 12 2016 Instrukcja z pałacu na Nowomiejskiej. A może testament polityczny prezydenta którego jedyną zasługą było to że w szaleńczym locie nad kukułczym gniazdem zginęło 96 najważniejszych osób w państwie!?
Trzeba rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność. Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu. Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę. Trzeba nauczyć brata donoszenia na  brata, a synka skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha,doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba.
Będą walczyć długo, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę. My rozpoczniemy ten proces! Korupcją”milczących psów”, którzy będą nimi rządzić. Bogactwem i głodem, które biednych podjudzą przeciw możnym, tych drugich zaś napełnią takim strachem i podłością , że uczynią wszystko dla zachowania swego bogactwa. Zepsujemy ich kultem prywaty, złodziejstwa, rozpusty, wszelaką demoralizacją i wiodącym ku niej alkoholem
Stworzymy tam nową oligarchię, która będzie okradać własny naród nie tylko z godności i siły , lecz po prostu ze wszystkiego, głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla dobra ojczyzny i obywateli. Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od wyższych w nierozerwalnej strukturze formalnej i nieformalnej piramidy. Trzeba będzie się starać, by w piramidę wpasowany był każdy zdolny i inteligentny człowiek. Ta piramida musi mu się tak podobać by sam chciał w niej być.
Niedopasowanych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków, nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie. Polska zniknie w samych Polakach! Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność.
Instrukcja carycy Katarzyny (1729 – 1796). Proszę nie mylić z Katarzyną Wielką tą od Sześciu Króli.Tyle lat minęło a wydaje się że dopiero dziś ten scenariusz się realizuje.
14 12 2016 Z archiwum prasowego.
Kim jest żona Antoniego Macierewicza? Twój Ruch sugeruje, że Hanna Natora-Macierewicz była tajnym współpracownikiem
Artur Dębski z Twojego Ruchu z mównicy zasugerował, że żona Antoniego Macierewicza była tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Wcześniej Hannie Natorze-Macierewicz zarzucił należący do Jerzego Urbana tygodnik „NIE” w którym lat temu napisało, że Hanna Natora-Macierewicz w 1973 roku nawiązała współpracę z III wydziałem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Jej mąż był już wtedy mocno zaangażowany w działalność opozycyjną, dwa lata wcześniej usunięto go z Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracował.
Pani Macierewicz
Dotychczas Hanna Natora-Macierewicz była zupełnie odseparowana od polityki, mało kto wie, jak ona wygląda, a prasa brukowa tylko raz się nią zainteresowała. Antoni Macierewicz w kwietniu 2013 roku zabrał ją ze sobą na wręczenie medalu Przemysła II.
Żona wiceprezesa PiS jest historykiem, specjalizuje się w archiwistyce. Redaguje też książki. Pracowała nad nowym wydaniem książki Jadwigi Kaczyńskiej, matki Lecha i Jarosława. Reedycja „Jan Józef Lipski: monografia bibliograficzna” trafiła do księgarń w 2010 roku. W 2011 roku pracowała też nad książką poświęconą Komitetowi Obrony Robotników, który zakładał jej mąż.
Jak wynika ze znajdujących się w IPN dokumentów, Hanna Macierewicz nigdy nie dała złamać się służbom. Odmówiła współpracy z bezpieką, jednak tygodnik "Nie" w latach 90. powielał kłamstwa o jej związkach z tajnymi służbami. Jak było naprawdę? W dzienniku rejestracyjnym Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej istnieje zapis, według którego Hanna Natora-Macierewicz miała zostać w 1976 roku zarejestrowana jako kandydatka na tajnego współpracownika. Rejestracja ta odbyła się poza jej wiedzą, a dokument nigdy nie został uzupełniony o wpis o współpracy żony Antoniego Macierewicza z służbami PRL. 
12 12 2016 Czy Jarosław Kaczyński jest Batmanem w polskim Gotham City?
 Aby dobrze analizować politykę, trzeba wiedzieć, że polityka to wielkie pieniądze, wpływy i konotacje...nie ma szlachetnych, prawych, sprawiedliwych polityków...po prostu nie ma. Każdy polityk, który będzie się kierował swoim sumieniem, a nie "jedynie słusznym" sumieniem prezesa partii jest skazany na polityczne dryfowanie...
Od roku oczy wszystkich łaknących prawa i sprawiedliwości skierowane są w kierunku Żoliborza, skąd ma nadlecieć polski Batman...niestety, zamiast spektakularnych akcji, rozprawiania się z upiorami polskiego Gotham City, Batman z Żoliborza pojawia się tylko raz w miesiącu i tylko dziesiątego dnia...no i czasem od wielkiego dzwonu, ale niestety bez swojego czaderskiego czarnego stroju człowieka nietoperza...
Cierpliwość społeczna w polskim Gotham City jest napięta jak barania torba jakby to określił góral spod Gubałówki...niestety polski Batman nie nadciąga. Wydaje się, że Joker, naturalny wróg Batmana ma się coraz lepiej...mało tego, polski Batman nie chce ruszać Jokera, który za sprzedanie polskiego Gotham City objął posadę w najczarniejszych czeluściach europejskiego Gotham City, które trzyma w ryzach polskie Gotham City...ale to nie jedyny Joker w tej przestrzeni...
Zawiłe? Może nie aż tak...aby zrozumieć dlaczego Batman z Żoliborza nie atakuje Jokera i całej tej jego mrocznej kamaryli trzeba by wsiąść do wehikułu czasu, może być to Batmobil i przenieść się do jeszcze bardziej mrocznych czasów, kiedy to Batmany i Jokery, jako wielka rodzina zasiadła przy okrągłym stole w celu ratowania Gotham City z rąk czerwonoskórych barbarzyńców... Dziś już wiemy, że większość Batmanów, które wtedy zasiadały przy okrągłym stole okazało się perfidnymi, czerwonoskórymi Jokerami, ale przecież w sumie chodziło o to, żeby zrobić wiele zmian, aby wszystko zostało po staremu...dziś wydawać by się mogło, że  wszystkim Batmanom z jednej rzyci nogi wtedy wyrastały...
Potem powstało Porozumienie Batmanów i słynna spółka Telegraf, na konto której art-Batmani przekazali dosyć pokaźną sumkę cruzeiro (a to tak od Pineiry he he)...dobrodzieje z art-B okazali się perfidnymi Jokerami, którzy w ramach programu Oscylator wypompowali do cna polskie Gotham City...
Oczywiście czerwonoskóre Jokery pięknie to rozegrały, a Batmany nie pogardziły...wiele ciekawostek wyciekło wtedy ze słynnej szafy Jokera Lesiaka... ale może wróćmy do czasów współczesnych...
Dziś Batman Jarosław prowadzi ustatkowane życie...nikt w polskim Gotham City oczywiście nie wie, kim jest Batman, ale złośliwi mieszkańcy wiedzą i oficjalnie mówią, że Jarosław już nie mieści się do swojego stroju Batmana i czeka, aż uszyty mu zostanie nowy...
Póki co, w europejskim Gotham City trafia na 4 miejsce w rankingu "Batmano28", za argumenty i wypowiedzi  dotyczące unijnego Gotham City i rozwiązywania jej problemów...co na tą okoliczność Rudy Joker pewnie szyderczo chichota z zadowolenia wraz z Jokerką Andżelą...
Póki co Batman z Żoliborza zajęty bardzo jest pieczołowitym ukrywaniem już nie tajnego aneksu Jokerskich Służb Informacyjnych...pewnie część jest schowana pod boazerią w przedpokoju , a część w nodze od stołu w jadalni jak to było u Jokera Kiszczaka...a przecież na aneks i na Batmana czekają z niecierpliwością wszyscy mieszkańcy polskiego Gotham City...
Filmowy Batman, człowiek uczciwy na wskroś, którego to tylko odróżnia od innych superbohaterów, że nie posługuje się żadnymi nadprzyrodzonymi mocami...wykorzystuje inteligencję, znakomitą kondycję fizyczną i znajomość psychologii...
No kuźwa, nic się nie zgadza...wygląda na to, że wszyscy jesteśmy Jokerami... Źródło Kórnik Polityczny

11 12 2016 Co Kaczyński powiedział na miesięcznicy? To mu wytknęli
– To my prezentujemy prawdę, demokrację i wolność. My jesteśmy partią wolności. Dzięki nam Polska jest krajem wolności, jednym z niewielu w Europie – mówił Jarosław Kaczyński podczas miesięcznicy katastrofy w Smoleńsku. Niewielu? Te słowa prezesa od razu podchwycili internauci.
Pan Bóg świat stworzył tylko po to, żeby Jarosław Kaczyński miał do kogo przemawiać. To, że w Biblii nie ma nic o Jarosławie Kaczyńskim to tylko dlatego, że Mojżesz był uchodźcą. Niesiołowski tak trafnie określił Kaczyńskiego Jarosława.
W oparach alkoholu i dymie cygar rodziła się ta pseudo demokracja w Polsce. Dlatego Dzisiaj armia chamów, przybłędów znajduje się na najwyższych stanowiskach w państwie.
Zastanawiam się, co bardziej budzi mój niepokój? Czy to, że Polska dostała się pod okupację zdegenerowanych zdrajców złodziei i szabrowników czy może o wiele bardziej przeraża mnie bierność polskiego społeczeństwa, które nie ma siły, woli i odwagi by tę mafię nie tyle pogonić, co w końcu dopaść i przykładnie ukarać. Przypominamy jakiegoś gapia, który przygląda się wykrwawiającej się na jego oczach ofierze i nie ma odwagi nie tylko samemu udzielić jej pierwszej pomocy, ale nawet zaapelować o tę pomoc do innych czy zadzwonić po pogotowie. A może jest jeszcze gorzej i Polacy oślepli już na tyle, że nie dostrzegają tragicznej sytuacji, w jakiej znajduje się Polska? Pamiętajmy, że w królestwie ślepych jednooki jest królem
– Kiedy patrzę hen za siebie a szczególnie na te ostatnie 25 lat to torsji dostaję i przypominają mi się słowa Szymka z Budziejowic: Był to niejaki Szymek z Budziejowic, który nie wiedząc nic o wzniosłym posłannictwie tych dam, rzekł do swoich towarzyszy, gdy damy wędrowały dalej:
 - Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Żeby jeszcze taka małpa była podobna do ludzi! Ale suche to jak bocian, niczego na niej nie widać prócz tych kulasów, gęba, jakby ją na męki brali, i jeszcze taka stara raszpla bierze się do żołnierzy!
Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka 
– Panie Marszałku, a jaki program tej partii?– Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio 
Opis: rozmowa hrabiego Skrzyńskiego z Piłsudskim na temat możliwości założenia przez Piłsudskiego partii politycznej. 
Chyba coś zemną jest nie tak coś mi szkodzi albo czyś się zatrułem a może coś mnie ugryzło? Czas odpowiedniego specjalistę odwiedzić tylko czy kolejkę do niego przeżyję. Wygrać los do lekarza tak mi się ostatnio marzy zamiast szóstki w Lotto
Jakie czasy, takie Chrystusy i takie Judasze.
Memy na podstronie: Podobni
08 12 2016 Tekst przemówienia jakie Mateusz Kijowski wygłosi 13 grudnia br.
Obywatelki i obywatele!
Zwracam się dziś do Was jako dobry ojciec i jako prezes państwa podziemnego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Kraj znalazł się nad przepaścią. Dorobek Okrągłego Stołu ulega ruinie. Nasze struktury polityczno - biznesowe przestają działać. Gasnącej III RP zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają naszych towarzyszy celebrytów, działaczy PO i byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, coraz większym ciężarem. Na naszych stołach coraz częściej brakuje sushi, ośmiorniczek, kawioru i latte. Przez cały kraj przebiegają linie bolesnych kaczystowskich podziałów. Babcia kłóci się z wnuczkiem, wujek z ciotką, Jacek jest w TVP, Jarek w Gazecie Wyborczej. Podziemna Rada Komitetu Obrony Demokracji zostanie rozwiązana wówczas, gdy w kraju będzie tak jak było. Wobec całego narodu polskiego i wobec całego świata pragnę powtórzyć te nieśmiertelne słowa będące symbolem ojczyzny, o którą walczymy: cyt. „ Ch*j, dupa i kamieni kupa!” dadadaaa!? I tak dalej na: Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jerzy-zerbe/tekst-przemowienia-jakie-mateusz-kijowski-wyglosi-13-grudnia-br
Nie zaciskajcie ust zaciśnijcie pięści. 
Stan wojenny był wielkim złem. Wtedy tak myślałem. Później im więcej lat mijało, poznawałem nowe fakty i co najważniejsze zobaczyłem co wyczynia nowa władza ponoć złożona z samych demokratów. Włos na głowie się jeży a scyzoryk sam w kieszeni się otwiera. Jaruzelski 13 grudnia demokrację ratował i chciał naród ochronić przed takimi nikczemnikami Geremek, Mazowiecki, Bielecki, Lewandowski, Balcerowicz, Wałęsa, Tusk, Kaczyńscy etc. Skoro stan wojenny był wielkim złem to czym jest to co dziś mamy."Transformacja" przepita w Magdalence i zaklepana przy "okrągłym stole", teraz zaczyna cuchnąć i wyrzuca z szaf trupy "legend" "Solidarności". Wałęsa, Jurczyk i Sienkiewicz (czyli liderzy Sierpniowych strajków - to w komplecie konfidenci SB, Krzywonos - łamistrajk, Geremek, Kuroń, Michnik, Mazowiecki- komuniści - staliniści, Borusewicz, Pinior, Bujak, Tusk, Komorowski i wielu innych - z życiorysami jak szwajcarski ser...smutna ta nasza najnowsza historia...
01 12 2016 Przypadki Józefa P. czyli elyta III RP w pigułce...
Józefa P. Trzeba trafu - byłego senatora PO-mafii, wcześniej komunisty i lidera tzw. "Unii Pracy".Drugi przypadek - Pinior jest z Wrocławia, zagłębia afer, szemranych biznesów i karier. "Festung Breslau". Oczywiście me(n)dia i tzw. opozycja podniosły wrzask w obronie "legendy". Larum elyty III RP oznacza jedno - tam niemal każdy jest po szyję ubabrany w korupcję, nepotyzm, ustawiane przetargi czy dotacje milionami płynące z publicznej kasy na prywatne konta. Poprzez lamenty nie przebijają się dwie prawdy. Pinior, podobnie jak Michnik, Geremek, Kuroń, Blumsztajn, Lityński, Kuczyński, Marcin Król, Modzelewski itd. to komunista w cudowny sposób przebrany w szaty "laickiej lewicy". I nie ma znaczenia, że Pinior był bardziej trockistą niż stalinistą - różnica taka to tylko spór w zbrodniczej rodzinie. Do gromady żydowskich stalinistów oficerowie prowadzący dodali kilka "kwiatków do kożucha" - czyli robotników- naturszczyków- by Polakom zamącić w głowach. Frasyniuk, Wałęsa, Heńka - tramwajarka, Janas, Bujak, Borowczak itd. robili za parawan dla "laickich". Doczepiono jeszcze paru "katolików"- komunistów - Mazowieckiego, Wielowieyskiego, Stelmachowskiego i udało się omamić ludzi dwa razy - w 1980 i 1989 roku. I druga prawidłowość - Wrocław ma jakiś magiczny klimat, bo to stamtąd wywodzi się plejada ludzi, którzy dzięki "transformacji" wdrapali się na szczyt - Schetyna, Zdrojewski, Huskowski, Dutkiewicz, miliarder Czarnecki ale i Rycho Czarnecki (kiedyś w ZCHN, potem w Samoobronie teraz w PiS), Sobiesiak, Frasyniuk, Lipiński, no i Pinior. Tu błyskawiczne kariery robili Chlebowski, Protasiewicz, Jackiewicz, Obremski, Patalas, Wróblewski. "Krzemowa dolina" polityki krajowej...Wiele racji ma Grzegorz Braun piszący i mówiący od lat o "układzie wrocławskim".To tu przecież działała słynna grupa "Wisła" stworzona przez wschodnioniemiecką Stasi, inwigilująca polską opozycję ale i towarzyszy z PZPR. No bo Kraków, Poznań, Katowice, Łódź czy Szczecin takim skarbem poszczycić się nie mogą. Tylko Gdańsk dorównuje  Wrocławiowi.... ot, zagadka. Ktoś kiedyś wyjaśni jak to się magicznie stało, że Frasyniuk, mający w 1989 roku jedne dżinsy i sweter, dwa-trzy lata potem był już właścicielem wielkiego przedsiębiorstwa transportowego (około 200 TIR-ów). Ma kiepełe...czy może było inaczej? Spróbujcie Państwo znaleźć w sieci życiorys lewaka Piniora. Urodził się w 1955 roku ale pierwsza informacja jest z 1980 roku, tajemniczo uciekło 25 lat, całe ćwierć wieku. Mnie specjalnie nie dziwi przemilczany przez me(n)dia fakt, że "asystent" Piniora, który "nakręcał" geszefty "szefa", to były TW SB. No i śladem wyraźnym jest też to, że dawni komuniści, przerobieni na "liberałów", od dawna na pasku służb - vide Cimoszewicz - bronią Piniora od wczoraj jak sojuszu z ZSRR. To nie przypadek - to skutek...
Tak się jakoś składa, że "transformacja" przepita w Magdalence i zaklepana przy "okrągłym stole", teraz zaczyna cuchnąć i wyrzuca z szaf trupy "legend" "Solidarności". Wałęsa, Jurczyk i Sienkiewicz (czyli liderzy Sierpniowych strajków - to w komplecie konfidenci SB, Krzywonos - łamistrajk, Geremek, Kuroń, Michnik, Mazowiecki- komuniści - staliniści, Borusewicz, Pinior, Bujak, Tusk, Komorowski i wielu innych - z życiorysami jak szwajcarski ser...smutna ta nasza najnowsza historia...Źródło niepoprawni.pl
30 11 2016 A.D. 18.06.2019 ? Urodziny Jarosława Kaczyńskiego. PRZEPOWIEDNIA? Prezes kończy 70 lat!
Z okazji okrągłych urodzin jubilat otrzymuje znakomity prezent od swoich wiernych podkomendnych: prezydenta, premier, marszałku sejmu, ministrów i zwykłych działaczy PIS.
Zakończyło się śledztwo smoleńskie. Antoni Macierewicz przedstawił wyniki komisji, z których wynika, że co prawda zamachu nie było ale winny zaniedbań był Tusk bo atakował Lecha Kaczyńskiego co wpłynęło na rozdzielenie wizyt. Pełna lista winnych osób stanowiąca 34 strony została wręczona prezesowi osobiście. Wszyscy winni już i tak siedzą w więzieniach za działalność opozycyjną i knowania przeciwko dobrej zmianie. Nie mniej jednak oskarżenie smoleńskie wpłynie niewątpliwie na przedłużenie wyroków.
Od 3 maja 2018 Polska nie jest już członkiem UE w wyniku ogólnokrajowego referendum 51% za wyjściem z UE, 49% za pozostaniem. Już nie ma wolnych mediów tak więc propaganda w TVPIS zrobiła swoje. Nie istnieje również NATO wskutek porozumienia Donalda Trumpa i Putina podpisanego nomen omen w Jałcie, w odzyskanym Krymie.Kraje UE w odpowiedzi zawiązały pakt obronny, którego Polska nie jest członkiem bo opuściła UE.
Wskutek polityki rozdawnictwa hiperinflacja osiągnęła poziom 2000 %, złotówka jest już nic nie wartą walutą. Nasze papiery dłużne osiągnęły status śmieciowych. Ludzie, pomimo zakazów, lokują oszczędności w złocie i w twardej walucie. W kraju załamał się eksport, który do UE stanowił aż 75%. Do Polski przestały płynąć środki unijne i dopłaty do rolników. Z kraju wycofał się kapitał zagraniczny. Nie ma pieniędzy na inwestycje, upadają zakłady
Od 2018 roku polska gospodarka zaczyna szybować w dół, PKB spadło o 20%. Z krajów UE masowo wracają nasi rodacy, jesteśmy poza UE i nie mogą tam już dłużej przebywać i pracować. W związku z tym bezrobocie osiągnęło poziom 40%. Rząd Szydło aby zaradzić lawinowo rosnącym cenom wprowadził urzędowy zakaz podnoszenia cen. Sklepy opustoszały. Zaczyna się pogoń za towarem.Program 500+ nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, dzieci rodzi się jeszcze mniej niż w 2015.
Rok 2019 to rok pogłębiającej się cenzury, Nie ma niezależnej telewizji, prasy, w teatrach i kinach dominuje repertuar bogoojczyźniany. Dzieci uczą się w szkołach jedynie przedmiotów zgodnych z biblią i doktryną kościoła. Uczą się tez nowej historii. Przez płot skakał Jarosław Kaczyński. Odpowiednich fotografii dostarczył IPN.
Na urodzinach prezesa nikt nie ma śmiałości wspominać o dramatycznej sytuacji kraju. Już za 3 miesiące kolejne wybory. Nie ma już partii opozycyjnych. W wyniku działań prokuratora generalnego i koordynatora służb a także śledztw prowadzonych przez prawicowych dziennikarzy i komisji smoleńskiej jedyną siła w kraju jest PIS a w zasadzie prezes mianujący się już naczelnikiem państwa oraz partia satelicka Kukiz 15. Trybunał konstytucyjny to instytucja fasadowa przymykająca oko na łamanie konstytucji. Cała palestra sędziowska została wymieniona i bezpośrednio podporządkowana naczelnikowi państwa.
Unia nałożyła na Polskę sankcje ekonomiczne z powodu łamania wolności słowa, praworządności i praw człowieka. Kaczyński wraz z Orbanem (Węgry też opuściły UE) znów w pensjonacie w Niedzicy omawiają dalsze działania. Ostatnią deską ratunku jest Putin ale stawia wymagania i proponuje Polsce i Węgrom kredyt w wysokości 20 mld USD dla każdego na bieżące potrzeby ale w zamian oczekuje zgody wprowadzenie wojsk rosyjskich na teren Rzeczpospolitej i Węgier. ( z sieci, tekst Sharky)
24 11 2016 Menedżerka ze spółki skarbu państwa powiększyła biust za nasze
Jak długo jeszcze menadżerowie spółek z udziałem Skarbu Państwa będą je traktować, jak dojne krowy?! Fakt dotarł do szczegółów audytu przeprowadzonego w Zakładach Chemicznych Police. Kadra zarządzająca, za państwowe pieniądze nie tylko kupowała sobie złotą biżuterię, zegarki, cygara. Jedna z menedżerek „zrobiła sobie” piersi!
Skąd wiadomo, że pracownica wysokiego szczebla zafundowała sobie operację plastyczną za nasze? – Jest zadziwiająca zbieżność dowodów – mówi nasz informator z ZCH Police znający wyniki kontroli. I wylicza: po pierwsze, menedżerka chwaliła się, że powiększyła piersi. Po drugie, chwaliła się, że zapłaciła za to spółka. Kontrolerzy szukali na to twardych dowodów w postaci wydruków z operacji dokonanych kartą. I choć tego nie ma, znaleziono inny trop: kartami z bankomatów wypłacano ogromną gotówkę – raz 26 400 zł, innym razem 34 650 zł. To wystarczyłoby na operację plastyczną i to nie jedną!
Co ciekawe, kadra menedżerska nagminnie korzystała ze służbowych kart na urlopach. Jeden z dyrektorów tłumaczył potem, że to dlatego, że nagle w Grecji spotkał kontrahenta. Jedna z dyrektorek, będąc na urlopie macierzyńskim wciąż korzystała z karty, którą zapłaciła za drogą porcelanę Rosenthala, szklanki i 11 zegarków! Wstydu nie mieli za grosz! Inny menedżer z kolei podczas urlopu kupował za państwowe pieniądze paliwo, opony, a nawet puree ziemniaczane za 1,50 zł!
Jak zakończy się ta afera? Nowe władze spółki nakazały wyłudzaczom zwrot pieniędzy! Teraz audytem wszystkich spółek zajmuje się minister koordynator ds. służb Mariusz Kamiński. Źródło: fakt.pl
22 11 2016 Nasze zusowskie składki emerytalne są przekazywane na transport do Hadesu...
Pisowska Dobra Zmiana właśnie co ino skróciła Polakom okres oczekiwania na emerytalny raj...kobiety lepiej na tym wyszły bo siedem lat krócej łagrów, chłopy gorzej, bo tylko dwa lata. Jakie to ma znaczenie? Żadne...wolny człowiek, który założył zdrową rodzinę nie powinien się martwić o swoją przyszłość...nie powinien, ale jednak się martwi, bo System cały czas mu przypomina (głównie w mediach), że jeśli nie będzie "odkładał" na swoją emeryturę, oczywiście tylko i wyłącznie do kasy Systemu, to czeka go bieda obowiązkowo z nędzą pod koniec życia...
Ale zapewniam...to wszystko tylko zagrywki polityczne dla plebsu...
Jak to się stało, że powstała w Polsce tak sprytna piramida finansowa o "wdzięcznej i społecznej" nazwie jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych? A to za sprawą pewnego jegomościa, który stworzył takie cudo, które jest stosowane z powodzeniem po dziś dzień nawet przez państwa, które ponoć są demokratyczne. To za sprawą Otto von Bismarck'a, który stworzył definicję "opiekuńczego państwa" i dodam, który wręcz zoologicznie nienawidził Polaków...ale jak że to się stało, że to akurat w Polsce tak sumiennie powielane są koncepcje Otto von Bismarck'a?
Otto von Bismarck, jako konserwatysta (a może i prawicowiec II Rzeszy, he he), wytrąca z rąk socjalistów patent na obronę maluczkich. Maluczcy, jako klasa robotnicza czują się jak ktoś wyjątkowy, dostają gwarancję, że nie muszą się martwić o choroby, wypadki w pracy, a zwłaszcza nie muszą się martwić o byt w okresie starości. W ten sposób państwo sprytnie i perfidnie nawiązuje najwyższych lotów opiekuńczą więź ze społeczeństwem i tym sposobem państwo jest niemal najlepszym towarzyszem codziennego znoju ludu pracującego...miast i wsi.
Zachodzą nieodwracalne zmiany w mentalności społecznej...ludzie chcą być poważani, ważni, chcą aby się ktoś troszczył o ich przyszłość. Niestety tym sposobem ludzie stają się leniwi i zatracają instynkt samozachowawczy, który przecież ludzkość w jakimś okresie czasu sobie wyrobiła...pamiętajmy, że wynalazek emerytalno-społeczno-wypadkowy Otto von Bismarck'a ma miejsce w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Dodam, że jest on obowiązkowo płatny, czyli przymusowy...i tak w zasadzie jest to następny podatek, ale definiowany jako składka, która z chwilą wpłacania nie jest już własnością wpłacającego, czy potencjalnego emeryta...i dodam też, że obowiązkowo wpłacający niemal ustawowo jest przekonany, że to dla jego dobra.
Jest to System wręcz idealny, przy praktycznie zerowym koszcie państwa pozwala  mentalnie i finansowo opętać niemal każde społeczeństwo każdego państwa europejskiego. Prawdziwe finansowe perpetum mobile. Przepływ środków, z którego na każdym etapie można uszczknąć, to bateria finansowa, którą można przesunąć gdzie się chce...do takiego właśnie absurdu dziś właśnie posuwają się rządy państw, a w Polsce to już prawdziwy majstersztyk...
Głowa rodziny buduje dom, jest przedsiębiorczy, gromadzi zapasy. Swoje pociechy wprowadza w życie dorosłe, uczy ich łowić, uczy przedsiębiorczości, uczy wszystkiego, co w swoim życiu się nauczył i w zależności jakie talenty nabył. A młodzi mają za zadanie doopiekować staruszków do śmierci, którzy przekazują im te dobra. Cała filozofia... To tak pokrótce...ale dla tzw Systemu (stworzonego przez Bismarcka) taki model jest bardzo niebezpieczny...dlaczego? Bo nie ma żadnej nad nim kontroli...i tu jest pies pogrzebany...
Tak na prawdę, to kto może nas zmusić do przechodzenia na tzw emeryturę? Wolny człowiek powinien mieć głęboko w rzyci tzw górną, czy jakakolwiek granicę przejścia na emeryturę, on powinien mieć wybór...co do zakończenia życia zawodowego jak i do tego gdzie jego wpłacane pieniądze są kierowane. Czyli innymi słowy, wpłacam składki i w każdej chwili mojego życia powinienem mieć możliwość ich całkowitego wyciągnięcia z Systemu...nie da się o tempora o mores! Nawet nieboszczyk ubezpieczony w tzw ZUS-ie jest okradany po śmierci...bo jego składki dematerializują się...zapewne są wpłacane na konto Charona, aby pokryć koszmarnie drogi transport przez Styks do Hadesu!!! Kuźwa transport jest drogi, zwłaszcza zmarłych, kto przewoził, to wie. Innego wytłumaczenia nie widzę... 
Jeśli już jesteśmy przy transporcie zmarłych do Hadesu, to warto by przypomnieć. Powstały tzw OFE, czyli Otwarte Systemy Emerytalne, ale dla łosi. Pierwszy filar, ten zusowski, czyli "najpewniejszy", potem drugi filar, ten "jeszcze pewniejszy", którego niejaki Ryży Chuj, ups pardą, Chyży Ruj dwa razy zapierdzielił i przerzucił bezczelnie do ZUS-u ...pewnie na waciki dla Charona, albo na tachografy do jego łodzi, mówię wam transport zmarłych drogi okrutnie...
No i warto by wspomnieć też o tym trzecim filarze, tym prywatnym, który dał możliwość skubania łosi przez wytrawnie szkolonych agentów, co to i potrafili wcisnąć kit, że nawet wisielec potrafi otrzymać wysokie odszkodowanie dla swojej rodziny, byleby regularnie składkę opłacał...
Szanowni Państwo, wpłacamy przymusowo składki na swoją emeryturę, które to składki z chwilą puszczenie przelewu nie są już naszą własnością, każda władza wciśnie wam kit, że wpłacanie na swoją emeryturę, to sprawiedliwość dziejowa i najwyższy stopień humanitaryzmu...taka jest mentalność urzędnika, natomiast ci, którzy prowadzą działalność muszą ze swojego zysku opłacić swoją "emeryturę", a także opłacić emeryturę urzędnika. Dlatego wasze składki nie są waszą własnością, one idą na pokrycie waszego bardzo drogiego transportu do Hadesu...
Wiecie ile kosztuje wykasowanie numeru pesel, ile kosztuje ucięcie rogu dowodu osobistego zmarłego, ile kosztuje wypisanie zmarłego ze szpitala, ile kosztuje pobyt w prosektorium? To są kolosalne koszty, o których żyjący nie ma pojęcia... wasze Obole gromadzone w ZUS-ie idą całkowicie na koszmarnie drogi transport do Hadesu... 
Źródło: trybeus.blogspot.com
19 11 2014 Ponowny pochówek pary prezydenckiej widziany przez POLSKĄ EMIGRACJĘ POLITYCZNĄ.
Złożony na Wawelu w opinii świętości prezydent Lech Kaczyński może być wyniesiony na ołtarze, bo w życiu wszystko jest możliwe - jak roztropnie zauważył w tych dniach inny były prezydent, taki sam uczestnik tajemnych spotkań w Magdalence, rozmów i przepijania wódki na ty z ubowcami jak Lech Kaczyński, Adam Michnik, zapomniani z nazwiska biskupi i księża. W życiu wszystko jest możliwe, więc może przecież i tak się wydarzyć, że Rosjanie poproszeni zostaną przez Watykan o udostępnienie zapisów rozmowy dokonanej przez telefon satelitarny przez Sługę Bożego Lecha Kaczyńskiego z bratem Jarosławem, bo w procesie beatyfikacyjnym ważne jest nie tylko każde słowo wypowiedziane przez kandydata na ołtarze ale i najmniejsze, intymne westchnienie.  Kościół lokalny w Krakowie mógł podjąć nieopatrznie decyzję o pochówku katolickim pary prezydenckiej w poświęconej ziemi bez obejrzenia aktów chrztu świętego i ślubu kościelnego Lecha i Marii z Mackiewiczów Kaczyńskiej. Stolica Święta nie podejmuje jednak decyzji pod naciskiem politycznym, ani w sprawie Karola Wojtyły, ani w sprawie Lecha Kaczyńskiego, który naciskał wszak na Watykan w sprawie uniemożliwienia nominacji na biskupa Warszawy duchownego, który nie był wprawdzie w Magdalence, ale znalazł się w prezydenckim kręgu podejrzeń o współpracę z tą samą ubecją. Moskwa zrobiła się zaś ostatnio bardzo religijna, wierząca i prawdomówna. Prawdę mówiąc Prezydent i Premier Rosyjskiej Federacji nie chowają się jak urzędnicza Warszawa po pałacowych kaplicach, lecz dają się widzieć ludowi Bożemu na co dzień w cerkwiach i klerowi na soborach. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy, izby niższej parlamentu Rosji, Konstantin Kosaczow opowiedział się za jak najszybszym opublikowaniem nagrań z czarnych skrzynek polskiego Tu-154M, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem. Kosaczow wypowiedział się przy tym na swoim blogu  o fobiach, które utrudniają braterskie stosunki między państwami Słowian: - W Polsce wciąż wielu  uważa wszystkich obywateli ZSRR za "Rosjan", a "Rosjan" okresu stalinowskiego - za niczym nieróżniących się od współczesnych. W Polsce tymczasem nie tyle wielu, co wszystkie osoby uprawiające politykę nie odróżniają żydokomuny od Rosjan i od Polaków. Bredzi Komorowski, a za nim bredzi Jarosław Kaczyński o jakiejś wydumanej przez nich samych wojnie rzekomo polsko- polskiej, jak gdyby nie potrafili oni dostrzec, że na szczytach władzy w RP nie ma żadnych Polaków, lecz jest tylko i wyłącznie żydokomunistyczna chołota, dla której stworzony został zarówno system tzw. demokracji ludowej jak i tzw. mniejsze zło, czyli obecna demokracja parlamentarna. W Polsce nie toczą wojny Polacy przeciwko Polakom, lecz ma miejsce zwyczajna dintojra. Sprzeczają się o miejsca w samolotach i przy korytach władzy bandy  osobników żydowskiego pochodzenia finansowane z budżetu państwa, opłacane w obu izbach i w samorządach, zmieniające swoje nazwy jak dawniej polska szlachta zmieniała rękawiczki, przy czym zrobione i zarządzane są te bandy na jedno kopyto, noszone w kaburze i w butonierce. W wyniku bandyckich porachunków zastrzelony został zarówno szef policji jak i minister sportu; w Siemianowicach Barbara Blida sama się zastrzeliła jak na Mazurach zastrzelił się sam z dubeltówki najwyższy urzędnik od dopuszczania w Polsce zagranicznych leków za łapówki. W politycznej praxis Jarosław Kaczyński nie chce się natomiast narażać na kolejne, żałobne potknięcia i dlatego jego sztab wyborczy zapowiedział, że nie będzie się kandydat Jarosław Kaczyński sprzeczał z żadnym innym kandydatem przed kamerami. Demokracja - TAK, wypaczenia i wygłupy publiczne - NIE. Nie będzie się potykał i ośmieszał kolejny raz przed kamerami, jeśli po wyborach znowu ma przejmować ludzi z PO do siebie, jak osądzoną ongiś od czci za współpracę z ubecją byłą wicepremier, która była wcześniej zastępcą Tuska w partyjnej konkurencji. Bo jeśli teraz Kalisz z SLD mówi tak samo jak jeden z adwokatów kaczora, żeby intymnych głosów i rozmów w samolocie nad Smoleńskiem nie ujawniać, to może chodzi o to, żeby zrobić z byłym prezydentem Kwaśniewskim, który pił także w Magdalence, koalicję  po wyborach, jeśli nie planuje się już więcej wytykania komunistów palcami, a wiadomo, że i sam Jezus nie był bez winy, jeśli Jan go w Jordanie wodą z grzechów obmył.
Źródło: sowa-frankfurt, 
17 11 2016 Czy Ukraina odbierze nam Bieszczady? Czyli polskie drogi w kierunku Zakierzonia...
Kiedy Sławomyr Nowak, teraz już obywatel ukraiński i szef ukraińskiego urzędu od spraw dróg dostał od rządu pisowskiego 300 milionów na remonty przygranicznych dróg po stronie ukraińskiej...to w międzyczasie ukraiński parlament pracuje nad ustawą uznającą Polskę za okupanta Chełma, Przemyśla i Rzeszowa...
Paweł Kukiz informuje na swoim profilu: Ministerstwa podpisały umowę na remont około 175 km nawierzchni w obwodach lwowskim i wołyńskim.  "Polityk na swoim profilu na facebooku napisał – W kampanii PiS obiecywał, że po wygranych wyborach rozliczy tych wszystkich zegarmistrzów, turystów cmentarnych i pochłaniaczy ośmiorniczek…
Dla mnie Nowak jest wręcz symbolem rozpasania poprzedniej ekipy a tu okazuje się, że dla PiS to osoba godna zaufania. Gospodarna, fachowa, uczciwa. Osoba, której w imię przyjaźni PiS-owsko – banderowskiej (bo Bandera to dziś największy bohater UA) warto powierzyć 68 mln euro z naszych podatków… Wyć się chce…"
W międzyczasie, kiedy  heroj Nowak będzie doglądał kładzenie asfaltu na przygranicznych drogach, rada Ukrainy będzie forsować projekt, który uzna Polskę za okupanta tzw Zakierzońskiego Kraju. Chodzi o tzw Zakierzoński Kraj, czyli obszar od Białej Podlaskiej przez Chełm, Przemyśl i całe Bieszczady...patrz, mapka poniżej:
Cytuję za portalem Zmiany na Ziemi: "Za ustawą stoi prawnik, Aleksiej Kuriennoj, który jest związany z ultranacjonalistyczną partią Svoboda. Ich bojówkarze odegrali znaczącą rolę podczas wydarzeń na Majdanie. W projekcie dokumentu przewiduje się uznanie tak zwanego Zakerzonia, za terytorium "etnicznie ukraińskie", które jest obecnie okupowane przez Polskę."
Czy macie Państwo jeszcze jakieś złudzenia że PiS, to "patriotyczna" "dobra zmiana", która chce zrobić Polakom dobrze...być może okaże się już wkrótce, że największe zagrożenie dla Polski to nie Rosja Putina, tylko Ukraina pod rządami sanhedrynu... Wygląda na to, że ukraiński Smiersz zainstalowany w PiS-e i Niezależnych Mediach Judasza Sakiewycza ma się coraz lepiej...może pora się obudzić Polacy???!!! To chyba czas najwyższy... Źródło: niepoprawni.pl
16 11 2016 Fałszywi przywódcy.
Skutecznym sposobem manipulacji polskim narodem, pozbawionym naturalnych przywódców w wyniku ich eliminacji przez totalitaryzm, była i jest metoda podstawiania fałszywych przywódców, przypominających biblijnych fałszywych proroków, którzy wcześniej przygotowani do tej roli i mający mózgi wyprane z narodowych idei i zasad, podejmowali się przewodzić dużym grupom społecznym. Mobilizując ich patriotycznymi i słusznymi ideami a na koniec sprowadzając zawsze na błędną drogę, prowadzącą ku przegranej. Tak z wyrachowaniem marnowano przez wiele lat społeczny wysiłek, „wykrwawiając” energię społeczną i osłabiając ducha w społeczeństwie. Jednocześnie nie dopuszczając w swoim ruchu do wykreowania się naturalnych działaczy czy osobowości, usuwając ich, nie dopuszczając do wyższych stanowisk czy oskarżając o odstępstwa. Fałszywi przywódcy dostawali nagle wsparcie mediów, zyskiwali z dnia na dzień popularność, wspierani przez tajemne siły i finanse. Nigdy oni nie podejmowali się walki o sprawy zasadnicze dla narodu, o jego egzystencję i bezpieczeństwo ale krzykliwie upominali się o sprawy drugorzędne i doraźne , które powinno się rozwiązywać w kolejnym etapie. Fałszywi przywódcy zawsze dbają o to aby byli jednoosobowymi wodzami a wiążące decyzje podejmują zawsze po konsultacji z kimś z zewnątrz, kto nimi skrycie steruje.
15 11 2016 Wpisanie do wyszukiwarki internetowej słów: kryminalna przeszłość, Kaczyński, 
przynosi każdego dnia coraz to większą liczbę linków prowadzących do wiadomości o przedawnionych aferach złodziejskich, mafijnych związkach partii Porozumienie Centrum założonej i kierowanej przez obu braci Kaczyńskich, do treści mówiących o majątku nielegalnie zdobytym w efekcie bandyckiej prywatyzacji, itp. Jarosław Kaczyński zaprzecza publicznie posiadaniu jakiegokolwiek konta w banku tak samo jak i temu, że zastraszył premiera Donalda Tuska prawdziwym pistoletem wykorzystując do tego okazję w windzie jak zwykły szurke, pospolity żydowski rzezimieszek. Nie może natomiast zaprzeczyć, że są dokumenty, które potwierdzają fakt używania przez niego tejże broni osobistej.
W Polsce żyje blisko 40 mln ludzi różnej narodowości i społecznego pochodzenia, którzy mają prawo do tego, żeby rządziła nimi demokratycznie wybrana partia, a nie jakaś przestępcza grupa działająca być może i pod dyktando prawdziwego psychopaty, który wykorzystując sprzyjające okoliczności wcielił się jak utalentowany aktor filmowy w rolę rzekomo polskiego i rzekomo patriotycznego polityka, chociaż powszechnie rozpoznawany jest jako człowiek, którego jedynym zamysłem jest ustawiczne przegrywanie wyborów w Polsce przez fałszywą i świadomie kompromitowaną prawicę, której groteskowy i bezinteresowny rzekomo Führer wożony jest autem po Polsce z prędkością tupolewa w terenie zabudowanym od czasów Magdalenki jak pączek w maśle tylko po to, żeby nie mógł dostrzec komizmu wypływającego z potiomkinowskiego charakteru pseudopolityki uprawianej w Polsce przez tzw. partie wliczając w to Ruch Palikota, który nie zrobił jeszcze w polityce dosłownie nic.
Jarosław Kaczyński manipulował całe życie działaniami politycznymi brata Lecha Kaczyńskiego, ustawiał i nadzorował jego kroki i czyny począwszy od synekury w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy a skończywszy na ostatniej rozmowie braci przez telefon satelitarny, do której ujawnienia Wałęsa wzywał Kaczyńskiego nie na darmo przecież, lecz nauczony przykrym doświadczeniem wymuszonej na nim zgody na współpracę i działalność pod jego bokiem całej rzeszy tych fałszywych doradców jednej maści, których ochrania wciąż haniebny Układ z Magdalenki, w diabelski zaiste sposób poświęcony przez bpa Glempa oraz papieża z dalekiego Watykanu. Przez bałwochwalczy układ bezprawnie zapewniający każdemu z tych złoczyńców dozgonną nietykalność.
W celu usunięcia osobistej odpowiedzialności za swoje czyny Jarosław Kaczyński ustawicznie dodatkowo zajmuje przy tym opinię publiczną w Polsce hucpiarskim wzbudzaniem emocji, czy to w związku z kolejnym przegrywaniem przez siebie wyborów, czy też w związku z wyrzucaniem za karę, za swoje własne przejęzyczenia, błędy i porażki polityczne, innych osób z partii PiS o dyktatorskim, niedemokratycznym statucie umożliwiającym szefowi partii wyrzucanie swoich zastępców za to tylko, że mają oni odwagę skorzystać z Praw Człowieka i Obywatela oraz konstytucyjnie zagwarantowanej obywatelowi w Rzeczypospolitej Polskiej wolności słowa.

Nadludzkim terrorem i dołowaniem niezliczonych mas towarzyszy partyjnych w trockistowskim, permanentnym procesie osłabiania partii PiS traktowanej przez Jarosława Kaczyńskiego jak jego dożywotni i prywatny folwark, odciągana jest uwaga Prokuratury Wojskowej tudzież opinii publicznej w Polsce i na całym świecie od sprawy odpowiedzialności konkretnych osób za śmierć 96 osób w katastrofie pod Smoleńskiem.
W polskim interesie narodowym leży działanie sprawnego państwa z niezależną władzą sądowniczą, której częścią jest Prokuratura. W związku z powyższym ponawiam mój wniosek o uznanie mnie jako strony i czynnik społeczny w sprawie ustalenia winnych spowodowania katastrofy pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. i śmierci 96 osób.
Z szacunkiem
Stefan Kosiewski
Źródło: sowa-frankfurt, 
12 11 2016 r 11 listopada Narodowe Święto (Nie)podległości !?
Polska ma szanse na rozwój gospodarczy i niepodległość tylko wtedy, gdy pozbędzie się okrągłostołowej mafii. W 1989 r. władzę w Polsce przechwycili okrągłostołowi dzięki pomocy i przy finansowym, ogromnym wsparciu zachodu a w szczególności kół finansowo korporacyjnych USA. Nie chodziło o żadną demokrację, o żadne wyzwolenie się Polski spod wpływów ZSRR i ucieczki przed komunizmem. Podstawowym celem było rozszerzenie własnych wpływów na ówczesne kraje socjalistyczne aby móc je ograbić, ciągnąć finansowe korzyści poprzez likwidację konkurencji jak i powiększeniem rynków zbytu na swoją nadprodukcję. Nie był to jednak jedyny cel. Ważniejszym było podporządkowanie sobie tych krajów oraz Rosji, która miała stać się kolonią USA tak jak inne kraje socjalistyczne, pozbywając się zarazem największego konkurenta militarnego.
Stało się to możliwe dzięki zainstalowaniu na Kremlu Gorbaczowa a następnie pijaka Jelcyna, za rządów których Rosja straciła znaczenie jako mocarstwo. Po ZSRR i Układzie Warszawskim pozostały tylko wspomnienia a ekspansja na następne kraje świata w celu ich podporządkowania i skolonizowania mogło się odbywać bez przeszkód Układu Warszawskiego. Czyniono to pod hasłem globalizacji i wyzwalania narodów, niesienia amerykańskiej demokracji, równouprawnienia kobiet, swobód zboczeńców i tworzenie nowego człowieka. Należy tu wspomnieć, że nie kto inny jak prymityw ’’Bolek’’ jeździł po świecie i propagował globalizację na polecenie korporacji z USA.
Po rozpadzie ZSRR, Ameryka i cały zachód byli zachwyceni Rosją. Nie było dnia aby nie chwalić Rosji i jej przywódców za pierestrojkę. W tym samym czasie Rosja stacza się po równi pochyłej ku niechybnemu upadkowi. Majątek Rosji jest rozdrapywany jest przez rosyjską mafię ściśle związanych z międzynarodową mafią. Kwitnie przestępczość zarówno gospodarcza jak i ta pospolita. Rosja przeistacza się w kupę złomu a armia rosyjska nie ma w świecie większego znaczenia. Międzynarodowa mafia finansowo korporacyjna zaciera ręce bo już tylko krok dzieli Rosję od ostatecznego upadku. Gdy wydaje się, że odwieczne marzenie zachodnich sępów zostało spełnione, do gry wkracza W.W. Putin, który hamuje proces rozkładu Rosji a co więcej , w bardzo krótkim czasie stawia kraj na nogi a z leżącej na łopatkach armii tworzy jedną z najsilniejszych armii świata, mogących stanąć w szranki z każdym wyzwaniem. Teraz Rosja i jej przywódcy a zwłaszcza jej prezydent jest postrzegany przez międzynarodową mafię jako wróg nr 1. Rosja i jej przywódcy stają się wrogami nie dlatego, że chcą zniszczyć któryś z krajów zachodnich ale dlatego, że pojawiła się w świecie siła, która może zagrozić w realizacji planów żądnym panowania nad całym światem, w którym wszyscy mają być podporządkowani jedynie słusznej sile składającej się z wąskiego, mafijnego grona psychopatów.
Okrągłostołowa mafia, która w 1989 r. przechwyciła podstępem władzę w Polsce, sprzedała kraj wraz z całym jej dobrodziejstwem i ludnością. Ściśle wykonuje plany euroatlantyckiej bandy, ludzi chorych na władzę i pieniądze, całkowicie zdegenerowanych. Niech nikogo nie zmylą utarczki lub nawet otwarte wojny wśród tych perfidnych, okrągłostołowych zdrajców. Takim bezdyskusyjnym dowodem współpracy wszystkich opcji politycznych niech będzie m. in. włączenie Polski do UE i NATO, zmiana Konstytucji napisanej na potrzeby międzynarodowej mafii, przyjęcie Traktatu Lizbońskiego czy ostatnio zgoda na podporządkowanie się Polski wraz z pozostałymi krajami UE międzynarodowej mafii korporacyjnej – wg. Umowy CETA. Polska została zdradzona przez tych psychopatów w każdym względzie. Polska nie posiada własnego przekazu medialnego a jedynie propagandę mającą na celu ogłupienie Polaków i zafałszowanie rzeczywistości. Media obce, wrogie Polsce stanowią 75% a pozostałe 25% to media narodowe - narodu wybranego przez szatana. Natomiast celem najważniejszym dla mediów i pseudo polityków w ostatnich latach jest ukierunkowanie społeczeństwa polskiego przeciwko Rosji. Należy zadać sobie zasadnicze pytanie : czy „Smoleńsk 2010” miał właśnie być narzędziem dla w/w psychopatów aby osiągnąć odpowiednio wysoki stopień wrogości do Rosji i jej przywódców a może nawet do bezpośredniej konfrontacji? Bezpośrednia konfrontacja po 10 kwietnia 2010 roku nie wyszła ale jastrzębie wojny w Polsce robią wszystko w tym celu aby plan ten zrealizować. Antoni Macierewicz /następca i pacjent Klicha/ usilnie dąży wraz ze swoją hołotą do wykonania tego haniebnego zadania nadanego im przez amerykańskich jastrzębi wojny.
Jeśli zdrajcy polski nie zostaną w odpowiedni sposób rozliczeni to będzie oznaczało tylko jedno, że naród polski nie zasługuje aby mieć własne państwo - państwo suwerenne i niepodległe.Źródło: sowa-frankfurt, Jerzy Truchlewski 
07 11 2016 Ponura polska starość.
Czy go GOLONO? Czy go STRZYŻONO? W każdym razie na starość gołego i wesołego zostawiono!
Nocna strzyga w łóżku mnie odwiedziła.
Sen spokojny w nocny koszmar zmieniła.
Czy wiesz mój drogi starszy przyjacielu, że jak skończysz siedemdziesiąt lat, to dla banków jesteś trupem? Nie? No, pół-trupem, powiedzmy. Chętnie nadal będą brali twoje skromne pieniądze, ale poważnego kredytu już nie dostaniesz. Nawet jeśli masz własny apartament, własny dom, czy kawał ziemi. Takie zabezpieczenie kredytu się nie liczy. Liczy się tylko to, że ty już nie masz dochodów, a ich sprytne wyliczenia wskazują, że nie dożyjesz końca spłaty kredytu. Więc jesteś trup, chociaż jeszcze nieźle fikasz.
Na moim norweskim statku, płynąc gdzieś z Rosji na Morze Północne, nagle nad ranem zmieniliśmy kurs i zbliżyliśmy się do Bornholmu. Okazało się, że mojemu przyjacielowi z Goeteborga zmarł ojciec i musi on polecieć na pogrzeb. Powiedział mi, że nie widział swojego ojca piętnaście lat. Gdy go spytałem, gdzie ojciec mieszkał, zakładając, że pewnie gdzieś pod kołem biegunowym, odpowiedział, że na sąsiedniej ulicy. Dziesięć minut od niego swobodnym spacerkiem. Czujecie? Ojciec i syn, praktycznie sąsiedzi, a nie odwiedzali się piętnaście lat.
Lecz tak już jest w tych surowych skandynawskich, protestanckich krajach. Więzy rodzinne są bardzo cienkie. Gdy już osiągniesz osiemnaście lat, to najczęściej od rodziny możesz się spodziewać kopa w d. i radź sobie sam. Fakt, państwo jest socjalistyczne i tak prospołeczne, że się tobą zaopiekuje. Dostaniesz pracę po odpowiednich kursach. Albo, jeśli masz chęć i zdolności, pójdziesz na wyższą uczelnię, a warunki do życia zapewni ci powszechny kredyt studencki. Wszystko jest należycie zorganizowane, abyś w samotności, od początku aż do śmierci mógł godnie przeżyć. Jakże to jest różne od rodzin śródziemnomorskich, gdzie we Włoszech, czy Grecji rodziny trzymają się zawsze razem, a najstarsi dziadkowie i babcie darzeni są ogromnym szacunkiem i miłością aż do końca.
A my w Polsce? Jesteśmy po środku. Trochę tacy i trochę tacy.
Generalnie staruszkowie na dzieci nie mają co liczyć. Bo, albo są za biedne, albo są za wredne. Najczęściej z naszej winy, gdyż obdzieliliśmy je nadmierną miłością, tworząc samolubów, egoistów o nieustannej postawie roszczeniowej (osobiście nie narzekam i jestem z tego dumny). Pozostaje więc nam liczyć tylko na siebie i już w późnej młodości rozważać, jak sobie zabezpieczyć przyszłość. Dzisiaj jest nas w Polsce prawie dokładnie 5 milionów emerytów. Co, biorąc pod uwagę ludność Polski wynoszącą 38,5 miliona ludzi, stanowi 13 procent społeczeństwa. Nie jest to wartość straszna, jak opowiadają różni czarnowidze. I co ciekawe, liczba emerytów w ostatnich latach się zatrzymała i bardzo niewiele rośnie.
Nie będę tutaj zanudzał statystykami, liczbami, tabelami, czy wykresami. To materiał dla specjalistów i kto chce może w załączonych linkach sobie pogmerać.
Powiem tylko, że 54% emerytów dostaje swoją emeryturę w wysokości poniżej 2 tysięcy złotych. A kobiety wyraźnie mniej od mężczyzn. Tak już niestety jest, iż przychodzi taki moment, że najbliższa osoba odchodzi i zostaje się ze swoją starością samemu. Dostając na życie kwotę poniżej tych dwóch tysięcy, oznacza to, że żyjemy w biedzie. Często nawet jesteśmy zmuszeni do drastycznych działań i nie możemy spokojnie dożywać w swoim własnym domu, bo nagle okazuje się, że całą tą śmieszną emeryturę zżerają comiesięczne opłaty: czynsze, media i inne. Wyprzedajemy się więc na starość. Przeprowadzamy się do jakiś studenckich pokoików. Pozbywamy się otoczenia, z którym byliśmy związani całe życie. A przecież mówi się – Nie przesadza się starych drzew. No więc tak: 5 milionów emerytów to nie w kij dmuchał. I jeszcze na dodatek wszyscy oni mają prawo głosu. Czyli każdy, co chce władzy, chcąc nie chcąc, musi o nich poważnie myśleć. Gdy pominiemy ubeków, którzy powoli, lecz systematycznie wymierają, oraz komunistycznych przodowników, to sie okaże, że coraz więcej naszej starszyzny, to tacy, co za komuny nie zdążyli porządnie narozrabiać i się zhańbić. Samolubnie i egoistycznie muszę nadmienić, że gdy ponad trzydzieści lat tułałem się po morzach w blaszanej puszce, a zasłużony dla ówczesnej władzy koleś wycierał d. fotele na kolejnych placówkach, to dzisiaj (!!!), gdy za symbol komunizmu można pójść do więzienia, to ja, jako emeryt będę poniżej tych magicznych 2 tyś, a on, który się tak napracował dla dobra komunistycznej ojczyzny, taki zasłużony i pewnie z medalami za tępienie opozycji, spokojnie sobie pożyje aż do śmierci, za jakieś 3 – 4 tysiące.
Jednakże te 54 procent tych, których emerytury mieszczą się poniżej progu ubóstwa to dla państwa wstyd i nieustanny wyrzut sumienia.
Ja rozumiem co to są priorytety. Władza musiała najpierw przemówić do młodych, aby zatrzymać dwa tragiczne dla państwa procesy: spadek urodzin i emigrację młodzieży. Stąd 500+ i Mieszkanie+.
Tylko, że emeryci nie mają już czasu. Po prostu wymierają. I co najtragiczniejsze: często w biedzie i zapomnieniu.
Dlatego mając na uwadze ciężko się spinający budżet państwa żądam aby jak najszybciej znieść opodatkowanie niskich emerytur – tych właśnie poniżej 2 tysięcy złotych.  Niech biurokraci i para-ekonomiści nie płaczą, bo nie są to aż tak straszne pieniądze. Uśredniając, to jest zostawienie około 200 złotych w portfelu emeryta. Czyli koszt, prosto licząc: 3 mln emerytów z emeryturami poniżej 2 tyś  x  ok. 200 zł  x  12 miesięcy nie powinno przekroczyć 6 miliardów złotych rocznie. Przypominam, dla porównania, że 500+ to około 22 miliardy rocznie.
Taki powinien być pierwszy krok państwa w stosunku do emerytów. Może jeszcze nie w 2017 roku, lecz w 2018 koniecznie. Dodam jeszcze, że generalnie opodatkowywanie emerytur jest głęboko niemoralne i państwo, które stawia się wyżej etycznie od banków, łupi obywateli bardziej niż one. Przecież każdy pracujący, zanim został emerytem, to praktycznie prawie przez 40 lat regularnie płacił podatki. Więc dlaczegu musi na emeryturze za to samo jeszcze raz płacić? Gdyby, powiedzmy, składkę emerytalną sam odkładał w banku, to przecież nie byłaby ona opodatkowana. Coś tu potężnie nie gra i nie potrafię tego zrozumieć. To nie jest należna państwu danina tylko ordynarny haracz.
Państwo musi się w końcu poważnie zająć emeryturami.
Obecna rewaloryzacja w granicach 5 złotych rocznie to kpiny z ludzi! Wszak znane są wszystkim emerytury w wysokości od 10 do 20 tyś. zł.
Dotychczasowy ZUS musi zniknąć. Koszty jego są ogromne, a efektywność bardzo mała. Praktycznie ta instytucja sama zżera lwią część składek emerytalnych i innych. W idealnej teorii państwa przejście na emeryturę jest nagrodą za lata trudu i znoju; za ciężką pracę i wychowanie następnych pokoleń. Emeryci cieszą się powszechnym szacunkiem, a życie ich dobiega końca w spokoju, bezpieczeństwie i radości. Kpię sobie? Nie.
Widziałem tysiące takich emerytów przed południem w kawiarenkach Paryża, Amsterdamu, czy Monachium. Spotykałem ich na plażach Hiszpanii, Grecji, czy Tunezji. Powiecie – oni są obywatelami bogatych państw... Czy to oznacza, że my na zawsze mamy być biedni, jako cały naród?
Chińczycy mówią i jak widziałem, praktycznie to realizują – pokaż mi, jak traktujesz swoich seniorów, a będę wiedział, na jakim etapie cywilizacji jesteś. 
Źródło: niepoprawni.pl
05 11 2016 Lech Kaczyński na stole sekcyjnym wspólnie z gen. Błasikiem; z czarnej skrzynki wycięto w PL 4 sek,
kiedy w kokpicie ktoś mówi już tylko "ku(.)wa" a z zapisu wiadomo, że było tam przyjnajmniej (!) 2, dwie osoby za dużo: Błasik......Kazana, otrzymuje prośbę załogi o opinię co ma ona robić, Kazana opuszcza kabinę i…….. tak jakby w zapisie rozmów nie było w ogóle na tę prośbę załogi reakcji, Kazana nie wraca do kabiny pilotów. Dziwne?
WYGIBASY obecnego ministra Obrony Antoniego Macierewicza, na 101 sposobów starającego się udowodnić, że samolot rozpadł się w powietrzu
(bomba, etc),
ale na pewno nie była to brzoza (i nie linia wysokiego napięcia, którą nieco wcześniej on przeciął). To „niby patologiczne” WYGIBASY min. Macierewicza najwyraźniej są „zasłonką” (jest to wyrażenie z języka mafii) tego, co zadecydowano ok. 20 minut przed katastrofą. I oczywiście są one
„nie pisaną gwarancją” kariery Macierewicza
jako wiceprezesa PIS, Ministra Obrony (a wcześniej Służb Specjalnych) w IV RP
„Tragedia smoleńska była świadectwem bylejakości Polski dzisiaj”
MSZ (Sikorskiego) przekazało ambasadorowi Rosji, że Polska oczekuje ukarania winnych wycieku drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. Komitet Śledczy FR oświadczył, że nie są to zdjęcia ze śledztwa. Interwencję podjął prokurator generalny, a także minister sprawiedliwości. (PG) Drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej 20121017 Stefan Kosiewski FO90 Maria Kaczyńska Sikorskiemu w poprzek
http://sowa.blog.quicksnake.pl/Stefan-Kosiewski/Tratwa-Meduzy-Fascynacja-obdem-fragment-106-Drastyczne-zdjcia-z-Wyborow-Miss-Chazaria-2012-w-Czeladzi
Lech Kaczyński wykazał się w Gruzji odwagą frontalną nie z pistoletem w kieszeni, lecz z wielką nokią w dłoni, przeżytkiem techniki już w tamtych, zamierzchłych czasach, kiedy łączył się z bratem. Wcześnie wykazał się Lech Kaczyński przyzwoitością w Magdalence w stosunku do wszechmocnych generałów: Kiszczaka i Jaruzelskiego, którzy go tam do czegoś widocznie potrzebowali, bo przecież nie do parady. W Lizbonie wykazał się za namową brata premiera Rządu Polski podpisem własnoręcznym Prezydenta RP złożonym pod Traktatem odbierającym Polsce suwerenność i za to poniesiony został przez brata na Wawel.
Fatalna w skutkach pewność siebie Lecha Kaczyńskiego odebrała rozum kilku prezydentom postsowieckich państw i nie tylko. Polscy politycy
ulegli chazarskiej pewności siebie prezydenta Kaczyńskiego i postanowili uczestniczyć w obsadzie tragikomicznej figury. Dali się zapakować wszyscy na raz do jednego samolotu, żeby przelecieć się wspólnie bez potrzeby, wysoko nad chmurami, wypić po fikołku/ małpeczce przy okazji w ramach kateringu
lotniczego (tysiące buteleczek alkoholu nabywała wtedy w tym celu Kancelaria Prezydenta RP).
Na pohybel obcym portalom drastycznie narażał swego ducha i ciało tygodniami odcinając się w zaciszach Pałacu od zgiełku warszawskiej ulicy. To znowu leciał do Izraela, żeby w Jeruzalem apelować do żydów o spokój i brak paniki, bo Wojsko Polskie, jaki by rząd w Polsce nie był, w demokracji zmiany są możliwe - wyjaśniał żydom wątpliwości że  zawsze będzie walczyć w obronie interesów Izraela. Źródło: sowa-frankfurt
31 10 2016 Obowiązek prokuratury to nie bezwzględne prawo.
Zatem wola tych co sobie nie życzą ekshumacji bliskich którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej powinna być uszanowana. Czego tu szukać jak fakty poparte zdjęciami, filmami przemawiają za tym że para prezydencka została katapultowana stąd ten wybuch. Rodzi się pytanie dlaczego? W czasie zamieszania jakie wybuchło bo nie można lądować przypadkowo koś pociągnął za dźwignie a może była to sytuacja awaryjna wymuszona złym lądowaniem?
"Pan zajął moje miejsce" - zwykł mawiać do pilotów generał Błasik, jeśli na pokładzie samolotu znajdował się... jego najwyższy zwierzchnik.
Następnie zameldował Lechowi Kaczyńskiemu o gotowości samolotu do lotu, a ten zaakceptował tę gotowość nie pytając nawet obligatoryjnie i procedurowo o to, czy pilot zapytał chociaż Rosjan o pogodę w Smoleńsku, bo jeśli brat Jarosław nie pytał przez telefon satelitarny o parasol przeciwdeszczowy, to po co było się na wyrost przejmować pogodą na miejscu albo rolą Rosji w amerykańskim parasolu przeciwrakietowym, czy w końcu najmniej istotnym dla polityki zdaniem pilota
Dlaczego w kabinie tupolewa były przynajmniej dwie osoby, które nie powinny tam być: Błasik, Kazana i ten trzeci, który zgodnie z sugestią ministra
Millera mógł wywierać presję na podległych mu urzędników. Na to wskazuje analiza głosów z pokładu tupolewa i potwierdzają chyba fotografie odnalezionych w kabinie zwłok, a może tylko tych fotek nikt w Polsce jeszcze nie obejrzał? -
Dlaczego prokuratura mająca zajmować się w Warszawie ustaleniem przyczyn wspomnianej katastrofy samolotowej nie wezwała dotychczas na
przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego
, który jako ostatnia w życiu osoba rozmawiał z bratem Lechem Kaczyńskim przez telefon satelitarny? Dlaczego prokuratura ta nie zapytała dotychczas Jarosława Kaczyńskiego o treść wspomnianej rozmowy a w szczególności o to, który z braci Kaczyńskich podjął zgubną w skutkach decyzję o zmuszeniu pilotów do lądowania, mimo braku warunków do lądowania, a który z braci Kaczyńskich w celu dopilnowania wykonania tegoż niewykonalnego zadania posłał do kabiny pilotów generała Błasika oraz drugiego urzędnika określanego w rozmowach słowem: dyrektor? Dlaczego prokuratura w Warszawie nie wystąpiła dotychczas do tajnych służb RP dysponujących zapisem satelitarnej rozmowy telefonicznej
przeprowadzonej przez braci Jarosława i Lecha Kaczyńskich 10 kwietnia 2010 r.
o udostępnienie oryginalnego zapisu dźwiękowego tej rozmowy, po której to rozmowie prezydent Lech Kaczyński zadecydował formalnie o podjęciu lądowania w Smoleńsku mimo. Źródło sowa-frankfurt
24 10 2016 Patriota starej daty.
Aktualny Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz otrzymał w sobotę w Krakowie Nagrodę im. Kazimierza Odnowiciela "Patriota Roku 2016". Nagrodę mocno spóźnioną, a więc i mocno zadziwiającą.
Był taki film z lat ’90-tych, z grupy przedstawiających mafię jako rzeczywistość z którą się trzeba pogodzić. Była tam scena, jak jeden pijaczyna się zarzekał,
że „kocha swoją socjalistyczną ojczyznę”, co zostało dobrze przyjęte przez obecnego tam mafijnego kacyka słowami: „patriota, tylko starej daty”.
Dokładnie to samo można powiedzieć o Macierewiczu.
Patriotyzm to miłość Ojczyzny traktowanej jak matka. Jak każda miłość musi ona chcieć najpierw dobra dla obiektu swojej miłości a dopiero później dobra
własnego. Na to się nakłada wierność związanej z tym decyzji duchowej traktowanej jako podjęta raz na całe życie. Ten drugi warunek oznacza nakaz czujności, by wiedzieć, co jest aktualnie tym prawdziwym dobrem Ojczyzny. To się bowiem zmienia w czasie, a więc i stąd mamy różne daty patriotyzmu.
Patriotyzm najnowszej daty wymaga przede wszystkim ochrony naszej Ojczyzny od zagrożeń płynących od najgorszej z form faszyzmu szowinistyczno - ideologicznego, jakim jest korporacjonizm-syjonizm-globalizm i jego najmłodszego dziecka-potwora – umowy CETA niszczącej i państwa i narody.
To, co Macierewicz realizuje, owszem, jeszcze niedawno było patriotyzmem na czasie, ale teraz to już „patriotyzm starej daty”.
Jeszcze jak WSI weryfikował, a wyszło, że był dobrym harcerzem, to w pełni go rozumiałem i podziwiałem – sam kiedyś byłem dobrym harcerzem.
Jednak Macierewicz nie nadążył, nie zobaczył prawdziwego zagrożenia
. A więc albo pijaczyna, albo zidiociał, albo dał się skorumpować, albo tylko chory – w każdym razie coś go zatrzymało w rozwoju i możliwościach słusznego a skutecznego działania.
Bo co robi patriota starej daty? – Chyba niewiele więcej jak to, że tkwi w śmierdzącym ciepełku walki ze starym wrogiem.
Jak go widzę paradującego w mundurze moro, to od razu mi się kojarzy Neron przed lustrem...
No ale czego się spodziewać po patriocie starej daty, jak nie tego by w uwiędłych laurów liść z uporem stroił głowę?
Na pewno trzeba coś z tym zrobić, bo ten stan wstrzymuje w ratowaniu się i Naród i Państwo, marnotrawi siły, środki i możliwości działania. Gdyby był patriotą na czasie, to by najpierw walczył, aby umowa CETA nie doszła do skutku, a także żadna podobna. Walczyłby o prawdziwą demokrację, by była zdolna stawić czoło aktualnie urządzającym się na pozycjach kluczowych w Państwie formom faszyzmu (liberalnego dla korporacji prywatnych).
Wzmacniałby wszelkie autentyczne ruchy narodowe, walczył, by legalnymi były tylko partie realizujące w pierwszej kolejności wartości Narodu Polskiego w Polsce. Budowałby świadomość historyczną i duchowa Narodu Polskiego (widziałem gdzieś w sieci filmik, na którym się zarzekał, że nie jest żadnym Żydem, tylko Polakiem – więc tego się po nim należy spodziewać). – Zwłaszcza walczył o dobre imię Polaka, polskiego urzędnika i o powagę polskich instytucji. Wspierałby samoorganizację Narodu w ruchy i organizacje nad polityczne i autentycznie pozarządowe, jego gotowość i zdolność do samoobrony... Zwalczał wrogie ideom narodowym ideologie, zwłaszcza finansowane z zewnątrz... – dywersję sabotaż, agenturę i korupcję – i to niekoniecznie
wrogich armii i państw, a najpierw najgroźniejszych dziś dla naszego bytu korporacji prywatnych.
Źródło: niepoprawni.pl
23 10 2016 Kościelne państwo PiS-owskiej herezji
Nie wiemy, jaką rolę w życiu Jarosława Kaczyńskiego pełni wiara. Nie wiemy, jaką rolę pełni osoba Jezusa Chrystusa. Kaczyński milczy o tych
sprawach jak zaklęty. Wiemy za to doskonale, jaką rolę w jego projekcie politycznym pełni Kościół. O tym mówi często i gęsto, a ostatni rok pokazuje również, co sojusz ołtarza i pisowskiego tronu znaczy w praktyce. Kościół jest dla PiS narzędziem politycznym, które ma mobilizować wiernych-wyborców. Wspólnotą, która ma zarządzać emocjami - przede wszystkim negatywnymi, czyli szukaniem wrogów najczęściej urojonych i wymyślonych.
Organizacją, która ma uświęcać świeckie rytuały, jak miesięcznice smoleńskie czy celebry państwowo-religijne.
Kaczyński, który był z krwi i kości antyklerykałem, gdy jeszcze rozumiał, że zasada autonomii między państwem a Kościołem jest fundamentem demokratycznego państwa porzucił ją, bo zrozumiał, że bez armii proboszczów nie uda mu się wygrać wyborów. Dlatego zaczął schlebiać, i schlebia po dziś dzień Kościołowi, trzymając go tym samym na krótkiej smyczy. Istota jego myślenia o tym złowrogim sojuszu oddają słowa, które wygłosił zaraz po wygranych wyborach w obecności duchownych i niemal całego rządu: „To zwycięstwo potrzebowało prawdy i ludzi, którzy prawdzie służą. Którzy służą Polsce. Którzy są patriotami. To zwycięstwo jest także potwierdzeniem jednej prawdy. Fundamentem polskości jest Kościół i jego nauka. I że nie może
być Polski bez Kościoła. Wiedząc, że nie ma Polski bez Kościoła (...) każdy, choćby nie miał łaski wiary, musi to przyjąć (...) Każda ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę”.
Jaką cenę płaci PiS Kościołowi za poparcie tej herezji? Po pierwsze, rząd PiS robi to, co robiły wszystkie rządy w III RP, czyli spełnia życzenia finansowe Kościoła. Choć, oczywiście, tym razem strumień państwowych pieniędzy, który płynie do rozmaitych organizacji kościelnych i na rozmaite quasireligijne cele - od budowy muzeów myśli religijnej, poprzez projekty edukacyjne, na szkoleniach kończąc - jest nieporównywalnie większy.
Przez te 12 miesięcy zobaczyliśmy, jak Kościół lekką ręką porzucił „Dobrą Nowinę”, by stać się orędownikiem i narzędziem legitymizacji „dobrej zmiany”. To dlatego abp Stanisław Gądecki mówi zachwycony na początku roku 2016: „Nastąpił ogromny przełom. Po wojnie nie było jeszcze takiego zjednoczenia państwa i Kościoła”. Zobaczyliśmy więc, jak przesłanie Ewangelii, przepełnione miłosierdziem i troską, zostaje zastąpione przez nacjonalistyczną herezje katolicką. I w końcu jak demokratyczne państwo prawa, dzięki sojuszowi tronu i ołtarza, zostaje przekształcone w kościelne państwo herezji PiS-owskiej. Nie dziwi oczywiście, że na tym sojuszu zależy partii Kaczyńskiego. Dziwi, że Kościół w niego brnie, zachowując
się tak, jakby wierzył, że właśnie skończyła się historia. Jakby jego układ z PiS miałby jednej z boskich przymiotów, czyli obowiązywał do końca świata. Sęk w tym, że kościelne państwo religii „dobrej zmiany”, jak każda jawna herezja, wyląduje - wcześniej czy później - na śmietniku historii. Co wtedy stanie się z polskim katolicyzmem? Źródło newsweek.pl
18 10 2016 Kawaleria Powietrzna. Istnieje u nas takie coś co się nazywa Kawaleria Powietrzna.
Jakieś zamiłowanie w narodzie do konnicy jest, bo że to przeszło to cud. Zaczęło się gdzieś w latach 90-tych ubiegłego wieku. Najpierw miała być dywizja ze 150 helikopterami, pięć lat trwało, zanim zrozumieli, że 150 (słownie: stu pięćdziesięciu) maszyn w życiu nie będzie i zrobili 25 Brygadę. Do tej pory nie udało się ustalić, co ona może zrobić w czasie wojny.
Ma się przemieszczać helikopterami i tu się robi pewien problem. Nie spełnia absolutnie wymagań  transportowych. Znaczy się żołnierze polecą helikopterami a
sprzęt dotrze za jakiś tam czas samochodami. Ewentualnie wpierw wyślemy sprzęt a wojsko doleci później. Kawaleria Powietrzna jest formacją niezwykle kosztowną, za to jej możliwości bojowe są nikłe. W czasach propagandy sukcesu, że niby Rosja niegroźna, Putin ją demokratyzuje i będzie przyjęta do NATO wojsko miało być przeznaczone od misji za górami i lasami a nie do obrony kraju, któremu nikt nie miał zagrażać. Wojna asymetryczna i przewaga informacyjna była w modzie. Przy czym to my byliśmy tymi dużymi w konflikcie asymetrycznym. No mieliśmy być. I tu ładowanie kasy w kawalerzystów miało sens. Obecnie, gdy konflikt pełnoskalowy coraz bardziej nam zagraża kawaleria ujawnia swoją nieprzydatność. Będziemy bowiem tym małym a nie tym dużym. Nieprzyjaciel będzie miał przewagę w powietrzu i będzie dysponował środkami zwalczania helikopterów. Wątpliwym jest zatem przerzucenia
naszych wojsk za linię wroga.
Zresztą co ono by miało tam robić i po co? Podejmowane próby uzasadnienia są żałosne. Że mają zatrzymać odwody. No niby czym i jak? Tyle pieniędzy na to? Już lepiej niech kupią im akwalungi i każą zanurkować we Śniardwach i jak ruski czołg się przewali to wypłyną i będą atakować 2 rzut. Tak naprawdę to mogą oni jedynie okopać się na Rysach i Świnicy, co wynika z różnych misyjnych wymogów operowania np. w Afganistanie. Nie wiem czy jest to rubież tak ważna, że trzeba tam wysyłać cała brygadę z helikopterami kosztującymi tyle, co odrzutowiec pasażerski. Tak twierdzi red. Ziemkiewicz -że niby tyle kosztują.
Wychodzi na to, że Kawalerię Powietrzną możemy sobie darować. I śmigłowce dla niej. Przyszłość nie napawa optymizmem, obawiam się, że Polska
Grupa Zbrojeniowa utopi różne programy modernizacji armii. Mania robienia wszystkiego samemu jest podobna jak przed wojną. Gotowe przemyślenia tu są do przeportowania na współczesność, PiS coraz wyraźniej staje się grupą rekonstrukcyjną sanacji ze wszystkimi konsekwencjami tegoż. Nowa maszyna wspólnie z Ukrainą? Modernizacji Mi 17 mówimy jednak tak. Źródło: niepoprawni.pl
17 10 2016 Horror pacjentów. Tak są traktowani przez lekarzy!
Jak długo jeszcze chorzy w Polsce będą traktowani przez lekarzy, pielęgniarki i władzę jak zło konieczne? Ludzie milczą, by nie narazić się wszechwładnym medykom. Ale ile można! – Odpowiedzialność spoczywa na mnie i jestem przekonany, że działania podejmowane przez mój resort przełożą się na pozytywne efekty, które już niedługo będą odczuwalne dla pacjentów – mówił niedawno minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Bezduszności lekarzy i pielęgniarek doświadczył ostatnio Tomasz Kalita – chory na raka mózgu były rzecznik SLD, który zasłynął walką o legalizację marihuany leczniczej dla chorych takich jak on. Historię jego ostatniej wizyty w warszawskim Centrum Onkologii opisała na Facebooku żona
Anna. Z ciężko chorym mężem tkwiła pięć godzin na wyziębionym korytarzu, gdzie termometry wskazywały ponoć ledwie 12 stopni! Wraz z nimi dziesiątki pacjentów czekało na wizytę u lekarza. Dla wielu z nich to mogą być ostatnie dni, tygodnie czy miesiące życia. Chorzy i ich bliscy są oburzeni i bezradni, że tracą je na czekaniu. Anna Kalita nie kryje złości, gdy pisze, że w pewnym momencie lekarka, do której czekały tłumy... zwyczajnie wyszła z gabinetu na półtorej godziny! Bez słowa, bez przepraszam, bez wytłumaczenia...
„Obrażona na cały świat sekretarka cedzi w końcu przez zęby, że lekarka musiała wrócić na oddział, bo nie został tam ani jeden lekarz”
– pisze Anna Kalita. Ponoć wszyscy pojechali na konferencję naukową. W końcu – po 5 godzinach! – udaje się wejść do lekarza. Gdy w gabinecie dzwoni telefon, pani doktor mówi, że „nie ma czasu gadać, bo tłum rozpędza”. Lekarka nie orientowała się w przebiegu leczenia Tomasza Kality. Gdy jego żona poszła na oddział po chemię, usłyszała od „sześciu rozkosznie plotkujących pielęgniarek”, że ma usiąść, bo „to będzie długo trwało”.
No i do kogo te pretensje panie Kalita? Przecież sam pan taką publiczną służbę zdrowie tworzył. Tylko w prywatnym gabinecie tak jakoś milej i szybciej. Źródło fakt.pl
14 10 2016 Jak założyć firmę w Czechach? Jeszcze łatwiej niż w Wielkiej Brytanii. Emerytura po roku.
Prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Boli, gdy lwią część swoich zarobków trzeba przeznaczyć na
opłaty. Na ZUS, z którego i tak dostaniemy głodową emeryturę.
Boli, gdy musimy tracić godziny na stanie w urzędach. Coraz częściej szukamy zatem sposobu, aby więcej zostawało w naszej kieszeni. Na przykład? Można założyć firmę w innym kraju, a pracować w Polsce. Na przykład w Czechach, Zenek zakłada firmę.
No i przy dochodzie 5 tys. zł miesięcznie, Zenek musiałby co miesiąc wydać w Czechach około 575 zł na ZUS i składkę zdrowotną. Minimalny koszt obsługi polskiej firmy, przez firmę Account Professional a.s., która zajmuje się naszą księgowością w Czechach wynosi 1500 koron, czyli około 200 zł. Podobnych biur, pomagających założyć i prowadzić firmę w Czechach jest wiele.
– Przy kwocie do około 10 tys. zł dochodu miesięcznie będzie obowiązywała prawie taka sama kwota ZUS i zerowy podatek. Powyżej
10 tys. zł podatek dochodowy wynosi 15 proc. i 20 proc. droższy ZUS – wyjaśnia Zbigniew Mrózek.Nasz rozmówca, który zawodowo pomaga Polakom zakładać firmy na terenie Czech twierdzi, że niektórych klientów nie widział już od pięciu lat. Kontaktują się przez telefon, maila, a kwestie urzędowe załatwiane są za pomocą pełnomocnictw. – Wszystko robimy my, a klient nie musi w ogóle przyjeżdżać – mówi Mrózek.
Poza tym na na plus działają nie tylko o względy podatkowe. Chodzi też o traktowanie przedsiębiorców przez urzędników. Z tego co słyszę od klientów, w Polsce traktują każdego jak potencjalnego oszusta.
– W Czechach osoby fizyczne mogą odliczyć od dochodów koszty w wysokości 60 proc. dzięki czemu opodatkowane jest tylko 40 proc. dochodu. Wysokość podatku to 15 proc. – mówi Zbigniew Mrózek. Emeryturę z czeskiego ZUS-u można otrzymać już po roku, a nasze ubezpieczenie zdrowotne działa
oczywiście również w Polsce. Wysokość emerytury jest zależna od dochodu i okresu, kiedy dochód ten był otrzymywany.
Uwaga:
Na tropie antyzusowiczów Polski ZUS nie jest taki głupi. Szybko zorientował się, że tysiące przedsiębiorców znika mu z ewidencji, emigrując do innych „systemów emerytalnych”. Tak naprawdę nadal pracowali w Polsce. Ruszyła śledcza machina. Nie trzeba było talentu Sherlocka Holmes’a, by odkryć oszustwo na kaczych łapach. Do prawdy ZUS dochodził zadając 12 typowych pytań. Źródło natemat.pl
13 10 2016 Prowadzisz działalność gospodarczą? Jednolity podatek zabierze ci co miesiąc kilkaset złotych.
Rząd zapowiedział ujednolicenie systemu podatkowego w taki sposób, żeby zamiast wielu różnych zobowiązań (np. składki ZUS) podatnicy płacili jeden podatek. Dla najmniej zarabiających (płaca minimalna) ma być to stawka 19,5 procenta. Powyżej 6 tysięcy złotych - stawka w wysokości 40 proc.
Policzyliśmy, co to oznacza dla prowadzących działalność gospodarczą.
Ważnym założeniem, które poczyniliśmy na potrzeby uproszczenia kalkulacji, jest to, że osoba prowadząca działalność gospodarczą nie wrzuca niczego w koszty, ale również nie płaci np. za prowadzenie księgowości. Dodatkowo stawkę ZUS przyjęliśmy na poziomie 1121 złotych.
Osoby, które co miesiąc wystawiają swojemu pracodawcy fakturę na kwotę 6 tysięcy złotych netto (plus VAT), stracą pond 350 zł. Możemy przyjąć, że w tej chwili zostanie im w portfelu co miesiąc 3951,99 zł. .Z naszej symulacji wynika, że im więcej przedsiębiorca zarabia, tym więcej będzie musiał dołożyć po zmianie podatku. Komuś, kto wystawia miesięcznie fakturę na 10 tysięcy netto, zostanie w kieszeni o niemal 1200 złotych mniej. Skorzystają za to
zarabiający najmniej. Pracownik zatrudniony w oparciu o umowę o pracę na minimalnej stawce, dostanie co miesiąc aż 482 złote więcej. W Polsce działalność gospodarczą prowadzi ponad 2 miliony osób. To one mogą być zaniepokojone, tym, że dobry w swym zamierzeniu pomysł uproszczenia systemu podatkowego będzie prowadził do głębszego sięgnięcia do ich portfeli. Źródło: innpoland.pl
Przykładowa opinia:
Nie mogłem znaleźć pracy na etacie więc się samo zatrudniłem. Teraz nową ustawą o jednolitym podatku chcą mnie zmusić do płacenia na równi z tymi, którzy mają pracę na etacie. Tyle, że bez kodeksu pracy. Od 5 lat nie byłem na wakacjach – zawsze ZUS zajadał ostanie 1000 zł, chorobowe to 8.5 zł za godzinę płatne dopiero od 31 dnia choroby, a ośmiogodzinną dniówkę to ja widziałem w telewizji.
12 10 2016 Postkomuna wije się jak piskorz i syczy jak żmija.
Przez 50 lat okupacji wszędzie wkradało się zło i zdołało się wszędzie zakorzenić. Przez 26 kolejnych lat wprowadzano pewne zmiany w systemie ekonomicznym i ustrojowym, zaprojektowane pod kątem pewnych grupowych interesów, a te zabiegi zamiast zło wykorzenić, wzmagały jego narastanie.
Głupotą okazało się naiwne oczekiwanie, że ono samo zniknie, ot tak jakoś. Wszystkie instytucje od samorządów po teatry i instytucje filmowe i inne instytucje kulturalne włącznie z edukacyjnymi, uległy patologiom, które teraz coraz śmielej ujawniają media niezależne. Żeby te patologie odkryć, trzeba
przenieść uwagę z posunięć politycznych na głębszy poziom relacji wyznaczających interesy grupowe.
Tym samym potwierdza się teza z wczesnego okresu transformacji ostrzegająca przed powstaniem systemu sfunkcjonalizowanych patologii. Wszędzie pojawiają się problemy z lokalnymi władcami podwórka czy piaskownicy, których kariery powiązane są z rozrostem owych patologii.
A to zespół teatralny uznaje się za właściciela teatru, ale nie zamierza na niego łożyć. Instytucja filmowa uznaje się za jedyny autorytet w kwestii jakie
filmy należy robić, a pan Broniarz, prezes ZNP za nadministra, zarabiającego więcej od ministra edukacji. Trzeba więc zdać sobie sprawę z faktu, że mamy do czynienia z rozbudowanym systemem sfunkcjonalizowanych patologii. A to oznacza, że z punktu widzenia całości są to patologie, ale służące, spełniające określone funkcje na rzecz pewnych grup interesów.
W systemie szkolnym dotychczasowy system edukacji tworzył zestaw barier i filtrów zapewniających dziedziczenie lepszego wykształcenia i statusu społecznego dla środowisk postkomunistycznych. Mieliśmy selekcję po szkole podstawowej, dzięki której dzieci z rodzin lepiej uposażonych
trafiały do lepszych gimnazjów. Potem selekcja następowała po gimnazjum. Proszę zwrócić uwagę na to, że po liceum selekcja była mniej rygorystyczna, bo środowiska uprzywilejowane stać było na drogie szkoły wyższe czy korepetycje. Zmiana system selekcji ogranicza a to redukuje monopol i uprzywilejowanie środowisk postkomunistycznych. Kolejne patologie w systemie edukacji wiązały się ze zmianami programowymi mającymi na celu narzucenie młodzieży lewicowo-liberalnego paradygmatu ideologicznego i tezami o konieczności powiązania zmian z rzekomymi potrzebami rynku pracy.
Nad systemem edukacji , tak jak TK nad polityką, miał czuwać lewicowy ZNP pod przewodem prezesa Broniarza. Do systemu edukacji zamierzano też wprowadzić z powodów ideologicznych edukację seksualną, ale, na szczęście, zwycięstwo PIS, tę perspektywę zniweczyło. Nie dajmy się więc zwieść
dywagacjom o korzyściach płynących z trójszczeblowego systemu edukacji, bo sama trójszczeblowość wyraźnie ujawnia straty czasu i bezsens do jakiego te straty czasowe prowadzą. Trzyletni cykl daje praktycznie dwa lata realnej nauki, a trzyletnie liceum to po prostu czysty oksymoron. Obrodziły nam patologie, oj obrodziły, teraz potrzebny jest buldożer do ich usunięcia. Źródło: niepoprawni.pl
09 10 2016 Dobra Zmiana potrzebuje lokalnych korzeni....
Premier Szydło zepsuła jeden z większych geszeftów PO-sitwy z ostatnich lat. Armia polska nie kupi francuskich helikopterów. Skrajnie
niekorzystne dla nas warunki umowy przyniosły zerwanie negocjacji i "Caracali" w Polsce nie będzie. Jeżeli umowa nie-rządu PO-PSL z Francuzami miała drugie dno, to teraz PO-sitwa będzie musiała oddać pieniądze z "prezentów". W efekcie lewak Hollande nie przyjedzie do Warszawy...na razie. Być może sprawę powinien zbadać TK, który jako "niezawisły trybunał" może stwierdzić, że jeżeli Francuzi nie dostaną obiecanej wcześniej kasy, to może być niezgodne z Konstytucją. A umowa Pawlaka z Gazpromem była zgodna...dziwne. W związku z tym"skandalem" Francja pewnie nie poprze genosse Tuska na kolejną kadencję "prezydĘta Europy". Rudemu niemieckiemu konfidentowi zaczyna robić się ciasno na kontynencie. Podpowiadam za darmo - Polska nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej z Izraelem na przykład....
Pan prezes Kaczyński mówił w Lublinie o fundamentach Dobrej Zmiany. Wskazywał drogę, mówił, że nic nie jest dane za zawsze. Szkoda, że tych słów nie chcą słuchać lokalni bonzowie PiS. Dla nich nadal trwa "karnawał". Wielu jest przekonanych, że to ich "geniusz" doprowadził do podwójnego wyborczego sukcesu. Dlatego lekceważone są społeczne czy samorządowe organizacje prawicowe, nikogo z lokalnych prominentów PiS nie obchodzi los wolontariuszy, dzięki którym w roku ubiegłym "cud" wyborczy mógł się dokonać. Pomijam zupełny brak inicjatyw ze strony parlamentarzystów i samorządowców
PiS - może nie umieją albo nie mają czasu. Ale lekceważenie tych, co pomogli wygrać, przyniesie powtórkę z 2007 roku. Wzajemne podgryzanie, brutalne ataki na przyjazne środowiska, zniechęca je do dalszego wspierania PiS. To tylko kwestia czasu gdy wróci koszmar rozbicia prawicy. Czy to tak trudno zdiagnozować? Panie Prezesie - czas już nie działa na rzecz Dobrej Zmiany...nie można liczyć tylko na głupotę tzw. opozycji i bierność społeczeństwa. W moim okręgu wyborczym (jako jednym z dwóch gdzie w Polsce PO-sitwa wygrała ubiegłoroczne wybory) parlamentarzyści i prominenci PiS
zwalczają się zaciekle, ku radości PO-mafii. Struktury partii są rachityczne, nowych członków nie przyjmuje się, narasta bunt przeciw marazmowi i bierności. Każda inicjatywa środowisk prawicowych - klubów "GP", Ruchu im. L. Kaczyńskiego czy RKW odbierana jest przez partyjny aparat jako zagrożenie. Sami nie robią innym nie chcą pozwalać...To już przerabialiśmy Panie Prezesie... Źródło: niepoprawni.pl

Płynie łezka w oku! Czy to jawa czy sen? Znalezione w necie.
Jestem młodym człowiekiem. Od jakiś 10 lat nie pracuje w kraju. Nie stać mojego przyszłego polskiego pracodawcy na moją wiedzę tutaj w kolonii. W urzędzie już od 2ch lat figuruje jako bezrobotny. Podpisuje książeczki że sam niby szukam etatów czyli ja udaje że szukam a urząd udaje że się też
stara. Robią mi jakieś profilowania itp co w ogóle z mojego skromnego punktu widzenia jest bezsensu i wyrzuca się publiczne pieniądze w błoto. Oferty po 1700 brutto wiszą. Taką miałem dniówkę poza krajem zanim wróciłem. Skończyłem studia wyższe z wyróżnieniem na kierunku ścisłym. Postanowiłem że tego wystarczy. Ściągnąłem wszystkie oszczędności do kraju i żyje jak pączek w maśle. Pół godziny pracy poza polska wystarcza mi na spokojne przeżycie całego dnia w kraju. Dziesięć fontów/dzień pozwala mi tutaj żyć jak panisko. Łapię ryby chodzę na wycieczki z psami i mieszkam w pięknym domku z ogrodami. Wolna głowa i wolny człowiek. Jak widzę jak ludzie siedzą po 10-12h za 300 fontów na miesiąc to mnie ciarki przechodzą. Nie należy mi się
tutaj żadna emerytura i jestem tego świadom i jestem zadowolonym człowiekiem. Nie pójdę tutaj do pracy bo to nie ma sensu. Swoje
oszczędnośc szacuje na ok 3 mln pln. A po co ja mam pracować jak mnie po 5 tys wychodzi do wydawania na miesiąc i mnie pieniędzy do 80tki starczy. Myślę że do tej pory ZUS pozostanie tylko zapisem na kartach historii a nie jeden z 30sto letnim stażem przyjdzie do mnie po pomoc jak już piramida finansowa się rozleci. Powtórzę raz jeszcze. Życie jest za piękne żeby pracować w Polsce. Nie nie nie i jeszcze raz nie. Mój kapitał nie jest nastawiony na drapieżne zarabianie przy dużych możliwych stratach. Mój kapitał rośnie z prędkością ok 100 pln/dobę bez kiwania nawet małym palcem. Powodzenia w piękny piątek w kieracie. Ja już zacząłem weekend.
Skończone studia z wyróżnieniem a w komentarzu same czerwone wężyki. Walka z nimi była długa i mozolna.
29 09 2016 Partia z narodem walczy o lepsze jutro dla siebie!
Genialny Morawiecki zapomina że nadmierny wzrost opodatkowania zamiast przynosić większe dochody, powoduje ich spadek. Gdy podnosimy podatki, wpływy rosną, ale tylko do momentu, gdy obciążenia nie przekroczą wartości, której obywatele już nie są w stanie zaakceptować. Nie jest to dogmat, nie jest to teoria, której nie da się podważyć, ale warto o niej pamiętać, sięgając obywatelom do kieszeni panie Morawiecki.
Dzisiejsza Polska to efekt pracy posłów wszystkich kadencji, którzy dbając o swoją kieszeń lobbują dziurawe ustawy. W efekcie ci co mają dużo
nic nie płacą a tym co mają mało zabiera się prawie wszystko.
Ministerstwo Finansów chce wycisnąć dodatkowe 3 miliardy VAT. Z oszustów? Zapłacić mogą także uczciwe firmy. Najwięcej oszustów po 1989 roku urzęduje na
Wiejskiej i w ministerstwach. Należy za wszelką cenę odebrać im to co zagrabili na prywatyzacji. Nie zaciskajcie ust ! Zaciśnijcie pięści..
– Pozwólcie mi normalnie płacić podatki. Nie zarzynajcie kury znoszącej złote jaja. Skoro wpłacam do budżetu 500 mln rocznie, to naprawdę nie ma to znaczenia, czy wyciśniecie ze mnie dodatkowe 10 mln złotych - takie przesłanie zawierał list otwarty do urzędników, który napisał prezes firmy będącej jednym z największych płatników podatków VAT, dochodowego i akcyzy w Polsce.
W jego firmie "uszczelnianie systemu", o którym mówi Ministerstwo Finansów, już objawiło się dodatkowymi kontrolami. Mają na celu wyduszenie z uczciwie
rozliczającej się firmy kolejnych milionów. Chciał opublikować list w jednej z gazet. Po czym opamiętał się i schował go do biurka. Atmosfera nie sprzyja wychylaniu się z listami protestacyjnymi. Dlaczego?
Niedawno firmę odwiedził kolejny kontroler. Instruowany przez kierownictwo, że ma iść i łapać oszustów na gorącym uczynku. A że był porządny i szczery, od razu przeprosił prezesa: – No nie widzę tu żadnego przekrętu. Zatrudnia Pan pracowników, płaci pensje, widzę rzetelnie prowadzone rozliczenia, podatki takie, że pogratulować. Jednak muszę zrobić swoje. Posiedzę trochę, popatrzę w dokumenty, postaram się nie zrobić państwu krzywdy - powiedział. Tak
przynajmniej relacjonuje historię prezes. Wylicza, że coraz więcej czasu traci na udowadnianie, że nie jest oszustem. Za chwilę takie scenki będą normą w coraz większej liczbie firm.
Rząd powinien zrozumieć, że szara strefa nie jest dowodem na "przestępcze skłonności" obywateli, tylko na to, że żąda wygórowanych, nieadekwatnych podatków. Dla większości to nie jest wybór, tylko konieczność.
Jestem pełen podziwu dla tych którzy odważyli się i prowadzą własną działalność gospodarczą w Polsce. Ileż to trzeba mieć zapału i jakim być odpornym żeby nie polec w walce z Urzędem Skarbowym. Dla skarbówki każdy nawet ten rozpoczynający działalność gospodarczą to przestępca którego trzeba bezwzględnie ścigać i tępić. W Polsce mamy taki system podatkowy, że nawet gdyby na polu zamiast buraków zbierał brylanty to i tak splajtuje. No a buraków jest ci u nas pod dostatkiem nawet w mieście.
Polityk, poseł, urzędnik nie powinni zarabiać więcej jak 3000 złotych wtedy wiedzieliby jak trzeba szanować pieniądze i cudzą pracę. Dlaczego bo ta ich praca
to takie przelewanie z próżnego w puste bo efektów nie ma żadnych. Albo inaczej bywało już tak że jedni kopali dołek drudzy go zasypywali i znowu w tym samym miejscu kopali i znowu zasypywali i tak w kółko Macieju trwało to latami. Narobili się wszyscy co nie miara tego nikt nie zaprzeczy. Ba jakie pieniądze za to otrzymali. A efekt ich pracy był żaden.
Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy.
19 09 2016 Misiewicz oferował "pracę za głosy" radnym PO?
Tygodnik "Newsweek" poinformował, że rzecznik MON, Bartłomiej Misiewicz próbował w końcówce sierpnia "przekabacić" na stronę PiS bełchatowskich radnych PO. Proponował im przystąpienie do koalicji ze swoją partią. Jedynym warunkiem było ich zrzeknięcie się członkowstwa w partii Grzegorza Schetyny. W zamian mieli jednak za to otrzymać pracę w państwowej spółce.
Według ustaleń "Newsweeka" zadaniem Misiewicza było znalezienie nowej większości w radzie powiatu, co pozwoliłoby PiS obsadzić stanowisko wicestarosty. Do siedziby rady powiatu ściągnięci zostali radni PO, na których czekał Misiewicz i Sławomir Zasada (prezes państwowej spółki PGE GiEK).
Oto jest ten, który jeszcze rano mienił się być wyższym nad wszystkie...
Bartłomiej Misiewicz poprosił szefa MON o zawieszenie w funkcjach w MON.  Minister Macierewicz przychylił się do prośby Misiewicza. Szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza zapowiedział także kroki prawne przeciwko "Newsweekowi"
Ale honorowy ten Misiewicz! To dziś niespotykane! No ale Misiewicz może sobie na to pozwolić bo bardzo dobry wojownik Macierewicza. Tak o
Misiewiczu mówi jego bezpośredni szef. To kolejna nagonka polityczną na dzielnego młodego człowieka, który, jak mało kto, zasłużył się dla bezpieczeństwa naszego państwa.
Bartłomiej Misiewicz sześć lat był sekretarzem komisji smoleńskiej i to dzięki niemu zebraliśmy dowody pokazującej rosyjską odpowiedzialność za śmierć polskiej elity narodowej. Co więcej dzięki swojej determinacji, odwadze i zdolności podejmowania decyzji, uratował część polskiego kontrwywiadu od sprywatyzowania przez ludzi stojących dziś pod zarzutem działania na rzecz obcego wywiadu. Powstrzymał przestępców, uratował tajne dokumenty przed przejęciem przez obce służby, zablokował operację wymierzoną w polską armię i bezpieczeństwo państwa.
I za to został wyróżniony. Chciałbym, żeby każdy oficer w Wojsku Polskim mógł się poszczycić takimi osiągnięciami.

No patrzcie taki młody Misiewicz a jakie to już bohaterskie czyny ma na swym koncie. J 24 i Stirlitz przy nim siada. Papier ma to do siebie że wszystko przyjmuje nawet to że Rokossowski był synem polskiego kolejarza.
16 09 2016 Macierewicz uciekł ze Smoleńska bo się bał!
Mąż zmarłej tragicznie w katastrofie smoleńskiej Jolanty Szymanek-Deresz, twierdzi, że minister obrony narodowej zachował się w Smoleńsku w "sposób haniebny", bo zamiast pomagać na miejscu, wrócił do Warszawy.
Kilka minut wcześniej zginęli jego przyjaciele, koledzy i współpracownicy. Zamiast biec i udzielać pomocy, udał się do restauracji na obiad, a potem wsiadł do pociągu. Jak mi powiedziano, nakazał kierownikowi pociągu wygasić światła, zaciągnąć rolety i po kryjomu uciekł do Warszawy. Było to komentowane tak, że pan Macierewicz boi się o swoje życie - mówił w TVN24 Paweł Deresz. - Myślę, że Macierewicz teraz odreagowuje, stara się zrobić dobre wrażenie po tym haniebnym czynie - dodał Deresz, tłumacząc, dlaczego komisja powołana przez Macierewicza zamierza rozpocząć od nowa śledztwo smoleńskie.
W chwili gdy tupolew rozbił się pod Smoleńskiem, obecny szef MON był w Katyniu. Od miejsca tragedii dzieliło go ok. 30 km. Gdy informacje o katastrofie zostały potwierdzone przez Rosjan, Macierewicz miał powtarzać: "trzeba natychmiast wracać". Nigdy szerzej nie wytłumaczył się z tej decyzji. Na jednej z konferencji prasowych na pytanie, czy nie żałuje, że nie dotarł na lotnisko Siewiernyj, odparł: "przez cały czas żałowałem, ale taka była konieczność". Dopytywany "dlaczego?" odpowiedział tylko: "bo taka była".
Od dawna o tym piszę na wielu forach. A pierwszym który to powiedział Macierewiczowi był Palikot
Nie rozumiem, nie pojmuję. Nie tak byłem wychowywany. Nie takie wartości mi wpajano. Jak można popierać człowieka ze wszech miar skompromitowanego, człowieka nie mającego za grosz honoru, człowieka opętanego. Aktora który tak świetnie przed elektoratem wyuczoną rolę grał tak wielu omamił i do oddania głosu na siebie skłonił. Kiedy się dowiedział się o tragedii Smoleńskiej był ok. 14 km od miejsca katastrofy. I co zrobił? Jako pierwszy niczym tchórz, dezerter czmychnął czym
prędzej do kraju. Osoba, która przedstawia siebie jako niezłomnego lustratora, antykomunistę, likwidatora WSI, bojownika o prawdę smoleńską.
Ile w tym prawdy a ile kpiny? Tego typu osoba powinna bez chwili zastanowienia ruszyć na miejsce katastrofy, aby sprawdzić naocznie czy to prawda, czy rzeczywiście się "to" zdarzyło. Więcej, taka reakcja jest poniekąd bez uzasadnienia - jedzie się na miejsce i już!!! To przecież ukochany Lech Kaczyński zginął - został zamordowany - więc czym prędzej do Smoleńska!

Mniemam iż Twój życiorys jest podobny do tego zachowania niegodnego, skrzętnie skrywanego. Niewielu zauważyło jak traktujesz innych z góry, jak lekceważysz wręcz plujesz, karcisz każdego tak jakbyś postradał wszelkie rozumy. Za katolika masz się wielkiego wręcz bogobojnego to wiesz że Judasz przyznał się do swej zdrady, wiesz ze srebrniki go paliły. Zrób jak Judasz wyznaj skruchę i zrzeknij się mandatu poselskiego bo ze wszystkich kandydatów Ty jeden najbardziej nie zasługujesz na niego. Listopad 2011 rok
08 09 2016 MON wypłaca zadośćuczynienia rodzinom ofiar smoleńskich. Tylko w tym roku już 2,5 miliona złotych.
Od grudnia 2015 roku MON zawarł z rodzinami ofiar smoleńskich 15 ugód opiewających łącznie na kwotę 2,5 mln złotych - dowiedział się "Newsweek”. Kilkadziesiąt kolejnych wniosków, niejednokrotnie z żądaniem wypłat milionowych kwot, czeka jeszcze na rozpatrzenie. Najpewniej będzie pozytywne, bo odkąd sprawami odszkodowań zajmuje się w MON były adwokat Antoniego Macierewicza, resort przystaje na większość żądań wysuwanych przez rodziny smoleńskie.
Przypomnijmy. W ramach zadośćuczynienia od kwietnia 2010 roku do grudnia roku 2015 pomiędzy członkami rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej a Skarbem Państwa zawarto 276 ugód sądowych, opiewających łącznie na kwotę 67,5 mln złotych (każda z rodzin otrzymywała 250 tysięcy, kwotę w tego typu przypadkach niebagatelną). Wypłata pieniędzy – uzasadniona wtedy szczególnymi okolicznościami narodowej tragedii – nie zamknęła jednak możliwości dochodzenia kolejnych roszczeń. I właśnie ma to miejsce. Jak ustaliliśmy od grudnia 2015 roku o przyznanie świadczeń odszkodowawczych w związku ze śmiercią członków rodziny w wyniku katastrofy smoleńskiej wystąpiły do Ministra Obrony Narodowej aż 53 rodziny ofiar, a dokładnie 123 osoby. Wśród nich są też wnioski, które opiewają na milionowe kwoty - informuje serwis oko.press. Chodzi między innymi wniosek Zuzanny Kurtyki, wdowy po szefie IPN na kwotę miliona złotych, jej syna, Krzysztofa Kurtyki na 450 tysięcy złotych oraz Magdaleny Merty, wdowie po ministrze kultury, Tomaszu Mercie, na 2 mln złotych.
Więcejna podstronie: Polityka
07 04 2016 Biznes smoleński ma się dobrze. Kolejnych Licheń będziemy mieli?
Towarzyszu Macierewicz i towarzyszu Kaczyński o co wam chodzi o prawdę czy o wyciągnięcie jak największej kasy na tej tragedii. Ta wasza zabawa w szukanie prawdy już kosztowała nas podatników ponad 70 mln złotych.
02 09 2016 Antoni Macierewicz – zamach w Smoleńsku i inne teorie spiskowe.
Strona rosyjska odpowiada za smoleńską katastrofę? „To oczywiste”. Już nie ma mowy o hipotezach... Antoni Macierewicz ma „prawdziwe” dowody potwierdzające teorie, że w Smoleńsku doszło do zamachu.
„To nieprzyzwoite. Z jednej strony mamy do czynienia z systematycznym niszczeniem polskiej tradycji i dziesiątkami lat działania na szkodę polskich interesów przez ludzi nazwanych przez prezydenta zdrajcami, a z drugiej z nagonką polityczną na dzielnego młodego człowieka, który, jak mało kto, zasłużył się dla bezpieczeństwa naszego państwa. Bartłomiej Misiewicz sześć lat był sekretarzem komisji smoleńskiej i to dzięki niemu zebraliśmy dowody pokazującej rosyjską odpowiedzialność za śmierć polskiej elity narodowej. Co więcej dzięki swojej determinacji, odwadze i zdolności podejmowania decyzji, uratował część polskiego kontrwywiadu od sprywatyzowania przez ludzi stojących dziś pod zarzutem działania na rzecz obcego wywiadu. Powstrzymał
przestępców, uratował tajne dokumenty przed przejęciem przez obce służby, zablokował operację wymierzoną w polską armię i bezpieczeństwo państwa. I za to został wyróżniony. Chciałbym, żeby każdy oficer w Wojsku Polskim mógł się poszczycić takimi osiągnięciami.
No patrzcie taki młody Misiewicz ajakie to już bohaterskie czyny ma na swym koncie. J 24 i Stirlitz przy nim siada. Papier ma to do siebie że wszystko przyjmuje nawetto że Rokossowski był synem polskiego kolejarza.
„Dzisiaj wybór nie dotyczy tego, czy to polscy piloci zawinili przy katastrofie smoleńskiej lub czy rozpad samolotu prezydenckiego dokonał się w powietrzu dlatego, że dopuszczono świadomie z wadą techniczną do takiego lotu, czy też mieliśmy do czynienia z umyślnymi działaniami mającymi na celu zniszczenie samolotu w powietrzu. Bo to, że działania nawigatorów rosyjskich i moskiewskich decydentów miały na celu doprowadzenie do katastrofy polskiego samolotu prezydentem Lechem Kaczyńskim i całą delegacją na pokładzie, nie pozostawia żadnych wątpliwości. To jest już oczywiste” Źródło: newsweek.pl 
25 08 2016 Archiwa nie płoną, ale zabijają.
Wybuchem gazu w gdańskim wieżowcu żyła cała Polska. Stało się to w wielkanocny poniedziałek 17 kwietnia 1995 roku. Wtedy nawet pojęcia nie miałem, że w tym budynku mieszkał współpracujący od 1978 roku z opozycją były oficer SB, dziś emerytowany ppłk. Adam Hodysz, uważany przez
wielu za współczesnego Konrada Wallenroda, który z samej jaskini esbeckiego lwa pomagał rodakom obalić komunę, za co czerwoni wsadzili go później za kratki. Według mnie z tym Konradem Wallenrodem to jednak przesada, bo Hodysz nie wstępował do SB z zamiarem obalania komuny, a dopiero w trakcie służby doszło do jego nawrócenia. Gdyby w 1995 roku działał Internet być może wiedziałbym o lokatorze feralnego wieżowca, Hodyszu, ale wtedy w Polsce wszystko jeszcze było w powijakach, a bardzo kosztowny dostęp do Internetu przez modemy anonimowym użytkownikom umożliwiono
dopiero w 1996 roku. Jednak nawet po przeszło dwudziestu latach pamiętam moje ogromne zdziwienie tym, że już nazajutrz 18 kwietnia cały budynek w niezrozumiałym dla mnie pośpiechu wysadzono w powietrze, a całą akcję ratunkową oraz badanie przyczyn wybuchu prowadzono dopiero na tym potężnym gruzowisku. Jakoś nie trzymało się to wszystko kupy, bo przecież nie raz oglądałem w telewizji obrazy jak po którymś z kolejnych trzęsień ziemi czy wielkiej katastrofie budowlanej na świecie ratownicy przybyli z wielu krajów z narażeniem życia przeszukiwali rumowiska, a do wyburzeń dochodziło najwcześniej po kilku lub kilkunastu dniach.
Do wybuchu w gdańskim wieżowcu doszło niemal trzy lata po „nocnej zmianie”, czyli obaleniu rządu Jana Olszewskiego i wtedy także nie wiedziałem, że
dokumenty na temat TW „Bolka” Wałęsy dostarczył ówczesnemu szefowi MSW, Antoniemu Macierewiczowi właśnie Adam Hodysz, za co został później odwołany ze stanowiska Dyrektora Delegatury UOP w Gdańsku przez Andrzeja Milczanowskiego, który po „nocnej zmianie” objął ministerstwo po Macierewiczu. Jak widać „Bolek” ufał bardziej tym esbekom, którzy zwalczali w PRL-u opozycję i u których na nawrócenia nie było żadnych widoków.
Dzisiaj wiele osób nawet z prawej strony sceny politycznej powątpiewa w to, że służby specjalne III RP byłyby zdolne do takiej zbrodni i w celu odzyskania dokumentów kompromitujących Wałęsę posunęłyby się do morderczej akcji mającej dać pretekst do wejścia do mieszkania Adama Hołysza. Ja z kolei nie wierzę w takie dziwne przypadki i zbiegi okoliczności. Musimy cały czas pamiętać, że III RP nie powołano do życia na skutek pomysłu osób, które dogadały się później w Magdalence i przy okrągłym stole. Tylko wyjątkowo naiwni ludzie wierzą do dziś, że ten „nowy ład” i „pokojowy demontaż komunizmu” zaprowadzony został spontanicznie bez udziału i nadzoru możnych tego świata. Cała ta operacja przypominała pranie brudnych pieniędzy przez mafię tylko, że w tym przypadku do legalnego demokratycznego światowego politycznego obiegu z wielkim sukcesem zamiast brudnych pieniędzy wprowadzono
komunistycznych zbrodniarzy. Wałęsa był kamieniem węgielnym i mitem założycielskim tego międzynarodowego geszeftu zwanego transformacją, więc mnie nie dziwi, że za wszelką cenę i wtedy i dziś próbuje się ten żałosny symbol ratować.
Po obaleniu rządu Olszewskiego najwyraźniej w jakichś najpewniej nie polskich gabinetach zadecydowano, że trzeba działać radykalniej, aby nie powtórzyła się podobna sytuacja z ujawnianiem tych wszystkich TW „Bolków”. To chyba od tego momentu śmiertelne zagrożenie padło na wszystkie osoby, którym wydawało się, że zgromadzone przez nie prywatne archiwa są wystarczającą polisą bezpieczeństwa lub gwarancją spokojnego i dostatniego życia.
Zaledwie trzy miesiące po „nocnej zmianie” w noc z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w Aninie w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach zamordowano byłego wieloletniego komunistycznego premiera, Piotra Jaroszewicza i jego żonę Alicje Solską. Z kolei dopiero w 2005 roku za pierwszych rządów PiS ujawniono, że z akt tej tajemniczej sprawy zginęły najważniejsze dowody w tym folie z niezidentyfikowanymi odciskami palców. W śród wielu wersji zbrodni serwowanych opinii publicznej chyba najrzadziej pojawia się ta najbardziej prawdopodobna. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w podobnych okolicznościach jak Jaroszewicz i jego żona zginęli także, Tadeusz Steć zamordowany 12 stycznia 1993 roku oraz gen. Jerzy Fonkowicz torturowany i zamordowany
7 października 1997 roku.
Sprawców do dziś nie wykryto. Jaroszewicz, Steć i szef Oddziału III Zarządu Informacji LWP, Fonkowicz na początku 1945 roku przejmowali w wielkim barokowym pałacu w Radomierzycach nad Nysą Łużycką tajne hitlerowskie archiwa i nie jest to teoria spiskowa, ale historyczny fakt. To wtedy powstało tak zwane „archiwum Jaroszewicza” zawierające kompromitujące materiały dotyczące ludzi ze świeczników władzy nie tylko w Polsce, ale i Europie. Wiadomo też, że w owych dokumentach były akta personalne, listy konfidentów oraz teczki dotyczące rodziny
Rotszyldów. Jaroszewicz przed przekazaniem skrzyń z dokumentami sowietom część z nich sobie sprywatyzował. Oto fragment relacji zamordowanego w 1993 r. Tadeusza Stecia spisany przez Henryka Piecucha: „Jaroszewicz z Fonkowiczem chyba nie znali niemieckiego lub znali ten język zbyt pobieżnie, bo często
przysyłali umyślnego, zazwyczaj jakiegoś szeregowego, abym im przetłumaczył jakieś kwity. […] Pamiętam, że Fonkowicz został gdzieś wezwany, musiał nagle wyjechać, a ja z Jaroszewiczem zostałem w Radomierzycach jeszcze dwa lub trzy dni. Cały czas tłumaczyłem. Jaroszewicz przebierał. Wybrał stosik dokumentów. Zrobił z nich dwie lub trzy niewielkie paczki. […] Byłem akurat pod pałacem, razem z dwoma cywilami, specjalistami od zabytków, których zostawił Fonkowicz. Nagle na dziedziniec pałacu wpadła grupa czerwonoarmiejców z bronią gotową do strzału. Ani się obejrzeliśmy, jak ustawiono nas pod ścianą z rękami do góry. Na szczęście wyszedł Jaroszewicz, pogadał z dowódcą grupy, jakimś lejtnantem chyba. Czerwonoarmiści pognali nas w kierunku wioski, nie
szczędzili kopniaków, doprowadzili do drogi Bogatynia – Zgorzelec i kazali iść, doradzając, abyśmy zapomnieli o pałacu i wszystkim, co widzieliśmy i słyszeliśmy.
Musimy cały czas pamiętać, że w Polsce działają aktywnie także obce wywiady i nie łudźmy się, że po 89 roku tak się one wszystkie ucywilizowały, że nie zdolne byłyby do takiego zbrodniczego aktu jak wybuch gazu w gdańskim wieżowcu, w wyniku którego z powodu ratowania fałszywego mitu Wałęsy 22 osoby poniosły śmierć. Aby to uświadomić Czytelnikom przypomniałem tajemnicze niewyjaśnione do dziś zabójstwa, których motywem były tajne dokumenty będące w posiadaniu Jaroszewicza. Czy zleceniodawcy mordów je odzyskali? Niekoniecznie. Świadczyć mogą o tym tortury, którym zbrodniarze
poddali Fonkowicza pięć lat po zabójstwie również torturowanego małżeństwa Jaroszewiczów. Czy do sprawy wróci teraz jakieś „Archiwum X”? Jedno wiemy dzisiaj na pewno. Archiwa, choć nie płoną to bardzo często zabijają. Źródło: niepoprawni.pl
14 08 2016 Janusz Korwin-Mikke: Coś o grabiach.
Już nie chce mi się pisać o aferze Żłób+ - czyli o podwyżkach dla PiS-owskich urzędników. Najpierw wyrzucili Krewnych-i-Znajomych-PO-i-PSL, przyjęli swoich Krewnych-i-Znajomych - po czym wnieśli o podwyżkę uposażeń o 100 proc. W Sejmie P. Paweł Kukiz podniósł słuszny wrzask - no to zrezygnowali z ustawy i podnieśli urzędnikom rozporządzeniem. Chcieliście prawa i sprawiedliwości - no to macie!
D***kracja to Ustrój Łupów: kto wygrywa wybory - ten łupi resztę. To jest wszędzie - w Stanach Zjednoczonych też! Pamiętam, jak byłem gościem prez. Ronalda Reagana w 1986 roku w USA - i Jego doradca, p. Jan Lenczowski, pokazując na Main Executive Building w Waszyngtonie powiedział: "Widzi Pan ten budynek? 120 lat temu WSZYSCY urzędnicy federalni mieścili się w tym gmachu. Obecnie jest ich półtora miliona - i nawet Reagan nie jest w stanie z tym sobie poradzić!".
Bo jeśli pozwolić ludziom żyć na cudzy koszt - to będą żyli. Koniec kropka. Potrzebna jest nie zmiana partii u władzy - tylko zmiana ustroju. Musimy zlikwidować d***krację - i tyle. Chyba że chcecie, by ONI nadal nas łupili - tylko sami chcecie brać udział w podziale łupów.
Pamiętacie Państwo, jak PiS grzmiał, że kolejne rządy planują budżety z deficytem. Był wielki krzyk - sam w nim brałem udział - że teraz się bierze
pożyczki - a potem nasze dzieci i wnuki będą to musiały spłacać. Bo na tym to przecież polega. Ten deficyt ktoś kiedyś będzie musiał spłacić. Nie można myśleć o tym, jak teraz jeść, pić i hulać - trzeba pomyśleć o naszych dzieciach, które za to będą musiały zapłacić. Ale co to obchodzi PiS? Co to obchodziło PO? "Po nas - choćby i potop!" - jak mawiali ponoć francuscy arystokraci. Przed rewolucją.
Melduję więc, że rząd PiS planuje na przyszły rok rekordowy deficyt - 60 mld zł. Ale nie myślcie, że to sami politycy i urzędnicy PiS to przeżrą. Razem ze wszystkimi Krewnymi-i-Znajomymi jest ICH za mało, by przeputać taka kupę pieniędzy. Muszą się nimi podzielić ze wspólnikami. Czyli tzw. wyborcami. Rzuci się im po 500 zł na dziecko - i już skończy się gadanie, że rząd jest rozrzutny. Bo jeśli rzuca nam - to już wszystko w porządku. Wyobraźmy sobie, że w miasteczku mieszka Sinobrody, mordujący kobiety. Dla pieniędzy. To jest, oczywiście, Bardzo Zły Człowiek. Ale jeśli połowę - a nawet trzy czwarte -
pieniędzy rozdaje sąsiadom mieszkającym na tej samej ulicy? Czy to jest nadal Zły Człowiek? Czy może filantrop? No, to w takim razie od 70 lat mamy u władzy filantropów. Bo na tym polega d***kracja: obłupić wszystkich, nakraść się - a część dać 55 proc. ludzi, by na nas głosowali. I można spokojnie kraść dalej.
Źródło: se.pl

24 08 2016 Prezydent Andrzej Duda powinien ułaskawić Zygmunta Miernika.

Zygmunt Miernik otwarcie bowiem wystąpił nie tylko przeciw Kiszczakowi czy krzywoprzysiężnej sędzi, ale i przeciw przestępczemu fasadowemu państwu, i ambasadom co przestępczość tego państwa przesądziły.
W sobotę, 20.08.2016, "Gazeta Polska Codziennie" napisała "Miernik osadzony z kryminalistami" Dowiedzieliśmy się , iż: "Zygmunt Miernik, działacz opozycji antykomunistycznej z czasów PRL, został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 10 miesięcy więzienia za rzucenie w czerwcu 2013 r. tortem w sędzię.
Zdarzenie miało miejsce podczas procesu komunistycznego generała oskarżanego o bycie winnym śmierci górników w kopalni Wujek w grudniu 1981 r., w którym orzekała sędzia. Od 2 sierpnia br. Miernik odsiadywał wyrok w Zakładzie Karnym w Wojkowicach (woj. śląskie), nieodległych od miejsca jego zamieszkania. Przez dwa tygodnie przebywał w jednoosobowej celi. Jednak właśnie przeniesiono go do Zakładu Karnego w Uhercach Mineralnych (woj. podkarpackie). A w nowym miejscu Miernik trafił do kilkuosobowej celi razem z więźniami kryminalnymi. (...) przeniesienie znacznie utrudnia rodzinie odwiedzanie
osadzonego. Córka Zygmunta Miernika, aby móc spotkać się z ojcem, zamiast 30 km musi przebyć ponad 300-km odległość."

W dniu 2 sierpnia 2016 Zygmunt Miernuik stawił się w więzieniu. Opisał to Paweł Pawlik w portalu Onet.
"– Nie proszę o ułaskawienie prezydenta. Ja zwracam się do władz polski o wznowienie procesu - mówił dziś Zygmunt Miernik. Chcę procesu publicznego z nieograniczonym dostępem mediów, nagrywanego i jawnego, a nie procesu sterowanego – dodaje i przypomina, że nigdy nie przyznałem się i nie zaprzeczył, że rzuciłem tortem.– Zostałem skazany za "protest tortowy", czyli za protest przeciwko sędziom, którzy uniemożliwiali osądzenie zbrodniarza stanu
wojennego – mówi dziś w Wojkowicach. (...)  "Miernik (...)
„poczęstował” [tortem] sędzinę katowickiego sądu Annę Wielgolewską, orzekającą w procesie gen. Czesława Kiszczaka (...) Sędzina została obrzucona tortem wychodząc z sali, więc niejako czynności służbowe zostały zakończone. Nie można mówić że była to zniewaga urzędu sędziego, a osobisty rodzaj dezaprobaty – piszą na stronie citizengo.org.
Powyższe cytaty dają, jak sądzę, kompletny obraz sprawy. Komunistyczny zbrodniarz, odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi zostaje przez sąd
uniewinniony, a zasłużony działacz "Solidarności", który dał wyraz swemu oburzeniu tym wyrokiem [
w dośc niewinny sposób - rzucenie tortem nie mogło spowodować szkód] poszedł na 10 miesięcy do więzienia. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością, ale jest wyrazem chęci zemsty korporacji
sedziowskiej za to, że ktoś śmiał podważać jej wyroki. Prezydent Andrzej Duda powinien naprawić tę niesprawiedliwość. Sprawa ta ma jeszcze jeden aspekt. Polska korporacja sędziowska wyraźnie wypowiedziała wojnę polskim władzom, pragnąć doprowadzić do tego, by najwyższą władzę w naszym kraju sprawowały właśnie sądy [i sędziowie]. Ułaskawienie Zygmunta Miernika byłoby wyraźnym sygnałem, że nie ma na to zgody, a sędziowie nie mogą ferować wyroków kierując
się głównie chęcią zemsty. Samowola sędziów powinna być ukrócona. Źródło: niepoprawni.pl
19 08 2016 Kamień smoleński zbrukany przez Rosjan! Aż żal patrzeć.
Szok i niedowierzanie! Choć PiS co miesiąc szumnie celebruje pamięć o katastrofie smoleńskiej, to nie potrafi należycie zadbać o miejsce katastrofy! Okazuje się, że pamiątkowa tablica, która upamiętnia tragedię z 10 kwietnia 2010 r. była wymazana „farbą i zwykłym gównem”!
O tym, co dzieje się na miejscu katastrofy można się dowiedzieć z publikacji jednego z rzeszowskich pieśniarzy, lalkarzy i poetów.
To, co tam zastałem wręcz powaliło mnie z nóg... teren katastrofy zarośnięty chaszczami, płot okalający, mający zabezpieczać miejsce, poprzerywany, powyginany, sprawia wrażenie fatalne. Kamień upamiętniający śmierć Polaków zafajdany farbą i zwykłym gównem, po całym terenie walają się śmieci, wygląda to ohydnie bluźnierczo wręcz okropnie” – czytamy we wstrząsającej relacji podróżnika.
– Pojechałem do Rosji. Jeżdżę tam, piszę książki, opowiadam o tym kraju. Przyjechałem położyć biało-czerwoną flagę i nic więcej. Chciałem zobaczyć miejsce
katastrofy, a zastałem to, co zastałem – opowiada nam autor zdjęć (nazwisko do wiadomości redakcji - przyp. red.).
– Posprzątałem śmieci. Tablica jest już czysta – dodaje. W rozmowie z Fakt24 przyznaje, że zrobiło mu się żal. Tym bardziej, że PiS co miesiąc celebruje pamięć o ofiarach katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Źródło: fakt.pl
Komentarze:
Stawiać pomniki na każdym rogu, przed pałacem prezydenckim największy , bo tam Kaczyński pracował. Miesięcznice z apelem poległych, a w miejscu gdzie zginęli brud i smród. Braciszek Jarosław i wdówki smoleńskie, które podobno wraz ze śmiercią mężów straciły podobno sens życia nie mogą nie potrafią raz na 2-3 miesiące pojechać tam i zrobić porządku? Syn sąsiadów zginał w wypadku za Chojnicami i oni raz na 2 miesiące bez względu na porę roku jadą tam 600 km w dwie strony i zapalają znicze. PiSowskie kołtuny.
Jarosławie Ka i Antoni Ma przyznajcie ze macie ofiary smoleńskie gdzieś? Że liczy sie dla was tylko władza i pieniądze.Wstyd mi chociaż Lech Ka to byl rezydnt kłamstwa Kurskiego i nie moja bajka bo PiS i PO to jeden wstyd i jedno zło.Nie wierzę w wasz żal a wasze pitolenie o katastrofie smoleńskiej to zwykła granda!Okropieństwo!Tymczasem w Polsce czas na uczciwych z Kukiz'15 którzy godnie zadbają o pamięć wszystkich ofiar a nie tylko o kasę dla Martusi. 
18 08 2016 Niewolnictwo mentalne.
Szlachty już nie ma, za to w dalszym ciągu istnieje ZŁOTA WOLNOŚĆ; od rozbiorowych czasów tkwimy we frustrującej sytuacji petenta. Zamiast oczekiwanej sprawiedliwości otrzymaliśmy prawo do życia między młotem, a kowadłem. Jesteśmy zafascynowani pozorami, uprawianiem pustosłowia,
poruszaniem tematów zastępczych, podczas gdy te, które należałoby rozwiązać od razu i zupełnie, zatruwają nam rzeczywistość. Już nie potrafimy żyć bez bata; po dawnemu na wiele rzeczy nas NIE STAĆ (między innymi nie stać nas na prawidłowo funkcjonujący rozum). Tak jak na wykreowanie międzyludzkich więzi czy realizację tradycyjnych marzeń o społeczeństwie obywatelskim. Od prawie dwustu lat (z drobną przerwą na dwudziestoletnią niepodległość) szarpano naszym krajem na różne strony: wzdłuż, wspak i w poprzek. W tak zwanym międzyczasie, przeżyliśmy zabory i dwie okupacje. Pod pozorem wolności, różne patriotyczne chorągiewki sprawowały nad nami władzę i dzierżyły w rękach nasz los. A myśmy się z tym godzili.
Przez pokolenia, odwykliśmy od poczucia narodowej godności. Przeważnie sami, zaczopowani w idyllicznych nadziejach na wsparcie w niepodległościowych dążeniach, po uszy zanurzeni w niestabilnych aliansach, w gąszczu deklaratywnych gwarancji, ulegaliśmy dyplomatycznym harcom obietnic bez pokrycia, oczekiwaniom należącym do mrzonek, złudzeniom wywierającym zgubne piętno na naszym myśleniu.
Skazujemy się na wasalstwo i już nie potrafimy żyć bez bata
Prawda to niemal banalna, że Państwo jest dla narodu, a nie odwrotnie. Teoretycznie wypadałoby rzec. Lecz co z tego! Choć wiadoma wszem i wobec, i każdemu z osobna, to u nas, na zapleczu normalności, nie funkcjonuje; w kraju nad Wisłą nadal mamy swoje zasady, a zasady te mówią, że naród jest dla państwa i szlus.
Buntujemy się, wmawiamy sobie, że nie chcemy, by tak było, ale buntujemy się po cichutku, półgębkiem, niezbyt publicznie, zazwyczaj szeptem i raczej w
piwnicy, niż na ulicy; prędzej w kominiarce przy świeczce, niż w biały dzień na dachu wieżowca.
Nadal boimy się samodzielnie myśleć, wyrażać własne zdanie, obawiamy się wszechobecnych kreatur z politycznego świecznika, małych i dużych
oszuścików wyrastających z nicości, a boimy się z przyczyn ekonomicznych:
utraty pracy na przykład. Brakuje nam etycznego zdefiniowania różnic między dobrem, a złem, określenia rozbieżności pomiędzy odwagą cywilną, a moralnym tchórzostwem eufemistycznie nazywanym kibicowaniem. Źródło: niepoprawni.pl
15 08 2016 Mam ochotę popsuć Państwu dobre samopoczucie. Dlaczego miałbym martwić się sam ?
Wychodzi mi bowiem, tak jak owemu robotnikowi z fabryki "Łucznik" w Radomiu, zamiast maszyny do szycia, wychodził kałach, za każdym
razem kałach.
Mnie zaś z analizy, zamiast demokracji, wychodzi co najwyżej, demokratura.
Wszystkie instytucje publiczne w tzw. III RP podporządkowane zostały tym samym prawidłowościom systemowym. Systemowi który ma charakter eksploatacyjny, wyzyskujący, uprzywilejowujący jedne warstwy, dyskryminujący inne. Popatrzmy na instytucję taką jak szkolnictwo, która też miała realizować zadania systemowe. Poprzednia reforma, wprowadzająca trójstopniowość szkolnictwa, narzucała szkole mechanizm selekcyjny, wprowadzający sita, ale sita nie służące merytorycznej selekcji najlepszych, lecz zagwarantowaniu przywilejów dzieciom ze środowisk establishmentu postkomunistycznego przez postępujące ograniczanie dostępu dzieciom ze słabszych warstw społecznych.
Likwidacja szkół zawodowych miała na celu uzależnienie i wyzyskiwanie młodych przez system Młodzi nie mający zaplecza kulturowego umożliwiającego sukcesy w nauce nie mieli szans w konkurowaniu z młodzieżą ze środowisk establishmentowych w dostępie do lepszych i bezpłatnych szkół publicznych. Nastąpiła selekcja najpierw na poziomie gimnazjum, a potem liceum i szkół wyższych. Taka młodzież została zmuszona do korzystania potem z oferty ściśle komercyjnej w kształceniu. Poziom wymogów maturalnych został celowo obniżony, by ukryć społeczne mechanizmy blokady i selekcji
dostarczające systemowi mięsa armatniego.
Formalne blokady merytoryczne ujawniające prawdziwy poziom efektywności szkolnictwa zlikwidowano dla stworzenia pozoru równych szans w dostępie do edukacji dla wszystkich, stwarzając za to blokady formalne, testowe, bądź finansowe na poszczególnych etapach. Dzieci z rodzin uprzywilejowanych posiadały środki alternatywne lub dostęp do lepszych szkół, obojętne czy państwowych czy prywatnych.
Szkoły wyższe, publiczne jak i prywatne, grupujące uprzywilejowane kadry wchodzące w skład establishmentu postkomunistycznego stały się ośrodkami eksploatacji społecznie upośledzonych klientów, zmuszonych do płacenia czesnego, które zapewniało pracownikom tych uczelni
przetrwanie.
Dla podporządkowania ludzi młodych systemowi zdecydowano się nawet na posłanie sześciolatków do szkół, co zostało szczęśliwie udaremnione. Tak wyglądały instytucjonalne mechanizmy wyzysku. Źródło: niepoprawni.pl
12 08 2016 Jarosławowi Kaczyńskiemu: co jest tu poza Polską i polską kulturą?
Od 9 miesięcy to prezes PiSu jest osobą, która ma w Polsce nieograniczoną władzę. Mówienie w tej sytuacji, że ktoś chce przeciwdziałać prawdzie o Smoleńsku i uczczeniu ofiar, gdy ma się pełnię władzy w Polsce jest czystą nieprawdą. Czemu więc Jarosław Kaczyński to mówi? To proste. Używa tematu smoleńskiego i budowy pomników do dalszego konsolidowania i mobilizowania swych zwolenników wokół czysto politycznych celów. Jeśli więc coś jest tu poza Polską, poza polską kulturą, to właśnie takie instrumentalne traktowanie ofiar smoleńskich.
Odbyła się pod Pałacem Prezydenckim kolejna „miesięcznica” smoleńska. No i nie obyło się też bez rytualnego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego.
Zaordynowawszy społeczną zbiórkę na rzecz budowy smoleńskich monumentów Prezes PiS mówił tam między innymi: „Musimy być czujni, musimy pamiętać, że ci, którzy wydawałoby się już się cofnęli, już skapitulowali, tak naprawdę chcą walczyć dalej, chcą przeciwstawiać się temu, co jest naszym celem, tzn. prawdzie o Smoleńsku i uczczeniu pamięci ofiar Smoleńska. Nie pozwolimy, by na to, co zostało już osiągnięte podniesiono rękę, by zablokowano dalsze przedsięwzięcia, dalsze inicjatywy”.
I dalej „Ci, którzy obrażają, ciągle chcą obrażać, (…) ci ludzie są poza Polską, poza polską kulturą! Ale damy sobie z nimi radę. Tylko powtarzam –
musimy być zdeterminowani, musimy wiedzieć, że nasz cel jest możliwy do zrealizowania, musimy wiedzieć, że racja jest po naszej stronie. Musimy wiedzieć, że droga do sprawiedliwej, silnej, demokratycznej Polski, choć trudna, jest otwarta. Idziemy tą drogą i będziemy szli dalej”.
Wreszcie na koniec Pan Prezes dodał: „Wobec tego wyzwania musimy znowu stanąć z całą determinacją, z całą determinacją odrzucić te wszystkie żądania, te wszystkie działania pseudoadministracyjne, pseudoprawne. Musimy wiedzieć, że racja, całkowita racja, jest po naszej stronie”.
Na kanwie tego wystąpienia rodzą mi się trzy krótkie uwagi. Pierwsza jest taka, że niestety Jarosław Kaczyński oddaje swemu zmarłemu bratu i
innym ofiarom smoleńskim niedźwiedzią przysługę
. W życiu społecznym utrzymuje się bowiem tylko ta pamięć i te pomniki, które powstają z autentycznej społecznej potrzeby, a nie z arbitralnego nakazu władzy publicznej. Takie forsowanie budowy tych monumentów nie spowoduje niczego więcej poza odruchem społecznej niechęci.
Kwestia druga. Od 9 miesięcy to prezes PiSu jest osobą, która ma w Polsce nieograniczoną władzę. Mówienie w tej sytuacji, że ktoś chce przeciwdziałać prawdzie o Smoleńsku i uczczeniu ofiar, gdy ma się pełnię władzy w Polsce jest czystą nieprawdą. Czemu więc Jarosław Kaczyński to mówi? To proste. Używa tematu smoleńskiego i budowy pomników do dalszego konsolidowania i mobilizowania swych zwolenników wokół czysto politycznych celów. Jeśli więc coś
jest tu poza Polską, poza polską kulturą, to właśnie takie instrumentalne traktowanie ofiar smoleńskich.
Wreszcie – na koniec. Jeśli – z politycznego nakazu – smoleńskie pomniki zaczną rosnąć, jak grzyby po deszczu, to trzeba będzie z nimi, wraz z
końcem pisowskiej władzy, coś zrobić.
Co? Najlepiej rozebrać. I jeśli coś mnie przed taką rozbiórką powstrzymuje to właśnie polska kultura. I to paradoksalnie ona może w przyszłości uratować pomnikową ofensywę Jarosława Kaczyńskiego. Źródło: jflibicki.blog.onet.pl
10 08 2016 Komunistyczne trupy z grobowca Bieruta.
Jakie więzy rodzinne łączyły Konstantego Rokossowskiego i Aleksandra Kaczyńskiego ojca Rajmunda?
Choć mamy „wolną” Polskę, to w Alei Zasłużonych na Powązkach nadal stoją grobowce katów Polski i Polaków. Wśród nich – zwalisty grobowiec Bolesława Bieruta – agenta NKWD od którego zaczęło się w Polsce to całe Zło. Ten mianowaniec Stalina wprowadził komunistyczny reżim, którego fundamentem stał się Urząd Bezpieczeństwa i dyspozycyjni sędziowie i prokuratorzy, skazujący na śmierć lub długoletnie więzienie polskich patriotów. Ot, choćby tacy, jak prokurator Stefan Michnik. Wymalowanie na grobowcu Bieruta czerwonych gwiazd i napisu KAT – paradoksalnie otworzyło grobowiec Bieruta z którego wypadały komunistyczne trupy, którym udało się przetrwać do dnia dzisiejszego. Choć nikogo nie dziwi oburzenie gazety Michnika –Sorosa na „zniszczenie” grobowca komunistycznego kata, to z zaskoczeniem odebrałem fakt, że z grobowca Bieruta wyskoczyły klony komunistycznych trupów. Któż by się spodziewał, że z grobowca Bieruta wyskoczy całkiem nowy komunistyczny trup.
„Minister Ziobro ręcznie steruje policją. Mamy do czynienia z jasnym sygnałem dla policjantów, żeby mieli się na baczności, bo jak zrobią coś niezgodnego z ideologią pana ministra Ziobry, to będą narażeni na kolejne polecenie w ich kierunku”
Co by nie mówić za Bieruta wszystko było jasne wystarczyła biało-czerwona flaga wystawiona w oknie w dzień 11 listopada, by stać się wrogiem ludu…. Za rządów Platformy też wszystko było jasne: Rząd bronił tęczowego łuku na placu Zbawiciela niczym niepodległości. Łuk wszakże demonstrował tryumf genderyzmu nad ciemnotą katolicką. Demonstranci, którzy w dzień 11 listopada odważyli się zbliżyć z biało-czerwonymi flagami do „łuku tryumfalnego” , pakowani byli do więźniarek. Wybrane fragmenty z niepoprawni.pl
No a za PiSu Kaczyńskiego wystarczy tylko źle powiedzieć o prezesie by być traktowanym jako obywatel gorszej kategorii. Fakt jeszcze nie pałują i w slamsach nie zamykają. Jak długo ta sielanka będzie trwała wie tylko prorok Kaczyński. Wkrótce będą obozy dla przeciwników prezesa, dla tych
z gorszego softu, nieprawdziwych katolików.

Kto wie? Czym aż tak bardzo mógł zaimponować władzy ludowej żołnierz AK Rajmund Kaczyński, że władza otoczyła jego samego, jego żonę z AK i dzieci szczególna troską. Opowieściami o wykańczaniu bolszewików? Kto wie, czym mógł zaimponować oficerowi SB Jarosław Kaczyński, że ten po odmowie podpisania lojalki wypuścił go wolno i nigdy już nie nękał?
07 08 2016 Plan Morawieckiego napisała amerykańska firma konsultingowa? "Wielkie nic, albo nawet wielkie oszustwo".
A miało być tak fajnie Kaczyński obiecywał raj a gotuje nam piekło.
„Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” ministra Morawieckiego ma być powrotem do „ręcznego sterowania gospodarką” oraz punktem wyjścia do
budowy wielkich, biurokratycznych molochów. Tak przynajmniej twierdzi Tomasz Siemoniak. Pułapka dla Polski”. Tym według PO jest tzw. plan Morawieckiego. Według posłanki Izabeli Leszczyny autorem strategii jest amerykańska firma konsultingowa, a nie, jak podano, 12 zespołów międzyresortowych.
Jak dodaje, "to jest wielkie nic, albo nawet wielkie oszustwo" a plan nie zakłada poprawy życia ludzi. Posłanka zwraca uwagę, że wskazane w strategii PKP za rok 2014 wynosi 68 proc. średniej unijnej, podczas gdy na 2030 rok zaplanowano 95 proc. Leszczyna tłumaczy, że według niej poprzednia ekipa osiągnęłaby taki wskaźnik 5 lat wcześniej, a pomysł PiS to nie przyśpieszenie tylko spowolnienie, które sprzedawane jest jako sukces.
W sprawie wypowiedział się także były szef MON Tomasz Siemoniak, który skrytykował plan powstania kilkudziesięciu dużych organów państwowych, takich jak Polski Fundusz Rozwoju. Według byłego ministra instytucje będą zarządzać ogromnymi sumami i posiadać niejasne kompetencje.
Jeśli plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego wypali, przez lata będziemy mieć okazje do świętowania. I to na bogato. Według jego słynnego już planu, do 2030 roku polskie płace mają dogonić te zza zachodniej granicy, które obecnie są prawie o 40 proc. wyższe. Oznacza to co najmniej
14 lat ciągłych podwyżek pensji.
Po przedstawionym planie gospodarczym Mateusza Morawieckiego można mieć jednak słuszne wątpliwości, czy to wszystko się uda. Plan na ożywienie polskiej gospodarki i wspierania rodzimych biznesmenów jest dość kosztowny i wielu sceptyków twierdzi, że opłacenie tych inwestycji może się okazać fiaskiem.
źródło: Money.pl
Morawiecki to kolejny geniusz ekonomii po Balcerowiczu i Rostowskim który uwierzył w to że stworzył ekonomiczne perpetuum mobile. Znaczy
się będzie z pustego w próżne przelewał. No przecież wystarczy jedna złotówka odpowiednio zainwestowana by cała machina gospodarcza zaczęła przynosić miliardowe zyski. 27 lat wolnorynkowej gospodarki i tylko jeden rok był bez strat. Mam nadzieję że Ukraińcy docenią geniusz Balcerowicza i Złotym Palem go nagrodzą.
28 07 2016 Fanatyków nie brakuje szczególnie w PiSkaidzie. Patrzą a nie widzą, słuchają a nie słyszą.
Czego nie powiedział Franciszek a powinien.
Od razu powiem, że papież sprawił mi zawód po raz któryś z kolei. Miałem cichą nadzieję, że podziękuje on Polakom za gościnę i zwróci się do
młodych pielgrzymów i reszty Świata , mniej więcej w następujących słowach:
Przyleciałem do Państwa w którym nie są łamane prawa człowieka, a Jego
obywatele cieszą się wolnością w każdej dziedzinie życia, także życia religijnego. Przyleciałem do Polski w której wbrew temu co mówi się o Niej na Świecie, Polacy po wielu latach niewoli znowu cieszą się wolnością, a zasady demokracji są tu w pełni przestrzegane.

Do zagranicznej młodzieży mógł powiedzieć: gdy wrócicie do swojej ojczyzny mówcie wszystkim o tym co widzieliście w Polsce, mówcie, że Kościół w Polsce w przeciwieństwie do wielu państw jest silny i żywy.
W przemówieniu Franciszka była mowa o emigrantach, którzy uciekają z państw gdzie trwają wojny, ale nie było ani słowa o prześladowaniach chrześcijan i zamiast pochwały, przytyk dla obecnego rządu (oczywiście nie wprost), że nie zamierza otworzyć polskich bram dla uchodźców. Czyżby papież nie rozumiał tego, że poza chrześcijanami reszta to są najeźdźcy?
Podsumowując można powiedzieć, że część przemówienia brzmiała tak jak gdyby była pisana pod dyktando Merkel, Verhofstada i Schultza. Chrystus powiedział do apostołów "idźcie i nauczajcie", czyli nawracajcie, nie słyszałem aby Franciszek kiedykolwiek mówił o nawracaniu uchodźców. Znowu widzimy, że jesteśmy sami, zauważyliśmy to po zamachu nad Smoleńskiem, kiedy to prezydent Gruzji przerwał swój pobyt w USA i przez płn. Afrykę i Włochy dotarł do Polski by oddać hołd zamordowanemu prezydentowi Polski. Jego żona zaś prowadziła sama samochód przez 24 godziny aby dotrzeć z Niemiec na
pogrzeb na czas. Niestety Watykan nie wysłał wtedy na pogrzeb polskiego prezydenta swego przedstawiciela, jeżeli przeszkodą był
dymek znad Islandii to były przecież do dyspozycji wygodne limuzyny.
Franciszek miał okazję aby podziękować Polakom za chronienie Kościoła, trwanie w wierze i obronę wartości chrześcijańskich, niestety zamiast tego była zakamuflowana krytyka rządu i oczywiście przypomnienie, że Polacy też są emigrantami.
"Zapomniał" tylko powiedzieć, że Polacy nie wysadzają się aby zamordować innych i nie podrzynają gardeł tym, którzy są wyznawcami religii innej niż chrześcijańska. Źródło: niepoprawni.pl
28 07 2016 Kaczyński: Państwo to JA!
W historii Polski już tak bywało, kiedy państwo i naród jedno imię, jedno nazwisko określało.
Żeby coś zbudować, trzeba najpierw zburzyć. Bez półśrodków – żadnego podpierania stropu, nowych tynków i okien czy łatania dachu. Zetrzeć wszystko
w proch, a potem startować od fundamentów - oto filozofia Prezesa na nową Polskę, zwaną IV RP.
Weźmy do ręki dwa teksty: dramat z 1832 i stenogram z posiedzenia Sejmu w roku 1992. Wyjmijmy z nich po skromnym cytacie. Oto Konrad-Gustaw z „Dziadów” krzyczy do Boga: „Daj mi rząd dusz!” A Jan Olszewski tak komentuje upadek swego rządu: „Dzisiaj widzę, że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć”. Koncepcja państwa polskiego – jako prywatnego folwarku Jarosława Kaczyńskiego – metaforycznie opiera się na tych cytatach jak na fałszywych i upiornych drogowskazach.
Jarosław Kaczyński mógł ulec groźbie zdania sformułowanego przez Nietzschego: „jeśli walczysz z potworami, bacz, by nie stać się jednym z nich” - i
być tak przeciwnym komunie kiedyś, że aż dziś za powtórką komuny tęsknić. Niewykluczone nawet, że był w opozycji do słusznie minionego ustroju dlatego, że nie miał w nim większych szans na karierę we władzy. Zwłaszcza bez zmiany poglądów. Tak siak - intencjonalnie lub podświadomie – wraz z takimi postaciami jak Piotrowicz, Jasiński czy Wolski, zasłużonymi działaczami PZPR - buduje obecnie zręby PRL-bis. Oczywiście z pewną przesadą, ale i zachowaniem historycznych proporcji – na razie!
Polska miała być drugą Japonią (copyright by Wałęsa), drugą Irlandią (Tusk) i drugimi Węgrami (Kaczyński). Ostatecznie jednak prezes PiS-u skierował swój wzrok ku spadkobiercom Imperium Osmańskiego: „trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja” - przekonywał dwa lata temu i wyjaśniał, dlaczego: „o niej mówi się, że to poważne państwo. Ten rodzaj wielkości jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy
polskich elit”.
Jarosław Kaczyński prochu nie wymyśla, Ameryki nie odkrywa – wszystko, co robi, robiono przed nim. Mechanizmy są odwieczne, zmieniają się tylko
epoki i dekoracje – zatem tekst Ignacego Czumy „Państwo sowieckie” z odległego roku 1938 brzmi jak memento: „Partia żyje kłamstwem (…) wcisnęła się do zawodu, do gminy, do urzędu, często nawet do sądu, nawet do armii, tocząc jak rak te instytucje. Partia tuczyła się i tuczy państwem (…) jest
podnóżkiem dla konkretnych ludzi. Gdy się z jej pomocą utrwalą, partia jak i państwo staje się dla nich biernym narzędziem”
.Tak właśnie może wyglądać nasza przyszłość. Źródło: .newsweek.pl
22 07 2016 ~z sieci : Oto jak wygląda Kaczyński z zza Oceanu:
Niski, otłuszczony człowieczek o zepsutych zębach, zaniedbanym zdrowiu i wyglądzie. Podczas wystąpień publicznych denerwująco mlaska i wywija językiem, nie kontroluje mimiki twarzy i brzmi jak wczesny Chruszczow. Jest bratem tragicznie zmarłego, jednego z najsłabszych prezydentów Polski, który kompromitował kraj za granicą, przepychał się o władzę z premierem kraju, miał hopla na własnym punkcie i był pośmiewiskiem zachodnich
dziennikarzy. Dziś wynoszony na pomniki człowiek bez większego dorobku, którego brat bliźniak chce podkolorować i uwieczniać za pieniądze państwowe. Jest prezesem populistycznej partii, która oferuje nacjonalizm i izolacjonizm w połączeniu z socjalnym rozdawnictwem pieniędzy. Program wyborczy miał oparty na podgrzewaniu lęku przed imigrantami, oferowaniu pieniędzy i spiskowych teoriach rozgrabiania gospodarki przez obcy kapitał.
Jest drugoligowym, zakompleksionym politykiem, któremu nigdy nie udało się wejść na salony politycznych elit. Kierowany żądzą zemsty za niepowodzenia polityczne swoje i swojego brata. Jako polityk nie odnotował większych sukcesów. Został usunięty z grona współpracowników Lecha Wałęsy po objęciu przez niego prezydentury. Krótko i bez sukcesów premierował koalicyjnemu rządowi.
W 2015, dowodzona przez niego koalicja zdobyła władzę dzięki ordynacji wyborczej, która premiuje duże ugrupowania. Dzięki głupocie politycznej partii centrowych, które nie potrafiły się zjednoczyć w wyborach, rządzi dziś krajem z tylnego siedzenia w imieniu 5.7 mln Polaków, czyli 19 proc. uprawnionych do głosowania. Jego żelazny elektorat stanowią starsi i słabo wykształceni, zagorzali katolicy w opozycji do polityki kościoła papieża Franciszka. Prezes promuje swoimi politycznymi zachowaniami nacjonalizm, rasizm, homofobię, mowę nienawiści. Kokietowane są faszyzujące organizacje skrajnej
prawicy.
Otoczony ludźmi o podobnym kalibrze, którzy uznali jego duchowe przywództwo mimo ewidentnego braku dorobku intelektualnego. Widziany jako szansa na wybicie się dla nieudaczników, którzy winą za swoją mierność obarczają innych. Kadry rządzącej partii tworzą czwartoligowi politycy bez doświadczenia, wykształcenia i walorów intelektualnych niezbędnych w zarządzaniu państwem. Firmuje działania ograniczające trójpodział władzy i wolność mediów. Przekierowuje Polskę w kierunku autorytarnego putinowskiego systemu. Oceniony negatywnie i krytykowany przez Unie Europejską i Stany Zjednoczone, które nawołują do zmiany polityki i poszanowania demokracji.Cyniczny, niedowartościowany lider politycznej formacji, który cierpi na brak uznania od liczących się na świecie osób i organizacji.W działalności politycznej stosuje retorykę goebbelsowką i putniowską oraz wdraża praktyki reżimu komunistyczne
Kiedy papież ogłosi rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego prezydenta Kaczyńskiego. Podczas uroczystego powitania po Apelu Smoleńskim czy kiedy będzie odlatywał? Prawie miliard złotych będą nas podatników ŚDM kosztować. A to chyba wystarczy by rozpocząć beatyfikację?


22 07 2016 Pszoniak obraża Kaczyńskiego. Opowiada o jego "kochance".

Porównuje Prawo i Sprawiedliwość do PZPR-u, a o Jarosławie Kaczyńskim mówi, że to "nie do końca zdrowy człowiek". Ale to nie wszystko!
Słowa Pszoniaka szokują!
Zdaniem Pszoniaka Jarosław Kaczyński jest niebezpieczny. Dlaczego? Bo nie ma nic poza polityką.
"To człowiek, dla którego kochanką, przyjacielem i najbliższą rodziną jest partia. To jest ten wyraźny, charakterystyczny jego rys, zresztą groźny w każdej dziedzinie" - stwierdza aktor. "Ja się boję takich ludzi, bo oni nawet jakby nie było konfliktu, to go wymyślą. Są ludzie, którzy godzą i łączą, ale są tacy, którzy dzielą. Kaczyński dzieli" - dodaje.
"Podobno on niczego nie zna i nie widział poza Polską, nie mówi żadnym obcym językiem, nie ma karty kredytowej, nie jeździ samochodem, nie ma rodziny, to jest człowiek w jakiś sposób kaleki. Jego siła bierze się z tego, że on taki właśnie jest. Kaczyński jest zaburzonym człowiekiem" - mówi w rozmowie z Magdą Jethon artysta. 
Aktor uważa, że prezes PiS wręcz gardzi ludźmi. I dowodzi: "Proszę zauważyć, jak traktuje prezydenta Dudę. Ostentacyjnie nie wstaje, kiedy ten
wchodzi. On ma w sobie pogardę do ludzi, również do tych, a może szczególnie do tych, których wyniósł wysoko. To nie jest normalne"
.
"Dla niego tylko on jest ważny, on, jego śp. brat i jego chora wizja. Niestety na samym końcu jest kraj, no i oczywiście wizerunek tego kraju" - nie ma wątpliwości znany aktor.
Moc PiS-u polega, między innymi, na jedności. "Tam jest jak w PZPR, takie same wzorce, jeden kandydat na prezesa, oklaski, owacje itd. Do tego trzeba dodać talent manipulacyjny prezesa oraz skuteczny pomysł na kupowanie 'poddanych'. I nieważne jest, że PiS kupił swoich zwolenników programem 500+, a jak wiadomo demokracja kończy się, kiedy w grę wchodzi kupowanie głosów, w dodatku kupieni tego nie zauważyli. Ważne jest, że PiS jest wyjątkowo skuteczny, a po drugiej stronie ma słabego przeciwnika, zajmującego się głównie sobą" - podsumowuje Pszoniak. Źródło: fakt.pl
20 07 2016 GIGANTYCZNE PODWYŻKI dla polityków! 7000 zł dla Szydło.
Rządzący biedy nie klepią! PiS chce zafundować premier Beacie Szydło (53 l.), a także m.in. wicepremierom, ministrom, parlamentarzystom i wojewodom wzrost wynagrodzeń o kilka tysięcy złotych miesięcznie! Tymczasem najbiedniejsi seniorzy w tym roku dostali zaledwie. 2 zł na rękę po waloryzacji. Tak wygląda dobra zmiana Beaty Szydło!
PO źle rządziła PiS rządzi jeszcze lepiej. 20 mln dla szkoły męża Szydło. Podwyżki około 5 tys złotych dla najwyższych urzędników państwowych.
Gwałtowny rozrost administracji, powstają nowe instytucje i mamy największą w Europie liczbę ministrów i wiceministrów. PiS ma, PiS sobie da, a nam pozostaje PiS da.
- Podwyżki dla rządu są bezczelnością na tle sytuacji, w której tego samego dnia pokazuje się jakie ma być minimalne wynagrodzenie dla personelu medycznego. - komentował lider Nowoczesnej Ryszard Petru. Partii rządzącej wytknięta została również rekordowa liczba ministrów i wiceministrów.
Pensje i podwyżki polityków
Prezydent Andrzej Duda (44 l.) Zarabia: 20137 zł Dostanie: + 4482 zł = 24619 zł
Byli prezydenci Lech Wałęsa (73 l.), Aleksander Kwaśniewski (62 l.), Bronisław Komorowski (64 l.) Ma: 9273 zł Dostanie: + 9192 zł = 18465 zł
Pierwsza dama Agata Kornhauser–Duda (44 l.) Zarabia: 0 zł Dostanie: + 13540 zł
Była prezydentowa Anna Komorowska (63 l.) Zarabia: 0 zł Dostanie: + 10155 zł
Premier Beata Szydło (53 l.) Zarabia: 16675 zł Dostanie: + 7403 zł = 24078 zł
Wicepremier Piotr Gliński (62 l.) Zarabia: 14909 zł Dostanie: + 5382 zł = 20291 zł
Minister Antoni Macierewicz (67 l.) Zarabia: 14520 zł Dostanie: + 5663 zł = 20183 zł
Posłowie i senatorowie  Zarabiają: 12365 zł Dostaną: + 2686 zł = 15051 zł
A zwykli Polacy dostaną grosze...
Lekarze rezydenci Zarabiają: 3458 zł Dostaną (w 2022 r.): + 522 zł = 3980 zł
Pielęgniarki bez specjalizacji Zarabiają: 2077 zł Dostaną (w 2022 r.): + 323 zł = 2400 zł
Emerytka Joanna Kasprzak (68 l.) Emerytura: 2500 zł Dostanie: + 11 zł = 2511 zł
Mechanik Robert Wolski (20 l.) Zarabia: 1850 zł Dostanie: + 150 zł = 2000 zł
Z ostatniej chwili: PiS wycofuje się z projektu ws. wynagrodzeń
- Wycofujemy projekt ustawy przewidujący podwyżki wynagrodzeń dla członków rządu - oświadczył w Sejmie poseł Łukasz Schreiber. - Nie będzie żadnych podwyżek wynagrodzeń dla posłów i senatorów - podkreślił.

20 07 2016 Ustawa ośmiorniczkowa, czyli pisowcy nie od macochy!
Kiedy patrzę na ten szalejący od wczoraj internetowy hejt, nie rozumiem skąd szanownym pisowskim (a w takim towarzystwie przyszło mi się po obracać)
Wyborcom mogło przyjść do głowy, że pisowscy politycy nie lubią ośmiorniczek? No przecież to dziecinada jest: nie po to poszli do polityki, żeby pasztetówkę albo zwykłą pomidorową z ryżem wpieprzać!
Politycy to jest jedna wielka rodzina (proszę zwrócić uwagę na fakt, że nie użyłem słów powszechnie uznanych za precyzyjne: ferajna, kamanda, sitwa, klika a nawet – banda!). A w rodzinie, jak to w rodzinie: obowiązują pewne normy, przy czym nie chodzi mi o pół litra na twarz do śniadania, jak w przypadku przewodniczącego Komisji Europejskiej, starego szulera finansowego, Jean Claude Junckera.
Jak przypomniałem parę lat temu, przedwojenne powiedzenie puentowało tę sytuację kompleksowo:„z jednej flaszki piją – jedną dziwkę rżną” i
proszę mi się tu nie obruszać na słownictwo, oczek nie mrużyć, noskami nie kręcić, bo to definicja a la II RP, a że tamtejsze eee….lity balując kraj na wojnę na dwa fronty wystawiły – no cóż: jak się od rana widzi podwójnie…

Popieram też z serca całego (ja mam serce – coś tę moją krew złą pompować musi) wprowadzenie dożywotnich pensji dla Pierwszych Dam, a nawet byłbym skłonny poprzeć wprowadzenie takichże uposażeń dla Dam Drugich a nawet Trzecich, bo te o dalszej numeracji często są fajniejsze od tych z numerem jeden, ale to chyba jednak (jeszcze) nie przejdzie. Tak czy inaczej, potencjalni kandydaci w wyborach prezydenckich już od dziś muszą mieć niezłe branie, bo któraż niewiasta nie marzy o stabilizacji? Mam do tej ustawy ośmiorniczkowej tylko jedno, drobne zastrzeżenie: Zarówno Komorowska, jak i Kwaśniewska oraz Wałęsowa, o Jaruzelskiej nie zapominając, powinny mieć od Dudowej pensje większe a nie mniejsze. Bo Komorowska cięższa, to i więcej jeść potrzebuje, Kwaśniewska starsza, to dieta staranniej dobrana potrzebna, Wałęsowa głupsza (no taka prawda – tego się ukryć nie da), to w ramach wyrównania szans się więcej należy, a Jaruzelska wdowa, więc się samo przez się rozumie.
I przestańcie tak tę cudzą kasę liczyć – było się z tym towarzystwem policzyć przy urnie!
Co, że to kasa nie cudza a wasza?
Buahaha! … już wam Rzepliński i Morawiecki wytłumaczą wspólnie, jaka ona wasza A poza wszystkim, przecież dopiero co esbekom emerytury obcięli, to bilans na zero wychodzi? Źródło: niepoprawni.pl
16 07 2016 Kondotierzy i Cyncynaci.
Pozwólcie, że skoncentruję się na plądrowaniu. Towarzyszy nam od zarania dziejów. Tak długo, że nie wiedzieć kiedy, obrosło w zwyczaj. A nawet stało się dozwolonym prawem. Nieomal tradycją. Czymś, tak pospolitym, ba, nagminnym, że już nikogo nie zdumiewa. Nie dziwi, zważywszy na powszechność tego procederu. O wstydzie i dyshonorze nie mówiąc. Nie mówiąc też o poczuciu wyrządzanej krzywdy. Lub choćby o usiłowaniu jej naprawy. Czy też chęci oddania zdobyczy.
Początkowo traktowano złodziejstwo jako wojenny przywilej; łupy stanowiły bowiem zastępczą formę żołdu. Poniekąd usprawiedliwienie haniebnego procederu. Armia zdobywała oblężone miasto i na zachętę, by wzmóc w rębajłach zapał do bezpardonowej wycinki cywilów, jej naczelny wódz motywował
grabież: idźta i bierzta jak leci, a co wyfasujeta, to wasze.
W trakcie najazdu Szwedów na Polskę, zwędzono wiele naszych narodowych skarbów. Ze smutkiem stwierdzam, że nadal wzbogacają szwedzkie muzea. Urządzane są wystawy co cenniejszych eksponatów… Ponoć nie wywieziono do Szwecji Kolumny Zygmunta tylko dlatego, że nie mieściła się w ładowniach ich największej krypy. Za Napoleona też nie obeszło się bez łupieży: Luwr do teraz szczyci się teleportacją narodowego dorobku Egiptu. Na szczęście nie dało rady przywlec piramid do Europy… Dlatego w centrum Paryża stoi buńczuczny substytut jednej z nich: symbol niezrealizowanych marzeń .
W brytyjskich galeriach roi się od zawłaszczonych, indyjskich obiektów. Druga Wojna Światowa zezwoliła Niemcom na wyczyszczenie naszego kraju z najcenniejszych obrazów i cymeliów. Wyzwolicielska Armia Czerwona ogoliła nas również. Współczesna rżniętka w Iraku lub podboje afganistańskich ziem dostarczyły pogromcom - cudzej spuścizny; tak oto w imię pokoju, w imię siłowego wprowadzania wolności, szerzy się usankcjonowany bandytyzm.
W ten sposób, po mozolnych medytacjach doszedłem do wniosku, że zjawisko legalnej łupieży zaczęło ewoluować: z teatru wojen przeniosło się do teatru rozrywki i opanowało sprzedajnych polityków. Bo czyż samozwańczy politycy nie traktują ludzi zawłaszczonego społeczeństwa tak, jak konkwistadorzy - ukradzionego skarbu?
Odtąd zwykli rabusie – żołnierze, znaleźli się w doborowym towarzystwie i nie kradną już sami. Dołączyli do nich (w majestacie prawa) decydenci,
ludzie z immunitetami, najemnicy patriotycznego obowiązku, którym wydaje się, że skoro zostali wybrani do pełnienia władzy, to mogą postępować bez skrupułów, jak na swoim i u siebie.
Mam nawet niepokojące wrażenie, iż wierność ideałom jest dla dzisiejszych biznesmenów czymś w rodzaju towaru, a mówienie prawdy zostanie wkrótce uwarunkowane tym, kto więcej za nią zapłaci. Zresztą sprzedaje się nie tylko informacje. Kwitnie też handel
poglądami. Widać to choćby po niektórych politykach i dziennikarskich perszeronach coraz to zmieniających liberię.
Z lat, gdy zaczytywałem się Trylogią Henryka Sienkiewicza, pozostały mi w pamięci słowa z Potopu: były o Polsce, która, kiedy kona, trzeba jej wyszarpnąć poduszkę spod głowy, iżby się nie męczyła. Wymówione (w napadzie szczerości) przez księcia Bogusława Radziwiłła, samozwańczego pretendenta do korony, są do teraz najlepszą definicją prywaty; chwytania nadarzającej się okazji do rabunku.
Tu przylepia mi się do oka groteskowy obrazek z telewizyjnych wiadomości: nic nie znaczący kancelista z niezamożnym wykształceniem, natychmiast po wyborze do Sejmu RP, z upojną chwilą ogłoszenia wyników, staje się niezłomnym referentem woli CAŁEGO narodu i poczyna sobie jak ekonom; trudno osiągalny, z troską w źrenicy, otoczony kordonem dworzan i specjalnie dobranych zauszników, cwałuje parlamentarnymi korytarzami. Na oficjalne oblicze wjeżdża mu troska o kraj, oczy lśnią od patriotyzmu. Patriotyzm, wolność, demokracja, walka z korupcją, od tego momentu są to słowa powtarzane przez niego bez przerwy, odmieniane na wszelkie abstrakcyjne sposoby i nie schodzą mu z przymilnych warg. Co i rusz opędza się przed natręctwem niewygodnych pytań dziennikarzy, a bidne żurnalisty drobią za nim i mają utopijną nadzieję na uzyskanie od niego sensownej odpowiedzi.
Ale po opadnięciu publicznej kurtyny, za zatrzaśniętymi drzwiami gabinetu, na twarzy kategorycznie mniej oficjalnej, pojawia mu się zawzięty grymas
uporu, a jego twarz zieje krystaliczną nienawiścią do oponentów Źródło: niepoprawni.pl
14 07 2016 Jarosław Kaczyński: Mój brat był zastępcą Lecha Wałęsy i faktycznym szefem "Solidarności".
- Gdyby nie mój śp. brat, cały ten nurt, który się przeciwstawiał postkomunizmowi by nie powstał. Wtedy były trzy siły polityczne, które się liczyły: Kościół, Solidarność i Lech Wałęsa, i głównie elity warszawsko - krakowskie, które później powoływały UD i UW. Jeżeli ktoś chciał uzyskać coś poważnego w polityce, musiał mieć zaczepienie w co najmniej jednym z tych ośrodków. My mogliśmy rozpocząć działalność, bo zastępcą Lecha Wałęsy w Solidarności, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem był mój brat. Bez tego nie zostałbym naczelnym Tygodnika Solidarność. Bez tej pozycji, wszystko by nie ruszyło do przodu - powiedział Jarosław Kaczyński.
Słowa te najpewniej nawiązują do fragmentu książki Jarosława Kaczyńskiego, w którym mowa jest o wydarzeniach z 1988 roku. Wówczas to Lech Kaczyński był
sekretarzem Krajowej Komisji Wykonawczej, jednak - zdaniem jego brata - jego działalność miała przekraczać ramy tego stanowiska.
Historia podboju kosmosu.
4 października 1957 roku z kosmodromu Bajkokaczor bracia Kaczyńscy wysyłają pierwszy sputnik.
19 sierpnia 1960 roku wysyłają z tegoż kosmodromu dwa koty. Były to pierwsze zwierzęta w kosmosie. Później był Macierewicz Antoni pierwszy
człowiek który okrążył ziemię na rakieto -miotle. No i wreszcie nadszedł pamiętny dzień 16 lipca 1969 roku kiedy bliźniacy wystartowali z misją na Księżyc by z
mistrzem Twardowskim przygotować bunt robotników w 1970 roku po nieudanym buncie studentów w 1968 roku. Było jeszcze wiele lotów bo latanie to ich
rodzinna pasja. Wrzesień 2016 rok Kaczyński z misją na Marsie zawiera wieczne przymierze z Zielonymi Ludkami.

W tajemnicy od kilku miesięcy jest przygotowywany lot Kaczyńskiego do nieba by przewodniczyć w zjeździe aniołów i świętych, członków PiSu
oraz mianować swojego pełnomocnika. Później wybory i kto wie czy stara Trójca zwycięży. Być może będzie to już Lech, Jarosław i Antoni. No i wtedy paciorek będzie się zaczyna:W imię …...
12 07 2016 Śmiech, czyli coś co może zabić Jarosława Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński - jako pierwszy Polak w kosmosie, członek Beatlesów i dyplomata, który wprowadził Polskę do NATO - na nowo stał się memem.
Internet jest pełen żartów na jego temat, a śmiech bywa najlepszą bronią przeciw dyktatorom i nadętym partyjnym wodzom. Zawsze i wszędzie na świecie
Naczelnik Polski, odkrywca, geniusz Należałoby zorganizować wystawę, która pokaże wreszcie, jak to naprawdę było w 1978 roku. A jak było? Biały dym nad Watykanem, za nowo wybranym papieżem Wojtyłą stoją od lewej: Witold Waszczykowski, Jarosław Kaczyński i Maks Kraczkowski. Ojcowie sukcesu, książęta dyplomacji, animatorzy konklawe.
Listopad 1985 r., fotografia z okładki magazynu „National Geographic”. Obok stołu operacyjnego po przeprowadzeniu pierwszego udanego przeszczepu serca
siedzi morderczo zmęczony Jarosław Kaczyński, ojciec polskiej kardiochirurgii. Ten sam człowiek, który niecałą dekadę później z przebojem To nie ja byłam Ewą zajmie drugie miejsce w debiutanckim występie Polski na Eurowizji. Do wygranej zabraknie zaledwie kilku punktów.
Kaczyński pokazujący gest Kozakiewicza na igrzyskach w Moskwie w 1980 r. Kaczyński jako zarośnięty po oczy odkrywca zalet ognia i koła. Prezes na
rysunkach naskalnych sprzed 40 tys. lat. Kaczyński jako zbawca Wiednia w XVII w. i jako sprawca Wielkiego Wybuchu.
Historia Polski (a nawet świata) – można powiedzieć – to historia sukcesów Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszego kręgowca, który opuścił wodę i wyszedł na ląd. Wynalazcy. Ojca narodu. Geniusza, który karierę pianisty i odkrywcy polonu potrafił połączyć ze sprawną działalnością niepodległościową. Chwata i bohatera, którego podpis na dokumencie z 1999 r. zakotwiczył Polskę w NATO [naprawdę podpisywał go szef MSZ Bronisław Geremek].
Źródło: newsweek.pl
08 07 2016 Morawiecki: Musimy zbudować nową elitę. "Ma ona działać w interesie Polski na wszystkich polach".
Mateusz Morawiecki w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi mówi m.in. o planach budowy nowej Polski. Szczególnie ważne w tym planie jest stworzenie nowej klasy średniej i obalenie barier: Chcemy też, aby całe społeczeństwo było traktowane podmiotowo. Jeśli ta oferta zostanie pozytywnie odebrana, jeśli da nam silne poparcie społeczne, to będziemy mogli głęboko przebudować polską gospodarkę. Odejść od nadmiernej konsumpcji, niekiedy nawet konsumpcjonizmu, w kierunku inwestycji i budowy kapitału Polaków. A jeśli przebudujemy gospodarkę, to pozyskamy kolejne grupy społeczne i zbudujemy silną, patriotyczną i bardzo szeroką polską klasą średnią. […] Chcemy włączać do naszej zmiany nowe grupy. Bardzo różne grupy. Również takie, które dziś przyglądają się polityce nieco z boku. To są przedsiębiorcy i menedżerowie, inżynierowie i technokraci, rzemieślnicy i ludzie wolnych zawodów. Prawo i Sprawiedliwość otwiera wrota do budowy szerokiej polskiej klasy średniej. To nam zależy na likwidacji barier w rozwoju społecznym, na rozbijanie szklanych sufitów. To my chcemy likwidować bariery np. w zawodach prawniczych, to my chcemy tworzyć jasne ścieżki sukcesu dla przedsiębiorców. To nasz rząd dostrzega niebezpieczeństwo oligarchizacji rynku, która zresztą w gospodarce światowej manifestuje się rosnącą rolą de facto monopoli w różnych branżach.
Mateusz Morawiecki wskazuje też na rolę państwa w rozwoju polskiej gospodarki: […] nie chodzi o to, by państwo z powrotem coś produkowało.
Państwo ma tworzyć dla przedsiębiorców najlepsze warunki do działania na rynku. Ma dbać o wolną konkurencję, eliminować patologie, zabiegać o nasz biznes za granicą. Ale też tam, gdzie nie ma masy krytycznej na rynku, a tworzą się wysokomarżowe branże — ma kreować nowy rynek, np. ekologiczne i przyjazne dla zdrowia autobusy na prąd. Państwo musi niekiedy organizować stronę popytową. Bo samorządy same z siebie mogą dziś jeszcze nie chcieć kupować droższych autobusów elektrycznych. Tak właśnie powstawały potężne gospodarki Skandynawii, Korei Południowej czy Tajwanu — państwa, które 60 lat temu było dwa razy biedniejsze od Polski, a dziś jest dwa razy bogatsze.
Minister mówi także o konieczności wskazania gałęzi polskiej gospodarki, w które warto inwestować i którymi należałoby się interesować. Dla wielu gałęzi przemysłu czy usług tworzymy „mapy drogowe” rozwoju. Ale mamy też wielką pokorę wobec rynku i ewolucji gospodarczej kolejnych lat. Branże wiedzo chłonne, branże, w których osiąga się wysokie marże na sprzedaży, w których mamy wysokie kompetencje, będą coraz ważniejszymi silnikami zdrowego wzrostu gospodarczego. Wciąż nad tym pracujemy, ale sposób wyłaniania tych branż jest dość skomplikowany i opiera się przede wszystkim na kilku kryteriach. Sprawdzamy, która branża daje najwyższą wartość dodaną, która jest sieciowa, która jest nisko emisyjna, która działa w obiegu zamkniętym, czyli korzysta z odpadów,która ma największy komponent technologiczny i informatyczny. To nie musi być wyłącznie zaawansowana technologia, tak jak zwykle ją sobie wyobrażamy. To mogą być meble z nowoczesnym designem i z modułami elektronicznymi, a nawet produkcja rzadkiego miodu na wysokiej marży — w takich obszarach również dostrzegamy polskie szanse rozwojowe. Źródło: .wsieci.pl
Tak samo pisał Lenin, Stalin mówił a Breżniew wdrażał. Morawiecki przekalkował Manifest Lipcowy z 1944 roku. Proletariusze wszystkich stanów łączcie się. PiS Kaczyńskiego przewodnią siłą w państwie.
05 07 2016 "Czy Mieszko I hodował „polskiego chama“?
Gdyby nie Lech nie byłoby chrztu Polski. Dalej bylibyśmy poganami.
W latach 965 -966 Ibrahim ibn Jakub, żydowski podróżnik i kupiec, poddany kalifa Kordoby, odbył podróż do Europy Środkowej. Odwiedził wówczas także
kraj rządzony przez Mieszka I. Zostawił po sobie m.in. następującą relację:
„A co się tyczy kraju Mesko, to [jest] on najrozleglejszy z ich [tzn. słowiańskich] krajów. Obfituje on w żywność, mięso, miód i rolę orną [lub: rybę]. Pobierane przez niego [tj. Mieszka] podatki [lub: opłaty] [stanowią] odważniki handlowe. [Idą] one [na] żołd jego mężów [lub: piechurów]. Co miesiąc [przypada] każdemu [z nich] oznaczona [dosł. wiadoma] ilość z nich. Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych [wojowników]. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują. A gdy jednemu z nich urodzi się dziecko, on [tj. Mieszko] każe mu wypłacać żołd od chwili urodzenia [dosł. w godzinie, w której się rodzi], czy będzie płci męskiej czy żeńskiej.
“Jak interpretować powyższy fragment, a zwłaszcza jego ostatnie zdanie? Stosując hermeneutykę profesora Zbigniewa Mikołejki, należałoby uznać, że „populista“ Mieszko hodował w ten sposób „polskiego chama“. Że kupował poparcie hołoty za „darmowy obiad albo flaszkę“, by „utrzymać władzę w sposób brutalny, bezczelny, bezpardonowy“. Że ustanowił rządy „białych mężczyzn o konserwatywnych poglądach“. Że jego polityka
zmuszała kobiety do rodzenia dzieci, zamiast pozwolić im na samorealizację w aktywności zawodowej. Że „odsyłała je do domu, obciążając dziećmi“ i „rzucając ochłap“.Widać wyraźnie, że to, co przejmuje profesora Mikołejkę taką zgrozą, zaczęło się w Polsce nie w roku 2015, wraz ze
zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości, lecz 1050 lat wcześniej, za Mieszka I.
Źródło: wsieci.pl
04 06 2017 Od Kanciatego Stołu do KRLD Jarosława Mściwego.
Kongres i konwencja - dwa różne światy...
Sobota 02 2016 r. kolejny raz dobitnie pokazała jak ogromna przepaść dzieli rzadzący PiS od tzw. opozycji "totalnej". Pierwsza część warszawskiego kongresu PiS to były konkrety i fakty. W swoim przemówieniu pan prezes Kaczyński przedstawił długą drogę do podwójnego zwycięstwa wyborczego w roku ubiegłym. Omówił również ostatnie osiem miesięcy rządów prawicy, nie uciekając od nazywania po imieniu błędów i pomyłek. Potem mówił o zadaniach stojących przed rządzącymi, jasno, zrozumiale, konkretnie. Nawet gdy prezes Kaczyński odnosił się do poprzednio sprawujących władzę przez ćwierć wieku, unikał osobistych wycieczek, nie atakował nikogo dla samego ataku, tylko wskazywał sprawców celowej i planowej degradacji Polski, wykonywanej polskim i rękami na zlecenie obcych mocodawców. Była w tej mowie logika, pomysł na sprawowanie władzy. Ale najważniejsze do czego wzywał prezes Kaczyński to praca rządu i parlamentu nie dla realizacji własnych , partykularnych celów, ale dla Polski i Polaków. To zostało wyartykułowane wyraźnie. Wszystkie zrealizowane już zadania PiS oraz te, które sa wdrażane i planowane na przyszłość mieć muszą ten sam mianownik - muszą to być działania na rzecz poprawy sytuacji POlski i zamożności Polaków. Tak trzymać Panie Prezesie...
Wow! Wow! Wow! Pisał to zapewne sekretarz PZPR, magister Akademia Nauk Społecznych przy KC PZPR .
Równolegle niemal, we Wrocławiu odbywała się konwencja PO-sitwy. Każdy kto zaryzykował i choć chwilę posłuchał bełkotu Gregora i popatrzył na salę obrad zrozumiał jedno - tzw opozycja "totalna" na długo zakotwiczyła na marginesie polskiego życia politycznego. Nie moje to zmartwienie. Obok kosmicznych pomysłów legislacyjnych, wywołujących tylko wzruszenie ramion, Gregor skupił się na udowadnianiu, że winę za wszystkie złe rzeczy, które wydarzyły się w kilku ostatnich stuleciach na kontynencie ponosi osobiście Jarosław Kaczyński oraz całe PiS. Nie było za to ani słowa o jakimkolwiek programie pozytywnym dla Polski i Polaków. Po co więc PO-mafia chce walczyć o władzę? Udowadniali to przez lata i wczoraj objawili ponownie - publiczne koryto jest im niezbędne do
napełniania swoich kieszeni kradzionymi pieniędzmi. Marny to program i odrzucony już raz w 2015 roku. Przepaść intelektualna, kompetencyjna i przede wszystkim moralna między PiS a osuniętymi od władzy jest dobrze widoczna i pogłębia się z każdym dniem. I niech tak będzie jak najdłużej...
Źródło: niepoprawni.pl
Od Balcerowicza do Morawieckiego znaczy się z deszczu pod rynnę. Balcerowicz miał za zadanie napełnić za wszelką cenę kasę państwową by ci od kanciastego stołu mieli co grabić. Z tego zadania Balcerowicz wywiązał się bardzo dobrze. A że przy okazji zniszczył gospodarkę w kraju to już nie było istotne. Dziś jest podobnie koryto puste a PiSowcom żreć się chce niesłychanie. No to Morawiecki wymyślił ekonomiczne perpetuum mobile. Znaczy się będzie z pustego w próżne przelewał.
A miało być tak fajnie Kaczyński obiecywał raj a gotuje nam piekło. No cóż Polacy nic się nie stało to tylko kolejna kiełbasa wyborcza. Zanim wielu rodaków się zorientuje w jakie bagno wchodzą to już będzie za późno na odwrót. Dzień będzie się zaczynać się od modlitwy o pomyślność, potem praca za bóg zapłać, msza dziękczynna, umartwianie, wypominki, spanko i abarotno świątek, piątek i niedziela. Niestety wtedy będzie już za późno by myśleć o swojej godności, prawach. Repolonizacja to w gruncie rzeczy repisizacja, po której naród ustawiony zostanie do pionu, z rączkami złożonymi do modlitwy a wszystko to pod czujnym okiem
księdza Oko.
24 06 2016 Petru, Ferrari i wiceszef państwowego ubezpieczyciela.
Ferrari california to luksusowy kabriolet posiadający pod maską 560 koni. Dzięki temu zaledwie w 3,6 sekundy rozpędza się do setki. Za taką sportową maszynę trzeba jednak słono zapłacić. Używany model kosztuje blisko 850 tys. zł. Tymczasem to właśnie takim autem jeździ Sebastian
Klimek, od 21 marca br. wiceprezes PZU zasiadający także w zarządzie PZU Życie.

Sprawdziliśmy, do kogo należy to czerwone ferrari. Okazuje się, że właścicielem auta nie jest Sebastian Klimek. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że posiadaczem luksusowego auta – ubezpieczonego w PZU – jest jedna ze spółek Europejskiego Centrum Odszkodowań (EuCO) – ustaliła „GPC”.Na jego stronie internetowej można znaleźć nawet zdjęcia tego ferrari (o identycznym numerze rejestracyjnym jak auto, którym jeździ Klimek) na tle baneru reklamowego EuCO. W październiku 2015 r. maszyną chwalił się na Facebooku Marek Prucnal, dyrektor generalny spółki.
Komentarz znajdujący się pod zdjęciem był bardzo krótki:
„Pierwsze Ferrari we flocie EUCO”.Sprawa użytkowania przez Klimka luksusowego auta może budzić poważne wątpliwości. Grupa EuCO specjalizuje się bowiem w odzyskiwaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych, w tym także od PZU. Obecnie pozwy skierowane przez nią przeciwko państwowemu ubezpieczycielowi opiewają na niespełna 200 mln zł. Co ciekawe, wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej EuCO od końca marca 2014 r. jest… Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, który bardzo ostro krytykuje politykę rządu PiS-u. To nie koniec. Należące do Grupy PZU Towarzystwo Funduszy
Inwestycyjnych wyłożyło w czasach rządów PO-PSL kilkanaście milionów złotych na akcje EuCO (obecnie państwowy ubezpieczyciel poprzez TFI posiada ich niespełna 2 proc.).Artykuł w całości ukazał się w najnowszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"
17 06 2016 Jak dajemy się wrabiać.
Nie do wiary jak ludzie dają się wrabiać. Wielu naprawdę nie odeszło daleko od szympansa. Zajęci problemami ściśle politycznymi , ignorujemy inne, równie istotne aspekty życia. 
W kapitalizmie to klient decydował o zakupach, zaspokajających jego aktualne, realne potrzeby, tworzące popyt.
W komunizmie to centralny partyjny planista decydował co potrzebne klientowi, nie pytając go o zdanie i zaspokajając potrzeby podstawowe.
W konsumpcjonizmie, w którym obecnie mamy szczęście się pławić, podobnie jak w komunizmie, klient ma niewiele do powiedzenia. To marketerzy decydują, co klienci kupią a producenci wytworzą, kreując sztuczne potrzeby, zaspokajające potrzebę zysku handlarzy. Klient musi kupić plazmę a może wybierać między Samsungiem a Sony i na tym polega jego pozorna wolność w tym systemie. Sam stał się, właściwie należałoby powiedzieć, że został spreparowany, by stać się maszyną, albo wręcz produktem–maszyną do generowania zysku handlowego.
Ale na sterowaniu klientem się nie kończy. Inne aspekty życia też podlegają sterowaniu. Steruje się popkulturą, poglądami i wyborami politycznymi. Do wyboru dostajemy produkty polityczne takie jak Clinton czy Trump. Do sterowania służy poprawność polityczna i instytucje stojące na jej straży. I w ten sposób zamiast demokracji mamy... totalitaryzm, na razie miękki. Zatem przeszliśmy drogę od totalitaryzmu do totalitaryzmu. Kto nas tą drogą poprowadził ? Daliśmy się wywieść w pole jak dzieci.
Jak pisze postmodernista, major Zygmunt Bauman:
“ Ludziom należy zatem powiedzieć, jakie są ich prawdziwe interesy; jeśli nie słuchają lub nie chcą usłyszeć, należy ich zmusić, by zachowywali się tak, jak tego
wymaga ich prawdziwy interes”.

No i niestety mamy tych, którzy doskonale wiedzą, na czym polega nasz interes. A oni z łatwością znajdą chętnych do załogi obozu koncentracyjnego. Mam nadzieję, że nie damy tam się zapędzić, bo zapędzić można nie tylko stosując nagą przemoc ale także używając rozmaitych przynęt. Źródło: niepoprawni.pl
15 06 2016 Bolszewickie dyplomowane chamy.
Jaki człowiek potrafi być dziecinnie naiwny? Co prawda przez bardzo krótki czas, ale po 89 roku naprawdę wierzyłem, że tak zwana transformacja ustrojowa przerwie w końcu tę zapoczątkowaną przez „wielką rewolucję październikową” gigantyczną inwazję pospolitego chamstwa oraz zatrzyma awans do „elity” tej całej masy partyjnych prostaków i prymitywów, których na dodatek komuna przez wszystkie lata trwania PRL-u wyposażyła w dyplomy najrozmaitszych uczelni. Jak można było choćby przez chwilę wierzyć w prawdziwą przemianę i odradzanie się Polski widząc dobór tak zwanych elit,
które obradowały w Magdalence i przy okrągłym stole? Źródło: niepoprawni.pl
W oparach alkoholu i dymie cygar rodziła się ta pseudo demokracja w Polsce. Dlatego Dzisiaj armia chamów, przybłędów znajduje się na najwyższych stanowiskach w państwie. W PRL jak dyrektor, I sekretarz PZPR ...kupił na talon Poloneza czy Fiata i za miastem postawił altankę szumnie nazwaną daczą... To wszyscy mówili ale on nakradł. No a jak z zakładu wywiózł na Żuku parę desek i kilka gwoździ to zaraz proces pokazowy robili. Jak
można kraść to dopiero pokazała nam Banda Czworga po podpisaniu paktu w Magdalence o wspólnym przekazaniu w prywatne ręce całego
majątku narodowego wypracowanego przez pokolenia nie pytając się prawowitych właścicieli, narodu o zgodę.
Panowie z Solidarności a
raczej ci co nie zrobili kariery w PZPR to zaczęli dopiero kraść. Wpierw po troszku a później co ekipa to więcej zgodnie z pociągiem - ciągiem arytmetycznym, znaczy się im szybciej i mocniej pociągniesz tym więcej wyciągniesz. Co tam auto? Co tam dacza? Jak dziś byle kacyk partyjny ma dziesięciokrotnie więcej od tego komunistycznego złodzieja.
13 06 2016 Ostry spór o pomniki smoleńskie. Halicki drwi z Kaczyńskiego, a Sellin argumentuje: Polacy wskazali to miejsce nogami.
Wierzę w to głęboko, tu, między "domem bez kantów" i Hotelem Europejskim, stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego, tu zaraz za Pałacem, gdzieś obok kościoła seminaryjnego, stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej - mówił min. Jarosław Kaczyński.
Na lewo pomnik, na prawo pomnik. Niezależnie od tego, że nie ma miejsca - tak Halicki, parafrazując piosenkę Heleny Kołaczkowskiej o odbudowie Warszawy, drwił z wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na ostatniej miesięcznicy smoleńskiej.
Natychmiast zareagował Jarosław Sellin z PiS, który zapytał, czy Halickiemu przeszkadzają planowane przez PiS pomniki.
Chce pan między dwoma pomnikami wsadzić trzeci? Tyłem do jednego albo do drugiego? - odpowiedział mu Halicki.
Hanna Gronkiewicz-Walz, wiceprezes pana partii, nie może na wieki wieków zablokować rzecz oczywistą i naturalną, mianowicie to, że w tym miejscu Polacy wskazali, że należy upamiętnić ofiary katastrofy smoleńskiej - odpowiedział Sellin Halickiemu.
Jak wskazali? Nic nie wskazywali - zaprotestowała Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Polacy wskazali nogami! Przyszli masowo, tysiącami, w to miejsce, upamiętnić jedną trzecią elity politycznej państwa polskiego z głową tego państwa na czele -
odpowiedział Sellin. Te pomniki staną. Będziecie się wstydzić tego oporu. Te pomniki będą stały, ludzie będą oddawali cześć tym, którzy zginęli - dodał polityk PiS w Radiu ZET.
To może na Stadionie Narodowym. Tam też było dużo ludzi - rzucił Grzegorz Długi z Kukiz'15.
-Uwaga, dzieci, dochodzimy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat była nazywana Krakowskim Przedmieściem - mówi pani nauczycielka.
- Jak to? Przecież przed chwilą byliśmy na ulicy Lecha Kaczyńskiego!
- Oj, Piotrusiu, znowu nie uważałeś. To nie była ulica, tylko aleja, i nie Lecha Kaczyńskiego, tylko Prezydenta Kaczyńskiego.
…....

- A po co ktoś postawił taki wielki pomnik butom?
- To nie jest pomnik butów, tylko pierwszy element budowanego pomnika Lecha Kaczyńskiego. Na razie zrobili mu tylko buty, ale cały czas budują resztę postaci.
- Ale psze pani, ten pomnik będzie tak wielki, że jego głowy w ogóle nie będzie widać z ziemi!
- No, w Warszawie na pewno nie da się zobaczyć twarzy pana prezydenta, ale za to z Moskwy jego srogie spojrzenie będzie widoczne doskonale...
Więcej na podstronie: Na Wesoło
11 06 2016 Niemcy największym złodziejem Euro w tym cyrku zwanym unią.
Unijna solidarność: EBC od początku 2015 r. umorzył Niemcom aż 172 mld euro długu. W tym samym czasie Grecja nie mogła liczyć na umorzenie choćby tylko 1 euro!
Europejski Bank Centralny (EBC) w ramach tzw. polityki luzowania ilościowego skupuje obligacje skarbowe wyemitowane przez kraj należący do strefy euro. Skutek tej operacji jest taki, że te papiery dłużne przestają mieć jakiekolwiek znaczenie gospodarcze - są de facto umarzane. W ten sposób od początku 2015 r. EBC skupił od Niemiec aż 172 mld euro długu. W tym samym czasie Grecja nie mogła liczyć na skup ani 1 euro swojego długu ze strony EBC, bo nie chciały tego... Niemcy!
To się nazywa "unijna solidarność".
Tzw. "polityka luzowania ilościowego" zapoczątkowana przez Europejski Bank Centralny (EBC) w styczniu 2015 roku polega na tym, że EBC skupuje papiery
dłużne wyemitowane przez poszczególne kraje wchodzące w skład strefy euro. W ten sposób poszczególne gospodarki eurolandu są zasilane potężną dawką pieniędzy (skupowane obligacje przestają generować odsetki). Od stycznia 2015 r. do kwietnia 2016 r. wykupiono w ten sposób aż 645 mld euro długów.
Co ciekawe - największym beneficjentem tej działalności są... Niemcy. Okazuje się, że EBC umorzył w ten sposób naszemu zachodniemu sąsiadowi aż 171,8 mld euro. Druga na liście beneficjentów polityki luzowania ilościowego jest Francja, której umorzono w ten sposób papierów dłużnych o
łącznej wartości 136,5 mld euro. "Pudło" zamykają Włochy z wartością 117,8 mld euro wykupionych obligacji skarbowych.

Na szarym końcu tej klasyfikacji znajduje się pogrążona w kryzysie gospodarczym Grecja. Okazuje się, że EBC w ramach wspomnianej polityki, na wykup greckich długów nie wydał ani jednego euro! Co ważne - jest to decyzja czysto polityczna. Przeciwko umarzaniu greckich długów przez EBC protestowały... Niemcy, czyli największy beneficjent tej operacji.
Oto jak w praktyce wygląda "unijna solidarność". O wszystkim i tak decydują Niemcy...
Szaleństwo! EBC chce drukować miliardy euro, aby skupić prywatne długi niemieckich, francuskich i włoskich korporacji! Europejski Bank Centralny (EBC)
postawił sobie jasny cel - chce stymulować gospodarkę euro-grupy. Słuszne to i chwalebne. Kontrowersyjny może być jednak sposób osiągnięcia tego celu.
Otóż ekipa kierowana przez Mario Draghi'ego chce dodrukować miliardy euro, aby móc skupić za nie... prywatne długi niemieckich, francuskich i włoskich korporacji! Tak, tak - prywatne, nie krajowe! W ten oto sposób w Europie oficjalnie skończy się epoka kapitalizmu, a rozpocznie euro-socjalizmu...
Chciałoby się powiedzieć - to się nie dzieje naprawdę. A jednak... Europejski Bank Centralny (EBC) pod wodzą Mario Draghi'ego wpadł na szalony pomysł. Właśnie ogłoszono, że będzie on masowo drukował euro (mówi się, że ma to być kwota między 3 a 5 miliardami miesięcznie) tylko po to, aby
skupować za ich pomocą obligacje (długi) prywatnych firm!
Zgodnie z doniesieniami agencji Bloomberg - na wsparcie EBC mogą liczyć Siemens AG i RWE AG (Niemcy), Assicurazioni Generali SpA i Telecom Italia SpA (Włochy), Renault SA i Engie SA (Francja) oraz Telefonica SA (Hiszpania).
Nie wiem czy specjaliści podzielą moją opinię - jeśli opisywana powyżej interwencja EBC wejdzie w życie, to będzie ona jawnym zaprzeczeniem podstawowych zasad wolnego rynku. Jak bowiem takie wsparcie dla wybranych firm z Niemiec, Francji czy Włoch będzie się miało do braku wsparcia EBC
dla np. firm z Polski, Czech czy Węgier?
Czy przypadkiem ten wielomiliardowy zastrzyk gotówki dla największych firm i korporacji z Euro-zony nie zachwieje konkurencją w UE? Co na to Komisja Europejska? Niestety, ale takie działania prawdopodobnie uśmiercą w Europie kapitalizm i oficjalnie rozpoczną erę
skrajnego euro-socjalizmu... Źródło niepoprawni.pl
04 06 2016 PiS startuje ze sztandarowym programem, mieszkania dla wszystkich, puszcza dla drwali, wojsko eskortuje Chrystusa, a Witold Waszczykowski pracuje tylko do 17. Czyli kolejny tydzień dobrej zmiany. 
Minister środowiska Jan Szyszko nie odpuszcza Puszczy Białowieskiej. Tym razem wpadł na pomysł, aby zmienić jej status w UNESCO: przesunąć z listy dziedzictwa przyrodniczego na kulturowe. Powód jest prozaiczny: wtedy będzie łatwiej o wycinkę drzew. Obsesja Szyszki na punkcie puszczy jest już taka, że aż się prosi o parafrazę słów Antoniego Macierewicza ze sławetnego „audytu” poprzedniej ekipy: co Panu, Panie ministrze ta puszcza takiego zrobiła, że nie daje jej Pan spokoju?
Skoro mowa o ministrze Macierewiczu, czas na akcent militarny. Polskie wojsko wiele już rzeczy widziało – w II Korpusie gen. Andersa pod Monte Cassino w artylerii służył np. sławny niedźwiedź Wojtek.Transportowanie pomników religijnych to jednak absolutne novum i autorski wkład ministra
Macierewicza w historię polskiej armii. Ponad pięciometrowa figura Chrystusa przyjechała wojskową kolumną do Poznania.
Sęk w tym, że na razie nie ma zgody na postawienie pomnika. Jak zwykle więc ci, którzy są ślepo przekonani o słuszności swojego postępowania próbują stosować metodę faktów dokonanych. Tyle że tym razem, że bezprawie jest wsparte majestatem ministra obrony i wojskową asystą.
Do MON wraca Edmund Janniger, 21-latek, który zrobił błyskawiczną (w sensie krótką) karierę jako doradca Macierewicza. Minęło kilka miesięcy i Janninger wraca w wielkim stylu. Na Twitterze przedstawia się jako „specjalny przedstawiciel ds. strategii komunikacji międzynarodowej”. MON na razie nie komentuje tych informacji. Taką pewnie przyjął „strategię komunikacji”. Źródło: newsweek.p
31 05 2016 Na ratunek Polsce.
Na jednym z plakatów widnieje uśmiechnięty Grzegorz Schetyna i napis: wspólnie obronimy Polskę. Bardzo zagadkowy to jest afisz. Udana jest jego alternatywa autorstwa jakiegoś dowcipnisia, a brzmi ona: obrobimy Polskę. Z tym można się zgodzić. Szczególnie to słowo „wspólnie” nasuwa pytania. To znaczy, kto z kim?
Przecież trwa dalszy ciąg walki o koryto, teraz już nie przeciwko rządowi, ale o rząd dla siebie? Swoją drogą, spektakl byłby godny obejrzenia, choć oczywiście ceną byłby los tego kraju, który w takim przypadku mógłby tylko modlić się o okupację i to taką, która by środkami odpowiednimi dla wspomnianych „obrońców Polski” postarała się o przemieszczenie im rozumu z miejsca mało powabnego do głowy. Ale i to jest tylko życzeniem warunkowym, gdyż najpierw u nich ten rozum trzeba by znaleźć, a to już trudniejsze zadanie.Cały ten cyrk, jaki pewne środowiska fundują narodowi ma pewną dobra stronę. Pokazuje, mianowicie kim faktycznie są pewni ludzie i do czego są zdolni, legitymując się takimi frazesami, jak ten na plakacie ze Schetyną.
Do wielu rodaków rzeczywistość ta dociera powoli, ale w końcu przecież przekonają się kto warchoł i kanciarz, a kto służy temu krajowi, nie skamląc u obcej klamki.
Bynajmniej nie dobro kraju leży pewnym ludziom na sercu ale prywata najgorszego gatunku, a tak konkretniej kasa i spokojne
żerowanie na tym, co stanowi wspólne dobro tego kraju, a z czego lumpenelita chce uczynić własne włości.
Już się pojawiają głosy, że Zachód zechce skonsolidować Unię jako twardą i zwartą wspólnotę żyjącą pod dyktatem nihilistycznej ideologii (o tym głośno się
nie mówi) i w gorsecie polityki narzuconej przez Niemcy, może i Francję. Do takiej wspólnoty Polska odzyskująca swą tożsamość, a chyba także inne państwa UE, nie miałyby wstępu. To dopiero rozpacz. Kolonialiści nie powinni opuszczać terenu przez siebie zagospodarowanego, pozostawiając na pastwę losu swej lokalnej klienteli. Źródło: niepoprawni.pl
28 05 2016 Tańczą tak, jak im Kaczyński zagra.
I opozycja, i duża część mediów tańczą tak, jak im prezes Kaczyński zagra. Dlaczego?
Prezes nie ma konta na Twitterze, co dziś wydaje się być niezbędnym narzędziem każdego lidera politycznego. Nie ma prezesa też na Facebooku, by kontaktować się i brać udział w życiu swoich wyborców. W dobie „demokracji obrazkowej”, Kaczyński nie posiada Instagramu, by wrzucać wzruszające fotki, ocieplające jego wizerunek. Nie dba też o swój image, przypominając raczej starszego Pana, który zdradza lęk przed nowoczesnością niż jawi się jako demiurg życia społecznego. Nie rozmawia z głównymi mediami tylko dlatego, że znajdują się na jego czarnej liście łże-mediów. I co najważniejsze: nie spotyka się ze światowymi liderami, by rozmawiać z nimi o globalnych problemach - zmianach klimatycznych, kryzysie gospodarczym, kryzysie imigracyjnym. Jakim więc cudem Jarosław Kaczyński wyznacza rytm polskiej polityki? Jak to się dzieje, że i media, które starają się być tak krytyczne wobec polityków, jedzą Kaczyńskiemu z ręki? I jak to się stało, że opozycja jest zawsze o krok za Kaczyńskim, jeśli idzie o polityczną inicjatywę?
Jest prawdą, że jeśli idzie o uprawianie polityki, Jarosław Kaczyński jest tradycjonalistą. Przyglądając się jego politycznej działalności, dostrzegam trzy stare zasady, które w skuteczny sposób determinują jego sposób działania: raz, zawsze grać na całość, ale nie ponosić politycznej odpowiedzialności. Dwa, rządzić za pomocą strachu, nie poprzez miłość. Trzy: być jak zbawca narodu, a nie jak polityk, który rozwiązuje problemy ludzi.
Sukces polityczny Kaczyńskiego polega na tym, że zachowuje się trochę tak, jak polityczny terrorysta. Niby się z takimi nie rozmawia, ale ostatecznie wszyscy w wyniku jego czynów zaczynamy funkcjonować inaczej. Dostosowywać się. Jego polityczni kompanii, gdyż się prezesa boją. Opozycja, gdyż nie do końca wie, z kim walczyć. Premier Szydło, która niczym pilna uczennica prezesa wychodzi na mównicę sejmową, krzycząc i grożąc opozycji, markując rozmowy i iluzoryczne porozumienia z Komisją Europejską. Dziennikarze, którzy mówiąc o kompromisie w sprawie Trybunału przyznają, że racje są podzielone - a o to właśnie chodziło Kaczyńskiemu.
Wszystko to sprawia, że Kaczyński, który bardziej mentalnością i sposobem bycia przypomina polityka z minionej epoki, nie rozumie globalnego świata i procesów w nim zachodzących, w pogardzie ma media społecznościowe i nie dba o swój wizerunek, wciąż zarządza głównymi emocjami, które wyznaczają rytm rodzimej polityki. Źródło newsweek.pl
25 05 2016 Sponsor Petru zarabiał miliony za Platformy. 1800 zł za godzinę!
Kancelaria prawna Jarosława Grzesiaka, który wspierał finansowo partię Ryszarda Petru, inkasowała za rządów PO z PKN Orlen miliony złotych rocznie – ustaliła „Gazeta Polska”.Wyniki audytu zleconego przez Dawida Jackiewicza, ministra skarbu państwa, są szokujące. Szef resortu podczas wystąpienia w sejmie mówił o licznych zaniedbaniach, nieprawidłowościach i szastaniu pieniędzmi państwowych spółek w okresie rządów PO–PSL. Jednym z
przykładów miała być umowa, na podstawie której jedna z kancelarii prawnych inkasowała 1800 zł za godzinę pracy. Żadne szczegóły nie padły. Jednak z ustaleń „Gazety Polskiej” wynika, że najprawdopodobniej chodzi o umowę zawartą przez paliwowego giganta PKN Orlen z kancelarią Greenberg Traurig. „GP” dotarła do tego dokumentu oraz do fragmentów audytu ujawniającego, gdzie trafiały miliony, jakie w ostatnich latach za zewnętrzne
usługi prawne płacił płocki koncern. Wynika z nich, że najdrożsi prawnicy mieli otrzymywać z kontrolowanego przez skarb państwa koncernu około 2,4 tys. zł (545 euro) za godzinę, i to… po rabacie.
Afera Orlenu i konto w UBS Ulica Książęca 4 w Warszawie. Budynek Giełdy Papierów Wartościowych. To właśnie tu mieści się kancelaria Greenberg Traurig. Partnerem zarządzającym jest tam 50-letni Jarosław Grzesiak. To on – jak ujawniła niedawno „GP” – na fundusz wyborczy Nowoczesnej Ryszarda Petru wpłacił ponad 43 tys. zł. Jednak nazwisko Grzesiaka stało się znane już wiele lat wcześniej dzięki pracy sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Mówił o nim lobbysta Marek Dochnal, u którego prawnik gościł zresztą na 40. urodzinach w Monte Carlo. Według jego wersji w okresie, gdy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, a premierem Leszek Miller, zapadła decyzja o oddaniu sektora petrochemicznego rosyjskiemu Łukoilowi. Dochnal powiedział, że udział w tym procesie miało brać również dwóch prawników z kancelarii Dewey Ballantine – Grzesiak i 67-letni Lejb Fogelman, popularny Lońka, dziś również partner w Greenberg Traurig. Mieli oni – zdaniem lobbysty – działać w imieniu Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz nieżyjącego już miliardera Jana Kulczyka. Grzesiak miał zresztą należeć do grona przyjaciół byłego prezydenta.Obydwaj prawnicy brali udział­ w największych transakcjach w Polsce po 1989 r.,
reprezentując interesy najbogatszych Polaków, a także światowych koncernów robiących interesy nad Wisłą. Uczestniczyli też w kluczowych prywatyzacjach. Fogelman był zresztą przesłuchiwany w charakterze świadka w ramach śledztwa dotyczącego podejrzenia korupcji przy sprzedaży przez skarb państwa m.in. STOEN-u i PLL LOT (prowadzi je Prokuratura Regionalna w Katowicach). Powód? Na swoje konto w banku UBS w Zurichu o numerze P0152450 otrzymał 380 tys.
dolarów z zarejestrowanej w Liechtensteinie spółki Draco Corporation. To właśnie przez ten podmiot – zdaniem śledczych – przepłynęła łapówka w wysokości miliona dolarów za sprzedaż akcji narodowego przewoźnika lotniczego.
Ile za godzinę pracy? W 2015 r. Greenberg Traurig obsługiwała największe transakcje w Polsce, w tym refinansowanie zadłużenia o wartości
12,5 mld zł kontrolowanych przez Zygmunta Solorza Cyfrowego Polsatu i Polkomtela.
Z usług kancelarii korzystały jednak nie tylko prywatne podmioty, lecz także przedsiębiorstwa z udziałem skarbu państwa, m.in. kierowany przez Jacka Krawca PKN Orlen. Umowa z Greenberg Traurig została zawarta przez koncern na czas nieokreślony (z 30-dniowym okresem wypowiedzenia) 1 sierpnia 2012 r. – ustaliła „Gazeta Polska”.
Przedmiot kontraktu określono jako „usługi doradztwa prawnego na rzecz spółki w zakresie i na warunkach w niej określonych”. Szczegółowe zlecenia miały być określane przez dyrektora biura prawnego koncernu.W umowie zagwarantowano, że Orlen będzie miał 15 proc. rabatu na prawników z Warszawy i 30 proc. na prawników z zagranicy. Z kolei do samej umowy dołączono listę prawników (wraz z godzinowym wynagrodzeniem), z których usług mógł skorzystać koncern.Najwyżej wycenili swoją pracę trzej zagraniczni prawnicy: Paul Maher, Andrew Caunt i Stephen Gare – 900 euro (około 3,6 tys. zł) za godzinę. Po rabacie wynikającym z umowy było to 545 euro (około 2,4 tys. zł). Z kolei najdrożsi warszawscy prawnicy to właśnie Fogelman, liczący sobie 550 euro (około 2,4 tys. zł) za godzinę, po rabacie inkasujący od Orlenu 470 euro (około 2 tys. zł), oraz Jarosław Grzesiak ze stawką godzinną 500 euro (około 2,2 tys. zł), ale po rabacie liczący sobie 425 euro (około 1,8 tys. zł).
Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska" Źródło: niezalezna.pl
22 05 2016 Czym jest patriotyzm?
Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego - jest zbędnym reliktem przeszłości, pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne wiodły wojny o terytorium, żywność i kobiety.
Dziś królują defilady, parady gdzie maszerują dumnie setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi. Przejeżdżają dziesiątki pojazdów skonstruowanych w ten sposób, by jak najskuteczniej niszczyć inne pojazdy i eliminować ich kierowców. Przeleci kilka samolotów przeznaczonych do walki z
innymi samolotami i zrzucania śmiercionośnych bomb. Taka impreza gromadzi tłumy: tatusiowie w podnieceniu robią zdjęcia, mamy próbują choćby na chwilę usadzić swoje pociechy na krawędzi prawdziwego wozu bojowego. Maszyny do zabijania, która w ciągu sekundy może rozwalić dziesiątki naszych wrogów.
Powiedzmy wprost: fascynacja militariami to smutny relikt naszej ewolucji i przeszłości plemiennej. Krwawe porachunki między grupami konkurującymi o terytorium, żywność i kobiety nie są typowe wyłącznie dla homo sapiens - większość naczelnych jest równie brutalna jak ludzie, a przemoc stosuje przede wszystkim wobec członków innych grup. To właśnie po małpach odziedziczyliśmy te cechy, które owocują tak dziś gloryfikowanym przez prawicę egoizmem plemiennym czy narodowym.Ta prawicowa fascynacja skłonnością do przemocy - elementem niewątpliwie zwierzęcym w człowieku - zawsze wprawiała mnie w zdumienie. Tym bardziej że wydaje się całkowicie sprzeczna z deklarowanym jednocześnie przywiązaniem do etyki chrześcijańskiej, która stara się oddzielić człowieka od reszty świata przyrody maksymalnie grubą kreską, a samą przemoc - nawet w stosunku do wrogów - potępia z całą surowością.
Parada to tylko zabawa - mógłby ktoś odpowiedzieć. A zabawa, jak to zabawa, jest bezmyślna. Jest ucieczką od refleksji i odpowiedzialności. Jeśli jednak spojrzymy na defiladę z moralnego punktu widzenia (a nie oczami pięciolatka zafascynowanego kolekcją żołnierzyków), musi ona wydać się nam czymś wyjątkowo odrażającym. Zakładając oczywiście, że nie utożsamiamy moralności z regułami zachowania, które najlepiej służą przetrwaniu naszych genów.
W XX wieku największe pokazy potęgi militarnej urządzały zbrodnicze dyktatury - komunistyczne i faszystowskie. Dziś defilady wojskowe są
nieodłącznym elementem autorytarnych rządów Putina. Stały się także znakiem rozpoznawczym karykaturalnych rządów ostaniach lat.
Państwo, które nie jest w stanie zbudować ani kilometra równej autostrady, nie jest w stanie rozwiązać problemów służby zdrowia, ba, nie jest w stanie uchwalić nawet poprawnej ustawy lustracyjnej, urządza ludowi igrzyska. Z pragmatycznego punktu widzenia, który ostatnio staje się jedynym sposobem patrzenia na sprawy publiczne przez rządzących, jest to jakoś zrozumiałe. Z braku jakichkolwiek innych osiągnięć defilada zawsze była niewątpliwym sukcesem. Żaden samolot nie spadł. Nie wystrzelił przypadkowo żaden czołg. Żaden żołnierz z nudów nie pociągnął za spust pistoletu. To prawie jak kolejny cud nad Wisłą. Można ogłosić w TVP, że IV RP to pasmo sukcesów. Przynajmniej w organizowaniu imprez plenerowych. Źródło: niepoprawni.pl
14 05 2016 Na kogo harują Polacy.
Rozmawiając o polityce polskiej nie można abstrahować od kontekstu międzynarodowego, a szczególnie od globalizacji. W związku z tym trzeba przyjrzeć się dokładniej procesom ekonomicznym.
W kapitalizmie mieliśmy do czynienia z pewną równowagą między podażą a popytem – między konsumentem z jego dającymi się zweryfikować potrzebami z jednej strony, a producentem czyli kapitalistą i pracownikiem z drugiej strony. Konsument zarabiał jako pracownik dzięki czemu mógł kupować
wytwarzane produkty i tak oto konsumpcja dostarczała środków utrzymania pracownikowi i kapitaliście oraz środków utrzymania mocy przerobowych. Dzięki temu ilość miejsc pracy była wystarczająca by utrzymać jaki taki standard życia. No, ale Polska nie doświadczyła zjawisk i praw kapitalizmu, bo wrzucona została w tryby konsumpcjonizmu.
W konsumpcjonizmie wyżej zarysowana równowaga została naruszona. Żeby podtrzymać poziom sprzedaży produktów korporacje rozwijają strategie marketingowe skłaniające konsumenta do wzmożonych, nieustannych zakupów. Rozbuchana machina korporacyjna karmiona nieograniczonym, sztucznie nakręcanym kredytem wymaga nieustannej aktywności ze strony korporacji jak i klienta, który pobudzany jest do coraz większych zbędnych zakupów i rezygnacji z innych istotnych wydatków czy form aktywności, co ma swoje konsekwencje psychologiczne i społeczne.
Żeby utrzymać popyt i skłonność klienta do zakupów korporacje ładują ogromne środki finansowe w marketing i reklamę a także muszą zadbać o utrzymanie niskich cen, by nie zadusić rosnącej konsumpcji, więc przenoszą produkcję do biednych krajów, tam gdzie praca jest tania. Jednak wskutek tego ubywa miejsc pracy i kurczy się rynek pracy w kraju konsumenta a lokalny konsument biednieje. W efekcie tego korporacje dążą do utrzymania zarobków producentów zagranicznych na niskim poziomie i szukają sposobów ograniczenia płac w kraju konsumenta, stąd popularność pracy tymczasowej i umów śmieciowych.
Skoro zaś likwidowane są bariery w tzw. wolnym handlu i korporacje mogą swobodnie wędrować po świecie w poszukiwaniu taniej siły roboczej, efektem jest nędza w kraju producenta jak i ubożenie ludności w kraju konsumenta. Globalizacja okazuje się dobra dla korporacji, ale nie dla zwykłych ludzi.
Ale na tym się nie kończy. Korporacje poszukują także innych obszarów i źródeł zysku i tu dochodzi do wewnętrznej kolonizacji, gdy korporacje przejmują funkcje publiczne wykonywane dotychczas przez instytucje państwowe. Tu szczególnie zasługi ideologiczne mają “chłopcy z Chicago”. W taki oto sposób konsumpcjonizm pożera własny ogon.
Jak przedstawia się sytuacja Polski w tym kontekście ?
Polska jest podwykonawcą, jako że 2/3 eksportu z Polski to eksport firm zagranicznych, a kraj dysponuje tanią siłą roboczą przeznaczoną na rynek lokalny, a nadwyżki kierowane są na eksport, na emigrację do metropolii. Z tego też wynikają konsekwencje polityczne i dotychczasowa dominacja sił politycznych o charakterze post- i neo-kolonialnym takich jak SLD, Unia Wolności, PO czy NO, czyli układu postkomunistycznego. Te siły stworzyły polityczną barierę dla dalszego rozwoju.
Audyt przeprowadzony przez rząd Beaty Szydło przedstawił cząstkowy tylko obraz strat za okres rządów PO. Ale analizie należałoby poddać także cały okres transformacji. Warto też, na tle tych strat, dokonać bilansu mitycznych wręcz zysków, głównie przejedzonych, z członkostwa w Unii. Marnie to wygląda, nieprawda ? Dotacje z Unii to taka reklamówka dla frajerów mająca przysłonić fakt utraty wielokrotnie wyższych środków finansowych albo jeszcze
gorzej – można je widzieć jako celowe posunięcie korupcyjne mające zrekompensować lokalnym elitom brak dostępu do innych fruktów przeznaczonych dla mocniejszych graczy, oligarchów lub korporacji zagranicznych.  Król okazał się nagi, nagusieński. Źródło: niepoprawni.pl
07 05 2016 Szokujące słowa o Lechu Kaczyńskim!
Robert Krasowski znany jest z oryginalnego spojrzenia na polską politykę, z odnajdywania nowych wątków i interpretacji. W swojej najnowszej książce "Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt", trzecim tomie "Historii III RP", obejmującej lata 2005-2010, przedstawia zaskakującą opinię o Lechu Kaczyńskim! Te słowa szokują!
Wprawdzie autor "Czasu Kaczyńskiego" naturę zmarłego w Smoleńsku Lecha Kaczyńskiego określa jako "sympatyczną", to wymienia jej poważne wady. Jak stwierdza Robert Krasowski, brat Jarosława Kaczyńskiego był przemądrzały, wiecznie wszystkich pouczał, poprawiał i musztrował. "Gdy Ziobro wchodził do jego gabinetu, Kaczyński sprawdzał, czy ten się przywitał z sekretarką. Jeśli zapomniał, prowadził go do sekretarki i kazał całować w rękę. Ministra
finansów potrafił zrugać za to, że przeszedł drzwiami przed urzędniczką" - opisuje. Ale prezydent miał innych uczyć nie tylko manier. Jak twierdzi Krasowski, ciągle chełpił się swoją wiedzą, a przywódców państw potrafił przepytywać ze znajomości historii!
"Wiecznie wszystkich poprawiał: polityków, dziennikarzy, nawet tłumaczy, choć nie znał żadnego języka. Jego uwagi były na poziomie, że 'very, very' nie można tłumaczyć jako 'bardzo', lecz 'bardzo, bardzo'" - pisze dziennikarz. Ale to nie jedyna słabość, którą punktuje! Zarzuca prezydentowi, że łaknął hołdów, uznania i splendorów. Jak stwierdza Krasowski, obsesja szacunku prezydenta wręcz "zżerała".
"Zachowywał się jak faraon, któremu skradziono pastorał, nieustannie przypominał, że jest prezydentem, swoim urzędnikom, dziennikarzom, politykom. 'To ja tu jestem prezydentem', 'Ja sobie wypraszam!', 'Proszę czekać, aż udzielę głosu', 'Ja mówię' - dziesiątki świadectw opowiadają o jego wybuchach" - czytamy.
Wedle Krasowskiego, Lech Kaczyński wciąż się dąsał. I daje przykłady takiego zachowania: "Gdy w pierwszych miesiącach kadencji mieli go odwiedzić Tusk i Rokita, odwołał spotkanie, bo Komorowski skrytykował go w mediach. Gdy potem ich zaprosił, był śmiertelnie obrażony, wyciągnął teczkę z wycinkami z gazet, w których Tusk i Rokita jego zdaniem go obrazili. Innym razem, znowu w tym samym gronie, wpadł w irytację, że Tusk i Rokita zamiast go słuchać, ośmielają się spierać".
Ale to nie wszystkie "fochy" prezydenta. Jak przypomina dziennikarz, Kaczyński potrafił odwołać szczyt z udziałem kanclerza Niemiec i prezydenta Francji z powodu obraźliwego tekstu w niemieckiej gazecie. Uważał, że naruszono autorytet polskiego państwa i domagał się przeprosin od niemieckich władz. Z kolei, jak twierdzi autor "Czasu Kaczyńskiego", gdy przyszedł do kancelarii premiera na spotkanie z sekretarzem stanu USA i okazało się, że winda nie działa, Lech dostrzegł w tym świadomą zniewagę! I na nic się zdały tłumaczenia, że kwadrans wcześniej amerykański minister również wchodził po schodach.
Jak pisze Krasowski, w ostatnich latach życia Kaczyński stał się też bardzo podejrzliwy: "Wierzył wyłącznie w mroczne informacje. Nie było tak niemądrej plotki o Platformie, której by nie potraktował poważnie". Jak stwierdza dziennikarz, choć brat Jarosława Kaczyńskiego przez całe życie poglądy miał trzeźwe, wizję ludzkiej natury pogodną, a usposobienie tolerancyjne, stres prezydentury mocno go odmienił. Popadł wręcz w stan psychicznej rozsypki!
"Fatalnie się czuł na swoim urzędzie, destabilizowały go krytyka mediów, własne błędy, mieszkanie w Pałacu"
- wymienia dziennikarz. Ale to nie wszystko! Fatalnie wpływała na niego też emocjonalność kobiet, którymi się otoczył. "Zimne, męskie intrygi zastąpiły też intrygi, ale pełne szlochów i chichotów, scen wybuchów i pogodzeń. Prezydent zawsze był emocjonalny - gdy dowiedział się, że koleżanka z podziemia choruje na raka, publicznie się rozpłakał - ale atmosfera Pałacu nerwowość wprowadziła w centrum jego charakteru" - czytamy w "Czasie Kaczyńskiego.
Lech Kaczyński, jak pisze Robert Krasowski, był labilny, rozdygotany, pełen osobowościowych atutów, które jednak w ciągłych atakach gniewu, depresji lub paniki przechodziły w wady. "Rację mieli zarówno jego obrońcy, jak też krytycy, każdy jego opis był prawdziwy, bo ze skromności płynnie przechodził w pychę, z powagi w nadęcie, z patosu w groteskę. Zmiany były tak częste i szybkie, że każdy mógł w nim zobaczyć tego, kogo chciał. Ta niestabilność stanowiła jego najgłębszą tożsamość i przełożyła się na charakter prezydentury. Nie był prezydentem ani wielkim, ani małym, ani złym, ani dobrym, ani partyjnym, ani ponadpartyjnym, ani poważnym, ani groteskowym. Bywał każdym z nich, w zależności od dnia, od nastroju, od okoliczności. Dla tak kapryśnej natury dźwiganie ciężaru prezydentury było osobistym dramatem. Lech emocjonalnie nie sprostał stresującej funkcji, czym zresztą mocno się gryzł" - podsumowuje Krasowski (na podstawie "Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt". Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne). Źródło fakt.pl
30 04 2016 Kim są Kaczyńscy  fakty, mity i wątpliwości.
Rajmund Kaczyński, urodzony w Grajewie z matki Franciszki ze Świątkowskich, zrodzonej w Gronowce koło Odessy, z rodziny Naczelnego Prezesa Sądu Wojskowego z okresu stalinizmu, pułkownika armii czerwonej Wilhelma Świątkowskiego – też urodzonego w tej samej Gronowce. Sami bracia Kaczyńscy podają, że przodkowie Rajmunda Kaczyńskiego po mieczu byli wysokimi oficerami armii carskiej.
W przypadku Rajmunda Kaczyńskiego istnieje jeszcze jedna wątpliwość. Jest nią okres zaraz po II wojne światowej i jego rzekoma akowska działalność. Tu nie ma prawie żadnych informacji, prócz tego, ze studiował on na Politechnice Łódzkiej. Jeżeli chodzi od działalność w Powstaniu Warszawskim, to z analizy monografii oddziału AK „Baszta”, nie wynika, aby taka osoba należała do tego oddziału.
Dziwnym jest też to, że ten „akowiec”, już w 1945 roku w październiku, załapał się nas studia na Politechnice Łódzkiej. Inni za działalność w AK
byli prześladowani, a pan Rajmund studiował zdobywając w ciągu roku z hakiem tytuł magistra. Dalsza działalność Rajmunda jest znana – beneficjent okresu stalinizmu.
Żona Rajmunda była Jadwiga Kaczyńska z domu Jasiewicz, córka Aleksandra Jasiewicza,oraz Stefanii Szydlowskej ponoć walcząca w „Szarych Szeregach” Na początek odwiedziłem ludzi związanych z „Szarymi Szeregami”, bowiem matka braci twierdziła tu i owdzie, że była czynnym członkiem tej organizacji. Dotarcie do tych ludzi nie było to trudne! Spotkałem się z weteranem tamtych czasów… panem Derelatką. Człowiek ten od prawie końca
wojny zajmował się dokumentowaniem działalności partyzanckiej oraz innych organizacji walczących w tym Szarych Szeregów. W swoich zbiorach posiadał miedzy innymi monografie dotyczącą tej organizacji. Jadwiga Jasiewicz nie była znana nikomu przez 60 lat. (Historia wygląda na wymyśloną) Są w niej wymienione nazwiska poległych lub zamordowanych harcerzy, w tym założyciela drużyn Jerzego Szydłowskiego, ale ani śladu po mamusi Kaczyńskich.
Cudowne przypadki z życia Kaczyńskich
1) Pierwszy cudowny przypadek w życiu Jarosława to zawrotna kariera jego ojca Rajmunda. Tuż po wojnie żołnierzy AK, rozstrzeliwano, osadzano w więzieniach, sadzano na nogach od stołka, torturowano, w najlepszym razie wykluczano z życia społecznego. Tymczasem Rajmund Kaczyński, żołnierz AK, tuż po wojnie, dostaje od stalinowskiej władzy wypasiony apartament na Żoliborzu, jak na tamte czasy rzecz poza zasięgiem zwykłego obywatela, nawet szarego członka PZPR.
2) Cud drugi, żołnierz AK, mąż sanitariuszki AK, dostaje posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej i oboje żyją sobie z jednej pensji jak pączki w
maśle. W tym czasie gdy w Polsce rządzi Bierut, a właściwie Stalin rządzi Bierutem, posada dla Akowca na uczelni brzmi jak ponury żart, jednak rzecz miała miejsce.
3) Cud trzeci, rodzą się bliźniaki i jako dzieci akowskiego małżeństwa, na początku lat 60, kiedy większość dzieci akowców opłakuje swoich rodziców, albo czeka na ich powrót z więzienia, nasze orły zabawiają się w reżimowej TV.
4) Cud czwarty. Jarosław Kaczyński jako jedyny działacz opozycji kręgu doradców Lecha Wałęsy, nie zostaje internowany.
5) Cud piąty, Jarosław Kaczyński odmawia (tak twierdzi) podpisania lojalki i jako jedyny opozycjonista odmawiający władzy PRL zostaje zwolniony do domu, co więcej nikt go nie nęka, w okresie 1982-1989.
6) Cud szósty, Jarosław Kaczyński jako jedyny opozycjonista ma sfałszowaną teczkę i jako jedyny opozycjonista domagający się powszechnej lustracji, ujawnia swoja teczkę dopiero po naciskach prasy.
7) Cud siódmy to cud zagadka. Jaki jest związek między ofiarowanym Rajmundowi Kaczyńskiemu przez PRL apartamentem na Żoliborzu, pracą w czasach stalinowskich na Politechnice Warszawskiej, karierą filmową bliźniaków i brakiem internowania Jarosława Kaczyńskiego w stanie wojennym?
Kto wie? Czym aż tak bardzo mógł zaimponować władzy ludowej żołnierz AK Rajmund Kaczyński, że władza otoczyła jego samego, jego żonę z AK i dzieci szczególna troską. Opowieściami o wykańczaniu bolszewików?
Kto wie, czym mógł zaimponować oficerowi SB Jarosław Kaczyński, że ten po odmowie podpisania lojalki wypuścił go wolno i nigdy już nie nękał?

Źródło: racjapolskiejlewicy.pl
23 04 2016 Polska jest w dwudziestce krajów najbardziej poszkodowanych przez zagraniczne korporacje.
Znalazła się tam jako jedyny kraj z Unii Europejskiej. Dotacje zadłużają na lata a koszty przyznanych przez UE 350 mld zł są gigantyczne. Zaś
mechanizmy wydawania środków unijnych niszczą gospodarkę.
Prawda o rzekomej hojnej pomocy Unii Europejskiej dla Polski.
W 2015 r. nakładem wrocławskiego wydawnictwa „Wektory” została opublikowana niezwykle ciekawa i szokująca, ale do dziś wyraźnie przemilczana w mediach głównego nurtu książka Tomasza Cukiernika: „Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa”. Dość przytoczyć tytuły niektórych pod rozdziałków z tego rozdziału: „ Dziesięć powodów, dla których należy zrezygnować z unijnych dotacji”. Rzeczywiste koszty unijnych dotacji”, „Unijne dotacje zabijają polską innowacyjność” ,„Zabijanie konkurencji”, „Dotacje przekrętem stoją”, „Dotacje zadłużają na lata”, „Śladem unijnego marnotrawstwa”. Podsumowując swoje dobrze udokumentowana rozważania, T. Cukiernik stwierdził, że w ciągu dziesięciu lat od maja 2004 do kwietnia 2014 roku koszt uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej (770 mld zł) był mniej więcej dwa razy większy niż łączna wartość otrzymanych z Brukseli dotacji (385 mld zł).
Dzisiaj, po 8 latach rządów Platformy i PSL, wynosi około 900 mld, i to po zagarnięciu 150 mld zł. A więc naprawdę jesteśmy zadłużeni na ponad bilion złotych! Pieniądze na wkład własny pożyczaliśmy w bankach, które w zdecydowanej większości są w rękach kapitału zagranicznego. Gdyby skrupulatnie podejść do obliczeń, to okazałoby się, że koszty przyznanych nam 350 mld zł są gigantyczne.
Nikt nie mówił Polakom prawdy, że z każdego 1 euro dotacji 80 centów wraca do bogatych krajów jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Holandia. Pieniądze te, które nam zostały, wydano w sposób głupi, na niedokończone autostrady, ścieżki rowerowe czy nierentowne baseny. Hitem stał się program Kapitał Ludzki, który pochłonął prawie 49 mld zł, a właściwie nic nam nie dał. Bardzo dyskusyjne jest stwierdzenie, że są to pieniądze prorozwojowe, bo w dużej mierze nie można ich wykorzystywać komercyjnie. To jest problem szpitali czy szkół, które nie mogą np. udostępniać swojej infrastruktury komercyjnie.
Program przyznawania unijnych dotacji jest tak skonstruowany, żebyśmy nie budowali fabryk, które mogą stanowić konkurencję dla naszych zachodnich sąsiadów. Unijne dotacje wiążą się przy tym z dużą ilością ograniczeń. Blokują przy tym dofinansowanie państwowe tych branż przemysłu, które są dla nas niezbędne. Tego nie da się odczytywać inaczej niż jako wymuszanie określonej polityki gospodarczej. Przykłady? Pakiet klimatyczny czy pakt fiskalny. Oba dokumenty nałożyły na nas nowe obowiązki i zmusiły do konkretnych wydatków. Od 100 do 200 mld zł będzie nas kosztować realizacja pakietu klimatycznego. Źródło niezalezna.pl
19 04 2016 Co knuje PiS? Nie potrafię podążać skomplikowanymi meandrami umysłum Jarosława Kaczyńskiego.
Umysłu bardzo niebezpiecznego, który wpędził w ciężką chorobę Stefana Niesiołowskiego, spowodował, że Grzegorz Schetyna musiał zainstalować sobie nowe, cyrkonowe zęby, a szereg posłanek PO i Nowoczesnej cierpi na jakże przykrą anorgazmię. Zresztą paru posłów też. Pomysł ten, albo, jak się obecnie mówi – projekt, jest tak perfidny i zarazem skuteczny, że długo się wahałem, czy to napisać, bo może Prezes będzie wściekły, że
przedwcześnie ujawniam tajemnicę. Ale co tam – mi też należy się cokolwiek. ZSSR, czyli Zjednoczone Siły Skubania Rzeczpospolitej, siły wewnętrzne – PO, Nowoczesna, mistrz skubania PSL, establishment i Michnik, oraz siły zewnętrzne, czyli głównie nasi najbliżsi sąsiedzi, już od stuleci wyspecjalizowani
w skubaniu, twierdzą i wołają gromkim głosem, z Tercetem Nie-egzotycznym – Schltz, Petru i anorgiastyczna Kamilka Gasiuk-Pihowicz na czele, a za nimi cały chór wujów, z pianą na ustach,że władza musi opublikować wyrok (???) Trybunału Konstytucyjnego z grudnia ub. roku. Wyrok miażdżący tak zwaną
ustawę naprawczą TK. Na koniec warto jeszcze zacytować konkurencję, prawnika Mikołaja Drozdowicza, gdyż przypomina on podstawowe prawdy:"... warto mieć na uwadze art. 4 ust. 1 ustawy zasadniczej, zgodnie z którym władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu, A naród wybrał Sejm, Senat i prezydenta, a nie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. [...]
Szukając rozwiązania obecnej patowej sytuacji, warto powiedzieć obywatelskie "sprawdzam" tym, którzy mienią się obrońcami demokracji w Polsce i zaproponować zniesienie Trybunału Konstytucyjnego. W takim przypadku rolę sądu konstytucyjnego przejąłby Sąd Najwyższy, wyposażony we wszystkie, co do jednej, kompetencje obecnego TK wymienione w art. 188 i 189 konstytucji." [ "Do rzeczy" nr 15/166]To co? Robimy referendum z
jednym pytaniem – "Czy jesteś za likwidacją Trybunału Konstytucyjnego i powierzeniem jego kompetencji w całości Sądowi Najwyższemu?"

Źródło: niepoprawni.pl
19 04 2016 Co mają wspólnego Petru z Janukowiczem?
Można ich nazwać „politykami sponsorowanymi”. Ich ścieżki kariery prowadzone były przez jakąś „niewidzialną rękę”. Politykami stali się z dnia na dzień; nie musieli mozolnie zdobywać swojej pozycji, jako działacze samorządowi, czy przebijać się przez hierarchiczne struktury partyjne.
Gdy w 2001 roku Condolezza Rice gościła na prywatnym przyjęciu w daczy Putina, zauważyła jakiegoś osobnika o fizjonomii ochroniarza, który kręcił się w pobliżu. W pewnym momencie gospodarz przedstawił faceta mówiąc, że to przyszły prezydent Ukrainy. Putin rzeczywiście był wizjonerem, bo
wkrótce Janukowicz został premierem
(2002), stanął na czele Partii Regionów(2003), a w 2010 roku proroctwo Putina spełniło się – Ukraińcy wybrali Janukowicza swoim prezydentem. Imponująco wygląda również „kariera naukowa” tego polityka, choć wg. Wikipedii „wykształcenie i tytuły naukowe Janukowycza budzą kontrowersje”.
Petru na swój złoty sedes jeszcze musi poczekać. W1995 roku nosił teczkę za prof. Balcerowiczem jako jego asystent. Później – w przerwach między pracą w bankach – zasiadał w radach nadzorczych. W maju 2015 roku założył partię Nowoczesna i stanął na jej czele. Przedsięwzięcie okazało się wielkim sukcesem. Program partii („Budowa nowoczesnego społeczeństwa opartego na innowacyjnej przedsiębiorczości”) dosłownie porwał Polaków, którzy powierzyli liderowi (wraz z gromadką pięknych myszek - agresorek) mandat posła. Nie wiadomo, czy „Rumun Tuska” jest rzeczywiście Rumunem, czy przedstawicielem jakiegoś innego narodu, ale z pewnością polskie kody kulturowe są mu obce. Mówiąc o „sześciu królach” postawił się w rzędzie tych „polskojęzycznych Europejczyków”, którzy słyszeli, że Polacy w święta czymś się dzielą, ale kiedy opłatkiem, a kiedy jajkiem to nie są pewni, a Rota, czy „Boże
coś Polskę”- to to samo.
Po dniu, w którym Beata Szydło tłumaczyła się przed europejskim lewactwem, Petru udzielił wywiadu mówiąc, że był to czarny dzień w historii Polski, że reputacja państwa została zniszczona itp. A na opinii o Polsce jemu szczególnie zależy, ponieważ on, Petru, „będzie następnym premierem tego kraju”. Wypowiedź wygłoszona z absolutną pewnością siebie była tak kabotyńska, że redaktorzy wycięli to zdanie w następnych edycjach dziennika.
Polacy nieraz zachowywali się dziwacznie. Dwukrotnie powierzyli władzę facetowi, dla którego „polskość to nienormalność”. Wyszli gromadnie na ulicę
bronić czci szemranego noblisty – donosiciela. Ale Petru chyba nie jest aż tak naiwny, by wierzyć, że można wygrać wybory pod hasłem obrony banków, czy sklepów wielkopowierzchniowych. Jednak lider „Nowoczesnej” wygłasza internetowe „orędzia” do narodu i całkiem serio ogłasza się „przywódcą opozycji”, mimo, że lider największej partii opozycyjnej cieszy się dobrym zdrowiem. Czy Petru ma, podobnie jak Putin, dar przewidywania? A może
jego bufonowata pewność siebie wynika z jakiejś tajemnej wiedzy?„Ja zostałem poproszony o to spotkanie” mówił Petru po spotkaniu z Victorią Nuland, która przyjechała do Polski w związku z przygotowaniami do szczytu NATO.
Według Wikipedii „Victoria Nuland - asystent sekretarza stanu w amerykańskim Departamencie Stanu, szefowa Biura ds. Europy i Eurazji - urodziła się w rodzinie żydowskiej (...)”Dyplomacja kraju, od którego zależy w dużym stopniu bezpieczeństwo Polski, zwyczajowo prowadzona jest przez ludzi pochodzenia żydowskiego. Jest to dla nas bardzo niekomfortowa sytuacja. Musimy stale pamiętać o kuriozalnych roszczeniach Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego, która wyceniła sobie swoje „należności” na 65 mld $. Suma ma być rekompensatą za majątki pozostawione na terenie II Rzeczpospolitej przez Żydów – obywateli polskich – zmarłych i nie mających spadkobierców. Ta sprawa wisi nad każdym polskim rządem, jak miecz Damoklesa. Wpływowy rabin ostrzegał parę lat temu, że Polska będzie tak długo szkalowana i poniżana na forum międzynarodowym, dopóki nie zapłaci. Konsekwencją tego są teksty o „polskich obozach koncentracyjnych”, „polskich komorach gazowych” itp.
Z Wikileaks dowiedzieliśmy się, że ekipa Tusk/Komorowski zobowiązała się do „uregulowania należności”. W tym celu podjęto nieudaną próbę zmiany
konstytucji umożliwiającą sprzedaż lasów. Inicjatywę organizacji, która reprezentuje interesy (?!) zamordowanych Żydów, poparło aż 46 kongresmenów, którzy napisali w tej sprawie list do szefa amerykańskiej dyplomacji - Johna Kerry. Czy rozmowa jego asystentki Victorii Nuland z przewodniczącym Petru ma jakiś związek z tą sytuacją?
Jest pewne, że absurdalne żądania organizacji żydowskiej nie mają szans na realizację przy obecnym rządzie w Polsce, ale kiedyś? Może znajdą się przy władzy „pragmatycy”, czy „realiści”. Petru jawi się nam jako postać trochę operetkowa z żenującymi brakami wiedzy. Gdy pojawią się jednak wyraźne symptomy „pompowania” przewodniczącego „Nowoczesnej”, należy zachować czujność. Kalifornijska Międzynarodowa Akademia Nauk, Edukacji, Przemysłu i Sztuki jest z pewnością sowiecką wydmuszką służącą do dowartościowania różnych nominatów na ważne stanowiska – podobnie jak zakładane
przez KGB „zachodnie” czasopisma służące do cytowania. Jeśli Petru nagle zdecyduje się na ślub kościelny, lub zostanie zaszczycony członkostwem (obok kolegi Janukowicza) w kalifornijskiej „Akademii”, trzeba zacząć traktować go poważnie, bo poważne konsekwencje ponosimy do dziś przez innych sterowanych bufonów u władzy.
Źródło: niepoprawni.pl
16 04 2016 Podział.
Na prawo, na lewo, w górę i w dół,
Na prawo, na lewo, w górę i w dół,
Do przodu, do tyłu, w górę i w dół,
Do przodu, do tyłu, w górę i w dół.

Dzielenie Polaków. Polacy podzieleni w sprawie. Nic nowego. Nic szczególnego. Jeśli spojrzeć dwa, trzy wieki wstecz to krótkotrwałe i złudne są momenty i okresy jedności .Od początku upadku Rzeczpospolitej trwał spór o sposoby jej naprawy. Po utracie niepodległości przybrał formę sporu o wizję przyszłej wolnej Polski a dodatkowo pojawił się spór o metody walki o niepodległość. A potem jeszcze pojawiła się czwarta płaszczyzna czyli spór o miejsce Polski we współczesnym jej świecie. Rozmawiając o przeszłości łatwo szukać fałszywych analogii. Patriotyzm Kościuszki i Pułaskiego, Bema, Traugutta, Mickiewicza, Piłsudskiego i Dmowskiego to zupełnie różne postawy. Zgodne z duchem czasu. Ale już nie tak całkiem zgodne z tradycją i duchem Rzeczpospolitej - z duchem przeszłości ,z dziedzictwem przodków. Dominuje narracja historyczna , w której schyłek Rzeczpospolitej przedstawia się jako nieunikniony proces historyczny. Z powodu jej archaiczności. Dlatego świętujemy konstytucję 3 maja a Targowica stała się symbolem zdrady. I owszem
zdrajcy jakich wielu wcześniej czy później. Choć współcześnie etykietując tak kogoś chyba go lekko komplementujemy.
Jest naturalną linia rozwoju pewnego stylu myślenia-od tych co wybrali Wazę, Sasów,co nie chcieli króla Leszczyńskiego do Targowicy. Jednak to król Staś najwięcej moskiewskich pieniędzy nabrał, oj więcej niż wszyscy pozostali jemu współcześni pospołu ,aż szkoda, że barscy konfederaci nie usiekli, bo łatwiej by było o ten bliższy dzisiejszym realiom symbol zdrady. Jeśli szukamy zgody to musimy sięgnąć głębiej w przeszłość, do Złotego Wieku. Docenić nie tylko Polskę ale i Rzeczpospolitą jako coś więcej niż państwo , jako koncepcję cywilizacyjną. Jako misję która potrzebuje i wewnętrznej i zewnętrznej energii. Kiedy ruch egzekucji praw utracił swoją dynamikę , kiedy Rzeczpospolita przestała wykazywać agresję musiała upaść. Przeciwstawiliśmy się skutecznie satrapii Zakonu Krzyżackiego i satrapii muzułmańskiej. A nie zgnietliśmy satrapii pruskiej i moskiewskiej. Bo nie zagrażały tak bezpośrednio, bo nie były aż tak
dokuczliwe.
Bo jak nie ma dość agresywnej energii to łatwo przegapić dogodny moment. Jedność trzeba budować wokół wizji państwa sprawiedliwości ,wolności i prawości. Państwa , w którym kara konfiskaty dóbr i banicji jest wystarczająco dolegliwa i zarazem humanitarna wobec każdego skończonego łajdak i zdrajcy.
I państwa , które nie boi się wyjść naprzeciw zewnętrznym zagrożeniom. Wystąpić przeciw swoim sąsiadom. Nie dopiero wtedy gdy zaatakują, nie wtedy gdy już jawnie grożą. Wcześniej, bo plugawi i barbarzyńscy są.
Wokół kadłubowych koncepcji nie będzie jedności. Będą tylko dodatkowe linie podziału. Dzisiaj marginalne,bo stare obumarły a nowe nie mogły się upowszechnić w warunkach komunistycznego totalnego zniewolenia .
Dziś podstawowa linia podziału jest tylko doraźna. Jest nieco ponad 30% takich co zaadaptowali się do warunków państwa teoretycznego (cokolwiek to znaczy), ok 50% takich , którym to przeszkadzało i około 20% nie mających zdania w tej materii. Jest pewien margines ludzi żyjących w głębokiej iluzji i przenoszących na rodzimy grunt dyskusje skądinąd „światowe” i przyciągających ku sobie uwagę jednej z trzech grup. Margines bo państwo ,które nie jest w stanie egzekwować prawa , ściągać podatków i obronić granic czyni zupełnie bezprzedmiotowymi dyskusje światopoglądowe , o polityce gospodarczej i społecznej .
Nie trzeba się tym przejmować. Przestrzeni do dialogu i kompromisu nie ma. Może w jednej kwestii – przedawnienia czy ewentualnej amnestii. Ale skoro nikt nie prosi o litość i zrozumienie to … alleluja i do przodu .
W tym miejscu trzeba przypomnieć ,że państwo teoretyczne było jednak dolegliwie opresyjne , prawda że chaotycznie i prawda ,że raczej nie państwo ale jego
administracyjny aparat. Co ma swój zbawienny efekt:
Ostatnio widziałem wyniki badań , które na pierwszy rzut oka mogą szokować. Oto spośród partii politycznych gwarantem wolności sumienia, demokracji, tolerancji ,państwa niewyznaniowego jest ...PIS. Przewaga sondażowa (2x) podobna jak przy badaniach poparcia. Czyli naród nasz nie tak do końca ogłupiały i rozumie ,że bez odbudowy elementarnych funkcji państwa nic nie jest zagwarantowane.
Czyli bez kompromisów , bez przebaczenia i do przodu . I szybciej!!!
Źródło: niepoprawni.pl
10 04 2016 Smoleńsk sześć lat po katastrofie.
Miejsce, na którym doszło do katastrofy mocno się zmieniło: - Rzucają się w oczy dwie rzeczy. Przybyło salonów samochodowych. Stoi już nie tylko pawilon Kii. Można też kupić najnowsze nissany, chevrolety, datsuny, renault i wciąż niezwykle popularne łady. Tuż obok łąka bezpośrednio poprzedzająca pas startowy. Łąką jest dziś. W 2010 r. miejsce to bardziej przypominało las; później metodycznie wycinano setki drzew, co nieodwracalnie zmieniło nieprzebadany teren katastrofy.
16 mln rubli, czyli 800 tys. zł – oto cena za kawałek miejsca katastrofy Tu–154M. Tyle jest dla Rosjan warta część smoleńskiej ziemi, na której rozegrała się nasza narodowa tragedia. Dotarliśmy do miejsc niedostępnych dla nikogo z Polski. Zajrzeliśmy do środka „wieży” na Siewiernym.
Szokujące są informacje, że przy wraku tupolewa od ponad dwóch lat nie było nikogo. Nie jest więc prawdą, że potrzebuje go rosyjska prokuratura. Państwo Putina robi wszystko, by śledztwo nie posunęło się do przodu, a to, co może się w nim przydać, zniszczało do końca – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło w obszernym raporcie dotyczącym katastrofy w Smoleńsku w nowym numerze tygodnika „wSieci”.
To nie koniec szokujących ustaleń polskich dziennikarzy: - Dodajmy, że naukowcy wyjęli ze smoleńskiego błota ok. 20 tys. odłamków samolotu. Szacują
natomiast — na podstawie badań detektorami metalu oraz rozdrobnienia maszyny — że w ziemi może zalegać kolejne 40 tys. Nigdy nie podjęto się ich szukania. Dziś to miejsce jest na sprzedaż! Do naszego planu pracy w Smoleńsku doszedł kolejny punkt — telefon do właściciela działki, na której prawdopodobnie leżą kawałki Tu–154M. A kto wie — nie można tego wykluczyć — być może również szczątki ofiar katastrofy…
07 04 2016 Biznes smoleński ma się dobrze. Kolejnych Licheń będziemy mieli?
Towarzyszu Macierewicz i towarzyszu Kaczyński o co wam chodzi o prawdę czy o wyciągnięcie jak największej kasy na tej tragedii. Ta wasza zabawa w szukanie prawdy już kosztowała nas podatników ponad 70 mln złotych.
Kaczyński zaczyna tworzyć nowe fakty zapominając że to była prywatna wizyta a nie oficjalna. Zatem to prezydent powinien ją przygotować i pewnie to zrobił. A jak ją przygotował to cały świat usłyszał. Dziś Kaczyński winą brata chce obarczyć niewinne osoby.
Szkoda, że nasze dzieci,wnuki.... na hasło Smoleńsk czy Katyń będą wzdychać ze znudzeniem, że znowu Kaczyński...
Dwa ziemniaki, dwa kartofle, dwie pyry. Film na podstronie Galeria
Skarbnica Narodowa wypuściła przy okazji szóstej rocznicy katastrofy w Smoleńsku „ważną pamiątkę” – monety upamiętniające 10 kwietnia 2010 r.
Na awersie przedstawiono kompozycję orłów – historycznych godeł Polski, na rewers trafił Pałac Prezydencki. Medale bite w „czystym srebrze” mają pomóc „zachować pamięć o tragedii”. Wszystko za preferencyjną cenę 59 zł plus 13 zł za wysyłkę. Wartość tej „niezwykłej pamiątki” ma podkreślić dodatkowo „ścisły limit” emisji – 25 tys. egzemplarzy. „Oznacza to, iż niewiele osób w Polsce będzie mogło wejść w jej posiadanie” - zachwala Skarbnica.
Wcześniej monety wydane dla upamiętnienia ofiar katastrofy sprzedawane były przez NBP, dziś można dostać je już tylko na rynku wtórnym, ceny sięgają nawet 2400 zł.
Na stronie czadowekoszulki.pl za 72 zł
można wejść w posiadanie t-shirtu z napisem „pamiętamy”, opatrzonego datą 10.04.2010 roku. Dostępne
tylko czarne i tylko męskie modele.
Jeden z użytkowników Allegro sprzedawał w marcu 2014 roku „krzyżyki z brzozy smoleńskiej” jako relikwię z miejsca katastrofy. Chętni mogli ją
nabyć za 30 zł.
Krzyżyki zrobione były z drewnianych gałązek i jak zapewniał autor, pochodziły ze smoleńskiego zagajnika, w którym rozbił się rządowy samolot. „Smoleński krzyżyk może zapewnić Państwu szczęście” – przekonywał sprzedawca. Zamieścił także pod ofertą napisany przez siebie wiersz „Brzozy
nasze wierne”.
„TU-154 w polskich barwach rządowych, unikat !!!” – taką aukcję można było znaleźć w zeszłym roku na Allegro. Chętni mieli okazję kupić model rządowego Tupolewa w skali 1:400 wyprodukowanego przez firmę Phonix Models, którego ceny wahały się od 150 do 300 zł.
W styczniu 2011 roku do kupienia w sieci był obraz „Hołd smoleński”
, do wyboru na płótnie lub na papierze. „Płakałem przy tym obrazie. Można
powiedzieć, że namalowałem ten obraz łzami. Albo raczej farbami ze łzami zmieszanymi” – zapewniał autor ukrywający się pod pseudonimem
Stanisław Koziełło-Wolski. Kopię obrazu na płótnie można było dostać za 189 zł, mniejszą wersję, papierową za 29 zł.
Zarobek na katastrofie smoleńskiej skusił także Grzegorza Tąta, który wyprodukował specjalny gobelin z parą prezydencką Marią i Lechem Kaczyńskimi o powierzchni dwóch metrów kwadratowych.
„Zmarłych warto jakoś utrwalić w ludzkiej pamięci” – mówił producent, dodając, że,  gobelin, w przeciwieństwie do zdjęcia, „nie spłowieje, jest trwały, zostanie w domu na lata”. Dywan ścienny dostępny był w dwóch wersjach: mniejszy za 100 i większy za 200 zł. Ale par prezydenckich sprzedawało się mniej niż papieży Polaków. Źródło newsweek.pl
Wkrótce zaczną się pielgrzymki do świętego miejsca, gdzie historia zatoczyła koło. I stanie cud. Pojedynczy pielgrzymi zobaczą srebrzystą poświatę nad miejscem wypadku, ktoś dostrzeże stojącą postać Matki Świętej (Marii) roniącej krwawe łzy, na niebie smoleńskim z ciemnych deszczowych chmur ułoży się korona cierniowa Jezusa Chrystusa, ktoś chory ozdrowieje, ktoś kulejący po przejściu kilku kilometrów po ziemi świętej poczuje poprawę i ból ustąpi. Ktoś się przewróci, ale niewidzialna ręka Świętego Poległego pomoże wstać. Natychmiast potrzebny będzie ołtarz, obok niego sklep z dewocjonaliami. Ksiądz pobłogosławi miejsce cudów. Pamiątki są dobre, święta rzecz. Byle tylko biznes się kręcił. Kolejnych Licheń będziemy mieli.
05 04 2016 Lepper o tym mówił. Ten wywiad pogrąża PiS.
Sierpień 2007 r. schyłek dwuletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości. Były już wicepremier Andrzej Lepper udziela wywiadu Jackowi Żakowskiemu z tygodnika „Polityka".
– Kontrola nad Trybunałem to jest wielkie marzenie Jarosława – ujawnił wówczas Lepper.
Plan Kaczyńskiego miał zakładać zmianę ustawy o TK tak, by prezydent wybierał przewodniczącego spośród trzech, a nie dwóch kandydatów.
List Andrzeja Leppera. List datowany jest na kwiecień 2009 roku.
Przewodniczący Samoobrony napisał do przewodniczącego komisji, posła Sebastiana Karpiniuka z PO, oburzony wypowiedziami innych członków komisji - Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka z PiS.
List na swoim blogu w serwisie Wprost.pl zamieścił były poseł PO Robert Węgrzyn.

Jestem zaszokowany cynicznym, bezwstydnym i kłamliwym oświadczeniem tych Panów, że nie było żadnych dowodów na łamanie prawa przez Centralne biuro
Antykorupcyjne, ministra sprawiedliwości Pana Zbigniewa Ziobrę oraz ówczesnego premiera Pana Jarosława Kaczyńskiego w sprawie tak zwanej afery gruntowej - pisał Andrzej Lepper. Przekonywał przy tym, że afera gruntowa, w wyniku której stracił stanowisko wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, to dowód na rażące bezprecedensowe łamanie prawa. Dowody na ten temat chciał przedstawić przed komisją śledczą.
Pragnę udowodnić, że afera gruntowa została wymyślona przez CBA, Kancelarię Premiera Kaczyńskiego i jego osobiście jako prowokacja polityczna wymierzona wyłącznie przeciwko konstytucyjnemu Ministrowi i Wicepremierowi rządu Andrzejowi Lepperowi - pisał przewodniczący Samoobrony. I przekonywał dalej: Chciano w ten sposób skompromitować i aresztować moją osobę, a w konsekwencji pozbawić pełnionych funkcji publicznych. Zamierzano przejąć Klub Poselski Samoobrony pod władcze skrzydła PiS, aby stworzyć sobie warunki do autokratycznego rządzenia krajem. Andrzej Lepper pierwszy raz stanął przed komisją śledczą w listopadzie 2008 roku, drugi raz - pięć miesięcy po napisaniu listu. Powtórzył wówczas swoje zarzuty i domagał się przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego.
03 04 2016 Za chlebem. Zawieszeni pomiędzy ziemią a niebem.
Bardziej opłaca się żyć na zasiłku w Niemczech niż pracować w Polsce.
Miliony naszych rodaków wyjechało "na zachód" za chlebem, zostawiając dotychczasowe życie związane z rodziną, przyjaciółmi i Polską. Polską do której się tęskni, która jest rozszarpywana z każdej strony przy trupim akompaniamencie jakiejś ody do radości. Można emigrację traktować jako szansę. Szansę na rozwój, na lepsze zarobki, na spokojniejsze życie. Ale mało kto zastanawia się jaką cenę trzeba za to zapłacić. Większość Polaków za granicą czuje się dyskryminowana, choć jak zawsze są wyjątki.
Rodzi się więc pytanie: dlaczego nie jest normalnie w Polsce? Skoro większość Polaków tak ciężko i efektywnie pracuje, to dlaczego jest tak biednie? Dlaczego musimy wyjeżdżać z kraju, aby związać koniec z końcem? Dlaczego ciągle słyszymy, że na coś brakuje pieniędzy? Przecież ludzie bogacą się od pracy, a my Polacy pracować umiemy, lubimy i chcemy! Widzę to wyraźnie w Anglii, Niemczech, Holandii etc że mamy niesamowity potencjał, jesteśmy w
stanie sprawić by nasz kraj posiadał najmocniejszą gospodarkę w Europie, był najsilniejszy. Jestem o tym przekonany, pracowałem z większością europejczyków i nie tylko. Jesteśmy bardzo sprytni i kreatywni, nie ma rzeczy, której Polak by nie zrobił, lub problemu którego by nie rozwiązał.  Mamy niesamowity potencjał, nie zniszczyły go nawet setki lat prześladowań, choć degeneracyjny wpływ na pewno miały.
Zatem co zrobić aby Polacy przestali wyjeżdżać z kraju? Zamiast zasilać obce gospodarki, zaczęli pracować dla własnej? Coraz częściej jest spotykany widok polskiej młodzieży tuż po szkole średniej meldujących się na obczyźnie gotowych do pracy.... Jest to przerażające. Jak nasz kraj ma się rozwijać, być konkurencyjnym skoro co drugi młody Polak rozważa wyjazd z kraju? Jeśli tendencja się utrzyma, to Polska umrze śmiercią powolną lecz na pewno nie naturalną, ale to jest temat na inny artykuł... Musimy coś z tym zrobić. Z ekonomicznego i gospodarczego punktu widzenia problem jest zlokalizowany i znany. Złotym środkiem jest obniżka podatków, przestać ludziom zabierać ich ciężko zarobione pieniądze! Przeciętny Polak pół roku pracuje na podatki, dopiero potem zaczyna zarabiać na siebie! Tak, płacimy podatek dochodowy, jesteśmy zmuszeni płacić ZUS, składkę zdrowotną, VAT, akcyzę i inne. Co otrzymujemy w zamian od Państwa? Dobrą opiekę medyczną? Dobrą emeryturę? Drogi? Przepłacamy z kretesem, nasze pieniądze gdzieś się rozchodzą, a nasz kraj jest rozpieprzony jak nigdy.
Niestety, tutaj pojawia się mały problem, a mianowicie musi się znaleźć u władzy ktoś kto będzie chciał i potrafił tę sytuację zmienić. Do tej pory wydaje się, że nikomu specjalnie na tym nie zależało, aby Polakom żyło się lepiej. Inicjatywa musi iść od dołu, a nie być odgórnie kierowana zmuszając ludzi do podporządkowania się. Władza musi faktycznie trafić w ręce obywateli, abyśmy mieli wszystko pod kontrolą. Ludzie sami wiedzą co jest dla nich dobre, a co złe! Mówi się, że w Polsce jest demokracja, ale tak naprawdę jej nie ma... Jako społeczeństwo nie mamy za bardzo nic do gadania, chyba że chwycimy za kamienie i wyjdziemy na ulice. Trzeba tę sytuację zmienić, sprawić aby Polska wróciła w ręce Polaków, aby Polacy decydowali o kraju, a nie byli zdani na polityków, którzy albo spełnią swe obietnice wyborcze, albo nie, a w praktyce nas zdradzą! Dajemy im czteroletni mandat na robienie z nami i z krajem co im się
żywnie podoba.
Posiadają praktycznie wszystkie instrumenty do wpływania na nas, poza internetem. Tam jesteśmy wolni, wykorzystajmy to! Zacznijmy się interesować co się dzieje na świecie. Wyrabiajmy swoje własne opinie i nie ograniczajmy się do gazet, czy włączenia telewizora, rozmawiajmy, szukajmy swoich niezależnych źródeł! Działajmy oddolnie! Ogromna większość rodaków na obczyźnie żyje w zawieszeniu, czekając na to, aby sytuacja w
Polsce się zmieniła, by można było wrócić i pracować u siebie. Wrócić do domu, do swojego miasta czy wsi, do swoich rodzinnych stron. Do Polski. Nadarzyła by się taka okazja, to jutro byłbym spakowany
... Większość z nas tutaj tak czuje. Chcemy wrócić do kraju, ale razem musimy odzyskać naszą ojczyznę. Chcemy wrócić do naszych braci i sióstr. Interesujmy się Polską. Weźmy sprawy w swoje ręce! Źródło: niepoprawni.pl
Polak zarabia mniej niż Niemiec na zasiłku. Nasz średni dochód to 1300 zł. GUS wyliczył, że przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na 1 osobę w 2015 r. wyniósł 1386 zł. Jest to odpowiednik 320 euro. Tymczasem w 2014 r. w Niemczech wysokość świadczeń socjalnych Arbeitslosengeld II, przysługujących dorosłym osobom, które nie są w stania zaspokoić swoich podstawowych potrzeb życiowych, wynosiła 353 – 391 euro. Oznacza to, że bardziej opłaca się żyć na zasiłku w Niemczech niż pracować w Polsce.
31 03 2016 Tak wykuwała się III RP - w oparach wódki i uściskach Wałęsy z Kiszczakiem.
Ponad 1300 zdjęć z archiwum Czesława Kiszczaka udostępnił dziś Instytut Pamięci Narodowej. To ostatnia część materiałów zabezpieczonych 16 lutego br. w willi Marii Kiszczak. Na fotografiach utrwalono działaczy ówczesnej opozycji dogadujących się z komunistami przed i w trakcie rozmów okrągłego stołu. Zostały one wykonane głównie w Magdalence oraz w willi MSW przy ul. Zawrat w Warszawie.
Na zdjęciach zobaczyć można całą plejadę późniejszych sław III RP - prezydentów, premierów, ministrów... Oprócz Lecha Wałęsy, Czesława Kiszczaka, Stanisława Cioska (wówczas członka KC PZPR, później ambasadora w ZSRS i Rosji) w kadrze uchwyceni zostali także Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Bujak, Adam Michnik, Aleksander Kwaśniewski, Ireneusz Sekuła, Leszek Miller. Zdjęcia wykonano zarówno w sytuacjach oficjalnych, jak i podczas wspólnego biesiadowania, spożywania posiłków i picia wódki.Pierwsze ze zdjęć komunistów z opozycją pochodzą z willi na ulicy Zawrat w Warszawie, z 31 sierpnia 1988 roku, gdy Kiszczak spotkał się z Wałęsą. Za obietnicę rokowań ówczesny działacz związkowy zgodził się na wygaszenie fali strajków, jaka przetaczała się przez Polskę.Źródło: niezalezna.pl Za flaszkę wódki Wałęsa sprzedał robotników.
30 03 2016 Dlaczego Balladyna zabiła Alinę ?
Oscarowy monodram Antoniego Macierewicza. Z komisji dot. Smoleńska zrobił przedstawienie. Pod skrzydłami PiS rozwija się w Polsce religia smoleńska, a jej głównym kapłanem jest Antoni Macierewicz. I robi wiele, by zmobilizować swoich wyznawców przed kolejną rocznicą katastrofy smoleńskiej. Zrobił to podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej, gdzie miał tłumaczyć posłom, dlaczego zdecydował się na powołanie tzw. podkomisji smoleńskiej.
Teatrum zawitało
i taką dramę  pokazało
Niby że tak dawno to się działo
no a tak jakby przed chwilą się stało.
Na sam ten początek Konrada Improwizacja nas zaskakuje
niby stara a jakże aktualne treści przekazuje.
Monologu tego apogeum „Ja i ojczyzna to jedno”
„Jam się stwórcą urodził. Stamtąd przyszły siły moje. Skąd do ciebie przyszły twoje”.
„daj mi rząd dusz!”, „ja chce władzy” tak dobitnie dziś dominuje.
Słucham i wytrzeszczam gały durnie
to tak jakby Tusk i Jarek mówili cudnie
Wnet Balladyna na scenie się pojawiła
i swym strasznym wątkiem wszystkich omamiła.
Serce me pełne trwogi.
Ty Julianie wieszczu drogi
już przed wiekami dawałeś przestrogi
przewidziałeś wojen partii nie znających trwogi.
Choć te partie Matka Prawica urodziła
wnet jedna drugą szybko znienawidziła.
Epilogu czas nadchodzi a tu krotochwila się pojawiła
będzie zrzędzić, smęcić wszystko wyśmiewać.
Don Chichot chce prawdy czy jeszcze większej kasy? Wielki czas powiedzieć dość i zakończyć ten taniec na grobach smoleńskich. Dobra zmiana.
70 mln zł już otrzymały rodziny ofiar smoleńskich. Mało? Będzie więcej! Ojczyznę dojną racz utrzymać nam Panie. Im więcej uczestników bierze udział w miesięcznicach tym rodziny ofiar otrzymują większe pieniądze.
29 03 2016 Pupilki nowej władzy. Zobacz, ile zarabiają?
Tuż po wygranych wyborach PiS obiecywało, że rozprawi się z wysokimi pensjami szefów państwowych spółek. Na pierwszy ogień poszły odprawy. Nowy Sejm przegłosował przepisy nakładający na nie 70-procentowy podatek dochodowy. Teraz kolej na płace – mają zostać ograniczone.
– Ustawa ma być gotowa jeszcze w tym tygodniu – mówi nam nieoficjalnie polityk PiS.
– Jedna z koncepcji zakłada, że wynagrodzenie w państwowych koncernach będzie uzależnione od ich wyników. Tak, by nie było, że prezes spółki, która np. tonie w długach, sam zarabia miliony.– wyjaśnia.
Tylko czy nowe przepisy okażą się szczelne? Przecież już dziś płace w największych spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa reguluje tzw.
ustawa kominowa. Zgodnie z jej zapisami, pensja nie może przekroczyć sześciokrotności przeciętnej płacy – dziś ok. 25 tys. zł. Prezesi jednak wykorzystują lukę w przepisach i nieraz drugie tyle dorabiają w spółkach-córkach zależnych od państwowych koncernów. Z kolei w spółkach, gdzie Skarb Państwa ma mniej niż 50 proc. udziałów (jak właśnie PKN Orlen), pensje mogą być windowane praktycznie bez ograniczenia! Nowe przepisy mają obejmować wszystkie spółki, w których ma udziały Skarb Państwa.
Ciekawe jednak, czy obniżki pensji dotkną tylko ich prezesów i wiceprezesów, czy także członków rad nadzorczych, którzy dziś za jedno posiedzenie w miesiącu dostają kilka tysięcy złotych diety!
Wojciech Jasiński 138 tys. zł miesięcznie prezes Orlenu za dwa tygodnie pracy w grudniu 2015 dostał 69 tys. zł
Piotr Woźniak 112 tys. zł miesięcznie prezes PGNiG za 20 dni pracy w grudniu 2015 r. dostał 56 tys. zł
Michał Krupiński prezes PZU nawet 242 tys. zł miesięcznie tyle, jak wynika z raportu za zeszły rok, zainkasował jego poprzednik wraz z premiami
Zbigniew Jagiełło, prezes banku PKO BP 233 tys. zł miesięcznie. W 2009 r. został wybrany na szefa banku PKO BP. Po wyborach ocalił stołek tylko
dlatego, że jest przyjacielem wicepremiera Mateusza Morawieckiego
Krzysztof Skóra, prezes KGHM nawet 200 tys. zł miesięcznie. To działacz PiS, przed laty już był prezesem KGHM. Jego poprzednik razem z premiami zarobił w zeszłym roku 2,4 mln zł
Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu 117 tys. zł miesięcznie. Jest prezesem od 14 lat, teraz PiS będzie chciało go pozbawiać stołka. Jego pensja to tylko 21,3
tys. zł miesięcznie, reszta – wynagrodzenie za pracę w spółkach zależnych od Lotosu
Dariusz Kaśków, prezes Energi nawet 125 tys. zł miesięcznie. Jest kolegą byłego rzecznika PiS Adama Hofmana, teraz stanął na czele koncernu energetycznego
Aleksandra Jankowska, szefowa Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Sopocieok. 21 tys. zł miesięcznie. Była działaczką PiS, jednym z
tzw. aniołków Jarosława Kaczyńskiego
26 03 2016 Upadek świata bez Jezusa Chrystusa.
Na naszych oczach rozpadł się blok komunistyczny, a rozpadł by się znacznie szybciej, gdyby do walki z wiarą w Jezusa Chrystusa komunistyczni
przywódcy sprowadzili wyznawców Mahometa.
Wprawdzie wiara w komunistycznych satrapów sprowadziła na narody pod okupacją ZSRR, lub wzorujące się na komunistycznej ideologii niepoliczalne klęski i cierpienia –jednak ta nauka nie przedarła się do świadomości liberalnego lewactwa Europy Zachodniej.Oni także
postanowili wprowadzić postęp. Postęp polegający na wyparciu Jezusa Chrystusa i zapełnieniu pustki po Nim tzw. „wartościami” europejskimi. Te wszystkie europejskie „wartości”, o których się dzisiaj mówi to po prostu intelektualna pustka. To lewacki bełkot, podlany sosem „liberalnej” demokracji, która polega w głównej mierze na tolerancji dla każdego zboczenia. Nic więc dziwnego, że na takich „wartościach” wyrosła elita polityczna Europy – grupa oświeconych biurokratów, a w istocie – swoistych kapłanów lewactwa. Pustki ideologicznej nie były jednak w stanie wypełnić kolejne pomysły na ściślejszą integrację w ramach Unii Europejskiej, jak np. produkcja dzieci metodą in vitro, konieczność wprowadzenia związków partnerskich oraz ratyfikacja umowy o przemocy w rodzinie. Te wszystkie „postępowe” projekty miały za cel ostatecznie wyrugować narodowe tradycje i wiarę w Jezusa Chrystusa. Ten europejski raj wkrótce zamieni się w piekło, gdyż ekspansji islamu nie powstrzymają podświetlane w narodowe barwy budynki, marsze europejskich biurokratów i płacz szefowej europejskiej dyplomacji Mogherini. Znana wszystkim Europa już się rozpadła. Zastępuje ją państwo policyjne, które jednak
nie wkroczy w arabskie dzielnice z kagankiem europejskich „wartości”, którymi z oczywistych względów arabowie gardzą. Oni się nie zintegrują z Europą, a co najwyżej Europa podda się arabskiemu kalifatowi. Bo projekt połączenia dwóch, kompletnie różnych cywilizacji z założenia był chory, tak jak próby wprowadzenia
europejskiej demokracji w Libii, Egipcie czy w innych krajach arabskich.Problem jednak w tym, że Europa już się islamu nie wyzbędzie i nie zdoła go przekonać do europejskich „wartości”. Ta „postępowa” Europa będzie więc próbować wywrzeć nacisk na te państwa, które oparły się ideologii multi-kulti oraz dyrektywom europejskich biurokratów w sprawie imigranckich „kwot”. Polska, której udało się wyrwać spod panowania liberalnego lewactwa, nie może teraz ulec tym żądaniom. Choćby w imię Jezusa Chrystusa - w imię przyjętego 1050 lat temu chrześcijaństwa. A więc także w imię prawdziwej, chrześcijańskiej Europy, która
teraz tonie pod zalewem arabskiej ekspansji. I to na własne żądanie. Świat bez Jezusa Chrystusa jest więc skazany na zagładę, a przynajmniej na upadek. To co nam pozostało, to chronić nie zdobyte dotąd przez islam enklawy, wprowadzając zakaz szerzenia w nich zbrodniczej ideologii, polegającej na zabijaniu niewiernych. Paradoksem jest, że ta „ubogacona” islamem Unia troszczy się o przestrzeganie europejskich „wartości” w krajach sprzeciwiających się ekspansji islamu, podczas gdy nie potrafi ich wprowadzić w odległej o kilometr od Parlamentu Europejskiego dzielnicy Brukseli. Do Molenbeek nie zapuści się bowiem żaden Juncker, Schulz, czy Verhofstadt, by przekonać mieszkańców tej dzielnicy choćby do siebie samych…
Te rozważania przed świętem Zmartwychwstania Pana Jezusa są zarazem rodzajem modlitwy o taką Polskę, której nie zdołają zarazić europejskie „wartości”. Bo w ramach tych „wartości” zamykane są kościoły w Europie, a Krzyż Chrystusa staje się obrazą dla zasad europejskiej
"tolerancji".
Patrząc w Jego twarz z Całunu Turyńskiego wiem, że Jezus nie tylko zmartwychwstał prawdziwie, lecz także że zawsze był i zawsze będzie opoką dla tych, którzy Go wzywają…
Wszystkim życzę Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego ! Źródło: Niepoprawni.pl
20 03 2016 Kronika Dobrej Zmiany: Odwracanie kota ogonem. Czyli Zawracanie Wisły kijem.
Znów prawda według PiS to kłamstwo. I na odwrót.
PiS przekroczył Rubikon.

Tak należy rozumieć odmowę ogłoszenia wyroku TK przez rząd. Propaganda PiS chce nam wmówić, że spór wokół TK to czysta polityka. Ale to konflikt
ustrojowo-prawny. Mówiąc prościej: PiS wszedł w konflikt z demokracją. Nie ma czegoś takiego, jak dwie racje,
Pytania o niezależność.
Są pierwsze światowe reperkusje „Dobrej Zmiany”. Europoseł PiS, Janusz Wojciechowski nie przeszedł weryfikacji przed komisją europarlamentu.
Był kandydatem do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, który kontroluje finanse unijnych instytucji.
Sama pensja to 20 tys. euro miesięcznie. Do tego dochodzą zwrotu kosztów związanych z przeprowadzką czy świadczenia rodzinne. U wrót do tego skarbca stał Janusz Wojciechowski. To miała być nagroda za pracę przy kampanii Andrzeja Dudy. Jeden z członków komisji zapytał go wprost, czy w ETO będzie niezależny.
„Dobra zmiana” zmienia Trójkę w Trujkę
Rządy PiS-u mają tą dobrą stronę, że działają jak wehikuł czasu. Kiedyś, paręnaście lat temu słuchacze kultowej „Trójki”, skrzyknęli się w sieci, by ratować swoją ulubioną rozgłośnię. Dziś historia się powtarza słuchacze „Trójki” na Facebooku i Twitterze mobilizują się do walki, żeby ratować radio przed apetytem PiS.
Jak za rządów PO strzelano do ludzi z broni gładkolufowej”.
Druga odsłona „Dobrej Zmiany” miała miejsce w TVP Info. Poszło o relację z marszu KOD w obronie Trybunału. Zwolnieni reporterzy ujawnili też, że dostali od Pilisa polecenie realizacji materiałów o tym jak „KOD-owcy hejtują zwykłych ludzi” oraz o tym, „jak za rządów PO w czasie manifestacji strzelano do ludzi z broni
gładkolufowej”.
Sparciała opona w limuzynie prezydenta
Nie milkną echa wypadku prezydenckiej limuzyny podczas powrotu z narciarskiego wyjazdu. Sami borowcy oraz Mariusz Błaszczak twierdzili , że to wina bałaganu po przedniej ekipie. Ale materiały ze śledztwa, które ujawniła „Rzeczpospolita”, wskazują, że to już całkiem świeży bajzel, zrobiony już po „dobrej zmianie”. Okazuje się, że pancerny samochód jechał na przeterminowanej, sześcioletniej oponie. W przypadku tego typu samochodu nie jest to oczywiście zwykłe ogumienie. Trzeba je zamawiać u producenta. BOR przez miesiąc tego nie zrobiło, aż w końcu pojawiła się pilna potrzeba wykorzystania pojazdu. I na koło powróciła stara opona.
Błaszczak ocalony
Że wniosek o wotum nieufności wobec szefa MSWiA nie przejdzie wiadomo było od początku.
Broń elektromagnetyczna
- Czy państwo polskie posiada strategię wobec nielegalnych badań, tzn. testowania broni elektromagnetycznej na polskich obywatelach – zapytała Antoniego
Macierewicza jedna z uczestniczek konferencji „Problemy współczesnej polityki. Konflikty zbrojne i terroryzm” odbywającej się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Przy odpowiedzi Macierewiczowi nie zadrżała powieka.
- Do mnie jako posła zgłaszali się ludzie, którzy twierdzili, że byli poddawani takim badaniom. Problem jest mi znany od co najmniej 15 lat, kiedy to takich osób
zgłosiło się do mnie co najmniej dziesięć. To bardzo charakterystyczne, że osoby te pochodziły z Dolnego Śląska i Zachodniopomorskiego. Źródło newsweek.pl
18 03 2016 Kto i kiedy dorżnie naród?
Urodziłem się kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej . I dokąd sięgam pamięcią, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie,
że Polska jest źle rządzona, a władza nastawiona wyłącznie na łupienie obywateli.
Pierwszym który objął Polskę we władanie był Bolesław Bierut (przez mgłę go pamiętam) Został powołany na to stanowisko Józefa Stalina. Pamiętam tylko takie powiedzenie: Pojechał w futerku wrócił w kuferku. No i te późniejsze dyskusje czy go otruli czy umarł. Po nim schedę przejął Władysław Gomułka, wpierw osadzony później zrehabilitowany w Poznaniu 1956 roku.
A później nastał ten co zastał Polskę drewnianą za zostawił murowana a na imię mu było Edward Gierek.
Gierkowska dekada i gigantyczne zadłużanie 30 mld dol.

Wreszcie naród się zbuntował i po wyborach w roku 1989 wydawało się przez moment, że w Polsce skończył się bezpowrotnie komunizm. Niestety, dający nadzieję na lepsze jutro entuzjazm milionów Polaków, którzy uwierzyli, że nareszcie Polską będą rządzić mądrzy i uczciwi ludzie, zmarnował z premedytacją Wałęsa sterowany przez UB jak i KOR. A jak post-komuna miała już posprzątane to uchwyciła strategicznie kluczowe stanowiska w państwie. Wtedy zaczęli rządzić na zmianę cyniczni beneficjenci okrągłego stołu który prześcigali się w szabrowaniu kraju.
Wreszcie Polacy się zbuntowali, i ku zaskoczeniu wszystkich wkurzony naród wybrał PiS Jarosława Kaczyńskiego no i zawierzyli rządowi, który postanowił odmienić Polskę na kształt niegdyś zacnej Rzeczpospolitej i Jej wielowiekowej tradycji narodowo chrześcijańskiej. I tak, po raz pierwszy od czasu, kiedy nas zachodni alianci odsprzedali w Jałcie Stalinowi rząd polski postanowił dać coś ludziom, a nie tylko chapać i szarpać pod siebie. Mam na myśli finalizowany pomyślnie program „Rodzina 500 plus” w ramach, którego po raz pierwszy w powojennej historii Polski rządzący postanowili dać rodzinom
wielodzietnym do ręki konkretne i wcale niemałe pieniądze. No a jak rząd mówi, że nie da to nie da, a jak mówi, że da to mówi.
Dziś do władzy zaczynają dochodzić resortowe dzieci bardzo dobrze wykształcone w zagranicznych uczelniach, z praktykami w miedzynarodowych korporacjach. Odpowiednio przeszkolone by rządzić i dzielić. Kłamstwo zaś stało się ich narzędziem pracy tak jak łyżka, widelec, nóż przy stole.
10 03 2016 Kaczyński obrał twardy kurs. Kryzys konstytucyjny wszedł w fazę gorącą.
Po wczorajszym orzeczeniu TK czeka nas wzrost napięcia i zaostrzenie wojny polsko- polskiej. Lider PiS Jarosław Kaczyński obrał twardy kurs, czego dowodem jest postawa wobec posiedzenia trybunału. Nie tylko nie wziął w nim udziału prokurator generalny czy przedstawiciel Sejmu, ale jeszcze przed wydaniem orzeczenia premier Beata Szydło zapowiedziała, że nie zostanie ono wydrukowane w Dzienniku Ustaw. Wczoraj potwierdził to minister sprawiedliwości.
– Te działania, które dziś obserwowaliśmy w Trybunale Konstytucyjnym, to były działania grupy sędziów, którzy działali bezprawnie. Ich działanie nie ma żadnej mocy prawnej. Gdybyśmy chcieli je uznać, musielibyśmy złamać prawo – powiedział Zbigniew Ziobro.
Niemieckie media: Jeśli szef PiS zdemontuje TK, to KE będzie musiała nałożyć sankcje i obciąć pieniądze.
Kaczyński i jego partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) chcą, jak każda władza zmierzająca do autorytarnego panowania, faktycznie zlikwidować centralną zasadę
nowoczesnego państwa prawa: to, że rząd i jego większość w parlamencie podporządkowane są kontroli niezależnych sędziów - ocenia Hassel.
Totalna wojna z Trybunałem Konstytucyjnym budzi wątpliwości coraz większej grupy polityków partii Jarosława Kaczyńskiego. Ale ten na żadne ustępstwa iść nie zamierza. A wątpiący w szeregach PiS mają zostać przekonani co do słuszności kursu.
Prof. Grabowska: Ten wyrok jest obarczony - poprzez skład sędziowski - określoną wadą. Nie mamy w polskim prawie możliwości weryfikowania wyroków TK. Jest to jedyny przykład wyroku w polskim sądownictwie, który nie podlega weryfikacji. Wyroki wszystkich sądów mają instancję odwoławczą… Zastanawiam się, czy przepis konstytucji, który mówi o tym, że ten przepis jest ostateczny, czy ten przepis jest zgodny z europejskimi standardami i prawami
człowieka.
Mamy wśród praw człowieka przepis, który mówi, że każdemu przysługuje środek odwoławczy od decyzji i wyroku. Tutaj tego nie ma…
Przecież TK tylko wydaje opinię tak jak komisja sejmowa. Natomiast to sejm powinien decydować czy przyjąć opinie czy ją oddalić. Można by przecież ten proceder pączkowania i tworzenia piramid władzy i nad władzy kontynuować w nieskończoność - Sejm powołuje komisję, komisja powołuje komitet, ten z kolei powołuje radę i tak dalej. Tak więc wniosek ostateczny jest dwoisty albo powstanie TK było efektem pomyłki albo stał za nim pomysł zablokowania demokracji.
Władzę najwyższą czyli Sejm wybiera suweren czyli naród, delegując nań swoje uprawnienia. Jest rzeczą oczywistą, że nie może być władzy wyższej od najwyższej. Zatem Sejm nie może delegować swojej władzy na jakąkolwiek inną instytucję by ta nie wyrastała ponad władzę suwerena czyli narodu i nie stała się władzą absolutną ograniczą jedynie poprzez akt normatywny obowiązujący wszystkich obywateli czyli konstytucję.
03 03 2016 Usiądźcie, zanim przeczytacie. Wałęsa ogłosił się… prorokiem!
Blog to za mało, Lech Wałęsa chce większego audytorium i postanowił przenieść się ze swoją internetową aktywnością na jeden z najpopularniejszych portali społecznościowych Facebook.
Rozstanie z blogiem postanowił Wałęsa zakończyć efektownie. Podzielił się kolejnymi „rewelacjami”, po przeczytaniu których oczy same otwierają się szeroko ze zdumienia.
Tak to Sb współpracowało że mną. Po przegranym strajku w 1970 r uratowałem i przygotowałem siebie jak i kadrówkę do rozegrania sierpnia 1980 r .a Sb i PRL
rozwiązaliśmy .Więc kto osiągnął cel przy współpracy z kim .Nie mylić ,[ trochę to kosztowało , przestraszenie prowokatorów i pijaczków ] – napisał na blogu (pisownia oryginalna).

Później dodał (pisownia oryginalna):
Nie chcę , ale muszę. Kręcę , mataczę, kluczę .Podaję sprzeczne informację . Tak to prawda. Problemem moim było i jest, że nie mogę często ujawniać dążenia ze strategicznego punktu. Zawsze miałem określoną wizję, określony cel i dążyłem do jego realizacji .Od 1970 r stałem na czele dążeń do wolności z pomysłu ZZ. Nie chcę i nie mogę kłamać ,ale ujawnić też nie mogę. Bo nie da się zrealizować po ujawnieniu więc pytany kluczę odpowiadam maskująco , to powoduje podejrzenia i błędne oceny.
Zwierzył się też, że z komuną walczył od dziecka, a właściwie to... od niemowlęcia.
Od urodzenia chciałem wywrócić komunizm . ale kiedy mogłem się do tego przyznać i ogłosić a także powiedzieć w którym miejscu jestem .Wiele w żuciu miałem podobnych zdarzeń i zachowań – wyznał (pisownia oryginalna).
Najlepsze zachował na koniec. Okazało się mianowicie, że Wałęsa to… prorok.
Moim zdaniem największe w życiu sukcesy odniosłem w tedy w 1970 do 1976 r wtedy więc wyprowadziłem swoją koncepcję bez większych strat , rozpoznałem przeciwnika . Tak powstały fundamenty pod zwycięstwo sierpnia 1980r .Po osiągnięciu swoich założonych celów SB wyrzuciłem przy świadkach dwóch kierownikach zakładu gdzie pracowałem. Można sprawdzić .Oczywiście nie darowali by mi tego czynu , ale.Opatrzność jak zawsze pomogła mi .Na pożegnania SB powiedziałem że za chwilkę będziecie mieli nowy grudzień .Wybuch za chwilę Radom i uratował mnie jako laickiego proroka poraź kolejny
– oświadczył (pisownia oryginalna), a my po przeczytaniu zaniemówiliśmy... Źródło: niezależna.pl
Wałęsa zaczyna pieprzyć jak Gomułka w ostatnim okresie sprawowania władzy. Bolek to tylko przykrywka. Przede wszystkim szukają dokumentów dotyczących przygotowania do prywatnej wizyty ŚP prezydenta w Katyniu i katastrofy. No nareszcie Ziobro się doczekał i będzie mógł na całego szaleć. Oby tylko w tym szle przeszukiwań nie zapędził się w kozi róg albo co gorsza stanie się kozłem ofiarnym. A wtedy Trybunał i mur. Przecież chce przywróci karę śmierci.
02 03 2016 Wyklęci, czyli chichot historii.
Rzeczpospolita Kaczyńska pieje z zachwytu nad żołnierzami wyklętymi, celebruje ich dzień, przyznaje specjalne świadczenia pieniężne i ordery, nazywa ich imieniem ulice, stawia pomniki, uczy w szkołach, że wyklęci to prawdziwi patrioci, bohaterowie godni szacunku i naśladowania.
Z roku na rok rozkręca się spirala obłędnego zachwytu ludźmi, którzy w oczekiwaniu na III wojnę światową, pomiędzy walkami z ludową władzą, napadali na wsie, rabowali, gwałcili, zamordowali przynajmniej 5 tys. cywilów, w tym 187 niemowląt i dzieci, a niektórzy z wyklętych są uznani za winnych ludobójstwa.
Jest jeszcze jeden aspekt ponurej historii wyklętych. Gdyby spełniły się ich plany i cele, Polska nie miałaby Ziem Zachodnich i Północnych, chłopi nie mieliby ziemi z reformy rolnej, większość Polaków byłaby bezrolnymi analfabetami.
Skoro mamy naprawdę odkłamać naszą historię, musimy mówić o wszystkich czynach wyklętych. Także tych ohydnych, które czynią pospolitych bandytów z tych, którzy je popełnili. Nie wolno robić bohatera z ludobójcy Burego, bo to uwłacza prawdziwym bohaterom. Czy to się prawicy podoba, czy nie,
przynajmniej część żołnierzy powojennego, tzw. niepodległościowego podziemia jest słusznie wyklęta. Szkoda tylko, że piękny termin „wyklęty”, znany na całym świecie dzięki Międzynarodówce („Wyklęty powstań ludu ziemi”), został w Polsce zawłaszczony w zupełnie innym kontekście. Czyżby chichot historii?
Źródło: senyszyn.blog.onet.pl
Nie piszcie historii od nowa. Co to za święto którego bohaterowie byli przeciwko reformie rolnej i nacjonalizacji przemysłu? Walczyli z sowieckim okupantem? Gdzie i kiedy? Wojska sowieckie były skoszarowane i tylko idiota mógł myśleć o ataku a namiestnicy tak chronieni że nie było szans dobrać się do nich. Jakie rządy tacy i bohaterowie
Fajna ta Polska jest. Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. A bandyta bandytę gloryfikuje. Tylko my biedne żuczki nadal musimy toczyć tą kulę nawozu pod górę.
01 03 2016 Żołnierze Wyklęci otrzymają renty specjalne.
Dziś Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i w istocie, bohaterzy, którzy po II wojnie światowej walczyli z komunistami o wolną Polskę, nie
zostali zapomniani. W całej Polsce odbędą się uroczystości ku ich chwale, a premier Beata Szydło nada czterem weteranom renty specjalne.
Wczoraj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podpisał akt utworzenia muzeum Żołnierzy Wyklętych i więźniów politycznych PRL. Placówka ma powstać w ciągu czterech lat w Areszcie Śledczym na Mokotowie w Warszawie.
No a Pierwszym Partyzancie który to stoczył krwawy bój pod Polichnie z przeważającymi silami niemieckimi wszyscy dziś zapomnieli. Ba nawet pomnik i muzeum mu zabrano i inaczej nazwano. A to taki sam bojownik o wolność i demokrację jak ci Wyklęci.
Gdyby nie Wałęsa i Jaruzelski to w latach 80-tych ubiegłego wieku mielibyśmy kolejną wojnę domową w Polsce. A dziś od czci i wiary się ich odsądza.
Z forum:
Szanuję tych co walczyli o Wolną Polskę, ale nie bandytów mordujących Polaków w imię Niepodległej Polski. Dziś próbuje się bandytów rabujących biednych chłopów i robotników, tych mordujących ludzi, którzy mieli inne poglądy niż tzw." prawdziwi Polacy" ,nazywać żołnierzami wyklętymi. Kim byli i co robiły bandy Ognia czy Łupaszki? To jawne wypaczanie historii.
Z forum:
W pierwszych latach powojennych, korzystając z ogólnego chaosu, działało mnóstwo band typowo rabunkowych, zajmujących się działalnością o charakterze kryminalnym..... Dokonywali oni napadów przy użyciu broni na osoby prywatne, rabując artykuły spożywcze, artykuły przemysłowe, garderobę, np. 20 kg słoniny, maszynę do szycia, zegarki, żywność. Otrzymali wyroki po kilkanaście lat więzienia. Takich band było mnóstwo. Jednak już w materiałach ubeckich były one określane jako "bandy terrorystyczno- rabunkowe". Oddziały zbrojne działające z pobudek politycznych, walczące z komunistyczną władzą, określane były "bandami sanacyjnymi, winowskimi, eneszetowskimi, akowskimi itp.". Często zwalczały one oddziały typowo bandyckie, chroniąc ludność cywilną. To należy wyraźnie rozróżnić. Komuniści przez dziesięciolecia skutecznie indoktrynowali społeczeństwo fałszywym przekazem, czego obserwujemy nadal efekty.
28 02 2016 Jak pacyfikuje prezes?
Dużo łatwiej zdobyć samodzielność, gdy zostajesz prezydentem, jak Andrzej Duda. Samodzielność jest też wpisana w funkcję premiera, którą - jeszcze - sprawuje Beata Szydło. Samodzielność możesz skutecznie budować, gdy zostajesz ministrem, jak choćby Jarosław Gowin czy Piotr Gliński, którzy mając w ręku narzędzie w postaci resortu, mogą próbować wybijać się na „niepodległość”. A jednak żaden z tych polityków nawet nie spróbował budować samodzielnej pozycji w PiS. Ani w szerszym życiu publicznym. Nie odważył się, choćby raz pokazać, iż ma odmienne zdanie czy stanowisko niż prezes Jarosław Kaczyński. Dlatego rodzi się pytanie: jak to się dzieje, że prezes PiS tak skutecznie pacyfikuje polityków, którzy przecież w innych warunkach, i w innych sytuacjach, ze swojej samodzielności i autonomii robiliby cnotę?
Dziś chyba nikt już nie pamięta, że Gowin jest szefem partyjki, która zwie się Polska Razem. Tak czy inaczej, Duda, Szydło, Gowin czy Gliński są winni Kaczyńskiemu wdzięczność, gdyż to on jest patronem i kreatorem obecnej ich pozycji w polityce. I tę wdzięczność okazują.
Wdzięczność, której Kaczyński się od swych politycznych dłużników domaga, jest zarazem przez niego skrupulatnie wykorzystywana do ubezwłasnowolnienia dłużnika. Dobrą ilustrację tej zasady jest historia prezydenta Dudy i premier Szydło. Być może prezydent Duda i premier Szydło myśleli, że jak spłacą dług jedną czy drugą decyzją, której domagał się od nich Kaczyński (dokładając rękę do wygaszenia Trybunału Konstytucyjnego czy demolując służbę
cywilną), to potem prezes zostawi ich w spokoju.
Sęk w tym, że podanie ręki raz Kaczyńskiemu oznacza, że ściska się ją na całe życie. Dziś widać to jak na dłoni: jeśli raz przyłożysz rękę do pługa, którym kieruje prezes, to potem nie ma odwrotu.
Kaczyński to doskonale rozumie: wie, że wciągając Dudę czy Szydło w swój plan, pali ich zarazem wobec szerokiej opinii publicznej. Dla dużej części Polaków i prezydent Duda i premier Szydło to jedynie narzędzia w ręku Kaczyńskiego. Tyle, że prezes tych, którzy są mu ulegli, nie szanuje. Tych, którzy chcieliby budować własną pozycję polityczną, „zabija”.
Dzięki temu Jarosław Kaczyński osiągnął w polityce coś, co nazywam „władzą bez władzy”.
Oddał władzę techniczną, czyli zarządzanie instytucjami Dudzie, Szydło, Gowinowi czy Glińskiemu, by zabsolutyzować swoją władzę polityczną. Całkowicie kontroluje władzę nad duszami swoich polityków bez konieczności codziennego zarządzania państwem.
Innymi słowy: Kaczyński, jak mówił św. Paweł, „nic nie musi, ale wszystko może”. Źródło: newsweek.pl

28 02 2016 Kronika Dobrej Zmiany: Tylko koni żal...
„Dobra zmiana” nie zna granic. Tym razem PiS postanowił, że trzeba się zająć słynną stadniną koni arabskich w Janowie Podlaskim (oraz drugą, w Michałowie). Jak pomyślano, tak zrobiono. Wyrzucono m.in. szefa stadniny w Janowie, Marka Trelę, który pracował w niej od 1978 r. Najpierw o powodach dymisji milczano. A potem próbowano zbudować typową dla PiS narrację, że w ośrodku działy się rzeczy straszne. Przede wszystkim doprowadzono do śmierci polską klacz, wartą trzy miliony euro (w rzeczywistości, według zwolnionych hodowców, nigdy nie oszacowano jej wartości a jej choroba przyszła nagle) oraz, oczywiście, wyprowadzano nielegalnie za granicę zarodki polskich koni, tj. więcej, niż pozwalają polskie przepisy. Zadania PiS nie ułatwia też nowy szef hodowli, Marek Skomorowski. Z wykształcenia ekonomista i, przede wszystkim, działacz Solidarnej Polski. Bez większego skrępowania opowiada
o tym, że o koniach wcześniej do czynienia nie miał (choć informacje o użyciu przez niego błędnej formy gramatycznej „z koniami” zamiast z „z końmi” są nieprawdziwe). Ale to nic, bo „już widzi”, że będzie to jego nowa pasja!

Myliłby się jednak ktoś, kto pomyślałby, że sprawa Janowa Podlaskiego osłabiła zapał PiS do reformy polskiego koniarstwa. Wręcz przeciwnie, wszystko
wskazuje, że to dopiero początek. Teraz na tapecie są wyścigi konne. „Dobra zmiana” dotrze do także do Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. To instytucja, która nadzoruje m.in. słynny tor wyścigów konnych na Służewcu. PKWK został utworzony w 2001 r. jako twór apolityczny. Jego 25-o osobową radę powołuje minister rolnictwa, ale jego wybór jest ograniczony do kandydatów zgłoszonych przez specjalistyczne organizacje. To jednak ma się zmienić.
Prezesa PKWK ma wybierać nie rada, a minister rolnictwa
. Sama rada ma być ograniczona do dziewięciu osób. PiS nie ukrywa, że chodzi o „wzmocnienie
nadzoru” rządu nad Klubem. Wedle projektu partii rada w obecnym kształcie przestanie istnieć. Oznacza to, że po raz kolejny zostaną wyrzuceni hodowcy z Michałowa i Janowa Podlaskiego, Jerzy Białobok i Marek Trela. Działania PiS-u w sprawie „gospodarki konnej” doczekały się nawet krytycznego artykułu w jednym z najbardziej kibicujących „dobrej zmianie” portali, to jest „wPolityce.pl”, który to portal ocenił, że to ruchy w stylu „kononowiczowskim”.
Źródło: newsweek.pl
24 02 2016 Wałęsa chce prawdy? Niech odpowie (bez krętactw) na 17 pytań śp. Anny Walentynowicz.
W 1995 roku Anna Walentynowicz wystosowała do Lecha Wałęsy listę 17 pytań, na które ten nigdy nie odpowiedział
.
Oto ich treść:
1. Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 r. przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?
Czy teraz możesz podać powody tych działań?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980 r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa
Marynarki Wojennej z Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła Ci publiczne awantury w 1980 r.?
4. 9 grudnia 1980 r. przyznano „Solidarności” pierwsza nagrodę - 30 tys. USD. Co z tymi pieniędzmi?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej
prasy, którą miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie przy ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą?
8. Czy uważasz za właściwe, że głowa państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9. Czy byłeś w 1981 r. informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie reagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed Sądem Rejonowym dla Nieletnich wymuszając płatną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5-cio tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedź na Kongresie USA „lokujcie swe kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić”. Czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej wywiązałeś się?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie A. Gwiazdy z I Zjazdu Solidarności – jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest
zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczna obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo Twoje książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB?
17. Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Gdańsk dn. 25.09.1995 r. Anna Walentynowicz    Źródło: niezalezna.pl

24 02 2016 Drugie dno "teczek Bolka" - zasłona dymna dla WSI i kwitów o przepływach pieniędzy "Solidarności"?
Wszystkim rozemocjonowanym "teczkami Bolka" polecam głęboki oddech i nie mniej głęboką refleksję: czy naprawdę sądzicie, że publiczne obwieszczenie iż "królowa Bona umarła" może być celem samym w sobie? Chyba już wystarczająco długo żyjemy, żeby nie mieć większych złudzeń - ujawnienie dokumentów o współpracy Wałęsy z UB ani nie jest przypadkowe, ani też nie służy odkrywaniu "strasznych prawd założycielskich III RP".
Obawiam się drugiego dna, dużo bardziej ponurego... Zastanawiające jest, że poziom histerii po obydwu stronach barykady ma podobne natężenie, a tak
naprawdę nie do końca wiadomo jaka jest realna wartość przekazanych (czy też "przejętych" w drodze, oczywiście, "energicznych czynności pionu prokuratorskiego IPN") dokumentów ze spadku po Kiszczaku.
Naprawdę sądzicie, że dwutygodniowa zwłoka prezesa IPN ze spotkaniem z wdową po Kiszczaku wynikała z nadmiaru zajęć? Albo że "przeszukanie w asyście policji", podobno sprowadzające się do przyjęcia wręczonego pudła z dokumentami, było wzorową akcją poszukiwawczą? A jeszcze lepiej - naprawdę sądzicie, że prezes IPN na kilka miesięcy przed końcem kadencji nagle odczuł gwałtowny przypływ praworządności?
Moim zdaniem jest to prymitywna pułapka, mająca za zadanie zdyskredytować wszelką dokumentację postUBecką i postWSIową - dużą rolę mają tu zresztą do odegrania "niezależni historycy" i "niezależni naukowcy": nie wiem tylko czy podjęli się tej roli świadomie, czy po prostu są dokładnie sprofilowani i wiadomo że na daną okoliczność zareagują tak jak się tego po nich oczekuje. Źródło: niepoprawni.pl
22 02 2016 Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych chce, by Lech Wałęsa oddał pieniądze z Nagrody Nobla i przekazał je na cele charytatywne.
Którzy internowani się tego domagają? Ci z licencją Mostowskich? Którym nawet ptasiego mleka nie brakowało a dziś pierwsi po ordery i odznaczenia piersi wypinają. Niestety kobiety z Gołdapi, mężczyźni ze Strzebielinka nie mieli tak fajnie. Nie mówiąc o tych brutalnie bitych, pacyfikowanych.
Magdalenka, okrągły stół, 26 lat wolności, dobrobyt i bezkarność zostały opatentowane i zagwarantowane dożywotnio tylko tym opozycjonistom z licencją Mostowskich. Ci zapomniani opozycjoniści nie pragną wdzięczności tylko osądzenia oprawców.
Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich "wybierzemy", bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą. WYBORCY NICZEGO O NICH NIE WIEDZĄ znaczy się wiedzą tylko tyle ile im w bilbordach się wciśnie. Czy zatem
rewolucja ustrojowa trwa nadal, czy może dopiero czas na nią?
16 02 2016 Guardian obszernie o Polsce Kaczyńskiego.
"Prezes PiS - pół Yoda, pół Lagerfeld", "Najpotężniejszy człowiek w kraju". "Jarosław Kaczyński przekonał Polskę, że zagrażają jej mroczne, lewicowe siły - i został najpotężniejszym człowiekiem w kraju"
Kaczyński, opierając politykę na języku lęku i podziałów, odpowiedział na potrzeby dużej części Polaków. Teraz, zdaniem "Guardiana", "ma szansę budować swoją wizję kraju jako szara eminencja" - z tylnego fotela wpływając na działania rządu PiS.
5 cytatów z tekstu "Guardiana", które najlepiej opisują polityczne zamysły szefa PiS:
1. "Mimo że Kaczyński nie jest członkiem rządu, premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda działają pod jego patronatem. Szara eminencja polskiej polityki, mentor - pół Yoda, pół Karl Lagerfeld - rządzi 40 milionowym krajem z biura przewodniczącego partii"
2. "Kaczyńscy nakreślili linię podziału między liberałami i komunistami z jednej, a całą resztą z drugiej stronny. Konkluzje były radykalne i toksyczne: liberałowie to zdrajcy, a skoro rok 89' nie przyniósł rewolucji, ktoś musi doprowadzić do jej wybuchu"
3. "PiS zaoferował Polakom komfortowy świat - jak z komiksu - gdzie prawdziwi patrioci postępują zawsze dobrze. Koncepcja "układu"  pozwoliła z kolei przedstawić Kaczyńskiego i jego zwolenników jako spadkobierców tradycji polskiego oporu przeciwko okupantowi"
4. "Wielu Polaków wierzy, że ich kraj znajduje się w stanie ciągłego oblężenia (...) Lider PiS wykorzystuje tę wiarę i stawia znak równości między swoimi przeciwnikami politycznymi i historycznymi wrogami Polski. Skupia uwagę opinii publicznej na "podejrzanych" wątkach z ich przeszłości"
5. "To nie przypadek, że wiara w komunizm jako system opiera się na podobnej logice, kreśli podobne podziału (...) Nie jest jasne, czy Kaczyński
pozostał więźniem systemu politycznego, w którym się wychował (...) Nie ulega za to wątpliwości, że jego odmowa uznania, że Polska jest wolnym krajem, czyni z niego najpotężniejszego człowieka w jednym z największych krajów w Europie"
13 02 2016 Vademecum KODecji, czyli co każdy KODek powinien wiedzieć że:
Po latach walki na barykadach stolicy, czy też na barykadach innych polskich, ale i zagranicznych miast (takich jak Strasburg, Berlin i Bruksela) - zostanie uznany przez Urząd ds. Kombatantów przywróconej III RP, jako osoba prześladowana przez reżim PIS-u. A więc każdy kodek wyobraża dziś sobie, że jako kombatant będzie kiedyś uprawniony do emerytury takiej samej, jaką mają dzisiaj byli esbecy.
Oczywiście takich „esbeckich” emerytur nie otrzymuje dzisiaj żaden z opozycjonistów, który walczył z komuną i był prześladowany przez tych samych esbeków.
Ale z tego faktu wynika, że w powojennej Polsce bardziej opłacało się stać po stronie sił postępu. Czyli po stronie komuny, której zawdzięczamy „okrągły stół” - fundament odrodzonej Ojczyzny. I o ten właśnie fundament, rozwalany obecnie przez PIS – toczy się zażarty bój KODecji…
Ale kto, jak nie Ryszard Petru (bo przecież nie charyzmatyczny Grzesiu!) ten fundament przywróci „zdrowym siłom Narodu”? Ryszard Petru jednak nie zapowiedział KODecji, że gdy KODecja wywalczy dla niego władzę, to każdy kodek będzie mógł liczyć na esbecką emeryturę. Petru oficjalnie walczy przecież z „łamaniem konstytucji”, z odbieraniem prezesom banków dorocznych nagród (z powodu mniejszych zysków banków), oraz z opodatkowaniem zagranicznych mega- sklepów, czego skutkiem jest spadek ratingu Polski. Ten błąd już się mści, gdyż gwałtownie spada ilość KODecji, obecnej na kolejnych, spontanicznie organizowanych demonstracjach. Na spadającą liczbę KODecji może mieć także wpływ smutna konstatacja uczestników demonstracji, że nie pojawiają się na niej obiecani przedstawiciele bankstera, aby wypłacić każdemu kodekowi po 50 złotych za udział. Demonstracje KODecji tracą więc swoją motywację…
Dlatego przeciętny KODek zaczyna dostrzegać, że wstąpienie do KOD-u staje się takim samym obciachem, jak wstąpienie w g..... lub jak kiedyś do PRON-u. Przypomnę, że Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego powstał w taki sam "spontaniczny" sposób jak KOD, tylko, że w stanie wojennym.  Jednak cele obu tych organizacji są podobne, gdyż ich twórcom zależało jak nie na utrzymaniu to na odzyskaniu utraconej władzy. A do tego celu potrzebna była, ale i nadal jest wymagana masa ciemniaków, dzięki którym można zorganizować pozory poparcia dla organizatorów tych „spontanicznych” ruchów. PRON nie uratował jednak ani komuny, ani Jaruzelskiego. Komunę i Jaruzelskiego uratował dopiero „okrągły stół”. Ale to se już nigdy w Polsce ne vrati…
Źródło: niepoprawni.pl

13 02 2016 Nepotyzm i utopia, czyli pieniądze na program 500+.
Dramatyczne pytanie - skąd pieniądze na program 500 + - zadają (zadawali) najczęściej ci, którzy te pieniądze w dużej mierze zawłaszczali np.
E. Kopacz przydzieliła sobie 400 000 zł. premii, J. Mucha - dała Madonnie 6 000 000 zł. Kraśko - na kontrakcie gwiazdorskim - chyba kilkadziesiąt tys./m-c. To tylko parę przykładów tzw. ciągu na kasę, czyli patologii zżerającej najbardziej szczytne ideały, stawiającej znak zapytania, czy społeczna służba, to tylko mamienie naiwnego narodu?
Nepotyzm jest powszechnym schorzeniem naszej młodej demokracji, do polityki z reguły idą jednostki bezwzględne, których celem są pieniądze łatwiejsze do
pozyskania dla posiadających władzę. Są całe partie, których istnienie zasadza się na bezwstydnym kupowaniu głosów w zamian za gwarancje utrzymywania kastowych przywilejów. Kiedyś, nie bez racji przypisywano W. Pawlakowi interpretację słowa "nepotyzm" - nie po to szedłem do władzy, by nie dać posadki swojakowi.
Można się śmiać, ale "dojenie" na wszystkie sposoby państwa nie może być tłumaczone historycznymi zaszłościami (zabory, okupacja niemiecka), kiedy
"państwo" nie było nasze. Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie informacja, że zwyciężczynią loterii "weź paragon" - została koleżanka organizatorki z MF. To taki sam "przypadek", jak wygrana luksusowego samochodu przez panią Grobelną (żonę prezydenta miasta) ufundowanego przez żonę Kulczyka - właścicielki galerii (handlowej - artystycznej) na terenach tanio pozyskanych od miasta.
Temat jest rozległy - inną sprawą jest walka instytucji państwowych (jednostek budżetowych) na etapie konstruowania preliminarza budżetowego; całkowity brak myślenia państwowego; np. Trybunał Konstytucyjny - wydawałoby się, że trzeba zapewnić pieniądze na pensje, a utrzymaniem sprawności budynków mogłyby się zająć ogólne służby techniczne czuwające nad całością tej państwowej substancji lokalowej. Ale nie, TK potrzebuje jeszcze ogromnych pieniędzy na cele reprezentacyjne, na podróże krajoznawcze do różnych zakątków na świecie itp. To tylko jeden maleńki przykład, a problem jest jak administracja państwowa długa i szeroka.
Ideałem byłoby, by wszelkie państwowe i samorządowe RADY, Trybunały. Sądy Najwyższe, RPO, RPP, Rada Radiofonii i TV - sprawowały swoje
zaszczytne funkcje HONOROWO
, by o zaszczyt ich sprawowania ubiegali się najbardziej zasłużeni i godni szacunku obywatele państwa, czy lokalnej społeczności, by zasiadali w nich ludzie doświadczeni, o niekwestionowanej pozycji zawodowej i mający w swoim dorobku m. in. zapewnione dochody, czy pieniądze na swoje utrzymanie. Można jedynie rozmawiać o dietach przysługujących każdemu obywatelowi - np. odbywającemu podróż służbową. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż to co napisałem w powyższym akapicie, to utopia. Ale nie całkowicie wyssana z palca - są na świecie przykłady honorowej pracy w
terytorialnych samorządach np. w US. W Anglii bywało, by mieć honor i zaszczyt posiadania stopnia pułkownika - trzeba było wystawić własnym sumptem pułk wojska...

Bezwzględnym tępicielem prywaty i nepotyzmu w historii Polski był J. Piłsudski - sam był najlepszym przykładem bezgranicznej i bezinteresownej służby narodowi. Rzecz jest właściwie rozpoznana od wieków - obrazuje to porzekadło "ryba psuje się od głowy". Jakże trudno jednak coś w tej mierze uzyskać. A wydawałoby się, że bardzo łatwo jest przekonać naród do swojego partyjnego programu poprzez odcięcie się od praktyk nepotyzmu i korupcji. Rzecz wydaje się
prosta np. Ustawa "kominowa" ogranicza pułap zarobków w instytucjach państwowych do sześciu średnich krajowych - co do zasady stosują się do tego prezydent państwa, premier, ministrowie (pomijam fundusze reprezentacyjne). Ale samorządowi dygnitarze nie podlegają tej ustawie i prezydent pipidówki bierze trzy razy więcej od prezydenta państwa.
To nie wszystko - Ustawa przewiduje kontrakty menedżerskie; wydawałoby się, że dla wyjątkowego pozyskania specjalisty np. od hodowli ostryg, którego trzeba ściągnąć z Hawajów, ale nie - kontrakty menedżerskie nie są wyjątkiem - są w spółkach SP regułą, w dodatku nie ma zarysowanego górnego pułapu. Więc "budowniczy" Stadionu Narodowego brał sobie miliony, to samo przyjaciel Tuska (niejaki Kilian jako prezes Orlenu). To zjawisko powszechne; odnosi się wrażenie, że w Warszawce gość biorący miesięcznie mniej niż
40 tysięcy - nie liczy się w "towarzystwie".
Nasuwa się uporczywa myśl, że Drzewiecki (min. sportu) podpisując milionowy kontrakt z owym budowniczym stadionu wziął "pod stołem" stosowną prowizyjkę. Okazja do takich myśli jest nader częsta w polskiej rzeczywistości, jeżeli się weźmie pod uwagę, iż zazwyczaj prezesami spółek SP zostają osobnicy nie mający większego pojęcia o branży, którą mają zawiadywać, ale są z tzw. partyjnego klucza. Sprawy merytoryczne dzieją się na niższych szczeblach.
"Nie liczy się" - napisałem w czasie teraźniejszym, gdyż nie dostrzegam jeszcze generalnego odwrotu od "dojenia" Polski przez rodzimych pasożytów (że są międzynarodowi, to wiemy i nowy rząd próbuje się z tym uporać). Są oczywiście w kraju przykłady właściwego stosunku do służby państwowej - Mariusz Kamiński zrzekł się odprawy po zwolnieniu go z urzędu przez premiera Tuska. Jarosław Kaczyński zrzekł się pobierania emerytury (mógł połączyć jej pobieranie z poselską dietą). Gdyby upowszechniła się taka szlachetna postawa wśród publicznych osób - Polska byłaby piękniejsza. Źródło: niepoprawni.pl
10 02 2016 Źródła sukcesu Kaczyńskiego. Jak to czytać? Kto osiągnął sukces Hitler czy Stalin?
Przecież nie ma mniejszego zła czy lepszego dobro. No bo parzcież dla tego mniejszego zła i lepszego dobra Mao Tse- Tung, Czerwoni Khmerzy,
Junta etc. wymordowali miliony obywateli.
No a co robią po 1989 roku okrągłostołowi Wałęsa, Kaczyńscy, Tusk też dla mniejszego zła, lepszego dobra, wyższych celów....niczym Hitler i Stalin pastwią się nad Polską.
Jak tak można pisać? Kaczyński okazał się znakomitym zawodnikiem i potrafił wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu. Siłą okładu postkomunistycznego był wykreowany przezeń przy pomocy mediów negatywny wizerunek Kaczyńskiego, który zdominował wyobraźnię sporej części elektoratu. Kaczyński usunął się na drugi plan i pozbawił przeciwnika jego jedynego oręża, bo tego negatywnego wizerunku nie da się skutecznie używać, a to z tej przyczyny, że na forum publicznym pojawili się inni gracze z PISu i spoza PISu, a w tej sytuacji siły układu w tej walce z licznymi przeciwnikami
zostają rozproszone, zaś dalsze używanie negatywnego wizerunku Kaczyńskiego ośmiesza jego przeciwników, bo oto okazało się, że Kaczyński jest zwycięzcą, a zwycięzca z natury rzeczy śmieszny być przestaje, natomiast przegrany otrzymuje łatkę frajera.
Argumentum ad kaczentum staje się odtąd oznaką słabości i śmieszności.
Ponadto Kaczyński nie daje się uwikłać w żadne czasochłonne spory związane z bieżącą polityką rządu i ma czas na pracę koncepcyjną nad
taktyką i strategią. Polityka staje się teraz wielonurtowa, a politycy reprezentujący uklad nie mają najmniejszych kompetencji do prowadzenia realnej polityki, która wymaga wyjścia od pojęcia interesu narodowego. Jaki związek z interesem narodowym mogą mieć Schetyna i Petru ?
Co najważniejsze jednak, Kaczyńskie dorobił się szerokiej rzeszy kompetentnych współpracowników, jakich nie posiadają środowiska jego przeciwników z nim próbujących konkurować. Ludzie z tych środowisk nastawieni byli na osobiste kariery według modelu neokolonialnego, co wykluczało możliwość rozwoju realnych kompetencji. Doskonale widać to na przykładzie Schetyny czy Petru, nie potrafiących się zdobyć na jakąś nową, świeżą i atrakcyjną koncepcję, skazanych na odgrywanie antypisowskich melodyjek przeszłości.
Środowisko skupione wokół Kaczyńskiego jest intelektualnie i ideowo autonomiczne, niezwiązane politpoprawnością i kompleksami charakterystycznymi dla polityków innych orientacji, kieruje się wypracowanymi w ogniu walki ideami i interesem narodowym, a w związku z tym Kaczyński nie musi nimi sterować jak marionetkami. W tematyce realnej polityki czują się oni jak ryby w wodzie, nawet w rwącym nurcie, podczas gdy ich przeciwnicy mogą co najwyżej popływać w akwarium.
Polską marką polityczną jest od zawsze wolność, ale nie wszyscy pamiętają, że skuteczność polityczną osiąga ona tylko we współdziałaniu z inną, trochę obecnie zapomnianą – solidarnością, bo pamiętne hasło głosi: nie ma wolności bez solidarności. Kaczyńskiemu powiodła się integracja wartości mobilizacyjnej hasła “wolność' ze społeczną skutecznością hasła “solidarność”.
Źródło: niepoprawni.pl
Foto: Polska pod butem Kaczyńskiego na karnawałowej paradzie w Niemczech; na podstronie: Galeria
06 02 2016 Według Hoppego: Demokracja to łagodny wariant komunizmu gdzie poziom wyzysku i wywłaszczania systematycznie wzrasta.
Zatem demokracja nie ma nic wspólnego z wolnością. Zaś socjalizm nie jest wyższym modelem produkcji, lecz gospodarczym chaosem i powrotem do prymitywizmu. Ponadto w demokracji liczba wartościowych ludzi oraz wartościowych i produktywnych działań zostaje proporcjonalnie zredukowana, a liczba gorszych ludzi oraz nieproduktywnych zwyczajów, cech charakteru i zachowań wzrasta, z czego wynika ogólne zubożenie społeczeństwa i obniżenie standardów życia
Analizując kolejne formy ustrojowe państw: arystokratyczny, naturalny ład społeczny, monarchia absolutna, monarchia konstytucyjna i demokracja z jej najgorszym rodzajem plutokracją, można dojść do wniosku że każda kolejna forma była gorsza od poprzedniej i skutkowała dalszym upadkiem cywilizacyjnym.
Według Hoppego w państwie demokratycznym najpotężniejszymi i najbardziej wpływowymi ludźmi nie są politycy, lecz plutokraci. Plutokraci to ci bankierzy i wielcy biznesmeni, którzy zauważyli, że mogą znacznie zwiększyć swoje zyski poprzez wykorzystanie legislacyjnej lub redystrybucyjnej działalności państwa: „poprzez dotacje, albo poprzez zapewnienie państwowych kontraktów, albo poprzez uchwalanie praw, które chronią ich przed konkurencją”.
Robią to poprzez „kupienie sobie zwykle dużo uboższych polityków albo bezpośrednio poprzez wręczanie im łapówek, albo pośrednio przez oferowanie im zatrudnienia po zakończeniu ich kariery politycznej na stanowiskach menadżerów, konsultantów lub lobbystów”....
Ponadto „istnienie i wzrost państwa, zwłaszcza w jego socjaldemokratycznej wersji, prowadzi do dwojakich skutków dysgenicznych. Po pierwsze, jednostki „ekonomicznie upośledzone” jako główni „klienci” państwa socjalnego produkują więcej potomstwa, a jednostki odnoszące sukcesy ekonomiczne mniej.
Po drugie, ciągły wzrost pasożytniczego państwa, możliwy dzięki rozwojowi gospodarki, systematycznie wpływa na warunki decydujące o sukcesie ekonomicznym jednostek.
Sukces ekonomiczny staje się coraz bardziej zależny od polityki i talentów politycznych, czyli zdolności wykorzystywania instytucji państwa do wzbogacenia się kosztem innych. W efekcie jakość populacji, zamiast wzrastać, stopniowo się obniża.
Prof. Hoppe pisze brutalnie, że „selekcja rządzących państwem w drodze wyborów zasadniczo uniemożliwia przyzwoitym i nieszkodliwym osobom dostanie się na szczyt. Prezydenci i premierzy zdobywają swą pozycję dzięki zdolnościom demagogicznym i brakowi moralnych zahamowań. Stąd demokracja właściwie gwarantuje, że na szczyty władzy dotrą tylko najbardziej niebezpieczni i zdegenerowani ludzie”.
Poza politykami i plutokratami Hoppe nie oszczędza przede wszystkim urzędników: „funkcjonariusze państwowi mają możliwość finansowania lub subsydiowania swych działań z podatków” Źródło niepoprawni.pl
04 02 2016 Pomysły MF na większą ściągalność podatków.
Dawaj, dawaj Raczkowski, kręć mocniej bo przestało kapać. Skarbiec pusty. No ale ja nie mam już z czego wyciskać. A ta kamieni kupa i ta reszta
nie nadaje się do wyciskania. Nie wiesz jak to zrobić to spytaj się Szydło. Takie to są Polaków tych prawdziwych z lepszego sortu  nocne na Nowogrodzkiej rozmowy.
– Lepsza ściągalności podatków może dać fiskusowi w przyszłym roku co najmniej 15 mld zł. Najpierw konieczna jest zmiana filozofii kontroli podatkowych
i lepsza praca analityczna urzędników - powiedział wiceminister finansów Konrad Raczkowski w rozmowie z "Pulsem Biznesu".
Wiceminister przedstawił główne punkty nowej filozofii podatkowej rządu.
Po pierwsze, nie przeprowadzać niepotrzebnych i uciążliwych kontroli podatkowych.
Po drugie, nie kończyć kontroli bez wpływów podatkowych. Kontrole mają być skuteczne i miejscowe, tam gdzie tego wymaga sytuacja. Raczkowski nie doprecyzował jednak, kto będzie o tym decydował.
Kiedy wreszcie te Wielkie Mądre Głowy zrozumieją, że szara strefa nie jest dowodem na "przestępcze skłonności" obywateli, tylko na to, że żąda się od nich wygórowanych, nieadekwatnych podatków. Dla większości to nie jest wybór, tylko konieczność. Szara strefa to poduszka stabilizująca sytuację znacznej części Polaków. Konkurencyjnym wyborem wobec pracy na szaro nie jest praca na umowie na czas nieograniczony, tylko brak pracy.
Modelowym przykładem swego rodzaju obłędu jest ZUS. Nieustanne podnoszenie tego podatku - aktualnie 1100 zł - dla osób prowadzących działalność gospodarczą doprowadziło przez 20 lat do tego, że już nie tylko na wsiach i w małych miastach (jak było jeszcze dziesięć lat temu), ale już nawet w relatywnie bogatej Warszawie w zasadzie nie ma drobnych usług działających inaczej niż w szarej strefie.
Pewnie funkcjonuje w niej 80 proc. drobnych usług w Polsce! Wypychanie tych ludzi z legalnego rynku to bodaj najbardziej konsekwentna polityka odrodzonej Rzeczpospolitej! Niezależnie od koloru rządu sprawującego władzę. Czy obecnie słychać, że warto by może przywrócić tych ludzi dla legalnego obiegu? Nie. Propozycja Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, żeby stworzyć kategorię małej działalności gospodarczej (obrót do 60,000 zł rocznie) i opodatkować ją ryczałtowym jednym jedynym podatkiem, zawierającym w sobie wszystko, także ZUS - w wysokości 15 proc. - przeszła bez większego echa. Za to coraz głośniej słychać wynurzenia różnych związkowców, którzy chyba nienawidzą konkurencji i dążą usilnie do tego, żeby w Polsce było jak najmniej legalnej pracy - o konieczności podnoszenia ZUS dla prowadzących działalność gospodarczą! Komuś się chyba marzy podwojenie szarej strefy i jeśli dojdzie do naruszenia swego rodzaju status quo w tym zakresie - osiągnie to.
03 02 2016 Droga przez mękę by złożyć wniosek o 500 zł na dziecko.
Zbierzesz dwa kilo makulatury znaczy się oświadczeń, potwierdzeń, odpisów potwierdzonych urzędowymi pieczęciami i oklejone specjalnymi znaczkami. I wreszcie po wielu trudach i bojach w kolejkach kiedy dotrzesz do pokoju by złożyć wniosek. Okaże się dziecko ma już swoje dzieci i po ptokach.
I oto chodzi i oto właśnie chodzi.
Ustawa "500+" zostanie najprawdopodobniej przegłosowana i podpisana przez prezydenta do końca lutego. Od kwietnia, zgodnie z obietnicą pani premier,
zainteresowani rodzice będą mogli składać w urzędach wnioski.
Wiemy już, jak będą wyglądać dokumenty. Wniosek o przyznanie świadczenia nie jest generalnie skomplikowanym drukiem. Pierwsza jego część jest nawet banalnie prosta - w odpowiednie rubryczki trzeba wpisać dane osobowe wnioskodawcy i jego dzieci.
Druga część to oświadczenie i trzeba je dokładnie przeczytać oraz wypełnić zgodnie z prawdą.
Urząd pyta nas m.in. o to, czy dzieci nie są umieszczone w placówce opiekuńczo-wychowawczej, zakładzie leczniczo-opiekuńczym, szkole
wojskowej, które zapewniają całodobowe utrzymanie.
W takim przypadku "500 zł" nie przysługuje. Pieniądze nie należą się także emigrantom.
- Jeżeli ktoś pracuje w Wielkiej Brytanii i korzysta z tamtych świadczeń rodzinnych, to nie korzysta wtedy ze świadczenia wychowawczego - tłumaczy minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska
Do wniosku o świadczenie potrzebne będą inne dokumenty: zaświadczenia, oświadczenia, orzeczenia sądów o dochodach członków rodziny i sytuacji prawnej. Będą je musiały wypełniać rodziny z jednym dzieckiem lub samotni rodzice wychowujący jedynaka, rolnicy. Oświadczenie o dochodach członka
rodziny trzeba będzie dołączyć w specjalnym formularzu, który przygotuje minister rodziny. Przed obliczeniem dochodu należy bardzo uważnie przeczytać załączone pouczenie. Jest ono bardzo drobiazgowe - urząd pyta w nim o otrzymywane zasiłki, renty, alimenty, stypendia, nieopodatkowane diety, zarobek z tytułu wynajmu pokoi, wszelką pomoc materialną. Równie szczegółowy jest także wzór oświadczenia o dochodach dla osób, które płacą
zryczałtowany podatek.

O ile wypełnienie wniosku nie powinno sprawić nikomu trudności, to w przypadku oświadczeń o dochodach na pewno będzie potrzebna pomoc urzędnika lub eksperta. W ministerstwie rodziny mają tego świadomość i jest pomysł, jak temu zaradzić. - Do końca lutego będziemy do wszystkich samorządów wysyłać podręcznik, który będzie tłumaczył w bardzo prosty sposób, jak tę ustawę wdrażać w życie - zapowiedział wiceminister Bartosz Marczuk. Źródło se.pl
01 02 2016 Człowiek Roku "Wprost" 2015: Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński posiada dziś wpływy, o jakich polscy politycy w ostatnich 27 latach mogli tylko pomarzyć. Jako przywódca obozu politycznego, który
zdobył pełnię władzy w kraju, może dziś wyznaczać kierunki polityki wewnętrznej i zagranicznej.
Redakcja tygodnika "Wprost" zdecydowała, że to właśnie jemu przypadnie tytuł Człowieka Roku "Wprost" 2015.
Prezes PiS od 2005 r. jest zdecydowanie najważniejszą postacią polskiej polityki. Od kiedy jego partia 11 lat temu wygrała wybory parlamentarne, a Lech
Kaczyński został prezydentem, Jarosław Kaczyński stał się głównym punktem odniesienia w polityce. Jako lider partii rządzącej, później premier, następnie przywódca opozycji i wreszcie jako lider obozu posiadającego ogromną władzę prezes PiS stał się dla jednych gwarantem uczciwości,
przywracania państwa obywatelom i niepodległości, a dla innych wrogiem numer jeden, który antagonizuje społeczeństwo oraz prowadzi Polskę na peryferia Europy.
Nikt nie może jednak prowadzić polityki obok Jarosława Kaczyńskiego.
Odsunął na bok wszelkie istotne sprawy dla Polski dla narodu a koncentruje wszelkie siły wokół katastrofy. Mało tego chce wszystkich skłócić
doprowadzić do konfliktów z sąsiadami.
Jak trzeba bać się prawdy by tak terroryzować i dołować towarzyszy nie tylko partyjnych ale cały naród. Świrosław całe życie manipulował działaniami politycznymi brata Lecha , ustawiał i nadzorował jego kroki i czyny, do samego końca, zakończone na ostatniej rozmowie braci przez telefon satelitarny.
Musisz wylądować. Dacie radę. Damy radę. I to nie było przypadkowe hasło ampanii wyborczej Szydło.
PiS Kaczyńskiego też nie jest święty. Zamiecione po dywan?
Do dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem założycielskim w wysokości 250 mln ówczesnych złotych. W ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności. Wokół PiS powstał układ stowarzyszeń, fundacji i nieformalnych
ruchów, które wspierają partię. Założycielami i członkami władz tych satelitów są najczęściej działacze Prawa i Sprawiedliwości. Dziś satelity nie dają PiS- owi
pieniędzy, świadczą za to na jego rzecz swego rodzaju usługi outsourcingowe. Finansują wydawnictwa, imprezy i akcje promujące partię Kaczyńskiego. Ma to ogromną przewagę nad finansowaniem z partyjnej kasy - odbywa się poza rozliczeniami i kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej.
Nagroda dla prezesa ważniejsza od Sejmu i budżetu.
Pierwotnie sejmowe głosowania nad ustawą budżetową były planowane na piątek na godz. 17.30. Ale plany zmieniono, bo Jarosław Kaczyński o godz. 19 miał odebrać w warszawskim Teatrze Palladium nagrodę Człowieka Roku od "Gazety Polskiej"
Ale nie wszystkim było w smak świętowanie prezesa. Na skutek przesunięcia głosowań posłowie opozycji musieli siedzieć do pierwszej w nocy w Sejmie.
- Czy my jesteśmy podporządkowani kalendarzowi jednego tylko posła?! Mamy taki sam mandat parlamentarny jak pan prezes - oświadczyła po
wznowieniu obrad po godz. 21 posłanka PO Monika Wielichowska .
- Przesunięcie głosowań jest skandalem i bolszewickim traktowaniem ludzi - skomentował całą sytuację Paweł Kukiz w Radiu Zet. Wtórowała mu posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer .
- Do dziś odsypiam nagrodę "Gazety Polskiej" dla pana prezesa - rzuciła.
26 01 2016 Ponoć Putin ma ujawnić treść ostatniej rozmowy braci prowadzonej przy pomocy telefonu satelitarnego poprzez rosyjskiego satelitę.
Jarosław Kaczyński od pierwszego dnia po katastrofie w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. nie ułatwiał z własnej woli Prokuraturze Wojskowej prowadzenia śledztwa. Nie zgłosił się dobrowolnie do Prokuratury w celu wyjaśnienia szczegółów organizacji drugiej kampanii prezydenckiej jego brata
Lecha Kaczyńskiego, której integralnym elementem była prywatna, zakończona tragicznie wycieczka.
Jarosław Kaczyński manipulował całe życie działaniami politycznymi brata Lecha Kaczyńskiego, ustawiał i nadzorował jego kroki i czyny, do samego końca, zakończone na ostatniej rozmowie braci przez telefon satelitarny.By nie ponosić osobistej odpowiedzialności za swoje czyny Jarosław Kaczyński ustawicznie terroryzuje i dołuje towarzyszy partyjnych w trockistowskim, permanentnym procesie osłabiania partii PiS. Partii traktowanej przez Jarosława Kaczyńskiego jako jego dożywotni i prywatny folwark. Odciąganie opinii publicznej w Polsce i na całym świecie od sprawy odpowiedzialności konkretnych osób za śmierć
96 osób w katastrofie pod Smoleńskiem ma zapewnić mu miejsce na Wawelu obok brata. Ewentualnie zamiast brata.
Naczelnik przy pomocy Macierewicza buduje swoje imperium oparte na katastrofie smoleńskiej. Dziś wystarczy tylko popierać teorię zamachu by otrzymać intratne stanowisko. Ponoć Putin chce ujawnić treść ostatniej rozmowy pomiędzy braćmi.
Macierewicz pyta oficerów: co wiesz o zamachu
- Czy brał Pan/Pani udział w zacieraniu prawdy o Smoleńsku? -na takie pytanie muszą odpowiedzieć oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jeśli chcą kontynuować służbę.
Poufna ankieta zawiera 38 pytań i większość z nich dotyczy właśnie katastrofy w Smoleńsku - pisze "Gazeta Wyborcza"

26 01 2016 SKĄD SIĘ WZIĘŁA NEO-TARGOWICA ?

Najkrócej na to pytanie można odpowiedzieć: za moskiewskie i berlińskie pieniądze. Bo taki był początek tej „wolnej” Polski, gdy za moskiewską
pożyczkę uratowano funkcjonariuszy PRL, zaś za niemieckie marki zbudowano partię liberalną. Wszystko to zostało ubrane w teatr pt. „Obrady Okrągłego Stołu”, gdzie podzielone zostały wpływy komunistów i liberałów, zostawiając Polaków na przysłowiowym lodzie, zaś z Polski tworząc „teoretyczne państwo” – rodzaj neo- kolonii. Polacy zostali kolejny raz potraktowani jak siła robocza, a więc wykorzystywani i pozbawieni wszelkich praw. Dopiero
po 25 latach od „odzyskanej wolności” Polacy przebudzili się – wyrzucając na bruk okupacyjne władze. I tu zaczął się ambaras

Nie ma co wspominać czasów rozbiorów oraz okresu barbarzyńskiej napaści Hitlera i wojsk niemieckich na Polskę w 1939 roku, co zapoczątkowało II wojnę światową. Nie można jednak zapomnieć, że w wyniku niemieckiego barbarzyństwa i pięcioletniej okupacji Polska znalazła się pod sowieckim nadzorem na okres kolejnych 45 lat ! I gdyby nie kolejni zdrajcy, kolejna Targowica, Polska stała by się wolnym krajem już w 1990 roku! Ale wtedy postanowiono uratować PZPR w ramach tzw. „grubej kreski”. I choć oficjalnie sztandar PZPR został wyprowadzony, to przecież towarzysze radzieccy wsparli pożyczką funkcjonariuszy
partii. Żeby mieli kasę na wykupienie upadających zakładów pracy. I tak nastał w Polsce czerwony kapitalizm, a ci co o Polskę walczyli znaleźli się na bruku. Przypomnieć należy, że plan „urynkowienia” polskiej gospodarki powstał jeszcze w KC PZPR, a jego twórcą był pracownik Instytutu Marksizmu i Leninizmu tow. Balcerowicz. To on w „wolnej” Polsce ten program wprowadził, a u jego boku i na jego naukach wyrósł kolejny „zbawca” Polski czyli Ryszard Petru. Twórca partii Nowoczesnej, gdzie w tle pojawiły się także gigantyczne pieniądze.
To wszystko przypomina powstanie liberalnej partii (KLD) 25 lat temu, której by nie było, gdyby nie niemieckie marki. Przez 25 lat ten lewicowo-liberalny, a w gruncie rzeczy po-sowiecki i pro-niemiecki system, skutecznie doił Polaków, którzy tak jak byli, tak pozostali pariasami Europy. Polacy stali
się w „wolnej” Polsce nędznie ogołacanymi wyrobnikami, zaś sama Polska niemiecką neo- kolonią. Nic więc dziwnego, że upadek lewicowo-liberalnych rządów wzbudził takie wzburzenie w Niemczech.

Źródło: niepoprawni.pl
25 01 2015 Czy podjęte zostaną kroki w celu wyjaśnienia tej narodowej tragedii?
Śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach około 200 osób i to tych zajmujących wysokie stanowiska państwowe. A ilu było tych pomniejszych zastraszonych, zagłodzonych, pozbawionych opieki medycznej?
Pierwszą ofiarą demokracji był jej ojciec chrzestny Geremek. Zgodnie z powiedzeniem że rewolucja pożera własne dzieci. Kiedy usunięto Geremka który jak Tito trzymał twardą ręką zarówno lewicę jak i prawicę rozpętała się się brutalna wojna Polsko – polska.
A oto jej rezultaty.
Nawet w czasach krwawych rządów komunistów w Polsce nie zginęło lub nie zmarło w tajemniczych okolicznościach aż tylu obywateli, liderów lokalnych społeczności, przywódców którzy byli w stanie zorganizować ulicę by walczyła o swoje prawa. Przerażające jest to, że pomijane są najbardziej oczywiste dowody wskazujące na zbrodnię a przyjmowane najbardziej bzdurne scenariusze, byle tylko pasowały do wizji ekip rządzących. Oczywiście można zakładać, że były to śmierci samobójcze albo w wyniku wypadków. Można wierzyć, że to czysty przypadek, że nasiliły się w okresie pełnych miłości rządów wybieranych demokratycznie przez naród. Można. Nikt nikomu nie zabroni takiej naiwności. Ale za naiwność zazwyczaj słono się płaci. Państwa za taką naiwność mogą zapłacić utratą niezależności. Dziś do tego już nie są potrzebne rozbiory. Wystarczy uzależnienie energetyczne, osłabienie
militarne i sprowadzenie społeczeństwa tylko do roli kredytobiorców, którzy będą szczęśliwi jeśli wystarczy im na kolejną ratę.
Z tymi wszystkimi zjawiskami mamy dziś do czynienia w Polsce.
Budowanie państwa na smoleńskim błocie i śmierci, przy pomocy Polaków zamienionych w klientów obcych banków, z wyprzedanym narodowym majątkiem trwa w najlepsze. Aż strach pomyśleć, co zostanie z Polski gdy POPiS będzie jeszcze dalej sprawował władzę. Źródło: niepoprawni.pl
20 01 2016 Po debacie w Parlamencie Europejskim.
W Parlamencie Europejskim premier Beata Szydło nie powiedziała nic nowego powtarzała to co w Polsce ogłasza PiS. Że KE nie ma najmniejszego pojęcia co się dzieje w naszym kraju, bo całą wiedzę czerpie ze stronniczych mediów, które kłamią A nieodpowiadanie na wątpliwości
Unii to strategia samobójcza.
Argumenty typu „To nie my, tylko PO psuła demokrację” też nie zrobią najlepszego wrażenia. Bo doskonale wiadomo, że mówienie o machlojkach przeciwnika, z reguły stanowi usprawiedliwienie własnych machlojek. To polityczny elementarz. I paru europosłów natychmiast to wychwyciło.
Nieustanne odwoływanie się do prawa załatwiania polskich spraw na polskim podwórku pokazało, że premier Szydło nie ma pojęcia czym jest UE i na jakich opiera się zasadach.
Oczywiście premier Szydło uczyniła pewne koncesje na rzecz „dialogu”. Mówiła „dziękuję” i twierdziła, że chce naprawić nieporozumienia. Ale robiła to w stylu, który przypominał mi jedną z ulubionych książek mojej córki z wczesnego dzieciństwa: „O kruku, który uczył się grzeczności”. Ów kruk
na wstępnym etapie swej edukacji kopał w zadek, a potem mówił: „Dziękuję. Proszę bardzo”. Nie wiedział dlaczego to nie działa.

Panią premier w PE bardzo ostro skrytykowano. Mało kto dał się nabrać. Ale moim zdaniem jeszcze bardziej pogrążyli ją zwolennicy. Kilku egzotycznych polskich europosłów-błaznów, bredzących na wyścigi. I kolejni rycerze słusznej sprawy - reprezentanci francuskiego Frontu Narodowego, stanowiący polityczny odpowiednik trędowatych, których premier Szydło wyraźnie polubiła. Jeśli było coś z jej zapewnień o dobrej woli było jeszcze do uratowania, oni to zniszczyli.
Szydło broni się przed oskarżeniami europosłów i cytuje... papieża.
- Uważam, że Polska nie zasługuje na to, by w tej chwili być oceniana przez KE - przekonywała europosłów Beata Szydło. Ale nie udało się jej się rozwiać wątpliwości europosłów.
- Jako premier zastosowała pani wszystkie triki - stwierdził Guy Verhofstadt i zarzucił Beacie Szydło, że nie udziela odpowiedzi na pytania.
Źródło newsweek.pl
15 01 2015 Celem Petru są wcześniejsze wybory pisze holenderska gazeta.
Wywiad z R. PetruTłumaczenie: Urszula Czerwiński Vriesema.
W czwartkowej NRC Handelsblad (gazeta wieczorna) ukazał się wywiad z R. Petru pod tytułem “Polska pierze własne brudy w domu”. Przedstawia się w nim jako prowadzący ostrą walkę z rządem lider opozycji, który jest przeciw obcej ingerencji w sprawy polskie i praniem brudów poza własnym krajem.
Ale w dalszej rozmowie sam sobie zaprzecza “jedzie po bandzie” po prezesie J. Kaczyńskim i PIS. Według niego PIS jest jeszcze gorszy od Orbana, “bo łamie prawo, Orban z poparciem 2/3 je stanowił. Celem blitzkreg’u Kaczyńskiego jest zemsta, działa szybko, bo uważa, że trzeba kuć żelazo póki gorące”. Pytany o przyszłość odpowiada: “Polacy chcą przywódcy jak pan Rutte (liberalny premier Holandii). Mają aspiracje. Nie każdy wierzy w 500 złotych do ręki, jak Kaczyński myśli”. Dostaje się też PO, która, zdaniem Petru, obiecywała wolny rynek, a skończyła socjalistycznie. Na pytanie o czym
będzie rozmawiać z Rutte, Petru odpowiada: “Nowoczesna chce wejść do europejskiej rodziny partii liberalnych. Chcę pokazać politykom
holenderskim, że Polska jest normalnym, europejsko nastawionym krajem…z okropną historią.

-Potem zamierza pan doprowadzić do przyspieszonych wyborów?
-Tak ,taki mam cel. I to jest możliwe. PIS zacznie tracić popularność, wzrośnie niezadowolenie w jego szeregach. Jeszcze tego nie widać, ale ja to czuję”

– tym zdaniem Petru kończy wywiad.
Streszczenie jest wiernym tłumaczeniem wybranych fragmentów wywiadu, którego autorami są Pieter van Os i Roeland
Termote.źródło:http://www.nrc.nl/next/2016/01/14/polen-doet-zn-eigen-vuile-was-wel-1580278
Petru zniknie ze sceny politycznej tak jak Palikot z tym że dużo szybciej. Przecież to pajacyk w rękach Lewandowskiego, Balcerowicza, Rostowskiego reprezentujących interesy BŚ. Naciski na nowe władze w Polsce trwają by nie zatrzymały federalizacji Europy. Chodzi o to, by ogromne pieniądze z Polski stabilizowały inne państwa, by miały one kontrolę nad technologiami wdrażanymi w naszym kraju.
07 01 2016 Jarosław Kaczyński o sytuacji w Polsce i jej przyszłości.
Ponieważ prezes Prawa i Sprawiedliwości bardzo rzadko wypowiada się na temat aktualnych wydarzeń dotyczących sytuacji wokół pierwszych poczynań rządu
premier Beaty Szydło, pozwalam sobie przytoczyć na tym forum dłuższy wywiad, jakiego udzielił w okresie świąteczno-noworocznym pewnemu zakonnikowi. Jarosław Kaczyński – znany przede wszystkim od ćwierć wieku jako zagorzały państwowiec – stawia diagnozę, że ustrój Polski został zawłaszczony przez wąskie wpływowe grono, i omal zdruzgotany. Uzasadnia prospołeczne inicjatywy legislacyjne swej partii, nazywa po imieniu niektóre działania przeciwników ładu i porządku publicznego (np. w odniesieniu do poczynań prominentnych prawników używa słowa rokosz), analizuje sytuację w mediach i możliwości ich naprawy (ku prawdzie), uchyla też rąbka tajemnicy odnośnie dalszych planów by sprostać zagrożeniom, zwłaszcza atakom pod pretekstem "obrony demokracji"
Warto, aby jak największa liczba Polaków znała przemyślenia lidera, który od 26 lat (też wcześniej) myśli po polsku i działa dla Polski, dobra jej
mieszkańców i państwa jako całości. Sądzę, że w naszej historii - i to niezależnie od opcji ideowej poszczególnych historyków - obiektywnie
J. Kaczyński będzie postrzegany jako jedna z najważniejszych pozytywnych postaci w jej dziejach. Dobrze dla Polski, że nie zginął nad Smoleńskiem...?

O co toczy się dzisiaj spór w Polsce i jakie są strony tego sporu?

– Spór w Polsce toczy się, można powiedzieć, o dwie sprawy. Sprawa pierwsza, która troszkę umyka uwadze opinii publicznej, a także komentatorów, to spór o to, czy Polska ma być państwem demokratycznym czy korporacyjnym. Bo spór o Trybunał Konstytucyjny to w wielkiej mierze właśnie spór o to, czy w Polsce mechanizmy demokratyczne, a więc te związane z wyborami, są rozstrzygające dla kształtu życia publicznego, czy też jest to jeden z istotnych, ale nie najważniejszy i decydujący mechanizm, bo władza jest – w gruncie rzeczy – w ręku korporacji. Korporacji, które tworzą aparat państwowy. Aparat państwowy nie jest czymś uzależnionym od mechanizmu demokratycznego, tylko ma bardzo daleko idący zakres autonomii, który rolę mechanizmu demokratycznego zasadniczo ogranicza. Taką koncepcję państwa swego czasu sformułował w przemówieniu w Sejmie – mówiąc o aferze Amber Gold – Donald Tusk. Tak to wprost zostało wyłożone. To jest taka głęboka istota sporu, o której się teraz nie mówi.
Jeżeli chodzi o sprawy bliższe, to chodzi o to, czy będą mogły być realizowane te wszystkie przedsięwzięcia, które składają się na dobrą zmianę, o której mówimy, czy też nie będą mogły być realizowane. Jestem głęboko przekonany, że Trybunał, po tym zamachu z czerwca 2015 roku, miał być tym punktem, swego rodzaju bastionem, o który rozbijałyby się wszelkiego rodzaju nasze próby zmiany. Mówię nie tylko o zmianach np. w wymiarze sprawiedliwości czy w mediach, ale chodzi także o takie zmiany, jak 500 złotych na dziecko. Tutaj też bez trudu średniej klasy prawnik mógłby sobie wymyślić, w jaki sposób Trybunał mógłby uniemożliwić tę zmianę – przez odpowiednie orzeczenie, przedstawiając do tego siebie jako ten, który chce dać więcej. Tylko że to „więcej" jest już niemożliwe, nierealizowalne. Mówiąc krótko, tutaj są dwie sprawy. Jedna to zablokowanie tej dobrej zmiany, zablokowanie zmiany, która ma nadać naszemu życiu społecznemu inny, dużo bardziej sprawiedliwy, uczciwy i jednocześnie efektywny kształt, a z drugiej strony jest to spór o to, jak ma wyglądać polskie państwo – czy w Polsce demokratycznej ma być rzeczywiście czymś realnym, decydującym o kształcie naszego życia, czy też ma być tylko jednym z mechanizmów kształtowania tego życia – i to wcale nie mechanizmem najważniejszym.
Jakie są prognozy lidera obozu rządzącego na 2016 r.?
– Sądzę, że wśród różnego rodzaju oporu będziemy realizować nasz program, i że ten program będzie przynosił Polsce efekty. Zarówno w skali ogólnej, jak i
dla poszczególnych grup społecznych. Chciałbym państwu powiedzieć, że ilość pieniędzy, która będzie płynęła na wieś z programu „500+", będzie większa niż to, co płynie z dopłat do rolnictwa. Naprawdę sytuacja się poprawi. Jeśli ktoś uważa, że 4-osobowa biedna rodzina, która będzie otrzymywała
2 tys. zł miesięcznie, na tym nie skorzysta i jej możliwości się nie poprawią, to kompletnie nie zna życia. Nawet w tych zamożniejszych rodzinach te 500 zł przy dwójce dzieci też ułatwi życie. Wierzę w to, że Polacy wydadzą te pieniądze racjonalnie. Wielu przed dopłatami – zanim te dopłaty [unijne do rolnictwa ] na wieś się pojawiły – uważało, że one nie będą dobrze przez polską wieś wykorzystane, a okazało się, że były bardzo racjonalnie spożytkowane. Bardzo podniósł się poziom tzw. skolaryzacji. Ci najbiedniejsi, którzy przedtem nie mieli na to, żeby ich dzieci mogły chodzić do szkół średnich, te pieniądze zyskali, dzięki czemu te dzieci zaczęły chodzić do szkół. Takich przykładów było więcej. Polacy są – w ogromnej większości, bo jest przecież zróżnicowanie – Narodem racjonalnym, który wie, co robić z pieniędzmi. Chociaż mogą się zdarzyć patologie, to generalnie rzecz biorąc, to poprawi sytuację polskich rodzin – tych średnio zamożnych i tych, którzy żyją niemal w nędzy. Tam, gdzie tych pieniędzy już naprawdę bardzo brakuje, to tę nędzę zmieni w sytuację ciągle jeszcze słabą, ale jednak dużo lepszą. Uważam, że to jest bardzo dobre posunięcie, które wynika z potrzeby narodowej, związanej z groźbą depopulacji Polski, ale także ze zwykłej przyzwoitości. Źródło: niepoprawni.pl
06 01 2016 Skończmy z tą Polską. Czyli krótka i przygnębiająca historia o tym jak PIS wziął Polskę na własność.
Mam trzydzieści dwa lata. Mieszkam z dziewczyną, z którą nie mam ślubu. Jestem wegetarianinem. Moja dziewczyna jeździ na rowerze. Mój ojciec jest prawosławny, moja matka jest protestantką. Urodziłem się w Warszawie i w dzieciństwie parę razy byłem w cerkwi, w której pięknie śpiewają. Byłem też w kościele ewangelicko-augsburskim, w którym jest miła atmosfera i zdarzają się świetne koncerty. W szkole zamiast religii miałem wolne. Inne dzieci mi zazdrościły. Nie jem mięsa, bo żal mi zwierząt, które są poddawane potwornej, obrzydliwej przemocy. Zazdroszczę determinacji weganom. Uważam, że obowiązkiem każdego cywilizowanego kraju jest inwestowanie w odnawialne źródła energii. Mam nadzieję, że kiedyś w ogóle nie będziemy zabijać zwierząt. Mam nadzieję, że kiedyś nie będzie ludzi uprzedzonych do innych kultur, nie będzie rasistów, nie będzie szowinizmów. Mam nadzieję, że kiedyś nie będzie Polski. Chociaż przez chwilę.
O Polskę najłatwiej sobie wytrzeć gębę. Polską można wszystko wytłumaczyć, na Polsce można zbijać kasę, Polskę można doić ile wlezie, na Polsce można sobie urządzić karierkę. Jeśli ktoś jest wystarczająco cwany, może z Polski żyć przez dziesięciolecia i nie narzekać. To, co w polskości najlepsze można z niej wymazać, wielką literaturę przyciąć, wielkie dylematy przeoczyć. Polskość jest wielka tam, gdzie jest trudna. Tam gdzie jest zbyt prosta, zbyt jednoznaczna, jarmarczna, zaściankowa staje się potworkiem, z którym trudno się żyje. Ostatnio żyjemy z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Najlepiej z Polski żyje oczywiście prezes Kaczyński, człowiek trudniący się polskością całe swoje dorosłe życie. Nie podejmę się wyliczenia ile kosztuje Polskę prezes Kaczyński, bo zdaje się, że najbardziej spektakularne momenty kariery prezesa jeszcze przed nami, a za każdy z nich przyjdzie nam słono zapłacić.
Poseł Stanisław Pięta też trochę już z Polski wyciągnął. Czwarta kadencja w Sejmie, a przed objęciem coraz bardziej wątpliwie prestiżowej funkcji polskiego
parlamentarzysty, związany ze SKOK-ami. Czyli wiadomo. Parę tygodni temu poseł napisał na Twitterze, że jeśli „funkcjonariusz publiczny zaangażuje się w hecę WOŚP, niech nazajutrz składa raport o zwolnienie ze służby”. Jurek Owsiak nie podoba się prawicy od dawna, wytyka mu się, że nie każdą zebraną złotówkę przeznacza na cele charytatywne i tak dalej. Ile by nie przeznaczał i tak bije posła Piętę na głowę, bo na posła Piętę i jego kolegów Polska tylko wydaje, a na Owsiaka nie. Posłance Pawłowicz nie będziemy niczego wyliczać, bo z posłanki jest chociaż jakaś korzyść – mówi na głos to, co bardziej przytomni parlamentarzyści PiS-u zachowują dla siebie.
A jak w końcu Europa się odwróci, jak nas wreszcie prezes Kaczyński, prezydent Duda, premier Szydło, ministrowie Waszczykowski, Macierewicz i Ziobro wypchną poza europejską wspólnotę wartości prosto w ręce Putina, wtedy podniesie się lament, że nas znów zdradzono. Podczas gdy
zdradziliśmy się sami. Polska historia hańby jest, niestety, długa i niespecjalnie barwna. Ludzie nowej władzy i ich medialni klakierzy zajęli w niej miejsce odpowiednio eksponowane. Na ich upadek będzie się oczywiście patrzyło ze złośliwą przyjemnością. Tylko szkoda czasu. Może więc niechże już ta Polska zdechnie, będzie nam wszystkim trochę lżej. Będziemy się mogli lepiej zrozumieć – jak ktoś palnie jakąś bzdurę, to palnie, a nie wyrazi troskę o polską rację stanu. Jak ktoś będzie doił podatników, bo się nie potrafi zabrać do innej pracy, to się będzie nazywał cwaniaczkiem, a nie patriotą. To Polską tłumaczą się zwyrodnialcy, którzy biją cudzoziemców na ulicach polskich miast, albo urządzają palenie Żyda na wrocławskim rynku. Z Polską w sercach maszerują ulicami miast szowiniści, faszyści i zadymiarze. Ta Polska nie ma nic wspólnego z Polską jej prawdziwych bohaterów. Może więc czas z tej Polski zrezygnować? Chociaż na chwilę. Źródło Newsweek.pl
04 01 2016 Polska pod nadzorem KE? Tego nawet Breżniew nie wymyślił !
Z czeluści piekła dochodzi już rechot Breżniewa i pierwszych sekretarzy związku sowieckiego, którym do głowy nie przyszło, by podległy im kraj, jakim niewątpliwie była PRL objąć oficjalnym nadzorem KC KPZR, czyli Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Ten nadzór oczywiście był, ale nie jawny - aby nie doprowadzić do rewolty w okupowanym kraju.
Dziś, w ramach postępu i integracji z Unią Europejską, czyli z Eurokołchozem – zapowiedź komisarza UE Guenthera Oettingera, który opowiedział się za
objęciem Polski nadzorem KE w związku ze zmianami w mediach – jest witana z aplauzem przez wszystkich zdrajców, którzy swoją radością udowadniają, że po 25. latach Polska stała się kolonią. Czyli „teoretycznym państwem”, o którym z pogardą wypowiadali się członkowie rządu PO w czasie kolacyjek w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Oni chętnie wezwali by Bundeswehrę na pomoc, aby odzyskać władzę w Polsce – kraju okupowanym i traktowanym zwłaszcza przez Niemcy, jako ich kolejny land. Zgodnie z najnowszymi planami, to Polska miała być landem do którego zjadą imigranci z krajów arabskich, na co wstępnie zgodziła się premier Kopacz. Te plany Angeli Merkel pokrzyżowali sami Polacy, wybierając Andrzeja Dudę na prezydenta i PIS w
wyborach parlamentarnych.
To, czego nie udało się Stalinowi i Breżniewowi, to do czego nie udało się sprowadzić Polski przez Jaruzelskiego, który osobiście domagał się interwencji Armii Czerwonej – miało być możliwe po 25 latach od odzyskania „wolności”. I choć jakąś „wolność” w Polsce nadal mamy, to skandaliczne wypowiedzi polityków Eurokołchozu, w tym Martina Schulza, Fransa Timmermansa i teraz Guenthera Oettingera dowodzą, że Polska nie jest wolna i musi się bić o swoją niepodległość.
Dlatego agitatorzy „teoretycznego państwa” codziennie już mówią o wojnie, zagrzewając wyprane mózgi by wyszły na ulicę w „obronie demokracji” – a w istocie – w obronie koryta tych wszystkich, którzy z Polski zrobili „teoretyczne państwo”. Po 25 latach od „odzyskania wolności”, okupacyjne władze stworzyły z Polski republikę bananową, którą spokojnie mogą sobie wycierać usta lewackie brukowce niemieckie, niemieccy politycy i komisarze Eurokołchozu, chodzący na pasku Angeli Merkel. Do pełnego wizerunku „teoretycznego państwa” i neo-kolonii niemieckiej należy dodać fakt, że aż 80% polskich mediów drukowanych jest w niemieckich rękach, a żurnaliści tam zatrudnieni to zwyczajni agitatorzy – funkcjonariusze Ministerstwa Prawdy.
Czy to było możliwe za komuny ? Owszem, obowiązkowo kolportowano „Kraj Rad”, a „Trybuna Ludu” większość swych stron poświęcała przedrukom z sowieckiej „Prawdy”. Jednak sowiecka ekspansja nie sięgała tak daleko, jak dziś sięga ekspansja niemieckich mediów. Dlatego to przegrani politycy oraz zatrudnieni w niemieckich mediach redaktorzy ślą prośby o interwencję Eurokołchozu w Polsce. To oni nakłaniają Polaków do rewolucji, potwierdzając tym samym, że także demokracja w Polsce jest tylko teoretyczna. Oni liczą, że wyroki demokracji, które zmiotły władze okupacyjne III RP zmieni ulica. Że w wyniku wojny domowej i masowych demonstracji (o czym marzą wszyscy faszyści i bolszewicy, ukryci za ekranem TVN, TVP, Superstacji oraz polsko- języcznych mediów) – Polska wróci do grona krajów „miłujących pokój”.
Ta widoczna już wojna z Narodem Polskim (póki co medialna) przypomina próby odzyskania niepodległości przez Węgry i Czechosłowację za komuny. Jak pamiętamy – te kraje udało się ostatecznie spacyfikować przy pomocy czołgów Armii Czerwonej i Paktu warszawskiego, co dzisiaj rodzi nadzieję „resortowych dzieci”, post-komuny i lewactwa, że także Eurokołchoz się ostanie. Ot, choćby przy pomocy bratniej pomocy wojsk Budeswehry…
Dlatego na skandaliczne i poniżające Polskę słowa komisarza UE odpowiedział jedynie dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, Marek Magierowski: Mam nadzieję, że zarówno Komisja Europejska, jak i niektórzy europarlamentarzyści, którzy równie ochoczo krytykują dzisiaj rząd, za to co robi choćby w przypadku ustawy medialnej, żeby pochylili się i przyjrzeli się temu, co działo się w ostatnich latach w Polsce. Czy rzeczywiście jest mowa o tym, co podnosił wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans, że istnieje groźba, że naruszona zostanie zasada pluralizmu mediów publicznych. Przepraszam, ale w ostatnich 8 latach nie mieliśmy pluralizmu za grosz w mediach publicznych i wtedy żaden komisarz europejski, żaden europarlamentarzysta nie ubolewał" - powiedział w niedzielę w "Kawie na ławę" Marek Magierowski.
Źródło: niepoprawni.pl

04 01 2015 Naród nie dorósł do demokracji! Nie sprawdził się i powinien iść do wymiany.

Dzisiejsza tak zwana demokracja polega na tym ze jeden decyduje a wszyscy odpowiadają za wydane i realizowane autokratyczne decyzje.
Nie tępcie stonki bo każda zabita stonka to cios prosto w serce zadany imperializmowi. Władzuńka nasza ukochana to lubi się zabawić tylko ten naród zrobił się taki jakiś markotny ni do tańca ni do różańca. Przecież to był kolejny rok ze wszech miar dla władzy wszelakiej udany tylko naród się nie sprawdził i powinien iść do wymiany.
"Naród nie potrafi interpretować prawa, gdyż jest to materia zawiła." Ten cytat ilustruje stan umysłów środowisk do niedawna rządzących. Dlatego potrzebni są szamani, którzy naród wyręczą. Naród po prostu nie dorósł do demokracji?
Polacy są w fatalnej sytuacji, bo ilekroć otwierają drzwi by wyjść z domu, do środka wsypuje się im masa śmieci, którymi ich zasypano. Okien też nie da się otworzyć, bo zamiast świeżego powietrza sypią się do środka śmieci. Jak nie TK, to KOD czy PO- czesna, przepisy lub regulaminy takie lub owakie. Śmietnik po prostu. Spróbujmy więc część tych śmieci usunąć.
Władzę najwyższą czyli Sejm wybiera suweren czyli naród, delegując nań swoje uprawnienia. Jest rzeczą oczywistą, że nie może być władzy wyższej od najwyższej. Zatem Sejm nie może delegować swojej władzy na jakąkolwiek inną instytucję by ta nie wyrastała ponad władzę suwerena czyli narodu i nie stała się władzą absolutną ograniczą jedynie poprzez akt normatywny obowiązujący wszystkich obywateli czyli konstytucję. Do interpretowania co autor konstytucji miał na myśli w jej zapisach, powołany jest wyłącznie sam autor czyli wyłącznie Sejm. Sejm może powołać komisje sejmowe dla ułatwienia sobie pracy, ale one są tylko organami Sejmu a nie władzą nadrzędną i są mu podporządkowane.
Wynika z tego, że powołanie TK było zabiegiem bezprawnym – Sejm nie może uchylić się od odpowiedzialności za stanowione prawo przy pomocy takich kruczków prawnych jak cedowanie swoich obowiązków na TK. Ale podobnie jak może wyznaczać komisje sejmowe może wyznaczyć TK do rozpatrywania zgodności ustaw z konstytucją, po czym sejm musi podjąć decyzję co do orzeczeń TK, czy je akceptuje czy nie. Nie ma miejsca na kruczki prawne przy pomocy których Sejm mógłby outsourcingować swoje obowiązki, swoje władcze uprawnienia. Można by przecież ten proceder pączkowania i tworzenia piramid władzy i nad władzy kontynuować w nieskończoność - Sejm powołuje komisję, komisja powołuje komitet, ten z kolei powołuje radę i tak dalej.
Tak więc wniosek ostateczny jest dwoisty – albo powstanie TK było efektem pomyłki albo stał za nim pomysł zablokowania demokracji. Źródło: niepoprawni.pl
03 01 2016 Umrą pod płotem.
Niektórzy uważają, że jeśli składka na ubezpieczenia społeczne nie będzie obowiązkowa, to ludzie nie będą oszczędzać na starość i gdy nie będą zdolni do pracy to będą umierać pod płotem. Albo zrobią krwawą rewolucję. Większość ludzi nie myśli o starości i niem oszczędza - i dlatego państwo musi przez całe życie o nich dbać i przemocą odbierać im owoce ich pracy, by ich potem na starość utrzymywać. Ludzie to jakoby nieodpowiedzialne bydło. Tak nas traktuje lewica.
Wszystko to opiera się na fałszywym założeniu, że oszczędzanie na starość musi polegać na odkładaniu pieniędzy. Ale przecież człowiek gromadzi majątek na
wiele różnych sposobów! W wolnym kraju nie ma możliwości zostania bez utrzymania na starość, nawet jeśli się nie oszczędza żadnych pieniędzy. Każdy człowiek, nawet skrajnie biedny, gdy nie musi płacić obowiązkowych składek, jest w stanie w swoim życiu tak zarabiać, by dorobić się własnego domu, czy mieszkania. Dziś w Polsce dla wielu biednych jest to nieosiągalne, bo legalna praca jest obciążona horrendalnymi podatkami i składkami. Chodzi mi o normalny, wolny kraj, w którym podatki są niskie, nie ma żadnych obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne i mamy wielokroć większą swobodę w budowaniu sobie domu.
Więc jeśli taki biedak nic więcej nie oszczędzi, to co najwyżej na starość odda komuś ten swój dom w zamian za emeryturę z możliwością mieszkania w tym domu do końca życia. To się dziś nazywa odwróconą hipoteką. Ale tego nie trzeba dekretować w prawie, albo tworzyć specjalny produkt bankowy. Na wolnym rynku bez problemów znajdzie się wielu ubezpieczycieli, którzy wymienią dożywotnią rentę za mieszkanie. Na ludziach dłużej żyjących stracą, a na krócej żyjących zyskają. Można wielkość takiej renty oszacować tak, by mieć w dłuższej perspektywie zysk i by wszyscy dostawali kwotę
pozwalającą godnie żyć nawet na wyższym poziomie niż w czasie, gdy pracowali. Wysokość tej renty będzie zależała od wieku tego, kto zawrze umowę ubezpieczeniową i wartości jego domu. Im później przejdzie na emeryturę i im droższe będzie mieć mieszkanie, tym więcej renty dostanie. I zrobi to kiedy chce, a nie kiedy państwo mu na to pozwoli.
Ale oczywiście zawsze można zamiast takiego rozwiązania oddać się na utrzymanie zstępnych, którzy zechcą dom odziedziczyć w zamian za opiekę. Takich będzie większość. Normalni, bogobojni ludzie utrzymają rodziców z miłości - niezależnie od tego na jaki spadek będą liczyć. A cyniczni degeneraci utrzymają rodziców z powodu nadziei na spadek. A samotnych i tych, którzy wydziedziczą dzieci, utrzymają firmy ubezpieczeniowe, które przejmą dom tak samo jakby go odziedziczyli. Proszę też zauważyć, że ci, którzy dom odziedziczą, lub przejmą w ramach ubezpieczenia, dostaną też tym samym zabezpieczenie na swoją starość. Więc jeden dom zastąpi emeryturę kilku pokoleniom ludzi. Więc w wolnym kraju będziemy mieć i domy i zabezpieczenie na starość. Bez płacenia żadnych składek na ZUS!
W państwie bez ZUS-u liczba ludzi, która nie dorobi się przez całe życie mieszkania będzie tak małym marginesem, że nawet kilkutysięcznej demonstracji nie zorganizują, a już na pewno nie dadzą rady zrobić żadnej rewolucji. Na dzisiejsze kwoty śmiało za wszystkie składki, jakie płacimy na ZUS przez całe życie, można mieć spory dom. Polacy, których bieda wypycha do USA czy Londynu dorabiają się tam domu w kilka, góra kilkanaście, lat. Ale nawet ten ewentualny margines biednych bez domu nie będzie musiał umierać pod płotem, bo dla promila obywateli spokojnie starczy pomocy udzielanej przez
organizacje charytatywne.
Problem pojawia się dopiero w państwie, które pobiera obowiązkowe składki na ZUS, co prowadzi w sposób nieuchronny do bankructwa takiego systemu. Wtedy będzie rewolucja, bo większość na starość zostanie na lodzie. Albo większość starców po prostu umrze pod płotem. Albo państwo się ich humanitarnie pozbędzie dokonując eutanazji. Do tego prowadzi obecny socjalizm. Źródło: niepoprawni.pl
30 12 2015 Więźniowie mają lepiej niż emeryci.
Darmowa opieka medyczna, darmowe lekarstwa, jedzenie przynoszone pod nos! To tylko niektóre z przywilejów, jakimi cieszą się osadzeni w polskich więzieniach! Jak informuje służba więzienna, miesięczne utrzymanie jednego przestępcy kosztuje prawie 3 tys. zł! To o wiele więcej niż wynoszą świadczenia milionów emerytów. Czy więc seniorzy powinni wejść na drogę występku, by w końcu zacząć godnie żyć?
94 zł dziennie, 2,9 tys. zł miesięcznie i prawie 34,5 tys. zł rocznie.
To przeciętne koszty utrzymania jednego osadzonego w 2014 roku! Nic dziwnego, że najstarsi Polacy patrzą na te liczby z zazdrością i żalem. Bo mimo że przez całe lata uczciwie harowali, to ok. 80 proc. seniorów w całym kraju musi utrzymać się za mniejsze kwoty, a 635 tys. z nich otrzymuje od ZUS mniej niż 1200 zł brutto miesięcznie! Z tych pieniędzy muszą opłacić rachunki czy kupić lekarstwa. Więźniowie takich zmartwień nie mają. Nie czekają godzinami w kolejkach do lekarzy specjalistów, mają darmowe leki. Wśród różnych
świadczeń m.in. na koszt podatnika mogą leczyć zęby. W 2014 r. z takiej możliwości skorzystało prawie 2 tys. z nich. Tymczasem wizyta u dentysty to niemały wydatek dla przeciętnego Kowalskiego, nie mówiąc już o emerycie! Podobnie jest z jedzeniem, które musi dziennie mieć przynajmniej 2600 kalorii oraz określony skład, jeśli chodzi o witaminy i składniki odżywcze.
- Oni tam za kratkami mają wszystko. Telewizory, komputery, opierunek i opiekę lekarską. Ja po dwóch udarach nie mogę sobie pozwolić, by wykupić
wszystkie leki. A taki więzień leczenie ma darmo - złości się Augustyn Kurowski (82 l.) z Ługów Retek (woj. mazowieckie), który po 40 latach pracy jako inseminator ma zaledwie 970 zł emerytury.
W wiezieniu nie jest tak źle ba jest nawet lepiej jak na wolności. Na portalu kobiecym Kobiety.lodz.pl założonym przez działaczkę kobiecą Bognę
Stawicką taką radę znalazłem. Jesteś emerytem? Rząd mówi nie ma dla ciebie miejsca w domu starości?
Nasz plan daje każdemu kto ma 65 lat lub więcej pistolet i 4 kule. Możesz zastrzelić 2 posłów i 2 ministrów lub tylko ciężko ranić. Oczywiście to znaczy, że
idziesz do więzienia, gdzie będziesz dostawał 3 posiłki dziennie, miał dach nad głową, ogrzewanie i opiekę zdrowotną o jakiej możesz tylko marzyć? Potrzebujesz zęby? Nie ma problemu. Okulary? Fraszka. Wymiana biodra? Też do załatwienia. Nerki, płuca, serce? Wszystko zabezpieczone
( i twoje dzieci mogą przyjechać i odwiedzać cię tak często jak to robią teraz). I kto będzie za to płacił? Ten sam rząd, który ci właśnie powiedział, że go na to nie stać aby dać ci miejsce w domu opieki nad starszymi! I ciekawy dodatek jako wiezień nie musisz płacić podatku dochodowego.
28 12 2015 Mamy chamy złoty róg! Jana Bogatki, kurzastopa.blog
Po raz pierwszy w historii II PRL Polacy mogą sięgnąć po niepodległość mając komfortową większość w Sejmie. Czy uda się? Czy ostanie się nam ino sznur? Czy też gorszy sort, gestapowcy, targowiczanie, trzecie pokolenie ubeków, czworaki, komunistyczny pomiot, resortowe dzieci i wnuki, złodzieje, ćwierć inteligencja i komuniści zadecydują na ulicy, czy wybory, odrywające po ośmiu latach od koryta układ, są ważne, czy nie?
Post scriptum: histeria partyjnych, liberalnych* (niegdyś publicznych) i z nimi zaprzyjaźnionych, zagranicznych mediów nie ustaje. Garść tytułów z czołówki
popularnego portalu onet.pl: „Kompromituje się nie tylko jako prezydent, ale i jako prawnik”, „Spór o TK. Sejm wnosi o umorzenie postępowania”, „GW”: „PiS zwiększa uprawnienia do podsłuchów”, „TNS Polska dla „Fakt”: pozycja Dudy zagrożona”, „Sprawa Trybunału naraża na szwank relacje z USA?”, „Pełna kadencja tego rządu będzie niespodzianką”, „Fakt”: naukowiec porównał Dudę do tchórza?

I tak codziennie, w koło Macieju.
Kiedy składałem w Wigilię życzenia żonie kuzyna (dobiega 80-tki) ta załamanym głosem zapytała, co będzie z demokracją w Polsce. Za komuny, pracując w handlu zagranicznym na lukratywnych, zagranicznych placówkach ( na liście Wildsteina, jak zapewnia, znalazła się przez pomyłkę), takich pytań nie stawiała. Dziwne, co? Przynajmniej wiem, o jaką demokrację jej chodzi.
Jedno jest pewne: jak się nam ostanie sznur, jak uda się medialny zamach stanu, to największe nawet manifestacje na 11 Listopada nic nie dadzą. Media ogłoszą, że populiści wyszli na ulice. Warchoły i wichrzyciele. Wrogowie demokracji. Bo mamy demokrację parlamentarną, a nie uliczną.
Konstytucyjny porządek! I tak Polska uratowana z łap narodowych socjalistów ( to nie kiepski dowcip, tak o PiS mówi szef frakcji liberałów (ALDE) w Parlamencie Europejskim, Guy Verhofstadt i nikt mu za te słowa nie napluje w ryj) pozostanie tym, czym jest – barakiem taniej siły roboczej dla przodujących państw UE! A każdy mieszkaniec Pierdzi Dolnej będzie mógł z dumą mówić sobie – ja żem Europejczyk! Źródło: kurzastopa.blog
Internauci piszą.
Gdyby Henryk Sienkiewicz urodził się np. 200 lat później i pisał trylogię o obecnych czasach, o okresie załamywania się wewnętrznych rządów oligarchii ubecko-
solidarnościowej, to prolog zaczynałby się też podobnie. Rok 2015 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż z wiosny peowska szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Rezydencji i niszczyła oraz grabiła wszystko, co jeszcze było możliwe do zrabowania i pomnożenia swoich majątków, a zarazem było przepowiednią wielkich afer, które wybuchały kolejno, a że nikt sprawców nie ścigał i nikt z grabieżców gardła za to nie dał, oburzenie ciemiężonego ludu na tego rodzaju bezeceństwa było powszechne. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie. W Warszawie widywano też nad
miastem mogiłę, krzyż ognisty w obłokach, gorejącą wartowniczą budkę i gejowską tęczę; odprawiano więc posty i dawano jałmużny (śmieciowe zapłaty ludziom za ich pracę), gdyż niektórzy twierdzili, że zaraza spadnie na kraj i wygubi rodzaj ludzki. Był to również rok wyborczy i wszelakie przewidywania oraz proroctwa wskazywały, że nastaną nowe czasy dla Rzeczypospolitej, czego wszelaka podejrzanej konduity magnateria przyjąć do wiadomości nie
chciała,
nie zważając nawet na to, że panujący ówcześnie Donald Tusk zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i zabrawszy swój dwór, pospiesznie uszedł do Brukseli. Za Tuskiem i jego świtą ciągnął się nieskończony i pstry jak wąż orszak limuzyn wiozących rodziny tych wszystkich, którzy po opuszczeniu kraju
przez miłościwie im panującego nie chcieli pozostawać w granicach Rzeczypospolitej, o której już powszechnie mówiono, że to nie państwo jest, ale "ch(...), d(...) i kamieni kupa". A był po temu czas najwyższy, by ucieczką się salwować, gdyż poczęły zrywać się jakieś szumy, jakoby zwiastuny burzy bliskiej; jakieś
dziwne wieści przelatywały od sioła do sioła, od futoru do futoru, na kształt owych roślin, które jesienią wiatr po stepach żenie, a które lud perekotypolem zowie. W miastach szeptano sobie o jakiejś wielkiej wojnie, lubo nikt nie wiedział, kto i przeciwko komu ma wojować. Coś zapowiadało się wszelako. Twarze ludzkie
stały się niespokojne. I latem spełniła się przepowiednia, a gdy wataha - tymi słowy namiestnik Sikorski z Chobielina nazywał zbuntowanych przeciw nowej władzy - opanowała kraj i pomstę czynić okrutną poczęła, krwawe rzezie co i rusz wstrząsały państwem tak dalece, że kraje z zachodnich rubieży Polski z niepokojem patrzyły co dzieje się w Rzeczypospolitej. Nawet władcy i rządzący tymi krajami ostro łajać poczęli tych, którzy nowy porządek w Polsce zaprowadzać zamiar mieli i krzty litości nie okazywali tym, których o zdradę oskarżono i w pień hordy rokoszan zamierzali wyciąć ku przestrodze innych, którzy by lojalności nowej władzy dotrzymać nie zamierzali i jakiekolwiek knowania z nieprzyjaciołami Rzeczypospolitej zamiar takowy podjąć zamyślali."
27 12 2015 Beata Szydło w Telewizji Trwam: Polacy zdecydowali, że rządzić ma Prawo i Sprawiedliwość.
Różnym lobby to się nie podoba Beata Szydło wypowiedziała się też w sprawie ataków na PiS. - Ci, którzy dzisiaj wyprowadzają ludzi na ulice, wyprowadzają ten spór polityczny poza granice Polski, to budzi zastanowienie. Jaki jest interes by uderzać w rząd i państwo polskie zagranicą? A to Polacy w demokratycznych wyborach zdecydowali, że rządzić ma Prawo i Sprawiedliwość. Najróżniejszym grupom interesu, różnym lobby to się nie podoba. Oni bronią własnego interesu politycznego, a nie demokracji - powiedziała Beata Szydło.
Siedem cudów braci Kaczyńskich, poczytajcie:
1) Pierwszy cudowny przypadek w życiu Jarosława to zawrotna kariera jego ojca Rajmunda. Tuż po wojnie żołnierzy AK rozstrzeliwano, osadzano w więzieniach, sadzano na nogach od stołka, torturowano, w najlepszym razie wykluczano z życia społecznego. Tymczasem Rajmund Kaczyński, żołnierz AK, tuż po wojnie dostaje od stalinowskiej władzy wypasiony apartament na Żoliborzu, jak na tamte czasy rzecz poza zasięgiem zwykłego obywatela, nawet szarego członka PZPR.
2) Cud drugi, żołnierz AK, mąż sanitariuszki AK, dostaje posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej i oboje żyją sobie z jednej pensji jak pączki w
maśle. W tym czasie gdy w Polsce rządzi Bierut, a właściwie Stalin rządzi Bierutem, posada dla Akowca na uczelni brzmi jak ponury żart, jednak rzecz miała miejsce
3) Cud trzeci, rodzą się bliźniaki i jako dzieci akowskiego małżeństwa, na początku lat 60, kiedy większość dzieci akowców opłakuje swoich rodziców, albo czeka na ich powrót z więzienia, nasze orły zabawiają się w reżimowej TV.
4) Cud czwarty. Jarosław Kaczyński jako jedyny działacz opozycji, z kręgu doradców Lecha Wałęsy nie zostaje internowany.
5) Cud piąty, Jarosław Kaczyński odmawia (tak twierdzi) podpisania lojalki i jako jedyny opozycjonista odmawiający władzy PRL zostaje zwolniony do domu, co więcej nikt go nie nęka, w okresie 1982-1989.
6) Cud szósty, Jarosław Kaczyński jako jedyny opozycjonista ma sfałszowaną teczkę i jako jedyny opozycjonista domagający się powszechnej lustracji ujawnia swoją teczkę dopiero po naciskach prasy.
7) Cud siódmy to cud zagadka. Jaki jest związek między ofiarowanym Rajmundowi Kaczyńskiemu przez PRL apartamentem na Żoliborzu, pracą w czasach stalinowskich na Politechnice Warszawskiej, karierą filmową bliźniaków i brakiem internowania Jarosława Kaczyńskiego w stanie wojennym?
22 12 2015 "Gdyby Jezus przyszedł na ziemię, ojciec Tadeusz Rydzyk kazałby go zbojkotować"
– mówi nam reportażysta Marcin Wójcik, który spędził dwa lata wśród słuchaczy Radia Maryja. Właśnie ukazała się jego książka „W rodzinie ojca mego”
poświęcona toruńskiemu radiu.
Newsweek: W zbiorze pojawia się reportaż o żonie, którą mąż zamordował na oczach dzieci. Ona słuchała Zetki, on Radia Maryja. Chcesz pokazać, że treści, które płyną z toruńskiego Radia mogą doprowadzić do tragedii?
Marcin Wójcik: To, co robi ojciec Rydzyk jest szalenie nieodpowiedzialne. Telefony do Radia Maryja, wieczorne i nocne audycje, to często wylew nienawiści do
inaczej myślących. Ale ojciec Rydzyk i jego dziennikarze na ogół tych nienawiści nie komentują, zostawiają w przestrzeni, te nienawiści żyją swoim życiem.
Jeśli więc słuchacze słyszą, że grzesznika można zabić, a ojciec prowadzący tego nie prostuje, to taki mąż, którego żona słucha Zetki, nie modli się i ubiera za krótko, po kilku latach słuchania Radia Maryja i mając problemy emocjonalne, w furii chwyta nóż i zabija żonę, która chce od niego odejść.
Newsweek: To sekciarskie.
Marcin Wójcik: Przede wszystkim nieewangeliczne. Tam jest ciągła walka, nienawiść, podsycanie złych emocji, obrażanie, wytykanie. Jezus nikogo nie
wytykał, nie obrażał się na tych, co inaczej myślą, kazał oddać to, co cesarskie Cesarzowi, to co boskie Bogu. Myślę, że gdyby Jezus dzisiaj przyszedł na ziemię i głosił Ewangelię, to ojciec Rydzyk nawoływałby z anteny do jej bojkotu. Nie, nie żartuję, naprawdę tak myślę. Dlatego tym bardziej mnie dziwi, że
biskupi wskazują na Rydzyka jako ostoję Kościoła. Przez dwanaście lat należałem do Ruchu Światło-Życie, przez pięć lat studiowałem teologię i z tego co pamiętam, wiara zawsze ma iść w parze z rozumem. Jeżeli go nie ma, to wiara staje się fanatyzmem. Mam wrażenie, że w ostatnich latach polski Kościół kroczy bez rozumu.
Newsweek: Podczas pracy nad książką chodziłeś z Rodziną Radia Maryja modlić się o multipleks, zapisałeś się do szkoły ojca Rydzyka. Czy dostrzegasz jakąkolwiek szansę na porozumienie się z jego zwolennikami?
Marcin Wójcik: Takiej szansy póki co nie widzę. Mogłoby do tego dojść tylko wtedy, gdyby ojciec Rydzyk zaczął takie nici porozumienia puszczać w
świat. A on tego nie zrobi, bo to oznaczałoby koniec jego imperium - zbudowanego na poczuciu zagrożenia. Ludzie Radia Maryja mają poczucie, że Radio Maryja to jest ich Arka. Ale żeby była Arka, to dookoła musi być ocean i wzburzone fale. Źródło Newsweek.pl

22 12 2015 Sejm upamiętnił prezydenta Kaczyńskiego. Tylko Niesiołowski był przeciw.
Pan Niesiołowski od kilku dni ma u mnie wielkiego plusa. Bowiem tylko on był przeciw przyjęciu uchwały przez sejm, dotyczącej upamiętnienia dziesiątej rocznicy zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego na prezydenta. Już tylko jeden krok dzieli nas od KRLD.
W poniedziałek wieczorem Sejm zagłosował za przyjęciem uchwały, dotyczącej upamiętnienia dziesiątej rocznicy zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego na prezydenta.
Posłowie i senatorowie zebrani na uroczystym Zgromadzeniu, składając hołd pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wyrażają przekonanie, że Prezydent
działając w Wolnych Związkach Zawodowych, Solidarności, pełniąc wysokie funkcje państwowe, społeczne i samorządowe, zabiegając skutecznie jako Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej o budowę podmiotowej pozycji Polski i naszego regionu w polityce międzynarodowej, oddając sprawiedliwość ludziom walczącym o wolność naszej Ojczyzny, czynnie uczestnicząc w rozwiązywaniu licznych konfliktów społecznych, przypominając idee Solidarności, której zawsze był wierny, dobrze przysłużył się Polsce.

Tylko jeden poseł był przeciwko przyjęciu uchwały upamiętniającej dziesiątą rocznicę zaprzysiężenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o parlamentarzystę Platformy Obywatelskiej – słynącego z łagodności i wyważonych opinii na temat wszystkiego, co związane z Prawem i Sprawiedliwością – Stefana Niesiołowskiego. W zasadzie to nie powinno dziwić. Niedawno w Radiu Zet poseł Platformy Obywatelskiej zaatakował śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stwierdzając, że w czasach pierwszej „Solidarności” był „trzeciorzędnym działaczem, zupełnie marginalnym”.
(…) w nowej wersji historii porozumień gdańskich i strajków sierpniowych wyrasta na głównego bohatera tego, pomniejsza się, pomija się Lecha Wałęsę, a eksponuje się Lecha Kaczyńskiego. To fałszowanie historii, pisanie historii od nowa z pomijaniem autentycznych bohaterów, a wstawianiem na to miejsce bohaterów fikcyjnych, to robili komuniści i to dzisiaj robi PiS i to robi organizacja Solidarność pana Dudy, Piotra Dudy, która nie ma nic wspólnego z tą „Solidarnością”, której znaczek z dumą nosiłem, i za którą spędziłem sporo czasu w więzieniu – oświadczył goszczący u Moniki Olejnik Niesiołowski. Źródło Niezależna.pl
21 12 2015 Czy zmiana jest możliwa?
Polska to dziwny kraj. Nasza bogata kultura i tradycja oraz tysiącletnia historia zbroczona krwią bohaterów, stoją w odwiecznej sprzeczności z typowym dla nas warcholstwem i pieniactwem. Od początku państwowości daliśmy się poznać światu, jako naród twórczy i waleczny. Od zarania dziejów stawiamy opór naszym sąsiadom szukającym sposobu by nas zniszczyć i upodlić. Zjednoczeni w obliczu klęski, podzieleni w triumfie, brniemy przez wieki znacząc swój szlak szeregiem spektakularnych porażek. Rozbudowana martyrologia naszej nacji nie ma sobie równych, zaś nasze osiągnięcia i chwile triumfu są niezmiennie deprecjonowane. Nasz los kształtowany jest przez narodowy charakter w stopniu nie mniejszym niż przez zewnętrzne okoliczności. Najdzielniejsi z dzielnych, rządzeni przez najpodlejszych z podłych – cytując za Churchillem, to streszczenie naszej niedoli. Jak to się dzieje, że naród tak wielki w swej istocie, pada zawsze ofiarą swoich własnych przedstawicieli? Czy naszego odwiecznego braku pokory, będącego zarówno źródłem naszej mocy, jak i przyczyną słabości, nie da się jakoś opanować?
Październikowe wybory parlamentarne były spektakularnym pokazaniem przez naród sitwie rządzącej dotychczas Polską czerwonej kartki. Nowe twarze w Sejmie oraz zwycięstwo starych, co prawda, jednak dobrze rokujących na przyszłość dało promyk nadziei. Wyciągnięty z tylnego rzędu działaczy przez sztabowców PiS-u i wykreowany na zbawcę Polski dokonał rzeczy zdałoby się niemożliwej, bowiem przełamał społeczny strach przed partią Kaczyńskiego. To jego zwycięstwo otworzyło im drogę do władzy, którą teraz się cieszą.
Włodarze Polski, niezależnie od proweniencji, jak jeden mąż upatrują ratunku dla kraju w obcych ośrodkach decyzyjnych. A przecież jedyna nadzieja dla kraju znajduje się tu nad Wisłą, w sercach i umysłach Polaków, będących olbrzymim i niedocenionym kapitałem. Wystarczy tylko wziąć ich w karby dyscypliny i wskazać kierunek, świecić przykładem, a nie wprowadzać zamęt i konsternację. Tylko silna, narodowa władza będzie w stanie zapewnić nam świetlaną przyszłość. Nie krętacze i aferzyści, tym bardziej nie postkomuchy przefarbowane na prawicowców, grzmiące z sejmowej mównicy na system, który sami współtworzyli.
Manipulacja społeczeństwami za pomocą mediów nigdzie chyba nie przynosi tak obfitych plonów jak u nas. Zdecydowana większość Polaków za nic ma sobie samodzielne myślenie. Przeciętny przedstawiciel naszej nacji śledzi świat za pomocą ekranu telewizora, czekając co wieczór z rozdziawioną gębą na kolejną dawkę manipulacji i zakłamania, jakie zostaną mu zaserwowane. Przyjmując to wszystko za prawdę, burzy się i stęka nad losem kraju, powielając jedynie schematy zaszczepiane mu przez innych, nie podejmując trudu samodzielnego myślenia. To smutna konstatacja, lecz nie miejmy złudzeń, tak długo jak będą nami rządzić dranie i prostacy niczego nie osiągniemy. W obecnych warunkach możemy być tylko wasalem silniejszego lub roztopić się
w wielokulturowym europejskim tyglu, zatracając tożsamość i odcinając się od korzeni.
Wytrzymałość narodu w końcu jednak osiągnie punkt krytyczny
i przełamana zostanie bariera lęku niedopuszczająca do głosu prawdziwych elit naszego kraju. Na razie pozostaje nam stawianie oporu postępującej destrukcji i szykowanie się do ostatecznych rozstrzygnięć.Źródło: niepoprawni.pl
19 12 2015 Dorn: Kaczyński tworzy oddziały urzędniczo -dziennikarskich janczarów.
– Paraliż TK potrzebny jest do przejęcia kontroli nad mediami publicznymi i urzędami państwowymi – mówił Ludwik Dorn w programie Moniki Olejnik.
– Prezydent popełnia delikt konstytucyjny nie przyjmując ślubowania. Cały spór o niepublikowanie polegał na tym, że po zakończeniu kadencji Andrzej
Duda mógłby się bronić tym, że nie było ślubowania, bo nie było publikacji. Ale pani Kempa i premier Szydło zaczęły mieć na głowie prokuratora. To okazało się bardziej niebezpieczne, bo do tego, by je postawić przed Trybunałem Stanu byłaby potrzebna bezwzględna większość w Sejmie, co jest
realne za 4 lata – tłumaczył zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego Ludwik Dorn.
Kaczyński mówi, że Trybunał uniemożliwiłaby „rozpędzenie bandy kolesiów”. Tymczasem chodzi o stworzenie w administracji i mediach ze zwolenników i karierowiczów oddziałów, swoich janczarów urzędniczo-dziennikarskich. To historia stara jak świat – mówił Monice Olejnik.
Czego chce Kaczyński?
– Kaczyński myśli - co z tego, że mam prezydenta i premiera, skoro jest manufaktura pogardy, co z tego, gdy nie mam narzędzi zakorzenionych w strukturze państwowej? Jego wypowiedzi są politycznie przemyślane. Wie, że słupki rosną i spadają - mówił. Dla prezesa PiS zdaniem Dorna liczą się fakty i kolonizacja obszarów państwa – urzędy i media publiczne.
– Kaczyński porównywał krytyczne materiały w prasie zachodniej do agresji ZSRR na Czechosłowację, jego zdaniem UE jak Sojuz czeka, by zdławić dążenia
narodu. Nie wszyscy, którzy głosowali na PiS mają takie zdanie. To musi wzbudzić opór. I nie trzeba donosów do Brukseli – prognozował były polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Monika Olejnik pytała także o stosunek Dorna do comiesięcznych spotkań pod Pałacem Prezydenckim.
– Mam krytyczny stosunek do miesięcznic. To pogańska impreza – odparł Dorn. – Żałoba trwa rok, jest dogmat o świętych obcowaniu, opłakaliśmy i wracamy do życia. To co dzieje się 10. każdego miesiąca to pogańskie rytuały o charakterze partyjnym. Teraz z udziałem asysty honorowej, co jest symbolicznym
zawłaszczaniem polskich sił zbrojnych, rzecz, która mnie mocno oburza – dodał. Źródło: Newsweek.pl
18 12 2015 Dygnitarze III RP wzywają do wojny z Prezydentem Dudą !
Słowa prawdy o III RP, które wypowiedział prezydent Andrzej Duda w czasie obchodów Grudnia 70’ w Gdyni i w Szczecinie, rozwścieczyły dawnych dygnitarzy III RP. Rozwścieczyły tych wszystkich, którzy uwili sobie po 1989 roku dostatnie życie w wyniku układ z komuną, z ubecją i ze zwyczajnymi mordercami - zdradzając idee „Solidarności”.
Bo czy nieprawdą były historyczne słowa Prezydenta Dudy, który wypowiedział w Gdyni w dniu 17 grudnia 2015 roku : „Przyklękam w pamięci i hołdzie o wszystkich tych, którzy polegli, zostali ranni, cierpieli, byli prześladowani przez całe lata i nigdy nie doczekali się od III Rzeczypospolitej
elementarnej sprawiedliwości, sprawiedliwości na poziomie prawnym, sprawiedliwości na poziomie państwowym” ?

Bolszewicka telewizja nie pokazała jednak burzy oklasków po tych słowach prezydenta, choć resortowi redaktorzy z ochotą prowadzą wywiady z "pokrzywdzonymi"  słowami prezydenta Dudy dygnitarzami III RP. Bo dygnitarzom III RP, którzy utożsamiają się z systemem stworzonym w wyniku układu w
Magdalence jest dzisiaj wstyd za…..Prezydenta Andrzeja Dudę.
Prezydent Andrzej Duda naruszył bowiem niewzruszalny do dzisiaj układ „okrągłostołowy”. Zgodnie z tym układem prawda o Grudniu 70’ nie mogła być publicznie wypowiedziana, a zbrodniarze którzy doprowadzili do masakry do dziś powinni być nietykalni.
Przypomnę więc dzień17 grudnia 2010 roku pod pomnikiem Ofiar Grudnia 70’ w Gdyni. Przybyły na uroczystości Grudnia 70’ prezydent Bronisław
Komorowski został wybuczany przez świadków Grudnia 70’, a gdy odjeżdżał rozległy się gwizdy i okrzyki: "złodzieje", "bandyci". Komorowski już więcej nie pokazał się pod gdyńskim pomnikiem w kolejne rocznice Grudnia 70’…

Widzę też w telewizji głęboko przestraszonego Wałęsę, z którym wywiad oczywiście prowadzi resortowy żurnalista Kraśko. Kapral Wałęsa – niczym dzielny
generał Jaruzelski grozi puczem, skróceniem kadencji prezydenta, oraz wojną domową ! Bez wątpienia Wałęsa - ten groteskowy „przywódca” - nie będzie się wahał, by wezwać Bundeswehrę na pomoc ! Tym bardziej, że czerwonemu bankierowi Petru także jest wstyd za prezydenta Dudę ! Proszę - taki młody i już
postkomunista, gotowy pójść na barykady razem z Bolkiem, dygnitarzem Borusewiczem i zapewne z tramwajarką Henryką, uhonorowaną sutą emeryturą specjalną za plucie na ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Czy nie jest więc prawdą, że oni stoją nadal tam, gdzie stało ZOMO ? Czy wy wszyscy przestraszeni ujawnieniem prawdy o Grudniu, o agentach, a układach naprawdę sądzicie, że Polacy zaczną się bić między sobą o to, aby Kiszczakowi zrobić powtórny pogrzeb – tym razem z asystą wojskową i państwowymi honorami ?! Bo o tym właśnie mówił prezydent Andrzej Duda przy pomniku Ofiar Grudnia 70’ w Gdyni - co tak oburzyło dygnitarzy III RP: Wstyd za tę III RP, która z honorami wojskowymi i państwowymi pochowała większość oprawców z 1970 roku. Wstyd, zwyczajnie wstyd !
To, o czym bredzi dzisiaj Wałęsa, czy też jego sobowtór Bolek - czyli o wojnie domowej, o pozbawieniu legalnie wybranego prezydenta władzy - to przejaw
strachu przed rozwaleniem na zawsze układu „okrągłego stołu”. Układu, który wykreował nie tylko miernoty, ale i złodziei, oszustów i zwyczajnych zdrajców. Tych, którzy pozbawili Polskę przemysłu, a Polaków pracy, prawdy, sprawiedliwości i nadziei.
W sytuacji, gdy dawne ikony „Solidarności” już jawnie drżą przed obaleniem post-komuny - przerażenie tow. Kwaśniewskiego nie dziwi nikogo.
To temu b. członkowi KC PZPR trafiła się (podobnie zresztą jak Jaruzelskiemu) fucha prezydenta w „wolnej” III RP. Gdyby nie „okrągły stół” Kwaśniewski i jemu podobni musieli by pójść do normalnej pracy, by związać koniec z końcem – co dotyczy większości ofiar komuny. „PiS chce zburzyć III RP, proponuje nam
rewolucję” – mówi drżącym głosem Aleksander Kwaśniewski w "Kropce nad i"
. To jest „Kropka” prowadzona w „wolnej” Polsce przez zasłużoną dla propagandy III RP żurnalistkę, której kariera zaczęła się w 1982 roku - w mroku stanu wojennego… „To spór między tym, co zbudowaliśmy przez ostatnie 25 lat na kompromisie, a IV RP, którą próbował wdrożyć Jarosław Kaczyński” - kontynuuje Kwaśniewski w "Kropce nad "i" . „PiS chce zburzyć III RP !” – wykrzykuje na koniec wywiadu z M.O. b. sekretarz KC PZPR, któremu III RP dała więcej, niż mógł mu dać peerel.
I tu macie rację towarzyszu Kwaśniewski i wy wszyscy, wystraszeni po słowach prezydenta Dudy beneficjenci III RP ! Po 25 latach okazało się, że nie da się niczego pozytywnego zbudować na zakłamaniu i na kompromisie z mordercami. Skoro bowiem doszło do takiego właśnie kompromisu, to
jak nazwać w takiej Polsce zwyczajne złodziejstwo ? To nic nieznaczący epizod. Czym jest sprzedanie się premiera III RP Niemcom? Czym są codzienne świństwa, gnojenie ludzi, skazywanie niewinnych i skarżenie się do Europy za przegrane wybory ? To błahostka, skoro się Polaków zdradziło ! Tam w Magdalence i przy „okrągłym stole” oraz sto tysięcy razy przez ostatnie 25 lat „wolnej” Polski….
Źródło: niepoprawni.pl
Oprawcy za komuny musieli się czaić, ukrywać, chować twarz. Robić różne zmyłki. Kamuflować się. Może nawet i cierpieli? A dziś głowy wysoko podniesione i wszelkie zaszczyty i honory mają. A to między innymi zasługa braci Kaczyńskich.
14 12 2015 Jarosław Kaczyński dyktator?
Kłopot z J. Kaczyńskim polega na tym, że jego władza nie opiera się na argumencie siły, tylko na sile argumentu - nie zarządza godzin policyjnych, nawet nie używa inwektyw w stosunku do politycznych przeciwników, nie myśli o Berezie Kartuskiej (chociaż ze względów na liczbę przestępstw gospodarczych poprzedniej rządzącej ekipy - można byłoby "zaludnić" niejedno wiezienie). W państwie, które niedawno uzyskało prawdziwą wolność, w którym została zniszczona fizycznie istotna część inteligencji - trudno jest rządzić demokratycznie. Polska stała sie łatwym stosunkowo łupem dla międzynarodowego kapitału - ze stanu podległości weszła (głównie za sprawą rządów ostatnich ośmiu lat) w stan półkolonii. Bez Legii Cudzoziemskiej i czołgów została podporządkowana światowym graczom bankowym - przy pomocy eksportu kapitału przekształcili nasz kraj w rezerwuar taniej, a stosunkowo dobrze wyedukowanej siły roboczej. Wg specjalistów w tej dziedzinie - co roku wyprowadzane są z Polski ok 100 mld. zł., co przy odpowiedzialnej gospodarce mającej na celu dobro kraju nie miałoby miejsca. Oczywiście, że owo "dojenie" państwa nie mogłoby się odbyć bez współpracy z rodzimymi koryfeuszami zarządzającymi gospodarką. Pewną dolę muszą otrzymywać, mają koszty związane z utrzymaniem władzy - to też kosztuje, ale w rachunku ostatecznym opłaca się i to bardzo. Powstała grupa społeczna, która w ten stan rzeczy doskonale się wpisała - to beneficjenci układu; fakt, że naród jest wyzyskiwany, że mógłby sie rozwijać dwa razy szybciej - ich nie interesuje - liczy się osobista kariera, osobisty dostęp do kasy. Otóż państwo spętane takimi układami finansowym, towarzyskimi, korporacyjnymi - jest niezmiernie trudno naprawiać. Wszyscy zainteresowani utrzymaniem status quo czując się zagrożonymi w swoich interesach zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić - Właśnie obserwujemy to zapamiętanie w walce o ochronę swoich interesów. Istniała opozycja i jej lider Jarosław Kaczyński - kłopot polega na tym, że jednak opozycja wygrała wybory parlamentarne, a wszystkie przetrwalniki w rodzaju opanowanych mediów (nawet publicznych), czy "swój" Trybunał Konstytucyjny - też jakoś nie powodują utraty zaufania do nowych rządów.
Źródło: niepoprawni.pl
Kaczyński po długo oczekiwany zwycięstwie założył maskę odnowiciela i obiecuje narodowi że miniony okres błędów i wypaczeń już się nie powtórzy. Znaczy się Kaczyński jest taki sam ale nie ten sam. Jarosław Polskę zbaw a przecież to co mamy to też zasługa braci Kaczyńskich. W czasie obrad okrągłego stołu Jaruzelskiego, Kiszczaka po nogach całowali a dziś to wielcy opozycjoniści.
Demokracja po kaczemu w Ciemnogrodzie.
"Jarosław, Polskę zostaw!" Tysiące ludzi na ulicach Trybunał jest w tej chwili „redutą obrony wszystkiego, co w Polsce jest złe".
„Nie można dopuścić, by wyrok Trybunału z 3 grudnia został opublikowany” – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Kwiczycie jak świnie które mają iść na rzeź. A co to będzie kiedy zacznie się......

13 12 2015 Demonstracje pod domem Kaczyńskiego w obronie demokracji.
Zbliża się gorący weekend dla Jarosława Kaczyńskiego. 13 grudnia obchodzić będziemy rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Z tej okazji zapowiadane są
marsze i demonstracje. Jednocześnie pod domem prezesa PiS zgromadzić mają się obywatele, według których łamane są zasady demokracji w Polsce. Przybyli pod dom prezesa PiS'u spotkają na miejscu policję.
Demonstracje przed domem Kaczyńskiego to jest protest przeciw nadużywaniu władzy przez klan Kaczyńskich, Jaruzelskich, Bierutów, Gomułków, Wałęsów etc. etc. W czasie obrad okrągłego stołu bracia Kaczyńscy działali na niekorzyść Solidarności w tam czasie ruchu był to ruch robotniczy. No a co później zrobili to dziś widać, czuć a niedługo będzie słychać.
Kaczyńscy w czasie obrad okrągłego stołu Jaruzelskiego, Kiszczaka po nogach całowali a dziś to wielcy opozycjoniści.
Doczekaliśmy czasów demokracji. Kłamczuch kłamczuchowi kłamstwo zarzuca. Złodziej złodzieja okrada. Oszust oszusta oszukuje. Polska to niezły Meksyk
nawet sędziowie mają brudne ręce. Moim marzeniem jest by partie, związki zawodowe były dla ich członków a nie liderów, przewodniczących. A to może zapewnić tylko samofinansowanie. Tylko wtedy pozbędziemy się wujków, cioć, bratanków i bratanic, a także teściowych, zięciów, szwagierek, kumów i kumoszek.
Dlaczego wyszli na ulice? "Bo jest tragicznie, a będzie gorzej" Przed Trybunałem Konstytucyjnym w Warszawie zebrał się prawdziwy tłum. W zorganizowanej przez Komitet Obrony Demokracji demonstracji udział wzięło ok. 50 tys. osób, które protestowały przeciwko ostatnim działaniom rządu i
prezydenta.
"Niech ich ręka boska broni podnieść rękę na prezesa"
Oczywiście, że policja będzie chroniła dom prezesa - mówi w rozmowie z Fakt24 wiceszef MSW Jarosław Zieliński. Minister odpowiedzialny za policję
i BOR komentuje w ten sposób środki ostrożności, które zostaną podjęte podczas zapowiedzianej przez przeciwników PiS demonstracji pod domem szefa Prawa i Sprawiedliwości na warszawskim Żoliborzu. To jednak nie koniec rewelacji. Z ruchu zostanie wyłączona cała ulica, przy której stoi dom Kaczyńskiego.
Do tej pory demonstracje 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, odbywały się zazwyczaj pod domem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. I to właśnie ta analogia najbardziej oburza wiceszefa MSW. - Stawianie na równi prezesa Kaczyńskiego z gen. Jaruzelskim, odpowiedziallnym za wprowadzenie stanu wojennego i rozlew krwi, jest niepojęte - mówi nam wiceminister. - Uważam, że to jest straszne nadużycie. Nie wiem, jak to się mogło stać - dodaje.
A mnie to wcale nie dziwi bo Jaruzelski był wujem dla Kaczyńskiego. A skoro go nie ma?
PIS nie chce marszałków z PO. Złożono pozew!
Prawo i Sprawiedliwość złożyło do sądu pozew, w którym kwestionuje legalność samorządowych władz wojewódzkich z Platformy Obywatelskiej. Partia Jarosława Kaczyńskiego chce jak najszybciej pozbyć się marszałków z PO.
Kaczyński o "najgorszym sorcie Polaków". Przesadził?
– Mam nadzieję, że marszałek zwróci się o unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego – powiedział w Telewizji Republika prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Szef partii rządzącej mówił o tym, o czym mówi zazwyczaj: atakowaniu Polski przez czynniki zewnętrzne, złym wyroku Trybunału Konstytucyjnego i o “najgorszym sorcie Polaków”, który ma “w genach” donoszenie na Polskę zagranicą.
Wichrzycielskie telewizje judzą i wypychają ludzi na ulicę pod chwytliwymi hasłami o łamaniu demokracji. Stop dzieleniu Polaków przez poubeckie media Gdyby nie histeria trwająca non stop w TVP Info, TVN, Gazecie Wyborczej i innych mózgopraczach, dziś byśmy się spokojnie szykowali do świąt.
PiS jeśli marzy o przeprowadzeniu reform i spowodowaniu, że Polacy poczują swoją podmiotowość, a co najważniejsze będą szczęśliwsi musi jak najszybciej zrobić porządek na rynku mediów. Niby to trywialne i wszyscy o tym wiedzą, ale weszliśmy w stan alarmowy i każda chwila się liczy. Wygląda na to, że właściciele III RP, którym nie udało się sfałszować kolejnych wyborów, by tylko zachować wpływy są gotowi wywołać wojnę domową. Bo czemuż innemu miałby służyć nie spotykany do tej pory poziom agresji wobec legalnie wybranej władzy, szczególnie w telewizji zwanej dla zmyłki publiczną.
07 12 2015 Wróć komuno bo Twój lud kuno. Czas grabarzy.
Wróciliśmy do roku 1989. Ale jesteśmy w sytuacji o wiele mniej sympatycznej niż 26 lat temu. Wtedy Polskę czekał wielki przełom. Dziś – wielki regres. Znowu
posłowie na sejmowej sali skandowali: „Precz z komuną!”, gdy na mównicy pojawił się poseł Piotrowicz, kiedyś skazujący opozycjonistów, dziś zaś
szydzący z opozycji.
Adresatem okrzyków nie powinien być jednak tylko Piotrowicz. Komuną śmierdzi cała operacja demolowania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS. Popierający tę operację politycy PiS zdradzają swą bolszewicką mentalność, podobnie jak związani z PiS dziennikarze.
W nowym państwie tworzonym przez PiS w ramach, jak rozumiem „dobrej zmiany”, o wszystkim decyduje pierwszy sekretarz partii PiS. Urząd prezydenta jest iluzją, bo w praktyce mamy co najwyżej Radę Państwa. Za sprawą decyzji pierwszego sekretarza kierowniczej partii i ze względu na całkowitą uległość głowy państwa wobec życzeń sekretarza prezydent pełni funkcję, jaką pełnił w swoim czasie Henryk Jabłoński. Sądy są
jeszcze niezawisłe, ale już nastąpił brutalny atak na sąd najważniejszy, Trybunał Konstytucyjny. Atak na niezawisłość sądów powszechnych wydaje się nieunikniony, co zresztą na konferencji programowej PiS sprzed kilku miesięcy zapowiadano całkiem otwarcie.

W nadchodzącej PRL-PiS, pardon, w PRL-bis, suwerenem też ma być naród. Jakie tam prawo – mówi użyteczny poputczik PiS-owców, Kornel Morawiecki
– najważniejsza jest wola narodu. A uosabia ją sejmowa większość. Nie przez przypadek tę kuriozalną deklarację pana Morawieckiego posłowie PiS przyjęli owacją na stojąco. Skoro najważniejsza jest wola narodu, uosabiana przez większość zarządzaną przez pierwszego sekretarza, prawo musi ustąpić większości z drogi. Trybunał Konstytucyjny jest przeszkodą. Należy go więc zmarginalizować i ośmieszyć. I dokładnie to się dzieje. Fakt, że firmuje tę operację człowiek wybrany przez naród, jest wybitnie smutny. Fakt, że konstytucję notorycznie łamie człowiek, który przysięgał, że będzie jej strzec („tak mi dopomóż Bóg”), jest dla niego całkowicie kompromitujący, dla sprawowanego zaś przez niego urzędu – degradujący.
Źródło: newsweek.pl.

07 12 2015 Biografia Sejmowej Henryki Krzywycoś.

Ponieważ do nowego Jaguara przesiądzie się wkrótce Henryka.
Jej stary tramwaj do zajezdni bocznymi torami się przemyka.

Najbardziej dyspozycyjna z Henryk, najbardziej opozycyjna z motorniczych gdańskich, w okresie jej macierzystego PRL-u pracowała w Gdańsku, siedząc w tramwaju, i gdy brakowało prądu w mieście, symulowała jego zatrzymywanie. Była to jej ulubiona zabawa, czyli symulowanie
działań opozycyjnych.
Dalej czytamy, że udawanie to doprowadziło do kompletnego zastoju komunikacyjnego w stolicy Trójmiasta, a jej współpracownicy na znak protestu przeciwko koleżance- symulantce, nie wyjechali na swoje trasy i rozpoczęli strajk przeciwko Henryce etc. etc.
Henryka Krzywonos nie ma prawa wypowiadać się w imieniu Solidarności – mówią zgodnie uczestnicy wydarzeń Sierpnia 1980 r. zbulwersowani wykorzystywaniem i zakłamywaniem przez obecną posłankę Platformy Obywatelskiej historii pierwszej Solidarności.W ubiegłym tygodniu podczas posiedzenia Sejmu, tuż przed głosowaniem ws. nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, posłanka Platformy Obywatelskiej Henryka Krzywonos, oburzając się na działania obecnego rządu, powoływała się wielokrotnie na swoją legendę. Trzymała w ręku Konstytucję RP z 1997 r. i wymachując nią w stronę Jarosława Kaczyńskiego, krzyczała: „Jest mi wstyd za taki Sejm […] ja tę konstytucję drukowałam w 1982 r.!”.
„Siedzieliśmy i byliśmy poniewierani, drukowaliśmy i robiliśmy różne rzeczy” – wykrzykiwała Krzywonos, która – jak sama twierdzi – w Sierpniu 1980 r. miała zatrzymać tramwaj i tym samym rozpocząć strajki w Gdańsku. Powoływanie się na historię Solidarności zbulwersowało uczestników wydarzeń Sierpnia 1980 r.
– Przede wszystkim, co należy podkreślić, Henryka Krzywonos nie zatrzymała żadnego tramwaju. Pojazd stanął, gdy już wszyscy dołączyli do
strajku i postanowiono odciąć prąd –
podkreśla stanowczo Karol Krementowski, przewodniczący Komitetu Założycielskiego w Gdańskich Zakładach Elektronicznych UNIMOR, doradca Solidarności w ponad stu zakładach na Wybrzeżu. – Nigdy też niczego nie drukowała, nie chciała się angażować nawet w
kolportaż naszych ulotek – dodaje. Źródło: niezalezna.pl
02 12 2015 Zachodzi słoneczko czyli... cierpiący dyro Europy !
...Nawet froterowanie wielkich salonów politycznych może być szkołą dobrych manier, a przecież Donald Tusk froteruje je od ponad 8 lat.
Wydawałoby się zatem, że przez ten czas liznął jednak trochę kultury, ogłady, dyplomacji, elegancji...Mija rok od chwili gdy brukselskie salony stały się jego domem ale wygląda na to, że obraz wielkiego Tuska blednie, i pozycja „dyra Europy” - i w Brukseli, i w łaskach pańci Makreli musi być nieciekawa. Już nikt nie walczy o Donalda, to Donald musi walczyć na każdym kroku, każdym
sposobem by już nie tyle jej bronić, co ocalić resztki.
Są ważne bo Donald ma poważne powody żeby zadekować się w Brukseli na dłużej, a najlepiej ad mortem defecatum.
W Polsce był przez 7 lat człowiekiem-orkiestrą i głównym dyrygentem w jednym ale z kilku powodów uciekł do Brukseli. Podobno żeby awansować.
I „awansował”. Na kelnera.Tak go nazywa niemiecka prasa... Z premiera na kelnera. Pełna degradacja. Jego wieczna protegowana też została boleśnie zdegradowana. Z premiery na posłankę. Przez to berlińska pańcia Donalda straciła spokój bo w Polsce już nie ma komu pilnować niemieckich interesów.
A Merkel będzie się teraz mocno skupiać na nowej polskiej premier. Na pewno będą próby obłaskawiania i „resocjalizacji”, na pewno będzie kijek z marchewką itd., i czas to pokaże. Teraz jedno wiadomo – Beata Szydło zdominowała Donalda i Donald czuje, że pójdzie w cień. Jest zazdrosny, cierpi. A jak bardzo cierpi, pokazał chamskim zachowaniem, opisanym krótko przez niezalezna.pl: „Gdy premier Beata Szydło przybyła w niedzielę na szczyt
Unia Europejska- Turcja w Brukseli, najważniejsze osoby w Europie Angela Merkel i David Cameron witały ją polskim zwrotem "dzień dobry". Całkiem
inaczej zachował się Donald Tusk. Podszedł akurat w momencie, gdy Beata Szydło rozmawiała z kanclerz Niemiec. Przywitał się z Konradem Szymańskim i po angielsku powiedział do obu pań... "nie będę wam przeszkadzał".”
Zachował się jak gentelman z Ujna Górnego, a obie panie potraktował jak podwórkowe plotkarki, które na środku jego boiska ucięły sobie pogaduszki, zamiast wychwalać ostatniego gola z główki Pelego z Sopotu...
No, ale Donald musiał tak. Musiał, gdyż srodze cierpią jego ega – to męskie i „męża stanu”. Cierpi podwórkowy haratacz w gałę i malarz kominów, wysiłkiem wielu melzaczony* na szczyty władzy. Po co? Po to by jego, jego partię, prezydęta- notarjósza tej partii i jego protegowanych strąciła niedorżnięta PiS-owska wataha. Czyli - cały wieloletni wysiłek Donalda w sumie jednymzamachem poszedł w gwizdek. On musiał się tak przypomnieć Angeli, tak zaistnieć w momencie pierwszego spotkania nowej premier RP z jego niemiecką protektorką. To był krzyk - „Halo! Angela, ja tu jestem! To ja jestem ten ważny i jeszcze będę ci potrzebny!”.On musiał pokazać również premier Szydło, że to on jest od niej ważniejszy, wyżej stojący w hierarchii...
Czy rzeczywiście wyżej od premiera? Jedno jest pewne – w hierarchii Donalda na pewno i choćby Beata Szydło zaliczyła podczas swego premierowania więcej plecoklepów, uśmiechów i komplementów od niego, to w jego hierarchii i tak tylko on będzie stał zawsze najwyżej. Zaraz po nim jego protektorzy, a premier Polski – zwłaszcza z PiS-owskim „rodowodem” gdzieś tam na szarym końcu. Powietrze...Ale wracając do zachowania Donalda - ktoś inny albo pozostałby z boku, zostawiając obie panie żeby spokojnie się przywitały, wymieniły kurtuazyjne formułki, albo poczekałby aż skończą i wtedy podszedł, wyraził zadowolenie, że obie panie miały możliwość spotkania się tak szybko po desygnacji pani Szydło na urząd premierski i życzyć im dobrych relacji, dobrej współpracy. No, ale do tego trzeba mieć klasę, trzeba mieć szacunek. Do Polski. I do siebie.Tego ostatniego nie ma z reguły żaden protegowany pudel......W ogóle na zdjęciach z Brukseli co widać? Wyluzowana, naturalna pani premier RP, a naprzeciwko – rozmemłany psychicznie i niedopięty Donald, z potem na czole, wciągniętą między barki głową, rozbieganym wzrokiem i miną między zsikanym na parkiet  psiakiem i płaszczącą się poddańczo żabą...Przyznam szczerze, że ten chamski względem pani premier i pani kanclerz eksces Donalda można spokojnie porównać do skoku Bronka w japońskim parlamencie. I w tym porównaniu wcale nie będzie przesady bo to ten sam kaliber, tyle że skok Bronka jest wynikiem jego buractwa, a brukselski eksces Donalda to koktajl z zawiści, wściekłości i kompleksu niższości, który Donald mimo, że przez ostatnie lata głęboko skrywał to i tak wciąż z
niego wyłaził...
*melzaczyć – (z niem. Mehlsack, worek z mąką). W żargonie tatern. (od lat międzywoj.) - pomagać komuś na wspinaczce przez podciąganie go liną lub
wyciąganie go na linie ("jak worek mąki"). Niehonorowe pokonywanie ściany.Źródło: niepoprawni.pl

02 12 2015 Nowoczerska.prl.
Gdy idzie Ryszard Petru korytarzami sejmowymi unosi się za nim odór nieboszczki Unii Wolności, a cień, który rzuca jest bliźniaczo podobny do Leszka Balcerowicza. To polityczne dziecko Władysława Frasyniuka oraz właśnie Balcerowicza. To reprezentant tych, którym bardzo dobrze się powodzi, ale którym ciągle mało. W sondażach drugie miejsce zajmuje Nowoczesna. Partia, której nie było jeszcze pół roku temu dziś jest ulubienicą czerskich mediów, ale i tych związanych z TVN. Petru jawi się jako ostatnia nadzieja czerwono- różowych i chyba na niego stawiają wszyscy. Ten stan będzie trwał dotąd aż PO nie uporządkuje swoich szeregów. To nie jest tak, że Petru pojawił się nagle. Od kilkunastu lat pojawiał się w telewizji jako jeden z wielu przyjaznych „ekspertów”. To przecież on zachęcał do brania kredytów we frankach, choć sam wziął z złotówkach. Petru to cwany lis, w którego jednak nikt długo nie wierzył. Wiele lat skomlał o łaskę i się doczekał, ale wcale nie wynika to z jego fantastycznych umiejętności, ale wyłącznie ze słabości PO. Tylko i wyłącznie ta słabość powoduje, że media przerzuciły się na Petru, jako na tego, który może stać się zbawcą czerwono-różowej koalicji. Na mieście krążą plotki, że za miejsce w Nowoczesnej trzeba było zapłacić 30 tys. zł. Sporo. Gdy swego czasu wyszło na jaw, że Samoobrona tuż przed wyborami parlamentarnymi uruchomiła weksle, które miały zapewnić lojalność wobec partii, zrobiła się z tego niezła afera, ale nie
sądzę, żeby ktokolwiek śmiał teraz ruszyć Nowoczesną. Do czasu zakończenia wojenek w PO, Nowoczesna wyrasta na jedyną opozycję. Ale na samym początku Petru popełnił błąd, bo znalazł się w tłumie tych, którzy bronią rzekomo upadającej demokracji. Gdyby pozostał na swoim miejscu, zyskałby o wiele więcej zwolenników. Dlaczego? Bo w Polsce przyjęło się mówić o zagrożeniu demokracji przez tych, którzy akurat są w opozycji. PiS robił to samo, mając
ciut więcej argumentów niż dziś ma PO i Nowoczesna, ale nie posiadając mediów, wiele zrobić nie mógł. Dziś PO i Nowoczesna mają media po swojej stronie,
od Czerskiej (siedziba Gazety Wyborczej), przez Wiertniczą (siedziba TVN), aż do mediów publicznych, na czele z TVP INFO. Błąd Petru tkwi w tym, że
ludzi naprawdę nie interesuje, czy był zamach na Trybunał Konstytucyjny, czy nie. Ich interesują tylko sprawy związane z polityką gospodarczą (tych bogatszych przede wszystkim) i polityką społeczną (tych nieco biedniejszych) oraz polityką dotyczącą bezpieczeństwa, w tym kwestia uchodźców (to interesuje wszystkich, bo ludzie coraz bardziej się boją).

Jeśli ktoś myśli, że Petru to nowa gwiazda, jest oczywiście w błędzie, bo ani on nowy, ani świeży. Gdy idzie Petru korytarzami sejmowymi unosi się za nim odór nieboszczki Unii Wolności, a cień, który rzuca Rysiek jest bliźniaczo podobny do Balcerowicza. To polityczne dziecko Władysława Frasyniuka oraz właśnie Balcerowicza. To reprezentant tych, którym bardzo dobrze się powodzi, ale którym ciągle mało. Jeśli coś dobrego będzie chciał wprowadzić PiS, to właśnie Petru będzie pierwszym, który najgłośniej będzie krzyczał. Właśnie tacy jak on piszą prawo dla tych wielkich bogaczy. Piszą je w taki sposób, żeby potem można je było interpretować na różne sposoby i ilu będzie ekspertów, tyle będzie ekspertyz. Petru po to
właśnie został zamontowany i zmontowany, żeby interesy bogatych miał kto dobrze realizować.
Łatwo zaobserwować, choćby na Facebook’u, że to właśnie Petru przechwytuje dotychczasowych zwolenników PO, SLD i Palikota. Mało kto żywi jakiekolwiek
nadzieje z PO, nie wspominając już o SLD. Teraz modna jest Nowoczesna, która mając wsparcie mediów, wlazła na drugie miejsce rankingu partii politycznych. Trzeba mieć jednak na uwadze odór unoszący się po UW i UD oraz to, że nie wszystkie Ryśki to fajne chłopaki. Petru jest na to najlepszym dowodem. Źródło: niepoprawni.pl 
30 11 2015 TK, czy efekt końcowy zależy od materiału wejściowego.
Niemal sto lat temu Sędzia Sądu Najwyższego USA Oliver Wendell Holmes jechał, jak niemal co dzień pociągiem do Waszyngtonu. Konduktor poprosił Sędziego o bilet. Holmoes szukał w teczce, w kieszeniach, jeszcze raz w teczce, a biletu nie było. W końcu konduktor rzekł „Proszę się nie martwić panie Holmes, wszyscy tutaj wiemy kim pan jest. Gdy dojdzie pan do celu, znajdzie pan bilet i w po prostu wyśle go do nas. " Holmes znany poczucia humoru odpowiedział „ Tak, ale problemem jest... jest dokąd ja jadę”.
Zasada, iż efekt końcowy zależy od materiału wyjściowego obowiązuje również przy wyborze sędziów TK. Ten „efekt” jest dużo wyraźniej widoczny w porównaniu z wyborem sędziego Sądu Najwyższego w USA.
Orzeka w nim 9 sędziów, którzy są wybierani przez Senat. Konstytucja stanowi, że sędziowie ci sprasowują urząd tak długo, jak chcą, a sędzia może zostać odwołany ze stanowiska tylko przez impeachment. Stąd wakaty są rzadkie, a wybór nowego sędziego jest ważnym wydarzeniem politycznym, wywołującym szerokie zainteresowanie społeczeństwa.
Prezydent nominuje kandydata, a Senat zatwierdza ten wybór lub nie. Nie jest to jednak arbitralny wybór. Zanim Prezydent nominuje kandydata, zasięga opinii szefów obydwu partii, a sama nominacja poprzedzona jest sporą dozą dyplomacji i negocjacji pomiędzy Prezydentem i przedstawicielami obydwu partii. Dopiero
kiedy Prezydent widzi szansę na wybór swojego kandydata, ogłasza nominację. Samo głosowanie Senatu poprzedza szereg trwających kilka miesięcy procedur. Są to: „dochodzenie” przeprowadzane przez sam Senat co do przeszłości kandydata i jego poglądów politycznych i prawnych. Senat żąda również
od FBI sporządzenia poufnego raportu dot. kandydata etc. etc. Zatem takiego sędziego czeka bardzo długa i trudna droga do pokonanie

W kontekście powyższych informacji jest oczywistym, iż polski odpowiednik procesu wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ( także sędziego Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego), z punktu widzenia dochowania powszechnie uznanych w cywilizowanym świecie standardów i kryteriów demokratycznego wyboru na stanowisko sędziego - jest niemowlęciem w powijakach. Tragedią jest to, iż przez 26 lat nic się praktycznie nie zmieniło w tej kwestii.
W wyborze sędziego TK nie ma przejrzystości, staranności i rzetelności, są brane pod uwagę tylko kwalifikacje formalne kandydata, bez brania pod uwagę historii zawodowej w kontekście „jakości”, czy „jakości” orzeczeń kandydata, jak też nie jest oceniana postawa moralna, charakter i etyka zawodowa kandydata ( np. konkretnie z wymogami zawartymi w Zbiorze zasad etyki zawodowej sędziów)
Kwestia dyskutowania otwartym tekstem o sympatiach politycznych kandydatów na sędziów jest wstydliwie pomijana, jak gdyby posiadanie takowych było
przestępstwem. A przecież każdy średnio inteligentny człowiek ma poglądy polityczne i najczęściej sympatyzuje z jakąś opcją czy partią polityczną. Sędziowie nie są nadludźmi i posiadanie poglądów i sympatii politycznych jest i naturalne i normalne. Natomiast zasada niezawisłości wymaga od sędziów, aby w podejmowaniu decyzji i w orzekaniu byli zawiśli tylko od Konstytucji i innych ustaw. Innymi słowy, aby byli niezawiśli m.in. nie tylko od „sprzyjania” interesowi jakiejś opcji politycznej czy poddawaniu się presji politycznej, ale też, aby prywatne sympatie polityczne sędziego nie miały wpływu na wypełnianie obowiązków sędziego.
I to jest apolityczność sędziego. Inną kwestią jest brak ustalonych standardów i reguł oceny zaangażowania politycznego kandydata TK w PRL-owskiej przeszłości. A jest to zdaniem, wydaje się większości społeczeństwa, kryterium jeżeli nie fundamentalne to bardzo ważne, zważywszy, iż minęło 26 lat od zmian ustrojowych w Polsce i „tytuły” mają już prawnicy z rękami nieuwalanymi w PRLu.  Suma summarum o 15 sprawiedliwych w TK możemy sobie pomarzyć. Wybór sędziego TK to przysłowiowa ruska ruletka. W rzeczywistości prawdopodobieństwo trafienia na człowieka spełniającego kryteria wspomniane przy wyborze sędziego SN USA, jak też kryteria wpisujące się w nasz własny „etos sędziowski” jest wielokrotnie mniejsze niż, szanse na przeżycie w ruskiej ruletce.
Taki stan musiał prędzej czy później zakończyć się jakimś fundamentalnym kryzysem. Demokracja nie może być budowana wybiórczo i „na skróty”, a
aplikowana wtedy, kiedy jest to w interesie którejkolwiek władzy czy opcji politycznej, z uruchamianą równocześnie prewencyjną „propagandą” wciskającą
Kowalskim, iż teoretyczne standardy demokratycznego państwie prawa to rzeczywistość. Nie jesteśmy i nie byliśmy przez ostatnie trzy ćwierćwiecza państwem prawa. Dopóki nie zdamy sobie z tego sprawy jako społeczeństwo czy Naród, jak również i przede wszystkim – nie zda sobie z tego władza ustawodawcza, wykonawcza i sędziowska, dopóty będziemy się kręcili w koło, bezsilni wobec faktycznych wyzwań procesu budowania państwa prawa.
Sam wybór przez Sejm kandydata na sędziego TK, kiedy większość posłów, a być może niemal wszyscy posłowie nie mają bladego pojęcia, co rzeczywiście reprezentuje sobą kandydat, czy to człowiek o kryształowym morale z tytułem naukowym czy tak podkreślanym „dorobkiem”, czy też kanalia z tytułem naukowym i tym „dorobkiem”- jest dopełnieniem fikcji zachowania kryteriów obowiązujących i cechujących demokratyczne państwo prawa. Bowiem jedyne co wiedzą posłowie, to czy to „swój” czy nie, a więc czy decydenci partyjni popierają kandydata czy nie. Zmiana Konstytucji i wybory powszechne sędziów – postulat słuszny, ale mało realny, a droga daleka i wyboista. Oficjalna propaganda, wszechobecni dzisiejszy i byli prezesi TK, literalnie dziesiątki różnych „znawców” i autorytetów prawnych skłaniają do dużo głębszej refleksji i ogólnonarodowej dyskusji  nad stanem sądownictwa w ogóle, w tym uświadomienia sobie braku autorytetu władzy sądowniczej i samego Trybunału Konstytucyjnego, jak też braku autorytetu Prezesa i sędziów tego organu i wreszcie fasadowości roli samego Trybunału w strukturach państwa. W leczeniu uzależnień najważniejszym warunkiem ewentualnego wyleczenia jest uświadomienie, iż jest się uzależnionym.
Następne 10 dni być może przyniesie jakieś rozwiązanie tego kryzysu. Jakiekolwiek będzie to rozwiązanie, nie otrzymamy odpowiedzi na pytanie Sędziego Holmesa. I to jest tragiczne. Źródło: niepoprawni.pl
27 11 2015 Jarosław Kaczyński. Geniusz, któremu nigdy się nie udaje.
Niemiecki dziennik Handelsblatt o Kaczyńskim: Wieczny pieniacz.
Komentator zaznacza, że od niedawna samodzielny rząd na Wisłą sprawuje „narodowo-konserwatywna i arcykatolicka partia Prawo i Sprawiedliwość” kierowana przez „wiecznego pieniacza” Jarosława Kaczyńskiego.
Prezes PiS to geniusz politycznej intrygi, ale jego rządy są zawsze porażką.
Atak Jarosława Kaczyńskiego na Trybunał Konstytucyjny – prowadzony w taki sposób, jak obserwujemy to od pierwszego dnia ukonstytuowania się nowego
parlamentu - nie ma doprowadzić do stworzenia jakiegoś Trybunału nowego, lepszego, który sprawniej realizowałby wizję „dobrej zmiany”. Ten atak ma doprowadzić do kompletnego sparaliżowania kluczowej dla polskiego ładu konstytucyjnego instytucji, ośmieszenia jej, skompromitowania na zawsze.
Proszę sobie wyobrazić pięciu sędziów TK wybranych przez nowy parlament i zaprzysiężonych przez Andrzeja Dudę (bo mu Kaczyński każe), jak przepychają się w drzwiach z trzema sędziami, których wybór Trybunał Konstytucyjny potwierdzi, ale których nominacji Duda nie podpisze (bo mu Kaczyński zakaże). Albo jak ludzie Kaczyńskiego (Kamiński w kominiarce? Brudziński w dresie? Kurski w mundurze ułana z 1920 roku?) próbują nie wpuścić przez te drzwi
Prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, któremu wygasa kadencja, ale mu ta kadencja wygasa jedynie w oparciu o niekonstytucyjną ustawę, którą uchwaliła antyliberalna maszynka do głosowania Kaczyńskiego, Kukiza, Morawieckiego i narodowców, ale którą Trybunał zakwestionuje. W takiej sytuacji nie ma Trybunału nowego, nie ma Trybunału starego, jest tylko groteska. Ośmieszająca polskie państwo (ale to przecież III RP, a nie „nasze państwo”) i ośmieszająca polski wymiar sprawiedliwości. Jednak o to właśnie chodzi Kaczyńskiemu. Źródło: newsweek.pl
22 11 2015 Bury i "szarobury" Sąd.
Zapewne wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego teraz, na fali zmian, Jan Bury zostaje zwolniony z aresztu bez żadnych zabezpieczeń, by nie uciekł z forsą za granicę. Kie licho!? Czyżby znów zawiniły organy ścigania, podobnie jak w przypadku Mariusza Kamińskiego, gdy był ich szefem?
Europoseł, prawnik z zawodu, Janusz Wojciechowski, na swoim blogu napisał bez ogródek, co i kto kryje się za zwolnieniem pana Burego (niby wiejskiego malwersanta): nic bardziej mylącego: w sprawę zamieszani są sędziowie najwyższego szczebla, stąd taka pewność siebie
byłego posła PSL i skuteczność wymigiwania się wymiarowi sprawiedliwości.

Zdanie poniżej to tylko wstęp do bardzo przekonywujących wyjaśnień, które pojawiają się w głębi (punkt 2) opisu praktyk sądowniczych w Polsce, które
Janusz Wojciechowski zna równie dobrze jak potrafi z nich korzystać Jan Bury.
Zwolnienie Jana Burego wskazuje, że zarzucana mu korupcja musi być poważna. Dopiero powyżej miliona nie wsadzają.
1. Zwolnienie Jana Burego, nawet bez kaucji (sąd był łaskawszy niż obrona, która proponowała 100 tysięcy poręczenia) wskazuje, że zarzuty muszą być naprawdę poważne, a opisana w nich korupcja zapewne przekracza milion złotych. W wymiarze sprawiedliwości obowiązuje bowiem niepisana zasada, że za korupcję powyżej miliona złotych nie zamykają. Im wyższa kwota przyjętej łapówki, im większy rozmiar defraudacji, tym większa szansa na łaskawość.
2. Bury ma też szczęście, że stawiane mu zarzuty dotyczą korupcji związanej z wymiarem sprawiedliwości. Słyszymy, że miał coś załatwiać w Naczelnym
Sądzie Administracyjnym i w Krajowej Radzie Sądownictwa. W takich sprawach, gdy w grę wchodzić może także odpowiedzialność sędziego, wobec którego, zgodnie z uchwała Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2008 w sprawie SNO 91/07 obowiązują wyższe wymagania dowodowe, niż w zwykłych postępowaniach. Zgodnie z zaprezentowaną tam filozofią sprawiedliwości, postawienie sędziemu zarzutu korupcji jest praktycznie niemożliwe, na czym w konsekwencji może skorzystać również Bury. Nawiasem mówiąc autor wspomnianej uchwały, stawiającej w sprawach korupcyjnych sędziów wyższe standardy dowodowe, sprawdził moc tej uchwały na sobie, był to bowiem sędzia główny bohater rozpracowywanej przez CBA i zamiecionej kilka miesięcy temu pod dywan sprawy określanej w mediach jako „afera korupcyjna w sądzie Najwyższym”. Taśmy, nagrania nie wystarczyły, bo wobec sędziego dowody muszą być zdecydowanie mocniejsze niż w zwykłym przypadku.
3. Jan Bury może zatem optymistycznie patrzeć w przyszłość, wierząc w niezawisłość sędziowską i niezależność sądów, którą od lat, jako członek
Krajowej Rady Sądownictwa, umacniał i jej strzegł.

Źródło januszwojciechowski.blog.onet.pl

22 11 2015 Jak PO zawłaszczyła Polskę, rabując majątek Skarbu Państwa.
Po zawiązaniu się 8 lat temu rządu koalicyjnego PO-PSL, priorytetem stał się rabunek finansów państwa dla swoich ludzi, przez zlikwidowanie ustawy
kominowej, ograniczającej zarobki członków zarządów Spółek Skarbu Państwa.
Od tego momentu o wynagrodzeniach i odprawach miały decydować zarządy Spółek Skarbu Państwa. Wynagrodzenia stały się horrendalne- wielomilionowe, dodatkowo w przypadku zwolnień dochodziła 12-miesięczna odprawa, oraz kilkuletnie comiesięczne wynagrodzenia za podpisanie zobowiazań o nie podejmowaniu zatrudnienia w konkurencyjnych spółkach tej samej branży.
W ten sposób zwolniony po roku pracy członek zarządu, który się nie sprawdził, z automatu otrzymywał w postaci odprawy i płatnego "zobowiązania
antykonkurencyjnego" za niepracowanie, wielomilionowe odprawy roczne z budżetu państwa.
Spektakularnym przypadkiem tego rodzaju praktyk w czasie rządów Platformy i PSL-u było odejście z zarządu Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) jej prezesa Krzysztofa Kiliana i kilku jego kolegów, po zaledwie trwającym niewiele ponad rok kierowaniu tą spółką.
Wszyscy oni otrzymali od spółki astronomiczną kwotę 6,9 mln zł w postaci odpraw i kwot wynikających z tzw. zakazu konkurencji, co więcej jak wynika z
podsłuchanej rozmowy ówczesnego ministra Pawła Grasia z prezesem PKN Orlen S.A Jackiem Krawcem, tej wysokości wypłaty były głównym celem całej operacji. Jak mówi Graś na „taśmach prawdy” „Donald po to wsadził tam na chwilę Kiliana, żeby tam wziął odprawę (Kilian był kolegą Tuska jeszcze od czasów ich pierwszej partii Kongresu Liberalno - Demokratycznego).
Wkrótce będzie obowiązywała ustawa PIS o Spółkach Skarbu Państwa, ograniczająca odprawy dla członków zarządów spółek, z wysokości 12-miesięcznych odpraw do 3-miesięcznych i ograniczająca dodatkowe kilkuletnie comiesięczne wynagrodzenia do 12 miesięcy, za niepodejmowanie prac po zwolnieniu, w innych spółkach w podobnej branży (tzw. zakaz konkurencji) . Ma się to tyczyć nowo powołanych zarządów spółek. Natomiast zatrudnieni umowami na poprzednich zasadach, zapłacą podatek w wysokości 65%. Źródło niepoprawni.pl
21 11 2015 Wycie i skowyt. "Ruszył walec PISu"
– stwierdził Siemoniak u Olejnik. Tytanem intelektu to on nie jest, ale to mu się akurat udało. PIS ostro zabrał się do roboty. Uczyniła to jedna noc, gdy zwolniono szefów służb, oraz postanowiono rozprawić się z Trybunałem Konstytucyjnym. Widać wyraźnie, że przegrana klasa polityczna i ich zaprzyjaźnione media, mimo tego, że dobrze przeczuwali nadchodzącą burzę, byli kompletnie nieprzygotowani na zdecydowane i skuteczne działania
nowych władz.Stąd to wycie i skowyt przetrąconych towarzyszy niedoli, którzy ciągle mieli nadzieję, że jak zawsze, sprawy się rozmyją.
A tu zaczął się dla nich Czas Apokalipsy i jej trzech jeźdźców – Macierewicz, Ziobro i Kamiński ruszyło do walki.
A armia PiSkaidy którą prowadzą, nie będzie się cofać i nie będzie brała zakładników.  Znaczy jak za Stalina kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam. Naczelnik Kaczyński powinien nie zapominać że każda rewolucja ma o do siebie ze pożera swoje własne dzieci. A walec drogowy choć jedzie wolno potrafi
zrzucić kierowcę i też go rozjechać.
Według Kaczyńskiego Trybunał Konstytucyjny był partyjny i trzeba było go odpartyjnić wybierając na jego członków PiSowców. Według mnie to jest zamach
na demokrację bo PiS obsadzi zdecydowaną większość stanowisk.
Zatem stop terroryzmowi politycznemu. PiSkaida unicestwiła Trybunał Konstytucyjny.
Doszło do sytuacji kiedy jedna osoba ma władzę ustawodawczą, wykonawczą i sprawuje jednocześnie kontrolę nad nią. Kaczyński nie ponosi żadnej odpowiedzialności ma od tego kozły ofiarne którym będzie wydał polecenia a one muszą je wykonać firmując je swoim nazwiskiem. Krewny Kaczyńskiego został Królem Lasu. Rodzina Jarosława Kaczyńskiego kontrolować będzie teraz firmę plasującą się na 11. miejscu wśród polskich przedsiębiorstw pod względem przychodów. Krewny Kaczyńskiego został Królem Lasu.
Nie sądzicie Drodzy Państwo że kara śmierci byłaby ożywcza dla polskiej demokracji? Bezrobocie by spadło i to znacznie ....
I oby tym amoku, szale nagradzania Naczelnik Jarosław I nie zapomniał że czara goryczy pełną może w każdej chwili się zrobić. I oby siła, która go na tronie
posadziła przeciw niemu się nie obróciła i z tego tronu go nie zrzuciła.
Wiersze wybrane: Adam Mickiewicz.
Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą.
I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą.
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie.
Po huku, po szumie, po trudzie.
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A wtedy drżyjcie tyrani bo zemsta będzie sroga.
20 11 2015 Opór biurokratów.
Przez 8 lat rządów koalicji PO- PSL, armia urzędników powiększyła się o ok. 60 tys. osób. Proces biurokratyzacji Polski zaszedł już tak daleko, że nawet pracownicy sektora publicznego zaczęli dostrzegać, że stanowi on nadmierne obciążenie budżetu naszego państwa. Niemalże rewolucyjne zmiany w tym segmencie zaproponowała sama szefowa Służby Cywilnej.
Claudia Torres-Bartyzel postuluje zniesienie dodatkowego wynagrodzenia rocznego (tzw. trzynastki), obniżenie odpraw emerytalnych i rentowych oraz zmniejszenie ilości i wymiaru nagród jubileuszowych. Ponadto podniosła ona kwestie: uzależnienia wzrostu funduszu wynagrodzeń w SC od dynamiki
wzrostu PKB, likwidacji dodatku za wysługę lat oraz zaostrzenia kryteriów umożliwiających awans na kolejne stopnie służbowe.
Jak się nie trudno domyślić, pomysły te spotkały się z natychmiastową reakcją środowiska związkowego. Robert Barabasz, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność” stwierdził na łamach portalu money.pl, że związkowcy „nie mają z tą Panią o czym rozmawiać” oraz zapowiedział, że jego środowisko wystąpi do rządu Beaty Szydło z żądaniem zmiany na stanowisku szefa SC. Mając na uwadze
dobre relacje pomiędzy PiS a „Solidarnością” oraz fakt, że Torres-Bartyzel została desygnowana na tę funkcję przez Ewę Kopacz, jest to bardzo realna perspektywa.
Abstrahując od związku zainteresowanej z PO, trzeba zauważyć, że podjęty przez nią temat ma zasadnicze znaczenie dla przyszłości funkcjonowania
Państwa Polskiego,
choć sposób jego przedstawienia nie oddaje całej prawdy. Potrzebne są bowiem nie tylko cięcia w budżecie wynagrodzeń, ale także znacząca redukcja liczby samych urzędników. Według oficjalnych danych ich liczba wynosi aktualnie ok. 700 tys. osób. Rzeczywistość może być jednak
o wiele bardziej zatrważająca. Jak podał 12 maja b.r. portal wp.pl, „podana przez GUS liczba urzędników to oczywiście nie wszyscy zatrudnieni w sektorze publicznym. Szacuje się, że pracuje w nim ponad 3 mln osób, czyli 20 proc. ogółu Polaków posiadających pracę. Każdego roku na obsługę
sektora publicznego wydawane jest ponad 80 mld złotych z budżetu”.
Ni mniej ni więcej całe to zamieszanie obrazuje jedną rzecz – że nowej władzy bardzo ciężko będzie przebić urzędniczy beton, zastygły przez lata hegemonii
Platformy i „ludowców”. Pytanie tylko, czy PiS w ogóle planował cokolwiek w tym zakresie zmienić, bo w kampanii wyborczej nie było o tym nic słychać. Niewykluczone zatem, że szefowa SC stanie się kozłem ofiarnym, a 60 tys. „szwagrów” członków PO i PSL zastąpią pociotkowie polityków z PiS-u.
Źródło: niepoprawni.pl
Co to będzie, co to będzie, gdy PiS przy władzy będzie? H...d...i kamieni kupa to już zamierzchła historia. Teraz będzie dużo lepiej a dokładnie odwrotnie. Jak na razie to mamy 6 ministrów więcej i kilkunastu urzędników najwyższego szczebla w kancelarii prezydenta. No a to dopiero początek przed nami
nowe województwa.....

20 11 2015 Problemy z percepcją?

Cimoszewicz porównuje szefa PiS do Putina i FSB: „Kaczyński robi dokładnie to samo, tylko w tempie zwielokrotnionym”
Były premier Włodzimierz Cimoszewicz stanął mężnie do walki z nadciągającymi nad Polskę mrokami średniowiecza. Postkomunistyczny polityk postanowił
przestrzec rodaków przez Kaczyńskim i jego partią oraz tym, co robią po przejęciu władzy.
To jest proces bardzo przypominający ustanawianie władzy autorytarnej — mówił zatroskany Cimoszewicz.
Najbardziej leży mu na sercu sprawa pośpiechu przy procedowaniu ustawy ws. Trybunału Konstytucyjnego. Planowali to od dawna i realizują ten scenariusz.
Po drugie, jak sądzę, nie chcą dopuścić do takiej sytuacji, żeby ktokolwiek mógł podważać to, co robią. Np. gdyby nie spacyfikowali Trybunału Konstytucyjnego dzisiaj, to ryzykowaliby to, że przyjmowane w przyszłości kontrowersyjne ustawy byłyby negowane przez ten trybunał. Więc jeżeli go pozbawią realnej niezależności dziś, to będą mieć z tym święty spokój — analizował były premier.
Według niego, na tym się nie skończy. Ja oczekuję dalszych kroków. Zresztą są one zapowiadane, choćby w odniesieniu do mediów, zwłaszcza mediów publicznych. Co prawda pani premier była wczoraj łaskawa mówiąc, że władza nie powinna się wtrącać do mediów prywatnych, no, ale to, że nie powinna, to nie znaczy, że nie będzie. Ale miejmy nadzieję, że ogranicza się tylko do mediów publicznych — wyrażał nadzieję.
To jest pewien proces, układający się w pewną logiczną całość przypominający ustanawianie władzy autorytarnej w innych krajach, także w naszym
sąsiedztwie. Ja już nie mówię o Białorusi, bo to jest przypadek szczególny, ale o Rosji.
Jeżeli by popatrzeć, w jaki sposób była konsolidowana władza Putina i FSB w ostatnich piętnastu latach, to właśnie krok po kroku. Z tym, że oni to robili o wiele wolniej, ale także konsekwentnie. Kaczyński robi dokładnie to samo, tylko w tempie zwielokrotnionym — ocenił były premier.
Pytany, „czy to nie za mocno powiedziane”, odpowiedział, że „jest przekonany, że nie, niestety”. Ocenił także tzw. drugie expose, wygłoszone w Sejmie przez Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdzone zostało to, co rozsądni ludzie wiedzą od dawna. Szefem w tej chwili tej władzy wykonawczej, a nawet tej ustawodawczej, jest Kaczyński a nie mianowani przez niego marszałkowie, premierzy itd. To, nawiasem mówiąc, samo w sobie jest niezwykle niepokojące, dlatego, że to co jest charakterystyczne dla państwa samorządnego i demokratycznego to ścisły związek między władzą i odpowiedzialnością, prawną i konstytucyjną. W tym przypadku mamy do czynienia z realną władzą, nieomalże nieograniczoną, która znajduje się w rękach człowieka tak usytuowanego, że on tej prawnej i konstytucyjnej odpowiedzialności nie ponosi. Nie będziemy wiedzieli, jakie dyspozycje będzie wydawał tym, którzy oficjalnie będą je firmowali. I to jest niezwykle niepokojące — przestrzegł Cimoszewicz. źródło: tvn24bis.pl/WUj
16 11 2015 Duda uważa Kaczyńskiego za faktycznego naczelnika Polski.
Prezydent Andrzej Duda „Ale przede wszystkim chcę pogratulować i złożyć wyrazy szacunku i podziwu panu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu,
prezesowi PIS. Panie premierze, każdy, kto zajmuje się polityką i obserwuje scenę polityczną z uwagą, nie ma wątpliwości co do jednego: z całą
pewnością jest pan wielkim politykiem, wielkim strategiem, ale dodam jeszcze jedno: z całą pewnością jest pan wielkim człowiekiem. Jest pan wielkim strategiem, bo podjął pan ogromne ryzyko, gdy ostatecznie razem z władzami PiS zdecydował pan, że będę kandydatem na prezydenta.
„...”Potem podjął pan kolejne ryzyko, wystawiając na kandydata na premiera panią prezes, dziś premier Beatę Szydło. To było ryzyko polityczne, trzeba wielkiej odwagi i determinacji, by czegoś takiego dokonać. Trzeba być wizjonerem. Ale jest druga strona tego medalu - wszyscy wiedzą, że to pan jest liderem PiS. Trzeba być wielkim człowiekiem i patriotą, absolutnie przekonanym dla realizacji swojej idei budowy silnej Polski, którą ma PiS, żeby mimo oczywistych własnych ambicji, oddać pałeczkę władzy w ręce ludzi, z którymi do tej pory pan blisko współpracował. Jestem dla pana pełen podziwu. Myślę, że tak uważa zdecydowana większość Polaków, także tych, którzy pana nie lubią. (…)
Z całego serca panu gratuluję tego zwycięstwa. Proszę o przekazanie moich gratulacji koleżankom i kolegom posłom, senatorom i w ogóle całemu ugrupowaniu,
wraz z moimi pozdrowieniami.
Historia zatoczyła koło.
Trochę wracamy do koncepcji z 20 lecia międzywojennego. Wówczas był prezydent i premier, a trochę z boku marszałek Józef Piłsudski, który po 26 roku
był patronem tego co dzieje się w państwie, a nie pełnił żadnej oficjalnej funkcji publicznej. Piłsudski był patronem odnowy państwa – czyli sanacji, a premierzy
się zmieniali… „..”Taka idea przyświeca Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Mamy w tej chwili do czynienia z niezwykle ciekawą sytuacją ustrojową. Wydaje się ,że Kaczyński stworzył nowy ustrój Polski , dzięki budowie
pozakonstytucyjnego stabilnego ośrodka władzy. Jeżeli Kaczyńskiemu rzeczywiście uda się taki ośrodek władzy ustabilizować, będzie to potwierdzało jego geniusz polityczny. Problemem Zachodu jest przestarzały model polityczny demokracji ochlokratrycznej zbudowany przez lichwiarstwo w ciągu ostatnich dwustu lat , a która przekształca sie na naszych oczach w orwellowski socjalistyczny system totalitarny. Lichwiarstwo i oligarchowie kontrolują cały
system polityczny, finansowy, gospodarczy, medialny .
Spowodowało to fikcje istnienia władzy politycznej. Kaczyński znalazł na to lekarstwo . Właśnie budując silny ośrodek polityczny zdolny przeciwstawić się ośrodkom władzy lichwiarstwa . A takim silnym ośrodkiem politycznym, którego lichwiarstwo nie będzie mogło poddać swojej kontroli jest ośrodek niezależny , suwerenny , taki jaki właśnie buduje Kaczyński.
Każde państwo, każdy naród jeśli jest suwerenny tworzy własne systemy polityczne oparte na regułach pisanych, na tradycji, na autorytecie . I Polska za sprawą
Kaczyńskiego zaczyna budować własny nowoczesny system polityczny, który może zapewnić Polsce suwerenność i niezależność . Dzięki temu Polska już niedługo uzyska ustrojową przewagę nad przestarzałymi modelami zachodnimi.
Orban, aby utrzymać suwerenność Węgier rozważał wprowadzenie systemu autorytarnego, Kaczyński tworząc w Polsce nieformalną instytucję naczelnika państwa uniknął tej konieczności . Wydaje mi się ,że stworzona przez Kaczyńskiego instytucja naczelnika państwa autonomiczna i niezależna od ochlokracji stanie się fundamentem tak Polsce koniecznych zmian ustrojowych . Kaczyński przełamał tym samym niedowład i rozkład polityczny Polski , kładzie podwaliny pod nowy, tak potrzebny Polsce ustrój polityczny.
Duda jest niezwykle lojalny w stosunku do Kaczyńskiego , a Szydło, która zaczęła podskakiwać została w sposób demonstracyjny spacyfikowana przez Kaczyńskiego .  Źródło: niepoprawni.pl
13 11 2015 Urzędnicy ZUS pławią się w luksusach. Za nasze pieniądze.
Urzędnicy lubią dobrze zjeść i spać w luksusowym hotelu. Kto nie lubi? Szczególnie jeżeli ma za darmo. WEI sporządziło raport z wyciągów służbowych kart
płatniczych urzędników. W zeszłym roku wydali prawie 2,5 mln zł. Szastają naszymi pieniędzmi.

Jak podaje portal „Interia.pl" kwota ta może być o wiele wyższa. Prawie połowa instytucji nie zgodziła się na udostępnienie danych Warsaw Enterprise Institute. Z 88 instytucji tylko 48 przekazało wyciągi z kart płatniczych urzędników, 20 w ogóle nie korzysta z kart bankowych. Tylko w tych 48 podmiotach zarejestrowano 567 kart płatniczych.
Miesięczny limit na służbowej karcie płatniczej prezesa NBP wynosi 150 tys. zł. Kto w ciągu miesiąca jest w stanie wydać na podróże służbowe
taką kwotę?
WEI opublikowało listę najbardziej kontrowersyjnych wydatków. Urzędnicy ZUS gustują w hotelach z najwyższej półki. W pięciogwiazdkowym
Hiltonie w Baku wydali ponad 5 tys. zł, w Citadines on Bourke Melbourne ponad 6 tys. zł, a w Iridion Hotel - 8,5 tys.
ZUS jeszcze nie odpowiedział, jaki był cel wyjazdu. Nie tylko pracownicy ZUS-u lubią luksusowe hotele. Generalny Inspektor Danych Osobowych nocował w Manchesterze w hotelu, w którym za noc trzeba zapłacić minimum 1500 zł. Nie wszystkie instytucje udostępniły wyciągi z kart płatniczych. Urzędnicy beztrosko wydają środki
publiczne. Podejrzewa się, że niektórzy urzędnicy używają kart w celach prywatnych. W Agencji Rynku Rolnego odnotowano dużą liczbę trudnych do udokumentowania transakcji. Bardzo możliwe, że część tych zakupów nie podlega pod kategorię służbowych.
Deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym dysponuje ZUS, wynosi grubo ponad 50 mld zł,
do tego rok w rok (niemal w całości) jest pokrywany dotacją z budżetu. Coraz mniej korzystny jest też stosunek płatników składek do beneficjentów świadczeń, narastają również problemy z wypłatą emerytur. A to przecież nie wszystkie problemy ZUS, jest jeszcze tajemnicza kontrola Kancelarii Premiera, której efekty do dzisiaj są utajnione, co odbywa się z mocnym naginaniem prawa. Co jednak najgorsze kierownictwo tej instytucji najwyraźniej niczym się nie przejmuje i traktuje Zakład jak prywatną, dochodową spółkę.
W najlepsze trwają tak zwane dni poradnictwa ZUS, czyli zagraniczne szkolenia, które formalnie polegają na udzielaniu porad dotyczących świadczeń
emerytalno-rentowych polskim obywatelom przebywającym poza granicami Polski.

Organizowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych sesje wyjazdowe w 2015 r. zaplanowano w 15 krajach w Europie i w Ameryce Północnej. Eksperci ZUS jeżdżą za granicę ze szkoleniami dotyczącymi takich zagadnień, jak: zasady ustalania kapitału początkowego czy podstawowe przepisy prawa unijnego dotyczące ustalania świadczeń emerytalno-rentowych.
Czy wyjazdy pracowników ZUS za granicę w dobie szybkiego internetu, po przeprowadzeniu kosztem przeszło 3 mld zł informatyzacji Zakładu, w ramach której
uruchomiono choćby takie narzędzia jak wirtualny doradca, mają uzasadnienie?
W maju zrobiło się głośno o szkoleniach przeprowadzonych na Sycylii, ale jeszcze większe poruszenie wywołał cykl szkoleń w ramach czerwcowego tournée pracowników ZUS-u po USA i Kanadzie.
Okazało się bowiem, że niektóre szkolenia odbyły się w taki zadziwiających lokalizacjach jak kurorty Pompano Beach i Clearwater (na zdjęciu) na południu Florydy, którego nie można nawet nazwać małym skupiskiem Polaków mieszkających lub przebywających w USA.
Ekspertów ZUS czeka jeszcze kilka podróży w tym roku, między innymi do Francji i Norwegii. Jak policzył serwis twojzus.pl, tegoroczne szkoleniowe
wojaże urzędników ZUS przekroczą 40 tys. km. Ile to będzie kosztowało?
Źródło: money.pl
10 11 2015 Mamy rząd KaSzy..any i SzyKa..n.
Nowy stary rząd to powrót zombi na stanowiska. Aż 13 w rządzie KaSzy.. to stare wygi partyjne które z niejednego pieca chleb jadły. Oni tylko pragną
rządzić, jątrzyć i brać nie dając nic w zamian. Nawet nie potraficie postawić mnie przed Trybunałem Stanu. A co to miało znaczyć panie Ziobro?
Skład rządu jest bardzo wyraźnym sygnałem, że władzę w Polsce będzie sprawował "silny człowiek" Jarosław Kaczyński, a nie premier Beata Szydło
To on będzie kontrolował Szydło. Nowa premier ma nadzorcę!
Tzw. zakon PC (od Porozumienia Centrum) to grupa, która ma w PiS najwięcej do powiedzenia. To najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, a wśród nich najwierniejszym z wiernych jest Adam Lipiński. To on - jako minister bez teki - na co dzień będzie kontrolował przyszłą premier Beatę Szydło.
Jarosław Kaczyński członków PC nazwał "Pierwszą Brygadą PiS”
Lipiński w nowym rządzie nie będzie osamotniony. Inni członkowie "zakonu PC" przejmą ważne resorty: Mariusz Błaszczak, który bywa nazywany "ustami prezesa", zostanie szefem MSW; Krzysztof Tchórzewski będzie ministrem energetyki; Mariusz Kamiński to nowy minister -koordynator ds. służb
specjalnych. Marek Kuchciński, w młodości hippis i autor często przypisywanego prezesowi PiS hasła TKM ("teraz ku… my"), ma z kolei zostać marszałkiem Sejmu, a więc formalnie drugą osobą w państwie, Joachim Brudziński najprawdopodobniej zaś zostanie szefem klubu PiS w Sejmie.
Gdzie jest pies pogrzebany?
Dlaczego tysiące firm w Polsce które otrzymało dotację nie przetrwało dłużej jak trzy lata?
Dlaczego aż 80 procent firm, które dostały dotacje nie generują zysku tylko wegetuje?
Liczby mówią, że jesteśmy strasznie nieudolni, mało wydajni etc. etc. No a rzeczywistość pokazuje co innego ta sama firma z tą samą załogą ale
zarejestrowana na terenie ościennego państwa przynosi zyski właścicielowi a pracownicy zarabiają kilkakrotnie więcej pomimo że dużo wolniej pracują.
Jeżeli robotników nie będzie stać na kupno tego co produkują to fabryka musi zbankrutować. Takie jest odwieczne prawo ekonomi, znane już w starożytności.
Dlaczego my, Polacy jesteśmy tacy biedni? Prawie tak, jak ruskie raby, a cztery razy biedniejsi od Greków i szesnaście razy biedniejsi od Szwajcarów.
Ja twierdzę, że w dużej mierze właśnie z powodu podatków, a konkretnie, co dla mnie jest bezwstydną i hańbiącą sprawą – opodatkowaniem pracy. I to jak!
Zastanowimy się dlaczego te podatki ciągle rosną i rosną?
Czyżby po drugiej stronie siedzieli wiecznie nienasyceni możnowładcy, którym ciągle mało i mało. Przecież istniej pewna granica posiadania dóbr doczesnych, której przekraczanie już nic nie daje, prócz satysfakcji. No bo po co komuś sto pierwszy pałac czy kolejny miliard. Czemu to ma służyć?
Spróbuję w prosty sposób wytłumaczyć dlaczego podatki rosną .Podatki rosną od tysiącleci. Można powiedzieć odkąd człekokształtny zszedł z drzewa. Przed wiekami oddawaliśmy swemu władcy 10 procent wartości tego co udało mu się w jakikolwiek sposób zdobyć. Minęło ileś tam wieków i teraz oddajemy naszym władcom 90 procent tego co wypracujemy. Dlaczego? Czy kiedyś władcy byli mniej pazerni i bardziej kochali swój lud? Nie władcy nic ale to nic się nie zmienili. Przecież władza zawsze zachowuje się racjonalnie. Nigdy nie jest ani mniej pazerna, ani bardziej miłująca lud . Zawsze zostawia poddanemu tyle, aby ten mógł przeżyć i dalej władzę utrzymywać. Przed wiekami kiedy produkcja była mniejsza nie można było nakładać na poddanego VAT- u, akcyzy, cła, czy podatku dochodowego etc etc. bo gdyby tak zrobiono i z wyprodukowanego np. w ciągu miesiąca 100 kg żywności zabierano 90 kg. To kolejnych miesięcy poddani już by nie przeżyli. Zatem dlaczego teraz władcy zabierają 90 procent poddanym procent, a lud ciągle żyje?
06 11 2015 Ledwo PiS doszedł do władzy…
Nie wiadomo co w tym jest, ale jest. Ledwo PiS doszedł do władzy zaczęło się.
Najpierw zaczęły spadać rosyjskie samoloty. I to od razu ze wskazaniem na zamach. (jak sugerują zaprzyjaźnione media, podobno Macierewicz ma świeżą opaleniznę, którą przywiózł z wycieczki na Synaj)
Na wieczne męki udał się zszedłszy z tego padołu pierwszy i główny oprawca stanu wojennego ! (i do tego nie chcą go pochować na Powązkach z honorami, tylko w miejscu totalnie nikomu nieznanym..)
Radwańska pierwszy raz w historii wygrała tak wysoko. (i to nawet pokazali w telewizji )
Narodowcy zapraszają Prezydenta na swój Marsz Niepodległości, i podobno nawet robią to szczerze.
TVP chce się pozbyć Lisa , a akcje Agory spadają do poziomu ceny pudełka zapałek. (zapałki i GW równa się pożar, a w tym przypadku będzie to najtańsza podpałka do pieca…)
Reprezentacja Polski jedzie na piłkarskie mistrzostwa Europy 2016 do Francji. (i o dziwo nawet nieźle gra...)
Do tego jesień jest ciepła i sucha , a zima ma być łagodna.
Nawet w Warszawie coś się zmieniło i udało się otworzyć w terminie Most Łazienkowski.
No i powiedzcie sami - jak tu nie wierzyć, że nadchodzi nowa era ? A co nas czeka później?
A na przykład to ,że jak zauważyli obserwatorzy z TOK FM , podczas wyborów w PKW i jej spotach pro-wyborczych nie było żadnej kobiety ..a nawet gorzej, we
wspomnianych spotach kobiety może i były, ale głosowali tylko mężczyźni. Znaczy to, że PiS chce zabrać kobietom prawo głosu i cofnąć nas do średniowiecza. Potem poleci już szybko – rolnik znajdzie żonę, nie będzie kolejnych edycji tańców z małpami, w kuchennych rewolucjach znajdą w końcu czepek dla prowadzącej, Policja będzie karana za wystawianie nadmiernej ilości mandatów zamiast skutecznej prewencji, lekarze przestana brać łapówki w gotówce , a jako prezenty będą dopuszczalne jedynie kupony totolotka ( bo to taka sama szansa na wygraną jak skuteczność wyleczenia pacjentów w NFZ ) , sędziowie zaczną odchodzić na emeryturę , a złośliwy Ziobro wyznaczy im ją w wysokości połowy kwoty wolnej od podatku, In vitro zostanie opodatkowane w wysokości 100 % na rzecz sierocińców, a komornik zajmie wszystkie nieujawnione zegarki posłów z PO. W cyklu „Trudne sprawy” będą opisywane układy, układziki i koterie esbeckich potomków, umoczonych syndyków, kanciarzy od ustawionych przetargów, bogatych komunistycznych TW , a w „pamiątkach z wakacji” pokazywane będą wszelkie zaraźliwe choroby, jakie przywieźli z ciepłych krajów rodacy jako przestroga przed podobnymi przywiezionymi przez
przyszłych imigrantów…. Jak coś pominąłem to dajcie znać, lista jest ciągle w budowie Źródło: niepoprawni.pl
04 11 2015 Panika "elyty" pokazuje, że kierunek Zmiany jest właściwy...
Roi się więc w polskojęzycznej prasie i portalach internetowych od przewidywań "ekspertów". O tym ,że Beata szydło będzie tylko "malowanym"premierem, a za sznurki będzie zza kulis pociągał prezes Kaczyński. Albo, że złowrogi Antoni Macierewicz przejmie MON
zamiast miękkiego Gowina i dokona "czystki". Nie mówiąc już o przepełnionym zemstą Mariuszu Kamińskim, którego "przewietrzyły" służby specjalne. No i rzecz jasna przestrzegać muszą przed konieczną reformą edukacji, która cofnie Polskę do XIX wieku...ano gadajcie sobie łobuzy.
Nowa ekipa będzie miała mnóstwo pracy w najbliższym czasie. Rzetelny audyt wszystkich dziedzin publicznego życia pokaże dopiero skalę zniszczeń i zaniedbań pozostawionych przez "europejską" PO- sitwę. Nie ulega wątpliwości, że dymisje urzędników, które się już zaczęły (vide -szef BOR- u) pokazują ogrom paniki dotychczasowych posłusznych wykonawców PO- leceń, zwiastują też mnóstwo "trupów w szafach" poukrywanych przez zPOdziei. Do tego
dochodzi niszczenie dokumentów na masową skalę. Tylko to nic nie da - papiery wszak nie płoną...a urzędnicy wiedzą,że nowa władza nie pójdzie na kompromis w przypadku łamania prawa. Zabezpieczają się więc sabotując tchórzliwe polecenia odchodzącej sitwy- np. rozporzadzenie katechetki Tereni.
A oto wizja V RP Kaczyńskiego.
Za chwilę zaczną rozpadać się koalicje strachu w samorządach a przygotowywany przez PiS nowy podział administracyjny kraju wymusi przedterminowe wybory
samorządowe, choćby w sejmikach i powiatach. Reszty dopełnia masowe referenda za odwołaniem prezydentów czy burmistrzów z PO albo całych rad miejskich. Cel jest jeden - pełna wolność i suwerenność. Pomóżmy w tym dziele, każdy na ile może i potrafi. Mamy już swojego prezydenta Andrzeja Dudę z którego
może być dumny każdy Polak.
Ostatnie jego sukcesy w Paryżu i w Bukareszcie kreują prawdziwego męża stanu europejskiego kalibru. Nie mam wątpliwości, że nowy rząd PiS-u także nie przyniesie wstydu, a stabilna większość parlamentarna zapewni mu czteroletni okres na ciężka pracę. W 2019 roku nikt już w kraju
nie będzie wspominał i tęsknił do PO, PSL czy SLD. Rozpłynie się banksterska efemeryda "nowośmieszna" Petru- Swetru...idzie dobry czas dla Polski...
Tak nam dopomóż Bóg. Źródło: niepoprawni.pl
04 11 2015 Było sobie życie. Planeta POPiSówek.
Jarosław Kaczyński podczas kampanii wyborczej z wielkim przekonaniem po chrześcijańsku deklarował i jednocześnie apelował do działaczy i zwolenników PiS, aby po zwycięskich wyborach wyzbyli się żądzy zemsty i odwetu. Jakkolwiek twierdził, że rozumie, jakie dla wielu osób skrzywdzonych i sponiewieranych przez lata rządów PO- PSL może to być trudne – jednak wszystko jego zdaniem powinno odbywać się bez rewolucyjnego zapału i zgodnie z obowiązującym w państwie
prawem. No i ja to rozumiem. Złodzieje za kratki - dyspozycyjni sędziowie i prokuratorzy Won! – oczywiście po umożliwiających to prawnych regulacjach. Tylko, co zrobić z tą cała medialną watahą i dziennikarską psiarnią, która zamiast służyć społeczeństwu poszła na żołd zdrajców i złodziei w
białych kołnierzykach? Oczywiście trzeba przede wszystkim odciąć ich od publicznych pieniędzy, którymi Platforma i tak zwani „ludowcy” z PSL futrowali służalcze media poprzez płynące do nich reklamy z ministerstw i spółek skarbu państwa. Skończyć z tak zwanymi prenumeratami, dzięki którym „Gazeta
Wyborcza” windowała swoją sprzedaż.
Pozbyć się z mediów publicznych wszystkich Liso i Kraśko - podobnych funkcjonariuszy udających dziennikarzy. Choć może się wydawać, że nie jest to kara wystarczająco surowa sprawiedliwa i dolegliwa to jednak ograniczenie choćby w niewielkim stopniu luksusów, w jakie ta sitwa opływała może być dla niej i tak bardzo bolesne.Skoro znamy doskonale komuszo- lewackie ciągoty tego towarzystwa wzajemnej adoracji to na ich cześć rozbudujmy nieco hasło z tamtej epoki. Pisarze do piór, studenci do nauki, a komedianci do komedii.
Źródło: niepoprawni.pl
Pierwszą ustawą nowego starego sejmu będzie ta o trójkach społecznych. Zestaw podstawowy; PiSiorek, ksiądz i policjant. Zadanie; sprawdzanie prawomyślności i postaw katolickich. Jedyna słuszna kara jaka będzie to stos.
01 11 2015 O nadprzyrodzonych zdolnościach Prezydenta Dudy.
Kiedy tak obserwuję korowody (eufemizm) z ustaleniem daty pierwszego posiedzenia nowo wybranego sejmu, to oczywistym się dla mnie staje, że prezydent Duda jest obdarzony nadprzyrodzonymi zdolnościami, a konkretnie umiejętnością czytania w cudzych myślach, a już z pewnością w myślach swojego, wiernego, pisowskiego elektoratu.
Prezydent Duda dowiedział się, że najskrytszym marzeniem tych ludzi jest zobaczyć w dniu Święta Niepodległości (11 listopada, gdyby się ktoś pytał) u boku prezydenta Dudy ukochaną premier Kopacz, marszałka sejmu Kidawę- Błońską, marszałka senatu ...zapomniałem nazwiska... no, tego z
twarzy podobnego do Misia Yogi, wicepremiera Siemoniaka i nawet Piechocińskiego z ZSLu?

Bo tak się wierny lud pisowski do tej kamandy przyzwyczaił, że się mu z nią trudno rozstać, toteż prezydent Duda postanowił wyjść naprzeciw tym marzeniom, i na pierwsze posiedzenie sejmu na którym premier Kopacz musiałaby złożyć dymisję swoją i reszty kamandy, musimy poczekać przynajmniej do 12 listopada.
Wot – maładiec!
Że co, że jaja sobie z Prezydenta Dudy robię?
Ooo... bardzo przepraszam, ale jeśli ktoś tu sobie jaja robi, to nie ja.
Chyba, że nowo wybrani pisowscy posłowie zażądali dla siebie długiego weekendu, bo się przez te następne 4 lata napracować zdążą?
Ale to od razu tak trzeba mówić.
No to co – 11 listopada robicie sobie Szanowni PiSowcy, przy Grobie Nieznanego Żołnierza zdjęcie z rządem PO-ZSL? Tak? To beze mnie.
Źródło: niepoprawni.pl
A być może PiStoalety z PiSkaidy przejmują kontrole bo prezes jeszcze nie ma planu na obsadzenie stanowisk? W każdym bądź razie gryzą się w tym PiSie jak wygłodniałe wilki i nawet tajne posiedzenia w krypcie wawelskiej przed sarkofagiem ŚP. Lecha nie zadowalają wszystkich wygranych w tych wyborach. Zdarzyć się nawet może że Szydło nie będzie w stanie stworzyć rządu bo braknie kilku głosów.
24 10 2015 Gdzie jest 8 miliardów złotych?
Mamy ciszę wyborczą. Czas na wolną od tematu wyborów zagadkę logiczno- informatyczną. Okazuje się że “wyparowało” 8 mld zł. Miały być na emerytury dla sporej grupy osób, która do nich nie dożyła. Powinny zasilić fundusz rentowy, ale tam nie trafiły. Teraz stan jest taki, że były i nie ma. Nie ma, bo na koncie były jako wirtualne i nigdzie ich nie przekierowano, tylko wyzerowano konto, więc “wyparowały”, a teraz trzeba o nich zapomnieć.
To tłumaczenie bałamutne bo te pieniądze są realne. Do banków wpłacili je płatnicy ZUS - i banki je przekazały na konto ZUS, ZUS zaś rozdysponował na swoje
poszczególne konta, m.in. to konto emerytów. Teraz, jak “wyparowały” z tego konta, to po prostu wróciły na główne konto ZUS, więc powinny tam dalej być.Jak ktoś mówi, że pieniądze wirtualne mu “wyparowały” to jest głupi, albo ma słuchacza za głupiego. Bo to tylko tyle, że nie dokonano pewnej operacji, którą należało dokonać. W tym przypadku, kiedy pieniądze (dalej “wirtualne”) już faktycznie wróciły na konto główne, stamtąd powinno nastąpić ich przekierowanie, na konto rentowe. Nie zrobiono tego, bo jest “błąd w systemie” (faktyczny, lub celowo ktoś go spowodował) i gdzieś gdzie powinna nie dotarła informacja. Przywrócić stan właściwy to nie problem. Wtedy się okaże że te pieniądze są na jakimś koncie specjalnym (powiedzmy X), podkoncie konta głównego – tym samym, z którego pieniądze już w formie aktywnej gotówkowo normalnie są przelewane na konto emerytalne, gdy ubezpieczony żyje. Teraz jest tylko pytanie, kto dysponuje tym kontem specjalnym, na którym mimo braku formalnego zapisu, wciąż istnieje ten pieniądz realny?
Zmieniła się tylko pozycja na koncie po odnotowaniu, że ubezpieczeni zmarli - a więc te pieniądze “wirtualne” zostały umorzone, a umorzone to tyle, co w potocznym rozumieniu “wirtualne wyparowały”, przepadły, bo “dług został darowany” – dług z konta X, na rzecz konta emerytalnego. I tu nie ma nic złego. Z punktu widzenia konta emerytalnego - bo przecież emerytury dla zmarłych osób już wypłacane nie będą. Źle jest z punktu widzenia konta rentowego. Tak więc na koncie X wciąż są pieniądze realne do wybrania, które w postaci odpowiedniego zapisu powinny być przekierowane na konto rentowe, a nie zostały. Kto ma do niego dostęp, to mógł już nimi zadysponować według swojej woli, czyli je ukraść. Ponieważ w opinii pana Mecha pieniądze “wyparowały”, to znaczy, że ZUS nimi nie zadysponował. A jak nie zadysponował, to mamy poważną aferę. Tylko że ktoś ją “zamiata pod dywan”. To nawet mogło by być dobre – niech ZUS ma sobie takie 8 mld rezerwy na czarną godzinę... Tylko niech o nich wie. A tu nie idzie o czapkę gruszek - rencistom takie extra pare tysięcy na
głowę przydałyby się “na święta”. Oj przydały... Nadto to wytłumaczenie oznacza, że ta dziura, która powoduje wyciekanie pieniędzy z ZUS wciąż istnieje. A więc takie ekstra granty dla rencistów mogłyby być częściej. Źródło niepoprawni.pl
23 10 2015 Wybory. Przebudzenie mocy
Oczywistym jest, że po 25 października prezydent Duda pozostanie prezydentem Dudą, wiceprzewodnicząca Szydło zostanie premierzycą Szydło ale Kaczor ogłosi się imperatorem i nastaną mroczne czasy Imperium. Krwawe rządy Darth Kaczausa i Darth Maciereula. Zanim do tego dojdzie Naród
wyrazi swoja wolę w wyborach w niedzielę.
W najbliższą niedzielę odbędą się ostatnie wybory w Polsce, w których jeszcze da się coś zmienić. Jeszcze da się zawrócić z drogi ku socjalizmowi. Jeszcze da się przywrócić w Polsce kapitalizm i wolny rynek. Później będzie to wielokroć trudniejsze głównie z przyczyn demograficznych.W nadchodzących wyborach prawie jedną czwartą (7,5 mln) stanowić będą ludzie w wieku emerytalnym, którzy albo już pobierają emerytury albo mają do niej bliżej niż dalej. Ta grupa wyborców na ogół nie jest zainteresowana obniżaniem podatków dla pracujących, ani zmniejszaniem obciążeń fiskalnych dla rodzin.
Po roku 2015 szybko zacznie maleć liczba wyborców w tzw. mobilnym wieku produkcyjnym (18-44 lata). Teraz jest ich niespełna 15,2 mln. Za pięć lat będzie ich
o milion mniej, a przez następne 5 lat ubędzie kolejne 1,3 mln.
Czy wyborcy są w stanie to zmienić?
Wątpię? Sprawujący władzę po 1989 roku stoją zawsze na wygranej pozycji bo ulica która mogłaby decydować o losach wsi, miast, państwa została pozbawia liderów.
To wszystko, co osiągnęliśmy przez 25 lat zawdzięczamy sami sobie. To wina ogłupionej większości, której już nie obraża zanik elementarnej inteligencji, moralności, honoru i wstydu tych, którzy nami rządzą. To wyraz znanego w każdym reżimie oportunizmu. A oportunizm to postawa moralna charakteryzująca się rezygnacją ze stałych zasad moralnych lub przekonań dla osiągnięcia doraźnych korzyści, wybieranie zawsze tego, co jest w danej sytuacji bezpieczne i korzystne.
Skoro się wzięło kredyt we frankach, a pracy jest jak na lekarstwa, skoro w kranie jest jeszcze ciepła woda, a kaloryfery też są jeszcze ciepłe – to po co się wychylać ? Tym bardziej, że jak przyjdzie PIS, to będzie jeszcze gorzej ! Dlatego ci co wyemigrowali, już tutaj nie wrócą. No bo do czego ? Do parodii wyborów, do tych ciągle rosnących podatków, do tej skandalicznej służby zdrowia, do bezrobocia i nędznych płac i emerytur, do niewolniczej pracy i do tych meneli i dyletantów rozkradających Polskę ?
Tego systemu a w zasadzie wielkiej hegemonii kartelu władzy powstałego po 1989 rokudemokratycznymi metodami się nie usunie. Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla narodu.
17 10 2015 Co to będzie kiedy naród się przebudzi?
Ilu ludzi dzisiaj źle śpi w nocy? I będzie tak spało jeszcze przez tydzień. Ilu jest zdenerwowanych, rozdrażnionych i zaniepokojonych? Wiemy dlaczego.
W niedzielę, 25 października może się zawalić ich piękny świat. Dobrze wymoszczone gniazdko, ten ekskluzywny apartamencik, wypasiona bryka, lekcje golfa i dzieci w Paryżu i Londynie, nie na zmywaku tylko na renomowanych uczelniach, wszystko to może być zagrożone.
Nagle, znienacka, naród może się upomnieć o kęs dla siebie. A wtedy już nie wystarczy dla wybranych.
Wiemy dobrze, jak działał system po 1989 roku . Dawał zarobić. Lecz nie wszystkim obywatelom, tylko swoim. Przez ponad dwadzieścia pięć  lat władzy okrągłostołowych powstało liczne grono milionerów i tych, którym blisko do miliona. Liderka PO oświadczyła, że za 6 tysięcy, to pracują idioci i złodzieje. Sześć tysięcy, które jest marzeniem wielkiej rzeszy pracujących Polaków.
Za te pieniądze na rękę, nie wyjechały by z kraju tysiące pielęgniarek, budowlańców, spawaczy i inżynierów. Za te pieniądze Polacy, ci ciężko pracujący i emeryci, żyliby dostatnio i szczęśliwie. Niestety, wielu musi zadowolić się jedną szóstą tego, bez szans na zmiany o ile obecny układ zostanie zachowany.
A zostanie zachowany bez względu na to kto zwycięży z wielkiej dwójki, POPISu. Szacuje się że tych uprzywilejowanych jest od dwóch do trzech milinów plus ich rodziny drugie tyle to jest od 30 do 40 % uprawnionych do głosowania.
Łatwo jest powiedzieć zmieńmy ordynacje wyborczą. Tylko kto ma to zrobić? Posłowie przecież to nie jest w ich interesie gdyż obecna ordynacja preferuje sprawujących już władzę którzy mają wszystko pieniądze, media. No a nikt sam z własnej woli nie pozbędzie się tak dużych comiesięcznych profitów.
Ulica, też tego nie zrobi bo nie ma przywódców którzy mogliby ją poprowadzić. No a to zawdzięczamy Wałęsie który skupił wokół siebie wszystkich przywódców poszczególnych grup społecznych i jak było dalej to wszyscy wiedzą. Obecnie wystarczy tylko uzupełniać szeregi przywódców
by spokojnie trzymać władzę.
10 10 2015 DONALD TUSK AGENT STASI "OSKAR"
Macierewicz sugeruje, że Tusk był agentem Stasi o pseudonimie "Oskar". Ujawnił to w swoim przemówieniu w USA.
Donald Tusk podejrzany o współpracę ze STASI i SB agent o pseudonimie „Oscar” Czy to prawda panie Premierze? Jeżeli tak to prosimy o natychmiastową dymisje pańską i rządu Ewy Kopacz podejrzanej o współpracę z izraelskim wywiadem Mosadu Prism Groupe.
Nazwisko jakie pada w sprawie wspólnego agenta NRD-owskiej STASI i PRL-owskiej SB, to nazwisko premiera Donalda Tuska. Choć nikt nie jest w stanie przedstawić dowodów na piśmie, to jednak informację tę potwierdza każdy były funkcjonariusz zarówno STASI jak i SB poproszony o komentarz.
Cała sprawa ma związek z ukazaniem się w Niemczech książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna „Pierwsze życie Angeli M.” poświęconej działalności
w NRD obecnej kanclerz Angeli Merkel. Autorzy twierdzą w niej, że w 1981 roku była szefem wydziału agitacji i propagandy FDJ (Wolna Młodzież Niemiecka – komunistyczna organizacja młodzieżowa Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec w NRD) oraz członkiem władz komisji zakładowej Akademii Nauk w NRD.
Wolfgang Schnur oraz Lothar de Maizière – polityczni protektorzy młodej Angeli Merkel, pod których skrzydłami rozpoczynała polityczną karierę, okazali się agentami STASI.
Obaj na terenie byłej NRD tworzyli oddziały zachodnioniemieckiej partii CDU, z której wywodzi się … Angela Merkel.
Jeżeli Donald Tusk był agentem STASI i SB o pseudonimie „Oscar”, który aktywnie działał w gdańskiej „Solidarności”, to ewentualne zamierzchłe powiązania ze STASI mogą rzucać zupełnie nowe światło na wzajemnie wsparcie i zażyłe stosunki w polityce międzynarodowej Donalda Tuska i Angeli Merkel.
W książce Ralfa Georga Reutha Günthera Lachmanna „Pierwsze życie Angeli M".na razie krążą tylko enuncjacje na ten temat, nie tylko prasowe.
W tej sprawie wątpliwości, już od dawna, zdają się nie mieć redaktorzy strony byłych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Kazimierz Maciejewski, Krzysztof Wyszkowski i Lech Zborowski.
Tylko pobieżny rzut oka na karierę polityczną Donalda Tuska każe powątpiewać w jego czyste, zgodne z polską racją stanu, intencje. Przykłady, takiego stanu rzeczy, są znane wszem i wobec: „nocna zmiana” rządu Olszewskiego, powołanie do życia Platformy Obywatelskiej, która, co dzisiaj widać jak na dłoni, z zimną krwią dokonuje demontażu Państwa Polskiego, wasalne stosunki z Angelą M. – kuriozalne ordery i europejskie apanaże, stocznie, Nord Stream, Smoleńsk
i cały kontekst związany z zamachem i strach, wielki strach przed pułkownikiem Putinem. Że akta STASI (i nie tylko) leżą gdzieś na Łubiance, nie powinniśmy mieć, co do tego, żadnej wątpliwości. Takie dokumenty nie płoną. Że czekiści trzymają całą tę zgraję sprzedawczyków na krótkiej smyczy, tzn. za mordę, również. Władimir Bukowski od lat przekonuje, że „przemiany” przełomu lat 80. i 90. XX w. w Europie Wschodniej zostały zaaranżowane i wykonane według „okrągłostołowych” i „pokojowych” koncepcji i instrukcji moskiewskich.
To dlatego Kiszczak i Jaruzelski zostali ludźmi honoru, a Angela Merkel i pastor Gauck legitymizują wschodnioniemieckie FDJ, a Ceausescu musiał zginąć.
Putin siedzi sobie jak 1 września 2009 roku na Westerplatte, cyniczny, dumny i arogancki i zdaje się mówić: – Zabiliśmy tę polską swołocz w Katyniu; i co nam zrobicie…
A pytanie pozostaje ciągle otwarte: – Czy agent STASI Oscar, to Donald Tusk. I tak sobie będziemy pytać…
Bo nawet jeśli nie był, to wszystko co powie, może być przez Putina użyte przeciwko niemu. Na razie dużo ważniejsza w tej rozgrywce pozostaje Angela M..
Źródła: Maciej Rysiewicz Autor: Maciej Rysiewicz Niepoprawni.pl
09 10 2015 Czy Gazeta Wyborcza i telewizja zabijają ?
Góral oskarżony został o zabicie drugiego górala, Jontka.
Sędzia się go pyta: - Powiedzcie góralu, czy to prawda żeście Jontka zabili Gazetą Wyborczą ?
Na to góral odpowiada: - To cysta prawda, wysoki sondzie ! Jo tego Jontka udezyłek gazetom wyborcom a ten - nie wiadomo dlacego – padł jak niezywy !
Sędzia: - No i co, wstał ?
Góral: - Ni miał prawa, prose wysokiego sondu !
Sąd drąży dalej: - To powiedzcie góralu, co było w środku tej Gazety Wyborczej ?
Na to góral: - A ja tam wiem, wysoki sądzie ? Jo tej gazety nigdy nie cytałek !
To, że nasze rewolucyjne, reżimowe media zabijają – to każdy wie. To dzięki tym, zarabiającym dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie cyglom medialnym, ten system w ogóle istnieje. On by upadł w rok po „okrągłym stole”, gdy „wolnych” Polaków zaczęto masowo zwalniać z pracy – w imię „dobrobytu”, który miał już za chwilę nastąpić. Tak nam to tłumaczył w „wolnych” i „niezależnych” mediach były pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu - Leninizmu przy KC PZPR Balcerowicz, którego „nowa” władza zatrudniła do reformowania „niepodległego” państwa wraz z grupą „aferałów” z Gdańska oraz hochsztaplerów, wietrzących interes na „prywatyzacji” giga-aferała Lewandowskiego.
Aferałowie i Balcerowicz do dziś odciskają swoje piętno na systemie, którego w imię „dobrobytu” nie jest stać na godne emerytury (poza wysokimi emeryturami dla byłych esbeków i utrwalaczy systemu), na 12 złotych minimalnej płacy godzinowej, na podwyższenie najniższej w Europie kwoty wolnej od podatku, na
dodatki na dzieci, na darmowe leki dla emerytów, na likwidację kolejek do szpitali i na traktowanie pracowników tak, jak ich się traktuje w Europie.
Tu wszystko leży, więc kolejny milion Polaków znowu zamierza wyjechać ze zbudowanego nam raju. gdzie taka MRaju, który istnieje w wizjach propagandystów systemu, gdzie taka Monika Olejnik – zatrudniona w tych mediach w mroku stanu wojennego, ma czelność zapytać posła PIS-u, czy naprawdę
Polska jest w ruinie ?
Oczywiście, że nie jest ! - zważywszy na fakt, że same (ciągle nowe) buty, które codziennie do telewizji zakłada Olejnik, kosztują więcej niż miesięczna płaca przeciętnego Polaka…
Oczywiście każdemu, kto podważa niewątpliwy dorobek 25 lat „wolności” – a tym bardziej dorobek ostatnich ośmiu lat niepodzielnej władzy PO-PSL – czwarta
władza odetnie rękę, głowę i wdepcze w błoto. Bo Polacy wpatrują i wsłuchują się w ten spektakl zabijający prawdę i mózg przez 25 lat, więc wreszcie jakiś Cyba bierze nagan do ręki i idzie zabić Kaczyńskiego. Bo to media wykreowały Kaczyńskiego, jako największego wroga ludu. I oczywiście Macierewicza, którego dobijanie trwa teraz na ekranach wszystkich reżimowych telewizji i oczywiście w Gazecie Wyborczej.
Wystarczy przecież przypomnieć słowa Aleksandra Kwaśniewskiego z rozmowy z Kaliszem, nagranej w restauracji „Sowa i Przyjaciele” w październiku 2013 roku: „Trzy najbardziej zdemoralizowane instytucje w Polsce to jest po pierwsze prokuratura, po drugie służby specjalne, po trzecie telewizja publiczna. (…) Te trzy instytucje kupią, sprzedadzą, zdradzą, zniszczą. I tak dalej, i tak dalej…
Powtarzane codziennie w reżimowych mediach odpowiedzi Antoniego Macierewicza na pytania zadawane mu w Chicago przypominają więc czasy, gdy nagrania
z sejmowego pokoju posłanki z „kurwikami w oczach”, zadecydowały o przegranej PIS w wyborach w 2007 roku. Przemysł pogardy te same metody stosuje do dzisiaj. Miałem jednak nadzieję, że PIS – nauczony tym doświadczeniem wiedząc, że rządząca Polską od 25 lat mafia zdolna jest się posunąć do każdej medialnej prowokacji – nie da się wpuścić w zastawione na siebie sidła.
Bo żadna telewizja z głównego ścieku medialnego nie poświęciła 10% czasu nagraniom z wypowiedzi Donalda Tuska, którego rząd – a za nim rząd Ewy Kopacz – zdefraudował 300 mln złotych na „budowę elektrowni atomowej” – a de facto: na fikcyjne stanowiska dla byłego ministra skarbu, który zlikwidował polskie stocznie, oraz na zatrudnionych w lewych spółkach „atomowych” dziesiątków kolesi partyjnych. Taka bowiem była nagroda dla Grada i jego kolesi za zlikwidowanie przemysłu stoczniowego. Czyli polskiej konkurencji przemysłowej dla takich krajów jak Niemcy, Francja czy Włochy.
Na dzień „ujawnienia prawdziwej twarzy PIS-u” czekały „wolne media” i uzależniona od nich Platforma Obywatelska. I się doczekali. Jeśli więc PIS nie uzyska
po wyborach parlamentarnej większości - zawdzięczać to będzie sobie. A raczej próbie samo-kreacji Antoniego Macierewicza, któremu nie udała się złota zasada trzymania języka za zębami. Bo przecież wiadomo, że resortowe dzieci wykorzystają każde potknięcie, każdy fragment kontrowersyjnej- choć prawdziwej wypowiedzi, by grać nimi przez media, które sprzedadzą, zdradzą, zniszczą każdego. Tak samo, jak się do dzisiaj gra wybranymi słowami prezydenta Andrzeja Dudy, który powiedział: „Skoro daliśmy sobie radę, gdy Polska była w ruinie po II wojnie światowej – to damy sobie radę i dzisiaj”.
Tą „ruiną” mendialne hieny grają do dzisiaj, a pytanie takiej M.O.: „Czy uważa pan, że Polska jest w ruinie?” staje się dla resortowej żurnalistki testem na
prawdziwy patriotyzm polityka PIS (sic!). A zaskoczony polityk, zamiast zapytać M.O., kto takie zdanie wypowiedział – próbuje wyjaśnić, że nie jest wielbłądem…
Przestrzegam więc wszystkich przed przedwczesnym tryumfem, gdyż te wybory mogą zadecydować o tym, że zamiast wielkich nadziei - powstanie wielka
anty - pisowska koalicja, czyli Obywatelsko - Ludowy Nowoczesny ZLEW. Ten zjednoczony w strachu ZLEW wcale nie jest nieprawdopodobny , jak i prawdziwy kataklizm, który nas może jeszcze czekać. Dlatego teraz liczyć się będzie każdy głos, by uzyskać większość.. .
Źródło: niepoprawni.pl
08 10 2015 Jaka będzie V RP?
Jarosław Kaczyński szykuje wielką rewolucję w polityce historycznej. Chce też zapewnić nieżyjącemu bratu właściwe miejsce w panteonie narodowym.
Jesteśmy blisko dnia kiedy obudzimy się w Pospolitej Rzeczy kościółkowej, z Naczelnikiem Kaczyńskim na czele na Białym Koniu z szabelką w dłoni.
Jarosław Kaczyński ogłosił: „Jest sztuka dobra i sztuka zła”. Sztuka dobra to taka, która wzmacnia wspólnotę. A zła „wspólnotę narodową niszczy i atakuje wartości chrześcijańskie”. Taką sztukę PiS nazywa „degeneracją i obsceniczną profanacją”. Przykłady? Antypolskie filmy „Pokłosie” i „Ida” (bez znaczenia, że
film Pawlikowskiego to jedyna polska produkcja filmowa ze statuetką Oscara); bluźniercze wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej i Zachęcie; spektakle Teatru Narodowego w Warszawie i Starego w Krakowie, o których apologeta prawicy Jerzy Zelnik mówi, że ich oglądanie jest jak „zdradzanie swojej partnerki”.
Jarosław Kaczyński zapewnia wprawdzie, że wolności sztuki nie ograniczy: „wolność tak, ale nie za publiczne pieniądze”, lecz wymusi na artystach autocenzurę. Bez publicznych pieniędzy trudno bowiem realizować filmy, prowadzić teatr czy przygotowywać wielkie wystawy.
Politycy PiS zapewniają, że po przejęciu władzy przywrócony zostanie „pluralizm w instytucjach kultury, czyli do głosu zostaną dopuszczeni artyści prawicowi”. Tyle że artystom tym nikt głosu nie zabiera – robią swoje filmy (liczne o Smoleńsku), własną telewizję (Republika) i mają swoją prasę („W Sieci”, „Do Rzeczy”), portale internetowe, o sprzymierzonych mediach Tadeusza Rydzyka nie wspominając. Nie chodzi więc o dopuszczenie, ale o przejęcie, zwłaszcza mediów publicznych.
Jarosław Kaczyński marzy o „hollywoodzkim filmie z wielkimi znanymi w świecie aktorami i z wielkim znanym w świecie reżyserem”, który będzie opowiadał o rotmistrzu Pileckim. „Jestem o tym przekonany, że ta Polska, która przed nami, będzie potrafiła to zrobić” – obiecuje prezes PiS.
Źródło newsweek.pl
Rok temu taka myśl przyszła mi do głowy: Gdy PiS przejmie władzę to dzień będzie zaczynać się od modlitwy o pomyślność, potem praca za bóg zapłać, msza dziękczynna, umartwianie, wypominki, spanko i abarotno świątek, piątek i niedziela. Niestety wtedy będzie już za późno by myśleć
o swojej godności, prawach.....A w tym wszystkim wspomagać będą prezesa Kaczyńskiego jedyne media jakie pozostaną Radio Maryja,
Telewizja TRWAM i dzienniki katolicko - prawicowe....
03 10 2015 Miernik w więzieniu, Kiszczak na wolności, Kociołek będzie miał pogrzeb ze wszystkimi honorami
a rodzina odziedziczy wszelkie prawa do zaszczytów i gratyfikacji pieniężnych.
Karę dwóch miesięcy więzienia wymierzył w czwartek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli Zygmuntowi Miernikowi, który w czerwcu 2013 r. rzucił tortem w
warszawską sędzię decydującą ws. zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka.
Ogłoszeniu wyroku towarzyszyły głośne protesty oskarżonego i zgromadzonych na sali osób skupionych wokół Adama Słomki, wykrzykujących:
"Na Białoruś!" oraz obelgi wobec sędzi prowadzącej proces. Z powodu tych protestów sędzia Joanna Dryl nakazała opuszczenie sali przez publiczność i media. Uzasadnienie wyroku kontynuowano po przerwie. Miernik nie doczekał końca uzasadnienia wyroku i wyszedł z sali, dodatkowo obrażając sędzię (...) - za co został ukarany dodatkowymi 14 dniami aresztu. Policja zatrzymała go przed salą rozpraw.
UWOLNIĆ MIERNIKA
W dniu 02 10 2015 użytkownik Biuro Prasowe KPN-NIEZŁOMNI pokoleniekpn@wp.pl
Wczoraj do więzienia trafił Zygmunt Miernik. Na sali rozpraw warszawskiego sądu nie potrafił ukryć swoich emocji - jako dwukrotnie internowany w stanie wojennym - związanych z tym, że Państwo Polskie, które objęło go art. 19 Konstytucji RP ... teraz uznaje go za przestępcę, który przez tortowy protest na sprawie komunistycznego zbrodniarza Czesława Kiszczaka wyraził tylko to, co dawno powinni uczynić jego i moi liczni koledzy z czasów opozycji czasów PRL. Sędziowie dawno powinni ostatecznie osądzić komunistycznych zbrodniarzy, a przyzwoitość wobec ich ofiar wymaga nadal chociaż nadzwyczajnego obniżenia emerytur i rent siepaczy z UB/SB i innych agentów sterowanych z Kremla do minimum egzystencji. Chyba, że Federacja Rosyjska zdecyduje się na wypłacanie funkcjonariuszom swojej ekspozytury świadczeń za wierną służbę na rzecz Kremla.
Nie słyszałem, aby w RFN wypłacano emerytury członkom SS przez wliczanie im lat służby do okresu pracy. Funkcjonariusze upadłego systemu komunistycznego mają w III RP specjalne względy. Ci, którzy strzelali do Polaków, "pałowali" na demonstracjach, skrytobójczo mordowali żyją dziś z podatków płaconych przez tysiące tych, których niszczyli. Nawet zbrodniarz Kiszczak żyje w bizantyjskim przepychu i nadal jest uznawany za generała .. a ofiary jego polityki oraz kierowanego przez niego aparatu represji pobierają głodowe świadczenia. UB-cy i SB-cy, führerowie z PZPR oraz ich potomkowie śmieją się w twarz prawdziwym bohaterom walki o niepodległość. Śmieją się też sędziowie i prokuratorzy skazujący patriotów w czasie stanu wojennego siedząc w swoich przytulnych gabinetach po licznych awansach. Odpowiedzialność dyscyplinarna tych środowisk jest zerowa i nadal tolerowana. Moim zdaniem tylko szybkie wprowadzenie tzw. "ław przysięgłych" może zmienić patologię "boskości" sędziowskiej (zwanej przez nich niezawisłością) i celowego kreowania jawnie politycznych spraw przez prokuraturę.
Apeluję o to, aby skończyć w końcu politykę amnezji historycznej, której symbolem jest dziś Bronisław Komorowski i jego środowisko polityczne. Domagam się
uznania Zygmunta Miernika za więźnia politycznego zgodnie z art. 107 kkw i oczekuję, że Kancelaria Prezydenta RP pochyli się nad bezprawną w świetle orzecznictwa Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu praktyką wykonywania przez sędziów własnych nieprawomocnych orzeczeń o umieszczeniu kogoś "za karę" w jednostce penitencjarnej.
Do wszystkich kolegów z opozycji czasów PRL apeluję o minimalny gest solidarności i skorzystanie z możliwości przesłania ze strony www.tortowyprotest.pl apelu o natychmiastowe uwolnienie Zygmunta Miernika.
Adam Słomka pokoleniekpn@wp.pl
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI, poseł na Sejm RP I,II,III kadencji
PETYCJA http://www.petycjeonline.com/uwolni_zygmunta_miernika
01 10 2015 Polska to nie hodowla francuskich piesków.
Ciągle mam jeszcze przed oczami żałosny obrazek jak Angela Merkel posuwając się do rękoczynów pociąga energicznie Ewę Kopacz kroczącą w
niewiadomym kierunku po czerwonym dywanie podczas wizyty w Berlinie. Był to zagraniczny debiut nowej polskiej premier, która zachowywała się wtedy jak krowa wchodząca w szkodę i szarpana przez gospodarza za wiszący u jej szyi łańcuch. Obraz ten nabiera dzisiaj wymiaru niemal symbolicznego. Kopacz naznaczona na stanowisko przez Tuska, któremu właśnie Merkel załatwiła miękkie lądowanie w Brukseli, stała się podobnie jak on sam zakładniczką
Berlina i ciągle porusza się po salonach tak jak wówczas po tym czerwonym dywanie czekając na kolejne szarpnięcie łańcuchem instruujące ją, w która stronę ma człapać. Musze przyznać, że ta sytuacja wywołuje u mnie mało komfortowe, a nawet złowieszcze doznania. Oto ja – obywatel niemal 40 milionowego
państwa zmuszony jestem do oglądania premier polskiego rządu, która miota się niczym przerażona norka w klatce i wyraźnie oczekuje na kolejne uderzenie niemieckiego hodowcy prętem w kratę by zorientować się, w która stronę w danej chwili ma uciekać.

Sejmowa debata na temat inwazji uchodźców pokazała z kolei, że w Polsce pod rządami PO-PSL z tą nieszczęsną Kopacz na czele rządu nie ma miejsca na rozsądek i jakieś choćby szczątkowe poczucie odpowiedzialności za państwo. Na złość Kaczyńskiemu i w obliczu wyborczej klęski ta banda zwykłych
politycznych miernot, szkodników i partaczy wraz ze wspierającymi ją medialnymi funkcjonariuszami jest gotowa nie tyle sobie ile nam Polakom odmrozić uszy tylko po to aby Berlin był zadowolony, a Tusk sprawował drugą kadencję, jako Cysorz Eurokołchozu.
Wydaje się, że główną przyczyną naszego przyzwolenia na takie zachowania są cechy, które ciągle u nas Polaków dominują, a których na każdym kroku nam
się odmawia. To jest ta polska tolerancja, gościnność, przyjazne usposobienie w stosunku do innych nacji oraz wyrastająca z chrześcijaństwa nasza łagodność i dobroć, którą niczym barbarzyńcy błędnie poczytujecie za naiwność i głupotę. Widać już jak na dłoni, że zbyt wielka nasza otwartość i gościnność nie zawsze popłaca, bo niektórzy goście są jak ryby i już po trzech dniach zaczynają cuchnąć. Sądzę, że lekcja z uchodźcami wyleczyła kolejne rzesze Polaków ze złudzeń. Wierzę, że coraz bliżej jest dzień, w którym Polacy przestaną na każde propagandowe zawołanie trząść palmą tylko po to by złodzieje i zdrajcy zbierali kokosy. Źródło: niepoprawni.pl
28 09 2015 Masakra kopalń koparką Fraudoktor.
To się będzie musiało skończyć Trybunałem Stanu, jeżeli mamy zostać w pełni sprawiedliwym państwem. Tylko od kogo zacząć? Od Tuska? Może
Buzka? A może Balcerowicza i Lewandowskiego? Jak głęboko to sięga i kiedy postanowiono zniszczyć polską gospodarkę i uczynić z Polski bezwolną kolonię. Tutaj na miejscu, w środku Europy i w XXI wieku.Niszczenie naszej gospodarki zaczęło się tuż po
transformacji.
Co się dało ukraść to ukradziono. A co się dało sprzedać z prywatnym zyskiem to sprzedano. I nie sprzedawał tego właściciel, czyli naród, tylko uwłaszczeni na państwowym, byli komunistyczni dygnitarze, którzy nagle z dyrektorów i kierowników stali się cudownym sposobem zbójeckim, właścicielami. Lecz prawdziwe rujnowanie gospodarki, sięgające podstaw egzystencji państwa, zaczęło się po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Patrząc z perspektywy minionych 11 lat, odnoszę wrażenie, że nasz udział w europejskiej wspólnocie ma jeden zasadniczy cel: uczynienie z Polski kolonialnego rynku
zbytu, niesamodzielnego, kadłubowego państwa z mocno ograniczoną suwerennością i dostarczyciela taniej siły roboczej. To wszystko, czym nasz kraj mógłby konkurencyjnie zagrażać bogatym państwom zachodu ma zostać zniszczone, lub w najlepszym przypadku przejęte przez nowych zachodnich właścicieli, głównie
przez globalne koncerny.
Tak zlikwidowano polską bankowość, nowoczesne stocznie, flotę handlową, przemysł cukrowy, przemysł samochodowy i wiele innych. Internet podaje tysiące przykładów kompletnie zrujnowanych zakładów przemysłowych, które jeszcze niedawno były chlubą miast i miasteczek i zatrudniały tysiące pracowników.
W roku 2015 przyszedł czas na to, co dla suwerennego państwa najważniejsze – własne paliwa, czyli w przypadku Polski węgiel, oraz energetykę. Mają zniknąć, a kraj będą zasilać źródła zewnętrzne, które w każdej chwili można odciąć, trzymając w ten sposób RP na krótkiej smyczy.Te destrukcyjne działania, zasadniczo UE i Rosji, czyli po prawdzie Niemiec i Rosji, bo to te dwa kraje są silnie związane niepisaną umową, której celem jest kompletna destrukcja stojącej na przeszkodzie braterskiego pojednania Polski. Polski, która już płaci najdrożej w Europie za importowany gaz. Polski, której uniemożliwiono eksploatację własnych złóż gazu łupkowego.Teraz jeszcze kraj nasz ma zrezygnować z wydobywania swojego największego bogactwa, jakim jest węgiel, oraz importować energię elektryczną z ościennych państw.
Dlaczego tak było? Dlaczego rząd Tuska "miał w dupie" polskie górnictwo i węgiel? Dlaczego prowadzono tą ważną dziedzinę gospodarki ku zagładzie, rozkradano i niszczono? Polska ma najpotężniejsze złoża węgla w całej Europie. Jest również w czołowej piątce największych na świecie. Podczas gdy
eksperci twierdzą, że ropy i gazu starczy jeszcze na kilkadziesiąt lat, to węgla, według już udokumentowanych zasobów, jest co najmniej na lat dwieście. Lecz Unia Europejska postarała się by węgiel stał się czarnym murzynem do bicia. Jestem głęboko przekonany, że rozpętana w Europie pro- ekologiczna histeria, obłęd ocieplenia klimatu i walka z emisją CO2 w dużej mierze były skierowane przeciwko Polsce i jej górnictwu. Zachód ma inne pomysły, a nie ordynarna eksploatacja złóż węglowych.
Wiatraki i ogniwa słoneczne to jest to. Trzeba dać innym zarobić. I dobrze wiadomo, ze wszelakie lewaki i neoliberały, to głównie tzw. "zieloni" mający hipsa na punkcie specyficznej ochrony przyrody. Bardziej będą chronić kozę i drzewo, niż człowieka. Metan produkowany przez setki tysięcy krów na rozległych pastwiskach mniej im przeszkadza, niż tysiąc razy mniej szkodliwy dwutlenek węgla, niezbędny pokarm naszych lasów i drzew. Tak mają w głowach pobełtane...Nasz polski węgiel jest bardzo dobry. Znacznie lepszy od tej zakamienionej tandety, którą się importuje z Rosji. Niestety, przez dwadzieścia pięć lat po transformacji, nie robiono z górnictwem kompletnie nic. Tylko eksploatowano i rozkradano. Polskie górnictwo to patologia, której dotychczas nikt nie miał ochoty porządnie zorganizować. Mimo tego, to potężny majątek i jeszcze większy potencjał. Wiedzą o tym dobrze ewentualni zachodni inwestorzy, jak Herr Heinz Schernikau prezes niemieckiej firmy budującej kopalnię w Orzeszu.
Śmiem twierdzić, że państwo ofiara, co niewątpliwie postanowiono w Magdalence, bezczelnie rozkradane, gdzie obywatele mieli się stać tanim mięsem armatnim, a niemały majątek państwa, między innym dzięki takim ludziom jak Balcerowicz, czy młody uczeń Petru miał przypaść najsprytniejszym złodziejom. O mafii węglowej mówi się praktycznie od roku 1990. czyli od początku nowej RP. Jeśli taki "przedsiębiorca" jak Falenta mógł zostać poważnym milionerem importując rosyjski węgiel, to coś w tym kraju jest chyba nie tak. Importować węgiel do Polski, to jak nosić drzewo do lasu. Kompletną bzdurą, jest twierdzenie, że inni wydobywają węgiel taniej. Wypieprzyć tych tłustych prezesów, baronów węglowych i zarządy kolesi i kochanek, a polski węgiel stanie się konkurencyjny. Ale po co? Jak widać, komuchom od Millera to nie przeszkadzało, a i przekrętasom z PO to nie przeszkadza.
Taką oto tezą podsumuję ten tekst:Plan był taki – w procesie pozbawiania Polski suwerenności i tworzenia z niej rusko – niemieckiego kondominium, krokiem ostatecznym w ubezwłasnowolnieniu, ma być pozbawienie jej bezpieczeństwa energetycznego. Gdy Polska straci możliwość samodzielnego wytwarzania energii, gdy polskie elektrownie, bez inwestycji i remontów, w końcu zmarnieją, a zbankrutowane polskie kopalnie wykupią zachodnie korporacje, którym one będą
przynosić godziwe zyski, to wtedy wreszcie kraj nasz, w ramach, tak dzisiaj modnej "solidarności", przestanie być międzynarodowym bytem, państwem niepodległym. Rozpłynie się w rozlicznych geszeftach, tym razem bez jednego wystrzału, w niemiecko – ruskiej ponurej rzeczywistości.Źródło: niepoprawni.pl
24 09 2015 Dlaczego nie zrobiłem kariery?
Zobaczcie jak zgodnie przy korycie ucztuje naród wybrańców POPiSPSLSLD.
PO 1989 roku zrodziła się specyficzna rywalizacja pośród kolejnych ekip rządzących kto potrafi więcej ukraść, sprzeniewierzyć i nie ponieść najmniejszej kary
za to. A my biedne żuczki przez to, że nie kradliśmy, nie przyjaźniliśmy się z ludźmi systemu i staraliśmy się być wszędzie i zawsze uczciwymi,
jesteśmy tu gdzie jesteśmy i mamy, to, co mamy.
No właśnie... dlaczego nie zrobiłem kariery?
Może po prostu jestem na to za głupi? Tak, to chyba to...Właściwie mógłbym tu już zakończyć i poddać się wrodzonej gnuśności. Tylko... taka Ewka, czy taki Adaś, by trzymać się wyłącznie imion biblijnych przodków, wcale nie są ode mnie mądrzejsi. Ewka to już zupełna katastrofa. A patrzcie gdzie ona jest. Już do końca życia będą mówić do niej – pani premier.
Na te filozoficzno – psychologiczne rozważania naprowadziła mnie wiadomość, że niejaki Kazimierz Marcinkiewicz, żałosny premier w rządzie PiSu, któremu potem palma okrutna odbiła; na początku skromny nauczyciel z miasteczka na prowincji, z solidną rodziną, bogobojny i z zasadami, nagle zaczyna hulać, zmieniać kochanki i patrzcie wszyscy uważnie – w tym swoim chocholim tańcu dorobił się majątku o wartości 20 milionów. Jest kariera?
A jakże! Robi za autorytet, stać go na Ferrari, ma sposób na dziewczyny, choć pała już kompletnie łysa, lecz forsy pod dostatkiem.Czyli rzeczony Kaziu
osiągnął swój poziom szczęścia, które najprawdopodobniej w swoim mniemaniu nazywa karierą. Choć w moich oczach to wyjątkowo śliski i ohydny typ.
Kariery często wykwitają nagle i znienacka, jak na wiosnę mlecze na trawniku. Powiedzmy, taki Janusz Lewandowski pracował w PLO (Polskie Linie Oceaniczne a nie Palestinian Liberation Organization). Skromny urzędnik, rzucający się w oczy jedynie z powodu cofniętego podbródka i ciekawego uzębienia. Pies z kulawą nogą wówczas nie zwróciłby na niego uwagi. Taki przeciętniak. Okres transformacji, 1989 – 1990 i bogate w sensie międzynarodowym, PLO nie miało już 174 nowoczesnych drobnicowców, kontenerowców, statków ro-ro, czy con-ro, tylko cztery takie sobie. Nie żartuję! Reszta floty dziwnie się rozpłynęła po świecie. To oczywiście przypadek, nie mający nic wspólnego z tajemniczym zniknięciem polskiej floty liniowej, ale w tym samym czasie pan Lewandowski zaczął robić błyskawiczną karierę. Czy to spowodowała przynależność do Kongresu Liberalno Demokratycznego partii Tuska i Jana Krzysztofa Bieleckiego, oraz, co należy tu podać, fantastycznego mistrza gry w ruletkę, Pawła Piskorskiego? Nie zapominajmy przy tym, że naród patrzący czujnie na scenę polityczną, szybo ochrzcił KLD – "liberały – aferały".Czyżby KLD było lewarem, który kreował różne kariery? A może obowiązywało tu słynne
prawo, że pierwszy milion trzeba ukraść? Coś w tym zapewne jest. Dajmy już sobie spokój z Lewandowskim i lib- ferałami. Kiedyś pewnie już na emeryturze, ktoś pokroju Cezarego Gmyza, czy Sumlińskiego rozpracuje ten temat.
Cóż zatem powoduje w Polsce, że taki sobie Wańka, Kazio, czy Januszek może zrobić solidną karierę?
To nie jest żadna tajemnica, bo wie o tym od dawna każdy rozgarnięty Polak że w Polsce nie zrobisz kariery, jeżeli nie podepniesz się pod ważny układ władzy. Nepotyzm, kolesiostwo, sitwy, układy, pajęczyny, czy salony, ojcowie chrzestni, baronowie partyjni, protegujący i protegowani, to niestety normalna codzienność życia Polaków. Od dołu do samej góry. Nawet premier jest premierem, bo została protegowana i namaszczona przez poprzedniego rozgrywającego, Donalda Tuska, który również wylansował właśnie upadłego prezydenta Komorowskiego. A podobno naród go wybrał! Wolne żarty.
Przekonany jestem mocno, że o wszystkich karierach, a czasem nawet o życiu, czy śmierci, nadal decydują w Polsce służby specjalne. Zdobyły miliardy, m.in dzięki FOZZ, okopały się na newralgicznych stanowiskach: w wojsku, w gospodarce, w mediach i w każdej władzy i praktycznie na dzisiaj, są nie do opanowania.
Czy śp. Jan Kulczyk zostałby najbogatszym Polakiem, gdyby nie kontakty jego i jego ojca ze służbami?
Czy Komorowski zostałby prezydentem gdyby nie jego serdeczne stosunki z WSI? A wszystkie te "resortowe dzieci" tak wqu...ące naród w telewizji, gazetach, polityce, czy nauce? Oni wszyscy zawdzięczają dosłownie wszystko służbom, czasami nawet niepolskim (czy poseł/minister/marszałek Radosław Sikorski był prowadzony przez brytyjski MI6 ?). I są tym służbom bezwzględnie posłuszni, bo wiedzą, że wystarczy jeden grymas, żeby wszystko stracić.
No i opozycja zwalczana przez służby, którą obecnie reprezentuje tylko Prawo i Sprawiedliwość nie wytworzyła swoich "pleców". Lecz tutaj sytuacja
jest prosta i przejrzysta – liczy się poparcie tylko jednego człowieka – Jarosława Kaczyńskiego.
To prawdziwy "twórca królów"
. To on z bratem, przeciwstawiając się warszawskiej koterii ulokował Wałęsę na stanowisku prezydenta RP.
A teraz dokonał tego powtórnie z Andrzejem Dudą. Podczas, gdy pierwszy wybór był wątpliwej jakości, bo takie były czasy, to wybór obecny jest świetny, najwyższej jakości. Podobnie najprawdopodobniej będzie z desygnowaniem na premiera Beaty Szydło. A i resztę ważniejszych stanowisk prezes Kaczyński
porozdziela. Źródło: Niepoprawni.pl
23 09 2015 Nasze oszczędności życia są nic nie warte czyli jak wywieziono z Polski miliardy dolarów.
Podsłuchane w sieci...
Gdybyś w 1990 roku miał 100 tysięcy dolarów lub chociaż kilka tysięcy zarobione za granicą, to mógłbyś ustawić się na całe życie. I to zupełnie legalnie. Za całą
akcje płacił budżet państwa. W sumie wydał kilkanaście miliardów dolarów. Tak zarządzał kasą Leszek Balcerowicz…
Jak przygotowali gospodarkę pod olbrzymie oszustwo?

Etap ograbiania finansów publicznych przebiegał w kilku etapach. Wywołanie hiperinflacji. Wysłannicy międzynarodowej finansjery: Soros, Lipton, Sachs rękami generała Jaruzelskiego i premiera Rakowskiego uwolnili ceny produktów. Wzrosły wielokrotnie powodując hiperinflacje na poziomie 251% (sierpień 1989). Kolejną rundę uwolnienia cen przeprowadzili 1 stycznia 1990 roku rękami marionetki Leszka Balcerowicza. Inflacja osiągnęła 585%.Dolar po 9500 złotych.
W 1990 roku ustalono stały kurs dolara na sumę 9500 złotych.
Obowiązywał przez półtora roku.Gigantyczne oprocentowanie lokat.Pod koniec 1989 roku lokata złotówkowa była oprocentowana na 640%.
W 1990 roku na około 586%.
Jak wyglądał proceder?
Przekręt był przygotowany dla międzynarodowych korporacji. Jednak osoby, które w tym czasie wracały z USA mogły całą zarobioną sumę zainwestować. Powiedzmy, że po kilku latach ciężkiej pracy na zmywaku, sprzątając czy pracując na budowie przywieźli do kraju 20 tysięcy dolarów.
Już przy takich pieniądzach byli bogatymi ludźmi. Jednak wystarczyło tylko rok czasu poczekać, aby stać się bajecznie bogatym.
Co należało zrobić?
Wpłacić 20 tysięcy do banku na konto dolarowe. Następnie po stałym kursie 9,500 złotych zamienić na złotówki. Po zamianie otrzymano 190 000 złotych. Następnie całą sumę należało wpłacić na lokatę bankową.Oprocentowana była na 586%! Po roku czasu zarobiłeś ponad milion złotych. Następnie należało zamienić je na dolary i w ten sposób uzyskałeś ponad 100 tys dolarów. W USA 20 tysięcy zarobiłeś przez kilka lat ciężko pracując. W Polsce ponad 80 tysięcy dolarów zarobiłeś leżąc na kanapie. W jeden rok!
Proceder przygotowali dla korporacji międzynarodowych.
To jest biznes! Weź pod uwagę fakt, że cały proceder nie był przygotowany dla ciułaczy z Ameryki, tylko pod korporacje dysponujące milionami dolarów.
Z wyliczeń Wojciecha Błasika posła na sejm w latach 1993-1997, na lokatach bankowych w 1990 roku znajdowało się co najmniej 3 mld dolarów, nie mających pokrycia w obrotach handlu zagranicznego.Innymi słowy były to pieniądze przetransferowane z zagranicy na okoliczność złodziejskiego przejęcia majątku narodowego. Z tych 3 mld dolarów powstało dzięki gigantycznemu oprocentowaniu i stałym kursie dolara kilkanaście miliardów dolarów. Korporacje zachodnie w sposób całkowicie legalny wywiozły z Polski miliardy dolarów. Na to wszystko pozwalał rząd Mazowieckiego na czele z Leszkiem Balcerowiczem oraz solidarnościowy prezydent Lech Wałęsa. Nie wspomnę takich tuzów jak: Kuroń, Michniki i Geremek. W taki sposób postępował zachód z Polską.
Nie dość że wykupili polskie przedsiębiorstwa za kilka procent ich wartości, to jeszcze legalnie wykradli z budżetu państwa kilkanaście miliardów dolarów.
To były gigantyczne pieniądze dla Polski. Gospodarka potrzebowała ich jak wody do życia. Przedsiębiorstwa musiały został przekształcone w nowoczesne machiny, potrzebowały miliardy dolarów na nowe linie produkcyjne, nowe produkty. Gdyby wtedy dofinansowano umiejętnie gospodarkę z druku pieniądza, to ruszyłaby bardzo mocno do przodu. Wdrożono popiwek, czyli zahamowano wzrost wynagrodzeń, opodatkowano przedsiębiorstwa dywidendą państwową na 30%, wyprowadzono kilkanaście miliardów dolarów i dokonano złodziejskiej prywatyzacji.
Wykupiono na przykład Hutę Warszawa za 25 mln dolarów.
Wiesz ile była warta?Kilka miliardów dolarów.

To jest powód dzisiejszych tak niskich zarobków w porównaniu do zachodu. Osoby odpowiedzialne za ten stan powinny trafić do sądu. Pamiętasz aferę związaną ze spółką Art-B i panów Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego? Obywatele Izraela. Nie dawno zorganizowali konferencje na temat przerzutu żydów z Rosji, przez Polskę do Izraela. Operacja Most. Ci dwaj panowie tą metodą, którą opisałem wywieźli z Polski około pół miliarda dolarów. Oskarżono ich o jakiś durny oscylator bankowy. O coś musieli, więc wymyślili fajną nazwę i proceder, który 95% Polaków nie rozumie. Panowie dostali schronienie w Izraelu. Żydzi mają
swoje prawa i nie przekazują nikomu swoich obywateli. Nawet jak są to przestępcy i ściga ich międzynarodowy list gończy.A gdzie pozostałe kilkanaście miliardów dolarów, które korporacje wywiozły z Polski? O nich nie wolno mówić, ponieważ śledztwo musiałoby objąć takie instytucje jak MFW – Międzynarodowy Fundusz Walutowy i dojść do grubych światowych rekinów. Jest to kolejna lekcja dla nas, aby nie wpadać pod buta amerykańskiego, rosyjskiego, chińskiego, izraelskiego tylko niezależnie budować Polskę. Mamy do tego narzędzia. I jeszcze jedno…ten proceder wykorzystano w aferze FOZZ.Źródło: Niepoprawni.pl
20 09 2015 Umierająca wolność decydowania.
Wstępując do UE zostaliśmy pozbawieni decydowania o sobie. Niewielu ostrzegało, a jeszcze mniej rozumiało. Dopiero po latach wychodzi to na jaw, w każdej prawie dziedzinie życia. Wpędzenie państw Europy do Euro - Kołchozu skutkuje wszelkimi rozwiązaniami wypracowanymi w erze kołchozu namacalnego - od kołchozu, przez sowchoz i na pegeerze skończywszy. Dzisiaj UE już tylko szlifuje ten brylant. Problem wędrującego przez Europę islamu jest tu tylko kolejnym ostrzeżeniem.
Sowieci wymyślili 100 lat temu antidotum na chorobę zwaną Indywidualność i szczepionką pod nazwą Kołchoz zaszczepiono całe pokolenia Rosjan. Po Drugiej Światowej lub jak kto woli Wojnie Ojczyźnianej zaszczepiono nią tzw. Demoludy, a trochę później zaczęto szczepić resztę Europy.
Jak wiadomo, jedną z cech kołchozu jest rozdzielnik i realizacja przyjętego przez czerwonego komisarza planu - niezależnie od pogody i możliwości. Dokładnie jak z dzisiejszym problemem migracji arabów i Afrykańczyków. Możliwość indywidualnego reagowania na zagrożenie każdego kraju została nam elegancko zabrana. Broni się jedyny trzeźwy w tym unijnym kołchozie Orban, ale partia, czerwoni komisarze i duża część ogłupiałej publiki pluje na niego i wyzywa go od najgorszych.
Czy prezydent Czech, Węgier czy dowolnego kraju nie ma zasranego obowiązku dbać o kraj i swoich obywateli? A nasz wyczekany i wychuchany ,też nie ma? Czy musi zgadzać się na przyjęcie kogokolwiek jeśli uważa, że stanowić on może zagrożenie dla kraju i jego obywateli? Musi, ale to do mieszkańców europejskiego kołchozu jeszcze nie dotarło.
Czy ktoś pytał się tych prezydentów o zdanie kiedy bombardowano Libię, Syrię i inne kraje? Czy każdy musi być humanitarnie nastawiony do innych, skoro amerykanie nie są i leją gdzie im się podoba? W jakim celu Amerykanie bombardowali Jugosławię?
UE, NATO „bombardując” już tyle miesięcy ISIS a ci odnoszą coraz to większe sukcesy? Bo jak wytłumaczyć sukcesy Amerykanów gdy z dronów bojownicy ISIS rozwalają kogo chcą? Może imigranci uciekają przed bombami NATO?
Wmawianie Polakom ksenofobii, rasizmu i szowinizmu przez polskojęzyczne niemieckie media jest chwytem poniżej pasa, który stosuje się coraz częściej, ale
prawdziwe sra... na głowę Polaków odbywa się w prasie niemieckojęzycznej, gdzie parę dni temu wybełkotał się święty Jasiu Gross z brukselskiej mównicy i wtóruje mu rabinistyczny (to od rosnącej brody) Schulz.
Unijna „swoboda przepływu ludzi, kapitału...” i europejskie sra... nam na głowę z powodu naszego antysemityzmu jest tylko grą, aby nas zniszczyć.
Zresztą gra toczy się o zniszczenie krajów narodowych, zniszczenie odrębności i tożsamości państw Europy. Wymieszać i zrobić szaroburą breję.
Wracając do migracji, a raczej powodzi islamu rozlewającego się po Europie... do wielu naszych wewnętrznych problemów dodamy kolejny, który okaże się wielkim wrzodem na „wiadomo gdzie” teoretycznej Rzeczypospolitej. To będzie kolejna mniejszość w Polsce i to mniejszość uznana urzędowo. Grupa 12 tys. wyznawców Allacha będzie mniejszością, która zajmie 8 miejsce w Polsce spychając Żydów, których jest 7,5 tys. na miejsce 9. Tyle, że regulacje ich dotyczące będą już kołchoźniane, a my mieliśmy swoje, które nam nakazano oddać wstępując do kołchozu europejskiego. Można sądzić, że inne państwa podobnie
regulowały sprawy migracji. Teraz jest niemiecki rozdzielnik. Dlatego Orbanowi należy się szacunek i uznanie.
My, jako poprawni, solidarni (i tym podobne brednie) możemy sobie jeszcze sprowadzić 3 mln Chińczyków oraz 2 mln Hindusów i staniemy się wreszcie... Kanadą. Każdy Kowalski z ulicy rozwiązałby dawno problem takiej migracji, i to w 20 minut. Wystarczy postawić na baczność kogo trzeba i wydać polecenie.
Niestety, rządy są tylko atrapą. Źródło: niepoprawni.pl
19 09 2015 Wpadki Andrzeja Dudy od rozpoczęcia prezydentury.
Pierwsze tygodnie prezydentury Andrzeja Dudy za nami. Jakie były? Na jednoznaczne ocenić jeszcze za wcześnie. Nie ulega wątpliwości, że prezydent zaliczył kilka wizerunkowych wpadek.
Zaraz po zaprzysiężeniu Andrzej Duda udał się w pierwszą podróż zagraniczną. Szeroko komentowany był wybór kraju, do którego Duda się wybrał, czyli Estonii. Krytycy mówili, że powinien się wybrać np. do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy choćby Brukseli. Kilka dni później, Duda pojechał do
Niemiec,
gdzie przyjął go prezydent Joachim Gauck. Duda, podczas publicznego wystąpienia, skrytykował Polskę, mówiąc, że „nie jest to kraj sprawiedliwy".
Pod koniec sierpnia prezydent udał się z kolei do Szczecina, na obchody rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Doszło tam do nieprzyjemnego zgrzytu, gdy prezydent odwrócił się i nie podał ręki premier Kopacz. W mediach rozpętała się długa dyskusja: kto, komu i w jakiej kolejności powinien podawać rękę.
Następną wpadkę Duda zaliczył podczas podróży do Wielkiej Brytanii, gdzie ponownie narzekał na Polskę i mówił, że emigranci „nie powinni wracać".
Później okazało się, że szumnie reklamowane w trakcie kampanii biuro pomocy prawnej dla najbardziej potrzebujących przestało istnieć.
Kilka dni temu Duda zaliczył wpadkę na Twitterze. Napisał, że „ambasada jest terytorium Polski" co dowodzi, że prezydent nie do końca orientuje się w regulujących to przepisach konwencji waszyngtońskiej.
A w czwartek zaliczył - razem z premier Ewą Kopacz i ministrem Tomaszem Siemoniakiem, kolejną wpadkę podczas otwarcia Muzeum Katyńskiego. Wstęga, którą przecinali było bowiem biało - czerwona, co zdaniem znawcy protokołu dyplomatycznego, Janusza Sibory... może być złamaniem prawa! Symbole narodowe są bowiem chronione przez Konstytucję. Źródło: fakt.pl
18 09 2015 Rządzą nami idioci… Stop inwazji imigrantów!
Wczoraj na nadzwyczajnym posiedzeniu w Sejmie miała miejsce „informacja rządu w sprawie imigrantów”, z której dowiedzieliśmy się, że sytuacja jest stabilna i że nie można się odgradzać płotem i odwracać plecami do uchodźców. To prawda nie można odwracać się plecami tyle tylko, że do rodaków, a do imigrantów należy odwrócić się plecami. Przemawiała Pani premier i kilku ministrów, których słuchałem z zainteresowaniem, lecz muszę stwierdzić, że to co powiedzieli zakrawa na kpinę z ludzi. Brak argumentów, dyletanctwo, arogancja i obrona swoich błędnych decyzji za wszelką cenę wbrew faktom była ze strony PO porażająca.
Dzisiaj oprócz imigrantów zagrożeniem dla Polski są rządy bezrozumnych polityków, karierowiczów i konformistów, którzy sprzedadzą resztki tego kraju za srebrniki lub lukratywne posady w Europie. Polski rząd wykonuje polecenia Niemców i Francuzów. Naszym obowiązkiem jest uświadomić Pani premier Ewie Kopacz, iż nie ma wyobraźni, a polskie i być może niemieckie służby poruszają się jak ślepy we mgle. Wystarczy poczytać na forach w Syrii, Iraku, Afganistanie, że praktycznie każdy chce ruszyć na Europę, gdyż w tych krajach jest bieda, głód i przemoc, a w Niemczech wszyscy wiedzą, że nie trzeba pracować, aby otrzymać 1000 EUR na miesiąc.
Bardzo dużo tych „uchodźców” z Syrii to bogaci najemnicy Państwa Islamskiego, którzy wzbogacili się na wojnie – wiem to od rodowitego Syryjczyka mieszkającego w Polsce. To ich było stać płacić przemytnikom po kilka tysięcy EUR. Nie dziwi więc fakt, że w Grecji udaremniono już pierwszą próbę dostarczenia broni. Czy „europejscy” politycy nie rozumieją, że kilka tysięcy osób pędzonych strachem, że zostanie im obcięta głowa są w stanie walczyć z regularną armią i są w stanie ją pokonać. Czy Pani Kopacz i Pani Piotrowska nie wie, że jak tylko Niemcy zamknęli granice to natychmiast na forach w Syrii i innych krajach takich jak Afganistan czy Irak pojawiła się informacja, iż trzeba teraz udawać się do Europy przez Rumunię i Ukrainę. Czy Pani Kopacz nie rozumie, że jeżeli Ci ludzie ruszą na Europę to nic ich nie zatrzyma, gdyż nie będą to tak jak teraz setki tysięcy osób, tylko dziesiątki milionów. Kto ich skontroluje i kto ich zatrzyma? Czy Pani Kopacz myśli, że Ci ludzie jak tu przyjadą i będą koczowali to nauczą się języka i pójdą do pracy? Której pracy jak nie ma tej pracy dla milionów Polaków?
Już dzisiaj w Niemczech grupy uchodźców wchodzą po kilkaset osób do sklepów i wychodzą z towarem nie płacąc. Nie dowiesz się tego z wiadomości, ale czy Polskie służby o tym wiedzą? Czy Pani Ewa Kopacz nie rozumie, że ludzie wychowani w tamtej kulturze jak zobaczą w Europie alkohol w każdym sklepie, jedzenie 24h na dobę bez względu na ich święta, kuso ubrane kobiety nie zasłaniające nie tylko twarzy, ale nóg i dekoltu. Czy trudno się domyślić co to spowoduje? Czy Pani Kopacz nie rozumie, że dzisiejszy „uchodźca” za pół roku może być groźnym terrorystą tylko dlatego, że jakiś Ajatollah ogłosi Jihad, a uśpieni bojownicy Państwa Islamskiego przekonają maczetami swoich rodaków do tego, że muszą walczyć z niewiernymi. A do czego ta dzicz jest zdolna już niebawem możemy się przekonać. I nie będą to już tylko wiadomości przekazywane przez media lecz staniemy się ich uczestnikami.
Ja nie chcę w Polsce tej szarańczy imigrantów, którzy przyjeżdżają tu po zasiłki, popełniać przestępstwa, nawracać, kraść, dewastować i gwałcić.
Dopóki w Polsce będą bezdomni, głodne dzieci i nie sprowadzimy Polaków z Donbasu oraz z Kresów to nie powinniśmy przyjąć żadnego imigranta. Każdy przyjęty imigrant dzisiaj to przyjazd ich krewnych, sióstr, braci i kuzynów, więc zgoda na przyjęcie jednego imigranta daje zgodę na przyjęcie kolejnych 10-30 osób oraz stanowi zachętę dla kolejnych setek tysięcy. Politycy PO i ZL, którzy tak ochoczo są za przyjmowaniem nielegalnych imigrantów niech przyjmują ich do siebie do domu. Ja na pewno nie oddam na Was głosu nie tylko z tego powodu. Źrodło: ryfinski.blog.pl
17 09 2015 Politycy - kowboje.
W brytyjskim sloganie budowlanym cowboy to człowiek, który nie potrafi rzetelnie wykonać zadania, którego się podjął. Postawiona ścianka jest krzywa, tynk nierówny, glazura to koszmar, elektryka wybija zabezpieczenia, hydraulika cieknie a na pomalowanej ścianie widać prześwity starej farby. Podobnie ma się sytuacja w mechanice samochodowej, istnieją programy gdzie ukryta kamera filmuje partaczy i oszustów, wszyscy mają ubaw a nierzetelni fachowcy są piętnowani. Te programy są dosyć śmieszne i oglądalność jest spora, publikowanie w telewizji ma skłonić partaczy do poprawy standardów.
Ale istnieje szklany sufit dla piętnowania partactwa. To ci, którzy dobrze zarabiają i posiadają prestiż związany z zawodem są to lekarze, prawnicy, nauczyciele (szkoleniowcy), managerowie, wszyscy których obejmuje nazwa white collar. Ale najlepiej chronieni przed napiętnowaniem są zawodowi politycy. Jeśli mechanik źle dokręci uszczelkę i olej się wyleje albo budowlaniec nie zabezpieczy wykopu i ściana go przywali, widzimy to jasno. Jeśli człowiek pracujący przy zapisanych na papierze słowach zrobi babola, ma cały zestaw technik PR do przekonania że była to przemyślana i odpowiedzialna decyzja a za negatywne skutki odpowiada mityczny "inny".
Pamiętam jak we wrześniu 2001 roku samolot wpadł w budynek. Tę chwilę na zawsze pamiętam, bo świat po niej nie był taki sam jak przed nią. Ale to żadne mecyje, tak samo pamiętam chwilę gdy zadzwoniły nagle wszystkie dzwony w Rzeszowie bo Polak został papieżem. Kiedy jednak zobaczyłem w telewizji brodatego muzułmanina, który nazywał się Bin Laden poczułem nienawiść do niego i do wszystkich arabów (to oczywiście prymitywny skrót myślowy, nie każdy arab jest muzułmaninem, nie każdy muzułmanin arabem). Tę nienawiść nosiłem w sobie, ona podpalała się ich widokiem i wiadomościami o nich.
Jednak czas mija nieubłaganie i leczy rany. Dotarło do mnie że nie można nienawidzić kogoś za jego religię czy jej ostentacyjny brak. Przecież
religia nie wyjaśnia rzeczywistości i nie integruje systemów społecznych, a nawet jeśli to robi, robi to źle. Religia stanowi system do przekraczania nieprzekraczalnego i do poznawania niepoznawalnego.
Tysiące uchodźców szturmuje Europę, Węgry są na skraju stanu wyjątkowego, w obywatelach budzi się uzasadniony strach i wszyscy czują się w obowiązku zająć stanowisko albo za uchodźcami, albo przeciw uchodźcom. Problemem jest jednak fakt, że polityczne struktury Unii Europejskiej najpotężniejszego i
najnowocześniejszego systemu politycznego świata ( w teorii ) okazały się sfuszerowanym przez politycznych kowbojów dziadostwem. Okazało się że ci ludzie wywołali destabilizację systemu i jednocześnie spowodowali wysłanie bardzo jasnego komunikatu - jesteście kiepscy.
Środki masowego przekazu koncentrują się na podawaniu najbardziej prymitywnych kłamstw, bo system nie umie oddzielić osób wartych miłosierdzia od osób niebezpiecznych i szkodliwych. A taki rozdział to podstawowy element sprawnie funkcjonującego systemu. Każdego systemu, nie tylko społecznego, ale też biologicznego czy psychicznego. Angela Merkel, Donald Tusk, Ewa Kopacz i Jean-Claude Juncker i cała europejska elita okazali się dziadowskimi kowbojami, bo usiłowali wtłoczyć wielowymiarową rzeczywistość w swoje papierowe płaskie wyobrażenia. Ale o ich fuszerkach żadna telewizja nie zrobi
śmiesznego programu, po prostu wszyscy spokojnie za to zapłacimy. Źródło: Niepoprawni.pl
15 09 2015 Dobro kontra zło. Przyzwoitość kontra zepsucie.
Poddani kilkudziesięciu latom prania mózgu, przez sprawnych inżynierów psychiki spod sowieckiej gwiazdy, przestajemy dostrzegać elementarne prawidła rządzące światem. Dajemy się wpuszczać propagandystom w ścieżki, które nie tylko powinny odstraszać nas mrokiem, ale wręcz prowadzą donikąd. Często tylko medialne zasłony nie pozwalają nam dostrzec znaku ślepej uliczki...
Dlaczego ?
Bo daliśmy sobie wmówić wyższość cywilizacji nad człowiekiem. Daliśmy się podporządkować prawu, nie bacząc na to, jak bardzo to prawo zostało zepsute przez rozmaite szkodniki i doktrynerów. Prawo, mające z założenia być naszą tarczą ochronną, zostało przejęte przez naszych wrogów i wymierzone przeciw nam. Prawo zostało wymierzone przeciw ludziom przyzwoitym, a więc takim, którzy nie godzą się na wszelkie przejawy zepsucia. W imię postępu cywilizacji, daliśmy sobie odebrać prawo do obrony. Źródło: Niepoprawni.pl
Klapki na oczach.
Ludzie, którzy odnoszą wielkie sukcesy, mają jedną rzecz wspólną , klapki na oczach. Głupcy też mają klapki na oczach, lecz sukcesów nie odnoszą. Jeśli spytasz mnie dlaczego, odpowiem:
Ludzie noszą klapki na oczach. Dzięki temu nie rozpraszają ich tysiące pokus czających się na poboczu drogi, która wiedzie ich do celu. Mogą skupić się na przemierzaniu kolejnych metrów i kilometrów, na konsekwentnym realizowaniu swoich zamierzeń.
Człowiek mądry co pewien czas zatrzymuje się, zdejmuje klapki z oczu i rozgląda się uważnie sprawdzając, czy porusza się w dobrą stronę, czy nie zbliża się
do skrzyżowania lub niebezpiecznego zakrętu i czy nie należy odpocząć, żeby nabrać sił do dalszej drogi.
Warto mieć zatem klapki na oczach, ale trzeba też potrafić zdejmować je w odpowiednich momentach.
10 09 2015 Przemyślane perfidne postępowanie Merkel wobec uchodźców.
Obiecać wspaniałe życie by wszyscy do Wielkich Niemiec jak do Mekki walili, wybrać najlepszych a resztę jak kukułka podrzucić innym bez prawo możliwości zmiany miejsca zesłania.
Angela Merkel podrzuca państwom europejskim żabę zwaną imigranci, zamiast ją połknąć. Na dodatek nachalnie straszy je unijnymi sankcjami. Polskie cwaniactwo odzywa się w genach Merkel i chce wszystkich przechytrzyć.
Emigranci? Uciekinierzy? Czy dobrze zorganizowany przerzut ludzi?
Cała akcja "imigrancka", tłumy muzułmanów na europejskich granicach, jest bardzo dobrym, skoordynowanym działaniem kogoś z zewnątrz. Kogo?
Niewygodna prawda o imigrantach? Szwajcarzy skarżą się, że oni nie chcą pracować. „Wolą żyć z zasiłków. Staliśmy się ich zakładnikami”
Wśród uchodźców z Erytrei 91 proc. nie pracuje, jeśli chodzi o przybyszy z Iranu 84 proc., a w przypadku Syryjczyków 87 proc. Nawet uchodźców ze Sri Lanki, którzy uchodzą za najlepiej zintegrowanych, nie ciągnie specjalnie do pracy. 75 proc. jest bezrobotnych i żyje z zasiłków. Oraz 89 proc. Turków. Najbardziej pracowici są Chińczycy, ale i tak 69 proc. z nich jest na garnuszku gmin, które nie wiedzą już skąd wziąć pieniądze na wypłatę zasiłków - pisze Basler Zeitung”.
Azylanci otrzymują w Szwajcarii średnio 1000 franków (3855 zł) zasiłku (w przypadku osoby samotnej) oraz w przypadku np. czteroosobowej rodziny:
523 franki (2016 zł) od osoby. Państwo zapewnia im także opiekę zdrowotną i płaci im dodatkowo za mieszkanie i wyżywienie.
Dlatego wielu, mimo dość wysokiej płacy minimalnej w Szwajcarii (3200 franków brutto, czyli ok. 12 tys. zł) oraz niskiemu bezrobociu (niektóre firmy nie znajdują w ogóle pracowników i wzięłyby niemal każdego), woli nie pracować. Bo musieliby sami płacić za mieszkanie, jedzenie, ubrania i całą resztę. A to im się najzwyczajniej nie opłaca.
10 09 2015 Bogata Europa zostanie skolonizowana przez dziki, biedny świat.
To już nie kwestia dziesięcioleci, to dzieje się teraz.
Fala uchodźców – dzikich, biednych ludzi z Południa narasta. Nie ma co kluczyć, nikt w Europie nie wie jak się w tej sytuacji zachować. Rozpaczliwe deklaracje kanclerz Merkel i Hollanda nic nie zmienią… nic. Powoli narasta panika. Nikt nie ma recepty na nową Wędrówkę Ludów.
A miłosierdzie może nas zabić. Kiedy czytam i słucham miłosiernych ludzi, którzy z otwartymi ramionami witają w Europie muzułmańskich przede wszystkim przybyszów, jestem przerażony. Przerażony krótkowzrocznością, brakiem wyobraźni i brakiem instynktu samozachowawczego. Te deklaracje i działania mogą doprowadzić naszą cywilizację do upadku, i to teraz, za naszego życia.
Bogate zachodnie państwa poprzez działania wojenne zdestabilizowały co najmniej kilka krajów. W tych krajach muzułmańscy terroryści przejmują albo już przejęli władzę. Setki tysięcy, może miliony, a może wkrótce dziesiątki milionów ludzi pozbawionych dachu nad głową szuka domu i pomocy. Trzeba im pomagać. Przede wszystkim trzeba im pomóc wrócić do własnych domów, czyli przywrócić ład w krajach, z których uciekają.
Zamiast tego lewacko - hipisowska Europa przyjmuje na hurra i razem prawdziwych uciekinierów oraz ekonomicznych emigrantów, którzy napływają głównie z Afryki, żeby poprawić sobie życie. Nawet nie wiemy, kim oni są, a jednak Europa ich przyjmuje. Mam bardzo proste pytanie: ilu chcecie ich przyjąć,
miłosierni ludzie? Sto tysięcy czy milion? A może dziesięć milionów, a czemu nie sto?
Przecież kierując się Waszą logiką, nie można odmówić nikomu, bo komu, bo jak segregować ludzi? Mają źle, a chcą mieć lepiej. Czy naprawdę nie widzicie, że istnieje realne niebezpieczeństwo, że ta masa ludzi wywoła na naszym kontynencie totalny chaos? Że w tym tłumie są wyznawcy islamu, którzy nie chcą się asymilować, gardzą naszymi wartościami i deklarują wprost, że chcą przejąć Europę, żeby wprowadzić islamskie prawo, szariat? Zrobią to zupełnie zgodnie z prawem. Korzystając z demokracji, naszej gościnności, tolerancji i wolności słowa odbiorą nam naszą demokrację, tolerancję i wolność słowa. Niewierni będą karani biczowaniem albo ucięciem głowy tylko za to, że nie będą się
chcieli podporządkować. Mądrzy ludzie, pomagając innym, dbają o życie swoje i swoich najbliższych, głupcy miłosierdzie zmieniają w słabość. Zacznijcie myśleć, miłosierni ludzie, dopóki macie głowy. Źródło se.pl
Kopacz na rozpoczęciu roku: Zadbałam o to, żebyście nie byli grubaskami.
02 09 2015 Odchudzanie społeczeństwa trwa już 26 lat.
"O przeżycie walczą mieszkańcy wsi i miasteczek, żyjący za 500 zł zarobionych harówką w supermarkecie"
„Grubaski” się cieszą, bo im premier Kopacz zabierze ze szkolnych sklepików chipsy i batoniki oraz Coca- Colę. a co da w zamian, tego nie wiadomo, bo decyzja o zmianie asortymentu zapadła parę dni temu i wszystko stanęło na głowie. I można by nawet przyklasnąć tej inicjatywie, gdyby nie problem „chudzielców”, których liczba stale rośnie, a jak napisał pewien forumowicz, który mieszka vis a vis śmietnika, rosną kolejki do wyrzucanej tam żywności. I w tych kolejkach stoją staruszkowie, studenci i bezrobotni. Oni nie mają problemów z nadwagą, oni walczą o przeżycie.
O przeżycie walczą mieszkańcy wsi i miasteczek, żyjący za 500 zł zarobionych harówką w wiejskim supermarkecie, których nie stać tak jak pani premier na
zdrowe jedzenie.
W rodzinach wielodzietnych do codziennych dań obiadowych należy torebka chińskiej zupki, która jest tania, bo kosztuje mniej niż złotówka od
sztuki.
Taka na przykład zupka o nazwie „Kurczak Złocisty” kosztuje w Biedronce 79 groszy. Wartość odżywcza - zerowa, wartość chemiczna - stuprocentowa. Ale to nie szkodzi, grunt, że za 5 złotych można nabyć strawę dla całej rodziny. Dzieci z tych rodzin nie kupowały sobie batoników i chipsów w szkolnym
sklepiku, bo ich na to nie stać. One przychodzą do szkoły głodne, w nadziei, że III RP da im talerz zupy.
Zdrowa żywność jest znacznie droższa od śmieciowej, bo żeby ją wyprodukować należy użyć świeżych produktów i na dodatek nie skażonych opryskami i chemią, dużo tańsze są towary, które w ramach cywilizowania naszego narodu sprowadzili reformatorzy okrągłostołowi, bo uznali, że polska żywność nie dorównuje rarytasom śmieciowej kuchni niemieckiej, albo co gorsza, angielskiej. A zwłaszcza amerykańskiej.
W barze MacDonalds można zjeść potężnego hamburgera za niecałe 6 zł od sztuki,  do tego porcję frytek za tyle samo. W weekendy do tych przybytków „kulinarnej rozkoszy” ustawiają się kolejki, na świąteczny obiad. Przychodzą rodzice z dziećmi, gimnazjaliści i studenci. Wszystko dlatego, że nie stać ich na ośmiorniczki w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, a nawet na kotleta schabowego w zwykłej swojskiej knajpce.
A takim hamburgerem czy panierowanym kawałkiem nafaszerowanego antybiotykami i hormonami kurczaka z Kentucky Fried Chicken człowiek się napcha za kilka złotych. Nic dziwnego, że w reklamie KFC występuje młodzież, bo to właśnie ona stanowi klientelę tego baru.
Mamy do czynienia z całkowicie nową jakością w dziedzinie smaków. Przemysł śmieciowy wabi chemicznymi dodatkami do potraw zwiększającymi apetyt na te świństwa, we wszystkich produktach, a zwłaszcza w słodyczach króluje syrop glukozowo - fruktozowy, cukier uzyskiwany z kukurydzy, amerykańska specjalność, która zastępuje cukier z polskiego buraka cukrowego. Zaczynam podejrzewać, że to z tego powodu zlikwidowano w Polsce wiele cukrowni, i nie dziwi mnie pytanie „ile jest cukru w cukrze?”
A wracając do wystąpienia premier Kopacz przed dziatwą szkolną, której miny wyrażały niedobór sympatii dla szefowej rządu, odchudzanie społeczeństwa trwa już 26 lat. Chory w szpitalu publicznym dostaje na obiad kromkę zeschniętego chleba i plasterek sera, a jak się nie podoba, może sobie kupić batonika w szpitalnym stoisku, albo jeszcze coś smaczniejszego, jeśli ma dość pieniędzy. Zaś uczeń, który dostaje kasę od starych ma do dyspozycji bogaty asortyment tuczących i prowadzących do cukrzycy przysmaków na każdym rogu ulicy. Kupi i przyniesie do klasy, zamiast kanapki z serem albo wędliną, co było żelazną regułą w czasach, gdy chodziłam do szkoły.
Przez 26 lat nasza elita partyjno- rządowa postarała się o likwidację polskich obyczajów żywieniowych, nie dając nic w zamian. Poza „truciem” szefowej rządu i truciem społeczeństwa.
01 09 2015 Sitwie zostało 55 dni...”i”....
Tak tak wrona to piękny ptak. Za 55 dni Kaczyński zacznie zwalniać ze stanowisk i rozliczać swoją rodzinę do której należał nieżyjący już Jaruzelski a
należy Komorowski. W urzędach wiele stanowisk kierowniczych jest dziedzicznych, te same rodziny okopują je od pokoleń.
35 lat temu w słoneczną, ale nie aż tak upalną niedzielę przedstawiciele strajkujących w Polsce, skupieni w MKS- ie, podpisali porozumienie z rządem komunistycznym. Rozpoczynał się szesnastomiesięczny "karnawał Solidarności". Nikt prawie wtedy (rzecz jasna poza oficerami prowadzącymi) nie wiedział, że wszyscy trzej przywódcy strajkujących robotników, podpisujący w imieniu milionów cyrograf z diabłem, są od lat ubrudzeni kontaktami ze służbami PRL- u. Na razie porozumienia szczecińskie, gdańskie i jastrzębskie odbierane były z entuzjazmem i ogromna nadzieją.
W Gdańsku brakło Wałęsy, sprzedającego traktory w Etiopii, strata niewielka. Żałośnie wyglądała Kopacz w asyście Krzywonos, łobuza Borowczaka i balerona Borusewicza. No i garstki prominentów z PO- sitwy. Jej bełkot o zawłaszczaniu przez NSZZ "Solidarność" tej uroczystości nie nadaje się do komentowania. Przypomnieć tylko wypada pani premierze, że jej ówczesna "partia" czyli ZSL był od wojny lojalnym koalicjantem komunistów. Rocznica tego
wydarzenia powinna łączyć, trudno jednak o takie zachowanie gdy ze strony "władzy" od ośmiu lat widać tylko zaciśnięte kułaki i pogardliwe uśmiechy na otłuszczonych twarzach
.
Gnicie dykty, z której zbudowano III RP jet juz nie do zniesienia. Ujawniane codziennie informacje o działaniach "sztabu" Komorowskiego, o ordynarnych prowokacjach wobec Andrzeja Dudy, pokazują jedno: "Elyta" będzie się bronić do ostatniej minuty, wszelkimi metodami, wśród których kłamstwa, matactwa i korupcja będą w codziennym użyciu. Ale to już tylko 55 dni...Źródło: niepoprawni.pl
no... jedna sitwa zastąpi drugą Hop siup! No i od nowa Polska.....Ludowa.
Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały.
24 08 2015 To Nie Kaczyński Tylko Lepper Powinien Leżeć na Wawelu.
Nie wierzę w samobójczą śmierć Andrzeja Leppera czy też generała Petelickiego. Służby specjalne mają swoje sposoby, aby nie było śladów udziału osób trzecich w takich sytuacjach. W filmie Patryka Vegi „Służby Specjalne” zostało to rzekome „samobójstwo” dość wiarygodnie przedstawione. Wielokrotnie wyśmiewany Andrzej Lepper był wartościowym człowiekiem, któremu leżało na sercu dobro tego kraju i to on, a nie Lech Kaczyński powinien leżeć na Wawelu lub co najmniej mieć pomnik w Warszawie.
Gdyby dzisiaj ministrem rolnictwa i wicepremierem był Andrzej Lepper, to stan klęski żywiołowej byłby ogłoszony lub koalicja by się rozpadła, ale mamy niestety POPiSPSLSLDTR … i kamieni kupa. Straty spowodowane suszą dotkną wszystkich – szczególnie najuboższych, którzy zapłacą znacznie drożej za żywność.
Poniżej przemilczane przez polskie media wystąpienie Andrzeja Leppera w Parlamencie Europejskim wygłoszone w imieniu „Samoobrony RP”
19 listopada w 2002 roku.

Andrzej Lepper w swym wystąpieniu powiedział m.in:
Szanowny panie Przewodniczący, Szanowni Państwo, Przemawiając przed wysokim parlamentem w imieniu klubu „Samoobrony Rzeczpospolitej Polskiej”, jest to z jednej strony wielki zaszczyt, ale z drugiej strony to wielka historyczna odpowiedzialność przed własnym Narodem.
Naród polski w okresie przygotowawczym poniósł duże straty i wyrzeczenia. Zniszczony został polski przemysł włókienniczy, chemiczny, tekstylny. Zniszczony handel, transport, usługi. Upada polskie górnictwo i hutnictwo. Niszczone jest polskie rolnictwo wraz z otoczeniem i przetwórstwem rolno-spożywczym. Restrukturyzacja poszczególnych branż okazała się ich likwidacją, co przyczyniło się do bezrobocia, które dzisiaj oficjalnie wynosi 3,8 mln. osób
tj. ok. 18%, a z bezrobociem ukrytym tj. ok. 5 mln. ludzi czyli ok. 28%.
Do tej pory Unia zarobiła na Polsce dziesiątki mld. dolarów na eksporcie do Polski swoich nadwyżek produkcyjnych. To my utrzymujemy w Unii od 1 ln do 1,5 mln. miejsc pracy.
Czas na zadośćuczynienie. Przystępując do Unii interesuje nas tylko pełne partnerstwo od pierwszego dnia. Przypominam, że to Naród polski pierwszy stawił czynny opór faszyzmowi i przyczynił się do pokonania hitlerowskich Niemiec. Pokonał komunizm o czym przed 20 laty nikt nawet nie mógł pomyśleć. Przyczynił się do obalenia „Muru Berlińskiego”, przez co stworzono szansę do poszerzenia Unii Europejskiej.
Chcemy być równoprawnym członkiem Unii Europejskiej.

Naszą równoprawność traktujemy jako wartość nadrzędną. Jesteśmy eurorealistami. Przestrzegam Brukselę i Strasburg, jeżeli Polacy zostaną oszukani i skutkiem manipulacji elit politycznych Polska zostanie wcielona w struktury Unii na zasadach braku partnerstwa, to Polakom nie zabraknie odwagi i determinacji, aby wystąpić z Unii Europejskiej. Tak więc przyjęcie Polski do Unii na nierównych zasadach może być początkiem końca takiej Unii, służącej bogatym kosztem biednych. My Polacy mamy swój honor i swoją godność. Żadnej jałmużny nie chcemy. Żądamy i wierzymy, że Polska zostanie potraktowana uczciwie i po partnersku. Do tej pory Unia Europejska broniąc nieludzkiej globalizacji tłumaczy polskim władzom, że były to koszty restrukturyzacji gospodarki. Polskie władze tłumaczą polskiemu społeczeństwu, że to ofiara którą musimy ponieść. „Samoobrona” tłumaczy polskiemu społeczeństwu, że są to zasady nieuczciwe, nierównoprawne i nie do przyjęcia. „Samoobrona” mówi : - dość zniewolenia ekonomicznego Polski i Polaków.„Samoobrona” mówi : - jednoczmy Europę z zachowaniem hierarchii wartości- Człowiek,- Rodzina,- Praca,- i godne życie, Dziękuję bardzo. Źródło ryfinski.blog.pl
23 08 2015 Zbrodniarze, mordercy, kapusie, donosiciele, esbecy, cymbały mają całkiem dobrze w tej POkracznej III RP.
Były esbek, kapuś, donosiciel, konfident to ma super życie w POmagdalenkowym kraju. Własne tytuły gazet, tv, radio, a i adwokatów z urzędu. Kapuś, donosiciel, konfident, współpracownik bezpieki ma się po roku 89 lepiej niż za komuny. Wtedy musiał się czaić, ukrywać, chować twarz. Robić różne zmyłki. Kamuflować się. Może nawet i cierpiał?
Chociaż przykłady wielu TW dowodzą, że raczej nie mieli skrupułów, że donosili, kapowali ojca, brata, matkę, kolegów. Wtedy się stresowali. A nuż się wyda! A nuż koledzy się zorientują A nuż się wysypie po alkoholu.
A dzisiaj? Żyć nie umierać. Dziś mają się super. Chodzą w glorii. Otoczeni opieką nie tylko Michnika i jego odGWniankowej lafiryndii. Ba, mają nawet swoje
organy prasowe, własne programy tv a nawet całe redakcje w tv i radio co to dbają o ich dobre imię, zapewniają ich , że niczego złego nie uczynili.
Co prawda donosili, kapowali, szkodzili. Ale tylko trochę. Tylko odrobinkę. Bo przecież to był niemal element stały pejzażu PRL jako wmawiają od lat opinii publicznej gadzinkowi z wyborczej w typie Wrońskiego, Blumsztajna czy jakieś tam marszałkowo - butkiewiczowi z dziennika. Nic złego się nie wydarzyło. O co więc chodzi? Czy nowo odkryty gwiazdozbiór na nieboskłonie osiemdziesiątego pierścienia Saturna nie jest dostatecznym wybieleniem gnidowatego profesora - kapusia z toruńskiego UMK? Wszak i tak wyrzucał fasowane souveniry made in Pewex od esbeków do Wisły. A widziała to nawet taka, jedna nimfa wodna spod mostu drogowego w Toruniu.Czy to nie jest dowód wystarczający na wieloletnie, niewinne wręcz konszachty z esbecją. Poziom wody na Wiśle jest podobno najniższy od dziesiątek lat. Chodzę codziennie pod toruński stary most drogowy im. Józefa Piłsudskiego i wypatruję czy z odkrytego suszą dna Wisły nie wyzierają pewexowskie delikatesy puszki z szynką Ham, piwem Tuborg, orzeszkami ziemnymi i koniaki też. Bowiem
papierosy Gaulloise już musiały się dawno rozpuścić.Dlaczego to czynię? Otóż ten wielki toruński astro uczony twierdził, że co prawda za donosy brał wynagrodzenie, ale jeno w deputacie odpewex'owym i co go ma niby usprawiedliwiać... wyrzucał, wrzucał to wszystko z mostu do Wisły, natychmiast po wyjściu od esbecji.Szlachetny TW. Nieprawdaż. Zaiste. Tylko, że z jego ust nie padło do dziś nawet najcichsze "przepraszam" wobec kolegów astrofizyków, na których latami donosił, kapował, szkodził.A oni wcale nie byli od niego głupsi. Jednak ich kariery zostały mocno zahamowane m. in o zakaz wyjazdów nie tylko do Instytutu Maxa Plancka.
Byli TW mają rzeszę adwokatów z urzędu, którzy bezpłatnie ich bronią na każdym kroku.Tak więc Lech Wałęsa denuncjujący kumpli z wydziału
to niewinny baranek, a do tego noblista. Michał Boni, też po pijaku, w stressie, w jakimś strachu- rozpaczy donosił. Wszak to mieści się w afekcie. A to, że rozpłakał się , gdy mu to udowodniono jest już wystarczającym aktem ekspiacji i w nagrodę dostał super ministerium u premiera Tuska, teraz sute „ojro”.
Andrzej Olechowski sam się przyznał do współpracy i chodzi otoczony nimbem bohaterskiej chwały, że donosił na kolegów.
A ta bezkształtna intelektualna magma, co to nie podpisała oświadczenia lustracyjnego z Hennelową, Pieronkiem biskupem i Zachwatowicz na czele już została zaliczona do ofiar lustracji i pewnie zostanie wyniesiona przez gadzinki wyborcze i powiększona przez szkła kontaktowa do godności męczenników kaczyzmu.
Jakże miło i słodko mieć peerelowską przeszłość kapusia, donosiciela, prowokatora czy denuncjatora w kraju jak na ironię przezwaną przezwanym przez POmagdalenkowych papraczy stolarskich, III RP.
Mordercy ubeccy i esbeccy; ci bezpośredni oraz ci zza biurka dożywający swych dni w luksusie. A potem jeszcze z muzyką i honorami na Powązki. Im też służy ta kaprawa, nikczemna IIIRP.
III RP ziemia obiecana dla Jaruzela, Kiszczaka, Urbana, Michnika. Tudzież dla TW; Bolka, Karola, Zygmunta, ..... I dla takich jak Tusk, Kopacz, Mira, Zbycha i im POdobnych też. Tacy to sobie POżyją! ( czemu na nasz koszt?) Jak jeszcze długo!?
Źródło: niepoprawni.pl

23 08 2015 Kanalie, czyli syf i malaria.

No i stało się. Niemal jednocześnie pożegnaliśmy dwie postaci symbolizujące patologiczny układ, jaki zawładnął Polską po 1989 roku. W Poznaniu pochowano doczesne szczątki Jana Kulczyka, a swoją prezydenturę zakończył mdławym i banalnym orędziem Bronek Komorowski, przechodząc do historii, jako promotor antyludzkich i anty obywatelskich ustaw. Choć zbieg tych dwóch wydarzeń można uznać za wielce symboliczny to nie zalecam przedwczesnej radości i ogłaszania, że oto złożono już do trumny System III RP. Co prawda wśród salonowych funkcjonariuszy już bez używania optycznych przyrządów powiększających widać rosnący strach i panikę to jednak próbują oni starego patentu polegającego na tym, aby metodą odwracania kota ogonem wywołać w narodzie psychozę strachu i poczucie zagrożenia wielce prawdopodobnym zwycięstwem prawicy w jesiennych wyborach do parlamentu.
Przerażone widmem utraty władzy cyniczne kanalie już wkrótce zaczną apelować o odpartyjnienie wszystkiego, co się da - od mediów publicznych
po spółki skarbu państwa.
Mamy oto wysyp obrońców i strażników demokracji oraz wojowników o wolne obiektywne i uwolnione od partyjnych wpływów media, na czele których staje Żakowski, członek założyciel Towarzystwa Dziennikarskiego, które samozwańczo nazwało się „dziennikarzami z górnej półki”. Warto
przypomnieć, co to za „dziennikarskie kwiecie” oprócz Żakowskiego zasiada w tej towarzyskiej knajpie GS-u. Są to: Seweryn Blumsztajn (Gazeta Wyborcza), Jan Ordyński ( były szef POP PZPR w „Rzeczpospolitej”), Wojciech Maziarski (Gazeta Wyborcza), Cezary Łazarewicz ( dziennikarska „Hiena Roku 2012”), lewak Robert Walenciak, Dorota Warakomska, Jacek Rakowiecki (do marca 2015 r.. rzecznik prasowy TVP). Oczywiście jestem jak najbardziej za
odpartyjnieniem mediów, ale widząc, kto obłudnie i cynicznie o to apeluje ogrania mnie pusty śmiech. Do dziś przetrwała zbitka dwóch słów, która panujący brud i bałagan, albo towarzystwo złożone z kanalii i szemranych obleśnych typów określała jako syf i malaria. Powiedzenie wzięło się stąd, że kiedyś syfilis próbowano leczyć zarażając chorych właśnie malarią. Liczono, że nieznoszące wysokiej temperatury krętki blade zniszczy wysoka gorączka towarzysząca tej tropikalnej pasożytniczej chorobie. Oczywiście zakładano, że dojdzie do tego zanim pacjent umrze na jedną bądź drugą przypadłość. Nagła fałszywa troska Żakowskiego o odpartyjnienie mediów to nic innego jak dołożenie malarii do panującego już w III RP syfu. My musimy szybko zwalczyć obie te choroby bez korzystania z podpowiedzi czerwonych i różowych dziennikarskich kanalii pozujących dzisiaj na uzdrowicieli i krzewicieli dobrych manier. Bądźmy uważni i obserwujmy to co się wokół dzieje, bo jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: „Rechot należy do żab, uśmieszek - do małp, śmiech - do ludzi. A więc - wystarcza słuchać i obserwować.” Ja proponuję szczerze śmiać się z tych kanalii – w końcu jesteśmy ludźmi.
Źródło: niepoprawni.pl

23 08 2015 Uwaga na żarty z pełoooo...

Przed miesiącem, na drzwiach jednego z pokoi warszawskiego biurowca Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zawieszono kartkę z tekstem: „Zamknij drzwi, bo zrobię z Tobą to samo, co Platforma z Polską”. Żart nie spodobał się zatrudnionej w Funduszu córce posła Platformy Obywatelskiej Mirona Sycza, która według świadków zrobiła zdjęcie telefonem i wysłała je ojcu. Krótko później interweniowało Ministerstwa Środowiska. Poseł PO
zaprzecza, że informował resort o tym incydencie. – Gdybym dowiedział się o tej sprawie od córki, z pewnością zareagowałbym inaczej. W Polsce mamy niekiedy za dużo wolności słowa, a za mało odpowiedzialności – powiedział Sycz. Nie potrafił jednak wyjaśnić, jak sprawa trafiła na szczebel ministerialny, mało tego, nie wierzył, by coś takiego się stało.
– Fundusz to zbyt poważna instytucja, żeby przez taki incydent miała problemy w ministerstwie – zapewniał. Kartka została jednak komisyjnie usunięta przez wyższego rangą urzędnika i eskortującego go ochroniarza, a autorka niefortunnego żartu została wezwana na dywanik do przełożonych.
Nie poniosła jednak żadnych konsekwencji służbowych, bo nie naruszyła ani obowiązującego prawa, ani żadnego z regulaminów wewnętrznych NFOŚ.
Przyznała, że poczucie humoru jest sprawa indywidualną i jeśli jej żart kogoś osobiście dotknął, to jest gotowa tę osobę przeprosić.
Wiceminister środowiska Janusz Ostapiuk, który z ramienia MŚ jest także szefem Rady Nadzorczej NFOŚiGW złożył za to wniosek o obniżenie funduszu
płac w NFOŚiGW o 5%. Jest to o tyle dziwne, że tego samego dnia minister środowiska Maciej Grabowski poinformował Zarząd Funduszu o możliwości zwiększenia funduszu płac o 5%.
Ponoć Janusz Ostapiuk podczas posiedzenia Rady Nadzorczej uzasadnił wniosek o obniżenie funduszu płac w NFOŚiGW faktem pojawienia się karki z żartem na temat PO. Ponadto nisko ocenił zaangażowanie pracowników i skrytykował ich za brak dyscypliny, w tym m. in. przekraczanie przez urzędników regulaminowego czasu spożywania posiłków. Wniosek ten wynika zapewne z niedawnej sytuacji w stołówce NFOŚiGW. Kiedy wiceminister Ostapiuk chciał zjeść w niej obiad, okazało się, że wszystkie stoliki są zajęte, a żaden z pracowników nie kwapi się, by ustąpić oficjelowi miejsca. Według naszych informatorów głodny wiceminister miał zrobić pracownikom awanturę, że zamiast pracować jedzą obiad zbyt długo i jeszcze rozmawiają przy stołówkowych stolikach. Obniżenie funduszu płac spowodowało protesty związków zawodowych działających w NFOŚiGW. Sprawą zajmie się też sejmowa komisja ochrony środowiska.
Źródło: niepoprawni.pl
22 08 2015 Zybertowicz: „Mamy do czynienia z przemianą nastrojów wyraźnie propisowską.
Nawet PSL, w zamian za zachowanie części konfitur, poprze PiS”
Zdaniem prof. Zybertowicza, Donald Tusk stworzył system, w którym mamy do czynienia z zinstytucjonalizowaną nieodpowiedzialnością.
Pani, która się nie sprawdziła jako minister zdrowia, została marszałkiem Sejmu, a potem będąc marszałkiem Sejmu, który konfliktował
współpracę międzypartyjną, została premierem.
Obok tego dziesiątki innych przykładów na zjawiska, jakie kiedyś profesor Jerzy Hausner nazwał zinstytucjonalizowaną nieodpowiedzialnością. To zjawisko za rządów Platformy zyskało o wiele większą skalę niż za rządów SLD
Według socjologa obecnie mamy do czynienia z przemianą nastrojów wyraźnie propisowską.
Kolejne ogniwa aparatu władzy i różne części establishmentu III RP coraz częściej meldują się w największej partii opozycyjnej, oferując gotowość (na razie cichej ) współpracy. Taki trend zwiększa szansę na samodzielne rządy PiS
Nie można sobie wyobrazić, aby Kukiz wszedł w sojusz z partią, która jest symbolem chorego systemu klientelistycznego. To byłby koniec
reputacji tego kontestatora. Jestem przekonany, że Paweł Kukiz wierzy w Polskę, dlatego nie może poprzeć ugrupowania polityków z taśm prawdy — tłumaczy prof. Zybertowicz.
W jego przekonaniu także PSL poprze PiS. PSL, jeśli przekroczy próg wyborczy, to także, sądzę, z różnych powodów będzie chciało być języczkiem u wagi. Nawet jeśli nie wejdzie do rządu, ale w zamian za zachowanie części konfitur w rozmaitych agencjach rolnych, poprze PiS
Źródło wPolityce.pl

22 08 2015 PO nie jest partią obywatelską tylko ugrupowaniem antypolskim, budującym swoją pozycję na kłamstwie, korupcji i pogardzie dla narodu.
Podczas wywiadu z premier Kopacz w TVN 24 redaktor Katarzyna Kolenda - Zaleska naraziła się na uwagę, która brzmiała: „może pani nie należy do
zwolenników Platformy Obywatelskiej…” A Zaleska zapytała tylko, czy PO ma coś do zaoferowania poza walką z PiS -em.
Oj, uważajcie redaktorzy stacji, co to mówi „całą prawdę całą dobę”, żeby wam się nie wypsnęła jakaś prawda, bo może was spotkać los Kamila Durczoka, albo coś jeszcze gorszego. Tak to jest, gdy partia władzy nagle dowiaduje się, że nie jest skazana na zwycięstwo, co dostrzegają równie jak ona przestraszeni
dziennikarze głównego nurtu, nazywanego złośliwie „głównym ściekiem” medialnym.
Premier Kopacz pojechała w tym wywiadzie utartym torem sugerując niezdarnie, że Platforma jest partią „wszystkich Polaków”, podczas gdy Prawo i Sprawiedliwość jest partią jakichś sześciu milionów obywateli, przez których prezydent Duda wystąpił do Senatu z propozycją ogłoszenia referendum w dniu wyborów do Sejmu.
Otóż te 6 milionów podpisów to podstępne działanie wrogów kraju, który Kopacz kocha, jak zapodała w spocie PO, a nie obywateli, bo obywatelami są zwolennicy tej partii, do których należą osobnicy w rodzaju Niesiołowskiego, Kuczyńskiego i Palikota. I dlatego nie należy się dziwić, że różni obywatele mają też swoje pytania, czy np. wyprowadzić religię ze szkół albo odebrać subwencjonowanie Kościoła. No, ale oni nie zebrali podpisów, więc do dzieła lewactwo, zbierajcie podpisy, na początek proponuję referendum w sprawie gejowskiej tęczy na Placu Zbawiciela. Już widzę te miliony podpisów skrzywdzonych przez niesprawiedliwość polityczno - społeczną prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz- Waltz, które domagają się pozostawienia tego artystycznego bohomaza na Placu Zbawiciela. Czy zbiorą milion podpisów, skoro na demonstracjach gejów i lesbijek czyli tzw. paradach równości zbiera się najwyżej kilkaset osób, w tym
rozwydrzone dzieciaki w wieku gimnazjalnym?
Czy Senat wyrazi zgodę na referendum w dniu 25 października, dowiemy się za jakiś tydzień. Zgodzi się czy nie zgodzi, Platforma i tak ma przechlapane. Nie tylko dlatego, że za referendum w sprawie skrócenia wieku emerytalnego opowiedziały się dwa miliony obywateli, ale dlatego, że za obniżeniem tego wieku opowiada się większość Polaków, czemu daje wyraz na forach internetowych i w wypowiedziach publicznych. I tu jest pies pogrzebany. On jest pogrzebany w propagandzie sukcesu zdemoralizowanej do szpiku kości partii rządzącej, która jest partią obywateli zadowolonych z siebie, korzystających z
przywilejów władzy, ludzi sukcesu i beneficjentów korupcji władzy
. Ta reszta, jakieś dwie trzecie narodu, to nieudacznicy, zbałamucone przez opozycję matki sześciolatków, obywatele, którzy utracili pracę w wieku przedemerytalnym, bo są za starzy i młodzież, która nie ma pracy i szans na godną emeryturę. To jest ten głupi naród, który zbiera podpisy pod postulatami nie do spełnienia, bo już nic nie da się dobrego zrobić w „tym kraju”, który Kopacz kocha.
Nikt, nawet zwolennicy PO nie mają złudzeń, że za referendum Komorowskiego stoi PO, wszak to senatorowie z tej partii owe referendum przegłosowali.
Nikt też nie ma złudzeń, że ta partia nie jest partią obywatelską tylko ugrupowaniem antypolskim, budującym swoją pozycję na kłamstwie, korupcji i pogardzie dla
narodu. Całego, bo Platforma nie jest narodem, jest wrzodem na jego ciele. Tyle i aż tyle.
Źródło wPolityce.pl
18 08 2015 "Super Express": Posłowie kosztują nas milion zł dziennie.
Według informacji "Super Expressu", utrzymanie Sejmu w 2016 roku ma kosztować 453 mln zł! Czyli na posłów płacimy ponad milion złotych dziennie - rachuje gazeta.
Od przyszłego roku pensja parlamentarzystów ma wzrosnąć o około 500 zł (czyli z 9892 zł do prawie 10 400 zł). Do tego posłowie otrzymują także dietę w wysokości 2473 zł oraz przeróżne dodatki.
Posłowie dostaną również 4,6 mln zł na zakwaterowanie w Warszawie, a także korzystać z darmowych przejazdów i przelotów po kraju - za 11,9 mln zł
- czytamy."Milion złotych to ogromne pieniądze. Powinniśmy zacząć być mniej rozrzutni i płacąc, wymagać np. ograniczenia liczby parlamentarzystów czy niektórych ich wydatków" - komentuje na łamach gazety profesor Kazimierz Kik.
Jak się bawić to się bawić na całego. Źle zarządzane państwo od 1989 roku pozwoliło by jego urzędnicy przepuścili cały zgromadzony przez pokolenia majątek. Szlachta polska lubi się bawić i nic ale to nic nie folguje. Zobaczcie jak ich konta pęcznieją.
Przywileje szlacheckie:Zwalniały szlachtę od większości podatków. Gwarantowały nietykalność osobistą i majątkowa. Nadawały określone prawa sejmikom
szlacheckim. Szlachcicem był ten, kto urodził się w rodzinie szlacheckiej, posiadał pełne prawo własności ziemi, podlegał sądownictwu szlacheckiemu. Przywilejem jego było też używanie herbu. No i żeby było śmiesznej po tylu przewrotach, po tylu rewolucjach, po transformacji ustrojowej przywileje i uprawnienia
pozostały takie same. Wystarczy tylko słowo szlachcic zastąpić obecnie używanymi: radny, poseł etc. etc.
15 08 2015 Tusk z Brukseli kontroluje Ewę Kopacz, która słucha i pomaga Polakom za pomocą podsłuchów.
Gazeta Fakt, opierając się na swoich źródłach w Platformie Obywatelskiej, podaje, że Donald Tusk zachował ogromne wpływy we własnej partii. To, co robi Ewa Kopacz, premier państwa polskiego, jest pod ścisłą kontrolą Przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Według informatorów
gazety Fakt, bliscy współpracownicy Tuska na bieżąco pośredniczą w przekazywaniu dyrektyw z Brukseli do Warszawy. Paweł Graś kontaktuje się bezpośrednio z premier Ewą Kopacz, natomiast Igor Ostachowicz z Michałem Kamińskim.
Według Tuska wszyscy są przeciwko niemu i nie został zaproszony przez Andrzeja Dudę na zaprzysiężenie prezydenckie jako Przewodniczący Rady Europejskie. Było to o tyle zaskakujące, że kwestią zaproszeń na zaprzysiężenie prezydenta zajmował się Urząd Marszałka Sejmu. Marszałek Sejmu zaprosiła Donalda Tuska jako byłego premiera, co nie spodobało się Przewodniczącemu Rady Europejskiej. Pośpieszył do zachodnich mediów ze skargą na nowego prezydenta.
Tusk pomimo braku uprawnień ustalał listy PO.
Może szokować, że zamiast brać udział w uroczystości zaprzysiężenia nowego prezydenta, większość czasu spędził w willi przy ul. Parkowej w Warszawie. Wraz z Ewą Kopacz zajmował się układaniem listy wyborczej PO.
"Słucham, rozumiem, pomagam" - głosi z plakatów rozwieszonych w całym kraju najnowsze hasło Ewy Kopacz. Okazuje się, iż znaczenie słów o słuchaniu Polaków, by następnie im pomóc, może mieć zupełnie inne znacznie, niż nam się wydaje. Jak dalece PO jest pod kontrolą Donalda Tuska, świadczy fakt, iż aktualnie partia zajmuje się wypełnianiem jego kolejnej dyrektywy, czyli jak najszybszym przeprowadzeniem w Parlamencie nowej ustawy podsłuchowej. Jak podaje Nasz Dziennik, ustawa ma drastycznie ograniczyć tajemnice zawodową prawników, dziennikarzy i duchownych. Według resortu spraw wewnętrznych, rząd oceni projekt dotyczący inwigilacji i bilingów jako pozytywny i będzie nakłaniać Parlament do przyjęcia ustawy. Według Naczelnej Rady Adwokackiej, ustawa mocno ograniczy ochronę tajemnicy zawodowej. Może nawet doprowadzić do inwigilacji Polaków bez żadnego nadzoru i upodobni nasz kraj do państw
niedemokratycznych. Źródło: fakt.pl
14 08 2015 Polska może nie w ruinie, ale w śmieciach ginie.
Śmieciowy” raport NIK: Rosną koszty dla ludzi, dla gmin, rosną zyski biznesu śmieciowego – i rosną góry śmieci w lasach…
Niech przemówi Najwyższa Izba Kontroli, słowami jednego z najnowszych jej raportów:„…Wprowadzony dwa lata temu nowy system gospodarowania odpadami komunalnymi nie doprowadził do rozwiązania problemu „dzikich wysypisk”, których przybywa zamiast ubywać. Rosną także koszty gospodarowania odpadami, bo gminy nie potrafią rzetelnie oszacować ilości wytwarzanych śmieci i asekuracyjnie nakładają na mieszkańców wyższe opłaty.
Poza tym z firmami odbierającymi śmieci rozliczają się ryczałtem, niezależnie od ilości wywożonych nieczystości. W efekcie w nowym systemie mieszkańcy płacą więcej, choć często rzeczywiście mogliby mniej……
Stworzony przez gminy system gospodarowania odpadami jest nieszczelny. W ponad 60 proc. skontrolowanych przez NIK gmin powstawały „dzikie wysypiska”. Co gorsza ich liczba zamiast spadać rośnie: na koniec 2013 r. w kontrolowanych gminach było ich 894, a we wrześniu 2014 r. już 1452, czyli o ponad 60 proc. więcej. Tendencję wzrostową potwierdzają także dane GUS oraz Ministerstwa Środowiska. Według danych Ministerstwa przed 1 lipca 2013 r. w lasach porzucono blisko 45 tys. m³ odpadów, a po 1 lipca 2013 r. wielkość ta wzrosła o ponad 30 tys. m³ do 76 tys. m³. ..”
Raport NIK nie pozostawia złudzeń – wprowadzona dwa lata temu ustawa śmieciowa, uchwalona przez koalicję PO- PSL (przy sprzeciwie Prawa i Sprawiedliwości i skardze do Trybunału Konstytucyjnego) to katastrofa. Rosną koszty dla ludzi, rosną koszty dla gmin, rosną zyski śmieciowego biznesu – i rosną
góry śmieci w lasach.
Polska może nie w ruinie, ale w śmieciach ginie. Taki to kolejny „sukces” rządów PO-PSL.
Źródło J.Wojciechowski
11 08 2015 Prawda czasu, prawda o Polsce. W środku lata AD 2015 Jaruzelski staje jak żywy 20 stopień zasilania.
Znaczy się nie jest potrzebna wojna by Zielona Wyspa, Kraj Wielkiego Skoku Gospodarczego został całkowicie sparaliżowany przez upały. Jeszcze nie tak dawno temu dyskutowaliśmy na temat: „Dlaczego Polacy nie odczuwają na własnej skórze wzrostu gospodarczego, mimo iż Polska zalicza się do krajów z najszybciej rosnąca gospodarką?”
Przecież na przestrzeni ostatnich 14 lat (2000 - 2014) skumulowany wzrost gospodarczy wyniósł 64%. Zastanawia minie jak to jest możliwe, że wzrost gospodarczy rośnie nam o 64%, podczas gdy siła nabywcza przeciętego wynagrodzenia wzrasta o 15 - 25% w zależności od struktury wydatków?
Przecież to przeczy wszelkim zasadom matematyki. Chociaż według prof. Balcerowicza dwa plus dwa to sześc albo trzy czasami może być cztery.
20 stopień zasilania.
Czy niebawem E.Kopacz wyłączy nam ładowarki i laptopy? Można okradać na wnuczka, na policjanta.. na.... Można też jak za Tuska/Kopacz czyli POprzez bezmyślne rządzenie krajem, POprzez bezrefleksyjną politykę gosPOdarczą POzbawioną umiejętności i ...WYOBRAŻNI! POprzez szkodnictwo, niewyobrażalną
lekkomyślność, brak wizji. Można też dodatkowo okradać kraj, niszczyć firmy, obywateli przez durnowatych urzędasów czyli szkodników takich, co to Polskę na skraj energetycznej zapaści doprowadzili, że w środku lata zabrakło energii nawet do ... ładowarek telefonów.
I tak nas Polaków okradają z przyszłej majętności, dobrobytu, pomyślności naszych dzieci i wnuków!

Od lat mądrzy ludzie, czyli ci dużo mądrzejsi i uczciwsi od Tuska i jego szwagrów kamratów co rusz napominali, że grozi nam najdelikatniej rzecz ujmując
niezbilansowanie, wielka wtopa z powodu zaniechania oraz braku inwestycji tak w produkcje energii jak i przesył. Bowiem cały ten system jest przestarzały, jego modernizacja nieprzemyślana.Ale oni swoje. Cyt. geniuszy rządowych "... popyt na energię jest niższy, niż był wstępnie planowany. i ... wchodzą rożne metody
efektywności energetycznych wprowadzone przez firmy, czyli na tą samą produkcje potrzebują mniej energii." to uzasadnienie wstrzymania budowy elektrowni w Ostrołęce przez wiceministra rozwoju regionalnego dr Jerzego Kwiecińskiego. Genialne trzeba przyznać pod blok Ostrołękę wydano ponad 200 mln zl, wycięto w pień 100 ha lasu i to wszystko na rozkurz, jak to za Tuska POszło się bujać gdyż ich nowa strategia energetyczna to tzw projekty
priorytetowe (cokolwiek by to miało znaczyć!) tzw opaski, znaczy się chyba transgraniczny handel- zakupy z Litwy oraz ... Kaliningradu.
Przez ostatnich kilka lat trwało odtuskowe bajanie, bajdurzenie nawet z elektrownią atomową włącznie czyli na fanaberie Grada i kolesi, gdzie nawet jeszcze lokalizacji brak. A wydatki już na wszelakie "study project" czyli ... sikanie po ścianie rzędu grubo ponad setki mln zł.
Od 2012 miały ruszyć z kopyta inwestycje; 8 elektrowni ( 4 węglowe, 4 na gazie), aby już od 2015 r. polskie bezpieczeństwo energetyczne było zapewnione "...zabezpieczą dostawy energii do odbiorców końcowych całkowicie, nawet nieco ponad miarę, kiedy zostaną oddane do użytkowania pomiędzy 2015 r. a 2018 r."( to cytat z sejmowej deklaracji min Budzanowskiego z jesieni 2012r.
A jak wygląda w realu ta polityka bezpieczeństwa energetycznego koalicji PO/PSL to widać. Przyczyna zasadnicza, to brak przemyślanej polityki energetycznej, niedbałość. A skutki? Krajowy System Elektroenergetyczny na łopatkach 20 stopień zasilania.
I co na to pani Kopacz i POdobni jej geniusze z koalicji? Nie ma strachu. Wszak na skali ograniczeń w dostawie energii od 20 stopnia zasilania jest jeszcze mnóstwo miejsca. Do 30 stopnia .... manewrów multum.
Ja pamiętam, gdy Jaruzelski ogłaszał 16 stopień w godzinach szczytu, to nie tylko moja lodówka zamieniała się w basenik. Może w tym jest metoda E .Kopacz ulżenia nam w upały?
Nie ma strachu. Pani premier może jeszcze nas schłodzić. Ba! ... wręcz zmrozić. Bowiem zawsze ma jeszcze w zanadrzu, na POdorędziu ten nienawistny PiS z tak samo nienawistnie uparcie... milczącym prezesem. I niemniej wrednym prezydentem Andrzejem Dudą co to rady gabinetowej na swe pokoje nie
chce premier Kopacz wpuścić.
Jest więc na kogo zrzucić całą winę.

Prezes Jarosław Kaczyński milczący w sejmie, Beata Szydło uśmiechająca się do mieszkańców Chrzanowa, a prezydent Andrzej Duda wśród wychowanków
siostry Małgorzaty, to naprawdę za wiele w te upały. To za duże obciążenie krajowego systemu energetycznego. I jak tu rządzić tą ciemnotą.
Już jeno ciemności mogą ukryć te niedoróbki ekipy PO/PSL, POkryć rumień bezwstydu tych szkodników. Źródło niepoprawni.pl/
08 08 2015 Polacy - Niewolnicy we własnym kraju.
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że żyjemy w Polsce. A cóż to za odkrywcze stwierdzenie?! Odkrywcze i nie odkrywcze, odpowiadam. Odpowiedź
zależy od tego, czy uświadamiamy sobie, co to znaczy żyć w Polsce.
Polska to nie jest normalny kraj – uświadomić to sobie można poprzez porównanie z innymi krajami. Podstawową różnicą między Polską a taką na przykład Anglią nie jest to, że tam stale pada, a u nas upał potrafi być nie do zniesienia, albo że tam jest funt (szterling), a u nas złoty. Nie – podstawową różnicą jest to, że Anglia daje swoim obywatelom wolność, a Polska – zniewolenie.
Spotkany na londyńskiej ulicy Anglik pogodnie zapyta się ciebie, how are you? Zrobi to, bo wie, że u ciebie fine, thanks, i może spokojnie pogawędzić, albo pójść dalej. Spotkany na warszawskiej ulicy Polak omiecie cię pochmurnym spojrzeniem, oceniając twoją zamożność, i albo będzie szedł na ciebie, jeśli w jego ocenie jesteś biedniejszy, albo usłużnie ustąpi ci miejsca, jeśli jesteś bogatszy. W żadnym wypadku nie spyta, co u ciebie. A jeśli już, nie daj Bóg, spyta, to wiesz przecież, że nim wypowiesz zwyczajowe polskie „eee, stara bieda” (koniecznie dodając do tego lekceważąco- melancholijne machnięcie ręką), on
już zacznie skarżyć się na wszystko, co przeżył, przeżywa i przeżywać będzie.
Ty zrobisz tak samo, jeśli przypadkiem (bądź z premedytacją) zdążysz mówić przed nim.
Bo jak tu nie narzekać? Czy jest coś, na co w Polsce można nie narzekać? Nawet pogodę mamy taką, że albo skwar spiekota, albo deszcze niespokojne…
Co sprawia, że Anglik jest spokojny, a Polak nie?
Coraz mocniej zapada we mnie przekonanie, że winę za to ponosi – nie, nie Żyd/Rosjanin/Niemiec czy inny kapitalista, choć oni oczywiście bez wątpienia też, ale w drugiej kolejności i tylko w efekcie – więc mam przekonanie, że winę za to ponoszą polscy politycy, a konkretnie, uchwalona przez nich ordynacja wyborcza.
Tak, chcę tu powiedzieć o tym, że proporcjonalna ordynacja wyborcza jest w rzeczywistości ordynacją partyjnotwórczą, proporcjonalnie do siły partii dzielącą tort pomiędzy polityków, umożliwiając im sprawowanie niemożliwej do podważenia przez „szaraków” władzy.
Tak, jak nie ma znaczenia interes lokalnych wyborców (nielokalnych zresztą też), dotrzymywanie obietnic, posiadanie wizji rozwoju swojego okręgu i inne tam takie, co to byśmy chcieli, żeby było ważne. Znaczenie ma jedynie lojalność wobec szefa partii i posiadanie własnej „partii lisowczyków” gotowych do
poderżnięcia gardeł konkurentom… z tej samej partii.
Partiokracja, wytworzona przez proporcjonalną ordynację wyborczą uczyniła z nas, Polaków, niewolników we własnym kraju. My przecież nic tu nie możemy – powołać, odwołać, sprawdzić, skontrolować, domagać się (to akurat możemy, bo i tak nie przynosi efektów). Nie możemy również żyć godnie, spokojnie, bezpiecznie. Czy Anglik albo Amerykanin wiedzą, co to strach przed nędzą? Nie wiedzą. Wiedzą, że w razie czego ochroni ich tzw. socjal, wystarczający do życia, skromnie, ale bezpiecznie.
W Polsce? Są bogaci i biedni, bogaci i biedni…
Coście, skurwysyny, uczynili z tą krainą? zapytam słowami Kazika. Zrobiliście niewolników ze swoich rodaków? Polska, którą podobno kochacie, rządzicie jak magnackimi latyfundiami? A gdzie Honor i Ojczyzna (że nie wspomnę o Bogu)?
Źródło Niepoprawni.pl
06 08 2015 Ujawniono list Leppera. Kaczyński i Ziobro oskarżani o spisek.
Były poseł PO zamieszcza na swoim blogu polityczną sensację. List Andrzeja Leppera. Przewodniczący Samoobrony oskarża w nim Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę o łamanie prawa i spisek, polegający na przygotowaniu afery gruntowej.
Andrzej Lepper chciał o wszystkim opowiedzieć przed sejmową komisją do spraw nacisków. List datowany jest na kwiecień 2009 roku. Przewodniczący Samoobrony napisał do przewodniczącego komisji, posła Sebastiana Karpiniuka z PO, oburzony wypowiedziami innych członków komisji - Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka z PiS.
List na swoim blogu w serwisie Wprost.pl zamieścił były poseł PO Robert Węgrzyn.
Jestem zaszokowany cynicznym, bezwstydnym i kłamliwym oświadczeniem tych Panów, że nie było żadnych dowodów na łamanie prawa przez Centralne biuro
Antykorupcyjne, ministra sprawiedliwości Pana Zbigniewa Ziobrę oraz ówczesnego premiera Pana Jarosława Kaczyńskiego w sprawie tak zwanej afery gruntowej
- pisał Andrzej Lepper.
Przekonywał przy tym, że afera gruntowa, w wyniku której stracił stanowisko wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, to dowód na rażące bezprecedensowe łamanie prawa. Dowody na ten temat chciał przedstawić przed komisją śledczą.
Pragnę udowodnić, że afera gruntowa została wymyślona przez CBA, Kancelarię Premiera Kaczyńskiego i jego osobiście jako prowokacja polityczna wymierzona wyłącznie przeciwko konstytucyjnemu Ministrowi i Wicepremierowi rządu Andrzejowi Lepperowi - pisał przewodniczący Samoobrony. I przekonywał dalej:
Chciano w ten sposób skompromitować i aresztować moją osobę, a w konsekwencji pozbawić pełnionych funkcji publicznych. Zamierzano przejąć Klub Poselski
Samoobrony pod władcze skrzydła PiS, aby stworzyć sobie warunki do autokratycznego rządzenia krajem.
Andrzej Lepper pierwszy raz stanął przed komisją śledczą w listopadzie 2008 roku, drugi raz - pięć miesięcy po napisaniu listu. Powtórzył wówczas swoje
zarzuty i domagał się przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego. Źródło: wprost.pl
03 08 2015 Kopacz, wierna uczennica Bieruta.
Niedawno minął dzień 22 lipca, kiedyś kluczowa data dla reżimu czczona w PRL- u i odwołująca się do wielkiego kłamstwa założycielskiego tak zwanej Polski Ludowej. Chełm, piękne historyczne polskie miasto o tysiącletniej historii niemal na pół wieku zredukowane zostało jedynie do miejsca, w którym zebrało się
czternastu wytypowanych przez Stalina polskojęzycznych łotrów i zdrajców, którzy ogłosili tam tak zwany manifest PKWN - dokument od początku do końca opracowany w Moskwie i tamże wydrukowany. 22 lipca 1955 roku upamiętniając tamten akt zdrady stanął w Warszawie symbol sowieckiego zniewolenia, czyli Pałac Kultury i Nauki im. Stalina.
Takim PKWN- em dla III RP był spektakl po tytułem „obrady okrągły stołu”. Właśnie to wyreżyserowane widowisko wytypowane zostało, jako wydarzenie, które naród musi obowiązkowo czcić i bić pokłony przed aktorską trupą zaangażowaną w to przedstawienie. Oczywiście Kiszczak z
Jaruzelskim nie poszli w ślady Bieruta i nie dołączyli do procesji
Bożego Ciała, ale już dużo wcześniej zadbali o to, aby tak zwani „konstruktywni opozycjoniści”, których obaj zbrodniarze i zdrajcy chcieli obsadzić w roli głosu narodu i przyszłego partnera do rozmów, postrzegani byli przez Polaków, jako wierni Kościoła. Trzeba zawsze pamiętać, że faryzeusz Michnik zanim
rozpoczął swoją antykatolicką krucjatę i wznoszenie toastów z Kiszczakiem i Jaruzelskim wcześniej przyklejał się obłudnie do kapłanów, którzy po chrześcijańsku zapewniali mu wikt i opierunek.

Plujący dzisiaj na biskupów Niesiołowski na początku lat 90. obsadzony został w roli wojującego ultrakatolika, który miał sprawiać wrażenie, że za wiarę i kapłanów jest gotów iść nawet na męczeńską śmierć. Komorowski już wówczas poddawany był charakteryzacji na wiernego syna Kościoła, a liczna grupa dzisiejszych opluwaczy i wrogów katolickiej Polski wędrowała od świątyni do świątyni przemawiając do ludu z ambon.
Pamiętajmy, że zdrajcy zawsze grali i grają pod publiczkę by ukryć swoje prawdziwe intencje.
Powróćmy teraz do dnia dzisiejszego zaś ten nawiązujący do historii wstęp potraktujmy niczym ściągę, która pozwoli nam zrozumieć zachowania obecnej władzy, a także uzmysłowi, że tak naprawdę mimo upływu lat metody ogłupiania Polaków są ciągle takie same i nawet niespecjalnie udoskonalone.
Oto Kopacz pędzi do Watykanu by w kampanii wyborczej zaprezentować swoją fotkę z papieżem Franciszkiem, po czym wraca do kraju i ustawę o in vitro nazywa „wielkim zwycięstwem polskiej wolności”. Po jej podpisaniu w ubiegłą środę przez Komorowskiego, który w ten sposób kończy swoją prezydenturę. Kopacz to najlepszy i wręcz podręcznikowy przykład osoby, która modli się pod figurą, a diabła ma za skórą. Podobnie jak Bolek który przyszedł z
Matką Boską w klapie a okazało się że ma diabła w sercu. Źródło Niepoprawni.pl
03 08 2015 Nam gwizdać zakazano.
Pierwszego sierpnia o godzinie 17-tej, na Cmentarzu Powązkowskim, pod pomnikiem Gloria Victis, przedstawiciele najwyższych władz w osobach premier
Kopacz i prezydentowej Gronkiewicz – Waltz zostali wybuczeni i wygwizdani przez niezależny lud Warszawy. A prezydent elekt Andrzej Duda, został przywitany gorącymi oklaskami.-
"Dobrze, że chociaż nie pluli" – stwierdziła przeurocza marszałek Kidawa Błońska, która, jako kobieta salonowa już się martwiła o rozmazujący się makijaż. Kopaczowa niestety nie chciała przejść do historii, choćby stwierdzeniem, że może im wszystkim rozdać ciasteczka. Albo postawić lody.
A Gronkiewicz – Waltz zaś uwodziła wszystkich swym słynnym, enigmatycznym i mongolskim uśmiechem, na coraz młodszej twarzy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz skrytykowała wszystkich, którzy wygwizdali polityków PO na cmentarzu powązkowskim. Przyznała również, że politycy PO "są przyzwyczajeni" do podobnych sytuacji.
Kto nami rządzi?Z kim nam przyszło pracować? Przyzwyczailiśmy się do gwizdów i to mówi prezydent Warszawy jedna z czołowych postaci Platformy. Hania nie
pij! Powierzamy Ci nasze wspólne dobro. Wygwizdali. No i co z tego jak to spłynęło po nich jak woda po kaczce.
Nie buczenie, gwizdy niepokoją mnie kiedy przemawia premier Kopacz. Niepokoi mnie to że premier Kopacz mówi z takim zaangażowaniem, przekonaniem jak mówiła w Moskwie i Smoleńsku o identyfikacji ofiar katastrofy. No a ci z PiSu niech tak się nie cieszą. Zobaczymy jacy oni będą mądrzy kiedy dorwą się wreszcie
do władzy. Zemsta Kaczyńskiego na Platformie nam wszystkim odbije się czkawką i powszechne mściwosierdzie zapanuje.
31 07 2015 Wildstein: Jak przywrócić państwo Polakom?
Ośmioletnie rządy PO to prawie dwukrotny wzrost zadłużenia Polski. Gdyby nie skok na OFE, czyli przejęcie i skonsumowanie 150 mld zł, które były własnością emerytów, oficjalny dług państwa osiągnąłby 60 proc. PKB, a więc naruszyłby konstytucyjnie dopuszczalną granicę.
Zbudowano chyba najdroższe w Europie drogi, w tym wyjątkowo kiepskie autostrady, których symbolem są absurdalne ekrany oddzielające kierowców od świata. Zostały społeczeństwu ofiarowane gigantyczne stadiony, do których będziemy musieli regularnie dopłacać, i akwaparki. […]
Spadła polska innowacyjność i konkurencyjność. Coraz bardziej redukujemy się do roli podwykonawcy silnych gospodarek europejskich, głównie Niemiec.
A jak funkcjonują polskie szkolnictwo, służba zdrowia, urzędy, komunikacja, armia wreszcie? Jak działają policja i wymiar sprawiedliwości? Za wszystko to są odpowiedzialni oczywiście rządzący, ale także kadry urzędnicze, które obsługują państwo. Gdyż priorytet rządów PO został zrealizowany. Była nim depisizacja.
Jakich zmian powinien dokonać PiS po wygranych wyborach:
[…] próba restauracji państwa i przywrócenia mu podmiotowości, a także budowa demokracji w miejsce obecnej oligarchii, naraża na nieunikniony konflikt z dominującymi dziś w Polsce siłami. Musi mieć charakter rewolucyjny czy kontrrewolucyjny – nazwa nie gra tu roli – aby zmierzyć się z potężnym i dominującym dotąd establishmentem. […] Jeśli nowa władza okaże się silna, może znaleźć partnerów np. w świecie biznesu polskiego, który ma kłopoty z zachodnią konkurencją. Prawdopodobne jest to także w innych środowiskach, pod warunkiem przejęcia kontroli w państwie, czyli uczynienia go skutecznym. A tego nie sposób zrobić bez zasadniczych zmian, zwłaszcza kadrowych. Sprawne państwo powinno bronić zwykłych obywateli przed przemocą silniejszych. Toteż jego
odbudowa nie jest początkiem dyktatury, czym straszy nas propaganda III RP, ale początkiem pluralizmu. Oznacza wyposażenie większości Polaków w możliwości przeciwstawienia się przewadze dominującego nad nimi dotąd bez reszty establishmentu III RP. Ci, którzy przygotowują się do rządzenia, nie powinni się zastanawiać, czy to robić, ale wyłącznie: jak? Źródło wSieci
30 07 2015 Dziwna to śmierć. Czyżby pierwsza ofiara afery taśmowej?
A wszystkie te dziwne wypadki, tajemnicze śmierci w Nowej Polsce mamy od wypadku Geremka. Zginął Geremek i wszyscy nagle rzucili się sobie do gardeł niczym wygłodniałe stado wilków. No i obrodziły jak grzyby po deszczu afery, szukanie haków, podkładanie świni, oszukiwanie, brutalność w  eliminacji najbliższego kolegi w wyścigu do sukcesu.
Wielu Polaków fascynowała postać Jana Kulczyka. To było nie było zwycięzca naszych czasów, najbogatszy Polak, a na dodatek pracodawca prezydentów, bo alkoholowy Aleksander Kwaśniewski był przecież zatrudniony przez niego. I to pewnie nie jako kiper, czyli degustator w Browarach Wielkopolskich. Podobnie jak wielu kolegów blogerów, jak również profesjonalnych dziennikarzy, wgryzaliśmy się w życiorys i karierę, od dzisiaj świętej pamięci doktora K.
Portale po doniesieniach o śmierci miliardera ożyły tekstami pełnymi wątpliwości. I słusznie. Wyszkoliliśmy się już w dziwnych zgonach i tajemniczych katastrofach. Nic więc dziwnego, że po pierwszej informacji, mózgowe dynamo zaczęło pracować coraz szybciej, aż zapaliła się lampka, a brzęczyk zaczął swą
piosenkę – jak to możliwe? Ojciec doktora Jana, Henryk Kulczyk, zmarł dwa lata z hakiem temu, w wieku 87 lat. Świetnie się trzymał do końca. Czyli syn jego, Jan, pochodził z rodziny raczej długowiecznej.Doktor Kulczyk, miał we Wiedniu drobny zabieg kardio- chirurgiczny. Powiedzmy, wszczepienie bypassów,
operację, którą rutynowo wykonuje się tysiącami codziennie na całym świecie. Nie mogło to być nic poważniejszego, bo właśnie we wtorek miał on opuścić szpital i miał poumawiane ważne spotkania.Ten Wiedeń wyraźnie panu Kulczykowi nie służył. A pamiętajmy, że to światowa Mekka tajnych służb i
mafijnych interesów.Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa, która nasuwa się na myśl po informacji o śmierci Kulczyka.
31 października 2009 roku, również w szpitalu, w Szwajcarii umiera na głupie powikłania pogrypowe inny polski oligarcha, wyceniany na 3,7 miliarda, Jan Wejchert. Przypominam, to on zakładał TVN, był prezydentem grupy ITI i współwłaścicielem stacji, które nadają pod szyldem TVN. Był też jednym z właścicieli Legii Warszawa, portalu Onet.pl, sieci Multikino. Nie trzeba dodawać, że podobnie, jak Kulczyk, miał liczne powiązania z wywiadem i to nie tylko polskim, jak również z politykami. To zresztą widać wyraźnie jeszcze dzisiaj w repertuarze i linii ideowej stacji TVN.
Czy jest więc przeznaczeniem polskich oligarchów umierać głupio i gwałtownie w szpitalach? Jan Wejchert, lat 59, Jan Kulczyk lat 65. Obaj rocznik 1950. Dobry doktor Kulczyk, tak lubiany i ceniony na salonach, nie był dobrym Polakiem i dobrym biznesmenem. On był tylko handlarzem, pośrednikiem
– tanio kupował, drogo sprzedawał. Poprzez swoje powiązania i układy tanio kupował od jedynego bogatszego od siebie, od państwa polskiego. Potrafił też Polsce drogo sprzedać, jak te słynne Volkswageny dla policji. Ale raczej przepływ był jednostronny: państwo polskie -  Kulczyk -  zagraniczny klient.
Widać z tego, że Kulczyk brał udział i wspaniale zarabiał na wyprowadzaniu majątku narodowego z kraju. Czy takiego człowieka można uważać za dobrego patriotę? Wątpię... A taki obraz będzie teraz kształtowany przez warszawkę, której rzucał ochłapy, jak parę milionów dla kadry olimpijskiej, parę milionów
dla dumy i chluby warszawki, jaką jest Muzeum Żydów Polskich, no i oczywiście synekura dla prezia Kwaśniewskiego.
Twórca polskiej mafii, Nikodem Skotarczyk, "Nikoś" zginął w samo południe, zabity przez kilera strzałem z pistoletu w restauracji, gdzie przebywał w towarzystwie. Na oczach wszystkich. Wyraźny sygnał.
Andrzej Lepper, ludowy polityk, który chlapał jęzorem i za dużo wiedział, popełnił samobójstwo, wieszając się w biurze. Zadziałał tu legendarny już w społeczeństwie "seryjny samobójca". Wyraźny sygnał.
Najbogatszy Polak, oligarcha, który nie stronił od podejrzanych interesów z podejrzanymi ludźmi, Jan Kulczyk zmarł w szpitalu z powodu powikłań przy błahej i banalnej operacji. Czy to też wyraźny sygnał? Przecież wiemy, że nie spadają same samoloty z prezydentem na pokładzie, a miliarderzy nie umierają podczas pospolitego zabiegu chirurgicznego.
Ps. "W czerwcu tego roku w hotelu Hilton w Warszawie odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa poświęcona operacji „Most”, którą prowadzili właśnie Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik.Głównym organizatorem wydarzenia, zgodnie z informacjami podanymi na stronie poświęconej operacji ”Most”, jest Organizacja Byłych Oficerów Wywiadu Polska. Jak podają organizatorzy „25 lat temu rozpoczęto operację 'Most'. Szczegóły tej fascynującej
historii są nadal owiane głęboką tajemnicą.
Panowie Bagsik i Gąsiorowski – międzynarodowi szulerzy, z izraelskimi paszportami. Okradli Polskę na miliardy. Czy to też, jak przy panach Kunie i Żaglu pachnie Mossadem? A nasz dobry doktor Kulczyk też był w to zaangażowany?
Ciekawe rzeczy napisał też Jan Piński w artykule "Czekając na wyrok" [w tym samym numerze "NCz!"] :
"Cała "warszawka (...) żyje dziś taśmami, które dopiero jesienią mają ujrzeć światło dzienne. (...) Zresztą afera taśmowa niedługo może się okazać znacznie większym wydarzeniem, niż sądzono. Bowiem trzej zatrzymani kelnerzy nie byli jedynymi trudniacymi się nagrywaniem w Warszawie. Mówi się o około 20 kelnerach-nagrywaczach z najlepszych i najbardziej popularnych restauracji w stolicy. Z tą różnicą, że ci kelnerzy nie urwali się oficerom prowadzącym i grzecznie oddali taśmy. Jesień ma więc upłynąć pod znakiem odpalania kolejnych podsłuchanych rozmów.
Nieoficjalnie mówi się, że podczas kampanii rolę chłopca do bicia dla polityków PiS ma pełnić najbogatszy Polak - Jan Kulczyk. Specjaliści od mediów ochraniający Kulczyka czekają na koniec wakacji równie niecierpliwie co marszałek Edward Rydz-Śmigły na kampanię wrześniową 1939 roku.".
No cóż, "kozioł ofiarny" zszedł z tego świata. Nie jest jednak jasne, kto miałby nasłać "seryjnego samobójcę" na Kulczyka. Czemu miałaby zrobić to PO, skoro Kulczyk był jednym z jej ostatnich obrońców? Przeciwnicy tej partii chcieli go uzyć jako "kozła ofiarnego", więc też nie byli zainteresowani w jego zgonie. Pozostaje więc tylko ruska mafia. A może śmierć Kulczyka była jednak naturalna? Istnieje też bardziej barwna teoria. Oto Kulczyk miałby sfingować swoją śmierć, zmienić nazwisko i wygląd, pozostawić majątek synowi w zarząd, a samemu opalać się na Karaibach z drinkiem w dłoni. Kto chce - niech wierzy.
Źródło Niepoprawni.pl
21 07 2015 Prawda o PRL – tekst pochodzi z kręgów wojskowych, ale jest wart przeczytania i zadumy.
22 lipca Narodowego Święta Odrodzenia Polski. Bywało że cały naród musiał w obchodach uczestniczyć. Premie, nagrody, ordery, przedterminowe oddania
inwestycji, zobowiązania załóg, czyny społeczne: Cały naród odbudowuje Zamek Królewski. No i chciał nie chciał przyszedł prykaz i musiał jechać na plac budowy do Warszawy.
A kto – z młodych wykształconych, z dużych miast – wie, że kiedyś w Polsce produkowano generatory elektryczne dla największych elektrowni?
Że produkowano turbiny o mocy 500 MW, — a przymierzano się do turbin 1500 MW?
Że polowa chińskich, indyjskich, indonezyjskich, greckich i tureckich, libijskich i irackich elektrowni — wyposażona była / jest nie w amerykańskie, czy niemieckie — a w polskie turbiny?
Że produkowano u nas śmigłowce, samoloty tłokowe i odrzutowe, że produkowano 40.000 ciężarówek, że wytapiano 20 mln ton stali, że byliśmy na 2 miejscu – za Japonią – w produkcji statków rybackich, a te zdobywały Błękitną Wstęgę Atlantyku w tej kategorii?
Że nasze zestawy audio – radio, wzmacniacz, głośniki, gramofon, magnetofon Radmoru — biły amerykańskie i japońskie?
Że nasze sprężarki chłodnicze kupowało wiele krajów świata? Że już w latach 50-tych nasz Star był napędzany gazem LPG — i miał nim chłodzone nadwozie?
Kto pamięta, że pierwszy PC komputer powstał w Erze – przed ZX Spectrum?
Że wybudowano: Trasę Warszawa-Katowice (Gierkówka, niecałe 300 km – jedna z nielicznych dziś dróg dwujezdniowych o tej długości w Polsce);
Trasę Łazienkowską wraz z drogami dojazdowymi w Warszawie;
Dwujezdniową drogę Tuszyn-Łódź;
Szpital „Centrum Zdrowia Dziecka”;
Szpital „Centrum Zdrowia Matki Polki”;
Rafinerię ropy naftowej w Gdańsku;
Odlewnię żeliwa w Koluszkach;
Zakłady Dziewiarskie „Kalina” w Łodzi;
Zakłady produkcji dywanów „Dywilan” w Lodzi;
Zakłady odzieżowe „Cotex”;
Zakład produkcji profili giętch w Bochni;
Zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego w Leżajsku i Lipsku;
Hutę miedzi w Głogowie;
Produkcja blach walcowanych na zimno w Hucie im. Lenina (obecnie im. Tadeusza Sendzimira);
Płocką Fabrykę Maszyn Żniwnych (wyd. 2,5 tys. sztuk kombajnów zbożowych BIZON);
Zakłady mleczarskie w Węgrowie, Ciechanowie, Chodzieży, Zabrzu;
Produkcja autobusu Jelcz w Kowarach;
Zakłady mięsne w Ostródzie, Sokołowie Podlaskim, Zielonej Górze;
Port Północny i nafto-port (mieliśmy wtedy własne tankowce);
Zakład kineskopów kolorowych na licencji amerykanskiej w Piasecznie (wtedy jedyny zakład w Europie produkujący tej klasy sprzęt);
Produkcja układów scalonych i półprzewodników w Naukowo-Produkcyjnym Centrum Półprzewodników CEMI w Warszawie,
11 elektrowni (w tym największa, Kozienice I – o mocy 1200 MW; po 1989 r. – zero elektrowni) – i wiele, wiele innych.
W latach 70′ oddawano do użytku ok. 300 tys. mieszkań rocznie, a obecnie ok. 1/3 tej liczby, w latach 90-tcyh jeszcze mniej;
W latach 1970-75 płace wzrosły o 40%; W dekadzie 1970-80 – wzrost PKB o ok. 80% (po 1989 r. potrzeba było na taki sam wyczyn 20 lat);
Spożycie mięsa na głowę było wyższe niż dziś, mięsa nie myto i nie nasączano (Constar);
1982 (rok kryzysu wywołanego przez „Solidarność” finansowaną przez CIA);
Od tego roku mierzy się w Polsce liczbę osób żyjących poniżej minimum socjalnego na 24 %, obecnie – powyżej 60%!
We wrześniu 1980 r. (kiedy Gierek odchodził) zadłużenie Polski w Klubach Paryskim i Londyńskim wynosiło ok. 17,6 miliardów dolarów. Na osobę (615 USD) było ono mniejsze niż na Węgrzech (836 USD) lub Jugosławii (856 USD).
Pod względem zadłużenia byliśmy na 12-13 miejscu w świecie — co odpowiadało naszej ówczesnej produkcji.
Przypominam, że Polska posiadała wówczas rezerwy walutowe w wysokości ok. 1,3 mld USD — 4 mld USD w surowcach i półfabrykatach, jak również
blisko miliardową nadwyżkę eksportu nad importem (wartość eksportu w 1980 to ok 10 mld USD; bilans handlowy pogorszył się po strajkach „S”).
Dług Gierka został prawie całkowicie spłacony w roku 2009. Gierek, kiedy rządził, mieszkał w rządowych willach (które przy niektórych dzisiejszych chałupach wyglądały jak psia buda). Po internowaniu mieszkał w domku typu klocek w Ustroniu. Jeździł maluchem 126p kupionym na talon. Żył tylko z emerytury belgijskiej za okres przepracowany w tamtejszych kopalniach.
Proste pytania dla tych, którzy dostają piany na ustach kiedy pada słowo ROSJA.

Które przedsiębiorstwa kupiła Rosja lub Rosjanie w Polsce za bezcen, a następnie zlikwidowała przez tzw. wrogie przejęcia? Może w Łodzi? Na Śląsku, w
Starachowicach?
Kto doprowadził armie Polską do ruiny, tak że w tej chwili mamy zaledwie parę tysięcy żołnierzy zdolnych do walki?
Czy to w Moskwie powstają prawa zakazujące w Polsce wędzenia mięsa?
Kto limituje nam połowy ryb, produkcję mleka, cukru, etc.?
Czy to Rosja kontroluje handel w Polsce przez 12 największych sieci handlowych?
Ktoś może dać przykład — kiedy Rosjanie przez podstawione osoby wykupują ziemie na zachodzie Polski?
A może ktoś zna jakieś rosyjskie, lichwiarskie banki w kraju nad Wisłą?
Kto zlikwidował całe nasze gałęzie przemysłu takie jak stocznie, elektronika, hutnictwo, zbrojeniówkę?
A może Putin nałożył na nas haracz za emisję dwutlenku węgla, przez co prąd kosztuje Polaka dwa razy więcej tyle co wcześniej?
Czy Rosja w Polsce propaguje demoralizację, niszczy rodzinę, patriotyzm młodzieży, gryzie katolików?
Rosja nie pozwala budować dróg tak, jak chcemy, ze względu na dwa żółwie przechadzające się od sadzawki do sadzawki?
Czy Rosjanie planują masowe osadnictwo na ziemiach polskich?
Czy Rosjanie roszczą pretensje do 1/3 polskiego terytorium?
Czy Rosja wspiera naszych wrogów takich jak banderowcy?
Czy żąda od nas wysyłania kontyngentów wojskowych do Afganistanu, na Bliski Wschód czy ostatnio Afryki przy okazji niszcząc nasze interesy i powiązania
handlowe?
Czy Rosja narzuca nam swojego rubla, czy ktoś inny – euro?
Czy Rosja zmusiła do emigracji około 4 milionów, głównie młodych ludzi po 1989 roku?
Czy to Rosja kazała nam podpisach w 2006 roku traktat lizboński, który de facto zlikwidował suwerenność Polski?
Pytania można mnożyć – bagaż historyczny stosunków polsko-rosyjskich jest ciężki jak cholera – ale każdy powinien zrozumieć proporcje. Los Ukrainy jest ważny — ale jeszcze ważniejsze jest to, co LEŻY w INTERESIE POLSKI a CO NIE – czasem się o tym zapomina…
Co do zakładów, to można wymienić jeszcze setki innych, w zależności z jakiego fragmentu Polski się pochodzi, bo po prostu było tego całkiem sporo.
Jeśli wszystko to było nieopłacalne – to niech mi ktoś wyjaśni, z czego dokładano do interesu — skoro do czasów Gierka nikt nie brał ani grosza pożyczek? I podobno sponsorowaliśmy ZSRR i KDLe… normalnie perpetuum mobile.
Źródło: Niepoprawni.pl
18 07 2015 Polakiem jestem i wcale mi z tym nie najlepiej.
Zapewne mogłem się urodzić i w gorszym położeniu, ale czy to ma być pociecha? Skoro urodziłem się w Polsce, to chciałbym normalnie żyć w normalnym kraju.
Niestety jak do tej pory jest to niemożliwe. Najpierw panował ustrój podobno sprawiedliwy dla wszystkich, czyli socjalizm. Nie będę oceniał tego ustroju, ale
stwierdzę tylko, że zahamował on nasz Kraj na 55 lat, a mnie uniemożliwił poznawanie choćby Europy.
Po 1989 roku nie nastała wymarzona, słodka demokracja. Nastał czas chaosu, grabieży, montowania się band złodziejskich, wybuchania afer, panoszenia się biurokracji itp. Znaleźli się tacy co oszukali i okradli cały Naród i oszukują i okradają nadal, dochodząc do kolejnych, coraz wyższych funkcji w Państwie lub Unii Europejskiej. W kolejnych wyborach znowu ich ..wybierzemy..., bo tak jest skonstruowany system wyborczy, że ci co się obłowili są uprzywilejowani i stać ich na kampanię wyborczą.
Potem, po roku 1990 przyszły rządy ludzi kompletnie do tego nie przygotowanych, ale za żądnych władzy i pieniędzy. Bardzo szybko zapomnieli oni o szczytnych ideałach, z których wyrośli. Obchodziła ich tylko prywata, kościół, a Państwo było daleko w tyle. Do dzisiaj niektórzy „wielcy” z tamtych czasów plątają się po partiach, sejmie i senacie. Nie widzę u nich jakiegoś wielkiego przypływu mądrości, czasem wręcz przeciwnie jeszcze bardziej zgłupieli.
Ostatnio podano, że 2 miliony Polaków chce wyjechać z Kraju. Mnie wśród nich nie będzie, ale nie z powodu patriotyzmu. Taki głupi nie jestem. Powód jest
czysto prozaiczny: mój wiek, wysokość mojej emerytury i niemożność podjęcia stałej pracy(zdrowie). Muszę więc, do końca swoich dni mieszkać w tym coraz bardziej anarchistycznym Kraju. Niestety Polska coraz bardziej idiocieje. Nie trzeba być bystrym obserwatorem, aby to zauważyć. Widzę to nie tylko ja, a
dowodem są wyniku wyborów prezydenckich. Ludzie mają dość i chcą zmian. Nieważne, kto będzie rządził, byle wywalić tych, co doprowadzili do kretyństwa ten Kraj.
Gdy tylko włączy się radio lub telewizję od razu słychać głupotę. Prawo mamy niby dobre, tylko z jego stosowaniem już o wiele gorzej. Policja złapała
hurtowego sprzedawcę dopalaczy a niezawisły sędzia wypuszcza go na wolność, bo uwierzył w bajki, że dealer przestanie robić ludziom papkę z mózgu.
Niejaki Frog jeździ jak idiota po drogach publicznych wymiar sprawiedliwości jest bezsilny. Gdy nagra się jakiegoś pirata drogowego, nie można tego pokazać publicznie, bo narusza prawa obywatelskie tego barana, który stwarza zagrożenie dla innych.
Prawo jest w ogóle tak skonstruowane, że broni bandytów, cwaniaków, oszustów, a normalny człowiek jest na straconej pozycji. Idziesz ulicą,
podchodzi jakiś oprych i żąda pieniędzy. Nie możesz użyć w swojej obronie noża, nawet jak go masz przy sobie, bo przekroczysz obronę konieczną. Lepiej więc dać się pobić i okraść niż się bronić. Jak przekroczysz obronę konieczną, to ten który cię napadł oskarży cię o uszkodzenie ciała. To właśnie przykład
ochrony przez prawo bandytów.
Chcąc leczyć swoje chrapanie należy iść najpierw do lekarza rodzinnego, tylko po to aby dał skierowanie do laryngologa; gdy odczekamy w kolejce
 – laryngolog da skierowanie do pulmonologa. Po kolejnym odczekaniu ten da nam skierowanie do szpitala na badanie. Za każdą wizytę NFZ płaci, bo nie można wymyślić, że od razu idę do pulmonologa, bez pośredników.
Ktoś chce jechać do sanatorium. Lekarz rodzinny wysyła skierowanie do NFZ, a ten umieszcza pacjenta w kolejce…dwuletniej. Przychodzi w końcu upragniony dzień i pacjent się dowiaduje, że ma miejsce 600km od domu. Nie podoba się miejsce? Albo jedziesz albo won z kolejki.
Lekarze, pielęgniarki – to temat rzeka. Faktem jest, że służba zdrowia jest niedoinwestowana, ale 70% winy obecnej jej kondycji leży po stronie personelu.
W dużej mierze lekarze i pielęgniarki odnoszą się do pacjentów w wyższością i pogardą, z lekceważeniem. W dodatku poziom wiedzy jest na poziomie konowała, a nie lekarza. Do tego personel medyczny czuje się bezkarny, bo wzajemnie się bronią i pacjent nie ma wielkich szans w walce o swoje prawa. Tak zwane Izby lekarskie zawsze biorą stronę lekarza, więc składanie skarg nie ma najmniejszego sensu.
Związki zawodowe to w Polsce święte krowy, których nie można tknąć. Potrafią tylko burzyć, ale aby coś mądrego przeprowadzić to mowy nie ma. Wtrącają się w politykę i zachowują, jak kolejna partia. Przywódca związkowy zachowuje się jak udzielny władca i uważa, że tylko on ma rację i zna się na wszystkim.
Istnieje w Polsce także wszechwładztwo urzędników. Potrafią doprowadzić firmy do bankructw. Tworzą idiotyczne przepisy, w których sami się gubią. Uważają się za nieomylnych. Są nietykalni. A gdyby tak odpowiadali finansowo za swoje nieprzemyślane decyzje, to byłoby zupełnie inaczej, to znaczy urzędnik byłby dla petenta, a nie na odwrót, jak jest teraz.
Nasi parlamentarzyści uparli się meblować mi życie. Tak się dzieje, bo kierują się tylko i wyłącznie swoimi poglądami. Biedulki zapomnieli, że mają
reprezentować wyborców, a nie siebie. Od dłuższego czasu wiedzą lepiej, że metoda in vitro jest zła, wiedzą która religia jest dobra, a która zła, wiedzą, że związki partnerskie są złe, wiedzą że homoseksualiści są źli, wiedzą, że chrześcijanie z Syrii są kochani i trzeba na nich wydawać pieniądze. W ogóle wiedzą co jest dla mnie dobre, a co złe. Ja nie mogę zdecydować, czy chcę żyć w związku partnerskim(zalegalizowanym) czy w małżeństwie, nie mogę zdecydować, czy swoją bezpłodność mam leczyć metodą in vitro, czy przez modlenie się o dziecko, bo jakiś parlamentarny baran nie uznaje metody in vitro i jego ma być na wierzchu.
Kościół w Polsce to chamska i bezczelna instytucja zwolniona z podatków, która szarogęsi się pod każdym względem i podobnie, jak posłowie wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre. Obecnie ledwo wytrzymują, aby nie pokazać całej swojej pychy. To widać, że jeżeli do władzy dojdzie PiS – kościół pokaże na co go stać. PiS zupełnie zlikwiduje rozdział Państwa od kościoła. Kościelni już teraz wtrącają się w politykę wewnętrzną Państwa, ale to przygrywka. Polska stanie się Państwem wyznaniowym.
Ponadto nasi politycy uparli się wplątać mnie w wojnę z potężnym sąsiadem. Nie mogę pojąć, w jakim celu bronimy Ukrainy. Ukraińcy nigdy nas nie lubili i nie
widzę powodu, aby im pomagać i wspierać ich w walce z Rosją. Ja również nie lubię Rosjan, bo to dziki kraj, dzicy ludzie, niebezpieczni ludzie. Tym bardziej więc, dobrze by było trzymać się od nich z daleka, a nie powodować z nimi konflikt, w którym nikt nam nie pomoże.
To jedynie skrótowy obraz Polski. Faktycznie Kraj jest fatalnie rządzony i zapada w marazm. Jakieś partie, partyjki koterie z wzajemnymi koneksjami rozgrywają
swoje interesiki, a o Kraj nie dba się. Już dawno dobro społeczeństwa przestało się liczyć. Pojedynczy człowiek nie może nic, jest bezbronny. Już choćby z tego tekstu widać ile trzeba by w Polsce zmienić, aby ludziom żyło się łatwiej. A gdyby żyło się łatwiej, to łatwiej byłoby znieść różnicę w zarobkach w stosunku do Europy.
Niestety, normalnie funkcjonującej Polski zapewne nie doczekam, bo zanosi się na to, że kolejne 4 lata będą stracone, będą krokiem w tył. I dlatego nie dziwię się,że 2 mln Polaków chce wyjechać z Polski. Źródło: Niepoprawni.pl
13 07 2015 Tomasz Lis: PiS i Kukiz mają tylko jeden cel: Władza i zemsta
Też nie wierzę w zmianę psychiki Jarosława Kaczyńskiego. Jego celem pozostaje wciąż chęć zdobycia władzy i zemsta ale nie na PO tylko biednym narodzie.

13 07 2015 Tomasz Lis: Może nastać dyktatura ciemniaków. Ale nie musi.
Do wyborów mamy sto dni. Jeszcze jest czas, by ostrzegać. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. W końcu w ten sposób ocalono Rzym, gdy zmęczony lud pogrążony był w głębokim śnie. Wszystko zależy od nas - pisze w edytorialu Tomasz Lis.
Tłumaczy, dlaczego jego zdaniem program gospodarczy PiS przypomina listę próśb do złotej rybki, listę nierealną lub – gorzej – destrukcyjną dla
państwa. „Program ten to zestaw liczb z sufitu (albo z liSzydła), wzbogacony o kłamstwa (jak to, że banki nie płacą podatków) i oblany sosem cynizmu (banki opodatkujemy, ale naszych SKOK- ów nie). Nie ma co zanurzać się głębiej w ten świat fikcji, bo to nie żaden program, ale lipa“ – pisze Tomasz Lis.
Program PiS - sprowadzający się do słów- idei „narodowy”, „repolonizacja”, „moralność”, „weryfikacja” i „prowokacja” - porównuje do systemu „neobolszewicko- narodowego z kierowniczą rolą zideologizowanej partii, pod światłym przywództwem ukochanego lidera, z błogosławieństwem Boga Wszechmogącego, w imię którego ukochany lider i jego partia uczynią narodowi dobro“.
Co przez to rozumie? Choćby próbę wmówienia społeczeństwu, że pomysł mianowania sędziów Sądu Najwyższego przez prezydenta, to adaptacja na polski grunt systemu amerykańskiego.
- Niezła manipulacja. Prezydent USA, owszem, zgłasza kandydatów na sędziego Sądu Najwyższego, ale tylko wtedy, gdy jakiś sędzia umrze lub zrezygnuje z pełnienia urzędu. W praktyce nawet w ciągu dwóch kadencji żaden prezydent nie zgłasza więcej niż trzech kandydatów, a i tak każdy kandydat musi być
zaakceptowany przez Senat. Pomysł Ziobry nie jest więc w najmniejszym stopniu amerykański. Jest bolszewicki, choć trzeba przyznać, że tak horrendalnych pomysłów nie było nawet w PRL – pisze Tomasz Lis i ostrzega, że zmiany, które proponuje PiS oznaczałaby w praktyce zdemolowanie państwa prawa i sprowadziłyby wymiar sprawiedliwości do wymiaru kary.
Program PiS określa jako narodowy w formie i socjalistyczny w treści. „Będziemy mieć narodowe (już nie publiczne) media, narodowe kino (koniec z niesłusznym
„Pokłosiem" czy „Idą") oraz narodowe seriale, bo narodowego ducha trzeba krzepić. Wszystko jak u Moczara, który też, nie odchodząc od socjalizmu, krzepił. Repolonizacja to w gruncie rzeczy repisizacja, po której naród ustawiony zostanie do pionu, z rączkami złożonymi do modlitwy – wszystko pod czujnym okiem księdza Oko.“
To tylko teoretyzowanie i zapowiedzi, mamy jeszcze sto dni, aby zdecydować czy chcemy realizacji tego programu. „Jeszcze jest czas, by ostrzegać. Kapitolińskie gęsi muszą gęgać. W końcu w ten sposób ocalono Rzym, gdy zmęczony lud pogrążony był w głębokim śnie. Wszystko zależy od nas. Może nastać dyktatura ciemniaków. Ale nie musi“ – podsumowauje Tomasz Lis.
Źródło: Newsweek Polska
Wzór pisma urzędowego w przypadku wygranej PiS :
Do Komitetu Powiatowego PiS :
Uprzejmie donoszę , że obywatel X jest osobą mocno podejrzaną , gdyż w niedzielę rano kiedy wszyscy idą do kościoła on jeszcze śpi.
Stały obserwator
08 07 2015 Janusz Korwin- Mikke szokuje kolejny raz.
Tym razem podczas swojego krótkiego wystąpienia w Parlamencie Europejskim posłużył się faszystowskim pozdrowieniem i słowami: "Ein Reich – ein Volk – ein
Ticket". Dyskusja poświęcona była stworzeniu wzoru jednego biletu, który obowiązywałby we wszystkich krajach Unii.
Janusz Korwin Mikke: Grecja i Polska.
Coś dwa lata temu p. Donald Tusk - dawniej premier "rządu" sporego kraju, obecnie figurant w Brukseli - z dumą pokazywał mapę pogrążonej w deficytach Europy.
Były na niej dwie zielone wyspy - Polska i Grecja. Grecję mamy już z głowy. Boję się tylko, by nie wyrzucono jej z Unii. Wtedy Unia by nieco ozdrowiała - a moim celem jest, by diabli wzięli ją jak najszybciej. Ropiejący wrzód Grecji świetnie się do tego przyczyni.
Spokojnie, wiecie Państwo, jak się poluje na małpy? Z tykwą. Obcina się koniec tykwy tak, by małpa z trudem mogła wsadzić tam łapę, wkłada kilka orzechów, a drugi koniec mocuje do drzewa. Małpa wsadza łapę, zaciska orzechy w dłoni - i już jej nie wyjmie. Jest zbyt pazerna, orzechów nie puści. Te durne sukinsyny z Brukseli są dokładnie takie same: mają Grecję, więc nie puszczą. Na swoją zgubę - oby jak najprędzej nadeszła.
Ale co spowodowało krach Grecji? To, że miała ogromne zasiłki socjalne. Obecnie do władzy prze PiS. I co obiecuje PiS? Zadbać o sprawy socjalne...
No to Polska byłaby następna. PiS obiecuje np. zlikwidowanie kas chorych i powrót do NFZ. Oczywiście chodzi o to, by wywalić z kierownictwa kas chorych ludzi z PO, a kierownicze stanowiska obsadzić w NFZ swojakami. Reszta po prostu przejdzie z kas do NFZ i już. Cała "reforma".
My płacimy zaś na "służbę zdrowia" 200 zł miesięcznie. Z tego 120 idzie na tych urzędników - tylko 80 na lekarzy i pielęgniarki. Rozwiązanie problemu jest więc proste: zlikwidować "służbę zdrowia", zwrócić ludziom po 200 zł miesięcznie - i będziemy leczyć się sami. Z tych 200 zł wydamy 140, a lekarze i pielęgniarki
zamiast 80 zł dostaną 140. Zresztą za 130 można się ubezpieczyć prywatnie. A urzędnicy z kas chorych? A niech idą do jakiejś uczciwej roboty!
Biedni Grecy?
Dane statystyczne z 2013 r.
Wartość majątku przeciętnego Polaka to 20,8 tys. dolarów.
Majątek przeciętnego Czecha to 36,2 tys. dolarów.
Majątek przeciętnego Greka to 83,4 tys. dolarów.

A teraz pójdą sobie do Putina i dalej będą balować.
Czym się różni Grecja od Polski? W Polsce tylko nomenklatura baluje a w Grecji wszyscy.
Jedyne reformy jakie proponuje Unia to zaciskanie pasa aż oczy na wierzch wychodzą.

08 07 2015 Prezydent w Berlinie. Polskie obozy koncentracyjne (ang. Polish concentration camps).
Komorowski na fecie ku czci nazisty! Tłumaczenie kancelarii szokuje!
To nie Niemcy napadli na Polskę jak uczono mnie na historii w komunistycznej szkole. Dziś widzę jak wtedy zakłamywano historię. To Polacy napadli na Niemców okopując radiostację w Gliwicach i strzelając do bezbronnego szkolnego okrętu Schleswig- Holstein.  A obozy koncentracyjne to polska sprawa a Niemcy tylko się bronili i tak jakoś głupio wyszło że Polskę podbili.
Żaden wyjazd prezydenta nie wzbudził tyle kontrowersji, co ten. Na środę Bronisław Komorowski zaplanował udział w berlińskich uroczystościach, które
m.in. upamiętnią płk. Clausa von Stauffenberga.
Ten ostatni był nazistowskim oficerem. I choć stał za zamachem na Hitlera w 1944 roku, to jego życiorysu nie można uznać za moralnie nieskazitelny. Popierał narodowy socjalizm, był rasistą, Polaków nazywał "głupim motłochem, który dobrze czuje się pod batem"
i brał udział w kampanii przeciwko Polsce. Zresztą, nawet gdy podkładał bombę w Wilczym Szańcu, miał nadzieje, że po śmierci Hitlera dogada się z aliantami, by Rzesza zachowała swe granice sprzed I wojny światowej. Co na to Kancelaria Prezydenta? Tłumaczenie może szokować
Prof. Tomasz Nałęcz nie widzi nic niestosownego w tym, że prezydent w tych uroczystościach udział weźmie.
– Szacunek należy się każdej osobie, która chciała walczyć z Hitlerem i czynnie walczyła – mówi nam historyk i prezydencki doradca.
Jarosław Kaczyński wystąpił na kijowskim Majdanie w cieniu czerwono- czarnych flag UPA przy boku banderowca i faszysty Oleha Tiahnyboka, szefa antypolskiej i antysemickiej partii "Swoboda", która depcze pamięć pomordowanych Polaków, Ormian i Żydów oraz domaga się m. in. oderwania
19 południowo- wschodnich powiatów od Polski.
Współczesna moralność depcze wszelkie zasady, ideały, wartości, marzenia ..... Dochodzi do tego, że zbrodniarzy gloryfikujemy ewentualnie zapominamy o ich
zbrodniczych czynach. Zatem do jakiego modelu życia dążymy. Do takiego gdzie czołowi przedstawiciele władz polskich mówią o rzezi wołyńskiej, że to mały incydent który nie może zaważyć na stosunkach z Ukrainą. To takie mniej ważne ludobójstwo. Ludobójstwo, które nie jest ludobójstwem. A Stepan Bandera już niedługo będzie bohaterem dwóch narodów.....? Przestańmy mówić o Auschwitz, Treblince..... by nie popsuć stosunków z Niemcami. Uznajmy swastykę za powszechny symbol szczęścia tak jak w Azji ją uznają.
A żona nazisty to bardzo dobry patron dla szkoły w Jarostach?
Gdzie Ty jesteś moja Polsko?
05 07 2015 Polacy, czas powiedzieć i ja mam dość!
Pod lukrowaną powłoką „małej stabilizacji” Naród zżera parch rozkładu. Po ulicach chodzą ludzie smutni, zmęczeni, agresywni, rozdrażnieni. Ludzie bez wiary w przyszłość, bez nadziei na lepsze jutro, bez możliwości rozwoju. Mężczyźni śmierdzący potem wyciśniętym przez ciężką fizyczną pracę, którzy nie mają się gdzie umyć, bo pracodawca nie zapewnia im łazienki. Kobiety śmierdzące tanimi perfumami, w tanich i tandetnych ubraniach z koszy w „lumpeksach”. Po asfaltowych parkingach osiedlowych biegają dzieci, które nigdzie nie wyjadą na wakacje. Na ławkach siedzą staruszkowie, których jedynym zajęciem jest siedzenie na ławce, bo niczego innego nie mogą zrobić, gdy z emerytury zostaje 200 zł na miesiąc.
Jesteśmy poniżani w pracy i urzędach. Jesteśmy upokarzani bezrobociem. Jesteśmy gnojeni podwyżkami, wprowadzanymi tak często, że nawet ich nie zauważamy.
Zabiera się nam pieniądze z funduszy oszczędnościowych, nakłada podatki na wszystko, co jest. Opodatkowane są nawet prezenty „na gwiazdkę”, tylko nikt tego
nie przestrzega. Mamy wirtualne prawo, trudne do zrozumienia nawet po dokładnym przeczytaniu, pełne niespójności, tworzone chyba po to, by móc w każdej sytuacji „dopierdolić” biedakowi. Przedstawiciele narodu składają się w większości z ludzi pozbawionych jakichkolwiek złudzeń, że Polskę da się naprawić. Szkoły wyższe „kształcą” ludzi, których przydatność dla Państwa jest zerowa, zapełniających rzeszę bezrobotnych, bez prawa do zasiłku.
W naszym kraju jest ponad 2 miliony osób bez pracy. Wyjechało z niego ponad 2 miliony! 4, słownie – cztery – miliony ludzi „w wieku produkcyjnym” jest
bezproduktywnych dla Państwa, dla Narodu!

Co z tego że parkingi są pełne samochodów, sklepy pełne towaru i nie widać nigdzie żebraków, ani ludzi z trądem. Nawet najbiedniejsi mają telewizory, komputery i dostęp do internetu. Tak, sytuacja nie jest taka jak we wczesnym średniowieczu. Mamy XXI wiek. Ale ci, co to wszystko mają, pracują po 18 godzin na dobę, mąż i żona, a dzieci przesiadują w świetlicach szkolnych, albo szwendają się po osiedlach. Wszystko jest na kredyt – bankowy, parabankowy,
prywatny, i każdy żyje w strachu, że straci pracę a z nią wszystko, co ma.

Zgadzamy się na to, by upokarzał nas, poniżał i niewolił Europejczyk z pełnym brzuchem i pogardą dla Polaków! Zgadzamy się na niszczenie naszej tradycji,
kultury, języka! Zgadzamy się na tolerancję zboczeń, zabijanie dzieci poczętych, osierocanie narodzonych, emigrację dorosłych, zamykanie starców w „domach opieki”!
Co się z nami dzieje, Polacy! Nawet Grecy, którym pomaga cała Europa żyją lepiej niż Polacy!
Gdyby we Francji było tak, jak w Polsce, setki tysięcy ludzi wyszłoby na ulice. Przecież i my wychodziliśmy, w 1956, 1970, 1980. Co się z nami stało?!
Gdzie są nasi bohaterowie? Nasi wojowie spod Cedyny, rycerze spod Grunwaldu, husarze spod Chocimia, szwoleżerowie spod Somosierry, ułani spod Komarowa, pancerniacy spod Bredy?! Gdzie są patrioci – bohaterowie pracy organicznej, którzy bez zaszczytów, pokornie dniem i nocą zabiegali
o zachowanie i rozwój polskości? Gdzie są nasi mężowie stanu – Paderewski, Piłsudski, Dmowski?
Co się stało z nami, Polacy?! Żeramy wyroby żywnościowopodobne z Lidla, Carrefoura i innych należących do cudzoziemców sklepów, oglądamy seriale skopiowane żywcem z zachodnich i amerykańskich produkcji z lat 80-tych XX wieku, kupujemy dzieciom idiotyczne zabawki wymyślone przez spryciarzy z wielkich koncernów, przyjmujemy imigrantów wypędzonych ze swoich krajów na skutek wielkiej międzynarodowej polityki prowadzonej ponad naszymi głowami,
tolerujemy transwestytów, bo toleruje ich Unia, bełkoczemy po angielsku, bo bezczelnym „menedżerom” nie chce się uczyć języka kraju, w którym mieszkają po kilka lat!
Czas powiedzieć – dość! Czas obudzić się, ożywić w sobie, w nas, ducha naszych bohaterów!
Czas sprzeciwić się tym, którzy mając władzę w Państwie, korzystają z niej wyłącznie dla siebie i swoich żołnierzy. Klasie politycznej, której celem wyłącznym jest posiadanie przywilejów, a nie dobro Polski. Którzy dzięki skomplikowanej ordynacji wyborczej wybierają samych siebie, umieszczając na pierwszych miejscach list swoich wiernych poddanych, resztę spychając w niebyt. Którzy swoją władzę opierają na wiernopoddańczej lojalności lokajów, mających pracę w zamian za bezwzględne poparcie. Kto zasiada w różnej maści krajowych radach kontrolujących pracę instytucji publicznych? Kto zajmuje stołki w radach nadzorczych firm z udziałem Skarbu Państwa? Kto wygrywa konkursy na stanowiska urzędnicze w służbie cywilnej? Wszędzie są podzielone stołki, miejsca, pieniądze, kariery i NIE MA SZANS nikt, kto jest spoza układu partyjnego.
Sprzeciwmy się temu. Nie dajmy się już oszukiwać, że tak musi być, że inaczej nie można. Nawet jeśli nie można inaczej, to tak też nie! Trzeba znaleźć inny
sposób na Polskę! Jeśli trzeba, znacjonalizujmy banki, wyrzućmy hipermarkety, przegońmy obcych inwestorów, wprowadźmy cła, postawmy się Unii!
To nieprawda, że my, Polacy, jesteśmy skazani na łaskę Europy – to oni są skazani na nas, naszą żywność, nasz rynek, nasze drogi!
Nie bójmy się Europejczyków – oni już dawno nie mają jaj. Są spasieni, tłuści, zbiurokratyzowani, ich jedyną siłą są przepisy i pieniądze. Wystarczy pokazać im „fucka”, a będą trząść tyłkami! Polscy sadownicy, gdy uniokraci z wypasionymi brzuchami rzucili im ochłapy po narzuceniu sankcji na Rosję i blokadzie rynku rosyjskiego przeciwstawili się Unii Europejskiej. Powiedzieli – odpierdolcie się od nas, to nie my byliśmy na Majdanie! (Broniliśmy Ukraińców, a oni mają nas w dupie. Zbrodniarzy z UPA ogłosili bohaterami, nie zwracając uwagi na to, że Polacy ponoszą konsekwencje ich dążenia do sytości w Unii Europejskiej). Tej samej Unii, która narzuca nam swoją politykę i każe nam z tego powodu cierpieć, uważając nas za „dyżurnych frajerów Europy”).
To przez was, biurokratów unijnych naszym rodziną grozi głód, to przez was nasi bracia popełniają samobójstwa! Dajecie nam grosze w zamian za wasze sukcesy i każecie walczyć o nie z tymi, którym tłuste brzuchy przeszkadzają w pracy?!
„Nie jesteśmy sforą zgłodniałych psów, która będzie między sobą walczyła o ochłap rzucony przez „dobrego pana”, wzajemnie się przy tym zagryzając. Nie pozwolimy, aby największymi poszkodowanymi w wyniku unijno- rosyjskiego konfliktu byli polscy rolnicy, sadownicy, nie pozwolimy, aby
budowane od pokoleń rodzinne, chłopskie gospodarstwa upadły, nie pozwolimy, aby z tak wielkim wysiłkiem tworzone prawdziwe grupy producenckie przejęli zewnętrzni operatorzy, nie pozwolimy, aby zdominowane przez zagraniczny kapitał zakłady przetwórcze i sieci handlowe zrobiły z nas dostarczyciela taniego surowca potrzebnego do zarabiania wielkich pieniędzy.
Jesteśmy wielkim, dumnym narodem, który nie pozwoli sobą poniewierać.
Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki otaczał blaskiem potęgi i chwały, przywróć nam naszą dumę i honor, naszą gotowość do walki o Ojczyznę, naszych bohaterów!  Przez zasługi naszych ojców, którzy będąc wiernymi synami Twymi, poświęcali życie w służbie Bogu i Ojczyźnie. Amen
Źródło niepoprawni.pl 
01 07 2015 Europoseł dostaje więcej emerytury po roku pracy niż zwykły emeryt po 32 latach.
Jaki kryzys?! Dokładnie dziś mija rok kadencji europarlamentu. 51 europosłów z Polski może właśnie doliczyć sobie do emerytury z ZUS lub KRUS 1164 zł z unijnej kasy. A to dopiero początek. Po pięciu latach pracy w Brukseli ich europejskie świadczenie wyniesie około 5,8 tysiąca złotych. A są i tacy, którzy europosłują kolejną kadencję. Oni mają na starość zagwarantowaną fortunę!
- Europa jest już jak babcia, bezpłodna i nietętniąca życiem - powiedział papież Franciszek, kiedy gościł w Parlamencie Europejskim. Ale nie myślał chyba o europosłach. Im żyje się świetnie i mają przed sobą jasną przyszłość.
W dodatku szczęśliwcy, którym uda się zaliczyć dwie kadencje, mogą liczyć na blisko 12 tysięcy złotych emerytury, a po trzech - na blisko 18 tysięcy złotych.
I to jeszcze nie koniec. Według statutu europarlamentu maksymalna wysokość emerytury deputowanego to 70 proc. wynagrodzenia (ok. 33 tys. zł brutto), czyli teraz ponad 23 tysiące złotych.
Z forum:
Przepracowałam fizycznie 32 lata. Dorobiłam się za to 865 zł emerytury. Mieszkam w budynku socjalnym o powierzchni 18 mkw. W budynku są wspólne toalety dla 18 mieszkańców. Za te "luksusy" płacę miesięcznie 275 zł, do tego za światło 50 zł, za gaz 65 zł, a telewizor i telefon to kolejne 50 zł. Po opłaceniu wszystkiego pozostaje mi 415 zł. A gdzie leki? Jak to możliwe, że taki europoseł ma więcej już po roku niż ja po tylu latach ciężkiej pracy? To skandal i wstyd dla rządzących, że my przymieramy głodem. U mnie lodówka zawsze jest pusta. Proponuję, by taki poseł z Brukseli zamienił się ze mną przynajmniej na tydzień.

01 07 2015 Tusk załatwił Polsce nowe umowy handlowe z Chinami.

Dyplomaci zdradzili wielką niechęć do „prezydenta Europy”. Dłużej znosić Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej nie chcą nawet Chiny. Wymsknęło się to premierowi ChRL Li Keqiangowi podczas poniedziałkowego 17. szczytu UE–Chiny w Brukseli. „Nie, nie, nie!” – zaczął zaprzeczać polityk na sugestię przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera o „dłuższej perspektywie” Tuska w Brukseli
Na konferencji prasowej w Brukseli po szczycie UE–Chiny dziennikarz chińskiej agencji Xinhua zwrócił się do szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera
i przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska z pytaniem, jaki jest ich, jako nowych przywódców Unii, plan na rozwój relacji chińsko-europejskich w ciągu 10 najbliższych lat. W reakcji na to między Junckerem a Tuskiem zaczęło się przerzucanie piłeczki. Li chciał, żeby odpowiedział Tusk, ale przewodniczący
Rady Europejskiej machnął ręką w stronę Junckera. Ten z kolei spłatał Tuskowi figla i to jemu zostawił odpowiedź na to pytanie.
Szef Komisji Europejskiej zażartował przy tym, że „Donald Tusk jest człowiekiem, który ma długie perspektywy”, na co zebrani na sali dziennikarze wybuchnęli śmiechem. Tusk zaś stwierdził tylko, że „nikt nie może opisać tego problemu lepiej niż Juncker” i też wymigał się od odpowiedzi na pytanie chińskiego dziennikarza. W reakcji na słowa „o długiej perspektywie Tuska” ożywił się premier Chin, który zamachał przecząco w stronę Junckera: „Nie, nie, nie, proszę!”. „Spokojnie, będzie dobrze” – pokazał też gestem Juncker.
Ten brak odpowiedzi ze strony obu europejskich przywódców pokazuje, że elity rządzące Unią mają tak naprawdę niewiele do zaproponowania w kwestii
relacji z Chinami. Nie ma koordynacji działań i państwa Unii Europejskiej prowadzą własną politykę wobec Pekinu. ChRL widzi ten brak europejskiego zgrania i dlatego premier Li Keqiang po szczycie w Brukseli rozpoczyna oficjalne wizyty w Belgii i Francji, gdzie będzie zawierał umowy handlowe.
Ewka spadła z drzewka. Spadła na kamyszki i potłukła sobie cycuszki.
Kultura osobista, to nie tylko wybór właściwego widelca przy stole i nie podkradanie księżniczce kieliszka (ten Komorowski...), ale przede wszystkim komunikacja z otoczeniem. Z tym pani Ewa Kopacz ma największe problemy, co pozwala mi ją zaliczyć do osób niekulturalnych, dla których nie powinno być miejsca w polityce i we władzach państwa. Przynajmniej w pierwszych szeregach.
Psucie kultury przez Platformę Obywatelską to proces permanentny. Trudno tam wskazać choćby jedną osobę, którą chętnie zaprosiłbym do domu. To partia, w której frontmenami narzucającymi styl i klasę są: fałszywy i cyniczny do granic. Donald Tusk, który tak imponował drobnym cwaniaczkom w ich
drodze do szybkiej kariery, bez zwracania uwagi na moralność i prawo; karykaturalny bufon Sikorski, wżeniony w międzynarodowych uzurpatorów rządów nad światem w realizacji NWO; kliniczny przypadek – poseł Stefan Niesiołowski, czy najnowszy wynalazek – troglodyta Jakub Rutnicki. W takim towarzystwie
premier Kopacz nie może odstawać od otoczenia, a brak kindersztuby i siermiężna prowincjonalność, spowodowały, że bardzo szybko nasiąkła złymi wpływami.
I mamy, to, co mamy. Widać materia jest bardzo oporna, bo nie mam najmniejszej wątpliwości, że nad wizerunkiem codziennie pracuje sztab ludzi. To, co się dało, to już zrobiono. Kobietę wybotoksowano, ostrzyżono i ubrano. I na tym koniec. Kopacz się zaparła i już dalej wizerunku tytułowej postaci z "Pamiętnika młodej lekarki" zmienić się nie da.Nikt jej już nie oduczy mówić półgębkiem, z bolesnym krzywieniem ust, o czym każdy profesjonalny wizażysta wie, że znamionuje notorycznego kłamcę. Więc nawet, gdy się mówi najszczerszą prawdę, to efekt zawsze jest taki sam – znowu kłamie. Nikt już nie usunie z jej oczu tego strachu i poczucia, że jest niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu, która tam znalazła się przypadkiem (bo nigdy na swoje stanowiska nie była
wybierana, tylko mianowana) i która nie za bardzo zdaje sobie sprawę co się tak na prawdę dzieje.Eleganckie poruszanie się, już nie wymagajmy, by poruszać się z gracją, to też mankament pani premier. Kanclerz Niemiec Angela Merkel też raczej porusza się dosyć sztywno, ale, jak mieliśmy to okazję widzieć na czerwonym dywanie w Berlinie, przynajmniej wie, co robi. Ewa Kopacz nie powinna przemawiać. A jeżeli już, to wyłącznie z kartki i to tylko bezwzględnie to, co ktoś mądry jej napisze. I w żadnym wypadku nic, co przygotuje, wspomniany, czerwonogłowy Misiek. Słowa nie lubią pani premier i nie potrafi ona ich dobrze dobierać.A, na dodatek, często podszyte są złymi emocjami, złośliwością, kpiną, czy triumfalizmem, co zazwyczaj znamionuje typową jędzę. Daje się też prowadzić na manowce, gdy jej medialni kretyni podpowiadają jej takie idiotyzmy, jak zwracając się do młodzieży, używanie takich już obciachowych słów, jak "spoko", "hejka", czy "siema". Nad tymi wszystkimi wątpliwymi "zaletami" przeważa jeszcze jedna, kto wie, czy nie najgorsza cecha – pani premier jest
niesłychanie sztuczna. Nie potrafi zachowywać się naturalnie. Może nawet się stara... usiłuje, lecz efekt jest opłakany. To najbardziej dramatycznie jest widoczne w kontaktach międzynarodowych. I chociaż Ewa Kopacz jest osobą z wrogiego obozu, to, gdy reprezentuje Polskę na zewnątrz, to jest mi po prostu wstyd.
O identycznych niedostatkach przekonał się jej mistrz, Donald Tusk, który brylował na krajowych salonach, a który, niestety, na salonach Europy, jest przedmiotem kpin i politowania.Źródło: niepoprawni.pl

Wszystkie konie z cyrku Platformy.
Czy faraonowie mogli przewidzieć, że ich cywilizacja upadnie ?
Przecież pobudowali tak wspaniałe piramidy, grobowce a pracę za darmo miały miliony Egipcjan, choć zupełnie niespodziewanie dla faraonów – kto mógł, to uciekał z Domu Niewoli. Taki sam los czeka cywilizację autostrad. Bo przy autostradach padło 900 polskich przedsiębiorstw, a tysiące niewolników, zatrudnionych na śmieciowych umowach nie zobaczyło żadnych pieniędzy za swoją harówę. Wielu z nich w Polsce już nie ma…
Zatem zupełnie niespodziewanie dla Platformy Obywatelskiej jej zbudowaną kosztem ponad 300 miliardów złotych oraz biliona złotych długów cywilizację autostrad opuściło 3 miliony Polaków, a dawni wyborcy współczesnych faraonów – też niespodziewanie - odwrócili się od „najlepszej w historii Polski” partii.
Partia, dla zmyłki zwana obywatelską, nagle więc zauważyła, że w Polsce żyją ludzie. I to w dodatku tacy, którzy nie stoją przy autostradach,
podziwiając ich niezaprzeczalne piękno na tle rozwalonych dróg, którymi Polacy codziennie jeżdżą do pracy.
Partia, dla zmyłki zwana obywatelską po ośmiu latach władzy nagle zauważyła, że wysmarowany czekoladą orzeł nikogo już nie zachwyca, a różowe
okulary nie wystarczą, by dostrzec widoczny na horyzoncie dobrobyt.
Nikogo też nie zachwyca, że partia wydała trzy razy więcej na pociąg, który mógłby być wyprodukowany w Polsce, choć nie pod nazwą Pendolino…
Bo Polska dla Platformy oznacza przecież Kasę dla sitwy i nic więcej. Chociaż premier Kopacz przekonuje na falach reżimowego eteru, że „w PO dominuje
troska o Polskę i nadzieja, że odrobimy straty i uchronimy Polaków przed koalicją PiS- Kukiz …”ale kto dziś w to uwierzy? Platforma zachowuje się dokładnie tak samo, jak to było w czasach PRL i cyrku PZPR, w którym przestało być śmiesznie. Do końca jednak funkcjonariusze PZPR straszyli nas Hupką i Czają,
rewanżystami i warchołami – aż wreszcie komunistyczny cyrk upadł. Jednak nie do końca, gdyż w imię „Zgody i Bezpieczeństwa” funkcjonariusze dawnego systemu zostali uratowani, a twórca stworzonej hybrydy PRL i RP pochowany został ze wszelkim honorami, należnymi współczesnym faraonom.
Te honory dla komunistycznego zbrodniarza to zasługa Platformy Obywatelskiej – postkomunistycznej formacji, której upadek oznaczać będzie koniec komunizmu w III RP. Źródło: niepoprawni.pl
27 06 2015 10 rewelacyjnych, tajnych projektów rządu Ewy Kopacz, które w 4 miesiące kompletnie zmienią Polskę.
Nowe Przymierze. Dekalog Ewy.
Autor artykułu( (Stanisław Janecki) dotarł do planów, jakie ekipa Ewy Kopacz chce zrealizować przed wyborami parlamentarnymi, a które zszokują Polaków i uczynią Polskę najbardziej podziwianym państwem w Europie.
Ewa Kopacz zapowiada prace nad obniżeniem podatków. I zanim się zastanowiła jak to zrobić już doprowadziła do przyjęcia ustawy o in vitro. Poza tym wprowadziła na ekspresową ścieżkę nowelizację ustawy o płatnych autostradach, dzięki czemu w czasie szczytu nie będą pobierane opłaty. I to nie koniec rewelacyjnych posunięć kierowanego przez Ewę Kopacz gabinetu oraz dyrygowanej przez nią większości sejmowej.
Oto zdobyta przez autora artykułu (Stanisław Janecki) dziesiątka najważniejszych projektów rządu Ewy Kopacz.
Projekt I
Na podstawie nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia z budżetu sfinansuje płatny seks tym osobom, które nie mają współmałżonka bądź partnera albo mają, ale nie spełnią oni elementarnych wymagań. Takie osoby cierpią i się frustrują, popadają w depresję, zmniejsza się wydajność ich pracy i generalnie są nieznośne.
Refundacja płatnego seksu będzie więc nie tylko ulżeniem cierpieniu i zapobieżeniem wielu patologicznym zjawiskom, ale także inwestycją w obywateli i w przyszłość. W ten sposób stosunkowo niewielkim kosztem szczęście zapanuje praktycznie w całej dorosłej części społeczeństwa.
Projekt II
Na podstawie nowelizacji ustawy o pomocy społecznej sfinansuje z publicznych środków tzw. dodatki entuzjastyczne. Dla osób, które publicznie zechcą wyrazić zadowolenie z władzy PO-PSL, a przy okazji zadowolenie w ogóle. Warto wydać na to pieniądze z budżetu, gdyż obywatel niezadowolony z władzy PO-PSL źle wpływa na innych, psuje atmosferę i obniża morale. Obywatel wyrażający się o tej władzy entuzjastycznie zaraża innych, w tym malkontentów.
A sama władza zdecydowania poprawia sobie samopoczucie i w rewanżu chce jeszcze więcej dobrego zrobić dla obywateli.
Projekt III
Z budżetu państwa na mocy rozporządzenia będą opłacane „świadectwa obywatelskiej troski”. Każda osoba zadowolona z władzy PO-PSL będzie mogła wskazać kogoś z rodziny, znajomych bądź sąsiadów, kto narzeka na rządzących bądź im urąga. Zatroskanym tym faktem osobom zrefunduje się wydatki na urządzenia do podsłuchu i podglądu, żeby mogły swobodnie zdobywać dowody braku patriotyzmu, bo tym w istocie jest obsobaczanie władzy. Za najlepsze „raporty obywatelskiej czujności”, ujawniające np. wyśmiewanie się z premier Kopacz czy jej ministrów, opowiadanie dowcipów o rządzących z PO i PSL, a nawet niewstawanie z kanapy czy fotela podczas wystąpienia wysokiego przedstawiciela władzy w telewizji, będą przyznawane specjalne premie. Do rozważenia są także zagraniczne studia bądź obozy treningowe w dziedzinie obywatelskiej czujności. To wszystko przysłuży się Polsce, bo obywatel zatroskany i donoszący to osoba zaangażowana, gotowa do poświęceń i wytężonej pracy, choćby wywiadowczej.
Projekt IV
Budżet państwa sfinansuje zakup komputerów, tabletów i smartfonów dla osób dzwoniących do „Szkła kontaktowego” w TVN 24 i wyrażajacych prawdziwe nastawienie Polaków do rządu Ewy Kopacz i generalnie do władzy PO-PSL. Taki sprzęt będzie też przekazany nieodpłatnie w wieczyste użytkowanie osobom
spontanicznie i szczerze wyrażającym w Internecie dobre opinie o władzy oraz z potrzeby serca polemizującym z hejterami rządu PO-PSL. Dzięki temu władza zasłużenie poprawi notowania w społeczeństwie, a pozytywne emocje przeważą nad negatywnymi, co tylko wszystkim wyjdzie na dobre.
Projekt V
Z budżetu państwa rząd PO-PSL wypłaci tzw. premie wyjazdowe, a te o wyższej wartości osobom, które nie ukończyły 30. roku życia, jeśli zobowiążą
się one wyjechać za pracą za granicę. I jeśli zadeklarują, że nie będą chciały wrócić przez co najmniej pięć lat. Takie premie wyjazdowe są opłacalne dla wszystkich, bo te osoby nie będą pobierać zasiłków dla bezrobotnych, a gdy znajdą pracę za granicą, część zarobionych tam pieniędzy na pewno będą przekazywać rodzinom w kraju. Takie premie wyjazdowe są opłacalne także z tego powodu, że ci, którzy wyjadą, nie będą głosować (albo zrobi to niewielu z nich w lokalach wyborczych na obczyźnie) na Pawła Kukiza, PiS czy partię KORWiN. Nie będą też siały defetyzmu w kraju i zarażały innych swoimi negatywnymi ocenami rządów PO-PSL, a przez to nie będą podburzały do buntu czy protestów. Zapanuje więc nastrój zgody i miłości.
Projekt VI
Rząd Ewy Kopacz rozporządzeniem zwolni z radiowo- telewizyjnego abonamentu tych widzów i słuchaczy, którzy zobowiążą się (i będą to potwierdzać na
specjalnych urządzeniach) do oglądania co najmniej pięć razy w tygodniu „Wiadomości” TVP i „Faktów” TVN, a także „Kropki nad i” Moniki Olejnik, „Szkła kontaktowego”, poranków w TVN 24 prowadzonych przez Jarosława Kuźniara, publicystycznych programów w TVP Info prowadzonych przez Karolinę Lewicką, porannych audycji w radiu Tok FM prowadzonych przez Janinę Paradowską, Dominikę Wielowieyską i Jacka Żakowskiego oraz „Siódmego dnia tygodnia” Moniki Olejnik w Radiu Zet. Osoby, które udokumentują nadliczbowe oglądanie i słuchanie innych programów z tymi prowadzącymi otrzymają specjalne nagrody rzeczowe, bony prezentowe oraz pamiątkowe medale z podobizną Jakuba Sobieniowskiego. W ten sposób Polacy docenią prawdziwie zaangażowane, ale uczciwe dziennikarstwo, a przez to także docenią rządzących, o których sukcesach wreszcie bezstronnie zostaną poinformowani.
Projekt VII
Na mocy specjalnej ustawy rząd Ewy Kopacz w porozumieniu z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz- Waltz zwolni na miesiąc, trzy miesiące, pół
roku bądź rok z opłat parkingowych w stolicy te osoby, które co najmniej 20, 50, 100 lub 200 razy dziennie wygłoszą publicznie opinie o braku korków w
największym polskim mieście, o znakomitym funkcjonowaniu przepraw mostowych przez Wisłę oraz o ofiarnej pracy straży miejskiej, dla której absolutnym marginesem jest wypisywanie mandatów oraz zakładanie blokad na koła aut. Dożywotnio z opłat parkingowych zwolnione zostaną osoby, które swoje pojazdy okleją dużymi podobiznami Ewy Kopacz oraz Hanny Gronkiewicz- Waltz i zobowiążą się, że ich nie odkleją przez 5 lat. Dzięki temu w Warszawie zapanuje optymizm i dobry nastrój, a to ważne, bo tu rezydują przecież władze państwowe, które muszą się czuć komfortowo, żeby robić dla nas wiele dobrego.
Projekt VIII
Rząd Ewy Kopacz nowelą do ustaw podatkowych zwolni z podatku PIT i CIT osoby prowadzące działalność gospodarczą czy zatrudnione w oparciu o umowy o
pracę bądź o dzieło, które na swoich posesjach, działkach, w domach i mieszkaniach urządzą Muzea Złotego Wieku, Pomniki Polskiej Wolności oraz Izby Pamięci Zielonej Wyspy. Zakup mebli oraz innych artykułów stanowiących wyposażenie tych placówek zostanie zwolniony z podatku VAT. Osoby te mogą też liczyć na refundację zakupów alkoholu oraz kosztów cateringu, o ile będą urządzać wernisaże, prezentacje bądź odczyty. Takie osoby zostaną też odznaczone specjalnie ustanowionym orderem Budowniczego Polski Racjonalnej. W efekcie osiągnięcia rządów PO oraz ich ideowych poprzedników zostaną należycie
uczczone, upamiętnione i wpisane w największe sukcesy zachodniej cywilizacji.
Projekt IX
W oparciu o nowelizację ustawy o płatnych autostradach rząd Ewy Kopacz zwolni z opłat te osoby, które zdecydują się na przejazd przez tzw. bramki w
godzinach 01:00 - 05:00. Zwolnieni z opłat będą także ci, którzy zamiast jechać autostradą prowadzącą bezpośrednio do celu, będą podróżować tymi
autostradami, na których akurat panuje najmniejszy ruch. W ten sposób zrównoważony zostanie ruch o różnych porach dnia i nocy oraz wszystkie autostrady
będą obciążone w miarę równomiernie. Takie rozwiązanie pomoże także Polakom lepiej poznać swój kraj i odnowić kontakty z ludźmi, do których inaczej
nigdy by się nie wybrali.
Projekt X
Specjalnym rozporządzeniem rząd przyzna premie pieniężne, zależne od udokumentowanej liczby przypadków, osobom stosującym tzw. optymalizację wyborczą. Optymalizacja będzie polegała na takich działaniach, które doprowadzą do unieważnienia jak największej liczby głosów oddanych na PiS, na wrzucaniu dodatkowych kart wyborczych z zaznaczonymi kandydatami PO i PSL, na przekonaniu jak największej liczy osób (np. premiami w postaci
alkoholu) do zmiany preferencji wyborczych tak, by te osoby nie głosowały na PiS. Optymalizacja będzie też polegała na takim liczeniu głosów na każdym
poziomie, by przybywało tych oddanych na PO i PSL, a ubywało oddanych na PiS. Korzyści odniesie całe społeczeństwo, bo w ten sposób Polska będzie
racjonalna, nowoczesna, otwarta i chwalona w zagranicznych mediach. Po wprowadzeniu wszystkich rewelacyjnych pomysłów rządu Ewy Kopacz, które
udało mi się przechwycić, jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi uda się sprawić, „by ludziom żyło się lepiej. Swoim”. Źródło: wSieci
21 06 2015 Paweł KUKIZ na konwencji PLATFORMY OBYWATELSKIEJ? Zdziwienie? Czy to możliwe?
Ruch Społeczny Rzeczypospolitej Polskiej nie będzie dalej popierał rockmana i że samodzielnie wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jedną z przyczyn ma być odsuwanie się Pawła Kukiza od „dołów społecznych”: rolników, górników i innych grup – które zapewniły mu, w ostatecznym rozrachunku, sukces wyborczy - z jednoczesnym wypływaniem w jego otoczeniu „baronów” samorządowych, w niemałej części wywodzących
się z Platformy Obywatelskiej (należących kiedyś do PO).
Akurat taki rozwój sytuacji absolutnie mnie nie dziwi.
Bilans rządów Platformy jest tragiczny. Ilość afer i to nieporównanie większych niż te, które pogrążyły SLD, jest porażająca. A Platforma, jakby nic się nie działo, rządzi nadal – już ósmy rok.Z jednej przyczyny. Ma w swych szeregach „mistrzów kiwania” - czyli super- specjalistów od „zarządzania kryzysem” (jak się „modnie” określa taką „działalność”). Pan Paweł Kukiz dostarcza tym „mistrzom kiwania” idealnego „narzędzia” do przetrwania najcięższego kryzysu, przed którym stoi Platforma. Pytanie, czy z niego skorzystają
Chyba nie jest więc przypadkiem, że jedyną partią, która jednoznacznie opowiedziała się za realizacją całego „programu” Pawła Kukiza, czyli „jowów”, jest Platforma Obywatelska. Dodatkowo warto się zastanowić, z kim może być najbardziej „po drodze” Pawłowi Kukizowi po jesiennych wyborach parlamentarnych – jeżeli będzie chciał zrealizować swój „program”, czyli wprowadzić „jowy”. Czy zdziwilibyśmy się więc, gdybyśmy zobaczyli Pawła Kukiza rozmawiającego np. z Grzegorzem Schetyną – i ewentualnie np. z Ryszardem Petru – o koalicji? Czy różnią się oni znacząco wizją porządku gospodarczego i społecznego w Polsce? (Podobno Centrum im. Adama Smitha pisze „ruchowi Kukiza” program gospodarczy).
Czy zdziwilibyśmy się więc, gdyby na kolejnej jakiejś konwencji wyborczej Platformy Obywatelskiej Paweł Kukiz był „gościem honorowym”?
Dzisiaj tytuł tego artykułu jest - tylko i wyłącznie - antycypacją pewnego możliwego scenariusza „wypadków politycznych”. Jestem przekonany, że taki scenariusz
nie zostanie zrealizowany. 15% (plus minus 5) dla PO, 10 (plus minus 5-7) dla „ruchu Kukiza”, O (plus minus 5) dla formacji Ryszarda Petru nie da raczej większości w sejmie. Z prostej przyczyny – wyborcy nie dadzą się aż tak oszukać. Są jednak – mam, przynajmniej, taką nadzieję - granice manipulacji.
Źródło: niepoprawni.pl
21 06 2015 STOP dojeniu Polaków!
Powtarzam to chyba po raz setny. Aż do wymiotnego znudzenia. Prawda, którą wygłosił wybitny twórca ekonomii, nie może przebić się do tępych łbów tak zwanych ekonomistów współczesnych (nie wszystkich na szczęście, lecz niestety do tych, którzy mają wpływ na państwowe decyzje, daj Boże, tylko do października) i ukrywanie tej prawdy powoduje, że jesteśmy państwem powszechnej biedy, gdzie z trudem wiąże się koniec z końcem.
Mimo peanów zachwytu wyrażanych przez całkowicie ogłupiałych i oderwanych od rzeczywistości polityków, jak Komorowski, Tusk i Kopacz, oraz
ich obozu tłustych misi, którzy nie bacząc na państwo, które im powierzono, uwili sobie ciepłe i bogate gniazdko.
A resztę narodu mając w głębokim poważaniu. I co jest na dodatek najwredniejsze i wprost chamskie, to właśnie ci biedni Polacy, którzy rzadko przekraczają pułap 3 tysięcy miesięcznych zarobków na rękę, dostarczają państwu ponad 90% podatków !!! Najbogatsi Polacy nie płacą podatków wcale, w ramach tzw. "optymalizacji struktury podatkowej".To jest narodowa hańba i dziejowe świństwo.Pora radykalnie i raz na zawsze zerwać z nieludzkimi teoriami i praktykami ulubieńca lewaków, powalonego neoliberała od "terapii szokowej" i ideowego twórcy "planu Balcerowicza", Jeffreya Sachsa, bogatego, amerykańskiego pieszczocha, który sobie eksperymentuje na biedzie całych narodów w Afryce, czy Ameryce Łacińskiej i któremu durnie warszawskie skupione na początku lat dziewięćdziesiątych wokół Solidarności z Geremkiem i Balcerowiczem na czele, oddali naród polski do eksperymentów, czego skutki odczuwamy boleśnie po dwudziestu pięciu latach. Co najgorsze, te typy, Petru, Balcerowicz i ich akolici, mają czelność ponownie pchać się do naprawy państwa!
Niech znikną z państwa wraz z banksterami i gangsterami, których reprezentują. Pojawił się również ponownie na horyzoncie najbardziej bezwzględny i cyniczny międzynarodowy gracz, miliarder George Soros, również współautor planu Balcerowicza i polskiej terapii szokowej.
Dlaczego my, Polacy jesteśmy tacy biedni?
Prawie tak, jak ruskie raby, a cztery razy biedniejsi od Greków i szesnaście razy biedniejsi od Szwajcarów. Ja twierdzę, że w dużej mierze właśnie z powodu podatków, a konkretnie, co dla mnie jest bezwstydną i hańbiącą sprawą – opodatkowaniem pracy. I to jak! Proszę popatrzyć na taki codzienny, prozaiczny przykład:
- podejmujemy pracę za 4 tysiące brutto;
- na rękę dostaniemy 3 240 zł, bo musimy zapłacić 19% PITu;
- nasz pracodawca do tych czterech tysięcy musi jeszcze dopłacić podatek i ZUS, tak, że w sumie będziemy go z tą naszą czterotysięczną pensją kosztować około 6 400 złotych;
- zaokrąglając – od 4 tysięcznej pensji pracownik ma na rękę 3 200, a państwo zabiera (zaokrąglając) : 2 400 zł (pracodawca) + 800 zł (pracownik) = 3 200 zł.
Czyli na pensję 4 000 zł państwo nakłada 3 200 zł haraczu, czyli 80% kosztów pracy jednego zatrudnionego ze średnią krajową!
Ktoś mi powie, że to nie jest rozbój?
Dlaczego tak się dzieje, biedni płacą, państwo łupi, a bogatych nikt nie rusza? Bo tak jest najłatwiej. Biedni obywatele są bezbronni. Nikt w ich obronie nie stanie. Co innego bogacze i korporacje z tabunami prawników i ekonomistów. Często pracownicy urzędów skarbowych są po prostu za głupi wobec nich. Często się ich boją. A również częstą są korupcyjnie powiązani.Moja filozofia i poczucie sprawiedliwości wraz z dziejową logiką, wskazują na to, że podatki, jako obywatele powinniśmy płacić od konsumpcji i zysku. A nigdy od naszej pracy. Warto tu przypomnieć tym  wszystkim, którzy są za młodzi, by pamiętać, albo za
starzy, żeby już zapomnieć, że podatek VAT (podatek od wartości dodanej – Value Added Tax), czyli własnie podatek konsumpcyjny, wprowadziliśmy w Polsce w 1993 roku i zmodyfikowaliśmy (podnosząc go okrutnie) po wejściu do Unii w 2004 roku.

Za komuny nie było żadnego VATu, czyli ludność płaciła wówczas podatki o ponad połowę mniejsze!
W poszukiwaniu nowych strumieni podatkowych, tak, aby nie uszczuplać dochodów państwa naukowcy zajmujący się na serio podatkami (a nie jak
magicy Rostowski, Balcerowicz, czy Petru), widzą wiele niewykorzystanych możliwości. Główna z nich, to tak zwane uszczelnienie systemu podatkowego. Mamy najniższą ściągalność podatków w Europie i największe oszustwa na podatku VAT. Mamy największą w Europie szarą strefę – 25%, głównie właśnie dlatego, że system podatkowy jest tak zabójczy dla ludzi.Źródło: niepoprawni.pl

21 06 2015 Kukiz MIAŻDŻY konwencje PO i PiS: Zapłaciliśmy za wypasione (...) hostessy.
W sobotę w Warszawie odbyły się dwie konwencje największych partii. W hali Torwar spotkali się politycy i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości, a w Arenie Ursynów pojawili się zwolennicy i działacze Platformy Obywatelskiej. Obie konwencje były zorganizowane w iście amerykańskim stylu. Kolorowe światła, muzyka z filmów akcji, wiwatujące tłumy. Niestety, nie wszystkim pełne przepychu konwencje przypadły do gustu. Bogactwo konwencji skrytykował Paweł Kukiz.
Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda i Beata Szydło wchodzili do hali Torwar w błysku fleszy, blasku jupiterów, otoczeni rozradowanym tłumem.
Do tego na ekranie pojawiały się fragmenty kampanii Dudy, które miały zbudować atmosferę podniosłą i radosną zwiastującą kolejny sukces. Tak było w czasie konwencji PiS. Podobnie, choć z mniejszym przepychem zorganizowana została konwencja PO, na której wystąpiła Ewa Kopacz. Oba spotkania
konkurencyjnych partii były na najwyższym poziomie, pełne efektów. Ale nie każdemu się podobały.
PO i PiS zwołały dziś za nasze pieniądze wielkie partyjniackie imprezy. Zapłaciliśmy za wypasione sceny, światła, hostessy i autokary zwożące ludzi z całej Polski, skomentował na Facebooku Paweł Kukiz. Jednak nie tylko otoczka spotkań zdenerwowała Kukiza, ale i to, co mówili w sobotę politycy. Usłyszeliśmy o kolejnych roszadach personalnych w ramach partyjnych oligarchii. Jak zwykle obiecanki programowe, tylko co my obywatele z tego mamy?, napisał wzburzony Kukiz. Oczywiście wspomniał o zbliżającym się referendum, które ma dotyczyć m.in. JOW: Już we wrześniu możemy zdecydować czy będą się dalej bawić za nasze pieniądze. Dlatego jest tak ważne, żebyśmy wygrali referendum, wprowadzili JOWy i zniefinansowanie partii politycznych z budżetu. Polska partyjniacka, czy Polska wolnych obywateli? To czy na jesieni zmienimy ten chory system zależy wyłącznie od Was! Źródło se.pl
20 06 2015 Geniusz pustki odchodzi w przeszłość.
Jeszcze dwa lata temu nawet w środowiskach ogniście antyplatformerskich mawiano (oczywiście, ze smutkiem), że kiedyś w przyszłości będzie się mówić:
dekada Tuska. Była w tym myśl, że ówczesny premier siłą swojej osobowości zdominował epokę. Że jest i pozostanie postacią na historyczną miarę. Może złą, pewnie złą, mroczną, ale wielką.
Gdyby nie ucieczka do Brukseli wystawiająca mu świadectwo małości no bo spójrzmy na rezultaty tej ucieczki. Tusk w Brukseli rozczarowuje nawet swoich wielbicieli.
„Na co dzień w światowych serwisach Tuska prawie nie ma”. „Zamknął się jak ślimak w skorupie. Jakby się bał”. „Spodziewał się, że będzie mógł więcej” piszą rozczarowani wielbiciele.
Niedawny wszechwładny imperator Rzeczpospolitej spadł tam do roli ledwie sekretarza.
A w Polsce? W Polsce rok po jego odejściu to, co stworzył, czyli system władzy Platformy, który wielu uważało za niemal domknięty i skazany na sukcesy jeszcze przez wiele lat, widowiskowo sypie się w gruzy. Można by oczywiście powiedzieć, że właśnie dlatego, iż zabrakło wielkiego przywódcy. I coś by w tym było, Tusk i pod względem charyzmy, i zręczności, i wreszcie tzw. czucia nastrojów bił na głowę wszystkich innych liderów PO.
Tylko że zarazem był tak potężnym władcą państwa i partii, że w stu procentach odpowiadał i odpowiada za ich stan. Jeśli przekazał władzę Ewie Kopacz, świadom jej politycznej i intelektualnej miałkości, kierując się tylko nadzieją, że na takim tle pamięć o nim będzie tym bardziej błyszczeć, co umożliwi mu za kilka lat tryumfalny powrót – to dał dowód (kolejny), że w polityce kieruje się przede wszystkim interesem osobistym, a nie jakąkolwiek wizją dobra kraju. Ale może było inaczej? Może posadził na tronie „doktor Ewę”, bo naprawdę nie miał alternatywy? Ale przecież ten brak alternatywy – to było wyłącznie jego dzieło, bo to on pracowicie, przez lata najpierw w opozycji, a potem (znacznie dłużej) przy władzy, pracowicie czyścił swoją partię ze wszystkich, którzy wyrastali powyżej pewnego poziomu. Co charakterystyczne, nawet w warunkach obecnej katastrofy nie słychać, żeby szukający na ślepo pomysłu na ratunek platformersi wiązali jakiekolwiek nadzieje z Brukselą. Nie mówię już o marzeniach, żeby Tusk zlitował się, rzucił wymarzoną posadę, wrócił i poprowadził ich do ostatniego, zwycięskiego boju. Ale nie słychać nawet o tym, żeby oczekiwano od niego przekazania jakiejś wizji, zarysu jakiejś strategii.
Wszechwładne do niedawna bożyszcze wyparowało z głów platformersów, ale chyba w ogóle – Polaków. I znakiem czasu jest to, że nikt się temu nie dziwi. Wszystko to razem pokazuje, że Tusk był – być może – istotnie geniuszem. Tylko że szczególnego rodzaju. Był mianowicie geniuszem pustki.
Tworzył dookoła siebie rzeczywistość z pustki właśnie. Raczej nie tworzył. Likwidował. Trudno skojarzyć go z jakąś pozytywną wizją. Ludzie Platformy lubili mówić na swoją partię „projekt”. To brzmiało nowocześnie. Ale tak w zasadzie projekt – czego?
Leszek Miller powiedział kiedyś o Palikocie, że gdyby z badań socjologicznych wyszło mu, iż popularny staję monarchizm, następnego dnia ogłosiłby się
królem, a gdyby wyszło, że buddyzm – wjechałby do Sejmu na słoniu. Myślę, że to zdanie jest nawet bardziej prawdziwe w wypadku Tuska.
Upadek byłego premiera można uznać za bardzo pozytywny sygnał nie tylko dlatego, że szkodził Polsce. Również, a może przede wszystkim
dlatego, że można uznać go za dowód, iż nawet we współczesnym świecie polityka pustki może windować na wyżyny jedynie chwilowo, i nie jest
przepustką do wielkości. Źródło wŚieci
18 06 2015 Zbudowaliśmy wam piramidy, a jak się nie podoba, poszczujemy was Niesiołowskim
– mówi Polakom władza z PO. Wychodzi taki Niesiołowski i uważa, że naród zdurniał, bo powinien się najeść cegłami i betonem z wielkich budów kapitalizmu. Jak już zje cały szczaw na nasypach i mirabelki na dzikich drzewach śliwkowych…
Tyle wam nabudowaliśmy, a wy tacy niewdzięczni – budowlana inwokacja jest głównym argumentem polityków PO i była osią kampanii Bronisława Komorowskiego. Gdy swoje miłosne bluzgi kieruje do opozycji i Polaków niechętnych rządom PO Stefan Niesiołowski, wali ich po łbach wielkimi budowami III RP. Naród ma kochać partię i na nią głosować, bo ta buduje na przykład autostrady. Nikt nie dodaje, że to najdroższe autostrady w Europie, jeśli wziąć pod uwagę opłaty za przejazd w porównaniu do zarobków. A w wielu wypadkach po prostu najdroższe, no bo jak wytłumaczyć, że całoroczna winietka w Szwajcarii kosztuje mniej niż jednorazowy przejazd ze Strykowa do niemieckiej granicy.
Gdy naród słyszy, że powinien kochać PO za wielki budowy, to mu się krew burzy. Bo do ceny za przejazd trzeba jeszcze dodać rekordowe koszty budowy, w tym to, co ukradli zleceniodawcy i co wydano na łapówy. I trzeba dodać wyrolowanych podwykonawców, którym nie zapłacono, wiec wielu zbankrutowało, a pracownicy nie dostali swoich pieniędzy. To zresztą polskie osiągnięcie na Nobla z ekonomii, żeby tak budować, że ludzie nie mają pracy, firmy bankrutują, a gdy już budowy są skończone, ci, którym powinny służyć, są wściekli zamiast się cieszyć.
Ale potem wychodzi taki Stefan Niesiołowski i uważa, że naród zdurniał, bo powinien się najeść cegłami i betonem z wielkich budów kapitalizmu, jak już zje cały szczaw na nasypach i mirabelki na dzikich drzewach śliwkowych. I ten zdurniały naród jeszcze powinien ubrać dzieci w jakieś elementy budowlane.
Tyle że naród uważa, iż to politycy PO zdurnieli karmiąc ich i ubierając w wielkie budowy, bo przecież pracy dla przeciętnych ludzi z tej okazji jak nie było, tak nie ma.
Budowlana szajba była istotą komunistycznej propagandy, i to nawet w czasach Bieruta, o Gierku nie wspominając. Można odnieść wrażenie, że komunistów i platformersów łączy jakaś budowlana obsesja. Oczywiście nie chodzi o budowanie mieszkań, na które stać byłoby na przykład młodych, bo to jest zbyt trudne. Bierut (odbudowa miast, budowa przemysłu), Gomułka (1000 szkół na tysiąclecie i podobne akcje) czy Gierek (Huta Katowice, Port Północny itp.) zawsze się odwoływali do wielkich budów. Nie do budów i konstrukcji przełomowych technologicznie czy wybitnych estetycznie, lecz po prostu „z metra”. Byle dużo i byle stało. Każda konferencja Donalda Tuska podsumowująca jakiś etap rządów PO epatowała wielkimi budowami. Nie produktami, markami czy technologiami, które podbijają świat, tylko budowami. Bo to oczywiście łatwizna zbudować coś „z metra”, natomiast znacznie trudniej stworzyć genialną technologię czy globalną markę. Ale tym sobie rządy PO nie zawracają głowy, podobnie zresztą jak nie robili tego komuniści.
Za Gierka szczytem technologii był maluch (zwany „kaszlem”) i autobusy Berliet, za Tuska i Kopacz to montownie pralek, lodówek czy telewizorów i centra logistyczne wielkich firm, traktujące polskich tubylców jak niewolników.
Tubylcy mają być wdzięczni władzy PO, że daje im nie tylko montownie, centra logistyczne i hipermarkety, ale i wielkie budowy. Tyle że tubylcy te wielkie budowy mają tam, gdzie „pan może pana majstra w d… pocałować” - jak bezpretensjonalnie mówił Wiesław Gołas w słynnym skeczu kabaretu Dudek – „Ucz się Jasiu!”. Stalin czy Breżniew też dawali ludziom sowieckim wielkie elektrownie wodne, a potem atomowe, huty, kopalnie i setki fabryk zbrojeniowych. I to
miało im wystarczać, a jak się komuś nie podobało, to szedł do łagru, a w najlepszym razie do psychuszki.
Za oświeconych, budowlanych rządów
PO oczywiście tego nie ma, ale za to są bluzgi miłości Stefana Niesiołowskiego i pouczenia innych polityków PO, którzy nie mogą zrozumieć, jak można nie kochać władzy mającej budowlaną szajbę. Ale nawet z tą szajbą są kłopoty, o czym świadczy choćby niekończąca się budowa bardzo Polsce potrzebnego gazoportu.
Przykłady z przeszłości i współczesne dowodzą, że jeśli władza, jest zamordystyczna, głupia czy nieudolna, to te swoje złe cechy zasłania wielkimi budowami
„z metra”. Nie zrobiliśmy dla was miliona potrzebnych rzeczy, ale za to zbudowaliśmy wam współczesne piramidy – mówią rządzący z PO,
wspierani przez tych PSL. I spróbujcie się, gnojki, nie cieszyć, to napuścimy na was Stefana Niesiołowskiego, który was odpowiednio nazwie i wam
nabluzga jako ciemnocie, wstecznictwu i psycholom. Te piramidy próżności władzy po części są oczywiście potrzebne i użyteczne, ale to nie powinno
wyczerpywać wszystkiego, co władza ze swojej wielkiej łaski gotowa jest zrobić dla ludzi. Te piramidy pełnią podobną funkcję jak ekrany przy autostradach i drogach ekspresowych. Gdyby się uprzeć, można dowieść, że są potrzebne, ale bez nich właściwie nic by się nie zmieniło. To znaczy zmieniłoby się tyle, że kumple władzy nie zarobiliby setek milionów złotych i nie odpalili z tego odpowiedniej prowizji swoim dobroczyńcom u władzy. Ale pieniądze wydane na piramidy w postaci np. ekranów nie trafiają do nauki czy na przełomowe technologie i wynalazki.
Władza może się za wielkimi budowami chować i walić nimi po łbach oponentów, tylko dla nowoczesnego państwa, wzrostu gospodarczego, dobrobytu, jakości życia czy dla przyszłych pokoleń nie ma to praktycznie żadnego znaczenia. Na dłuższą metę to są zmarnowane setki miliardów, bo przecież te piramidy trzeba jeszcze utrzymywać i remontować, co czyni tę zabawę właściwie perpetuum mobile a rebours. W tym wszystkim jedno jest zaskakujące: ludzie uważający się za nowoczesnych i światowych używają metod z czasów najgorszego totalitaryzmu dla zapanowania nad społeczeństwem i do kontrolowania
jego aspiracji.
Wtedy liczyły się tylko wielkie budowy, zaś człowiek był zaledwie nawozem historii. Dlatego Stefan Niesiołowski jest tak bardzo uroczy, gdy używając retoryki Mołotowa i Goebbelsa obsobacza oponentów władzy, zarzucając im, że nie podziwiają wielkich budów i równie wielkich budowniczych z PO. Ale tak to już jest z nadgorliwcami, że nie rozumieją nawet tego, jakimi metodami walczą. Bo to, że nie rozumieją, o co walczą, to pewne. Źródło wPolityce.pl
11 06 2015 Andrzej Duda: społeczeństwo mówi dość skompromitowanej klasie politycznej.
Kolejne rekonstrukcje nie przyniosą zmian. I to są święte słowa. No bo jakie społeczeństwo to mówi panie prezydencie elekcie to od krzyża i politycznego testamentu? Czy to które stało zbyt daleko od koryta i tylko na pomyje się załapywało? Bo ulica jeszcze śpi jeszcze się nie obudziła. A jak się obudzi to biada wam szubrawcy, złodzieje i obłudnicy. Bo zawiśnie nad waszymi głowami "miecz" który będzie przypominał że władza to nie tylko przywileje, ale także wielka odpowiedzialność, nie tylko moralna. Miecz który natychmiast będzie karał tych którzy o tym by zapomnieli. Póki co tego miecza nie ma, a skutki jakie są, to każdy widzi.
11 06 2015 Błaszczak: Stonoga doprowadził do dymisji w rządzie. Jednak jego zachowanie jest bardzo dziwne.
Trzeba podchodzić do tego ostrożnie. Moją uwagę najbardziej zwróciła rozmowa pani premier Bieńkowskiej z szefem CBA panem Pawłem Wojtunikiem, podczas
której szef Centralnego Biura Korupcyjnego mówi o pompowaniu setek miliardów złotych ze spółek Skarbu Państwa.- stwierdził Błaszczyk.

10 06 2015 Dziwny dzień w dziwnym kraju.
Słuchałem konferencji pana Stonogi. Niby żadna rewelacja. Jednak przerwanie relacji przez Superstację ,Polsat i TVP Info było bardzo wymowne. Po upublicznieniu akt poczytałem nieco komentarzy z uczuciem narastającego niesmaku. Przyznam, że mam zupełnie odmienne odczucie.
Nie znam człowieka. Tyle, że to nie jest sytuacja z rodzaju wymagających zaufania, dociekania intencji. Co tu się oszukiwać, sytuacja jest z rodzaju tych gdzie zwyczajnie trzeba, tak po męsku, dać komuś za przeproszeniem , w ryj, bo nawet nie w mordę. Ile czasu jeszcze te bezczelne świnie będą się panoszyć, szydzić, kpić sobie z nas, pochrząkiwać radośnie , wesoło merdając ogonkami? Tak więc gdybanie w rodzaju: Czyim człowiekiem jest Stonoga? , Kto za nim stoi?, czy to prowokator zatem jaki głęboki i wredny zamysł służb wspiera? są bardzo nie na miejscu i to zupełnie bez
znaczenia.
Czy wśród motywów Stonogi jest zemsta czy materialny interes to rzecz drugorzędna bo podstawowy motyw jest dokładnie taki sam jak większości normalnych ludzi. Oczywiście było by piękniej i szlachetniej gdyby jakiś rycerz bez skazy w samo południe rzucił wyzwanie bandzie.
Przez osiem lat powoli wszyscy się oswajają a potem jest niesmak bo bohater taki byle jaki. No to gdzieście byli? Powoli przez osiem lat prawo przestawało być
prawem. Ludzie byli szykanowani i gnojeni zazwyczaj nie stawiając większego oporu. Ja tam szanuję człowieka ,który się stawia bezprawiu i bezkarności i bezczelności sitwy. Przypomina mi nieco Leppera. Co nie jest komplementem. Tyle, że doprawdy nie potrzeba wielkości aby zwyczajnie zrobić co trzeba.
Oby więcej było takich co potrafią przełamać ową obezwładniającą niemoc, bezsilność te jęko - kwęki i bezsilne marzenia. Bo zawsze da się coś zrobić przy dużej determinacji. Zdecydowanie wolę Stonogę od tych co to pokornie przyjmują szykanę bo drobna, bo da się przeboleć. A co tam zapłacę
mandacik za zakłócanie porządku ,a co tam zegnę kark i zachowam pracę, a co tam nie będę się odzywał bo zrobią ze mnie oszołoma. Zwyczajnie wolę mieć wspólnego ze Stonogą niż tymi z okopów św. Trójcy czy uciekinierami. Bo coś trzeba zrobić. I każdy kto mówi ,że nie mógł, że to nie do niego należy,albo że no nie jest tak źle no bo prawie normalnie jest w zasadzie...- NIE MA RACJI. A każdy kto coś robi, jakąś część RACJI ma.
Niesmak i niepokój we mnie budzi, gdy zwykła zakłamana glista, zwolni kilka świń. Bo trochę się boję ,że ktoś się na to nabierze. A mnie się w
kontekście przypomina stary dowcip o zajączku piszącym pracę o wyższości zajączków nad wilkami i promotorze tej pracy. Mam dobrą pamięć i nie zapomniałem jak owa glista usłużnie i pieszczotliwie wpełzała w niedźwiedzią d.. Więc i tu powodu dociekać co jak i dlaczego nie widzę. Mam nadzieję że ciśnienie nie opadnie póki całe g..no nie spłynie do ścieku. Źródło: niepoprawni.pl
Okrągłostołowe pomyje. Ostre! Wreszcie puściły hamulce.
Po 25 latach wyborczych festiwali parlamentarnych i prezydenckich, swym profilem pasującym nieraz do opolskiego Kabaretonu czy Sopotu, czas posprzątać na krajowym stole. Zjedzono wszystko, prawie cały kapitał „posolidarnościowy”, a ci co do koryta się jeszcze nie dopchali skończą w wiadrze – jako tzw. pomyje. Kiedyś karmiono tym na wsi świnie. Po polskiej „pomarańczowej rewolucji” w 1989 r. aż do dzisiaj robiono odwrotnie – w rezultacie świnie rządowe
wyjadły wszystko, a ludowi pozostawiano pomyje. Tym samym odchodzą w niebyt pokolenia ludu wychowane na patriotyzmie, wierze, szacunku dla przodków i zdolności wspólnego działania w celu, jak choćby, odbudowy stolicy ze zniszczeń wojennych Drugiej Światowej; ot, taki współczesny wolontariat...
To ostatnie pokolenie, które powszechnie kierowało się hasłem: Bóg, Honor, Ojczyzna.
Do głosu dochodzi pokolenie, które życie dzieli już na dwa światy: rzeczywisty oraz wirtualny. Temu pokoleniu zostało wbudowane dążenie do konkurencji i eliminacji najbliższego kolegi w wyścigu do sukcesu. Potrafią już najbliższym podkładać świnie, a w firmach, bankach i korporacjach uczą ich jak oszukać klienta, by kupił produkt czy szeroko pojętą usługę. Prawie codziennie uczą ich jak mówić półprawdę, jak omamić współmieszkańca kraju czyli sąsiada.
Szkolą ich spece od tzw. wizerunku medialnego, których to działaniom jesteśmy cały czas poddawani, a szczególnie wyraźnie przy każdych „wyborach”.
To pokolenie ma stare hasło już zmodyfikowane – takie GMO – czyli: Bank, Horror, Corp-O-jczyzna. Pokolenie „solidarnościowe” pełne wiary w możliwość naprawy Polski zostało wyautowane jako niebezpieczne dla przepoczwarzającej się władzy. Owi nie dający gwarancji na spolegliwość i wejście do układu dostali paszport jednorazowy i bilet w jedną stronę. Ile było przypadków, że odmówiono im wizy do Polski, gdy chcieli przyjechać na pogrzeb matki, ojca...
Zwykli, pełni oddania i wiary w czystość działania ruchu solidarnościowego ludzie kończyli często pod przysłowiowym płotem (jak nie przymierzając sekretarka
Bolka, która zmarła w przytułku dla bezdomnych w Kanadzie), ale przeważnie klepią przysłowiową bidę – zwyczajnie nie załapali się, nie starczyło miejsca przy korycie.
Po usunięciu „niepokornych i niebezpiecznych” ich miejsce zapełnili ci, którzy przez ostatnie 25 lat gotują nam na wolnym ogniu Polskę „zgody i
bezpieczeństwa”
. To takie posolidarnościowe kurewstwo - wszystkie te podstarzałe, łysiejące i nieogolone gęby gadające o styropianowym etosie Solidarności, z którym naprawdę niewiele mieli wspólnego. Ramię w ramię ze starymi czerwonymi i młodszymi różowymi komuchami tworzą system trzymający mieszkańców Polski za przysłowiowe jaja. Żaden z tych styropianowych ssynów przez 25 lat nie wspomniał o tych ludziach Solidarności, którym peerel dał bilet w jedną stronę. To byli ci, którzy nie poszli na układ z bezpieką, to byli ci którzy chcieli naprawdę zmienić Polskę. 25 lat roszady kurewstwa z komuchami i wzajemne spijanie miodu z dziubków w pozorowanej kłótni. Młoda wtedy Szczepkowska powiedziała na wizji, że skończył się komunizm, zapomniała jednak dodać, że
komunizm sowiecki, bo obecnie jesteśmy w początkach... europejskiego, a co powie sekretarz unijny, a rada czyli egzekutywa zatwierdzi, to obywatele muszą...
Patrząc z perspektywy czasu widać, że każdy nowo namaszczony przez pierwszy rok się stara, potem już coraz mniej, by nie powiedzieć, że zaczyna nas olewać. I trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że „jeden plus kilku” choćby najlepszych nie stanowi gwarancji sukcesu w wyleczeniu z kiły – to jest pewien spójny układ. Ten od „mniejszego zła” nie podskoczy i nie wychyli się daleko – ci z tylnych siedzeń nie pozwolą.
To jest naprawa cały czas tego samego, to wychodzi z tego samego i naprawiane będzie tym samym. To trzeba na śmietnik, a ten namaszczony musi otoczyć się ludźmi, którzy nie mają korzeni w okrągłym stoliczku. W przeciwnym wypadku dalej tkwimy na mieliźnie. Dopiero usunięcie okrągłostołowego obornika z parlamentu da nadzieję na – nie mniejsze zło, a na zmniejszanie zła.
Kolejne pokolenie młodych czuje ogień i siarkę w każdym gładkim słowie cwaniaków administrujących krajem (czyżby szkolenia w firmach pod hasłem: „jak oszukać klienta”, miały i swoją drugą stronę medalu?).  Stąd i sukces Kukiza o którym się nie mówi – młodzi chyba wreszcie zrozumieli.
Chyba dlatego mafia rządząca wynalazła sobie Petronelę, by załapać się w wyborach jesiennych do sejmu, a ponieważ ma po swojej stronie media to już odnosi sukces „szerokiego poparcia”. Wcale się nie zdziwię gdy podobna Petronela pojawi się po stronie jarubasów i ogórków, bo mogą się nie załapać...
Czyżby wreszcie koniec Stefana?
Niesioł, niesioł razy kilka
Ponieśli i wilka.

Źródło: Niepoprawni.pl
Klapki na oczach.
Mamy do czynienia z kretynizmem tez głoszonych przez Balcerowicza, hrabiego von Rostowskiego, Lewandowskiego, Petru i reszty tej pseudo ekonomicznej
zgrai, która rujnuje nasze państwo od 25 lat. Czy raczej jest to ich zła wola i świadome działanie na szkodę i dlatego wciskają ludziom kit, że finanse państwa, mają się mieć świetnie. Chociaż wszyscy wokół są odmiennego zdania bo to widać i czuć.
Tak durnego liberalizmu nie ma nigdzie na świecie, z czego należy wnioskować, że faktyczny cel wymienionych wyżej osobników to nie rozwój państwa i wzrost bogactwa, a wprost przeciwnie wypompowanie z Polski wszystkiego, co ma jakąkolwiek wartość.Nie dajmy się więc znowu zauroczyć, uśpić i zakłamać. Balcerowicz i Lewandowski okradli nas z dużych pieniędzy. Lecz najgorsze jest to, że wraz z Wałęsą, Kiszczakiem i Michnikiem ukradli nam 25 lat
naszego życia. Przez to, że nie kradliśmy, nie przyjaźniliśmy się z ludźmi systemu i staraliśmy się być wszędzie i zawsze uczciwymi, jesteśmy tu gdzie jesteśmy i mamy, to, co mamy. Nie dajmy się już nigdy tym szalbierzom zmanipulować.
Ludzie, którzy odnoszą wielkie sukcesy, mają jedną rzecz wspólną - klapki na oczach.
Głupcy też mają klapki na oczach, lecz sukcesów nie odnoszą. Jeśli spytasz mnie dlaczego, odpowiem:
Ludzie noszą klapki na oczach Dzięki temu nie rozpraszają ich tysiące pokus czających się na poboczu drogi, która wiedzie ich do celu. Mogą skupić się na przemierzaniu kolejnych metrów i kilometrów, na konsekwentnym realizowaniu swoich zamierzeń.
Człowiek mądry co pewien czas zatrzymuje się, zdejmuje klapki z oczu i rozgląda się uważnie sprawdzając, czy porusza się w dobrą stronę, czy nie zbliża się do skrzyżowania lub niebezpiecznego zakrętu i czy nie należy odpocząć, żeby nabrać sił do dalszej drogi.
Warto mieć zatem klapki na oczach, ale trzeba też potrafić zdejmować je w odpowiednich momentach.
01 05 2015 Uwaga na Sikorskiego, żeby Andrzejowi Dudzie prezydentury nie wygasił.
Bo mandat do PE prawem kaduka już wygasił! Nie chodzi o posadę, tylko o zasadę. Nie ma w kodeksie wyborczym, ani w żadnych innych aktach prawnych
przepisu, który przewidywałby wygaśnięcie mandatu posła do Parlamentu Europejskiego niezwłocznie po wyborze na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej.
Nie zawierają takiej zasady przepisy unijne, które zabraniają łączenia mandatu europosła z niektórymi funkcjami unijnymi i z mandatem do parlamentu krajowego, natomiast co do zakazu łączenia innych funkcji krajowych odsyłają do prawa państw członkowskich. A w polskim prawie nie ma przepisu, który by wprost przewidywał wygaśnięcie mandatu europosła niezwłocznie po wyborze na prezydenta. Jest to określone w odniesieniu do posła, do senatora, ale do prezydenta
nie. Nie ma żadnego przepisu wprost, nie ma tez żadnej analogii, którą by można by tu zastosować. Zresztą niedopuszczalnym byłoby pozbawianie mandatu poselskiego droga wnioskowania przez analogię. Jest przepis Konstytucji, artykuł 132, który wprowadza niepołączalność urzędu prezydenta z wszelkimi innymi
funkcjami, niezwiązanymi z prezydenturą. Ale dotyczy to prezydenta. Urzędującego prezydenta. Nie dotyczy prezydenta elekta, podobnie jak nie dotyczy prezydenta emeryta. Sikorski wygasił więc mandat Andrzeja Dudy prawem kaduka.Taki rozgrzany, uważajmy, by mandatu prezydenta nie wygasił!
Źródło: januszwojciechowski.blog
31 05 2015 Szkolenie PiS -kaidy. Zjazd Gazety Polskiej tylko dla tych z Prawdziwej Polski !
Nawet nie było miejsca dla obrońców krzyża. Podpalenie Reichstagu. Jaki wódz taki i pożar. Brunatne Koszule. Noc długich noży?
– Jestem tak zadowolony i szczęśliwy, że od trzech dni kładę się spać właściwie rano, bo świętuję – mówił Jarosław Kaczyński w obszernym i pierwszym po wyborach prezydenckich wywiadzie udzielonym Telewizji Republika.
Panie prezesie tak pan świętuje jak w kwietniu pamiętnego roku? To na pana czekali na lotnisku?
Członkowie klubu "Gazety Polskiej" miejsce swojego zjazdu utrzymywali w tajemnicy. W oficjalnej informacji podawali tylko, że spotkają się w
Piotrkowie blisko Zalewu Sulejowskiego. W rzeczywistości zjazd odbył w Sulejowie, w ukrytym w lesie Ośrodku Wypoczynkowym Dreso nad Pilicą. Ośrodek Dreso był jak twierdza. Przy bramie stał ochroniarz, który sprawdzał identyfikatory wjeżdżającym i odhaczał ich nazwiska na liście. Na terenie ośrodka stał kolejny ochroniarz, a przy drzwiach do budynku, w którym były spotkania z gośćmi, jeszcze trzech. Nie wolno im było wpuścić nikogo, kto nie był wcześniej zarejestrowany (uczestnictwo w zjeździe kosztowało 250 zł).
Pod bramą zebrała się grupka wyborców chętnych na spotkanie z posłem Macierewiczem. Jeden z nich, młody mężczyzna w bluzie z krzyżem na piersi, wszedł przez płot, ale po chwili został wyprowadzony z ośrodka i zabroniono mu nawet zbliżać się do bramy. Wjeżdżającego prezesa mógł zobaczyć tylko przez przyciemnione szyby limuzyny.
Gościem specjalnym X Zjazdu był prezes PiS Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że przed jesiennymi wyborami konieczna jest mobilizacja, a Kluby Gazety Polskiej określił jako ważną częścią "armii, która ma maszerować do zwycięstwa".
Do uczestników spotkania list napisał prezydent- elekt Andrzej Duda: "wszystkim członkom i sympatykom Klubów Gazety Polskiej składam więc serdeczne
podziękowania za Państwa wrażliwość na sprawy państwowe, za ogromne zaangażowanie i wysiłek, który sprawił, że staliście się ambasadorami i rzecznikami naszych narodowych spraw".
A. Macierewicz na zjeździe Klubów Gazety Polskiej: interesuje nas prawda, a nie zemsta. Gdyby nie usunięcie elity polskiej elity niepodległościowej nie zostali zabici to nie mielibyśmy dzisiaj czołgów na Ukrainie – tłumaczył Antoni Macierewicz. Jak mówił wyjaśnienie katastrofy to kwestia polskiej racji stanu.
– Katastrofa smoleńska jest ością niezgody, trzeba ją wyjąć. Jego zdaniem dzisiaj otwarte jest pytanie o to czy ktoś ze strony polskiej brał udział w tym co się
zdarzyło w Smoleńsku. Zdaniem Macierewicza, ciągle nie jest wyjaśniona kwestia samego przebiegu katastrofy.
– Chodzi o ostatnie 30 sekund katastrofy. Aby je wyjaśnić musi materiał dowodowy wrócić do Polski. Musi być podjęta duża akcja dyplomatyczna.
Trzecią sprawą, którą trzeba wyjaśnić, to zachowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości po katastrofie smoleńskiej. Macierewicz wytknął wszystkie błędy
Naczelnej Prokuratury w wyjaśnianiu przyczyn zdarzenia z 10 kwietnia 2010 roku m.in. niezbadanie miejsca katastrofy, odpuszczenie kwestii wraku i kluczowych dowodów. – Trzeba zmienić wymiar sprawiedliwości. Tak żeby odeszli ludzie którzy są symbolem kłamstwa – mówił.
– Warunkiem demokracji jest uczciwy wymiar sprawiedliwości. Jeżeli sędziowie będą nieuczciwi to nigdy nie odbudujemy uczciwego państwa – podkreślił Antoni
Macierewicz.
Kto zwyciężył w wyborach? foto na podstronie: Śmieszne- zdjęcia
Taka myśl przyszła mi do głowy. Gdy PiS do władzy dojdzie to Macierewicz w skórzanym płaszczu na Szucha będzie urzędował. Kard. Dziwisz zostanie Najwyższym Sędzią Świętej Inkwizycji. Odbędzie się beatyfikacja Rydzyka i to dwa razy. Karski zaś będzie jeździł po Warszawie po pijaku meleksem i
porywał młode dziewczyny. Ogolą Olejnik na łyso...... Palikota nabiją na Pałac Kultury. Najsztub zwróci się przeciwko Żakowskiemu, a Mann przeciw Maternie, Mroczek stanie przeciwko Mroczkowi, a Golec stanie przeciwko Golcowi. Nergal pójdzie do seminarium. Będą szkolić PiS- Kaidę. Będzie wojna z Ruskimi i z Niemcami i będą chcieli przesunąć granicę za Smoleńsk! Będzie wszystko i nic nie będzie.Tak właśnie będzie, gdy PiS przy władzy będzie.
Więcej na podstronie: Na wesoło
Tak wygląda wolna Polska PO 35 latach od mitycznego skoku Bolka...przez mur... w otchłań.
Dla pieniędzy ponad milion Polaków haruje na dwóch etatach. Jeden pracodawca płaci za mało, więc szukamy drugiego. Choć rzadziej niż w czasach kryzysu. Praca na dwa etaty i kupa kredytów do spłaty tak żyje zdecydowana większość Polaków mieszkających w Polsce. No a później zdziwienie że 30- 40- latek jest tak wyeksploatowany jak 70 letni Niemiec, Francuz czy biedny Grek. I to ma być ten sukces transformacji ustrojowej sprzed 25 laty. Emeryci żyją z dnia na
dzień gorzej, za kilka lat nie będą mieli za co żyć. Szpitale nie chcą leczyć, bo nie mają pieniędzy, mamy wolność i pełne półki, ale tylko nielicznych stać na kupowanie za swoje. Żywność najdroższa w Europie, podobnie większość towarów "luksusowych" jak samochód czy komputery. Musimy pracować nieporównanie dłużej, by kupić to samo co Niemcy, Anglicy czy Hiszpanie. Wyprzedaliśmy za bezcen nasz przemysł, atuty w postaci doskonale wykształconych w socjalizmie inżynierów i naukowców oddaliśmy za darmo naszym obecnym sojusznikom, którzy ich wzięli chętnie, ale reszty kraju nie chcą wpuszczać bez wiz. Zachłysnęliśmy się swobodą, możemy jeździć po Europie bez granic, w samochodach, które są własnością banków, mieszkać w domach obciążonych hipoteką. Inwestorzy zagraniczni jak nie będą mieli odpowiedniego zysku szybko montownie swe przeniosą do Rumunii, Białorusi czy Mongolii. Mamy 30 razy bardziej zadłużony kraj na zewnątrz niż 20 lat temuCzy Polska się zmieni? W okresie protestów robotniczych, tworzenia się pierwszych struktur Solidarności rządzący wiedzieli gdzie jest ich miejsce i kto trzyma władzę w Polsce. Czy te czasy powrócą?
Internauci piszą:
1. Za PRL-u może i nie żyło się za bogato, ale normalnie. stosunki międzyludzkie były normalne, do lekarza szło się z marszu, człowiek dla człowieka był człowiekiem była praca i to na umowę o pracę, nie było śmieciówek( w słowniku nawet nie ma takiego słowa), ludzie nie grzebali po śmietnikach., w szkołach i zakładach pracy były gabinety lekarskie i stomatologiczne, dzieci się rodziły na potęgę Starzałam się i za PRL-u , starzeje się i za III RP. Pan też nie młodnieje!
A teraz , człowiek człowiekowi wilkiem , śmieciówki, kredyty do śmierci, praca do śmierci, do lekarza czeka się rok....No tak w takim dobrobycie , to się żyje.
2. Zapamiętam cię Platformo i wszystkim będę opowiadać, jak:
- Doszłaś do władzy dzięki kłamstwu wyborczemu;
- Stworzyłaś propagandową maszynę nienawiści, która podzieliła Polaków;
- Twoi najważniejsi prezentowali: arogancję, nienawiść, pogardę, zaprzaństwo;
- Codziennie sączyłaś propagandowy jad w umysły Polaków;
- W ciągu ponad 7 lat uczestniczyłaś w ponad 400 udokumentowanych aferach;
- Podpisałaś umowę gazową z Rosją - mamy najdroższy gaz w Europie;
- Byłaś bezczynna, gdy niemiecko - rosyjska rura zablokowała gazoport w Świnoujściu;
- Dokonywałaś medialnego morderstwa na Prezydencie RP;
- W chwili tragedii Tusk zostawił Prezydenta Polski leżącego w ruskim błocie;
- Oddaliście największą polską tragedię w ruskie łapska;
- Sprzedawaliście majątek narodowy, by przedłużyć swoje trwanie przy władzy;
- Fałszowaliście: statystyki, sondaże, ankiety;
- Uwłaszczaliście się na majątku narodowym;
- Przejmowaliście Polskę jak swoją własność;
- Stosowaliście: kumoterstwo, wasalizm, zwykłą podłość;
- Zabroniliście (nieoficjalnie) upamiętniania imienia tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego;
- Zrobiliście Polaków niewolnikami w ich własnym kraju;
- Każecie pracować do 67 lat, przy ok. 2,4 mln bezrobociu, robiąc tym samym sztuczne bezrobocie, gdyż bezrobotni mogliby uzupełnić niż demograficzny; Zapamiętam ja i moja rodzina.
No a ja dodam, że to nie tylko zasługa Platformy. Winę za to ponosimy my zwykli obywatele bo pozwoliliśmy bezkarnie okradać się, oszukiwać, mamić. A to tylko dlatego że każdy z nas widział się w tej mafii magdalenkowej i czekał tylko kiedy go do koryta zaproszą. Władza kradła na potęgę a myśmy udawali że tego nie widzimy. Zrodziła się specyficzna rywalizacja pośród kolejnych ekip rządzących kto potrafi więcej ukraść, sprzeniewierzyć i nie ponieść najmniejszej kary za to. Bolek zaczął od miliona złotych a Tuskokopaczka skończy na prawie 500 ale miliardach złotych.
No ale czego my tak naprawdę chcemy? Kogo się czepiamy? Skoro sami wybraliśmy taką władzę.!Władzę bez żadnej odpowiedzialności, żadnych kompetencji. Zaś władza ta stworzyła niespójne prawo, przez co powstało niesprawne państwo, które nie potrafi rozwiązać żadnego istotnego problemu z pożytkiem dla obywateli. Na świecie już od dawna powiadają iż Polska to raj dla wszelkiej maści nieudaczników i hochsztaplerów. Raj dla Rostowskich, Sikorskich, Belek,
Tusków, Kaczyńskich, Macierewiczów, Bieleckich, Wałęsów etc. etc. Było lać po pysku a teraz nie narzekać tylko klaskać, bo Polska to już dwudziesta potęga światowa a jej obywatele żyją dostatnio i są najszczęśliwsi na świcie. I czy ktoś temu zaprzeczy? No na ten przykład hrabia von Rostowski czy
Jego Wysokość Lord Chobielina Wielki Marszałek Sikorski. Takich obywateli jest ci u nas w Polsze wielu.
17 05 2015 Od poniedziałku wchodzą nowe ostrzejsze przepisy dla kierowców i nie tylko.
Wprowadza się nowe przepisy bardziej restrykcyjne pozostawiając absurdalne oznakowywania i idiotyczne przepisy.
Prawo bardziej pijane niż kierowca. Manipulacje, populizm, demagogia w rządowym projekcie Rząd przykręca kierowcom śrubę - w życie wchodzą właśnie nowe przepisy prawa. Zmiany objęły jednocześnie kodeks drogowy, kodeks wykroczeń i kodeks karny. W efekcie użytkownicy polskich dróg muszą spodziewać się
znacznie poważniejszych konsekwencji. Na liście jest natychmiastowe odebranie prawa jazdy, mandaty wyższe o 400 proc. oraz kara więzienia…
Zastanówmy się, dlaczego do tej pory przepisy nie określały tak precyzyjnie tego, kiedy można mówić o rażącym naruszeniu prędkości. Nie dlatego, że mieliśmy do czynienia z luką prawną, lecz dlatego, że nie da się tego arbitralnie określić. Bo z czego ma wynikać, że rażącym przekroczeniem będzie
o 50 km/h więcej niż prędkość dopuszczalna, a nie o 40 km/h lub 60 km/h?
Kolejnym, o wiele istotniejszym powodem jest to, że jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało, rażące przekroczenie prędkości nie zależy tylko od prędkości, bo ta jest względna. To samo przekroczenie o 50 km/h w zależności od warunków ma różną wagę. Siedem włosów na głowie to mało, ale już siedem włosów w zupie to dużo. Tak samo na drodze. W strefie zamieszkania, gdzie obowiązuje ograniczenie do 20 km/h, każde przekroczenie tej wartości jest rażącym przekroczeniem, bo istnieje realne zagrożenie potrącenia
pieszego. Co innego natomiast, gdy ktoś jedzie 100 km/h nawet przy ograniczeniu do 50 km/h, ale droga jest prosta, nie ma przejścia dla pieszych czy przejazdów kolejowych. Wówczas będzie to naruszenie przepisów, ale raczej z punktu widzenia formalnego – tłumaczy Wojciech Kotowski, redaktor naczelny miesięcznika „Paragraf Na Drodze” i autor komentarzy do kodeksu drogowego czy kodeksu wykroczeń.
Dlatego eksperci podkreślają, że nie da się w sensowny sposób ustalić wartości przekroczenia limitu.
– Bo istota polega na tym, czy ktoś stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, czy nie – wtóruje prof. Stefański. Samo przekroczenie prędkości także
nie jest jednoznaczne ze stworzeniem realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu. Innymi słowy nie jest ważne tylko to, o ile przekroczy się prędkość, ale i w
jakich okolicznościach. Dziś cały kontekst, sytuacja na drodze, okoliczności, w jakich doszło do popełnienia wykroczenia, staną się nieważne. Liczyć się będzie wynik pomiaru radarem. Indywidualizacja sankcji karnej, jedna z podstawowych zasad prawa karnego, została odstawiona na boczny tor.
W jednym zgoda: nowe rozwiązanie jest łatwiejsze do stosowania. Nie trzeba wymagać od policjanta oceny sytuacji czy zastanawiania się. Jest przekroczenie, zabieramy prawo jazdy. Nowy przepis nie pozostawia żadnych wątpliwości. A to, że funkcjonariusze ustawili się z radarem akurat 100 m przed tabliczką oznaczającą koniec terenu zabudowanego, do tego w lesie (bo te trzy domy na krzyż są akurat po drugiej stronie drogi), nie było pasów, szkoły, przejazdu kolejowego, deszczu, nie będzie miało już żadnego znaczenia. Tak samo jak fakt, że 100 m dalej (za tabliczką oznaczającą koniec terenu zabudowanego) oznaczałoby już wtedy tylko nieznaczne przekroczenie przepisów.
Tak więc ofiarą przepisów wymierzonych w piratów drogowych bardzo łatwo może się stać każdy kierowca, dlatego że wiele miejsc jest formalnie oznaczonych jako teren zabudowany, choć nie powinno. Oczywiście niewłaściwe oznakowanie dróg nie jest problemem policji. Nie jest też żadnym usprawiedliwieniem
dla kierowców. Choćby wartość ograniczenia prędkości w danym miejscu była najbardziej absurdalna, to ich psim obowiązkiem jest stosowanie się do znaków. Może zatem należałoby zadbać najpierw o racjonalne oznakowanie? A może za dużo wymagam?
16 05 2015 A tak wygląda wolność i demokracja w programie Kuby Wojewódzkiego.
Wojewódzki i Komorowski cofnęli Polskę do mrocznych czasów PRL- u. A wszystko to wmyśl nowego hasła wyborczego Komorowskiego: "Komorowski - prezydent naszej wolności"
Komorowski u Wojewódzkiego. Z widowni wyproszono studentkę, powodem był transparent?
Z opisu całej sytuacji wynika, że powodem był najprawdopodobniej transparent, który przygotowała, choć nie wniosła na widownię. Treść umieszczona na transparencie miała dotyczyć powiązanej z WSI fundacji ProCivili.
Relacja studentki, która miała wziąć udział w programie i zasiąść na widowni – wygrała wejściówkę w konkursie przeprowadzonym na profilu Kuba Wojewódzki – FanPage – Nagrania. Niestety, w studiu spędziła tylko kilkanaście minut.
Dlaczego? Poniżej jej relacja.
„Pod Pałacem Kultury stawiłam się przed czasem, szybko znalazłam autokar, dojechaliśmy na miejsce. Trzeba było oddać wszystko do szatni, tak że żaden trolling nie wchodził w grę. Nie miałam ze sobą napisu, bo został w szatni, jakbym cokolwiek chciała krzyknąć na nagraniu programu to by mnie wyrzucili ze studia. Tak że planowałam spokojnie obejrzeć rozmowę funkcjonariusza TVN z panem Rezydentem” – relacjonuje studentka.
„Pierwsze co zobaczyłam po wpuszczeniu na salę to niemal goła dupa wodzianki. Tzn. miała gołe plecy i jakieś skąpe majtki, może się przebierała. Ale w gruncie byłam zajęta obczajeniem gdzie mam usiąść. Ledwo usiadłam już mnie jakiś ochroniarz, którego nie kojarzę wyczaił i zaczął szeptać babkom i do słuchawki.
No to się zaczęli gapić na mnie i myśleć co ze mną zrobić. Ja grzecznie siedziałam i klaskałam tak jak nas uczył pan Gustaw. W końcu po 5 minutach obmyślili plan, BORowika usadzili z tyłu w rogu, a mnie kazali się przesiąść tak by siedzieć obok niego! Ok, myślałam, że mnie już zostawią w spokoju. Ale złudne były moje nadzieje. Po następnych 10 minutach nauki klaskania jednak przyszli po mnie” – opisuje zdarzenie.
„Nie wiem co to za kraj, że pRezydent nie może udzielić wywiadu nie na żywo, bo na widowni siedzi jakaś studentka, która robiła transparenty o Pro Civili. Przecież przy takiej formule programu nie miałam żadnego możliwego ruchu.Krzyknęłabym coś czy zabuczała to by mnie z miejsca wyrzucili. Tak że nie było sensu. A tak wyprowadzili mnie i próbowali robić ze mnie idiotkę, że niby ten fanpage na którym wygrałam wejściówkę to nie jest ich” – kończy swoją
opowieść studentka. Źródło: niezależna.pl
No i mamy stalinizm u Wojewódzkiego? Co łączy Wojewódzkiego i Komorowskiego?
Krul TVN Wojewódzki wetknął na antenie tv polską flagę w psie gówno zaś Krul Bul wetknął czekoladową podobiznę polskiego orła białego z godła
Rzeczpospolitej w gówno nieznanego pochodzenia.
13 05 2015 Kukiz proponuje: poprowadzę debatę prezydencką! Andrzej Duda: wchodzę w to.
Mam pewną propozycję dla obu kandydatów: Szanowni Kandydaci, skoro zabiegacie o głosy mojego elektoratu to spotkajcie się z nim! Przyjmijcie zaproszenie do Hali Widowiskowo- Sportowej w Lubinie. To ta sama, w której odbywał się nasz wieczór wyborczy. Termin do ustalenia.
Spotkajcie się z ludźmi, którzy zapytają Was o naszą przyszłość. O Polskę. Zróbcie debatę, którą z przyjemnością poprowadzę. Odpowiedzcie na nasze pytania, a wówczas każdy z nas będzie wiedział, czy iść na wybory, a jeśli tak, to i na kogo oddać swój głos.
Czy Kukiz to kolejny Tymiński?
Kto tym razem pojawi się z walizką a być może siekierką? Pięć minut dla Kukiza. Chce poprowadzić debatę. To byłby dopiero szoł w jego wykonaniu. Tylko
że debata to nie Piersi ale karierę pozwoli zrobić no i co najważniejsze dobrze zabezpieczyć na starość.
Co wy na to Korwinowce? W necie aż huczy od tej sensacji?
Janusz Korwin Mikke przyznaje się że jest wysłannikiem Kremla i chce wciągnąć Polskę do Rosji. Ich nie sieją oni sami się rodzą.
Słomka szuka sojuszników?
Adam Słomka: „Ugodowcy” zawsze kończą marnie, a „radykałowie” w efekcie są pamiętani! Dobry wynik Andrzeja Dudy i Pawła Kukiza jest efektem wieloletniej arogancji władzy oraz instynktownym rozumieniem przez Polaków tego, że propaganda uprawiana przez media „mętnego nurtu” jest oparta w istocie o wzory
uskuteczniane w czasach PRL przez Jerzego Urbana. Dzierżyński by tego lepiej nie ujął. A miałem Go za porządnego człowieka nie ludzia.
Komorowski podlizuje się Kukizowi, naprędce godząc się na jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW-y). Czy żeby udobruchać Korwina zgodzi się na referendum w sprawie przywrócenia w Polsce monarchii? A może obieca Palikotowi, że zamiast darmowych obiadów w szkołach uczniowie dostaną porcję darmowej marychy, ewentualnie dopalaczy, co by nauka szła im szybciej? Czy żeby zdobyć serca narodowców Komorowski zgoli włosy? Tonący brzytwy się chwyta i obieca dosłownie wszystko byle tylko utrzymać się przy władzy. A gdzie był przez 5 lat? Czy to czasem nie on zabijał w nas entuzjazm uczestnictwa w życiu publicznym? Czy to nie on niszczył zalążki społeczeństwa obywatelskiego?
Bronisław Komorowski podobnie jak PZPR posiadł umiejętność wyciągania wniosków z błędów i wypaczeń. Pokolenie Dudy i Kukiza oczywiście nie pamięta, że PZPR, czyli „nasza” partia potrafiła zawsze wyjść zwycięsko z każdej opresji. Bo „nasza” partia zakładała wtedy maskę Odnowiciela, zmieniała pierwszego sekretarza i obiecała narodowi, że „miniony okres błędów i wypaczeń już się nie powtórzy”. Partia w jeden dzień dokonywała takiej wolty, by nowy pierwszy sekretarz mógł powiedzieć, że „partia jest taka sama, ale nie ta sama” !
Największe oszustwo w dziejach ludzkości - tak brytyjski sowietolog Christopher Story nazwał „upadek komunizmu”.
Po inwazji na Czechosłowację (1968) włodarze Kremla doszli do wniosku, że bez gruntownych przeobrażeń nie da się sprostać konkurencji Zachodu. W tym celu zamierzano odrzucić zużyty wehikuł ideologiczny (marksizm) i zmienić niewydajny system gospodarczy przechodząc na gospodarkę rynkową.  Polska została wytypowana na „laboratorium pierestrojki” i tu miał się rozpocząć proces „upadku komunizmu”. Na miejsce „obozu socjalistycznego” miały powstać
formalnie „niepodległe państwa” pozostające jednak pod kontrolą „centrali”. Na długo przed startem „transformacji” podjęto szereg działań: Aby zapewnić kadry menadżerskie do zarządzania nową gospodarką, sterowany przez Moskwę amerykański senator Fulbright („przeciwnik wojny w Wietnamie”) założył
fundację mającą na celu „zbliżenie ludzi i narodów”. Na stypendia Fulbrighta posłano grupę młodych aparatczyków partyjnych (dzieci „utrwalaczy władzy ludowej”), którzy stali się - jako „światowcy” - heroldami kapitalizmu i uczyli nas demokracji.
Dylemat Kisielewskiego „jak budować kapitalizm bez kapitału” rozwiązano wykorzystując Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Wyprowadzone środki wracały do Polski przez tzw. „firmy polonijne” i podstawionych biznesmenów, co umożliwiło przejęcie majątku narodowego przez ludzi służb i nomenklaturę partyjną. Aby społeczeństwo przekonać o rozpadzie komunizmu potrzebna była „opozycja demokratyczna”, której zamierzano „przekazać władzę”. Dlatego z
inicjatywy KGB zorganizowano w Helsinkach Europejską Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy (KBWE), - jej tzw.”trzeci koszyk” dot. „Praw Człowieka” umożliwił rozwój ruchów dysydenckich i powstanie opozycji.
Podstawową metodą kontroli niezależnych organizacji jest umieszczenie w jej strukturach ludzi „zadaniowych”. Proces generowania i uwiarygodniania
„opozycjonistów konstruktywnych” wymaga lat – już w 1981 znana była ekipa „opozycyjna”, której zamierzano przekazać władzę. Czołowe postacie życia politycznego i społecznego III RP, „autorytety moralne” zostały internowane w stanie wojennym i „podlegały represjom” w luksusowym ośrodku w
Jaworzu (na terenie poligonu drawskiego).

To tutaj budowano „piękne życiorysy opozycyjne” Geremka, Mazowieckiego, Komorowskiego, Niesiołowskiego, Bartoszewskiego, Celińskiego. Wśród internowanych w Jaworzu byli również konfidenci „z górnej półki” - Maleszka, Karkosza, Szczypiorski, a także późniejszy prezes Radiokomitetu A. Drawicz (TW „Kowalski”), który wraz z wiceprezesami Rywinem i Dworakiem obsadził „właściwymi” ludźmi ośrodki regionalne radia i TV.
Radio Wolna Europa było słuchane w Polsce przez miliony ludzi i zostało użyte do wylansowania „właściwych opozycjonistów”. Mechanizm był prosty –
w mieszkaniu J. Kuronia znajdował się „magiczny” („nie dostrzegany” przez bezpiekę) telefon, z którego Kuroń przekazywał wiadomości do E. Smolara
(TW „Korzec”). Ten „dysydent” wyjechał z kraju po czystkach antysemickich w 1968 r i był znakomicie „rozstawiony” – pełnił funkcję kierownika sekcji polskiej BBC. Z wiadomości Radia Wolna Europa, czy BBC polski słuchacz dowiadywał się, że czołowi opozycjoniści to Kuroń i Michnik. Twórca KOR – A. Macierewicz, a także inni (Naimski, Ziembiński) zostali „wyautowani”…
Ogromna i ryzykowna operacja zmiany ustroju planowana była na lato 1980 r. (już na wiosnę tego roku ewakuowano archiwa KGB z krajów bałtyckich). Zaczęło się obiecująco - zainicjowano (sprowokowano) strajki, potencjalni „przywódcy robotników” już byli przygotowani: Wałęsa, Jurczyk i Sienkiewicz, którzy podpisywali porozumienia w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu byli ludźmi Kiszczaka.
Do pomocy „prostym robotnikom” w rokowaniach z władzą zorganizowano też „ekspertów” (Geremek, Mazowiecki). Władza zapewniła im bilety lotnicze i
zakwaterowanie w hotelu Heweliusz – tym samym, gdzie mieszkali negocjatorzy rządowi.
Jednak błyskawiczny rozrost Solidarności kompletnie zaskoczył „reżyserów historii”. Mimo wysiłków agentury umiejscowionej w strukturach związku,
nie udało się opanować operacyjnie Solidarności. Nastąpiła seria nerwowych konsultacji warszawsko - moskiewskich w Białowieży i decyzja o siłowym rozwiązaniu związku (wprowadzenie stanu wojennego 13.12. 1981.)
„Okrągły stół”w 1989 r. - propagandowo „doniosłe wydarzenie w historii Polski”- był inicjatywą moskiewską i przebiegał pod całkowitą kontrolą MSW (cytat z Kiszczaka: „Spokojnie, towarzysze, scenariusz okrągłego stołu napisała partia, a jego realizacja przebiega niezmiennie na warunkach przez nas dyktowanych”). Dzięki starannej selekcji „negocjatorów opozycji” Kiszczak zapewnił postkomunistom w „wolnej Polsce” resorty siłowe, banki, sądy, a przede
wszystkim panowanie nad mediami (Kiszczak: „naszych przeciwników politycznych medialnie wdepczemy w ziemię” - wizerunek medialny o. Rydzyka czy Kaczyńskich świadczy, że nie były to puste słowa). Mimo wszystko społeczeństwo zdołało uzyskać znaczący stopień upodmiotowienia - dużo większy, niż
zakładali organizatorzy pierestrojki. Dlatego stale podejmowane były działania sprowadzające Polaków „do parteru”, co ostatecznie udało się 10 IV 2010 r, i tę datę można przyjąć jako zakończenie pierestrojki w Polsce.
Źródłem patologii naszego państwa jest wielki wpływ ludzi komunistycznych tajnych służb (ich powiązania z moskiewską centralą są oczywiste) na gospodarkę
i politykę. Nie było możliwości pozbycia się tych upiorów komunizmu z powodu oporu ogromnego lobby antydekomunizacyjnego pod przewodnictwem A. Michnika.
W minionym dwudziestoleciu łapano agentów nawet w państwach o znacznych wpływach rosyjskich (Litwa, Słowacja, Bułgaria, Rumunia) – tylko nie w Polsce. Świadczy to, że u nas agentura zainstalowana jest na szczytach władzy. Ocenia się, że w administracji USA w latach 40-tych umieszczonych było ok. 400 sowieckich szpiegów (w tym dwóch najbliższych doradców prezydenta Roosevelta).
Ilu ich może być w Polsce obecnie?
Według O. Gordijewskiego Polska ze względu na swe kluczowe znaczenie jest ogromnie nasycona agenturą rosyjską (jest to trzecia agentura po USA, Niemczech). Ponadto rozkazem z 1984 roku minister Kiszczak zezwolił na tworzenie Niemcom własnej siatki na terenie Polski. Opinia, że Polską administruje
konsorcjum wywiadów ma pewne podstawy.
Po II Wojnie Światowej Stalin oddelegował do swej „największej zdobyczy” (jak nazywał Polskę) wielotysięczną rzeszę swoich agentów do pełnienia roli Polaków. Byli to m. in. oficerowie LWP, którzy mieli po 2 godz. dziennie lektoratów języka polskiego. Takim „Polakiem” był Siergiej Gorochow – kat Poznańskiego Czerwca 1956, znany w Polsce jako gen. Stanisław Popławski. Obecnie dzieci i wnuki tych ludzi mówią już bez akcentu i zajmują istotne stanowiska w polityce, biznesie, kulturze, na uczelniach, w mediach i sądach.
Gdy w 1987r w Helsinkach dziennikarze zapytali ministra spraw zagranicznych E. Szewardnadze czy ZSRR mógłby się zgodzić na zjednoczenie Niemiec,
usłyszeli że tak, pod warunkiem istnienia strefy buforowej między Rosją a Niemcami.
Taka strefa to kraj nie prowadzący samodzielnej polityki, bez armii i przemysłu.
Płacimy cenę zjednoczenia Niemiec.
Źródło: niepoprawni.pl

Nie ma leków! Zdychaj Polaku!
Genialny duet Kopacz i Arłukowicz doprowadzili swoim działaniem do zapaści rynku farmaceutycznego.Czy to zwykła głupota? A może świadomy przekręt platformerskich szubrawców bo, jak to zdradziła "niewinna" Sawicka – na służbie zdrowia można duże lody kręcić.Jakby nie dociekać przyczyn, kliku cwaniaków robi kokosowe interesy na polskich lekach. Najgorsze jest jednak to, że robiąc te interesy na podstawie kretynizmu Ministerstwa Zdrowia,
jednocześnie pozbawiają polskich pacjentów dostępu do leków. I to nie byle jakich leków, żadnych tam witaminek, pastylek na ból głowy, czy maści na stawy,
których reklamy opanowały wszystkie stacje TV, tylko tych prawdziwych leków, refundowanych, często leków ratujących życie.Co mają robić ludzie z ciężką
cukrzycą, muszących codziennie przyjmować lek, gdy nie ma odpowiedniej insuliny, bo jest wywożona za granicę?
Co się dzieje? Zmiana przepisów, świadomie, czy nieświadomie, doprowadziła do mafijnej patologii, gdzie nie opłaca się prawidłowo sprzedawać leków pacjentom, tylko handlować nimi na dużą skalę. Małe,rodzinne apteki, które nie uczestniczą w tym procederze, padają jak muchy. A obywatele nie wykupują jednej trzeciej przypisanych im przez lekarzy leków. Jak to możliwe? Proceder prowadzony jest na dwa sposoby."Ten konkretny proceder umożliwia polityka cenowa producentów leków, którzy wiedzą, że w bogatszych krajach mogą dyktować wyższe ceny swych produktów, w biedniejszych, w tym w Polsce – muszą one być niższe, by były kupowane. Różnice cen bywają bardzo duże. Przykładowo specyfik kosztujący 50 euro, w Polsce dostępny jest za równowartość 20 euro. A wszystko to przy kosztach produkcji wynoszących na przykład 2 euro. Zarobek producenta, bez względu na to czy sprzeda lek w Niemczech, czy w Polsce, jest więc ogromny, choć – oczywiście – korzystniejsza jest jego sprzedaż w Niemczech.Rozbieżność cen powoduje, że kupowanie leków w Polsce i ich sprzedawanie w Niemczech staje się szalenie zyskownym procederem. Problem w tym, że nielegalnym. Dlatego działalność taka odbywa się zwykle przez hurtownie- słupy, powstające tylko w tym celu. Są to firmy, które niczego nie sprzedają na polskim rynku, a ich
jedyny kontakt z krajowymi aptekami polega na tym, że odkupują od nich leki. Następnie odsprzedają je z dużym zyskiem za granicę.
"Ustawa refundacyjna nie pozostawia wątpliwości - hurtownie na każdym sprzedanym opakowaniu leku mogą zarobić 5 procent, bo marża na te leki jest sztywna. Ani grosza mniej, ani więcej. Z drugiej strony ustawa farmaceutyczna, która dotyczy wszystkich leków, jasno wskazuje, że ich wywóz za granicę to obrót hurtowy. Nie widać więc prawnego powodu, dla którego eksporterzy mają być traktowani inaczej niż ci, którzy dostarczają leki na polski rynek.
A jednak? I tu tkwi sedno problemu - gdyż zastępcy dyrektora departamentu lekowego w Ministerstwie Zdrowia - Grzegorz Bartolik i Wojciech Giermaziak - na początku 2012 roku - w odpowiedzi na pytania hurtowni farmaceutycznych - wysyłali do nich interpretację przepisów, która sprawia, że te mogą zarabiać kokosy
na eksporcie. Z tych pism jasno z nich wynika, że według dyrektorów z MZ hurtownie przy eksporcie nie muszą stosować sztywnej marży,
która obowiązuje, gdy sprzedają lek do polskich aptek.
Pod taką interpretacją podpisał się też dyrektor departamentu lekowego Artur Fałek, który wysłał ją do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego." Czy to nie jest paranoja i szwindel dużego kalibru? Tworzy się ustawy w taki sposób, żeby dzięki sprytnym interpretacjom klika kumpli mogła zarabiać miliony, nie zwracając uwagi, że jednocześnie paraliżuje się cały system sprzedaży leków w kraju. Czy Ministerstwo Zdrowia i rząd, do którego należy, to taka beznadziejna banda nieudaczników, czy wprost przeciwnie – dzielni pionierzy dzikiego zachodu odkrywający kopalnie złota i diamentów? Skalę tego zjawiska policzyli dziennikarze."W aptekach brakuje nowoczesnych leków na cukrzycę, astmę, a nawet onkologicznych. Powód? Leki masowo wypływają za granicę, gdzie bardziej opłaca się je sprzedawać. Hurtownie i apteki nagminnie łamią przy tym prawo. Skala zjawiska - jak ustalili reporterzy TOK FM - jest potężna. Co roku z Polski wypływają leki warte 3 mld zł. - To często leki ratujące życie i nie mające zamienników - podkreśla główny inspektor farmaceutyczny." Szacuje się również, że 30% leków w polskim obrocie handlowym jest, jak nie wie nikt – legalnie, czy nielegalnie, wyeksportowane za granicę. Proceder ten jest jeszcze bardziej kryminalny, niż podają w wyliczeniach dziennikarze. To wszystko są leki refundowane, leki na receptę. Oznacza to, że do tych leków, dopłaca budżet, czyli my wszyscy podatnicy. I jest tak, ze banda cwaniaków zarabia miliardy, traci państwo, tracą obywatele, a za to Niemcy mają tańsze polskie leki. Uczcie się rodacy! Świat należy do cwaniaków! Bzdurne prawa i przepisy po to się tworzy, by ktoś inteligentny i dobrze poinformowany mógł się odpowiednio nachapać kosztem państwa i współobywateli. Więc po co narzekacie?!
Zostańcie psipsiółkami i przyjaciółmi Ewy Kopacz, a worek pieniędzy sam się rozwiąże.
Źródło: niepoprawni.pl
Pycha władzy zwiastuje jej upadek!
Przestępstwa, afery umarzają albo wygaszają bo dla sitwy trwa "złoty okres" a "zgoda i bezpieczeństwo" jest tylko dla kolesi...
Prokuratura umorzyła śledztwa ws. imprezy urodzinowej Radosława Sikorskiego sponsorowanej z pieniędzy podatników oraz 39,9 tys. zł jakie Sławomir Nowak
z kasy Sejmu wyciągnął na zapłatę rachunków telefonicznych. Śledczy uznali, że nie doszło do nieprawidłowości. Jakby tego było mało od sprawy ministra Grabarczyka odsunięto prokuratora, który chciał mu postawić zarzuty. Jednym słowem dla sitwy trwa "złoty okres". Zgoda i bezpieczeństwo tylko dla
kolesi! Paradoksalnie, to może być jednak początek ich końca...
Takie okoliczności niewątpliwie sprzyjają przesileniu. Wyborcy, obywatele, podatnicy widząc, że władza nimi gardzi, że nie przejmuje się ich losem i nie dba o ich interesy, są zdeterminowani do wprowadzenia radykalnych zmian. Są gotowi zrezygnować z popierania "sitwy", wąskiej grupy "kolesi", dla których trwa
- odwołując się do słów obecnego prezydenta - "złoty okres". Kłamstwa i manipulacje w imię "zgody i bezpieczeństwa" są nazbyt wyraźne, by nie spowodowały wśród zwykłych ludzi reakcji. Niebawem wybory prezydenckie. Już pierwsza tura pokaże, iż skończył się czas bezrefleksyjnego popierania kandydatów
wystawianych przez partię władzy i promowanych do obrzydzenia w głównych mediach mainsteamowych. Skończył się czas Komorowskiego, Tuska, Kopacz i reszty patologicznego układu, który myśli tylko o sobie i swoich interesach. Same lemingi już nie wystarczą do odniesienia wyborczego sukcesu. Do tego potrzeba autentycznego poświęcenia dla kraju i całego społeczeństwa, a taka postawa wśród członków obecnej władzy jest zdecydowanie deficytowa.
Źródło: Aferyprawa.pl

Tusk Człowiekiem Roku MaXTV. Zaraz za Putinem.

Kolonko: „Tusk ciągnął do Europy jak kaszubski koń do stodoły”.
Życiorys Donalda Tuska na Wikipedii i stronach Unii połyskuje w słońcu jak świetlana nagroda Słońca Peru, który jego polityczny życiorys dumnie wyświetla, jako kolejne osiągnięcie. Obok licznych książek, z których niektóre, jak czytamy, stały się bestsellerami. A na ukoronowanie swojej kariery Donald Tusk otrzymuje, drugi po Putinie, tytuł Człowieka Roku MaXTV
Mariusz Max Kolonko w programie swojej internetowej telewizji przedstawia krótki rys drogi politycznej Tuska. I stawia pytanie: Jak to możliwe, ktoś zapyta, że
taką karierę zrobił ktoś, kto jeszcze 19 lat temu czyścił kominy, żeby żyć i błąkał się po telewizyjnych turniejach śpiewając na stronę?
Jak to jest możliwe, żeby człowiek, który nie ma żadnego przygotowania politycznego mógł zrobić tak zawrotną karierę?
— zastanawia się. I przyrównuje Tuska do Nikodema Dyzmy. Czy jest możliwe, żeby taka samo postać pojawiła się 70 lat później w III RP?
Tusk słowa Polska przypomniała sobie dzięki „licealistce z Gorzowa”, za co powinna dostać „medal od prezydenta Komorowskiego”.
Mariusz Max Kolonko wskazuje również, że wraz z objęciem przez liberałów rządów w Polsce rozpoczął się szybki marsz do Europy, czyli „wyprzedaż majątku
narodowego”. Dziennikarz zaznacza, że rząd Tuska uprawiał przez lata kreatywną księgowość, zaś wyprzedaż majątków stoi za wielkimi fortunami.
Kolonko wyjaśnia, jak władza manipuluje wskaźnikami ekonomicznymi w Polsce i zaznacza, że model przestrzenny polityki wskazuje, że III RP i PRL są bardzo do siebie podobne. Mamy grupę kolesi, kumpli, którzy rządzą przy korycie — tłumaczy. I odnosi się do ekipy Tuska: Oni nie mają żadnego doświadczenia, więc po prostu zaczęli kraść.
Jak komuniści kradli, to robili to w białych rękawiczkach. Człowiek był okradziony, ale o tym nie wiedział. Był zadowolony. (…) A ci, jak kradną afera goni aferę. Wszytko wychodzi, media zagrzebią to szybko. Jest afera, nie ma afery. (…) A gdy ten model zaczyna się rozwalać, stworzony przez liberałów, co robi szef, guru, Słońce Peru? Daje dyla z zielonej wyspy. Miękkie lądowanie na stołku szefa UE. Za to Donald Tusk powinien być nazywany nie człowiekiem roku, ale supermenem roku Źródło: wPolityce
02 05 2015 Emerytury mają być dwa razy wyższe!
W niedalekiej przyszłości – już za 25- 30 lat – emerytura będzie pięć razy niższa niż ostatnia pensja! A to dlatego, że – według raportu Kancelarii Prezydenta –
tzw. stopa zastąpienia ma wynosić 20 proc. Tymczasem jak sprawdził Fakt, Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) – do której Polska należy od ponad 70 lat
 – wymaga od swoich członków, by stopa zastąpienia była nie niższa niż 40 proc. I wymaga tego od rządu, nie emerytów.
Rząd bezradnie rozkłada ręce i na wyższe emerytury dla przyszłych emerytów ma tylko dwie recepty: niech jak najdłużej pracują i oszczędzają na emeryturę.
Jak ponad 60-letnia kobieta ma dalej pracować w fabryce – nad tym nikt się nie zastanawia. Jak człowiek, który zakłada rodzinę i zarabia dwa tysiące złotych miesięcznie ma odłożyć cokolwiek na starość – to nikogo nie obchodzi.
Emeryci z Wiejskiej to prawdziwe paniska! Oni nie wiedzą, co oznacza walka o życie, jaką co miesiąc toczą miliony seniorów pobierających głodowe świadczenia. Wszystko dlatego, że posłowie emeryci dostają po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Powinni wybierać! Pensja poselska lub emerytura. Może wtedy skutecznie zajęliby się losem innych emerytów - mówią nam seniorzy. W Sejmie jest kilkudziesięciu parlamentarzystów, którzy jednocześnie
pobierają pensję poselską, czyli około 12 500 zł i emeryturę. Na przykład Józef Racki z Polskiego Stronnictwa Ludowego pobiera co miesiąc około 5000 zł emerytury. Do tego dostaje pensję i dietę poselską, czyli w sumie około 17 500 złotych. A co zrobił dla emerytów, którzy mają głodowe świadczenia?
Między innymi zagłosował przeciw podwyższeniu kwoty waloryzacyjnej do 84 złotych brutto. Posłowie, zanim coś uchwalą w sprawie emerytur, najpierw niech zejdą na ziemię i sami spróbują przeżyć za te marne grosze, które dają nam, zwykłym emerytom. Jestem oburzony postawą zwłaszcza posłów będących jednocześnie na emeryturze. Nie dość, że normalni ludzie na emeryturze czy rencie ledwo wiążą koniec z końcem, to jeszcze ogranicza im się możliwość dorobienia przyzwoitych pieniędzy. Niektórzy muszą wybierać,albo emerytura, albo pensja, a posłowie nie mają takich dylematów. Emeryci parlamentarzyści też powinni wybierać: świadczenie z ZUS lub pensja parlamentarna.
01 05 2015 WSI spokojna, WSI wesoła! Precz z komuną. Mamo, czy ten pan jest komunistą?
Będąc małym chłopcem to pytanie zadawałem z dość dużą częstotliwością. Później takie samo pytanie moi synowie mi zadawali.
1 maja dawne czasy odeszły, komuniści albo poumierali, albo czekają aż ciotka Kostucha zapuka do ich drzwi. Starość. Ale część z nich jeszcze jest
aktywna (Ciosek), część zaszyła się w swoich dziuplach (Kiszczak) część czerpie z życia, ile tylko się da (Urban). Wyroków śmierci nie było, wyroków więzienia też próżno się doszukiwać. Ot, sprawiedliwość po polsku.A Bolek nadal toczy śmiertelny bój z komuną.
Gruba kreska to jeden z największych błędów Polski pokomunistycznej. Gdy Mazowiecki został premierem, kwestią czasu było tylko kiedy komuniści pójdą do więzienia. Bo przecież to, że muszą iść do pierdla było rzeczą oczywistą. Mijały miesiące a w kwestii ich osądzenia nic się nie działo. Ale dla dziecka takiego jak ja gruba kreska to było puste hasło. To ja za wybicie okna piłką dostałem lanie, a tamci za mordowanie ludzi, za współpracę z ruskim bandziorem, nie dostali nic? Gdzie tu sprawiedliwość?
Dziś Kiszczak wygrzewa się na słońcu, na swojej działce. Choruje. Ale tylko wtedy, gdy ma pojawić się w sądzie. Ciosek lata po różnych telewizjach i gdy tylko pojawi się temat Rosji, natychmiast wyskakuje jak Filip z konopi, jako specjalista (był ambasadorem Polski w ZSRS) do spraw rosyjskich. Jako specjalista i autorytet (!). Urban spija śmietankę i dalej robi wszystkich w konia, wydając brutalne i wulgarne pismo NIE.
1 maja odbywały się słynne pochody. Są archiwalne materiały, na których widać sługi wrogiego systemu. Ci, którzy wtedy stali na podestach i dziś mają się całkiem nieźle, co świadczy jedynie o słabości państwa, które nie chciało rozliczyć swoich oprawców. Tym osławionym komunistom włos z głowy nie spadł.
Dziś nie ma woli, żeby ich osądzić, bo przecież większość z nich to starsi i schorowani ludzie – tak odpowiadają ludzie na ulicy, a wtórują im politycy, którzy nie chcą babrać się w przeszłości. Nie zgadzam się z tym, bo” babranie się” w przeszłości to obowiązek. Można choćby odebrać wielu z nim wysokie emerytury.
Jak to jest, że ci, którzy walczyli z komunistami mają dziś głodowe emerytury, a komuniści mają po kilka tysięcy?
Ponownie zadam to pytanie, gdzie tu sprawiedliwość?
Komuniści to źli ludzie. Nic się w tej materii nie zmieniło. Odpowiedzialni za tamten system powinni siedzieć dziś w więzieniach, a przynajmniej powinni
pozbawieni być wszelkich uposażeń i przywilejów, które kiedyś sobie przyznali, a które nie zostały im odebrane. Ich następcy, czyli tzw. lewica nowoczesna jest dziś jałowa, bezpłciowa, bez wyrazu. Nie nawiązuje w ogóle do postulatów lewicy z II Rzeczpospolitej, które mogły się nie podobać, ale miały w sobie jakiś urok.Oficjalnie komunistów już nie ma. Nieoficjalnie komuniści przepoczwarzyli się i ubrali tęczowe ubranka. To są prawdziwe dzieci komunistów sprzed lat.
Są oni ogromnym zagrożeniem, bo chcą zdominować normalną większość. Dziś atakują już dzieci w przedszkolach, bombardując je ideologią nastawioną na walkę z katolikami. Komuniści żyją i we współczesnej Polsce mają się coraz lepiej. Nie noszą już sztandarów PZPR, czy czerwonych flag, nie wszyscy chodzą
w pochodach pierwszomajowych. Ale dziś ta banda wylewa się na paradach miłości. Pełno ich w telewizjach i choć nie wszyscy w pełni się ujawniają, to jednak odradzają się. Co to oznacza? Ano to, że w niedalekiej przyszłości upomną się o swoje, co doprowadzić może do wielkiej ideologicznej wojny. A wszystko przez nieszczęsną grubą kreskę.Źródło: Niepoprawni.pl
Nieudana transformacja ustrojowa.
Mamy w Europie 24 państwa postkomunistyczne plus byłą NRD, która połączyła się z RFN. Właściwie o każdym z nich można by sporządzić podobne opracowanie ukazujące różne patologie transformacji. Nie jesteśmy w stanie wskazać na któryś z tych krajów i powiedzieć - tu transformacja ustrojowa w pełni się udała. Owszem, są jaśniejsze punkty, takie jak reformy Orbana na Węgrzech, czy też ostatnio walka z korupcja w Rumunii.
Ogólnie jednak - po upływie 23-25 lat doszło do powstania słabych państw rządzonych przez mafie i/lub oligarchie. Wspólną ich cechą jest to, iż
ludzie z nich uciekają i nie chcą się w nich rozmnażać.
"Wygląda na to, że europejskie kraje postkomunistyczne to takie ZOO, w którym "hodowla ludzi" wyraźnie się nie udaje. Tworzą one JEDYNY obszar na świecie, na którym liczba ludności od ok. 24 lat systematycznie spada.". Ubyło już kilkanaście milionów ludzi. Zatem "tak zwana "transformacja ustrojowa" w krajach postkomunistycznych wcale się, jak na razie, nie udała. Dziedzictwo komunizmu wciąż zatruwa społeczeństwa tych państw. Nie powstały warunki dla ich
rozwoju.".Ktokolwiek w Polsce zadeklaruje, że będzie dbał o Polskę i Polaków zostanie zjedzony przez tutejsze sitwy dysponujące odpowiednimi środkami i przez potęgi światowe, które wprawdzie na Polsce robią takie sobie interesy, ale nie mogą pozwolić na tworzenie niebezpiecznych precedensów."Źródło: Niepoprawni.pl

29 04 2015 Trzy tuzy polskiej polityki, Andrzej Olechowski, Leszek Balcerowicz i Władysław Frasyniuk
tworzą nową partię, platformę bis, której będzie przyświecała szczytna idea "Teraz my pokażemy”
Andrzej Olechowski, znany leń i nierób, spijający soki z uczestnictwa w Klubie Bilderberg. Były współpracownik komunistycznego wywiadu (Departament I MSW).
Leszek Balcerowicz, to jemu miliony Polaków zawdzięczają dzisiejszą biedę. To jemu Polska zawdzięcza ruinę polskiej gospodarki. Jeden z trzech największych destruktorów państwa po tak zwanej transformacji. To on pozwolił się uwłaszczyć na własności narodu różnym Kulczykom, Gudzowatym i nawet
Palikotom. A na dodatek onegdaj wybitny pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu- Leninizmu przy KC PZPR.
Władysław Frasyniuk,przedsiębiorca,kombatant. Jeden z tych działaczy Solidarności, kuty na cztery łapy, który w nowej rzeczywistości ma się świetnie.
Zawodnik wagi ciężkiej w spedycji krajowej i międzynarodowej. Jego firma FF Fracht ma już 5 oddziałów w całej Polsce. Czyli rewolucjonista, który został biznesmenem z grubym cygarem i który w platformerskiej Polsce ma się świetnie. Na dodatek zna wszystkich, co trzeba i wszyscy go znają. Oto parę jego
słynniejszych wypowiedzi:
- IPN jest czyrakiem dla tylnej części ciała, na której się najczęściej siedzi i to bardzo utrudnia siedzenie
- Ja bym musiał powiedzieć: Jarek, pierdolisz, nie było cię tam.
- To co powiedziałem w TVN24 to mówiłem o mentalności chłopskiej. Chłopi to jedyna grupa społeczna, która staje przed kamerami i z uśmiechem mówi: „grabie grabią zawsze do siebie i ta zasada zawsze nam się sprawdzała”. Służby z Mądrym Gromkiem uradziły, że z takimi bohaterami naszych czasów plus paru medialnych leszczy, jak Ryszard Petru (uczeń Balcerowicza) i paru gostków z antycznej Unii Wolności, zabiorą się za rządzenie Polską. A właściwie tym, co z niej pozostało.Czy te tiry FF Fracht Frasyniuka przypadkiem nie posłużą do tego, by wywieźć, wszystko to, co się jeszcze wywieść da. Jak to czyniła
w 45-tym Armia Czerwona w jego rodzinnym Breslau – Wrocławiu.Źródło niepoprawni.pl
Ile warta jest Polska?
Tak, jako towar rynkowy. Dużo, bardzo dużo. Mimo dwudziestu pięciu lat systematycznego rozkradania, ciągle wartość Polski jest ogromna. Tak, tak jeszcze to łakomy kąsek.Oczywiście byłaby więcej warta gdyby w 1989 roku w Magdalence zdefiniowano konkretny status i przyszłość państwa. To właśnie tam, zdecydowano zakończyć zabawę w Polskę. W rozwijające się normalnie państwo i zamiast tego, wystawić nasz kraj na rynek, albo giełdę, jako towar, lub inaczej, masę upadłościową po komunizmie, którą od tego czasu będzie można spieniężyć, czy to poprzez "wyprzedaż", czyli pospolitą grabież,
zmianę faktycznego właściciela (prywatyzacja), ordynarną kradzież, czy nawet poprzez czynności upadłościowe (stocznie). Przecież dosłownie wszystko było bezpańskie, należało do mitycznego "Narodu".Jak tu tego nie brać? Zatem zastosowano klasyczny neokolonializm. O takiej właśnie przyszłości Polski
zdecydowano nie tylko w Magdalence, ale także we wielu europejskich gabinetach. A my, naiwne prostaczki uznaliśmy, że dano nam wolność i suwerenność.
Ha, ha... Suwerenność i wolność to my dopiero będziemy musieli sobie wywalczyć. Zerwać neokolonialne kajdany; przepędzić z kraju metropolitalnych
pachołków, co to już stolicę Polski przenosili do Berlina. Zwrócić Polskę Polakom.Co dziś mamy? Ano mamy kompletnie skorumpowany aparat władzy i 3 mln
emigrantów. Bo wszystkie poczynania dokonywane na terenie Polski nie miały zwiększać dobrostanu kraju, czyli zapewniać rozwój, tylko miały przynosić zyski. W przeważającej mierze ludziom i instytucjom obcym, oraz marginalnie wykształconym w procesie grabieży majątku narodowego oligarchom, a także skorumpowanym decydentom na różnych szczeblach władzy.Dokładnie takie same działania i praktyki mogliśmy obserwować kilkadziesiąt lat temu, gdy kolonializm był czymś normalnym na świecie. A nawet dzisiaj to się dzieje w stosunku do takiego Konga, czy Nigerii, niby krajów post- kolonialnych, lecz ciągle wyniszczająco eksploatowanych, już nie tylko przez metropolie, ale także wielkie międzynarodowe korporacje.
Do tej grupy dołączono młodziutką i bogatą kolonię – Polskę. Ma ktoś argumenty, aby przeciwko temu zaprzeczyć?
Według wyliczeń magazyn z towarami pod nazwą Polska dzisiaj jest wart 1 bilion 46,3 miliarda złotych. Aby być konkretnym, jest to majątek Skarbu Państwa. Czyli takie rzeczy, które łatwo policzyć i oszacować – grunty, infrastruktura, odkryte zasoby, pieniądze, domy, zakłady należące do państwa, itd. Pod tą sumę podaną powyżej, państwo polskie może na świecie zaciągać pożyczki. Bo na tym można położyć łapę. Przejąć, albo sprzedać. Jak dzisiaj Grecja, by spłacać
długi, chce sprzedawać swoje wyspy, a słynny port w Pireusie przejmują zagraniczni właściciele.Więc chociaż tego się głośno i publicznie nie mówi, ten bilion z hakiem, to nie jest cała wartość Polski. To tylko fragment. Ale i tak niezły.Przede wszystkim nie wzięto pod uwagę wartości NBP i jego skarbca. Tymczasem według oficjalnych danych nasz bank centralny dysponował rezerwami w kwocie blisko 97,8 mld dolarów na koniec 2011 roku. Najnowsze dane NBP mówią już o 109 mld dolarów lub na dzisiaj około 400 mld złotych.W istniejącym "Sprawozdaniu o stanie mienia Skarbu Państwa" nie wzięto też pod uwagę zabytków, a przede wszystkim zasobów naturalnych. Ukryte w naszej ziemi węgiel, miedź, srebro, siarka, cynk czy ołów są warte miliardy dolarów.
O gazie łupkowym już nie wspominając.Oraz oczywiście nie ma w tym wyliczeniu Skarbu Państwa wartości polskich lasów, bo nasi ojcowie sprytnie i przewidująco wynieśli to dobro poza łatwe manipulacje rządów i ich ministerstwa skarbu, zabezpieczając to konstytucją. Pomimo to Polacy są bardzo biedni. Mimo, że dwukrotnie bogatsi od przeciętnego Chińczyka, to czterokrotnie biedniejsi od typowego Greka. A już od Szwajcara Polak jest 20 razy biedniejszy.
Ile jest tej biedy? Średni majątek Polaka wynosi 26 tys. USD, czyli około 80 tysięcy złotych. To bardzo skromnie. Lecz nawet wówczas, gdy zaokrąglimy, że jest nas Polaków 38 milionów, to zgromadzony w naszych rękach prywatny majątek wynosi 3 biliony 40 miliardów złotych. Jest z czego, nas bidaków okraść.
Co zresztą czynią nieustannie takie niepolskie instytucje, jak rząd (niby- polski), banki, towarzystwa ubezpieczeniowe itp. Było nie było – to co jest w rękach
polskiej biedy to i tak trzy razy więcej niż wartość Skarbu Państwa.
Lecz to tylko mały pryszczyk w odniesieniu do najważniejszego, wartości samego
człowieka, wartości Polaka. Współcześni neokolonialiści i łowcy niewolników, znaleźli pod samym nosem prawdziwy skarb, postkomunistyczną, rozbitą Polskę, z władzami gotowymi sprzedać wszystko za każde pieniądze? Oczywiście, trzeba zaznaczyć, że taki scenariusz byłby absolutnie niemożliwy, gdyby tak zwane "obalenie komunizmu" i późniejsza "transformacja" byłyby uczciwe i rzetelne. Lecz tysiące dogadanych już z partnerami magików, ze wymienię tylko najbardziej szkodliwych – Kiszczak, Wałęsa, Michnik, Balcerowicz, zadbało o to starannie, żeby polski wóz potoczył się dokładnie w tą stronę i gładko wpadł w koleiny neokolonializmu.Odbył się chyba deal stulecia, przejęcie Polski, wraz z całym majątkiem i stanem osobowym, przez światowe metropolie i międzynarodowe korporacje.
Pojawiło się pełno aktywnych kombinatorów i na naszych oczach wyciągają swe brudne łapy po polski majątek: Amerykanie i Rosjanie po polski
gaz i metale, Niemcy po węgiel i media, Francuzi po pieniądze na modernizację armii. Nawet Żydzi chcą polskie miliardy za wyimaginowane straty, które po prawdzie spowodowały Niemcy i Rosja.
Europa, kraje Zatoki Perskiej, bardzo chcą polskiego człowieka. Poszukuje się pielęgniarek, lekarzy, inżynierów, informatyków, ślusarzy, spawaczy,
robotników i hostessy. Wszystkich,wykształconych za darmo dla nich, w kolonii.
Każdy patrzy na Polskę, nie jak na suwerenne państwo, tylko jak na dobry interes. Takie są zasady kolonializmu i współczesnej eksploatacji zasobów.
Czy chcemy stać się kolejną kolonią? Czy możemy do tego dopuścić?
By uratować kraj, przed kolonialnym upadkiem najpierw trzeba przegonić obecną władzę i rozbić Układ, który tą fasadową władzą steruje. Przecież widać, że oni robią tylko interesy.Tak było z Kopacz, jak chciała zamykać kopalnie. I tak jest dzisiaj z Tuskiem, który sobie kupił francuskie poparcie za helikopterowy kontrakt rujnujący polski przemysł zbrojeniowy.
Jak już odzyskamy władzę i naród ponownie, prawie po 80 latach jarzma, stanie się suwerenem, będziemy wiedzieć, co dalej robić – jak zaprowadzić porządek, jak się rządzić, jak rozliczyć zdrajców i szkodników państwa i jak odrodzić zrujnowaną, likwidowaną gospodarkę.Polska ma nadal być dobrym interesem.
Tylko już nie dla międzynarodowych mafiozów i "zaprzyjaźnionych" rządów oraz garstki krajowych zdrajców. Koniec grabieży panowie i panie. Teraz Polska będzie dobrym interesem dla wszystkich Polaków. Krajem gdzie dobrze się rodzić, wychowywać, uczyć, zakładać rodzinę i bezpiecznie odpoczywać na starość.
Źródło: niepoprawni.pl
24 04 2015 To nie jest normalne państwo.
Rządzą w nim kukły, czerpiące satysfakcję z przyssania się do michy, którą jest naród przez nich wyzyskiwany i pogardzany. Bronisław Komorowski, ten to ma szczęście. Wybrali go prezydentem po katastrofie samolotu TU 154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. A potem wprowadził się do Belwederu i przez pięć lat pławił się w luksusach oraz w ukłonach pokornych sług medialnych. I tak mu zostało. To widać i słychać z jego wystąpień publicznych. Jest zachwycony i ma satysfakcję, a na dodatek jest przekonany, że Polacy, czyli naród, którego jest „głową” jest też usatysfakcjonowany.
Oto próbka szczęścia Komorowskiego, wygłoszona na gali TVN, na której wręczono nagrody Polskiej Rady Biznesu im. Jana Weicherta: „Wszyscy przeżywamy głęboką satysfakcję z tych niebywałych zmian, które się stały naszym udziałem”. Naszym to znaczy czyim, Komorowskiego i jego małżonki, jako że z Ruskiej Budy awansowali do Belwederu? Nie da się ukryć, że para ta ma cholerne szczęście, a prezydent z tego szczęścia najwyraźniej „odjechał”.
Odjechał do mentalności partyjniackiej rodem z Polski Ludowej, kiedy to pierwszy sekretarz KW PZPR w Katowicach, Zdzisław Grudzień, urodzony we Francji
czyli Europejczyk całą gębą, stwierdził, że na Śląsku wszystko zrobiliśmy „tymi ręcami i tymi palcyma”. Zmarł w 1982 roku nie doczekawszy cię okrągłego stołu
i okrągłego bełkotu europejskiego hrabiego, Komorowskiego.
To nie wszystko, czego się dowiedzieliśmy z mowy prezydenta. „Polska gospodarka żyje sukcesami i ludźmi, którzy te sukcesy reprezentują, jest najlepszym ambasadorem Polski”. Zgromadzeni na sali ludzie sukcesu radością i oklaskami powitali komplement pod ich adresem, że to niby są ambasadorem Polski. Oni są też wyżsi ponad tą hołotę, która nie tylko nie jest ambasadorem, ale nie ma satysfakcji ze swego życia. Bo nie ma sukcesu, ot co. Reakcja ludu pracującego miast i wsi na to wystąpienie prezydenta była też masowa i jednoznaczna, choć pomieszczona na służącym władzy portalu.
Po prostu wroga. **Ten sukces to „zniszczenie 30 proc. firm, wyprzedaż majątku, 30 proc. realnego bezrobocia, 5 mln. Polaków na emigracji itd. Reszty nie będę cytować, bo obraźliwa dla głowy państwa”. Albo: „Tania montownia, śmietnik - wasal, puppet - country, kolonia ekonomiczna”.
I jeszcze jeden wpis, jakże wymowny:
Panie Kumorek przejdź się Waść po chłopskich zagrodach w okolicach Szydłowca czy Przytyka, nie przyprawiaj Pan o gospodarce, bo jesteś granatem od polskiej rzeczywistości oderwany. Bieda, nędza, brak zasiłków i chińskie zupki na obiad dla rodziny. Ale Waść o tym nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć,
więc nie zasługujesz na reelekcję! — napisał forumowicz o pseudonimie „Cała Prawda”.
W badaniach rankingu szczęścia zleconym przez ONZ Polska zajmuje 60 miejsce, za Kazachstanem, Nikaraguą i Białorusią, a przed Malezją, Chorwacją i Libią. Oto jaką satysfakcję mają Polacy ze swego życia. I jak bardzo są szczęśliwi. Jedni są szczęśliwi, że się bezkarnie skorumpowali, inni, że udało się im wyprodukować coś polskiego a jeszcze inni, że wystali w kolejce do chirurga termin na rok 2017. To nie jest normalne państwo, to jest polskie Puppet Country, państwo marionetkowe, zależne od obcego kapitału i podległe obcym mocarstwom. Rządzą w nim kukły zdalnie sterowane, czerpiące satysfakcję z przyssania się do michy, którą jest naród przez nich wyzyskiwany i pogardzany.
To nie może być prawdą, Szwajcaria najszczęśliwszym krajem. A Tuskolandia kraina wiecznej szczęśliwości Platfomersów, zadowolonych emerytów, wdzięcznych chorych, uśmiechniętych dzieci to co jakiś tam wypierdek?
Gdzie jest rząd nierządnych rządów?
Kampania prezydencka kampanią lecz to nie znaczy, że na jej czas machina państwowa staje, zamierają wszelkie dziedziny życia państwa i wszystko kręci się wyłącznie wokół pępka partii karmicielki, zwanego Bronisław Komorowski- kandydat reelekt na prezydenta RP.
Co mamy – w przestrzeni publicznej jedynymi przedstawicielami władz RP są dziś rzeczony właśnie pępek - prezydęt reelekt który przez niemal pięć lat swej prezydentury udowodnił że to klasyczny obibok i w ciągu 2 miesięcy kampanii prezydenckiej próbuje nadrabiać zaległości oraz premier Kopacz, która od czasu
do czasu pojawia się w przestrzeni publicznej albo w roli zastępującego rząd robota wieloczynnościowego, albo w roli wykidajły.

Bo rządu nie ma! Bywał jeszcze od czasu do czasu minister ON i wicepremier Siemoniak ale w związku z zaczęściłymi ostatnio pogrzebami państwowymi dla PRL -owsko- resortowych „nestorów”, taktycznie zniknął z horyzontu by nie tłumaczyć się z danej w zeszłym roku obietnicy. Bywa z ścichapęk również min. Schetyna, który w ogóle od objęcia szefostwa w MSZ zachowuje się tak jakby Polska żadnej polityki zagranicznej nie miała i nie prowadziła. Ostatnio
o Ukrainie znów było bez Polski bo ekscelencja Schetyna czeka na zaproszenie Polski do rozmów. Zamiast wejść w obowiązki i wystosować stosowną notę w stosowne miejsce żeby Polska nie była w nich pomijana. Taki dyplomatycznie delikutaśny ten kopaczowy ministerek jest...
Na Siemoniaku i Schetynie kończy się  tzw.aktywność tzw.rządu III RP ery PO-tuskiej. Czy ministrowie tłoczą się pod przyciasną spódnicą garsonki „matki
narodu” do odwołania, wystawiając dla fasonu na odstrzał opinii publicznej Arłukowicza albo...
?
Nie ma ministrów, nie ma pełnomocników, nie ma doradców Prezesy Rady Ministrów. Nawet K.-Błońska, szczekaczka rządowa i najnowszy pluszak premiery Misiek K. ucichli...Czy w Polsce nastąpiło bezrządzie zwane kiedyś bezkrólewiem czy może Polska aktualnie znajduje się w oku cyklonu "Stefan"?
Gdzie jest ministra Teresa Piotrowska ? Po powrocie ze styczniowej  rządowej wyrypy do Paryża zupełnie znikła z horyzontu. Podległa jej Agencja wchodzi do innej jej podległej Agencji i aresztuje agentów, podległa jej policja bawi się w hiszpańskich inkwizytorów znęcając się nad aresztantami, a ministra  Teresa „da radę” gdzie jest? Klepie gdzieś zdrowaśki żeby nikt sobie o niej nie przypomniał czy klepiąc zdrowaśki robi na drutach skarpety i czapeczki w paski rządowi bo mogą mu się przydać?...
Następną wielką nieobecną jest ministra Wasiak. Mądra, pracowita, asertywna - jak sama premiera Kopacz – minister można porównać tylko do Wi- Fi w Pendolino. Gdzie są ministrowie Grabarczyk, Sawicki, Kluzik, Szczurek itd.? Nie wymieniam wszystkich nazwisk bo po objęciu rządów przez premierę Kłapacz, uppssss... przepraszam - Kopacz, większości jej ministrów po prostu praktycznie nie ma więc nie było jak ich zapamiętać. Nie ma również armii pełnomocniczek
premiery. Jak trzeba do Puchacza&Amigos na ośmiorniczki albo po pensję to pewnie walą tabunami, a jak trzeba o sprawach państwowych to ich nie ma. Właściwie tylko nieobecność różnych Fuszar i reszty genderowych flądr z orszaku Prezesy Rady Ministrów nie dziwi - ciężko pracowały nad prezydętem
Komorowskim w zaciszach gabinetów i zasłużenie fetują w intymnej atmosferze podpisany przez niego gwałt na narodzie, zwany ustawą antyprzemocową.
Co jest grane - gdzie jest rząd i co robi gdy go nie ma?
Jego Majestat Suweren. Naród Polski ma prawo pytać pro publico bono gdzie są dziś ci wybrani by mu służyć! Kto ich wybrał - Smerfy, gąski sierotki Marysi,
Marsjanie czy ruski serwer, to jest nieistotne ! Wybrani zostali by służyć Państwu Polskiemu i Jego Obywatelom za ich pieniądze ! Tych pieniędzy nie ma, żadnych pieniędzy nie ma ! Tych z podatków, z zagrabionych przez rząd OFE też nie ma. Nie ma pieniędzy z UE. I rządu też nie ma !
Ale pytanie - gdzie jest rząd, jest ! I ktoś musi Polakom na nie odpowiedzieć ! Nawet jeśli w przyszłości pójdzie siedzieć za swą Targowicę.
Ale...Siedzieć też będzie za pieniądze polskiego podatnika! Źródło: niepoprawni.pl
16 04 2015 Balonowe stołki, „Stań na krzesło!”, „WSI!” i „Gdzie masz słownik?”
podczas wizyty Komorowskiego w Lublinie. Prezydent oburzony: „Chcecie awantury? (…) I tak przegracie!”
Do sporego rozmiarów incydentów doszło podczas wyborczego spotkania Bronisława Komorowskiego w Lublinie. Pan prezydent - kandydat Platformy Obywatelskiej w wyborach - przemawiał na jednym z lubelskich placów, ale jego wystąpienie było zakrzykiwane i wygwizdane przez część zgromadzonych, głównie zwolenników Janusza Korwin- Mikkego.
Czy chcecie awantury, tych, którzy potrafią tylko krzyczeć, czy chcecie wybrać tych, którzy chcą organizować mądrą, polską pracę?
Polacy nie chcą awanturników, tylko bezpieczeństwa, nie chcą tych, którzy tylko psują! (…) Polsce szkodzi wrzask, szkodzi specjalista od kur, szkodzi ten, który chce tylko wetować! Wygramy! Proszę o wasze głosy! Nasza jest przyszłość, bo my chcemy Polski nowoczesnej - my nie chcemy specjalisty od kur (część manifestujących krzyczała „Na Mazury - macać kury!) i specjalistów od weta! — mówił Komorowski.

Spotkały go okrzyki „Do widzenia!” i „Precz z komuną”. „Kto nie skacze, ten za Bronkiem, hej, hej!” - śpiewali zgromadzeni.

17 04 2015 Dialog o macaniu kur na Mazurach.

Nie ma racji Andrzej Duda - główny oponent urzędującego prezydenta, że Bronisław Komorowski nie jest zdolny do dialogu. Spotkanie Bronisława z wyborcami w trakcie jego wizyty w Lublinie dowiodło, że Bronisław – jako specjalista od WSI – jest zdolny prowadzić dialog nawet ze specjalistą od kur..
Właśnie w trakcie spotkania z wyborcami, obecny na wiecu specjalista od kur zaproponował Bronisławowi wyjazd na Mazury, gdzie Bronisław może macać kury. Ta propozycja specjalisty od kur nie spotkała się jednak z aprobatą specjalisty od WSI, który widzi dla siebie lepszą pracę. Chodzi tutaj o dalsze organizowanie
przez Bronisława (zapewne do spółki z E. Kopacz) „mądrej, polskiej pracy”.
Dialog specjalisty od WSI ze specjalistą od kur w trakcie wiecu wyborczego w Lublinie wyraźnie nie przypadł Bronisławowi do gustu. Specjalista od kur nie
ograniczył się bowiem jedynie do wykrzykiwania hasła „Na Mazury - macać kury !”...
W ramach dialogu z prezydentem, specjalista od kur zaczął niespodziewanie domagać się batów dla prezydenta, wykrzykując: „ Za podwyżkę VAT
dostaniesz jeden BAT!”… Nikt włącznie z prezydentem nie wiedział, co właściwie oznacza określenie jeden bat.
Zatem natychmiast po zejściu prezydenta z podium, specjalista od kur został poddany szczegółowej inwigilacji przez funkcjonariusza BOR. Funkcjonariusz bowiem także nie wiedzieli co oznacza określenie jeden BAT.
Idąc codziennie do pracy, każdy Polak zarabiający średnią krajową musi się zgodzić, że odda państwu w formie sześćdziesięciu różnych podatków i opłat
53 proc. swoich zarobków. To znaczy, że jeśli w rodzinie pracują dwie osoby, to pensja jednej z nich w całości idzie na finansowanie potrzeb teoretycznego państwa. Ale teoretyczne bezpieczeństwo przecież kosztuje. Kosztuje nas także realny dwór Bronisława, na który wydajemy więcej niż Brytyjczycy płacą za utrzymanie monarchii. Czy nie warto jednak dodatkowo zapłacić za jakże trafne słowa specjalisty od WSI, wypowiedziane w trakcie wiecu wyborczego w Lublinie ? : "Polsce szkodzi wrzask, szkodzi specjalista od kur, szkodzi ten, który chce tylko wetować! Wygramy! Proszę o wasze głosy! Nasza jest przyszłość, bo my chcemy Polski nowoczesnej - my nie chcemy specjalisty od kur !
Tak - to prawda: Polakom nie potrzeba żadnego specjalisty od kur, skoro mają specjalistę od WSI ! Ten specjalista zapewni Zgodę i Bezpieczeństwo ! W Polsce nowoczesnej, której zazdrościć nam będzie nawet dwór Królowej Brytyjskiej, któremu Brytyjczycy skąpią grosza . Zgoda na Bronisława przecież buduje –
czyż nieprawda Rodacy ? Źródło: niepoprawni.pl
Polska państwem równego prawa wobec wszystkich.
15 04 2015 To dostał od państwa. Oto majątek arcybiskupa Hosera!
Rodzina Hoserów należała do jednych z najbardziej znanych warszawskich rodów. Ogrody, gospodarstwa i kamienica w samym sercu Warszawy oraz działki na jej obrzeżach. Oto imponujący majątek, który rodzina Hoserów utraciła po wojnie. Teraz sukcesywnie odzyskuje zagarnięte przez państwo tereny.
Rodzina Hoserów należała do jednych z najbardziej znanych warszawskich rodów. Majątków dorobili się na ogrodnictwie i sprzedaży gruntów pod zabudowę. W ich posiadaniu były ogromne tereny w samym sercu Warszawy - m.in. 16,5 hektara gruntów. Jak wylicza portal gazeta.pl, do majątku Hoserów należały m.in. ogrody położone na południe od Alej Jerozolimskich, gospodarstwa na Rakowcu, Szczęśliwicach, Woli i w podwarszawskim Żbikowie.
Jednak po wojnie, w wyniku nacjonalizacji, państwo odebrało Hoserom większość majątku. Dopiero w 1989 roku arcybiskup Henryk Hoser wraz z rodziną rozpoczał walkę o odzyskanie utraconych terenów. W 2003 roku rodzinie udało się już odzyskać m.in. szkółkę w Żbikowie, a w 2008 roku ich roszczenia wobec skarbu państwa sięgały 200 mln zł, a podczas procesu, który trzy lata temu ostatecznie zakończył się ugodą wzrosły. O ile? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że
orzeczenie sądu usatysfakcjonowało Hoserów. "Rodzina może być zadowolona" – mówił "Newsweekowi" po procesie mecenas Grzegorz Podlasiewicz reprezentujący Hoserów.
11 04 2015 Komorowski dostał w twarz od Ukrainy, a Polska od Komorowskiego.
Lech Kaczyński rzeź wołyńską nazywał ludobójstwem. Dla Komorowskiego to tylko spory i swary…
Po co tam pojechał, w dniu, gdy parlament ukraiński przyjmował ustawę gloryfikującą UPA? Żeby dostać w twarz? No to dostał…Ale dostała też Polska, i to
wcale nie od Ukrainy, tylko od własnego prezydenta, który zamiast powiedzieć, że Polacy padli ofiarą strasznej rzezi i okrutnego ludobójstwa, powiedział coś o dawnych sporach i swarach w przeszłości.Spory i swary… czyli ot, takie tam ,sąsiedzkie utarczki, obustronne, w których nie wiadomo, ktobardziej winien…Obraża to pamięć strasznych, do dziś niepoliczonych, dziesiątek, czy nawet setek tysięcy polskich ofiar. Co się dziwić Ukraińcom, że gloryfikują UPA,
przymykając oczy na jej zbrodnie, jeśli polski prezydent kwituje te zbrodnie słowem „swary”?
Polacy padli na Wołyniu i Podolu ofiarą ludobójstwa i to słowo „ludobójstwo” trzeba konsekwentnie przywoływać i powtarzać. Tam było ludobójstwo, a nie spory, tam była rzeź, a nie swary. Ludobójstwo, które unicestwiło na długie lata tradycje wspólnych dziejów Ukraińców i Polaków – tak to nazwał w 2009 roku prezydent Lech Kaczyński. Szkoda, że Komorowski nie miał odwagi tego powiedzieć. A może po prostu nie miał tego w głowie, tak jak większość sejmowa, która w 2013 roku sprzeciwiła się użycia w uchwale ”wołyńskiej” słowa ludobójstwo. I jeszcze bezczelnie, raz po raz, atakują Prawo i Sprawiedliwość, za
popieranie Ukrainy…
Ludobójstwo na Wołyniu pamiętamy, wolną Ukrainę popieramy… tak powinniśmy mówić i tak powinniśmy działać. Bo ludobójstwo na Wołyniu i Podolu działo się wtedy, gdy nie było ani wolnej Polski, ani wolnej Ukrainy. I Bóg jeden wie, co się zdarzy, jeśli oba narody tej wolności znów nie będą miały.
PS. Znamienne, że mówiąc o historycznych relacjach Polski i Ukrainy, Komorowski wymienił wybitnego Ukraińca (historyka Mychajło Kruszewskiego) urodzonego w Chełmie , a nie przypomniał sobie żadnego wybitego Polaka, urodzonego we Lwowie. Wynikałoby, że więcej mają Ukraińcy wspomnień po zachodniej stronie Bugu, niż Polacy po wschodniej….Prezydent Polski… podobno historyk…
Źródło: J. Wojciechowski
11 04 2015 Tusk zapomniał o rocznicy Smoleńska!
To nie do pomyślenia, żeby polscy politycy zapominali o tak ważnej sprawie jak katastrofa smoleńska. Ba, nawet przywódcy Ukrainy czy Litwy składają kondolencje Polakom. Ale nie Donald Tusk! Ten o tragedii nie zająknął się ani słowem.
To dopiero skandal! Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, nawet nie wspomniał o katastrofie smoleńskiej.
Coraz to mniej osób uczestniczy w tym tańcu na grobach smoleńskich. I to bardzo dobrze bo w Polsce są o wiele ważniejsze sprawy jak katastrofa smoleńska.
Jeszcze trochę a nikt o tej katastrofie poza rodzinami ofiar nie będzie pamiętał. My Polacy antagonizmy to mamy w genach zakodowane. Wpierw dzielono nas na tych co brali udział w Powstaniu Warszawskim i nie brali. Katastrofą w Gibraltarze żyliśmy pół wieku.
O Katyniu niewielu odważyło się mówić po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Teraz katastrofą w Smoleńsku przez pól wieku będziemy karmieni.
POwiem krótko wszyscy kłamią w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem bo mają w tym swój interes. My kłócimy się a oni ci sprawujący władzę śmieją
się i w luksusach pławią i jednym ich zmartwieniem jest to jaką piesek, kotek kupkę rano zrobił. Zobaczcie jakie sobie odszkodowania, zasiłki przyznali jakby z innej gliny zostali ulepieni.

11 04 2015 Kaczyński: Prezydent prowadził odważną politykę. Może dlatego go nie ma.
Najpierw Jan Pietrzak odśpiewał "Żeby Polska była Polską", potem na mównicę wstąpił Jarosław Kaczyński. Prezes PiS ostro krytykował dawne wypowiedzi
władz, że po katastrofie "państwo zdało egzamin". Mówił też o "testamencie Lecha Kaczyńskiego" i o potrzebie uczczenia pamięci ofiar.
Kaczyński: bez prawdy o Smoleńsku nie będzie wolnej Polski - podkreślał prezes PiS Jarosław Kaczyński, przemawiając w piątek wieczorem przed
Pałacem Prezydenckim, dokąd z warszawskiej archikatedry, po mszy w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, przeszedł marsz pamięci.
A ja nie chcę takiej wolnej Polski z prawdą Kaczyńskiego. W historii mieliśmy już prawdę Stalina.
Gdyby samolot wystartował zgodnie z planem nie byłoby problemów z lądowaniem. Wyjaśnijcie zatem drogie PiSuarki dlaczego lub na kogo czekano? Teraz prezes Kaczyński chce mieć czyste sumienie i szuka kozła ofiarnego. Cała prawda o katastrofie leży na Okęciu. Prezes ją zna ale woli milczeć jak głaz.
Powiem tylko tyle ja mam już dość rozważań na temat katastrofy smoleńskiej. Nikt nikogo na siłę nie wsadzał do samolotu polecieli z własnej woli i na dodatek jako niechciani goście bez zaproszenia gospodarzy. No i stało się to co się stało.
Jedni polecieli bo chcieli zaspokoić swe wybujałe ambicje, drudzy bo musieli być przy tych pierwszych a nieliczni tylko by odwiedzić groby swych pomordowanych przodków.I im należy się szacunek i pamięć.
A tak naprawdę to miał być początek wielkiej kampanii wyborczej.
09 042015 Katastrofa smoleńska. Tak przeszkadzali pilotowi.
Kabina tupolewa nie jest zbyt duża jak na tak liczną załogę: pierwszy pilot, drugi, technik, nawigator... A w końcowej fazie lotu w rządowym tupolewie załodze towarzyszyło kilka osób. Był gen. Andrzej Błasik (†48 l.), często pojawiała się stewardesa Basia, przychodził dyrektor protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana (†50 l.), był ktoś, kto popijał piwko, i ktoś sepleniący, którego musiał uciszać zdenerwowany już mocno kapitan. Tak przynajmniej wynika z nowych
stenogramów ujawnionych przez radio RMF.
Załoga lecącego do Smoleńska prezydenckiego tupolewa nie miała w kabinie spokoju i ciszy koniecznych do skupienia się na pracy, od której zależało życie 96 osób. Do kapitana Arkadiusza Protasiuka (†36 l.), drugiego pilota Roberta Grzywny (†36 l.), nawigatora Artura Ziętka (†32 l.) i technika Andrzeja Michalaka (†37 l.) co chwilę wchodził ktoś z pokładu samolotu.
Pojawiał się tam dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana z pytaniami o lądowanie oraz szef sił powietrznych gen. Andrzej Błasik, który według ustaleń komisji Jerzego Millera (63 l.) dokonywał odczytów wysokości. Do kokpitu zaglądała także stewardesa Barbara Maciejczyk (†29 l.), za którą najprawdopodobniej podążał ktoś, kto miał ochotę napić się piwa. Według nowych odczytów, w kokpicie lub przy wejściu do niego był także ktoś, kto seplenił. Ich wszystkich kilkakrotnie uciszał kapitan Arkadiusz Protasiuk:
– Poszedł kurde stąd (...) Idź kurde yyy – pada o godz. 8:27.
– Ku (...) przestańcie, proszę – słychać w kokpicie o godz. 8:38.
– Ćśś, ćśś – pada w kabinie między komunikatami nawigatora meldującego o wychylaniu klap o godz. 8:39.
Po dwóch minutach wszyscy już nie żyli. Źródło: fakty.pl
Kariera Bronisława Dyzmy.
Ogłaszane oficjalnie wyniki wyborów mają niewiele wspólnego z prawdziwymi nastrojami Polaków i tym jak w rzeczywistości posłużyli się oni wyborczą kartką.
Mówiąc wprost uważam, że reżim fałszuje, a usłużne niczym w PRL-u sądy te fałszerstwa przyklepują. Wiadomo, że utrzymywanie się za wszelką cenę przy korycie wymusza coraz bardziej bezczelne i łamiące prawo sposoby i metody na trwanie. Wbrew pozorom im dalej postępuje ta degrengolada tym mocniej
zacieśnia się „braterska przyjaźń” między władzą i jej beneficjentami. Rośnie u nich poczucie wspólnej sprawy i świadomość jazdy na jednym wózku, który mam nadzieję za niedługi czas przemieni się w wielką pełną śmierdzącego gnoju taczkę, którą wywieziemy i opróżnimy, a całą zawartość zmagazynujemy w takim miejscu, aby ciągnący się za nią fetor nie zakłócał już więcej Polakom życia. Oczywiście nie wierzę w uczciwość wyborów z tego prostego powodu, że
organizują je nieuczciwi ludzie, a mówiąc dosadniej oszuści.
Nie przeszkadza mi to jednak marzyć. Marzę, więc o tym by zobaczyć w majowy wyborczy wieczór rozdziawioną ze zdziwienia prostacką gębę urzędującego prezydenta, który z niedowierzaniem spogląda na rezultaty i powoli zaczyna rozumieć coś, czego nawet nie brał pod uwagę i mówi na koniec – Przegrałem.
O wiarygodności polityka świadczą w dużej mierze ludzie, którymi się on otacza. Komorowski w sposób niezwykle świadomy dobrał sobie współpracowników
wywodzących się z lewicy komunistycznej oraz tej laickiej. W skrócie można powiedzieć, że jego świta to „Chamy” (Nałęcz, Kuźniar) i „Żydy” (Lityński, Wujec), czyli obie historyczne lewicowe frakcje, które dogadały się w Magdalence. Dodajmy, że Komorowski jest faworytem takich szemranych typów jak „Goebbels stanu wojennego”, Jerzy Urban czy szkolony przez GRU były szef WSI, gen. Marek Dukaczewski. Przypisywanie Komorowskiemu prawicowości to ewidentny fałsz i kpina, a jego doradca Tomasz Nałęcz mówiący, że widzi za kandydatem PiS, Andrzejem Dudą „cień Barbary Blidy” wykazał się wyjątkową bezczelnością i komuszym tupetem. Jeżeli przynależność do PiS wystarcza by tak wypowiadać się o Dudzie to cóż można powiedzieć o samym Nałęczu? Przecież wstąpił on do PZPR już w wieku 21 lat i był tam aż do końca, czyli do 1990 roku, kiedy to wyprowadzono sztandar komunistycznej partii? Nałęcz tym swoim stwierdzeniem sam mnie upoważnił do tego abym powiedział, że widzę za nim cienie pomordowanych górników z kopalni „Wujek”, ofiar szwadronów śmierci Kiszczaka, księży: Jerzego Popiełuszki, Sylwestra Zycha, Stefana Niedzielaka,
Stanisława Suchowolca. Widzę jeszcze za Nałęczem cienie Stanisława Pyjasa i Grzegorza Przemyka. Mało tego, Bronisław Komorowski dobierając sobie takiego doradcę sprawił, że cienie tych ofiar ciągną się także za nim.
I nic Komorowskiemu nie pomogą medialne propagandowe próby strojenia się w piórka Polaka- Katolika malującego z przedszkolną i szkolną dziatwą pisanki czy ozdoby choinkowe zgodnie ze świątecznym kalendarzem. Na nic wszystkie mnożące się telewizyjne recitale, w których towarzyszą mu te wszystkie Lisy, Kraśki, Gugały i Stokrotki. Lewica najlepiej postąpiłaby nie wystawiając żadnego kandydata, bo nie da się ukryć, że go już ma i jest nim obecny prezydent otoczony wianuszkiem doradców dobranych według lewackiego klucza. Dodajmy prezydent, który w każdym poważnym państwie i przy obiektywnych mediach nie tylko odpadłby już w pierwszej turze wyborów, ale nie mógłby w 2010 roku objąć stanowiska głowy państwa. Zakończę słowami śp. Jacka Kaczmarskiego, który mam nadzieję wybaczy mi, że imię Nikodem w jego tekście zastąpiłem Bronisławem.
Bronisław! Mąż opatrznościowy!.
Bez wad charakter, bez rozterek!
Oto Polaka portret nowy!
Tylko mu w ręce dać siekierę!
Lecz zmilczę. Ma nade mną władzę
I zapowiedział mi to w porę,
Że jeśli go w czymkolwiek zdradzę
Natychmiast wyśle mnie do Tworek!...
Więc śmiech płaczliwy we mnie wzbiera.
Na widok pychy i charyzmy -
Na waszą miarę to kariera!
Kariera Bronisława Dyzmy! Źródło: niepoprawni.pl

04 04 2015 PKW, czyli... Prezydęt Komorowski Wygra...
..bo nie ważne jest, co myślą obywatele - ważne jest, co mówi się w mediach. A media jakie są, każdy widzi. Całkowicie zawłaszczone przez układ. Zawłaszczone kwitami zdeponowanymi w jakichś sejfach, w willach ludzi, którzy sterują dzisiejszą władzą, również tą, którą nazywa się mediami. Media zawłaszczone ogromnymi kontraktami, które zagłuszają wyrzuty sumienia i które kreują światopogląd. Zawłaszczone strachem o byt i przynależność do środowiska, w którym się jest i chce być za wszelką cenę...
Wybory, których świadkami jesteśmy to kolejna, jeszcze bardziej jaskrawa odsłona obecnej sytuacji Polski. To moment, w którym władza, powodowana
strachem, obnaża się coraz bardziej. Strach, którym kieruje się cały obóz rządzący, jest wynikiem wyłącznie tego, że pewnych zdarzeń, słów i czynów nie jest on w stanie ukryć i zatuszować nawet tak potężnym narzędziem wpływu na naród jak właśnie propaganda.
Całe starania i ogrom pracy, który jest wkładany w spójne połączenie nadchodzących wyników wyborów prezydenckich z tym wszystkim, czego jesteśmy
świadkami podczas wyborów, są nieustannie zagrożone pojawiającymi się faktami i wpadkami.
Zmasowana kampania Komorowskiego ma na celu wyłącznie jedno - ma przygotować nas wszystkich na jego wygraną w taki sposób, aby nikt nie miał wątpliwości, że na wygraną zasłużył. Komorowski przez ostatnie trzy tygodnie wykazuje się aktywnością większą, niż przez wszystkie lata swojego prezydętowania. Jest wszędzie, nieustannie. Uczestniczy w niemal wszystkich uroczystościach i wydarzeniach. Patronuje przedsięwzięciom medialnym, przemawia i wypowiada się w imieniu wszystkich Polaków. ....wszystko to robi jako Prezydęt Polski.
Niewielu tak naprawdę ma świadomość, że robiąc to tonie w głębiach hipokryzji, zakłamania i fałszu. Niewielu dostrzega obłudę i fałsz Komorowskiego, który głosząc hasło "zgoda i bezpieczeństwo" od lat uczestniczy i wpisuje się w działania Ferajny rządzącej, której celem jest wyniszczenie narodu i podporządkowanie kraju stolicom dwóch sąsiednich mocarstw.
Nie mogę jakoś oprzeć się przekonaniu, że cała medialna "burza" wokół oceny PKW przez NIK oraz "oficvjalnych" głosów komisji wyborczej na temat mogących się pojawić problemów i podjęciu decyzji o ręcznym liczeniu głosów, jest działaniem celowym. Wszak nie po to Polską rządzą dziś ludzie szkoleni w
Moskwie, aby nie korzystać z dobrodziejstwa wyprzedzającej "maskirowki"... Nie po to Polska "zdała egzamin" po wyborach samorządowych, których wynik był - w moim przekonaniu - swoistym papierkiem lakmusowym, mającym ocenić zdolność obywateli do przyjęcia kolejnych, sfałszowanych wyborów.
Większość działań obecnej ekipy skierowana jest nie na zrobienie czegoś konstruktywnego, dla dobra kraju, a wyłącznie na testowanie granic bezkrytycznej głupoty narodu i jego podatności na rzeczywistość kreowaną i wysypującą się z potężnego młyna propagandy...
Nie zgodzę się z porównaniem Polski do Białorusi, którego kolejny raz użył Kaczyński. Uważam, że model, w którym funkcjonuje Polska, to model czysto kremlowski. Model, w którym władza jst absolutnie bezkarna i bezczelna. Model, w którym złodzieje i mafiozi będący na usługach i rozkazach innych złodziei i mafiozów, nie oglądając się na nic, dbają wyłącznie o swoje i swojego otoczenia dobro. I robią to z pełną świadomością  i wyrachowaniem, wiedząc, że po nich choćby tylko potop...
Nie zaprzątam sobie więc głowy myśleniem o tym, czy wygra Duda... Zastanawiam się wyłącznie nie "czy", tylko "iloma głosami" wygra Komorowski. Bo wygrał już, tylko naród tego nie wie, karmiąc się kampanią, której celem dla Komorowskiego i jego otoczenia jest uzasadnienie zbliżającej się wygranej. Źródło: niepoprawni.pl
03 04 2015 Wielkanocny zajączek Ewy Kopacz.
Słowotok i bełkot - tak najkrócej można opisać wczorajszy, prawie godzinny wywiad udzielony przez premier Ewę Kopacz Polsatowi-News. Woda, woda, woda…
„Błagam, rozmawiajcie o wszystkim, byle nie o polityce”
— zaapelowała szefowa rządu RP do Polaków, w ramach życzeń wielkanocnych. No, tu panią premier trzeba docenić za szczerość, bo: po pierwsze - nie ma o
czym mówić, dokonań żadnych, za to niedotrzymanych obietnic i afer z ośmiu lat sprawowania władzy przez spółkę PO-PSL, począwszy od expose
Donalda Tuska z 2007r. bez liku, a po drugie - większości Polaków w rozmowach o polityce i jej głównych aktorach cisną się na usta jedynie przekleństwa, które istotnie nie licują ze świętem Zmartwychwstania Pańskiego. Pani premier starała się zakodować w głowach tych, którzy oczekiwali w „bulu i nadzieji”, że usłyszą coś interesującego, jedno słowo klucz: „zaufanie”. Znaczy - obywateli, społeczne, całego narodu zaufanie, który właściwie powinien w podzięce dawać codziennie na mszę, że rządzi Platforma Obywatelska, a nie - chroń nas Panie Boże! - te PiS-owskie warchoły i mąciwody. Jest jednak pewien problem, który skutecznie blokuje owo zaufanie społeczne, a mianowicie dobra pamięć. I tu zaczynają mnożyć się pytania, których premier Kopacz zadawać nie należy, gdyż byłoby to złośliwe obnażanie jej własnej, politycznej demencji.
O całkowitym upadku zasad etyczno-moralnych za rządów PO-PSL, zamiataniu pod dywan kompromitujących, niebywałych w świecie demokracji skandali, z tzw. aferą taśmową włącznie, o arogancji władzy, absolutnej bezkarności i poczuciu braku odpowiedzialności nie wspomnę. Oczywiście wszystkiemu winne
jest… Prawo i Sprawiedliwość.
Słowotok i bełkot, tak najkrócej można opisać prawie godzinny wywiad Ewy Kopacz dla Polsatu-News. Ot, taki wielkanocny „zajączek” szefowej rządu RP, która widać liczy na to, że obywatele są głusi, ślepi i cierpią na zbiorową miażdżycę. Cytować nie ma co, a jeśli już, to zdanie z końcówki tego spektaklu,
wypowiedziane przez panią premier w ramach życzeń wielkanocnych: „Błagam, rozmawiajcie o wszystkim, byle nie o polityce”…
Źródło: Piotr Cywiński
Pierwszy raz w historii mamy premiera który bez przerwy charczy a nie mówi, bywa że nawet traci głos. Dziwne to lekarz który nie potrafi dbać o swoje
gardło. Zatem pani Kopacz jest takim premierem jak i lekarzem.
Trzy miliony? Dwa? Milion? Ile zarabiają prezesi spółek.
Około 18 milionów złotych wydało w ubiegłym roku na utrzymanie swoich prezesów dziesięć firm z udziałem Skarbu Państwa, notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych. Jak wyliczył portal Money.pl, dniówka w wysokości od 4 do nawet 8 tysięcy złotych to wśród zarządzających giełdowymi spółkami standard. Pomimo "ustawy kominowej", dzięki posadzie w zarządzie państwowej firmy już w rok można zostać milionerem.Średnie zarobki menadżerów badanych spółek wynoszą nieznacznie ponad 1,5 miliona złotych brutto rocznie, czyli mniej więcej 375 średnich pensji przeciętnego
Polaka (według danych Głównego Urzędu Statystycznego za luty 2015). Różnica pomiędzy liderem, a zajmującym dziesiątą pozycję wyniosła
ponad 2 miliony złotych. Łącznie zarządy wszystkich analizowanych przez Money.pl spółek kosztowały 65 milionów złotych.
Najlepiej opłacani w 2014 roku prezesi giełdowych spółek z udziałem Skarbu Państwa.
1. 3 miliony 112 tysięcy złotych Zbigniew Jagiełło PKO BP
2. 2 miliony 914 tysięcy złotych Jacek Krawiec  PKN Orlen
3. 2 miliony 714 tysięcy złotych Andrzej Klesyk PZU
4. 2 miliony 277 tysięcy złotych  Herbert Wirth KGHM
5. 1 milion 935 tysięcy złotych Mariusz Zawisza PGNiG
6. 1 milion 912 tysięcy złotych  Dariusz Lubera Tauron Polska Energia
7. 1 milion 468 tysięcy złotych Paweł Olechnowicz Lotos
8. 1 milion 443 tysiące złotych Mirosław Bielińśki Energa
9. 1 milion 140 tysięcy złotych  Marek Woszczyk PGE
10. 950 tysięcy złotych  Jarosław Zagórowski JSW
Najważniejszym składnikiem pakietu wynagrodzeń prezesów jest gwarantowana płaca zasadnicza, której wysokość nie zależy od wyników spółki. To wciąż średnio ponad 50 procent łącznego wynagrodzenia rocznego. Z kolei od 30 do 35 procent stanowią premie. Pozostała część to dodatkowe świadczenia, najczęściej uzyskiwane ze spółek zależnych i stowarzyszonych. Zarobki szefów państwowych spółek, w których Skarb Państwa kontroluje co najmniej 50 procent udziałów, określa tak zwana ustawa kominowa. Zgodnie z nią prezesi spółek nie mogą zarobić w miesiącu na etacie więcej niż sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (jak przypomina Money.pl, obecnie jest to około 4 tysiące złotych brutto, czyli mniej więcej 25 tysięcy złotych miesięcznie dla menadżerów).
Dlaczego szefowie spółek z udziałem Skarbu Państwa zarabiają tak dużo, skoro wciąż obowiązuje ustawa, która ma właśnie ograniczać ich zarobki? To proste. Szybko znalazły się łatwe sposoby na podwyższenie zarobków - szefowie albo mają kontrakty menadżerskie (których zapisy są tajne), albo zarabiają dodatkowo w spółkach zależnych od spółek, którymi szefują - na przykład są w radach nadzorczych spółek-córek.
Przepisów ustawy kominowej nie stosuje się do spółek zarejestrowanych poza granicami Polski. Z tej furtki korzystał do tej pory między innymi Lotos i Paweł Olechnowicz. Wygląda jednak na to, że dni ustawy kominowej są policzone. Ministerstwu Skarbu zależy, by do największych i kluczowych polskich spółek
przyciągnąć najlepszych menadżerów na rynku. Nie uda się to, gdy limity zarobków będą wyśrubowane. Resort już 2 lata temu postanowił to zmienić i wdrożył dokument, który praktycznie unieważnia ograniczenia ustawy kominowej. Ministerstwo wydało wytyczne dotyczące zasad ustalania wysokości pensji zarządów.

Polska to marionetkowa półkolonia własnością banków zagranicznych.

Według art. 4 polskiej konstytucji władza zwierzchnia w RP należy do narodu. Tymczasem obserwując to, co dzieje się w Rzeczypospolitej, można by dojść do wniosku, że wbrew konstytucji rządzą krajem bankowe pacynki, które udają, że działają w interesie Polaków. Rzecznik rządu PO-PSL
Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że rosnąca fala protestów wynika z tego, że „kryzys się kończy, a ludzie poczuli się lepiej”. Czyli – można by sądzić – Polacy coraz gwałtowniej protestują i strajkują z nadmiaru dobrobytu i z powodu pełnych portfeli. Dziś Polska ze swoim półkolonialnym systemem gospodarczym i wielkimi długami w połowie będącymi w rękach zagranicznych podmiotów i banków, mając blisko 1 bln zł długu publicznego, 1,1 bln zł długu
zagranicznego oraz ok. 0,9 bln zł długu prywatnego z praktycznie wyprzedanym majątkiem narodowym, jest w rzeczywistości własnością zagranicznych banków i międzynarodowych instytucji finansowych.
Beneficjenci.
Prawdziwie zaś skuteczną władzę w kraju nad Wisłą sprawuje dziś lobby bankowe poprzez swoje polityczne i urzędnicze marionetki. Od 2006 do 2014 r. działające w Polsce banki – w tym ok. 70 proc. z nich stanowiły banki zagraniczne – osiągnęły ponad 100 mld zł czystego zysku. Wyjątkowo „tłusty” okazał się rok 2014, kiedy to banki osiągnęły wręcz historyczny rekord zysku netto w wysokości 16,2 mld zł. Polska okazała się, i nadal jest, prawdziwym eldorado, gdy idzie o osiągane zyski, rentowność i łagodne opodatkowanie. Te fantastyczne zarobki osiągane są nie tylko na kredytach frankowych (niektórzy szacują tu zyski na poziomie 40–50 mld zł), ale i na kredytach konsumpcyjnych, na rynku których w 2014 r. również padł historyczny rekord. Wielkość udzielonych kredytów konsumpcyjnych wyniosła w minionym roku ok. 78 mld zł.
Mimo to, a może właśnie dlatego, banki w ostatnim roku podniosły ceny prawie wszystkich swoich usług i produktów, a najprzeróżniejsze formy bankowego łupiestwa, jak i zniewolenia finansowego są nadal doskonalone. Co roku z Polski bezpowrotnie odpływa za granicę ok. 70 mld zł zysków zagranicznych firm i banków – to znacznie więcej niż środki pozyskiwane przez Polskę z Unii Europejskiej.
Rzewne opowieści.
Tych wielce intratnych interesów bardzo skutecznie pilnuje rządzący w Polsce układ i lobby bankowe, a nadzór finansowy – Komisja Nadzoru Finansowego – może jedynie prosić i namawiać banki, by przestrzegały obowiązującego prawa. Dwukrotna już propozycja KNF skierowana do banków, by łaskawie wyraziły zgodę na częściowe choćby przewalutowanie kredytów frankowych, została przez banki odrzucona. Banki, tak bardzo wychwalane w mediach zarówno przez KNF, NBP jak i przez byłego eksbankiera, a obecnie ministra finansów Mateusza Szczurka, mimo gigantycznych zysków i wielkiej rentowności płacą w sumie mniej podatków do budżetu państwa i budżetów samorządowych oraz różnego rodzaju opłat i obciążeń fiskalnych niż rzekomo nierentowne kopalnie węgla. Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz kilka dni temu w Sejmie stwierdził, że banki płacą od 2 do 4 mld zł podatków gdy kopalnie w 2013 r. zapłaciły ok. 7 mld zł. Wirtualna Polska, powołując się na „Gazetę Wyborczą”, ubolewa, że „banki najlepsze mają już za sobą, a bieżący rok zapowiada się wręcz jako tor przeszkód”. W kontekście rekordowych zysków banków w ostatnim dziesięcioleciu, krokodyle łzy wylewane nad ciężką dolą tego sektora wyglądają raczej na tworzenie medialnego alibi w związku z coraz poważniejszymi, ale i całkowicie uzasadnionymi oskarżeniami pod adresem sektora bankowego w Polsce. Kierowane są one zresztą także wobec nadzorującej banki KNF. Istota oskarżeń wykracza poza zarzuty związane z zataczającą coraz większe kręgi „aferą frankową”.Banki mają przed sobą podobno trudny rok. Jak twierdzą niektórzy doradcy inwestycyjni, przyczyną tego mogą być niskie stopy procentowe, słaby popyt na kredyty mieszkaniowe i wzrost składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz niższa opłata interchange. Wszystko to przysłowiowe bajki z mchu i paproci i tzw. wirtualna prawda w Wirtualnej Polsce.
Upadek sektora bankowego.
Wspomniany historyczny rekord zysków banków na rynku kredytów konsumpcyjnych (w 2014 r. pożyczono o 11 proc. więcej niż rok wcześniej) bynajmniej nie wziął się z tego, że Polacy mieli więcej pieniędzy w portfelu, ale właśnie dlatego, że ze swoich dochodów nie byli w stanie zabezpieczyć finansowo podstawowych wręcz potrzeb i wydatków swoich gospodarstw domowych i rodzin. Jak trafnie ujęła to Krystyna Grzybowska w portalu w Polityce, Polakom coraz częściej pisany jest żebraczy los i potrzeba zapożyczania się za wszelką cenę i prawie na wszystko. Znany bloger z Salonu 24 Trust and Control pisze, że „III RP coraz bardziej przypomina organizację mafijną, skala propagandy i zakłamania mediów obecnie osiąga standardy rosyjskie, dziennikarze, a de facto funkcjonariusze dziennikarscy, decydują o wszystkim, bezczelnie manipulując Polakami, którzy wskutek tego nie mają szansy na dowiedzenie się, jak daleko zaawansowany jest proces gnilny państwa polskiego”. Owych mafijnych skojarzeń i tzw. min z opóźnionym zapłonem pod polskim systemem bankowym i finansowym jest wręcz cała masa i dotyczy to nie tylko wycenianych dziś na blisko 150 mld zł kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich, ale również szacowanych na ok. 50 mld zł tzw. polisolokat czy świeżo co zafundowanego polskim emerytom tzw. odwróconego kredytu hipotecznego. Dodatkowo w kontekście tego, co ostatnio ujawniła opinii publicznej telewizja Republika w programie red. Anity Gargas „Zadanie specjalne” o procesach prywatyzacji i walce z tego typu korupcją ze strony CBA, niepokój może być tylko coraz większy. Sieciowi rewolucjoniści, czyli Grupa Anonymus, ostrzega rządzących i klasę polityczną, że „Czas pokory i akceptacji kłamstwa minął”. Domagają się zasadniczych zmian, mają dość, tak jak większość Polaków „obietnic bez pokrycia, złodziejstwa, ośmieszania kraju na arenie politycznej, rodzinnych, wielopokoleniowych klanów politycznych” i chcą brać sprawy w swoje ręce m.in. poprzez progresywne opodatkowanie bankow. Dwa żarłoczne bliźniaki – lichwa i spekulacje – na dobre zagościły już nad Wisłą przy pełnej akceptacji rządzących.
A przecież obowiązkiem państwa i jego instytucji jest dbanie o bezpieczeństwo ekonomiczne własnych obywateli, a nie o komfortowe warunki dla zagranicznych instytucji finansowych i banków. Brak konkretnych i zdecydowanych rozwiązań ze strony rządu premier Ewy Kopacz, jak i eksbankiera,
ministra finansów Mateusza Szczurka w kwestii gigantycznych zagrożeń, już nie tylko dla 1,5 mln grupy kredytobiorców we franku szwajcarskim, ale również
dla stabilności całego sektora bankowego w Polsce, grożącego upadłością nawet kilku dużych banków, świadczy o kompletnym braku wyobraźni rządzących i zlekceważeniu gigantycznego ryzyka systemowego dla całego sektora finansowego w Polsce. Źródło: aferyprawa.eu
24 03 2015 Oto majątki kandydatów na prezydenta!
Ilu z nich zarabia uczciwą pracą? Znajdzie się chociaż jeden? A ilu tak zarabia dzięki przynależności do rządzącego ugrupowania politycznego, znajomością czy dobrym układom. Sodoma i Gomora zostały zniszczone, nie dlatego, że Abraham źle się modlił, ale dlatego, że nie znalazło się tam nawet dziesięciu
sprawiedliwych bo nawet nie było jednego.
Majątek Andrzeja Dudy to nieruchomości – dwa mieszkania i działka – warte łącznie milion złotych. Duda ma 90 tys. zł na koncie i polisę na niemal 50 tys. zł.
Europoseł ma także dwa samochody o łącznej wartości ok. 55 tys. zł.
Bronisław Komorowski ma nieco większy majątek niż jego główny kontrkandydat. Komorowski posiada dwie działki i dwa mieszkania warte niemal 3 mln zł. Obecnie trudno oszacować oszczędności prezydenta, ponieważ nie składa oświadczenia majątkowego, jednak w 2010 roku było to 140 tys. zł. W tym samym roku miał w garażu starego fiata punto z 2003 roku i volvo v70 z 2006 roku, które mogły być warte łącznie ok. 20 tys. zł
Paweł Kukiz może pochwalić się zarobkami rocznymi w wysokości 302 tys. zł. Muzyk ma duży dom o powierzchni 450 metrów kw. wart ok. 1,5 mln zł. Posiada także mieszkanie i działkę o wartości 365 tys. zł. Kukiz ma na koncie 25 tys. zł i potężne audi Q7 o wartości ok. 150 tys. zł
Anna Grodzka nie ma na koncie żadnych oszczędności. Posiada za to mały dom o powierzchni 96 metrów kw. wart 760 tys. zł. Może pochwalić się także działką o powierzchni 1,4 tys. metrów i wartości 110 tys. zł. Kandydatka na prezydenta ma też domek letniskowy wart 310 ty. zł. Grodzka jeździ fiatem cromą z 2006 roku.
Janusz Palikot jest jednym z najbogatszych kandydatów na prezydenta. Na kocie ma niemal 50 tys. zł i 17,5 tys. euro. Posiada mieszkanie o powierzchni 85 metrów kw. z miejscami parkingowymi o wartości 1,6 mln zł. Oprócz tego jest właścicielem licznych ruchomości - obrazów, zabytkowych mebli, 4 samochodów, kolekcji książek i luksusowego zegarka o łącznej wartości ok. 3,7 mln zł
Wanda Nowicka może pochwalić się oszczędnościami w wysokości 250 tys. zł, 50 tys. dolarów, 12 tys. euro i 700 franków szwajcarskich. Ma jedno mieszkanie o powierzchni 55 metrów kw. warte 300 tys. zł i działkę z domkiem letniskowym o wartości 50 tys. zł. Nowicka nie ma żadnych kredytów i innych zobowiązań pieniężnych
Adam Jarubas w oświadczeniu majątkowym złożonym za 2013 rok, ma 80 tys. zł oszczędności, dom o powierzchni 165m2 wartym ok. 600 tys. zł i działkę o pow. 800 m2 wartą ok. 100 tys. zł. Kandydat PSL jeździ volkswagenem touranem z 2006 roku.
Janusz Korwin–Mikke posiada ok 25 tys. zł oszczędności. Ma dom o powierzchni 130 m2 wart ok. 800 tys. zł, mieszkanie 40m2 za 350 tys. zł i liczne nieruchomości w postaci działek o wartości ok. 8,5 mln zł. Korwin–Mikke jeździ Hyundayem Tucsonem z 2006 roku i fiatem punto z 2008 roku.
Marian Kowalski nie musi ujawniać swojego majątku, ponieważ nie sprawuje żadnej publicznej funkcji. Pracuje jako instruktor sportowy i szef ochrony w klubie. Mieszka w bloku z lat 70 w Lublinie Źródło Fakt.Pl
22 03 2015 Kopacz i Tusk za dekarbonizacją gospodarki - to dywersja!
Szczerski w Sejmie: Dlaczego Tusk i Kopacz podpisali nocą wyrok śmierci na polski węgiel? Premier Kopacz zgodziła się na dekarbonizację polskiej gospodarki, na wyeliminowanie węgla z polskiej energetyki - powiedział w Sejmie poseł PiS Krzysztof Szczerski. Chcemy koniecznie wiedzieć pod jakim
naciskiem, pod jakimi argumentami premier Ewa Kopacz i przewodniczący RE Donald Tusk zgodził się na dekarbonizację polskiej gospodarki.
Dlaczego podpisaliście wyrok na Śląsk? Dlaczego podpisaliście certyfikat śmierci dla polskiego węgla? - pytał Szczerski. Słowo dekarbonizacja było słowem zakazanym w dokumentach europejskich przez wszystkie lata. To był główny cel polskiej dyplomacji - wykreślanie dekarbonizacji z dokumentów unijnych, a teraz tej nocy premier Kopacz zgodziła się na dekarbonizację polskiej gospodarki, na wyeliminowanie węgla z polskiej energetyki - mówił poseł PiS.
Andrzej Duda na Śląsku: dekarbonizacja gospodarki zniszczy Polskę! Dlaczego rząd Kopacz się na to zgodził? Jak przyjęcie tego ustalenia ma się do tego, co do tej pory słyszeliśmy nt. polskiego przemysłu wydobywczego i nt. Śląska, tak z ust pani premier, jak i z ust wcześniej Donalda Tuska, który mówił, że nie będzie likwidacji miejsc pracy w przemyśle wydobywczym węgla kamiennego- powiedział Duda. Chciałbym też wiedzieć, czy pan prezydent Komorowski wiedział o tym, że pani premier Kopacz na takie konkluzje Rady Europejskiej się zgodzi - podkreślił kandydat PiS na prezydenta. Źródło: Niepoprawni.pl
Kto się nie wstydzi za chama i prostaka.
To co się dzieje w ostatnich dniach przekracza moje wszystkie wyobrażenia o tym kto i w jakim stylu może piastować najwyższe stanowiska w III RP. Tych którzy nie pamiętają PRL- u odsyłam do filmów Barei jak chociażby ostatnio emitowanych w kanale Kultura "Rozmów kontrolowanych". Świetne scenki i dialogi z życia tak zwanej nomenklatury PRL- owskiej które wydawały się nieomal nie do przebicia a pokazywane tam prostactwo i brak kultury osobistej na przykładzie postaci generała MO - wręcz karykaturalne. To były czasy PRL- u gdzie nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera i prominentnego działacza PZPR, czasy wydawało się zamierzchłej już przeszłości i bezpowrotnie przebrzmiałej. Potem co prawda jeszcze nadszedł czas radosnej działalności Lecha Wałęsy który fundował nam kwiatki językowe i marsowe miny ale przy tym co widzimy obecnie było to co najwyżej śmieszne lecz na pewno nikomu
nie uwłaczające. Niestety czas nie stoi w miejscu i przez ostatnie osiem lat znacznie przyśpieszył. Kształtują się nam nowoczesne, europejskie wzorce postępowania i zachowania nowych nie elit a yelit niepodległej RP. Wydaje się że to nie dawno ukute określenie jest jak najbardziej na miejscu gdyż to co obserwujemy nieomal codziennie najbardziej przypomina odór wydobywający się z tego miejsca o którym wyżej mowa. Nazywać bowiem klasą polityczną czy też właśnie "elitą władzy" osoby które na co dzień posługują się językiem nura z pod budki z piwem, ćpają chlają i łajdaczą się z "panienkami wiadomej profesji". Za pieniądze podatnika fundują sobie bankieciki w restauracjach w których to towarzysko nazywają nas frajerami lub w najlepszym razie grubymi misiami których trzeba jeszcze skubnąć aby te "pisiory" nie doszły do władzy i nie zabrały im koryta. To przecież nie wszystko bo mamy jeszcze kwiatek nad kwiatkami - prezydenta, męża opatrznościowego i bez alternatywnego, który nie dopuści przecież żeby jego nie daj Boże następca chodził na urzędzie z
zapiętym rozporkiem nie stawał kopytami na krzesłach w parlamentach zaprzyjaźnionych państw czy też poklepując po plecach i kolanach prezydenta największego światowego mocarstwa, sugerował mu że musi pilnować swojej żony bo kto wie...
Ten mędrzec i mąż stanu który w nawale pracy musi przerywać posiedzenie BBN-u aby zdążyć na bigos który przygotowała mu I mamuśka, nie może i nie dopuści do tego żeby jacyś górale z brudnymi girami czy poznaniacy z wężem w kieszeni gorszym niż u Szkotów głosowali na jakiegoś tam Dudę. Dudę który pomimo tego że ma niby jakiś doktorat nie wie jak się pisze w "bulu i nadzieji". Pomyślcie Państwo co to się może stać, ile ciężkiej pracy zaprzepaścić to może. Może zachce mu się siadać po takiej Merkel, albo nie napić się z kieliszka królowej Norwegi a co najgorsze nie wypisze nas z NATO i nie da handlować bronią Koleżkom z WSI.
A przecież Pan Prezydent kocha wieś i w ogóle przyrodę i rzeki i tę wodę która się zbiera i ma to do siebie że potem spływa do morza. Jakie to głębokie i takie ludzkie, takie nasze. Takie sierco szczypatielnyje - jak z Barei.Tak, tak moi mili, nie ma się czego wstydzić. Nie wstydzą się przecież ludzie kultury i sztuki tacy jak Pan Olbrychski i Młynarski ( Panie Wojtku czyżby zamiast truskawek w Milanówku zażera się Pan teraz bigosem ?), ludzie nauki tacy jak Niesiołowski Bartoszewski ( jeden profesor drugi też - tyle że z maturą) że nie wspomnę o całej plejadzie sportowców którzy robią to zupełnie bezinteresownie i z odkrytym czołem.
Bowiem jak mawiał klasyk - nie chcem ale muszem. Źródło: niepoprawni.pl
Cywiński: Mamy buraka za prezydenta.
Jestem gotów odpowiadać przed sądem za obrazę głowy państwa i uprzedzam od razu, że poproszę o najwyższy wymiar kary” - pisze publicysta „wSieci”.
Najpierw był Lech Wałęsa. „Aforysta” mimo woli, z wykształcenia elektryk, ikona „Solidarności” i noblista pokojowy z zagadkowa przeszłością, dotyczącą kontraktów z SB. Daruję sobie cytowanie jego „mądrości”, żeby nikt mi nie zarzucał, że jestem stronniczy i uwziąłem się na naszego prezydenta ze zrządzenia historii i losu, przytoczę tylko opinię redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, który swego czasu napisał na użytek
francuskiego dziennika „La Libération”, tuż przed zgłoszeniem przez Wałęsę swej kandydatury do najwyższego urzędu w państwie polskim: „Wałęsa wykazał wielki talent w zacieraniu śladów i wywoływaniu napięć międzyludzkich. (…) Jest nieobliczalny, nieodpowiedzialny, niepoprawny, a przede wszystkim nieudolny. (…) Nie jest w stanie uczyć się na własnych błędach, gdyż jest przekonany, że ich nigdy nie popełnił. (…) Z symbolu polskiej demokracji stał się jej groteskową karykaturą. (…) Jego niewiedza w sprawach gospodarki i międzynarodowych straszy i paraliżuje Polaków i zagranicznych partnerów”… Moje skróty były niezbędne, bowiem charakterystyka Wałęsy przez Michnika wypełniła dokładnie aż 242 wiersze. I tu czapka z głowy przed panem Adamem - w tej kwestii zgadzam się z nim co do joty! Poza granicami Wałęsa dawał różne popisy, dość wspomnieć jego aferę nocnikową w Bonn, prośbę do Niemców
w Berlinie, aby stali się „Führerem” Europy, ponieważ on już „zrobił swoje”, czy lotniskowy skandal na Wyspach Brytyjskich, gdy najsłynniejszemu elektrykowi na świecie celnicy przetrzepali bagaż. Skarpetki mu wywleczono, majtałasy i różne inne rzeczy, i to na oczach innych podróżnych.
Skandal! „Nigdy do Londynu!”, napisał potem na swym blogu „sponiewierany” Wałęsa. Bo on przecież jest nietykalny. Wyszło na to, że przemycał szampany. Na dodatek świadkowie dorzucili, że zajeżdżało od niego alkoholem, że zachowywał się po chamsku itd. Urażony Wałęsa zapowiedział, że więcej Zjednoczonego Królestwa nie odwiedzi, przecież od poniewierania, trzepania i puszczania w skarpetkach to jest on…
Po Wałęsie nastał Aleksander Kwaśniewski, któremu ten pierwszy chciał podać nogę, a ostatecznie pokochał całym sercem. Następca elektryka
legitymował się wyższym wykształceniem, którego - jak się okazało - nie miał, gdyż studiów nie ukończył. Ale mówić potrafił. Niekiedy miał z tym jednak trudności, a także z poruszaniem się podczas pełnienia służby dla narodu, ponieważ dokuczały mu golenie. Cierpiał z tego powodu na obczyźnie, jak np. na Ukrainie, cierpiał i w kraju. Jak np. podczas konwencji wyborczej SLD w Szczecinie w 2007r., gdy wzywał z mównicy: „Myśmy to już przeżyli, nie idźcie
tą drogą - Jarosławie Kaczyński, Lechu Kaczyński, Ludwiku Dorn… i Sabo, nie idźcie tą drogą…!”.
Udzielał też mądrych rad młodzieży, np. w Kijowie, gdzie pod wpływem „choroby filipińskiej” pouczał studentów jak postępować z kobietami: „Należy im patrzeć w oczy, ale niezbyt natarczywie, zgodnie z zasadami - mówiąc po francusku - savoir vivre’u”…
Innym razem przywiózł do Urzędu Kanclerskiego żubrówkę. Kanclerz Helmut Kohl wyróżniał wybranych gości zaproszeniem do knajpy „Deidesheimer Hof” na swą ulubioną potrawę Saumagen (świńskie żołądki). Kwaśniewski też chciał być wyróżniony. Gdy zahaczył Kohla, że chciałby jej spróbować, ten nie zaprosił go do tej restauracji, lecz zamówił catering do biura. A gdy Kwaśniewski pochwalił się dziennikarzom, że „jadł Saumagen”, kanclerz wyjaśnił, iż danie to podano… na życzenie polskiego prezydenta. W kwestii formalnej, żubrówki nie dotknął, pił wino… Wtedy przynajmniej Kwaśniewski trzymał się pewnie na nogach. Na cmentarzu w Charkowie balansował między grobami, musiał być podtrzymywany i omal nie przewrócił się na wieńce składane przez polską delegację…
Następca Kwaśniewskiego, śp. prezydent Lech Kaczyński miał tę największą wadę, że na filipińską przypadłość nie zapadał, nie zadowalało go
okazjonalne wznoszenie toastów, ani protekcjonalne poklepywanie po ramieniu. Więc do niebotycznych rozmiarów rozdmuchiwano takie epizody jak np. ten, gdy rzucił do natręta, nagabującego go przy samochodzie na warszawskiej Pradze, który nazwał członków PiS „szczurami”: „Spieprzaj dziadu…” - wycedził Kaczyński i to dwukrotnie. A że nie chwiał się między grobami, nie próbował wpakować się po pijanemu do bagażnika i nie apelował przy mikrofonach np. do Donalda Tuska i jego psa „Szeryfa”, by nie szli tą drogą, przeciwnicy polityczni musieli zadowolić się skandalami z importu. Jak ten, gdy niemiecki, lewicowy dziennik „die Tageszeitung” („taz”) skarykaturował głowę naszego państwa jako kartofla. Dla przypomnienia, powodem było odwołanie przez Kaczyńskiego udziału propagandowej niemiecko- francusko- polskiej farsie Trójkąta Weimarskiego - figury płaskiej, w której wcześniej nasza „bliska współpraca” polegała na tym, że francuski prezydent Jacques Chirac kazał Polsce trzymać język za zębami w sprawach międzynarodowych, zaś niemieccy „partnerzy” nazywali nas „osłem trojańskim USA”…
Po przedwczesnej śmierci Lecha Kaczyńskiego, jego miejsce zajął Bronisław Komorowski. Nie będę przypominał jego błędów ortograficznych w „bulu
i nadzieji”, które po wsze czasy pozostaną za granicą w księgach pamiątkowych, ani Jana Pawła „III”, Wisławy „Czymborskiej”, Virtuti „militarne” itp., ani nawet słów, „jaki prezydent, taki zamach”, wypowiedzianych pod adresem poprzednika, gdy Komorowski był jeszcze marszałkiem Sejmu (po ostrzelaniu w Gruzji samochodu wiozącego Kaczyńskiego). Choć w tym miejscu warto byłoby przypomnieć późniejszy, osobliwy komentarz Komorowskiego, iż „żałuje, że nie powiedział tego mocniej”, bo: „gdyby otoczenie Kaczyńskiego wyciągnęło wnioski z tamtego incydentu, to mógłby on dziś żyć”
Nie zamierzam też wytykać urzędującemu prezydentowi umysłowej zaćmy, jak wówczas, gdy po śmierci polskiego żołnierza w Afganistanie mówił o naszej misji wojskowej w tym kraju: „Jest przygotowywana strategia wyjścia z NATO. Jestem po rozmowie z panem premierem w tej sprawie”.
A propos sojuszu, nawiązując np. do słynnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o ZOMO, Komorowski komentował: „My nie chcemy nikogo ustawiać tam,
gdzie nas próbowano ustawiać, tam, gdzie stoi NATO”… Nie zamierzam też powtarzać opinii o pilnowaniu pałacowego żyrandola przez Komorowskiego, czy
wypominać jego senność na różnorakich oficjałkach.
Podczas najnowszej, oficjalnej wizyty w Japonii prezydent nie spał. Nie wiem, czy wypił za dużo, czy się naćpał, czy zrobił to na trzeźwo, w każdym razie
zwiedzając salę obrad stanął przy mównicy, wlazł z butami na fotel sprawozdawcy japońskiego parlamentu, przywołał „szoguna” (tak nazwał gen. Stanisława Kozieja) i pozował mu do zdjęcia. Japończycy osłupieli… Ja też. Tak reprezentuje nas pierwszy z pierwszych, głowa państwa z wyboru. Mamy troglodytę, nieokrzesańca, pozbawionego kultury, taktu i rozumu, po prostu buraka za prezydenta. Jestem gotów odpowiadać przed sądem za obrazę głowy państwa
i uprzedzam od razu, że poproszę o najwyższy wymiar kary i na końcu powtórzę to samo. Bo to nie obraza, lecz fakt!
Piotr Cywiński (i nie tylko)
Polska pod okupacją magdalenkowych mutantów.
Stopień zdegenerowania klasy politycznej osiągnął w Polsce apogeum. Negatywna selekcja i ćwierć wieku trwający proces rozmnażania pomiędzy osobnikami parzącymi się w obrębie tego samego ograniczonego magdalenkowego stada wydaje na świat coraz bardziej przerażające ludzkie mutanty pozbawione
cech przynależnych ludzkiemu gatunkowi.
Afera taśmowa, która w każdym poważnym państwie wywołałaby wielką medialną burzę oraz zmiotła natychmiast każdą ekipę rządową wraz szefami służb
specjalnych u nas kończy się tak jak przystało na republikę bananową. Prokuratura ogłasza, że wyłowionych z Wisły nagrań rzekomo nie da się odtworzyć, a polityczna pasożytnicza hołota, której rozmowy mieliśmy szansę w części usłyszeć wraca na dobrze płatne stanowiska i śmieje się nam prosto w twarz.
Radzio Sikorski zostaje marszałkiem sejmu, czyli drugą osobą w państwie, a jego rozmówcę z taśm, Jacka Vincenta Rostowskiego powołano na szefa doradców rządu Ewy Kopacz. Bartłomiej Sienkiewicz, autor określenia Polski, jako „ch.j dupa i kamieni kupa” obejmuje kierownictwo nad Instytutem Obywatelskim, a Sławek „Lolo- Pendolo” Nowak wyrusza do Brukseli gdzie miejsce przy korycie zrobiła mu protegowana Tuska, Ela Bieńkowska. Jak wiemy mafia nigdy nie pozostawia na pastwę losu swoich wypróbowanych żołnierzy, którzy obsiedli Polskę jak wszy kołnierz sowieckiego sołdata. Z telewizyjnych ekranów zniknął jedynie właściciel restauracji „Sowa&Przyjaciele”, tracąc swój cykliczny program. Jednym słowem nagrywający i nagrani pozostają bezkarni, czyli jak to mówią kowal zawinił, a cygana Sowę powiesili. Oczywiście z tym powieszeniem Sowy przesadzam. On zniknął gdyż jego obecność mogłaby się widzom źle kojarzyć oraz budzić przykre wspomnienia i skojarzenia, a jak wiemy w domu wisielca nigdy nie rozmawia się o sznurze.
No, ale to nie koniec tej czarnej komedii. Jak pamiętamy Michał „Misiek” Kamiński mimo plucia na PiS i Jarosława Kaczyńskiego oraz łaszenia się do rządzącego układu nie dostał się z list Platformy Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Jak to się mówi odepchnięty został przez wyborców od płatnego miejsca przy korycie. Nie trwało to długo gdyż pewnego dnia ogłosił, że został zatrudniony przez izraelską wywiadownię gospodarczą PRISM Group nazywaną czasami drugim Mosadem. Od tego momentu uczciwe media w poważnych krajach zaprzestałyby zapraszania takiego gościa w charakterze politycznego komentatora, a jeżeli już nawet trafiłby przed kamery to w oczywisty sposób należałoby poinformować widzów, u kogo na etacie ów jegomość jest zatrudniony. Oczywiście tak by się stało w krajach poważnych. U nas „Misiek” dalej brylował w charakterze opluwacza opozycji, a dziennikarskiej psiarni nawet nie wpadło do głowy by poinformować widzów, że oto przemawia do nich gostek opłacany przez izraelską firmę i działający w jej interesie. No, ale najciekawsze miało dopiero nastąpić. Lobbujący na rzecz Izraela „Misiek” przemykał chyłkiem wieczorami do urzędowego gniazdka premier Kopacz, aby jej doradzać, po czym szumnie ogłoszono, że zostaje on ministrem sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. Gdyby lobbował na rzecz Polski czy choćby tylko Platformy to jeszcze taki awans można by zrozumieć. Jednak on brał pieniądze za dbanie o żydowskie interesy. Ale pamiętajmy, że republika bananowa rządzi się zupełnie innymi prawami. Tu lobbowanie za Polską nie tylko nie pomaga w karierze, ale ją całkowicie uniemożliwia. Zastanawiam się, co bardziej budzi mój niepokój? Czy to, że Polska dostała się pod okupację zdegenerowanych zdrajców złodziei i szabrowników czy może o wiele bardziej przeraża mnie bierność polskiego społeczeństwa, które nie ma siły, woli i odwagi by tę mafię nie tyle pogonić, co w końcu dopaść i przykładnie ukarać. Przypominamy jakiegoś gapia, który
przygląda się wykrwawiającej się na jego oczach ofierze i nie ma odwagi nie tylko samemu udzielić jej pierwszej pomocy, ale nawet zaapelować o tę pomoc do innych czy zadzwonić po pogotowie. A może jest jeszcze gorzej i Polacy oślepli już na tyle, że nie dostrzegają tragicznej sytuacji, w jakiej znajduje się Polska?
Pamiętajmy, że w królestwie ślepych jednooki jest królem Źródło: Niepoprawni.pl
03 03 2015 Pożegnanie Borysa Niemcowa. "Tak odchodzą bohaterowie""Jesteś zabitą nadzieją Rosji"
Tysiące ludzi przyszły do Muzeum i Centrum Społecznego im. Andrieja Sacharowa w Moskwie, aby pożegnać Borysa Niemcowa. Jeden z liderów opozycji demokratycznej w Rosji został zastrzelony w piątek późnym wieczorem przed Kremlem. - Zabiła go atmosfera nienawiści. Musimy to powstrzymać.
Wspólnie - władze i społeczeństwo - oświadczył Michaił Fiedotow.
Dziś trudny egzamin przed Putinem. Zobaczymy jakim jest przywódcą i jaką cieszy się popularnością. Co ten Putin wyrabia? To co ma się stać to się
stanie i niewpuszczenie do Rosji kilku osób nic nie da. Ciekawe jak będą wyglądały uroczystości pogrzebowe? O ile się odbędą.
To tylko kilka faktów z biografii naszego bohatera podanych przez internautów.
Moskwa nie wierzy łzom po złotym chłopcu, czyli prawda o B. Niemcowie
Lament po zabójstwie B. Niemcowa -złotego chłopca liberalno- demokratycznej”prywatyzacji”, czyli procesu rozkradania Rosji. Kim w rzeczywistości był ten,
którego przedstawiają jako „genetycznego” demokratę, liberała i głos „młodej Rosji”?
Pochodził z rodziny żydowskiej. Urodził się w Soczi, ale całą młodość i podstawy politycznej kariery związał z Niżnym Nowogrodem, gdzie w latach 1991-97 pełnił funkcję gubernatora. Był najmłodszym z wicepremierów Rosji, którą to funkcję pełnił w latach 1997-98, co było konsekwencją opowiedzenia się za Borysem Jelcynem w okresie puczu Janajewa w 1991 r., a następnie wpisania się w proces żydowskiego rozkradania Rosji przez młodych, zdolnych liberałów
nadzorowanych przez oligarchicznych patronów oraz ich super mocodawców z żydowsko- anglosaskich fundacji i rodzin bankierskich.
Biografia Niemcowa, to typowa biografia służalczych elit kapitalistyczno- wolnorynkowych rewolucji w krajach postsowieckich, które służyły ponadnarodowym
konglomeratom bankowo- korporacyjnym do przejmowania narodowego majątku tracących suwerenność państw. Niemcow, co jest wielce znamienne, był
jednym z głównych doradców Wiktora Juszczenki od 2005 r. w okresie umacniania oligarchcznego systemu na Ukrainie, pod dyktando światowych środowisk syjonistycznych, międzynarodowej lichwy i żydowsko-anglosaskiego neokolonializmu.
Moskwa nie wierzy łzom po współpracowniku i sojuszniku grabieżców dóbr narodowych- jakim był w istocie Borys Niemcow, tak jak Warszawa nie mogłaby wierzyć łzom po ludziach takich jak L. Balcerowicz, A. Kwaśniewski, J. Buzek, D. Tusk, L i J. Kaczyńscy, A. Kornasiewicz, J. Kulczyk, L. Czarnecki, J. Steinhoff i inni.
Będąc gubernatorem obwodu niżnogorodskiego w 1995 roku żyd chazarski Niemcow wydał regulacje naruszające prawa RSFSR o zamówieniach i
inwestycjach zagranicznych. Na podstawie swoich regulacji sprywatyzował on Wołochniński Kombinat Celulozowo- Papierniczy, który nabyła niewielka firma niemiecka. Zapłaciła ona mniej niż 7 milionów dolarów co było 40-krotnie poniżej wartości rzeczywistej przedsiębiorstwa. Dokumenty podpisał osobiście Niemcow. Stała za tym obecna żona jego przyjaciela Borisa Brewnowa. Przez długi czas szefowała ona eurazyjskiemu oddziałowi amerykańskiej fundacji „Wyzwania tysiąclecia” budując demokrację za pieniądze Departamentu Stanu USA.W 1994 roku Niemcow dał stoczni rzecznej „OKA” bezpodstawną gwarancję na kredyt przez co wyrządził obwodowi niżegorodskiemu szkody finansowe na kwotę 19,9 milionów dolarów.
Przelobbingowany program „Piensionnaja nieft” – budżet funduszu emerytalnego stracił 167 milionów rubli, około 200 tysięcy ludzi zostało pozbawionych miesięcznej emerytury.W przeciągu swojego życia politycznego był blisko z żydem Bieriezowskim. W 1997 roku ta bliskość spowodowała, że Niemcow
został mianowany na stanowisko wicepremiera. Dało to mu możliwość podpisania z Japonią porozumienia o współpracy w dziedzinie połowów i przetwórstwa żywych zasobów morskich, które to porozumienie zezwalało japońskim rybakom na połowy w granicach wód terytorialnych Wysp Kurylskich bez przestrzegania prawodawstwa rosyjskiego. Tym samym podarował, w rzeczywistości, Japonii część suwerenności Rosji. Strata wynikła z tego porozumienia stanowi nie mniej niż 10 miliardów dolarów.To tylko kilka faktów z biografii naszego bohatera. Tym sposobem szkody wyrządzone przez Niemcowa w okresie
sprawowania przez niego władzy, wyniosły 370 miliardów rubli na rok 2013.
„Kto się boi, jest niewolnikiem”
Słowa rzymskiego filozofa Seneki Młodszego rozszerzyłbym do stwierdzenia, może jeszcze bardziej pasującego do tamtych chwil okresu terroru niemieckiego a później rosyjskiego: Niewolnikiem nie jest również ten, kto pomimo strachu i leków potrafi działać. W dzisiejszych czasach, kiedy wszechobecna propaganda mówi nam o poprawności, kiedy złodziej, zdrajca i kłamca czują się bezpiecznie; kiedy wmawia się nam, że nie możemy urazić uczuć naszych wrogów, nie
bójmy się stwierdzeń, które pozwolą na odkłamanie wielu ciemnych kart naszej historii. Bądźmy orędownikami prawdy. Nie bójmy się nazwać słowem zdrajca tych, co zdradzili nasz Kraj. Wskażmy właściwe miejsce dla kolaborantów, zrzućmy ich z miejsc przeznaczonych dla bohaterów. To oni spaleni wstydem powinni przemykać się wśród swych ofiar.Przeznaczonym dla nich miejscem powinna być cela. Ich los powinien być gorszy od tego, co zgotowali swym ofiarom. Zacznijmy to wszystko od odkłamania historii. Kiedy słyszę słowa o napaści na nasz kraj nazistów i kiedy dźwięczą mi w uszach słowa na temat okropieństw, jakich dokonywali hitlerowcy na terenie Polski, ogarnia mnie coraz większe rozdrażnienie. To nie jakieś „zielone ludziki” nazywane hitlerowcami czy nazistami dokonywały tych zbrodni, ale cały naród, któremu na imię Niemcy. Kiedy z ust polityków padają słowa o wyzwoleniu przez Armię Czerwoną, nie bójmy się zaprzeczyć. Armia Czerwona nie wyzwalała, tylko okupowała. W 1944 roku zamieniono okupację niemiecką na rosyjską. Należy zawsze pamiętać
o tamtym okresie krwawej historii, który zaczął się od haniebnego paktu miedzy Niemcami a Rosją Radziecką, a który doprowadził do kolejnego rozbioru. Pamiętajmy o tym, że okupacja Radziecka rozpoczęła się 17 września 1939 roku i przyniosła nam więcej zniszczeń i strat niż pięć lat niemieckiej niewoli. Pamiętajmy i stawiajmy znak równości pomiędzy Generalna Gubernią a PRL-em. Generalna Gubernia, jak i PRL to dwa podobne państwa: jedno powstało z inspiracji niemieckiej, a drugie rosyjskiej. W zasadzie nie różnią się niczym. Zdrajcy i kolaboranci z okresu GG są do dziś potępiani. Czy aby na pewno? Do dziś pamiętam tegoroczne obchody „wyzwolenia” obozu koncentracyjnego w Auschwitz- Birkenau. Na obchody zaproszono wnuka niemieckiego komendanta, mordercy i zbrodniarza, a zapominając o rodzinie naszego bohatera Witolda Pileckiego, który na ochotnika poszedł do obozu, aby sprawdzić, co się w nim dzieje. Drugie zadanie, jakie na siebie przyjął, to stworzenie siatki konspiracyjnej. Wypełnił oba, kończąc swój pobyt w obozie brawurową ucieczką. Powracając do przerwanego wątku tylko wspomnę, że kolaboranci, mordercy, zbrodniarze i zdrajcy z okresu okupacji rosyjskiej przeżywszy swoje życie w luksusach w „wolnym” i „demokratycznym” kraju dożywają swych dni pławiąc się w bogactwach, uznawani są za bohaterów, a po śmierci chowani są z honorami w miejscach dla zasłużonych.
Do dziś nie została rozliczona zbrodnia na Narodzie Polskim, której dokonali zdrajcy, mord na setkach tysięcy polskich patriotów. Do dziś kreuje się na bohaterów ich katów. Do dziś nie potrafimy postawić prawdziwych naszych bohaterów na właściwych im miejscach. Na przeszkodzie temu stoją ci, którzy ich mordowali, ci, którzy potrafili wychować pokolenia swoich następców, ludzi, którzy bronią swoich „promotorów” i kontynuują walkę z Polską i Narodem Polskim. Do dnia dzisiejszego widać, jakie wpływy maja ci, którzy zniewalali własny naród dla własnej korzyści, jak i dla naszego wroga, jakim jest i była Rosja.
Kończąc tylko dodam. Sama nazwa Żołnierze Wyklęci sugeruje coś niedobrego i kojarzy się z niewłaściwą postawą. Dla mnie, w moim sercu bohaterowie antykomunistycznego podziemia na zawsze pozostaną jako Żołnierze Niezłomni. Cześć Ich pamięci. Nie bali się marzyć o Wolnej Polsce.
A Ciebie co powstrzymuje przed marzeniami o … ? Strach przed utratą pracy, wzięty kredyt, a może boisz się przyznać, że zależy Ci na Polsce?
Sławomir Wojdat Źródło: niepoprawni.pl
Czy oni otake Polskem jakom mamy dziś walczyli? Bul im serca w mogiłach często już zapomnianych rozrywa.
Gdzie Ty jesteś moja Polsko? W tym państwie nie da się normalnie żyć. Tu „człowiek człowiekowi wilkiem“, a każdy dzień, bezwzględną walką o przetrwanie. Tu rządzą prawa dżungli i mentalność Kalego, tu „sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie“. Błazen jest królem, wagabunda pełni rolę mędrca, kuglarz aspiruje do rządu dusz. To nie jest moja Polska. Moja ojczyzna jest krajem ludzi dobrych, sprawiedliwych, uczciwych, miłosiernych. Ludzi radosnych, szczęśliwych, spokojnych. Jest państwem szanującym obywatela, dbającym o swój zrównoważony rozwój, wpatrzonym w wizję dostatku, powagi i dobrobytu.

Jak strach zabija rozwagę.
Platformie a raczej Tuskowi i Kaczyńskim udała się jedna rzecz, zarządzanie strachem. Miszczostwo świata. Cały czas zastanawiam się jak to możliwe by
bać się bardziej niż za komuny. Co taki strach powoduje? Strach o utratę pracy ? Wyższy poziom niepewności o przyszłość, a więc i wyższy poziom lęku ? Dezintegracja społeczna , a co za tym idzie osłabienie więzi społecznych i wynikające z tego trudności komunikacyjne i poczucie osamotnienia ? Strach przed utratą dostępu do gadżetów i błyskotek proponowanych przez świat konsumpcji?
Porozmawiamy o polityce ? Brrr...
Porozmawiamy o zasługach Tuska i ekipy ? Brrr..
Porozmawiamy o Smoleńsku ? Brrr...
Na takie dźwięki ludzie zatykają uszy, trzęsą portkami i dzwonią zębami o zęby ze strachu .Rozpoczęła ten proces michnikowszczyzna strasząc zoologicznymi
antykomunistami, dorzucając groźbę rządu czarnych, stosując pedagogikę wstydu i przemysł pogardy. Straszono imperium ojca Rydzyka, Radiem Maryja i moherami. Potem doszły do tego wyrafinowane techniki marketingowe. I zaczęto straszyć, na różne
sposoby, PISem.
PIS to obciach albo groźba wojny - i to złe i to niedobre, który burak by się takim wizjom oparł ?
PIS wymachuje szabelką.(Lech Kaczyński)
PIS naraża bezpieczeństwo państwa.
PIS wywoła wojnę z Rosją.(Smoleńsk)
PIS wspiera banderowców.(Majdan)
PIS chce wysłać wojska na Ukrainę.(walki w Donbasie)
No i wywołała Platforma wilka z lasu. Wybrali hańbę żeby ratować pokój ( czytaj - własne tyłki), ale oprócz hańby mają i wojnę. Bo feromony strachu prowokują agresora do ataku. Ale na tym się nie kończy, bo czyż ludzie poddawani manipulacjom emocjonalnym są zdolni do jakiejkolwiek kreatywności i skoordynowanego działania ? Wiadomo przecież nie od dzisiaj, że strach jest najgorszym doradcą. W efekcie nie może być mowy o wypracowaniu, na skutek wpływu strachu, jakiejkolwiek racjonalnej strategii. W efekcie strach doprowadza do tego właśnie, czego staraliśmy się uniknąć. Trzeba też pamiętać, że celowo uruchamiany strach ma na celu usunąć zdolność do rozwagi, czyli do rozważnej analizy strategicznych rozwiązań. Strach indywidualizuje, każdy przeżywa go indywidualnie i dodatkowo zaraża innych, stąd bierze się panika uniemożliwiająca wspólne, solidarne i racjonalne rozważenie różnych opcji. Źródło niepoprawni.pl
27 02 2015 Szok! Komorowski ujawnia w swojej książce, że w 1989 r… nasłał na protestujących Milicję Obywatelską!
Komorowski wydaje książkę? O fragmentach wywiadu pisze bowiem „Fakt”, a z treści wyłania się obraz głowy państwa, który, delikatnie mówiąc, nie
pasuje do obrazu jowialnego wuja zatroskanego o los państwa. Chodzi o wątek dotyczący wydarzeń z Katowic, z października 1989 roku. Bronisław Komorowski jako dyrektor w Urzędzie Rady Ministrów pojechał wówczas na Śląsk, by dogadać się z okupującymi dworzec. Wśród nich - Adam Słomka, działacz KPN. Komorowski zamiast dyskusji zdrowo obsobaczył protestującego. Co ty pier…lisz? Myślisz, że z powodu waszego protestu na dworcu Ruscy wyjdą z Polski?— miał powiedzieć przyszły pan prezydent. Co ważniejsze - rzucone przekleństwo to nie wszystko, bowiem Komorowski poszedł o krok dalej i straszył interwencją Milicji Obywatelskiej! Jak postanowił - tak zrobił i zadzwonił do komendanta wojewódzkiego z poleceniem interwencji. Ten jednak nie chciał wykonać polecenia, przypominając akcję w kopalni Wujek. Komorowski się oburzył:Proszę pana, ja jestem tu od polityki, a pan od utrzymywania porządku,
proszę wykonać— czytamy. „Fakt” pisze dalej:Komorowski załatwił nakaz z góry i akcję milicjantów oglądał z ukrycia. Przyjechali bez jakiejkolwiek broni i wynieśli okupujących dworzec członków KPNŹródło:  Niepoprawni.pl
Wychodzi na to, że Komorowski bronił Stalinogrodu, pardon, Katowic, które przejściowo nosiły te nazwę na cześć sowieckiego przywódcy - okupanta naszego kraju. Ponoć nawet komendant MO wzbraniał się przed tą akcją i przypominał Komorowskiemu, że Śląsk ma w pamięci tragiczną interwencję w kopalni Wujek… Bronisław Komorowski pełni najwyższą godność w Rzeczypospolitej, więc choćby tylko z tego tytułu jest i moim prezydentem, a ja szanuję demokratyczny wybór większości społeczeństwa. Można rzec, szanuję „w bulu i nadzieji”…
Jakim jest prezydentem? Przede wszystkim człowiekiem „czynu” i „odwagi”. Ostatnio np. odważył się pojechać do Kijowa, by w rocznicę masakry na
Majdanie uczestniczyć w Marszu Godności.

27 02 2015 Książka Bronisława Komorowskiego: prywatne historie i polityczne sensacje.

Tuż przed planowaną wielką konwencją wyborczą Bronisława Komorowskiego premierę mieć będzie książka "Zwykły polski los" (Wydawnictwo Więź).
W książce prezydent przytacza wiele historii ze swojego życiorysu – m. in. mszę w mroźną listopadową noc na cmentarzy katyńskim, gdy nawet wino zamarzało; planowany zamach na milicjanta i znajomość z Antonim Macierewiczem.
Komorowski zdradza w wydanej przez Wydawnictwo Więź książce, że - wzorując się na urugwajskich Tupamaros - skłaniał się do tego, aby przeprowadzić prawdziwie bojową akcję, bo jego koledze udało się kupić pistolet.
- Zaplanowaliśmy przeprowadzenie zamachu na milicjanta w rocznicę Grudnia’70. Nie zrealizowaliśmy pomysłu tylko dlatego, że pistolet był bez amunicji, a kaliber miał nietypowy. Wypatrzyliśmy już odpowiednie miejsce u zbiegu Obozowej i Młynarskiej, gdzie chodził milicyjny patrol. Ja miałem wykonać zamach i zostawić na miejscu kartkę z informacją, że to jest odwet za zamordowanie robotników.
Ale planów nie zrealizowali.
Komorowski wspomina jednak, że choć jemu zamachu nie udało się przeprowadzić, to po 10 latach inni młodzi konspiratorzy (z grupy Polska Podziemna) niemal w tym samym miejscu śmiertelnie postrzelili milicjanta. - Zapłacili za to straszną cenę więzienia, wyrzutów sumienia i marginalizacji na całe życie.
Na szczęście w naszym przypadku zadziałał Anioł Stróż. Matka kolegi znalazła rewolwer, wezwała telefonicznie męża, a ten młotkiem rozłupał broń na kawałki - wspomina z ulgą Komorowski.
Później Komorowski nie planował już zamachów, ale studiował na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie zaprzyjaźnił się z Jackiem Michałowskim - dziś szefa
Kancelarii Prezydenta. Matuchno kochana ależ to bohater nad bohaterami. Czytając to płakałem rzewnymi łzami. O mały włos a Polska straciła by takiego oddanego patriotę. Nieżyjący już Michał Sumiński piękne snuł opowieści w Zwierzyńcu. Szkoda tylko że od początku do końca były zmyślone. Nieżyjący czy jesteśmy świadkami reinkarnacji?
No i fajnie w tej Polsce jest. Na ulicy Gnojnej, zebrał się ferajny kwiat i z cicha naród rżnie.
Fajne te chłopaki z dawnej opozycji z licencją Mostowskich reszta już nie. Nawet Urban jest już dla nich nie tylko fajny, ale też miarodajny i jaki opiniotwórczy.
Fajny jest ten pan Bronek mówiący nad trumną Jaruzelskiego cyt. „śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni tobie”. "śpij ... kolego"
Wiedziałem, że są sobie bliscy. Wszak to dalsza rodzina, ale, że aż tak są sobie bliscy? Więc nie dziwota, że fajne też miał internowanie.
Niestety kobiety z Gołdapi, mężczyźni ze Strzebielinka nie mieli tak fajnie. Nie mówiąc o tych brutalnie bitych, pacyfikowanych. A w jakim fajnym też był pan
Bronek tam towarzystwie. No i jakie kariery porobili ci z fajnego ich wspólnego internowania. A jak fajna była ta opozycja z licencją Mostowskich.
A Magdalenka, okrągły stół, 25 lat wolności, też fajne bo licencjonowane tylko dla nich. Ba opatentowane i z zagwarantowanymi dożywotnio prawami gwarantującymi tylko im dobrobyt i bezkarność. Sam mniodzik, fajność nad fajnościami tylko dla fajnych i tylko dla fajnie wybranych. 
Rolnicy rządowi taczki, rząd rolnikom lawety.
Pięknie byłoby bez rolników! Za pieniądze zaoszczędzone na rolnikach, ile by można zlikwidować kopalń!
1. Skaranie boskie z tymi rolnikami. Gdyby ich nie było, o ileż piękniejszy byłby świat, zwłaszcza dla władzy! Rolnicy maja te swoje wielkie, kapiące bogactwem
traktory, te kombajny, te pługi, te siewniki! I pchają się nimi na te swoje pola, bezczelnie po publicznych drogach, tamują ruch, a bywa, że i złośliwie blokują jakieś trasy. Te traktory to chyba tylko komorników cieszą, że maja co ładować na lawety…
2. Rolnicy upierają się, by uprawiać ziemię, przewracać w tę i nazad jakieś skiby. Uparł się cham i uprawia! A można by tę ziemię zamienić w pola golfowe, rozległe błonia, tereny myśliwskie, żeby strzelać w łeb sarenkom zającom oraz dzikom….
3. Rolnicy upierają się, żeby polska ziemia pozostała w polskich rękach, bo ziemia to matka, a matki się nie sprzedaje. Nie rzucim ziemi śpiewają, czy coś w tym rodzaju… Bzdura. Oczywiście, że się sprzedaje, z czego w końcu żyją notariusze? Ile można by sprawić radości Niemcom, Holendrom czy Duńczykom, gdyby, pozbywszy się rolników, im tę ziemię sprzedać? Niech tam sobie rancza urządzają, albo domy nad rozlewiskiem… I kto tam jeszcze śpiewa, że nie
rzucim ziemi? Rzucim, tylko jeszcze trochę dochody skrócim…
4. Rolnicy upierają się, żeby hodować jakieś krowy, czy te, jak tam…za przeproszeniem, świnie. Świnie kwiczą, krowy ryczą, srają, emitują CO2 do atmosfery, po cholerę nam one, razem z ich gospodarzami? Czy nie lepiej krowy ubić rytualnie, świnie potraktować prądem, zlikwidować te śmierdzące chlewnie i obory, wieprzowinę z Danii sprowadzać, a wołowinę z Argentyny – To przecież świetny biznes, będzie nam za to wdzięczny obcy handel…
A mleko? A mleko to i tak jest przecież z kartonu, rolnictwo nie ma z tym nic wspólnego…
5. Rolnicy dostają z Unii wielkie dotacje, ileś tam miliardów, czegoś tam… Ile by można za te pieniądze rozebrać linii kolejowych, ile zamknąć szkół, ile zlikwidować kopalń?
6. Rolnicy pod Kancelarią Premiera przygotowali rządowi taczki. A rząd rolnikom komornicze lawety przygotował.
A gdyby ktoś się martwił, zupełnie niepotrzebnie, skąd będzie żywność, po zlikwidowaniu rolników, już odpowiadam – żywność będzie z hipermarketu! Źródło: Janusz Wojciechowski - Blog

Cisza przed burzą, czy "wiosna ludów" zakończy miernotę platformersów? Szykować kałamachy?
W prawie "judeopolonijnej" krainie tzw. "III RP"=PRL bis przez ostatni tydzień jest cisza. Co prawda pomruki dochodzą z różnych stron poczynając od górników z pozostałych holdingów, rolników walczących o rozwiązanie problemu nadwyżek produktów bez zbytu w wyniku debilizmu "władzy" wraz z całym bandyckim
układem Magdalenkowym w podskokach biegnącym do wspierania "jewrejmajdanu" na zawołanie "jewrejsojuzu" co spowodowało nałożenie przez Rosję embarga na polskie produkty. Niemcy, Francja, Holandia samodzielnie umawiają się z Rosjanami na handel, "Polski" "rząd" zachowuje się jakby Polski rolnik był rolnikiem rosyjskim. Rolnicy mimo krzepy w dłoniach nie mają przez kogo wypowiedzieć słów takich jak P. Duda po których natychmiast przystąpiono do rozmów. Pomruki dochodzą też ze strony energetyków, pocztowców, kolejarzy, nauczycieli, itd... Ale w "rządzie" cisza, odsypiają marząc w snach o bezproblemowych kolejnych działaniach niszczycielskich resztek Gospodarki Narodowej?
Czy też po cichu knują z "krulem" "jewrejsojuzu" jak kolejny raz "oszwabić" Polaków? A może Polacy już nie dadzą się więcej "oszwabiać"? - i pójdą śladem Węgier. 
Dla zagranicznych firm na Węgrzech zakończyła się era kolonizacji - oświadczył premier Viktor Orban.
- Węgry są niepodległym, suwerennym państwem.
- Banki i duże przedsiębiorstwa korzystające na Węgrzech z pozycji monopolisty muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. To one muszą się dostosować
do Węgrów, a nie na odwrót - mówił Orban.
Rząd Orbana w styczniu br. wprowadził 10-procentową obniżkę cen energii elektrycznej, gazu i ogrzewania dla gospodarstw domowych. Koszty tej obniżki przeniesiono na dostawców, należących w większości do zagranicznych koncernów energetycznych. Na Węgrzech obowiązuje też najwyższy w Europie podatek od banków i podatek od firm energetycznych, telekomunikacyjnych i zajmujących się sprzedażą detaliczną. Firmy energetyczne np. muszą zapłacić
50-proc. podatek od zysków , chyba że zdecydują się na inwestycje."
W ślad za węgrami idzie już grecja: Lider zwycięskiej partii "Syriza" - Alexis Cipras - "Wierzyciele Grecji są skończeni" - "Odzyskujemy wolność"
Czy Polaków już stać tylko na "pomruki" i pokrzykiwania w stylu P. Dudy i nić więcej? A przecież to Polska zawsze stała na czele walk o wolność ! - nie wolno nam przespać kolejnej "wiosny ludów" - narodów budzących się z narkozy podstępnie podanej w "ładnym" opakowaniu przez germańców nadzorujących "jewrejsojuz"do odzyskania kraju z bandyckich łap "jewrejsojuzu" - szykować się! Autor Marek Chrapan
Z kalekiego kraju. Pożar ujawnił bezmiar rozkładu państwa polskiego.
W Warszawie poszedł z dymem most – w ten sposób kilkumilionowej, środkowoeuropejskiej stolicy za jednym zamachem ubyła jedna szósta przepraw.
Dopiero pożar uświadomił warszawiakom, że obiekt, mający znaczenie zasadnicze dla komunikacji w mieście i strategiczne dla całego kraju, nie był w żaden sposób pilnowany ani monitorowany. Składowano pod nim na dziko jakieś przez nikogo nie pilnowane deski i odpady, a bezdomni palili ogniska, w których ponoć wytapiali miedź z kradzionych kabli...
Inne kable - światłowody, mówiąc ściśle - ułożone zostały pod mostem na tak zwany krzywy ryj, czyli bez zezwolenia, a więc i planu, podobno nocami, a korzystały z tych linii Ministerstwo Obrony Narodowej i Komenda Główna Policji. W dodatku most ubezpieczony był, jak doniósł jeden z serwisów,
na sumę... trzech milionów złotych. Czyli chyba jeszcze przez Gierka - za czasów którego płonął zresztą po raz pierwszy.
Obecnie koszt remontu mostu szacuje się - bąknął najpierw Ratusz - może na jakieś 200 milionów złotych... A może - bąknął parę dni później - na 500 milionów. I może to potrwa kilka miesięcy, a może nawet kilkanaście. Ale jedna z gazet przedstawiła opinie ekspertów, zdaniem których konstrukcja sfajczyła się do tego stopnia, że w ogóle nie ma co remontować, trzeba zbudować od nowa, ewentualnie z wykorzystaniem ocalałych z pożaru podpór pod przęsła - co wymaga kilku lat i kilku miliardów.
Jednym słowem jedna wielka kompromitacja, bajzel i Himalaje nieodpowiedzialności. Gdyby Polskę wzięli na cel jacyś terroryści, będą mieli najłatwiejszą
robotę na świecie - jeśli jeden dziad śmietnikowy z zapałkami sparaliżował na lata całą komunikację w stolicy, to jak mógłby tu poszaleć Putinowski specnaz?
No a kiedy wspomniany most poszedł z dymem i pani prezydent zaapelowała do mieszkańców, by przesiedli się do transportu miejskiego, w kolejkach zaczęło się regularne polowanie na frajerów nie znających skomplikowanej technologii obsługi miejskich kasowników. Pasażerowie, którzy po raz pierwszy kupili bilet czy kartę miejską, nie wiedzieli bowiem, że najpierw trzeba je "aktywować", a czynności tej dokonać można tylko w pierwszym wagoniku,
w kasowniku najbliżej maszynisty czy motorniczego. I już, półtorej stówki leci, ku ogólnej radości całego transportu miejskiego. Nawet prorządowa do bólu
"Wyborcza" tym łupieniem Warszawiaków się oburzyła.
A tak jest przecież ze wszystkim. Publicysta "Newsweeka" Marcin Meller opisał ostatnio swój przypadek. Przeoczył termin zapłaty za tzw. wieczyste użytkowanie. Nikt broń Boże z urzędu nie zadzwonił ani nie przysłał upomnienia, sprawę skierowano do sądu, który zaocznie wydał orzeczenie, potem do komornika - ostatecznie zamiast dwóch tysięcy zapłacił dopadnięty przez państwo frajer dziesięć. Na urzędników, na komornika, na sąd, na panią premier i urzędników, którym ostatnio obiecała odmrożenie podwyżek (jedyna grupa społeczna, która nie musi w tym celu palić opon ani strajkować).
Mnie ta opowieść nie zdziwiła zupełnie. W okolicy, gdzie mam swoje hektary, była nawet kontrola NIK, która wykazała, że tamtejszy urząd skarbowy celowo "hodował" długi, drobne niedopłacone należności trzymając w tajemnicy latami, by tuż przed końcem ustawowego terminu wystąpić o rozmnożone tą prostą sztuczką kwoty. Była, wykazała, no i co? Trudno nawet mieć pretensje do prowincjonalnych urzędników. Przecież są z góry naciskani, sam minister finansów, jak wyciekło do prasy, zapowiedział im, że u kogo mniej niż 80 proc. kontroli będzie się kończyło karami, ten może zapomnieć o premiach,
a niektórzy się nawet mogą pożegnać z posadami. A o robotę na prowincji trudno.
A w Irlandii do jednego z moich rozmówców zadzwonił niedawno urząd skarbowy: proszę pana, sprawdzamy właśnie zeznania podatkowe pana i pańskiej żony, i chcę poinformować, że państwo przeoczyli, że należy im się ulga! I my bardzo, naprawdę bardzo przepraszamy, ale przepisy są takie,
że my możemy wam zwrócić tę ulgę tylko za ostatnie pięć lat! Kilka dni po tej rozmowie w skrzynce mojego rozmówcy znalazł się czek z urzędu na parę tysięcy euro.
Tym, co Polaków z Polski wygania, nie jest bieda, ale to, że w państwie, które teoretycznie jest polskie i teoretycznie należy do nich (w ogóle, jak przyznał były minister, jest tylko teoretyczne) traktowani są jak szmaty, jak niewolnicy na folwarku. Że to państwo nie służy Polakom, tylko pasożytniczej, mandaryńskiej kaście panującej, i nie jest wspólnym dobrem, tylko narzędziem pozwalającym towarzyszom Szmaciakom z rządzących partii "doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie, zrobić mydło".
Do tego właśnie celu stworzyli to państwo Sowieci i ich czerwoni kolaboranci z "władzy ludowej", a ponieważ po 1989 roku nic nie zmieniono - wciąż tylko do tego się ono nadaje. Nie jest dla obywateli, ale przeciwko nim. Klasyczne, jak to nazwała zachodnia nauka, postkolonialne "predatory state",
państwo- drapieżca, czy raczej państwo- pasożyt. Nic nie jest w stanie Polakowi zapewnić, niczego mu dać, ale wpieprza mu się we wszystko i ze wszystkiego chce ściągać haracz dla swoich utrzymanków.
Przykro to mówić, ale taka Irlandia, i parę innych krajów, okazuje się dla Polaków lepszą matką niż Polska, o której poprzednie pokolenia mogły tylko marzyć i płacić za to marzenie krwią, represjami, złamanymi życiorysami.
Przegraliśmy tę Polskę, oddaliśmy ją bandzie partyjnych cwaniaczków, biurew i kombinatorów, i tak jak spod obcych zaborów, tak teraz uciekamy spod własnego. Pozostawiając za sobą państwo beznadziejnie chore, kalekie, zadłużone po uszy i zalane lukrem propagandy sukcesu, które nie potrafi nawet upilnować kupy desek pod strategicznym mostem. Źródło: Felietony Ziemkiewicz Interia.pl.
Wejście smoka. Ja jestem "King Endriu Dudaaa Karate Mistrz".
Wejście miał świetne wywołując u jednych euforię, u tych drugich niepokój. Widać, że zawodnicy podnoszą poprzeczkę. Zatem graczy będzie trzech. Ogórek, Duda i on Wielki Bul Komorowski. Dlaczego telewizje nie pokazały mityngu Dudy? Z pewnością pokażą te dwa inne. Ale ja nie o tym chciałem, tylko o wątpliwościach i nie o tym czy wygra, ale gdy wygra. Co wtedy? Trzeba sobie jasno postawić sprawę: od dziesięciu lat obracamy się tylko tak jak nam pozwalają. Do tego służą ramy, ramki, dyrektywy, naciski i pieniądze. A sama funkcja? Tu też spójrzmy trzeźwo: podpisze albo nie podpisze, rząd zaklepie
i tyle.
Szukając analogii szerszej i niekoniecznie bliskiej znajdujemy się w sytuacji zbliżonej do tej, w jakiej było Księstwo Warszawskie. Nadal jesteśmy w kleszczach
niemiecko- rosyjskich, a sytuację gospodarczą mamy jeśli nie podobną, to gorszą. Przytoczę drobny fragment z książki „Księstwo Warszawskie (w setną rocznicę powstania)” B. Geberta, wyd. Lwów 1907: Spodziewano się po Napoleonie całej Polski, gdy on (...) stworzył kraik, Księstwo Warszawskie,
odkroiwszy z zaboru pruskiego kilka powiatów, które bądź to Prusom pozostawił, bądź też darował swemu nowemu sprzymierzeńcowi, carowi Rosyi. (...) Napoleon zabrał najlepsze dobra narodowe wartości 26 milionów franków, by niemi obdarzyć wyższych generałów francuskich.(...)  Dochody bowiem Księstwa, mimo wielkiej ofiarności mieszkańców, wynosiły w roku 1807/8 31 i pół miliona, gdy wydatki dosięgały cyfry 51 milionów, a stosunek ten przychodów do wydatków polepszył się nieco dopiero w przyszłych latach krajowej gospodarki.
Przy niewielkim wysiłku intelektualnym łatwo dojrzeć szersze analogie. Czy trzeba przypominać ile to już lat mamy tzw. deficyt budżetowy? Czy w sposób celowo nienagłaśniany nie przekroczyliśmy poziomu owych - sum bajońskich? A teraz przygotowanie do usunięcia rodzimej waluty i przyjęcia Euro?
A z kim to unia wojuje – przypadkiem nie z USA, jak kiedyś Napoleon z Anglią? A długi państwa polskiego i likwidacja przemysłu zmierzająca do stworzenia kraju ekologicznego (rolniczego?), wypisz wymaluj... A te nakazy i rozkazy unijne, których nie zrealizowanie grozi karami za każdy dzień opóźnienia w dziesiątkach tysięcy Eur/dzień, a te naciski i szantaże ze strony Niemiec, Rosji, USA i Izraela, które – były i są. I jeśli spojrzeć na naszą historię okiem
przeciętnego Chińczyka, to obecne istnienie państwa polskiego uzależnione jest wyłącznie od wojen – była wojna, to i powstało państwo; po okresie krótkiej samodzielności znowu znikło, a potem po wojnie znowu powstało. Czyż naszym warunkiem istnienia - znowu - nie będzie wojna, do której coraz bliżej?
Tylko, że substancję narodową mamy za każdym razem słabszą...
Wróćmy na koniec do imprezy wyborczej. Na dobrą sprawę będziemy mieli swoiste mistrzostwa Polski w strzeleniu Polakom gola. Mamy tylu wszechstronnych graczy i przez chwilę myślałem, że do kompletu wstawią nam jeszcze egzotycznego Goodsona, ale Najwyższy ulitował się nad nami , wystarczy nam jeden z rozdwojeniem jaźni. A Duda gra. Z pewnością jest świadom swej wartości i siły. Trenera miał odpowiedniego, tylko... kto za nim stoi? Tak naprawdę,
to jaka korporacja go wystawiła, bo przecież w tym ubeckim kraju nic nie dzieje się ot, tak sobie. Ludzie niewygodni przecież ostatnio tak często targali
się na życie (a oni chcieli nas tylko troszeczkę uświadomić), że aż strach pomyśleć o zwycięstwie, jeśli on naprawdę...
Generalnie to mamy pecha do prezydentów. Ten kandydat jeszcze nie obiecał, że puści złodziei w skarpetkach, a przecież wszyscy – jak wtedy z wielką nadzieją – tego oczekujemy. A jeśliby miał porwać ludzi za sobą, to chyba powinien, tylko pamiętajmy – on niewiele może na tym stanowisku. A inni, czy obiecają coś podobnego w swej wymowie? Dlatego zadam pytanie rodem z kosmosu: czy znowu trafimy na Bolka? Źródło: Niepoprawni.pl
Opowieść o prawdziwym człowieku, który nie chciał robić z siebie małpy.
Czy małpa będąc małpą może robić z siebie małpę?... Nonsens, prawda? I małpa to wie bo jest mądra. I wie, że robić z siebie małpy nie musi bo nią jest.
No, chyba że z szympansa chciałaby przerobić się na pawiana ale tę subtelną kwestię najlepiej może wyjaśnić teoretycznie np. prof. Fuszara czy inna Środa, a praktycznie doc. Anna Grodzka... Małpa natomiast - co może, co często robi z powodzeniem i jest to nawet naturalne? Udaje człowieka. Podobnie jak człowiek – czy to w ZOO przed klatką z małpą, czy to by rozbawić własnego potomka czy z innych pobudek, zaczyna udawać małpę.
Bywa że niektórzy przedstawiciele homo sapiens zamiast udawać małpę udają np. męża stanu ale czy ktoś widział żeby prawdziwy mąż stanu udawał
małpę? ...Pan prezydent swymi ostatnimi słowy u Moniki Olejnik udowodnił, że małpy nie udaje i nie ma zamiaru. Dziwne to cokolwiek bo cała Polska (z małymi wyjątkami) od dawna poważnie się zastanawia czy to Bronisław pochodzi od małpy czy małpa od Bronisława. I ma prawo tak się zastanawiać bo Bronisław co chwila taki dylemat stwarza...
W Radio Erewań pytali jednego „gościa” dlaczego CBOS tak pompuje Bronisławowi słupki? RE nie doczekawszy się odpowiedzi odpowiedziało sobie samo, żeby miał po czym skakać i się wdrapywać... Komorowski u Olejnik powiedział że on w szrankach wyborczych zamiast Ogórków, Jarubasów, Korwinów Mikke etc. etc. wolałby widzieć Wałęsę lub Kwaśniewskiego, którzy prezydentami już byli choć zanim nimi byli to nie byli i tu trochę nie wpisują się w definicję
pana prezydenta Komorowskiego, że żeby zostać prezydentem to najpierw trzeba nim być. No ale to w sumie drobiazg w odniesieniu do obu panów ex prezydentów. Gorzej z p. Dudą, który prezydentem nie był ale był głównym prawnikiem kancelarii Prezydenta RP, a nie strażnikiem laski choćby nawet marszałkowską była...
Bronisław daje do zrozumienia, że z Wałęsą . i Kwaśniewskim czułby się jak równy z równymi. Mało jak brat bliźniak jednojajowy bo wszyscy trzej panowie mają +/- to samo wykształcenie, +/- to samo IQ, poglądy i stosunek do polskiej racji stanu. Różnica jest tylko w tym, że o ile Wałęsa i i Kwaśniewski nie demonstrowali tak otwarcie gdzie tę rację stanu mają, to Bronisław się w ogóle nie krępuje!
Dziwnie jednak brzmią słowa pana prezydenta: „Wystawienie osób, nie tyle bez talentów, tylko bez wystarczającej wiedzy zdobytej w praktyce i bez
doświadczenia wydaje mi się czymś, co nie świadczy o szacunku do państwa polskiego, nie ze strony kandydatów, tylko ze strony środowisk, które te osoby zgłaszają”
Prowokują jedno pytanie - jaki szacunek do państwa polskiego miał Bronisław Komorowski w 2010 r., jakie talenty, wiedzę i doświadczenie posiadał, gdy bez odpowiedniego przygotowania, tj. bez uprzedniego bycia prezydentem obejmował urząd prezydenta? A objął go bez
mrugnięcia okiem i w podskokach ! Dziwne, że wtedy, 5 lat temu, nie miał wątpliwości, które dziś nim targają... Źródło: Niepoprawni.pl
Pani Twardo...wska.
Jedzą, piją, lulki palą,Tańce, hulanka, swawola; Ledwie karczmy nie rozwalą, Cha, cha! chi, chi! hejża! hola!
Skręć mi przytem biczyk z piasku, Żebym miał czem konia chłostać. I wymuruj gmach w tym lasku. Bym miał gdzie na popas zostać. Gmach będzie z
ziarnek orzecha,Wysoki pod szczyt Krępaku. Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek,Cal gruby, długi trzy cale ,W każde z makowych ziarneczek. Wbij mi takie trzy bretnale
Jednak z g...a bata się nie ukręci.
Spawa się rypła pomimo wielu zbiegów, starań salonu III RP, wizerunek premier Ewy Kopacz ucierpiał i ukazał ją niestety taką, jaką ona w rzeczywistości
jest. Nieudolną, żałośnie niekompetentną, nienaturalną, patologicznie kłamliwą i poruszająca się na arenie międzynarodowej niczym pijany słoń w składzie porcelany. Na krajowym podwórku jedynym sposobem na ratowanie jej image były żałosne świąteczne ustawki w tabloidach i telewizji publicznej z udziałem słodkich dziennikarskich idiotek typu Agata Młynarska.
Wszystko na nic. Okazało się, że nawet spece od wizerunku uznali, że z g…a bata nie ukręcisz.Chwycono się zatem ostatniej deski ratunku. Skoro nie udało się upozować Kopaczowej na troskliwą empatyczną matkę i babcię Polkę to postanowiono wystrugać z niej drugą Margaret Thatcher, która nie zawaha
się skonfrontować z górnikami. Media szybko pojęły, w czym rzecz i dalejże opowiadać i rozpisywać się o tym, jakie to z tych górników krezusy z wypchanymi portfelami, których nikt nie śmie ruszyć z ich luksusowych przodków, na których z radością fedrują otoczeni luksusami w postaci „trzynastek”, „czternastek” i deputatów. Niestety Internet okazał się bezlitosny, a Polacy dowiedzieli się, że te bajońskie zarobki to kwoty niewiele przekraczające 2 tys. zł miesięcznie gdyż górnicy dołowi zaczęli masowo zamieszczać w sieci paski z wysokością swoich wypłat netto.
Szybko wyszło na jaw, że umieszczani w węglowych spółkach spadochroniarze i znajomi królika obsiedli branżę jak pchły bezdomnego psiaka i
inkasują, jako prezesi i wiceprezesi miesięcznie po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a odchodząc, czasem już po kilku miesiącach, ładują do kieszeni bajońskie odprawy.
No a górnicy nie domagają się przecież podwyżek, a tylko umożliwienia im dalszej pracy i zarabiania na utrzymanie swoich rodzin.
Nie było rady i trzeba było natychmiast wyłączyć kompresory nadymające żelazną lady Kopacz(er) oraz podpisać, czym prędzej porozumienie spuszczające z
niej powietrze i pozostawiając na politycznej scenie znany już nam zwiotczały bezbarwny flak zwany premier Ewa Kopacz. Nie trzeba być wielkim specjalistą i politycznym analitykiem by domyślać się, jakie muszą trwać gorączkowe poszukiwania kolejnego odtwórcy roli premiera rządu. Kopacz do tej roli już się kompletnie nie nadaje i nie pomogą jej nawet podpowiadający z budki liczni suflerzy ani specjaliści od oświetlenia dwojący się i trojacy by ukazać ją w jak najkorzystniejszym świetle. Jak pisał w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej Benedykt Chmielowski, „Koń jaki jest, każdy widzi” zwłaszcza, kiedy przecwałował w Berlinie po czerwonym dywanie z takim impetem, że nawet Angela Merkel nie potrafiła okiełznać wypuszczonej z boksu pociągowej
klaczy pasującej bardziej do fury z węglem niż eleganckiej karety.

Kogo teraz obsadzą w roli premiera? To zadanie bardzo trudne zwłaszcza, że ławka rezerwowych jest niezwykle krótka żeby nie powiedzieć pusta.
Czy znajdzie się ktoś, kto w obliczu nadchodzącej klęski podejmie się roli kamikadze czy raczej rozpocznie się jakaś zorganizowana rozpaczliwa łapanka? Czasu pozostało bardzo mało, a w obliczu zbliżającego się wyborczego podwójnego maratonu Ewa Kopacz staje się ewidentnie kulą u nogi okrągłostołowego systemu. Czy postawią na jakąś zgrana już kartę czy wyciągną z rękawa jakiegoś naturszczyka? Pozostawienie Kopaczowej na stanowisku premiera z każdym dniem będzie grało na ich niekorzyść, co z kolei nas nie powinno zbytnio smucić. Tylko Polski niestety szkoda. Źródło. Niepoprawni.pl
Tęsknota i powroty do PRL- u.
Władze drugiej Polski Ludowej świadomie stworzyły obraz zagrażającego Polakom wroga i nadal tworzą armię oportunistów, by móc bez przeszkód naciągać naciągniętą już strunę. Dokładnie, jak za PRL-u. Ten fakt potwierdziła prowincjonalna lekarka, w kolejnym jej szoł wizerunkowym z okazji Świąt ( nie mylić z Bożym Narodzeniem). Zapytana w TVP przez Agatę Młynarską o tych, którzy „chcą w Polsce zmiany, nie podoba im się to, co teraz jest” pani premier
powiedziała: „Życia by mi nie starczyło żeby się zastanawiać dlaczego tak robią, dlaczego tak czynią, dlaczego krzywdzą innych Polaków, krzywdzą Polskę w swojej opinii o niej, bo te opinie wypływają także na zagranicę…” Prowincjuszka Kopacz oczywiście nie kojarzy, że opinię o Polsce zagranicą tworzą
3 miliony polskich emigrantów, których liczba stale rośnie i będzie rosnąć. Opinię o Polsce tworzą także koncerny zagraniczne, zwabiane tutaj perspektywą taniej siły roboczej i brakiem związków zawodowych, co pozwala im wyzyskiwać tanich niewolników. Skoro dla premier teoretycznego państwa perspektywa zmian (w tym zwłaszcza systemu wyborczego) byłaby krzywdząca dla Polski i dla Polaków – to nawet to nawet ci co wyemigrowali, już tutaj nie wrócą. Bo do czego ? Do parodii wyborów, do tych ciągle rosnących podatków, do tej skandalicznej służby zdrowia, do bezrobocia i nędznych płac i emerytur, do niewolniczej pracy i do tych meneli i dyletantów rozkradających Polskę ? A może do tych sądów, które od 25 lat nie znalazły winnych stanu wojennego, czy Grudnia 70' - choć potrafiły skazać babcię za kradzież bułki? A może do tych sądów, które od 25 lat nie znalazły winnych stanu wojennego, czy Grudnia 70'
- choć potrafiły skazać babcię za kradzież bułki? Tu trzeba byłoby wyrzucić na śmietnik cały system wyborczy, podatkowy, te NFZ-ety, tych darmozjadów
i meneli – twórców teoretycznego państwa, którego praktycznie nie ma ! Ale zdaniem nierozgarniętej premierzyny wszystko powinno zostać bez zmian i tak jak za pierwszej Polski Ludowej, należy wszędzie mówić, że żyjemy w najlepszym systemie ! Tak właśnie wygląda po 25-latach parodia wolnej i demokratyczniej Polski, z której wyjeżdżając np. na wycieczkę z Kościoła powinniśmy przypomnieć sobie te oto słowa. Słowa godne zaleceń byłej szefowej ZSL w ZOZ z Orońska : - Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam swoje... plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie
przesłoniły wam minusów! Źródło: Niepoprawni.pl
Zaprzaństwo
Jak je zdefiniować by pokolenie posolidarnościowe mogło skojarzyć o co chodzi. Ano zaprzaniec to taki co wyparł się swojej rodziny, swojej ojczyzny, czy polskiego pochodzenia i przy każdej okazji wypiera (zapiera) się, że nie ma cokolwiek wspólnego z Polską . Zaprzaństwo to cecha wstydliwa dlatego daleki jestem od głoszenia poglądu, że nasze polskie lemingi to również zaprzańcy. Wprawdzie głoszą czasami niepochlebne opinie o Polsce ale w głębi duszy Ją kochają i w razie konieczności są zdolni o Nią walczyć, chociaż aktualnie nie posądzają siebie o patriotyzm. Swoje spostrzeżenia opieram na naszej skłonności do zrywów patriotycznych w chwilach ekstremalnego zagrożenia lub w chwilach podniosłych.
Przypomnijmy sobie zryw Solidarności w latach osiemdziesiątych XX wieku, później zjednoczenie wokół Jana Pawła II, czy ostatnio Solidarni 2010. Jest w nas jakaś przyrodzona cecha, która powoduje, że w najmniej spodziewanych momentach jakaś iskra niezadowolenia może spowodować ogólne poruszenie całego narodu, nawet ponad rysującymi się podziałami.
Prawdziwym problemem w takich momentach jest brak przywódców, którzy potrafią ową integrację narodu zagospodarować dla dobra Polski. I to jest nasz
ból, i nie nasz "Bul"!
Nasze przywary narodowe bardzo celnie rozeznał żyjący w latach 1825 – 1906, polski myśliciel i patriota (żydowskiego pochodzenia, co nie przesądza, że był
wspaniałym polakiem) Julian Klaczko. W swoich pismach publikowanych w Wiadomościach Polskich (1856 – 1862) tępi narodowe grzechy: miękkość, brak charakteru, nieumiejętność wykorzystywania zwycięstw, zbyt łatwe wybaczanie zdrajcom, skłonność do frywolnego życia, umysłowe lenistwo, brak odpowiedzialności". Widzimy, że Klaczko nie tylko się nie pomylił, ale dokładnie opisał aktualny stan naszego społeczeństwa. Czy nadal jesteśmy zbyt miękcy? Chyba tak! Przecież przez okres transformacji niepotrafiliśmy się przeciwstawić indoktrynacji medialnej. Byliśmy i jesteśmy robieni w bambuko prze cały czas – za naszym beztroskim przyzwoleniem.
Nie mogę na przykład pojąć dlaczego pragniemy być oszukiwani. Kochamy bajanie o drugiej Japonii, o Zielonej Wyspie, o tym jak to UE nam pomaga, o naszym bezpieczeństwie pod osłoną sojuszników NATO i wielu innych cudach niewidach. Każdy chce usłyszeć coś miłego dla ucha.  Zdradek ukuł nawet powiedzenie, że dwa razy obiecać, to jak raz zrobić. Przy tym większość nawet nie kwapi się do wyciągania jakichkolwiek konsekwencji wobec oszustów.
Zacytuję wybrane fragmenty wiersza Mariana Hemara z 1961 roku nawiązujące do głupoty osób nie potrafiących a może bardziej nie chcący krytycznie myśleć i wyciągać logiczne wnioski.
Zacytowane fragmenty pochodzą z wiersza pt. Kto rządzi światem;
muszę prawdę powiedzieć,
wbrew ufności dziecięcej:
niestety, nas jest za mało.
Durniów jest znacznie więcej.
My skłóceni więc słabi,
durnie zgodni, więc silni,
my się często mylimy,
durnie są nieomylni.
Samym instynktem głupoty
odnajdują się wzajem.
Rozumieją się wspólnym
językiem i obyczajem
I hasłem, które woła
z ochotą raźną i rączą:
kretyni wszystkich krajów
łączcie się! Więc się łączą.
Czy nie nazbyt często ulegamy pseudo- miłosiernym poglądom o konieczności wybaczania zdrajcom. Nie myślę tu akurat o karaniu Judaszów szubienicą czy jakimiś kazamatami, ale na przykład o pozbawieniu ich prawa do decydowania o losie naszego narodu do końca życia, a nawet do co najmniej pokolenia. Wymarło by przy okazji skażone zdradą pokolenie nazwane słusznie: resortowe dzieci. Zdrajca zawsze jest osobą umoczoną.
Zaś niezatapialność elit jest wymysłem naszych upapranych po uszy pseudo- elit, bowiem nie ma ludzi niezastąpionych. Zastąpienie pseudo- autorytetów
wartościowymi, sprawdzonymi ludźmi byłoby wreszcie dobre dla Polski i społeczeństwa..
Czy nie jesteśmy skłonni do frywolnego życia? Nie oszukujmy się, że jest inaczej. Spójrzmy na coraz większe rozpasanie obyczajów, na preferowanie
poprawnych politycznie poglądów na moralność na "małżeństwa w konkubinacie, na cichą akceptację zboczeń seksualnych, na wspólne zamieszkiwanie i współżycie przed ślubem młodzieży z tzw "dobrych" katolickich domów, na bardzo nikłe protesty przeciw demoralizacji naszych najmłodszych (gender) już od wieku przedszkolnego, na tolerowanie aferzystów i zanoszenie się ze śmiechu na występach podrzędnych kabareciarzy – prześmiewców wiary naszych ojców, patriotyzmu, historii itd., itp. Aż ciarki przechodzą... No i największa nasza przywara lenistwo umysłowe. Ograniczamy się do wysłuchiwania różnej maści "pseudointelektualistów medialnych" wyszkolonych w stosowaniu różnych technik oddziaływania socjotechnicznego na widzów i słuchaczy. A my bezwiednie
"łykamy" tą papkę wiadomości powtarzanych bez przerwy, w nie należących do Polski i nie reprezentujących polskich interesów narodowych środkach masowego przekazu.
Nie garniemy się do wiadomości istotnych, a nie papki o mamie Madzi, by uzupełnić wiedzę i postarać się o interpretację własną podawanych wiadomości, bez
uprzedniego wysłuchiwania oszukańczych komentarzy. Nie bądźmy leniwi i wykorzystujmy wiedzę podawaną przez media nie tylko z nazwy polskie, ale naprawdę Polskie. Nie pozbawione zasadności jest twierdzenie niektórych naszych publicystów, że zamiast głów na karkach nosimy telewizory.
Z lenistwa umysłowego wynika również brak odpowiedzialności za rodzinę, za społeczeństwo, a w końcu za Polskę. Bo jakże może być odpowiedzialnym człowiek, któremu nie chce się pomyśleć za co jest odpowiedzialny i dlaczego? Dodam jeszcze, że nie każdy zaprzaniec jest od razu zdrajcą czy łotrem...
Tym niemniej ten, dla kogo Ojczyzna stała się balastem, albo balast ten odrzuca bezinteresownie, albo - jeśli jest osobnikiem chytrym - może wpaść na pomysł by na Ojczyźnie przy okazji zarobić. I właśnie to stanowi zagrożenie, bo nie wiadomo co zaprzańcowi może strzelić do głowy!
Dla rozładowania nadmiernego napięcia uwagi spowodowanego naszymi poważnymi rozważaniami, na zakończenie proponuję Państwu przeczytanie napisanej przez nie żyjącego już Andrzeja Waligórskiego "Księgi XIII Pana Tadeusza".
KSIĘGA XIII : Geopolityka
Już się przed Litwą przyszłość rysowała lepsza
Gdy nagle krzyk się podniósł: "Napoleon spieprza"!
Faktycznie, cesarz nawiał w kapciach i negliżu.
"Aj, waj – zmartwił się Jankiel – uciekł do Paryżu"
W tejże chwili od wschodu wśród gromkich okrzyków
W kufajce i walonkach wszedł kapitan Ryków
I rzekł patrząc życzliwie na szlachtę struchlałą:
"Nu, wot my znowu razem. I tak już zostało!
Nie mam pojęcia czy niniejsza "Księga" trafiła kiedyś do rąk cenzora? Chyba nie, bo możemy ją dziś przeczytać.
Tenże Andrzej Waligórski sytuację z czasu demoludów spuentował tak:
Chomik zbierając plony, do swej norki ganiał,
A obok "dobry" niedźwiedź chomika ochraniał,
Potem zjadł mu te plony, wytarł łapą mordę,
Wydupcył biedne zwierzę i przypiął mu order!
Natomiast aktualną sytuację w Polsce można też podsumować wierszem A. Waligórskiego:
Raz zadufany niedźwiedź kucnąwszy na łące,
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił przy objedzie:
"Wiesz stara, nawiązałem współprace z niedźwiedziem!"
Jaka to była i jest współpraca wszyscy wiemy, albo powinniśmy wiedzieć...
I jak tu nie kochać poetów. Źródło: Niepoprawni.pl
Czego my nie wiemy, choć powinniśmy wiedzieć.
Zastanawiam się czy w oparciu o fałsz, kłamstwa, tajemnice i niedomówienia może istnieć państwo a władza w oderwaniu od społeczeństwa może robić co jej się żywnie podoba. I nie chodzi tu o państwo totalitarne, takie na przykład jak Korea Północna, tylko o Polskę, państwie podobno demokratyczne.  Takie smutne i niepokojące przemyślenia nasuwają ostanie wydarzenia, które są ponurą egzemplifikacją całego ciągu zdarzeń minionego dwudziestopięciolecia, kiedy to podobno naród odzyskał swoje państwo i zgodnie z opinią prezydenta Komorowskiego, mamy się z tej okazji cieszyć i świętować. Lecz ja nie cieszę, co więcej, czuję się coraz bardziej oszukiwany i mam coraz mniejszy wpływ na moje państwo.
Skoncentrujmy się tylko na dwóch ostatnich zdarzeniach, które w sposób dobitny pokazują fałsz, zakłamanie i skrywanie faktów przez władzę tj. likwidację
kopalń oraz batalię o polskie lasy.
Oto rządowa opowiastka. Trzeba zamknąć cztery pracujące kopalnie. Zwolnić z pracy 5 tysięcy górników. 6 tysięcy przenieść do innych kopalń. Rząd musi to zrobić i to szybko, bo inaczej Kompania Węglowa, do której wskazane kopalnie należą, zbankrutuje i 55 tysięcy pracowników zostanie na lodzie. Tyle dowiedział się cały naród, bo tyle mu władza powiedziała, a usłużne jak zwykle media ze swoimi funkcjonariuszami propagandy nie dociekały i nie drążyły tematu. Jak było na prawdę, czego rząd Kopacz i jej psipsiólki nie zamierzały nam powiedzieć, a co teraz po czasie wypływa, jak ropa z jątrzącej się rany? Otóż Kompania Węglowa to idiotyczny twór stworzony ze skarbu państwa tylko w jednym celu aby zapewnić wysokopłatne miejsca pracy dla licznych pasożytów i krwiopijców, którymi Platforma Obywatelska jest obrośnięta, jak chore drzewo bluszczem. Zaś ciężki trud górników i tony wydobywanego, świetnej jakości węgla, są przejadane i marnotrawione, właśnie przez tych przyjaciół PO posadzonych na stołkach w zarządach i radach nadzorczych.
Przykłady:
Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej zarabia miesięcznie 80 tys. zł, wiceprezesi 70 tys. zł, a dyrektorzy kopalń 50 tys. zł Należy przypuszczać, że wynegocjowane kontrakty prezesów Kompani Węglowej i Holdingu Węglowego na pewno nie są mniejsze. Na dodatek podobno kontrakt Jarosława Zagórowskiego, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej ma dodatkową klauzulę, opiewającą na prawie 2 mln zł, gdyby musiał odejść. To równowartość jego dwuletnich dochodów. Można przypuszczać, że pozostali prezesi spółek węglowych mają podobne kontrakty.
Nie wykluczone, że podobną kwotę wzięła jako odprawę Jolanta Strzelec- Łobodzińska, była prezes Kompanii Węglowej. Jeżeli jeszcze ktokolwiek ma wątpliwości co do grabieży i rozkradania majątku Polski, aby zapewnić dobrobyt sitwom Platformy, to może poszukać i łatwo odnaleźć fakty, że nawet SLD nie był tak pazerny i bezwzględny w kradzieży i niszczeniu Polski, jak PO. Pozostając tylko przy górnictwie i Kompanii Węglowej należy zauważyć, że zarobki sztucznie stworzonej czapy, za PO wzrosły o 100% i przekraczają już rocznie 2 mld złotych!
Wiele mówi się o tym jakoby górnicy zarabiali horrendalne pieniądze. To nie tylko fałsz, ale i celowa próba odwrócenia uwagi od zarobków prezesów, którzy nawet chwili nie spędzili pod ziemią.
By załagodzić sytuację Kopaczowa przyjechała na Śląsk i na oczach całego świata podpisała wielkie porozumienie. Ludzie płakali przed telewizorami, a żony natychmiast pobiegły witać wyjeżdżających spod ziemi górników. Ależ to był piękny kabaret. Bo co właściwie się stało i jaki jest efekt końcowy? Cztery kopalnie tak i tak zostaną zlikwidowane, w najlepszym wypadku zostaną sprzedane Niemcom, przez, jak zwykle podstawionego polskiego słupa (Kulczyk jest w tym dobry). Kompania Węglowa jak miała kłopoty, tak je ma nadal i kto wie, czy nie będzie trzeba dalej czegoś zlikwidować. Oczywiście pod podstawowym warunkiem, że pensje prezesów, nadzoru, rad i zarządu pozostaną nietknięte, tak długo, jak się da, a jak się już dalej nie da, to sitwowi kolesie dostaną milionowe odprawy w wysokości pozwalającej im zostać natychmiastowymi rentierami i zająć się golfem, a nie brudnym węglem.
Kopaczowa i psipsiółki, pod wpływem mądrości Merkel urządziła górnikom cyrk i festiwal i tylko się dziwię, że pod kopalnie na Śląsku nie podjechały wozy sprzedawać hot- dogi i czipsy, bo wtedy starożytne zawołanie „chleba i igrzysk” byłoby całkowicie spełnione.
Tak oto narodzie, rządzący serwują prawdę, szczerość i zaufanie. Zrobią właśnie tylko to, co chcą, a obywatele dostaną do wyboru teatr, tragifarsę, operetkę, albo kabaret. A gdzie tu miejsce na to prawdziwe życie?
Batalia o lasy i trwająca ogólnopolska akcja RATUJ LASY jako stanowczy protest przeciwko kłamstwu, oszustwom, niedomówieniom i matactwom serwowanym nam nagminnie przez platformerskich włodarzy. Okazuje się, że spryciula Tusk i jego nieco mniej rozgarnięty kolega Komorowski, już od 2008 roku chcieli ukręcić lody dla siebie z naszych polskich lasów.
Wszystko to oczywiście było w stosunku do narodu objęte klauzulą najwyższej tajemnicy. Bo o nie byle jakie pieniądze tutaj chodzi. Szacunkowo polskie lasy,
to 30% terytorium kraju, warte są bilion złotych. A to już są proszę państwa bardzo poważne pieniądze i trzeba wielkiego wysiłku, absolutnej dyskrecji, sprytnych wspólników i ścisłego trzymania durnego narodu w niewiedzy, by skutecznie ten interes doprowadzić do efektownego i jakże obfitego dla platformerskiej ferajny i czerwonych pysków z PSL rezultatu.
Nie wiadomo dlaczego nagle sprawa się wywaliła i fakt próby tego przekrętu stulecia zaczęła wyciekać, jak woda z durszlaka. No i dzięki akcji internautów udało się zebrać ponad 2 i pół miliona głosów sprzeciwu przeciwko prywatyzacji polskich lasów. Jednak czający się przekręt nie był znany szerszej opinii publicznej, media kompletnie milczały, a Platforma z PSLem, po cichu, w tajemnicy, majstrowali i kombinowali, by ten jakże łakomy kąsek skonsumować. No i nadejszła wiekopomna chwila by tuż przed Świętami, nocą 18 grudnia, sejm chciał przegłosować zmianę konstytucji, dopuszczającą sprzedaż lasów.
Czyżby „grupa trzymająca władzę” uznała, że jest to najlepsza z możliwych konfiguracji, premierem została mało rozgarnięta Kopacz, marszałkiem sejmu spanikowany Sikorski a prezydent jest mocno wystraszony bo co chwila wybucha jakaś afera i do niego też się dobierają, posłuszeństwo wymuszają. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie przekalkulowali i pięciu głosów do zmiany konstytucji zabrakło. Pomimo że posłowie opozycji masowo do domu wyjechali i do tego był to piątek środek nocy wymarzona pora by robić ciemne interesy a jednak ktoś czuwał i zapobiegł kolejnemu przekrętowi mającemu dać potężny zastrzyk finansjerze światowej.
Ten cały epizod usiłowano bardzo skrzętnie przykryć, zatuszować i zasłonić kanapką i sałatką spożywaną na sali plenarnej nad ranem, przez głodną posłankę prof. Pawłowicz. Jednakże we wielu głowach czujnych obywateli zapaliły się czerwone lampki sygnalizacyjne – hej, hej. Platfusy coś za gwałtownie kombinują z lasami. To jest więcej, niż niebezpieczne. Nie wiem dokładnie, kiedy zostały ujawnione i upublicznione zapisy depeszy ambasadora USA w Polsce, w których m. in. w pkt.6 opisuje starania prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska w roku 2009 o doprowadzenie do sytuacji, w której władza będzie mogła swobodnie sprywatyzować polskie lasy, a uzyskane pieniądze, konkretnie 67 mld dolarów przeznaczyć na spłatę wyimaginowanego długu, który podobno winna jest Polska Żydom, kiedyś zamieszkałym na jej terytorium. Przyrzeczenie spłaty żydowskich żądań składali  Kongresowi Żydów Amerykańskich, a potem w Izraelu innym organizacjom żydowskim, Tusk jak i Komorowski w latach 2008 i 2009
No a o ile pamięć mnie nie zawodzi to Gomułka w 1961 roku definitywnie rozliczył się z Żydami.
Źródło: niepoprawni.pl
Tam gdzie stało ZOMO teraz stoi PO i PiS.
Partia Oszustów Pasożytów i Skurczybyków.

Mam dość słuchania i oglądania specjalisty od muchówek i bezkręgowców Stefana Niesiołowskiego. Ta bijąca z jego rozbieganych świdrowatych oczek nienawiść, potoki wyrzucanych z otworu gębowego ciągle tych samych wiązanek oraz bluzgów stało się dla mnie niestrawne, przypominające szkolenia dla
aktywistów PZPR. Dla tego typu „człowieków” żadnego ratunku już nie ma bo betonu a szczególnie partyjnego nie zmienisz chyba że go skujesz i wymienisz. Inaczej kto będąc dzieckiem łyknął Stalinizmu a jako młody karmiony był Chruszczowem i do posłuszeństwa zmuszanym był a później zmuszającym nahajką
takim pozostanie do końca życia. Każda nawet najdrobniejsza zmiana dla „człowieków” tego pokroju jest zabójcza tak jak świeże powietrze dla nałogowego palacza. Oni tak po prostu uduszą się świeżym powietrzem.
Niesiołowski wytyka partii Jarosława Kaczyńskiego to, że jak mówi „W PiS paradoksalnie ludzi o ładnych, antykomunistycznych życiorysach praktycznie nie ma”. No a Macierewicz nieustraszony bojownik, rycerz...z życiorysem bardziej nieskazitelnym od Matki Boskiej.
Zapomina wół jak cielęciem był i podobno Niesiołowski na pierwszym przesłuchaniu zakapował esbekom swoją własną narzeczoną. Niestety Niesiołowski brnie dalej i twierdzi, że PiS nie ma moralnego prawa występować w obronie demokracji, ponieważ w szeregach tej partii jest taki na przykład Wojciech Jasiński, który w latach 1976-82 należał do PZPR. Zacytuję: Być może ma on jakiś ładny fragment w życiorysie, ale nie znam niczego takiego, co by go upoważniało do pisania takich rzeczy. Wiem za to, że ludzie, którzy rzeczywiście walczyli z komunizmem, płacili za to dość wysoką cenę, a teraz są w PO.
No właśnie na ten przykład:
Aktywna członkini PZPR Iwona Śledzińska-Katarsińska, która w 1968 roku jako dziennikarka przyłączyła się do antysemickiej nagonki i opowiedziała się po stronie jednej ze zwalczających się komunistycznych frakcji.
Czy zasiadająca w Parlamencie Europejskim Danuta Hübner, córka i wnuczka wyjątkowo sadystycznych oficerów śledczych UB,
Życiorysy Barbary Kudryckiej, Magdaleny Kochan, Mieczysława Augustyna, Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego, Grażyny Ciemniak, Michała Kaczmarka,
Dariusza Rosatiego, Marcina Święcickiego też są bardzo ciekawe. Byli towarzysze powybielali sobie życiorysy. A wtedy nawet brygadzistą w fabryce nie można było zostać bez poparcia Partii, organizacji młodzieżowej a co dopiero skończyć studia czy na nich uczyć. Wystarczył taki wpis do akt „element wrogo nastawiony do panującego ustroju” „niepewny politycznie” i zostało się zepchniętym na sam margines.
Teoretycznie żadna partia odwołująca się do solidarnościowego etosu nie powinna mieć w swoich szeregach nikogo z komunistyczną przeszłością. No tak tylko że był Bolek, Kaczyńscy, Macierewicz, Michniki, Kuronie, Geremek, Mazowiecki etc. etc. To im między innymi zawdzięczamy obecny kształt tego co nazwali demokracją w Polsce.
Dziś zastanawiam się czy Bolek walczył z komuną czy może ją tak po prostu chronił?
23 01 2014 Platforma Porażonych.
Zamach stanu w Platformie. Obalą premier Kopacz?
To nie Bronisław Komorowski ani Grzegorz Schetyna szykują się do obalenia premier Ewy Kopacz. Bicz kręcą na nią przedstawiciele niemal wszystkich frakcji w Platformie! Premier swoją słabością doprowadziła do sojuszu największych wewnętrznych wrogów. Sytuacja jest fatalna, bo grozi projektowi – mówi nam ważny polityk PO. A kto zagrażał projektowi – czyli rządom PO w Polsce – ten jest kandydatem do wycięcia w pień. Taką osobą stała się teraz sama Kopacz.
Nie życzę źle Platformie bo nic gorszego ją nie może spotkać jak to by Ewa Kopacz trwała na stanowisku i by to ona właśnie prowadziła ją, poprzez kolejne
nadchodzące kryzysy, do wyborów parlamentarnych. Kolejne pół roku pod rządami "polityczki" tak nierozgarniętej i nieogarniętej że potrafi nadepnąć nieomylnie na każde ukryte w trawie grabie to byłyby kolejne straty, które odrobić Platformie będzie bardzo trudno.
Zacytuję sędziego, który orzekł o bezprawności głośnej policyjnej akcji w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej: "procesy intelektualne funkcjonariuszy nie nadążały za rozwojem wypadków". Ta wypowiedź idealnie pasuje do opisu premierostwa doktor Ewy ze Skaryszewa.
Ostatni taki przykład to kolejne reakcje na zbliżające się bankructwo Kompanii Węglowej. Przecież nie nagłe czy niezapowiadane bo 8 mln ton węgla na hałdach kopalnianych nie pojawia się z dnia na dzień. No a wyszło tak, że premier ogłosiła górników pasożytami, którzy żerują na społeczeństwie i bezczelnie bronią swych nieuzasadnionych przywilejów. Jednego dnia premier podpisuje porozumienie z górnikami ogłaszając to swoim wielkim sukcesem by zaledwie po paru dniach stwierdzić, że zawartego porozumienia honorować nie będzie, bo nie ma na to pieniędzy.
Nie jest winną rzecznika prasowego czy specjalisty od pijaru, że pani premier ma wizerunek osoby, delikatnie mówiąc, niekompetentnej. Przecież jak Cię widzą tak Cię piszą. Samo zaś bycie kobietą i szczere chęci nie są wystarczającymi kwalifikacjami do rządzenia państwem,
Komentatorzy prześcigają się w domysłach co do przyczyn wczorajszej wycinki w otoczeniu pani premier. Czy to ona oddaliła od siebie głównego doradcę i
wieloletnią szefową gabinetu, czy może współpracownicy z jakiegoś powodu postanowili uciec z dryfującej łajby rządu? Czy zmiany są oznaką chaosu, czy właśnie próbą uporządkowania go?
"Gazeta Polska" twierdzi, powołując się na swoje źródła, że Ewa Kopacz otoczona została "kretami" sięgającego po pełnię władzy Bronisława Komorowskiego. Iwona Sulik za jej podgryzanie miała wedle tych źródeł zostać w przyszłości wynagrodzona prezesurą TVP.
Może i Kopacz byłaby dobra na dziś gdyby płynął do Polski nadal strumień kasy z Unii łatwych do wzięcia kredytów, kiedy w cztery lata władza dostawała do rozdzielenia piąty roczny PKB. Co czyniło cierpliwość i tolerancję społeczeństwa niemalże niewyczerpanymi. Wtedy takie opowiadanie "wie pan, ja jestem kobietą" i pic na "troskliwą lekarkę" by wystarczyły. Ale teraz PO szuka jakiegoś "silnego człowieka", który ją Platformę po ucieczce "ukochanego, oby żył wiecznie" don Donalda uratuje. Jeszcze trochę a uwierzę w boskość Tuska któremu wystarczyło spojrzenie bo wszystko w złoto się zamieniało. A ta biedna Kopacz czego się nie dotknie to w popiół zmienia.
Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę ofiarowany,...
Zaraz mogłem pieszo iść podziękować Bogu. Micek Adamowicz vel Don Donaldo Tuskowicz.
Wróć komuno bo twój lud już kuno! Niedługo ta wolność zagłaszcze nas na śmierć.

POstsowiecka medialna latryna.
Wystarczył krótki okres urzędowania w Brukseli „króla Europy” Donalda Tuska, żeby mógł się on przekonać jak bardzo różni się świat medialny nawet w tej zdegenerowanej lewacko liberalnej Europie od tego w PRL-bis. Nie da się ukryć, że nie ma on tam dobrej prasy i panicznie unika dziennikarzy. Co prawda Angela załatwiła mu dobrze płatną fuchę, ale niestety nie dało się wraz z Tuskiem wyekspediować tam jego dziennikarskich pluszaków. Jakiż dyskomfort musi dziś odczuwać wyhodowany i dojrzewający w nadwiślańskiej medialnej cieplarni szkodnik i próżniak skoro wokół jego osoby nie roi się już od różnych
śliniących się do niego wazeliniarzy Kraśków, Tadli, Lewickich, Knapików, Lisów, Żakowskich, Piaseckich, Kolend-Zaleskich i „Stokrotek”. W Polsce mógł być
spokojny i wyluzowany gdyż dziennikarscy lokaje władzy przypominają modele samolotów latających na uwięzi. Co prawda latają i wydają różne odgłosy naśladujące pracę silników, ale ich zasięg i pułap jest ściśle ograniczony do długości linki trzymanej w dłoniach różnych pryncypałów i oficerów prowadzących. Jakże Tusk musi dzisiaj zazdrościć gajowemu Komorowskiemu, który pozostał w tych swoich medialnych reżimowych pieleszach spokojny i bezpieczny. To co ostatnio towarzyszyło sądowej rozprawie zorganizowanej na życzenie sułtana w jego pałacu przekroczyło już wszelkie granice braku przyzwoitości, uczciwości i praworządności. Wszelkie hamulce od dawna zawodzą, więc na zaaranżowaną salę sądową wpuszczono tylko pałacowych dziennikarskich eunuchów zaś nie pozwolono wejść z kamerą TV Republika, czyli jedynej telewizji, która gotowa była wszystko na żywo transmitować. Ciekawe, w którym
to poważnym państwie media z premedytacją odpuściłyby taki kąsek, czyli jawne przesłuchanie przez sąd urzędującej głowy państwa? Za to już nazajutrz kamery poszły w ruch i cała Polska jak długa i szeroka mogła oglądać wuja Bronka otoczonego wianuszkiem dzieciaków i malującego wraz z nimi choinkowe ozdoby. Nie wiem dlaczego, ale na ten widok przed oczami stanęło mi przed oczami stare prasowe zdjęcie agenta NKWD Bolesława Bieruta trzymającego na rękach małą sarenkę. Czyżby Bronek dlatego zgolił wąsy, żeby nie kojarzyć się z tym stalinowskim pachołkiem?
W dniu przesłuchania Komorowskiego wybuchła znienacka sałatkowa afera z posłanką Pawłowicz w roli głównej, którą kultury i dobrych manier postanowił uczyć wychowanek i pupilek komucha Jerzego Urbana, niejaki Andrzej Rozenek. Fakt, Rozenek to prawdziwy światowiec, który dostąpił nawet zaszczytu napicia się wódki z Putinem na jego prywatnej daczy w Soczi. Także wyraźnie widać, że i na poletku obyczajowym mamy wyraźną ciągłość z PRL, a dobrych manier i ogłady nadal uczą Polaków spadkobiercy tych, którzy przybyli na naszą ziemię wprost z azjatyckich Dzikich Pól obuci w walonki i odziani w kufajki. Wszyscy z politycznej prawej strony słusznie odnotowali, że historia z konsumpcją sałatki posłużyła salonowi do przykrycia kłopotliwej sprawy uwikłanego w „aferę marszałkową” prezydenta. Jednak już tylko nieliczni zauważyli, że termin rozprawy zaplanowany był drobiazgowo dużo wcześniej i tak, aby mieć pewność, że tego dnia na sto procent wydarzy się coś co skupi uwagę nie tylko polskich, ale i światowych mediów. Wybrano bowiem moment dorocznej konferencji prasowej Władimira Putina, na którą wydano aż 1200 akredytacji dla dziennikarzy z całego świata. Tylko wyjątkowy głupiec i naiwniak może
twierdzić, że to wszystko czysty przypadek i zbieg okoliczności. Na bank zorganizowana została gorąca linia między kancelarią prezydenta i jakimś kolejnym rozgrzanym sędzią Milewskim, który ma gdzieś niezawisłość hołdując zasadzie, że pies który dobrze aportuje zawsze może liczyć na jakiś smakołyk
otrzymany od swojego pana i właściciela. Państwo polskie nie tyle gnije ile już zgniło, a smród tego rozkładu rozchodzi się od Tatr po Bałtyk.
Problem jednak w tym, że spora część moich rodaków już do tego fetoru przywykła i najwyraźniej on już zupełnie im nie przeszkadza. Przyzwyczaili się
żyć w tym smrodzie, wychowywać w jego otoczeniu własne dzieci i dbać tylko o to, żeby starczyło na „europejskie życie”, czyli kiełbasę z Biedronki i brykiety do grilla.
Miejmy nadzieję, że determinacja tych, którzy maja już dość tego odoru postsowieckiej latryny zwycięży i pogonimy w końcu tę okrągłostołowa hołotę. Tu już nie ma czym oddychać, a wokół coraz wyraźniej czuć przepocone onuce komuchów i skrzypienie styropianu, na którym pokazówkę odstawiali tak zwani doradcy „Solidarności”, czyli kolaboranci najęci do roli „konstruktywnych opozycjonistów”.
Źródło: Niepoprawni.pl , kokos 26
Ruch Narodowy tylko dla wybrańców?
Właśnie co to za Ruch Narodowy jak naród nie ma do niego dostępu tylko zadymiarze. Wszystkie kontakty fałszywe.
W swoim czasie jeden ze znanych redaktorów posłużył się terminem "polactwo". Ta znana od dawna forma określenia jakiejś zbiorowości (np. kozactwo czy żydostwo ) wzbudziła spodziewaną falę protestów. Protest był oczywiście zrozumiały bowiem przyrównanie nas do zbiorowości wskazanych w nawiasie, zaszczytu nie przynosi a ponadto termin ten może być odczytywany jako pogardliwy. Istotnym również było z czyich "ust" to określenie padło.
Podejrzewać można, że autorowi nie chodziło o tę porównawczą obelgę a o podkreślenie istotnej wady naszej nacji, tj. długotrwałego kryzysu myślenia; jak to określiła prof. A Raźny. Można zrozumieć że "obywatelstwo" nie wie co to 'transformata Fouriera', ale ono nie potrafi nawet sklecić własnego obrazu na
podstawie strzępów wiadomości i obserwacji tego co dzieje się wokół. Ten tłum leci jak ćmy do światła za obietnicami wolności, zielonych wysp, za aparycją cwaniaka itp. nie widząc ruin rodzimych zakładów pracy, nie pytając czyje są te piękne warszawskie szklane kolosy, w których mieszczą się banki, hotele i tzw agencje pozarządowe.
Tak czy inaczej "obywatelstwo"(mówiąc delikatnie) zamieszkujące w naszej Ojczyźnie zasłużyło na jakiś epitet. Pisać o tym trzeba zwłaszcza teraz przed wyborami 2015, by propolscy kandydaci nie zapominali na jakim gruncie stoją; a może także co poniektórzy obywatele zrewidują jednak własną postawę.
O zdarzeniach z przeszłości różnych VIP-ów, niewiadomego pochodzenia i podejrzanej konduity dowiadujemy się zwykle po fakcie, najczęściej po dokonanych już przez nich szkodach. Nawoływanie do wysuwania żądań, by przedstawianie głębokich biografii było obowiązkiem kandydatów startujących w jakichkolwiek wyborach, pozostaje bez odzewu. Takie hasła nie pojawiają się w marszach, demonstracjach, mediach czy w internecie.
Jak więc nazywać należy tych, którzy tej kwestii nie podnoszą i jak tych, którzy biografie utajniają. Jakim prawem "obywatelstwo" psioczy, że ten w sejmie to Ukrainiec a tamten to Żyd ? Kto demonstruje żądanie głębokich biografii? Po tylu już doświadczeniach, ciemni zapominają o porzekadle "jak się daje to się kraje" i dalej pozostawiają każdemu łachudrze otwarte drzwi do najistotniejszych źródeł naszego istnienia.
Nadchodzące wybory są kolejną szansą na wprowadzenie narodowców do parlamentu. Mówię narodowców bo tylko ta linia polityczna wyznacza sobie dbałość o naród. Naród jest największym wrogiem globalistów ze względów oczywistych - zamierzenia obu tych kierunków politycznych wykluczają się wzajemnie.
Jeżeli już mówimy o wyborach to proszę użyć wyobraźni i postawić się w miejscu przeciętnego wyborcy. Wokół bębny o zielonej wyspie, Na Polu Mokotowskim i w parkach pikniki radości za pieniądze z ratusza czyli nasze, otwieranie jakże przydatnego metra, Warszawa rozkopana tzn. robota idzie jak nigdy, Unia Europejska buduje nam szkoły na potęgę. No, może to tylko ja jestem niedołęgą zapytuje obywatel sam siebie ? Zmienia kanał a tam krzyczą o sowite
wynagrodzenia obrońcy uciśnionego ludu pracy (nie wspominając oczywiście, że sprzedawali wsio na pniu). Ach, trzeba się pomodlić i będzie dobrze. Wciska klawisz i na kanale TvTrwam Błaszczak, oczywiście o zaletach PIS, a w "Polski Punkt Widzenia" Paweł Kowal, zachwala Traktat Lizboński.
W ostatnich wyborach do PE, RN popełnił podstawowe błędy w kampanii wyborczej kompletnie nic nie wskazywał na ich istnienie. Brak było informacji na temat RN, kandydata w danym okręgu i programu do realizacji ?
Dlaczego uczestnicy Marszu Niepodległości nie otrzymali wyczerpującego materiału o co tak naprawdę chodzi Ruchowi Narodowemu. Ten Marsz to była doskonała okazja. Odbiorcom takiego przekazu nie zależy na odczytywaniu idei głoszonych przez Dmowskiego czy definicji filozofów. Odbiorca chce widzieć proponowane przez RN sposoby wdrażania tych idei w polskie życie właśnie w obecnej rzeczywistości.
Oczywiście rozumiem, że doczekamy się niebawem biografii od wszystkich przywódców tej nowej partii. Doczekamy się programu w którym znajdą się zapisy dotyczące sposobów rozwoju gospodarczego, progów wyborczych i systemu wyborczego, sposobów na eliminowanie członków rządu nieudolnych lub złodziei i wielu innych konkretnych punktów zgłaszanych jako wady systemu. Źródło: aferyprawa.eu
Zielona Wyspa traci liście czyżby jesień nadchodziła.
Na progu Nowego Roku wszyscy coś podsumowują: jak było, jak jest i ewentualnie jak będzie.
Przedstawiciele mediów tzw. prorządowych mają do przekazania nam same dobre wieści: że nasza Zielona Wyspa rośnie w siłę i ludziom żyje się dostatniej.
Zupełnie to inaczej wygląda jak odrzucimy wieści tych zadowolonych siebie i ich politycznych przeciwników a oprzemy się na opiniach spoza rządowej
koalicji i jej opozycji.
Ze dwa miesiące temu międzynarodowa Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) porównała jakość życia we wszystkich krajach członkowskich. Zgodnie ze sporządzona listą, wśród 36 państw Polska znalazła się na 32 miejscu. Oceny dokonano w 9 kategoriach, w których przyznawano od 0 do 10 punktów. W kategorii dotyczącej dochodów otrzymaliśmy oszałamiająco 1,3 pkt. i wypadliśmy gorzej np. od Czech, Słowacji czy greckiego bankruta. Pomijając tzw. umowy śmieciowe, które nie gwarantują żadnych świadczeń socjalnych i skazują pracujące Polki i Polaków na starcze ubóstwo, wynagrodzenia w naszym kraju należą do najniższych w Unii Europejskiej.Przeciętne zarobki w najwyżej notowanym Luksemburgu wynoszą 4663 euro. W Polsce zarabiamy średnio (w przeliczeniu) 865 euro, przy czym liczba ta nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji materialnej polskiego społeczeństwa.
O „zamożności” polskich rodzin świadczy m. in. ranking UNICEF, w którym Polska zajęła 21 miejsce (na 24 kraje) pod względem różnic w poziomie życia dzieci; aż 22% najmłodszych Polaków stoi przed groźbą życia w nędzy. Na ubóstwo cierpi około 2 mln naszych rodaków, których dochody nie pozwalają na zaspokojenie elementarnych potrzeb, zaś 5 mln obywateli III RP zmaga się z trudną sytuacją życiową - brakiem środków na wyżywienie,
ubrania, zapewnienie odpowiednich warunków mieszkaniowych, nie mówiąc już o realizacji potrzeb społecznych i kulturalnych.
Według oficjalnych danych GUS, ponad pół miliona polskich dzieci nie dojada, około pół miliona nie ma wszystkich podręczników, a blisko 600 tys. nie chodzi do dentysty z powodu biedy.
Oprócz niskich płac. Pod względem wysokości zarobków Polska zajęła 26 miejsce spośród 32 krajów. Raport OECD w 2014 r zwraca uwagę na kontrastujący na tle innych, rozwiniętych państw brak zabezpieczenia na wypadek bezrobocia w naszym kraju i niewystarczające świadczenia na rzecz bezrobotnych.
Ponadto, jak podał Eurostat, nasz kraj znalazł się na ostatnim miejscu w UE pod względem wydatków na walkę z bezrobociem oraz zasiłki dla bezrobotnych, które stanowią u nas tylko 1,5% funduszy na cele społeczne (unijna średnia wynosi 5,6%).
Relatywnie małe zarobki powodują, że Polacy nie mają z czego oszczędzać i odkładają coraz mniej pieniędzy „na czarną godzinę”. I pod tym względem znajdujemy się w Europie na szarym końcu. Mamy np. dwukrotnie mniejsze depozyty niż czescy sąsiedzi, nie mówiąc np. o Belgach, którzy w porównaniu z nami odłożyli 9 razy więcej (proporcjonalnie do dochodów).
Według OECD, pod względem warunków lokalowych zajmujemy w Europie przedostatnie miejsce – gorzej jest tylko w Turcji. Krótko mówiąc, metraż mieszkań
zajmowanych przez polskie rodziny jest zbyt mały, mieszkań jest za mało, a ich ceny są nie do pokrycia z przeciętnej, polskiej kieszeni nawet w ratach.
Stąd może niechęci młodych Polek i Polaków do posiadania dzieci. Jak podkreślono na międzynarodowym Forum Demograficznym w Berlinie, Polska jest
przykładem państwa, gdzie podczas tylko jednej dekady współczynnik narodzin spadł z jednego z najwyższych w Europie do jednego z najniższych w świecie. To jest najlepszy komentarz o skuteczności naszej polityki prorodzinnej.
Według analiz Komisji UE i Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia (międzynarodowy ranking jakości usług medycznych), nasza służba zdrowia należy do najgorszych w Europie; Polska zajęła 27 miejsce na 33 zbadane kraje.
I można by tak pisać i pisać ale co to da.
Reasumując, jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Bo mamy przecież najlepszych, najbardziej kompetentnych i najbardziej odpowiedzialnych polityków na kontynencie, czego dobitnym wyrazem był tegoroczny wybór ekspremiera Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej.
01 01 2015 "wSieci": Potajemne rozmowy o szybkiej wymianie Ewy Kopacz?
Po zaledwie trzech miesiącach urzędowania premier Ewa Kopacz rozczarowała wszystkich promotorów i zwolenników. W PO trwają rozmowy na temat scenariusza zastąpienia Kopacz kimś innym - ujawnia "wSieci". Największe szanse na zostanie nowym szefem rządu ma minister obrony Tomasz Siemoniak, zaś Ewa Kopacz miałaby wrócić na stanowisko marszałka Sejmu. Po zaledwie trzech miesiącach urzędowania premier Ewa Kopacz rozczarowała wszystkich swoich promotorów i niemal wszystkich zwolenników. W różnych frakcjach PO trwają zaawansowane, potajemne rozmowy na temat scenariusza zastąpienia
Kopacz kimś innym. Podobne plany snuje ośrodek prezydencki. Głównym argumentem jest to, że z Ewą Kopacz PO osiągnie słaby wynik wyborczy. Jej bierny, miałki i infantylny sposób sprawowania władzy jest też zagrożeniem dla reelekcji Bronisława Komorowskiego. Nie tylko dlatego, że wciąż jest on kojarzony z PO, ale też z tego powodu, że wpadki Kopacz zwracają uwagę na potknięcia, niezręczności i błędy samego prezydenta. Oraz zwracają uwagę na płytkość tej prezydentury. W Platformie dominuje pogląd, że jeśli Ewę Kopacz dałoby się zastąpić kimś innym, powinno się to zrobić najpóźniej do połowy marca 2015 r. Żeby przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi był czas na zatarcie złego wrażenia z jej rządów. Problemem jest tylko to, że właściwie nie wiadomo, co z Kopacz zrobić po dymisji. Dominuje pogląd, że mogłaby wrócić na stanowisko marszałka Sejmu, co rozwiązałoby kłopot, jaki PO ma ze skompromitowanym Radosławem Sikorskim. Powrót Kopacz na fotel marszałka Sejmu nie byłby dla niej upokarzający, a jednocześnie byłoby to świetne uzasadnienie dla pozbycia się Sikorskiego. Powszechne jest w PO przekonanie, że powrót Kopacz na fotel marszałka bez trudu dałoby się uzasadnić przy pomocy prorządowych mediów, bo nawet one są poirytowane tym, jak rzadzi Ewa Kopacz, czemu wyraz dał niedawno np. Jacek Żakowski. Ten powrót
przedstawiono by jako konieczność przywrócenia zaufania do marszałka, czyli drugiej osoby w państwie. Praktycznie wszyscy ważni działacze PO nawet nie chcą słyszeć, by premierem został szef koalicyjnego PSL Janusz Piechociński, a to oznacza, że największe szanse na sukcesję po Kopacz ma wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak, popierany przez Bronisława Komorowskiego. Można by go przedstawiać jako szefa rządu fachowców. Taka etykieta ułatwiłaby wytłumaczenie zwolennikom i wyborcom PO, dlaczego zmieniono Ewę Kopacz, gdyby to takiej zmiany doszło. A na to większa część działaczy PO jest już zdecydowana. Bo z mediami mainstreamu nie będzie żadnego problemu.
Tu już nie ma na kogo wymieniać? Dziś Polsce potrzebny jest premier który rozpędzi na cztery wiatry to towarzystwo Wzajemnej Adoracji, Farbowanych Lisów i zacznie rozliczać poprzedników. Hrabia von Rostowski rośnie w siłę bo jeszcze z Polski można coś wypompować.
Srebrne gody wolności. Polski orzeł raz z koroną, a raz bez. Tak wygląda po 25-latach wolna i demokratyczna Polska.
29 grudnia 1989 roku Sejm zmienił konstytucję, przywracając historyczną nazwę państwa Rzeczpospolita Polska oraz dawne godło orła w koronie.
No i co z tego że orzeł ma dziś koronę jak okowy mu zostały. No i od nowa Polska Ludowa.
W jubileuszowym roku naszej „wolności” znów staliśmy się Polską Ludową, teoretycznym państwem, które ukazało swoją prawdziwą twarz. Twarz spoza ton lukru, pudru i botoksu, setek zasadzonych dębów oraz Pendolino. To twarz prowincjonalnej i nierozgarniętej lekarki, wysuniętej na premiera, twarz gajowego z Ruskiej Budy, który nie potrafi się dobrze podpisać, twarz chytrego marszałka sejmu z daleko zaawansowanym Alhzeimerem, który dorabia na „kilometrówkach”, twarz marszałka senatu, który nie potrafi składnie wypowiedzieć jednego zdania, twarz komisji wyborczej, złożonej z sędziów pamiętających
czasy Gomułki, którzy gremialnie podali się do dymisji oraz twarze setek lizydupów władzy, udających dziennikarzy, niezależnych socjologów i ekspertów. Jak ten Lasek i jego suto opłacana z naszych podatków „komisja”, której jedynym celem jest podtrzymywanie w mediach smoleńskiego kłamstwa.
To także odkryte na taśmach prawdy twarze znanych z PRL-u towarzyszy szmaciaków - meneli, którzy rządzą drugą Polską Ludową. Mówiąc ich językiem,
oni mają w d…. Polskę i Polaków. Oni tylko kombinują, jak zgarnąć dla siebie najwięcej kasy, jak uniknąć odpowiedzialności - by finalnie prysnąć ze stworzonego przez siebie folkloru i syfu. Wzorem oszusta- oszustów, który zdążył odseparować się od tego „folkloru i syfu”. Czyli od drugiej Polski Ludowej. Im większy kłamca i oszust, im większy dyletant – tym bardziej nadaje się tutaj do „rządzenia”. Stąd te większe i mniejsze afery, które trzeba upychać pod dywanami teoretycznego państwa, które przecież miało być drugą Japonią, drugą Irlandią aż w końcu się stało drugą Polską Ludową. Bo jak mówi przysłowie: niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dotyczy to jabłoni, której nie wycięto 25 lat temu mimo tego, że przez 45 lat rodziła zatrute owoce. Nie udało się zatem zaszczepić demokracji do zatrutego drzewa, którego korzenie sięgają czasów głębokiej komuny. Do czasów, gdy rodzice i dziadkowie resortowych dzieci utrzymywali przy pomocy propagandy system, który przetrwał do dzisiaj w postaci „naszej” demokracji. A więc demokracji, która różni
się od normalnej demokracji tym, że tam – w dalekiej Europie - żaden z oszustów, złodziei i dyletantów, którzy tutaj rządzą, nie ostał by się nawet tydzień.
Jak ta minister z Finlandii, która nieopatrznie zrobiła prywatne zakupy służbową kartą. Stąd też istniejący nad Wisłą system jest parodią demokracji.
To jest groteska, opisywana już w „Karierze Nikodema Dyzmy”, czy w „Misiu” Barei. Ten system, w którym żyjemy zbudowany jest bowiem na miarę naszych
możliwości. Bo nasze możliwości zostały skutecznie spacyfikowane przez 25 lat tzw. wolności. Tu nawet nie ma związków zawodowych, z którymi liczą się we wszystkich państwach Europy. „Solidarność”, dzięki której możliwa była zmiana systemu jest dzisiaj cherlawym związkiem, który przestraszył się uczestnictwa w demonstracji 13 grudnia 2014 roku w obronie demokracji żeby nie podpaść resortowym dzieciom w reżimowych mediach. Społeczeństwo w swej większości jest kompletnie bierne i niezdolne w swej większości, by zdobyć się na przegonienie bandy złodziei i oszustów, pokornie przy tym znosząc wyzysk i kolejne akty "obywatelskiej" partii, obrażające elementarną inteligencję, nie mówiąc już o obrazie moralności. Zatem – zasługujemy na taki w istocie jednopartyjny system. Zasługujemy na kłamców i oszustów i system, który może być tylko gorszy. Przecież panująca nam władza "prezydenta" chciała ograniczyć wolność zgromadzeń, a sprzedając cały niemal przemysł, "nasza" koalicja chciała nie tak dawno sprzedać nawet polskie lasy. Władza będzie zatem testować przekroczenie kolejnych, nieprzekraczalnych w normalnej demokracji granic. Skoro udało się zawłaszczyć prywatne fundusze OFE, to przecież przekroczenie każdej innej granicy jest na wyciągnięcie ręki… Dlatego symbolem kończącego się jubileuszu 25-lecia było postawienie smoleńskiej kłamczuchy na czele rządu, oraz jej intensywne zabiegi by poprawić swój wizerunek w oczach społeczeństwa. Oczywiście chodzi tu o wizerunek zewnętrzny, gdyż jak mawiają: z pustego wnętrza to i Salomon niczego nie naleje. Na koniec 2014 roku jesteśmy więc świadkami żenującego festiwalu przeobrażania prowincjonalnej lekarki w wygładzoną celebrytkę, którą ubrano w markowe ciuchy, obowiązkowe 15 centymetrowe szpilki, okulary oraz wygładzono twarz za pomocą Photoshopa tak, że rodzona matka by jej nie poznała..
Nie wiem jednak jaka afera mijającego – jubileuszowego roku drugiej Polski Ludowej była największa: czy zamach na OFE, czy afera podsłuchowa, ucieczka Tuska z „folkloru i syfu”, postawienie byłej szefowej ZSL z ZOZ w Orońsku na premiera, ujawnienie rozmowy Tuska z Putinem na temat rozbioru Ukrainy, fałszerstwo wyborcze, czy też epidemia Alzheimera pośród najważniejszych osób w teoretycznym państwie ? A może jednak największym hitem mijającego 25-lecia był przekręt wyborczy, w którym sojusznicza partia Platformy Obywatelskiej - wywodząca się z partii prowincjonalnej premierzyny czyli z ZSL-u, uzyskała 10 punktów więcej, niż dawały jej wszystkie sondaże ? Mimo tego, że po trwającym tydzień spektaklu wyborczym, cała państwowa komisja wyborcza podała się do dymisji, że zgłoszono ponad 1500 protestów wyborczych, a nieważnych głosów było aż 30 procent – obrońcy bananowej republiki od prezydenta poczynając – tych, którzy domagali się ponowienia wyborów, lub choćby ponownego przeliczenia głosów – wyzwali od szaleńców i podpalaczy Polski ! Gdyby to się stało 25 lat temu – rząd i partia na czele z Jaruzelskim musieliby z Polski uciec, wzorem Honeckera. Wychodzi na to, że 25 lat poszło w tzw. plecy.
Do hitów 25-lecia zaliczyć też trzeba aferę taśmową, gdy „gang przestępczych kelnerów, posługujących się cyrylicą” nagrał całą ferajnę, rządzącą Polską.  Od szefa NBP i MSW poczynając, a kończąc na szefie MSZ i „najlepszym” w dziejach ludzkości ministrze finansów. Nagrano też „złotego chłopca PO”, czyli Nowaka (bardziej znanego, jako Lolo Pindolo), któremu zawdzięczamy Pendolino oraz upadek setek polskich firm, budujących autostrady.
Zaś z szeroko reklamowanego programu Polskich Inwestycji pozostał już tylko „ch…. d…i kamieni kupa... To wszystko, co osiągnęliśmy przez 25 lat  – zawdzięczamy sami sobie. To wina ogłupionej większości, której już nie obraża zanik elementarnej inteligencji, moralności, honoru i wstydu tych, którzy nami rządzą. To wyraz znanego w każdym reżimie oportunizmu . A oportunizm to „postawa moralna charakteryzująca się rezygnacją ze stałych zasad moralnych lub przekonań dla osiągnięcia doraźnych korzyści, wybieranie zawsze tego, co jest w danej sytuacji bezpieczne i korzystne”. Skoro się wzięło kredyt we frankach, a pracy jest jak na lekarstwa, skoro w kranie jest jeszcze ciepła woda, a kaloryfery też są jeszcze ciepłe – to po co się wychylać ? Tym bardziej, że jak przyjdzie PIS, to będzie jeszcze gorzej ! Dlatego ci co wyemigrowali, już tutaj nie wrócą. No bo do czego ? Do parodii wyborów, do tych ciągle rosnących podatków, do tej skandalicznej służby zdrowia, do bezrobocia i nędznych płac i emerytur, do niewolniczej pracy i do tych meneli i dyletantów rozkradających Polskę ? Źródło: niepoprawni.pl 
No i fajnie w tej Polsce jest. Na ulicy Gnojnej, zebrał się ferajny kwiat i z cicha naród rżnie.
Fajne te chłopaki z dawnej opozycji z licencją Mostowskich reszta już nie. Nawet Urban jest już dla nich nie tylko fajny, ale też miarodajny i jaki opiniotwórczy.
Fajny jest ten pan Bronek mówiący nad trumną Jaruzelskiego cyt. „śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni tobie”. "śpij ... kolego". Wiedziałem, że są sobie bliscy. Wszak to dalsza rodzina, ale, że aż tak są sobie bliscy? Więc nie dziwota, że fajne też miał internowanie.
Niestety kobiety z Gołdapi, mężczyźni ze Strzebielinka nie mieli tak fajnie. Nie mówiąc o tych brutalnie bitych, pacyfikowanych. A w jakim fajnym też był pan
Bronek tam towarzystwie. No i jakie kariery porobili ci z fajnego ich wspólnego internowania. A jak fajna była ta opozycja z licencją Mostowskich. A Magdalenka, okrągły stół, 25 lat wolności, też fajne bo licencjonowane tylko dla nich. Ba opatentowane i z zagwarantowanymi dożywotnio prawami gwarantującymi tylko im dobrobyt i bezkarność. Sam mniodzik, fajność nad fajnościami tylko dla fajnych i tylko dla fajnie wybranych.
Fajny jest Borusewicz mimo iż cały wykrzywiony, zniesmaczony, skwaszony , jakby się dziczek zimówek najadł albo kwasem pruskim z niedofermentowanego wina domowego opił.
Jak ulał pasuje do nich fajny Kiszczak, traktowany nieludzko przez morderczy IPN transportem sanitarnym na trasie Warszawa/Gdańsk.
Frasyniuk też fajny, miły chłopina, wybaczający zbrodnie Jaruzelskiemu, ale nie odpuszczający  Kaczyńskiemu marszu z różami. Fajny jest i prosty jak wajcha
do przekładania rozjazdu torów, motorniczy tramwaju z zawrotnie fajną karierą w biznesie przewozowym. Oni wszyscy fajni są.. Nawet leniuch biskup Pieronek, jedyny, który odmówił przyjęcia obowiązków w diecezji, siedzi i od lat psuje powietrze na królewskim Wawelu.
My już mniej fajni, delikatnie rzecz ujmując. Bo nadal wypominamy komunie stan wojenny, pamiętamy nawet nazwiska ofiar sowieckich stupajek poprzebieranych w mundury polskich żołnierzy. Krzyczymy o fałszerstwie ostatnich wyborów.  Organizujemy marsze, chcemy podpalić Polskę tak świetnie
rozwijającą się pod rządami Tuska i jego POmiotu. Ciągle te miesięcznice smoleńskie, konferencje, ślady materiałów wybuchowych, niewiara w tytanową pancerną brzozę. Oni fajni, a my paskudni, wredni, zacietrzewieni. Nawet na forum UE ta ciemnota się awanturuje.
I jak tu żyć z takimi? Mniej jak zero ... fajności.
Fajna pani premier, siostra miłosierdzia gna 300 km do noblisty i swędzonkę goleni pod gipsem łaskocze, by mu choć trochę cierpienia ująć. A oni ją pod URMem od nieroba i kłamczuchy wyzywają.
Fajny pan Bronek wszystkie światła w pałacu zapalił, aby Stoen- owi cash flow poprawić w IV kw., a oni ciemnota go posądzają, że sądami manipuluje.
Fajni też są księża biskupi. Cała piątka z komitetu honorowego solidarnie wystąpiła. Jak jeden... biskup, solidarnie nie czekając nawet na połajanki- instrukcje
mocno fajnego Pieronka uznali, że róże biało czerwone w połowie grudnia to politykierstwo aż nazbyt.
Oni fajni, my za niefajni. I jak tu pogodzić te dwa światy, fajnym z niefajnym?
Dla Tuska siedem lat rządów to też taki fajny czas. Sprawdził się. Zaczynał pracę we wtorek po południu, kończył w piątek już przed południem. Fajnie miał
przez te siedem fajnych lat.
Dla pana Bronka internowanie, stan wojenny, 25 lat krętackiej III RP i laba pod żyrandolami to w sumie same fajne fajności. Dla nas nie za fajne.
Jaruzelski chowany z honorami, a zacny, porządny Polak Kazimierz Świtoń pod płotem.
Kiszczak na wolności, a młodzi ludzie przerywający wykład Baumanna w więzieniu.
3 milionowa emigracja, najwyższe od lat bezrobocie, niszczące podatki, korupcja, nepotyzm, fałszowanie wyborów. Fajny pan Bronek zapala światełka, a mniej fajny czyli niefajny Kaczyński ... podpala Warszawę.
Fajny Sikorski niemal jak Kolberg, rajzował, tłukł się od remizy Żnina po koło gospodyń wiejskich w Gruczy, po dziurawych drogach prowincji kujawsko/pomorskiej, a oni, znaczy się ci niefajni mu te marne 80 tys złotych wypominają. To na waciki Siemoniak dwa razy tyle wydal na jego urodzinowy pokaz sztucznych ogni w Helenowie. I mógłbym długo jeszcze tak fajnie fajnować Tylko czy to byłoby jeszcze fajne? Czy już byłaby
to zafajdana fajność. Źródło niepoprawni.pl
Tego systemu a w zasadzie wielkiej hegemonii kartelu władzy powstałego po 1989 roku
demokratycznymi metodami się nie usunie. Władza, która szkodzi narodowi jest szkodliwa i musi być usunięta wszelkimi możliwymi metodami, bo jest zagrożeniem dla narodu. Po tych wyborach można stwierdzić jedno wygrali je w sposób bezapelacyjny znowu „Okrągłostołowi” których listkiem figowym był okrągły stół. Jednak marny był to liść, a raczej późnojesienny listek, przez który kto tylko chciał, i jak chciał mógł zobaczyć nagą prawdę.
„Okrągłostołowi” powiedzieli wyraźnie i jawnie: Możemy jawnie fałszować wybory i nawet je powtórzyć, ale i to nic nie zmieni.
Od 25 lat rządzimy my i nikt tego w Polsce nie zmieni.
Nawet Olszewski który chciał prowadzić politykę godną państwa niepodległego i na niepodległość się wybijającego został obalony. Rząd Jana Olszewskiego upadł, bo zanegował ustalenia Okrągłego Stołu. Zlekceważono licealistkę która nazwała Tuska zdrajcą. Śmiano się jak Bartoszewski nazwał nas pastuchami. Waśnie czym my jesteśmy bo kim oni są to widać i czuć.
Drogi i posłuszny obywatelu którejś już z kolei RP pozostawiono ci tylko taki wybór:
Jeśli jesteś patriotą, a zwłaszcza katolikiem, musisz głosować na PiS.
Jeśli jesteś komunistą, głosuj na SLD.
Jeśli jesteś karierowiczem, wyzutym z jakiejkolwiek ideologii, glosuj na PO i PSL.
Innej alternatywy nie oczekuj, ponieważ my, strażnicy Magdalenki, takiej możliwości ci nie damy. Oczywiście możesz sobie glosować na kogo chcesz ale w końcu to my liczymy glosy i my decydujemy, jak podzielimy między siebie władzę.
Po ucieczce Tuska do Brukseli bez żadnego rozliczenia go. Po tylu zamiecionych aferach pod dywan. Po rozgrabieniu majątku narodowego. Banda Czworga już się nie śmieje z nas oni już plują nam w twarz. Dlatego dziś Banda Czworga jak kto woli Okrągłostołowi nie muszą dbać nawet o pozory demokracji. Możemy nawet powtórzyć wybory, które i tak wygramy i podzielimy władzę miedzy siebie. Natomiast jeśli  ktokolwiek nam zagrozi. Jeśli znajdzie się taki śmiałek, to go damy do Tworek, bo przecież taki kto kontestuje Magdalenkę, musi być niespełna rozumu. Absolutnie nie przejmujemy się niską frekwencją, jak trzeba będzie, to dorzucimy glosy, by sprawiedliwości i prawu stało się zadość. Czasami zezwalamy w ramach wyborów samorządowych na pojedyncze przypadki kontestujące nasze porozumienie sprzed 25 lat. W wyborach do sejmu i senatu oraz na urząd prezydencki nie pozwolimy na żadne przypadki,
by ktoś bez naszej zgody, mógł zostać wybrany na posła bądź senatora. Tak brzmi przekaz od „magdalenkowych eliciarzy”do Polaków, na których to pasożytują. Tylko powszechny bojkot tych pseudowyborów, zmusiłby władze do zmiany swoich zachowań względem poddanych. Może wtedy zmieniliby
ordynację wyborczą. W przeciwnym razie partie sprawujące władzę nie będą sobie podcinać gałęzi, na której siedzą i pasożytują na Polakach.
Nawet Jarosław brat syjamski Donalda musi pilnować przede wszystkim interesów układu magdalekowego, którego sam jest beneficjentem. Czemu dał już kilkakrotnie wyraz stając się takim amortyzatorem biorąc wszystko co mogłoby popsuć szyki Tuskowi na swoją klatę.
Trafnie określił Polaków Bartoszewski nazywając je bydłem ,dyplomatołkami. Mówił o Polsce, że jest brzydka i głupia, że ma siedzieć cicho. Mówił o przywódcy
największej partii opozycyjnej "hodowca zwierząt futerkowych.
Dziś roztropność nakazuje zdecydowanie i solidarnie odsunąć od koryta mafię magdalenkową,która doprowadziła kraj do politycznej i ekonomicznej ruiny, afer korupcyjnych, likwidacji przemysłu, ucieczki poza Polskę 2 mln młodych Polaków oraz mordów politycznych Tych, którzy stanęli im na drodze do całkowitego
zawładnięcia Polską.,,Wataha” jeszcze żyje, jeszcze nie została całkowicie wyrżnięta, - ,,jeszcze nie wyginęła jak dinozaury”.........
Kto rządzi światem?
Grupa Bilderberg jest tajną organizacją zrzeszającą liderów świata polityki i międzynarodowych finansistów. Spotykają się od 1957 roku niejawnie, każdej wiosny, by tworzyć globalną politykę. Wśród regularnych gości spotkań jest około 110 osób, takich jak, Rothschildowie, Rockefellerowie, H.Kissinger, G. Soros,
koronowane głowy Europy, bankierzy, szefowie międzynarodowych korporacji i wysokiego szczebla rządowi oficjele z Europy, Północnej Ameryki i Azji.
Co roku zapraszanych jest kilka nowych osób i jeśli okażą się użyteczne zapraszane są na kolejne zjazdy, jeśli nie, to są zapominane i więcej się nie pojawiają. To co jednak jest najbardziej istotne to fakt, iż decyzje podejmowane na spotkaniach prywatnej Grupy Bilderberg, o której mało kto w ogóle słyszał, dotyczą wszystkich obywateli Europy, Ameryki i większości świata.
Korzenie grupy sięgają setek lat wstecz, kiedy to międzynarodowi bankierzy w sposób niejawny manipulowali ekonomiami krajów by się bogacić i zniewalać zwykłych ludzi. Rothschildowie z Wielkiej Brytanii i Europy spotykali się niejawnie z innymi finansistami od wieków, podobnie jak Rockefeller w Ameryce.
Jednak w 1954 roku międzynarodowa finansjera zdecydowała, że świat stał się zbyt mały, i że ich interesy przenikają się zbyt często, w związku z tym istnieje potrzeba organizowania regularnych, corocznych spotkań. Tego też roku za sprawą m. in pracy Polaka i brytyjskiego agenta Józefa Retingera (współodpowiedzialnego za uśmiercenie w 1943 roku Gen. Władysława Sikorskiego) elity świata Zachodu spotkały się po raz pierwszy w hotelu Bilderberg w Holandii obierając dla siebie nazwę “Grupy Bilderberg”. Od tego też czasu, corocznie spotykają się za zamkniętymi drzwiami, kordonami ochroniarzy i policji. Choć spotkania mają charakter niejawny to wiele informacji zaczęło wypływać na światło dzienne. Ukazują one bogate koneksje i cele Grupy, które również bardzo wyraźnie mają wpływ na to co się dzieje w Polsce. Z Polski na konferencje Grupy wyjeżdżali m. in. były minister finansów Jacek Rostowski, Andrzej Olechowski. Zatem Polska weszła w strefę zainteresowania i wpływów Zachodu, od przynajmniej roku 1985. W tym też roku jak podał The Washington Post, David Rockefeller i Henry Kissinger, główni członkowie Grupy Bilderberg spotkali się z Michaiłem Gorbaczowem, głową ZSRR, na którym to spotkaniu umówiono się, że w zamian za pomoc finansową dla ZSRR i przede wszystkim Polski, muszą zostać zorganizowane w Polsce wolne wybory do władz krajowych z zarezerwowanymi z góry 30% miejsc w sejmie dla dotychczas rządzącej partii PZPR, i kolejnymi 30% miejsc dla ZSL. Od tego momentu w Polskiej historii nastąpił potężny ruch organizowania prywatnych, pod kontrolą bezpieki, firm dla kontroli przyszłego handlu i finansów, jak również miały miejsce późniejsze ustalenia i dogadywanie się z Solidarnością co do rzeczy z góry ustalonych na najwyższym szczeblu na Kremlu i Waszyngtonie.
Jednym słowem przemiany i upadek komunistycznego bloku były teatrem dla mas, do którego scenariusz napisali członkowie Grupy Bilderberg.
[Bilderberg Diary, Jim Tucker, 2005, American Free Press, str 9-10, 60]
W tym samym czasie 1984-85 Grupa Bilderberg naciskała na polityków w USA by podnieśli podatki o 108 miliardów. Pieniądze te miały być przeznaczane dla ratowania krajów Trzeciego Świata i krajów komunistycznych. Rosja w zamian za przeprowadzone zmiany polityczne miała dostać przynajmniej
17 wielomiliardowych projektów “joint venture” z udziałem zachodniego kapitału, technologii i “know-how”, samemu dostarczając jedynie siłę roboczą. Z tych inwestycji ocenianych przez Bank Światowy na 2.3 biliony dolarów powstała m. in. nowoczesna infrastruktura wydobycia ropy i gazu, która pozwoliła obecnej Rosji na kontrolę polityki energetycznej Europy.
W 1989 naciski Grupy spowodowały obalenie rządów Margaret Tatcher, jak to określano, za blokowanie ekspansji Unii Europejskiej, która miała objawić się w 1992 roku. Za jej “nacjonalizm” i “prowincjalizm” i niechęć do oddania suwerenności do Brukseli zastąpił ją John Major, człowiek Bilderbergów. Wraz z początkiem lat 90-tych grupa uruchomiła jeden z najważniejszych projektów- tj. walkę z Globalnym Ociepleniem. Proces ten odbywa się m. in. poprzez wojnę ze zdefiniowanym na nowo przez Klub Rzymski zagrożeniem ekologicznym i zaproponowaną w raporcie Komisji Trójstronnej (1990) polityką karzącą używać
analogii czasów wojny by wymusić pieniądze z budżetów państw na walkę z globalnym ociepleniem. “Kiedy bezpieczeństwo krajów jest zagrożone militarnie, kraje od razu szykują wszystkie zasoby. To samo powinno być zrobione z globalną wojną dla ratowania środowiska.” stwierdzał raport. Polityka ta została wzmocniona przez kolejne konferencje w Rio de Janeiro w 1991 roku i globalne dokumenty Kartę Ziemi i Agendę 21, które stały się podstawą do największego w historii świata transferu majątku z krajów Zachodu na resztę świata, oczywiście za pośrednictwem ONZ i zainteresowanej Grupy. Nie są to jednak jedyne działania grupy, której cele sięgają znacznie dalej. Natomiast tylko z tych przykładów widzimy wyraźnie jak działa Grupa Bilderberg. Szare eminencje, powiązane z Grupą podejmują w krajach narodowych decyzje warte miliardy, jeśli nie biliony dolarów bez wiedzy obywateli, poza transparentnymi, demokratycznymi ramami funkcjonowania państw, o których ciągle słyszymy w mediach.
Według wszelkich standardów działania tej grupy “demokracja jest martwa” i jest teatrem dla nieświadomych, uśpionych mas. Polska w ostatnich dziesięcioleciach przeszła przemiany zaprojektowane przez Grupę z czego nie tylko ludzie na ulicy nie zdają sobie sprawy ale nawet większość polityków.
Jeśli spojrzymy dziś na mapę świata to zauważymy zmiany, których w nowożytnej historii nie było, a mianowicie budowę kontynentalnych bloków państw narodowych. Proces ten nie jest jednak samorzutny i nieskoordynowany ale wyraża budowę trzech głównych bloków świata Europa, Azja-Pacyfik i Ameryka, pod dyktando Komisji Trójstronnej, której przewodniczy Zbigniew Brzeziński, Skonsolidowane bloki krajów narodowych mają być następnie połączone w jeden rząd światowy pod Organizacją Narodów Zjednoczonych ONZ tworzącej odpowiedni klimat dla banków i międzynarodowych konglomeratów by wchłonęły wszystkie małe i średnie firmy na świecie.“Dziś Amerykanie byliby zbulwersowani gdyby siły ONZ weszły do Los Angeles dla przywrócenia porządku, jutro, będą wdzięczni.” stwierdził raz Kissinger. źródło: aferyprawa.eu
Insygnia władzy nieograniczonej swego rodzaju talizman BIAŁO CZERWONY SZALIK reprezentacji Polski,
po uprzednim namaszczeniu pani premier Kopacz został uroczyście przekazany. Hipokryzja, zadufanie w sobie i wiara w to że Tusk posiadł nadprzyrodzony dar tworzenia i budowania rzeczy niemożliwych przekroczyły wszelkie granice i normy.
Tylu wzajemnych pochlebstw wymienianych pomiędzy Kopacz, Tuskiem a najważniejszymi postaciami w PO w tak krótkim czasie to ja przez całe swoje życie nie słyszałem. A ile było przy tym fałszu i obłudy to trudno zliczyć. Kopacz to ma chyba wszyty woreczek ze łzami bo płacze na zawołanie.
08 11 2014 Ewa Kopacz żegna Donalda Tuska. Łza kręci się w oku.
- Osobiście chciałam ci podziękować nie tylko za te sprawy, w których miałeś rację, ale również za te, w których się myliłeś - mówiła na konwencji PO
Ewa Kopacz do Donalda Tuska. - Mówiłeś trochę przekornie - że w polityce nie ma prawdziwej przyjaźni. A już za chwilę udowodniłeś, że ta prawdziwa przyjaźń jest. Za tę prawdziwą przyjaźń - silniejszą niż polityka - dziękuję - mówiła wyraźnie wzruszona Ewa Kopacz. Tym samym pani premier pożegnała
Donalda Tuska przed jego wyjazdem do Brukseli.
07 11 2014 Zusamena do Kupy
Treść komunikatu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej, po zakończonym inauguracyjnym spotkaniu w ramach Zusamena do Kupy…
W trakcie ostatniego zjazdu naszej, zjednoczonej pod przewodem ob. Ewy Kopacz partii obywatelskiej, obywatelka Kopacz zapowiedziała w Katowicach dalszą kontynuację polityki miłości, zapoczątkowanej już przez tow. Donalda. Zapowiedź ob. Kopacz spotkała się z gorącą aprobatą członków naszej, zjednoczonej partii tym bardziej, że nikomu nie trzeba wyjaśniać, że tow. Donald został powołany na Króla Europy, w nagrodę za sukcesy jakie osiągnął w dziedzinie propagowania wolnej miłości na terenie III RP. Jednak na obecnym etapie postępu, jaki już się dokonał po odwołaniu tow. Donalda i po
powołaniu Ob. Kopacz na stanowisko I Sekretarza naszej, zjednoczonej partii a zarazem na stanowisko premiera III RP – konieczna jest mobilizacja wszystkich członków naszej, zjednoczonej partii, aby pokonać „śmiertelnego wroga postępu”, jakim jest brat syjamski tow. Donalda, Jarosław Kaczyński.
Obywatelka Kopacz, biorąc przykład z rewolucyjnych metod walki z wrogiem klasowym, czym się zajmował Front Jedności Narodu (FJN), a następnie Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON) – zapowiedziała na ostatnim zjeździe naszej partii w Katowicach - powołanie wspólnego frontu, pod
jakże nośnym dzisiaj hasłem: ZUSAMEN DO KUPY !
Zostało to przyjęte z aplauzem przez członków naszej, zjednoczonej także na postępowym Śląsku partii. Obywatelka Kopacz poinformowała że w ramach Zusamena do Kupy zaprasza do swojego premierowskiego gabinetu wszystkich przewodniczących partii, w tym zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego.
Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej z oburzeniem informuje, że na spotkanie Zusamena do Kupy (ZUDOK) Jarosław Kaczyński nie stawił się, pomimo wysłanego do niego zaproszenia przez ob. Kopacz. Dodać warto, że zaproszenie to zostało wystawione na urzędowym druku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Ostentacyjne bimbanie sobie z zasad demokracji i z dobrego wychowania przez Jarosława Kaczyńskiego, ujawniło prawdziwe oblicze przewodniczącego PIS. Jest to oblicze wroga klasowego, rewanżysty a zarazem przeciwnika postępu. A więc postępu, który ze znojem buduje ob. Kopacz. To przecież ob. Kopacz a nie Kaczyński, pochyliła się nawet nad psem labradorem w czasie ostatniej wizyty w straży pożarnej, nie mówiąc już o maluszku, nad którym ob. Kopacz pochyliła się w trakcie spontanicznego spotkania z mieszkańcami Białegostoku. Tylko te przykłady dowodzą, że Polska Zjednoczona Platforma Obywatelska
jest nie tylko bliżej ludzi, ale i bliżej psów. Zwłaszcza zaś wytresowanych labradorów.
KC PZPO wyraża nadzieję, że wobec Jarosława Kaczyńskiego zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje, włącznie z doprowadzeniem przewodniczącego PIS siłą na następne spotkanie ruchu ZUDOK
Równocześnie z satysfakcją Komitet Centralny PZPO odnotowuje, że na inauguracyjne spotkanie przy „okrągłym stole” przybył sam tow. Leszek Miller oraz
przewodniczący Ruchu Tfuja - Palikot. W spotkaniu, obok ob. Kopacz uczestniczyła też ob. Kidawa - rzeczniczka tow. Donalda z czasów, gdy nie został on jeszcze wybrany na Króla Europy. Podkreślić należy, że spotkanie zdrowych sił narodu przebiegło w rzeczowej i pełnej zrozumienia atmosferze, gdyż dotyczyło tak ważkich problemów ludności naszych miast i wsi, jak np. budowa chodnika, czy też doprowadzenie kanalizy do domu wójta w ramach tzw. budżetu obywatelskiego…. Źródło: niepoprawni.pl
Walka o schedę po Tusku wkracza w decydującą fazę. Przecież Tusk zostawił na koncie PO bardzo pokaźną sumę pieniędzy. Wszystkiego nie zdążył rozdać.
Prezydent miał być apolityczny a jest Pełowcem
05 11 2014 Kaczyński zaprosił we wtorek na wspólne posiedzenie klubów PiS i Sprawiedliwej Polski premier Ewę Kopacz.
Od jej obecności na nim uzależnił swój udział w spotkaniu, które w środę po południu odbędzie się w kancelarii premiera. Kopacz zaprosiła liderów partii politycznych. Szefowa rządu poinformowała jednak, że przyjdzie na posiedzenie klubów PiS i SP, jednak podczas kolejnych obrad Sejmu.
Ciekawe czy będzie całuje Twoją dłoń madame. Wilczycy nie zaprasza się do zagrody kiedy ma tyle dzieci na utrzymaniu. Fajnie będą dwie figurki woskowe się prezentowały. Oby pani premier znowu na dywanie nie zabłądziła.
04 11 2014 Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powiedział we wtorek w Bydgoszczy,
że w Polsce trzeba postawić na patriotyzm gospodarczy i odwołać się do tradycji pracy w przemyśle. Podkreślił, że te kwestie uwzględnia pogram PiS.
Plecie ten Kaczyński trzy po trzy. Całkowicie już pomieszało mu się albo wypełnia powierzone mu przez Tuska zadanie mające dać kolejne zwycięstwo Platformie. Do szklanki herbaty pan prezes nie sypie już pięciu łyżek cukru lecz daje całą szklankę cukru a na wierzchu kładzie pralinki.
Mdłości i torsje mnie już chwytają kiedy Kaczyńskiego słucham. Przecież uwiąd starczy go jeszcze nie dopadł.
Zatem dlaczego tak postępuje i PiS bez przerwy dołuje.
01 11 2014 Skandale Sikorskiego.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że afera taśmowa będzie najgorszym okresem w karierze politycznej Radosława Sikorskiego. Sikorski został nagrany
jako ten, który wprost krytykuje politykę amerykańską wobec Polski, wskazując na jej oszukańczy charakter. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w wielu publicznych wypowiedziach nie głosił tez dokładnie odwrotnych. W ten sposób wyszło na jaw jego podwójne oblicze. Najprawdopodobniej z tego między innymi powodu Ewa Kopacz, obejmując stanowisko premiera, zdecydowała się „zdegradować” Sikorskiego do roli marszałka Sejmu, dając mu „kopniaka w górę”.
Afera taśmowa po wakacjach została zamieciona pod dywan, ale Sikorski odezwał się ponownie. Tym razem przekazał amerykańskiemu portalowi Politico do publicznej wiadomości informacje wręcz szokujące. Twierdzenie, jakoby w 2008 roku Władimir Putin miał proponować Donaldowi Tuskowi wspólny z Polską rozbiór Ukrainy, to wszak informacja całkowicie sensacyjna. Po co Sikorski po tylu latach w tak niecodzienny sposób zrelacjonował wizytę Tuska w Moskwie? Trudno dociec. Przecież wiadomo było, że taka informacja wywoła szok, że w dużym stopniu zaszkodzi rządowi i samemu Tuskowi.
Niestety, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Sikorski zrobił to z próżności, dla efektu medialnego. Odsunięty na drugi plan wciąż chciałby odgrywać pierwsze skrzypce na polskiej scenie politycznej. Dla lepszego efektu wzywał Niemcy w Berlinie do wzięcia w swoje ręce sprawy budowy superpaństwa europejskiego, wypowiadając się dla portalu o rozbiorze Ukrainy, wywołał międzynarodowy skandal. Czy tak powinna zachowywać się druga osoba w państwie? Widać, że zarówno Pałac Prezydencki, jak i Ewa Kopacz nie przepadają za Sikorskim. Reakcje obozu prezydenckiego oraz samej premier były
bardzo jednoznaczne.
Wojna domowa w PO. Szefowa rządu wręcz zbeształa publicznie marszałka Sejmu, twierdząc, że jego nonszalanckie zachowanie podczas konferencji prasowej (w jej trakcie wyszedł) urąga wszelkim standardom. Tego typu publiczne połajanki musiały zaboleć Sikorskiego. Z pewnością uważa się on za człowieka o wiele bardziej inteligentnego i obytego w świecie niż premier Kopacz, jej słowa muszą być dla niego wyzwaniem. Nie ulega wątpliwości zatem, że
wojna domowa w Platformie trwa na dobre. Do mediów przedarły się pogłoski, że Kopacz sondowała Tuska (dzisiaj wciąż jeszcze szefa PO) o możliwości odwołania Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu. Trudno powiedzieć, czy dzisiaj uda się pani premier odwołać marszałka, ale z pewnością udało jej się zrobić sobie z Sikorskiego zawziętego wroga. Ten będzie musiał szukać wewnątrz partii wszelkich możliwych koalicji zmierzających do osłabienia Kopacz i w perspektywie pozbawienia jej naczelnej roli w Platformie.
Pokłosie rewelacji. Jeśli Putin zupełnie nie wprost i nieformalnie nakreślił wizję rozwoju sytuacji na Ukrainie, to Sikorski w ogóle nie powinien tego tematu podnosić publicznie, chyba że za kilkanaście lat, gdy będzie pisał swoje polityczne wspomnienia. Byłaby to niewątpliwie prowokacja szefa państwa rosyjskiego zmierzająca do kompromitowania polskich władz
na arenie międzynarodowej. Jeśli zaś była to sprawa „na poważnie”, to trzeba było ją wyjaśniać w 2008 roku. Wracanie do tej sprawy dziś, zupełnie pokrętne wyjaśnienia byłego ministra spraw zagranicznych (że pamięć go zawodzi i że sprawa nie miała miejsca w 2008 roku) kompromituje nie tylko samego
Sikorskiego, ale i całą polską dyplomację.
Przez ostatnie siedem lat trudno jest zobaczyć jakiś stały wektor naszych działań na arenie międzynarodowej. Na początku deklarowana była kontynuacja polityki PiS, zaraz potem reset w stosunkach z Rosją i lansowana teza, że będziemy przyjaznym pomostem w relacjach Berlina i Moskwy.
Z jednej strony objawiało się to przyjaznymi gestami wobec Rosji w okresie katastrofy smoleńskiej, z drugiej berlińską deklaracją Sikorskiego o wsparciu dla Niemiec zmierzających do budowy europejskiego superpaństwa. Kiedy przyszły protesty na kijowskim Majdanie, polski minister spraw zagranicznych
kreował się wręcz na męża opatrznościowego całej sytuacji, promując porozumienie Janukowycza z opozycją. Później, po rozpoczęciu inwazji wojsk rosyjskich, nastało duże napięcie w stosunkach z Rosją. Teraz zaś widzimy ponowne wycofanie się Polski z biegu spraw za naszą wschodnią granicą.
Jak widać, jedynym stałym elementem tej polityki jest nieustanna jej zmienność. Trudno dociec, gdzie nasze władze dostrzegają strategiczne cele Polski.
Z kim chcą się związać, o co walczyć? I znowu pojawia się jakby nieśmiała odpowiedź: chcą dobrze wypaść w mediach i ewentualnie załatwić sobie wspaniałe posady w urzędach unijnych. Poza tym w naszej polityce nie widać ani ładu, ani składu. Na dowód tego spójrzmy na wymiar najbardziej podstawowy polskich działań zewnętrznych. Przez lata całe Senat RP posiadał fundusze, dzięki którym wspierał Polaków na Wschodzie. Minister Sikorski odebrał te środki, a jego ministerstwo zamiast skutecznie przejąć obowiązki Senatu, doprowadziło do zapaści działalności wielu polonijnych placówek.
Podsumowując, musimy stwierdzić, że obecne problemy marszałka Sikorskiego ilustrują po raz kolejny, że największy problem mają nie tyle politycy PO, ile nasze państwo, będące od wielu już lat pod rządami ludzi pozbawionych większej wizji politycznej.
Prof. Mieczysław Ryba źródło: aferyprawa.eu
Ewa już nie chce spać. Ewa czuje władzę i pazurki pokazuje.
Zaczyna łamiącym się głosem łgać jak to robiła w Smoleńsku. Jeszcze trochę a naród na płacz weźmie. Lenina po śmierci zabalsamowali. Kopacz sama za życia się zabalsamowała. Aktualne jej fotografie do niestrawności doprowadzają. Gabinet figur woskowych Kopacz, Kaczyński....
Największe tajemnice kariery Ewy Kopacz
Bezwzględna, wybuchowa i w pełni zależna od Donalda Tuska. Będąc dyrektorem ZOZ-u w Szydłowcu zadłużyła placówkę na ponad 3,5 mln złotych, a kierując resortem zdrowia doprowadziła - jak zarzuca jej opozycja - do niekontrolowanej prywatyzacji i powstania gigantycznych kolejek do specjalistów.
Z drugiej strony, chwalona jako dobra i pełna poświęcenia lekarka oraz sprawny marszałek Sejmu. Portal Money.pl ocenia dotychczasową karierę Ewy Kopacz.
Czego nie wiecie o Ewie Kopacz.
Nowa premier mówi, że nie da się jej oprawić w ramki i podpisać: „taka jest Ewa Kopacz”. Ale jaka jest poza tymi ramkami? Na pewną pedantką uzależnioną od czerwonych Marlboro, którą uspokaja sprzątanie. Ewa Kopacz – z domu Lis. W latach szkolnych mówili o Kopacz „Lisek” (od nazwiska) albo „Pudelek” (od
gęstych, kręconych włosów).
Druga siostra Tuska. Janusz Palikot pisał w swojej książce, że żadna kobieta w Platformie nie ma tak mocnej pozycji jak ona. „Z tego względu pojawiły się nawet plotki o romansie Donalda z Ewą. Ale nic na to nie wskazuje. Ona swego czasu bardzo go wsparła w czasie choroby jego siostry i matki.
To obcowanie w sytuacji na granicy umierania niesamowicie łączy ludzi. Od tego czasu Kopacz ma taryfę ulgową. I wszyscy to milcząco przyjmują”.
Ewa Kopacz o siostrze Tuska – Soni – mówi, że jest dla niej jak siostra, której nigdy nie miała. „Doskonale się rozumiemy i potrafimy rozmawiać godzinami.
Nie zdarzyło się, żebym się z nią nie spotkała podczas pobytu w Gdańsku” – zdradza dziennikarkom „Twojego Stylu”.
17 10 2014 Sawicki do rolników: "Jesteście frajerami". Skandaliczna wypowiedź ministra rolnictwa.
Zaczęło się od pytania, które zadał prowadzący wywiad Mariusz Gierej. "Chciałbym się zapytać o rolników, którzy nie eksportowali produktów do Rosji, ale
produkowali na rynek wewnętrzny, niestety to embargo odbiło się na cenach na naszym rynku krajowym. Przykład jabłek przemysłowych - cena 12 groszy za kilogram w skupie. Co z tymi rolnikami, którzy za taką cenę muszą sprzedawać swój towar" - zapytał dziennikarz. Odpowiedź Sawickiego była szokująca: "Są frajerami. Ja szanuję biznesmanów, a nie frajerów. Jeśli zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy, ich wybór. Wolny kraj, demokracja. Każdy korzysta z tego, co uważa za bardziej stosowne". Nie było to żadne przejęzyczenie. Następne pytanie dziennikarza brzmiało: "W Polsce od lat piętą achillesową naszej gospodarki są gigantyczne marże pośredników, czy to spojrzymy na węgiel, czy na wspomniane jabłka przemysłowe, cena płacona np. rolnikowi nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w spadku cen np. soku jabłkowego. Czy ma Pan jakiś plan, żeby Polacy zarabiali więcej na swojej pracy?"Co odpowiedział na to
Marek Sawicki? "Trudno żałować frajerów, którzy dają się oszukiwać".Kolejne pytanie Mariusza Giereja: "Polski rolnik sprzedaje jabłka przemysłowe do przetwórni po 12 groszy. Wyjeżdżając za granicę do Niemiec, dostaje 7,5 euro za godzinę przy zbiorze takich jabłek. Niemiecki rolnik dostaje 1 złoty za kilogram takich jabłek. Czym się polskie jabłka różnią od niemieckich, że jest taka dysproporcja w cenie?"Odpowiedź ministra Sawickiego: "Jabłka niczym się nie różnią. Nasze są lepsze od niemieckich, natomiast nasi producenci są od niemieckich głupsi i albo zaczną podpatrywać i to samo stosować, albo ciągle narzekać i oczekiwać, że minister za nich to rozwiąże".
Źrodło. Niezalezna.pl.
I minister miałby rację gdyby nie małe ale. A to już nie jest wina rolnika tylko ministra rolnictwa bo nie potrafi załatwić takich samych dopłat jakie ma rolnik niemiecki czy francuski. Druga sprawa tam rolnik należne mu pieniądze ze odstawiony towar otrzymuje z dokładnością szwajcarskiego zegarka a państwo ściga nieuczciwych odbiorców. No a w Polsce odbiorcy produktów rolnych to grupa spokrewnionych z najwyższą władzą bandytów i dlatego u nas mamy tylu „frajerów” bo takie cwaniaczki partyjne jak minister Sawicki żerują na ich biedzie. W Niemczech rolnikowi państwa pomaga kiedy tylko się o taka pomoc zwróci a w Polsce zanim doczeka się pomocy to już łopatą po nim pukają. W ministra Sawickiego rolnicy na początku roku jajkami rzucali, dziś powinni kamieniami albo na kosach go wynieść. Sawicki tak się zna na rolnictwie i potrafi kierować ministerstwem jak niemowlę na seksie.
Cytuję: "zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy, ich wybór".
Tylko minister zapomniał dodać że te jabłka trzeba zutylizować aby otrzymać 27 groszy za jeden kilogram. No a kilogram utylizacji jabłek kosztuje średnio kilka złotych. Zatem kto tu jest frajerem panie ministrze?
17 09 2014 Platforma stoi u progu wewnętrznej wojny.
Znaczy się ewolucja PO Pełowsku. Osły chodzą do szkoły, woły na nich pracują a świnie rządzą. Było sobie życie. Zagmatwane historie Tuskowe.
Jeszcze nie tak dawno premier Tusk bo w marcu tego roku straszył Polaków wojną. Czy już wtedy wiedział że ma zapewniony azyl w Brukseli.
Zacytuję: Tusk ogłosił, że 1 września polskie dzieci mogą w ogóle nie pójść do szkoły. Powiedział to przed kamerami, prezentując kandydatów PO do Parlamentu Europejskiego. "Te wybory być może są o tym, czy dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły" - to są jego słowa. Sprawiał przy tym wrażenie trzeźwego, ba, minę miał zaciętą, prawie jak Józef Beck, gdy 5 maja 1939 roku w polskim Sejmie mówił Niemcom: "My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor".
Znaczy się - wojna! Tylko kto nas, groźny Tusku, zaatakuje? Dziadek z Wehrmachtu, z kolegami? A może Stirlitz, a ciocia Angela z Bundeswehry (ma kobieta trochę polskiej krwi) będzie nas bronić?
Nic w tym dziwnego w tym, że Ewa Kopacz w ostatniej chwili chciała się wycofać.
Nie było jednak chętnego na zastępstwo.
Początek sierpnia,Donald Tusk oswaja się z myślą o wyjeździe do Brukseli i zaczyna szukać nowego premiera. W grę od początku wchodzą tylko trzy osoby: Elżbieta Bieńkowska, Jan Krzysztof Bielecki i Ewa Kopacz. Każdego z nich Tusk sonduje z osobna.
Bieńkowska nie chce słyszeć o premierostwie. Rozmowa jest na tyle burzliwa, że Tusk orientuje się, że to nie kokieteria. Bieńkowska naprawdę nie
chce być premierem. Bielecki też mu odmawia bo do krajowej polityki wracać nie chce.
Polityk zbliżony do Kancelarii Premiera: – A Kopacz się zgodziła, jako jedyna.
Sikorski nie widzi siebie w tym rządzie.
Czwartek, późny wieczór – dwa dni przed wyborem nowego szefa Rady. Do Belwederu przyjeżdża Donald Tusk. Rozmowa toczy się w cztery oczy i dotyczy głównie Ukrainy oraz zbliżającego się szczytu Unii. Prezydent jest wtajemniczony w grę prowadzoną przez Polskę. Wie, że kandydujący na stanowisko szefa unijnej dyplomacji minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski występuje w roli „zająca”, a prawdziwą stawkę stanowi fotel przewodniczącego Rady Europejskiej dla Tuska. Szanse są duże, ale to jeszcze nic pewnego. W końcu Tusk przyznaje, że następcę widzi w osobie Ewy Kopacz. Komorowski reaguje bez entuzjazmu, mówi, że można by znaleźć lepszego kandydata. Kogo? Chociażby szefa MON Tomasza Siemoniaka.
Rozmowa robi się nieprzyjemna, Tusk się irytuje. – Zawsze możemy przeprowadzić konstruktywne wotum nieufności – mówi. Sugestia jest jasna. Jeśli Komorowski będzie się opierać, to Platforma załatwi sprawę bez niego. Zgłosi w Sejmie wniosek o dymisję rządu Tuska i wskaże Kopacz na następcę. Prezydent nie będzie miał nic do powiedzenia. W rozmowie pada też nazwisko Radosława Sikorskiego.
Polityk z otoczenia Tuska: – Komorowski powiedział, że jeśli przy okazji powoływania rządu Kopacz dojdzie do zmiany na stanowisku ministra spraw zagranicznych, to on nie będzie rozpaczać. Współpracownik głowy państwa: – To nieprawda, było odwrotnie. Prezydent opowiadał nam, że sprawę poruszył sam Tusk, powołując się na swoją rozmowę z Sikorskim. Miał premierowi powiedzieć, że jeśli Kopacz zostanie premierem, to on nie widzi siebie w rządzie.
Na koniec do Belwederu zostają doproszone jeszcze trzy osoby: Kopacz, Siemoniak i właśnie Sikorski. Rozmowa już się jednak nie klei i spotkanie szybko się
kończy. Tusk wsiada do rządowego audi i wraca na Parkową.
Która z wersji dotyczących Sikorskiego jest prawdziwa? Tego rozstrzygnąć się nie da.  Pozbycie się Sikorskiego byłoby jednak na rękę zarówno premierowi, jak i prezydentowi. Z punktu widzenia Tuska pozostawienie tak popularnego polityka w rządzie mogłoby zachwiać pozycją namaszczonej przez niego następczyni. Z kolei Komorowski mógłby od nowa ułożyć sobie nie najlepsze dotąd relacje z MSZ.
To sukces polskiej szarży.
Sobota – dzień wyboru Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Gdy na konferencji prasowej w Brukseli pada pytanie o nowego polskiego premiera, odpowiada: – Jeśli chodzi o kwestie krajowego porządku i nowego układu rządowego w Polsce, będę do państwa dyspozycji we wtorek.
Ludzie z pałacu głowią się, o co chodzi. Tusk nawet słowem nie wspomniał, że zgodnie z konstytucją kandydata na szefa rządu wskazuje prezydent.
Czyżby zdecydował się na wojnę z Komorowskim i chciał dokonać wymiany za pośrednictwem konstruktywnego wotum? A może tylko zaszumiało mu w głowie od sukcesu? Na wszelki wypadek Bronisław Komorowski, który tego wieczora ogląda na Stadionie Narodowym okazałe zwycięstwo polskich siatkarzy w meczu otwarcia mistrzostw świata, rewanżuje się podobnie. Zapytany o wybór Tuska na nowego szefa Rady stwierdza bezosobowo, że „polska szarża odniosła dzisiaj gigantyczny sukces”. – Cieszmy się – mówi. O gratulacjach zapomina.
Zeszły tydzień – poniedziałek. Późnym wieczorem Donald Tusk jest gościem programu „Tomasz Lis na żywo”. Ton jego wypowiedzi jest już całkiem inny.
Zapytany o swojego następcę odpowiada: – Tę informację przedstawi Polakom prezydent, on będzie wyznaczał kandydata na premiera.
Wtorek. Plotka o tym, że popularny szef dyplomacji wylatuje z rządu, krąży już powszechnie. W Kancelarii Premiera powstaje nowy scenariusz: dotychczasowy
wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk, który liczył na schedę po Ewie Kopacz, ma wejść do rządu. Zaś nowym marszałkiem Sejmu zostanie Sikorski.
Do rozwiązania pozostaje jeszcze tylko kwestia obsady jego resortu. Padają różne nazwiska – były minister Adam Rotfeld, ambasador w Waszyngtonie Ryszard Schnepf, byli europosłowie Paweł Zalewski czy Paweł Kowal – ale decyzji jeszcze nie ma.
Zaczyna się sondowanie Sikorskiego. Jak się okazuje, nie trzeba go długo namawiać na przeprowadzkę na Wiejską. Ludzie z jego otoczenia przyznają, że minister i tak nie paliłby się z wchodzeniem do nowego rządu. Po pierwsze, nie wierzy w sukces nowej premier, a po drugie, bycie ministrem u Kopacz to nie
to samo co bycie ministrem u Tuska. Jeśli propozycja objęcia funkcji marszałka zostanie utrzymana, to chętnie z niej skorzysta.
Wydaje się, że będzie to z korzyścią dla wszystkich. Kopacz pozbędzie się z rządu polityka, który mógłby ją przyćmić, Komorowski uzyska większy wpływ na
politykę zagraniczną rządu, a Sikorski otworzy w swojej politycznej biografii nową kartę.
We wtorek wieczorem na Parkowej Tusk wydaje dla swoich ministrów pożegnalną kolację. Pierwsi, jeszcze przed dziesiątą, spotkanie opuszczają Sikorski i
Bieńkowska. Najdłużej zostaje szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który w rezydencji premiera wychodzi po północy. Wie, że w nowym rządzie go nie będzie. Jego dymisji w związku z aferą podsłuchową domaga się PSL.
Lojalność wobec państwa i przełożonych.
Środa. Rano Tusk spotyka się ze swoją kandydatką na premiera. Rozmowa, która miała być tylko formalnością, niespodziewanie przedłuża się do trzech godzin. Współpracownicy Tuska nawzajem uspokajają się, że to tylko hamletyzowanie, ale z boku sytuacja wygląda poważnie. Kopacz jest tak przerażona,
że w ostatniej chwili próbuje znaleźć kogoś na swoje zastępstwo. Namawia Bieleckiego, ale bezskutecznie.
Punktualnie o piętnastej rozpoczyna się posiedzenie zarządu Platformy. Tusk przyznaje, że pani marszałek kilka godzin temu miała kryzys i chciała się wycofać, ale jakoś udało mu się ją przekonać. Po długiej dyskusji marszałek Senatu Bogdan Borusewicz proponuje głosowanie. Tusk się jednak nie zgadza i zamiast tego pyta, czy zarząd popiera kandydaturę Ewy Kopacz. Odpowiadają mu brawa. Ze ścisłej czołówki Platformy brakuje tylko Sikorskiego, który stwierdził, że wszystko zostało już rozstrzygnięte, i postanowił wylecieć do Wielkiej Brytanii dzień przed rozpoczęciem szczytu NATO. Dzięki temu nie tylko uniknął oklaskiwania Kopacz, ale też wymigał się od wspólnej podróży z prezydentem, który do Newport wybierał się dopiero w czwartek.
Pod koniec zarządu głos zabiera Ewa Kopacz. Po porannym kryzysie nie ma już śladu, pani marszałek wygłasza mowę, w której nie wspomina ani o swoich wahaniach, ani o obawach. Sala jest podzielona. Politycy związani ze spółdzielnią są zachwyceni, ale są i tacy, którzy zastanawiają się, czy to oznacza, że nowa pani premier nadal będzie słuchać poleceń swojego poprzednika. Bez względu na wszystko kandydatura Ewy Kopacz staje się faktem.
Bronisław Komorowski na konferencji prasowej zwołanej już po posiedzeniu zarządu PO mówi, co prawda, że rekomendacje partyjne nie są dla niego wiążące, a procedura wyboru nowego premiera „to nie sprawy hop-siup”, ale to tylko słowa. Wieczorem do Belwederu przyjeżdża Donald Tusk. Spotkanie trwa tylko godzinę i częściowo dotyczy szczytu NATO. Gdy schodzi na sprawy krajowe, prezydent powtarza, że jego zdaniem byli lepsi kandydaci, ale ostatecznie przyjmuje do wiadomości rekomendację dla Kopacz. Decyzja Platformy wywołuje mieszane uczucia nie tylko w otoczeniu prezydenta, ale także w części
Platformy i PSL. Swoje odejście z Kancelarii Premiera zapowiedzieli już zaufany współpracownik Tuska Igor Ostachowicz i rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Z rządem chętnie rozstałby się też minister Paweł Graś. Kandydatura Kopacz nie w smak jest również szefowi klubu ludowców Janowi Buremu – to marszałek Sejmu wydała zgodę agentom CBA na przeszukanie jego pokoju hotelowego i gabinetu.
Ostatni czwartek. Wieczorem trwa narada u Tuska. Padają argumenty przeciw oddaniu stanowiska marszałka Sejmu Sikorskiemu. Współpracownicy przekonują, że to za duże ryzyko, bo będzie miał za dużo czasu na robienie polityki. Jest groźba, że za bardzo urośnie, zawiąże sojusz z Grzegorzem
Schetyną i będzie czekał na potknięcie Kopacz. Ostateczna decyzja w tej sprawie jednak nie zapada. Wszystko ma się rozstrzygnąć po powrocie Sikorskiego
z Newport. Tusk jest już umówiony z nim na rozmowę.
Poseł PO kojarzony z partyjną spółdzielnią, frakcją wspierającą Kopacz, przyznaje: – Po wyborze Tuska wszyscy jesteśmy w euforii, ale to złuda. To, że
między Komorowskim i Kopacz nie będzie miłości, widać już dziś. Za rogiem czai się Schetyna, a przecież jest jeszcze Sikorski. Jak zostanie marszałkiem, zacznie budować swoją pozycję. Jeśli nie – będzie pałał żądzą odwetu. Jak nie wygramy wyborów samorządowych, przywództwo Ewy zostanie podmyte. Wtedy może się zacząć piekło. Źródło Newsweek.pl
Co to będzie oj co to będzie jak Tusk Przewodniczącym Rady Europejskiej będzie.
Aż chce się odpowiedzieć nic nie było i nic nie będzie albo ciemno było wszędzie i ciemno będzie. Marionetkowe państwo UNIA z marionetkowym przewodniczący D. Tusk, który w tym teatrze dobrze zarobi ale nic dla Polski nie zrobi. Media głównego nurtu w Polsce przedstawiają Donalda Tuska, który obejmie urząd Przewodniczącego Rady Europejskiej 1 grudnia, jako nowego „papieża” Unii Europejskiej, który będzie w stanie przewrócić Alpy, zmienić lewostronny ruch w Wielkiej Brytanii czy też zabronić Włochom produkcji Chianti. Tymczasem funkcja ta tak naprawdę oznacza wyłącznie symboliczną „władzę” czy wręcz ma charakter marionetkowy. Wskazuje na to nie tylko prawo UE, ale dotychczasowa, dość groteskowa 5-letnia aktywność obecnego
Przewodniczącego Rady Europejskiej, Belga Hermana Van Rompuy’a. Podkreślić należy, iż jak to zwykle w UE bywa, że nawet te realne kompetencje Przewodniczącego w pewnej mierze stoją w sprzeczności z tym, czym ma się zajmować tzw. Wysoki Przedstawiciel ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, którym została b. włoska komunistka Federica Mogherini, uległa wobec Kremla. Zastąpi ona Brytyjkę (także o lewicowych poglądach)
Catherine Margaret Ashton. Uprawnieniem Przewodniczącego Rady ma być bowiem reprezentowanie Unii Europejskiej na zewnątrz w sprawach
dotyczących wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale „bez uszczerbku w stosunku do Wysokiego Przedstawiciela ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa”. Inaczej mówiąc UE będzie miała dwóch „ministrów spraw zagranicznych. Przewodniczący Tusk będzie więc przewodniczył Radzie Europejskiej i prowadził jej prace, zapewniał przygotowanie i ciągłość prac Rady Europejskiej we współpracy z przewodniczącym Komisji, przedstawiał Parlamentowi Europejskiemu sprawozdanie z każdego posiedzenia Rady Europejskiej. Rada Europejska składa się z głów państw lub szefów rządów państw członkowskich i na mocy Traktatu z Lizbony jest instytucją mającą za zadanie wyznaczanie ogólnych kierunków rozwoju Unii. Zbiera się tylko dwa razy w ciągu półrocza i podejmuje decyzje zazwyczaj w drodze konsensusu, czasem w drodze głosowania. Przewodniczący Rady Europejskiej nie bierze udziału w takim
głosowaniu, co także określa jego słabą pozycję. Tak naprawdę Unią rządzą szefowie państw najsilniejszych, np. Niemiec, a nie marionetkowy
Przewodniczący Rady Europejskiej, którym od 1 grudnia będzie Donald Tusk. Tak więc cały medialny jazgot w Polsce, który ma nam wmówić, że nasz kraj spotkało wielkie szczęście i teraz wszechmocny Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk będzie dla Polski robił „cuda”, to kolejna seria kłamstw.
Nieco wcześniej wmawiano nam, że Jerzy Buzek jako Przewodniczący Parlamentu Europejskiego będzie naszym potężnym lobby w UE. Szybko okazało się, że to nieprawda. Także teraz funkcja Tuska ma charakter symboliczny. Tusk został po prostu osobiście nagrodzony przez Angelę Merkel za uległość wobec UE (czytaj Niemiec) i to wszystko. To jemu ma być teraz dobrze, a nie Polakom. Gdyby nawet stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej wiązało się z jakimiś konkretnymi kompetencjami, Tusk nic by dla nas nie zrobił, gdyż jako premier udowodnił już, iż po pierwsze nie umie, po drugie – nie chce i po trzecie – i najważniejsze – nie może... źródło: aferyprawa.eu
03 07 2014 "Fakt": Ponad 1,5 mln zł na "trzynastki" w biurach poselskich.
Wyjątkową hojność posłów, którzy lekką ręką rozdają trzynaste pensje pracownikom swych biur, piętnuje czwartkowy "Fakt". "Nie dość, że pracownicy biur poselskich zarabiają miesięcznie nawet 6,5 tys. zł, to jeszcze raz w roku dostają tzw. trzynastki. Oczywiście fundujemy je my, a nie posłowie z własnych kieszeni!" - oburza się tabloid. Posłowie, którzy zatrudniają w swoich biurach pracowników na etacie, co roku występują do Kancelarii Sejmu o wypłacenie im trzynastki. "Fakt" dotarł do dokumentu, z którego wynika, że o trzynastki za 2013 rok wystąpiło 455 posłów. Kosztowało to podatników ponad 1,6 mln zł, a pracownicy posłów otrzymali średnio niemal 2,5 tys. zł. Tabloid podkreśla, że w Sejmie są jednak szczególnie hojni posłowie- pracodawcy. Jednym z nich
jest były minister finansów Jacek Rostowski, który w formie trzynastki wypłacił swemu pracownikowi prawie 6,5 tys. zł! Trochę gorzej, ale nadal hojnie, wynagradza także premier Donald Tusk, u niego można zarobić średnio ponad 3,5 tys. zł. Tylko pozazdrościć takich zarobków! - komentuje dziennik.
Co posłowie mają na koncie? Najbogatsi i najbiedniejsi posłowie. Takie emerytury biorą posłowie. Niżej na tej stronie.
12 06 2014 Ministrowie zarabiają nie tylko w resortach.
Dzięki analizie opublikowanych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów oświadczeń majątkowych wiemy, którzy członkowie rządu mogą pochwalić się największymi dochodami za 2013 rok. Kierowanie resortem to niezwykle odpowiedzialne zadanie, za które osoby piastujące funkcję ministerialną inkasują rocznie ok. 150 tys. zł, przy czym ostateczna kwota zależy od stażu pracy w administracji, bo obok wynagrodzenia zasadniczego ministrowie otrzymują dodatki za wysługę lat. Taka suma, choć zdecydowanie wyższa niż zarobki wielu przeciętnych Polaków, nie robi wrażenia, jeśli spojrzy się chociażby na wynagrodzenie szefów służb specjalnych czy najważniejszych organów państwa.
Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak w zeszłym roku zarobił ponad 390 tys. zł,
a szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Dariusz Łuczak prawie 300 tys. zł.
Ministrowie, chcąc osiągnąć takie wyniki, muszą dorabiać do resortowych pensji, co rzeczywiście czyni większość z nich. Dochody uzyskane w walutach obcych przeliczyliśmy na złotówki według kursów średnich NBP z 2 czerwca 2014 roku.
Miejsce 1. Lena Kolarska- Bobińska, minister nauki i szkolnictwa wyższego. W ostatnim roku zarobiła: 511 077, 94 zł. Większą część zeszłego roku spędziła w Parlamencie Europejskim i stamtąd czerpała dochody. Oprócz wykładów na uczelni udało jej się zarobić na wynajmie nieruchomości. Zainkasowała również
ponad 47 tys. zł emerytury. Pół miliona złotych w 12 miesięcy robi wrażenie.
Miejsce 2. Rafał Trzaskowski, minister administracji i cyfryzacji. W ostatnim roku zarobił: 421 016, 57 złW zeszłym roku jego pensja, jako europosła,
wyniosła prawie 395 tys. zł. Już jako minister musiał od grudnia 2013 roku zacząć przyzwyczajać się do znacznie niższego uposażenia szefa resortu administracji i cyfryzacji. Jego konto zasiliły również tantiemy z ZAiKS-u i dochody z wykładów na uczelni.
Miejsce 3. Donald Tusk, premier. W ostatnim roku zarobił: 243 965, 16 zł. Premier w zestawieniu najlepiej zarabiających członków Rady Ministrów rokrocznie nie może wygrać. Nie inaczej jest i teraz, mimo że rząd opuścił Jacek Rostowski, który w ostatnich latach legitymował się najwyższymi dochodami.
Donald Tusk, oprócz rządowego wynagrodzenia, zarabia na wynajmie nieruchomości i pełnieniu mandatu posła.
Miejsce 4. Janusz Piechociński, minister gospodarki, wicepremier. W ostatnim roku zarobił: 237 189, 32 zł. Wicepremier Janusz Piechociński może pochwalić się jednym z najwyższych dochodów z samego tylko tytułu zasiadania w rządzie – ponad 207 tys. zł. Reszta to dieta poselska i zyski z praw autorskich.
Miejsce 5. Włodzimierz Karpiński, minister Skarbu Państwa. W ostatnim roku zarobił: 226 427, 41 zł. W zeszłym roku Włodzimierz Karpiński awansował z sekretarza stanu w resorcie administracji i cyfryzacji na ministra Skarbu Państwa. Przez cały ten czas zasiadał też w ławach poselskich. Dochody czerpał również z giełdowej spółki Zakłady Azotowe Puławy, której kiedyś był członkiem zarządu.
Miejsce 6. Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznychW ostatnim roku zarobił: 215 798, 07 z. łSzef dyplomacji okazał się niezwykle obrotny.
Mimo przewodzenia jednemu z najważniejszych resortów znalazł czas, by wypełniać funkcję posła, zarządzać dzierżawą gruntów i zagranicznymi papierami wartościowymi. Minister odcina również kupony w formie tantiem od napisanych lata temu książek.
Miejsce 7. Elżbieta Bieńkowska, minister infrastruktury i rozwoju, wicepremier. W ostatnim roku zarobiła: 209 328, 60 zł. Uważana za jednego z najbardziej
efektywnych ministrów w rządzie Donalda Tuska Elżbieta Bieńkowska w ostatnim roku pensję szefa resortu infrastruktury i rozwoju uzupełniła dietą senatora. Zresztą jako jedyna ze składu rządu zasiada w izbie wyższej parlamentu.
Miejsce 8. Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego. W ostatnim roku zarobił: 205 000, 00 zł. Bogdan Zdrojewski w 2013 roku czerpał dochody z szefowania resortowi kultury i zasiadania w polskim parlamencie. Niedługo, dzięki wyborcom, te dwie funkcje zamieni na jedną, ale za to zdecydowanie lepiej płatną – zostanie posłem do Parlamentu Europejskiego.
Miejsce 9. Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej. W ostatnim roku zarobił: 202 909, 08 zł. Minister obrony narodowej dochody z pracy w Radzie
Ministrów uzupełnia wynajmowaniem należących do niego nieruchomości.
Miejsce 10. Marek Biernacki, minister sprawiedliwości. W ostatnim roku zarobił: 201 693, 16 zł. Szef resortu sprawiedliwości w 2013 roku osiągnął
dochody z czterech źródeł. Oprócz wynagrodzenia z ministerstwa pobrał uposażenie poselskie oraz dietę z tytułu zasiadania w Krajowej Radzie Sądownictwa. Zarobił również na handlu papierami wartościowymi.
Te zarobki dla zwykłych Polaków są trudne do ogarnięcia skoro proponuje się im obniżki pensji lub znaczne redukcje zatrudnionych.
Niech to będzie wyrazem mojej obywatelskiej euforii.
Rząd zawsze się wyżywi, a Wy możecie żreć szczaw z nasypu! – piszą internauci.
Robią wszystkich w bambusa przydałby się z lamusa choć figowy liść
Mówisz mi wnuku, że jękły głuche kamienie a ideał sięgnął bruku.
Władysław Bartoszewski niedawno został określony przez przywódcę Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska jako „najlepszy polski życiorys”
i jako „najlepsza polska biografia”. Tenże pan Tusk już jako premier RP powołał Bartoszewskiego na sekretarza stanu do spraw zagranicznych w kancelarii premiera. W ostatnim czasie nadeszła również wiadomość, że Senat KUL postanowił akurat teraz uhonorować Władysława Bartoszewskiego doktoratem honoris causa, nie bacząc na bezprzykładną serię wyzwisk i obelg, jakimi popisał się pan Bartoszewski w ostatniej kampanii wyborczej.
Władysław Bartoszewski Kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel państwa Izrael. Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w
Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska.
Miał zaledwie 17 lat kiedy 19 września 1940 został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez hitlerowców. Dostał się do Oświęcimia
i przypadkowo był w tym samym transporcie co Witold Pilecki. Bartoszewskiego zwolniono z Oświęcimia po kilku miesiącach – 8 kwietnia 1941, co było wydarzeniem niespotykanym. Natomiast Pilecki dopiero po ponad 2 latach, 27 kwietnia 1943 zdecydował się na ucieczkę z obozu
do którego poszedł z własnej woli.
Według Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego Czerwonego Krzyża; oficjalnym powodem był zły stan zdrowia. Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano wstawiennictwu siostry Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, a nawet wyszła za mąż za SS- mana. Jednak według
relacji prof. Miry Modelskiej- Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, pracownika administracji Białego Domu, istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był kolaborantem. Świadek opowiadał, że spotkał się z Bartoszewskim w Oświęcimiu, znał m.in., szczegóły na
temat wykształcenia Bartoszewskiego. Twierdził, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy opuścili Oświęcim (notabene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą akowców. Ów świadek jest przekonany, że Bartoszewski był konfidentem.
Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co innego kolaboranci… Tłumaczenie, że go zwolnili ze względów zdrowotnych wydaje
się co najmniej podejrzane. Mimo tego obdarzono go zaufaniem w organizacji katolickiej FOP – Front Odrodzenia Polski, związanym ze Stronnictwem Pracy,
a kierowanym przez pisarkę Zofię Kossak Szczucką. Bartoszewski niemal natychmiastowo po wyjściu z Oświęcimia został wzięty do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzi mogli być pod obserwacja, dla konspiracji to zbyt duże ryzyko.
Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą niemieckiej agentury.
Wystarczy poczytać raporty Pileckiego, żeby wiedzieć, że zwolnienia polskich więźniów się zdarzały i niekoniecznie musieli to być kolaboranci, bo np. za
pośrednictwem jednego z takich zwolnionych rotmistrz przekazywał informację do Warszawy. Nie jest tajemnicą, że władze okupacyjne były podatne na gigantyczną korupcję i dobrą łapówką można było ocalić życie. Według wersji przytaczanej przez przewodników w obozie Auschwitz, Bartoszewski miał kartę
pracy PCK, jego matka pracowała w PCK i zrobiła z niego pracownika Czerwonego Krzyża. Rodzice prawdopodobnie wręczyli łapówki Niemcom, dzięki którym został wezwany przed komisję lekarską. Przed komisją za namową polskiego lekarza, zamaskował swoje rany i udawał, że jest zdrowy
(inaczej nie wypuściliby go, jako „żyjącego dowodu” na mordercze warunki w obozie). Podpisał oświadczenie, że nie ma zastrzeżeń do pobytu
w KL Auschwitz i po prostu wyszedł…
Bartoszewski współpracownik, agent SB?
W 1955 zwolniony z więzienia z powodu złego stanu zdrowia, zaraz po zwolnieniu sąd Wojskowy umorzył postępowanie wobec niego ponieważ z działalności w AK ujawnił się w 1945 r. W związku z tym w 1959 komunistyczny stalinowski sąd wojskowy przyznaje Bartoszewskiemu odszkodowanie za straty
moralne. Dzisiaj wiezionym uczestnikom niepodległościowego podziemia trudno dostać odszkodowanie za utratę zdrowia, a co dopiero za „straty moralne”!
Co innego za Stalina.
Bartoszewski nie jest i nigdy nie był profesorem.
Gdy jeden z internatów zapytał o ten tytuł Niemieckie MSZ, które prezentowało go na ich stronach, natychmiast poprawiono błąd. Niemieckie ministerstwo
spraw zagranicznych usunęło tytuł profesora dla Władysława Bartoszewskiego, ponieważ go nie posiada.
Bartoszewski ma wykształcenie średnie, gdyż skreślono go z listy studentów w 1962 r. na UW. Biografię ma bogatą a podane przez niego fakty są nie do
sprawdzenia. Jednym słowem przez wiele lat wprowadzano ludzi w błąd uznając tytuł profesora Bartoszewskiemu.
Najpierw była wojna, Bartoszewski zrobił maturę w 1939 r., potem studiował polonistykę na tajnym Wydziale Filologicznym UW. Po wojnie reżim PRL robił,
co mógł by uniemożliwić mu dokończenie tych studiów. Złożył na ręce profesora Juliana Krzyżanowskiego pracę magisterską, jednak decyzją rektora UW Stanisława Turskiego został w październiku 1962 skreślony z listy studentów.
Bartoszewski formalnie nie ma nawet tytułu magistra!
Regionalny rząd bawarski nadał mu stopień „profesora wizytującego”, ale na jakiej podstawie?
Profesor wizytujący (z ang. visiting professor lub sessional instructor) – stanowisko na uczelni przewidziane dla pracownika naukowego
lub naukowo- dydaktycznego, który posiada stopień naukowy doktora habilitowanego lub tytuł naukowy profesora i jest na stałe pracownikiem innej uczelni.
Ustawodawca polski dopuszcza zatrudnienie na stanowisku profesora wizytującego osoby, która posiada tylko stopień naukowy doktora oraz znaczne i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, jednak tylko na podstawie umowy o pracę. Powyższe obostrzenia nie dotyczą obcokrajowców, którzy mogą być zatrudniani na stanowisku profesora wizytującego, gdy posiadają doktorat.
W Krakowie był uznawany za wielkiego żydowskiego bohatera, ułatwiono mu wykłady na KUL. Przy wątpliwej maturze okupacyjnej (czy małej maturze)
i 3 doktoratach honoris causa nie mającego wyższych studiów Bartoszewskiego kreowano na „profesora”, ale nie ma on tego tytułu.
źródło: Władysław Bartoszewski – najpiękniejszy polski życiorys aferzysty.
Za http://pokazywarka.pl/
Nie do wiary że to wszystko przytrafiło się jednemu człowiekowi? Właśnie człowiekowi no bo kim jest Bartoszewski skoro dwa najokrutniejsze w dziejach historii ziemi ustroje faszyzm i komunizm darują mu życie pomimo że ich głównym celem była eksterminacja całych narodów.
Bartoszewski pomimo tak złego stanu zdrowia ma już 92 lata a pozazdrościć mu mogą takiej kondycji fizyczno umysłowej nawet dzisiejsi 70 latkowie.
Niejeden z nas chciałby być mieć takie problemy zdrowotne. Zatem czy znane przysłowie „Drzewo, które skrzypi, dłużej w lesie stoi” dotyczy Bartoszewskiego?
Co posłowie mają na koncie? Najbogatsi i najbiedniejsi posłowie. Takie emerytury biorą posłowie.
Oni mogą spokojnie już dziś rzucić wszystko w diabły i żyć wygodnie tylko z oszczędności. A co ze zwykłym Polakiem? Jemu pozostaje czekać na jakieś marne grosze z ZUS i OFE. I jeszcze liczyć, że ten cały ledwie zipiący system emerytalny nie padnie jak domek z kart.

22 05 2014 "Rzeczpospolita": co posłowie mają na koncie?
"Rzeczpospolita" przyjrzała się oświadczeniom majątkowym posłów za 2013 rok. Politycy byli zobowiązani złożyć je do końca kwietnia, w oświadczeniach
nie brakuje zaskakujących pozycji. Obecnie analizą oświadczeń zajmie się Komisja Etyki Poselskiej. Jeśli odkryje nieprawidłowości, zwróci się o wyjaśnienia - tłumaczy gazecie Jerzy Budnik z PO.
Mirosław Koźlakiewicz, Poseł PO posiada majątek o wartości 51 mln zł, nie licząc 1,7 mln akcji spółki Cedrob Ciechanów, w której jest szefem rady nadzorczej. Przez dziennikarzy ironicznie nazywany królem drobiu ma bowiem kilka ferm drobiowych i gospodarstwo rolne. Ma też kilkanaście pojazdów, głównie maszyn rolniczych.
Cezary Kucharski z PO to trzeci najbogatszy poseł w Sejmie. Były reprezentant Polski w piłce nożnej obecnie jest menedżerem piłkarzy. Wśród nich jest
Robert Lewandowski. Kucharski może się też pochwalić największymi dochodami w 2013 roku. W oświadczeniu zadeklarował aż 5,2 mln zł wpływów.
Janusz Palikot inwestuje w dzieła sztuki i zabytkowe meble. Swoje "książki, obrazy, meble i inne przedmioty"wycenia na 3,5 mln zł.
Jan Szyszko z PiS zadeklarował w oświadczeniu majątkowym, iż dysponuje ponad 170 hektarami "pól doświadczalnych".
Krystyna Pawłowicz z PiS oświadczyła, że dysponuje "metalami przemysłowymi", które są warte 100 tys. zł.
Dorota Arciszewska- Mielewczyk z PiS to najbardziej zadłużona posłanka Jej długi wynoszą aż 15,4 mln zł. Posłanka tłumaczy jednak "Rz", że nie są
to jej zobowiązania, lecz jej męża Krzysztofa Mielewczyka, który w ubiegłym roku zginął w katastrofie śmigłowca.

22 05 2013 Ranking Money.pl: Oto najbogatsi i najbiedniejsi posłowie.
Warte wiele milionów fermy i gospodarstwa, wille, plantacja porzeczek, aparat likwidujący owłosienie, kolekcja kart telefonicznych, wyścigowe motocykle, biżuteria czy... drogie zegarki. Posłowie po raz kolejny ujawnili swoje majątki. Wartość tego, co zgromadzili na kontach, w papierach wartościowych, nieruchomościach czy samochodach przekracza 570 mln złotych. Średnio na posła przypada blisko 1,25 mln złotych, a najbogatszy jest polityk PO, król
drobiu Mirosław Koźlakiewicz. Jednak między reprezentantami często tych samych ugrupowań istnieje prawdziwa przepaść. Są tacy, których majątek sięga kilkudziesięciu milionów złotych, ale obok nich w ławach poselskich zasiadają tacy, którzy nie mają prawie nic.
Money.pl przeanalizował i oszacował majątki posłów na podstawie ich oświadczeń złożonych w Kancelarii Sejmu. W pierwszej dziesiątce brylują politycy rządzącej Platformy Obywatelskiej - jest ich aż siedmiu. W tej grupie są: król drobiu, minister rządu Donalda Tuska, ale także dwóch byłych reprezentantów
Polski w piłce nożnej, w tym manager Roberta Lewandowskiego.
Bogactwo posłów to głównie nieruchomości. Do grona dziesięciu najbogatszych wybrańców narodu, oprócz polityków PO, załapał się jeden Ludowiec i przedstawiciel Ruchu Palikota. Najbogatsi zgromadzili razem ponad 165 mln złotych czyli blisko 30 procent całego majątku, jaki ujawnili łącznie wszyscy posłowie. Na czele najbogatszych nieprzerwanie i niezagrożony przez pozostałych, znajduje się Mirosław Koźlakiewicz. Król drobiu z Ciechanowa pochwalił
się majątkiem wyraźnie przekraczającym wartość 48 mln zł. To niemal w całości kurze fermy, pola uprawne, zakłady drobiowe, maszyny, ale też dom i trzy
mieszkania. W gotówce ma niewiele, zaledwie 150 tysięcy złotych. Jednak na pewno nie ma powodów do narzekania. Tylko w ubiegłym roku, jego dochody przekroczyły 2,5 mln złotych. Mirosław Koźlakiewicz nie ukrywa swojej słabości do luksusowych aut. Jeździ pięcioletnim mercedesem ML, wycenionym na ponad 300 tys. złotych.
Dziesięciu najbogatszych posłów
Nazwisko i imię                  Partia          Gotówka*              Nieruchomości i ruchomości                Razem**
1.Mirosław Koźlakiewicz        PO             150 000 zł                        47 905 000 zł                            48,05 mln zł.
2.Andrzej Gut-Mostowy        PO            9 770 000 zł                        9 775 000 zł                            19,54 mln zł
3.Jan Vincent-Rostowski      PO               134 592 zł                        13 634 000 zł                            17,82 mln zł
4.Cezary Kucharski              PO           3 645 020 zł                        12 186 500 zł                            15,83 mln zł
5.Roman Kotliński                 RP                        16 zł                          8 120 000 zł                            12,96 mln zł
6.Roman Kosecki                  PO                53 966 zł                        12 690 000 zł                            12,74 mln zł
7.Roman Kaczor                  PO                   5 790 zł                        10 335 000 zł                            10,34 mln zł
8.Leszek Korzeniowski        PO                  17 690 zł                          9 957 000 zł                             9,97 mln zł
9.Krzysztof Borkowski         PSL            1 892 345 zł                         7 010 000 zł                               9,79 mln zł
10.Grzegorz Raniewicz           PO              200 000 zł                           7 780 000 zł                              8,02 mln zł
źródło Money.pl na podstawie oświadczeń majątkowych posłów * dewizy przeliczone po kursach NBP z 15 maja 2013,**cały majątek deklarowany przez posłów, także z uwzględnieniem akcji i innych papierów wartościowych, które ujęli w oświadczeniach.
Gotówka zawsze budzi najwięcej emocji.
Na kontach złotówkowych i walutowych wszyscy posłowie zgromadzili w sumie ponad 62 mln złotych. Średnio na każdego z nich przypada więc
135,5 tys. złotych. Pod względem zgromadzonej gotówki, podobnie jak w poprzednim zestawieniu, prym wiodą posłowie PO, będący też zarazem wśród najbogatszych: Andrzej Gut-Mostowy i Cezary Kucharski. Temu pierwszemu, w ciągu roku przybyło na kontach blisko 800 tysięcy złotych, jednak
największym przyrostem gotówki może się pochwalić trzeci na tej liście - Krzysztof Borkowski z PSL. W 2011 roku na kontach miał 958 tysięcy złotych,
a teraz ma blisko dwa razy więcej.
Dziesięciu posłów z największą gotówką
Nazwisko i imię                  Partia    W złotych     W euro    W dolarach           Razem (wszystkie waluty)*
1.Andrzej Gut-Mostowy              PO      8 050 000    300 000          150 000              9,77 mln zł
2.Cezary Kucharski                    PO      1 160 000    600 000                    0              3,64 mln zł 
3.Krzysztof Borkowski                PSL      1 889 000          500                400              1,89 mln zł
4.Stanisław Żmijan                      PO      1 520 000          700                      0              1,52 mln zł
5.Zbigniew Kuźmiuk                  PiS        178 000              0          382 500              1,39 mln zł
6.Ryszard Kalisz                          -          858 000              0                      0              0,85 mln zł
7.Józef Zych                              PSL      612 000            514            63 154              0,81 mln zł
8.Artur Dębski                            RP        720 000                0              8 000              0,74 mln zł 
9.Ryszard Zbrzyzny                  SLD      650 000                0                    0              0,65 mln zł 
10.Waldemar Andzel                  PiS        631 000                0              1000                0,63 mln zł
źródło: Money.pl na podstawie oświadczeń majątkowych posłów * po kursach Narodowego Banku Polskiego z 15 maja 2013 roku
Posłowie zadłużeni na 103 mln złotych. Palikot bankrutem?
Zdecydowana większość posłów spłaca kredyty i różnego rodzaju pożyczki. Łącznie ich długi sięgają blisko 103 mln złotych. Są więc ponad pięciokrotnie niższe, niż deklarowany przez parlamentarzystów majątek. Średnio na posła wychodzi ponad 223 tysiące złotych długów. Najczęściej są to zobowiązania w złotych, ale dość częste zdarzają się kredyty w euro i we frankach szwajcarskich.
Co ciekawe, w grupie 10 najbardziej zadłużonych polityków zasiadających w ławach na Wiejskiej jest prawie tyle samo członków PO, co na liście najbogatszych - sześciu. Zobowiązania idą często w parze z bogactwem. Prym wśród zadłużonych wiedzie Janusz Palikot, jeszcze kilka lat temu najbogatszy
z polskich polityków. Jego zobowiązania sięgają 9,69 mln złotych i zgodnie z tym, co przedstawił w oświadczeniu, można powiedzieć, że jest bankrutem.
Majątek szefa Ruchu Palikota jest mniejszy od deklarowanych zobowiązań o ponad 4 mln złotych. Z jego wyjaśnień wynika, że wziął kredyty na zakup nieruchomości, inwestycje kapitałowe, oraz na uregulowanie zobowiązań w imieniu żony Moniki oraz w spółkach w których ma udziały: Dzierwany SA i Księgarnia na Wiejskiej Sp. z o.o.
Dziesięciu najbardziej zadłużonych posłów.
Nazwisko i imię                                 Partia                  Zobowiązania ogółem (w złotych)
1.Janusz Palikot                                  RP                            9,69 mln zł*
2.Leszek Korzeniowski                        PO                          4,31 mln zł
3.Mirosław Koźlakiewicz                      PO                            4,26 mln zł
4.Helena Szymiec-Raczyńska            RP                            3,58 mln zł
5.Roman Kotliński                                RP                              2,8 mln zł
6.Janina Okrągły                                  PO                            1,61 mln zł
7.Piotr Tomański                                  PO                            1,44 mln zł
8.Joanna Fabisiak                                RP                            1,38 mln zł
9.Tomasz Lenz                                    PO                            0,95 mln zł
10.Sławomir Neumann                          PO                            0,85 mln zł
źródło Money.pl na podstawie oświadczeń majątkowych posłów * część to zobowiązania w euro
Najbiedniejsi posłowie z tysiącami na koncie i... długami.
Nie ma posłów, którzy nie mieli by zupełnie nic. Jednak to, co wykazują w oświadczeniach diametralnie odbiega od tego co zamieściliśmy w pierwszej tabeli -
najbardziej zamożnych. Najbiedniejsza, a może nie potrzebująca zbyt wiele jest Małgorzata Gosiewska z PiS. Posłanka zadeklarowała majątek
wart 9 500 złotych, na który składa się ...renault laguna z 2002 roku. Nie dość, że ma puste konta i żadnego innego majątku, to musi spłacać kredyt w wysokości ponad 50 tysięcy złotych.
Wcale nie lepiej wypada drugi na liście - Adam Rybakowicz z Ruchu Palikota. Co prawda zadeklarował 32 tysiące złotych na koncie, ale jednocześnie kredyt do spłacenia w wysokości 100 tysięcy złotych.
Dziesięciu najmniej zamożnych posłów.
Nazwisko i imię                                  Partia                          Wartość deklarowanego majątku
1.Małgorzata Gosiewska                            PiS                                    9 500 zł
2.Adam Rybakowicz                                    RP                                  32 000 zł
3.Marek Poznański                                      RP                                  40 000 zł
4.Agnieszka Kozłowska-Rajewicz              PO                                    43 000 zł
5.Artur Dunin                                              PO                                    44 000 zł
6.Paweł Sajak                                            RP                                    46 000 zł
7.Artur Górczyński                                      RP                                    51 000 zł
8.Ryszard Terlecki                                      PiS                                    77 000 zł
9.Jan Ziobro                                                SP                                    77 000 zł
10.Ewa Kołodziej                                          PO                                  81 000 zł
źródło Money.pl na podstawie oświadczeń majątkowychposłów

Emeryci z Wiejskiej to prawdziwe paniska!
Oni nie wiedzą, co oznacza walka o życie, jaką co miesiąc toczą miliony seniorów pobierających głodowe świadczenia. Wszystko dlatego, że posłowie
emeryci dostają po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Powinni wybierać! Pensja poselska lub emerytura. Może wtedy skutecznie zajęliby się losem innych emerytów - mówią nam seniorzy.
W Sejmie jest kilkudziesięciu parlamentarzystów, którzy jednocześnie pobierają pensję poselską, czyli około 12 500 zł i emeryturę.
W tabelce obok wymieniliśmy część z nich. Na podstawie oświadczeń majątkowych wyliczyliśmy, jaką dostają emeryturę.
Na przykład Józef Racki (69 l.) z Polskiego Stronnictwa Ludowego pobiera co miesiąc około 5000 zł emerytury. Do tego dostaje pensję i dietę poselską, czyli w sumie około 17 500 złotych. A co zrobił dla emerytów, którzy mają głodowe świadczenia? Między innymi zagłosował przeciw podwyższeniu kwoty
waloryzacyjnej do 84 złotych brutto.
Posłowie, zanim coś uchwalą w sprawie emerytur, najpierw niech zejdą na ziemię i sami spróbują przeżyć za te marne grosze, które dają nam, zwykłym emerytom. Jestem oburzony postawą zwłaszcza posłów będących jednocześnie na emeryturze. Nie dość, że normalni ludzie na emeryturze czy rencie
ledwo wiążą koniec z końcem, to jeszcze ogranicza im się możliwość dorobienia przyzwoitych pieniędzy. Niektórzy muszą wybierać - albo emerytura, albo pensja, a posłowie nie mają takich dylematów - komentuje nam Helena Karejwo (67 l.), emerytka dorabiająca na pół etatu jako księgowa, z Korycin
(woj. podlaskie). I dodaje, że emeryci parlamentarzyści powinni wybierać: świadczenie z ZUS lub pensja parlamentarna.
Takie emerytury biorą posłowie:
Anna Bańkowska (66 l.) z SLD emerytura: 3480 zł
Andrzej Głażewski (68 l.) z PO emerytura: 5000 zł
Teresa Hoppe (65 l.) z PO emerytura: 2900 zł
Józefa Hryniewicz (67 l.) z PiS emerytura: 3500 zł
Ligia Krajewska (63 l.) z PO emerytura: 3000 zł
Józef Lassota (69 l.) z PO emerytura: 3180 zł
Krystyna Łybacka (66 l.) z SLD emerytura: 3730 zł
Maria Nowak (62 l.) z PiS emerytura: 3000 zł
Mirosław Pawlak (70 l.) z PSL emerytura: 3694 zł
Stanisława Prządka z SLD emerytura: 3450 zł
Józef Racki (69 l.) z PSL emerytura: 5000 zł
Jan Szyszko (68 l.) z PiS emerytura: 4250 zł
Genowefa Tokarska (63 l.) z PSL emerytura: 3140 zł
Józef Zych (74 l.) z PSL emerytura: 4370 zł
Stanisław Żelichowski (68 l.) z PSL emerytura: 4900 zł
15 04 2014 Niemcy zaczęli dostarczać gaz Ukraińcom.
Niemiecki koncern energetyczny RWE rozpoczął dostawy gazu ziemnego na Ukrainę przez Polskę - podał we wtorek koncern RWE.
Niemcy posiadają jedne największych złóż gazu ziemnego na świecie zlokalizowane Bałtyku. No i bezpieczeństwo energetyczne mamy zapewnione.
Zamiast rosyjskiego, niemiecki gaz będziemy kupować. Ciekawe o ile będzie tańszy? Podobno aż o 50%.

16 04 2014 r Putin do Merkel: Ukraina na krawędzi wojny domowej.

Prezydent Rosji Władimir Putin ostrzegł kanclerz Niemiec Angelę Merkel, że Ukraina znalazła się na krawędzi wojny domowej po tym, jak władze w Kijowie wysłały armię przeciw separatystom na wschodzie kraju.Merkel co chciała ugrać na konflikcie ukraińskim to już osiągnęła. Niemcy stają się nagle
największym dostawcą gazu w Europie. Merkel i Putin droczą się za przeproszeniem jak para zakochanych a przede wszystkim robią wspólnie dobre interesy.
No a w Polsce drożyzna szaleje a rząd z nas się śmieje. Wielkanoc 2014 o 100 zł droższa niż rok temu.
Więcej na podstronie: Główna.

16 04 2014 Pojazdy opancerzone z rosyjskimi flagami na ulicach Kramatorska i Słowiańska.
Ukraina zawsze była podzielana i zwaśniona. Podobno kozaka nie można okiełznać bo on wolny jest jak wiatr. Na Ukrainie żyje bardzo dużo Rosjan.
Postarał się o to Stalin i jego następcy. Ktoś na Ukrainie musi zaprowadzić porządek bo sami tego nie zrobią. A ja nie chciałbym aby z nieba lecia kasza mana. To już przerabialiśmy kiedy uległ awarii reaktor w Czarnobylu. Tylko że dzisiaj to może być w dużo większej skali i bardziej groźne.
Politycy z USA i niektórzy z Polski chcą jak najszybciej dostarczyć broń na Ukrainę. Czekaja tylko jaki bank zechce to skredytować. Zaś Zachodnia Europa nie
chce drażnić Putina. No to kto tu dąży do konfrontacji? Przecież cały ten konflikt ukraiński idzie o gaz.
Wybudowano za miliardy euro Gazociąg Północny który nie przynosi spodziewanych zysków, Ukraina stoi na przeszkodzie.
Przy szampanie, aplauzie i oklaskach na salonach wielu Ukraina straci niepodległość a Polska zapłaci słony rachunek za nierozważną politykę Tuska.
Za która już płacimy.
Ukraina: Gdzie Tymoszenko? Gdzie Kliczko?
Na salonach europejskich szampan leje się litrami, kawior podają kilogramami a na Ukrainie krew się leje strumieniami.
Taka to już jest ta demokracja. Ano komunizm był zły chcieliśmy mieć lepiej no to i mamy to co chcieliśmy.
Unia tylko oliwy do ognia dolewa i czeka kiedy Putin wejdzie na Ukrainę.
No a Putin na złość wszystkim nie ma najmniejszej ochoty na to bo wie że NATO pozostanie bierne a na następny Afganistan Rosji nie jest stać.
Unijnym politykom trzymającym stery Unii pasowałby taki scenariusz. W nadchodzących wyborach mogliby zapobiec rozpadowi Unii.
Powinniśmy być wdzięczni Putinowi że postawił wojska na granicy Ukrainy. Banderowcy i inne organizacje terrorystyczne działające na terenie Ukrainy tak śmiało sobie nie poczynają. Inaczej mielibyśmy sytuację groźniejszą jeszcze jak w byłej Jugosławii. Co niektórzy senatorowie USA mają pretensję do prezydenta Obamy, że jeszcze broni na Ukrainę nie dostarczył znaczy się nie została sprzedana bo amerykanie nic darmo nie dają.
A Putin nadal czeka na jeden malutki krok ze strony NATO, USA by rozwiązać problem na Ukrainie.
Przede wszystkim należy powstrzymać niepotrzebny rozlew krwi rozbrajając bojówki. No a kto ma to zrobić jak armia ukraińska praktycznie nie istnieje?
Tylko siły międzynarodowe.

11 04 2014 "Kommiersant" o liście Putina do liderów 18 krajów europejskich.

Prezydent Rosji oficjalnie ostrzegł największych odbiorców rosyjskiego gazu w Europie przed możliwością wstrzymania dostaw z powodu kryzysu na Ukrainie -
podkreśla "Kommiersant", komentując list Władimira Putina do przywódców 18 krajów europejskich.
Arcyciekawa rozgrywka zapowiada się na spotkaniu w Genewie. Putin pomimo że osamotniony ma wielkie szanse na zwycięstwo bo Stany Zjednoczone i UE mają zupełnie inne plany wobec Ukrainy. Jedni i drudzy chcą maksymalnie zarobić na kryzysie ukraińskim a chytry dwa razy traci.
Oby tylko pomoc finansowa z MFW nie została przeznaczona na zakup broni przez rząd Ukrainy bo dojdzie do wielkiego nieszczęścia.
Stany Zjednoczone myślą nadal że skoro dwie wojny światowe przebiegały poza ich terytorium to i trzecia przebiegnie tak samo.
Oby się nie pomylili. Ja nie mam nic przeciwko temu gdyby powstała silna Euroazjatycka Unia Gospodarcza i stała się  konkurentem dla Unii Europejskiej.
Wtedy może, wreszcie coś zaczęłoby się zmieniać nie tylko w Polsce.

11 04 2014 Ławrow do Kerry'ego: Niech USA zapobiegną użyciu siły na Ukrainie.

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wezwał w piątek amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego do użycia wpływów USA, by przekonać rząd Ukrainy do odstąpienia od ewentualnego użycia siły przeciwko uczestnikom separatystycznych protestów.
Putin rozmieszczając swe wojska przy granicy w pełnej gotowości zrobił wszystko co mógł by powstrzymać dalszy rozlew krwi na Ukrainie.
Teraz czeka na krok ze strony NATO i USA by zakończyć konflikt ukraiński. Dlaczego na terenie Ukrainy nie ma jeszcze oddziałów ONZ?
Należy powstrzymać niepotrzebny rozlew krwi rozbrajając bojówki. No a kto ma to zrobić jak armia ukraińska praktycznie nie istnieje?
Tylko siły międzynarodowe. No tak, tylko niektórzy senatorowie USA mają pretensję do prezydenta Obamy, że jeszcze broni na Ukrainę nie dostarczył
znaczy się nie została sprzedana bo amerykanie nic darmo nie dają.

10 04 2014 "Sueddeutsche Zeitung": Europa bezradna wobec Putina.
Prezydent Rosji Władimir Putin, pomimo ostrzeżeń ze strony Niemiec i innych krajów UE, nadal "bawi się zapałkami" na Ukrainie.
Europa sprawia wrażenie bezradnej - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Dziś Europa Wschodnia i ta Zachodnia jest podzielona jeszcze bardziej kiedy dzieliła ją Żelazna Kurtyna. Wszyscy patrzą tylko na siebie i o swoje jak wygłodniałe wilki walczą. Putin jest pewny swojej siły wszak niedźwiedzia grizli jedną ręką powala a z tygrysem na spacery chodzi.
Kiedy upadł tak zwany totalitaryzm na wschodzie Europy a dumnie na jego miejsce wkroczyła tak zwana demokracja ileż wtedy nam i sobie obiecywano, jakie wizje perspektywy roztaczano. Czy dziś chociaż najmniejsza jakaś cząstka z tego się ostała. Postępujący rozwój cywilizacji miał spowodować by ludzie coraz to krócej pracowali a pojęcie „wolność” byłoby rozciągnięte także na współuczestniczenie w produkcji i twórczości. Ta wolność dawać też miała możliwość decydowania jak długo chcemy pracować po osiągnięciu wymaganych minimów.

07 04 2014 Ukraina: Separatyści ogłosili Niepodległą Republikę Doniecką.
Prorosyjscy separatyści, którzy okupują gmach rady obwodowej i administracji obwodowej w Doniecku na wschodzie Ukrainy, ogłosili w poniedziałek powstanie Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i przyłączenie jej do Federacji Rosyjskiej. Wkraczamy w niepewne czasy. Europa Wschodnia i ta Zachodnia jest podzielona i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na szerzącą się agresję na Ukrainie jak i zajęcie Krymu przez Rosjan,
Na Ukrainie neofaszystowskie organizacja dochodzą do głosu stwarzając zagrożenie dla pokoju światowego. Oficjalnie i głośno domagają się przywrócenie
Ukrainie statusu państwa posiadającego broń jądrową. Sam Putin sobie z tym problem nie poradzi a reszta czeka chyba na powtórkę z Czarnobyla. Z tym że Czarnobyl to był taki maluteńki wybuch. Wojska ONZ już od dawna powinny stacjonować na terenie Ukrainy. No tak tylko to nie leży w interesie USA, zbyt dużo by stracili. Wojska rosyjskie stoją i czekają na ruch Obamy. Regan bardzo szybko do pionu by wszystkich postawił.
Kryzys Kubański to był mały pikuś w porównaniu do tego ukraińskiego. Dać kozakowi wolność to tak jakby sobie gardło poderżnąć. Na Ukrainie faszyzm się odradza a Amerykanie myślą o zyskach ze sprzedaży gazu Europie. Stalin nie patyczkował się z Ukraińcami i na dziesiątki lat spokój w tym rejonie zaprowadził. Stany Zjednoczone swą potęgę gospodarczą na wojnach zbudowały.
02 04 2014 Europa ta bogata patrzy przede wszystkim na Rosję.
Holandia i Niemcy odniosły się z dystansem do polskich propozycji stałego rozmieszczenia w Polsce dwóch brygad pancernych NATO w sile 5 tys. żołnierzy każda - twierdzą brukselski i berliński korespondent brytyjskiego dziennika "The Daily Telegraph".
Europa ta bogata patrzy przede wszystkim na Rosję jako na solidnego partnera gospodarczego, który wspomaga ją też w przeciwstawianiu się hegemoni światowej USA. Dlatego też między innymi dla jakiejś tam Polski nie będzie karku nadstawiać i psuć dobrych stosunków z Rosją.
Polska chce baz NATO. Panie Sikorski Polska to nie pan i nie premier Tusk a ponad 38 mln obywateli i ja jako jeden z nich pytam się kto za to zapłaci pan i premier ze swojej kieszeni? Bo ja nie ma zamiaru utrzymywać najemników czy jak kto woli wojsk zaciężnych.
Mamy przecież świetnie wyszkolą i nowoczesna armię która bez problemu powinna nas obronić.  No ale jak nie potrafi nas obronić to trudno będzie nowy okupant, może bardzie ludzki i nam starym schorowanym biednym żuczkom które nie miały siły wyemigrować da jeszcze trochę pożyć.
Obecnie Rosjanie i Rosjanki są najmłodszymi emerytami Europy. Kobiety uzyskują wymagany wiek mając 55 lat a mężczyźni 60 lat.

02 04 2014 Dlaczego Polska kocha Ukrainę?

Europa Wschodnia jest podzielona, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na agresję Władimira Putina. Europa Wschodnia, która zaczynając od Polski, obchodzi 25-lecie wolności od komunizmu, nagle obudziła się z pięknego snu o końcu historii. Adam Michnik, dysydent antykomunistyczny, ogłosił niedawno,
że w 2014 roku skończył się najlepszy okres w historii Polski od trzech stuleci. Wkraczamy w niepewne czasy.
Po 1989 roku nie powstał żaden regionalny sojusz, wszystkie kraje ulokowały swoje nadzieje w członkostwie w NATO i w Unii Europejskiej
Nie Polska kocha Ukrainę tylko premier Tusk chce podbudować swój PR i zabłysnąć jak gwiazda na europejskich salonach politycznych.
Premier wpakował się w taką kabałę że już z niej nie wyjdzie. Postanowił płynąc pod prąd bo uwierzył, że posiada nadprzyrodzone moce i jak ten Król Lew
z bajki chce ratować Ukrainę a później świat. W tej chwili Tusk więcej szkodzi Polsce jak przynosi korzyści. Wierzę w to że wkrótce w Polsce przejmie władzę ktoś, kto będzie chciał rozliczyć poprzedników. No i ziści się moje marzenie że dożyłem chwili kiedy wreszcie rozliczą sprawujących władzę.

02 04 2014 Geopolityka coraz ważniejsza w eksporcie gazu USA.
USA są coraz bardziej otwarte na eksport gazu do UE i na rynek globalny a w wydawaniu kolejnych zezwoleń coraz bardziej liczy się geopolityka.
Ale eksport nie nastąpi już jutro - oceniła we wtorek w Waszyngtonie wiceminister Katarzyna Kacperczyk.
01 04 2014 Nowe źródło energii dla Europy. Brattberg: czas się obudzić.
- Eksport amerykańskiego gazu do Europy to szansa na ograniczenie zależności energetycznej państw europejskich od Rosji, ale jego uruchomienie wymaga ogromnych sum pieniędzy i kilku lat przygotowań - ocenia w rozmowie z Onetem amerykański ekspert Erik Brattberg.
- Stany Zjednoczone będą o wiele bardziej przewidywalnym dostawcą niż Rosja, ale to nowe źródło energii nie zastąpi Moskwy od razu na rynku energii
- zaznacza współpracownik think tanku Atlantic Council.
Brattbergo podkreśla jednak, że większa współpraca handlowa Europy i USA wzmocniłaby ich globalną pozycję i pozwoliła uzyskać im
"dalekosiężny wpływ na światową gospodarkę".
Gaz za Oceanu to kolejny absurd skoro jest na wyciągniecie ręki dużo tańszy w Europie. Podobna sytuację mieliśmy już w Polsce z bawełną i wyszliśmy na tym jak Zabłocki na mydle. Przemysł włókienniczy w Polsce opierał się na bawełnie rosyjskiej. Wałęsę jak podpuścili na dolarowe rozliczanie się w handlu z Rosją zaczęliśmy sprowadzać bawełnę z USA i Dalekiego Wschodu. Nie dość że była dużo droższa to jeszcze bardzo kiepskiej jakości. Ta rosyjskie odpady
bawełniane wyrzucana na śmieci zawierały więcej bawełny jak ta amerykańska I klasy.
Dlatego przemysł włókienniczy jako pierwszy upadł po transformacji ustrojowe w 1989 roku.

31 03 2014 Richard Pipes: Polska powinna pamiętać, że sama niczego nie może zrobić.
- Polska powinna pamiętać, że nawet jeśli dojdzie do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, to sama niczego nie może zrobić - twierdzi Amerykanin Richard Pipes w rozmowie z "Do Rzeczy". Doradca Ronalda Reagana ds. Rosji i Europy Środkowej przypomina też, że w latach 20. XX wieku Polacy odgrywali dużą rolę w kwestiach ukraińskich, ale sytuacja uległa zmianie. - Dzisiaj [Polacy] nie są w stanie wiele robić - dodaje.
Panie Pipes widać że nie znasz pan absolutnie Polaków. Toż to sami herosi i nie są im straszne nawet całe armie. No na ten przykład z ostatniej wojny gdybyśmy mieli jeszcze jednego kapitana Hansa Klossa i jeszcze jeden czołg Rudy z Szarikiem to sami hitlerowców byśmy pokonali bez ruskiej i amerykańskiej pomocy.
No a dziś to sam jeden Tusk wystarczy by Putin miał pełne gacie a w odwecie mamy przecież jeszcze Sikorskiego, że nie wspomną o Kaczyńskim geniuszu
strategi przewyższającym geniusz Napoleona.
24 03 2014 Tusk, czyli odpustowy grajek.
Tusk ogłosił, że 1 września polskie dzieci mogą w ogóle nie pójść do szkoły. Powiedział to przed kamerami, prezentując kandydatów PO
do Parlamentu Europejskiego. "Te wybory być może są o tym, czy dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły" - to są jego słowa. Sprawiał przy tym wrażenie trzeźwego, ba, minę miał zaciętą, prawie jak Józef Beck, gdy 5 maja 1939 roku w polskim Sejmie mówił Niemcom: "My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor".
Znaczy się - wojna! Tylko kto nas, groźny Tusku, zaatakuje? Dziadek z Wehrmachtu, z kolegami? A może Stirlitz, a ciocia Angela z Bundeswehry
(ma kobieta trochę polskiej krwi) będzie nas bronić?
Tusk ogłosił też, że Unia Europejska się rozpadnie. Wszystko zależy do tego, czy wybory do Parlamentu Europejskiego wygra Platforma, czy nie.
Jak wygra - to O.K., wszystko będzie w porządku. Jak przegra - to potop.
Tak oto się dowiedziałem, że los ponad 500 milionów mieszkańców Unii zależy od wyborczego farta ministra Rostowskiego, minister Szumilas, pana Kamińskiego i paru innych mało popularnych osobistości.
Jestem wielce zatroskany o zdrowie pana premiera Tuska dlatego domagam się przeprowadzenie natychmiastowych kompleksowych badań lekarskich i podanie ich wyników do publicznej wiadomości. Właśnie czym premier Tusk tak się faszeruje? Wygląda jak Hitler przed podpaleniem gmachu Reichstagu.
Błędny wzrok, szeroko otwierane usta podczas przymówień i gestykulacja. Marzy o przywództwie światowym i nie jestem pewny czy przewodnictwo UE zaspokoi jego wybujałe ambicje. To człowiek szalony dla którego zaspokojenie swoich marzeń jest najważniejszym celem w życiu. Nie zawaha się przed niczym by dojść do celu. Tusk to typ człowieka który po trupach będzie dąży do celu.
Foto, Tusk, Goebbels, Hitler przemawiają. Jakie podobieństwo. Na podstronie: Galeria.:

24 03 2014 Pitera: 1 września bez szkoły?
To ostrzeżenie przed eurosceptykami i PiS Znaczy się, że jak PO przegra to co Polskę nawiedzi jakiś straszny kataklizm i zniknie z mapy świata.
Przypomina to PRL- owską propagandę, kiedy to majstrowie, kierownicy, dyrektorzy z nadania partyjnego mówili jak oni odejdę z tego zakładu
to komin się przewróci. Ponoć tacy to byli niezastąpieni fachowcy. Później część z nich wywieźli...., część sama odeszła a kominy w zakładach nadal stoją. Zapomnieli oni i zapomina Tusk, że nie ma ludzi niezastąpionych są tylko niezbędni w danej chwili. Tusk, Kaczyński i reszta Okrągłostołowych mieli
już swoje pięć minut teraz nadszedł czas by ich rozliczyć i wystawić im rachunki.
Czy coś zmieni się gdy PiS przejmie stery władzy? Wątpię, tyle zmian przeżyłem i zawsze zmieniały się tylko nazwiska.
Tak będzie i tym razem bo zmienimy kilka kukiełek a to samo przedstawienie będzie trwało nadal.
Referendum na Krymie.
16 03 2014 Referendum na Krymie, UE szykuje sankcje.
Na Krymie rozpoczęło się w niedzielę referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. Ogłoszony zaledwie trzy tygodnie wcześniej plebiscyt jest
na Zachodzie uznawany za nielegalny, ale Rosja zapowiada, że uzna jego wyniki.
16 03 2014 Ławrow: referendum na Krymie zgodne z prawem międzynarodowym.
Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow oświadczył, że "niedzielne referendum na Krymie jest zgodne z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych, a jego wyniki powinny być punktem wyjścia do określenia przyszłości półwyspu".
Referendum rozpoczęło się o 7 czasu polskiego.
Tylko nie piszcie że Rosjanie przy pomocy karabinów zapędzają ludność Krymu do lokali wyborczych. Teraz można to robić bardziej wyrafinowanie no na ten
przykład częstować czekoladami, kiełbasą, wódką.....Skończyły się czasy Stalina kiedy wszystkich stawiano pod murem i zadawano jedno pytanie kto jest za niech opuści ręce i odejdzie od muru.
Przez tyle lat wmawiano nam że referendum to najbardziej demokratyczna forma sprawowania władzy.
Dziś okazuję się być to nieprawdą bo referendum może być antydemokratyczne a mieszkańcy biorący w nim udział zostaną ukarani.
Przecież demokracja to między innymi forma organizacji życia społecznego, w której wszyscy uczestniczą w podejmowaniu decyzji
i szanują prawa i wolność innych ludzi.
No a referendum to jedna z form demokracji bezpośredniej
Dziwne że tak prostych definicji nie potrafią zrozumieć w Waszyngtonie i Brukseli. Dla nich demokracja to mówienie innym co jest dla nich dobre a co jest złe, autokratyczne decydowanie za innych i zmuszanie by do tego się stosowano.
17 03 2014 Władze Autonomicznej Republiki Krymu ogłosiły Krym niepodległym państwem.
Zwrócono się do Federacji Rosyjskiej o przyjęcie w jej skład. Szef Rady Najwyższej Krymu poinformował, że ukraińskie jednostki wojskowe będą rozwiązane. Za przyłączeniem Krymu do Rosji zagłosowało 96,77 proc. uczestników referendum na półwyspie.
Bogaty Świat takiego referendum nie może uznać przecież w kolejce czekają Baskowie, Kurdowie....że nie wspomnę o Śląsku....
Putin doskonale zdaje sobie sprawę że Obama, Merkel...pogadają, paluszkiem pogrożą a po kilku tygodniach przy wspólnym stole zasiądą.
Co niektórym przywódcą śniła się już baza wojskowa NATO na Krymie. To dopiero by się narobiło na świecie.
19 03 2014 Przedstawiciel Rosji w Radzie Europy: w skład naszego kraju "powrócą" kolejne ziemie.
Rosja już wkrótce będzie chciała sięgnąć po kolejne terytoria? Taką wizję roztacza przedstawiciel Federacji Rosyjskiej w Radzie Europy Roman Kokoriew.
Na swoim profilu na Facebooku zapowiada on, że w skład jego kraju "powróci" niedługo Mołdawia, Ukraina, pozostałe republiki ZSRR, a także Finlandia i Polska. Zrzuty ekranu z profilu rosyjskiego dyplomaty opublikował serwis obzorevatel.com
Roześmiana Radosna Sikorka jazgocząc tańcuje.
22 02 2014 "Le Soir": podwójne szanse Sikorskiego na stanowisko Ashton po misji na Ukrainie
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przyczynił się do uniknięcia wojny domowej na Ukrainie, co podwaja jego szanse zastąpienia
Catherine Ashton na stanowisku szefa unijnej dyplomacji - pisze belgijski dziennik "Le Soir".
Sikorski odniósł wyimaginowany sukces. To typ człowieka który bardzo lubi wyolbrzymiaćswoje nikłe osiągnięcia, Właściwie to ich nie ma wcale. Przykład
Tupolew do dziś jest u Rosjan. Prawda jest taka że za jego kadencji służby dyplomatyczne praktycznie nie istnieją.
Wyskoczył jak Filip z konopi z jednym zdaniem i to dobrze że po angielsku"będziecie mieli stan wojenny, wojsko, wszyscy będziecie martwi" i tak przestraszył
Janukowycza że ten zgodził się na warunki stawiane przez demonstrujących na Majdanie. Ciekawe czy Janukowycz zrozumiał co do niego mówił Sikorski?
Po Polsku na pewno by zrozumiał. Według prasy światowej to Merkel zdołała przekonać Janukowycza by zaakceptował obecnych już w Kijowie ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski oraz przedstawiciela Rosji jako moderatorów i świadków rozmów z opozycją
Druga strona sukcesu polskich władz na Ukrainie.
W trzech jadą godzić zwaśnione strony a Radosny minister daje kilka godzin Janukowyczowi na zorganizowanie ucieczki.
Robią podpuchę a nasi z radości aż do góry podskakują. Po co mają narażać się inni Putinowi jak to za nich zrobią Polacy.
Głupich nie sieją - sami się rodzą.
Zamknięcie granic dla polskiej wieprzowiny może nas kosztować około 6 mld złotych.
Dziś już nawet na dalekim wschodzie Chiny, Japonia.....nie chcą tylko polskiej wieprzowiny.
Rolnicy już protestują, Tusk obiecał rekompensaty za które my zapłacimy.
Polak mądry po szkodzie. Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi. Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi...
To może być prawdą.
Panie Czarnecki minister Sikorski bardzo dobrze wywiązał się z zadania powierzonego mu przez UE, NATO, USA.... Dorównał Balcerowiczowi, Rostowskiemu, Kołodce, Boniemu.....Nie to co prezes Kaczyński który maszerował na Majdanie ramie w ramię z banderowcem.
Podobno Janukowycza ukryli Amerykanie? A to potwierdzałoby hipotezę że Radosny minister i pozostali delegaci przyjechali na Ukrainę tylko po to dać kilka godzin Janukowyczowi na przygotowanie się ucieczki. Kto jak kto ale Janukowycz posiada olbrzymią wiedzę na temat Floty Czarnomorskiej.
Śmieszny jest ten Sikorski. Jaki to sukces dla Polski skoro rolnicy się buntują bo przez taką politykę Rosja i nie tylko zamknęła granicę dla polskiej
wieprzowiny. Jak na razie znaleziona dwa martwe dziki i to jest ta cała epidemia zwana afrykański pomór przez która już Polska straciła 1 mld złotych.
Czesi, Rumuni, Węgrzy siedzą cicho jak wielcy tego świata dyskutują i na tym korzystają.
Waszczykowski ma rację i jednocześnie nie ma racji.
No bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Według mnie jedyna zasługą Radosnego Ministra jest danie czasu Janukowyczowi na zorganizowanie ucieczki.
Dlaczego tak myślę? Z prostej przyczyny zawsze każdy sukces ma wielu ojców a porażka jest zawsze sierotą. W pierwszych chwilach po podpisaniu porozumienia prasa światowa donosiła że to Merkel zdołała przekonać Janukowycza by zaakceptował obecnych już w Kijowie ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski oraz przedstawiciela Rosji jako moderatorów i świadków rozmów z opozycją.....
Ci podszywani Polacy tak już mają że każde nawet najdrobniejsze osiągniecie czasami nie swoje wszem wobec ogłaszają jako wielki swój sukces. Zostali tak
wytresowani że potrafią największą porażkę jako wieli sukces przedstawić i o dziwo większość społeczeństwa to kupuje.
Takie sukcesy odniósł między innymi Rostowski.
21 02 2014 Ukraina: Przedterminowe wybory. Janukowycz wydał oświadczenie.
Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ogłosił w piątek, że w jego kraju odbędą się przedterminowe wybory prezydenckie. Szef państwa poinformował też,
że rozpoczyna proces tworzenia rządu jedności narodowej, oraz inicjuje powrót do konstytucji z 2004 roku, która ogranicza uprawnienia prezydenta.
De facto na scenie politycznej Ukrainy nic ale to nic się nie zmieni. Dzięki temu że opozycja jest podzielona i skłócona Janukowycz ma tak silną pozycję na
Ukrainie jak Putin w Rosji. Janukowycz bez problemu wygra kolejne wybory, nikt mu nie zagraża ma za sobą oligarchie.
Ukraina: Awantura w parlamencie
Wtargnięciem uzbrojonych w karabiny maszynowe żołnierzy wojsk MSW oraz bójką między posłami mniejszości i większości rozpoczęły się w piątek obrady ukraińskiego parlamentu, który szuka dróg wyjścia z targającego państwem kryzysu politycznego.
Wśród Ukraińców bójki to normalna rzecz tak powszednia jak chleb i woda. Gdy przeciwników zaczyna brakować między sobą toczą zażarte boje.
Wystarczy cokolwiek im obiecać a każdy z nich pójdzie bez zastanowienia i sąsiada zabije. Jest tylko jeden problem z obietnicy należy się wywiązać innej opcji nie ma. Obiecałeś zapłacić 100 złotych to nie ma takiej możliwości że zapłacisz mniej.
Mój dziadek pochodził z kresów, ojciec i jego bracia z Banderowcami walczyli. Tak mnie mówili o Ukraińcach zlitujesz się nad takim wpuścisz do domu nakarmisz a on w dowód wdzięczności gardło tobie i twojej rodzinie poderżnie jak będziecie spali.
Dziś żądają pół Polski bo to ich ziemie jutro będą całej Europy żądali.
No a co robi nasz premier jeździ po całej Europie i o pomoc dla Ukrainy błaga.
"RG": Mediacja Zachodu silniej zaciska węzeł konfliktu na Ukrainie
Zachodnie pośrednictwo na Ukrainie jeszcze silniej zaciska węzeł konfliktu - ocenia w piątek rządowa "Rossijskaja Gazieta", komentując mediację prowadzoną w Kijowie przez szefów dyplomacji Niemiec, Francji i Polski.
W pełni popieram stanowisko naczalstwa Rosji.
Kto wysłał Sikorskiego na Ukrainę? Za czyje pieniądze prowadzi rozmowy nie mające nic wspólnego z interesem Polski? Znowu zapłacimy za zbyt wybujałe aspiracje Tuska który myśli ze jest jednym z najważniejszych polityków decydujących o losach Europy.
Janko Muzykant nigdy nie zagra w filharmonii, nikt mu na to nie pozwoli.
Nic ale to nic nie miałby przeciwko temu gdyby tych troskliwych opiekunów z zachodniej Europy a szczególnie z Polski spałowali.
W imię czego nasi przywódcy tak się wtrącają i Ukrainę pouczają. Oprócz Polski pozostałych sąsiadów to co dzieje się na Ukrainie ani ziębi ani parzy.
Jeszcze trochę a Tusk będzie miał Majdan w Warszawie.
Od ponad roku piszę że Tusk i Kaczyński robią wszystko by naród wyszedł na ulice by oni mogli bezpiecznie wywieźć swoje majątki.
19 02 2014 "Fakt": 19 milionów nagród dla urzędników skarbówek.
 W 2013 roku urzędnicy skarbówek dostali z Ministerstwa Finansów 19 milionów złotych na nagrody - informuje "Fakt". Gazeta przypomina, że urzędy skarbowe zatrudniają w Polsce około 50 tys. urzędników. "To niemal dwa razy tyle, co w podobnie zaludnionej Hiszpanii".
Urzędnikowi premie się należą i basta.
Dla nas niedługo na szczaw i mirabelki braknie no ale zostaną jeszcze pokrzywy.  Donald Tusk obiecywał tanie, sprawne państwo. Niestety zamiast tego
mamy Rzeczpospolitą nagrodową. Mamy kryzys to solidarnie wszyscy winni ponosić jego konsekwencje. Wtedy to i urzędnik będzie zainteresowany by przeciwdziałać skutkom kryzysu. Takie postępowanie rządu byłoby w pełni uzasadnione, niepodlegające dyskusji. Tymczasem oszczędza się przede wszystkim na polityce socjalnej, zdrowotnej, edukacji, zapobieganiu przemocy... a kosztami kryzysu obciąża najuboższą cześć społeczeństwa.
Zaciskamy pasa ledwo starcza do pierwszego a urzędnikom żyje się bardzo dobrze. Mają pewną pracę i świetne zarobki. Urzędników nie ubywa, a zarobków
mogą im pozazdrościć ci, którzy ciężko harują na budowach, w supermarketach, fabrykach, szkołach......
Najwięcej zarabia się w ministerstwach gdzie średnie płace wynoszą już ponad 7 tys. zł.
W ministerstwach najwięcej zarabiają dyrektorzy generalni, średnio 17 tys. zł. Tuż za nimi są dyrektorzy departamentów z przeciętną pensją 12,9 tys. zł.
To dla zwykłych Polaków jest to trudne do ogarnięcia skoro proponuje się nam obniżki pensji lub znaczne redukcje zatrudnionych.
Niech zatem to komentarz będzie wyrazem mojej obywatelskiej euforii.
06 02 2014 NRL: limitowanie czasu pracy lekarzy grozi katastrofą.
Wprowadzenie ograniczenia czasu pracy lekarzy przy fatalnie działającym systemie opieki zdrowotnej groziłoby katastrofą; mogłoby wydłużyć nawet dwukrotnie kolejki do specjalistów i czas oczekiwania na zabiegi - uważa prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz.
Dziś lekarz potrafi pracować 100 godzin bez przerwy.
Ile w tym prawdy a ile fikcji nie mnie to oceniać ale takich przypadków jest na pęczki.
List o takiej treści wysłałem do ministra Bartosza Arłukowicza
Witam.
Nikomu w Polsce nie zależy na tym by chorego przywrócić do zdrowia. Szczególnie zaś urzędnikom ZUSu i NFZ przecież czy się stoi czy się leży
ponad pięć tysięcy się należy. Mnie diagnozowali prawie półtora roku. Żonę diagnozują już trzeci miesiąc i zamiast poprawy tak jak i w moim przypadku z dnia na dzień jest coraz to gorzej. I nie jest ważne czy za badania i wizytę płacę ze swojej kieszeni czy korzystam z publicznej służby zdrowia.
Takich przypadków jest setki tysięcy w skali jednego miesiąca.
W Niemczech, Czechach z takimi schorzeniami uporaliby się w kilka tygodni. Mnie dobijali przez półtora roku twardy jestem nie dałem się.
Żonę dobijają trzeci miesiąc i chyba ją dobiją.
No a pan panie ministrze pewnie wylądujesz na kolejnej dobrze płatnej posadzce a moje pisanie w koszu wyląduje.
Pan pensje otrzymasz a ja zasiłek pogrzebowy.
Pozdrawiam
sklave

07 02 2014 r. "Rzeczpospolita": W Agencji jak w rodzinie.
CBA bada liczne nieprawidłowości, m.in. nepotyzm w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wykryła je Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
 - pisze "Rzeczpospolita".Powiązane ze sobą osoby, które się awansują, rozdają sobie nagrody i publiczne pieniądze, zatrudniają według klucza towarzyskiego, żerują na posadach państwowych. Taki obraz wyłania się z całości raportu KPRM, do jakiego dotarła "Rz", a którego część opisała
"Gazeta Polska". "GPC" skupiła się na działalności marszałka Adama Struzika, który w ciągu ostatnich dwóch lat miał wydać 2,5 mln zł na reklamowanie
siebie w radiu i telewizji.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to że wśród kontrolujących jest dokładnie tak samo jak u kontrolowanych. Urzędnicy to jedna wielka rodzina a urzędy zostały opanowane przez klany rodzinne wzajemnie wspierające się w trudnych chwilach ba stanowiska są dziedziczne.
No na ten przykład znam urząd gdzie w wydziale podatkowym kierowniczką była babcia później córka a dziś wnuczka to stanowisko piastuje.
Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały.Tusk stwierdził, że najwyższy czas z tym
skończyć i zapowiedział walkę:- Jestem przekonany, że to skażenie nepotyzmem załatwiactwem jest dość mocno rozpowszechnione w naszym kraju. Ono nie ma jednej barwy partyjnej albo branżowej. Najwyższy czas żebyśmy wspólnie zbudowali jak najszybciej reguły prawne, które przynajmniej radykalnie
ograniczą te zjawiska, jeśli nie ma sposobu na wytrzebienie ich w stu procentach. Podobnie jak z korupcją, nepotyzmem i z tym światem znajomości, układzików, załatwiania, trzeba nieustannie walczyć, stawiać mu bariery. Pięknie powiedziane ale tak już mówili: Bierut,Gomółka, Gierek, Jaruzelski, Wałęsa,
Kaczyńscy. No i zaczął Tusk walkę z nepotyzmem od siebie:
Żona kupuje sukienki za budżetowe pieniądze.
Służbową limuzyną jeździ między innymi na tenisa.
Syn i Amber Gold. Córka na prowadzeniu bloga miliony zarabia.
Na początku roku gotówką 2 mln zł. zapłaciła za apartament i samochód.
Od Fiata dostaje samochód do testowania. A ostatnio dostała ochronę BOR.
30 01 2014 Totalizator Sportowy chce oferować międzynarodowe loterie i gry internetowe.
W tym roku Totalizator Sportowy chce osiągnąć rekordowe przychody. Ma być to możliwe dzięki rozszerzeniu działalności. Totalizator planuje wprowadzić
europejskie loterie i gry internetowe. Chce również wejść na rynek z produktami powiązanymi z systemem emerytalnym.
- Przychody Totalizatora, mam taką nadzieję, zostaną wsparte również nowymi produktami, o których dzisiaj nie bardzo mogę mówić. Natomiast myślę, że to będzie odpowiedź: III filar, OFE - zdradza Szpil.
Totalizator Sportowy chce III filar OFE zaoferować. A miałem ich z porządną firmę. Trzecie filary funduszów emerytalnych już z kiedyś były no i jak się szybko pojawiły tak jeszcze szybciej zniknęły. Co niektórzy po kilkadziesiąt tysięcy stracili. Do tej pory spośród dwóch złodziei ZUS i OFE byłem zmuszony wybierać teraz dojdzie trzeci Totalizator Sportowy. Mam nadzieję że dobrowolny. Ja i wielu innych martwimy się nie wysokością emerytury jaką będziemy otrzymywać tylko jak do niej dotrwać. Drama i to coraz powszechniejsza. Zima a my w klapach chodzimy. Czołgamy się do wieku emerytalnego a dokłada nam się
jeszcze wór kamieni na plecy. O chlebie i wodzie żyjemy a płacimy podatki tak jak od luksus
- Widzisz kochanie jak to dobrze ze nie wyjechaliśmy z Polski
- No zlikwidowali OFE to teraz dopiero sobie pożyjemy
Foto na podstronie:  Śmieszne-zdjecia

29 01 2014 Pierwszy biznes dla studenta - 60 tys. zł na start.
Pożyczka na preferencyjnych warunkach i długi okres jej spłaty przez studentów ostatniego roku studiów wyższych oraz absolwentów uczelni - to wymierna pomoc, jaką oferuje od niedawna Małopolski Fundusz Ekonomii Społecznej w Krakowie. Od początku działania Funduszu, z jego pomocy skorzystało już wiele podmiotów, którym udzielono poręczeń i pożyczek na kwotę blisko 5,5 mln zł.
Pierwsza i ostatnia. Ta pożyczka na preferencyjnych warunkach i długi okres jej spłaty to może być pułapką na całe życie. No bo jaki jest sens otwierać firmę kiedy nie ma rynku znaczy się popytu. Ile z tych firm którzy otrzymały dofinansowanie, pożyczkę przetrwało dłużnej jak dwa lata? Na palcach jednej ręki je policzymy. Jestem pełen podziwu dla tych którzy odważyli się i prowadzą własną działalność gospodarczą w Polsce po 1989 roku. Ileż to trzeba mieć zapału i jakim być odpornym żeby nie polec w walce z Urzędem Skarbowym. Dla skarbówki każdy nawet ten rozpoczynający działalność gospodarczą to przestępca którego trzeba bezwzględnie ścigać i tępić. No chyba że za taką firma stoi jakiś wujek spośród „wybrańców narodu”. Wtedy to hulaj dusza piekła nie ma.
Kiedy ja otwierałem firmę za złotych komunistycznych czasów nie potrzebowałem żadnej pomocy od państwa ba wszelkie rozliczenia robiłem sam zajmowało mi to kilkadziesiąt minut miesięcznie. No a klienci walili drzwiami i oknami i nie targowali się tylko płacili i dziękowali
Wbrew pozorom nie było aż tak wesoło ale dało się przeżyć nawet domiary.
Taka sielanka trwała do pojawienia się Balcerowicza.
29 01 2014 r. Rosja: Wywiążemy się z zobowiązań wobec Ukrainy.
Rosja zadeklarowała w środę, że wywiąże się ze swoich zobowiązań wobec Ukrainy w sferze finansowej i energetycznej, jednak dopiero po sformowaniu tam nowego rządu. Rosjanie czekają i podpowiadają: Pomożemy jak spełnicie nasze warunki a jak nie spełnicie to też pomożemy wam je spełnić.
Wiedzą doskonale że jak Ukraińcy bija się pomiędzy sobą nie należy im w tym przeszkadzać. To kozacy wojaczkę mają zakodowaną w genach.
Należy tylko cierpliwie czekać aż sami przyjdą na kolanach błagać o pomoc.
Dlaczego Tymoszenko jeszcze siedzi więzieniu. Przecież Kliczko miał i ma nadal  takie możliwości by natychmiast na wolność wyszła.
Podział na Ukrainie jest głębszy jak by się mogło to wydawać

29 01 2014 r. Sikorski: Władza w Kijowie mobilizuje siły.

Stan wyjątkowy wciąż możliwy"Dla Ukrainy możliwe są scenariusze dobre, złe, bardzo złe i apokaliptyczne. Wczoraj zrobiono pół kroku ku scenariuszom
dobrym, ale niebezpieczeństwa się nie oddaliły. Mam informacje, że na Ukrainie siły bezpieczeństwa wciąż są gromadzone, otrzymują podwyżki płac i sprzęt. Sytuacja jest bardzo napięta. Stan wyjątkowy wciąż jest jedną z opcji"- mówi szef MSZ Radosław Sikorski w Kontrwywiadzie RMF FM.
Co UE może zaproponować Ukrainie? "Dla Ukrainy mamy dobry przykład i zachęty. Unia może na przykład skorygować błędy swojej pozycji negocjacyjnej.
My ostrzegaliśmy. Europejska oferta dla Ukrainy była szczodra, ale nie dość szczodra"- twierdzi gość
Teraz w Kijowie nastał czas kupczenia.
Ci demonstrujący myślą że jak im Unia granice otworzy to od razu do raju wstąpią.
Wstąpią ale tylko wybrani przez Brukselę. Kliczko który jak Stalin pięściami drogę na Ukrainę otwiera i Tymoszenko która ja Chruszczow gotowa
wszystko sprzedać by swoje wygórowane ambicje zaspokoić.
My też myśleliśmy jak obalimy komunizm to wujek za oceanu dolarami nas zasypie. Po 100 000 000 złotych dla każdego i druga Japonia to słowa Wałęsy.
No i mamy długu kilkakrotnie więcej na każdego jak obiecał Wałęsa i zamiast drugiej Japonii dogorywającą gospodarkę i premiera wierzącego że posiada
nadprzyrodzone moce tworzenie i czego się dotknie to w gów//..no przemienia.

30 01 2014 Tiahnybok: nasza walka trwa nadal.
Władze Ukrainy nie spełniły żądań Majdanu, więc "nasza walka trwa nadal!" – ogłosił jeden z liderów opozycji Ołeh Tiahnybok po uchwaleniu w parlamencie ustawy o amnestii, opracowanej przez rządzącą Partię Regionów. Tiahnybok powoli ale systematycznie umacnia swoją pozycję jako ataman czyżby prapraprawnuk
Tuhaj-beja miał Ukrainie przewodzić? Opozycja parlamentarna zdradzić może i nie zdradzi ale zapomni o protestujących kiedy bezie musiała walczyć o utrzymanie stołków w parlamencie. Tak było, jest i będzie na całym świecie. Nagle wszyscy zapomnieli o Tymoszenko która nadal siedzi w więzieniu czyżby
jej amnestia nie dotyczyła. Kliczko miał i ma nadal takie możliwości by natychmiast na wolność wyszła.
Podział na Ukrainie jest głębszy jak by się mogło to wydawać.
25 01 2014 r. Ławrow: Rosja jest głęboko zaniepokojona sytuacją na Ukrainie.
Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow wyraził "głębokie zaniepokojenie" sytuacją na Ukrainie, powstałą w wyniku - jak to ujął -
"antykonstytucyjnych działań radykalnej części ukraińskiej opozycji".
Putinowska Rosja znowu staje się liderem wśród mocarstw światowych. Kwestią dni jest kiedy przyjdą z braterska pomocą w celu ochrony praw i wolności zagwarantowanych w konstytucji. Tak jak to zrobili na Węgrzech , Czechosłowacji, Afganistanie......

24 01 2014 r. Smutne resztki, które pozostały ze szczytu UE- Rosja.
Szczyt Rosja-Unia Europejska, który odbędzie się we wtorek w Brukseli, zostanie ograniczony do minimum na prośbę UE ze względu na różnice zdań
ws. wydarzeń na Ukrainie - poinformował w piątek doradca prezydenta Rosji ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow.
Według Uszakowa w Brukseli nie zostanie podpisany żaden dokument, a sam szczyt zostanie ograniczony do "nieformalnych rozmów
(...), roboczego śniadania i konferencji prasowej".
Dzięki demonstracjom w Kijowie a teraz prawie na całej Ukrainie putinowska Rosja wraca na utraconą pozycję światowego mocarstwa.
Od dziś to Putin w Europie będzie rozdawał karty. Ma na to przyzwolenie Obamy jak i podejrzewam Merkel. Niemcy prawie zawsze w Rosji widzieli sojusznika.... Manifestujący na Majdanie już zauważyli to co my dopiero po latach i wygwizdali przywódców opozycji. Kto ich tak uświadomił?

21 01 2014 r. Kopacz: stanowisko PO dot. komisji ws. Macierewicza - w tym tygodniu.

Marszałek Sejmu, wiceszefowa PO Ewa Kopacz poinformowała, że w tym tygodniu klub Platformy podejmie decyzję ws. komisji śledczej ds. działalności Antoniego Macierewicza jako wiceministra obrony i szefa SKW.
23 01 2014 r. Premier: Nie dopuszczę, by komisja ws. Macierewicza osłabiła państwo.
Premier Donald Tusk powiedział w środę, że nie podjął jeszcze decyzji ws. wniosku o komisję śledczą ds. Antoniego Macierewicza jako wiceministra obrony
i szefa SKW. - Na pewno nie dopuszczę do tego, aby tego typu przedsięwzięcie osłabiło państwo polskie - dodał.
Macierewicz przed komisję i ewentualnie sąd? Dobrze niech i tak będzie. No a reszta tej oranżerii to co PO ordery w kolejce się ustawiła.
Kopacz rozwaliła publiczną służbę zdrowia i marszałkiem została,
Rostowski zwiększył zadłużenie Polski o 300 mld złotych a sam wzbogacił się o 40 mln złotych. Ponoć królowa ma mu tytuł lordowski przyznać.
Grabarczyk zdewastował PKP został wiceprzewodniczącym w PO
No i sam Tusk lista jego „zasług” jest jak Wisła długa.
Jedynie prezydent za pilnowanie żyrandola na pochwalę zasługuje.
09 01 2014 Według Ewangelii Tuska, Polska wkrótce 20 gospodarką świata.
Premier Donald Tusk nie traci dobrego samopoczucia. Przyczyn tego może być kilka: albo daje w kanał, albo „rżnie głupa”, albo też sam jest „rżnięty” przez
otaczających go bajkopisarzy. Nie wykluczałbym tego ostatniego wariantu, w połączeniu z pierwszym. Człowiekiem oszołomionym jakimiś środkami rozweselającymi łatwiej kręcić. Ciekawe, kto wcisnął Tuskowi statystyki, niczym Gierkowi kanty o tym, że PRL to 10 potęga świata i wmówił mu że do 2022 roku Polska stanie się … 20 potęgą gospodarczą świata dzięki unijnym dotacjom.
Zacytujmy zresztą wypowiedź premiera Tuska wygłoszoną 8 stycznia 2014 roku, podczas posiedzenia rządu (za Money.pl). Premier uważa, że do światowej czołówki brakuje nam bardzo niewiele: „Jak się startuje z czterdziestej pozycji, to łatwiej pokonywać tych pierwszych konkurentów. Jak jest się tak jak teraz Polska na 23 – 25 pozycji, w zależności od tego kto i kiedy liczy, to przed nami już wyłącznie poważni zawodnicy. Według naszych, ale i międzynarodowych obliczeń jest to cel realny (…).W tym czasie powinniśmy uzyskać 80 procent średniej Unii Europejskiej jeśli chodzi o PKB. Dzisiaj to jest 67 procent. Startowaliśmy z pułapu 50 procent, gdy zaczęła się nasza przygoda z UE. Widać jak nadganiamy te zaległości wobec najbardziej rozwiniętych państw europejskich. Jeżeli chodzi o długość autostrad i dróg ekspresowych to wyprzedzimy Wielką Brytanię (…). Przed nami będą Niemcy, Francja, Hiszpania,
Włochy. Będziemy piątym w Europie. A to, że akurat prześcigniemy Wielką Brytanię dzisiaj mi sprawia szczególną satysfakcję. Ta liczba najbardziej odpowiada temu głównemu wyzwaniu, jakie sobie stawiamy, czyli wyrównaniu poziomu życia i zwiększeniu poziomu dobrobytu w polskich domach (…). Zakładamy, że do 2020 roku 1,5 miliona obywateli wyjdzie ze strefy ubóstwa (…)”.

Ależ to był premierowy spektakl na najwyższym poziomie. Szekspir czy raczej Dante lepiej by tego nie ujęli.
Zacytuję: „Pan Bóg jak chce ukarać człowieka, to w pierwszej kolejności rozum mu odbiera! Boże!, zlituj się nad Tuskiem!”.

12 01 2014 Cuda, cuda ogłaszają : Polska w 2022 r. będzie w gronie najbogatszych krajów.
Rząd obradował nad tym, jak wydawać europejskie pieniądze na lata 2014-2020. Na podsumowującej prace rządu konferencji prasowej premier Donald Tusk, tak jak kiedyś przekonywał opinię publiczną do istnienia „zielonej wyspy”, teraz zapowiedział, że... w 2022 r. Polska będzie w gronie 20 najbogatszych krajów
świata. Według naszych, a także międzynarodowych obliczeń, jest to cel realny
Premier twierdzi nawet, że Polska szybko nadgania zaległości wobec najbardziej rozwiniętych państw europejskich. Według premiera obiecywane przez niego cuda gospodarcze (głównie w związane z budową autostrad) uda się osiągnąć już w roku 2016, a najpóźniej 2017. Tusk przekonywał też, że już wkrótce
Polskę czeka cywilizacyjny skok i stanie się ona krajem dobrobytu. Cywilizacyjnemu skokowi Polski powinien towarzyszyć skok, także jeśli chodzi o dobrobyt i bezpieczeństwo polskich rodzin – mówił premier Donald Tusk.
Wow! Wow! Wow! Aż mnie na glebę rzuciło. Gały wywaliłem, oprzytomniałem i zrozumiałem że to jest możliwe.
Rosną oszczędności Polaków dzięki temu że szósty rok z rzędu jest coraz to lepiej.
No to wielki czas na wprowadzenie obrotu bezgotówkowego będzie to koniec fuch na których to podobno zarabiamy miliardy złotych.
Od września PKB będzie uwzględniał działalność nielegalną, taką jak prostytucja, dochody z czarnej strefy, łapówek, przywłaszczania mienia.....
PKB będzie liczone z wykorzystanie najwyższej matematyki według najnowszych metod opartych na rachunku prawdopodobieństwa i liczbach urojonych.
Jakby nie patrzył będziemy mieli historyczny wzrost gospodarczy.
„Jeśli będziemy torturować dane wystarczająco długo, przyznają się do wszystkiego”. George J. Stigler.
Kijów Majdan
17 12 2013 r. Janukowycz i Putin podpisali dwustronne umowy o współpracy między Ukrainą i Rosją.
Prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz podpisali dzisiaj umowę dwustronną o współpracy między tymi dwoma krajami.
Po dzisiejszym spotkaniu Janukowycza z Putinem w Moskwie ogłoszono, że Rosja obniży Ukrainie cenę gazu z 400 do prawie 270 dolarów za 1000 metrów sześciennych i zainwestuje w ukraińskie obligacje rządowe 15 mld dolarów.
Premier Ukrainy podjął słuszną decyzję. Znaczy się wybrał mniejsze zło bo musiał spośród dwóch złodziei wybrać tego który mniej ukradnie.
Wystarczy spojrzeć na te kraje które kilka lat temu wstąpiły do Unii by dojść do wniosku że wszystkie te kraje pracują dla wielkich Niemiec.
I nie ma co się dziwić skoro na czela państwa niemieckiego stoi Polka Angela Kaźmierczak.
Według mnie przynależność do Unii kosztuje nas zdecydowanie więcej jak zyskujemy. Nikt nie liczy strat poniesionych w wyniku zniszczenia polskiego przemysłu, polskiej myśli technicznej z zapleczem naukowym, polskiego rolnictwa...Bo to jest nie do oszacowania i nie do odrobienia.

17 12 2013 Cimoszewicz: Nie znamy ceny, którą zapłaci Ukraina.

Wszyscy zastanawiają się jaką cenę zapłaci Ukraina za niezwykle korzystne warunki umowy z Rosją. To pytanie padło również podczas zamkniętego posiedzenia senackiej komisji sprawa zagranicznych.
Cimoszewicz niech policzy ile Polska straciła na wejściu do Unii w zamian za swobodę przemieszczania się po Unijnej Europie.

17 12 2013 r. Kliczko grozi "paraliżem całej Ukrainy"
W artykule dla niemieckiego dziennika "Bild"(wydanie wtorkowe) lider opozycyjnej ukraińskiej partii Udar Witalij Kliczko zagroził masowymi demonstracjami, które"sparaliżują całą Ukrainę", jeśli prezydent Wiktor Janukowycz podpisze we wtorek w Moskwie porozumienia z Rosją.
Kliczko za stary już do boksowania to w polityce chce zabłysnąć. Nie każdy może być bokserem i nie każdy może zostać politykiem.
Janukowycz bardzo mądrze postępuje. Po pierwsze nie chce popełnić błędów jakie popełnili Polacy, Czesi, Węgrzy..... wstępując do Unii.
Nie Unia za wszelką cenę. Dobrze że szuka partnera i ma możliwość wyboru.
Wałęsa zastąpił polskość europejskością kosztem ubożenia polskiego społeczeństwa.

12 12 2013 Pentagon: Ukraina zapewnia, że nie użyje wojska przeciw demonstrantom.

Ukraina zapewniła Stany Zjednoczone, że nie użyje wojska przeciw demonstrantom w Kijowie - poinformował w czwartek amerykański resort obrony.
Janukowycz to wytrawny gracz i nie da postawić się pod ścianą. Potrafi negocjować i tylko kwestią czasu jest dogadanie się z tak zwaną opozycja.
Kilku zacietrzewionych watażków chce by ich lud na tronie osadził. Oligarchia światowa chce przejąć kontrolę nad wolną Ukrainą.
Tak jak to zrobiła przy pomocy KORu i marionetki Wałęsy w Polsce. Tak chce to zrobić na Ukrainie przy pomocy pieści Kliczki i warkocza Tymoszenki
No i demokracja zapanuje. Zamiast pały... pięść Kliczki. Zamiast stryczka... warkocz Tymoszenki. Tylko na Ukrainie odważyli się rozliczyć premiera.
Prezes Majdanie w Kijowie. Foto na podstronie: Galeria

11 12 2013 r. Tusk: Zwróciłem się do Rady Europejskiej, by zajęła się kwestią Ukrainy.
Premier Donald Tusk poinformował, że zwrócił się w środę do szefa Rady Europejskiej, by w związku z ostatnimi wydarzeniami w Kijowie i tym co jeszcze może się tam zdarzyć, kwestia sytuacji na Ukrainie stała się "pierwszym i najważniejszym punktem" obrad zbliżającego się posiedzenia Rady.
Bruksela niech martwi się o siebie a nie o innych. Chcieli starego wróbla na plewy nabrać
Zostawmy Ukrainę Ukraińcom nie decydujmy za nich co jest dla nich najlepsze. To nie dzieci i swój rozum mają. Zazwyczaj jest tak że to co sprawdziło się
na zachodzie Europu na jej wschodzie nie przyjmuje się. Biedny przy bogatym umrze z głodu dlatego Polska powinna swoja gospodarkę wiązać z gospodarką
wschodnich sąsiadów. Wszystkie kraje członkowskie UE pracują przede wszystkim dla Niemiec. Kto nie wierzy niech przejedzie się po unijnej Europie.
Tusk z Rostowskim wyprowadzili Polskę na manowce teraz chcą to zrobić z Ukrainą. Za ich panowania zadłużenie już wzrosło o ponad 300 mld złotych i nie dość że nie zostaną rozliczeni to jeszcze ordery otrzymają. Tylko na Ukrainie odważyli się rozliczyć premiera......
11 12 2013 r Kliczko: Władze zrobiły najgłupszą rzecz, jaką mogły zrobić.
W poczynaniach władz widać brak logiki. Jak można rozpędzić pokojową demonstrację w chwili, gdy w Kijowie są unijni delegaci i sama szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton - pyta retorycznie Witalij Kliczko, lider opozycyjnej partii Udar.
Koniec świata. Kliczko będzie kandydował w wyborach prezydenckich.
Myśli że pięściami drogę sobie utoruje i na warkoczu Tymoszenki wjedzie na tron ukraiński.
Czyżby los Ukrainy zależał od pięściach Kliczki a nie od mądrości i przebiegłości Janukowycza?
Kto może zastąpić Janukowycza???
Kliczko który pięściami chce sobie wywalczyć drogę na tron. Czy Tymoszenko która warkoczem chce opleć i omamić cały kraj.
No a może Tiahnybok z czerwono- czarną flagą. Największe szanse ma jednak sam Janukowycz przecież to wytrawny gracz i nie da postawić się pod ścianą.
Potrafi negocjować i samymi obietnicami nikt go nie kupi. Kwestią czasu jest dogadanie się z tak zwaną opozycja.
Tylko na Ukrainie odważyli się rozliczyć premiera. A w Polsce unijnej i ponoć demokratycznej za Tuska i Rostowskiego zadłużenie wzrosło o ponad
300 mld złotych i nie dość że nie zostaną rozliczeni to jeszcze ordery otrzymają.

11 12 2013 Ukraina: Nieudany atak Berkutu na kijowski ratusz.
Milicjanci z oddziałów Berkut przypuścili rano nieudany szturm na ratusz w Kijowie, w którym zabarykadowało się ok. 200 zwolenników integracji Ukrainy
z UE. Milicjanci wycofali się do autobusów, którymi przybyli pod gmach władz miejskich i odjechali.
11 12 2013 MSZ potępia użycie siły wobec pokojowych demonstracji w Kijowie
MSZ wyraziło w środę rano głębokie zaniepokojenie wydarzeniami ostatniej nocy w Kijowie. "Potępiamy użycie siły wobec pokojowych demonstracji i wyrażamy szczerą solidarność ze społeczeństwem ukraińskim pokojowo protestującym w imię wartości europejskich" - oświadczył resort.
Władze potępiają przemoc. No tak ale po której stronie? Znaczy się są też dwa rodzaje przemocy.
Zostawcie Ukrainę Ukraińcom. Rodzice mi zawsze mówili nie wtrącaj się do innego małżeństwa bo oni się pogodzą a ty wrogiem zostaniesz.
Dziwne w tym wszystkim jest to że władza, która na co dzień stosuje przemoc wobec własnego narodu( no tak
tylko czy Tusk jest Polakiem) potępia innych stosujących przemoc.

10 12 2013 Na Ukrainie okrągły stół bez opozycji

Okrągły stół w Kijowie odbywa się bez udziału opozycji. Chodzi o inicjatywę byłego prezydenta Leonida Krawczuka, która ma poparcie obecnego szefa państwa. Według internetowej telewizji Obywatelska, przybyli tam jedynie przedstawiciele władz oraz rządzącej Partii Regionów, a także komuniści.
Znaczy się taki stół z powyłamywanymi nogami.
W interesach zawsze jest tak jak jeden zyska to drugi musi stracić. Kilku zacietrzewionych watażków chce by ich lud na tronie osadził.
Ukraińcy niech Bogu dziękują że Tuskiem i Rostowskim nie zostali obdarowani. Jak wejdą do Unii to Balcerowicza dostaną dopiero zobaczą co to jest
demokracja.Tymoszenko chce wyprowadzić Ukrainę jak Wałęsa Polskę. Zazwyczaj jest tak że to co sprawdziło się na zachodzie Europu na jej wschodzie nie przyjmuje się. Biedny przy bogatym umrze z głodu. Dlatego Polska powinna swoja gospodarkę wiązać z gospodarką wschodnich sąsiadów.

10 12 2013 Kowal w Kijowie: Okrągły stół na Ukrainie to wirtualny projekt.
Siwiec wątpi w sukces okrągłego stołu na Ukrainie
Teraz okrągły stół kowal będzie kuł a nie stolarz robił????
Natomiast obrady przy okrągłym stole to tylko Bolek potrafi poprowadzić
Czas działa na korzyść Janukowycza? Ci z Unii chcieli Ukrainę kupić za ładnie opakowanego cukierka.
Tylko na Ukrainie odważyli się rozliczyć premiera. Oligarchia światowa chce przejąć kontrolę nad wolną Ukrainą. Tak jak to zrobiła przy pomocy KORu i
marionetki Wałęsy w Polsce. Tak chce to zrobić na Ukrainie przy pomocy pieści Kliczki i warkocza Tymoszenki
No i demokracja zapanuje. Zamiast pały... pięść Kliczki. Zamiast stryczka... warkocz Tymoszenki.

08 12 2013 Obalili pomnik Lenina. Opozycja ukraińska: 48 godzin na odwołanie rządu
Ukraińska opozycja dała prezydentowi 48 godzin na odwołanie rządu Mykoły Azarowa. W przeciwnym razie oponenci władz chcą zablokować
rezydencję Wiktora Janukowycza w podkijowskim Międzygórzu. Już obalili pomnik Lenina.
W Polsce obalono mur a dziś POstawiono podwójny. Pomniki obalano dziś je stawiają.
Demonstrujący myślą że decydują o losie Ukrainy a tak naprawdę nic ale to nic nie mają do powiedzenia.
Mafia o wszystkim decyduje. Tymoszenko pójdzie na każdy układ z zachodem i zapewni rodzimej oligarchii nowy dopływ gotówki.
Jedna banda odejdzie przyjdzie druga jeszcze gorsza tak jak w Polsce
03 12 2013 Rosyjska telewizja o Kijowie: koalicja Szwecja-Polska-Litwa szczuje chuliganów na milicję.
Wydarzenia na Ukrainie pokazywane Rosjanom przez kontrolowane przez Kreml, a przy tym i najbardziej tu oglądane kanały telewizyjne, to opłacone żywą gotówką rozróby szczutej przez "koalicję Szwecja-Polska-Litwa" garstki chuliganów. I to takich - jak to zgrabnie określono w niedzielę wieczorem w programie "Wremia" na Kanale 1 - którzy "próbują podpalić swój dom, żeby pójść w gości".
Na Solidarność wcześniej na opozycję w Polsce też podobnie komunistyczne władze mówiły.
Dziś jak patrzę na Polskę żałuje bardzo że walczyłem z komunistami.
Wstyd to powiedzieć ale mieli rację.Unia marketów nabudowała a o naszych zarobkach zapomniała.
Teraz ponoć i Bóg jest inny choć nadal w trzech osobach: market,supermarket i hipermarket.
Nad Toruniem góruje złota korona kościoła stawianego przez ojca Tadeusza Rydzyka.
Po zakończeniu inwestycji powstanie pierwszy kompleks religijno- basenowy na świecie. O. Rydzyk nazywa go Centrum Polonia in Tertio Millennio
(Polska w Trzecim Tysiącleciu) albo prościej - Republiką Maryjną w Toruniu.

03 12 2013 Ukraiński premier się broni: Tymoszenko sprzedała Ukrainę Rosji
Ukraińska Rada Najwyższa nie odwołała rządu Mykoły Azarowa. Opozycji zabrakło głosów. Następnym krokiem oponentów władz jest teraz poproszenie prezydenta o odwołanie rządu. "Ukrainę sprzedałem Rosji nie ja, a Julia Tymoszenko, podpisując kontrakt gazowy"- oświadczył Azarow w
parlamencie, przepraszając za brutalne działania milicji w Kijowie.
Wielcy tego świata kłócą się o wpływy a naród cierpi. Janukowycz twardo domaga się by Bruksela traktowała Ukrainę nie jak petenta, ale jak równoprawnego
partnera. Dobrze wie że z Unią może wyjść jak Zabłocki na mydle. Przykładów na to ma aż nadto. A obiecankami narodu nie wyżywi.
Ile nam obiecali a ile dali to widać i słychać. Wie czego nie ugra na początku tego już nigdy nie dostanie.
Weźmy Polskę, zniszczono przemysł, rolnictwo nie oferując nic w zamian.
Bolek zastąpił polskość europejskością kosztem ubożenia polskiego społeczeństwa.
Wszystkie kraje członkowskie pracują przede wszystkim dla Niemiec. Kto nie wierzy nie przejedzie się po unijnej Europie.

05 12 2013 r. Sikorski: Azarow przedstawił skalę trudności, z jakimi się boryka
- Pan premier zapewnił nas, że Ukraina nie zeszła i nie zejdzie ze ścieżki europejskiej, ale przedstawił skalę trudności, z jakimi się boryka - powiedział po spotkaniu z Mykołą Azarowem Radosław Sikorski. W czasie spotkania z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle, premier Ukrainy ostro skrytykował demonstrujących na Majdanie Ukraińców. - Naziści, ekstremiści i przestępcy nie mogą być partnerami w rozmowach o integracji europejskiej
Ukrainy – oświadczył.
No a po co pojechał Sikorski jak nie użyć siły????
Cała Europa chce Ukrainę postawić przed pręgierzem. Pomoc w zamian za suwerenność.

06 12 2013 Rosyjska gazeta bije w ukraińską opozycję: Majdan mercedesów
Rządowy dziennik zwraca uwagę na luksusowe auta, którymi poruszają się po Kijowie liderzy opozycji i krytykuje europejskich polityków za bratanie się z
demonstrantami.  "Rossijskaja Gazieta" przypomina, że w Kijowie trwa spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich OBWE.
Podkreśla przy tym, że europejscy ministrowie spacerowali pod rękę z opozycjonistami, a jedynie szef rosyjskiej dyplomacji nie mieszał się do
wewnętrznych spraw Ukrainy.
Tak to już na tym świecie bywa, że ci co mają dużo chcą jeszcze więcej a biedotę wykorzystują do swych niecnych celów.
Ukraina to olbrzymi rynek zbytu na którym można dobrze zarobić.
Nie zapominajmy też że to spichlerz światowy a produkuje niewiele żywności i jeszcze to chcą ograniczyć.

05 12 2013 Kaczyński zapowiada wielki marsz 13 grudnia. Razem z "Gazetą Polską" i "Solidarnością"
13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, ulicami Warszawy przejdzie III Marsz Wolności, Solidarności i Niepodległości.
Marsz ma także zwrócić uwagę na niesprawiedliwość społeczną w Polsce - powiedział Jarosław Kaczyński.
13 Grudnia Jaruzelski otworzył oczy narodowi. Pękła obłuda jak bańka mydlana. Poznaliśmy: Kto nasz a kto z SB?  A dla kogo sprawy narodu są ponad
prywatę. Później w Magdalence doszło do podpisania paktu o wzajemnej adoranci i nie rozliczaniu komunistycznych władców. Postanowiono też sprzedać za psi grosz majątek narodowy na który pracowały całe pokolenia bez pytania się o zgodę prawowitych właścicieli, narodu.
Balcerowicz stworzył sytuację wieczystego zadłużenia i niemożności spłaty kredytów kiedykolwiek, co przyśpieszało nagonkę prywatyzacyjną zarówno
ze strony władz, jak i różnych kombinatorów krajowych i zagranicznych. Stosunkowo często przyjmowano kwotę zadłużenia przedsiębiorstwa za cenę jego sprzedaży. Balcerowicz czeka kiedy zapomnimy.Osiemnastomiesięczne zamrożenie kursu dolara, przy równoczesnym, sięgającym 90% rocznie , bankowym
oprocentowaniu kapitału złotówkowego. Ściągnęło to nad Wisłę wszelkiej maści cwaniaków, spekulantów, hochsztaplerów z całego świata. Przywozili oni do Polski wagony dolarów, by kilkanaście miesięcy później wywieźć dwa i pół raza tyle (prawie 250%!!!). Powinni oni w dowód wdzięczności wznieść pomnik
panu Balcerowiczowi o wysokości Wieży Eiffla i to ze szczerego złota. Koszt budowy takiego pomnika, byłby niewielkim ułamkiem tego co w Polsce zarobili.

06 12 2013 r. Chcemy przekazać prawdę o wielkiej niesprawiedliwości społecznej jaka dzieje się w naszym kraju
- mówił na konferencji prasowej Kaczyński. Dodał, że organizatorzy pochodu, który ma odbyć się 13 grudnia w rocznicę stanu wojennego, chcą też przypomnieć o wielkim ruchu Solidarności z początku lat 80-tych, a także o tych, którzy zniszczyli polskie nadzieje.
13 grudnia dzień prawdy o prawdzie najprawdziwszej.
WSI, Telegraf, Likwidacja NFI ......
To też zasługa braci Kaczyńskich.
Prezes to Napoleońska Głowa wie jak się w życiu ustawić. Ma to po tatusiu który na dwa fronty działał wpierw w AK później w UB......
Największym błędem mojego życia było popieranie Solidarności i walka z komuną.
Do dziś nie rozliczono nikogo ze sprawujących wtedy wysokie funkcje państwowe.
Nadal ci co wydali rozkazy by strzelać do robotników cieszą się wolnością ba biorą wysokie emerytury które zapewniają im luksusowe warunki życia.
Do dziś nie spełniono żadnego postulatu z porozumień sierpniowych.
Czyich interesów bronili ci co mieli decydujący wpływ na kształt demokracji w Polsce: Geremek, Bartoszewski, Mazowiecki, Krzysztof Skubiszewski.
Kolejność ta nie jest przypadkowa!!
Kim był Geremek, który niczym Josip Broz Tito trzymał twardą ręką zarówno prawicę jak i lewicę.
No i ten wypadek tak przemilczany a przecież od niego zaczęły się waśnie i wzajemne opluwanie. 
Wicepremier Bieńkowska.
Fajna jest!!! Pozamiata bardzo szybko......Tylko czy to Tuskowi wystarczy????
Ma dwa tatuaże słońce na plecach i jakiś ozdobny. No to mamy dwa słońca w rządzie??? Słońce Peru i El Słońce.
Są dwa słońca i dwa światy które nas lepiej ogrzeją.... Oni mają duże pieniądze ja tylko nadzieję.
Bieńkowska da sobie radę w każdej sytuacji, jak każda Elka.
Lubi robić wokół siebie dużo szumu. Będzie jej wszędzie pełno i zagada wszystkich na śmierć.  Po za tym Elki mają piąstki z których potrafią korzystać.
Wicepremier Bieńkowska to Doda w rządzie Tuska
Bieńkowska mówi o sobie: "Mam niewyparzony język, nie lubię się pokazywać, klnę"
"Wyjdę może na blondynkę, ale wciąż nie uważam się za polityka"
No i pani wicepremier nie gada z ludźmi, których uważam za durnych.
To jak będzie z „kominiarzem” gadała????
Mówią mi jesteś kimś
Możesz mieć każdego bo
Fajna dżaga z Ciebie jest.
.....
Mówią mi olej go
Obudź się i przestań śnić
Że wyleczy kiedyś się
Mówię wam, tak ma być
Nie obchodzisz mnie za nic
Bo ja teź chce chora być
......
Afera goni aferę.
Największy aferzysta w historii Polski ucieka na wyspy.
Do swego rodzinnego kraju pod opiekę królowej i tytuł lordowski otrzyma.
I nagle afera goni aferę. Dziwny zbieg okoliczności czy zamierzone działanie.
Kilka tygodni temu wysłałem pismo tej treści do premiera, wybranych posłów wszystkich partii i żadnej ale to żadnej reakcji nie było z ich strony.
Czy minister finansów J. Rostowski nie złamał prawa gromadząc swe oszczędności w w brytyjskim funduszu emerytalnym Universities Superannuation Scheme Limited w wysokości 270 tys funtów podczas sprawowania urzędu ministra????
Oświadczenia majątkowe ministra Rostowskiego z 2007 i 2013 roku na podstronie: Aktualności.

22 11 2013 r. Korupcja na gigantyczną skalę. CBA bada ponad 100 przetargów
"Podejrzenie nieprawidłowości, w tym korupcji w administracji, istnieje w ponad 100 badanych sprawach" - powiedział w TVN24 szef CBA Paweł Wojtunik mówiąc o aferze korupcyjnej w Centrum Projektów Informatycznych byłego MSWiA, MSZ, Komendy Głównej Policji i GUS.
"To największa afera łapówkarska w historii Polski!" - mówił we wtorek rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Sprawa jest wielowątkowa, dotyczy ustawiania przetargów, korupcji i prania pieniędzy z łapówek w wielu postępowaniach o zamówienia publiczne, zamieszani w nią są pracownicy z b. MSWiA, MSZ, GUS, KGP.
"Złodzieje!", "pajace!". Burza w Sejmie ws. powołania komisji śledczej do zbadania afery korupcyjnej
Solidarna Polska przy poparciu Twojego Ruchu chce powołania komisji śledczej do zbadania afery przetargowej.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz poinformowała, że wniosek o powołanie takiej komisji trafił do oceny prawnej, a wniosek o informację
w tej samej sprawie - do sejmowej speckomisji. Sprawa wywołała burzę w Sejmie. Podczas przemówienia posła PO Rafała Grupińskiego
z ław poselskich było słychać okrzyki: "złodzieje", "pajace".

22 11 2013 Tajemnicze 100 tys. zł na koncie Hofmana.
CBA zawiadamia prokuraturę Adam Hofman ma poważne kłopoty.
Centralne Biuro Antykorupcyjne znalazło tajemnicze przelewy na koncie rzecznika PiS. Tych pieniędzy poseł nie zgłosił do skarbówki.
Teraz zajmie się nim prokuratura.
CBA zawiadamia prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Adama Hofmana.
Zawiadomienia ma już prokuratura dotyczy oświadczeń majątkowych rzecznika PiS. Rzecznik partii Kaczyńskiego na razie milczy.
- To rewanż Platformy - uznał poseł Tomasz Kaczmarek, znany także jako agent Tomek.
"Hofman dostał przelew i nie zgłosił".
100 tys złotych???? No a gdzie jest reszta??? To jest tylko

22 11 2013 r Premier odwołał wiceprezesa GUS

Premier Donald Tusk odwołał Krzysztofa K. ze stanowiska wiceprezesa Głównego Urzędu Statystycznego.
Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział, że powody dymisji są oczywiste. B. już wiceprezes GUS był wśród 20 osób zatrzymanych przez CBA w ostatnich dniach w związku z prowadzonym przez stołeczną prokuraturę apelacyjną śledztwem dot. zamówień na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych
przez Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA oraz KGP. W czwartek Krzysztof K. został aresztowany na dwa miesiące, zarzucono mu przyjęcie korzyści majątkowej lub osobistej - za co grozi do 10 lat więzienia.

21 11 2013 r. Szef CBA: To największa afera w historii. Zmowy cenowe i łatwe pieniądze działają jak narkotyk
.
W wielkiej aferze informatycznej zarzuty postawiono wczoraj Witoldowi D., byłemu wiceszefowi MSWiA, który odpowiadał za przetargi warte 2 mld zł.
To najwyższy dotąd rangą urzędnik w tej sprawie. Zatrzymano już 37 osób.

20 11 2013 Bałagan po Nowaku. Czym musi się zająć jego następca?

Nowy minister transportu będzie musiał posprzątać bałagan po Sławomirze Nowaku.
Nowak miał posprzątać PO Grabarczyku który to takiego burdelu na PKP narobił.
No i co nie zrobił tego??? To za co premier Tusk mu tak słono płacił??? No tak skoro szef gra w piłkę to ministrowie mogą leżeć.
Wychodzi na to ze jedyne co zrobił minister Nowak to wyrzucił z ministerstwa skoczków ze spółdzielni Grabarczyka??? i nowych zegarków dokupił.
Platforma pali się .
A tu się pali jak cholera, jak cholera, jak cholera
Ogień bucha jak cholera, nie wiadomo skąd
A naród stoi, łeb zadziera, łeb zadziera, łeb zadziera
A tu się pali jak cholera, z każdej strony swąd
Ratuj się kto może. Nogi za pas i chodu!

19 11 2013 r Sławomir Nowak to najgorszy minister w historii III RP - ocenił Patryk
Jaki od Palikota. Czy ma rację? Trudno to ocenić bez analizy tłumu, który w czasie 24 lat III RP przewalił się przez kolejne rządy.
A zegarek sobie tyka i nikogo nie tyka.
Czy może być najgorszym wśród najgorszych???
Udawał krezusa. Nosił du///pę wyżej jak głowę miał.
No a ja to tak sobie myślę szukali haka i znaleźli. Ostatnio zbyt dużo naobiecywał by Tuskowi podnieść notowania.
Dworce dla Łodzi, obwodnica dla Bełchatowa....
To będzie tak PO Pełowsku minister odchodzi wraz z obietnicami.
A zegarek nadal sobie tyka nie zważając na to czy podróba czy oryginał.
I będzie sobie jeszcze długo tykał.
11 listopada:::::
Rosjanie bardziej stanowczo mówią o budce strażnika jak polskie władze o wraku Tupolewa.
Jeszcze trochę a będziemy im za przetrzymanie wraku dziękować ba jeszcze za to zapłacimy.
Zbyt często nasi przywódcy klęczą i przepraszają nie za nasze winy.
11 11 2013 r Marsz Niepodległości: Rozróby, spalona tęcza, napad na squaty i atak na ambasadę Rosji
Winni są organizatorzy marszu, narodowcy......
Środowiska narodowe dla mnie to takie bojówki faszystowskie.
Miałem okazję kilkakrotnie spotkać się z nimi chociaż to niezwykle mili i sygmatyczni ludzie koszula mokra się robi.
Szczególnie kiedy mamy inne zdanie.
Organizacja i dyscyplina jak w wojsku i z garstką agresywnych sobie poradzić nie potrafili????
Bydło powinno siedzieć w klatce a nie zostać wpuszczane do miasta.
Nie można dopuścić do wojny domowej.
11 11 2013 r. Spalona stróżówka przy rosyjskiej ambasadzie, spalona tęcza, zaatakowany squat, kilku rannych policjantów.
To negatywny bilans Marszu Niepodległości. Do pozytywów można zaliczyć brak flag ze swastyką,
"zakazów pedałowania", rasistowskich haseł czy "heilowania".
Kolejna burda na marszu narodowców jest okazją do przemyślenia strategii władz wobec tych ruchów.
Po kilku spokojnych marszach przez Warszawę przeszli narodowcy i nacjonaliści, doszło do chuligańskich zadym i bójek.
Skrajnie prawicowe organizacje brunatnieją?
Co prawda to tylko Putinowski reżim czuje się obrażony??? No ale skoro mają zostać przeproszeni???
To według mnie Kaczyński i wielu innych też powinien to zrobić.........
Dwaj panowie Tusk i Kaczyński podzielili Polskę i za wszelka cenę chcą doprowadzić do wojny domowe by ukryć swoje machlojki.
Jeden z przykładów z cyklu : Zamiecione po dywanDo dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem założycielskim w wysokości 250 mln ówczesnych złotych. W ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł
do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności.
''Albo finansowanie z budżetu, albo korupcja na wielką skalę'' - tak mówił kiedyś prezes
Dziś to brzmi: Finansowanie z budżetu i korupcja na wielką skalę i to dotyczy wszystkie partie.
13 11 2013 r. Rosja: Atak na polską ambasadę w Moskwie. "Zasługują tylko na negatywne oceny"
Grupa chuliganów zaatakowała w środę polską ambasadę w Moskwie. To reakcja na poniedziałkowe wydarzenia pod ambasadą Rosji w Warszawie.
Akcję potępił wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Leonid Kałasznikow.
14 11 2013 r. Reakcje na wypowiedź posła PiS o "pedalskiej tęczy" - kretyn, nieuk i zakaz występowania w mediach
"Płonie pedalska tęcza" - napisał 11 listopada na Facebooku poseł PiS Bartosz Kownacki. Szef Instytutu Adama Mickiewicza nazwał go kretynem.
 I tłumaczy: - Pewnie należało wymamrotać jakieś eufemizmy pod nosem, typu "homofob", "nieuk". Widocznie skończyły mi się eufemizmy.
"Pedalska tęcza" to było uwieńczenie tego co powiedział Kaczyński w Krakowie, Tusk PO wyborach w PO .
Ostanie przemówienia prezesa są w tonie i treści podobne do przemówień Goebbelsa.
Natomiast Tusk w swych ostatnich wystąpieniach jakże przypomina tow. Wiesława Gomułkę, który mówił bez sensu a jego przemówienia pełne były
obietnic wewnętrznie sprzecznych i pustych jak bęben ale jak błyskotliwych.
14 11 2013 "To są młode wilki, które chcą zagryźć starego wilka" - Komorowski o narodowcach z 11.listopada...
- Będę chwalił pana prezesa Kaczyńskiego. Za decyzję o wycofaniu swoich aktywów ludzkich, partyjnych, z marszu - mówił Bronisław Komorowski
w specjalnym wydaniu Poranka Radia TOK FM.
13 11 2013 Demonstracja przeciwko działalności "faszystowskich bojówek". Mieszkańcy squatu zapraszają.
Mieszkańcy squatu, którzy zostali podczas Marszu Niepodległości zaatakowani przez grupę chuliganów, zapraszają do udziału w piątkowej demonstracji
"Wolności nie spalicie", która ma być protestem przeciwko "przemocy, wykluczeniu i dyskryminacji". Tego samego dnia pod spaloną tęczą ma odbyć się happening "Niewzruszeni! Całujemy się pod tęczą".
POlityka takich ludzi jak Tusk, Rostowski, Kaczyński, Macierewicz.... doprowadza ludzi do takiego POstępowania.Dwaj panowie Tusk i Kaczyński podzielili Polskę i za wszelka cenę chcą doprowadzić do wojny domowej by ukryć swoje machlojki.
Skłóceni jesteśmy jak żadna nacja na świecie.
Nawet tych najważniejszych świąt, uroczystości już nie potrafimy razem świętować.
Wykorzystuj to inni i za nas spijają śmietankę.
Sami nawzajem nie szanujemy się a chcemy by inni nas szanowali.
Na świecie powiadają gdzie dwóch Polaków tam pięć zdań tak pięć nie trzy. Trzy to za komuny były.
Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą! Pawiem narodów byłaś i papugą;A teraz jesteś służebnicą cudzą.....
08 11 2013 r. Układ finansowy PiS-u
Jak wokół partii Jarosława Kaczyńskiego zbudowano system finansowania działalności politycznej poza wszelkimi rozliczeniami i kontrolą
''Albo finansowanie z budżetu, albo korupcja na wielką skalę'' - mówił kiedyś Jarosław Kaczyński, protestując przeciwko zniesieniu państwowych subwencji
dla partii politycznych. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak przekonywał, że pozbawione pieniędzy partie zwrócą się o pomoc do biznesu: ''Biznesmeni nie są altruistami, jeżeli fundują kampanie partiom politycznym, to oczekują czegoś w zamian. A więc jest to korupcja''. A Joachim Brudziński roztaczał wizję milionów
złotych, które po zmianie prawa zaczęłyby wypływać ''z różnego rodzaju rajów podatkowych na kampanię tych,
którzy zrobią wszystko, żeby PiS nie wrócił do władzy''.
Odkąd w 2011 r. zmniejszono subwencje dla partii, PiS przejada zgromadzone wcześniej oszczędności.
Wydaje więcej, niż dostaje z budżetu państwa. Kto to robi? I skąd bierze na to pieniądze?
Wokół PiS powstał układ stowarzyszeń, fundacji i nieformalnych ruchów, które wspierają partię.
Założycielami i członkami władz tych satelitów są najczęściej działacze Prawa i Sprawiedliwości.
Układając relacje między partią a satelitami, zadbano o to, by nie powtórzyły się problemy z początku lat 90. - gdy Fundacja Prasowa Solidarności, której
współzałożycielem był Kaczyński, wspierała finansowo jego pierwszą partię - Porozumienie Centrum. Prokuratura postawiła wówczas Kaczyńskiemu zarzut nielegalnego finansowania partii z pieniędzy fundacji; sprawę umorzono w 2000 r. ze względu na zmianę prawa. Dziś satelity nie dają PiS-owi pieniędzy,
świadczą za to na jego rzecz swego rodzaju usługi outsourcingowe. Finansują wydawnictwa, imprezy i akcje promujące partię Kaczyńskiego. Ma to ogromną przewagę nad finansowaniem z partyjnej kasy - odbywa się poza rozliczeniami i kontrolą Państwowej Komisji Wyborczej.
Dziś wielu jest zafascynowanych Kaczyńskim.
Zamiecione po dywan.
Do dziś nie rozliczono spółki Telegraf, powiązanej z Porozumieniem Centrum, ówczesną partią braci Kaczyńskich. Spółka startowała z kapitałem założycielskim w wysokości 250 mln ówczesnych złotych. W ciągu kilkunastu miesięcy kapitał ten wzrósł do ok. 30 mld zł, dzięki wpłatom państwowych
firm, choć spółka nie prowadziła żadnej działalności.
''Albo finansowanie z budżetu, albo korupcja na wielką skalę''
Dziś to brzmi: Finansowanie z budżetu i korupcja na wielką skalę i to dotyczy wszystkie partie.
25 10 2013 r. Wybory w Platformie w myśl starej zasady: Wy głosujcie my już wybraliśmy.
Stary to i może slogan ale czy coś się zmieniło??....
Komuna, stalinizm powrócił, jakże miło się zrobiło????
POkazówki ciąg dalszy.
Tusk już nie ma żadnych skrupułów co najwyżej chce zachować pozory demokracji.
Podobno premier wiedział że Baronowie PO przekupują działaczy?
Premier wiedział też o Amber Gold i nic nie zrobił nawet nikogo nie ostrzegł.
Widocznie ci z Gdańska tak już mają.
Bolek też zawsze wszystko wiedział  ba nawet ostrzegał.
Tylko że nic konkretnego nigdy nie powiedział.
Demokratyczne głosowanie w PO??? Pamiętam jak to za Stalina demokratycznie na zjazdach partii głosowano.
Przewodniczący mówił: Kto jest za niech opuści ręce i odejdzie od muru....!!!
Po II Wojnie Światowej Europa Zachodnia cieszyła się względną demokracją i wolnością gospodarczą. Zawdzięczała to okupacji politycznej USA,
które to sprawując kuratelę na Niemcami nie dopuszczały do odbudowy ich dążeń hegemonistycznych . Powstał swoisty mur rozdzielający
dwa wrogie wobec siebie systemy. Ale ten okres się skończył z chwila upadku totalitaryzmu na wschodzie Europy.
W międzyczasie po obu stronach muru oligarchie za parawanami fasadowych demokracji coraz silnej dociskały obywateli podatkami,
na coraz większą skalę rozwijały system eksploatacji ekonomicznej, coraz drastycznej ograniczały prawa i wolności . Powstały pseudo - demokracje
w których doszło do kartelu elit i powstania wielkich koalicji które nie są zainteresowana rywalizacją pomiędzy sobą.
Głosowanie i wybór jakiejkolwiek partii nie ma żadnego znaczenia.

26 10 2013 Schetyna przegrał z Protasiewiczem, górą Tusk

Ten wynik zmienia układ sił w Platformie. Protasiewicz był kandydatem Tuska i to wygrana premiera.
Chociaż wybory jeszcze trwają i zakończą się w niedzielę, to już widać, że Tusk ma za sobą 11 z 16 regionów PO.
Panie Grzegorzu wieczne zacieranie rąk i czarujący uśmiech już nie wystarcza. Czas zakasać rękawy i mieć swoje zdanie a nie jak papuga
powtarzać po szefie.
Tusk za europejskość sprzedał Polskę. Zanim co niektórzyzorientują się to Tusk, Rostowski i pozostała banda wylądują na intratnych stanowiskach w
instytucjach międzynarodowych razem ze zagrabionymi majątkami.....
Wszystko zaczęło się na początku 1989 roku w czasie tzw. „okrągłego stołu”, potem było tylko gorzej.
W 1989 roku Bolek zastąpił polskość europejskością kosztem ubożenia polskiego społeczeństwa.
W Magdalence, Okrągłostołowi czy jak kto woli Banda Czworga wydała wojnę własnemu narodowi.

27 10 2013 Tusk do działaczy PO: Jutro kurz po wyborach opadnie
Ludzie zaczną wam patrzeć na ręce. Niezależnie od tego, kto w ostatnich dniach wygrał w wyborach wewnątrz PO, dla każdego starczy pracy w partii. Podkreślił, że celem tych wyborów jest wyłonienie najlepszych ludzi, by służyli Polakom, a nie gnębienie konkurenta.
Najważniejsze zadanie dla Platformy to wyprowadzić Polskę do końca z kryzysu - mówił Donald Tusk na zjeździe regionalnej Platformy Obywatelskiej w Gdańsku. Ostrzegał również działaczy swojej partii przed brakiem uczciwości w rządzeniu.
Najważniejszym zadaniem jest jak najszybsze postawienie przez temidą Rostowskiego i Tuska zanim obejmą stanowiska w międzynarodowych korporacjach finansowych i wywiozą swoje majątki zdobyte w podejrzany sposób.
Za rządów Tuska zadłużenie Polski wzrosło o ponad 300 mld złotych
Pomimo to bezrobocie szaleje a ceny rosną non stop.
Zdaniem prof. Janusza Jabłonowskiego z departamentu statystyki NBP. - Dług Polski wynosi już 3 BILIONY zł !!!
Jeżeli te dane są rzeczywiście prawdziwe to Polska jest faktycznie bankrutem.
Zdaniem prof. Jabłonowskiego do jawnego długu powinniśmy doliczyć dług ukryty, który według jego obliczeń sięga aż 180 proc. PKB.
Gdybyśmy przyjęli za wiarygodną i potwierdzoną informację, że całkowity dług publiczny oscyluje wokół 3 bln zł, to wynika z tego, że statystyczny Polak
jest zadłużony na około 80 tys. zł.
Zatem czy Rostowski ma za zadanie dobić Polskę a później zwiać do Anglii a dopomogą mu w tym Boni, Balcerowicz, Belka, Bielecki, Kołodko.... mocno związani ba współpracujący z MFW.
A ja czekam kiedy Rostowski i Tusk staną przed temidą za zdobycie pokaźnych majątków w podejrzanych okolicznościach.
No na ten przykład wystarczy porównać oświadczenia majątkowe Rostowskiego pierwsze z 2007 roku i ostatnie z 2013 roku.
(oświadczenia majątkowe na podstronie aktualnosci)
Pan Rostowski w Polsce przebywał i zarabiał od1989 roku a NIP i PESEL, niezbędne do rozliczeń, załatwił mu bowiem dopiero w 2007 roku
wicepremier Schetyna. Dziś majątek Rostowskiego jest wart ponad 40 mln złotych a wszystkie oszczędności ma ulokowane w w brytyjskim funduszu emerytalnym Universities Superannuation Scheme Limited.

29 10 2103 r Korupcja podczas wyborów w PO na Dolnym Śląsku? Śledczy analizują.
Idea wiecznie żywa.
Od Krzyżowca PO Pełowca.
Nigdy partyjność nie dawała takich profitów i nigdy jeszcze partyjniakami nie byli ludzie tak pozbawieni troski o dobro wspólne, tak cyniczni....
Tylko przyjaciele, poplecznicy, partyjni koledzy, szare eminencje lokalnej polityki, ich żony, dzieci polityków ze świecznika znajdują
pracę w urzędach, miejskich spółkach, szkołach, instytucjach kultury i sportu.
Co w nich jest takiego, czego my z reguły nie mamy że zasługują na takie wygórowane wynagrodzenia
Czy Kaczyński zastąpi Tuska???
Wczoraj Kaczyński był tym złym, dziś jest nim Tusk
No to dziś trzeba sobie życiorys wybielić.
I czy coś zmieni się gdy PiS przejmie stery władzy??? Dziś prezes Jarosław Kaczyński jak nigdy do tej pory jest bardzo blisko przejęcia władzy w Polsce.
Ma sprzyjające ku temu okoliczność . Tusk brnie coraz to dalej w ślepą uliczkę, coraz bardziej zadłuża kraj, oligarchia się bogaci a społeczeństwo ubożeje. Wiadomo Tusk musi odejść i to jest tylko kwestią tygodni, wszak czeka na niego intratna posadka w parlamencie europejskim...
Prezes świetnie wykorzystuje sytuację że prawie każdy ma już dość panoszenia się Tuska, PO i wszechobecnej bezradności.
Dlatego tak wielu dziś jest zafascynowanych Kaczyńskim.
Ja jednak nie chcę by Macierewicz niczym Wielki Inkwizytor zorganizował krucjatę w imię prawdy i sprawiedliwości na Moskala zaś prezes Jarosław miał realizować testament polityczny brata. Znowu ma powrócić szukanie haków czyli inwigilacja każdego. No a dzień ma zaczynać się od modlitwy o pomyślność, potem praca za bóg zapłać, msza dziękczynna, umartwianie, wypominki, spanko i abarotno świątek, piątek i niedziela. Niestety wtedy będzie już za późno by myśleć o swojej godności, prawach.....A w tym wszystkim wspomagać będą prezesa Kaczyńskiego jedyne media jakie pozostaną Radio Maryja, Telewizja TRWAM i dzienniki katolicko – prawicowe....

Z deszczu pod rynnę.
Kaczyński chce przejąć władzę zatem nich sam dobrowolnie pozwoli rozliczyć się.
Dziś jak nigdy dotąd potrzebny jest gospodarz, który powie basta Tuskowi i jego poplecznikom i postawi ich przed sądem a raczej pod murem.
Inaczej czeka nas:
Wohltusk.
Arbeiten bis zum Tod.
Кто не работает, тот не кушанье
Dziś władza nie czuje bata nad sobą!!!
Wykształciło to wśród sprawujących władzę poczucie bezkarności
Dlatego stali się zuchwali wręcz bezczelni.
Zadufani w sobie w poczuciu wyższości nad innymi już nie kradną oni już grabią i to na wyścigi
niczym wygłodniałe stado wilków z obowiązującym prawem buszu.
Wszak kto pierwszy ten lepsze profity weźmie.
12 09 2013 r Protesty w Warszawie.
Duda do premiera: Ten dzień będzie śnił się panu jako koszmar.
Dzisiejsza data, panie premierze, będzie się panu śniła po nocach, jako koszmar - mówił przed Sejmem lider Solidarności Piotr Duda.
Ostro skrytykował nieobecność ministrów podczas pikiet resortów, mówiąc, że to pokazuje butę, arogancję i hipokryzję władzy.
Wróg mojego wroga jest nadal moim...... wrogiem.
Kto dziś na dudach grach???  To Duda czy na dudach grają!!!!
Żony, kochanki, córki, synowie i krewni polityków pasą się za nasze. .......
W 1989 roku Bolek zastąpił polskość europejskością kosztem ubożenia polskiego społeczeństwa.
W Magdalence, Okrągłostołowi czy jak kto woli Banda Czworga wydała wojnę własnemu narodowi......
Czyich interesów bronili ci co mieli decydujący wpływ na kształt demokracji w Polsce:Geremek, Bartoszewski, Mazowiecki, Krzysztof Skubiszewski.
Kolejność ta nie jest przypadkowa!!
Więcej:
Farbowane lisy
Na podstronie: Główna.

Rocznica Sierpnia'80

No a cóż takiego wydarzyło się w tym dniu???
Do dziś nie spełniono żadnego postulatu.
Nawet związki zawodowe już nie są wolne.
Przecież są opłacane przez reżimy rządzące po 1989 roku.
Świętują podpisanie jakiegoś nic nieznaczącego świstaka!!!!
Bolek sprzedał nas w Magdalence i wydał wojnę własnemu narodowi.
Wałęsa miał rozliczyć komunistów.
Była gruba kreska, była siekiera i była czarna teczka....Był też brat...
Nawet nogi nie chciał podać komuniście...
Bolek powiedz czy rozliczyłeś chociaż jednego komunistę!!!
Ja sobie nie przypominam.Sam siebie też nie rozliczyłeś.
Dziś ukradkiem jak złoczyńca przez miast przemykasz by kwiaty pod pomnikiem złożyć????
Czego tak się boisz???
Dziś walka nie o referendum idzie.
Dziś nie jest ważny jego wynik ani kto z kim wygra.
Dziś trzeba dać porządnego kopa, tym co do kryta się dopchali i sami wszystko wyżerają.
To już ostatnie chwile by wyrwać się z sennego odrętwieniai powiedzieć dość tego ględzenia
dość tego balowania, dość tego hulania.dość majątku naszego sprzeniewierzania...
Nadszedł czas by rozliczyć każdego drania.
Jutro będzie już za późno.
Jutro już nie będzie co ratować.
Dawno już ulica rządzących batem nie smagała
To i rządzący zapomnieli gdzie ich miejsce jest w szeregu.
Chcesz by Twe dzieci, wnuki taki wierszyk mówiły???
Kto ty jesteś? – Polak małyGdzie
Twój kraj jest? – Gdzieś na skraju
Ale czego? – Tej ruiny
Kto go zniszczył? – Ci złoczyńcy
A dlaczego? – Bo tak chcieli.
Co zrobili? – Zaprzedali
A co z ziemią? – Tanio poszła
W czyje ręce? – Tych co przyszli
A dlaczego? – No dla zysku
A w co wierzysz? – W siebie wierzę...
To siedź cichutko w domu i czekaj aż przyjdzie czas spłaty długów
a wtedy pozostanie ci tylko....
Praca i tylko praca oraz bezwzględne posłuszeństwo dla tych co będą mieli siły pracować.
Rostowski i Tusk przed Trybunałem Stanu powinni stanąć.
09 08 2013 r Robert Frycz oskarża premiera i prezydenta o przestępstwo.
W zawiadomieniu czytamy m.in. "Niniejszym zawiadamiam o podejrzeniu dokonania przez p. Donalda Tuska i p. Bronisława Komorowskiego - prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej czynu zabronionego polegającego na namawianiu społeczeństwa do bojkotu referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta
stołecznego Warszawy p. Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wnoszę o wszczęcie i przeprowadzenie w tej sprawie postępowania karnego na podstawie
art. 303 oraz 304 kodeksu postępowania karnego".
Wpierw rozliczmy Bolka i to solidnie.
Dziś Tuskoidy wściekle atakują.
Nic dziwnego skoro premier to Niemiec a szef finansów i minister spraw zagranicznych to Anglicy, którzy dbają tylko o interesy finansjery światowej.
Zobaczcie jakich majątków się dorobili a raczej ile nagrabili. Nie dość że rozkradli Polskę to jeszcze do wojny domowej chcą doprowadzić
przy wydatnej pomocy z nazwy tylko opozycji a w rzeczywistości wiernych sojuszników. Przypomina to zabawę w dobrego i złego policjanta.
Wczoraj Kaczyński był tym złym, dziś jest nim Tusk
Robią wszystko by naród wyszedł na ulicę a oni wtedy bezpiecznie wywiozą swoje majątki.
Tusk grozi nam pięścią....bo co szczawiowa i mirabelki mu nie smakowały od związkowców, górników.... bo co on ma inny żołądek a może z
innej gliny jest ulepiony. Nie, nie Tusk sam siebie ulepił...
07 07 2013 r. Szokujący billboard w centrum Kielc: "Tusk dziwka Putina"
Tusk z nami, my torbami.
Pamiętaj wróg nie śpi i czyha.
Kim ....Ich.... Sen... Rostowski z radością nas kiwa.
Czar PRL-u wraca do formy,
Wdzięczni jesteśmy ludziom z Platformy.
„Za tawariszcza Tuska zdarowie”
Piją Gazpromu oligarchowie.
Władimir Putin z radości śpiewa:
„Nu,tiepier budiet kak za Breżniewa”.......
Reklama piwa. Baner taki widziałem w grodzie Kraka.
O żyj i zwyciężaj.
Zamiast Zimny Lech.
Dzikie hordy Tuskoidów wściekle atakują!!!
Tusk robi wszystko by naród wyszedł na ulicę a on wtedy ze swoją bandą bezpiecznie wywiezie zagrabiony majątek.
Dziś jedynym zmartwieniem oligarchii sprawującej władzę w Polsce są dysproporcje pomiędzy zarobkami eurodeputowanych a naszymi parlamentarzystami!!!! Eurodeputowanym nie ma możliwości obniżyć wynagrodzenia pozostaje więc tylko ......wtedy znikną podziały w każdej partii.
Wszyscy chcą być w pierwszym rzędzie przy korycie. Tylko nic nie robią by to koryto coraz to większe się robiło.
Oni w luksusie się pławią a my ledwo wiążemy koniec z końcem.
Dużo lepiej było być pod jarzmem Ruska
jak być wolnym dziś za Tuska. .....
Tusk grozi nam pięścią....bo co szczawiowa i mirabelki mu nie smakowały od związkowców, górników.... bo co on ma inny żołądek
a może z innej gliny jest ulepiony. Nie, nie Tusk sam siebie ulepił...

19 07 2013 r. "Tusk dziwka Putina": 18-latkowie usłyszeli zarzuty.

Trzy lata więzienia grozi dwóm 18-latkom, którzy 6 lipca na wyświetlaczu ledowym w centrum Kielc umieścili grafikę opatrzoną napisem:
"Tusk dziwka Putina". Młodzi ludzie usłyszeli zarzuty włamania do systemu komputerowego obsługującego telebim oraz umieszczenia na nim
obraźliwych treści pod adresem premiera Donalda Tuska.
Nobla im przyznać ....za walkę z tyranią Tuska!!!!
To bojownicy o podstawowe prawa szarego obywatela.
Wesołe jest życie staruszka.
Gdzie spojrzy tam widzi Tuska
Głodniutki dzisiaj wstał z łóżka
Choć wczoraj odwiedziła go z MOPSu wróżka
Suchutki jak wiór nie ma sił wstać z łóżka
Guzik rwie i wdzianko mnie
trzęsie się z niecierpliwości
żeby dożyć tej radości
kiedy już nie będzie Tuska.
POwszedni dzień szarego obywatela POd okupacją Tuska
Marsze, demonstracje, parady, miasteczka namiotowe, święta, harówa, protesty, petycje, referendum, agitacja......
Rząd zawsze się wyżywi, a Wy możecie żreć szczaw z nasypu!
Wszyscy święci balują w niebie.
Złoty sypie się kurz.
Co chcieliśmy to mamy.
Bądź czujny!! Wróg nie śpi!!
Tusk za europejskość sprzedał Polskę. Zanim co niektórzy zorientują się to Tusk, Rostowski i pozostała banda wylądują na intratnych stanowiskach w
instytucjach międzynarodowych razem ze zagrabionymi majątkami.
15 06 2013 r. Polska to nie jest kraj dla inwestorów.
Brak klimatu do inwestycji zniechęca zachodnich inwestorów do nas - wynika z raportu prof. Jerzego Hausnera.
Polska krajem korupcji, nepotyzmu i urzędniczego debilizmu.
Przyszłego inwestora tego z zachody przeraża ogrom przepisów jakie obowiązują przy zakładaniu firmy, w czasie jej działania, bardzo często wzajemnie
wykluczających się i brak stabilnej polityki finansowej. Co chwila wzrost opłat, podatków ..........
Konkurencyjności w Polsce to nieustanna mordercza walka z Urzędem Skarbowym który za wszelką cenę i wszelkimi sposobami chce udowodnić że jesteś
przestępcą ba gangsterem...
W latach 80-tych prowadziłem firmę, miesięcznie raporty zajmowały jedną stronę.
W latach 90–tych na początku wystarczył zeszyt 16 kartowy a później było to już kilka książek plus biuro obrachunkowe.
Kilka lat temu znowu mnie podkusiło i otworzyłem firmę.
Nimiecki partner nie mógł zrozumieć dlaczego miesięcznie tak często(około 15 razy) odwiedzam skarbówkę....
PO pół roku nerwy odmówiły mi posłuszeństwa...Minęło kilka lat a oni nadal domagają się wyjaśnień, pisania oświadczeń etc, etc ..
Trzeba rządu, który nie będzie kłamał. Rząd Tuska robi to na okrągło
Przeto gdy ktoś wskoczy na stołek to ma takie szczęście że zaraz w kasynie wygra lub w innej grze.
Amber Bamber chodzi i się śmieje.Katarzyna Tusk kupuje za gotówkę apartament i samochód.
Lekką ręką wydaje ponad 2 mln złotych.
Własny blog to jest to.
No i rzecz oczywista tatuś.
25 05 2013 r. Ile zarobili prezydent, wiceprezydenci, starosta, przewodniczący rady Piotrkowa Tryb. w 2012 roku???
Oświadczenia majątkowe
Krzysztof Chojniak
– zgromadzone środki pieniężne 247 000 zł – zarobił około 160 800 zł
Andrzej Kacperek - zarobił około 151 500 zł - kredyt 13 723 zł
Adam Karzewnik - zarobił około 142 300 zł – kredyt 37 579 zł
Wiesława Łuczak - zgromadzone środki pieniężne około 114 000 zł, 3000 dol, 1200 Euro, papiery wartościowe 13 897 zł –
                              zarobiła wspólnie z mężem około 212 600 zł
Bogdan Munik - zgromadzone środki pieniężne około 89 000 zł - zarobił 152 300 zł
Marian Błaszczyński - zgromadzone środki pieniężne razem z żoną około 150 000 zł, 1000 Euro, 300$ , papiery wartościowe 36 340 zł
                                – zarobił z działalności gospodarczej 74 200 zł, zatrudnienia 70 900 zł, umowy 5 900 zł, diety 23 640 zł, podróże służbowe 550 zł
Stanisław Cubała – dochód około 154 270 zł – kredyt około 59 400 zł.
Czas pracy osób niepełnosprawnych.
Wiele osób niepełnosprawnych chce i może pracować 8 godzin a prawo im na to nie pozwala.
Nowe przepisy dotyczące zmiany czasu pracy osób niepełnosprawnych od 1 stycznia 2012
Art. 18 ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej i zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, że stosowanie skróconych norm czasu pracy
nie powoduje obniżenia wysokości wynagrodzenia wypłacanego w stałej miesięcznej wysokości.
Art. 19 mówi, że osoba niepełnosprawna ale z umiarkowanym albo znacznym stopniem niepełnosprawności ma prawo do dodatkowego urlopu
wypoczynkowego w wymiarze 10 dni roboczych.
Celem nowych zmian nie jest odbieranie jakichkolwiek przywilejów osobom niepełnosprawnym, ale stworzenie takich samych warunków zatrudnienia jak osób
sprawnych. Zdarza się, że pracodawcy niechętnie przyjmują osoby niepełnosprawne z uwagi na ich skrócony czas pracy. Np. praca przy produkcji wiąże się z obecnością na stanowisku pracy przez całą jedną zmianę (tj. 8 godzin) Osoba niepełnosprawna musiała opuszczać stanowisko po 7 godzinach pracy, a pracodawca musiał znaleźć zastępstwo na tą jedna godzinę. Wiele osób niepełnosprawnych chce i może pracować 8 godzin, a prawo im na to
nie pozwala. Przy pracach np. biurowych zatrudnienie 7 godzin często skutkuje tym, że dana osoba ma mniej czasu na wykonanie zadania niż osoba sprawna. Zatem czy doctora obowiązuje inne prawo i może pracować na trzy etaty 30 godzin na dobę. No chyba że ta niepełnosprawność ta taka polityczna zemsta przeciwników doctora.
Czy dojdzie do kolejnego cudu w Piotrkowie a może już doszło i nic nie wiemy???
Ciekawe za wstawiennictwem którego z błogosławionych??? 
14 05 2013 Rozkradają Polskę wzdłuż i wszerz.
Polska to dziwna kraj...
Cezary Grabarczyk, wicemarszałek Sejmu, otrzymał ponad 47 tys. zł jako ekwiwalent za niewykorzystane ok. 60 dni urlopu - w czasie, gdy był ministrem infrastruktury (16 listopada 2007 r. - 7 listopada 2011 r.). Przez 4 lata ministerialnej kariery wykorzystał bowiem zaledwie około 1/3 urlopu. Zgodnie z
prawem, za resztę otrzymał rekompensatę w gotówce.
W sumie zarobił w ubiegłym roku 315 tys. 473 zł i 3 gr. Na tę sumę składają się, oprócz urlopowego, 238,5 tys. zł z tytułu wykonywania funkcji
wicemarszałka Sejmu i 29,9 tys. zł diety poselskiej.
Ekwiwalent za niewykorzystany urlop ministra Grabarczyka, choć wysoki, nie jest jednak rekordowy. Gdy w 2010 r. w referendum został odwołany
prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki, trzeba było wypłacić łącznie jemu i jego zastępcom aż 130 tys. zł ekwiwalentu za niewykorzystane urlopy.
Najwięcej, bo aż 53 tys. zł zainkasował wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski - za 74 dni zaległego urlopu
(Jerzy Kropiwnicki za 50 dni dostał 32 tys. zł z kasy miasta).
Nic nie robisz ba wszystko rozwalasz, demolujesz....
Totalną rozpierduchę robisz i za to otrzymujesz od całego społeczeństwa potężna kasę.
Ba leniuchujesz, z nudów podróżujesz po całym świecie jeszcze za zaległy urlop zapłacą.
Polska to dziwna kraj.
Na świecie powiadają, że nie myli się ten co nic nie robi.
W Polska mamy wyjątek tak jak w każdej regule.
Nie dotyczy to Tuska i jego rządu.
Polsko widzisz to i nie grzmisz!!!!
CO W NICH JEST TAKIEGO, CZEGO MY Z REGUŁY NIE MAMY ŻE ZASŁUGUJĄ NA TAKIE WYGÓROWANE WYNAGRODZENIA.
Dyrektora, prezesa, ministra etc. etc.  znajdę bardzo szybko tego to jest ci na pęczki.
Natomiast robotnika, dobrego fachowca to ze świecą trzeba szukać..
Kiedyś to było doceniane.
11 05 2013 Oświadczenia majątkowe łódzkich samorządowców.
W ubiegłym roku łódzcy radni zarobili razem 4,7 mln zł.
43 radnych Rady Miejskiej w Łodzi ma majątek wart łącznie ok. 20,5 mln zł.
Najbogatsi radni Rady Miejskiej w Łodzi (wartość posiadanego majątku)
1. Jerzy Balcerek (PiS)              - 1,850 mln zł
2. Witold Rosset (niezrzeszony)  -1,373 mln zł
3. Joanna Kopcińska (PO)         - 1,372 mln zł
4. Mateusz Walasek (PO)          - 1,28 mln zł
5. Jarosław Tumiłowicz (PO)      - 1 mln zł
Łódzcy radni, którzy zarobili najwięcej w 2012 r.
1. Jan Mędrzak (PO)                 - 340 tys. zł
2. Jerzy Balcerek (PiS)             - 269 tys. zł
3. Andrzej Kaczorowski (PO)     - 192 tys. zł
4. Jacek Borkowski (PO)            - 188 tys. zł
5. Jarosław Berger (SLD)             - 171 tys. zł
6. Mateusz Walasek (PO)           - 167 tys. zł
7. Witold Rosset (niezrzeszony)  - 141 tys. zł.
8. Joanna Kopcińska (PO)         - 101 tys. zł
9. Jarosław Tumiłowicz(PO)          - 93 tys.zł 
Nie doczekamy się wyjaśnienia od Macierewicza dlaczego uciekał spod Smoleńska.
Dziś Macierewicz co chwila z jakimiś teoryjkami spisku, zamachu na temat katastrofy wyskakuje.
No a co robił wtedy??? Kiedy szef pisowskiego zespołu dowiedział się o tragedii był ok. 14 km od miejsca katastrofy.
I jaka była jego reakcja? Można by oczekiwać, że osoba, która przedstawia siebie jako niezłomnego lustratora, antykomunistę, likwidatora WSI,
bojownika o prawdę smoleńską, że tego typu osoba bez chwili zastanowienia ruszy na miejsce katastrofy, aby sprawdzić naocznie czy to prawda, czy
rzeczywiście się to zdarzyło. Więcej, taka reakcja jest poniekąd bez uzasadnienia....jedzie się na miejsce i już!!! To przecież ukochany Lech Kaczyński zginął.. został zamordowany.. więc czym prędzej do Smoleńska! No tak.. ale nie dla tchórza, jakim jest Macierewicz! Ten bez chwili zwłoki zapakował się do pociągu
i blady ze strachu, bez oglądania katastrofy, z zamkniętymi oczami, pełnymi gaciami ruszył do domu.
Dziś ten sam Macierewicz chce wyjaśnić co się stało w Smoleńsku???
Internauta pisze:
człowieku, co Ty wypisujesz??? ten oto Brzoza- Macierewicz nie uciekł ze Smoleńska, on tylko ocalił swoją cenną dla Narodu osobę
od zgubnego wpływu helowej mgły i zawirowań powstałych po wybuchu magnetycznej bomby, odjechał do Polski unikając zderzenia z pancerną brzozą,
ocalił siebie dla nas wszystkich, razem z kurduplem od tableta tworzą teraz parę bardziej zabawną niż Flip i Flap

Msze, uroczystości i marsze w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej .
Uczcili pamięć!!!!
Po 1,5 mln zł odszkodowania od MON żądają rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.
Rekompensaty od MON-u będzie domagać się 61 rodzin (PiS).
Kto kim manipuluje????

10 04 2013 r. Łódzki Marsz Milczenia w rocznicę katastrofy smoleńskiej

Msza św. w intencji ojczyzny i ofiar katastrofy smoleńskiej odbyła się w środę wieczorem w łódzkiej archikatedrze.
Po mszy spod katedry wyruszył Marsz Milczenia. Jego uczestnicy udali się pod tablicę ofiar katastrofy smoleńskiej
do kościoła Podwyższenia Świętego Krzyża przy ul. Sienkiewicza.
Brak młodych osób!!!
Do czego może doprowadzić polityka nienawiści i wzajemnego opluwania się?
W pierwsze dni po tej tragedii w Smoleńsku wszyscy się zjednoczyli na bok poszły wszelkie różnice, waśnie.
Jak długo to trwało? Kilka dni i zaraz niczym sępy wszyscy ruszyli do brutalnej walki o wpływy, o władzę.
Katyń jakiż to był symbol, jaka to była świętość dla narodu, dla mnie. Co dziś z tego symbolu - świętości pozostało?
Wpierw za mówienie prawdy o Katyniu więzili, szykanowali sam tego doświadczyłem.
Jeszcze nie tak dawno setki tysięcy ba miliony pamięć ofiar jednego i drugiego Katynia czciło.
Ilu dziś pozostało? Ilu będzie za lat parę?
Kiedyś za mówienie prawdy o Katyniu byłem szykanowany.
Dziś na słowo Katyń ataków furii dostaję....
Tak, tak panowie Komorowski, Macierewicz, Kaczyński, Tusk, kardynale Dziwisz .... to dzięki wam.
I nie dziw się kardynale że sami starcy tak z przyzwyczajenia przychodzą na te marsze.
20 03 2013 r. Ponad 13 mln zł na trzynastki dla łódzkich urzędników!
W tamtym roku 8 mln.
W tym roku 13 mln. No ale nam dają szczaw i mirabelki.
W przyszłym roku 17 mln. Szczawiu i mirabelek braknie zostaną pokrzywy.
Panie pośle Niesiołowski zupę na tym ugotuje się???
No kto im podskoczy???
 Kto im zabroni?? Znajdzie się taki????
Donald Tusk obiecywał tanie, sprawne państwo. Niestety zamiast tego mamy Rzeczpospolitą nagrodową w myśl hasła w PO „żyje się lepiej”

14 03 2013 r. Krajowe Biuro Wyborcze Delegatura Piotrków Trybunalski.
Etaty: Dyrektor Delegatury, Główny Specjalista, Główny Specjalista, Specjalista, Główny Księgowy, Starszy Informatyk, Starszy Informatyk
No aż ci usiadłem. Powiem to dosadnie siedmiu nierobów, nie siedmiu wspaniałych, pasie się za nasze nie mając absolutnie nic do roboty.
Wszak wybory były już ho, ho, ho albo i dalej a kolejne dopiero będą za lat ho, ho, ho albo i więcej!!!!
Podobno jest zatrudnionych dwunastu gniewnych no i ja tylu naliczyłem.
Co wy na to zacni posłowie???
Nóż w kieszeni wam się nie otwiera.
No może Radziszewska by głos zabrała i pouczyło kogo trzeba???
Ciekaw jestem czy zacni posłowie zechcą zareagować???
Tak, tak tylko że to ochronka dla chrześniaków, kuzynów, żon, mężów, dzieci polityków ze świecznika etc. etc.

12 03 2013 r. Za tydzień na konta urzędników magistratu trafią trzynaste pensje.
Będzie to kosztować budżet miasta 6.765.012,07 zł.  W Urzędzie Miasta Łodzi trzynastka należy się ponad 2 tysiącom osób.
Średnio każda z nich otrzyma 2316 zł na rękę.
Co dziesiąta osoba pracująca w urzędzie nie jest etatowym pracownikiem magistratu.
W Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi trzynaste pensje zostały wypłacone w połowie lutego. Otrzymało je 1009 osób,
a wydano na ten cel prawie 4 mln zł.
Najwięcej zainkasował marszałek Witold Stępień – 12.612, 30 zł.
Trzynaste pensje w  Łodzi prezydent i wiceprezydentów (brutto)
• Hanna Zdanowska, prezydent - 12.612,52 zł
• Agnieszka Nowak, wiceprezydent - 13.917,90 zł
• Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent - 13.675,14 zł
• Radosław Stępień, wiceprezydent - 11.488,48 zł
• Marek Cieślak, wiceprezydent - 13.865,18 zł
• Barbara Mrozowska-Nieradko, sekretarz miasta - 12.240,00 zł
• Krzysztof Mączkowski, skarbnik - 14.028,06 zł
Dane na 29 05 2012 r. Dziesięciu najbogatszych posłów
Ponad pół miliarda złotych wart jest majątek wszystkich zasiadających w Sejmie posłów.
Średnio na jednego posła jest to majątek wart ponad milion złotych i jest to w większości przypadków li wyłącznie majątek posła nie jego rodziny.
W gotówce zgromadzili jednak tylko 64,5 mln zł. Przeważającą część ich dóbr stanowią bowiem nieruchomości, samochody i inne wartościowe przedmioty
- od biżuterii i dzieł sztuki począwszy, na księgozbiorach skończywszy. W sumie wartość poselskich domów, mieszkań, działek i gospodarstw oraz ruchomości wynosi około 475 mln złotych.
źródło Money.pl na podstawie oświadczeń majątkowych posłów
* dewizy przeliczone po kursach NBP z dnia 28 maja 2012
Nazwisko i imię                   Partia          Gotówka*            Nieruchomości i ruchomości        Razem
Koźlakiewicz Mirosław          PO                  35 000          44 068 708                                 44,10 mln zł
Vincent-Rostowski Jan          PO                  91 386          22 726 800                                  22,81 mln zł
Gut-Mostowy Andrzej           PO              8 921 285            9 648 000                                  18,56 mln zł
Kucharski Cezary                PO                3 292 752          12 834 000                                  16,12 mln zł
Kotliński Roman                  RP                  188 008          14 120 000                                  14,30 mln zł
Kosecki Roman                    PO                    55 593          12 715 000                                  12,77 mln zł
Kuźmiuk Zbigniew                PiS               1 444 531            8 410 000                                    9,85 mln zł
Borkowski Krzysztof            PSL                958 000            7 310 000                                    8,26 mln zł
Korzeniowski Leszek           PO                2 705 626            3 785 000                                    6,49 mln zł
Sikorski Radosław               PO                   227 625           5 871 000                                    6,09 mln zł
Proszę się zastanowić. Kim jest prezydent miasta???
Znaczy się jaką władzą dysponuje i jakie posiada uprawnienia???
Według mnie jest marionetką i to cholernie kosztowną!!!!
Prezydent jeśli by chciał pierdnąć to musi uzyskać opinię Rady.
No a jeśli prezydent chce pierdnąć to już musi zabiegać o zgodę Rady.
To jest wypaczenie wszelkich norm, zasad etc. etc.
Powstał twór w którym każdy wybraniec rządzi a za błędy nikt nie odpowiada .
Powiadają, że od przybytku głowa nie boli.
W tym przypadku nie tylko głowa boli ale i kieszeń to mocno odczuwa.
Prawidłowo prezydent powinien wydawać decyzje a Rada winna tylko rozliczać prezydenta z wykonywanych zadań.
Prezydent, Przewodniczący Rady ktoś z tej dwójki zawsze przeszkadza w prawidłowym rozwoju miasta.
Znaczy się o jednego jest za dużo.
Reality show
Są dwa światy i ich jest dwoje.
Do swych posad przypiętych jak rzepy.
Oni mają dużo więcej kasy.
Ja mam dzieci w szkole.

Są dwa światy i jedno Słońce.
Które u nas słabiej grzeje.
Oni maja duże pieniądze.
Ja straciłem nadzieję...

Jeszcze przyjdzie dzień gdy słońce się ocieli.
Skarby świata rzucą nam do stóp.
Jeszcze zadrze do góry się noska,
Co to będzie za dzień, Matko Boska!

Biorę to co moje, bo nie boję się
tych co chcą blokować moją przyszłość.
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute.

17 02 2013 Wiadomość z ostatnich dni.
Nasz „umiłowany Wódz", „Ojciec Narodu", „Słońce Peru", „bohater narodowy” rusza w Polskę znowu Tuskobusem.
Pragnie dowiedzieć się na co ponad 100 miliardów euro chcą wydać Polacy. Obieca wszystko, a Polska od samego objazdu premiera Tuska
będzie rosła w siłę, a Polacy będą się bogacić. Wszak pańskie oko konia tuczy.
Nasz bohater narodowy walczył niczym lew o każde jedno euro z wielkiego „europejskiego wora” do którego polscy podatnicy tak obficie grosz sypią.
Teraz nasz niestrudzony Przywódca rusza w Polskę, by porozmawiać z prostym ludem, jak te gigantyczne pieniądze wydać.
Premier chwali się ile to Polska otrzymała setek miliardów z Unii na lata 2014-2020...
Dlaczego nie mówi ile to musimy wpłacić do kasy Unii....???
Dlaczego nie mówi ile to już wpłacił w ostatnich latach???
Bilion złotych co niektórzy wyliczyli inni mówią o dwu bilionach złotych!!!
Nikt nie liczy strat poniesionych w wyniku zniszczenia polskiego przemysłu, polskiej myśli technicznej z zapleczem naukowym, polskiego rolnictwa...
Bo to jest nie do oszacowania i nie do odrobienia.
W Polsce ze zwykłego karierowicza można zrobić i to w krótkim czasie „zbawcę Narodu”. Tak uczyniono w przypadku Edwarda Gierka dziś
takim staje się Donald Tusk. W zadłużaniu naszego kraju obecny premier, wraz z ministrem finansów już przerośli Gierka i to znacznie,
jak jeszcze niedawno wydawało się niedoścignionego mistrza. Inwestycje, które realizowane były w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku
były symbolem fuszerki i tymczasowości jednak do dziś spełniają swoją rolę ba nadal służą społeczeństwu. Stają się wręcz symbolem długowieczności
i jakości w porównaniu do tego co budowano przed Euro 2012. Tusk wydał miliardy na budowę autostrad niestety rozsypujących się.
Niemcy za te same pieniądze wybudowali by u siebie autostrady pod dachem i niewymagające natychmiastowych remontów tak zwanych planowych. Pobudowano wielkie stadiony których koszty utrzymanie przerastają możliwości budżetowe miast w których znajdują się.
Rząd Tuska nie zrobił nic w czasie długich pięciu lat, by zgodnie z hasłami wyborczymi: „Żyło się lepiej. Wszystkim!”.
W naszym kraju w ostatnich latach lepiej żyje się różnej maści hochsztaplerom, urzędnikom z politycznego nadania oraz politykom partii rządzących.
Pozostali Polacy coraz bardziej odczuwają skutki rządów PO a są to bezrobocie, inflacja, bankructwa małych polskich firm, ogromny deficyt ZUS-u,
nadchodząca katastrofa demograficzna, wyjazdy z naszego kraju setek tysięcy Polaków, którzy już na zawsze będą tworzyć PKB Wielkiej Brytanii, Holandii,
czy Niemiec. Nie są ważne ofiary ważne jest to, że pan premier wyżebrał ponad 100 miliardów od UE. Swoją drogą ciekawe jakim kosztem?

19 02 2013 r. Oto kulisy "sukcesu" Tuska.
Polska otrzyma z UE łącznie prawie 500 mld zł
To co Tusk "wywalczył w najpiękniejszym dniu swojego życia" kształtuje się bardzo kiepsko w przeliczeniu na głowę statystycznego Polaka,
a zwłaszcza na tle innych kwot, przyznanych dla poszczególnych państw UE w ramach budżetu na lata 2014 - 2020 .
Litwa          17 mld euro = 5862 euro na osobę (2,9 mln ludności)
Belgia        53 mld euro = 4362 euro na osobę (10,9 mln ludności)
Chorwacja  18 mld euro = 4186 euro na osobę (4,3 mln ludności)
Węgry        37 mld euro = 3722 euro na osobę (9,94 mln ludności)
Grecja        33 mld euro = 3055 Euro na osobę (10,8 mln ludności)
Portugalia    31 mld euro = 2925 euro na osobę (10,6 mln ludności )
Czechy      30 mld euro = 2857 euro na osobę (10,5 mln ludności)
Polska      105,8 mld euro = 2784 euro na osobę (38 mln ludności )
Wszystkie te kraje są według Eurostat bogatsze (PKB na osobę) od Polski.
I Tusk znowu mówi, że dostaliśmy najwięcej ?.
Zaś jeśli chodzi tylko o fundusz spójności. Tak to wygląda:
Słowacja      15 mld euro = 27.000 Euro na osobę (5,5 mln ludzi)
Węgry          23 mld euro = 23.000 Euro na osobę (10 mln ludzi)
Czechy        22 mld euro = 21.000 Euro na osobę (10,5 mln ludzi)
Portugalia    20 mld euro = 20.000 Euro na osobę (10 mln ludzi)
Chorwacja    8 mld euro = 18.000 Euro na osobe (4,5 mln ludzi)
Litwa           6 mld euro = 17.000 Euro na osobe (3,5 mln ludzi)
Polska      72,9 mld euro = 15.000 Euro na osobę (38,5 mln)

570 milionów na premie dla urzędników m. in. za punktualne przychodzenie do pracy( dane na koniec listopada 2012 roku)
W całej służbie cywilnej przeznacza się na nagrody dla urzędników ponad 570 mln zł rocznie - ustaliła Rzeczpospolita.
W ten sposób urzędy omijają zamrożenie płac w służbie cywilnej.
Zgodnie z ustawą o służbie cywilnej nagrody przyznaje się jedynie za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej.
Szczególne osiągnięcia to te ponadprzeciętne, czyli przekraczające oczekiwania, jakie wiąże się z wykonywaniem przez pracownika obowiązków.
Na nagrody dyrektorzy generalni placówek mogą przeznaczyć 3 proc. planowanych wynagrodzeń,
ale mają też możliwość podwyższenia tego tej kwoty, w ramach posiadanych środków.
W zeszłym roku było to średnio 9 proc. Największe bonusy przypadły pracownikom urzędów kontroli skarbowej. 
05 01 2013 r. Nagrody dla urzędników. "To wielka hańba"
Solidarna Polska chce likwidacji nagród dla urzędników administracji rządowej. Według partii pieniądze zaplanowane na ten cel w 2013 r. powinny zostać
przeznaczone dla tzw. matek pierwszego kwartału, czyli kobiet, którym nie będzie przysługiwał wydłużony urlop macierzyński.
Donald Tusk obiecywał tanie, sprawne państwo. Niestety zamiast tego mamy Rzeczpospolitą nagrodową. To wielka hańba i na tego rodzaju postępowanie nie możemy się zgodzić - powiedział na konferencji prasowej rzecznik SP Patryk Jaki.
Nawiązał do pojawiających się w mediach informacji o przyznaniu blisko 100 mln zł na nagrody za 2012 r. dla urzędników administracji rządowej.
Jaki stwierdził, że środki te powinny zostać przeznaczone na pomoc rodzinie.
Za te pieniądze można by było wybudować trzydzieści nowych przedszkoli lub dożywić 2 tys. polskich dzieci 
01 02 2013 r. Medale dla pracowników urzędów pracy
Z okazji Dnia Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia wojewoda łódzki Jolanta Chełmińska wręczyła w czwartek Medale za Długoletnią Służbę.
W uroczystości, która odbyła się w Urzędzie Miasta Łodzi wziął udział Sekretarz Stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, Jacek Męcina.
No i jak to nazwać??? Bezrobocie rośnie w zastraszającym tempie a wojewoda taką fetę organizuje dla Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia.
Ordery i odznaczenia przyznawane są za wybitne osiągnięcia, zasługi.
Mam rozumieć że w przyszłym roku medale dla tej grupy pracowników będą przyznawane tylko jeśli bezrobocie przekroczy 20%.
Czy się stoi czy się leży pięć tysięcy się należy
No ale to już było i nie miało wrócić więcej
Lecz wróciło tylko brzmi troszkę inaczej tak bardziej obłudnie.
Ciekawe ile milionów na premie za 2012 rok przeznaczono???

29 01 2013 r. Skandal w NFZ! Nas nie leczą, a sobie dali olbrzymie premie.
To był dobry rok... Nie dla chorych, czekających w gigantycznych kolejkach, ale dla urzędników, którzy odpowiadają za to,
że tych kolejek nie udaje się zlikwidować!
Urzędnikom warszawskiej centrali NFZ w myśl hasła PO „żyje się lepiej” przyznano premie prawie 2 miliony złotych.
280 urzędników NFZ otrzymało premie w wysokości średnio 6 tys. 428 złotych i 57 groszy.
Co ciekawe, szefostwo NFZ zdaje się nie zważać na dramatyczną sytuację służby zdrowia i poza gigantycznymi premiami rozdaje także nagrody.
Okazuje się, że w ubiegłym roku średnia nagroda dla pracownika NFZ sięgnęła 3 tys. zł. to 100 razy więcej niż dofinansowanie z NFZ do okularów
dla dziecka z poważną wadą wzroku. W planie finansowym na 2012 rok na wynagrodzenia dla pracowników centrali NFZ przeznaczono 31,5 mln zł,
w tym 1,8 mln zł przeznaczono na premie dla 280 pracowników, a 18 szczęśliwców otrzymało jeszcze nagrody w wysokości 55 tys. zł.
Kopacz i Arłukowicza już dawno zasłużyli na mur lub krzesło. W tym przypadku nie należy być pobłażliwym i czekać bo inni biorą z nich przykład.

29 01 2013r. Szlaban dla budowy dróg.
Szef GDDKiA wysłał do ministra transportu notatkę
Wynika z niej że pieniędzy na budowę dróg starczy do połowy roku.
Potem roboty staną. To efekt wstrzymania przelewów z Uni.
Wspólnota zdecydowała o tym po aferze z ustawieniem przetargów przez wykonawców.
Unia Europejska atakuje. Wpierw wstrzymuje dofinansowanie dla Kolei Dużych Prędkości.
Nie jest wiadome czy miasto otrzyma dofinansowanie na budowę dworca???
A może pani prezydent już wie i nic nie mówi?????
Dziś stawia szlaban dla budowy dróg.
Szef GDDKiA wysłał do ministra transportu notatkę
Wynika z niej że pieniędzy na budowę dróg starczy do połowy roku.
Potem roboty staną. To efekt wstrzymania przelewów z Uni.
Wspólnota zdecydowała o tym po aferze z ustawieniem przetargów przez wykonawców.
Co nam jutro przyniesie???
No a dla polskich parlamentarzystów najważniejsze są utarczki pomiędzy sobą i dbanie za wszelką cenę o pozycję swojej partii.
A tam gdzie dwóch się bije trzeci korzysta. 
24 01 2013 r. Ludzie zaciskają pasa, a premia marszałków to 245 tys. złotych
Co więc tak wyjątkowego zrobili marszałkowie?
W 2012 roku Sejm pracował 75 dni, na 26 posiedzeniach. Prezydium Sejmu w tym czasie zebrało się 68 razy. Według marszałek Sejmu, Ewy Kopacz,
miniony rok był tak pracowity, że prezydium zasłużyło na nagrody. Marszałek Sejmu i wicemarszałkowie przyznali sobie w sumie 245 tysięcy złotych premii z tego tytułu. Największą nagrodę dała sobie sama Kopacz, aż 45 tys. zł. Czy to nie przesada, aby w dobie kryzysu przyznawać takie premie?
26 01 2013 r. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zamraża fundusz na nagrody dla siebie i wicemarszałków.
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz nie idzie w jej ślady: - Tabloid nie będzie mnie uczył etyki
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz przyznał swoim najbliższym współpracownikom nagrody w dwóch transzach po 100 proc. jednorazowego wynagrodzenia, w czerwcu i grudniu - dla każdego po blisko 27 tys. zł netto łącznie.
Pieniądze dostali trzej wicemarszałkowie Senatu: Stanisław Karczewski z PiS, Maria Pańczyk-Pozdziej z PO i Jan Wyrowiński z PO.
Ile zarabia marszałek Sejmu Marszałek Sejmu:
wynagrodzenie zasadnicze - 10 952,10 zł brutto, dodatek funkcyjny - 3533 zł brutto - i dodatek stażowy - 2190,42 zł brutto.
Wicemarszałek Sejmu: wynagrodzenie zasadnicze - 10 068,90 zł brutto, dodatek funkcyjny - 2 826,40 zł brutto - i dodatek stażowy - 2013,78 zł brutto.
Czy różni się komunizm, okres błędów i wypaczeń od demokracji po 1989 roku
okresu wielkiego oświecenia i wyzwolenia dla zwykłych obywateli. W okresie błędów i wypaczeń nie pozwalano o wszystkim mówić, cenzura panowała.
Dziś w okresie wielkiego .......sam boisz się mówić, strach panuje bo kolega denuncjuje.
W okresie błędów i wypaczeń w sklepach dominował ocet i puste haki.
Dziś w okresie wielkiego .... sklepy pełne lecz w kieszeniach pustki.
W okresie błędów i wypaczeń praca na ciebie czekała. Oni udawali że płacą a my udawaliśmy że pracujemy.
Dziś w okresie..... o pracę skomlisz, za psi grosz pracujesz. Oni maksymalnie nas wyzyskują, okradają a my udajemy że tego nie widzimy.
Ta władza rozbisurmaniła się do granic możliwości.Tylko siłowo można Pakt Czterech powstały w Magdalence o strukturach mafijnych odsunąć od władzy.
Żadne pertraktacje, rozmowy, referenda nic ale to nic nie zmienią. Zbyt długo w Polsce panuje sielska atmosfera.
Zapomnieli jak w 70 z okien skakali, w 76 płonęli a w 80 na taczkach byli wywożeni.Władza musi czuć przez cały czas bat na swych plecach wtedy dla siebie nie będzie wszystkiego brała. Podzieli się.
Czym się różnią ustroje?
W feudalizmie dziedziczyło się tytuł hrabiowski, dobra, czasem dostojeństwa. Na ogół poddaństwo i pańszczyznę. W socjalizmie dziedziczyło się mieszkanie, nazwisko, znajomość w KC i sklepie mięsnym. Teraz w kapitalizmie dziedziczy się majątek, znajomości, profesurę, zawód adwokata, aktora i lekarza,
status celebryty i bytność na telewizyjnym ekranie. Co przyjemne nie trzeba czekać, aż zdechną rodzice.
Źródło: Ustrój ślubny, blog Jerzego Urbana, 25 września 2012

I co dalej? Gdy calusinki naród zostoł łoszukany i łokradziony.
Kiedy zaczną zwalniać w magistratach, spółkach miejskich wtedy wkroczymy na drogę reform na drogę ku lepszej przyszłości.
Przerost zatrudnienia w administracji publicznej, samorządowej kosztuje nas społeczeństwo ponad 80 miliardów złotych rocznie.
W 1989 roku w administracji publicznej pracowało około 230 tys urzędników. Dziś jest to już ponad milionowa armia. Podobno około 1 500 000.
Armia która z dnia na dzień rośnie i ma się coraz to lepiej!!! Kosztem ubożenia społeczeństwa!!!!
Na taką armie urzędników na pewno nie jest nas stać.To jest rak który zżera polską gospodarkę.
Na koniec 2011 roku polski sektor publiczny zatrudniał ok. 3,5 mln osób, co stanowiło ponad 21,6% ogólnej liczby pracujących w Polsce.
Reportaż o Łodzi w The Sun??? Co się mówiło??? Co się mówi???
10 01 2013 r. Magistrat wystosował do redakcji "The Sun" pismo,
w którym domaga się sprostowania informacji zawartych w niedzielnym reportażu o Łodzi.
Władze miasta zapraszają też do Łodzi redaktora naczelnego brytyjskiego tabloidu.

Szanowna Pani Prezydent.

Wzięłaby się Pani do roboty a nie rozjazgotała się Pani jak ta przekupka na Bałuckim.
Może by już starczyło tych podchodów, układów, plotek i paplanie trzy po trzy.
Wiem, wiem.
Lepiej tańczyć jak pracować.
Lepiej brać jak dawać....

08 02 2013 r. Kropiwnicki: tekst The Sun jest przesadzony, ale sprowokowany polityką władz.
Jeszcze go nie rozliczyli !!!
Co liczy na przedawnienie, że znowu pcha się na piedestał.
A może od Grabarza dostał wiatr pod skrzydła??? Dziś dla mądrali a szczególnie tych co wszystkie rozumy pozjadali nie ma miejsca wśród władz miasta.
Dziś miasto potrzebuje dobrego gospodarza, społecznika oddanego sprawom miasta i jego mieszkańcoma nie prywacie,mamonie...
Trzeba dobitnie powiedzieć,dość tego ględzenia, dość tego balowania, dość tego hulania, dość majątku naszego sprzeniewierzania...
Nadszedł czas by rozliczyć każdego drania.Dziś nie czas na tańce.

08. 01 2013 r. Władze Łodzi chcą pozwać do sądu redakcję "The Sun"
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska na poniedziałkowej konferencji prasowej poinformowała, że władze miasta zamierzają wystąpić na drogę sądową przeciwko redakcji brytyjskiego tabloidu "The Sun", który w niedzielnym wydaniu zamieścił reportaż o Łodzi.
Hanka, obudziła się!!!
Sąd, sąd czy miasto jest na to stać.
Adwokaci jak krwiopijcy wypiją wszystkie pozostałe pieniądze w kasie miejskiej.
No a nie można zrobić reportażu pokazującego inną Łódź od tej pokazywanej przez "The Sun".
Będzie taniej i da lepsze efekty w promocji miasta.
No jest przecież co pokazać z czego możemy być dumni!!!

07 01 2013 r. Łódź wyśle wyjaśnienia po reportażu w The Sun
Angielski tabloid "The Sun" w reportażu z Łodzi, pokazuje obraz wyludnionego i podupadającego miasta.
Opublikowane zdjęcia ukazują opuszczone budynki, handlowe budy pokryte graffiti i pijaków przed popularnym pubem.
Publikacja brytyjskiej gazety wywołała burzę w Internecie. Władze miasta wyślą wyjaśnienia do redakcji tabloidu.

10 11 2011 r. Enklawy!
W Łodzi mamy 17 enklaw biedy, gdzie ponad 30 proc. mieszkańców utrzymuje się jedynie dzięki pomocy Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej
- mówi Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi. Likwidacja enklawy biedy w Łodzi ma potrwać półtora roku i pochłonąć 10 mln zł  z unijnej dotacji.
..........
Przyjechali sprawdzić jak zostały wydane unijne i nie tylko dotacje.
Nie rozumiem dlaczego władze Łodzi obrażają się ???
Co może mieli magistratowych tuzów, posłów, senatorów...... obfotografować z ich majątkami!!!
A nie wpuszczać takich do miasta!!!
To i nie będą wizerunku psuli.
Można przecież przetańczyć nie tylko jedną noc....
Pieśń kombatantów - partyzantów
My ze sprzedanych wsi
My z zadłużonych miast
Rośnie nam dług
Gniewa się Bóg
A my nie wiemy co to lęk

My z pożyczonych sum
Zabawialiśmy tłum
Za szmal do łez
Za darmo też..!
Nie szumcie wierzby nam

My z czarnobylskich pól
Jądrowy znamy ból
(...Żarnowca...)
Jodyny smak
Przyjaźni znak
Wróć, ucałuj jak za dawnych lat
Bywało

My z betonowych brył
Nie opadamy z sił
Powróci czas
Pójdziemy w las

Bo w partyzantce nie jest źle.....

Kto wreszcie postawi Tuska, Kopacz, Arłukowicza ???
przed Trybunałem w Hadze za skazanie setek tysięcy chorych  no powolne konanie w strasznych mękach???
Zamykacie szpitale,przychodnie przez co tworzą się gigantyczne kolejki do lekarzy specjalistów....to otwieracie krematoria!!! .....
Za kadencji Tuska już przekroczono 6 milionów czy jeszcze nie???
Nie jest prawdą że zbyt mało dzieci rodzi się w Polsce.
Zbyt wielu umiera przedwcześnie. 
Tylko mamona
Po dworcu człap, człap, przetacza się dziad
Trzydziestka w łachmanach skulona
I chłopiec z tekturą, i dziwka z maturą
To słodycz wolności zawszona

Teraz mamona tuli swe dzieci do łona
Zwłaszcza gdy przeszłość czerwona
Za oknem kap, kap - deszczowy znów świat
Nadzieja w kałużach topiona

Mamona
Tylkomamona

Złodzieje, krętacze budują pałace
Uczciwość w kompleksy wpędzona
I toczy się świat, przybywa nam lat
 A mądrość pacierzem uśpiona

U steru drużyna - wnuczęta Lenina
Do żłobu z wyboru wpuszczona
Lokajom komuny, dziś pieści kałduny
Rodakom kaszanka sądzona

Mamona
Tylko mamona

Historyjka taka sobie.
Archimedes wynalazł śrubę bez końca
No a przybłęda zza morza kreatywnie ją ustroił
i państwo polskie doprowadził do tragicznego końca.
Taką historyjkę sobie przypomniałem ze Złotych Czasów PRL-u.
Jak ona dokładnie odzwierciedla dzisiejsze czasy po tak zwanej transformacji ustrojowej
Znaczy się nastąpiła transformacja majątku narodowego na prywatne konta wybrańców narodu,rycerzy demokracji.....
Młody po studiach zootechnik dostał za zadanie obliczyć ile krowa w PGR ( dziś już ich nie ma tak jak polskiego przemysłu) daje dziennie mleka.
Przybył na wieś i liczy, udój trwa 10 min, ilość mleka 12L. A więc to będzie: na godzinę, he 6 x 12 = 72 L na a przez 24h to będzie....................Eureka!
To znaczy że możemy miliony litrów mleka eksportować i tak zostanie go nam w nadmiarze.
Zastanawia mnie dlaczego nikt ale to nikt  nie wiąże działalności Marcina Plichty i Amber Gold
z ministrem Rostowskim, Janem Krzysztofem Bieleckim czy Leszkiem Balcerowiczem.
Według mnie ci Panowie posiadali dużo większą wiedzę w tym temacie od premiera Tuska.
No właśnie czyim słupem był Marcin Plichta???
Harmonia na trzy- czwarte z cicha rżnie
Władza baluje.
Naród głoduje.
No a gdzie jest to prawdziwe dno???
Na Wiejskiej?
Na Ujazdowskiej?
Na Pasażu?
No a może u każdego z nas.
Jak historia lubi sobie zadrwić
i całkiem nieoczekiwanie
koło zatoczyć i do starego zawrócić.
Za PRL-u było i strasznie, i śmiesznie.
A dziś ??? Nawet już nie jest śmiesznie!!!!
Czy tylko ta pieśń pozostała???
Pieśń okresu błędów i wypaczeń!!!!
Międzynarodówka
Rząd nas uciska, kłamią prawa,
Podatków brzemię ciąży nam,
I z praw się naszych naigrawa
Ten, co z bezprawia żyje sam!
Lecz się odmieni krzywda krwawa,
Gdy równość stworzy nowy ład -
Bez obowiązków nie ma prawa,
Dla równych - równy szczęścia świat!
To nic że bezrobocie rośnie.
To nic że panuje bieda.
To nic że młodzież z kraju się wygania.
To nic że majątek narodowy jest rozkradany.
To nic że stajemy się niewolnikami we własnym kraju.......
No ale mamy PO i Tuska.

Nie ma że nie masz, że nie chcesz płacić.
Dawaj, dawaj, dawaj!!!
Co miesiąc jak mafia pobierają haracz na przyszłe leczenie.
A dziś co nie ma pieniędzy!!!
Należy wysyłać wnioski o postawienie przed Trybunałem w Hadze Tuska, Rostowskiego, Kopacz za zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu
No bo czym jest odmowa leczenia ba świadoma i z rozmysłem wydana decyzja na powolne konanie tysięcy chorych......
Jak długo będziemy milczeć i tolerować bandytów, którzy są bezkarni okradają i mordują naród nie zapewniając mu
podstawowych praw do opieki zdrowotnej i godnego życia.
Nie możemy milczeć, kiedy w szpitalach umierają ludzie, bo twierdzi się że nie ma pieniędzy na lekarstwa.
Nie możemy milczeć, kiedy ponad 6 milionów Polaków głoduje i żyje w skrajnej nędzy. ........

Matka Ewa ze Skaryszewa

Jako minister chorymi się zajmowała

wszystkiego doglądała, każdego ich grosika pilnowała

a dla swych podwładnych milionów nie żałowała.

Tym schorowanym staruszkom niebo przychylała

już, już prawie z Pietrem się skumała

a tu na marszałka przez Donalda została mianowana

Po katastrofie w Smoleńsku do Moskwy wyjechała.

Procedur i opieki nad rodzinami ofiar katastrofy doglądała.

Zarzucają jej że nie dopilnowała i ekipa rosyjska ciała ofiar pozamieniała.

Chcą by przez premiera Tuska została natychmiast zdymisjonowana!!!

Jak to powiada ona sama ja tam wszystkiego doglądałam

jak lwica walczyłam i za czterech pracowałam.

Cierpiącym w tych trudnych chwilach matkowałam!

Powinna być jako wzór do naśladowania pokazywana

a nie przez wszystkich potępiana.....

22 11 2012 r pisałem:

Przed exposeTuska. "Musimy być gotowi na najgorsze"

........................

Szefową menażerii zostaje bezprzykładnie bezczelna kłamczucha non stop totalnie łżąca przez cztery lata, wystarczy przypomnieć jej bezczelną, sępią gębę łżącą w Smoleńsku do milionów oglądających, nie mówiąc o łgarstwach rozsiewanych do dzisiaj o "uzdrowieniu" służby zdrowia.

Zacznijmy sprzątnie od własnego podwórka!!!

Radny pracuje w miejskiej spółce!!!! No aż usiadłem z wrażenia.

Radny przychodzi do pracy a raczej w niej bywa by pochwalić się nowym ubraniem, gadżetem etc. etc.

Przecież jako zawodowy radny otrzymuje co miesiąc około 3000zł diety na rękę i co mało jeszcze za bywanie na sesjach.

Dlaczego radny bywa w miejskiej spółce i za to otrzymuje sowite wynagrodzenie???

Dlaczego ten sam radny pobiera nieprzysługującą mu nieopodatkowaną dietę????

Dlaczego radni zajmują się tym czym w ogóle nie powinni się zajmować????

Przecież jedynym i najważniejszym zadaniem radnego jest ocena pracy wójta, burmistrza , prezydenta a nie akceptacja jego każdej autokratycznej decyzji. Dlatego bezzasadnym jest zwoływanie tak często sesji rady. Wystarczyła by kwartalna ocena pracy wójta, burmistrza, prezydenta. Źle sprawuje urząd to na grzybki.

Wójt, burmistrz, prezydent odpowiada i decyduje sam za to co dzieje się w gminie, mieście.... Przestańmy wreszcie bawić się w pseudo demokrację, fachowcy powinni zajmować każde ze stanowisk w administracji

Awanturnikom i wichrzycielom mówimy stanowcze „nie”

Aktywiści partyjni na pierwszej linii frontu w walce o imperializm.

Rolnicy nie wylewajcie gnoju na pola bo każda fura gnoju wylana na pole rolnika to potężny cios zadany imperializmowi.

Nie tępcie stonki bo każda zabita stonka to cios prosto w serce zadany imperializmowi.

Dzisiejsza tak zwana demokracja polega na tym że jeden decyduje a wszyscy odpowiadają za wydane i realizowane autokratyczne decyzje.

Znaczy się Ja Wasz Pan decyduję ale wy żołnierzyki moje za wszystko odpowiadacie.

Jedynym i najważniejszym zadaniem radnego jest ocena pracy wójta, burmistrza , prezydenta a nie akceptacja jego każdej autokratycznej decyzji.

Wójt, burmistrz , prezydent odpowiada i decyduje sam za to co dzieje się w gminie, mieście....Przestańmy wreszcie bawić się w demokrację, fachowcy powinni zajmować każde ze stanowisk w administracji


Syf kiła i mogiła.

Nasza umiłowana, ukochana, uwielbiana przez wszystkich władzuniuńka by grosiwa zaoszczędzić, program oszczędzania w urzędach wprowadziła i po ołówkach, herbacie za redukcję etatów się wzięła. Na pierwszy ogień poszły sprzątaczki wszak każden urzędnik może sam śmiecia czy innego bruda zamieść na ten przykład pod dywan no a cosik grubszego pode biurko wkopać. No i jest pewność że żaden obcy brudami nie będzie się zajmował. Wprowadzono doktrynę, brudy pierzmy we własnym gronie a śmieci sami zamiatamy.. Dziś mamy już wyspecjalizowaną grupę urzędo-zamiataczy ba są nawet urzędo – zeskrobywacze.

Znaczy się gdy brudu jest już tak wiele że wszyscy się w nim tytłają to przyjeżdża taki lub telefonuje. Odpowiednią ekipę wynajduje i wszystek brud zeskrobuje. Przy tym robi to tak dyskretnie że nikto się nie połapuje. No chyba że jakiś ciekawski żul..nalista Prowokację wyśle i ta brud wyniesie.


Sierpień polskim miesiącem cudów.

Na początku jego było wielkie w Warszawie powstanie.

Piętnastego cud nad Wisłą,bolszewików pokonanie.

Trzydziestego pierwszego w stoczni porozumienia w imieniu milionów podpisano.

Później w imieniu milionów te porozumienia za stołki przehandlowano.

Do dziś żadnego z tych postulatów nie spełniono....

Przełomowy moment dla wprowadzenia demokracji w Polsce, swoisty karnawał wolności. Fakt demokracja znaczy republika. Pytam więc czyją republiką Polska się stała, że tak nasza elita oszalała? Banku Światowego który przy pomocy fiskusa ostatni grosz biednemu zabiera? Czy może jakiejś innej światowej chimery!...

Pierwszy września dzień tragiczny Polska niepodległość straciła. Dziś co niektórzy dokonują porównania kto bardziej zniszczył Polskę Hitler, Stalin czyTusk? Tego nie można w żaden sposób porównywać bo to zupełnie różne światy. Co prawda mają wiele wspólnego lecz nie wiadomo jakie powinny być brane pod uwagę kryteria. Co dla jednego jest dobrem dla drugiego złem się staje. Tyle wydarzeń w historii najnowszej Polski w sierpniu i na jego przełomie było i tak jakby o nich już zapomniano, jakby ich nie było. A jeszcze nie tak dawno tak huczniete rocznice tak świętowano.....

 31 07 2012 r. W Polsce za żyjącą w skrajnym ubóstwie uznawana jest rodzina
 (dwie osoby dorosłe plus dwoje dzieci do 14 lat), której miesięczne wydatki w 2011 r. wyniosły mniej niż 1336 zł, czyli 334 zł na osobę.

Wow! Wow! Wow!!!
Jak to jest możliwe!?
W przypadku osoby samotnej w Niemczech za granicę ubóstwa uznano miesięczne dochody nie większe niż 930 euro.
W przypadku czteroosobowej rodziny - rodzice i dwoje dzieci - próg ubóstwa to miesięczny dochód nie przekraczający 1950 euro.

No a dlaczego tak jest???
Bo w Polsce wszędzie leżą śmieci i nikomu nie chce się ich posprzątać.
Potrzeba tylko dziesięciu a już śmieci w Piotrkowie będzie mniej.
Na dodatek nie są potrzebne jakieś duże nakłady.
Wystarczy taczka, kilka łopat, mioteł...
No i odrobina chęci a raczej odwagi.

Miejskie firmy w Łodzi obsadzili działacze PO i ich rodziny.

Łódź stała się przykładem partyjniactwa i nepotyzmu gdzie kwitnie skandaliczny proceder zatrudniania znajomych, członków rodzin i partyjnych działaczy na państwowych czy samorządowych stanowiskach.

PO sobie z Łodzi folwark uczyniła,
Kolesiami z partii stołki obsadziła,
Każdy Obywatel słono za to płaci,
Władza wie że żyje! Teraz się bogaci!

Przykłady:

Rodzice Tomasza Kacprzaka,przewodniczącego Rady Miejskiej, wiceszefa łódzkich struktur rządzącej partii, zajmują ważne stanowiska

mama Małgorzata Kacprzyk jest kierownikiem Oddziału ds. Najmu, Eksploatacji i Remontów Lokali Mieszkalnych w Urzędzie Miasta,

tata Grzegorz Kacprzyk jest członkiem rady nadzorczej miejskiej spółki Centrum Konferencyjno- Wystawienniczego MTŁ.

- Brat posła Stefana Niesiołowskiego– Marek Myszkiewicz- Niesiołowski – jest członkiem rady Nadzorczej Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi;
- Mąż posłanki Elżbiety Radziszewskiej – Artur Lewczuk – jest prezesem Towarzystwa Gospodarczego Bewa, które jest własnością PGE KWB Bełchatów S.A., wchodzącej w skład Polskiej Grupy Energetycznej;
- Łódzcy radni Platformy Obywatelskiej: Karolina Kępka, Joanna Budzińska, Bartosz Domaszewicz, Magdalena Parulska pracują w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi a Wiesław Łukomski, szef jednego z kół PO w Łodzi, i Andrzej Czapla, szef PO w Piotrowie Trybunalskim, są wiceprezesami tego Funduszu
- Radny miejski PO Jan Mędrzak jest dyrektorem w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi;
- Radny miejski PO Sebastian Tylman jest dyrektorem Atlas Areny, spółki miejskiej;
- Radny miejski PO Adam Wieczorek to pracownik Urzędu Marszałkowskiego, marszałek jest z PO;
- Radna miejska PO Wiesława Zewald pracuje w Urzędzie Wojewódzkim;
- Radny miejski PO Jacek Borkowski to pracownik WTBS, zaś jego partnerka życiowa Monika Kern jest wiceprezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Łodzi;
- Radny wojewódzki PO WłodzimierzKula jest dyrektorem ds. organizacji i zarządzania w KWB Bełchatów;
- Radna wojewódzka PO Anna Rabiega jest dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 w Łodzi;
- Romuald Bosakowski z PO jest członkiem zarządu Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, przewodniczącym Rady Nadzorczej w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania;
- Waldemar Olczyk, członek PO, jest w Radzie Nadzorczej WTBS, oraz jest zastępcą Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego;
- Jarosław Habura, brat starosty pabianickiego z PO Krzysztofa Habury, jest dyrektorem MZK w Pabianicach oraz członkiem Rady Nadzorczej Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. 

Hop siup! No i od nowa Polska.....Ludowa

Ileż to już razy ta Pospolita Rzecz podejmowała walkę z tym samym od wielu, wielu dziesięcioleci wrogiem i zawsze z marnym skutkiem. Wpierw walczono z kolesiostwem by wnet likwidować kumplostwo jednak zaraz kumoterstwo się pojawiło które to bardzo szybko w kliki się przeobraziło. Długo jednak kliki nie wytrwały zaraz dać miejsce koneksją i koligacją musiały które to jednak przed nepotyzmem wnet skapitulowały.

Tusk stwierdził, że najwyższy czas z tym skończyć i zapowiedział walkę:

- Jestem przekonany, że to skażenie nepotyzmem załatwiactwem jest dość mocno rozpowszechnione w naszym kraju. Ono nie ma jednej barwy partyjnej albo branżowej. Najwyższy czas żebyśmy wspólnie zbudowali jak najszybciej reguły prawne, które przynajmniej radykalnie ograniczą te zjawiska, jeśli nie ma sposobu na wytrzebienie ich w stu procentach. Podobnie jak z korupcją, nepotyzmem i z tym światem znajomości, układzików, załatwiania, trzeba nieustannie walczyć, stawiać mu bariery.

Pięknie powiedziane ale tak już mówili: Bierut, Gomółka, Gierek, Jaruzelski, Wałęsa, Kaczyńscy

No i zaczął Tusk walkę z nepotyzmem od siebie a konkretniej od swojego syna.

Syn premiera Donalda Tuska, Michał dostał posadę w Porcie Lotniczym w Gdańsku bez żadnego konkursu i podobno zarabia tylko około 4 tys. zł. Właśnie, właśnie zasadnicze pytanie dziennie czy na tydzień. Właścicielami portu jest samorząd województwa, gdzie rządzi PO

26 07 2012 Przeżyłem wszystkie zmiany rządów po 1945 roku.

Byłem świadkiem ba uczestniczyłem prawie we wszystkich buntach robotniczych.

No i jak robotnik czy rolnik był bity w cztery litery kiedyś tak jest i dziś bity.

Chciałbym doczekać chwili, kiedy chociaż jednego decydenta, tak tylko jednego rozliczą i odbiorą mu to co zagrabił.

Nie jest dla mnie ważne czy to będzie decydent z komunistycznego totalitaryzmu czy z tego nowego demokratycznego Magdalenkowego.

Jeden z forumowiczów napisał:
byłem dzieckiem - Pawlak przy korycie
byłem nastolatkiem - Pawlak przy korycie
zostałem ojcem - Pawlak przy korycie
córka skończyła podstawówkę - Pawlak przy korycie
pierwsze siwe włosy - Pawlak przy korycie.

Czy premier Tusk i minister Rostowski chcą nadal rządzić Polską???

Dziś staję się to jednym z najważniejszym pytań.

Wszak nikt nie strzela sobie samemu gola

czy bardziej dosadniej prosi się na kolanach by go dyscyplinarnie wywalili z pracy.

Dziś dla premiera i ministra jest jeszcze dobry czas by odejść w glorii chwały i co najważniejsze nie być rozliczonym.

Zadaję sobie tylko pytanie kiedy premier poznał prawdę o polskich finansach publicznych????

W styczniu czy może dopiero w czerwcu??

Jedynym ratunkiem dla gospodarki jest ponowna nacjonalizacja.

Należy odebrać majątki tym którzyw tajemniczy sposób stali się tak nagle milionerami np. wciągu pięciu lat urzędowania

potrafili zgromadzić majątek wart ponad 22 miliony złotych wcześniej nic nie posiadając.

Najważniejsze pytanie na dziś, to pytanie o lojalność premiera, ministra finansów wobec państwa polskiego i czy ich polityka finansowa

jest w interesie polskich obywateli.

Rajca.

Nie rzucim kasy, stąd nasz ród.
Nie damy pogrześć diety.
Radnych my naród, radnych lud.
Królewski szczep miastowy.
Nie damy, by nas gnębił lud.
Tak nam dopomóżTusk!

Tak nam dopomóż Tusk!


W kredyt wzięty każdy próg!
To gospodarczy cud!

Prawo chroni polski lud!
A z sądów bije smród!

Odzyska Ziemię Niemców wnuk!
To dzięki Tobie Tusk!

To dzięki Tobie Tusk!


Rota - bis

Nie rzucim ziemi skąd nasz ród

Przodkowie tak śpiewali

Nas docisnęła bieda głód

Rządzący nas sprzedali


I szukać chleba przyszło nam

U obcych za granicą

I każdy radzi sobie sam

Tu z nami się nie liczą


Gdzie murzyn robić nie chce już

Polaka tam postawią

A my tyramy no bo któż

Gdy oni piją, bawią


Rzucilim ziemię, honor też

Da Bóg że nie na długo

Za chlebem los nas wygnał precz

By być u obcych sługą


Do kraju ciągle wracać strach

Gdy bandy ster trzymają

Zwalają wszystko na ten krach

A sami rozkradają


Głodowe pensje chcą dać nam

A sami brać miliony

A ty człowieku radź se sam

Utrzymaj dzieci, żonę


Kiedyś to Polak ruszał w świat

Gdy obcy nam rządzili

A dziś okrada brata brat

Takiej dożylim chwili


I czasem myślę że to sen

Jak wrócę to się zmieni

Do domu który w Polsce hen

Stawiany na swej ziemi


Wrócę do ziemi skąd nasz ród

Wrócę do Polskiej mowy

Wrócę gdzie mieszka Polski lud

Z dumą uniosę głowy


Lecz życie nauczyło już

Że w sny nie trzeba wierzyć

Nadal haruje no bo cóż

To jakoś trzeba przeżyć.

Bakałarz, magister czy profesor Jacek Rostowski?

A może tajny agent ???

W Polsce pojawił się w 1989 r. jako profesor, świetny doradca, gdy premier Tadeusz Mazowiecki powierzył tekę ministra finansów jego koledze Leszkowi Balcerowiczowi. Przemilczano fakt że również doradzał rządowi Rosji w sprawach polityki makroekonomicznej. Ten akurat rozdział w zawodowej karierze Rostowskiego jest najbardziej owiany tajemnicą.

Jego politycznym promotorem został premier Jan Krzysztof Bielecki. To właśnie on rekomendował Tuskowi kandydaturę Rostowskiego na stanowisko ministra finansów. Rostowski pozostaje nim nie przerwanie od listopada 2007 r.

Komu służy Rostowski?

Przynależność ministra Rostowskiego do grupy Bilderberg sprawia, że polityka finansowa w jego wykonaniunie nie może być polityką suwerennego państwa. Siłą rzeczy musi ona być wkomponowana w strategiczne cele grupy Bilderberg. Musi stać się częścią działań zmierzających do stworzenia Nowego Światowego Ładu i Jednego Światowego Rządu. I wcale nie jest to już dzisiaj polityczna mrzonka.

W maju 2010 r. na posiedzeniu Rady Stosunków Zagranicznych Brzeziński powiedział wprost: „Po raz pierwszy cały świat jest świadomy, że prezydenci i premierzy to marionetki w rękach prawdziwej elity władzy” . Mówiąc to Brzeziński miał na myśli właśnie Grupę Bilderberg.

Z tej perspektywy postać Jana Vincenta Rostowskiego stawia coraz więcej pytań, ale jedno z nich pozostaje najważniejsze – to pytanie o lojalność ministra finansów wobec polskiego państwa i o to, czy rzeczywiście jego polityka finansowa jest w interesie polskich obywateli?

Bezrobotni z Piotrkowa, Bełchatowa, Łodzi....
Kiedy przyszły te straszne dni
i z pracy zwolnili ich.
Prosto do pośredniaka czwórkami szli
pozbawieni pracy........ z Piotrkowa, Bełchatowa, Łodzi....

A październik było piękny zeszłego roku.

Szli i tak mówili: Ach, to nic,
że tyle lat przepracowane
Bo jakże milej teraz iść
kiedy „wódz” ma takie wizje wspaniałe.

A na jesieni tamtego roku było tyle kwiatów na bukiety.

Pod pośredniakiem stali tak jak mur,
czekając na jakąś pracę.
Pozbawieni jej nadziei, wegetują
wśród rzeszy najedzonych urzędniczych hord.
Bezrobotni........ z Piotrkowa, Bełchatowa, Łodzi.....

I mowę słyszano taką: -- By
przetrzymać te ciężkie czasy,
by potem owoce tego
zbierać, w nowej, lepszej pracy

A mowa jesienna jaka piękna była jak serce radowała, usta cieszyła.

I ci, co dobry mają wzrok
i słuch, słyszeli pono,
jak dudnił na ulicach równy krok
pozbawianych pracy.... robotników.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyną w dół,
Bezrobotni z Piotrkowa, Bełchatowa, Łodzi.....
Pacjent polski
Ze spuszczoną głową powoli
idzie pacjent z eNeFZetu niezadowolony.
Dudnią w sejmie, pieczątkami grożą
a nad nimi pacjentów rozgoryczenie
Jego przychodnie zamknęli dziś rano,
choć składki odprowadzane, na nic to się zdało.
Szedł z książeczką od przychodni do przychodni
nie przyjęli, bo o refundacji dla nich zapomnieli.
Usiadł pacjent pod brzozą u drogi,
opatruje obolałe nogi.
Pod ostatnią przychodnią, padł, ducha wyzionął
Już nie idzie , już go niosą wśród fartuchów w bieli
Jego przychodnię ci z Wiejskiej zamknęli
ale on już nic nie mówi, nie biadoli
Hej! ty, brzozo, hej ty brzozo- płaczko,
smutno szumisz nad jego tułaczką,
opłakujesz i służbę zdrowia publiczną
i złe losy, i którąś tam Rzeczpospolitą...
Płynie w obłokach pacjent ze spuszczoną głową,
zasłuchany w tę skargę brzozową,
bez iskierki życia, bez wiary w Orła Białego
porzucony, zostawiony sam sobie, na ziemi – matce.
Klituś - bajduś.
O co w tym wszystkim chodzi? Wiek emerytalny dla dobra przyszłych emerytów wydłużając jednocześnie młodym pracy nie zapewniając, podobno też to dla ich dobra!!! Państwo źle funkcjonuje jest źle zarządzane? Przecież można nowe fabryki pobudować tylko po co skoro nie ma kto produktów kupować. Problem to też niewielki można pieniędzy dodrukować inaczej dać dobrze wszystkim zarabiać będą wtedy więcej kupować. Tylko że są granice kupowania i produkowania.
Kiedyś dymiące kominy były oznaką postępu, nadmiaru się pozbywano. Dziś kominy nie dymią ekologia zabrania.
Kryzys, kryzys szaleje czy może tak starannie budowana piramida finansowa Madoffa się rozsypuje. Nowa ekonomia opiera się na aksjomatach fałszywych przecież nie mogą wszyscy zyski generować tak jak i nie mogą być wszyscy równo bogaci. Innymi słowy by ktoś zarobił ktoś musi stracić. Jak można planować wydatki nie znając nawet w przybliżeniu przychodów? Wiadomo że wtedy kredytami należy się wspierać. Dochodzi do sytuacji kiedy kredy kredytem nie jesteśmy już w stanie spłacić bo matematyka jest bezwzględna ze swym prawem ciągu geometrycznego.
Vincent zwolennik kreatywnej księgowości dokonał zabiegu niezwykłego, przesunął zobowiązania państwa na samorządy terytorialne by nie przekroczyć progu zadłużenia. Nic tym nie osiągnął zyskał tylko kilka chwil. W ostatnich trzech latach zadłużenie miast, gmin wzrosło prawie trzykrotnie i zbliża się nieuchronnie do maksymalnej granicy zadłużenia 60 proc. ich dochodów.
Tak jak i dziwnym zrządzeniem losu z tak „dobrze funkcjonującej polskiej gospodarki” wypływało przez GPW kilkaset miliardów złotych rocznie.
Znaleźliśmy się w ślepym zaułku, kiedyś takie sytuacje Matka Natura rozwiązywała ewentualnie wielcy tego świata poprzez radykalne zmniejszenie populacji ludzkiej i powodując wielkie zniszczenia materialne.
Honorarium wynalazcy
Podanie głosi, że twórca szachów, uczony Sissa-Nassir - gdy władca Indii, zachwycony nową grą, obiecał wynagrodzić go wszystkim, czego zapragnie - zażądał zapłaty pozornie skromnej, chciał bowiem otrzymać tyle tylko zboża, ile przypadnie, gdy poprzez wszystkie 64 pola szachownicy podwajane będzie jedno ziarenko złożone na pierwszym polu. Władca Indii, nie był w stanie w możności takiego honorarium uiścić. Owa zapłata to suma szeregu, złożonego z potęg liczby 2 z wszystkimi kolejnymi wykładnikami od 0 do 63, co wyniesie: 18 446 774 073 709 551 615 ziaren.
Aby osiągnąć taką ilość zboża, należałoby zasiać całą ziemię kilkakrotnie i zebrać żniwo. I tak oto okazało się, że władca nie wszystkim może obdarować wynalazcę.

Rocznica marszu głodowego w Łodzi 30 lipca 1981 r. 31 sierpnia Dzień Solidarności i Wolności
Do byłego kamrata.
Przekazywałeś wiedzę, wartości które nigdy nie przemijają.
Uczyłeś tak wielu jak pracować dla dobra robotników mają.
Byleś dla nich ojcem i bratem ba nawet kamratem
Ilu to dziś przy tobie tych ze styropianu się ostało?
Pamiętasz Słowika jak pięknie śpiewał?
Księdza Jerzego jakie kazania prawił?
Słowik za chlebem hen za morza wyjechał.
Ksiądz Jerzy odszedł, w pierwej wielu pobłogosławił.
Ty pozostałeś i cóż żeś to narobił?
Pamiętasz chłopca małego jak mu do ucha żeś prawił.
 Idziesz po to by naród tyranię obalił.
To dla ojca by u bram o pracę nie skomlił,
dla matki by o chleb dla rodziny się nie martwiła.
Chłopiec szedł nocą po pachy bibułą obładowany
bruk był mu bratem każda wnęka jak matka była.
Noc ciemna i wiara w słuszność sprawy go chroniła.
Dziś to już nie chłopiec lecz mężczyzna jaka siła, wiara będzie go broniła?
Co mu dziś powiesz? Spojrzysz mu w jak kiedyś w oczy?
Powiesz: Idź to o dobro narodu ta kłótnia się toczy.
Pamiętasz jak Piotrkowska cała od tłumu w szwach pękała
i głośno Chleba i Pracy skandowała. 
Tyś w pierwszym szeregu z dziewczynką na ręku dumnie maszerował.
Dziewczynka bała się strasznie, przytuliła się bo ci ufała, nie płakała.
Dziś to już kobieta, matka, bez pracy? Ile razy tę chwilę już wspominała,
Ile łez i goryczy dziś już wylała bo bez pracy ona i mąż a tu dziatwa mała.
Co jej powiesz dziś? Czy przytuli się do ciebie tak jak kiedyś gdy była mała?
Pamiętasz ten tłum matek z dziećmi, z wózkami jak koło Ciebie maszerowały
nie straszne im były milicji i ZOMO odziały.
Bo Tyś im prawił że to o przyszłość ich dzieci idzie
by wolnymi były, by swych ojców, matek się nie wstydziły
by chleba im nie brakowało by do szkoły później do pracy chodziły.
Dziś to już babcie wnuczki piastują. Co im powiesz dziś?
Co one wnuczką swym o tamtym okresie powiedzą?
Łódź Ci zaufała przez tyle lat ważną funkcją obdarowała.
Coś zrobił dla miasta? Widzisz gdzie Twa polityka wylądowała.
Dziś wnuk zadaje mi takie pytanie: O co ta Solidarność walczyła?
Czy potrzebna była? Co takiego dla Polski uczyniła?
Dziadku czy warto było na styropianie wylegiwać, manifestować, protestować?
Pomimo oddziałów milicji tak odważnie z transparentami maszerować?
O co ta walka była przecież, dziś pracy i chleba też nie ma?
Godność i prawa chłopa, robotnika podeptane i zapomniane.
Czy warto było?
Wnusiu warto, warto było bo taka jest moc poznawania i wniosków wyciągania.  
Kreator stron - łatwe tworzenie stron WWW